Przestraszone Shih Tzu
nieprawdopodobne
Życie, na przykład psa, jest piękne i pełne optymizmu, mimo że niekiedy, nawet bez powodu, dostaje się ścierką po grzbiecie. I taka sytuacja właśnie zaistniała. tekst:
JULIA JOŃCZY Basia łaski
grafika:
S
hih Tzu, reprezentant rasy pochodzącej z mroźnego Tybetu, zaczyna się całkiem na poważnie bać i biegać w kwadrat po całym pokoju. Litera „a” podniesiona do kwadratu daje strachowi wielkie pole do popisu. Nagle wszystko wydaje się nie do przejścia, nie do zdobycia – no, może oprócz tej kanapy pod oknem, która mimo wszelkich problemów wciąż pozostaje mięciutkim azylem. Shih Tzu opiera chryzantemową fryzurę na poduszce i zapada w sen. W momencie, gdy w drzemiących odmętach podświadomości dostrzega siebie polującego z dziką i butną watahą wilków… w otaczającej go rzeczywistości słyszy tornado. Poważnie, to dokładnie takie zjawisko pogodowe! Na pewno nie burza, bo nie widać błysków. Nie deszcz, bo spomiędzy okiennych szpar nie wydziela się zapach mokrej trawy czy betonu (lub innych, podobno potrzebnych, ludzkich wynalazków). Ani też nie wichura. Coś dużo gorszego,
#11
wiosna/lato 2020
wprawia w drganie jego kilkukilogramowy korpusik.
co może z łatwością zakręcić łaciatym Shih Tzu i wrzucić je w nicość razem z tą przerażającą ścierką, która tak podniszczyła jego pewność siebie. Nie wiadomo, co robić, ale na razie Shih Tzu intensywnie, w osłupieniu wsłuchuje się w huczący dźwięk. Im dłużej to czyni, tym więcej – tylko za pomocą swojej wyobraźni i imponującego psiego słuchu – obręczy hulającego wiru jest w stanie oddzielić. Wydają się one nieskończoną nadinterpretacją tego, co jest powszednimi ziemią i powietrzem. Nakręcają się wzajemnie, obręcz rodzi obręcz i kołuje Shih Tzu, które wreszcie zaczyna szczekać. Samo nie wie, w jaki sposób może to pomóc, ale co innego pozostało? O, właśnie, warto na dodatek wyć. Tyle że wówczas tornado mogłoby odpowiedzieć tym samym i stać się jeszcze potężniejszym żywiołem… Więc Shih Tzu ujada bez zastanowienia, tak długo, aż w końcu robi się mu głupio. Cichnie i zaczyna wewnętrznie szlochać, a niepokój
Nagle wszystko wydaje się nie do przejścia, nie do zdobycia – no, może oprócz tej kanapy pod oknem, która mimo wszelkich problemów wciąż pozostaje mięciutkim azylem. Shih Tzu zamyka oczka. Przez dobre kilka minut stara się oczyścić swój umysł ze wszystkiego, co podaje mu świat zewnętrzny. Udaje, że nie słyszy żadnego szumu, że nie widzi czterech ścian pokoju, nie pamięta głupiej ścierki, która przecież i tak zawisła na kuchennym haku w przeszłości, jak wiele innych tego typu przedmiotów. Już przeminęła i trzeba postarać się omijać ją wzrokiem, unikać jej. Kiedy Shih Tzu poddaje się kojącym rozmyślaniom, nachodzi je
50
refleksja na temat pochodzenia jego rasy. Czyż nie było tak, że pierwsi jej reprezentanci i reprezentantki, porównywani do miniaturowych lwów, przebywali w tybetańskich (później także w chińskich) świątyniach, towarzysząc w religijnych rytuałach? Za to należał im się wielki szacunek, bezpieczeństwo i nietykalność. Skoro więc dalecy przodkowie doznawali tak niesamowicie zaszczytnego traktowania, to dlaczego współczesne Shih Tzu ma cierpieć? Postanawia, że w jakiś sposób spróbuje odtworzyć świątynne zachowanie. W tym celu chyba wypada ruszyć się z kanapy. Zeskakując, Shih Tzu niezbyt przyjemnie, ale bez obrażeń, uderza się o biurko. Wtedy słyszy umiarkowany blaszany huk. Tak, przypomina sobie, Właścicielka czasami narzeka, że boczna klapa tego pudła (nazywanego prawdopodobnie komputerem), beztrosko ustawionego pod biurkiem,
magazyn redakcjabb