Anna Śnieżko
REQUIEM Mozarta Stawarz i S-ka
REQUIEM Mozarta
Anna Śnieżko
REQUIEM Mozarta Stawarz i S-ka
Copyright by Anna Śnieżko 2010 All rights reserved Projekt okładki Andrzej Stawarz Zdjęcie na okładce Arkadiusz Śnieżko Redakcja Jan Kowalski Korekta Witold Nowak Skład i łamanie Andrzej Stawarz ISBN XXX-XX-XXXX-XXX-X Zakopane 2014 Wydawca Stawarz i S-ka 00-001 Zakopane, ul. Jana Kochanowskiego 1 Druk i oprawa Zakłady Drukarskie DrukZak 00-001 Zakopane, ul. Johannesa Gutenberga 11
SPIS TREŚCI
ROZDZIAŁ I
................................................. 9
ROZDZIAŁ II
................................................. 10
„Płomień rozgryzie malowane dzieje, Skarby mieczowi spustoszą złodzieje, Pieśń ujdzie cało…” Mickiewicz
ROZDZIAŁ I
szła wraz ze mną z największego życiowego pogromu. Wspomnienie jej dźwięków towarzyszyło mi w pustce i samotnej walce, jej słowa były mą modlitwą w dniach najgorszej rozpaczy, a jej piękno nie pozwalało ulec beznadziei. Kiedy znów mogłam ją usłyszeć i powitać, jak dawno nie widzianego przyjaciela, wyśpiewała całą wzniosłość i upadek, całą gorycz i ekstazę, zawartą w mej duszy, znaną tylko nam obu. Pozostawiła po sobie zachwyt i tęsknotę – najtrwalszy i najpewniejszy fundament mego życia, moje własne Requiem. Czy młody, rozkapryszony względami świata człowiek przeczuwał, iż tworzy swe ostatnie dzieło, opiewa swą własną śmierć? Nigdy się tego nie dowiemy i chyba nie warto snuć takich domysłów w obliczu utworu, będącego 9
kwintesencją ludzkiego losu – bólu, przerażenia, nadziei, euforii i głębokiego żalu. Niewielu twórcom udało się zawrzeć całą gamę sprzecznych emocji w jednej frazie, całą paletę kontrastów stojących obok siebie – nuta w nutę. Pisać o „Requiem” Mozarta to pisać o spotkaniu ze śmiercią i z tym nieznanym, budzącym jednocześnie naszą tęsknotę i lęk. Umierając słyszał w swej wyobraźni kotły piekielne i niebiańskie flety, słyszał płacz skrzypiec i słodkie brzmienia wiolonczel, diabelskie chóry i anielskie pienia – wsłuchiwał się w ludzką mękę i ludzką nadzieję. I może dlatego, że nie było przy nim innej orkiestry, jak tylko ta w jego umyśle, stworzył niespotykane przedtem połączenia muzycznych nastrojów. Jak przez całe życie, tak i teraz nie dbał o to, co powiedzą inni – toczył ostatnią rozmowę ze swym Stwórcą i własną duszą.
ROZDZIAŁ II
podkaniosłą wizję „Lux perpetua” – światłości wiekuistej – wdziera się przerażający „Dies irae” – dzień gniewu, dzień sądu, przed którym nie ma ucieczki ani obrony. Pojawiają się dwa starożytne symbole mistycznej łączności 10
z Bogiem – „teste David cum Sibilla” – żydowski król Dawid i rzymska wieszczka Sybilla będą świadkami spełnienia się ich własnych przepowiedni. Dźwięk trąby ogłasza odwrócenie porządku rzeczy, wobec którego bezsilne są śmierć i natura. Umarli wstają z grobu i otwiera się wielka księga win i kar. Wszystko wstrzymuje oddech w oczekiwaniu na przybycie Sędziego. Tylko gdzieś w dali nieśmiało łka sopran: kto nas ocali?, kto nas weźmie w opiekę?, kto się za nami wstawi? Donośny łomot kotłów zapowiada jego pojawienie się – oto On – „Rex tremendae maiestatis” – Król porażającego majestatu. A koroną Jego chwały jest łaska zbawienia – „Qui salvandos, salvas gratis”. Przerażone stworzenie zaczyna swe błagania: „Salva me, fonds pietatis” – Ocal mnie źródło litościwe. Błagania stają się coraz bardziej natrętne, odwołują się do miłosierdzia Jezusa – „Jesu pie, qui Mariam absolvisti et Latronem exautisti” – Jezu miłosierny, który rozgrzeszyłeś Marię Magdalenę i darowałeś winy Łotrowi – spojrzyj na mnie. Na świat powoli spływa ukojenie, uspokojenie i ufność. Ale chóry diabelskie przypominają o sobie pełnym grozy chorałem: „Confutatis maledictis, flammis acribus adictis” – Gdy odtrącisz potępionych, wiecznym ogniom przeznaczonych. I znów w tle nieśmiała, delikatna prośba – „Voca me cum benedictis” – Weź mnie pomiędzy błogosławionych. Ten malowany dźwiękami obraz dwóch przeplatających się światów: głośnego, rytmicznego, o niskich tonach i kreślonego koloraturą, wyciszonego, subtelnego, 11
zmagających się o duszę człowieka, w najbardziej mistrzowski sposób oddaje dramat ludzkiego losu. Wchodzimy w mękę umierania z jej żarliwą wiarą i równie żarliwym przerażeniem. Całe nasze jestestwo ogarnia smutek, żal, wreszcie rozpacz i nie przynoszący ulgi płacz. Ale „Lacrimosa” to nie tylko łzy nad końcem naszego istnienia, to przede wszystkim monumentalne przedstawienie ludzkiego bólu. Stopniowo unoszące się frazy, budujące jakby muzyczną katedrę, zanoszą go przed Boży tron i okazuje się on równie porażający i wielki jak Boży majestat. Jego przytłaczający ogrom broni nas przed potępieniem i przemienia dzień gniewu w dzień lamentu a rozlewne dźwięki przenikają nasze dusze. Być może ta właśnie muzyka towarzyszyła samotnemu pogrzebowi Mozarta, jak chciał w swym natchnionym filmie Milos Forman. Być może właśnie te, uchwycone przez niego, łzy płakały nad jego bezimiennym grobem. I dzięki nim nie potrzebuje on żadnych grobów ani pomników, istnieje w muzyce wibrującej we wszechświecie. W ostatnim, wielkim chóralnym zrywie jeszcze przypominał Bogu: Panie, wyrwij nas z czeluści piekielnych, jak obiecałeś Abrahamowi i potomstwu jego. I w trakcie tej walki o wyzwolenie człowieka napisał ostatnie nuty, swe ostatnie przesłanie: „Libera me” – wyzwól mnie. Requiem zostało dokończone według pozostawionych przez niego wskazówek. Jego dalsze części są kunsztowne 12
i wyrafinowane estetycznie, ale brakuje im żywej treści, wyrazistych emocji, dławiącego płaczu i ekstatycznego, modlitewnego uniesienia. Tego wszystkiego, co mógł ogarnąć i przekazać tylko geniusz, idący na spotkanie ze swym Bogiem.
13