Głębia Spojrzenia Ogólnopolski Studencki Konkurs Fotograficzny Głębia spojrzenia rozstrzygnięty.
Koło naukowe Studentów Dziennikarstwa UJ przyznało nagrody II edycji konkursu fotograficznego. Myślą przewodnią konkursu są słowa Karla Pawka: Umiejętność patrzenia jest najważniejszym trikiem współczesnej fotografii. Zdjęcia były oceniane w trzech kategoriach: Z prędkością światła (fotografia newsowa), Subiektywnie w obiektywie (fotografia publicystyczna), Jak malowane (fotografia artystyczna).
Prace ocenili W jury konkursu zasiedli między innymi Tomasz Wiech, jeden z laureatów World Press Photo 2009, Tomasz Woźny, współpracownik Polskiej Agencji Fotografów FORUM, laureat Grand Press Photo 2010 i BZ WBK Photo 2010 oraz prof. UJ, dr hab. Kazimierz Wolny-Zmorzyński, medioznawca i literaturoznawca, specjalista z zakresu fotograficznych gatunków dziennikarskich.
Idea Ideą konkursu jest nauczenie się nie tylko patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość, ale także poznawać punkty widzenia innych. Dlatego w drugiej edycji Głębi spojrzenia wszyscy studenci zostali zaproszeni do pokazania swoich pomysłów. Dla organizatorów konkursu, ważne było udowodnienie tezy, że ani najdroższy sprzęt, ani program graficzny, ale przenikliwe spojrzenie może zadecydować o dobrym zdjęciu. Organizatorzy wierzą, że obserwacja stanowi próbę zrozumienia otaczającego nas świata, co niewątpliwie jest wspólnym mianownikiem fotografii i dziennikarstwa.
Nagrody Zwycięzcy konkursu wezmą udział w tygodniowych wakacyjnych warsztatach fotograficznych organizowanych przez Szkołę Kreatywnej Fotografii (Krakowskie Szkoły Artystyczne). Nagrody dla laureatów pierwszych miejsc ufundowała także księgarnia specjalistyczna House of Albums z Krakowa. Samorząd Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego nagrodzi najlepsze prace bonami książkowymi.
2
Z prędkością światła – fotografia newsowa: I miejsce zajął Maciej Przemyk. Zdjęcie pt.: Kto pierwszy?
Z prędkością światła – fotografia newsowa: II miejsce zajął Jarosław Respondek. Zdjęcie pt.: Bieg pustynny.
Z prędkością światła – fotografia newsowa: III miejsce zajął Marcin Wygachiewicz. Zdjęcie pt.: Sztuka negocjacji.
Z prędkością światła – fotografia newsowa: wyróżnienie przyznano Natalii Gąsior. Zdjęcie pt.: Przełajem przez wieki.
Jak malowane – fotografia artystyczna: III miejsce zajęła Magdalena Grzybowska. Zdjęcie pt.: Gdy Kraków.
Jak malowane – fotografia artystyczna: wyróżnienie dla Magdaleny Maślerz. Zdjęcie pt.: Inspirowane malarstwem nowoczesnym.
|www.podprad.pl
Subiektywnie w obiektywie – fotografia publicystyczna: I miejsce zajął Konrad Bryczek za zdjęcie pt.: Wakacje.
Świat być może od zawsze stoi na głowie. Dlatego niektórzy twierdzą, że nikt im nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe jest białe. I nie pomoże tu żadna komisja śledcza, bo wszędzie i zawsze skryje się jakieś ale.
Subiektywnie w obiektywie – fotografia publicystyczna: III miejsce – Sylwia Pieczara. Zdjęcie pt.: Zderzenie pokoleń.
Subiektywnie w obiektywie – fotografia publicystyczna: wyróżnienie przyznano Martynie Wincenciak. Zdjęcie pt.: Nike i Nike.
Nagroda specjalna dla Olgi Baca. Zdjęcie pt.: Irenka.
O MEDIACH Takie media – ogłupiają i zarabiają na tym, ale ilu ludzi bez nich w ogóle nic by o świecie nie wiedziało? Więc lepiej karmić się papką czy głodować? Prawie wszyscy wiedzą, że rozgłośnia z miasta pierników zasługuje na potępienie, ponieważ rzadko przemawia językiem miłości. Jednak dla rzeszy starszych ludzi, o których zapomniała reszta społeczeństwa, to jedyny towarzysz dnia, który zwraca się wprost do nich, językiem pozbawionym niezrozumiałych nowości. Więc jak? Zamknąć radio, niech emeryci robią na drutach i pielą grządki? O WARTOŚCIACH A wolność słowa, wiadomo, to podstawa – póki nas ktoś nie nazwie debilem. Tolerancja to też podejrzana sprawa – mam obowiązek wobec wszystkich kiwać głową ze zrozumieniem, ale nikt nie ma takiego obowiązku wobec mnie, gdy wyjdzie na jaw, że moje zdanie jest lekko niedzisiejsze.
śniadaniowej, więc powie ktoś, może nie bez racji, że się te ikony sprzedały. Ktoś inny odpowie: to nie grzech, w końcu ile można pluć pod wiatr? Grzech to przecież tanio się sprzedać. O PRAWDZIE Prawda, jak gdzieś kiedyś przeczytałem, cały czas jest jak ten słoń macany po ciemku. Ktoś złapał go za nogę i mówi, że to drzewo. Inny chwyci trąbę i już jest pewny, że to wąż. Poirytowani tą niejednoznacznością, zaczynamy wierzyć, że nie warto rozmawiać, bo słonia nie ma. A słoń jest po prostu zbyt wielki, by go całego na raz obmacać.
O TYM, CZEGO NIGDY NIE BĘDZIE Myślę więc sobie, jakby to było pięknie, gdyby przeciąć wszystkie węzły gordyjskie, wygładzić hiperbole, zanegować negacje, porzucić metafory. Czyż nie byłoby przyjemnie, gdyby uprościć podatki, od każdej zasady wprowadzić tylko dwa wyjątki i ustalić, że każdy medal ma zawsze tylko dwie strony, a kij dwa O KŁAMSTWIE Kiedy indziej okazuje, że guru reporkońce? Jakby wszystko było prostsze, tażystów być może niejedno w swoich gdyby każdy obowiązkowo dwa razy tekstach nazmyślał i jedni powiedzą, że pomyślał, zanim coś powie, a trzy razy, to dziennikarska zbrodnia, drudzy wyda- zanim coś zrobi. Jednak nie ma się co łudzić – zawsze znalazłby dzą wyrok uniewinniający, mówiąc, że zbrodnią są Prawda jest jak się jakiś dupek, donoszący słoń macany nam, że ten, który przetakie podejrzenia. Znajdzie się też nagradzana poetka, ciął węzeł, sam go najpo ciemku goszcząca w wielu szkolpierw zrobił, a niedaleko stąd widziano kij, co ma cztery końce. nych podręcznikach, która pisała w swoim czasie wiersze ku czci Lenina. Ktoś więc Potem wytknąłby nam, że nasza mowa rzadko kiedy bywa tak, tak lub nie, nie, krzyknie, że to hańba, inny znów, że i z niejednego świętego, nim został świębo najczęściej powtarzamy: to zależy. tym, był kawał łotra. Nie da się również A najgorsze, że drań najpewukryć, że wiele ikon alternatywnej kultury niej miałby rację. Dominik Pietrzak grzeje dziś kanapę w programach telewizji
wstępniak
SŁOŃ
Subiektywnie w obiektywie – fotografia publicystyczna: wyróżnienie przyznano Annie Marii Bułeczce za zdjęcie pt.: Snake Game.
L
udzkie oko, reagując na światło widzialne, zauważa jedynie pasmo o długości fali od 420 do 720 nm. Jeśli słońce jest źródłem fal o długości od 280 do 4000 nm, to oznacza, że człowiek widzi ok. 0,33% (pomijam fale pochłonięte przez atmosferę) tego, co odbija się od materii i dociera do oka. I to składa się na rzeczywistość, którą widzimy wokół siebie. Jednak w nawale informacji, które bombardują nas każdego dnia, trudno zdać się na naturę. To od nas zależy, jak wygląda nasza rzeczywistość. Możemy zamknąć umysł na własne przeżycia, zmysły na doznania, wybrać źródła informacji: telewizję, którą oglądamy, radio, jakiego słuchamy, gazetę, jaką czytamy, i portal informacyjny, z jakiego korzystamy. W ten sposób powstaje niezmysłowy obraz rzeczywistości, w której żyjemy. A każdy z nas widzi ją inaczej. W scenerii rozkwitającej przyrody i ciepłego majowego słońca, Pod Prąd przedstawia numer, którego myślą przewodnią są barwy, kolory i odcienie życia. Wśród tekstów jest szczególny przykład na to, jak głębokiej przemiany może doznać człowiek, czyli wywiad z byłym gangsterem Piotrem Stępniakiem. Poza tym relacja z pobytu w Indiach, reportaż z przepięknej trasy kolejowej, którą prawdopodobnie czeka zamknięcie oraz tekst o muzykoterapii. Od tego numeru nowość – pierwszy felieton poety, muzyka i publicysty, Tomasza Żółtko, który zajął miejsce przygód Pokrętka (jak wiedzą czytelnicy, na wyraźne życzenie pana P.). Zapraszam do lektury.
foto: Marcin Hołowiński
Subiektywnie w obiektywie – fotografia publicystyczna: II miejsce – Maciej Przemyk za zdjęcie pt.: Spowiedź.
Jak malowane – fotografia artystyczna: I miejsce zajął Michał Gryszówka. Zdjęcie pt.: Kolejka.
Jakub Kupracz jakubusk@gmail.com www.podprad.pl|
3
Manipulacja jest formą zamierzonego i intencjonalnego wywierania wpływu na osobę lub grupę w taki sposób, by realizowała działania zaspakajające potrzeby manipulatora. Manipulować można treścią i sposobem przekazywanych informacji. (…) Wikipedia
O
pakowanie na pozór mogłoby się wydawać, że nie ma ono decydującego wpływu na nasze decyzje konsumenckie. Niestety, wielu z nas jest w błędzie. Przecież nie interesują nas przeciętne rzeczy. Wszystko musi być nowoczesne, modne, dopasowane do płci, wieku i statusu społecznego. Jeśli chodzi o opakowania, to kluczowym ich elementem jest kolor. To on decyduje o tym, w jaki sposób postrzegamy produkt, czy jest on dla nas innowacyjny, czy może luksusowy. Ta sama rzecz włożona do różnych opakowań zdobędzie inne oceny konsumentów. Co w takim razie o kolorach mówi psychologia? Czerwony Kojarzy się ze śmiałością, aktywnością, ogniem bądź gwałtownością, ale także emocjami, miłością i erotyką. Jeśli produkt ma przyciągać uwagę, podkreślać seksapil, sugerować kuszący i uwodzicielski efekt, to będzie w purpurowym opakowaniu. Dlatego nie mamy czerwonych proszków do prania, ale za to całe morze dezodorantów i kosmetyków. 4
|www.podprad.pl
Często jest również wykorzystywany w branży motoryzacyjnej i w usługach rozrywkowych. Preferowany jest przez osoby młode. Pomarańczowy Kolor radości, innowacji, entuzjazmu, pewności i energii. Jeśli coś ma trafiać do grupy, która lubi nowości i uważa się za niestandardowych konsumentów, będzie w pomarańczowym opakowaniu. Niebieski Kojarzony ze spokojem, łagodnością, z odpowiedzialnością, stabilnością, zaufaniem, skutecznością, konserwatyzmem – to właśnie dlatego, szampony przeciwłupieżowe w przeważającej większości mają niebieskie elementy opakowania. Klientowi podświadomie mają kojarzyć się ze skutecznością. Niebieski dezodorant czy proszek do prania będzie przez nas oceniany jako bardziej skuteczny niż ten sam produkt w innym opakowaniu. Kolor niebieski wykorzystywany jest także w produktach, które mają kojarzyć się ze świeżością, odświeżeniem (gumy do żucia, napoje orzeźwiające). Żółty Kolor optymizmu, otwartości, ciepła i witalności. Kojarzy się z młodością i żywotnością. Dlatego też dobra luksusowe kolorem żółtym nie będą oznaczane
(na luksus trzeba sobie zapracować, a to zajmuje czas). Żółty proszek do prania będzie sugerował świeży zapach, żółte perfumy będą wybierane przez młode dziewczyny. To do żółtego opakowania wleje się szampon do włosów kręconych i niesfornych. W połączeniu z czerwienią tworzy łatwo zapamiętywaną kompozycję (firma kurierska DHL). Dlatego często kolor żółty wykorzystywany jest w handlu, rozrywce, usługach oraz w zakupach ratalnych.
Jest uznawany za kolor tła, nadaje się do przedmiotów czystych, ma higieniczny charakter. Najczęściej stosowany przy lekach i artykułach higienicznych.
Zielony Kolor nadziei, harmonii, zdrowia, rozwoju, a w ciemnych odcieniach również luksusu. Kolor ten podkreśla naturalność i bezpieczeństwo produktów. Zielony szampon będzie więc traktowany jako naturalny, a żywność, która ma zielone opakowanie, jako pozbawiona konserwantów. Często stosowany także w opakowaniach leków i para-farmaceutyce.
Czarny Kojarzy się z elegancją, prestiżem, wyrafinowaniem i sukcesem, ale także z żałobą, smutkiem i depresją. Tworzy aurę tajemniczości, często jest symbolem osiągnięcia sukcesu i pozycji społecznej. Dlatego jest najczęściej wykorzystywany przy produktach modnych, eleganckich, będących wyróżnikami pozycji społecznej. Kolory i opakowania produktów w naturalny sposób przyciągają nasz wzrok. Nic na to nie poradzimy. Nie powinniśmy jednak zapominać, że właśnie przez opakowanie można w prosty sposób manipulować konsumentami. Dlatego kiedy wybieramy nowy, nieznany nam produkt, sprawdźmy jego skład oraz zastanówmy się nad tym, czy, gdyby był w innym opakowaniu, też uznalibyśmy, że jest wart swojej ceny. Bartosz Kaczmarzyk
Brązowy Barwa, która uspokaja, kojarzy się z bezpieczeństwem oraz ze zdrowym i naturalnym jedzeniem. Dlatego ma zastosowanie przy artykułach spożywczych takich, jak chleb, kawa, ale także przy produktach dla dzieci. Biały Powinien kojarzyć się z niewinnością, uczciwością, lekkością i jasnością.
Złoty i srebrny Kolory luksusu, wysokiej jakości. Kojarzą się z ekskluzywnością, dlatego są naturalnymi kolorami wykorzystywanymi przy produktach luksusowych, biżuterii, samochodach, perfumach, wyrobach czekoladowych wysokiej jakości.
jaka cię spotkała na studiach
Kasia, filozofia III rok K rzyczący i biegający po rynku chłopak w przebraniu Supermena.
•
Dorota, praca socjalna III rok Sypiący się na głowę sufit w starym budynku UG na ul. Krzywoustego.
•
African Tour
Magazyn płyń Pod Prąd patronuje rowerowej wyprawie dwóch studentów informatyki Michałowi Kobylińskiemu i Pawłowi Zawodnemu, których pasją są niekonwencjonalne podróże i wyzwania sportowe. W zeszłym roku udało im się zakończyć sukcesem wyprawę rowerową na Islandię. W tym roku planują zorganizowanie wyprawy do jednego z najciekawszych państw Afryki – Tanzanii. Wyprawa potrwa miesiąc i ma na celu dotarcie rowerem między innymi do nawiększego jeziora Afryki – Jeziora Wiktorii, które znajduję się w północno-zachodniej części kraju i leży na pograniczu trzech państw (Tanzanii, Ugandy i Keni). Następnym punktem ich podróży ma być Kilimandżaro, które jest najwyższą górą Afryki i jednym z najwyższych samotnych masywów. W jego skład wchodzą trzy szczyty będące pozostałością po trzech wulkanach. Kolejnym etapem podróży będzie zlokalizowany na północy Park Narodowy Serengeti wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Podczas wyprawy studenci nie będą korzystać z żadnego wsparcia z zewnątrz, co oznacza noclegi pod namiotem w samym środku afrykańskiej dziczy, konieczność codziennego pokonywania wielu kilometrów na rowerze wioząc ze sobą cały ekwipunek niezbędny do przeżycia. Trzymajmy za nich kciuki!
kolory
Najdziwniejsza rzecz,
CZYM JEST SID?
Magda, animacja społeczna I rok Wykładowca, który przerwał zajęcia i pozwolił studentom iść do domu, ponieważ wypisał mu się marker.
•
Ola, socjologia II rok Błądzenie i kluczenie po korytarzach i zaułkach budynku WNS. Do legitymacji studenckiej powinien być dołączony GPS…
•
SID jest to seminarium dla najbardziej zaangażowanych działaczy organizacji IAESTE, które odbyło się w dniach 29.04 – 3.05 tego roku. Poświęcone było ono rozwojowi i analizie obecnego kształtu organizacji, wyciąganiu wniosków i projektowaniu przyszłości IAESTE w Polsce. W tym roku seminarium było organizowane przez lokalny komitet IAESTE Gdańsk działający na Politechnice Gdańskiej. Uczestniczyło w nim blisko czterdzieścioro kreatywnych, młodych ludzi, którzy zjechali się z całej Polski, aby wspólnie debatować i opracować plan rozwoju IAESTE na kolejny rok. więcej na: www.iaeste.pg.gda.pl
4FunFestival
Karol, elektrotechnika III rok Studenci, którzy w czasie Juwenaliów wpadli na pomysł zrobienia ze sznurówek linki do spuszczenia stolika przez okno.
•
foto: Marcin Hołowiński
•
Maks, okrętownictwo II rok Wykładowca nazywający zeszłorocznych, czyli „spadających” studentów „obiektami ufo”.
Magda, pedagogika III rok Akcja Docent, czyli promowanie konkursu fotograficznego Discover Europe przez studentów chodzących w różowych trampkach.
•
Natalia, filologia polska III rok Prowadzący, który przybiegł o 8:14, rzucił czapkę i pobiegł, rozwiewając w ten sposób nadzieje studentów na brak zajęć. Wrócił po 15 minutach.
•
pytał Marcin Hołowiński
W tym roku, po raz drugi, w połowie maja, cztery trójmiejskie uczelnie połączyły siły tworząc Juwenalia pod nazwą 4FunFestival. Mowa tu o Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu, Akademii Sztuk Pięknych, Akademii Muzycznej oraz Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Gdańsku. Kontynuacja zeszłorocznego 4opaku Akademickiego zaprezentowała w tym roku nowe oblicze. Przykładem jest chociażby proponowany przez nas lineup: Kumka Olik, Ocean, Mrozu, Robert M. Poza różnorodnością artystów, ważnymi atrakcjami były I Akademickie Mistrzostwa Polski w Skimboardingu, które przyciągnęły najlepszych zawodników z kraju oraz II Akademickie Mistrzostwa Polski w Armwrestlingu. Ważnym punktem była strefa Chill-Artu o powierzchni ponad 250m2, w której można było poznać różne formy spędzania czasu. 13 maja odbyła się finałowa gala trzeciej edycji Missterious Girl of PG 2011, czyli wyborów najpiękniejszej studenki Politechniki Gdańskiej. Jest to nie tylko promocja studentek, ale także pokazanie, że piękno zewnętrzne związane jest w ścisły sposób z wewnętrznym, a piękna kobieta to połączenie osobowości, intelektu i aktywności z urodą. Właśnie taka powinna być inżynierka, wszechstronna, ciekawa życia i przebojowa, ale też ukazująca swoją kobiecość w sposób subtelny i delikatny. Kobiety z wykształceniem technicznym, często musza się zmierzyć z negatywnym stereotypem dziewczyny z politechniki. Najpiękniejszą studentką została Zuzanna Dąbrowska z wydziału zarządzania i ekonomii. Gratulujemy! www.podprad.pl|
5
PITAGORAS
I TAM-TAMY
Ilona Poćwierz-Marciniak
W
muzykoterapii nie mają znaczenia zdolności muzyczne. – Przez słuchanie, wydobycie głosu lub dźwięku chcemy ujawnić emocje – mówi Ilona Poćwierz-Marciniak, psycholog i muzyk prowadząca zajęcia z muzykoterapii dla studentów psychologii UG i stosująca jej elementy w pracy z pacjentami po udarach mózgu i urazach czaszkowo-mózgowych. Dzięki muzyce można nauczyć się wyrażać uczucia, radzić sobie ze stresem, wyciszyć się, co chroni przed wieloma chorobami, m.in. układu krążenia. Domowa apteczka muzyczna Powolna melodyjna muzyka w niskiej tonacji uspokoi nas przy zmęczeniu nadmiarem wrażeń. Mogą to być ulubione utwory albo dźwięki przyrody, o ile nas nie drażnią. Pomaga to też zasnąć. – Dobrym sposobem na wieczorną gonitwę myśli jest chorał gregoriański bez wyraźnego rytmu, o wolnym tempie i śpiewanych po łacinie słowach – radzi psycholog. Przy braku energii czy motywacji pobudzi nas szybka, rytmiczna muzyka o wysokich częstotliwościach. W nauce pomaga też tańczenie, rytmiczne poruszanie się czy uderzanie w powietrze z dużą energią. – Zachęcam do stworzenia apteczki muzycznej – przekonuje terapeutka. – Nagrajmy sobie zestaw utworów pomocnych w różnych stanach emocjonalnych. Przy złości pierwsze utwory niech pozwolą ją w sobie odkryć i wyrazić. Może to być rock czy metal, a kolejne powinny nas tonować. Przy smutku wybierzmy muzykę, pozwalającą nam uwolnić i przeżyć tłumiony 6
|www.podprad.pl
Afrykańskie tam-tamy pokazują, że w człowieku od zawsze tkwiła potrzeba wyrażenia emocji i komunikacji w formie muzycznej. Pitagoras i jego uczniowie twierdzili nawet, że istnieje muzyka sfer, niesłyszalne dla ludzi tony wydawane przez poruszające się ciała niebieskie. Dziś wpływ muzyki na człowieka wykorzystuje się w terapii. Wielu ludzi muzykoterapię mylnie kojarzy jedynie z relaksacją, podczas gdy jej zastosowanie jest znacznie szersze. żal, a następne utwory mogą nas powoli z tego stanu wyprowadzać. Podobne zestawy możemy przygotować na czas radości lub niepokoju. Muzykoterapia to również wykonywanie muzyki bez oceniania kunsztu muzycznego, bo przecież chodzi o radość śpiewania i grania. Warto odkurzyć starą gitarę, nauczyć się kilku nowych chwytów i pograć dla siebie samego. Muzyka może pomóc w komunikacji z obcokrajowcami. – Podczas pobytu w Egipcie wyruszyłam na przejażdżkę wielbłądem po pustyni – opowiada Ilona Poćwierz-Marciniak. – Możliwość rozmowy po angielsku z opiekunem zwierzęcia skończyła się po trzech minutach. Gdy jednak zaczął coś nucić, podchwyciłam melodię i spędziliśmy pół godziny, jadąc po pustyni i śpiewając. Oboje mieliśmy poczucie, że, choć tak sobie dalecy, w tamtej chwili zrozumieliśmy się i mogliśmy miło spędzić czas. Kilkanaście minut władzy U dzieci z dysleksją muzyka rozwija koordynację pracy półkul mózgowych. Dzieciom z ADHD pomaga skupić uwagę, daje okazję do zaspokojenia potrzeby ruchu, odreagowania emocji, wyciszenia. Dzięki instrumentom można nawiązać kontakt z dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie, gdy niemożliwa jest rozmowa. – Pewien chłopiec z porażeniem mózgowym mógł poruszać tylko jedną ręką – opowiada Ilona Poćwierz-Marciniak. – Uderzając nią w klawisze pianina, dyktował mi, jak mam grać: delikatnie czy mocno. W ten sposób miał szansę, żeby chociaż raz na coś mieć
wpływ, żeby dorosły robił to, co on chce, i tak, jak on chce. Dzieci niepełnosprawne są w dużym stopniu uzależnione od opieki innych, nie mogą wyrazić swoich potrzeb, więc te potrzeby bywają zaniedbywane. On przez chwilę mógł decydować i widziałam olbrzymie zadowolenie w jego oczach.
Śpiewoterapia to jeden z lepszych sposobów pracy z pacjentami z zaburzeniami językowymi. – Zdarza się, że pacjent próbuje coś powiedzieć, lecz nie potrafi – opowiada psycholog. – A gdy zaczynamy śpiewać, okazuje się, że jest w stanie wyśpiewać słowa piosenki. Zarówno on sam, jak i jego rodzina, bywają pozytywnie zaskoczeni, co mobilizuje do dalszej terapii, bo pacjent nabiera wiary w powrót jego zdolność mowy.
Walc po udarze Muzykoterapię stosuje się w rehabilitacji osób z zaburzeniami neurologicznymi, po udarach mózgu lub urazach Mozart i Doda czaszkowo-mózgowych. Dźwięki styZdarza się, że utwór wykorzystymulują pacjentów po udarze, z chorobą wany w muzykoterapii odzwierciedla Alzheimera lub innymi uszkodzeniami stan kompozytora w momencie tworzemózgu doznających otępienia. – Obecnia.– Jeśli twórca był w depresji, można nie prowadzę terapię pacjenta z dużym w jego muzyce prześledzić kolejne jej stopniem otępienia, przysypiającego etapy a także proces zdrowienia – stwieri wycofującego się z kontaktu – mówi dza terapeutka. Ilona Poćwierz-Marciniak. – ZaprezenCzęsto wykorzystuje się muzykę towałam mu walca na tyle głośno, by bez warstwy tekstowej, bo daje szerpoczuł wibracje w ciele i zapytałam, jaki to sze pole dla wyobraźni. Z tego samego taniec. Gdy go rozpoznał, zaproponowapowodu lepiej nie stosować utworów łam, żeby zatańczył ze mną. Jego nogi są kojarzących się nam z konkretną sceną niesprawne, ale tańczyliśmy z filmu lub wydarzeniem dłońmi. Poprowadził mnie czynnikiem z naszego życia. Ale najważw tańcu – powtarza rękoma niejszym czynnikiem decydecydującym ruchy terapeutka – reagując dującym o wyborze utworu o wyborze na wszelkie zmiany w utwojest cel terapeuty. – Można utworu jest wykorzystać nawet piorze. Zaskoczyło mnie, jak muzyka go zaktywizowała. cel terapeuty senkę Dody – dodaje Ilona Pacjenci z zaburzePoćwierz-Marciniak. – To niami wynikającymi z uszkodzenia może być sposób wywołania konfliktu mózgu, często z niedowładami, któw grupie terapeutycznej między zwolenrzy dostają instrument do ręki, prostym nikami i przeciwnikami danego gatunku wybijaniem rytmu rozbudzają w sobie muzycznego, a później okazja do oswachęć do działania. Na starszych pacjen- jania się z taką sytuacją i nauki właściwych tów bardzo dobrze wpływa śpiewanie zachowań podczas wymiany piosenek z lat ich młodości oraz kolęd poglądów. Małgorzata Serkowska w okresie bożonarodzeniowym.
Pierwsze doświadczenia… I śpiewają. Rafał bez nut, z pamięci, barytonem, głosem, którego można mu pozazdrościć. Publiczność jest zachwycona, a chłopak nie pokazuje tremy, po piosence jeszcze żartuje. Imponuje swoją postawą. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że od urodzenia jest niewidomy. W jego pokoju na półkach leży mnóstwo płyt. – Zainteresowanie muzyką przyszło samo z siebie. Zaczęło się od Bocellego, gdy miałem cztery lata. Wtedy usłyszałem Time to say goodbye zaśpiewane w duecie z Sarah Brightman i tak wciągnęła mnie muzyka klasyczna – mówi Rafał Bladowski, uczeń Liceum nr XIV w Gdańsku Zaspie.
NA SCENIE TENORAMI mity tenor Luciano Pavarotti, wróciłem do klasyki.
Z widowni na scenę Rafał występował dla małej publiki w domu seniora i w szkole, choć zapytany o pierwszy koncert, przyznaje, że nie pamięta. W ostatnią sobotę marca zagrał dla organizacji FRECH w Gdańsku Nowym Porcie. – Po koncercie w filharmonii poproszono mnie, abym wystąpił. Zgodziłem się – wyjaśnia okoliczności. Będąc w gimnazjum, zagrał w plenerze podczas IV edycji Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty. – Trzy lata temu byłem w półfinałach, gdzie zaśpiewałem utwór Andrzeja Sikorowskiego (Pod Budą), ale do finałów nie dotarłem – wspomina. Kilkakrotnie zdarzyło się, że artyści w trakcie występu zaprosili Rafała do towarzyszenia im na scenie. Wykonał jeden utwór z Eleni, do wspólnego śpiewania zaprosili go również tenorzy: Wojciech Lewandowski, Krzysztof Gasz i Vitalij Wydra z Ukrainy podczas Koncertu Trzech Tenorów w Gdańsku latem ubiegłego roku.
…to podstawa. Śpiewał w chórze młodzieżowym, uczył się też u Wojciecha Lewandowskiego oraz u profesor Urszuli Borzdyńskiej. Poza tym samodzielnie nauczył się i gra na klawiszach. Jak na siedemnastolatka, bardzo uważnie dobiera słowa, jakby przed wypowiedzeniem wszystko starannie opracowywał w głowie. – Miałem siedem lat, gdy zacząłem słuchać muzyki rozrywkowej: Elvisa Presleya, Roya Orbisona, Johny’ego Casha, z polskich wykonawców Krzysztofa Krawczyka i Mieczysława Fogga – opowiada Rafał. – Kiedy cztery lata temu odszedł znakofot. Józef Bladowski
decyduje się Rafał. – Koncert w filharmonii był pierwszą okazją, by go poznać. To bardzo kontaktowa osoba! Nie spodziewałem się tego, że wyrwie mnie na scenę, to był dla mnie szok. Gdy zapytał: Czy jest tu Rafał?, zamurowało mnie, pomyślaMęskie głosy – Moi ulubieni zagraniczni śpiewacy to łem sobie: Co ja tu robię? Co?! Ja, na scenie? Przecież nie powinienem występować! Andrea Bocelli, Luciano Pavarotii, Plácido Domingo i José Carreras. Oprócz nich, Nie wiem, czy było to po mnie widać, jeszcze jeden niesamowity ale byłem w szoku. Zaczęligłos o rozpiętości czterech No, Rafał, śmy śpiewać, emocje opadły skal, podczas gdy osoby ćwii chętnie zostałbym z nim do teraz tam czące śpiew mają dwie-trzy, końca. Nie zapomnę zdania ciągnij! niemiecki artysta o korzepana Marka, gdy już siedzianiach rosyjskich, Ivan Rebrov. łem na widowni: Przepraszam Tu przerywa, wstaje i pewnym krobardzo, ale musiałem tego człowieka zaprokiem podchodzi do półki z płytami. sić. A później jeszcze jedno: No, Rafał, Wyciąga rękę wprost do leżącego na teraz tam ciągnij! niej stosiku, wybiera kilka cienkich pudełek, podaje mi. – To dwie z nich. Jedna Marzenia się spełniają to nagrania Rebrova po niemiecku, Gdy występuję, gram czy śpiewam, druga po rosyjsku. Które wolisz? – pyta. najpierw się denerwuję, ale potem emoMówiąc, że po rosyjsku, podaję mu do cje opadają i czuję się swobodnie – oporęki pudełko. Podchodzi do szafki, na któ- wiada. – Muzyka… Wywołuje we mnie rej stoi wieża, przesuwa palcem po guzi- radość. Na przykład, uwielbiam Frydekach, tacka wysuwa się, Rafał ostrożnie ryka Chopina, który urzeka piękną melowkłada płytę, dotykając obudowy znaj- dią. I nie pytaj mnie, dlaczego. Prawdę duje odpowiedni przycisk. Rozbrzmiewają mówiąc, nigdy się nad tym nie zastanadźwięki Wieczornego dzwonu w wykonaniu wiałem. Albo jest melodia, albo jej nie ma. wspomnianego artysty. Chwilę słuchamy Zapytany o marzenia, zastanaw zadumie, po czym Rafał kontywia się. – Na razie nie mam, bo włanuuje. – Uwielbiam piękny śnie się spełniły – odpowiada. – Jednym bas Bernarda Ładysza. z nich było poznać Wiesława Ochmana Bardzo lubię Wiei Marka Torzewskiego. Kolejnym zaśpiesława Ochmana, któwać z gdańskimi tenorami. Spełniło się rego miałem zaszczyt każde z nich. Nie zgadzam się ze zdapoznać jesienią 2009 niem, że marzenia się nie spełroku. Pochwalę się, niają – podsumowuje Rafał. Jakub Kupracz że przysłał mi dziś kolejną płytę – dodaje z dumą. – Jednak mój ulubiony to Marek Torzewski –
muzyka
dańsk, niedzielny wieczór, Sala Koncertowa Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. Widownia jest pełna, w przeciwieństwie do jednoinstrumentowej orkiestry w postaci organ pod palcami dyrektora filharmonii. Na scenę wychodzi oczekiwany przez widownię Marek Torzewski, słynny tenor. Wita się z publicznością, lecz zamiast rozpocząć koncert, zwraca się do publiczności. – Czy na sali jest Rafał? – Jest! – dobiega z sektora C. – To zapraszam na scenę! – reflektor kieruje się na młodego chłopaka, który bardzo ostrożnie, nienaturalnie powoli schodzi między rzędami. W międzyczasie tenor przedstawia Rafała jako wielbiciela i znawcę muzyki klasycznej. – Zaśpiewamy Mamma, son tanto felice? – pyta Torzewski. – A po polsku czy po włosku? – odpowiada pytaniem Rafał, na co sala wybucha śmiechem. Rozbrzmiewają oklaski.
Rafał śpiewający w chórze
G
Marek Torzewski i Rafał przed koncertem w PFB 12 marca 2011 roku
www.podprad.pl|
7
foto Wojciech Woźniak
MEGAgalerie Graficiarze. Jedni lubią ich niezależność i oryginalność, inni nienawidzą, bo niszczą świeżo malowane powierzchnie. Ale wystarczy spojrzeć na obraz znajdujący się na ścianie dziesięciopiętrowego bloku, by ujrzeć coś monumentalnego.
Łódź, Piłsudskiego/Piotrkowska foto Roman Czubiński
M
alunki na ścianach niegdyś były bezdyskusyjnym przejawem wandalizmu. Aktualnie pojawiające się na murach obrazy zdobyły status sztuki. Mówi się o nich jak o zjawisku społecznym i nazywa street artem. A może malowanie ścian jest odpowiedzią na nasze lenistwo? Bo jeśli nie chce nam się iść do galerii, to galeria przychodzi do nas. – Mało osób zdaje sobie sprawę, że na blokowisku można znaleźć unikatową kolekcję malarstwa monumentalnego – mówi Rafał Roskowiński, absolwent gdańskiej ASP, założyciel Gdańskiej Szkoły Muralu. Ciężka harówa Znawcy sztuki współczesnej dyskutują nad związkami graffiti z muralem, natomiast artyści, nie zważając na górnolotne rozmowy, coraz śmielej, w bardziej lub mniej legalny sposób, zagospodarowują przestrzeń publiczną miasta. Na pionowych powierzchniach pojawiają się malowidła w różnych for8
|www.podprad.pl
mach, od szablonowego rysunku do megaobrazu. Wielkoformatowa twórczość może dyskutować z widzem lub po prostu zdobić ścianę, ale by zamalować dużą przestrzeń na trwałe, trzeba użyć dobrej jakości farby i… wysokich rusztowań. – By stworzyć obraz na bloku, nie można bać się wysokości – mówi Roskowiński. – Praca nad muralem to ciężka, fizyczna harówka. Czasami trzeba wciskać akryl w nierówną elewację, nie wspominając o wnoszeniu na górę hektolitrów farby oraz malowaniu na bujającej się pod nogami platformie. Piotr Szwebe, organizator Monumental Art w Gdańsku, mówi że ciekawe prace malarstwa monumentalnego, można obejrzeć w Łodzi, Wrocławiu, Warszawie, ale najwięcej, na niewielkim obszarze, można ujrzeć w Gdańsku. Początki Rozwój graffiti i muralu w Polsce ma swój początek w latach osiemdziesiątych.
Gdańsk Zaspa, Bajana 3c
foto Adam Korzenie
Gdańsk Zaspa, Dywizjonu 303 17a
foto Adam Korzenie
Mural może Roskowiński. – Myślę, że te Malowanie ścian w czasach komunistycznych było dyskutować wielkie płótna były przygotowane wcześniej nieudoldozwolone, jeśli spełniało z widzem lub określone kryteria. Zazwynym, domowym sposobem. czaj musiały to być hasła zdobić ścianę Przedstawiały symbole relipoprawne politycznie. Na nadgryziogijne i solidarnościowe. Dzieła te, pomimo nych zębem czasu budynkach możemy swojej nieporadności, działały jednak na odszukać namalowaną w czasach socja- zgromadzonych i tworzyły swoistą atmoslizmu reklamę Pewexu lub Totalizatora ferę tamtego wydarzenia. Uzmysłowiłem Sportowego. W fabrykach malowano sobie, że nie było ważne, w jaki sposób komunistyczne graffiti z hasłami Nie pij zostały wykonane. Ważne było to, że przez w pracy lub Przestrzegaj przepisów BHP. swój rozmiar działały na odbiorców – podW latach osiemdziesiątych wyznaczasumowuje Roskowiński. jących początek rozwoju graffiti i muralu w Polsce, w różnych miastach naszego Festiwal wolności kraju na murach malowano hasła antykoWraz z rozwojem wolnej Polski, munistyczne. Słowa te poruszały, ale były w latach dziewięćdziesiątych, zaczęło czymś niedozwolonym. Miały one znapowstawać coraz więcej wielkich obraczenie społeczne, bo wzbudzały dysku- zów w przeróżnych miejscach. Jednym sję. – Podczas mszy papieskiej odbywa- z inicjatorów i wizjonerów malowania jącej się na gdańskim blokowisku w 1987 murali był wspomniany Roskowiński. roku zobaczyłem wielkie płótna rozwie- Dzięki jego inspiracji i pracy twórczej szone na blokach – wspomina atmospowstało kilkadziesiąt murali w Gdańsku ferę przyjazdu papieża do Gdańska Rafał i Warszawie. Zrealizował swoje pomy-
Czy marzyłeś kiedyś o tym, aby bez opuszczania Polski odwiedzić Afrykę? Dzięki nowoczesnemu laboratorium powstającemu na politechnice niedługo będzie to możliwe!
L Starszy kolega – mural z lat PRL (ul. Żwirki 3) Łódź
foto Roman Czubiński
ewski
Piotrkowska/Roosevelta w Łodzi foto Roman Czubiński
ewski Zgierska/Dolna w Łodzi
foto Roman Czubiński
sły artystyczne między innymi na murach Stoczni Gdańskiej, Browarze Gdańskim i Wojewódzkiej Komendzie Straży Pożarnej. W 1996 roku, dzięki jego inicjatywie, na Węźle Kliniczna w Gdańsku powstały dzieła namalowane przez niego, ale również przez Jimi Torturo, Tomasza Bielaka, Tomasza Zabrockiego, Krzysztofa Wróblewskiego czy Rafała Ewertowskiego. Rok później Roskowiński z okazji tysiąclecia Miasta Gdańska zorganizował międzynarodowy festiwal muralu, a na przestrzeń festiwalową wyznaczył bloki w gdańskiej dzielnicy Zaspa. Jego ambicją było pokrycie murów Gdańska monumentalnymi i ekspresyjnymi kompozycjami malarskimi realizowanymi w technice fresku suchego. Inicjatywa ta rozwija się do dziś. – Należy mieć świadomość, że na tym osiedlu znajduje się nie tylko pomalowana elewacja, ale są to w większości prace artystyczne – mówi Roskowiński. – Znajdują się tu jedyne realizacje w Europie,
a galeria muralu jest jedną z największych kolekcji w naszym kraju. Na gdańskiej Zaspie znajdują się dwadzieścia cztery obrazy różnych twórców. Spacer po galerii Założona przez Roskowińskiego Gdańska Szkoła Muralu poza warsztatami i wielkoformatowymi realizacjami aktywizuje mieszkańców osiedla. Dzięki pomysłowi GSM mieszkańcy Zaspy będą mogli stać się przewodnikami po Kolekcji Malarstwa Monumentalnego na swoim osiedlu. Podczas spotkań z twórcami zaspiańskich murali, uczestnicy szkolenia poznają historię powstawania kolekcji, szczegóły dotyczące realizacji oraz informacje o autorach. – Marzymy i tym, by turyści chcieli zobaczyć nie tylko gdańską starówkę, ale również galerię wielkoformatowych obrazów – mówi Szymon Wróblewski, koordynator realizacji projektu. Katarzyna Michałowska
aboratorium Zanurzonej Wizualizacji turystyki będą mogli wirtualnie zwiedzać Przestrzennej to nowoczesny pro- muzea i inne zabytki. jekt powstający w ramach działania Infrastruktura Szkolnictwa Wyższego Programu …i lekarzy Operacyjnego Infrastruktura i ŚrodowiZaskakującą możliwością jest leczenie sko. Laboratorium będzie miało kształt mogące odbywać się w rzeczywistości sześcianu, a w środku będzie znajdowała wirtualnej. Do listy chorób, które będzie się kula, określana jako urząmożna leczyć w laboratoSpacer dzenie stymulujące autonorium, zalicza się m.in. klaumiczne przemieszczanie się w wirtualnej strofobię. Oprócz tego wławewnątrz sceny generowaśnie w tym miejscu będą kuli nej komputerowo, co umożliodbywać się próby diagnozy wia wirtualny spacer w miejscu. Ponadto różnych chorób wymagających rehabibędzie ona opatrzona wizualizacją trójwylitacji. Wszystko będzie się odbywało miarowego obrazu, podłączona do kom- poprzez badanie występowania reakcji putera wraz z niezbędnymi multimediami. na bodźce, powstałe podczas zanurzeInwestycję w wirtualną rzeczywistość roz- nia się w tej przestrzeni. poczęli już Niemcy, Rosjanie i Czesi. Jak widać, jest to pewnego rodzaju międzyProjekt narodowa inicjatywa. Polacy nie mogą być Przedsięwzięcie powstaje w ramach gorsi. Projekt ma realizować kilka zadań. projektu Nowoczesne Audytoria Politechniki Gdańskiej realizowanego od października 2008 roku do końca 2013 roku. Kwota Dla studentów… Symulacja wirtualnego spaceru inwestycji przeznaczona na LZWP, bez będzie realizowała treści programowe wliczania robót budowlanych, ma wynieść przedmiotu rzeczywistość wirtualna, zapo- około czterech i pół miliona złotych. Na wiada kierownik projektu, Jarosław Parzu- uwagę zasługuje fakt, że projektowaniem chowski. Rocznie około tysiąca studentów części technologicznej Laboratorium zajęli określonych specjalizacji będzie mogło się specjaliści Wydziału ETI. uczestniczyć w zajęciach z tego przedNiewątpliwie projekt Politechniki Gdańmiotu mówi Parzuchowski. skiej budzi nadzieje na przyszłość. Zapowiada rozwój leczenia, edukacji i turystyki w rzeczywistości wirtualnej. Oferuje frag…służb mundurowych… Poza tym laboratorium będzie słu- ment prawdziwej rzeczywistości, trochę żyć służbom publicznym m.in. poprzez poprawionej i jakby lepszej. Trzeci wymiar symulowanie wirtualnych pól walki dla tak naprawdę nie istnieje, ale jednak niewysłużb mundurowych. kluczone, że dzięki wyobraźni Projekt będzie mógł również realizo- naukowców – eksperymenwać cele rekreacyjne. Za pomocą nowo- tatorów, stanie się on realny. Malwina Bałdowska czesnej technologii wszyscy pasjonaci Rysunek przedstawia konstrukcję wirtualnej przestrzeni. Człowiek będący w środku, staje się kosmitą obserwującym wszystko to, co dzieje się dookoła. Materiały Politechniki Gdańskiej.
sztuka
Trzeci wymiar
Konkurs
Wygraj książkę Magia Azji, czyli niekończąca się podróż Rafała Gawędy i Macieja Tyszeckiego. Napisz o tym, co zaskoczyło cię na pierwszym roku. Najlepsze historie opublikujemy w Starterze (wydaniu specjalnym dla pierwszorocznych) i nagrodzimy książką. Termin nadsyłania tekstów do 10 czerwca 2011. Artykuł wyślij na adres: redakcja@podprad.pl z dopiskiem konkurs. Rafał Gawęda, Maciej Tyszecki: Magia Azji, czyli niekończąca się podróż Barwna opowieść o kilkuletniej spontanicznej podróży dwóch przyjaciół po krajach Dalekiego Wschodu. Zostawili oni wygodne życie, absorbującą pracę w agencji reklamowej, zapakowali rowery, śpiwory, namiot i ruszyli w nieznane. Od 2008 roku są w podróży i, jak twierdzą, – jest bosko! Sami siebie określają emigrantami hedonistycznymi, a ich wyjazd ma na celu czerpanie przyjemności z życia. Książka, która jest owocem tej podróży, pokazuje, że warto podejmować próby realizacji nawet najbardziej zuchwałych marzeń. Bez specjalnych planów wyruszyli pierwszego lutego 2008 roku na lotnisko w Berlinie i po kilkunastu godzinach znaleźli się w Chinach. Wylądowali w Kantonie i tu zaczęli swoją niekończącą się podróż. Równocześnie zaczęli prowadzić na Onecie bloga, którego zatytułowali „w podróży”. Ich pomysł na życie spotkał się z ogromnym zainteresowaniem internautów. Książka jest rozszerzonym zapisem wrażeń i przeżyć, jakich doświadczyli w kilku krajach Azji. Dysponując niedużym budżetem, na który złożyły się pieniądze przywiezione z Polski i zarobione w trakcie dorywczych prac na miejscu, odwiedzili Chiny, Malezję, Singapur, Brunei, Wietnam, Kambodżę, Birmę, Tajlandię, Filipiny, Japonię, Tajwan, Indonezję, Indie i Nepal. Korzystali z lokalnych środków transportu i omijali miejsca odwiedzane przez turystów zorganizowanych. Poznawali ludzi, ich obyczaje, jedli lokalne potrawy i oddawali się przyjemnościom, jakie miały do zaoferowania egzotyczne zakątki. Spontanicznie decydowali, gdzie chcą spędzić kolejne tygodnie. Równocześnie utrwalali na zdjęciach niezwykłe sytuacje, postacie, przedmioty, gromadząc ogromne archiwum, które wykorzystali później w książce. Po dwóch latach spędzonych w Azji postanowili osiąść gdzieś na dłużej. Wybór padł na Australię. Ale o tym napiszą w kolejnej książce. Videograf II – Chorzów, maj 2011
Igrzyska czas zacząć
Już 4 czerwca odbędą się III Miedzywydziałowe Igrzyska Studenckie AGH – impreza, w której musisz wziąć udział! Konkurencje umożliwiają dobrą zabawę nie tylko zawodnikom ale, i zgromadzonej publiczności, dla której organizatorzy – Komitet Lokalny IAESTE AGH, również przewidują szereg atrakcji. Dyscypliny takie, jak ślizg na klacie, rzucanie puszką na odległość czy z most ze skrzynek wymagają dużej dozy inteligencji, kreatywności, sprytu, siły i współpracy. Co czeka nas w tym roku? Czy uważasz, że to drużyna twojego wydziału powinna zyskać chwałę zwycięzców? Przekonaj się! Wystarczy, że stworzysz z przyjaciółmi kilkuosobową drużynę i zgłosisz chęć uczestnictwa w Igrzyskach do 20 maja. Skontaktuj się z nami: www.iaeste. agh.edu.pl lub odwiedź profil Międzywydziałowych Igrzysk Studenckich na Facebooku. W ostatnim tygodniu maja odbędzie się głosowanie na drużyny, które ostatecznie wezmą udział w Igrzyskach. Nie czekaj! Igrzyska rozpocząć czas! 10 |www.podprad.pl
www.podprad.pl|
foto: Łukasz Rusajczyk
Porada z ekranu komputera Okres dorastania jest chyba najtrudniejszym w życiu, pełnym burz i problemów. Jednak nie każdy, kto potrzebuje pomocy psychologicznej, odważa się przestąpić próg gabinetu w poradni. Dopiero od niedawna wsparcie możemy odnaleźć w Internecie.
Z
początkiem kwietnie w Sieci zadebiutował portal PsychoSpace.pl. To serwis, który oferuje młodemu człowiekowi poradę specjalistów w dziedzinie psychologii i posiada wiele możliwości skorzystania z niej. Po darmowej rejestracji użytkownik (psychogość) może wybrać najbardziej mu wygodną formę konsultacji w tzw. e-gabinecie – wiadomości wysyłane na wewnętrzną pocztę, czat, rozmowy głosowe oraz udział w grupach wsparcia. Portal daje szansę wymiany doświadczeń na forach dyskusyjnych oraz blogach, a swoje miejsce mają też artykuły o tematyce psychologicznej. Co istotne, portal zapewnia pełną anonimowość, zaś zapis rozmów dostępny jest tylko osobom w nich uczestniczącym. Pomysł konsultacji on-line ma swoich przyjaciół i wrogów. Dość sceptycznie do serwisu podchodzi Dominika Karpińska, studentka V roku psychologii Uniwersytetu Gdańskiego. – Nic nie zastąpi relacji na żywo między ludźmi, a co dopiero relacji psychoterapeuty z pacjentem, gdzie jest to najważniejsza część procesu leczniczego – ocenia Dominika, która z ciekawości już zdążyła dołączyć do społeczności portalu. Dobrze wie, że odbiorcą zamysłu twórców PsychoSpace.pl jest młody człowiek poszukujący pomocy i bojący się otwarcia przed nieznajomą osobą. Równie chłodno wypowiada się o skutkach takich konsultacji i ich częstotliwości. – To bardziej może się sprawdzić w wypadku jednorazowych konsultacji lub dla osób, które przeżywają coś trudnego i nie są w stanie szukać pomocy na zewnątrz – twierdzi studentka. – Ale taka pomoc powinna być
wtedy krótkotrwała, by dana osoba była w stanie znaleźć sobie psychologa albo psychoterapeutę, z którym nawiązałaby relację na żywo – szybko dodaje, znów podkreślając wagę spotkań ze specjalistą w gabinecie. Korzyści dla użytkowników portalu dostrzega dr Beata Bryłka-Krawczyk, psycholog i prodziekan ds. kształcenia Wydziału Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej. – Dobrze, że powstał taki portal. Forum, społeczność, dyskusyjne grupy wsparcia czy też intymne gabinety on-line, gdzie w kontakcie z wybranym specjalistą można pracować nad osobistymi problemami, uzupełnione ciekawą grafiką to szansa na powodzenie przedsięwzięcia – stwierdza. Jej zdaniem internetowe konsultacje są szansą dla młodego człowieka, któremu wizyta w gabinecie wciąż pozostaje sprawą nie do wyobrażenia. Dodaje też, że spotkanie on-line może być dobrym pierwszym krokiem w poszukiwaniach profesjonalnego wsparcia, zastrzegają jednak konieczność weryfikacji specjalistów. – Jeśli autorom portalu zależy na eksperckiej pomocy i mają sposoby, by weryfikować swoich „psychospeców”, to jestem za i trzymam kciuki – dodaje psycholog. Większość opcji w portalu jest bezpłatna, a za konsultacje ze specjalistami ustalone są stawki indywidualne. Twórcy PsychoSpace cenią sobie bezpieczeństwo, więc z założenia dostęp do serwisu mają osoby pełnoletnie, jednak przy pisemnej zgodzie opiekuna prawnego z porady skorzystać mogą też osoby młodsze. Damian Drzycimski
przeszłość
Od nowa
Kryminalisto, zgnijesz w więzieniu – słyszał nie raz Piotr Stępniak. Za kratami spędził ponad 20 lat. Ma tatuaże i blizny po samouszkodzeniach. Gdy rozmawiamy, jest bardzo spokojny. Uśmiecha się i wzrusza. Opowiedział mi swoją historię, choć wracanie do przeszłości boli. Tamten rozdział jego życia jest już zamknięty. Piotr Stępniak jest dziś innym człowiekiem. Udowadnia, że każdy może dostać drugą szansę.
P
iotr Stępniak swoją historię opowiadał już setki razy. Spotkał się ze mną by zrobić to po raz kolejny. Mimo że już od kilkunastu lat nie jest przestępcą, niektóre zdania wciąż trudno mu wypowiedzieć. Wracanie do przeszłości boli, ale Piotr Stępniak chce to robić. Wie, że jego przykład może pomóc innym ludziom. Jeździ po Polsce i spotyka się z młodymi ludźmi, by powiedzieć im prawdę o narkotykach, alkoholu, przestępstwach. Wszystko z własnego doświadczenia. Bez ściem. Piotr Stępniak był groźnym przestępcą, spędził ponad 20 lat w więzieniu. Udowadnia, że każdy może dostać drugą szansę.
▪▪Zaczęło się już w dzieciństwie. Dlaczego mały Piotr zaczął kraść i za-
i od razu się usprawiedliwiałem. Gdy policja do mnie strzelała wmawiałem sobie, że się uwzięli i że to ja byłem pokrzywdzony.
▪▪
Wychodziłeś z więzienia i za każdym razem ponownie przekraczałeś granicę. Handlowałeś bronią, narkotykami, a nawet kobietami. Czy w ciągu tych lat kiedykolwiek postanawiałeś, że to już koniec z takim życiem? Z jednej strony wychodząc zza krat myślałem, że tam nie wrócę. Z drugiej już planowałem kolejne przestępstwa. Siedząc w celi ciągle rozmawia się o swych planach, wymienia poglądy i ustala co jest w danym czasie dobrym interesem. Myślałem w kategoriach, że będę ostrożniejszy, że lepiej dobiorę sobie wspólników. Ale to wszystko pękało. I wracałem znów do więzienia.
dawać się z podejrzanymi osobami? Moi rodzice pili. W domu ciągle był alkohol, przychodziło pełno wujków. Nikt Można powiedzieć, że udało ci na podwórku nie chciał się ze mną bawić. się być jak Al Capone. Z Piotra StępLudzie wyzywali mnie i brata. Byliśmy niaka przemieniłeś się w Geparda – groźnego przestępcę mafijnego. samotni i odrzuceni. Pewnego dnia zobaczyłem film o amerykańskim gangsterze Tak – postanowiłem, że będę twarAl Capone. Zapragnąłem dzielem i udało mi się odstaZawsze być taki jak on. By wszyscy wić uczucia na bok. W więbyłem się mnie bali i ze mną liczyli. zieniu nie ma litości. Byłem Poznałem ludzi z wyrokami, przekonany, tak zatwardziały, że nie robiła którzy mi imponowali. Krana mnie wrażenia ani krew ani że dobro dliśmy, a później chodziliśmy samouszkodzenia. Podcinałem jest po mojej na melinę. Mama się mną sobie żyły, gardło, połknąłem stronie nie interesowała. Ważne, nóż. Byłem pełen nienawiże przynosiłem pieniądze i jedzenie – nikt ści. Prześladowałem wiele osób. W więnie pytał skąd. Gdy miałem 13 lat zostazieniu na przykład tych, którzy czytali Biblię. łem zamknięty w poprawczaku. Uciekłem z zakładu i wtedy pierwszy raz podczas Jednocześnie osiem razy próbowałeś popełnić samobójstwo. Przed pościgu do mnie strzelano. czym Gepard chciał uciec? Co wtedy myślałeś o tych co strzeChyba chciałem zwrócić na siebie lali? Kto był według ciebie dobry, uwagę. Uciec od samotności, która mnie a kto zły? przytłaczała i bezsensu własnego życia. Bo Zawsze byłem przekonany, że dobro czasami miałem przebłyski i tęsknotę za jest po mojej stronie. Uważałem, że skoro normalną rodziną, domem. Nie zdawabyłem biedny to w ramach sprawiedliwości łem sobie jednak sprawy, że zmiana była pewne rzeczy mi się należały. Więc kradłem możliwa.
▪▪
▪▪
▪▪
▪▪
A jednak nastąpił przełom. Stałeś się Nowym Człowiekiem. Czy to był moment czy proces? To był proces. Moment był tylko wtedy, gdy zawołałem – Panie Jezu pomóż, uwolnij mnie. Chciałem popełnić samobójstwo, ale nie mogłem odejść. Po wypowiedzianych słowach pierwszy raz w życiu poczułem jak potężna fala miłości wlewa się do mojego serca. Gdy do sali weszli funkcjonariusze, odkryłem, że jestem inny. Normalnie byli wrogami numer jeden, a ja chciałem ich uściskać. I myślę, że tylko Bóg mógł mnie tak zmienić.
▪▪
Jak myślisz dlaczego stało się to właśnie wtedy? Myślę, że Bóg przyszedł, bo się na niego otworzyłem. Zawołałem Go. Stwierdziłem, że jeżeli istnieje to niech mi pomoże. I tak się stało. Gdzieś we mnie było ziarno i ono wydało owoc. Wcześniej podczas spaceru jeden człowiek nagle krzyknął : Jezus Chrystus żyje i ciebie kocha. To było tym ziarnem. Ja tego człowieka zbiłem, tak że trafił do szpitala. Ale w sercu ciągle były słowa: Jezus cię kocha. To niesamowite, bo nigdy w życiu nie słyszałem by ktoś mnie kochał.
▪▪
Jak w więzieniu zareagowano na Twoje nawrócenie? Jedni myśleli, że zwariowałem, inni że to patent, by wyjść na przerwę. Wiedziałem, że nie mam co tłumaczyć. Zacząłem czytać Pismo Święte, modlić się, pościć. Wysłałem listy do ludzi, których skrzywdziłem. Poszedłem na świetlicę w więzieniu, wyłączyłem telewizor i poprosiłem o ciszę. Powiedziałem, że chcę wszystkich przeprosić i że proszę o wybaczenie. To było bardzo ciężkie. się wtedy? ▪▪Bałeś Bałem się, gdy przestałem grypsować. Wiedziałem, że powinni mnie za to przekopać, a nawet zabić. W więzieniu jest hie-
rarchia, jak mafia, która rządzi wszystkimi. Ja byłem w tej grupie, a przecież musiałem odejść. To jest typowo diabelska organizacja. Wszystkich uważa za podludzi. Tylko ci, co grypsują są elitą. Był taki krytyczny moment, że mogłem być zaatakowany. Ale czułem też wtedy obecność Jezusa. Włos z głowy mi nie spadł.
▪▪
Jak dorosły człowiek może się odciąć od swojej przeszłości? Musiałem przede wszystkim sobie przebaczyć. Stanąć przed lustrem i zobaczyć nową osobę. Byłem po trzydziestce, a zacząłem rozumieć i wierzyć, że jestem cenny i wartościowy, bo jestem człowiekiem. Musiałem się nauczyć jak dziecko nowych uczuć. To tak jakby się narodził po raz kolejny. Pamiętam jak jechałem autobusem i wsiadł bezdomny. Wcześniej nienawidziłem ćpunów, bezdomnych, pedałów. I wiedziałem, że ten moment był dla mnie sprawdzianem. Bo mimo że w autobusie było mnóstwo wolnych miejsc, bezdomny usiadł dokładnie obok mnie. Ciężko było mi znieść jego zapach. Ale przełamałem się i zaczęliśmy rozmawiać. W autobusie opowiedzieliśmy sobie całe życie, płakaliśmy razem i wiem, że ten człowiek się zmienił. A ja przekonałem się, że cała moja przemiana była prawdziwa.
▪▪
Co sprawia, że jeździsz po Polsce i opowiadasz ludziom o sobie? Byłbym złodziejem, gdybym to co otrzymał zostawił tylko dla siebie. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Jestem posłuszny i myślę, że spotykając się z innymi służę w ten sposób Bogu. Chodzę do narkomanów, bezdomnych i takich domów, że jak wchodzę to doznaję szoku. Ale nie brzydzę się żadnych ludzi. Jestem w stanie ich uściskać i rozmawiać. I wiem, że ta siła pochodzi od Jezusa. Marta Szagżdowicz www.podprad.pl| 11
fot. Michał Komosiński Kobiety w kerali
Indie, które znamy z książek, czy filmów, to kolorowy świat tańca i zabawy. Kraj ten postrzegany jest jako miejsce pełne spokoju i harmonii, gdzie człowiek szuka oświecenia i wewnętrznej równowagi. Tylko czasem, gdzieś na marginesie, przebija się obraz biedy. Nasze wyobrażenie o Indiach odbiega od doświadczeń Michała, studenta Uniwersytetu Gdańskiego, który mieszkał tam ponad pół roku i jak twierdzi aby poznać ten kraj nie starczyłoby życia. 12 |www.podprad.pl
Kobiety podczas marszu z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet fot. Michał Komosiński
fot. Michał Komosiński
I
się utrzymać wysoki poziom higieny osobistej. Mieszkając tu można uniknąć takich problemów jak np. zatrucia układu pokarmowego, wiedząc, gdzie na bazarze kupować jedzenie. Najlepiej jest obserwować, na których stoiskach kupują matki z małymi dziećmi. – Posiłki jadałem z zaprzyjaźnioną rodziną. Gotowaliśmy na zmianę. Tylko raz miałem problemy z żołądkiem, kiedy stołowałem się w zachodniej, sieciowej restauracji, przeznaczonej dla turystów – wspomina Michał.
Tradycja Tradycyjny obraz Indii można odnaleźć w mniejszych miastach, gdzie panują konserwatywne zwyczaje. Hinduski noszą sari, których kolor ma określone znaczenie. Dla przykładu białe sari noszą wdowy. Muzułmanki ubierają się głównie na czarno w burki, a czasem również w czadory. Pozornie kobiety w tych szczelnie okrywających ciało ubraniach wydają się nieciekawe. Jednak te muzułmańskie stroje nie zawsze zakrywały tyle, ile powinny, dostarczając Michałowi podpowiedzi, co kryje się pod nimi. Przykrótkie burki dziewcząt uwidaczniały niekiedy szpilki od Gucciego czy jeansy. Również strój męski jest zróżnicowany. Na północy mężczyźni noszą na co dzień dhoti. Jest to tkanina, którą przewiązuje się pomiędzy nogami, zwykle w kolorze białym. Strojem uroczystym jest sherwani – sięgająca do ziemi, bogato zdobiona tunika. Codziennym odpowiednikiem sherwani jest kurta, którą noszą głównie muzułmanie. Natomiast na południu mężczyźni zazwyczaj noszą lungi. Strój ten przypomina długi kilt ozdobiony różnymi wzorami. Uroczystym strojem jest vesthi/vetti, bardzo podobny do lungi, jednakże jednokolorowy, najczęściej biały. Oprócz stroju, mężczyzn w Indiach charakteryzuje jeszcze to, że bardzo dużo palą oraz piją herbatę z mlekiem nawet osiem razy dziennie. Alkohol jest tematem tabu, można jednak dostać rum i dość podłe piwo. Michał potwierdza, że Indie są brudnym krajem, jednak żyjący tam ludzie starają
Mozaika kultur Według Michała Indie to tygiel różnych kultur i religii. Święta są tu obchodzone hucznie i kolorowo. Mieszkańcy Indii uwielbiają światła i fajerwerki. W święta, przed domami, kobiety usypują z kolorowej kredy fantazyjne wzory. Nawet świątynie chrześcijańskie mają Życzliwość w środku niespotykany w naszym kręgu Najbardziej w Indiach zaskoczyła mnie cywilizacyjnym wystrój w intensywnych życzliwość ludzi – mówi Michał. – Kiedy przypadkiem zostawiłem w sklepie portodcieniach różu i zieleni. Praktycznie codziennie, któraś z religii obchodzi jakieś fel z dokumentami i następnego dnia przyświęto. Dlatego Indie to kraj szedłem o niego zapytać, syn o chyba największej liczbie Mieszkańcy właściciela powiedział, że od dni wolnych w ciągu roku. wczoraj jego ojciec ze znajoIndii Jednakże wizja tak wielu mymi szukają mnie po całym uwielbiają mieście. Właściciel sklepu kultur żyjących w zgodzie świętować zwrócił mi jeszcze uwagę, obok siebie to tylko część prawdy na temat Indii. że powinienem nosić adres Napięcia religijne i etniczne występują w portfelu. Druga taka niezwykła sytugłównie na północy kraju. Wynika to acja miała miejsce, kiedy wiozłem z Indii z sąsiedztwa z Pakistanem. Zamachy do Polski psa. Okazało się, że pies wraz bombowe organizowane przez muzułklatką były cięższe niż zakładałem i trzeba było więcej zapłacić za transport. Zabramańskich eksternistów powodują niechęć społeczeństwa do wszystkich wyznaw- kło mi pieniędzy, a turyści pytani o drobne ców Islamu. Na południu kraju jest dużo patrzyli z niechęcią. Tylko pracownicy lotspokojniej. Ludność jest tam bardziej tole- niska wzruszyli się faktem, że nie mogłem rancyjna i otwarta na inność związaną zabrać psa, więc zorganizowali między sobą z narodowością czy religią. Bez względu zbiórkę pieniędzy – wspomina. na pochodzenie i wyznawaną religię, większość mieszkańców Indii poczuwa *** się do związku ze swoim krajem. Michał Indie fascynują swoją różnorodnozaznacza również, że błędnie używa się ścią. Wielu przyjezdnych liczy, że odnajsłowa Hindus, mówiąc o mieszkańcu dzie tu harmonię w życiu. Jednakże spotego państwa, gdyż jest to określenie kój i wewnętrzne oczyszczenie to towar wyznawcy religii hinduistycznej. Powinno głównie dla turystów – mówi Michał. używać się raczej określenia Indyjczyk. Przeciętny mieszkaniec Indii jest zabiegany. Wyścig szczurów dotyczy tu zarówno najbogatszych jak i najbiedniejszych, tyle że Pięć rodzajów ludzi dla tych ostatnich nie jest to wyścig o sukOficjalnie w Indiach nie ma systemu kastowego, ponieważ zniosła go konstytuces, ale o przetrwanie. Dlatego też przecja, jednak jest on nadal widoczny, zwłaszciętnemu Indyjczykowi trudno jest zrozucza na terenach wiejskich. W Indiach istmieć, jakim sposobem można osiągnąć nieje wierzenie, że jest pięć rodzajów wewnętrzną harmonię, za którą tyle płacą ludzi, z których cztery wywodzą się z ciała ludzie odwiedzający jego kraj. Pomimo pierwszego człowieka. Te cztery rodzaje ciemnych stron, Indie można pokochać, (stany) nazywa się warnami i wyróżnia się tak jak pokochał je Michał. Indie to moja wśród nich: Braminów – najwyżsi, należą druga ojczyzna – mówi. – Gdyby nie do niej głównie kapłani i święci mężoskończyła mi się wiza, to zostałbym tam dłużej. Planuje kiedyś wrócić wie; Kszatrija – stanowiący arystokrację; do tego kraju. Waiśja – kupcy, rolnicy oraz rzemieślnicy; Agata Kołakowska ostatni stan to Śudra, czyli służący trzem
ndie to przede wszystkim kraj kontrastów – mówi Michał. Najbardziej widać to w dużych aglomeracjach, takich jak Bombaj czy Kalkuta. W każdym z tych miast są bogate dzielnice, które wyglądają jak miasta Europy tyle, że z palmami. Można tu spotkać kuso ubrane dziewczyny na niebotycznych szpilkach. Mężczyźni ubierają się po europejsku: biała koszula z kołnierzykiem i spodnie. Młodzież natomiast uwielbia stroje stylizowane na lata 70 – bogato zdobione koszule i dzwony. Tuż obok tych bogatych dzielnic, na obrzeżach wielkich miast, ludzie toczą codzienną walkę o przetrwanie.
poprzednim grupom. Nie należy mylić tych stanów z kastami (dźati), które są czymś na kształt grupy zawodowej. Grupą społeczną, której przynależność do warn nie dotyczy są dalitowie, czyli niedotykalni. Jak zaznacza Michał, nawet kiedy niedotykalny jest zamożnym człowiekiem, nadal pozostaje poza marginesem społeczeństwa. Michał podkreśla, że związki pomiędzy członkami różnych warn nie są mile widziane, a na terenach wiejskich ludzie ponoszą nawet śmierć z ich powodu. Jeśli ojciec czy brat uznają, że córka lub siostra splamiły honor rodziny, wiążąc się z mężczyzną z niższej warny (bez zgody rodziny oczywiście), to mają moralne prawo zabić ją i jej męża. Otoczenie nie potępia zwyczaju honorowego zabójstwa, a wręcz jest ono w pełni akceptowane.
świat
Tamilskie dzieci
Świątynia Tirupparangundram fot. Michał Komosiński
www.podprad.pl| 13
Czarne z białego,
białe
z czarnego?
Śniady, blady, biały, czarny, czerwony, żółty. Kolor skóry jest czymś widocznym. Czymś, czego nie można zmienić, co nas w pewien sposób określa. Rasa często była – i nadal jest – u podłoża sporów, w skali mniejszej jak i większej.
S
ą jednak ludzie, w tym archeolodzy i genetycy, którzy sądzą, że przez bycie daltonistą można dotrzeć do odpowiedzi na pytanie, skąd pochodzi ludzkość. Daltonistami chcieliby być jeszcze inni badacze – językoznawcy. Językoznawstwo porównawcze indoeuropejskie to dziedzina badań, która polega na porównywaniu języków mówionych na obszarze od Islandii aż po Indie. Dzięki temu możemy tłumaczyć pewne zjawiska myślowe w języku, jak również wysuwać teorie na temat pochodzenia ludzi w Europie. Badacze nie są zgodni, a dziedzina ta wciąż się rozwija. Niewielu ludzi wie, jak wielki wpływ początkowa teoria indoeuropejska miała na współczesną historię Europy. Blondyn Zdobywca Zacznijmy od początku. Teoria języka-matki narodziła się pod koniec XVIII wieku. Pracując na tekstami prawa indyjskiego, William Jones odkrył podobieństwo między sanskrytem, greką i łaciną. Podążając ścieżką studiowania starych dzieł indyjskich, ciekawość badaczy wzbudziła wzmianka o złotowłosych wojownikach wymachujących mieczami, którzy konno najechali tereny Indii od północy. Skąd pochodzili ci najeźdźcy? Aby ustalić pierwotną ziemię (urheimat) bladych blondynów w siodle, językoznawcy skupili się na podobieństwie w licznych językach takich słów, jak na przykład bóbr i brzoza. Gatunki te pojawiały się ponad tysiąc lat temu tylko w poszczególnych miejscach Europy. A dokładniej, w północnej części Niemiec i północno-zachodniej Polsce. Wojowników nazwano Ariowianami (nie mylić z Arianami) i stwierdzono, że stopniowo najeżdżali kontynent przez Ural po Indie, zostawiając po drodze dzieci wyni14 |www.podprad.pl
kające ze stosunków z kobietami z podbitych ziem. Im dalej od urheimatu, tym bardziej nieczysta ich krew. Stąd też stopniowe pociemnianie się karnacji. Na tej właśnie teorii Adolf Hitler opierał swoje poglądy dotyczące czystości rasy. Rolniczy przełom Brak dowodów archeologicznych potwierdzających tę teorię skłonił Colina Renfrew do wysnucia nowej. Wraz z żoną-paleobotanikiem opracował Teorię neolitycznego rozprzestrzenienia (Neolithic Dispersion Theory, NDT). Po odkryciu metod rolniczych w Mezopotamii, które pozwoliły odejść od ciężkiego systemu polowania i zbierania, teoretyczny lud pierwotny (urvolk) zaczął osiedlać się w małych wsiach. Gdy liczba ludności przekroczyła liczbę członków potrzebnych do sprawnego działania osady, mała grupa przenosiła się o jakieś 18 km. Bardziej obrazowo – najedli się, rozmnożyli, zaczęli walczyć o przestrzeń, szli dalej. I tak przez 3500 lat urvolk stopniowo zajmował tereny od Mezopotamii po Irlandię, po drodze mieszając się z wcześniejszymi mieszkańcami. Brązowi ludzie zżyli się z tubylcami, wskutek czego powstały nowe typy urody, kończących się na rudzielcach o jasnej karnacji. Różnorodność wyglądu, języka i kultury można przypisać pierwotnym zwyczajom, które ostały się po przejściu rolników. Witaj, Stary Kontynencie Mario Alinei twierdzi jednak, że migracje urvolku NDT nie korespondują z istniejącym podziałem języków europejskich. Przedstawił Teorię ciągłości paleolitycznej (Paleolithic Continuity Theory, PCT) opartą na badaniach genetycznych CavalliegoSforza, które potwierdzają znikome zmiany
w budowie genetycznej Europejczyków dziś i 15 000 lat temu. Ta niezmienność unieważnia teorie najeźdźców lub przybyszy, którzy, mieszając się z pierwotnymi mieszkańcami, zostawiliby po sobie ślady genetyczne. Jak więc to wyjaśnić? Według Alinei’ego, około 17 000 lat p.n.e., jeszcze podczas epoki lodowcowej, grupki urvolk z saharyjskiej dżungli szukały swego miejsca. Znalaźli je w surowych, ale zdatnych do zamieszkania, dolinach lodowcowych, istniejących na terenie bezludnej Europy. Wraz z roztopem lodów, małe grupki ludzi przenosiły się w przyjaźniejsze okolice. Język, jakim posługiwali się na Saharze rozwijał się w każdej osadzie we własny, odrębny sposób. Jaki wniosek? Europejczycy to Afrykanie, którzy zbledli wskutek tysięcy lat adaptacji klimatycznej. Jedna rasa, ludzka rasa Która teoria jest ważna? Czy powstanie kolejna, lepsza? To pytania, na które muszą odpowiedzieć językoznawcy indoeuropejscy. Możemy jednak postawić własną hipotezę: to, czy pochodzimy od małpy, Ariowiana, czy Afrykańczyka nie zmienia faktu, że jesteśmy tą samą postacią w różnych odcieniach. Joanna Małek
ciekawość badaczy wzbudziła wzmianka o złotowłosych wojownikach wymachujących mieczami
foto: RF123
foto Roman Czubiński
Dawna kolej miała jasne reguły. Parowozy jeździły w dostojnej czerni, elektrowozy nosiły odcienie zieleni, ciągnąc oliwkowe lub brązowe wagony. Żółto-niebieskie jednostki elektryczne obsługiwały połączenia lokalne. Można było dojechać do szkoły, pracy czy na wczasy szybciej lub wolniej, ale często i raczej punktualnie.
perspektywa
Studencki do końca
J
akieś 20 lat temu wszystko zaczęło się zmieniać. Na początek lokomotywom dodano żółte przody. Jeden z zakładów taboru przemalował swoje jednostki na biało-czerwono. Inny doszedł do wniosku, że lepsze będzie połączenie pomarańczowego z bordo. Wagony pierwszej klasy zaczęły połyskiwać czerwienią, drugiej – mydlaną zielenią. Do tej kolorystycznej swobody dokładali swoje trzy grosze wandale. W tym samym czasie odwoływano kolejne połączenia – często akurat te najbardziej popularne. Zniechęceni pasażerowie rezygnowali z podróży koleją, co tworzyło efekt błędnego koła. Liczba zamykanych linii rosła szybciej, niż mnożyły się schematy malowania pojazdów. Nie bus, nie helikopter Skoczów. Sobota rano. Depcząc pusty peron, czekam na jednostkę, która zabierze mnie do Wisły. Od dawna chciałem przejechać tą piękną trasą. Pewnie zwlekałbym jeszcze długo, gdyby kolej nie
zapowiedziała radykalnej zmiany oferty. Liczba połączeń z Wisłą w poprawionym rozkładzie jazdy ma wynosić zero. Na razie wyrok odroczono do czerwca. Do największego kurortu Beskidów kursuje dziennie pięć par osobówek. Bez przesiadki dojedzie się najwyżej z Częstochowy. Mimo tak nieciekawej oferty, podróżnych jest sporo. Marek i Ola studiują psychologię aż w Warszawie. – Likwidacja?! Nonsens, głupota! Żeby ominąć korki, kupimy chyba własny helikopter. – Ceny biletów mogą zrazić, ale i tak wolimy pociąg od autobusu. Przynajmniej można pochodzić, rozerwać się – słyszę od kolejnych studentów w jednostce. Starsi turyści podróżują do uzdrowisk w Wiśle i Ustroniu. – Jeśli w tygodniu jeździ zbyt mało osób, można puścić krótsze składy, jak na Zachodzie. Po co zaraz zawieszać? – dziwi się pan Jan z Katowic. Z kolei pani Krystyna przekonuje, że tylko dzięki kolei może pracować. – Żaden bus nie dowiezie mnie do pracy – twierdzi.
Jeszcze kawałek Postanowione? Pociąg wije się między zboczami, tor Skąd pomysł zawieszenia ruchu? Każdy to biegnie wzdłuż drogi, to od niej odskaz pytanych kolejarzy ma własną teorię. kuje, zapuszczając się w gęsty sosnowy – To tylko takie wymachiwanie szabelką, las. Urok podróży w słoneczny porażeby wyciągnąć więcej pieniędzy od wojenek jest nie do opisania. Gdy przekrawództwa – uważa maszynista jednostki czamy Wisłę, pociąg zwalnia do pręddo Katowic. – To Warszawka doi nas ze kości piechura. – Te wszystkiego – usłyszałem mosty nie były remonwcześniej w Rybniku. – Ta Tylko dzięki towane chyba od końca linia nie ma prawa paść! kolei mogę wojny – tłumaczy Radek, – gorączkuje się kierowmiłośnik kolei. – Nawet nik pociągu, podczas gdy pracować mimo tych ograniczeń, konduktorka oznajmia kolej wciąż przewozi z rezygnacją: – Wszystko wielu pasażerów. Sezon turystyczny trwa jest już postanowione. Kupuję u niej bilet: i zimą, i latem. Zupełnie nie rozumiem, – Studencki do końca – proszę. jak taka linia może na siebie nie zarabiać. Najnowsze, czerwono-czarnoKolejne przystanki: Ustroń Zdrój – srebrne barwy Przewozów Regionaltu wysiadają kuracjusze. Ustroń Polana nych wzorowano podobno na najlepszej – z okien widać stok Czantorii. Wisła w Europie kolei Deutsche Bahn. WłaObłaziec – urokliwa drewniana budka śnie tak pomalowanym składem pojedróżnika w stylu góralskim. Łabajów – chałem do Wisły. najwyższy w Polsce wiadukt, imponuJedni twierdzą, że dawną świetność jący tak samo, jak podobne budowle kolei może przywrócić tylko państwo. Inni w szwajcarskich Alpach. Jeszcze kawawoleliby prywatyzację. Pewne jest to, że łek pod górę i jesteśmy na miejscu. – Tu potrzeba gruntownych zmian. O wiele stacja Wisła Głębce... – głoszą megagrubszych od warstwy nowego lakieru, fony. Turyści dzielą się na mniejsze spod którego i tak coraz to grupki i ruszają na szlak lub do pobliprześwituje bylejaka treść. skiego baru. Roman Czubiński www.podprad.pl| 15
Bez pieniędzy
Zdobył dwa najwyższe wulkany Iranu: Sabalan (4811 m n.p.m.) i Damavand (5610 m n.p.m.) oraz szczyt legendarnej góry Ararat (5137 m n.p.m.).
Daniel Pochaba w drodze do Iranu. Wschodnia Turcja, niedaleko jeziora Van.
N
ocował na dziedzińcu meczetu i w mieszkaniu islamskich studentów. Podczas podróży spotykał się z ogromną tolerancją, gościnnością i pomocą mieszkańców. Interesuje go głównie Bliski Wschód, który pragnie wciąż odkrywać. W sercu podróżnik, na co dzień nauczyciel matematyki i organizator krakowskiego festiwalu SLOT Fest O Wschodzie, Daniel Pochaba udowadnia, że realizacja marzeń nie zawsze wymaga zasobnego portfela.
▪▪
Skąd taka chęć do podróży, co tak bardzo ciągnie cię do wędrówek? Zaczęło się jedenaście lat temu, w wakacje, po maturze, przed rozpoczęciem studiów w Krakowie. Znajoma, która uwielbiała podróże autostopem, namówiła mnie na rajd po Polsce. Choć jeździliśmy trzy tygodnie, po powrocie do domu nie mogłem usiedzieć. Już po kilku dniach znów wyruszyłem w trasę. Pojechałem na jakiś festiwal, potem w góry i tak spędziłem całe wakacje. Później już każde były wyjazdowe. Jak tylko nadarzała się okazja, jakiś pomysł, wyruszałem w podróż również w trakcie roku akademickiego. Pamiętam, że często w ogóle nie miałem pieniędzy. Raz wędrowałem, mając dosłownie 10 groszy w kieszeni, ale było lato, więc jadłem przydrożne jabłka, śliwki, wodę piłem z kranu, trochę ryzykując chorobą. W ten sposób dawałem sobie radę. A jak się zaczęło, tak trwa do dziś. 16 |www.podprad.pl
Z czasem wyruszyłem w Europę, potem zainteresowały mnie Bałkany i Bliski Wschód, gdzie teraz głównie podróżuję. To jak samonapędzający się mechanizm: wyjeżdżasz, poznajesz nowych ludzi, dowiadujesz się, że gdzieś jest jeszcze ciekawiej i tam się kierujesz.
▪▪
A dokąd udałeś się w pierwszą daleką podróż? Razem z moim bratem Dominikiem pojechaliśmy w góry do Rumunii. Niestety po drodze w Budapeszcie okradziono nas i straciliśmy wszystkie pieniądze. Zniknęły także paszporty, ale te potem się odnalazły. Na szczęście mieliśmy ze sobą gitarę i bęben, dzięki czemu mogliśmy zarabiać grą na ulicy, więc stwierdziliśmy, że nie wracamy i będziemy kontynuować podróż. Najpierw pojechaliśmy do Serbii, żeby trochę zarobić, potem nad Adriatyk, aby odpocząć. Następnie udaliśmy się w kierunku Francji, gdyż chcieliśmy zobaczyć ocean. Ale po drodze tak oczarowały nas Włochy, że postanowiliśmy już dalej nie jechać... Zobaczyliśmy m. in. Florencję, Perugię, Rzym i wróciliśmy do kraju...
▪▪
Opowiedziałeś o pierwszym dalekim wyjeździe. Powiedz, jak zbieraliście fundusze na te pierwsze wyprawy? Pierwsze wyjazdy dużo nas nie kosztowały. Zarabialiśmy, grając – Dominik na bębnie, ja na gitarze. Później jeszcze – podczas wypraw do Francji i Turcji –
z grupą znajomych robiliśmy pokazy fire show. Do plecaków zabieraliśmy jedzenie na pierwsze trzy dni, pewni, że potem będziemy zarabiać na ulicy. Na kolejne, tym razem samodzielne podróże do Iranu, przeznaczałem pieniądze z mojej czerwcowej pensji. Brałem nieco ponad tysiąc złotych i jechałem na półtora miesiąca. To wystarczało, aby przetrwać.
czyć, zmieniam trasę. Czasem wpływa na to sam fakt podróżowania autostopem, dużo zależy od tego, kogo się złapie, gdzie ten ktoś zawiezie...
▪▪
Te wszystkie podróże, które odbywasz, zmieniają cię jakoś, kształtują? Na pewno, ale trudno mi konkretnie powiedzieć, w jaki sposób. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy byłem w Turcji, spotkałem się z niesamowitą gościnDlaczego wybrałeś samotną ponością. Później przez rok spłacałem dług dróż? wdzięczności, zapraszając do siebie ludzi Za pierwszym razem po to, aby się i gotując im obiady. sprawdzić. Robiąc coś w pojedynkę, Podróże, patrząc przez pryzmat ostatdowiadujesz się, na ile tak na prawdę nich jedenastu lat, bardzo mnie otwocię stać... Co innego, kiedy robisz coś, rzyły. Kiedyś bardziej bałem się ludzi jedmając przy sobie kogoś nak, podróżując autostobliskiego, kto może cię pem, potrzebujesz ich, Trzeba wyjść wesprzeć... Za drugim musiałem się więc przez bezpiecznego łamać. Wsiadając do czyrazem pojechałem pod granicę pakistańską. Tam jegoś samochodu, raczej miejsca nie jest zbyt bezpiecznie, nie czyta się książki, tylko więc wolałem wyruszyć rozmawia, opowiada. To samotnie, by nie narażać nikogo więcej. motywuje też do większej aktywności językowej, w sensie nauki miejscowych języków. Wiadomo, czasem jest się tak A jak wyznaczasz sobie cele kolejnych wędrówek, to jest spontaniczne zmęczonym, że zasypia się mimowolnie, czy raczej planowane? ale generalnie trzeba rozmawiać. To taka Zazwyczaj układam precyzyjny harpodróż za jeden uśmiech, dany temu, monogram. Planuję dniami, a więc że kto zgodził się zabrać podróżującego. pierwszego dnia dojadę tu, drugiego tam, potem kieruję się w tym i w tym Podczas podróży warunki, w jakich przebywasz zdecydowanie różnią się kierunku. W trakcie podróży wychodzi nieco inaczej. Gdy spotkam człowieka, od tych, w których żyjesz na co dzień. który poleci mi lepszą drogę czy jakieś Śpisz w namiocie, rozbijasz się na dziedzińcach meczetów, w parkach itd. interesujące miejsce, które warto zoba-
▪▪
▪▪
▪▪
podróż Kurdyjscy rolnicy, podczas przerwy w przerzucaniu snopów siana.
Pod górą Sabalan. Pasterze bardzo chętnie pozują do zdjęć, ugładzają włosy i przyjmują dumne pozy. Zdarza się nawet, że sami wyjmują aparat czy telefon i robią zdjęcie.
Jedna z bocznych uliczek w mieście Esfahan.
W Iranie wśród samochodów wciąż najbardziej popularne są stare Paykany, często służące jako taksówki.
Czy powrót do polskich realiów jest trudny, czy ciężko jest się przestawić z powrotem na Polskę? Chyba już przywykłem do powrotów. Ale pierwsze wyglądały tak, że przez miesiąc spałem w śpiworze na karimacie. Tak się jakoś tym wszystkim przesiąka, choć jest to też kwestia dojrzałości, nabierania dystansu do pewnych rzeczy. Teraz, kiedy wracam, zapraszam znajomych, żeby pokazać im zdjęcia, opowiedzieć o wszystkim, podzielić się wrażeniami. Wysyłam e-maile do tych, których poznałem podczas podróży. Z czasem powrót do rzeczywistości jest bardziej płynny.
▪▪
Czy, będąc w jakimś kraju, myślałeś o tym, aby zostać w nim na stałe? Myślałem o Iranie, uważam, że jest to miejsce, w którym można byłoby zostać na dłużej.
▪▪
A nie obawiałeś się? To przecież nie tylko inna kultura, ale też zupełnie inna rzeczywistość. Ale to jest dla mnie bardzo ciekawe, to mnie pociąga.
▪▪
Masz już niemałe doświadczenie podróżnicze. Czy z przebytych wy-
jazdów pamiętasz jakieś zdarzenie, epizod, który szczególnie zapadł ci w pamięć? Przychodzi mi do głowy pewna historia, nieco sentymentalna. Kiedy wracałem z drugiej wyprawy do Iranu, zależało mi, żeby kupić Marcie, wówczas dziewczynie, a dziś żonie, arbuzy i bułgarskie pomidory. Marta wspominała, że w dzieciństwie je jadła i że były bardzo smaczne. Jednak przejeżdżając przez Bułgarię, nie mogłem znaleźć żadnego targu, na szczęście w końcu udało mi się złapać człowieka, który jechał do swojego domu, obok którego był targ. Okazało się, że ten mężczyzna wiedział, jak wybrać najlepsze pomidory i jak ostukać arbuza. Kupiłem jeden siedmiokilogramowy oraz pięć kilogramów pomidorów. Następnego wieczoru, podczas drogi przez Węgry zauważyłem, że arbuz pękł i jeśli nie dojadę w ciągu nocy do Polski, zepsuje się i niespodzianka się nie uda. Szczęśliwie trafiłem na polskiego TIR-a, który jechał do granicy polsko-słowackiej. Później jeszcze złapałem stopa do Krakowa. W ten sposób już o 5 rano byłem pod drzwiami Marty. Poczekałem dwie godziny, aż wstanie i zapukałem. Śniadanie było naprawdę super.
▪▪
Dokąd wybierasz się w następną podróż? Znów do Iranu, tym razem z Martą. Pojedziemy przez Ukrainę, Rosję – tam chcemy pochodzić trochę po górach, potem spróbujemy przedostać się do Kaukazu Południowego, Gruzji, Armenii, potem znów do Gruzji, Azerbejdżanu i wreszcie do Iranu. Do Polski wracalibyśmy przez Turcję i Bałkany. Takie są plany.
▪▪
Co poradziłbyś młodym ludziom, którzy też mają pragnienia, żeby podróżować, skrycie marzą, by przeżywać w ten sposób młodość, ale brak im odwagi, obawiają się czy poradziliby sobie. Co powinni zrobić? Warto ryzykować życie, tylko wtedy nabiera ono smaku. Trzeba wyjść z bezpiecznego miejsca. Wiąże się to z dużym, czasem nawet bardzo dużym strachem, ale jeśli ma się przekonanie, że dane wyzwanie jest w Bożej woli, należy się przełamać. Jak pisał John Eldredge w swoich książkach, często pragnienia są wpisane w człowieka przez Boga i trzeba pozwolić im żyć. Przy czym należy uważać, by nie zrobić z nich bożka. Nie mogą stać się zbyt ważne, bo to niebezpieczne. Trzeba złapać balans. Paulina Łukasik
Różnica między ludźmi, którzy realizują swoje marzenia, a całą reszta świata nie polega na zasobności portfela. Chodzi o to, że jedni przez całe życie czytają o dalekich lądach i śnią o przygodach, a inni pewnego dnia podnoszą wzrok znad książki, wstają z fotela i ruszają na spotkanie swoich marzeń. Gringo wśród dzikich plemion W. Cejrowski
Miasto Suza. Modlący się na grobie Daniela, proroka uznawanego w Judaizmie, Chrześcijaństwie jak i Islamie.
Miasto Maszhad. Ulice irańskich miast są pełne motorów, prześcigających się w osiąganych prędkościach jak i ilości pasażerów.
www.podprad.pl| 17
Pressówka
gadżetomania
Gadżety w łazience
Kubańczyk Jose Castelar skręcił najdłuższe cygaro świata. Ma ono 81,80 metra długości. Rekordzista zajmuje się tym już pół wieku. Jego pobudki są bardzo patriotyczne. Jak twierdzi, najdłuższe cygaro świata musi należeć do Kuby, która jest ich ojczyzną. Ciekawe, czy długość cygara pana Castelara ma coś wspólnego z długością trwania kubańskiego reżimu. onet.pl Studenci z Laboratorium Kajimoto na Uniwersytecie Electro-Communication w Japonii stworzyli interesujący gadżet dla par pozostający w rozłące. Ten wynalazek to maszyna do całowania na odległość. Maszyna składa się z dwóch modułów. Jeden z nich należy dosłownie wziąć do ust i manewrować patyczkiem za pomocą języka. Ruchy zostaną przekazane poprzez komputer do drugiego urządzenia. Aktualnie studenci nie przygotowali jeszcze sposobu na komunikację obu modułów przez internet, jednak to aktualnie nie jest dla nich najważniejsze. Skupili się oni na odwzorowywaniu kolejnych elementów pocałunku. Cóż, wynalazcom wypada chyba życzyć dalszych postępów w pracy, chociaż najlepiej byłoby, gdyby ich maszyna miała jak najmniej użytkowników. rly.pl Częste mycie nóg zdecydowanie się opłaca, szczególnie w Afryce. Holenderski Biolog Remco Suer opublikował badania na temat afrykańskich komarów przenoszących malarię w swojej pracy doktorskiej na Wageningen University. Otóż bakterie znajdujące się na naszych stopach wydzielają zapachy bardzo silnie przyciągające moskity. Naukowiec ma nadzieje, że jego badania ograniczą liczbę zachorowań na malarię, która co roku zabija ponad 220 milionów osób na całym świecie. Hasłu Częste mycie skraca życie mówimy zatem stanowcze NIE! gazeta.pl W Toronto szykuje się niezwykłe wydarzenie dla amatorów mocnych wrażeń. Od sierpnia będzie można wyjść na spacer w uprzęży po zewnętrznej stronie wieży telewizyjnej CN Tower na wysokości ponad 553 metrów. Za 30 minutową przechadzkę trzeba będzie zapłacić 175 dolarów kanadyjskich, czyli około 500 złotych. Wrażenia z najwyższej wieży telewizyjnej świata – bezcenne. wp.pl 18 |www.podprad.pl
Kto powiedział, że łazienka musi być biała i nudna? A może by tak zmienić jej oblicze przez dodanie kolorowych dodatków. Zobaczcie, jakie łazienkowe gadżety znalazłem tym razem.
Nakładka LED na kran Nakładka na kran, która reaguje na temperaturę wody. Kiedy odkręcisz kran i zacznie lecieć z niego woda, wtedy zaczynają świeć diody. W zależności od temperatury podświetlają one strumień wody na czerwono, zielono lub niebiesko zależnie od temperatury płynącej wody. Daje to niesamowity efekt wizualny podświetlonego słupa wody. Montując ten gadżet w łazience, sprawisz radość całej rodzinie, a dzieci odkryją, że mycie ząbków czy rączek może być też dobrą zabawą. Ceny zaczynają się od 10 zł. Uwaga! Istnieją słuchawki prysznicowe dające podobne kolorystyczne efekty.
Krwawy żel pod prysznic Jeśli szukasz czegoś, co wywoła zdziwienie i zażenowanie twoich gości korzystających z łazienki, to ten żel pod prysznic jest dla ciebie. Transfuzja krwi w twojej łazience? Tak mógłby pomyśleć, ktoś kto zobaczy worek z czerwonym płynem powieszony w okolicach twojej wanny. Ale spokojnie, to po prostu żel do kąpieli o bardzo intensywnym zapachu wiśni. Choć wygląda strasznie za sprawą tego jakże oryginalnego opakowania, to jednak jest w pełni wartościowym żelem, przyjaznym dla skóry. W pojemniku mieści się 400 ml żelu. Cena to ok. 25 zł.
Maszynka do golenia zaparowanych luster Jak często po wzięciu prysznica lub kąpieli chciałeś się ogolić, ale przeszkadzało ci w tym mocno zaparowane lustro? Teraz jest na to sposób. Zamiast przecierać lustro ręcznikiem albo papierem toaletowym, trzeć ręką lub suszyć lustro suszarką, przejedź po tafli tym zmyślnym gadżetem przypominającym jednorazową maszynkę do golenia. Zamiast ostrza posiada gumową wycieraczkę znakomicie zbierającą parę wodną. Cena to tylko 30 zł.
Niezwykłe korki do wanny lub zlewu Korek – rzecz banalna. Zwykły czarny gumowy lub zintegrowany z baterią. Zazwyczaj nie przywiązujemy do niego wagi. Jednak miłośnicy ciekawych i efektownych gadżetów mogą kupić sobie zatyczkę, która zwraca na siebie uwagę i ożywia nieco nudną łazienkę. Zobaczcie kilka oryginalnych pomysłów.
Toaletowy potwór Na koniec coś dla dowcipnisiów. Jeśli mieszkasz ze współlokatorem z poczuciem humoru, możesz zrobić mu kawał, instalując w toalecie niespodziankę. Specjalną gumową nakładkę na deskę klozetową nałożysz w kilka chwil: instalacja opiera się o 8 przyssawek. Potwór, skryty pod pokrywą, pozostanie niedostrzegalny. Co się stanie, kiedy ktoś zapragnie skorzystać z toalety? Przekonaj się sam. Cena to ok. 60 zł.
Chcesz skomentować ten artykuł lub masz pomysł ma gadżety – pisz. Łukasz Wysocki mrwysocki@gmail.com
www.podprad.pl
PRZYZWOITOŚĆ
Bóg, honor i Ojczyzna! Lubimy! Może ostatnio trochę mniej, gdyż zostały one skutecznie ośmieszone patriotyczno-mesjańskim patosem pewnych środowisk, jednak generalnie jesteśmy na tak. Szczególnie rocznicowo i odświętnie! Kiedy jednak spojrzymy na tę nieznośną i upierdliwą codzienność naszego bytowania, smakowania życia…
redaktor naczelna
Katarzyna Michałowska REDAKTOR WYDANIA
Jakub Kupracz zespół redakcyjny:
Dominik Pietrzak, Maciej Pietrzak Olga Kupicz, Maciej Badowicz, Marcin Hołowiński, Liliana Wujczyk, Kamila Brodzik, Karolina Gizara, Marta Szagżdowicz, Kasia Wodzikowska, Cyryl Sochacki, Anna Iwanowska, Joanna Małek, Dawid Linowski, Agata Kołakowska, Joanna Grochola. korekta: Anna Iwanowska, Liliana Wujczyk,
Kamila Brodzik, Kasia Wodzikowska, Dominik Pietrzak Jeśli chcesz zaangażować się w tworzenie gazety – napisz: redakcja@podprad.pl Zapytanie o reklamę: reklama@podprad.pl Skład i projekt okładki:
Sylwester Gigoń; Oddziały w Polsce: Kraków: Renata Matuszczak, krakow@podprad.pl; Łódź: Dominika Wit, lodz@podprad.pl; Poznań: poznan@podprad.pl; Warszawa: Anna Marcinowicz, anna.marcinowicz@gmail.com. Magazyn jest tworzony m.in. przez studentów z Ruchu Akademickiego Pod Prąd z pięciu głównych miast akademickich Polski. Skupia on katolickich i protestanckich studentów, którzy pragną żyć w przyjaźni z Bogiem i inspirować do tego innych.
óg, honor i Ojczyzna… Wyparokowe zaglądnięcie przez ramię do sąsiada wują nagle, gdy np. chcemy sprzedać na teście z matmy? Jednak któż dzisiaj tak pomyśli?! nasz używany samochód. Są nieobecni, gdy cofamy licznik przejechanych kiloZa to, jak bardzo jesteśmy wszyscy metrów, zdecydowanie nie mamy ich oburzeni na naszych europosłów, pobiena ustach, ani w sercach, w momen- rających diety wysokości 304 euro za każcie podpisywania zaniżonej (czyli sfałdorazowe uczestniczenie w posiedzeszowanej) faktury VAT. W takich sytu- niach parlamentarnej komisji ds. UE, które acjach honor zwykle przeto uczestniczenie nierzadko grywa z życiową zaradnoPrawdziwi (jak ustalili bezczelni dziennikaścią, Ojczyzna i tak przecież rze) sprowadza się do złożejesteśmy da sobie jakoś radę, pomimo nia podpisu na liście obecności wtedy, kiedy zaniżonego podatku na jej i natychmiastowego opuszczenikt nas rzecz, zaś Pan Bóg… No nia sali… Bardzo jestem cieakurat nie kaw, jak ci szlachetni reprewłaśnie – co zrobić z Panem Bogiem? Oczywiście, można zentanci Ojczyzny (rozumiem, widzi hipotetycznie założyć, iż jest że Boga i honoru też!) zachoOn tak bardzo uduchowiony, że nie intewywali się na klasówkach i egzaminach? resują Go cielesne i przyziemne banały, takie jak podatki czy prawdziwy stan liczPrzyzwoitość nika. Albo że w podobnych sytuacjach Mógłbym jeszcze co nieco w tym konzwykł odwracać (z pewną, taką nieśmia- tekście zająknąć się o prawdomówności, łością?) głowę… albo że On zasadniczo słowności, punktualności, siadaniu za kiejuż niedowidzi i niedosłyszy… rownicą po kielichu, łapówkarstwie, solidAlbo że Pan Bóg jest głupcem, któności w pracy, ale chyba nie ma sensu… Nie ma sensu, ponieważ, gdy raz na remu sympatycznie jest raz w roku, nieco alkoholowo zachrypłym głosem, ryknąć jakiś czas ruszy nas sumienie, odprawiamy W żłobie leży; dziesiątego każdego miesiąca pokutę za nasze grzechy, np. zmawiazaś z bólem i goryczą machnąć kułakiem: jąc określoną (czyli większą) liczbę pacieGdzie byłeś, gdy TU-154 wrył się w ziemię rzy. Taka pokuta zdejmuje z naszych barków dokuczliwe poczucie winy i znowu pod Smoleńskiem?! stajemy się lekcy i wolni jak ptaki. Wolni także od, wydawałoby się z pozoru, dosyć Przyzwoitość Ostatnimi laty na ważność przyzwoelementarnej refleksji, że jeżeli rozmowę itości wskazywał parokrotnie Władysław z Bogiem traktujemy w kategoriach kary Bartoszewski. Jednakowoż nie przebił a nie przywileju, to wszyscy jesteśmy reżysię z nią szerzej do naszej świadomości, serami i aktorami w Milczeniu owiec. ponieważ, pomimo swojej przepięknej Szanowny Czytelniku. Prawdziwi biografii, na starość (wg patriotów) odejesteśmy wtedy, kiedy żywimy przekobrało mu rozum, co potwierdził niezbinanie, że nikt nas akurat nie widzi. Albo cie, afiszując się żydowsko-masońskimi Tomek Żółtko – muzyk, kompozytor, poeta sympatiami. A o nich jest dużo ciekawiej i publicysta. Jedna z najbardziej barwnych i nieporozprawiać przy piwie, niż np. zdobyć konwencjonalnych postaci współczesnej piosię na refleksję, że ściąganie na egzamisenki autorskiej. Niektóre utwory takie, jak Bóg kocha chorych na AIDS, wywołały fale obunie jest oszustwem. Ergo – jeżeli JA ściąrzenia, natomiast rozgłos przyniósł mu album gam, tzn. że JA jestem oszustem. OszuKlatka skandalu. Pochodząca z tego albumu stem wobec Boga, honoru i Ojczyzny… piosenka Kochaj mnie i dotykaj przez blisko 30 a także wobec wykładowców, innych stutygodni utrzymywała się w pierwszej dziesiątce dentów, przyszłych pracodawców, zleceMuzycznej Jedynki. Na swej najnowszej płycie Może ostatni taki głupiec autor zmusza do głębniobiorców itd., itd. szego spojrzenia na siebie i otaczającą nas rzeLecz jakie to ma znaczenie? Oni też czywistość. Śpiewa o trudnych i czasami konkiedyś ściągali! (ściągają dzisiaj…) trowersyjnych tematach: pornografii, zwątWielomilionowe malwersacje, wszechpieniu, nienawiści, antysemityzmie i potrzebie przebaczenia. Poeta pochodzi z Gdańska, obecna korupcja… Czyż pierwszym, niea obecnie mieszka w Krakowie. śmiałym kroczkiem do nich nie jest ratun-
wtedy, gdy spontanicznie nie zastanawiamy się, jak powinniśmy postąpić, żeby być prawdziwymi. W moim przekonaniu, tak wygląda jedyny sensowny kontekst refleksji nad przyzwoitością. Tyle że nikt, oczywiście, nie zadekretował obowiązku bycia przyzwoitym. Za jego nieprzestrzeganie nie idzie się do więzienia (choć owoce braku przyzwoitości mogą do spoglądania w niebo przez kraty boleśnie doprowadzić). To w naturalny sposób skutkuje tym, że moje pisanie można potraktować albo jako próbę (nieudolną?) wzbudzenia jakiegoś tam elementarnego, moralnego zastanowienia, albo jako sarkastyczne zawracanie głowy odrealnionego, starszego pana. Dobrze (chyba?) byłoby się jednak na coś w życiu zdecydować. Nie ma bowiem, moim zdaniem, większej ohydy, nad zakłamaną koegzystencję Boga, honoru i Ojczyzny z nieuczciwie zdanym egzaminem lub przekręconym licznikiem kilometrów… Przyzwoitość A może raczej nieprzyzwoitość? Honor i Ojczyznę można omamić, jak to się zdarza wśród Polaków nie od wczoraj – jednak co w tym kontekście począć z Bogiem? Jeżeli bowiem jest On abstraktem, zabobonnym owocem naszych zalęknionych umysłów, to nie ma kłopotu – tylko po co wtedy zmawiać karne pacierze? Lecz jeżeli jest Tym, za kogo się podaje na kartach Biblii, czyli Osobą, która wszystko wie, myśli i czuje – to co wtedy? Co wtedy z nami będzie? Na ile bowiem potrafię czytać ze zrozumieniem, Biblia przedstawia Go jako kogoś do bólu PRZYZWOITEGO… Tomasz Żółtko, Kraków, 06. 04. 2011
foto: Bartek Serkowski
Adres redakcji:
ul. Pilotów 19A/4, 80-460 Gdańsk tel./fax 058 710 82 54 redakcja@podprad.pl
B
różności
Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄD Wszelkie prawa zastrzeżone
www.podprad.pl| 19