Blues z najwyższej półki – After Blues to najbardziej niedoceniony szczeciński zespół. Tak o Waldemarze Baranowskim i Leszku Piłacie mówi czołowy szczeciński malarz i grafik – Leszek Żebrowski. Bluesowy duet obchodzi w tym roku 40-lecie nieprzerwanej działalności artystycznej. – Przez te wszystkie lata nagraliśmy 13 autorskich płyt i zagraliśmy kilka tysięcy koncertów – mówią muzycy – Stworzyliśmy kilka projektów muzycznych, poznaliśmy ciekawych ludzi i mamy nadzieję, że sami również stanowimy inspirację, dzieląc się swoją pasją. Na swoim koncie mają kilka tysięcy koncertów, nie tylko w Polsce, ale również w innych zakątkach Europy. Grali m.in. w Szwecji, Holandii, Niemczech czy Rosji. Nagrali aż 13 autorskich płyt. Koncertowali z największymi polskimi gwiazdami ze swojego nurtu muzycznego, czyli z Tadeuszem Nalepą oraz Mirą Kubasińską. Duet „After Blues” obchodzi w tym roku piękny jubileusz 40. lat na scenie. Waldemar Baranowski oraz Leszek Piłat przyznają, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. – Pamiętam, gdy byliśmy znacznie młodsi, powiedziałem Waldkowi o swoim marzeniu. Było nim to, byśmy mogli wspólnie występować przez długie, długie lata. Nawet w wieku 70 lat. Jesteśmy już coraz bliżej – przyznaje z uśmiechem Leszek – To, że od 40 lat bez przerwy występujemy na scenie, uważam za ogromny sukces. Po drodze było sporo zawirowań, ale nie daliśmy się i wciąż mamy zapał, pasję i radość tworzenia – mówi. No, ale wróćmy do samego początku… „3,50 po obniżce”
Jest rok 1976. Waldek i Leszek poznają się w szkole muzycznej. Grają, niemającą nic wspólnego z bluesem, muzykę klasyczną. – Grałem klasykę, ale odkryłem w tym czasie Tadeusza Nalepę i zafascynowałem się jego dźwiękami – wspomina Baranowski. – Bardzo mnie ta gra intrygowała, mimo że nie wiedziałem za bardzo, jak Nalepa może wydawać ta-
104
kie dźwięki. Leszek Piłat był mi najbliższą artystyczną duszą i starałem się zaszczepić w nim moją pasję do tego typu muzyki. Zaczęła nam świtać myśl, by grać w duecie i stworzyć jakiś zespół. Po drodze dołączyli do nas perkusista Zenon Szyłak oraz gitarzysta Andrzej Kotok. Naszą kapelę nazwaliśmy „3,50 po Obniżce” – mówi. Po szkole muzycy trafili do wojska. W głowie jednak wciąż mieli swoją grupę. Waldemar zdecydował nawet, że stawi się na służbie rok wcześniej – w tym samym terminie co Leszek. Dzięki temu uratują rok wspólnego grania. Po odbębnieniu służby ruszą z kopyta i dalej będą inwestowali w swój rozwój. – Z wojska wyszliśmy 4 października 1980 roku. Waldek wciąż uwielbiał Nalepę, ja fascynowałem się Niemenem, grupą Police, czy grupą Yes – wspomina Piłat – Na próbie chłopacy stwierdzili, że mam jakieś poczucie rytmu, ale perkusja jest już zajęta. Została mi gitara basowa. Na klasyku grało mi się całkiem fajnie, ale zespół mnie przegłosował i ostatecznie przypadł mi inny instrument. Muzycy zmienili wówczas nazwę na „After Blues”. Pierwsze próby odbywały się w piwnicy przy ulicy Strzałowskiej. W tym samym budynku Zenek wynajmował stancję. Chłopaki, by przygotować miejsce, musieli przerzucić w piwnicy pod ścianą stertę węgla. Dopiero wtedy mogła zmieścić się tam perkusja. – Wnieśliśmy instrumenty, zagraliśmy pierwsze trzy dźwięki i… skończyliśmy – śmieje się Leszek – Przyleciał facet, Kultura