NUMER 23 lipiec 2012
FREE
ISSN 2045-6409
Lato w mieście trwa festiwale – muzyka – wydarzenia
Dzieciak z pasją historia niewidomego Huberta, który kocha radio str. 6
Przeznaczony muzyce rozmowa z Maćkiem Pyszem str. 16-17
Peterborough
SŁONECZNA ZABAWA str. 7
Bedford
Milton Keynes
Luton
– wygraj wycieczkę na Majorkę! Northampton
OD REDAKCJI
Kochani Czytelnicy Muszę Wam powiedzieć, że nikt, naprawdę nikt, nie podchodzi do tematu rozrywki, sztuki i turystyki tak wyjątkowo, jak Anglicy. A lato, nawet w wydaniu typowo brytyjskim, zaświadcza o tym w stu procentach. Anglicy są dumni z każdej swojej atrakcji i przejawu inicjatywy. Ze zwykłego kamienia są w stanie zrobić godne obejrzenia zjawisko, odpowiednio o nie zadbać, stworzyć wokół niego historię i dodać wokół masę atrakcji towarzyszących. Wielką wagę przywiązują do sztuki i nie skąpią na nią funduszy. Cykliczne letnie festiwale, które ostatnimi czasy odkrywamy przed Wami na naszych łamach, organizowane są z większym rozmachem, coraz lepiej i odważniej. Jestem dumna myśląc sobie o tegorocznym Peterborough Arts Festival. Wspaniały temat przewodni fantazyjnie krążący wokół hasła „cyrk wiktoriański”. Rozpoczęcie Festiwalu, które przetransformowało Cathedral Square. Tydzień artystycznej uczty dla ducha i wszystkich zmysłów. I zakończenie imprezy; biesiadne, festynowe, cyrkowe, muzyczne, parne i deszczowe. Piękne... do tematu jednak wrócimy w naszym sierpniowym wydaniu. W lipcowym natomiast publikujemy wywiad z Maćkiem Pyszem, który w swój własny niepowtarzalny sposób uświetnił obchody Peterborough Arts Festival. Kto był na koncercie jego jazzowego tria, ten wie. A kto nie był, niech koniecznie przeczyta rozmowę i pobuszuje w sieci w poszukiwaniu Maćkowych dźwięków. Program przygotowany na Milton Keynes International Festival zapiera dech w piersiach. Zwłaszcza jego główna atrakcja, jaką jest przemiana Campbell Park w prawdziwe ogrody ognia. Jest coś niezwykle pierwotnego w połączeniu nocy, ognia i tańca. Coś, co sprawia, że chce się w tym organicznym doświadczeniu
uczestniczyć. A MKIF daje ku temu wiele okazji – każdy wieczór trwającego 10 dni wydarzenia będzie w taki lub podobny sposób wyjątkowy. No i mamy w końcu Bedford River Festival, jedna z najliczniej odwiedzanych atrakcji tego typu w kraju. Tutaj również nie może Was zabraknąć. W przyszłej edycji kolejne letnie uniesienia. I to dosłownie – zabierzemy Was do nieba... „Prawie do nieba wzięłaś mnie” – po napisaniu ostatniego zdania do głowy od razu wpadły mi słowa tej popularnej piosenki. Ciekawa jestem, czy zespół Impuls byłby w stanie ten utwór zagrać? Pewnie tak, bo wachlarz oferowanych przez nich piosenek jest ogromny, a i oni bardzo umuzykalnieni, o czym przeczytacie na naszych łamach już za moment. Przeczytacie także historię Huberta, zgłoszonego do naszej rubryki „Dzieciaki z pasją” przez swoją mamę. I pewnie... nie, nie uronicie łezki, ponieważ nie ma nad czym ani nad kim płakać. Uśmiechniecie się zapewne, podziwiając Huberta i jego normalność. Bo wiedzie normalne życie. Wyjątkowa jest tylko jego pasja. Cieszymy się, mogąc poinformować Was w okresie letnim o szansie zaoszczędzenia paru groszy dla domowego budżetu. Szansę taką macie praktycznie codziennie – wystarczy tylko robić zakupy w Mini Poli. I tu postawię kropkę, bo nic dodać i nic ująć. Oszczędności na zakupie sprzętu gospodarstwa domowego oferuje natomiast firma Indesit. I zdziwicie się, jakie to łatwe i... naprawdę tanie! Dłużej już Was nie zatrzymuję. Oddaję w Wasze ręce nasz lipcowy numer i mam nadzieję, że przyjmiecie go tak ciepło jak ciepło jest teraz na Majorce (wywołanie skojarzenia z naszą wakacyjną zabawą wycieczkową było zamierzone!).
Anna Dziuba Redaktor Naczelna wraz z zespołem redakcyjnym
Gdzie te nagrody? Książka „Lilka” Małgorzaty Kalicińskiej, wzruszająca lektura nie tylko dla pań – str. 15 Książka „Ekwinokcjum” Michaela White’a, ten gatunek lubię najbardziej...
Kolacja dla dwóch osób i ufundowana przez Bar Pychotka za poprawne rozwiązanie krzyżówki – str. 13 Minialbum Maćka Pysza – str. 16 – 17
– str.12
SOFA ZA HISZPANIĘ Jest nam bardzo miło poinformować, że sofę w konkursie Euro wygrał pan Mariusz Nowak. O przyznaniu nagrody zadecydowało losowanie. Pan Mariusz, w swoim zgłoszeniu napisał: „Kibicuję reprezentacji Hiszpanii a żona reprezentacji Anglii wraz z synem, córka jest za Francją. Po odpadnięciu Polski z Euro, serca rodziny podzieliło kilka reprezentacji :)”. Nagrodę ufundowała firma Karolina Furniture z Northampton.
Serdecznie gratulujemy!
PMagazyn i FB Jesteśmy na Facebooku – zapraszamy do polubienia naszej strony i do zarekomendowania jej innym! Znajdziecie nas na www.facebook.com/pmagazyn. Adres korespondencyjny P Magazyn Entermedia II Floor, 37 Broadway Peterborough, PE1 1SQ Email: redakcja@pmagazyn.pl Website: www.pmagazyn.pl
Oprawa fotograficzna East Models www.eastmodels.co.uk SKŁAD www.grafika24.com.pl Reklama advert@entermedia.info
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych reklam, ogłoszeń oraz tekstów sponsorowanych. Redakcja ma prawo odmówić zamieszczenia reklamy lub ogłoszenia, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z linią programową i profilem pisma.Redakcja zastrzega sobie prawo do skrótów, redagowania oraz zmiany tytułów materiałów nadesłanych i przyjętych do publikacji. Wszystkie materiały publikowane na łamach P Magazynu są chronione prawem autorskim i ich przedruk bądź rozpowszechnianie w całości lub w części przez jakiekolwiek medium – elektroniczne, mechaniczne, fotograficzne, prasowe czy inne wymaga pisemnej zgody.
www.pmagazyn.pl |
3
WYPRAWY PMAGAZYNU
Czy pamiętacie naszą ostatnią wyprawę do Safari Park w Woburn? Zaledwie rzut kamieniem od tamtego miejsca znajduje się tematyczny park rozrywki Gulliver’s Land, który gwarantuje zabawę dla rodzin z dziećmi w wieku 2-13 lat. Skojarzenia nazwy z postacią bajkową są jak najbardziej wskazane. Zobaczmy, co kryje w sobie wspaniały świat Gullivera.
Gulliver’s Land został wybudowany 12 lat temu. Oferuje ponad 30 karuzel i zjeżdżalni oraz ponad 30 innych atrakcji. Na głównej ulicy (Main Street) znajdują się dwie karuzele, w tym jedna najbardziej typowa z konikami. Tutaj też jest miejsce zabaw dla naszych najmłodszych pociech, które nie skończyły jeszcze piątego roku życia. W krainie liliputów (Liliput Land) czeka na nas przejażdżka starodawnymi samochodami, a także wielkimi filiżankami Gullivera, dzięki którym poczujemy się naprawdę malutcy. Zagra dla nas także Muzyczny Ekspress. Następnie możemy wsiąść na karuzelę ze statkami i popłynąć jak Guliver, kiedy odbywał swoje wyprawy. Prawdziwa przygoda zaczyna się dopiero w Adventure Land. Co Wy na to, jeśli zaprosimy Was na przejażdżkę rollercosterem? Pyton – tak brzmi jego nazwa i powinna ona zobrazować Wam, z czym przyjdzie się zmierzyć. Jakby tego
było mało, zostaniecie także zaproszeni na The Free Fall czyli w dosłownym tłumaczeniu; na bezwiedne spadanie. Jesteśmy przekonani, że mieliście już do czynienia z podobną maszynerią. Cała zabawa polega na tym, że wsiada się do platformy, która najpierw bardzo powoli wznosi się w pionie aż na szczyt, aby potem gwałtownie opaść na sam dół. Motyle w brzuchu gwarantowane! Gdy tylko zamarzycie o innym kierunku wrażeń niż ten góra-dół, możecie wspiąć się na gigantyczną łódź Gullivera, która rozkołysze Was jak przy falach 10 w skali Beauforta. Efekt choroby morskiej pogłębicie decydując się na szaleństwo w wirujących beczkach (karuzela Crazy Barrel Ride). Nie zapomnijcie zgubić się w labiryncie i odwiedzić miasteczka kowbojowego dla najmłodszych. Zatrzymajcie się jeszcze przy stacji piasku, gdzie być może zechcecie poszukać ukrytego skarbu albo zbudować swój własny fort. Czeka
również na Was akademia wróżek oraz zaklęty las. Magia krainy Gullivera jest widoczna i wszechobecna. To tylko część z atrakcji, jakie oferuje park rozrywki. Wszystkie można zobaczyć w dość atrakcyjnych czterech opcjach cenowych, które oferuje Gulliver’s Land. Standardowy bilet dla osoby dorosłej i dla dziecka to koszt rzędu 14.95 GBP, bilet rodzinny to 59 GBP. Dzieci poniżej 90 cm mają bezpłatny wstęp. Za bilet fully inclusive, dzięki któremu oprócz głodu atrakcji zaspokoimy też nasze łaknienie zapłacimy 21 GBP (wszystkie atrakcje plus posiłek, napój i deser, a dla dzieci także retail voucher o wartości 1GBP). Jeśli chcielibyście odwiedzać park regularnie, warto zaopatrzyć się w biletpaszport, którego najtańsza wersja gwarantuje wejścia na wybrane atrakcje parku za 55 GBP rocznie. Czwarty rodzaj biletu, tzw combined ticket umożliwia zabawę w parku, ale też i w splashzone czy w dinosaur i farm park.
OFERTA SPECJALNA W dniach 8 i 9 września odbędzie się „Weekend Dziadów”, podczas którego babcie i dziadkowie uzyskają bezpłatny wstęp do parku rozrywki, jeśli tylko potowarzyszy im jedna osoba z normalnym biletem. Bilety dla dorosłych i dzieci w tych dniach to koszt rzędu £14.95. 4
| www.pmagazyn.pl
WYPRAWY PMAGAZYNU
nas takie zwierzęta, jak: krowy, owce, świnie, kucyki, kurczaki czy kaczki. Bilet wstępu do Gullivier’s Dinosaur and Farm Park kosztuje £8.95 dla osoby dorosłej i dziecka. Darmowe wejście dla dzieci, które mierzą mniej niż 90 cm. Udanej zabawy!
Tak, tak, to jeszcze nie koniec atrakcji! Wspaniały wodny raj czeka na Was i oferuje przede wszystkim dwie zjeżdżalnie wodne, które nazywają się Ellie i Leonard. Ellie jest mniejszą zjeżdżalnią, Leonard jest natomiast większy. Jeśli Wasze dzieci nie R spełniają wymagań wzrostu i nie mogą korzystać z tej wodnej zabawy – czekają na nie inne „slides” już poza strefą splash zone. A teraz wyobraźcie sobie wielki plastikowy kubeł, który napełnia się wodą, aby za chwilę... wylać ją prosto na Was! Idealna zabawa dla dzieciaków, które tak po prostu chcą się porządnie zmoczyć. Mokrą frajdę zagwarantują także armatki wodne oraz rusztowania do wspinaczki. Standardowy bilet dla osoby dorosłej kosztuje w splash zone £2.50, a dla dziecka £5.95 (£3.95 jeśli ma poniżej 90 cm). Skarbnicą wiedzy dla małych odkrywców okaże się Gulliver’s Dinosaur and Farm Park. Park dinozaurów oferuje podróż w czasie i odkrywanie fascynujących sekretów o dinozaurach, które zamieszkiwały ziemię ponad 150 milionów lat temu. Owa podróż odbywa się na łódce i prowadzi nas przez zaginiony świat. Później weźmiemy udział w wykopywaniu skamieniałości i poszukiwaniu kamieni szlachetnych. W Caveman Challenge dowiemy się, jak żyli jaskiniowcy i przed chwilę odczujemy na własnej skórze, z jakimi wyzwaniami musieli zmierzyć się nasi pradawni przodkowie. A dzięki Tree Tops Viewing Tower zobaczymy panoramę całego parku. Na farmie natomiast czekają na
Gullivers Land Livingstone Drive Newlands Milton Keynes MK15 0DT E
Gullivers Splash Zone Frobisher Gate Newlands Milton Keynes MK15 0DT Gullivers Dinosaur & Farm Park Frobisher Gate Newlands Milton Keynes MK15 0DT Odwiedźcie stronę internetową: www.gulliversfun.co.uk
K
L
A
M
www.pmagazyn.pl |
A
5
DZIECIAKI Z PASJĄ
DZIECKO Z PASJĄ „Dzień dobry. Chciałabym przedstawić chłopaka z wielką pasją. To jest to mój syn Hubert, ma 16 lat, uczy się i mieszka w Bedford, i jest niewidomy” – tak rozpoczyna się email, który do naszej redakcji przysłała pani Danuta Pawełkiewicz. Hubert urodził się jako wcześniak, w szóstym miesiącu ciąży. Kiedy przebywał w inkubatorze, uszkodzeniu uległa jego siatkówka oka, na skutek nieodpowiedniego dozowania tlenu. Do tej sytuacji zapewne nie doszłoby, gdyby nie zaniedbanie ze strony personelu szpitalnego, który nie zakrył oczu niemowlęcia. Był rok 1996 – lekarze w Polsce zgodnie twierdzili, że Hubertowi nie będzie można pomóc i że pozostanie on niewidomy już na zawsze. Rodzice Huberta podjęli walkę o jego zdrowie. Zorganizowali zbiórkę funduszy, która pozwoliła na wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Właśnie tam przeprowadzono operację dziecka oraz późniejszą
wizytę kontrolną. Przed zabiegiem siatkówka wyglądała jak zwinięta w kłębek, zatem chirurgicznie ją rozciągnięto, a potem punktowo przymocowano na właściwe miejsce przy użyciu lasera. Dzięki temu Hubert mógł przez wiele lat widzieć, co prawda tylko częściowo, z ukosa, ale zawsze. Widział kolory, rozróżniał je, jeździł nawet rowerem. Do momentu przyjazdu do Anglii w roku 2007, Hubert mierzył się z różnymi, ciężkimi sytuacjami. Bardzo trudno było o przyjęcie go do zwykłego przedszkola, a nie było jeszcze wtedy placówek integracyjnych. Podobny problem był ze szkołą, ponieważ wiecznie chciano odesłać go do placówek specjalnych. Hubert jednak dostał się do zwyczajnej szkoły, pracował dwa razy ciężej od innych i zawsze był prymusem. Nie inaczej było i jest tutaj, w Anglii. Hubert zdecydował się na naukę w katolickiej szkole. Otrzymał wszelką potrzebną pomoc merytoryczną oraz wsparcie psychiczne. Na krok nie odstępowała go asystentka nauczania. Przyswajanie wiedzy ułatwiały elektroniczne pomoce edukacyjne. Pomagali także koledzy z klasy – wszyscy, oprócz tych pochodzących z Polski... Kiedy, tak jak teraz, są wakacje – Hubert tęskni za szkołą i kolegami. Na brak towarzystwa ma jednak rozwiązanie czyli tworzenie internetowych audycji radiowych. I choć radio kocha od dawna, to swój pierwszy program wyprodukował 19 marca. Spotkał się on z ciepłym przyjęciem słuchaczy. Ktoś nawet rozpowszechnił link do audycji w szkole Huberta. Nowa inicjatywa wywołała entuzjazm wśród jego nauczycieli, którzy gratulowali mu kreatywności. Hubert sam przyznaje, że rozpoczął przygodę radiową bardziej sam dla siebie aniżeli dla słuchaczy – tych nie spodziewał się w ogóle. Fakt, że ma teraz swoich wiernych fanów, napawa go radością. Stara się, aby jego programy były dla każdego. Warstwę muzyczną natomiast opiera o najnowsze piosenki. Audycje Huberta dostępne są na tej stronie internetowej: www.mixcloud. com/diverseradio. Jednym z idoli Huberta jest Peter White, niewidomy prezenter pracujący dla BBC Radio 4. Hubert wiernie słucha jego radiowej twórczości. Wysłuchał także książkę Petera oraz skontaktował się z agentem prezentera. Ta rozmowa była bardzo motywująca, Hubert otrzymał przydatne
6
| www.pmagazyn.pl
wskazówki i postępując według nich szlifuje obecnie swój angielski. Młody radiowiec marzy, aby jego praca spotkała się z zainteresowaniem profesjonalnej i bardziej doświadczonej braci dziennikarskiej. Aby pojawił się na jego drodze ktoś, kto pomoże mu w jego dalszym, zawodowym rozwoju. Jeśli chodzi o najbliższą przyszłość – Huber planuje kontynuować swoją edukację na kierunku medialnym w College RNIB Loughborough, która pomoże mu w nie tylko przyswoić teorię, ale także nauczy życia. Przy szkole funkcjonuje bowiem miasteczko dla niewidomych osób. To będzie duży krok w życiu Huberta. Trzymamy za niego kciuki! Jakiś czas temu Hubert został przyjęty na konsultację u pewnego profesora z Cambridge, który stwierdził, że nie widzi w jego stanie zdrowia żadnych zmian. Hubert jednak coraz bardziej traci wzrok. I nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje. Sam zainteresowany jednak nie zatrzymuje się specjalnie przy tym temacie. Skupia się na swojej pasji, na radiu, pokazując tym samym, że mimo barier można robić to, co się chce. Tym sprawia, że jego mama, tata i brat są z niego bardzo dumni. Radio będzie jego sposobem na życie, tego jest pewien. Jest przecież przyjacielski, otwarty na ludzi, nie boi się. Nie ma także dla niego rzeczy niemożliwych, są tylko rzeczy trudne, z którymi i tak sobie poradzi... ABC
Czy masz lub znasz dziecko z pasją? Jeśli tak to poprosimy o przesyłanie zgłoszeń na adres redakcja@pmagazyn.pl. Zapraszamy i czekamy!
KONKURS
KONKURS “BAJKOWE WAKACJE” numerem telefonu: 07896062429.
Wraz z Biurem Podróży Fairytale Travel – Bajkowe Wakacje, kontynuujemy słonecznowakacyjną zabawę, w której
Oto, co o swojej pracy i o biurze Fairytale Travel mówi pani Monika: „Oferujemy Państwu bogatą ofertę wczasów zagranicznych. Zabierzemy Państwa w każde miejsce na świecie. Nasze hotele mają najlepsze opinie klientów. Ponadto możemy zorganizować transport z i na lotnisko w bardzo dobrych cenach czy też wynająć samochód. Mogą Państwo z nami zabukować bilet lotniczy, hotel czy też zorganizowane wakacje.
nagrodą główną jest 7-dniowa wycieczka all inclusive na Majorkę dla dwóch osób w dniach 22 – 29 września 2012 z pobytem w trzygwiazdkowym Hotelu Samoa w Calas de Mallorca! W naszej zabawie mogą wziąć udział wszystkie osoby, które mieszkają w UK, posiadają ważny dokument tożsamości upoważniający do przekroczenia granicy i będą w stanie zrealizować nagrodę po ewentualnej wygranej w wyznaczonym terminie. Nasza zabawa polega na zbieraniu kuponów, które w PMagazynie już wydrukowaliśmy, drukujemy i wydrukujemy kolejno w majowym, czerwcowym, lipcowym i sierpniowym numerze. Komplet czterech kuponów trzeba będzie później wysłać na nasz adres redakcyjny do dnia 20 sierpnia, aby zgłoszenie mogło wziąć udział w losowaniu nagrody. Poniżej przedstawiamy drugi kupon w naszej zabawie wraz z informacją, gdzie i kiedy szukać kolejnych. Prosimy pamiętać, że na konkurs
Będąc częścią dużej firmy turystycznej Not Just Travel i Hays Travel posiadamy zabezpieczenia ABTA i ATOL i tym samym możemy Państwu zagwarantować 100% bezpieczeństwo finansowe.
należy nadesłać komplet czterech kuponów a nie pojedyncze sztuki. Organizatorem konkursu jest polska agencja turystyczna Fairytale Travel – Bajkowe Wakacje. Prowadzi ją pani Monika, z którą można kontaktować się, jeśli chcemy zaplanować swój niezapomniany urlop, pod następującym
REGULAMIN KONKURSU „BAJKOWE WAKACJE” 1. Organizatorem konkursu „Bajkowe wakacje” oraz fundatorem nagrody głównej jest Biuro Podróży FAIRYTALE TRAVEL www. fairytaletravel.co.uk. 2. Konkurs „Bajkowe wakacje” odbywa się na łamach PMagazynu. 3. W zabawie mogą wziąć udział osoby, które mieszkają na terenie UK, posiadają ważny dokument tożsamości upoważniający do przekraczania granicy oraz mogą – po ewentualnej wygranej – zrealizować nagrodę główną w dniach 22.09. – 29.09.2012. Udział pracowników redakcji PMagazynu w zabawie oraz ich rodzin jest zabroniony. 4. Konkurs „Bajowe wakacje” polega na zgromadzeniu kompletu czterech kuponów konkursowych, które wydrukowane zostaną kolejno w majowym, czerwcowym, lipcowym oraz sierpniowym wydaniu PMagazynu oraz przesłaniu lub dostarczeniu ich na adres redakcji: PMagazyn, 2nd Floor, 37 Broadway, Peterborough, PE1 1SQ wraz ze swoim imieniem i nazwiskiem, adresem zamieszkania oraz numerem telefonu do dnia 20 sierpnia 2012. Poprawne zgłoszenie weźmie udział w losowaniu nagrody głównej, które odbędzie się 25 sierpnia 2012 roku. 6. Losowanie nagrody głównej 25 sierpnia odbędzie się w siedzibie PMagazynu w obecności świadków i zostanie udokumentowane administracyjnie oraz za pomocą zdjęć. Wylosowane zostanie główny zwycięzca oraz dwa zgłoszenia dodatkowe. W przypadku, gdy zwycięzca z przyczyn losowych nie będzie w stanie zrealizować nagrody – nagroda główna
Jesteśmy w stanie sprostać największym wyzwaniom związanym z podróżami. Z nami możesz zwiedzić najdalsze zakątki świata. Zorganizujemy dla Ciebie wszystko tak, byś Ty mógł się skupić jedynie na przyjemnościach wynikających z wycieczki, wakacji a może wyprawy życia. Znalezienie dla Was wymarzonych wakacji to dla nas przyjemność...nie tylko praca .”
Zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej biura podróży: www.fairytaletravel.co.uk.
przypadnie osobie z dodatkowego zgłoszenia. 7. Nagrodą główną w konkursie „Bajkowe wakacje” jest dwuosobowa wycieczka na Majorkę na okres siedmiu dni oraz pobyt w trzygwiazdkowym Hotelu Samoa w Calas de Mallorca. 8. Szczegóły nagrody głównej: wylot na Majorkę nastąpi z lotniska w Luton w dniu 22.09.2012 (godzina 14.40), przylot na miejsce o godzinie 17:55. Powrót natomiast przypada na dzień 29.09.2012 (godzina 18.55) – przylot do Luton o 22.00. Wycieczka zawiera przelot, zakwaterowanie, bagaż, transfer, wyżywienie all inclusive oraz ubezpieczenie. 9. Zwycięzca losowania zostanie poinformowany telefonicznie i listownie o zdobyciu nagrody głównej przez organizatora konkursu. Zwycięzca do dnia 31 sierpnia 2012 roku będzie zobowiązany do skontaktowania się z redakcją PMagazynu. W przypadku braku takiego kontaktu – nagroda główna przejdzie na rzecz osoby z dodatkowego zgłoszenia, wylosowanego w dniu 25 sierpnia. 10. Wszystkie dane teleadresowe osób przesyłających zgłoszenia na konkurs „Bajkowe wakacje” są do wyłącznej wiadomości organizatora i zostaną użyte tylko do celu losowania wycieczki. Owe dane nie zostaną pod żadnym pozorem udostępnione osobom lub podmiotom trzecim. 11. Konkurs „Bajkowe wakacje” objęty jest opieką prawną. 12. Wszelkie zapytania związane z konkursem prosimy kierować na adres redakcja@pmagazyn.pl.
KUPON KONKURSOWY
NR 23
KUPON 3
z4
Oto trzeci kupon konkursowy. Jesteście już w posiadaniu pierwszego kuponu z majowego wydania i drugiego z numeru czerwcowego. Czekamy jeszcze na kupon nr 4 – kupon sierpniowy. www.pmagazyn.pl | 7
NORTHAMPTON
MIASTO BUTÓW Jeśli Northampton to dla Was tylko szare miasto, w którym znaleźliście się przez przypadek i tak naprawdę wcale za tym miejscem nie przepadacie, to... ten artykuł może zmienić Wasze zdanie! Czy wiecie, że to w Northampton szyte były sławne buty Martensy? Czy zdajecie sobie sprawę, że wiele budynków, które mijacie codziennie kryje tajemnicę królestwa fabryk obuwia, jakim było Northamptonshire? Pierwsza para butów została wykonana w Northampton w 1213 roku dla przebywającego wtedy na zamku króla Jana. W 1642 roku podczas angielskiej wojny domowej miejskim szewcom zlecono wykonanie dużej partii obuwia dla królewskiej armii, co zapoczątkowało produkcję butów na masową skalę. Przemysł obuwniczy rozwijał się nie tylko w samym Northampton ale i okolicach – w XVII wieku zakłady produkujące obuwie znajdowały się w Wellingborough, Kettering, Earl Barton, Raunds, Rushden i kilku okolicznych wioskach. Na przełomie XVII i XIX wieku produkcja obuwia była główną gałęzią przemysłu w hrabstwie i dawała zatrudnienie większości jego mieszkańców. Przez lata produkowano tu obuwie przeznaczone głównie na potrzeby rządowe ale nie brakowało też firm szyjących modne buty dla ogółu ludności. To właśnie w Northampton szyto legendarne na całym świecie ‘’martensy’’, które nosił nawet Jan Paweł II. Duże zakłady obuwnicze dziś już nie działają, zachowały się jedynie małe, specjalistyczne, produkujące obuwie ręcznie, jak na przykład znajdująca się w Earls Barton firma Church’s, szyjąca ekskluzywne męskie buty. Pomimo tego w mieście nadal panuje duch starych fabryk. Aby go odnaleźć wystarczy inaczej spojrzeć na budynki, które codziennie mijamy i w których nierzadko mieszkamy. Najokazalszy zachowany do dziś
budynek to dawna fabryka Barratts Footshape Works,
znajdująca się na Kingsthorpe Road.
Zachwycający swym oryginalnym wyglądem budynek został zbudowany w 1913 roku, fabryka mieściła się tam do końca lat 60. XX wieku, później swe siedziby miały tam biura, obecnie znajduje się tu pub McManus. W roku 1844 do Northampton przybył Philip Manfield, tworząc tu swą fabrykę M.P Manfield mieszczącą się początkowo na Campbell Street, w roku 1892, przeniesiono ją do nowo wybudowanej siedziby przy Wellingborough Road. Budynek ten kontrastował z innymi fabrykami w mieście, posiadającymi kilka pięter, tu cały zakład zajmował jeden poziom. Było to jak na tamte czasy rozwiązanie rewolucyjne i jak się okazuje znamienne dla współczesnych fabryk i magazynów. Dziewiętnastowieczne, wielopoziomowe fabryki mieściły magazyny i oddziały zajmujące się lżejszymi etapami prac na piętrach wyższych, na parterze mieściły się ciężkie maszyny. Zarówno William Barratt, jak i Philip Manfield zasłużyli się dla miasta i nazwiska ich patronują dziś oddziałom szpitala w Northampton: oddział położniczy nazywa się Barratt Maternity Home, natomiast oddział chirurgii jednego dnia nosi nazwę Manfield Day Surgery Unit. Ulice dzielnicy The Mounts, czyli teren ciągnący się od Overstone Road aż do parku Racecourse pełne są budynków będących siedzibami dawnych fabryk obuwia. Znajdowały się tu także warsztaty szewskie oraz mieszkania szewców. Wiele z tych budynków dziś niszczeje ale znaczna część została odnowiona, mieszczą się tam kluby i domy mieszkalne. Zachował się jednak industrialny charakter dzielnicy, rozpoznawalny przez czerwoną cegłę, duże okna oraz drzwi na każdym z pięter, mające ułatwić przepływ towarów. Na rogu Overstone Road i Clare Street znajdowała się ogromna fabryka Bodiley’s, istniejąca od 1919 roku. Na Cowper Street mieścił się słynny zakład Cowper Works, dziś znajdują się tam nowoczesne mieszkania. Na rogu Hood Street znajdowała się fabryka R & F Closers (Shoemakers) oraz G.T Hawkins Ltd, prosperująca tam od roku 1886. St. Michaels Road, biegnąca do Kettering Road, oraz równoległa do niej Dunster Street były siedzibami
Agnieszka Data jest dziennikarką portalu www.northamptonki.pl 8
| www.pmagazyn.pl
wielu fabryk, z których najsłynniejsze to R.E Tricker Ltd i Last Works. To właśnie te dwie ulice, poprzez nagromadzenie dużej ilości zakładów, stanowiły centrum przemysłu obuwniczego w Northampton. Dziś znajdują się tam budynki mieszkalne. Duża liczba zakładów szewskich znajdowała się również na Shakespeare Road i jej bocznych rozgałęzieniach. Talbot Road, przecznica Kettering Road kryje w sobie baraki obuwniczej firmy J.T Meadows & Sons. Cała dzisiejsza Henry Street była pełna fabryk obuwia, z których do dnia dzisiejszego zachował się jedynie budynek po firmie Charles Smith. Obecnie władze miasta rozważają koncepcję ochrony budynków pofabrycznych i innych, związanych z przemysłem obuwniczym w Northampton, obserwując niszczenie szczególnie tych, które służą za budynki mieszkalne. Jeśli plany się powiodą, mieszkańcy historycznych obiektów objęci zostaną zakazem montowania anten satelitarnych oraz samodzielnego tynkowania domów.
www.pmagazyn.pl | 9
HOBBY
DISCO TO JEST WSZYSTKO! nieocenionym wodzirejem, który prowadzi Kiedy imprezy oraz zabawia ludzi. Paweł z kolei na moim profilu odpowiada za brzmienie gitarowe Facebookowym wyświetliła oraz również śpiewa. Grają szeroki się informacja o Święcie Truskawki, repertuar; od typowej muzyki powróciły wspomnienia podobnych weselnej, poprzez disco polo, imprez, na których bawiłam się w Polsce. na brzmieniach disco kończąc. Festyny, odpusty, dni miast, święta grillowania Najczęściej wykonują ubóstwiany przez publiczność, popularny czy babiego lata... to wszystko tworzyło kawałek zespołu Mega Dance niezapomniany wakacyjny klimat. Wczytując pod tytułem „Elvis”. Pracują także się w szczegóły letniej zabawy tanecznej, nad własnymi kompozycjami organizowanej przez Klub Polski w Dunstable, – marząc o wydaniu własnej płyty zauważyłam, że gościom przygrywać będzie w niedalekiej przyszłości. Powstał zespół Impuls. Postanowiłam porozmawiać już nawet pierwszy utwór, który nosi z członkami grupy o ich muzykowaniu tytuł „Uniesienie”. A oto jego refren: w Luton i dowiedzieć się, czy disco to dla nich Bez ciebie nie jestem już uniesieniem, wszystko... Zespół Bez ciebie porywa mnie sen dokąd nie wiem. Impuls jest formacją, która pod swoją obecną nazwą działa dość krótko. W jej skład wchodzą bracia – Paweł i Sylwester. Muzycy pochodzą z województwa lubelskiego, a dokładniej z okolic Tomaszowa Lubelskiego i wywodzą się z muzykalnej rodziny. Sami rozpoczęli swoje muzykowanie w nastoletnim wieku (15 i 12 lat). Z czasem zaowocowało ono powołaniem pierwszego zespołu braci o nazwie Atest. I z początkowego grania tylko dla samych siebie przerodziło się w dostarczanie oprawy muzycznej różnym imprezom, w tym weselnym oraz w zarabianie choć paru groszy. Naturalna kolej rzeczy sprawiła, że wkrótce codzienność i zobowiązania rodzinne odebrały muzyce pierwsze miejsce w życiu Pawła i Sylwestra. Zespół rozpadł się; Paweł wyjechał do Anglii, jego śladami podążył też po pewnym czasie Sylwek. I tak na emigracji przebywają już około ośmiu lat. A cztery miesiące temu podjęli decyzję o reaktywowaniu grupy muzycznej oraz powrocie do tego, co kochają od młodzieńczych lat. Paweł i Sylwester od dawna przepełnieni byli tęsknotą za muzyką i za występowaniem przed publicznością. Iskrą (choć może bardziej wskazanym w tej sytuacji słowem byłby „impuls”) stał się ślub ich brata, który jako jedyny z rodzeństwa kontynuował muzyczną tradycję rodzinną, grając w zespole w Polsce. Kiedy bracia zobaczyli go na scenie podczas jego przyjęcia weselnego, to łzy zakręciły się w ich oczach. Ich powrót do muzyki stał się w tamtym momencie faktem. Postanowili jednak nie przyjmować ponownie nazwy „Atest”. Postawili na coś nowego i świeżego, stając się tym samym zespołem Impuls. Sylwester gra na keyboardzie, jest głównym wokalistą, a także
10 | www.pmagazyn.pl
Bez ciebie nie jestem już uniesieniem, Bez ciebie porywa mnie sen dokąd nie wiem, Wciąż nie wiem. Ja nie wiem, Nic już nie wiem. Autorem powyższych słów oraz całości tekstu jest wspominany wcześniej przy okoliczności swoich
zaślubin brat Pawła i Sylwestra. Postanawiam dowiedzieć się, czy członkowie zespołu, z racji wykonywanej muzyki, spotykają się z krytyką czy przejawami braku sympatii. Pytam nawet wprost, czy nie uważają, że narażają się na śmieszność? Bracia odpowiadają, że granie rytmów disco polo nie jest dla nich żadnym obciachem. I że jak dotąd spotykają się z pozytywnym odbiorem ze strony publiczności. Paweł tłumaczy to w sposób następujący: „Każdy ma inny gust i wybiera według niego muzykę, której chce słuchać. Kiedy ktoś udaje się na koncert jakiegoś zespołu, to przecież ma świadomość, jakiej muzyki może się spodziewać. Ja na przykład nie lubię i nie chodzę na rocka. Wybieram więc dance.”. Paweł nie jest w tym wyborze osamotniony. I udowodniło to ponad sto osób, bo właśnie tyle zjawiło się w Klubie Polskim w Bedford na czerwcowej potańcówce, organizowanej wspólnie z barem Pychotka. Od 22.00 do późnych godzin nocnych zabawa przy muzyce zespołu Impuls trwała w najlepsze! Każdy był zadowolony. Publika poprosiła nawet o zagranie Dżemu – zespół poradził sobie z tym wyzwaniem bezbłędnie. Nie inaczej było na wspomnianym wcześniej Święcie Truskawki. Bilety w Klubie Polskim w Dunstable zostały wyprzedane co do jednego. A zespół dał z siebie wszystko, nie zważając na kontuzję (uraz ręki, jakiego Paweł doznał w pracy). Obie imprezy dowodzą, że wielu z nas ma w duszy nutkę, która porusza nami w rytmie muzyki dance – bez znaczenia, na ile świadomie się do tego przyznajemy, a na ile nie. Zespół Impuls gra także na wszelkiego rodzaju imprezach okolicznościowych i jest do tego celu przygotowany nie tylko pod względem muzycznym. Bracia poczynili inwestycje w wysokości kilku tysięcy funtów, aby pozyskać wyposażenie do grania i do nagłośnienia. To gwarantuje im całkowitą niezależność i samowystarczalność. Są w stanie w każdej chwili wejść do pustej sali, rozłożyć swój sprzęt i poprowadzić imprezę od jej początku aż do szczęśliwego końca. Więcej informacji o zespole, jego dane kontaktowe oraz aktualizacje dotyczące jego występów i relacji z nic – odnajdziecie na stronie zespołu na Facebooku. Przyszłość zespołu rysuje się różowo. Bracia cieszą się póki co z możliwości powrotu na scenę i upajają pozytywnym aplauzem słuchaczy. Za moment czeka ich praca nad własnym krążkiem oraz... poszukiwania wokalistki, która uzupełniłaby skład zespołu. Kibicujcie zatem Pawłowi i Sylwestrowi, aby ziściły się ich wszystkie plany zawodowe. I nadstawiajcie ucha, bo kto wie, czy zespół Impuls nie zagra wkrótce w Waszej okolicy... mimi
ARTYKUL SPONSOROWANY
Sklep Mini Poli znają prawie wszyscy. A jeśli jeszcze nie znają, to zapewne o nim słyszeli. I w większości zapewne są to pozytywne opinie. Że oferowany asortyment produktów jest bogaty. Że jest tanio. Że wygodnie robi się tam zakupy. Wszystko prawda – PMagazyn jednak postanowił odwiedzić sklep i dowiedzieć się nieco więcej szczegółów, również na temat planów placówki na przyszłość.
Jest poniedziałek, 10.00 rano. Nie spodziewam się tłumów w sklepie w takim dniu i o takiej porze. Nic bardziej mylnego. Pomieszczenia sklepowe wypełnione są kupującymi, którzy buszują między półkami, w poszukiwaniu produktów z listy zakupowej. Na zewnątrz deszczowo – w środku sklepu natomiast jest miło i spokojnie. Może zabrzmi to dziwnie, ale można się tutaj zrelaksować. I poczuć naprawdę dobrze.
RÓB ZAKUPY I OSZCZĘDZAJ Moją uwagę przykuwają tablice znajdujące się nad recepcją, zaraz obok kas. Są na nich wypisane zasady regulaminu karty stałego klienta. Do tego tematu muszę wrócić jednak potem, bo właśnie podchodzi do nas właściciel sklepu. Zamienia dwa słowa z panią, która pracuje w recepcji. Śmieją się do siebie. Okazuje się, że jest najdłużej zatrudnionym członkiem personelu sklepowego. Zapytuję, jak jej tutaj jest? Ona w odpowiedzi żartuje, że nie powie mi prawdy, bo szef stoi obok, po czym dodaje, że czuje się w swojej pracy jak w domu. A czasem nawet lepiej. I że wszyscy są tutaj jak jedna rodzina. Taka idea przyświeca też traktowaniu klienta w sklepie. Po to właśnie wspomniana karta stałego klienta – aby konsumenci poczuli się wyróżnieni i aby podziękować im za to, że wybierają Mini Poli jako miejsce swoich zakupów. Korzyści z posiadania karty są wymierne przy każdorazowym przedstawieniu dokumentu przy kasie przed zapłatą za zakupy, jak i w postaci rozlosowywanych voucherów oraz zniżek. Jednym słowem – można zaoszczędzić jeszcze bardziej! Dokładnie tak, jak robi to jeden ze stałych klientów Mini Poli, który mieszka aż w Derby. Wyobraźcie sobie, że raz w miesiącu wybiera się on do Peterborough, aby zrobić swoje zakupy w sklepie przy Ivatt Way. I że po odliczeniu kosztów podróży, zaopatrywanie się w produkty w Mini Poli jest dla tej osoby wciąż bardziej opłacalne niż sprawunki
w rodzimym Derby! Powracając jednak do karty stałego klienta – może ją wyrobić praktycznie każdy. Jako że sklep oferuje zarówno sprzedaż detaliczną dla indywidualnego konsumenta, jak i zaopatrzenie dla firm, kartę zarejestrować można na osobę prywatną oraz na biznes. Wystarczy tylko zgłosić się do recepcji i przynieść ze sobą wymagane dokumenty. W przypadku klientów, którzy nie prowadzą działalności gospodarczej, będzie to wyciąg z banku lub rachunek za media (utility bill), pokazujący obecny adres aplikanta. Zgłaszając się po kartę rabatową dla firmy, będziemy potrzebować potwierdzenia adresu biznesowego, wystawionego w okresie ostatnich trzech miesięcy bądź też faktury wystawionej na tenże adres albo dokumentu stwierdzającego, że jesteśmy płatnikami VAT. Po pomyślnej rejestracji, otrzymamy kartę stałego klienta, którą będziemy mogli od tego czasu używać przy kasie, uzyskując dzięki temu upusty.
WIELKIE PLANY – LOKALNE PODEJŚCIE Przechadzając się po sklepie, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wszystko zorganizowane zostało i zaplanowane z wielkim rozmachem. Pomieszczenia sklepowe liczą sobie około 1400 metrów kwadratowych . Sklep oferuje około 12 tysięcy produktów, z czego 200 jest każdego tygodnia w promocji. Nad sprawnym funkcjonowaniem sklepu czuwa personel, który regularnie odbywa wewnętrzne spotkania. Każdy ma tutaj określoną rolę, np. sprawdzanie dat ważności produktów. Mini Poli wciąż się rozwija. Już niedługo klienci zauważą, dla przykładu, pewną znaczącą zmianę w sekcji pieczywa. Nie możemy póki co zdradzić za wiele – powiemy tylko, że dział przeniesie się na drugą stronę sklepu. I chociaż przed placówką jeszcze wiele założeń na dużą skalę, nie zapomina się tutaj o podstawach oraz o lokalnym podejściu. A tak właściwie o jednej:
„Customer comes first”. Mini Poli to sklep, w którym zaopatrują się głównie Polacy. Nie brakuje w nim jednak produktów dla innych społeczności, np. litewskiej. Właściciel placówki wychodzi z założenia, że życie klientom należy ułatwiać. Stąd też dbałość o to, aby pod jednym dachem znalazł się cały główny i popularny asortyment. Przy okazji świąt, oferta sklepowa zawsze jest poszerzana o odpowiednią do sytuacji żywność. Na co dzień natrafimy w sklepie na towar, który gdzie indziej jest wyjątkowo trudny do nabycia. Cieszy w świetle tego wszystkiego fakt, że ceny w Mini Poli utrzymane są na konkurencyjnym poziomie. Osobom pracującym w sklepie zależy na tym, aby zakupy były przyjemnością dla każdego klienta. A jest to możliwe, gdy kupujący nie czuje się jak intruz tylko jak wyczekiwany gość, którego wita się z otwartymi ramionami. I jest to podejście płynące prosto z serca. Nikt tutaj nikogo nie pogania, nie patrzy na ręce, nikt nad nikim nie stoi. Mini Poli to sklep samoobsługowy; klienci zatem przy wejściu biorą wózki i mogą w swoim własnym tempie realizować zakup produktów. Jak zatem rysuje się przyszłość sklepu? Na pewno w kolorowych barwach, przy ciągłej dbałości o zadowolenie klienta, przy wkładzie na rzecz społeczności lokalnej oraz na nieustającym rozwoju. Efekty zobaczymy a nawet odczujemy pozytywnie na naszej skórze już wkrótce. Czas opuścić gościnne progi Mini Poli. Zanim jednak do tego dojdzie – zrobię jeszcze zakupy, do czego namawiam także i Was. NIC Mini Poli, 42-44-46 Ivatt Way, Westwood, Peterborough, PE3 7PN Polub Mini Poli na Facebooku i bądź na bieżąco z nowościami oraz ofertami sklepu: https://www.facebook.com/pages/MINIPOLI/464905940203866 www.pmagazyn.pl | 11
LEKTURA W ODCINKACH
ROZDZIAŁ Dwa odcienie księżyca
Dean Harris nie mylił się, jeżeli chodziło o prasę. Następnego dnia na pierwszych stronach londyńskich gazet, pojawiły się zdjęcia parku Lammas, otoczonego światłami policyjnych radiowozów i karetek pogotowia. Chwycił egzemplarz Daily Exppress z metalowego stojaka przed sklepem na rogu i z obszernego tekstu przeczytał fragment, najtrafniej wpadający w oczy czytelnika: „Brutalnie zamordowana młoda kobieta, znaleziona w parku Lammas zeszłej nocy to jedynie kolejny dowód na fakt, iż stajemy się narodem obrzydliwie zepsutym. Zapomnieliśmy o zasadach, które wpajano nam od wieków, które otrzymaliśmy razem z krwią Ojców tego kraju, i przez które staliśmy się światowa potęgą, godną naśladowania. Wielka Brytania stoi nad przepaścią, a cały świat spogląda na nas w oczekiwaniu na koniec ostateczny Zjednoczonego Królestwa.” Harris zwinął gazetę, podał sklepikarzowi należność i wszedł do przeszklonego budynku Ealing Police Station przy Uxbridge Road. Z trudem wspiął się na piętro i przemknął przez wąski, długi korytarz pokryty dywanową wykładziną, której granatowy kolor gryzł się z brzoskwiniowym odcieniem ścian. Nie był otyłym facetem. Zawsze starał się trzymać fason, choć od odejścia Lucy, jego ciało zaokrągliło się tu i ówdzie. Nie było jednak z nim aż tak źle, by nie mógł dać sobie rady z kilkunastoma stopniami, a pomimo to z trudnością pokonał drogę na pierwsze piętro gmachu, gdzie znajdowało się jego biuro. Rozsiadając się w ogromnym skórzanym fotelu, stojącym pośrodku pokoju, nadal dyszał, jakby przebiegł sprintem co najmniej dziesięć mil. Trwał tak jeszcze jakąś chwilę, próbując doprowadzić kołatające serce do normalnego rytmu, pochłaniając żarłocznie każdy łyk wdychanego powietrza. Może to wina braku snu? Zwyczajne przemęczenie? Nikt nie jest idealny, tak? Green! Jakżeby inaczej? Powinien ją obarczyć
12 | www.pmagazyn.pl
Marcin Czarny autor powieści „Po tej samej stronie samotności”, prawdziwe nazwisko to Marcin Łuczak. Urodzony w 1980 roku w Środzie Wielkopolskiej, koło Poznania. Ukończył Wyższą Szkołę Społeczno – Pedagogiczną w Warszawie. Od 2007 roku stał się mieszkańcem Bedford, miasta położonego na Wyspach Brytyjskich, gdzie pośród codziennych obowiązków, poświęcił się pasji pisania. Po trzech miesiącach ciężkiej pracy nad tekstem powstała pierwsza powieść, która przy pomocy Wydawnictwa Poligraf we wrześniu 2010 roku została opublikowana. Od tamtej pory powstało jeszcze jedno dzieło „Wszystko z miłości”, napisane wspólnie z Martyna Skrzypińską, a obecnie autor pracuje już nad swoją trzecią powieścią pod roboczym tytułem „Dwa odcienie księżyca”.
winą za swój stan fizyczny. Wszak telefon od niej wyciągnął go z łóżka, gdy w najlepsze odpoczywał. I to właśnie wtedy, gdy wsuwał dłoń pod spódniczkę młodej i powabnej kobiety, obdarzonej wszelkimi nieetycznymi walorami fizycznymi. Sen był tak autentyczny, iż jego członek po przebudzeniu i na długo potem, pozostawał w fazie wzwodu. „A może sprawił to wyjątkowo subtelny głos Sary Green?” – przeszło mu przez głowę, ale prędko odrzucił tę myśl i wychylił się przez okno, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. „Najwyższa pora zabrać się do roboty, bo komendant urwie mi łeb i powiesi w samym centrum Londynu, obok kolumny admirała Nelsona, jeśli najpóźniej do jutra nie podam mu jakichś szczegółów” – pomyślał. Wczoraj, po telefonie od Green wsiadł w swojego Mercedesa i pojechał do parku Lammas. Miejsce zbrodni nadal oznaczone było taśmą policyjną, a dwóch funkcjonariuszy stało na straży. Przy jednym z drzew postawiono krzyż, ułożono kwiaty i zapalono znicze. Prawdopodobnie żadna z osób, która
się tam pojawiła nie znała ofiary, ale w takich sytuacjach naród brytyjski jednoczył się bez względu na wiek, więzy krwi, pozycję społeczną, czy kolor skóry. Popatrzył przez chwilę na oblepione kwiatami drzewo i wszedł na teren oznaczony taśmą: „Do not cross police line”, witając się uprzednio z jednym z policjantów. Tak, jak się domyślał, Palkin zdążył zamazać wszelkie możliwe ślady, które morderca ewentualnie mógłby zostawić, więc obszedł dookoła cały teren, porozmawiał z kilkoma mieszkańcami pobliskich domów i po zaledwie godzinie wrócił do siebie. Na stoliku w salonie postawił butelkę czerwonego wina, ale nie upił ani jednaj kropli. Wpatrywał się tylko beznamiętnie w trunek, jakby chciał udowodnić, że jest silniejszy, że nie musi pić, że to już historia, która się więcej nie powtórzy. Około siódmej trzydzieści Green zadzwoniła ponownie, tym razem z wiadomościami od lekarzy policyjnych. Sekcja zwłok potwierdziła większość wcześniejszych przypuszczeń. Ustalono, że kobieta zmarła jakieś 24 godziny
LEKTURA W ODCINKACH przed tym, jak odkryto ciało. Jakiś czas przed śmiercią była maltretowana i bita. Zabójca bawił się nią, choć i tak wiedział, że w końcu ją zabije. Jednak powodem śmierci nie była konsekwencja odniesionych obrażeń i sporej utraty krwi, jak uprzednio podejrzewano, a przepuszczeniu przez mózg ofiary prądu elektrycznego. Nie zauważono tego za pierwszym razem, bo twarz dziewczyny była okaleczona i wypalona kwasem, ale późniejsza analiza pozwoliła rozpoznać, znajdujące się po obu stronach czaszki poparzenia, niemające nic wspólnego z tymi od kwasu. Harris podziękował jej służbowo za informację i nakazał sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie zgłosił w ostatnich dniach zaginięcia lub uprowadzenia kobiety pomiędzy dwudziestym piątym, a trzydziestym piątym rokiem życia. Zdawał sobie sprawę, że zabójca nadzwyczaj dokładnie wybrał swoja ofiarę i zapewne była samotną osobą, ale również tę ewentualność musiał odhaczyć, żeby nikt nie zarzucił mu powierzchowności w prowadzeniu śledztwa, szczególnie teraz, gdy nie był w najlepszej formie i wszyscy o tym wiedzieli. Właśnie miał zamknąć okno, gdy na parkingu przed budynkiem Metropolitan Police zauważył rodzinne Volvo, Michaela Palkina. Był przygotowany na jego obecność. Dokładnie przemyślał, co mu powie. Potępi osobiste procedury policyjne, które od dawna stosuje i przywoła go do podporządkowania się obowiązującym regułom. W końcu jest szefem tej załogi. Będzie stanowczy i zasadniczy. Bez przyjacielskich serdeczności. Tak, dokładnie tak będzie. W tym samym czasie usłyszał stłumione pukanie do drzwi. – Otwarte – zawołał, będąc pewnym, że to właśnie Palkin ze swoim kretyńskim i fałszywym uśmieszkiem, pojawi się za sekundę. – Możemy pogadać? W szczelinie pomiędzy futryną, a skrzydłem drzwi ukazała się twarz Michaela Palkina. – Wejdź. Właśnie miałem do ciebie zajrzeć – skłamał Dean. Oparł się o blat biurka i splótł obie ręce na klatce piersiowej. – Stary – zaczął pokornie – powinienem cię
chyba przeprosić. Od jakiegoś czasu zachowuje się jak palant. Zdążyłem zapomnieć, ile dla mnie zrobiłeś. Gramy przecież w jednej drużynie. Bo nadal jesteśmy drużyną, prawda? – podszedł bliżej i wyciągnął rękę. – To jak będzie? Harris uśmiechnął się pod nosem i odwzajemnił gest kolegi z pracy. – Mike, witaj z powrotem w rodzinie. Brakowało mi ciebie – rzucił i poklepał go drugą ręka po ramieniu. – A wy tutaj się schowaliście? – usłyszeli nagle głos Sary Green zza swoimi plecami. – A odkąd to wchodzi się bez pukania – zażartował Harris. – Zainstaluj zamek, to wtedy nie wejdzie – dodał Palkin, całkowicie rozluźniając atmosferę. – Marudzicie, jak kobiety w ciąży, a na dole jakiś facet, dosłownie przed minutą zgłosił zaginięcie swojej siostry. – Dobra, koniec odpoczynku – zarządził Harris. – Mike, zajmiesz się tym gościem. Zabierz go do sali przesłuchań. Niech to wygląda na bardzo oficjalną rozmowę. Palkin skinął głową. – Rozmawiałam z nim przez chwilę, zanim przybiegłam do was na górę i jest mały problem. – Jaki? – Koleś nie widział swojej siostry od czasu, gdy była małą dziewczynką, czyli jakieś dwadzieścia pięć lat. Przypadkiem dowiedział się, że może mieszkać z Londynie, więc do końca nie możemy być niczego pewni. – Masz rację. Równie dobrze mógłby być naszym „Van Goghiem”. Mike, dowiedz się jak najwięcej o tym facecie. Słońce niepewnie przebiło się przez szybę i wpadło do środka, rozświetlając kurz, unoszący się w powietrzu. – Serio myślisz, że to może być nasz zabójca? – zapytała Green po tym, jak Palkin opuścił biuro. – Dobrze wiesz, że żaden złoczyńca dobrowolnie nie oddałby się w ręce policji. – Może ten jest inny, bardziej przebiegły. Chce najpierw wybadać grunt, dowiedzieć się, ile
o nim wiemy i wyprzedzać nasz każdy kolejny ruch. – Facet nie kłamie, choć rzeczywiście jego opowieść może budzić kontrowersje. – To po co go do niego posłałeś. – Bo mu nie ufam. – Inaczej to wyglądało, gdy tutaj weszłam. – Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej. – A po jaką cholerę? – Nie będzie mi przeszkadzał. Będzie psem na posyłki, aż zakończymy te sprawę. – Przebiegły z ciebie detektyw. – Dość tych pochlebstw. Znasz wyniki z sekcji. Co o nich sądzisz? – Zdaje się, że morderca chciał tą dziewczynę ukarać, dlatego tak się nad nią znęcał. Musiała czuć, że coś źle zrobiła. – Właśnie, tylko co? Jaki był motyw? – Tego absolutnie nie jestem wstanie wyjaśnić. – A co myślisz o oparzeniu po obu stronach głowy? Green wzruszyła ramionami, pokazując zrezygnowanie. – Chwileczkę – zaczął, jak gdyby doznał olśnienia. – Gdzie są zdjęcia z sekcji? – U mnie na biurku, dostarczyli je dziś rano. – Chciałbym je przejrzeć. – Masz coś? Cholera Dean, podziel się? – Dziś rano znalazłem w internecie stary artykuł. Jakiś emeryt z Lancashire, dowiedział się, że jego żona po osiemnastu latach małżeństwa chce się z nim rozwieść i postanowił ją zabić. Z kabla podłączonego do gniazdka i fotela z metalową ramą zbudował w swoim garażu krzesło elektryczne. Próbował ogłuszyć żonę za pomocą gumowej pałki, ale kobiecie udało się uciec. – Jaki związek? – Te ślady na głowie naszej ofiary pochodzą od hełmu – czapki, której w Stanach zjednoczonych Ameryki, używano dawniej w krzesłach elektrycznych. Morderca zwyczajnie usmażył mózg naszej ofiary. – Znajdziemy krzesło, znajdziemy i mordercę – zauważyła Green.
POCZYTAJ MARCINA Czy czujecie niedosyt po lekturze rozdziału powieści Marcina Czarnego? Jeśli tak – to nic straconego – co prawda nie zdradzimy Wam dalszego toku akcji, ale za to mamy dla Was egzemplarz pierwszej książki naszego lokalnego pisarza do rozdania, zatytułowanej „Po tej samej stronie samotności”. Jeśli chcielibyście go otrzymać, napiszcie do nas na adres redakcja@pmagazyn.pl. Oto przedsmak lektury: Czy całkiem przypadkowe spotkanie dwóch obcych sobie osób może zmienić ich życie i sprawić, że zapragną siebie nawzajem? Czy to, co ludzie nazywają przeznaczeniem istnieje w czasach, w których słowo „miłość” często umiera w oparach niezobowiązującego seksu i natłoku codziennych obowiązków? Bohaterowie książki „Po tej samej stronie samotności” – Małgosia i Mateusz, wpadając na siebie na peronie kolejowego dworca głównego w Poznaniu, nie mieli pojęcia, że los przygotował dla nich niezapomnianą przygodę pełną zaskakujących zwrotów akcji i emocjonalnych uniesień. Oboje po zakończonych związkach z bagażem przeszłości próbują zacząć wszystko od nowa, jednak codzienność bardzo szybko przypomina, że życie potrafi być okrutniejsze,
niż w rzeczywistości się je postrzega, szczególnie, gdy jest się zamkniętym we własnym wyimaginowanym świecie. Mateusz – w pracy perfekcjonista, natomiast jego prywatne życie to pasmo niepowodzeń i wyrzeczeń. Małgosia – niepoprawna idealistka, zagubiona i uwięziona we własnym małżeństwie. Czy przypadkowy telefon od nieznajomego odebrany przez nią pewnej nocy zmieni bieg wydarzeń? Czy pomimo serii gaf i pomyłek Mateusz i Małgosia odnajdą tę samą stronę samotności?
www.pmagazyn.pl | 13
FESTIWALE
BEDFORD RIVER FESTIVAL Czas na festiwalowe świętowanie w Bedford! Tegoroczna edycja Bedford River Festival powinna w dniach 21 – 22 lipca przyciągnąć ponad 300,000 zwiedzających. Wszystko rozpocznie się o godzinie 11.30, kiedy to po raz pierwszy od 2004 roku festiwalowa parada przejdzie High Street i zakończy
się na Embankment. Kolorowy pochód różnych grup z Bedford i okolic narobi dużo pozytywnego i pożytecznego (dochód z parady zostanie przeznaczony na lokalne organizacje charytatywne) hałasu podczas przemarszu De Parys Avenue. Po raz kolejny możemy spodziewać się na Embankment miksu stoisk sklepowych i warsztatowych, sprzedawców balonów, osób malujących twarze, muzyki, rozrywki, zjeżdżalni dla dzieciaków, sportu i historii. No i oczywiście aktywności toczących się na Great Ouse, w tym wyścigu smoczych łodzi w sobotę. Spektakularnie zapowiada się parada oświetlonych łodzi wieczorem, również w sobotę. W związku z olimpiadą w Londynie, wokół Castel Mound rozbije się wioska – Heritate Village – a w niej z kolei starożytni Grecy z mnóstwem atrakcji do zaprezentowania zarówno dorosłym, jak 14 | www.pmagazyn.pl
i dzieciom. Spróbujemy swoich sił w różnych aktywnościach, począwszy od sztuk walki po line dancing (rodzaj tańca country i western). Wszystko dzięki wiosce sportowej. Tutaj zapraszamy szczególnie to osoby, które zainteresowane są grą w rugby – czekać na Was będą przedstawiciele Rugby Football Union. Sponsor festiwalu, firma FujiFilm otworzy przed zwiedzającymi specjalną strefę, gdzie miłośnicy fotografii znajdą m.in. poradę na temat kreatywnego druku. W ramach festiwalu powstanie także Community and Chill Out Villages – to już na Mill Meadows. Ich głównymi atrakcjami będą: scena cyrkowa, stoiska grup społecznych, zjeżdżalnie i wiele innych. Więcej informacji na stronie: http://www. bedfordevents.co.uk/ . P.S.: Jeśli nie pochodzicie z Bedford, zapewne ucieszy Was wiadomość, że wielopiętrowe parkingi w centrum miasta kosztować będą tylko R
E
K
L
A
M
A
FESTIWALE
MILTON KEYNES INTERNATIONAL FESTIVAL 2012
Milton Keynes International Festival to jeden ze stu najlepszych festiwali według The Sunday Times Festival Guide 2012. Program tegorocznego Festivalu liczy sobie 33 strony, czyli o jedną więcej niż wydanie PMagazynu. Sama krótka lista wydarzeń podczas MKIF to 4 strony. Jak więc opisać tak wielki i spektakularny event, odbywający się w dniach 20-29 lipca? Wybraliśmy dla Was tylko kilka z najbardziej interesujących punktów. Całość programu znajduje się na stronie www.ifmiltonkeynes.org.
LA COMPAGNIE CARABOSSE – FIRE GARDENS – OGRODY OGNIA 20-22 lipca (piątek – niedziela) 21.00 – północ, (ostatnie wejście o 23.15) City Gardens, Campbell Park Bilety: 2 funty w przedsprzedaży i 3 funty w dzień wydarzenia Alchemicy ognia z Francji rozświetlą niebo nad Campbell Park i przetransformują teren parku w ogrody ognia. Płomienie, muzyka, dźwięki i ogień – to wszystko złoży się na niesamowitą oraz magiczną atmosferę wieczorów. Nie będziecie tylko biernymi widzami, alchemicy zaproszą Was do podążenia ścieżkami labiryntu i przyjrzenia się sile ognia z bliska. Uważajcie na tańczące rzeźby z ognia! La Compagnie Carabosse objechało ze swoim programem pięć kontynentów i wszędzie spotkali się z entuzjazmem. Na swoje wystąpienie w Milton Keynes szykują największe oraz najbardziej imponujące instalacje w historii projektu.
WIRED AERIAL THEATRE: AS THE WORLD TRIPPED 25-26 lipca Amfiteart, Campbell Park amfiteatr będzie otwarty od 21.00, show odbędzie się w godzinach 21.45 – 22.30 Bilety: 2 funty w przedsprzedaży i 3 funty podczas wieczoru przedstawienia Sztuka napisana i wyreżyserowana przez Nigela Jamiesona, jednego z najwybitniejszych twórców widowisk na świeżym powietrzu. To mocna sztuka traktująca o kryzysie ekologicznym. Łączy w sobie dramatyczne videowizualizacje oraz akrobacje w powietrzu. Zawieszeni w powietrzu performerzy usiłują ocalić swoją rzeczywistość – jest to jednak utrudnione, ze względu na efekty drastycznej katastrofy ekologicznej. W tym samym czasie, w sekretariacie Kopenhaskiej Konferencji Klimatycznej pracownicy nie informują o zbliżającym się zagrożeniu końca życia na ziemi..
FEVERED SLEEP: LITTLE UNIVERSE 21-22 lipca 11.00 i 15.30 Campbell Park, wydarzenie bezpłatne Fevered Sleep jest ekscytującym, żywym teatrem dla widzów najmłodszych w wieku 3-5 lat. Odkrywa przed małymi ludźmi wielkie pomysły. Od ogromnych galaktyk po najmniejsze rzeczy na świecie – teatr pokazuje i wyjaśnia zasady działania, które wprawiają wszystko w ruch. Widowisko obejmuje taniec, muzykę i pracę z przedmiotami. To pełne zabawy i atrakcyjne wizualnie przedstawienie na pewno zachwyci wszystkie dzieci.
DEABRU BELTZAK – DRUMS OF FIRE – LES TAMBOURS DE FEU 28 – 29 lipca, sobota – niedziela godz. 21.45 – 22.30 miejsce zbiórki przed Escape, przy wielkim ekranie wydarzenie bezpłatne Mrożąca krew w żyłach, a jednocześnie rozpalona jakby ogniem piekielnym procesja prowadzona przez Deabru Beltzak. Pochodzący z Hiszpanii bębniarze zaserwują nam ekstrawagancję w postaci muzyki granej na żywo, pirotechniki i efektów specjalnych, które rozjaśnią ulice Milton Keynes. Uwaga! Paradzie towarzyszy dużo hałasu, więc niezalecane jest przyprowadzanie zwierząt oraz przychodzenie z bardzo małymi dziećmi. To będzie niezwykłe i spektakularne zakończenie Festivalu – zapraszamy!
PHARE PONLEU SELPAK I COMPAGNIE UBI: ROUGE 20-23 lipca (piątek – poniedziałek) godz . 19.30 (z wyjątkiem soboty – show zacznie się o 14.00) namiot teatralny, Campbell Park Bilety; 17.50 funta, 16 funtów dla osób poniżej 16. roku życia, bilet rodzinny – 60 funtów W wyniku współpracy kambodżańskiej szkoły cyrkowej Phare Ponleu Selpak i francuskiej szkoły tańca Compagnie UBI powstało poruszające oraz dramatyczne widowisko o kraju, w którym młodsze pokolenia wychowywały się w przekonaniu, że Czerwoni Khmerzy i ich rządy terroru w latach 70 zeszłego wieku to tylko mit. Szkołę Phare Ponleu Selpak utworzono w 1994 roku przez ośmiu młodych obywateli Kambodży, którzy spędzili swoje dzieciństwo w przygranicznych obozach uchodźców. To pierwszy raz, kiedy show oraz Phare Ponleu Selpak są w Wielkiej Brytanii.
www.pmagazyn.pl | 15
ROZMOWA PMAGAZYNU
Przeznaczony
muzyce
Cały przepełniony jest muzyką, która stanowi dla niego warunek niezbędny do przetrwania niczym tlen. Kiedy rozmawiamy na parę minut przed występem w Cafe Valise, wystukuje cicho rytmy na pudle swojej gitary. Od czasu do czasu szarpnie struny, by choć na parę sekund w otoczeniu rozległy się ukochane dźwięki. A nam opowiada o swoim muzykowaniu, planowanej płycie i wakacjach we Francji połączonych z graniem. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Maćkiem Pyszem, londyńskim muzykiem jazzowym oraz kompozytorem, który odwiedził nasze miasto, aby zakoncertować wraz z formacją Maciek Pysz Trio w ramach Peterborough Arts Festival. PMagazyn: Możemy wymienić co najmniej kilka powodów, dzięki którym można uznać ciebie, Maćku, za niestandardowego artystę. Aby porozmawiać o pierwszej przyczynie, musimy cofnąć się w czasie, ponieważ swoją przygodę z muzyką rozpocząłeś, gdy miałeś zaledwie jedenaście lat. Zastanawia nas, na ile w tak wczesnym wieku decyzja o graniu była świadomym zabiegiem a na ile podążeniem za głosem wewnętrznym? Maciek Pysz: W moim przypadku chodziło o uczucia, emocje i instynkt oraz o to, że dobrze czułem się robiąc to, co robiłem. To wszystko dawało mi fajne uczucie wewnątrz i było bardziej duchowe niż wynikające z rozsądku. Poszedłem za głosem serca. Cieszyłem się tworząc muzykę oraz grając z innymi ludźmi – to dawało mi miłe i pozytywne emocje. PM: I nie można się było temu uczuciu przeciwstawić, to było silniejsze od ciebie? MP: Tak. Próbowałem później innych dróg, ale chyba tylko po to, aby udowodnić sobie i pozostałym, że tak naprawdę nie ma innego wyboru niż muzyka. Nie było dla mnie innej opcji. PM: Podążając tą drogą, w równie młodym wieku, bo gdy miałeś dziewiętnaście lat, trafiłeś do Londynu. Jednego z kultowych miast dla artystów. Przyjechałeś, aby móc dalej rozwijać się artystycznie. Jakie inspiracje dał ci Londyn? Czy znalazłeś tutaj to, czego szukałeś? MP: Zdecydowanie tak. Przede wszystkim na tej wyspie, jaką jest Anglia, odszukałem bezludną wyspę dla siebie. Mogłem odnaleźć siebie i być bardziej sam ze sobą. Kiedy przyjechałem do Londynu, nie miałem tutaj żadnej rodziny ani znajomych. Teraz wiem, że taka sytuacja była dla mnie dobra. Tworzy i kształtuje się wtedy charakter. Wtedy, kiedy człowiek musi zadbać samodzielnie o siebie. Chociaż już wcześniej pracowałem i zarabiałem, ale to była zupełnie inna sytuacja. W Londynie faktycznie musiałem się szybko odnaleźć, żeby móc tutaj zostać. A ja wcale nie chciałem wracać do kraju, chciałem tu być i zajmować się muzyką. PM: Ciężka szkoła życia? MP: Trochę, chociaż nie miałem żadnych bardzo trudnych sytuacji. Wiedziałem, że chcę robić muzykę, więc na początku podejmowałem się jakiejkolwiek pracy i często ją zmieniałem. Aż w końcu pomyślałem, że swój czas odrobiłem i od tego dnia jest już tylko
16 | www.pmagazyn.pl
muzyka. PM: Zachłysnąłeś się Londynem czy przyjechałeś do niego bardziej jak do swojego domu? MP: Zawsze obcowałem z kulturą amerykańską czy angielską poprzez telewizję oraz gazety. Znałem język. Dlatego w Londynie od początku czułem się dobrze i szybko się zadomowiłem. PM: I to z Londynu właśnie (a będzie to duży skok w czasie), przyjechałeś do naszego miasta, do Peterborough. Jak nastrój przed dzisiejszym występem? Czy masz jakieś oczekiwania względem koncertu? MP: Czujemy się bardzo dobrze. Z Deconstruction Project, organizatorem dzisiejszego występu, współpracowaliśmy już w przeszłości i zawsze były to koncerty w ramach ciekawych projektów. Poprzednio był to Polish Art Festival w Southend-on-Sea we wrześniu 2010. Agnieszka Kucharko i Deconstruction Project zawsze znajdują jakieś ciekawe lokalizacje, więc dzisiaj spodziewałem się przyjazdu do nietypowego miejsca. I tak się stało – wszystko wygląda sympatycznie. PM: Jak układa się współpraca z Deconstruction Project? MP: Współpraca układa się świetnie. Oni mają wiele różnych projektów związanych nie tylko z muzyką. Kiedykolwiek jednak robią coś z muzyką, jestem w ich myślach i dają mi znać. PM: A co myślisz o naszej sztuce tutaj w Anglii? Jak ona się rozwija? MP: Nie wiem, jak w pozostałych częściach kraju, ale w Londynie jest ona na bardzo wysokim poziomie. W środowisko artystyczne zaangażowanych jest wiele osób. Są gazety, na przykład wydawnictwo „Nowy Czas”, które mocno wspiera artystów. Jest festiwal ARTeria, na którym grałem. Są wystawy. Na przykład wystawa fotograficzna polskich artystów, którą zorganizował Krystian Data. Dała mi ona możliwość poznania innych twórców, z którymi od tamtej pory trzymamy się razem. PM: Zatem czy można powiedzieć, że tworzy się polska wspólnota
artystyczna w Londynie? MP: Tak, to jest żywa, aktywna scena, którą wspiera POSK Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny i Jazz Cafe. Coraz częściej słychać o artystach z Polski. Gdy przyjechałem do Londynu było inaczej, miałem wrażenie, że jestem jedynym polskim muzykiem. Oczywiście tak nie było, na pewno było gdzieś parę osób. Jednak dopiero teraz one się pojawiają i pokazują... PM: .. i wspieracie się wzajemnie, prawda? Wiem na przykład, że Krystian wykonał zdjęcia na Twoją stronę internetową. MP: Tak, dobrze się znamy – Krystian jest moim ulubionym fotografem. To właśnie jego fotografii z koncertów czy z sesji najchętniej używam. A teraz może zrobimy coś razem na moją płytę. PM: A właśnie, powstaje Twoje pierwsza płyta, opowiedz nam coś o niej. MP: Jest skończona w 65%... PM: …to już z górki! MP: Zbliżamy się do końca i mam nadzieję, że na jesieni uda się ją wydać. Przed nami jeszcze kilka ważnych kroków, które muszę podjąć we wrześniu. Chciałbym ją także wydać w Polsce i mam nadzieję, że coś zacznie
ROZMOWA PMAGAZYNU się dziać po jej premierze. PM: A jakie są Twoje pozostałe plany na najbliższą przyszłość? MP: Za moment wyjeżdżam na południe Francji, gdzie również będę grał, przybywając jednocześnie na wakacjach. Tam jest bardzo dużo festiwali jazzowych. Coraz więcej myślę o Francji i o Europie, więc w najbliższej przyszłości będę częściej występował na kontynencie. Zwłaszcza, że są ku temu możliwości. PM: Powróćmy na moment do płyty. W jaki sposób stało się możliwe jej wydanie? Czy masz jakieś wsparcie? Jak wygląda ten proces? MP: Nie mam żadnego wsparcia, oprócz tego od rodziny i znajomych, wszystkim zajmuję się sam. I trwa to trochę dłużej, ponieważ nie ma sponsoringu. Pewnie mógłbym taki uzyskać, ale lubię jednak robić wszystko samemu. Siedzieć w studiu i pracować nad materiałem zamiast zajmować się kontraktami czy aplikacjami. I tak będzie przy mojej pierwszej płycie – wyprodukuję ją od początku do końca sam. Na drugą mam inny pomysł, chciałbym do niej zaprosić muzyków, być może zainteresuje się nią jakaś wytwórnia lub znajdę tzw.”distribution deal”, aby można ją było kupić w sklepach. Teraz mam pełną kontrolę artystyczną nad tym, co się dzieje. To będzie w całości mój produkt, który pokaże: to jestem ja i to, co zrobiłem, podpisuję się pod tym. PM: Jeśli chodzi o proces powstawania płyty – jesteś solistą. Jednak kolejna rzecz, która jest w Tobie wyjątkowa to to, że możesz być solistą, możesz grać w duecie albo formować trio lub kwartet. Jesteś otwarty na współpracę, pozwala ci na to twoje muzyczne ego. A nie jest to takie oczywiste w przypadku innych muzyków, którym, podobnie jak tobie, wychodzi granie samemu. Co daje ci muzykowanie na przykład w takim składzie, w jakim przyjechałeś do nas dzisiaj? Jakie są to inspiracje, co czerpiesz z takiej współpracy? MP: Jeśli chodzi o inspiracje, bardzo kocham muzykę latynoską. Demi Garcia wnosi do tria jej elementy. Jest perkusistą flamenco. Pochodzi z Hiszpanii i tam, a także w Londynie, gra z wieloma zespołami flamenco. A Patrick Bettison gra na basie elektrycznym. I chociaż najbardziej lubię kontrabas, to jednak Patricka uznaję za naprawdę wspaniałego muzyka a sposób jego gry na basie prawie przypomina kontrabas. Patrick gra również na harmonijce. Jest poza tym dużo starszy i uczę się od niego wielu rzeczy. Zresztą zawsze granie razem jest nauką. Staram się dobierać takich muzyków, od których sam mogę się wiele nauczyć, ale też daję im przestrzeń, aby pokazali siebie. To nie jest tak, że ja jestem na przodzie a oni przygrywają. Wolę stworzyć taką sytuację, w której każdy jest aktorem i ma do odegrania jakąś rolę, a całość spektaklu reżyseruję ja. PM: PMagazyn, z całej twojej twórczości, szczególnie upodobał sobie utwór „Those Days”. Jest w nim wszystko; spokojny, nostalgiczny początek, potem gwałtowne przejście do szybszych rytmów, cała gama tonów i dźwięków... Ty sam z kolei twierdzisz, że grasz po to, aby przekazać ludziom emocje, więc zastanawiamy się, co chciałeś przekazać przez „Those Days”? Co artysta miał na myśli? MP: Już sam tytuł wskazuje, że those days, to dni, które minęły. Niektóre z nich były trudne, ciemne
Jeśli już zdołaliście zakochać się w muzyce i osobie Maćka Pysza – mamy dla Was wyjątkowy podarunek. To jego minialbum z autografem! Zgłoście się do nas na adres redakcja@pmagazyn.pl a być może to Wasze zgłoszenie zostanie wylosowane!
i obrazuje je ten fragment nostalgiczny, a niektóre były dobre i szczęśliwe. Ten utwór przewodzi przez różną gamę emocji. Jest w nim wiele styli muzycznych, których nawet ja nie potrafię sam nazwać. Sama konstrukcja utworu nie jest statyczna. To nie jest utwór, w którym znajdziemy typową zwrotkę a potem refren. Ten utwór płynie, sekcja przechodzi płynnie w następną, ale cały czas opowiada tą samą historię, aż dochodzi do gwałtownego końca. PM: Mówisz, że improwizujesz. Że gdy powstaje twoja muzyka – to powstaje poprzez improwizację... MP: Tak, siadam sobie czasami rano z gitarą i gram. A potem decyduję, że to było fajne i że sobie to nagram. Mam taką bibliotekę pomysłów, do których wracam i próbuję je złączyć ze sobą lub pracować z jednym. Te inspiracje, które przychodzą w najbardziej organiczny sposób, naturalnie, przez natchnienie, zazwyczaj potem pokonują próbę czasu. One nawet po roku, dwóch latach grania nie wydają się nudne i stare. Dlatego też staram się wybierać takie utwory, które za dziesięć czy dwadzieścia lat nie znudzą się ani publice, ani muzykom, ani mnie samemu. Wybieram je w myśl zasady, że gdyby przyszedł doskonały muzyk jazzowy i otworzył te nuty, to znalazłby dla siebie inspirację. Powiedziałby, że to i tamto jest ciekawe, a to i tamto chciałby zagrać. A z kolei widz mógłby w utworze znaleźć dla siebie jakąś melodię, która wywołałby u niego emocje i uczucia. PM: Po części odpowiedziałeś na nasze kolejne pytanie... jeśli coś powstaje w wyniku improwizacji i w tym jednym szczególnym momencie jest jedyne w swoim rodzaju, to jak – robiąc z tego potem utwór do wykonywania na parę lat – tak po prostu nie znudzić się graniem? MP: Każda kompozycja zaczyna się od improwizacji, która jest powtórzona. Wybiera się ten moment, powtarza go i wokół niego tworzy. Kto umie improwizować, ten umie komponować – ktoś tak kiedyś powiedział. Dzięki temu, że gram utwory z różnymi muzykami, z których każdy wnosi coś od siebie, coś nowego, a melodia jest grana na różnych instrumentach – kompozycja nabiera odmiennego wydźwięku. Jest w niej wciąż ta sekcja improwizowana, ale w jej ramach zawsze może wydarzyć się coś innego. I dzięki temu unika się nudy w graniu. PM: Jesteśmy bardzo ciekawi, jaka improwizacja czeka nas dzisiejszego wieczoru. Maćku, inspirują ciebie różne wpływy. Co w chwili obecnej jest na twojej muzycznej tapecie? MP: Ostatnio słucham wielu pianistów i dużo fortepianu. Dla przykładu; Keitha Jarrettsa czy tureckiego muzyka, który nazywa się Aydin Esen oraz jego tria jazzowego. Sięgam przede wszystkim po piano trio. Oprócz tego, Sylvian Luc – to mój ulubiony gitarzysta i mam nadzieję spotkać się z nim za parę tygodni we Francji, bo gramy na festiwalach blisko siebie. A potem jest jeszcze zespół jazzowy Oregon z Ralphem Townerem. Słucham też dużo solowych płyt, gdzie jest sama gitara lub sam fortepian. Uwielbiam Pata Metheny’ego i jego solowe płyty z gitarą oraz duet z Charliem Hadenem. PM: Czy coś obecnie tworzysz, a jeśli tak, to czy inspiracje, które wymieniłeś, mają wpływ na twoją pracę? MP: Jest
zaczętych pomysłów i mam nadzieję, że podczas wakacji, o których mówiłem, uda mi się wyciszyć i stworzyć coś wyjątkowego. Mam już kilka gotowych kompozycji, więc mogę poczekać z nowymi rzeczami. Nawet wolę z nimi czekać – po lecie będzie kilka nowych pomysłów. PM: Gdybyś miałbyś sobie teraz wyobrazić siebie jako muzyka bez domu, bez określonego miejsca na ziemi, bez stałości w swoim życiu, grającego w każdym miesiącu w innym miejscu na ziemi, żyjącego muzyką i z muzyki – czy to jest to, czego chciałbyś dla siebie? MP: Zdecydowanie tak. Im częściej się tak dzieje – tym bardziej wiem, że właśnie tak chcę żyć. Stabilizacja w tym wypadku jest bardzo daleka. PM: A jak do tego podchodzi twoja rodzina? Czy rodzice są z ciebie dumni? MP: Moi rodzice mieszkają w Polsce. Tak, myślę, że są ze mnie dumni. Mamy ze sobą świetny kontakt i dużo rozmów przez internet. Staramy się widzieć jak najczęściej. Przynajmniej raz w roku się odwiedzamy, choć ostatnio nie widzieliśmy się więcej niż dwanaście miesięcy. To jest już jednak trochę za długo, zwłaszcza, że jestem jedynakiem. PM: Czy rodzice słuchają twojej muzyki? MP: Tak, słuchają i bardzo się im podoba. Mój tato zna się na muzyce, a moja mama podchodzi do niej intuicyjnie. Być może woleliby, abym tworzył coś bardziej komercyjnego, na przykład utwory śpiewane, ale ja trzymam się swojej drogi. PM: Czyli z komercją nie będzie tobie po drodze? MP: Wolę być niszowy i mieć poczucie tworzenia czegoś naturalnie artystycznego aniżeli modelować muzykę, aby spodobała się komuś innemu. Jeśli większej ilości osób spodoba się to, co robię – to fantastycznie. Jeśli się tak natomiast nie stanie, to dalej podążę swoją drogą i zobaczymy, co się wydarzy. PM: I być może twoim domem będzie cały świat. Tego życzymy i dziękujemy za rozmowę. MP: Dziękuję.
Koncert Tria Maćka Pysza odbył się przy pełnej sali w Cafe Valise przy St Peters Road w dniu 30 czerwca i uzyskał pozytywną recenzję oraz komentarze zgromadzonych słuchaczy. Biografię Maćka, jego utwory i najnowsze informacje znajdziecie na oficjalnej stronie muzyka: http://maciekpysz.com/ oraz na jego profilu facebookowym.
parę www.pmagazyn.pl | 17
RELAKS
KĄCIK MOLA KSIĄŻKOWEGO Lato mamy jak jesień. A co jesienią jest najlepszą rozrywką? Oczywiście, czytanie książek , z kubkiem herbaty w ręku i jakimś zacisznym kącie. Zapraszamy szczególnie do lektury dwóch poniższych tytułów; oba są mocne i nie pozostawią Was obojętnymi po przerzuceniu ostatniej kartki w książce. Dwa egzemplarze jak zwykle do rozdania – szczegóły poniżej. Na brak letnich wrażeń czytelniczych na pewno nie będą narzekać panie Joanna Zakrzewska i Barbara Nowocień, które otrzymują od nas książki z wydania czerwcowego.
LILKA – Małgorzata Kalicińska
EKWINOKCJUM – Michael White
Opowieść o tym, jak nam w życiu pustoszeje przestrzeń dookoła nas i o tym, że jest to bardzo naturalna kolej rzeczy. Bohaterką jest Marianna Roszkowska – kobieta po pięćdziesiątce, dziennikarka średniego szczebla w redakcji poczytnego, kolorowego czasopisma. Wychowana w kochającej rodzinie, ale doświadczywszy też wielu zakrętów i zawodów z perspektywy lat zaczyna głębiej przypatrywać się swojemu życiu. Kogo kochała, kto kochał ją, a kto ukształtował ją samą? Ile dobra, a ile zła zaznała? Nadszedł czas, żeby spojrzeć na swe życie w zupełnie nowym świetle. Pustoszeje rodzinne gniazdo – dorasta syn i opuszcza dom matki, zaczynają odchodzić i umierać bliscy. Z pozoru normalna kolej rzeczy, na którą jednak nigdy nie jesteśmy gotowi. Marianna z powodu złych doświadczeń z młodości jest odrętwiała uczuciowo i dopiero konieczność zaopiekowania się nielubianą, samotną, chorą siostrą sprawia, że zaczyna się w niej rodzić ciepłe, a potem bardzo prawdziwe, a jednocześnie zaskakujące, gorące uczucie do niej.
W Oksfordzie ktoś bestialsko morduje studentki, usuwa im organy, a na ich miejsce wkłada monety. Pisarka Laura Niven, odwiedzająca właśnie córkę i jej ojca, Philipa Bainbridge`a, uważa, że to mordy rytualne i że wiążą się one z doświadczeniami alchemików. Prowadząc prywatne śledztwo, Niven i Bainbridge odkrywają, że w mieście znajduje się tajemnicza rubinowa kula, pozwalająca uzyskać kamień filozoficzny. Zakon Czarnego Sfinksa, któremu przewodniczył ongiś sam Isaac Newton, zamierza wykorzystać ją do odprawienia mrocznego rytuału, ale potrzebne są jeszcze organy pięciu dziewcząt. Wiosenne ekwinokcjum, kiedy dochodzi do koniunkcji kilku planet, to czas żniw dla Akolity – mordercy zakonu. Czas biegnie nieubłaganie, giną kolejne studentki, a Niven i Bainbridge – daremnie szukający wsparcia policji – muszą samotnie walczyć o życie swej córki... Stron: 318, Format: 14,5x22 cm, ISBN: 83-7301-996-0, Rok wydania: 2006, Wydawnictwo: Rebis, Oprawa twarda, Cena promocyjna £7.40
Stron: 520, Format: 15,5x23,5 cm, ISBN: 978-83-7785-014-5, Rok wydania: 2012, Wydawnictwo: Zysk i S-ka, Oprawa miękka, Cena: £9.90
ROZDAJEMY KSIĄŻKI ZA DARMO Księgarnia POLBOOKS ufundowała po jednym egzemplarzu każdej z opisywanych książek dla czytelników PMagazynu. Jeżeli chcielibyście otrzymać za darmo którąś z książek – napiszcie do nas na adres redakcja@pmagazyn.pl. Rozdanie pozycji książkowych odbędzie się w drodze losowania.
Księgarnia POLBOOKS 1328 Duke Street, G31 5QG Glasgow, tel. 0141 2588 066
LETNI HUMOR Ona do niego z wyrzutem: – Przecież mieliśmy się pobrać tego lata. – Pamiętam, obiecywałem, ale sama powiedz, czy w tym roku mieliśmy prawdziwe lato? Lato, upał, w autobusie jedzie pijany facet, a obok niego stoi kobiet, trzyma mocno przy kości, trzyma rękę na górnej poręczy, a pod pachą włosy jej wiszą długie jak zasłony. Pijaczek chwiejąc się spogląda raz na tę jej pachę i odwraca głowę z obrzydzeniem. Za chwile robi to powtórnie i w końcu nie wytrzymuje i mówi: – Teeeee, baletnica – nie za wysoko ta nózia trochę?
Czy wiecie już, jakie jest hasło naszej lipcowej krzyżówki? Jeśli tak, to wyślijcie je do nas na adres redakcja@pmagazyn.pl. Wśród poprawnych zgłoszeń wylosujemy jedno, a jego autor bądź autorka otrzymają od nas nagrodę ufundowaną przez Bar Pychotka w Bedford. Jest nią pyszna kolacja dla dwóch osób.Nagrodę z poprzedniego wydania otrzymuje pan Krzysztof Maksymowicz – gratulujemy!
Maź Ustępuje Ser wciskana wyrabiatylko diamen- między ny we towi tryby Francji
Potrawa Miejsce z kukucudu w rydzianej Portugalii mąki Imię Gorkiego Najmniejsza część pierwiastka Francuski samolot myśliwski
Przyczyna grzyba na ścianie … Felicjańska, modelka
36 Mądry po szkodzie
11
Niemieckie województwo
24
Lato. Gość konsumujący w gospodzie drugie danie co chwila odgania natrętne chmary much. W końcu wzywa kelnera. – To skandal! Czy zawsze jest tutaj tyle much? – Tylko w porze obiadowej. Rano i po południu muchy nie są tak dokuczliwe, bo przenoszą się do kibla stojącego za gospodą. Lato, popołudnie, mąż mówi do żony: – Może pójdziemy do łóżka? – Ale Jasiu jeszcze nie śpi, jak mu wytłumaczysz, że tak wcześnie do łóżka idziemy? A jak coś usłyszy? – Ja to załatwię – mówi mąż i idzie do Jasia. – Jasiu, stań w oknie i licz ubranych na czarno ludzi. Za każdego dostaniesz ode mnie złotówkę. Jasiu idzie do okna, rodzice do łóżka. Jasiu liczy: – Złoty... dwa... trzy... Oj, ojcu by taniej prostytutka wyszła, procesja pogrzebowa idzie. 18 | www.pmagazyn.pl
8 Jean w roli Fantomasa
Sentencja
10
33 Równości lub jakości
Ryba jak rzeka
29 Jednostka siły w układzie CGS
Kawalerzysta z czakiem
23
Dziewczę Potwierz Szang- dzający haju klawisz
Zarost koło ucha
32
3
Henryk, Cieśnina z zatoką aktor („Konsul”) Złoty Róg
Np. ścinek Żółty Pikachu w serialu anime
22 ... Alan Poe
2 Figura retoryczna
18
Na wsady i odpady
5
31
13
Narodowy demokrata (pot.)
Potomstwo królika
28 Gatunek wierzby
„Oszustwo” wśród filozofów
35
Chroni głowę żużlowca
Christian od mody
30
Ogłoszenie w czaso26 piśmie
Film na MTV
... po kądzieli
Urbaniak, córka Urszuli 15 Dudziak Stołek do objęcia w fabryce
25
12
7
17
21
6
Ma mało czerwonych krwinek
Szkodnik na 4 łęcinach
Dobrany zespół ludzi 37
20
Latający batalion
Muzułmańska twierdza, cytadela
Tasiemki przy fartuchu
34 Szukany w równaniu
Pojemnik ładowany na statek
Edward, były siatkarz lub owad Sympatyk np. piosenkarza (pot.) „Słodka …”, film z Shirley MacLaine
Srebrzysty metal (V)
27
19
1
Mąż córki
Humor z zeszytów: Lato spędzę w górach u kuzynek, z których zejdę dopiero po wakacjach.
Rów do ostrzeliwania
14
9 Głos króla zwierząt
16
Litery z pól ponumerowanych od 1 do 37 utworzą rozwiązanie.
1 2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37
r e n r o C y w Filmo Lęk wysokości
Czas trwania: 1 godz. 40 min. Gatunek: Dramat, Psychologiczny Produkcja: Polska Reżyseria: Bartosz Konopka Scenariusz: Piotr Borkowski, Bartosz Konopka
Szklana pogoda W reżyserskim debiucie Bartosza Konopki niczym refren powraca motyw telewizyjnych ekranów. Odbiorniki zdają się osaczać bohaterów. Są wszędzie: w domu, pracy, szpitalu, sklepie. Wojciech (Stroiński) z pilotów do telewizora zrobił sobie nawet małą karuzelę przypominającą zabawkę, którą zaczepia się dzieciom nad kołyską. Mężczyzna sam powoli zamienia się w niemowlę. Choroba psychiczna sprawia, że nie nadaje się już do samodzielnego funkcjonowania. Gdy ląduje na oddziale zamkniętym, pielęgniarze zdejmują z niego ubrania, urządzają kąpiel, a na koniec przebierają w szpitalne śpioszki. Szklany ekran na co dzień towarzyszy także synowi Wojciecha, Tomkowi (Dorociński). Dla niego telewizja to sposób na życie. Bohater pracuje jako reporter w kanale informacyjnym. Liczy na awans, chce prowadzić dziennik. Na razie oglądając program, do którego dostarczył materiał, zżyma się, że znowu coś skrócili. Tomek ma w tym jednak doświadczenie. Kiedy był mały, ojciec wywalił przez okno walizki, każąc wynosić się z domu jemu i matce. W ten sposób skrócił synowi dzieciństwo. Tomek za moment sam będzie tatą. Choć robi dobrą minę, nie wydaje się z tego faktu szczególnie ucieszony. Fabularną oś „Lęku wysokości” wyznacza relacja ojca i syna. Gdy pierwszy pogrąża się w szaleństwie, drugi próbuje znaleźć w nim metodę. Chce zrozumieć, dlaczego ich losy potoczyły się tak, a nie inaczej. Dlaczego nie są zgodną i szczęśliwą rodziną, która w weekendy wybiera się na górskie wycieczki? Niestety, obłędu nie da się prześwietlić jak przy pomocy promieni rentgenowskich. Choroba i postać ojca pozostają nieprzeniknione. Jak więc poradzić sobie z tytułowym lękiem, który można interpretować między innymi jako strach przed dorosłością, przed wzięciem odpowiedzialności za drugą osobę? Czy Tomek nie zamieni się w kopię rodziciela i w ten sposób nie zgotuje domowego piekła żonie oraz potomkowi? Konopka nie odpowiada jednoznacznie na to pytanie. Być może ucieczkę od złej przeszłości symbolizują wspomniane na początki telewizory. Pokazują przecież lepszy świat. Świat zza szyby. Uładzony i elegancki jak studio, w którym Tomek wreszcie zapowiada wiadomości. Może bohater powinien potraktować swoje wspomnienia niczym niusy – zmontować je, wyrzucić bolesne, a zostawić te dobre. W ten sposób zachowałby w pamięci obraz ojca sprzed choroby. Konopka opowiada tę historię z męczącą momentami symetrią. Skoro mieszkanie Wojciecha wygląda jak zapuszczona nora, lokum Tomka musi być w stanie surowym – łóżko, fotele i nieposkręcane szafki kuchenne. Była żona pierwszego nie ma siły znosić jego fanaberii, więc wybranka drugiego będzie trwać przy nim wiernie i nie skarżyć się na swoją niedolę. Siła tego filmu tkwi jednak w czymś innym – w natężeniu i autentyczności nagromadzonych w nim emocji. Dorociński i Stroiński grają znakomicie i – używając niestrudzenie terminologii telewizyjnej – nadają na tych samych falach. To przede wszystkim dla nich warto zobaczyć „Lęk wysokości”. Łukasz Muszyński www.filmweb.pl
Jeszcze dłuższe zaręczyny Czas trwania: 2 godz. 4 min. Gatunek: Komedia romantyczna Produkcja: USA Reżyseria: Nicholas Stoller Scenariusz: Nicholas Stoller, Jason Segel
Miłość to nie bajka Widok rozświetlonego mostu Golden Gate na tle udekorowanego milionem gwiazd nieba cieszył ich oczy. Na stoliku chłodził się szampan. Tom wręczył Violet pierścionek z rubinem, po czym spytał kobietę, czy za niego wyjdzie. Do oczu Violet napłynęły łzy. Bez wahania powiedziała „tak!”. W tym momencie z głośników powinna popłynąć nawilżająca uszy romantyczna piosenka, podczas gdy ekran wypełniłby szczelnie napis „Happy End”. Reżyser Nicholas Stoller niewiele robi sobie jednak z naszych oczekiwań. Scena, która byłaby finałem każdej hollywoodzkiej bajki, w „Jeszcze dłuższych zaręczynach” stanowi zaledwie wstęp do opowiedzenia bardzo zabawnej i mądrej historii o kolejności uczuć. Wspólne życie Toma i Violet (świetni Jason Segel i Emily Blunt) miało przypominać serial familijny. On chciał zostać szefem pierwszoligowej restauracji w San Francisco. Ona przymierzała już w myślach doktorską togę uniwersytetu Berkeley. Zamierzali spłodzić dwa tuziny dzieci i dożyć starości najpewniej w domu na przedmieściach z białym płotem i równo przystrzyżonym trawniczkiem. Cóż, jak mawiał Woody Allen: jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach. Bohaterowie lądują w mroźnym Michigan, gdzie Violet otrzymała propozycję pracy na uczelni. Tom cierpi z zimna i niespełnienia. Zagryza jednak zęby, robiąc dzielnie kanapki w podrzędnym barze. Na palcu jego narzeczonej nadal pyszni się rubin, ale brakuje obrączki. Na idealny ślub ciągle nie starczy parze czasu i energii. Za chwilę może się okazać, że zapału zabraknie im także na siebie. Muszę się przyznać, że czekałem na „Jeszcze dłuższe zaręczyny” od czasu pierwszej wiadomości na ich temat na Filmwebie. Wystarczyła wzmianka, iż za realizację projektu odpowiadają Segel, reżyser Nicholas Stoller i producent Judd Apatow, a fabuła ma być skrzyżowaniem mojej ulubionej „Annie Hall” z „Kiedy Harry poznał Sally”. Tyle dobra w jednym filmie! Wymieniony wyżej tercet artystyczny od paru ładnych lat kręci komedie, w których z zadziwiającą jak na Hollywood szczerością odmalowuje wszystkie kolory szarości intymnych relacji. Jedno z głównych pytań, jakie zadają sobie wrażliwi kpiarze brzmi: dlaczego obopólna fascynacja może wygasnąć bez powodu, a miłość ponosi porażkę w starciu z egoizmem. „Zaręczyny” doskonale wygrywają te sprzeczności. Podczas wizyty w kinie zwróćcie uwagę chociażby na kapitalną scenę w sypialni, gdy po ostrej kłótni Tom chce zostać sam, ale prosi, by Violet nie opuszczała łóżka. Filmowy humor jest rubaszny, momentami wulgarny, ale perfekcyjnie uaktywnia pracę przepony. Parę tekstów (na przykład ten o przyrodzeniu Chewbacki) ma szansę stać się klasykami zaprawionych chmielem pogaduszek. Pomiędzy jednym a drugim gagiem rodzi się optymistyczna refleksja, że choć miłość to nie bajka, to i tak jest ona najlepszą rzeczą, jaka przydarza się człowiekowi. Gdy serce daje nam zielone światło, trzeba skakać w ogień. Na opatrywanie poparzeń czas przyjdzie później. Łukasz Muszyński www.filmweb.pl
Recenzje prezentowanych w Filmowym Cornerze obrazów kinowych dostarczył portal Filmweb.
www.pmagazyn.pl | 19
Wieści o cyfrowej tresci
Masz pytanie, szukasz porady, informacji, chcesz dowiedzieć się, który telefon, laptop, tablet bądź inny gadżet jest najlepszy dla ciebie lub kogoś bliskiego napisz do Marcina na adres redakcja@pmagazyn.pl.
Przed wyjazdem Lato to czas lenistwa, w którym jedyne o czym myślimy to odpoczynek, leniuchowanie bądź grillowanie w otoczeniu rodziny i znajomych. Rozleniwienie i ogólne „niechcestwo” zagraża nam wszystkim, gdy wyjdzie już słonce zza angielskiego, często zachmurzonego nieba. Wyjazdy, czy te dłuższe, czy krótsze – weekendowe warto zaplanować i przygotować. Ogólnie znane gadżety mogą nam wiele czynności ułatwić lub – po prostu pomóc w bezstresowym spędzeniu tych wolnych chwil. Wielokrotnie tuż przed wyjazdem uzmysławiamy sobie, że nasze zwierzęta będą potrzebowały opieki podczas naszej nieobecności. Wszystko w porządku, jeśli ktoś z przyjaciół bądź bliskich zajmie się zwierzakiem. Ale co zrobić w sytuacji, gdy nie mamy takiej możliwości? Elektronicznie sterowane karmniki to fantastyczne rozwiązanie, jeśli posiadamy małe gryzonie,
rybki czy nawet kota. Niektóre z nich dostarczają pożywienie i wodę nawet do 90 dni, ale to chyba trochę niehumanitarnie zostawiać zwierzaka samego na tak długo. Tak czy inaczej takie rozwiązanie, może pomóc w sytuacji, gdy kilkudniowy wyjazd planujemy z dnia na dzień i nie bardzo wiemy, co zrobić z ulubieńcem rodziny. Większość wakacyjnych wojaży odbywa się w kierunku morza lub innego wodnego akwenu. Jeśli i wy macie takie plany, gadżet, który pomoże uwiecznić wszystko co dzieje się pod powierzchnią wody (a zarazem wygodny i prosty w użyciu), to maska do nurkowania z wbudowaną kamerą. Firm i modeli, które taki sprzęt oferują jest wiele, a duma z podwodnych zdjęć i filmów po ich utrwaleniu ogromna. Jeśli natomiast posiadacie już dobry aparat, a chcielibyście takie podwodne zdjęcia robić, nic prostszego jak zaopatrzyć się w profesjonalną, pasującą do waszego modelu wodoszczelną obudowę. W taki prosty sposób posiadacie sprzęt, z którego można skorzystać podczas nurkowania. Skoro już mowa o tym, że naszą elektronikę trzeba chronić przed wodą , to warto pomyśleć o zakupie pokrowców na telefon i tableta. Na plaży dużo się dzieje, a napoje chłodzące są wszechobecne. Warto ochronić swoje
20 | www.pmagazyn.pl
urządzenia przed wodą i piaskiem. Przy zakupie upewnij się, czy korzystanie z urządzenia jest możliwe, gdy znajduje się w pokrowcu. Jasne! Możecie powiedzieć, że jakby co, to zawsze jest ubezpieczenie. Ale czy pokryje ono straty związane z utratą części zdjęć z wymarzonych wakacji? Chyba nie. Czas wakacji to okres, w którym poznajemy wielu nowych ludzi. Przy takich spotkaniach warto posłuchać muzyki. Ostatnio coraz częściej spotkamy osoby bawiące się przy dźwiękach muzyki płynącej z głośników blutoothowych, do których może podłączyć się każdy i wszędzie. Wyposażone są one zazwyczaj
sprawę. W Bangladeszu jednak może być trochę trudniej. Jako ciekawostkę podam , że na świecie w użytku jest około dwunastu różnych typów gniazdek. Np. w Iraku czy Nigerii możemy spotkać się z pięcioma różnymi rozwiązaniami. Wszyscy potrzebujemy energii do naszych mobilnych urządzeń. Osobiście czuję dyskomfort, gdy ikonka baterii moich elektronicznych zabawek zmienia kolor na czerwony, co oznacza, że ich żywot dobiega końca. Dla osób z podobnymi objawami, które wybierają się w rejony bez ogólnie dostępnej elektryczności polecam ładowarki słoneczne, których
w baterię, której moc wytrzyma imprezę. Posiadając taki głośnik od razu stajesz się DJ-em, gdyż tak naprawdę, to ty decydujesz jakiej muzyki posłuchacie za chwilę. A teraz… od muzyki do książek. Jeśli masz dłuższy urlop to wiedz, że nic tak nie pobudza zmysłów jak lektura dobrej książki. E-readery (elektroniczne książki) już od paru lat stają się bardzo popularną formą wakacyjnego relaksu. Serdecznie polecam urządzenia firm Kindle, Amazona oraz Sony, które są liderami na rynku. Jeśli jednak myślicie o zakupie tańszego E-readera, należy zawsze sprawdzić jak dany model wyświetla tekst w pełnym słońcu. Takie testy są dostępne na YouTubie. Przed wyjazdem na wakacje do dalekich krajów, warto sprawdzić jakie wejście znajduje się w gniazdkach i w razie konieczności zaopatrzyć się w odpowiedni zamiennik, który na miejscu może słono kosztować. Jeśli do Anglii przyjechaliście na samym początku nowej fali emigracji, to zapewne pamiętacie to zaskoczenie, gdy nasza ładowarka do komórki nie pasowała do gniazdka. Na szczęście zapałka lub klucz załatwiały
cena zaczyna się od 18 funtów, a ich funkcjonalność jest nieoceniona. Sam korzystam z Pico Freeloadera, który jest wyposażony w wejście USB, dlatego pasuje do każdego urządzenia wyposażonego w kabel synchronizujący. Do pełnego naładowania baterii słonecznej potrzeba ok 10 godzin. Następnie energia ta, może być przekazana do naszego urządzenia. Całkowite naładowanie np telefonu czy iPoda zajmuje około 40 minut. Życzę wszystkim udanego wypoczynku i czekam na ciekawe spostrzeżenia z waszych wakacyjnych podróży. Może zauważycie coś wyjątkowego, zaskakującego, co wpasowałoby się w tematykę mojej rubryki. Pozdrawiam raz jeszcze i życzę wielu chwil godnych zapamiętania. Marcin Dunaj
www.pmagazyn.pl | 21
ARTYKUL SPONSOROWANY
Nasz pierwszy dom... dzięki Home Buyer Desposit Scheme
Po publikacji historii Macieja i Maroli, którzy dokonali zakupu swojego pierwszego własnego gniazdka dzięki agencji PropertyLine, pojawiło się wiele komentarzy i zapytań o szczegóły programu Home-Buyer Deposit Scheme. A wśród nich to jedno najważniejsze: czy naprawdę możliwy jest zakup domu przy niskim lub nawet przy braku depozytu.? Okazuje się, że tak. A poniżej przedstawiamy na to kolejny dowód.
Przypominjmy na wstępie, że ów program skierowany jest do osób, które – będąc sfrustrowanymi długotrwałym wynajmem – zakupu lokum chcą dokonać po raz pierwszy. Dzięki Home-Buyer Deposit Scheme rozwiązany zostaje jeden z głównych problemów przy transakcji, a mianowicie depozyt, na który w znacznej ilości przypadków nie stać większości kupujących. Oferowana pomoc finansowa powoduje, że można zakupić własne cztery kąty przy użyciu niewielkiego depozytu, a w niektórych przypadkach – nawet bez wkładu własnego. Na zdjęciu widzicie Michała i Joannę, którzy skorzystali z pomocy oferowanej przez HomeBuyer Desposit Scheme, stając się tym samym szczęśliwymi posiadaczami domu w dzielnicy Bretton. Fotografia uwiecznia moment tuż po przekazaniu kluczy do nowego miejsca zamieszkania. Pani Joanna opowiada: “Mieszkaliśmy w wynajmowanym lokum od lat. Od dawna jednak marzyliśmy o czymś własnym, co pozwoliłoby nam samodzielnie zamieszkać razem jako rodzina. Usłyszeliśmy o PropertyLine oraz Home-Buyer Deposit Scheme, zobaczyliśmy reklamę na stronie internetowej i postanowilismy zgłosić się do 22 | www.pmagazyn.pl
agencji. Chcieliśmy sprawdzić, czy ten program pomoze także nam. I pomógł! Zaproszono nas na spotkanie z doradcą kredytowym, pracującym w PropertLine i zanim się spostrzegliśmy, nasz kredyt został zaakceptowany a my zostaliśmy objeci programem. Prawie natychmiast rozpoczęliśmy oglądanie domów. Koniecznie chcieliśmy zamieszkać w okolicy Bretton. To ładna dzielnica i mieszkają tu także nasi znajomi. Znaleźliśmy tutaj nasz wymarzony dom, złożyliśmy ofertę, a PropertyLine zatroszczyło się o resztę. Po około czterech tygodniach dostaliśmy klucze do naszego nowego domu. Jesteśmy ogromnie wdzięczni PropertyLine. Gdyby nie ich program Home-Buyer Deposit Scheme, pewnie nigdy nie bylibyśmy w stanie kupić własnego domu.
A gdybyśmy zostali w wynajmowanym, zawsze byłoby zagrożenie, że landlord sprzeda dom i będziemy musieli przenieść się do innego miejsca. Polecamy skorzystanie z programu Home-Buyer Deposit Scheme wszystkim, którzy chcą kupić coś własnego. My skorzystaliśmy, zmieniło to nasze życie i moze zmienić życie jeszcze wielu osób. “ Wszyscy zainteresowani skorzystaniem z programu Home-Buyer Deposit Scheme proszeni są o kontakt z firmą: telefonicznie pod numerem 01733 777788, mailowo sales@epropertyline.com lub osobiście, przychodząc do siedziby PropertyLine przy 163 Lincoln Road.
ARTYKUL SPONSOROWANY
INDESIT – oszczędzaj na sprzęcie Tej marki nie trzeba chyba nikomu przedstawiać – właśnie mija 20 lat od momentu, gdy firma Indesit otworzyła swoje pierwsze biuro w Polsce. Tutaj, w UK, Indesit jest największym producentem sprzętu elektrycznego dla gospodarstw domowych, dostarczając na rynek szeroką gamę produktów, takich jak: pralki, suszarki, kuchenki, zmywarki czy urządzenia do chłodzenia i mrożenia, pod markami Hotpoint, Indesit i Cannon. Uznawany jest przy tym za tzw. firmę „blue chip” czyli przedsiębiorstwo, które przynosi spory, stabilny zysk. Firma oferuje ponadto możliwość zakupu swojego świetnego asortymentu w równie świetnych cenach, co z kolei przynosi znaczne oszczędności dla naszego budżetu.
Indesit Company Rework Facility Zatem, jak to działa? Otóż, wszyscy producenci są odpowiedzialni za zwracane przez klientów produkty w sytuacji, gdy uległy one niewielkiemu uszkodzeniu (na przykład zarysowaniu w trakcie transportu) lub stały się wadliwe. Indesit bardzo poważnie podchodzi do tej zasady, sprawiając jednocześnie, że produkty
Adresy sklepów: Indesit Company Ltd Morley Way, Peterborough, PE2 9JB Tel : 01733 556593
ze zwrotu uzyskują swoje „drugie życie” i ponownie trafiają w ręce nowych właścicieli. Wszystko za sprawą Rework Centre czyli ośrodka firmy zajmującego się naprawą sprzętu, który działa w Peterborough. Dzięki temu udogodnieniu produkty, które powracają do producenta, przechodzą inspekcję; są oceniane, naprawiane, a na sam koniec powtórnie testowane. Dąży się przy tym do uzyskania jak najlepszej jakości. Następnie sprzęt sprzedawany jest (jako tzw. graded appliances) z pełną 12-miesięczną gwarancją producenta. Sprzedaż ta następuje w dwóch miejscach, które noszą nazwę Factory Graded Centres. I właśnie w ten sposób klienci cieszącej się zaufaniem, stabilnej firmy otrzymują możliwość zakupu urządzeń, po niższych niż zwyczajowe, sklepowe cenach. Każdy z nas może stać się posiadaczem graded appliances. Wystarczy tylko udać się pod adres wskazany poniżej, gdzie czekają na nas wykwalifikowani i doświadczeni sprzedawcy, którzy wytłumaczą nam, w jaki sposób możemy dokonać zakupu spełniającego nasze oczekiwania i możliwości finansowe. Osoby pracujące w sklepie podpowiedzą także, jaka jest klasa (grade) sprzętu, którym jesteśmy zainteresowani i co się z tym wiąże. Najprościej rzecz ujmując, produkty są podzielona na dwa rodzaje:
Indesit Company Ltd Station Road Yate, Bristol, BS37 5HR Tel : 01454 338 479
KLASA R: Sprzęt w tej klasie posiada drobne, kosmetyczne uszkodzenia, które naprawiono w fabryce przywracając produktom wysoką jakość i stan tylko nieznacznie inny od pierwotnego. W wielu przypadkach sprzęt ten nigdy nie dotarł do klienta, a nawet nie opuścił swojego miejsca produkcji. Drobne skazy sprzętu są ograniczone do tych widocznych na bokach lub z tyłu produktu. KLASA M: Tą klasą oznaczony jest sprzęt, który wrócił do Indesitu jako uszkodzony lub niesprawny. W fabryce poddany jest takiemu samemu procesowi przywracania jakości jak sprzęt klasy R. Wszystkie naprawy natomiast są wykonywane przez inżynierów. Produkty oznaczone literą M będą posiadać kosmetyczne skazy na swoim przodzie, bokach lub z tyłu. Z daną klasą wiąże się określony przedział cenowy. A do nas należy decyzja, w jakiej klasie zakupić sprzęt i ile tym samym za niego zapłacić. Zarówno w Peterborough, jak i w Yate (Bristol), sklepy posiadają doskonały wybór produktów do zakupu i zabrania ze sobą do domu. Okoliczna dostawa może zostać zaaranżowana na prośbę klienta. Ośrodek w Peterborough otwarty jest od poniedziałku do piątku w godzinach 11.00 – 16.00 i w soboty od 9.30 do 14.30. Jeśli będziecie regularnie odwiedzać te dwie placówki i robić tam zakupy – czekają na Was nawet jeszcze większe oszczędności. Przekonajcie się sami już dziś!
Odwiedźcie również stronę internetową firmy: www.indesitcompanygraded.co.uk
www.pmagazyn.pl | 23
KRONIKA LOKALNA
Chcesz złożyć komuś życzenia, zaprezentować zdjęcia swoich pociech i bliskich, przekazać pozdrowienia, pochwalić się czymś interesującym? Kronika Lokalna jest do tego celu najlepszym miejscem! Piszcie do nas na adres: redakcja@pmagazyn.pl .
Pragniemy złożyć najserdeczniejsze życzenia dla pracowników oraz dzieci uczęszczających do przedszkola Tik Tak w Milton Keynes z okazji kolejnych urodzin placówki. Wszystkiego najlepszego i dużo pomyślności dla Was wszystkich od redakcji PMagazynu.
K eynes w Milton je ie z d ct, że się nes Proje Tak dużo y e K n to ą Mil ziale „Z za spraw iejsca w d ać m m a n wydr ukow z y b a zabrakło , ” a as prze podwórk nych do n naszego ła s e d a ścimy n jęć h nie zmie ka ic całość zd ż te j ta cję. Tu wimy kil organiza j przedsta ie n jm a n y :) ale prz ych! w o dodatk
ż idziałyśmy się ju w ie n , lu A a g ro D iętam o Twoich m a p ż ą ci w le a o dług adzieję, że już n m a m i ch a n zi urod go tkamy. Wszystkie niedługo się spo naj! Agata K.
24 | www.pmagazyn.pl
iłeś to zrob m a n Znów ŁEŚ! SOWA N A W ie –A t z Cieb SS s e j z a r BO Te większy iebie e z c z s e j zC steśmy dumni. a my je ardziej b e z c z jes il cje Kam a l u t a r G zenia :) i powod
nia, w te życze
ego
datę Tw
płyną Z serca ślności, ia urodzen zczęścia, pomy ,s ci! zdrowia c radoś rzy, o m , ia c a y sto lat ż tale miej na tw rzysz. s a h m c m ie zy Uśm ełni, o c p s a ię d s o niech szy zg towarzy uroda. i C psze h c Nie in najle oja z w d T o r k u ja ji , z okaz xxx wieczna ioci Izie ice Maja i Pola C j e n a Koch trzen ślą sios ia n e z c y ż
Z NASZEGO PODWORKA
URODZINY TIK-TAK
WARSZTATY TANECZNE
W minioną niedzielę, 17 czerwca 2012 odbyły się 4 urodziny Przedszkola Tik Tak Childcare Ltd. Tik Tak Childcare Ltd miał ogromną przyjemność gościć byłych, obecnych i przyszłych przedszkolaków wraz z ich rodzinami na boisku szkolnym w dzielnicy Kents Hill. Załoga Tik Taka przygotowała niezliczoną ilość atrakcji i niespodzianek dla dużych i małych. Ciocia Bożenka, z jej tylko pisaną cierpliwością, kolorowała twarze naszych małych milusińskich, by każde dziecko mogło choć na ten jeden dzień zmienić się w swoją ulubioną postać. Bardzo popularną zabawą było losowanie fantów w loterii, gdzie każdy los wygrywał, a dodatkowo można było wygrać nagrody pocieszenia: ogromne maskotki, serwis samochodu u Pana Marka oraz nagrodę główną czyli voucher do Early Learning Centre Shop o wartości £30.00. Nagrodę wylosowała Michelle i jej mama. Nagroda została ufundowana przez Tik Tak Childcare Ltd. Spotkać można było starych i nowych znajomych, by wspólnie pobawić się, poplotkować, powygłupiać się, po prostu odpocząć w miłym towarzystwie. W kąciku malucha spotkać było można tych, którzy lubią podyskutować o codziennym życiu małego człowieka. Maluszkom najbardziej podobała się zabawa w kulkowym basenie i jazda na rowerkach. Z okazji Dnia Taty załoga przedszkola Tik Tak Childcare Ltd. zorganizowała tatusiom „Wielkie dmuchanie” czyli wspólna zabawę przy puszczaniu baniek. Duzi i mali wzięli również udział w zawodach sportowych, które dzielnie poprowadził niezastąpiony „Wujcio Kochany” czyli Leszek. Emocje były na miarę tych, których dostarczyła nam reprezentacja dzień wcześniej ale za to efekty końcowe były w dużo lepszym wykonaniu. Zwycięzcy otrzymali medale i puchary. Po wszystkich wyczerpujących atrakcjach można było chwilkę odsapnąć przy grillowanej kiełbasce, domowym cieście oraz przepysznych lodach. Nie mogło zabraknąć również znajomych Tik Taka czyli najsłodszych facetów pod słońcem obdarowujących dzieci watą cukrową. Jak na urodziny przystało wszyscy uczestnicy festynu, przy akompaniamencie cioci Violi odśpiewali uroczyste „Sto Lat” i na urodzinowym torcie zdmuchnięte zostały świeczki. Właścicielka przedszkola Tik Tak Childcare Ltd. składa gorące podziękowania wszystkim pracownikom przedszkola za wspólne 4 lata ciężkiej, codziennej pracy nad wspólnym sukcesem jakim jest radość i uśmiech każdego dziecka, które kiedykolwiek przekroczyło progi naszego przedszkola. „Kochani. Dziękuję za to, że moje marzenia i pasja zawodowa mogą się rozwijać. Dziękuję, że jesteście ze mną w codziennych trudach i w tak ważnych chwilach jak te urodziny. Dziękuję, że możemy wspólnie tworzyć uśmiechnięte wspomnienia.” „Zgodnie z dewizą: „Kto się nie rozwija, ten się zwija” życzę, i sobie i Wam następnych czterech lub czterdziestu czterech lat w radości z wykonywanej pracy, uśmiechu na co dzień i wielu radosnych chwil w naszym przedszkolu.” „Wszystkim tym, którzy pomogli w zorganizowaniu największego polskiego przyjęcia urodzinowego w Milton Keynes serdecznie dziękuję.” Iwona Mękarska Tik Tak Childcare Ltd.
NAPISZ DO PMAGAZYNU: Zapraszamy wszystkie organizacje, grupy, instytucje czy pojedyncze osoby, które organizują jednorazowe, cykliczne lub stałe inicjatywy dla polskiej społeczności o kontakt z PMagazynem na adres redakcja@pmagazyn.pl. Nasze łamy są Waszymi! Napiszemy o Waszej działalności, inicjatywach, wydarzeniach czy ciekawych informacjach, abyście mogli dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców.
Szkoła Tańca Black Swan zaprasza serdecznie wszystkie dzieci w wieku od 6 do 12 lat na Letnie Warsztaty Taneczne z baletu, jazzu i hip-hopu, które odbędą się między 30 lipca a 3 sierpnia tego roku w Derngate Gym w Northampton. Więcej informacji na naszej stronie internetowej www.blackswandanceschool.co.uk lub pod numerem telefonu 07599289080.
KONSULAT INFORMUJE Utraty ważności wpisów danych dzieci w paszportach rodziców. W związku z zajęciem przez Komisję Europejską jednoznacznego stanowiska w zakresie wykładani przepisów art. 1 ust. 1 akapit 2, w związku z art. 6 akapit 3 rozporządzenia Rady (WE) nr 2252/2004 z dnia 13 grudnia 2004 r. w sprawie norm dotyczących zabezpieczeń i danych biometrycznych w paszportach i dokumentach podróży wydawanych przez państwa członkowskie, w brzmieniu nadanym rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady nr 444/2009, stanowiących o tym, iż najpóźniej z dniem 26 czerwca 2012 r. paszporty i dokumenty podróży wydaje się wyłącznie jako dokumenty indywidualne uprzejmie informujemy, iż od tego dnia utracą ważność wszystkie wpisy dzieci w paszportach rodziców, dokonane przed dniem 28 sierpnia 2006 r. W związku z powyższym od dnia 26 czerwca 2012 r. dzieci, które dotychczas przekraczały granicę na podstawie wpisu w paszporcie rodzica, przy przekraczaniu granicy muszą posiadać własny dokument podróży. Utrata ważności wpisów dziecka w paszporcie rodzica pozostaje bez wpływu na termin ważności tego dokumentu w odniesieniu do jego posiadacza (rodzica).
POMOC W PROBLEMIE Jeżeli myślisz, że Ty lub ktoś Ci bliski ma problem z alkoholem – skontaktuj się z osobami, które są w stanie pomóc w następujących miastach: Peterborough: Maciej 07889514591, Ania 07516739745, Andrzej 07871514745, Janusz 07729848503 Bedford: W każdy wtorek, o godzinie 19.00, w kościele w Bedford, zbiera się grupa rodzinna Al – Anon. Celem jest niesienie pomocy osobom uzależnionym od alkoholu lub dotkniętych innym uzależnieniem w rodzinie. Northampton: Przy Polskim Klubie (Craven Street, Northampton NN1 3EZ) działa Klub AA. Spotkania odbywają się w klubie w każdą niedzielę od godziny 11:30 do 13:30. Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszamy. www.pmagazyn.pl | 25
Z NASZEGO PODWORKA
Ale wkoło jest wesoło…! Te słowa, a właściwie początek refrenu znanej piosenki w zasadzie wystarczą za wszystkie słowa. Już poprzednio informowaliśmy Was o tym, co z nadejściem wiosny dzieje się w MK Project i Polskim Domu w Milton Keynes. Rozkręciliśmy się na dobre i nadal jesteśmy pozytywnie zakręceni. Jesteśmy za aktywnym wypoczynkiem – bez telewizora, gazetki, czy bamboszy. Po rodzimych mieszkańcach Wyspy widzimy, że taki aktywny wypoczynek, spotkania ze znajomymi, rozrywka, zabawa, śmiech, pozytywne nastawienie do życia, pozwala im na dłuższe i lepsze życie. Zauważyliście, że nie ma tu kolejki do lekarza? Że emeryci i renciści nie robią sztucznego tłoku w przychodniach. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego? Chyba znaleźliśmy na to odpowiedź: Oni nie mają na to czasu. Mają swoje ogródki, uniwersytety trzeciego wieku, spotkania, kółka zainteresowań, spacery, pikniki. A jak się nadarza okazja, licznie wylegają na wszelkiego rodzaju pokazy, zbiórki charytatywne i tym podobne wydarzenia. Po posiłku nie siedzą bezczynnie w fotelach, lecz natychmiast spalają zbędne kalorie. I choć z pewnością dręczą ich różne choróbska, choć nie brakuje im problemów rodzinnych czy konfliktów w pracy, na proste „Jak się masz?”, odpowiadają jeszcze prościej – „OK” i przy tym się uśmiechają. A podobno jeden uśmiech to sekunda życia więcej. Więc śmiejmy się. Nie wstydźmy się naszych marzeń, głupot, idiotycznych pomysłów. A jeżeli możemy to robić w grupie ludzi, którzy potrafią się śmiać z tego samego, to DLACZEGO NIE! No i przez ten miesiąc śmialiśmy się wiele. Było ku temu wiele okazji, bo praktycznie co tydzień MK Project miał do zaoferowania coś ciekawego. Zaczęło się (o czym już wcześniej pisaliśmy) od Dnia Dziecka. Oczywiście dzieci bawiły się doskonale. Wystarczy przecież odrobina miłej muzyki, Mr Bubbles i bouncy castle, kartki, kredki i paru wodzirei, a dzieci są urzeczone. Jeżeli do tego dołożysz przepyszne polskie jedzonko serwowane przez firmy „JESZ” Jacka Kuchmistrza i „AMM” Rafała Lutyńskiego oraz grochóweczkę od „MarKPolu” Marka Derendy, to i brzusio jest szczęśliwy. Dzięki
wielkiemu wsparciu „Naszego Sklepu” niczego nam nie brakowało. Przekonały się o tym uczestniczki konkursu kucharskiego, które miały okazję jako pierwsze sprawdzić nasz nowy piec i „wyczarowały”
26 | www.pmagazyn.pl
pyszne ciasta. Zwycięzcy konkursów zostali sowicie nagrodzeni ufundowanymi przez Pana Zbyszka Suchoparskiego, JBooketeria – Polska Księgarnia Internetowa, Pana Marka Grendę z MarkPolu, właścicieli sklepu „Grosik” oraz firmy „JESZ” i „AMM” upominkami. I tylko Kuba i Tomek, w nagrodę za udział w konkursie jedzenia największego pieroga wszechczasów mogli … zjeść kolejnego pieroga. Bawiliśmy się świetnie do samego wieczora. Chociaż było dość zimno i chwilami zacinał deszcz, zapewnialiśmy „dach nad głową” – w sali gimnastycznej Millmead Holl i w naszych namiotach. Co więcej? No cóż, zdjęcia same pokazują jak było, ale z nich nie dowiecie się jednego – jak wspaniałego wykonania doczekała się tradycyjna piosenka harcerska o Stokrotce. Nie dość, że wszyscy ją śpiewali przy akompaniamencie
naszych gitarzystów, to jeszcze „odwiedzili” nas i Stokrotka i harcerz! No właśnie! Przy akompaniamencie naszych
gitarzystów. Bo nasze spotkania muzyczne owocują. Jest już ich czterech. A pośród tych, którzy chcą pośpiewać, pograć znalazł się i taki, który i na fagocie i na saksofonie i tacy, co na nerwach. Ale wszyscy bawią się super. Spotkania przeradzają się czasem w śpiewy i granie przy ognisku, czasem w „wariacje” na cztery ręce, a czasem są to mistrzowskie koncerty starych dobrych przebojów. Raz na miesiąc to może mało, ale zawsze coś. Lubimy tę atmosferę czy to sali koncertowej, czy to ogniskowe bajanie-śpiewanie. Cieszymy się, że są wśród nas tak utalentowani ludzie i bez zahamowań, bo kiedy nadszedł wieczór – Wigilia Św. Jana (zwana nocą Kupały, czy też Nocą Świętojańską), to nie było problemu w zaintonowaniu starej ludowej piosenki. I tak ze śpiewem na ustach „wiła wianki i rzucała je do falującej wody” ruszyliśmy nad miltonowski kanał, aby przesłać panieńskie marzenia. No i oczywiście znalazł się taki spragniony miłości, który desperacko chciał pochwycić wianek najbardziej urodziwej. A że przy tym zepsuł jedyną miotłę z Polskiego Domu, to cóż. Ofiary czasem są potrzebne. A jak wianki, to i ogień – puściliśmy lampiony z życzeniami w przestrzeń. Najpiękniejszy wianek (jego właścicielka Józefina) i mama Sonia, która go plotła – zostały nagrodzone owacjami, zabawką i książką z JBooketerii. Dla niektórych wielką niespodzianką było jak ten zwyczaj łączy nas z Wyspą, dla której to też ważna noc. Ach, to był maj! (z czerwcem pożeniony). Sami przyznacie, że nie brakowało w maju wydarzeń wartych uwagi. Jedno z ważniejszych (z wielu powodów) to przecież EURO2012. My stworzyliśmy „5 Stadion” i uroczyście, z pompą, po sportowemu zaznaczyliśmy swoją obecność w strefie kibica. Co tu dużo mówić. Było wszystko, czego kibicowi potrzeba: wielki ekran, farba na twarzy, flagi kibica (przesłane nam przez „Tyskie”), trąbki, proporce, kiełbaski, ogóreczki, piwko, bo „Grosik” o nas zawsze pamięta. Pełni wiary w NASZYCH, obejrzeliśmy mecz od początku do końca. Niektórzy stracili paznokcie, inni głosy, a jeszcze inni….. No cóż – kto nie był się nie dowie.
Z NASZEGO PODWORKA
Po pasjonującym, lecz nie przesądzającym meczu Polska-Rosja myśleliśmy, że już nikt nie będzie chciał z nami oglądać. Ale nie – na mecz Polska-Czechy przyszła kolejna grupa ludzi. I chociaż mieliśmy problem z emisją z polskiej telewizji, daliśmy radę! Dwudziesty pierwszy wiek rozwiązuje problemy tego świata. Od czego są IPhony? Bardzo ten mecz przeżyliśmy. Miny mieliśmy nietęgie, aż do momentu, kiedy dla „naszej Johi” Czeszki, zaczęliśmy świętować zwycięstwo jej rodaków. Można? Oczywiście. Bo przecież najważniejsza jest dobra zabawa, prawda? Nam pomysłów nie brakuje. Sami nie wiemy skąd nam się one biorą i skąd te chęci do wprowadzania ich w życie, ale taka prawda. Ruszyły wieczory gier planszowych. Och, ten „Monopol” wszystkich rozgrzewa do czerwoności i do białego rana. Ale zanim zaczęliśmy budować domy i hotele na planszy, były puzzle 3D. Najpierw części było za dużo, potem za mało, za to wiele śmiechu. Dwóch składało, trzech nadzorowało (tak po polsku składaliśmy). Efekt zaskakujący – nasza zmywarka znalazła się już w szafce i uzupełniła braki w kuchni! Teraz szukamy trochę większych puzzli – szopki ogrodowej. Panowie są chętni do składania, tylko szopki (za niewielkie pieniądze) brak. Sezon zabawowy planujemy zakończyć 15 lipca wielkim piknikiem rodzinnym. Hasłem wywoławczym są latawce, skutery, rowery. Szykuje się niezła zabawa, bo pomysłów na konkursy i zabawy przybywa z każdą chwilą. Nie zabraknie też pysznego jedzonka made in Poland. do tej pory super zwyczajem było, że kto mógł przynosił ze sobą smakowite wypieki. Może byśmy podtrzymali tę tradycję? Ten piknik planujemy połączyć z wielkim wydarzeniem w Bletchley Parku – Polskimi Dniami, które odbywają się tam corocznie. To nie konkurencyjna impreza to nasze spotkanie. To niejako jej kontynuacja, uzupełnienie. Wszystko wskazuje na to, że będziemy mieć przybyłym do zaoferowania nie tylko rozrywkę. „Matka chrzestna” Polskiego Domu w Milton Keynes, pani Anna Zygalska-Canon wyraziła chęć udostępnienia zbioru fotografii Henryka Zygalskiego (tak, tak – tego od kodu Enigma)! Niektóre fotografie u nas po raz pierwszy zobaczą światło dzienne. Poza tym, być może uda nam się sprowadzić jeszcze kilka innych ciekawostek. Ale gdybyśmy wszystko tu opisali, to już byście nie chcieli przyjść. Wyskakujcie więc ze swoich bamboszy, wyłączcie telewizory, zabierzcie latawce, rowery, skutery , oczywiście dobre humory, kocyki i przybywajcie. My będziemy na Was czekać i zapewniamy, będziemy się bardzo dobrze bawić. My już to wiemy, a Wy? Pozdrawiamy! Ps: Nieważne skąd jesteś Czytelniku. Każdego witamy jak swojego. Szczegóły dotyczące pikniku znajdziecie na mkforum.info, fb: Milton Keynes Project. Wystarczy „zlajkować” nas i będziesz wiedział na bieżąco o co chodzi i co się dzieje w MK Project i Polskim Domu w Milton Keynes. BN
TO CO TYGRYSKI LUBIĄ NAJBARDZIEJ Klub Polski w Dunstable (17 Victoria Street) zaprasza na zabawę taneczną, której tematem będzie „Lato z Kubusiem Puchatkiem”. To już 21 lipca – oczywiście zabawa dla dorosłych, a za barem specjalny Krupnik o smaku miodu (przysmaku Kubusia) w specjalnej na te okazję promocyjnej cenie. Imprezę umili zespół Progress. W kuchni będą czekać smakowite polskie potrawy gorące i nie tylko (ciasto miodowe). Bilety do nabycia w Klubie Polskim w cenie 5 funtów. Start o godzinie 19.00.
POLSKA PARAFIA W BEDFORD, LETCHWORTH i HITCHIN Tel/Fax: (01234 266901) Dom: (01234) 343105 Mobile: 07999 904067 Proboszcz Ks. Grzegorz Aleksandrowicz e-mail: grzegorz@btinternet.com, www.ppb.org.uk
MSZE ŚWIĘTE poniedziałek, wtorek, czwartek, sobota: 9.30 środa: 19.00 piątek: 15.00 niedziela: 10.00 i 19.00
SPOWIEDŹ Spowiedź Św. przed każdą mszą Św. lub w innym terminie po uzgodnieniu z księdzem
ZASTĘPSTWO Do niedzieli 29 lipca 2012 roku naszego księdza podczas jego urlopu zastępować będzie w parafii Bedford i Letchworth Ks dr Paweł Maciaszek z Czestochowy.
RADA DUSZPASTERSKA 17 czerwca 2012 r na Walnym Zebraniu została wybrana Rada Duszpasterska parafii: Przewodniczący- Pan Dziuba Adam,Vice-przewodniczący– Pan Górka Jarosław, Sekretarz – Pan Piotrowski Krzysztof, Skarbnik– Pani Allan Ewa, Gift Aid – Pan Majorek Janusz, Członkinie Rady – Panie: Pawlik Zofia,Rudnicka Bogumiła, Mularewicz Anna, Wojno U.
POLSKA PARAFIA LUTON/DUNSTABLE Proboszcz: Ks. Artur Stelmach S.Chr. Ks. Asystent Marek Ogorzały S.Chr. 17 Victoria Street, Dunstable LU6 3AZ (01582) 662807, www.ppld.co.uk Registered Charity Number: 1119423
ROZKŁAD MSZY ŚWIĘTYCH W KOSCIELE MATKI BOŻEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ W DUNSTABLE Niedziela: 9:00 – Msza św., 11:00 – Msza św., 19:00 – Msza św. Poniedziałek: 19:00 – Msza św., Wtorek: 8:30 – Msza św. Środa: 9:30 – Różaniec, 10:00 – Msza św., 19:00 – Msza św. Czwartek: 8:30 – Msza św. Piątek: 9:30 – Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego, 10:00 – Msza św., 19:00 – Msza św. Sobota 18:00 – Msza św. niedzielna
MSZE ŚWIĘTE DOJAZDOWE: Milton Keynes, St. Augustine Church, Longcliffe Drive, MK13 7PL: w każdą niedzielę o godz. 13:30 Luton, Holy Ghost Church, 33 Westbourne Road LU4 8JD: w każdą niedzielę o godz. 19:00 St. Albans, St. Alban and Stephan Church, 14-16 Beaconsfield Road AL1 3RB: w pierwszą niedzielę miesiąca o godz. 16:00.
ŚWIĘTO TRUSKAWKI PRASA KATOLICKA Po Mszy świętej jest do nabycia najnowszy numer „Gościa Niedzielnego” w cenie 1.50GBP Jest także do nabycia „Mały Gość Niedzielny” – w cenie 1.50GBP.
PARAFIA W PETERBOROUGH PW ŚW JANA CHRZCICIELA przy kościele pw Our Lady of Lourdes Lokalna Polska Misja Katolicka Peterborough 2 Cedar Grove, Dogsthorpe, PE1 3SR tel. 01733 552726 PCM Charity Reg. No 1119423 www.peterborough.chrystusowcy.pl
Duszpasterze: Księża Chrystusowcy: Duszpasterz odpowiedzialny: ks. Cezary KRACZKOWSKI TChr. Duszpasterz pomocniczy: ks. Maciej PIASKOWSKI TChr.
BIURO PARAFIALNE
Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy zaangażowali się w zabawę parafialną Święto Truskawki. Dochód przeznaczony jest na remont naszego kościoła.
KLUB PARAFIALNY Zapraszamy do klubu parafialnego, czynny w środy od 19:30 do 23:00 w piątki, oraz w niedzielę od 12:00 do 14:00. Istnieje również możliwość wypożyczenia sali na przyjęcia. Informacje w klubie, lub dzwoniąc na tel. 07593004239.
PIERWSZA KOMUNIA Przygotowania do I-szej Komunii św. rozpoczną się w sobotę 15.09. o godz. 14.00 w naszym kościele. Zapisy dokonujemy w zakrystii po Msza św., zapisujemy dzieci w wieku od 8 lat.
BIERZMOWANIE Rozpoczęcie katechezy przygotowującej do sakramentu bierzmowania będzie w piątek 14.09. o godz. 20:00 w kościele. Zapisy w zakrystii po Mszach św.. kandydaci mają mieć powyżej 14 lat.
– ( 2 Cedar Grove, Dogsthorpe, PE1 3SR)- czynne we wtorki, środy, czwartki od 16.0018.30 oraz od 19.30- 20.00, oraz w piątek od
SALA I BIBLIOTEKA PARAFIALNA
10.00-12.00.
PIELGRZYMKA
Wszystkie sprawy prosimy załatwiać w biurze przy naszej parafii.
W niedzielę 2 września, jak co roku organizujemy pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej w Aylesford. Spotykają się tam pielgrzymi polscy z południowej Anglii. Jest to wyjazd na cały dzień. Organizujemy autobus. Opłata za autobus wynosi £5 dorośli, dzieci £3. Zapisy u p. Izabeli Wojniak, a także w zakrystii.
Zapraszamy na smaczne ciasto do Sali Parafialnej. Serdecznie zapraszamy do naszej Parafialnej biblioteki na sali. Jeśli ktoś dysponuje książkami, które chciałby oddać – prosimy o przynoszenie ich do Parafii.
www.pmagazyn.pl | 27
ZAPRASZAMY DO UMIESZCZENIA
BEZPŁATNYCH OGŁOSZEŃ DROBNYCH (kupię, sprzedam, zamienię) NA ŁAMACH PMAGAZYNU. JAK ZGŁOSIĆ OGŁOSZENIE DO PUBLIKACJI? – Ogłoszenie można przesłać drogą e-mailową: redakcja@pmagazyn.pl. Prosimy nie zapomnieć o podaniu swoich danych kontaktowych do umieszczenia w reklamie. R
E
www.
K
L
.pl
A
M
A
R
E
K
L
A
M
A
R
E
K
L
A
ENIGMA
M
A
R
E
K
www.free-accident-helpline.com
www.free-accident-helpline.com
L
A
M
A
PIERWSZY POLSKI SKLEP W BEDFORD