Extra Prudnik24 - nr 6

Page 1

n K U LT U R A n Co u Jochera?

n OPINIE n Prudnickie biblioteki

– Rozmowa z Hardkorowym Koksem

– Utytułowany poeta o swojej twórczości

- Ewa Kleszcz o reorganizacji placówki

strona 3 strona 4

ów k i n l e czyt j e c ię Najw

strona 5

niku d u r wP

Bezpłatny dwutygodnik uNR 6 u

Nakład 4000 egz .

Noc Muzeów w Prudniku

Tłumy na „Tour de Torture” i w Wieży Woka Muzeum Ziemi Prudnickiej zaproponowało w tym roku przegląd dawnych technik kar i tortur – pod hasłem „Tour de Torture”, oraz równolegle możliwość nocnego zwiedzania Wieży Woka. Obie atrakcje cieszyły się wielkim zainteresowaniem. Najwięcej atrakcji czekało w Arsenale przy ul. Chrobrego – głównym budynku MZP, gdzie przygotowano interesującą ekspozycję na temat dawnych technik wykonywania kar, głównie kar hańby oraz cielesnych. Na dziedzińcu wytyczono dwie trasy, które utworzyły labirynt. W środku na zwiedzających czekały postacie z przeszłości (m. in. wiedźmy i kat, który opowiadał o swoim zawodzie), oraz eksponaty. – Mamy oryginalny miecz katowski z Krnova z 1709 r., oraz krzesło inkwizytorskie ze Zlatych Hor, zwane także krzesłem czarownic. Są też pręgierz i repliki przyrządów używanych podczas łamania kołem – wyliczał jeden z pracowników muzeum. Na ścianach labiryntu znajdowały się tablice opisujące różnorodne metody i narzędzia tortur, a ich uzupełnieniem była multimedialna prezentacja na temat zawodu kata, którego swego czasu miała na utrzymaniu większość miast. Przedstawiała ona także historię Petera Schöpsa z Białej, straconego w Prudniku w 1832 r. poprzez ła-

Drodzy Czytelnicy w środę, 22 maja, tysięczna osoba polubiła portal prudnik.24.pl. co oznacza, że jesteśmy najbardziej lubianą stroną w Prudniku. Serdecznie dziękujemy za każde kliknięcie oraz to, że jesteście z nami! W dzisiejszym numerze naszej gazety powraca (jak obiecywaliśmy) rubryka Marka Doskocza, a także ukazuje się – również obiecany – wywiad z Waldemarem Jocherem. Rozmowa ta jest ważna nie tylko z punktu widzenia jego twórczości, ale także prudnickiej kultury.

Foto: Bogusław Zator

gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA

n KLUB MILLENIUM n Robert Burneika w Prudniku

manie kołem za podwójne morderstwo. Schöps zemścił się na kobiecie, która nie chciała zostać jego żoną, zabił też służącą. Ponieważ w Arsenale mieściło się kiedyś więzienie miejskie, do zwiedzania udostępniono jedną z byłych cel. W innym z pomieszczeń wyświetlano film o różnych metodach tortur – bez drastycznych scen, ale ze względu na treść przeznaczony dla widzów w wieku powyżej 16 lat. Bez ograniczeń wiekowych dostępna była za to baszta Arsenału, mieszcząca różnego typu militaria: dawną broń białą (m. in. rapiery czy halabardy) oraz palną, czy XVI-wieczne hełmy typu „szturmak”. Przedsięwzięcie zorganizowano wspólnie z grupą Farmerownia. pl, której członkowie wcielili się m.in. w rycerzy, damy dworu, czy „białą damę”. Zwiedzający mogli zrobić sobie z nimi pamiątkowe zdjęcia, lub zostać zakuci w dyby, ustawione przed wejściem. Stroje z epoki posiadali też oczywiście pracownicy muzeum.

e-mail: redakcja@prudnik24.pl u www.prudnik24.pl u 23 MAJA 2013

I Ty pomóż Dagmarze! Na Fejsbooku pojawiła się strona poświęcona Dagmarze Peszek. Dziewczyna mieszka w pobliżu Głogówka i cierpi na mukowiscydozę. Każda pomoc jest na wagę złota. Dagmara, która ma obecnie 21 lat, choruje od urodzenia, ale mukowiscydozę zdiagnozowano u niej dopiero w grudniu ubiegłego roku. Choroba ta niszczy płuca i trzustkę. Jest nieuleczalna, ale leczenie i właściwa dieta mogą przedłużyć życie i poprawić jego komfort.

Z powodu choroby Dagmara nie może pracować, a ZUS przyznał jej zasiłek rehabilitacyjny jedynie na…miesiąc, w wysokości 800 zł. Tymczasem dziewczyna potrzebuje miesięcznie około 2000 zł, nie licząc sprzętu medycznego, jak choćby koncentratora tlenu, który pomógł by jej w oddychaniu. Dobrą informacją może być fakt, że wokół Dagmary zawiązała się grupa ludzi, chcących jej pomóc. Planowany jest m.in. mecz charytatywny siatkarzy z Kędzierzyna Koźla. Inicjatorem akcji jest Krzysztof Palka, który założył wspomnianą stronę na Facebooku. Oto jej adres: https://www. facebo-

ok. com/TlenDlaDagmary. Akcja została nazwana „Tlen dla Dagmary”, a jej celem jest zakup koncentratora tlenu. Twórcy strony zachęcają, by promować post, a także prosić znajomych i przyjaciół o wsparcie. Jako redakcja podpisujemy się pod tym apelem. Poniżej adres komitetu pomocy i numer konta, na który można wpłacać pieniądze. Komitet Społeczny „Tlen Dla Dagmary” ul. Kościuszki 3-5/9 48-250 Głogówek PKO BP: 22 1020 3714 0000 4602 02 94 0674 OPR. M. D.

DOKOŃCZENIE NA STR.3

Waldek mówi szczerze o swoim pisaniu i sytuacji w zakresie animowania życia literackiego, a warto wsłuchać się w jego głos, tym bardziej, że jest twórcą powszechnie szanowanym i uznanym w środowisku literackim kraju. Generalnie, można powiedzieć, że to numer rozmów – poza wywiadem z Waldkiem do głosu dochodzą młodzi prudniczanie, którzy chcą coś robić i działają – Damian Jędrzejak opowiada o swoim portalu awruko.pl., Paweł Licznar mówi nam o stowarzyszeniu sportowym „Flora”, muzycy hip-hopowego zespołu DZP odnoszą się z kolei do tematu lokalnego

patriotyzmu, jaki poruszyliśmy na naszych łamach. Jak widać młody Prudnik żyje i rozwija się – z pewnością warto o tym mówić. Co poza tym? Można wsłuchać się w głos Ewy Kleszcz, która jasno i klarownie wyraża swoją opinię o reorganizacji prudnickich bibliotek, czy też zapoznać się z przemyśleniami Jarka Szóstki tyczącymi się wyroku sądu, jaki zapadł w sprawie Stanisława Kociołka, a powiązany jest z wydarzeniami grudnia 1970. Spóźniony Donosiciel też zresztą nie próżnuje i ze specyficzną dla siebie maestrią wali prosto w oczy w kwestii ustawy śmieciowej. Na jej temat wypowiada się również

burmistrz Prudnika Franiciszek Fejdych. Zapraszamy do czytania! Udanej lektury życzą:

Maciej Dobrzański, Bogusław Zator i Mirosław Matusiak


2

Czwartek, 23 maja 2013

Na Tapecie T u d o s t a n i e s z „ E x t r a P r u d n i k 24”:

1. PUP Prudnik, ul. Jagiellońska 2. Starostwo Powiatowe, ul. Kościuszki 3. Urząd Miasta, ul. Kościuszki 4. OSiR Prudnik, ul. Parkowa 5. Poczta Polska, ul. Kościuszki 6. Muzeum Ziemi Prudnickiej, ul. Chrobrego 7. Prudnicki Ośrodek Kultury, ul. Kościuszki 8. MiGBP w Prudniku, Plac Zamkowy 9. Poczekalnia Dworca PKS 10. Zespół Szkół Ogólnokształcących Nr 1 (I LO), ul. Gimnazjalna 11. Liceum Ogólnokształcące nr 2, ul. Kościuszki 12. Przychodnia Medicus, ul. Kościuszki 13. Przychodnia Optima, ul. Nyska, ul. Ogrodowa 14. Apteka Optima, ul. Nyska 15. Apteka Rynek 16. Apteka oo. Bonifratrów, ul. Piastowska 17. Apteka pod Złotym Wężem, ul. Powstańców Śląskich 18. Sklep EKO ul. Chopina 19. Sklep EKO ul. Jasionkowa 20. Media Expert, ul. Powstańców Śląskich 21. Market budowlany PSB Mrówka, ul. Powstańców Śląskich 22. Wszystkie prudnickie sklepy „Żabka” 23. Wszystkie prudnickie sklepy "Procent" 24. Restauracja Kamelot (Rynek, a także lokal przy ulicy Łukowej) 25. Stacja PEGAZ ul. Nyska 26. Stacja benzynowa „Statoil” 27. Stacja benzynowa „Orlen”.

28. Coroplast ul. Nyska 29. Salon KOLPORTER ul. Piastowska 30. Salon KOLPORTER ul. Kościuszki 31. Księgarnia Krystiana Tyrały „NA ZAPLECZU”, ul. Piastowska 32. Salon Prasowy (PTTK), ul. Kościuszki 33. Sklep Metro / Cyfrowy Polsat, plac Zamkowy 34. Sklep papierniczy koło sklepu spożywczego „Moskwa” 35. Sklep papierniczy ul. Ratuszowa 36. Salon fryzjerski ul. Ratuszowa 37. Kwiaciarnia, ul. Kościuszki 38. Sklep rybny „Łosoś”, ul. Batorego 39. Sklep monopolowy „Horten”, ul. Jasionkowa 40. Sklep mięsny, Rynek 41. Sklep spożywczomonopolowy „Al-kaw”, ul, Ratuszowa 42. Cukiernia J.K.M. Górka, ul. Ratuszowa 43. Sklep „Krystyna”, ul. Kościuszki 44. Sklep „Magma” Biała – Rynek 45. Prudnickie Centrum Medyczne, ul. Piastowska 46. Sklep mięsny „Tulipan”, ul. Piastowska 47. Sklep monopolowy „Marco”, ul. Sobieskiego 48. Foto- Labor – ul. Kościuszki 49. Sklep obuwniczy, ul. Ratuszowa 50. Wszystkie sklepy spożywcze w Moszczance 51. Szkoła Podstawowa w Trzebinie 52. Sklepy firmowe „Galant” – ul. Prężyńska i ul. Krzywa

ZAPROSZENIE W dniu 28 maja 2013 roku (wtorek) o godzinie 16: 00 w Publicznym Przedszkolu nr 7 w Prudniku odbędzie się Festyn Rodzinny pod hasłem: „Mama, Tata i ja”. Serdecznie zapraszamy rodziców i dzieci oraz wszystkich chętnych do udziału. Przewidziano wiele atrakcji i niespodzianek. e-mail: m.dobrzanski@prudnik24.pl Mirosław Matusiak – redaktor prowadzący portal Prudnik24. pl; e-mail: m.matusiak@prudnik24.pl Wydawca: Maciej Dobrzański Press Na podstawie umowy franchisowej z Extra Media sp. z o.o. Redakcja: Ul. B. Chrobrego 23/4, 48-200 Prudnik Tel. 889 101 026, 605 207 847 e-mail: redakcja@prudnik24.pl www.prudnik24.pl Redagują: Bogusław Zator – redaktor naczelny; e-mail: b.zator@prudnik24.pl Maciej Dobrzański – dziennikarz;

Współpracownicy: Marek Doskocz, „Spóźniony Donosiciel”, Arkadiusz Szwedkowicz ,Jarosław Szóstka. Reklama: tel. 793 286 200; 791 802 433 e-mail: reklama@prudnik24.pl Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i zastrzega sobie prawo do skracania nadesłanych tekstów. Druk: Drukarnia PolskaPress Sosnowiec

CZYTELNICY – PYTANIA, OPINIE, ODNIESIENIA W poprzednim numerze opublikowaliśmy list czytelnika zbulwersowanego ustawą śmieciową i cenami, jakie gmina Prudnika narzuciła w tej materii mieszkańcom naszego miasta. Publikujemy dziś odpowiedź burmistrza Franciszka Fejdycha za przedstawione w liście zarzuty. Czytelnik: (…) Po głębszej analizie dochodzę do wniosku, że władze miast wykorzystały wprowadzenie nowych przepisów do nabijania kasy dla urzędu miejskiego. (…) Franciszek Fejdych: Ustawa śmieciowa została uchwalona przez sejm. Zakłada ona, iż właścicielem śmieci zostaje gmina, która ma obowiązek stworzyć taki system, który by się samofinansował. Pieniędzy, które uzyska z tytułu opłat śmieciowych gmina nie ma prawa przeznaczyć na żaden inny cel, a jedynie na gospodarkę odpadami. W związku z tym stwierdzenie, że ustawa jest stworzona po to, by gminy nabijały sobie kabzę, jest z gruntu rzeczy fałszywe. My te pieniądze musimy niejako „wrzucić” do systemu gospodarki odpadami, tak więc, gdybyśmy, dla przykładu, mieli nadwyżkę pieniędzy za 2013 rok, to będziemy musieli wprowadzić te pieniądze do systemu na 2014 rok i obniżyć koszty dla mieszkańców. Tak więc nie możemy zarabiać na tej ustawie. System po prostu musi się bilansować.

Czytelnik: (…) Jeszcze nie rozstrzygnięto przetargów na wywóz nieczystości i odpadów, a już wprowadzono stawki. To znaczy, że ustawa o zamówieniach publicznych została naruszona, bo startujący w przetargach ma już podaną stawkę, jaką może negocjować, ponieważ opłaty za wywóz już są ustalone.(…) Franciszek Fejdych: Osoba ta prawdopodobnie nie zna ustawy o zamówieniach publicznych, ani zasad ogłaszania przetargów. W każdym przypadku, gdy ogłaszamy przetarg oferenci wiedzą o jaką kwotę startują, ponieważ budżet gminy jest dokumentem publicznym – każdy może wejść na naszą stronę internetową i zobaczyć ile pieniędzy przeznaczyliśmy w budżecie na poszczególne zadania. Trzeba bowiem zaznaczyć, że istotą przetargu jest to, że każdy w nim startujący może oszacować czy mieści się w danej kwocie. Tak więc ustawodawca określił bardzo czytelnie mapę drogową realizacji ustawy. Przypomnę, że pod koniec roku wojewoda nakazywał wręcz ustalić samorządom stawki, więc trudno, abyśmy się temu, jako gmina, sprzeciwili. Tak więc podsumowując: ustawa o zamówieniach publicznych nie została w żaden sposób złamana. Czytelnik: (…) Czy któryś z włodarzy miasta może wytłumaczyć wyborcom, dlaczego w tak ubo-

gim regionie jak Ziemia Prudnicka opłaty są niewiele mniejsze niż w stolicy? (Czytelnik przytoczył też stawki z Warszawy, Krakowa, Nysy, Prudnika i Szczawnicy.) Franciszek Fejdych: Porównując stawki za segregowane i niesegregowane odpady w województwie opolskim mogę powiedzieć, że Prudnik jest jednym z najtańszych miast. Porównania do Nysy nie są trafne, ponieważ trzeba pamiętać, że Nysa ma wysypisko na swoim terenie, w związku z czym koszty transportu są zdecydowanie niższe, niż w naszym przypadku. Poza tym, gdyby tak na to patrzeć, to w powiecie prudnickim gmina Prudnik ma stawki zdecydowanie niskie. Wynikają one z opracowania zasad gospodarki odpadami, które zleciliśmy wspólnie z osiemnastoma innymi gminami firmie zewnętrznej. Szacowała ona m.in. ilość odpadów i koszty. Z szacunków tych wynikało, że w gminie Prudnik na jedną osobę stawka taka powinna wynosić około 12 zł. Mimo to zaryzykowaliśmy zejście z tej ceny do poziomu 10 zł i to zrobiliśmy. Jednak w rzeczywistości prawdziwą wysokość opłaty wskaże nam przetarg, podczas którego firmy w nim startujące mogą zaproponować nam jeszcze niższe stawki. Wówczas może się okazać, że od roku 2014 obniżymy uchwałą te opłaty. Natomiast na dzień dzisiejszy opieramy się

na wielostronicowych opracowaniach, w których dysponujemy wyliczeniami z kilku ostatnich lat, jeśli chodzi o ilość i koszty odbierania śmieci, a także koszty wysypiska. Nie są więc to ceny „z sufitu”. Uważam też, że porównywanie cen warszawskich do Prudnika nie ma sensu. A jeśli już to robimy porównujmy wszystkie ceny, łącznie z cenami ubrań i żywności. Może się wówczas paradoksalnie okazać, że niektóre ceny w małym Prudniku są wyższe niż w wielkiej Warszawie. Co się zaś tyczy wysokości zarobków to gdyby tak na to patrzeć, musielibyśmy regionalizować koszty i opłaty, a tego w prawie polskim nie ma. Z a py t a l iś m y t e ż b u r m i s t r z a o kwestię PESELU, który należy podawać w oświadczeniu. Niektórzy uważają, że nie jest to zgodne z ustawą o ochronie danych osobowych. Franciszek Fejdych: Przyznaję, że w tej sprawie poszliśmy nieco za daleko. Dlatego też na spotkaniach mówimy, że numer ten nie jest konieczny. Zaznaczam więc, że nie ma obowiązku jego podawania. Po prostu chcieliśmy mieć sprecyzowany fakt istnienia danej osoby, jak wiadomo, niektóre osoby mogą mieć podobne imiona i nazwiska, a numer PESEL znacznie ułatwia identyfikację. Jak jednak mówię – jego podawanie nie jest obowiązkowe.

W p o p r z e d n i m n u m er z e „Extra Prudnik 24” zapowiadaliśmy rozmowę z Damianem Jędrzejakiem – młodym prudniczaninem, zamieszkałym obecnie we Wrocławiu, twórcą portalu internetowego awruko. pl, który gromadzi zabawne materiały z Intern e t u . N i n i e j s z y m p u b l i k u je m y wywiad, zachęcając do odwiedzania i dodawania materiałów. Rozmawia Maciej Dobrzański.

Awruko. pl – zajrzyj!

miesiące i nie ma prowadzonych kampanii reklamowych. Wszystko rozprzestrzenia się za sprawą odwiedzających nas użytkowników. Jeżeli komuś serwis się spodoba to pokazuje go swoim znajomym. Obecnie rejestruje dzienną liczbę odwiedzin witryny na poziomie kilkuset wejść. Inną ważną rzeczą jest fakt, że ten serwis jest na bieżąco rozbudowywany, z czasem będą pojawiały się w nim nowe funkcjonalności, to sprawia, że strona żyje, ciągle coś się na niej dzieje, a to także wypływa na jej postrzeganie przez użytkowników.

M. D.: Skąd pomysł na tego typu witrynę, w sytuacji, gdy w necie funkcjonuje wiele podobnych stron? – Często sam spędzałem dużo czasu na podobnych witrynach, to była taka odskocznia gdy chciałem się pośmiać albo zwyczajnie chwilę odpocząć od innych spraw. Po pewnym czasie zaczęły mnie jednak nudzić pojawiające się w kółko materiały tego samego typu, bo ile można czytać historyjek o nieszczęśliwej miłości nastolatek, czy oglądać te same obrazki różniące się jedynie podpisem? Nie chciałem być już tylko biernym odbiorcą. Z tego wszystkiego parę miesięcy temu pojawił się pomysł, żeby stworzyć swój własny portal i mieć wpływ na typ humoru, który będzie tam prezentowany. Stwierdziłem że to byłby fajny pomysł i tak wszystko się zaczęło. M. D.: Czy masz na myśli jakąś k o n k re t n ą g r up ę d o c e l ow ą , do której skierowana jest oferta? – Założenie było takie, aby treść

portalu trafiała przede wszystkim do ludzi młodych, ale bez dzielenia na konkretną grupę wiekową. Staram się nie ograniczać materiałów jedynie do swojego poczucia humoru ale nie jest to łatwe. Często przekonuje się, że to co śmieszy mnie, nie śmieszy innych i odwrotnie. Gdy od czasu do czasu pojawia się coś moim zdaniem naprawdę dobrego, ale wymagającego np. znajomości języka angielskiego, albo nawet nie tyle śmiesznego, co ciekawego, kreatywnego, to taka praca przeważnie otrzymuje słabą ocenę i nie cieszy się zbyt dużą popularnością. Samemu ciężko jest decydować o tym, które z dodanych prac są na tyle dobre, aby znalazły się na stronie głównej serwisu. Każdy ma inne poczucie humoru, dlatego zdecydowana większość rzeczy przechodzi. M. D.: Opisz naszym czytelnikom w jaki sposób można wrzucić materiały na awruko. pl. – Dodanie materiałów przez użytkownika jest bardzo proste, wystarczy założyć sobie konto w serwisie, obecnie można to zrobić na dwa sposoby: tradycyjnie, tworząc swoją nazwę i hasło w formularzu na stronie lub jednym kliknięciem można powiązać swoje konto facebookowe z serwisem awruko. pl. Po utworzeniu konta i zalogowaniu się użytkownik ma

możliwość dodawania prac wypełniając prosty formularz, w którym wybiera materiał jaki chce wrzucić, ewentualnie podaje dodatkowe informacje, jak tytuł obrazka, czy źródło, z którego on pochodzi. Potem trzeba już tylko czekać, aż moderator zaakceptuje przesłany materiał. M. D.: Czy istnieje typ humoru, jakiego nie byłbyś w stanie zaakceptować na tego typu witrynie? Mówiąc inaczej – czy stosujecie coś w rodzaju selekcji, ewentualnie pozytywnie rozumianej cenzury? – Staram się nie tworzyć portalu ukierunkowanego na żaden typ humoru, ale na pewno istnieją rzeczy, które nie będą publikowane w serwisie. Selekcja musi być, wynika to chociażby z obowiązującego prawa, które zabrania rozpowszechniania pewnych określonych materiałów. Wszystkie te sprawy są dokładnie opisane w regulaminie serwisu, z którym użytkownik powinien się zapoznać przed założeniem konta. M. D.: Jaka ilość odbiorców będzie dla Ciebie satysfakcjonująca? N i e d a w no d z i ę k o w a l iś c i e za 2000-cznego lajka. – Pierwsze 2000 przyszły bardzo szybko, ponieważ tak na prawdę serwis istnieje dopiero ponad 3

OPR.: MACIEJ DOBRZAŃSKI

M. D.: Czy planujesz jakieś elementy lokalności? Coś, co wskazywałoby na prudnickie pochodzenie pomysłu? – Nie myślałem jeszcze na ten temat, ciężko umieścić elementy lokalności w serwisie, który kierowany jest tak na prawdę do ludzi w całym kraju, ale nie wykluczam że w przyszłości pojawi się coś w tym kierunku. Wcześniej jednak chciałbym uruchomić kolejne tego typu serwisy, tym razem już ukierunkowane tematycznie (humor związany ze sportem, filmami, może jeszcze czymś innym), jednak to wiąże się z dodatkowym nakładem pracy i przede wszystkim znalezieniem osób, które chciałyby się podjąć prowadzenia tych serwisów. Tak więc przede mną jest jeszcze dużo pracy. M. D.: Dzięki za rozmowę i powodzenia!


3

Temat numeru Noc Muzeów w Prudniku

Tłumy na „Tour de Torture” i w Wieży Woka

M. D.: Robert, jak Ci się podoba w Prudniku? Robert Burneika: Muszę powiedzieć, że nie ma lipy, wszystko jest hardkorowo. M. D: Śmiało można zaryzykować tezę, że jesteś dziś najbardziej popularnym kulturystą w Polsce. Czy kiedy zacząłeś ćwiczyć miałeś jaki konkretny cel? Myślałeś o zrobieniu takiej kariery, jaka jest obecnie Twoim udziałem? – Moim celem było dogonić Schwarzeneggera, który jest moim idolem. No i chyba się udało, bo w bicku mam więcej niż on (śmiech). (Hardkorowy Koksu ma około 3 cm więcej od legendarnego aktora i kulturysty – przyp. red.) B. Z.: A kto obecnie jest Twoim idolem jeśli chodzi o kulturystykę? – Nikt nie jest idolem. Sam sobie jestem idolem (śmiech) M. D: Robert, pozwól że zapytam tak bez ogródek: jak to jest bić Marcina Najmana? (śmiech) – Musisz wyjść na ring i sam spróbować. Wtedy będziesz wiedział (śmiech) B . Z .: C e l o w o n a w i ą z u j e m y do MMA, bo chcielibyśmy się dowiedzieć, jak widzisz tam swoją

nak o taki właśnie klimat – dobrej zabawy i połączenia przyjemnego z pożytecznym. Rzeczywiście, w Wieży Woka spotkaliśmy nawet turystów z Głogówka, którzy o prudnickiej imprezie dowiedzieli się w internecie. Program w ich mieście wydał się im mniej atrakcyjny, pojechali więc do nas i nie pożałowali tego. W przyszłym roku liczymy więc na kontynuację Nocy Muzeów w Prudniku. Ciekawe, co nowego wymyślą? BOGUSŁAW ZATOR

„W Prudniku nie ma lipy” karierę? Masz jakieś skonkretyzowane plany? – Zawsze powtarzam, że to nie jest mój sport. Nie liczę się tam jako zawodnik, przed walkami nie czynię żadnych specjalnych przygotowań, po prostu chodzę na siłkę, a potem wychodzę na ring i normalnie się napier… M. D.: Nie sposób nie zapytać o walkę z Mariuszem Pudzianowskim, której temat ciągle powraca. Czy jest na nią szansa? – Raczej nie. Nikt nie jest w stanie zapłacić mi w Polsce za taką walkę. Wszystkie gale musiałby zbankrutować (śmiech). B. Z.: Robercie, czy poza kulturystyką masz jakieś hobby?

– Owszem. Gotowanie steków i strzelanie. B. Z.: Z czego strzelasz? – Z gana. To lepsze, niż jakieś tam napier… z wiatrówki (śmiech). M. D.: Robert, masz żonę… – Owszem, mam, nie podrywaj mnie (śmiech) M. D.: (śmiech) Wiem, że nie mam szans (śmiech), dlatego c h c i a ł e m r a c z e j z a p y t a ć o to, czy jako wizerunkowy twar dziel kupujesz żonie kwia ty, a l b o z a p r a s z a s z ją n a rom a n t yc z ną k olacj ę. – Jestem żonaty 10 lat, także romantyczny wieczór to w łóżku jest (śmiech). Generalnie romantyczny wieczór jest wtedy jak roz-

pier… łóżko. Już raz musiałem naprawiać (smiech). M. D.: Powiedz jeszcze naszym czytelnikom jak postrzegasz Polskę. To jest zaje… kraj. Na Litwie nie jestem tak popularny jak tutaj. Tu pokazuje się w telewizji i to daje mi popularność, w ojczystym kraju tego nie robię. A dodatkowo, odkąd mieszkam w Stanach, nie przebywam za dużo na Litwie, czasem tylko odwiedzam rodziców. M. D. i B. Z.: Wielkie dzięki za rozmowę, Robercie. – Nie ma za co. Pozdrawiam wszystkich czytelników „Ekstra Prudnik 24”.

Plakat z imprezy, z życzeniami od Hardkorowego Koksa dla czytelników „Extra Prudnik 24”.

Foto: Bogusław Zator

Przy okazji wizyty Roberta Burneiki w prudnickim klubie Millenium (impreza miała miejsce 10 maja), udało się namówić popularnego Hardkorowego Koksa na wywiad. Trzeba przyznać, że kulturysta należy do ludzi z dużym poczuciem humoru. Rozmawiają Bogusław Zator i Maciej Dobrzański.

Członkowie grupy Farmerownia.pl

Foto: Bogusław Zator

Mimo tego, że główne atrakcje przygotowano w Arsenale, bardzo dużym zainteresowaniem cieszyło się też nocne zwiedzanie Wieży Woka, pod którą wystawione były stragany z przekąskami oraz rękodziełem. Według relacji chętni do oglądania nocnej panoramy Prudnika utworzyli początkowo długą kolejkę. – W tym roku odwiedziło nas bardzo dużo osób – szacujemy, że przez dwa obiekty przewinęło się ich około 1,5 tys. To naprawdę bardzo dobry wynik – akcja nie tylko się rozrasta, ale z roku na rok cieszy się większym zainteresowaniem. Pokazała, że ludzie chcą przychodzić do muzeum, chcą przyswajać wiedzę historyczną – może w sposób nieco lekki, ale to chyba ten kierunek, w jakim powinniśmy iść – podsumował dyrektor MZP, dr Wojciech Dominiak, który podczas imprezy wcielił się w postać kata. Dodał, że odwiedzający zadawali pytania dotyczące profesji kata i różnych narzędzi tortur, ale były także zupełnie luźne, żartobliwe rozmowy. Jego zdaniem chodzi jed-

Zdjęcia: Bogusław Zator

DOKOŃCZENIE ZE STR.3

Robert Burneika w prudnickim klubie „Millenium”


4 Prezentujemy dziś zapowiadany wcześniej wywiad z Waldemarem Jocherem (1970) – prudnickim poetą, znanym i szanowanym w środowisku literackim kraju, autorem tomiku „Reszta tamtego ciała”, a także zdobywcą prestiżowej nagrody literackiej im. K. Iłłakowiczówny. Pretekstem do wywiadu była jego obecność, jako autora, na Porcie Literackim we Wrocławiu. O tym, a także o innych aspektach jego twórczości (i działalności kulturalnej) możecie, Drodzy czytelnicy, przeczytać w poniższej rozmowie. Rozmawia Maciej Dobrzański. Maciej Dobrzański: Waldku, nie da się ukryć, że od momentu, gdy po raz pierwszy spotkaliśmy się w sali kameralnej dawnego POK-u, gdy zakładałeś grupę młodych poetów „3xZet” i przymierzałeś się na poważnie do wyjścia w świat ze swoją poezją, sporo osiągnąłeś. Jesteś najbardziej utytułowanym młodym poetą miasta, zdobyłeś m.in. nagrodę im. Iłłakowiczówny. W związku z tym chciałbym dowiedzieć się od Ciebie, jak podchodzisz do tematu sukcesu w poezji? Czy w ogóle można o czymś takim mówić? Jeśli tak, to jakie Twoje nastawienie do niego? – Jeśli rozumieć sukces poetycki, jako zwrotne sygnały o odnajdywaniu się czytelników w mojej twórczości, to odpowiadam, że myślę o tym. Nawet nie tyle docenienie przez krytyków, innych autorów i tzw. środowisko jest tu ważne. Chociaż niezmiernie jest po ludzku miło, gdy otrzymuję głosy, listy czy gesty osobiste od najbardziej uznanych poetów w tym kraju. Kiedykolwiek tak się dzieje, staram się nawiązać dialog o poezji, a niekoniecznie o miłych odczuciach. Tak było w przypadku, gdy dowiedziałem się, że Szymborska przed kilkoma laty na Targach Książki w Pradze, na pytanie od publiczności „Co dzieje się nowego i ciekawego w polskiej poezji?” przywołała moją książkę debiutancką. Tak się dzieje, gdy jestem zagajony przez laureatów Nike, ale także „zwykłych” czytelników. Natomiast nagrody... no cóż, ich smak poznałem i są po prostu jakąś koleją rzeczy – jeśli są. Najważniejsze jest, by „być formą w ciągłym ruchu”, że przywołam Gombrowicza. M. D.: Od czasu wydania Twojej pierwszej książki kilkukrotnie słyszeliśmy zapowiedzi ukazania się następnego zbioru, co jednak nie nastąpiło. Była nawet mowa o trzecim zbiorze. Czy mógłbyś usystematyzować wiedzę o sobie samym i powiedzieć, jakie są najnowsze wieści tyczące się Twojego nowego tomiku? – No tak, tu i ówdzie albo ja sam (prywatnie) albo niestety w przecieku medialnym pojawiła się informacja o planach wydawni-

Czwartek, 23 maja 2013

Wywiad

Oddalenie czych mojego drugiego zbioru. Powiem tak: z jednej strony zauważam spore wyczekiwanie w środowisku poetyckim kraju na mój kolejny tomik, ale z drugiej strony nie czuję sam w sobie ciśnienia, by za wszelką cenę wydawać. Tak było od początku. Druga i trzecia książka od dawna są „gotowe” i czekają. Mam nadzieję, a raczej przekonanie, że całkiem niedługo wyjdzie drugi tom i to w bardzo dobrym wydawnictwie. M. D.: A na jakim etapie znajduje się obecnie Twoje pisanie? Piszesz w sposób dość oryginalny i nie sposób tego nie zauważyć, nawet, jeśli się kompletnie nie rozumie Twojej poezji (śmiech). Czy coś się zmieniło w tematyce poszukiwania przez Ciebie słowa, o czym często wspominałeś? Albo, mówiąc inaczej – udało Ci się już je odnaleźć? – To raczej SŁOWO znalazło/znajduje mnie. Osobiście, jako autor, jestem „wyznawcą” ostatecznej Księgi. Marzenie o Księdze, które się realizuje, jest zawsze niezgodą na fragment i jest wolą przekroczenia fragmentu. W Księdze istniejące i zapisane są jednym. Być w Księdze to umieścić siebie wewnątrz nieusuwalnego sensu, to stać się sensem, który nie ulegnie zniwelowaniu. Życie i tworzenie w cieniu Księgi. Zatem tak odpowiadam Ci na ważne pytanie. M. D.: Rozmawiamy tuż po zakończonym właśnie Porcie Wrocław. Jakie wiersze przedstawiłeś podczas tej imprezy i z jakiej „paki” zostałeś wydelegowany do czytania? Port to największa impreza literacka w kraju, możesz mieć niemałe powody do dumy. – To był wielki zaszczyt móc zaprezentować swoją twórczość na największym w Polsce festiwalu poetyckim (z osiemnastoletnią tradycją). Zwłaszcza, że nie ma w kraju liczącego się poety, który by tam nie występował. Na Porcie czytali już poeci z różnych krajów świata, w tym nobliści i laureaci Pulitzera. Mnie przypadł zaszczyt zostać wybranym do projektu „Odsiecz” (finałem było czytanie na Festiwalu). Była to piąta edycja tegoż projektu (w ciągu osiemnastu lat), który miał służyć prezentacji najciekawszych poetów w kraju już po debiucie książkowym. Faktycznie jest powód do chluby w sensie docenienia własnej twórczości. Zwłaszcza, że wyboru autorów dokonuje ta sama od pierwszej edycji projektu (1998 r.), tajemnicza loża najbardziej znakomitych poetów w Polsce. Nazwiska laureatów wcześniejszych edycji mówią same za siebie, jak choćby: Tkaczyszyn

Waldemar Jocher (1970) – poeta, autor zbioru „Reszta tamtego ciała”. Laureat wielu konkursów poetyckich, odznaczony prestiżową literacką nagrodą im. Kazimiery Iłłakowiczówny. Jocher jest powszechnie znany i szanowany jako poeta w środowisku poetyckim naszego kraju. Zajmuje się także animacją kultury. Mieszka w Prudniku.

– Dycki, Honet, Podgórnik, Siwczyk, Dehnel, Różycki i Gutorow. Zaprezentowałem 7 wierszy „starych i nowych”. Jednakże najbardziej raduję się z osobistego spotkania i jakże serdecznej rozmowy z Bogusławem Kiercem, który zaszczycił mój występ swoją obecnością. Kierc jest postacią szczególną. Nie tylko znakomity twórca poezji czy też aktor teatralny i filmowy, ale także, z woli Rafała Wojaczka, jedyny dysponent jego twórczości, po śmierci. To osobiste spotkanie (po kilku latach korespondencji) jest dla mnie doświadczeniem nie tylko ciepła, ale także ciągłości poetyckiej i tej tajemnicy, która dzieje się wyłącznie wewnątrz duszy. M. D.: Jak udaje Ci się łączyć odrębność – jesteś niczym poetycki kot, który chadza własnymi ścieżkami – z funkcjonowaniem w środowisku poetyckim? Wielu twórców nie potrafi pogodzić tych dwóch prawidłowości. Czy czujesz się w jakimś sensie zależny

od pewnych grup interesu, które siłą rzeczy tworzą się w tak hermetycznym środowisku? – Jestem daleki od przeceniania kwestii tzw. grup interesów w środowisku literackim w Polsce. Szczerze przyznam, że ja takich nie zauważam, a wierz mi, że na bieżąco mam kontakt zarówno z twórcami, krytykami, jak i środowiskami poetyckimi w całym kraju. Zatem nie obawiam się o utratę niezależności, a już na pewno nie w tym, co stanowi sedno, czyli wpływie na moją twórczość. Ponieważ, jak wspomniałem, nie mam w sobie parcia za wszelką cenę, to twierdzę, że moja twórczość i wszystko, co z nią związane, jest idealnie czystą sferą w moim życiu. M. D.: Jak wygląda, na chwilę obecną, Twoja działalność animacyjna? W Prudniku, jak rozu miem, nie ma już szans na istnienie grupy poetyckiej, ale widać, że działasz, czego dowodem choćby niedawne spotkanie z Adranem

Gleniem. Masz jakiś konkretny, osobisty plan na to miasto? (śmiech) – „Ciągnie wilka do lasu” i to jest główny powód sporadycznych spotkań, które mam zaszczyt organizować lub prowadzić. Do kilku lat wstecz byłem bardziej naiwny, myśląc, że zapraszając największe nazwiska literackie w kraju, przyczynię się choćby w drobny sposób do ożywienia Prudnika. Pozbawiono mnie tej naiwności. Powiem może coś kontrowersyjnego: nie mam pomysłu na Prudnik, bo Prudnik nie ma pomysłu na mnie. I nie „mnie” z imienia i nazwiska, ale jako twórcę o szerokich możliwościach kulturotwórczych – mam na myśli nie tyle uznanie, jakiego doświadczam w kraju, ale bardziej kontakty osobiste, które można by spożytkować w tym mieście. Zamiast to wykorzystywać, rzuca się kłody pod nogi. To jest szeroki i smutny temat. Bywam w wielu domach i ośrodkach kultury w Polsce i zawsze doświadczam tego samego kontrastu. Wszędzie twórcę (zaproszonego autora) traktuje się jak dobro narodowe, tylko nie u nas. W Prudniku mamy przepych materialny (jakże cudowny BUDYNEK POK – u), ale nie mamy przepychu intelektualnego w podejściu do kultury i pomysłu na nią. Z innej beczki: czy to na Starym Mieście w Warszawie, czy w Łodzi, we Wrocławiu lub Poznaniu nie widziałem takiego bogatego ośrodka kultury, ale widziałem tam serdeczność i odwagę. W tych miejscach, w trakcie spotkań kulturalnych, można legalnie zamówić alkohol (śmiech), a w Prudniku nie. Za to w Prudniku mamy pałac. Dlaczego o tym wspominam? Bo pokazuje to niesamowitą mentalność prowincji. W tym negatywnym znaczeniu. Może pałac jest formą dowartościowania się? Tylko, że dla kultury prudnickiej nic z tego nie wynika. Proszę mi wierzyć, że nie jest to atak personalny. To jest ból i wstyd. Pytam: gdzie i kiedy ostatnio odpowiedzialni za losy kultury i sztuki w tym mieście byli, co widzieli, przeczytali i czego doświadczyli? Poza Prudnikiem, gminą, powiatem i województwem? Śmiem twierdzić, że albo w ogóle, albo za mało i za dawno. Z tych i innych powodów postanowiłem, że na wspomnianym Porcie ostatni raz podkreślam, że jestem z Prudnika. Bycie „poetą prudnickim” staje się dla mnie obciążeniem. Poza tym, jak wspomniałem, zostałem wyleczony z tzw. promowania tego miasta, bo Prudnikowi to nic nie przynosi, a decydenci albo mają to w swojej obojętności, albo sami na tym czerpią „korzyści”. Czas opuścić to miasto, nie tylko mental-

nie. M. D . : O s t r o p o j e c h a ł e ś (śmiech). Ale to załatwia po w yż s zy probl em. Te raz ju ż n i czego nie poprowadzisz (śmiech). Na koniec pytanie, któ rego mat eria c zęst o dot yka ła t akże mnie samego. Poprzez tą c ałą otocz kę, jaka wy tworz yła s ię n a p r z e s t r z e n i s e t e k l a t w o k ół sło wa „p oeta”, czu łem się n i e k i e d y j a k d z i w o l ą g – kt oś niepoważny, śmieszny, lub – b a, ktoś nieb ezpieczny, św ir, od którego lepiej się opędzać. P o tr af is z mó wi ć o so bie „p o eta” ot ta k , be z ja k iegoś wew n ętrz nego za żenowa nia? Wiesz, sta ry, fa ce t piszący w iersze…T o ja k o ś n i e uch od z i ( ś mi ec h) – Nigdy o sobie nie myślę i broń Boże nie mówię „poeta”. Przyznam, że jak gdzieś słyszę o sobie to określenie, to albo lekceważę albo protestuję. Powiem więcej: nie znam w kraju nikogo, kto siebie nazywa „poetą” (a niby taki Tkaczyszyn – Dycki, Andrzej Sosnowski, czy Krynicki mogliby). Dlaczego tak jest? Nie chodzi wyłącznie o pozoranctwo skromności, ale odczuwanie hierarchii ważności w całym ciągu lat i epok oraz nazwisk. I znów: sporadycznie uczestniczę w Prudniku w spotkaniach lub oglądam TVK Prudnik, gdzie ogarnia mnie przerażenie i wstyd, gdy jedna pani o drugiej mówi POETKA, a inny pan na widowni też czuje się poetą. Wszystko jest wtedy słodko, uroczyście i wzniośle, jakby sama poezja czy twórczość w tym mieście kojarzyła się z pompatycznym przekazem. Proponuję pojechać czyżby na Port Wrocław czy na inne autorskie spotkania uznanych poetów i trochę zobaczyć. Natomiast każdy człowiek myślący, intelektualista czy też twórca, jest kimś niebezpiecznym dla otoczenia, porządku świata i decydentów. Głównie chyba dlatego, że nie da się go ograniczyć, całkowicie podporządkować i zatrzymać w swoich ramach choćby małomiasteczkowości lub w granicach gminy i powiatu. Niezależna myśl zawsze była zmorą dla władców i skostniałych struktur. W tych czasach to chyba jest jeszcze mocniejsze i bardziej zauważalne, ponieważ żyjemy w cywilizacji „martwych dusz” od narodzin kupowanych na usługi i potrzeby systemu. M. D.: Ok., Waldku, wielkie dzięki za rozmowę, no i oczywiście życzę dalszych sukcesów (czy jakkolwiek to nazwać). – Dziękuję Macieju za propozycję tej rozmowy. Natomiast jak napisał mi (niestety niedawno tragicznie i za młodu zmarły) Tomasz Pułka w dedykacji do swojego trzeciego tomiku: „Wszystkiego dobrego i sukcesów, ale niespełnienia twórczego, bo ono jest oznaką opierdalania się” – tym samym dziękuję i trzymam kciuki za Wasz świetnie zapowiadający się dwutygodnik.


IV

Chcemy dla Prudnika jak najlepiej Jakiś czas temu poruszyliśmy temat lokalnego patriotyzmu, zwłaszcza patriotyzmu w młodym wydaniu. Z tej okazji wspomnieliśmy o prudnickim zespole hip-hopowym Dumni z Pochodzenia. Oto, jak jego członkowie odnoszą się do naszego miasta i swojej w nim obecności. Rozmawia Maciej Dobrzański. M. D.: Jak postrzegacie Prudnik? – Postrzegamy Prudnik jako nasz dom, miejsce wychowania. Jesteśmy przywiązani do ludzi i miejsc gdzie biegaliśmy za dzieciaka. A dlaczego jesteśmy dumni? Ponieważ mogliśmy tu dorastać, choć czasem nie było łatwo. Jeden z nas wieku 11 lat mieszkał dwa lata za granicą i chodził do angielskiej szkoły, drugi jeździł za granicę do pracy, tak więc doskonale rozumiemy tęsknotę za rodzinnym miastem, czy też w szerszej skali – za ojczyzną. M. D.: Opinia o Prudniku jest powszechnie znana – miasto emerytów i rencistów, czasem określa się je mianem miasta wisielców. Jak sądzicie, na ile trafne są takie osądy? – Owszem, często słyszymy takie opinie. Oczywiście po części musimy się z nimi zgodzić. Niewątpliwie widoczny jest u nas brak perspektyw dla ludzi młodych i to w wielu dziedzinach. Zwróć uwagę, że kiedyś nie było pięknego rynku, ale było widać ludzi na ulicach miasta. Dziś Prudnik jest remontowany, mamy wieżę Woka, restauruje się elewacje kamienic, a po godzinie 17 nie ma żywej duszy na rynku. Bankrutują sklepy, ale pozwala się na otwieranie kolejnych marketów. Nie rozumiemy

Czwartek, 23 maja 2013

Rozmaitości

tego. Niezrozumiały jest dla nas także fakt, że nie robi się niczego, aby przyciągnąć do Prudnika młodych ludzi, ewentualnie zatrzymać tych, którzy już tu są. – Macie jakieś pomysły w tym zakresie? – Jasne. Na przykład koszary – jest tam dużo budynków – dlaczego nie utworzono filii jakiejś uczelni razem z akademikiem? Jesteśmy przekonani, że wówczas fala młodych ludzi by do nas przyjeżdżała, odżyły by knajpy, a wraz z nimi miasto. Zawsze, jak są młodzi ludzie, dzieje się coś pozytywnego. Ta opinia o mieście emerytów wynika z faktu, że każdy młody wyjeżdża albo za chlebem albo na studia, w efekcie emigrują stąd młodzi, a zostają starsi ludzie, którzy mają zapewnione już jakieś zaplecze finansowe lub emeryturę. – Czy w kontekście tego wszystkiego, o czym tu rozmawiamy, wyobrażacie sobie przyszłość w Prudniku? – Na pewno byśmy chcieli. Nawet bardzo. Lecz odpowiedź na to pytanie stoi wciąż pod znakiem zapytania… – Dzięki za odniesienie. – Nie ma sprawy. Chcemy dla Prudnika jak najlepiej. Pozdrowienia dla czytelników Waszej gazety!

Stowarzyszenie Sportowe Flora

Wyjście z podziemia Są młodzi i pochodzą z Prudnika. Jedni uczą się tu jeszcze w liceum, inni studiują lub pracują. Łączy ich wspólna, wielką pasja, jaką jest piłka nożna. Od kilku lat w okresie wakacyjnym spotykają się regularnie, by pobiegać po boisku. Stanowią zwartą grupę, a teraz – dodatkowo – zrzeszyli się, zakładając stowarzyszenie sportowe „Flora”. Inicjatorem tego kroku był młody prudniczanin Paweł Licznar – znany już u nas ze swojej działalności w fundacji Sapere Aude. Dziś opowiada nam o stowarzyszeniu. Rozmawia Maciej Dobrzański. M. D.: Paweł, w tamtym roku założyłeś stowarzyszenie sportowe Flora, na czele którego stoisz. Co Cię skłoniło, poza miłością do piłki (śmiech), do podjęcia takiego kroku? – Nie tylko ja zakładałem to stowarzyszenie, oprócz mnie znalazło się piętnastu innych członków założycieli którzy chcieli w końcu uprawomocnić swoje działania. Jak dobrze wiesz od wielu lat spotykamy się, by pograć w piłkę, osobiście stwierdziłem, iż po tylu latach dobrze byłoby wyjść z podziemia i rozpocząć szersze działania związane ze sportem. Tak więc jako stowarzyszenie chcemy zorganizować parę ciekawych imprez sportowych w Prudniku. Bez takiej formy byłoby to niemożliwe. W planach są turnieje piłki nożnej jak i również piłki wodnej na prudnickim basenie. Mam nadzieje, że przy współpracy z OSIR-em uda się nam to zrealizować. M. D.: Nie będziemy ukry w a ć , ż e s t a r e c h ł o p y j u ż je s t e ś m y i doświadczone. (śmiech) Do ś w i a d c z e n i e p ił k a r s k i e n a u c z y ł o nas, że w naszych, prudnickich r e a l i a c h , p e w ie n d z ia ł a c z , k t ó r e g o n a z w i s k a t u w y m i e n ia ć n i e będę , by nie robi ć mu nie po t r ze b n e j r e kl a m y, p o t r a f i ł w y g a niać z boiska kilkunastu chłopa k ó w g r a j ą c y c h w pi ł k ę , s z e rz ą c pr z y t y m n i e p r a w d z i w e i n f o r macje tyczące się boiska przy ulicy W ł o sk i e j . C zy p o w s t an i e st o warzyszenia zagwarantuje tej g r u p i e m ł o d yc h l u dz i , ż e t a k i e sy t u a c j e ni e b ę dą s i ę p o w t a r z a ć ?

– Owszem. Po to jest również stowarzyszenie, byśmy mogli zadbać o nasze interesy. W tym wypadku sformalizować nasze działania i pobyty na boisku. M. D.: Przedstaw naszym czytelnikom najważniejsze założenia działalności stowarzyszenia, bo jak rozumiem nie tylko o kopanie futbolówki tu chodzi. – Dzisiaj młodzież zbyt dużo czasu spędza przed monitorem komputera, czy telewizora. Za moich młodzieńczych czasów ulice były pełne dzieci grających w przeróżne gry, dzisiaj odchodzi się od tego. I nie jest to tylko kwestia małej dzietności w Polsce, a raczej bardzo często złego modelu życia – bez sportu, zdrowia i ruchu. Jak wcześniej wspominałem planujemy turnieje, możliwe są też warsztaty piłkarsko-pływackie. Myślę również o współpracy stowarzyszenia z prudnickim klubem fundacji Sapere Aude. Możliwe, iż za pomocą sportu uda się również przekazać pewną wiedzę dotyczącą państwa, czy społeczeństwa obywatelskiego. M. D.: Jak oceniasz dotychczasową współpracę z organami miasta, jeśli chodzi o tą inicjatywę? – To się dopiero okaże, aczkolwiek jestem optymistycznie nastawiony co do przyszłości. M. D.: Ostatnio sporo działasz. W związku z tym nie możemy uciec od pewnego pytania. A mianowicie: pojawiają się głosy, że jedyne, o co Ci chodzi, to wypromowanie swojej osoby. Jak odniesiesz się do tego typu opinii? – Każdy, kto działa publicznie, w pewnym sensie staje się „sławny”, jest to nieodłączna cecha działań publicznych i obywatelskich. Jednak osobiście nikt w twarz takich zarzutów mi nie czynił, pytanie brzmi czy jest to kwestia odwagi czy czegoś innego, może zazdrości z tego powodu, że jestem osobą aktywną. Ja sam chętnie od takich osób chciałbym usłyszeć odpowiedź na moje pytanie, a mianowicie: co ty robisz dla Prudnika? (śmiech) M. D.: W takim razie życzę powodzenia, no i cóż – do zobaczenia na boisku (śmiech).

OFERTY PRACY PUP 1. DORADCA KLIENTA – wykształcenie średnie, prawo jazdy kat. B, praca w Prudniku 2. SPECJALISTA DS. SPRZEDAŻY ZAGRANICZNEJ – wykształcenie min. średnie, bardzo dobra znajomość języka angielskiego, praca w Prudniku 3. KIEROWCA C+E– doświadczenie w zawodzie, świadectwo kwalifikacji, karta kierowcy, kurs na przewóz rzeczy 4. KUCHARZ – wykształcenie zawodowe kierunkowe, mile widziany staż pracy, praca w Głogówku 5. AJENT – wykształcenie średnie, doświadczenie w handlu, praca w Prudniku 6. KIEROWCA C + E – prawo jazdy kat C + E, świadectwo kwalifikacji, praca na terenie gminy Prudnik 7. FRYZJERKA – mile widziane doświadczenie, praca w Białej 8. MONTER IZOLACJI PRZEMYSŁOWYCH – dyspozycyjność, znajomość j. ang. lub niem. w stopniu komunikatywnym, praca w Holandii lub Belgii 9. MASZYNISTA OFFSETOWY – praca w Prudniku 10. KIEROWNIK BUDOWU, – wykształcenie kierunkowe, doświadczenie w zawodzie, praca w Prudniku, Głubczycach Opolu 11. KUCHARZ– mile widziane doświadczenie, praca w Łące Prudnickiej 12. KROJCZY, SZWACZKA, TAPICER- doświadczenie w zawodach, praca w Głuchołazach 13. SPECJALISTA DS. TURYSTYKI I UBEZPIECZEŃ – praca w Prudniku 14. SPECJALISTA DS. SPRZEDAŻY USŁUG TURYSTYCZNYCH I UBEZPIECZENIOWYCH – praca w Prudniku 15. SPRZEDAWCA- wykształcenie średnie, prawo jazdy, praca w Prudniku

16. ELEKTRYK– praca w Wierzchu 17. POMOC KUCHENNA – mile widziane doświadczenie, praca w Białej 18. KIEROWCA – KONDUKTOR- świadectwo kwalifikacji na przewóz osób, prawo jazdy kat. D, praca w Prudniku 19. ŚLUSARZ – SPAWACZ – doświadczenie w zawodzie, praca w Trzebinie 20. DEKORATOR WNĘTRZ – projektowanie firan, zasłon, mile widziane umiejętności krawieckie, praca w Głogówku. 21. PIEKARZ – mile widziane doświadczenie, praca w Grudyni Wielkiej 22. KUCHARZ – doświadczenie w zawodzie, praca w Korfantowie 23. HYDRAULIK – wykształcenie zawodowe, mile widziany, praca w Głogówku. 24. KELNERKA – wykształcenie bez znaczenia, obsługa kasy fiskalnej, książeczka zdrowia sanepidowska, praca w Głogówku. 25. BRUKARZ – doświadczenie w zawodzie, praca na terenie województwa opolskiego 26. KIEROWNIK REFERATU INWESTYCJI – praca w Lubrzy 27. KELNER/KELNERKA, KUCHARZ/KUCHARKA – mile widziane doświadczenie praca w Pokrzywnej 28. KIEROWNIK DZIAŁU HANDLOWEGO – doświadczenie na kierowniczym stanowisku, praca w Głogówku *Szczegółowe informacje: Powiatowy Urząd Pracy w Prudniku – Serwis Pracy (ul. Jagiellońska 21, parter).


Rozmaitości

V


5

Rozmaitości Poza nawiasem

Opinie

Czy żyjemy w państwie prawa?

„Nie przenoście nam stolicy do Krakowa” – o planowanej reorganizacji prudnickich bibliotek słów kilka

19 kwietnia zapadł wyrok w sprawie, która trwała 18 lat i jej finał poddaje pod wątpliwość o wiele więcej, niż zakładało moje wstępne pytanie. Skoro Stanisław Kociołek został uniewinniony, to albo sędziowie popełnili karygodny błąd, który kompromituje cały system sprawiedliwości, albo nasza najnowsza historia jest wielkim kłamstwem. Warszawski sąd postawił nas przed wyborem iście dramatycznym, ale wybierzmy wyjście drugie – sędziowie wydali sprawiedliwy wyrok. W takim wypadku, skoro sędziowie uznali, że Stanisław Kociołek jest niewinny, należy uznać, że zarówno nie sprawował kierowniczego stanowiska w grudniu 1970 roku, jak i nie wystąpił w telewizji dzień przed masakrą i nie namawiał robotników do stawienia się w zakładach pracy. W wyniku jego rozkazów nie zginęło 18 robotników, a wielu nie zostało rannych. Taką wersję wydarzeń grudnia „70 przedstawia nam ten wyrok sądu. I co ja mam teraz począć? Od podstawówki przez wszystkie szczeble edukacji znałem inną wersję wydarzeń. Okłamywali mnie nauczyciele, wykładowcy, podręczniki, w telewizji też kłamali, o Internecie nawet nie wspomnę. Wszystkie informacje mówiące o ofiarach były mistyfikacją, mitem założycielskim Solidarności. Żadnej masakry nie było, a teraz wypada poczekać i może za kilka lat dowiemy się, że była to prowokacja robotników, wymyślona po to, żeby zdyskredytować komunistyczny rząd. Trzeba natychmiast przerwać tą spiralę kłamstw. Zmienić podręczniki, nauczycieli poinstruować by mówili prawdę o roku 1970, a historyków wysłać do archiwów w celu dokładnego zbadania sprawy, bo wcześniej ktoś zrobił to źle. Może trzeba odszukać osoby odpowiedzialne za szerzenie tych bredni i to oni powinni znaleźć się na ławie oskarżonych? Takie niestety niesie konsekwencję zaaprobowanie tego wyroku. Wiado-

mo, prokurator wniesie apelację, ale naprawdę niewiele to zmieni, bo proces toczący się 18 lat powodował, że polski wymiar sprawiedliwości nie potrafił sprawy rozstrzygnąć, a Polacy niejako nie mogli poradzić sobie z historią. Jednak wyrok sprzed miesiąca udowodnił, że sąd poradził sobie z historią, skreślił starą, stworzył nową. Dlaczego piszę o tym z dużym poślizgiem? Chciałem odczekać i zobaczyć po jakim czasie ludzie przejdą nad tą informacją do porządku dziennego. Widać, można było zapomnieć o tym już tydzień po cały zajściu. Chciałem też zebrać opinie i spotkała mnie dziwna sytuacja, a mianowicie: wszyscy wyrok potępiają. W moim instytucie pracownicy naukowy wypowiadają się jednoznacznie: wina Kociołka jest oczywista. Tak samo twierdził Klemens Gniech – ówczesny dyrektor Stoczni w Gdań-

sku. Czy sędziowie zatem żyją w innej rzeczywistości, czy to z całą resztą społeczeństwa jest coś nie tak? Porozumienie w Magdalence miało uchronić od odpowiedzialności za swoje działanie Służbę Bezpieczeństwa, ale takich osób jak Stanisław Kociołek, które były na świeczniku, trudno było chronić, bo sama PZPR wydalił go z Biura Politycznego i ukryła na odległych placówkach dyplomatycznych, co miało sprawić, że sprawiedliwość się o niego nie upomni. Nie upomniała się. Ponowie zatem pytanie: czy żyjemy w państwie prawa? JAROSŁAW SZÓSTKA,

jarekszostka@gmail.com Autor jest studentem Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku historia, członkiem Młodzieży Wszechpolskiej oraz prudnickiego klubu fundacji Sapere Aude.

Będzie zgodnie z tytułem o bibliotece, wpierw jednak muszę napisać kilka zdań o sobie, by tekst został potraktowany z należytym szacunkiem. Do pierwszej biblioteki zostałam zapisana, gdy miałam dwa i pół roku. Nie byłam małym geniuszem, czytali mi rodzice, ale to ja spacerowałam wśród półek, wspinałam się na krzesła i wybierałam książeczki. W swoim dość długim życiu korzystałam z księgozbiorów kilkudziesięciu bibliotek: szkolnych, uniwersyteckich, pedagogicznych, wiejskich, miejskich, parafialnych. Jestem homo legens i nawet gdybym byłam bogata, nie byłoby mnie stać na kupowanie takiej ilości książek, jakie czytam. Chodzę więc do bibliotek. Regularnie, z rozkoszą, namiętnie. Mam prawo mówić o nich. Należę do mniejszości, a mniejszości mają prawa. Nie cieszę się z tego, że Biblioteka Miejska zostanie przeniesiona do budynku po POK. „Kap, kap, płyną łzy.” Białe regały ułożone w kształt spirali? Przeszklony dach, winda, sala konferencyjna? Komputery, e-czytniki, e-booki, e-czasopisma, audiobooki? Tak1Tak! Tak! Ale wróćmy na ziemię, do Prudnika. „Tanie dolary wciąż nie rosną tu na drzewach i jeszcze ciągle kawał drogi stąd do raju”. Kto i czym zapełni te nowe przestrzenie, bo przecież tylko część obecnego księgozbioru nadaje się do przeniesienia, a wydania elektroniczne nie potrzebują dużych powierzchni? Czy zwiększy się dofinansowanie biblioteki? Może będzie tylko e-pustka i e-wstyd? Dlatego jestem za „starą” biblioteką i przeznaczeniem pieniędzy, które pochłonie remont i przeprowadzka na wzbogacenie księgozbioru. Od biblioteki nie wymagam wiele: książek, dobrego oświetlenia i ciepła zimą. I jeszcze Czegoś, o czym szerzej za chwilę. To wszystko. Gdybym robiła ranking bibliotek, to pierwsze miejsce zajęłaby najbrzydsza biblioteka, ta na Wyszyńskiego. W dodatku nie spełnia ona nawet moich wymogów, bo nowości zjawiają się rzadko i w skąpych ilościach, jest ciemno, a okna wymieniono zaledwie kilka miesięcy temu. Ale w tej bibliotece jest to Coś! Dokładnie: Ktoś! Czytelnik – którego pyta się o zdanie przy zakupie nowych książek i plano-

waniu spotkań z autorami, z którym gawędzi się o narracji w „Ulissesie” i przetworach z ogórków, który dostaje zieloną herbatę i kawałek ciasta. A nawet sam upiecze szarlotkę i ją przyniesie. Przyniesie też kwiaty, firanki do okien, przeczytane książki i gazety oraz nakrętki dla Michała Trembeckiego. I zawsze wyjdzie z książką. Bo choć jej nie ma, to jednak jest -pani przyniesie z „dużej biblioteki”, z domu, wypożyczy od znajomych lub w Opolu. Przy okazji opowie o otwarciu wystawy prac Eugeniusza Gerlacha w Muzeum, zachęci do udziału w spotkaniu z księdzem Dolą w POK, zda relację z obchodów Święta Flagi Narodowej w Moszczance. Pani pracuje na pół etatu! Nie chce zbierać podpisów pod protestem przeciwko zamknięciu jej biblioteki, co nastąpi w momencie przeprowadzki do budynku po POK. Bo będzie blisko, bo przeniesie się książki i czytelników. Ale jak przenieść to Coś, co jest w tej bibliotece? Bo przecież jest. Nie da się. W dodatku nikogo to nie obchodzi, bo Coś nie ma wartości materialnej i nie przynosi dochodów. Dlatego występuję w obronie. Przeciw przenoszeniu. „Niech zostanie tak jak jest”. Biblioteki wkrótce i tak przestaną istnieć. Czytają jedynie uczniowie i studenci. Jeszcze. Widziałam prace magisterskie z przypisami i bibliografią napisane bez odchodzenia od komputera. Biblioteka jest dla mnie i dla takich jak ja dinozaurów. Zapytajcie, czego chcemy. Z mniejszością wypada się liczyć. A my chcemy jedynie książek. „Założyć bibliotekę to jak stworzyć życie” Č?? napisał Carlos Maria Dominguez. A zamknąć bibliotekę...? W tekście dość swobodnie wykorzystałam teksty piosenek grupy „Pod budą”. (Zaproszenie Andrzeja Sikorowskiego na tegoroczne Dni Prudnika uważam za doskonały pomysł naszych włodarzy. Gratuluję i dziękuję.) Powinnam się więc podpisać: Ciotka Matylda. Mam „rozpieszczonego kota”, choć brak mi nadziei, że „się jeszcze zmieni świat”. Ale wielu czytając ten tekst pewnie pomyślało z przekąsem: „…ktoś, kto rozumy wszystkie zjadł”. Dlatego – CIOTKA MATYLDA (EWA KLESZCZ)

Gmina Prudnik zaprasza na XVI Wystawę Twórców Ludowych i Rzemiosła Artystycznego Pogranicza Polsko – Czeskiego. Prudnik, od 7 do 9 czerwca – hala sportowa OSIR – ulica Łucznicza. W programie prezentacja rzeźby, malarstwa, ceramiki, haftów, wikliniarstwa, metaloplastyki. Pokazy umiejętności rękodzielników. Prezentacja kuchni regionalnej. Występy zespołów pieśni i tańca „Komorno” oraz „Nysa”. Wstęp bezpłatny.

Wystawa Twórców Ludowych oraz Rzemiosła Artystycznego Pogranicza Polsko – Czeskiego 7 – 9 czerwca 2013r.

Patronat honorowy: Marszałek Województwa Opolskiego, Ambasador Republiki Czeskiej w Rzeczypospolitej Polskiej, Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Ostrawie. Patronat medialny: Radio Opole S. A., Nowa Trybuna Opolska, TVP Opole, Tygodnik Prudnicki, Telewizja Kablowa Prudnik.


6

Czwartek, 23 maja 2013

Rozmaitości Spotkanie przy Dianie

Pomimo deszczu … … zapowiadana w parku impreza, choć w okrojonej formie, ale odbyła się. Przy udziale kilkunastu osób pod parasolami (tych, którzy nie zwątpili w zapowiedź), w rytmie orkiestry dętej z Prudnickiego Ośrodka Kultury, nastąpiło oficjalne odsłonięcie tabliczki na kamiennym cokole pomnika Diany. Intrygujące puste wgłębienie – wobec niemożności odtworzenia, co pierwotnie w tym miejscu było – wypełnione zostało prostym napisem: PRUDNICKA DIANA. 1911 – 2011. Te dwie daty, to rok ufundowania pomnika przez rodzinę Franklów i po stu latach, rok powrotu rzeźby na cokół, po jej zaginięciu w roku 1945. Odsłonięcia dokonali: burmistrz Prudnika – Franciszek Fejdych i reprezentująca Stowarzyszenie DIANA – Anna Otto (na zdjęciu). Ta symboliczna i z konieczności krótka uroczystość jest zapowiedzią dużej, plenerowej imprezy – jak to w minionych latach bywało- w formie festynowego pikniku z wieloma atrakcjami. Prawdziwe „Święto Diany” planowane jest w okresie letnim.

Foto: Marek Bień

MAREK KARP

Anna Otto i Franciszek Fejdych

(…), kiedy zrobi się smutno, a życie stanie się piekłem, wsadzę głowę do muszli i walnę się deklem. Ni mniej, ni więcej, właśnie to mi przyszło do głowy kiedy, grubo po północy, w drzwiach mieszkania zjawił się dekiel. Cicho, bez domofonu, dzwonka i łomotania do drzwi. Pora na mnie, pomyślałem, bo do dekla, kiedy wzrok pogodził się z porą, doczepiony był, niczego sobie, kubeł. Doigrałeś się – pstryknęło pod moim deklem. Po coś ostatnio w łeb zaglądał? W śmieciach grzebał. Dzięki temu jednak, że w rytm walącego dekla z kubła wydobywało się: wypełnij mnie wypełniiiiij, pod moim deklem łeb wypełnił się ożywczym achaaa, więc kubeł nie mając wejścia walnął się deklem i znikł był, a pokój wypełniła zrozumiała jasność. W niej, lekko opalizując, to pojawiało się, to znikało hasło: NIE PRZYWOŁUJ CIENIAS ZORRA SAM SIĘ ZACZAJ NA HORRO-

RA. Praktycznie to hasło nie tyle znikało, ile opadało w postaci mniejszych i większych makulatur, puszek po konserwach, obierek, wysuszonych zakalców chlebów maści wszelakiej, torebek zużytej herbaty, plastików i plajstikuf i. I. I. I na chwilę w jasności, oraz na podłodze czynił się taki bardak, że ojej. Po iluś tam krotnym się poj i znik zrobiłem unik i dałem dyla. Kiedy zmysły odzyskały równowagę stwierdziłem, że nade mną, okrytym zbawczym cieniem śmietnika, pochyla się Penetrator Miejski i ciepłym, podbitym Swojską Klatkową, barytonem wionie – won, w szkode mnie leziesz ty surowcu wtórny. – Jaki ja tam wtórny – próbuję oponować. – A co? jak zdechniesz to na kaszankę cię wezmą możeco? – tyyy. I wyhamował, bom się był skurczył jak wsadzona w ogień butelka po mineralnej. W tym skurczeniu widocznie stałem mu się na tyle bliski, że skądś wygrzebał kipa, draskę i zajarasz? Zajaraliśmy. Mogę ci pomóc, ale nie darmo – stwierdził po opowiedzeniu mu moich widziadeł. – Nowe nam na drodze leży – stwierdził – za wspólnika cie biere. Pasi?! Po dogadaniu co i jak wróciłem do domu i niczym już nie niepokojony zasnąłem.

Niedawno głośno było o obchodach 70 rocznicy powstania w getcie warszawskim, które trwało od 19 kwietnia 1943 roku do połowy maja 1943 roku. W związku z tą rocznicą wydawnictwo Znak wydało książkę „Armia Izaaka. Walka i opór polskich Żydów” Matthew’a Brzezińskiego. Książka ta nie jest zwykłym chronologicznym zapisem walk powstańców w getcie żydowskim, bowiem autor zamiast tego skupił się na losach kilku postaci, które brały udział w powstaniu. Przeprowadził z nimi wywiady, co nadało książce rys żywo opowiadanej historii. Bezpośrednią przyczyną wybuchu powstania była decyzja o likwidacji getta. W szczytowym momencie w getcie przebywało 460 tys. Żydów, w momencie podjęcia przez Heinricha Himmlera decyzji o jego całkowitej likwidacji na jego terenie przebywało już tylko ok. 5060 tys. osób. Powstańcy wiedzieli, że nie mają szans na zwycięstwo, był to bardziej odwet, pragnienie zemsty i – jak stwierdza w niektórych momentach autor – poczucie wstydu z powodu wcześniejszej bierności, gdy wywożono mieszkańców getta do obozów. Sam Marek Edelman, uczestnik powstania mówił, iż „chodziło o to, by nie dać się zarżnąć, kiedy po nas przyszli”.

Recenzje

Armia Izaaka Żydzi broń skupowali na czarnym rynku, trochę broni dostali od Armii Krajowej, uruchomili tajne laboratoria, gdzie zaczęto produkcję koktajli Mołotowa i granatów domowej roboty. W pierwszych dniach powstańcy skutecznie odbierali napór wojsk niemieckich dowodzonych przez Ferdinanda von Sammem – Frankenegga. Wąskie uliczki pozwalały na skuteczny opór i mimo zdecydowanej przewagi militarnej Niemców powstańcom udało się zniszczyć czołg i dwa wozy opancerzone. Należy wspomnieć, że powstanie wywołali członkowie ŻOB – Żydowskiej Organizacji Bojowej dowodzonej przez Mordechaja Anielewicza i Marka Edelmana oraz ŻZW – Żydowskiego Związku Wojskowego dowodzonego przez Pawła Frenkla i Leona Rodala. Powstańcom próbowały pomóc oddziały AK. Niemcy po początkowych niepowodzeniach zaczęli stosować taktykę spa-

lonej ziemi – palono całe kwartały getta poprzez silny ostrzał artyleryjski i naloty bombowe. Można powiedzieć, że od tego momentu powstanie chyliło się ku upadkowi. Powstańcy zaczęli ewakuację z getta poprzez ucieczkę kanałami. Pomagały w tym oddziały AK, Gwardii Ludowej. Część żołnierzy ŻZW wydostało się 21 kwietnia na stronę aryjską, gdzie oddział organizacji „Miecz i Pług” miał ich przeprowadzić do lasów pod Warszawą, zostali jednak wydani Niemcom pod Otwockiem. Wypada tutaj wspomnieć, iż „Miecz i Pług” była organizacją wojskowo – polityczną założoną w 1939 roku przez działaczy chrześcijańsko – narodowych m.in. ks. Leona Poeplau i A. Białobrzeskiego. Tym z powstańców, którym udało się wydostać z getta do lasów pod Warszawą, gdzie chcieli dalej kontynuować walkę partyzancką, dalej zagrażały ataki ze strony innych organizacji wojsko-

Z TEKI SPÓŹNIONEGO DONOSICIELA Na drugi dzień, zgodnie z ustaleniami, do Oczyszczających pognałem. Tam powiedziano mi, że w poprzednim roku wystawiłem im, za co są niewymownie wdzięczni, 7 (siedem) śmieciopojemnikow płacąc za 12 (dwanaście). To się ucieszyłem i do uścisków ruszyłem z radości, żem oszczędny i zalecenia sortownicze realizuję. I, że kasę w rok zaoszczędzoną na noworoczne kubełki przeznaczę. A tu masz. Nie dość, że nie zaoszczędziłem, to mi jeszcze jeden kubeł do dwurodzinnego stadła dodano. – Za jaką karę? – pytam. – Nie za karę, tylko na utrzymanie czystości. – Ale ja utrzymuję. – Tego to my, panie, nie wiemy, ale się dowiemy. A jak się dowiemy to, komu trza, powiemy. Więc… Nie dochodziłem czy za „więc” jest pytajnik, czy oczekiwanie na ripostę lub konieczność przyklęknięcia z dłońmi skierowanymi ku górze, bo pod deklem (moim) załomotał dyl i wrzasnął: dyla stary, dyyyyla! I daliśmy dyla. Dyl i ja. Wraz z nami wybiegło moje twierdzenie, że mnie w wakacyjnym kwartale i ciut za w mieście nie było, oraz pytanie, czy nie po-

winno mi się zabranych (w moim mniemaniu – wyłudzonych) pieniędzy zwrócić. Pod śmietnikiem, wypełnionym w połowie kartonami z pobliskiego sklepu, spotkałem się z Penetratorem i, aktualnie mieszkającym w podmościu, przedstawicielem palestry. Pan Klaudiusz, po zagospodarowaniu trzech „małpek” i pięciu „flakoników” uprzedził nas o konieczności gromadzenia wypełniacza podwórkowych kubłów popularnych. Za ich pustkę lub niepełność też mogę być pociągnięty do odpowiedzialności karnej z tytułu domniemania o zaniechaniu lub niecnym porzucaniu wypełniacza w miejscach, które są im wiadome. Na pytanie – jakim im? pan Klaudiusz wskazał muchy i klapę, mającej kiedyś klasę marynarki. Zaniemówiłem. A pod deklem zachrzęściło – nie mówili o tym, głupolu, nie mówili? Po wskazaniu panu K. kierunku i sposobów utrzymywania równowagi z Ziutkiem (Penetratorem Miejskim po brudziu) podzieliliśmy się robotą. Ja miałem zawrzeć umowę na cykliczną dostawę surowców wtórnych ze

wskazanymi przez niego dostawcami. On poszedł zarejestrować, z naciskiem od zaraz, spółkę z o. o., która ma się zająć szkoleniem z zakresu pozyskiwania śmieci określonego gatunku. I nieokreślonego też. Podjęliśmy też, w drodze uchwały, decyzję o sposobie pakowania obcych liści i dostarczaniu ich w ręce właścicieli. Ustaliliśmy, dla harcerstwa, ceny maksymalne za fusy z kawy, herbaty, i yerba mate. Popiołu po „maryśce” postanowiliśmy nie zbierać ze względu na domniemanie posądzania. Na razie udało mi się pozyskać czterech dostawców. Panna Janina (prawdziwego imienia ani firmy, dla jej dobra, nie podaję) zapewni miesięcznie, pełną, zabytkową po babci, siatkę skorup jajecznych za 25 złociszy. Pan N. – nie nadające się już do niczego poprodukty wędliniarskie. Dostawa – 1 piątek miesiąca pełny plecak harcerski za 38 złotych. Marek i Wacek co im w łapy wpadnie – worek po kartoflach 39 złotych. Summarum, wszystko za 102 i spokój się ma! I, aby sobie odbić straty, wykupujemy, cichaczem, przydatne do za-

wych m.in. oddziałów Narodowych Sił Zbrojnych. Wracając do samej książki: autor przedstawia w niej także okres sprzed rozpoczęcia II Wojny Światowej, jak i okres po jej zakończeniu. Panorama Warszawy XX-lecia międzywojennego urzeka bogactwem kulturowym, ukazane zostały także napięcia, jakie panowały między Polakami, a innymi narodowościami. Ciekawostką może być wzmianka o walkach bojówek żydowskich Bundu z bojówkami polskich narodowców z ONR – u. Pierwsi – rzeźnicy, woźnicy skutecznie odpierali ataki, używając pałek teleskopowych, gdy ci drudzy używali w walkach ulicznych innej broni – nad kolanami mieli zawiązane deski gęsto nabite żyletkami. Serdecznie polecam tą książkę! MAREK DOSKOCZ

bezpieczenia, wszelkiego autoramentu, śmietników, łańcuchy. stalowe linki i kłódki. Jak dobrze pójdzie o wyłączność na montaż wystąpimy. Ziutek, w uratowanym z samospalenia nie byle jakim ancugu, rozwiesza plakaty o inauguracji roku szkoleniowego z zakresu zbieractwa, pozyskiwania i podbierania oraz formach ochrony i konserwacji śmieci. Jako novum zaproponowaliśmy informację o punktach zaopatrywania się w nowoczesne klapy antywłamaniowe do montowania w kubłach znormalizowanych. Noworodkom i jeszcze nie na śmietnik podeszłym, instrukcja montażu gratis. Á propos harcerstwa. Jak mi się gęba wygoi, co ją obił za nagabywanie o chleb ojciec siedmiorga nieletnich, Błażej, udam się do hufca z prośbą o nieszkalowanie mnie w mediach prywatnych i publicznych za niedostarczanie im obiecanej makulatury, złomu po wuju i butelek, po jedynym w rodzinie, koneserze trunków wydajnych – Zenobiuszu. Nazwiska dla naszego dobra nie wymieniam. Acha. Dekiel muszli przeszedł w wszelkie oczekiwanie. Z „oby nam było jeszcze lepiej” – Spóźniony Donosiciel


7

Kultura Muzeum Ziemi Prudnickiej

Prudnicki Ośrodek Kultury

Z dziejów prudnickiego rzemiosła

„Music Star” w Prudniku

Marcin Husak, Zbigniew Lachowicz i Edward Birecki

nowania na Śląsku Habsburgów, kiedy to prudnickie cechy zrzeszały 347 mistrzów. W rzeczywistości jednak było ich więcej, bo wielu rzemieślników, zamieszkując w Prudniku świadczyło pracę gdzie indziej, lub należało do innych cechów (m. in. głubczyckich, opawskich, opolskich, nyskich). Były także przypadki osób, które wykonując określony zawód, uchylały się od „przymusu korporacyjnego” i w opinii członków cechów „psuły rynek”, nazywanych przez to „partaczami” – do czego nawiązywał tytuł wykładu „Od partacza do bogacza”. Marcin Husak przytoczył wiele innych faktów o niebagatelnym znaczeniu dla rozwoju lokalnego rzemiosła, w tym m.in. wydanie przez cesarza Karola VI zezwolenia na utworzenie manufaktury płócienniczej i przyznanie monopolu na produkcję białego płótna

na Górnym Śląsku przez okres 10 lat – 10 czerwca 1727 r. Już w 1733 r. Prudnik był największym w księstwie opolsko-raciborskim ośrodkiem rzemiosła, liczącym 332 mistrzów (15% ludności). Z rzemiosła utrzymywało się wówczas 70% mieszkańców.

Foto. Bogusław Zator

Dokładnie 13 kwietnia br. minęło równe 520 lat od czasu, kiedy w 1493 roku książęta opolscy Jan II Dobry i Mikołaj II zatwierdzili pierwszy prudnicki statut cechowy – dla płócienników, czyli tkaczy. Wygłaszający wykład pracownik MZP, Marcin Husak zaznaczył jednak, że jakkolwiek „jest to cezura nie do przecenienia dla dziejów prudnickich cechów rzemieślniczych”, to śmiało można snuć domysły, że rzemieślnicy na terenie Prudnika działali już dwa wieki wcześniej, „a w sposób ramowy ich prawa regulował akt lokacyjny miasta”. Prelegent zwrócił też uwagę na kolosalne znaczenie, jakie na przestrzeni wieków miał dla Prudnika cech tkacki: w 1733 roku było aż 140 mistrzów tego rzemiosła. Płóciennicy posiadali także swoje bractwo czeladnicze, którego statut rada miejska zatwierdziła w 1542 r. Bardzo korzystny dla prudnickiego rzemiosła był także okres pa-

Barokowa skrzynia cechowa

Prowadzący nie mógł też pominąć rozbudowy przez Samuela Fränkla – począwszy od lat 30. XIX w. – fabryki włókienniczej, co zadecydowało o póź-

niejszym rozwoju i obliczu miasta. Niezależnie od włókiennictwa rozkwit przeżywała także pozostała działalność rzemieślnicza, co trwało praktycznie do wybuchu II wojny światowej – w 1937 r. w Prudniku notowano rekordową liczbę prawie 2 tys. rzemieślników. Marcin Husak przedstawił również wyeksponowane przedmioty związane z historią prudnickich cechów – m.in. barokową skrzynię cechową, której kunsztowne zdobienia świadczyły o splendorze tutejszego rzemiosła. Inne to naczynia używane podczas uroczystości i rytuałów cechowych – puchar (tzw. wilkom), oraz cynowy dzban. Zeprezentowano także historyczne sztandary cechowe prudnickiego rzemiosła. Po prelekcji odbyła się krótka uroczystość, podczas której Starszy Cechu – Edward Birecki, I Podstarszy Cechu – Krystyna Dzielska, oraz Dyrektor Cechu –Zbigniew Lachowicz złożyli podziękowania najstarszym rzemieślnikom, oraz żyjącym Starszym Cechu: Janowi Kowalczykowi – najstarszemu żyjącemu członkowi Zarządu Cechu, Karolowi Stośkowi – długoletniemu działaczowi rzemiosła i przewodniczącemu Komisji Rewizyjnej przy Cechu, a także Matyldzie Kurek – pierwszej kobiecie – Starszemu Cechu – i Wiesławowi Jungowi, także byłemu Starszemu Cechu. Ostatnim oficjalnym punktem było symboliczne przekazanie przez Karola Stośka jego odznaczeń rzemieślniczych na rzecz Muzeum Ziemi Prudnickiej. BOGUSŁAW ZATOR

Społeczeństwo

Bezpieczne finanse dla seniorów Słuchacze Uniwersytetu Złotego Wieku „Pokolenia” zakończyli cykl wykładów zorganizowanych w ramach „Akademii Dostępne Finanse”, prowadzonej przez Narodowy Bank Polski. Spotkania odbywały się w ramach dwóch projektów, jakie NBP realizuje z myślą o grupie emerytów i rencistów. Są to: „Nie daj się nabrać – sprawdź, zanim podpiszesz”, oraz „Akademia Dostępne Finanse”. – Są to tak naprawdę dosyć zbieżne projekty. Oba mają za zadanie podniesienie bezpieczeństwa finansowego w grupie wiekowej „50+” – wyjaśnia prowadzący zajęcia Sławomir Kusz, rzecznik prasowy opolskiego oddziału NBP. Według statystyk policyjnych osoby starsze częściej tracą pieniądze na skutek napaści, niż z konta bankowego/internetowego. NBP chce przekonać je do korzystania

z płatności bezgotówkowych czy bankowości internetowej – aby nie były wykluczone finansowo – ale, by umiały robić to w odpowiedni, bezpieczny sposób. Informuje też,

jak ustrzec się przed nieuczciwymi praktykami niektórych instytucji finansowych, jak odróżnić ofertę bezpieczną od niebezpiecznej – nieuczciwej lub zbyt ryzykownej.

Alicja Jania z Uniwersytetu Złotego Wieku „Pokolenia” przyznaje, że wykłady dostarczyły wielu praktycznych informacji: – Seniorzy dowiedzieli się jak bezpiecznie lokować oszczędności, zakładać konto bankowe oraz e-konto. Jak posługiwać się różnymi kartami wydawanymi przez banki, oraz bezpiecznie podejmować pieniądze z konta. Nauczyli się rozróżniać banki od parabanków i jak nie dać się oszukać tym drugim. Dodaje, że ostatni wykład dotyczył odróżniania pieniądza fałszywego od prawdziwego, na podstawie najważniejszych stosowanych zabezpieczeń banknotów. Mowa była też o numizmatach NBP dla kolekcjonerów – tych już wyemitowanych, oraz planowanych. Zajęcia zostały zrealizowane w ramach projektu „ASy Aktywni Seniorzy”, finansowanego ze środków Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. BOGUSŁAW ZATOR

Damian Majewski i zespoły „Alyson Vane” oraz „Outers” okazali się najlepsi w prudnickich eliminacjach do półfinału konkursu „Music Star”, organizowanego przez Radio Nysa FM. Konkurs ma pomóc im w debiucie scenicznym oraz promocji osobom uzdolnionym muzycznie. Mogą w nim uczestniczyć soliści oraz zespoły, a zwycięzca otrzyma nagrodę główną -10 tys. zł i możliwość nagrania płyty. W niedzielę 19 maja w Prudniku na scenie plenerowej POK-u odbyły się przesłuchania wykonawców, którzy mają szansę zakwalifikować się do półfinału. Wzięło w nich udział dziesięciu solistów (Karolina Apanowicz, Karolina Kaczyńska, Sylwia Rola, Urszula Orlicka, Agnieszka Depta, Małgorzata Majewska, Damian Majewski, Vanessa Rogoża, Jarosław Gerczak, Wiktoria Horbacz) oraz trzy zespoły („Respirator” i „Outers” z Prudnika, a także „Alyson Vane” z Krakowa, który dzień wcześniej wystąpił w pubie Green Day). Wykonawców oceniało jury w składzie: Maciej Walichowski – dziennikarz muzyczny Radia Nysa FM, Anna Kulczycka – specjalista ds. marketingu (Radio Nysa FM), Ryszard Czeczel – muzyk, dyrektor muzyczny Prudnickiego Festiwalu Jazzowego, Janusz Drochomirecki oraz Tomasz Kanas – muzycy, instruktorzy muzyczni w POK. Według jury najlepsi podczas prudnickich przesłuchań okazali się: Damian Majewski – występujący na co dzień w działającym przy POK romskim zespole „Romani Bacht”, a także zespoły: elektro-rockowy „Alyson Vane” z Krakowa (Marcin Witruwiański – voc, git, Szczepan Mreńca – elektro, Adam Grygierzec – perk., Kamil Zielony Zieleziński – bass) i dobrze znany prudniczanom rockowy „Outers” (Katarzyna Nowak – voc., Krzysztof Miller – git., Kacper Kowalczuk – perk.,

Igor Talarczyk – bass). Ci wykonawcy zostaną rekomendowani do półfinału. Uwagę jury zwrócili też: Małgorzata Majewska, Vanessa Rogoża, Wiktoria Horbacz i Urszula Orlicka, jednak – jak podkreślił Maciej Walichowski – przed nimi jeszcze dużo pracy. Droga do finału konkursu „Music Star” jest kilkustopniowa. Pierwszą eliminacją są przesłuchania terenowe w kilku miastach Opolszczyzny (Prudnik, Grodków, Brzeg, Paczków, Głuchołazy, Niemodlin, Nysa), odbywające się w maju i czerwcu br. Spośród wszystkich wyłonionych w nich wykonawców zostanie wytypowanych od 10 do 20 najlepszych, którzy wezmą udział w półfinale konkursu. Po kwalifikacji półfinalistów (początek lipca) na stronie internetowej Radia Nysa FM zosta-

Damian Majewski

nie umieszczone wybrane nagranie każdego z wykonawców, pochodzące z przesłuchań terenowych. Słuchacze radia w głosowaniu SMS-owym (08.07-20.08 br.) wybiorą jednego z finalistów, a pozostałych pięciu wyłoni specjalne jury półfinałowe. We wrześniu br. odbędzie się koncert finałowy, po którym poznamy zwycięzcę konkursu. BOGUSŁAW ZATOR

Outers

Zdjęcia: Bogusław Zator

W ramach obchodów jubileuszu 520-lecia istnienia prudnickiego Cechu Rzemieślników i Przedsiębiorców w Centrum Tradycji Tkackich odbył się wykład „Od partacza do bogacza”. Złożono także podziękowania dla najbardziej zasłużonych członków społeczności rzemieślniczej.

Foto. Bogusław Zator

Alyson Vane


Sport

8

Czwartek, 23 maja 2013

Piłka nożna – IV liga

Łucznictwo

Cztery punkty do pełni szczęścia Helbin trzeci w Pucharze Polski II Runda Pucharu Polski Seniorów i Juniorów w łucznictwie, która odbyła się 18 maja w Kielcach, okazała się szczęśliwa dla młodego zawodnika Obuwnika Prudnik.

Kolejne zwycięstwo piłkarzy Pogoni Prudnik pozwoliło im awansować na 13-te miejsce w tabeli Saltex IV ligi i realnie myśleć o utrzymaniu. Już tylko czterech punktów brakuje zawodnikom Dariusza Przybylskiego, aby w kolejnym sezonie walczyć na boiskach IV ligi opolskiej. Bardzo dobra postawa w rudzie wiosennej i trzecia wygrana z rzędu, powoli oddala biało-niebieskich od strefy spadkowej. W minioną sobotę Pogoń pojechała do Lewina Brzeskiego, gdzie zmierzyła się z miejscową Olimpią. Spotkanie to było niezwykle ważne, gdyż Lewin zajmuje miejsce bezpośrednio nad strefą spadkową, a ewentualna wygrana mogła się przyczynić do odrobienia punktowej straty. Dobrze dysponowani i skoncentrowali prudniczanie, pierwszego gola zdobyli po rzucie rożnym, egzekwowanym przez Marcina Wichra. W polu karnym najwyżej wyskoczył Krzysztof Kobiałka i rozpoczął festiwal strzelecki Pogoni. Wynik podwyższali kolejno Patryk Surma, Mariusz Gnoiński (rzut karny) i Marcin Rudzk. Olimpia zdobyła gola honorowego, lecz nie wpłynęło to na dalszy przebieg spotkania. Po spotkaniu w Lewinie Brzeskim, Pogoń do swojego dorobku może dodać kolejne trzy punkty i szykować się na podjęcie nieobli-

czalnej drużyny z Olesna (spotkanie 25 maja o godz. 17: 00). Po ewentualnej wygranej drużyna z Kolejowej będzie traciła zaledwie punkt do Olimpii, którą czeka trudne spotkanie w Strzelcach Opolskich. M. M.

Wyniki pozostałych spotkań: Orzeł Źlinice – Piast Strzelce Opolskie 0: 1

Ligota Turawska – Czarni Otmuchów1:1 OKS Olesno – Małapanew Ozimek3:2 Skalnik Gracze – TOR Dobrzeń Wielki3:2 MKS Gogolin – Chemik Kędzierzyn-Koźle2:1 MKS II Kluczbork – Sparta Paczków2:3 Śląsk Łubniany –GLKS Kietrz4:0

Kasper Helbin po seriach kwalifikacyjnych w kategorii juniorów, zajmował 6 miejsce z wynikiem 1172 punkty, przegrywając między innymi ze swoim klubowym kolegą Maciejem Siekierskim (1216 pkt.). W rundach eliminacyjnych i finałowych, był jednak bezkonkurencyjny. Pokonał Dawida Klatę (LKS „Mazowsze” Teresin), Filipa Pyterafa (MLKS „Dąbrovia” Dąbrowa Tarnowska) i Roberta Kornafela (PTG „Sokół” Radom), przegry-

W dniach 22-26 maja odbywa się w Opalenicy Turniej Finałowy Mistrzostw Polski Kadetów U-16. Do turnieju zakwalifikowali się młodzi koszykarze MKS Smyk Prudnik. Podopieczni Marcina Łakisa do finału awansowali po półfinałowym turnieju w Koszalinie, gdzie zmierzyli się z drużynami WKK Wrocław, MKK Żak Koszalin, GTK Gdynia, MKS Ochota Warszawa i ŁKS KM Łódź. Koszykarze Smyka wygrali trzy z pięciu spotkań i z drugiego miejsca awansowali do finału. W finale zmierzą się gospodarzami – Basket Team Opalenica,

wając dopiero walkę o finał z Kamilem Brążkiewiczem („Zryw” Dobrcz), późniejszym triumfatorem zawodów. Helbin musiał się zadowolić pojedynkiem o trzecie miejsce z Mateuszem Fatygą. Wyrównana walka zakończyła się zwycięstwem Kaspra 6: 4 (28: 30, 27: 21, 28: 23, 24: 27, 2 5: 23) i brązowym medalem.

W zawodach udział wzięli: Michał Kamiński (seniorzy, 13 m.), Milena Barakońska (seniorki, 15 m.), Aleksandra Wojnicka (seniorki, 18 m.), Damian Idzi (juniorzy, 6 m.), Maciej Siekierski (juniorzy, 10 m.), Dominika Byra (juniorki, 21 m.). M. M.

Koszykówka – kadeci

Smyk gra w Opalenicy zeszłorocznym wicemistrzem – UKS GIM 92 Ursynów Warszawa, a także z zespołem TKM Włocławek. Skład MKS Smyk Prudnik: Rafał Bartmanowicz, Arkadiusz Bochenek, Dawid Braszka, Jakub Czyszczonik, Michał Krawiec, Mateusz Łukaszczykiewicz, Mateusz Moczylski, Adam Mołdawa, Dawid Rękowicz, Krzysztof Strzałkowski, Oliwer Topolski, Mateusz Wójcik. M. M.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.