outdoor
•
indoor
•
LFP
•
digital signage & LED
•
wrapping
•
sign
•
systemy świetlne
08-09.2018
Sierpień/Wrzesień 2018 ISSN 1895-409X INDEKS 235156 12,60 zł (w tym 5% vat)
03.Editorial od wydawcy
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Niech żyje subwersywność, czyli potencjał krytycznego myślenia!
Francuski filozof Roland Barthes w 1980 roku retorycznie pytał: „Czy najlepszą subwersją nie jest ta, która zniekształca kody, zamiast jest niszczyć?“. Subwersja zachodzi zwykle w relacji do praktyk „zawłasz czania” (ang. appropriation), ściśle związanych ze strategiami sztuki krytycznej. Te strategie sprawdzają się jednak również w relacji do komunikacji wizualnej i reklamowych kampanii.
Już etymologia słowa subwersja wskazuje na krytycyzm – mówi o wykonywaniu operacji na przedmiocie, „wywracaniu”, „transformowaniu” a nawet o jego „destrukcji”. Subwersja narusza ustalone hierarchie, demontuje schematy i kwestionuje dominujący porządek. Wedle Johannesa Agnoliego subwersywność to „ferment emancypacji”. Badacz prapoczątków tej strategii dopatruje się w zerwaniu jabłka przez biblijną Ewę i złamaniu boskiego zakazu. Podkreśla ponadto, że subwersywność jest sprzeciwem wobec podziału świata w taki sposób, że jedni żyją w świetle, a inni pozostają w cieniu. Z kolei Eva Holling dodaje, że subwersywność jest zawsze aktywnością słabszego i ma dekonstruktywistyczny charakter. Drodzy Czytelnicy, w niniejszym numerze VISUAL COMMUNICATION zajmujemy się m. in. antyreklamą, zwaną subvertisingiem, a działania tego rodzaju doskonale wpisują się w to, co określamy postawą subwersywną, opartą na analitycznym i krytycznym myśleniu. Krytycznie przyglądamy się również kampanii dotyczącej alkoholizmu pośród kobiet – mimo że popieramy ideę działań edukacyjnych od-
noszących się do nałogu, wskazujemy, że sam przekaz można było ustawić nieco odmiennie… Ponadto zastanawiamy się nad ryzykiem wpisanym w rebranding, przyglądając się zmianom w Banku Zachodnim WBK, który został przemianowany na Santander Bank Polska. Pytamy również o to, czego oczekuje generacja Millenialsów, wychowana w strumieniu obrazów i totalnie zżyta z wszelkiego rodzaju portalami społecznościowymi. Jak można ich zaskoczyć? Jakich subwersywnych strategii użyć, by zwrócili na coś swoją tak szalenie rozproszoną uwagę? Czy wystarczy podsunąć niestandardowe opakowania, by wywołać zainteresowanie produktem? Być może żyjemy w czasach, w których – paradoksalnie – sukces można osiągnąć jedynie, gdy przyjmuje się postawę anty wobec obowiązujących trendów? Może wówczas można się wyróżnić? VISUAL COMMUNICATION stawia zatem na analityczne i krytyczne myślenie. Staramy się być subwersywni. A jak w czasie targów subwersywności z Linzu podkreślała grupa Social Impact: „Jeśli subwersywność ma się dobrze, wszyscy mamy się dobrze!”
Impressum
dr hab. Marta Smolińska / prof. UAP editorinchief@printernet.pl
Jedyny magazyn przeznaczony dla sektora komunikacji wizualnej Wydawca i redakcja: European Media Group Sp. z o.o. ul. Fredry 1/18, 61-701 Poznań, Tel/Fax +48 61 855 19 90 www.visualcommunication.pl
Prezes Wydawnictwa: Izabela E. Kwiatkowska, izabella@printernet.pl | Redaktor Naczelna: dr hab. prof. UAP Marta Smolińska | Redakcja: Katarzyna Kurek, redakcja.vc@printernet.pl | Administracja i Koordynacja eventów: Ewa Urbanowicz, office@printernet.pl | Marketing: Joanna Zjawin, joanna@printernet.pl | Prenumerata i dystrybucja: Ewa Urbanowicz, prenumerata@printernet.pl | Konsultacja: prof. dr hab. Henryk Mruk, prof. zw. Henryk Regimowicz, prof. zw. Grzegorz Marszałek | Grafika i DTP: Ada Dziamska | Druk i oprawa: Paw-Druk, Poznań | Cena egzemplarza: 12,60 zł | Nakład: 4000 egzemplarzy | Cennik reklam redakcja wysyła na życzenie | Materiałów redakcyjnych wydawnictwo nie wysyła do autoryzacji. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do skracania i adjustacji tekstów, a także zmiany tytułów. Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk materiałów lub ich część tylko za pisemną zgodą redakcji. Za treść ogłoszeń reklamowych i artykułów autorskich redakcja nie odpowiada. Artykuły te nie muszą odzwierciedlać poglądów wydawnictwa. © Wszelkie prawa zastrzeżone przez VISUAL COMMUNICATION. VISUAL COMMUNICATION jest członkiem wspierającym Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej. Zdjęcia wykorzystane przy artykułach pochodzą z serwisu Photogenica. Acanthus Aureus 2011, 2009, 2008, 2007
04.Spis treści
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
14 Digital Signage&LED 14.News 16.Czas na zaangażowanie klienta
28
40
LFP
Media &Komunikacja
Temat numeru 28.Billboardy pod kontrolą 30.Materiałowy
18.Restauracyjny digital 20.NEC Competence Days 2018 22.Smartfon przyszłością
24.Jak odzyskać uwagę klienta 26.Marketing sensoryczny
digital signage
zawrót głowy
32.Zapamiętaj moją twarz! 36.Druk tekstylny 38.Przezroczysty atrament dla UCJV300
40. Uwieść Millenialsa 43.Antyreklama 44.Marketing pięknie opakowany 46.10 dowodów 50.O wizerunku kobiet
w mediach
52.News
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
56
60
Wrapping
Sign&Reklama Biznes świetlna &Ludzie
56.It’s Wrap! 58.Wrapping w Las Vegas 59.News
60.Rebranding dekady 62.News
.05
64 64.Cyfrowa przyszłość
Działy stałe 03.EDITORIAL 06.NEWS VISUAL 06.FLASH 10.KOMENTARZ 12.ŚWIAT KREACJI 48.CASE STUDY 54.IN&OUT 55.POST SCRIPTUM KASI 66.FELIETON
06.Visual Communication FLASH Globalne ocieplenie w Ikea Ikea kojarzona ostatnio z niezwykle błyskotliwymi reklamami, w zabawny sposób komentującymi ważniejsze wydarzenia społeczne i kulturalne, tym razem zdecydowała się na o wiele poważniejszą akcję. Pokazuje ona, że szwedzki koncern nie pozostaje obojętny na problemy związane z globalnym ociepleniem, wprowadzając coraz to nowsze rozwiązania w ramach zrównoważonego rozwoju. Kanadyjski oddział firmy przygotował w jednym ze swoich salonów eksperymentalną symulację, polegającą na wyłączeniu klimatyzacji i zwiększeniu temperatury o 4° - o taką dokładnie wartość wzrośnie ona na całym świecie do roku 2090, jeżeli nie zmaleje emisja gazów cieplarnianych. W przygotowanym specjalnie z tej okazji spocie zarejestrowano reakcje wszystkich odwiedzających salon klientów, którzy zmagali się z uciążliwą zmianą klimatu.
v
Pizza za tatuaż Akcję pizzerii Domino’s Pizza można śmiało zakwalifikować jako przykład marketingu ekstremalnego. Rosyjski oddział marki rozpoczął radykalną kampanię, w której zaoferował 100 sztuk pizzy rocznie przez 100 lat każdemu klientowi, który odważy się na wykonanie tatuażu z logiem marki. Mimo szalonego pomysłu, pizzeria nie spodziewała się aż takiego odzewu – w ciągu zaledwie kilku dni sieć została dosłownie zarzucona fotografiami klientów, którzy przyozdobili własną skórę niecodziennym tatuażem. Popularność akcji przytłoczyła jej pomysłodawców – planowana początkowo na dwa miesiące niecodzienna promocja zakończyła się zaledwie po kilku dniach. Ostatecznie firma poinformowała, że tylko pierwszych 350 uczestników akcji może liczyć na „wygraną”. Zaskakujące jest to jak wielu Rosjan było gotowych na stanie się żywymi reklamami pizzerii i to za tak trywialną cenę.
v
News
Body possitive
Akceptacja od małego Dove od dawna angażuje się w kampanie body possitive. Tym razem, we współpracy z Cartoon Network, stworzył kampanię, która ma na celu wzmocnienie pewności siebie w dzieciach i nastolatkach. W konsekwencji ma ona także zapobiegać znęcaniu się w szkole nad tymi, którzy nie wpisują się w popularne kanony urody. Spot nawiązuje także do zjawiska ukrywania przed rodzicami kłopotów dzieci. Oprócz nagrania z udziałem aktorów powstały też krótkie filmy animowanie mające na celu wytłumaczenie młodym ludziom, jak potrzebna jest samoakceptacja, ponieważ każdy ma w sobie coś pięknego. Oby więcej takich akcji. ©Dove
v
Instrukcje na luzie
Lego Airlines Lato to czas urlopów i wzmożonego ruchu na lotniskach. Jak wiadomo, pasażerowie samolotów niekoniecznie przysłuchują się instrukcjom bezpieczeństwa prezentowanym tuż przed startem. Linie lotnicze Turkish Airlines postanowiły temu zaradzić i to w brawurowy sposób. Stworzyły niemal czterominutowy filmik z bohaterami The Lego Movie, który w ciekawy i zabawny sposób prezentuje wszystkie instrukcje bezpieczeństwa. Z pewnością jest
on w stanie znacznie skuteczniej przyciągnąć uwagę pasażerów niż standardowe prelekcje wygłaszane przez personel pokładowy. Do stworzenia tego krótkiego filmiku potrzebne było aż 2938840 klocków Lego. Wideo powstało w 15 wersjach przystosowanych do konkretnych modeli samolotów. Każde z nich dostępne jest w angielskiej i tureckiej wersji językowej.
v
©Turkish Airlines
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
.07
Staws suck!
FLASH
Eko-kampania O tym jak zaśmiecone są oceany mówi się już od dawna. Szkodliwość tworzyw sztucznych i wykonanych z nich przedmiotów codziennego użytku jest niezaprzeczalna. Greenpeace zorganizował ostatnio ciekawą kampanię, która naświetla to, jak bardzo słomki mogą zaszkodzić morskim stworzeniom. Plakaty, które łączy hasło „Straws Suck” chwytają za serce miłośników przyrody i zmuszają do zastanowienia się, czy słomki naprawdę są nam potrzebne. Z jednej stron można niemal całkowicie zrezygnować z ich używania, a z drugiej zastąpienie tworzywa sztucznego materiałem biodegradowanym może pomóc w ratowaniu środowiska. Jak mówi hasło kampanii – nie wysysajmy życia z oceanów! ©Greenpeace
Queen na lotnisku 72 lata temu, 5 września urodził się Freddie Mercury - słynny wokalista grupy Queen, jednej z najważniejszych formacji brytyjskiego rocka. Z tej okazji linie lotnicze British Airways we współpracy z lotniskiem Heathrow postanowiły złożyć hołd legendarnemu muzykowi, który w 1991 przegrał walkę z AIDS. Z okazji jego urodzin przygotowano specjalny spot, w którym pracujący na lotnisku „bagażowi” tańczą do jednego z największych przebojów Queen „I Want To Break Free”. Choreografia została przygotowana przez Lyndona Lloyda, popularnego na Wyspach tancerza znanego z programu „Stricly Come Dancing”. Dodatkową atrakcję przygotowano także dla wszystkich pasażerów o imieniu Freddie, Frederick lub Farrokh (oryginalne imię urodzonego w Zanzibarze Mercury’ego). W tym dniu mogli oni za darmo nadać swój bagaż w liniach British Airways. Kampania promuje także „Bohemian Rhapsody” - biograficzny film o życiu Freddiego, który pojawi się w kinach już w październiku.
v
#olejolej
Ocalmy Orangutany Ochrona środowiska w obliczu gwałtownego ocieplenia klimatu jest tematem bardzo istotnym. Ciekawie robi się, kiedy w jej promowanie zaangażowane są same zwierzęta. W nowej akcji gdańskiego zoo, zatytułowanej „Ocalmy Orangutany” główną rolę grają obrazy namalowane przez rezydującą tam 46-letnią samicę orangutana Raję. Mają one zwrócić uwagę na wymieranie tych małp w wyniku wycinki i wypalania lasów tropikalnych dla pozyskiwania drewna oraz pod uprawę palmy olejowej,
v
z której produkowany jest olej palmowy. Hasło związane z kampanią - #olejolej – zwraca uwagę na to, że na środowisko możemy działać w sposób jednostkowy, rezygnując z produktów zawierających ten popularny składnik.
v
©Olalmy Orangutany
Powrót do przyszłości
Drugie życie przedmiotów Tworzenie kontynuacji kampanii reklamowych sprzed lat to swoisty trend, który ostatnimi czasy rozkwita. Ikea, wpisując się niego postanowiła także zwrócić uwagę na zmieniające się zwyczaje dotyczące oszczędności czy też wymieniania sprzętu na nowy. W roku 2002 meblowy gigant wypuścił spot, w którym stwierdza, że „rzeczy to tylko rzeczy” i nie trzeba żałować, kiedy się je wyrzuca. Jak wiadomo, Ikea w ostatnich czasach głosi hasła związane z ekologią i zrównoważonym rozwojem. Nie
dziwi więc, że postanowiła naprawić swój błąd sprzed szesnastu lat. W 2018 roku dowiadujemy się, że każdy wyrzucony przez kogoś przedmiot może uzyskać nowe życie i sprawdzać się przez lata. Jest to reakcja na wielkie ilości śmieci pojawiające się na naszej planecie i nasze problemu z redukcją odpadów. Ikea tym samym stawia na tworzenie trwalszych produktów, które mogą służyć użytkownikom przez lata lub podlegać renowacji. ©Ikea
v
Snickers dla (nie)uważnych Marka Snickers nie ustaje w staraniach promowania swoich łakoci w nietuzinkowy i zabawny sposób. Po serii humorystycznych, znanych także w Polsce reklam „Głodny nie jesteś sobą” z udziałem wielu gwiazd, kolejnym pomysłem koncernu, jest przekonanie internautów iż pod wpływem głodu zachowują się w irracjonalny sposób, nie zwracając większej uwagi na treść reklam. W sieci pojawiły się podchwytliwe banery z jawnie niekorzystną ofertą „Kup jednego Snickersa w cenie dwóch” - kliknięcie w nie przenosi użytkowników do krótkiego video, w którym mężczyzna w średnim wieku, kojarzący się z typowym psychologiem, ciepłym głosem wyraża troskę o stan zdrowia oglądających. Według niego bezmyślne klikanie w reklamy także jest rezultatem głodu, dlatego też pod koniec spotu pojawia się rzeczywista oferta promująca dwa Snickersy w cenie jednego. Tego typu akcje marketingowe uświadamiają odbiorcom jak często oszukuje ich własny mózg, dając im to, co chcą zobaczyć.
v
08.Visual Communication FLASH Wilno Punktem G Jak powszechnie wiadomo, seks w reklamie najskuteczniej przyciąga uwagę potencjalnych klientów. Do podobnego, mało odkrywczego wniosku doszła także agencja Go Vilnius, która postanowiła promować stolicę Litwy kontrowersyjnym hasłem „Vilnius: the G-spot of Europe” („Wilno: Punkt G Europy”). Balansująca na granicy dobrego smaku kampania została dodatkowo wsparta sloganem „Nobody knows where it is, but when you find it, it’s amazing” („Nikt nie wie, gdzie leży, ale jak go znajdziesz, jest niesamowicie”). Całość została zrealizowana w formie 15-sekundowych spotów, witryny internetowej oraz plakatów, które także nie pozostawiają żadnych niedomówień. Co ciekawe, koncepcja akcji promocyjnej która z pewnością przyciągnie wielu turystów, została wyłoniona w konkursie.
v
Kultowa kolekcja Ikea Zbliżają się wielkie urodziny Ikea – z okazji 75-lecia istnienia marki na rynku pojawi się specjalna kolekcja o nazwie Gratulera, w której znajdą się najbardziej kultowe meble z całej historii firmy, które przez lata zdobyły największą popularność wśród klientów. Kolekcja zostanie podzielona na trzy etapy - pierwsza część obejmować będzie produkty z najwcześniejszego okresu działalności firmy czyli z lat 50 i 60, w drugiej znajdą się produkty z lat 70 i 80-tych, z kolei trzecia i ostatnia zaprezentuje meble z lat 90 i dwutysięcznych. Wszyscy fani szwedzkiej marki będą mogli ponownie zaopatrzyć się w tak kultowe akcesoria jak krzesło Bjurån, dywan Färgstark czy też fotel Ekenäset. Co ciekawe meble zostaną „zremasterowane” czyli dopasowane pod kątem współczesnych wymagań za sprawą nowych tkanin, wykończeń i funkcji. Pierwsza część kolekcji pojawi się w salonach Ikea jesienią 2018 roku. ©Ikea
v
News
Hamburger wyborczy
Warto podjąć decyzję Okres przedwyborczy uruchamia potencjał reklamowy nie tylko w kandydatach. Kampania, o której opowiemy emitowana była w Brazylii, ale w polskich warunkach sprawdziłaby się równie dobrze. Pokazano w niej bowiem jakie konsekwencje może nieść za sobą brak udziału w wyborach czy też oddanie tzw. pustego głosu. Osobom zamawiającym Whoopera, flagową kanapkę Burger Kinga, zadawano pytania na temat ich udziału w zbliżających się wyborach prezydenckich. Ci, którzy przyznali się do chęci oddania pustego głosu lub rezygnacji z głosowania, otrzymywali specjalnie przygotowaną kanapkę, w której brakowało podstawowych
Przeciw stereotypom
Siła kobiety pracującej Stereotypy dotyczące kobiet są nadal żywe. Niezmiennie słyszymy, że miejsce kobiety jest w kuchni, jej zadaniem jest zajmowanie się dziećmi albo, że ma w zwyczaju zbytnio zastanawiać się nad niektórymi sprawami. Naprzeciw tego typu stwierdzeniom postanowiła wyjść pochodząca z RPA firma PPS, zajmująca się dostarczaniem usług finansowych. Stworzyła ona kampanię, w której jawnie walczy ze stereotypami za pomocą bardzo wymownych plakatów. Pojawiają się na nich
składników. „Pusty Whopper”, w którym znalazły się tylko majonez i cebula, nie przypadł nikomu do gustu. W ten sposób próbowano uświadomić wyborcom, że rezygnacja z oddania wartościowego głosu jest równa temu, że ktoś inny wybiera za nas. A jego wybór, tak jak „Pusty Whopper” może nie przypaść nam do gustu. Oby więcej tak mądrych kampanii. ©Burger King
v
kobiety i niezwykle wymowne hasła: „Ona myśli tylko o pieniądzach… ponieważ jest księgową”, „Jej miejscem jest kuchnia… ponieważ jest dietetyczką”, „Ona dużo mówi… ponieważ jest profesorką”. Owo przeciwstawienie stereotypów rzeczywistej karierze kobiet (postaci występujące na plakatach to realne przedstawicielki konkretnych zawodów) dewaluuje ich moc. Jednocześnie to, co ma być kobiecą przywarą, okazuje się źródłem siły. Oby więcej takich kampanii, również w Polsce. ©PPS
v
.09 Opcja Expres w 24h!
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Głodny nie jesteś sobą
Elton John w reklamie Każdy z nas doskonale zna hasło „Głodny nie jesteś sobą” przewijające się w reklamach batonów Snickers. Tym razem słodycze te promuje spot, w którym udział wziął sam Elton John. I to w bardzo zabawnej kreacji. W reklamie możemy obserwować hip-hopową bitwę z udziałem młodych przedstawicieli brytyjskiej sceny rapowej takich jak Boogie, Monique Lawz czy Femi Nylander. Nagle zamiast jednego z artystów pojawia się tam Elton John, który wykonuje swój słynny utwór „Don’t go breaking my heart”.
Wprawia to w zakłopotanie osoby stojące obok niego. Ucisza go jeden z muzyków stojących obok i proponuje Snickersa. Po zjedzeniu batona Elton John zmienia się w swoje pierwotne wcielenie – rapera Boogie’ego. Stworzony prze z agencję AMV BBDO klip to ciekawy pomysł na promocję muzyki młodych artystów i uświadomienie widzom, że muzyka może łączyć pokolenia bez względu na to, jaki gatunek reprezentuje. ©Snickers
v
Jedyny magazyn stworzony specjalnie dla wszystkich sektorów rynku
komunikacji wizualnej! outdoor
•
indoor
•
LFP
•
digital signage & LED
•
wrapping
•
sign
•
systemy świetlne
08-09.2018
Okładka VISUAL COMMUNICATION Uszlachetnianie FOLLAK
Sierpień/Wrzesień 2018 ISSN 1895-409X INDEKS 235156 12,60 zł (w tym 5% vat)
Design i layout: Robert Sabolovic, Agencja Reklamowa Zeitmass DTP: Ada Dziamska
Papier na okładkę: Novatech 250g/m2, Papier na wnętrze: Novatech 115 g/m2, Liczba kolorów: CMYK
Druk: PAW-DRUK
10.Komentarz
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Rypin na Marsie Kosmiczna komunikacja przez sztukę
AUTOR MARTA SMOLIŃSKA
W roku 1976, decyzją Międzynarodowej Unii Astronomicznej, marsjański krater o średnicy 18,4 km, położony na 1,3° szerokości południowej i 41° długości zachodniej, został nazwany Rypin. Spośród polskich miast – oprócz Rypina – są tam tylko: Grójec, Puławy i Puńsk.
M
iasto Rypin przeniosło się zatem w kosmos, dzięki czemu stało się wyjątkowe. Na czerwonej planecie sąsiaduje z miastami, od których na Ziemi dzieli je tysiące kilometrów – z miejscowościami z Afryki i Ameryki Południowej. Rypin znalazł więc swoje miejsce w kosmicznej, nieziemskiej geografii. Aby wszyscy mieszkańcy Rypina dowiedzieli się, że są Marsjanami, w mieście tym odbyły się działania artystyczne RYPIN NA MARSIE. Miały one na celu wspólną, kosmiczną zabawę, w ramach której można było dowiedzieć się więcej o samym kraterze. Artystki i artyści (Bartosz Bednarski, Michał Kałużny, Lidia Kot, Michał Kowalski,
Joanna Rajkowska, The nearest._., widok wystawy w Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej w Rypinie. fot. Małgorzata Gołębiewska
Lidia Kot, instalacja dedykowana Mao Star. fot. Małgorzata Gołębiewska
Anna Królikiewicz, Justyna Olszewska, Joanna Rajkowska, Wawrzyniec Turowski, Katarzyna Tretyn-Zečević, Wojciech Ulman, Urban Art – Anne Peschken i Marek Pisarsky) zaprosili do udziału w projekcie mieszkańców miasta niezależnie od wieku czy zawodu. Według mojego kuratorskiego zamierzenia, projekt RYPIN NA MARSIE był więc bliski wybranym aspektom estetyki relacyjnej, opisanej przez francuskiego teoretyka Nicolasa Bourriaud (zob.: Nicholas Bourriaud, Estetyka relacyjna, tłum. Ł. Białkowski, Kraków 2012). Działania artystyczne, realizowane w niewiel-
kim mieście położonym w Ziemi Dobrzyńskiej, które znajduje się niejako poza polem sztuki współczesnej, akcentowały przede wszystkim bycie razem, sferę międzyludzką i wspólnotowość. Zdaniem Bourriaud bycie artystą współczesnym nie oznacza jedynie wytwarzania form, lecz także zaangażowanie w aktywność – dzieła sztuki stają się wówczas nośnikami poglądów podzielanych z innymi. Sztuka to zatem KOMUNIKACJA. Stąd w ramach projektu RYPIN NA MARSIE integracji podlegały różne grupy wiekowe – od przedszkolaków po seniorów – i społeczne – lokalni przed-
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
.11
Kosmiczny taniec rypińskich przedszolaków; w tle instalacja Lidii Kot. fot. Wawrzyniec Turowski
Anne Peschken, Marek Pisarsky, Wędrujaca Boja. fot. Małgorzata Gołębiewska
Anne Peschken, Marek Pisarsky, Wędrujaca Boja. fot. Wawrzyniec Turowski
Justyna Olszewska, tatuaż Rypin na Marsie. fot. Wawrzyniec Turowski
Anna Królikiewicz, Mars Matters. fot. Wawrzyniec Turowski
siębiorcy, miejskie władze, przedstawiciele instytucji i wszyscy pozostali mieszkańcy miasta. Zaproszeni artystki i artyści wykraczali ze swoją sztuką poza przestrzeń Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej i byli widoczni w całym Rypinie. Miasto stało się sceną ich działań, nakierowanych na nawiązywanie międzyludzkich relacji. Razem z artystami stawiałam więc na współprzebywanie, wspólną zabawę oraz edukację i społeczną integrację. Bourriaud podkreśla, że „sztuka to aktywność polegająca na wytwarzaniu relacji ze światem za pomocą znaków, form, gestów lub przedmiotów”. Dzieło sztuki
ma być trwałym spotkaniem i formą relacyjną. Dlatego właśnie Anna Królikiewicz zaprosiła nas wszystkich na wielki tort w kształcie krateru – jadalną rzeźbę, którą przygotowała z seniorami i wychowankami Domu Dziecka. Poszczególne warstwy tortu nawiązywały do struktury i kolorów warstw marsjańskiej gleby. Z kolei „Wędrująca Boja” – mobilny pomnik autorstwa Anne Peschken i Marka Pisarsky’ego (Urban Art) – poruszała się po mieście i skupiała wokół siebie jego mieszkańców, przekazujących przekazy na Marsa. Dzięki Justynie Olszewskiej marsjański krater Rypin
mógł znaleźć się – w formie zmywalnego tatuażu – na naszej skórze. O wszystkim przez Radiowęzeł Rypiński opowiadał pan Jan Golus – emerytowany operator kina, którego głos rozbrzmiewa w Rypinie od wielu dekad. Sztuka przedszkolaków przenikała się z dziełami i działaniami tzw. artystów profesjonalnych. Najprościej rzecz ujmując, chodziło o nawiązywanie i zacieśnianie więzi oraz o uczestnictwo, które w każdym z nas wyzwala kreatywność. Chodziło o komunikację. W trakcie trwania wystawy w Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej można było również grać w planszową kosmiczną grę terapeutyczną „MiJaMysię” autorstwa Agnieszki Dąbrowskiej i Elżbiety Goślickiej. Jak pisze Agnieszka Dąbrowska: „Na Ziemi wybucha epidemia samotności i braku porozumienia. Ludzie muszą ruszyć w kosmos na inne planety, żeby od nowa nauczyć się tego, co zatracili: bycia razem z drugim człowiekiem, bliskości i szczerej rozmowy, a więc kontaktu z sobą i z innymi. W trakcie gry trzeba odpowiadać na rożne pytania i zdobywać amulety, które uratują Ziemię.” Na jednym z miejskich placów zainaugurowana została instalacja autorstwa Lidii Kot, dedykowana Mao Star (Małgorzacie Starowieyskiej, która w latach 90. mieszkała pod Rypinem pod adresem Skudzawy Stare 44), z udziałem przedszkolaków w kosmicznych strojach, które wykonały taniec marsjański. W akcję włączyła się również Galeria Handlowa Młyn, gdzie można było oglądać wystawę prac rypińskich przedszkolaków oraz wychowanków Domu Dziecka, wykonanych w trakcie warsztatów z Lidią Kot pod hasłem SMS NA MARSA. Nadanie nazwy Rypin jednemu z kraterów marsjańskich stało się więc pretekstem do wspólnej zabawy, edukacji i komunikacji – zarówno z odległą planetą, jak i pomiędzy mieszkańcami miasta.
v
12.Świat Kreacji
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Czekoladowa Ikea
Kierowcy TIR-ów walczą z hejtem
Szwedzki koncern meblowy jak zwykle zaskakuje swoimi działaniami marketingowymi. W swojej kolejnej reklamie Ikea postanowiła powiązać dostępne w salonach produkty z przyjemnością jedzenia szwedzkiej ciemnej czekolady. Na każdej z fotografii umieszczono meble, szafki, poduszki i inne akcesoria przypominające kształtem i barwą przysmaki dostępne w stałym asortymencie koncernu. Wszystkie opatrzono stosownymi sloganami „Niektóre czekoladki służą do jedzenia. Niektóre do przechowywania Twoich rzeczy. Mamy obie”.
Firma Adar posiadająca ponad 35-letnie doświadczenie w transporcie międzynarodowym, postanowiła walczyć z falą nienawiści i krytycznych komentarzy jakie pojawiają się pod adresem kierowców TIR-ów oraz ich rodzin. Celem kampanii „Hejt” jest przedstawienie pracy kierowcy jako zajęcia dla osób niezwykle silnych, obdarzonych mocnym charakterem, umiejętnością działania pod presją i błyskawicznego podejmowania decyzji, a także skłonnych do poświęceń - takich jak rozłąka z rodziną, praca w nocy oraz w trudnych warunkach. W spocie użyto autentycznych wypowiedzi, które najczęściej padały z ust osób z reguły nie mających żadnego pojęcia na temat branży transportowej. Toyota niczym Chuck Norris
Walmart i zakupy VR Technologie wirtualnej lub rozszerzonej rzeczywistości coraz częściej znajdują zastosowanie w handlu Niezwykle popularna w USA sieć sklepów Wallmart złożyła dwa wnioski patentowe, dzięki którym już wkrótce możliwe będzie nabywanie produktów za pomocą systemu wirtualnej rzeczywistości. Według pierwszego patentu, do wirtualnych zakupów posłuży zestaw do korzystania z wirtualnej rzeczywistości wraz z czujnikami inercyjnymi, dzięki którym klient będzie w stanie wchodzić w interakcję z przedmiotami wygenerowanymi w 3D za pomocą gestów. Drugi patent skupia się na działaniu w pełni zautomatyzowanego systemu logistycznego – wyszukiwaniem zamówionych produktów, ich zapakowaniem i wysyłką do klienta zajmą się roboty.
Po legendarną postać „Strażnika Teksasu” postanowił sięgnąć japoński koncern Toyota, w swoim najnowszym spocie pod adekwatnym tytułem „Tough As Chuck” (Twardy jak Chuck). Dzięki autografowi złożonemu przez aktora na masce samochodu, pick-up Toyota zyskuje niesamowite właściwości, dzięki którym ratuje ludzi, wspina się na drzewo, surfuje, tańczy na dyskotece, wygrywa w szachowym turnieju a nawet walczy z karateką. Autorem parodystycznej reklamy jest Andreas Nilsson z agencji Biscuit Filmworks, reżyser kultowego spotu Volvo Trucks „Epic Split” z udziałem innej legendy kina akcji - lat 80 - Jeana-Claude’a Van Damme’a, wykonującego niezwykły szpagat pomiędzy dwiema jadącymi obok siebie ciężarówkami.
14.DigitalSignage&LED
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
News
Żabka XXI wieku
Projekt przyszłości Z okazji dwudziestolecia obecności Żabki na polskim rynku firma wraz z partnerami, wśród których można wymienić, chociażby, Microsoft, zaprezentowała koncept sklepu przyszłości, gdzie najnowsze technologie służą wygodzie klienta. Futurystyczna wizja sklepu wyposażona została w różnorodne rozwiązania technologiczne, które mają spełnić oczekiwania nawet najbardziej zdigitalizowanych klientów. Wśród nich można wymienić znajdujące się w witrynach sklepowych ekrany, które przed-
stawiają różnorodne reklamy w zależności od pogody i pory dnia. Rozwiązania umieszczono również ze wewnątrz sklepu. Inteligenta półka dzięki czujnikom rozpoznaje konkretnego klienta i na bazie jego historii zakupowej, kontekstu, reakcji w czasie rzeczywistym i jego preferencji dopasowuje najodpowiedniejszy produkt, który następnie komunikuje poprzez dedykowane ekrany umieszczone bezpośrednio przy półkach – luba nawet na nich w formie elektronicznej listwy cenowej. Z kolei po podniesieniu
Royal Opera House Open Up
Partnerstwo NEC NEC Display Soultions został partnerem londyńskiej Royal Opera House. W ramach projektu Open Up, promującego większą otwartość i dostępność sztuki dla każdego odbiorcy, firma dostarcza rozwiązania bazujące na monitorach i projektorach na główną scenę artystyczną w Covent Garden, w stolicy Wielkiej Brytanii. Wśród usprawnień, które zostały zainstalowane w budynku opery znajdują się bazujące na produktach NEC innowacyjne rozwiązania wizualne przy wejściach, we frontowej strefie Royal Opera House oraz w całym budynku. Zostały one zainstalowane przez Intevi, kluczowego partnera i dostawcę rozwiązań, zaangażowane-
produktu z półki na ekranach wyświetlają się dodatkowe informacje o dacie przydatności do spożycia, składzie czy kraju pochodzenia. Jednocześnie sklep i sprzedawca dostają w czasie rzeczywistym informację o zdjęciu konkretnego produktu z półki. W sklepie testowane są też kasy, w których skanowanie poszczególnych towarów zastępuje technologia wykorzystująca rozpoznawanie obrazu. ©Żabka
v
Dysleksja na ekranie go w projekt. W odnowionym budynku znaleźć można zakrzywiony pod kątem 90 stopni ekran Led o powierzchni 28,5m2 w przebudowanej strefie wejściowej, która otwiera się na Covent Garden, wielkoformatowy 84-calowy monitor oraz cztery projektory, połączone jako część dużego, ultraszerokiego rozwiązania projekcyjnego, stworzonego z wykorzystaniem funkcji edge-blending. Przestrzeń w odnowionej kawiarni i przy szatniach zapełniono kolejnymi: 40-, 65- i 84-calowymi monitorami wielkoformatowymi. Podobne ekrany znalazły się w części baletowej.
v
©NEC/Luke Hades
Kampania z przesłaniem Czasami uświadomić ludziom z jakimi wielkimi trudnościami zmagają się inni, trzeba im to pokazać. I to dosłownie. British Dyslexia Association stworzyła niezwykłą kampanię z użyciem digital signage, która pozwoliła każdemu wczuć się w sytuację osoby zmagającej się z dysleksją. Na ekranach znajdujących się w Londynie pojawił się specyficzny list. Na początku był on całkowicie pozbawiony błędów. Jednak dzięki wykorzystaniu funkcji rozpoznawania twarzy wprowadzano w nim pewne zmiany – im dłużej ktoś mu się przypatrywał, tym więcej błędów się w nim pojawiało. Litery zamieniały się miejscami, niektóre przeobrażały się inne, podobne, tworząc tekst, który można było zrozumieć, ale trzeba było w to włożyć znacznie więcej wysiłku. List adresowany był brytyjskich pracodawców i miał na celu wytłumaczenie im, na czym polega dysleksja. Tego typu kampanie z pewnością zmuszają do myślenia. © British Dyslexia Association
v
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
.15
Levi’s & PixelFLEX
Transparentne wyświetlacze na wystawie Market Street to jedna z najbardziej zatłoczonych ulic San Francisco, przez którą codziennie przewijają się tysiące klientów. Tutaj właśnie mieści się firmowy sklep Levi’s – kultowego producenta jeansów, mającego swoją siedzibę w tym mieście od zawsze czyli od momentu gdy bawarski emigrant Levi Strauss założył firmę w maju 1853 roku. W celu odświeżenia wizerunku flagowego salonu a także skuteczniejszego przyciągnięcia klientów, legendarna firma zdecydowała się na współpracę z pochodzącą z Dallas agencją Reflect, dostarczającą nowoczesne cyfrowe rozwiązania wizualne przeznaczone do segmentu sprzedaży takie jak instalacje digital signage, ściany video Led, interaktywne aplikacje i wiele innych. Efektem tej współpracy jest całkowicie zmodernizowana witryna sklepu, wyposażona w przezroczyste wyświetlacze Led FlexClear firmy PixelFlex, które pojawiły się na miejscu przestarzałych świateł używanych do oświetlania wystawowych manekinów. Dysponują one przezroczystością na poziomie 65-75% co pozwala na wyświetlanie idealnych obrazów o każdej porze dnia, a zarazem uzyskanie maksymalnej ilości naturalnego światła
w salonie. FlexClear oferuje również wydajność na poziomie 100.000 godzin pracy w systemie 24/7 oraz stopień ochrony IP44. Instalacja wyświetlaczy jest znacznie uproszczona dzięki zastosowaniu (spring-loaded Cam Locks for panel interlocking), które w razie czego zapewniają łatwą konserwację. Zamontowane na specjalnych, montowanych pod sufitem drążkach ekrany wyposażone zostały także w autorski system ReflectView CMS służący do zarządzania wyświetlanymi treściami, takimi jak spoty reklamowe oraz stworzone
REKLAMA
specjalnie na tę okazję animacje przedstawiające ewolucję firmy Levi’s na tle historii Stanów Zjednoczonych. Innowacyjna witryna salonu Levi’s okazała się wielkim sukcesem, wzbudzając zainteresowanie nie tylko klientów i przechodniów, lecz także właścicieli sklepów innych marek mieszczących się na Market Street.
v
Jeansowa legenda Levi Strauss to jedna z największych i najbardziej kojarzonych marek odzieżowych, z ponad 500 sklepami na całym świecie.
16.DigitalSignage&LED
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Czas na zaangażowanie klienta Interakcja kluczem do sukcesu
Dotykowe ekrany są dziś obecne niemal wszędzie, a firmy szukają sposobów aby jak najbardziej wykorzystać tę technologię. Elastyczność oprogramowań i aplikacji pozwala dostosować każdy aspekt przekazywanej treści do indywidualnych potrzeb przedsiębiorstwa, co umożliwia cyfrową integrację z pracownikami, udziałowcami i co ważniejsze - z klientami.
T
rwa znakomity okres do obserwowania, jak najróżniejsze branże adaptują dotykową technologię do potrzeb swoich i klientów. Zwiększają tym samym swoją atrakcyjność, efektywność i zyski. Niektóre branże szczególnie się wyróżniają, jeśli chodzi o zaangażowanie w digital signage. Transport i podróże Wakacyjna podróż może być stresującym doświadczeniem, jedziemy do nieznanego kraju, musimy zdążyć na autobus, samolot i jeszcze zamówić taksówkę. Z pomocą przychodzą nam najnowsze cyfrowe technologie, takie jak elektroniczne tablice na przystankach autobusowych, czy dotykowe ekrany na postojach dla taksówek, podające informacje o kosztach i czasie dojazdu do naszego hotelu. Ekrany na dworcach czy lotniskach mogą nas informować gdzie jesteśmy, jak się dostać do miasta, ile kosztują bilety, jakie atrakcje odbywają się w okolicy, czy jaka będzie pogoda w ciągu następnych kilku dni. Ilość możliwych konfiguracji wyświetlanych treści jest obecnie niemal nieskończona. Zmniejszenie stresu podczas podróży, stało się dużo łatwiejsze dzięki najnowszym technologiom. Firmy, dzięki nowoczesnym algorytmom, mogą lepiej zrozumieć podróżnych i dostarczyć im odpowiednich informacji jeszcze zanim poczują, że czegoś nie wiedzą. Rozrywka Galerie sztuki czy stadiony to często zatłoczone centra aktywności kulturalnej, w których doskonale sprawdzają się rozwiązania digital signage. Mogą one wskazać właściwe miejsce siedzące, odpowiednią bramkę
wejściową, wystawę której szukamy, czy taką, o której nawet nie słyszeliśmy. Ekrany dotykowe potrafią zapewnić nam dokładnie tyle informacji, ile w danym momencie potrzebujemy, tworząc przyjazne i dobrze zorganizowane środowisko. Kiedy ekrany nie podają informacji, mogą być używane do wyświetlania reklam i promocji, co tylko zwiększa ich atrakcyjność z ekonomicznego punktu widzenia. Handel Handel wciąż wytycza naprzód granice wykorzystywania cyfryzacji. Technologia dostępna poprzez dotykowe ekrany, udostępnia zupełnie nowe pole dla przedsiębiorców, zajmujących się sprzedażą. Możliwości interaktywnych ekranów są ogromne i w pełni skoncentrowane na zadowoleniu klienta.
Zaangażowanie go w media społecznościowe i strony internetowe zapewnia, że firma nie tylko dostarcza produkt, ale całościowe doświadczenie związane z marką. Można zaobserwować, że taka naturalna interakcja między sprzedawcą a kupującym ma swoje odzwierciedlenie we wzroście sprzedaży i lojalności względem danej marki. Krok ku przyszłości Wykorzystywanie rozwiązań dotykowych i łączności bezprzewodowej w digital signage jest niezbędnym krokiem w stronę zwiększenia przyswajalności i atrakcyjności przekazywanych treści. Taka technologia ułatwi nam codzienne życie oraz zwiększy zyski dla przedsiębiorców, którzy zdecydują się zainwestować, w tę formę prowadzenia kampanii reklamowej.
v
Najnowsze technologie pomagają nam dostarczyć potrzebne informacje w dowolnym momencie. ©Photogenica
HYBRYDOWA MOC, KTÓRA ZWIĘKSZA MARŻE.
EFITM VUTEk® LX3 Pro
Obniż koszt całkowity, pozyskuj więcej zleceń i maksymalizuj marże, dzięki połączeniu możliwości płaskiej maszyny drukującej i drukarki z roli na rolę. Wszystko, co najlepsze w obu wspomnianych rozwiązaniach, oferują drukarki hybrydowe z najszerszej w branży linii VUTEk LX3 Pro firmy EFI. Chcesz uzyskać jeszcze wyższą wydajność? Steruj swoim urządzeniem za pomocą serwera Fiery® proServer.
Dowiedz się więcej na stronie vutek.efi.com/LX3
Żadnych stwierdzeń zawartych w niniejszym dokumencie nie należy traktować jako gwarancji, które poszerzałyby zakres gwarancji udzielanej wprost w przypadku produktów i usług EFI. EFI, FabriVU, Fiery, logo Fiery i VUTEk są znakami towarowymi firmy Electronics For Imaging, Inc. lub spółek zależnych w całości przez nią kontrolowanych w Stanach Zjednoczonych bądź innych określonych krajach. ©2018 Electronics For Imaging, Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone.
18.DigitalSignage&LED
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Restauracyjny digital Rewolucja według M4B
Digital signage zmieniło nasze postrzeganie świata. To, co jeszcze niedawno wydawało się być pieśnią przyszłości, dzieje się na naszych oczach. Ponadto badania wskazują, że Polacy korzystają z cyfrowych nowinek technicznych znacznie chętniej niż mieszkańcy innych krajów. Nie ma czemu się dziwić, nie tylko znacznie upraszczają one wiele czynności, ale i tworzone są przez polskie firmy. Jedną z nich jest M4B, które może nie tylko mierzyć się z zagranicznymi konkurentami, ale i często ich przewyższa.
D
igitalizacja zrewolucjonizowała nasze życie. Dziś niewiele jest osób, które nie korzystały z bezobsługowej kasy w supermarkecie czy nie składało zamówienia przy użyciu kiosku w restauracji szybkiej obsługi. Jeszcze kilka lat temu, wszystkie te urządzenia wydawały się futurystycznymi nowinkami, dziś z nich korzystamy i przynosi nam to naprawdę wiele korzyści. A technologia nieustannie się rozwija i nadal będzie wspierać ludzi tam, gdzie sprawdza się najlepiej. Badania przeprowadzone przez Zion Research, znajdujące się w raporcie „Self Service Technology Market for ATM, Kiosk Machine and Vending Machine: Global Industry Perspective, Comprehensive Analysis and Forecast, 2015-2021” wskazują, że roczna dynamika wzrostu rynku kiosków wynosi i będzie się utrzymywać na poziomie 15,8 %. Wszystko to dzięki autorskim rozwiązaniom digital signage, takim jak te tworzone przez M4B. W ofercie firmy znajdują się różnorodne wyposażone w ekrany dotykowe kioski, pozwalające na złożenie zamówienia i nie tylko. Już dziś korzystają z nich użytkownicy w dziesięciu krajach – firma kilka miesięcy temu rozpoczęła instalację swoich rozwiązań digital signage w restauracjach KFC. Kiosk może więcej Co może zrobić kiosk, czego nie może dokonać stojący przy kasie sprzedawca? Albo co może sprzedawca, czego nie może kiosk? Odpowiedzi na te pytania nie są jednoznaczne. Zacznijmy od prostego wniosku – kiosk może zastąpić pracownika. Oczywiście nie każdego,
Urządzenia M4B z powodzeniem działają w restauracjach KFC. ©M4B
ale tego, który przyjmuje zamówienia w restauracji szybkiej obsługi z pewnością. I choć maszyna zajmująca miejsce człowieka zawsze wydaje się być czymś niepokojącym, w obliczu braku rąk do pracy w gastronomii, kiosk wielu przedsiębiorcom wydaje się zbawieniem. Nie tylko przyjmie on zamówienie i zapłatę, ale także zarekomenduje klientowi nowości i zaoferuje opcje, których pracownik nie będzie miał czasu wymieniać. Przeciętny klient podchodząc do kasy dokładnie wie, czego chce. Wraz ze sprzedawcą odgrywa określony scenariusz. Nie chce angażować sprzedawcy, który
mimo najlepszych chęci może mieć gorsze samopoczucie i nie emanować entuzjazmem. Nie będzie długo zastanawiać się, czy ma ochotę na deser lub pytać o wymianę składników w kanapce. Kiosk jest w tym przypadku znacznie lepszym rozwiązaniem. Nie tylko już na samym początku pokaże klientowi nowości czy popularne produkty, ale i zaprezentuje wszystkie możliwe opcje. Większość z nas to wzrokowcy, widząc zdjęcie deseru, mimowolnie chcemy go zjeść. Nawet jeśli tego nie planowaliśmy. Kiosk nie będzie robił też problemów w przypadku wymiany składników
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
.19
Model Wave Kiosk 22B charakteryzuje się delikatnym designem. ©M4B
Dzięki estetycznemu designowi kioski doskonale wpasowują się w przestrzeń sklepową. ©M4B
w kanapce czy zestawie. Po prostu odpowiednio skomponuje zamówienie. Kioski dają ludziom swobodę, możliwość zastanowienia się i bliższego przyjrzenia ofercie. A co najważniejsze – sprawdzają się. Z badań opublikowanych przez USA Today wynika, że klienci korzystający z kiosków zamawiają więcej niż ci, kupujący przy kasie. Kioski mają również jedną, bardzo ważną w obliczu globalizacji zaletę – mówią wieloma językami. Korzystający z kiosku turysta może zamówić swoje jedzenie na całym świecie, znając wyłącznie język angielski. Sprzedawca często ogranicza się jedynie do języka ojczystego, co rodzi nieporozumienia i sprawia, że klient rezygnuje z zamówienia. Jednak jedną z największych zalet rozwiązań cyfrowych w restauracjach szybkiej obsługi można dostrzec w porze lunchu lub okresach wzmożonego ruchu. Tam, gdzie mamy do czynienia wyłącznie z kasjerami, obsługa trwa dłużej, a kolejki zniechęcają klientów. Kioski nie tylko upraszczają całą procedurę zamawiania, ale także ją przyśpieszają – są zawsze w gotowości, zawsze „na stanowisku” i może ich być w lokalu więcej niż pracowników przy ladzie. Trzy sposoby na sukces Trudno nie zauważyć zalet kiosków pozwalających na złożenie zamówienia. Warto jednak przyjrzeć się bliżej samej technologii. M4B tworząc swoje innowacyjne rozwiązania, postawiło nie tylko na technologiczne nowinki i niezawodne programy, ale także zwróciło uwagę na design. Kioski mogą bowiem nie tylko pełnić funkcje użytkowe, ale także zdobić lokale gastronomiczne. Dlatego też urządzenia wyprodukowane przez M4B zostały zaprojektowane przez dwukrotną zdobywczynię Red Dot Design Award - Matyldę Golędzinowską. Dzięki temu charakteryzują się estetycznym wyglądem i doskonale wpasowują się w przestrzenie
restauracyjne. Pierwszym z linii jest Wave Kiosk 32 A. Jest to urządzenie wyposażone w trzydziestodwucalowy ekran dotykowy. Jest przeznaczone do samodzielnego składania zamówień i występuje zarówno w wersji jednostronnej jak i dwustronnej. Przeznaczone jest do montażu w podłodze/suficie lub na ścianie. Zaprojektowano go, aby był przystosowany do nieustannej pracy. Kiosk wyposażony jest w specjalnie zaprojektowany system zarządzania. Oprogramowanie Wave Proffesional pozwala na włączanie i wyłączanie zarówno elementów kiosku jak i całego urządzenia w zaplanowanym czasie. Służy także do sterowania wszystkimi akcesoriami i czujnikami. Drugim modelem z linii jest Wave Kiosk 22A. To mniejsze urządzenie, które może zostać zamontowane na blacie i umożliwia klientowi proste i bezpieczne złożenie zamówienia. To urządzenie, wyposażone w dwudziestodwucalowy ekran również przeznaczone jest to nieustannej pracy oraz korzysta z oprogramowania spełniającego te same zadania, co w większej wersji. Trzeci w linii jest Wave Kiosk 22B. Również posiada dwudziestodwucalowy ekran i przeznaczony jest do montażu w blacie. Ma jednak odrobinę inną formę, delikatniejszy kształt. Wszystkie kioski produkowane przez M4B wyposażone są w takie komponenty jak panel LCD, płyta główna, drukarka, terminal płatniczy, termowizor (skaner 1D/2D). Można w nich także zainstalować takie akcesoria jak kamera, beacony, czytniki linii papilarnych itp. Trzy drogi do klienta Urządzenia M4B, dzięki estetycznemu designowi i szerokim zastosowaniom można dopasować do potrzeb niemal każdej restauracji. Odpowiednio skonstruowane oprogramowanie sprawia, że można je dostosować do potrzeby konkretnego lokalu gastrono-
micznego. Spełniają także funkcje reklamowe, gdyż w czasie, kiedy nie korzystają z nich klienci, zamieniają się w interaktyne wcześniej przygotowane plansze z konkretnymi promocjami lub produktami. Kioski te z pewnością pozwalają na dostosowanie restauracji do potrzeb najbardziej wymagającego klienta. Dzięki temu, że występują w trzech formach, wpasowanie ich w przestrzeń sklepową nie jest problemem. M4B jest przykładem firmy, która propaguje polskie rozwiązania digital signage na świecie. O tym, że są skuteczne przekonali się już klienci z wielu krajów.
v
Zarówno Wave Kiosk 22A jak i 22B są przeznaczone do montażu na blacie. ©M4B
20.DigitalSignage&LED
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
NEC Competence Days 2018 Profesjonaliści branży AV
W dniach 18-19 października odbyła się dziewiąta już edycja NEC Competence Days Pro AV Solutions. To bezpłatne szkolenie przeznaczone dla partnerów handlowych NEC kierowane jest przede wszystkim do przedstawicieli firm działających w sektorze profesjonalnych instalacji AV. Ponad 350 gości miało okazję uczestniczyć w szeregu prezentacji i warsztatów, oraz mogło odwiedzić specjalnie przygotowaną strefę Expo.
N
EC Competence Days Pro AV Solutions po raz kolejny odbyło się w Centrum Konferencyjnym w Hotelu Lenart w Wieliczce. Dzięki tej lokalizacji tegoroczna strefa Expo objęła prawie 500 m2 na dwóch poziomach obiektu. Bogata ekspozycja zawierająca różnego typu produkty z sektora AV pozwoliła na przeprowadzenie aż dwunastu sesji warsztatowych „Hands On!” – pokazów działania poszczególnych rozwiązań prezentowanych niewielkim grupom uczestników z możliwością testowania sprzętu i prowadzenia dyskusji. Rozbudowana część warsztatowa zmieniła charakter imprezy na bardziej dynamiczny i nastawiony na praktykę. Uczestnicy docenili tę zmianę.
dzę jak i, pośrednio, przedsiębiorstwo. O tym, jak popularne i wartościowe jest to wydarzenie, świadczy frekwencja, która rośnie z roku na rok. Coraz większy jest również udział sponsorów. Wśród tych, którzy w tym roku postanowili wesprzeć wydarzenie znaleźli się: Matrox Graphics, Kramer Electronics, Edbak, Datapath, Yealink, Sennheiser, U-Touch, KT i AREC, AUDAC, PROCAB, CYMON, ADAMSON Systems Engineering, Sensonics oraz AXIS.
Merytoryka, inspiracja, networking Konferencja NEC Competence Days była jak zwykle połączeniem merytorycznej wiedzy, inspiracji dla specjalistów z branży AV, cennego networkignu oraz dobrej atmosfery. Wydarzenie to już na stałe wpisało się w kalendarz partnerów biznesowych NEC, jako miejsce, które pozwala rozwinąć zarówno swoją wie-
Produkty warte zauważenia Podczas konferencji zaprezentowano również szerokie portfolio produktów NEC. Pojawiły się tam zarówno rozwiązania projektorowo-monitorowe oraz, po raz pierwszy, rozwiązania Led. Na szczególną uwagę zasługują takie nowości jak monitor bezramkowy NEC MultiSync UN464VA wyposażony w procesor obrazu SpectraView Engine i możliwość samodzielnej kalibracji, laserowy projektor Lcd wyposażony w zamknięty silnik optyczny P525UL i ultracichy układ chłodzenia oraz moduły LED p1.8 prezentowane w formie
Tegoroczną edycję NEC Competence Days odwiedziło ponad 350 osób. ©NEC Display Solutions
Podczas wieczornych uroczystości po raz pierwszy rozdano statuetki NEC Awards. ©NEC Display Solutions
inteligentnej półki sklepowej. Ponadto można było zarówno zobaczyć jak i przetestować sieciowy procesor graficzny Hiperwall, multimedialny kombajn wideokonferencyjny InfinityBoard, system do zarządzania monitorami i projektorami NEC NaViSet, huddlespace z monitorem NEC MultiSync z serii C zintegrowanym z multimedialnym soundbarem oraz całą paletę monitorów wielkoformatowych NEC. NEC Awards Tegoroczna edycja NEC Competence Days była wyjątkowa również ze względu na inaugurację NEC Awards. To nagrody będące wyrazem uznania dla partnerów NEC, stanowiące formę podziękowania za dotychczasową współpracę i osiągnięcia. Podczas uroczystego wieczoru statuetki NEC Awards 2018 odebrali: w kategorii Edukacja - firmy Mentor oraz Agraf, w kategorii Rental - firma SQM, w kategorii Wdrożenie Roku - Comarch, w kategorii Debiut Roku - Senetic, w kategorii Największy Obrót firma Perfect Displays oraz w kategorii Security firma Megavision Technology.
v
W trakcie sesji „Hands On!” można było poznać urządzenia NEC zarówno ze strony teoretycznej, jak i praktycznej. ©NEC Display Solutions
DOM DLA AV I SYSTEMÓW INTEGRUJĄCYCH Stwórz wszystkie połączenia, których potrzebujesz na ISE 2019 Intagreted Systems Europe jest miejscem, w którym prezentowane są najnowsze rozwiązania i innowacje. Profesjonaliści odwiedzają targi by uczyć się, zdobywać nowe kontakty i rozwijać swój biznes.
ZAREJESTRUJ SIĘ TERAZ
22.DigitalSignage&LED
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Smartfon przyszłością digital signage Smartprzyszłość
Kilka dekad temu projektanci systemów digital signage zaczęli korzystać z technologii oferowanej przez komputery PC. Zapewniała ona sprawną platformę, duży i dynamiczny system oraz łatwe w obsłudze narzędzia. Obecnie nadszedł czas na zmiany.
D
zisiejsi dostawcy usług digital signage chcący poszczycić się dostępnością i jakością, spoglądają chętnie w stronę wszechobecnych smartfonów. Projektanci zaczynają używać technologii komórkowej jako podstawy dla swoich produktów i rozwiązań. Mogą oni wykorzystać ecosysytem smartfonów, ich stałe połączenie z siecią i możliwość niemal dowolnej konfiguracji do dostarczania interaktywnych i mobilnych systemów digital signage. Dzisiejsze smartfony zapewniają wszystko, czego potrzebują projektanci do stworzenia skutecznej reklamy. Łączność krokiem naprzód Częstym problemem urządzeń digital signage jest brak dostępu do Internetu. Skutkuje to tym, że znacznie wydłuża się czas na-
Smartfony stają się podstawą dla digital signge. ©Photogenica
prawy uszkodzonego urządzenia oraz czas zmiany wyświetlanych treści na aktualne. Możemy sobie wyobrazić platformę działającą w sieci komórkowej, która łączy wyświetlacze, umożliwiając ich natychmiastową, zdalną naprawę i zaktualizowanie ich treści. Dla przykładu może posłużyć Verizon 4G LTE, który dzięki bezprzewodowej łączność zapewnia użytkownikom niespotykaną dotąd mobilność i elastyczność w czasie rzeczywistym. Android wszechstronną podstawą Dotykowe ekrany stają się coraz popularniejszym rodzajem digital signage. Na przykładzie interaktywnych kiosków do zamawiania jedzenia w restauracjach, projektanci starają się dostarczyć konsumentom wrażeń, jak
najbardziej zbliżonych do tych, jakie znamy z telefonów opartych na Androidzie. System ten jest jednym z największych i najbardziej dynamicznych dostępnych obecnie rozwiązań. Daje on ogromne możliwości rozwoju i adaptacji, w tym możliwość kontrolowania urządzeń dotykiem, głosem czy gestami co stwarza pole do popisu dla projektantów digital signage. Budowa na Androidzie, daje także dostęp do szerokiej społeczności deweloperów. Firma Elo Touch Solutions wykorzystuje siłę Androida, do przekształcania dotykowych ekranów w interaktywne kioski zdolne odtwarzać dźwięk, obraz, obsługiwać strony HTML oraz aplikacje na Androida. Smartfony dawcą technologii Wykorzystanie przez deweloperów technologii komórkowej, może zapewnić dostęp do świetnych osiągów jakie oferują współczesne smartfony. Platformy od takich firm jak Qualcomm Technologies są stworzone do tego, by zapewniać wysokie osiągi, świetną łączność, obsługę dotykowego ekranu, multimediów oraz kamery, a to wszystko przy niskim zużyciu baterii. Obecni użytkownicy digital signage mogą korzystać z tych zalet również za pomocą systemu operacyjnego Windows. Pozwala on na proste i stosukowo tanie projektowanie digital signage. Podobne zalety oferuje także system OS. Jest on znakomity do wyświetlania dowolnej treści w odpowiednim czasie i miejscu. Wraz ze wzrostem ilości reklam w telefonach komórkowych, udoskonalane są oprogramowania, które są w stanie je dostarczać. Przekazywanie tej samej treści na różnych urządzeniach i platformach, pozwala przedsiębiorcom oraz reklamodawcom zmaksymalizować potencjał współczesnej technologii, do wpływania na konsumentów.
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
.23
Personalizacja reklamy Dzisiejsi reklamodawcy, którzy są przyzwyczajeni do precyzyjnego marketingu obecnego w naszych smartfonach, szukają podobnych wrażeń także poza komórkami. Technologia uczących się algorytmów, która dostarcza celowane reklamy i specjalne indywidualne oferty, jest obecnie jedną z najważniejszych gałęzi digital signage. Dzięki niej, reklamodawcy mają znacznie więcej danych niż te, które były dostępne jedynie na podstawie wskaźnika zwrotu inwestycji (ROI). Obecnie wiedzą oni kto oglądał przekazaną treść oraz jak długo, jakie kampania wywołała reakcje, czy odbiorca był zadowolony i zaangażowany. O ile systemy komputerowe dopiero zaczynają badać takie aspekty reklamy tak platformy komórkowe są już gotowe by dostarczyć odpowiednie rozwiązania gwarantujące rozwój algorytmów potrzebnych reklamodawcom. Zapowiedź przyszłego rozwoju Te wszystkie czynniki powinny skłonić deweloperów, do szukania coraz lepszych metod zbierania danych, ulepszania ROI i zarabiania na tej wiedzy. Digital signage jest już czymś znacznie więcej niż tylko jednostronnym prze-
Android daje ogromne możliwości dla twórców. ©Photogenica
kazywaniem treści. Świat cyfrowy nieodwracalnie wszedł w świat realny, a deweloperzy będą chcieli to skrzętnie wykorzystać popuREKLAMA
laryzując rozwiązania smart digital signge oparte na sprawnej i elastycznej technologii komórkowej.
v
24.DigitalSignage&LED
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Jak odzyskać uwagę klienta DOOH według Samsung
Według badań PWC poświęconych rynkowi wideo w Polsce zaczyna ono wypierać słowo pisane i statyczny obraz. Dotyczy to również reklamy. Przeciętny użytkownik, szczególnie reprezentant pokolenia millenialsów, przyzwyczajony do treści cyfrowych, ulotki, plakaty czy bilbordy traktuje jak niegodny uwagi element krajobrazu. Mając kilka sekund na zainteresowanie odbiorcy warto więc postawić na reklamę z segmentu digital out of home, wyświetlaną w formie wideo na cyfrowych wyświetlaczach typu SMART (digital) signage.
R
eklama zewnętrzna towarzyszy nam od tysięcy lat. Oczywiście, przez lata zmieniła się jej forma. Jednak od dawna jesteśmy niemal zewsząd bombardowani statycznymi reklamami na ulicach, przystankach, wystawach. Dlatego też przestajemy je zauważać. Trzeba więc sięgnąć po alternatywne środki pozwalające na przyciągniecie uwagi odbiorcy. Wyświetlanie treści na ekranach cyfrowych może to umożliwić za sprawą doskonałej jakości obrazu, żywych kolorów i efektu zaskoczenia w przypadku treści ruchomych. Badania przeprowadzone przez Kantar TNS dla Samsung Polska we wrześniu 2018 roku wskazują, że na treści wyświetlane za pomocą nośników SMART digital signage w restauracjach uwagę zwróciła połowa badanych, zaś co piąty przyznał, że zamówił reklamowane danie pod wpływem informacji prezentowanych na wyświetlaczu. Potwierdzają to również badania przeprowadzone przez Nielsen, które dowodzą, że treści wideo i grafiki wyświetlane w formie cyfrowej w miejscach publicznych mają większą siłę oddziaływania m.in. od treści wyświetlanych na portalach społecznościowych czy w telewizji. Kampanie reklamowe z wykorzystaniem digital signage sprawdzają się doskonale, kiedy kierowane są do millenialsów. Pokazała to, chociażby, promocja smartfona Samsung Galaxy S9 prowadzona w Holandii w telewizji, Internecie i właśnie na wyświetlaczach. Koncentrowała się ona na prezentowaniu funkcji slow motion. Firma umieściła krótkie filmiki na 270 nośnikach rozlokowanych na dworcach kolejowych i 100 ekranach rozsianych po całym kraju.
Efekt był na tyle dobry, że od tej pory akcje reklamowe z wykorzystaniem ekranów SMART signage mają być standardowym elementem działań reklamowych. Diabeł tkwi w szczegółach Skuteczna reklama DOOH nie mogłaby jednak funkcjonować bez zaawansowanych rozwiązań technologicznych, do których zaliczamy nie tylko ekrany SMART signage, ale także odpowiednie oprogramowanie i urządzenia peryferyjne dodające całemu procesowi swoistego elementu magii. Samsung w swojej ofercie posiada całą gamę urządzeń zarówno do zastosowań wewnętrznych jak i zewnętrznych. Charakteryzują się one możliwością długiej pracy w trybie 16h/7 lub 24h/7, wysokim kontrastem 5000:1 i większą jasnością ekranu, dochodzącą do 2500 nitów w przypadku rozwiązań outdoorowych, dzięki czemu treści są widzialne w pełnym słońcu. Zastosowanie cienkich ramek sprawia, że z ekranów można budować ściany wideo. Z kolei seria wyświetlaczy OMD-W może pracować nawet w temperaturze 110°C. Wydajne procesory i autorskie rozwiązanie Samsunga MagicInfo Premium S, pozwalają na tworzenie i zarządzanie treścią bez użycia komputera lub zewnętrznego odtwarzacza multimediów. Czar ekranu Coraz popularniejsze stają się ekrany wykorzystujące technologię Led, których bezramkowa konstrukcja i łatwa instalacja pozwalają na tworzenie niestandardowej wielkości wyświetlaczy. Duża gęstość poszczególnych pikseli sprawia, że ekrany Led bez proble-
Badania wykazują, że DOOH przyciąga uwagę odbiorcy skuteczniej niż tradycyjna reklama. ©Samsung
mu osiągają rozdzielczość UHD, oferując zaskakującą głębię kolorów, jasność i kontrast. Każdy ekran może dodatkowo zostać wyposażony w urządzenia peryferyjne, takie jak czujniki ruchu, wody czy dymu. Pozwala to na personalizowanie reklam, polegające na zmienności prezentowanych treści w zależności od czynników zewnętrznych czy też wchodzenie w interakcję z przechodniami. Wachlarz korzyści Korzyści płynące z szerokiej implementacji rozwiązań SMART Signage są nie do przecenienia. Nie chodzi tu tylko o lepsze dotarcie z przekazem do klienta, ale także oszczędność czasu i pieniędzy, co wiąże się z koniecznością ręcznej obsługi każdego billboardu czy plakatu. Rozwój technologii cyfrowych pozwoli także na jeszcze skuteczniejsze angażowanie klienta w najbliższej przyszłości.
v
26.DigitalSignage&LED
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Marketing sensoryczny Poczuj, zobacz, zapamiętaj
Co obecnie jest na czasie? W co warto zainwestować, żeby wyróżnić się na rynku? Jakie działania warto podjąć, by konkurencja nam nie uciekła? Na te i jeszcze inne pytania odpowiadają eksperci od marketingu sensorycznego. Jedno jest pewne – czas zacząć myśleć poza schematami.
I
nteraktywne doświadczenia pobudzające do działania wiele zmysłów naraz mogą okazać się kluczowe w przyciąganiu uwagi klientów. W zdominowanym przez cyfrowe rozwiązania świecie zaangażowanie konsumentów poprzez stymulację ich zmysłów, a nie tylko poprzez czysto wizualne czy dźwiękowe reklamy, okazuje się kryć niezwykle duży potencjał. Wirtualna rzeczywistość łącznikiem Jednym z największych trendów jest obecnie zwiększone użycie technologii dotyczących wirtualnej rzeczywistości, w tym tych, które angażują też smak i zapach. Liczba takich możliwości jeszcze wzrośnie, gdyż użytkownicy sklepów online mają możliwość oglądania produktów dzięki interaktywnym filmikom, a następnie sami mogą je recenzować, wrzucając własne wideo. Jednym z przedsiębiorstw planujących przeniesienie swojej sprzedaży do
świata online i uczynienie jej jeszcze bardziej angażującą jest Asda. Na Halloween opracowało wraz z Google, YouTube i Carat UK w pełni immersyjną i interaktywne video 360 stopni, poprzez które można było dokonać zakupów. „Zostało ono zaprojektowane na smart fony i tablety, ponieważ to właśnie tam klienci spędzają najwięcej czasu i mogą też wejść w interakcje z naszą marką”, mówi Chris Chalmers, starszy dyrektor ds. komunikacji cyfrowej i bezpośredniej w Asda. „Dla niektórych naszych klientów stworzyliśmy w pełni immersyjne rozwiązanie do sklepu stacjonarnego, gdzie mają możliwość zapoznania się z filmem poprzez Google Cardboard”, dodaje. Google Cardboard to platforma rzeczywistości wirtualnej zaprojektowana do użycia z rozkładanymi pudełkami kartonowymi zaadaptowanymi pod telefony komórkowe. Rozwiązanie to reklamowane jest jako tani sposób na wirtualną rzeczywistość.
Kina 4DX wzbudzają ciekawość widzów, dlatego warto zainteresować się reklamą w takim miejscu, szczególnie, że oferują one multisensoryczne doznania. ©Pinterest
Start kina 4D Na wielkich ekranach zagościła zmiana w postaci pierwszego europejskiego kina 4D otwartego w lutym 2015 roku w Milton Keynes. Jednak jeszcze więcej inwestycji miało miejsce w roku 2016 wraz z uruchomieniem kin 4DX, gdzie widzowie siedzieli na poruszających się fotelach, uderzały w nich podmuchy wiatru, woda oraz zapachy powiązane z akcją filmu. Kina od dawna promują, w jaki sposób efekty wizualne i dźwiękowe mogą okazać się niezwykłymi sensorycznymi bodźcami dla widza, głównie poprzez poczucie wspólnoty z innymi widzami, gdyż cała sala jednocześnie dzieli to samo wyjątkowe doświadczenie. Bezpośrednio i z efektem Dyrektor handlowy Odeon Ciemna, Andy Edge, planuje rozesłać sensoryczne wizytówki wykorzystujące wysokiej rozdzielczości video jako część kampanii promującej sensoryczne środowisko reklamy w kinach. „Może być to dość kosztowna technologia, ale z czasem ceny spadną, a będzie to na pewno możliwość wybicia się na rynku, szczególnie w segmencie B2B”, mówi Edge. Jak twierdzą eksperci, wykorzystując „wielosensoryczny miks” jak połączenie video z drukiem, można ułatwić konsumentom zapamiętanie przekazu reklamy. Araceli Camargo, neurobiolog i jedna z osób odpowiedzialnych za rozwiązania projektowane przez agencję We Are Fearless, mówi, że kluczowym elementem sukcesu marki jest pamięć o doświadczeniach, jakie klient wiąże z daną marką. „To właśnie tu wielosensoryczne rozwiązania odgrywają kluczową rolę. Im bardziej wzbogacają one środowisko, tym bardziej mózg i centralny układ nerwowy są zaangażowane. A im bardziej my jesteśmy zaangażowani, tym bardziej prawdopodobne jest, że zapamiętamy naszą interakcję z marką”, do-
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
daje specjalista. Wyzwaniem dla marki jest to, by dobrze wykorzystać połączenie multisensorycznych możliwości, mówi Gemma Calvert, konsultant ds. neuromarketingu i profesor na uczelni Nanyang Business School w Singapurze. „Zmysł wzroku odgrywa dominującą rolę u większości z nas i zdając sobie z tego sprawę, marketingowcy często zaniedbują inne zmysły, jak wzroku czy smaku, jednakże to właśnie one mogą zapewnić im zaangażowanie klientów i dobre asocjacje związane z marką”, mówi. „Każdego dnia, w zatłoczonym marketingowym środowisku otwierają się dla specjalistów od rynku nowe możliwości związane z doświadczeniami sensorycznymi, dlatego trzeba wykroczyć poza dobrze już znane bodźce wizualne. Przykładowo w modzie niezwykle duże znaczenie odgrywa to, jak ubrania wyglądają, a nie jak pachną, czy jakie są w dotyku, a właśnie to mogłoby zapewnić markom uznanie klientów”, dodaje Calvert. Specjalista w dziedzinie psychologii konsumentów na uczelni Anglia Ruskin University, dr Cathrine Jansson, mówi, że niektórzy klienci są bardziej podatni na doznania dotykowe niż inni. „Mają oni wykształconą większą świadomość odnośnie do tego, czego dotykają, a także odnośnie wagi i tekstury konkretnych produktów. „Dotyk okazuje się niezwykle istotny, dlatego, jeśli w grę wchodzi bezpośredni kontakt, rynkowcy powinni skupić się na tym,
.27
czy uwagę klienta lepiej przyciągnie chropowata, czy gładka powierzchnia”, dodaje. Ze smakiem Jedną z ciekawych kampanii reklamowych zrealizowanych w ostatnich latach był pomysł firmy McCain Foods. Postawiono na obudzenie wspomnień klientów, a także pobudzenie ich kubków smakowych i nozdrzy. McCain Foods wykorzystało aromat pieczonych ziemniaków. Osoby przechodzące koło punktów reklamowych nagradzane były specjalnym kuponem. Co więcej, McCain otworzył restauracje w Londynie o nazwie Sunday Best, by wypromować swoje nowe głęboko mrożone ziemniaczki. Zaplanowano również coś angażującego różne zmysły. „Trzeba myśleć o tym, jak twoja marka może zaskoczyć i zarazem połączyć ludzi. Należy wiedzieć, co i kiedy przyciąga uwagę klientów. Np. wykorzystując przystanki autobusowe, można dotrzeć do osób zmierzających do domu i myślących o tym, co smacznego można by zjeść dziś na obiad”, mówi Mark Hodge, dyrektor marketingu w McCain. „Cyfrowe sieci OOH są wielosensoryczne, a wraz z rozwojem technologii dotykowej wszystko rozwija się jeszcze szybciej. Stymulacja zmysłów w bardziej kreatywny sposób generuje zaangażowanie, a także znakomity PR i nagrody”, mówi Tim Lumb, również specjalista do spraw rozwiązań marketingowych w Outsmart. REKLAMA
v
Marketing, który działa na wszystkie pięć zmysłów jest najskuteczniejszy. ©Photogenica
8 – 1 0 january 2019 messe düsseldorf
With new ideas into the future! www.viscom-messe.com THE WORLD OF ADVERTISING AND SELLING
The Leading European Trade Show of the Promotional Product Industry
International Trade Show for Promotion, Sports and Workwear
28.LFP
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Billboardy pod kontrolą Frontem do klienta!
Firmy mogą uzyskać przewagę konkurencyjną na podstawie różnych czynników. Jedni stawiają na wyższą jakość, inni na szybkość czy bezpieczeństwo, a jeszcze inni na sprawną obsługę klienta bądź niższe ceny. W obecnych czasach najważniejsze jest jednak to, by bezbłędnie odczytywać potrzeby klientów, a najlepiej je wyprzedzać. Drogę tę wybrała także firma Colours Factory, która dla swoich klientów i ich wygody stworzyła system do raportowania prac w dziale reklamy zewnętrznej. Sławomir Sławiński – Account Manager w Colours Factory opowiedział nam o programie BB System, jego funkcjach i możliwościach jakie daje on klientowi. VISUALCOMMUNIACTION: Zacznijmy od początku: do czego dokładnie służy program? Sławomir Sławiński: BB System to nasz autorski program do raportowania wszystkich kampanii billboardowych. Został stworzony z myślą o jak najszybszej weryfikacji zrealizowanych zleceń oraz kontroli procesu ich wyklejania. Kluczową funkcją jest możliwość śledzenia realizacji w czasie rzeczywistym. Wszystko, co dzieje się w danej chwili zapisywane jest w systemie, z uwzględnieniem podziału na segmenty, kampanie, czy umiejscowienie tablic. Sam pomysł na program narodził się już w 2012 roku. W międzyczasie program ewaluował, zmieniając się wraz z potrzebami Klientów. VC: Skąd pomysł na system? Sławomir Sławiński – Account Manager w Colours Faktory. © Colours Faktory
S.S.: Jednymi z najważniejszych aspektów rozwoju każdej firmy są usprawnienia. Nie inaczej było u nas. To właśnie taka myśl przyświecała nam podczas tworzenia BB System. Chcieliśmy dać klientom pełną kontrolę nad tym, co się dzieje z danym zleceniem. Program ułatwia pracę zarówno koordynatorom, jak i samym wyklejaczom. Już w chwili tworzenia rozwiązania obsługiwaliśmy wielu naprawdę dużych klientów, a zdjęć potwierdzających realizacje były tysiące. Zależało nam na stworzeniu jednej, odpowiednio poukładanej i posortowanej bazy. Najważniejsze jednak, by klient miał w każdej chwili dostęp do tej bazy. Już wtedy
doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak ważną walutą jest informacja. BB System pozwolił nam zaoferować klientowi dodatkową wartość – pełną transparentność. VC: W jaki sposób system usprawnia pracę na linii ekipa wyklejająca - centrala firmy - klient? Jakie są najważniejsze funkcjonalności programu? S.S.: Zacznijmy od początku… Cały system opiera się na dwóch elementach: serwerze, na którym umieszczane są wszystkie dane dotyczące nośnika (jego specyfikacja, lokalizacja, a także realizowane przy jego wykorzystaniu kampanie) oraz aplikacji, pozwalającej przesyłać informacje z terenu. Każda nasza ekipa jest wyposażona w smartfon, na którym zainstalowany jest BB System. Po zalogowaniu się do aplikacji, pojawiają się aktualne zlecenia i nośniki, jakie należy wykleić. Po zakończeniu procesu ekipa zobowiązana jest do wykonania dokumentacji zdjęciowej, która jednocześnie weryfikuje także położenie pracownika. Jeżeli jest w niewłaściwym miejscu – system nie pozwoli wykonać zdjęcia raportującego. Ekipy mogą informować także o ewentualnych opóźnieniach, usterkach czy też brakach w nośnikach. Bardzo ważną funkcjonalnością jest także wyświetlanie miniaturek billboardów, które mają zostać wyklejone. Co ważne, system pracuje nawet przy ograniczonym zasięgu internetowym. Aplikacja pozwoli w takiej sytuacji zrobić zrobić zdjęcia, które umieszczone zostają w swego rodzaju kolejce i zaczekają
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
.29
Każda ekipa Colours Faktory jest wyposażona w smartfon, na którym zainstalowany jest BB System. © Colours Faktory
na lepszy zasięg. W programie istnieje także karta punktu, która tworzona jest dla każdego nośnika. Po pierwszej realizacji w danym miejscu, jego parametry jak i inne istotne informacje są automatycznie dostępne w systemie. Program jest niezwykle intuicyjny - zarówno po stronie panelu ekipy wyklejającej, koordynatora, jak i samego klienta. Został stworzony tak, że możemy dość szybko dodawać różne funkcjonalności. Jeżeli zatem zauważamy potrzebę zmiany czy wprowadzenia nowych opcji, niezwłocznie to robimy.
względu na porę czy miejsce, w którym klient się znajduje - loguje się do swojego panelu i może sprawdzić postępy w interesujących go zleceniach. VC: Na ile rozwiązanie to jest innowacyjne na rynku? S.S.: Jak już wspomniałem wcześniej - brak informacji potrafi zniszczyć nawet najlepiej zaplanowane projekty. Dlatego robimy wszystko,
aby u nas waluta ta była wciąż w obiegu. Polityka naszej firmy to dawanie więcej z każdej naszej usługi. Dlatego też BB System idealnie wpisuje się w to hasło. W wąskiej branży reklamy zewnętrznej jesteśmy pionierami jeśli chodzi o takie rozwiązanie. Klienci bardzo to cenią. Mimo upływu lat, program wciąż jest jedynym tego typu rozwiązaniem na rynku. Co ważne może być stosowany nie tylko do billboardów, ale także bannerów czy wymiany plakatów na witrynach. Wszystko dostosowujemy do potrzeb klienta.
VC: Jakie są główne korzyści, które otrzymuje klient? S.S.: Największą korzyścią dla klienta jest możliwość śledzenia kampanii w czasie rzeczywistym. Po wykonaniu zdjęcia, data i godzina wyklejenia jest automatycznie zapisywana w systemie. Nie można tego obejść, ani tym manipulować. Jeżeli w danej kampanii jest np. sto nośników, a w systemie zaznaczone jest wyklejenie siedemdziesięciu z nich, to klient nie musi czekać na wyklejenie wszystkich stu - może od razu obejrzeć te zakończone. W wygenerowanym raporcie znajdzie podgląd miniaturek, adresy i informacje o statusie wyklejenia tablic. Istotna jest także możliwość dysponowania archiwum zrealizowanych kampanii. System przechowuje dane z trzech lat. Klient może wrócić do minionych kampanii i pobrać raport zawierający komplet informacji. Kolejna korzyść wynika z komfortu użytkowania i nieograniczonego dostępu do informacji. Bez
BB System działa zarówno na smartfonach jak i na komputerach. © Colours Faktory
v
30.LFP
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Materiałowy zawrót głowy Druk na tekstyliach według Rolanda
Uwielbiamy piękne tkaniny, niespotykany wzory i koszulki z nadrukiem. Dzięki nowoczesnemu drukowi na tekstyliach możliwe jest uzyskanie żywych barw i wzorów, które uradują każdego fashionistę. A to tylko czubek góry lodowej zastosowań druku na tekstyliach. Niedawno na rynku pojawiła się nowa multifunkcjonalna sublimacyjna maszyna Roland Texart RT-640M, dzięki której tworzenie przyciągających wzrok tkanin będzie jeszcze łatwiejsze niż do tej pory.
D
ruk na tekstyliach przeżywa czas rozkwitu. Żyjemy w czasach, w których najważniejsze jest przyciągnięcie wzroku, nieważne czy flagą reklamową czy niecodziennym strojem. Jednak, aby wykonać zjawiskowy nadruk na tkaninie, potrzebne jest urządzenie, które nie tylko podoła zadaniu, ale również stworzy wydruk dobrej jakości, odporny na warunki atmosferyczne czy coś tak prozaicznego jak pranie. Sprostać może temu maszyna Roland Texart RT-640M, która jest najnowszym produktem z serii Texart tego producenta. Urządzenie to jest przystosowane do drukowania bezpośrednio na tkaninach na bazie poliestru oraz na transferowym papierze przeznaczonym do sublimacji i to przy użyciu tego samego atramentu u RIPu.
Tkanina na życzenie W dzisiejszych czasach priorytetem często staje się druk na życzenie oraz krótkie serie. Urządzenie Texart RT-640M jest elastycznym, cyfrowym rozwiązaniem, które umożliwia szybkie dostarczenie różnorodnych produktów końcowych przeznaczonych dla producentów oznakowania, odzieży sportowej, marek modowych, wytwórców dekoracji wnętrz czy też artykułów promocyjnych produkowanych z różnorodnych tkanin. Ilość aplikacji jest zależna tylko od kreatywności użytkownika. Dzięki maszynie można bowiem wydrukować zarówno flagę reklamową jak i tkaninę na sukienkę od wielkiego projektanta. Texart RT-640M może być również sparowany z próżniowym urządzeniem 3D, umożliwiającym tworzenie trójwymiarowych obiektów reklamowych.
Kreatywność bez granic Podczas drukowania bezpośrednio na tkaninach poliestrowych trzeba wziąć pod uwagę ich różnorodność. Maszyna może zadrukowywać zarówno z jednej jak i z obu stron takie materiały jak flagi, tkaniny mesh, backlit, woale, tkaniny blokujące i banery. Nowy produkt firmy Roland może drukować nawet na najcieńszych tekstyliach. Specjalnie zaprojektowany atrament Roland Textar przeznaczony do urządzeń sublimacyjnych producenta zapewnia szybkie schnięcie zadrukowanych tkanin. Dzięki nim urządzenie to może także drukować w bardzo szerokim gamucie kolorystycznym. W efekcie wydruki charakteryzują się intensywnymi czerniami, wyraźnymi pomarańczami i fioletami, a także przyciągającymi wzrok kolorami fluorescencyjnymi. Urządzenie jest też zdolne do druku delikatnych pastelowych kolorów, niezwykle nasyconych barw, delikatnych gradacji kolorystycznych czy niezwykle wyrazistych obrazów. Maszyna jest wyposażona w oprogramowanie ErgoSoft Roland Editio 2 RIP, które po raz pierwszy zostało wykorzystane w urządzeniu do druku na tekstyliach. Dzięki szerokim zastosowaniom i prostej obsłudze Texart RT-640M urządzenie, które doskonale sprawdzi się w przedsiębiorstwach, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z drukiem na tekstyliach.
v
Urządzenie może drukować na tkaninach, które zawierają przynajmniej 70 procent poliestru. ©Roland
ODKRYJ GŁĘBIĘ MOŻLIWOŚCI
MASZYNY MIMAKI UCJV300-160 LED UV
Urządzenie do druku z roli na rolę w szerokości 160cm w technologii UV. Druk tuszami CMYK, White, Lc, Lm umożliwia wykonanie wyrafinowanych prac!
www.reprograf.com.pl
info@reprograf.com.pl
tel. (22) 539 40 00
32.LFP
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Zapamiętaj moją twarz! I tak nie dam Ci nic więcej… AUTOR KATARZYNA KUREK
Wybory samorządowe już za nami. Owszem, przed niektórymi jeszcze druga tura wyborów na prezydentów miast, ale biorąc pod uwagę to, że w większości dużych miast wszystko jest już jasne, można na serio wziąć się za ocenę kandydatów. Tę wizualną, oczywiście, ponieważ przynależność partyjna w tym wypadku nie będzie miała wielkiego znaczenia. I zapewniam, że nie chodzi o to, który z kandydatów czy kandydatek mógłby wziąć udział w kolejnej edycji Top Model, ale raczej o wskazanie kilku plakatowych absurdów.
C
zym kieruje się kandydat, wybierając projekt swojego plakatu wyborczego? Trudno powiedzieć. Ponieważ autoprezentacja zdaje się tu kłócić z dezinformacją. A i sama kwestia zaprezentowania się w jak najlepszy sposób jest odrobinę
problematyczna w kontekście umiejscowienia niektórych bannerów. Założenie jest proste: mamy zapamiętać kandydata uwiecznionego na plakacie w jego najlepszej wyretuszowanej wersji. Chociaż twarz jest tak naprawdę drugorzędna wobec nazwiska, przynależności par-
tyjnej i numeru na liście. W końcu chodzi o to, żeby się wyborcy dobrze skojarzyć. Na tyle dobrze, żeby wstawił znak X w odpowiednią kratkę. Na niniejszych stronach zaprezentujemy galerię plakatów i kilka wniosków, jakie wyciągnęliśmy z ich wyglądu i umiejscowienia.
v
©Visual Communication
©Visual Communication
©Visual Communication
Blisko wyborcy! Ważne jest to, aby być blisko wyborcy. Dlatego też plakaty i bannery można znaleźć niemal wszędzie. I to dosłownie. Młodzież, która zechce pograć na orliku, znajdzie bannery na jego ogrodzeniu (w końcu może rodzic będzie odbierał swoją pociechę i zapamięta kandydata). Kierowcy zetkną się z kandydatami niemal na każdym osiedlowym parkingu. A miejscówki takie jak ogrodzenie tuż obok lokalnego dyskontu to już nie lada gratka. W końcu tam zauważy kandydata całe osiedle.
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Zmieścić się z przekazem Jak wiadomo miejsc, gdzie legalnie można wieszać plakaty wyborcze nie ma znowu aż tak wiele. Dlatego trzeba czasami wpasować się tam, gdzie niekoniecznie się pasuje. W cenie są wszelkie budowy, słupy ogłoszeniowe, gdzie ląduje się między plakatami dotyczącymi wydarzeń zgoła innych i dla większości bardziej interesujących czy zaśmiecone chaszcze na rogu płotu koło wspomnianego dyskontu. Ale jak wiadomo – niskie ceny przyciągają klienta, a każdy klient może za dotknięciem banerowej różdżki zamienić się w wyborcę. Aby znaleźć dla siebie miejsce, szczególnie w okolicy pobliskiego lokalu wyborczego, można także zainwestować w małe, drobne plakaty, wydrukowane na domowej drukarce, które może nie zachwycają jakością, ale w pewnością przyciągają wzrok.
.33
©Visual Communication
©Visual Communication
©Visual Communication
©Visual Communication
©Visual Communication
©Visual Communication
Za pan brat z wyborcą! Wyborca musi być bliski kandydatowi. Z wyborcą warto wchodzić w dyskusje. Nawet przy pomocy plakatu. Również wtedy, kiedy kandydat sam o tym nie wie. W końcu każdy przedstawiciel lewicy musi, prędzej czy później, zmierzyć się z anarchistami. Dużo ciekawiej robi się, gdy konkurencję dla kandydatów w wyborach stanowią takie zespoły jak Kult, Pidżama Porno czy Ørganek. Przykro mi, ale jeśli mam wybór między koncertem, a głosowaniem na polskie partie polityczne wybieram to pierwsze (choć przyznaję, że na wybory dzielnie chodzę już od dekady). Może, gdyby moimi kandydatami mogli zostać Kazik, Grabaż, albo Tomasz Organek, byłoby inaczej.
34.LFP
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Liczą się informacje! Chcecie wiedzieć, czego mi w tych wyborach brakowało? Rzetelnych informacji. Bo jeśli na plakacie znalazłam jakiekolwiek, to niewiele mi one mówiły. Imię, nazwisko, lista. Ok. Czasami hasło, ale ono też jakieś nieszczególnie, niezbyt precyzyjne. Marzę o kandydacie, który poinformuje mnie na plakacie o swoim programie. Zrezygnuje z wyretuszowanego zdjęcia na rzecz konkretów. Wstawi kod QR, dzięki któremu mogę wejść na jego stronę internetową, poznać dokonania. Albo chociażby adres strony, to ja go wpisze, nawet jeśli będzie się składał z tysiąca znaków. Bo nie głosuje się na imię, nazwisko i listę. Głosuje się na człowieka.
©Visual Communication
©Visual Communication
Nadzieja umiera ostatnia! Trudno znaleźć hasło, które połączy polityków czy też aspirujących polityków, których poparcie w sondażach od lat oscyluje wokół progu wyborczego. Jednak KWW Wolność w Samorządzie znalazło wspólny mianownik, usprawiedliwiający ewentualność zaistnienia jednego lub dwóch kandydatów komitetu w sejmiku czy radzie miasta. „Będziemy patrzeć im na ręce!”. Po to przecież jesteśmy, aby donosić, krytykować, jątrzyć, bo przecież nasze poparcie nie pozwala na nic więcej. Tu nie chodzi o sympatie polityczne, ale ludzką przyzwoitość - wolałabym, żeby politycy mieli do zaoferowania nieco więcej niż tradycyjną, polską, wieczną, polityczną kłótnię.
©Visual Communication
©Visual Communication
©Visual Communication
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
©Visual Communication
©Visual Communication
Nasz zwycięzca! Wybory to istny festiwal marketingu. Jednak gwiazdą tego festiwalu nie można obwołać chyba ani jednej partii politycznej czy komitetu wyborczego. Na wyborach skorzystał bowiem ten, kto wykorzystał zamieszanie, z którym miał niewiele wspólnego i wywołał uśmiech i pozytywne skojarzenia u odbiorców. Jest to producent rajstop, firma Adrian. Nasz osobisty zwycięzca wyborów, który podbił nasze serca tym oto bilbordem.
©Visual Communication
.35
Razem przeciwko wszystkim! Jak wszem i wobec wiadomo, kampania wyborcza, łączy się z wydatkami. Dla jednych, majątkiem jest billboard, dla innych, kilkanaście egzemplarzy zwykłego plakatu. Dlatego też część komitetów zdecydowała się na plakaty zbiorowe. I tak oto na jednym widnieją dwaj kandydaci. Nawet łatwo rozróżnić, który jest który, więc nie można mieć zbyt wielu pretensji. Ciekawiej jest w przypadku Ruchu Narodowego. Miałam się jakoś specjalnie partiom politycznym nie narażać, ale każdy, kto czyta moje artykułu i postscriptum doskonale wie, że z Ruchem Narodowym mi jakoś nie po drodze. I tak oto stwierdzam, że nasi „kochani” narodowcy, z racji braku racji bytu musieli postawić na wersję ekonomiczną – nie głosujcie na kandydata, głosujcie na całą listę, przecież i tak wszyscy jesteśmy tacy sami.
36.LFP
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Druk tekstylny Siła nanotechnologii
W kontekście rozwoju technologicznego mówi się obecnie najwięcej o IT, oprogramowaniu czy kryptowalutach. Często nie dostrzega się przy tym relatywnie nowej, lecz już bardzo uznanej dziedziny nauki, jaką jest nanotechnologia. To poważny błąd, gdyż powoli dociera ona do branży poligraficznej i oferuje niedostępne dotąd możliwości.
P
rzemysł włókienniczy należy do największych sektorów gospodarki na świecie, a jego rozwój był kluczowy podczas rewolucji przemysłowej, która miała miejsce w XIX wieku. Z kolei drukowanie na tekstyliach z całą pewnością jest jednym z motorów napędowych naszej branży. Dlatego już teraz wielu ekspertów przewiduje, że wprowadzenie do tej pary nanotechnologii może doprowadzić do powstania olbrzymiego potencjału wzrostu. Nano - co to jest? Nazwa nanotechnologia wywodzi się od przedrostka nano, oznaczającego jedną miliardową część danej jednostki miary. Zajmuje się więc ona niezwykle małymi obiektami, które swoimi rozmiarami odpowiadają pojedynczym atomom. Podstawą jest tu umiejętność tworzenia struktur zbudowanych z nanomateriałów i manipulowania nimi. Nie jest to jednak takie proste,
gdyż przy tej skali wielkości do głosu dochodzą efekty kwantowe. Dlatego fizyczne, chemiczne i biologiczne właściwości, choćby materiałów tekstylnych, postrzegane i kontrolowane są w odmienny sposób w makro- i nanoświecie. Skuteczna ochrona W przeciwieństwie do konwencjonalnych metod stosowanych do nadawania różnych właściwości tekstyliom, nanotechnologia może zapewnić wysoką trwałość tkanin i innych elastycznych materiałów. Dzieje się tak za sprawą tego, że nanocząsteczki mają niezwykle duży stosunek powierzchni do objętości i wysoką energię powierzchniową, przez co wykazują lepsze powinowactwo do tkanin i pozwalają na dłużej zachować ich pełną funkcjonalność. Ponadto powłoka z nanocząsteczek pokrywająca materiał tekstylny nie wpływa negatywnie na jego zdolność do przepuszczania powietrza, pozostaje on też przyjemny w dotyku.
Nanotechnologia otwiera ciekawe perspektywy, również przed drukiem. ©Photogenica
Szerokie możliwości Istnieją dwie podstawowe metody wprowadzania nanotechnologii do materiałów włókienniczych. Pierwsza opiera się na wytwarzaniu włókien kompozytowych (nanowłókien) z polimerów w procesie elektroprzędzenia. Następnie z takich włókien otrzymuje się tkaninę o specyficznych właściwościach, czyli surowiec, który wykorzystać można w toku dalszych etapów produkcyjnych. Nanotechnologia użyteczna może być również w wykańczaniu tekstyliów, gdy nadaje się im wymagane właściwości użytkowe. Zakres możliwości jest doprawdy niespotykany, a rozwiązania, które zdążyły już pojawić się na rynku wprowadzają do tekstyliów takie funkcje jak ochrona przed promieniowaniem UV, przewodność elektryczna, antystatyczność, wodoodporność, absorpcja ciepła, antybakteryjność oraz wzmocniona wytrzymałość. Wspaniałe perspektywy Można się spodziewać, iż w przyszłości tkaniny dzięki nanotechnologii na tyle poprawią nasz wygląd zewnętrzny, że staną się swoistym kolejnym krokiem w naszej ewolucji. Odzież reagująca na zmiany otoczenia, rytm serca, temperaturę ciała czy poziom energii wkrótce nie będzie już tylko domeną futurologów. Rewolucja jaka czeka przemysł tekstylny na nowo zdefiniuje to co na siebie wkładamy i czego oczekujemy od naszych ubrań. A to wszystko za sprawą materiałów zbudowanych z elementów dziesiątki tysięcy razy mniejszych niż średnica ludzkiego włosa. Z pewnością nowe struktury będą miały duży wpływ na zredukowanie materiałów. Jakie wyzwania postawi przed drukiem na tekstyliach nanotechnologia? Przekonamy się już w najbliższej przyszłości?
v
38.LFP
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Przezroczysty atrament dla UCJV300 Spotęgowana wszechstronność
Firma Mimaki wprowadziła na rynek nowy przezroczysty atrament, który będzie wykorzystywany w urządzeniach z serii UCJV300. Stosowany jako dodatek do atramentów LUS-170 ma zapewniać wiele nowych możliwości kreacyjnych i zwiększać szanse biznesowe. Dzięki błyszczącemu, matowemu lub oryginalnego pod względem faktury wykończeniu oferuje niezwykłe możliwości twórcze.
„Z
a sprawą przezroczystych atramentów do urządzeń z serii UCJV300 firma Mimaki po raz pierwszy wykorzystała swoją opatentowaną technologię Mimaki Clear Control (MCC) w maszynie drukującej z roli na rolę”, twierdzi Ronald van den Broek, dyrektor generalny ds. sprzedaży w Mimaki Europe. „Ta unikalna technologia skraca czas potrzebny na utwardzenie atramentu oraz zapewnia piękne i wyraźne wydruki zabezpieczone przed przyleganiem kurzu, z matowym lub błyszczącym wykończeniem. Wierzymy, że ten nowy atrament otworzy więcej możliwości przed użytkownikami urządzeń Mimaki i jeszcze bardziej poprawi wszechstronność naszej nagradzanej serii UCJV300”, zapewnia van der Boek. Dla stworzenia wyraźnych efektów można skorzystać z oferowanej przez producenta biblio-
teki tekstur Artista UV. Użytkownicy zyskują do niej dostęp po zainstalowaniu oprogramowania RasterLink6Plus RIP firmy Mimaki na systemie UCJV300. Biblioteka ta obejmuje 129 próbek, które można zastosować w programie Adobe Illustrator. Pozwalają one na dodawanie jeszcze większej liczby efektów wizualnych. Seria UCJV300 Urządzenia Mimaki z serii UCJV300 są dostępne w czterech różnych szerokościach – od 80 cm do 1,6 m. Zapewniają one wszechstronność wynikającą z szerokiego zakresu zastosowań oraz technologii obróbki warstwowej (w tym druku cztero- i pięciowarstwowego). Zintegrowana funkcja cięcia umożliwia masową produkcję etykiet, naklejek, wyklejek wystawowych, oznakowań pojazdów itp. Maszyny drukujące z tej serii wykorzystują również elastyczne atramenty UV.
Firma Mimaki wprowadziła na rynek nowy przezroczysty atrament, który będzie wykorzystywany w urządzeniach z serii UCJV300 jako dodatek do atramentów LUS-170. © American Print Consultants
Technologia Mimaki Clear Control (MCC) skraca czas potrzebny na utwardzenie atramentu oraz zapewnia piękne i wyraźne wydruki zabezpieczone przed przyleganiem kurzu, z matowym lub błyszczącym wykończeniem. © Mimaki Europe
Cechują się one natychmiastowym schnięciem, dzięki czemu pozwalają na szybkie drukowanie i błyskawiczne laminowanie lub dostarczanie gotowych produktów. Urządzenia te wykorzystują również biały atrament, który umożliwia uzyskiwanie doskonałej jakości kolorów na przezroczystych, kolorowych lub metalicznych podłożach. Dzięki możliwości druku warstwowego maszyny z serii UCJV300 są mogą produkować atrakcyjne formy reklamy w postaci dynamicznych, podświetlanych grafik lub bannerów zmieniających się pod wpływem różnych źródeł światła. Ponadto w porównaniu z innymi rodzajami tuszów atramenty utwardzane promieniowaniem UV zapewniają lepsze krycie przy mniejszym ich zużyciu. Co więcej, atrament LUS-170 firmy Mimaki posiada certyfikat Greenguard Gold – oznacza to, że spełnia on rygorystyczne standardy w zakresie niskiej emisji lotnych związków organicznych i nadaje się do użytkowania w środowiskach takich jak szkoły czy ośrodki zdrowia.
v
40.Media&Komunikacja
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Uwieść Millenialsa Wyższy stopień marketingu
AUTOR KATARZYNA KUREK
Kiedyś reklama była prostsza – tworzyło się plakat lub spot, który osadzał produkt w pozytywnym kontekście i namawiał do jego nabycia i użytkowania. Nic trudnego. Niestety (choć nie dla wszystkich), czasy się zmieniły. Dziś tworząc reklamę trzeba wziąć pod uwagę relatywnie nową i bardzo specyficzną grupę docelową – Millenialsów. A zainteresowanie jej to już wyższy stopień marketingu.
M
ityczny Millenials, członek pokolenia Y, okazuje się kimś, wbrew pozorom, bardzo bliskim. Więcej – część z nas, choć nie do końca chce się z tym pogodzić, należy do tej grupy. Millenialsów w zależności od badań określa się jako osoby urodzone pomiędzy rokiem 1980 a 1995 czy też 1982 a 2004. Są to ludzie, którzy w wiek nastoletni wkraczali w czasach, w których istniał już Internet, a PRL i puste półki to dla nich zamierzchła przeszłość lub rozmazane wspomnienie. Oczywiście nawet wśród Millenialsów, których dzieli od siebie kilkanaście lat można zauważyć spore różnice, jednak jest wiele cech spajających to specyficzne pokolenie indywidualistów i sprawiających, że stanowią oni wyzwanie dla specjalistów od marketingu. Specyficzny czyli jaki? Kim naprawdę są Millenialsi? To ludzie o wartościach i przyzwyczajeniach, które poprzedniemu pokoleniu wydają się przejawem nieodpowiedzialności lub fanaberii. I tak oto dla większości Millenialsów dużo ważniejsze jest posiadanie przyjaciół i aktywne życie wśród znajomych niż własne mieszkanie. Już sama kwestia posiadania jest dla Millenialsa mniej oczywista – stąd popularność różnego rodzaju współdzielenia czy wypożyczania produktów w tej grupie wiekowej. I co najważniejsze – dla większości przedstawicieli pokolenia Y pieniądze są jedynie środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. W życiu Millenialsów liczą się przede wszystkim doświadczenia,
Millenialsi znacznie większą wagę niż inne pokolenia przykładają do mediów społeczniościowych. ©Photogenica
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
przeżycia, chwile. Są one dla nich dużo ważniejsze niż nowy samochód czy designerskie meble. Nie można zapomnieć również o tym, że znaczna część życia przeciętnego Millenialsa ma miejsce w Internecie i definiowana jest przez nowe technologie. To właśnie w sieci każdy z przedstawicieli pokolenia Y stara się zdefiniować i zamanifestować zarówno swoją indywidualność jak i przynależność do grupy. Aby stworzyć reklamę, która wpisze się w gusta Millenialsów trzeba balansować pomiędzy tymi wartościami. Indywidualność przede wszystkim Kiedy Millenialsi byli dziećmi większość reklam opierała się na powtarzalnym schemacie promocji produktu i kojarzenia go z czymś przyjemnym. Oczywiście, od lat dziewięćdziesiątych reklama ewoluowała. Dziś już mało kto śpiewa o przyjemności prania w konkretnym proszku czy rapuje nad chrupkami. Warto jednak zauważyć, że Millenialsi są świadkami tych wszystkich zmian. Widzieli marketing lat dziewięćdziesiątych i być może wtedy, jako naiwne dzieci, wierzyli w reklamy. Dorasta-
li przyzwyczajając się do coraz to nowych pomysłów i uodparniając się na ogólnopolskie kampanie przedstawiające wartości trafiające do poprzednich pokoleń. I tak bohaterka serialu czy gwiazda telewizji promująca jakikolwiek produkt przekona pokolenie X, czy też Baby Boomers, ale z pewnością nie Millenialsa. Dlaczego? Z dwóch powodów. Po pierwsze istnieje duże prawdopodobieństwo, że przedstawiciel generacji Y nie ma pojęcia kim jest osoba reklamująca produkt. Millenialsi nie mają zbyt wielu autorytetów i idoli, a jeśli już takowe znajdują, rzadko są to postaci z telewizji czy mainstreamowych mediów. Po drugie – aktorka z serialu wydaje się przeciętnemu Millenialsowi nieautentyczna. Ambasadorowie marek to pokolenia Y ludzie opłacani po to, by używać konkretnego produktu. A czy to robią? Cóż, wystarczy przypomnieć słynna wpadkę Roberta Lewandowskiego, ambasadora Huawei, który wrzucał do mediów społecznościowych wpisy przy pomocy iPhone’a, żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie. Dla tego pokolenia znacznie wiarygodniejszą grupą są influencerzy, którzy często mają mniejszy zasięg i zazwyczaj działają w Internecie, jednak ze względu na swoje pasje, działania i współpracę wpisaną w konkretne działania, trafiają do odpowiedniej grupy docelowej. W przypadku Millenialsów to bardzo ważne, ponieważ bardziej niż znane nazwisko przemawia do nich pasja z jaką opowiada się o danym produkcie, czy fakt, że rzeczywiście się z niego korzysta. Get more social Myśląc o marketingu skierowanym do Millenialsów trzeba pamiętać o jednym – ich światem jest Internet i media społecznościowe. Facebook, Instagram, Twitter, Snapchat i YouTube to
.41
osie komunikacji, w których pokolenie Y czuje się najlepiej i to właśnie nich najlepiej używać, aby zareklamować Millenialsom jakikolwiek produkt. Trzeba jednak uważać, by nie robić tego zbyt ostentacyjnie. Sprawdzają się tu wspomniani już influencerzy, ale i pomysłowe kampanie mobilizujące użytkowników mediów społecznościowych do przyłączania się do promocji za pomocą własnych wypowiedzi czy zdjęć oznaczonych hashtagiem. Millenialsi lubią dobrą zabawę i lubią oceniać produkty, z których korzystają. Jeśli coś przypadnie im do gustu, chętnie podzielą się tym w sieci, tworząc komunikaty marketingu szeptanego. Ważna jest tutaj wiarygodność i wiara w to, co się robi. Dlatego też w sieci łatwiej wypromować produkty niszowe, które może nie są najtańsze, ale swoim smakiem i designem wpisują się w gusta Millenialsów. Wystarczy spojrzeć na popularność piw rzemieślniczych, dla której osią promocji jest właśnie Internet. Co ważne, tradycyjna reklama, nawet ta zamieszczona w sieci nie ma często siły przebicia ze względu na wszechobecne adblocki, w które wyposażone są urządzenia ponad połowy generacji Y. Poza tym tworząc oficjalne kampanie zawsze można zostać oskarżonym o nieautentyczność czy fałsz, a to najłatwiejsza droga do utraty wpływów wśród Millenialsów. Wizerunek się liczy Wśród Millenialsów zauważa się także wyższe niż wśród innych pokoleń przywiązanie do marki. Jednak musi to być marka, która reprezentuje sobą nie tylko konkretny produkt, ale i wartość dodaną. Dlatego też kawa musi być nie tylko smaczna, ale i fair trade, a jedzenie niekoniecznie tanie, ale eko. To samo tyczy się trendów związanych z odzieżą czy elektroSieć jest miejscem, gdzie Millenialsi najczęściej szukają interesujących ich produktów. ©Photogenica
42.Media&Komunikacja niką. Liczy się wyjątkowość marki, to z jakimi wartościami się kojarzy i to, co sobą reprezentuje. W cenie są wszelkie inicjatywy związane z ochroną środowiska czy pracownika, a wielkie koncerny tracą, kiedy opinia publiczna dowiaduje się o ich wpadkach w tym zakresie. Wystarczy wspomnieć o zachęcaniu do bojkotowania sieci H&M po odkryciu przez duńskich dziennikarzy afery związanej z paleniem ubrań, których nie udało się sprzedać. Dla Millenialsów ważny jest wizerunek i choć na pierwszy rzut oka wydają się oni megalomanami czy egoistami, niezwykle istotne są w ich świecie kwestie środowiskowe i społeczne. Dlatego też łatwiej zareklamować się przedstawicielowi pokolenia Y poprzez zaangażowanie w akcję związaną z ekologią niż za pomocą drogiego spotu wpisującego się w standardowy schemat.
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
zdolność. Kampanie personalizowane, produkty inne niż wszystkie, które stają się kultowe, nawiązywanie do miejskiego stylu życia, pokazywanie, że coś jest zarówno dla wszystkich jak i specjalnie dla ciebie to klucz do sukcesu. Czy to możliwe do zrealizowania? Owszem. Wystarczy wspomnieć o kampanii Coca-Coli, w której można było nie tylko kupić puszkę napoju ze swoim imieniem, ale i stworzyć taką, opatrzoną naszym własnym nadrukiem. Niby nic specjalnego, ale na Millenialsów zadziałało i sprawiło, że w mediach społecznościowych aż zaroiło się od zdjęć puszek i etykiet. Trudne, a nie niemożliwe Roszczyfrowanie Millenialsów to nie lada zadanie. Nie można ich jednak ignorować. Stanowią oni bowiem coraz większą część
konsumentów, a za jakiś czas zdominują rynek. Warto nauczyć się kierować do nich swoje działania marketingowe by nie przegapić momentu, w którym dotychczasowe osie komunikacji będą już zbyt skostniałe. A jak stworzyć najlepszą kampanię skierowaną do Millenialsów – cóż, chyba najlepiej wyznaczyć do tego przedstawicieli generacji Y. W końcu oni najlepiej rozumieją swoje pokolenie i wiedzą, co może okazać się udanym pomysłem, a czemu zarzucony zostanie fałsz. A to właśnie nieautentyczności w działaniach z Millenialsami trzeba najbardziej unikać.
v
Pokolenie Millenialsów inaczej postrzega również same zakupy. ©Photogenica
Emocje i sprawdzanie Jako konsumenci Millenialsi bywają także sprzeczni wewnętrznie. Bowiem z jednej strony kupują bardzo emocjonalnie, pod wpływem chwili, bez zbędnego zastanawiania się. Jest to związane ze światem, w którym żyją. Przystosowują się oni do jego zawrotnego tempa i narzuconej z góry wielozadaniowości przez co mają problemy ze skupieniem na czymś uwagi przez dłuższy czas. Mody zmieniają się z chwili na chwilę, a na decyzję o zakupie może wpłynąć nawet drobny kupon rabatowy, a na takie Millenialsi są bardzo podatni. Dzieje się tak jednak tylko w przypadku niektórych wydatków. Jako pokolenie prekariatu generacja Y ma bardzo zróżnicowane zasoby finansowe, przez co o ile decyzje o codziennych, drobnych zakupach podejmowane są przez nich szybko, o tyle te dotyczące poważniejszych wypadków, choć nadal zajmują im mniej czasu niż poprzedniemu pokoleniu, są znacznie bardziej przemyślane. Millenialsi mają pewną ciekawą cechę – lubią oceniać różnorodne produkty, najczęściej w sieci, a także zapoznawać się z opiniami innych użytkowników. Warto zwrócić na to szczególną uwagę, ponieważ jedna niepochlebna opinia na Facebooku, która spotka się z nieodpowiednim odzewem ze strony marki, może naprawdę wiele kosztować. Millenialsi są roszczeniowi, wymagają by produkt, za który zapłacili spełniał ich oczekiwania i nie zawahają się przed poinformowaniem świata o tym, że tak nie jest. Owa sieciowa, nowoczesna forma marketingu szeptanego, jest w kontaktach z pokoleniem Y niezwykle ważna. Dobry marketingowiec nie może jej zaniedbać. Inaczej, choć masowo O pokoleniu Y mówi się, że każdy z nich chce być inny, choć wszyscy wyglądają tak samo. Ta pokoleniowa sprzeczność, połączenie indywidualności z przynależnością do grupy jest ciężka do pogodzenia. Jednak Millenialsom się to udaje. Aby do nich trafić trzeba posiąść tę
Codzienne przyzwyczajenia, zachowania, a nawet sposób pracy Milleniasów różni się od znanego nam dotąd wzorca. ©Photogenica
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
.43
Antyreklama Druga strona reklamy
Subvertising może i nie jest nowym zjawiskiem, ale obecnie, gdy wszyscy jesteśmy podłączeni do sieci, nawet najmniejszy akt może zostać nagłośniony na ogromną skalę. Firmy nie mogą już działać w świecie, w którym bezkarnie odwracają uwagę ludzi od swoich sekretów, za pomocą chwytliwych haseł i szeroko zakrojonych kampanii reklamowych.
M
oże się wydawać, że ludzie stojący za subvertisingiem są ubrani w kominiarki i działają wyłącznie pod osłoną nocy. Nic bardziej mylnego, pracują oni za dnia, często ubrani w odblaskowe kamizelki, co sprawia że wyglądają jak zwykli robotnicy, a to nie zwraca niczyjej uwagi. Nazywają się subvertisers lub brandalists i wierzą, że ich obowiązkiem jest przeciwstawienie się kontrolowaniu przez korporacje sztuki i przestrzeni miejskiej. Przykuwanie uwagi Ostatnim celem ataku był Shell i kampania „Stwórz przyszłość”. Kampania miała promować wysiłki jakie podejmuje firma w dziedzinie odnawialnej energii i przekonać ludzi, że jest to nowoczesna i etyczna korporacja. Pomysł Shell nie przypadł jednak wszystkim do gustu. Aktywiści przejmowali przystanki autobusowe i billboardy w całej Wielkiej Brytanii, a nawet reklamy na siedzibie Shella w Londynie, oskarżając giganta o zaprzeczanie globalnemu ociepleniu, łamanie praw człowieka oraz o wywołanie trzęsień ziemi w Holandii. Równolegle w londyńskim metrze pojawiały się reklamy ‘Tescum’ (Tesco), czy ‘Skipway’ (Subway) naświetlające problem marnowania jedzenia. Walka z sekretami Celem aktywistów jest pokazanie tej strony korporacji, której firmy nie chciałyby pokazywać, a wszechobecna cyfryzacja i dostęp do sieci dają ogromne możliwości rozprzestrzenienia swoich treści. Oczywiście zarząd globalnego giganta nie będzie nie spać po nocach, przez kilka plakatów na przystankach autobusowych czy w metrze, ale nawet mały impuls może wywołać prawdziwą lawinę. Jesteśmy aktualnie bardziej niż kiedykolwiek połączeni, poinformo-
wani i zaangażowani w to, co się dzieje wokół nas. Dzięki Internetowi możemy znaleźć interesującą nas informację w każdej chwili, a dzięki portalom społecznościowym możliwa jest komunikacja z dowolną liczbą ludzi na całym świecie. Jeden plakat może sprowokować ludzi do rozmowy na tematy, których nigdy wcześniej nie poruszali, co sprawia, że korporacjom jest znacznie trudniej ukryć rzeczy mogące zaszkodzić ich wizerunkowi. Szansa dla korporacji Wadą takich przedsięwzięć jak subvertising jest to, że nawet jeśli dana firma robi dużo dobrego na rzecz środowiska, czy społeczeństwa, to jedna zła informacja może przyćmić całą pozytywną pracę. Negatywne informacje szybciej się rozprzestrzeniają i cieszą się dużo większym zainteresowaniem, co nie zawsze jest najbardziej pożądanym efektem. Więc jak firmy mogą się bronić przed tego typu kampaniami? Shell uważa, że rozwiązaniem jest szczerość i stawia na otwarty dialog i debatę z aktywistami. Takie podejście jest szczególnie ważne dla pokolenia milenialsów, które ceni szczerość i autentyczność korporacji. W świecie zdominowanym przez media społecznościowe, budowanie dialogu ze swoimi krytykami może znacznie poprawić i wzmocnić wizerunek marki. Delikatny wizerunek Ludzie już od lat mogą swobodnie wyrażać swoje myśli i poglądy, lecz dziś istnieje tak wiele dróg jakimi można przekazać swoje zdanie, że każdy w dowolnym miejscu może być słyszalny i zyskać ogromną popularność. Nie potrzeba już wielkich gazet do odsłaniania sekretów globalnych korporacji, może to dziś zrobić dowolna osoba z dostępem do Interne-
Kluczem subvertisingu jest zwrócenie uwagi na ważne problemy. ©MarketingWeek
Aktywiści często nie różnią się od pracowników firm reklamowych. ©MarketingWeek
tu. To pozytywne, że firmy chcą się angażować w rozwiązywanie problemów społecznych czy ochronę środowiska, ale oznacza to również, że osoby odpowiedzialne za planowanie kampanii reklamowych muszą pracować jeszcze ciężej i staranniej, aby stworzyć takie treści, które nie narażą ich na atak ze strony aktywistów. Korporacje muszą grać w otwarte karty, bo zamydlanie ludziom oczu jedynie pogarsza ich wizerunek.
v
44.Media&Komunikacja
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Marketing pięknie opakowany Pirells Innovative © Patented product of Burgopak
Na co dzień często spotykamy się z produktami zapakowanymi w nieatrakcyjny sposób. Klient nie poczuje się specjalnie urażony, jeśli otrzyma kartę bankomatową w zwykłej kopercie albo pen drive z informacjami zawinięty w folię. Jednak co stanie się, gdy produkt zapakujemy w oryginalne, specjalnie przystosowane, pomysłowe i piękne opakowanie?
N
asz świat składa się głównie z obrazów. Bez względu na to, czy mamy sokoli wzrok, czy nosimy okulary najczęściej jako pierwsze docierają do nas bodźce wzrokowe. Dzięki nim opakowanie jest dobrze widoczne na półce. Jednak w świecie wszechobecnej komunikacji wizualnej nie możemy już myśleć o opakowaniu tylko i wyłącznie w kontekście sklepowej półki i wyboru. Można za jego pomocą docenić klienta, zyskać jego uwagę, sprawić, że poczuje się wyjątkowy. Jak to zrobić? Wręczając mu to, co oczywiste w nieoczywistym opakowaniu zbudowanym na miarę. Insta-konsument Żyjemy w świecie komunikacji wizualnej. Wszędzie liczy się wygląd. Sami kreujemy rzeczywistość stworzoną z różnorodnych obrazków. Facebook, Instagram, YouTube czy Snapchat pochłaniają dużą część uwagi współczesnego konsumenta. Z pewnością nie każdy spędza w sieci tyle czasu co przeciętny Millenials, nieodrywający wzroku od ekranu smartfona, przystosowany do życia online i autokreacji w sieci. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że właśnie ta grupa to konsumenci o najszybciej rosnącej sile nabywczej. Ci, którzy zignorują ich zwyczaje, Millenialsów, sami skażą się
na marketingowy, a w konsekwencji także rynkowy, niebyt. Co jednak można dać tak zróżnicowanej grupie konsumenckiej, aby sprawić, że poczuje się ona wyjątkowo, jednocześnie promując własną markę i polepszając wizerunek? Unboxing w realu Każdy pragnie być doceniony. Bez względu na to czy dostaje właśnie złotą kartę kredytową czy pen drive z umową kredytową. Choć Millenialsów znacznie częściej dotyczy ten drugi wariant, zwracają oni uwagę na rzeczy pozornie nieistotne i to właśnie za ich pomocą, można zbudować pozytywny obraz swojej marki w ich oczach. Prawdopodobnym jest też to, że zadowolony Millenials podzieli się owym miłym zaskoczeniem ze znajomymi czy za pośrednictwem mediów społecznościowych. Czym może być taka niecodzienna niespodzianka? Opakowaniem na przykład. I to doskonale dopasowanym do potrzeb danego produktu. Wyobraźmy sobie więc, że zamiast
standardowej białej koperty nasza nowa karta kredytowa opakowana jest w gustowne, okolicznościowe pudełko. Nie trzeba jej odklejać z rwącej się kartki ani zdejmować z niej pozostałości kleju. Wystarczy delikatnie pociągnąć za kawałek wstążeczki by wyjąć ją ze specjalnie przystosowanej przegródki. Proste, estetyczne, inne… Dzięki takiemu działaniu klient nie pomyśli, że jest kolejnym adresatem anonimowej białej koperty. Owszem, nadal w jego ręce wpada produkt taki sam jak każdy inny, ale opakowany inaczej. Niestandardowy. Wart docenienie tak samo jak klient, który go otrzymuje. Owo wyjście ponad standard daje firmie jedyną w swoim rodzaju okazję do powiedzenia klientowi „jesteś dla nas ważny”. Opakowanie dobre na wszystko Kto wie czym jest opakowanie typu Burgopak? Niewielu. Być może dlatego, że nie spotykamy się z tego typu opakowaniami
Dzięki opakowaniom Burgopak karty kredytowe i bankomatowe mogą być zapakowane w naprawdę pomysłowy sposób. © Patented product of Burgopak
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
.45
każdego dnia, okazują się one miłym zaskoczeniem. Ich wszechstronność polega na tym, że można je przystosować do niemal każdego produktu, pod warunkiem, że jego rozmiar nie przekracza określonych wytycznych. Kreatywność nie zna granic. W takim opakowaniu można wręczyć gościom hotelowym klucze do pokoju, miłośnikom teatru specjalnie opakowane bilety, które nie zniszczą się w przepełnionym portfelu, melomanom płytę ze ścieżką dźwiękową wydarzenia, w którym brali udział, a klientom sieci komórkowych nową kartę sim. To oczywiście tylko czubek góry lodowej możliwości. Opakowania Burgopak to opatentowany projekt, w którym wystarczy pociągnąć za jedną część aby druga otworzyła się automatycznie. Opakowanie zawdzięcza to ukrytemu wewnątrz mechanizmowi. Dzięki nieograniczonym możliwościom w kwestii zadruku i kilkunastu podstawowym projektom, które można modyfikować, w zależności od przedmiotu, który ma być w nim umieszczony, możliwości marketingowe opakowań są niemal nieograniczone. Autopromocja=promocja Co jednak ma wspólnego kreatywne opakowanie z grupą docelową, jaką są Millenialsi. Dużo, szczególnie, jeśli dodamy do tej układanki trzeci element, czyli influencerów. Ostatnimi czasy w sieci powodzeniem cieszą się różnego rodzaju relacje i filmiki przedstawiające odpakowywanie różnego rodzaju produktów – tak zwane unboxingi. Jak to wygląda? Zazwyczaj na początku mamy influencera, który pokazuje na YouTube lub w mediach społecznościowych odpakowywanie prezentu od sponsora lub marki. Ma temu towarzyszyć odpowiedni
Każdy przedmiot można zapakować w piękny sposób nawiązujący do tematu. © Patented product of Burgopak
Ostateczny wygląd opakowania zależny jest wyłącznie od kreatywności grafików. © Patented product of Burgopak
Opakowania Burgopak możńa dopasować do niemal każdego kształtu. © Patented product of Burgopak
dreszczyk emocji, a opakowanie staje się interesującym elementem całego spektaklu. Jeśli finalny produkt znajdzie się w odpowiednim, zagadkowym opakowaniu, przedstawienie to zdobędzie większą ilość widzów, a informacja o produkcie trafi do liczniejszej grupy potencjalnych klientów. Więcej – część konsumentów
po zakupie produktu zapakowanego w równie fantazyjny sposób, będzie chciała pochwalić się tym znajomym za pomocą mediów społeczniościowych. W ten sposób opakowanie zapewnia marce nowe źródła promocji. I to tylko dlatego, że Millenials pragnie upodobnić się do swojego idola. Opakowania typu Burgopak sprawdzą się w tego typu sytuacjach zarówno jak element całej konstrukcji, jak i całość. Płyta i bilety na koncert zapakowane w odpowiednio zadrukowane, spójne opakowania typu Burgopak mogą stać się przecież gratką dla fanów, której nie można przegapić. Czy to działa? Idea marketingowego wykorzystania opakowań Burgopak wydaje się bardzo obiecująca. Jak jednak ma się ona do rzeczywistości? Specjaliści z Pirells Innovative, firmy podsiadającej licencje na produkcje tego typu opakowania , zapewniają, że idea ta cieszy się coraz większym powodzeniem. Z produktów Burgopak korzystają z powodzeniem banki na całym świecie, chcące zadowolić swoich klientów premium, czy firmy chcące obdarować swoich klientów. Gadżety reklamowe również wydają się czymś specjalnym, jeśli są odpowiednio opakowane. Opakowanie od lat jest już elementem strategii marketingowej. Najwyższy czas, żeby spojrzeć na nie nieco inaczej. Burgopak otwiera przed markami wiele drzwi, pozwala na docenienie klienta i zdobycie jego szacunku. Robi to dyskretnie i skutecznie. Czy warto? Z pewnością!
v
46.Media&Komunikacja
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
10 dowodów Kontrowersje czy przesada?
Kampania „10 dowodów” ma na celu przestrzeżenie kobiet przed alkoholizmem. Mówi wprost, że alkohol kobiety traktuje gorzej i właśnie dlatego muszą one zwracać większą uwagę na to, co i ile piją. W końcu alkohol to seksistowska świnia. Ale czy autorzy również nie zasługują na to określenie?
M
iało być kontrowersyjnie. Jest. Miało być głośno. Jest. Miało być skutecznie. Cóż, tego nie da się jednoznacznie zmierzyć. Kampania stworzona na zlecenie Samorządu Województwa Wielkopolskiego zmaga się z problemem, o którym mówić należy. Jednak trzeba mocno zastanowić się jak mówić o alkoholizmie i czy koniecznie trzeba rozdzielać ten problem na płcie. Owszem, badania wykazują, że nadużywanie alkoholu wśród kobiet i mężczyzn wygląda inaczej. Wśród kobiet więcej jest osób, które mimo swojego nałogu potrafią normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Przedstawicielki płci żeńskiej lepiej ukrywają swój nałóg. Często zamiast pić na umór w ciągu tygodnia zadowalają się kilkoma lampkami wina. Jednak kampania prezentuje tezę, że alkohol kobiety traktuje gorzej. Przedstawia na to dowody. Przyjrzymy się im bliżej. A na razie aż kusi, żeby zapytać o to, przedstawicieli jakiej płci spotyka się najczęściej pijanych w sztok w rowach i na przystankach? 10? dowodów Skoro kampania opiera się na dziesięciu dowodach, warto przyjrzeć się właśnie im. Czy są to twarde, naukowe fakty, opinie czy interpretacje? Pierwsze cztery dowody to fakty związane stricte z kobiecą biologią. Nie jest odkryciem, że kobiety mają więcej estrogenów i tłuszczu niż mężczyźni i oczywiście ma to określone konsekwencje. Przy dowodzie piątym, mówiącym, że alkohol wypłukuje wapń z organizmu i zakłóca metabolizm witaminy D, muszę się już zastanowić, bo prawdopodobnie robi to zarówno kobietom jak i mężczyznom. Po prostu kobiety mają większe skłonności do osteoporozy. Dowód szósty mówiący o braku chęci na seks trochę kłóci się z dziesiątym, su-
Na początku kampania była bardzo prowokująca i zastanawiająca. ©10dowodów
gerującym, że po alkoholu kobiety są skłonne do ryzykownych zachowań seksualnych. Przy czym, w przypadku tego ostatniego, znów nie widzę wielkiej różnicy między płciami. Owszem, kobietę można zapłodnić, ale myślałam, że żyjemy w XXI wieku i za dziecko odpowiedzialni są w takim samym stopniu obydwoje rodzice. Dowód siódmy: „Częste i regularne spożywanie alkoholu u kobiet może być przyczyną występowania zaburzeń nastroju o charakterze lękowym lub depresyjnym” Raczej też nie jest sprzężony z płcią. Drodzy Państwo: mamy wiek XXI, a nie XIX. Kiedyś może środowiska medyczne były przekonane, że „histeria” (która jest co prawda protoplastką nerwicy a nie depresji) to domena wyłącznie kobiet, ale dziś wiemy, że choroby i zaburzenia, w tym depresja, mogą dotykać z równym powodzeniem obu płci. Powód ósmy daje mi do myślenia –
ciąża vs alkohol. Każdy człowiek posiadający choć minimum rozsądku wie, że w ciąży pić nie wolno. Tylko dlaczego wypominamy to kobietom, mówiąc im, że alkohol traktuje je gorzej. Jesteście gorsze, bo możecie mieć dzieci? Poza okresem ciąży, coraz częściej planowanej lub wyczekiwanej, dowód numer osiem nie ma racji bytu. A dla kobiet, które nie planują dzieci i stosują odpowiednie środki, może nie istnieć w ogóle. Na koniec zostawiam dowód dziewiąty, który moim zdaniem jest koronnym dowodem na seksizm kampanii: „W porównaniu do nadmiernie pijących mężczyzn, nadmiernie pijące kobiety częściej padają ofiarami wypadków, urazów, przemocy fizycznej, gwałtów i nadużyć seksualnych.”. Wypadki i urazy – ok. Mogą być wpływem gorszej równowagi czy wspomnianych w dowodzie czwartym zakłóceń pracy mózgu. Ale przemoc fizyczna, gwałty
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
i nadużycia seksualne są tylko i wyłącznie winą atakującego. Ten argument można włożyć do tego samego worka, co „zasłużyła na gwałt, bo założyła za krótką sukienkę”. Naprawdę, autorzy, tylko na tyle was stać? O to chodziło? O zejście do poziomu skrajnie seksistowskiej retoryki? Nie ważne jak mówią, byleby mówili? Myślicie, że którejkolwiek z ofiar własnych słabości pomoże to, że przeczyta, iż przyczyną dokonanego na niej gwałtu był nie sprawca, ale alkohol? Zastanówmy się ile z takich kobiet poszuka ukojenia w zapomnieniu oferowanym przez kieliszek. Dawkowanie ograniczone Kampania 10 dowodów to nie tylko spoty z udziałem Braciaka i Dereszowskiej, ale także strona internetowa. To ona ma pełnić funkcję edukacyjne. Można tam wypełnić test, dzięki któremu kobieta dowiaduje się, czy jest zagrożona alkoholizmem. Tylko pytania są tak skonstruowane, że w grupie ryzyka nie znajdą się chyba tylko abstynenci. Na pytanie jak często pijesz napoje alkoholowe? Można odpowiedzieć np. 2-4 razy w miesiącu lub 2-3 razy w tygodniu (czyli 8-12 razy w miesiącu). Mi tam wydaje się, że między 5 a 12 jest spora różnica, ale widocznie przyczepienie komuś łatki wymaga matematycznych poświęceń. Pytanie drugie: Ile standardowych porcji zawierających alkohol wypijasz w dniu, w którym pijesz? też odpowiedzi ma dość problematyczne. Bo jeśli wypiję cztery kieliszki wina podczas nocy przegadanej z przyjaciółką albo więcej niż dwa piwa podczas całonocnej imprezy, przekroczę magiczną granicę 4 porcji, która zamienia kobiety w potencjalne alkoholiczki. Tylko ja się pytam jaką kobietę? Mnie? Mam 176 centymetrów wzrostu i ważę 68 kilogramów. Czy jestem standardową kobietą? A może jest nią moja koleżanka, która przy 155 cm wzrostu waży 46 kilogramów. Nie trzeba być matematycznym orłem i specjalistą od chemii, żeby dojść do wniosku, że jedna z nas może metabolizować więcej alkoholu niż druga. Mimo tego, zarówno w teście jak i w innych materiałach autorzy kampanii sztywno trzymają się tych czterech porcji. W teście znajdują się też pytania, które są, po prostu, niesprecyzowane. Np. Jak często w ciągu ostatniego roku z powodu picia alkoholu zrobiłeś/aś coś niewłaściwego, niegodnego z przyjętymi w Twoim środowisku normami postępowania? Czy wygarnięcie wścibskiej ciotce na weselu po czterech lampkach wina, że nie musi się dopytywać, kiedy wreszcie będę mieć dziecko, bo jestem antynatalistką, jest przekroczeniem takich granic? Albo zdjęcie marynarki na eleganckim przyjęciu po kilku kieliszkach wódki? W końcu
.47
Twarzami kampanii były osoby znane z mediów. ©10dowodów
to złamanie etykiety. Zapewniam, że problemów z pytaniami jest znacznie więcej. Nie mam jednak zamiaru analizować ich wszystkich. Po prostu naświetlam ich irracjonalizm. Co najsmutniejsze, to samo ograniczone spojrzenie charakteryzuje aplikację, która jest jednym z narzędzi kampanii. Wystarczy spojrzeć na jej ocenę w Google Play, żeby przekonać się, że nie znajduje zbyt wielu zwolenników. Z duszą na ramieniu Akcja 10 dowodów ma celu przestrzeganie kobiet przed przekraczaniem granic. Jednak wydaje mi się, że wywołuje raczej strach niż racjonalne myślenie na temat spożywania alkoholu. Bo skoro jestem w grupie ryzyka, czy coś jest ze mną nie tak? Tylko skoro ramy grupy ryzyka są tak szerokie, czy naprawdę jest sens zastanawiania się nad sensem kampanii. Z własnego doświadczenia wiem, że alkohol bywa dla nas najczęściej napojem związanym z jakąś okazją. Wyjściem ze znajomymi, uroczystością rodzinną, weselem. Powodów jest masa. Czy zatem potencjalnymi alkoholikami są wszyscy ci, którzy mają wielu znajomych i w związku tym zdarza im się wypić po lampce wina czy piwie w piątek, sobotę i niedzielę. Albo ci, którzy mają zbyt dużą rodzinę i często spotykają się na imprezach, na których nie da się odmówić kieliszka nalewki wujka. O studentach nawet nie wspomnę, bo wyjdzie na to, że jakieś dziewięćdziesiąt dziewięć procent żaków jest ćwierć kroku od nałogu. Pierwszy raz test uzupełniałam tuż po urlopie. Wyniki mogły więc być trochę zafałszowane. Jednak dziś, kiedy już dawno zapomniałam o przyjemności picia białego wina w letni wieczór, nadal jestem w grupie ryzyka. Dlaczego? Bo w zeszłym tygodniu w piątek wypiłam jedno piwo, a w niedzielę 3 lampki wina. To, że wcześniej przez dwa tygodnie nie piłam nic, a wino w mojej lodówce pewnie się zepsuje, bo kompletnie nie mam na nie ochoty, autorów tych testów nie obchodzi. 10 dowodów to kampania mająca na celu przestrzeżenie kobiet przed potencjalnym alkoholizmem i jest to bardzo słuszna idea. Problem polega na tym, że autorzy chcą przestrzec zbyt wiele osób przy
Kampanii towarzyszyły zagadkowe spoty. ©10dowodów
użyciu niewystarczająco precyzyjnych metod i przez to wielu odrzuca całą akcję. Liczyć czy nie liczyć? Słyszałam kobiety, które dzięki kampanii mówią „stop” po czterech porcjach alkoholu. Choć przyznam, że przeliczanie ich według schematów podanych na stronie kampanii jest dość ryzykowne (małe piwo, drodzy organizatorzy nie ma 0,25 l ale 0,33). Jednak na mnie i większości moich koleżanek kampania wielkiego wrażenia nie zrobiła. Pijemy, mniej więcej, tyle samo, zazwyczaj w towarzystwie. Możemy nie tykać alkoholu tygodniami, aby potem w trakcie urlopu sączyć drinki każdego wieczoru. Uważamy na siebie, ale zdarza nam się w sytuacjach skrajnych, trochę przesadzić, choć zawsze jesteśmy wtedy w bezpiecznym miejscu i w towarzystwie, któremu ufamy. Czy to czyni z nas potencjalne alkoholiczki? Wątpię. Prawdą jest, że należy być uważnym, znać swoje granice i nie przesadzać. Trzymanie się sztywnych zasad raczej nie pomoże. Dużo skuteczniejszy jest zwykły rozsądek. I to do niego, nie do ankiet, kalkulatorów czy szacunków powinna kierować się kampania adresowana kobietom. Bo ankiety nas nie przekonują, tak samo jak wyimaginowane granice. Dużo lepiej radzimy sobie ze świadomością zagrożeń, a wierzcie mi, drodzy organizatorzy kampanii 10 dowodów, polskie kobiety mają znacznie więcej rozsądku niż wam się wydaje. Nie traktujcie nas z góry, z perspektywy tłumacząc nam, że alkohol to seksistowska świnia, bo robiąc to, sami wpisujecie się w to określenie. A chyba nie o to wam chodziło.
v
48.Case study
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Wybieramy Adriana Kontekst musi coś znaczyć
Niezbyt często spotykamy się dobrze zrobioną reklamą kontekstową, tym bardziej więc warto zwrócić uwagę na najnowszą propozycję reklamową mojej ulubionej firmy. Firmy, która rzeczywiście stara się iść tropem wyznaczonym przez Benettona. Tylko że reklama taka ma jedną, bardzo poważną wadę, która niestety nie równoważy jej zalet. Jeśli chcielibyśmy oceniać finezję i wpisanie się w rzeczywistość metajęzykową, to wszystko jest w porządku. Jeśli jednak mowa o skuteczności przekazu – już niekonieczne.
N
a reklamę kontekstową firmy decydują się niezmiernie rzadko i jest ku temu ważny powód. Mówiąc najogólniej – to strata pieniędzy. Bo koszty są takie same, jak przy „zwykłej” reklamie, a czasami nawet wyższe ze względu na konieczność zarezerwowania powierzchni reklamowych w konkretnych terminach, zaś jej skuteczność nie należy do najwyższych. Po prostu wiele osób może nie złapać jej szerszego kontekstu, więc siłą rzeczy przekaz nie dotrze do nich w sposób satysfakcjonujący nadawcę. Chociaż mogłoby się wydawać, że przypadek najnowszej kampanii firmy Adrian będzie wyjątkiem, tak się jednak nie stało. A szansa była spora, bo kontekst okazał się bardzo szeroki i istniało prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że nie znajdzie się nikt, kto go nie wychwyci. Tylko co z tego? Sam fakt, że większość potencjalnych odbiorców będzie w stanie prawidłowo odczytać szerszy kontekst i znaleźć powiązania z rzeczywistością poza-reklamową jeszcze nie gwarantuje sukcesu kampanii. Bo tu podstawą jest sens ogólny, czyli musi być znaczące powiązanie obu spraw. I nie wystarczy zgrabne hasło, dowcip językowy czy dyskretne puszczenie oka do odbiorcy. A więc pora zadać sobie fundamentalne pytanie – czy warta jest skóra wyprawki? Czy w tym konkretnym przypadku opłaciło się zaryzykować i zbudować przekaz odwołujący się do aktualnych wydarzeń? Jaki był cel i jaki efekt ostał osiągnięty? Po pierwsze – nawet przy całej dobrej woli, jaką staram się wykazać wobec ostatnich
poczynań firmy Adrian trudno mi znaleźć jakikolwiek inny związek pomiędzy reklamowanym przedmiotem a szerszym kontekstem, w jakim został on umieszczony. Rozumiem oczywiście grę słów, rozumiem „nr 1 na wszystkich listach”, ale nie rozumiem odniesień do wyborów samorządowych jako takich. To znaczy nie rozumiem ich w kontekście rajstop. Tak na marginesie – koleżanki z Redakcji podpowiadają, że tak naprawdę na zdjęciu modelka ubrana jest w pończochy, i to w dodatku tak zwane „samonośne”, czyli adrian-rajstopy.pl jako producent pończoch wypada jakoś tak mało wiarygodnie. Po drugie – nie wiem, czy zbiór potencjalnych klientek firmy pokrywa się ze zbiorem osób w jakikolwiek sposób zaangażowanych w wybory, ale zakładam, że są to w znacznej mierze zbiory rozłączne. Dlatego kontekst wyborów może do nich po prostu nie przemawiać, ani jako żart językowy, ani jako nawiązanie do ich rzeczywistości metajęzykowej. Po trzecie – ta reklama bez kontekstu jest zwyczajnie słaba zarówno pod względem wizualnym, jak i językowym, a więc bez kontekstu nie tyle traci na wartości, co w ogóle jej nie posiada. A nawet z uwzględnieniem kontekstu jest słaba i w dodatku bez sensu. Bo jaki niby przekaz niesie ów „przekaz”? Nieważne wybory, ważne są rajstopy? Nieważne, kogo wybierasz, ważne, żebyś wybrała rajstopy? Nieważne, czy głosujesz, skoro kupisz nasze rajstopy? Właściwie jedno tylko mi się w tej reklamie podoba. Modelka. Więcej nie napiszę, bo wyjdę na seksistę. Ale niech ta kampania będzie przestrogą dla wszystkich, którzy będą kiedy-
kolwiek próbować w swoich reklamach „nawiązać” do czegoś innego.Niech to nawiązanie będzie z sensem. Niech znajdzie się chociaż jedna wspólna płaszczyzna obu sensów. Wtedy i tylko wtedy taka reklama zadziała, bo to, że sprawimy komuś radość z jej poprawnego odczytania, to jednak trochę za mało. Niech to będzie nawiązanie subtelne i nieoczywiste, tak aby – jeśli ktoś go nie znajdzie – sam przekaz miał w ogóle jakikolwiek głębszy sens, również i bez kontekstu, do którego się odwołuje. Wtedy taka reklama może spełnić swoje zadanie, to znaczy pozostać reklamą zwyczajną, a jednoczenie poszerzyć zakres swojego oddziaływania także na inne rejony, czy na osoby, do których planowała dotrzeć „poza” swoją oczywistą grupą docelową. Niech takie nawiązanie wnosi coś nowego, a nie tylko będzie próbą nawiązania na siłę do czegoś, tak abyśmy – wzorem inżyniera Mamonia – poprzez reminiscencje polubili ją szybciej i szybciej zrozumieli. I niech to będzie nawiązanie nieco bardziej wieloznaczne, a nie takie oczywiste, jak obuchem w łeb. Odrobina subtelności nie zaszkodzi, a dodać może smaku, sensu, wyrazistości i podnieść efektywność. No, chyba że chodzi o wydanie pieniędzy na reklamę, bez konieczności potraktowania jej jako inwestycję. A takie sytuacje mogą się zdarzać pod koniec roku dużym firmom, które jeszcze nie wykorzystały całego budżetu reklamowego. I na koniec, choć nie najmniej ważne zastrzeżenie – niech ta reklama będzie chociaż ładna. Ta, mimo że jest ładna modelka, sama w sobie ładna nie jest.
v
50.Media&Komunikacja
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
O wizerunku kobiet w mediach Zbliża się era feminizmu? AUTOR KATARZYNA KUREK
Kobiety zaczęły brać sprawy we własne ręce. Nawet ci, którzy robią wszystko, by ignorować zjawiska społeczne nie mogli przegapić akcji #metoo czy Czarnego Protestu. Rozpierający się łokciami patriarchat trafia na opór zarówno w Polsce jak i za granicą. Jak wpływa to na wizerunek kobiet w mediach i reklamach? Czy feministyczny trend zaczął już przenikać do komunikacji wizualnej? Czy obraz kobiety walczącej o swoje prawa staje się czymś więcej niż przerysowaną karykaturą wojującej feministki?
R
ok 2017 z pewnością był rokiem kobiet. 2018 mu w tym nie ustępuje. A wszystko to zaczęło się w momencie, w którym patriarchat zaczął zawłaszczać sobie coraz to nowe terytoria życia codziennego. Kobiety, i to nie tylko feministki, nie mogły się na to zgodzić. Reagują. I tak oto odpowiedzią na zwycięstwo w amerykańskich wyborach prezydenckich szowinisty i seksisty Donalda Trumpa stał się wielki marsz kobiet w Waszyngtonie w pierwszym dniu funkcjonowania jego administracji. Odpowiedzią na liczne, często akceptowane przez prawicowy polski rząd, propozycje ograniczenia w prawa aborcyjnego i ograniczenia praw kobiet są protesty i coraz aktywniejsze kampanie środowisk feministycznych. Nie można także zapomnieć o akcji #metoo, która obiegła cały świat. Za jej pomocą, dzięki mediom społecznościowym i nie tylko, cały świat dowiedział się jak szerokie jest zjawisko molestowania seksualnego kobiet. Okazało się, że uprzedmiotowywanie ciała, charakterystyczne dla mediów mainstreamowych, nie ogranicza się jedynie do zdjęć czy podtekstów. Kobiety, a wśród nich gwiazdy filmu czy piosenki, były wielokrotnie molestowane przez mężczyzn mających nad nimi władzę. Od czasu wypłynięcia na światło dzienne sprawy Harvey’a Weinsteina sprzeciw kobiet jest coraz głośniejszy i objawia się na równych płaszczyznach, także w komunikacji wizualnej, będącej nieodzownym elementem mediów społecznosćiowych czy filmu. Prawa kobiet niemal z dnia na dzień nabrały większej rangi. Trudno bowiem zamiatać pod dywan wydarzenia, mające daleko idące konsekwencje dla
świata mediów i filmu. Choć zdaje się, że początki tej rewolucji miały miejsce już wcześniej. Girl Power Obecna sytuacja społeczna, zarówno w Polsce jak i na świecie, doprowadza do specyficznego konfliktu. Z jednej strony mamy prawicowe rządy, które często lekceważą i ograniczają kobiety i ich rolę, a z drugiej coraz aktywniejsze społeczne ruchy feministyczne, dążące zarówno do ocalenia swoich praw i wdrożenia działań równościowych, a także pragnące uświadomić światu, że prawa człowieka to także prawa kobiet. Przykładem na uświadamianie tej tezy może być, chociażby, słynny już serial „Opowieść Podręcznej” oparty na kanwie powieści znanej kanadyjskiej pisarki i feministki Margaret Atwood. Przedstawia on świat, w którym kobiety ograniczone są przez prawo do roli żony, służącej czy też inkubatora. W tej swoistej antyutopii rolę władców pełnią mężczyźni, którzy zbudowali świat według swoich zasad, ale i tak nie są w stanie do końca zaakceptować jego reguł. Przykład tego dzieła jest o tyle ciekawy, że sam obraz występującej w nim zniewolonej kobiety, tytułowej Podręcznej, odzianej w charakterystyczny czerwony strój i czepek stał się symbolem kobiety uciśnionej. Organizacje walczące o prawa kobiet często wykorzystują ten charakterystyczny strój podczas demonstracji również w Polsce, nawiązując do tego, jaki świat chcą dla nich zbudować rządy gardzące prawami żeńskiej części społeczeństwa. Obok obrazu Podręcznej w mediach zaczęły rozpowszechniać się także inne wizerunki kobiet, te związane bezpośrednio z ich siłą. Warto
zauważyć, chociażby film „Wonder Woman” – być może nie był on najlepszym dziełem filmowych, ale wyznaczył nowe standardy. Oto bowiem w świecie filmów o superbohaterach, takich jak Superman czy Batman, którzy są na wskroś męscy i ratują świat oraz niewiasty w opałach pojawia się kobieta, odwracająca te role i to w filmie nawiązującym do drugiej wojny światowej i wyreżyserowanym przez kobietę – Patty Jenkins. Czegokolwiek by nie mówić o samej bohaterce, której komiksowy wizerunek ma już swoje lata, trzeba zauważyć, że współczesna interpretacja narysowała ją na nowo. Bo, owszem, Wonder Woman odziana jest w dość skąpy strój, ale jest zbroja Amazonki, nawiązująca do określonej stylistyki. Poza tym w filmie to grana przez Gal Gadot bohaterka ratuje z opresji żołnierzy i zmienia bieg historii, przerywając triumf patriarchatu i sprzeciwiając się nawet wtłaczaniu jej w stroje czy kategorie estetyczne, w których musiały się poruszać kobiety w latach czterdziestych. Trudno nazwać to rewolucją, ale film ten z pewnością jest wielkim krokiem ku innemu spojrzeniu na kino akcji, dedykowane zwyczajowo mężczyznom i wpisujące się w ich sposób postrzegania. Wizualny protest Choć o fali zmian mówi się już od jakiegoś czasu w reklamie trudno doszukać się radykalnych zwrotów. Niestety, kobiety nadal pojawiają się tam w roli obiektów seksualnych lub jako matki-sprzątaczki. Stereotyp, bo na nim opiera się reklama, odwołuje się najczęściej do wizerunków preferowanych przez większą część społeczeństwa, a jak pokazują sonda-
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Seksistowskie reklamy coraz częściej są bojkotowane, a ich twórcy, zmuszani do przeprosin. ©Devil energy
że, większa część Polski nadal stoi po prawej stronie i nie jest przekonana do równościowych postulatów. Cóż, w ciągu kilku miesięcy nie da się przepracować lat naleciałości związanych z patriarchalnymi i kościelnymi wpływami. Widać jednak, że coś zmienia się na lepsze, choć nie jeszcze w samej kreacji reklamowej, ale w kwestii braku akceptacji tego, co konkretny przekaz sobą reprezentuje. Wystarczy wspomnieć krytykowaną przez niezliczone rzesze odbiorów i wycofaną kampanię reklamową napoju energetycznego Devil Energy. Na plakacie można było zobaczyć osadzoną w pozycji uległej kobietę i rękę mężczyzny, a także napis „Ona już wie, co za chwilę będzie miała w ustach”. Seksualizacja wizerunku kobiety i sprowadzanie jej do roli osoby podległej mężczyźnie nie jest już społecznie akceptowane, wywołuje bunt. To z pewnością pierwszy krok ku lepszemu. Choć z pewnością minie jeszcze trochę czasu zanim w Polsce zobaczymy kampanie reklamowe i społeczne, które pokazują kobiety bez odwoływania się do krzywdzących a czasem nawet obrzydliwych stereotypów. A można stworzyć akcje społeczne, które naprawdę wpisują się w pamięć. Wspomnijmy o wielokrotnie nagradzanej kampanii związanej z nierównością płci i brakiem kobiet w branży finansowej, konkretnie na Wall Street. To tam, naprzeciwko słynnego pomnika byka oznaczającego giełdową hossę stanęła z okazji Dnia Kobiet inna figura – Fearless Girl, czyli Nieustraszona Dziewczynka. Choć to mała i niepozorna postać, jej zdecydowana postawa pokazuje, że nie ugnie się ona przed męskim finansowym światem i nie podporządkuje się do końca jego regułom, w zamian wprowadzając swoje. Trudno o lepszą reklamę kobiet na rynku pracy, nawet w bardzo zmaskulinizowanych sektorach. Szczególnie, że w spocie ilustrującym pojawienie się Fearless Girl przytaczane są dane, z których wynika, że firmy zarządzane przez kobiety pracują znacznie lepiej niż te pozbawione przedstawicielek płci żeńskiej na wyższych stanowiskach. Niepoko-
.51
Serial oparty na „Opowieści Podręcznej” Margaret Atwood pokazuje dystopię, w której kobiety pozbawione są praw. ©Hulu
jące jest jednak to, że kampanie równościowe, mimo że powinny trwać cały rok, pojawiają się najczęściej jedynie z okazji Dnia Kobiet. Miejmy jednak nadzieję, że to także się zmieni. Dowolność czy autocenzura Kiedy mówimy o kobietach i ich wizerunku, nie można zapominać też o tym, jak przedstawicielki płci żeńskiej utrwalają same siebie. Powiedzenie, że „wszystkie jesteśmy feministkami” powinno być prawdą, ale niestety nie jest. I nie chodzi tylko o to, że niektóre z kobiet nie chcą podpisać się pod wszystkimi postulatami feministek, ponieważ przyzwyczaiły się do swoich ról w patriarchalnym świecie i przyjęły normy patriarchatu za swoje. Każdy ma prawo do własnego światopoglądu, choć brak kobiecej solidarności, szczególnie w sprawach społecznych, takich jak prawo do godnego porodu czy samostanowienia o własnym ciele może jedynie zasmucać. Szczególnie, gdy owy brak solidarności i poddanie męskiej wizji świata widzi się na wysokich szczeblach władzy. I tutaj pojawia się problem wizerunkowy, bo ze względu na ten dysonans trudno znaleźć nam złoty środek w przedstawianiu kobiecości. Z jednej strony mamy matkę-Polkę katoliczkę, z drugiej wojującą, lewicową feministkę, która nie przywiązuje uwagi do atrybutów płci. Wychylenie zarówno w jedną jak i w drugą stronę jest szkodliwe dla praw kobiet. Ponieważ, owszem, każdy z nas ma prawo do własnych poglądów i wizerunku, a także eksponowania go. Jeśli jednak chodzi o kwestię kobiecej solidarności, czasami warto poddać się autocenzurze lub być bardziej tolerancyjnym wobec innych poglądów na świat. Wystarczy spojrzeć na spot promujący poznańską manifę z 2017 roku, żeby zrozumieć, o co chodzi. Prezentowane są tam kobiety, ale w stricte biologiczny sposób – bardzo dosłownie nawiązuje się tam do depilacji czy też jej braku, menstruacji, karmienia piersią, cielesności. Jest to z pewnością ważna część życia kobiety, każda z nas ma ją na co dzień i choć ważne, by kobiecość znalazła swoje
miejsce w debacie publicznej, epatowanie aż taką dosłownością może zniechęcić do słusznej sprawy te kobiety, które odrobinę za bardzo dały się uwieść stereotypom i przygotowanym dla nich rolom społecznym. Do zmian najlepiej dochodzić drogą ewolucji, nie rewolucji, również w kwestii wizerunku. I choć wiele z kobiet drażni zakłamanie i wygładzanie niektórych aspektów życia, szczególnie w reklamach (wystarczy wspomnieć o depilacji gładkich nóg i „niebieskiej menstruacji”), trzeba pamiętać, że większość społeczeństwa, w tym także mężczyźni (a przecież chcemy równych praw) nie jest gotowa na terapię szokową, jaką byłoby wizualne odejście od konwenansów. A przyznajmy szczerze – reklamy i wizerunki mężczyzn w mediach też nie są zawsze wizualnie dosłowne, szczególnie, kiedy mowa o kwestiach stricte biologicznych. She makes a difference Kobiety pragną zmian, a społeczeństwo ich potrzebuje. Widać to na każdym kroku – w czarnych strojach i parasolkach rozłożonych w czasie antyrządowych protestów, na czerwonych dywanach czy w filmach i programach telewizyjnych, które przestały traktować żeńskie bohaterki jako ozdoby ekranu. Kobiety mają do przebycia jeszcze długa drogę zanim osiągną równość, która im się należy. Jednak nawet małe działania robią różnicę. Trudno powiedzieć jak będzie wyglądał kobiecy wizerunek w mediach za dwadzieścia czy trzydzieści lat. Ale jeśli przypomnimy sobie, że w latach pięćdziesiątych w USA normą były reklamy kierowane niemal wyłącznie do mężczyzn i traktujące kobiety jak głupiutkie służące, widzimy, jak wiele udało się zmienić. Owszem, nie zawsze wszystko szło w odpowiednią stronę, ale same kobiety coraz waleczniej stawiają na swoim i pokazują, że zasługują na szacunek. Pozostaje mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, w sferze wizualnej i nie tylko, równość będzie normą, a uprzedmiotawianie i stereotypizacja jedynie pieśnią przeszłości.
v
52.Media&Komunikacja
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
News
Pink tax
Konsumencka świadomość Czy wiecie co to „pink tax” czy też „różowy podatek”? Otóż okazuje się, że damskie (różowe) wersje tych samych produktów mają zazwyczaj wyższą cenę. Różnice są całkiem spore i wynoszą średnio trzynaście procent. Irracjonalność tego zjawiska postanowił uwidocznić Burger King, który w Stanach Zjednoczonych stworzył damską wersję jednego ze swoich produktów, różniący się tylko i wyłącznie kolorem pudełka i podniósł jego cenę o ponad osiemdziesiąt procent. Kobiety, którym zaoferowano ten produkt były oburzone i nie chciały płacić więcej za różowe opakowanie. Szczególnie, gdy informowano je, że płacą za ten sam produkt, którego cena jest wyższa tylko ze względu na różowy kartonik, w który został zapakowany. Dzięki temu udowodniono jak bezpodstawne jest podnoszenie cen produktów tylko ze względu na „kobiece” opakowanie lub kolor i pokazano, jaki bunt wywołuje to w konsumentkach, kiedy są tego świadome. ©Burger King
v
Pizza grami stoi
Wystrzałowa premiera Pizza Hut wie jak zadowolić fanów gier komputerowych. Z okazji światowej premiery gry Call of Duty: Black Ops 4 sieć zorganizowała specjalną akcję. Przy zamówieniu online zestawów o znaczących nazwach Multiplayer i Singleplayer gracze otrzymują kody umożliwiające im skorzystanie z unikalnych itemów pozwalających na wyróżnienie się w grze. Itemy te są dostępne tylko i wyłącznie dzięki zamówieniom w Pizza Hut. Jako że pizza i gry komputerowe to doskonałe połączenie, pomysł wydaje się mistrzowski. Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę popularność różnego rodzaju dodatków i itemów wśród zapalonych graczy. ©Pizza Hut
v
Wielki powrót country
Oryginalna kampania Serwis Spotify może i jest jedną z najbardziej innowacyjnych firm i świetnie wykorzystuje technologie reklamowe XXI wieku, lecz nie boi się przy tym wrócić do bardziej tradycyjnych metod. Firma w tym roku kładzie nacisk na promocję muzyki country, a do nowej kampanii zatrudniła Stana Herda. Stworzył on na polach Kansas ogromne wizerunki gwiazd country. Uwiecznieni zostali Luke Bryan, Kelsea Ballerini oraz Jason Aldean. Stworzenie każdej podobizny trwało tydzień, a widoczne będą one przez około trzy tygodnie. Czwarty obraz uwiecznia logo playlisty country, która została
wypuszczona na Spotify w kwietniu. Według twórców, kampania dobrze pokazuje to skąd pochodzi ten gatunek muzyki i z czym jest związany. ©MuseByClio
v
drukuj w PAW DRUKu!
54.Media&Komunikacja
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
in&out
Książka stała się dziś produktem i jak to z produktem bywa, trzeba ją promować. Owszem, cały czas są wśród nas tacy, dla których nie ma większej przyjemności niż czytanie, jednak większość przekłada nad nią obcowanie z telewizorem, l aptopem i smartfonem. Dlatego też wydawnictwa
coraz częściej chwytają się niestandardowych sposobów promocji swoich publikacji, aby przyciągnąć i namówić do kupna jak największą ilość miłośników literatury. W niniejszym In&Out przyjrzymy się bliżej właśnie takim niesztampowym akcjom promocyjnym.
©W.A.B.
Praca marzeń
Tydzień z książką Jak najlepiej namówić czytelnika do przeczytania książki? Oferując mu spełnienie marzeń. Wydawnictwo W.A.B. zorganizowało konkurs, mający na celu wyłonienie miłośnika thrillerów i kryminałów, który zostanie zatrudniony jako tester książek. Jego zadaniem będzie spędzenie tygodnia w górach, czytanie jednej książki dziennie (dla moli książkowych nie jest to wyzwanie, ale przyjemność), a także pisanie rekomendacji odnośnie czytanych lektur. Zwycięzca zgarnia honorarium w wysokości 2000 złotych, a wydawnictwo ponosi koszty podróży. Cóż, gdyby mi ktoś chciał zapłacić za czytanie książek, byłabym wniebowzięta, jak każdy zapalony miłośnik literatury. Jest w tym jednak jeden haczyk, który zarówno zwraca uwagę na promowany produkt, jak i czyni kampanię niezwykle skuteczną. Bowiem każdy kto aplikuje na to wymarzone stanowisko do CV musi dołączyć recenzję książki „Lissy” Luki D’Andrei. Powieść tematycznie nawiązuje do gór, stąd prawdopodobnie wziął się cel podróży testera książek. Jednak najważniejsze jest to, że każdy, kto jest zainteresowany pracą marzeń, kupił konkretną książkę, co znacznie wpłynęło na wyniki sprzedaży. Niestety, nie wiadomo jeszcze, komu udało się wygrać, ale biorąc pod uwagę to, z jakim entuzjazmem miłośnicy literatury wypowiadają się na temat całej akcji w mediach społecznościowych, z pewnością można ją uznać za sukces.
©Muza
Książka z dostawą do domu
Warszawska dyskryminacja W specyficzny sposób promować swoją książkę postanowiło też wydawnictwo Muza. Kilka dni przed polską premierą najnowszej powieści popularnego japońskiego pisarza Harukiego Murakamiego można było kupić ją za złotówkę i to w nietypowych okolicznościach. Otóż 500 egzemplarzy książki zostało przeznaczone na wyjątkową promocję przy pomocy Uber Eats. Każdy, kto zamówił przez aplikację japońskie danie mógł wybrać książkę jako jeden z dodatków. Niby promocja pierwsza klasa, zyskuje i wydawnictwo i Uber Eats, którego czytelnicy powinni pokochać. Jest tylko jeden haczyk – promocja dotyczyła tylko
i wyłącznie mieszkańców Warszawy. Przyznam szczerze, że czuję się pokrzywdzona, bo nie wiem, w czym gorszy jest Poznań i dlaczego ja za książkę będę musiała zapłacić znacznie więcej. Nie wiem też w czym gorszy jest czytelnik z Sandomierza, Rypina czy Suchej Beskidzkiej. Zapewniam, że tam też znaleźliby się miłośnicy japońskiej kuchni, którzy chętnie zamówiliby sobie ramen z Murakamim z dostawą do domu. Ja bym tak zrobiła. Dlatego, choć sam pomysł książki za złotówkę i połączenie jej z promocją kuchni japońskiej wydaje się całkiem ciekawy, to geograficzne ograniczenia wywołują w zapalonych czytelnikach takie pokłady frustracji, że może się to na organizatorach akcji odbić w nie do końca zamierzony sposób.
v
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
.55
„Małomiasteczkowy” sprzedawca Zielony kiosk w sercu Warszawy Przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie dosyć niespodziewanie pojawił się zielony kiosk, do złudzenia przypominający dobrze wszystkim znany kiosk ruchu. Opatrzony był standardowymi hasłami reklamowymi: Muzyka, Prasa, Bilety i… Podsiadło. Stoisko okazało się bowiem częścią promocji nowej płyty „Małomiasteczkowy” Dawida Podsiadło, której premiera miała miejsce w październiku. Zdjęcie kiosku pojawiło się w mediach społecznościowych na dzień przed premierą. Podsiadło opublikował natomiast na swoim profilu na Instagramie zagadkowy schemat zielonego budynku, informując, że właśnie tam będzie można nabyć jego trzeci album. Jak się okazało, główną atrakcją kampanii był nie tyle sam punkt sprzedaży, ile jego obsługa za ladą tymczasowego sklepiku stanął bowiem… piosenkarz we własnej osobie. Dla warszawiaków była to jedyna w swoim rodzaju okazja do spotkania twarzą w twarz ze znanym twórcą, podczas której mogli chwilę z nim porozmawiać i otrzymać jego autograf. Nic zatem dziwnego, że przed kioskiem szybko ustawiła się bardzo długa kolejka fanów, która
doskonale pasowała do PRL-owskiej stylistyki budyneczku. Po zakończeniu akcji artysta podziękował na swoim profilu na Facebooku wszystkim, którzy przyszli spotkać się z nim osobiście.
© Aleteia SAS
patrzę na chłopka ze stutysięcznego miasta (Podsiadło według Wikipedii pochodzi z Dąbrowy Górniczej), którego wizerunek oscyluje wokół nieśmiałości i przekuwania na muzykę niezwykłej wręcz wrażliwości, wydającego „Małomiasteczkowy” album, ten Pałac Kultury, ta stolica mi, po prostu, nie pasuje. Aby kampania ta była autentyczna, kiosk powinien stać w Dąbrowie Górniczej. Choć według definicji małe miasto to takie poniżej dwudziestu tysięcy mieszkańców. I mogę uwierzyć, że tam akcja z udziałem muzyka mogłaby się nie sprzedać, bo sama z takiego miasta pochodzę. Wyobrażam sobie, jak stawiają na rynku małego miasteczka kiosk z Dawidem Podsiadło w środku, a reakcje są umiarkowane, bo fanów niewielu, a nawet jeśli są, to w większości siedzą w szkołach, albo wyjechali do dużego miasta na studia lub w poszukiwaniu szczęścia. To mogłoby się nie udać. Ale w stutysięcznym mieście, już pewnie tak. Ryzyko większe, ale i pojawia się autentyzm. Podsumowując to wszystko, myślę, że łatwo być „Małomiasteczkowym” w Warszawie. Łatwo podpiąć się pod określoną estetykę i spojrzenie na świat. Łatwo zrobić skuteczną kampanię. Tylko co z tego, że skuteczną, skoro fan artysty mieszkający w siedmiotysięcznym miasteczku na widok „Małomiasteczkowego” kiosku pod Pałacem Kultury pomyśli sobie jedynie: co Ty, chłopcze wiesz, o życiu w takiej dziurze? To nie jest
zarzut dla Dawida Podsiadło. Pretensje mam do marketingowców, którzy nie zawsze zauważają, że coś ze sobą nie współgra. Bo łatwo jest postawić muzyka pod Pałacem Kultury. Dużo trudniej jest sprawić, by spojrzeli na niego przychylnie z dala od wielkich miast.
v
Postscriptum Kasi
Wielkomiejski czy „Małomiasteczkowy”? Zacznę od tego, że nie jestem fanką Dawida Podsiadło. Jego muzyka nie wpada wprost do mojego serca. Nie pytajcie mnie dlaczego. Po prostu. Z dwóch najbardziej oczekiwanych polskich albumów ostatnich tygodni bez zastanowienia wybieram Nosowską. I ta moja obojętność wobec Podsiadło może odrobinę wpływać na moje zdanie. Choć, skoro to tylko obojętność, mogę wydawać się bardziej obiektywna. Ważniejsze jednak od moich gustów muzycznych jest to, że przepadam za niecodziennymi kampaniami. Z pewnością do takich należał kiosk, w którym swoje płyty sprzedawał Dawid Podsiadło. Czy dla fana może być coś piękniejszego niż możliwość zakupienia płyty z autografem z rąk swojego idola, zamienienie z nim kilku słów, podziękowanie za muzykę, która sprawia, że dni stają się lepsze? Chyba nie. Nie wiem, fanką przestałam być w wieku lat nastu, teraz jestem, co najwyżej miłośniczką. Mogę krzyczeć pod sceną i kupować płyty, ale niekoniecznie będę płakać na widok artysty. W każdym razie pomysł z kioskiem, w którym można kupić nowy album wydawał mi się bardzo udany. Do pewnego momentu. Bowiem dowiedziałam się, że płyta ta nosi tytuł „Małomiasteczkowy”, a kiosk stał pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie, która z pewnością małym miasteczkiem nie jest. Czujecie ten dysonans? Ja wiem, że w Warszawie wszystko sprzedaje się lepiej. Ale kiedy
v
56.Wrapping
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
It’s Wrap! Promocja warta zauważenia
Oklejanie samochodów może pełnić różnorodne funkcje, od ochronnych przez ozdobne po marketingowe. Przeciętnemu odbiorcy często rzucają się w oczy przepięknie oklejone samochody, ale niewiele wie o prawdziwych możliwościach wrappingu. It’s wrap postanowiło zmienić świadomość Poznaniaków w tej kwestii i zorganizowało Dni Otwarte, które wzbudziły bardzo duże zainteresowanie wśród miłośników samochodów i nie tylko.
E
fekty car wrappingu widział każdy z nas, zarówno w postaci jeżdżących po ulicach auto-reklam jak i przyciągających wzrok realizacji, które są spełnieniem marzeń właściciela samochodu. Jednak niewielu laików wie na czym naprawdę polega oklejanie samochodów, do kogo można zgłosić się z takim pomysłem i jakie są zalety takiego typu działań. Stąd też pomysł na Dni Otwarte It’s Wrap. Ten profesjonalny salon oklejania samochodów specjalizuje się w car wrap-
pingu oraz detailingu pojazdów. Na co dzień oferuje takie usługi jak zmiana koloru pojazdu, oklejanie ochronne (w tym folią samogojącą się), nadruki reklamowe oraz oklejanie flot na pojazdach, oklejanie wnętrz pomieszczeń (oznakowanie ścian, podłóg etc.), oklejanie zewnętrzne (oznakowanie elewacji, witryn etc), myjnia ręczna, a także car detailing (woskowanie karoserii, powłoka ceramiczna, korekta lakieru). Wszystkie te usługi zostały zaprezentowane podczas Dni Otwartych.
Zainteresowani goście mogli dowiedzieć się wiele o wrappingu z przygotowanych materiałów i od ekspertów. ©It’s a Wrap
Więcej informacji o firmie można znaleźc pod adresem: www.itswrap.pl ©It’s a Wrap
Spełnienie marzeń Każdy fan motoryzacji z pewnością zastanawiał się kiedyś nad zmianą wizerunku swojego samochodu. Jednak niewielu wie, jak zrobić to skutecznie, perfekcyjnie i bezpiecznie. Podczas eventu It’s Wrap nie tylko zaprezentowano jak wygląda oklejanie samochodu od etapu projektu i jego wizualizacji, poprzez druk aż po oklejanie, montaż i efekt końcowy. Zwracano również uwagę na elementy świadczące o jakości oklejenia pojazdu. Na odpowiednie przygotowanie powierzchni auta, użycie materiałów wysokiej
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Podczas Dni Otwartych można było zobaczyć wiele interesujących samochodów. ©It’s a Wrap
jakości i drukowanie na odpowiednich urządzeniach. It’s Wrap drukuje w technologii HP Latex, która charakteryzuje się ekologicznością, wysoką odpornością na ścieranie, a przede wszystkim tym, że tusze lateksowe nie ingerują w folię. Dzięki temu nie występuje zjawisko gazowania między folią, a powłoką lakierniczą pojazdu, co ma duży wpływ na wysoką jakość efektu finalnego oklejania. Natomiast w wyniku połączenia dwóch elementów - technologii HP Latex razem z foliami 3m – firma oferuje wy-
.57
Wśród prezentownych realizacji można było znaleźć także łódź. ©It’s a Wrap
druki objęte międzynarodową gwarancją 3M™ MCS™ Warranty. Jest to możliwe, ponieważ marka It’s Wrap należy do Spółki Ondre – certyfikowanego producenta wydruków lateksowych na foliach 3M. Ramię w ramię z trendami Coraz częściej właściciele aut decydują się na zmianę ich koloru, a grafiki reklamowe z dnia na dzień stają się bardziej widoczne i pomysłowe. Aby podążać za tymi trendami
trzeba być świadomym konsumentem. Dlatego też It’s Wrap podczas dni otwartych nie omieszkało zaprezentować licznych realizacji, które wykorzystywały najnowsze możliwości dotyczące folii i ich zadruku. I to nie tylko na samochodach, ale i łodziach. Dopiero patrząc na to, jak wygląda efekt końcowy, można docenić wysokiej jakości aplikacje wrappingowe wykonane przez specjalistów.
v
REKLAMA
EXHIBITION & CONFERENCE
EXHIBITION & CONFERENCE
2018
2018
2018
58.Wrapping
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Wrapping w Las Vegas Jakość z USA
O ile Amerykanie bardzo entuzjastycznie podchodzą do wrappingu, o tyle często zarzuca się im, że nie dbają o jakość oklejania. Chris Kmit z Incognito Wraps dowodzi, że zarzuty te nie zawsze są zasadne. Rozmawialiśmy z wrapperem z Las Vegas o rynku amerykańskim i oklejaniu Maserati. VISUAL COMMUNICATION: Niedawno oklejał Pan folią Oracal 970 Premium Shift Effect Maserati. Folia ma szczególną powierzchnię – czy w związku z tym trzeba z nią pracować inaczej niż ze zwykłą błyszczącą folią? Chris Kmit: Każda folia ma swoją specyfikę. Jeśli chodzi o produkty Oracal, należy je porządnie nagrzać, żeby upewnić się, że klej trzyma i materiał się nie zbiegnie. Ale mają one wspaniałą powłokę, która wyglądem przypomina lakier jak żadna inna. Jednak zwłaszcza w przypadku Shift Effect trzeba mocno uważać podczas aplikowania folii na zderzaki lub inne obszary karoserii wymagające naciągania. Unikamy tego, wycinając dopasowane kształty. VC: Czy ma Pan jakieś preferencje odnośnie rakli? CK: Zasadniczo rzadko używamy rakli. Nawet przy nanoszeniu środka smarującego może się zdarzyć, że rakla pozostawi rysy. Stawiamy raczej na rękawiczki np. firmy Avery Dennison. Jeśli już korzystamy z rakli, to z Geek Wraps Chrome. Zastosowana w niej skóra doskonale nadaje się do wrażliwych folii. VC: Skąd czerpie Pan wiedzę na temat wrappingu? CK: Mamy pracowników, którzy otrzymali certyfikaty Avery i Apa. Ale najlepsze wykształcenie zdobywamy dzięki doświadczeniu. Kiedy zaczynaliśmy przygodę z oklejaniem samochodów, nie było to jeszcze tak popularne jak dziś. Nikt nie słyszał jeszcze wówczas o oklejaniu takich aut jak Maserati, Rolls-Royce czy Lamborghini. Wtedy było to jedynie medium reklamowe. Dopiero w ostatnich kilku latach
Jeszcze do niedawna nikt nie myślał o oklejaniu takich aut jak Maserati, Rolls-Royce czy Lamborghini – teraz dzięki wysokiej jakości foliom wrapping podkreśla ich luksusowy charakter. © Orafol Americas, Inc.
rozwój technologii materiałowych dorównujących lakierowi lub nawet go przewyższających doprowadził do rozwoju biznesu zmiany koloru. Głębia niektórych kolorów jest tak uderzająca, że muszą one być stosowane na samochodach luksusowych, by w pełni wydobyć ich piękno. Ta branża przeżywa obecnie okres rozkwitu. VC: Jak wygląda pod tym względem rynek amerykański? Jakie grupy docelowe są najbardziej interesujące? CK: Rynek amerykański niemal zawsze podąża za europejskim. Mamy tendencję do obserwowania trendów w innych krajach dla rozeznania, co będzie na czasie w najbliższych miesiącach. Najczęściej grupą docelową są klienci biznesowi lub reklamowi. Nie chcemy
jednak realizować krótkoterminowych zleceń, jakich często wymaga rynek reklamowy. Bardzo ważna jest dla nas jakość, dlatego rzadko zdarza się, by samochód po pełnym oklejaniu opuścił nasz warsztat po mniej niż trzech dniach. Naszą grupą docelową są zamożniejsi klienci, którzy są właścicielami trzech lub czterech samochodów. Oczywiście nie oznacza to, że odmawiamy oklejania auta, jeśli ktoś posiada tylko jedno. VC: Co jest bardziej popularne? Folie kolorowe czy zadrukowane? Jak wygląda sprawa z foliami z efektem chromu? CK: W naszej firmie o wiele częściej stosowane są folie kolorowe – ale tylko dlatego, że jest to nisza, której chcemy się w pełni
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
poświęcić. Folie z efektem chromu stanowią doskonałe uzupełnienie. Są dostępne od paru lat i ze względu na koszty nie są najczęściej używanym produktem, jednak efekty nigdy nie rozczarowują. W przypadku chromu chodzi o to, by osiągnąć jeszcze bardziej spektakularny efekt. Odpowiednie laminaty, które można w dodatku zadrukowywać, nadają tematowi jeszcze większej atrakcyjności. VC: Ile kosztuje profesjonalne pełne oklejanie? CK: Koszt oklejenia podstawowego Maserati wyniósł np. 2.500 dolarów, ale zastosowaliśmy jeszcze wykończenie z efektem włókna węglowego, co także kosztowało. Cena normalnego oklejenia auta średniej wielkości wynosi od 2.200 dolarów – dodatki w postaci ram drzwiowych, chromowanych detali, oklejania felg itp. podnoszą cenę. VC: Czy konkurencja w Stanach Zjednoczonych jest duża?
.59
CK: Ceny różnią się w zależności od stanu. Od różnych wrapperów z całego kraju słyszeliśmy, że w Las Vegas i południowej Kalifornii ceny są niższe ze względu na dużą konkurencję.
stosunkowo małe, więc branża oklejania i produkcji oznakowań są ze sobą powiązane.
VC: Jak wygląda sprawa z tzw. firmami garażowymi?
CK: Dziękuję.
CK: Klientom, którzy myślą: „Znalazłem w Internecie kolesia, który zrobi to dużo taniej”, mówimy: „Złe oklejanie można najlepiej poznać wtedy, kiedy widzi się je na własnym samochodzie”. Jest mnóstwo ludzi wykonujących złą robotę za ułamek normalnej ceny i korzystających z tanich podróbek folii, które prawdopodobnie po jakimś czasie uszkadzają lakier. Dobrą stroną tego jest fakt, że tacy klienci po złych doświadczeniach wracają do nas. Mieliśmy już nawet klientów, którzy zapłacili za efekt satyny dwa razy więcej, niż my byśmy wycenili, a potem i tak skorzystali z naszych usług, ponieważ ktoś tak źle wykonał pracę. W naszym mieście między wrapperami istnieje raczej porozumienie niż rywalizacja. Vegas jest
VC: Bardzo dziękuję za rozmowę.
v
Wykorzystane zostało 21 m folii Oracal 970 Premium Shift Effect. „Większość samochodów i ciężarówek mieści się w tym przedziale, jeśli nie trzeba oklejać ram drzwiowych”, wyjaśnia Chris Kmit. „W większości aut najbardziej czasochłonnym elementem jest przedni zderzak – tak było i tym razem. Specyficzny styl przedniej części stanowił niemałe utrudnienie. W przypadku oklejania samochodów, o ile to możliwe, należy szukać pomocnych przerw. W naszym wypadku taka przerwa znajduje się pod górną częścią przedniego zderzaka, oddzielającą część nad reflektorami. To ułatwiło sprawę”.
News
Reklama pod wodą
Wyzwanie dla Drukpoznan.pl Czy możliwe jest wyklejenie dna basenu, w którym znajduje się woda? Z takim pomysłem agencja Athermedia zwróciła się do firmy Drukpoznan.pl. Drukarnia podjęła wyzwanie i od początku do końca przeprowadziła ten interesujący proces. Najpierw trzeba było znaleźć materiał, który może być aplikowany pod wodą i po zadrukowaniu wytrzymać tam miesiąc w niezmiennym stanie. Wybór padł na folię asfaltową. Najpierw przeprowadzono testy z próbką folii, która nie tylko bez problemu (mimo wody!) przykleiła się do basenowych kafelków, ale także mocno trzymała przez kolejnych kilka dni. Po próbie, można było przystąpić do realizacji. Choć ekipa Drukpoznan.pl ma niemałe doświadczenie w montowaniu różnego rodzaju materiałów na nietypowych podłożach, to do wyklejania pod wodą podchodziła pierwszy raz. Stan-
dardowe narzędzia potrzebne do wyklejania folii tym razem nie wystarczyły, potrzebny był pełen ekwipunek do nurkowania. Kawałek po kawałku, metr po metrze, dbając aby każdy centymetr idealnie przylegał do basenowego dna, zamontowano całość grafiki. Przez cały miesiąc trzymała się ona bardzo dobrze na dnie basenu w parku wodnym Warszawianka.
v
©Drukpoznan.pl
60.Sign & Reklama Świetlna
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Rebranding dekady Santander Bank Polska
AUTOR KATARZYNA KUREK
We wrześniu tego roku przeprowadzono jeden z największych rebrandingów w polskiej historii. Bank Zachodni WBK przyjął nazwę swojego właściciela i zamienił się w Santander Bank Polska. Jednocześnie nie połączył się drugim, należącym do Grupy Santander bankiem w Polsce – Santander Consumer Bank. Przyjrzyjmy się bliżej temu procesowi z medialnego punktu widzenia.
Z
acznijmy od samej marki. BZ WBK znajdował się na polskim rynku przez siedemnaście lat. Zarówno sama nazwa jak i logo banku (wzbogacone kilka lat temu o czerwień związaną z Grupą Santander) są klientom dobrze znane i wzbudzają określone, głównie pozytywne skojarzenia. Co innego Santander… Odgrywał on do tej pory bardzo niewielką rolę na rynku. Niektórzy kojarzą go z reklamą z udziałem Justyny Kowalczyk, innym być może mignęło przed oczami czerwone logo. Jednak faktem jest, że Santander Consumer Bank nie dorównywał BZ WBK ani liczbą placówek ani zauważalnością. Skąd więc decyzja o zmianie? Do końca nie wiadomo. Zapowiadana była już w 2013 roku. Rok później, ówczesny Prezes banku, Mateusz Morawiecki, sugerował, że dojdzie do niej w 2015 roku. Wtedy jednak dodano jedynie barwy Santandera do logo BZ WBK. Decyzję o ostatecznym rebrandingu podjęto dopiero w 2018 roku. Jest on wyceniany na 60-70 milionów złotych. Gwałtem na zieleni Miło być szybko i skutecznie. Jednego dnia placówki bankowe miały zmienić swoje barwy z zielonych na czerwone, a logo z WBK na Santander. Zmiana dość drastyczna. Z pewnością mogło to zadziwić niektórych klientów, szczególnie, że w mediach zaczęło robić się głośno o rebrandingu dopiero w drugiej połowie sierpnia. Wcześniej opowiadały o tym jedynie portale związane z branżą finansową. Klienci, którzy unikają mediów, mogli zauważyć pewne znaki, takie jak zmiany szyldów poszczególnych placówek i zaklejanie ich później czerwonymi banerami, jednak z pewnością znaleźli się tacy, którzy rebrandingu swojego banku
Reklamy uspokajające klientów banku pojawiły się także na ulicach polskich miast. ©Visual Communication
się nie spodziewali. Trudno się dziwić. Medialnie o całej sprawie zaczęło robić się głośno 10 września. Pojawiły się spoty reklamowe, placówki zmieniły barwy, pojawiły się reklamy internetowe. Ale to nie wszystko. Skala bez efektu Sama dowiedziałam się o rebrandingu z reklamy kinowej wyświetlanej, najprawdopodobniej, 9 września. Dzień przed godziną zero. Przyznam, że nie byłam zdziwiona, aczkolwiek o rebrandingu czytałam wcześniej tylko raz na pro-
filu jednego z portali zajmujących się mediami i marketingiem. Spot mi o nim przypomniał, ale gdybym była klientą WBK poczułabym się chyba lekko oszukana. Bo jak to tak, nagle, ni stąd ni zowąd mój bank zmienia nazwę. I choć spot podkreślał bezpieczeństwo, z którym ma się kojarzyć Santander, jego wymowa była dla mnie zbyt lakoniczna. Bo co mi daje sztafeta ze zniczem przypominającym olimpijski i radosne sceny z życia wielkomiejskiego? Gdybym miała kredyt w WBK, albo co gorsza kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich, poczułabym się
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
.61
bardzo niepewnie. Ze spotu klient nie dowiedział się jak zmieniła się jego sytuacja, jako posiadacza konta, czy też kredytu. Nie uzyskał wiedzy na temat ewentualnych formalności, które musi wypełnić. Został z niczym. I choć, ponoć, na portalach internetowych banku pojawiła się informacja na temat tego, że robić nie trzeba nic, współczuję tym, którzy zamiast rozkoszować się seansem, po obejrzeniu reklamy w kinie zastanawiali się, czy nie anulują im kredytu. Każdy klient? Zastanawiająca była też strategia reklamy prasowej. Jednego dnia na okładkach dużych polskich dzienników i na tylnich okładkach tygodników pojawiła się reklama informująca o rebrandingu. Niestety akcja nie była do końca przemyślana. Bowiem pomięto prasę konserwatywną. Bez względu na światopogląd przedstawicieli banku czy też agencji reklamowej, była to z pewnością zła decyzja. Nie wiem, na ile wybór banku łączy się u każdego z poglądami politycznymi, ale klienci Santandera, którzy wolą „Gazetę Polską” od „Gazety Wyborczej” mogli się poczuć dotknięci. Już nie chodzi o sam brak poinformowania części klientów trzeciego co do wielkości banku w Polsce, o jego rebrandingu, ale o dzielenie ich na klientów lepszej i gorszej kategorii. To PR-owy strzał w stopę. Szczególnie, że prawicowy dziennikarz Michał Karnowski ogłosił owo pominięcie wszem i wobec przy pomocy mediów społecznościowych. Teraz każdy wielbiciel prawej strony sceny politycznej, któremu bank kojarzył się pozytywnie poprzez wzgląd na byłego prezesa, a obecnego premiera, czy też z innych powodów, może czuć się pominięty. Tak być nie powinno. W obliczu rebrandingu wartego aż tyle, umieszczenie reklamy w jeszcze dwóch czy trzech gazetach, nie zrobiłoby wielkiej różnicy. Ich pominięcie, bez względu na to czy celowe czy przypadkowe, może jednak nieść za sobą spore konsekwencje wizerunkowe. Nie pomyl banku Jednak najsłabszym ogniwem całego procesu rebrandingu jest nazwa. Santander Bank Polska i Santader Consumer Bank w oczach przeciętnego konsumenta to po prostu Santander. I owszem, oba banki świadczą usługi innego rodzaju, skupiają się na różnorodnej klienteli, ale i tak będą mylone. Bez względu na to ile pieniędzy zostanie przeznaczone w promocje i wyróżnienie obu placówek. To dwa banki mające czerwień w logo i Santander w nazwie. Zasze znajdzie się jakiś Kowalski, który wejdzie nie do tej placówki i będzie wykłócał się, że ma tam konto. A klient, który nie znajdzie wtedy zrozumienia, to niezadowolony klient. Można oczywiście powiedzieć, że od lat mamy do czynienia z podobną sytuacją w kwestii PKO Ban-
Informacja o rebrandingu pojawiła się w największych polskich dziennikach. ©Visual Communication
ku Polskiego i Banku Pekao SA. Jednak w tym przypadku logo obu placówek znacząco się różnią, a i tak można spotkać klientów, którzy trafiają nie do tej siedziby lub nie wiedzą, z jakiego banku dzwoni do nich telemarketer. Tutaj będzie jeszcze trudniej. Dlatego wydaje się, że na rebrandingu Santander może co nieco stracić. Szczególnie wśród tych klientów, którzy niekoniecznie zwracają uwagę na szczegóły. Ryzyko kontra korzyści Rebranding zawsze obciążony jest ryzykiem. Nie ma pewności, że informacja dotrze do wszystkich klientów. Nie wiadomo także, czy zaakceptują oni nową nazwę i logo. W przypadku banku nie ma się do czynienia z produktem, który trzeba kupić, ale z usługami, z których klient już korzysta. Często nie może z nich zrezygnować albo owa rezygnacja
jest bardzo utrudniona. Są jednak rzesze, które rozczarowane zmianą marki mogą zdecydować się przeniesienie swoich aktywów do innego banku. Choć Bank Zachodni WBK, mający w Polsce solidną przyjął nazwę europejskiej potęgi bankowej, może nie wyjść mu to na dobre. Podczas samego, rekordowo drogiego procesu, również doszło do pewnych błędów i niedociągnięć. Jaki będzie efekt? Przekonamy się za jakiś czas. Na razie wszyscy przyzwyczajamy się do tego, że zielone logo WBK zastąpił czerwony Santander.
v
62.Sign & Reklama Świetlna
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
News
Hotel Gellért
World Masters of Projection Mapping
Wyniki plebiscytu Zakończyła się pierwsza edycja konkursu World Masters of Projection Mapping, wspólnie organizowanego przez Amsterdam Light Festiwal, targi Integrated Systems Europe oraz RAI Amsterdam. Tematem tegorocznego plebiscytu było hasło „Bridging The Gap” symbolizujące powiązania pomiędzy ludźmi i kulturami. Ilustruje ono także połączenie trzech wyróżnionych w tym projekcie dziedzin sztuki: światła, wideo oraz kinematografii. Za najlepszy pokaz mappingu uznano pokaz „Stripes 5” autorstwa braci Floriana i Michaela Quistrebert, wykorzystujący elementy „op-artu”, czyli sztuki optycznej i wczesnego kina abstrakcyjnego. Zdobył on główne nagrody w kategoriach The Best Use Of Location And Technology (Najlepsze wykorzystanie lokalizacji oraz technologii). Przez trzytygodniowy okres trwania konkursu, czołowi światowi artyści mappingu prezentowali swoje prace niezwykłej pod względem architektonicznym bryle muzeum filmu EYE Filmmuseum w Amsterdamie, która dla większości biorących udział w konkursie twórców okazała się wyjątkowym wyzwaniem pod względem technicznym. W finale znalazło się pięciu twórców, którzy zaprezentowali swoje prace na budynku - Geert Mul (Holandia), TelcoSystems & Spatial Media Laboratories (Holandia), Alida Dors i Manuel Rodrigues (Holandia), oraz Eder Santos (Brazylia). Ich wyboru dokonano dzięki ścisłej współpracy pomiędzy EYE Filmmuseum oraz Amsterdam Light Festival.
v
Tło dla mappingu Monumentalny, położony na samym brzegu Dunaju czterogwiazdkowy hotel Gellért to bez wątpienia jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc w Budapeszcie. Jedną z największych, przyciągających wszystkich gości atrakcji jest słynny system termalnych łaźni Gellérta, znajdujący się w przylegających do hotelu salach. Zbudowany w 1918 roku i utrzymany w secesyjnym, pałacowym stylu budynek z powodzeniem mógłby „zagrać” tytułową rolę w słynnym filmie „The Grand Budapest Hotel” z 2014 roku, z Ralphem Fiennesem w roli głównej. Legendarny hotel został ostatnio wykorzystany jako tło do pokazu mappingu, będącego częścią ceremonii sponsorowanej przez Chińskie Biuro Turystyki w Budapeszcie oraz departament międzynarodowych relacji turystycznych Węgierskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Handlu. Okazją do zaprezentowania świetlnego spektaklu, w którym przeważały reprezentujące
kulturę Chin czerwone barwy a także kolory Unii Europejskiej, było ustanowienie roku turystycznego pomiędzy Chinami a krajami Europy, którego głównym celem jest wzajemne poznawanie kultur, gastronomii i krajobrazów. Zdaniem obecnych na uroczystości przedstawicieli ambasady Chin na Węgrzech, turystyka stanowi najważniejszy pomost do promowania przyjaźni między ludźmi, a także jeden z najważniejszych czynników promujących wzrost gospodarczy.
v
64.Biznes&Ludzie
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Cyfrowa przyszłość Poligrafia według Ricoh
Druk i związane z nim najnowsze technologie stawiają przed nami wiele wyzwań. O tym, jak rozwija się rynek przemysłowy i jakie urządzenia cieszą się w tej chwili największym powodzeniem rozmawialiśmy z Jackiem Krucińskim, piastującym stanowisko Director Commercial and Industrial Printing, Ricoh Polska.
VISUAL COMMUNICATION: Firma Ricoh, podążając za nowymi trendami, oferuje coraz to najnowsze rozwiązania w swoich systemach jak np. piąty toner czy szerokie spektrum nadruku na mediach. Jakie jeszcze najważniejsze rozwiązania zostały wdrożone w systemach wyprodukowanych w bieżącym roku? JACEK KRUCIŃSKI: W tym roku bardzo mocno odświeżyliśmy nasze portfolio produktowe. W segmencie druku arkuszowego wprowadziliśmy na rynek m.in. serię wysokonakładowych systemów Pro C9200 oraz rozbudowaną rodzinę rozwiązań ze średniej półki Pro C7200. Dwa nowe modele Pro C9200 o prędkości 115 i 135 str/A4 na minutę są godnymi następcami Pro C9100 i w porównaniu do poprzedników oferują wyższą jakość obrazu i ulepszoną registrację. Zastosowana w tych systemach technologia Auto Colour Diagnosis wychwytuje nawet najmniejsze wahania tonów i pozwala na utrzymanie wysokiego poziomu spójności kolorystycznej. Mówiąc o nowościach nie możemy pominąć naszej flagowej serii Pro C7200x z piątą stacją na toner specjalny. Ta pozwala na druk aplikacji wykraczających poza gamę CMYK, punktowe lub całościowe nabłyszczenie (nawet na pofoliowanych wydrukach), nadruk znaków wodnych i zabezpieczających oraz realizację efektownych projektów. W Ricoh rozwijamy też linię atramentowych systemów produkcyjnych na papier ciągły. Do Ricoh Pro VC40000 oraz Pro VC60000 dołączył Pro V20000. Urządzenia z tej serii obsługują szeroką gamę mediów, m.in. lekki papier farmaceutyczny. Cechuje je również lepsza efektywność i wydajność. Pro
Jacek Kruciński, Director Commercial and Industrial Printing, Ricoh Polska. ©Ricoh
T7210 to pierwsze wielkoformatowe urządzenie drukujące UV typu flatbed w naszej ofercie, pozwala na druk bezpośrednio na szkle, drewnie, aluminiowych płytach kompozytowych i metalu do wysokości 11 cm. Stale rozwijamy też nasz segment ploterów. VC: Które rozwiązania wśród klientów cieszą się największą popularnością i z czego to wynika? J.K.: Po sukcesie serii urządzeń Pro C7100 i Pro C9100 widzimy rosnące zainteresowanie ich następcami czyli Pro C7200x
i Pro C9200. Klienci oczekują możliwości szybkiej i niedrogiej produkcji swoich materiałów, a może im to zapewnić jedynie technologia cyfrowego druku produkcyjnego. Bardzo istotnym aspektem jest możliwość rozszerzenia zakresu oferty. Jest to szczególnie widoczne w przypadku serii Pro C7200x. Dlaczego? Żadne inne maszyny dostępne na rynku nie łączą w sobie dwóch bardzo ważnych funkcjonalności – piątej stacji na kolor specjalny oraz druku na długich arkuszach. System umożliwia obsługę w dupleksie papieru w formacie 330x700 mm z automatycznego podajnika podciśnieniowego, dzięki temu można na nim
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
.65
J.K.: Dla długofalowego sukcesu bardzo ważne jest zdobycie lojalności klientów. Ten cel można osiągnąć oferując wysoką jakość i szybką realizację. Jednocześnie nie powinno się zapominać o konieczności inwestycji w nowe rozwiązania. Klienci zlecając danej firmie druk swoich materiałów chcą efektu WOW.
W ofercie firmy pojawiło pierwsze wielkoformatowe urządzenie drukujące UV typu flatbed. ©Ricoh
produkować m.in. plecki do kalendarzy trójdzielnych, okładki książkowe ze skrzydełkami czy karty menu – 3xA4 łamane do środka. Ogromne znaczenie ma również możliwość skrócenia procesu produkcyjnego. Ten aspekt ma ogromne znaczenie w przypadku naszych rozwiązań z segmentu ploterów. Nowa generacja tonerów w tych urządzeniach pozwala na zwiększenie gamutu barwnego wydruków oraz ułatwia obróbkę introligatorską. Wydruki z naszych urządzeń mogą być foliowane (zwykłą folią offsetową), bigowane i falcowane zaraz po wydruku. VC: Dlaczego Państwa zdaniem ważne jest korzystanie z najnowszych technologii? J.K.: Bez inwestycji w nowoczesne rozwiązania trudno wyobrazić sobie rozwój branży. Innowacje pozwalają dywersyfikować portfel klientów, oferować zupełnie nowe usługi, spróbować swoich sił na innych niż dotychczas rynkach, zaproponować wyższą jakość. VC: Czy mogą nam Państwo przybliżyć tendencje rozwoju w obszarze druku przemysłowego? J.K.: Jest to jeden filarów naszej strategii rozwoju. Po pierwsze to obszar klasycznej poligrafii gdzie następuje coraz szybsza migracja z offsetu do technologii cyfrowych. To dominuje druk tonerowy elektrofotograficzny, ale coraz więcej klientów decyduje się na inwestycję w systemy atramentowe zarówno rolowe jak i arkuszowe. Patrzymy szeroko na segment druku przemysłowego, chcemy być obecni wszędzie tam w przemyśle gdzie potrzebny jest druk. Jako jeden z głównych dostawców technologii głowic atramentowych wdrażamy rozwiązania samodzielnie lub z partnerami OEM, którzy wykorzystują nasze głowice w zaprojektowanych przez siebie systemach. To rozwiązania między innymi do druku na ceramice, produkcji tapet czy zadruku na płytach meblowych. VC: Jakie technologie dominują w sektorze druku przemysłowego ?
J.K.: W druku przemysłowym, ze względu na możliwość taniej produkcji niskich nakładów i personalizacji wydruków, rośnie zainteresowanie cyfrowymi systemami. Interesującym trendem jest również tworzenie hybrydowych środowisk. Zgodnie z tą tendencją nasze systemy jak np. Pro C9200 są projektowane w taki sposób by można je było wygodnie zintegrować do pracy w takim środowisku. VC: Producenci maszyn proponują rozwiązania mogące pozwolić drukarniom lepiej spełnić wymagania klientów. Czego Państwa zdaniem obecnie oczkują klienci od drukarni ? J.K.: Cena i szybkość realizacji wydają się nadal bardzo ważne, aczkolwiek widzimy że w dłuższym okresie dla klientów ma znaczenie solidność i terminowość wykonania. Często wracają oni do swoich wcześniejszych dostawców po sparzeniu się na tych którzy oferowali najniższą cenę. Klienci coraz częściej chcą też mieć możliwość zrealizowania niestandardowych prac. Drukowane materiały muszą się wyróżniać, przyciągać wzrok, być wyjątkowe. Dzięki funkcjonalności naszych systemów drukujących drukarnie stają się dla klientów partnerami kreatywnymi, którzy są w stanie zaproponować nowe rozwiązania. Wraz z wejściem w życie przepisów RODO do łask marketingowców wracają takie narzędzia jak direct mailing. VC: Z kolei jakie Państwa zdaniem mają oczekiwania drukarnie wobec swoich klientów ? Co pragną im zaoferować ?
VC: Klienci firmy Ricoh mogą polegać na Państwa profesjonalizmie. Jakie jeszcze korzyści dla klientów wynikają ze współpracy z Państwem? J.K.: Chcemy inspirować rynek i pomagać naszym klientom rozwijać ich firmy. W Telford w Wielkiej Brytanii prężnie działa Ricoh Customer Experience Centre (CEC). Testujemy tam nowe rozwiązania, spotykamy się z klientami z całego świata. W CEC nasi klienci mogą wypróbować najnowsze systemy druku, poznać możliwości oferowane przez nasze technologie oraz skorzystać z porad ekspertów. Testujemy tam druk na różnorodnych nośnikach oraz nietypowe realizacje. W Warszawie działa nasze Technology Centre, gdzie mamy możliwość zaprezentowania naszych rozwiązań w zakresie druku arkuszowego i umożliwić klientom przetestowanie funkcjonalności urządzeń. Aktywnie współpracujemy z najważniejszymi organizacjami branżowymi. W tym roku jako pierwszy producent systemów druku dołączyliśmy do International Printers Network. Jest to jedna z najważniejszych organizacji skupiających firmy i ekspertów związanych z drukiem, projektowaniem graficznym oraz komunikacją wizualną. Dzięki możliwości dyskusji ze specjalistami z całego świata zyskujemy szerszą perspektywę i możemy lepiej poznać potrzeby naszych klientów. VC: Czego klienci mogą spodziewać się od Ricoh jeszcze w tym roku oraz w roku 2019? J.K.: Na targach Fespa 2018 w Berlinie pokazaliśmy demonstrator technologii naszego nowego plotera z atramentami lateksowymi. Liczymy że wejdzie on wkrótce do naszej oferty. Rozwijamy też urządzenia atramentowe do druku bezpośrednio na tekstyliach.
Maszyny drukujące Ricoh mogą zmienić oblicze druku cyfrowego. ©Ricoh
VC: Dziękujemy za rozmowę.
v
66.Felieton
VISUAL COMMUNICATION 08-09|2018
Reklama wyborowa Czy warto być na nie?
AUTOR MACIEJ ŚLUŻYŃSKI
Kurz po kampanii wyborczej powoli opada, wnioski nasuwają się same, więc już mogę sobie pozwolić na pewną refleksję ogólną. Jako człowiek związany z reklamą od początków jej współczesnej, polskiej tożsamości wiele razy kusiłem się o powiązanie reklamy w szerszym jej aspekcie z reklamą polityczną. Interesowały mnie związki i podobieństwa, choć najbardziej chciałem znaleźć różnice. I wielu ich znaleźć nie mogłem, a znaczącej – praktycznie żadnej. Aż do tej pory. Bo różnica jest, i to kolosalna.
W
szystkie moje poczynania, zmierzające do uzyskania weryfikowalnych tez, prowadziłem zawsze od strony reklamy ogólnej (czyli zwykłej) w kierunku reklamy szczególnej (czyli politycznej). I zawsze wychodziło mi to samo – że oprócz „produktu” te dwa zjawiska nie różnią się w zasadzie niczym. Podobne środki przekazu, podobne media, zbliżone formy przekazu i strategie. Ale w tym roku to się zmieniło, a ja, dzięki skupieniu się najpierw na reklamie szczególnej, poczyniłem bardzo ciekawe obserwacje. Okazało się, że właśnie obserwując proces w odwrotnej konfiguracji można dostrzec jedną, bardzo istotną różnicę. Przyznam uczciwie – wielki wkład w moje ustalenia miały poczynania partii rządzącej i ich strategów. Bo po raz pierwszy na taką skalę można było zauważyć zjawisko, które decydowanie odróżnia reklamę polityczną od jakiejkolwiek innej, oraz można było zaobserwować, jak to zjawisko działa. Czy raczej – jak nie działa. A jeszcze dokładniej – działa odwrotnie od oczekiwań tych, którzy tę strategię stosowali. Ale najpierw mała dygresja, tłumacząca poniekąd mój brak rezultatów badawczych w poprzednich próbach. W zasadzie w reklamie jako takiej nie występuje zjawisko reklamy negatywnej. Owszem, znane są nieliczne przykłady, ale pochodzą głównie zza oceanu. Myślę tutaj chociażby o słynnej kampanii firmy Parker, która przebiegała pod hasłem, iż możesz ich pióro zrzucić z drugiego piętra i dalej będzie pisać, a którą twórczo rozwinęła ich konkurencja, czyli firma Waterman, namawiająca „wyrzuć Parkera z dru-
giego piętra i kup Wateramana”, albo o niemniej słynnej akcji koncernu PepsiCo z napojem 7UP, reklamowanym szeroko od roku 1967 przez prawie 20 następnych lat jako „no cola” lub „Uncola”. Zdarza się natomiast – a przynajmniej tak się zdarzyło raz jeden w Polsce – gdy reklama zaledwie delikatnie negatywna, czyli spot płynu do mycia naczyń Sunlight ukształtowany na lekki dialog z nieśmiertelną frazą o „nowym przyjacielu” i pytaniem „co na to Ludwik?”, spowodowała efekt, który śmiało mógłbym nazwać „polską reakcją na szarganie”. Czyli spowodowała wzrost sprzedaży płynu Ludwik, i to ponoć do takiego stopnia, że marka, mająca już praktycznie wycofać się z rynku, nabrała wiatru w żagle i odrodziła się jak feniks z popiołów. I dlatego właśnie nigdy nie badałem aspektu reklamy negatywnej w polityce, bo zbyt mało miałem materiału do porównań z reklamy tradycyjnej. Ta branża już dość dawno uznała, że taki rodzaj działań przynosi najczęściej efekty odwrotne od zamierzonych, albo niekoniecznie oczekiwane pod względem wizerunku produktu i wzrostu sprzedaży, więc strategię tę zarzuciła, i to chyba z korzyścią dla wszystkich. A jak to wygląda w kampaniach politycznych? Otóż do tej pory nigdy na taką skalę nie stosowano kampanii negatywnej. Dopiero w tym roku – zupełnie nie wiem, dlaczego – zdecydowano się sięgnąć po najcięższe argumenty. A wynik? Był dość łatwy do przewidzenia… Podam tutaj tylko jeden konkretny przykład. Konkretny i – by tak rzec – mierzalny. Otóż rzecz tyczy dwóch miast – Łodzi i Rabki. W obu
tych miastach na urząd (odpowiednio prezydenta i burmistrza) startowały między innymi dwie panie, które tę funkcję już pełniły. Panie te dzieliła w sposób zdecydowany przynależność partyjna, łączyła zaś kwestia dość ambarasująca; obie zostały skazane prawomocnymi wyrokami. Fakt ów partia tymczasowo rządząca starała się w swojej kampanii prowadzonej w mieście Łodzi wyeksponować do granic możliwości i przekraczając granice dobrego smaku, ponieważ ta kandydatka była im niemiła, a z kolei w Rabce zupełnie nie wspomnieli o tym drobiazgu, ponieważ kandydatka była z ich partii. Efekt był taki, że w Łodzi kandydatka wygrała w I turze z rekordowo wysokim poparciem mieszkańców, a w Rabce nie weszła nawet do tury drugiej. A więc reklama negatywna zadziałała odwrotnie, niż zamierzono, a „polska reakcja na szarganie” wygrała. I nie był to przypadek odosobniony, choć najbardziej kliniczny i najłatwiejszy do opisania. Kampania negatywna w stolicy dała rezultat taki, że do wyborów stawiło się o ponad 12 punktów procentowych więcej głosujących niż w skali całego kraju. I to oni zdecydowali, że kandydat opozycji wygrał, i to wbrew wcześniejszym sondażom już w pierwszej turze. Czy kogoś to czegoś nauczy? Szczerze mówiąc – wątpię. Bo jednak przekaz negatywny jest atrakcyjny, pozwala rozwinąć skrzydła jastrzębiom i scementować elektorat żelazno-betonowy. A że nie działa? Za to jak fajnie wygląda! No i można „dowalić”, co jest niektórym szczególnie miłe.
v
NEC – DIGITAL SIGNAGE NAJWYŻSZYCH LOTÓW NEC Display Solutions jest jednym z czołowych światowych dostawców monitorów LCD oraz projektorów. Rozwiązania Digital Signage to nasza specjalność. Oferujemy kompleksowe rozwiązania dla projektów komunikacji cyfrowej: wielkoformatowe monitory LCD, ściany video, projektory, rozwiązania dotykowe oparte na monitorach LCD, ściany LED do instalacji indoor i outdoor, software Digital Signage, software biometryczny Field Analyst, źródła sygnału: mini-komputery, media playery oraz akcesoria do montażu. W oparciu o produkty NEC powstają tak zaawansowane rozwiązania jak: interaktywne podłogi, witryny, instalacje POS, kioski i meble multimedialne, czy rozwiązania monitorowe, w których kontent reklamowy jest dostosowany do wieku i płci odbiorcy lub np. sterowany gestem. Bazując na naszych produktach zrealizowano spektakularne instalacje Digital Signage w całej Polsce i Europie. www.nec-display-solutions.pl