![](https://assets.isu.pub/document-structure/210429195137-8c35c1e40f40628f019b181e62b8ab92/v1/fc2442b3453689f1d986615c3ca6d813.jpg?width=720&quality=85%2C50)
2 minute read
Skuteczność, gdzie ona się podziała?
SKUTECZNOŚĆ,
GDZIE ONA SIĘ PODZIAŁA?
Advertisement
Faza ćwierćfinałowa Ligi Mistrzów już za nami. Tym samym przygoda Liverpoolu w tegorocznej edycji Champions League dobiegła końca. Nie zdołaliśmy pokonać Królewskich, którzy od dłuższego czasu trapieni są przez kontuzje, mimo że były ku temu okazje. No właśnie, okazje, które potrafimy sobie wypracować, ale do ich finalizacji pozostaje daleka droga. Sprawdźmy, czego nam zabrakło do znalezienia się w czwórce najlepszych klubów Europy.
ADAM MOKRZYCKI
Dwumecz rozegrany po królewsku
Koszmarna dyspozycja podopiecznych Jürgena Kloppa w pierwszym meczu rozgrywanym na Estadio Alfredo Di Stéfano przyprawiała mnie o bóle głowy. Byliśmy jedynie tłem dla świetnie zorganizowanego zespołu Realu Madryt. Królewscy, pomimo swoich problemów kadrowych, byli od nas o niebo lepsi. Czuć było DNA zwycięzców, znajdujące się w ich szeregach. Jedynie szczęśliwie zdobyta bramka na terenie rywala pozwalała realnie myśleć o awansie do kolejnej rundy rozgrywek. W rewanżowym spotkaniu zobaczyliśmy zupełnie inną twarz Liverpoolu. Zmuszeni do ataku piłkarze w czerwonych koszulkach od razu rzucili się na swoją ofiarę. Tuż po pierwszym gwizdku sędziego mogliśmy zebrać owoce nawałnicy w kierunku bramki Królewskich. Niestety, nie po raz pierwszy i nie ostatni, doskonałą sytuację zmarnował Mohamed Salah. Egipcjanin niejednokrotnie zwykł trwonić fantastyczne okazje na strzelenie bramki, ale w tym przypadku powinien zachować zimną krew i bezlitośnie wpakować piłkę do siatki. Przez resztę meczu Liverpool dominował na boisku, ale na nic się to nie zdało. Pomimo wielu dogodnych szans, piłkarze z czerwonej części Merseyside nie potrafili odnaleźć drogi do bramki Thibauta Courtoisa. Belg otrzymał nagrodę dla najlepszego zawodnika spotkania, co jasno oddaje, jak wyglądał ten pojedynek.
Podopieczni Zinédine Zidane’a zagrali bardzo mądrze, od początku do końca mieli wszystko pod kontrolą. Stale wybijali z rytmu gospodarzy, a gra formacji defensywnej, pomimo absencji trzech kluczowych piłkarzy (Sergio Ramosa, Raphaëla Varane’a oraz Lucasa Vázqueza), zasługuje na wszelkie pochwały. Panie Zidane, chapeau bas za przygotowanie taktyczne.
Nadzieja na lepsze jutro
Rezultat rozczarowuje, ale po raz pierwszy od długiego czasu zobaczyłem Liverpool, który choć w małym stopniu przypominał drużynę, która zdominowała Premier League. Najlepsze wrażenie zostawił po sobie Trent Alexander-Arnold. Anglik wykreował więcej sytuacji bramkowych na Anfield (6) niż cały Real Madryt (5). W moim odczuciu był on najlepszym piłkarzem po stronie The Reds. Niestety, dobry występ jednego zawodnika to zdecydowanie za mało, aby poważnie liczyć na odrobienie strat.
Przed Liverpoolem mnóstwo pracy, aby wrócić do ścisłego grona najlepszych drużyn na świecie. Potrzebne będą przetasowania w zespole, by na nowo stworzyć maszynę do wygrywania. Celem na teraz jest wywalczenie awansu do kolejnej edycji Ligi Mistrzów i ,jak najlepsze, przygotowanie do nadchodzącego sezonu, który zdefiniuje naszą wartość.