Prekursor Numer 3 Maj

Page 1

Maj 2014 N°3

prekursor

Wenus lubi być online. My również.

kultura ponad wszystko


PREKURSOR ODKRYWCA

INNOWATOR

Pionier

Odnowiciel

NOWATOR

KRZEWICIEL

wynalazca

Zwiastun 2 | N째3 Maj


Witaj! „Prekursor”- miesięcznik stworzony przez uczniów Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego przy ulicy Kilińskiego 25, jest kierowany przede wszystkim do młodzieży Sosnowca, a jego podstawowym celem jest szerzenie kultury, informacji i rozrywki. Chcielibyśmy, aby każdy chętny miał możliwość przyczynienia się do kreowania czasopisma, a także jego rozpowszechniania. Da nam to możliwość do integrowania się oraz zapoczątkowania długotrwałej przyjaźni pomiędzy nami, jak i również szkołami, które w przyszłości mogą stworzyć jedną społeczność. Kolejny nasz cel, jaki wyznaczyliśmy to zachęcenie do zapoznania się z kul-

turą oraz propagowania aktywnych działań w tym zakresie na terenie całego Zagłębia. Umieszczając interesujące artykuły, poradniki oraz pomoce naukowe, opatrzone w ciekawe zdjęcia, będziemy szerzyć wśród młodzieży możliwość łatwego oraz przyjemnego pozyskiwania wiedzy. Nagłaśniając projekty, konkursy, warsztaty, spotkania oraz różnego rodzaju imprezy organizowane przez nasze centrum zachęcamy do zapoznania się

z programem poszczególnych szkół, a zarazem promujemy aktywne, przyjemne oraz pożyteczne spędzenie czasu wolnego, zaś wywiady i elementy rozrywkowe będą dodatkową atrakcją, która pozwoli nam spojrzeć na świat z innej perspektywy. Damian Żak

N°3 Maj | 3


Maj N°3 Wydarzenia

6 Z życia CKZiU

8

„Trwaj chwilo, jesteś piękna”

14

Sztuka to Pinga BookStage III

18 20

Kliku, klik i mamy bloga… Film, muzyka

22

Sztuka w obliczu człowieka

26

„Parodia Człowieka” - opowiadanie Wiktorii Sulik

4 | N°3 Maj

26


PREKURSOR Nasz profil na Facebook’u www.facebook.com/prekursorsc

N°3 Maj Redaktor naczelny Damian Żak Szata Graficzna Damian Żak

Nasz blog www.prekursor.sosnowiec.pl

Redaktorzy Damian Żak Dominika Jawor Kamil Borkowski Michał Młyński Natalia Niedbałka Korekta mgr Anna Wiśniewska mgr Aneta Gil mgr Dorota Skowronek mgr Bożena Fulas

CKZiU www.ckziu25.sosnowiec.pl

SOSNOWIEC

Menadżer medialny Kamil Bartkiewicz Kontakt telefon redakcja: 794 566 130 e-mail: prekursor@outlook.com Wydawca Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Sosnowcu, ul. Kilińskiego 25

N°3 Maj | 5


Wydarzenia Silesia

16 Maja | „Jan Kiepura Superstar. Taneczne urodziny Janka! | Godziny: 17:00 - 21:00 | Plac Stulecia Sosnowiec Impreza taneczno-muzyczna na Placu Stulecia nie tylko dla młodzieży ! 17.00 – 19.00 Blok taneczny: Zespół Tańca Nowoczesnego i Cheerleaders SKANDAL, Studio Sportowego Tańca Towarzyskiego KIEPURA, Zespół Tańca Irlandzkiego LIA FAIL, Zespół break deance SUPREME STYLE oraz inne formy tańca… 19. 00 Support: I TO SIĘ CENI 20.00 Występ gwiazdy: PLASTIC 22.00 Afterparty w Klubie Studenckim REMEDIUM: Dj DR LOVE Wstęp wolny

16 Maja | Katowice Street Art Festival / Koncert otwarcia, ONRA, Last Robots, Fifti | Start: 21:00 | Jazz Club Hipnoza Katowice Już 16-go maja rozpocznie się 4. edycja Katowice Street Art Festivalu - zapraszamy na noc otwarcia do Jazz Club Hipnoza, gdzie zagrają Onra, Last Robots oraz Fifti! Bilety: 20/25 zł

6 | N°3 Maj

16 Maja - 13 Czerwca| I Międzynarodowe Triennale Rysunku Studentów Wyższych Szkół Artystycznych | Rondo Sztuki Katowice I Międzynarodowe Triennale Rysunku Studentów Wyższych Szkół Artystycznych organizowane przez Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach jest kontynuatorem wcześniejszych konkursowych Ogólnopolskich Przeglądów Rysunku, realizowanych w latach 1979 – 1996 przez ówczesną katowicką Filię krakowskiej ASP.

16 Maja | Koncert Piotr Bukartyk | Start: 20:00 | Scena Gugalander Katowice Piotr Bukartyk od lat znany szerokiej publiczności z piątkowych audycji Wojciecha Manna w radiowej TRÓJCE. Autor przeszło kilkuset piosenek m. in. „Kobiety jak te kwiaty”, „Małgocha” „Niestety trzeba mieć ambicję”, „Sznurek”, czy „Z tylu chmur”. Bilety: 30/45 zł

16 - 25 Maja | 17. Festiwal Filmowy Cropp Kultowe | Katowice Największy festiwal kina gatunków w Polsce! Jedyne krajowe przedsięwzięcie, które pokazuje atrakcyjną stronę klasyki filmowej! Cropp Kultowe to impreza na której wielkie arcydzieła sąsiadują z żenującymi koszmarami filmowymi. To festiwal dla tych, którzy nie boją się w kinie wyzwań i otwarci są na przekraczanie wszelkich granic.

16 Maja | JAM SESSION | 2doors Sosnowiec Wstęp wolny


16 Maja | Koncert Spiral + The Animators | Start: 19:30 | Pod Spodem Sosnowiec Zespół wykonujący muzykę z pogranicza post-rocka. Istnieje od 2004 roku. W utworach słychać fascynację takimi nurtami jak: post rock, art rock, elektronika, metal oraz trip hop. Cechą charakterystyczną muzyki, jest połączenie mocnego rockowego brzmienia z subtelnym, intrygującym, żeńskim wokalem. Bilety: 10zł

17 Maja | Big Up! Urban session 2014 | Teren Nowej Siedziby Muzeum Śląskiego Katowice Przed Wami pierwsza edycja Festiwalu Big Up! Urban session realizowanego na płaszczyźnie kulturalno-muzycznej, którego ideą jest pokazanie artystycznej strony kultury hip-hop. Spotkajmy się na warsztatach, koncertach, bawmy się w rytmie miasta, a jednocześnie pomagajmy!

17 Maja | Koncert MAŁPA | 2doors Sosnowiec Małpa, właściwie Łukasz Małkiewicz (ur. 1985 w Toruniu) – polski raper. Członek formacji Proximite, której był współzałożycielem. Prowadzi także solową działalność artystyczną. Małkiewicz współpracował ponadto z takimi wykonawcami jak: Diox, Donatan, Małolat, Parias, Pezet, PTP, Pyskaty, The Returners, W.E.N.A. oraz WhiteHouse.

17 Maja | Noc Muzeów w Muzeum Miejskim ,,Sztygarka” oraz Muzeum Zagłębia w Będzinie | Godziny: 18:0024:00 W programie między innymi: spektakl plenerowy, pokazy gier historycznych, przejazd samochodem wojskowym do Muzeum Zagłębia w Będzinie. Wstęp wolny

22 Maja | Międzynarodowy Przegląd Sztuki Wideo THE 02 | Start: 17:00 | Zamek Sielecki Sosnowiec Celem Przeglądu Sztuki Wideo THE 02 jest prezentacja szerszej publiczności różnych form posługiwania się obrazem ruchomym w kreowaniu komunikatu artystycznego. Wstęp wolny

24 Maja | ZOMBIE WALK | Katowice 24 maja, podczas 17. Festiwalu Filmowego Cropp Kultowe czeka nas nieuniknione świt, poranek, popołudnie i zmierzch należeć będą do żywych trupów! Przyjdź, przyłącz i przemaszeruj ulicami Katowic w ZOMBIE WALK! Od 12:00 do 16.00 w Strefie Centralnej (Centrum Kultury Katowice) zespół charakteryzatorów będzie pracował nad przeobrażaniem uczestników marszu w żądne ludzkich mózgów zombiaki. Wstęp wolny

N°3 Maj | 7


Z życia CKZiU

„Powiedz mi, jak mnie kochasz”

Foto. CKZiU

Nauczyłaś mnie…

B

artłomiej Przeniosło uczeń VIII LO im. C.K.Norwida zajął I miejsce w kategorii szkół ponadgimnazjalnych w VI Regionalnym Konkursie na Wiersz Miłosny „Powiedz mi, jak mnie kochasz”. Konkurs, organizowany przez Gimnazjum nr 10 w Dąbrowie Górniczej i Regionalny Ośrodek Kultury w Katowicach, adresowany był do uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych Zagłębia Dąbrowskiego. Głównym organizatorem była nauczycielka Gimnazjum nr 10 w Dąbrowie Górniczej mgr Joanna Kania. Konkurs odbywał się patronatem Pałacu Kultury Zagłębia w Dąbrowie Górniczej. Mogli do niego przystąpić uczniowie szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych z Zagłębia Dąbrowskiego (Dąbrowa Górnicza, Będzin, Sosnowiec, Sławków, Zawiercie, Czeladź, Siewierz). Wiersze były oceniane w dwóch kategoriach: gimnazjaliści, uczniowie szkół ponadgimnazjalnych. Każdy uczestnik zgłaszał na konkurs jeden wiersz miłosny. Laureaci otrzymali nagrody ufundowane przez Urząd Miejski w Dąbrowie Górniczej (nagroda książkowa, dyplom). Uroczyste rozdanie nagród odbyło się 19 lutego w Gimnazjum nr 10 w Dąbrowie Górniczej.

8 | N°3 Maj

Nauczyłaś mnie jak kochać, bym pojmował to, co czujesz, lecz już Ciebie dawno nie ma, inne ścieżki pokonujesz. Nauczyłaś mnie jak marzyć, bo marzenia dają skrzydła by wzlatywać wciąż ku chmurom, lecz pogoda trochę zbrzydła. Nauczyłaś mnie, jak milczeć, by dostrzegać piękno cudze, teraz myślę, że świat piękny lecz ja chyba wciąż się łudzę. Nauczyłaś mnie odwagi, żebym walczył wciąż o swoje, jednak czego w życiu szukać, powiedz, gdzie są skarby moje? Nauczyłaś mnie rozkoszy, abym dawał ją nocami, lecz nic z tego nie zostało, nic już nie ma między nami. Nauczyłaś mnie żałoby, kiedyś przyjdzie czas rozstania, by nie było już uczucia, co się rozstać nam zabrania. Nauczyłaś mnie wolności, przecież tu już Ciebie nie ma, teraz wiem, że całe życie to jest jedna zwykła ściema. Nauczyłaś mnie miłości, w końcu coś do Ciebie czułem, pozostała satysfakcja, że to ja nic nie popsułem. Wyćwiczyłaś moją pamięć, bym pamiętał ważne daty i zapomnieć już o Tobie chyba jednak nie dam rady. Teraz nie ma już miłości, każde z nas żyje osobno, jednak odnajdziemy miłość, w życiu bywa tak podobno…


„Staże dla uczniów CKZiU w Sosnowcu szansą na lepszy start” Projekt współfinansowany z Europejskiego Funduszu Społecznego

D

nia 4 kwietnia 2014 roku zakończono nabór do projektu „Staże dla uczniów CKZiU w Sosnowcu szansą na lepszy start”. Najlepsi uczniowie ze szkół wchodzących w skład CKZiU będą mieli szanse zdobycia umiejętności praktycznych poprzez wykonywanie za-

dań w rzeczywistym środowisku pracy. Inicjatywa CKZiU spotkała się z dużym zainteresowaniem pracodawców, którzy chcieliby brać aktywny udział w kształceniu praktycznym potencjalnych pracowników. Projekt przewiduje zakup wyposażenia stanowisk pracy dla wybranych zawodów.

Wyposażenie to po zakończeniu stażu wróci do szkoły i wykorzystane zostanie w kształceniu praktycznym. Staże odbywać się będą w wakacje, a młodzi pracownicy oprócz doświadczenia otrzymają wynagrodzenie. Życzymy wszystkim zadowolenia z pracy!

Maturalny zawrót głowy…

E

gzaminy maturalne rozpoczęły się w CKZiU, podobnie jak w całej Polsce, 5 maja 2014 r. W tym roku po raz pierwszy nasi absolwenci zdawali maturę w szkołach przy Kilińskiego 25 i 31. Wszystko przebiegało zgodnie z harmonogramem, bez żadnych zakłóceń, a emocje ujawniały

się jedynie podczas pisemnych zmagań z lekturami. 6 Maja odbył się egzamin z matematyki na poziomie podstawowym. Natomiast na 7 maja zaplanowano egzamin z języka angielskiego (rano - egzamin na poziomie podstawowym, po południu na poziomie rozszerzonym). Na egzaminie pisemnym maturzy-

ści zdają obowiązkowo język polski, matematykę, język obcy. Aby uzyskać świadectwo maturalne maturzyści muszą jeszcze przystąpić do dwóch obowiązkowych egzaminów ustnych - z języka polskiego i języka obcego nowożytnego.

Co dalej absolwencie?

M

łodzież CKZiU zawsze chętnie uczestniczy w projektach, konkursach i zawodach, dzięki czemu ma szansę na zdobycie doświadczenia i osiąganie licznych sukcesów, tak przydatnych na kolejnym etapie swojego życia zawodowego. Uczeń naszego Centrum jest wszechstronnie uzdolniony, otwarty na potrzeby innych, przygotowany do zaistnienia na rynku pracy w krajach Unii Europejskiej. Wychodząc naprzeciw zainteresowaniom młodzieży, otworzyliśmy nowoczesne kierunki, cieszące się niesłabnącym powodzeniem, m.in. cyfrowe procesy graficzne,

technik mechatronik czy mechanik lotniczy. Nasi absolwenci – po zakończeniu egzaminów-wybierają kierunki kształcenia, które cieszą się dużym powodzeniem na uczelniach wyższych, prywatnych i państwowych, związanych z architekturą krajobrazu, mechatroniką, transportem kolejowym, logistyką. Nie tylko pracują w swoich zawodach, ale również starają się pogłębić swoją wiedzę, studiując m.in. na Politechnice Śląskiej, Uniwersytecie Śląskim, Wyższej Szkole Humanistycznej i Wyższej Szkole Biznesu. W tym roku szkolnym, dzięki wzmożonej współpracy z wyż-

szymi uczelniami, nasi najlepsi absolwenci otrzymali indeksy, umożliwiające im bezpłatne studia na wybranych przez siebie kierunkach. W Wyższej Szkole Biznesu w Dąbrowie Górniczej mogą studiować: Angela Ozner, Klaudia Gancarczyk z VIII LO, Słuszniak Anna z Technikum nr 2, Oskar Artur Pietranekz Technikum nr 5, Damian Bartosz z Technikum nr 6, Maja Kochalska z CKU. Natomiast w Wyższej Szkole Zarządzania Ochroną Pracy w Katowicach studia , po zdaniu matury, rozpocząć może absolwent Technikum nr 6 Jacek Kamiński.

N°3 Maj | 9


Foto. Zan61

Magia przyjaźni

Mateusz Blacha

Był słoneczny, kwietniowy dzień. Po Łazienkach Królewskich w Warszawie spacerowała Anna Zapolska – od piętnastu lat wiolonczelistka Filharmonii Wrocławskiej. Była to kobieta średniego wzrostu, o drobnej budowie ciała. Jej włosy miały wyjątkowy kolor, były ogniście rude. Błękitne oczy dodawały jej uroku i sprawiały, że wyglądała niezwykle sympatycznie. W tym roku mijała czterdziesta rocznica jej urodzin. Tydzień później miała wyjechać wraz z filharmonią w trasę po Polsce. Niestety, jej plany pokrzyżował zły stan zdrowia. W przeddzień wyjazdu dostała strasznego ataku kaszlu, który pomimo zażywania licznych syropów i tabletek, nie przechodził. Nie miała temperatury, jednak z powodu nieustępliwego kaszlu czuła się bardzo źle. W dniu wyjazdu poszła do lekarza rodzinnego, a ten postawił zaskakującą diagnozę – zapalnie płuc. Anna zdziwiła się, ponieważ choroba ta przeważnie przebiega z wysoką temperaturą. Wykupiła niezbędne leki, aby szybko wrócić do formy i w pełni sił dołączyć do grupy wyruszającej niebawem w trasę. Niestety, mimo że przyjmowała leki regularnie, stan jej zdrowia wcale się nie poprawiał. Postanowiła powtórnie odwiedzić lekarza. Ten wypisał kobiecie skierowanie na prześwietlenie płuc, gdyż nie umiał stwierdzić, co może być przyczyną tak uciążliwego kaszlu. Anna była zszokowana tempem, w jakim wszystko się

10 | N°3 Maj

potoczyło. W ciągu kilku godzin została skierowana do szpitala na oddział pulmonologii. – Jak się pani nazywa? – spytała pielęgniarka oddziału pulmonologii i chorób płuc. -Zapolska. Anna Zapolska- odpowiedziała kobieta, podając pielęgniarce skierowanie i z przerażeniem spoglądając na drzwi pokoju, na których widniał napis – chemioterapia. – Pokój numer sześć, proszę przebrać się w łazience. Zaraz wskażemy pani łóżko- powiedziała pielęgniarka, spoglądając w kartę Anny. Kobieta wolnym tempem przeszła przez korytarz, obserwując sale pełne pacjentów. Przebrała się dość szybko, a wracając do pokoju pielęgniarek widziała szczęśliwe pary, rodziny, które odwiedzały kogoś im bliskiego. W tym momencie poczuła się bardzo samotna. Nikt z nią nie przyjechał, cała rodzina została we Wrocławiu. A nawet gdyby jej bliscy byli w Warszawie, to z ich spotkania nic by nie wyszło, ponieważ od lat są ze sobą skłóceni. Zawsze była jedynaczką bez chłopaka. – Witam pani Anno, już wskazuję pani łóżko – przywitał się z kobietą ordynator oddziału, po czym zabrał przerażoną kobietę do sali numer sześć. Leżały tam już trzy panie. Nie były w jej wieku, miały około pięćdziesięciu lat. Anna usiadła bezradnie na łóżku. Poczuła się jak widz kiepskiej komedii, z tą różnicą, że nie mogła


z niej wyjść tak, jakby zrobiła to w kinie. Godzinę później odbył się obchód lekarski. Anna była konsultowana jako ostatnia. Gdy przyszła jej kolej, dowiedziała się, od jakiego badania zacznie swoje leczenie – bronchoskopia. Nie wiedziała, co to, lekarz jej uświadomił, że będzie miała wprowadzaną kamerkę do płuc. Anna poczuła lęk, ponieważ nigdy w życiu nie miała podobnego badania. Po konsultacji lekarskiej na oddziałach podano kolację, której kobieta nie zjadła. Bronchoskopię wykonuje się na czczo. Następnego dnia rano obudziła się bardzo wcześnie, ponieważ z nerwów nie mogła spać. Wstała z łóżka i wyszła z oddziału. Zjechała windą na parter szpitala, gdzie znajdował się kiosk z gazetami. Weszła do środka, a tam przywitał ją promienny uśmiech kobiety stojącej za ladą. – Anka? – spytała z uśmiechem sprzedawczyni. - Tak? –odpowiedziała niepewnie kobieta, ponieważ nie kojarzyła twarzy tej osoby. - Nie pamiętasz mnie? – zapytała ponownie kobieta zza lady. - Grażyna?!- krzyknęła Anna i uścisnęła koleżankę. Była to Grażyna Bielska, przyjaciółka Ani z czasów liceum. Nie widziały się od czasu skończenia szkoły, ponieważ Ania całkowicie poświęciła się grze na wiolonczeli. – Co tu robisz ? Na którym oddziale jesteś? – spytała Grażyna, podając Annie gazetę. – Pulmonologia i choroby płuc – odpowiedziała niemal szeptem. A potem już głośniej dodała, że nie chce gazety, nie ma przy sobie pieniędzy. – Oj, daj spokój, mój kiosk, więc mogę rozdawać gazety komu chcę i kiedy chcę – rzekła kobieta, wkładając Annie z powrotem gazetę do ręki. Kobiety rozmawiały ze sobą jeszcze dłuższą chwilę, jednak Anna spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę kolejnej wizyty lekarskiej. – Wpadnę do Ciebie, jak zamknę kiosk – rzekła Grażyna, uśmiechając się ciepło do koleżanki. Anna kiwnęła głową i wyszła z kiosku. Dwie godziny później była już po zabiegu, jego wyniki miały być znane już następnego dnia. Wtedy została poproszona do gabinetu lekarza prowadzącego. – Proszę, niech pani usiądzie – rzekł lekarz, zapraszając Annę do gabinetu. – Niech pan przejdzie od razu do rzeczy i niczego przede mną nie ukrywa – powiedziała wystraszona i zdeterminowana kobieta. – Dobrze, więc mam dla pani złą wiadomość, na prawym płucu niestety jest guz. Będziemy musieli przeprowadzić biopsję, aby ocenić czy

ma charakter łagodny, czy złośliwy- rzekł lekarz, oglądając opis badania. Zaszokowana diagnozą Anna wróciła do łóżka. Nie do wiary! Jeszcze tydzień temu chodziła sobie spokojnie po parku, nie przeczuwając, co może się za parę dni wydarzyć. Przez kolejne dni leżała w szpitalu, a ciągłe badaniami osłabiały jej organizm. Tydzień później, już po biopsji, została wypisana do domu. Kolejną wizytę u pulmonologa wyznaczono jej za trzy dni. Czas oczekiwania na tę wizytę dłużył się w nieskończoność, na szczęście przy Annie była Grażyna, która na ten czas zamknęła kiosk. Chciała być bliżej przyjaciółki. Nastał dzień wizyty u lekarza. Anna z Grażyną czekały w poczekalni poradni, nie rozmawiając ze sobą. Jednak po chwili wystraszona Anna odezwała się : - Grażyna, a jak ten guz jest złośliwy i umrę? – spytała z drżeniem w głosie. - Nawet nie mów mi takich bzdur, nie po to odnalazłyśmy się po dwudziestu latach, żebyś mi znowu uciekła – zaśmiała się Grażyna. Anna miała powiedzieć coś jeszcze, ale właśnie lekarz wezwał ją do gabinetu. – Proszę usiąść – rzekł lekarz. - Błagam, niech Pan nie przedłuża. Czy ten guz jest złośliwy ?- spytała kobieta. – Niestety, nie mam dla pani dobrych wiadomości , jest to złośliwy nowotwór lewego płuca. Nie możemy go usunąć, ponieważ na prawym płucu widać małe torbiele – mówiąc to lekarz patrzył z troską na pacjentkę. - W takim razie co teraz? – spytała zmiażdżona diagnozą Anna. - Chemia – zdecydowanym głosem odpowiedział lekarz. - W szkole zawsze byłam słaba z chemii, nigdy nie przekonywał mnie ten przedmiot – rzekła Anna. - Ma pani bardzo dobre nastawienie, a to już pięćdziesiąt procent sukcesu. Najważniejsze, że ma Pani wolę walki – rzekł lekarz. – Mam, ponieważ jest przy mnie przyjaciółka i to dla niej chcę wyzdrowieć. Odnalazłyśmy się w szpitalu po dwudziestu dwóch latach – powiedziała Anna, odważnie spoglądając w twarz lekarza. Minął rok. Anna jest już zdrową kobietą, nowotwór, pomimo tego, że był złośliwy, ustąpił. Receptę na wyleczenie tej choroby stwórzcie sobie sami. Nie chcę Wam niczego dopowiadać. Powiem tylko tyle, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

N°3 Maj | 11


Fot. Damian Żak

W mym Sosnowcu miłość tkwi…

M

artynka Sojka z Technikum nr 6 Grafiki, Logistyki i Środowiska w Sosnowcu wzięła udział w Ogólnopolskim Konkursie: „Twoje miasto –Twój region” organizowanym przez Polonijny Magazyn Publicystyczno –Kulturalny „Twoje Miasto” z siedzibą

w Darmstadt. Praca napisana pod kierunkiem polonistki mgr Bożeny Fulas, opiekunki Klubu Edukacji Regionalnej przy Technikum nr 6 Grafiki Logistyki i Środowiska zdobyła wyróżnienie. Gratulujemy dojrzałej postawy i więzi emocjonalnej z miastem!

„W mym Sosnowcu miłość tkwi…” Mgła szarością owinięta, skrywa wszystkie piękne miejsca. Gdy mgła szybko spływa nisko widać moje blokowisko... widać moje blokowisko. Ranek wstaje nad Zagórzem jak poranną widać zorze. We dnie w nocy tkwi tu siła, tkwi tu siła wielkiej mocy. Tutaj można poznać ludzi na ulicach „Pięknej”, „Miłej”. Czym że było by to miasto, bez tak wielkiej nieba siły. Czy tak bardzo zawiniłam widząc piękno w mieście moim? W myślach moich piękne chmury, piękne bloki, urokliwych wzgórz widoki. Parki ciche, parki miłe upiękniają moje chwile. „Miła”, „Piękna” jest nam znana, w nich jest zawsze szczera wiara. Sosnowiecki obszar znamy tak mi bardzo ukochany. Centrum, Pogoń szare mury jak jesienny dzień ponury. Lecz to miasto miłość skrywa jak ta szara mgła leniwa. I tak zawsze płyną dni, w mym Sosnowcu miłość tkwi. Martyna Sojka

12 | N°3 Maj


Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego

www.ckziu25.sosnowiec.pl

Technikum Nr 2 Architektoniczo -Budowlane Technikum Nr 4 Transportowe VIII Liceum Ogólnokształcące im. C.K. Norwida Technikum Nr 6 Grafiki, Logistyki i Środowiska

Zasadnicza Szkoła Zawodowa Nr 2

Technikum Nr 5 Samochodowo -Mechatroniczne Zasadnicza Szkoła Zawodowa Nr 3 Architektoniczno -Budowlana

Liceum Ogólnokształcące dla Dorosłych Szkoła Policealna dla Dorosłych Technikum Uzupełniające dla Dorosłych

Zasadnicza Szkoła Zawodowa

Zasadnicza Szkoła Zawodowa Nr 7 Samochodowo -Mechatroniczna

N°3 Maj | 13


Ilust. Bethanie Yeong

14 | N째3 Maj


„Trwaj chwilo, jesteś piękna” Kamil Borkowski

D

obro i zło, światło i mrok – dualistyczna wizja świata znana jest człowiekowi od tysięcy lat. Jednym z pierwszych obiektów kultu był ogień, który ludziom żyjącym w prehistorii jawił się jako znak ingerencji sił boskich, niewidzialnej mocy wymagającej respektu, szacunku i oddania należnej czci. Wraz z rozwojem ogień udało się udomowić i okiełznać, co jest uznawane za jedną z największych rewolucji kulturowych w dziejach gatunku ludzkiego (według Mircea Eliade, znanego rumuńskiego filozofa kultury, historyka religii, religioznawcy, pisarza, indologa i dyplomatę). Rozpalenie ogniska w nocy pozwalało ówczesnemu człowiekowi rozświetlić mrok wokół i przepędzić drapieżniki. Nieustanna walka tych dwóch metaforycznych sił, tzn. światła i mroku będzie towarzyszyła naszemu gatunkowi aż do współczesności, po drodze przybierając najróżniejsze formy, by w końcu zostać wydestylowanym i przemielonym przez popkulturę toposem.

Tytuł niniejszego tekstu jest cytatem z książki pt. „Faust” autorstwa Johanna Wolfganga von Goethe. Opowiada o zakładzie między Bogiem a Mefistofelesem (diabłem) o duszę Fausta - starego uczonego, wielkiego mędrca, któremu wiedza zdobyta z książek przestaje wystarczać; zaczyna cierpieć z powodu własnej, domniemanej głupoty, braku pieniędzy, szczęścia i miłości. W obliczu narastającej pustki i chęci poznania tajemnicy istnienia postanawia zgłębić tajniki czarnej magii. Pracowanie Fausta odwiedza Mefistofeles i oferuje mu układ – spełni wszystkie jego zachcianki, marzenia, pozwoli zasmakować szczęścia i całej irracjonalnej sfery życia, będzie uniżonym sługą, lecz gdy przyjdzie odpowiednia pora upomni się o duszę uczonego. Faust przystaje na to, jednak wprowadza pewną klauzulę do umowy. Odda swą duszę tylko wtedy, gdy sam wypowie słowa „trwaj chwilo, jesteś piękna” Mefistofeles przedstawia się w następujący sposób:

„Jam jest tej siły cząstką drobną, co zawsze złego chce i zawsze sprawia dobro”. To na pozór paradoksalne stwierdzenie zamyka w sobie jedną z najciekawszych wizji relacji między dobrem a złem, jakie mogliśmy do tej pory zaobserwować w całej historii kultury. Podobnym kluczem kierował się Michaił Bułhakow podczas pisania „Mistrza i Małgorzaty”. Tam diabeł przedstawia się bohaterom w niemal identyczny sposób i pełni tę samą rolę. Obaj pisarze, zarówno Goethe, jak i Bułhakow wierzyli, że dobro i zło to dwie siły, które nie mogą egzystować bez siebie nawzajem. Nawet, jeśli z definicji są przeciwieństwami. Podobne założenia przedstawia taoizm religijny, który głosi zasadę yin i yang – ich wzajemne dopełnianie się stanowi o harmonii świata. Uosabiane z szatanem i Bogiem wizje relacji dwóch antagonistycznych wobec siebie sił, przedstawione w wymienionych przeze mnie dziełach literatury, są wbrew wszelkim pozorom niezwykle

N°3 Maj | 15


logiczne. Zło z całym swoim bagażem definicyjnym napędza człowieka do działania, do tego, by mógł się rozwijać, ciągle iść do przodu – nawet, jeśli po drodze popełni mnóstwo błędów. Sam Goethe pisał „błądzi człowiek, póki dąży”. To co dobre może stać się przyczynkiem złego, a to co złe może stać się przyczynkiem dobrego. A może dobro i zło są tym samym, lecz widzianym z dwóch różnych perspektyw? W grze „Bioshock Infinite” autorstwa studia Irrational Games główny bohater o imieniu Booker De Witt, otrzymywał zadanie odbicia pewnej dziewczyny z podniebnego miasta o nazwie Columbia, a na późniejszym etapie rozgrywki zabicie założyciela owej (anty) utopii – Zacharego Comstocka. Na końcu gry okazuje się, że Booker i Comstock to w rzeczywistości ta sama osoba, jednak obaj pochodzą z dwóch różnych wymiarów. Pewna kluczowa decyzja podjęta w przeszłości ukształtowała ich i popro-

wadziła w dwóch zupełnie różnych kierunkach. Zachary został przywódcą religijnym i niekwestionowanym władcą miasta, które zbudował, natomiast De Witt pijakiem

16 | N°3 Maj

z umiłowaniem do hazardu. Dodatkowo sprzedał własną córkę, żeby wymazać długi. Przeszła ona w ręce… De Witta, z tym, że tego z innego wymiaru (czyli Comstocka). W momencie, gdy poznajemy głównego bohatera jego wspomnienia są zatarte i p o mi e szane, dlate g o n i e zdaje so bie sprawy z tego, że dziewczyna o imieniu Elizabeth to w rzeczywistości jego pierworodna. Dobro i zło przybrały w grze wyjątkowo mało dualistyczną formę, a brak widocznego podziału zachęca odbiorcę do głębszej interpretacji poznanej historii. Książka „Metro 2033” Dmitrija Glukhovskiego przedstawia równie niestandardowy obraz pojmowania sił rząd z ą c yc h światem i umiejętnie ma nipuluje, a nawet bawi się uczuciami czytelnika. Mamy rok 2033 - świat w sk u te k wojen nuklearnych został niemal doszczętnie zniszczony, liczba populacji waha się w okolicach zera, cała powierzchnia ziemi została skażona, a kilkumetrowe

szczury oraz inne mutanty stały się codziennością. Jedyną mekką i relatywnie bezpiecznym schronieniem jest moskiewskiego metro, w którym powstało mikro-społeczeństwo. Pewnego dnia panujący w metrze porządek zostaje zaburzony, przez coraz częstsze doniesienia o pojawieniu się Czarnych, ogromnych stworów mordujących ludzi i wywołujących szaleństwo u każdego, kto ich spotka. Autor początkowo przedstawia Czarnych jako swoiste personifikacje zła, które główny bohater musi zniszczyć z pomocą zdobytych w trakcie podróży kompanów. Jednak z czasem czytelnik zaczyna się zastanawiać, kto tak naprawdę jest tutaj zły: potwory czy ludzie? Glukhovski wraz z rozwojem akcji coraz bardziej zaciera tak oczywistą na pierwszy rzut oka granicę, stopniowo zmuszając odbiorcę do refleksji nad podnoszonymi tematami, by na ostatnich kartach powieści całkowicie wywrócić poznaną historię do góry nogami, nadając jej zupełnie nowy sens i wydźwięk. Terry Pratchett udowodnił w serii książek „Świat Dysku”, że zło można zalegalizować. W Ankh-Morpork, największej aglomeracji znanej na Dysku znajduje się Gildia Złodziei działająca całkowicie legalnie. Założył ją Lord Vetinari, patrycjusz miasta. Uznał, że przestępczości nie można całkowicie wyplenić, więc zalegalizował ją, by móc


sprawować pełną kontrolę nad miejscowymi złodziejami. Od tego czasu przestępcy zarejestrowani w Gildii mogą w pełni legalnie dokonywać rabunków i kradzieży, mając jednak na uwadze kilka narzuconych przez nią zasad. Muszą m.in. w ylegit ymować się i zachowywać kulturalnie wobec ofiar. Po dokonaniu kradzieży członkowie Gildii zostawiają okradzionej osobie pokwitowanie, które przez pewien okres czasu służy jako ochrona przed kolejnymi napaściami. Mieszkańcy Ankh-Morpork mogą też dobrowolnie wykupić ubezpieczenie od kradzieży, które zabezpiecza przed napaściami. W mieście funkcjonuje również Gildia Skrytobójców, trudniących się wiadomym fachem. Dobro może z czasem przerodzić się w zło, i odwrotnie. Najlepszym popkulturowym przykładem tego zjawiska jest bez wątpienia

serial „Breaking Bad”. Głównym bohaterem jest Walter White – nauczyciel chemii w jednej ze szkół średnich w Albuquerque w stanie Nowy Meksyk. Pewnego dnia odkrywa, że choruje na nieoperacyjnego raka płuc. Aby przed śmiercią zabezpieczyć finansowo rodzinę postanawia zacząć produkować i sprzedawać metamfetaminę, wraz ze swoim wspólnikiem Jesse’m Pinkmanem. Praktycznie cały serial prezentuje stopniową przemianę Waltera z sympatycznego i całkowicie nieszkodliwego, lekko podstarzałego nauczy-

ciela noszącego sweter i przebierającego się za Mikołaja w święta w okrutnego barona narkotykowego, niestroniącego od rozbojów, kradzieży, wymuszeń, czy nawet morderstw. Na pewnym etapie fabuły widz sam zaczyna mieć wątpliwości komu kibicować – głównemu bohaterowi czy policji próbującej go złapać. Jednak summa summarum trudno po obejrzeniu kilku

sezonów serialu zacząć antagonizować się do postaci Waltera, nawet biorąc pod uwagę postępującą przemianę wewnętrzną. Granica między dobrem a złem z każdym odcinkiem zaciera się coraz bardziej. Ostatecznie zaczynamy współczuć White’owi, widząc do czego ostatecznie doprowadziły go podejmowane działania i decyzje. Relacje między dobrem a złem to temat rzeka. I to taka, która przypomina Amazonkę – setki odpływów, dopływów, rozwidleń, a do tego nie sposób precyzyjnie określić początku i końca. Nie mogę Wam zagwarantować, Drodzy Czytelnicy, że przeczytanie mojego skromnego artykułu wzbogaciło Was o wiedzę, której nie moglibyście znaleźć w wymienianyc h p r z e z e mnie książkach, grach i serialach. Jednak głębsze zapoznanie się z nimi oznacza, oprócz walo rów edukacyjnych, mnóstwo rozr y wki na najwyższym poziomie, a (wbrew temu, co twierdzą niektórzy) ona również jest niebywale ważna w życiu.

N°3 Maj | 17


Fot. Damian Żak

Bookstage III

Dominika Jawor

Trzecia edycja oficjalnego JamSession/OpenMic Miejskiej Biblioteki Publicznej w Dąbrowie Górniczej! „Bookstage” – to zagadkowe określenie jest niczym innym jak nazwą nowej, cyklicznej już imprezy muzycznej. Inspirowany, modnymi teraz w pubach i barach, małymi improwizacjami noszącymi miano Jam Session. Jednak porównanie Bookstage z Jam Session jest nieco nieodpowiednia ze względu nie tylko na wielkość wydarzenia, ale i brak zapisów, jak to bywa na niektórych spotkaniach tego typu. Możesz zatem przyjść ze swoim sprzętem i po prostu grać, albo też skorzystać z instrumentów wypożyczonych specjalnie na tę okazję. Każdy może usiąść na widowni i „utonąć” w eksplozji niesa-

18 | N°3 Maj

mowitej muzyki. Indywidualność gatunkowa, wykonanie artystów zapewnia niezapomniane doznania słuchowe, które pozostają utrwalone w pamięci. Już pół godziny przed rozpoczęciem, pośród rozkładających wciąż sprzęt organizatorów, brzdękają muzycy. Początkowo nie tworzą nic konkretnego; z głośników wydobywa się burza dźwięków jeszcze do siebie niedopasowanych. Zatem nakreślająca się wielka improwizacja może być wielkim upadkiem, jak i przyjemną dla ucha kompozycją. Wybija 18:30; następuje oficjalne otwarcie imprezy, światła powoli przygasa-

ją, wprowadzając w salę koncertowy klimat niesamowitego Jam Session. Na scenie pojawiają się kolejne osoby, muzyka zaczyna płynąć zachęcająco. Gitary elektryczne, perkusja oraz pianino. Trochę niezgodnie z początku, aby powoli utworzyć harmonijną całość. Dołącza wokal, uzupełniając instrumental, porywając słuchaczy w świat „idealnie” ułożonych nut. Koncert jest bardzo dynamiczny, muzycy zmieniają się wraz z kolejnymi odgrywanymi utworami, a każdy z nich reprezentuje inny gatunek, łącząc się w zaskakujący sposób. Rozbrzmiewają znane „kawałki” ujęte swobodną interpretacją


Fot. Damian Żak

grających. Szczególnym ze strony widowni cieszyła się piosenka „Another Brick In The Wall” Pink Floyd, w którego tchnięto nowe życie. Muzycy mkną ku czystej improwizacji odchodząc na chwilę od repertuaru, a my możemy niemal namacalnie odczuć radość płynącą ze wspólnego grania. Jednak to nie wszystko, nie jesteśmy uwięzieni w jednym pomieszczeniu, jak to bywa na koncertach. Organizatorzy zadbali o najbardziej wymagających słuchaczy; przygotowali jeszcze dwie sale, które w dowolnym momencie mogą nas przenieść w całkowicie inny świat. Pierwsza z nich jest niewielkich rozmiarów, wypełniona ciężkim metalowym brzmieniem. Pośród

Fot. Damian Żak

Fot. Damian Żak

głośników i perkusji, siedzą dwie osoby grające na gitarach elektrycznych. Skupieni tylko na sobie oraz otaczającej ich aurze, przerywając co jakiś czas, aby wymienić się poradami i uwagami. Następne miejsce odczuwa się zdecydowanym kontrastem zarówno pod względem atmosfery, jak i gatunkiem gry. Siedzące w poł okręgu osoby śpiewają przy akompaniamencie pianina, gitar, bębna, a czasem i skrzypiec. Muzyka jest tutaj łagodna, balansuje na kilku gatunkach, nie uwydatniając jednego konkretnego. Z k ażdym ut worem, nieuchronnie zbliżała się godzina 21:30, a wraz z nią zakończenie; organizatorzy zapraszają do wspólnego

zdjęcia. Nastąpił oficjalny koniec. BookStage to jedna z niewielu cyklicznych imprez, która jest doskonałą odskocznią od codzienności, pozwala na oderwanie się od pracy, pełne wyluzowanie się. Jej główną zaletą jest to, że każdy może być jej uczestnikiem jako słuchacz lub muzyk, z umiejętnościami bądź nie. Każdy tutaj znajdzie coś dla siebie, można rozpocząć poszukiwanie muzyki w całkiem nieznanej odsłonie. Jestem przekonana, że w najbliższym czasie BookStage stanie się nieodłączną częścią naszego Zagłębia, towarzysząc nam co miesiąc w Bibliotece Miejskiej w Dąbrowie Górniczej.

Fot. Damian Żak

N°3 Maj | 19


G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B G BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG B ilus. Damian Żak

Kliku, klik i mamy bloga…

B

log to rodzaj strony internetowej bardzo często mający charakter prywatny, ale udostępniony dla wszystkich zainteresowanych. To jeden z najpopularniejszych komunikatorów XXI wieku. Każdy dzisiaj może mieć bloga: dzieje się to tak, że logujemy się, nadajemy naszemu „dziełu” tytuł, wstawiamy swój „sweet focie” i już po chwili możemy pisać, co nam ślina na język przyniesie. Chcemy się dzielić z ludźmi swoimi sukcesami, porażkami, ciekawymi pomysłami, ale też pomysłami beznadziejnymi lub w ogóle bezużytecznymi. Dziennik sieciowy, zawierający odrębne, uporządkowane chronologiczne wpisy sprawdza się doskonale, ale pod pewnymi warunkami. Jeżeli ktoś prowadzi bloga musi to robić systematycznie, bo wte-

20 | N°3 Maj

Natalia Niedbałka

dy tylko to ma sens. Powinien też pisać ciekawie o czymś „fajnym”, aby czytelnik mógł się czegoś dowiedzieć, coś poznać, bo wpisy typu „dziś jest brzydka pogoda i nic mi się nie chce -z dołączoną fotką deszczu- to porażka…”, a takie się niestety też zdarzają. Tak jak i ludzie, którzy chcą na blogach zarobić, bo przecież się da. Tak moi mili Państwo, na prowadzeniu popularnego bloga da się zarobić. Jeżeli jakaś firma chce, by nasz bardzo znany blog polecił ich produkt, wysyła swoje darmowe produkty, więc zawsze trochę grosza wpadnie z samych wyświetleń reklam. Blogi też są niektórym ludziom bardzo potrzebne w dzisiejszym zabieganym świecie bardzo często mamy potrzebę rozmowy nie tylko patrząc sobie w oczy, ale

też za pomocą najlepszego wynalazku na świecie Internetu. Wielu ludzi w ten właśnie sposób dostarcza sobie rozrywki, kontaktuję się z ludźmi lub chwali się swoimi osiągnięciami lub porażkami. Czasem łatwiej nam wyżalić się w Internecie niż najlepszym przyjaciołom, bo tam jesteśmy w pewnym sensie anonimowi, zachowujemy bezpieczny dystans od ludzi. Rodzajów blogów jest mnóstwo nie sposób wszystkich wymienić wspomnę tylko że mogą być blogi tekstowe, fotoblogi , wideoblogi, audioblogi. Blogi bardzo trudno podzielić czy też usystematyzować; jest ich tak wiele. Praktycznie na każdy temat naszego życia można znaleźć blog, zaczynając od jedzenia, zdrowia aż po sport i modę.


Bardzo podobają mi się blogi naukowe, o ciekawym temacie, profesjonalnie zrobione, których autorzy są kompetentni, pomysłowi i mają też poczucie estetyki. Nie zapominajmy o tym, że blog musi też dobrze wyglądać. Dobrym przykładem jest blog Pana Emanuela Kulczyckiego. Jest on filozofem, komunikologiem i oczywiście blogerem. Współpracuje z wydawnictwami i redakcjami czasopism naukowych. Na ich zlecenie wykonał już wiele projektów graficznych i złożył kilkadziesiąt książek, doradza również wydawcom czasopism naukowych w zakresie całego procesu wydawniczego. Na jego blogu możemy znaleźć różnorodne wpisy od takich tytułów jak: „Biblioteka Google Scholar – bardzo przydatna nowa funkcja” poprzez „Warsztaty z nauki obywatelskiej i popularyzacji wiedzy“ aż po “Warka Strong”. Mocne przeoczenie na „etapie akceptacji opakowania”. To jedynie ułamek tego, co możemy tam znaleźć. Polecam! Moim zdaniem, osoby, które się nudzą i chcą sobie pogadać zakładają bloga . Takich blogów unikajcie jak ognia, bo to popularny chłam, który robi ludziom szczególnie młodym wodę z mózgu, a opinie tam przedstawiane są czasem zupełnie bez sensu. Blogi te czasem zakładane są na bardzo krótką na chwilę i ten słomiany zapał autora powoduje wściekłość i dezorientację u czytelników, szczególnie u mnie. Czasem znajdę fajny blog, czytam, czytam, a tu nagle wszystko urywa się, kończy ni z tego, ni z owego. Ostatnio w czasie szukania czegoś ciekawego w Internecie w blogosferze natrafiam

na filmik zatytułowany “Afera Blogowa Filipa Chejzera”. Polski prezenter radiowy i telewizyjny wybrał się na bardzo popularne pokazy mody „Warsaw fashion weekend” , i na wzór swojego amerykańskiego kolegi po fachu pytał “ znawców modowych” prowadzących blogi o tak naprawdę nieistniejących projektantów. Oczywiście wszyscy ci „specjaliści” znali tych „projektantów” !!! Pan Chejzer pytał projektantów mody o najnowszy pokaz, używając takich nazwisk jak: Sven Hannawald ( niemiecki skoczek narciarski), Johannes Gutenberg (twórca pierwszy przemysłowej metody druku na świecie), Helmut Kohl ( były kanclerz Niemiec). Nazwiska te bardzo znane wszystkim, choć niezwiązane z modą ,ale jak było widać na załączonym filmie, nasi „znawcy tematu” modowego i wszystkiego kochani blogerzy, youtuberzy, modelki i modele błysnęli wiedzą. Na pytanie, co sadzą o którymś z wyżej wymienionych Panów, pięknie odpowiadali, np.: „Hannawald totalnie nie jest w moim stylu”, “ Gutenberg ma naprawdę wspaniale, niesamowite projekty” oraz “ Helmut Kohl, powtarza co roku nowe trendy ale w innym wydaniu”. Porażka… Dlaczego tak ciężko jest nam się przyznać do tego, że czegoś nie wiemy? Blogi mnożą się na potęgę. Miliony blogów w różnych bądź w tym samym języku, o tym samym temacie z powielanymi tekstami nawet na zasadzie kopiuj- wklej. No po co ? Nie lepiej znaleźć coś, co interesuje i nas i pewne grono osób? Czy musimy pisać na tematy “oklepane” ? Po co ?

Szukajmy nowości, dzielmy się wszystkim, a nie tym co “sprawdzone”. A jeżeli opisana wyżej sytuacja wynikła z waszej niekompetencji, to może lepiej się tam nie pchajcie, świat show biznesu, gwiazd i reportaży jest okrutny. Kompromitacja w każdej dziedzinie jest porażką i lepiej, aby nikomu się nie przytrafiła, ale skoro niektórym to nie przeszkadza to droga wolna, piszcie bzdury, gadajcie bzdury i myślcie o sobie, że jesteście cool, bo znacie się na tym lub na tamtym! Brawo za odwagę ….albo za głupotę, bo ja osobiście nie wypowiadałabym się na tematy mi nieznane i zawsze zapytałabym o to, czego nie wiem. Towarzyska śmietanka głupoty zdecydowanie dominuje na polskich stacjach tv i internecie ! Bo to się najlepiej sprzedaje. Ludzie kochani, blogerzy i inni… Nie piszcie bzdur, nie piszcie kłamstw, bo „prawda” zawsze wyjdzie na jaw…

N°3 Maj | 21


22 | N째3 Maj

Ilust. Vincent Galang


Film

„Ezechiel, 25:17”

Q

uentin Tarantino, reżyser omawianego filmu, na początku „Pulp Fiction” zamieścił dwie słownikowe definicje słowa „pulp”. Pierwszą jest mało wyszukana pulpa, czyli miękka, wilgotna i bezkształtna masa. Natomiast drugą charakterystyczne magazyny lub książki (zwane brukową literaturą), wydrukowane na tanim papierze niskiej jakości, zwane pulp fiction. To określenie odnosiło się przede wszystkim do ich treści, która poziomem nie przewyższała przeciętnej ulotki leku na ból głowy, a prawdopodobnie takie środki musieli zażywać fani „Latających Oczu” i serii przygód „Kapitana Przyszłość”. Nie bez powodu we wstępie odniosłem się do czegoś pozornie tak banalnego, jak definicja tytułu. „Pulp Fiction” na płaszczyźnie fabularnej ma zaskakująco dużo wspólnego z tandetnymi książkami wydawanymi hurtowo w XIX i XX wieku. Pozornie jest bezkształtną i nielogiczną masą; ułożoną w niechronologiczny sposób historią przepełnioną dialogami o niczym, oraz schematycznymi wątkami. Czerpiąc przy tym całymi garściami z kina klasy B, westernów i filmów gangsterskich. Brzmi dość tandetnie i kiczowato, prawda? Słowem klucz jest w tym przypadku „pozornie”, ponieważ Tarantino przy całym swoim geniuszu i nieskrywanej miłości do filmów stworzył dzieło wyjątkowe - powiew świeżości w kinematografii, wymykający się wszelkim definicjom. Skrypt napisany przez Rogera Avary’ego i samego reżysera to prawdziwe arcydzieło,

Kamil Borkowski

zresztą nie bez powodu film otrzymał Oscara w kategorii „Najlepszy scenariusz” w 1994 roku. Fabuła skupia się na czterech głównych wątkach – Julesa i Vincenta, granych przez Samuela L. Jacksona i Johna Travoltę gangsterach pracujących dla Marsellusa Wallace’a, którzy muszą siłą wyegzekwować pewną walizkę, a później poradzić sobie z problemem „brudnego samochodu” (brzmi banalnie, ale wszyscy fani filmu na pewno wiedzą, co mam na myśli, a inni – marsz po DVD!), Butcha Coolidge’a, w tej roli Bruce Willis, boksera, któremu pan Wallace zleca poddanie walki w zamian za wypłacenie pokaźnej sumki, oraz Honey Boney i Pumpkina, dwójki kochanków napadających na restaurację. Ostatnim z wątków jest wspólny wieczór Vincenta i Mii Wallace, żony Marsellusa zagranej przez muzę Tarantino, Umę Thurman. Każda z opowieści tworzy spójną i integralną całość, zazębiającą się w kluczowych dla fabuły momentach. Wielowątkowość historii dała reżyserowi duże pole do popisu, więc zamiast stworzyć klasycznie skonstruowaną fabułę postanowił maksymalnie namieszać, łamiąc jednocześnie mnóstwo zasad, wedle których kręci się filmy. Najbardziej rzucającą się w oczy ekstrawagancją w opus magnum Quentina jest całkowite zerwanie z chronologią. „Pulp Fiction” zostało zmontowane w specyficzny sposób i właściwe zakończenie filmu widz może ujrzeć już w… połowie seansu. Każdy wątek trzeba własnoręcznie złożyć w ca-

łość, co nie jest trudne, ale nadaje opowieści dynamizmu i wyjątkowości. Reżyser buduje napięcie, biorąc za kontekst pozornie mało dramatyczną fabułę. Wszystkiemu towarzyszy świetna ścieżka dźwiękowa, na której znajdziemy reprezentantów najróżniejszych gatunków – rocka, bluesa, muzyki instrumentalnej i wiele więcej. Każdy utwór został idealnie dobrany do konkretnej sceny, a słowa „It’s good to see you” z piosenki „Flowers on the Wall” usłyszane w momencie, gdy Butch spotyka bohatera, który pragnie go zabić, to przykład cudownej zabawy z kinem i widzem. Właśnie, bohaterowie. Nie mam pojęcia, jak to możliwe, ale Quentin Tarantino potrafi wyciągnąć pokłady talentu z niemal każdego aktora. Weźmy choćby Johna Travoltę. Jeszcze w 1978 roku śpiewał „You are the one that I want” w „Grease”, by ostatecznie zostać pozbawiony skrupułów gangsterem działającym pod batutą jednego z najbardziej utalentowanych ludzi Hollywood. Z „Grease” uchował się co najwyżej taniec wykonany w jednej ze scen z Umą Thurman. Natomiast Samuel L. Jackson cytujący księgę Ezechiela na moment przed popełnieniem morderstwa i reinterpretacja tych słów pod koniec filmu to prawdziwa perełka i klamra kompozycyjna z prawdziwego zdarzenia. Dla fanów „Pulp Fiction” może to zabrzmieć jak truizm, ale na dobrą sprawę, każda scena, każde ujęcie, każdy moment zachwyca i urasta do rangi kultowego.

N°3 Maj | 23


Stop klatka z filmu „12 Gniewnych Mężczyzn”

12 Gniewnych Mężczyzn Dwunastu spoconych mężcz yzn, stanowiących ławę przysięgłych, siedzi w małym, zamkniętym pomieszczeniu i przez ponad godzinę dyskutuje o losie młodego chłopaka oskarżonego o zamordowanie ojca. Grozi mu kara śmierci. Tylko jeden z nich stara się udowodnić niewinność oskarżonego. Nie brzmi to nawet w połowie tak ekscytująco, jak opis dowolnego współczesnego filmu akcji, czy kryminału - i nie powinno, ponieważ „Dwunastu gniewnych ludzi” należy do gatunku zwanego dramatem sądowym. To niepozorne, czarno -białe arcydzieło kinematografii nakręcone w 1956 roku trzyma w napięciu bardziej niż większość thrillerów, a próżno szukać w nim psychopatów zabijających według siedmiu grzechów głównych i nauczycieli chemii wytwarzających niebieską metamfetaminę. W dużej mierze jest to zasługa genialnego scenariusza autorstwa Reginalda Rose’a, oraz obsady, w której absolutnie wszyscy dali

24 | N°3 Maj

popis ogromnych umiejętności aktorskich. Co prawda każdy z dwunastu przysięgłych jest w pewnym stopniu przerysowany i schematyczny, ale jednocześnie charakterystyczny; niepozbawiony głębi i bogatej osobowości, którą widz w trakcie seansu będzie mógł stopniowo poznawać. Nigdy nie widziałem tak dobrze zarysowanych i niejednoznacznych postaci, odkrywających kolejne karty wraz z rozwojem wydarzeń. Nie powinno to dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę, że fabuła filmu została oparta na licznych dialogach - w zasadzie nie uświadczymy tutaj prawie niczego innego. Bynajmniej nie jest to wada. Są skonstruowane w inteligentny i błyskotliwy sposób, dlatego słuchanie kolejnych rozmów i potyczek słownych między bohaterami zawsze absorbuje tak samo. Największe wrażenie bez wątpienia robi Henry Fonda, grający przysięgłego numer 8, jedyną

Kamil Borkowski osobę poddająca wątpliwościom winę skazanego. W całym zamieszaniu tylko on sprawia wrażenie osoby dostrzegającej powagę sytuacji, oraz tego, że na sumieniach grupki przypadkowych osób spoczywa najcenniejszy dar, jakim jest życie drugiej osoby. Stopniowo stara się przekonywać ich o niewinności chłopaka, podając kolejne, czasami dość surrealistyczne argumenty. Nie zdradzę, czy spełniają swoją rolę, jednak mogę zagwarantować, że niejednokrotnie fabuła wpraw Was, Drodzy Czytelnicy, w niemałe osłupienie połączone z ocieraniem potu ze skroni. Siarczystym policzkiem dla lwiej części twórców działających obecnie w Hollywood powinien być fakt, że Sidney Lumet, reżyser filmu, nakręcił „Dwunastu gniewnych ludzi” w dziewiętnaście dni przy budżecie wynoszącym 350 tysięcy dolarów. Niemal cała akcja umiejscowiona jest w niewielkim pokoju, gdzie ławnicy rozstrzygają losy chłopaka. Brak


Muzyka tutaj spektakularnych ujęć i wprawiających w osłupienie zakrętów fabularnych. Muzykę piekielnie trudno usłyszeć, pełni rolę tła, przypomina szum wiatru słyszalny podczas jazdy samochodem, czyli czegoś, na co kompletnie nie zwracamy uwagi. I, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, nie ma w tym niczego złego, nie śmiałbym nawet powiedzieć, że jest to wada. Wręcz przeciwnie, idealnie współgra z całością. Dzieło Lumeta charakteryzuje nieśpieszne

tempo i wyjątkowo spokojny, lekko senny klimat, który wprowadza widza w trans, przeradzający się później w gwałtowną burzę. Podobnie zresztą jest z wydarzeniami ukazanymi w filmie - wyjątkowo wysoka temperatura na zewnątrz, będąca źródłem wielu wybuchów złości, ostatecznie, mniej więcej w połowie seansu rodzi szalejącą burzę z piorunami. Ustaje nagle, gdy od napisów końcowych dzieli nas zaledwie kilka minut. Katharsis w tym przy-

padku zostało potraktowane wyjątkowo dosłownie. To był jeden z naprawdę niewielu razy, kiedy spotkałem się z tak perfekcyjną synergią między tym, co widzimy i czujemy. Oddziaływanie na tych dwóch płaszczyznach jest prawdopodobnie jednym z największych achievementów, jakich nie osiągnie pospolity rzemieślnik, lecz artysta.

Katowice JazzArt Festival 2014

JazzArt Festival odbędzie się po raz trzeci na przełomie kwietnia i maja w Katowicach. Termin to nieprzypadkowy – 30 kwietnia ,cały świat świętuje Międzynaro-

dowy Dzień Jazzu. W Katowicach będą gościć wielkie muzyczne osobistości z całego świata, od Nowego Jorku po Tunezję. Hasłem przewodnim tej edycji będzie zdanie Quincy Jonesa – amerykańskiego muzyka i producenta – „Nikt do cholery nie wiem dokąd zmierza jazz”. Zdanie coraz bardziej aktualne, gdyż scena jazzowa staje się niezwykle różnorodna. Na katowickim festiwalu usłyszymy pianistę o ormiańskich korzeniach Tigrana Hamasyana, wirtuoza arabskiego instrumentu oud Anouara Brahema oraz brazylijskiego ambasadora bossa novy Viniciusa Cantuaria. Jazz

Chłopcy Kontra Basia

prosto z Ameryki zagrają Ellery Eskelin & David Liebman Quartet, duet Uri Caine & Dave Douglas oraz Ben Goldberg Trio. Jazzowe improwizacje połączone z dużą dozą elektroniki zaprezentuje bristolska grupa Get the Blessing. Przedstawicielami polskiej sceny jazzowej będzie zespół Trzaska/ Rychlicki/Szpura i Dominik Wania Trio. A w koncercie finałowym wystąpi słynny kalifornijski zespół smyczkowy Kronos Quartet z fińskimi muzykami – akordeonistą Kimmo Pohjonenem i perkusistą Samuli Kosminenem w projekcie Uniko, po raz pierwszy prezentowanym w Polsce.

Michał Młyński

25 maja w Zamku Sieleckim odbył się pełen energii i melancholii koncert Trio Chłopcy kontra Basia. Ich Etno-jazzowa muzyka tworzy ciekawy repertuar, przy którym można się zrelaksować, oderwać się na chwilę od nudnego radia. Mimo że sięgają do tradycyjnej polskiej ludowej muzyki, opierając się o archiwalne nagrania oraz zapiski etnografów, to potrafią oddać w swoich utworach niesamowity odcisk nowoczesnych czasów.

Kompozycje piosenek zachwycają swoim niezwykłym minimalizmem. Stworzone przy udziale zaledwie dwóch lub trzech instrumentów, wprowadzają słuchacza w mocno zróżnicowane nastroje. Od mrocznych ballad, przez lekkie oberki, przy których chciałoby się tańczyć. Opowiadają o miłości, małżeństwie ze starszym mężczyzną, o chłopaku, który podrywa dziewczyny, siedząc na księżycu czy też o zakochanej Kasi.

N°3 Maj | 25


od 09.05 do 08.06 2014 Wystawa Zbigniew Bajek „Kafka – Oswajanie Obcego” Zamek Sielecki / Galeria Extravagance Sosnowiec Projekt Kafka jest kontynuacją wcześniejszego, zatytułowanego Oswajanie obcego, który zacząłem realizować w ramach międzynarodowego projektu, na peryferiach Ostrawy, Wiednia i Krakowa, między innymi z udziałem dzieci. Wizerunek „obcego” konfrontowałem z różnymi obiektami i przestrzeniami, także ludźmi. Wykorzystywałem go w sesjach zdjęciowych i filmowych, podsuwałem osobom z różnych grup zawodowych z prośbą by oswajali go za pomocą narzędzi i materiałów z arsenału współczesnego artysty. W projekcie Kafka wykorzystuję przede wszystkim słowo: genialne, krótkie formy językowe z dzieła praskiego pisarza – aforyzmy, cytaty z nowel, opowiadań, powieści, pojedyncze zwroty czy wyrazy – „tatuując” nimi za pomocą farb, narzędzi rysunkowych, rzutnika multimedialnego miejsca, przedmioty, siebie i innych.

16.05

od 09.05 do 31.05 2014 - Wernisaż 18:00 Wystawa Uzależnieni Galeria Szyb Wilson Katowice Organizatorzy wystawy wychodzą z założenia, że twórczość artystyczna może być sposobem na trzeźwienie i nowe życie, a także metodą wykorzystania potencjału wyzwolonego dzięki zwalczeniu nałogu. Prezentowane prace są autorstwa twórców-abstynentów związanych z Katowickim Stowarzyszeniem Trzeźwościowym „Dwójka” oraz Trzeźwościowym Stowarzyszeniem Kulturalno-Turystycznym z Katowic.

26 | N°3 Maj

09.05

09.05

Sztuka

od 16.05 do 20.06 2014 Wernisaż 19:00 Wystawa Dominiki Kowynia „Take Care” Galeria Miasta Ogrodów Katowice TYPOZINE jest zbiorem fontów, zaprojektowanych przez współczesnych typografów, grafików, fanów liter Czymś na kształt wzorników czcionek, font booków, czy po prostu subiektywnym przeglądem współczesnej typografii. Drukowany w bardzo limitowanym nakładzie kilkudziesięciu egzemplarzy.


Fot. Jola Placzyńska

„KOLOR NIEZAMKNIĘTY #18F14E”

Jolanta Placzyńska

Wystawa „KOLOR NIEZAMKNIĘTY #18F14E” zainaugurowana uroczystym wernisażem w dniu 24 kwietnia, potrwa do 24 maja. Można ją oglądać od poniedziałku do piątku w godz. 10.00 – 17.00, a w soboty w godz. 10.00 – 14.00. Wstęp jest wolny. Swoje prace prezentują tu: Jola Placzyńska, Irena Wiltosińska, Teresa Lorenc i Edward Trzaskalski. To pierwszy projekt, realizowany w ramach współpracy pomiędzy nowo otwartą galerią Pinaga Art Gallery & Design a artystami zrzeszonymi w zagłębiowskich stowarzyszeniach.

B

ogactwem w ystaw y „KOLOR NIEZAMKNIĘTY #18F14E” jest jakość prac, ale przede wszystkim ciekawość świata, wyostrzony zmysł obserwacji i próba artystycznego zmierzenia się z otaczającą rzeczywistością. Artyści podjęli nie lada wyzwanie, jakim jest trudność opisu świata, twórczego rejestrowania spostrzeżeń, doświadczeń czy konstruowania artystycznej refleksji. Wystawa powstała z potrzeby serca, z potrzeby chwili. Wszystkich Twórców łączy pasja, której oddają się bez reszty. Prezentowane prace wykonane są w różnych technikach. Wiele je również różni, styl, tematy-

ka, nurty, ale właśnie taki był zamysł powstania wystawy. Różnorodność. Ta wyjątkowa artystyczna przestrzeń ma za zadanie przyciągnąć gości swoją różnorodnością, wielobarwnością i dającą się odczuć wielką miłością do sztuki. Klimat oraz dzieła znajdujące się w galerii powinny przywoływać w odbiorcach cenne wspomnienia, koić wewnętrzne refleksje. Wielkim szczęściem jest fakt, że każdy człowiek ma inną osobowość, a tym samym przemawia do niego inne dzieło. Piękno jest bardzo zróżnicowane, a to, jak jest odbierane zależy od charakteru i potrzeb człowieka. Sądzimy, że każdy

znajdzie w galerii obraz, który jest w stanie zabrać ze sobą do domu. Otaczając się obrazami odczuwamy, że one coś do naszego świata wnoszą, że wypełniają przestrzeń. Powodują, że nasz świat staje się barwniejszy, bardziej kolorowy, a przez to weselszy, wokół nas emanuje piękno, przestrzeń artystyczna. Niekiedy samo patrzenie na obraz powoduje, że ludzie zyskują w sobie odwagę do mówienia o swoich przeżyciach, przywołują odczucia z beztroskich czasów dzieciństwa. W Galerii Pinaga można nie tylko obejrzeć, ale także zakupić niezwykłe obrazy.

N°3 Maj | 27


Ilus. Damian Żak Ilust. Damian Żak

28 | N°3 Maj


„Parodia człowieka” Wiktoria Sulik Część 3 Gwałtownie wziąłem haust powietrza, pobierając z otoczenia około 3000 mililitrów tejże niezbędnej do ludzkiego życia mieszaniny. Szacując na oko oczywiście, ponieważ pojemność moich płuc nie była mi znana, a u przeciętnego samca homo sapiens wynosi ona w przybliżeniu około 4500 ml, a ja…,powinienem ograniczyć operowanie liczbami do minimum w najmniej odpowiednich momentach, kiedy brakowało na to czasu. Miałem nieodparte, „nieprzegnane” przez żaden bodziec z zewnątrz wrażenie, iż spadam w nieprzeniknioną czerń. W najgłębszą, niezbadaną otchłań, przez którą moja podróż w dół trwała nieskończoność. Słyszałem gdzieś, że średnio, co 5 sekund umiera człowiek. Mogłem przysiąc na wszystko, co dla mnie cenne, że od rozpoczęcia swobodnego spadania do chwili, w której podjąłem bezcelową walkę o życie, przeminęło setki ludzkich istnień.. Nie słyszałem świstu wiatru maltretującego uszy, ani nie dostrzegałem pośród czerni czubków swoich palców, a towarzyszyło mi jedynie uczucie serca podchodzącego do samego gardła. Gdy rozwarłem wargi w celu wydania z siebie przerażonego krzyku, żaden dźwięk nie dotarł do mojego aparatu słuchu, żaden nie opuścił mojej jamy ustnej. Nie mogłem w żaden sposób zastopować tę górską kolejkę śmierci, która pędziła coraz szybciej w stronę, w jaką oddziaływało przyciąganie grawitacyjne w tym istnym koszmarze. Aczkolwiek to był jedynie koszmar. Opuszczając bez żadnego pożegnania Krainę Morfeusza, zbudziłem się, otwierając szeroko ślepia, a obraz śnieżnobiałego sufitu ponownie postanowił sobie, iż żeby zachować dobrą formę, poskacze sobie przed moimi oczami. Będąc otumanionym, odzyskałem zmysły słuchu i dotyku. Jednakowoż jedynym odgłosem, jaki moje uszy odbierały, był mój ciężki oddech, gdy wciągałem powietrze przez usta, jak osoba, która przebiegła co najmniej kilometr, ścigając się z kimś. Podnosząc się lekko na prawym łokciu, teraz bezwładnie opadłem na miękki materac wyłożony białym prześcieradłem, co wywnioskowałem po dotyku powierzchni, na jakiej leżałem dłonią najostrożniej, jak tylko umiałem. Przymykając teraz oczy, skrzywiłem się, przenosząc źrenice z jednego kąta pomieszczenia na drugi, które były w zasięgu mojego bardzo słabego na ten czas wzroku, kręcąc przy tym kruczoczarną czupryną na boki. Czułem się, jakbym się zataczał, a leżałem. Czy powinienem był skonsultować się z lekarzem? Z jednej nocnej mary w inną. Pomieszczenie było doprawdy obszerne, prawdopodobnie 10x10 metrów od każdej ze ścian do przeciwległej. Ozdobione jedynie równomiernie nałożoną, trochę poszarzałą, białą farbą, przerywaną od czasu do czasu przez odpadający z nich tynk. A przy ścianach ustawione były metalowe meble na pierwszy rzut oka przypominające szerokie blaty z pokaźną ilością szuflad, w jakich można było ukryć setki małych, najczarniejszych tajemnic, a na blatach porozsypywane niedbale przyrządy chirurgiczne, jak zużyte, splamione czymś czerwonawym skalpele, bądź nieduże nożyczki. Całość, a dodatkowo jeszcze te regularnie ułożone kafelki o kolorze kości słoniowej, dawały pozór starej sali operacyjnej. W tempie jazdy pociągu ekspresowego zacząłem proces przytomnienia, zauważając te pobłyskujące, jedne sterylne, drugie zaś już nie narzędzia służące w moim rozumowaniu N°3 Maj | 29


do torturowania bezbronnych pacjentów, jak za czasów II wojny światowej w obozach koncentracyjnych. Ponieważ jedynie tym dla mnie były placówki szpitalne – salami więziennymi w obozach zagłady. Odczuwając na sobie piętno traumy z dzieciństwa, które szczerze przyznawszy, u takiego szesnastolatka nie przeminęło do końca, iście bezgłośnie postawiłem bosą stopę na lodowatych płytkach. A teraz pytanie za 100 punktów – gdzie podziały się moje buty? Czyżby nie mogły dalej znieść mojej nieudolności i opuściły mnie, szukając kogoś sprytniejszego? Cholera, plotę androny.. To zmęczenie. Zatrzymałem się w połowie czynności spełzania z pościeli na podłogę, kiedy w pomieszczeniu odbił się dźwięk charakterystycznego dla metalu zatrzaskującej się ze szczękiem szuflady. Zareagowałem tak szybko, jak osoba poparzona wrzątkiem, podskakując krótko na łóżku ze zdziwienia, do którego miałem pełne prawo, choć domyślić się mogłem, iż nie jestem w tym obiekcie sam. Obróciłem się tułowiem w stronę źródła odgłosu dochodzącego z drugiego pomieszczenia oddzielonego od tego uchylonymi lekko, metalowymi drzwiami bez klamki. Już miałem zamiar powrócić do poprzedniej pozycji leżącej, nie mając już czasu, by przeprowadzić akcję ukrycia się w najciemniejszym kącie, a w późniejszych etapach zostania zbiegiem z tej szpitalnej celi. Ktoś pchnął barkiem drzwi, ukazując się w tymże portalu z apteczką trzymaną w spracowanej dłoni i już podnosząc oczy skryte zza grubymi szkłami okularów, które jednorazowo poprawił, podniesieniem ich ostrożnie palcem. Choć mój zły sen zastał mnie na jawie, przysiąc mógłbym na moją pamięć i honor, którego nie miałem, że z tym człowiekiem miałem kontakt pierwszy raz w życiu. - Jonathan Wheelock, jak mniemam. Urodzony dwunastego listopada, lat dwadzieścia. Uczęszczający na London Metropolitan University, kierunek kryminologii. Rodowity Londyńczyk. Ojciec – Arthur, matka – Alaina, starszy o cztery lata brat – Darren. Zgadza się? - zapytał uczony, upewniając się, co do mojej tożsamości, co utwierdziło mnie w przekonaniu, iż się nie myliłem, a ten pan był mi całkowicie obcy. W mowie mężczyzny można było wyczuć nutkę niemieckiego, silnego akcentu. Kącik moich ust automatycznie uniósł się na jedną setną sekundy, drgając z delikatnego zakłopotania, a dusza w tym czasie modliła się o to, by ten niewerbalny ruch nie został odczytany jako zawahanie. Chylić ku doktorkowi czoła, z prędkością cwałującego konia mnie postanowił sprawdzić w bazie danych policji. Zakładając oczywiście, że zemdlałem na niedługi czas, dając mu możliwość na poszperanie w informacjach, które przed moim wyjazdem zostały wprowadzone przez nikogo innego, jak przeze mnie samego. Aż tak lekkomyślny nie byłem, ale niektóre zabezpieczenia służb są za to doprawdy banalne… - Aż tyle można dowiedzieć się ze zwykłego dowodu osobistego? - zaśmiałem się trochę zakłopotany, klepiąc się po czarnych spodniach w poszukiwaniu dokumentów, ponieważ aktorem dobrym nie byłem, a poza tym, to nie przewidziałem takiej ewentualności, jak to spotkanie. -Powinienem się chyba bardziej przykładać do tych studiów… - stwierdziłem z głupim uśmiechem na twarzy, próbując odkręcić poprzednie słowa. Jegomość z apteczką uniósł jedynie krzaczastą brew, po czym po zrobieniu kilku kroków w moim kierunku, położył pudełko z uchwytem i czerwonym znakiem plusa na stoliczek stojący przy łóżku, na którym spoczywałem, odruchowo odsuwając się lekko w tył. Już w kościach czułem, że doktor dosyć sceptycznie podchodzi do tego, co zawarte było w moim sfałszowanym dowodzeniu. Skąd on to przewidział? Tyle pracowałem nad tym, by wyglądał autentycznie… Nie, pytanie powinno brzmieć – skąd on wziął mój dowód? Zapewniając siebie samego w swej beznadziejności, że dokumenty ukryłem, będąc niebywale nieostrożnym w mojej torbie podróżnej, śledziłem dłonie nieznajomego, w których widniał teraz bandaż i jakaś niezidentyfikowana maść. Po wytężeniu

30 | N°3 Maj


wzroku mogłem stwierdzić, że póki nie założę swoich okularów, z takiej odległości nic nie zobaczę. Niech cię szlag, krótkowzroczność. - Daleko stąd do Anglii. Czego dusza tutaj szuka? - zapytał, patrząc na mnie spod byka, po czym skierował się w moją stronę z opatrunkiem. - Przyleciałem do ciotki. Od półtorej roku jest zameldowana w Hiroshimie, byłem już u niej raz - odparłem, patrząc na łaskawego człowieka, który ujął mój łokieć niedelikatnie, aż syknąłem, krzywiąc się, lecz najpewniej starał się mi pomóc, zatem nie oponowałem. Przeto darowanej szkapie w pysk się nie patrzy. Siwowłosy pokiwał kilka razy głową, przytakując mi w ignorancji, a jednocześnie w jakimś procencie w swój lekarski, fachowy sposób. Nie byłem przekonany, czy to kupi, aczkolwiek łudząc się, koiłem swoje nerwy, które – jak przewidywałem od mojego ocknięcia się – jeszcze niejeden raz tego dnia będą przez kogoś szargane. Skupiałem się przede wszystkim na tym, by brzmieć niepodejrzanie, jednakowoż ciężko było zgrywać takiego niewinnego przyjemniaczka, kiedy miało się taki bagaż życiowy ze sobą. - Boli? - mówiąc, jakby złośliwie pochwycił mój bolący łokieć w białą rękawiczkę, a mnie prąd przewędrował od czubków palców przez bark po sam mózg. - J-Jak diabli.. - zacisnąłem zaostrzone kły razem, usiłując uwolnić się z bolesnego uścisku i powstrzymując rosnącą we mnie żądzę krwi względem sadystycznego przedstawiciela opieki zdrowotnej. - Ma boleć - stwierdził, znowu potakując srebrną czupryną, aż obsunęły mu się okulary z nosa. - Trzeba było uważać, a nie robić z siebie ofiarę losu. Wolisz mieć zgiętą rękę, czy wyprostowaną? - dodał, zginając teraz z większą subtelnością, niż wcześniej moje ramię. - Zgiętą. Nie potknąłem się o nic, napadli mnie.. - sprostowałem, mrużąc oczy, ponieważ, albo mi się zdawało, albo staruszek nazwał mnie łamagą. - Na jedno wychodzi. Pierwszy raz spotkałeś się z „Sępami”, a byłeś już kiedyś u ciotki, co? Ciekawe… - mówiąc, rozpoczął bandażowanie mojej ręki w iście błyskawicznym tempie, aż uniosłem brwi. - Sępa nigdy na żywo nie zobaczyłem. To chyba normalne u współczesnego Brytyjczyka… Okularnik zarechotał rozbawiony, jak ropucha, aż sam w siebie zwątpiłem. „Co tym razem się nie zgadza?” - burknąłem w sobie, analizując moje poprzednie słowa. Chyba niepotrzebnie zignorowałem to wyodrębnienie, gdy wspominał o tych ptaszyskach. Śmiech uczonego przerwany został przez donośnie, przechodzące przez całe, zimne pomieszczenia z falą powietrzną trzaśnięcie drzwiami. Siwowłosy zaprzestał dociągania kokardki na opatrunku, jednocześnie ze mną przenosząc spojrzenie na metalowe wrota naprzeciw łóżka, w których stała postawna, jasnowłosa kobieta w pobrudzonym, białym fartuchu. Podtrzymywała opadającego na podłogę ze zwieszoną głową, ciężko oddychającego człowieka, pod którym uginały się pokiereszowane kolana. - Potrzebny tlen! Nie ma czasu na pytania! - zakrzyczała blondynka, mając ostry, iście dyktatorski wyraz twarzy, gdy skupiała swoją uwagę na okularniku.

Ciąg dalszy nastąpi w czerwcowym wydaniu

N°3 Maj | 31


32 | N째3 Maj


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.