3 minute read

Recenzje teatralne – pisze Daniel Źródlewski

DANIEL ŹRÓDLEWSKI

Advertisement

Kulturoznawca, animator i menedżer kultury, dziennikarz prasowy oraz telewizyjny, konferansjer, PR-owiec. Rzecznik prasowy Muzeum Narodowego w Szczecinie, związany także z Przeglądem Teatrów Małych Form Kontrapunkt w Szczecinie oraz świnoujskim Grechuta Festival. Założyciel i reżyser niezależnego Teatru Karton.

Recenzje teatralne

„Ojciec”, Teatr Współczesny w Szczecinie reż. Norbert Rakowski

To wielu z nas już przeżyło, wielu z pewnością przeżyje. Czas jest nieubłagalny, starzenie się jest nieuniknione, śmierć dla każdego jest obowiązkowa. Odchodzimy różnie: w ciszy, łkając, krzycząc, melancholijnie, ponuro, dokuczliwie, bezboleśnie, szybko, zbyt szybko, nagle, na raty, długo, powoli, zbyt powoli, samotnie i w ramionach najbliższych…

Florian Zeller w „Ojcu” analizuje proces odchodzenia. Nie, nie biologicznie czy medycznie. Bada wytrzymałość. Nie, nie umierającego, lecz tego kto ostatecznemu dziełu śmierci musi towarzyszyć. Umieranie kogoś bliskiego to wielki smutek, ale też wyzwanie i często problem. Anna chce wyjechać do pracy do Londynu, niestety stan zdrowia ojca to uniemożliwia. Tylko czy Jego zachowanie to rzeczywiście pożerająca pamięć i godność demencja czy wyrafinowana gra, by ją zatrzymać? Kto tu jest dobry, a kto zły? Co jest dobre, a co złe – dla niego i dla niej?

To mogłoby być histeryczne, kompulsywne, rozedrgane czy nerwowe. Nie jest. Reżyser zaproponował aktorom stworzenie postaci powściągliwych, wyciszonych i skupionych. Nikt jednak nie poddaje się tu śmierci. Wszyscy toczą wewnętrzne bitwy nie tylko z nią, ale przede wszystkim ze sobą – ze słabościami, obawami i cierpliwością. Przejmującą kreację stworzyła Magdalena Myszkiewicz: jej Anna trzyma „fason” i choć bezgranicznie kocha ojca znajduje się na granicy wytrzymałości. Przekracza ją (fizycznie) jej partner Eryk – konkretny Konrad Pawicki. Z subtelnością swoje role zbudowali także Barbara Lewandowska (cierpliwa Laura) oraz Adrianna Janowska-Moniuszko i Michał Lewandowski (ciekawy zabieg „rozmnożenia” postaci dla ilustracji demencyjnych majaków). I wreszcie On – André, tytułowy ojciec w ryzykownie zuchwałej interpretacji Jacka Piątkowskiego. To człowiek stary, chory, pożera go galopująca starcza demencja. A może wcale nie – to złośliwy, podły, wyrafinowany i egoistyczny buc? Piątkowskiemu udaje się to połączyć. Czyni to brawurowo, zachowując przy tym wspomnianą powściągliwość. Mało tego – jego „demoniczność” wybrzmiewa w tym spokoju jeszcze intensywniej. Nie pozwala widzowi na zbyt szybkie odgadnięcie intencji, a co za tym idzie dramaturgiczna linka emocji między światami – teatralnym i rzeczywistym – jest nieustannie napięta.

Cenię reżyserski kunszt Norberta Rakowskiego, lubię też Jego wybory literackie. Dotychczas przenosił na scenę przy Wałach Chrobrego teksty Patricka Marbera (Bliżej, 2005), Sarah Ruhl (A komórka dzwoni, 2011), Floriana Zellera (Godzina spokoju, 2015) oraz Iwana Wyrypajewa (Pijani, 2018). Każdą z tych produkcji łączy wnikliwa obyczajowość, a formalnie filmowy sznyt. To nie tylko fakt, że część z tych tekstów była ekranizowana, ale maniera czy atmosfera spektakli Rakowskiego, które są takimi „teatralnymi filmami” (nie mylić z Teatrem Telewizji). Czwarta ściana u Rakowskiego wydaje się być ekranem, a każdy z widzów zaopatrzony jest w „osobistą” kamerę do śledzenia wymyślonych światów. W teatrze nie da się jednak łatwo „pokłamać” jak w filmie, a mimo nowoczesnej scenicznej technologii trudno też o efekty specjalne. Reżyser operuje zatem charakterystyczną konstrukcją i dla zmiany miejsca, czasu albo stanu (między rzeczywistością snem lub/i jawą…) wykorzystuje pełne wyciemnienie (black out), które może tu mieć funkcję montażowych miękkich przejść typu „dip to color” (dip to white). Ten zabieg znakomicie sprawdził się w „Ojcu”, dzięki temu możliwe stało się żonglowanie stanami świadomości głównego bohatera. Świetne są także „zakładki” scen, które „gubią” nieco widza w narracyjnej linearności.

Nie przekonała mnie scenografia Marii Jankowskiej. Wysokie transparentne firany przypominały wystawę z IKEI. Drugi plan, w zamierzeniu oniryczny, tajemniczy, nie wybrzmiał zgodnie z zamierzaniem twórców przestrzeni. Podobnie horyzontalne projekcje – były zupełnie nieczytelne.

Prestiżowe 5/6

FOTO: PIOTR NYKOWSKI

This article is from: