Roksana Zdunek
Europa dream Wyjeżdżamy. Dziesięć liter zmieniających życie. Cztery sylaby dające nadzieję. Jedno słowo powołujące nową rzeczywistość. Dla dziecka to słowo oznacza koniec. Koniec przyjaciół, ulubionej nauczycielki, znajomego pokoju i obiadu u dziadków. Dziecko zmężniało, jest dorosłe. Teraz już rozumie. Szansa 2003 rok, długopis, urna i jedno pytanie. Tak lub nie, nie czy tak, tak albo nie. Dwa nieśmiałe ruchy ręką, zgrabny krzyżyk i już jesteś bliżej Unii Europejskiej. Rok później niebo rozświetlają fajerwerki, większość chciała tego samego. Myślisz, że w końcu będzie lepiej. Ale nie jest. Pakujesz naiwność w stary plecak, na nosie dźwigasz różowe okulary i kupujesz bilet. Teraz łatwiej dostać pracę w Wielkiej Brytanii. W końcu wszyscy jesteśmy Europejczykami. Złowrogie „na stałe” W Anglii czekała na nich macocha. Nie wie, czy może nazwać ją rodziną. – Aż tak bardzo widać, że jej nie lubię? – pyta zdziwiona. - Tata poinformował mnie, że po drugiej gimnazjum wyjeżdżamy. Nie miałam nic do powiedzenia. Był to ogromny szok. Miałam zostawić wszystko: znajomych, rodzinę, szkołę. Z drugiej strony cieszyłam się, że czeka mnie tam coś nowego. - mówi Dominika. Od początku wiedziała, że w Darlington zostaną na stałe. W Polsce tata pracował w firmie kosmetycznej, jego druga połówka malowała bombki. Wszyscy uważali, że teraz będzie lepiej. 10 lat z dala od Polski to bardzo dużo. Im mniej masz lat, tym więcej. – Pierwszy wyjechał mój ojczym. Był już tam ponad rok, więc wszystko przygotował na nasz przyjazd. – wspomina Adam. Rodzina wcale nie była zadowolona z ich wyjazdu, Wielka Brytania jest bardzo daleko. – Mój ojczym to z wykształcenia architekt. Tutaj pracował na budowie. Mama jest kucharką, ale w moim rodzinnym mieście prowadziła sklep. – dodaje. W Polsce wcale nie było kolorowo. Tata całymi dniami pracował, a i tak stać ich było jedynie na podstawowe produkty.– Wyjazd to była kwestia czasu. Widziałem, że rodzice już sobie nie radzą. – opowiada Kuba. Tutaj nie czuł się dobrze. Dzieci lubią pochwalić się czymś przed kolegami. Problem jednak tkwił w tym „czymś”, co dla niego oznaczało „nic”. Ucieszył się z wyjazdu. Wątpliwości pojawiły się dopiero w samolocie do Birmingham. Wtedy zrozumiał, że lecą tylko w trójkę. Reszta jego świata zostaje w tyle wraz ze startem samolotu. Rodzina powinna być razem. Prosty wybór – tata wraca, albo one jadą do taty. Padło na to drugie. Wyjazd nie był zaskoczeniem. – Rodzice rozmawiali z nami o tym już jakiś czas. Pierwszy raz wyjechałam w 2008 roku. Nie dowiedziałam się z dnia na dzień, nie protestowałam. – opowiada Magda. Miała wtedy 15 lat, do usamodzielnienia było już blisko. Sprawa była postawiona jasno – to nie wyjazd na parę lat, tylko na stałe. W Częstochowie jej mama – z wykształcenia ekonomista – pracowała w służbie zdrowia, a tata w pogotowiu. W Swindon ich wiedza jest na wagę złota.
Zacznij żyć Pierwsze dni wspomina dobrze. Wszystko było nowe, ciekawe, inne. Zamieszkał w Skegness, małej miejscowości nad morzem. –Język to była kwestia czasu. Po paru miesiącach mówiłem już swobodnie. – chwali się Adam. W szkole przyjęli go dobrze. Od zawsze optymizm bił od niego nokautując przeciwnika. Nie dało się go nie lubić. Pierwszy raz za bycie Polakiem dostał w „secondary school”. Zaczęły się rasistowskie wyzwiska, czasami było ciężko. Co spakowała do walizki? Wszystko co miała. Lecąc pierwszy raz w życiu samolotem, była tak podekscytowana, że nie czuła co zostawia w Polsce. A zostawiła kawał swojego życia. Tego nie zmieściła jednak do walizki. – Wszędzie domki! Dookoła zielono i śmierdząco. W Anglii bardzo śmierdzi. Nos się jednak przyzwyczaja po paru miesiącach. – skarży się Dominika. Dom, który wybrała jej macocha robił wrażenie. Wyjątkiem był jej pokój wielkości dużej szafy. Pierwszy dzień w szkole jest straszny. Zwłaszcza, gdy po angielsku potrafisz się tylko przedstawić i zapytać o drogę do toalety. Czuła się jak idiotka. Wokół nie było Polaków, ani jednego, nikogo kto czułby się tak okropnie jak ona. - Do wszystkiego można się przecież przyzwyczaić! Polubiłam Anglię.– mówi wesoło Magda. Dzięki Bogu rodzice wybrali dla niej szkołę katolicką, te mają w Anglii wyższy poziom. No, przynajmniej miały za jej czasów. Trudno było jej znaleźć sobie miejsce. W Polsce Magda była lubiana, popularna. W nowej szkole stała się anonimowa, trudno jest być gadułą w obcym języku. Na szczęście od razu poznała Polaków, z którymi zaczęła wychodzić, spotykać się. To ocaliło jej towarzyską duszę. Kuba od razu polubił swoją nową szkołę. Wszyscy wyglądali tak samo, nie śmiali się z jego ubrań. W swojej ojczyźnie był na marginesie, a nawet poza nim. Nikt nie chciał się z nim przyjaźnić. Został mistrzem w byciu niewidzialnym. W Anglii było o niebo lepiej. Chociaż miał wtedy 10 lat i po angielsku nie potrafił powiedzieć ani jednego słowa, w szkole od razu się nim zajęli. Zapisali go na dodatkowe, bezpłatne lekcje języka. W końcu miał Internet, a od rodziców dostał wymarzony telefon. Teraz już miał się czym pochwalić. Akcja adaptacja Bywały gorsze dni, kiedy chciała wracać, płakała. Czasami jednak ,idąc na autobus do szkoły Magda czuła, że to jest jej miejsce na Ziemi, że tu jest szczęśliwa. Do Polski wróciła z tęsknoty za chłopakiem. Dostała się na dziennikarstwo, na Uniwersytet Wrocławski. Wrocław kocha do dziś za spędzone z nim dwa lata. Wróciła jednak do domu, do Swindon. Program Episteme umożliwił jej przeniesienie się na dziennikarstwo do Londynu, bez utraty dwóch lat studiów. Angielska młodzież różni się od polskiej tym wszystkim, czym Anglik od Polaka. Denerwuje mnie ich bezmyślność i to, że nigdzie się nie spieszą. – wylicza Magda. Weekendy spędzają z rodziną w pubach, często jedzą na mieście. Stać ich na to. Po przyjeździe, był najzdolniejszym uczniem w klasie. Materiał, który przerobił w Polsce wyprzedzał ten brytyjski o parę lat. – Miałem dużo luzu. Tam nie zadawali nawet prac domowych. – wspomina Kuba. Według niego nie ma nic gorszego niż spotkać Polaka w Anglii. Jeszcze nigdy nie doświadczył nic dobrego od tych na emigracji. - Są zawistni, żyją w przekonaniu, że inny Polak zabierze im pracę. Wcale się nie wspierają. – przyznaje z żalem
Kuba. W brytyjskiej szkole był jednym z niewielu Polaków, którzy trzymali się z Anglikami. Zaakceptowali go jak swojego. Nowi znajomi przechrzcili go - z niewidocznego Kuby został „Dżejkobem”. W końcu czuł się akceptowany. Dominika w klasie była jedyną Polką, a Polki nie są brzydkie. Zwracała na siebie uwagę. Według kilku dziewczyn Polka powinna wracać do Polski. Nie ma czego szukać w ich kraju. Wytrzymała, a one z czasem przestały. W ogóle młodzież w Darlington jest inna. Wszyscy chłopcy grają w piłkę nożną. To świętość, nie grasz - nie istniejesz. Dziewczyny wolą nałożyć na twarz zdecydowanie za dużo pudru i brokatu, pójść na miasto. Schlebia im, gdy zaczepi je jakiś chłopak. Tutaj co tydzień idzie się na imprezę. – Najbardziej tęsknie za rodziną. Brakuje mi też polskich obyczajów. – mówi Adam. Mentalność Anglików jest zupełnie inna, niż ta znajoma mu z Polski. Poznać obce i przyjąć jako swoje jest ciężko. Jak spędzać czas, to tylko z Polakami. Braterstwo krwi. W jego miasteczku jest ich wielu. Rodzice Adama nie są tam jedynymi, którzy zdecydowali się na wyjazd z kraju. C’est la vie Na studia wrócił do Polski. Poziom brytyjskich szkół nie zadowalał ani jego, ani jego rodziców. W szkole miał świetnego nauczyciela, pana Wood’a. To on obudził w nim pasję do nauki języków obcych. Obecnie jest na studiach dalekowschodnich na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pilnie uczy się języka japońskiego. Rodziców zostawił jednak w Birmingham, oni mają już tam ułożone życie, dobrą pracę, znajomych. Często się odwiedzają. W Anglii ukończył Boston College. Później zdecydował się na kurs sportowy. Pali się do pomagania innym, więc w przyszłości chce zawodowo igrać z ogniem. Tylko zostanie strażakiem jest w stanie ugasić jego pragnienie bycia użytecznym. Lenistwo jest dla słabych. Adam w każde wakacje pracuje lub wraca do Polski. Po angielsku jest care assistant, pracuje w domu opieki nad osobami starszymi. - Nie jest to szczyt marzeń, ale na serio - lubię to co robię. Ci ludzie są kochani, uwielbiam im pomagać, spędzać z nimi czas. – tłumaczy Dominika. W college’u miała dwie opcje – roczny kurs i praca, albo dwu letni kurs i studia w tym samym kierunku. Chciała się usamodzielnić, wyprowadzić od taty, więc zrezygnowała ze studiów. Teraz mieszka ze swoim chłopakiem, jego matką i psem. Wybrała Polaka. W pracy ma samych Anglików, ale nie koleguje się z nimi. Gdy ma chwilę wolnego czasu spotyka się ze swoimi polskimi znajomymi. Praca, studia, podróże – trzy rzeczy, na których obecnie skupia się Magda. Ma swoją firmę, jest fotografem dziecięcym i rodzinnym. Zajmuje się tym, co kocha. Każde wykonane przez nią zdjęcie pachnie pasją i zaangażowaniem. Ponadto w weekendy jest kelnerką w chińskiej restauracji. Swoich podróży nie ogranicza do Europy. Zeszłe wakacje spędziła w USA, w tym roku też chce tam pojechać. Z resztą - któżby nie chciał. – Jest niewiele rzeczy, za którymi tęsknię. W moim mieście brakuje mi jedynie targu ze świeżymi warzywami. – śmieje się Magda.
A gdyby tak... Nigdy nie myślała o tym, co zrobiłaby na miejscu rodziców. Z perspektywy czasu okazało się, że wyjazd wyszedł Magdzie na dobre. Gdyby wtedy zostali, nie miałaby szansy podróżować, odwiedzić tylu ciekawych miejsc. Nie doświadczyłaby również studenckiego życia we Wrocławiu. W Wielkiej Brytanii jest jej dobrze. W końcu uciekła tam po raz drugi. Tym razem zadecydowała o tym samodzielnie. Popiera decyzję rodziców. Na ich miejscu też by wyjechał. Uważa, że przyszłość w Polsce nie jest świetlana. Nie umie wyobrazić sobie swojej teraźniejszości bez wyjazdu. 10 lat to jednak za długi okres czasu. Możliwości powrotu nie wyrzuca jednak do kosza. – Myślę, że wrócę do Polski w przyszłości, gdy zarobię już wystarczająco dużo pieniędzy. – podsumowuje Adam. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Przyszły strażak oddał swoje serce pięknej częstochowiance. Gdyby została z tatą w Polsce może napisałaby maturę, zaczęła studia, zdobyłaby prawo jazdy. – Sądzę, że gdybym powiedziała wtedy tacie, że zostaje z babcią, to on pojechałby beze mnie. Siedziałabym teraz skarżąc się jakiejś koleżance, że na nic mnie nie stać. – przyznaje z żalem Dominika. W Wielkiej Brytanii łatwiej żyć. Nie trzeba martwić się, czy starczy na rachunki i jedzenie. Jeśli pracujesz to stać cię na wszystko i jeszcze trochę zostanie. Do Polski wróci, ale tylko na wakacje i święta. Na stałe - nigdy. W Anglii ma nowe życie, nigdzie się już nie wybiera. Jego rodzice nie mieli wyboru. Wyjazd był ich być, albo nie być. Zostając w Polsce byłby zupełnie innym człowiekiem – zamkniętym w sobie i zakompleksionym. Pieniądze mają jednak znaczenie. Nie miałby też szans na studia w Krakowie. – Najważniejsze są dla mnie twarze rodziców. One zmieniły się najbardziej dzięki temu, że wyjechaliśmy. Ubyło nam zmartwień. – ucina Kuba. Odpowiedzialność Tak, już jesteś Europejczykiem. I co z tego? Wstajesz rano, a na niebie brak fajerwerków. Wokół cisza. Zostałeś tylko ty i twoje problemy. Przecież tego chciałeś, chciała tego większość. Masz nadzieję, że podjąłeś dobrą decyzję, najlepszą z możliwych. Już czas, musisz im powiedzieć, że tym razem jedziecie razem. – Na jak długo tato? – pyta zdziwiona. Dwa słowa niechcące przejść przez usta. Trzy sylaby chłodne jak lód. Osiem liter przyprawiających o dreszcze. Bądź odważny, powiedz jej. Nabierasz łapczywie powietrze do ust i szepczesz „na stałe”. - Może kiedyś zrozumie. – myślisz. Nie myliłeś się. Ona już dorosła, teraz cię rozumie.