NUMER 27 listopad 2012
FREE ISSN 2045-6409
Kabaret Ani Mru Mru podbił Peterborough! wywiad z Marcinem, Michałem i Waldkiem str. 6-7
Rozstrzygnięcie drugiej edycji naszego konkursu fotograficznego galeria zdjęć
str. 16-17
Powstaje pierwszy polskojęzyczny przewodnik po Northamptonshire
Janusz L. Wiśniewski specjalnie dla PMagazynu,
rozmawiamy z autorką
str. 9
o tym, dlaczego jako pisarz jest banalny
str. 14-15
Zmiany w systemie emerytalnym UK
Atak żywych trupów Zobacz, jak zombie atakują miasto
sprawdź, czy dotyczą one i ciebie
str. 26
Peterborough
str. 10
Bedford
Milton Keynes
Luton
Northampton
Praca w magazynie w Peterborough Dobra znajomość języka angielskiego wymagana Długoterminowe stanowiska pracy dla ciężko pracujących, aktywnych osób. Praca w pełnym i niepełnym wymiarze godzin, zmiany.
£6.30-£10.50 Przed rozpoczęciem umowy przeprowadzane sa wstępne testy i badania narkotykowe Przyjdź do PMP, 33 Cowgate, Peterborough. Nie potrzebujesz umawiać się na spotkanie. Prosimy o przyniesienie paszportu lub dowodu osobistego, potwierdzenia adresu i NI.
OD REDAKCJI OD REDAKCJI
Kochani Czytelnicy icy do tego wydania będzie bardzo Kochani CzytelnWstępniak krótki. Zaczyna się bowiem dziać coś, co jed-
z kolei na jego odpowiedź (wszystko przeczytacie w wywiadzie) infor– zapra- I że chyzmaganiatworzy. muję, że Jerzy Pilch też jest niczego rskieświetnie na piłkaI że ania sobie. i pewnie wielu z Was, mękę czek skrócić sobie zentacji, Franciszwydania repre wego ej majo nasz do nocześnie jest zmorą i błogosławieństwem ba mam jakąś irracjonalną słabość do pisarzy! k rem pnia trene z wstę że owy , Obiecałam sobie szamy do przeczytania krótkiej rozm orzełka. Do m sercu a będzie część niej, że krótk a, że nosi w swoi W listopadowym wydaniu przekazujemy Wam dobre wiadomości. każdego redaktora naczelnego. Mamy za ny udowadni i. A przynajm krótk będziedla dą, któr y po raz kolej Smu kiem wyi y siliśm niu. ogło m wyda klientelą jest nasza sposię, kiedy , co stało jak w naszym czerwcowyktórych dużotego materiału na nasze 32 gazy strony – co O tym, żeócim lokalne y jeszczeprzedsiębiorstwa, dotycząca powr Euro tu po tema jąc sięga nu. się er PMa przekonacie i uczucia, o czym ny kwietniowy num erzowiadomością. także inne emo daliśmy jestrozsz dobrą No pisać i musimy sięt jakoś się cje i poszerzają asortyment oraz wachlarz nosić możn–a rozwijają ze- usług. W sercułeczność bliżs y wart tema iek na człow To aby raf. , fotog stylu y ym redakcyjn tak nie w naszupchnąć, jest nasz to wszystkim Jakośze którego bohaterem 10 artykuł,Informujemy kosztem na tak, przykład także, że powstaje pierwszy przewodnik i z nim na stronach wach – czyli noścpolskojęzyczny m Was zatem do pierwszej stycz siebie samych i to jeszcze w superlaty asza Zapr . ania pozn ent drugie go choć mom werpo Northamptonshire. I że nasz chór, Cantus Polonicum, zdobył wstępniaka, co już nowiną negatywną jest się nim z aniu iajcie ukaz zmaw po nas poro to do , i iście nas o osob jak Wy pisaliście jeśli uda się Wam spotkać go i miesiąc pisać– 11. A miejsce w konkursie chóralnym – przynajmniej dla mnie,maga bo zynu uwielbiam że może o niej dyskutować godzinam nicy,w Walii. sji papierowej oraz elektronicznej t fotografii. Zdradzę Wam w tajem a tema na koch kiedy ym jest, równ to z a Tak . słow śliwy czne e i serde ziej jest szczę mojeciepł słowa wstępu. Zapraszamy do lektury bard i życzymy Wam wspaniałej końcówki jesieni. wszystkie . Za Was temudla – a im więcej ma ku temu okazji, tym się, że dziękujemy. Ciesz i serdecznościąwytłumaczyć, Do rzeczy, bo miejscaciepł mało. żeymy jestem profeSpotykamy się ponownie, za kilka tygodni, w naszym specjalnym świąem Chciałabym robi! się co to, się siebie, podróże. entuzjastycznie przyło takna y, w trzy, zupełnie odmienne od wnictwo e wyda zy Czytelnicwydaniu. naszsię sjonalistką. A tłumaczyć muszę ze zosta względu wywiad Arka Siedle-Zabieram tecznym grudniowym y Was, Drod i dziec dla wa zgłoiązko stkie obow wszy się za powinna stać pton. Dziękujemy es i NorthamPada n Keyn Luton, MiltoL. z Januszem Wiśniewskim. w nim stwierdzenie, dzięna doda-Pierwsza to wyprawa do Legolandu, która w Bedford, jęteckiego drżeniu ciała i duyłanie materiałów. I na sam koniec się także do Northampton, gdzie w nads ę, emy łprac niesi wspó Prze o ch. by mały proś i , Pozdrawiam ch tania duży ia, zapy jąc szentek moje stwierdzenie, że pisarz jest człowiekiem szalenie przystojnym. asza wraz z bohaterem u, zapr , końc necie W to. inter w mias nu h edzającyc n 20 numeru PMagazy ą liczbę odsło rdow szy podą lotu, Dziuba żymy śladem duchów nawi Anna y za reko samo do kujem y dziem wsią j Zdania nie zmieniam, ale muszę tutaj dodać, że na pierwszym miejscu , w kolejnej odsłonie odcinkowe do przeczytania kolejnego wydania. ak ocześnie spo-obłę-książki Marcina Czarnego jedncenię wraz z zespołem redakcyjnym ywistości jedn niejest scu że rzecz w – miej ynu szym Lond pierw do panana Wiśniewskiego za jego dorobek literacki. A fakt, Na ować iącu. port mies w tym któr y pozornie ma nas przetrans ania Dużo się dzieje naszych łamach wygr do j które w dki. nu, zaga gazy dnie ładnym mężczyzną – to świetny dodatek dla oka. W odpowiedziprzybliży nas do rozwiązania pewnej mrocznej j zabawy PMa y. Czy uda nie wymienić inauguracji wakacyjne sób owym hotelu Majorkę wraz z pobytem w 3-gwiazdk jest wycieczka dla dwóch osób na też żadnego tutaj ma Nie żart. nie to y, Czytelnic przez okres tygodnia. Nie, Drodzy Podróży Biuro z prze na dowa oda została ufun haczyka – mogę Was zapewnić. Nagr cza to tyle, że zwyOzna . sive” inclu „all em mian ślić Travel i można ją okre Fairytale nie marANDY GOES BACK TO spokojnie do samolotu, niczym się sobieUK jedcięzcy zabawy będą mogli wsiąść śniej Wcze ie. wysp liwej urok oju oraz sielance siedem dni na zić w spok twić i spęd Ze smutkiem zawiadamiamy, że rubryka ukujemy w numerach wydr które nów, kupo ech czter komplet który postanowił madzićBrytyjczyka, y zgroNeave, nak należ Andy’ego adres redakcji i sierpniowym oraz przesłać je na lipcowym cowym,swojego , czerwdorobek spakować życia i wyjechać do majowym nej. Więcej głów ody nagr ania i za pomyślność losow kciukkontynuowana. trzym tylko Polski – nie będzie jużaćdłużej m już – a pote . dalej stron parę Andy kilkaedni temu do UK z powodu znajdzieci w wrócił szczegółó się Euro mąż zgodna, nie może doczekać jeden y i jakstał załamania którego się ofiarą kcja, jak nigd a redanerwowego, Cała nasz ie. Aby nalin adre towy spor ób iesionej w spos podczas pobytu w Polsce. W chwili obecnej podn 2012. Już cieszymy się na myśl o znajduje się w szpitalu w Bedford i próbuje dojść do siebie. Mocno trzymamy za niego kciuki i życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. I nadal cenimy za to, że postanowił pójść za głosem serca i zrealizować swoje choć gazy jego n nawiązał współpracę ować, że– PMa poinformmarzenia jest nam Miło psychika nie wytrzymała tak gwałtownychn, Milton Keynes i Northampton. Luto , lnymi mediami z Bedford z loka zmian... owe, które
WSPÓŁPRACA
wkow niczy jest też nasz temat rozkładó Na pewien sposób mroczny i tajem do brania narkotyków nas ia skłan co nie, pyta na zieć nam się kiedykolwiek odpowied destrukcję, gu? Co powoduje tą niebywałą auto i uniemożliwia wyleczenie się z nało przy okazji której cierpią także i inni? ieję, że uznacie i dużo do czytania – mamy nadz abyście mielchór to,października śmy się W dniach 27 o–28 Postarali czerwcowy nunasz po iecie sięgn ością jemn i że z przy za interesują podcą dyrekcją Bartosza lekturęPolonicum nasząCantus mer. Drzewieckiego wziął udział w 25. edycji
SUKCES CHÓRU
North Wales Choral Festival w Llandudno Anna Dziuba (Walia). r Naczelna akto Red W sobotni wieczór chór zaprezentował się na koncercie festiwalowym, by dzień wraz z zespołem redakcyjnym później stanąć w szranki z pozostałymi chórami z Walii, Anglii i Irlandii. W tej artystycznej rywalizacji Cantus Polonicum osiągnął sukces zajmując drugie miejsce w kategorii chórów mieszanych, jednocześnie propagując muzykę polską i wschodnioeuropejską, jaką miał w repertuarze. .pl w. koncertowe w związku ze ww Wkrótce przed chórem nowe wyzwania oraz wydarzenia zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia. Chór na pewno poradzi sobie śpiewająco! Gratulujemy sukcesu!
portale internet Dzisiaj przedstawiamy Wam dwa .northamptonki.pl oraz www. www : funkcjonują w mieście ostatnim i mamy nadzieję, że ecznie do odwiedzania tych stron northampton.pl. Zapraszamy serd oczęcia naszej współpracy. odczujecie korzyści płynące z rozp
ELEKTRONICZNE WYDANIA IA półki sklepowe ANi wyczyścili YDszybsi Wbyli Przegapiłeś wydanie ICZNE Inni ONPMagazynu? EKTR EL
ze wszystkich naszych egzemplarzy? Siedzisz przed komputerem i chcesz powe przeczytać coś ciekawego? Inni byli szybsi i wyczyścili półki skle Przegapiłeś wydanie PMagazynu? esz chc i erem put kom d prze zisz Nicwsz prostszego! ystkich naszych egzemplarzy? Sied ze Wejdź na naszą stronę internetową www.pmagazyn.pl, go? awe ciek przeczytać coś gdzie znajdziesz bieżące oraz wszystkie archiwalne wydania PMagazynu. Nic prostszego! zyn.pl, issuu.com, który Do publikacji miesięcznika online używamy prezentera www.pmaga Wejdź na naszą stronę internetową lne wydania PMagazynu. Do iwa arch ie gwarantuje proste oraz wygodne przeglądanie stron. ystk gdzie znajdziesz bieżące oraz wsz gwarantuje Zapraszamy! wamy prezentera issuu.com, który publikacji miesięcznika online uży stron. proste oraz wygodne przeglądanie Zapraszamy!
04 NUMER2010 grudzień
FREE
03 NUMER2010
ISSN 2045-6409
listopad
FREE
NUMER 02 2010
ISSN 2045-6409
październik
FREE
01 NUMER2010 wrzesień
FREE
I ... JAK TO SIĘ ROB PRACY W AGENCJI
ZAĆPANE? UGH PETERBORO
czyli o tym,
m się, na ulicy zastanawiałe to trawa. idąc za palaczem zrozumiałem, że Wiele razy czasie 10-11 Po jakimś co to za zapach?
naszymi przestają być wódki picie jak nasze pieniądze w ciążę przez s.10-11 oraz jak zajść
A TCHÓRZs.5 WYZNANIA
WYGRAJ OR LCD
4-5
CO? GDZIE?
ILE? KIEDY? ZA dt
i i dd 1
CO? GDZIE?
SONDA
SZ MIEJSKI MISZ-MA
2010-08-10
owy czarny
KIEDY? ZA
Z MIEJSKI MISZ-MAS
ILE?
KRONIKA
KIEDY? CO? GDZIE?
str. 8-9
M ŚWIĄTECZNE KALENDARIU
LOKALNA
Z MIEJSKI MISZ-MAS
ZA ILE?
KRONIKA
ŻYCZENIA
ATRAKCJE
E NA BOŻE NARODZENI
LOKALNA
ŚWIĄTECZNE
08 NUMER2011 kwiecień
FREE
07 NUMER2011
ISSN 2045-6409
marzec
FREE
06 NUMER2011
13:40:34
ISSN 2045-6409
luty
FREE
05 NUMER2011
ISSN 2045-6409
styczeń
Car boot
Wielkanoc prezent
FREE
a Internetow ć miłoś czyli sercowe
ebny Doradca potrz od zaraz
połowy w
str. 10-11
– szukajcie
Święta, święta i… ciągle święta
sieci
str. 10-11
str. 10-11
wewnątrz
cy ślub Książę wolny tylko dzień
Wiosenna oza Metamorf Zobacz, jak
str. 4-5
na Romantycz podróż po shire Cambridge
i ich sprawki
może czyli ile radości bagażnik dać otwarty
świąteczny
ISSN 2045-6409
biura doradcze
iowe z ny wraz narodzen bożo teczne kupo i świą rabatowe
i
Wigilijne harakir
str. 5
EMIGRACJA DOBNA 16-17 CZEKOLADOPO
ajemy Rozdzenty o pregazetą siank
ks. Cezarym
str. 10-11
wyjątkowy tylko u nas nowego szpitala ze zwiedzania str. 9-11
O NA TO? CO PAŃSTW
s.13
rozmowa z
SZPITALNA ZNA ż ODYSEJA KOSMIC fotoreporta
str. 4
KONKURS,
TELEWIZ
O wyjazdach, i innych powrotach dylematach moralnych
O Adwencie, eniu Bożym Narodz wymiarze Świąt i duchowym Kraczkowskim SChr
2010 rzeje,kizabawy Andzwyczaj wróżby,
WIELKI
To nie str. 4
odmieniliśmy Beatę str. 9-12
str. 4
a Moja dzielnic
– dzielnice centralne dotykowy wygraj tablet
ca Moja dzielni – Werrington wygraj tablet
ca Moja dzielni – Bretton tablet dotykowy
Z MIEJSKI MISZ-MAS
KRONIKA
LOKALNA
str. 8-9
Z MIEJSKI MISZ-MAS
str. 5 i 16
Z MIEJSKI MISZ-MAS
czyli str. 4
Z MIEJSKI MISZ-MAS
orough Ślubne Peterb
nowa zabawa tablet dotykowy do wygrania str. 7
kop 2011 Horos w nowym roku co los przyniesie
KRONIKA
str. 6-7
str. 6-7
wygraj
ca Moja dzielni z P Magazynem
dotykowy
LOKALNA
KRONIKA
LOKALNA
KRONIKA
LOKALNA
ROZRYWKA
ROZRYWKA
12 NUMER2011 sierpień
ROZRYWKA
FREE
11 NUMER2011
ISSN 2045-6409
lipiec
ROZRYWKA
FREE
10 NUMER2011
ISSN 2045-6409
czerwiec
FREE
09 NUMER2011
ISSN 2045-6409
maj
FREE
Fotorelacja z Central Park Weekend
ISSN 2045-6409
– tak się bawiliśmy!
Dzień Dziecka
na Zumbastycz a zabaw
emigracji Dziecko na sobie – jak poradzić i? z problemam
str. 10
sted Moje Hemp str. 6
str. 9-11
Zaplanuj je swoje wakac
ze oferty, atrakcyjne najciekaws kierunki podróży ceny, wyjątkowe
Polskie studia w UK str. 4
str. 10-11
s Rafała Sukce do finału dostać się
Festiwale, festiwale...
wygraj tablet dotykowy
str. 6-7
i Radio dla Polonih! w Peterboroug
str. 7
na Miss Kandydatki orough Polonii Peterb Moja dzielnica
Zostań Miss Polonii
The Ortons str. 6-7
! Peterborough
na Miss Kandydatki orough Polonii Peterb KRONIKA
str.
str. 5
Z MIEJSKI MISZ-MAS
str. 5
Z MIEJSKI MISZ-MAS
str. 5
przewodnik Praktyczny w UK po studiach 4
Zdradzamy atrakcje finału!
str. 5
Moja dzielnica Hampton
str. 17
str.
str. 4
czyli jak hy Awards World Photograp
Fletton, Stanground,
str. 9-11
Parafiada 2011
Kulinarna podróżi do Brazyli 12-13
LOKALNA
KRONIKA
LOKALNA
ROZRYWKA
ROZRYWKA
ROZRYWKA
PMagazyn i FB yn i FB azGRUPY PMagDO DOŁĄCZ PMAGAZYNU NA FB: www.facebook.com/groups/pmagazyn Z MIEJSKI MISZ-MAS
KRONIKA
LOKALNA
A ROZRYWK
Z MIEJSKI MISZ-MAS
KRONIKA
LOKALNA
y i do zarekomendowania j stron sze na ia ien lub po do y zam Aktualności, ciekawostki, dyskusje i dopełnienie naszej wersji papierowej – zapraszamy! ras zap Jesteśmy na Facebooku – n. azy ag pm m/ w.facebook.co jej innym! Znajdziecie nas na ww Adres korespondencyjny Zespół redakcyjny dia Enterme Adres korespondencyjny P Magazyn y dwa II Floor, 37PBroa Magazyn Entermedia Anna Dziuba Peterborough, PE1 1SQ Redaktor naczelna II Floor, 37 Broadway redakcja@pmagazyn.pl
Peterborough, PE1 1SQ
Email: redakcja@pmagazyn.pl Website: www.pmagazyn.pl
Anna Ślubowska, Email: redakcja@pmagazyn.pl Sekretarz redakcji, Website: www.pmagazyn.pl biuro@pmagazyn.pl
Iwona Mróz Agnieszka Dudek Jasiek Kaszub Tomasz Kania Marcin Dunaj oraz pozostali
Oprawa fotograficzna Oprawa fotograficzna Models East East.east Models models.co.uk www www.eastmodels.co.uk DTP SKŁAD .grafika24.com.pl www www.grafika24.com.pl Reklama rt@entermedia.info Reklama adve advert@entermedia.info
ogáoszenia, jeĪeli zamieszczenia reklamy lub Redakcja ma prawo odmówiü áanych i przyjĊtych do sponsorowanych.Redakcja tekstów oraz w materiaáów nades y tytuáó , ogáoszeĔ Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych reklam, ogłoszeń oraz tekstów sponsorowanych. ma prawo odmówić zamieszczenia reklamy lub ogłoszenia, jeżeli reklam oraz zmian nych ia m szczo owan redag zamie w, olwiek mediu treĞü za skrótó i jakiek do lnoĞc i przez prawo sobie i odpowiedzia ci lub w czĊĞc zastrzega nie ponos w caáoĞmateriałów nie tytułów kcja ich treść forma są sprzeczne z linią programową i profilemlem pisma.Redakcja zastrzega sobie prawo do skrótów, redagowania orazchnia zmiany nadesłanych i przyjętych do Redalub pisma.Redakcja i ich przedruk bądĨ rozpowsze czne z linią programową i pro autorskim są sprzepublikowane prawem lub forma chronione ich treĞü publikacji. Wszystkie materiały nae łamach PhMagazynu są są chronione prawem autorskim i ich przedruk bądź rozpowszechnianie w całości lub w części przez jakiekolwiek medium zynu Maga P áamac na iaáy publikowan zgody. stkie materfotograficzne, pisemnej publikacji. Wszy – elektroniczne, mechaniczne, prasowe czy inne wymaga pisemnej zgody. wymaga fotograczne, prasowe czy inne zyn .pl – elektroniczne, mechaniczne,
| 3 www.pm aga www.pmagazyn.pl | 3
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
WÓDKA BACZEWSKI SMAK WÓDKI TAKI JAK KIEDYŚ – LEGENDA WKRACZA DO UK
UWAGA KONKURS! Wódka. Prawdziwa woda ognista. Jeden z najpopularniejszych alkoholi, po który sięgamy, chociażby wtedy, gdy za oknem aura jesienno-zimowa. Jest taki trunek, który rozgrzewa przy chłodach już od 230 lat. I który oprócz niezwykłego oraz oryginalnego smaku, ma równie bogatą historię i dziedzictwo. Panie i Panowie – przedstawiamy wódkę monopolową Baczewski, dostępną w UK dzięki wyłącznemu dystrybutorowi, firmie Top Spirits.
Fascynująca historia Dzieje tej wódki to jednocześnie przepis na sukces.
Wszystko zaczęło się od rodziny Baczewskich. Cofamy się do roku 1782, kiedy to pod Lwowem rodzina uruchamia pierwszą polską destylarnię. Jej przedstawiciele są osobami z inicjatywą, przedsiębiorczymi, wykształconymi, ambitnymi, a przede wszystkim – znającymi się na rzeczy. Nie trzeba było długo czekać, aby ich wysiłki zostały dostrzeżone i po raz pierwszy uhonorowane. Produkt jest tak znakomity, że uzyskuje w 1810 roku od władz austro-węgierskich Godło Cesarskiego Orła, a fakt ten jest upamiętniony na etykietach wódki tytułem „Cesarskiego i Królewskiego Dostawcy Dworu”. W tym samym roku, jeden z pionierów rodzinnych, Leopold Maksymilian Baczewski przenosi zakład do samego Lwowa, gdzie z ogromną pasją rozpoczyna rozwój nowych produktów oraz wprowadzanie najnowszych dostępnych na świecie technologii. Adaptuje, dla przykładu, aparaturę do produkowania spirytusu w podwójnej kolumnie rektyfikacyjnej, wymyśloną tylko dwa lata wcześniej przez Eneasza Coffeya. I jest to strzał w dziesiątkę. Smak wódki zaczyna od tamtego momentu charakteryzować niezwykła delikatność, a jej wygląd – jeszcze większa czystość. Trunek Baczewskich zostawił swoją konkurencję daleko w tyle. Rodzina już wtedy zdawała sobie sprawę z prawdy, która jest aktualna po dziś dzień – wyjątkowy produkt potrzebuje wyjątkowej oprawy. Stąd też wódka rozlewana była do unikatywych karafek o różnym kształcie. Odbiło się to korzystnie na marketingu firmy – alkohol produkowany we Lwowie zaczął odróżniać się od rodzimych i zagranicznych odpowiedników również i wyglądem. Geniuszem w kwestiach reklamy okazał się kolejny właściciel firmy, Józef Adam Baczewski (1829-1911), prawnuk założycieli, absolwent technologii na Uniwersytecie Lwowskim, powstaniec styczniowy i wielki filantrop. Nie zmarnował on wybudowanej wysiłkiem całej rodziny marki a wręcz przeciwnie – wyniósł j na piedestał. W przenośni i dosłownie; trunek bowiem otrzymał w tamtym czasie wiele prestiżowych nagród. Wtedy także przeprowadzono zorganizowaną kampanię reklamową, co było rozwiązaniem pionierskim w dziedzinie handlu. Zamówiono kilkadziesiąt rysunków reklamowych, które pojawiały się w czasopismach. Estetyka i różnorodność reklam zachęcały do ich zbierania. Do promowania marki chętnie wykorzystywano sztuke i poezję – poeci i satyrycy chętnie wspominali o wódce Baczewskiego w swojej twórczości. A J.A. Baczewski, na Wielkiej Wystawie Przemysłu Krajowego w 1894 roku, funduje imponujących rozmiarów pawilon w kształcie karafki. Wie, jak działać z rozmachem i jak uzyskiwać pożądane, spektakularne efekty. Po śmierci J.A. Baczewskiego, rodzinne przedsiębiorstwo przejmują jego synowie; Leopold i Henryk, którzy z późniejszym właścicielem interesu – Stefanem, doprowadzają do wyposażenia zakładów w najnowocześniejszy sprzęt do produkcji alkoholi. Każdego dnia bramy fabryki otwierają się dla 350 wykwalifikowanych inżynierów, techników i robotników. W 1925 roku wódka święci triumfy. Towarzyszy elitom Drugiej Rzeczypospolitej podczas najbardziej wystawnych rautów, recepcji i balów. Wiele produktów eksportowanych jest niemal do wszystkich krajów europejskich, jak również do Kanady, Ameryki Południowej i Australii. W czasie Londyńskiej Wystawy Spirytusowej wyroby Baczewskich zdobywają wszystkie możliwe nagrody. Firma kontynnuje intensywne i pomysłowe działania reklamowe. By promować swoje produkty, Stefan Baczewski podpisał kontrakty z dwoma polskimi transatlantykami: MS Piłsudskim i MS
Firma Top Spirits ufundowała trzy procentowe podarunki marki Baczewski dla osoby, która odpowie na następujące pytanie: W którym roku uruchomiono pierwszą polską destylarnię, należącą do rodziny Baczewskich? Informację możecie odnaleźć w tekście powyżej. Odpowiedzi przesyłajcie do nas na adres redakcja@pmagazyn.pl. Czekamy do 30 listopada.
Polonią. Jako pierwszy, zaczął powszechnie używać transportu lotniczego i dzięki temu, od 1930 roku, wyroby J.A. Baczewski były wysyłane samolotami do Paryża, Pragi i Wiednia, gdzie firma otworzyła swoje filie. Dalsza przyszłość należałaby z pewnością do firmy, gdyby nie wybuch II wojny światowej. 17 września fabryka – owoc wieloletniej pasji rodziny Baczewskich – zostaje zniszczona przez bombardowania Luftwaffe, a następnie rozgrabiona przez sowieckiego okupanta. Tragicznie giną: Adam Baczewski, syn Henryka i Stefan Baczewski, syn Leopolda. Po 157 latach działalność przedsiębiorstwa na ziemiach polskich dobiega kresu… Na odrodzenie marki czekać trzeba było aż do 1956 roku. Wtedy to rodzina Baczewskich odzyskuje prawa do znaku towarowego oraz wspólnie z krewnym, Eduardem Gesslerem wznawia produkcję – opierając ją na cudem zachowanych recepturach – w wiedeńskim oddziale firmy pod nazwą ALVATER GESSLER – J.A. BACZEWSKI. To właśnie tutaj do dziś produkowane są liczne alkohole, w tym słynna na całym świecie ziemniaczana VODKA MONOPOLOWA. O szacunku właścicieli do tradycji najlepiej świadczy fakt umieszczenia na etykiecie nie tylko nazwiska J. A. BACZEWSKI, ale i dumnego podpisu: „Fondee 1782 Lwów”. W 1958 rusza eksport wyrobów J.A. BACZEWSKI do Stanów Zjednoczonych, które szybko stają się największym odbiorcą wyrobów z wiedeńskiej fabryki. A i nasz kraj ma okazję ponownie rozkochać się w opisywanej wódce, ale dopiero od 2011, kiedy to marka wróca „do domu”, do Polski.
Ponadczasowy smak
Smak wódce Baczewski nadaje najwyższej jakości spirytus ziemniaczany, wytwarzany wyłącznie ze specjalnie wyselekcjonowanych ziemniaków. Trzykrotna destylacja pozwala uzyskać czystość, nie pozbawiając przy tym wódki jej charakteru i duszy. Reszta to źródlana woda prosto z alpejskich źródeł oraz... przekazywana z pokolenia na pokolenie receptura. Wódka powinna mieć tylko jeden smak – smak wódki. To właśnie autentyczność smaku czyni wódkę J.A. BACZEWSKI MONOPOLOWA niedościgłym wzorem dla konkurencji: w międzynarodowych konkursach w Chicago, San Francisco, Londynie, czy wszędzie tam, gdzie profesjonalni degustatorzy i prawdziwi smakosze potrafią docenić produkt najwyższej klasy.
Jeżynowo i pomarańczowo
W hurtowni Top Spirits czeka prawdziwa gratka dla miłośników nietypowych procentowych smaków na podniebieniu – nowść w postaci wódek Pomarańczówka i Jeżynówka. Producent marki J. A. Baczewski przywraca na rynek słynne przedwojenne nalewki. Oparte o legendarną recepturę smaki Pomarańczówki i Jeżynówki zachwycą każdego smakosza. Pozwólcie, aby przeniosły Was one do przedwojennego Lwowa, właśnie tam, gdzie zaczyna się historia tych produktów.
Polska Hurtownia Top Spirits, hello@topspirits.co.uk, tel: 07894044099, www.topspirits.co.uk. 4
| www.pmagazyn.pl
TEMAT MIESIĄCA
NUDA, RUTYNA I ODCINANIE KUPONÓW Drugiego dnia listopada przybyli do Peterborough i szturmem je zdobyli. Już od dawna żadne wydarzenie nie zgromadziło tak dużej ilości członków naszej społeczności w jednym miejscu w Peterborough. Do miasta kabaret przyjechał w południe i swoje kroki skierował w pierwszej kolejności do siedziby PMagazynu i radia peterborough. pl. Michał, Marcin i Waldek udzielili radiowego wywiadu, który przedstawiamy teraz na naszych łamach. Jest to hmmm... rozmowa charakterystyczna. Nie szukajcie w niej ani ładu, ani składu. Przed Wami Ani Mru Mru w formie, za jaką ich kochacie...
Radio: Witamy naszych gości, z nami są dzisiaj Marcin, Michał i Waldek, czyli kabaret Ani Mru Mru. Witam Was. Kabaret: Dzień dobry. R: Po raz który w UK tym razem? K: Marcin – Ciężko nam powiedzieć, bo nie liczymy... nie prowadzimy zeszyciku ale podejrzewam, że nasty. Michał – Ciężko to zliczyć, ponieważ czasem się budzimy i nawet nie wiemy, że jesteśmy tutaj.
R: Ale to przynajmniej połowa będzie się cieszyła, bo te dziewczyny będą rozumiały a chłopcy.. no cóż.. K: Marcin – Jest różnica, że jak się występuje zagranicą, to na początku występu jest większa energia, bo ci ludzie są jednak zadowoleni, że ktoś z Polski dla nich przyjechał i mogą zobaczyć na żywo jakieś przedstawienie czy koncert, czy....
R: Ja pamiętam, wiedzieliśmy się tutaj rok temu czyli przynajmniej jest to drugi raz, w mojej ocenie. K: Marcin – To na pewno jest już trzeci, bo dwa tygodnie temu byliśmy w Londynie, także co najmniej trzy, a może być i piętnaście nawet. Michał – I to dobrze, że ty pamiętasz, bo my nie pamiętamy.
R: ...znane twarze... K: Marcin – Tak dokładnie, znane twarze, tak, tak i przynajmniej na początku jest ta energia – WOW... jest! .. zaczęło się! I potem to trzeba tylko utrzymać. W Polsce występ Ani Mru Mru jest czymś normalnym. Załóżmy w Szkocji zdarza się raz na jakiś czas, więc taka atmosfera artystycznego święta na pewno na początku funkcjonuje.
R: Panowie, przylecieliście samolotem, jak się domyślam. Jesteście bardziej rozpoznawalni tutaj czy w kraju? K: Michał – Tutaj.
R: Czyli generalnie można powiedzieć, że publiczność zagraniczna lepiej reaguje? K: Marcin – Są bardziej ucieszeni od początku.
R: Czyli stewardessy były zadowolone, jak was widziały.. K: Marcin – Znaczy, stewardessy w ogóle są zadowolone, taką mają pracę, że całe życie muszą być zadowolone. Na przykład ja uważam, że Waldek by się nie nadawał na stewardessę, bo on jest całe życie niezadowolony.
R: Przyjechaliście z nowym programem, nazywa to się – Nuda Rutyna Odcinanie kuponów. O co chodzi? Rozumiem, że jesteście na rynku scenicznym już od kilkunastu lat. Wygląda to tak, jakbyście już byli znudzeni i chcielibyście jechać po tym, co już dokonane. K: Michał – Po tym, po czym my chcemy jechać, to nie jest nam dane powiedzieć przed mikrofonem, natomiast to, co będzie na naszym występie... To nie jest tak do końca, że chodzi o tytuł. Na pewno, w jakiejś postaci, te trzy elementy zobaczymy, ale...
R: Waldek, powiedz coś na ten temat. K: Waldek – Potwierdzam, ja bym się nie nadawał na stewardessę, bo bym się nie zmieścił między fotelami. Michał – A na stewarda? Waldek – Na stewarda też nie. R: Ale jako bagażowy? K: Michał – Nie, na bagażowego też by się nie nadawał. Wszystkie walizki zostałyby na peronie. Marcin – Natomiast przylecieliśmy samolotem i w naszym samolocie nie było śladów trotylu ani innych substancji wybuchowych, więc udało się. R: A brzozy? K: Marcin – Brzozy też nie było, także udało się dolecieć. Michał – Jedyna substancja wybuchowa jaka była na pokładzie, to był Waldek ale niestety, znaczy stety dowiózł wszystko bezpiecznie. Waldek – Ale nie zostawiłem w tym samolocie substancji wysokoenergetycznych. R: Ale wyglądasz jakbyś zostawił, jakiś taki smutny i wypompowany. K: Marcin – My po prostu jak wszyscy Polacy boimy się latać, bo Macierewicz patrzy na nas ciężkim okiem i nie wiadomo co wymyśli, być może się okaże, że byliśmy winni czegoś. R: To się dopiero okaże. K: Marcin – No właśnie, na razie sprawdzają... Michał – On popatrzy, popatrzy a potem będą wszystko sprawdzać. R: Panowie, abstrahując od polityki, jak odbieracie publiczność na Wyspach? Czy reakcje widzów różnią się na waszych występach, ogólnie poza granicami, nie tylko w UK. Jak to wygląda w Polsce? K: Michał – To może Waldek.. Waldek – Specjalnej różnicy nie ma, przynajmniej dla nas, publiczność jest taka sama. Jeżeli rozumie nasze dowcipy, to jest ok. Chyba, że tak się przydarzy na Wyspach, że pół publiczności to same dziewczyny ze swoimi angielskimi chłopakami, to wtedy może być kłopot. Ale na razie takie sytuacje się nie zdarzyły,więc...
6
| www.pmagazyn.pl
R: Brzmi to zagadkowo – nuda, rutyna, odcinanie kuponów. K: Marcin – Ja, wymyślając ten tytuł programu, pomyślałem sobie, że trochę przekornie nazwiemy ten program, bo co jakiś czas w Polsce pojawiają się głosy, że Ani Mru Mru to już nic nie robili i się dawno skończyło. Wychodząc jakby naprzeciw tym głosom, zrobiliśmy program pod tytułem „Nuda, Rutyna, Odcinanie kuponów”. Nasi wielbiciele czy ludzie, którzy na żywo widzieli nasz występ, kupują tą przewrotność i przychodzą tłumnie na nasz występ. Potem nasza rola jest taka, żeby się nie zawiedli. Michał – O dziwo przychodzą. R: O dziwo? Narzekacie na frekwencję na waszych występach? K: Michał – Tak, narzekamy i zapraszamy więcej ludzi. R: Widząc wasz ostatni występ, nie tylko w telewizji, ale na żywo, zastanawiam się, jak to jest... Widzę, że Waldek na przykład jest dzisiaj smutny, pokonany przez pogodę.. K: Waldek – Wygląd nie zdobi człowieka.. Michał – Przepraszam, ale spytam – Waldek, a co ciebie zdobi? Waldek – Mnie zdobi moje wnętrze, umysł, intelekt... Michał – O nie, nie, po wielokroć znamy twoje wnętrze i nie mów takich rzeczy. Marcin – Chyba ty znasz, bo ja tam nie byłem. Michał: – Byłeś, byłeś... R: Wracając do tematu. Czy bawicie się na swoich występach? Bo patrząc na wasze skecze, zastanawiam się, jak możecie panować nad uśmiechem? Czy wewnętrznie śmiejecie się do siebie? Bo na zewnątrz tego nie widać, macie pokerowe twarze i gracie swoje role. K: Waldek – Pewnie, że nas bawi ale nie śmiejemy się, bo jak mamy setny występ to wkrada się troszeczkę już ta rutyna. Natomiast, kiedy pojawiają się elementy zaimprowizowane przez kolegów, to czasami musimy powalczyć ze sobą. Czasami się nie udaje i jest wesoło też na scenie, ale próbujemy nad tym panować, bo jest to nie do końca
profesjonalne. Marcin – Mnie natomiast denerwują artyści kabaretowi, którzy za wszelką cenę się „gotują” na scenie, po to by przypodobać się publiczności. Kabaret właśnie na tym polega, żeby nie artysta a widz się śmiał. A jeśli to nagle zaczyna działać w obie strony, że artysta się śmieje i widz się śmieje... niech spotkają się przy piwie i sobie poopowiadają śmieszne rzeczy, i wtedy się będą bawić wszyscy. Pewne role mamy do odegrania, jeżeli na przykład zrobię skecz o przedsiębiorcy pogrzebowym, to nie będzie
TEMAT MIESIĄCA
profesjonalne, jak się będę śmiał na scenie z tego, co któryś z kolegów powie. Kabaret to jest coś pomiędzy aktorstwem a performancem, więc staramy się funkcjonować według tych zasad. A że nas bawi... gdyby nas nie bawiło, to pewnie byśmy tego nie robili. Michał – kabaret się śmieje, widz się śmieje – rety rety, co się dzieje.
postrzegany jako człowiek który się nie śmieje, więc on nami dyryguje i przykładowo mówi – o, teraz śmiejemy się! No, i właśnie Waldek jest tym szefem. R: Surowym jest szefem? K: Marcin – Nie, nie jest surowy. Michał – On jest taki, że czasem się uśmiechnie, czasem nie ...o, teraz się uśmiechnął! Waldek – Nie, akurat kaszlnąłem. R: Panowie, wasze skecze można zaliczyć do sytuacyjnych czy wręcz życiowych. Nie kusi was, żeby zrobić coś politycznego? Jest barwna scena polityczna w Polsce, co wy na to? K: Michał – Nie kusi nas dlatego, że są inni, którzy zajmują się sceną polityczną i próbują przerysować czy ośmieszyć to, co się dzieje w Polsce. Natomiast nas to nie śmieszy i nie wiem, czy Polacy chcieliby się śmiać z takich rzeczy. To się tak szybko zmienia i tak szybko pędzi to życie polityczne naprzód, że dziś Pan Seremet powiedział to, a jutro tamto, a potem Pan Macierewicz powie to ...gdybyśmy chcieli nadążać, to byśmy musieli codziennie stać z gazetą na scenie i ludziom tłumaczyć, o co chodzi i dlaczego chcemy to zrobić jeszcze śmieszniej niż oni. My chcemy robić rzeczy, które są ponadczasowe – oczywiście w znaczeniu takim, że zagrane dzisiaj czy za trzy miesiące będą tak samo śmieszne. Nawet robiąc skecz o tym, że ktoś nie zamknął dachu na stadionie, to za pół roku ta puenta nie będzie tak mocna, jak miesiąc temu. R: Ale o ile ułatwiłoby to wam życie – otwierasz gazetę i masz program. K: Marcin – I tak, i nie, bo żeby robić rzeczy śmieszne, to nie jest takie proste zadanie. Nie byłoby łatwiejsze niż robimy teraz. Michał – I tutaj jest zagadka, gdzie chodzi Waldek z gazetą? R: Waldek – gdzie ty chodzisz z gazetą? K: Waldek – Do restauracji. Michał – Oczywiście, przecież Waldek nie chodzi z gazetą...
R: Czy bardzo improwizujecie na scenie, czy macie wyuczone wszystkie skecze? K: Michał – Generalnie, reżyserem i dyrektorem jest Waldek, który jest
R: Panowie, jeśli przygotowujecie występ zagraniczny, czy przygotowujecie wtedy coś pod tym kątem, żeby było bardziej zrozumiałe dla emigrantów, żeby było bardziej adekwatne do sytuacji, w jakiej się znajdujecie? K: Marcin – To nie jest tak, że przygotowujemy coś specjalnego, natomiast historia pokazała, że przez ostatnie dziesięć lat takie historie pojawiały się w naszych numerach. Na przykład rozmowa dwóch emigrantów w Irlandii albo piosenka, albo ostatnio skecz pod tytułem „List do Pipy”, gdzie tłumaczymy z angielskiego na polski i odwrotnie. Oczywiście, to są takie rzeczy, które w Wielkiej Brytanii chętniej gramy, bo ludzie wtedy są bardziej zadowoleni, że coś przygotowane zostało specjalnie dla nich. Natomiast nie wymyślamy specjalnie żadnych typu – byliśmy ostatnio w Norwegii – to wymyślimy coś o Norwegii.
powrocie można byłoby skleić coś właśnie o tym. K: Michał – Nie, no nie każdy lubi dowcipy o rybach na przykład. Tak jak w Norwegii mieli wszystko z ryby, to w Polsce niekoniecznie by się to przyjęło. Marcin – Poza tym, to są żarty, które dużo lepiej wchodzą na wyjeździe, ponieważ ludzie żyją tutaj i znają te realia. Natomiast w Polsce, podejrzewam, że skecz o dwóch emigrantach w Londynie, którzy idą zjeść fish and chips... wiesz, tych skeczów już trochę było robionych przez inne kabarety, także ta nisza została wypełniona. R: Panowie, na koniec, ponieważ rozmawiałem z waszym managerem i powiedział skąd ta nazwa, czyli „Nuda Rutyna Odcinanie kuponów”. Nie wiem, czy to było na poważnie czy nie, ale powiedział, że generalnie macie dosyć tego zamieszania wokół waszych osób, wokół kabaretu, występów i szukacie jakiegoś miejsca na Wyspach, na jakimś zmywaku czy budowie, gdzie można byłoby się zaszyć i ciężko pracować, będąc zupełnie nierozpoznawalnym. K: Michał – To może my powiemy tak, że dość zamieszania wokół osoby, to chodziło o osobę managera, nie o nas. Waldek – To znaczy... ja powiem tak, jeżeli ktoś ma takie miejsce na zmywaku, gdzie przyjmą pięćdziesięcioletniego, starego faceta z doświadczeniem managerskim, to niech sobie zmywa, bardzo proszę. Marcin – Natomiast ja, powiem szczerze, że coraz bardziej się zastanawiam, czy się nie osiedlić w Peterborough i nie chodzić sobie na żużel na przykład. Michał – Ja bym chciał w tym bardzo ładnym zamku, w tej katedrze mieszkać i tą flagę podnosić, i opuszczać. Mam predyspozycje, także bardzo proszę. Kostium też się znajdzie. Marcin – Zawsze ewentualnie możesz obsługiwać zamek do katedry. R: I być klucznikiem. K: Michał – Albo suwakiem. Waldek – Albo machać dzwonkami. R: Dziękujemy za przybycie i za wywiad. Wiemy, że wszystkie bilety zostały wyprzedane, więc nie macie się o co dzisiaj martwić. Waldek, tobie lepszego humoru.. K: Waldek – Ale ja właściwie mam dobry humor. Marcin – On tak zawsze ma. Michał – Patrząc na Waldka, powiem – nie skóra zdobi człowieka. Marcin – On po prostu tak ma, nie uzewnętrznia się za bardzo, ale w środku to jest sympatyczny, ciepły pan. Michał – Tak, bardzo ciepły i wilgotny pan. Marcin – A ja na koniec miałbym prośbę do mieszkańców Peterborough i okolic, żeby następnym razem troszkę wcześniej kupowali bilety, żeby nie tak na ostatnią chwilę. R: Panowie, jeszcze raz wielkie dzięki za przybycie i za wywiad. K: Dziękujemy. Panowie z kabaretu Ani Mru Mru odwiedzili potem studio fotograficzne East Models, aby wykonać zdjęcie okładkowe do naszego listopadowego wydania. To miało być zwykłe zdjęcie. Michał, Marcin i Waldek bardzo szybko odkryli jednak rekwizyty w studiu i dobrali sobie takie, które jak najpełniej oddają ich charakter...
R: A nie przychodzi wam na myśl, że ostatnio właśnie byliście gdzieś i po
www.pmagazyn.pl |
7
LEKTURA W ODCINKACH
Dwa odcienie księżyca ROZDZIAŁ
- Wujku, a czy wujek wie, że ja już umiem czytać? I nawet po angielsku też. Mama mnie nauczyła – oznajmiła mała Amelia, sepleniąc, po czym przestąpiła próg pokoju z gruba księgą „Baśni Braci Grimm” na rekach. Rzuciła ją na świeżo zasłane łóżko, przewróciła kilka stron i zatrzymała się mniej więcej w połowie księgozbioru. – Ta jest moją najulubieńszą baśnią. „Śpiąca Królewna”. Też chciałabym kiedyś zostać królewną, ale nie śpiącą, tylko taką, której wszystko wolno, i której przynosi się śniadanie do łóżka. Mateusz próbował za wszelka cenę ukryć tremę, jaką wywoływała u niego śmiałość i inteligencja dziewczynki, ale doskonale wiedział, że musi sprostać postawionej przed nim próbie bycia zastępczym ojcem. Pomimo dobrych chęci, nie do końca wczuwał się w nową rolę. Nie potrafił. „Kobietom jest łatwiej. Mają wrodzony instynkt macierzyński i przychodzi im to tak cholernie naturalnie. Facet jest typem myśliwego. Tropi zwierzynę, żeby mieć pożywienie dla rodziny. To kobieta zajmuje się domem i wychowuje dzieci, a nie mężczyzna.” – Poruszył zwojami staroświeckiego nurtu myślowego. Małgosia! Teraz właśnie jej potrzebował najbardziej. Dopiero dwa dni minęły, a już prawie zapomniał jak to jest budzić się obok niej codziennie rano, móc dotykać jej włosów, głaskać aksamitną skórę, pieścić całe ciało spragnionym drżeniem dłoni. Jak to jest leżeć przy niej, całować, gdy tylko tego zapragnie, czuć jej oddech, słyszeć szepty wypowiadanych słów do ucha? Teraz, kiedy o tym pomyślał, prawie doświadczył dotyku jej delikatnej dłoni na swoich plecach, ramionach, później brzuchu i twarzy. Przesuwała palcem po jego spierzchniętych ustach, subtelnie drażniąc je miękkością swoich ust, potem jej policzek przytulił się do jego twarzy, a ramiona oplotły szyję. Zamknął oczy, bo było mu tak dobrze, że mogło się to dziać jedynie w nierealnym śnie albo jego wybujałej wyobraźni. Chwycił za telefon i w okienku wiadomości wpisał: „Zamykam oczy i Ty jesteś. Nie potrafię się od Ciebie uwolnić i wcale nie chcę. Tak bardzo mi Ciebie brakuje…”, po czym zablokował klawiaturę telefonu i rzucił go na szafkę obok różowego łóżka Amelii z napisem „Princess” na drewnianej płycie z boku. Małgosia miała przylecieć razem z nim, a na dwa dni przed lotem zrezygnowali z tego pomysłu. Był na siebie wściekły, ale nie mógł przecież przewidzieć, że coś się wydarzy i zostanie zmuszony do opieki nad trzyletnią dziewczynką. Amelią od ósmej rano do drugiej popołudniu zajmowała się niania. Resztę czasu dziewczynka miała spędzić pod jego nadzorem, ale że posiadana wiedza na temat dzieci w tym przypadku ograniczała się do przebrania pieluchy i ugotowania mleka, czego zresztą nauczyła go Małgosia, to też opiekunka zrobiła listę zasad, których miał przestrzegać, by nic złego się małej nie stało. Ponadto przygotowała obiad w postaci trzech dań: zupy pomidorowej z kluskami, potrawki z kurczaka i ryżu oraz sałatki owocowej na deser, a także kolacyjne kanapki z szynką, serem i kiszonym ogórkiem, które schowała do lodówki na późniejszą porę. – Wujku, a myślisz, że moja mama niedługo wróci? – zapytała dziewczynka, przerywając zainteresowanie książką i nagle posmutniała, jakby ktoś wyłączył jej uśmiech małym niezauważalnym przyciskiem, schowanym pod ubraniem w dolnej części pleców, jak u lalek, którymi uwielbiała się bawić. Mateusz wiedział, że musi improwizować, że nie może milczeć, bo wtedy mała zacznie się czegoś domyślać i zadawać wiele pytań, na które on sam jeszcze nie znał odpowiedzi. Miał już na poczekaniu wymyślić jakieś słodkie kłamstwo, gdy z opresji wybawiły go odgłosy głośnej rozmowy, dochodzące z korytarza. – Poczekaj tutaj – nakazał. – Zaraz wrócę i porozmawiamy, tylko sprawdzę, kto o tak późnej porze awanturuje się pod naszymi drzwiami. – To na pewno ta angielska pijaczka spod trójki.
8
| www.pmagazyn.pl
– Co? – wpadł w osłupienie, jak trzyletnie dziecko może posługiwać się tak swoistym słownictwem. – No co? Mama zawsze tak mówi, kiedy są hałasy: „To znów na pewno ta angielska pijaczka spod trójki” – powtórzyła jeszcze raz na koniec. – To nieładnie tak się wysławiać. Mama nie powinna uczyć cię mówić o kimś w ten sposób. – Ona mnie wcale nie uczy, sama się uczę. – Lepiej wróć do książki i swojej księżniczki młoda damo. Co więcej, powinnaś już chyba spać, prawda? – To jest „Śpiąca królewna”, a nie księżniczka wujku – poprawiła go, nie zwracając uwagi na aluzyjne przypomnienie o dziecięcym obowiązku położenia się do łóżka przed dziesiątą. Nie usłyszał jej, bo zniknął za drzwiami, obitymi z jednej strony grubą, żółtą dermą, które oddzielały pokój od reszty mieszkania i miały za zadanie szczelnie tłumić wszelkie głosy, by mała mogła wieczorem zasypiać w absolutnej ciszy i spokoju. Spełniały swoje zadanie idealnie, dlatego, gdy Mateusz wpuścił do mieszkania Sarę Green i Deana Harrisa, będących powodem całego zamieszania na korytarzu, Amelia słodko przewracała kolejne kartki baśni, stworzonych przez braci Jacoba i Wilhelma. – Musimy porozmawiać – Harris zaczął bez zbędnych, przyjacielskich gestów. – Znaleźliście ją? – Oczy Mateusza zaświeciły się blaskiem nadziei. – Spokojnie, londyńska policja nie działa w tak zaskakująco szybkim tempie – Green ściągnęła go z obłoków na ziemie. – Mamy pewną teorię i choć trudno mi się z tym pogodzić, potrzebujemy twojej pomocy. – Oczywiście, wszystko jeśli to tylko pomoże w odnalezieniu Julii żywej… – Tego ci niestety nie możemy zagwarantować. To dość skomplikowana sprawa. Bardziej niż wszystkie poprzednie, nad którymi pracowaliśmy z Green i Palkinem.. – Kim jest ten Palkin? Co to za facet? Zawsze wszędzie pojawiacie się we dwójkę- zauważył Mateusz. – Palkin to facet, który cię wcześniej przesłuchiwał. Tak jak my jest członkiem trójosobowego zespołu, który został utworzony sześć lat temu po to, by łapać najgroźniejszych morderców w obrębie Ealing Broadway w Londynie, zanim oni nawet pomyślą, że chcą zrobić coś złego – wyjaśniła Green. – W takim razie ten zespół jest nieproduktywny, bo jestem w Londynie od dwóch dni, a już macie jednego trupa. Poza tym brak wam pojęcia, kim mógłby być potencjalny morderca. Nie stworzyliście też portretu psychologicznego zabójcy. Coś pominąłem? Bo jeśli tak, to… – Dobra Matt, zamknij się – przerwał mu w końcu Dean. – Sprawa wygląda następująco: po okolicy biega jakiś świr, który bestialsko zamordował młoda kobietę i najprawdopodobniej już niedługo zrobi to ponownie. Jeśli teoria Green jest prawdziwa to koleś wymyślił sobie, że jest następcą Kuby Rozpruwacza, a jak zapewne się domyślasz, Kuby nigdy nie udało się złapać. Zabił pięć kobiet i rozpłynął się w powietrzu. Pomimo wszelkich spekulacji, nikt nigdy nie dowiedział się kim był prawdziwy zabójca, znano go jedynie pod pseudonimem. – Ale jaki to ma związek z Julią? Ona chyba nie jest seryjnym mordercą? – Nie jest, ale może być przyszłą ofiarą Nowego Kuby. – To już nie nazywamy go Van Gogh – wtrąciła Green cynicznie. – Van Gogh, Kuba Rozpruwacz, nieważne jak na niego wołamy. To najmniej istotne. Matt – Dean spojrzał przyjacielowi w oczy – potrzebujemy zdjęcia twojej siostry. Musimy się upewnić, czy mamy rację. Mateusz posłusznie oddalił się, by za chwilę pojawić się z aktualną fotografią Julii w ręku. Dziewczyna na zdjęciu miała długie, kręcone blond włosy, spuszczone na ramiona, niebieskie oczy o głębokim i przenikliwym spojrzeniu oraz charakterystyczne rysy twarzy z wydatnym podbródkiem.
– Możemy to zatrzymać? – zapytała Green i podała fotkę Harrisowi. – Tak, jak przypuszczałaś. To ona. – Czy ktoś mi do cholery powie, o co chodzi? – w końcu Mateusz nie wytrzymał zagadkowo – detektywistycznej gierki. – Jak bardzo rzetelny jest jej wizerunek na tym zdjęciu? – To z jakiejś sesji niecały miesiąc temu. – Matt, twoja siostra podobna jest do ostatniej ofiary Kuby Rozpruwacza. – Co? To niemożliwe. Przecież to było dawno temu. Cholera, ten ktoś zabijał w czasach, kiedy jeszcze nie było prądu na świecie. To jakieś nieporozumienie – próbował za wszelką cenę poddać wszelkim wątpliwościom teorię, wysuniętą przez oficerów policji. – To dlatego wypalił twarz tamtej kobiecie. Żebyśmy za wcześnie nie odkryli jego zamiarów – Green starała się mówić łagodnym i nieporuszonym tonem, a potem wyjęła starą fotografię Mary Jane Kelly i podsunęła oba zdjęcia przed twarz Mateusza. – Teraz rozumiesz? Wpadł w osłupienie. Wizerunki dziewczyn różniły się jedynie ich strojami i jakością zdjęcia, ponadto wyglądały prawie jak bliźniaczki. – Jutro o ósmej zbiórka. – O ósmej? Jaka zbiórka? – Nieoficjalnie zostałeś wplątany w śledztwo i... – Green przerwała na moment – Kurwa Harris sam mu to powiedz – otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. – Co jej jest? – Ona nie zgadza się z moją decyzją, ale ja jestem pewien, że jeśli postąpimy inaczej i tak będziesz się do tego mieszał, więc wolę mieć cię blisko siebie. – Mógłbyś trochę jaśniej się wysławiać? Mój angielski nie jest na tak wysokim poziomie, jakbym tego sobie życzył. – Matt od jutra staniesz się członkiem naszej grupy, oczywiście nieoficjalnie. Najważniejsze, komendant nie może się niczego domyślić – Dean stanął w drzwiach, już prawie wyszedł, ale zatrzymał się. – Mary Jane Kelly była ostatnią ofiarą Rozpruwacza. Facet musi mieć jakieś osobiste powody, skoro ściągnął cię tu z tak daleka. Wniosek nasuwa się sam: dopóki nie odnajdziemy jeszcze trzech ofiar, Julii nie spadnie włos z głowy. – Marna pociecha. – Złapiemy tego gnoja, obiecuję ci – Harris nieudolnie starał się wesprzeć Mateusza, doskonale zdając sobie sprawę, że policja jest ostatnią instytucją, którą ludzie darzą zaufaniem. – A co z nią? – Z kim? Z Green? Ją biorę na siebie. Nie przejmuj się. Ona nikogo nie lubi, a już wkrótce humory same jej przejdą. Mateusz uścisnął dłoń Harrisa, zamknął za nim drzwi, odwrócił się i zobaczył Amelię, stojącą w końcu korytarza. Patrzyła na niego, trzymając w rękach wielką księgą „Baśni Braci Grimm”. Nie zdążył jej się nawet zapytać, ile usłyszała z ich rozmowy, bo Amelia schowała się prawie natychmiast za drzwiami swego pokoju. Gdy wszedł do środka usłyszał jej płacz, który próbowała stłumić pod różową kołderką. Podniósł książkę, leżącą pośrodku puchatego dywanika i przysiadł z boku łóżka. Po raz pierwszy tak naprawdę czuł się podle i bezużytecznie. Jak mógł zawieść tak małą istotę? Co mu strzeliło do głowy? Ukrywać przed dzieckiem, że jej matka jest w straszliwym niebezpieczeństwie? Chciał ją chronić, ale za jaką cenę? Taktownie uchylił kołdrę, odsłaniając jej głowę. Nadal płakała, a całe jej ciało drżało, jakby z zimna. Nie odwróciła twarzy w jego stronę. – Przepraszam – wyszeptał najcieplej, jak tylko potrafił. – Wszystko będzie dobrze. Odnajdę twoją mamę. Przysięgam na swoje życie, że będziesz miała ją z powrotem całą i zdrową. Dziewczynka jeszcze jakiś czas kwiliła do poduszki, a potem zapadła w głęboki sen, wtulona w puszystość różowego misia. Marcin Czarny
PATRONAT PMAGAZYNU
POWSTAJE PIERWSZY POLSKOJĘZYCZNY PRZEWODNIK PO NORTHAMPTONSHIRE Przewodnik po hrabstwie Northamptonshire, napisany w języku polskim, będzie wspólnym dziełem małżeństwa pasjonatów oraz podróżników, Agnieszki i Piotra Data. PMagazyn z przyjemnością objął patronat medialny nad projektem i z równie wielką radością porozmawiał z autorką tej niezwykłej pozycji książkowej.
w drugiej połowie 2013 roku. Książeczka będzie kosztowała około 5 – 6 funtów, tak by jej cena raczej zachęcała do zakupu.
PM: Czy ktoś Wam pomaga przy tworzeniu książki? Czy jest w ogóle potrzebna jakakolwiek pomoc na tą chwilę? Z jakimi trudnościami się zmagacie? AD: Książka powstaje w oparciu o anglojęzyczne materiały na temat Northamptonshire dostępne w lokalnych bibliotekach oraz archiwach, a także w oparciu o informacje zdobyte w muzeach czy dworkach. Czasem wysyłałam również wiadomości mailowe z prośbą o informacje na temat obiektu i otrzymywałam je wraz ze słowami uznania dla idei książki. Anglicy bardzo cieszą się, gdy obcokrajowiec jest zainteresowany ich dziedzictwem... Obecnie szukamy wydawcy naszej książki, osoby zainteresowanej współfinansowaniem projektu lub też polskich firm, które chciałyby wesprzeć tę inicjatywę w zamian za umieszczenie swej reklamy w książce.
PMagazyn: Agnieszko, proszę opowiedzieć o sobie i o Piotrze naszym Czytelnikom: skąd z Polski pochodzicie, jak się poznaliście, czym zajmowaliście się przed przyjazdem do UK i kiedy on nastąpił? Agnieszka Data: Oboje pochodzimy z Polski południowej.
Poznaliśmy się kilkanaście lat temu w Krakowie, mieszkaliśmy w tym samym akademiku. W okresie studenckim byliśmy dobrymi znajomymi, potem nasze drogi się rozeszły. Ja pracowałam na jednej ze śląskich uczelni, mój przyszły mąż był nauczycielem w szkole w swoich rodzinnych stronach, ale nie utrzymywaliśmy ze sobą kontaktu. Odnaleźliśmy się na początku 2008 roku na portalu Nasza Klasa. Piotr od ponad roku mieszkał już w Northampton. Kilka miesięcy później przyjechałam do niego na krótki urlop. Był koniec kwietnia, chyba najpiękniejszy czas w roku, pola obsiane na żółto rzepakiem i kwitnące drzewa sprawiły, że zachwyciłam się tym miastem i postanowiłam przeprowadzić się do Anglii. Wróciłam do Polski tylko na chwilę, aby wypowiedzieć umowę o pracę, pozamykać swoje sprawy i już w sierpniu mieszkaliśmy razem. Feministki pewnie by mnie za to ukrzyżowały ale postanowiłam zostawić wszystko, by zacząć nowe, wspólne życie i jestem chyba jedną z niewielu osób, które emigrowały z własnej woli i z dużym entuzjazmem, i nie za chlebem, a za głosem serca.
PM: Podróże i fotografia jako Wasze pasje... od kiedy są obecne w Waszym życiu i jak staracie się je realizować? AD: Żyłkę podróżniczą mamy w sobie oboje. Ja od
najmłodszych lat zwiedzałam wraz z tatą i zakładowym kołem PTTK polskie góry, lubiłam też zwiedzać miasta, potem podróżowałam sama czy z grupą przyjaciół. Byłam też harcerką i na obozach złapałam biwakowego bakcyla. Mąż również lubił podróżować i chodzić po górach. W Anglii miał okazję zobaczyć wiele ciekawych miejsc jeżdżąc rowerem. Gdy przyjechałam, by tu zamieszkać, już wspólnie zwiedzaliśmy okolice. W każdy wolny weekend jeździliśmy do Londynu, Oxford, Cambrigde, by najpierw zobaczyć ‘’te większe’’ atrakcje a później spacerowaliśmy po Northamptonshire i tak z plecakiem i namiotem odwiedziliśmy wiele miejsc. Lubimy wiedzieć coś więcej na temat historii danych miejsc, dlatego oprócz zwiedzania czytamy wiele przewodników. Gdy na świat przyszła nasza córka, trochę obawialiśmy się, że będziemy musieli zrezygnować z podróży – ale okazała się świetnym kompanem. Podróżowała z nami dosłownie wszędzie. Zanim skończyła pół roku była już w Walii, nad morzem, leciała samolotem do Polski, nie mówiąc o krótkich wypadach w okolicy Northampton, Londynu, Coventry i innych miast. Potrafiła zasnąć wszędzie, nie marudziła, nie chorowała, a gdy zaczęła siadać kupiliśmy nosidło plecakowe i tak zaczęła dreptać po górach na plecach taty. Gdy skończyła dwa lata obliczyliśmy, że spędziła już w sumie ponad miesiąc życia śpiąc pod namiotem. Staramy się poświęcać na podróże każdą wolną chwilę, czasem są to tylko spacery połączone ze zwiedzaniem. Najbardziej lubimy spędzać czas na pobliskich farmach, gdzie za niewielką opłatą można rozbić namiot. Jesteśmy poza domem tak często, jak tylko się da. Gdy pogoda nie pozwala na dłuższe wyjazdy i spanie pod namiotem, cieszymy się, że możemy chociaż zjeść odgrzewany na polowej kuchni obiad w lesie Salcey. Jesteśmy turystami wytrzymałymi na niewygody, wolimy namiot od hotelu i podróż lokalnym autobusem czy pieszo od jazdy samochodem, bo pozwala to więcej zobaczyć i poczuć klimat odwiedzanych miejsc. Fotografia to pasja męża. Fotografuje najczęściej przyrodę oraz architekturę – ale i nas, bo oglądanie zdjęć z podróży w długie jesienne wieczory przywołuje wspomnienia.
PM: Skąd pomysł na stworzenie polskojęzycznej książki o Northampton i dlaczego chcecie powołać taką akurat publikację do życia? AD: Pomysł na stworzenie książki wziął się przypadkiem. Kiedy
PM: Czy macie jakieś ukochane, swoje miejsce w Northamptonshire, które znajdzie się w przewodniku? AD: Nasze ulubione miejsca to parki krajobrazowe – Country byłam na urlopie macierzyńskim, nawiązałam współpracę z portalem Northamptonki.pl i zaczęłam dla nich tworzyć artykuły na temat ciekawych miejsc w okolicy w ramach działu ‘’Poznaj Northamptonshire’’. Opisywałam miejsca, które sama odwiedziłam i które być może wielu Polaków zna, ale nie zawsze wiedzieli na ich temat wiele ze względu na barierę językową. Wiem, że wielu Polaków na obczyźnie dzieli swój czas pomiędzy pracę i dom, nie zwiedzają, bo albo nie mają kiedy, albo nie zawsze wiedzą, gdzie i co można zobaczyć. Pomyślałam wtedy, że warto byłoby stworzyć coś w rodzaju monografii poświęconej hrabstwu. Raz, że taka publikacja w języku polskim jeszcze nie powstała a dwa, że mogłoby to przybliżyć polskiej społeczności miejsce, w którym przyszło im żyć. Northamptonshire to nie tylko hrabstwo pełne magazynów i fabryk, to również miejsce z bogatą historią i pełne ciekawych miejsc, których piękno warto samemu odkryć i gdzie nie sposób się nudzić.
PM: Czy od razu było wiadomo, że stworzycie monografię wspólnie? Jak przebiega praca? Czy uzupełniacie się, czy raczej pracujecie oddzielnie? Przewodnik powstanie dzięki porozumieniu czy też będzie raczej efektem „konstruktywnych dyskusji”? AD: Podział pracy od początku był jasny – ja piszę, mąż
fotografuje. Wspólnie wymyśliliśmy koncepcję książki i jej główne rozdziały oraz ich zawartość. Materiały zaczęliśmy zbierać w 2009 roku, nie myśląc wcale o książce. Informacje znalezione w bibliotece wykorzystywaliśmy dla nas przed wycieczkami, jako coś w rodzaju osobistego przewodnika. Kiedy wpadliśmy na pomysł napisania książki, należało tylko zredagować teksty, poszukać coś więcej na temat danych miejsc, wybrać się tam, gdzie jeszcze nie byliśmy. Zdjęcia zostały zrobione podczas wspólnych wycieczek, kilka miejsc wymaga jeszcze obfotografowania. Problemem jest tylko wybór fotografii, gdyż mamy ich mnóstwo a nie możemy przecież ich wszystkich opublikować i tu chyba będzie najwięcej dyskusji ale myślę, że dojdziemy do porozumienia.
PM: Jak wyobrażacie sobie Wasz przewodnik od strony technicznej i według jakiej koncepcji, jakiego klucza, opisujecie zakątki Northamptonshire? AD: Planujemy wydać książkę niewielką, liczącą około 160
stron formatu A5, zawierającą około 20 kolorowych fotografii. Książka będzie podzielona na części poświęcone największym miastom hrabstwa i ich historii oraz zabytkach, wioskom, których tu nie brakuje, dworkom i posiadłościom, które są chlubą Northamptonshire i świadczą o bogatej przeszłości, kościołom w hrabstwie oraz miejscom poświęconym rekreacji: parkom miejskim, country parkom oraz miejscami na biwak. Nie będzie to jednak typowy przewodnik a coś w rodzaju monografii na temat historii kluczowych obiektów i miejsc godnych odwiedzenia. Wybór opisanych miejsc był bardzo trudny, bo ciężko w niewielkiej książeczce opisać je wszystkie. Nie chcemy, by książka była przegadana, znajdą się w niej tylko niezbędne informacje, które mają za zadanie przydać się jak największej liczbie czytelników. Nie chcemy umieszczać tu informacji na temat polskich miejsc, bo większość osób je zna, chcemy nieco przybliżyć rodakom Anglię. Planujemy ją wydać
Parks oraz rezerwaty przyrody Wildlife Trust, których w samym Northampton jest kilkanaście, ze szczególnym uwzględnieniem rezerwatu Pitsford. Lubimy też wioski, których centrum stanowią lokalne puby. Nasze ulubione to Earls Barton i Stoke Bruerne. Oczywiście znajdą się one w książce.
PM: Czy są w Northamptonshire jakieś zakątki, w których jeszcze nie byliście, a które chcielibyście zwiedzić i być może opisać? AD: Nie mieliśmy oczywiście okazji zwiedzić wszystkich miejsc, jest jeszcze wiele nieodkrytych wiosek, które planujemy jeszcze w tym roku odwiedzić. W Northamptonshire znajduje się ich ponad 300. Nie sposób je wszystkie opisać, to materiał dobry na odrębną publikację, ale w naszej książce znajdzie się na pewno wiele informacji na temat wybranych wsi.
PM: W Waszej opinii: co może dać lokalnej społeczności posiadanie takiego przewodnika? Czy chcielibyście, aby był on wykorzystywany praktycznie (wziąć pod pachę i jechać na wycieczkę) czy może bardziej kontemplacyjnie (np. oglądanie pięknych fotografii)? AD: Książka ma charakter czysto praktyczny, oczywiście
fotografie są elementem zachęcającym, ale w zamyśle ma to być wydawnictwo służące jako pomoc przy planowaniu wyjazdu, pomysł na spędzenie wolnego dnia czy też zachęta do zamieszkania tutaj. Gdy planowałam przyjazd do Northampton w 2008 roku, niewiele mogłam się o nim dowiedzieć śledząc polskojęzyczne portale, stąd też wyniknął pomysł mojej serii artykułów do Northamptonek.pl i stąd też wziął się pomysł na wydawnictwo książkowe. Książka ta pokaże inne oblicze Northamptonshire i sprawi, że wiele osób zmieni swoje negatywne zdanie na temat tego miejsca i być może zaczęci rodaków z innych części UK do odwiedzenia hrabstwa a nawet i przeprowadzki.
PM: Czy podczas zwiedzania Northamptonshire zdarzyły się Wam sytuacje śmieszne, nieprzewidziane, ciekawe? AD: Podczas naszych wycieczek staramy się nawiązać
konwersacje z mieszkańcami, często rozmawiamy w pubie czy na przystanku. Ludzie pytają nas, czy jesteśmy z Francji, widocznie nasz akcent nie brzmi typowo polsko. Nie raz wzbudziliśmy sensację i staliśmy się bohaterami wieczoru, gdy w rozmowie przyznaliśmy się, że przywędrowaliśmy pieszo. Dla współczesnego, zmotoryzowanego społeczeństwa jest to szok, że można dla przyjemności spacerować kilkanaście kilometrów, z plecakiem, dlatego nie raz w całym pubie słychać szmer zaciekawienia, bo każdy chce poznać tych, którzy przywędrowali tu na własnych nogach. A to jest najlepszy sposób, by zobaczyć miejsca, w które nie można udać się samochodem. Z sytuacji dramatycznych – raz przechodząc przez pola (a tutaj ścieżki turystyczne często prowadzą przez teren prywatnych farm), natrafiliśmy na stado krów, które wcale nie cieszyły się z naszej obecności. Szliśmy, z sercem w gardle, starając się nie wystraszyć stada, które patrzyło na nas złowieszczo, by przypadkiem nie ruszyło w naszym kierunku.
PM: Życzymy weny twórczej przy pisaniu przewodnika i wielu pięknych wycieczek! www.pmagazyn.pl | 9
FINANSE
REFORMA EMERYTALNA Zobacz czy i jak wpłynie na Twoje życie Mamy przed sobą największą od pokoleń reformę emerytalną, która spowoduje, że miliony pracowników będą po raz pierwszy zmuszone do planowania swojej emerytury i rozpoczęcia oszczędzania już w trakcie pracy. Wiele osób nie wie, co znaczy ”automatyczna rejestracja” (auto enrolment). Poniżej opisujemy jak, kiedy i gdzie przystąpić do nowo powstałego planu emerytalnego...
Dlaczego wprowadzono reformę emerytalną?
Statystycznie jesteśmy zdrowsi, żyjemy dłużej i najprawdopodobniej ze świadczeń emerytalnych będziemy korzystać przez około 20 lat. Rząd jest zdania, że w czasie naszej czynności zawodowej nie oszczędzimy wystarczająco dużo, żeby zapewnić sobie spokojną starość. Dlatego umieszczenie w planie emerytalnym automatycznej rejestracji jest postrzegane jako najlepszy sposób na pokonanie naszej niechęci do oszczędzania.
Kogo dotyczy automatyczna rejestracja?
Automatyczna rejestracja dotyczy tych osób, które są zatrudnione w Wielkiej Brytanii, ukończyły 22 rok życia a nie osiągnęły jeszcze wieku emerytalnego, zarabiają więcej niż £8,105 rocznie oraz obecnie nie są członkami planu emerytalnego oferowanego przez zakład pracy. Wszyscy, spełniający te kryteria, zostają automatycznie dołączani do programu emerytalnego.
A co z tymi, którzy się nie kwalifikują?
Pracownicy, którzy nie kwalifikują się do powyżej opisanej grupy, również mogą zarejestrować się do nowo wprowadzonego planu emerytalnego. Ci, którzy mają co najmniej 16, ale mniej niż 75 lat, zarabiają więcej niż £5,564 rocznie i chcą skorzystać z planu emerytalnego, muszą zgłosić chęć przystąpienia do nowego planu emerytalnego w swoim zakładzie pracy. Obowiązkiem każdego pracodawcy jest zarejestrowanie spełniających powyższe warunki a także wpłacanie części minimalnego wkładu finansowego. Firmy mogą również zarejestrować pracowników zarabiających mniej niż £5,564 rocznie. W takim przypadku nie mają jednak obowiązku wnoszenia wkładu finansowego w plan oszczędnościowy pracownika.
10 | www.pmagazyn.pl
Kto i ile wpłaca?
Minimalny wkład finansowy w emerytalny plan oszczędnościowy wynosi 2% wynagrodzenia brutto, w tym co najmniej 1% płacony jest przez pracodawcę. Do października 2018 roku minimalny wkład wzrośnie do 8% – co najmniej 3% wkładu sfinansuje firma, 4% wkładu to koszt poniesiony przez pracownika i 1% to ulga podatkowa. Wartości te naliczane są nie od całości wynagrodzenia, ale od zarobków klasyfikujących się od kwoty £5,564 i poniżej £42,475.
Czy wszyscy są rejestrowani automatycznie od 1 października?
Nie. Proces ten jest rozłożony w czasie. Dla największych firm, zatrudniających ponad 120 tysięcy pracowników, program rozpoczął się 1 października tego roku. Firmy zatrudniające powyżej 50 tysięcy pracowników rozpoczęły rejestrację 1 listopada, itd. Wszyscy pracodawcy i w niektórych przypadkach osoby prywatne, zatrudniające nianię czy ogrodnika, muszą zarejestrować swoich pracowników w planie emerytalnym do kwietnia 2017 roku. Pełny harmonogram jest umieszczony na stronie internetowej Regulatora Emerytur (Pension Regulator).
Co zrobić, jeśli nie chcę się rejestrować automatycznie?
Pracownicy mogą swobodnie podjąć decyzję o niekorzystaniu z planu emerytalnego (optout). Aczkolwiek rząd ma nadzieję, że zmuszenie pracodawców do uiszczania składek i oferowanie ulg podatkowych zachęcą pracowników do pozostania w programie (opt-in). Pracodawcy nie mają prawa zachęcać do zrezygnowania z planu emerytalnego.
Co się stanie, jeśli firma odmówi przyjęcia pracowników do programu?
Pracodawcy, którzy nie będą przestrzegać przepisów, spotkają się z sankcjami. Na tych, którzy zignorują pierwszy wniosek od Regulatora Emerytur, może zostać nałożona kara w wysokości £400. Pracodawcy, którzy świadomie nie będą dokonywać rejestracji, mogą zostać ukarani grzywną w wysokości od £50 do £10,000 dziennie w zależności od liczby zatrudnianych osób.
Jak mogę zrezygnować z udziału w programie emerytalnym?
Od momentu rozpoczęcia programu w swoim zakładzie pracy Regulator Emerytur daje 1 miesiąc na wypełnienie wniosku opt-out. Po wypełnieniu dokumentu wszelkie dokonane wkłady finansowe zostają zwrócone. Należy pamiętać, że zawsze jest możliwość powrotu do programu emerytalnego.
Gdzie można uzyskać więcej informacji?
O reformie emerytalnej informują następujące strony internetowe: www.dwp.gov.uk i www.nestpensions. org.uk. Przed automatyczną rejestracją każdy pracownik powinien otrzymać list wyjaśniający szczegóły planu. Dodatkowych informacji powinien udzielić Dział Kadr w zakładzie pracy. Joanna Fox
URZĘDY INFORMUJĄ
…TELEGRAM URZĘDOWY…
DOBRE WIEŚCI DLA KONCERTÓW NA ŻYWO!
NOWA SIEDZIBA KLUBU Northampton Express Bowls Club (znany wcześniej pod nazwą Express Lifts Bowls Club) będzie miał nową siedzibę w Duston Sports Centre. Northampton Borough Council i Northampton Leisure Trust poświęcą cztery tysiące funtów na ukończenie niezbędnych prac przed przeprowadzką. Klub liczy na to, że gra w nim zostanie wznowiona na początku 2013 roku. Więcej informacji o klubie oraz o przyłączeniu się do niego znajdziecie tutaj:
www.northamptonexpress.tk Luton Borough Council z przyjemnością informuje, że od zeszłego miesiąca, organizatorzy grania muzyki na żywo nie będą musieli w pewnych przypadkach prosić o urzędu o pozwolenie na organizację koncertu. W zamyśle, ma to zachęcić większą liczbę osób do urządzania muzycznych wydarzeń. Jeśli miejsce orgaznizacji koncertu ma pozwolenie na sprzedaż lub dostarczanie alkoholu, koncert odbywa się między 8.00 a 23.00 i przyciąga nie więcej niż 200 gości – licencja od urzędu nie będzie potrzebna. Urzędnicy proszą jednak, aby we wszystkich przypadkach mieć wzgląd na sąsiedztwo, które może nie być zadowolone z poziomu hałasu. Jeśli chcecie kupić licencję, oto potrzebne kontakty: 01582 546040 lub email licensing@luton.gov. uk. Skargę na poziom hałasu można złożyc dzwoniąc pod numer telefonu: 01582 510 330.
CHRISTMAS QUARTER CZEKA NA CIEBIE
Northampton Borough Council zaprasza wszystkie biznesy, usługodawców, grupy społeczne i organizacje charytatywne do przyłączenia się do miejskiego bożonarodzeniowego świętowania. Jeśli coś sprzedajecie, a w szczególności jedzenie, rękodzieło czy prezenty świąteczne, możecie wynająć stoisko w centrum miasta. Stoisko można wykupić nawet na siedem lub więcej dni przy koszcie 10 funtów za dzień. Market świąteczny rozpocznie się 2 grudnia i potrwa przez dwa tygodnie. Odbywać się będzie od wtorku do niedzieli. Więcej informacji na stronie: www.northampton. gov.uk/christmasquarter.
DZIEŃ ARCHEOLOGII
FAMILY CENTRE
SUNDON ARCH BRIDGE ZAMKNIĘTY
Rodziny z dzielnic Goldington i Putnoe mogą teraz uzyskać jeszcze lepszą pomoc i wsparcie w Goldington Family Centre. Centrum uzyskało dofinansowanie, dzięki któremu zagwarantuje dostęp do placówki większej ilości dzieci. Centrum, w tym celu, rozbudowano, a symbliczną czerwoną wstęgę przy oficjalnej prezentacji przybudówki przecięła dyrektor placówki wraz z radną Sue Oliver.
Dzień Archeologii Milton Keynes będzie miał miejsce w sobotę, 10 listopada w bibliotece centralnej w Milton Keynes. Czeka nas dzień pełen atrakcji, wypełniony pogadankami chociażby o Stonehenge. Od 11.30 zapraszamy wszystkich małych archeologów na praktyczne warsztaty, podczas których zapoznają się z nowoczesnymi metodami pracy archeologicznej, np. ze specjalnymi mikroskopami. Na gości czeka także fascynująca wystawa. Więcej informacji pod numerem telefonu 01908 254259 (mail: archaeology@ milton-keynes.gov.uk).
WYRÓŻNIENIE MUZYCZNE
DOMY OPIEKI DO ZAMKNIĘCIA
Peterborough City Council zaaprobował zamknięcie dwóch, prowadzonych przez niego, domów opieki. Decyzję poprzedziła trzymiesięczna konsultacja i debata w dniu podjęcia decyzji. Rzecz tyczy się ośrodków: Greenwood House na Netherton, oraz Welland House na Poplar Avenue w Dogsthorpe. Domy zostaną zamknięte tuż po znalezieniu innych ośrodków dla ich podopiecznych. Gdy decyzja się ukonstytuuje, urząd przeprowadzi rozmowy z podopiecznymi i ich rodzinami, począwszy od 12 listopada. Plany przewidują zamknięcie Greenwood House na koniec listopada i Welland House do marca 2013 roku.
Luton Bororugh Council informuje, że Sundon Arch Bridge zamknięty dla samochodów od 5 listopada przez około trzy tygodnie. Prace na moście między Toddington Road a Sundon Park Road mają za zadanie usprawnienie ruchu drogowego w tym miejscu. Ścieżka dla pieszych zostanie przeniesiona na drugą stronę i usprawniona.
HENIO – NOWY RECYKLING
Już od 23 października Enerprise Peterborough będzie dostarczać zestaw pojemników na odpady kuchenne. Cotygodniowa zbiórka odpadów żywności jest wprowadzana decyzją Urzędu Miasta w celu zmniejszenia odpadów zakopywanych na wysypisku śmieci, oszczędzania kosztów wysypiska oraz wzrostu ilości odpadów podlegających recyklingowi.Niewątpliwą zaletą nowej usługi jest to, że jest to serwis cotygodniowy. A kosze: czarny i zielony z brązowym będą nadal odbierane w alernatywne tygodnie. Mieszkańcy domów otrzymają dwa pojemniki: 23 litrowy – będzie odbierany tygodniowo i 5 litrowy – do wykorzystania w kuchni. Pojemniki będą dystrybuowane na terenie miasta etapami w październiku i listopadzie. Jak tylko zostaną dostarczone, mieszkańcy mogą zacząć ich używać, jako że w następnym tygodniu będzie ich pierwszy tydzień odbioru. Wraz z pojemnikami dostarczone będą: biodegradalne torebki, informacje dotyczące odpadów kuchennych wraz z kalendarzem odbiórki odpadów na nadchodzące miesiące, informacje dotyczące zielonego kosza oraz naklejka na mniejszy pojemnik. Nowy serwis nie zostanie wprowadzony w pierwszym etapie w blokach. Plan dystrybucji koszy można znaleźć odwiedzając stronę Głodnego Henia http://www.hungry-harry.co.uk/news/2012/10/food-waste-service-roll-out.
WESPRZYJ SZPITAL W BEDFORD Muzyczne trio z Milton Keynes Music Service zostało zaproszone do występu w Royal Albert Hall podczas School Proms we wtorek, 13 listopada. To wyróżnienie pozwoli młodym muzykom: Wayne Chan (wiolonczela), Andrew Choy (fortepian) and Hermione Fleck (skrzypce ) na zaprezentowanie się w tym jednym z najsłynniejszych miesc muzycznych na świecie. Więcej informacji na: www.milton-keynes.gov.uk/Music_Service.
Bedford Borough Council namawia rezydentów do wypełnienia petycji, która jest dostępna tutaj: www.bedford.gov.uk/supportbedfordhospital, a która pomoże w walce o zachowanie usług szpitalnych oddziałów, mogących zostać zikwidowanymi w najbliższym czasie. Wszystko za sprawą programu Healthier Together, który zajmuje się pięcioma szpitalami w regionie: Bedford, Kettering, Luton & Dunstable, Milton Keynes i Northampton. W myśl nowych propozycji programowych, dwa szpitale z pięciu będą musiały dokonać zmian na oddziałach takich, jak: A&E, emergency surgery i maternity. Petycje można wypełnić do dnia 19 grudnia. Więcej informacji na: http://healthiertogether.northamptonshire.nhs.uk/. www.pmagazyn.pl | 11
ARTYKUŁY SPONSOROWANE
SPA I GIFT CARDS – POMYSŁ NA WYJĄTKOWY PREZENT Kolejne perfumy w prezencie dla żony, narzeczonej, mamy, siostry? A może jeszcze jeden gadżet kuchenny (odradzamy – bardzo nieromantyczna opcja!). Panowie, jeśli nie macie pomysłu na podarunek czy to świąteczny, czy urodzinowy, czy jakikolwiek inny dla ukochanej osoby – koniecznie zdajcie się na ofertę Se’cret Beauty w salonie Enigma! Idealnym rozwiązaniem jest obdarowanie wyjątkowej pani równie wyjątkowym Dniem SPA lub Gift Card. Wyobraźcie sobie tylko... Ukochana osoba, leżąc sobie wygodnie w fotelu w salonie, poddawana jest peelingowi, masażowi oraz zabiegowi parafinowemu na stopy i dłonie. Profesjonalna kosmetyczka Se’cret Beauty dobiera do jej cery odświeżającą i ujędrniającą maskę algową, wykonuje masaż twarzy a potem następuje masaż całego ciała w wykonaniu pani Gosi przy relaksującej muzyce, świecach, a nawet lampce wina. Zapraszamy do miejsca, w którym można zatrzymać się na chwilę, odpocząć od codziennego zgiełku, zanurzając się w delikatnej kąpieli dobroczynnego dotyku, jaką daje masaż. A wszystko to zamknięte w zapachu kadzideł i olejków eterycznych, w subtelnej smudze orientalnych dźwięków i muzyki relaksacyjnej, gdzie dyfuzja barw i kolorów otula jak ciepły kocyk. Zapraszam na masaże; – Hawajski Lomi Lomi
– Ajurwedyjski – Chiński To już brzmi wspaniale! A jeśli do tego na tą osobę będzie w salonie czekał zamówiony wcześniej bukiet kwiatów z karteczką, dedykacją i słowami miłości? Oto gotowy przepis na niezapomniany prezent! Dzień SPA w Se’cret Beauty to spa dla duszy, ciała i cudownego relaksu. To także doskonała informacja dla naszego portfela, z którego na tę okoliczność wypłynie tylko 40 funtów (bukiet kwiatów płatny dodatkowo). Zabiegi dostępne są także dla mężczyzn a jeden z panów już niedługo może przekonać się na własnej skórze (dosłownie i w przenośni), jak relaksujące się chwile w SPA... Panowie! Dzień SPA, ufundowany przez Se’cret Beauty czeka na Was! Jeśli chcielibyście poddać się zabiegom, napiszcie i tym samym zgloście się do nas na adres redakcja@pmagazyn.pl. A co powiecie na gift cards? Dzięki nim można wykupić i skomponować różne zabiegi, oferowane w salonie! Wystarczy odwiedzić salon lub skontaktować się z panią Iwoną 07561188538 lub panią Gosią 07932773720, aby ustalić szczegóły.
Fryzjerstwo – Solarium – Stylizacja paznokci ENIGMA Se’cret Beauty
27 Lincoln Road Peterborough
PE1 2RH
MINI POLI WYPIEKAMI PACHNĄCE dla podniebienia. No bo jak się oprzeć torcikowi śmietankowemu, pokrytemu kolorową warstwą świeżych owoców? Z pieców piekarniczych w Mini Poli wychodzą jednak nie tylko słodkie produkty. Prawdziwym hitem są też smaczne i chrupiące pizzerinki. To póki co wersja mini, ale sklep przymierza się do wypiekania własnych regularnych pizz. Kto wie, może za moment uświadczymy w Mini Poli także chleb, wypiekany według polskiej receptury, świeży i pachnący; smak którego pamiętamy jeszcze z naszego kraju? Jedno jest pewne; wszystko, co kupujecie w Mini Poli jest przygotowywane i przechowane w czystych, higienicznych warunkach, spełniających wszystkie handlowe normy, co potwierdza niedawna kontrola urzędowa w sklepie. Zapraszamy do pachnącego świeżością i pysznymi wypiekami Mini Poli i życzymy udanych zakupów!
Czy pamiętacie, jak w lipcu tego roku PMagazyn odwiedził sklep Mini Poli? Zdaliśmy Wam wtedy, Drodzy Czytelnicy, relację z tego, co aktualnie działo się w sklepie i jak rysowaly się plany firmy na przyszłość. Dziś z przyjemnością możemy potwierdzić, że w życie udało się wprowadzić pierwszy etap innowacji w tej ulubionej przez naszą społeczność placówce handlowej. Od kilku tygodni Mini Poli posiada bowiem swoją własną... piekarnię! Wypieki sprzedawane są w miejscu, gdzie do tej pory mieściła się kawiarenka. Nad tym miejscem natomiast, na półpiętrze, znajduje się właściwa piekarnia. Na tą chwilę, obok stanowiska, gdzie przygotowywane są ciasta, działają tam także dwa wielkie piece. Na górze pracują dwie osoby, które codziennie tworzą wspaniałe smakołyki dla klientów sklepu. Są to zarówno wypieki cukiernicze, słodkie, jak i paszteciki. Z tej pierwszej grupy warte polecenia są z całą pewnością dwa ciasta: napoleonka/ kremówka oraz miodownik. Napoleonka jest obecnie najchętniej kupowanym smakołykiem. Przyznamy się, że spróbowaliśmy tego ciasta i nie dziwimy się wcale jego popularności – to przysłowiowe niebo w gębie! Miodownik z kolei może Wam się kojarzyć bardziej z kuchnią litewską, doskonale natomiast sprawdzi się na naszym stole, zwłaszcza wigilijnym. A skoro już o Bożym Narodzeniu mowa – gdy zbliżać się będzie świąteczny czas, koniecznie odwiedźcie piekarnię Mini Poli, aby zaopatrzyć się w makowce, serniki i inne słodkości, bez których świętowanie nie może się obyć! Wszystkie wypieki prezentowane są w przeszkolonych lodówkach. Raj dla oka i pokusa
12 | www.pmagazyn.pl
42 IVATT WAY PETERBOROUGH PE3 7PN Godziny otwarcia: poniedziałek - czwartek: 08.30-19.00 piątek: 08.30-20.30 sobota: 09.00-19.30 niedziela: 10.00-17.00
ZONE Moje dzieło – rękodzieło Torebki jak ze snu
... otoczenia. Szukam w świecie pełnym przedmiotów, kształtów, barw tzw. momentu, wrażenia, które próbuję uchwycić i przełożyć na język tkanin, aplikacji*** i ściegów. Bywa, że gdy intensywnie pracuję nad nowymi projektami, intrygujące rozwiązania przychodzą we śnie. Można powiedzieć, że niektóre moje torebki są ze snu. Pewnie nie znalazłabym w sobie tyle odwagi, by marzenia zamieniać w rzeczywistość, gdyby nie wsparcie bliskich mi osób.
Portfolio artystyczne (i trochę osobiste) Joanny Grząślewicz Jestem...
... kobietą z pasją... Jestem samoukiem a „talentem” zostałam obciążona genetycznie po mamie. Jestem Joanna Grząślewicz.
Pochodzę z...
Do moich sukcesów artystycznych zaliczam...
... małej miejscowości z mikroregionu zwanego Pałukami*, pomiędzy województwem wielkopolskim a kujawsko- pomorskim. Na pewno kojarzycie Biskupin, Gniezno... z tych okolic jestem.
... m.in. udział w corocznym Festiwalu Sztuki i Przedmiotów Artystycznych w Poznaniu, w Babim Targu, organizowanym przez Babiląd w Poznaniu i w innych tego typu projektach.
Trochę o mnie samej...
...Jestem osobą, która postanowiła realizować swoje marzenia i pasje. Projektuję i szyję pod nazwą WASARO. Słowo „vasaro” pochodzi z książki „Zagadki” Iris Johansen i związane jest z majątkiem, w którym uprawiano kwiaty dla potrzeb przemysłu perfumeryjnego. Sensualne skojarzenia wywołane przez tę nazwę urzekły mnie i dlatego dziś słowem Wasaro sygnuję swoje projekty. Większość ludzi w życiu kieruje się pasją w działaniu. Również należę do takiej grupy. Moją największą pasją jest SZYCIE, bez której nie wyobrażam sobie egzystencji. Zajęcie to sprawia mi niesamowitą satysfakcję i jest też świetnym odprężeniem. Nie należę do osób pasywnych. Mam w sobie energię, którą muszę i chcę przekładać na wymyślanie i tworzenie prac. Urodziłam się ponad trzydzieści lat temu. Niestety, niewiele z tego pamiętam, tak jak nie pamiętam swego pierwszego spotkania z igłą i nitką. Potrzeba kreowania rzeczy niebanalnych, nietypowych i niepowtarzalnych dojrzewała wraz ze mną. Zaczęło się od zabaw w krawcową. Moimi pierwszymi klientkami były lalki Barbie. Dziś szyję dla kobiet, które lubią się wyróżniać i podkreślać swoją osobowość poprzez oryginalne dodatki. Pod szyldem WASARO znaleźć można przede wszystkim torebki, ale także poncza, szale, paski i broszki wykonane z różnorodnych tkanin.
O moim dziele-rękodziele mogę powiedzieć, że...
...jest integralną częścią mojego dnia. Czymś, dzięki czemu się realizuję, rozwijam wyobraźnię, kreatywność. Każdą z moich torebek tworzę w pojedynczych
Gdzie można znaleźć moje dziełorękodzieło?
Umieszczałam swoje prace w różnego rodzaju galeriach, sklepikach. Prowadziłam też sprzedaż internetową, ale najważniejszą dla mnie formę sprzedaży stanowi tzw. poczta pantoflowa, która jest przy okazji swoistą recenzją. Znajomi polecają znajomym i tak krąg odbiorców się poszerza. Każdy może do mnie przyjść, obejrzeć, dotknąć, wybrać lub zamówić np. torebkę, która będzie odpowiadała jego potrzebom, nastrojom czy charakterowi. Moje prace można również zobaczyć na portalu społecznościowym Facebook wpisując Autorskie Torebki Wasaro. egzemplarzach. W pracy istotna poza oryginalnością jest dla mnie jakość i precyzja wykończeń. Staram się, by moje prace łączyły w sobie ciekawy pomysł i estetyczne wykonanie. „Komponuję” torebki z różnych materiałów, ale obecnie moim ulubionym tworzywem jest filc, który wykorzystuję w dwojaki sposób. Łącząc filc techniczny z innymi tkaninami – szyję torebki, a z miękkiej, owczej wełny – wykonuję aplikacje metodą filcowania na sucho**.
Inspirację czerpię z...
* Termin Pałuki wywodzi się prawdopodobnie od wyrazu „łuk”, „łęk”, „łęg”, oznaczającego trawiastą nizinę pomiędzy gruntami ornymi lub od łukowatego kształtu niewielkich, ale wszechobecnych w tym rejonie wzniesień. Na obszarze, który później wyodrębnił się pod nazwą Pałuki, istniały w czasach przedpaństwowych grody obronne, spośród których najbardziej znane są w Łęknie i Biskupinie. **Nazwa filcowanie wywodzi się z języka niemieckiego; po polsku oznacza „spilśnianie”. Uchodzi ona za najstarszą metodę uzyskiwania tkaniny; jej początki sięgają epoki neolitu. Sam filc jest też prawdopodobnie najstarszym materiałem wytwarzanym przez ludzi. Obecnie technika ręcznego filcowania staje się popularną formą rozwoju artystycznego. Praca z wełną znakomicie rozwija wyobraźnię i zdolności manualne. Do hobbystycznego filcowania wykorzystuje się dwie podstawowe techniki: na sucho oraz na mokro. Wykorzystując je można własnoręcznie wykonać piękną oryginalną biżuterię, torebki, nakrycia głowy. ***Aplikacja (zdobnictwo)- technika zdobienia polegająca na naszywaniu lub wszywaniu na tkaninę motywów dekoracyjnych wyciętych z innego rodzaju tworzyw. Połączenia aplikacji można ukryć lub wyeksponować. Rodzaje aplikacji: aplikacja nieprzeświecająca – do której użyto grubych tkanin (aksamit, sukno), aplikacja prześwitująca – stosuje się tkaniny prześwitujące, np tiul. Technika ta znana jest od starożytności. W Polsce rozpowszechniła się w XVI i XVII wieku, popularna do dziś.
www.pmagazyn.pl | 13
ROZMOWA PMAGAZYNU
JESTEM BANALNY – PISZĘ O MIŁOŚCI
z Januszem Leonem Wiśniewskim rozmawia Arkadiusz Siedlecki Można o nim powiedzieć „człowiek orkiestra”, choć z muzyką (póki co) nie ma wiele wspólnego. Zawodowo trudni się informatyką i chemią. Jest magistrem fizyki, magistrem ekonomii, doktorem informatyki, oraz doktorem habilitowanym chemii. Tytuły muszą robić wrażenie! Ale przede wszystkim, Janusz L. Wiśniewski jest naukowcem i świetnym pisarzem. Na stałe osiadły w Niemczech, we Frankfurcie nad Menem. Emigrant. Tak jak my. Specjalnie dla czytelników P Magazynu postanowił zrobić krótką przerwę w wypełnionym po brzegi harmonogramie dnia i wieczorową porą, przy filiżance herbaty, porozmawiać o tym i owym… PMagazyn: Czy przypadkiem o czymś nie zapomniałem? Nie ukrywa Pan przed nami jeszcze jakiś tytułów lub wyróżnień? Janusz L. Wiśniewski: No pewnie, że Pan zapomniał. Zapomniał Pan o najważniejszym (śmiech) – technik rybołówstwa morskiego. Przed studiami byłem w szkole morskiej, pływałem na statkach, uczyłem się w technikum rybołówstwa morskiego. Świetna szkoła – rodzaj tatuażu, na mózgu i na sercu… Ale potem zacząłem studia. Zapomniał Pan, ale to się zdarza młodym dziennikarzom (śmiech). PM: Skąd u człowieka obdarzonego umysłem ścisłym chęć wyrażania się za pomocą prozy? JLW: Wydaje mi się, że każdy z nad ma potrzebę opowiedzenia o sobie, że każdy nosi w sobie jakąś nieopowiedzianą książkę. Niektórzy ją wypuszczą z siebie, niektórzy nie, większość będzie się bała, bo co powiedzą sąsiedzi, rodzina, koledzy, „co ja mam ciekawego do powiedzenia?”. A ja wypuściłem. Tak mi się wydawało, że przyszedł taki czas, żebym opowiedział o tym, co czuję, a nie tylko o tym, co wiem, i ta „Samotność w sieci”, bo ona jest najważniejsza. W afekcie się zrodziła. PM:. Czy Pana pies nadal uważa, że jest Pan człowiekiem idealnym, czy coś się w tej kwestii zmieniło? JLW: Wie Pan co, zmieniło się strasznie. Dlatego, że w Niemczech nie można mieć czasami psa w domu. Nie wiem jak jest w Anglii, ale są wynajemcy mieszkań, którzy nie pozwalają na posiadanie psa. A ponieważ ja wynająłem mieszkanie blisko domu i zależało mi na tym mieszkaniu, więc zrezygnowałem z psa. Teraz nie mam psa, ale mam wirtualnego, a ten wirtualny jest cały czas zawiedziony, bo coraz później wracam do domu (śmiech). PM: Skąd czerpie Pan pomysły na swoje książki? JLW: A z tym różnie bywa. Te małe książeczki, które wydaje Wydawnictwo Literackie, typu „Intymna teoria względności”, czy „Zbliżenia”, „Molekuły emocji” są felietonami z „Pani”. Te pomysły rodzą się z obserwacji świata, z rozmów z ludźmi, tam jest sama prawda, nie ma w nich fikcji literackiej. „Bikini” zrodziła się z potrzeby opowiedzenia o tzw. „dobrych Niemcach” (śmiech), bo mało kto wierzy w dobrych Niemców, ale ja jako Polak tu mieszkający chciałem o dobrych Niemcach też opowiedzieć. Z kolei „Na fejsie z moim synem” zrodziła się z poczucia niedokończonej rozmowy z moją mamą. A „Samotność w sieci” to zrodziła się z powodu… pewnej kobiety. PM: Czy Janusz L. Wiśniewski znajduje czas na czytanie książek? A jeśli tak, to co czyta najchętniej? JLW: To są ostatnio pytania najdrażliwsze dla mnie, dlatego że w efekcie czytam książek coraz mniej. Czytam strasznie dużo książek naukowych, które pomagają mi w chemii i informatyce, ale tak zwanej beletrystyki, czyli literatury – nazwijmy ją – pięknej czytam coraz mniej. Staram się być na bieżąco. W ostatnie trzy dni, przeczytałem nawet noblistę chińskiego (Mo Yan – przyp. red.), aby być na czasie. Pan pewnie nie ma nawet dostępu do tej pozycji, ale ja mam, bo ściągnąłem sobie ebooka i przeczytałem w całości. PM: Podzieli się Pan z nami swoimi wrażeniami? JLW: Nie jestem jakoś zachwycony. Ale czytam też rosyjskich pisarzy ostatnio, dlatego że często tam bywam i chcę być na czasie z rosyjską literaturą. Tam są wydawane moje książki. Czytam też nagrodzonych NIKE. Bieńczyk ostatni („Książka twarzy” – przyp. red.) też już jest zamówiony. Mam nadzieje, że ją przeczytam. Ale generalnie sięgając pamięcią do czasów sprzed mojego pisania, to czytam o wiele mniej niż kiedyś. PM: Obiecałem redaktor naczelnej, że nie rozpocznę wywiadu od tego pytania, więc zadam je jako któreś z rzędu. Naczelna twierdzi, że jest Pan szalenie przystojnym mężczyzną i wiem, że nie jest w tej opinii osamotniona. Co sprawia, że kobiety tak bardzo do Pana lgną? JLW: Przystojny to jest Jerzy Pilch, ale nie ja (śmiech). Nie wiem dlaczego kobiety do mnie lgną. Pewnie lgną do bohaterów moich książek, bo oni są tacy wrażliwi, czuli, bogaci, inteligentni, niespóźniający się, uczuciowi, itd. Pewnie dlatego. Ale generalnie ja nie mam dużego kontaktu z kobietami, bo w moim biurze pracuję z kolegą, a z biura wychodzę o 23.00. Czasami mam dostęp do kobiet w czasie spotkań, ale to jest minutowy kontakt (uśmiech). Proszę pozdrowić naczelną (śmiech). PM: Tematyka Pana książek oscyluje wokół relacji damsko-męskich. Czy dobrze czuje się Pan w takiej konwencji? JLW: Tematyka moich książek oscyluje wokół miłości. Tak naprawdę to wszystkie
14 | www.pmagazyn.pl
(c) Agata Dyka, www.agatadyka.com
ROZMOWA PMAGAZYNU
książki są o miłości. Nawet bajka dla dzieci, którą napisałem, recenzenci nazwali, że „Wiśniewski niby pisze o Wszechświecie i wytłumaczyć chce dzieciom Wszechświat, ale tak naprawdę pisze o miłości.” A jak jest miłość to są i relacje damsko-męskie, ale musi Pan przyznać są też damsko-damskie i męsko-męskie. Tylko, że ja strasznie staram się być homo – hetero – jakikolwiek seksualny, bo uważam, że to jest kwestia wyboru i intymnej decyzji. Czy ja się w tym dobrze czuję? Nie wiem, uważam że jest to najważniejszy temat, który można opisać. 3500 lat ludzie opisują to samo, ja jestem banalny tak samo jak oni, bo piszę o miłości i pewnie następne 3500 lat ludzie będą o tym pisać. Tylko to jest niezwykłe uczucie. PM: Jest Pan ojcem dwóch córek. Czy któraś z nich przejawia skłonności literackie? JLW: To zależy, o czym piszą. Jak piszą o pieniądzach, które chcą ode mnie dostać to mają ogromne zdolności literackie (śmiech). Natomiast, jeśli piszą o czym innym to są bardzo lapidarne, bardziej powiedziałbym poetyckie. Ale obydwie są śliczne, mądre, kochane. Jedna zrobiła doktorat z bioinformatyki, czyli kierunku troszeczkę pokrewnego do mojej dziedziny, a druga robi magisterium z marketingu i jest teraz w St. Petersburgu i czeka tam na mnie. Polecę do niej w przyszłym tygodniu. PM: Czyli cała rodzina idzie w kierunku nauki? JLW: Nie wiem czy nauki, raczej kreowania swojej przyszłości. Teraz, aby być szczęśliwym trzeba coś wiedzieć, a zresztą Pan wie jak jest na rynku pracy… PM: Czytałem, że irytuje Pana, kiedy ktoś drąży temat „Samotności w sieci”. Dlaczego nie chce Pan wracać do tej powieści? Przecież był to bestseller pełną gębą! W dodatku Pana debiut. Nie czuje Pan sentymentu do tej powieści? JLW: Sentyment oczywiście czuję, ale czuję że jest to także rodzaj pewnego tatuażu na moim mózgu, a ja nie lubię tatuaży. Z każdą kolejną książką staram się ten tatuaż z czoła zeskrobać, ale się nie udaje. Jeżdżę na spotkania i w Polsce, i w Rosji, i w różnych innych krajach, niby z powodu promocji innej książki, a i tak wszyscy wracają w pewnym momencie do „Samotności w sieci” i 2/3 rozmowy jest o tej książce. Nawet jak „Bikini” wyszło, ta moja książka z 2009 roku to na Juniorze w Warszawie wisiał wielki baner i tam było napisane: Nowa książka autora „Samotności w sieci”. Ktoś zapomniał dodać moje nazwisko (śmiech). Ale pewnie tak będzie jeszcze przez długi czas. To nie spędza mi snu z powiek, ale ja piszę nowe książki i staram się pokazać, że nie jestem autorem jednej książki. Ale „Samotność” mi pomogła, wprowadziła mnie w literacki świat, jestem w nim, pozwala mi to istnieć w nim. Bez tej książki pewnie nikt nie wydałby mi moich innych książek. PM: Co skłoniło Pana do wyjazdu za granicę i jak mieszka się Panu w Niemczech? JLW: W 1987 roku tutaj przyjechałem. Trzy lata wcześniej dostałem stypendium Fundacji Kościuszkowskiej w USA, zrobiłem tam doktorat z informatyki, wróciłem do Polski i miałem uczucie, że pracuję w ogólnouczelnianym ośrodku gdzie jest stary komputer i ja pilnuję w muzeum tego komputera, żeby nikt go nie ukradł, a i tak nikt nie chciał go ukraść. Potem zaproszono mnie do Niemiec, na rok. Miałem napisać program, więc go napisałem. Sprzedano go do wszystkich firm chemicznych na świecie. Miałem być rok, a już teraz jest 25 lat. Jestem tutaj, ale tak naprawdę z Polski nigdy nie wyjechałem. Mi się wydaje, że i Pan i wszyscy czytelnicy, bo przecież są na emigracji tak naprawdę z Polski nie wyjechali. Zawsze mają jakąś małą walizkę, wirtualną może, której nigdy nie rozpakowali i w każdej chwili są gotowi żeby ją spakować i znowu do Polski wrócić. Ja pewnie też wrócę. PM: Czy kiedykolwiek był Pan w Wielkiej Brytanii? Jeśli tak – to w jakich okolicznościach? JLW: Pewnie. W Wielkiej Brytanii to już nie zliczę czasu ani momentów, kiedy tam byłem. W 1982 roku dostałem nawet stypendium ONZ. Studiowałem w Canterbury, University of Kent. Piękne miejsce. Tam się nauczyłem o sieciach komputerowych, potem wróciłem do Polski. Zresztą bohaterka „Samotności w sieci” – Jennifer, jeśli ktoś ją pamięta, to ona jest właśnie z tego Uniwersytetu w Canterbury. Potem byłem wielokrotnie w Anglii, bo pracuję dla angielsko – holenderskiej firmy, która się nazywa „Reed Elsevier” i jedną część ma w Amsterdamie, a drugą w Londynie. Jestem tam często. Lubię Anglię i bywam tam z naukowych powodów. Z literackich mniej. PM: Czas najwyższy to zmienić. Może trzeba zorganizować spotkanie autorskie dla brytyjskiej Polonii? JLW: Z przyjemnością bym do Was przyjechał, bo wiem, że w Wielkiej Brytanii jest wielu Polaków, którzy czytają moje książki. PM: 18 października odbyła się premiera Pana najnowszej książki zatytułowanej „Moja bliskość największa”. 27 października kolejna pozycja „Miłość oraz inne dysonanse”, której jest Pan współautorem. Dwie premiery w tak niewielkim odstępie czasu? JLW: Moim zdaniem Wydawnictwo popełniło pewien błąd. Dlatego, że nie powinno się wydawać Wiśniewskiego w tak krótkim odstępie czasu. Wszystkim się wydaje, że Wiśniewski nic innego nie robi, tylko pisze książki. W lutym wyszło „Na fejsie z moim synem”, wydane przez Wielką Literę, teraz „Moja bliskość największa” wydane przez Wydawnictwo Literackie, a za chwilę Znak wyda „Miłość oraz inne dysonanse”. Ale tak naprawdę tylko „Na fejsie z moim synem” została napisana, bo reszta to „Bliskość największa” to jak już wspominałem felietony z „Pani”, rozszerzone, nieocenzurowane, nieograniczone, a książka z Wownenko wyszła w Rosji w 2010 roku, więc też stara książka, ale dopiero Znak ją wydaje. Także nie jest to tak, że ja cały czas piszę książki. Generalnie piszę programy komputerowe (śmiech). PM: Jaką tematykę podejmuje Pan w swoich najnowszych książkach? JLW: Generalnie interesują mnie dylematy, rozmowy, zdrady, pragnienia, samotność. Teraz piszę „Hotel”, książka która tak się będzie nazywała, która powinna być skończona do lutego 2013, potem wydana pewnie na jesień tego samego roku, równolegle i w Polsce, i w Rosji. PM: Uchyli Pan rąbka tajemnicy i zdradzi, o czym będzie ta książka? Przyznam, że tytuł jest intrygujący. JLW: Współczesna historia ludzi w hotelach. Ja spałem w ponad 2500 hotelach w swoim życiu i uważam, że tam się dzieją niesamowite rzeczy. Ludzie wpuszczeni do hotelu nie są tymi samymi ludźmi, którzy, są w sypialniach w swoich domach. Dlatego chcę to opisać. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Wielka Litera. PM: Czy jest coś, co chciałby przekazać Pan Czytelnikom P Magazynu? JLW: Przede wszystkim, że Anglia jest mi bliska. Ja także jestem emigrantem, tęsknię za Polską, ale też czuję się tu dobrze. Jesteśmy schizofreniczni, a ta schizofrenia jest piękna. PM: Panie Januszu, w imieniu redakcji bardzo dziękuję za wywiad i życzę kolejnych bestsellerów. JLW: Dziękuję bardzo. Pozdrawiam wszystkich.
www.pmagazyn.pl | 15
TEMAT MIESIĄCA
DRUGA EDYCJA
KONKURSU FOTOGRAFICZNEGO
PMAGAZYNU ROZSTRZYGNIĘTA!
Drodzy Czytelnicy. Oto zdjęcie, które najbardziej spodobało się naszej redakcji i które zajęło pierwsze miejsce w konkusie wraz z fotografiami wyróżnionymi. Dziękując za wszystkie zgłoszenia, prezentujemy z ich groma tylko większą część. To ze względu na to, że kilka fotografii uwieczniło najmłodszych członków rodziny w strojach Adama i Ewy na tyle dokładnie, że publikacja byłaby niewskazana. A skoro o najmłodszych mowa – oni najczęściej byli bohaterami zdjęć. Stąd płynie piękny i prawdziwy wniosek, że dom równa się przede wszystkim rodzina i dzieci. Nie mieliśmy żadnej koncepcji przy wyborze zdjęć nagrodzonych. Postanowiliśmy sobie, że fotka musi do nas „zagadać”. No i przemówiły – wszystkie, a najbardziej pewne cztery... Kilka słów o nich...
Pierwsze miejsce
Zdjęcie autorstwa pana Rafała Kocika, przedstawiające psa Marlo i stópkę Oliego. Cudowne, ciepłe zdjęcie. Pan Rafał przesłał całą serię fotek, których bohaterem jest nie tylko Marlo, ale także kotka Milka i napisał: „miałem ciężki wybór spośród tysięcy zdjęć, mam nadzieję, że wybrałem te lepsze.” Panie Rafale – my jesteśmy tego pewni! Gratulujemy i z przyjemnością informujemy, że nagroda główna w postaci pralki Indesit, ufundowanej przez Indesit Factory Graded Centre w Peterborough – wędruje do Pana!
Wyróżnienie pierwsze:
Nie ma to jak męska robota! Zdjęcie synka, dzielnego maluszka, który z uporem i wytrwałością montuje szafkę, przesłał do nas pan Paweł Czarnocki.
ZWYCIĘZCA
KONKURSU FOTOGRAFICZNEGO
Wyróżnienie drugie:
Drugie wyróżnienie otrzymuje zdjęcie pani Karoliny Smułki, na ktorym jej mama Jolanta, dzieci Amadeusz i Amelia oraz ona sama – robią chruściki. Pani Karolina napisała: „Była fajna wspólna zabawa a później wspólna degustacja:)”. Żałujemy, że nas tam nie było!
Wyróżnienie trzecie:
Opis autorki zdjęcia, pani Pauliny Lemek, mówi sam za siebie: „Moja słodka codzienność!”. Autorzy wyróżnionych zdjęć otrzymują vouchery na sesję fotograficzną, ufundowane przez polskie studio fotograficzne East Models przy Broadway w Peterborough. Kochani Czytelnicy! Tylko utwierdziliście nas w przekonaniu, że trzecia edycja konkursu jest tylko kwestią czasu. Do następnego roku!
16 | www.pmagazyn.pl
ZDJĘCIA WYRÓŻNIONE
TEMAT MIESIĄCA
Fundatorem nagrody głównej jest Indesit Factory Graded Centre w Peterborough.
Adresy sklepów: Indesit Company Ltd Morley Way, Peterborough, PE2 9JB Tel : 01733 556593
Indesit Company Ltd Station Road Yate, Bristol, BS37 5HR Tel : 01454 338 479
Odwiedźcie również stronę internetową firmy: www.indesitcompanygraded.co.uk www.pmagazyn.pl | 17
RELAKS
KĄCIK MOLA KSIĄŻKOWEGO Nastała ulubiona pora roku wszystkich moli książkowych. Teraz, bez żadnych wymówek, możecie siedzieć i czytać książki, bo pogoda za oknem po prostu uniemożliwia robienie czegokolwiek innego. A do tego mamy w tym miesiącu prawdziwe perełki do poczytania – zobaczcie sami. Dwa egzemplarze książek możecie wygrać dla siebie, jeśli tylko zgłosicie się na adres redakcja@pmagazyn.pl. Szczegóły poniżej. A! I jeszcze jedno! Gratulacje dla pań Magdaleny Hartley i Sandry Dec, które wygrały książki z naszego poprzedniego wydania.
BLIŻEJ SIEBIE – Tessa Hadley
POŻERACZ MYŚLI – Steven Hall
Wyrazista i subtelna powieść uznanej autorki „New Yorkera”. Wstrząśnięty niedawną śmiercią matki Paul rusza na poszukiwania córki z pierwszego małżeństwa, Pii, która zniknęła gdzieś w wielkomiejskim labiryncie Londynu. Kiedy odkrywa, że Pia jest w ciąży i mieszka nielegalnie w lokalu komunalnym razem z parą młodych Polaków, zauroczony życiem na krawędzi porzuca swoją drugą żonę i małe dzieci w Walii, i dołącza do Pii, rozpoczynając nowe życie w sercu Londynu. Tymczasem Cora ucieka w przeciwnym kierunku, z powrotem do walijskiego Cardiff, do domu, który odziedziczyła po rodzicach. Ucieka od małżeństwa, ograniczeń i rozczarowań swojego londyńskiego życia. Obie historie łączy przypadkowe spotkanie w pociągu do Londynu, które odmieni życie Cory i Paula.
Eric Sanderson budzi się pewnego dnia, nie pamiętając kim jest, ani jak się nazywa. Bez wspomnień, bez nawet najmniejszego obrazu z przeszłości. Jedyną wskazówkę stanowią listy od kogoś podpisanego „Pierwszy Eric Sanderson”. Rewelacje, jakie ujawniają, są szokujące. Jego ukochana nie żyje, a na Eryka czyha bestia, której już raz udało się przywłaszczyć sobie jego myśli, wspomnienia i tożsamość. Kim lub czym jest Ludovician? Czy można się przed nim/tym obronić? W poszukiwaniu odpowiedzi Eric przemierzy kilometry tuneli antyprzestrzeni, dotrze do pilnie strzeżonych tajemnic i pozna rzeczywistość, o której nawet mu się nie śniło. Nie zawaha się nawet zaryzykować własnym życiem..
Stron: 326, Format: 13x20 cm, ISBN: 978-83-7839-028-2, Rok wydania: 2012, Wydawnictwo: Prószyński Media, Oprawa miękka, Cena: £8.60
Stron: 520, Format: 14x20 cm, ISBN: 978-83-7508-394-1, Rok wydania: 2011, Wydawnictwo: Sonia Draga, Oprawa miękka, Cena: £7.90
ROZDAJEMY KSIĄŻKI ZA DARMO Księgarnia POLBOOKS ufundowała po jednym egzemplarzu każdej z opisywanych książek dla czytelników PMagazynu. Jeżeli chcielibyście otrzymać za darmo którąś z książek – napiszcie do nas na adres redakcja@ pmagazyn.pl. Rozdanie pozycji książkowych odbędzie się w drodze losowania.
Księgarnia POLBOOKS 1328 Duke Street, G31 5QG Glasgow, tel. 0141 2588 066
Czy wiecie już, jakie jest hasło naszej listopadowej krzyżówki?
Jeśli tak, to prześlijcie je na adres redakcja@pmagazyn.pl. Na rozwiązania czekamy do 30 listopada. Wśród poprawnych zgłoszeń wylosujemy nagrodę, którą w tym wydaniu jest zabieg sauny parowo-ozonowej, ufundowany przez Salon Euphoria w Bedford! Zabieg ten sprawia, że włosy stają się lśniące, odżywione, nawilżone i po prostu piękne.
18 | www.pmagazyn.pl
r e n r o C y Filmow Zapraszamy do naszego kącika filmowego, gdzie wraz z partnerem rubryki – portalem filmweb.pl, przedstawiamy co miesiąc dwie recenzje filmowe.
SKYFALL
Czas trwania: 2 godz. 23 min. Gatunek: Sensacyjny Produkcja: USA, Wielka Brytania Reżyseria: Sam Mendes Scenariusz: Neal Purvis, Robert Wade, John Logan
POWRÓT DO MACIERZY
POKŁOSIE Czas trwania: 1 godz. 45 min. Gatunek: Dramat Produkcja: Polska Reżyseria: Władysław Pasikowski Scenariusz: Władysław Pasikowski
Hołd hołdowi nierówny. Dziesięć lat temu świętowaliśmy premierę dwudziestego filmu o przygodach Jamesa Bonda – „Śmierć nadejdzie jutro”. Wypchany po brzegi cytatami z poprzednich odsłon cyklu, zawieszony między tradycją a nowoczesnością utwór był łabędzim śpiewem Pierce’a Brosnana w roli agenta 007 i murem wieńczącym ślepą uliczkę, w którą zabrnęła seria. Dziś obchodzimy 50. urodziny asa Jej Królewskiej Mości, zaś na ekrany kin wchodzi „Skyfall”. To ostatni etap procesu reinterpretacji popkulturowej ikony – film przypominający prawdziwe znaczenie słów „tradycja” i „nowoczesność” i spełniony sen fanów cyklu. Śpiewająca tytułową piosenkę Adele nie kłamie: niebo wali się Bondowi na głowę. Najpierw rażony kulą agent zostaje uznany za zmarłego, potem zapuszcza zarost i sięga po flaszkę, wreszcie powraca do służby, aby pomóc osaczonej przez nieznanych napastników M. Koniec końców, staje do walki z przeciwnikiem, którego pech do fryzjerów równy jest tylko wrogości. I choć tradycyjnie pomogą mu zimna krew i gorące kobiety, nie jest to bohater, którego znamy z poprzedniego filmu. Nie ma w nim śladu wspomnień po ukochanej Vesper, nie ma wściekłości, buty, melancholii. Mięśnie trochę sflaczały, oko nie jest już tak celne jak kiedyś, lecz historia zmierza do nieuniknionego – po paru latach wyrównywania rachunków i uganiania się za fantomami przeszłości, 007 wróci do martini (choć nie pogardzi heinekenem), niezobowiązującego seksu, a monologi swoich adwersarzy spuentuje błyskotliwą ripostą. Sam Mendes zachował się jak rasowy autor i wszedł z butami w konwencję zaproponowaną przez Martina Campbella („Casino Royale”), a następnie doprowadzoną do „stanu czystego” przez Marca Forstera („007 Quantum of Solace”). Jego Bond nie ma już wzroku dzikiego zwierzęcia, nieustannie gotowego do ataku lub ucieczki. Porusza się z klasą, nieobce mu podstawy akrobatyki, a po skoku do jadącego pociągu z gracją poprawia mankiety. Nie musi dopraszać się pocałunków, kobiety znów pchają mu się do łóżka, jego wdzięk działa nawet na mężczyzn i niebezpieczne gady. Razem z nim uspokaja się zresztą narracja, nie będąca już, niczym w poprzednim filmie, odzwierciedleniem wyostrzonej percepcji bohatera. Istotą scen akcji jest nie tyle montaż, co świetne wizualne i fabularne koncepty, zakorzenione w tradycji cyklu. Świat „Skyfall” to w obiektywie Rogera Deakinsa rzeczywistość doby współczesnych technothrillerów (porównania z kinem Christophera Nolana są zasadne, chociaż nie w stopniu, którego dopatrzyli się amerykańscy recenzenci), a jednocześnie miraż realiów z opowieści bondowskich lat 60. i 70. Tej intrygującej randce przeszłości z teraźniejszością świadkujemy nie raz, między innymi w cudownie sfotografowanej i oświetlonej scenie w kasynie w Makau. To tam bohater spotyka zjawiskową Berenice Marlohe, której uroda (a także krój sukni) przywodzi na myśl egzotyczne bondowskie piękności. To tam Bond wpada na trop Raoula Silvy, który w interpretacji przegiętego, nadekspresyjnego Javiera Bardema jest łotrem zarówno z pawlacza, jak i z pierwszych stron gazet. Urodziny, jak każda impreza, mają swoje zasady, więc i „jubileuszowy” Bond chętniej puszcza do nas oczko. O kwatermistrzu Q (Ben Whishaw) już wiecie – powraca, wąs sypie mu się pod nosem i choć zostaje użyty w charakterze poręcznej metafory „nowego porządku” („Mając laptopa, siedząc w pidżamie i sącząc earl greya, jestem w stanie wyrządzić więcej szkód niż ty ze swoją spluwą” – powie Bondowi), to świetnie napisana postać komediowa. Wraca też Aston Martin DB5, jest wariacja na temat scen z krokodylami z „Żyj i pozwól umrzeć” i parę innych niespodzianek, których zdradzać nie wypada. Tak jak w „Quantum of Solace” Bond udawał się na boliwijską pustynię, a jałowy krajobraz był w istocie pejzażem umysłu wypalonego, zmęczonego człowieka, tak w „Skyfall” powracamy razem z 007 w górzyste rejony Szkocji, do kraju jego urodzenia, gdzie gęsta mgła zapowiada nieodgadnioną przyszłość. Spajający kolejne ujęcia, sekwencje, sceny i filmy wątek relacji z M (jak matka i mentorka) znajdzie swój satysfakcjonujący finał, a bohater dotrze do punktu wyjścia i do kolejnego już „nowego początku”. Na nowej-starej drodze życzę mu wszystkiego najlepszego – lepszego prezentu niż „Skyfall” nie mógł sobie życzyć.
Bycie sumieniem polskiego narodu to kiepska fucha. Władysław Pasikowski przekona się o tym na własnej skórze, kiedy „Pokłosie” w aurze skandalu wejdzie do kin. Nie daruje mu ani ruch dewotów, ani intelektualiści oczekujący „przełamania dyskursu”. Wszystko przez kostium – twórca „Psów”, nieodmiennie zakochany w amerykańskim języku narracyjnym, postawił na kino gatunków, na kino rytuału. A rytuału nie kala się Sprawą, zwłaszcza jeśli sprawą jest pogrom w Jedwabnem. „Pokłosie” to kryminał – gęsty, klimatyczny, prowadzony bliskimi planami i posępną muzyką. Znalazło się w nim miejsce zarówno dla prywatnego śledztwa, jak i dla starcia ostatnich sprawiedliwych z „nieprawością i tyranią złych ludzi”. Na tym jednak nie kończą się gatunkowe inspiracje reżysera – Pasikowski czerpie ponadto z estetyki i ikonografii thrillera, a nawet horroru. Wszystkie te porządki stylistyczne zbijają się w gęstą magmę wytartych klisz i zdekodowanych znaków, które w kontekście piętnującej nasz antysemityzm fabuły nabierają jednak nowych barw. Najpierw ląduje samolot, którym z Chicago wraca do Polski Franek Kalina (Ireneusz Czop). Potem widzimy jego podróż do pozostawionego na prowincji brata Józka (Maciej Stuhr), którego właśnie opuściła rodzina, a ziomkowie zaczęli nagle obrzucać kamieniami. Wsi spokojna, wsi wesoła: wszyscy mają czerwone mordy, wyłupiaste oczy, zarosty ze stali, w łapskach dzierżą widły i siekiery. Podjudza ich zawistny ksiądz, czekający na śmierć proboszcza i jego ciepłą posadkę, a okoliczne drogi patroluje cwaniaczkujący komendant policji. Ślepca w worze pokutniczym zastępuje Danuta Szaflarska w roli zielarki-pustelniczki, nie zabrakło natomiast mokradeł, zamglonych lasów i zakurzonych archiwów. Trup wypada z każdej szafy, mroczna tajemnica czai się pod każdym kamieniem. Wreszcie, jest i prawda, o którą warto walczyć. Ta jednak, jak to w smoliście czarnym kryminale, nikogo nie wyzwoli. Rzeczone schematy sprawdzają się zarówno w makro- jak i mikroskali: jako próba rozliczenia się z bolesną historią w „rozrywkowej” konwencji (cudzysłów dla świętego spokoju) i jako elementy budujące narracyjną tkankę filmu. O tym, że są największą wartością „Pokłosia”, przekonujemy się bardzo szybko. Kiedy bowiem Pasikowski próbuje zrzucić ów gatunkowy kostium, z jego filmu przeziera kicz. Reżyser przestaje wtedy opowiadać historię i wchodzi w buty moralisty. Stąd wszystkie sceny „większe niż kino”, np. te, w których autor buduje paralelę między śledztwem bohaterów a chrystusową ofiarą. Stąd chóralna muzyka i niefortunne zbitki montażowe, wynoszące Sprawę ponad Sztukę. „Pokłosie” wydaje się dość zachowawcze, jeśli chodzi o rozdzielanie racji w kwestii Jedwabnego. Na każdego diabła z koloratką przypada tu niezbrukany sługa boży, a na każdego Franciszka („poznałem dobrze Żydków w Chicago”) – Józek („Mówi się Żydzi, nie Żydki”). Po co więc wyciągać trupa z szafy i podnosić omszałe kamienie? To kwestia zasad – przekonuje Pasikowski. Jego credo, wywiedzione z kina noir, nie zmieniło się od lat, wciąż brzmi czysto i szczerze. „Na świecie jest dużo kurewstwa. Nic z tym nie zrobimy, ale nie musimy przekładać do tego ręki”. Amen.
Michał Walkiewicz | www.filmweb.pl
Michał Walkiewicz | www.filmweb.pl
SPRAWA KONTA SZTUKA
www.pmagazyn.pl | 19
KRONIKA LOKALNA
KRONIKA LOKALNA
Chcesz złożyć komuś życzenia, zaprezentować zdjęcia swoich pociech i bliskich, przekazać pozdrowienia, pochwalić się czymś interesującym? Kronika Lokalna jest do tego celu najlepszym miejscem! Piszcie do nas na adres: redakcja@pmagazyn.pl .
W tym miesiącu w Kronikce Lokalnej panuje prywata – wybaczcie! Nasza dziennikarka Iwona oraz Sławek, który prowadzi rubrykę „W stronę zdrowia”, obchodzili niedawno swoje urodziny (oczywiście, nie podamy które), więc przesyłamy im spóźnione, ale najgorętsze i najserdeczniejsze życzenia urodzinowe. Nie zapominamy również o tym, że do naszego grona redaktorskiego dąłączyła niedawno najmłodsza członkini – Amelia Alicja, która przyszła na świat ku uciesze swoich rodziców, Arka i Moniki Siedleckich oraz starszego braciszka. Amelko, czekamy na moment, kiedy chwycisz pióro w rękę!
Na pamiątkę występu kabaretu Ani Mru Mru w Peterborough 2 listopada... Panie zapamiętają ten wieczór na długo! Dotknąć pośladków Michała Wójcika – bezcenne!
Bonfire, święto, które pięknie rozświetla niebo... Jak podobały się Wam tegoroczne fajerwerki?
Nowe śmieciarki na ulicach Peterborough – widzieliście je już?
Kabaret Ani Mru Mru rozpoczął swój pobyt w Peterborough od wizyty w naszej redakcji. Wieczorem dali wspaniały występ w the Cresset. 20 | www.pmagazyn.pl
KOMBAJN... W SALONIE Minęło już ponad pół roku od momentu, kiedy po raz pierwszy odwiedziliśmy panią Iwonę Pijet w jej salonie kosmetycznym w Peterborough. Dziś ponownie zaglądamy do Se’cret Beauty, mieszczącego się w salonie Enigma, skuszeni informacją, że w gabinecie zagościła nowa aparatura do zabiegów. I to jaka! Chodzi o multi-zadaniowy kombajn kosmetyczny. Nie tyle jego nazwa, co możliwości, są po prostu fantastyczne. Zresztą, przekonajcie się sami: Cała istota kombajnu polega na tym, że łączy on w sobie, w jednej obudowie, różne urządzenia. A to z kolei pozwala na zaoferownie wielu możliwości i różnych kombinacji zabiegów. Kombajn może składać się z następujących modułów: mikrodermabrazja diamentowa, mikrodermabrazja korundowa, mezoterapia bezigłowa, fale radiowe tradycyjne lub z laserem biostymulującym, peeling kawitacyjny, głowice ultradźwiękowe, galwan, dermomassager czy liposukcja ultradźwiękowa. Dowiedzcie się, jak te funkcje mogą korzystnie odmienić Wasze ciało...
CZAS NA PRAWDZIWY HIT!
Hitem centrów urody, o którym mowa jest OKSYBRAZJA czyli zabieg rozjaśniający koloryt cery i delikatnie wygładzający naskórek. Przy głębszym działaniu może redukować przebarwienia, a nawet blizny. Mikrodermobrazja tlenowa usuwa złuszczający się naskórek, zaskórniki, zwęża pory. Zabieg redukuje również zmarszczki i wyrównuje pigmentację skóry. W odróżnieniu od zwykłej mikrodermabrazji, oksybrazja jako jej nowatorska odmiana, wykonywana jest na zimno i na mokro za pomocą spężonego tlenu oraz strumienia soli fizjologicznej. Przeszkodą nie jest nawet wrażliwa czy przesuszona skóra. Zastosowanie nowoczesnej technologii wyeliminowało bowiem ryzyko podrażnień. Seans trwa około 20 minut i można się jemu poddawać nawet podczas ciąży. Po zabiegu nasza skóra jest wygładzona, rozjaśniona i bardzo promienna, a ten efekt utrzymuje się do dwóch tygodni! Znacznie łatwiej w taką skórę wchłaniają się też składniki pielęgnacyjne kosmetyków. Salon Se’cret Beauty poleca ten zabieg na przykład, gdy szykujemy się do wielkiego wyjścia. Warto także zafundować sobie serię oksybrazji w celach pielęgnacyjnych.
DERMOMASUJEMY...
Pod nazwą „dermomassager” kryje się urządzenie do wykonywania masażu podciśnieniowego, którego głównym działaniem jest rozpad „zrazików” tłuszczowych i przywrócenie prawidłowego funkcjonowania naczyń włosowatych i limfatycznych w skórze. Innymi słowy – wszystko polega na potraktowaniu pożądanego, problematycznego miejsca na ciele i rozbiciu tłuszczu oraz cellulitu. Cellulit tym samym zmniejsza się, a i tkanka tłuszczowa ulega redukcji. Ciało ujędrnia się. Następuje poprawa ukrwienia. Skóra staje się odżywiona. Do pozostałych zalet stosowania dermomassagera należy: niwelacja rozstępów, spłycenie blizn czy wspomaganie drenażu limfatycznego. Z zabiegu wykonywanego przy użyciu sprzętu powinny skorzystać także osoby, które marzą o redukcji zmarszczek, redukcji rozstępów czy o wymodelowaniu owalu twarzy. Dermomasaż słynie jednak jako najlepsza metoda w dziedzinie trwałej redukcji cellulitu . Połączenie masażu mechanicznego z podciśnieniem z jednoczesnym odciągnięciem fałdy skóry (zassanie) i rolowaniem ruchomymi rolkami. Podczas zabiegu całe ciało, z wyjątkiem piersi, masuje się przy pomocy specjalnej głowicy, najwięcej uwagi poświęcając partiom ciała z cellulitem. Zabiegi są całkowicie nieinwazyjne i bezpieczne, wspomagają naturalne procesy zachodzące w organizmie. A żeby tego było mało, dodatkowo stymulują wytwarzanie „hormonów szczęścia” czyli endorfin, przynosząc relaks i odprężenie. Dermomassager jest odpowiednikiem masażu ręcznego, często stosowanego w fizykoterapii.
...ORAZ ODSYSAMY
Prawie każda z pań zapewne kiedyś marzyła sobie o zabiegu odsysania niechcianego tłuszczyku z którejś części ciała. Czas jednak zapomnieć o tradycyjnej liposukcji – w gabinecie u pani Iwony, po serii zabiegów liposukcji ultradźwiękowej, osiągniemy efekty porównywalne, ale bez niedogodności towarzyszących, takich jak krwiaki, nierówności, ryzyko
powikłań czy długi okres rekonwalescencji. Aby zlikwidować tłuszczyk, działamy na niego ultradźwiękami o niskiej częstotliwości. To powoduje rozbicie komórki tłuszczowej, a uwolnione w ten sposób tłuszcze (wolne kwasy tłuszczowe i glicerol) są głównie transportowane przez układ naczyniowy i limfatyczny do wątroby, gdzie stając się źródłem energii przyspieszają redukcję tkanki tłuszczowej z tzw. „trudnych” obszarów. Fale ultradźwiękowe różnej częstotliwości niszczą błony komórek tłuszczowych, uwalniając tłuszcz i usuwając w ten sposób lokalnie nagromadzoną tkankę tłuszczową bez naruszania otaczających narządów. Zabieg jest przy tym całkowicie bezbolesny i bezinwazyjny. Redukuje tkankę tłuszczową z miejsc, w których jest to bardzo trudne. I, co jest chyba jedną z cenniejszych zalet, nie powoduje nawrotu gromadzenia tkanki tłuszczowej (brak efektu jo-jo). Liposukcję i dermomasaż można u pani Iwony wykonać razem lub osobno. Za pół godziny zapłacimy 50 funtów (liposukcja) lub 35 funtów (dermomasaż). A jeśli zdecydujemy się na zakup 2w 1, to liposukcja połączona z dermomasażem kosztować nas będzie tylko 69 funtów i tym samym oszczędzimy 16 funtów!
MORSKA KURACJA
Dodatkową innowacją w salonie pani Iwony jest połączenie dermomasażu z jeszcze jednym zabiegiem, który działa cuda! Morska kuracja, przy wykorzystaniu soli morskiej, długotrwale nawilża skórę, wzmacnia tkankę łączną, poprawia napięcie skóry i utrzymuje młodzieńczy wygląd ciała.
PEELING KAWITACYJNY
Kolejną funkcją,wykonywaną przez kombajn kosmetyczny, jest peeling kawitacyjny. Pewnie większość z nas zna pierwszy człon wyrażenia, ale jak wytłumaczyć kawitację? Celem każdego peelingu jest złuszczenie martwego naskórka, przez co uzewnętrznia się młoda, zdrowa warstwa skóry. Kawitacja natomiast dale lepsze efekty, ponieważ ultradźwiękowa technologia pozwala docierać bardziej w głąb skóry niż w przypadku zwykłego rodzaju peelingu. Wykonanie tego zabiegu poprawia mikrokrążenie. Działa on też rewelacyjnie w walce z trądzikiem!
MIKRODEMBRAZJE DWIE...
Już tłumaczymy, o co chodzi w kolejnych zabiegach, wykonywanych przy użyciu kombajnu. Mikrodermabrazja jest to zabieg polegający na oczyszczaniu, regenerowaniu i odmładzaniu skóry. Wykonywana jest poprzez specjalne urządzenia wyposażone w głowice ścierające martwy i niezdrowy naskórek. Główne działanie odgrywają tutaj kryształki ścierające zawarte w tym urządzeniu. Mikrodermabrazja diamentowa cechuje się posiadaniem kryształków diamentu i stąd właśnie jej nazwa. Jest to zabieg szczególnie polecany dla osób ze skórą o nierównomiernej strukturze oraz kolorycie, ze skórą zniszczoną, zmęczoną czy też nadmiernie suchą. Zabieg ten świetnie wygładza, rozjaśnia i regeneruje naszą skórę. Niszczy on drobne przebarwienia spowodowane promieniowaniem ultrafioletowym, a także usuwa drobne zmarszczki. Ten rodzaj mikrodermabrazji jest najpopularniejszym wśród tego typu zabiegów, a także pozbawionym przeciwwskazań, nawet tych alergologicznych! Drugim jest natomiast mikrodermabrazja korundowa. Oba typy zabiegu przynoszą te same rezultaty. Jedyną różnicą jest sposób, w jaki urządzenia wykonują złuszczenie naskórka. Mikrodermabrazja diamentowa polega na przesuwaniu po skórze ścierającej diamentowej głowicy przymocowanej do ssącej rurki działającej jak miniaturowy odkurzacz. Natomiast w mikrodermabrazji korundowej martwy naskórek usuwany jest ze skóry przy pomocy uderzeń strumienia mikronizowanych kryształków glinu. Końcówka przyrządu do tego rodzaju mikrodermabrazji ma dwa otwory: jeden wypuszcza z dużą prędkością strumień kryształków, a drugi służy do wsysania złuszczonego naskórka.
MEZOTERAPIA BEZIGŁOWA
Nowa aparatura salonu Se’cret Beauty w Enigmie pozwala także na uskutecznienie mezoterapii bezigowej. To innowacyjna technologia, kosmetyczna alternatywa mezoterapii igłowej, gdzie kłucie igłą zastąpione zostało zastrzykiem
UWAGA KONKURS! Trzy fantastyczne zabiegi liposukcji ultradźwiękowej połączone z dermomasażem, ufundowane przez Se’cret Beauty, można wygrać w naszym specjalnym konkursie. Trzeba tylko odpowiedzieć na następujące pytanie:
JAK NAZYWA SIĘ ZABIEG, KTÓRY JEST HITEM SALONÓW URODY, A KTÓRY POPRAWIA KOLORYT CERY I WYGŁADZA NASKÓREK? Odpowiedzi szukajcie w tekście! Czekamy na zagłoszenia zarówno pań, jak i panów. Odpowiedzi przesyłajcie na adres redakcja@pmagazyn.pl
fali elektrycznej. Podczas tego zabiegu składniki odżywcze zostają „wtłoczone” w głąb skóry. Mezoterapię osiąga się za pomocą dwóch głównych czynników: prądu impulsowego elektroforezy i bardzo odmładzających produktów odżywczych. Zabieg mezoterapii bezigłowej zwiększa sześciokrotnie zdolność skóry do wchłaniania substancji. Jest on bezbolesny i nie niesie ze sobą ryzyka infekcji lub krwawienia, co czyni go idealnym w długotrwałym użyciu. Efekty zabiegu mezoterapii igłowej to przede wszystkim regeneracja skóry oraz poprawa jej struktury, ulepszeniu ulega także jędrność i koloryt skóry. Pozbywamy się drobnych zmarszczek i podnosimy owal twarzy. Nasza skóra staje się doskonale nawilżona i zrewitalizowana.
POZOSTAŁE DOBRODZIEJSTWA KOMBAJNU
Za sprawą multi-zadaniowego kombajnu kosmetycznego 9 w 1, możemy poddać się specjalistycznemu wprowadzaniu substancji aktywnych w głąb skóry za pomocą głowic ultradźwiękowych, co bezboleśnie oczyszcza skórę, normalizuje pracę gruczołów łojowych i gwarantuje efektywne nawilżenie. Paniom, które straciły dużo kilogramów w wyniku ciąży oraz mamom po porodzie z pewnością przypadną do gustu zabiegi z udziałem fal radiowych, które kształtują sylwetkę po porodzie oraz ujędrniają skórę ramion, brzucha, pośladków i ud. A może potrzebujecie pomocy z pękającymi naczynkami? Nic prostszego! Z ulgą w problemie spieszy bowiem galwan – urządzenie służące do jonoforezy. Cały zabieg polega na przyłożeniu elektrod (które są wykonane z cyny, o różnej wielkości i z zaokrąglonymi krawędziami) do wilgotnej twarzy i na powolnym przesuwaniu ich po jej całej powierzchni ze szczególnym uwzględnieniem policzków, gdzie pękające naczynka są najbardziej widoczne. Należy jeszcze dodać, iż elektrody te są powleczone gazą lub watą i nasączone wodą destylowaną lub roztworem soli fizjologicznej. *** Jak sami widzicie, kombajn może stać się kompleksowym rozwiązaniem naszych największych problemów z ciałem. Wystarczy tyko skontaktować się z panią Iwoną i oddać w jej projesjonalne ręce!
Fryzjerstwo – Solarium – Stylizacja paznokci ENIGMA Se’cret Beauty
27 Lincoln Road Peterborough PE1 2RH 0765 1188538
PROMOCJA
Każda osoba, która umówi się u pani Iwony w Se’cret Beauty mieszczącym się w Salonie Enigma na zabieg opisywanym urządzeniem, otrzyma 10 funtów zniżki! Promocja trwa od 20 do 30 listopada – zapraszamy!
www.pmagazyn.pl | 21
Z NASZEGO PODWÓRKA
WYCIECZKA SZKOŁY W MK 1. Jesienny Rajd Szkolny 7. Odnaleźć Wielkie Drzewo i punkt widokowy. 8. Odszukać niespodziankę. Zadania zostały bardzo skrupulatnie wypełnione, piosenki odśpiewane, a w czasie przerwy, w leśnej scenerii, wszyscy uczestnicy wycieczki wykazali się wysoką kulturą osobistą – wszystko zostało posprzątane, nikt nie zaśmiecił lasu. Po przerwie, pomimo zmęczenia („Proszę pani! A mnie bolą nogi!”) wszyscy z entuzjazmem wyruszyli na poszukiwanie tarasu widokowego, z którego widok wprost zapierał dech w piersiach.
W słoneczną sobotę trzynastego (bynajmniej nie pechowego!) października, uczniowie, nauczyciele i część rodziców miała przyjemność uczestniczyć w wycieczce zorganizowanej przez Polską Szkołę w Milton Keynes. Wycieczkowicze zebrali się pod siedzibą szkoły w Walnut Tree o godzinie dziewiątej rano i wyruszyli na poszukiwanie WIELKIEJ PRZYGODY w Parku Rushmere Woods. Przygoda rozpoczęła się natychmiast po wyjściu z autokaru – szybki marsz pod górę! Ale prawdziwa zabawa zaczęła się na leśnej polanie, gdzie przedstawicielowi każdej grupy wręczono zwój papirusu z instrukcją pomagającą odkryć skarby lasu Rushmere Były to: 1. Odnaleźć domek Pani Sowy 2. Odnaleźć Wielką Księgę i Krzesło Olbrzyma 3. Na rozstaju dróg wymienić cztery nazwy leśnych drzew i ich owoców. 4. Odpocząć na pikniku. 5. Przyjrzeć się strumieniowi. Odgadnąć, w jakim kierunku płynie. Wymienić nazwy polskich rzek. 6. Odnaleźć bramkę, na której jest zdjęcie krów i podążać za żółtymi znakami.
mgr Anna Kozowy Nauczyciel Polskiej Szkoły MK
Po wrażeniach duchowych nastał czas na wrażenia dla ciała: wycieczkowicze z jeszcze większym entuzjazmem wyruszyli na poszukiwanie NIESPODZIANKI, do której trasa doprawdy nie była łatwa, półgodzinny marsz pod górkę (kto by pomyślał, że takie małe nóżki mogą mieć tyle sił!), ale za to nagroda była warta każdego wysiłku! WSPANIAŁA ŚLIZGAWKA! Niektórzy spośród grona pedagogicznego wyrazili chęć skorzystania ze ślizgawki
POLSKA PARAFIA LUTON/DUNSTABLE Proboszcz: Ks. Artur Stelmach S.Chr. Ks. Asystent Marek Ogorzały S.Chr. 17 Victoria Street, Dunstable LU6 3AZ (01582) 662807, www.ppld.co.uk Registered Charity Number: 1119423
ROZKŁAD MSZY ŚWIĘTYCH W KOSCIELE MATKI BOŻEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ W DUNSTABLE
Niedziela: 9:00 – Msza św., 11:00 – Msza św., 19:00 – Msza św. Poniedziałek: 19:00 – Msza św., Wtorek: 8:30 – Msza św. Środa: 9:30 – Różaniec, 10:00 – Msza św., 19:00 – Msza św. Czwartek: 8:30 – Msza św. Piątek: 9:30 – Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego, 10:00 – Msza św., 19:00 – Msza św. Sobota 18:00 – Msza św. niedzielna
MSZE ŚWIĘTE DOJAZDOWE:
(w końcu też się namęczyli i weszli na tę górkę!), ale przy takiej frekwencji wielbicieli ślizgawek, po prostu nie mieli szans! Po wyślizganiu i wypoceniu się naszych poszukiwaczy przygód, przyszła pora na odpoczynek i drugą NIESPODZIANKĘ, którą wszyscy powitali z radością – bo któż nie lubi czekolady i bananów? Dla tych,którzy jakimś cudem zachowali resztkę energii, zorganizowano zabawy takie jak przeciąganie sznura (dziewczyny kontra chłopaki) czy skoki przez skakankę. Ale na tym nie koniec przyjemnych niespodzianek! Każdy uczestnik otrzymał w pełni zasłużony DYPLOM UCZESTNICTWA W JESIENNEJ WYCIECZCE. Zgodnie doszliśmy do wniosku, że już nie możemy się doczekać następnej wycieczki! Około południa, zmęczeni,spoceni ale szczęśliwi wycieczkowicze dotarli pod siedzibę szkoły, gdzie już czekali na nich stęsknieni rodzice. Grono Pedagogiczne Polskiej Szkoły w Milton Keynes pragnie bardzo serdecznie podziękować rodzicom,którzy poświęcili swój wolny czas pomagając w opiece nad dziećmi. Do zobaczenia na wycieczce wiosennej!
Milton Keynes, St. Augustine Church, Longcliffe Drive, MK13 7PL: w każdą niedzielę o godz. 13:30 Luton, Holy Ghost Church, 33 Westbourne Road LU4 8JD: w każdą niedzielę o godz. 19:00 St. Albans, St. Alban and Stephan Church, 14-16 Beaconsfield Road AL1 3RB: w pierwszą niedzielę miesiąca o godz. 16:00.
PARAFIA W PETERBOROUGH PW ŚW JANA CHRZCICIELA
przy kościele pw Our Lady of Lourdes Lokalna Polska Misja Katolicka Peterborough 2 Cedar Grove, Dogsthorpe, PE1 3SR tel. 01733 552726 PCM Charity Reg. No 1119423
www.peterborough.chrystusowcy.pl
BIURO PARAFIALNE
– ( 2 Cedar Grove, Dogsthorpe, PE1 3SR)- czynne we wtorki, środy, czwartki od 16.00-18.30 oraz od 19.30- 20.00, oraz w piątek od 10.00-12.00.
POLSKA PARAFIA W BEDFORD, LETCHWORTH i HITCHIN Tel/Fax: (01234 266901) Dom: (01234) 343105 Mobile: 07999 904067 Proboszcz Ks. Grzegorz Aleksandrowicz e-mail: grzegorz@btinternet.com, www.ppb.org.uk
MSZE ŚWIĘTE
poniedziałek, wtorek, czwartek, sobota: 9.30 środa: 19.00 piątek: 15.00 niedziela: 10.00 i 19.00
22 | www.pmagazyn.pl
HUMAN (itaryzm)
Wiem, że dzisiejszym felietonem mogę rozpętać burzę w szklance wody. Wiem również, iż część z Was po przeczytaniu poniższego tekstu może mnie znienawidzić na potęgę, ale w tej chwili ma to dla mnie drugorzędne znaczenie. Będę bronił swoich racji, bo wiem, że są one słuszne. Zresztą, nawet jeśli się mylę, to idąc za słowami Immanuela Kanta: „Są dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią, niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie. Są to dla mnie dowody, że jest Bóg nade mną i Bóg we mnie.” Czuję nieodpartą potrzebę zabrania w tej niebywale istotnej sprawie głosu. Chociaż broniłem się przed tematem (bo śliski na potęgę!) rękami i nogami – poległem. Zdawałem sobie sprawę, że prędzej czy później będę musiał się z nim zmierzyć, ale nie spodziewałem się, że nastąpi to tak szybko, tak niespodziewanie. Ponadto w momencie, w którym będę odliczał dni do narodzin mojego drugiego dziecka. Ale od początku. Jechałem autostradą M1 na północ w kierunku Luton, kiedy wybiła pełna godzina. Z samochodowych głośników wydobyły się najnowsze informacje radiostacji Magic. Subtelny, kobiecy głos oznajmił, że wspaniałomyślni politycy próbują przeforsować nową ustawę, na mocy której kobieta będzie miała prawo do aborcji nie jak dotychczas do 24. tygodnia ciąży, lecz do 12. Zagotowała się we mnie krew. Zagotowała do tego stopnia, że prawdopodobnie ktoś siedzący obok zauważyłby silny strumień pary buchający z moich uszu. Niestety w samochodzie byłem zupełnie sam. A może, na szczęście? Jednym słowem: wkurzyłem się! Trybiki w głowie zaczęły pracować tak szybko, że odniosłem wrażenie, że zaraz wyskoczą z głowy. Dojechałem na miejsce, chwyciłem telefon, wszedłem w eter (czytaj niebieski portal społecznościowy) i dałem upust swojej złości. Ociekający szczerością post trafił na moją tablicę i teraz należało tylko poczekać na głos brytyjskiego społeczeństwa. Bo muszę nadmienić, że post napisałem w języku angielskim. Za target obrałem sobie anglojęzycznych znajomych. Skoro ichniejsze prawo zezwala na mordowanie nienarodzonych dzieci, niech się w tej kwestii wypowiedzą – pomyślałem. Nie chodziło mi tylko i wyłącznie o prowokację. Daleki jestem od tak przyziemnych pobudek.
Wcisnąłem „publikuj” i z miejsca poczułem ulgę, choć – wstyd się przyznać – za moimi słowami nic się nie kryło. Nic z nich nie wynikało. Nie wpłaciłem, bowiem przysłowiowego funta na cele dobroczynne, nie zmieniłem czyjegoś toku rozumowania, nie pomagałem niedoszłym matkom po aborcji. Nie zrobiłem zupełnie nic, czym mógłbym się przed Wami pochwalić. Więc chwalić się nie będę. Skąd ten nagły trzask w mojej świadomości? Skąd ten skurcz moralny? Jestem ojcem trzylatka. Wkrótce dołączy do nas malutka różowa kulka o imieniu Amelia. Nie wyobrażam sobie, by można było w bestialski sposób pozbawić któregokolwiek z dzieci życia. Teraz pewnie sypią się na moją głowę wirtualne grzmoty, mam rację? Być może ktoś właśnie stwierdził, że embrion (nazwijmy rzecz po imieniu) dzieckiem nie jest. Otóż jest! Czuje zupełnie tak samo jak narodzone dziecko. Pójdę o krok dalej i powiem tak: jakim prawem człowiek może decydować o śmierci innego człowieka? Nie jestem nawiedzonym katolikiem. Określiłbym siebie raczej jako twardo stąpający po ziemi agnostyk, ale do cholery, wiem, że tylko Bóg może decydować o ludzkim życiu. Ja – jako istota na pewno nie nadrzędna – takiego prawa nie mam. Wiecie, jak dokonuje się aborcji? Nie będę wdawał się w szczegóły, bo cenię sobie spokojny sen, a jestem człowiekiem raczej wrażliwym. Tym bardziej dociekliwym polecam niezawodną wyszukiwarkę. W skrócie napiszę tylko, że sposób aborcji nie ma nic wspólnego z humanitarnym uśmiercaniem. Jest to bestialska śmierć bezbronnego człowieka. Jedynym wyjątkiem, który sprawia, że przez chwilę zastanawiam się nad sensem w/w ustawy jest gwałt na kobiecie. Choć i tu, wydaje mi się nawet 12. tydzień jest nieporozumieniem. Wszystko powinno odbyć się do najpóźniej 6. tygodnia. O ile. Wiem, wiem… jestem facetem i kwestia ciąży, porodu, a już na pewno aborcji jest dla mnie tematem niezrozumiałym, tak? Przede wszystkim jednak jestem człowiekiem, który widzi, słyszy, rozumie, czuje, ale i myśli. Podejdźmy do tematu z innej strony. A gdyby tak Ciebie – Drogi Czytelniku – matka postanowiła usunąć? Powód pewnie by się znalazł. A bo to nieodpowiedni moment, funduszy brak, bo już trójka dzieciaków w domu, „wpadka”, bo karierę trzeba robić,
FELIETON
bo bez dziecka będzie wygodniej, itd., itp. Jeżeli już nastąpiło zapłodnienie, to dziecko powinno zostać donoszone. Niektórzy rodzice z uporem maniaka, z niebywałą pasją i przerażeniem walczą o swoje nienarodzone dzieci. Zdarza się przecież, że maleństwa rodzą się w 24. tygodniu. Przez długi czas leżą w inkubatorach, a rodzice modlą się o ich zdrowie i pełnosprawność. Dlatego tym bardziej niezrozumiały dla mnie jest fakt, że niektórzy decydują się na wyrywania dziecka z macicy, rozrywanie ciałka i przeraźliwy ból tych maleństw. Jeżeli dziecko rozwija się w macicy matki, która go nie chce, to mamy problem – to oczywiste. Ale nawet ten problem da się przecież rozwiązać. Otoczmy niedoszłe matki opieką psychologiczną, socjalną czy społeczną, ale jednocześnie… wymagajmy porodu. Pozwólmy matce spojrzeć w oczy noworodka i zdecydować, co dalej. Jeśli kobieta podejmie decyzję o oddaniu malucha do adopcji, w porządku. W kolejce do adopcji czekają mrowia z jakichś powodów niemogących mieć własnych dzieci ludzi. Jeśli zdecyduje o zatrzymaniu dziecka – tym lepiej. Dlaczego poruszyłem tak ciężki temat? Chyba nie trudno się domyślić. Ponieważ opublikowany przeze mnie post nie spotkał się z jakimś wielkim zainteresowaniem (niech żyje angielska wolność słowa, której nie ma!) postanowiłem zaszczepić w Was tę myśl: Czy mamy prawo mordować? Akt mordu zawsze pozostanie aktem mordu. Niezależnie od powodów, dla których się go dokonuje. Na naszych oczach następuje upadek społeczeństwa. Nawet nie chcę myśleć, do czego dojdzie za kilkanaście lat. Rozumiem, że Wielka Brytania jest krajem liberalnym, nowoczesnym, otwartym, ale… bez przesady! Zacznijmy od refleksji. Nie zabijajmy nienarodzonych dzieci. Arek Siedlecki
Arek Siedlecki – pisarz, felietonista, dziennikarz. Ur. 1982 w Gliwicach, studiował filozofię na UŚ w Katowicach, którą przerwał, aby wyjechać „za chlebem”. Emigrant z wyboru, sercem Gliwiczanin. Mieszka w Wielkiej Brytanii od siedmiu lat, obecnie w Luton. Pracuje w Londynie. Laureat kilku konkursów literackich. Debiutował opowiadaniem „Transparentni”, zamieszczonym w antologii opowiadań „Halloween po polsku”. Już niebawem ukaże się jego pierwsza powieść zatytułowana „Kokaina”. Publikował w polskich periodykach: Kozirynek, sZAFa, Kwartalnik. Jest stałym felietonistą portalu kulturalnego Duże Ka. Prowadzi własną stronę internetową, na którą serdecznie zaprasza: www.arkadiuszsiedlecki.pl
www.pmagazyn.pl | 23
W STRONĘ ZDROWIA
W STRONĘ ZDROWEJ ŻYWNOŚCI Początek schyłku jesieni, przyroda układa się do snu okrywając się pierzyną pożółkłych liści, ostatnie płody rolne schodzą z pola, aby po przetworzeniu zagościć na naszych stołach. Jednak droga, jaką pokonają, jest usłana ludzką pracą, często bardzo ciężką oraz całym mnóstwem zabiegów technologiczno-produkcyjnych. Możemy się tym cieszyć, że większość pożywienia pochodzi jeszcze z pól i sadów a nie z zakładów chemicznospożywczych. Niestety tendencje producentów żywności są wycelowane w kierunku chemizacji produkowanego pożywienia, co w znacznym stopniu pogarsza jego jakość odżywczą. Można by powiedzieć, że taka jest konieczność przy ciągle powiększającej się populacji ludzkiej a kurczących się możliwościach rolnych naszej planety. Jakiekolwiek byłyby tego powody, nic nie usprawiedliwia działań szkodzących ludziom, szczególnie przy zaspokajaniu podstawowych funkcji życiowych jakim jest pożywienie. Wiele szkodliwych substancji wprowadzanych jest do żywności w tajemnicy lub pod postacią kodów, które nic nie mówią całej rzeszy konsumentów. Uważam, że jest to podyktowane tylko i wyłącznie chęcią zwiększenia zysków i tak już obrzydliwie bogatych kapitalistów. Znane są inne, o wiele zdrowsze sposoby konserwacji żywności ale są one „odrobinę” za drogie dla producentów i dlatego zastępują je chemicznym śmietnikiem. Czy mamy zatem jakiś wybór, czy możemy w jakiś sposób odżywiać się zdrowiej, czy jesteśmy zdani na powolne zatruwanie skażonym jedzeniem? Zawsze mamy możliwość wyboru, ale aby był właściwy, potrzebna jest nam wiedza i dobra wola. Jesteśmy tym, co jemy i każde pożywienie może być dla nas albo lekarstwem albo trucizną. Wszystkie aspekty zdrowia w naszym organizmie są ze sobą w ścisłej współpracy i opisana w poprzednim artykule bioenergia jest w znacznym stopniu uzależniona od tego, co jemy. Dobrze wybrane jedzenie jest takim lekarstwem dla życiowej energii a wybrane niewłaściwie – poważnie ją uszkadza niczym trucizna. Biorąc pod uwagę stopień zanieczyszczenia żywności toksycznym balastem, możemy spodziewać się raczej jej destruktywnych właściwości. Występuje zatem efekt odwrotny od zamierzonego: to, co powinno nas wzmacniać, zaczyna nas osłabiać. Na całe szczęście medycyna naturalna posiada pokaźny arsenał ziół zwalczających szkodliwe skutki nieświadomych błędów żywieniowych, popełnianych przez nas samych i świadome taktyki producentów, fałszujących żywność w celach wybitnie finansowych. Należy jeszcze tylko przypomnieć, że zioła, szczególnie pomocne w problemach trawiennych, są wyjątkowo skuteczne i całkowicie pozbawione skutków ubocznych, które są bardzo uciążliwe w przypadku zażywania leków chemicznych. Wprawdzie organizm jest uzbrojony w systemy obronne i oczyszczające ale atakowany i obciążany latami w końcu się poddaje i manifestuje ten fakt chorobą. Z grubsza podsumowując drogę jadła na nasze stoły,
24 | www.pmagazyn.pl
odnosimy niepokojące wrażenie. Płody rolne zebrane z pola trafiają do zakładów, gdzie są poddane obróbce technologicznej, pozbawiającej żywność cennych składnik odżywczych np. usuwanie z ziaren otrębów, posiadających bogactwo mikro- i makroelementów. dodaje się do niej W celu jej konserwacji różnego rodzaju
godzinami pojazdów, to tylko nieliczne prace, które osłabiają nasze plecy. Problemy, jakie dokuczają moim pacjentom są w dużej mierze zlokalizowane na plecach i powiązane z przeciążeniem kręgosłupa. Dzięki bogatemu wachlarzowi terapii manualnych takich, jak masaż, kręgarstwo, akupresura i fizjoterapia, bardzo skutecznie usuwam problemy zmęczonych i obolałych pleców. Ponadto zalecane cierpiącym ćwiczenia pomagają likwidować wady postawy, często nabyte w trakcie pracy. Dla niewtajemniczonych pragnę przekazać, że kręgosłup a właściwie stan w jakim się znajduje, ma strategiczny wpływ na wszystkie organy naszego organizmu czyli na zdrowie. Tylko ułamkowy procent ludzi wykonuje pracę zgodną z zainteresowaniami i zamiłowaniem oraz korzystną dla zdrowia a fakt ten uwydatnia zaległości , jakie mamy do nadrobienia jako społeczeństwo. W następnym artykule przedstawię drugą stronę medalu czyli jakich powinniśmy dokonywać wyborów, aby żyć zdrowiej poprzez odpowiednie odżywianie. Jeśli w tej chwili któryś z czytelników ma problemy natury trawiennej to zapraszam na małą przygodę terapeutyczną w towarzystwie ziół, które potrafią przekonać o swojej skuteczności największych sceptyków. Mam nadzieję, że ludzkość zrobi kiedyś krok w kierunku gwarantującym dla wszystkich lepsze warunki do życia, że dobro każdego z nas będzie wartością nadrzędną, czyniąc nas zdrowymi i szczęśliwymi dziećmi matki Ziemi.
O PEWNYM SMAKOSZU... dodatki syntetyczne lub ją zamraża, a przygotowana do konsumpcji w mikrofalówkach często ma wartość odżywczą papieru. Jest to jeden z licznych powodów naszych problemów zdrowotnych: jesteśmy po prostu niedożywieni. Pokarm oferowany w marketach to raczej atrapa pożywienia, bardziej przypominający odpady, które zaśmiecają nasz organizm. Przy produkcji żywności pokaźna grupa ludzi znajduje zatrudnienie i jest to jeden z nielicznych pozytywnych aspektów wyżywienia społeczeństwa. Na całe szczęście nie wszystkie etapy produkcyjne udało się zautomatyzować i ręczna praca do dziś jest niezastąpiona, dając utrzymanie wielu ludziom. Tak funkcjonuje współczesne społeczeństwo, ktoś organizuje pracę, aby inni mogli dzięki niej egzystować i za uzyskane pieniążki nabywać produkty wytworzone przez innych. Jakiś mądry człowiek nazwał to zjawisko gospodarką. I toczy się ona od wieków, dając utrzymanie dla całej populacji ludzkiej, tworząc coraz to nowsze rozwiązania. W całym tym nurcie zmian jedynie podstawowa praca jest ciągle taka sam czyli monotonna, ciężka i obowiązkowa. Po całotygodniowym wysiłku krótka chwila odprężenia i odnowa, jak koń w kieracie. Praca, którą można postrzegać jak dobro wyższego formatu, może przysporzyć nam powodów skutkujących problemami zdrowotnych. Najbardziej narażony jest kręgosłup, którego matka natura niestety nie przygotowała do tego typu prac, jakie wykonujemy w obecnej dobie. Podnoszenie ciężkich przedmiotów, stanie w bezruchu przy linii produkcyjnej, prowadzenie
Każdy z nas lubi zapewne dobrą kuchnię i pyszności, jakie nam serwuje, należące do przyjemności tego świata. Obżarstwo, jakie może wyniknąć z tego faktu często skutkuje w mnogości problemów trawiennych. Gdy w drzwiach gabinetu stanął rosły mężczyzna, domyśliłem się po grymasie na jego twarzy, że coś leży mu na żołądku. Fakt, że tabletkami przeciwbólowymi odraczał wizytę u specjalisty przesunął problem do wątroby powodując stan zapalny pęcherzyka żółciowego. Wystarczyły dosłownie dwa silne zioła i po tygodniu uśmiech zagościł na twarzy smakosza tłustych potraw. Zadowolony pacjent a dziś wspaniały kolega często wspomina chwile, których nigdy nie zapomni z powodu okropnego bólu. Aby przykre doświadczenie nigdy się nie powtórzyło, odbyliśmy liczne pogadanki na temat zdrowego odżywiania się i mój znajomy jest w tej chwili dobrze uodporniony na pokusy zdradzieckich specjałów. Sławek Bator
Autor jest terapeutą, przyjmującym w gabinecie zdrowia i masażu Afrodyta przy 308 Lincoln Road w Peterborough (07542009228).
MILTON KEYNES
GRAND UNION CANAL W 1805 roku po raz pierwszy odbyto podróż drogą wodną z Londynu do Birmingham kanałem, którego założycielami byli Markiz Buckingam i inżynier James Barnes. Pomysł powstał dużo wcześniej i w 1792 roku w zajeździe w Stonny Stratford panowie sfinalizowali umowę o inwestycję, która miała potrwać 10 lat i pochłonąć 500 tysięcy funtów. Nie było to łatwe przedsięwzięcie, a największym problemem technicznym stanowiło przekroczenie rzeki Ouse. Pierwszym pomysłem zrealizowanym w 1805 roku była budowa murowanego akweduktu z imponującym wałem, ale przetrwał on jedynie 3 lata. W 1811 roku zastąpiono akwedukt żeliwną konstrukcją, która jest używany do dnia dzisiejszego. Kanał wykorzystywano jako drogę przewozu wielu towarów i materiałów, ponieważ na ówczesne czasy był szybszy i tańszy niż tradycyjna metoda transportu konno. Wraz ze wzrostem popularności kanału na jego nabrzeżach rozwijał się handel, a wzdłuż kanału powstało wiele restauracji i hoteli. W 1817 roku otworzono kanał do Newport Pagnell, który działał przez niemal 50 lat – do 1864. Wówczas został sprzedany do przedsiębiorstwa kolejowego.
SPOŁECZNOŚĆ POLSKA W MILTON KEYNES Niektórzy zapewne pamiętają pytanie, które padło na naszym portalu: ilu jest Polaków w Milton Keynes? Były pewne szacunki, ale brakowało nam jakichkolwiek statystyk. Po dłuższym poszukiwaniu udało się odnaleźć dane liczbowe na ten temat. Oczywiście statystyki obejmują jedynie osoby, które zarejestrowały się w Home Office wysyłając aplikację z Milton Keynes, ta nie ujmuje grupy migracji – czyli Polaków, którzy po dokonaniu rejestracji w innym miejscu przyjechali do Milton Keynes. Nie ma tutaj również danych na temat niepracujących i dzieci. Z głosów na naszym forum wiemy, że grupa niepracujących mam i przyjezdnych rodzin stanowi znaczącą grupę. Przejdźmy do sedna tematu – wyniki analizy przedstawiają się następująco: Wykres – liczba Polaków zarejestrowanych w Home Office w stosunku do ogólnej liczby zarejestrowanych obywateli krajów Nowej Unii Europejskiej Źródło: opracowanie własne na podstawie Accession 2011 by Lesley Potter. Z danych przedstawionych na diagramie wynika, że pod koniec dekady Polacy stanowili znaczącą większość analizowanej grupy rejestrujących się w Home Office. Ogółem Polacy na przestrzeni ostatnich 8 lat stanowili 60 % nowo przybyłych Europejczyków – obecnie prym wiodą obywatele Litwy . W latach 2004 – 2011 zarejestrowano 3005 Polaków mieszkających w MK. Do tej grupy należy włączyć niepracujących partnerów/ współmałżonków – 700 osób i dzieci – dodatkowo 1500 osób. Grupę migrującą z innych miejsc w UK szacujemy na około 1500 osób.
Podsumowując dane statystyczne oraz szacunkowe w Milton Keynes obecnie mieszka 7 tysięcy Polaków małych i dużych, którzy stanowią około 3% populacji miasta. Jest nas tutaj spora grupa, ale niestety gubimy się na 8851 hektarach powierzchni – średnio przypada 0.79 Polaka na hektar. Mamy nadzieję, że nasz portal jest platformą ułatwiającą kontakt i organizację spotkań nie tylko towarzyskich – i tym samym spełnia rolę, dla której został stworzony.
The Grand Union Canal świetnie prosperował do roku 1838 – do czasu, kiedy pomiędzy Londynem a Birmingham otworzono drogę kolejową. Wtedy praktycznie zaprzestano korzystania z usług barek, gdyż bardziej opłacalnym obok kolejowego stał się transport drogowy. W latach 1920 – 1930, części kanału została zmodernizowana i poszerzona, aby umożliwić ruch większych jednostek. Przebudowa nigdy nie została zakończone na całej długości kanału. Podczas II wojny światowej kanał służył do przewozu materiałów wojennych, jednak były to ostatni okres wykorzystania kanału komercyjnie. Od tego czasu transport dużymi samochodami ciężarowymi wyparł transport drogą wodną, a handel z wykorzystaniem barek stał się zupełnie nieopłacalny. Dzisiaj, Grand Union Canal łączy stare miasta: Wolverton, New Bradwell i Fenny Stratford i jest atrakcją dla mieszkańców Milton Keynes i turystów odwiedzających miasto. Na całej trasie kanału można zobaczyć wiele historycznych obiektów przypominających czasy jego świetności – od mostów łukowych, różnorodnych architektonicznie po XIX-
wieczne piece do wypalania cegieł. Zielone nabrzeża cieszą oko bogactwem kwiatów, drzew i krzewów. Dodatkowo obecność wielu gatunków ptaków czyni okolice kanału celem spacerów i wypraw rowerowych, podczas których można poznać dwustuletnią historię Grand Union Canal.
MARSHALL
GŁOŚNIKI Z MILTON KEYNES Marshall to brytyjska firma projektująca i produkująca wzmacniacze muzyczne, której siedziba znajduje się w Bletchley, Milton Keynes. Początkowo wzornictwo wzmacniaczy Marshalla było bezpośrednią kopią wzmacniaczy Fendera, jednak wkrótce firma wytworzyła swój własny styl, który stał się popularny zwłaszcza wśród gitarzystów poszukujących cięższego brzmienia. Jim Marshall twórca firmy zaczynał swój business w latach 60-tych otwierając w Londynie niewielki sklep ze sprzętem i akcesoriami perkusyjnymi, a dodatkowo udzielał lekcji gry na perkusji. Sklep był miejscem spotkań muzyków m.in: gitarzystów Pete Townshend i Ritchie Blackmore. Podczas ich rozmów powstał pomysł rozszerzania oferty sklepu o sprzęt i akcesoria gitarowe, w tym również o wzmacniacze gitarowe marki Fender – wówczas bardzo popularne, ale też bardzo drogie. Aby zapewnić swoim klientom większy wybór Jim Marshall postanowił wyprodukować tańszy odpowiednik wzmacniaczy Fendera. Z pomocą Kena Brana, serwisanta ze swojego sklepu, oraz technika Dudleya Cravena stworzyli kilka kopii wzmacniaczy Fender Bassman, jednak nie dokładnie takich samych. Główna różnica polegała na zastosowaniu 12-calowych głośników Celestion w zamkniętej obudowie zamiast oryginalnych 10-calowych głośników Jensen w otwartej obudowie. Tak powstał słynny wzmacniacz JTM-45, który wziął swoją nazwę od inicjałów Jima i jego syna, Terry’ego, a także od 45W mocy, którą miał teoretycznie wytwarzać. W 1965 roku Jim Marshall podpisał piętnastoletnią umowę na wyłączność z brytyjską firmą Rose – Morris na dystrybucję swoich wzmacniaczy. Dało to Marshallowi kapitał na rozwój firmy jednak Rose-Morris znacznie podwyższył cenę wzmacniaczy, przez co nie były one konkurencyjne cenowo. Jim Marshall po latach wspominał, że podpisanie tej umowy było największą pomyłką, którą kiedykolwiek popełnił. Kontrakt z Rose-Morris pozbawił prawa sprzedaży niektórych dystrybutorów wzmacniaczy Marshalla, którzy towarzyszyli mu od początku działalności. Wśród nich był przyjaciel Jima, Johnny Jones. Żeby pogodzić interesy własne i swojego przyjaciela, Marshall stworzył markę wzmacniaczy Park (nazwa od nazwiska panieńskiego żony Johnny’ego). W praktyce były to wzmacniacze Marshall, jednak pod inną nazwą, co pozwalało na ich dystrybucję przez Jones’a z zachowaniem warunków umowy z RoseMorris. Linia wzmacniaczy Park przez lata była również używana dla eksperymentalnych modeli wzmacniaczy, którymi firma Rose-Morris nie była zainteresowana. Inne nazwy handlowe, które były używane przez Marshalla to m.in. Big M, Kitchen/ Marshall oraz Narb. Żeby obniżyć koszty produkcji, Jim Marshall zaczął szukać brytyjskich zamienników dla stosowanych do tej pory
amerykańskich części. Zaczął wtedy używać transformatorów Drake oraz Dagnalla, a także lamp firmy Marconi-Osram Valve Company. Wzmacniacze Marshalla dzięki tym zabiegom uzyskały agresywniejszy dźwięk, który szybko zyskał uznanie w środowisku gitarzystów, wśród których był m.in. Eric Clapton, Pete Townshend, John Entwistle z The Who i Jimi Hendrix. Jim Marshall z biegiem lat nie zaprzestał poszukiwań nowych rozwiązań. Kolejnymi produktami był klasyczny 100-watowy wzmacniacz lampowy z lampami KT-66, a później z lampami EL-34, które dały wzmacniaczom Marshalla jeszcze ostrzejsze brzmienie. Wzmacniacze projektowane na początku działalności firmy łatwo poznać po przednim panelu ze szkła akrylowego (inaczej plexiglasu). Mają one dziś sporą wartość kolekcjonerską. Kolejne modele (z lat 70.) mają panele zrobione z matowego metalu. W połowie lat 70. Marshall zaprezentował linię wzmacniaczy JMP. Była ona odpowiedzią na zapotrzebowanie gitarzystów na jeszcze większe przesterowanie wzmacniaczy. Linia ta ma odmienne brzmienie od oryginalnych modeli wzmacniaczy Marshalla, jednak ma liczną grupę fanów, m.in. Randy Rhoads’a, Zakk Wylde’a oraz Slash’a. Z powodu obaw Marshalla o przyszłą dostępność lamp EL-34, w wielu wzmacniaczach z tej serii zastąpiono je układami 6550 o odmiennym charakterze tonalnym. Co prawda niektórzy gitarzyści, jak Zakk Wylde, polubili otrzymywany przy ich zastosowanie dźwięk, jednak generalnie uważa się, że ta zmiana oznaczała spadek jakości wzmacniaczy Marshalla. Do lamp EL-34 w pełni powrócono dopiero w latach 90., kiedy to kraje byłego bloku komunistycznego ponownie zapełniły nimi rynek. W latach 90. Marshall wypuścił linię wzmacniaczy JCM-900, a także kilka specjalnych edycji wzmacniaczy, w tym linię sygnowaną przez Slasha. Marshall jest sponsorem Marshall Milton Keynes Athletic Club i Marshall Milton Keynes Lions. 5 kwietnia obiegła świat muzyków, a głównie gitarzystów smutna informacja – dr Jim Marshall zmarł, miał 88 lat. Tak oto skończyła się era wzmacniaczy tworzona przez Jima.
Autorzy są twórcami portalu dla polskiej społeczności w Milton Keynes. www.pmagazyn.pl | 25
MARSZ
ŻYWYCH TRUPÓW W sobotę, 27 października, do Peterborough zawitały żywe trupy – zombies, które przybyły na wezwanie swojego wodza. Od godziny 15.00 zaczęły się gromadzić w pobliżu pubu Charters. Nie były zbyt rozmowne (jeśli nie liczyć strasznego pojękiwania i warczenia). Dało się jednak wśród nich wyczuć atmosferę wyczekiwania oraz pewnego napięcia – widać było, że na coś się szykują… Kiedy już część zombies posiliła się napojami procentowymi, przywódca zgromadzenia wskoczył na stół i dumnie ogłosił swoim współbraciom: „Nadeszła noc! Ta noc!”, po czym wszyscy gromadnie ruszyli w upiornym marszu do centrum miasta. Nie zważali na samochody jadące ulicami, nie pozostawili żadnej budki telefonicznej w spokoju podczas przemarszu, nie omieszkali zaczepiać po drodze przechodniów i pakować się do zaparkowanych przy sklepach aut. A potem ruszyli dalej, do centrum Queensgate i do Bewery Tap – budząc strach wśród mieszkańców Peterborough. Zresztą, zobaczcie sami…
26 | www.pmagazyn.pl
Zareklamuj się w PMagazynie advert@entermedia.info
R
R
E
K
L
A
M
A
E
K
L
A
M
A
R
E
K
L
ZAREKLAMUJ SWOJĄ DZIAŁALNOŚĆ W PMAGAZYNIE. NAPISZ DO NAS NA ADRES ADVERT@ENTERMEDIA.INFO
www.
.pl
A
M
A
R
E
K
L
A
M
Ubezpieczanie nigdy nie było tak proste! Ubezpieczanie nigdy
nie było tak proste!
Tanie ubezpieczenia Samochody osobowe i dostawcze Dom i mienie Ubezpieczenia biznesowe Profesjonalna niezależna porada w języku polskim Natychmiastowa darmowa wycena
...Twój najlepszy plan
Zadzwoń
02380 206434
lub przyjdź do naszego biura – 163 High Street Southampton SO14 2BT
A
R
E
K
L
4
A
cars you
M
A
R
E
K
L
A
M
A
Wspieranie przedsiębiorców indywidualnych (self-employed) i spółek (Ltd) w kontaktach z HM Revenue & Customs porady finansowe (pierwsza konsultacja darmowa) kompleksowa księgowość i administracja rachunkowość zarządcza rozliczenia podatku dochodowego (self-employed) rozliczenia podatku od osób prawnych i raporty roczne (spółki Ltd) rejestracja i kwartalne rozliczenia VAT
07872 018303 intouch@moneytalks-accounts.co.uk
“Money Talks szczyci się tym, że nasi klienci są rzetelnie informowani o sytuacji finansowej własnej firmy” Joanna Fox MAAT ACMA CGMA - Managing Director