grudzień 2017
56 styczeń 2018
Co kraj, to obyczaj Piękne Anioły w działaniu Jesteś tym, co jesz Tradycje świąteczne
Sushi z karpia W „Misiu” Barei tradycja to było coś ekstra, związanego z oddawaniem samolotu. Ewentualnie mała dziewczynka. Dziś tradycją może być dużo więcej.
Z
astanawiające jest, jak bardzo świat przyspiesza. Nie, nie chodzi mi o to, że coraz szybciej pędzi przez kosmiczną próżnię. Naukowcy zbadali, że nasza planeta obraca się coraz wolniej wokół własnej osi, co nie tylko spowoduje w dalekiej przyszłości wydłużenie dnia (nasze prawnuki będą miały więcej czasu!), ale także przełoży się na większą liczbę trzęsień ziemi. O ile więc, w skali kosmicznej, nasza skała może i zwalnia, o tyle my na jej powierzchni – staramy się zmieścić coraz więcej rzeczy w jak najmniejszym czasie. Prędzej się przemieszczamy. Pochłaniamy więcej informacji. Dzięki multitaskingowi wydaje nam się, że więcej robimy. Ale też szybciej od naszych rodziców pniemy się po szczeblach kariery, krócej zajmuje nam zgromadzenie większego majątku czy też prędzej rozpoczynamy nasz zawodowy rozwój. Tradycje też przyspieszają. Zgodnie z podręcznikową definicją, powinny to być wiekowe zwyczaje, przekazywane z pokolenia na pokolenie, utrwalające się w rodzinach czy społecznościach. Tymczasem w przeciągu ostatniego ćwierćwiecza, a więc jednego pokolenia, wypracowaliśmy sporo zachowań, które urastają do rangi tradycji. Są weekendowe wyjścia ze znajomymi do klubu lub pubu. Firmy mają swoje piątkowe rytuały, przechodzące nie tyle z pokolenia na pokolenie, ile z rekrutacji na rekrutację. Jakimś cudem tradycją świąteczną dla wielu osób jest rodzinne oglądanie filmu o nieletnim psychopacie znęcającym się nad nieudolnymi włamywaczami.
Z drugiej strony – starsze tradycje trzymają się, ale nie tak mocno, jak moglibyśmy sobie wyobrażać. Bo zdarzają się domy, gdzie choinka nie jest wymagana, najwyżej symboliczna, minimalistyczna, z lampek przymocowanych do ściany. Albo gdzie pod obrusem jeszcze znajdzie się jedno źdźbło sianka. Przy designerskim stole prosto z zagranicznego salonu trudno dostawić dodatkowe nakrycie dla zbłąkanego wędrowca. Wśród dwunastu potraw zaś nasze swojskie pierogi zastępowane są tymi gruzińskimi lub koreańskimi, a rybę podaje się nie w galarecie, a w formie sushi.
Czy to coś złego? Można krzywić się na fakt, że do drzwi apartamentów na zamkniętych osiedlach częściej od kolędników pukają halloweenowi przebierańcy, ale ważne, że ktokolwiek chodzi i buduje te małe wspólnoty. Z drugiej strony jest zwyczaj, który moim zdaniem trwa tylko siłą bezwładności. To sprzedawanie żywego karpia. Co roku widzę te biedne ryby ściśnięte w zbiornikach w supermarketach, gdzie najzwyczajniej w świecie się męczą. Bez sensu, ale wiadomo – tradycja. I chyba 2
|www.podprad.pl
Firmy mają swoje piątkowe rytuały, przechodzące z rekrutacji na rekrutację faktycznie ziemia musiałaby się zatrząść, żeby ta tradycja rodem z PRL-u umarła.
Tradycja ma być czymś, co jednoczy. Wszyscy wiemy, że potraw na wigilijnym stole powinno być dwanaście i jest to coś wspólnego. A czy są to dania robione ręcznie przez rodziców czy zamówiony catering – ma znaczenie drugorzędne. Najważniejsze, aby spożywać je wspólnie z bliskimi, bez niepotrzebnych kłótni ponad stołem. Czego oczywiście życzmy sobie na co dzień, a nie tylko od święta. BARTOSZ CICHARSKI
POLECAMY REGULARNE ZAGLĄDANIE NA BLOGA MRCICHY.PL.
MediaTory 2017 rozdane Po raz jedenasty adepci dziennikarstwa, w plebiscycie wskazali dziennikarzy i ludzi mediów wyróżniających się w polskim środowisku medialnym. Zwycięzców ogłoszono na początku grudnia podczas uroczystej Gali Finałowej w Auditorium Maximum UJ. O statuetki walczyło 41 dziennikarzy, 4 zespoły redakcyjne i 2 projekty dziennikarskie. – Nominowane materiały i projekty udowadniają, że rzetelność i misja nie są wytartym archetypem, a faktycznie realizują się w reporterskim warsztacie – mówi Wioletta Klytta, prezes Stowarzyszenia MediaTory. Laureatów wyłoniło głosowanie ponad 10 tysięcy studentów z całej Polski. W tym roku w najbardziej prestiżowej kategorii AuTORytet za całokształt pracy docenili reportażystkę Ewę Ewart. W pozostałych kategoriach nagrodzono: NawigaTOR: Robert Mazurek [Poranna Rozmowa, RMF FM] TORpeda: Grzegorz Kwolek [RMF FM] AkumulaTOR: Przemysław Babiarz, Włodzimierz Szaranowicz [TVP Sport] DetonaTOR: Wojciech Bojanowski, „Śmierć w komisariacie” [Superwizjer, TVN] ObserwaTOR: Maciej Czarnecki, „Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym” ProwokaTOR: Tomasz Piątek, „Macierewicz i jego tajemnice” InicjaTOR: Krzysztof Stanowski, akcja #DobroWraca ReformaTOR: Ewa Żarska, „Mała prosiła, żeby jej nie zabijać” [Polsat News] Organizatorami plebiscytu są Stowarzyszenie MediaTory i Koło Naukowe Studentów Dziennikarstwa UJ, przy współpracy uczelni. Narzędzia wspomagające monitoring mediów udostępnił Instytut Monitorowania Mediów.
Wstępniak Z
a dużo, za wiele, za szybko. Pewnie takich słów używamy, gdy skarżymy się
najbliższym. Za dużo, więc przechodzimy w stan tak zwanego autopilota. By odciążyć mózg i układ nerwowy potrzebujemy nawyków, planu oraz
motywacji do jego realizacji.
Gdy mamy tego wszystkiego za wiele, potrzebujemy rutynowych działań, pew-
nych i wyrobionych ruchów, powtarzalnych zadań. Właśnie z tych powtarzalnych
nawyków rodzi się tradycja. Tak! Nie boimy się tego słowa i używamy go jako temat przewodni w magazynie.
Tradycja może być dobra, ale może zacząć uwierać. Uwiera, gdy tracimy jej sens,
więc ona sama w sobie staje się zupełnie bez sensu. Z tego powodu narzekamy na
rutynę, na niepotrzebne obrzędy lub działania. Jednak gdy pomyślimy o świętach,
zauważamy, że w tradycji może być też ukryta miłość i jakaś tajemnicza atmosfera. Karolina Olinkiewicz zapytała ludzi z różnych regionów Polski o to, w jaki
sposób obchodzą święta. Żyjemy w jednym kraju, ale z powodu dawnej polskiej multikulturowości, w każdym regionie święta wyglądają troszeczkę inaczej.
Marta Chelińska natomiast przybliża nam święta w różnych krajach. Wielość
kultur i różnorodne przeżywanie świąt Bożego Narodzenia pokazuje, jak niejedno-
licie można świętować urodziny Jezusa. Najgorzej, jeśli zapomnimy o istocie, a skupimy się na tradycji. Wtedy zaczniemy sobie wzajemnie dokuczać i udowadniać, że moja tradycja jest lepsza. Dlaczego? Bo jest lepsza.
Pod koniec wydania opisuję liderów zmiany i ich starania o reformę kościelnych
tradycji. W naszych czasach przyglądamy się, jak papież Franciszek łamie stereotypy i nawołuje do ubóstwa, przez co bywa odsunięty i osamotniony. Ale rewolu-
cja czasami jest potrzebna. Po co? By nadać sens tradycji albo ją zupełnie zmienić.
Karina Berk pisze o ludziach, którzy odrzucili tradycyjny sposób odżywania się.
Z pewnością zastanowi was, czy to dobry pomysł i czy ci ludzie sobie nie zaszkodzą. Bo może w dziedzinie jedzenia tradycja ma jakiś swój ukryty sens.
Warto szukać sensu. Może w odpoczynku, o którym pisze Patrycja Oryl, a może
w dostrzeganiu potrzeb i wychodzeniu ze strefy własnego komfortu po to, by
pomóc. Bożena Giszter rozmawiała z Katarzyną Konewecką-Hołój, która założyła stowarzyszenie Piękne Anioły. Pomaga wyremontować dziecięce pokoje. Pomaga
ubogim za ich uśmiech i szczęście. Jej działania budzą podziw, pomaga konkretnym rodzinom i konkretnym dzieciom. Warto pamiętać o tej organizacji rozliczając
swój podatek lub po prostu jeśli, chcemy zrobić coś dobrego w święta – wspomóc i wysłać trochę zaoszczędzonej gotówki.
W imieniu redakcji życzę wam dobrych świąt. Nie zapominajcie o ich istocie,
bo jak zapomnicie, tradycja was zamęczy.
KATARZYNA MICHAŁOWSKA NACZELNA@PODPRAD.PL
Skupianie się na tradycji zamiast na istocie spowodowało wiele rozłamów. A ci,
którzy zachęcali do powrotu do sensu, zostali przez tradycję zmiażdżeni.
Zdobywcy miękkich sprawności Ósmy cykl bezpłatnych warsztatów Soft Skills Academy odbył się w pierwszym tygodniu grudnia na Akademii Górniczo-Hutniczej. Krakowscy studenci ćwiczyli praktyczne umiejętności, przydatne w pracy i na studiach. Uczestnicy warsztatów mogli zwiększyć efektywność, poznając tajniki zarządzania czasem, a konstruowanie map myśli pomoże im zapewne w nauce przed najbliższą sesją. Studenci mogli zdobyć również umiejętności pracy w grupie, komunikacji z przedstawicielami innych kultur i opanowania paniki podczas publicznych wystąpień. Warsztaty prowadzili szkoleniowcy, rekruterzy i menadżerowie firm. Tegorocznymi partnerami byli Assa Abloy, Nokia, Ericsson i Sabre, a Honorowy Patronat nad projektem objął Prezydent Miasta Krakowa. Soft Skills Academy zorganizowało EESTEC AGH Kraków.
www.podprad.pl | 3
Różnorodny czas świąteczny Święta Bożego Narodzenia w każdym zakamarku naszego kraju wyglądają inaczej. Mimo że jesteśmy Polakami, obchodzimy je w inny sposób, zależnie od tego, z jakiego regionu pochodzimy.
W
kraju licznych tradycji i przekonań istnieje wiele podstawowych zwyczajów związanych ze świętami Bożego Narodzenia. Są one pielęgnowane i nierzadko przekazywane z pokolenia na pokolenie. Najpopularniejsze to dwanaście potraw, wolne miejsce przy stole, łamanie się opłatkiem, a także śpiewanie kolęd. Każdy ma jednak małą, własną tradycję, o którą dba. Są rodziny, w których dzieci chodzą na dziecięcą pasterkę. Wracają z niej z żywym ogniem, symbolem światła nadziei z Betlejem, i zapalają nim świece. W innych domach wygląda się pierwszej gwiazdki, aby wraz z jej zabłyśnięciem, przystąpić do uroczystej wieczerzy.
Ten, który przynosi prezenty Coraz częściej, w dobie konsumpcjonizmu, najbardziej wyczekiwanym punktem wigilijnego wieczoru są prezenty. Dzieci nie wyobrażają sobie bez nich świąt. Większość z nas nie wierzy już w świąteczne historie dotyczące pojawiania się prezentów pod choinką, ale nawet dorośli lubią czasami zagłębić się w ten baśniowy świat i wyobrażać sobie, że ktoś przynosi podarunki. I tu pojawia się sporna kwestia, kto tak naprawdę obdarowuje nas w święta. Wszystko zależy od tego, z jakiego regionu pochodzimy. Do jednych przychodzi Mikołaj, do drugich Aniołek lub Gwiazdor.
4
|www.podprad.pl
U nas na Podkarpaciu – U mnie, jak nikt nie patrzy, prezenty pod choinkę przynosi Gwiazdka – mówi Magdalena. – Po wigilii, najmłodszy z rodziny nurkuje pod choinką, odczytuje z kolorowych karteczek i rozdaje podarunki. Jeśli chodzi o inne tradycje, to u mnie w domu robi się pierogi z niespodzianką. Są to pierogi na słodko, z powidłami. W niektórych z nich kryje się migdałek. Ten, kto na niego trafi będzie miał szczęście w przyszłym roku – tłumaczy. – Z babcią wkładamy tych migdałków tyle, żeby każdy miał szansę. Nieco inaczej święta spędza się w Iwoniczu, niedaleko Krosna. – Na wigilii i w dzień Wigilii nigdy nie spożywamy mięsa. Na kolację wigilijną jemy: barszcz czerwony z uszkami nadzianymi grzybami lub fasolą; żurek; grochową; pierogi ruskie, z kapustą i grzybami lub z kapustą i serem, z suszonymi śliwkami. Na stole pojawia się też ryba w różnych postaciach, ale nie jest to karp. Mamy gołąbki z nadzieniem z ryżu, kaszy i grzybów oraz kompot z suszu – wylicza Karolina Grysztar, studentka logopedii. – Pod obrus zawsze kładziemy sianko, a na stole stawiamy świecę. Przed wigilią modlimy się i wtedy czytamy Pismo Święte. Po kolacji śpiewamy kolędy, towarzyszą nam dźwięki gitary i innych instrumentów. O północy uczestniczymy w pasterce. W domu jest choinka, zazwyczaj żywa, a na niej żaróweczki i różne ozdoby. Wszystko jest uroczyste
i religijne – opowiada studentka. – Pod choinką nie mamy prezentów. Obdarowujemy się nimi w Mikołajki albo w inne dni, między 6 grudnia a świętami. Podarunki przynosi święty Mikołaj. Jednak najczęściej to dziadek zostawia je pod drzwiami, dzwoni dzwonkiem, a potem ucieka – dodaje na zakończenie.
Na Mazowszu Zupełnie inaczej święta wyglądają na Mazowszu, skąd pochodzi Agata, studentka filologii polskiej. – Choinkę ozdabiamy zabawkami wykonanymi przez dzieci. Na przykład tymi, zrobionymi przez mojego tatę 45 lat temu – zaczyna Agata. – Przed otrzymaniem prezentów, śpiewamy kolędy i gramy na instrumentach. Prezenty przynosi święty Mikołaj. Ze względu na małe dzieci w rodzinie, po zjedzonej kolacji wigilijnej, wszyscy go szukamy, wychodzimy do lasu, ogrodu. W tym czasie, starsi członkowie rodziny kładą prezenty pod choinką lub na tarasie – dodaje. Także u Aleksandry, studentki logopedii z Warszawy, najmłodsi mają swoje przywileje. – Najmłodsze dziecko, które umie czytać, czyta Pismo Święte. Również ono wyciąga prezenty spod choinki – mówi. – Najstarszy członek rodziny odmawia modlitwę. Na wigilii nie ma ani alkoholu, ani mięsa. Łuski z karpia chowa się do portfela na szczęście. Od kilku lat praktykujemy z moim rodzeństwem konkurs na najgorszy prezent. Musi być jak najbrzydszy i najtańszy. Reszta rodziny wybiera zwycięzcę. Prezenty otwieramy po kolacji, a przynosi je Gwiazdka –opowiada o tradycjach Ola. W tym samym regionie Polski, u Karoliny Kompy, studentki filologii polskiej, święta przeżywa się w odmienny sposób. – Najpierw czytamy Pismo Święte, śpiewamy Wśród nocnej ciszy, łamiemy się opłatkiem i głodni, po całym dniu czekania, siadamy do stołu. Prezenty tradycyjnie przynosi święty Mikołaj. Jak byłam mała, to by móc otworzyć prezenty, szukałam pierwszej gwiazdki na niebie. Teraz otwieramy je w chwili, gdy każdy już się trochę nasyci wigilijną kolacją– kończy Karolina. A na Śląsku… – W wannie pływają karpie, wigilia zaczyna się po ujrzeniu pierwszej gwiazdki. Na stole pojawia się dwanaście potraw i talerz dla nieznajomego. Pod obrusem leży sianko, a pieniądze pod jednym z talerzy. Łamiemy się opłatkiem, jemy zupę z rybich głów z grzankami, pijemy kompot z suszu i makówki. Po kolacji otwieramy prezenty, które przyniosło Dzieciątko – mówi Marek Wiśniewski, przedsiębiorca z Tych. – Jak byłem dzieckiem, to przez uchylone okno wpadało Dzieciątko, zostawiało prezenty i dawało znak, dzwoniąc dzwoneczkiem. Wcześniej nawet nie widziałem choinki – wspomina mężczyzna. Małgorzata, nauczycielka z Bielska-Białej, inaczej wspomina święta. – U nas, w Beskidach, święta Bożego Narodzenia nazywano Godami – wyznaje. – Moja babcia przez cały adwent pościła i mówiła tylko po góralsku. Nie było opłatka, jak dzisiaj, lecz cienko pieczony chleb. Jeżeli ktoś przed wieczerzą usiadł na pustym stołku przeznaczonym dla wędrowca, to szybko szeptał przeprosiny. Dziadek wynosił pozostałe po wieczerzy potrawy z makiem i miodem do sadu i smarował nimi kory chorych, owocowych drzew, a w oborze dodawał je do paszy dla koni oraz krów. Mówił, że to najlepsze lekarstwo. Po świętach, wszyscy czekali na kolędników, którzy chodzili z niedźwiedziem.
TRADYCJA
z jabłkami, marchewką i orzechami – opowiada Agata, właścicielka gospodarstwa agroturystycznego Dzikie Roztocze, mieszkająca w Starej Hucie. – Prezenty przynosi Mikołaj i kładzie je pod choinką. Wchodzi przez kominek, zjada zostawione dla niego ciasteczka, a oprócz prezentów zostawia po sobie trochę śniegu z butów.
Święta we Wrocławiu W mojej rodzinie chyba nie ma wyjątkowych tradycji – zaczyna Joanna Grygosińska, studentka architektury. – Kilka dni przed wigilią przygotowujemy świąteczne potrawy. Wszystko robimy w domu, tradycyjnie. Rozkładamy ozdoby, ubieramy choinkę, przystrajamy stół. Kiedy już wszyscy są obecni, odmawiamy modlitwę, łamiemy się opłatkiem i składamy sobie życzenia. Potem zasiadamy do stołu, przy którym spędzamy większość wieczoru. Prezenty przynosi Mikołaj, choć moja babcia zawsze mówiła, że są od Gwiazdki – wspomina. Jest jednak coś, co wyróżnia święta na Dolnym Śląsku. – Podarunki rozpakowujemy rano, w pierwszy dzień świąt. Pomorska wigilia – Wigilię rozpoczynamy wspólnym czytaniem Pisma Świętego i modlitwą. – opowiada Alicja Ryńska z Gdańska. – Dopiero po kolacji przenosimy się do dużego pokoju, gdzie czekają na nas prezenty przyniesione przez świętego Mikołaja. Jak byłyśmy z siostrą małe, to szukałyśmy Mikołaja, za którego przebierał się nasz tato i to on wręczał podarunki. Poza tym moje święta są zwyczajne.
Nieważne gdzie Ile rodzin, tyle tradycji. Nigdzie nie ma takich samych świąt, choć wielu z nas uważa, że ma zwyczajną wigilię. Zawsze istnieje jakaś różnica. Nie ma znaczenia, czy pochodzimy z Mazowsza, Pomorza czy Podkarpacia. Coraz częściej jednak gubimy w pośpiechu prawdziwy sens świąt. Bo przecież świętujemy narodziny Jezusa. Boga, który zszedł na ziemię, nie po to by nas sądzić czy oceniać, ale po to, by okazać nam miłość i nas zbawić. Dlatego w czasie świąt okazujemy sobie ciepło, umacniamy więzi rodzinne poprzez budowanie niepowtarzalnej atmosfery. Wtedy czujemy się kochani, bezpieczni i szczęśliwi. Kochani przez Boga i rodzinę. Dlatego warto pielęgnować te wartości – ich nie kupimy w żadnym sklepie i za żadną cenę. KAROLINA OLINKIEWICZ
Gwiazdor w wielkopolskim – Prezenty otwieramy po wigilii, a przynosi je Gwiazdor – mówi Marika Sikora, mama dwójki dzieci z Ostrowa Wielkopolskiego. – Przy nim je otwieramy. Robimy też sobie zdjęcia z Gwiazdorem. Tak to wygląda, zwyczajnie. Na stole mamy około 12 potraw, trochę sianka i dzielimy się opłatkiem – dodaje. Świąteczne lubelskie – Co roku przynosimy z lasu znaleziony czubek jodły. W wigilię znów tam idziemy. Tym razem ze smakołykami dla zwierząt:
www.podprad.pl | 5
Co kraj, to obyczaj Wyjazd na studia to nie tylko zabawa i nauka, to także lekcja odpowiedzialności.
W innych krajach również żyją chrześcijanie obchodzący święta – to wiemy wszyscy. Ale co ma z tym wspólnego krowa, kozioł ze słomy, Walt Disney i kosz piknikowy? Austria – „Stille Nacht, heilige Nacht”. Stolica tego kraju – Wiedeń – tętni życiem przez cały grudzień. Głównie za sprawą Wiener Adventzauber, czyli Jarmarku Dzieciątka Jezus. Jest to po prostu kiermasz świąteczny, na którym podczas pokazów łyżwiarstwa figurowego (swoją drogą, wykonywanych przez łyżwiarzy przebranych za kultowe postaci z bajek) można raczyć się gorącymi kasztanami lub grzanym winem. Inne miasta również organizują podobne, choć mniejsze jarmarki, dlatego są one nieodłącznym elementem świąt w tym państwie. W różnych regionach Austrii uznaje się inne tradycje: w niektórych z nich prezentów nie przynosi święty Mikołaj, lecz Dzieciątko Jezus (Christkind – podobnie jak w Niemczech, Francji oraz Szwajcarii). Ten zwyczaj jest jednak coraz rzadziej praktykowany. Mikołajowi bardzo często towarzyszą krampusy, czyli diabły, które straszą niegrzeczne dzieci. Wigilijny stół nie różni się diametralnie od naszego: króluje na nim karp (w Wiedniu) lub pieczona kaczka (w rejonach Karyntii), pierniki, pieczone kasztany, migdały oraz sękacz z marcepanem. Warto wspomnieć, że właśnie z tego kraju pochodzi jedna z najstarszych (pierwszy raz wykonana w 1818r.), a zarazem chyba najbardziej znana nam kolęda – Cicha noc. Jest ona śpiewana przez kolędników, którzy co czwartek, zwłaszcza w okolicach Tyrolu, odwiedzają austriackie domy. Frohe Weinachten! Szwecja – przed wigilią „Kaczor Donald” obowiązkowy Przygotowania do świąt Szwedzi zaczynają w okolicach 13 grudnia – wtedy też obchodzony jest u nich Dzień Świętej Łucji (Lucia), nazywany inaczej Świętem Światła. Tego dnia w wielu miastach odbywają się pochody dzieci w białych strojach, całemu orszakowi tradycyjnie przewodzi dziewczynka, która na głowie ma wianek z płonącymi świecami. Mieszkańcy tego kraju przystrajają domy kwiatami, głównie czerwonymi oraz niebieskimi (od lat prym wiodą hiacynty). Ozdoby choinkowe wykonywane są ze słomy, a pod drzewkiem stoi słomiany kozioł (Julbock) będący symbolem Bożego Narodzenia w Szwecji. W XVIII w. kozioł miał przynosić prezenty grzecznym dzieciom, teraz jego zadaniem jest przynoszenie szczęścia zabie-
Zjedzenie 12 winogron podczas 12 bić zegara o północy ma przynosić szczęście w nowym roku
ganym domownikom. Podobnie jak w Austrii oraz wielu innych krajach europejskich, w miastach odbywają się bożonarodzeniowe jarmarki, a największym z nich jest sztokholmski Stortorgets Julmarkad. Rozpowszechnionym zwyczajem jest wigilijne oglądanie produkcji Walta Disneya o Kaczorze Donaldzie emitowanej w telewizji co roku. Podobnie jak u nas ogląda się film Kevin sam w domu. Większość rodzin dopiero po tej bajce zasiada do stołu, który ugina się pod ciężarem pieczonej lub gotowanej szynki, śledzi, łososia (oraz innych ryb), pasztetów, kiełbasek i innych pyszności. Zwykle największym powodzeniem cieszy się kasza, bowiem każdy ma nadzieję znaleźć ukryty w niej migdał. Według tradycji, szczęśliwiec powinien wtedy zaimprowizować jakąś rymowankę, dzięki czemu będzie mu sprzyjać szczęście w nowym roku. Podobnie jak w Polsce, po posiłku święty Mikołaj przynosi prezenty. Co ciekawe, Szwedzi nazywają je julklappar, co w wolnym tłumaczeniu oznacza tyle, co bożonarodzeniowe pukanie. Dlaczego pukanie? Otóż kiedyś, gdy chciano kogoś obdarować, pukało się do jego drzwi, po czym wrzucało się do środka prezent i uciekało. Do podarunku był dołączony ironiczny wierszyk, złośliwa dedykacja – ten ostatni zwyczaj zachował się, ale teraz Szwedzi piszą bardziej żartobliwe niż zgryźliwe wierszyki. God jul!
Hiszpania – koguty, krowy i Niewiniątka Na dwa dni przed wigilią Bożego Narodzenia, w Hiszpanii odbywa się wielka loteria świąteczna. Większość mieszkańców kraju stara się wcześniej kupić losy, choć te nie należą do najtańszych (kosztują ok. 200 €). Gra jest jednak warta świeczki, ponieważ poza główną nagrodą (w 2013 r. 4 000 000 €) organizator funduje wiele nieco mniej atrakcyjnych, choć nadal imponujących kwot (w 2012 r. do podziału pomiędzy zwycięzców rozdysponowano łącznie ponad 2,5 miliarda €). Wyniki loterii są ogłaszane (a raczej wyśpiewywane) przez dzieci ze szkoły dla sierot w Madrycie, a zwycięzcy często przekazują na nie (oraz na inne cele charytatywne) część swojej wygranej. Sama wigilia w wielu domach wygląda różnie. Niektórzy trzymają się tradycji, która skłania do pójścia na paradę, a prosto z niej na wigilijną kolację do najstarszego członka rodziny. Inni zaś o północy wybierają się na Mszę Koguta (odpowiednik naszej pasterki), a dopiero potem, w nocy, jedzą kolację i świętują z bliskimi do białego rana. Symbolem Bożego Narodzenia jest dla mieszkańców tego państwa krowa, ponieważ to ona ogrzewała Jezusa w stajence. 28 grudnia obchodzony jest Dzień Świętych Niewiniątek na pamiątkę hero-
PODRÓŻE
ding. Wiele osób spędza święta, wylegując się na plaży. Często organizowane są pikniki rodzinne, a jedną z atrakcji dla najmłodszych jest Święty Mikołaj przypływający do brzegu w łódce pełnej upominków. Merry Christmas!
dowej rzezi – paradoksalnie jest to święto dość wesołe, ponieważ Hiszpanie zwyczajowo robią sobie tego dnia psikusy (podobnie jak Polacy pierwszego kwietnia). Powszechnym przesądem sylwestrowym jest zjedzenie 12 winogron podczas 12 bić zegara o północy; ma to przynieść szczęście w nowym roku. Młodzi Hiszpanie dostają prezenty nie na wigilię, ale dopiero w święto Trzech Króli (6 stycznia). Wystawiają wtedy buty wypełnione słomą, w których później grzeczne dzieci znajdują upominki, a niegrzeczne węgiel. Feliz Navidad!
Australia – święta na plaży Klimat australijskiego Bożego Narodzenia bardzo różni się od naszego, głównie za sprawą warunków atmosferycznych. Święta przypadają tam bowiem w samym środku wakacyjnych upałów! Ponieważ konstytucja tego kraju zabrania ustanowienia oficjalnej religii państwowej, symbole religijne (np. szopki poza kościołami) nie są specjalnie widoczne. Chrześcijanie stanowią jednak ok. 61% mieszkańców, dlatego centra handlowe oraz korporacje nie próżnują – święta tutaj to prezenty, choinki, jedzenie, Mikołaje oraz wyprzedaże. Na australijskich stołach (choć czasem są to koce plażowe) królują: pieczony indyk, czereśnie, gotowane krewetki oraz pyszny pud-
Włochy – szopki i czarownica Tutaj tradycje bożonarodzeniowe znacznie różnią się w zależności od regionu. Na północy kraju dzieci dostają prezenty 25 grudnia od Świętego Mikołaja (Babbo Natale) lub od małego Jezusa (Gesu Bambino), zaś mali mieszkańcy południa są obdarowywani 13 grudnia przez św. Łucję. Wszystkie dzieci w święto Trzech Króli uszczęśliwia się upominkami Befana – dobra czarownica latająca na miotle i wchodząca przez komin w celu podłożenia paczek (lub cukierków węgielków, jeśli mowa o niegrzecznych maluchach). Nie w każdym domu znajduje się choinka, za to prawie każde gospodarstwo może pochwalić się szopką. Włosi są bardzo przywiązani do tego symbolu. Nic dziwnego, w końcu to u nich za sprawą św. Franciszka z Asyżu został zainicjowany ów zwyczaj. Najbardziej okazała szopka, stojąca na placu św. Piotra w Rzymie, co roku przyciąga tłumy. Świąteczny obiad jest tutaj znacznie bardziej celebrowany niż wigilijna kolacja, a całe święta są bardzo rodzinne – zwykło się mawiać spędzaj Boże Narodzenie z rodziną, a Wielkanoc z kim chcesz. Posiłek składa się zwykle z: tortellini faszerowanego mięsem, serem, szynką oraz warzywami (północ) lub lasange z mięsem wieprzowym, sosem pomidorowym i serem (południe), głównego dania w postaci dużego kawałka pieczonego mięsa oraz deseru. W tej ostatniej kategorii najpopularniejsze jest panettone – ciasto z bakaliami, likierem oraz czekoladą. Buon Natale! Jak widać, mimo wspólnego wyznania, wiele tradycji oraz przesądów znacznie różni się od polskich. Warto przy okazji świątecznej atmosfery pomyśleć o innych, niezależenie od tego, jak bardzo są odmienni, ponieważ każdy z wymienionych tutaj zwyczajów ma swoją magię i urok. Wesołych świąt! MARTA CHELIŃSKA
www.podprad.pl | 7
Piękne Anioły – dobro, które uskrzydla O ciężkich sytuacjach życiowych często decydują przypadki, ale czuwają nad nimi Piękne Anioły. Stowarzyszenie utworzone przez Katarzynę Konewecką – Hołój, powstało po to, by dostrzegać krzywdę innych i nie bać się pomagać potrzebującym.
T
o było pięć lat temu, w bardzo zimny dzień. Temperatura wynosiła wtedy –18 stopni Celsjusza. Katarzyna, wracając do domu, zauważyła na przystanku za miastem dwoje małych dzieci. Coś w niej drgnęło i zawróciła. Właśnie ta losowa sytuacja spowodowała, że powstały Piękne Anioły.
Jedna chwila – Zaproponowałam dzieciom podwózkę do domu, a one się zgodziły – zaczyna Kasia. – Były zdziwione tym, że wiem, gdzie mieszkają. Zatrzymaliśmy się pod starą, drewnianą chatą. Okna były zaklejone szarą taśmą i uszczelnione starymi kocami. Z komina ledwo ulatniał się dym. Bardzo mnie to poruszyło. Po powrocie do domu zadzwoniłam do koleżanki pracującej w Domu Pomocy Społecznej. Wyjaśniła mi, że mieszka tam matka z dwójką dzieci. Zamieszkała w domu przeznaczonym do rozbiórki. Wraz z rodzicami ze szkoły zrobiliśmy zbiórkę i zawieźliśmy ją rodzinie. Bezpieczny punkt – Najważniejsze dla dzieci z trudnych rodzin jest stworzenie im oazy. Miejsca, w którym będą mogły odrobić lekcje, czy poczytać ulubioną książkę – opowiada prezes stowarzyszenia. – Niestety często następstwem tego, że dzieci mieszkają w tak trudnych warunkach, jest wykluczenie społeczne, depresja, opuszczenie się w nauce i całe spektrum poważnych kłopotów. Pomoc bardzo motywuje rodziny do starania się o lepsze życie dla siebie i swoich pociech. Co ważne, nasza współpraca jest powiązana z sądami rodzinnymi, pracownikami socjalnymi, asystentami rodzin oraz z kuratorami sądowymi.
Zaangażowani w całej Polsce – Jeśli ktoś spotyka pokrzywdzone dzieci i widzi, że pomoc z naszego zakresu jest im potrzebna, może napisać do nas maila z opisem sytuacji rodzinnej. Zawsze weryfikujemy to z lokalnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej i udzielamy pomocy, jeśli mamy pewność, że dana rodzina naprawdę jej potrzebuje. Poza tym sama rodzina musi wyrazić zgodę na pomoc. Piękne Anioły pomagają na terenie całego kraju, ale przydałoby się nam zaangażowanie wolontariuszy ze wschodniej części Polski. Ktoś, kto będzie koordynował pracę właśnie tam – podkreśla Katarzyna Konewecka-Hołój. Pomoc od tych, którym nie pomógł nikt – Mamy podpisane umowy z zakładami karnymi. Dużo remontów domów potrzebujących rodzin wykonali osadzeni. Pomaga także młodzież z zakładów poprawczych. Dla nich ma to wymiar resocjalizacyjny i edukacyjny. Byli też młodzi ludzie, którzy mówili nam, że bardzo się cieszą, gdy mogą pomóc tym biednym dzieciom, mając w pamięci swoje wspomnienia z dzieciństwa. Ale do nich nikt 8
|www.podprad.pl
nie wyciągnął pomocnej dłoni. Zaczęli więc wychodzić na ulicę, bo nie chcieli przebywać w zimnych i ciemnych pokojach. Niestety na ulicy nie znaleźli pomocy i między innymi właśnie dlatego znaleźli się w zakładzie poprawczym. Remontując potrzebującym dzieciom pokój, mają nadzieję, że te nie powielą ich życia. Są to bardzo emocjonalne i wzruszające chwile – opowiada Katarzyna. – Często dzieci ze skrajnie ubogich rodzin nie wyobrażają sobie swojej przyszłości. Nawet nie są wstanie powiedzieć, jakby chciały, żeby ich pokój marzeń wyglądał.
Spojrzeć ponad – Najważniejsze to zauważyć, dlaczego ludzie potrzebują pomocy. Pomimo natłoku zajęć, warto się rozejrzeć wokół siebie, być otwartym, myśleć i nauczyć się dostrzegać. Nie można się bać. Często jeśli chodzi o pomoc drugiemu człowiekowi, myślimy sobie, że może go czymś urazimy. Zdarza się też, że za bardzo nie wiemy, jak właściwie można pomóc. A właśnie na takim myśleniu opierają się wszystkie tragedie. – Warto pomagać. BOŻENA GISZTER
PRZED
DOBROCZYNNOŚĆ
Piękne Anioły zachęcają także studentów informatyki i kierunków pokrewnych, grafików lub osób zainteresowanych, do pomocy przy wykonywaniu plakatów czy projektów pokoju dziecięcego.
FOTO: ARCHIWUM STOWARZYSZENIA PIĘKNE ANIOŁY
RAPP to... Ruch Akademicki Pod Prąd działa na 21 uczelniach w Polsce w pięciu największych miastach. Poprzez organizowane wydarzenia, warsztaty, szkolenia, wyjazdy, panele dyskusyjne i konferencje, w oparciu o wartości chrześcijańskie, pomaga w rozwoju osobistym. Bierze pod uwagę każdą dziedzinę życia studenckie‑ go: intelektualną, społeczno-emocjonalną i duchową.
www.rapp.pl
PO METAMORFOZIE
Ojczyzna na ciebie liczy! Zawsze warto mieć plan awaryjny. W myśl tej zasady całe zastępy wkraczającej w dorosłość młodzieży nucą nieśmiertelny przebój maja, czyli utwór grupy Farben Lehre, którego melodyjny refren: „nie matura, a chęć szczera, zrobi z ciebie oficera” daje poczucie posiadania planu B. Tak na wszelki wypadek.
A
le co, jeśli matura już jest, chęć szczera nie osłabła, a jednak politologia czy mechatronika utrudniają zasilenie doborowego grona oficerów? Nic straconego! Bo Ministerstwo Obrony Narodowej przywraca ochotnicze szkolenie studentów w ramach Legii Akademickiej – organizacji odwołującej się do przedwojennych tradycji. Legia Akademicka w czasach przełomu
Rok 1918 był czasem przełomu. Mocarstwa okupujące polskie ziemie wyczerpały swe siły w okopach Wielkiej Wojny – konfliktu jakiego nie znał ówczesny świat. Przestrzeń stworzoną przez upadające kolosy wykorzystali nieustający w niepodległościowych wysiłkach Polacy. Jednak suwerenność odzyskana po 123 latach zniewolenia nie była przecież efektem trafienia szczęśliwego losu na loterii. Odzyskanie wolności poprzedził wysiłek kolejnych pokoleń Polaków żyjących pod zaborczym jarzmem. A jedną z części składowych starań o przyszłe odrodzenie niepodległej ojczyzny było przekazywanie kolejnym pokoleniom narodowej tradycji Rzeczypospolitej. Tak, by pamięć o wolnej ojczyźnie nie przegrała z germanizacją, nie poddała się wirusowi rusyfikacji. I co tu dużo mówić – plan wypalił. Jednym z dowodów może być właśnie Legia Akademicka. Jest ona nie tylko rówieśniczką, ale wręcz siostrą bliźniaczką naszej niepodległości, ponieważ korzenie tej organizacji sięgają 11 listopada 1918 roku. Wtedy część studentów warszawskich uczelni – w większości wywodzących się z Polskiej Organizacji Wojskowej – powołała Legię do życia. Kilkanaście dni później Legia Akademicka stanowiła już regularny oddział piechoty Wojska Polskiego. Jej działanie przywrócono po dziewięcioletniej przerwie w 1929 roku, lecz wtedy funkcjonowała już w nowej roli, stając się organizacją przysposobienia obronnego słuchaczy wyższych uczelni. W tej postaci organizacja, z kolejną przerwą między 1932 a 1937 rokiem, dotrwała do września 1939 roku. Od szeregowca do oficera
Dziś Ministerstwo Obrony Narodowej przywraca do życia tradycje Legii Akademickiej. Na mocy porozumienia zawartego z Ministrem Nauki i Szkolnictwa Wyższego reaktywowana Legia realizować będzie proces szkolenia wojskowego studentów. Będzie ono podzielone na część teoretyczną i część praktyczną. Pierwsza ma być realizowana w uniwersyteckich murach w postaci około 30 godzin lekcyjnych zajęć prowadzonych w znanej i powszechnie lubianej formie wykładów akademickich. Przyniosą one wiedzę wojskową 10 |www.podprad.pl
oraz informacje z zakresu obronności. Jednak, jak powszechnie wiadomo, choć w teorii nie ma różnicy pomiędzy teorią a praktyką, to w praktyce już jest. Dlatego drugim etapem szkolenia studentów będą ćwiczenia wojskowe. I tak, po pomyślnym zakończeniu części teoretycznej, student ochotnik otrzyma kartę powołania na ćwiczenia realizowane w wytypowanych przez resort obrony jednostkach wojskowych, jednostkach szkolnictwa wojskowego oraz ośrodkach szkoleniowych Sił Zbrojnych RP. Szkolenia praktyczne będą się odbywać w czasie wakacji akademickich w dwóch turach trwających po sześć tygodni. Każda z nich to dwa moduły – pierwszy trwający 21 dni moduł szkolenia podstawowego, zakończony egzaminem i złożeniem przysięgi wojskowej oraz drugi moduł szkolenia podoficerskiego, który również potrwa 21 dni, a po końcowym egzaminie zakończy się mianowaniem na stopień kaprala rezerwy. Warto odnotować, że za każdy dzień szkolenia poligonowego student otrzyma 91,20 zł. Jak informuje MON: Zakłada się, iż w kolejnym roku akademickim uruchomiony zostanie moduł oficerski dający studentom możliwość promocji na prestiżowy pierwszy stopień oficerski.
Reaktywowana Legia Akademicka jest więc doskonałym miejscem na zdobycie przeszkolenia wojskowego. Przy czym będzie to jednocześnie hołd dla dziedzictwa przedwojennych patriotów i osobisty wkład w obronność Najjaśniejszej Rzeczpospolitej MATEUSZ ZARDZEWIAŁY
Powtórka z wolnego czasu Pomysłów na spędzanie czasu po zajęciach czy pracy wydaje się być mnóstwo. Nowości często okazują się odpychać, a studenci wybierają coś, co jest im znane, czego nie trzeba zmieniać.
W
olne chwile student liczy jak złotówki. Im głębiej wchodzi w mroczną strefę studiowania, tym posiada ich coraz mniej. Jednak kiedy łapie już wolny moment, często zdarza się tak, że spędza go zawsze tak samo. Potrzeba odcięcia się od rzeczywistości, utarta własna wizja odpoczynku, niezdecydowanie, niechęć czy strach przed nowością. Powody niezmienności w spędzaniu wolnych chwil są różne, ale czy naprawdę tak trudno przekonać człowieka do odejścia od rutyny i poszerzenia horyzontów, nawet jeśli chodzi o wolność rozumianą jako odpoczynek?
Czas dla bliskich i dla mnie – Mam bardzo mało wolnego czasu – zaczyna Aga. – Chodzę na uczelnię i dużo pracuję. Kiedy jednak znajdę jakąś wolną chwilę, wybieram się na zakupy. Często kupuję coś do domu, ale także dla siebie, dla przyjemności – dodaje. Jednym ze sposobów, w ja-ki Agnieszka spędza czas wolny, są spotkania z przyjaciółmi i to także im poświęca chwile, które mogłaby wykorzystać na próbowanie nowości. – Kiedy ktoś mówi mi, żebym zrobiła coś nowego, jakoś zmieniła swoje podejście do spędzania kilku godzin po pracy, z reguły mówię nie, dzięki. Wolę spotkać się ze znajomymi. Wtedy lubię, gdy godziny mijają nam na rozmowach o poważnych i błahych sprawach – tłumaczy. Agnieszka ma jeszcze inny sposób na to, by odmówić ludziom próbowania nowych rzeczy. – Wolę poświęcić ten czas na sprzątanie i zakupy. Na coś, na co nie mam czasu przez pracę. Kiedy sprzątam, czy sobie leżę i oglądam telewizję, udaję, że mnie nie ma. Raz na jakiś czas – Najbardziej lubię być i odpoczywać w domu – opowiada Beata. – Zapalam sobie świeczki czy kominek i wtedy czuję się najlepiej. Beata raczej nie lubi nowości, ale czasem daje się namówić na coś niestandardowego. – Raz na jakiś czas, żeby życie było ciekawsze, próbuję czegoś nowego. Niedługo pierwszy raz idę do opery na balet, na Dziadka do orzechów – dodaje studentka. Paulina natomiast ma dwie ulubione formy spędzania wolnego czasu, ale nie stroni też od zmian. – Lubię pójść na imprezę i dobrze się bawić – mówi. – Jednak kiedy jestem zmęczona i nie mam ochoty na spotkania z ludźmi, chętnie oglądam seriale i jem coś dobrego. Ale gdy ktoś proponuje mi coś, czego jeszcze nie robiłam, zgadzam się. Jeżeli oczywiście jest to na miarę moich możliwości. Cykliczne granie Wiele młodych osób zapełnia wolne chwile różnego rodzaju grami – Gry komputerowe pojawiły się w moim życiu, kiedy byłem jeszcze dzieckiem – mówi Michał. – Wtedy były one powodem do integracji z przyjaciółmi. Wymienialiśmy się konsolami, grami i razem te gry przechodziliśmy. Mój gust do gier zmieniał się z czasem 12 |www.podprad.pl
– od rozrywkowych, poprzez strzelanki wymagające współpracy, aż po wciągające fabułą produkcje typu single-player. Ten sposób spędzania czasu jest dla Michała oderwaniem się od rzeczywistości. – To także ucieczka od problemów, od wymagań społeczeństwa. Gry pozwalają mi skupić się na jednej czynności, która sprawia mi przyjemność i czyni mnie w niej lepszym – dodaje Michał. Chłopak nie lubi, kiedy ktoś nagle przerywa mu granie i proponuje, by zrobił coś innego. – Czuję wtedy pewien dyskomfort, bo gdy gram, jestem w strefie. Myślę, że każdy chociaż raz doświadczył podobnego rozproszenia i potrafi to zrozumieć. Kiedy ktoś oferuje mi inną aktywność, zgodzę się pod warunkiem, że najpierw skończę to, co właśnie robię – dodaje na zakończenie. A jednak różnie to bywa Na planecie Ziemia znaleźli się również tacy, którzy nie uciekają od różnorodności, a nowości nie są im straszne. – Lubię nowe, inne rzeczy – mówi Piotrek. – Robię to, na co w danej chwili mam zajawkę. Aktualnie, między innymi, sam warzę piwo. Chętnie też je degustuję. W czasie wolnym zdarza mi się majsterkować czy po prostu oglądać filmiki na Youtube. O majsterkowaniu właśnie, o piwie albo o podróżach autostopem. Gdy mam wolne, to robię także ogniska, albo grilluję. PATRYCJA ORYL
Korzystasz z aplikacji mobilnej banku? Na to powinieneś uważać Przelewanie pieniędzy, sprawdzanie stanu konta, wnioskowanie o kredyt w dowolnym momencie. To wszystko umożliwi ci aplikacja mobilna twojego banku, nawet wtedy, gdy nie masz dostępu do komputera. Aby jednak w parze z tą wygodą szło również bezpieczeństwo twoich transakcji i pieniędzy zgromadzonych na koncie, musisz pamiętać o podstawowych zasadach korzystania z niej.
P
olacy coraz chętniej korzystają z bankowych aplikacji mobilnych. Pod koniec czerwca 2017 roku takich osób było już 4,8 mln, jak wynika z raportu PRNews. Niestety przybywa również cyberzagrożeń i ataków nie tylko na nasze komputery, ale i na telefony. W ciągu zaledwie roku liczba zainfekowanych smartfonów wzrosła nawet trzykrotnie –pokazuje raport CERT Orange Polska. Cyberprzestępcy stosują coraz to nowe metody, aby wyłudzić nasze dane i hasła do bankowości internetowej. Poniżej dowiesz się o podstawowych zasadach bezpieczeństwa korzystania z aplikacji bankowych, aby utrudnić przestępcom to zadanie. Aplikacje instaluj tylko z zaufanych źródeł Przed zainstalowaniem aplikacji mobilnej na swoim telefonie, po pierwsze upewnij się, czy jej wydawcą jest faktycznie twój bank, czy nie masz do czynienia z aplikacją podstawioną przez cyberprzestępców. Instaluj tylko aplikacje z oficjalnych sklepów Google Play, App Store lub Microsoft (w zależności od systemu operacyjnego twojego telefonu). Nigdy nie instaluj aplikacji, do których link otrzymałeś w e-mailu, nawet jeśli łudząco przypomina wiadomość od twojego banku. Tak działają oszuści podszywający się pod twój bank, a zainstalowanie takiej aplikacji może skończyć się atakiem hakerskim na twój telefon.
Stosuj mocne hasła Po zainstalowaniu aplikacji bankowej, zadbaj o jak najwięcej zabezpieczeń chroniących dostęp do niej tak, żeby skorzystanie z niej przez kogoś innego niż ty sam było jak najbardziej utrudnione. Pierwszą z nich jest PIN służący do odblokowania telefonu. Pamiętaj, żeby był on możliwie skomplikowany, najlepiej jeśli składa się z kombinacji małych i wielkich liter, cyfr oraz znaków specjalnych, takich jak $, ^ czy &. Nigdy nie ustawiaj PIN-ów, np. takich jak 1111 czy 1234. Będą to zapewne pierwsze kombinacje, jakie wypróbuje złodziej, jeśli twój telefon trafi w jego ręce. PIN jest bezpieczniejszy od zabezpieczenia telefonu wzorem graficznym. Jeśli już jednak zdecydujesz się na jego zastosowanie, również unikaj tych najbardziej popularnych i oczywistych, jak wężyk w kształcie Projekt sektorowy „Bankowcy dla Edukacji” to pomysł na edukowanie studentów i przekazywanie im przez pracowników bankowych podstaw praktycznej wiedzy dotyczącej ekonomii, finansów, bankowości, cyberbezpieczeństwa i obrotu bezgotówkowego. Wszystko po to, aby ułatwić im świadomy i pomyślny start w dorosłe życie.
litery L czy Z. Część smartfonów pozwala również na odblokowanie telefonu za pomocą odcisku palca. Jeśli wybierzemy ten sposób zabezpieczenia, warto ze względów bezpieczeństwa wybrać inny rodzaj zabezpieczenia już samej aplikacji bankowej. Z tego samego względu nie ustawiaj również takiego samego PIN-u w telefonie i aplikacji bankowej. I pod żadnym pozorem nie przekazuj swoich haseł innym osobom, ani nie zapisuj ich nigdzie, nie przechowuj ich np. w notatkach w telefonie ani nie noś przy sobie. Pamiętaj również o zmianie co jakiś czas swoich loginów i PIN-ów. Zawsze tam, gdzie to możliwe, stosuj dwustopniowe uwierzytelnianie, czyli np. nie tylko poprzez logowania z wykorzystaniem PIN-u, ale również za pomocą jednorazowego hasła wysyłanego SMS-em. Zainstaluj program antywirusowy Współczesne smartfony są równie nowoczesne, jak komputery i w podobny sposób należy je chronić przed cyberzagrożeniami. Dlatego również na swoim telefonie zainstaluj program antywirusowy, który pomoże ci wykryć potencjalne zagrożenie z internetu: wirusy, które możesz złapać, surfując w sieci, czy aplikacje szpiegowskie, czyhające na przechwycenie twoich haseł. Oprócz bieżącej ochrony antywirusowej, pamiętaj również co jakiś czas o przeskanowaniu swojego telefonu, co dodatkowo pomoże w wykryciu ewentualnego złośliwego oprogramowania. Dbaj także o aktualizowanie swojego antywirusa. Dzięki temu będzie sprawniej wykrywał coraz to nowe niebezpieczeństwa pojawiające się w cyberprzestrzeni. Jak przekonują eksperci ds. cyberbezpieczeństwa aplikacje mobilne zapewniają swoim użytkownikom większe bezpieczeństwo niż bankowość internetowa. Chociażby z tego względu, że są mniej podatne na niektóre rodzaje cyberataków wykorzystujących do wykradzenia naszych haseł przeglądarki internetowe. Jednak żadne, nawet najnowocześniejsze, technologie stosowane przez banki nie uchronią nas przed niebezpieczeństwem, jeśli sami nie będziemy zachowywać należytej ostrożności, korzystając z aplikacji mobilnych. CZY WIESZ ŻE… Bezpieczeństwo w Cyberprzestrzeni to porozumienie zawarte między bankami (ZBP, Pekao SA, BZ WBK, ING BŚ, mBank), fundacjami (Cyberium, Polska Bezgotówkowa) i firmami informatycznymi (IBM Polska, Microsoft), dzięki któremu na swojej uczelni możesz wziąć udział w dedykowanych wykładach, konkursach czy debatach o tematyce cyberbezpieczeństwa.
www.podprad.pl | 13
Jesteś tym, co jesz Śmierć roślin, pozyskiwanie ich tylko z drzew i krzewów, jedzenie przyrządzane na surowo, ewentualnie rozgrzane do 40 stopni Celsjusza. Taką temperaturę witarianie uzyskują przy pomocy blendera.
G
odzina 21:00, spotkanie przed supermarketem. Uzbrojeni w latarki, plecaki, wodę i scyzoryki, ubrani w sportowe ciuchy i adidasy ruszają na poszukiwanie jedzenia – opowiada dziennikarka Anna Moczydłowska. Mowa o freeganach.
Kontenerowcy czy mistrzowie okazji? Nazwa powstała w USA ze zbitki słów free – darmowy i veganism – weganizm. W Polsce często nazywani są kontenerowcami, co ma związek ze sklepowymi kontenerami na żywność. Freeganizm to nie tylko jedna z niekonwencjonalnych diet, ale również ideologia. Ludzie, którzy decydują się na życie w ten sposób, najczęściej robią to ze względu na światopogląd. Przeciwstawiają się marnowaniu jedzenia na świecie i konsumpcjonizmowi. Wychodzą na przeciw kupowaniu ciągle to nowych przedmiotów, których i tak niedługo nie będą używać. Innym powodem jest oszczędność. Niekupowanie codziennie jedzenia, a dosłowne znajdowanie go, zdecydowanie pozwala oszczędzić. Poza tym freeganie zwracają również uwagę na środowisko. Im mniej się kupuje, tym mniej się wyrzuca.
Kąski i niepowtarzalne okazje Najczęstszym sposobem zdobywania jedzenia nie jest, jak powszechnie się uważa, grzebanie w śmietniku. Freeganie bardzo często korzystają z przysklepowych kontenerów na żywność. Trafia tam jedzenie, którego termin ważności kończy się tego samego dnia lub opakowanie ma jakiś defekt. Jednak największe skarby można znaleźć po zamknięciu lokalnych bazarków. Można spotkać tam warzywa i owoce, które niekoniecznie nadają się do sprzedaży, ale do zjedzenia jak najbardziej. I do tego najczęściej nie pochodzą z Polski, ale z Hiszpanii, Maroka czy Tajlandii – twierdzi bloger Łukasz Supergan. Ta niestandardowa dieta to również sposób na życie. Poszukując skarbów w kontenerach czy śmietnikach, oprócz jedzenia można znaleźć meble czy odzież. – W ciągu dwóch godzin, w czasie których obeszliśmy śmietniki pobliskich marketów i bazarków, udało się znaleźć między innymi siatkę świeżych bułek do kebabów, całe garście owoców i warzyw, tuńczyka w puszce, a jedna z dziewczyn wzbogaciła się o torbę sportową, także wygrzebaną ze śmietnika i to w całkiem niezłym stanie. To była lekcja oszczędności, nie spodziewałam się, że ich łowy przyniosą
Największe skarby można znaleźć po zamknięciu lokalnych bazarków 14 |www.podprad.pl
takie rezultaty – wspomina Anna Moczydłowska po spotkaniu z gdańskimi freeganami.
Na surowo Ciepła herbata z miodem w zimę, gorąca zupa mamy na przeziębienie czy mrożony shake w upalny dzień. Dla większości ludzi jest to naturalny sposób żywienia, jednak są osoby, które z tego rezygnują na rzecz surowych warzyw i owoców. Dieta raw food czy inaczej witarianizm polega na usunięciu z jadłospisu produktów poddanych obróbce termicznej lub wysoko przetworzonych, takich jak puszki czy słoiki. Dopuszcza się jedzenie ogrzane do 40 stopni Celsjusza, co można uzyskać przy pomocy blendowania. Wysokie obroty blendera wytwarzają energię, która podgrzewa produkty właśnie do tej temperatury. Najlepszym okresem na stosowanie tej diety jest lato. Dostęp do świeżych warzyw i owoców jest wtedy znacznie większy, a jabłko zerwane prosto z drzewa w ogródku ma więcej wartości odżywczych niż to kupione w sklepie. Poza tym ceny roślin w supermarketach są nieporównywalne z tymi, które sklepy
JEDZENIE
Patent pod ochroną
Pod koniec października, w Szkole Biznesu Politechniki Warszawskiej rozpoczęła się kolejna odsłona projektu Rzecznicy Talentów. W tym roku, z myślą o zainteresowanych z całej Polski, spotkania przygotowano formie transmisji online i webinariów. Inicjatywa Fundacji JWP Pomysł Patent Zysk popularyzuje wiedzę z zakresu ochrony własności intelektualnej i przemysłowej wśród studentów, doktorantów i młodych pracowników naukowych. Cykl promuje także wybór zawodu rzecznika patentowego. Tematyka planowanych spotkań obejmie ochronę wynalazków, efektywne wykorzystanie wzorów przemysłowych w biznesie, ochronę własności intelektualnej w Internecie, prawa autorskie w pracy naukowej i biznesie. Udział w każdym z nich jest bezpłatny pod warunkiem zarejestrowania się przez zakładkę projektu na stronie jwp-fundacja.pl. Inicjatywie towarzyszy Konkurs o staż. Aktywni uczestnicy cyklu mają szansę wygrać płatny, 3-miesięczny staż w jednym z biur Kancelarii JWP Rzecznicy Patentowi w Warszawie, Gdańsku, Krakowie lub Wrocławiu. To pozwoli im przyjrzeć się pracy specjalistów do spraw ochrony własności przemysłowej. Więcej informacji o projekcie także na profilu FB/pomysl.patent.zysk.
oferują nam zimą. Powodem do przejścia na tego typu dietę najczęściej jest to, że w trakcie gotowania, smażenia lub pieczenia rośliny tracą naturalne wartości odżywcze.
Empatia ponad wszystko Odmianą witarianizmu jest frutarianizm. Ideologia ta kieruje się zdecydowanie empatią, ale nie do zwierząt, tak jak wegetarianizm czy weganizm, ale właśnie do roślin. Frutarianie nie jedzą nic, co powoduje śmierć rośliny. Rezygnują z marchewki czy ziemniaków, które wyrwane z ziemi umierają, na rzecz jabłek agrestu czy truskawek. Zerwanie ich z krzewu czy drzewa nie skutkuje zniszczeniem całkowitym rośliny. Drzewo dalej rodzi, a frutarianin zjada tylko jego owoc. Najbardziej restrykcyjni wyznawcy ideologii frutarianizmu czekają, aż taki owoc sam spadnie z drzewa, żeby w żaden sposób nie krzywdzić i nie okaleczać rośliny. Oczywiście w tej diecie również nie ma mowy o jakiejkolwiek obróbce termicznej czy przetwarzaniu roślin. Wszystko zjadane jest na surowo. Witarianizm i frutarianizm, jak każda dieta, mają swoich zwolenników i krytyków. Profesor
Nieziemska bitwa programistów W drugi weekend marca 2018 roku odważni studenci stoczą walkę podczas drugiego 24-godzinnego maratonu programistycznego – Hacknarök, hackathon, utrzymany w tematyce mitologii nordyckiej. Areną zmagań będzie Krakowski Park Technologiczny. Niegdyś po Ragnarök – ostatecznej bitwie bogów z olbrzymami – miał wyłonić się nowy, wspaniały świat. Teraz efektem Hacknarök – walki programistów z czasem – będzie piękna, nowa aplikacja. Zawodnicy, wspierani przez doświadczonych mentorów, zmierzą się w kategoriach związanych z Nauką, Zdrowiem i Rozrywką. Patronem każdej z nich będzie inny nordycki bóg. Uczestnicy, wykazując się umiejętnością programowania i znajomością różnych technologii, będą walczyć o nagrody główną i dodatkowe, a także zaprezentują się przedstawicielom firm z branży IT. Hackaton organizuje EESTEC AGH Kraków. Więcej informacji można znaleźć na oficjalnym fanpage’u Hacknarök.
antropologii biologicznej Richard Wrangham twierdzi, iż jedzenie produktów gotowanych jest bardziej naturalne, ponieważ układ pokarmowy wyewoluował do spożywania właśnie takiego jedzenia, które zostało poddane obróbce termicznej.
Same soki i owoce Ekstremalnymi dietami są dieta juiceariańska czy sproutariańska. Pierwsza z nich polega na spożywaniu samych soków, wyłącznie z owoców i warzyw. Natomiast druga, jeszcze bardziej restrykcyjna, na jedzeniu wyłącznie kiełków różnych roślin. Jak widać, sposoby odżywiania się mogą być bardzo różne. Stosując jakąkolwiek dietę, należy pamiętać o tym, by suplementować zapotrzebowanie dzienne na wszelkie potrzebne człowiekowi substancje. Przy dietach nietradycyjnych wskazana jest wizyta u dietetyka. KARINA BERK
www.podprad.pl | 15
Podkręć domową kawę Kawa w kawiarni kusi, bo bywa pyszna. Czasem trudno się jej oprzeć, szczególnie rano, gdy kawowy aromat dopada w drodze na zajęcia. Jednak kupowana na wynos jest znacznie droższa niż zaparzona w domu i nie zawsze okazuje się taka dobra, jakiej można by oczekiwać. Jak otrzymać dobrą kawę bez kawiarnianych ekspresów? – Mówi się, że najlepsza kawa to ta, którą się lubi – mówi Zuzanna Wolska, na co dzień studentka zarządzanie instytucjami artystycznymi, w sezonie od maja do września baristka w mobilnej kawiarni Bella Caffe przy Zamku w Malborku. – Picie kawy ma sprawiać nam przyjemność i przynosić radość. Dlatego warto nauczyć się parzyć ją właściwie i cieszyć się dobrą kawą także w domu.
Ziarno to podstawa Największy wpływ na smak kawy ma rodzaj ziaren. Wybór jest ogromny, ale warto pamiętać, że ziarna o dobrej jakości i smaku są dosyć drogie. Najlepsze należą do klasy speciality. Jeszcze na plantacji oceniają ją tzw. quality graders i jeśli kawa otrzyma ponad 80 punktów w skali od 1 do 100, zalicza się ją właśnie do tej klasy. Kawy speciality stanowią 5% na całym rynku, a 250 g kosztuje najmniej 30-40 zł. Wybór ziarna zależy od indywidualnego smaku. Niektórzy wolą kawy południowoamerykańskie, często mniej kwaśne, za to z nutami czekolady czy orzechów. Innym smakują bardziej kwaskowe ziarna z Afryki. Natomiast kawy indyjskie określa się jako bardziej ziemiste w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Smak zależy również od czasu, jaki upłynął od wypalenia ziaren. Na opakowaniach można sprawdzić, kiedy mniej więcej była palona – dwa lata wcześniej niż data ważności. Zazwyczaj można kupić w sklepach kawę paloną co najmniej rok wcześniej, a najlepiej byłoby, żeby była świeżo palona lub maksymalnie do 2-3 miesięcy. A co z kawą rozpuszczalną? Jest wygodna i szybka do zrobienia, ale czy to jeszcze kawa? Robi się ją zazwyczaj z ziaren gorszej jakości, może być z owoców niedojrzałych lub przejrzałych, a wręcz zgniłych czy robaczywych. Przygotowany napar zamraża się, liofilizuje i kruszy albo szybko suszy w różnych temperaturach. – Osobiście unikam kawy rozpuszczalnej i namawiam ludzi, żeby jej nie pili – mówi baristka. – Zalewając ją w kubku, robimy napar z czegoś, co już było wcześniej zaparzone i jest wątpliwej jakości. Zainwestuj w młynek Jeśli zdecydujesz się na kawę naturalną, najlepiej kupuj całe ziarna i miel ją tuż przed zaparzeniem. Po zmieleniu, w ciągu kilkunastu minut, traci ponad połowę właściwości smakowych i zapachowych, wg niektórych nawet 75%! – Poza tym, przy samodzielnym
Największy wpływ na smak kawy ma rodzaj ziaren 16 |www.podprad.pl
mieleniu możemy mieć pewność, że parzymy same ziarna, bez dodatków czy wypełniaczy – twierdzi Zuzia. Kawa zmielona w najprostszym elektrycznym młynku i tak będzie smaczniejsza, niż zmielona przez producenta. Jednak młynek zawsze może być lepszy. Zarówno ręczny, jak i elektryczny, powinien mieć żarna, a nie ostrza. Ważna też jest regulacja grubości mielenia, bo przy różnych sposobach parzenia potrzebna jest inna.
Zasady parzenia Przy kawach alternatywnych, łatwych do zrobienia w domu, stosuje się zazwyczaj proporcję: 6g zmielonej kawy na 100 ml wody. Jeśli masz wagę, bez problemu odważysz odpowiednią ilość, jeśli nie, pożyczyć ją i zważ, ile kawy mieści się w twojej łyżeczce lub miarce. Łyżeczka mieści zazwyczaj 2-3g kawy, płaska łyżka około 6g. Ważnym wstępnym krokiem prawidłowego parzenia kawy jest preinfuzja. Polega ona na zalaniu zmielonych ziaren niewielką ilością wody, taką, by tylko je nawilżyć. Należy je pozostawić na 30 sekund, zanim zalejemy kawę dalszą partią wody. To pozwoli ziarnom otworzyć się i zwiększyć objętość, a także pozbyć się odpowiedzialnego za nadmierną gorycz dwutlenku węgla. Woda powinna być świeża, nieprzegotowana wcześniej, najlepsza będzie filtrowana lub źródlana niskozmineralizowana. Ważna jest też temperatura wody, jaką zalewamy kawę. Na pewno nie powinien być to wrzątek, bo kawa przepali się i zrobi gorzka. Jeśli chcemy uzyskać bardziej kwiatowy posmak, trzeba użyć troszkę niższej temperatury. Ogólna zasada: im niższa temperatura wody, tym dłuższy powinien być jej kontakt z kawą. Przy parzeniu istotne jest robienie kolistych ruchów w trakcie nalewania wody. Wtedy płyn równomiernie rozłoży się w naczyniu i kawa parzy się równo. Wygodnie robić to czajnikiem z długim i wąskim dziubkiem. Gdy za mało wody przeleci przez kawę lub kiedy parzy się ją za krótko, staje się zbyt kwaśna. Przy zbyt długim parzeniu, gorzknieje. Im dłuższy kontakt kawy z wodą, tym wyższy poziom kofeiny. Właściwie zaparzone espresso ma jej mniej niż puszka Coca-coli, bo kawa parzy się tylko 25-30 sekund. – Te reguły są ważne, ale nie trzeba się ich sztywno trzymać, żeby kawa była dobra – dodaje baristka. – Czasem warto trochę poeksperymentować, na co pozwalają metody alternatywne. W lodówce niekoniecznie Przechowywanie kawy w lodówce naraża ją na nieustanne zmiany wilgotności, zachodzące w trakcie jej otwierania i zamykania. To
Historia Polaka – twórcy kawy po wiedeńsku: blog.pocztakawowa.com/2013/04/26/polskie-korzenie -kawy-po-wiedensku. Blogi z podstawowymi informacjami, ciekawostkami i przepisami: coffeedesk.pl/blog i kawowy.guru.
przyspiesza wietrzenie ziaren, lepiej więc trzymać kawę w temperaturze pokojowej, w zacienionym miejscu. Warto też przechowywać ją w oryginalnym opakowaniu i dodatkowo uszczelnić, na przykład wkładając opakowanie do puszki, czy zabezpieczając mocnym klipsem. – Zmieloną kawę warto jednak włożyć do lodówki, gdy chcemy się pozbyć niechcianych zapachów, bo świetnie je wchłonie – mówi Zuzia.
FOTO: MACIEK | NICGORSKI.PL
Kawowe przepisy: Drip – krok po kroku: 1. Zagotuj świeżo nalaną wodę. 2. Zmiel kawę średnio grubo – jeśli kupujesz kawę zmieloną, upewnij się, że nie jest drobna. 3. Świeżo zagotowaną wodą zalej papierowy filtr umieszczony w lejku (dripperze) na kubku lub dzbanku. Pozwól wodzie przesączyć się przez filtr (usunie to smak papieru i ogrzeje naczynie), potem ją wylej. 4. Do filtra wsyp odpowiednią ilość kawy (ok. 6g na 100ml wody) i zalej tak małą ilością wody, by nawet kropla nie kapnęła do naczynia pod dripperem (preinfuzja). Pozostaw na 30 sekund. 5. Kolistym ruchem wlej resztę wody, może być w dwóch porcjach i poczekaj aż się przeleje przez filtr. Gotowe! Całość potrwa kilka minut, gdy przygotujesz kawę i sprzęty w czasie gotowania wody. Smak kawy może się nieco różnić w zależności
KLIMAT
od pochodzenia i jakości ziarna, grubości zmielenia, temperatury wody i czasu przelewu.
Orzeźwiająca kawa na lato (cold brew) Zalej w słoiku świeżo zmieloną kawę zimną wodą. Zamknij słoik i zostaw w lodówce na 12 godzin. Uwaga, napar będzie zawierać sporo kofeiny. Przelej napar przez filtr aż do całkowitego usunięcia ziarenek. Po dodaniu plasterka limonki lub cytryny i listków mięty otrzymasz kawowe mohito. Taki napar szczególnie ucieszy zwolenników picia kawy bez mleka i lodów, a także tych, którzy nie mają pod ręką lodu lub nie mogą go zmiksować.
Najprostsza kawa z czekoladą wg Zuzi Do kubka lub filiżanki wrzuć pokruszoną kostkę czekolady. Najlepsza będzie mleczna, bo łatwiej się rozpuszcza. Zalej czekoladę gorącym naparem, mieszaj do rozpuszczenia, na końcu możesz dodać mleko.
Peeling kawowy Jeśli zaczynasz dzień od kawy, nie wyrzucaj fusów. Możesz przechować je w słoiku w lodówce. Gdy potrzebujesz peelingu, zmieszaj 2 łyżki z 3 łyżkami oliwy lub oleju. Masaż taką papką pobudza krążenie i ujędrnia. Zapach dodaje energii na cały poranek, a oliwa wygładzi skórę. I jak? Lecisz do kuchni zaparzyć sobie kawę? Bo ja tak. MAŁGORZATA SERKOWSKA
Sposoby parzenia kawy bez ekspresu ciśnieniowego i koszt zakupu sprzętu: Kawa zalewana, tzw. po turecku – gdyby ją umiejętnie zaparzyć (z zachowaniem proporcji kawy i wody, ale nie wrzącej, z preinfuzją, parzeniem 3-4 minuty, dopiero po tym wymieszaniem kawy) może być całkiem smaczna, a koszt sprzętu 0 zł. Kawiarka, czyli zaparzacz typu mokka – do zaparzenia w niej kawy potrzebna jest kuchenka. Koszt niefirmowej kawiarki zaczyna się od 20-30 zł, firmowej, na przykład Bialetti, to ponad 100 zł. French press, czyli praska francuska – wymaga grubego mielenia ziaren, ze względu na dłuższy czas parzenia (3-4 minuty) i żeby nie przechodziły przez oczka wbudowanego filtra. Gotowy napar najlepiej od razu cały rozlać do kubków, bo jeśli zostawimy go na dłużej w prasce, zgorzknieje. Sprzęt można kupić już za 20-30 zł.
Metody przelewowe: Drip – napar robi się przez filtr papierowy lub wielorazowego użytku i przez specjalny lejek, zwany dripperem. Pasują do niego zwykłe filtry, choć puryści kawowi kupują specjalne. Fachowy Hario dripper V60 kosztuje – plastikowy 20-30 zł, ceramiczny 80-90zł. Najnowszy pomysł, czyli dripper AltoAir to już koszt około 170 zł. Chemex – dripper jest tu połączony z dzbankiem i pozwala zrobić większą ilość kawy. Wymaga nieco grubszego mielenia ziaren. Kawa ma w nim dłuższy kontakt z wodą dzięki specjalnym filtrom, grubszym średnio o 20-30 proc. Dzięki temu napar parzy się wolniej i ma bardziej wyrazisty aromat. Koszt sprzętu to dużo ponad 200 zł, filtrów – około 50 zł za 100 sztuk. Aeropress – plastikowy, kompaktowy i wygodny w podróży. Oprócz siły ciążenia, przy przelewie działa lekkie ciśnienie, gdy naciska się prasę. Można w nim zrobić najwyżej dwie filiżanki kawy. Koszt to trochę ponad 100 zł. Wymaga specjalnych okrągłych filtrów – 350 sztuk kosztuje ok. 30 zł.
www.podprad.pl | 17
Prorok apokalipsy czy reformator od niechcenia?
W tym roku mija pięćsetna rocznica reformacji. Wielu zastanawia się, o co w tym chodzi: dlaczego Kościół się podzielił i czy reformacja była potrzebna?
P
od koniec tego roku w wielu miejscach obchodzono święto reformacji. Jedni nazywają to dramatem Kościoła, inni jego rozwojem. Wszystko zależy od przyjętego punktu widzenia. Faktem jest, że Luter miał wpływ na kulturę Europy i rozłożenie sił wpływu w państwach. Kościół nie był jeden – Jeśli ktoś myśli, że chrześcijaństwo straciło swą jednorodność za sprawą Lutra, to jest w błędzie – mówi podczas spotkania TAB dr Włodzimierz Tasak, historyk i teolog. – Pojawienie się w Kościele grup zmieniających zastany porządek nie jest niczym nowym w świecie chrześcijańskim. Można to dostrzec w Nowym Testamencie, gdy porówna się ze sobą List Apostoła Pawła z Listem św. Jakuba. Właściwie nigdy nie mieliśmy do czynienia z jednym Kościołem. Każdy z lokalnych kościołów miał swoją specyfikę i odrębność wynikającą z odmiennych warunków kulturowych. Był kościół palestyński, małoazjatycki, syryjski czy rzymski. Różnorodność kulturowa powodowała różne rozumienie teologii. Przez to powstały podziały, które zaburzały dialog. To wszystko doprowadziło w 1054 roku do podziału na kościół wschodni (prawosławny) i zachodni (rzymskokatolicki). Różnorodność w jedności Już w czasach nowotestamentowych rozwijały się różne nurty i prądy teologiczne. – Czasami tworzyły się silne, konkurujące ze sobą ośrodki teologiczne czy monastyczne, dające początek długotrwałej tradycji, tak jak w przypadku aleksandryjskiej i antiocheńskiej szkoły teologicznej – mówi dr Włodzimierz Tasak. Sprowadzając ten przykład do obecnych czasów, możemy odkryć, że nawet w, wydawałoby się jednorodnym, kościele katolickim są różne prądy teologiczne. Prawdy głoszone przez
Tezy trafiły na podatny grunt Kościoła w złym stanie 18 |www.podprad.pl
ojca Tadeusza Rydzyka, bardzo różnią się od youtubowego nauczania ojca Adama Szustaka.
Bardziej kochał Boga niż pieniądze Spoglądając w historię Kościoła, możemy dostrzec wyróżniające się osobowości, które mogą zainspirować również dzisiaj. – Gdy spojrzymy na rok 1176 zauważymy tam protoplastę Franciszka z Asyżu: Piotra Valdo – mówi dr Tasak. – Valdo był prekursorem ruchu ubogich. Ruch, który Valdo zapoczątkował bez mała osiemset lat temu, przetrwał do dzisiaj w postaci włoskiego Ewangelickiego Kościoła Waldensów. Wiek później pojawia się Franciszek z Asyżu. Mówi o ubóstwie duchownych. Wzorując się na przykładzie jego życia powstał ogromny ruch: zakon franciszkanów. Przetrwał do naszych czasów.
Kim się inspirował Luter? Zanim odkryto druk i zaczęto tłumaczyć Pismo Święte na języki narodowe, umiera oskarżony o herezję Wilhelm Ockham. Stanął on po stronie franciszkanów spirytualnych. Ale duch powrotu do tradycji pierwszych chrześcijan nie ginie. – Gdy umiera Wilhelm Ockham, Jan Wycliffe jest studentem uniwersytetu w Oksfordzie – mówi dr Włodzimierz Tasak. – Wycliffe dał się poznać jako bezkompromisowy krytyk kościoła, piętnując ziemskie bogactwa, postulując o wywłaszczenie zakonów i wzywając duchownych do powrotu do ideałów ubóstwa pierwszych chrześcijan. Uważał, że Pismo Święte jest jedynym autorytetem. Z tego powodu rozpoczął pracę nad tłumaczeniem Biblii z łaciny na język angielski. W tamtych czasach Biblia była dostępna po łacinie, a tym językiem posługiwały się tylko elity. Wycliffe chciał, by każdy mógł słuchać Słowa Bożego w języku ojczystym. Nie został on potępiony za życia, ale po śmierci. A jego naśladowcy byli okrzyknięci heretykami. Czeski męczennik W piętnastym wieku ideami głoszonymi przez Wycliffe’a zachwycił się Jan Hus. Obecnie to bohater narodowy Czech.
Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄD Wszelkie prawa zastrzeżone
Rzadko w historii zdarza się, by jedna postać niezwiązana ze sprawowaniem realnej władzy, wywarła tak wielki wpływ na losy jakiegoś narodu – pisze w swojej książce Reformacja. Sukces czy porażka? dr Włodzimierz Tasak. Nauczanie Husa miało charakter moralizatorski. Głosił, że należy zerwać z grzechem, że Chrystus jest głową Kościoła, walczył z zalewem języka niemieckiego w swoim kraju, zainicjował tłumaczenie Biblii na język czeski. Za swoje poglądy został spalony na stosie. W odwecie Czesi rozpoczęli wojnę, która zakończyła się dla nich tragicznie.
www.podprad.pl
Genialny umysł i jego naśladowca – Zanim ktokolwiek w Europie dowiedział się o istnieniu Marcina Lutra, Erazm z Rotterdamu (1509 r. – pierwsze wydanie Pochwały głupoty) był już niekwestionowaną gwiazdą pośród religijnych kontestatorów i humanistycznych intelektualistów – mówi dr Tasak. – W poszukiwaniu drogi do zbawienia Erazm wskazywał, że należy studiować Biblię, praktykować osobistą pobożność, zwłaszcza modlitwę. Twierdził, że człowieka zbawia znajomość Boga osiągnięta bezpośrednio, a nie za pośrednictwem instytucji. Erazm był szesnastowiecznym celebrytą. Jego książki oraz grecki Nowy Testament, krążyły po Europie w tysiącach egzemplarzy. Mimo tak wielkiego wpływu, na pogrzebie Erazma zabrakło katolickich księży, a dziesięć lat później Sobór Trydencki uznał go za heretyka. Początkowo Luter darzył Erazma wielkim szacunkiem. – Luter nie był jedynym człowiekiem, który uruchomił reformację – mówi w Tygodniku Powszechnym abp Grzegorz Ryś, metropolita łódzki. – On był prorokiem apokalipsy. Reformacja, która się wydarzyła, chciała zmieniać rzeczywistość tu i teraz. A Luter wyglądał tej jedynej reformacji, jakiej miał dokonać Pan Bóg. Przypominał w tym Husa, który wiek wcześniej, opisując rzeczywistość kościelną zniszczoną, zdegenerowaną i opanowaną przez Antychrysta, oczekiwał działania Bożego, bo tylko ono może ją przemienić.
Reformator od niechcenia – Marcin Luter nie miał zamiaru wywołać rozłamu w Kościele – mówi dr Włodzimierz Tasak. – On jedynie uruchomił cały łańcuch zdarzeń, które przyniosły jeden z najważniejszych epizodów w dziejach naszej cywilizacji. 31 października 1517 roku jest symboliczną datą rozpoczęcia reformacji. Luter, z powodu pojawienia się w okolicach Wittenbergi sprzedawcy odpustów, napisał pewne akademickie tezy, które zgodnie z procedurą kościelną zamierzał przesłać swojemu biskupowi. Ponieważ Luter nie dostał odpowiedzi, tezy te były przekazane z rąk do rąk. – Przyjaciele Lutra zaczęli przekazywać sensacyjny materiał drukarzom i takim sposobem dotarły one do Lipska, Norymbergi i Bazylei – mówi dr Tasak. – Tezy ukazały się drukiem bez porozumienia z Lutrem po łacinie i po niemiecku. Sprawa stała się publiczna, a co więcej, zataczała kręgi, z czasem wykraczające poza granice Niemiec. Tezy były jak doskonały viral. Trafiły na podatny grunt i zmieniły Kościół. Dr Tasak podczas swoich wykładów mówi, że sytuacja kościoła pięćset lat temu była w takim stanie, że gdyby nie Luter, to ktoś inny zainicjowałby zmiany. Może by one wyglądały inaczej, może nie byłoby wokół nich tyle sporów i kłótni? Jedno jest pewne: wszystkie kłótnie były spotęgowane wynalezieniem Internetu tamtych czasów. Gdyby nie wynaleziono druku, nikt by się nie pokłócił, bo nikt o rewolucyjnych tezach Lutra by się nie dowiedział.
ADRES REDAKCJI: ul. Pilotów 19A/4, 80-460 Gdańsk tel./fax 58 710 82 54 redakcja@podprad.pl REDAKTOR NACZELNA Katarzyna Michałowska ZESPÓŁ REDAKCYJNY:
Paula Altmann, Bogna Bartel, Karina Berk, Marcin Grzegorczyk, Lidia Karolewicz, Patrycja Oryl, Małgorzata Serkowska, Justyna Wujkowska, Anna Moczydłowska, Marta Chelińska, Karolina Olinkiewicz, Bożena Giszter, Helena Kaczmarek, Karolina Zorn KOREKTA: Patrycja Oryl, Marta Chelińska, Julia Wosinek, Anna Moczydłowska JEŚLI CHCESZ ZAANGAŻOWAĆ SIĘ W TWORZENIE GAZETY – NAPISZ: REDAKCJA@PODPRAD.PL ZAPYTANIE O REKLAMĘ: reklama@podprad.pl SKŁAD I PROJEKT OKŁADKI:
Magdalena Opido FOTO:
Jeśli fotografie nie są opisane, to pochodzą z portalu rf123. ODDZIAŁY W POLSCE: Kraków: Ewelina Banacka, ewelina.banacka@gmail.com; Poznań: Monika Stiller, mstiller@mt28.pl; Wywiad z abp Grzegorzem Rysiem w Tygodniku Powszechnym – zeskanuj QR kod.
Magazyn Studencki płyń POD PRĄD – Zrozumieć więcej. Wydawca: Fundacja Mt28 Uwzględniając potrzeby studentów, inspirujemy i informujemy, jak odnaleźć własną wartość, nadzieję, sens i cel w codzienności. Zapraszamy cię do naszego grona!
KATARZYNA MICHAŁOWSKA
www.podprad.pl | 19
Projekt edukacji ekonomicznej Projekt edukacji ekonomicznej PODRÓŻ PODRÓŻ
Ekonomia Ekonomia
Finanse Finanse
P rPzrezdesdisęibęiboirocrzcozśoćś ć
8 8
w w w. e k o n o m i a . i s t o t n i e . p l w w w. e k o n o m i a . i s t o t n i e . p l