PRZEMYŚL TO!
NIEZŁE nogi
Nie podobało mi się to, ale skoro wszyscy mówili, że to znaczy, że się komuś podobam – postanowiłam to zaakceptować. Im starsza byłam, tym częściej zaczepki przybierały formę „zwykłych” komentarzy. Tylko czy aby na pewno zwykłych? ola haberny weronika kucia
tekst: grafika:
I
dę na spotkanie z przyjaciółką. Jest ciepły, słoneczny dzień, dlatego założyłam krótki kombinezon – czuję się tak pewna siebie jak nigdy. Mijam grupę chłopaków mniej więcej w moim wieku. Niektórzy odwracają się za mną, chwilę później słyszę pogwizdywania. Jeden z nich krzyczy: Niezłe nogi, brałbym! Reszta się śmieje. Mogłabyś pokazać więcej, ślicznotko! Jak na zawołanie moja pewność siebie znika. Czuję dyskomfort, obrzydzenie. Żałuję, że wybrałam akurat taki strój. Może gdybym ubrała się zwyczajniej, ta sytuacja w ogóle nie miałaby miejsca.
Wtedy też uświadamiam sobie, że takie przypadki zdarzają mi się, odkąd pamiętam. Tylko aż tak tego nie dostrzegałam – może dlatego, że wydawało się to niewinne, może żeby szybciej o tym zapomnieć, może przez to, co mówili inni. Bo przecież kiedy w przedszkolu chłopcy ciągnęli mnie za włosy, słyszałam, że to dlatego, że się im
#11
wiosna/lato 2020
podobam. Że to „tylko zaczepki”. Dziecięce zaczepki. Wyrosną z tego. Ale z upływem lat te „dziecięce” próby zwrócenia na siebie uwagi nie mijały, zmieniały jedynie formę. W podstawówce były to na przykład przezwiska. Nie podobało mi się to, ale skoro wszyscy mówili, że to znaczy, że się komuś podobam – postanowiłam to zaakceptować. Im starsza byłam, tym częściej zaczepki przybierały formę komentarzy, często właśnie od zupełnie obcych mężczyzn na ulicy. Pojawiały się także pełne aprobaty gwizdy. A im więcej ciała odkrywał mój strój, tym więcej ich było. Czasami pojawiały się wyzwiska, a ja spędziłam wiele czasu, zastanawiając się, czy może nie są one prawdą. Zaczęłam wtedy rozważać, czy nadal powinnam je ignorować. Może to miało być miłe – ktoś docenia mój wygląd. Może nie powinnam czuć się obrażona. A jednak tak właśnie się czułam. Jak mięso na wystawie sklepowej, które zupełnie obcy mogli sobie bezkarnie ocenić.
Kiedy komplementy niepokoją – czy to przez ich treść, czy przez sposób wypowiedzenia – to raczej nie można ich nazwać komplementami. W ostatnim czasie coraz częściej mówi się o zjawiskach zarówno catcallingu, czyli komentarzy o charakterze seksualnym kierowanych do kobiet w miejscach publicznych, jak i wolf-whistlingu, czyli pogwizdywania na widok kobiety. Mogłoby się wydawać, że jest to zupełnie nieszkodliwe – w końcu czy kogokolwiek może urazić komentarz „ale talia” czy „zwykłe” gwizdanie? Może, ponieważ to przejaw seksizmu, który sprawia, że kobiety czują się postrzegane jedynie przez pryzmat ich ciał. To przede wszystkim niepokojące, a kiedy
38
komplementy niepokoją – czy to przez ich treść, czy przez sposób wypowiedzenia – to raczej nie można ich nazwać komplementami. Fakt, że słyszy się je od zupełnie obcych mężczyzn, zwiększa poczucie dyskomfortu i zagrożenia. Bo może zaczyna się od zaczepki czy komentarza, ale co, jeśli postanowią posunąć się dalej? I czy w takim razie kobiety ubierają się ładnie dla siebie, czy dla nieznajomych ludzi na ulicy? Co, jeżeli cały czas są obserwowane, oceniane, taksowane wzrokiem? W takiej sytuacji niemal niemożliwe jest czucie się komfortowo i pewnie z samą sobą. Oprócz tego nie można nikomu powiedzieć, bo jakoś tak głupio – przecież nikt o tym nie rozmawia... W końcu to „nic wielkiego”, „tylko żarty”, „może miał na myśli coś dobrego”. Sprawcami catcallingu nie zawsze są obcy – czasami to ludzie ze szkoły lub pracy. Ale znajomość też nie daje prawa do takiego zachowania. Sprawia to, że zaczynamy się zastanawiać, czy
magazyn redakcjabb