7 minute read

Z PERSPEKTYWY

Czy Polska ma szansę stać się krzemową doliną startupów medycznych?

Krzemowa Dolina (ang. Silicon Valley) – geograficznie jest to obszar zlokalizowany w Kalifornii (USA) w północnej części Doliny Santa Clara. Nazwa stworzona przez Dona C. Hoeflera w 1971 roku jest rozpoznawalna przez każdego wykształconego człowieka na świecie i mało komu kojarzy się z krainą geograficzną. Kogokolwiek zapytamy o Dolinę Krzemową, jednym tchem wymieni czym zajmują się firmy zlokalizowane w Silicon Valley – nowoczesnymi technologiami z branży IT, zarówno hardware jak i software. Swoje siedziby mają tam największe potęgi współczesnego świata Apple, Hewlett-Pacard, Facebook, Google i wiele, wiele innych.

Advertisement

Wojciech Zawalski

Nazwa Doliny określająca zarówno miejsce jak i technologię, stała się mekką dla wszystkich innowatorów. Wiele krajów próbowało naśladować sukces Krzemowej Doliny tworząc mniej lub bardziej udane parki technologiczne. Pomimo tak naprawdę prostego przepisu na sukces, znanego wszystkim od kilkudziesięciu lat, nikomu nie udało się stworzyć drugiego takiego miejsca na ziemi. Może poza chińskimi parkami technologicznymi, ale te, jak wszystko w Państwie Środka, rządzą się zupełnie innymi regułami. Przepis na sukces Krzemowej Doliny to nauka, innowacyjność, pieniądze i odbiorca myśli technologicznej. O naukę i dostarczanie coraz to nowych rzesz pracowników, innowatorów, wynalazców dba w Silicon Valley jeden z najlepszych uniwersytetów świata – Uniwersytet Stanforda. Największym wyzwaniem dla innowatorów zawsze jest wojna, niestety jakkolwiek okrutnie to brzmi, nic w historii świata nie stworzyło tylu wy- nalazków, nie spowodowało takich skoków technologicznych jak wojny. Na rozwój Uniwersytetu Stanforda, a następnie całej Krzemowej Doliny, wpłynęła II wojna światowa, a następnie zimna wojna z wyścigiem zbrojeń. Finansowanie zapewniała armia Stanów Zjednoczonych oraz kapitał prywatny skupiony w różnych funduszach inwestycyjnych. Również Armia USA była pierwszym odbiorcą myśli technologicznej, aby następnie ustąpić pola odbiorcy masowemu globalnie rozwijającej się gospodarki. Oczywiście Armia nadal jest znaczącym graczem na rynku nowych technologii, ale nie mniejszym odbiorcą w skali świata stało się gospodarstwo domowe. Po pierwszym boomie lat 70 przychodziły kolejne bańki wzrostu zainteresowania produktami krzemowej doliny. Ostatnie dziesięć lat charakteryzuje nieustanny wzrost i rozwój technologii telekomunikacyjnej opartej o indywidualne smartfony. Pomimo kilku spektakularnych upadków firm, kiedyś uwa

żanych za nieśmiertelne, Krzemowa Dolina ma się coraz lepiej i jest wzorcem niedoścignionym dla innych. Siłą napędową są przedsiębiorstwa typu startup, oparte na wizji, którą mogą realizować dzięki wsparciu naukowemu i finansowemu. Poza wspomnianymi Chinami, jedynie Izrael potrafił stworzyć wolnorynkowy odpowiednik Krzemowej Doliny. Ale jest to specyficzny organizm specjalizujący się głównie w tworzeniu technologii zaangażowanych w budowanie cyberbezpieczeństwa. Nie przypadkiem najsłynniejszy produkt służący do łamania zabezpieczeń naszych komórek – Pegasus – powstał w Izraelu w firmie NSO Group. Izrael, podobnie jak Stany Zjednoczone, jest państwem „frontowym” toczącym nieustanną wojnę z wrogami jawnie manifestującymi swoją niechęć, jak i z tymi ukrytymi w mrokach Internetu. W Izraelskiej Krzemowej Dolinie ten element stał się głównym elementem rozwoju. Embargo, wojna, fundusze

» Polskie startupy osiągają sukcesy za granicą.

W Polsce nie mają warunków do rozwoju. «

rządowe i odbiorca jakim stała się armia izraelska wpłynęły na rozwój drugiej po amerykańskiej doliny krzemowej. Niektórzy podkreślają, że tworzy ona nawet lepsze warunki dla rozwoju startupów z dziedziny cyberbepieczeństwa niż ta amerykańska.

Zastanówmy się, czy w Polsce możemy stworzyć odpowiednik Krzemowej Doliny, jak to zrobić i na czym się koncentrować. Pytanie z pozoru wydaje się absurdalne: przecież z Polski wyjeżdżają najlepsze talenty naukowe. Ale po głębszym zastanowieniu przychodzi refleksja. Przeanalizujmy po pierwsze, czy mamy potencjał naukowy? Polskie uniwersytety niestety nie są wymieniane jednym tchem w gronie najlepszych, takich jak Stanford, MIT, czy chociażby niezbyt odległa Politechnika Berlińska. Uniwersytety Medyczne też odbiegają od swoich zachodnich odpowiedników. Ale polscy naukowcy wielokrotnie udowodnili, biorąc udział w wielu międzynarodowych przedsięwzięciach, swoją wartość. Wiele startupów światowych ma swoje korzenie w Polsce. Bez wątpienia może same uczelnie nie są postrzegane jako wybitne, ale jednak kształcą wybitne jednostki, które mogłyby być wsparciem dla Polskiej Krzemowej Doliny. Bezwzględnie wymaga to przeformatowania programów kształcenia studentów. Trzeba położyć większy nacisk na innowacyjność, rozwój jednostki i promowanie tzw. „pięknych umysłów”. Wydaje się to być w zasięgu. Polskie startupy działają prężnie w dziedzinie finansów, informatyki, technologii blockchain. Stały się potentatami na rynku produkcji gier komputerowych. Ale wydaje się, że największy sukces możemy osiągnąć w niedocenianej wciąż w Polsce branży sturtupów medycznych. Mamy kilka firm prężnie działających w branży IT medycznego w Polsce, Europie a nawet Stanach Zjednoczonych. Mamy również startupy biotechnologiczne. Kilka z nich nawet jest notowanych na GPW, ale to wszystko to tak naprawdę kropla w morzu możliwości. Możliwości, ale i potrzeb. Jak wiemy z historii rozwoju amerykańskiej i izraelskiej krzemowej doliny, oprócz potężnego wsparcia naukowego, które mamy lub możemy mieć, niezbędny jest popyt na technologiczne produkty i usługi firm innowacyjnych. To, bez wątpienia, w branży medycznej posiadamy. Niesamowity rozwój cyfryzacji medycyny powoduje, że branża wchłonie każdy sensowny pomysł, każda innowacyjna cząsteczka znajdzie swojego klienta. Paradoksalnie, słabość naszego systemu opieki zdrowotnej może być najlepszym impulsem dla rozwoju nowych technologii. Od kilku lat jestem w jury kilku największych konkursów sturtupowych w Polsce i powiem szczerze, wciąż czekam na coś, co mnie zachwyci. Ogromny potencjał intelektualny, ale projekty, poza pojedynczymi wyjątkami, sprowadzają się do zabawek, teleopasek, tele-ekg, tele-ktg, tele-itd. Owszem, na pierwszy rzut oka super, ale praktyczne zastosowanie liczone co najwyżej w tysiącach odbiorców. Generujemy startupy niszowe, obliczone na tworzenie, a nie na stworzenie. A pamiętajmy – nauczeni przykładem amerykańskim – że rozwój krzemowej doliny wymaga odbiorcy innowacji. Sprzedając kilka tysięcy telecoś tam, Krzemowej Doliny tu nie zbudujemy. Niestety, mamy jeden poważny problem i ten jak dziś się wydaje nie do przejścia, który blokuje rozwój startupów

w Polsce. Błędy w finansowaniu. Po pierwsze, brak prywatnego finansowania. Owszem są fundusze Venture Capital i kilku, tylko kilku niestety, tzw. aniołów biznesu, ale ani skala właściwa, ani oczekiwania z ich strony nie do spełnienia. Żaden innowator nie chce się pozbyć praw własności za tak naprawdę niewielkie wsparcie finansowe. Finansowanie przez agendy rządowe czerpiące z pieniędzy unijnych owszem jest, ale żeby odpalić projekt o budżecie kilku milionów (niewielki budżet, jeżeli myślimy o czymś więcej niż zlepienie dwóch chińskich urządzeń i dopisanie do tego kilku linijek kodu oprogramowania) potrzeba 20–40% wkładu własnego. Kto próbował je zdobyć doskonale wie, że nie ma na to szans. W Polskich warunkach zaciągnięcie kredytu przez nową firmę stworzoną na potrzeby startupu jest chyba trudniejsze niż zbudowanie w ogródku rakiety, która doleci na Księżyc. Nawet jak jakimś cudem uzbierany wkład własny, to i tak polegniemy na procedurze konkursowej i odpowiedziach na pytania związane z naszym projektem. Najlepiej jakby firma wnioskująca o dofinansowanie miała nie tylko wkład własny, ale i całą kwotę, a doświadczenie i technologie poparte kilkoma innymi udanymi projektami. Tylko po co wtedy tworzyć coś nowego, zamiast pilnować sukcesu i wdrażać oraz rozwijać już uzyskaną cząsteczkę, aplikację itd. Stąd też większość wniosków składanych o dofinansowanie ukierunkowanych jest na tworzenie i finansowanie przeżycia firmy, a nie na stworzenie produktu końcowego. Przykłady można by mnożyć godzinami. Przez chwilę miałem nadzieję, że Agencja Badań Medycznych będzie jednostką, która zapoczątkuje stworzenie Krzemowej Doliny dla Startupów medycznych. Minął rok działalności Agencji i efekt każdy widzi.

Jeżeli zmarnujemy potencjał jaki dziś mamy i nie zapewnimy rozwoju startupom medycznym, to Polacy tak jak tworzą instytucje finansowe w Londynie, Estonii i na Litwie zaczną tworzyć startupy medyczne za granicą. Kryzys może być klęską, a może być szansą. Dla innowacji kryzys zawsze jest szansą. Wykorzystajmy szansę jaką daje nam pandemia SARS-CoV-2 i stwórzmy możliwości dla rozwoju firm innowacyjnych z branży medycznej w Polsce. Opracowanie programu nie jest trudne dopóki mamy ludzi chcących go realizować. Wykorzystajmy zacofanie polskiego systemu opieki zdrowotnej, żeby skoczyć do przodu. Zmieńmy sposób finansowania, zacznijmy wspierać zbudowanie nowego produktu. Lepiej szybko zamykać nieudane projekty badawcze oraz angażować ludzi i środki w nowe rozwiązania niż realizować projekty obliczone na tworzenie i trwanie firm. Wymaga to przygotowania ram krajowego wsparcia, programu rządowego. Wspomagajmy zarówno nowe technologie informatyczne jak i rozwiązania biotechnologiczne. Zgadzam się w pełni, że kryzys nie może być czasem zwijania inwestycji. Rozsądne inwestycje dają pracę i rozwój. Promujmy polskie startupy medyczne, a za kilka lat inni będą się od nas uczyć. Taki program musi zawierać elementy znane już ze Stanów Zjednoczonych i Izraela: wsparcie nauki, wsparcie finansowe, ale i zapewnienie rynku dla innowacyjności – czyli przebudowę systemu ochrony zdrowia w Polsce. System ten, o czym już chyba nikogo nie trzeba przekonywać, nie wymaga reformy, on wymaga zbudowania na nowo. Oczywiście w określonych ramach czasowych. A budować go można i należy przy wsparciu technologii opracowanych w Polsce. „Win-win” – w tym podejściu każ

Wydawca: KAMSOF T S.A. 40–235 Katowice, ul 1 M aja 133 tel. +48 32 209-07-05 fax +48 32 209-07-15 e-mail: czasopismo@osoz.pl

Redaktor naczelny: Artur O lesch

Jesteśmy partnerem European C onnected Health Alliance Zespół redakcyjny: Zygmunt Kamiński, Agnieszka G olec, Aleksandra Kurowska, Katarzyna Płoskonka, Bożena Wojnarowicz-Głuszek.

Współpracownicy: Jarosław F rąckowiak, Marcin G rabowski, Clayton Hamilton, Christine Jacob, Łukasz Stopa, Karolina Szuścik, Wojciech Zawalski. Skład i łamanie: Piotr C hamera

Druk: INFOM AX, Katowice

Nakład: 1500 egzemplarzy

Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w czasopiśmie O SOZ bez zgody wydawcy KAMSOF T S.A. jest zabronione.

Redakcja nie odpowiada za treść reklam, ogłoszeń i artykułów sponsorowanych.

Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania zamieszczanych materiałów. Niezamówionych materiałów nie zwracamy. Pre numer ata czasopism a Co miesiąc na łamach w O SOZ POLSKA prezentujemy starannie wyselekcjonowanąwiedzę m.in. z dziedziny nowoczesnych technologii w ochronie zdrowia i e-zdrowia. Czytaj relacje z międzynarodowych wydarzeń, wywiady z ekspertami, autorskie raporty specjalne. Cena rocznej prenumeraty: 180 zł (12 numerów).

Dołącz do społeczności e-zdrowia.

Zamówienia: redakcja@osoz.pl

Pobierz aplikację O SOZNews i czytaj bezpłatnie mobilne wydania czasopisma.

This article is from: