Michalina Kaczmarek
Mama Ci zrobi herbatki.
Poniedziałek (2014) 5.30. Już mi się nie chce spać. Wiem, że przyjdzie Kasia. Będziemy ćwiczyć nóżki. Wstaję. Mama Ci zrobi herbatki. Dobrze synku, zaraz wstawię wodę. Idę prosto, 6 kroków. Dotykam drzwi. Skręcam. 8 kroków. Łapię za klamkę drzwi do łazienki, otwieram, wchodzę. Rano trzeba się umyć. Mama później psiknie mi pod pachą. Pachnę już jak prawdziwy mężczyzna, a mamusia się śmieje, że nie zawsze to ładny zapach. Chcesz kanapkę. Zaraz Ci mama zrobi. Zjadłem, napiłem się. Czas się ubrać. Nie mogę przecież w piżamie przywitać Kasi. Ona jest fajna i zawsze mi masuje nóżki. Cieszę się, że przyjdzie. Co się tak cieszysz, śmieszku? Lubię jak mama tak mnie nazywa. Idę pobujać się na fotelu. Wchodzę do pokoju, 3 kroki. Szukam ręką. Jest. Odsuwam kawałek. Nie trafiłem. Chyba usiadłem na poręczy. Jeszcze kawałek. Siedzę. Trochę tu cicho. Chcesz posłuchać muzyczki. Muzyczka już leci. Może pójdę poskakać na pufie. Albo poleżę na niej. 2 kroki, sprawdzam czy pufa jest przede mną, odwracam się. Z hukiem upadam. Tak lubię najbardziej. Zwykłe siadanie nie jest takie fajne. Chcesz herbatki. Już gotuje się woda, synku. Dzwonek do drzwi- Kasia przyszła. Skaczę z radości i idę się przywitać. Powoli 4 kroki do drzwi i jeszcze 3 na korytarzu. Kasia musiała zmarznąć, ma zimne ręce.
Środa ( 20.01.1999) Pierwszy dzień nowej diety Adriana. Ciężki był wczorajszy dzień. Dla mnie chyba najcięższy w życiu. Już od pewnego czasu zauważyłam, że jest coś nie tak. Zawsze byłeś inny, wyjątkowy. - ?????? – powiedziała psychiatra. Przerosło mnie to. Ale teraz już myślę, że damy radę. Ja i Twój tata. Jesteś jedyny. Od dzisiaj, synku, przechodzisz na dietę bez cukru i bez mleka. Jedno się nie zmieni - będziemy dalej jeść rzadkie papki. Kanapka w płynie, dlaczego nie? Przepis: kawałek chleba, pół łyżeczki masła roślinnego, plasterek wędliny, trochę wody. Miksujemy i kanapka gotowa. Patrzę jak jesz i chcę widzieć, że zaczynasz normalnie przełykać i gryźć. Jeszcze chwila. Nauczysz się. Masz dopiero 4 lata.
Piszę pamiętnik. Pani doktor kazała. Opisuję Twój jadłospis, sen, apetyt i zachowanie. 20.01.1999: rano - kanapka z wędliną, obiad - pulpety, podwieczorek - banan, pomiędzy posiłkami brzoskwinia, sok, herbata. W trakcie dnia w ogóle nie spałeś. W nocy byłeś niespokojny. Apetyt normalny. Zachowanie? Jak zwykle: rozdrażniony i marudny. Cały Ty. Kocham Cię.
Wtorek ( 2014) Jest godzina 5.30. Wstajemy. Musimy przecież zdążyć na 8.00 do szkoły, do Łodzi. Ania już na pewno na mnie czeka. 6 kroków prosto, drzwi, skręcam, 8 kroków i już jestem w łazience. Czas na codzienny rytuał z mamą. Chcesz herbatki. Chcesz kanapkę. Już Ci, synku, robię. Tata też wstał. Powygłupiamy się trochę na pufie. On zaraz jedzie do pracy. Idziemy do pokoju. 3 kroki. 2 kroki do kanapy. Tata usiadł, a ja zaczynam robić fikołki na nim. Łapiąc mnie, tata się śmieje. Chcesz posłuchać muzyczki. Tata włącza radio i idzie do pracy. Mama przynosi mi kanapkę. Bardzo dobra. Ale zdecydowanie wolę herbatkę. Teraz się pobujam na fotelu. Zawsze siadam na tyle blisko kanapy, żeby móc się od niej odbić nogą. Synku, ubieramy się. Bo spóźnimy się do szkoły! To idziemy się ubrać, 3 kroki na korytarz, 4 do pokoju, 6 do łóżka. Siadam i czekam na mamę. Mam takie duże łóżko, że mogę się na nim poturlać. Czasami też po nim skaczę, ale mama się wtedy denerwuje, bo mówi, że spadnę. Przyszła mama. Ubieramy się. Zaraz będziemy jechać windą na dół i 8 schodów w dół, 2 kroki w przód, 1 w dół i idziemy do samochodu. Lubię jeździć autem, tam zawsze gra muzyczka. Jedziemy do szkoły, do Ani. Synku, jedziemy do Ani. Jaka jest Ania? Fajna. Malutka. ( śmiech) Oj, śmieszku, śmieszku.
Piątek (03.03.2000) Dzisiaj pani doktor wprowadziła mi nowy podział codziennych zapisków. Mam zapisywać odstępstwa od diety, sen, apetyt, zachowanie i zaczynamy wprowadzać ćwiczenia. Dzisiaj uczyliśmy się dotykania poszczególnych części ciała ( na komendę nos, należało dotknąć nosa), staraliśmy się lepić z plasteliny i próbowałam Cię nauczyć klaskać. Nie zawsze nam wychodziło, ale nauczymy się. Niedługo nam się uda. Przy okazji tych ćwiczeń przypomniało mi się jak uczyliśmy Cię chodzić. Mieszkaliśmy wtedy w maleńkim mieszkaniu ( 30m2). Wpadłam na genialny pomysł, jak to by mojego syna nauczyć chodzić samodzielnie. Zrobiłam Ci tor przeszkód. Sama nie mogę w to uwierzyć, jak to wszystko się zmieściło na podłodze. Poukładałam gąbki z gumowymi kolcami, papier ścierny, drewniane klocki i wszystko, co tylko miałam pod ręką, a miało inną, niecodzienną dla Ciebie powierzchnię. I tak, powoli, powoli uczyłeś się, że trzeba uważać. Nie obyło się bez siniaków i guzów. Mieliśmy jedną żelazną umowę, która funkcjonuje do dzisiaj: najpierw idzie ręka, potem Ja. Pamiętam, że nie do końca lubiłeś po tym chodzić. Mówiłeś, że dziwne, że boli.
Umiesz już tak dużo.
Środa wieczór (2014) Dzisiaj był fajny dzień. W szkole mieliśmy zajęcia kulinarne i kroiliśmy banana. Banan jest śliski, lepiący i pyszny. Pani zawsze podaje mi go do ręki i każe mocno trzymać, żeby nie upadł. Siedzieliśmy też na świetlicy i było dużo dzieci (6-7). Na świetlicy każdy może robić, co chce. Czasami sobie skaczę po pokoju. Pani wtedy pilnuje, żebym na nikogo nie wpadł. Synku, jak dzisiaj było w szkole? Fajnie. Podobały Ci się zajęcia? Tak. Chcesz herbatkę. Już wstawiam wodę. Jest wieczór, jestem już wykąpany. Zawsze wieczorem myję się z tatą. Zaraz idę spać. Idę do pokoju 8 kroków korytarzem, 6 kroków do łóżka. Kładę się. Mama idzie oglądać film? Tak, synku, będę oglądała film. Mija piętnaście minut. Mama jest? Jestem synku, jestem. Mama ogląda film? Tak, kochanie, a Ty kładź się spać. Idę spać, wiem, że mama robi to, co każdego wieczora. To dobrze. Mogę zasnąć.
2011 Na samo wspomnienie chce mi się płakać. Obiecałam sobie, że nigdy Cię, synku, nie okłamię. Słowa dotrzymałam. Chociaż w tej sytuacji wolałabym nie odpowiadać na Twoje pytanie. Synku, musimy się spakować. Będziesz miał operację na bioderko. Pan doktor zoperuje Ci nóżkę i będziesz lepiej chodził. Dobrze. W szpitalu, gdy już Cię przebrali w te śmieszne szpitalne piżamy, zapytałeś: Czy będzie bolało? Nie wiedziałam jak mam zareagować, żołądek mi się ścisnął, w gardle miałam wielką gulę, ale odpowiedziałam: Tak, będzie bolało, ale ja z tobą będę. Pomimo sprzeciwu lekarzy, poruszyłam niebo i ziemię by tam być. W końcu pozwolili mi zostać przy operacji. Trzymałam Cię za rękę. To ja Cię usypiałam: Przyłożę Ci, synku, maseczkę do buzi, a ty powoli zaśniesz. I zasnąłeś. Byłam przy Tobie całą noc. Nie zgodziłam się jechać do domu. Nie potrzebowałam odpoczynku. Nie byłam przecież zmęczona. Kiedy Cię wybudzali, siedziałam obok Twojego łóżka i trzymałam Cię za rękę. Obiecałam, że będę cały czas – i byłam.
Czwartek (2014) Pobudka o 5.30. Dzisiaj przychodzi Kasia. Będziemy ćwiczyć nóżki. Uśmiecham się i mama znów nazywa mnie swoim śmieszkiem. Chcesz herbatkę. Już Ci, synku, robię. Kiedy Kasia się schylała, udało mi się złapać za jej włosy. Pociągnąłem. Były takie miłe w dotyku. Adrian, nie wolno ciągnąć za włosy, bo to boli. Już nie będę. Będę grzeczny. Synku, ale Ty przecież jesteś bardzo grzeczny. Zaczynam podskakiwać z radości i się śmiać. Tancerzu mój, bo się przewrócisz.
2006 Co się z Tobą dzieje? Masz 12 lat. Tyle siły i tak donośny głos, jakbyś miał 30. Nie wiem, co mam robić. Rzucasz się po ścianach, krzyczysz, jakby Cię ze skóry obdzierali. Co się dzieje w Twojej głowie? Bardzo chciałam tego uniknąć. Nie mam innego wyjścia. Zmusili mnie terapeuci, pani psychiatra. Musiałam Ci znaleźć jakieś kary za bicie, szczypanie, ciągnięcie za włosy. Wiem, jak tego nie lubisz, ale kiedy będziesz niegrzeczny, będę musiała. Prysznic w ubraniach pod letnią wodą, stanie pod ścianą na czas, jazda w kasku i kajdankach w samochodzie. Wiem, jak to brzmi. Absurdalnie. Ale jak mam Cię ukarać? Telewizji nie zabronię Ci obejrzeć, na dwór nie zabronię Ci wyjść. A jakoś muszę nad Tobą zapanować, bo nie dam sobie z Tobą rady. Czasami krzyczysz, rzucasz się po ścianach i bijesz wszystkich. Musimy Cię wtedy z tatą przytrzymywać. Lekarz psychiatra zaleciła nam holding, do czasu, kiedy się nie uspokoisz. Powoli zaczynasz panować nad tymi krzykami. Wiesz, kiedy się zacznie, i sam grzecznie stajesz z rękami wyciągniętymi z tyłu. Wiesz, że zrobisz sobie krzywdę, dlatego sam dajesz się przytrzymywać. Wiem, synku, że to nie Twoja wina. Wiem, że nad tym nie do końca panujesz. Ale kocham Cię nad życie. Wytrzymamy. Poradzimy sobie. Dobrze też wiesz, że jak jesteś grzeczny, to w nagrodę dostaniesz paluszka lub ciasteczko (nie wolno Ci jeść cukru), mogę Ci też pozwolić poskakać na piłce - wiem, jak to lubisz.
Piątek( 2014) Dzisiaj przychodzą dziewczyny. Mama im zawsze mówi, że za nimi tęsknię, choć nie do końca wiem, co to znaczy, to zawsze się bardzo cieszę, jak przychodzą. Teraz przychodzą dwie Pauliny. Wcześniej przychodziła Wera albo Misia. Bardzo je lubię. Dziewczyny słuchają ze mną muzyczki, czytają mi bajki. Nawet wierszyk ze mną mówią. Lepimy rzeczy z plasteliny, a czasami po prostu siedzimy. Najbardziej lubię wychodzić z nimi na spacer. Czasami zjadam kamyczki z chodnika. Misia zawsze mi mówiła, że nie wolno jeść kamyczków, bo później będzie mnie brzuch bolał. A poza tym
mówiła, że kamyczki są niesmaczne. Ja tam lubię kamyczki. Pamiętam, że było bardzo gorąco. Mama przed wyjściem założyła mi ten śmieszny but. Jest o wiele wyższy od drugiego. Dzięki niemu chodzę trochę lepiej, bo mam wtedy równe nóżki. Wyszliśmy na dwór z Misią i wtedy zachciało mi się iść na huśtawkę. Chcesz na huśtawkę. Myszko, na pewno? Ale jak chcesz to idziemy. Misia często nazywała mnie swoją myszką. Chyba ją wtedy zaskoczyłem. Nigdy nie była ze mną na huśtawkach. A ja bardzo lubię się huśtać. To był jeden z naszych dłuższych spacerów.
2014 Znam Adriana (myszkę) od ponad trzech lat. Potrafi wywołać uśmiech w najpochmurniejszy dzień. Nie zapomnę, kiedy pierwszy raz chciał się przytulić. Siedziałam na kanapie, a on bujał się na fotelu. Chcesz się przytulić. Zamurowało mnie. Misia, kocham Cię. - powiedział, kiedy już się przytulił. To były najpiękniejsze słowa, jakie w życiu usłyszałam. Stał przede mną i rozczulał. Chude rączki, zamglone niebieskie oczy, głowa gdzieś poniżej moich ramion, dziecięcy uśmiech, zagubiony wyraz twarzy. I gigantyczny ładunek emocji. „Zrobił” mi to po zaledwie kilku miesiącach znajomości. Nieistotne stały się jego próby szczypania i targanie za włosy. Był spokojny i pewny. Prędzej spodziewałabym się strzału pioruna w poręcz balkonu niż czegoś takiego ( to był deszczowy dzień).
Sobota i Niedziela (2014) Nie musimy tak wcześnie wstawać. Nie jedziemy do szkoły. Może przyjedzie babcia. Zawsze, jak przychodzi, to ze mną siedzi. I mnie kocha. Prawie tak mocno jak mamusia - ale nikt nie kocha mnie bardziej od niej. Chcesz herbatkę. Już Ci synku robię. Najbardziej lubię, jak wychodzimy z tatą na rower. Mam najfajniejszy rower w okolicy. Jako jedyny ma 3 koła. Jest wyjątkowy. Jest mój. Jestem prawdziwym rajdowcem. Tak mówi tata. Nie wiem co to znaczy, ale chyba chodzi o to, że zawsze jeżdżę szybko. Lubię jeździć rowerem. Ale nie tylko rowerem umiem jeździć. Motorem też raz jechałem, na turnusie. Pamiętam, że usłyszałem ten dziwny dźwięk. To był silnik. Powiedziałem wtedy mamusi, że chcę się przejechać na tym czymś. Mamusia była bardzo zaskoczona, ale udało jej się przekonać kierowcę motoru, żeby mi pozwolił. Mamusia ze mną jechała za panem kierowcą. Piszczałem z radości, bo nigdy tak szybko nie jechałem, nawet na moim wyścigowym rowerze. Bardzo mi się podobało. Jak nie wychodzimy z tatą na rower, to idziemy pograć w piłkę. Nie zawsze uda mi się w nią kopnąć, ale jak się postaram, to nieźle mi to wychodzi. W ogóle lubię się bawić z tatą. Zawsze się
ze mną wygłupia. Tata też mnie bardzo kocha.
Wakacje 2013 Na turnusie wszyscy już Cię poznają. Nawet masz swój pseudonim- Szybko Schodzący z Konia. To fakt, zawsze zeskakujesz. Widać, że bardzo Ci się podoba jazda na koniu. Kładziesz się na grzbiecie i mocno trzymasz się grzywy. Aż dziwne, że wytrzymujesz całe 30 minut w jednym miejscu. To przecież dla Ciebie cała wieczność. Mógłbyś tyle razy obejść mieszkanie, wypić 3 herbaty, pobujać się na fotelu a jeszcze znalazłbyś chwilę na skoki na pufie. Na basen też chodzimy. Nie boisz się wody. Lubisz wodę. Niechcący się zapomniałam. Ty się niczego nie boisz. Nie wolno Ci mówić: „Nie bój się”. Chciałabym, by każdy człowiek wiedział, że osobom takim jak Ty nie wolno tak mówić. Takiego krzyku, jak ten, gdy pierwszy raz usłyszałeś „nie bój się” nie doświadczyłam nigdy wcześniej. Po powrocie pojedziemy na działkę. Wiem, jak bardzo lubisz chodzić po trawie i rzucać piłką. Choć pogryzą mnie komary od góry do dołu, dla Twojego uśmiechu warto. Chciałabym, byś choć raz zobaczył zachód słońca, morze, śnieg, motyla na łące, swoją twarz, mnie. Chciałabym, żebyś nie tylko czuł, dotykał, ale i widział. Nie martw się, uda mi się. Kiedyś Ci wszystko pokaże. Obiecuję.
14 grudnia 2014 Nazywam się Adrian i choć na to nie wyglądam, to mam już 20 lat. Choruję na autyzm. Nie widzę. Świat jest dla mnie ciemny. Jestem szczęśliwy.