NUMER 26 październik 2012
FREE
ISSN 2045-6409
Nasi tu są! Poznaj pracę polskich kierowców komunikacji miejskiej Peterborough
str. 16-17
Bajkowe wakacje zwyciężczyni naszego konkursu!
str. 4
Nie drażnij pisarki! Wyjątkowa rozmowa z Magdaleną Witkiewicz
str. 14-15
Peterborough
Bedford
Milton Keynes
Luton
Northampton
OD REDAKCJI
Kochani Czytelnicy Chyba jestem Angielką. Śmieję się, bo od razu przypomina mi się kultowa kwestia Tweedy’ego: “Chyba widziałem kotecka”. I śmieję się, ponieważ nigdy w życiu nie podejrzewałabym siebie o tą mentalną zmianę narodowości. Skąd taki wniosek? Muszę cofnąć się do wakacji (jakoś umknęły w świętowaniu drugich urodzin PMagazynu). Właśnie wtedy wyjechałam na kilka dni poza granice UK i nie do Polski. Nieznany kraj, nowe obyczaje, nikt nie mówi po angielsku, a i ja po „tubylczemu” ni w ząb. Sklep spożywczy oddalony 30 kilometrów od miejsca pobytu. Jadę, wchodzę, kupuję i już oczyma wyobraźni widzę sobie biegającą w tym nieznanym buszu w poszukiwaniu bankomatu i pieniążków na drobne wydatki. I wtedy pojawia się pomysł – cashback! Cała zadowolona podchodzę do kasy i rzucam pani mnie obsługującej powyższe hasło, będąc pewną, że jest znane wszędzie i otwiera wszystkie drzwi. Owszem, otworzyło, ale buzię pani, która rozrechotała się całą sobą na jego dźwięk. Ja zdębiałam. A pani z kolei na mój widok spoważniała i zadała jakieś pytanie w swoim rodzimym języku – po modulacji głosu wniosłam, że to pytanie, ale już pobożnie życzyłam sobie, że pyta się o owo tajemnicze hasło. Podjęłam desperacką, słowno-gestykulującą próbę wyłumaczenia, o co mi tak właściwie chodzi. Z sekundy na sekundę byłam bardziej pewna sukcesu, ponieważ ekspedientka energicznie kiwała głową na „tak” a cała jej mowa ciała wskazywała żywe zainteresowanie tematem. Zainteresowanie ale czy zrozumienie? Gdy skończyłam swój wywód, ekspedientka zastygła w miejscu, jakby wciąż trwając w zasłuchaniu. Po czym oddała moją kartę bankową i wskazała palcem wyjście z marketu. Pomyślałam sobie wtedy, że nie ma, jak w domu. W domu czyli w Anglii – tutaj przynajmniej jestem bardziej rozumiana.
A Wy? Czy myślicie o Anglii jako o swoim domu? Czy zapuściliście tutaj korzenie? Podzielcie się swoimi doświadczeniami i napiszcie do nas na nasz adres redakcyjny. Lub dołączcie do grupy PMagazynu na Facebook’u: www.facebook.com/groups/pmagazyn. Tam nasz dom, gdzie nasza praca, chciałoby się powiedzieć. W myśl tych słów domem Michała, bohatera naszego rozkładówkowego tekstu, z całą pewnością jest Peterborough. To tutaj bowiem pracuje jako kierowca komunikacji miejskiej. Nasza dziennikarka, Iwona Mróz, wybrała się z nim w trasę i o tym, co widziała oraz czego doświadczyła – napisała na stronach 16 i 17. Nasi tu są! Są i rozmawiają z tymi, którzy są „tam” czyli w Polsce. Ciepłą, interesującą i taką po prostu rozmowę z Magdaleną Witkiewicz przeprowadził Arek Siedlecki. I naprawdę warto ją przeczytać, szczególnie namawiam do tego panie. Nasza pani psycholog odkrywa w tym numerze tajemnicę SAD i podpowiada, jak „sad” nie być. My ze swojej strony radzimy, w przypadku chandry jesiennej, aby udać się na wycieczkę – to zawsze poprawia humor. Zwłaszcza taka, za którą nic nie musimy zapłacić i która wiedzie do ciepłych krajów. Nawiązujemy tutaj do bajkowej wyprawy pani Joasi, zwyciężczyni naszego letniego konkursu, która właśnie wróciła z Majorki w wyśmienitym humorze. Na kolejnej stronie przeczytacie relację z jej wakacji. Jak zwykle sprawdzamy, co w miastach piszczy i co dzieje się na naszym rodzimym podwórku. I jak zwykle życzymy Wam miłej lektury – do przeczytania w listopadzie! Anna Dziuba Redaktor Naczelna wraz z zespołem redakcyjnym
04 NUMER2010 grudzień
FREE
03 NUMER2010
ISSN 2045-6409
listopad
FREE
NUMER 02 2010
ISSN 2045-6409
październik
FREE
01 NUMER2010 wrzesień
FREE
I ... JAK TO SIĘ ROB PRACY W AGENCJI
ZAĆPANE? UGH PETERBORO
ELEKTRONICZNE WYDANIA
czyli o tym,
m się, na ulicy zastanawiałe to trawa. idąc za palaczem zrozumiałem, że Wiele razy czasie 10-11 Po jakimś co to za zapach?
naszymi przestają być wódki picie jak nasze pieniądze w ciążę przez s.10-11 oraz jak zajść
A TCHÓRZs.5 WYZNANIA
O Adwencie, eniu Bożym Narodz wymiarze Świąt i duchowym Kraczkowskim SChr
2010 rzeje,kizabawy Andzwyczaj
rozmowa z
ajemy Rozdzenty o pre siank
ks. Cezarym
str. 10-11
tą iowe z gaze ny wraz narodzen bożo teczne kupo i świą rabatowe
wróżby,
WIELKI
str. 4
KONKURS,
SZPITALNA ZNA
O NA TO? CO PAŃSTW
s.13
O wyjazdach, i innych powrotach dylematach moralnych
Przegapiłeś wydanie PMagazynu? Inni byli szybsi i wyczyścili półki sklepowe ze wszystkich naszych egzemplarzy? Siedzisz przed komputerem i chcesz przeczytać coś ciekawego? Nic prostszego! Wejdź na naszą stronę internetową www.pmagazyn.pl, gdzie znajdziesz bieżące oraz wszystkie archiwalne wydania PMagazynu. Do publikacji miesięcznika online używamy prezentera issuu.com, który gwarantuje e proste oraz wygodne przeglądanie stron. Zapraszamy!
CO? GDZIE?
CO? GDZIE?
CO? GDZIE?
KIEDY? ZA
ILE?
KIEDY? ZA
Z MIEJSKI MISZ-MAS
ILE?
KRONIKA
SZ MIEJSKI MISZ-MA
2010-08-10
M ŚWIĄTECZNE KALENDARIU
KIEDY? ZA
Z MIEJSKI MISZ-MAS
ILE?
KRONIKA
ŻYCZENIA
E NA BOŻE NARODZENI
ATRAKCJE
LOKALNA
FREE
07 NUMER2011
ISSN 2045-6409
FREE
06 NUMER2011
13:40:34
ISSN 2045-6409
luty
FREE
05 NUMER2011
ISSN 2045-6409
boot Car może ile radości
styczeń
Wielkanoc prezent
FREE
a Internetow ć miłoś czyli sercowe
połowy w
str. 10-11
– szukajcie
Święta, święta i… ciągle święta
sieci
str. 10-11
cy ślub Książę wolny tylko dzień
Wiosenna oza Metamorf Zobacz, jak
str. 4-5
na Romantycz podróż po shire Cambridge
ich sprawki
czyli bagażnik dać otwarty str. 10-11
świąteczny wewnątrz
ISSN 2045-6409
ebny Doradca potrz od zaraz i biura doradcze
ŚWIĄTECZNE
08 NUMER2011 kwiecień
LOKALNA
marzec
SONDA
d t owy czarny żółtyPodstawowy i i ddd 1 tawowy magentaPodstawowy P_magazyn_01_poprawki.ind
str. 8-9
str. 5
EMIGRACJA DOBNA 16-17 CZEKOLADOPO
4-5
i Wigilijne harakir
ż ODYSEJA KOSMIC fotoreporta wyjątkowy tylko u nas nowego szpitala ze zwiedzania str. 9-11
WYGRAJ OR LCD TELEWIZ
To nie str. 4
odmieniliśmy Beatę str. 9-12
str. 4
a Moja dzielnic
– dzielnice centralne dotykowy wygraj tablet
ca Moja dzielni – Werrington wygraj tablet
ca Moja dzielni – Bretton tablet dotykowy ca Moja dzielni z P Magazynem
str. 8-9
Z MIEJSKI MISZ-MAS
KRONIKA
KRONIKA
KRONIKA
ROZRYWKA
12 NUMER2011 sierpień
FREE
11 NUMER2011
LOKALNA
ISSN 2045-6409
lipiec
A ROZRYWK
Z MIEJSKI MISZ-MAS
Z MIEJSKI MISZ-MAS
LOKALNA
A ROZRYWK
czyli str. 4
KRONIKA
LOKALNA
ROZRYWKA
str. 5 i 16
kop 2011 Horos w nowym roku co los przyniesie
str. 6-7
Z MIEJSKI MISZ-MAS
orough Ślubne Peterb
nowa zabawa tablet dotykowy do wygrania str. 7
dotykowy
str. 6-7
wygraj
FREE
10 NUMER2011
LOKALNA
ISSN 2045-6409
czerwiec
FREE
09 NUMER2011
ISSN 2045-6409
maj
FREE
Fotorelacja z Central Park Weekend
ISSN 2045-6409
– tak się bawiliśmy!
str. 9-11
Dzień Dziecka
na Zumbastycz a zabaw str. 10
emigracji Dziecko na sobie – jak poradzić i? z problemam
sted Moje Hemp str. 6
str. 9-11
Zaplanuj je swoje wakac
ze oferty, atrakcyjne najciekaws kierunki podróży ceny, wyjątkowe
Polskie studia w UK str. 4
str. 10-11
s Rafała Sukce do finału dostać się
wygraj tablet dotykowy
str. 6-7
i Radio dla Polonih! w Peterborougstr. 7
str.
na Miss Kandydatki orough Polonii Peterb Polonii
str. 4
Moja dzielnica
The Ortons
Zostań Miss Polonii
str. 6-7
! Peterborough Z MIEJSKI MISZ-MAS
na Miss Kandydatki orough Polonii Peterb
str. 4
A ROZRYWK
str. 5
Z MIEJSKI MISZ-MAS
str. 5
Z MIEJSKI MISZ-MAS
str. 5
przewodnik Praktyczny w UK po studiach
Zdradzamy atrakcje finału!
str. 5
Moja dzielnica Hampton
str. 17
Kulinarna podróżi do Brazyli 12-13
Festiwale, festiwale...
czyli jak hy Awards World Photograp
Fletton, Stanground,
Parafiada 2011
KRONIKA
LOKALNA
ROZRYWKA KRONIKA
LOKALNA
ROZRYWKA KRONIKA
LOKALNA
ROZRYWKA Z MIEJSKI MISZ-MAS
KRONIKA
LOKALNA
PMagazyn i FB DOŁĄCZ DO GRUPY PMAGAZYNU NA FB: www.facebook.com/groups/pmagazyn Aktualności, ciekawostki, dyskusje i dopełnienie naszej wersji papierowej – zapraszamy!
Adres korespondencyjny P Magazyn Entermedia II Floor, 37 Broadway Peterborough, PE1 1SQ Email: redakcja@pmagazyn.pl Website: www.pmagazyn.pl
Oprawa fotograficzna East Models www.eastmodels.co.uk SKŁAD www.grafika24.com.pl Reklama advert@entermedia.info
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych reklam, ogłoszeń oraz tekstów sponsorowanych. Redakcja ma prawo odmówić zamieszczenia reklamy lub ogłoszenia, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z linią programową i profilem pisma.Redakcja zastrzega sobie prawo do skrótów, redagowania oraz zmiany tytułów materiałów nadesłanych i przyjętych do publikacji. Wszystkie materiały publikowane na łamach P Magazynu są chronione prawem autorskim i ich przedruk bądź rozpowszechnianie w całości lub w części przez jakiekolwiek medium – elektroniczne, mechaniczne, fotograficzne, prasowe czy inne wymaga pisemnej zgody.
www.pmagazyn.pl |
3
BAJKOWE WAKACJE
BAJKOWE WAKACJE PANI JOANNY
Pani Joanna Wasielewska, która wygrała w w naszej bajkowej zabawie, organizowanej przez biuro podróży Fairytale Travel, tygodniowe wczasy all inclusive na Majorce dla siebie i osoby towarzyszącej, właśnie wróciła z podróży, przywożąc ze sobą mnóstwo wspomnień oraz kilka zdjęć, którymi się z nami podzieliła. Nasi wczasowicze na miejsce dotarli bez problemów oraz zakwaterowali się w trzygwiazdkowym hotelu Samoa. Czekała na nich wciąż wysoka temperatura, ciepła woda w morzu i – jak to przy końcówce września w tym rejonie bywa – brak upalnego słońca. Pani Joasia szczególnie korzystała z uroków wody, a to pływając w hotelowym basenie, a to dryfując na materacu po słonym morzu. Do morza codziennie trafiała schodząc kilka kroków w dół ze swojego hotelu, na mięciutką, piaszczystą plażę, usytuowaną wśród pięknych klifów. Pani Joasia spędzała tu większość czasu, resztę dzieląc m.in. na posiłki. A jedzenie było wyśmienite. Nie mogło zabraknąć owoców morza, świeżych owoców i warzyw, ciast, ciasteczek, makaronów, ryb... lista nie miała końca. Pani Joasia przyznała się, że pod koniec urlopu była przejedzona – ale w końcu od tego są wakacje! Pani Joasi w pamięci szczególnie zapadły dwie wycieczki. Pierwsza zaprowadziła ją do fabryki pereł, gdzie najpierw można było zobaczyć produkcję tych niezwykłych cudeniek, a potem je zakupić (pani Joasia zaopatrzyła się w kolczyki z białych perełek) – kierunkiem drugiej wyprawy natomiast były Cuevas del Drach czyli Smocze Jaskinie. To bajeczny kompleks podziemnych grot w mieście Porto Cristo. Pani Joasia uczestniczyła w widowiskowym spektaklu i grze światła oraz muzyki klasycznej, która roznosiła się
4
| www.pmagazyn.pl
echem, a która grana była przez orkiestrę płynącą na rozświetlonej łodzi. Wszystkich nas w redakcji najbardziej ucieszył fakt, że pani Joasia zaprzyjaźniła się na miejscu z czterema parami turystów z Polski, które mieszkały w tym samym hotelu. Towarzystwo okazało się przednie, i do wspólnego spędzania czasu, i do rozmów, i w końcu do zabawy. Majorka nie byłaby Majorką, gdyby nie życie nocne i dyskoteki. A pani Joasia wraz z nowymi znajomymi, postanowiła z tego skorzystać i bawić się na parkiecie w rytm... polskich przebojów, które przygrywał całej grupie tamtejszy DJ. Zapowiada się na to, że nawiązane znajomości będą miały swoją kontynuację – adresy i telefony zostały wymienione
i już planowany jest wspólny wyjazd na zimę, tym razem w polskie góry. Wszystko, co dobre, szybko się kończy. Pani Joasia stwierdziła, że aż żal było wracać do Peterborough. My natomiast cieszymy się, że nasza Czytelniczka jest już z nami i że przeżyła naprawdę bajkowe wakacje. Pozdrawiamy!
JESIENNE NASTROJE Za oknem szaro, chłodno i deszczowo. Lato odeszło i znacznie szybciej robi się ciemno. Kiedy kończy się lato i nadchodzi jesień, większość osób ogarnia smutek. Światło słoneczne niejako reguluje zegar biologiczny człowieka. Pozwala odróżniać dzień od nocy, organizm wie, kiedy należy odpoczywać, a kiedy wzmagać swoją aktywność. Światło słoneczne, jego natężenie, reguluje rytm życia nie tylko dobowy, ale i roczny. Kiedy światła jest za mało, może to wadliwie wpływać na funkcjonowanie układu hormonalnego, a u osób podatnych zegar biologiczny może ulec „rozregulowaniu”. Czy natężenie światła słonecznego może wpływać na nastrój? Przyczyny depresji sezonowej nie są do końca znane. Uważa się, że najważniejszą z nich jest niedostateczna ilość światła słonecznego docierającego do siatkówki oka. Światło w oku zostaje zamienione na impuls nerwowy, który biegnie dalej do struktur mózgowia. Impulsy nerwowe docierające do szyszynki i podwzgórza stymulują ilość wydzielanych hormonów, w zależności od „ilości” światła. Te wydzielane substancje, różna aktywność neuroprzekaźników, mogą wpływać na nastrój człowieka. Depresja występuje prawdopodobnie nie tylko z powodu niedoboru światła słonecznego. Wpływ na jej pojawienie się ma również osobnicza wrażliwość człowieka.
Depresja sezonowa:, kiedy pojawiają się dolegliwości, kiedy ustępują? Depresję sezonową, nazywaną inaczej sezonowym zaburzeniem afektywnym (SAD z angielskiego „smutny”, seasonal affective disorder), dopiero na początku lat osiemdziesiątych uznano oficjalnie za chorobę. Choroba charakteryzuje się zaburzeniami depresyjnymi późną jesienią i zimą oraz remisją (czyli ustąpieniem objawów) na wiosnę lub latem. Jesienią, a tym bardziej zimą, wiele osób traci wszelką inwencję. Ludzie stają się przygnębieni i rozdrażnieni. Takich osób jest coraz więcej. Wiosną wraz z nadejściem słonecznych i ciepłych dni, następuje radykalna zmiana nastroju. Latem wszystkie dolegliwości znikają. SAD ma często charakter nawrotowy, czyli powtarza się rokrocznie z nadejściem jesieni lub zimy.
Inne rzadkie rodzaje depresji sezonowej. Rzadko spotyka się też tzw. depresję letnią. Mówią o niej pojedyncze doniesienia naukowe, a obserwacje pochodzą najczęściej z okolic okołorównikowych. W tym więc opracowaniu przez depresję sezonową (sezonowe zaburzenie afektywne, SAD) rozumieć się będzie depresję związaną z późną jesienią i zimą – jest to bowiem postać najczęściej (jeśli nie wyłącznie) występująca w Polsce, Europie oraz w USA.
Cechy depresji sezonowej. Depresję sezonową należy odróżnić od depresji klinicznej, związanej z zaburzeniami emocjonalnymi na głębszym poziomie psychicznym. Główną cechą depresji sezonowej jest pojawianie się jej, zwykle cyklicznie, jesienią lub zimą i ustępowanie wiosną lub latem. Oczywiście, do ustalenia typu depresji niezbędne jest badanie lekarskie lub rozmowa z psychologiem. Depresja sezonowa powoduje u osoby, która jej doświadcza, poczucie smutku, przygnębienia i beznadziejności. Objawy to nadmierna senność, duży apetyt, wyraźny brak energii, apatia, lęk, drażliwość, kłopoty z koncentracją, wahania nastroju, brak motywacji do działania, utrata zainteresowań, zobojętnienie, osłabienie popędu seksualnego a u kobiet nasilenie objawów zespołu napięcia przedmiesiączkowego.
Jak leczy się depresję sezonową? Od niedawna depresja sezonowa uznawana jest za poważne schorzenie, od niedawna też próbuje się ją leczyć. Lekarze stosują różne metody: farmakoterapię, fototerapię oraz psychoterapię. Leczenie pacjentów z depresją sezonową polega obecnie głównie na fototerapii. Przy pomocy fototerapii można wyleczyć ok. 70 procent pacjentów z SAD. Jest to metoda najlepiej tolerowana przez pacjentów, bez skutków ubocznych. Działania niepożądane są rzadkie. Należą do nich: bóle głowy, suchość śluzówek i oczu. Ostrożność wymagana jest przy niektórych chorobach oczu jak zwyrodnienie barwnikowe siatkówki i u osób stosujących leki uwrażliwiające na działanie światła. Przed fototerapią należy zawsze powiedzieć lekarzowi o zażywanych lekach. Fototerapia polega na naświetlaniu pacjenta lampą fluorescencyjną emitującą światło o natężeniu od 2500 do 10000 luksów (używane w domach lampy świecą z natężeniem około 300 – 500 luksów, więc światło lecznicze ma o wiele większe natężenie). Lampy stosowane w fototerapii emitują zwykle światło białe o widmie zbliżonym do widma światła słonecznego. Fototerapia jest najskuteczniejsza, gdy stosuje się ją dwa razy dziennie: rano i wczesnym wieczorem (co najmniej na dwie godziny przed położeniem się do łóżka). Zabiegi trwają od pół godziny do dwóch godzin, przez kilka dni. Objawy depresji powinny ustępować po niecałym tygodniu, rzadko po trzech lub czterech tygodniach. U osób, które nie zareagowały na pierwszy cykl fototerapii, zazwyczaj następuje poprawa po dopasowaniu natężenia światła, zmianie pory i czasu trwania naświetlania czy też kąta padania światła lub zmniejszenia względnie zwiększenia odległości od oczu do źródła światła. Fototerapia w znacznym stopniu łagodzi objawy SAD bądź nawet powoduje całkowite ustąpienie choroby. Po zastosowaniu fototerapii stan pacjenta powinien wyraźnie poprawić się: przybywa energii, znika senność, zmniejsza się apetyt na słodycze, rośnie chęć
do życia. U niektórych leczenie światłem nie przynosi niestety efektu, jest nieskuteczne. Fototerapia powinna przebiegać pod nadzorem lekarza. W Polsce istnieje możliwość zakupu lampy do fototerapii, i korzystania z niej w domu, jest to ułatwienie dla pacjentów. Lampa taka musi mieć odpowiednie atesty. Skuteczne może być łączenie fototerapii z lekami przeciwdepresyjnymi. Aby uzyskać pomoc farmakologiczną należy zwrócić się do lekarza. Leki przeciwdepresyjne mają zwalczać objawy depresji, poprawiać nastrój. Większość z nich (w Polsce i w Anglii) jest sprzedawana na receptę. Bez recepty sprzedawane są leki ziołowe, np. wyciąg z dziurawca. Kolejną metoda leczniczą jest psychoterapia, czyli oddziaływanie słowem, leczenie rozmową. Celem psychoterapii jest nie tylko wyleczenie z depresji, ale także nakłonienie do innego spojrzenia na życie. Psychoterapia może wskazać, w jaki sposób poradzić sobie z depresją. Pozwala zaakceptować zmniejszenie aktywności w okresie jesienno-zimowym. W celu otrzymania takiej pomocy można zwrócić się do psychologa.
Co jeszcze jest ważne podczas leczenia? Przy leczeniu depresji sezonowej korzystny może okazać się wyjazd urlopowy w miesiącach jesiennych i zimowych w rejony o dużej ilości światła słonecznego. Z pewnością korzystnie na kondycję psychiczną wpłynie ruch i ćwiczenia fizyczne najlepiej na świeżym powietrzu, które odpowiadają za utrzymanie organizmu w aktywności. Już nawet krótki spacer, zwłaszcza w dni słoneczne, powinien poprawić samopoczucie. Ważna jest dieta, szczególnie odpowiednia zawartość tryptofanu. Jest to aminokwas egzogenny. Tryptofan jest prekursorem serotoniny. Serotonina natomiast ma działanie przeciwdepresyjne, uspokajające i relaksujące. Znaczne ilości tryptofanu zawierają takie potrawy jak: indyk, soja, łosoś, chleb, mleko, kasza manna, ser żółty oraz banany. W diecie osób z zaburzeniami depresyjnymi powinny się także znaleźć witaminy z grupy B. Te witaminy zawierają drożdże piwne, wątróbka, kurczak, indyk, jaja, otręby, pełne ziarno zbóż, płatki owsiane, warzywa, kiełki pszenicy. Potrzebny jest również kwas foliowy zawarty w takich produktach jak sałata, kapusta, natka pietruszki, buraki, ogórki, groch, fasola, soja, soczewica, pomarańcze, chleb razowy i wątróbka. Do innych niezbędnych składników diety warunkujących prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego należy także magnez, który zawarty jest w orzechach, soi, kaszach, kakao, nasionach, roślinach strączkowych, maku i pieczywie pełnoziarnistym. Bardzo ważne jest pielęgnowanie bliskich związków z innymi ludźmi, włączanie się w aktywność towarzyską, wychodzenie z domu pomimo niesprzyjającej aury, jak najczęstsze robienie rzeczy, które dają przyjemność i poprawiają nastrój oraz unikanie zdarzeń i sytuacji stresujących. Elżbieta Daniluk
Trochę statystyki. SAD występuje częściej u ludzi młodych, ujawnia się typowo w okresie pomiędzy 20 a 30 rokiem życia. Częściej chorują kobiety. Nasilenie choroby zwiększa się z wiekiem i prawdopodobnie łagodnieje w starości. Więcej tego typu depresji notuje się w rejonach niedoboru światła słonecznego (np. Alaska). W Polsce nawet około 10 procent społeczeństwa odczuwa mniej lub bardziej nasilone objawy sezonowej depresji.
6
| www.pmagazyn.pl
Elżbieta Daniluk
jest psychologiem, mentorem oraz doradcą. Studiowała psychologię w Warszawie. Przez parę lat była związana z organizacją Mind. Obecnie pracuje jako niezależny doradca oraz psycholog. Jest członkiem Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego. Spotkania przeprowadza w centrum Londynu, a także w St. Albans (okolice Londynu). Możliwość konsultacji zdalnych, również przez komunikator Skype oraz dojazd do pacjenta. Więcej informacji na stronie www.emotional-wellbeing.com, pod numerem relefonu 07776030768 oraz na adres mailowy: edaniluk@o2.pl.
KONKURS
TRWA KOLEJNA EDYCJA
KONKURSU FOTOGRAFICZNEGO PMAGAZYNU! Zapraszamy wszystkich naszych Czytelników do wzięcia udziału w trwającej drugiej edycji konkursu fotograficznego! Przypominamy, że w poprzedniej zachęcaliśmy Was do podzielenia się tymi fotografiami, które są Waszymi ulubionymi.
Zdjęcia nadsyłajcie na adres: redakcja@pmagazyn.pl – czekamy do 31 października.
Tym razem tematem konkursu będą zdjęcia domowe.
Nagrodą główną dla zdjęcia, które zdobędzie pierwsze miejsce, jest przedmiot, bez którego obejść nie może się żaden dom – dobrej jakości pralka. Naszą nagrodą jest zatem pralka Indesit ufundowana przez Indesit Factory Graded Centre przy Morley Way w Peterborough.
Do naszej redakcji przychodzą już pierwsze fotografie – fotki, które zrobiliście u siebie w domu lub które kojarzą Wam się z domem. Prosimy o więcej. Mogą być to zdjęcia z imprez okolicznościowych, „domówek”, zdjęcia przedstawiające domowników, ulubione miejsca w domu i ogrodzie, Wasze zwierzęta domowe, wykonywanie codziennych czynności. Słowem, wszystkie zdjęcia, których tłem wykonania był Wasz dom.
Dodatkowo, nasza redakcja przyzna wyróżnienia, które zostaną uhonorowane voucherami na sesje fotograficzne, ufundowane przez studio East Models w Peterborough. Zapraszamy do zabawy!
Fundatorem nagrody głównej jest Indesit Factory Graded Centre w Peterborough.
Adresy sklepów: Indesit Company Ltd Morley Way, Peterborough, PE2 9JB Tel : 01733 556593
Indesit Company Ltd Station Road Yate, Bristol, BS37 5HR Tel : 01454 338 479
Odwiedźcie również stronę internetową firmy: www.indesitcompanygraded.co.uk
JAK FOTOGRAFOWAĆ W DOMU? A co, jeśli jesteście kompletnymi laikami w temacie i posiadacie najprostszy sprzęt fotograficzny do dyspozycji? Efekt Waszego fotografowania, wykonanego w domu czy w ogóle – w pomieszczeniach, wciąż może nabrać jak najbardziej profesjonalnego wymiaru. Wystarczy zwrócić uwagę na kilka podstawowych czynników, o których opowiada Wiesiek Wierdak, laureat pierwszej edycji naszego konkursu fotograficznego i od tej pory, nasz fotograf redakcyjny:
1. Tło
Jak zazwyczaj przebiega robienie przez nas zdjęcia? Trzymamy aparat w rękach, próbując uchwycić w kadrze kogoś bliskiego lub obiekt, który nas interesuje. I kiedy to, co chcemy uwiecznić, znajduje się mniej więcej w centrum kadru, naciskamy spust migawki, pstryk i gotowe, ale czy na pewno? Jeżeli mamy możliwość i czas, to przed naszym „pstryk” zwróćmy uwagę na coś, co na ogół nas nie zajmuje w kadrze czyli wszystko to, co jest za obiektem, a co będzie widoczne na zdjęciu jako tło. Zauważmy przedmioty, kolor, czy nasez tło jest jednolite czy może układa się w linie lub inne kształty. W zależności od swoich potrzeb, starajmy się poszukać najdogodniejszego tła, czy to będzie jednokolorowa ściana, zasłony w oknie czy cokolwiek innego.
2. Perspektywa
Wyróżniamy trzy różne perspektywy w znaczeniu pozycji aparatu względem fotografowanego obiektu: normalną czyli na wysokości oczu (tak, jak widzimy ), z dołu tzw.żabią perspektywę oraz od góry – ptasią perspektywę. Każda z nich jest inna i może być używana do osiągnięcia innych efektów. Wpływają one także na to, o czym mówiliśmy na początku, czyli na tło. Spróbujmy zatem wykorzystać różne perspektywy i kolejne zdjęcie naszej pociechy wykonać na przykład z tej żabiej . Eksperymentujmy w różnych sytuacjach i oceniajmy efekty wysiłku na monitorze komputera.
3. Lampa błyskowa
Większość aparatów oraz cześć telefonów komórkowych posiada wbudowane lampy błyskowe. W zależności od zaawansowania sprzętu, możemy mieć nad nimi większą lub mniejszą kontrolę. Częstym problemem w pomieszczeniach jest brak wystarczającej ilości światła, dlatego też sięgamy po lampę błyskową, by doświetlić interesującą nas scenę. Robimy to albo my sami w sposób świadomy albo robi to za nas aparat. Warto przy tym pamiętać, że lampa błyskowa odpalana jest z taką samą mocą, niezależnie od odległości aparatu od obiektu. Dlatego
też często zdjęcia ludzi z bliska cechuje blada lub nawet „przepalona” skóra. Kolejnym problemem, towarzyszącym błyskowi lampy, stają się niepożądane mocne cienie czy to na twarzy, czy w tle za obiektem. Domowym sposobem na rozproszenie światła lampy błyskowej może być zwykła kartka białego papieru, ustawiona podczas wykonywania zdjęcia tuż przed palnikiem lampy błyskowej. Powoduje ona znaczne rozproszenie i zmiękczenie światła. Łagodniejsze światło to mniejsze cienie i przyjemniejszy w odbiorze obraz.
4. ISO
Ten tajemniczy skrót w fotografii oznacza nic więcej, jak stopień czułości kiedyś filmu fotograficznego, a dziś matrycy aparatu cyfrowego na światło. Im wyższa wartość ISO, tym w gorszych warunkach oświetleniowych możemy wykonywać zdjęcia. Trzeba jednak wiedzieć, że wraz ze wzrostem czułości, pogarsza się jakość fotografii. Musimy więc znaleźć kompromis między tymi wartościami. Są sytuacje, w których niewskazane jest użycie lampy błyskowej, jak np. zdjęcie tortu urodzinowego, oświetlonego pięknie świeczkami – wtedy własnie należy poszukać nastawu ISO i zwiększyć czułość zamiast używać lampy błyskowej.
NORTHAMPTON
RUSHDEN
We wschodniej części Northamptonshire znajduje się miasteczko, które niegdyś stanowiło centrum gospodarczo – kulturalne hrabstwa. To tutaj królowie polowali na jelenie a możnowładcy budowali wspaniałe dwory. Dziś jego sława nieco przyblakła ale i tak zachwyca wspaniałą architekturą. Rushden to miasto we wschodniej części Northamptonshire. Zajmuje powierzchnię około 15 kilometró kwadratowych, liczy niewiele ponad 35 tysięcy mieszkańców (wraz z miasteczkiem Higham Ferrers). Leży przy drodze A6, pomiędzy Bedford a Kettering. Na wschodzie graniczy z Befordshire a na północy granicę tworzy rzeka Nene ( lokalnie wymawiana Nen). Rushden położone jest w małej dolinie, obok niej przepływa strumyk zwany Sidney Brook, który płynie przez centrum miasta. Nad miastem z każdej strony góruje wieża kościoła pod wezwaniem Św. Marii (St.Mary’s Church). Administracyjnie Rushden jest podzielone na pięć okręgów: Rushden Spencer, Rushden Hayden, Rushden Bates, Rushden Sartoris i Rushden Pemberton. Historia Rushden sięga 10 tysięcy lat, zaczyna się wraz z końcem epoki lodowcowej. Zajmuje obszar około 2500 akrów, a jego nazwa znaczy „rushy valley” czyli „ruchliwa dolina”. Archeolodzy odnaleźli tam ślady osad ludzkich sięgających czasów ery brązu. Odnaleziono również ślady osad z epoki żelaza oraz ślady obecności Rzymian, głównie w rejonach Hayway oraz Higham Park. Znaleziono także ślady osad saksońskich ale nie znaleziono żadnych śladów ich mieszkańców. Pierwsza wzmianka o Rushden pojawiła się w księdze spisu powszechnego z 1086 roku ‘’Doomsday Book’’, gdzie wystąpiło pod nazwą ‘’Risdene’’. Od czasów saksońskich wchodziło w skład tzw. Higham Hundred wraz z Higham Ferrers, Irchester, Raunds i Wollaston. W XII wieku niedaleko granicy z hrabstwem Bedfordshire ustanowiono Higham Park, który było używany jako miejsce polowań na jelenie, a jego największa część znajdowała się właśnie na terenie Rushden. Park rozbudowano znacznie w roku 1166, sadząc więcej drzew a także tworząc więcej otwartej przestrzeni do biegu
za jeleniami. Do dziś zachował się fragment fosy z tamtych czasów. Rushden było własnością hrabiny z Lancester, żyjącej w XIV wieku. Posiadłość połączona była z posiadłościami królewskimi i zarządzana była z Londynu. W Rushden znajdowały się dwa znakomite dwory, jeden z nich to dom Williama Peverala, który znajdował się prawdopodobnie na terenie dzisiejszego Rushden Hall. Drugi z nich, Dwór Korony to najprawdopodobniej Scanthorpe, które znajdowało się na terenie dzisiejszego parkingu przy Duck Street, niedaleko College Street. W miasteczku odbywały się też posiedzenia Manorial Courts, najniższej instancji sądów działających w czasach feudalnych, dlatego też dziś pomiędzy Newton Road a Bedford Road znajduje się obszar zwany ‘’Court Estate’’. System feudalny i trójpolówka uprawiana do XVI wieku dominowały praktycznie w całej Europie. Ziemia i jej uprawa stanowiły główne źródło utrzymania. Do tej pory można zaobserwować ziemię z krawędziami i koleinami w Hall Park i Spencer Park. Kiedy zaczęto budować drogi, istniała konieczność płacenia myta orazwinietek drogowych. W miasteczku można do dziś zaobserwować ‘’toll gates’’, czyli budki w których sprzedawano winietki, dwie są pomiędzy Rushden a Higham Ferrers, jest również jedna przy drodze do Northampton. Najstarszym budynkiem w mieście jest Rushden Hall. Najznakomitszym rodem zamieszkującym Rushden Hall była rodzina Pemberton, która przybyła tu z Lancashire około 1460 i mieszkała w Rushden przez prawie 200 lat. Ostatnią rodziną zamieszkującą Rushden Hall była rodzina Sartoris. Kościół pod wezwaniem Św. Marii był darem Klasztoru Lenton w Nottinghamshire. Został zbudowany i ufundowany przez Williama Peverela w roku 1105. W kościele znajdują się odnowione pomniki członków rodziny Pemberton. Kiedy Rushden było jeszcze wioską, uprawa roli była głównym źródłem utrzymania jej mieszkańców. Powoli wprowadzano jednak, głównie wśród dziewcząt i kobiet produkcję sznurowadeł, która znów była głównym zajęciem w Bedfordshire i Buckinghamshire. Na Wellingborough Road znajdował się pierwszy gliniany piec do wypiekania cegieł. Ich produkcja stawała się coraz bardziej popularna. W ostatnich 20 latach XIX wieku
FC POLISH CHAMPIONS
bardzo duże znaczenie zaczęła mieć produkcja obuwia – najpierw w przydomowych zakładach szewskich, później w większych zakładach, by w końcu przenieść się do fabryk. Te rozrastały się jak grzyby po deszczu, powodując tym samym wzrost znaczenia wsi. Rushden stawało się powoli dobrze rozwiającym się miastem. Wraz ze wzrostem liczby fabryk obuwia wzrastała liczba kościołów oraz kaplic, tworzonych przez biznesmenów, których większość przynależała do Kościoła Anglikańskiego. Szczyt działalności fabryk obuwia nastąpił około roku 1920, później zaczął się okres łączenia fabryk w większe korporacje, ale i tak w roku 1950 aż 44% handlu w Rushden pochodziło z produkcji obuwia. Miasteczko słynęło również z produkcji sznurówek, butów, zyski przynosiło również farmerstwo. W połowie 1900 roku istniało tu ponad 100 mniejszych lub większych zakładów szewskich Obecnie jest ich tylko cztery, z czego najsłynniejsza to Sander and Sanders, szyjąca buty dla armii brytyjskiej. Wiele z dawnych fabryk obuwniczych przerobione na mieszkania i bardzo modne w dzisiejszych czasach lofty. Mało kto wie, że w Rushden znajduje się najstarszy w hrabstwie sklep z zabawkami. Jest to założony w 1955 roku Osborne’s Sports and Toy znajdujący przy ulicy High Street. W Rushden istniała kiedyś stacja kolejowa, dziś znajduje się tam tylko Muzeum zarządzane przez Stowarzyszenie Transportu Historycznego w Rushden (Rushden Historical Transport Society). Obok muzeum znajduje się miejsce, gdzie można degustować real ale. W mieście urodził się i żył słynny pisarz Herbert Ernest Bates, żyjący w latach 1905 – 1974. Obecnie Rushden posiada dwa główne centra rozrywkowe: The Pemberton Centre, które jest dużym centrum rozrywkowo – konferencyjnym, zawierającym między innymi halę sportową, siłownię, hale sportowe dla młodzieży, sale konferencyjne, hall, oraz studio tańca oraz Splash Pool, basen, z pasem o długości 25 metrów, z miejscem dla uczących się pływać, plażą oraz zjeżdżalnią wodną. Oba są zarządzane przez Cultural Community Partnership z ramienia East Northamptonshire Council. Miasto ma także swoją drużynę footballową, Rushden Town, połączone w 1992 z Irthlingborough Dimonds tworząc Rushden & Diamonds. Na ich stadionie odbywają się całoroczne car boot sales. W mieście działa też piłkarska drużyna juniorów oraz drużyna rugby, Rushden and Higham RUFC. Są też dwa pola golfowe – John Whites i Rushden Golf Club. Miasto jako jedno z niewielu większych miasteczek w hrabstwie nie posiada działającej stacji kolejowej. Najbliższą jest Wellingborough, leżące 6 mil od centrum miasta, są jednak plany by zbudować tam kolej. W przeszłości w Rushden działała stacja kolejki, dziś pozostało po niej jedynie Muzeum Transportu. Agnieszka Data
Autorka jest dziennikarką portalu northamptonki.pl
Zawodnik wykazał się ponownie, gdy 23 września, podczas rozgrywki z Thorplands Club 81strzelił aż dwa gole. Rywal umieścił piłkę w bramce o jeden raz więcej i to właśnie on wygrał całe spotkanie 3:2. W dnu 30 września brylował Słowak Martin Misutka, jeden z dwóch obcokrajowców w klubie, strzelając dwa gole.To spotkanie należało do nas – daliśmy popalić Duke of York. Walka była od samego początku do samego konca – mimo że z powodu czerwonej kartki graliśmy w dziesiątkę to wygraliśmy mecz. A to dopiero początek! Dopingujmy naszych chłopców – niech idą do przodu i odnoszą same sukcesy!
Powiedzieć, że ten sezon jest interesujący – to za mało! Poziom rozgrywek piłkarskich w lidze jest szalenie wysoki. W meczu z dnia 9 września przeciwko Fox & Hounds Mariusz Suszyński zdobył dla naszej drużyny gola, nie
8
| www.pmagazyn.pl
uchroniło jej to jednak przez porażką w spotkaniu. Drużyna Harpole okazała się byc godnym przeciwnikiem – w zaciętym i wyrównanym meczu z 16 września Tomasz Semik strzelił trzy gole, czym sprawił, że udało nam się zremisować.
Kontakt z klubem: Prezes Krzysztof Krupa - tel: 07704539451 Manager Arkadiusz Popielawski - tel: 07999353714 Przewodniczący Zarządu Andrzej Młynarczyk - tel: 07711780872
FELIETON
SAMOTNOŚĆ W JUKEJ Hough Przyjaciele Emigranci! Miałem aspiracje, aby mój pierwszy felieton na łamach PMagazynu traktował o czymś ambitnym. Chciałem, bowiem – Drodzy Czytelnicy – uwieść Was słowem pisanym. Pokazać, że autor jest postacią przednią, niezwykle inteligentną, ogólnie cacy i że warto go czytać. To znaczy, że warto czytać felietony mojego autorstwa. Jednak, jak mawiają: „im dalej w las, tym ciemniej”, więc w trakcie pisania machnąłem ręką na te – wydaje mi się w tej chwili – śmieszne pobudki i wykasowałem cały dotychczasowy tekst. Zacząłem zastanawiać się nad sensem słowa „felieton” i poniekąd odkryłem go na nowo. To, co czytacie i co będziecie czytać w kolejnych numerach, będzie wypływać prosto z mojego serca. Serca emigranta, od siedmiu lat mieszkającego w Luton. Emigranta z krwi i kości, takiego jak Wy. Chcę bowiem, aby moje felietony były nie tylko prawdziwe, ale aby były integralną częścią mojego jestestwa. Abyście poczuli, co gra w mojej duszy. Byśmy razem poszwendali się w zakamarkach nie tylko autorskiej wyobraźni, ale i pamięci, tęsknot i marzeń napędzanych emigracją. Tyle tytułem długiego wstępu. Wybaczcie tą górnolotność, będę starał się w porę wyhamowywać. Jako pisarz mam niestety tendencje. W razie jakbym się zagalopowywał – krzyczcie! Od pewnego czasu zastanawiam się, ilu Polaków wciąż mieszka na Wyspach Brytyjskich. Mieszka, a nie pomieszkuje, bo to jednak jest zasadnicza różnica. Pomieszkiwać można wszędzie i zawsze, ale tylko tymczasowo. Mieszkać już nie. Mieszka się, bowiem pełną gębą; posiada dach nad głową, samochód albo rower i pracę, mniej lub bardziej pożądaną, no i sąsiadów. Mieszka się więc na stałe. Statystyki mówią jedno, zazwyczaj nijak mając się do rzeczywistości, a ja widzę drugie. Widzę, że wcale nas w kraju fajfokloków nie ubywa. Znajomi Anglicy pytają mnie, czy to prawda, że Polacy hurtowo wracają do ojczyzny? Mrużę oczy i przełykam ślinę, próbując jakoś inteligentnie z tej sytuacji wybrnąć, przy okazji zastanawiając się, skąd u nich takie przekonanie. Pytam, więc o to przekonanie, a oni odpowiadają, że przeczytali w „The Sun” albo w „Daily Telegraph”. Potem argumentują, w dalszym ciągu podpierając się tymi nieszczęsnymi gazetowymi statystykami, że w ciągu ostatnich lat Polska przeżywa prawdziwy rozkwit zarówno gospodarczy, jak i społeczny i że powrót Poles do kraju jest kwestią tygodni, no może miesięcy. No tak, bo w ich przekonaniu jesteśmy tylko gośćmi, którzy prędzej czy później będą musieli się pożegnać, by w końcu wrócić do siebie. Uśmiechną się wtedy łagodnie, ale kiedy będziemy już znikać za rogiem, odetchną z nieskrywaną ulgą. Jeśli głębiej się nad tym jednak zastanowić, to faktycznie coś jest na rzeczy. Ostatnio kilkoro moich przyjaciół wróciło do kraju nad Wisłą i póki co słuch o nich zaginął. Rodacy pakują się więc i wracają do domów, ale… no właśnie. Na ich miejsca przyjeżdżają kolejne zagubione duszyczki, nowi łatwowierni, żądni
+
Arek Siedlecki – pisarz, felietonista, dziennikarz. Ur. 1982 w Gliwicach, studiował filozofię na UŚ w Katowicach, którą przerwał, aby wyjechać „za chlebem”. Emigrant z wyboru, sercem Gliwiczanin. Mieszka w Wielkiej Brytanii od siedmiu lat, obecnie w Luton. Pracuje w Londynie. Laureat kilku konkursów literackich. Debiutował opowiadaniem „Transparentni”, zamieszczonym w antologii opowiadań „Halloween po polsku”. Już niebawem ukaże się jego pierwsza powieść zatytułowana „Kokaina”. Publikował w polskich periodykach: Kozirynek, sZAFa, Kwartalnik. Jest stałym felietonistą portalu kulturalnego Duże Ka. Prowadzi własną stronę internetową, na którą serdecznie zaprasza: www.arkadiuszsiedlecki.pl
wrażeń i nafaszerowani nieprawdziwymi historyjkami o łatwym zarobku i szczęśliwym życiu w UK. Ogólna równowaga we wszechświecie musi zostać niezachwiana. Śmiem zatem twierdzić, że tyle samo osób wraca do Polski, co przyjeżdża do Anglii. Ok, temat powrotów do kraju uważam za zamknięty. Dosyć subiektywnie i bezargumentacyjnie, ale jednak. A może powinienem zapytać inaczej. Ilu z nas tak naprawdę tu ŻYJE? Żyje, a nie wegetuje. Budzimy się o świcie, jeszcze bardziej zmęczeni, niż kiedy kładliśmy się spać. Człapiemy pod prysznic, który zamiast nas obudzić, jeszcze bardziej usypia, potem prowizoryczne śniadanie i pędem do pracy. Byle
tylko nie utknąć w korku. Nie dziś! Niektórzy mają szczęście zarabiając na życie tym, co lubią robić. Inni tego szczęścia nie mają, męcząc się okropnie i odliczając minuty do końca zmiany. W sumie to nieszczęśnicy muszą być całkiem nieźli w liczeniu. Liczą, że w końcu los się do nich uśmiechnie i albo wygrają w totka, albo jak manna z nieba spadnie jakaś lukratywna oferta nowej posady. Ciągle zamyśleni, bezustannie dryfujący w krainie marzeń i złudzeń. Po kilku godzinach przerwa na lunch, a później do domu. No właśnie, do domu. Zaraz, zaraz.. dokąd? Czy traktujemy ten wynajęty pokój/ mieszkanie/dom z ogródkiem (tudzież kupiony na kredyty) jak własne cztery kąty, jak własny azyl i samotnię? A może, wciąż łudzimy się, że przyjechaliśmy tu tylko na „chwilę” i kwestią czasu jest, kiedy wrócimy „do siebie”? Drążę temat, ale czynię to jak najbardziej świadomie. Pragnę Was, moi mili, lekko szturchnąć. Nie, nie poklepać przyjacielsko po ramieniu, ale właśnie szturchnąć. Wcisnąć na obudowie Waszej świadomości przycisk RESET. Chcę, abyście się przebudzili i abyście zaczęli żyć! Tu i teraz. ŻYĆ. Stało się, być może jesteście tu trochę na siłę? Być może chcieliście spróbować, sprawdzić jak wygląda życie na obczyźnie, a teraz mąż albo żona nie chce wracać do kraju? A może istnieje jakiś inny ważny powód? Być może. Zamiast jednak marzyć o powrocie do ojczyzny, w której (nie oszukujmy się!) przez najbliższe dwadzieścia lat niewiele się zmieni, weźmy się w garść, spójrzmy we własne odbicie w lustrze i powiedzmy sobie głośno i wyraźnie: Witaj moja nowa ojczyzno! Żegnaj smutku i nostalgio. Będę szczęśliwa/y niezależnie od okoliczności. Od tej chwili zacznę kreować swoją przyszłość w kraju nad Tamizą… I jeszcze jedna kwestia. Kwestia rodziny. Osobiście o wiele bardziej cenię sobie towarzystwo kilkorga zaufanych przyjaciół, aniżeli mrowia ziomków. Nie otaczam się wianuszkiem fałszywych adoratorów, których sztuczna życzliwość łechtałaby moje ego. Nie potrzebuję ułudy, bo właśnie od tego uciekałem w 2005 roku. Jest coś w naszej polskiej mentalności, pewien ułamek cwaniactwa, chamstwa, butności, której nie toleruję. Jestem na nią uczulony i momentalnie dostaję torsji, kiedy wyczuwam. Ale… człowiek jest zwierzęciem stadnym i samotność, choć momentami potrzebna, w formie permanentnej wcale nie jest opcją terapeutycznie korzystną dla naszego zdrowia psychicznego. Więc, z kimś te wszystkie bale sylwestrowe, Święta Bożego Narodzenia, Wielkanoc, czy ot, choćby urodziny spędzać trzeba. Przyjaciół wybierajmy jednakże spokojnie, bez zacietrzewienia. Dajmy sobie czas na wzajemne poznanie się, na zaakceptowanie swoich wad, niedoskonałości, drobnych gnuśności, z których każdy z nas jest przecież stworzony. Bo Ci właśnie ludzie, tu – w Jukej – po części stają się naszą nową rodziną. Najbliższymi. Nierzadko przyszywanymi braćmi, siostrami, rodzicami… Samotność w Jukej? Nie, dziękuję! Arek Siedlecki Serdeczności.
PLUS + – MINUS
Angielskie poczucie humoru, które (na szczęście!) nie ma zbyt wiele wspólnego z polskim. Sarkazm i autoironia, tak cenione przez Anglików, dla wielu Polaków są nie do zniesienia. Lubimy, bowiem dowcipkować z innych, podczas gdy typowy Anglik żarty zacznie od siebie samego. Niewątpliwie, ten specyficzny humor Brytyjczyków ma związek z poziomem i stylem życia, który prowadzą. Luz i optymizm to ich podstawowe cechy.
–
Brak integracji Polonii. Często słyszę, że jesteśmy jedyną grupą społeczną w Wielkiej Brytanii, która ostrzy na siebie zęby. Niestety coś w tym jest. Zdaje się, że mamy nad czym pracować, bo tak naprawdę odkąd zamieszkaliśmy na Wyspach staliśmy się nową grupą społeczną. Poniekąd przestaliśmy być Polakami, staliśmy się Polonią. Nie dajmy sobie przypisywać negatywnych cech. To od nas zależy, jacy będziemy i jak będą postrzegać nas inne nacje. Może warto sobie pomagać? Proponuję zacząć od prostego ćwiczenia: widząc lub słysząc rodaka po prostu uśmiechnijmy się do niego! To pierwszy krok w stronę zmiany tego parszywego minusa na plus. www.pmagazyn.pl | 9
LEKTURA W ODCINKACH
Dwa odcienie księżyca ROZDZIAŁ
Dom Sary Green był wiktoriańską budowlą, usytuowaną samotnie na niewielkim wzniesieniu, pośród długowiecznych dębów i pionierskich brzóz, z dala od miejskiego zgiełku. Z przesuwnymi oknami, otwieranymi do góry, wielopoziomowym dachem, wykończonym narożnymi wieżyczkami, bogatymi gzymsami, okapami i rzeźbionymi wiatrownicami oraz elewacją zdobioną dekoracyjnym deseniem z kamienia, przypominał raczej mały pałac bądź chatę czarnoksiężnika niż zwyczajny rodzinny dom. W przeszłości był to klasztor, który po drugiej wojnie światowej, zdewastowany i wysłużony, stał się własnością dziadków Sary. Lubiła go. Miał duszę, której często brakowało nowym budynkom, postawionym w rzędzie osiedlowych domków jednorodzinnych. Gdy wchodziło się do środka, panował tam spokój i równowaga, a kojący zapach drewnianych belek, podtrzymujących sufit i dębowych desek podłogowych, współgrający ze śnieżnobiałym kolorem ścian, nadawały charakteru wszystkich pomieszczeń. Ona sama chyba nie do końca pasowała do tego domu. Nie była ideałem wiktoriańskiego „anioła”, który jest zarówno piękny, pracowity i odpowiedzialny. Nie była strażniczką domowego ciepła i moralności. Zapomniała już, co sprawiło, że stała się jedną z tych nowoczesnych, egocentrycznych i niedostępnych kobiet – osobą, którą nigdy nie chciała być, a którą witała w lustrze codziennie rano przed wyjściem do pracy. Siedząc w salonie nad stertą porozrzucanych na powierzchni stołu zdjęć młodej zabitej kobiety, odnalezionej wczoraj w parku Lammas, Green popijała herbatę z miodem i cytryną ze swego żółtego kubka w białe kwiaty, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Na werandzie przemoczony do suchej nitki sterczał Dean Harris. – Dean, co tutaj robisz? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że mamy następną ofiarę? – Nie, to nie to. – Przyszedłeś mnie sprawdzić? – oburzyła się. – Sprawdzić? – zapytał zdziwiony. – Dokładnie. Dziwnie zabrzmiałeś, pytając mnie o to, co obiecałam lekarzowi, że tak szybko opuścił salę do autopsji. – A tamto – odchrząknął. – Mam szczęście? Zastałem pana „biały fartuch, latynoska karnacja”? Facet pochodzi chyba z Hiszpanii?– zaśmiał się pod nosem. – Serio? Tylko to cię tu przyniosło? Wiesz, co? – odczekała sekundę. – Przegiąłeś!!! – wrzasnęła i prawie zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, ale włożył rękę i przytrzymał je. – Poczekaj. – Poczekaj? Traktowałam cię zawsze jak najlepszego przyjaciela, byłam zawsze blisko, nawet wtedy, gdy… – przerwała nie chcąc drążyć tematu zdrady jego żony – sam wiesz najlepiej, kiedy. Zasługuję chyba na odrobinę szacunku i nie mam zamiaru wysłuchiwać słów, które robią ze mnie wiejską ladacznicę. Chcesz wiedzieć, co mu powiedziałam?! Chcesz?! – Możesz przestać na litość boską?! – teraz Harris podniósł głos.
10 | www.pmagazyn.pl
Marcin Czarny autor powieści „Po tej samej stronie samotności”, prawdziwe nazwisko to Marcin Łuczak. Urodzony w 1980 roku w Środzie Wielkopolskiej, koło Poznania. Ukończył Wyższą Szkołę Społeczno – Pedagogiczną w Warszawie. Od 2007 roku stał się mieszkańcem Bedford, miasta położonego na Wyspach Brytyjskich, gdzie pośród codziennych obowiązków, poświęcił się pasji pisania. Po trzech miesiącach ciężkiej pracy nad tekstem powstała pierwsza powieść, która przy pomocy Wydawnictwa Poligraf we wrześniu 2010 roku została opublikowana. Od tamtej pory powstało jeszcze jedno dzieło „Wszystko z miłości”, napisane wspólnie z Martyna Skrzypińską, a obecnie autor pracuje już nad swoją trzecią powieścią pod roboczym tytułem „Dwa odcienie księżyca”.
– Myślałem, że mi pomożesz. Do siebie nie mogę wrócić, bo właśnie stamtąd uciekłem. Od tygodnia nie tknąłem nawet kropli. A dziś wywlokłem cały alkohol, który mam w domu i zdałem sobie sprawę, że nie mieści się na stoliku kawowym w salonie. Jak wrócę to się schleję, a wiesz doskonale, że marny ze mnie wtedy detektyw. I wcale nie interesuje mnie twoje życie prywatne, ani tym bardziej, co robisz w wolnych chwilach z „doktorkiem”. – Złośliwy do samego końca. – Znasz mnie. Znała. Dean pokazał jej swoje prawdziwe oblicze, zwłaszcza w okresie, gdy nienawidził kobiet, a każda z nich była dla niego zwykła prostytutką. Sara często zastanawiała się, dlaczego ma dla niego tyle cierpliwości i czemu tylko ją jedyną traktuje jak nietykalny okaz, kiedy ceremonialnie wyrażał wszystko, co miał do powiedzenia na temat kobiet, zaznaczając, że ona jest inna i cała płeć przeciwna powinna brać z niej przykład. W pełnej konsternacji chowała głowę w piasek i nie próbowała nawet oceniać tych wystąpień, choć niesłychanie irytowała ją jego postawa. Któregoś wieczoru przyszedł pijany i tak, jak dziś, cały przemoknięty stanął na werandzie. Wpuściła go i dała suche ubranie. Wtedy pierwszy raz widziała go bez koszulki. Nigdy by nie przypuszczała, że pod nią kryje się mężczyzna, którego ciało będzie kiedyś pożądać. Nawet nie pamiętała, jak to się stało, że znaleźli się w sypialni. Wypili butelkę czerwonego wytrawnego wina, które wydawało jej się zbyt kwaśne i mało klarowne, czego on zapewne nawet nie zauważył. Później rozmawiali przez jakiś czas o pracy w policji, polityce firmy, jego nieudanym małżeństwie i jej jeszcze bardziej nieudanych związkach z facetami. Obudziła się następnego dnia obok nagiego mężczyzny i zrozumiała, że popełniła błąd. Udawała, że jeszcze śpi, kiedy Harris ubierał się, by w pospiechu opuścić jej dom. Była mu za to wdzięczna. Oszczędził im krępującej rozmowy po przebudzeniu i późniejszej zawstydzającej ciszy podczas porannej kawy. Nie wiedzieć dlaczego, patrząc teraz na Deana przypomniała sobie cytat
swego ojca, który mawiał: „Prawdziwy mężczyzna powinien umieć pokazać, że ma jaja, nie opuszczając spodni”, i zaśmiała się w duchu. – Wejdź, zaparzę kawę – jej smukłe nogi przemknęły przez niewielki korytarz i zniknęły za ścianą przy kuchni. Harris zdjął przemoczoną kurtkę i zaczął rozglądać się wokoło, jakby był w tym domu po raz pierwszy. Chwilę później dębowa deska podłogowa skrzypnęła pod naciskiem jego stopy, oznajmiając tym samym, że znalazł się w salonie. Niewiele zmieniło się od jego ostatniej wizyty. Te same za długie zasłony, szurające swą zielenią po podłodze, te same poduszki na kanapie z ręcznie wyszytym liściem paproci i jak zawsze, nienaganne oświetlenie bocznych kinkietów, wprowadzające właścicielkę w nastrojowy klimat. Pochylił się nad stertą zdjęć zamordowanej dziewczyny i ponownie usłyszał skrzypnięcie deski podłogowej. Sara wniosła kawę. – Pracujesz? – zapytał wskazując na fotografie. – Próbowałam coś z tego poskładać, zrozumieć, ale ma pustkę w głowie. Im częściej na nie patrzę, tym mniej widzę, choć myślę, że mam pewien trop. Postawiła kubki z kawą na komodzie obok kanapy, z kieszeni wyjęła przezroczystą piersiówkę z etykietą rosyjskiej wódki i podała Deanowi. – Co ty robisz? – Pij! – To jakiś test? Oszalałaś? Przyszedłem do ciebie, bo nie chciałem się schlać, a ty z wódką wyskakujesz? – powiedział z obrzydzeniem, nieustannie jednak wpatrując się w butelkę, opróżnioną do połowy. – Nie możesz tak zwyczajnie z dnia na dzień przestać pić, bo twoje serce eksploduje. Krew masz pewnie gęstą, jak syrop na kaszel – odkręciła nakrętkę i postawiła butelkę na komodzie obok kawy. – Nie patrz się tak na mnie, tylko pij, jeżeli oczywiście mówisz prawdę i nie tknąłeś grama od tygodnia. – Przez ciebie wpadnę w alkoholizm – zażartował. Złapał jednak naczynie i wlał sobie do gardła jego zawartość. Zachłysnął się. Odkaszlnął kilka razy. Jego twarz zrobiła się krwiście czerwona.
LEKTURA W ODCINKACH –
Co to jest? Co ty mi dałaś do cholery? – Rakija, taki specyficzny bałkański napój wyskokowy. Smakowało? – Różne świństwa w życiu piłem, ale to przebija wszystkie. – Ważne, żeby poskutkowało. Lekarstwa też nie za dobrze smakują, a pomagają człowiekowi stanąć na nogi. – Dziękuję pani, doktor Green. Postaram się dostosować do wskazówek. Jak często mam powtarzać kurację? – Nie masz się z czego śmiać. To był pierwszy i ostatni raz. Od jutra codziennie będziesz wypijał hektolitry wody mineralnej zamiast wódki. Dopilnuję tego. Dean odczuwał sympatię do kobiet, które się o niego troszczyły, a Sara była jedną z tych, którym na to pozwalał z największą przyjemnością. Znów wpatrywał się w jej oczy, które, jak odniósł wrażenie, były bardziej niebieskie niż błękit oceanu atlantyckiego dookoła wyspy Gran Canaria, lecz szybko uświadomił sobie, że ten scenariusz już doskonale poznał poprzednim razem. Obecnie zdrowy rozsądek zwyciężał nad zwierzęcym pożądaniem, choć jeszcze przez jakiś czas nie mógł oderwać wzroku od jej kusząco szczupłych nóg, okrytych do połowy ud jedynie przedłużonym swetrem. Pomyślał, że mężczyzna taki, jak on powinien być pozbawiony sumienia, bo zawsze stoi mu ono na przeszkodzie w takich chwilach. Nie powinien także czuć zapachu kobiety, który pobudza jego zmysły oraz słyszeć jej głosu, sprawiającego, że wpada w sidła i nie potrafi się na niczym skupić, a już na pewno nie na prowadzeniu sprawy o zabójstwo, gdzie nie ma nawet
najmniejszych poszlak. – Mocno oberwałaś dziś rano? – zapytał znienacka, próbując swoje myśli odciągnąć od ponętnego ciała Sary Green. – Ja? Mówisz o tym szturchnięciu? Ten twój Matt miał szczęście i tyle. – Szczęście, mówisz? – zaśmiał się. – Dlaczego nie przyznasz, że cię zaskoczył? Myślałaś, że to będzie spacer po parku, a tutaj nagle taka niespodzianka. – Tobie też łatwo dał radę. – Musisz wiedzieć moja droga, że Matt trenował walki uliczne, gdy był trochę młodszy. – Skąd to wiesz? – Opowiedział mi to i owo, kiedy go odwoziłem. – Trochę mi go szkoda. Wiesz, ta cała sytuacja z jego siostrą. Nie wiem, co bym z robiła na jego miejscu. – Trudna sprawa. Miejmy nadzieję, że dziewczyna niedługo się odnajdzie. – A propos dziewczyny – podskoczyła na kanapie – Może zaciekawi cię coś, co znalazłam? – zaczęła grzebać w zdjęciach, porozrzucanych na stoliku. – Gdzieś tutaj było… Eureka! – wykrzyknęła niczym Archimedes po odkryciu prawa hydro i aerostatyki, określającego siłę wyporu. – Co to za zdjęcie? – Jedno z wielu, tylko, że na tym coś zauważyłam. – Co takiego? – Harris przybliżył się, próbując zawzięcie dostrzec coś niezwykłego, niestety bez skutku. – Nie widać tego gołym okiem – sięgnęła pod stół i z dolnej półki wyjęła szkło powiększające. – Widzisz? – zapytała przykładając lupę w lewy dolny róg zdjęcia, dokładnie w miejscu, gdzie ofiara miała zadrapany palec wskazujący. – Co niby mam zobaczyć? – Widzisz ten palec? – A co takiego w nim niezwykłego? – Te zadrapania. Naprawdę nic nie dostrzegasz? – Sara przestań się bawić ze mną w „kotka i myszkę”, tylko mów, jeśli na coś wpadłaś – Dean nie ukrywał zirytowania, które spowodowane było raczej brakiem alkoholu, niż autentyczną złością, skierowaną w Green. – Dobra, ale przestań się wściekać. Na początku myślałam, że to tylko mój wymysł i zwykły zbieg okoliczności, ale potem zrozumiała, że jakby się nad tym głębiej zastanowić, to… – Green, ty mnie do szału doprowadzisz. Może trochę byś przyśpieszyła swój proces myślowy. – Zżera cię ciekawość, co? A właśnie, że nic ci nie powiem przez tą twoją złośliwość.
Harris chwycił za lupę, którą Green trzymała nad zdjęciem i wyrwał jej z ręki. – Sam znajdę – burknął obrażony. Złapał obrazek i przysunął do niego szkło powiększające. Obracał zdjęciem na wszystkie strony, oddalał je i na powrót przybliżał, w końcu zrezygnowany rzucił i jedno i drugie na stolik przed kanapą. – Nie mam pojęcia, o co ci może chodzić. – Przecież to proste – teraz Green chwyciła obrazek i przyłożyła do niego szkło powiększające. – Te nacięcia, o tutaj, przy samej nasadzie palca to cyfra jeden, a te następne to litery, kolejno: „M”, potem „A”, a na końcu mamy „N”. – Czyli „1 MAN”? – Doskonale doktorze Watson. – Raczej Sherlocku – poprawił ją. – W porządku Sherlocku – zadrwiła z niego. – Nic ci to nie mówi? – Do cholery Green, nie mam dziś głowy do myślenia. Jedyne, co ogarnia teraz mój umysł to walka z alkoholizmem, którą czuję, że przegram, jeśli będziesz mnie dalej męczyć. Wrócę do siebie i się napiję, zobaczysz. – Nie robisz tego dla mnie, tylko dla siebie. Zresztą sam tutaj przyszedłeś. Mam chyba prawo ci trochę podokuczać? Harris jeszcze raz wlepił wzrok z zdjęcie. Tym razem nie przykładał lupy. Tym razem prawie był pewny, co Green chce mu przekazać. – Kiedy ją znaleźliśmy? – Drugiego września – odpowiedziała, pewna swego zwycięstwa. – Założę się, że została zamordowana 31 sierpnia pomiędzy druga, a czwartą w nocy. – Dokładnie o tej samej porze, co Mary Ann Nichols – pierwsza ofiara Kuby Rozpruwacza. MAN. – Fanatyk – naśladowca? – Całkiem możliwe. – Nie zgadza się styl zabójstwa. Kuba Rozpruwacz podcinał gardła swoim ofiarom. Gardło Mary Ann Nichols zostało dwukrotnie mocno podcięte, na brzuchu miała długą i głęboka ranę ciętą o nierównych kształtach i kilka mniejszych i płytszych cieć. Tymczasem nasza ofiara była torturowana, jej twarz wypalono kwasem, głowę obwiązano drutem kolczastym, podcięto nadgarstki i wycięto swastykę, przechodzącą przez pępek, a na koniec odcięto ucho, którego zresztą nie odnaleziono. Żadnego powiązania z Kubą Rozpruwaczem, oprócz cyfry jeden, inicjałów jego pierwszej ofiary i prawdopodobnie tej samej daty morderstwa. – Założę się, że niebawem ktoś przypadkowy odnajdzie kolejną ofiarę z cyfrą „2” i literami „AC”. Annie Chapman. A potem otrzymamy list zatytułowany: „Drogi szefie”, ostemplowany z datą 27 września, taki sam, jaki otrzymała Centralna Agencja Prasowa w 1888 roku. – Obyś się myliła – powiedział Dean, a potem oboje milczeli przez dłuższą chwilę i każde z nich myślało o tym samym. Żeby złapać mordercę, zanim pojawią się kolejne ofiary. Deszcz nadal grał na szybach tylko sobie znaną melodię. Harris podszedł do okna i spojrzał w ciemną przestrzeń nocy. Morderca gdzieś tam był i jego zadaniem jest go powstrzymać.
POCZYTAJ MARCINA Czy czujecie niedosyt po lekturze rozdziału powieści Marcina Czarnego? Jeśli tak – to nic straconego – co prawda nie zdradzimy Wam dalszego toku akcji, ale za to mamy dla Was egzemplarz pierwszej książki naszego lokalnego pisarza do rozdania, zatytułowanej „Po tej samej stronie samotności”. Jeśli chcielibyście go otrzymać, napiszcie do nas na adres redakcja@pmagazyn.pl. Oto przedsmak lektury: Czy całkiem przypadkowe spotkanie dwóch obcych sobie osób może zmienić ich życie i sprawić, że zapragną siebie nawzajem? Czy to, co ludzie nazywają przeznaczeniem istnieje w czasach, w których słowo „miłość” często umiera w oparach niezobowiązującego seksu i natłoku codziennych obowiązków? Bohaterowie książki „Po tej samej stronie samotności” – Małgosia i Mateusz, wpadając na siebie na peronie kolejowego dworca głównego w Poznaniu, nie mieli pojęcia, że los przygotował dla nich niezapomnianą przygodę pełną zaskakujących zwrotów akcji i emocjonalnych uniesień. Oboje po zakończonych związkach z bagażem przeszłości próbują zacząć wszystko od nowa, jednak codzienność bardzo szybko przypomina, że życie potrafi być okrutniejsze,
niż w rzeczywistości się je postrzega, szczególnie, gdy jest się zamkniętym we własnym wyimaginowanym świecie. Mateusz – w pracy perfekcjonista, natomiast jego prywatne życie to pasmo niepowodzeń i wyrzeczeń. Małgosia – niepoprawna idealistka, zagubiona i uwięziona we własnym małżeństwie. Czy przypadkowy telefon od nieznajomego odebrany przez nią pewnej nocy zmieni bieg wydarzeń? Czy pomimo serii gaf i pomyłek Mateusz i Małgosia odnajdą tę samą stronę samotności?
www.pmagazyn.pl | 11
URZĘDY INFORMUJĄ
…TELEGRAM URZĘDOWY…
NORTHAMPTON BEZ SIEDMIU TAKSÓWEK
POPOŁUDNIA DLA NAJMŁODSZYCH (Toddler Afternoons) Northampton Borough Council z przyjemnością informuje, że tej jesieni do Muzeum w Northampton powracają popołudnia dla najmłodszych. W każdy czwartek, od 13.00 do 15.00 można przyprowadzić swoje dziecko i zachęcić je do bezpłatnej zabawy z rówieśnikami . Zabawki, farbki i inne atrakcje czekają! Więcej informacji na www.northampton.gov.uk/toddlerafternoons.
NOWE DATY
Od poniedziałku, 15 października, zmianie ulega grafik wywozu śmieci w Bedford – informuje Bedford Borough Council. Na decyzję wpływ miał fakt, że od 10 lat nie wprowadzano żadnych specjalnych modyfikacji w trasach wywozu odpadów, choć w mieście przybyło nowych domów oraz ulic. Nowy rozkład pozwoli zaoszczędzić pieniądze podatników, utrzymać tygodniowe opróżnianie czarnych koszy wszystkich rezydentów miejskich oraz będzie miał wpływ na środowisko. Zapraszamy naszych Czytelników z Bedford do zapoznania się z datami i godzinami wywozu śmieci w ich dzielnicy i miejscu zamieszkania: www.bedford.gov.uk/bins.
LEPSZY INTERNET
Już 2500 rezydentów Peterborough udzieliło swojego poparcia kampanii na rzecz szybszego internetu w hrabstwie. Programowi Connecting Cambridgeshire udało się skupić wokół siebie już 15,000 zwolenników. Jego celem jest podniesienie szybkości łącz internetowych w mieście do 25mbps. Urząd w Peterborough namawia wszystkich mieszkańców do poparcia kampanii – nawet tych, którzy posiadają internet o bardzo dobrej szybkości. Szybszy internet sprawi, że nasze miasto bedzie atrakcyjniejsze dla inwestorów oraz że większa liczba ludzi będzie sobie mogła pozwolić na pracę z domu. Urząd zaprasza na stronę www.connectingcambridgeshire.co.uk, gdzie można dokonać rejestracji i wesprzeć kampanię – całość zajmuje tylko 30 sekund.
Pracownicy Northampton Borough Council’s, oficerowie policyjni oraz przedstawiciele Vehicle & Operators Services Agency połączyli swoje siły, aby w dniu 14 września przeprowadzić nieplanowaną kontrolę taksówek. W ciągu sześciu godzin skontrolowano 49 pojazdów pod kątem szeroko rozumianego bezpieczeństwa. Siedem pojazdów natychmiast zdjęto z drogi, ponieważ nie spełniały one wymogów bezpieczeństwa. Jedenastu kierowców otrzymało kary a kilku kolejnych ostrzeżenia. W Northampton funkcjonuje około 500 taksówek i każda musi przejść przez dwie rutynowe kontrole bezpieczeństwa rocznie.
ŚWIĘTO JABŁKA
Bedford Borough Council zaprasza wszystkich mieszkańców na obchody Dnia Jabłka, które będą miały miejsce w niedzielę, 21 października, w godzinach 11.00 – 16.30 w The Bromham Mill and Gallery. Podczas święta, oprócz bardzo dużej ilości brytyjskich jabłek, uświadczymy poczęstunek, napoje, a także gry i zabawy. Wydarzenie jest wspierane przez “East of England Apples and Orchards Project”. Cena biletu dla osoby dorosłej to £5.00 a dzieci poniżej 16 roku życia, w towarzystwie dorosłych, mają bezpłatny wstęp. Parking będzie również bezpłatny.
BEZPŁATNE POSIŁKI DLA DZIECI
Luton Borough Council przypomina, że dzieci mogą skorzystać z darmowych posiłków w szkołach, jeśli tylko ich rodzice/rodzic otrzymują następujące zasiłki: Income support, Income-based Jobseeker’s Allowance, Incomerelated Employment and Support Allowance, Child Tax Credit (dochód dla rodziny musi być mniejszy niż £16,190), gwarantowany element State Pension Credit czy pomoc z National Asylum Support Service (NASS). Dodatkowo, jeśli nasze dziecko kwalifikuje się do programu bezpłatnych posiłków, otrzymamy także pomoc dotyczącą mundurków szkolnych, wynoszącą 25 funtów. Więcej informacji na www.luton.gov.uk/freeschoolmeals. Urząd zachęca do sprawdzenia, czy nasze dziecko może zostać objęte programem – to korzyść dla samego ucznia, ale też i dla szkoły,która za każde dziecko korzystające z bezpłatnych posiłków, otrzyma dofinansowanie rządowe (600 funtów).
NORTHAMPTON NAJPIĘKNIEJSZE! Northampton wygrało nagrodę Silver Gilt w konkursie 2012 East Midlands in Bloom. Nasze miasto zdobyło nagrode w kategorii „city”, ale warto tez podkreślić, że specjalne wyróżnienie od jury powędrowało także do Bradlaugh Fields. Sędziowe docenili także Boothville Primary School oraz Mereway Allotments jako miejsca zasługujące na szczególny podziw. Northampton zostało również wybrane jako reprezentant East Midlands w krajowym konkursie Britain in Bloom – wyniki zostaną ogłoszone w październiku.
POMOC DLA SAMOTNYCH RODZICÓW
Osoby samotnie wychowujące dzieci mogą przyjść do Saplings Children’s Centre (Queensway, Bletchley), w każdy wtorek, w godzinach 9.30 – 11.00 – właśnie tam spotkają się z innymi osobami w podobnej sytuacji, podzielą się swoim doświadczeniem i uzyskają wsparcie. Na grupę można zabrać swoje dzieci. Więcej informacji na www.gingerbread.org.uk.
12 | www.pmagazyn.pl
REMONT BASENU
Lewsey Park Pool przy Pastures Way przejdzie remont, którego wartość szacuje się na £200,000 – donosi Luton Borough Council. Basen dzięki temu uzyska nowe toalety dla rodzin i osób niepełnosprawnych. W obiekcie zamontowane również zostaną nowe płytki. W związku z tym, basen zostanie zamknięty od 1 listopada do 26 stycznia 2013 roku. Osoby chętne do skorzystania w tym czasie z basenu, urząd zaprasza m.in do Lea Manor Recreation Centre.
NOWE GODZINY DLA RECYKLINGU
Milton Keynes Council przypomina, że od 1 października zmianie ulegają godziny otwarcia w trzech centrach recyklingowych. Ośrodki otwarte będą nadal siedem dni w tygodniu, ale w godzinach 8..00 – 17.00. W okresie wiosenno-letnim, centra kończyły pracę o godzinie 20.00. Zmiany dotyczą Bleak Hall , Chesney Wold, MK6 1NE oraz New Bradwell, Newport Road, MK13 0AH i Newport Pagnell, North Crawley Road, MK16 9HG.
ZONE SZTUKAWSERCUMIASTA
W samym centrum Peterborough pojawiło się miejsce, które skupia w sobie jednocześnie sklep i galerię sztuki. Miejsce to nosi nazwę Art in the Heart i zostało założone przez Dawn Birch-James. Marzeniem pomysłodawczyni, zainspirowanej londyńskim przykładem, było utworzenie przestrzeni, gdzie silna grupa lokalnych artystów mogłaby prezentować i sprzedawać zainteresowanym mieszkańcom swoje dzieła. A lista nazwisk jest długa i ciekawa: malarka i rzeźbiarka Pina Santoro-Ellwood, Ann Ardron – malarka i zdobywczyni wielu prestiżowych nagród, Garth Bayley (widzimy go na zdjęciu podczas rozmowy z Dawn) czy obiecująca Katie Timosenko, której prace, jak stwierdza Dawn, wywołują ciarki na plecach. A wśród nich także Jacek Jarosław Sokół, nasz abstrakcyjny malarz. W Art in the Heart znajdziecie obrazy, fotografię, rzeźby, biżuterię, ceramikę czy kartki. Wszystko w stylu abstrakcyjnym, urban, pop i w jeszcze wielu innych formach. Dla fanów grupy Handmade in Peterborough dobra wiadomość – Dawn wygospodarowała w sklepo-galerii miejsce, gdzie można kupić ręcznie zrobione przedmioty, w większości przypadków za £10 lub mniej. Dawn liczy na to, że Art in the Heart stworzy nową jakość, która połączy w sobie sztukę i komercję, fine art z handmade, wspaniałą jakość i dobrą cenę – co tylko wzbogaci krajobraz Bridge Steet oraz całego centum Peterborough. Życzymy powodzenia i zapraszamy na stronę internetową Art in the Heart: www.artintheheart.co.uk.
ZAPRASZAMYNAWYSTAWĘ Zapraszamy na wystawę abstrakcyjnych prac Jacka Jarosława Sokoła oraz Martina Stephena, która rozpocznie się 16 listopada i potrwa do 2 grudnia w Beehive Community Centre. Wystawie towarzyszyć będzie prezentacja fotografii Karen Thomas. Inauguracja wystawy, 16 listopada, odbędzie się w godzinach 16.30 – 21.30. Adres to St.Martin’s Street, Peterborough, PE1 3BD.
SZTUKA...KABARETOWA!
SZTUKAWBEDFORD Bedford Creative Arts zaprasza do zapoznania się z ciekawą i interesującą propozycją obcowania ze sztuką. Artystka Arabel Rosillo de Blas, zainspirowana bogatą historią koronkarstwa w Bedford, postanowiła utworzyć monumentalną, wspaniałą instalację w mieście. Jej zdjęcia zobaczycie w Kronice Lokalnej. Zapraszamy na 1 St Paul’s Square, Bedford, MK40 1SQ. Obiekt oglądać można będzie do lutego przyszłego roku. Od zeszłego miesiąca swoją działaność rozpoczął Art Book Club. Klub spotyka się w pierwszą środę każdego miesiąca, w godzinach 18.00 – 20.00 przy 123 Midland Road, Bedford, MK40 1DE. Bedford Creative Arts zaprasza także do korzystania z 123CREATE przy Midland Road – to miejsce, gdzie spotykać mogą się ludzie zafascynowani sztuką, kreatywni, szukający możliwości podyskutowania o swojej pasji, chcący zrobić coś twórczego. Zapraszamy na stronę internetową organizacji: http://www.bedfordcreativearts.org.uk/
Ulubieńcy publiczności, Kabaret Ani Mru-Mru, powracają do Anglii z nowym programem, pt. „NUDA, RUTYNA i ODCINANIE KUPONÓW”. W dniach 2-4 listopada zapraszamy na występy do Peterborough, Manchester i Birmingham. Organizatorem trasy jest portal Leeds-Manchester.pl. W naszym mieście kabaret wystąpi 2 listopada, w The Cresset (Rightwell, Bretton, Peterborough, PE3 8DX), o godzinie 20.00. Kabaret Ani Mru-Mru jest regularnym i bardzo chętnie przyjmowanym gościem Polonii na Wyspach. W nowym programie kabaretu panowie Marcin Wójcik, Michał Wójcik i Waldemar Wilkołek udowadniają, że nie są znudzonymi swoją pracą gwiazdkami, a rewelacyjnymi mistrzami rozbawiania w najlepszej formie. Zaprezentowany zostanie repertuar składający się z różnorodnych skeczy. Widzowie zajrzą na budowę stadionu, usłyszą wyjątkowe wykonanie utworu folkowego, jak i rockową opowieść o życiu kabareciarza oraz dowiedzą się co nieco o dietach. Fantastyczna trójka z Lublina, działająca nieprzerwalnie od 1999r, to niewątpliwie jedna z najpopularniejszych grup na polskiej scenie kabaretowej. Kabaret wykreował wiele kultowych postaci scenicznych, a ich skecze, takie jak: „Tofik”, „Chińska Restauracja” czy „Otwarcie Supermarketu” można uznać za kultowe. A więc nie pozostaje nam już nic innego niż zaprosić wszystkich wielbicieli talentu Kabaretu Ani Mru-Mru na występ. Bilety w cenie 18 funtów można zakupić w siedzibie naszej redakcji przy 37 Broadway (07850628609 lub 01733565033), on-line na stronie www.ticketweb.co.uk oraz w wybranych polskich sklepach, których adresy znajdują sie na stronie: www.leeds-manchester. pl/animrumru. Bilety w dniu występu, o ile dostępne w kasie, kosztować będą 20 funtów. Dzieci do 8 roku życia, jesli tylko będą siedzieć na kolanach rodzica lub opiekuna podczas występu, mają bezpłatne wejście do The Cresset. www.pmagazyn.pl | 13
ARTZONE
NIE DRAŻNIJ PISARKI... Dwie postaci polskiej kultury. Ona – wzięta pisarka, artystka, matka i żona. On – nasz nowy stały felietonista, emigrant, pisarz. Prywatnie się przyjaźnią. I czasem się sprzeczają, broniąc swoich poglądów. Tym razem on zadawał pytania. Często dość intymne. Ten wywiad czyta się z zapartym tchem. Zupełnie tak samo jak najnowszą książkę pisarki „Opowieść niewiernej”. Specjalnie dla czytelników PMagazynu z Magdaleną Witkiewicz rozmawia Arek Siedlecki. .
Arek Siedlecki: Kiedy ostatnio się widzieliśmy? Magdalena Witkiewicz: Latem (uśmiech). Byłam w dresie, potargana i pobrudzona węglem z grilla, z dwójką dzieci na kolanach, ale chłonąca zapach lasu, drewna w kominku i oddychająca fantastycznym powietrzem Kaszub.
AS: Czy to właśnie jest Twoja samotnia? Miejsce, do którego uciekasz od miejskiego zgiełku, od stresu i wszędobylskich spojrzeń? MW: Tak, to jest moje miejsce na ziemi. Kocham tam być. Amalka jest małą wsią na Kaszubach, nad jeziorem Gowidlińskim, gdzie stoi niewielki drewniany domek. To tam spędzałam wszystkie wakacje mojego dzieciństwa i tam też chcą bardzo jechać bohaterowie mojej powieści dla dzieci „Lilka i spółka” (ukaże się w lutym 2013, nakładem wydawnictwa „Nasza Księgarnia”, przyp. A.S.).
AS: Czy ludzie rozpoznają Cię na ulicy czy to jeszcze nie ten poziom pisarstwa? MW: Nie zdarzyło mi się jeszcze (uśmiech). Nie wiem, czy to zależy od poziomu pisarstwa, a bardziej od życia medialnego. „Taniec z Gwiazdami”, w którym występowała bardzo dziś rozpoznawalna Katarzyna Grochola już nie ukazuje się na antenie (uśmiech). Poza tym, zawsze mojej koleżance, fotografce Kamili Wyroślak mówię: „Muszę być ładna na tych zdjęciach
MAGDALENA WITKIEWICZ (ur. 1976)
– Matka Polka Biznesmenka. Miłośniczka literatury oraz dzieci (w szczególności swoich – pięcioletniej Lilianny i trzyletniego Mateusza). Jej powieści, „Milaczek” oraz „Panny Roztropne”, poprawiły humor tysiącom kobiet. Kolejna, „Opowieść niewiernej” zyskała wiele nowych czytelniczek. Wkrótce ukaże się jej książka dla dzieci „Lilka i spółka”, wierszyki dla dzieci w antologiach wydawanych przez Wydawnictwo WILGA oraz „Ballada o ciotce Matyldzie”. Pisarka nie zapomina o swej marketingowej pasji – prowadzi firmę marketingową „Efekt Motyla”. Mieszka w Gdańsku.
do książek, niekoniecznie podobna”. I ładna jestem zawsze na nich. A czy podobna? Może jak idę wystrojona na spotkanie – tak, ale jak idę w jeansach na spacer z dziećmi – niekoniecznie.
AS: Magdalena Witkiewicz – pisarka, bizneswoman, kobieta, mama, żona, przyjaciółka… Coś byś jeszcze dorzuciła? MW: Mam jeszcze kota (uśmiech). I działkę ogrodniczą, nad którą nie mogę zapanować. Chwasty rosną… Ale też w tym roku zebraliśmy jakieś dziesięć wiader jabłek…
z fabułą. Chyba Ci ufają, bo czują, że dobrze je rozumiesz. MW: Bardzo możliwe. Po „Opowieści niewiernej” dostałam dziesiątki maili na temat książki. Większość z nich zawierała słowa „ta książka była o mnie”. Często listy te dotyczyły szczegółów z życia tak intymnego…
AS: Jak godzisz ze sobą macierzyństwo, prowadzenie firmy i pisarstwo? MW: Nie godzę! Absolutnie nie godzę! Jest ciężko, bo teraz na przykład wiem, że powinnam pisać nową powieść, umowa już podpisana, a dzieci były chore, siedziałam w domu, więc w firmie (rozmówczyni jest właścicielką firmy marketingowej, przyp. A.S.) muszę nadrabiać zaległości, czasem wieczorem, a wieczór powinien być od książek. No i wiesz. Te dziesięć wiader jabłek. Przerobić trzeba na kompot i mus do ciasta (śmiech).
AS: Twoje książki często dotyczą relacji damsko-męskich, emocji. Mam wrażenie, że czytelniczki są zafascynowane Twoją twórczością, ponieważ identyfikują się
AS: Żonglujesz emocjami. Twoja debiutancka powieść „Milaczek” jest pełną humoru, ciepłą i beztroską powieścią do poduszki. Z kolei, ta najnowsza traktuje o rzeczach poważnych, bólu i cierpieniu w małżeństwie. MW: Tak, „Milaczek” i „Panny roztropne” są zupełnie innymi powieściami. Wesołe, optymistyczne, powodujące wybuchy śmiechu. A „Opowieść niewiernej” miała być romansem. Po prostu miałam ochotę napisać romans. Taki z emocjami, ze łzami wzruszenia. Jednak łączy moje książki wspólna cecha. Zawsze kończą się happy endem!
AS: Czy jesteś szczęśliwą żoną? MW: Jak to w małżeństwie – jest szczęście, są też łzy. Zawsze, gdy ktoś pyta, dlaczego napisałam książkę o zdradzie, odpowiadam, że mąż mnie wnerwił (śmiech). Ale jestem szczęśliwa. Mam dwoje cudownych dzieci, męża, wygodny fotel, kota i przetwory z jabłek na zimę (uśmiech).
AS: Może miłość to mit, z którym należy się pożegnać? MW: Nie! Skądże! O czym bym pisała! Ja umiem pisać tylko o miłości!
AS: W Twoim domu mówiło się otwarcie 14 | www.pmagazyn.pl
ARTZONE o uczuciach? MW: Hmmm… W rodzinnym chyba nie. Ale ja mówię swoim dzieciom, że je kocham, one mi to też mówią. Czasami zasypianie się bardzo przedłuża, bo nim wszyscy sobie powiemy, jak bardzo się kochamy i lubimy, to trochę czasu mija (śmiech).
AS: Jak czuje się kobieta, której właśnie ziszcza się najpiękniejszy sen? Mam na myśli drugie miejsce Twojej „Niewiernej” na liście bestsellerów sieci księgarskiej EMPIK. MW: Jestem zaskoczona! I bardzo się cieszę, że moja powieść trafiła do czytelniczek do tego stopnia, że kupują ją dla siebie i dla przyjaciółek, bo uważają, że taką książkę trzeba mieć na własność.
AS: Czy Magdalena Witkiewicz jest kobietą skazaną na sukces? MW: Mam taką nadzieję! Chociaż na sukces trzeba
UWAGA KONKURS!
Aby wygrać najnowszą powieść Magdaleny Witkiewicz „Opowieść Niewiernej” wraz z autografem, podaj tytuły wszystkich dotychczasowych książek autorki. Na odpowiedź czekamy do 31 października. Prawidłowe odpowiedzi prosimy wysyłać na adres: redakcja@pmagazyn.pl. Spośród nadesłanych maili wylosujemy zwycięzcę, którego nazwisko podamy w kolejnym numerze PMagazynu.
się bardzo napracować! Nie wystarczy chcieć. Trzeba usiąść i zabrać się do działania.
AS: Skąd czerpiesz inspiracje do swoich książek? MW: Z życia. Obserwuję otaczający mnie świat. Znajomych. Kiedyś przeczytałam bardzo fajne zdanie na torbie płóciennej. I coś w tym jest – zdjęcie poniżej. Muszę zdobyć taką torbę!
AS: Jaki jest Twój stosunek do emigracji? Czy nie rozważałaś nigdy wyjazdu „za chlebem”? MW: Mój brat wyjechał do Niemiec. Ja nie rozważałam nigdy emigracji, ale chciałam wyjechać do pracy i podszkolić język. Byłam analitykiem marketingowym, miałam duże szanse dostać pracę w zawodzie. Odbyłam nawet kilka rozmów telefonicznych z headhunterami, rozmawiałam z jednym potencjalnym pracodawcą i miałam jechać na kolejną, ostateczną już rozmowę do jednego z banków. Ale…
AS: Ale? MW: Się zakochałam! I nie pojechałam. W moim przyszłym mężu się zakochałam. Zatem miłość to nie mit (uśmiech)!
AS: Czy byłaś kiedyś w Wielkiej Brytanii? Jeśli tak, to w jakich okolicznościach? MW: Byłam! Byłam w szkole językowej Harrow
ukazał się mój wierszyk o kocie w jednej z antologii z wierszykami o jesieni, a w przyszłym roku ukaże się wierszyk o krowie. Z tych wierszyków jestem bardzo dumna. Moja córka kiedyś narysowała krowę w różowe serduszka. I mówi: „Mama, napisz o niej wierszyk”. No to… napisałam!
AS: Czy chciałabyś przekazać coś czytelnikom PMagazynu? MW: Chciałabym przekazać książkę na nagrodę (śmiech). A poza tym… Czytajcie polskie książki. Mamy wielu fantastycznych polskich autorów. W dobie Internetu, ebooków i kart kredytowych polscy autorzy są na wyciągnięcie ręki. Chcesz coś przeczytać – kupujesz i za chwilę masz. Poza tym chciałabym kiedyś do Was przyjechać!
AS: Dziękuję za rozmowę, Magdo! W imieniu Redakcji życzę Ci kolejnych bestsellerów. MW: Bardzo, bardzo dziękuję.
House w Swanage. Podczas studiów. Było cudownie. Może to nie była typowa Wielka Brytania, bo było sporo obcokrajowców, ale bardzo miło wspominam ten czas. Spędziłam tam miesiąc i uważam, że miesiąc w szkole językowej daje tyle, co dwa lata nauki języka w Polsce. Było rewelacyjnie. Do tej pory utrzymuję kontakty z ludźmi tam poznanymi.
AS: Jakie są Twoje plany na przyszłość? MW: Plany… W lutym wychodzi „Lilka i spółka”,
OPOWIEŚĆ NIEWIERNEJ... Po wydaniu „Milaczka” i „Panien roztropnych” przyszedł czas na zupełnie inne literackie oblicze Magdaleny Witkiewicz – „Opowieść niewiernej”. Niewierna – jakże to oskarżająco brzmi! Lecz co sprawiło, że Ewa, młoda żona, zdradziła męża? Czyż Maciek nie był pracowity i uczciwy, czyż nie poświęcał każdej wolnej chwili na budowę ich wspólnego domu? Czego brakowało Ewie, że zaczęła spotykać się z Pawłem, a potem z Michałem? Lekka w lekturze, a przecież ważka i pełna życiowej mądrości powieść o potrzebie miłości, zrozumienia i niezależności. Anatomia zdrady, przewrotna wiwisekcja związku małżeńskiego i barwny portret współczesnej polskiej kobiety, chcącej mieć dzieci i zwalnianej z pracy, bo może pójść na macierzyński i „zablokować etat”.
w marcu „Ballada o ciotce Matyldzie”. Mam podpisaną już umowę na jedną powieść, a druga umowa czeka tylko na mój podpis. Więc zapowiada się pracowicie. Poza tym, wiesz… Jeszcze na drzewie wisi kilka wiader antonówek (śmiech).
AS: Zaczęłaś pisać również dla dzieci. Skąd ta fascynacja twórczością dla najmłodszych? MW: No wiadomo! Chciałam coś napisać dla dzieci. Poza tym, ja jestem krótkodystansowiec, a książki dla dzieci są krótsze (śmiech). Nie wiedziałam, czy umiem pisać dla dzieci. Okazało się, że całkiem nieźle mi to wychodzi. Jeszcze pisuję wierszyki. Właśnie
W swojej najnowszej książce autorka udowodniła, że kobiety też potrafią pisać o „tych” sprawach. I to jeszcze jak potrafią! :) www.pmagazyn.pl | 15
TEMAT MIESIĄCA
AUTOBUS CZERWONY... ...przez ulice mego miasta mknie... – słowa tej piosenki od rana kołatały się w mojej głowie. Nic dziwnego. Wybieram się na spotkanie z jednym z polskich kierowców autobusów miejskich w Peterborough. Michał Wojciechowski, bo o nim mowa, opowie mi o swojej pracy i zabierze na trasę miejską „jedynką”. Mimo, że my ruszamy o czasie, przed nami jest jeszcze jedna „jedynka” – spóźniona o dwadzieścia minut... – Zdarza się – mówi Michał – korki, wypadki, większa ilość pasażerów kupujących bilety choćby na dwóch przystankach i już jest opoźnienie. Przez towarzystwo spóźnionej „jedynki” nasz autobus jest niemal pusty, ale to dobrze, bo mam okazję zadać Michałowi kilka pytań dotyczących jego pracy, a konkretniej miejsca tej pracy, czyli samego autobusu. – Spędzasz na tym siedzeniu większość dnia. Wygodnie Ci? – śmieję się. – To trzeba lubić – odpowiada Michał – bez tego ani rusz. Poza tym, oprócz jazdy samej w sobie, tutaj bardzo dużo się dzieje. Mamy ciągły kontakt z bazą przez radio. Dzięki temu wiemy, gdzie są korki czy poważniejsze wypadki i na przykład zablokowana droga. To także stały kontakt z kontrolerem ruchu, który dba o porządek całego rozkładu jazdy. Mamy też monitor, który – dzięki zamontowanym wewnątrz pojazdu kamerom – pokazuje nam, co dzieje się za naszymi plecami, w autobusie, a podczas cofania widzimy przestrzeń za pojazdem, co ułatwia parkowanie. Taki bajer mają te nowsze autobusy, które wróciły z Londynu po olimpiadzie. Dodatkowo bardzo ważną rzeczą jest zmiana stref w komputerze. Miasto podzielone jest na strefy, a te z kolei mają wpływ na cenę biletu. Ponadto, żeby zapewnić maksymalne bezpieczeństwo pasażerom, nasza jazda, a w zasadzie pownieniem powiedzieć, że mój sposób prowadzenia autobusu, jest ciągle monitowany. Gdybym na przykład zbyt gwałtownie zahamował czy za szybko jechał, w komputerze nad moją głową zapali się lampka kontrolna. Zbyt często zapalana lampka oznacza rozmowę z przełożonym i konieczność wytłumaczenia się z zaistniałej sytuacji. Trasa przebiega spokojnie. Sobota i niedziela należą do mniej obleganych chwil, podczas których ruch nie jest aż tak duży, jak w pozostałe dni tygodnia. Dzieci mają wolne od szkoły, a większość z nas od pracy. – A czujesz się tu bezpiecznie? – pytam. – Tak. To raczej spokojna praca. Chociaż... Choć trudno w to uwierzyć, są w naszym mieście osoby, które mają zakaz podróżowania autobusami. Czasem zdarza się,
REKRUTACJA Stagecoach UK Bus jest jedną ze sztandarowych firm Stagecoach Group, jednej z największych zajmujących się transportem na świecie. Stagecoach zatrudnia obecnie ponad 18,000 pracowników w 100 lokalizacjach na terenie całego kraju. Firma często poszukuje pracowników – od kierowców, poprzez mechaników, na kadrze sprzątającej czy administracyjnej kończąc. Zapraszamy na stronę www.stagecoach.co.uk, gdzie mozna przeglądać aktualne oferty pracy w zakładce Careers. Firma oferuje także praktyki zawodowe oraz programy dla osób, które dopiero co ukończyły studia.
16 | www.pmagazyn.pl
TEMAT MIESIĄCA
że mimo to próbują prześlizgnąć się między innymi pasażerami i wejść do autobusu. Podczas trzech miesięcy mojej pracy musiałem już raz wyprosić jedną z takich osób. Na szczęście obyło się bez wzywania policji. Mamy w autobusie specjalne zabezpieczenia, dzięki którym szybko i skutecznie mogę powiadomić bazę i policję o zagrożeniu. Michał nie chce jednak do końca zdradzić, jakie to zabezpieczenia. – Wtedy już nie będą bezpieczne – uśmiecha się ucinając temat. Droga naszej „jedynki” to najdłuższa trasa. Udaje mi się zapytać Michała o system pracy. – Pracuję cztery dni w tygodniu, trzy mam wolne. Zakontraktowane mam cztedzieści godzin tygodniowo. To minimum, które pracodawca musi mi zapewnić. Ale są też nadgodziny. Oczywiście, lepiej płatne, jak w każdej pracy. Najdłuższa zmiana Michała trwała trzynaście godzin, w tym cztery godziny przerwy. Jak w takim razie wygląda Twój dzień pracy? – dopytuję. – Najwcześniej zaczynałem pracę już przed szóstą, o piątej czterdzieści byłem na pierwszym przystanku, najpóźniej kończyłem o północy. Ale ta praca to nie tylko jazda autobusem. Jeśli zaczynam poranną zmianę – zawsze jest to baza przy Lincoln Road, skąd odbieram autobus. Muszę wtedy sprawdzić pojazd, czy jest zdolny do ruchu. Na specjalnym formularzu, z wyszczególnionymi punktami do sprawdzenia, odznaczam czy na przykład działają światła, czy stan opon jest zadowalający. Jeśli rozpoczynam pracę w ciągu dnia, zazwyczaj zmieniam innego kierowcę na bazie w Queensgate. Odbieram też kartę, duty, na której widnieje cała moja trasa, przystanek po przystanku z podaną godziną, o której powinieniem
na dany przystanek dotrzeć. Pomaga nam to w pilnowaniu punktualności na trasie i określeniu ewentualnego spóźnienia. Każdy z kierowców ma też swoją kasę z pieniędzmi za sprzedane bilety, którą należy rozliczyć na koniec pracy. Kasa jest na wyposażeniu każdego kierowcy, jak spodnie, koszule i teczka, które dostaje każdy nowy kierowca. Niestety, ale zdarza się i manko. Przy dużej ilości pasażerów i sprzedanych biletach, łatwo o pomyłkę podczas wydawania reszty – przyznaje Michał. Trasa dobiega końca. Teraz przerwa. Mamy czas na kawę, więc Michał wprowadza mnie do kantyny. Tam poznaję innego polskiego kierowcę angielskiego autobusu, Zbyszka, zawodowca, instruktora, który doświadczenie zdobył jeszcze w Polsce. Pracuje tu już cztery lata, co klasyfikuje go na drugim miejscu pod względem stażu pracy spośród sześciu zatrudnionych Polaków. Przesympatyczny, ciepły człowiek, około sześćdziesiątki, otwarty na świat i ludzi, z dużym poczuciem humoru. Dosiadamy się do stolika. Rozmawiamy po polsku, choć z reguły, dla dobra stosunków międzyludzkich z pozostałymi kierowcami, „nasi” panowie starają się używać języka angielskiego, także podczas przerw. Skąd pomysł akurat na autobusy? – pytam. Odpowiada Michał – Lubię spędzać czas za kółkiem. Moja poprzednia praca też na tym polegała – dostarczałem vanem towar do klientów. Było całkiem fajnie, tylko zarobki kiepskie. I kiedy zacząłem myśleć o zmianie pracy, natknąłem się na Stagecoach. Oczywiście złożyłem swoje CV, zaliczyłem kilka standardowych testów i czekałem na dezycję, a że było to przed londyńską olimpiadą i nowi kierowcy byli potrzebni, zakwalifikowałem się do dalszego etapu rekrutacji. Trwało to jakieś pięć tygodni. Przede mną było szkolenie teoretyczne i praktyczne z jazdy autobusem, co zajęło kolejne siedem tygodni. Podstawą przy staraniach o tę pracę było posiadanie angielskiego prawa jazdy. Musiałem też wyrobić provisional driving licence (przyp. red.: tymczasowe prawo jazdy) na autobusy w DVLA (przyp. red.: Driver and Vehicle Licensing Agency), żeby w ogóle zacząć ten kurs. Teoria to jedno, a praktyka drugie. Jeździłem z instruktorem, a na egzaminie z jazdy sprawdzano na przykład czy zatrzymałem się w odpowiedniej odległości od chodnika, czy prawidłowo podjechałem do przystanku. W sumie pięć egzaminów do zaliczenia. Oprócz tego, wszyscy kierowcy poddawani są corocznie szkoleniom, które jednocześnie sprawdzają ich umiejętności. Gdy uśmiechnęłam się i powiedziałam, że najtrudniejsze w tamtym momencie miał już za sobą, Michał szybko wyprowadził mnie z błędu. Najtrudniejsze bowiem było nauczenie się wszystkich tras! Zbyszek wspomina, jak musiał przychodzić do pracy na godzinę ósmą rano i do szesnastej jeździć autobusem – jeszcze jako pasażer – i uczyć się całego rozkładu. I tak przez dwa tygodnie. Potem przez kolejne półtora miesiąca jazda już za kółkiem, ale
z angielskim kierowcą, który w razie potrzeby służył pomocą. W przypadku Michała wszystko potoczyło się zdecydowanie szybciej, bo starsi stażem kierowcy wyjeżdżali do Londynu, obsługiwać autobusy podczas olimpiady, więc jak najszybciej potrzebni byli nowi kierowcy do pracy na trasach w mieście. I tak z półtora miesiąca w przypadku Zbyszka, zrobił się tydzień w przypadku Michała. Udogodnieniem dla Michała była ponadto wcześniejsza znajomość topografii miasta dzięki dorywczej pracy w pizzerii. Ważny jest fakt, że to Stagecoach płacił za kurs i egzamin, w sumie trzy tysiące funtów, co jednak zobowiązuje świeżo upieczonego kierowcę autobusu do przepracowania w firmie minimum dwóch lat. W przypadku wcześniejszego zwolnienia trzeba zwrócić koszty, to znaczy jeśli Michał po roku pracy zdecydowałby się na odejście, musiałby zwrócić dotychczasowemu pracodawcy tysiąc funtów. Gdy zapytałam o wrażenia z pierwszej samodzielnej trasy, Zbyszek tylko się zaśmiał. – Byłem tak zdenerwowany, że nawet jej nie pamiętam! Michał za to doskonale przypomina sobie, jak bardzo był przejęty – mokry ze strachu i jak szybko stracił pewność siebie. Wszystko mu się pomieszało, niestety także jedna z dróg. Gdy zjechał z trasy, na pytanie pasażerki: „Dokąd jedziemy?”, mająca rozładować nieco napięcie odpowiedź Michała: „Cóż, zwiedzamy!” – nie rozbawiła jednak pani tak, jak mnie, kiedy słuchałam tej historii! Jakoś ciężko mi uwierzyć w zapewnienie Michała, że woli prowadzić piętrowy autobus. Ponoć ma lepsze wspomaganie, a dodatkowego piętra wcale nie czuć podczas prowadzenia. I w ten sposób przeszliśmy do rozmowy o najlepszych i tych nieco gorszych aspektach wykonywanej przez panów pracy. – Do plusów zaliczyć trzeba samą jazdę – stwierdza Michał. – Do tego kontakt z ludźmi i całkiem dobre wynagrodzenie. Co do kontaktu z ludźmi, Zbyszek nie jest już taki zgodny. Zdarzają się tacy pasażeowie, którzy z byle powodu wypisują skargi na kierowców. – Fakt – przyznaje Michał – ludzie są różni. Najgorszy jest chyba poniedziałek, bo ogrom pasażerów kupuje bilet na cały tydzień – Megarider – którego wystawienie chwilę zajmuje, co z kolei generuje spóźnienia. Wielokrotnie wysłuchiwałem narzekań, że jestem spóźniony. A bywa też gorzej, bo zdarzają się docinki rasistowskie. Trzeba też pilnować ludzi, bo oszukują z biletami – wsiadając, pokazują na przykład całodniowy bilet, Dayrider, zakrywając palcem dzień ważności, po czym okazuje się, że bilet jest sprzed kilku dni. Niejednokrotnie problemem jest samo zrozumienie pasażera, który na przykład żuje gumę, bardzo słabo wyraża się po angielsku czy mówi z takim akcentem, że nie sposób wydedukować, dokąd chce podróżować. Skoro już o tym mowa, pytam o minusy ich pracy. Michał wymienia brak radia, a tym samym możliwości słuchania muzyki podczas jazdy i konieczność zmiany stref w komputerze – oj, zdarzyło się zapomnieć! Lecz tym razem obaj panowie zgodnie twierdzą, że zmorą są inni kierowcy samochodów. Parkowanie w niedozwolonych miejscach, które utrudnia przejazd autobusów i blokowanie linii wyznaczonych specjalnie dla autobusów to smutna codzienność. Najgorzej z przejazdem jest przy szkołach, gdzie zaparkowane auta rodziców, odprowadzających dzieci do szkoły, niejednokrotnie blokują przejazd. Do niełatwych tras zalicza się „szóstkę” – Hampton, gdzie przez wąskie i obstawione zaparkowanymi autami ulice, bardzo ciężko jest przejechać. – Ale jak tu nie lubić tej pracy, kiedy przy wychodzeniu z autobusu kilkuletni chłopiec, dziękując ci za przejazd, patrzy na ciebie jak na bohatera, a potem słyszysz, jak mówi do mamy, że też będzie jeżdzić takim dużym autobusem jak dorośnie? – kończy z uśmiechem Michał, pakując lunch box i wracając za kółko swojego autobusu. Do zobaczenia na trasie ... Iwona Mróz www.pmagazyn.pl | 17
RELAKS
KĄCIK MOLA KSIĄŻKOWEGO Thriller versus literatura kobieca – takie oto literackie zestawienie prezentujemy Wam na jesienne wieczory. Każdą z książek polecamy i przypominamy, że można je u nas otrzymać za darmo (do rozdania są dwa egzemplarze) – szczegóły poniżej. DOMENA – Gaspar Lopez Torres Oryginalny, zakorzeniony w stechnicyzowanym świecie XXI wieku thriller, którego bohaterami są dwaj wplątani w walkę między mocarstwami informatycy. Max, genialny komputerowiec i Carlos, jego szef, stworzyli cud technologii – najlepszą, najnowocześniejszą wyszukiwarkę internetową, która zrewolucjonizuje systemy informatyczne i wprowadzi cyberprzestrzeń w nową erę. Awatar zamiast użytkownika. Wirtualna inteligencja zamiast stukania w klawisze. Wynalazek Maksa i Carlosa pozwoliłby miliardom użytkowników oszczędzić czas spędzony na mozolnych wyszukiwaniach w Internecie... Niestety, pozornie niewinny program, który informatycy planowali po prostu sprzedać, wzbudza żywe zainteresowanie rządów Stanów Zjednoczonych i Chin. Obydwa kraje chcą uzyskać wyłączny dostęp do technologicznego cuda i nie zamierzają się nim dzielić. Ku swemu zdumieniu, informatycy lądują w samym środku światowego konfliktu. Ich życiu, a także istnieniu ich awatarów zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo. Gdy gra idzie o dominację w wirtualnym świecie, walka jest bezpardonowa. Wojna o technologię toczy się zarówno w świecie rzeczywistym, jak i w cyberprzestrzeni, a Max i Carlos znaleźli się na celowniku. Tylko od ich sprytu i wiedzy zależy, czy przetrwają.
Stron: 376, Format: 14,5x20,5 cm, ISBN: 978-83-7659-216-9, Rok wydania: 2012, Wydawnictwo: Albatros, Oprawa miękka, Cena £8.90
KOBIETA TYSIĄCA TAJEMNIC – Barbara Wood Tonina wiedzie idylliczny żywot na wysepce Morza Karaibskiego, setki lat zanim pojawili się tam Europejczycy. W plemiennej wiosce jest jednak odmieńcem: wysoka, szczupła i jasnoskóra wyraźnie różni się od mieszkańców wyspy. Jej pochodzenie okrywa tajemnica – przybrani rodzice znaleźli ją pływającą po morzu w koszyku. Gdy dziewczyna osiąga pełnoletność, opiekunowie wysyłają ją na stały ląd podpretekstem zdobycia leczniczej rośliny dla chorego ojca. Wiedzą, że już jej nie zobaczą, ale strach przed gniewem bóstw za przetrzymywanie w wiosce kogoś, kto do nich nie należy, jest silniejszy. I tak zaczynają się przygody Toniny. Oto barwna i pełna egzotyki opowieść o młodej kobiecie poszukującej swego miejsca na ziemi. Barbara Wood jest jedną z najpoczytniejszych pisarek, jej powieści są tłumaczone na ponad trzydzieści języków. Popularność zyskała niewątpliwie dzięki umiejętności znakomitego operowania elementami z pogranicza kultur i światów, nierzadko przedstawiając burzliwe losy kobiet. Na kartach jej powieści nie brakuje egzotyki, magii i namiętności. Stron: 560, Format: 12.5x19.5 cm, ISBN: 978-83-245-7793-4, Rok wydania: 2010, Wydawnictwo: Książnica, Oprawa twarda, Cena promocyjna £7.50
ROZDAJEMY KSIĄŻKI ZA DARMO Księgarnia POLBOOKS ufundowała po jednym egzemplarzu każdej z opisywanych książek dla czytelników PMagazynu. Jeżeli chcielibyście otrzymać za darmo którąś z książek – napiszcie do nas na adres redakcja@pmagazyn.pl. Rozdanie pozycji książkowych odbędzie się w drodze losowania.
Księgarnia POLBOOKS 1328 Duke Street, G31 5QG Glasgow, tel. 0141 2588 066
HUMOR Być może rodzaj dowcipów w tym numerze podpowiedział nam nasz temat rozkładówkowy – tak czy inaczej będzie śmiesznie i będzie o kierowcach:
Dwie blondynki jada samochodem. Zatrzymuje je policjant i mówi: – Dowody proszę. – Ojeku, my nie umiemy pływać.
POZNAJCIE
DYNIĘ PIŻMOWĄ
******** Turyści przyjechali do Londynu. Pierwszy raz jadą autobusem dwupiętrowym. Jeden z nich wchodzi na drugie piętro i po chwili schodząc krzycząc: – Nie przesiadajcie się do góry! Tam nie ma kierowcy! ********* Żona świeżo po kursie prawa jazdy prowadzi samochód: – Spójrz, Edek, co za ludzie! Ten facet już od minuty biegnie przed maską naszego samochodu. Zupełnie jakby chciał, żebym go przejechała. Co mam zrobić? – Zjedź z chodnika... ********* Dwóch facetów wnosi trzeciego zupełnie nawalonego tak, że nie może się utrzymać na nogach. Siadają przy barze i jeden mówi do barmana: – Dwa piwa! – A ten w środku nie pije? Pyta barman. – Nie, to kierowca. ******** Policjant zatrzymuje samochód, którym jadą trzy osoby. – Gratuluję – mówi policjant – jest pan tysięcznym kierowcą, który przejechał nową szosą. Oto nagroda pieniężna od firmy budującej drogi! Obok pojawia się reporter i pyta: – Na co wyda pan te pieniądze? – No cóż – odpowiada po namyśle kierowca – chyba w końcu zrobię prawo jazdy... Żona kierowcy z przerażeniem: – Nie słuchajcie go panowie... On zawsze lubi żartować, gdy za dużo wypije! W tym momencie z drzemki budzi się, siedzący z tylu dziadek i widząc policjanta zauważa: – A nie mówiłem, że skradzionym samochodem daleko nie zajedziemy!... 18 | www.pmagazyn.pl
Z dynią piżmową spotkałam się pierwszy raz w Londynie. Tutaj jest zdecydowanie popularniejszym wyborem niż “nasza” dynia. W smaku są obie podobne, piżmową wyróżnia jednak słodkawy, lekko orzechowy posmak. Gruba, żółta skóra powoduje, że jest to owoc trwały, nadający się do długiego przechowywania. Tak więc jak znajdziecie się w posiadaniu dyni piżmowej i nie macie na nią pomysłu, nie martwcie się. W zimnym (nie w lodówce), suchym, klimatyzowanym pomieszczeniu dynia piżmowa może sobie leżeć aż do trzech miesięcy. Przy zakupie zwróćcie uwagę na kolor owocu i twardość skórki. Niedojrzała dynia posiada lekko zielone zabarwienie i skórkę miękką, łatwo poddjącą się naciskowi ręki. Twarda skóra owocu niewprawionym może sprawić kłopot. Dynię najłatwiej jest obrać nazwyklejszą obieraczką do ziemniaków. Jednak zanim zabierzemy się do obierania, przekrawamy dynie wzdłuż dłuższej osi. Ze względu na twardą skórę, nie jest to łatwe zadanie i wymaga bardzo ostrego noża. Lekko nacinamy skórkę i wkładamy ostrze noża
w nacięcie. Za pomocą drewnianego wałka czy nawet naszej ręki wbijamy nóż w nacięcię aż przepołowimy owoc. Łyżką wydrążamy pestki, które są jadalne. Obrane połowki są gotowe do dalszego gotowania. Dynię możemy piec i dodawać jako składnik gulaszu czy curry, duszony solo czy np. z ziemniakami. Możemy też dynię gotować, wtedy jej słodki smak przenika do wywaru, stąd gotowana dynia jest najczęściej składnikiem zup. Pieczenie: Kroimy dynię w kosteczkę wielkości 5 cm i pieczemy w tłuszczu w 200°C przez 40-50 minut. Tak przygotowaną dynię możemy jeść prosto z blachy. Dla bardziej leniwych, gotowanie w mikrofali: Kroimy dynię w kostkę o wielkości 2 cm i wkładamy do pojemnika (nie metalowego). Wlewamy 30 ml wody (2 łyżki) i przykrywamy. Gotujemy 5-7 minut. W 100 g produktu znajdują się: 39 kcal; 1,1 g biaka; 8,3 g węglowodanów; 0,9 g tłuszczu. O tym wspaniałym warzywie na jeseinne chłody, opowiada autorka blogu: monikucha.wordpress.com.
RELAKS
r e n r o C y w Filmo Zapraszamy do naszego kącika filmowego, gdzie wraz z partnerem rubryki – portalem filmweb.pl, przedstawiamy co miesiąc dwie recenzje filmowe.
OBŁAWA UPROWADZONA 2
Czas trwania: 1 godz. 31 min. Gatunek: Kryminał, Thriller, Akcja Produkcja: Francja Reżyseria: Olivier Megaton Scenariusz: Luc Besson, Robert Mark Kamen
Czas trwania: 1 godz. 36 min. Gatunek: Dramat, Thriller, Wojenny Produkcja: Polska Reżyseria: Marcin Krzyształowicz Scenariusz: Marcin Krzyształowicz
EGZEKUTOR WOJENNYCH ZDRAJCÓW
W innym życiu Bryan Mills (Liam Neeson) byłby bohaterem łzawego dramatu o kryzysie rodziny i samotności w wielkim mieście. Na nasze szczęście pod swoje skrzydła wziął go Luc Besson, któremu podobne problemy nie spędzają snu z powiek. Mills wprawdzie miewa swoje kryzysy i czasem bywa samotny, ale kiedy przychodzi co do czego, wszelkie egzystencjalne refleksje zostawia za progiem. W poprzednim filmie musiał wyekspediować do lepszego ze światów Albańczyków, którzy uprowadzili mu córkę. Teraz w niewolę bierze go ojciec jednego z zamordowanych zbirów. Brodaty Murad (Rade Serbedżija) jest zdeterminowany, bezwzględny i lubi smoliste żarty. Zapomina tylko, że poczucie humoru nie jest najmocniejszą stroną Bryana. Okutany w wysłużoną, przydługą kurtkę heros to w interpretacji Liama Neesona uosobienie brutalnej siły i zabójczej precyzji. Facet, który nigdy się nie myli i zawsze wyprzedza peleton. Nie tylko wie, że w Europie mieszkają źli ludzie, ale również zna tysiąc jeden sposób na ich eksterminację. Gdy przychodzi do bitki, idzie przez ludzką masę jak przecinak, a jeśli wymaga tego sytuacja, daje popis umiejętności analitycznych. Wiecie, że mając do dyspozycji nowoczesny miniaturowy telefon, torbę pełną granatów, turystyczną mapę i pełną zapału ochotniczkę, można bez wysiłku ustalić miejsce swojego położenia w 11-milionowej metropolii? Ja nie wiedziałem. Ale co ja tam w ogóle wiem, skoro myślałem, że w nowoczesnym miniaturowym telefonie GPS nie będzie przesadną ekstrawagancją? Póki bohater z gracją małego czołgu kasuje kolejnych zakapiorów, opowieść kwitnie. Z racji poszatkowanego montażu (mającego zapewne pomagać w scenach akcji coraz starszemu Neesonowi) ogląda się ją nieco gorzej niż „jedynkę”, ale dla miłośników dialogów w stylu „zabiję ciebie, a potem wszystkich, którzy zechcą cię pomścić” to wciąż niezły interes. Schody zaczynają się, gdy oswobodzony Bryan wykonuje mozolną pracę pamięci i rozpoczyna poszukiwania uprowadzonej wraz z nim żony. Tempo siada, inscenizacja biednieje ze sceny na scenę, nie pomaga ani ścieżka dźwiękowa pożyczona z „Drive” Refna, ani szalone panoramy skąpanego w słońcu Stambułu (pomijam już fakt, iż miasto wygląda w filmie jak z reklamówki wczasów „Last minute” i tak jak w bessonowskim Paryżu brakowało tylko wąsacza w berecie z bagietką pod pachą, tak w sequelu zabrakło jedynie trajkoczącego bez opamiętania sprzedawcy dywanów). Olivier Megaton miał wszystko, czego potrzeba, żeby przebić sukces „Uprowadzonej” – większy budżet, doświadczenie na planach „Transportera 3” i „Colombiany” oraz pełne zaufanie Bessona. Udało mu się podtrzymać klasę serii, ale jego nazwisko pozostaje niespełnioną obietnicą.
W ubiegłorocznym konkursie głównym gdyńskiego festiwalu został po raz pierwszy pokazany film Wojtka Smarzowskiego „Róża”. Kwestie niezrozumienia tematu przez zagraniczną część jury pokutowały ponad pół roku. Następnie „Róża” zdobyła m.in. główną nagrodę na Warszawskim Festiwalu Filmowym i stała się jednym z ważniejszych obrazów wojny w polskiej kinematografii. Komentarze dotyczące zbyt skomplikowanej historycznie fabuły nagle ucichły. W przypadku „Obławy” Marcina Krzyształowicza może dojść do bardzo podobnej sytuacji. Szczególnie, że reżyser postanowił dodatkowo „skomplikować” swoją historię wojenną nielinearnym montażem, który wymusza na widzu wzmożoną czujność. Główny bohater to partyzancki cyngiel, który wykonuje wyroki AK na lokalnych kolaborantach i schwytanych Niemcach. Kapral Wydra (Marcin Dorociński) nie zadaje pytań swoim dowódcom. Zabiera delikwenta na spacer i pociąga za spust. Dla niego liczy się przede wszystkim dobrze wykonany rozkaz, który zgodnie z prawem Polskiego Państwa Podziemnego jest konieczny w walce o wolność. Oddział Wydry stacjonuje w lesie, w przyciasnych lepiankach, na granicy głodu. Kolejne zlecenie Wydry to wioskowy kolaborant, właściciel młyna, Kondolewicz (Maciej Stuhr). Okazuje się, że panowie znają się sprzed wojny. Zanim przejdzie do obowiązków, Wydra spożywa kolację w domu dawnego znajomego. Wódka, wspomnienia młodości, milcząca żona to sceneria, którą AK-owiec zastaje u Kondolewiczów. W „Obławie” Krzyształowicza świat partyzantki jest do bólu surowy i przerażający. Dzięki fenomenalnym zdjęciom Arkadiusza Tomiaka bieszczadzki las wydaje się najgroźniejszą z możliwych pułapek, z której nie ma ucieczki. Każdy kolejny partyzant to człowiek-cień, na granicy życia i śmierci zainteresowany jedynie zemstą i podstawowymi czynnościami życiowymi własnego organizmu. W takiej atmosferze reżyser opowiada historię czterech osób – dwóch mężczyzn i dwóch kobiet uwikłanych w okupacyjny los, na który wpływają również czasy przedwojenne. Za sprawą montażu licznych retrospekcji i różnych punktów widzenia „Obława” staje się wielogłosową opowieścią. Wojenna relacja egzekutora zostaje potraktowana jedynie jako punkt wyjścia historii, w której każde wspomnienie ma takie samo znaczenie. Sanitariuszka Pestka (Weronika Rosati) to twardzielka, która odważnie dotrzymuje kroku oddziałowi. Żona Kondolewicza (Sonia Bohosiewicz) przerażona kolaboracją męża spełnia swój moralny i obywatelski obowiązek. Sprawiedliwy egzekutor kapral Wydra jest wierny rozkazom, a Kondolewicz próbuje po prostu utrzymać rodzinę. W „Obławie” liczy się przede wszystkim stygma okupacyjnego losu, który najczęściej chciałoby się zamknąć w zgrabnych historyjkach o dobrych i złych wojakach. Krzyształowicz rozczłonkowując fabułę swojego filmu, igra z wojennymi przyzwyczajeniami widza. Jednocześnie jego wielowarstwowa wizja okupacyjnej przeszłości to koszmar spod znaku przemocy, nienawiści i gwałtu. Duszne, podejrzane relacje, przemoc seksualna, egzekucje i kanibalizm to ta część partyzanckiej rzeczywistości, która może ujrzeć światło dzienne dopiero w konfrontacji z wieloma opowieściami i różnymi doświadczeniami.
Michał Walkiewicz www.filmweb.pl
Joanna Ostrowska www.filmweb.pl
JAK PRZECINAK
www.pmagazyn.pl | 19
Wieści o cyfrowej tresci
Masz pytanie, szukasz porady, informacji, chcesz dowiedzieć się, który telefon, laptop, tablet bądź inny gadżet jest najlepszy dla ciebie lub kogoś bliskiego napisz do Marcina na adres redakcja@pmagazyn.pl.
Jesień pełna premier dla iPada, ale to tylko zależy od jego ceny. Nokia i HTC, kilka dni po premierze będą oferowały swoją kolorową gamę telefonów z Windowsem 8, u większości operatorów w UK. Windows 8 to również system na Laptopy i tu małe spostrzeżenie. Duże sieci komputerowe obecnie sprzedają bardzo mało nowych komputerów, klienci wyczekują nowych produktów z Windowsem 8 i czekają na oferty świąteczne. Błąd, najlepszy czas na kupno nowego sprzętu lub samochodu zawsze jest przed premierą następcy. Niektóre sieci sklepów oferują wysokiej klasy Laptopy za 349 funtów oraz możliwość „Trade in” z rabatem do 150 funtów. Po dobrym rozeznaniu można kupić komputer za 300 funtów, który miesiąc temu kosztował 600. Zapytacie: „No tak, ale ja chciałbym używać Windowsa 8, a nie wysłużonego poprzednika”. Odpowiedź na to pytanie jest taka – Microsoft po premierze zaoferuje wszystkim swoim użytkownikom upgrade, a podstawowy pakiet będzie można kupić już za 14.99, więc rachunek jest prosty. Kupić komputer O tej porze roku wszystkie firmy produkujące szeroko pojęte dobra materialne, prezentują swoje najnowsze osiągnięcia. Powód raczej oczywisty, zbliżają się święta, a wraz z nimi kupowanie prezentów dla najbliższych. Firmy takie jak Apple, Nokia, Samsung czy Sony muszą mieć pewność, że do świąt każdy potencjalny klient wie o ich produktach, a przy zakupie będzie miał pewność, że kupuje coś, co w świadomości ogółu jest produktem wysokiej jakości i funkconalności. Sezon premier rozpoczął Apple, prezentując swoją najnowszą linię urządzeń mobilnych z iPhonem 5 na czele. Nowy flagowy produkt z nadgryzionym jabłkiem różni się od poprzedniej generacji tym, że tył telefonu wykonany jest z aluminium, a nie szkła, posiada większy, 4-calowy wyświetlacz Retina, trzy mikrofony – wyjątkowo przydatne przy videofilmowaniu, mniejszą wtyczkę, która pasuje do wejścia w obydwie strony, możliwość obsługi LTE, wyjątkowo ergonomiczne słuchawki (projektowane przez trzy lata i na podstawie 30,000 skanów uszu) oraz najnowszy chip A6. Ten dwurdzeniowy procesor był testowany przez opiniotwórcze portale i zaskakującym faktem jest to, że bije on konkurencję. Nawet czterordzeniowe jednostki z chipem Samsunga nie dorównują benchmarkom uzyskanym przez iPhona 5. Jest on dwa razy szybszy od nowego iPada, szybszy i wydajniejszy od Galaxy SIII i Nexusa 7. Oficjalnie jest najsprawniejszym mobilnym urządzeniem na świecie. To dobrze, bo pomimo braku fajerwerków podczas prezentacji iPhona, Apple i tak dało ludziom do ręki niezwykły produkt. Pamiętajmy, że podczas premiery oryginalnego smartfona w 2007 roku producent z Cupertino był lata świetlne przed konkurencją. Obecne smartfony z Androidem oferują już trochę więcej niż iPhone, ale prostota i stabilność systemu dalej jest po stronie produktów z iOS.
20 | www.pmagazyn.pl
Wraz z najnowszym iPhonem podczas prezentacji dokonano odsłony nowych imponujących iPodów. iPod Touch piątej generacji również posiada większy 4-calowy wyświetlacz, a do wyboru mamy sześć pastelowych kolorów. IPod Touch to taki iPhone, z którego nie można dzwonić, poza tym posiada wszystkie normalne funkcje systemu Apple. Nowa generacja iPodów jest dostępna w przedsprzedaży. Podstawowy 32GB model kosztuje 249 funtów i jest fantastyczną alternatywą dla drogiego iPhona. Najmniejszy mobilny produkt od Apple to iPod Nano. Nowe wcielenie wyposażono w 2,5-calowy wyświetlacz, na którym teraz można oglądać filmiki, a dostępny będzie w 7 kolorach. Nowa linia Nano wygląda jak mała Nokia Lumia, a dodatkowo zmieniony został wygląd ikonek, które na urządzeniach amerykańskiej firmy pozostają niezmienne od lat. Na jesieni czeka nas jeszcze kilka premier. Przede wszystkim Windows 8 i szeroki wachlarz urządzeń i firm współpracujących z Microsoftem w celu przejęcia części rynku zajętego przez produkty z Androidem. W dniu 25 października, w Nowym Yorku, Microsoft oficjalnie zaprezentuje swój nowy system operacyjny. Zaprojektowany dla ekranów dotykowych w Tabletach, Laptopach, Ultrabookach i oczywiście smartfonach. Microsoft Surface Tablet będzie produktem, na którym gigant z Redmond pokaże swoje oprogramowanie. Cena tego wysokiej jakości Tabletu jest wielką niewiadomą. Microsoft być może zaproponuje bardzo ciekawą alternatywę
teraz i zaktualizować oprogramowanie później. Sony natomiast zaprezentowało nam swoje najcieńsze wcielenie PS3 z dyskiem 500GB, które już niedługo będzie dostępne dla wszystkich tych, którzy jeszcze nie posiadają tej maszyny do gier. Tym bardziej, że już wiemy z pewnością, że PS4 nie ujrzy światła dziennego przynajmniej przez półtora roku. Jesteśmy również po premierze nowego Wii U. Podstawowy 8GB biały model kosztuje 259 funtów, a czarny, który jest nazywany premium 32GB kosztować będzie 309 funtów. Wii U będzie można kupić po 30 listopada. Nintendo poinformowało, że kontrolery z pierwszej generacji Wii będą działały na ich najnowszym produkcie, także jeśli myślicie o sprzedaży pierwszej wersji, to proponowałbym zatrzymać wszystkie gamepady, kierownice, gitary i inne dodatki. Ostatni kwartał zawsze obfituje w nowości elektroniczne. W tym roku nie jest inaczej, a wybór telefonów, tabletów, komputerów i konsol jak zwykle duży. Na pewno każdy gadżeciaż, jak i zwykły użytkownik, znajdzie w tym sezonie coś dla siebie. Marcin Dunaj
KRONIKA LOKALNA
KRONIKA LOKALNA
Chcesz złożyć komuś życzenia, zaprezentować zdjęcia swoich pociech i bliskich, przekazać pozdrowienia, pochwalić się czymś interesującym? Kronika Lokalna jest do tego celu najlepszym miejscem! Piszcie do nas na adres: redakcja@pmagazyn.pl .
Nasze jubileuszowe prezenty z poprzedniego wydania wygrali: Magdalena Mrozińska, Maria Łazińska, Iza Obiye, Monika Rezmer, Violeta Kozłowska. Jagoda Romaniak, Aleksandra Bieniek, Agnieszka Turek, Beata Grodkowska. Gratulujemy a wszystkim dziękujemy za udział w zabawie.
Oj działo się i... pedałowało. W zeszłym miesiącu zakończył się Travelchoice Week, podczas którego mieszkańcy Peterborough mogli wziąć udział w projekcjach filmów na świeżym powietrzu. Kina były zasilane energią, produkowana podczas pedałowania na rowerach, przymocowanych do ziemi i posiadających specjalne generatory. W naszej nowej rubryce, Art Zone, wspominaliśmy o artystce z Bedford, która do swojego tworzenia używa koronkę. I to czasem na wielką skalę – zobaczcie sami!
KOCHANEMU BRATU ADAMOWI, WSZYSTKIEGO, CO NAJLEPSZE I NAJPIĘKNIEJSZE, Z OKAZJI 35 URODZIN – DUŻO ZDROWIA I SZCZĘŚCIA, POCIECHY Z DZIECI, Z ŻONY, Z PRACY I Z ŻYCIA ŻYCZY SIOSTRA
Gratulacje dla Artura „Rzeźnika” Fornala, naszego boksera z Peterborough, który wygrał walkę z Big Jo z St Ives podczas gali bokserskiej w zeszłym miesiącu w Peterborough. Więcej o wygranej w naszym kolejnym wydaniu – zapraszamy! www.pmagazyn.pl | 21
W STRONĘ ZDROWIA
W STRONĘ WSCHODU Zdrowie nigdy nie straci na wartości, wciąż jest i będzie towarem deficytowym z najwyższej półki mistycznego sklepu. Od wieków pisano o nim wiersze, fraszki i poematy, widząc w nim dobro największego formatu. Osoby posiadające zdrowie postrzega się jak szczęśliwców pod szczególną opieką losu lub gwiazd. Ileż to razy słyszeliśmy wzdychania i tęsknoty typu „ ile bym dał, aby znowu być zdrowym ”. Trafnie ujął to mistrz fraszek Jan Kochanowski, smakując się zdrowiem jak najlepszą potrawą, ostrzegając, że nic nie trwa wiecznie i w końcu może się zepsuć. Od wieków mądrzy ludzie próbują ustalić, dlaczego zdrowie jest zjawiskiem przemijającym i niestety muszę z przykrością stwierdzić, że postęp w badaniach nad ochroną zdrowia, w obecnej dobie, przybrał wartość ujemną. Intelekt, jakim szczycą się naukowcy pozbawiony jest prawdziwej mądrości, która wzbogaca wiedzę o czynniki duchowe a w dużej mierze podyktowany jest chęcią zysku. Daleki Wschód, kolebka cywilizacji, wniósł wartości ponadczasowe, które po dziś dzień są skuteczne i najbardziej optymalne. Postęp techniczny i elektroniczny niczym zmechanizowany kolos zmiażdżył subtelność i intuicyjność medycyny Wschodu, traktując ją jak zacofaną siostrę z prowincji. Proszę zrozumieć, że ta prowincjonalna siostra przetrwała i skutecznie pomagała przez tysiące lat – a ta wykształcona zaczyna na początku swojego rozwoju tracić grunt pod nogami. Armia lekarzy przestała już jakiś czas temu leczyć, jedynie pomaga przeżyć. Pomimo takiej potęgi nauki i zdobyczy intelektualnych, dalej nie potrafi leczyć się wielu chorób, które nie sprawiały większych problemów dla „bosych” lekarzy Wschodu, którym płacono wtedy, kiedy pacjenci byli zdrowi, w przypadku choroby pracowali za darmo. Dlaczego tak się dzieje? Wyeliminowano najważniejszy z czynników wpływających na zdrowie, którym jest bioenergia. Jest ona wszędzie a człowiek nabywa ją oddychając, zjadając pożywienie, kontaktując się z naturą, ćwicząc ciało i umysł specjalnymi technikami (Joga, Chi Gong, Tai Chi). Dużo energii potrafimy przekazywać sobie poprzez pozytywne kontakty z drugim człowiekiem i to właśnie ta energia jest najcenniejsza. Płynie ona w naszych ciałach zgodnie z biologicznym zegarem w rytmie całodobowym, kontrolując wszystkie procesy fizjologiczne. Każda choroba ma początek w zakłóceniu przepływu energii bądź jej niewłaściwej proporcji. Jeżeli jest jej za dużo to organizm reaguje bólem, a w przypadku jej braku występują osłabienia. Zaburzenia energetyczne dopiero po jakimś czasie, niekiedy kilku lat, potrafią uwidocznić się w ciele fizycznym, w postaci konkretnej choroby. Lekarze Wschodu umieli diagnozować wszelkie anomalia energetyczne, czyli potrafili przeciwdziałać chorobie, likwidując ją w stadium rozwoju. Z pomocą przyszła im akupunktura, która w doskonały sposób kontroluje i reguluje energetykę naszych ciał. Poprzez stymulację setek aktywnych punktów rozłożonych na 26 meridianach (kanały energetyczne) zarządza ona całym systemem życiowej dynamiki. Nie posiadali komputerów, laboratoriów, mikroskopów a byli w stanie precyzyjnie zdiagnozować stan bioenergii, która w obecnej dobie zostało dopiero co zauważona ale niezaakceptowana. Rozwinęli oni sposoby diagnozowania do mistrzowskiego poziomu, opierając ją na kontroli pulsu, badaniu tęczówki oka, ocenie zmian na twarzy i sposobu wypowiadania się, określeniu stanu
psychicznego oraz analizie mnóstwa niepozornych symptomów wskazujących na rodzaje zagrożenia dla zdrowia. Nie jednego lekarza może zadziwić fakt, że adepci medycyny Wschodu potrafili rozróżnić i użyć do zdiagnozowania aż 64 rodzaje pulsu. Wystarczy pozbawić współczesnych lekarzy paracetamolu i antybiotyków, a staną się prawie bezużyteczni. Zwalczając ból zatykają usta naszego ciała, które w ten sposób chce zwrócić uwagę na rodzaj problemu, jaki je dotyka. Lekarze są w tej chwili bliżej iluzjonistyki niż leczenia, bo zlikwidować ból brzucha to nie to samo, co wyleczyć stan zapalny np. wątroby, który jest przyczyną tego bólu. Od dłuższego czasu opieram pomoc medyczną dla potrzebujących na bazie lekarstw sporządzonych z ziół oraz na naturalnych sposobach terapeutycznych. Korzystając z doświadczeń Dalekiego Wschodu wprowadziłem w gabinecie cały wachlarz technik, przy pomocy których doprowadzam problemy chorobowe, zaburzenia energetyczne do równowagi czyli do zdrowia. Nieocenione korzyści płyną z zastosowania akupresury czyli akupunktury bez igieł, zastępując je uciskiem własnych palców. Bardzo pomocna okazała się elektronika, która dzięki komputerowi i specjalnym programom, precyzyjnie ustala parametry punktów aktywnych i ta współpraca pozwala dokładniej określić rodzaj komplikacji, z jaką mamy do czynienia. Ponadto elektronikę można wykorzystać do elektrostymulacji rozszerzając pobudzanie punktów poprzez zmianę parametrów mikroprądu w zakresie napięcia, natężenia i częstotliwości. Niezawodne przy większości problemów okazują się zwykłe i poczciwe bańki szklane. To też coś w rodzaju stymulacji punktów aktywnych, pobudzający mechanizm samoleczenia się organizmu. Na koniec wymienię jeszcze jedną, skuteczną metodę stymulacji punktów ogrzewając je rozżarzoną moxsą, czyli czymś w rodzaju cygara z wysuszonych ziół. Wymienione wyżej metody stymulacji mają sens tylko wtedy, gdy w naszym ciele jest odpowiednia ilość energii życiowej. W przypadku jej braku należy zastosować zioła jako naturalną substancję o skoncentrowanej ilości bioenergii. Wprawdzie dobrej jakości jedzenie spełnia tę samą rolę ale proces odnawiania zapasów energii w przypadku ziół jest kilkukrotnie szybszy. Godny przytoczenia jest fakt, że współczesna farmacja zaczęła interesować się pozyskiwaniem substancji leczniczych z roślin, ale uważam, że popełnia następny błąd polegający na wyizolowaniu tylko potrzebnych składników. Natura w swojej mądrości stworzyła doskonałe rośliny i wszelka ingerencja w tę doskonałość to gwałt, który uderzy w samych ludzi. W ostatni dniach opublikowano raport pokazujący potworne deformacje zwierząt karmionych żywnością genetycznie modyfikowaną. Fakt ten potwierdza prawdę, że człowiek nie jest na tyle mądry, aby poprawiać stwórcę. Nasze DNA to manifestacja jakości potencjału, jaki posiadamy i jedną
Autor jest terapeutą, przyjmującym w gabinecie zdrowia i masażu Afrodyta przy 308 Lincoln Road w Peterborough (07542009228).
z misji, jakiej powinniśmy się podjąć to przekazywanie życia. Gwałtownie pogarszające się zdrowie młodych pokoleń to wyraz potencjału, jaki przekazujemy dalej, to wciąż energia, o którą tak mało dbamy. Ze słabego nasienia wyrastają liche rośliny, chorowite dzieci mają mizernych rodziców, jutro tworzy się dziś. Nie możemy odkładać ważnych decyzji i właściwych działań w nieskończoność, nikt od tego nas nie wyręczy, wszelkie zmiany zacznijmy od siebie, tak aby nasze potomstwo nie musiało się bronić, że ta choroba jest dziedziczona, jakiś tam błąd DNA. Wszakże zabiegany o jedną z najważniejszych wartości jaką jest zdrowie, bez którego nie mamy żadnych szans aby przetrwać i spełnić swoje ziemskie powołanie. Sławek Bator
DZIECI WSPÓLNE SĄ Wiele mam nie wie, że ich małe pociechy mogą cierpieć, z jakiegoś konkretnego powodu a że potrafią tylko płakać, to ciężko zrozumieć w czym problem. Mogę zdecydowanie stwierdzić, że lekarze z niewiadomego mi powodu diagnozują noworodki dosłownie na
22 | www.pmagazyn.pl
odległość, stwierdzając O.K. Trafiła do gabinetu młoda mama ze swoim dzieckiem wracająca od pediatry. Lekarz niczego niepokojącego nie stwierdził a dziecko miało zablokowane płuca dużą ilością flegmy. Odpowiednio przygotowane zioła rozgoniły flegmę i w kilka dni spokój
powrócił do mieszkania mocno zmęczonej kobiety. Aby pomóc mamom, często niedoświadczonym, postanowiliśmy uruchomić procedurę badania dzieci bez żadnej płatności. Traktujemy ten symboliczny wkład jak udział w akcji pod hasłem „wszystkie dzieci są wspólne”.
stolicy naszego rozpocznie podróż swojego życia, która zabierze go do Andy Neave, mieszkaniec Northampton, od września publikowanym niku, pamięt swoim w nam opowie ia? O tym wszystkim kraju. Co tam na niego czeka? Jakie bedzie miał wrażen zostało uwiecznione na jego co a ziej”, najbard lubią yski co”tygr tego, mu nie na łamach PMagazynu. Na pewno nie zabrak zdjęciu. Dopingujcie go i trzymajcie za niego kciuki!
ANDY GOES TO WARSAW
ANDY GOES TO WARSAW
Co zaprowadziło Anglika do Warszawy?
Oto przed Wami trzecia część pamiętnika, dokumentująca moją życiową przygodę, czyli przeprowadzkę na stałe do Polski, do Warszawy. Jest szesnasta w sobotę, 8 września, a ja właśnie skończyłem się pakować. Było to niezłe wyzwanie – spróbować zmieścić całe swoje życie w bagaż o limicie do 20 kilogramów. Udało się jednak, a ja jestem jak najbardziej gotowy na rozpoczęcie nowego etapu. Na pożegnanie, moi znajomi i przyjaciele przygotowali przyjęcie z dużą ilością piwa, wódki oraz burgerami, frytkami i tortillą z kurczaka. Już 15.30 dnia następnego, niedziela i czas się zbierać. Prysznic, ubranie się i wyjazd na lotnisko w Luton. Targają mną różne emocje i toroche mi smutno, że opuszczam swój dom.
So here is part three of my new life in Poland. Its 4pm on Saturday 8th September and I have just finished packing which has been a challenge trying to get your life into a bag with a weight limit of 20kg. But it’s done and I am ready to start my new life tomorrow. As a good bye my friends have done a little gathering for me lots of beer and vodka so wish me well and a special meal of take away burgers, chicken wraps and chips. So it’s now 3:30am on Sunday and the time has come, shower, dress and then off to Luton Airport, I am feeling very emotional and a little sad as I leave my home. I started my adult life in Luton so it feels right to be leaving my adult life in the UK in Luton, home. The airport is very busy and the queues for check in at the Wizz Air desks are long. Half hour later I am checked in and ready for passport control, as I go through security my bags are searched. Once through I checked the screens for my gate and managed to join the queue for the flight to Budapest, realizing my mistake I had to run to the other end of the airport to get the right flight.
To symboliczne z drugiej strony, bo właśnie w Luton zacząłem swoje dorosłe życie i właśnie tutaj zakończę jego etap w UK, odlatując na stałe do Polski. Oczywiście kolejki na lotnisku są bardzo długie i na odprawę Wizz Air trzeba czekać. Półtora godziny później jestem już po odprawie, gotowy na kontrolę paszportową i bagażową. Dołączam się do czekających na samolot i... zauważam, że ta grupa czeka na lot do Budapesztu! Musiałem szybko odszukać właściwy lot i właściwą kolejkę na drugim końcu lotniska. Uff, wylądowałem. Witaj Polsko! Droga do mojego mieszkania troche zajmie. Najpierw autobus z Modlina do stacji metra w Młocinach, potem trasa metro Młociny – Imielin. Wszystko odbywa się bez problemu. Znalazłem się w Imielinie i tutaj czekała już na mnie Ewa, właścicielka mieszkania, które wynajmuję i to ona zajęła się mną przy ostatnim etapie podróży. Czas na pierwszy posiłek w Polsce! Udaję się do lokalnej restauracji, ale mylę się w zamówieniu i zamiast bigosu dostaję chicken tikka. Przynajmniej piwo udało mi się zamówić właściwe... Pierwsze dni mojego pobytu w Polsce sa emocjonujące i pełne wydarzeń. Udało mi sięnawiązać współpracę z młodym, utalentowanym zawodnikiem żużlowym, Patrykiem Rumińskim. Od tego momentu, przez cały sezon 2013, będę reprezentował Patryka jako jego manager, pomagał w zdobywaniu sponsorów, w jego public relations czy kontraktach. Jeśli chcielibyście w jakikolwiek sposób wesprzeć Patryka, to dajcie mi znać. Zostałem także bohaterem na stronie sport 24, gdzie wywiad ze mną o moim żużlowym życiu przeprowadziła świetna i obiecująca dziennikarka Malwina Pawlaszczyk. I żeby tego było mało, zacząłem pracę ze stroną internetową The Serious Social Network for Skiers and Boarders. Stałem się ich osobą od mareting i sprzedaży na skalę światową i w chwili obecnej poszukuję ludzi do pracy w angielskim oddziale. Zatem jestem tutaj, w Polsce, moje nowe życie zaczęło się i zmienia nie do poznania!
The journey to my apartment is going to take a while; I need to take a coach from Modlin to Metro Mlociny, then the metro from Mlociny to Imielin. All of which goes with no problem. So soon the lady that owns the apartment and she drives the apartment.
I arrive at the Imielin where I am met by Ewa, me the last part of the journey and shows me
For my first meal in Warsaw I go to a local restaurant and manage to miss order and ended up with chicken tikka instead of bigos but I did get the beer right. The few days and weeks have been eventful, during a conversation with young talented Polish Speedway rider Patryk Ruminski I have agreed to be his business manager for the 2013 season, a move which I am very excited about, I will be helping Patryk with sponsors, PR and contracts in the coming season. If you would like to support him please get in touch. I have also featured on the sport24 website after doing an interview with a brilliant up and coming sports journalist Malwina Pawlaszczyk about my life in speedway. As if these were not exciting enough I have also started working with fantastic website, which The Serious Social Network for Skiers and Boarders, managing their sales and marketing activities worldwide and I am currently looking to recruit a new sales team to be based in England. So I am here and my new life has begun and is changing beyond recognition ……
www.pmagazyn.pl | 23
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
Projekt Integracji Polsko Brytyjskiej
– PBIP: jesteśmy na półmetku! O
środek Integracji Polsko Brytyjskiej powstał w prywatnym domu w wyniku narastającej potrzeby pomocy Polakom, pojawiajacym się w Wielkiej Brytanii po otwarciu granic w 2004 roku. Pomysł założenia organizacji, która poświęciłaby się, aby pomagać przybyłym w integracji z lokalną społecznością, okazał się realny dzięki poświęceniu zaangażowanych osób. Wynikiem ich często wolontariackiej pracy było również uzyskanie Projektu Integracji Polsko Brytyjskiej. PBIP wspierany przez Big Lotery Reaching Communities Fund podniósł Ośrodek Integracji Polsko Brytyjskiej z rangi małej firmy rodzinnej do organizacji społecznej o dużym znaczeniu dla lokalnej społeczności. Złożenie podania o rejestrację PBIC w Charity Comission jest tego najlepszym wyrazem. Projekt Integracji Polsko Brytyjskiej rozpoczął się w lutym 2010 roku. Od tego czasu w ramach projektu PBIP udzielono 6972 bezpłatnych porad 2107 osobom. O znaczeniu tych porad wypowiadają się osoby słowami: “moje życie w Anglii było nie do zniesienia, teraz uzyskałam równowagę i mogę godnie żyć”, czy “dzięki uzyskanej pomocy moje dzieci mają dach nad głową”, “nie czuję się już dyskryminowany”. Integracja to proces nad którym trzeba czuwać i i regularnie go wspierać. W ramach projektu odbyło się ponad 20
imprez integracyjnych, w których wzięło udział 1920 osób. 292 osoby poprawiły znajomość języka angielskiego, uczęszczając na kursy “ESOL for integration”, prowadzone w dużej części przez polskojęzycznych nauczycieli. Projekt pomógł w zaangażowaniu 42 wolontariuszy, którzy udzielając się w różnych przedsięwzięciach, wzmacniają poczucie więzi między polską a brytyjską społecznością. Mówią o sobie skromnie: “to ja skorzystałem, pomagając zdobyłem większą pewność siebie i polepszyłem znajomość języka.” Dla wolontariuszy mamy w ofercie różnorodne szkolenia. Przede wszystkim jednak nasi wolontariusze to osoby o gorących sercach, których nie zrażają ani ekonomiczne
ani polityczne uwarunkowania. Z chęcią przychodzą, aby pomóc innym – znajdującym się w trudniejszej sytuacji. W ramach PBIP organizowane są także szkolenia wstępne dla osób pragnących podjąć pracę z dziećmi w Wielkiej Brytanii. 32 osoby ukończyły takie szkolenie, dużym sukcesem w tej dziedzinie było osiagnięcie przez jedną z uczennic statusu registered childminder. Polskojęzyczna opiekunka zarejestrowana w NCHA była nam w Bedford bardzo potrzebna. Ogromnym choć nieplanowanym osiągnięciem projektu jest założenie Szkoły Polskiej w Bedford, która w tym roku została w pełni oddana społeczności. Jej zarząd stanowią odtąd rodzice i nauczyciele, którzy też pierwsze kroki w swojej proaktywnej działalności stawiali pod naszym projektem. Nie sposób też pominąć stworzenia Klubu Pracy, w wyniku którego ponad 20 osób zdobyło zatrudnienie, Migrant Homless project – projektu wspomagającego osoby bezdomne w Bedford czy otwarcia, przy współpracy z Council, Polskiego Forum, którego zamysłem było stworzenie platformy
Informacja o nowych zasadach działalności Poradni PBIC Od dnia 1 października 2012 Poradnia PBIC będzie otwarta tylko w piątki w godzinach od 09.30 do 14.30. Przerwa śniadaniowa w godzinch 12.30-13.00. W każdą sobotę natomiast, w godzinach 09:00 – 11:00 działa KLUB PRACY.
24 | www.pmagazyn.pl
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
Adres: Polish British Integration Centre PBIC Ltd The Place /Bradgate Road Bedford MK40 3DE Tel.: 01234 358 444, 01234 328 100
komunikacyjnej między organizacjami polskimi a władzami lokalnymi w Bedford. Warto też zwrócić uwagę na to, że przy PBIP Ośrodek Integracji Polsko Brytyjskiej otrzymał MATRIX – ogólnonarodowy, prestiżowy znak jakości w świadczeniu porad w dziedzinie rozwoju zawodowego. Pod
projektem zawiązało sie również wiele cennych układów partnerskich z organizacjami takimi jak Luton Rights, Learning Partnership, Citizens Advice Bureau, Job Centre Plus, lokalnymi bibliotekami, Queens Park
Neighborhood Centre, Parafią Polską czy teraz na świeżo z Bedford Jobs Hub i już stojącą o własnych siłach Szkołą Polską w Bedford CIC. Aż starch pomysleć, że to już półmetek. Z jednej strony okazja do pogratulowania osiągnięć, podziękowania wszystkim zaangażowanym: pracownikom, wolontariuszom, pomocnikom i organizacjom partnerskim za wysiłek, czas i serce włożone w ten projekt. Z innej strony okazja do refleksji: co będzie dalej,
gdy w lutym 2015 projekt zostanie zamknięty? Kto pośpieszy z pomocą Polakom, którzy będą w potrzebie, kto ich będzie reprezentował w lokalnej społeczności brytyjskiej, walczył o ich sprawy i prawa? PBIC ze swojej strony zrobi wszystko, żeby ta pomoc nie przestała istnieć. Osoby, które mają jakiegolwiek pomysły i chcą się zangażować w naszą dzialalność zachęcamy do kontaktu.
Zaparszamy na naszą stronę: www.pbic.co.uk.
ZOSTAŃ WOLONTARIUSZEM Wolontariusze PBIC są zarówno Polakami, jak i Anglikami. Wśród nich odnajdziemy uczniów, studentów oraz doświadczonych pracowników różnych profesji. Swój wolny czas i pomoc oferują PBIC także doradcy z innych organizacji m.in Luton Rights, Learning Partnership. Wolontariusze pomagają w różnoraki sposób. Są tłumaczami podczas sesji doradczych, pracują na recepcji, pomagają przy organizacji imprez, współpracują z nauczycielami i opiekunkami dla dzieci. Wolontariat w PBIC pomaga rozwinąć zdolności komunikacyjne, zdobyć nowe doświadczenia, poznać specyfikę pracy organizacji non-profit i zawrzeć ciekawe znajomości. W szeroko zakrojonej ofercie PBIC z pewnością znajdziesz miejsce dla siebie, swoich zainteresowań i zdolności. Jeśli jesteś zainteresowany przyłączeniem się do zespołu PBIC, zgłoś się po szczegółowe informacje i formularz aplikacyjny: agata@pbic.co.uk / tel: 01234 358 444
www.pmagazyn.pl | 25
BACK TO SCHOOL
ROZPOCZĘCIE ROKU SZKOLNEGO W POLSKIEJ SZKOLE MK Minął czas wakacji, dni wielu wrażeń i wypoczynku. W dniu 22 września rozpoczął się nowy rok szkolny 2012/2013 w Polskiej Szkole MK. Uroczystość miała miejsce w budynku Walton High School, Walnut Tree w Milton Keynes. Uczniowie uczestniczyli w apelu, podczas którego wprowadzono flagę Polski oraz odśpiewano Hymn Narodowy, a nowa Pani Dyrektor – mgr Iwona Mękarska bardzo serdecznie przywitała uczniów, rodziców, nauczycieli i asystentów oraz poinformowała wszystkich zgromadzonych, iż głównym zadaniem szkoły jest podtrzymywanie świadomości narodowej, nauczanie języka ojczystego, promowanie kultury i sztuki polskiej. Program nauczania w Polskiej Szkole MK jest zgodny z aktualną Podstawą Programową dla uczniów polskich uczących się za granicą. Z pojawieniem się nowej Pani Dyrektor, ujednolicona została nazwa sobotniej szkoły w Milton Keynes. Obecna nazwa to Szkoła Polska MK – Polish Supplementary School MK w Milton Keynes i jest oficjalnie zarejestrowana w National Resource Centre for Supplementary Education. Szkoła otrzymała również nową szatę graficzną, logo i stronę internetową. W roku szkolnym 2012/2013 naukę rozpoczeło 88 uczniów. Zajęcia odbywać się będą w soboty, w budynku Walton High School, Walnut Tree przy ulicy Fyfield Barrow. W szkole będą prowadzone zajęcia nauczania zintegrowanego, języka polskiego, historii, geografii oraz katechezy dla dzieci w wieku od 4 do 15 lat. Zajęcia prowadzone są w następujących grupach wiekowych i będą odbywały się w godzinach od 9.00 do 12.00: Klasa “Zerówka” – wiek 4-latki Klasa I – dzieci w wieku 5-6 lat Klasa II – dzieci w wieku 6-7 lat Klasa III – dzieci w wieku 7-8 lat Klasa IV – dzieci w wieku 8-9 lat Klasa V – dzieci w wieku 10-15lat oraz nowo powstałe w tym roku 45-minutowe zajęcia rytmiczno – muzyczne dla dzieci w wieku od 2,5 do 3 lat, od godziny 9.00 do 10.00. Dodatkowo, w klasie trzeciej prowadzony jest rozszerzony program nauki religii przygotowujący dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Każda klasa ma swojego wykwalifikowanego wychowawcę, który dba o bezpieczeństwo uczniów i ich indywidualne potrzeby, zachęca ich do samorozwoju i budowania poczucia własnej wartości, dumy ze swojego polskiego pochodzenia, kultury, tradycji narodowych oraz szacunku do siebie i innych. Pani Dyrektor poinformowała również, że powstaje nowa strona internetowa Polskiej Szkoły – www.polskaszkolamk.org.uk, na której będzie można znaleźć szczegółowy roczny plan pracy szkoły, rozkład zajęć poszczególnych klas i inne informacje, dotyczące Polskiej Szkoły MK. Na zakończenie pani mgr Iwona Mękarska życzyła wszystkich uczniom w nowym roku – wspaniałych przeżyć, które warto będzie pamiętać, wielu ciekawych aktywności, które dają radość i dobrą zabawę oraz osiągania sukcesów, z których jest się dumnym. Następnie przedstawiła każdego nauczyciela, który odczytał listę obecności swoich uczniów i wraz z nimi i rodzicami, udał się do swojej klasy, aby tam zapoznać się ze swoimi uczniami i wspólnie rozpocząć zajęcia.
Polska Szkoła MK rozpoczyna również w tym roku zajęcia dla wszystkich chętnych dzieci w przerwach semestralnych – half term. W przyszkolnym klubie będzie można miło spędzić czas bawiąc się i ucząc z róweśnikami w języku polskim. Klub Polskiej Szkoły MK rozpoczyna działalność 29 października 2012. W planach jest, by dzieci uczestniczyły w projekcie budowy toru kapslowego; bawiły się wspónie w zapomniane gry podwórkowe, które my, dorośli, znamy z dzieciństwa; brały udział w zajęciach w kąciku małego literata, czytając, tworząc ilustracje i przedstawienia do polskich dziecięcych utworów literackich. W klubie dzieci będą również tworzyć dekoracje haloweenowe, a na zakończenie tygodnia wspólnie będziemy bawić się na wielkim haloweenowym balu mgr Anna Bartnikiewicz przebierańców. Nauczyciel Polskiej Szkoły MK
HALF TERM HOLIDAY Z POLSKĄ SZKOŁĄ MK
Zapraszamy dzieci w wieku od 4-15 lat na zajęcia organizowane w terminie: 29.10 – 02.11.2012
Zapewniamy:
– profesjonalną opiekę w godz: 8.00- 18.00 – wykwalifikowaną kadrę pedagogiczną – doskonałą zabawę w miłym towarzystwie – każdego dnia gorący polski obiad, owoce, napoje – zróżnicowany program zajęć w, tym: gry w klasy, w kapsle, skakanie w gumę, rytmikę, taniec, śpiew, kółko teatralne, zabawy plastyczne, kącik majsterkowicza, kącik małego literata (czytanie polskich bajek, legend, opowiadań). Główną atrakcją programu będzie bal przebierańców – Hallowen wraz z wróżbami.
26 | www.pmagazyn.pl
Cennik:
Dla dzieci uczęszczających do PSMK: Part Time – 5 godzin dzienne – £17.50, godziny 8.0013.00 lub 13.00–18.00 Full time – 10 godzin dziennie – £32.00, godziny 8.0018.00 wybrane godziny – £4.50/godzinę Dla Dzieci nieuczęszczajacych do PSMK: Part Time – 5 godzin dzienne- £20.00, godziny 8.00-13.00 lub 13.00– 18.00 Full time – 10 godzin dziennie – £40.00, godziny 8.00- 18.00 wybrane godziny – £5.00/godzinę Więcej informacji: Tel: 079 48 158 111 lub tel: 075 281 78 651 www.polskaszkolamk.org.uk
BACK TO SCHOOL
Witaj nasza Polska Szkoło w Bedford! Jest nam bardzo miło poinformować wszystkich Czytelników, że nowy rok szkolny Szkoła Polska im. Jana Pawła II rozpoczęła 22 września 2012. Inauguracja roku szkolnego odbyła się jednak tydzień wcześniej Mszą Świętą w naszym kościele parafialnym. Po mszy odbyło się spotkanie integracyjne zorganizowane przez szkołę i przedstawicieli parafii. Była to okazja, aby przy aromatycznej kawie i pysznym cieście porozmawiać na temat kierunku rozwoju szkoły i zmian organizacyjnych, jakie będą miały miejsce w tym roku szkolnym. Jedną z takich zmian jest to, że zajęcia dydaktyczne dla wszystkich grup wiekowych odbywają się w Goldington Green Lower School. Decyzja taka wynikła przede wszystkim z potrzeby umieszczenia wszystkich uczniów w jednym miejscu, ponieważ sprzyja to budowaniu pozytywnych relacji pomiędzy wszystkimi członkami społeczności szkolnej. Drugim bardzo ważnym powodem było to, że większość dzieci uczęszczających do szkoły nie przekroczyła 10. roku życia i wyposażenie tej szkoły jest dla nich odpowiedniejsze i bezpieczniejsze. Szkoła jednak nie zapomniała o potrzebach starszych uczniów i nadal prowadzi zajęcia przygotowujące do GCSE i A-Level oraz zajęcia języka polskiego, historii i religii dla młodzieży w wieku 11 do 14 lat. Pierwszego dnia w szkole pojawiło się około 100 uczniów, którzy rozpoczęli naukę w siedmiu grupach wiekowych: dwóch grupach przedszkolnych i pięciu szkolnych. Przy przydziale do klas są brane pod uwagę nie tylko kryteria wiekowe, ale również wyniki testów kompetencji, do których uczniowie przystępują na początku roku szkolnego. Powód jest prosty – nie zawsze umiejętności i wiedza z danego zakresu materiału są adekwatne do wieku ucznia. Naszej szkole zależy przede wszystkim na tym, aby jej uczniowie nie tylko zdobywali nową wiedzę, ale także pogłębiali tę, którą już mają, rozwijali swoje zainteresowania i wiedzieli, jak ważne jest samokształcenie niezależnie od wieku i kraju, w którym żyją. Pierwszy dzień w szkole był bardzo intensywny i pełen wrażeń. Dzieci najbardziej cieszyły się z terenu na zewnątrz. Jest on ogromny, podzielony na kilka części z różnymi nawierzchniami i ciekawym wyposażeniem. Jedną część stawowi boisko do grania w piłkę, inną trawnik z różnymi urządzeniami do wspinania, huśtania i innych ćwiczeń, jest też tunel z wierzby i nawet trzy domki wyglądające jak z bajki „O trzech świnkach”. Cały teren usytuowany jest z tyłu szkoły, w zacisznym miejscu z dala od zgiełku ulic. Jeśli chodzi o najmłodszych to szkoła dysponuje wspaniałym placem zabaw, do którego nauczyciele i dzieci mają dostęp bezpośrednio ze swoich klas. Część ta odgrodzona jest od pozostałego terenu, by było tam bezpiecznie i przytulnie naszym przedszkolakom. Na placu zabaw znajduje się różnego rodzaju wyposażenie m.in. plastikowe domki, zjeżdżalnie, huśtawki, rowerki czy hulajnogi. Jest tam kolorowo i przede wszystkim przyjaźnie dla dzieci. Otoczenie to niewątpliwie sprzyja rozwojowi dzieci, stymuluje ich zmysły i pobudza wyobraźnię. Stwarza także duże możliwości dla nauczycieli, którzy mogą wykorzystywać to wyposażenie w czasie swoich zajęć. Również najstarsi uczniowie naszej szkoły mogą znaleźć „kącik” dla siebie, ponieważ jest kilka zacisznych miejsc, gdzie mogą usiąść i porozmawiać. Imponujące jest także wyposażenie klas. Każda z nich ma nie tylko dostęp od wewnątrz szkoły, ale także bezpośrednie wyjście na zewnątrz. Wszystkie toalety dostosowane są do wieku uczniów i znajdują się dosłownie „w zasięgu ręki”. Klasy w tej szkole robią bardzo miłe wrażenie. Oprócz kolorowych stoliczków i krzesełek, mają podłogi dostosowane do potrzeb nauczania zintegrowanego, czyli wykładzinę dywanową w tej części, gdzie dzieci mogą usiąść do wspólnej zabawy lub posłuchania jak nauczyciel czyta im lekturę. Miejsce takie jest bardzo ważne, ponieważ pozwala na przeprowadzenie takich zajęć, które w naturalny sposób uświadamiają dzieciom nie tylko ich przynależność do grupy, ale także budują ich pewność siebie i poczucie własnej wartości oraz pozwalają na walkę z własnymi słabościami. Dużo łatwiej jest rozmawiać nauczycielowi z dziećmi, czy nawet im samym kiedy siedzą swobodnie na dywanie a nie w ławkach. Takie miejsce pozwala także na wykonywanie ćwiczeń ruchowych, co urozmaica i wzbogaca lekcje.
Ze szkołą Goldington Green łączy nas partnerska umowa, w ramach której nasza szkoła organizuje sesje dla polskich dzieci w tej szkole, które potrzebują wsparcia nie tylko językowego, ale także merytorycznego w trakcie ich nauki w szkole angielskiej. Pomagamy także szkole w tłumaczeniach rozmów z rodzicami w czasie zebrań oraz będziemy wspólnie organizować różne spotkania. Natomiast szkoła Goldington Green oprócz tego, że wynajmuje nam swoje budynki i sprzęt, to również wspiera nasze działania i rozumie, że jesteśmy placówką typowo społeczną. W klasie, gdzie odbywają się zajęcia grupy najstarszej, zawieszono dla nas specjalnie trzy duże tablice, na których możemy prezentować informacje o szkole oraz prace naszych uczniów. Bardzo miłe było to, że podczas rozmowy o tych tablicach zapytano nas o to, jakiego koloru chcielibyśmy je mieć. Wybór był oczywisty biało-czerwone. Poza tym, 6 października odbędzie się zebranie dla rodziców naszej szkoły i szkoła Goldington Green zgodziła się udostępnić nam salę widowiskową bez dodatkowej opłaty, co jest dla nas szczególnie pomocne. Jako Zarząd jesteśmy także zadowoleni z tego, że udało nam się uruchomić stronę internetową szkoły. Jej adres to www. thepolishschool.co.uk. Na stronie tej możecie Państwo znaleźć informacje o szkole, pobrać dokumenty czy obejrzeć zdjęcia. Na razie nie jest ona zbyt bogata, ale już niebawem to się zmieni, dlatego też zachęcamy do częstego korzystania z niej. Udało nam się także dzięki wielkiemu wysiłkowi stworzyć bazę danych wszystkich naszych dzieci i rodziców, do których informacje przesyłamy drogą elektroniczną za pomocą e-maili. Jest to bardzo wygodny, najtańszy i jednocześnie najszybszy sposób komunikacji, dlatego także zachęcamy do korzystania z tej możliwości. Wierzymy, że poprawi to naszą współpracę. W najbliższym czasie planujemy zorganizować wspólnie z Ośrodkiem Integracji Polsko-Brytyjskiej obchody Dnia Niepodległości. Spotkanie to odbędzie się 11 listopada 2012 w siedzibie PBIC przy Bradgate Road. Serdecznie zapraszamy. Planujemy także dużo innych imprez i spotkań, o których będziemy Państwa na bieżąco informować przede wszystkim na naszej stronie i na łamach PMagazynu. Chcielibyśmy serdecznie powitać naszych uczniów, ich rodziców oraz grono pedagogiczne. Życzymy wszystkim owocnej współpracy i wielu sukcesów w miłej, przyjemnej i sprzyjającej rozwojowi naszej szkoły atmosferze. Informujemy także, że ciągle trwają zapisy do naszej szkoły. Zapraszamy!!!!! Na zakończenie pragniemy także podziękować wszystkim rodzicom naszej szkolnej społeczności, którzy nas dzielnie wspierają i wierzą w to, że warto inwestować w przyszłość swoich dzieci. Dziękujemy bardzo Rodzicom za przyniesienie ciast na spotkanie integracyjne oraz za pełne zaangażowanie podczas pełnienia dyżurów rodzicielskich. Dziękujemy także Redakcji PMagazyn za możliwość publikacji naszych artykułów, które to możecie Państwo czytać. Pozdrawiamy Zarząd Szkoły Polskiej w Bedford
ZOSTAŃ NAUCZYCIELEM Szkoła zaprasza do współpracy wszystkie osoby, które są lub były nauczycielami różnych specjalności. Jeśli chcecie dołączyć do grona wychowawców, by troszczyć się o edukację naszych najmłodszych, a przy okazji zrobić coś pożytecznego dla własnego rozwoju, skontaktujcie się ze Szkołą pisząc na adres: info@thepolishschool.co.uk.
www.pmagazyn.pl | 27
Z NASZEGO PODWÓRKA POLSKA PARAFIA W BEDFORD, LETCHWORTH i HITCHIN
KOMUNIA ŚWIĘTA:
MSZE ŚWIĘTE
Rozpoczynają się przygotowania dzieci do pierwszej komunii świętej, która odbędzie się w niedzielę, 12 maja 2013 r. w naszym kościele w Bedford. Dzieci przygotowujące się do tej uroczystości są zobowiązane do uczestniczenia w każdej niedzielnej Mszy świętej. Katecheza odbywa się w Polskiej Szkole Sobotniej w Goldington Green School w Bedford o godz. 9.00.
10.00 i 19.00
PIELGRZYMKA:
Tel/Fax: (01234 266901) Dom: (01234) 343105 Mobile: 07999 904067 Proboszcz Ks. Grzegorz Aleksandrowicz e-mail: grzegorz@btinternet.com, www.ppb.org.uk
poniedziałek, wtorek, czwartek, sobota: 9.30 środa: 19.00 piątek: 15.00 niedziela:
GRUPA MODLITEWNA:
W każdy poniedziałek, o godzinie 19.00, odbywa się spotkanie grupy modlitewnej. Zapraszamy do wspólnej modlitwy i rozważania Pisma Świętego.
W sobotę 13 października, organizowana jest Maryjna Pielgrzymka do Walsingham z udziałem polskich parafii wschodniej i środkowej Anglii. Msza święta o godz. 14.00
PARAFIA W PETERBOROUGH PW ŚW JANA CHRZCICIELA
przy kościele pw Our Lady of Lourdes Lokalna Polska Misja Katolicka Peterborough 2 Cedar Grove, Dogsthorpe, PE1 3SR tel. 01733 552726 PCM Charity Reg. No 1119423
www.peterborough.chrystusowcy.pl
ZMIANA PRZEPISÓW:
GRUPA AA:
W każdy czwartek, o godzinie 20.30 odbywa się miting anonimowych alkoholików „Przyjaciele Billa W.”. Na miting może przyjść każdy, kto ma problem alkoholowy lub nie jest pewien, czy go ma oraz osoby chcące dowiedzieć się czegoś o chorobie alkoholowej.
Informacja dotycząca wizyt Księdza w Bedford Hospital: w ramach nowych przepisów Data of Protection Act księża – kapelani nie mają prawa wstępu do chorego, zanim nie otrzymają imiennego zgłoszenia od rodziny czy przyjaciół chorego w szpitalu.
DUSZPASTERZE:
Księża Chrystusowcy: Duszpasterz odpowiedzialny: ks. Cezary KRACZKOWSKI TChr. Duszpasterz pomocniczy: ks. Maciej PIASKOWSKI TChr.
POLSKA PARAFIA LUTON/DUNSTABLE Proboszcz: Ks. Artur Stelmach S.Chr. Ks. Asystent Marek Ogorzały S.Chr. 17 Victoria Street, Dunstable LU6 3AZ (01582) 662807, www.ppld.co.uk Registered Charity Number: 1119423
ROZKŁAD MSZY ŚWIĘTYCH W KOSCIELE MATKI BOŻEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ W DUNSTABLE
Niedziela: 9:00 – Msza św., 11:00 – Msza św., 19:00 – Msza św. Poniedziałek: 19:00 – Msza św., Wtorek: 8:30 – Msza św. Środa: 9:30 – Różaniec, 10:00 – Msza św., 19:00 – Msza św. Czwartek: 8:30 – Msza św. Piątek: 9:30 – Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego, 10:00 – Msza św., 19:00 – Msza św. Sobota 18:00 – Msza św. niedzielna
MSZE ŚWIĘTE DOJAZDOWE:
Milton Keynes, St. Augustine Church, Longcliffe Drive, MK13 7PL: w każdą niedzielę o godz. 13:30 Luton, Holy Ghost Church, 33 Westbourne Road LU4 8JD: w każdą niedzielę o godz. 19:00
St. Albans, St. Alban and Stephan Church, 14-16 Beaconsfield Road AL1 3RB: w pierwszą niedzielę miesiąca o godz. 16:00. Od poniedziałku 8 października Msze św. wieczorne w tygodniu wracają do poprzedniego porządku – poniedziałek, środa, piątek godz. 19:00 i sobota godz. 18:00. Serdecznie zapraszamy do naszej Parafialnej biblioteki na Sali w niedzielę o 10:00 oraz 12:00 oraz zachęcamy do zapisania się na ministranta. Katecheza dla przygotowujących się do przyjęcia sakramentu bierzmowania odbywają się w piątki o godz. 18:00 na Sali parafialnej. Zapisujemy osoby od 14 lat. Katecheza dla dzieci przygotowujących się do I Komunii św. odbędzie się w soboty o godz. 14:00 na Sali parafialnej. Zapisujemy dzieci od 8 lat. Zapraszamy małżeństwa do kościoła domowego. Są to spotkania formacyjnomodlitewne dla małżeństw, chętne małżeństwa prosimy o zgłoszenie się do zakrystii. Zapraszamy na spotkania wieczorne po Mszy św. o godz. 17:30. Spotkania będą co 2 tygodnie. Będą poświęcone tematom religijnym i społecznym. Najbliższe spotkanie będzie 7 października i będzie poświęcone objawieniom związanych z Eucharystią. Kurs przedmałżeński w naszej Parafii rozpocznie się 18.10. br , kolejne spotkania 19, 25,26 i 1.11 o godz. 20:00 w kościele. Następna seria będzie w lutym i w maju. Zapisy na pierwszym spotkaniu. Od poniedziałku 1 października, rozpoczynają się nabożeństwa Różańcowe, będą po Mszach św. wieczornych, a w niedzielę o godz. 10:30. Serdecznie zapraszamy!
“The Migrant Skills Register” Baza danych dla pracodawców to nowy projekt, którego celem jest ułatwienie pośrednictwa między pracodawcą w Anglii a tak często poszukiwanym pracownikiem z Polski. Pod projektem deklarujemy swoje umiejętności i sposób w jaki chcemy by pracodawcy kontaktowali się z nami. Istnieje opcja dołączenia do bazy CV. Pomoc z tłumaczeniem, ulepszeniem bądź stworzeniem CV oferowana jest jako część projektu. Usługa jest całkowicie bezpłatna. We wstępnej fazie projektu już 20 pracodawców zdeklarowało chęć korzystania z bazy. Zainteresowane osoby zapraszamy do KLUBU PRACY OD GODZ 9.00 DO 11.00 W PBIC, THE PLACE PRZY BRADGATE RD LUB O KONTAKT Z BIUREM: 1234 328 100 28 | www.pmagazyn.pl
BIURO PARAFIALNE
– ( 2 Cedar Grove, Dogsthorpe, PE1 3SR)- czynne we wtorki, środy, czwartki od 16.00-18.30 oraz od 19.30- 20.00, oraz w piątek od 10.00-12.00.
Wszystkie sprawy prosimy załatwiać w biurze przy naszej parafii.
Szkoła tańca Black Swan Dance School zaprasza na nowe zajęcia, które w tym sezonie są już dostępne dla zainteresowanych osób. Mowa o tańcu dla dzieci (4-10 lat), które odbywają się w soboty, w godzinach 13.15 – 14.00 i aerobiku dla pań, mającym miejsce w poniedziałki i środy, w godzinach 20.00 – 21.00. Serdecznie zapraszamy!
POGADANKA O EMIGRANTACH Peter Waszak zaprasza na swój wykład o historii katolickich migrantów w Peterborough, który odbędzie się w St Johns Church na Placu Katedralnym w Peterborough, we wtorek, 30 października, o godzinie 13.00. Wykład dotyczyć będzie także naszej, polskiej społeczności, począwszy od czasów powojennych aż do dnia dzisiejszego.
R
E
K
L
ZAREKLAMUJ SWOJĄ DZIAŁALNOŚĆ W PMAGAZYNIE. NAPISZ DO NAS NA ADRES ADVERT@ENTERMEDIA.INFO
www.
.pl
A
M
A
R
E
K
L
A
M
Ubezpieczanie nigdy nie było tak proste! b
Tanie ubezpieczenia Samochody osobowe i dostawcze Dom i mienie Ubezpieczenia biznesowe Profesjonalna niezależna porada w języku polskim Natychmiastowa darmowa wycena
...Twój najlepszy plan
Zadzwoń
02380 206434
lub przyjdź do naszego biura – 163 High Street Southampton SO14 2BT
A
R
E
K
L
4
A
cars you
M
A