49 marzec 2015
Jak podjąć decyzję? Zawrócić rzekę Zmienić studia Skoczyć na BarCampa
foto: rf123
MRÓWKOSEKSUALNI
Zastanawiam się, czy organizowane są jeszcze bale przebierańców, takie jak w dawnych, przedszkolnych czasach? Chyba nie ma takiej potrzeby – niektórzy w przebraniu chodzą cały rok. I Mimikra to zjawisko polegające na upodabnianiu się jednego gatunku do innego. Na przykład niektóre owady wyglądają jak rośliny, aby uniknąć drapieżników. Z kolei jeden z gatunków pajęczaka, występujący w lasach tropikalnych, do złudzenia przypomina występujące w nich mrówki. Do tego stopnia, że jedną parę swoich odnóży trzyma nad głową tak, aby udawały czułki. Świat zwierząt jest fascynujący. II Ciężko jest być mężczyzną w XXI wieku. Co rusz pojawia się nowa moda, za którą dobrze byłoby podążać, aby nie spotkać się z ostracyzmem. Na topie byli już metroseksualiści, czyli dbający o siebie – czasem do przesady – mężczyźni, niestroniący od wizyt u kosmetyczki, kremów na noc czy lakieru do paznokci. Po nich pojawili się drwaloseksualni (nie jest to nazwa zmyślona), wyglądający jak chodzące reklamy dziewiętnastowiecznej kanadyjskiej dziczy – flanelowe koszule w kratę, bujne brody, dzikość w oku. Do kompletu przydałaby się jeszcze naostrzona siekiera, ale ludzie w galeriach handlowych spoglądaliby na to sceptycznie. Niedawno świat mody odkrył mężczyzn nerdseksulanych i geekseksualnych (dosłowne polskie tłumaczenie – frajeroseksualni i maniakoseksualni – raczej się nie przyjmie). W tym przypadku nie potrzeba brody ani dbania o cerę przy pomocy połowy drogerii – wystarczy mieć poukładane w głowie. I mieć jakąś pasję, nie zapominając o przeuroczej nieporadności w kontaktach społecznych, niczym u bohaterów Teorii wielkiego podrywu.
2
|www.podprad.pl
A co z tymi, którzy nie chcieli wyróżniać się w żaden sposób, tylko spokojnie egzystować na granicy trendów? Otrzymali etykietę normcore (jako przeciwieństwo do hardcore). Paradoksalnie, w pewnym momencie to ich styl zaproponowano jako najmodniejszy. Podsumowując – dziś, aby mężczyzna był na topie, powinien mieć brodę w komplecie z czapką z szopa albo gładką twarz i piankę do włosów. Ewentualnie może nosić rogowe okulary i chwalić się zapadniętą klatką piersiową, choć wypadałoby, gdyby jednak był nieco wysportowany. Z pasją, a najlepiej kilkoma. Odnoszący się do kobiet szorstko, ale jednocześnie z szacunkiem. W trampkach lub dla odmiany w butach do biegania. Niewskazane jest natomiast, aby był sobą. To nikogo nie kręci. III Nie wyjaśniłem na początku, dlaczego pajęczak z lasu tropikalnego udaje mrówkę. Otóż mrówki w tym środowisku to nie tylko stado pracusiów kręcące się pod nogami, jak te znane nam z ogródka. To gang motocyklistów, strzegący swojego terytorium i rzucający się na każdego, kto chce skrzywdzić jednego z nich. Podszywanie się pod taką grupę niesie dla naszego pajęczaka niewątpliwe korzyści. W ten sposób omijają go drapieżniki, które nie chcą zadzierać z całą kolonią agresywnych mrówek, a on sam ma szansę na rozmnażanie się. Problem jednakże powstaje, gdy mrówki zorientują się, że kolega z mrowiska jest oszustem. Możliwość przekazania genów jest jednak warta tego ryzyka. BARTOSZ CICHARSKI
MRCICHY.PL
foto: Rafał Nitychoruk
Wyzwania Zarządzania Jakością Koło Naukowe Zarządzania Jakością działające przy Katedrze Zarządzania Jakością Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie organizuje Sesję Naukową z cyklu Wyzwania Zarządzania Jakością. Konferencja odbędzie się w dniach 22 i 24 kwietnia 2015 roku na terenie kampusu UEK. Współorganizatorem tegorocznego wydarzenia jest Polskie Towarzystwo Towaroznawcze. Sesja Naukowa Wyzwania Zarządzania Jakością jest cyklicznym projektem skierowanym do pasjonatów i entuzjastów jakości. Konferencja składa się z sesji referatowych oraz forum dyskusyjnego, umożliwiającego wymianę zdań między studentami, pracownikami
naukowymi oraz przedstawicielami świata biznesu i przemysłu. Umożliwia poszerzenie wiedzy teoretycznej oraz poznanie praktycznego podejścia specjalistów do zagadnień związanych z dziedziną jaką jest zarządzanie jakością. Podczas tegorocznej edycji studenci po raz pierwszy będą mogli uczestniczyć w szkoleniu branżowym MASSAWA. Więcej informacji o wydarzeniu na stronie internetowej WZJ: http://wzj2015.jimdo.com/.
KATARZYNA MICHAŁOWSKA
NACZELNA@PODPRAD.PL
Starym busem dookoła USA W połowie lipca dziewięciu studentów wyruszy kultowym busem z 1988 roku w trasę po Stanach Zjednoczonych. Podczas dwóch miesięcy wyprawy zamierzają wiekowym Volkswagenem T3 przejechać 15 000 km dróg i bezdroży, odwiedzając największe atrakcje turystyczne Nowego Świata. Podróż jest częścią projektu podróżniczego wyprawybusem.pl, który powstał w 2011 r. Jego celem jest tanie zwiedzanie świata. Dotychczas studenci przejechali tym 27-letnim busem 30 000 km, wizytując 18 krajów Europy i spędzając w podróży ponad 150 dni. W nadchodzące wakacje ekipa postanowiła postawić stopy na innym kontynencie. Podróż po Nowym Świecie zaczną od Nowego Yorku. W Ameryce Północnej studenci planują przejechać się słynną nowojorską taksówką, odbyć konną wycieczkę przez Kanion Kolorado, postawić symbolicznego dolara w kasynie w Las Vegas i spotkać szeryfa na Dzikim Zachodzie. Więcej informacji o projekcie i przygotowaniach do podróży można znaleźć na www.facebook.com/wyprawybusempl. www.podprad.pl | 3
WSTĘPNIAK
J
est w psychologii narzędzie, nazywane Oknem Johari. Jego założeniem jest teza, że wiedza o sobie jest ograniczona. Okno składa się z czterech różnych części. Pierwsza część obrazuje zachowania znane przez nas i naszych znajomych (nazywa się ją sferą otwartości). Ale są cechy, które znamy tylko my (druga część: sfera intymności/wstydu). Ku zaskoczeniu wielu, mamy pewne wyróżniki charakteru, które widzą inni, ale my ich zupełnie nie dostrzegamy (trzecia część: sfera zaciemnienia). Zasada okna Johari mówi o tym, że dojrzałość to otwieranie się przed innymi. Pokazywanie prawdziwego ja, poprzez odkrycie utajonych cech oraz otwieranie się na uwagi innych. One mogą pokazać nam coś, czego o sobie nie wiemy. By dojrzewać emocjonalnie, należy uświadamiać sobie swoje emocje i zachowania, nad niektórymi pracować, a niektóre po prostu zaakceptować. Tematem przewodnim marcowego magazynu jest świadomość. Dlatego otwieramy wydanie reportażem Magdaleny Chrzanowieckiej na temat podejmowania decyzji. Odkrywanie, czego tak naprawdę się chce, może przysporzyć niektórym wiele trudności. Nikt nie mówił nam w szkole, że warto popatrzeć na osobiste wybory poprzez pryzmat systemu wartości (co jest dla mnie najważniejsze? gdyby moje życie jutro się skończyło, to co chciałbym zrobić?). Wartości powiązane są z sercem, a ono jest niewyczerpanym źródłem pasji. Jednakże mogą być w nas i wartości, i pasja, a mimo to coś nas hamuje w rozwoju. Jeżeli zauważamy, że nie możemy sobie z tym poradzić sami, to warto skorzystać z pomocy specjalistów. Może to być psycholog, a może coach. Anna Iwanowska napisała reportaż obrazujący, jak można wrócić do przeszłości i zrobić z nią porządek. Tomasz Zdunek pokazał, jak możemy uporządkowywać swoją przyszłość. Oczywiście, najważniejsza jest teraźniejszość. To w niej podejmujemy decyzję, czy chcemy odbyć podróż życia, tak jak zrobili to twórcy bloga Busemprzezswiat.pl, czy chcemy się rozwijać na otwartych spotkaniach BarCampa, czy też pomagać innym, zostając Honorowym Krwiodawcą. Domykam wstępniak ostatnią częścią okna Johari, o której wcześniej nie napisałam. Jest w nim miejsce na sytuacje, w których nie wiesz, jak się zachowasz i twoi najbliżsi tego nie wiedzą. Wie o tym tylko twój stwórca, a jego zawsze możesz o to zapytać. Wzrastania w samoświadomości życzę!
Świadome decyzje Jak decydować i nie zwariować
foto: rf123
Adam zrezygnował z pracy w policji, chociaż mógł podjąć się nowych zadań. Basia i Adam, mimo młodego wieku, postanowili wziąć ślub. Co było ich motywacją? Jak świadomie decydować i czym się kierować przy wyborze dalszej drogi? Czy istnieją zasady podejmowania tylko właściwych wyborów?
O
puszczenie szeregów policji chodziło mi po głowie od dłuższego czasu. Coraz bardziej czułem, że nie pasuję do tamtego miejsca. Kilka miesięcy przed odejściem byłem przekonany, że powinienem robić coś innego, że ta praca nie jest zgodna z tym, co mam w sercu – mówi trzydziestoparoletni Adam Dzieciątko, który po 8 latach zrezygnował ze służby w policji. Adam z zawodu jest informatykiem. Ukończył studia magisterskie na Wydziale Matematyki, Fizyki i Informatyki na Uniwersytecie Gdańskim. – W czasie pracy przekonałem się, że policjanci to nie rycerze w lśniącej zbroi. Do służby trafiłem, mając jakieś tam ideały, ale brutalne zderzenie z rzeczywistością pokazało mi, że nie o ideały tam chodzi. Ta praca nie ma nic wspólnego z serialami typu Policjanci z Miami, Kryminalni, W11 – Wydział śledczy czy Komisarz Alex. Przypomina raczej Psy czy Pitbulla – dodaje. Po podjęciu decyzji, lecz jeszcze przed jej ogłoszeniem, Adam otrzymał propozycję objęcia stanowiska, na którym zajmowałby się szkoleniem policjantów z zakresu technik i taktyki interwencji. Choć wcześniej uważał, że byłaby to praca idealna dla niego, zgodna z jego kompetencjami i zainteresowaniami, odmówił. Dlaczego? – Trzy lata wcześniej nawróciłem się. Spotkałem Jezusa i doświadczyłem zbawienia, które On daje za darmo każdemu, kto chce się odwrócić od swoich grzechów i skierować do Niego. Wcześniej tego nie rozumiałem. Myślałem, że trzeba na to zasługiwać. Zmienił się mój system wartości. Jako nowy człowiek coraz bardziej czułem, że nie pasuję do tamtego miejsca – opowiada Adam. Przed podjęciem ostatecznej decyzji prosił Boga o wskazówki, radził się ludzi ze wspólnoty i rozważał Pismo Święte. – Wiedziałem, że muszę zaufać. Od podjęcia decyzji do jej realizacji minęło kilka dni. Z policji odszedłem w zeszłym roku. Czuję się naprawdę wolny i szczęśliwy. Teraz każdy dzień potwierdza, że był to dobry wybór. Robię to, co lubię, na czym się znam – opowiada. Choć Adam nie pracuje na etacie, nie bra4
|www.podprad.pl
kuje mu pieniędzy. Realizuje się w kilku dziedzinach, jest m.in. trenerem sztuk walki w założonym przez siebie Klubie Sportów Walk Athleton (www.athleton.pl) i jednym z twórców portalu 12kamieni.pl. Świadoma decyzja
Sylwia Hofman-Bałdyga, psycholog i terapeutka przekonuje: – Ważne decyzje powinny być spójne z naszymi wartościami. Jakie mam priorytety – czy ważny jest dla mnie Bóg, praca, rodzina, zdrowie, pieniądze? A może odpoczynek albo rozwój? – Stając się ludźmi dorosłymi, zaczynamy ponosić odpowiedzialność za podjęte decyzje. Małżeństwo, wybór czy zmiana studiów i pracy, to tylko niektóre z nich, ale bardzo często mające długoterminowe konsekwencje. Co można zrobić, aby podejmować je jak najbardziej świadomie? Nie należy kierować się nagłymi, silnymi emocjami, naciskiem innych osób lub presją czasu – odpowiada psycholog. – Lepiej odłożyć decyzję, przemyśleć wszystkie możliwe konsekwencje, powiedzieć: nie, dziękuję – zwłaszcza, jeśli czujemy, że decyzja podjęta pod presją może być dla nas tragiczna w skutkach, jak np. wzięcie kredytu. Warto też uwzględnić opinię kogoś, kto na sytuację patrzy realnie i może pomóc nam ocenić potencjalne korzyści i zagrożenia. Sakramentalne tak poniżej zera
Basia i Adam Plutowscy niedawno obchodzili piątą rocznicę swojego ślubu, który wzięli w styczniu 2010 roku. – Zaręczyliśmy się w czasie studiów, w lipcu 2009 roku, a niecałe pół roku później, po 3,5 roku bycia parą, wzięliśmy ślub. Ślub, który, ku zdziwieniu wielu osób, nie był spowodowany wpadką – opowiada Basia. W czasach gdy coraz więcej młodych osób odwleka decyzję o małżeństwie, ich wybór może dziwić. – Stwierdziliśmy, że jesteśmy razem dość długo, żeby połączyć drogi na
Pracodawca spotyka inżyniera
EMOCJE
stałe. Nie było właściwie żadnych argumentów za tym, żeby poczekać. Przyjaźniliśmy się, zresztą Adam był i do teraz jest moim najlepszym przyjacielem – mówi Basia. Adam dodaje: – Wierzyłem i nadal wierzę, że Basia jest tą osobą, dzięki której mogę realizować się w małżeństwie, ale również spełniać się jako ojciec, kolega, pracownik. Różnice naszych charakterów pozwalają nam wzajemnie się uzupełniać, dzięki Basi otworzyłem się na ludzi, dużo łatwiej nawiązuję kontakty, co przekłada się na lepsze relacje z ludźmi. Oboje czujemy się silniejsi, mając przy boku siebie nawzajem. – Uroczystości ślubne odbyły się w styczniu, kiedy panował dwudziestotrzystopniowy mróz – dodaje Basia.
W dniach 11 i 12 marca 2015 r. na dziedzińcach Gmachu Głównego Politechniki Gdańskiej odbyła się VI edycja Inżynierskich Targów Pracy organizowanych przez Stowarzyszenie Studentów BEST Gdańsk. ITP to wydarzenie skierowane do studentów i absolwentów kierunków technicznych. Umożliwiają one bezpośredni kontakt z pracodawcą, co pozwala na zrozumienie oczekiwań i potrzeb obu stron. Podczas tegorocznej edycji 55 firm przedstawiło oferty praktyk i staży. Studenci mogli również zapoznać się z wymogami rekrutacyjnymi na rynku pracy. Integralną częścią ITP były bezpłatne warsztaty. Uczestnicy ponad 30 szkoleń i prelekcji mieli okazję pogłębić wiedzę i nabyć nowe umiejętności. Zajęcia dotyczyły zarówno tematów technicznych, jak i budowania kariery wraz z wizerunkiem oraz zakładania własnego biznesu. Więcej informacji na fanpage’u facebook.com/ITP.PG oraz na stronie internetowej wydarzenia itp.gdansk.pl/.
Ważne decyzje powinny być spójne z naszymi wartościami
Decyzja o małżeństwie, pomimo młodego wieku, dojrzewała w nich jeszcze na długo przed zaręczynami. – Wątpliwości i rozterki naturalnie się pojawiały, ale rozwiewała je wiara w drugiego człowieka (choć czasami w trudnych sytuacjach i jej brakowało). Ważnym czynnikiem była też wiara, wiara przekazana nam przez rodziców, a którą traktowaliśmy bardzo poważnie – chcieliśmy być fair wobec siebie i wobec Boga – opowiada Adam. Na pytanie, czy jeszcze raz podjęliby tę samą decyzję, oboje bez wahania odpowiadają: tak! – Trzeba mieć dobre fundamenty, które uchronią budowlę małżeństwa przed wstrząsami, jakimi są poważniejsze sprzeczki i inne problemy spotykające małżonków. Nasze fundamenty to Bóg i wspólnota. Z Adamem razem planujemy przyszłość, razem decydujemy – wyznaje Basia. I powtarza za Antoinem de Saint-Exupérym, że miłość to nie patrzenie na siebie nawzajem, ale razem w jednym kierunku, którym obecnie jest przyjście na świat ich drugiego dziecka, brata czteroletniej Emilii.
Ważne emocje
– Emocje również należy uwzględnić, ale to coś zupełnie innego niż podejmowanie decyzji pod ich wpływem. Chodzi o uczucia pojawiające się na myśl o podjęciu decyzji – nasz organizm jest mądry i jeśli czujemy niepokój, stres, może warto zastanowić się, czy nie jest to ostrzeżenie przed złym wyborem. Jeżeli na przykład na studiach lub w pracy czujemy się źle, może to być ważny sygnał, aby coś zmienić – mówi Sylwia Hofman-Bałdyga. Terapeutka podkreśla też, że warto szukać rady kilku dobrze wybranych osób: życzliwych nam, doświadczonych życiowo i obiektywnych, niemających własnego planu na nasze życie. – Powinniśmy zawsze pamiętać, że to my będziemy ponosić konsekwencje, a nie osoby, które nam pomagają. Nie żyjemy dla rodziców, wykładowców, znajomych i szefa. Nasza decyzja może się im w ogóle nie podobać, ale to nie znaczy, że jest zła – mówi Sylwia i dodaje, że jeśli jesteśmy wierzący, to oczywiście warto modlić się i powierzać decyzję Bogu. MAGDALENA CHRZANOWIECKA
Geolodzy z AGH na dachu świata
foto: rf123
W kwietniu br. studenci Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska wybiorą się na trzytygodniową wyprawę do serca Nepalu – w okolice Katmandu oraz górskiej wioski Jomsom. Przedsięwzięcie organizuje Studenckie Koło Naukowe Stratygrafii Strati. W ramach projektu Triasowo-jurajska ewolucja basenów himalajskiej Tetydy (Nepal centralny), wspólnie ze studentami najstarszego nepalskiego uniwersytetu – Tribhuvan University – młodzi geolodzy postarają się kompleksowo opracować różnorodne i pełne skamieniałości fragmenty najwyższej jednostki tektonicznej Himalajów.
Zmiany na lepsze
A
sia wybrała medycynę, bo tak kazali rodzice. Mama anestezjolog, ojciec chirurg twierdzili, że tylko w ten sposób można przedłużyć rodzinną tradycję. O wymarzonym przez córkę dziennikarstwie nie chcieli słyszeć, bo to zawód niepoważny i niepewny. Mikrofon zamiast skalpela
– Jak chcesz sobie popisać, to pamiętnik załóż, a studia to mają być studia, a nie jakaś zabawa – ojciec szybko uciął rozmowę, gdy powiedziała, że marzy o dziennikarstwie. A że Asia nie umiała mu się sprzeciwić, schowała marzenia do kieszeni i złożyła papiery na Uniwersytet Medyczny. Dobre wyniki z matury dały jej miejsce w pierwszej dziesiątce przyjętych. Na rozpoczęcie roku akademickiego szła jak na ścięcie. – Byłam osowiała i zrezygnowana. Okropna była perspektywa spędzenia kolejnych kilku lat, słuchając o nieinteresujących mnie rzeczach – mówi Asia. Potem było już tylko gorzej: niezliczone wykłady i kolokwia, setki stron notatek i opasłe tomiska literatury obowiązkowej. Z miesiąca na miesiąc coraz ciężej było jej odnaleźć się w medycznej rzeczywistości, a motywacja, od początku niewielka, spadła do zera. – Wszyscy byli zachwyceni prestiżem medycznych studiów – mówi Asia. – Osoby z mojej grupy na przerwach żywo dyskutowały o ostatnim wykładzie czy o tym, jaką wybiorą specjalizację. To zupełnie nie był mój świat. Dwa miesiące po rozpoczęciu studiów, dziewczyna w tajemnicy przed rodziną, zaczęła uczęszczać na koło naukowe studentów dziennikarstwa.
Czasami wybór uczelni jest oczywisty, a upragniony kierunek od lat ten sam. Sprawa komplikuje się, kiedy wybrane studia przestają zadowalać albo nigdy nie zadowalały. Historie Asi, Klaudii, Radka i Julii pokazują, że marzenia warte są więcej niż stracony rok. – Chciałam zrobić coś dla siebie – mówi. – Po godzinach spędzonych wśród organów, nowotworów czy żylaków, wizyta w studiu radiowym była cudownym relaksem. Szło jej tak dobrze, że po kilku miesiącach doczekała się własnej audycji w radiu studenckim. – Rozwinęłam skrzydła. Ze stosunkowo nieśmiałej osoby stałam się otwarta i wygadana. Zrozumiałam, że to mikrofon, a nie skalpel jest narzędziem, z którym chcę pracować – przyznaje z uśmiechem Asia. Pozostało najgorsze: powiedzieć rodzicom, że w medycynie nie widzi swojej przyszłości. Postawiła wszystko na jedną kartę i pewnego wieczoru poprosiła rodziców o rozmowę. Powiedziała, że rozumie ich miłość do zawodu, że to cudowne jak pomagają ludziom, ale to nie jest jej droga. Zanim ojciec zdążył się wściec, puściła audycję ze swoim udziałem. – Mama przyznała, że mówię o tym z taką pasją, że nie ma serca mi tego odbierać. Tata chyba nigdy się z tym do końca nie pogodził. Czasami zapyta, co tam w redakcji. A ja właśnie kończę licencjat z dziennikarstwa – mówi Asia. Spalone mosty
Klaudia i Bartek byli nierozłączni. Najpierw, gdy jako dzieci bawili się na wspólnym podwórku, potem gdy jako nastolatkowe chodzili do jednego gimnazjum, i jeszcze później, kiedy w liceum zaczęli być parą. Gdy nadeszła pora składania papierów na studia, dla Bartka było oczywiste, że skończy prywatnie zarządzanie w rodzinnym Płocku i przejmie niewielką firmę ojca. Kiedy Klaudia napomknęła o wyjeździe do Trójmiasta lub Warszawy, Bartek zaczął namawiać, aby została. Mówił, że w dużych miastach jest drogo, że dla niej na pewno też znajdzie się miejsce pracy, że jeszcze trochę i zamieszkają razem. Została, mimo że marzyła o prawie na jakimś dużym uniwersytecie. – Bardzo chciałam studiować w większym mieście, jednak uczucie do Bartka zwyciężyło. Wiedziałam, że taki wyjazd mocno nadwyrężyłby nasz związek – mówi Klaudia. Zaczęła więc studiować administrację w tej samej szkole wyższej co jej chłopak. Studia jednak okazały się mało interesujące, a widok starych znajomych wracających do rodzinnego domu tylko na święta, coraz bardziej przygnębiał dziewczynę. W ich związku też nie układało się najlepiej. – Zaczęłam widzieć dzielące nas różnice. Kolejne miesiące utwierdzały mnie w przekonaniu, że chcę w życiu czegoś więcej. Bartkowi odpowiadał aktualny stan rzeczy, nie miał większych ambicji i żył z dnia na dzień – przyznaje Klaudia. Wytrzymała jeszcze kilka miesięcy i powiedziała chłopakowi, że to koniec. Tydzień później rozpakowywała walizki na gdańskim Przymorzu. Udało jej się poprawić maturę i dostać na prawo. – Spaliłam za sobą mosty, lecz zyskałam niezależność. Jestem na stażu w kancelarii i realizuję marzenia. Z tego co wiem, Bartek skończył tamtą szkołę i póki co, pracuje jako kierowca w firmie ojca – mówi Klaudia.
Teoria nie czyni mistrza
6
|www.podprad.pl
Radek pierwszą pracę podjął, gdy miał dziewięć lat. Wtedy wprawdzie tylko pomagał zrywać jabłka zaprzyjaźnionemu sadownikowi, ale od tamtego czasu pracował już jako ulotkarz,
na szybki manicure. Pomyślałam: czemu nie zrobić z tego biznesu? – opowiada Julia. Szybko przystąpiła do realizacji swojego pomysłu i zapisała się na specjalistyczny kurs, aby uzyskać certyfikat. Zainwestowała w to całe oszczędności. Szkoląc się, przyjmowała znajome, aby ćwiczyć. Poczta pantoflowa okazała się najlepszym rodzajem reklamy. Szybko zyskała grono stałych klientek, które regularnie polecały ją swoim koleżankom, tamte swoim i tak dalej. – Robię to, co lubię. Wbrew pozorom, wykształcenie bardzo mi się przydaje. Socjologia to nauka o ludziach, a gabinet kosmetyczny potrafi pokazać ich najróżniejsze oblicza. Trzeba umieć dopasować się do potrzeb klientek i stworzyć taką atmosferę, żeby chciały wrócić – mówi Julia.
ZMIANY
ogrodnik, kelner, recepcjonista i kierowca. W gimnazjum zarabiał jak mógł, głównie przy pracach sezonowych czy wakacyjnych. W liceum był już zatrudniony na umowę. Często praca pochłaniała go na tyle, że zaniedbywał szkołę, bo na przykład brał nockę na barze. – To nie było tak, że musiałem to robić – śmieje się Radek. – W domu się nie przelewało, ale rodzice nigdy nie żałowali mi pieniędzy. Po prostu lubię pracować. Zdał maturę, początkowo nie myślał o studiach, ale kiedy zobaczył, że większość znajomych wybiera się na uczelnie wyższe, dał się namówić. Nie chciał tracić kontaktu z przyjaciółmi. – Zdecydowałem, że informatyka to nie taka zła opcja. Zawsze lubiłem pracę z komputerem i miałem nadzieję, że nauczą mnie fajnych sztuczek. Jak bardzo się myliłem! – wspomina ze śmiechem Radek. Okazało się, że podczas pierwszego roku wykłady z matematyki i przedmiotów o tak skomplikowanych nazwach, że Radek nawet nie jest w stanie ich wymienić, ciągnęły się godzinami. – Studiowałem zaocznie, a w tygodniu pracowałem jako kurier. I tak jak większość ludzi czeka na weekend z utęsknieniem, tak ja modliłem się, żeby już minął – opowiada Radek na wspomnienie sobót i niedziel spędzonych w uczelnianych murach od świtu do nocy. Szybko zorientował się, że studia nie są dla niego i rzucił je. W głowie miał plan założenia własnej działalności. – Trochę było szkoda zainwestowanych pieniędzy i poświęconego czasu, ale przeciąganie tego nie miałoby sensu. Ja chcę być praktykiem, nie teoretykiem, a w pracy da się o wiele więcej nauczyć niż w eleganckiej auli – tłumaczy Radek.
Rok, który zmienia życie
Asia odnalazła swoje powołanie w dziennikarstwie. Właśnie odbywa praktyki w jednej z trójmiejskich redakcji i jest zachwycona
Socjolożka z pazurem
Julia studiowała socjologię z pasji. Choć wszyscy od początku mówili jej, że to kierunek bez przyszłości, uparła się i złożyła papiery. Dobrze wspomina okres licencjatu. – Ciekawe zajęcia, wszechstronni wykładowcy i bardzo zżyta grupa – mówi. – To był świetny etap życia, aż szkoda, że tak szybko dobiegł końca. Jednak pomimo pozytywnych odczuć, wiedziała, że perspektywy po tym kierunku rzeczywiście są marne. Początkowo usiłowała znaleźć pracę w zawodzie, jednak po blisko roku bezowocnych poszukiwań, zrezygnowała. Zaczęła szukać alternatywy. Starała się odpowiedzieć na pytanie, w czym jest dobra, a co jednocześnie może przynieść jej zysk. Jako pierwsze do głowy przyszły paznokcie. – Uwielbiam malować, piłować czy przedłużać paznokcie swoje i koleżanek. Już w liceum na przerwach ustawiała się do mnie kolejka chętnych
Stracony rok może pomóc odnaleźć właściwe rozwiązanie
panującą tam atmosferą. Ma też nadzieję, że w przyszłości zostanie zatrudniona na stałe. Klaudii studia pozwoliły wyjść z dołka po rozstaniu z partnerem i zrozumieć wiele spraw. Dopiero raczkuje wśród prawnych zawiłości, ale już wie, że jest na właściwym miejscu. Dla Radka studia okazały się chybionym pomysłem, ale dzięki nim zdał sobie sprawę, że nie warto podążać za tłumem. Firma powoli zaczyna przynosić zyski i jest niesłabnącym źródłem satysfakcji jej właściciela. Julia planuje otwarcie własnego salonu, choćby niewielkiego, który byłby ukoronowaniem jej działalności. Klientki obiecują pojawiać się regularnie i przysyłać kolejne osoby. Gdyby wszyscy z nich trwali przy swoich pierwotnych decyzjach, dzisiaj ich życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Zgodnie twierdzą, że stracony rok to najlepsze, co mogli dla siebie zrobić. ANNA MOCZYDŁOWSKA
Studenci spotykają ekspertów Między 13 a 24 kwietnia w ramach 6. edycji IAESTE CaseWeekponad 40 wiodących przedsiębiorstwo przeprowadzi warsztaty case study na uczelniach technicznych w Gdańsku, Szczecinie, Poznaniu, Łodzi, Wrocławiu, Warszawie, Krakowie i Gliwicach. Z cyklu spotkań będzie mogło skorzystać około 1,5 tysiąca studentów. Zapisy trwają do 31 marca. W ramach projektu specjaliści z różnych dziedzin nauk inżynierskich podzielą się doświadczeniem, a studenci 10 uczelni będą mogli w praktyce pochwalić się zdobytymi umiejętnościami przedprzyszłymi pracodawcami. CaseWeek to świetna okazja, żeby sprawdzić, jak wygląda praca w danej branży, i załapać się na staż czy praktykę. Warsztaty są darmowe, ale liczba miejsc na każdym z nich jest ograniczona. Kryteria umożliwiające udział w warsztatach ustalają firmy przeprowadzające warsztat. Zgłoszenia odbywają się poprzez stronę internetową www.caseweek.pl. www.podprad.pl | 7
Zawrócić rzekę Czasem wstydzą się powiedzieć, że w ich rodzinie było coś nie tak. Dbają o pozory. Wikłają się w patologiczne związki. Działają impulsywnie albo niezrozumiale. Nie mają świadomości, że stoją w rozkroku między przeszłością a teraźniejszością. DDA. Czy bycie DDA to wyrok? Czy mimo trudnego dzieciństwa można mieć satysfakcjonujące życie?
foto: rf123
K
8
|www.podprad.pl
im są DDA? – DDA to skrót od słów dorosłe dzieci alkoholików. Dotyczą one osób, które wychowywały się w rodzinach z problemem alkoholowym i które w swoim późniejszym życiu nie mogą uwolnić się od konsekwencji wynikających z dorastania w takim środowisku – wyjaśnia Monika Kotlarek, psycholog, autorka bloga psycholog-pisze.pl. – Kiedyś usłyszałam o dorosłych dzieciach alkoholików w radiu i przeraziłam się, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że jestem jedną z nich. U mnie w domu pili obydwoje rodzice. – opowiada Malwina, absolwentka gdańskiej polonistyki. – Od tamtej audycji zaczęłam dowiadywać się więcej o DDA, ale jakoś na terapię nie było mi po drodze. Aż do momentu, w którym zakończyłam drugi burzliwy związek z… alkoholikiem. Zdałam sobie sprawę, że to niezdrowe, że ciągnie mnie do mężczyzn, którzy mają problem z alkoholem – dodaje Malwina. – Nie pamiętam, kiedy uświadomiłam sobie, że jestem DDA. Mam wrażenie, że od zawsze myślałam o sobie, że jestem inna niż rówieśnicy – mówi Anna, również absolwentka gdańskiej polonistyki – podobnie jak u Malwiny, oboje moich rodziców pije. W weekendy była wódka rano, wódka wieczorem. W tygodniu piwo. I niekończące się awantury. Kiedy skończyłam 18 lat, wyprowadziłam się do babci, a potem na studia daleko od rodzinnego domu. Chciałam uciec od nich, jednak musiałam zmierzyć się z tym, że alkoholizm rodziców ma realny wpływ na moje życie nawet wtedy, gdy nie siedzą z kieliszkiem obok mnie – kwituje Anna. – Wiele rzeczy odczu-
wałam zbyt intensywnie, miałam problemy z rozmawianiem o emocjach czy asertywną komunikacją. Często spotykałam się z sytuacjami, które, miałam wrażenie, emocjonalnie mnie przerastały. Oprócz tego miałam problemy w związkach damsko-męskich, nie potrafiłam stworzyć udanej relacji – wylicza przejawy swojego DDA Kinga, podobnie jak Ania i Malwina absolwentka gdańskiej polonistyki. Psychologowie wśród negatywnych konsekwencji bycia DDA wymieniają trudności w kontaktach z innymi, zwłaszcza w budowaniu związków uczuciowych, niezdolność do określenia własnych potrzeb, potrzebę stałej kontroli, niskie poczucie własnej wartości z jednoczesnym stawianiem sobie wysokich wymagań i perfekcjonizmem, postrzeganie świata jako wrogo nastawionego. – Ponadto lęk przed odrzuceniem, lęk przed zmianą, poczucie zagrożenia albo – jak w przypadku Ani – poczucie niedostosowania, negatywnej odmienności czy wręcz izolacji – dodaje psycholog. Kotlarek również zaznacza, że najtrudniejsze w byciu DDA to przyznanie, że problem dorosłego dziecka alkoholików akurat nas dotyczy. Na kozetce?
Jednym ze sposobów radzenia sobie z konsekwencjami DDA jest terapia. – Generalnie w gabinetach terapeutów nie ma czegoś takiego jak kozetka. To element często pojawiający sie w filmach, jednak w gabinecie są najczęściej fotele lub wygodna kanapa, stolik, pudełko z chusteczkami. Zupełnie jakbyśmy przyszli do znajomego na kawę. Psycholog rzeczywiście notuje, zdarza się także, że za zgodą pacjenta czasami nagrywa sesje na własny użytek, by nic nie umknęło z pamięci – opisuje Monika Kotlarek – warto więc na pierwszym spotkaniu wspomnieć o ewentualnych diagnozach np. od lekarza psychiatry i jego zalece-
Kiedy skończyłam 18 lat miałam dość, wyprowadziłam się do babci
Śmiech przez łzy
TERAPIA
niach. W niektórych chorobach, jak np. w Hashimoto, występują objawy podobne do objawów depresji, dlatego należy mieć ze sobą wyniki badań lub po prostu wiedzieć, czy wszystko jest w normie. I jeżeli coś wydaje nam się ważne, mówmy o tym terapeucie – podpowiada psycholog. – Pamiętam moje pierwsze spotkanie z terapeutką. Przyszłam zadowolona, uśmiechnięta i powiedziałam, że właściwie nie wiem, czy jestem DDA, ale moi rodzice piją, w domu była przemoc, jako gimnazjalistka musiałam chodzić do komendanta policji ze skargami, że policja nie wysyła do nas patroli, gdy w domu krew się leje… powiedziałam jeszcze kilka rzeczy i spytałam, czy jestem DDA. Terapeutka zapytała wtedy: A jak myślisz? – opowiada Malwina. Nieco inaczej pierwsze spotkanie wyglądało u Kingi: – Moja przyjaciółka podała mi namiary na ośrodek zajmujący się DDA. Na pierwszą wizytę nie musiałam długo czekać, zostałam przyjęta po tygodniu. Niestety, pani psycholog, z którą miałam wówczas dwa czy trzy spotkania, nie wzbudziła mojego zaufania i sympatii, więc przerwałam terapię. Całkiem możliwe, że odniosłam mylne wrażenie, ponieważ nie byłam po prostu gotowa na terapię. Niecałe pół roku później zrobiłam kolejne podejście, zgłosiłam się do innej terapeutki, przyjmującej w tym samym ośrodku. To z nią odbyłam terapię. Trafiłam na cierpliwą, a jednocześnie doświadczoną i kompetentną osobę. Kinga i Malwina przez dwa lata chodziły na terapię indywidualną, opłacaną przez NFZ. W ramach niej raz w tygodniu spotykały się na godzinę z psychoterapeutą. Następnie przez rok
– Najtrudniejsze w terapii było odpuszczenie kontroli i pozwolenie sobie na bycie tu i teraz, bez myślenia o tym, jaki będzie skutek tego, co powiem. Kolejnym etapem było zmierzenie się z tym, że nie zawsze dobrze siebie oceniam. Na przykład na jednym ze spotkań grupowych dowiedziałam się, że to, co uważałam za niewinne żarty i ironiczne poczucie humoru, nie dla wszystkich jest zabawne (ba! czasami bawi tylko mnie!) i kryje się pod tym coś więcej, czyli zamaskowana złość – opowiada Kinga – później najtrudniejsze momenty związane były z przepracowaniem traumatycznych, często wypartych, przeżyć. Parę razy podczas terapii grupowej zdarzyło mi się płakać i śmiać jednocześnie. Płakałam, bo wracałam do bolesnych spaw, jednocześnie konfrontowałam się z własną słabością i wstydem (w końcu otwierałam się przed innymi ludźmi). A śmiałam się, bo widziałam życzliwe twarze i wyciągnięte w moją stronę chusteczki higieniczne – dodaje. – W trakcie terapii czujesz się rozmaicie. Wbrew pozorom nie są to tylko negatywne uczucia, czuje się mocne wsparcie, przynależność do grupy. Podczas terapii dość często też się żartuje i wybucha prawdziwym szczerym śmiechem. Oczywiście, są trudne momenty, ale dla mnie najtrudniejsze było pierwsze spotkanie na terapii grupowej. Strasznie się go bałam. Ale w zamian otrzymałam świadomość, że inni mnie rozumieją, że przeżywają i przeżywali podobne sytuacje – dopowiada Malwina. Pod górę
– Czytałam kiedyś, że doświadczenia dzieci alkoholików są tak różne od normalności, jak rzeka płynąca pod górę. Będąc DDA, musisz tej rzece wykopać nowe koryto, a czasami ją z tej góry zawrócić – opowiada Ania – nie jest to łatwe. Uczysz się inaczej uczęszczały na terapię grupową (też w ramach funduszu): raz żyć, inaczej reagować. Odkrywasz różne swoje słabości i schew tygodniu 2,5 godziny i raz w miesiącu w weekend tak zwany maty postępowania. To trwa tygodnie, czasem miesiące. maraton – dwa dni po 8 godzin. Długość terapii indywidualnej A w najgłębszych problemach nawet lata. jest różna, dostosowana do konkretnych potrzeb danej osoby. Psycholog dodaje: – Jeśli przez 20–30 lat funkcjonowania Podobnie jak tematyka. w rodzinie wypracujemy pewne mechanizmy działania i odczu– Na terapii nie otrzymuje się żadnych gotowych odpowiedzi wania emocji, to prawie niemożliwe jest szybkie wyjście z tego i recept, do wszystkiego dochodzi się samemu, ale korzystając schematu. Terapia zdecydowanie przyspiesza ten proces. A, gdy ze wskazówek terapeuty. Rozmowa najczęściej jest skoncenna przykład mamy problemy w związku, czas jest na wagę złota. trowana na uczuciach, na ich rozpoznawaniu i przeżywaniu. Nie chciałabym jednak generalizować i powiedzieć, że absolutU mnie np. często zaczynało się pytaniem: Jak się pani czuje?. nie i kategorycznie wszyscy muszą iść na terapię, bo tak nie jest. Dużo mówi się o przeszłości, ale nie tylko. Aktualne problemy Są ludzie, którzy w jakiś sposób z ogromnym wglądem w siebie, także są poruszane – opowiada Malwina. Kinga dodaje: – Miasą w stanie walczyć z problemami sami. łam świadomość, że jedną z niepisanych, najważniejszych zasad, Anna nie poszła na terapię: – Bycie DDA nie raz dało mi które nas obowiązują, jest całkowita szczerość. Wiele razy, w kość. Jednak nigdy nie zdecydowałam się chodzić na zwłaszcza na początku, miałam opory przed całkowitym otworegularne spotkania z psychologiem. Zawsze byłam trochę rzeniem się i opowiadaniem rzeczy, do których często wstydziZosią-samosią i lubię wszystko sama łam się przyznać nawet przed samą sobą. Wiedziałam jednak, rozwiązywać. Wymagało to ode mnie że to te momenty są kluczowe dla ogromnej pracy, samozaparcia terapii. i wielu rozmów. Chodziłam na – Rozmowa z psychologiem warsztaty psycholopozwala spojrzeć na progiczne blem z różnych perspektyw. Gabinet terapeutyczny jest swego rodzaju azylem, bezpiecznym miejscem, w którym nie ma dobrych i złych odpowiedzi czy głupich pytań, i można, a nawet się powinno, reagować, przeżywać, dyskutować, analizować i odczuwać mnóstwo emocji – opisuje Monika Kotlarek. www.podprad.pl | 9
i sesje coachingowe. Mam też taki charakter, że wszystko analizuję, rozkładam na czynniki pierwsze, wiążę w ciągi przyczynowo-skutkowe, może dlatego było mi łatwiej i dziś normalnie funkcjonuję – stwierdza Ania i dodaje – mam to szczęście, że otaczają mnie oddani przyjaciele. Wielokrotnie nasze rozmowy przypominały trochę terapię. Byli ze mną szczerzy, a ja mogłam się wygadać. Pomagała mi też modlitwa. Świadomość, że Bóg widzi, jak wszystko we mnie krzyczało z rozpaczy, chociaż na twarzy miałam uśmiech, sprawiała, że się nie poddałam. Nie wykluczam jednak, że jeśli nie będę sobie radziła, to skorzystam z fachowej pomocy. Najgorsze wyjście to nic nie robić i być nieszczęśliwym.
Zacznij od siebie
U dziewczyn, bez względu na wybór radzenia sobie z DDA, zaszły zmiany. – Przede wszystkim traktuję siebie lepiej niż wcześniej. Przestałam zapracowywać smutki, bardzo ważny jest teraz dla mnie odpoczynek i potrafię się nim cieszyć. Stałam się także bardziej asertywna, nie tłumię już w sobie emocji. Zobaczyłam, że mówienie o swoich potrzebach czy oczekiwaniach nie jest równoznaczne z kłótnią i nie musi zakończyć się zerwaniem kontaktu – opowiada Kinga. Malwina dodaje: – Moim zyskiem jest to, że nie zaprzątam sobie głowy trudną przeszłością. Nie muszę się maksymalnie poświęcać rodzinie. Nauczyłam się szczerze śmiać. W trakcie terapii zrozumiałam też, że mam poważne skłonności do alkoholizmu. Myślę, że gdyby nie profesjonalna pomoc, dziś mogłabym już być alkoholiczką. Anna natomiast wskazuje na dobre strony bycia DDA: – W mojej pracy nad sobą wzmocniłam umiejętności, które zwykle zalicza się do darów dorosłych dzieci alkoholików. Mianowicie umiem pracować pod presją czasu i w stresie. Mój perfekcjonizm wykorzystuję w zawodzie, poprawiając drobiazgowo książki. Nie boję się wystą-
pień publicznych czy konfrontacji. W dodatku jako DDA jestem uważnym obserwatorem. Jestem wrażliwa i zawsze pomagam na tyle, na ile mogę, jeśli komuś dzieje się krzywda. Świetnie też dogaduję się z dziećmi. Życie dziewcząt przeszło rewolucję: – Gdy chodziłam już na terapię grupową, przyjaciółka, z którą mieszkałam, mówiła, że widzi, jak zmieniam się na lepsze dosłownie z tygodnia na tydzień. Była pod wielkim wrażeniem tego, jak inaczej funkcjonuję – opowiada Malwina. Kinga dodaje: – U mnie znacznie gorzej odebrali to członkowie mojej rodziny. Nie było im łatwo przyznać, że nasz dom nie funkcjonował tak jak powinien. O tym się wcześniej nie mówiło. – Gdy pogodziłam się z tym, że nie uratuję swoich rodziców i nie odzyskam straconego dzieciństwa, odpuściłam. I… zaczęłam mieć lepsze kontakty z rodzicami. Z czasem namówiłam moją mamę na wizytę u specjalisty. Teraz regularnie chodzi do psychologa i psychiatry. W domu jest lepiej – opowiada Ania. – Wydaje mi się, że dzięki mojej coraz szerszej wiedzy na temat alkoholizmu, przestała pić moja mama i mój ówczesny chłopak. Trochę było w tym mojej roboty, uświadamiania im, na czym polega ta choroba. Moja mama do dziś nie pije. Mój były chłopak też – dodaje Malwina. – Również i moja mama zgłosiła się na leczenie, ma teraz dobrą pracę, a my odzyskałyśmy przyjacielski kontakt – dopowiada Kinga. Problem DDA staje się coraz popularniejszy. Dzięki temu form pomocy przybywa. – Zachęcam do wyszukania psychologa w swojej okolicy i zapisania się na wizytę lub skorzystania z pomocy psychologa online poprzez Skype. Warto wchodzić na fora dyskusyjne na temat DDA (alko.fora.pl lub www.dda.pl) i szukać literatury. Bardzo wiele pozycji poleca sie tu: lubimyczytac.pl/ksiazki/t/dda. Warto też poszukać w swojej miejscowości grupy wsparcia dla DDA lub skorzystać ze spotkań AA, gdzie często w terapii grupowej uczestniczą osoby współuzależnione i dorosłe dzieci alkoholików – podpowiada psycholog Kotlarek. – Ktoś mądry kiedyś powiedział, że aby zmienić świat, trzeba zacząć od siebie. My to zrobiłyśmy – podsumowuje Ania. ANNA IWANOWSKA
TU.ANNA.IWANOWSKA@GMAIL.COM
Studenci negocjowali w Warszawie
foto: rf123
Konferencja Negocjator to cykliczne wydarzenie Studenckiego Koła Naukowego Negocjator, funkcjonującego przy Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. W dniach 3-5 marca 2015 roku odbyła się XIV edycja tego projektu, o tematyce negocjacji i komunikacji. Celem wydarzenia jest propagowanie wśród studentów polskich uczelni idei osobistego rozwoju i doskonalenia umiejętność miękkich. Podczas konferencji odbyły się warsztaty negocjacyjne, a także wykłady na temat komunikacji w rozmowach biznesowych oraz dotyczących jej różnic międzykulturowych. Zaproszeni goście, eksperci z obszaru negocjacji i komunikacji, podzielili się z uczestnikami wiedzą przydatną nie tylko w kontaktach zawodowych, ale i w życiu prywatnym. Do grona prelegentów należeli m.in.: p. Jerzy Kołodziej, p. Justyna Lagowska, Hillway, EAD czy AKADOS. SKN Negocjator skupia osoby zainteresowane szeroko rozumianą psychologią, technikami negocjacyjnymi oraz umiejętnościami sprawnej komunikacji. Członkami są zarówno studenci SGH, jak i Uniwersytetu oraz Politechniki Warszawskiej.
10 |www.podprad.pl
Kreatywny inżynier poszukiwany
Nasze Camino 2015
European BEST Engineering Competition Poland 2015 to IX edycja konkursu inżynierskiego organizowanego przez Stowarzyszenie Studentów BEST. W tym roku wezmą w nim udział czteroosobowe grupy studentów z sześciu wiodących uczelni w Polsce: krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej oraz Politechnik: Gdańskiej, Łódzkiej, Śląskiej, Warszawskiej i Wrocławskiej. Konkurs składa się z dwóch etapów lokalnych, finału ogólnopolskiego oraz finału na poziomie europejskim. Pierwszym z nich jest test eliminacyjny, sprawdzający umiejętność logicznego myślenia i kreatywność zespołów, który odbędzie się 9 kwietnia na wszystkich w/w uczelniach równocześnie. Do Finału Lokalnego przejdą 4 najlepsze drużyny, aby walczyć ze sobą w kategoriach Team Design oraz Case Study. Zwycięzcy zaprezentują swoje umiejętności na Finale Ogólnopolskim, a szczęśliwi laureaci będą mogli uczestniczyć w Ogólnoeuropejskim Finale w słonecznym Porto! Podążaj za swoim instynktem inżynierskim i zapisz się na EBEC już na początku marca.
Nasze Camino 2015 jest inicjatywą warszawskich studentów, Aleksandry i Aleksandra, zaopatrzonych w: 2 pary nóg, plecaki, zapał do podróży i poznawania Innego. Ich cel to przebycie 800 km drogi Camino de Santiago w 30 sierpniowych dni i promocja drogi św. Jakuba w środowiskach akademickich. Do zdobycia mają Pireneje, Kraj Basków i certyfikat w Santiago de Compostela. Na stronie aleksandraannaglad.wix.com/naszecamino2015 i na profilu www.facebook.com/naszecamino2015 czytelnicy znajdą: historię Camino, porady jak ruszyć i dotrzeć do początku Drogi Francuskiej, opis przygotowań studentów do podróży (co zabrać, jak się spakować i ile z tych rzeczy okaże się w praktyce niepotrzebnych) oraz informacje z podróży, np. gdzie tanio przenocować i zjeść na szlaku. Nie zabraknie ciekawostek o mijanych miastach, obiektach historycznych i kulturze północnej Hiszpanii! Podróżnicy mają nadzieję, że zainspirują młodych ludzi do samodzielnego ruszenia na Camino de Santiago.
Autostopem dookoła globu W lipcu 2015 roku student prawa z Siemianowic Śląskich, Krzysztof Malaka, organizuje wyprawę Autostopem dookoła globu. Podróżnik zamierza zwiedzić najważniejsze miasta i ośrodki kultury w Federacji Rosyjskiej, Japonii oraz Ameryce Południowej. Malaka, by pokonać trasę jak najtaniej i najefektywniej, zamierza jeździć autostopem, spać w namiocie i korzystać z pomocy napotkanych ludzi. Autostop to dla niego świetna forma podróżowania, w której bardziej niż niskie koszty liczą się ludzie, których się poznaje. – Czasami te znajomości zamieniają się w przyjaźnie na lata – mówi Krzysztof. Podróżnik planuje zobaczyć jezioro Bajkał, wykąpać się w oceanie i przepłynąć go Jachtostopem – łapiąc jacht na okazję. Podróż będzie realizacją projektu Pocztówka dla Domu Dziecka, w ramach którego Krzysztof będzie wysyłał pocztówki z przemierzonych krajów do uczestników projektu. Po powrocie o swojej podróży będzie opowiadał na zorganizowanych spotkaniach.
W drodze do niezależności finansowej
Niezły deal dla informatyka
W dniach 4–8 marca w Krakowie odbyło się Regional Training Course (RTC) On the way to financial freedom! – wydarzenie o finansowej niezależności skierowane do członków różnych organizacji przygotowane przez Europejskie Forum Studentów AEGEE-Kraków. Organizatorzy chcieli wesprzeć uczestników w odnalezieniu się na rynku pracy, przekazując im narzędzia i wiedzę o alternatywnych dla pracy na etacie sposobach rozwoju kariery zawodowej. Projekt miał zmotywować studentów do śmiałego dążenia do celu, jakim jest finansowa niezależność, możliwa do osiągnięcia poprzez inteligentne inwestowanie zaoszczędzonych pieniędzy czy założenie własnej działalności gospodarczej. W warsztatach, szkoleniach i dyskusjach wzięło udział 30 uczestników z całej Europy, którzy dowiedzieli się, jak założyć własny biznes, czym jest inteligencja finansowa, jak ją rozwijać oraz w jaki sposób zacząć skutecznie inwestować. Ponadto uczestnicy mieli możliwości dyskusji z przedsiębiorcami oraz zagrania w Ciashflow, grę wprowadzającą do sfery finansów. Dla studentów spoza Polski RTC było dobrą okazją na pozanie Krakowa poprzez wycieczkę oraz grę miejską.
Warszawskie Dni Informatyki (WDI), organizowane przez Fundację Academic Partners, to wydarzenie z branży IT skierowane do studentów i profesjonalistów. Odbędzie się w dniach 24–25 marca 2015 r. w nowym gmachu Wydziału MINI Politechniki Warszawskiej. Na zainteresowanych czekają przede wszystkim sesje z zakresu informatyki, w tym blisko 100 prezentacji oraz praktyczne warsztaty w ramach ścieżek tematycznych: IT Management, IT Development, Web Development, Mobile Development, Business Applications, Infrastructures & Networks, Security. Podczas WDI na Giełdzie Pracy IT pojawią się rekrutujący pracodawcy z branży. Wydarzeniu towarzyszyć będzie panel dyskusyjny rektorów warszawskich uczelni, senatorów i ludzi świata biznesu. Krótko mówiąc, na WDI można znaleźć pracę, praktyki lub staż marzeń! Udział w spotkaniach jest bezpłatny, ale ze względu na ograniczoną liczbę miejsc wymagana jest wcześniejsza rejestracja na www.WarszawskieDniInformatyki.pl. Rejestracji nie wymaga za to wejście na Giełdę Pracy IT. www.podprad.pl | 11
Skoczyć na BarCampa S
potkanie ludzi z różnych branż, chcących dowiadywać się więcej na temat zastosowania IT w swoich działaniach, nazywane są w Trójmieście 3campami. Spotkania powstały na bazie BarCampów. – W Trójmieście pierwszy 3camp, wzorowany na BarCampie, zorganizował Mirek Wąsowicz – mówi Krzysztof Moszyk, obecny koordynator wydarzenia. – Inicjatywa powstała z chęci robienia czegoś więcej. Nawiązania kontaktów oraz wpisania się w ruch międzynarodowy. Powstało wiele inicjatyw wywodzących się z idei BarCampa, na przykład w Warszawie Aula czy NetCamp w Szczecinie. Inicjatywa z owocami
Pierwszy BarCamp odbył się dziesięć lat temu w połowie sierpnia w Kalifornii, w biurach firmy Socialtext. Impreza została zorganizowana w niecały tydzień. Wzięło w niej udział 200 osób. Natomiast pierwszy BarCamp w Polsce odbył się 19 września 2006 roku we Wrocławiu. Wzięło w nim udział około 30 osób. Zagraniczne BarCampy często trwają kilka dni, wymagają zadeklarowania obecności i zazwyczaj są płatne. W Polsce BarCampy trwają zazwyczaj nie dłużej niż kilka godzin. Na ogół nie ma obowiązku rejestracji. Nie są pobierane również żadne opłaty. Program imprezy udostępniany jest w sieci na kilka dni przed. – Na spotkania przychodzą osoby chcące dowiedzieć się czegoś więcej, a przy okazji nawiązać nowe kontakty – opowiada Krzysztof Jędrzejewski, organizator 3campa. – Kiedyś po spotkaniu podeszło do nas dwóch chłopaków i zapytali, czy mogą otworzyć szampana – dopowiada Krzysztof Moszyk. – Poznali się na 3campie i założyli firmę. Chcieli to uczcić w taki sposób. Lokalni twórcy
Krzysztof Moszyk 12 |www.podprad.pl
3camp zainaugurowano w 2007 roku, we wrześniu. – Na pierwszym spotkaniu w Gdańsku było nas około czterdzieścioro – wspomina z uśmiechem Krzysztof Moszyk.
Sala konferencyjna wypełnia się w szybkim tempie, za chwilę na scenie pojawiają się kolejni mówcy. Opowiadają o zastosowaniu IT w projektowaniu przedsięwzięć, edukacji, marketingu czy rekrutowaniu nowych pracowników. Spotkania o podobnym charakterze odbywają się w całej Polsce. Cechuje je otwartość, bezpłatne dziele się wiedzą, nowe technologie oraz piwna atmosfera, sprzyjająca integracji.
– Pierwszy raz spotykaliśmy się w pubie. Przychodziło coraz więcej osób, dlatego postanowiliśmy przenieść się do większej sali. Kiedyś spotykaliśmy się w Inkubatorze Starter, obecnie w Gdańskim Parku Naukowo-Technologicznym. Organizatorów połączyła wspólna idea, chęć zrobienia czegoś więcej, by nie ograniczać się do ośmiogodzinnego trybu pracy. – Dla mnie była to namiastka działalności, robienia czegoś poza pracą, dzielenia się wiedzą, trendem na rynku – mówi Krzysztof Moszyk. Inicjatorom przyświecała idea stworzenia platformy do nawiązywania kontaktów w branży IT. – Kiedyś kontakty się kończą, idea BarCampa to nawiązywanie znajomości w warunkach kameralnych – dodaje z uśmiechem. Forma od początku jest taka sama. Spotykają się ludzie z różnych branż. Przedstawiane są trzy lub cztery prezentacje. – Jest czas na wysłuchanie wystąpień, a potem czas na wypicie kawy lub piwa, rozmowy o tym, co można robić razem – mówi Krzysztof Jędrzejewski. Rozwój przez pączkowanie
Twórcy 3campów organizują spotkania o tematyce związanej z nowymi technologiami i trendami rynkowymi w branży ICT. Mówią, że starają się unikać tematów ogólnych lub często omawianych na innych konferencjach. Program 3campów od początku do końca wymyślają ich twórcy. W biurze wiszą duże kartki z tematami powiązanymi z wydarzeniami. Ostatni miesiąc, zapisany czarnym mazakiem, to czerwiec. – Na przestrzeni ośmiu lat niektóre osoby przychodzące regularnie na 3campy, w pewnym momencie przestały – wspomina Krzysztof Moszyk. – Prawdopodobnie nauczyły się tego, co chciały, a oferowana przez nas tematyka przestała być dla nich wystarczająca.
Dwóch chłopaków zapytało, czy mogą otworzyć szampana
Uczestnicy chcieli pogłębiać wiedzę w jeszcze innych obszarach, więc to zachęciło twórców 3campa do uruchomienia nowych cyklów adresowanych do konkretnych grup specjalistów. Tak powstał tech.3camp adresowany do programistów, testerów, sieciowców, osób zajmujących się bazami danych i tych z branży ICT; oraz mobile.3camp skierowany do mobile developerów, UX-owców i pasjonatów aplikacji mobilnych. – Nowe spotkania rządzą się innymi prawami i mają wysoce specjalistyczny charakter – mówi Krzysztof Jędrzejewski. Kolejna inicjatywa utkana na kanwie 3campa to Dzień Kariery i Rozwoju w branży ICT FUTURE3. – Co roku pojawia się mniej więcej 40 wystawców branży IT od Intela poprzez inne znane firmy, robiące ciekawe wdrożenia, na przykład w Afryce – mówi Krzysztof Jędrzejewski.
Błysk w oku i pasja
Zapytany o to, dlaczego robi to, co robi, Krzysztof Jędrzejewski, niegdyś nauczyciel języka angielskiego, mówi, że zawsze interesował się nowymi technologiami. – Nie byłem programistą, ani koderem, bo spędzanie długiego czasu przed komputerem wymaga szczególnej konstrukcji psychicznej. Rozumiem fascynację programowaniem, ale osobiście nie mógłbym być programistą, więc szukałem czegoś, co pozwoliłoby mi być blisko nowych technologii, a przy okazji wykorzystywać umiejętności, których nauczyłem się w różnych firmach. Krzysztof Moszyk dodaje, że przez wiele lat zajmowali się marketingiem i sprzedażą. Teraz chcą pogłębiać swoją wiedzę, co jest na rynku trendy, o czym się mówi. – Angażuję się, w ten projekt, by pokazać ludziom na wstępnym etapie kariery miejsce, w którym mogą się znaleźć za jakiś czas – mówi Jędrzejewski. – Ścieżka kariery związana z nowymi technologiami jest niezwykle ciekawa. Młodzi ludzie szuNa stronie 3campl.pl znajdziesz linki do wydarzeń w innych miastach, w których odbywają się spotkania BarCamp. Inne miasta gdzie odbywają się spotkania BarCamp: Białystok – EastCamp Częstochowa- ALEJE.IT Kraków – KrakSpot Kraków – MoonCamp Olsztyn – Olcamp Radom – RadomIT
Śląsk – Spodek 2.0 Szczecin – Netcamp Trójmiasto – 3camp Warszawa – Aula Warszawa – SEMcamp
kają czegoś więcej. To nie jest tylko zarabianie pieniędzy, można iść w kierunku rozwijania swojej pasji. – To, co mnie najbardziej zachęca, to pełna sala – mówi Krzysztof Moszyk. – Dwa razy w miesiącu gromadzimy około 150 osób. Cieszę się zawsze z tego, że mamy komplet. Wtedy wiem, że temat jest trafiony, a prelegenci godni zainteresowania. Fascynujące w organizowaniu takich przedsięwzięć jest również to, że możemy spotkać ciekawych ludzi. Od komputerów do eventów
Krzysztof Moszyk w 1993 roku zaczynał od składania komputerów. Jego szef zrozumiał, że lepiej mu wychodzi rozmawianie z klientami. Krzysztof zaczął sprzedawać. Następnie przeszedł do Optimusa, tam zajmował różne stanowiska. Był prezesem Optimus Nexus, firmy produkującej oprogramowanie. Rozkręcał pierwszy w Polsce sklep internetowy z prawdziwego zdarzenia. Następnie pracował u jednego z partnerów (SAP) projektujących oprogramowanie dla dużych przedsiębiorstw. Obecnie zajmuje się eventami. – Gdy chce się robić coś dobrze, nie można robić czegoś przy okazji – opowiada Krzysztof Moszyk. – Robienie eventów jest obecnie moją podstawową działalnością. – Korporacyjną drogą nigdy nie poszedłem – mówi Jędrzejewski. – Od trzeciego roku studiów prowadziłem działalność gospodarczą. Zawsze ceniłem sobie niezależność. Jędrzejewski studiował filologię angielską, udzielał korepetycji. Trafił do firmy telekomunikacyjnej, tam dużo się nauczył o rynku IT.
– Gdy pojawiła się oferta Krzyśka, od razu zaiskrzyło – wspomina. – Stwierdziliśmy, że możemy 3campowi nadać zupełnie inny pęd i jest na to szansa. Włączyłem się w tę inicjatywę. Ryzyko jest czymś, co mnie pociąga. Mamy nielimitowany czas pracy. Wiemy, ile możemy włożyć wysiłku, mamy nad tym kontrolę. To my wiemy, jaki standard chcemy osiągnąć. A poprzeczkę zawieszamy wysoko.
TECHNOLOGIE
– Nasza praca została zauważona i zaproponowano nam robienie w GPNT innowacyjnego eventu skierowanego do inwestorów, pomysłodawców i naukowców: Venture Day – mówi Krzysztof Moszyk. – Tu spotka się świat nauki ze światem biznesu.
Studenci, nieodkryty ląd
Zapytani, czy dużo studentów przychodzi na spotkania, razem kiwają głowami na znak, że nie. – Studenci rzadko do nas przychodzą, nie wiem, z czego to wynika – zastanawia się Krzysztof Moszyk. – Szukamy studentów, którzy mogliby udzielać się wolontaryjnie, a przez to poznawać branżę IT. W opinii wielu to, co robimy, jest znakomitym miejscem, by dać się poznać. Dziewczyna, która pracowała z nami, pracuje teraz u naszych sponsorów. Kolega nie mógł znaleźć wejścia do pewnego banku. Na jego wystąpienie podczas 3campu przyszedł dyrektor marketingu tego banku i wręczył mu swoją wizytówkę. – W tym środowisku można wiele dostać – dodaje Krzysztof Jędrzejewski. – Można poznać ludzi z branży HR, PR lub IT. Osoby aktywne zawsze zostaną wypatrzone przez pracodawców. Tu jest poligon doświadczalny. Zapraszamy studentów na nasze spotkania, ponieważ mogą się czegoś nauczyć i pobyć z profesjonalistami w luźnej atmosferze. Mężczyźni zapytani, czy jeszcze im się chce i skąd czerpią energię, zgodnie mówią, że każdy przedsiębiorca musi mieć w sobie coś, że mu się chce. Musi mieć wizję i pasję w sercu. – Czasami to zależy od czasu i miejsca, gdzie człowiek się znajdzie – mówi Krzysztof Moszyk. – Gdy patrzę na swoją karierę, widzę, że jeśli nie znalazłbym się w danym miejscu i danym czasie, to pewnie nikt by mi czegoś nie zaproponował. Nie zostałbym zauważony. Wystąpiłem kiedyś w zastępstwie prelegenta, który zrezygnował. Po tym zgłaszały się do mnie firmy, proponując współpracę jako doradcy przy przebudowywaniu działów handlowych. Skorzystałem. Firmy są zadowolone ze współpracy, ale nie poszedłem ścieżką doradczą. Zainteresowało mnie robienie eventów. W wyborze zawodu najważniejsze są predyspozycje. Ja zawsze organizowałem to, co pojawiało się do zorganizowania. Na spotkaniach w Trójmieście można spotkać przeróżnych ludzi, a śmiech oraz rozmowy o nowych pomysłach przyświecają integracji po spotkaniu. Kiedy byłam na 3campie dostrzegłam gościnność organizatorów. Ktoś zadbał o atmosferę, zachęcił do integracji i rozmów. Ktoś zrobił wszystko, by ten czas nie był stracony. W moim odczuciu, te spotkania są wyjątkowe, bo organizowane przez ludzi z pasją.
KATARZYNA MICHAŁOWSKA
Krzysztof Jędrzejewski www.podprad.pl | 13
Znajdź sobie coacha
Masz w głowie wielkie plany, marzysz o karierze, dalekich podróżach, chcesz awansować, ale po jakimś czasie wszystko jest takie samo, jak było. Męczy cię nicnierobienie. Najwyższy czas to zmienić. Pomoże ci w tym coach. O tym, kto to taki, opowiedzą coachowie Anna Orłowska-Musiał i Paweł Musiał. Coaching to określenie, które w Polsce robi zawrotną karierę. Ale czym ono właściwie jest? Według definicji ICF, czyli International Coach Federation, coaching jest procesem, pomagającym osobom lub organizacjom w przyspieszeniu tempa rozwoju i polepszeniu efektów działania. Coachowie pracują z klientami nad rozwojem kariery, finansami, zdrowiem i relacjami interpersonalnymi. Dzięki takiemu treningowi klienci ustalają cele, podejmują działania na miarę swoich możliwości, dokonują trafniejszych decyzji i pełniej korzystają ze swoich naturalnych umiejętności. Profesjonalni trenerzy personalni pomagają ludziom poprawiać ich osiągnięcia i podnosić jakość życia. Uczą klientów słuchania, obserwowania i przystosują własne podejście do indywidualnych potrzeb. Coaching nie jest jednak psychoterapią i nie leczy zaburzeń, chociaż może być równolegle stosowany z pracą z psychologiem. Nie jest to też szkolenie. Nie daje klientowi gotowych rozwiązań. Filozofia treningu personalnego zakłada, że najlepsze rozwiązanie dla klienta może wypracować sobie tylko on sam. Coach przeprowadza klienta jedynie przez proces coachingowy, towarzysząc mu w tej osobliwej podróży. Trener, za pomocą odpowiednich pytań, wydobywa rozwiązania i strategie z wnętrza klienta, pobudza jego kreatywność. W procesie coachingu omawia się też przeszkody w dążeniu do celu oraz dostrzega i wykorzystuje możliwości. Klient odkrywa wartości, które odgrywają ważną rolę w jego życiowych wyborach oraz swoje ograniczenia, powodujące, że nie podejmuje właściwych działań.
Coach ma odpowiednie pytania, klient najlepsze odpowiedzi
Jesteście założycielami Pracowni Rozwoju Biznesu. Dlaczego zdecydowaliście się na tę inicjatywę?
Chcemy pomagać ludziom odkrywać ich potencjał, a przedsiębiorcom pokazać możliwości rozwoju ich biznesów. Każdy z nas ma określone talenty, warto je wykorzystywać w codziennym życiu. Z tego, w jaki sposób je wykorzystamy, kiedyś zdamy relację.
Warto sobie uzmysłowić, że każda praca ma znaczenie, bez względu na to, na jakim stanowisku pracujemy. Zastanówmy się, ile czasu spędzamy dzisiaj w pracy czy na studiach. Nie licząc snu, wyjdzie nam, że jest to ponad 50% od poniedziałku do piątku. Warto zadbać o jakość tego czasu. Możemy realizować siebie, pomagać innym, działać pozytywnie na ludzi i całe otoczenie. Wówczas, jak wrócimy do domu, to mimo zmęczenia będziemy emanować pozytywnym nastawieniem. Co w sytuacji, gdy praca czy studia nie sprawiają nam przyjemności, albo 14 |www.podprad.pl
foto: rf123
A wracając do Pracowni. Bardzo ciekawą grupą ludzi są przedsiębiorcy, na których spoczywa olbrzymia odpowiedzialność, nie tylko za nich samych, ale za wszystkich pracowników i ich rodziny. Dla przedsiębiorców i menadżerów przygotowaliśmy specjalne programy rozwoju. Zwracamy w nich szczególną uwagę nie tylko na ludzi jako jednostki, ale również jako zespoły. Wychodzimy od misji, wizji i strategii, przechodzimy przez modele biznesowe, aby dojść do świadomie podejmowanych działań i zaangażowania wszystkich pracowników dla całej firmy. Z kim najczęściej pracujecie?
Koncentrujemy się głównie na małych i średnich firmach. W czasach globalizacji tego rodzaju klienci muszą mierzyć się codziennie z wciąż narastającą konkurencją. Często nie mają wiedzy, jak motywować i angażować pracowników, co składa się na wypracowany zysk, jak szukać możliwości zwiększenia przychodów, ani jak z głową obniżać koszty. Dodatkowo zdarza się, że pracownicy podejmują działania niezgodne ze strategią, nie znając ich konsekwencji. Jeżeli nie wiemy, dokąd zmierzamy, nie ma co się dziwić, że dojdziemy gdzie indziej.
Poza właścicielami i zarządami, drugą grupą odbiorców naszych usług są menadżerowie i specjaliści, którzy w swojej pracy muszą wyjść poza własne schematy myślowe, rozwinąć kompetencje, których do tej pory nie potrzebowali. Często w dużych firmach mówi się o stanowiskach biznes partnerów (HR, controlling, finanse). Wymaga to np. osób pracujących w dziale HR, posiadających kompetencje miękkie rozumienia biznesu, finansów, liczb, a zatem kompetencji twardych. Podobnie w działach finansów i controllingu – oprócz znajomości ekonomii, trzeba poznać ludzi.
Za każdym człowiekiem stoją liczby w raporcie, a za każdą liczbą – ludzie. Na podstawie waszego doświadczenia, kto najbardziej potrzebuje osobistego trenera? Dla kogo coaching jest wskazany, a komu jest on odradzany?
TECHNOLOGIE
wręcz ich nie lubimy? Nie dość, że efekty będą mierne, to jeszcze po zakończeniu dnia nasze nastawienie do świata będzie negatywne. Frustrację z pracy przeniesiemy do domu i damy to odczuć wszystkim bliskim.
Coach jest potrzebny wówczas, gdy w czasach pędu trudno nam się zastanowić nad tym, co jest w życiu ważne, jakie życie chcemy prowadzić. Poprzez zadawanie określonych pytań, coach dociera do wnętrza osoby. Jest możliwa i inna sytuacja – wiemy, w którym kierunku zmierzamy, znamy cele, ale bardzo trudno nam je konsekwentnie realizować. W takim przypadku coaching pomaga w realizacji tego, co ważne, co nas zbliża do celu.
Natomiast nie powinny korzystać z niego osoby, które przede wszystkim potrzebują procesu psychoterapeutycznego i osoby cierpiące na depresje. Coaching nie jest psychoterapią i nie jest w stanie jej zastąpić. Jeżeli ktoś zdecyduje się na udział w coachingu, to na co powinien zwrócić uwagę? Jakimi cechami powinien wyróżniać się dobry coach?
Poszukując coacha, należy przyjrzeć się jego doświadczeniu w prowadzeniu procesów coachingowych, od ilu lat pracuje w tym zawodzie, ile godzin coachingowych przeprowadził, należy sprawdzić jego referencje oraz dyplom ukończenia szkoły coachingowej. Ważne jest też, jakimi zasadami się kieruje w swojej pracy. Jak coach sam siebie motywuje do pracy?
Najbardziej motywuje to, gdy wykonywana praca jest przyjemnością, wręcz realizacją pasji, a równocześnie przynosi korzyści dla innych. Warto jednak nieustannie zadawać sobie pytanie, czy jest to zgodne z moimi wartościami i pozostaje w harmonii z innymi obszarami życia, jak choćby rodzina, życie duchowe czy zdrowie. TOMASZ ZDUNEK
Anna Orłowska-Musiał i Paweł Musiał
Coache biznesu i kariery, założyciele Pracowni Rozwoju Biznesu. Członkowie międzynarodowego stowarzyszenia ICV – Koła Praktyków Controllingu. Od kilkunastu lat współpracują z biznesmenami, małymi i średnimi przedsiębiorcami. Prowadzą warsztaty, wykłady i projekty konsultingowe. W swojej pracy wykorzystują m.in. narzędzia Business Intelligence. Eksperci znani nie tylko w Polsce, ale i za granicą. www.podprad.pl | 15
Jedenastego lipca ośmioosobowa grupa wyruszyła starym busem w podróż, której celem było objechanie Islandii. Była to czwarta wyprawa śmiałków z wyprawybusem.pl.
Wyprawa busem
Ekipa projektu
W
yruszyli z Rzeszowa na pokładzie Maleńkiej, czyli poczciwego dwudziestosześcioletniego busa VW T3. Podczas 45 dni pokonali w sumie ponad 10 000 km: około 7000 km samochodem i 4000 km promem. Inny świat
Zwiedzanie Islandii rozpoczęli od miejscowości zwanej Seyðisfjörður, do której przypływa prom z Danii. Już pierwszego dnia podziwiali fiord wcinający się w ląd, kilkunastometrowy wodospad i ośnieżone wzgórza. Widzieli turkusowe jeziorka w Storud. Brak drzew dodawał specyficznego klimatu całemu krajobrazowi. Podziwiali ogromne wodospady Dettifoss i Selfoss. Później przyszła też pora na pierwsze wulkany, elektrownie geotermalne, pola lawowe czy siarkowe i gorące źródła: Krafla oraz krater Viti, pachnące zapałkami Hverarond i Namafjall. Bawili się w grotołazów w jaskini Grjotagja, zawitali także do paru malowniczo położonych miasteczek na Fiordach Zachodnich: Ísafjörður, Flateyri, jak również Patreksfjörður. Poza tym obserwowali dzikie foki, a także po raz pierwszy w życiu na klifach Látrabjarg na własne oczy
Trekking do Sto
rurd
widzieli maskonury, czyli nieco „smutnodziobe” ptaki będące charakterystycznym symbolem w Islandii, takim, jak bociany w Polsce. Będąc już bardziej w południowej części Islandii, podróżnicy zwiedzili Reykjavik. Po szybkim spacerze w stolicy znów wyjechali podziwiać piękno natury: gejzery, kolejne wodospady (m.in. Skogafoss czy Gulfoss), a także czarne plaże Vik wraz z usytuowanym na nich kultowym wrakiem samolotu Dakota. Bardzo miło wspominają także trekking po parku narodowym Skaftafell oraz tzw. lagunę lodowcą – Jokulsarlon.
Laguna lodowcowa Jok ulsarlon
16 |www.podprad.pl
Czarne plaże i słynny wrak Dakoty
Jak mówią, środek Islandii to obszar w 100% dziki – pełen głazów, skał, trudnych do przebycia rzek czy lodowców. To miejsce, w które zapuszczają się tylko doświadczeni turyści z odpowiednim sprzętem.
Maskonur na Latrabjarg
Ciągle pada
Po miesiącu spędzonym na Islandii przyszła kolej na Wyspy Owcze. Polscy studenci przebywali tam tydzień, z czego 3 dni siąpił deszcz, 2 dni było dżdżyście, potem zaś umiarkowanie ładnie. Widzieli biskupstwo Kirkjubour, stare wioski w wikingów w Kviviku, styk jeziora Sorvagsvatn z oceanem i przepiękny wodospad w miasteczku Gasadalur. Weszli również na najwyższy szczyt Slaettaratindur, zaś w Klasvik dwójka z nich miała okazję przelecieć się śmigłowcem. Stolica, czyli Torshavn, łączyła klasyczną starą drewnianą zabudowę w zgrabny i elegancki sposób wraz z stosunkowo nowym budownictwem. Po powrocie z Islandii długo zastanawiali się, co dalej z ich projektem. W najbliższe wakacje wyruszają spełnić american dream. Z kilkoma dolarami w kieszeni chcą poczuć klimat Dzikiego Zachodu, przemierzyć słynną route 66, odwiedzić kilkumilionowe miasta, a także znowu podziwiać to, co natura stworzyła najpiękniejszego. Zadanie ambitne, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Chcieć znaczy móc.
WYPRAWYBUSEM.PL
Go
rąc
ró eź
d ła
Typowe fareresk ie domk i z d ac h a mi pok ry tymi traw ą
Pola g
Szczyt Kirkjufell o zachodzie słońca
eo t e
eH r mar n
v e ra r
ond
www.podprad.pl | 17
Bohaterowie z krwi i kości
Każdy z nas wie, że istnieją ludzie dobrowolnie oddający krew. Niektórzy, by do nich dołączyć, nie wymagają specjalnej motywacji. U innych perspektywa zmienia się dopiero, gdy ktoś bliski pilnie potrzebuje krwi. Jedni i drudzy, w którymś momencie zadają sobie pytanie: jak mogę pomóc?
W
ątpliwości, obawy i strach związany z oddawaniem krwi może mieć każdy. W głowie pojawia się pytanie: czy warto? Honorowi Dawcy Krwi wiedzą: warto. Ty też możesz do nich dołączyć. Motywacja
W Polsce każdego dnia na operacje i zabiegi potrzebne jest około tysiąca litrów krwi. Za jej zapewnienie odpowiadają Regionalne Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, podlegające bezpośrednio pod Ministerstwo Zdrowia. Istnieje zatem system poboru i dystrybucji krwi. Jednak, aby mógł on sprawnie funkcjonować, potrzebni są Honorowi Dawcy Krwi. Grzegorz Biernacki, dwudziestoośmiolatek pracujący w firmie transportowej, jest dawcą od 8 lat. – W mojej rodzinie od zawsze większość osób oddawała krew, więc naturalną rzeczą dla mnie było to, że i ja któregoś dnia zacznę to robić – mówi. Natomiast dla Grzegorza Markowskiego – dawcy od ponad roku – który jest zdeklarowanym fanem death i black metalu, koncertów oraz piwa, powody, by zacząć oddawać krew, były inne. – Na początku skłoniła mnie głównie perspektywa wolnego dnia od pracy i przywileje po oddaniu iluśtam litrów, jak zniżki komunikacyjne etc. Z czasem spojrzałem na to inaczej. Kto wie, może kiedyś i ja będę potrzebować krwi? Głupio byłoby mi otrzymać ją od kogoś, wiedząc, że sam nie zrobiłem nic, aby zasłużyć na taką pomoc – przyznaje Grzegorz. Warto wiedzieć, że istnieją przeciwwskazania dyskwalifikujące potencjalnego dawcę trwale bądź czasowo, np. w przypadku kobiet będzie to okres miesiączkowania, a dla wszystkich tydzień po zabiegu dentystycznym. Wszystko to zostanie zweryfikowane poprzez ankietę wypełnianą w punkcie poboru krwi oraz kontrolne badanie przeprowadzone przez lekarza. Trzeba być również nastawionym na pytania związane ze sferą intymną, jak kwestie pożycia seksualnego. Wszystko to po to, aby wyeliminować możliwość przeniesienia chorób zakaźnych, jak AIDS czy żółtaczka, na dalszych odbiorców krwi. – Jeżeli ktoś jest na coś chory lub jego stan zdrowia nie pozwala na oddanie krwi – mówi Grzegorz Biernacki – lekarz w centrum na pewno na to nie zezwoli, więc nie ma co się bać. Jedyną rzeczą, która może być szkodliwa, to praktykanci, którzy uczą się na nas i czasami przebijają żyły przy wkłuwaniu igły.
W Polsce każdego dnia na operacje i zabiegi potrzebne jest około tysiąca litrów krwi.
18 |www.podprad.pl
Decyzja
Kiedy decyzja, by oddać krew, w końcu zapadnie, a stan zdrowia dawcy będzie właściwy, należy zgłosić się w odpowiednie miejsce. Może nim być jedno z Regionalnych Centrów Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, które znajdują się w miastach wojewódzkich, bądź któreś z wielu ich terenowych oddziałów. Wygodną opcją są też punkty wyjazdowe, które co jakiś czas pojawiają się na uczelniach w ramach akcji Wampiriada. W dniu oddania krwi należy być w dobrej formie, spożyć lekki posiłek i mieć przy sobie zapas wody. Dobę po zabiegu należy rozplanować tak, aby nie wykonywać żadnej obciążającej organizm pracy. Oddawanie krwi to niestety przede wszystkim konieczność kontaktu z igłą, którego zapowiedzią jest badanie poziomu hemoglobiny, wykonywane poprzez nakłucie palca. Wcześniej będzie wspomniane badanie stanu zdrowia i ocena dawcy przez lekarza. Właściwe oddanie krwi, zwane donacją, trwa od kilku do kilkunastu minut. Pobieranie krwi zawsze odbywa się przy użyciu jednorazowego sprzętu, a jej ilość (450 ml) w żaden sposób nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Jedynym skutkiem ubocznym zabiegu może być lekkie osłabienie. W nagrodę, cały czas przyciskając wacik do miejsca wkłucia, dawca może przejść na ostatni etap procesu oddawania krwi – po odbiór legendarnych wręcz czekolad. Korzyści
Oddawanie krwi w Polsce jest realizowane na zasadach honorowych i niekomercyjnych. Dawca nie otrzymuje za to gotówki. Natomiast podczas wypełniania ankiety musi odpowiedzieć na pytanie, czy godzi się na to, aby jego krew – jeśli nie zostanie wykorzystana w systemie opieki zdrowotnej – została przekazana odpłatnie firmom produkującym z niej leki i preparaty stosowane w krwiolecznictwie. Czy należy więc poddać w wątpliwość intencje instytucji zachęcających do oddawania krwi? Nie. Przede wszystkim dlatego, że dostępność krwi w systemie opieki zdrowotnej jest często sezonowa. Raz jest jej nadmiar, a raz niedobór,
foto: rf123
zwłaszcza rzadkich grup, jak np. B Rh-. Na liczbę dawców zgłaszających się do oddawania krwi wpływ ma okres świąt, wakacji oraz urlopów. Łączy się to z faktem, że w Polsce w większości czynnymi krwiodawcami są ludzie na co dzień pracujący w państwowych służbach oraz studenci i licealiści. Krew niewykorzystana i nieprzetworzona musi więc zostać zniszczona. Tym samym nie posłuży ona osobom dotkniętym chorobami krwi. Postawa psa ogrodnika, który sam nie zje i nikomu nie da, w tej sytuacji nie jest wskazana. Choć krwiodawstwo jest honorowe, to dawcy wbrew pozorom po donacji nie wychodzą z pustymi rękami. – Plusów oddawania krwi jest wiele – mówi Grzegorz Biernacki – począwszy od dnia wolnego i zestawu czekolad, a skończywszy na możliwości korzystania z usług lekarza i farmaceuty bez kolejki. W mojej opinii są to tylko bonusy, bo jak sama nazwa wskazuje, krew oddaje się honorowo, więc nawet bez tych przywilejów bym ją oddawał. Jeżeli ktoś czuje, że chce pomóc innym własną krwią, nie trzeba do tego reklamy czy innej zachęty. Grzegorz
Markowski dodaje, że bonusy to nie wszystko. – Jeżeli namacalne korzyści nie są wystarczające, to warto pomyśleć o tym, że kiedyś może i ty będziesz potrzebować krwi, a jej nie będzie, bo ktoś stwierdzi: E tam, nie dam się kłuć, na co mi to. I co wtedy? Warto nadmienić, że honorowy dawca krwi może otrzymać zwrot kosztów dojazdu, a z końcem roku podatkowego zaświadczenie dające możliwość odliczenia kwoty darowizny za oddaną krew od podstawy do opodatkowania. Natomiast po oddaniu pięciu lub sześciu (zależnie od płci) litrów krwi otrzymuje się tytuł Zasłużonego Honorowego Dawcy Krwi (ZHDK) III stopnia. Wiążą się z tym konkretne przywileje: zakupy w aptekach bez kolejki czy możliwość skorzystania poza kolejnością z ambulatoryjnych świadczeń zdrowotnych w placówkach ZOZ-ów. Wreszcie stałe oddawanie krwi można potraktować jako bieżącą kontrolę swojego stanu zdrowia, zwłaszcza jeśli lekarzy ogląda się tylko w popularnych serialach telewizyjnych.
Krew mogą oddać osoby:
Przydatne strony WWW:
– w wieku od 18 do 65 lat; – ważące co najmniej 50 kilogramów; – u których w ciągu ostatnich 6 miesięcy nie wykonano tatuażu, przekłucia uszu lub innych części ciała; – które w ciągu ostatnich 6 miesięcy nie miały wykonanych diagnostycznych badań i zabiegów endoskopowych (gastroskopii, panendoskopii, artroskopii, laparoskopii); – które w ciągu ostatnich 6 miesięcy nie były leczone krwią lub jej składnikami.
MAREK RAUCHFLEISCH
Krwiodawcy.org: krwiodawcy.org/ Wampiriada: www.wampiriada.info/ Dlaczego warto być Honorowym Dawcą Krwi: jakoszczedzacpieniadze.pl/korzysci-dla-honorowych-dawcow-krwi
Inspiracja dla miłośników IT CEMS Club Warsaw i Samorząd Studentów Szkoły Głównej Handlowej organizują Konferencję Inspiring Solutions 8poświęconą zastosowaniu IT w biznesie. Tegoroczna edycja odbędzie się w dniach 23–27 marca 2015 r. zarówno w SGH, na Politechnice Warszawskiej oraz w Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Uczestnicy wezmą udział w Panelu Dyskusyjnym, warsztatach i case studies przygotowanych przez partnerów projektu. Celem konferencji jest nie tylko poszerzenie wiedzy z dziedziny IT, ale przede wszystkim zainspirowanie studentów do realizowania pasji i skłonienie ich do kontynuowania kariery zawodowej w tym sektorze. Częścią Konferencji będą Inspiring Talks oraz Inspiring Startups, czyli dynamiczne wystąpienia osób, których firmy - mimo młodego wieku prezesów – są obecnie liderami w swoich branżach. Ich celem jest zmotywowanie uczestników do spełniania marzeń i poszukiwania innowacyjnych rozwiązań problemów biznesowych. Nie zmarnuj szansy i zainspiruj się na Inspiring Solutions. Zapisy ruszają 15 marca na www.inspiringsolutions.pl.
Zarządzanie Projektami w Sopocie W dniach 22–23 kwietnia 2015 roku na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego w Sopocie odbędzie się 8. edycja Konferencji Project Management – Skuteczne Zarządzanie Biznesem. To bezpłatne wydarzenie, organizowane przez Koło Naukowe STRATEG, adresowane jest do studentów, absolwentów uczelni wyższych oraz pasjonatów zarządzania projektami. Pierwszy dzień konferencji zapełni seria prelekcji. Przedstawiciele cenionych firm podzielą się z uczestnikami swoim doświadczeniem z zarządzania projektami i prowadzeniem biznesu. W tym roku wystąpią m.in. założyciel mBanku oraz goście z Project Management Institute i Energi. Drugiego dnia odbędą się warsztaty, w ramach których uczestnicy wykorzystają świeżo zdobytą wiedzę w casestudiesi grach symulacyjnych. Więcej informacji na www.konferencjapm.pl i www.facebook.com/konferencjapm.
Magazyn Studencki, copyright © płyń POD PRĄD Wszelkie prawa zastrzeżone www.podprad.pl
ADRES REDAKCJI: ul. Pilotów 19A/4, 80-460 Gdańsk tel./fax 58 710 82 54 redakcja@podprad.pl REDAKTOR NACZELNA: Katarzyna Michałowska ZESPÓŁ REDAKCYJNY:
Anna Iwanowska, Dawid Linowski, Anna Górecka, Marcin Grzegorczyk, Magdalena Chrzanowiecka, Dominik Makurat, Anna Moczydłowska, Rafał Nitychoruk, Marek Rauchfleisch, Aleksandra Tomaszewska, Dominika Stańkowska, Aleksandra Stosik, Zuzanna Wiśniewska. KOREKTA: Magdalena Chrzanowiecka, Klaudia Ginter, Anna Iwanowska, Kamila Kuchta, Anna Moczydłowska, Monika Stawińska, Aleksandra Stosik, Aleksandra Szczygielska. JEŚLI CHCESZ ZAANGAŻOWAĆ SIĘ W TWORZENIE GAZETY – NAPISZ: REDAKCJA@PODPRAD.PL ZAPYTANIE O REKLAMĘ: reklama@podprad.pl SKŁAD I PROJEKT OKŁADKI:
Małgorzata Wrzodak
ODDZIAŁY W POLSCE: Kraków: krakow@podprad.pl; Łódź: Magda Wysocka, lodz@podprad.pl; Poznań: Anna Jędrzejewska adjedrzejewscy@gmail.com; Warszawa: Ania Marcinowicz, ania.marcinowicz@gmail.com Magazyn Studencki płyń POD PRĄD – Zrozumieć więcej. Uwzględniając potrzeby studentów, inspirujemy i informujemy, jak odnaleźć własną wartość, nadzieję, sens i cel w codzienności. Zapraszamy cię do naszego grona! www.podprad.pl | 19
Zapraszamy na Kurs Alfa Student! CO ŚRODĘ O 19:00 OD 25 MARCA DO 6 MAJA
DS1 PG, sala TV UL. TRAUGUTTA 115, GDAŃSK
W PROGRAMIE: KOLACJA, FILM I DYSKUSJA SZCZEGÓŁY NA FB: RAPPGDANSK
Color Day PG Dnia 29 stycznia 2015 roku w ramach Color Day PG Studenci Politechniki Gdańskiej zorganizowali zajęcia dla podopiecznych domu dziecka. Motywem przewodnim spotkania w holu głównym budynku Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki była robotyka. Główną atrakcję stanowiły warsztaty z firmą ROBOTAK. Z młodymi gośćmi eksperymenty z dziedziny fizyki i chemii, przyjęte z wielkim entuzjazmem, poprowadził Mateusz Baj. Podczas nich dzieci miały okazję zobaczyć i zrozumieć zasady rządzące światem. Kolejną atrakcją były wyścigi robotów. Uczestnicy mogli poznać podstawy konstrukcji i programowania maszyn zbudowanych z klocków Lego. Dodatkowo mogli przekonać się, że sterowanie takim mechanizmem wcale nie jest proste. Ostatnim przygotowanym zajęciem było malowanie koszulek, które odbyło się przy muzyce i wśród śmiechu. Tematem prac były kolorowe roboty. Więcej informacji na www.colordaypg.pl.
Praktycznie o branży TSL W dniach 5– 6 marca 2015 r. w Gmachu Głównym Politechniki Warszawskiej odbyło się 14. Forum Młodej Logistyki, a 5 marca 2015 r. w Dużej Auli tej samej Politechniki miały miejsce Targi Pracy Transportu i Logistyki. Oba wydarzenia zgromadziły zarówno firmy związane z branżą TSL jak i studentów i absolwentów z całej Polski. Ich organizatorem było Studenckie Koło Logistyki Stosowanej przy Wydziale Transportu Politechniki Warszawskiej. Forum skupiło się na konfrontacji teorii z praktyką. Studenci mogli wykazać się wiedzą przed pozostałymi uczestnikami oraz Kapitułą oceniającą ich zmagania, składającą się z ekspertów branży TSL. Pracodawcy pokazali pracę od kuchni, przedstawili studentom wiedzę praktyczną i codzienne problemy spotykane w branży. Targi Pracy, rozszerzone wcześniejsze Logistyczne Targi Pracy, były odpowiedzią na obecne zainteresowanie transportem i logistyką w Polsce. Uczestnicy zapoznali się z ofertami pracy i staży oraz wymaganiami firm branży TSL. Dla pracodawców była to dobra okazja do przeprowadzenia wielu rozmów kwalifikacyjnych.