K K ‒‒ U U ‒‒ R R ‒‒ II ‒‒ E E ‒‒ R R
Nr 41 Listopad · 2O17
5 zł
w tym 8% VAT
W
n u m e r z e
Liceum nieogólnokształcące
Redaktor naczelny
S
ą miejsca na Bliskim Wschodzie, gdzie wśród muzułmanów zachowały się enklawy chrześcijańskie. Mieszkają tam ludzie, którzy przez setki lat toczą walkę o wierność Chrystusowi. Płacą za to prześladowaniami i śmiercią. W ostatnich latach walkę krzyżowi wytoczył ISIS. Oglądaliśmy zdjęcia zniszczonych kościołów wybudowanych w zaraniu chrześcijaństwa. Słyszeliśmy opowieści o islamskich barbarzyńcach niweczących materialny dorobek społeczności Maluli, jednej z nielicznych wspólnot mówiących w języku aramejskim. Podziwialiśmy ludzi, którzy z pokolenia na pokolenie wybierają wiarę w Jezusa Chrystusa, ryzykując wszystkim. A przecież wystarczyłoby wyrzec się wiary, wtopić się w świat islamu – i mieliby święty spokój. Pisząc te słowa, jestem w jednym z takich miejsc. Siedzę na trzecim piętrze hotelu Canaris de Byblos. Słyszę gwar ulicy, patrzę na ludzi. To są właśnie ci bohaterowie. Tu, w Libanie, chrześcijańską wspólnotę założył Apostoł Marek i od tego pierwszego brzasku ta wspólnota trwa, rzadko doświadczając spokoju. Przepiękne góry Libanu są pełne świątyń i świadectw wiary. Nad Bejrutem górują krzyże. W górach kościółki i sanktuaria upamiętniają święte miejsca, na przykład grotę, w której Matka Boża oczekiwała na Jezusa, kiedy poszedł On nauczać do Sydonu i Tyru. A w centrum Bejrutu stoi średniowieczna katedra pw. św. Ludwika IX, króla Francji. Tuż obok wybudowano wielki sunnicki meczet. To była część porozumienia po wojnie domowej w Libanie. Chrześcijanie zgodzili się na budowę meczetu pod warunkiem, że będą mogli do katedry dobudować wieżę wyższą od minaretów, tak aby krzyż dominował w przestrzeni publicznej. Muzułmanie musieli na to przystać. Obie strony, chcąc zakończyć wojnę domową, musiały się nawzajem traktować poważnie i dążąc do zgody, znać i uznawać granice kompromisu drugiej strony. Takiego poważnego traktowania siebie można nauczyć się, studiując życie libańskich świętych: św. Rafki, św. Hardiniego, św. Charbela czy bł. brata Stefana Nehme. Cierpienie, mądrość, kontemplacja i praca to cechy tych libańskich świętych, które wyzwoliła wiara w to, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, wiara w zmartwychwstanie. Piszę o tym, nie żeby pochwalić się, że byłem wraz ze spółdzielcami Mediów WNET i słuchaczami Radia WNET na pielgrzymce w Libanie, gdzie mieliśmy świetnego przewodnika – Kazimierza Gajowego, ale dlatego, że tu dowiedziałem się o decyzji francuskiego trybunału, który 25 października podjął decyzję o usunięciu krzyża z pomnika św. Jana Pawła II. Różne myśli przychodziły mi do głowy jako komentarz do tego wyroku: od groteskowych, jak usuwanie drogowskazów do katedry Notre Dame z ulic Paryża, do znajdywania wspólnych cech między laickim państwem francuskim a sowieckim komunizmem czy państwem islamskim. Ale na koniec zwyciężył święty Hardini: „Zanim zaczniesz zbawiać świat, zbaw samego siebie”. Polecam wizytę w Libanie. To naprawdę piękny kraj. K
G G
A A
Z Z
E E
A A
N N
I I
E E
C C
O O
D D
Z Z
I I
E E
N N
N N
A A
Wypowiedzi liderów Zjednoczonej Prawicy: J. Kaczyńs kiego, Z. Ziobry i J. Gowina z połowy października tego roku nie pozostawiają wątpliwości. Pod nieobecność au tentycznej opozycji (pomijając autentycznego, ale roz chwianego emocjonalnie i organizacyjnie Pawła Kukiza), obecny obóz władzy postanowił zagospodarować całe spektrum życia politycznego w Polsce.
2
Rowerowa pielgrzymka przez Europę Chcieliśmy uczcić 100 rocznicę objawień w Fatimie, a Rosja była na trasie. Przygotowywaliśmy się niemal dwa lata. W planach było pokonanie ponad 11 000 km. Ze Zbignie wem Czajką, który odbył pielgrzymkę na rowerze z Fatimy do Moskwy, rozmawia Alek sander Wierzejski.
Pokusa pełni władzy
5
Witaj, Katalonio! RYS. WOJCIECH SOBOLEWSKI
Z
właszcza słowa Jarosława Gowina świadczą o tym dobitnie: „wkrótce obóz Zjednoczonej Prawicy poszerzy się o nowe środowiska…”. W podobnym, nieco żartobliwym tonie wypowiadał się już wcześniej inny Jarosław, Jarosław Kaczyński: musimy sami być dla siebie opozycją. Bardzo mnie to wszystko zasmuca. Z jednego, dodatkowego powodu, który niezauważony przemknął przez portale informacyjne. Ten powód to zapowiedź zlikwidowania przez obóz Zjednoczonej Prawicy okręgów jednomandatowych nawet w przypadku gmin do 20 000 osób. A to już zaowocuje nie uspołecznieniem, ale przeciwnie, kompletnym upartyjnieniem życia (każdego życia) w Polsce. W normalnych państwach, gdzie szanuje się wolność obywatelską i obywatelskie zarządzanie państwem, rzeczą obrzydliwą byłby faktyczny brak biernego prawa wyborczego dla zwykłego obywatela, z czym mamy do czynienia w naszej ojczyźnie. Po co, nie rozumiem, osoba chcąca zarządzać gminą jako wójt, ma sobie robić zdjęcie przynajmniej z ministrem aktualnym lub byłym? W jakim celu ma być członkiem jakiejkolwiek partii politycznej? Po co, w końcu, ma przedstawiać listę kilkunastu martwych dusz, do czego zmusza obecna ordynacja proporcjonalna? Czy to Was nie oburza? Może i sołtys we wsi musi być z nadania partyjnej centrali z siedzibą w Warszawie? A może i jego przywiozą w teczce ze stolicy, bo spodoba się mu nazwa waszej wsi? Już bójcie się, mieszkańcy popularnych miejscowości, z Pcimiem na czele! Ta pokusa, pokusa pełni władzy, ma bardzo bogatą historię. Nie cofajmy się jednak do starożytności, bo tam jej nie było. Pokusa pełni władzy rozkwitła dopiero w czasach nowożytnych. Jednakowo wiąże się z systemami dyktatorskimi z jednym dyktatorem, jak i z systemami demokratycznymi ze zbiorowym dyktatorem – partią
WIELKOPOLSKI KURIER WNET Nie pamiętamy o rzeszy tych bezimiennych i bezszelestnych, których pracowita krzątanina wydała trwałe owoce. Dzięki ich pracy czytamy „Wyborczą” bez cenzury, a błyskotliwi publicyści mogą odważnie i bezkompromisowo chlastać Kaczyńskiego. Życiorysy niektórych, np. Mieczysława Wachowskiego, przypomina Jan Martini.
T T
Jan Kowalski aktualnie rządzącą. Chodzi zawsze o to samo, o pełne panowanie nad człowiekiem. A jedyną obroną przed pełnią władzy rządzących, przed totalitaryzmem, dla mnie, zwyczajnego Jana Kowalskiego, jest Konstytucja Wolności Obywatelskich. Problem jednak w tym, że na razie jej nie mamy. I przed szalonymi zapędami ze strony jakiejkolwiek de facto bolszewickiej partii nie mamy się jak bronić.
Demokratyczne, było reprezentantem interesów rzemieślników, równie rzekomym. I w dziwny sposób nie odnotowano na przestrzeni kilkudziesięciu lat walki o władzę pomiędzy tymi partiami, ale symbiozę, „aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatnio”. Po kilkudziesięciu latach okazało się jednak, że wszystkie te partie nie reprezentują żadnych interesów, przynajmniej polskich. I okazało się, co równie
Chciałbym, żeby Prawo i Sprawiedliwość wyartykułowało wreszcie swoje propozycje programowe, w końcu zbliżają się wybory. Propozycje dla mnie, przeciętnego Jana Kowalskiego, zwolennika co najmniej 8-letnich rządów Obozu Dobrej Zmiany. To nie Prawo i Sprawiedliwość zaczęło prowadzić tę chorą politykę zdegenerowania społeczeństwa. To zaczęło się dużo wcześniej. Już w 2002 roku, gdy mieszkałem w pięknej podkrakowskiej miejscowości, sołtys zbierający opłaty za wodę i ścieki ujawnił się jako członek SKL. Gdy poprosiłem o rozwinięcie tego skrótu, bo rzekomo nie miałem o niczym pojęcia, ogłosił zaistnienie Stronnictwa Konstruktywno-Ludowego. To nieważne, że takiego nie było (było Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe), ważne, że sołtys czuł się uczestnikiem władzy wyższej.
Z
wykreowanym, pełnym spekt rum aktywności politycznej mieliśmy do czynienia nie tak dawno. W czasach PRL istniała nie jedna, ale trzy różne partie: PZPR, ZSL i SD. Wytłumaczę najmłodszym. Otóż PZPR, czyli Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, rzekomo reprezentowała masy robotnicze polskiego społeczeństwa. ZSL, czyli Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, było rzekomym reprezentantem wsi. A SD, czyli Stronnictwo
ważne, że nikomu nie są potrzebne. Chciałbym, żeby Prawo i Sprawiedliwość wyartykułowało wreszcie swoje propozycje programowe, w końcu zbliżają się wybory. Propozycje dla mnie, przeciętnego Jana Kowalskiego, zwolennika co najmniej 8-letnich rządów Obozu Dobrej Zmiany w celu likwidacji starego ustroju państwa – bolszewickiego systemu Okrągłego Stołu. Powiem wprost, oczekuję przedstawienia zarysu nowej konstytucji – Konstytucji Wolności Obywatelskich. Tylko przedstawienie kardynalnych zasad konstytucyjnych i deklaracja natychmiastowego wcielenia ich w życie po zwycięstwie w wyborach skłoni mnie do zagłosowania na tak zwany Obóz Dobrej Zmiany. Bez nareszcie podmiotowego potraktowania mnie – obywatela, uznam rzecz całą za jedną wielką ściemę. A rzekomy Obóz Dobrej Zmiany za Obóz Dobrej Zmiany… dla Siebie. Pokusa pełni władzy dla rządzących stanowi sedno systemu Okrągłego Stołu, ustanowionego w roku 1989 dla pełnego panowania nad Polakami. Boję się, że ta pokusa może zaćmić rozumy liderów
ŚLĄSKI KURIER WNET
Zapomniani ojcowie założyciele III RP
I
mperium Rzymskie przez taką politykę socjalną upadło. I Prawo i Sprawiedliwość również poprzez prowadzenie takiej polityki nie osiągnie nieśmiertelności. Bez rzeczywistej, a nie pozorowanej poprzez ruchy kadrowe reformy państwa tryumf Dobrej Zmiany zakończy się najpóźniej w połowie drugiej kadencji. Z jednej prostej przyczyny, z braku wewnętrznych źródeł finansowaniu tych szlachetnych programów socjalnych. Istnieje bardzo duże i realne zagrożenie, że idea Dobrej Zmiany tak właśnie smutnie dla nas wszystkich się zakończy. Umocnieniem biurokratycznego, zadłużonego po uszy potworka w miejsce silnego i wolnego państwa. Gdzie minister gospodarki, rozwoju i wszystkiego ogłasza jako największy sukces swojego rządu obniżenie zadłużenia państwa za kolejny rok budżetowy z 60 na 40 miliardów złotych. Dotychczas z takiej oszczędności słynęły tylko pańcie kupujące tańsze kozaczki, ale, jak widać, wszystko się zmienia. Informuję o tym przed czasem, bo po co pisać o tym po fakcie. Jedyne, co mogłoby nas uratować przed takim następstwem zdarzeń, to pojawienie się poważnej opozycji w miejsce groteskowej opozycji totalnej… w swojej głupocie. Przydałoby się to nie tylko rządowi, który za chwilę ogłosi, że nie ma z kim przegrać, ale przede wszystkim – nam wszystkim – Polakom. Jak bardzo, napiszę następnym razem. K
6
Podziały a „dobra zmiana” Europa stoi nad przepaścią. A jeśli w nią wpadnie, to my razem z nią. Dlatego musimy się przejmować tym, co dzieje się w Katalonii. Prof. Andrzej No wak w rozmowie z Antonim Opalińskim.
7
Historia jednego życia Przed wywózką jadali dużo owoców. Kaszy – co niemiara. No i dużo jajek. Potem w Kazachstanie jajka nie zobaczyłeś. Opowieść o długim życiu Mikołaja Diaczyńskiego, najstarszego w Polsce repatrianta z Kazachstanu, spisał Mirosław Grudzień.
14-15
KURIER WNET
Co ma piernik do wiatraka, a cukier do węgla i dlaczego cierpi na tym żaba? 2001
Dobrej Zmiany. Bardzo łatwo przecież, chcąc panować nad wszystkim i wszystkimi, uznać zaprojektowane wtedy państwo za należną zdobycz, za własne polityczne wiano. I uznać, że mimo wszystko ten ustrój nie jest taki zły, że to tylko ludzie go wypaczyli. I że wystarczy tych złych wymienić na dobrych, na swoich. A ciemny lud potrzebuje tego, co zawsze od czasów Rzymskiego Imperium – chleba i igrzysk. A zatem jeszcze więcej chleba, jeszcze więcej igrzysk i jeszcze więcej 500+, a będziemy rządzić na wieki.
Dziecko, przychodząc na świat, narusza integralność swej matki i „bez pytania” oddziela się od niej, aby żyć oddzielnie. Tak samo jest z Katalonią, która rodząc się też w bólach, oznajmia światu, „Oto jestem!”. Nietypowy głos Krzysztofa Jab łonki w sprawie katalońskiej.
ind. 298050
Krzysztof Skowroński
Liceum ogólnokształcące będzie nadal szkołą głęboko profilowaną. Tymczasem uczeń w wieku 14-15 lat ma za małą wiedzę, dojrzałość i rozeznanie, by zdecydować, co studiować za cztery lata. Głos naszej Czytelniczki, Barbary Hapoń skiej, o reformie szkolnictwa.
2013
Gotowanie żaby – to metoda, którą Niemcy wykorzystują, by przejąć nasze cenne aktywa: świadome, długoterminowe działanie, mające na celu uśpienie instynktu samozachowawczego społeczeństwa. Wszyscy wylądowaliśmy w czarnej kaczej d…, stwierdza dosadnie Marek Adamczyk.
Wzywano chłopaków, którzy czują powołanie do kapłaństwa. Mocno trzymałem się deski klozetowej, aby nie wstać i nie pójść, ale Pan Bóg okazał się mocniejszy – wyr wał mnie z tego kibla: wstałem i poszedłem. Historii walki ks. Piotra Pawła Łapy o wiarę i wierność Bogu wysłuchali: Ma rek Karolak i Woj ciech Sobolewski.
Wyschłe kości, hipisi i Syberia