P Magazyn no 8

Page 1

NUMER 08 kwiecień 2011

FREE

ISSN 2045-6409

Wielkanoc

Car boot

świąteczny prezent

czyli ile radości może dać otwarty bagażnik

– szukajcie wewnątrz

str. 10-11

Książęcy ślub To nie tylko dzień wolny str. 4

Moja dzielnica

– dzielnice centralne wygraj tablet dotykowy

str. 6-7

MIEJSKI MISZ-MASZ

KRONIKA LOKALNA

ROZRYWKA



OD REDAKCJI

Kochani Czytelnicy Właśnie przebrnęłam przez przesilenie wiosenne. Było ono w tym roku, z niewiadomego powodu, szczególnie uciążliwe. Przy moim niepoprawnym optymizmie – chwile zwątpienia i czarnowidztwa, choć intensywne, nie są długotrwałe. Przeganiają je najczęściej muzyka, dobra lektura i czekolada – a najlepiej wszystkie te rzeczy naraz. Byłam pewna, że wiosenną chandrę przepędzę tą samą metodą. Przesilenie wyciągnęło na mnie jednak swoją najgorszą artylerię. Tak wszechogarniającego zmęczenia psychicznego i fizycznego, poczucia bezsensu istnienia, stanu wypalenia wewnętrznego nie przeżywałam od wieków. Zwiększyłam dawkę czekolady do podwójnej. Zero efektu. Spróbowałam z potrójną. I nic. Sięgnęłam zatem po drugą część serii „Merde!” autorstwa Stephena Clarke’a, pamiętając jak zaśmiewałam się do łez przy pierwszej. Zdołałam przebrnąć przez początkowe dziesięć stron. A moje samopoczucie się nie zmieniło. Nawet po dwóch godzinach reggae płynącego z głośników.

nocy. I zajmują do tej pory. Powinnam odczuwać wyrzuty sumienia. Mieć sobie za złe, że tak szybko, tak lekko zrezygnowałam ze swoich przekonań. A tymczasem czuję się wyśmienicie! Gdy będziecie czytać ósmy numer PMagazynu, nasza gazeta będzie już miała swój profil na FB. Poszukajcie nas. Spotkajmy się pomiędzy kolejnymi wydaniami pisma. I niech to będzie jeden ze sposobów na lepszy humor. A właśnie! Skutków przesilenia już nie odczuwam. W myśl słów piosenki Szcześniaka: było słabo, jest genialnie, rzeczy zmieniają się. Dzięki Iza! W kwietniu oczywiście życzymy Wam udanych Świąt. Mamy nadzieję, że będą w każdym momencie i w każdym aspekcie najlepsze. Na stronie obok znajdziecie mały prezent od nas. O tym, że rzeżuchę warto jeść niech świadczy choćby fakt, że jest ona źródłem witamin A, B i E. Oczyszcza nasz organizm oraz dodaje sił. Coś w sam raz na wiosnę. I w sam raz na car-boot. Na zakupy bowiem trzeba mieć dużo energii. O tym, co jeszcze będzie dla Was przydatne przy tej okazji – przeczytacie na rozkładówce. Na naszych łamach również dwa interesujące wywiady, kilka słów o czasie wielkanocnym, garść rozrywki – czyli mieszanka, z którą, mamy nadzieję, zapoznacie się z przyjemnością. A oprócz powyższego, mamy dla Was jeszcze felietony, ciekawostki o książęcym ślubie, opis dzielnic centralnych. Słowem – dużo czytania, czyli tego, co lubicie najbardziej.

I nie wiem, co by było, gdyby nie pojawiła się pewnego popołudnia jedna z moich bratnich dusz. Rozmowa zeszła na… pfu, pfu… Facebook. Zjeżyłam się cała. Po raz tysięczny muszę tłumaczyć, że profilu na Facebooku nie miałam, nie mam i mieć nie będę. Nie, nie chcę słyszeć o tym ustrojstwie. I co z tego, że używają go wszyscy? Mam serdecznie gdzieś, że łamię społeczne bon-ton. Nie założę sobie konta i niech ten fakt będzie moim osobistym bastionem oportunizmu! … Po dziesięciu minutach niecierpliwie wystukiwałam na klawiaturze dane do rejestracji na znienawidzonym do tej pory przeze mnie portalu. Poznawanie systemu, jego możliwości, pogaduszki ze znajomymi, zajęły mi pół

Miłej lektury, świetnych Świąt i optymistycznej, wolnej od chandry wiosny! Anna Dziuba Redaktor Naczelna wraz z zespołem redakcyjnym

PCOP (Polish Community Organisation Peterborough) to nowo powstałe stowarzyszenie,

które ma zamiar pracować dla polskiej społeczności w Peterborough. To organizacja non-profit, której utworzenie zostało podyktowane obserwacją polskiej społeczności w naszym mieście. Głównym celem PCOP jest nie tylko integracja środowiska polskiego, co również działanie na rzecz jak najlepszej asymilacji nas wszystkich w Peterborough. Przed stowarzyszeniem stoi realizacja wielu zaplanowanych zadań i inicjatyw. Początkowy plan działania jest już opracowany a towarzyszy jemu mnóstwo chęci i optymizmu ludzi zaangażowanych w projekt. Zapraszamy do współpracy wszystkie zainteresowane osoby, firmy oraz instytucje. Zgłoszenia i zapytania należy kierować na adres plcom@mail.com. PCOP już wkrótce zamierza otworzyć stronę internetową, gdzie przedstawi więcej informacji na swój temat.

Gdzie te nagrody?

Kontakt z Peterborough Magazynem Anna Dziuba, Redaktor Naczelna redakcja@pmagazyn.pl Stali współpracownicy: Iwona Mróz R

E

Tablet dotykowy – str. 6-7

Książki:

Bon o wartości 50 funtów

WOJNA, MIŁOŚĆ, ZDRADA – Bogusława

na zakupy w sklepie Europol str.12-13

Wołoszańskiego oraz PERFUMY

iwona.mroz@pmagazyn.pl Jasiek Kaszub jasiek.kaszub@pmagazyn.pl Tomasz Kania tomasz.kania@pmagazyn.pl Agnieszka Dudek agnieszka.dudek@pmagazyn.pl K

KLEOPATRY – Jiny Bacarr – str.12-13

W tym numerze napisali dla nas: ARK, Sebastian Gapski i jawor redakcja@pmagazyn.pl Fotografuje dla nas: Piotr Budakiewicz

L

DTP www.grafika24.com.pl Reklama, marketing, ogłoszenia reklama@pmagazyn.pl Odwiedź naszą stronę: www.pmagazyn.pl

A

M

A

PETERBOROUGHPL.COM TWOJA LEPSZA STRONA

www.pmagazyn.pl |

3


ŚLUB KSIĄŻECY

Ona i on… On – książę William, a właściwie Wilhelm Artur Filip Ludwik Mountbatten-Windsor, książę

Walii, urodzony 21 czerwca 1982 roku, syn księcia Walii Karola i Diany Spencer, oficjalnie drugi w kolejce do tronu Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. W zasadzie nie trzeba go chyba specjalnie przedstawiać, bo ze względu na swoje pochodzenie już od dawna jest bohaterem brytyjskich – i nie tylko – mediów. Ona – Kate Middleton, a raczej Catherine Elizabeth Middleton, urodzona 9 stycznia 1982 roku, córka pilota brytyjskich linii lotniczych i stewardessy. Rodzice panny Middleton są obecnie właścicielami firmy Party Pieces, zajmującej się sprzedażą materiałów do dekoracji przyjęć. Jednak najważniejszy punkt biografii Kate to obejmowane przez nią stanowisko narzeczonej księcia Williama, a od 29 kwietnia 2011 roku – żony. Poznali się w Szkocji, w czasie studiów na Uniwersytecie St. Andrews, w 2001 roku, podczas charytatywnego pokazu mody, na którym Kate byłą modelką. William studiował geografię, a Kate historię sztuki. Mimo, iż wiadomość o studiach księcia w Szkocji spowodowała, że bogate mieszczańskie rodziny zaczęły wysyłać na tamtejszą uczelnię swoje córki, William miał bardzo wąskie i sprawdzone grono najbliższych przyjaciół. Mówi się, że Kate uwiodła go swoją urodą i skromnością – podobno nie pozwoliła pocałować się księciu po pierwszej randce. Ich związek nie ominęły jednak problemy. Po skończonych studiach Kate zamieszkała w kupionym przez rodziców mieszkaniu w Londynie i rozpoczęła pracę w jednej z firm odzieżowych oraz w Party Pieces. Williama natomiast pochłonęły obowiązki przyszłego króla. Widywali się głównie podczas spotkań młodej arystokracji na wyścigach konnych czy meczach polo. Gdy na początku 2006 roku książę dostał się do Akademii Wojskowej, pojawiły się pytania mediów o przyszłość związku i naciski na ślub pary. Tymczasem wiosną 2007 roku zainteresowani oficjalnie potwierdzili, że nie są już razem. Całe szczęście, trzy miesiące później Kate i William zmienili zdanie i ponownie zostali związkiem. W dniu 17 listopada 2010 roku, podczas konferencji prasowej, para oficjalnie ogłosiła światu swoje zaręczyny. Książę poprosił swą wybrankę o rękę podczas październikowych wakacji w Kenii i podarował Kate pierścionek zaręczynowy z szafirem, który należał do jego matki, Diany. William poinformował o swych zamiarach nie tylko najbliższą rodzinę, ale również ojca Kate, prosząc tym samym o jego zgodę. Gdy tylko para podzieliła się ze światem swoim szczęściem, spekulacjom dotyczącym ślubu nie było końca. Kiedy? Gdzie? Kto zostanie zaproszony? Jak wyglądać będzie uroczystość? Kim będą świadkowie? Wreszcie – kto zaprojektuje suknię panny młodej? Data wielkiego wydarzenia została ustalona na piątek, 29 kwietnia 2011 roku, na godzinę 11:00, a dzień ten – ku radości mieszkańców Wysp – został ogłoszony wolnym od pracy. Co wiemy? Wśród zaproszonych gości będą przedstawiciele innych rodzin królewskich, zagraniczni przywódcy, duchowni, celebryci, rodzina i przyjaciele. Szczęśliwymi zaproszonymi są między innymi Paul McCartney, Elton John oraz Victoria i David Beckham. Kilka zaproszeń podarowano ważniejszym fundacjom i organizacjom charytatywnym, które wystawiają je na aukcje. Cena kształtuje się w okolicach 2000 funtów za sztukę, a mimo to sprzedają się w kilka minut. Wysłano niemal 2000 inwitacji. Gazeta Daily Mail szacuje, że na ślub przybędzie dodatkowo ok. 25 tysięcy obcokrajowców. Według badań, aż 43% Polaków chętnie wzięłoby udział w uroczystości ale to jednak 83% Rosjan i 75% Czechów wybiera się na ceremonię. Portal Visit London podaje natomiast, że do stolicy przyjedzie ponad milion turystów, czyli dwa razy więcej niż na ślub księcia Karola i Diany. Wiele firm turystycznych i edukacyjnych oferuje rozmaite wycieczki oraz kursy językowe, których główną atrakcją jest książęcy ślub. Już od kilku miesięcy niesłabnącym zainteresowaniem turystów

4

| www.pmagazyn.pl

cieszą się Wyspy Scilly, na zachód od wybrzeży Kornwalii, gdzie królewska para zamierza spędzić miesiąc miodowy, po powrocie z którego zamieszka w północnej Walii, gdzie książę będzie kontynuował służbę w Królewskich Siłach Powietrznych. Oprócz tłumów przybyłych do Londynu szacuje się, że ceremonię obejrzy 3 miliardy telewidzów na całym świecie.

Pozostałe ciekawostki: Oficjalna strona internetowa wydarzenia to www. officialroyalwedding2011.org . Z sondażu, w którym wzięło udział ponad tysiąc dorosłych Brytyjczyków, wynika, że 31 proc. Wyspiarzy książęcy ślub w ogóle nic a nic nie obchodzi, a 28 proc. raczej nie obchodzi. Królewski florysta Rob Van Helden zajmie się aranżacjami kwiatowymi. Na pewno nie zabranie w nich białych lilii, które są ulubionymi kwiatami Kate. Kate i William zrezygnowali z usług piekarni, która zwykła dostarczać torty na wesela związane z Pałacem Buckingham. Spekuluje się, że stało się tak za sprawą młodszego brata Kate – Jamesa – który sam jest właścicielem piekarni. Nie wiadomo jeszcze, jak dokładnie wyglądać będzie jego propozycja tortu – co do składu jednak najprawdopodobniej możemy liczyć na tradycyjny brytyjski mix rodzynek, czarnej porzeczki i brandy. Według firmy Verdict sprzedaż towarów związanych ze ślubem może przekroczyć 27 mln funtów a sprzedawcy detaliczni produktów spożywczych mogą zyskać nawet 360 mln funtów na sprzedaży towarów luksusowych, np. win i szampana.

Nie jest tajemnicą, że uroczystość zaślubin odbędzie się w słynnej katedrze Westminster Abbey. Szlak weselnego korowodu przebiegać będzie przez najważniejsze miejsca centralnego Londynu – z Buckingham Palace do katedry. Ponoć trasę do katedry panna młoda ma przejechać samochodem w towarzystwie swojego ojca, natomiast drogę powrotną już z mężem, karocą. Na swą główną druhnę Kate wybrała siostrę, Philippę, zaś William swojego brata, księcia Harry’ego, jako głównego drużbę. Dodatkowo będą 4 druhny i 2 drużbów – wszyscy w wieku od 3 do 10 lat – w tym dwójka chrześniaków księcia Williama. Po ceremonii planowane są dwa przyjęcia weselne na cześć młodej pary – jedno organizowane przez królową Elżbietę II, drugie przez księcia Karola. Zgodnie z tradycją nazwisko projektanta najbardziej oczekiwanej sukni ślubnej tego roku, jak i sam jej projekt, owiane jest tajemnicą. Ostatnie spekulacje wskazują na dom mody Alexandra McQueena i projektantkę Sarah Burton. Czyje nazwisko tak naprawdę widnieje na metce, dowiemy się już po ślubie. Tymczasem Kate wyznała, że suknią ślubną zamierza oczarować swojego przyszłego męża, dlatego też będzie brała czynny udział w jej projektowaniu. Szacuje się, że cała uroczystość ma kosztować prawie 25 milionów funtów. Na szczęście Wielka Brytania zarabia rocznie 500 milionów funtów dzięki turystom, którzy odwiedzają Anglię tylko dlatego, że mieszka tu rodzina Windsorów. Ślub Williama i Kate stał się także dodatkowym źródłem zarobku dzięki ogromnej liczbie sprzedawanych już gadżetów – od kubków przez nadruki na koszulkach, a na porcelanie kończąc. Jak bardzo efektowne będzie to wydarzenie i ile faktycznie pochłonie funduszy, dowiemy się już wkrótce – 29 kwietnia. A tymczasem zapraszamy do celebrowania ślubu księcia Willama i Kate w naszym mieście – przygotowywane są fety i świętowanie uliczne. Iwona Mróz


MALOWANIE IGŁĄ

PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ

Jest wiosna. Czas, w którym całe nasze ciało krzyczy, że chce do słońca. Po długiej zimie, organizmy tuaży? wymagają dużo pielęgnacji i witamin. Niektórzy, chcąc sprytnie oszukać naturę, udają się do solarium. SU: Choć proces tatuowania nie należy do najWszystko to daje wspaniałe efekty. Są jednak osoby, którym skąpy ubiór i opalenie skóry nie wystarczają. przyjemniejszych – raczej się to nie przytrafia. Raz Szukają zatem innych wyzwań. na jakiś czas, bardzo rzadko, zdarza się krzyk lub Tatuaże są obecne i znane ludziom od wielu wieków. ła się okazja, aby wyjechać do Zielonej Góry. Przy omdlenie. Kiedyś zdarzyło mi się, że musiałem ułoNa Wyspach są szczególnie popularne. I powoli takimi pomocy znajomego, poszedłem do studia tatuaży, żyć pana w pozycji leżącej do tatuowania ramienia stają się również w Polsce, gdzie wcześniej wiązane pokazałem swoje prace szefowi miejsca, który po- (choć zazwyczaj taki tatuaż wykonuje się w pozycji były głównie z przynależnością do pewnej specyficz- wiedział, że już od następnego dnia mnie zatrudnia. siedzącej) właśnie z obawy przed omdleniem. nej grupy społecznej, zwanej powszechnie „krymina- I tak się zaczęło. W tym studiu przepracowałem 3,5 Każdy mój klient podpisuje specjalny dokument, listami”. Po wielu latach jednak nasze społeczeństwo roku, ale zawsze z myślą, aby otworzyć coś swojego. w którym zawarte są pytania dotyczące zdrowia stało się bardziej tolerancyjne i otwarte na nowości. Okazało się, że w Polsce będzie z tym trudno. Przy- osoby tatuowanej, aby uniknąć ewentualnych zaW Peterborough jest kilka miejsc, gdzie możemy się jechałem zatem tutaj i zacząłem pracę w angiel- grożeń podczas pracy. przyozdobić nasze ciała w sposób nam odpowiada- skim studio, w którym byłem przez trzy lata i gdzie PM: A jak ma się sprawa z usuwaniem malowijący, wybierając z tysięcy wzorów i kolorów tatuażo- zdobyłem doświadczenie oraz zaznajomiłem się deł z ciała? SU: Najlepiej jest to zrobić laserowo. Taka metoda wych. Ja trafiłem do naszego rodzimego salonu tatu- z angielską kulturą wykonywania tatuażu. aży na Lincoln Road. PM: W jaki sposób udało się tutaj tobie odna- sprawia, że w danym miejscu nie powstają szczególnie widoczne blizny. Po wcześniejszym umówieniu się, w drzwiach wita leźć w wykonywaniu zawodu ? mnie Sebastian Uraczyńcow. Bardzo miły człowiek. SU: Angielska klientela musi się naprawdę przeko- PM: W telewizji pojawiło się ostatnio wiele proWidać, że lubi to, co robi po tym, jak chętnie opowia- nać do danego człowieka, zwłaszcza obcokrajowca. gramów na temat tatuowania, szczególnie proda o swojej pracy i karierze. Nie sprawdza się w jego Zajęło mi około 1,5 roku, aby tak naprawdę przeko- dukcji amerykańskiej. Czy twoim zdaniem, jako przypadku porzekadło, że „szewc bez butów chodzi” nać ludzi do siebie i do tego, co robię. Zaczynałem fachowca to, co jest w nich pokazywane, pokry– spod rękawów ubrania Sebastiana wyłaniają się ta- od początku. Wykonywałem drobne rzeczy , więc wa się z rzeczywistością? tuowane wzory i monstra. Zaciekawiony, zaczynam wyglądało to trochę tak, jakbym cofał się kilka lat SU: Niekoniecznie. Przede wszystkim nierealne jest pytać. wstecz. Ale wiadomo było, że muszę tutaj przejść tempo, w jakim realizuje się pokazywane tatuaże, i przez ten etap, aby zdobyć zaufanie. W końcu przez które cierpi jakość prac. Ja oglądam takie proPMagazyn: Sebastianie, jak to się stało, że zain- jednak doszedłem do takiego momentu, gdzie gramy z przymrużeniem oka. Niektóre rzeczy mi się teresowałeś się fachem tatuatora? mogłem pracować na miarę swoich umiejętności podobają , ponieważ tamtejsi tatuatorzy są dobrySU: Stało się to przypadkiem. Było to siedemnaście i przynosiło mi to satysfakcję. I do tego zacząłem mi artystami. PM: Wiele osób jest przekonanych, że wykonylat temu. Miałem dwóch zwariowanych kumpli, pracować na swój własny rachunek. którzy zawsze robili szalone rzeczy. Pewnego dnia PM: Zatem robisz, to co lubisz i do tego zawo- wanie tatuaży jest niehigieniczne. Co mógłbyś na ten temat powiedzieć? pojechałem do nich i okazało się, że zmontowali dowo. SU: Nie jest to prawdą. Technologia w tym zawooni maszynkę do tatuaży i ćwiczyli na sobie nawza- SU: Dokładnie tak. jem ich robienie. Jeden z kolegów zaproponował PM: Opowiedz nam o tym, jakich masz klien- dzie pozwala już od jakiegoś czasu na wykorzystanie igieł jednorazowych. Kiedy ja zaczynałem mi wykonanie tatuażu na nim samym. Nie zasta- tów? nawiałem się długo. Zapytałem się tylko o to, jak SU: Przychodzą do mnie zarówno kobiety, jak w fachu, musiałem wszystkie narzędzia przygotomaszynką należy się posługiwać i zabrałem się do i mężczyźni. Nie ma tutaj przewagi żadnej ze stron. wywać sam, dbać o ich czystość, wyparzać. A teraz roboty. Niedługo potem zacząłem tatuaże wykony- PM: Jakie tatuaże są najpopularniejsze wielkoś- wszystko jest gotowe i sterylnie czyste. Dużo też zależy od klienta i od jego późniejszej właściwiej wać sam, a po trzech latach stwierdziłem, że chcę cią czy też wzorem? się nimi zajmować zawodowo. Kupiłem pierwszy SU: Największą popularnością cieszą się duże, cie- pielęgnacji tatuowanego miejsca. profesjonalny sprzęt. Specjalnie w tym celu poje- niowane prace – często dla indywidualnego klien- PM: Sebastianie, dziękuję za rozmowę. Było chałem do Niemiec do pracy. Większą cześć zaro- ta projektowane przeze mnie. Najmniej chętnie mi miło poznać zagadnienie tatuowania od bionych tam pieniędzy zainwestowałem w narzę- wybieranym miejscem na tatuaż jest bikini, a naj- kuchni, ciężkiej pracy polegającej na wyczuciu dzia do tatuowania. częstszym plecy i stopy u kobiet. Mężczyźni za to i skupieniu. Wychodząc z salonu Sebastiana, znowu pojawiła PM: Jak wyglądały twoje początki? najczęściej tatuują sobie ramiona. SU: Najpierw pracowałem w warunkach domo- PM: A skoro już o lokalizacji mowa, chciałbym się w głowie myśl o zrobieniu tatuażu. Ta myśl nawych. Rozwijałem się, chciałem być jeszcze lepszy. się dowiedzieć jaki jest twój stosunek do popu- chodzi mnie już od wielu lat. Przeglądałem wiele Po pewnym czasie zacząłem wysyłać ludzi, których larnego ostatnio tatuowania miejsc i narządów katalogów i wzorów. Nadal się waham. Nie, nie nad tym czy zrobić sobie tatuaż – tylko, jaki wzór mam wytatuowałem do profesjonalnych salonów ta- intymnych. tuażu, aby uzyskać w ten sposób opinię o moich SU: Każdy ma swoje zasady. Ja nie robię takiego sobie dać wytatuować. Może następnym razem, dziełach. typu tatuaży – podobnie też nie wykonuję prac na przechodząc obok salonu tatuaży, pójdę na żywioł PM: To dość nietypowy sposób pozyskiwania twarzy. Jest to według mnie przekroczenie pewnej i poproszę o zrobienie czegoś misternego. Powstaoceny. Co w przypadku, gdy komuś nie spodo- granicy, choć chciałbym dodać, że nie krytykuję ni- je tylko pytanie: gdzie ten wzór miałby być wytatubałaby się twoja praca? Tatuażu nie da się prze- kogo, kto chciałby mieć tatuaż właśnie na twarzy. owany… ARK cież całkowicie zmienić. Każdy ma prawo wyboru. SU: Oczywiście, jest takie ryzyko. Na szczęście PM: Jak kształtują w moim przypadku, wszystko było w porządku. się ceny u ciebie Z drugiej strony, większość ludzi zaczyna w taki w salonie? sposób. W naszym fachu jest tak, że nie ma wielu SU: Jeśli chodzi szkół – dopiero od niedawna ta sytuacja zaczyna się o cennik, zależy on zmieniać. Dl przykładu, w czasach, gdy ja zaczyna- od wielu czynników, łem, tylko jedna firma w Polsce zajmowała się pro- np. wielkości pracy, fesjonalnym sprzętem. Było ciężko. Gdy pojechałem jej kolorystyki czy zaopatrzyć się w swoje narzędzia, część dostałem techniki wykonania. od ręki, a po resztę musiałem wracać. Każdy wzór ma inPM: Jak dalej potoczyła się twoja kariera? dywidualną cenę. SU: W domu pracowałem tak przez pięć, sześć lat. PM: Czy wiele osób www.hypnosistattoo.co.uk A potem stwierdziłem, że warto byłoby rozwinąć krzyczy podczas sebatattoo77@02.pl skrzydła i otworzyć własny salon. Akurat nadarzy- wykonywania ta543 Lincoln Road, peterborough pe1 2pb

O

STUDIO TATUAŻU

tel:07522103515

www.pmagazyn.pl |

5


MOJA DZIELNICA Dzielnice centralne Kontynuujemy podróż po dzielnicach Peterborough i odwiedzamy dzielnice centralne oraz wschodnie, w skład których wchodzą: Millfield, Dogsthorpe, Newark, Eastfield, Eastgate, Fengate oraz Parnwell. Centrum Peterborough, jak z reguły centrum prawie każdego miasta, jest bardzo atrakcyjnym miejscem, tętniącym życiem, wypełnionym atrakcjami. Nie sposób wszystkiego opisać w jednym artykule – postaramy się przedstawić Wam informacje w pigułce.

RÓŻNE INFORMACJE OGÓLNE

Szacuje się , że ścisły okręg centralny miasta zajmuje 256.941 hektarów. Liczbę domostw natomiast wylicza na 3,736. Blisko dziewięć tysięcy osób zamieszkuje ten teren a średnia ich wieku to 32 lata. Millfield znana jest jako dzielnica multikulturowa. To właśnie w jej obrębie znajduje się meczet Faizan-e-Madina Mosque. Millfield i Dogsthorpe można nazwać w pewnym sensie polskimi dzielnicami – ale o tym w dalszej części artykułu. Właśnie w Dogsthorpe znajduje się jeden z dwóch całodobowych posterunków strażackich. Ta dzielnica

Oni czuwają nad bezpieczeństwem w sąsiedztwie:

Policja: Werrington Police Station, 6a Skaters Way, Peterborough, PE4 6NB Oni czuwają nad bezpieczeństwem w sąsiedztwie: Mick Thorpe – Neighbourhood Policing Sergeant, Neighbourhood Policing Constables: Phil Oldfield, Trevor Longmuir, Indarjit Singh i Donna Bottell oraz Police Community Support Officers: Elaine Buddle, Anthony Treadwell, Zara Barfoot, Michael Courtney-Hunt, Mary Webber, Gurpal Shehri, David Capano i Jessica Farchica. CENTRUM Neighbourhood Policing Sergeant – Nikki Hall; Neighbourhood Policing Constables – Graham Robinson, Mike Jackman i Nicola Murphy; Police Community Support Officers: Nick Constanti, Tracey Chestnutt, Daniel Grant, Jaspal Kaur, Wayne Leeder, Nicola Petruzziello, Phil Prisk, Peter Gorczyk, Igor Simonov i Charlotte Harvey MILLFIELD Neighbourhood Policing Sergeant – Matt Bill; Neighbourhood Policing Constables: Stuart Budnik, Martin Smith, Petr Torak i Steve Ward; Police Community Support Officers: Gurdev Singh, Leanne Temperton, Thomas Puthenpurayil, Emily Hamilton, Zak Stevens i Tom Brumby WSCHÓD Neighbourhood Policing Sergeant – Lesley Smith; Neighbourhood Policing Constables – Jemma Finch, Jason Mitchell, Jess McFadden, Police Community Support Officers: Anne Tilson, Martin West, Lorraine Moore, Jatinder Singh, Nasmin Yaseen, Aimee Hunter and Asim Khan oraz Neighbourhood Policing Sergeant – Becky Jones; Neighbourhood Policing Constables – Rob Pearson i Steve Rose; Police Community Support Officers: Luke Kennedy, Tracie Gilbert, Robert Goodman oraz Andrea Pope Centrum Przychodnie lekarskie 63 Lincoln Road Surgery, PE1 2SF, 01733 565511 Eye Road Surgery, 144 Eye Road, PE1 4SG, 0844 477 3842 North Street Medical Practice, 1 North Street, Peterborough, Cambs, PE12RA, 01733 312731 Parnwell Medical Centre, Parnwell Local Centre, Saltersgate, 01733 896112 Westgate Surgery, Queensgate Centre, Peterborough, Cambs, PE11NW, 01733 318440 Weterynarz Young’s Veterinary Hospital, 150 Welland Road, 01733 552932 Millfield Doktorzy: Dr Joshi, 10 Searjeant Street, PE1 2LR, � 01733 563051. Surgery, 637 Lincoln Road, 01733 562092 Dr Modha, Thistlemore Road, PE1 3HP, 01733 551988 Apteka: Graham Young, 681 Lincoln Road, 01733 554778 Dentyści: Lincoln Road Dental Surgery, 95 Lincoln Road, 01733 562436/560842 Biblioteka: Central Library, Broadway, 01733 742700 Dogsthorpe Doktorzy: Dogsthorpe Medical Centre, Poplar Avenue, PE1 4QF, 01733 340215 Apteka: Dogsthorpe Pharmacy, 64 Central Avenue, 01733 565423 Bibiloteka: Central Avenue, 01733 742700 Transport miejski Dogsthorpe, Bluebell Inn: Citi2, 71, 306; Dogsthorpe, Central Avenue Shops i Dogsthorpe Infants / Junior School: Citi5; Dogsthorpe, Welland Road, Citi5, 306 Fengate, First Drove/Second Drove: Local Link 410/411 Millfield, Bus Depot: Citi1 Newark, Eye Road i Newark Hill Primary School: Citi4, 26, 37, 390; Newark, Sainsbury’s: Citi6 Parnwell Centre i Parnwell Primary School: Citi6

6

| www.pmagazyn.pl

ma również swoje odrębne statystyki, co nie jest niczym dziwnym, ponieważ wielkością i ilością mieszkańców oraz domostw – nie odbiega daleko od ścisłego centrum. Dzielnica położona jest na 217.988 hektarach, z 3,847 gospodarstwami domowymi, które zamieszkuje 8,753. Wiek mieszkańca Dogsthorpe to średnio 37.4. A mieszkańcy są natomiast różnorodni – w ostatnich latach zauważa się przypływ do dzielnicy nas samych, Czechów, Portugalczyków czy też Włochów. W dzielnicy panuje dość duże bezrobocie i wraz z nim przychodzi problem anty-społecznego zachowania. Newark mieści się 2.4 kilometry od ścisłego centrum Peterborough. Na jego terenie znajduje się St. Michael’s School – szkoła powstała w 1873 roku. Dzielnica Eastfield może poszczycić się bardzo wysoką liczbą domów zamieszkanych przez właścicieli – mniejsza część jest wynajmowana. Eastfield jest także siedzibą dla Peterborough Regional College. Uczelnia została po raz pierwszy otwarta w 1946 jako Peterborough Technical College. Eastgate jest dzielnicą usytuowaną na wschód od Katedry i na zachód od Fengate. Na Eastgate mieści się Bishop Creighton County Primary School. Na wspomnianym Fengate mieści się Peterborough Power Station czyli elektrownia. A w Parnwell – Parnwell County Primary School.

RYNEK NIERUCHOMOŚCI

Czy mieszkanie w centrum miasta jest drogie? Nie ma reguły. Jeśli chcemy kupić dom w pobliżu centrum, to zapłacimy: £76,000 (1 sypialnia), £112,000 (2 sypialnie), £151,000 (3 sypialnie) i aż £208,000 za 4 sypialnie. W ostatnim przypadku ceny wzrosły o 3 punkty procentowe w stosunku do zeszłego roku. Koszt w wysokości £440 miesięcznie – to kwota, którą zapłacimy za wynajęcie lokum z jedną sypialnią. Dwie i trzy kosztować nas będą odpowiednio £553 i £643. Cena wynajmu największych domów to średnio £913 – spadek o 2.5%. Okazuje się, że rynek kupna/sprzedaży posiadłości w Dogsthorpe jest bardzo ustabilizowany. Ceny na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy nie zmieniły się znacznie i tak za jednosypialniane lokum zapłacimy średnio £77,000, za dwie sypialnie £112,000 (tutaj nawet mamy spadek ceny o -0.9%), za trzy natomiast £153,000. Tylko domy z czterema sypialniami poszły w górę i zapłacić za nie trzeba £207,000. Co do wynajmu to niespodziewanie podskoczył koszt lokum z jedną sypialnią – wydamy na niego £444 na miesiąc, co daje nam 20 funtów więcej w porównaniu z ubiegłym okresem. Bez zmian cenowych pozostaje wynajem dwóch sypialni (£558) i czterech (£916). Za to tańsze są trzypokojowe domy – £637 (spadek o -1.8%). Lokatorzy jedno- i trzypokojowych domów w Fengate muszą liczyć się ze wzrostem czynszu o odpowiednio +2.4% (£435) i +1.1% (£655). Dwie sypianie pozostają bez zmian i wysokość opłaty miesięcznej to £561. Tanieją za to o 1.2% cztery sypialnie – aktualny średni koszt wynajmu to £885. A co, jeśli chcemy kupić posiadłość w Fengate? Musimy wyłożyć z kieszeni: £78,000 za jeden pokój, £110,000 za dwa, £153,000 za trzy i £212,000 za czteropokojowy dom. W dwóch ostatnich przypadkach zanotowano wzrost cen.


Parnwell również jest w miarę stabilnym rynkiem, jeśli chodzi o wynajem i sprzedaż domów. Koszt miesięcznej okupacji jednopokojowego lokum to obecnie średnio £437 (liczba ta niestety wzrosła w porównaniu do poprzednich miesięcy). Za dwupokojowe wyłożymy z kieszeni £567 za 30 dni najmowania a za trzy – £655. Spada natomiast (co dziwi) koszt najmu 4 pokoi z £884 na £863. Stanie się właścicielem domu w Parnell oznacza uszczuplenie budżetu o: £78,000 (1 sypialnia), £112,000 (2 sypialnie), £154,000 (3 sypialnie) i £205,000 (4 sypialnie).

BEZPIECZEŃSTWO I PRZESTĘPCZOŚĆ

Centrum miasta należy do tych obszarów Peterborough, gdzie przestępczość należy do najwyższych. I chociaż jej poziom ostatnio spadł (dokładnie o 99 zdarzeń mniej), to jednak na tle innych dzielnic jest wciąż bardzo wysoki. Policja mierzy się w chwili obecnej z problemami agresywnych incydentów w rejonie dworca autobusowego. Wciąż nierozwiązaną do końca kwestią pozostaje obecność pijanych osób w rejonie Jobcentre, które zachowują się antyspołecznie, są obraźliwe i załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne na ulicy. Kolejnym punktem zapalnym jest Manor House Street. A obok niego Wentworth Street i Church Street. Policja walczy także z hałasem i incydentami na Russell Street. W pla-

łym Greenpointem. To właśnie tutaj kwitnie przedsiębiorczość polska, od sklepów z żywnością, poprzez salony piękności na biurach doradczych kończąc. Podobnie rzecz ma się z Dogsthorpe, które jest teraz siedzibą dla polskiego kościoła. Poprzednia parafia mieściła się w obrębie centrum. W murach Thomas Deacon Academy (Queen’s Gardens) mieści się natomiast Polska Szkoła Sobotnia. I kolejny ważny, „polski przybytek” to Perkins. Firma, która jest częścią międzynarodowej marki Caterpillar. Zajmuje się budową silników przemysłowych – do traktorów, koparek, maszyn rolniczych, łodzi czy generatorów, a także do specjalistycznych maszyn wojskowych. Biura lub linie produkcyjne Perkinsa mieszczą się nie tylko w Wielkiej Brytanii (siedziba główna w Peterborough), ale także Stanach Zjednoczonych, Brazylii, Japonii, Francji czy Niemczech. Firma jest jednym w większych pracodawców w mieście – zatrudnia kilka tysięcy ludzi. Oprócz pracowników kontraktowych fabryka za pośrednictwem agencji pracy Randstad zatrudnia także wielu pracowników agencyjnych.

POZOSTAŁE WAŻNE PUNKTY nach centralnej ekipy policyjnej jest zajęcie się przestępstwami na New Road i Broadway oraz zapobieganiem wyrządzaniu szkód w Queensgate. Funkcjonariusze starają się, oprócz tego, likwidować narkomanię w rejonie Eaglesthorpe. Policja kontynuować również będzie wyznaczanie jasnych tras rowerowych i oznaczeń, aby zredukować jazdę rowerami po chodnikach centrum. „Nasza” Lincoln Road na tle innych ulic centralnych plasuje się po środku, jeśli chodzi o przestępczość. Średnio dochodzi na niej do 70 incydentów w okresie 1 – 1,5 miesiąca. Większość z nich spowodowana jest nadużyciem alkoholu. Funkcjonariusze we wschodniej części miasta rozwiązują ostatnimi czasy problemy związane z parkowaniem przy Tesco na Welland Road i w okolicach polskiego kościoła. Parkowanie zdaje się być jedną z największych bolączek dzielnicy – policja bowiem ma w planach zrewidować również sytuację zostawiania pojazdów przed szkołami. Pracuje także nad zredukowaniem przestępczości dotyczącej samochodów w rejonie Park Ward. Jedną z newralgicznych ulic w rejonie wschodnim jest Garton Street wraz z Garton End Road – tutaj problemem jest zarówno narkomania, jak i prędkość przejeżdżających przez ulicę pojazdów. W skład rejonów szczególnie narażonych na różnej maści przestępstwa należą także: Central Avenue, Century Square czy Redmile Walk. Rejon Eastfield i Fengate oraz okolic zmaga się w dużej mierze z zachowaniami antyspołecznymi. Mitchell Close, Wellington Street i Burton Street – to ulice, które ostatnio cierpią z powyższego powodu najbardziej. Incydenty są związane ze spożywaniem alkoholu oraz powiązane z problemem bezrobocia, podobnie, jak w przypadku centrum.

POLSKIE DZIELNICE

Lincoln Road, wchodzącą w skład centrum, można śmiało nazwać naszym ma-

Co nam powiedzieliście?

@ Dogsthorpe to miejsce gdzie mam dom. Podoba mi się tu to, że jest tu cicho i spokojnie chociaż to w sumie blisko centrum. @ Często chodzę z moimi dzieciaczkami do Activity Center na Fengate – polecam wszystkim mamuśkom! @ Napiszcie, że na Fenagte są szroty bo pewnie nie wszyscy wiedza. @ Jest taka firma Best Deal For Baby i chyba się przeniosła na Dogsthorpe. Oni tam sprzedają używane wyprawki dla dzieci bardzo tanio żeby mogli je kupić najbiedniejsi. @ Mieszkamy przy Lincoln Road i jak to się mówi: brud, syf, kiła i mogiła. Przeprowadzamy się niedługo na Bretton.

Wszystkich nie sposób wymienić. Z Fengate przede wszystkim kojarzy się Activity World – wspaniałe centrum zabaw dla dzieci. Miejsce ma jedną z największych powierzchni do zabaw w UK oraz bogate wyposażenie. Rodzice mogą się tam bawić razem ze swoimi pociechami lub odpocząć i zrelaksować się w przybocznej kawiarence. W wiosennym okresie, wybierając się do centrum, nie można nie zahaczyć o Embankment – zielone miejsce wyciszenia i spokoju w ruchliwym centrum. To tutaj odbywają się takie wydarzenia jak Peterborough Festival, Peterborough Beer Festival, wesołe miasteczka czy koncerty na świeżym powietrzu. Do rejonu Fengate zalicza się park archeologiczny Flag Fen. Tutaj też odbywają się wyścigi psów. A dokładniej na Greyhound Stadium, First Drove, Fengate. Wielu z Was pisało, że gonitwy nie są popularne wśród polskiej społeczności i że to wielka szkoda, bo ponoć to świetna zabawa. Warto również pamiętać, ze miasto dysponuje basenem odkrytym Lido. Basen został oficjalnie otwarty 28 maja 1936 roku. Cztery lata później miejsce ucierpiało w czasie II wojny światowej. Stało się to 10 czerwca 1940 roku. Rok 1973 był rokiem dla basenu szczególnym, ponieważ odwiedziło go 181,396 pływaków. Również tego samego roku odkryto podziemny tunel, który – jak się do tej pory uważa – został wykopany przez młodzież, która chciała uniknąć płacenia 5p za wejście na basen. W 1992 roku budynek zyskał miano zabytku klasy II. W swoim najgłębszym punkcie basen ma 2.7 m. Kończymy nasz błyskawiczny przegląd dzielnic centralnych i wschodnich. W następnym numerze zajmiemy się rejonem Woodston, New i Old Fletton, Stanground, Hampton i Hampton Hargate. Czekamy, jak zwykle, na Wasze komentarze, które uwzględnimy w opisie. Piszcie do nas na adres: redakcja@pmagazyn.pl . W czerwcu opublikujemy ostatnią serię artykułów o dzielnicach i odwiedzimy The Ortons.

I jak zwykle, prosimy Was, Drodzy Czytelnicy, o pomoc w redagowaniu kolumny. Jeżeli chcielibyście podzielić się z nami opinią na temat tego, jak mieszka Wam się w danym miejscu – śmiało do nas piszcie na adres redakcja@ pmagazyn.pl (z dopiskiem MOJA DZIELNICA). Jeżeli uważacie, że Wasza dzielnica jest najlepsza ze wszystkich – również dajcie nam znać i napiszcie, dlaczego tak sądzicie. Piszcie też, jeśli wiecie o jakimś ciekawym zakątku w dzielnicy, miejscu szczególnie narażonym na korki, interesującym fakcie, obiekcie, zabytku, lokalu gastronomicznym, placówce edukacyjnej, itp. A może macie zdjęcia ilustrujące Wasze miejsce zamieszkania w Peterborough? Możecie je do nas przesłać. Dzielcie się z nami także negatywnymi opiniami: jeżeli w dzielnicy czegoś brakuje, jest jakiś problem, coś trwale utrudnia codzienne życie. Piszcie do nas o dosłownie wszystkich Waszych spostrzeżeniach. Niech powstanie prawdziwa, różnorodna, nasza mapa Peterborough! Warto wziąć udział w zabawie i skontaktować się z nami z informacją dzielnicową. Przewidzieliśmy bowiem nagrodę, którą jest TABLET DOTYKOWY.

SYSTEM OPERACYJNY – ANDROID, WBUDOWANA KAMERA 1.3 MPX, PORT KART PAMIĘCI MICRO SD, WBUDOWANE GŁOŚNIKI I MIKROFON, POŁĄCZENIE WI-FI Z INTERNETEM, WYŚWIETLACZ 7 CALI HD, 128 MB RAM, WBUDOWANY AKCELENOMETR)


CO NA WIELKIM EKRANIE?

MIEJSKI MISZ-MASZ

W kinie Showcase zobaczymy w kwietniu coś dla najmłodszych (choć nie tylko), czyli film „Rio” w 3D. To najnowszy projekt animowany twórców „Epoki lodowcowej”, który przedstawia historię fajtłapowatej papugi ara o imieniu Blu, zamieszkującej małe miasteczko w Minnesocie. Blu żyje w przekonaniu, że jest ostatnim przedstawicielem swojego gatunku. Wkrótce jednak poznaje inną arę, Jewel. Znudzony codziennością ptak porzuca wygodę własnej ciasnej klatki i wyrusza wraz z Jewel w pełną przygód podróż do Rio de Janeiro. Musicie przyznać, że uśmiech sam pojawia się na twarzy. Głosów postaciom użyczyli m.in. Anne Hathaway, Jesse Eisenberg, Leslie Mann, Jamie Foxx, Will. I.Am oraz Jemaine Clement. Za reżyserię odpowiada Carlos Saldanha. Animacja w kinie już od 8 kwietnia.

THE BABYBLISS BABY AND TODDLER SHOW Uczta zakupowa (i nie tylko) dla mam! Już 10 kwietnia do The Cresset w Bretton zawita wystawa The Babybliss Baby and Toddler Show, która kiedyś była znana pod nazwą The Bump Birth and Beyond Show. Zapraszamy w godzinach od 10.00 do 16.00. Na zwiedzających będzie czekać ponad 70 wystawców, którzy zatroszczą się o to, aby rodzice mogli kupić wszystko, co potrzebują dla swoich pociech. Przyszłe mamy również znajdą coś dla siebie. Na miejscu spotkamy specjalistów z National Childbirth Trust, którzy służyć będą informacjami i poradą. Ale to nie koniec atrakcji. Dla pierwszych 500 zwiedzających przygotowane zostały specjalne torby z upominkami ufundowanymi przez takie firmy, jak Plum Baby, Ellas Kitchen, Heinz i Rude Health. Dodatkowo, przy stoisku firmy Avent, dzięki uzupełnieniu specjalnego formularza, istnieje szansa znalezienia się w gronie 300 osób, które również dostaną upominki. I jakby tego było mało, kolejnych 300 osób zostanie obdarowanych przez Jo Jo Mamon Bebe – wieść niesie, że w torbie promocyjnej znajdować się będzie m.in. maskotka. Wstęp na show kosztuje £3.00 od dorosłego – dzieci i młodzież poniżej 16 roku życia wchodzą za darmo, pod warunkiem, że są pod opieką osoby dorosłej, która opłaciła swój bilet. Bardzo dobrą wiadomością jest również to, że jeśli wybierzecie się na wystawę z malutkim dzieckiem – udostępnione zostaną zaciszne pokoje do karmienia i przebieralnie do zmiany pieluszek.

RIO

KARMIENIE OWIECZEK

W

SPALDING

Sacrewell Farm and Country Centre zaprasza do zaprzyjaźnienia się z małymi owieczkami. Do 25 kwietnia można odwiedzić farmę, zobaczyć te urocze małe zwierzątka oraz obyć pogawędkę na ich temat z pracownikami centrum. A co najważniejsze – owieczki będzie można własnoręcznie nakarmić z butelki. Do tego zawitać można do zagród innych zwierząt, mieszkających na farmie, takich jak chociażby kurczaki, konie lub osiołki.

Platformy udekorowane tulipanami przejadą przez trasę biegnącą od Springfields Event Centre do Sir Halley Stewart Playing Field (3 mile) w ramach Spalding Flower Parade. A wszystko odbędzie się w godzinach od 14.00 do 16.00 w dniu 30 kwietnia. Tematem tegorocznej parady są „Ikony Wielkiej Brytanii”. Początki parady sięgają lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Wszystko zaczęło się od celebrowania tulipanów w ramach tygodnia poświęconego tymże kwiatom i prezentowania ich najlepszych upraw. Z czasem tydzień zmienił się w większą ilość dni, a zachwyt nad tulipanami przybrał formę parady (pierwszą zorganizowano w 1959 roku). W ciągu kilku lat wydarzenie zyskało międzynarodową sławę a jego dobra passa trwa do chwili obecnej.

WIELKANOCNE ATRAKCJE

Pamiętajmy o koncercie DJ Hazel

– 9 kwietnia – Klub Pulse8!

UPOLUJ JAJKO

Box your own chocs – pod takim hasłem, w dniach od 11 do 26 kwietnia, odbywać się będzie zabawa dla dzieci w Bibilotece Centralnej. Nasi milusińscy będą mieli szansę na zaprojektowanie i wykonanie wielkanocnych smakołyków i nawet na zabranie czegoś słodkiego ze sobą do domu. Koszt uczestnictwa dziecka to £3.00. Więcej informacji pod numerem telefonu (01733) 864159. Szansę zapoznania się z kolejną, wielkanocną ciekawostką daje naszym dzieciom Clare Cottage (Woodgate, Helpston). Chodzi mianowicie o tworzenie Easter bonnets, czyli charakterystycznych, pięknie przybranych nakryć głowy. Ich historia wywodzi się z czasów, kiedy Wielkanoc była tradycyjnym dniem zawierania związków małżeńskich w Anglii. Easter bonnets zawiązywane są pod brodą i przystrojone zazwyczaj kwiatami oraz wstążkami. W Clare Cottage, 12 kwietnia, od 14.00 do 15.30, dzieci w wieku do 12 lat, zrobią takie nakrycia głowy własnoręcznie. Więcej informacji pod numerem telefonu (01733) 253330 – za wstęp dziecka zapłacimy £3.00.

Polowanie na jajka jest w angielskiej tradycji wielkanocnej popularną zabawą. Polega ona na tym, że dzieci szukają czekoladowych jajek w ogrodzie, schowanych tam wcześniej wśród traw, krzewów, a nawet drzew przez rodziców. Wygrywa to dziecko, któremu uda się znaleźć najwięcej. Poszukiwanie jajek w domach odbywa się w poranek niedzieli Wielkanocnej. Jajko upolować można będzie również w następujących miejscach: Burghley House: polowanie odbędzie się w przepięknych ogrodach posiadłości w świąteczną niedzielę; Sacrewell Farm and Country Centre: króliczek Sacrewell zawita z prezentami w dniach 9 – 25 kwietnia. Koszt wstępu dla dziecka, które weźmie udział w zabawie to £3.00. Clare Cottage: Polowanie na jaka dla dzieci w wieku od 7 do 12 lat, w dniu 20 kwietnia, w godzinach 14.00 – 15.30. Za uczestnictwo w zabawie zapłacić trzeba będzie £3.00.

Wywożenie śmieci w Peterborough

w okresie świątecznym i w czasie Bank Holidays pozostanie bez zmian. Więcej informacji na www.peterborough.gov.uk/recycling

KONCERT JAZZOWY

Do Peterborough Jazz Club zawita w kwietniu Alan Barnes wraz z Dave Newton Trio. Alan Barnes jest jednym z bardziej zasłużonych dla brytyjskiego jazzu muzyków i zdobywcą wielu prestiżowych nagród. Saksofonista ma ponad 20- letnie doświadczenie w branży i jest znany ze swojego wyjątkowego stylu muzykowania. Akompaniować mu będzie Dave Newton, należący do grona pierwszoplanowanych pianistów jazzowych kraju. Uczta dla ucha gwarantowana. Koncert będzie miał miejsce 8 kwietnia – klub zostanie otwarty o 19.30, a muzyka popłynie do słuchających wraz z wybiciem godziny 20.00. Cena biletu to £14.00.

8

| www.pmagazyn.pl

NOWE SKLEPY Dobra passa handlowa w mieście trwa. Centrum handlowe Queensgate ogłosiło, że zostało wybrane na lokalizację sklepu Jack and Jones (oferującego odzież męską) a Westgate dla BB Dakota, Duck and Cover, G-Style i Ralph Lauren Polo. Oprócz tego, w ciągu kilku najbliższych miesięcy Superdrug przeniesie się do byłego, większego i lepiej usytuowanego pomieszczenia firmy Curry’s.


ŚWIĘTA

Przed nami radosny czas Świąt Wielkanocnych, obchodzonych w kościele chrześcijańskim na pamiątkę Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. W naszej tradycji jest to święto najstarsze i jednocześnie najważniejsze. Według wiary powinien być to okres, kiedy weselimy się na myśl o zbawieniu i odpuszczeniu grzechów, dzięki męczeńskiej śmierci Pana naszego na krzyżu. Pamiętajmy jednakoż, iż ten radosny okres poprzedza siedmiodniowy czas zadumy, wewnętrznych rachunków sumienia, postu i wstrzemięźliwości od wszelkich uciech cielesnych i psychicznych. Ze świętami Wielkanocnymi wiąże się wiele obrzędów religijnych, zwyczajów i tradycji, które zmieniały się przez wieki i są inne w różnych odłamach chrześcijaństwa. Podobnie Wielkanoc inaczej obchodzona jest w poszczególnych krajach.

Wielkanoc – teraz i dawniej, tu i tam... Tradycją, która w Polsce przetrwała najdłużej i kultywuje ją się do dnia dzisiejszego są świąteczne porządki. Powinno się je według wierzeń kończyć na tydzień przed Wielkanocą tak, aby nie trzeba było się wytrącać z zadumy i nie przerywać wewnętrznego rachunku sumienia. Niestety nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie ta z pozoru zwykła i oczywista w tym okresie czynność ma znaczenie. Otóż wierzono dawniej, że wielkie sprzątanie ma dwa wymiary. Chcemy bowiem, żeby nasze domostwa lśniły blaskiem i pachniały odświętnie, ale istnieje również symboliczne znaczenie owych czynności. Sprzątając mieszkania, domy, obejścia w których żyjemy wymiatamy, wyganiamy z nich męczącą nas zimę, a wraz z nią wszelkie choróbska i kojarzące się z zimą zło.

w ten dzień zapełnić różnorakimi potrawami, jednak mus stanowią cukrowy baranek – jako symbol Chrystusa Zmartwychwstałego, mięso i wędliny – na znak zakończenia postu, a także jajko – jako symbol narodzin. Wielka Niedziela z kolei to przede wszystkim tradycyjne, mające miejsce w porze wielkanocnego śniadania, dzielenie się jajkiem poświęconym dnia poprzedniego. Tego dnia nie mogło kiedyś i nie powinno dzisiaj zabraknąć wielkanocnej baby i mazurka, czyli wielkanocnego dziada. Poranek koniecznie należy rozpocząć udziałem w uroczystej mszy świętej zwanej rezurekcją (kościół prawosławny nazywa ją jutrznią) oraz kolorową procesją. Radość ze Zmartwychwstania symbolizują w kościele piękne, białe szaty liturgiczne księży.

Ostatnie dni przed Wielkim Tygodniem to tradycyjnie okres robienia pisanek, kraszanek i innych ozdób wielkanocnego stołu. Wielka Środa zwana dawniej była dniem topienia Judasza. Młodzi mężczyźni i chłopcy tworzyli ze słomy i gałganów kukłę Judasza (ówcześnie uznaje się ją za pierwowzór topionej na wiosnę marzanny), często wlecząc ją przez wiele kilometrów nim trafiała do jeziora lub rzeki. Tradycja ta została już niestety zapomniana, nawet na mazurskich wsiach, skąd pochodzi. Trzy ostatnie dni (a raczej doby – uściślając) przed Wielkanocą, a więc Wielki Czwartek – wieczorem, Piątek, Sobota i Niedziela – ranek noszą wspólną nazwę Tridum Paschalnego.

Wielkanocny Poniedziałek to, jak się domyślamy dzień, w którym króluje tradycja śmigusadyngusa. Dawniej oblewali się wodą wszyscy i wszędzie na znak zmycia gromadzonych się na nas grzechów. Wierzono, że im panna była bardziej zmoczona, tym większe szanse na zamążpójście miała. Obecnie tradycja w niezmienionej postaci trwa jedynie na wsiach, a “mieszczuchy” ograniczają się niestety głównie do chuligańskich wybryków. Dzieci w poniedziałkowy poranek poszukują ukrytego zajączka, czyli małego drobiazgu lub słodkości.

Jedna z piękniejszych tradycji wielkanocnych, która szczęśliwie dotrwała do naszych czasów jest odbywające się w Wielką Sobotę święcenie pokarmów i w niektórych regionach Polski – wody, popularnie zwane święconką. Wiklinowy, pleciony koszyczek według uznania można

Wielkanoc w prawosławiu obchodzona jest później, a wynika to z tego, że święta religijne reguluje tam kalendarz juliański, ale okres ten jest podobnie – bardzo uroczysty i radosny. Dodać należy, że wiele symboli się w prawosławiu łączy z tymi w religii rzymskokatolickiej. Wywodzące się z nurtu tzw. Reformacji kościoły protestanckie również celebrują Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. W okresie odpowia-

dającym Wielkiemu Tygodniowi, protestanci spotykają się codziennie w kościołach, żeby wspólnie śpiewać i czytać Pismo Święte. Jest to dla przedstawicieli tego odłamu chrześcijaństwa czas zadumy i rozważania słów świętej księgi. W Wielkiej Brytanii, gdzie niepodzielnie panuje anglikanizm, Wielkanoc (Easter) obchodzona jest w identycznym czasie jak w Polsce. Kontynuacja tradycji to w dzisiejszych, skomercjalizowanych i nastawionych na konsumpcję czasach na Wyspach przede wszystkim kult jajka, zwłaszcza czekoladowego, jako symbolu narodzin i niewinności. Innym wytworem kulinarnym, nieodzownym w czasie angielskiej Wielkanocy, są słodkie bułeczki ze znakiem krzyża, przyprawiane cynamonem, gałką muszkatołową i rodzynkami, które szczęśliwie zdarza się jeszcze (choć coraz rzadziej) angielskim gospodyniom piec w domach. Podobnie do polskich dzieci – także brytyjskie poszukują zająca wielkanocnego (Easter Bunny) lub słodkich jajeczek (Easter Eggs) schowanych przez osoby dorosłe. Czas Wielkanocy w Anglii, w Peterborough nie musi być dla nas czasem straconym, kolejnym okresem spędzonym w fabrycznych czy magazynowych halach. Polska Parafia w Peterborough zadba tradycyjnie już o naszą strawę duchową. Poza tym polskie sklepy, których coraz więcej w naszym mieście, posiadają spory wachlarz artykułów i pokarmów, które pozwolą wnieść w mury angielskich domów namiastkę pięknej, polskiej wielkanocnej tradycji, czego Drogim Czytelnikom serdecznie życzę. Pozdrawiam z wesołym Alleluja na ustach. Sebastian Gapski www.pmagazyn.pl |

9


CAR BOOT radość ukryta w bagażniku Zawsze z utęsknieniem czekam na kwiecień. Na ten bowiem miesiąc przypada początek sezonu sprzedaży bagażnikowej w kraju. Czas odkopać pieczołowicie kolekcjonowane przez okres zimowy srebrne drobniaki. Wyszykować siebie i rodzinę. Zapakować prowiant i pójść spać odpowiednio wcześniej, aby następnego dnia ruszyć o piątej rano na podboje zakupowe na świeżym powietrzu.

Ale o co chodzi?

Po raz pierwszy w Peterborough wylądowałam pięć lat temu i pamiętam, jak dziś, że była to niedziela. Z Polski zabrał mnie mój brat, który rezydował w UK od mniej więcej roku i wraz z całą rodziną przyjechaliśmy samochodem do mojego przyszłego domu w okolicach czwartej w nocy. Już miałam się kłaść do upragnionego po 25 godzinach jazdy ciepłego i wygodnego łóżka, kiedy dostałam rozkaz od mojej bratowej, aby być gotową na zakupy. Pomyślałam sobie, że oszalała i że jej stan jest poważny. Ale zrozumiałam, że nie żartuje, kiedy stanęła przede mną, ubrana do wyjścia, z uśmiechem na twarzy. Poinformowała mnie, jak bardzo się cieszy, że jedziemy na car-boot i jak bardzo się za „tym-

Car-boot to pewien life style, sposób na życie czymś” stęskniła będąc w Polsce. Ki czort? Dwie godziny później już wiedziałam. I byłam świadoma, że wpadłam jak śliwka w kompot. Czekało mnie długotrwałe, nieuleczalne uzależnienie od zakupów bagażnikowych. Car-boot to nic innego, jak targ, giełda organizowana zazwyczaj na świeżym powietrzu. Nazwa w języku angielskim oznacza bagażnik samochodowy. Właśnie tam Anglicy tradycyjnie pakują wszystkie rzeczy, których chcą się pozbyć ze swoich domostw i zabierają je na wyprzedaże. Otwierają bagażniki, pokazują przedmioty i starają się znaleźć na nie kupców. Aby zrozumieć fenomen car-bootów – trzeba wiedzieć nieco więcej na temat mentalności tubylców. Otóż, są oni zazwyczaj chomikami. Oznacza to, że zbierają i zabierają do swoich domów prawie wszystko, co popadnie. Chętnie potem wystawiają swoje bibeloty w specjalnych kredensikach, kominkach lub na wiszących półkach. A kiedy takowy wystrój im się znudzi (pod warunkiem, że nie ma wydźwięku kolekcjonerskiego) – sprzedają poszczególne elementy na sobotnich i niedzielnych marketach. Złośliwcy dodaliby, że czynią tak dlatego, aby zdobyć miejsce na kolejne drobiazgi. Kolejnym powodem, bardzo aktualnym w świetle obecnej ogólnej kondycji finansowej, jest chęć zarobienia. Powiedzmy sobie szczerze – na największy dochód mają szansę handlarze (o których w dalszej części artykułu). Zwykły zjadacz chleba, sprzedający przedmioty za symbolicznego funta lub dwa – fortuny się tutaj nie dorobi. Raczej delikatnie wspomoże budżet rodzinny, będzie za to prawdopodobnie miał proporcjonalnie większą zabawę. 10 | www.pmagazyn.pl

Dlaczego car-boot?

Car-boot to nie są zwykłe transakcje kupna – sprzedaży. Dla sprzedających to bardzo dobra okazja do spotkania się ze swoimi znajomymi, którzy rozbili się obok ze stoiskami. Lub też nawiązania nowych znajomości. Do pogawędzenia o pogodzie. Nawet o premierze i ostatnich posunięciach rządu, choć przy dniu wolnym takie dyskusje są mile widziane tylko wtedy, gdy zabraknie innych tematów. Do wypicia ciepłego kubka herbaty lub kawy. Do zjedzenia wielkiej buły z jajkiem sadzonym, serwowanej w rozstawionych na polu vanach gastronomicznych. Car-booty to pewien lifestyle. Sposób na życie, filozofia spędzania wolnego czasu.

A czego szukają kupujący?

Odpowiedź powinna być bardzo prosta: dobrych okazji. Rzecz jednak inaczej przedstawia się w przypadku różnych grup zainteresowań czy warstw społecznych. Według moich obserwacji, prawie każda mama prędzej czy później odwiedza market. W obliczu szybkiego wzrostu i rozwoju pociech – wyprzedaże bagażnikowe stają się ratującym życie i portfel rozwiązaniem dla rodzicielek. Powiem więcej – pierwszą wyprawkę dla swojej córki oraz zapas ubiorów do jej szóstego miesiąca życia sprawiłam sobie właśnie dzięki car-boot’owi. Zakupy zmieściły się aż w czterech wielkich torbach. A za wszystko zapłaciłam około czterdziestu funtów. Dla porównania, zwykły nowy kaftanik czy śpioszki zakupione w Polsce to koszt od 15 złotych w górę. Na stolikach wyprzedażowych można także odnaleźć masę zabawek dla dzieci w różnym wieku. Szczególnie przydatne są pomoce edukacyjne, dzięki którym szkraby mogą zaznajomić się z językiem angielskim. Ilość książeczek, lektur, huśtawek, rowerków, baseników – jest ograniczona tylko możliwościami naszej wyobraźni. Car booty przyciągają również i te osoby, które handlem zajmują się w sposób profesjonalny. Jedna z moich koleżanek szczególnie upodobała sobie wyszukiwanie markowych perfum na stoiskach. Bez znaczenia jest dla niej, czy perfumy są nowe czy też używane. Skupuje nawet takie flakoniki, których zawartość jest już na wyczerpaniu. Tak zdobyte pachnidła trafiają potem ponownie na rynek, tym razem poprzez polskie giełdy internetowe. Zdziwiłam się, ilu ludzi w naszym kraju jest w stanie zapłacić dość duże pieniądze za 20 ml używanego, markowego zapachu.

Do innych, popularnych przedmiotów aukcyjnych, pochodzących z angielskich standów, należą wspomniane już ciuszki dla dzieci, elektronika i wybrane wyroby chemiczne. Tanie kupowanie na świeżym powietrzu przekonuje również kolekcjonerów. Wbrew pozorom bowiem, na car-bootach nie wszystkie sprzedawane rzeczy zaliczają się do przysłowiowego „chłamu”. Zdarzają się egzemplarze o prawdziwie kolekcjonerskiej wartości, które można kupić za bezcen. Kto z Was kiedykolwiek oglądał rodzime telewizyjne programy aukcyjne – wie, o czym piszę. Niepozorny wazonik przyniesiony do wyceny a zakupiony dzięki car-bootowi właśnie, może w jednej sekundzie okazać się bezcennym, zapomnianym wytworem sztuki ludowej, który da nam zastrzyk finansowy w postaci ładnych kilku tysięcy funtów. Karty z zawodnikami piłki nożnej, porcelana, płyty winylowe – znawcy tych przedmiotów będą uważać wyprzedaż za raj na ziemi. Niektórzy kupujący pojawiają się na wyprzedażach tylko i wyłącznie po to wyjątkowe „coś”. Czasem mają rzecz nazwaną, a czasem kierują się przeczuciem, że takowa bliżej nieznana niespodzianka czeka na nich wśród tysięcy innych. To może być płyta CD zespołu, którego namiętnie słuchało się za młodzieńczych lat, a która zniknęła jakimś cudem z domowego zbioru muzycznego. Przedmiot do wyposażenia kuchni, który nie jest może niezbędny, ale który zawsze się przyda do wykonania potrawy. Ozdoba, która zachwyci nas swoim pięknem i wykonaniem. Kupowanie „z bagażników” może być naprawdę wciągające. Uzależnia ono do takiego stopnia, że niektóre osoby, po wkroczeniu na magiczny teren z samochodami wypełnionymi po brzegi, nie zdoławszy dokonać żadnego zakupu – opuszczają plac prawie płacząc (zauważone na własne oczy!).

Powodzenie polowania zakupowego – praktyczne rady Pomyślicie sobie pewnie, że powodzenie zakupów zależy od losu. Szczęściu jednak można pomóc. Po pierwsze, należy wybrać odpowiedni carboot. Ważną może się tutaj okazać znajomość danego miejsca, miasta i okolicy. Powszechnie wiadomo, że bardziej zamożni mieszkańcy kra-


ju lokują się poza granicami miast, w zacisznych wioseczkach. Jeśli decydują się oni na zmianę wystroju czy wymianę wyposażenia domostwa – z większym prawdopodobieństwem możemy liczyć na to, że do sprzedaży trafią rzeczy dobrej jakości, z mniejszymi śladami użytkowania. Zatem car-booty organizowane poza aglomeracją miejską powinny stanowczo znaleźć się w kręgu naszego zainteresowania. Przy planowaniu trasy carbootowej warto też zasięgnąć opinii znajomych. W przypadku carbootów wymiana informacji z ust do ust jest nieoceniona. Kiedy już wybierzemy odpowiednią lokalizację, postarajmy się być na miejscu przed lub dokładnie w momencie otwarcia car-bootu dla kupców. Sprzedawcy przyjeżdżają na targ wcześniej, mają już rozłożone stoiska i czekają na klientów. Jeżeli dotrzemy do nich pierwsi – będziemy mieli większy wachlarz wyboru produktów. Musimy liczyć się z tym, że przyjeżdżając na miejsce w dwie, trzy godziny po jego uruchomieniu – możemy natknąć się na sytuację, gdzie sprzedawane przedmioty zostaną uprzednio dokładnie przebrane. Warto również obserwować nowo przybyłych sprzedawców, którzy rozkładają swoje stoły już w trakcie wyprzedaży i być w ich pobliżu. Powtarza się tutaj zasada: „kto pierwszy, ten lepszy”. Musimy jednak liczyć się z tym, że pewnie nie będziemy jedynymi osobami, które przyjmą taką taktykę. Zatem przedzieranie się przez tłum, aby dostać się do danego stoiska, nie jest czymś, co powinno nas zaskoczyć. Jeżeli należycie do grupy szczęśliwców, która potrafi i lubi się targować – na wyprzedaży będzie się czuć jak ryba w wodzie. Zbijanie ceny jest nieodzownym elementem car-bootów i należy do czynności całkowicie dozwolonych oraz

Przeciwnicy porównują car-boot do wysypiska śmieci mile widzianych. Gdy proponujecie sprzedawcy zapłatę w granicach rozsądku mniejszą – istnieje duże prawdopodobieństwo, że staniecie się nowymi właścicielami przedmiotu targu. Jeśli natomiast przesadzicie, żądając ceny śmiesznie niskiej i nieadekwatnej do rzeczywistej wartości produktu – zapewne usłyszycie odmowę. Potrzeba tutaj dużo wyczucia i równie sporo treningu. Po paru przeprowadzonych negocjacjach na pewno nabierzecie wprawy. A kiedy trafi Wam się mocny i nieustępliwy partner do targów, zawsze możecie opuścić stoisko i powrócić do niego później. Pod warunkiem, że przedmiot Waszego zainteresowania nie powędrował wcześniej w ręce innego nabywcy, sprzedawca być może zmieni swoje pierwotne stanowisko. Na danej wyprzedaży warto zostać do samego jej końca. Pamiętajmy, że sprzedawcom zależy na tym, aby spieniężyć cały swój asortyment. Jeśli nie ma ku temu widoków na np. pół godziny przed zamknięciem imprezy – możecie spotkać się z masowymi obniżkami cen. Na danym stoisku wszystkie przedmioty uzyskają nową jedną cenę 50p niezależnie od ich wielkości, stanu czy przeznaczenia. Dla handlujących nie ma sensu zabierać towaru ze sobą do domu. Gotowi są więc oddać wszystko za pół darmo. Co otrzy-

macie w takim worku, jaką będzie miało wartość i jaki stan – to już zupełnie oddzielna kwestia.

Mądry Polak przed szkodą – rady techniczne Wybierając się na car-boot zaopatrzcie się w sporą ilość drobnych o różnych nominałach. Mogąc zapłacić dokładnie taką cenę, jaka jest wymagana, unikniecie sytuacji, w których sprzedawca nie będzie miał dla Was reszty. I nawet, jeśli w planach nie przewidujecie zakupów za większe sumy, zawsze warto mieć parę banknotów przy sobie, na wypadek nagłej fascynacji biurkiem, telewizorem czy innym przedmiotem nienależącym do grupy drobiazgów. Bądźcie przezorni i zabierzcie ze sobą komplet baterii, aby w razie potrzeby przetestować faktyczne działanie urządzenia. Kupując sprzęt dokładnie sprawdźcie połączenia, stan kabli, nadruki z datami, itp. Jeżeli szukacie konkretnego mebla do Waszego domu i znacie przestrzeń, jaką miałby ewentualnie zająć – zaopatrzcie się w taśmę mierniczą lub centymetr. Nie ufajcie mierzeniu na tzw. „oko”. Do zakupu większych przedmiotów przyda się pomocna dłoń rodziny lub znajomych. W czasie, gdy będą targali Wasz najnowszy zakup do samochodu, Wy możecie oddawać się dalej błogiej radości zakupów. Jeżeli będziecie zdani na tylko na siebie a zakupiony przedmiot będzie zbyt ciężki, aby nosić go ze sobą między stanowiskami, poproście sprzedawcę o przechowanie go dla Was do końca Waszych zakupów. Oczywiście, zapiszcie sobie na karteczce numer rejestracyjny samochodu sprzedawcy, aby można go potem było łatwiej odnaleźć. Nie sugerujcie się wyłącznie numerem rzędu – pamiętajcie, że aut może w każdym momencie przybyć i Wasz punkt orientacyjny nie będzie dalej aktualny. Za co kochamy wyprzedaże z bagażnika? Trudno ująć odpowiedź na powyższe pytanie w jednym zdaniu. Gdybym miała się jednak o to pokusić, zaryzykowałabym stwierdzenie, że car-booty wzbudzają naszą miłość prostotą i pięknem oferowanej konsumpcji. Tysiące różnorodnych przedmiotów starych i nowych, odmiennego przeznaczenia, dla najmłodszych i tych trochę starszych, do kupienia/sprzedania za grosze, bez zbędnych formalności. Czego chcieć więcej? A przeciwnicy? Pewnie nadal będą porównywać car-boot do wysypiska śmieci. Czy przeszkodzi mi to w wyruszeniu na kwietniowe, zakupowe podboje? Nigdy w życiu! Agnieszka Dudek

HANDLARZE

Spotkamy ich na każdym car-boocie. Charakteryzują się wielkimi stoiskami, na których sprzedają praktycznie wszystko. Możemy ich także rozpoznać po tym , że dany towar oferują w kilku egzemplarzach. Warto u nich kupować, zwłaszcza wtedy, gdy sprzedają produkty chemiczne lub kuchenne (np. czarne torby na śmieci za przysłowiowego funta). Należy przy tym uważać, ponieważ handlarze znają się na swoim fachu i potrafią się nieźle targować, choć ich ceny nie należą do najniższych. Koniecznie sprawdzajcie daty przydatności produktów do użycia. W zeszłym tygodniu miałam okazje kupić trzy ketchupy pudliszkowe za £1, których data ważności minęła w lutym tego roku…

DLA SPRZEDAWCÓW

Poniżej kilka przydatnych rad dla tych z Was, którzy chcą stanąć po drugiej stronie stolika: 1.USTALENIE ODPOWIEDNICH CEN – spróbujcie uniknąć cen bardzo wysokich, nie oddawajcie też przedmiotów za nic. Najlepiej wypośrodkować koszt przedmiotu i zostawić sobie lekki margines na negocjacje. 2.DUŻO DROBNYCH – upewnijcie się, że macie przygotowaną sporą ilość drobniaków, żebyście nie musieli oddawać przedmiotów za cenę inną niż wcześniej ustalona. 3.TORBY – kupujący zazwyczaj nie posiadają własnych reklamówek, a brak możliwości zapakowania danej rzeczy do wygodnego transportu – może zniechęcić do jej kupna. 4.WYTRZYMAŁE ZAPLECZE – mocny, dobrze stojący na podłożu stół czy stojak to podstawa. Nie chcecie chyba spędzić całej wyprzedaży na podtrzymywaniu niestabilnego miejsca rozłożenia przedmiotów. 5.POGODA – w swoich planach przygotowania siebie i stoiska, uwzględnijcie różne wersje pogody – nigdy nie wiadomo, czy z nieba cos zaświeci, czy tez spadnie. 6.JEDZENIE I PICIE – nic tak nie dekoncentruje w negocjacjach jak odgłosy wydawane przez pusty żołądek lub suchość w gardle. 7.UWAGA NA ZŁODZIEJASZKÓW – oni są niestety wszędzie. Zerkajcie od czasu do czasu uważnie na zawartość waszych stolików, zwłaszcza wtedy, gdy przed stoiskiem zrobi się kolejka. Trzymajcie pieniądze ze sprzedaży w bezpiecznym miejscu. Uważajcie również na otwarty bagażnik i tył auta.

WYJĄTKOWA NIEDZIELA

Na zakończenie mam jeszcze dla Was plan spędzenia świetnej niedzieli zakupowej powiązanej z wyjazdem za miasto. Milton Keynes Bowl jest jednym z najlepszych carbootów, na jakich byłam. Wyprzedaż jest otwarta w każdą niedzielę przez cały rok. Do dyspozycji jest potężna powierzchnia do zagospodarowania na wyprzedaż: wielkie pole, długa trasa prowadząca po okręgu i liczne rzędy w okolicznym, małym parku. Bywa, że w sezonie letnim całość jest wypełniona samochodami i stoiskami. W takim wypadku samo tylko przejście od stoiska do stoiska, bez specjalnego przeglądania asortymentu – może zająć dobre trzy, cztery godziny. Za wejście zapłacimy 50p. Wyprzedaży towarzyszy duży parking, zatem nie musimy się martwić, co zrobić ze swoim pojazdem. A skoro już o autach mowa, w sąsiedztwie car-bootu (co zapewne ucieszy panów), znajduje się aukcja samochodowa. Będąc w Milton Keynes – można odwiedzić tamtejszą Ikeę. Warto również wybrać się do centrum handlowego, które jest najdłuższym w Europie i które skupia wiele znanych marek handlowym, w tym już tak bardzo przez nas wszystkich wytęsknionego Primarka.

LOKALNE CAR – BOOTY

Do najpopularniejszych car-bootów (czy Sunday Marketów, jak kto woli) w naszej okolicy należy Posh Car Boot, usytuowany przy stadionie na London Road. Odbywa się on w każdą niedzielę, od godziny 9.00. Odnajdziemy tam typowe stoiska bagażnikowe, jak i miejsca, gdzie można kupić warzywa, kwiaty, itp. Informacje o pozostałych wyprzedażach, wraz z mapkami dojazdu, godzinami otwarcia i kosztem wstępu, możecie odnaleźć na www.carbootjunction.co.uk . www.pmagazyn.pl | 11


KĄCIK MOLA KSIĄŻKOWEGO Jeśli w czasie wielkanocnym marzyliście o tym, aby ułożyć się wygodnie na ulubionej sofie z kubkiem gorącego napoju w ręce i w ramach relaksu przeczytać spokojną lekturę… to musicie zmienić plany! Przedstawiamy dwie różne od siebie, niezwykle wciągające i trzymające w niesłabnącym napięciu książki, które przeczytacie jednym, zapartym tchem! Jednocześnie przypominamy, że opisywane pozycje możecie od nas dostać za darmo – szczegóły poniżej. Książki opisywane w marcu otrzymują Pani Beata Nędza i Pan Marcin Kłoszewski – serdeczne gratulacje!

WOJNA, MIŁOŚĆ, ZDRADA Bogusław Wołoszański

To kilkanaście portretów kobiet z okrutnej historii XX wieku. Były one niezastąpione w zdobywaniu informacji, działały pod przykrywką, podejmowały duże ryzyko, pracowały w trudnych i niebezpiecznych warunkach. Decydowały się na najbardziej niebezpieczne zadania, w których granica między życiem a śmiercią była tak niewidoczna jak pole minowe. Jedne szukały przygody lub łatwej drogi do fortuny.

PERFUMY KLEOPATRY Jina Bacarr

Europa, 1939 rok. Nad światem zbierają się czarne chmury. Wybuch wojny jest tylko kwestią czasu. Nie przeszkadza to jednak elitom w zabawach zaspokajających ich wyrafinowane pragnienia. W egzotycznych i ekskluzywnych klubach podążają za przyjemnościami ciała, nie zwracając uwagi na świat rozpadający się na ich oczach. Eve Marlowe ma wszystko czego potrzeba, aby wieść dekadenckie życie: urodę, majątek, pozycję społeczną, odwagę … i nienasycony apetyt na erotyczne przygody. Posiada również wyjątkowy skarb – perfumy starożytnego pochodzenia, które jak powiadają, zostały przygotowane dla samej Królowej Królów – Kleopatry. Uwodzicielskie, zniewalające, tajemnicze – to zapach czystej zmysłowości. Starożytny eliksir ma taką moc, że wciąga Lady Marlowe w grę dużo bardziej niebezpieczną niż tą, którą prowadziła w mrocznych pokojach osobliwych klubów. Kiedy naziści rozrywają Europę i Afrykę Północną na strzępy, Eve Marlow ogarnięta żądzą cielesnych doznań, rozpoczyna rozpalającą zmysły

Inne uważały, że spełniają obowiązek wobec ojczyzny i gotowe były poświęcić życie albo... dokonać najohydniejszych zbrodni. Jedne były piękne, naiwne i kierowały się najszczytniejszymi motywami. Inne – odrażające w swojej bezwzględności i braku wszelkich zasad moralnych, tak dalece, że donosiły na swoich najbliższych, wiedząc, że ściągają na nich śmierć. Ich losy związały się z wielkimi mechanizmami świata XX wieku. Każda z nich zyskiwała wpływ na bieg spraw najważniejszych. Czasami tak bardzo, że do dzisiaj nie poznaliśmy całej prawdy o ich podróż z ekscytującymi przystankami w Kairze, Londynie i Berlinie. Każde z miast dostarczy jej nowej dawki rozkoszy, niebezpieczeństwa i szaleństwa.

służbie, poświęceniu, przewrotności, śmierci... Poznajemy sylwetki takich kobiet jak: Mata Hari, Irene von Jena, Joan Miller, Katharine Schmidt i wielu innych. Jakich czynów dokonały, jakimi sposobami oraz jak zapisały się na kartach historii dowiemy się właśnie z tej książki. Jak zawsze język i styl autora jest w książce rozpoznawalny. Stron: 424, Format: 16,5x23,5 cm, ISBN: 978-83-89344-82-3, Rok wydania: 2010, Wydawnictwo: Wołoszański, Oprawa miękka, Cena: £13.90 Stron: 400, Format: 13x20 cm, ISBN: 978-83-238-6449-3, Rok wydania: 2009, Wydawnictwo: Harlequin Enterprises, Oprawa miękka, Cena: £10.80 £6.80 (promocja)

ROZDAJEMY KSIĄŻKI ZA DARMO Księgarnia POLBOOKS ufundowała po jednym egzemplarzu każdej z opisywanych książek dla czytelników Peterborough Magazynu. Jeżeli chcielibyście otrzymać za darmo którąś z książek – napiszcie do nas na adres redakcja@pmagazyn.pl. Rozdanie pozycji książkowych odbędzie się w drodze losowania.

Księgarnia POLBOOKS 1328 Duke Street, G31 5QG Glasgow, tel. 0141 2588 066

Humor wielkanocny Przed sądem oskarżony wyjaśnia, dlaczego zabił przechodnia: – Idę sobie spokojnie ulicą, nagle jakiś facet zatrzymuje mnie i mówi: – Dawaj pieniądze! – Dlaczego? – spytałem, a on na to: – He, he! Prima Aprilis! To ja mu naplułam w oko i mówię: – Śmigus Dyngus! Wtedy on zgasił papierosa na moim czole i mówi: – Popielec! To ja go wtedy przydusiłem i powiedziałem: – Zaduszki!!!

Angielski

świątecznie W ramach nauki lub doszkalania języka angielskiego, zapoznajmy się ze słownictwem dotyczącym Wielkanocy: Easter – Wielkanoc Lent – post (the Lenten Fast – Wielki Post) Shrove Tuesday/Pencake Day – Tłusty Wtorek (ang. odpowiednik Tłustego Czwartku) Pancake – naleśnik Fasting – post (poszczenie) Ash Wednesday – Popielec Solemn – poważny (uroczysty) To sprinkle ash – posypywać popiołem Palm Sunday – niedziela palmowa Crosses made of palm – krzyże zrobione z palmy Holy Week – Wielki Tydzień

Przed Wielkanocą facet pyta przyjaciela: – Poradź mi, co kupić żonie na zajączka. Ona już wszystko ma! – Wiesz co – mówi po chwili namysłu przyjaciel – kup jej małego zajączka z czekolady i dodaj do niego pisemną zgodę na dwie godziny szalonego uciech, takich jakich tylko zapragnie! Po świętach kumple spotykają się ponownie. – Co masz taką skwaszoną minę? Żonie nie spodobał się prezent? – Bardzo się jej spodobał! – To o co chodzi? Jak zareagowała? – Przeczytała, wskoczyła do samochodu i zawołała: „Dzięki, kochanie! Wrócę za dwie godzinki!”

Custom – zwyczaj Maundy Thursday – Wielki Czwartek (dzień rozdawania jałmużny ze skarbu królewskiego) Goud Friday – Wielki Piątek Hot cross buns – bułeczki jedzone na gorąco (opiekane) z masłem Currants – rodzynki Cross – krzyż Crucifixion – ukrzyżowanie Christian feast – chrześcijańskie święto The resurrection – Zmartchwywstanie Old tradition – stara tradycja Easter eggs – wielkanocne jajka Egg hunt – poszukiwanie jajek Dyed eggs- malowanie jajka Chocolate eggs – czekoladowe jajka Rabbits – króliczki Bunny – zając Chicks – kurczaki Presents – prezenty Easter Monday – drugi dzień Wielkanocy Celebration – obchód (święto) Spring – wiosna

12 | www.pmagazyn.pl

Inspekcja Sanepidu kontroluje wytwórnie wielkanocnych pasztetów. Inspektor pyta jednego z pracowników: – Czy te wasze zajęcze pasztety rzeczywiście są robione z zajęcy? – O tak ! – I tylko z zajęcy ? – No, szczerze mówiąc, to dodajemy trochę koniny..... – Trochę, to znaczy ile ? – Pół na pół: jeden zając, jeden koń.....

SONDA

W Wielkanoc chłop wchodzi do stodoły i mówi do krowy: – Mećka, powiedz coś! – Nic z tego! Ja mówię tylko w Wigilię. Przed świętami wielkanocnymi zajączek odwiedzając niedźwiedzia wręczył mu wielkanocną pisankę. Gdy misiek wziął ją w łapy, pisanka wybuchła i wybiła mu wszystkie zęby. Zajączek patrzy na niedźwiedzia i mówi: – Co tak gębę otworzyłeś? Nigdy nie widziałeś kinder-niespodzianki?

Przed nami ślub książęcy, więc zapytaliśmy naszych Czytelników, czy – ich zdaniem – małżeństwo księcia Williama i Kate Middleton będzie szczęśliwe?

Olek 23 lata

Szczerze powiedziawszy zupełnie mnie to nie obchodzi. Nie interesuję tym. Wręcz przeciwnie – mam już tak dosyć tego tematu, że gdy tylko mówią o tym w telewizji, natychmiast zmieniam kanał. Denerwuje mnie to, że robi się wokół tego tyle szumu – nie oni pierwsi i nie ostatni jako znane osoby biorą ślub.

Paulina 20 lata

To zależy. Moim zdaniem z Kate jest niezłe ziółko i nie wiadomo, co przyjdzie jej do głowy. Może trochę przesadzają z nagłaśnianiem tego tematu, ale z drugiej strony sama z chęcią śledzić będę ich dalsze losy. Jestem więcej niż pewna, że dostarczą nam wielu niespodzianek.

Christian 33 lata

Oczywiście, że będzie to bardzo szczęśliwe małżeństwo. Oboje są dojrzałymi, wykształconymi osobami, które są ze sobą już jakiś czas i widać, że się kochają. Wydaje mi się, że decyzja o ślubie jest bardzo przemyślana. Do tego Kate jest piękną kobietą i bardzo mnie to cieszy, że Wielka Brytania będzie miała taką właśnie przyszłą królową.


Ale babka!

Czy już wiecie, jakie jest hasło naszej kwietniowej krzyżówki? Jeśli tak, to przyślijcie je do nas emailowo na adres: redakcja@pmagazyn.pl Czekamy do 10. kwietnia!

Nagrodę za poprawne rozwiązanie krzyżówki marcowej otrzymuje pani Danuta Pietrasiewicz – serdecznie gratulujemy! Hasło brzmiało: „Europol twój polski sklep”.

W KWIETNIU PONOWNIE DO WYGRANIA BON O WARTOŚCI 50 FUNTÓW DO WYKORZYSTANIA W CIĄGU DWÓCH MIESIĘCY W SKLEPIE EUROPOL NA LINCOLN ROAD! ŚWIETNE ZAKUPY ZAPEWNIONE! Rumowisko skalne

Libacja

15

Naczynie do przyrządzania koktajli

Campbell Drzewo na cytrusowe; wybiegu pompela

8

Lincoln Road 314-316 PE1 2ND Peterborough

Sport z wózkami Flet z gliny

Do demakijażu Wynalazek Nobla

Wódz Zulusów Chrypliwy głos

Pracownik drukarni; zecer

Ciasto:

9 Jeden z siedmiu grzechów głównych

... Awdiejew Francuski winiak Strefa głębinowa

Koncertuje z „Sunny” Rzeka w Hadesie

Dolna część fraka

Ptak z workiem Karność, rygor

Żona najwyższego oficera

2 Wygłasza pisemne sprawozdanie

19

„Poplamiony” rumak Skóra na podeszwy

Babka z wadą

10

Potocznie nazywany fajką

14

...-Benz, producent samochodów Zgłębia arkana nowego zawodu

17

3

12

Brzeg, krawędź czegoś

... Newerly Początek maratonu

Wrażliwy na piękno Najprostszy keton

Zespół: F. NajszybAlonso, F. szy statek Massa Kolumba Podnośnik

SatyryczSkładnik na czekolady piosenka

6

Święcenia duchowne Thriller F. Falka

„Słodki” kosmetyk Jasnobrązowy koń

Nie taka baba wielkanocna straszna, jak ją malują. A wręcz przeciwnie – to jednio z najprostszych ciast pod słońcem, którego na naszym wielkanocnym stole po prostu nie może zabraknąć. Oto przepis:

Twój ulubiony sklep!

Coś dla pań i nie tylko...

Maniak z zapałkami

7

18 Bogini na Partenonie

13

Wśród insygniów papieskich Kotlet

16

Największe miasto Armenii

4 Ma liczbę atomową 57

11

Obóz pionierów na Krymie

5

Zabliźnia się

Litery z pól ponumerowanych od 1 do 19 utworzą rozwiązanie. 1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

JAJA FARBOWANE Pisanki, kraszanki – nie może ich zabraknąć w wielkanocnym koszyczku. Oto kilka tradycyjnych sposobów na uzyskanie prostych barwników do farbowania świątecznych jaj. Farbując jajka pamiętajmy, że na efekt końcowy – różne odcienie kolorów – złożą się nie tylko stężenie barwnika, czas moczenia w nim jajka, ale też naturalny kolor skorupki. Naturalne barwniki robimy z wywarów różnych roślin i ziół. Oto, co nam jest potrzebne do uzyskania poszczególnych kolorów: Żółty – rumianek, suche łupinki cebuli (jaśniejsze odcienie najlepiej udają się na białych jajkach) Czerwony – kora dębu, suszone jagody, suche łupinki cebuli Różowy – sok z buraka (jeśli sok mocno rozcieńczymy wodą wyjdzie nam jasny różowy, jeśli długo pomoczymy w czysty soku uzyskamy nawet kolor czerwony) Pomarańczowy – marchew, dynia Brązowy – łupiny orzecha Zielony – trawa, pokrzywa Złoty – łupiny orzecha i cebula cebuli musi być więcej niż orzecha)

TO, CO NA ZEWNĄTRZ…

TO, CO W ŚRODKU…

Stolica Togo

1

Z samochodami jest czasem jak w piosence Kasi Klich: „znów się zepsułeś i wiem, co zrobię, wymienię ciebie na… lepszy model”. No właśnie, czy aby na pewno na lepszy? Co zrobić i na co zwrócić uwagę przy kupnie nowego – używanego auta, abyśmy ten nasz gorszy model nie zmienili na jeszcze gorszy? W momencie oględzin auto powinno być czyste. Brud może być próbą zatuszowania wszelkiego rodzaju skaz, zarysowań na lakierze czy różnic w odcieniach. Sprawdź stan karoserii, główne miejsca korozji (rdzewienia) takie jak: nadkola, progi czy tylna klapa bagażnika.

Znajdował się w kuźnicy ... Seniorów, w Sejmie RP

Składniki: 3 jajka 0,6 szklanki cukru 0,6 szklanki mąki pszennej ½ łyżeczki proszku do pieczenia sok z ½ cytryny skórka z całej cytryny 1 łyżka kakao Do dekoracji:

cukier puder lub gotowy lukier Białka ubić, dodać cukier, nadal ubijać. Następnie dodać żółtka i dalej ubijać, a pod koniec dodać mąkę pszenną, proszek do pieczenia, sok i otartą skórkę z cytryny. Formę na babkę (o średnicy 18 cm) dokładnie wysmarować tłuszczem, wylać ciasto, ale nie wszystko. Około 5 łyżek ciasta zostawić, dodać łyżkę kakao i zmiksować. Następnie wylać na masę. Włożyć do nagrzanego piekarnika i piec około 35 minut w temperaturze 160-170°C. Ostudzoną babkę posypać cukrem pudrem lub polać lukrem. Smacznego!.

Do wszystkich naturalnych wywarów należy dodać nieco octu, co sprawi, że kolory będą trwalsze. Do mniej tradycyjnych sposobów barwienia jajek należą: – farbowanie poprzez gotowanie jajek z rysikami chemicznych (kopiowych) ołówków – uzyskujemy śliczny fioletowy kolor; – barwienie przy pomocy kolorowej bibuły – bibułę o intensywnych kolorach pociętą na drobne kawałki zalewamy gorącą wodą z dodatkiem octu; Barwiąc jajka, możemy gotować je na twardo w wywarze . Farbując wydmuszki zanurzamy je w zimnym barwniku (pamiętajmy o tym, by zalepić woskiem dziurki w skorupce, by farba nie dostała się do środka). Aby pisanki ładnie wyglądały można je dodatkowo przetrzeć szmatką umoczoną w oleju.

Pierwsze, na co należy zwrócić uwagę to przebieg. Upewnij się, że stan licznika odpowiada faktycznemu przebiegowi (sprawdź dokumentację auta). I choć nie możemy do końca być pewni, że licznik nie jest przekręcony – o przebiegu świadczyć mogą także inne detale, np. tapicerka. Jej stan mówi nam o stopniu eksploatacji pojazdu. Im bardziej jest zużyta, tym częściej i bardziej intensywnie samochód był używany. To samo dotyczy kierownicy, lewarka do zmiany biegów, nakładek na pedały i przycisków na desce rozdzielczej, na których – w przypadku dużego przebiegu – powinny pojawić się ubytki w napisach. Pamiętaj, że młodszy rocznik samochodu nie oznacza wcale mniej przejechanych kilometrów. Sprawdź też czy otwierają się wszystkie drzwi, okna oraz czy działa klakson, wycieraczki i nawiewy, np. klimatyzacja. Bardzo pomocną rzeczą przy zakupie samochodu jest zrobienie tzw. HPI check. Wystarczy wpisać hasło „HPI check” w wyszukiwarkę internetową, wybrać dowolną stronę www oferującą tę usługę i za niewielką opłatą (£3 – £30) dowiemy się wszystkiego o wybranych przez nas czterech kołkach (np. czy samochód został skradziony, jaką ma kategorię, jaki jest stan licznika, czy zmieniono kolor nadwozia, itd).

TO, CO POD SPODEM…

Podwozie najlepiej sprawdzić w wykwalifikowanej stacji diagnostycznej. Tylko wtedy mamy 100% pewności, że auto jest w pełni sprawne. Garaż i mechanika wybierzmy sami, nie kierujmy się rekomendacją sprzedającego, który mógłby polecić nam zaprzyjaźniony jemu warsztat i fachowca. Jeśli jednak zdecydujemy się stan techniczny ocenić sami, zwróćmy przede wszystkim uwagę na suchość silnika. Poważne wycieki, silnik zalany olejem, itp. są złą oznaką, więc od razu powinniśmy dać sobie spokój. Rzućmy również okiem na zawieszenie – najlepiej urządzając przejażdżkę po wyboistej drodze lub wertepach. Wszelkie trzaski, zgrzyty czy dudnienie powinny dać nam do myślenia. Ważna jest też zbieżność. Najlepiej sprawdzić ją przejeżdżając przez próg zwalniający. Robiąc to, puśćmy kierownice i zobaczmy, jak zachowa sie nasze auto. Jeśli kierownica tylko lekko się poruszy, wszystko jest ok. Jeśli zaś samochód zmieni kierunek jazdy a kierownica zacznie szaleć, to znaczy, że dzieje się coś niedobrego. Mimo dokładnego sprawdzenia, nasz nowy nabytek może niestety okazać się jeżdżącym trupem. Nie wszystko jest jeszcze stracone. W przypadku zakupu auta w komisie, mamy tzw. rękojmię. Możemy więc starać się o naprawę usterki bądź zwrot pieniędzy. Sprawa gorzej się ma w przypadku kupna od osoby prywatnej , gdzie nie zawsze otrzymujemy gwarancję i możliwość zwrotu. Wtedy pozostaje nam juz tylko sięgnąć po świnkę z oszczędnościami i przyjechać na warsztat. Zapraszam do siebie. Car Complex

www.pmagazyn.pl | 13


FELIETONY

Pedał

Przez sześć słodkich lat jeździłam lewą stroną drogi, wrzucając biegi po to, żeby gdzieś dojechać. Inni użytkownicy dróg robili to samo i z tych samych powodów. Jeśli jednak zdarzyło się, że jakieś auto wyczyniało na drodze cyrk zwany neurotycznym wyprzedzaniem, to mówiliśmy do siebie: o, pewnie Polacy na brytyjskich blachach. I zazwyczaj nie myliliśmy się. Oczywiście zdarzało się ujrzeć od czasu do czasu na osiedlowej uliczce jakiegoś tubylczego przymuła na haju. Palącego gumy. Nie tęsknię za Anglią. Wręcz przeciwnie. Tęsknię tylko – jako, że dużo czasu spędzam za kółkiem – za angielskim systemem dróg i autostrad. Za klarownymi oznaczeniami. Za poczuciem sensu. I bezpieczeństwa. Przed emigracją jeździłam tak, jak wszyscy tutaj, bo inaczej bym nie przeżyła w malutkim samochodzie. Teraz zmienił mi się software. I – żeby przeżyć – powinnam siedzieć w domu. Zresztą jest znacznie gorzej niż wtedy. Przybyło dobrych aut i dorosło kolejne pokolenie synusiów mamusi z manią wielkości lecz bez refleksji i rozumu. Rzekome i złudne poczucie mocy przekłada się u tych idiotów na prędkość i odległość od poprzedzającego pojazdu. A starym ramolom wali na dekiel jeszcze bardziej. Jakby więdnąca hydraulika własna wymuszała kompensację

pedałem gazu. Pedalska mentalność. Czy ja się mylę, czy oni wsiadają do auta, żeby poczuć, że nad czymś panują, coś kontrolują i w czymś są lepsi? Nie po to, żeby dojechać do celu. Kompulsywność zachowań skrajnie niebezpiecznych sugeruje, że nie o podróż tu chodzi. Tylko o doznania psychofizyczne z pogranicza dewiacji. Spotykam na trasie takiego predatora w jakimś wypasionym dżipie, co frunie przez wioskę 130 na godzinę. Wali światłami, siada na zderzak, popycha. Zdarza się, że potem trafiam na niego na parkingu albo stacji. Co ja się napatrzę na tych orłów kierownicy, to moje. Gorzej, że muszę w tym uczestniczyć, bronić się, robić uniki i przewidywać najgorsze. Zresztą co ja tu pierniczę! Ilość przygłupów na drodze jest odpowiednia do liczby

przygłupów w ogóle. A tych jest bezmiar. Podejrzewam nawet jakąś specyficzną mutację psychosomatyczną, bo widuję na stacjach paliw takie dziwotwory, że strach się bać. Gdyby nie człekopodobne ubranko, to ruchy i wydawane dźwięki sugerują raczej forfitera niż homo sapiens. Morda jak wiadro i tak samo inteligentna. A jak taki forfiter odpali tego merola, audicę czy beemkę, jak wciśnie ten pedał… Tak, zdecydowanie przegapiłam jakąś mutację. I – obiecuję – nigdy już nie będę miłą osobą. Nie opłaca się, bo można stracić życie. Zresztą mam takie narzędzie w bagażniku, niebieskie. Miało służyć do odkręcania zasuwy wodnej, ale posłuży do czynienia dobra na drodze. Anna Maria Nowakowska

DOPALACZE CZYLI JAK BARDZIEJ OGŁUPIĆ JUŻ OGŁUPIONYCH

Pamiętam, jak pewnego niedzielnego poranka w telewizji spod znaku niebieskiej kropy, w asyście mundurowych i innych smętnych twarzy, ukazał się nam nas miłościwie panujący premier Donek. Grzmiał on, że nie pozwoli, że zakaże, zamknie na wieki. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, co się dzieje. Przysłuchałem się tej papce słów, recytowanej w tonacji przypominającej największe groźby. Usiadłem przed telewizorem i zacząłem śledzić temat. Niedługo potem dowiedziałem się, o co ta cała awantura. Niejaki Dawid B. dorobił się sporej kasy na nieudolności i niemocy legislacyjnej polskiego rządu. Produkty oferowane przez sieć sklepów są produktami kolekcjonerskimi. Ich działanie opiera się tylko i wyłącznie na wartości kolekcjonerskiej która wraz z kolejnymi latami wzrasta. Produkty wycofane w PL dzisiaj osiągają bardzo wysokie ceny wśród osób zainteresowanych ich kupnem. Nie są one jednak oferowane przez nas. Jakiekolwiek próby dopisania innego działania do naszych produktów nie powinny być z nami kojarzone. Zaznaczam iż jesteśmy sklepem kolekcjonerskim i taki też asortyment sprzedajemy. Z każdego kanału polskiej telewizji wylewał się jad na młodego dorobkiewicza. Został okrzyknięty „ królem dopalaczy”. Przypisywano mu demoralizację społeczeństwa i winę za śmierć z przedawkowania jakiejś bliżej nieznanej substancji. Po całej burzy medialnej i nagonce, pomyślałem sobie, że w Polsce źle się dzieje i to nie ze względu na fakt sprzedawania czegokolwiek niezabronionego. Źle się dzieje, bo rząd ustanawia nowe przepisy i zakazy na życzenie pewnych grup lobbystów. Na inne ustawy gabinetu trzeba czekać latami. Po czasie zapomniałem o całej sprawie. Nie na długo. W internecie znalazłem artykuł zatytułowany „Peterborough raj(piekło) dla kolekcjonerów rzeczy mocniejszych”, autorstwa tajemniczego dziennikarza (jeżeli kolegę po fachu można tak nazwać) o pseudonimie „Seb”. Produkty przez nas oferowane kupowane są głównie przez osoby młode. Warunkiem zakupu produktu jest okazanie ID. Produkty nie są sprzedawane osobom poniżej 18 roku życia. Produkty kupowane są głównie przez osoby w przedziale wiekowym 20 – 28. Firma dokłada wszelkich starań by naszym

14 | www.pmagazyn.pl

klientem był klient świadomy i zawsze powyżej 18 roku życia. Nie interesuje nas masowa sprzedaż ale budowanie targetu wśród klientów zainteresowanych tymi produktami. Seb postanowił opisać, jak to do naszego miasta zawitała Pani Śmierć pod postacią sklepu z dopalaczami. Po przeczytaniu tej publikacji, zacząłem się o Pana Seb martwić. Opisał dramatyczne chwile, jak zakradał się pod sklep, kiedy musiał do niego wejść, aby dokonać zakupu kontrolowanego. Sam pobyt w sklepie i zakupy określił jako straszne przeżycie. Deklaruje, że więcej tego już zapewne nie zrobi. Dlaczego nie? Ano dlatego, że mu nerwy puszczą na widok ekspedientki – „blond jaszczurki” lub demonicznego Pana X. Wiedziony ciekawością, podążam śladami mojego poprzednika. Nie mam przy tym „serca w przełyku i gumowych nóg”. Wchodząc do środka nie wiem, czego się spodziewać. Za dyskretnym biurkiem (gdzie tutaj jest ta opisywana lada) siedzi drobna blondyneczka w niczym nieprzypominająca opisywanego gada. Przedstawiam się i proszę o wywiad oraz pozwolenie na wykonanie kilku zdjęć do lokalnego magazynu. Pani zza biurka wyraźnie zmieszana i lekko zdezorientowana informuje mnie, że bardzo chętnie odpowie na moje pytania, ale tylko drogą mailową. Nie pozwala robić zdjęć, wspominając ową, podszytą pseudo-dziennikarskim śledztwem, publikację na ich temat. Oczywiście zrozumiałym jest, że nie musi mnie o niczym informować. Dostaję od miłej pani adres mailowy i odchodzę, obiecując rychły kontakt. Wierzymy, że w kraju prawym coś jest legalne lub takie nie jest. W naszym odczuciu nie istnieje nic takiego jak na „skraju łamania prawa”. Produkty przez nas oferowane zostały dopuszczone do obrotu i sprzedaży w UK. Pragnę zaznaczyć iż dopalacze dostępne są na Wyspach od ponad 15 lat co świadczy o mylności doniesień z PL. Firma nasza nie jest zainteresowana sprzedażą czegokolwiek co nie jest legalne. W momencie otrzymania informacji o nielegalności któregoś

z produktów natychmiastowo zostaje on przez nas wycofany. Skupiamy się na legalnym biznesie i dostarczaniu ludziom dorosłym, świadomym, osobom które dokładnie wiedzą co kupują produktów legalnych w większości krajów UE i Świata. Wysyłam do firmy pytania i czekam. Po dwóch dniach otrzymuję odpowiedzi. Widać, że zostały napisane asekuracyjnie i być może przez prawnika. Nie dowiaduję się z nich zbyt wiele – nie jest to dla mnie zaskoczeniem. Niestety, w naszym społeczeństwie nadal pokutuje zawziętość i dążenie do zgnojenia każdego przejawu inicjatywy ze strony innych. Nikomu chyba nie jest obca sytuacja (nawet tutaj), kiedy najlepszy kumpel staje się wrogiem, bo zarabiasz więcej od niego choć startowaliście z tego samego poziomu. Ile to w przeszłości historii, kiedy to ludzie, którzy za szybko się wzbogacali, równie szybko i dodatkowo brutalnie byli przez rząd naszego kraju tłamszeni. Może młodsi Czytelnicy nie pamiętają afery Art. B lub maszyn hazardowych. To samo zrobił nasz rząd ze wspomnianym już Dawidem. Media w Polsce lubią takie afery i nakręcają gawiedź bardzo umiejętnie. Takim przykładem nakręconego jest Pan Seb. Nie zadał ani jednego konkretnego pytania, nie sprawdził legalności procederu – za to wyciągnął wnioski. Jakie to proste. Panie Seb czy lubi Pan alkohol, pali Pan? Jeżeli odpowiedź choć na jedno z moich pytań jest twierdząca, wspomaga Pan przemysł o wiele bardziej szkodliwy dla społeczeństwa niż dopalacze. Różnica jest taka, że gdyby rządy opodatkowały ten proceder – saszetka szałwii, którą zakupił Pan w takich męczarniach, kosztowałby nie 4 a 40 funtów. Nie jestem zwolennikiem używek sprzedawanych pod przykrywką wyrobu kolekcjonerskiego, bo to trąci szwindlem. Lubię się czasami napić dobrych destylatów czy dobrego wina i nikt nie pisze, że zakupioną butelkę mogę tylko kolekcjonować (a raczej jej zawartość). Każdy ma wybór, czy się będzie „wspomagał”. Dla jednych jest to kawa a dla innych ziółka ze starej ziołowej apteki babci. Jesteśmy już tak zmanipulowani podawaną nam „medialną papką”, że nie odróżniamy co jest dobre a co złe. Tomasz Kania Wytłuszczone fragmenty w powyższym tekście to cytaty z oświadczenia firmy.


KRONIKA LOKALNA Chcesz złożyć komuś życzenia, zaprezentować zdjęcia swoich pociech i bliskich, przekazać pozdrowienia, pochwalić się czymś interesującym? Kronika Lokalna jest do tego celu najlepszym miejscem! Piszcie do nas na adres redakcja@pmagazyn.pl. Zgłoszenia przyjmujemy do 10. kwietnia.

Kamilowi znanemu od teraz jako Big Boss, gratulujemy awansu!:-)

To Darren Selmes u! May Happy Birthday to yo come your birthday wishes s to ur true. You have 24 ho tter get do as you wish so be ly the busy! Wishing you on y da l ia best on your spec x xx – Family and Friends

Dumnej Mamusi Asi, Tatusiowi i Braciszkom

Kochanej Soni Bujak

Ile płatków ma stokrotka, ile jabłek ma szarlotka, ile kurek jest w kurniku, ile ząbków jest w grzebyku, tyle Słońca bez cienia goryczy, ktoś, kto pamięta serdecznie Ci życzy! Moc urodzinowych buziaków przesyła Maja z rodzicami

Dużo zdrowia i uśmiechów Pisków, wrzasków i zabawy moc Sporo radości z tupotu malutkich nóżek Łez szczęścia z pierwszego uśmiechu, Ząbka, słowa i kroku. Porozrzucanych wszędzie klocków Przytulenia okrągłej główki I uścisku małych rączek:) Gratulujemy narodzin Łukaszka i cieszymy sie razem z Wami:)

Kochanemu Tacie,

Z okazji urodzin:

najserdeczniejsze życzenia Rafałowi Kozie – zachowaj pogodę ducha, śmiej się od ucha do ucha, baw się przez cały czas i wspomnij miło nas! Dużo szczęścia i miłości od nas wszystkich czyli gości :) przesyłają Asia i Wojtek oraz Jagoda i Michał z dziećmi

| www.pmagazyn.pl

Piotrowi Zaniewicz

z okazji urodzin gorące życzenia: Rysiowi, najlepsze wiele uśmiechu i powodzenia, życzenia z okazji imienin niech Cię nie trapią żadne od wnusia, córki i zięcia zmartwienia i niech się spełnią wszystkie marzenia! Wszystkiego najlepszego, Szwagier!

Paniom:

Agnieszce Gałeckiej oraz Agnieszce Juszczyńskiej ponownie gratulujemy szczęścia w losowaniu nagród P Magazynu! www.pmagazyn.pl | 15


Informacje parafialne:

Dzień Patrona

w Polskiej Szkole Sobotniej

MSZE ŚWIĘTE

Sobota 19 lutego br. była wyjątkowym dniem w dziejach polskiej szkoły w Peterborough z dwóch powodów. Po pierwsze, społeczność szkolna obchodziła Dzień Patrona – Mikołaja Kopernika, który urodził się właśnie 19 lutego 1473 r. Po drugie, wizytę w Polskiej Szkole Sobotniej złożyli bardzo ważni goście: Mayor of Peterborough Cllr Keith Sharp, Mayoressa Doris Marchant oraz radny miejski Cllr Charles Swift. Oczywiście plan zajęć szkolnych tego dnia został trochę zmodyfikowany.

W związku z przyjętymi w ubiegłym roku zobowiązaniami Księży, nie będzie niedzielnych Mszy Świętych w Klubie Polskim w dniach 3, 10, 17 i 24 kwietnia. W tym czasie zapraszamy na Msze Św. do kościoła parafialnego: sobota 16:00 – King’s Lynn, nowy kościół, Field Lane, Gaywood, PE30 4AY 18:30 – Spalding, 52 St. Thomas Road, PE11 2XX, kościół pw. Immaculate Conception, niedziela 8.30 – Wisbech, 69 Queen’s Rd., PE13 2PH, kościół Our Lady & St. Charles 9:00 – Klub Polski, Peterborough, 63 Church Street, PE2 8HF (W przypadku innych zobowiązań kapłanów np. rekolekcje, spowiedzi, zastępstwa – na dwa tygodnie wcześniej ogłaszana będzie informacja, iż w tym czasie nie będzie Mszy Św. w Klubie Polskim) 10:45 – Msza Św. dla dzieci, Welland Road, Dogsthorpe, Peterborough, PE1 3SP 12:30 i 19:00 – Msza Św., Welland Road, Dogsthorpe, Peterborough, PE1 3SP

NAUKI PRZEDMAŁŻEŃSKIE

Dostojni goście pojawili się o zapowiedzianej porze, ale... weszli do szkoły południowym wejściem, czym nieco zaskoczyli organizatorów. „Z marszu” zajrzeli do sali, w której zajęcia mają 4-latki. Na pierwszym piętrze odwiedzili klasę I a. Z nieskrywanym zaskoczeniem obejrzeli podręczniki dzieci, zadali kilka pytań nauczycielce i wymienili uwagi z paniami Anetą Weigelt i Kasią Chiva, które tego dnia były jednocześnie gospodarzami i przewodniczkami. Z sali pierwszaków blisko było do „pokoju nauczycielskiego”. Cudzysłów jest jak najbardziej uzasadniony, ponieważ miejsce to zupełnie nie przypomina tajemniczego pomieszczenia z polskich szkół, do którego uczniowie wejść mogli jedynie w wyjątkowej sytuacji. Tutaj zostali poczęstowani przez zarząd szkoły angielską herbatą i polskimi słodyczami. Była to też okazja, aby odpowiedzieć na pytania gości (a było ich wiele). Przede wszystkim goście byli szczerze zdumieni rozmiarami przedsięwzięcia pod nazwą Polska Szkoła Sobotnia. Chcieli wiedzieć, jakie były początki, ilu jest uczniów teraz, czego się uczą, z ilu sal korzystają, kto pomaga szkole i ile to wszystko kosztuje. Rozmowa zeszła także na tematy historyczne, które szczególnie interesowały radnego Chrisa Swifta. Rozmawiano o przyczynach emigracji Polaków do Wielkiej Brytanii, o Polskim Klubie na Stanground, o dawnych i aktualnych problemach społeczności polskiej w Peterborough. Okazało się, że przynajmniej w jednej kwestii ratusz może pomóc w prosty sposób – udostępniając w razie potrzeby dużą salę na terenie miasta. Jak to zwykle bywa, rozmowa przy herbacie trwała dłużej niż to zaplanowano, ale nareszcie delegacja pojawiła się w auli. A tutaj… przywitały ją oklaski uczniów, którzy wcześniej opuścili swoje klasy i po brzegi wypełnili widownię. Starsi pogodzili się z tym, że obejrzą uroczystość na stojąco. Dyrektor szkoły Aneta Weigelt przywitała oficjalnie gości z Town Hall, a następnie w zabawny sposób odpytała dzieci ze znaczenia słowa „astronom”. Naturalnie na widowni nie zabrakło żartownisiów,

16 | www.pmagazyn.pl

którzy na pytanie: „Czy astronom jeździ samochodem Astra?” wykrzykiwali „Tak! Tak!”, ale większość przyłączyła się do zabawy i udzielała poprawnych odpowiedzi. Potem nastąpił oczekiwany występ uczniów z klasy III b, przygotowanych przez panią Beatę Lewandowską. W tematykę przedstawienia wprowadził nas jeden z chłopców, zresztą rodowity torunianin. Inny wcielił się w rolę naukowca z przeszłości, który odkrywa prawa rządzące ruchem ciał niebieskich. Zadaniem pozostałych aktorów, przebranych za planety, było plastyczne przedstawienie Układu Słonecznego. Dzieci z wychowawczynią bardzo napracowały się przygotowując stroje, w których wystąpiły. Pani Kasia Chiva starała się na żywo tłumaczyć widzom z Anglii tekst przedstawienia. Po występie III b przyszedł wreszcie moment na pierwsze wspólne odśpiewanie hymnu szkoły. Poszło doskonale – przydała się próba generalna, jaką przeprowadzono w oczekiwaniu na gości z ratusza. Przygotowanie tekstu, muzyki i śpiewu kosztowało trochę czasu, ale było warto (ukłony dla pań Karoliny Smułki i Joanny Bernat). Podczas uroczystości nie mogło zabraknąć wystąpień gości. Był to końcowy akcent całej imprezy. Głos zabrali po kolei mer Keith Sharp oraz radny Chris Swift. Obaj byli pełni uznania dla działalności polskiej szkoły. Podkreślali, jak ważną sprawą jest edukacja – w tym dbałość zachowanie ojczystego języka i kultury narodowej. Wyrazili też nadzieję, że ci, którzy ich słuchają – a więc dzieci i młodzież – osiągną w przyszłości zamierzone cele, a miasto Peterborough skorzysta na ich obecności, wiedzy i umiejętnościach. Na koniec dyrektor Aneta Weigelt podziękowała wszystkim za zaangażowanie w obchody pierwszego Dnia Patrona. Goście z Town Hall opuścili szkołę obdarowani bukietem kwiatów i wielkim koszem polskich smakołyków.

jawor

W dniach 1-3 kwietnia odbędą się nauki przedmałżeńskie. Wieczorne spotkania będą miały miejsce w polskim kościele. Plan spotkań: Piątek (1.04): 19:30 do 20:15 – pierwsza katecheza, 20:15 do 20:30 – przerwa na kawę/herbatę, 20:30 do 21:15 – druga katecheza Sobota (2.04): 20:15 do 21:00 – pierwsza katecheza, 21:00 do 21:15 – przerwa na kawę/herbatę, 21:15 do 22:00 – druga katecheza Niedziela (3.04): 19:00 – Eucharystia, 19:45 – 21:15 – zajęcia z planowania rodziny poprowadzi pani doktor Teresa.

DROGA KRZYŻOWA

Dnia 8 kwietnia, w piątek, ulicami miasta przejdzie Droga Krzyżowa, organizowana przez polską parafię. Pochód ruszy spod Kościoła All Souls (gdzie dawniej odbywały się polskie Msze Święte) do polskiego Kościoła na Welland Road. Początek o godzinie 19.00.

PRZEPROWADZKA

Nowy adres Domu Parafialnego to 2 Cedar Grove, Dogsthorpe, PE1 3SR, Peterborough. Z powodu remontów i przeprowadzki wizyty duszpasterskie zostały wstrzymane. Osoby, które zgłosiły chęć odwiedzin duszpasterskich, a jeszcze nie miały kolędy, w najbliższym czasie ksiądz telefonicznie poinformuje o wizycie.

WIELKANOC

Szczegółowe informacje dotyczące planu Mszy Świętych podczas Świąt Wielkanocnych oraz daty i godziny święcenia pokarmów, podane będą na stronie internetowej Parafii, na www.peterboroughpl.com oraz na niedzielnych Mszach Św.

ŚLUB I CHRZEST

Osoby zamierzające zawrzeć sakramentalny związek małżeński powinny zgłosić się do ks. Proboszcza pół roku przed planowaną uroczystością. Do tego czasu nie należy ustalać daty ślubu w parafii, w której ma się odbyć ceremonia. Informacje dotyczące Sakramentu Chrztu Św., należy zgłaszać na miesiąc przed planowaną datą.

Więcej informacji na stronie: www.peterborough.tchr.org


W marcu z kilkudniową wizytacją kanoniczną do naszej parafii przybył ks. Tomasz Sielicki – przełożony generalny Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Podczas odwiedzin Ksiądz Generał znalazł też chwilę na spotkanie z PMagazynem: „Zacznę od podziękowania, że przez drukowane słowo polonijne mogę zwrócić się do Rodaków, do których dociera PMagazyn. Gratuluję inicjatywy i odwagi działania oraz tego wszystkiego, co kryje się treściowo w PMagazynie – szerokiego spektrum spraw, którymi żyje tutejsza Polonia. Myślę, że koncepcja ograniczania się do lokalnych spraw jest bardzo dobra. Pism o charakterze ogólnoangielskim jest dużo, natomiast tutejsza liczna społeczność polska na pewno takiej platformy potrzebuje – wymiany myśli, porozumiewania się, informowania, jednoczenia. My, Polacy, po dziedzictwie dziesięcioleci powojennych, kiedy były niszczone wszelkie inicjatywy, stowarzyszenia, kiedy wszystko było reglamentowane i uregulowane, mamy problemy z jednoczeniem się, ze stowarzyszaniem się, z inicjatywami. Dlatego gdy ktoś ma odwagę zaangażowania się w ten sposób dla dobra wspólnego, czyli wyjścia ze swojego światka, to budzi to szacunek i uznanie. Tego szczerze gratuluję, a za tym idą życzenia poparte modlitwą, by pismo nie tylko funkcjonowało, ale rosło, rozwijało się i stało się magazynem, który w polskich domach jest znany i czytany. Żeby pomagał przez sięganie do głębszych pokładów naszej polskiej tradycji narodowej, tradycji religijnej, żeby pomagał odnaleźć się w tutejszym świecie jako cząstka narodu polskiego dumnego ze swojej historii. Aby wreszcie pomagał odnaleźć się w tym poczuciu, że mamy także coś do zaoferowania, że nie jesteśmy tylko tymi, którzy biorą – w sensie pracy i wynagrodzenia – ale że w tę lokalną społeczność na zachod nim krańcu Europy wnosimy coś z naszych nadwiślańskich, nadwarciańskich rejonów, z zapachu naszych lasów i łąk, z szumu polskiego Bałtyku i z ośnieżonych tatrzańskich szczytów. Przynosimy świeży powiew. Jesteśmy świezi nie tylko młodością zewnętrzną, którą widać w kościele i zakładach pracy, ale również pewną młodością ducha, która niech będzie ubogaceniem lokalnego świata. Wszystkim Redaktorom i Czytelnikom z serca życzę: Szczęść Boże!

„JESTEŚCIE DUŻĄ SIŁĄ” Gdyby nasze miasto miało sołtysa, to – w myśl starego porzekadła – zaraz po nim i księżach, Pani Teresa Ambroziak byłaby kolejną, znaną osobą. Mamy przyjemność przedstawić Wam sylwetkę tej niezwykłej kobiety, o wielkim sercu, z przebogatym życiorysem, która jest skarbnicą wiedzy na temat życia i polskiej społeczności. Skromna, pogodna, z uśmiechem na twarzy – wzbudza w wielu osobach pozytywne uczucia. Społecznica na całego! Nie sposób jej nie lubić. I nie sposób odmówić – dlatego też w swoich działaniach na rzecz polskiej społeczności jest niezwykle skuteczna. Ostatnio zgodziła się objąć funkcję prezesa honorowego PCOP. Między innymi o tym nowym wyzwaniu opowiedziała Iwonie Mróz.

P Magazyn: Kiedy przyjechała Pani do Wielkiej Brytanii? Teresa Ambroziak: Do Peterborough, do Wielkiej Brytanii, przyjechałam w sierpniu 1961 roku, ze Szczecina. Tu też poznałam swojego męża, rodowitego warszawiaka, który jako młody chłopak najpierw trafił do obozy koncentracyjnego, a potem przez aliantów przeniesiony został do Anglii. Miał co prawda szansę na powrót do Polski, ale że sytuacja tam nie była łatwa, zdecydował się zostać tutaj. Potem – w wielkim skrócie – odnaleźliśmy siebie i nasze losy się połączyły. Wkrótce założyliśmy rodzinę – mamy dwie córki i jestem bardzo szczęśliwa, bo obie są wielojęzyczne. Jedna z nich poszła w moje ślady i została nauczycielką – mieszka w przepięknym mieście Winchester, na południu kraju. Druga córka mieszka w Peterborough. Jestem także szczęśliwą babcią – mam czworo wnucząt – dwie dziewczynki i dwóch chłopców. PM: Czym zajmowała się Pani zawodowo? TA: Przede wszystkim wzięłam się za naukę języka angielskiego, to było dla mnie najważniejsze. Pracowałam na tyle, żeby pomóc mężowi. Kupiliśmy wtedy dom i trzeba było się jakoś utrzymać. Ponadto od razu zaangażowano mnie do Polskiej Szkoły Sobotniej, gdzie uczyłam już w 1962 roku. Było tam około 30 dzieci – dziś dorosłych już ludzi. Niektóre moje uczennice z tamtych lat są już matkami i mają całkiem duże swoje dzieci (uśmiech). Ciężko było uczyć dzieci, bo ja byłam jedyną nauczycielką, a dzieci były w różnym wieku, a co za tym idzie – różny było poziom ich wiedzy. Miałam za to bardzo duże wsparcie rodziców uczniów i Polskiej Macierzy Szkolnej z Londynu. Skoncentrowałam się więc na najważniejszych rzeczach, które chciałam przekazać dzieciom – trochę historii, trochę geografii i oczywiście starałam się przekazać jak najwięcej patriotyzmu, który ma dla mnie ogromne znaczenia. Organizowane były akademie na 3. maja i 11. listopada – bardzo ważne dla nas akademie. Oprócz tego, dzieci występowały na Boże Narodzenie – mieliśmy wieczór kolęd, a dzięki jednemu z ówczesnych proboszczy polskich, ś.p. ks. Bronisławowi Gostomskiemu, który zginął w katastrofie smoleńskiej, powstał nawet zespół pieśni i tańca „Lajkonik”. Pani z Londynu układała choreografię, czasem nawet młodzież jeździła na zajęcia do stolicy. Mając dwie córki, należące do zespołu, mój dom zamienił się w szwalnię (uśmiech). Robiłam regionalne stroje – 8 metrów wstążki w różnych kolorach – rodzice chłopców mieli zdecydowanie łatwiej (uśmiech). Występy były cudowne i dla nas, Polaków, bardzo wzruszające. PM: Czy w tamtych czasach społeczność polską w Peterborough można było opisać jako liczną? TA: W Peterborough nigdy nie było dużej społeczności Polaków. Myślę, że mniej więcej około 300 – 400 rodzin, więc w porównaniu z innymi miastami, nasza społeczność polska nie była wielka. PM: A jak sprawa przedstawiała się z parafią polską w mieście? TA: Parafia, jak najbardziej, istniała, ale msze odbywały się tylko w Klubie Polskim. Tam właściwie organizowane było całe polskie życie. Tradycją było organizowanie po Bożym Narodzeniu wspólnego spotkania opłatkowego i pamiętam doskonale, bo należałam do Koła Pań, że mieliśmy 250 osób na taki świąteczny obiad. Aż ręce bolały od tłuczenia mięsa na kotlety! Organizowano też zabawy sylwestrowe, uroczyste obiady wielkanocne, różne akademie i uroczystości. Życie tętniło, ale niestety z czasem zaczęliśmy tracić członków i siłą rzeczy wszystko się zmieniało. Dzieci tych osób, które wówczas aktywnie na tym polu działały – z dumą muszę przyznać – pokończyły tutejsze szkoły angielskie. Część zaliczyła także i uniwersytety i pozostała już w tych miastach, w których studiowała. Wtedy życie polskie kwitło, bardzo mile to wspominam. PM: Już wtedy pomagała Pani ludziom... TA: Tak, przez pracę w szkole sobotniej. Zaangażowano mnie w szkołę, potem automatycznie Koło Pań – nie wiem dlaczego, zawsze mnie przypadała rola sekretarza, nikt nie chciał podjąć się tej funkcji (uśmiech). Zorganizowałyśmy nawet zespół – nazywał się „Tęcza”. Śpiewałyśmy polskie piosenki. To było takie swojskie, złożone z samorodnych talentów. Pamiętam, że kiedyś skopiowałam na papier tekst kabaretu „Dudek” z płyty, którą otrzymałam w prezencie z Polski. Zrobiłyśmy z tego skecz, który wyszedł świetnie. Potem widziałam w polskie telewizji to samo – oczywiście w lepszym wydaniu niż nasze (śmiech). Niestety także i to przeminęło – chyba ze względu na wiek

i nasze inne zobowiązania. Potem natomiast wciągnięto mnie w inny projekt – wyszłam z Koła Pań i weszłam do Rady Parafialnej. PM: Ale pomaga Pani ludziom nie tylko za pośrednictwem Kościoła. TA: Jak najbardziej. Często pomagamy ludziom w tłumaczeniach listów czy w urzędach. Pomagamy z mężem, jak tylko możemy. Co więcej udaje mi się załatwić czasem nawet bardzo trudne sprawy, bo znam mentalność Anglików. W związku z tym, gdziekolwiek nie poszłam, byłam zawsze przyjęta bardzo życzliwie i nie odmawiano mi pomocy. Załatwiłam tu wiele różnych spraw, ale o nich musieliby już opowiedzieć ludzie, którym pomogłam, bo to były ich prywatne sprawy. Angażowałam się też w organizowanie przyjazdów konsula polskiego do Peterborough czy przygotowania do wyborów. Teraz wizyty te świetnie organizuje jedno z polskich biur. Bardzo miło jest pomóc komuś, kto tą pomoc potrafi wykorzystać i doskonale sobie radzi. PM: Czy to dlatego zgodziła się Pani objąć funkcję prezesa honorowego nowej inicjatywy dla polskiej społeczności – Polish Community Organisation w Peterborough? TA: Dokładnie tak. Całym sercem kibicuję założycielom stowarzyszenia i będę im pomagać, jak tylko będę potrafiła. Na razie wszystko jest na etapie organizacyjnym. Ale już niedługo można będzie działać, więc nie mogę się doczekać. PM: Czy nadal pracuje Pani zawodowo? TA: Jestem już na emeryturze, ale ze względu na napływ dzieci z Europy Wschodniej do angielskich szkół oraz na moje wykształcenie, jeszcze jakiś czas temu poproszono mnie o pomoc jako teacher assistant, aby wesprzeć dzieci w zaaklimatyzowaniu się w angielskiej rzeczywistości. Miałam grupkę sześciu polskich i trzech słowackich dzieci, z którymi mogłam się porozumieć. To były fantastyczne dzieci, bardzo lubiłam tą pracę, ale wymagało to zbyt dużego zaangażowania z mojej strony. Nie mogłam spotykać się z rodziną, bo gdy ja miałam ferie, moja córka miała je w innym czasie, więc ze względu na brak możliwości kontaktu z rodziną – zdecydowałam się odejść z tej pracy. Ale bardzo mile to wspominam, bo uwielbiam pracę z dziećmi, z młodzieżą. Potem dozorowałam egzaminy w Thomas Deacon Academy, tam, gdzie teraz jest Polska Szkoła, ale rozchorowałam się dość poważnie w zeszłym roku i ze względu na dłuższą nieobecność – musiałam zrezygnować. Właśnie tam, w Thomas Deacon Academy, poprzez moje kontakty udało się też zorganizować Polską Szkołę Sobotnią. PM: Na koniec powróćmy do nowo powstałej organizacji PCOP. Jak widzi Pani działalność stowarzyszenia w Peterborough? Czy jest potrzebne? TA: Zdecydowanie tak. Kiedyś już stowarzyszenie polskie powstało, ale nie udało mu się rozwinąć skrzydeł. Było wielu wspaniałych ludzi i olbrzymi entuzjazm, ale wydaje mi się, że zabrakło podłoża – z punktu widzenia angielskiego. Teraz podłoże to jest już dużo lepsze – biura, urzędy, pracują już zupełnie inaczej. Kiedyś, aby zdobyć National Insurance Number, trzeba było się umówić – ile ja umawiałam takich spotkań! Teraz sprawy ubezpieczenia załatwić można przez telefon. A dlaczego tak było? Bo Anglicy byli kompletnie nieprzygotowani, zaskoczeni ilością osób, które przyjechały do UK. Anglicy absolutnie nie potrafili tego ogarnąć. Potrzebowali czasu na uporządkowanie tych spraw. Dziś stowarzyszenie ma o wiele lepsze fundamenty do działania, do dotarcia do dużej grupy Polaków, którzy mogliby wnieść swoje doświadczenia z pobytu tutaj i podzielić się swoją wiedzą. Warto także przekazać to do kraju rodzinnego, gdzie nadal wielu – myśląc, że tutaj duże pieniądze zdobywa się bez wysiłku – zmienia swoje życie. Decydują się na przyjazd tutaj i czeka ich rozczarowanie, bo pracować trzeba, jak wszędzie, a nieznajomość języka jest olbrzymim problemem. Poza tym stowarzyszenie jest też ważne po to, abyśmy mogli otworzyć się na środowisko angielskie – nie tylko Anglików, ale też inne narodowości w tym kraju. Należy pokazać także, jak wspaniałą mamy kulturę, jak potrafimy sobie radzić, piastować wysokie urzędy, stanowiska, co przecież jest chlubą. Zawsze bardzo mnie cieszy, jeśli komuś coś się udaje. Wy, młodzi ludzie, pamiętajcie, że jesteście dużą siłą i że to do was należy przyszłość, do młodych ludzi z pomysłem na życie. Jestem pełna optymizmu, pełna zachwytu nad waszym zapałem. Macie ogromny wachlarz możliwości. Mimo swoich problemów, swojego życia chcecie pomagać innym – mam nadzieję, że zarazicie tym jeszcze wiele osób. www.pmagazyn.pl | 17


CHÊTNIE KUPIÊ

nto u P a t ia F m a Sprzed

Punto Sprzedam Fiata 8V 1242cc, X EL . rej X 00 20 tax, 66 897 mil, aktualny mot i wa skrzynia no y, ow wi 2 drz lce, sprzęgło mu ha V, biegów, EC Cena 950 . du rzą roz i pasek 5700641 84 07 l: funtów. Te

R

E

PRACA

Poszukujemy osoby do prowadzenia sklepu internetowego! Kandydat powinien posiadać zdolności plastyczne. Być osobą zorganizowaną i gotową na podjęcie szkolenia. Idealny kandydat powinien znać podstawy obsługi

Sp rze da m Fo rda Mo nd eo

systemu Joomla i aplikacji systemowych (niewymagane). Nie wykluczamy przyjęcia kandydata jako partnera biznesowego po poprawnej weryfikacji. CV prosimy kierować:

advert@entermedia.info

Sprzedam Forda Mondeo Titanium X 2005 3.0 v 6, mot do stycznia 2012, 23 401 mil, 6 biegów, skóra, klimatyzacja, kat. D. Cena 3000 funtów. Tel.: 07845700641

REKLAMA RAMKOWA T Y L K O £ 1 0 reklama@pmagazyn.pl

R

E

K

L

A

M

A

KI

Z

P

S OL

używane polskie książki. Kontakt e-mailowy: annace 3@gmail.com

K

L

A

M

A


R

E

K

L

AMATORSKIE RADIO PETERBOROUGH

Bedford

POSZUKUJEMY KANDYDATÓW

?

Tel: 07525210634

Chcesz zaangażować się w działalność amatorskiego radia internetowego?

A

M

A


POLISH SHOP CITY CENTER

Z okazji świąt Wielkanocnych, dużo radości, której moc przesłoni troski codzienności. Miłej atmosfery oraz mokrego dyngusa.

4 Midgate, PE1 1TN Peterborough


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.