Numer 10 "Rity Baum"

Page 1

czyli Machinotwórstwo Przedmioty o urojonej uşyteczności, wykonane ze szlachetnie starzejących się metali, przekombinowanych mechanizmów znanych skądinąd, z nienamacalnym udziałem retromodelek, przy dyskretnym udziale luster i prądu elektrycznego. Całość jest pod wielkim wpływem wzorów Hertza, kąta Brewstera, przegubów Cardana, sprzęgła Oldhama, zegarka Junghansa i innych wielkich kreatorów. Duchowy patronat sprawuje rabbi Lowa ben Becalel. Przy czym autor nie powołuje się na şadne nazwiska z dziedziny zwanej sztuką. Autor zwany z niemiecka Kunstler Maschinenschopler jest hybrydą inşyniera i plastyka. Robert Lenard

nr indeksu 366129

Feminograf ukazuje kobietÄ™ w graďŹ cznym rozwiniÄ™ciu. W tym celu naleĹźy uchwycić manipulator prawy lub lewy i nim pokrÄ™cić, oraz ustawić oko na interesujÄ…ce fragmenty ISSN 1429-852X


Ok³adka2.pdf

2006-08-09

20:40:21

fot. Garudor

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

3 5 14 21

William Blake Listy (Do Thomasa Buttsa; Do Williama Hayleya; Do Richarda Philipsa). Tłumaczył Michał Fostowicz Jacek Sieradzan Georgij Gurdżijew. Legendy i nauka idiotyzmu Jacek Sieradzan Szaleni mesjasze. O współczesnych NRR Michał Fostowicz Szaleństwo jako komunikat. O książce Szaleństwo w religiach świata Jacka Sieradzana

22 23

Pro Zuzanna Gawron Usuwanie Alejandry. Wprowadzenie do Usuwania kamienia obłędu Alejandry Pizarnik Alejandra Pizarnik Usuwanie kamienia obłędu (fragm.). Tłumaczyła Zuzanna Gawron

26 29 32 37

Tomasz Majewski Ikonografia Salpêrière: spektakl histerycznego ciała Maciej Tacher Bataille – szaleństwo suwerennej autodestrukcji Monika Bakalarz De- i mitologizacje szaleństwa. Próby interpretacji zjawiska w kontekście rozumności W objęciach Czerwonego Króla. Z Łukaszem (CatTheGamer) rozmawia Ewa Miszczuk

46 49

A.W. Schizofreniczna lav (fragmenty niesystematycznych zapisków) Bogusław Duch *** (Był ciepły lutowy wieczór 2o45 roku w Brakowicach Wielkich…)

50

Bogusław Duch Higiena Psychiczna; Arymanum 2002; Jednak napiszę wiersz o tolerancji na buchanie dymem; Kanapka z szynką i spermą Roberta Redforda; Krew z nousa; Mity Szwedzkie; *** (Zmięty jak papier…)

55 57 60

Agnieszka Kłos Twarz i genitalia. Szaleństwo w fotografii, czyli o potrzebie mówienia i wyrażania Iwona Stachowska Ciało. Twórca a tworzywo Marta Szabat Ekshibicjonizm w perspektywie filozofii ciała. Wokół poezji Rafała Wojaczka oraz refleksji

K

Za

Szaleństwo

Proza Wiersze

Ciałoi

płeć

65 69

Maurice’a Merleau-Ponty’ego Jasmina Radovanović Płeć, seks, transseksualizm. Kilka uwag natury filozoficznej Miłość niejedną ma orientację. Z Philippe Bessonem rozmawia Katarzyna Szumlewicz

73

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki 5 wierszy

76 78 87 90 92

Adam Poprawa Po części dla Julie Christie Jerzy Franczak Saga; Gra Paweł Brylski Rodrigo Adam Wiedemann Przygoda (Coralville) Jakub Sosnowski Stażysta

Wiersze

Proza


2006-08-09

20:49:11

fot. Garudor

strona1.pdf

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

Sztukatechnikatechnologia 105 107 111 115 118 123

Michał Fostowicz Natura żywa i martwa Jerzy Olek Możliwe, że możliwe. Rzecz o oszalałym oku Tomasz Misiak Schizofonia: szaleństwo z dźwięku płynące? Agnieszka Kłos Blogi, nekrologi (szaleństwo w sieci) Marcin Puszkarewicz Schizofrenizacja i technoautyzm: fikcja czy rzeczywistość? Daniel Płatek SPK, prawda i kasety wideo

126 127 128 130

Wielka pagoda; *** (Być w myślach innych...); *** (Czy pies powinien...); Upraszczacze; Motyw dekoracyjny Łukasz Jarosz This Mortal Coil; *** (My dwoje wtopieni w korowód…); Pocztówka z Europy Maciej Melecki Zmienna ogniskowa; Rotacje Monika Mosiewicz słodka Lalage; pokochać Eduardo Moralesa; obroty; hipotermia

132 133 135 137 139

Aida Warzyńska Mały wielki dworzec Sandra Szczepańska Ptaszarnia Łukasz Drobnik Rozbieranie do snu Adam Kadmon *** (Film...) Marcin Bałczewski Księga; Owad

145

Izabela Filipiak Obszary odmienności (fragmenty książki o Marii Komornickiej) Bartosz Małczyński Żal mi było, że największe z szaleństw przemija bezimiennie. Otwieranie Odwróconego

Wie rsze Grzegorz Wróblewski

Proza

eństwo

Szal 141 148

światła Tymoteusza Karpowicza Marcin Bogusławski Tabu zezłomowane

Na ostudzenie.

O odpowiedzialności

152 155 157

Katarzyna Liszka Bachtin – filozof odpowiedzialności? Anna Małczyńska Bardziej niż racjonalnie, czyli odpowiedzialnie (Michaił Bachtin) Dorota Heck Chaos, czyli nic nowego. O aplikacji teorii chaosu w perspektywie po-poststrukturalistycznej

161 163 165 166 169

Piotr Biegasiewicz Demokracja i barbarzyńca Maciej Bachryj o Dwóch koncepcjach jedności Adama Chmielewskiego Aleksandra Koś o książce Między wiecznością i czasem Adama Sikory Ewa Miszczuk Rewolucja magów? O książce Hakima Beya Millennium Ewa Groszewska Czy to świat oszalał?

Społeczeństwo / recenzje


strona2.pdf

2006-08-09

20:58:05

Niepełnosprawność Metysem 171 176

Za

Pro

182

189

Wszystko polega na bezpośrednim kontakcie. Z , uczestnikiem działań na poznańskim Rozbracie i pracownikiem Warsztatu Terapii Zajęciowej „Przylesie” w Poznaniu, rozmawia czervo01 Ewa Miszczuk Nin-do, droga niepełnosprawnych. O pewnym wrocławskim Warsztacie Terapii Zajęciowej dla osób niepełnosprawnych intelektualnie

Waldemar Borzestowski Swawolne spacerowanie, czyli rzecz o flâneurach; Budzik ze swastyką; Wróżki

Wie rsze Kolektyw Postneolingwistyczny im. Jadwigi Staniszkis Papucie starszych panien; Samochód; *** (Stala się stara…)

Maria Cyranowicz; Thriller Mueller;

Roman Bromboszcz, Marek Florek, Szczepan Kopyt, Tomasz Misiak, Łukasz Podgórnik Manifest poezji cybernetycznej; wiersze

Muzyka Film 195

Trzeba krzyczeć głośniej. Z Kubą

Wandachowiczem, gitarzystą zespołu Cool Kids Of Death, rozmawia Paweł Gzyl

199 204 206

Nowe horyzonty miasta. Z Romanem Gutkiem, szefem firmy dystrybucyjnej Gutek Film oraz pomysłodawcą i twórcą festiwalu filmowego Era Nowe Horyzonty, rozmawiają Anna Cygańczyk i Michał Bieniek Małgorzata Radkiewicz Zagubieni w globalnej wiosce. Wizje współczesności na Berlinale 2006 mar czer Niezależnie i po słowiańsku. O X Wrocławskim Festiwalu Filmowym „Najnowsze Kino Polskie”

208

Marcin Puszkarewicz WRO’05, czyli Wrocławskie (Wizualne) Realizacje Okołomuzyczne

212 215 216 217 220

Gabriela Dragun Labirynt i coś jeszcze… O Przeglądzie Młodej Sztuki w Ekstremalnych Warunkach Joanna Roszak I(E)NTER – więcej niż literówka. O poznańskiej galerii Enter Natalia Budzan Wrocławskie balkony Rity / teatr i festiwale Krzysztof Dobrowolski W poszukiwaniu ocalonej tożsamości. O pierwszym Brave Festival Jerzy Olek Ujeżdżanie muzyki. O operze na cztery autobusy

222 227

Autorzy numeru Poczta

Miastomaszynamarihuana

C

M

Y

CM

MY

fot. Garudor, Martwa natura CY

CMY

K

pod znakiem interakcji, synestezji i medialnych transgresji


Listy WILLIAM BLAKE

Do Thomasa Buttsa

wym Wrogiem – lecz jest teĹź inaczej, Ĺźe ktoĹ› moĹźe być przyjacielem mojego Ducha, kiedy wydaje siÄ™ być wrogiem mojej CielesnoĹ›ci, nigdy na odwrĂłt. Jest bardzo dla mnie przyjemne, Ĺźe kaĹźdy, kto sĹ‚yszy o moim powrocie do Londynu, pochwala tÄ™ decyzjÄ™, jako najlepszy sposĂłb peĹ‚nego skupienia siÄ™ na mojej Pracy, zwaĹźywszy, Ĺźe nie powinienem być z daleka od moĹźliwoĹ›ci, jakie Londyn stwarza, oglÄ…dania dobrych ObrazĂłw i róşnych Artystycznych OsiÄ…gnięć, jakie siÄ™ tam pojawiajÄ…. Lecz nikt nie moĹźe znać Duchowych DokonaĹ„ z okresu mojej trzyletniej Drzemki u brzegu Oceanu, dopĂłki nie rozpozna ich w sferze Duchowej albo chociaĹźby przeczyta mĂłj dĹ‚ugi Poemat opisujÄ…cy te Dokonania2; w tym czasie bowiem uĹ‚oĹźyĹ‚em niezliczonÄ… liczbÄ™ wersĂłw wedĹ‚ug jednego Wielkiego Tematu, na podobieĹ„stwo Iliady Homera czy Raju Utraconego Miltona; postacie i procesy sÄ… tu caĹ‚kowicie nowe dla MieszkaĹ„cĂłw Ziemi (z wyjÄ…tkiem niektĂłrych tylko OsĂłb). NapisaĹ‚em ten poemat pod bezpoĹ›rednie Dyktando, dwanaĹ›cie, a czasami dwadzieĹ›cia lub trzydzieĹ›ci linii naraz, bez ZamysĹ‚u, a nawet czÄ™sto wbrew wĹ‚asnej woli; Czas, jaki mi to pisanie zabieraĹ‚o, zdawaĹ‚ siÄ™ nie istnieć, a olbrzymi Poemat, ktĂłry siÄ™ WyĹ‚oniĹ‚, sprawia wraĹźenie pracy dĹ‚ugiego Ĺźycia, choć powstaĹ‚ caĹ‚kowicie bez WysiĹ‚ku i StudiĂłw. Wspominam o tym, by ukazać Panu, jak widzÄ™ Ăłw Wielki PowĂłd, ktĂłry mnie w to miejsce przywiĂłdĹ‚. Mam tysiÄ…c, dziesięć tysiÄ™cy rzeczy Panu do opowiedzenia. Moje serce wypeĹ‚nia przyszĹ‚ość. ZauwaĹźam, Ĺźe przykra podróş ostatnich moich trzech lat prowadzi do ChwaĹ‚y i ZaszczytĂłw. RadujÄ™ siÄ™ i drşę: „DziÄ™kujÄ™, Ĺźe mnie stworzyĹ‚eĹ› tak cudownieâ€?. CzytaĹ‚em psalm CXXXIX, na krĂłtko zanim PaĹ„ski list przybyĹ‚. PosĹ‚uchaĹ‚em PaĹ„skiej rady. WidzÄ™ twarz mego Ojca w Niebiosach, rÄ™kÄ™ kĹ‚adzie na mojej gĹ‚owie i bĹ‚ogosĹ‚awi moim pracom; czym mam siÄ™ martwić? Dlaczego moje serce i ciaĹ‚o miaĹ‚oby pĹ‚akać? Uzbrajam siÄ™ w moc Pana; poprzez PiekĹ‚o jego ChwaĹ‚Ä™ bÄ™dÄ™ Ĺ›piewaĹ‚; tak Ĺźe i Smoki w CzeluĹ›ci zacznÄ… go chwalić, a ci, ktĂłrzy mieszkajÄ… w ciemnoĹ›ci i na brzegach Morza, zostanÄ… zebrani, Ĺźeby wkroczyć do KrĂłlestwa. Niech mi Pan wybaczy ten zapewne nadmierny Entuzjazm. ProszÄ™ przyjąć i przekazać naszÄ… MiĹ‚ość Pani Butts i PaĹ„skiej sympatycznej Rodzinie i uwierzyć proszÄ™, Ĺźe zawsze pozostanÄ™ Szczerze oddany

Felpham, kwiecień 25, 1803

MĂłj Drogi Panie, PiszÄ™ w poĹ›piechu, otrzymawszy przynaglajÄ…cy list od mojego brata. PragnÄ…Ĺ‚em wysĹ‚ać Obraz przedstawiajÄ…cy Riposo, ktĂłry prawie skoĹ„czyĹ‚em i w duĹźym stopniu speĹ‚nia on moje oczekiwania, choć moĹźe nie caĹ‚kowicie jeszcze; wkrĂłtce go Pan otrzyma. W tej chwili wysyĹ‚am cztery egzemplarze Ballad dla Pana Bircha z wyrazami PowaĹźania dla niego. PowĂłd, dla ktĂłrego druk Ballad zostaĹ‚ przerwany, wynika z presji innych przedsiÄ™wzięć, lecz wkrĂłtce zostanie znĂłw podjÄ™ty1. Niech przyjmie Pan podziÄ™kowania za Ĺźyczliwy i serdeczny List. WyraĹźa Pan wiarÄ™ w moje WysiĹ‚ki, w poczynania swego sĹ‚abego brata i oddanego Zwolennika; jakĹźe wielka musi być PaĹ„ska wiara w naszego Boskiego Mistrza! Jest Pan dla mnie PrzykĹ‚adem Pokory, ktĂłrÄ… WyraĹźa w tak znakomitych zaleceniach. Wiem, Ĺźe widzi Pan pewne moje korzystne cechy, ktĂłre z Ĺ aski Boga stanÄ… siÄ™ caĹ‚kowicie widoczne i doskonaĹ‚e w Ĺšwiecie Wiecznym; a tymczasem nie powinienem zagrzebywać moich TalentĂłw w ziemi, lecz kontynuować wysiĹ‚ki, by Ĺźyć w Chwale naszego Pana i Zbawcy; wdziÄ™czny jestem rĂłwnieĹź za pomocnÄ… dĹ‚oĹ„ wyciÄ…gajÄ…cÄ… mnie z przygnÄ™bienia, nawet jeĹ›li wynosi mnie zbyt wysoko. A teraz, Drogi Panie, moĹźesz mi Pogratulować powrotu do Londynu, z peĹ‚nÄ… aprobatÄ… Pana Hayleya oraz z ObietnicÄ… – lecz, otóş wĹ‚aĹ›nie! Teraz mogÄ™ powiedzieć Panu to, czego być moĹźe nie odwaĹźyĹ‚bym siÄ™ wyznać nikomu innemu: Ĺźe mogÄ™ kontynuować w Londynie jedynie moje wizjonerskie badania, przez nikogo nie nÄ™kany, Ĺźe mogÄ™ rozmawiać z moimi Przyjaciółmi w WiecznoĹ›ci, Wizje oglÄ…dać i Ĺšnić Sny oraz Proroctwa i mĂłwić poprzez PrzypowieĹ›ci, niedostrzegany i wolny od WÄ…tpliwoĹ›ci innych Ĺšmiertelnych; jeĹ›li nawet ZwÄ…tpienia biorÄ… siÄ™ z ĹťyczliwoĹ›ci, zawsze sÄ… zgubne, szczegĂłlnie jeĹ›li nie ufamy naszym PrzyjacioĹ‚om. Chrystus jest bardzo stanowczy w tym wzglÄ™dzie: „Ten, kto nie jest ze mnÄ…, jest przeciw mnieâ€?. Nie ma tu Ĺšrodka czy stanu PoĹ›redniego; a jeĹ›li jakiĹ› CzĹ‚owiek jest Wrogiem mojej DuchowoĹ›ci, podczas gdy zarazem usiĹ‚uje być Przyjacielem mojego Cielesnego Ĺźycia, jest on Prawdzi-

Will. Blake

3

3JUB 9 JOEE


Do Williama Hayleya

Drogi Panie, niech mi Pan wybaczy mĂłj entuzjazm czy nawet szaleĹ„stwo, gdyĹź stajÄ™ siÄ™ naprawdÄ™ pijany intelektualnÄ… wizjÄ…, kiedykolwiek biorÄ™ do rÄ™ki oĹ‚Ăłwek czy rylec, podobnie jak to byĹ‚o w mojej mĹ‚odoĹ›ci, a co nie przydarzyĹ‚o mi siÄ™ przez dwadzieĹ›cia ciemnych, choć przecieĹź bardzo korzystnych lat. DziÄ™kujÄ™ Bogu, Ĺźe udaĹ‚o mi siÄ™ męşnie przejść przez tÄ™ ciemność. W krĂłtkim czasie zdoĹ‚am potwierdzić, Ĺźe nagle staĹ‚em siÄ™ zdolny do tworzenia rzeczy caĹ‚kowicie róşnych od tych, ktĂłrych ja sam lub Pan mĂłgĹ‚ siÄ™ kiedykolwiek po mnie spodziewać, jak to juĹź poprzednio siÄ™ okazywaĹ‚o przy tworzeniu GĹ‚owy Romneya czy Katastrofy Morskiej. W skrĂłcie, jestem obecnie usatysfakcjonowany i dumny z moich prac, jak mi siÄ™ to nie zdarzaĹ‚o od dĹ‚ugiego czasu. JeĹ›li nasz wspaniaĹ‚y, dzielny przyjaciel Meyer jest jeszcze z Panem, proszÄ™ przekazać mu moje i mojej maĹ‚Ĺźonki najszczersze pozdrowienia i wyrazy powaĹźania, a rĂłwnieĹź naszemu serdecznemu przyjacielowi Lavantowi.

23 października 1804 Drogi Panie, Otrzymałem Pański uprzejmy list z notą dla Pana Payne i otrzymałem równieş gotówkę od niego. Niezwłocznie przekazałem moje podziękowania na pokwitowaniu, lecz miałem przedtem nadzieję wysłać odbitki z dwóch płyt: Głowę Romneya i Katastrofę Morską, którą wkrótce zobaczy Pan w znacznie doskonalszym stanie. Odpisuję niezwłocznie, jak sobie tego Pan şyczył, wdzięczny za Pańską uprzejmą şyczliwość. Z wielką przyjemnością wyraşam radość swoją z powodu stopniowego powrotu do zdrowia naszej dobrej Pani z Lavantu3, lecz z domieszką szczerego smutku myślę o ukochanym naszym Radcy4. Małşonka moja odwzajemnia wyrazy serdeczności za Pańskie şyczliwe zainteresowanie jej zdrowiem. Kuracja okazała się zadziwiająco skuteczna. Elektryczność jest cudownym zjawiskiem; obrzmienia jej nóg i kolan znikły całkowicie. Jest ona prawie tak bliska uwolnienia się od reumatyzmu, jak przed pięcioma laty, i mamy silne przeświadczenie o jej całkowitym wyzdrowieniu. Niecierpliwie, z wielką ciekawością oczekuję (moja şona podpowiada, şe oczekujemy) przyjemności zobaczenia nowego poematu spod Pańskiej ręki; jednakowoş Boşe narodzenie blisko. Nasz dobry, serdeczny przyjaciel Hawkins5 jeszcze nie przybył do miasta, mam nadzieję się wkrótce z nim zobaczyć, ze świadomością zdobytych umiejętności, wart jego poprzedniej şyczliwej opieki. Poniewaş oto właśnie! O losie szczęśliwy! Udało mi się całkowicie osadzić na swoim terytorium owego widmowego czarta, którego dokuczliwości rujnowały moją pracę przez ostatnie dwadzieścia lat mojego şycia. Jest on wrogiem małşeńskiej miłości, dla Greków to Jupiter, tyran o şelaznym sercu, który przyczynił się do upadku Staroşytnej Grecji. Mówię z całkowitym przeświadczeniem i pewnością rozpoznania tego, co mi się zdarzyło. Nabuchodonozor przechodził przez to w ciągu lat siedmiu, ja dwudziestu; dzięki Bogu nie stałem się całkowicie zwierzęciem, jak jemu się to przydarzyło, jednakşe byłem niewolnikiem uwięzionym we młynie pośród bestii i czartów; stwory te stały się obecnie wraz ze mną dziećmi światła i wolności, a ze stóp moich i şony mojej spadły kajdany. O cudowny Felpham, rodzicu Nieśmiertelnej Przyjaźni, jestem jego dłuşnikiem nieustannym za moje trzy lata odpoczynku od zakłóceń, jemu zawdzięczam siłę, którą teraz mogę się cieszyć. Nieoczekiwanie w dzień po wizycie w Truchsessian Gallery i oglądaniu tam obrazów zostałem znów oświecony światłością, której doświadczyłem w młodości, a która była przez dokładnie dwadzieścia lat dla mnie zamknięta, przesłonięta jakby drzwiami czy şaluzjami okiennymi. Konsekwentnie, z całym przekonaniem mogę Panu obiecać dostarczyć naocznej demonstracji mojego odmienionego stanu na tablicach, które teraz rytuję za Romneyem; ich duchowa pomoc niemało przyczynia się do mojego odrodzenia dla światła Sztuki. O jakşe się wycierpiałem i moja biedna şona wraz ze mną, pracując nieustannie i nieustannie psując to, co czyniłem dobrze. Kaşdy z moich przyjaciół zdumiewał się moimi błędami, nie mogąc podać przyczyny; znali oni moje rzemiosło i wyrzeczenie się wszystkich przyjemności dla potrzeb studiów, lecz wymagało to wciąş potwierdzenia w postaci dowodów umiejętności. Dziękuję Bogu, będąc całkowicie przeświadczony, şe tak się juş nie zdarzy; ten, który panował nade mną, teraz stał się moim sługą, a nawet bratem.

Šączę wraz z şoną şyczliwe uczucia, Pański szczery i zobowiązany, Will. Blake

Do Richarda Philipsa 17 Sth. Molton st. 14 paĹşdz. 1807

Panie,

ZnĂłw pojawiĹ‚y siÄ™ okolicznoĹ›ci, ktĂłry spowodowaĹ‚y moje oburzenie. PrzeczytaĹ‚em w artykule Wyrocznia i prawdziwi Brytowie z 13 paĹşdziernika 1807, Ĺźe Pan Blair, chirurg, z zimnÄ… pasjÄ… Robespierre’a przyczyniĹ‚ siÄ™, Ĺźe Policja przeszukaĹ‚a OsobÄ™, Dobra i WĹ‚asnoĹ›ci pewnego Astrologa, by go nastÄ™pnie osadzić w wiÄ™zieniu. CzĹ‚owiek, ktĂłry potrafi Czytać z Gwiazd, czÄ™sto jest nÄ™kany ich WpĹ‚ywem, nie mniej niĹź NewtoniĹ›ci, ktĂłrzy z nich Nie czytajÄ… i Czytać nie potrafiÄ…, a sÄ… za to nÄ™kani przez wĹ‚asne swoje Rozumowania i Eksperymenty. Wszyscy jesteĹ›my obiektem BĹ‚Ä…dzenia; któş mĂłgĹ‚by powiedzieć, poza zwolennikami Religii Naturalnej, Ĺźe nie jesteĹ›my wszyscy przestÄ™pcami? Jest moim pragnieniem, Ĺźeby ZbadaĹ‚ Pan tÄ™ SprawÄ™ i opublikowaĹ‚ to w PaĹ„skim „Magazynie MiesiÄ™cznymâ€?.6 Nie wnoszÄ™ opĹ‚aty za ten List, poniewaĹź Pan jako Szeryf obowiÄ…zany jest jÄ… uiĹ›cić. William Blake

Tłumaczył Michał Fostowicz

Przypisy: 1. Inne egzemplarze Ballad juş się nie ukazały (ten i następne przypisy pochodzą od tłumacza). 2. Najprawdopodobniej chodzi tu o poemat Czterej Zoa. 3. Panna Harriet Poole. 4. Samuel Rose. 5. Wczesny protektor Blake’a. 6. List ten nie został opublikowany.

4

3JUB 9 JOEE


GEORGIJ GURDĹťIJEW

1

Legendy i nauka idiotyzmu JACEK SIERADZAN

To szaleństwo mówić o istotach, jakby były w stanie działać świadomie, a jeśli nawet ktoś faktycznie działa świadomie, to kto moşe zrozumieć takie działanie?

lektem turecko-tatarskim, jakim mĂłwiono w jego okolicy, uczyĹ‚ siÄ™ takĹźe greckiego, rosyjskiego i tureckiego5. Od dzieciĹ„stwa otaczaĹ‚a go atmosfera cudownoĹ›ci: „Jego mĹ‚ode lata upĹ‚ynęły w atmosferze bajek, legend i tradycji. WkoĹ‚o niego ››cudowne‚‚ byĹ‚o niezaprzeczalnym faktemâ€?. Jako 8-11-letni chĹ‚opiec byĹ‚ Ĺ›wiadkiem wyleczenia paralityka przy grobie Ĺ›wiÄ™tego. WidziaĹ‚ cudowne wyleczenie dziewczynki umierajÄ…cej na gruĹşlicÄ™, ktĂłra wyzdrowiaĹ‚a po wypiciu wywaru z owocĂłw dzikiej róşy, co zaleciĹ‚a jej we Ĺ›nie Maryja. ByĹ‚ teĹź Ĺ›wiadkiem niespodziewanego pojawienia siÄ™ deszczu pod wpĹ‚ywem procesji niosÄ…cej ikonÄ™ i modlitw zebranych. W 1881 roku zmarĹ‚a jego najstarsza siostra, ktĂłrÄ… bardzo kochaĹ‚. Jej Ĺ›mierć tak bardzo nim wstrzÄ…snęła, Ĺźe zainteresowaĹ‚ siÄ™ spirytyzmem. Podczas seansĂłw stolik stukaniem odpowiadaĹ‚ na pytania zebranych. GurdĹźijew czÄ™sto spotykaĹ‚ jasnowidzĂłw i innych ludzi dysponujÄ…cych niezwykĹ‚ymi mocami. „Wszystko to juĹź w bardzo mĹ‚odym wieku wytworzyĹ‚o w nim skĹ‚onność ku temu, co tajemnicze, niezrozumiaĹ‚e i magiczneâ€?. Nie dziwiĹ‚ siÄ™, gdy wróşka przepowiedziaĹ‚a mu, Ĺźe zostanie postrzelony, i Ĺźe przepowiednia ta siÄ™ sprawdziĹ‚a. CzytaĹ‚ wszystkie ksiÄ…Ĺźki o naukach tajemnych, jakie wpadĹ‚y mu w rÄ™ce. PrzeszkodÄ… byĹ‚o to, Ĺźe kiedy chodziĹ‚o o pieniÄ…dze, zasady etyczne przestawaĹ‚y mieć dla niego znaczenie. W Karsie kradĹ‚ papierosy i inne rzeczy pozostajÄ…ce na wyposaĹźeniu wojska i sprzedawaĹ‚ je na czarnym rynku. Później zapewniaĹ‚, Ĺźe naiwnym sprzedawaĹ‚ jako amerykaĹ„skie kanarki wrĂłble pomalowane na şóĹ‚to. WziÄ…Ĺ‚ udziaĹ‚ w oryginalnym pojedynku o dziewczynÄ™: podczas ćwiczeĹ„ na poligonie wraz z drugim pojedynkowiczem kryli siÄ™ w lejach powstaĹ‚ych po wybuchach pociskĂłw, czekajÄ…c na Ĺ›mierć. Po tym doĹ›wiadczeniu miaĹ‚ przestać odczuwać przywiÄ…zanie do Ĺźycia. W 1883 roku udaĹ‚ siÄ™ do Tyflisu, gdzie krĂłtko pracowaĹ‚ jako palacz na lokomotywie. JednoczeĹ›nie – pod wpĹ‚ywem nauk seminarzystĂłw – trzy miesiÄ…ce spÄ™dziĹ‚ w klasztorze. OdbyĹ‚ pielgrzymkÄ™ do kilku Ĺ›wiÄ™tych miejsc na Zakaukaziu, w tym miasta Eczmiadzyn. PrzyjaĹşniĹ‚ siÄ™ z alumnem S. Pogossianem i sam zamierzaĹ‚ zostać kapĹ‚anem. Jednak w Ĺźyciu GurdĹźijewa droga ksiÄ™dza i mistyka splataĹ‚a siÄ™ z drogÄ… rewolucjonisty. Jak sam mĂłwiĹ‚: „ByĹ‚o mi wszystko jedno, jak dojdÄ™ do celu – czy na grzbiecie diabĹ‚a, czy na ramieniu ksiÄ™dzaâ€?. Zdaniem UspieĹ„skiego, jego podróşe miaĹ‚y „jeden okreĹ›lony cel (...) poszukiwanie poznania oraz ludzi, ktĂłrzy posiadali to poznanieâ€?; jednak nie sposĂłb zweryfikować, czy faktycznie przebywaĹ‚ w tym czy innym miejscu, o ktĂłrym wspominaĹ‚, czy byĹ‚a to tylko jego autokreacja. Latem 1885 odwiedziĹ‚ Konstantynopol, gdzie spotkaĹ‚ Ekima Beja, byĹ‚ teĹź uczniem derwiszĂłw z zakonĂłw mewlewi i bektaszytĂłw. W 1886 wraz z Pogossianem w ru-

Jane Heap, uczennica GurdĹźijewa

Georgij GurdĹźijew (1866-1949)2 – dla jednych „mistyk i okultystaâ€?3, dla innych prekursor New Age – to pierwszy dziaĹ‚ajÄ…cy na Zachodzie nauczyciel wschodnich doktryn ezoterycznych4. W opinii A. Rawlinsona GurdĹźijew jest do dzisiaj „prawdopodobnie najbardziej wpĹ‚ywowymâ€? wschodnim nauczycielem duchowym. Nie sposĂłb nie zgodzić siÄ™ z Claudio Naranjo, ktĂłry powiedziaĹ‚, Ĺźe „miejsce GudĹźijewa w Ĺ›wiecie duchowych nauk i nauczycieli jest tajemnicze, intrygujÄ…ce i z pewnoĹ›ciÄ… bardzo znaczÄ…ceâ€?. Wyznawca jego idei, znakomity brytyjski reĹźyser Peter Brook, nazwaĹ‚ go „najbardziej bezpoĹ›rednim, najbardziej przekonujÄ…cym i najbardziej caĹ‚oĹ›ciowym reprezentantem naszych czasĂłwâ€?. Philip Mairet, wydawca „New English Weeklyâ€?, znajÄ…cy rĂłwnieĹź Junga, napisaĹ‚ o systemie GurdĹźijewa: „ŝadnego systemu gnostyckiej soteriologii filozoficznej, jaki zostaĹ‚ opublikowany w Ĺ›wiecie współczesnym, nie da siÄ™ porĂłwnać z nim pod wzglÄ™dem mocy i intelektualnej artykulacjiâ€?. Wielki architekt Frank Lloyd Wright, ktĂłrego GurdĹźijew nazwaĹ‚ kiedyĹ› „idiotÄ…â€?, publicznie powiedziaĹ‚, Ĺźe byĹ‚ on „najwiÄ™kszym czĹ‚owiekiem Ĺ›wiataâ€?. Georgij (lub Giorgios bÄ…dĹş Georgiades) Iwanowicz GurdĹźijew urodziĹ‚ siÄ™ w greckiej dzielnicy Aleksandropola (obecnie Gumri), tureckiego miasta, ktĂłre w 1877 roku Rosja zdobyĹ‚a podczas wojny z Turkami. ByĹ‚ najstarszym z piÄ™ciorga dzieci; miaĹ‚ brata i trzy siostry. Matka byĹ‚a OrmiankÄ…, a ojciec pół-Grekiem, pół-Rosjaninem. Ojciec byĹ‚ ludowym bardem, skarbnicÄ… miejscowej tradycji ustnej. Wszystkim zainteresowanym opowiadaĹ‚ legendy o Nasruddinie, baĹ›nie z 1001 nocy i Ĺ›piewaĹ‚ pieĹ›ni. Na maĹ‚ym Georgiju wywarĹ‚y one gĹ‚Ä™bokie wraĹźenie. Gdy w 1873 roku stado ojca GurdĹźijewa padĹ‚o ofiarÄ… zarazy, sprzedaĹ‚ wszystko, co daĹ‚o siÄ™ spienięşyć, i kupiĹ‚ tartak z warsztatem stolarskim. Babcia poradziĹ‚a maĹ‚emu Georgijowi, Ĺźeby albo uczyĹ‚ siÄ™ w szkole, albo robiĹ‚ coĹ›, czego nie robi nikt inny. GurdĹźijew, przynajmniej podczas jej pogrzebu, wybraĹ‚ drugi wariant: Ĺ›piewaĹ‚ wesoĹ‚e piosenki i skakaĹ‚ na skakance wokół jej grobu. W 1878 roku przeprowadziĹ‚ siÄ™ wraz z rodzinÄ… do Karsu. PoniewaĹź poziom miejscowych szkół greckich i ormiaĹ„skich byĹ‚ bardzo niski (uczono w nich gĹ‚Ăłwnie podstaw katechizmu), GurdĹźijewa uczyli zaprzyjaĹşnieni guwernerzy jego ojca oraz diakoni prawosĹ‚awni. Ponadto w szpitalu wojskowym uczyĹ‚ siÄ™ anatomii i fizjologii. ByĹ‚ bardzo zdolny: potrafiĹ‚ naprawić zegarek, zamek i róşne maszyny i urzÄ…dzenia. JuĹź jako dziecko poznaĹ‚ kilka jÄ™zykĂłw: poza ojczystym ormiaĹ„skim i dia-

5

3JUB 9 JOEE


inach klasztoru w Ani, dawnej stolicy BagratydĂłw, znalazĹ‚ zwoje pergaminĂłw. W jednym z nich natrafiĹ‚ na wzmiankÄ™ o bractwie Sarmung, ktĂłre miaĹ‚o powstać w Babilonii okoĹ‚o 2500 r. p.n.e. OdtÄ…d odnalezienie go staĹ‚o siÄ™ jednym z gĹ‚Ăłwnych celĂłw GurdĹźijewa. W 1887 jako kurier armeĹ„skich protekcjonistĂłw wyruszyĹ‚ wespół z Pogossianem do Kurdystanu, a potem do Egiptu. W Kairze poznaĹ‚ dwĂłch innych poszukiwaczy duchowych: ksiÄ™cia Juroja Lubowieckiego i profesora SkrydĹ‚owa. W latach 1888-89 przebywaĹ‚ w Tebach, Abisynii, Sudanie, a potem (w przebraniu muzuĹ‚manina) w Mekce, Medynie i Babilonie. Swoje podróşe po krajach Wschodu opisaĹ‚ w Spotkaniach z wybitnymi ludĹşmi. Od 1890 do 1893 mieszkaĹ‚ w Szwajcarii jako poseĹ‚ ArmeĹ„skiej Socjalistycznej Partii Rewolucyjnej, a nastÄ™pnie osiedliĹ‚ siÄ™ w Rzymie. Od 1895 wokół niego zawiÄ…zaĹ‚a siÄ™ grupa okoĹ‚o 15 osĂłb, ktĂłrÄ… ĹşrĂłdĹ‚a okreĹ›lajÄ… mianem Towarzystwa Poszukiwaczy Prawdy lub po prostu Poszukiwaczami Prawdy6. W 1896 roku wyruszyĹ‚ na KretÄ™ jako agent helleĹ„skiego towarzystwa spartaĹ„skiego. ZostaĹ‚ postrzelony i wywieziony do Jerozolimy. Wraz z innymi Poszukiwaczami Prawdy wyruszyĹ‚ przez Turkiestan do Tabrizu i Bagdadu, a później na SyberiÄ™. PrzemierzyĹ‚ teĹź pustyniÄ™ Gobi. W latach 1898-1908 byĹ‚ tajnym agentem caratu. W roku 1898 znalazĹ‚ siÄ™ w klasztorze buddyzmu tybetaĹ„skiego w Bucharze, gdzie otrzymaĹ‚ pewne nauki tajemne, w tym przekaz Ĺ›wiÄ™tych taĹ„cĂłw7. W 1899 roku, przebrany za derwisza, studiowaĹ‚ w Baku perskÄ… magiÄ™, w 1900 roku poprzez Pamir dotarĹ‚ do Indii, gdzie praktykowaĹ‚ jogicznÄ… kontrolÄ™ oddechu. W tymĹźe roku 1900 grono Poszukiwaczy miaĹ‚o ulec rozwiÄ…zaniu. W 1901 roku (rĂłwnieĹź w przebraniu) prawdopodobnie znalazĹ‚ siÄ™ w Tybecie. MiaĹ‚ tam otrzymać pewne nauki od lamĂłw njingmy i poĹ›lubić TybetankÄ™. W 1902 roku zostaĹ‚ ranny podczas porachunkĂłw miÄ™dzy klanami na skraju pustyni Taklamakan. ZĹ‚oĹźyĹ‚ przyrzeczenie wyrzeczenia siÄ™ stosowania hipnotyzmu i zwierzÄ™cego magnetyzmu, z wyjÄ…tkiem pracy dla dobra innych. W latach 1903-1904 ponownie przebywaĹ‚ w Tybecie. Chory na puchlinÄ™ wodnÄ…, postanowiĹ‚ wrĂłcić do Aleksandropola. ZimÄ… roku 1904 znowu wyruszyĹ‚ na wschĂłd, jednak ponownie zostaĹ‚ postrzelony. W latach 1905-1907 miaĹ‚ przebywać w nieznanej bliĹźej wspĂłlnocie sufi. Potem osiadĹ‚ w Taszkiencie i zajÄ…Ĺ‚ siÄ™ handlem. DorobiĹ‚ siÄ™ na handlu Ĺ›ledziami, gorsetami (przerabiaĹ‚ stare i niemodne na nowe i modne), antykami, dywanami, porcelanÄ…, bydĹ‚em i ropÄ… naftowÄ…. SprzedawaĹ‚ teĹź i kupowaĹ‚ sklepy, kina i restauracje. PieniÄ…dze przeznaczaĹ‚ na wyprawy w poszukiwaniu nauk ezoterycznych. UtrzymywaĹ‚, Ĺźe znalazĹ‚ klasztor bractwa Sarmung, ale poniewaĹź nikomu nie zdradziĹ‚ miejsca jego lokalizacji, moĹźe to być kolejna legenda stworzona na wĹ‚asny uĹźytek8. PoczÄ…tki jego kariery jako nauczyciela siÄ™gajÄ… lat 1909-1912, kiedy to, mieszkajÄ…c w Taszkiencie, pracowaĹ‚ jako zawodowy hipnotyzer, leczÄ…c ludzi. W 1911 roku zyskaĹ‚ rozgĹ‚os jako cudotwĂłrca i znawca problemĂłw dotyczÄ…cych rzeczy niewyjaĹ›nionych. W 1912 roku, juĹź jako czĹ‚owiek bardzo bogaty9, przybyĹ‚ do Moskwy i zaczÄ…Ĺ‚ gromadzić wokół siebie zwolennikĂłw. OĹźeniĹ‚ siÄ™ z PolkÄ… JuliÄ… OstrowskÄ… (1889-1926)10. Jego pierwszym uczniem w Moskwie byĹ‚ kompozytor WĹ‚odzimierz Pohl, późniejszy nastÄ™pca Rachmaninowa na stanowisku dyrektora moskiewskiego Instytutu Muzycznego. Do innych naleĹźeli: rzeĹşbiarz Sergiusz Merkurow, późniejszy autor pomnikĂłw Lenina i Stalina, psychiatra Leon Stjoernval oraz muzyk i kompozytor Thomas de Hartmann (?-1949). Pierwszym zachodnim uczniem GurdĹźijewa byĹ‚ Anglik Paul Dukes, nauczyciel muzyki w Petersburgu, a zarazem agent wywiadu brytyjskiego. W 1914 roku nadzorowaĹ‚ wydanie swoich wykĹ‚adĂłw pt. PrzebĹ‚yski prawdy i do wybuchu

rewolucji w lutym 1917 roku wygłaszał wykłady w zamkniętym kręgu około 30 osób, tworzącym małą szkołę ezoteryczną, zwaną Instytutem Harmonijnego Rozwoju Człowieka. Po wybuchu rewolucji lutowej 1917 roku przybył do Aleksandropola. W czerwcu 1917 roku poprowadził w Jessentuki na Kaukazie intensywny 6-tygodniowy kurs dla swoich 13 uczniów. Jednym z elementów zalecanych przez niego ćwiczeń ruchowych było zatrzymanie się na komendę w miejscu z tym samym wyrazem twarzy, jaki się miało w momencie usłyszenia komendy. Jeśli ktoś nie był w stanie trwać w bezruchu, musiał upaść na ziemię. Według niego, ćwiczenie to umoşliwia zerwanie ze starymi nawykami i automatyzmami oraz nowe widzenie i odczuwanie świata. W drugim kursie w Jessentuki w marcu 1918 roku wzięło udział 40 osób. Tym razem Gurdşijew zademonstrował taniec derwiszów11, uczył ćwiczeń oddechowych i gimnastyki. Za zgodą władz bolszewickich w sierpniu 1918 roku opuścił Jessentuki wraz z uczniami, których przedstawił jako członków naukowej ekspedycji poszukiwaczy złota. Na przełomie lat 1918 i 1919 z şoną i przyjaciółmi dotarł przez Soczi do Tbilisi. Latem 1919 dał w operze w Tbilisi pokaz świętych tańców i nauczał swego systemu pod auspicjami gruzińskich mienszewików. W Gruzji w kręgu jego uczniów znalazła się tancerka Jeanne de Salzmann (1889-1990). Z jej pomocą zaczął nauczać tańca i rytmiki. We wrześniu 1919 roku w Tyflisie reaktywował Instytut Harmonijnego Rozwoju Człowieka. W kwietniu 1920 roku po klęsce mienszewików wraz z 30 uczniami wyruszył z Baku przez Batumi do Konstantynopola. W czerwcu po raz kolejny reanimował swój Instytut. Wraz z P.D. Uspieńskim i T. de Hartmannem pisał balet Walka Magów i poznawał rytuały derwiszów mewlewi. Tam teş poznał Johna Godolphina Bennetta, szefa tureckiej sekcji wywiadu brytyjskiego, który (w 1920, trzy lata po upadku caratu!) uwaşał Gurdşijewa za „niebezpiecznego agenta rosyjskiego�. Po poznaniu go zmienił zdanie i stał się jego uczniem, a wkrótce potem oddanym zwolennikiem. Wskutek małego zainteresowania jego naukami w grudniu roku 1920 wyjechał na zaproszenie J. Delacroze’a do załoşonego przez niego instytutu w Hellerau obok Drezna. Następnie – na zaproszenie şony magnata prasowego, lady Rothermere – przybył do Londynu. W sierpniu 1921 roku znalazł się w Berlinie, gdzie w listopadzie w podarowanych mu przez braci Dohrn budynkach po raz kolejny reaktywował swój Instytut. W lutym 1922 roku na odczycie Gurdşijewa w Londynie pojawił się Alfred Orage (1873-1934), redaktor naczelny wpływowego czasopisma literackiego „New Times�, który został jego uczniem, a potem jego przedstawicielem w USA. Niestety, jego plany związane z nauczaniem w Anglii nie spełniły się. Mimo poparcia jego angielskich przyjaciół władze nie udzieliły mu prawa stałego pobytu z powodu raportu o jego antybrytyjskiej działalności w Tybecie. Tragedią Gurdşijewa było to, şe nie mógł nauczać w Anglii, gdzie jego nauki cieszyły się znacznym zainteresowaniem, natomiast osiadł we Francji, gdzie zainteresowanie nimi było więcej niş skromne. Po wymówieniu mu budynków w Berlinie w lipcu 1922 roku przybył do Francji. W październiku 1922 roku wydzierşawił zamek PrieurÊ des Brasses Loges w Fontainebleau-Avon. Dzięki szczodrości lady Rothermere reaktywował w nim swój Instytut. Początkowo naukę prowadzono w czterech klasach: harmoniki i rytmiki, tańców orientalnych, gimnastyki leczniczej oraz mimiki. Zajęcia w zamku były bardzo intensywne. W jego przebudowie uczestniczyli wszyscy uczniowie Gurdşijewa, którzy cięşko pracowali przez cały dzień, od szóstej rano do północy. Przed snem uczyli się

6

3JUB 9 JOEE


zamku PrieurÊ A. Crowley, a w 1931 znany pisarz Thornton Wilder. W 1927 roku przybyły do niego cztery zdolne amerykańskie pisarki i dziennikarki: Margaret Anderson, Georgette Leblanc, Jane Heap i Solita Solano, które zwano „kwartetem lesbijskim�. M. Anderson napisała o nim ksiąşkę, a J. Heap (1887-1964) stała się z czasem jedną z najbardziej znanych popularyzatorek jego nauk14. Kryzys zdrowotny oraz brak czasu do pracy nad ostateczną wersją Opowieści Belzebuba spowodował, şe jesienią 1927 roku przeşywał kryzys i myślał o samobójstwie. W latach 1929-1933 sześciokrotnie odwiedził USA. Wiosną spalił wszystkie osobiste papiery i rozstał się z Olgą de Hartmann. W maju roku 1932 Instytut zbankrutował i został zamknięty. Wówczas przygotował do druku ksiąşkę Zwiastun nadchodzącego dobra15. Nie wiadomo, co działo się z nim pomiędzy majem a październikiem 1935 roku. Wiadomo tylko, şe otrzymał zgodę władz sowieckich na przyjazd do ZSRR. Być moşe znalazł się na krótko w Leningradzie, ale najprawdopodobniej odwiedził wtedy Azję Centralną. W roku 1939 po raz ósmy wyruszył do USA. W marcu 1939 roku przepowiedział okropności zblişającej się nieuchronnie wojny. Lata wojny spędził w Paryşu. Tam ukonstytuowała się nowa grupa jego uczniów. Ponownie dorobił się na handlu dywanami, był teş właścicielem fabryczki produkującej rzęsy. W 1943 roku zaczął nauczać eneagramu ciągle wzrastającą liczbę uczniów. Poniewaş handlował nie tylko z Francuzami, ale i Niemcami, po wyzwoleniu został oskarşony o kolaborację. Jednak po 24-godzinnym pobycie w areszcie zwolniono go z poręczenia wpływowych przyjaciół. Po śmierci Uspieńskiego w październiku 1948 roku wielu uczniów Gurdşijewa, w tym J. de Salzmann i J.G. Bennett, zaczęło szukać z nim kontaktu. Zaufanie Bennetta do Gurdşijewa wzrosło znacznie po tym, gdy udało mu się wyleczyć jego chorą şonę16. W 1948 roku miał trzeci cięşki wypadek samochodowy, który – podobnie jak poprzednie – przeşył tylko siłą woli. Pod koniec roku 1948 po raz ostatni wyruszył do USA z misją opublikowania swojego głównego dzieła, Opowieści Belzebuba17. Na dwa miesiące przed śmiercią, w sierpniu 1949, otrzymał niespodziewany dar: kilkuset uczniów Uspieńskiego zapragnęło zostać jego uczniami. We wrześniu 1949 roku kupił posiadłość w La Grand Paroisse, gdzie zamierzał otworzyć swój ośrodek. Dalszą działalność uniemoşliwiła mu śmierć. Zmarł 29 października po przekazaniu ostatnich instrukcji J. de Salzmann. Ostatnie słowa, jakie miał wypowiedzieć do swoich uczniów na łoşu śmierci, brzmiały podobno: „Tutaj macie wspaniały bałagan�. Autopsja jego zwłok wykazała, şe jego organy wewnętrzne były (z powodu nałogowego alkoholizmu i ostatniego wypadku samochodowego) w tak złym stanie, şe powinien był umrzeć znacznie wcześniej. Twierdził, şe utrzymywał się przy şyciu wyłącznie dzięki sile woli. Gurdşijew to pierwszy oryginalny (w sensie niezaleşności od głównych religii) nauczyciel wschodnich tradycji duchowych, jacy działali na Zachodzie Europy. Był autorem pięciu ksiąşek: Beelzebub’s Tales to his Grandson: An Objectively Impartial Criticism of the Life of Man (Opowieści Belzebuba dla swego wnuka: Obiektywna i bezstronna krytyka şycia człowieka, 1950), Spotkania z wybitnymi ludźmi (Meetings with Remarkable Men, 1963), Views from the Real World (Poglądy z prawdziwego świata, 1973), Life is Real Only Then, When „I Am� (ŝycie jest realne tylko wówczas, kiedy „ja jestem�, 1974), oraz The Herald of Coming Good (Zwiastun nadchodzącego dobra, 1988). Opowieści Belzebuba ukazały się w USA pierwotnie pod tytułem All and Everything: Ten books in three series of which this is First Series. Poglądy z prawdziwego świata zawierają wczesne nauki

skomplikowanych krokĂłw Ĺ›wiÄ™tego taĹ„ca, ktĂłre GurdĹźijew uwaĹźaĹ‚ za zasadniczÄ… część swojej nauki. Po Ĺ›mierci na gruĹşlicÄ™ pĹ‚uc K. Mansfield „PrieurĂŠ nazwano domem wariatĂłw, GurdĹźijewa przedstawiano jako czarownika i psychicznego rekinaâ€?. Ĺťaden inny współczesny guru nie miaĹ‚ tylu sĹ‚awnych uczniĂłw, co GurdĹźijew. Jego pierwszym francuskim uczniem byĹ‚ sĹ‚awny później pisarz Renè Daumal. NaleĹźeli do nich m.in.: matematyk Jules Henri PoincarĂŠ, sĹ‚ynny architekt Frank Lloyd Wright, malarka Georgia O’Keeffe, trzej sĹ‚awni pisarze: Aldous Huxley, Arthur Koestler i J.P. Priestley, fizjolog Moshe Feldenkreis i chirurg Kenneth Walker. WĹ›rĂłd nich byli teĹź ludzie, ktĂłrzy odegrali najwiÄ™ksze znaczenie w upowszechnianiu nauk GurdĹźijewa w Anglii: dziennikarz i pisarz P.D. UspieĹ„ski (1878-1947), dziennikarz i krytyk literacki Alfred Orage oraz fizyk i uczeĹ„ Einsteina J.G. Bennett (1898-1974). Poczesne miejsce wĹ›rĂłd nich zajmuje UspieĹ„ski, ktĂłry prĂłbowaĹ‚ dokonać syntezy nauczania GurdĹźijewa ze współczesnymi tendencjami w nauce12. Zdaniem Colina Wilsona, GurdĹźijew niesĹ‚usznie oskarĹźaĹ‚ UspieĹ„skiego o to, Ĺźe zbytnio intelektualizuje jego nauki, przez co nie byĹ‚ w stanie rozpoznać w nim geniusza, gdyĹź w jego przekonaniu byĹ‚ on „jednym z najwaĹźniejszych myĹ›licieli XX wiekuâ€?. Wilson – moĹźe nieco na wyrost – porĂłwnaĹ‚ znaczenie UspieĹ„skiego dla filozofii rosyjskiej do znaczenia SoĹ‚owiowa, Rozanowa i Bierdiajewa. DziÄ™ki umiejÄ™tnemu przekazywaniu otrzymanych od GurdĹźijewa nauk13, UspieĹ„ski osiÄ…gnÄ…Ĺ‚ wielki sukces finansowy: mieszkaĹ‚ w paĹ‚acu i miaĹ‚ ponad 1000 uczniĂłw. CierpiaĹ‚ jednak, gdyĹź nie osiÄ…gnÄ…Ĺ‚ wglÄ…du, a powstaĹ‚y z tego powodu smutek topiĹ‚ w alkoholu. Z kolei Orage prowadziĹ‚ grupÄ™ uczniĂłw w Nowym Jorku. GurdĹźijew usiĹ‚owaĹ‚ wymĂłc na nich, aby podpisali oĹ›wiadczenie, Ĺźe bez jego zgody nie bÄ™dÄ… utrzymywać z Orage’em Ĺźadnych kontaktĂłw. Część z nich odmĂłwiĹ‚a, ale gdy zobowiÄ…zanie podpisaĹ‚ sam Orage, grupa siÄ™ rozpadĹ‚a. Sytuacja byĹ‚a groteskowa: Orage zobowiÄ…zaĹ‚ siÄ™ bowiem, Ĺźe bez zgody GurdĹźijewa nie bÄ™dzie utrzymywaĹ‚ kontaktĂłw z samym sobÄ…! Po przeĹźyciu jesieniÄ… 1923 roku cięşkiego wypadku samochodowego jego nauczanie wkroczyĹ‚o w nowÄ… fazÄ™. W oparciu o dobrze uzasadnionÄ… opiniÄ™ J. Webba, Ĺźe sam GurdĹźijew zaaranĹźowaĹ‚ swĂłj wypadek, C. Wilson stwierdziĹ‚, Ĺźe GurdĹźijew cierpiaĹ‚ z tego powodu, Ĺźe traktowano go jak cyrkowca i guru. „Jego moc fascynowania i pobudzania oddania u innych uczyniĹ‚a z niego niewolnika swoich uczniĂłwâ€?. W styczniu 1924 roku przybyĹ‚ do USA. W kwietniu zaĹ‚oĹźyĹ‚ w Nowym Jorku amerykaĹ„skÄ… gaĹ‚Ä…Ĺş swojego Instytutu. W Nowym Jorku, Bostonie, Filadelfii i Chicago dawaĹ‚ wielogodzinne pokazy swoich nauk na scenie. W czerwcu roku 1924 wrĂłciĹ‚ do Francji. Wraz z nim do Europy przyjechaĹ‚o okoĹ‚o 80 nowych uczniĂłw. W lipcu 1924 roku miaĹ‚ kolejny cięşki wypadek samochodowy. W sierpniu niespodziewanie rozwiÄ…zaĹ‚ grupÄ™ swoich uczniĂłw i zamknÄ…Ĺ‚ Instytut, jako powĂłd podajÄ…c zĹ‚y stan zdrowia. Od grudnia 1924 roku pracowaĹ‚ nad OpowieĹ›ciami Belzebuba dla swego wnuka. Orage, ktĂłry zapoznaĹ‚ siÄ™ z roboczÄ… wersjÄ… pierwszej części pracy, uznaĹ‚ jÄ… za niezrozumiaĹ‚Ä…. Z kolei znany z krytycznego podejĹ›cia do literatury jeden z twĂłrcĂłw surrealizmu, A. Breton, nazwaĹ‚ OpowieĹ›ci „najwiÄ™kszÄ… ksiÄ…ĹźkÄ… tego stuleciaâ€?. ChociaĹź tekst ten w niektĂłrych krÄ™gach uczniĂłw GurdĹźijewa byĹ‚ traktowany jako pismo Ĺ›wiÄ™te, to jednak wokół jego osoby – w przeciwieĹ„stwie do ruchĂłw religijnych – nigdy nie utworzyĹ‚ siÄ™ Ĺźaden kult. Od 1925 do 1927 roku zajmowaĹ‚ siÄ™ kompozycjÄ…: gwizdaĹ‚ melodie albo graĹ‚ je palcem na fortepianie, a T. de Hartmann przenosiĹ‚ je na zapis nutowy. W ten sposĂłb powstaĹ‚o okoĹ‚o 170 kompozycji. W lipcu 1926 roku GurdĹźijewa odwiedziĹ‚ na

7

3JUB 9 JOEE


co nazywane jest silną lub słabą wolą, oznacza jedynie większą lub mniejszą stałość tych pragnień i şyczeń�. Człowiek-maszyna zachowuje się w sposób automatyczny, a swoje działania „wykonuje w sposób niedostrzegalny dla siebie samego�, co oznacza, şe nie kieruje nimi wola, lecz instynkt. Automatycznie powiela swoje myśli i uczucia; poprzednie myśli i uczucia powodują powstanie następnych, które z kolei dają zaistnieć kolejnym itd. ad infinitum. Ktoś taki „[ş]yje w subiektywnym świecie ››ja kocham‚‚, ››ja nie kocham‚‚, ››ja lubię‚‚, ››ja nie lubię‚‚, ››ja chcę‚‚, ››ja nie chcę‚‚, to znaczy w świecie tego, o czym myśli, şe to lubi albo tego nie lubi, o czym myśli, şe tego chce albo tego nie chce. Nie widzi on rzeczywistego świata. Rzeczywisty świat jest dla niego ukryty z ścianą wyobraźni. On şyje we śnie. Śpi�. Poniewaş Gurdşijew uwaşał, şe we wszechświecie panuje ład i harmonia, dlatego wewnętrzna przemiana jednego człowieka nie ma wpływu na innych „Jeden człowiek nic nie znaczy dla ludzkości. Gdy jeden człowiek staje się lepszy, inny staje się gorszy. Zawsze jest tak samo. (...) Moralność jest względna: subiektywna, sprzeczna i mechaniczna�. Gurdşijew dopuszczał moşliwość duchowej ewolucji człowieka i osiągnięcia przezeń takiego stopnia rozwoju, kiedy przestanie być tylko biernym obserwatorem dziejących się wydarzeń, na przebieg których nie ma şadnego wpływu. Jedyną alternatywą jest „obudzić się�, czyli „zostać odhipnotyzowanym�. Moşna to osiągnąć wyłącznie poprzez samopoznanie, które naleşy uczynić celem i sensem şycia. Najlepszą drogą do tego celu jest praca w grupie pod kierunkiem nauczyciela. W takiej grupie kaşdy ma jasno określone przez nauczyciela zadanie, tworzy część całości, a interes grupy jest waşniejszy niş dobro i aspiracje jednostki. Uwaşał, şe zwykły człowiek, który nie stosuje şadnej dyscypliny duchowej, rozwija się tylko do pewnego stopnia, a następnie rozwój się zatrzymuje. Wówczas potrzebna jest interwencja kogoś, kto przekroczył własne ograniczenia. Ten ktoś ma „zapobiec, aby przeszłość stała się przyszłością�. Kimś takim dla swoich uczniów był zapewne sam Gurdşijew. Jeden z jego uczniów, C.S. Nott, zwierzył się şonie Uspieńskiego, şe „Gurdşijew mówi do mnie i o mnie takie rzeczy, które uderzają wprost w moje uczucia, w moją istotę. Nie potrafię ich zapomnieć. Wskutek tego z wolna coś się we mnie zmienia i pozwala mi lepiej zrozumieć siebie i innych ludzi. Zarazem towarzyszy temu zrozumienie, jak mało w istocie rozumiem�. Franz Peters opisał Gurdşijewa jako człowieka, który był całkowicie skoncentrowany na tym, co robi w danej chwili. Odniósł wraşenie, şe on nigdy się nie rozprasza, şe jest całkowicie świadomy zarówno wtedy, jak inni mówią do niego, jak i wtedy, gdy on mówi. Był znakomitym gawędziarzem, potrafiącym opowiadać historie, które jego słuchaczy wprowadzały niemal w stan ekstatyczno-transowy. Był przeciwny tworzeniu nowej religii czy powstaniu instytucji, która przekazywałaby jego nauki. Istotne znaczenie miał dla niego silny osobisty związek ucznia i nauczyciela. Jego związek z nauczycielem (niewymienionym z imienia) przypomina związek ucznia z guru w tradycji indyjskiej: „Nigdy nie jestem oddzielony od mego nauczyciela, nawet teraz się z nim komunikuję�. J.G. Bennett pisał, şe Gurdşijew nigdy nie wspominał o istocie swoich nauk, jaką był przekaz energii od mistrza do ucznia, czyli baraka, czego miał się nauczyć od mistrzów sufi. Jedną z przyczyn mogło być to, şe nie otrzymał od wielkiego szejcha Abdullaha Dagisthaniego pozwolenia na wykorzystanie całej swojej mocy i na przekazywanie jej swoim uczniom. Mimo iş nauki Gurdşijewa najczęściej wiąşe się z sufizmem, to jednak swój system nazwał ezoterycz-

GurdĹźijewa z Moskwy, Jessentuki, Tyflisu, Berlina, Londynu, ParyĹźa, Nowego Jorku i Chicago, przekazane w formie, w jakiej zostaĹ‚y zapamiÄ™tane przez jego uczniĂłw. Ponadto pozostawiĹ‚ po sobie balet, ponad 200 utworĂłw fortepianiowych i co najmniej 250 ruchĂłw tanecznych. „W 50 lat po jego Ĺ›mierci na temat jego idei powstaĹ‚a caĹ‚a biblioteka ksiÄ…Ĺźekâ€?. GurdĹźijew Ĺ‚Ä…czyĹ‚ idee zaczerpniÄ™te z wielu tradycji duchowych: zarĂłwno staroĹźytnych, jak i nowoĹźytnych, od zaratusztrianizmu po róşokrzyĹźowcĂłw, antropozofiÄ™ i teozofiÄ™. Zdaniem jego ucznia i biografa Piotra Demianowicza UspieĹ„skiego: „ByĹ‚ czĹ‚owiekiem niezwykle wszechstronnym; wszystko wiedziaĹ‚ i wszystko byĹ‚ w stanie zrobićâ€?. Z drugiej strony: „Jednego dnia mĂłwiĹ‚ jedno, drugiego coĹ› odmiennego. A jednak nigdy nie moĹźna byĹ‚o go oskarĹźyć o sprzecznoĹ›ci; naleĹźaĹ‚o wszystko rozumieć i ze sobÄ… Ĺ‚Ä…czyćâ€?. Jego system jest bardzo rozbudowany i skomplikowany. Podobnie jak Platon gĹ‚osiĹ‚, Ĺźe nie moĹźna go zgĹ‚Ä™bić wyĹ‚Ä…cznie z ksiÄ…Ĺźek. Badacze GurdĹźijewa podkreĹ›lajÄ…, Ĺźe jego nauki byĹ‚y przeznaczone dla nielicznych wtajemniczonych i z tego powodu sÄ… nieznane poza niewielkim krÄ™giem. Niejasne sÄ… ĹşrĂłdĹ‚a jego nauk. MoĹźna w nich znaleźć wpĹ‚ywy prawosĹ‚awne, nestoriaĹ„skie, asyryjsko-babiloĹ„skie, muzuĹ‚maĹ„skie (sufickie), buddyjskie, platoĹ„skie i róşokrzyĹźowe. Wydaje siÄ™, Ĺźe najwiÄ™kszy wpĹ‚yw wywarĹ‚ na niego sufizm18, a ponadto chrzeĹ›cijaĹ„stwo ezoteryczne, buddyzm19 i szamanizm z Azji Centralnej. PodkreĹ›lano teĹź podobieĹ„stwo jego systemu do kabaĹ‚y. SzczegĂłlny nacisk kĹ‚adĹ‚ na rozpoznanie trzech iluzji czĹ‚owieka: iluzji jednoĹ›ci (przeĹ›wiadczenia, Ĺźe czĹ‚owiek ma tylko jedno „jaâ€?), iluzji Ĺ›wiadomoĹ›ci (Ĺźe jesteĹ›my Ĺ›wiadomi tego, co robimy) oraz iluzji efektywnoĹ›ci (tego, Ĺźe jesteĹ›my panami swojej woli)20. NegowaĹ‚ istnienie prawdziwego „jaâ€? w czĹ‚owieku21. UtrzymywaĹ‚, Ĺźe w kaĹźdym z nas znajdujÄ… siÄ™ tysiÄ…ce maleĹ„kich „jaâ€?, ktĂłre kolejno dziaĹ‚ajÄ… i ktĂłre naleĹźy zespolić w koĹ„cowym procesie deifikujÄ…cej transformacji22. WedĹ‚ug UspieĹ„skiego, GurdĹźijew uwaĹźaĹ‚, Ĺźe ludzka maszyna ma „kilka caĹ‚kowicie niezaleĹźnych od siebie umysĹ‚Ăłwâ€?, a poniewaĹź „nie ma staĹ‚ego i niezmiennego „jaâ€?, tylko „setki i tysiÄ…ce maĹ‚ych, oddzielnych „jaâ€?, czĹ‚owiek jest rozdwojony i „[n]ieustannie siÄ™ zmieniaâ€?23. W zwiÄ…zku z tym przestrzegaĹ‚, aby nie utoĹźsamiać siÄ™ z ĹźadnÄ… z owych maĹ‚ych jaĹşni: „Wolność jest przede wszystkim wolnoĹ›ciÄ… od utoĹźsamiania siÄ™â€?. Ponadto oddzielaĹ‚ istotÄ™ czĹ‚owieka, bÄ™dÄ…cÄ… jego rzeczywistÄ…, niezmiennÄ… naturÄ…, odziedziczonÄ… od przodkĂłw, od jego osobowoĹ›ci, tworzonej pod wpĹ‚ywem zewnÄ™trznych wpĹ‚ywĂłw i okolicznoĹ›ci, wychowania, edukacji itp. UwaĹźaĹ‚, Ĺźe rozwĂłj duchowy jest zwiÄ…zany ze „wzrostem istotyâ€?. W jego opinii czĹ‚owiek Ĺźyje w wiÄ™zieniu wĹ‚asnych wyobraĹźeĹ„, z ktĂłrego moĹźe siÄ™ wyrwać wyĹ‚Ä…cznie dziÄ™ki samoĹ›wiadomej obserwacji i pracy nad sobÄ…. ĹšwiadomÄ… pracÄ™ nad sobÄ… najlepiej jest zacząć od szczerej autoanalizy i przezwycięşenia drobnych nawykĂłw. Dlatego nigdy nie jest podmiotem swoich dziaĹ‚aĹ„: „CzĹ‚owiek jest maszynÄ…. Wszystkie jego czyny, dziaĹ‚ania, sĹ‚owa, myĹ›li, uczucia, przekonania, opinie i nawyki, sÄ… wynikiem zewnÄ™trznych wpĹ‚ywĂłw, zewnÄ™trznych wraĹźeĹ„. Sam z siebie czĹ‚owiek nie jest w stanie wytworzyć ani jednej myĹ›li, ani jednego dziaĹ‚ania, Wszystko, co mĂłwi, robi, myĹ›li, czuje – to wszystko siÄ™ zdarzaâ€?24. „By czynić, trzeba być. I konieczne jest zrozumienie najpierw tego, co to być oznaczaâ€?. PracÄ™ nad sobÄ… trzeba rozpocząć od nauczenia siÄ™ prawdomĂłwnoĹ›ci, a wstÄ™pem do tego jest umiejÄ™tność odróşnienia prawdy i kĹ‚amstwa w sobie samym. Zdaniem GurdĹźijewa „w zwykĹ‚ym, mechanicznym czĹ‚owieku „wolaâ€? jest nieobecna, ma on tylko pragnienia; i to,

8

3JUB 9 JOEE


świadomej pracy nie tylko z ciałem, emocjami, umysłem (z którymi pracują teş, odpowiednio, trzy pierwsze drogi), ale takşe z wolą. Ślepą wiarę uwaşał za głupotę28. Podobnie jak Budda29 zachęcał swoich uczniów, aby nigdy „nie wierzyli w nic, czego sami nie są w stanie zweryfikować�, i şeby świadomie pracowali nad sobą, tę pracę zaś najlepiej zacząć od rezygnacji z nawyków i przyzwyczajeń. Uwaşał się za materialistę i sceptyka. Odrzucał więc istnienie şycia po śmierci, a zatem równieş moşliwość odradzania się30. Jego dewizą były słowa: „Nie wierz w nic, nawet w samego siebie�. Z przekonania był empirykiem. Miarą prawdziwości zjawisk była dla niego ich powtarzalność.

nym chrzeĹ›cijaĹ„stwem, a w KoĹ›ciele PrawosĹ‚awnym po dziĹ› dzieĹ„ wspomina siÄ™ jego imiÄ™ w services. Absolut okreĹ›laĹ‚ mianem „Obiektywnego Rozumuâ€?. WyobraĹźaĹ‚ go sobie jako swego rodzaju poĹ‚Ä…czenie chrzeĹ›cijaĹ„skiej „wizji uszczęśliwiajÄ…cejâ€? i czystego rozumu Kanta. UwaĹźaĹ‚, Ĺźe celem Ĺźycia kaĹźdego czĹ‚owieka musi stać siÄ™ realizacja przynajmniej jakiejĹ› części tego Obiektywnego Rozumu. Droga do tego prowadzi przez wĹ‚asny, Ĺ›wiadomy wysiĹ‚ek, przez cierpienie Ĺ›wiadome i z wĹ‚asnego wyboru, bÄ™dÄ…ce przeciwieĹ„stwem cierpienia nieĹ›wiadomego, jakie jest udziaĹ‚em zwykĹ‚ych ludzi, ĹźyjÄ…cych jak roboty w Ĺ›wiecie stworzonych przez siebie fikcji i iluzji25. W Ăłw stan „robotyzacjiâ€? wchodzimy impulsywnie, niemal w kaĹźdej chwili Ĺźycia, nie zdajÄ…c sobie z tego sprawy, poniewaĹź dzieje siÄ™ to podĹ›wiadomie. Zdaniem GurdĹźijewa, naleĹźy wiÄ™c dÄ…Ĺźyć do „samodoskonalenia poprzez Ĺ›wiadomÄ… pracÄ™ i dobrowolne cierpienieâ€? zwiÄ…zane z niĹźszÄ… naturÄ…, czyli ciaĹ‚em, uczuciami i myĹ›lami, aby dojść do WyĹźszej Natury, Prawdziwego „Jaâ€?. CzĹ‚owiek Ĺźyje w wiÄ™zieniu stworzonych przez siebie iluzji, a moĹźe siÄ™ z niego uwolnić wyĹ‚Ä…cznie poprzez wĹ‚asny, Ĺ›wiadomy wysiĹ‚ek. Przeszkodami utrzymujÄ…cymi czĹ‚owieka w stanie iluzji sÄ… tzw. „zderzakiâ€? (ang. buffers; fr. tampons), czyli tworzone przez edukacjÄ™ i otoczenie czĹ‚owieka nakazy moralne i style akulturacji. SkĹ‚adajÄ… siÄ™ one na to, co Freud nazwaĹ‚ superego. MĂłwiÄ… czĹ‚owiekowi, jak przetrwać w Ĺ›rodowisku, ale zarazem uniemoĹźliwiajÄ… mu doĹ›wiadczanie Ĺ›wiata takim, jaki jest. Podobnie jak inni mistycy26, utrzymywaĹ‚, Ĺźe „czĹ‚owiek moĹźe siÄ™ narodzić, ale po to, by siÄ™ narodzić, musi on najpierw umrzeć, a po to, by umrzeć, musi najpierw siÄ™ obudzićâ€?. Ĺšmierć w tym wypadku oznacza brak przywiÄ…zania i identyfikacji z czymkolwiek. Tymczasem wiÄ™kszość ludzi to ludzie-maszyny, „ludzie w Ĺ›rodku puĹ›ci, to znaczy w rzeczywistoĹ›ci juĹź martwiâ€?. GurdĹźijew twierdziĹ‚ teĹź, Ĺźe wiÄ™kszość ludzi tylko istnieje, ale nie egzystuje; sÄ… tylko wiÄ…zkami pary utrzymywanymi w caĹ‚oĹ›ci przez ciaĹ‚o fizyczne. Zwykli ludzie sÄ… niewolnikami przypadkĂłw, natomiast ludzie wtajemniczeni, ktĂłrych nazywaĹ‚ „istotnymiâ€?, ĹźyjÄ… w krÄ™gu przeznaczenia, znajÄ… je i sÄ… mu podporzÄ…dkowani. Za podstawÄ™ pracy nad samym sobÄ… GurdĹźijew uznawaĹ‚ uwaĹźność. StÄ…d teĹź jego nauki P. Novak zestawiĹ‚ z buddyjskim treningiem wipassany i naukÄ… DĹźiddu Krisznamurtiego. „Jest on (= czĹ‚owiek) przywiÄ…zany do wszystkiego w swoim Ĺźyciu: przywiÄ…zany do wĹ‚asnej wyobraĹşni, przywiÄ…zany do wĹ‚asnej gĹ‚upoty, przywiÄ…zany nawet do wĹ‚asnych cierpieĹ„ – i prawdopodobnie bardziej do wĹ‚asnych cierpieĹ„ niĹź do czegokolwiek innego. Musi siÄ™ uwolnić od tego przywiÄ…zania. PrzywiÄ…zanie do rzeczy, utoĹźsamianie siÄ™ z rzeczami, utrzymujÄ… w czĹ‚owieku przy Ĺźyciu tysiÄ…c bezuĹźytecznych „jaâ€?. Te „jaâ€? muszÄ… umrzeć po to, by duĹźe Ja mogĹ‚o siÄ™ narodzić. Ale jak je zmusić do tego, by umarĹ‚y? (...) I wĹ‚aĹ›nie w tym momencie przychodzi z pomocÄ… moĹźliwość obudzenia siÄ™. Obudzić siÄ™, to znaczy zdać sobie sprawÄ™ z wĹ‚asnej nicoĹ›ci, to znaczy zdać sobie sprawÄ™ ze swojej caĹ‚kowitej i absolutnej mechanicznoĹ›ci. (...) Kiedy czĹ‚owiek juĹź trochÄ™ siebie pozna, to bÄ™dzie wiedziaĹ‚ o sobie wiele rzeczy, ktĂłre z pewnoĹ›ciÄ… go przeraşąâ€?. GurdĹźijew nauczaĹ‚ o istnieniu czterech drĂłg rozwoju duchowego i o „osiÄ…gniÄ™ciu nieĹ›miertelnoĹ›ciâ€?: 1) drogi fakira, na ktĂłrej cel, okupiony ogromnym wysiĹ‚kiem, osiÄ…ga siÄ™ poprzez walkÄ™ z ciaĹ‚em fizycznym27, 2) drogi mnicha, na ktĂłrej cel realizuje siÄ™ poprzez wiarÄ™ i oddanie, 3) drogi jogina, na ktĂłrej cel osiÄ…ga siÄ™ poprzez wiedzÄ™, 4) oraz czwartej drogi, na ktĂłrej, w odróşnieniu od pozostaĹ‚ych, celu nie realizuje siÄ™ poprzez wyrzeczenie, rezygnacjÄ™ z czegokolwiek czy Ĺ›lepÄ… wiarÄ™, lecz wskutek

Ludzi zaliczaĹ‚ do czterech krÄ™gĂłw: (1) Ezoterycznego, czyli tych, ktĂłrzy osiÄ…gnÄ™li kres rozwoju – zjednoczyli wolÄ™ i Ĺ›wiadomość31. Ludzie z tego krÄ™gu wykonujÄ… tylko dziaĹ‚ania, ktĂłre sÄ… skoordynowane i nakierowane na cel. (2) Mezoterycznego, czyli poĹ›redniego miÄ™dzy krÄ™giem 1 i 3. MajÄ… oni te same cechy, co ludzie z krÄ™gu 1, ale w odróşnieniu od nich ich wiedza jest bardziej teoretyczna niĹź praktyczna, a jeĹ›li decydujÄ… siÄ™ wprowadzić jÄ… w czyn, wczeĹ›niej kalkulujÄ… skutki swoich dziaĹ‚aĹ„, nie dziaĹ‚ajÄ… zaĹ› spontanicznie, jak ezoterycy. (3) Egzoterycznego, czyli posiadajÄ…cego wĹ‚aĹ›ciwoĹ›ci krÄ™gĂłw 1 i 2, ale ich wiedza jest jeszcze bardziej teoretyczna niĹź ludzi z krÄ™gu 2. Rzadko wprowadzajÄ… jÄ… w praktykÄ™, gdyĹź najczęściej kontemplujÄ… na poziomie teoretycznym. (4) Pomieszania jÄ™zykĂłw, do ktĂłrego naleĹźy ogromna wiÄ™kszość ludzkoĹ›ci. Ludzi podzieliĹ‚ na siedem kategorii: trzy pierwsze zaliczajÄ… siÄ™ do ludzi-maszyn. SÄ… to ludzie: (1) zdominowani przez cielesność; taki czĹ‚owiek moĹźe mieć szerokie zainteresowania artystyczne, jednak jest motywowany przez ciaĹ‚o i jego şądze, a w zwiÄ…zku z tym jest nieczuĹ‚y na potrzeby innych, o ile nie korespondujÄ… one z jego wĹ‚asnymi; (2) zdominowani przez uczucia; ich nadzieje i lÄ™ki nie sÄ… zwiÄ…zane z Ĺźyciem Ĺ›wiata; sÄ… bardziej wraĹźliwi, ale i bardziej egocentryczni od ludzi z poprzedniej kategorii; jest ich teĹź mniej; (3) zdominowani przez intelekt, ktĂłrzy prowadzÄ… nieustanny dialog wewnÄ™trzny z samymi sobÄ… i ktĂłrzy prĂłbujÄ… rozwiÄ…zać swoje problemy poprzez sĹ‚owa, a nie czyny. Do (4) kategorii zaliczyĹ‚ ludzi, ktĂłrzy osiÄ…gnÄ™li rĂłwnowagÄ™ pomiÄ™dzy ciaĹ‚em, uczuciami i myĹ›lami, ktĂłrzy majÄ… sprecyzowany stosunek do Ĺźycia i system wartoĹ›ci. CzĹ‚owiek taki moĹźe nawet poĹ›wiÄ™cić Ĺźycie za swoje ideaĹ‚y i z tego powodu być uwaĹźanym przez innych za „czĹ‚owieka dobregoâ€?. Ale z punktu widzenia GurdĹźijewa czĹ‚owiek czwartej kategorii w ten sposĂłb uczyniĹ‚ tylko pierwszy krok na drodze do uwolnienia siÄ™ od egoizmu i automatyzmu trzech pierwszych kategorii ludzi. W istocie caĹ‚y czas pozostaje w krÄ™gu zĹ‚udzeĹ„ i ograniczeĹ„ zwiÄ…zanych ze zwykĹ‚ym Ĺźyciem. Kategoria (5) jest pierwszÄ…, w ktĂłrej wykracza siÄ™ poza ograniczenia pospolitej egzystencji czĹ‚owieka i inicjuje proces wewnÄ™trznej transformacji, powoĹ‚ujÄ…cy do istnienia nowe, „drugie, duchowe CiaĹ‚oâ€? (zwane przez GurdĹźijewa kesddĹźan), ktĂłre Bennett odniĂłsĹ‚ do ciaĹ‚a astralnego teozofĂłw. Zdaniem GurdĹźijewa, czĹ‚owiek nie jest nieĹ›miertelny z natury; jest Ĺ›miertelny, a na nieĹ›miertelność musi sobie zapracować. W ciele kesddĹźan czĹ‚owiek moĹźe nabyć Obiektywny Rozum, wciÄ…Ĺź jednak pozostaje w ramach ograniczeĹ„ czĹ‚owieczeĹ„stwa. CzĹ‚owiek kategorii (6), ktĂłrego Bennett utoĹźsamia z bodhisattwÄ… mahajany, oraz wielkimi Ĺ›wiÄ™tymi chrzeĹ›ci-

9

3JUB 9 JOEE


otrzymanÄ… lekcjÄ™. DostaĹ‚ wtedy kilka tysiÄ™cy USD. Przy innej okazji pobraĹ‚ honorarium od kobiety, wiąşącej swĂłj naĹ‚Ăłg z problemami seksualnymi, i poradziĹ‚ jej, aby zamieniĹ‚a cygara na papierosy marki Gauloise. Jednak w opinii jego bliskiego ucznia C.S. Notta GurdĹźijew nie zatrzymywaĹ‚ pieniÄ™dzy dla siebie (wyjÄ…tkiem byĹ‚o kupno ubraĹ„), lecz wydawaĹ‚ je z innymi na uczty lub podróşe. WedĹ‚ug J.G. Bennetta: „GurdĹźijew zawsze ukazywaĹ‚ swojÄ… najgorszÄ… stronÄ™, a ukrywaĹ‚ najlepszÄ…â€?. W oczach niektĂłrych swoich uczniĂłw byĹ‚ czĹ‚owiekiem bezwzglÄ™dnym, ktĂłry czÄ™sto postÄ™powaĹ‚ z nimi w sposĂłb okrutny. ZnÄ™caĹ‚ siÄ™ nad nimi i zmuszaĹ‚ do wykonywania zadaĹ„ ponad siĹ‚y. Jeszcze w Jessentukach zaşądaĹ‚ od bogatych uczniĂłw, aby oddali wszystko, co posiadajÄ…, do wspĂłlnej kasy34. Za drastycznÄ… formÄ™ nauczania moĹźna teĹź uznać nocnÄ… podróş, jakÄ… wymusiĹ‚ na maĹ‚ĹźeĹ„stwie HartmannĂłw wkrĂłtce potem, w sierpniu roku 1917, pomimo ich skrajnego zmÄ™czenia i krwawiÄ…cych nĂłg Olgi. Jego postÄ™powanie wobec uczniĂłw Storr tĹ‚umaczyĹ‚ tym, Ĺźe w stanie wyczerpania stawali siÄ™ bardziej podatni na sugestiÄ™ i realizacjÄ™ trwaĹ‚ych zmian w psychice. Pod tym wzglÄ™dem przypominaĹ‚ tybetaĹ„skiego mistrza buddyjskiego MarpÄ™35. Sam Bennett czuĹ‚ siÄ™ zmieszany, a nawet uraĹźony uwagami, jakie Gurdşijew czyniĹ‚ na temat seksu. Kobiety traktowaĹ‚ jako Ĺ›rodek do celu i wygĹ‚aszaĹ‚ na ich temat uwagi, ktĂłre dzisiaj nazwano by seksistowskimi. UtrzymywaĹ‚, Ĺźe miaĹ‚ wiele dzieci z wieloma kobietami. Nie wiadomo, czy byĹ‚a to prawda, czy kolejna legenda. WedĹ‚ug niektĂłrych spaĹ‚ ze wszystkimi atrakcyjnymi kobietami, ktĂłre pojawiĹ‚y siÄ™ w PrieurĂŠ, gdzie mieszkaĹ‚o kilkoro dzieci, o ktĂłrych sÄ…dzono, Ĺźe jest ich ojcem. Z drugiej strony, irtowaĹ‚ z kobietami i mĂłwiĹ‚, Ĺźeby przyszĹ‚y do jego pokoju późnÄ… nocÄ…, a gdy to czyniĹ‚y, czÄ™stowaĹ‚ je cukierkami i odsyĹ‚aĹ‚ z powrotem. Z jednej strony utrzymywaĹ‚, Ĺźe tylko osoba z normalnymi preferencjami seksualnymi moĹźe siÄ™ rozwÄłać duchowo i dlatego ostro wystÄ™powaĹ‚ przeciw homoseksualizmowi, a z drugiej strony, nie usunÄ…Ĺ‚ ze swojego oĹ›rodka wspomnianego wyĹźej „kwartetu lesbÄłskiegoâ€?. Co gorsza, rady, ktĂłrych udzielaĹ‚ ludziom, spowodowaĹ‚y powstanie wĹ›rĂłd nich wielu koniktĂłw. W Ĺ‚aĹşni komentowaĹ‚ róşnice miÄ™dzy genitaliami poszczegĂłlnych męşczyzn. W.K. Kulczyk tĹ‚umaczyĹ‚ postÄ™powanie Gurdşijewa stylem jego nauczania: „W osobistych kontaktach z uczniami Gurdşijew kierowaĹ‚ siÄ™ dwoma zasadami: umoĹźliwienia im jak najszybszego poznania siebie i rozwoju oraz zapewnienia im caĹ‚kowitej wolnoĹ›ciâ€?. Z drugiej strony, wykazywaĹ‚ siÄ™ współczuciem, np. kupujÄ…c bezwartoĹ›ciowy obraz namalowany przez pewnÄ… starszÄ… kobietÄ™, w ktĂłry – jak powiedziaĹ‚ – wĹ‚oĹźyĹ‚a caĹ‚Ä… siebie. DbaĹ‚ o swojÄ… rodzinÄ™: sprowadziĹ‚ z Rosji sowieckiej matkÄ™, brata z rodzinÄ… i siostrÄ…, a na wieść o Ĺ›mierci brata odwoĹ‚aĹ‚ wyjazd do USA. Podobnie jak indyjscy awadhuci byĹ‚ abnegatem i zupeĹ‚nie nie dbaĹ‚ o siebie ani o miejsca, w ktĂłrych przebywaĹ‚. Peters uwaĹźaĹ‚, Ĺźe GurdĹźijew ĹźyĹ‚ jak zwierzÄ™. GurdĹźijew byĹ‚ czĹ‚owiekiem sensytywnym; kiedy przemĂłwiĹ‚ do jednego z posÄ…gĂłw, miaĹ‚ wraĹźenie, Ĺźe odbiera myĹ›li i uczucia jego budowniczych. Jako osobowość charyzmatyczna swoim „fizycznym magnetyzmemâ€? i caĹ‚kowitÄ… koncentracjÄ… na danej chwili wywieraĹ‚ wielki wpĹ‚yw na innych. SwĂłj charyzmat zawdziÄ™czaĹ‚ – podobnie jak Crowley – wybitnym zdolnoĹ›ciom hipnotyzerskim. Jak pisaĹ‚ W.K. Kulczyk: „Wrogowie krytykowali go za jego hipnotyzujÄ…cy wpĹ‚yw na otoczenie, czemu przypisywali wpadanie ludzi w jego „sidĹ‚aâ€?. Bez wÄ…tpienia GurdĹźijew posiadaĹ‚ osobisty „magnetyzmâ€? i charyzmÄ™, ktĂłra silnie dziaĹ‚aĹ‚a na ludziâ€?. Jednak w opinii C. Wilsona posiadane zdolnoĹ›ci wykorzystywaĹ‚ wyĹ‚Ä…cznie w pozytywnych celach. CzÄ™sto demonstrowaĹ‚ swe zdolnoĹ›ci hipnotyczne,

jaństwa oraz islamu, działa dla dobra innych, nie interesując się własnym dobrem, poniewaş osiągnął wyzwolenie z więzów ograniczonej egzystencji. Nastąpiło to wskutek śmierci ego i realizacji duchowego zmartwychwstania. Tego typu istota dysponuje „ciałem wyşszej istoty�, będącym siedzibą Obiektywnego Rozumu. Człowiek kategorii (7) osiągnął ostateczne wyzwolenie, toşsame z całkowitym uwolnieniem się od ograniczeń indywidualności i zanikiem dualizmów. Zdaniem Bennetta: „Gurdşijew pokazał, şe on sam wykroczył daleko poza religijne i teozoficzne koncepcje ludzkiej doskonałości oraz poza ograniczenia unii mistycznej�. Gurdşijew był zagadką nawet dla swoich uczniów. Jak wspominał J.G. Bennett: „dwaj ludzie, którzy go spotkali, nie mogli się zgodzić, kim i czym był�. W opinii R. Zubera: „kaşdy, kto zblişał się do niego, widział tylko jedną jego stronę�, tak jak górę widzi się w danej chwili tylko z jednej strony. Trudności w interpretacji jego şycia i nauczania biorą się stąd, şe Gurdşijewa nie sposób uznać za przedmiot badań, poniewaş był ich podmiotem. Jak sam wspominał, na jego temat krąşyło wiele legend: począwszy od tego, şe był członkiem tajnych organizacji okultystycznych, na czele z zakonem Czarnych Magów, şe majątku dorobił się dzięki odkryciu tajemnicy kamienia filozoficznego i şe jest agentem bolszewickim. Jednak jego opowieści na własny temat uznaje się za niewiarygodne. Niektórzy widzieli w nim tylko „niepiśmiennego handlarza dywanów z Kaukazu�. Gurdşijew chciał, şeby inni tak go właśnie postrzegali. W Opowieściach Belzebuba określił siebie jako „Nauczyciela tańca�, czyli „świętej gimnastyki�. F.L. Wrightowi przypominał „Augustyna, Lao-tsy i Jezusa� w jednej osobie. Jedna z jego uczennic uwaşała, şe zrozumiał znaczenie religii i ujrzał Boga. Margaret Anderson zastanawiała się, czy był mędrcem, prorokiem, mesjaszem, posiadaczem wyşszej wiedzy, by w końcu stwierdzić, şe „był pewnego rodzaju Hermesem, nauczającym swego syna Tata�. Dla jego uczennic Katherine Mansfield i M. Anderson był „magiem�, podobnie jak dla pisarza Johna Carswella, który jego uczniem nie był. Dla katolickiego pisarza F. Mauriaca był „szarlatanem�32, a dla wybitnych badaczy ezoteryki „guru-szelmą (rascal guru)� lub geniuszem. Storr ma niewątpliwie rację, pisząc, şe próba wyjaśnienia fenomenu Gurdşijewa przez odwołanie się do jego aktywności trickstera to stanowczo za mało33. Jego uczniowie byli zbyt inteligentni, aby dać się zwieść sztuczkom oszusta. Jedno zdarzenie z jego şycia pokazuje, şe będąc, być moşe, tymi wszystkimi postaciami, mógł zarazem wydawać się „szaleńcem�. Oto pewna angielska lady zaoferowała mu 1000 funtów za zdradzenie jej tajemnicy şycia. Gurdşijew wynajął prostytutkę, opowiedział jej, şe jest przybyszem z planety Karatas i poczęstował czereśniami, które określił mianem drogiego jedzenia ze swojej planety. Prostytutka uznała go za szaleńca, natomiast lady – kiedy powiedział jej, şe właśnie na tym polega tajemnica şycia – za szarlatana. Obraşona odeszła, ale jeszcze tego samego dnia wróciła z czekiem i została jego oddaną uczennicą. Historia ta pokazuje, jak bardzo cienka granica oddziela to, co nazywa się „szaleństwem�, od tego, co określa się mianem „oszustwa� bądź „duchowości� i şe moşna uznać za mistrza duchowego kogoś tylko dlatego, şe ten zachowuje się w sposób niecodzienny. Ekscentryzm Gurdşijewa widać teş w sposobach, w jakich zdobywał pieniądze. Kiedyś, jedząc obiad z bogatymi Amerykanami, skierował rozmowę na seks. Gdy rozochoceni alkoholem zaczęli się rozbierać, Gurdşijew powiedział, şe teraz ma dowód na dekadentyzm Amerykanów i şe pokazał im ich prawdziwe, skrywane ego, w związku z czym zasłuşył na to, şeby mu zapłacili za

10

3JUB 9 JOEE


nazywajÄ… kogoĹ› idiotÄ…, majÄ… na myĹ›li to, Ĺźe nie podziela ich zĹ‚udzeĹ„â€?. John Bennett i jego Ĺźona Elizabeth, ktĂłrzy wydali wspomnieniowÄ… ksiÄ…ĹźkÄ™ opisujÄ…cÄ… ich spotkania z GurdĹźijewem, zatytuĹ‚owali jÄ… Idioci w ParyĹźu. GurdĹźijew uwaĹźaĹ‚, Ĺźe czĹ‚owiek, ktĂłry w nieprawidĹ‚owy sposĂłb pracuje nad swoim rozwojem duchowym, skoĹ„czy w szpitalu psychiatrycznym. WedĹ‚ug, niego do obĹ‚Ä™du moĹźe prowadzić systematyczna praktyka ćwiczeĹ„ oddechowych. Z kolei RadĹźniĹ› zauwaĹźyĹ‚, Ĺźe ci, ktĂłrzy weszli do wewnÄ™trznego krÄ™gu uczniĂłw GurdĹźijewa, zaczynali siÄ™ zachowywać w sposĂłb rĂłwnie ekscentryczny i szalony, jak on. Stosunek GurdĹźijewa do Boga teologĂłw byĹ‚ analogiczny do tego, jaki mieli gnostycy. NazywaĹ‚ go mianem Autoegokraty (lub Trogoautoegokraty), czyli monstrualnego, kosmicznego autokraty. UtrzymywaĹ‚ jednak, Ĺźe do tego Boga ma taki stosunek jak „niezaleĹźny, zawziÄ™ty i zĹ‚oĹ›liwy minister ma do swojego krĂłlaâ€?. W roku 1923 zaczÄ…Ĺ‚ przekazywać nauki o idiotyzmie zwane „Toastem dla IdiotĂłwâ€?. Zdaniem C.S. Notta, nauka idiotyzmu byĹ‚a „zwierciadĹ‚em, w ktĂłrym czĹ‚owiek moĹźe ujrzeć sam siebieâ€?. PodzieliĹ‚ ludzi na 18 kategorii, odpowiednio do reprezentowanego przez nich stopnia idiotyzmu: (1) zwykĹ‚ych idiotĂłw, (2) superidiotĂłw, (3) arcyidiotĂłw, (4) bezradnych idiotĂłw; wĹ›rĂłd „bezradnych idiotĂłwâ€? wyróşniĹ‚ podgrupÄ™ „zwykĹ‚ychâ€?, ktĂłrzy poprzestajÄ… na samych sobie, oraz podgrupÄ™ „prawdziwychâ€?, czyli widzÄ…cych wĹ‚asnÄ… caĹ‚kowitÄ… nicość i niezdajÄ…cych sobie sprawy z tego, Ĺźe zmartwychwstać moĹźna tylko poprzez Ĺ›mierć „jaâ€?. WĂłwczas moĹźna stać siÄ™ (5) współczujÄ…cym idiotÄ…, ktĂłry – jak buddyjski bodhisattwa – Ĺźyje dla poĹźytku innych. Ponadto mĂłwiĹ‚ o: (6) wijÄ…cych siÄ™ idiotach, ktĂłrzy nie sÄ… jeszcze gotowi do pomagania innym, (7) kwadratowych, (8) okrÄ…gĹ‚ych, (9) zygzakowatych, reprezentujÄ…cych róşne stopnie wglÄ…du na Ĺ›cieĹźce do poszukiwania wĹ‚asnej toĹźsamoĹ›ci, (10) oĹ›wieconych, (11) wÄ…tpiÄ…cych, (12) buĹ„czucznych, (13) urodzonych, (14) patentowanych, (15) psychopatycznych, ktĂłrzy mogÄ… siÄ™ pogrÄ…Ĺźać lub ewoluować. PozostaĹ‚e kategorie idiotĂłw reprezentujÄ… moc Obiektywnego Rozumu. ReprezentujÄ… one coraz gĹ‚Ä™bsze stany wglÄ…du we wĹ‚asnÄ… naturÄ™. WedĹ‚ug GurdĹźijewa, przejĹ›cie do nastÄ™pnej kategorii nastÄ™puje po Ĺ›mierci poprzedniego stadium. (16) pierwszy z tych stanĂłw moĹźna osiÄ…gnąć dopiero po pierwszym zstÄ…pieniu powiÄ…zanym ze wstÄ…pieniem; (17-18) dwa ostatnie sÄ… przeznaczone dla synĂłw boĹźych36. GurdĹźijewowi przypisuje siÄ™ wywarcie znaczÄ…cego wpĹ‚ywu na wiele znanych postaci Ĺźycia XX w. w Europie: od A. Hitlera poczÄ…wszy, poprzez J. Stalina37, a na D.H. Lawrence’ie skoĹ„czywszy. WspółczeĹ›nie dostrzega siÄ™ w nim prekursora ekologii38, krytycznego podejĹ›cia do narkotykĂłw oraz czĹ‚owieka, ktĂłry konsekwetnie zwalczaĹ‚ scjentystyczne uroszczenie uznajÄ…ce naukÄ™ za jedyne medium poprawy Ĺźycia czĹ‚owieka39. W roku 1950 jego współpracowniczka Jeanne de Salzmann otworzyĹ‚a w ParyĹźu FundacjÄ™ GurdĹźijewa40. WkrĂłtce potem w wielu duĹźych miastach europejskich powstaĹ‚y podobne organizacje. BliĹşniacza Fundacja GurdĹźijewa, ktĂłra powstaĹ‚a w 1953 roku w USA, skupia

które zawdzięczał przenikającemu na wskroś spojrzeniu. Zawdzięczał je naukom, jakie otrzymał od Ekim Beja. Potrafił np. zmusić do zemdlenia pewną dziewczynę, kaşąc pianiście zagrać pewien akord. Posiadał teş umiejętność wywoływania u innych zdolności parapsychicznych. Podczas pobytu w Finlandii w sierpniu 1916 roku utrzymywał ze swoim głównym uczniem, P. Uspieńskim, kontakt telepatyczny. Podczas przekazu Uspieński słyszał w swojej piersi jego głos. Uwaşał, şe jeśli ludzie mają się przemienić, muszą przeşyć wstrząs. Według Storra, Gurdşijew był dyktatorem. Potrafił tak głęboko upokorzyć ucznia, şe ten płakał jak dziecko. Z jednej strony wprowadzał długotrwałe, niekiedy tygodniowe posty bez przerywania cięşkiej pracy, a z drugiej strony, organizował wystawne uczty, suto zakrapiane alkoholem. Zakazał rozmów w Instytucie, a zamiast nich nakazał porozumiewać się za pomocą gestów. Chcąc wytrącić uczniów z nawykowych zachowań, stosował w nauczaniu taktykę szokową: palacza pozbawiał papierosów, abstynentowi kazał pić alkohol, wegetarianinowi jeść mięso, a intelektualiście czyścić toalety. Według Storra: „Gurdşijew z pewnością pchał ludzi na skraj ich fizycznych moşliwości, a niektórzy odkrywali, şe są w stanie znieść więcej, niş kiedykolwiek podejrzewali�. Tak czy inaczej, byli mu wierni, poniewaş uwaşali go za posiadacza unikatowej wiedzy duchowej. Uwaşał się za głosiciela nauki idiotyzmu i wznosił toasty za zdrowie wszystkich nieobecnych przy stole „idiotów�. Za „szalonych� uznawał tych, którzy w sposób świadomy pracują z własnym umysłem i dlatego światu wydają się obłąkani. Natomiast masa zwykłych ludzi tylko dlatego jest przekonana o swojej normalności, şe nie rozpoznaje istnienia w sobie konfliktogennego charakteru licznych małych jaźni: „Jeśli człowiek poczułby wszystkie te sprzeczności, to poczułby, czym on naprawdę jest. Poczułby, şe jest obłąkany�. Choć psychiatra Storr podkreślił zbieşność złoşonej i abstrakcyjnej kosmologii, jaką rozwinął Gurdşijew, do tych, które są udziałem osób cierpiących na schizofrenię, i choć nie nazwał go „schizofrenikiem�, to jednak podkreślił podobieństwo uşywanych przez nich, niezrozumiałych pojęć, będących ich własnym tworem. Jego system kosmologiczny, który całkowicie odbiegał od ustaleń astronomii, porównał do systemów będących tworami „paranoicznych psychotyków�. Za objaw paranoi Gurdşijewa uznał teş fakt przypisania przez Gurdşijewa wypadku samochodowego „sile wrogiej jego celowi�. Ośo Radşniś opowiedział historię o Gurdşijewie, która pokazywała, şe on celowo chciał robić na ludziach z zewnątrz (w tym wypadku dziennikarzach) wraşenie szaleńca. Storr przeoczył jednak, şe staroşytne kosmologie, od sumeryjsko-babilońskiej poprzez buddyjską czy şydowską, a skończywszy na chrześcijańskiej, teş nie znajdują potwierdzenia we współczesnej kosmologii, a trudno je uznać za twory ludzi chorych psychicznie. Zwykli ludzie są niewolnikami przypadków, natomiast ludzie wtajemniczeni („istotni�), którzy weszli w kontakt z boską rzeczywistością, şyją w kręgu przeznaczenia, ono zaś jest nieodłączne od szaleństwa. Jak juş wspomniano, według Gurdşijewa znakomita większość ludzkości to ludzie-maszyny, którzy zachowują się w sposób automatyczny, a ich dominantą jest obłęd. Dla niego kaşdy, kto wszedł w kontakt z boską rzeczywistością, staje się boskim szaleńcem albo boskim idiotą: „Kaşdy, kto ma kontakt z rzeczywistością, jest zwany idiotą. Słowo „idiota� ma dwa znaczenia: prawdziwe znaczenie, jakie nadali mu staroşytni mędrcy, to bycie sobą. Człowiek, który jest sobą, w oczach ludzi zamkniętych w świecie złudzeń, wygląda i zachowuje się jak szalony. Kiedy więc

11

3JUB 9 JOEE


obecnie szereg grup w USA, Kanadzie i Australii. W USA istnieje kilka ośrodków Czwartej Drogi Gurdşijewa: załoşone w 1976 roku w Kalifornii przez Roberta Daniela Ennisa Tayu Center oraz Discovery Institute, powstały w 1980 roku w New Paltz w stanie Nowy Jork z inicjatywy Franka Cocitto. Do swojej śmierci w 1984 roku amerykańskim ruchem uczniów Gurdşijewa kierował Lord Pentland, czyli Henry John Sinclair. Według G. Bakera i W. Driscolla, nauki Gurdşijewa mają obecnie około 5 tysięcy zwolenników, a według J. Needlemana – od 5 do 10 tysięcy. Mieszkają oni głównie w USA, zwłaszcza w czterech głównych miastach: Nowym Jorku41, San Francisco, Los Angeles i Waszyngtonie. Wspólnoty zwolenników Gurdşijewa działają w około 30 krajach, w tym nawet w Brazylii, Izraelu i Japonii. Największy wkład w dzieło upowszechniania nauk Gurdşijewa włoşyli: P.D. Uspieński, który dokonał całościowego opracowania systemu jego nauk; T. de Hartmann, który ocalił jego muzykę; jego şona Olga, której Gurdşijew dyktował swoje ksiąşki i która wydała trzy z nich; J. de Salzmann, która ocaliła jego spuściznę taneczną, oraz trzy wybitne tancerki: Brytyjka, Ormianka i Czarnogórka, zaliczające się, zdaniem Notta, do najwybitniejszych w Europie. Poza nimi do najbardziej znanych nauczycieli nawiązujących do tradycji Gurdşijewa naleşeli bądź naleşą: Leon MacLaren (ur. ok. 1911), Abdullah Dougan (1918-1985), Idries Shah (1924-1996), załoşyciel Instytutu Afrykańskiego Oscar Ichazo (ur. 1931), E.J. Gold, Jan Cox, G.B. Chicoine, Robert de Ropp (1913-1987), Rodney Collin (1909-1956), Francis Roles i Maurice Nicoll (1884-1953). Kolejna uczennica Gurdşijewa, Anne Bancroft, to znana popularyzatorka ezoteryki. Według A. Burnsa: „Wiele pojęć Gurdşijewa wywarło wpływ na kulturę XX wieku: modele „świadomej ewolucji� T. Leary, R.A. Wilsona i J.C. Lilly’ego, naukowe badania dotyczące neurologii „rozszczepienia mózgu� i „wielopoziomowej inteligencji�, ekoświadomości Gai oraz obopólnego podtrzymania systemów naturalnych�. Do inspiracji myślą Gurdşijewa przyznają się takşe badacz NRR (Nowych Ruchów Religijnych – przyp. red.) J. Needleman, badacz OSŚ C.T. Tart, scenarzysta J.-C. CarriÊre, R. Ravindra oraz reşyserzy A. Desjardins i R. Zuber42. W 1978 roku na podstawie jego Spotkań z wybitnymi ludźmi powstał film Petera Brooka43. Inną znaną postacią ze świata sztuki, która twórczo stosowała system Gurdşijewa, był Lincoln Kirstein, twórca pierwszej szkoły baletowej w USA. Płytę z muzyką Gurdşijewa nagrał słynny pianista jazzowy Keith Jarret44. Pod znacznym wpływem nauk Gurdşijewa pozostawał teş od początku lat 70. Jerzy Grotowski. W Polsce w 2001 roku zawiązała się grupa ludzi zainteresowanych naukami Gurdşijewa, którą kieruje Tilo Ulbricht, członek zarządu Stowarzyszenia Gurdşijewa w Londynie45.

5 UtrzymywaĹ‚, jakoby znaĹ‚ 18 jÄ™zykĂłw, ale angielskim i rosyjskim wĹ‚adaĹ‚ sĹ‚abo. 6. WĹ›rĂłd nich mieli siÄ™ znajdować archeolog, astronom, inĹźynierowie, gĂłrnik, muzycy i ďŹ lolodzy. Mieli oni przemierzać AzjÄ™ CentralnÄ… i prowadzić badania starych budowli i zwyczajĂłw ludzi oraz przeprowadzać eksperymenty. Informacje na temat istnienia tej grupy nie znajdujÄ… jednak potwierdzenia w ĹşrĂłdĹ‚ach niezaleĹźnych od Gurdşijewa. Jej istnienie jest prawdopodobnie jeszcze jednÄ… stworzonÄ… przez niego legendÄ…, poniewaĹź nigdy nie podaĹ‚ nazwiska ani jednego z owych Poszukiwaczy. 7. KrokĂłw tego taĹ„ca nauczajÄ… do dzisiaj Instytuty Gurdşijewa w Londynie i Brighton. 8. Wg Storra, jego zwolennicy uwaĹźali opowieĹ›ci o bractwie Sarmung za alegoriÄ™. 9. MiaĹ‚ dysponować majÄ…tkiem wartoĹ›ci miliona rubli, przy przeciÄ™tnej rocznej pensji urzÄ™dnika od 500 do 600 rubli. 10. Pytany o niÄ…, Gurdşijew raz odpowiadaĹ‚, Ĺźe jest hrabiankÄ… i towarzyszkÄ… carycy, a przy innej okazji mĂłwiĹ‚, Ĺźe niegdyĹ› byĹ‚a kobietÄ… upadĹ‚Ä…. Sam w Petersburgu podawaĹ‚ siÄ™ za ksiÄ™cia Ozeya. 11. Zdaniem Abdula-Hamida, Gurdşijew wprawdzie poznaĹ‚ pewne kroki Ĺ›wiÄ™tych taĹ„cĂłw suďŹ od derwisza Bahy, ale nie zrozumiaĹ‚ ich we wĹ‚aĹ›ciwy sposĂłb i w zwiÄ…zku z tym nie mĂłgĹ‚ ich poprawnie nauczać. WypowiedĹş cyt. w: M. Burke, Among the Dervishes , Octagon Press, London 1973, s. 110. Sam Gurdşijew mĂłwiĹ‚, Ĺźe czÄ™sto obserwowaĹ‚ Ĺ›wiÄ™ty taniec „w kilku staroĹźytnych Ĺ›wiÄ…tyniachâ€? i Ĺźe kilka z nich wykorzystaĹ‚ nastÄ™pnie w swoim balecie Walka MagĂłw . 12. Z kolei Borys Murawiew w swojej pracy Gnosis prĂłbowaĹ‚ dokonać syntezy nauk Gurdşijewa z prawosĹ‚awiem. 13. Wg Gurdşijewa, Fragmenty nieznanego nauczania UspieĹ„skiego w 80% skĹ‚adajÄ… siÄ™ z jego wĹ‚asnych sĹ‚Ăłw. 14. Od wiosny 1936 do jesieni w ParyĹźu istniaĹ‚a czysto lesbÄłska grupa uczennic Gurdşijewa zwana „LinÄ…â€?. Poza M. Anderson naleĹźaĹ‚y do niej m.in. Kathryn Hulme, Elizabeth Gordon, „Wendyâ€? i Georgette Leblanc. 15. The Herald of Coming Good , 1932; poczÄ…tkowo wydana prywatnie w ParyĹźu w 1933 roku, a nastÄ™pnie w 1971 i 1988 roku w Nowym Jorku. 16. O tym, Ĺźe Gurdşijew faktycznie dysponowaĹ‚ zdolnoĹ›ciami uzdrowicielskimi, Ĺ›wiadczyć teĹź moĹźe przypadek wyleczenia przez niego z depresji, anoreksji i utraty apetytu Petersa. ZaserwowaĹ‚ mu gorÄ…cÄ… kawÄ™ i skupiĹ‚ caĹ‚Ä… uwagÄ™ na jego postaci. Peters poczuĹ‚, jak od Gurdşijewa emanuje potęşne niebieskie Ĺ›wiatĹ‚o i przenika caĹ‚Ä… jego istotÄ™, leczÄ…c go. 17. Jego pierwszÄ… korektÄ™ otrzymaĹ‚ 21 paĹşdziernika 1949 roku, na osiem dni przed Ĺ›mierciÄ…. 18. Na inspiracje suďŹ zmem u Gurdşijewa zwrĂłciĹ‚a uwagÄ™ m.in. A. Bancroft. Wg RadĹźniĹ›a: „Gurdşijew byĹ‚ suďŹ mâ€?. SuďŹ podkreĹ›lali np. znaczenie deautomatyzacji. Wielki egipski suďŹ Dhu’l Nun mĂłwiĹ‚, Ĺźe celem deautomatyzacji jest „stanie siÄ™ tym, kim byĹ‚eĹ›, gdzie byĹ‚eĹ›, zanim byĹ‚eĹ›â€? (I. Shah, Learning How to Learn: Psychology and Spirituality in the SuďŹ Way, Octagon Press, London 1983, s. 127). RolÄ™ deautomatyzacji w nauczaniu suďŹ akcentowaĹ‚ A. Deikman. 19. Do buddyzmu zbliĹźaĹ‚ Gurdşijewa nacisk na uwaĹźność, czyli na to, aby zawsze być Ĺ›wiadomym tego, co siÄ™ robi. Jego sĹ‚owa: „Teraz siedzÄ™ tutaj i jem. Poza tym jedzeniem i tym stoĹ‚em nic dla mnie teraz nie istnieje. Jem z peĹ‚nÄ… uwagÄ…â€?, przypominajÄ… sĹ‚owa mistrza Lin-czi: „Kiedy jestem gĹ‚odny, jem, kiedy jestem zmÄ™czony, Ĺ›piÄ™â€?. Gdy uczeĹ„ zwrĂłciĹ‚ mu uwagÄ™, Ĺźe tak postÄ™pujÄ… wszyscy, mistrz odparĹ‚, Ĺźe nie, gdyĹź zwykli ludzie podczas jedzenia myĹ›lÄ… o innych rzeczach, a podczas spania Ĺ›niÄ…. 20. Gurdşijew miaĹ‚ fatalistyczne podejĹ›cie do Ĺźycia; uwaĹźaĹ‚ na przykĹ‚ad, Ĺźe wojny sÄ… nieuniknione wskutek zachodzÄ…cej koincydencji planet. 21. Ale w jednym z wykĹ‚adĂłw w USA w 1924 roku odróşniĹ‚ istotne i niezmienne, wewnÄ™trzne „jaâ€?, bÄ™dÄ…ce charakterem

Przypisy: 1. TytuĹ‚ pochodzi od redakcji. Ten i nastÄ™pny artykuĹ‚ Jacka Sieradzana pochodzÄ… z przygotowywanej przez niego ksiÄ…Ĺźki pt. Ekscentryzm i szaleĹ„stwo w religiach XX wieku. Z przyczyn technicznych pominÄ™liĹ›my w tekĹ›cie część przypisĂłw wraz z wiÄ™kszoĹ›ciÄ… ĹşrĂłdeĹ‚ bibliograďŹ cznych (przyp. red.). Kolejne przypisy – autor. 2. W Ĺ›lad za najlepszÄ… biograďŹ Ä… Gurdşijewa rok 1866 uznaje siÄ™ obecnie za najpewniejszÄ… datÄ™ jego przyjĹ›cia na Ĺ›wiat. 3. Sam Gurdşijew gardziĹ‚ zawodowymi okultystami, spirytystami, uzdrowicielami i jasnowidzami; byli dla niego tylko szarlatanami. UspieĹ„ski pisaĹ‚: „Sama idea ezoteryzmu, idea wtajemniczenia, w wiÄ™kszoĹ›ci wypadkĂłw dociera do ludzi poprzez pseudoezoteryczne systemy i szkoĹ‚yâ€?. 4. Co do tego zgadzajÄ… siÄ™ zarĂłwno uczeni, jak i praktykujÄ…cy, w tym RadĹźniĹ›.

12

3JUB 9 JOEE


i naturÄ… czĹ‚owieka, od zewnÄ™trznej osobowoĹ›ci, „rzeczy przypadkowejâ€?, zwiÄ…zanej z edukacjÄ…, punktami widzenia, porĂłwnanej przezeĹ„ do masek i ubraĹ„ nakĹ‚adanych na pewien czas. 22. Ale Anderson przytoczyĹ‚a teĹź Ĺ›wiadectwa, wedĹ‚ug ktĂłrych Gurdşijew nauczaĹ‚, Ĺźe natura czĹ‚owieka nigdy nie ulega zmianie. 23. O tym, Ĺźe owÄ… wielość ludzkich jaĹşni traktowaĹ‚ w kategoriach demonicznego opÄ™tania, mogÄ… Ĺ›wiadczyć jego sĹ‚owa: „CzĹ‚owiek jest wieloĹ›ciÄ…. ImiÄ™ czĹ‚owieka legionâ€?. 24. Gurdşijew uwaĹźaĹ‚ serce za pompÄ™, mĂłzg za komputer, a czĹ‚onki ciaĹ‚a czĹ‚owieka za dĹşwignie. Warto wspomnieć, Ĺźe najnowsze badania nad mĂłzgiem nie potwierdajÄ… hipotezy widzÄ…cej w mĂłzgu tylko komputer. Nazwanie czĹ‚owieka maszynÄ… dla mistyka niekoniecznie oznacza deprecjacjÄ™. Np. Ramakriszna stwierdzaĹ‚: „Jestem maszynÄ…, a On (= BĂłg) jest jej Operatorem. W tym [ciele] istnieje tylko BĂłgâ€?. S. Nikhilananda, (tĹ‚.), The Gospel of Sri Ramakrishna, Ramakrishna-Vivekananda Center, New York 1984, s. 798. Ale np. J.D. Bolter w gĹ‚oĹ›nej pracy CzĹ‚owiek Turinga : Kultura Zachodu w wieku komputera pisze : „W pewnym sensie komputer jest najbardziej animistycznÄ…, najmniej mechanicznÄ… ze wszystkich maszynâ€? (PIW, Warszawa 1990, s. 79). Wprowadzenie do uĹźytku komputerĂłw biologicznych moĹźe uciąć wszelkie spekulacje na temat tego, czy czĹ‚owiek (mĂłzg) jest bÄ…dĹş nie jest komputerem (maszynÄ…). Zdaniem Gurdşijewa: „Aby zrozumieć, musi siÄ™ poznać siebieâ€?. 25. Zuber uwaĹźaĹ‚, Ĺźe istotÄ… przesĹ‚ania Gurdşijewa jest „świadoma pracaâ€? i „dobrowolnie przyjÄ™te cierpienieâ€?. 26. Por. np. przypisywany Mahometowi hadis: „Umrzyj, zanim umrzeszâ€?, cyt. w: R. Avens, Henry Corbin and Suhrawardč’s Angelology, „Hamdard Islamicusâ€?, 1988, s. 4; oraz stwierdzenie amerykaĹ„skiego szamana Joe znad rzeki Mazaruni: „zanim czĹ‚owiek stanie siÄ™ szamanem, musi wpierw umrzećâ€?, cyt. w: S. Wavell, A. Butt, N. Epton, Trances , George Allen & Unwin, London 1966, s. 43. 27. MĂłwiÄ…c o drodze fakira, Gurdşijew nie miaĹ‚ na myĹ›li spektakularnych pokazĂłw, jak np. leĹźenie na gwoĹşdziach, ale wieloletni (nierzadko 12-letni) trening hinduskich sadhu, ktĂłrzy w bezruchu stojÄ… z rekoma wyciÄ…gniÄ™tymi ku gĂłrze, a Ĺ›piÄ… oparci na desce. „Bez walki nie ma postÄ™pu ani rezultatu. KaĹźdy przezwycięşony nawyk oznacza zmianÄ™ w maszynieâ€?. 28. WyróşniaĹ‚ trzy rodzaje wiary: „Świadoma wiara jest wolnoĹ›ciÄ…. Emocjonalna wiara jest niewolÄ…. Mechaniczna wiara jest gĹ‚upotÄ…â€?, gĹ‚osiĹ‚ 35. z 38 aforyzmĂłw wyrytych na Ĺ›cianach Domu StudiĂłw w PrieurĂŠ. 29. W sĹ‚ynnej mowie do KalamĂłw Budda miaĹ‚ powiedzieć: „Nie dajcie siÄ™ zwieść przez doniesienia, tradycjÄ™ i pogĹ‚oski, przez biegĹ‚ość w rozumowaniu, przez zwykĹ‚Ä… logikÄ™, wyciÄ…ganie wnioskĂłw, uzasadnione powody, przez reeksjÄ™ i jakÄ…kolwiek teoriÄ™, dlatego Ĺźe ona speĹ‚nia oczekiwania, ani teĹź z szacunku dla pustelnika (ktĂłry jÄ… gĹ‚osi)â€?. AĂ°guttara-nikÄ ya 3.7.65, F.L. Woodward (tĹ‚.), The Book of Gradual Sayings (AĂ°guttara-nikÄ ya) or More-Numbered Suttas , vol. 1, Pali Text Society, Oxford 1989, s. 173. 30. ZakĹ‚adaĹ‚ istnienie materii o róşnym rodzaju gÄ™stoĹ›ci. Warto zauwaĹźyć, Ĺźe współczesne spekulacje naukowcĂłw osiÄ…gnęły taki poziom abstrakcji, Ĺźe terminy „materializmâ€? czy „idealizmâ€? straciĹ‚y jakikolwiek sens. Np. wziÄ…wszy pod uwagÄ™ ideÄ™ cienistej materii (ang. Shadow Matter ) czĹ‚owiek — poza swoim zwykĹ‚ym ciaĹ‚em — posiada ciaĹ‚o cienistej materii, dysponujÄ…ce swoim wĹ‚asnym mĂłzgiem bÄ™dÄ…cym Ĺ›wietlistÄ… substancjÄ…. Cienista materia ma być powiÄ…zana ze zwykĹ‚Ä…

materią na poziomie elektronów i kwarków. Po śmierci ciała zwykłej materii człowiek kontynuuje şycie w ciele materii cienistej (G.D. Wassermann, Shadow Matter and Psychic Phe-

nomena: A scientific investigation into psychic phenomena and possible survival of the human personality after bodily death , Mandrake, Oxford 1993, s. vii-viii.). Według G.D.

Wassermanna, pojÄ™cie cienistej materii „wyjaĹ›nia wiÄ™kszość zjawisk psychicznychâ€?, w tym telepatiÄ™, jasnowidzenie, doĹ›wiadczenia poza ciaĹ‚em, wizje istot Ĺźywych i zmarĹ‚ych, synchroniczność itp. (s. 11-13). 31. Gurdşijew wyróşniaĹ‚ trzy rodzaje Ĺ›wiadomoĹ›ci: sen, jawÄ™ i samoĹ›wiadomość. W tej ostatniej „czĹ‚owiek jest Ĺ›wiadomy siebie i swojej maszyny. (...) gdy jest siÄ™ w peĹ‚ni i zawsze Ĺ›wiadomym „jaâ€? i tego, co siÄ™ dzieje, i ktĂłre „jaâ€? ma w tym udziaĹ‚, zyskuje siÄ™ Ĺ›wiadomość siebieâ€?. 32. W identyczny sposĂłb jako o „szarlatanieâ€? pisaĹ‚ o GurdĹźijewie J.-C. Frere, L’Occultisme, Culture, Art, Loisirs , Paris 1974, s. 42. 33. Niemniej nazwaĹ‚ Gurdşijewa „zrealizowanym, darzonym zaufaniem tricksterem, ktĂłry nie miaĹ‚ skrupuĹ‚Ăłw przed oszukiwaniem innych ludziâ€?. 34. WspĂłlnota majÄ…tkowa nie jest niczym wyjÄ…tkowym w nowych ruchach religÄłnych. ObowiÄ…zywaĹ‚a np. pierwszych chrzeĹ›cÄłan. Por. Dzieje Apostolskie 4.32. 35. Podobnie jak Marpa kazaĹ‚ swemu uczniowi Milarepie kilka razy wznieść niepotrzebny kasztel (I. Kania [tĹ‚.], Opo-

wieść o Ĺźyciu Milarepy Czcigodnego, Wielkiego i Potęşnego Jogina albo Drogowskaz Wyzwolenia i Wszechwiedzy, OďŹ -

cyna Literacka, KrakĂłw 1996, s. 84-102), tak teĹź Gurdşijew kazaĹ‚ najpierw Orage’owi wykopać, a nastÄ™pnie zasypać rĂłw, majÄ…cy rzekomo sĹ‚uĹźyć celom melioracyjnym. 36. Wellbeloved pisaĹ‚ wprawdzie o 21 kategoriach, ale podaĹ‚ nazwy tylko 18 z nich. Bennett wyszczegĂłlniĹ‚ tylko 12 kategorii idiotĂłw. 37. Stalin mieszkaĹ‚ przez pewien czas (w 1899, 1900?) z rodzinÄ… Gurdşijewa. Pod wpĹ‚ywem sugestii Gurdşijewa, ktĂłry miaĹ‚ mu powiedzieć, Ĺźe ktoĹ› urodzony 6 grudnia 1878 nie zostanie carem, gdyĹź nie wynika to z jego horoskopu, miaĹ‚ zmienić jÄ… na 21 grudnia 1879 roku (Niebo gwiaĹşdziste nad RosjÄ…: Rozmowa z PawĹ‚em Swiridowem , „Forumâ€?, 2005, nr 10, s. 22). W latach 60. cĂłrka Stalina S. Allilujewa po wyjeĹşdzie do USA wyszĹ‚a za mÄ…Ĺź za byĹ‚ego ziÄ™cia Ĺźony F.L. Wrighta. 38. Wg Gurdşijewa, czĹ‚owiek powinien raczej sĹ‚uĹźyć Ziemi, aniĹźeli jÄ… eksploatować. 39. ByĹ‚ takĹźe krytycznie nastawiony do sportu. 40. Po Ĺ›mierci Salzmann fundacjÄ… kierowaĹ‚ do chwili swej Ĺ›mierci w 2001 roku jej syn Michel. 41. W latach 80. XX w. czĹ‚onkowie jednej z nowojorskich grup uczniĂłw Gurdşijewa zostali uczniami tybetaĹ„skiego mistrza dzogczien Namkhai Norbu. 42. Ostatnio opublikowano zbiĂłr wypowiedzi 43 osĂłb, na ktĂłrych nauki Gurdşijewa wywarĹ‚y znaczÄ…cy wpĹ‚yw. 43. W 1997 roku wypuszczono jego wersjÄ™ VHS pt. Gurdjieff’s

Search for Hidden Knowledge.

44. „Gurdşijew wpĹ‚ynÄ…Ĺ‚ na Jarretta do tego stopnia, Ĺźe pianista zadedykowaĹ‚ mu pĹ‚ytÄ™ Sacred Hymns â€? (P. Genone, Raz jesteĹ› ptakiem, raz latawcem , „Forumâ€?, 2005, nr 23, s. 45). Ponadto na jednej z pĹ‚yt Roberta Frippa pojawia siÄ™ gĹ‚os J.G. Bennetta. 45. NajpeĹ‚niejszy zbiĂłr informacji na temat Gurdşijewa zawiera ukazujÄ…ce siÄ™ od 1997 roku czasopismo „Gurdjieff International Reviewâ€?, dostÄ™pne takĹźe w internecie.

13

3JUB 9 JOEE


1

Szaleni mesjasze JACEK SIERADZAN

Odkryj prawdÄ™ o szaleĹ„stwie, a poznasz prawdÄ™ o czĹ‚owieku. od innych, jest tylko kwestiÄ… sprzyjajÄ…cych okolicznoĹ›ci: lepszej reklamy, mody kulturowej albo po prostu zwykĹ‚ego szczęścia. Dla jednego z czoĹ‚owych krytykĂłw kultury zachodniej J. Baudrillarda jedynÄ… rzeczywistoĹ›ciÄ… jest Ĺ›mierć. Wszystko inne to puste skorupy, symulakry. Dla kogoĹ›, kto przeĹźywa Ĺ›wiat na sposĂłb filozoficzny, jest on czysto subiektywny, jest jego wolÄ… i wyobraĹźeniem. To samo moĹźemy powiedzieć o poglÄ…dach religijnych i róşnych postaciach odmiennych stanĂłw Ĺ›wiadomoĹ›ci: od stanĂłw zakochania poprzez przeĹźycia mistyczne, a skoĹ„czywszy na doĹ›wiadczeniach psychotycznych. Wszystkie sÄ… do siebie podobne w tym, Ĺźe trudno obalić ich faktyczność, odwoĹ‚ujÄ…c siÄ™ do logicznych, rozumowych argumentĂłw. MoĹźemy np. dowodzić, jak czyni to Storr, Ĺźe koncepcje kosmologiczne GurdĹźijewa i R. Steinera nie tylko w oczach astronomĂłw, ale takĹźe zwykĹ‚ych ludzi wydajÄ… siÄ™ tak dziwaczne i oderwane od rzeczywistoĹ›ci, Ĺźe trzeba je uznać wyĹ‚Ä…cznie za omamy powstaĹ‚e pod wpĹ‚ywem obĹ‚Ä™du. To samo jednak moĹźna powiedzieć o kosmologiach religii uniwersalistycznych, na czele z biblijnymi i buddyjskimi, ktĂłre dla milionĂłw stanowiĹ‚y przez setki lat normatywne postrzeganie Ĺ›wiata. SĹ‚awny antropolog Colin Turnbull, zresztÄ… uczeĹ„ „szalonejâ€? hinduskiej mistyczki Anandamaji Ma, uwaĹźa, Ĺźe kultura i religia sÄ… luksusami ludzi sytych, gĹ‚odni zaĹ› myĹ›lÄ… wyĹ‚Ä…cznie o napeĹ‚nieniu brzucha. Do tego wniosku doszedĹ‚, obserwujÄ…c przez kilka lat rozpad struktur spoĹ‚ecznych afrykaĹ„skiego ludu IkĂłw. W swojej gĹ‚oĹ›nej ksiÄ…Ĺźce Ikowie, ludzie gĂłr pokazaĹ‚ caĹ‚kowitÄ… destrukcjÄ™ wszystkich wiÄ™zĂłw spoĹ‚ecznych. DoszĹ‚o nawet do zmiany jÄ™zyka. SĹ‚owo, ktĂłre poprzednio znaczyĹ‚o czĹ‚owieka dobrego, zaczęło oznaczać czĹ‚owieka najedzonego. NajwaĹźniejszÄ… wartoĹ›ciÄ… staĹ‚o siÄ™ napeĹ‚nienie brzucha. Nawet czarownik przestaĹ‚ być Ikom potrzebny; odszedĹ‚ wiÄ™c w gĂłry, aby tam samotnie umrzeć. WedĹ‚ug Turnbulla, ludzie nie sÄ… z natury dobrzy. W warunkach rozpadu tradycyjnej spoĹ‚ecznoĹ›ci albo dochodzi do zaniku i rozpadu wszelkich wartoĹ›ci (casus IkĂłw), albo do aktywizacji charyzmatycznych specjalistĂłw od sacrum, ktĂłrzy swoimi oryginalnymi wizjami budujÄ… więź miÄ™dzy starÄ… a nowÄ… sytuacjÄ…. Tylko nieliczne, szlachetne jednostki odrzucajÄ… ideÄ™ przetrwania za wszelkÄ… cenÄ™, przy uĹźyciu wszelkich dostÄ™pnych Ĺ›rodkĂłw4. Zdaniem G. Feuersteina, religijni ekscentrycy i szaleĹ„cy odzwierciedlajÄ… tylko szaleĹ„stwo Ĺ›wiata. „Mistrzowie szalonej mÄ…droĹ›ci odsĹ‚aniajÄ… nieustannÄ… trywializacjÄ™ Ĺźycia dokonywanÄ… przez zwykĹ‚ych ludzi, odsĹ‚aniajÄ…c niepohamowane ››dziaĹ‚anie‚‚ Ĺ›wiatowych poşądaĹ„ i tendencji. Ma to miejsce np. wtedy, gdy przyjmujÄ… na siebie pozĂłr biboszy i kobieciarzy. W ten sposĂłb nie tylko przedstawiajÄ… w krzywym zwierciadle zwykĹ‚ego czĹ‚owieka, ale rĂłwnieĹź, i przede wszystkim, odrzucajÄ… po-

Powyşsze motto stanowi trawestację słów Hughlingsa Jacksona: „Odkryj prawdę o snach, a odkryjesz prawdę o szaleństwie�2. Z jednej strony, wielu autorów uwaşa, şe w szaleństwie zblişamy się do poznania istoty człowieczeństwa, a z drugiej strony, doktryny ekscentryków i szaleńców swoją naturą przypominają sny, których realizacja staje się dla innych (a często takşe dla nich samych) koszmarną rzeczywistością. Jednak, jak podkreślają zwłaszcza autorzy odwołujący się do tradycji wywodzących się z Indii, celem praktyki duchowej jest wyzwolenie się, czyli „dekonstrukcja� obrazu świata, które w procesie socjalizacji wpoiły nam instytucje kultury, w jakiej się wychowaliśmy, a więc rodzina, szkoła, dominująca religia itp., a który guru uznają za iluzoryczny i nierealny. W zamian proponują własny obraz świata, z którym pozostają w intymnym związku, a który uznają za rzeczywisty. Poniewaş proces dekonstrukcji przypomina szaleństwo, moşe się zdarzyć, şe w toku radykalnej transformacji umysłu przejdzie się przez doświadczenie psychotyczne, okupione nieraz mniej lub bardziej trwałą stabilizacją na poziomie chorobowym. W buddyzmie mówi się o „ontycznym szaleństwie pustki�. Ci, którzy na ścieşkach cz’an, dzen bądź son mieli doświadczenie satori (lub keńso), mówili o całkowitym oczyszczeniu umysłu z wszelkich wyobraşeń. Podobnie opisuje ten stan U.G. Krisznamurti. Śródła pokazują, şe ekscentrycznych mistyków i nauczycieli uznanych za „szalonych� często zniewaşano słownie i czynnie, a nierzadko zabijano, gdyş wizja świata, jaką propagowali, nie koresponduje z tym, co ogół ludzi uwaşa za rzeczywistość świata codziennego. Współcześni „szaleni� mistycy şyją (przynajmniej na Zachodzie) w całkowicie innych czasach. Pod wpływem zmian, jakie zaszły w świadomości w latach 60., tradycyjną etykę zastąpił kult samorealizacji. Zanikło widzenie zbrodni jako czegoś negatywnego. Niektórzy nie tylko głoszą jej apologię, ale nawet uznają za środek samorealizacji. Odzwierciedleniem tego są dwa popularne filmy amerykańskie powstałe na przełomie lat 80. i 90. Bohaterem Autostopowicza jest guru zbrodni, który nie tylko seryjnie zabija, ale takşe stara się znaleźć naśladowcę i kontynuatora swego dzieła, szantaşując go (w razie nieposłuszeństwa) popełnieniem kolejnych zbrodni. Z kolei podejrzewana o serię zabójstw bohaterka filmu Nagi instynkt pobiera nauki od wielokrotnej morderczyni. W tym kontekście przypominają się słowa o zbrodni jako szaleńczej formie komunikacji ze społeczeństwem3. Koniec XX w. pokazał śmierć autorytetów, ułudę wiary w linearny postęp i wrodzone człowiekowi dobro. ŝyjący w czasach postmoderny człowiek nie wierzy ani w prawdę, ani w moşliwość spójnego i niesprzecznego opisania świata, wie bowiem, şe kaşdą wizję świata moşna obalić i şe to, iş jedne wizje są bardziej popularne

14

3JUB 9 JOEE


gramacja, nierzadko dochodził gwałt fizyczny, zwłaszcza jeśli osobą deprogramowaną była kobieta. D.G. Bromley i J.G. Melton zakwestionowali nieprawdziwe sądy, wedle których przemoc przenika NRR, şe są one na przemoc podatne, gdyş ją wywołują, i şe przemocy w NRR nie da się uniknąć. Pokazują one NRR jako organizacje niestabilne i podatne na gwałt. Przypomnieli, şe od czasów Mansona tylko około 20 z kilkudziesięciu tysięcy NRR wykazywało związek z przemocą grupową. Przywódcy z gruntu pokojowo nastawionych ruchów (np. Swami Prabhupada, załoşyciel Towarzystwa na rzecz Świadomości Kriszny) dopuszczali uşycie przemocy w wypadku zaatakowania ich ośrodków z zewnątrz. W ten sposób w ośrodku w Moundsville w Zachodniej Wirginii doszło w czerwcu 1973 roku do strzelaniny z uzbrojonymi napastnikami, którzy próbowali porwać 15-letnią członkinię ruchu, przetrzymywaną, jak sądzili, wbrew jej woli. Z drugiej strony dokonywano ataków bombowych na ośrodki NRR: Radşniśa w Portland (1984), Hare Kriszna w San Diego (1979) i Filadelfii (dwie bomby w 1984) i Kościoła Zjednoczeniowego w Paryşu (1996). Nie sposób wykluczyć, şe do niektórych z tych aktów przemocy przyczyniły się prasowe informacje o przestępczej działalności niektórych przywódców ruchu krisznaickiego: A. Kulika, zamieszanego w handel narkotykami i, prawdopodobnie, zabójstwo (przed sądem powiedział, şe robił to wszystko dla Kriszny i Swamiego Prabhupady), H. Kary’ego (który bez wyraźnego powodu ostrzelał dwa sklepy, a w jego ośrodku znaleziono arsenał nielegalnej broni), D. Gorricka (który ze swoich uczennic, a zarazem kochanek uczynił grupę przestępczą zajmującą się kradzieşą i wyłudzaniem pieniędzy). Do tego naleşy dodać ujawnione przez samych krisznaitów fakty molestowania seksualnego dzieci w ich szeregach8. Takşe agresywne skłonności guru nie są wyjątkiem na tle reszty populacji. Asahara od dziecka czuł potrzebę dominowania nad innymi. Dla J. Jonesa jedynym bogiem była władza, a ta, jeśli ma być skuteczna, musi być absolutna. Całkowitą władzę nad umysłami swoich wyznawców miało wielu „szaleńców�, począwszy od Mansona do liderów Ruchu na rzecz Przywrócenia Dziesięciu Przykazań Boşych. Badania psychologa Stanleya Milgrama pokazały, jak wielki poziom agresji kryje się w ludziach i to, şe skłonności do agresji oraz przemocy są zakodowane w ludzkim umyśle. Większość (około 62% badanych, czyli około 620 z wybranych losowo 1000 uczestników), będących tzw. normalnymi i przyzwoitymi ludźmi, którzy nie wykazywali w şyciu codziennym şadnych skłonności sadystycznych, pod wpływem perswazji aplikowało innym wstrząsy elektryczne o napięciu 450 woltów. Według Milgrama: „zwykli ludzie, wykonujący swoją pracę i pozbawieni jakiejś szczególnej wrogości, mogą stać się narzędziami przeraşającego procesu destrukcji�9. Z tym koresponduje ujęcie Ericha Fromma, który zwracał uwagę na naturalną podległość ludzi: „Zjawisko masochizmu wskazuje, şe ludzie mogą chcieć cierpieć czy ulegać innym. Niewątpliwie cierpienie, uległość albo samobójstwo to antytezy pozytywnych celów şyciowych. Mogą one jednak być subiektywnie przeşywane jako przyjemne i pociągające. Atrakcyjność tego, co jest şyciowo zgubne, jest zjawiskiem zasługującym – bardziej niş jakiekolwiek inne – na miano patologicznej perwersji�10. Wielu guru miało w swoim şyciu przynajmniej jeden okres powaşnych problemów bliskich chorobie psychicznej, czasami kończący się pomyślnie: objawieniem i rozpoznaniem w sobie tego, co oni sami lub ich otoczenie uznało za cechy „boskie�. Dotyczy to Radşniśa, F. i J. Jonesów, Koresha, Applewhite’a i Asahary. Jednak z powodu skąpych informacji na ten temat, jakie znajdujemy w ich

pularną dychotomię światowości i duchowości, poprzez umyślne przekroczenie konwencjonalnej granicy między czystością i nieczystością. To koliduje i stawia pod znakiem zapytania cały zakres głęboko zakorzenionych wierzeń i postaw�. Wielu z nich angaşowało się w nielegalne przedsięwzięcia: dokonywali kradzieşy (członkowie komuny Mansona), wystawiali czeki bez pokrycia (Di Mambro), praktykowali nielegalny transfer pieniędzy (J. Jones), kupowali nielegalną broń (D. Koresh), handlowali narkotykami (Manson), a przede wszystkim torturowali innych (Theriault), nakazywali tortury (Asahara), zabijali (Lundgren) lub kazali zabijać (Manson, E. LeBaron, Mitchell, Asahara, liderzy Świątyni Słońca, Wrót Niebios i Ruchu na rzecz Przywrócenia Dziesięciu Przykazań Boşych). Szaleństwo guru jest więc tylko szczególnym przejawem szaleństwa ogółu ludzi. Psychotycznych guru jest najwięcej w Stanach Zjednoczonych prawdopodobnie dlatego, şe jest tam równieş najwięcej chorych psychicznie i najwięcej seryjnych moderców5. Na paranoję szalonych mesjaszy zwrócił uwagę C. Wilson, na paranoję charyzmatycznych przywódców ruchów (Koresha, J. Jonesa, Applewhite’a i Asahary) – M. Galanter, na paranoję guru in toto – A. Storr, a na paranoję i urojenia wielkościowe J. Jonesa i Asahary – Lifton. T. Robbins pisał o „eschatologicznej paranoi� staroobrzędowców, Świątyni Ludu, Szczepu Dawidowego, Świątyni Słońca, Aum Najwyşszej Prawdy i Wrót Niebios6. Robins i Post zauwaşyli, şe „[Jim] Jones, Koresh i Asahara przejawiali klasyczne paranoiczne cechy podejrzliwości opartej na urojeniach, ksobności, manii wielkości, strachu przed utratą niezaleşności oraz projekcji�. Osoba cierpiąca na paranoję moşe być charyzmatycznym kochankiem i ukochanym, wcieleniem niegodziwości, nauczycielem oraz charyzmatycznym przywódcą moralnym. Paranoi przypisuje się teş dyktatorskie skłonności guru, ich okrucieństwo, polegające (w przypadkach J. Jonesa, Koresha i Asahary) m.in. na bezlitosnym karaniu za najmniejsze nawet wykroczenie przeciw narzuconym przez nich regułom postępowania oraz na skłonności do zbrodni. Naleşy jednak podkreślić, şe kategoria paranoi jest pojemna i badacze umieszczają w niej nie tylko psychotycznych guru (np. J. Jonesa i D. Koresha) czy Hitlera, Stalina, Amina i Pol Pota, których działalność doprowadziła do masowych zbrodni, ale takşe Lyndona LaRouche’a, piszącego o zagroşeniu, jakie dla cywilizacji zachodniej rzekomo niosą ze sobą „homoseksualizm, wschodni mistycyzm, ››świadomość kosmiczna‚‚ i ››fundamentalizm religijny‚‚, czyli to wszystko, co jego zdaniem składa się na ››New Age‚‚ lub ››Spisek Wodnika‚‚�. NRR (Nowe Ruchy Religijne – przyp. redakcji)7 nie odbiegają od społecznej normy takşe pod tym względem, şe o ile do zabójstwa najczęściej dochodzi w kręgu rodziny, to w ich wypadku zbrodni równieş dokonuje członek tego samego NRR, czyli tej samej „rodziny�. Dwaj krisznaici zostali zamordowani przez innego krisznaitę T. Dreschera, a napadu z bronią w ręku na ośrodek Mt. Kailasa w Berkeley dokonali rezydenci innego ośrodka krisznaickiego New Vrindaban. Przez byłych członków tego samego NRR zamordowani zostali Eric Jansson ze wspólnoty Bishop Hill oraz Krishna Venta. Członek Ananda Ranga zabił swojego współwyznawcę S. Nitjanandę. Przez członków Narodu Islamu za publiczną krytykę ich lidera Eliasza Mahometa zostali zamordowani: w 1965 roku Malcolm X oraz w 1973 roku Hakim Jamal i siedmioosobowa rodzina Hamaasa Abdula Khaalisa, w tym pięcioro dzieci. Do przemocy naleşy teş zaliczyć wypadki deprogramacji dokonywane przez rodziny członków NRR. Zdarzało się teş, şe obok gwałtu psychicznego, jakim jest depro-

15

3JUB 9 JOEE


nie się guru-człowiekowi jest zawsze obarczone ryzykiem. W guru ich zwolennicy postrzegają istoty boskie lub półboskie (tricksterów), łączące w sobie, jak absolut, wszelkie sprzeczności. Manson uwaşał się za Boga i szatana zarazem. J. Jones i Asahara byli jednocześnie bogami i antybogami, Chrystusami i antychrystami. Charyzmatem guru naleşy tłumaczyć to, şe ich uczniowie wierzyli nawet w najbardziej absurdalne koncepcje i szli za nimi wszędzie bez wahania. Członkowie komuny Mansona wierzyli, şe koniec świata przetrwają w podziemnej jaskini, zwolennicy Asahary, şe w łodzi podwodnej, członkowie Świątyni Ludu mieli znaleźć ocalenie w podziemnej jaskini lub na innej planecie, zwolennicy Jima Jonesa i Theriault – w jakimś miejscu z dala od cywilizacji, wyznawcy Lundgrena – w świątyni na szczycie góry, a członkowie Świątyni Słońca i Wrót Niebios wierzyli, şe odrodzą się na innej planecie. Swój charyzmat guru moşe i często wykorzystuje do manipulowania słabymi, łatwowiernymi, naiwnymi i bezradnymi uczniami. Dotyczy to zwłaszcza, choć nie tylko, şycia seksualnego. Zaburzone şycie seksualne mieli Crowley, Radşniś, Manson, Lundgren, Theriault, Koresh i Asahara. Promiskuityzm upowszechniali F. i J. Jonesowie, LeBaronowie i Lozowick. Dla odmiany, członkowie Wrót Niebios şyli w celibacie. Zdaniem uczonych badających ten problem, w şaden sposób nie moşna usprawiedliwić związków seksualnych nauczyciela z jego uczniami, poniewaş w ten sposób ani nie przekraczają zwykłej moralności, ani nie wynoszą uczniów na wyşszy, duchowy poziom: „Większość uczennic, które opisywały skutki związków seksualnych z mistrzem, mówiły nie o wewnętrznym, duchowym postępie, lecz o głębokich ranach psychicznych, duchowym rozczarowaniu i wykolejeniu�13. Innymi słowy, sam fakt, şe guru uprawia seks ze swoim uczniem (uczennicą), jest dowodem, şe nie jest oświecony: „Poşądanie seksualne, które jest oparte na dualizmie właściwości męskich i şeńskich, nie istnieje w tym w pełni urzeczywistnionym stanie prawdy�. Akcentują to zwłaszcza wielkie religie uniwersalistyczne. Głównym problemem guru jest ich narcyzm, będący rezultatem depresji maniakalnej, której elementem są częste zmiany nastrojów. Nierzadko uznają się oni za istoty boskie i od swoich uczniów wymagają czci naleşnej bogom. Chcą być kochani jak małe dzieci. O ile jednak w przypadku dzieci jest to naturalne, w wypadku dorosłych staje się to chorobliwe. Jeśli narcyzm guru nie zostanie stłumiony w zarodku, rozwija się i moşe objawić się w postaci misji proroczej, co często prowadzi do tragicznego finału14. Niektórzy (Radşniś, Manson, J. Jones, Lundgren i Koresh) uskarşali się w dzieciństwie na samotność i mieli poczucie odtrącenia, tego, şe nikt się nimi nie interesuje. Dlatego ze wszystkich sił próbowali zrobić na innych wraşenie i zyskać ich aprobatę. Wielu z nich nie miało dzieciństwa albo miało dzieciństwo wypaczone: przez fanatycznych rodziców, rodzinę bądź opiekunów. Wskutek tego często rozwijają osobowość histrioniczną, czyli chcą stać się centrum zainteresowania innych i robią wszystko, aby to osiągnąć, a potem podtrzymać. Oczekują jednak od innych wyłącznie czci, a nie krytyki. Poniewaş tworzą barierę nie do przekroczenia między sobą a innymi, są samotni. Kluczowe znaczenie wychowania podkreślano teş w odniesieniu do seryjnych morderców. W dzieciństwie nie nauczyli się okazywania uczuć ani budowania związków międzyludzkich, ich matki nierzadko miały powaşne problemy z własną psychiką, naduşywały alkoholu, były bite i/lub molestowane seksualnie przez jedno lub oboje rodziców. To sprawiło, şe mieli zaburzone şycie seksual-

biografiach i autobiografiach, trudno orzec, jak powaĹźne byĹ‚y to problemy i czy epizody chorobowe przypominaĹ‚y tÄ™ czy innÄ… chorobÄ™ psychicznÄ…. A. Storrowi przeĹźycia te przypominajÄ… twĂłrczy proces uczonych, koĹ„czÄ…cy siÄ™ – po okresie zmagania z tematem – zbudowaniem nowej, twĂłrczej hipotezy. S. Beyer podkreĹ›laĹ‚ z kolei analogie w postrzeganiu Ĺ›wiata u joginĂłw tybetaĹ„skich, mistykĂłw, artystĂłw i osĂłb z rozpoznanÄ… schizofreniÄ…11. Znaczna liczba autorĂłw wskazywaĹ‚a na podobieĹ„stwa i róşnice miÄ™dzy wizjÄ… Ĺ›wiata mistykĂłw i ludzi majÄ…cych problemy ze zdrowiem psychicznym, a jednych i drugich nie brakuje wĹ›rĂłd guru. Ekscentryczny styl pracy guru z uczniami nazywa siÄ™ zwykle „szalonÄ… mÄ…droĹ›ciÄ…â€?. O szalonej mÄ…droĹ›ci jako wĹ‚asnym stylu nauczania mĂłwili F. Jones i RadĹźniĹ›, jej cech nie brakowaĹ‚o teĹź w naukach GurdĹźijewa, Crowleya, Lozowicka, F. i J. JonesĂłw oraz Asahary. Szalona mÄ…drość musi siÄ™ jednak wiÄ…zać z odpowiedzialnoĹ›ciÄ… za los innych. Bez tego staje siÄ™ swojÄ… wĹ‚asnÄ… karykaturÄ… i szaleĹ„stwem. Zdaniem Feuersteina, nauczyciele „szalonejâ€? mÄ…droĹ›ci to „relikty archaicznej duchowoĹ›ci, ktĂłre, wczeĹ›niej czy później, zostanÄ… zastÄ…pione przez bardziej zintegrowane podejĹ›cie do samotranscendencjiâ€?. Z tym, Ĺźe guru musi być postaciÄ… charyzmatycznÄ…, zgadzajÄ… siÄ™ zarĂłwno Feuerstein, jak i Storr. To ona stanowi o atrakcyjnoĹ›ci guru i pociÄ…ga uczniĂłw12. Trzech z nich (GurdĹźijew, RadĹźniĹ› i Asahara) miaĹ‚o bardzo zdolnych i bĹ‚yskotliwych uczniĂłw, wĹ›rĂłd nich nie brakowaĹ‚o geniuszy. PrzyciÄ…gaĹ‚a ich wĹ‚aĹ›nie charyzma guru. MoĹźna ich obwiniać o wszystko, ale na pewno nie o brak inteligencji. CaĹ‚kowicie oddali siÄ™ swoim guru, w ktĂłrych postrzegali niezwykĹ‚e, nierzadko boskie, wĹ‚aĹ›ciwoĹ›ci. PoĹ›wiÄ™cili im wszystko, wĹ‚Ä…cznie ze swojÄ… inteligencjÄ…. „JeĹźeli raz zaakceptowaĹ‚o siÄ™ autorytet charyzmatycznego guru, to roĹ›ci on sobie pretensje do rozporzÄ…dzania caĹ‚ym Ĺźyciem uczniaâ€?. Fakt niewolniczego uzaleĹźnienia od przywĂłdcy moĹźna tĹ‚umaczyć magnetycznym i hipnotycznym wpĹ‚ywem, jaki wywieraĹ‚ on na umysĹ‚y fanatycznie oddanych mu wyznawcĂłw. Ta fascynacja ma coĹ› z zachwytu, uniesienia miĹ‚osnego, olĹ›nienia, poczucia znalezienia prawdy i sensu Ĺźycia, upojenia alkoholowego, szaleĹ„stwa, a nawet przeĹźycia mistycznego. W taki wĹ‚aĹ›nie sposĂłb J. Goebbels tĹ‚umaczyĹ‚ swojÄ… fascynacjÄ™ Hitlerem. OpisujÄ…c wraĹźenia z przemĂłwienia Hitlera w 1924 roku, stwierdzaĹ‚: „Ci, ktĂłrzy mnie otaczajÄ…, nie sÄ… juĹź mi obcy. SÄ… braćmi. IdÄ™ w stronÄ™ podium, Ĺźeby zobaczyć z bliska oblicze tego czĹ‚owieka. To juĹź nie mĂłwca, to prorok! (...) Nie wiem juĹź, co robić. Zdaje mi siÄ™, Ĺźe oszalaĹ‚em. Zaczynam klaskać i nikt nie jest tym zdziwiony. On, z wysokoĹ›ci podium, spoglÄ…da na mnie. Jego bĹ‚Ä™kitne oczy przeszywajÄ… mnie jak pĹ‚omieĹ„ i odczuwam rozkosz. Wydaje mi siÄ™, Ĺźe narodziĹ‚em siÄ™ po raz drugi. Wiem teraz, dokÄ…d prowadzi moja droga. Droga dojrzaĹ‚oĹ›ci. MoĹźna by rzecz, Ĺźe jestem pijany. Jedyne co pamiÄ™tam, to rÄ™ka tego czĹ‚owieka chwytajÄ…ca mojÄ…. PrzysiÄ™ga na Ĺ›mierć i Ĺźycie. I oto moje oczy spotykajÄ… dwie ogromne bĹ‚Ä™kitne gwiazdyâ€?. Hitler miaĹ‚ w sobie wiele cech guru: kreowaĹ‚ siÄ™ na mesjasza, uĹźywaĹ‚ apokaliptycznego jÄ™zyka, byĹ‚ paranoicznie podejrzliwy. UwaĹźano go za takiego „guru, magicznego zbawcÄ™â€?. GurdĹźijew, Crowley, LaVey i Manson uczyli siÄ™ hipnozy i z powodzeniem stosowali jÄ… w praktyce. SwĂłj charyzmat zawdziÄ™czali po części wĹ‚aĹ›nie wybitnym zdolnoĹ›ciom hipnotyzerskim. O hipnotyzowanie uczniĂłw oskarĹźano teĹź RadĹźniĹ›a, F. i J. JonesĂłw, Koresha i AsaharÄ™. To, czy faktycznie tak byĹ‚o, jest bez znaczenia, poniewaĹź sama natura charyzmy ma w sobie coĹ› hipnotycznego. Zdaniem Storra, o ile oddanie siÄ™ Bogu lub jakiejĹ› abstrakcyjnej zasadzie moĹźe być wartoĹ›ciowe, to odda-

16

3JUB 9 JOEE


majÄ… Ĺźadnych wÄ…tpliwoĹ›ci odnoĹ›nie do tego, co najistotniejsze dla ich uczniĂłw, i Ĺźe w zwiÄ…zku z tym ludzie zaczynajÄ… im wierzyć. Ich pewność siebie wzrasta w miarÄ™ wzrostu liczby uczniĂłw, kiedy ich ruch staje siÄ™ zauwaĹźalnym zjawiskiem spoĹ‚ecznym. KaĹźdy nowy wyznawca wzmacnia wiarÄ™ guru i jego uczniĂłw w sĹ‚uszność jego nauczania. Storr uznaĹ‚ J. Jonesa za najwiÄ™kszego – obok GurdĹźijewa – trickstera, ktĂłry z premedytacjÄ… oszukiwaĹ‚ innych, aby osiÄ…gnąć swĂłj cel, a byĹ‚o nim nieustanne zwiÄ™kszanie zakresu swojej wĹ‚adzy. Obserwacja mentalnoĹ›ci i motywacji czĹ‚onkĂłw NRR pozwoliĹ‚a R. Starke’owi i W.S. Bainbridge’owi na sformuĹ‚owanie psychopatologicznej teorii powstania kultĂłw: „(1) Kulty to nowe reakcje kulturowe wywoĹ‚ane przez kryzys osobisty lub spoĹ‚eczny. (2) Nowe kulty powoĹ‚ujÄ… do Ĺźycia osoby cierpiÄ…ce na róşnego typu choroby psychiczne. (3) Osoby te doznajÄ… zwykle swoich wizji w okresie napadĂłw psychotycznych. (4) Osoba w stanie ostrej psychozy stwarza sobie nowy zestaw kompensatorĂłw, aby zaspokoić wĹ‚asne potrzeby. (5) Choroba sprawia, iĹź osoba ta przywiÄ…zuje siÄ™ do swoich wizji. (...) (6) NajwiÄ™ksze szanse na stworzenie nowego kultu wokół jednostkowej wizji pojawiajÄ… siÄ™ wĂłwczas, gdy wielu czĹ‚onkĂłw spoĹ‚eczeĹ„stwa dotykajÄ… problemy podobne do tych, z ktĂłrymi borykaĹ‚ siÄ™ pierwotnie zaĹ‚oĹźyciel kultu; osoby te gotowe sÄ… bowiem odpowiedzieć pozytywnie na proponowane przez niego rozwiÄ…zanie. (7) Kulty tego typu cieszÄ… siÄ™ najwiÄ™kszym powodzeniem w czasach kryzysu spoĹ‚ecznego, gdy wiele osĂłb boryka siÄ™ z podobnymi, nierozwiÄ…zanymi problemami. (8) JeĹźeli kult przyciÄ…gnie wielu wyznawcĂłw, jego zaĹ‚oĹźyciel moĹźe przynajmniej częściowo uwolnić siÄ™ od swojej choroby, poniewaĹź stworzone przez niego kompensatory uzyskujÄ… aprobatÄ™ innych osĂłb, a on sam otrzymuje od swoich wyznawcĂłw prawdziwe nagrodyâ€?18. W paradoksalny sposĂłb wspomniane wyĹźej cechy nie tylko pasujÄ… do NRR, ale takĹźe zgadzajÄ… siÄ™ z obserwacjami RadĹźniĹ›a, ktĂłry w ich oczach prawdopodobnie rĂłwnieĹź jest jednym z twĂłrcĂłw takiego patologicznego NRR. Zdaniem RadĹźniĹ›a: „Mesjasz wskazuje ci drogÄ™, wskazuje ci cel, sprawia, Ĺźe twoje uczucia zyskujÄ… na znaczeniu, Ĺźe nie jesteĹ› kimĹ› przypadkowym, Ĺźe BĂłg chce poprzez ciebie speĹ‚nić coĹ› wyjÄ…tkowego. WypeĹ‚nia twoje psychologiczne pragnienia. Nie niszczy twego lÄ™ku, twojego poczucia bezwartoĹ›ciowoĹ›ci, twojej beznadziei. Po prostu nadaje im piÄ™knÄ… oprawÄ™. Kryje twojÄ… psychologicznÄ… próşniÄ™ i speĹ‚nia twoje psychologiczne porzeby. Im wiÄ™cej ludzi zgromadzisz wokół niego, im wiÄ™cej zwolennikĂłw jest z nim, tym bardziej jest on przekonany, Ĺźe nie jest szaleĹ„cem. W przeciwnym razie pojawiajÄ… siÄ™ podejrzeniaâ€?. Podobnie jak Stark i Bainbridge, RadĹźniĹ› uznaĹ‚ przeĹźycia duchowe przywĂłdcĂłw religijnych – w tym MojĹźesza i Jezusa – za halucynacje. B.A. Robinson wyszczegĂłlniĹ‚ 10 cech tzw. destruktywnych kultĂłw: (1) dominujÄ…cy, charyzmatyczny, mÄ™ski przywĂłdca, (2) Ĺ›cisĹ‚a kontrola lidera nad czĹ‚onkami19, (3) nauczanie koncentrujÄ…ce siÄ™ na ziszczeniu siÄ™ przepowiedni o rychĹ‚ym koĹ„cu Ĺ›wiata, (4) maĹ‚a liczebność ruchu, (5) czĹ‚onkowie NRR sÄ… przekonani o tym, Ĺźe bÄ™dÄ… peĹ‚nić decydujÄ…cÄ… rolÄ™ w nadchodzÄ…cych czasach, (6) wszyscy czĹ‚onkowie NRR (lub przynajmniej jego liderzy) ĹźyjÄ… w jednym miejscu, (7) drastyczne ograniczenie kontaktĂłw ze Ĺ›wiatem zewnÄ™trznym,

ne i przejawiali skłonności do ekstrawagancji. Mieszanką piorunującą, swego rodzaju matriksem, z której wyłaniają się religijni ekscentrycy i szaleńcy, jest wystawienie psychiki młodego człowieka na sprzeczne komunikaty wychowawcze: połączenie rygorystycznych zasad etycznych i swobody obyczajowej. Wpajanie tzw. wartości chrześcijańskich często moşe przynieść efekt odwrotny od zamierzonego, np. seryjny zabójca R. Ramirez miał zostać satanistą pod wpływem słuchania nauk religii w szkole. W przypadku Crowleya na fanatyzm religijny rodziców i okrucieństwo wuja oraz wychowania szkolnego nałoşyła się swoboda obyczajowa wpojona mu przez guwernera. Dziadek Radşniśa był osobą religijną, a babcia uwaşała wszystkie religie za dziecinne wymysły. W przypadku Mansona, który wychowywał się bez rodziców, na bezkuteczną próbę wpojenia wartości chrześcijańskich przez babkę i ciotkę nałoşył się sadyzm wuja. Do tego doszła przemoc, jakiej doświadczył w zakładach poprawczych. Ludgren był bezlitośnie bity przez ojca, a Koresh przez ojczyma. Pozostali, którzy nie odczuli presji wychowawczej, mieli inne traumatyczne przeşycia: śmierć siostry Gurdşijewa, śmierć dziadka Radşniśa albo śmierć wuja J. Jonesa. Nie mniej istotnym czynnikiem, który miał znaczący wpływ na ukształtowanie się przyszłych poglądów, było odkrycie hipokryzji osób, którym się ufało: chrześcijańskich wychowawców przez Crowleya oraz rodziny, znajomych i guru przez U.G. Na pogardę Radşniśa dla wszelkich autorytetów wpłynął brak jakiejkolwiek presji ze strony wychowujących go dziadków oraz pogląd babki, uznającej religie za wymysły. Wielu guru w dzieciństwie dobrowolnie wybierało samotność (jak LaVey i Radşniś) albo cierpiało z powodu osamotnienia i miało wraşenie, şe nikt się nimi nie interesuje (J. Jones, Manson, Radşniś, Asahara, Koresh). Byli bardziej zainteresowani własnymi umysłami niş związkami z innymi ludźmi. Wykazywali nietolerancję wobec wszelkich oznak krytyki, a wszelką krytykę uwaşali za nienawiść wobec siebie. Uznawali siebie za wyjątkowych: za objawicieli boskiej gnozy, a nawet za bogów. W postaciach wielu „szalonych� pseudomesjaszy widać, do jakich skutków prowadzą władza i całkowity brak zahamowań. Świadomość braku kontroli sprawia, şe w umyśle człowieka budzą się najbardziej pierwotne instynkty i prowadzą do zniszczenia tych wszystkich, którzy sprzeciwiają się jego woli, a w konsekwencji równieş do autodestrukcji. Religia czy ideologia, do jakiej się odwołują, nie ma w tym wypadku şadnego znaczenia: moşe to być Bóg (w przypadku J. Jonesa i Koresha), szatan (u satanistów) bądź prawo karmy (Asahara). Moşe to być nawet ideologia totalitarna15. Zdaniem Mao Tse-tunga, tajemnica panowania nad ludzkimi umysłami sprowadza się do tego, şeby przekonać pacjenta, iş jest chory i şe dysponuje się lekiem na tę chorobę. W przekładzie na język religii, trzeba mu wmówić, şe jest „grzeszny� i şe praktyka danej religii oczyści go z „grzechów�16. To, şe uczniowie trwają przy swoim guru, jest wynikiem nie tyle tego, co zwykle nazywa się „praniem mózgu� (jego rola jest dyskusyjna), ile przeşywania stanów szczęścia dzięki kontaktowi z guru i praktykowaniu otrzymanych od niego metod17. Jeden z członków ruchu Radşniśa wielokrotnie doświadczał stanów pełni błogości podczas medytacji. Były one tak piękne i głębokie, şe w porównaniu z nimi wszystko inne traciło sens. W jego przekonaniu jest to główny powód, dla którego członkowie tzw. destrukcyjnych kultów nadal w nich tkwią. Pozytywne przeşycia, których w nich doświadczyli, rekompensują im całe zło i świata, i samego kultu czy jego przywódcy. Przywódcy religijni mają charakter pewnych siebie tricksterów (confidence tricksters), poniewaş sprawiają wraşenie, şe znają odpowiedzi na wszystkie pytania, i nie

17

3JUB 9 JOEE


w ktĂłrej wszyscy sprzysiÄ™gli siÄ™ przeciw nim, jedynym moĹźliwym wyjĹ›ciem jest grupowe samobĂłjstwo. W opinii S. Palmer najlepszym lekiem na wysuwane przez lidera şądanie poĹ›wiÄ™cenia Ĺźycia dla idei jest „zintegrowane jednostkowe sumienieâ€?. Zatem jedynym autorytetem, ktĂłrego sĹ‚ucha siÄ™ przed podjÄ™ciem decyzji, powinien być wewnÄ™trzny gĹ‚os samego siebie. O przygotowywanie zbiorowego samobĂłjstwa rzekomych 144 000 wyznawcĂłw media ukraiĹ„skie oskarĹźaĹ‚y w 1993 roku czĹ‚onkĂłw Wielkiego BiaĹ‚ego Bractwa. Później okazaĹ‚o siÄ™, Ĺźe dziennikarze nawet nie zapoznali siÄ™ z doktrynÄ… bractwa, Ĺźe liczba wyznawcĂłw byĹ‚a znacznie mniejsza niĹź w histerycznych doniesieniach mediĂłw i Ĺźe bractwo w ogĂłle nie planowaĹ‚o zbiorowych samobĂłjstw30. E. Borenstein pisaĹ‚ o „masowej histerii medialnejâ€? i „paniceâ€?. W jego opinii Wielkie BiaĹ‚e Bractwo byĹ‚o tylko papierowym tygrysem, a zapowiadany przez nie koniec Ĺ›wiata nie byĹ‚ niczym wiÄ™cej, jak tylko wojnÄ… sĹ‚Ăłw. Na negatywnÄ… rolÄ™ mediĂłw w przekazywaniu informacji dotyczÄ…cych NRR zwrĂłciĹ‚a teĹź uwagÄ™ K. Wessinger. Po porĂłwnaniu wizji Ĺ›wiata J. Jonesa, Koresha, Asahary i Applewhite’a odkryĹ‚a wspĂłlne dla nich „uporczywe szaleĹ„stwo radykalnego, dualistycznego poglÄ…du na Ĺ›wiatâ€?. Jej zdaniem „takie dychotomiczne myĹ›lenie moĹźna odnaleźć nie tylko u czĹ‚onkĂłw millenarystycznych ruchĂłw katastroficznych, ale rĂłwnieĹź wĹ›rĂłd uciekinierĂłw z NRR, antykultowych aktywistĂłw, egzekutorĂłw prawa i przedstawicieli mediĂłwâ€?. W poszukiwaniu sensacji, podgrzewajÄ…c i tak juĹź gorÄ…cÄ… atmosferÄ™, media czÄ™sto przyczyniajÄ… siÄ™ do tragicznego zakoĹ„czenia konfliktu. Media nigdy nie zainteresowaĹ‚yby siÄ™ Mansonem, a policja ConstanzÄ…, gdyby ci zabijali wyĹ‚Ä…cznie ludzi z marginesu. Sytuacja ulega caĹ‚kowitej zmianie, gdy ofiarÄ… zabĂłjcĂłw padajÄ… ludzie znani i wpĹ‚ywowi. To media tworzÄ… współczesnych HerostratesĂłw, to one w znacznej mierze decydujÄ…, komu naleĹźy siÄ™ sĹ‚awa, a komu zapomnienie. Media dopiero po tragedii w Jonestown zaczęły nazywać jego religiÄ™ (przedtem aprobowanÄ…) „kultemâ€?. GĹ‚Ăłwna róşnica miÄ™dzy „kultemâ€?, „sektÄ…â€? czy NRR a religiÄ… polega wyĹ‚Ä…cznie na tym, Ĺźe za tymi pierwszymi nie stoi Ĺźadna wĹ‚adza polityczna. Po takim spektakularnym wydarzeniu jak masowy mord czy zbiorowe samobĂłjstwo czĹ‚onkĂłw NRR media zaczynajÄ… uĹźywać jÄ™zyka antykultowych aktywistĂłw: „Religia staje siÄ™ kultem, neofityzm praniem mĂłzgu, perswazja propagandÄ…, misjonarze wywrotowymi agentami, miejsca odosobnienia i klasztory wiÄ™zieniami, Ĺ›wiÄ™ty rytuaĹ‚ dziwacznym postÄ™powaniem, religijne ceremonie zachowaniem aberracyjnym, zaĹ› oddanie i medytacja – psychopatycznymi transamiâ€?31. Niekiedy tego typu jÄ™zyka uĹźywajÄ… teĹź religioznawcy. CzytajÄ…c o „dziwacznym systemie wierzeniowym nowego kultu, obiecujÄ…cego ich (= wyznawcom) zbawienieâ€?, siĹ‚Ä… rzeczy nasuwa siÄ™ porĂłwnanie do chrzeĹ›cijaĹ„stwa, islamu czy innej religii, w ktĂłrej rĂłwnieĹź zawarte jest takie nauczanie. Tymczasem miÄ™dzy „kultemâ€? a tzw. „normalnÄ…â€? religiÄ… (cudzysĹ‚owy Beckforda) istnieje ciÄ…gĹ‚ość, nie przepaść. W latach 90. XX w. za wiÄ™kszoĹ›ciÄ… skandali staĹ‚y zorganizowane KoĹ›cioĹ‚y (gĹ‚Ăłwnie katolicki), a nie NRR. Wystarczy wspomnieć o systematycznym molestowaniu dzieci przez księşy katolickich, brutalnym postÄ™powaniu w oĹ›rodkach dla mĹ‚odzieĹźy prowadzonych w wielu krajach przez organizacje katolickie, gigantycznych naduĹźyciach finansowych w archidiecezji KoĹ›cioĹ‚a katolickiego w Chicago, naduĹźyciu wĹ‚adzy w wielu amerykaĹ„skich KoĹ›cioĹ‚ach, wykorzystywaniu kobiet w KoĹ›cioĹ‚ach chrzeĹ›cijaĹ„skich w ogĂłle, seksualnych naduĹźyciach brytyjskiego kleru metodystycznego, naduĹźyciach finansowych

(8) wiara w to, Ĺźe sÄ… przeĹ›ladowani i kontrolowani przez jakieĹ› zewnÄ™trzne siĹ‚y, (9) narastajÄ…ce poczucie paranoi w grupie, (10) konsekwencjÄ… tego jest gromadzenie broni na wypadek ataku z zewnÄ…trz. Te cechy pojawiajÄ… siÄ™ w bardzo wielu NRR20. ChrzeĹ›cijaĹ„stwo nie tylko nie stanowi zabezpieczenia przed zĹ‚em, ale wrÄ™cz stanowi poĹźywkÄ™, na ktĂłrej doskonale rozwijajÄ… siÄ™ wszelkie dewiacyjne NRR. TwĂłrcy NRR czÄ™sto odwoĹ‚ywali siÄ™ do chrzeĹ›cijaĹ„stwa. Ugandyjski Ruch na rzecz PrzywrĂłcenia DziesiÄ™ciu PrzykazaĹ„ BoĹźych byĹ‚ katolicki, Koresh i Theriault byli adwentystami, a LeBaronowie i Lundgren – mormonami. ĹšwiÄ…tynia SĹ‚oĹ„ca to chrzeĹ›cijaĹ„stwo ezoteryczne. Manson Ĺ‚Ä…czyĹ‚ chrzeĹ›cijaĹ„stwo ze scjentologiÄ…, a Wrota Niebios – chrzeĹ›cijaĹ„stwo z gnostycyzmem i wÄ…tkami UFO. Mitchell odwoĹ‚ywaĹ‚ siÄ™ do judaizmu, chrzeĹ›cijaĹ„stwa oraz islamu. Nawet autoteista Jim Jones odwoĹ‚ywaĹ‚ siÄ™ do chrzeĹ›cijaĹ„skiej retoryki. Tylko Asahara byĹ‚ bliĹźszy religiom Wschodu niĹź Zachodu, ale rĂłwnieĹź u niego nie brak byĹ‚o wÄ…tkĂłw zaczerpniÄ™tych z chrzeĹ›cijaĹ„stwa ezoterycznego i nowotestamentowej apokaliptyki. NaleĹźy jednak dodać, Ĺźe KoĹ›ciół LeBaronĂłw zostaĹ‚ usuniÄ™ty z szeregĂłw KoĹ›cioĹ‚a MormonĂłw, a Lundgrena pozbawiono w nim funkcji. TakĹźe Koresha adwentyĹ›ci usunÄ™li ze swojego KoĹ›cioĹ‚a. ĹšwiÄ…tynia Ludu, ĹšwiÄ…tynia SĹ‚oĹ„ca, Brama Niebios oraz Ruch na rzecz PrzywrĂłcenia DziesiÄ™ciu PrzykazaĹ„ BoĹźych to nie jedyne wspĂłlnoty, ktĂłrych czĹ‚onkowie popeĹ‚nili zbiorowe samobĂłjstwa. Na tle przypadkĂłw znanych z historii religii liczba ofiar tych ruchĂłw wydaje siÄ™ skromna, zwĹ‚aszcza w porĂłwnaniu z chrzeĹ›cijaĹ„skimi ruchami sekciarskimi w dawnej Rosji. NiektĂłre z nich gĹ‚osiĹ‚y apologiÄ™ zbiorowego samobĂłjstwa poprzez samospalenie21. Wielu staroobrzÄ™dowcĂłw wybieraĹ‚o Ĺ›mierć w pĹ‚omieniach jako formÄ™ caĹ‚kowitego oczyszczenia w ogniu przed majÄ…cym nadejść koĹ„cem Ĺ›wiata. W ten sposĂłb od koĹ„ca XVII do koĹ„ca XIX wieku w masowych samobĂłjstwach Ĺ›mierć poniosĹ‚o okoĹ‚o 20 000 ludzi22. Poza RosjÄ… zbiorowe samobĂłjstwa zanotowano w Ameryce PoĹ‚udniowej23, na Filipinach24, w Korei PoĹ‚udniowej25, Meksyku26 oraz Wietnamie27. Te samobĂłjstwa J.R. Lewis tĹ‚umaczyĹ‚ wierzeniami millenarystycznymi. PodobieĹ„stwa miÄ™dzy samobĂłjstwami staroobrzÄ™dowcĂłw i wyznawcĂłw J. Jonesa stanowiÄ…, zdaniem T. Robbinsa, dowĂłd na „ciÄ…gĹ‚Ä… intensyfikacjÄ™ nastroju pesymistycznego apokaliptyzmu i rozpaczliwe przeĹ›wiadczenie o triumfie zĹ‚a w skazanym na zatracenie Ĺ›wiecieâ€?. Oba ruchy róşniĹ‚y siÄ™ tym, Ĺźe po masowym samobĂłjstwie ĹšwiÄ…tynia Ludu przestaĹ‚a istnieć, a nie wszyscy staroobrzÄ™dowcy wybrali samobĂłjstwo. O ile dla Jonesa przeĹ›ladowanie ze strony Ĺ›wiata byĹ‚o jego „paranoicznÄ… fantazjÄ…â€?, ktĂłra doprowadziĹ‚a go do szaleĹ„stwa i rozpaczy, to dla staroobrzÄ™dowcĂłw stanowiĹ‚a skrajnÄ… formÄ™ protestu przeciw przeĹ›ladowaniu ze strony wĹ‚adz28. Nie naleĹźy zapominać, Ĺźe odrzucenie Ĺ›wiata poĹ‚Ä…czone z oczekiwaniem na natychmiastowÄ… przemianÄ™ jest jednÄ… z cech pierwotnego chrzeĹ›cijaĹ„stwa. W Nauce dwunastu apostoĹ‚Ăłw czytamy: „Oby zstÄ…piĹ‚a Ĺ‚aska i oby ten Ĺ›wiat przeminÄ…Ĺ‚â€?29. ĹšwiÄ…tyniÄ™ Ludu, ĹšwiÄ…tyniÄ™ SĹ‚oĹ„ca i Wrota Niebios Lewis nazwaĹ‚ „kultami samobĂłjczymiâ€?. Te trzy NRR Ĺ‚Ä…czy niezdolność do przyjÄ™cia innego punktu widzenia poza wĹ‚asnym, potrzeba caĹ‚kowitego poĹ›wiÄ™cenia, paranoiczna podejrzliwość na punkcie zewnÄ™trznych siĹ‚ zagraĹźajÄ…cych jej istnieniu, izolacja od zewnÄ™trznego Ĺ›wiata, kĹ‚opoty przywĂłdcy ze zdrowiem, brak nastÄ™pcy lidera oraz brak jakichkolwiek moĹźliwoĹ›ci rozwoju, bÄ™dÄ…cy wynikiem stagnacji lub rozkĹ‚adu grupy. Te trzy ruchy oraz Szczep Dawidowy Ĺ‚Ä…czyĹ‚a wiara w istnienie wymierzonej przeciw nim konspiracji. Ich liderzy uznali, Ĺźe w sytuacji,

18

3JUB 9 JOEE


bezpieczne jako takie, ale stajÄ… siÄ™ takie, gdy zostajÄ… postawione pod presjÄ… spoĹ‚ecznÄ… i czujÄ… siÄ™ przeĹ›ladowane. Specjalna komisja powoĹ‚ana w 1998 roku przez Bundestag do zbadania NRR stwierdziĹ‚a, Ĺźe wiÄ™kszość z nich, wĹ‚Ä…cznie z KoĹ›cioĹ‚em Scjentologicznym, ktĂłremu uprzednio odmĂłwiono statusu organizacji religijnej, nie stanowi zagroĹźenia, i zaapelowaĹ‚a do wĹ‚adz, aby przestaĹ‚y wobec nich uĹźywać poniĹźajÄ…cych okreĹ›leĹ„ typu „sektaâ€? czy „kultâ€?. Nie ma Ĺźadnych podstaw, aby uznać przekonania czĹ‚onkĂłw ĹšwiÄ…tyni Ludu, Szczepu Dawidowego, WrĂłt Niebios, ĹšwiÄ…tyni SĹ‚oĹ„ca czy Ruchu na rzecz PrzywrĂłcenia DziesiÄ™ciu PrzykazaĹ„ BoĹźych, wierzÄ…cych, Ĺźe ich Ĺ›mierć nie jest samobĂłjstwem, lecz duchowÄ… transformacjÄ…, ktĂłra umoĹźliwia im spotkanie z istotami duchowymi na innej planecie – za bardziej ekscentrycznÄ… czy „szalonÄ…â€? od wiary chrzeĹ›cijan, ktĂłrzy w czasach przeĹ›ladowaĹ„ woleli poĹ›wiÄ™cić Ĺźycie, niĹź wyprzeć siÄ™ swoich przekonaĹ„. To samo dotyczy wszystkich ludzi o nastawieniu duchowym, dla ktĂłrych przekonania sÄ… cenniejsze niĹź Ĺźycie. Wielu twĂłrcĂłw NRR pozostaje zagadkÄ…. Nawet ci, ktĂłrzy przez wiele lat przebywali z nimi, przyznawali, Ĺźe wymykajÄ… siÄ™ oni jednoznacznej ocenie. Nie wiadomo, kim byli ani dlaczego robili to, co robili. Dotyczy to nie tylko GurdĹźijewa, Crowleya, LaVeya czy F. Jonesa, ale takĹźe pozostaĹ‚ych. W zaleĹźnoĹ›ci od okolicznoĹ›ci demonstrowali oni róşne aspekty swoich osobowoĹ›ci. W rĂłwnym stopniu dotyczy to wszystkich „szalonychâ€? mÄ™drcĂłw32.

w brytyjskich koĹ›cioĹ‚ach zielonoĹ›wiÄ…tkowych, rasizmie w KoĹ›ciele anglikaĹ„skim oraz last but not least zmowie istniejÄ…cej miÄ™dzy przywĂłdcami KoĹ›cioĹ‚Ăłw a niektĂłrymi przywĂłdcami reĹźimĂłw dyktatorskich. Zdaniem Paula R. Martina ci, ktĂłrzy wstÄ…pili do destruktywnego NRR, sami sÄ… sobie winni, gdyĹź nie zadali sobie trudu, aby dokĹ‚adnie przestudiować jego doktrynÄ™, jej zgodność z praktykÄ… i zgodność sĹ‚Ăłw nauczyciela z jego czynami. Zazwyczaj jest tak, Ĺźe neofici opierajÄ… siÄ™ na bardzo wybiĂłrczym potraktowaniu doktryny: wybierajÄ… z niej same plusy, to co im siÄ™ podoba, a odrzucajÄ… albo wcale nie zauwaĹźajÄ… minusĂłw. A później, gdy juĹź oddali wszystko, co posiadali, swemu guru, to nawet jeĹ›li chcieliby opuĹ›cić grupÄ™, jest juĹź na to za późno. NRR majÄ… ambiwalentnÄ… naturÄ™, takÄ…, jakÄ… ma bĂłstwo, na ktĂłre czÄ™sto powoĹ‚ujÄ… siÄ™ ich twĂłrcy. Rzeczy inaczej wyglÄ…dajÄ… z zewnÄ…trz, z perspektywy obserwatorĂłw, a inaczej od wewnÄ…trz ruchu, z punktu widzenia jego uczestnikĂłw. Tam, gdzie z zewnÄ…trz dostrzega siÄ™ wyĹ‚Ä…cznie presjÄ™ psychologicznÄ…, manipulowanie uczuciami przez cynicznego i wyzbytego skrupuĹ‚Ăłw oszusta, od Ĺ›rodka widać proces transformacji psychiki, dokonywany pod kierunkiem mistrza. JeĹ›li potÄ™pia siÄ™ metody stosowane przez twĂłrcĂłw NRR, to trzeba teĹź potÄ™pić np. ćwiczenia duchowne Loyoli, ktĂłre rĂłwnieĹź miaĹ‚y na celu zĹ‚amanie starej psychiki i uksztaĹ‚towanie nowej osobowoĹ›ci, caĹ‚kowicie dyspozycyjnej wobec hierarchii koĹ›cielnej, i ktĂłre rĂłwnieĹź doprowadziĹ‚y (co najmniej jednÄ… osobÄ™) do szaleĹ„stwa31. NRR to nie jest klub towarzyski i uczestnictwo w nim nie polega na miĹ‚ym spÄ™dzaniu czasu. To nieustanna praca nad transformacjÄ… psychiki. Naturalnie to, czy coĹ› takiego jak „zbawienieâ€?, „wyzwolenieâ€? czy „oĹ›wiecenieâ€? w ogĂłle istnieje, jest tylko kwestiÄ… wiary. ZwykĹ‚y czĹ‚owiek nie ma Ĺźadnej moĹźliwoĹ›ci weryfikacji sĹ‚Ăłw tekstĂłw uznanych za Ĺ›wiÄ™te i objawione czy sĹ‚Ăłw guru odnoĹ›nie do tego, co pozaracjonalne. Niemniej czĹ‚owieka, ktĂłry ma wizje albo ktĂłry doĹ›wiadczyĹ‚ rzeczy, ktĂłrych nie da siÄ™ wyjaĹ›nić w sposĂłb racjonalny, trudno jest przekonać, Ĺźe jego guru go oszukuje, zwĹ‚aszcza jeĹ›li wizje sÄ… zwiÄ…zane z jego osobÄ…. Temu naleĹźy przypisać fakt, Ĺźe nawet byli czĹ‚onkowie NNR czÄ™sto wyraĹźajÄ… siÄ™ pozytywnie o swoich nauczycielach, a czas spÄ™dzony w ich wspĂłlnotach uznajÄ… za najszczęśliwszy okres w swoim Ĺźyciu. Problemem wiÄ™kszoĹ›ci twĂłrcĂłw NRR jest to, iĹź uwaĹźali oni, Ĺźe treść ich umysĹ‚Ăłw (wizji, przemyĹ›leĹ„ itp.) jest wiąşąca dla wszystkich ludzi i Ĺźe w zwiÄ…zku z tym powinni siÄ™ im podporzÄ…dkować, poniewaĹź znajdujÄ… siÄ™ w posiadaniu szczegĂłlnej, intymnej wiedzy o Ĺ›wiecie, bÄ™dÄ…cej wynikiem objawienia otrzymanego od bĂłstwa. W istocie byĹ‚y to tylko konstrukty ich, najczęściej, zaburzonych umysĹ‚Ăłw. Gwoli Ĺ›cisĹ‚oĹ›ci naleĹźy teĹź zwrĂłcić uwagÄ™, Ĺźe nie wszyscy z tych „szaleĹ„cĂłwâ€? mieli wyĹ‚Ä…cznie negatywne cechy. Jim Jones byĹ‚ np. prekursorem zniesienia segregacji rasowej, gĹ‚osiĹ‚ braterstwo wszystkich ludzi. Trzeba takĹźe podkreĹ›lić prekursorski charakter ich niektĂłrych idei. KsiÄ…dz Vintras jeszcze w XIX wieku postulowaĹ‚ kapĹ‚aĹ„stwo kobiet oraz przepowiedziaĹ‚ ustanowienie dogmatu o niepokalanym poczÄ™ciu Maryi. Crowley zapowiadaĹ‚ nadejĹ›cie Nowej Ery i rewolucji seksualnej. Zalecenia RadĹźniĹ›a, ktĂłry na wieść o zagroĹźeniu ze strony AIDS wprowadziĹ‚ nakaz uĹźywania podczas stosunku prezerwatyw i gumowych rÄ™kawiczek, w 1983 roku wydawaĹ‚y siÄ™ Ĺ›mieszne, ale gdy później staĹ‚o siÄ™ jasne, Ĺźe AIDS nie jest tylko chorobÄ… homoseksualistĂłw, w 1989 roku telewizja amerykaĹ„ska zaczęła zalecać uĹźywanie prezerwatyw jako profilaktyki przeciw tej chorobie. Na koniec naleĹźy podkreĹ›lić fakt, Ĺźe NRR nie sÄ… nie-

Przypisy:

1. TytuĹ‚ pochodzi od redakcji. Ten i poprzedni artykuĹ‚ Jacka Sieradzana pochodzÄ… z przygotowywanej przez niego ksiÄ…Ĺźki pt. Ekscentryzm i szaleĹ„stwo w religiach XX wieku . Z przyczyn technicznych pominÄ™liĹ›my w tekĹ›cie wiÄ™kszość przypisĂłw wraz ze ĹşrĂłdĹ‚ami bibliograďŹ cznymi (przyp. red.). Kolejne przypisy – autor. 2. Cyt. w: C. Sagan, Rajskie smoki: RozwaĹźania o ewolucji ludzkiej inteligencji, Wydawnictwo Zysk i S-ka, PoznaĹ„ 1998, s. 170. 3. P.J. Wilson, Oscar: an inquiry into the nature of sanity, Random House, New York 1974, w: Leyton 1996, s. 21. 4. C. Turnbull, Ikowie, ludzie gĂłr. Tutaj warto przytoczyć przykĹ‚ad mnichĂłw buddyjskich na bezludnej wyspie, o ktĂłrych wspomniaĹ‚ Kevin Ryerson: „JeĹ›li to bÄ™dzie trzech mnichĂłw buddyjskich stojÄ…cych w obliczu walki o jabĹ‚ko w celu przetrwania, to prawdopodobnie pogrąşą siÄ™ w medytacji i wcale go nie zjedzÄ…, aĹź w koĹ„cu z peĹ‚nÄ… Ĺ›wiadomoĹ›ciÄ… umrÄ… z gĹ‚odu i opuszczÄ… ziemskÄ… rzeczywistośćâ€? (cyt. w: S. MacLaine, TaĹ„czÄ…c w Ĺ›wietle, Wydawnictwo Petra, Warszawa 1992, s. 306). 5. Choć USA majÄ… tylko 5% Ĺ›wiatowej populacji, to w XX w. na ich terenie dziaĹ‚aĹ‚o Ĺ›rednio 76% wszystkich seryjnych zabĂłjcĂłw, a od 1980 roku ich liczba wzrosĹ‚a do 85% (www.crimeZZZ.net, stan na listopad 2004 roku). 6. T. Robbins, Sources of Volatility in Religious Movements . 7. Autor preferuje termin NRR niĹź sĹ‚owo „kultâ€? ze wzglÄ™du na podobieĹ„stwa kultĂłw i religii instytucjonalnych. Philip Zimbardo, psycholog z Uniwersytetu Stanforda, jest zdania, Ĺźe nieĹ‚atwo odróşnić kult od religii, choćby dlatego, Ĺźe rĂłwnieĹź wszystkie religie chcÄ… kontrolować umysĹ‚y ludzi i zmuszać ich do wiary w swoje dogmaty (V. Loe, Defining „cultâ€? is not easy task, experts say, „Dallas Morning Newsâ€?, 27 lutego 1993, RRW). 8. Por. E.J.B. Rochford, Child Abuse in the Hare Krishna Movement : 1971-1986, „ISKCON Communication Journalâ€?, 6 (1998), s. 43-69.

19

3JUB 9 JOEE


9. S. Milgram, Obedience to Authority, Harper & Row, New York 1973. 10 E. Fromm, Ucieczka od wolności, Czytelnik, Warszawa 1999, s. 248. 11. S. Beyer, Joga tybetańska a schizofrenia, surrealizm i alchemia , „Pismo Literacko-Artystyczne�, 1989, nr 6, s. 57-68. 12. O charyzmie guru jako spoiwie grupy religijnej pisał np. Galanter. Przywołał m.in. D. Koresha, Ośo Radşniśa, Śoko Asaharę, M. Applewhite’a, C. Mansona, J. Jonesa i L. Joureta. 13. D. Anthony, B. Ecker, K. Wilber (red.), Spiritual Cho-

liĹ„skich, WrocĹ‚aw 1973, s. 280. W pierwszym publicznym samospaleniu, zorganizowanym 4 marca 1687 roku w klasztorze paleostrowskim przez diakona Ignacego SoĹ‚owieckiego, zginęło okoĹ‚o 2700 osĂłb (E. PrzybyĹ‚, W cieniu antychrysta: Idee staroobrzÄ™dowcĂłw w XVII w., ZakĹ‚ad Wydawniczy „Nomosâ€?, KrakĂłw 1999, s. 153-154). OprĂłcz samospaleĹ„ zanotowano takĹźe wypadki topienia siÄ™, morzenia gĹ‚odem i zakopywania w ziemi przez fanatycznych staroobrzÄ™dowcĂłw (W. Jakubowski [tĹ‚.], Ĺťywot protopopa Awwakuma przez niego samego nakreĹ›lony i wybĂłr innych pism , Wydawnictwo ZakĹ‚adu Narodowego im. OssoliĹ„skich, WrocĹ‚aw 1972, s. 54). 23. Przypadki rytualnych samobĂłjstw sÄ… teĹź poĹ›wiadczone w ruchu wak’as, dziaĹ‚ajÄ…cym w XVI w. w Ameryce PoĹ‚udniowej (A. Posern-ZieliĹ„ski, Ruchy spoĹ‚eczne i religijne Indian hiszpaĹ„skiej Ameryki PoĹ‚udniowej (XVI-XX w.) , ZakĹ‚ad Narodowy im. OssoliĹ„skich, WrocĹ‚aw 1974, s. 44). 24. 9 wrzeĹ›nia 1985 roku 80 czĹ‚onkĂłw plemienia Ata, ĹźyjÄ…cego na ďŹ lipiĹ„skiej wyspie Mindanao, z organizacji Datu Mangayanona, otruĹ‚o siÄ™ na polecenie swego kapĹ‚ana, by zobaczyć Boga. 25. 29 sierpnia 1987 roku w Seulu otruĹ‚o siÄ™ lub zostaĹ‚o zamordowanych 32 wyznawcĂłw Parka Sun Dzia (Park Soon Ja), wĹ‚Ä…cznie z liderem. WiÄ™kszość oďŹ ar znaleziono ze zwiÄ…zanymi rÄ™kami i nogami oraz poderĹźniÄ™tymi gardĹ‚ami. Park byĹ‚ poszukiwany za przywĹ‚aszczenie 8,7 miliona dolarĂłw od swoich wyznawcĂłw. 5 paĹşdziernika 1998 roku samobĂłjstwo poprzez samospalenie popeĹ‚niĹ‚o szeĹ›ciu bÄ…dĹş siedmiu czĹ‚onkĂłw koreaĹ„skiego KoĹ›cioĹ‚a Wiecznego Ĺťycia (Youngsang), wraz z ich zaĹ‚oĹźycielem Wu Dziong-minem (Woo Jong-min, ur. 1941), wierzÄ…c, Ĺźe w ten sposĂłb osiÄ…gnÄ… zbawienie. 26. W grudniu 1991 roku meksykaĹ„ski duchowny Ramon Morales Almazan zostaĹ‚ oskarĹźony o przyczynienie siÄ™ do Ĺ›mierci 29 swoich zwolennikĂłw. 27. W paĹşdzierniku 1993 roku 53 wietnamskich wieĹ›niakĂłw zastrzeliĹ‚o siÄ™, wierzÄ…c swemu ociemniaĹ‚emu przywĂłdcy Ca Van Liemowi, Ĺźe po Ĺ›mierci pĂłjdÄ… wprost do nieba. Liem uprzednio ograbiĹ‚ ich z pieniÄ™dzy. 28. T. Robbins, Religious Mass Suicide Before Jonestown: The Russian Old Believers , „Sociological Analysisâ€?, 47 (1986), s. 17-18. 29. Didache 10.6. SĹ‚owa te P. Jenkins zacytowaĹ‚ jako motto do Devil Cults and Doomsday Cults 1980-2000, w swojej ksiÄ…Ĺźce Mystics and Messiahs: Cults and New Religions in American History, Oxford University Press, New York 2000, s. 208. 30. E. Borenstein, Articles of Faith: The Media Response to Maria Devi Khristos , „Religionâ€?, 25 (1995), s. 249. 31. Chodzi o przyszĹ‚ego Ĺ›wiÄ™tego, Alberta Chmielowskiego. 32. Np. Cziegjama Trungpy, ktĂłry nawet dla swoich najbliĹźszych uczniĂłw byĹ‚ osobÄ… nieznanÄ…. Por. F. Midal, ChĂśgyam Trungpa: His Life and Vision , Shambala, Boston 2004:xxiv.

ices: The Problem of Recognizing Authentic Paths to Inner Transformation , Paragon House, New York 1987:90, cyt. w:

Feuerstein 1992, s. 250. 14. L. Oakes, Prophetic Charism: The Psychology of Revolutionary Personality, Syracuse University Press, Syracuse 1997, cyt. w: Stevens, Price 2000, s. 55-56. 15. Wg Liftona, Najwyşsza Prawda miała charakter wspólnoty totalitarnej. To samo moşna teş powiedzieć o wielu innych ruchach, np. Świątyni Ludu, Świątyni Słońca czy Wrotach Niebios. Takşe ruch Radşniśa w Rajneeshpuram upodobnił się do totalitarnego państewka. 16. P. Morantz, The Devil and John Walker: Sympathy for the Disciple?, 2002, www.rickross.com/reference/brainwashing/brainwashing35.html. 17. Znane są teş jednak przypadki osób chorych psychicznie, doznających uczucia szczęścia. 18. R. Stark, W.S. Bainbridge, Teoria religii, Zakład Wydawniczy „Nomos�, Kraków 2000, s. 196. 19. Wg L.L. Dawsona, do strategii kontroli umysłów członków NRR naleşą: zwiększanie şądań wobec nich w kierunku coraz większego ich zaangaşowania, gra strachem przed prześladowaniami ze strony wrogów ruchu, kontrola informacji i şycia seksualnego, testy lojalności, które mają bardziej uzaleşnić szeregowych członków od lidera, oraz zmiana miejsca pobytu. 20. Wyjątkiem jest Świątynia Słońca, w której punkty 2, 6 i 7 zostały spełnione dopiero w ostatniej fazie jego istnienia, a co do spełnienia punktów 8 i 9 nie ma pewności. Broń wprawdzie jej członkowie skupowali, ale nie w celu odparcia ataku z zewnątrz. 21. Samospalenia nie są teş obce współczesności. W latach 60. samospaleń dokonywali wietnamscy mnisi buddyjscy w proteście przeciw wojnie wietnamskiej, a w roku 1978 przed pałacem Ligi Narodów oblała się benzyną i podpaliła się Australijka Lynette Phillips, dziedziczka milionowej fortuny. Uczyniła to w proteście przeciwko „luksusowi i egotyzmowi tego świata� (B. Borchert, Mysticism: Its History and Challenge, Samuel Weiser, York Beach 1994, s. 349). 22. L. Bazylow, Społeczeństwo rosyjskie w pierwszej połowie XIX wieku, Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Osso-

Ĺ ukasz / CatTheGamer, Jill new

20

3JUB 9 JOEE



Na poprzedniej stronie: Marek Ostoja-Ostaszewski, Mit-ra-do, 2001, 130 x 100

Marek Ostoja-Ostaszewski, z cyklu Lux Aeterna , 1998, 65 x 50

Marek Ostoja-Ostaszewski uzyskał dyplom na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby w pracowni prof. Alfonsa Mazurkiewicza w 1974; od tego czasu miał kilkanaście wystaw indywidualnych i zbiorowych. Ostatnia w Jeleniej Górze w 1997, gdzie obrazy jego były prezentowane razem z pracami Urszuli Broll-Urbanowicz. Artysta to osobny, nieobecny na „rynku� czy moşe raczej – „targowisku� sztuki. Deklaruje potrzebę utrwalania piękna metafizycznego. W katalogu zanotował zdanie Augusta Zamojskiego, jako równieş swoją myśl przewodnią: „Sztuka jest dopiero wtedy sztuką, gdy jest owocem doświadczenia mistycznego�. Obcując z obrazami Ostaszewskiego ma się odczucie działania intensywnego, kolorowego światła raczej niş konkretnej materii malarskiej. Silne kontrasty, umykanie formy uniemoşliwiają spokojną kontemplację i panowanie nad tym, co postrzegane. Wzrok ześlizguje się z pozornych rusztowań rzeczy, przestrzeń migocze, ucieka i atakuje. Zostajemy olśnieni i pozostawieni sobie, w pewien sposób „wyrzuceni� poza granice obrazu, poza granice tego, co widzialne. W czyste światło lub ciemność, zaleşnie od zasług. Michał Fostowicz Na następnej stronie: Andrzej Urbanowicz, Wyjawienie, 1990-1992, olej, płótno, 303 x 178




Szaleństwo jako komunikat MICHAŠFOSTOWICZ

wodzie, nauczyĹ‚y siÄ™ chodzić po drzewach. JeĹ›li przyjąć, Ĺźe toksyczność ludzkiego spoĹ‚eczeĹ„stwa bywa czÄ™sto nadmierna, to szalone zachowanie ryb moĹźna by rĂłwnieĹź przypisać wielu mistykom, artystom czy po prostu istotom zanadto subtelnym. KsiÄ…Ĺźka Sieradzana ma charakter encyklopedyczny, dostarcza mnĂłstwa niezwykĹ‚ych informacji, opinii i koncepcji dotyczÄ…cych szaleĹ„stwa w religiach; moĹźna krÄ…Ĺźyć po niej jak po labiryncie. Bogactwo przypisĂłw i informacji bibliograficznych odsyĹ‚a czytelnika do bardziej szczegółowych studiĂłw. Ale jest w tej lekturze rĂłwnieĹź pewna myĹ›l zasadnicza, ktĂłra objawia siÄ™ miÄ™dzy innymi przez tak kompleksowe potraktowanie tematu. SzaleĹ„stwo jest tu szczegĂłlnym doĹ›wiadczeniem duchowym i zarazem wyrazem (ekspresjÄ…) tego doĹ›wiadczenia. Nazywane bywa „szalonÄ… mÄ…droĹ›ciÄ…â€? i stanowi nieustannie Ĺźywy relikt pierwotnego stopienia siÄ™ w jedność z bĂłstwem. Jednak zapewne nawet przywoĹ‚anie autorytetu Platona nie przekona wiÄ™kszoĹ›ci przykĹ‚adnych wyznawcĂłw swoich religii, Ĺźe trzeba oszaleć, by stać siÄ™ prawdziwie duchowÄ… istotÄ…, mimo Ĺźe historia religii, bezstronnie udokumentowana, przynosi obfity materiaĹ‚ niekonwencjonalnych reakcji, niezrozumiaĹ‚ych zachowaĹ„ i stwierdzeĹ„ najwiÄ™kszych religijnych autorytetĂłw. RĂłwnieĹź ostatnie czasy przynoszÄ… wiele bulwersujÄ…cych zachowaĹ„ współczesnych prorokĂłw i przywĂłdcĂłw religijnych, w duĹźym stopniu Ĺ›wiadomie aplikowanych wiernym jako rodzaj terapii szokowej (o tym traktuje kolejna ksiÄ…Ĺźka Jacka Sieradzana). Cóş jest w szaleĹ„stwie, Ĺźe nawet rozwaĹźny Platon uwaĹźaĹ‚ je za dobro najwyĹźsze? UwaĹźam, za autorem omawianej ksiÄ…Ĺźki, Ĺźe istoty sacrum nie moĹźna objąć zwykĹ‚Ä… Ĺ›wiadomoĹ›ciÄ…. DoĹ›wiadczenie religijne ze swej istoty jest szalone w stosunku do norm codziennoĹ›ci, poniewaĹź realizuje siÄ™ jako doĹ›wiadczenie rzeczywistoĹ›ci, wykraczajÄ…cej poza wszystko, co znane i akceptowane przez racjonalny umysĹ‚, i doĹ›wiadczenie to pozostaje niekomunikowalne. Poznanie transcendencji, wedĹ‚ug róşnych Ĺ›wiadectw, samo dla siebie jest radosne, bÄ™dÄ…c realizacjÄ… peĹ‚ni czĹ‚owieczeĹ„stwa, ĹşrĂłdĹ‚em wielkiej wewnÄ™trznej energii i jasnoĹ›ci. Ale w swojej bezpoĹ›rednioĹ›ci jego istota nie daje siÄ™ ukazać, droga ku niemu nie jest prosta, prezentacja bywa dziwaczna, sĹ‚owa odpychajÄ…ce. Jak powiada Bhagawad Gita, Ĺ›wiÄ™ta ksiÄ™ga hinduizmu: „MÄ™drzec przebudzony jest do rzeczywistoĹ›ci, ktĂłra jest jak Noc dla wszystkich istnieĹ„; a to, do czego wszystkie istoty sÄ… przebudzone, jest nocÄ… dla gĹ‚Ä™boko przebudzonego MÄ™drcaâ€?. Mimo tego rozdarcia i skrajnego nieporozumienia, poĹ›wiadczonego we wszystkich gĹ‚Ä™bokich tradycjach duchowych, intelekt domaga siÄ™ jakiegoĹ› powiÄ…zania, jakiejĹ› Ĺ‚atwej kĹ‚adki pomiÄ™dzy naukami „oĹ›wieconychâ€? a swoim Ĺ›wiatem maĹ‚ych interesĂłw

KsiÄ…Ĺźka Jacka Sieradzana SzaleĹ„stwo w religiach Ĺ›wiata jest niewÄ…tpliwym wydarzeniem, poprzez swĂłj rozmach, obszar, ktĂłry obejmuje, oraz oryginalność ujÄ™cia. Zjawisko ludzkiego i boskiego szaleĹ„stwa ukazane zostaĹ‚o w odniesieniu do siedmiu religii Ĺ›wiata i materiaĹ‚ tu zgromadzony zdumiewa przede wszystkim bogactwem szczegółów, iloĹ›ciÄ… przytaczanych ĹşrĂłdeĹ‚. Jak sam autor przyznaje, podjÄ™cie takiego tematu w taki sposĂłb graniczyĹ‚o – nic w tym dziwnego – z szaleĹ„stwem. RozwaĹźajÄ…c zawartość religijnych koncepcji i doĹ›wiadczeĹ„, wychodzimy automatycznie poza obszar tego, co powszechnie uznawane za „normalneâ€?, w dziedzinÄ™ nadzwyczajnych mocy zdarzeĹ„ i symbolicznych przekazĂłw, ktĂłre şądajÄ… podporzÄ…dkowania zwykĹ‚ego Ĺźycia temu wĹ‚aĹ›nie, co niezwykĹ‚e. Religia jest jednak dziedzinÄ… spoĹ‚ecznego adoptowania tajemnicy i nieuchwytnoĹ›ci sacrum do powszechnych wymogĂłw i stereotypowych zachowaĹ„, stÄ…d spojrzenia na religiÄ™ religioznawcy i wierzÄ…cego bywajÄ… caĹ‚kowicie róşne. SzaleĹ„stwo w religiach Ĺ›wiata nie opisuje, jak moĹźna by siÄ™ spodziewać, jedynie pewnych anomalii i ekstremalnych zachowaĹ„ poĹ›rĂłd wyznawcĂłw róşnych religii – choć jest to oczywiĹ›cie wÄ…tek pierwszoplanowy – raczej, poprzez róşne przykĹ‚ady, prĂłbuje odsĹ‚onić podstawowe i gĹ‚Ä™bokie doĹ›wiadczenie – twĂłrczy stan umysĹ‚u, ktĂłry zrodziĹ‚, czy teĹź umoĹźliwiĹ‚, religijne prawdy i objawienia. Cokolwiek bowiem moĹźemy powiedzieć na temat sacrum i natury boskoĹ›ci, dotyczy ona jedynie tego, co pochodzi z owego, wykraczajÄ…cego poza „normalnośćâ€?, spotkania z nieskoĹ„czonoĹ›ciÄ… i niewyraĹźalnoĹ›ciÄ… NajwyĹźszej Istoty. To doĹ›wiadczenie jest okreĹ›lane w ksiÄ…Ĺźce Sieradzana jako stan ekstatyczno-transowy i zastÄ…pione skrĂłtem SET. „NajwiÄ™ksze dobra zawdziÄ™czamy szaleĹ„stwu – powiada Platon – ktĂłre (‌) bĂłg nam zsyĹ‚ać raczyâ€? (Fajdros, 244 A). To sformuĹ‚owanie wychodzi naprzeciw róşnym współczesnym ocenom psychicznych anomalii i trudnoĹ›ciom w okreĹ›leniu ich funkcji i znaczenia. Platon dzieliĹ‚ szaleĹ„stwo na „ludzkieâ€? i „boskieâ€?, tylko temu drugiemu przyznajÄ…c wartość. JednakĹźe boski punkt widzenia z trudem poddaje siÄ™ fachowej ocenie ludzkiego rozumu. To, co dla czĹ‚owieka szalone lub nienormalne, moĹźe być z boskiego punktu widzenia normalne i zdrowe. StÄ…d pytania o „normalnośćâ€? Ĺ›wiata, w ktĂłrym Ĺźyjemy, i kryteria tej rzekomej „normalnoĹ›ciâ€? w ocenianiu tego, co nienormalne. Przypomnijmy, Ĺźe jedna ze znanych hipotez dotyczÄ…cych schizofrenii to pojmowanie jej jako rodzaju strategii ludzkiego organizmu, pozwalajÄ…cej jednostkom wraĹźliwym na dostosowanie siÄ™ do sytuacji niemoĹźliwych (R.D. Laing). Przypomina to sugestywne zdjÄ™cia ze sĹ‚awnego kiedyĹ› filmu pt. Mondo cane (Pieski Ĺ›wiat), przedstawiajÄ…ce ryby z atolu Bikini, ktĂłre nie mogÄ…c Ĺźyć w radioaktywnej Na poprzedniej stronie: Andrzej Urbanowicz, Wielki magiczny krÄ…g , 1965, akwarela, tusz, 65 x 47,5

3JUB 9 JOEE

21


(i wielkich ambicji), jakiegoś prostego przejścia pomiędzy nocą a dniem, zrozumiałego przekładu niejasnego bełkotu na język ostatecznej prawdy. Rzeczywistość jest jednak okrutna i po obu stronach stawia podobne warunki „przejścia�. Dlatego, şeby człowiek „prosty� i trywialny, polityk, biznesmen, uczony, a nawet powierzchowny w swej uczuciowości artysta mógł ostatecznie zrozumieć Boga, musi najpierw oszaleć; natomiast şeby tzw. „mędrzec�, człowiek wolny, mógł şyć „normalnym� şyciem,

musi udawać głupka. Suma tych sytuacji nie jest wesoła i wiele zapewne jest prawdy w stwierdzeniu Radşniśa (o którym m.in. Sieradzan pisze w swej następnej ksiąşce): „Człowiek jest szaleństwem�. Jacek Sieradzan, Szaleństwo w religiach świata , Wydawnictwo Wanda, Kraków 2005, ss. 815.

Usuwanie Alejandry ZUZANNA GAWRON

jako wypukłości lub guzy na czole. Interwencja chirurgiczna usuwania kamienia obłędu u osoby, którą uznano za szaloną, jest tematem wielu XVI-wiecznych obrazów flamandzkich. Poddana wieloletniej psychoanalizie, będącej powszechnie stosowaną praktyką w Argentynie, była świadoma swojego niedopasowania do świata. Fragment przytoczony ponişej (pierwsze polskie tłumaczenie) to dowód sposobu, w jaki Pizarnik starała się walczyć z językiem. Jej poezja jest wynikiem trawiącej ją choroby bezsenności i uczucia stałego wyobcowania z normalnego şycia. Uciekając w język, zrobiła z niego narzędzie do walki o zatarcie granic między słowami i rzeczami. Do walki o şycie tylko i wyłącznie w języku, wyłączając z niego samo şycie. Przedsięwzięcie z góry skazane na przegraną. Po powrocie z Paryşa do Buenos Aires przez kolejne lata powoli dopadała ją głęboka depresja, zakończona pobytem w szpitalu psychiatrycznym. Do dziś w zasadzie nie wiadomo, czy celowo przedawkowała środki nasenne, czy teş był to wypadek. Całkowita świadomość przegranej w tej walce z samą sobą i językiem jest obecna do ostatnich wersów:

Alejandra Pizarnik jest mityczną postacią współczesnej poezji argentyńskiej. Urodziła się 70 lat temu na prowincji Buenos Aires, w rodzinie Pozharników, ŝydów pochodzących z Równego na Ukrainie. Zaczęła pisać podczas studiów w stolicy i opublikowała kilka tomów wierszy. Podczas pobytu w Paryşu, na początku lat 60., zaprzyjaźniła się z AndrÊ Pieyre de Mandiargues, Octaviem Pazem, Juliem Cortåzarem i Margueritte Duras. Tłumaczyła Antonina Artaud, Henry’ego Michaux, AimÊ CasairÊ oraz Yves Bonnefoy. Po powrocie do Argentyny zajęła się tylko pisarstwem. Jej samobójcza śmierć w 1972 przyczyniła się do wytworzenia wokół jej osoby legendy poetki przeklętej. Jej poezja, choć hermetyczna, jest silna, jasna i precyzyjna w przekazie. Jej wraşliwość kierowała się na rozwiązywanie problemu języka, jego moşliwości dotarcia do jej własnej prawdy. W swoich Dziennikach pisze: „mój styl jest albo będzie, siłą rzeczy, wyszukany. Z powodu pustki, twojej niemoşności zawładnięcia nad językiem. Język jest mi obcy. Oto moja choroba. Nieokreślona i zatarta afazja. Choroba koncentracji lub wyobcowania. Wszystko ma swoją nazwę, ale ta nazwa nie zgadza się z rzeczą, o którą mi chodzi. Język jest dla mnie wyzwaniem, murem, czymś, co mnie wypędza, powoduje, şe znajduję się poza�. Prócz literatury kochała malarstwo, sama teş malowała. Szczególnie interesowała się tematem szaleństwa w ujęciu malarzy flamandzkich, co przejawia się w wyborze tytułu Usuwania kamienia obłędu, pochodzącego od jednego z obrazów Brueghela. W średniowieczu rozpowszechniła się wiara w to, şe obłęd jest wynikiem przerostu tkanki mózgowej, co często przedstawiano

Jestem nocą i razem przegrałyśmy. To mówię ja, wy tchórze. Zapadła noc i juş wszystko zostało przemyślane. W 1964 roku Foucault powiedział, şe dyskurs deliryczny jest dziś jedynym moşliwym dyskursem w literaturze. Niech Usuwanie kamienia obłędu Alejandry Pizarnik będzie potwierdzeniem tej tezy. Jej choroba, jej obłęd, to przypadłość dotykająca największych poetów.

22

3JUB 9 JOEE


Usuwanie kamienia obłędu (fragm.) ALEJANDRA PIZARNIK

Fragmenty do zapanowania nad ciszÄ…

Ĺšpiewy w nocy Joe, macht die Musik von damals nacht...

I

Językowe władze to samotne, smutne panie, śpiewające moim głosem, który słyszę z daleka. A tam daleko, na czarnej plaşy, leşy dziewczę zgęstniałe dawną muzyką. A gdzie prawdziwa śmierć? Chciałam się oświecić przy świetle mojego nieoświecenia. Bukiety usychają w pamięci. Ta, która tu spoczywa, zagnieşdşa się we mnie ze swoją wilczą maską. Ta, która nie mogła więcej wytrzymać i wybłagała płomienie i spłonęłyśmy.

Śpiewa ta, która umarła na swoją niebieską sukienkę. Śpiewa, zaszczepiona przeciwko śmierci, do słońca swojego pijaństwa. Jej pieśń mówi o niebieskiej sukience, o białym koniu, o zielonym sercu wytatuowanym przez echo bicia jej martwego serca. Naraşona na wszystkie zatracenia, ona śpiewa tuş przy zagubionej dziewczynie, czyli przy niej samej, jej talizmanie na szczęście. I mimo ust z zieloną mgłą oraz oczu z zimną szarością, jej głos zşera odległość, którą przemierza, gdy spragniona, wyciąga rękę po szklankę. Ona śpiewa.

II

Gdy sfruwa dach z domu języka, a słowa nie dają schronienia, ja przemawiam.

Dla Olgi Orozco

Lęki lub kontemplacje, gdy coś się kończy

Panie w czerwieni pogubiły się w swoich maskach, choć powrócą tu, şeby zaszlochać w kwiatach.

Ten bez zzuwa z siebie liście. Opada sam z siebie i skrywa swój dawny cień. Pewnie od takich rzeczy zginę.

Śmierć nie jest niemową. Słyszę, jak śpiew şałobników pieczętuje pękniętą ciszę. Słyszę, jak twój słodki płacz rozkwita moją szarą ciszę. III

Śmierć zwraca ciszy jej czarujący prestiş. Lecz ja swojego wiersza nie wypowiem i powinnam to powiedzieć. Nawet jeşeli ten wiersz (teraz, tu) nie ma şadnych szans ani şadnego sensu.

Głucha latarnia Nieobecni dmuchają i noc gęstnieje. Noc ma kolor martwych powiek. Ja uprawiam noc przez całą noc. Przez całą noc, piszę. Słowo za słowem, ja piszę noc.

Zaklęcia A panie ubrane w czerwień, na moje nieszczęście i w moim nieszczęściu, nieposłuszne moim podmuchem, skulone niczym embriony skorpionów po najgłębszej stronie mojej szyi, te matki w czerwieni wysysają ze mnie jedyne ciepło, które mam i daję sobie sama swoim sercem, które prawie nigdy nie miało siły, by bić; ja, która zawsze sama musiałam uczyć się, jak się pije, jak się je i jak się oddycha; ja, której nikt nie nauczył, jak płakać; ja, której nikt nawet nie wskazał tych pań, przywartych do mojego oddechu krwistoczerwonymi bąblami śliny i pływającymi w welonach krwi, mojej krwi, mojej pojedynczej, którą sama sobie zapewniałam. I one teraz przychodzą do mnie, by ze mnie pić, po straceniu króla, którego teraz unosi rzeka i który rusza oczami i się uśmiecha, choć jest juş przecieş martwy, a jak ktoś jest martwy, to martwym zostanie, choćby się nawet uśmiechał; straszliwe panie w czerwieni zabiły płynącego z prądem rzeki, a ja tu zostaję, jak zakładnik na wieczne władanie.

Przywilej I Stracone juş to imię, które mnie wzywało, jego twarz krąşy po mnie niczym dźwięk wody w nocy, wody wpadającej do wody. A jego uśmiech to jedyny ocalały, nie zaś moje wspomnienie. II Najpiękniejsze, w nocy tych, co odchodzą, mój upragniony, jest twoje bezkresne nienadejście. Cieniem ty po dzień wszystkich dni.

23

3JUB 9 JOEE


Sen, w którym milczenie jest złotem

Zaprzepaszczasz siÄ™. To juĹź rozpaczliwy bezkres, taki sam, lecz jednak róşny od nocy ciaĹ‚, w ktĂłrej, gdy tylko wysycha jedno ĹşrĂłdĹ‚o, pojawia siÄ™ nastÄ™pne, co wznawia koniec wĂłd. Nie wiem, jak Ĺźyć bez wodnego przebaczenia. Nie wiem, jak umrzeć bez ostatniego marmuru nieba.

Zimowe szczenię wyszczekuje zębami mój uśmiech. To się działo na moście. Stałam tam naga i miałam na sobie kapelusz z kwiatami, i wlokłam po ziemi własne zwłoki, takşe nagie i z kapeluszem zasuszonych kwiatów.

W tobie zapadła noc. Wkrótce juş zobaczysz, jak rozkaprysi się w tobie radosne zwierzę, którym jesteś. Przemów, nocne serce.

Miałam wiele miłości – powiedziałam – ale najpiękniejsza z nich była moja miłość do luster.

Umrzeć w tym, w kim się było i w kim się kochało; rozpędzić się albo nie, jak na niebie, naraz burzowym i czystym.

Usuwanie kamienia obĹ‚Ä™du Elles, les âmes (...), sont malades et elles souffrent et nul ne leur porte remède; elles sont blessĂŠes et brisĂŠes et nul ne les panse.

Chciałabym mieć coś więcej, niş to, i zarazem jednocześnie. Mówić samemu ze sobą, chodzić samotnie tu i tam. Kropla po kropli gubić sens dni. Senne koncepty. Samogłoski pułapki. Głos rozsądku podpowiada mi wyjście ze sceny tam, gdzie wznieśli kościół w burzy, wilcza kobieta kładzie na progu swoją pociechę i ucieka. Posępne światło pada z gromnic, na które czyhają groźne podmuchy. Wilcza dziewczynka płacze. Śpiący nie słyszą jej. Wszystkie zarazy i plagi tym, co mogą spokojnie spać.

Ruysbroeck Złe światło nadeszło i nic nie jest pewne. A gdy pomyślę o tym wszystkim, co przeczytałam na temat duszy... Zamknęłam oczy, zobaczyłam świetliste ciała krąşące we mgle, gdzie mieszczą się niejasne okolice. Nic się nie bój, nic cię nie zaskoczy, nagrobni gwałciciele juş poszli sobie. Cisza, cisza zawsze, złote monety snu.

Oto łapczywy głos pochodzący od dawnych jęków. Istniejesz naiwnie, przebierasz się za małą zabójczynię, straszysz samą siebie w lustrze. Chcę wtopić się w ziemię i niech ziemia się nade mną zamknie. Nędzna ekstaza. Ty wiesz, şe upokarzali cię nawet wtedy, gdy wskazywali ci słońce. Ty wiesz, şe nigdy nie będziesz wiedziała, jak masz bronić się i şe jedynie pragniesz pokazać im swoje trofeum, to znaczy swoje zwłoki, i niech je sobie wypiją, i niech je sobie zjedzą.

MĂłwiÄ™ tak, jak siÄ™ we mnie mĂłwi. Nie mĂłj gĹ‚os, zawziÄ™cie udajÄ…cy gĹ‚os ludzki, ale ten drugi zaĹ›wiadcza, Ĺźe nie przestaĹ‚am bĹ‚Ä…kać siÄ™ po lesie. GdybyĹ› zobaczyĹ‚ tÄ™, ktĂłra bez ciebie Ĺ›pi w ruinach w ogrodzie w pamiÄ™ci. Tam ja, upojona milionem Ĺ›mierci, mĂłwiÄ™ o sobie sama ze sobÄ… tylko po to, aby upewnić siÄ™, Ĺźe to prawda, Ĺźe juĹź leşę pod trawÄ…. Lecz ja nie znam nazw. I komu powiesz, Ĺźe nie wiesz? ChciaĹ‚abyĹ› mieć siebie innÄ…. Ta inna, ktĂłrÄ… jesteĹ›, chciaĹ‚aby być innÄ…. A jak siÄ™ ma zielony las? A tak, Ĺźe ani jest zielony, ani to w ogĂłle jest jakiĹ› las. A ty siÄ™ teraz bawisz w to, Ĺźe jesteĹ› niewolnicÄ…, by ukryć koronÄ™ nad gĹ‚owÄ…. Kto ci jÄ… nadaĹ‚? Kto ciÄ™ namaszczaĹ‚? Kto ciÄ™ wyĹ›wiÄ™ciĹ‚? Niewidzialne plemiÄ™ najstarszej pamiÄ™ci. Zagubiona na wĹ‚asne Ĺźyczenie, zrezygnowaĹ‚aĹ› ze swojego krĂłlestwa w zamian za zwykĹ‚e popioĹ‚y. Ten, kto sprawia ci bĂłl, przypomniaĹ‚ dawne hoĹ‚dy. A jednak pĹ‚aczesz i przywoĹ‚ujesz swĂłj obĹ‚Ä™d, a nawet chciaĹ‚abyĹ› usunąć go jak kamieĹ„, ten obĹ‚Ä™d, twĂłj jedyny przywilej. Rysujesz na biaĹ‚ym murze alegorie spoczynku i to zawsze jest szalona krĂłlowa, leşąca pod księşycem na smutnej trawie w starym ogrodzie. Ale nie mĂłw o ogrodach, nie mĂłw o księşycu, nie mĂłw o róşy ani teĹź o morzu. MĂłw o tym, co wiesz. MĂłw wiÄ™c, co ci w szpiku piszczy i w jaki sposĂłb twoje spojrzenie tworzy Ĺ›wiatĹ‚a i cienie. MĂłw o nieskoĹ„czonym bĂłlu twoich koĹ›ci, mĂłw o twoim lÄ™ku, o twoim oddechu, o twej zdradzie, o twoim opuszczeniu. W tej ciemnoĹ›ci, w tej ciszy czai siÄ™ proces, ktĂłry siÄ™ we mnie toczy. Och, mĂłw mi o ciszy.

Miejsca pocieszeĹ„, Ĺ›wiÄ™ta niewinnoĹ›ci, nienazywalne radoĹ›ci ciaĹ‚. A gdyby nagle ten obraz oĹźywiĹ‚ siÄ™ i florencki chĹ‚opczyk, na ktĂłrego tak ponÄ™tnie patrzysz, wysunÄ…Ĺ‚ ku tobie rÄ™kÄ™ i poprosiĹ‚ ciÄ™, byĹ› przy nim zostaĹ‚a, bo jego przeraĹźajÄ…ce szczęście to być obiektem do patrzenia i podziwiania. Nie – powiedziaĹ‚am – by być we dwoje, trzeba siÄ™ róşnić. Ponadto ja jestem poza ramami, chociaĹź metoda poĹ›wiÄ™cenia siÄ™ pozostaje taka sama. ĹšdĹşbĹ‚a, bezgĹ‚owe lale, ja woĹ‚am siÄ™, woĹ‚am siÄ™ caĹ‚e noce. A w moim Ĺ›nie cyrkowa karoca, peĹ‚na trumien z martwymi korsarzami. ChwilÄ™ wczeĹ›niej, z piÄ™knymi strojami i z czarnymi przepaskami na oczach, kapitanowie przeskakiwali z jednej brygantyny na drugÄ…, jak fale, piÄ™kni niczym sĹ‚oĹ„ce. A wiÄ™c, przyĹ›nili mi siÄ™ kapitanowie i trumny pysznie kolorowe i gdy teraz bojÄ™ siÄ™ o to, co skrywam, nie o kufer piratĂłw, nie o dobrze schowany skarb, lecz o to wszystko, co w ruchu, wszystkie niebieskie i zĹ‚ote kukieĹ‚ki, co taĹ„czÄ… i robiÄ… gesty (lecz mĂłwić, nie mĂłwiÄ…), a nastÄ™pnie jest czarna przestrzeĹ„ – daj siÄ™ zwieść, daj siÄ™ zwieść – jak prĂłg do najwyĹźszej niewinnoĹ›ci lub jedynie do obĹ‚Ä™du. Rozumiem swĂłj lÄ™k przed buntem niebieskich i zĹ‚otych kukieĹ‚ek. Duszo podzielna, duszo dzielona, tyle siÄ™ tuĹ‚aĹ‚am i bĹ‚Ä…kaĹ‚am, Ĺźeby zwiÄ…zać siÄ™ z tym malowanym dzieckiem, ktĂłre jest obiektem do podziwiania, ale po analizie kolorĂłw i form okazaĹ‚o siÄ™, Ĺźe kocham siÄ™ z innym oĹźywionym chĹ‚opcem, w tym samym momencie, gdy ten z obrazu zaczÄ…Ĺ‚ rozbierać siÄ™ i posiadĹ‚ mnie juĹź po drugiej stronie moich zamkniÄ™tych powiek.

Nagle, uwiedziona fatalnym przeczuciem czarnego wiatru, który nie pozwala złapać oddechu, zaczęłam szukać w pamięci jakichś rozkoszy, co by mi były tarczą, narzędziem obrony albo zbrodni. Byłam jak Hiob, szukałam we wszystkich wspomnieniach i nic, nic pod brzaskiem ciemnych paznokci. Z zawodu, bo wykonuję go równieş we śnie, jestem egzorcystą i zaklinaczem. O której zaczęło się nieszczęście? Nie chcę wiedzieć. Nie chcę juş nic poza ciszą dla mnie i tych, które mną były; ciszy małej jak szałas, który znajdują dzieci zagubione w lesie. A bo ja wiem, co jeszcze ze mną będzie, skoro nic rymuje się z nic.

24

3JUB 9 JOEE


On siÄ™ uĹ›miecha, a ja jestem maleĹ„kÄ… róşowÄ… marionetkÄ… z bĹ‚Ä™kitnÄ… parasolkÄ… wchodzÄ™ przez jego uĹ›miech robiÄ™ tam sobie domek na jego jÄ™zyku przeprowadzam siÄ™ do jego dĹ‚oni on zaciska palce zĹ‚oty pyĹ‚ trochÄ™ krwi Ĺźegnaj, Ĺźegnaj mi.

Ta, która śniła, która się przyśniła. Cudowne pejzaşe wiernego dzieciństwa. Gdy tego zabraknie – choć to i tak niewiele – to głos, który lşy, będzie miał rację.

Mroczna światłość zatopionych snów Bolesna woda

Niczym głos, gdy noc jest juş blisko, płonie najczulszy ogień. Zwierzęta, niemające skóry ani kości, przechadzają się po spopielonym lesie. Pewnego razu ptasi śpiew przyblişył cię w najgorętsze miejsce. Diademy i morza, morza i węşe. Popatrz, proszę, jak ta mała psia czaszka, zawieszona na czystym niebieskim niebie, huśta się z suchymi liśćmi i porusza je wokół siebie. Bruzdy i braki w mojej osobie ocalałej z poşogi. Pisanie jest poszukiwaniem, w zgiełku pogorzeliska martwych ciał, kości ręki pasującej do kości nogi. ŝenujący melanş. Ja odnawiam to i odtwarzam, przechadzam się otoczona przez śmierć. I to bez wdzięku, aureoli ani odpoczynku. I ten głos, elegia do prapoczątku, krzyk, tchnienie i oddychanie pomiędzy bogami. Snuję swój przeddzień. Co moşesz zrobić ty? Wychodzisz ze swojej kryjówki i nic nie rozumiesz. Znów wchodzisz w nią i niewaşne juş jest, czy rozumiesz, czy nie. Ponownie wychodzisz z niej i nie rozumiesz. Ja nie mogę złapać oddechu, a ty mi tu o podmuchu bogów.

Sen za późno, biaĹ‚e konie za późno, odchodzÄ™ za późno z pieĹ›niÄ…. Ta pieśń pulsowaĹ‚a moje serce i opĹ‚akiwaĹ‚am stratÄ™ mojego jedynego dobra, ktoĹ› mnie widziaĹ‚, jak pĹ‚aczÄ™ we Ĺ›nie, wiÄ™c wytĹ‚umaczyĹ‚am siÄ™ (w miarÄ™ moĹźliwoĹ›ci) za pomocÄ… sĹ‚Ăłw prostych (w miarÄ™ moĹźliwoĹ›ci), sĹ‚Ăłw dobrych i pewnych (w miarÄ™ moĹźliwoĹ›ci). ZawĹ‚aszczyĹ‚am sobie swojÄ… osobÄ™, wyrwaĹ‚am jÄ… z piÄ™knych majaczeĹ„, zniweczyĹ‚am jÄ…, aby uwolnić kogoĹ› od strachu przed mojÄ… nagĹ‚Ä… Ĺ›mierciÄ… w jego domu. A ja? Ilu ja uratowaĹ‚am? Fakt, ukorzyĹ‚am siÄ™ przed cudzym cierpieniem, przemilczaĹ‚am siebie w hoĹ‚dzie dla innych. Moja pierwotna, jaskrawa przemoc wycofuje siÄ™. Seks na powierzchni serca, droga do ekstazy miÄ™dzy nogami. Moja przemoc wiatrĂłw czerwonych i wiatrĂłw czarnych. Prawdziwe Ĺ›wiÄ™towanie zdarza siÄ™ dopiero w ciele i we Ĺ›nie.

Nie mów o słońcu, bo moşesz mnie zabić. Zaprowadź mnie, niczym ślepą księşniczkę, tak jak powoli i ostroşnie wkracza do ogrodu jesień.

Wrota do serca, zbity pies, widzę świątynię, drşę. O co chodzi? Nie nadchodzi. Przeczułam całkowite pisanie. Zwierzątko w moich rękach tętniło z wrzawą şywych narządów, ciepła, oddechu, serca, wszystko melodyjnie i cicho jednocześnie. Co to znaczy tłumaczyć się na słowa? I projekty długoterminowej perfekcji, codzienne odmierzanie uniesień mojej duszy, zanikanie moich błędów ortograficznych. Marzę o śnie bez wyjścia i chcę umrzeć na stronie w miejscu publicznym, gdzie jedno wydaje się pewne: śmierć to sen. Światło, zakazane wino, lęk. Dla kogo piszesz? Zgliszcza zapomnianej świątyni. Jakby święto było moşliwe.

Przyjdziesz do mnie, ze swoim głosem ledwo zabarwionym akcentem, który we mnie wywoła otwarte drzwi, z cieniem ptaka o pięknym imieniu, z tym, co ten cień pozostawia w pamięci, z tym, co przetrwałoby, gdyby przewietrzyć prochy młodej umarłej, z zarysami, które zostały na kartce po starciu rysunku domu, drzewa, słońca i zwierzęcia. Jeśli nie przyszedł, to nie przyszedł. To jak nadejście jesieni. Niczego się po niej nie spodziewałaś. Oczekiwałaś wszystkiego. ŝycie twego cienia, czego chcesz? Trwania delirycznej atmosfery zabawy, języka bez granic, rozbijania się po własnych morzach – ach, chciwa. Co godzinę codziennie marzę, by nie musieć mówić. Inni są figurami woskowymi, a najbardziej z nich wszystkich ja, jestem bardziej inna niş oni sami. Ten wiersz ma na celu jedynie odwiązać węzeł w moim gardle. Prędko, twój najskrytszy głos. Przekazywany, przeobraşany. Tyle do zrobienia, a ja się rozwlekam. Wyklinają cię z ciebie. Cierpię, więc nie wiem. We śnie król umierał z miłości do mnie. Mała şebraczko, zaszczepią cię tu. (I choć wciąş masz twarz dziecka, to i tak za kilka lat nie spodobasz się nikomu, nawet psu z kulawą nogą).

Wizja ĹźaĹ‚obna, rozdarta, ogrodu zniszczonych rzeĹşb. Na ostrzu Ĺ›witu rozbolaĹ‚y ciÄ™ koĹ›ci. Rozdzierasz siÄ™. Przepowiadam ci to, przewidziaĹ‚am ci to. Rozbrajasz siÄ™. Przestrzegam ciÄ™, przestrzegaĹ‚am ciÄ™. Rozbierasz siÄ™. WywĹ‚aszczasz siÄ™. Wyzwalasz siÄ™. Rozdzielasz siÄ™. WywróşyĹ‚am ci to. Nagle siÄ™ rozpĹ‚ywa, chociaĹź siÄ™ nie narodziĹ‚a. Zabierasz siÄ™, zbierasz siÄ™. Ten rozbity rytm znasz tylko ty. Teraz zbierasz twoje szczÄ…tki raz po raz, wielki wstrÄ™t, gdzie je kĹ‚aść. Gdybym miaĹ‚a jÄ… przy sobie, zaprzedaĹ‚abym swojÄ… duszÄ™, Ĺźeby być niewidzialnÄ…. Pijana mnÄ…, muzykÄ…, poezjÄ…, dlaczegóşby nie, powiedziaĹ‚am stamtÄ…d, gdzie nie ma mnie. JÄ™k okalaĹ‚ mojÄ… twarz zdartym hymnem. I co? Czemu nic nie mĂłwicie? Na co wam to wielkie milczenie? (1968)

moje ciało otwierało się wobec tajemnicy istnienia mojego dziwnego i rozproszonego şycia moje ciało oddychało i drşało do taktu dawno zapomnianej pieśni Ja jeszcze wtedy nie uciekłam do muzyki i nie znałam miejsca czasu ani czasu miejsca otwierałam się w miłości i wybijałam takty dawnych gestów kochanki dziedziczki wizji ogrodu zakazanego

TĹ‚umaczyĹ‚a Zuzanna Gawron Š by Miriam Pizarnik, autoryzacja: Anna Becciu

25

3JUB 9 JOEE


IKONOGRAFIA SALPĂŠRIĂˆRE spektakl histerycznego ciaĹ‚a TO M A S Z M A J E W S K I

Histeria manifestowaĹ‚a siÄ™ dla XIX-wiecznej medycyny na wiele sposobĂłw: jako „spazmy, konwulsje, kontrakcje, zamroczenia, pozory epilepsji, katalepsje, ekstazy, letargi, Ĺ›piÄ…czki, pozy namiÄ™tne, deliriaâ€?2. SĹ‚owem, na dĹ‚ugo przed Charcotem, zanim ktokolwiek wyciÄ…gnÄ…Ĺ‚ z tego faktu konsekwencje, istniaĹ‚a jako katalog form gestyczno-mimicznych, jak powiedziaĹ‚by zapewne Aby Warburg – jako powracajÄ…ce po wielokroć w historii, rozpoznawalne „formuĹ‚y patosuâ€?. Wszelako podobna róşnorodność objawĂłw sprawiĹ‚a, Ĺźe histeria dĹ‚ugo uchodziĹ‚a za chorobÄ™ wymykajÄ…cÄ… siÄ™ dyskursowi medycyny i „staĹ‚a siÄ™ Ĺ›mietnikiem (...), obejmujÄ…cym te wszystkie symptomy, ktĂłrych etiologii nie udawaĹ‚o siÄ™ wyjaĹ›nićâ€?3 .WychodzÄ…c od tej na róşne sposoby opisywanej wieloĹ›ci, wrÄ™cz nadmiaru symptomĂłw histerycznych, Jean Martin Charcot, francuski neuropatolog i dyrektor ĹźeĹ„skiej kliniki psychiatrycznej w SalpĂŞrière, zamierzaĹ‚ nie tylko stworzyć kompletny opis histerii, ale i ustalić jej ogĂłlny typ, inteligibilny wzorzec, ktĂłry moĹźna bÄ™dzie sĹ‚usznie nazwać „wielkim atakiem histeriiâ€? (le grand attaque d’histerie) i za ktĂłrego przykĹ‚ady bÄ™dzie moĹźna uznać wszelkie formy ataku „peĹ‚ne i regularneâ€?4. Tak pomyĹ›lany „klasyczny atak histeriiâ€? rozwijaĹ‚by siÄ™, wedĹ‚ug Jean Martin Charcota, w czterech fazach, w czytelnym porzÄ…dku syntagmatycznym: 1) w f a z i e e p i l e p t o i d a l n e j ciaĹ‚o mimetycznie naĹ›laduje czy „reprodukujeâ€? standardowy napad epileptyczny; 2) w f a z i e k l o w n a d y – wystÄ™pujÄ… kontorsje mięśni i ruchy nielogiczne; 3) w f a z i e „ p Ăł z n a m i Ä™ t n y c h â€? , tak zwanych attitudes passionnelles, ciaĹ‚o przyjmuje formÄ™ wyraĹźajÄ…cÄ… poprzez nacechowane semantycznie gesty afektacjÄ™ i poşądanie, wreszcie koĹ„czy siÄ™ na 4) bolesnej f a z i e d e l i r i u m , podczas ktĂłrej histeryczka „zaczyna ponownie mĂłwićâ€? i kiedy to lekarze starajÄ… siÄ™ zatrzymać jej atak wszelkimi moĹźliwymi Ĺ›rodkami5. Sama ta klasyfika-

Fot. z archiwum

3JUB 9 JOEE

cja – zwizualizowana, o czym dalej, w postaci serii zdjęć i rysunkowych, synoptycznych tabel – odsyĹ‚a jako dyskurs figuratywny wprost do konwencji sztuki XIX wieku: teatru, narracyjnego malarstwa akademickiego, topiki sentymentalnej powieĹ›ci, ktĂłre „biorÄ… odwetâ€?, jak pisze Georges Didi-Huberman, na „nieciÄ…gĹ‚oĹ›ciach i paradoksalnych przejawach histerycznego ciaĹ‚aâ€?, jakie przecieĹź samÄ… tÄ™ zasadÄ™ koherencji, ciÄ…gĹ‚oĹ›ci i inteligibilnoĹ›ci klasycznego przedstawienia przez swojÄ… irracjonalność podwaĹźajÄ…. Oto przetransponowanie choroby na regularny porzÄ…dek pĂłz plastycznych i teatralnych gestĂłw, to w najwiÄ™kszym skrĂłcie wĹ‚aĹ›nie zapis histerii pod postaciÄ… wielotomowego albumu fotograficznego Iconographie photographique de la SalpĂŞrière, przez wiele lat wydawanego przez Charcota. Takie przeksztaĹ‚cenie tego, co wydawaĹ‚oby siÄ™ czysto kliniczne, psychiatryczne lub neuropatologiczne, w barokowy, afektowany teatr, zaistniaĹ‚o dziÄ™ki wydatnej pomocy Paula Richera, lekarza i artysty-grafika, profesora anatomii artystycznej w École des Beaux-Arts w ParyĹźu, ktĂłry bÄ™dÄ…c asystentem Charkota, sĹ‚uĹźyĹ‚ mu pomocÄ… przy wyĹ‚oĹźeniu jego koncepcji histerii na sposĂłb skodyfikowanej historii obrazkowej. „Swym czarnym oĹ‚Ăłwkiem Richer – pisaĹ‚ Didi-Huberman – Ĺ›ledziĹ‚ peĹ‚ne i regularne formy wielkiego ataku histerii w osiemdziesiÄ™ciu szeĹ›ciu figurach. (...) Ostatnim ruchem byĹ‚o podciÄ…gniÄ™cie caĹ‚ej tej serii figur pod rubryki tabeli synoptycznej, ktĂłra w ukĹ‚adzie horyzontalnym dawaĹ‚a schematycznÄ… reprodukcjÄ™ wielkiego ataku w jego doskonaĹ‚ym rozwoju, a wertykalnie prĂłbki najbardziej, by tak rzec, klasycznych odmian kaĹźdej fazyâ€?6. Ten figuratywny standard umoĹźliwiaĹ‚ nastÄ™pnie psychiatrom oraz wszystkim zainteresowanym „klasyfikacjÄ™ i rozróşnianie peĹ‚nych form histerii od form Ĺ›rednich i elementarnych czy surowychâ€?6. Innymi sĹ‚owy, zaistniaĹ‚a tutaj – w polu klasycznego tableau – przestrzeĹ„ symbolicznej wymiany miÄ™dzy dyskursem medycznym i estetycznym, ze wszystkimi tego konsekwencjami: plastycznie regularna nieciÄ…gĹ‚ość, pozy, gesty i figury pojawiajÄ… siÄ™ tu jako swoiste antidotum, sposĂłb na przezwycięşenie irracjonalnoĹ›ci impulsu cielesnego i energii wyzwalanego wraz z nim afektu. Przypadek Iconographie photographique de la SalpĂŞrière, choć niezmiernie interesujÄ…cy, poprzedziĹ‚y jednak wczeĹ›niejsze precedensy. Warto je tu przypomnieć wraz z garĹ›ciÄ… informacji o innych formach dziaĹ‚alnoĹ›ci SalpĂŞrière, by odsĹ‚onić kontekst sytuacyjny, ktĂłry umoĹźliwiĹ‚ realizacjÄ™ tego zadziwiajÄ…cego pomysĹ‚u doktora Charcot.

26


Fot. z archiwum

Iconographie photographique de la Salp ĂŞrière, kontekst, geneza, sposĂłb recepcji Wczesna diagnostyka fotograficzna chorĂłb psychi-cznych podlegaĹ‚a nader silnym wpĹ‚ywom XVIII-wiecznej fizjonomiki Lavatera i frenologii Gala, a takĹźe majÄ…cych niewÄ…tpliwie teatralny rodowĂłd rycin skonwencjonalizowanej ekspresji pozasĹ‚ownej Le Bruna: widać to wyraĹşnie w zdjÄ™ciach z 1856 r. autorstwa Hugh Diamonda z Royal Hospital Bethlem w Londynie. „Typy fizjonomiczneâ€? przestÄ™pcĂłw kodyfikowaĹ‚ wĂłwczas na uĹźytek kryminologii Bertillon, prefekt policji paryskiej. Badania nad ekspresjÄ… mimicznÄ… z uĹźyciem fotografii to rĂłwnieĹź Duchenne de Boulogne z pomocÄ… Adrienne Tournachon (brata sĹ‚ynnego Nadara) – mam na myĹ›li ich wspĂłlne fotografie opublikowane w ksiÄ…Ĺźce Mechanizm ludzkiej fizjonomii (1862), a takĹźe Charles Darwin i zawartość ilustracyjna jego rozprawy O wyrazie uczuć u czĹ‚owieka i zwierzÄ…t (1872). WaĹźnym kontekstem dla zrozumienia dziaĹ‚ania Charcota jest reorganizacja SalpĂŞrière w 1870 roku, krĂłtko przed przejÄ™ciem przezeĹ„ tej placĂłwki, ktĂłra wiÄ…Ĺźe siÄ™ z poĹ‚Ä…czeniem na jednym oddziale epileptyczek z histeryczkami, co wywoĹ‚uje „infekcje mimetyczneâ€? u tych ostatnich. Pierre Marie zauwaĹźa: „mĹ‚ode histeryczki, ĹźyjÄ…c poĹ›rĂłd epileptyczek, zmuszone do ich podtrzymywania, doznawaĹ‚y takich wraĹźeĹ„, Ĺźe – wziÄ…wszy pod uwagÄ™ mimetyczne skĹ‚onnoĹ›ci wystÄ™pujÄ…ce w ich nerwicy – ich ataki odtwarzaĹ‚y wiernie ataki czystej epilepsjiâ€?8 (na podstawie tych symptomĂłw Charcot wyodrÄ™bni w ataku histerycznym fazÄ™ epileptoidalnÄ…). Jeszcze Dupre w roku 1911, w La constitution emotive, pisaĹ‚ o histerii, Ĺźe jest „to stan, w ktĂłrym potÄ™ga wyobraĹşni i sugestii, poĹ‚Ä…czona z owym szczegĂłlnym współoddziaĹ‚ywaniem ciaĹ‚a i umysĹ‚u, ktĂłre nazywamy psychoplastycznoĹ›ciÄ…, owocujÄ… bardziej lub mniej rozmyĹ›lnÄ… symulacjÄ… syndromĂłw patologicznych oraz mitoplastycznÄ… organizacjÄ… zaburzeĹ„ funkcjonalnych, ktĂłrych nie sposĂłb odróşnić od zaburzeĹ„ symulowanychâ€?. Na rolÄ™ mimetyzmu w histerii zwracaĹ‚ uwagÄ™ uczeĹ„ Charcota – Paul Regnard – piszÄ…c w Les maladies epidemiques de l’esprit (1886) o odmianie „obĹ‚Ä™du przez imitacjÄ™â€?, ktĂłrego skutki majÄ… niekiedy wymiar zbiorowej epidemii. Fernad Levillain w Higienie ludzi nerwowych, wychodzÄ…c od podobnej intuicji, przestrzegaĹ‚ wrÄ™cz przed odtwarzaniem objawĂłw histerii i epilepsji na scenie teatralnej, by teatr nie staĹ‚ siÄ™ przypadkiem „prawdziwym ogniskiem zarazyâ€?, gdy symptomy histerii pojawiÄ… siÄ™ u paĹ„ obecnych poĹ›rĂłd publicznoĹ›ci przedstawienia, przejÄ™te przezeĹ„ mimetycznie. Jean Martin Charcot, od dawna juĹź uznany w nauce francuskiej jako zasĹ‚uĹźony profesor patologii i neuropsychologii na Sorbonie, zostaje dyrektorem SalpĂŞrière, ĹźeĹ„skiego szpitala dla nerwowo chorych, w 1875 roku. W latach 1875-76 w SalpĂŞrière powstajÄ… atelier i laboratorium fotograficzne oraz muzeum gipsowych odlewĂłw. Iconographie photographique de la SalpĂŞrière, fotograficzny album z przedstawieniem faz ataku histerii, wychodzi w kolejnych tomach w latach 1875, 1876-1877, 1880, 1881 – ostatni tu wymieniony ze zdjÄ™ciami Paula Richer i tablicami synoptycznymi oraz pierwszymi zdjÄ™ciami sĹ‚ynnej histeryczki Augustyny (Charcot powiedziaĹ‚ kiedyĹ› o jej ataku klownady prezentowanym publicznie: „JeĹźeli mogÄ™ siÄ™ tak wyrazić, to fazy tego napadu sÄ… tak piÄ™kne, Ĺźe kaĹźda z nich zasĹ‚uguje na uwiecznienie jej za pomocÄ… fotografiiâ€?). Autorami zdjęć do kolejnych tomĂłw sÄ… Paul Regnard i Albert LondĂŠ, publikacja kolejnych tomĂłw byĹ‚a kontynuowana takĹźe po odejĹ›ciu Charcota, aĹź do przedednia I wojny Ĺ›wiatowej. ZdjÄ™cia pacjentek pary-

skiej kliniki (pacjentek, bowiem pierwsze zdjÄ™cia ataku histerycznego u męşczyzny zawieraĹ‚ dopiero album z roku 1888) publikowane w tym wielotomowym wydawnictwie przedstawiaĹ‚y je w momentach o najwiÄ™kszym stopniu ekspresji fizycznej. Znajomość Iconographie SalpĂŞrière, wkrĂłtce po jej opublikowaniu, wykroczyĹ‚a daleko poza Ĺ›wiat medycyny i rozpowszechniĹ‚a wĹ›rĂłd spoĹ‚eczeĹ„stwa skonwencjonalizowane wyobraĹźenia o symptomach cielesnych histerii, porĂłwnywanych powszechnie z modnymi tableaux vivant i retorykÄ… gestu, znanÄ… z malarstwa akademickiego. W 1887 Charcot wydaje gĹ‚oĹ›nÄ… ksiÄ…ĹźkÄ™ Les Demoniaques dans l’art, bÄ™dÄ…cÄ… zestawieniem ikonografii histerii i przedstawieĹ„ stanĂłw opÄ™tania (diabolis in femina), ekstazy oraz melancholii kobiecej w dzieĹ‚ach sztuki zachodniej8. W tym samym roku Charcot organizuje pierwszy cykl wykĹ‚adĂłw naukowych na temat histerii dla publicznoĹ›ci z wyĹźszych sfer (1887-1888) – jeden z pierwszych wykĹ‚adĂłw z publicznÄ… prezentacjÄ… objawĂłw klownady histerycznej u Blanche Wittman, angielskiej pacjentki Charcota, co zostanie utrwalone przez AndrĂŠ Brouilleta na sĹ‚ynnym obrazie WykĹ‚ad dr. Charcota. WykĹ‚ady wtorkowe przyciÄ…gajÄ…ce elitÄ™: dziennikarzy, przedstawicieli sztuki, literatury i osobistoĹ›ci Ĺźycia politycznego (uczestniczyli w nich m.in. Guy de Maupassant, Emil Zola, Edmond de Goncourt, Jean-Leon Gerome, Alphonse Daudet, Mistral, de Banville, Gambetta, a nawet mĹ‚ody Rodin9), przemieniaĹ‚y siÄ™ w ekscytujÄ…ce mÄ™skie grono „spektakle histeriiâ€?, z Charcotem jako reĹźyserem, półobnaĹźonymi, zamierajÄ…cymi w ekspresyjnych pozach pacjentkami i amfiteatralnie zasiadajÄ…cÄ… przed tÄ… inscenizacjÄ… widowniÄ… (przestrzenny ukĹ‚ad tej inscenizacji wykĹ‚adu Charcota odtworzyĹ‚ nastÄ™pnie Gerome w swoich obrazach przedstawiajÄ…cych sÄ…d nad Fryne lub orientalne „targi niewolnicâ€?)21. JeĹźeli przebieg ataku histerycznego nie byĹ‚ dostatecznie regularny, stymulowano go u pacjentek hipnozÄ…, eterem, elektrowstrzÄ…sami lub, jak w przypadku znieruchomienia kataleptycznego, gĹ‚oĹ›nym dĹşwiÄ™kiem gongu lub oĹ›lepiajÄ…cym bĹ‚yskiem magnezji. Charcot prowadziĹ‚ rĂłwnieĹź bardziej „demokratyczneâ€? wykĹ‚ady piÄ…tkowe – w duĹźym amfiteatrze kliniki mieszczÄ…cym ponad 500 osĂłb, korzystaĹ‚ wĂłwczas nie tylko z moĹźliwoĹ›ci demonstrowania symptomĂłw u pacjentek, ale takĹźe z teatralnych kostiumĂłw, cytatĂłw z literatury, gĹ‚Ăłwnie Moliera i Szekspira, oraz kolorowych wykresĂłw, peĹ‚noplastycznych modeli gipsowych zdjÄ™tych podczas kontrakcji histerycznej, z wielkoformatowych zdjęć i przeĹşroczy. W 1886 na staĹź do Charcota w SalpĂŞrière przyjeĹźdĹźa mĹ‚ody Zygmunt Freud, a dwa lata później Freud i Breuer

27

3JUB 9 JOEE


Fot. z archiwum

Przypisy:

wydają Studie ßber Hysteria, gdzie podąşając za Charcotem, nazywają rejestr symptomów histerycznych Bilderbßcher (księgą obrazów). Freud tłumaczy równieş na niemiecki wykłady Charcota, a obie te ksiąşki stają się poczytne w kręgach artystycznych Wiednia. Czytane są tam powszechnie jako „poetyka symboli histerycznych�, co przyspiesza jeszcze proces swoistego dla modernizmu krzyşowania się dyskursu medycznego i estetycznego w kręgu bohemy wiedeńskiej. Ksiąşkę Freuda i Breuera studiuje np. w 1901 roku Hugon von Hoffmansthal podczas pracy nad Elektrą, zapoznaje się wtedy takşe z Iconographie photographique, modelując na wzór zaczerpniętych stamtąd póz gestycznych końcowy „bezimienny taniec� Elektry (ein namenlosser Tanz). Ikonografia histerii traktowana jako uniwersalny język zintensyfikowanej ekspresji została takşe wykorzystana przez Gustawa Klimta w latach 1901-1903 w pracy nad Alegorią Medycyny z gmachu Wydziału Medycznego Uniwersytetu Wiedeńskiego przez pryzmat figuratywnego dyskursu o histerii moşna takşe na nowo odczytać jego słynny „fryz Beethovena�. Wszystko to razem pozwala, jak się wydaje, rozwaşyć na serio prowokacyjne słowa AndrÊ Bretona o histerii jako „syntezie sztuk�, czyniącej zeń „najwyşszy środek ekspresji�11.

1. G. Didi-Huberman, Invention of Hysteria . Charcot and the Photographic of the Salpêtrière, transl. A. Hartz, Cambrid-

ge, Massachusetts – London 2003, s. 229. 2. D. Sajewska, Chore sztuki, choroba/toşsamość/dramat, Kraków 2005, s. 146. 3. G. Didi-Huberman, Invention of Hysteria , dz. cyt., s. 229. 4. Tamşe, s. 115. 5. Tamşe, s. 115-116. 6. Tamşe. 7. Za: D. Sajewska, dz. cyt., s. 196. 8. Jej egzemplarz odnaleziono, co warto zasygnalizować, w prywatnej bibliotece Aby’ego Warburga. Por. G. Didi-Huberman, Dialektik des Monstrums: Aby Warburg and the Symptom Paradigm , „Art History� 2001, vol. 24, no. 5, s. 630-633. 9. Charcot był mecenasem Rodina, organizował jego niewielką wystawę w swoim salonie na Saint-German. 10. S. Schade, Charcot and the Spectacle of the Hysterical Body, „Art History� 1995, vol. 18, no. 4, s. 511-512. 11. M. Schneider, Histeria jako globalne dzieło sztuki, „Pismo Literacko-Artystyczne� 1986 nr 3. Por. L. Aragon, A. Breton, Pięćdziesięciolecie histerii (1978-1928), [w:] Surrealizm: teoria i praktyka literacka. Antologia , wybrał i przeł. A. Waşyk, Warszawa 1976, s. 119.

28

3JUB 9 JOEE


BATAILLE

szaleństwo suwerennej autodestrukcji M A C I E J TA C H E R

Nie moşemy bez końca być tym, czym jesteśmy: wzajemnie wykluczającymi się słowami, niewzruszonym legarem, wierząc, şe na nas opiera się świat. Zbudziłem się? Wątpię i mógłbym teraz płakać. Byłbym pierwszym na tej ziemi, który czuje, jak ludzka niemoc przyprawia go o szaleństwo?1. Georges Bataille

wrócenia biegunów pragnienia. Byłoby to jednoznaczne z samobójstwem człowieka, z pełnym ofiarowaniem siebie słońcu, które jest dla francuskiego filozofa symbolem bezgranicznej i bezinteresownej zatraty. Bataille przemawia czasem w Doświadczeniu wewnętrznym tonem niedoszłego samobójcy, jednak imperatywem jego egzystencjalizmu jest znosić z wigorem swą tragiczną sytuację. Z tego powodu Gabriel Marcel uznał Doświadczenie wewnętrzne, obok Mitu Syzyfa Camusa, za największe zagroşenie duchowe ówczesnej Francji 3. Zaniepokojony moşliwymi społecznymi konsekwencjami radykalnego odrzucenia zbawienia oraz oburzony świętokradczymi nawiązaniami Bataille’a do chrześcijańskich mistyków, napisał tekst krytyczny, w którym przeciwstawił filozofii Bataille’a metafizykę nadziei – nadzieja została bowiem w Doświadczeniu wewnętrznym unicestwiona wraz ze zbawieniem. Troppmann – bohater powieści Błękit nieba Bataille’a – o swojej kochance Dorothei mówi: „Niewiele nas łączyło prócz wrogiego rozczarowania. Czuliśmy to, byliśmy dla siebie niczym, przynajmniej od chwili, gdy przestaliśmy popadać w trwogę. (...) Byliśmy do siebie przywiązani, lecz nie mieliśmy juş nadziei�4. Nadzieja rodzi się dla Bataille’a z trwogi. Nosząc znamiona szczęścia, nadzieja musi odsyłać do zatraty i śmierci, do upojenia światłem, które ostatecznie zabija. Dlatego człowiek, świadomy iluzji wystarczalności, skazany jest na egzystencję graniczną, na destrukcyjne rozdarcie pomiędzy pragnieniem światła a koniecznością nieustannego produkowania ciemności, by nie przemówiło w nim słońce. Afirmacja tej tragicznej kondycji świadczy, według Marcela, o chorobie autora Doświadczenia wewnętrznego, którego strategią jest za wszelką cenę nie dać się pocieszyć 5. Bohaterowie powieści Bataille’a odkrywają na nowo swoje ciało, lecz odkrywają je w obliczu równie nagiej, pozbawionej wszelkich mediacji śmierci. To odkrycie jest toşsame z objawieniem się szczytu, a zatem z uchwyceniem sensu solarnej ekonomii natury. Fundamentalny dla kultury zakaz obejmujący śmierć – gdyş wyraşa ona gwałtowność natury i uderza w ład pracy – zostaje przekroczony w sposób zawieszający, lecz zachowujący zakaz w mocy. Śmierć okazuje się blişsza niş kiedykolwiek. Z ułudy, jaką była, wyznaczając odległy kres şycia, staje się zasadą şycia. W obliczu tego faktu człowiek ulega trwodze, nie jest w stanie ogarnąć niewiedzy, która „komunikuje� mu jego przynaleşność do bytu. Bataille w Doświadczeniu wewnętrznym uczy przemieniać trwogę w rozkosz. Mistyczne doświadczenie filozofa-pisarza sprowadza się więc do oswajania śmierci, pojmowanej jako zasada, a nie kres, a zatem do akceptacji wszechobecnej oczywistości pozbawionego

Nieprzekraczalnym horyzontem człowieka nowo-czesnego jest jego własne „ja�, skompromitowane wraz z ambicją osiągnięcia pełni i całości, która to całość, wyeksploatowana przez naukę i religię, sprowadza się do czysto zewnętrznego przedmiotu poznania. Horyzont, pisze Bataille, był dla człowieka kultury archaicznej mroczny, całościowość człowieka miała charakter mityczny. W odmitologizowanym świecie, w czasach „przeklętych jak şadne inne�2, pragnienie całości i pełni pozbawione zostało wymiaru, jaki zapewniało kiedyś religijne współistnienie ze światem, pojmowanym jako okrutny şywioł bytu. Obecnie człowiek zmuszony jest poszukiwać na nowo moşliwości sacrum i musi to robić wbrew sobie i wbrew kulturze. Poszukiwane przeşycie polega bowiem na kontestowaniu społecznego porządku indywidualnego bycia, nie ma równieş nic wspólnego z wypracowanymi w świecie profanum – tak Bataille określa świat po śmierci Boga – bezpiecznymi formami religijności. Doświadczenie wewnętrzne jest pasjonującą, lecz karkołomną i – nawet dla samego autora, a moşe przede wszystkim dla niego – śmieszną próbą wskazania moşliwości wzniesienia się ponad horyzont ego, bycia suwerennym i autentycznym, próbą rozsadzenia dyskursu i cofnięcia się w czasie, osiągnięcia mistycznej ekstazy poza dogmatem i wiarą. Ta opublikowana przez Bataille’a w 1943 roku ksiąşka jest sztuką dyskursywnego samobójstwa, sprowadza się bowiem do nieustannego kwestionowania siebie, wytrwale, zdanie po zdaniu. Człowiek Bataille’a u szczytu pragnienia wystarczalności stoi w obliczu szaleństwa, traci grunt pod nogami. Pozostaje mu śmiech, poniewaş słowa – wyraşające jego wolę wystarczalności, poznania, władzy – okazują się u szczytu niewystarczalne. Objawiony absurd świata skazuje go na milczenie i jeśli nie oszaleje w tej nagłej ciszy, moşe w końcu spełnić swą najgłębszą wolę, skrytą do tej pory pod powierzchnią słów – wolę, aby pójść dalej niş moşe pójść człowiek. Jednak rodzące się w tejşe chwili wewnętrzne pragnienie zjednoczenia się z ogromem bytu nie moşe zostać w pełni zaspokojone, bowiem poşądliwa wola zatraty sprzęşona jest z wolą bycia indywiduum. Doświadczenie szczytu nie prowadzi zatem do przewartościowania woli, od-

29

3JUB 9 JOEE


język nie wykorzystuje słów niczym narzędzi, do budowania większych, uporządkowanych struktur narracyjnych, lecz składa je w ofierze – słowo poety zatraca się i umiera, zanim profaniczny dyskurs zaprzęgnie je do pracy. Poezja, będąc próbą syntezy bytu i egzystencji, jest dla Bataille’a królestwem nienasycenia, a co za tym idzie, afirmacją klęski indywiduum. Poeta bowiem ostatecznie stawia sobie za cel istnieć na wzór kamienia, obojętnego na powiew czasu. Jean-Paul Sartre – prawowity egzystencjalista, dla którego człowiek jest przede wszystkim projektem – właśnie za to krytykuje Baudelaire’a, pisząc, şe wybrał on „przeşywanie czasu na opak�, sytuując się wobec silnie postępowych tendencji dziewiętnastego wieku8. Gardząc jakimkolwiek przedsięwzięciem, gardząc prymatem przyszłości, autor Kwiatów zła skupiał, według Sartre’a, całą swoją uwagę na sobie samym, próbując stać się dla siebie tym, kim mógł być jedynie dla innych – próbując stać się şyjącym posągiem, świadomością uchwyconą i zastygłą w sobie, przedmiotem9. Dla Bataille’a jednak godny pogardy posąg, który poezja pragnie „oşywić�, ukazuje pewną ogólną prawdę o człowieku – prawdę, której Sartre nie podzielał: „Określenie Baudelaire’a jako tego, który chciał osiągnąć niemoşliwy status posągu, czym nie mógł się stać, jest więc mylące, jeśli nie doda się od razu, şe Baudelaire’owi chodziło nie tyle o stanie się posągiem, co o osiągnięcie tego, co niemoşliwe�10. Bataille, stojąc zawsze po stronie niemoşliwego, broni poezji, w której sam próbował szukać zatracenia. „Mistycyzm chrześcijański jest projektem: chodzi tu o şycie wieczne� – pisał autor Mdłości w krytyce poświęconej Doświadczeniu wewnętrznemu11. Bataille był jednak w pełni świadomy tego, co chrześcijaństwo uczyniło z sacrum. Nawiązywał do mistycyzmu chrześcijańskiego, by ukazać sens męki człowieka. Próbując przekazać czytelnikowi metodę ekstazy, wykorzystywał równieş na swój sposób chrześcijańską redukcję absolutu do Boga osobowego. Sprowadzenie Boga do osoby Chrystusa, a więc zastąpienie bezpostaciowej ciągłości archaicznego sacrum istotą nieciągłą, jest dla Bataille’a profanacją. Podobnym wypaczeniem istoty sacrum jest uczynienie ofiarowania (ukrzyşowania) następstwem grzesznego zaślepienia 12. Okrutny mord dokonany na Chrystusie został potępiony w sposób absolutny, co jest wyrazem zabsolutyzowania zakazu i wykluczenia transgresji, tworzącej pierwotnie z zakazem nierozerwalną całość, jako jego przekroczenie. Człowiek nowoczesny, dla którego Chrystus stał się „kochankiem�, ma jednak moşliwość obserwacji jego męki, której szczytowym momentem jest ekstaza w obliczu śmierci13. Zatracenie się wraz z Chrystusem wymaga wraşliwości i głębi przeşycia właściwej mistykom. Agonia człowieka otwierającego się na ciągłość bytu odpowiada agonii syna Boşego, opuszczonego przez Boga w obliczu śmierci: „(...) według świętego Jana od Krzyşa powinniśmy naśladować w Bogu (w Jezusie) ponişenie, agonię, moment nie-wiedzy właściwy lamma sabachtani; wychylone do dna chrześcijaństwo jest brakiem zbawienia, rozpaczą Boga�14. Bataille wykorzystuje śmierć Chrystusa, by ukazać sens zatraty, agonia Boga przestaje słuşyć w tym kontekście wytłumaczeniu i usprawiedliwieniu grzechu – opuszczony przez Boga Chrystus nie ma moşliwości zbawienia, a jego męczeńska śmierć jest śmiercią nadaremną15. Francuski filozof odnajdywał w agonii, zwłaszcza tej męczeńskiej, związanej z przemocą i krwawą destrukcją ciała, sens rozkoszy właściwy ekstazie. W blasku śmierci, jak pisał, pojawia się „czystość wymogu pozbawionego nadziei�16. Dostąpić najwyşszej trwogi w obliczu śmierci, a następnie przekroczyć ją, dopełnia-

sensu bytu i poddania się mu: „W rzeczy samej, pełny człowiek – to nic prócz bytu, gdzie niweczy siebie transcendencja, gdzie niczego juş się nie rozdziela. Trochę pajaca, trochę Boga, trochę szaleńca... Przezroczystość 6�. W momencie gdy ciało wychodzi z ukrycia, transcendencja skazana jest na nieustające drugoplanowe niweczenie siebie – stąd pogarda i trwoga u powieściowych postaci Bataille’a i u niego samego. Drugoplanowe dlatego, şe to ciało staje się od tego momentu jedyną moşliwością przeşycia sacrum, przepustką do zatraty i spełnienia. Pragnienie bycia wszystkim, pragnienie całości i suwerenności, będące wiecznym celem jednostki, staje się celem osiągalnym dzięki otwarciu ciała na śmierć. Otwarcie to wymaga wymknięcia się myśli i słowu. Doświadczenie wewnętrzne jest właśnie próbą takiego wybiegu – śmiejąc się przez łzy z własnej bezsilności, Bataille nie rezygnuje z obranego celu. Uwalniając się od władzy języka, przestajemy mediatyzować śmierć. Milczenie oddaje głos cielesności, która mową swych konwulsji wypowiada Boga, gdyş şaden inny język nie moşe tego słowa wypowiedzieć: „Nie moşemy bezkarnie dodawać do języka słowa, które wszystkie słowa przekracza, słowa Bóg; ledwie to uczynimy, słowo to, przekraczając siebie, burzy w zawrotny sposób własne granice. (‌) Ktokolwiek şywi co do tego najmniejsze bodaj podejrzenie, milknie natychmiast. Bądź teş szukając wyjścia, choć wie, şe wpada we własne sidła, poszukuje w sobie tego, co, mogąc go unicestwić, kształtuje go na podobieństwo Boga, na podobieństwo niczego�7. Milczące ciało zastępuje zakłamaną grę słów – w której Bóg jest juş tylko martwą ideą – afirmując w spotkaniu ze śmiercią nieobecność Boga. Wydając się śmierci – poprzez kontestację świata kultury, erotyczne ekscesy ciała – człowiek Bataille’a chce radykalnie zakwestionować samego siebie i wykroczyć poza to, co poznawalne. Wchodzi w ten sposób w skompromitowaną rolę Boga, pozbawionego współcześnie swoich boskich atrybutów, by skompromitować ją do końca – otworzyć się na niepohamowaną zatratę bytu, poza którym nic juş nie ma. Śmierć jest synonimem końca tylko w dyskursie – podobnie jak Bóg jest w nim synonimem najwyşszego Dobra – w rzeczywistości jest zasadą wszechświata, innym porządkiem – milczącym porządkiem zmysłowych namiętności, które zapewniają człowiekowi komunikację z bytem w przebłyskach suwerenności. Tylko pod nieobecność Boga, w kontestacji Boga – takiego, jakim stworzył go świat profanum – człowiek jako istota głęboko religijna moşe doświadczyć granicy moşliwego, co jest równoznaczne dla Bataille’a z doświadczeniem sacrum. Uznanie Go byłoby uznaniem nieprzekraczalności granic świata rzeczy, a to właśnie w ich przekroczeniu – w przekroczeniu siebie samego jako człowieka – człowiek obcuje z boskością. Boskość Bataille’a jest więc tym, co niepojęte, niewysławialne, co jest skandalem dla ludzkiego rozumu – boskość jest domeną bytu. Istnieją jednak dla autora Części przeklętej pewne bardziej uprzywilejowane formy dyskursu, które próbują sprostać temu, co objawić w pełni mogłoby tylko doświadczenie wewnętrzne. Taką bardziej uprzywilejowaną, choć niedoskonałą formą jest poezja. Według Bataille’a, ma ona ambicje wyraşać milczenie, lecz jako şe słowa zawsze słuşą ucieczce, skazana jest na niechybną poraşkę. Poetyckie wizje chcą uchwycić w słowach sens uczestnictwa w istnieniu – uczestnictwo, będąc czystą aktualnością, uwalnia się od wpływów przyszłości i przeszłości. W mistycznym uczestnictwie podmiot nie traktuje przedmiotu jako środka, lecz zlewa się z nim. Poezja zatem sprzeciwia się linearnej prozie trwania. Jej

30

3JUB 9 JOEE


Przypisy:

jąc transgresji, to przejrzeć się w bycie, doświadczyć niemoşliwego, odnaleźć sacrum. Doświadczenie wewnętrzne, zmierzające do ekstazy, pozostaje w ostateczności równieş projektem – Bataille pisze o tym wprost – jednak jest to projekt sam w sobie samobójczy, fałszywy, gdyş jego celem od początku jest zdrada. Projektująca dramatyzacja własnego istnienia jest według niego rodzajem metody dochodzenia do granicy moşliwego, o tyle, o ile, będąc konsekwentnie niezaleşna, zamienia się w swoje przeciwieństwo – o ile doprowadzona do skrajności, rodzi śmiech, obraca się w ironię. Jest to dramatyzacja religijna pozbawiona wytchnienia w Bogu: „Słowo Bóg; posłuşyć się nim, aby dotrzeć do dna samotności, lecz nic juş o nim nie wiedzieć, nie słyszeć jego głosu. Nie znać go�17. Sartre pisał, şe autor Doświadczenia wewnętrznego zawodzi w momencie, gdy pragnie swoje osobiste doświadczenie zobiektywizować18. Sartre zdaje się jednak ignorować fakt, şe Bataille był w pełni świadomy tego, şe zawodzi. Co więcej, świadomość ta odgrywa w jego twórczości wielką rolę, co przejawia się w nieustannym podwaşaniu, dekonstruowaniu siebie samego. W przedmowie do Madame Edwardy Bataille notuje: „Nie odrzucam poznania, bez którego bym nie mógł pisać, ale ta ręka, co pisze, jest umierająca i dzięki przyobiecanej jej śmierci wymyka się, pisząc z przyjętych granic (przyjmowanych przez rękę, która pisze, lecz odrzucanych przez rękę, która umiera)�19. Próba przekazania metody doświadczenia wewnętrznego moşe być równieş interpretowana jako świadomy wybieg autora, mający na celu oswojenie czytelnika z niemoşliwością, ukazanie, czym jest nadaremność – wybieg w pełni autoironiczny, choć podszyty bólem, trwoşliwą pasją kogoś, kto nie ma nic do stracenia. Wnikanie w cięşkie mroki myśli autora Doświadczenia wewnętrznego wymaga trudnej rezerwy. W jednym z tekstów poświęconych Bataille’owi Tadeusz Komendant oddaje się dygresji dotyczącej gorączkowych stanów, niewyjaśnionych męczarni, jakie nachodziły go przy tłumaczeniu Błękitu nieba: „(...) jeśli pisanie zaşegnuje szaleństwo – Do pisania zmusza mnie, mam wraşenie, lęk, bym nie oszalał – wówczas, w moim przypadku niezbędny, demontaş tego pisania owo szaleństwo wyzwala�20. Bataille oscyluje wokół szaleństwa, ale jest to dziwne szaleństwo, zdystansowane wobec siebie. Niektórzy nawet uchybiają mu z tego powodu. Gabriel Marcel wykorzystał szaleństwo Nietzschego przeciwko Bataille’owi. Według Marcela, szaleństwo potwierdziło prawdziwość pasji niemieckiego filozofa, dał równieş Nietzsche przykład innym, jak kończy ten, co zamierza się na Prawdę21. W pełni sił umysłowych Bataille nie moşe liczyć zatem na szacunek godny swego obłąkanego mistrza – pozostaje w oczach chrześcijańskiego egzystencjalisty trywialnym bluźniercą. Sartre w swojej pobłaşliwości nie pozostawał dłuşny Marcelowi. Określił on opisywane przez Bataille’a stany mistyczne jako bezcelowe i nieprzydatne, swoją wartością porównywalne do „przyjemności wychylenia kieliszka alkoholu lub wygrzewania się na słonecznej plaşy�, samego Bataille’a zaś widział jako ogarniętego namiętną złą wiarą, aczkolwiek nierzadko poruszającego swoim stylem i erudycją człowieka22. Moşna powiedzieć, şe Bataille przewidział podobne ataki pod swoim adresem: „ŝyję wraşliwym doświadczeniem, a nie logiczną eksplikacją. Moje doświadczenie boskości jest tak szalone, şe śmiać się będą ze mnie, kiedy o nim powiem�23.

1. G. Bataille, DoĹ›wiadczenie wewnÄ™trzne, tĹ‚um. O. Hedemann, Wydawnictwo KR, Warszawa 1998, s. 94. 2. G. Bataille, Historia erotyzmu , tĹ‚um. I. Kania, OďŹ cyna Literacka, KrakĂłw 1992, s. 12. 3. Por. M. Janion, Komentarze, [w:] Transgresje, t. 3 ( Osoby ), red. M. Janion, S. Rosiek, Wydawnictwo Morskie, GdaĹ„sk 1984, s. 405-406. 4. G. Bataille, BĹ‚Ä™kit nieba , tĹ‚um. T. Komendant, „Literatura na Ĺšwiecieâ€? 1985, nr 10, s. 110. 5. G. Marcel, Odrzucenie zbawienia i wywyĹźszenie czĹ‚owieka absurdu, [w:] tenĹźe, Homo viator, tĹ‚um. P. Lubicz, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1984, s. 214. 6. G. Bataille, O Nietzschem , tĹ‚um. T. Komendant, [w:] „Literatura na Ĺ›wiecieâ€? 1985, nr 10, s. 174. 7. G. Bataille, Madame Edwarda , tĹ‚um T. Komendant, [w:] tenĹźe, Historia oka i inne historie, tĹ‚um. T. Komendant, I. Kania, OďŹ cyna Literacka, KrakĂłw 1991, s. 49. 8. J.-P. Sartre, Baudelaire wobec czasu i bytu , [w:] tenĹźe, Czym jest literatura?, tĹ‚um. J. Lalewicz, PIW, Warszawa 1968, s. 305. 9. TamĹźe, s. 326. 10. G. Bataille, Baudelaire, [w:] tenĹźe, Literatura a zĹ‚o, tĹ‚um. M. WodzyĹ„ska-Walicka, OďŹ cyna Literacka, KrakĂłw 1992, s. 43. 11. J.P. Sartre, Nowy mistyk , tĹ‚um. J. Lisowski, [w:] Transgresje, t. 3 (Osoby), dz. cyt., s. 291-292. 12. G. Bataille, Erotyzm , tĹ‚um. M. Ochab, sĹ‚owo/obraz terytoria , GdaĹ„sk 1999, s. 100. 13. G. Bataille, DoĹ›wiadczenie wewnÄ™trzne , dz. cyt., s. 117. 14. TamĹźe, s. 112. 15. O bestialstwie tej zbrodni przypomniaĹ‚ w swoim ostatnim ďŹ lmie Mel Gibson. Wydaje siÄ™, Ĺźe celem broczÄ…cej krwiÄ… Pasji Gibsona miaĹ‚o być wĹ‚aĹ›nie wyjaskrawienie i udobitnienie winy, napiÄ™tnowanie grzechem, a co za tym idzie, pogĹ‚Ä™bienie uczuć odkupicielskiej miĹ‚oĹ›ci wiernych, ktĂłrzy poszli do kin – w przypadku niewiernych, ktĂłrzy teĹź poszli, miaĹ‚ być to zapewne perswazyjny chwyt za gardĹ‚o. UderzajÄ…ca jest jednak fascynacja, z jakÄ… Gibson obnaĹźa okrucieĹ„stwo w detalach. Pasja to drugi z dwĂłch ďŹ lmĂłw wyreĹźyserowanych przez Gibsona. W kaĹźdym z nich mamy do czynienia z bohaterem, ktĂłry ginie ostatecznie w okropnych mÄ™czarniach, poddany rytualnym torturom – w pierwszym ďŹ lmie (Braveheart ) byĹ‚ nim William Walles, szkocki wojownik, skazany na Ĺ›mierć przez podwieszanie, rozciÄ…ganie, aĹź po ostateczne poćwiartowanie. Wszystko to zostaĹ‚o ujÄ™te w obrazie, lecz „niedopowiedzianeâ€?, w przeciwieĹ„stwie do naturalistycznych tortur Chrystusa w Pasji – moĹźna powiedzieć, Ĺźe reĹźyser rozwija rĂłwnieĹź swojÄ… pasjÄ™. W filmie Braveheart umierajÄ…cego w mÄ™czarniach gĹ‚Ăłwnego bohatera graĹ‚ sam Mel Gibson. JeĹ›li ufać prasowym doniesieniom, w Pasji – w scenie przybÄłania Chrystusa do krzyĹźa – Gibson podkĹ‚adaĹ‚ pod gwóźdĹş wĹ‚asnÄ… dĹ‚oĹ„. W obydwu swoich ďŹ lmach Gibson wystÄ™puje zatem jako oďŹ arnik i oďŹ ara zarazem. PoĹ‚Ä…czenie fascynacji przemocÄ…, torturÄ… i mÄ™kÄ… z aďŹ rmacjÄ… poczucia winy i grzechu, widoczne w praktyce reĹźyserskiej sĹ‚awnego aktora, stanowi ciekawy przypadek, paradoksalnie potwierdzajÄ…cy teoriÄ™ Bataille’a co do transgresyjnej istoty sacrum . 16. G. Bataille, DoĹ›wiadczenie wewnÄ™trzne , s. 144. 17. TamĹźe, s. 97. 18. J.P. Sartre, Nowy mistyk , dz. cyt., s. 291. 19. G. Bataille, Madame Edwarda , dz. cyt., s. 51. 20. T. Komendant, Batalia , „Literatura na Ĺšwiecieâ€? 1985, nr 10, s. 278. 21. G. Marcel, Odrzucenie zbawienia i wywyĹźszenie czĹ‚owieka absurdu, dz. cyt., s. 205. 22. J.P. Sartre, Nowy mistyk , dz. cyt., s. 291-292. 23. G. Bataille, DoĹ›wiadczenie wewnÄ™trzne , dz. cyt., s. 93.

31

3JUB 9 JOEE


DE - I MITOLOGIZACJE SZALEĹƒSTWA

próby interpretacji zjawiska w kontekście rozumności MONIKA BAKALARZ

W tym krĂłtkim tekĹ›cie nie bÄ™dziemy, jak moĹźna by siÄ™ tego pochopnie spodziewać, symulować szaleĹ„stwa, aby w ten sposĂłb uwiarygodnić swÄ… zaĹźyĹ‚ość z tematem. Nie jest wymagane, a nawet, jak siÄ™ okaĹźe, nie byĹ‚oby poşądane, powoĹ‚ywanie siÄ™ na wĹ‚asne doĹ›wiadczenia w zakresie zaburzeĹ„ umysĹ‚owych, aby w ten sposĂłb podkreĹ›lić swe kompetencje dotyczÄ…ce znajomoĹ›ci tematu. Stoimy tu wrÄ™cz przed tego rodzaju paradoksem, Ĺźe najbardziej zainteresowani tematem, a wiÄ™c szaleĹ„cy jako tacy, wĹ‚aĹ›nie w tej sprawie rzadko sami zabierajÄ… gĹ‚os1 i stÄ…d sÄ…dy o nich, bÄ…dĹş apologetyczne, bÄ…dĹş potÄ™piajÄ…ce, jak to róşnie w historii bywaĹ‚o2, wypowiadane sÄ… przez osoby postronne. Taka powĹ›ciÄ…gliwość, ktĂłrej być moĹźe trzeba by siÄ™ uczyć, w rozprawianiu na temat samego szaleĹ„stwa, spotykana u tych, ktĂłrzy go doĹ›wiadczyli, być moĹźe wiÄ…Ĺźe siÄ™ z tym, Ĺźe samo szaleĹ„stwo nie tylko jest powodem ubezwĹ‚asnowolnienia, lecz takĹźe powodem utraty wiarygodnoĹ›ci i w oczach wĹ‚asnych, i osĂłb postronnych. MoĹźna pytać, czy jest konieczne i czy zawsze tak byĹ‚o, Ĺźe szaleniec niejako wstydziĹ‚ siÄ™ wĹ‚asnego szaleĹ„stwa i wyĹźej ceniĹ‚ od niego wĹ‚aĹ›nie normalność jako to, co poşądane. Tu moĹźemy jednak tylko domniemywać, jakie jest i byĹ‚o poĹ‚oĹźenie tych osĂłb. WychodzÄ…c od stanu faktycznego, wiemy, Ĺźe szpitale „spokojnegoâ€? osamotnienia w szaleĹ„stwie sÄ… czÄ™sto odgrodzone wysokim murem, na podobieĹ„stwo cmentarzy lub wiÄ™zieĹ„, a ten rys architektoniczny mĂłgĹ‚by stać siÄ™ juĹź przyczynkiem do snucia pewnych domysĹ‚Ăłw na temat mieszkaĹ„cĂłw takich domostw, jak i tych, ktĂłrzy pozostajÄ… poza nimi. Potrzeba muru mogĹ‚aby być tu i potrze-bÄ… osĹ‚ony, chronienia przed wĹ›cibskim spojrzeniem z zewnÄ…trz, jak i koniecznoĹ›ciÄ… izolacji tego, co juĹź wykluczone i leşące poza sprawami codziennego Ĺźycia, zmuszone lub zmuszajÄ…ce siÄ™ do moĹźliwoĹ›ci leczenia bez alternatywy odwoĹ‚ania lub ucieczki. To charakterystyczne wyĹ‚Ä…czenie z biegu Ĺ›wiata jest dla wyĹ‚Ä…czajÄ…cych być moĹźe tym, co usuniÄ™cie z oczu pewnej przeszkody, wszak szaleĹ„stwo moĹźe być ĹşrĂłdĹ‚em wielu kĹ‚opotĂłw: i dla tego, kto jest nim dotkniÄ™ty, i dla postronnych obserwatorĂłw; kĹ‚opot podstawowy leĹźy przede wszystkim tu po stronie pewnej nieprzewidywalnoĹ›ci, ktĂłra mogĹ‚aby uchodzić nawet za swoisty wyróşnik czy teĹź atrybut szaleĹ„ca, nie bez powodu mu przypisany. O samej moĹźnoĹ›ci rozstrzygania o przewidywalnoĹ›ci i o jej potrzebie, przyjdzie jeszcze pisać. WracajÄ…c do problemu wyĹ‚Ä…czenia, nie chcielibyĹ›my tu bynajmniej kwestionować dość zaocznie zasadnoĹ›ci takiego zabiegu, wszak i sami wyĹ‚Ä…czeni, gdyby ich spytać o gĹ‚os w tej sprawie, mogliby czuć jego potrzebÄ™ i pewnÄ… nieadekwatność wobec biegu spraw Ĺźycia codziennego, ale w takim razie musielibyĹ›my zaĹ‚oĹźyć u osoby dotkniÄ™tej szaleĹ„stwem (jak gdyby przychodziĹ‚o ono skÄ…dinÄ…d, zawsze z zewnÄ…trz, a nie kryĹ‚o siÄ™ w Ĺ›rodku), pewnÄ… zdol-

ność do adekwatnej oceny własnej osoby, o której nie moşemy rozstrzygać, czy jest w tym przypadku moşliwa, bo wiemy na ten temat, czy chcemy się do tego przyznać, czy nie, najczęściej tyle, ile daje nam w darze pewna publiczna opinia, a więc najczęściej garść znoszonych stereotypów. Moşna jednak przypuścić takşe, şe wyłączenie to jednak działa w świadomości nim dotkniętych jak rodzaj, zamierzonej lub nie, koniecznej lub nie, kary za niepoprawność zachowania, o ile karą miałoby być to wykluczenie lub nawet samowykluczenie i izolacja, które zapadają mocą konieczności, dotycząc tego, kto doświadcza z racji szaleństwa swej odmienności, a temu bycia odmieńcem towarzyszy uczucie nieuchronnej (czy nieuchronnej?) stygmatyzacji i niekompetencji wobec wielu powszechnie przez ludzi podejmowanych zadań şyciowych, o ile tkwiłaby w kaşdym z nas, nawet w szaleńcu, przemoşna potrzeba bycia we wspólnocie nawet za cenę usilnej konieczności sprostania jej normom. Zaczęliśmy juş pisać, jak się wydaje, i o szaleństwie, i o szaleńcach, lecz nie przedłoşyliśmy jeszcze ko-niecznego wstępu, który być moşe jedynie i tylko usprawiedliwiłby zamiar pisania na ten temat; zamiar ten, o ile nie grzeszy naiwną dość fascynacją i nieukrywaną nawet sympatią wobec tego wszystkiego, co zaprzecza samej normie i tak zyskuje sobie miano szaleństwa, sympatią zasadzającą się być moşe na samym uporze kontestacyjnego porywu wobec tego, co powszechnie przyjęte jako obowiązujące, musiałby być poparty pewną rozwagą w traktowaniu samego problemu szaleństwa i przede wszystkim wymagałby postawienia go jako pewnego rodzaju problemu, który nie jest prosty do ujęcia, a jednak ma w sobie pewną uniwersalność tego gatunku, şe nie musi ograniczać się tylko do problemu doświadczeń klinicznych i badań psychiatrycznych i moşe dotyczyć jak i wiązać się z pytaniem o kondycję samego człowieka jako takiego. Samo powaşne podejście do tego tematu, gdyş temat ten, jak sądzimy, wymaga, jeśli nie tylko to takşe, powaşnego podejścia, nie musi oznaczać juş tej rzetelności, jaką spotykamy w podręczniku psychiatrii, ani bynajmniej zamiaru pisania takowego, choć całkowite abstrahowanie od specjalistycznego ujęcia problemu szaleństwa i opieranie się na tak zwanej „czystej intuicji istoty szaleństwa� skazywałoby się na zarzut dyletanctwa, choć wydaje się, şe sami specjaliści w sprawie tego, czym szaleństwo jest, w sensie teş tego, skąd się bierze, nie są ze sobą zgodni, co otwiera szerokie pole do dociekań, a jeśli moşna tu oczekiwać pewnej zgodności, to dotyczy ona co najwyşej tego, jak sobie z szaleństwem radzić, mówiąc krócej: jak je leczyć. Sam bowiem problem szaleństwa jest tu bowiem postawiony jako problem choroby. Nie zamierzamy tego sensu podwaşać i we wcześniejszych partiach pracy powoływaliśmy się takşe na takie

32

3JUB 9 JOEE


malna codzienność, z drugiej strony jako to, co w swym nieznanym nie moşe być przewidywalne, moşe teş zatem niszczyć, dewastować, zagraşać, okazać się straszliwym. Nieznane w postaci szaleństwa ma dwa sprzeczne atrybuty: jest ludzkie, dotyczy człowieka, w nim się kryje, lecz jako pewna anomalia jest nieludzkie, nie przekłada się na język zrozumiały, nie daje się przewidzieć, a zatem kontrolować, wydaje się jakąś obcą władzą, która nie poddaje się ludzkiej władzy, a bynajmniej juş władzy rozumu. Dlatego teş w wiekach średnich i juş wcześniej (por. np. Platon – boski szał) szaleństwo interpretowano często w kategoriach nawiedzenia. Nawiedzenie to doświadczane było jako wtargnięcie lub dostanie się pod wpływ sił obcych dla samego nawiedzonego, których on sam nie mógł ani pokonać, ani kontrolować, sił nienaleşących do ludzkiego świata. Ten sposób tłumaczenia szaleństwa zdejmował z samego nawiedzonego cięşar odpowiedzialności za czyny przez niego popełniane, ale za cenę znalezienia, poza światem ludzkim, poza światem tego, co zrozumiałe. W tamtych czasach pojawiła się teş na dworach królewskich specyficzna postać mająca odmienne od innych przywileje i zadania; tą postacią był karzeł. Karzeł nie był uznawany ani za szaleńca i de facto nim nie był, ani teş za normalnego człowieka, choć był jednym ze sług. Był jakby istotą połowiczną, ani nie wykluczoną ze społeczności, ani jednak nie naleşącą do niej w pełni. Karzeł otrzymał szczególny przywilej: mógł mówić wszystko, co chciał powiedzieć, lecz kaşde jego słowo przyjmowano tak jak słowo szaleńca, zostało ono unieszkodliwione przez sprowadzenie go do poziomu nie lub półprawdy. Słowa, które wypowiadał karzeł, ujęte były niejako w cudzysłów şartu, który trzeba wybaczyć nawet, gdy rani, bo jest to mowa niejako szalona. Foucault wspomina takşe o odbywającym się w tamtych czasach rokrocznie święcie poświęconym szaleńcowi, o święcie szaleństwa3. Był to czas, gdy królował „świat na opak�, czas zawieszenia powszechnie panującego porządku, czas prawa wszystkich do mówienia wszystkiego: „ludzie mieli prawo przejść przed pałacem burmistrza [...], i rzec mu, powiedzieć prawdę w oczy i zelşyć, jeśli byłaby taka potrzeba�4. Był to takşe czas powszechnego odwrócenia ról, zamieniania się miejscami, wtedy to pan mógł udawać biedaka, biedak pana, męşczyźni udawali kobiety, a kobiety męşczyzn i być moşe wtedy, w tym szczególnym czasie, świętowano takşe pewne odwieczne ludzkie marzenie, marzenie, aby przez chwilę stać się kimś innym i gdzie indziej, w innym porządku świata. Moşemy się tylko domyślać, jak oczyszczającą rolę pełniło to święto, jak umacniało poczucie więzi między tymi, którzy w nim uczestniczyli, i moşemy takşe ubolewać nad tym, şe zaniechano kultywowania tych świąt, gdyş oto powoli nadchodziły juş czasy inne, gdzie nie było miejsca ani dla święta głupców, ani dla nich samych. Powędrujmy zatem do tych czasów, którym być moşe się wydawało, şe wynalazły lekarstwo na szaleństwo. Lekarstwem tym zaś miał być rozum. Wprawdzie wraz z rozumem odziedziczył człowiek takşe zdolność do wątpienia we wszystko, co przydawało mu pewnego rysu szaleńca, chwytał się on jednak jak ostatniej deski ratunku niewątpliwości swego wątpienia, która ostatecznie miała wyleczyć go z wszelkich jego wątpliwości co do prawomocności swych sądów. Tak jako dla siebie bez mała w pełni przejrzysty, był teş sam gwarantem prawd, których nikt nie mógł zakwestionować z pozycji innej niş pozycja rozumu5. Ten zaś, występując jako pewna substancja, najbardziej przypominająca, być moşe, substancje z gatunku oleistych, aczkolwiek był nieredukowalną własnością samego tylko człowieka, nie był jednak, niestety, jak to wielokroć ujawniała obserwacja, równo roz-

znaczenie szaleĹ„stwa jako zjawiska chorobowego, ktĂłre podlega leczeniu, jednak ten sens nie jest jedynym, jaki wiÄ…zany byĹ‚ z pojÄ™ciem szaleĹ„stwa. SzaleĹ„stwem w sensie metaforycznym nazywa siÄ™ takĹźe i to, co normÄ™ przekracza, ale nie w sensie odbiegania od zdrowia, lecz nawet jako przejaw samego zdrowia, w tym przypadku, gdy coĹ› wydaje siÄ™ ponad ludzkie siĹ‚y, a jednak dla kogoĹ› jest moĹźliwe, wreszcie tak teĹź bywa okreĹ›lany czyjĹ› dość oryginalny sposĂłb bycia. SĹ‚owo to samo w sobie wydaje siÄ™ na wskroĹ› wieloznaczne i jak maĹ‚o ktĂłre, być moĹźe, budzi wiele kontrowersji i wskutek róşnych historycznie mu przypisywanych, potocznie i przez okreĹ›lone nauki o czĹ‚owieku, sensĂłw obciÄ…Ĺźone jest zarĂłwno duşą dozÄ… mitologizacji, jak i banalizacji. Tak wiÄ™c piszÄ…cy stoi przed trudnoĹ›ciÄ… tego rodzaju, aby nie strywializować samego problemu szaleĹ„stwa i nie popaść w banaĹ‚, ktĂłry być moĹźe w pewnym zakresie jest tu nieunikniony, ani by zbyt powaĹźnie, lecz maĹ‚o krytycznie podchodzÄ…c do wĹ‚asnego i wczeĹ›niejszych ujęć problemu, nie poddać siÄ™ specyficznemu nim zauroczeniu i nie obciÄ…Ĺźyć go kolejnÄ…, samopowielajÄ…cÄ… siÄ™ być moĹźe, mitologizacjÄ…. Pytać by najpierw naleĹźaĹ‚o zatem, dlaczego pojÄ™cie szaleĹ„stwa i szaleĹ„ca okazaĹ‚o siÄ™ w ogĂłle podatne na takowÄ… mitologizacjÄ™, a takĹźe czy moĹźliwe i jakimi drogami jest jego odmitologizowanie, a wreszcie, czy takowe jest samo w sobie poşądane i komu by miaĹ‚o ono sĹ‚uĹźyć: nam czy tzw. szaleĹ„com (tzw. przecieĹź najpierw przez nas)? Aby mĂłc choćby w części na te pytania odpowiedzieć, konieczne byĹ‚oby w pewnym zakresie uzyskanie wglÄ…du w to, jak historycznie rysowaĹ‚ siÄ™ ten problem, co pozwoli z kolei odsĹ‚onić róşne ludzkie sposoby radzenia sobie i widzenia problemu szaleĹ„ca i szaleĹ„stwa, a wraz z nimi takĹźe naĹ›wietlić róşne sensy i sposoby posĹ‚ugiwania siÄ™ tymi sĹ‚owami, ktĂłre do dziĹ› funkcjonujÄ… w powszechnej praktyce jÄ™zykowej i nasuwajÄ… siÄ™ podczas odczytywania zapewne takĹźe i tej pracy. Taka krĂłtka, ze wzglÄ™du na rozmiary tekstu, praca genealogiczna pozwoli być moĹźe na jaĹ›niejsze odróşnienie tego, co my sami moglibyĹ›my powiedzieć na temat szaleĹ„stwa, nie bÄ™dÄ…c szaleĹ„cami (choć takĹźe nie wiadomo, czy doĹ›wiadczenie szaleĹ„stwa niejako na wĹ‚asnej skĂłrze daje juĹź wiedzÄ™ na temat tego, czym jest szaleĹ„stwo, wszak np. wszyscy, ktĂłry sÄ… ludĹşmi, winni juĹź na mocy tego wiedzieć, czym jest czĹ‚owiek, ale i tu nie milknÄ… spory), od tego, ile na ten temat nie wiemy i czego powiedzieć nie umiemy. Wobec tego stoimy przed problemem tego rodzaju, Ĺźe o szaleĹ„stwie pisać moĹźna, a nawet trzeba, lecz wciÄ…Ĺź nie wiemy: jak? Czy chcieć zatem pisać o szaleĹ„stwie juĹź nie jest szaleĹ„stwem? Czy nie lepiej byĹ‚oby powiedzieć wprost, Ĺźe o szaleĹ„stwie nie wiemy nic? Czy jednak to nie jest zbyt prostym unikiem, ucieczkÄ… od problemu? Nie sposĂłb bowiem takĹźe pozostać obojÄ™tnym na takie sĹ‚owa jak szaleĹ„stwo czy szaleniec. Podobne sÄ… w tym do tych sĹ‚Ăłw tabu, ktĂłrych samo wymĂłwienie juĹź groziĹ‚o sprowadzeniem nieszczęścia, a ktĂłre same w sobie miaĹ‚y moc tyleĹź przyciÄ…gajÄ…cÄ…, co odpychajÄ…cÄ…. SzaleĹ„stwo zatem, nie pozostajÄ…c dla czĹ‚owieka tematem obojÄ™tnym i w pewnym Ĺ›wietle przedstawiajÄ…cym nawet jego samego, byĹ‚o odwiecznie przez niego waloryzowane. Przebieg tej waloryzacji bÄ™dziemy Ĺ›ledzić pokrĂłtce w dalszych partiach tekstu. Tu zaĹ› naleĹźy jedynie zaznaczyć, Ĺźe szaleĹ„stwo jako najogĂłlniejsza nazwa tego, co odmienne, leşące poza normÄ…, inne, obce, a jednak nadal czĹ‚owieka dotyczÄ…ce, budziĹ‚o i zapewne nadal budzi pewne uczucia ambiwalentne, jak wszystko to, co nadchodzi w charakterze tajemnicy i z jednej strony wydaje siÄ™ skĹ‚adać obietnice czegoĹ› wiÄ™cej, a zatem być moĹźe czegoĹ› istotniejszego, bardziej zdumiewajÄ…cego, piÄ™kniejszego, waĹźniejszego niĹź to, co moĹźe zaoferować nor-

33

3JUB 9 JOEE


oderwania od tu i teraz, pozaczasowoĹ›ci. MoĹźna oczywiĹ›cie pytać, czy wyróşnione tu cechy specyfikujÄ… tylko szaleĹ„ca, czy nie zdarzajÄ… siÄ™ takĹźe ludziom zdrowym, i tu moĹźna by odpowiedzieć, Ĺźe być moĹźe zdarzajÄ… siÄ™, ale teĹź tylko siÄ™ z d a r z a j Ä…. Dalej moĹźna by pytać jednak, skÄ…d „tylkoâ€? i dlaczego aĹź juĹź „tylkoâ€?? Sprowadza to nas na trop specyficznego przestrzennego7, architektonicznego, wielowarstwowego ujÄ™cia ludzkiej duszy, dopracowanego przez współczesne tzw. psychologie gĹ‚Ä™bi, ktĂłre to wĹ‚aĹ›nie wyróşniajÄ… warstwy gĹ‚Ä™bsze, jak gdyby archaiczne skamieliny i warstwy powierzchniowe ludzkiej psyche; moĹźna dyskutować co do zasadnoĹ›ci tej koncepcji, jednakĹźe rzuca to nowe Ĺ›wiatĹ‚o na sam problem szaleĹ„stwa, ktĂłre w tym kontekĹ›cie moĹźna porĂłwnać do trzÄ™sienia ziemi, odsĹ‚aniajÄ…cego kolejne warstwy geologiczne, lub teĹź do wybuchu wulkanu, ktĂłry pozwala dowiedzieć siÄ™ czegoĹ› na temat zawartoĹ›ci ziemi; jej powierzchnia nie jest juĹź wszystkim, co jÄ… stanowi, lecz pod niÄ… jest jeszcze rozĹźarzony pĹ‚omieĹ„ lawy. Z podobnym poruszeniem i rozszczepieniem wszystkich „warstwâ€? psychiki budujÄ…cych i zespojonych w skupiajÄ…cym je oĹ›rodku „jaâ€? mielibyĹ›my do czynienia w tym ujÄ™ciu w tzw. wybuchu szaleĹ„stwa, co by nie byĹ‚o tylko zjawiskiem z rzÄ™du pewnych anomalii, ktĂłre by dotyczyĹ‚y czĹ‚owieka jedynie jako pewien chorobowy wyjÄ…tek, ale badanie tego zjawiska przynosiĹ‚oby wiedzÄ™ na temat zĹ‚oĹźonoĹ›ci ludzkiej natury. Pracy badawczej tego rodzaju jednak groziĹ‚by być moĹźe pewien zarzut wiwisekcji. A samo zadanie lekarza byĹ‚oby zadaniem i archeologa duszy, i budowniczego skĹ‚adajÄ…cego od nowa dom ludzkiego „jaâ€?. Spytać by tu jeszcze wypadaĹ‚o o kontrowersyjne zwiÄ…zki lub nawet wzajemne wykluczanie siÄ™ zachodzÄ…ce miÄ™dzy szaleĹ„stwem i rozumem. WydajÄ… siÄ™ one, ze wzglÄ™du na wzajemne zaprzeczanie sobie, nastawione do siebie antagonistycznie i znoszÄ…ce siÄ™ nawzajem; wszak tam, gdzie panuje rozum, nie powinno być szaleĹ„stwa, a tam, gdzie panuje szaleĹ„stwo, rozum najwyraĹşniej zawiĂłdĹ‚, a to pierwsze bywa teĹź okreĹ›lane nierozumem. StÄ…d nierozum wydaje siÄ™ podstÄ™pnie drwić z rozumu, stajÄ…c siÄ™ jego krytykÄ…, skoro nie daje siÄ™ przez niego ani przewidzieć, ani opanować jego siĹ‚ami. Rozum zaĹ› chce być szaleĹ„stwa diagnostÄ… i nie moĹźemy zaprzeczyć, Ĺźe mu siÄ™ to udaje, zarzucajÄ…c szaleĹ„stwu jako chorobie, nie bez podstaw, zawęşenie horyzontĂłw, niepoprawność myĹ›lenia, przysparzanie cierpieĹ„ choremu, a nastÄ™pnie stopniowÄ… jego degeneracjÄ™ poĹ‚Ä…czonÄ… z utratÄ… zdolnoĹ›ci do samooceny, samoĹ›wiadomoĹ›ci, odpowiedzialnoĹ›ci za siebie i innych, a w nastÄ™pstwie – wolnoĹ›ci. MoĹźna by pytać, czy szaleniec wie, Ĺźe przytrafiĹ‚o mu siÄ™ szaleĹ„stwo? I moĹźemy powiedzieć, Ĺźe tak, ale dopiero, gdy jest wyleczony, wtedy moĹźe z caĹ‚Ä… szczeroĹ›ciÄ… przyznać: „To byĹ‚o szaleĹ„stwoâ€?, inna droga wydaje siÄ™ niemoĹźliwa z powodu samej specyfiki szaleĹ„stwa, ktĂłra ma to do siebie, Ĺźe nas ono ogarnia, Ĺźe siÄ™ w nim pogrÄ…Ĺźamy, zatracamy, a takĹźe to, Ĺźe wydaje siÄ™ ono wytwarzać wĹ‚asnÄ… racjonalność lub teĹź racjonalizacjÄ™, tak jakby umysĹ‚ chory nie przestawaĹ‚ być jednak pewnym umysĹ‚em, choć zmienionym. I ta wĹ‚aĹ›nie zmiana, zmieniajÄ…ca samego czĹ‚owieka, specyfikuje przejĹ›cie miÄ™dzy rozumem zdrowym i chorym, przepaść miÄ™dzy nimi, ich wzajemnÄ… nieprzekĹ‚adalność, ich wzajemnÄ… samotność. Ale skoro w szaleĹ„stwie siÄ™ pogrÄ…Ĺźamy, to potrzeba rÄ™ki z zewnÄ…trz, ktĂłra by z niego mogĹ‚a wydobyć, tak jak ze snu wydobywajÄ… nas akcesoria takie jak budziki. Michel Foucault natomiast uwaĹźa, Ĺźe „świadomość wĹ‚asnej choroby jest u chorego absolutnie oryginalna. NiewÄ…tpliwie nic nie jest bardziej faĹ‚szywe niĹź mit szaleĹ„stwa, choroby, ktĂłra nie jest siebie Ĺ›wiadoma; dystans dzielÄ…cy Ĺ›wiadomość lekarza od Ĺ›wiadomoĹ›ci chorego nie rĂłwna siÄ™ dystansowi miÄ™dzy wiedzÄ… o chorobie

dzielony pomiÄ™dzy poszczegĂłlnych czĹ‚onkĂłw ludzkiej wspĂłlnoty; jedni wydawali siÄ™ mieć go wiÄ™cej, inni mniej, znajdowali siÄ™ i tacy, ktĂłrych sposĂłb zachowania nijak siÄ™ miaĹ‚ do ocen samego rozumu, co dawaĹ‚o siÄ™ wytĹ‚umaczyć zapewne przez caĹ‚kowity zanik tej substancji, co zdawaĹ‚o siÄ™ urÄ…gać samemu pojÄ™ciu czĹ‚owieka, ktĂłry wszak swÄ… godność opieraĹ‚ na rozumnoĹ›ci, a zatem, aby jÄ… ocalić, tych ostatnich wypadaĹ‚oby wykreĹ›lić z kategorii tego, co ludzkie i co czĹ‚owiekowi przystoi. Temu problemowi prĂłbowaĹ‚a usilnie zaradzić szybko nadchodzÄ…ca epoka „oĹ›wieconychâ€?, ktĂłrzy to zamierzali uzupeĹ‚nić te niedostatki rozumnej substancji na drodze wychowania i nauczania mniej oĹ›wieconych. Tych zaĹ›, ktĂłrzy zdradzali wprost ĹźenujÄ…ce odbieganie od norm przyjÄ™tych przez powszechnie panujÄ…cy rozum i stÄ…d mogliby Ĺşle Ĺ›wiadczyć o rodzaju ludzkim, zamykano w przeznaczonych do tego celu wiÄ™zieniach, gdzie dawali o sobie przypomnieć tylko jako kategoria poĹ›rednia: ludzie-zwierzÄ™ta i tak teĹź byli traktowani6. „Rozum oĹ›wieconyâ€? nie okazaĹ‚ siÄ™ jednak na tyle rozumny, aby zrozumieć swe wĹ‚asne ograniczenia jak i uprzedzenia, a takĹźe by otoczyć wĹ‚aĹ›ciwÄ… opiekÄ… szaleĹ„stwo jako być moĹźe swÄ… stronÄ™ przeciwlegĹ‚Ä…. Bo tak jak Ĺ›lepego nadal moĹźe prowadzić wciÄ…Ĺź jeszcze dotyk, tak i szaleĹ„stwo moĹźe takĹźe mieć swe racje i nie daje siÄ™ tak Ĺ‚atwo wymazać z mapy wszystkiego tego, co jest. StÄ…d teĹź szybko nadeszĹ‚a pora, gdy takĹźe Ĺ›wiatĹ‚o rozumu, ponoć nieukrywajÄ…ce niczego, poddane zostaĹ‚o krytyce. Nie jest zapewne wielkim odkryciem stwierdzenie, Ĺźe krytyka rozumu szĹ‚a czÄ™sto w parze z pozytywnÄ… waloryzacjÄ… samego szaleĹ„stwa przypisanÄ… mu przez tenĹźe rozum, jakby chciaĹ‚ on sobie zrekompensować wĹ‚asne sĹ‚aboĹ›ci, poszukujÄ…c w samym czĹ‚owieku wĹ‚adz jakiegoĹ› innego, wyĹźszego poznania, ktĂłre potrafiĹ‚yby ująć to, co sam rozum uznaĹ‚ jako leşące poza granicami jego wĹ‚adz rozumienia. A poniewaĹź, jak siÄ™ zdaje, nie jest on w stanie w obrÄ™bie wĹ‚asnych kategorii pojąć takĹźe samego szaleĹ„stwa, przyjÄ…Ĺ‚, Ĺźe moĹźe ono samo jest objawem tych ukrytych w czĹ‚owieku zdolnoĹ›ci, ktĂłre sam chciaĹ‚by posiadać. Tak teĹź w okresie romantycznym dokonaĹ‚a siÄ™ specyficzna unia szaleĹ„stwa z rozumem, gdzie cenÄ… za gloryfikacjÄ™ szaleĹ„stwa byĹ‚a dyskwalifikacja samej rozumnoĹ›ci. Oto, o ile wczeĹ›niej szaleĹ„ca uwaĹźano prawie za rodzaj podczĹ‚owieka, tak potem przypisano mu rolÄ™ wrÄ™cz nadczĹ‚owieka, do ktĂłrej on sam, być moĹźe, nie chciaĹ‚y pretendować, tak jak i do tej pierwszej. Doszukiwano siÄ™ zwiÄ…zkĂłw pomiÄ™dzy geniuszem a szaleĹ„stwem, a sam fakt bycia szaleĹ„cem juĹź jakby predestynowaĹ‚ do bycia wieszczem i objawicielem prawd ostatecznych. RomantycznÄ… baśń, jakÄ… uprawiano na temat szaleĹ„stwa, moĹźna streĹ›cić tak, jak to w baĹ›niach bywaĹ‚o: GĹ‚upi JaĹ› okazuje siÄ™ koniec koĹ„cĂłw MÄ…drym Jasiem, ba, Jasiem NajmÄ…drzejszym, wrÄ™cz Jasiem Jasnowidzem, za co w nagrodÄ™ dostaje, oczywiĹ›cie, rÄ™kÄ™ piÄ™knej krĂłlewny i caĹ‚e jej krĂłlestwo. Mitologizacja szaleĹ„stwa, jaka dokonaĹ‚a siÄ™ w tamtych czasach, utrzymuje siÄ™, choć w zmodyfikowanej przez naukÄ™ postaci, po dziĹ› dzieĹ„, co wcale nie uĹ‚atwia zrozumienia samego zjawiska szaleĹ„stwa. Spytać jednak moĹźemy, czy pewne rysy charakterystyczne, towarzyszÄ…ce zjawiskom szaleĹ„stwa, same nie przyczyniajÄ… siÄ™ do jego mitologizacji w deseĹ„ romantyczny? I rzeczywiĹ›cie, wspierajÄ…c siÄ™ na obserwacjach specjalistĂłw, moĹźemy wyróşnić, wĹ›rĂłd wielu innych, takie cechy obĹ‚Ä™du, ktĂłre mogĹ‚yby być pobudkÄ… do tworzenia mitĂłw, jak np.: wraĹźenie omnipotencji, wszechmocy i wszechwiedzy, wnikania w istotÄ™ Ĺ›wiata i olĹ›nienia, kontaktu z mocami wyĹźszymi, specyficzny, symboliczny sposĂłb odbioru rzeczywistoĹ›ci na poziomie archaicznym i podobny sposĂłb wypowiedzi, wreszcie pewien rodzaj

34

3JUB 9 JOEE


szaleństwa, nie byłoby odmienności, pomyłki, urojenia. Przyjęło się bowiem uwaşać, şe umysł zdrowy to umysł mogący sądzić poprawnie, prawdziwie. Czy zatem umysł chory sądzący sam o sobie, şe jest umysłem chorym, zatem poprawnie, jest juş zdrowy? Kłopot w tym jednak, şe umysł nie moşe sądzić jednocześnie o sobie, şe jest zarazem zdrowy i chory, zatem sądzi poprawnie i niepoprawnie, gdyş wtedy grozi mu odwieczna aporia prawdy i kłamstwa. Problem zatem moşna postawić tak, şe jest albo tylko rozum, albo tylko szaleństwo, lecz wtedy wkrótce stanęlibyśmy przed problemem podobnego rodzaju, şe albo jesteśmy tylko obudzonymi, albo tylko śpiącymi, a w ten sposób nasze şycie zaprzeczyłoby samo sobie i stałoby się absurdem, o ile juş nim nie jest. Czym moşe być świat chorego psychicznie dla kogoś zdrowego? Pouczony wieloletnim obcowaniem z tym światem, Antoni Kępiński wysnuwa tak głęboko go rozumiejący wniosek: „Ten świat jest moşe dla nas dziwny, zaskakujący, czasem śmieszny, a jednak ma w sobie coś wielkiego, jest w nim zmaganie się człowieka z samym sobą; z własnym otoczeniem, szukanie własnej drogi, jest to świat, w którym przejawia się to, co najbardziej ludzkie�9. Moşe zatem, mimo obaw i wahań, warto wyjść naprzeciw temu światu, aby spotkać w nim człowieka odmienionego, człowieka jakby pogłębionego, który rysuje siebie samego i wszystko wokół inną niş zazwyczaj, bardziej ostrą i napiętą kreską, gdzie karykatura jest tylko drugim imieniem prawdziwej twarzy.

a niewiedzÄ… na jej temat. (‌) Chory dostrzega wĹ‚asnÄ… anomaliÄ™ i nadaje jej – przynajmniej – sens nieredukowalnej róşnicy, oddzielajÄ…cej go od Ĺ›wiadomoĹ›ci i Ĺ›wiata innych. (‌) Najbardziej spĂłjny obĹ‚Ä™d objawia siÄ™ choremu co najwyĹźej jako rĂłwnie realny co rzeczywistość; w tej grze dwĂłch rzeczywistoĹ›ci, w tej teatralnej dwuznacznoĹ›ci, Ĺ›wiadomość choroby objawia siÄ™ jako Ĺ›wiadomość innej rzeczywistoĹ›ci. (‌) Wreszcie, w wypadku ekstremalnych form schizofrenii i w stanach demencji, chory zostaje pochĹ‚oniÄ™ty przez Ĺ›wiat swej choroby. Potrafi jednak uchwycić Ĺ›wiat, ktĂłry opuĹ›ciĹ‚, jako odlegĹ‚Ä… i przesĹ‚oniÄ™tÄ… rzeczywistość. Zalewany przez Ĺ›wiat chorobowy, Ĺ›wiadom jest istnienia i, na ile moĹźna o tym wnosić z opowiadaĹ„ osĂłb uleczonych, zawsze ma wraĹźenie, Ĺźe rzeczywistość jest przez niego ujmowana tylko w formie znieksztaĹ‚conej, skarykaturyzowanej, przeobraĹźonej – jak we Ĺ›nie8â€?. Zatem rozum poszukuje kryteriĂłw rozpoznawczych rozumnoĹ›ci i szaleĹ„stwa, a choć jego klasyfikacje obciÄ…Ĺźone sÄ… ryzykiem bĹ‚Ä™du, to nie moĹźna powiedzieć, Ĺźe róşnicy nie ma i moĹźna przesuwać dowolnie i w nieskoĹ„czoność granicÄ™ miÄ™dzy przytomoĹ›ciÄ… i obĹ‚Ä™dem; wszak o kimĹ› pijanym nie powiemy, Ĺźe jest trzeĹşwy i odwrotnie, chyba Ĺźe poetycko. A samo bycie zdrowym jest juĹź gwarantem tego, Ĺźe jest zdrowie i podobnie bycie chorym gwarantem choroby. Zatem jest i rozum, i szaleĹ„stwo, lecz skoro wydajÄ… siÄ™ znosić nawzajem, trzeba by znaleźć miejsce i dla jednego, i dla drugiego, a tym wspĂłlnym miejscem, gdzie mogĹ‚aby siÄ™ rozgrywać i rozumność i szaleĹ„stwo, mĂłgĹ‚by być sam czĹ‚owiek, w ktĂłrym by siÄ™ oba kryĹ‚y i ujawniaĹ‚y, spytać by z kolei jednak naleĹźaĹ‚o o sam sposĂłb tego ukrywania siÄ™ i ujawniania. Aby pokonać nieprzejednanÄ… sprzeczność miÄ™dzy szaleĹ„stwem a rozumem, odkryć trzeba najpierw, na czym ona polega, nie zaĹ› sprowadzać jedno do drugiego i wykazywać, Ĺźe w istocie rozum jest szaleĹ„stwem, a szaleĹ„stwo rozumem, bo tak je gubimy, i do tego mogĹ‚oby prowadzić nieostroĹźne pytanie: czy rozum nie mĂłgĹ‚by być ĹşrĂłdĹ‚em szaleĹ„stwa, a szaleĹ„stwo ĹşrĂłdĹ‚em rozumu? Pytanie jednak wciÄ…Ĺź otwarte i rzucajÄ…ce jednak pewne Ĺ›wiatĹ‚o na zĹ‚oĹźoność problemu, ktĂłrego tak Ĺ‚atwo rozstrzygnąć nie moĹźemy. Sprzeczność miÄ™dzy szaleĹ„stwem a rozumem, prowadzÄ…ca do wykluczania ktĂłregoĹ› z nich, polega być moĹźe na tym, Ĺźe pierwotnym zaĹ‚oĹźeniem myĹ›lenia jest to, Ĺźe rozum jest jeden i wspĂłlny, jest taki sam dla wszystkich, o ile ma być moĹźliwa zgodność prze-konaĹ„, a przekonania prawdziwe przyjmuje siÄ™ zgo-dnie, jednomyĹ›lność w wyprowadzaniu wnioskĂłw i powszechna obowiÄ…zywalność prawideĹ‚ myĹ›lenia. SzaleĹ„stwo zaĹ› podaje w wÄ…tpliwość tÄ™ wyĹ‚Ä…czność, powszechność i jedność rozumnoĹ›ci i jako róşnica z niÄ… siÄ™ kĹ‚Ăłci, stÄ…d bywa przez niÄ… okreĹ›lane jako nierozum, lecz na podstawie tego okreĹ›lenia moĹźna wysnuć pochopny wniosek, jakoby szaleniec nie myĹ›laĹ‚. Ale skoro nie moĹźemy odmĂłwić szaleĹ„cowi prawa do myĹ›lenia musimy przyjąć, Ĺźe istnieje takĹźe róşnica miÄ™dzy jednym umysĹ‚em a drugim, a wraz z niÄ… odmienność myĹ›lenia. OpozycjÄ™ miÄ™dzy szaleĹ„stwem a rozumem moĹźna zatem ująć jako róşnicÄ™ miÄ™dzy umysĹ‚em zdrowym a umysĹ‚em chorym, a w Ĺ›lad za niÄ… idzie takĹźe odmienność ich myĹ›lenia. Tam jednak, gdzie odmienność myĹ›lenia siÄ™ pojawia, tam teĹź pojawia siÄ™ spĂłr, a w nim przynajmniej jeden ze spierajÄ…cych siÄ™ nie ma racji, gdyĹź sama racja ma być jedna. Szaleniec zaĹ› to ten, kto z zaĹ‚oĹźenia racji nie ma, wĹ‚aĹ›nie ten, kto siÄ™ myli, i jego myĹ›lenie naleĹźy uzdrowić, a zatem pokazać mu bĹ‚Ä…d tak, Ĺźeby i on to przyjÄ…Ĺ‚, Ĺźe jest w bĹ‚Ä™dzie, a zatem znĂłw odwoĹ‚ać siÄ™ do jakiegoĹ› wspĂłlnego rozumu, ktĂłrego tu nie ma, gdyĹź wtedy nie byĹ‚oby

Wydaje się, şe demitologizacja pojęcia szaleństwa moşliwa jest na dwóch drogach: bądź przez jego krytykę, bądź przez bezpośrednią konfrontację z szaleństwem tego, kto szaleńcem nie jest, a kto w tym celu mógłby złoşyć krótką wizytę na oddziale zamkniętym. Czy jednak nie jesteśmy skazani na tę mitologizację, a szaleństwo ma pozostać tym, czego nie znamy? A jeśli tak, to nawet ta krótka wizyta jest tylko przyczynkiem do stworzenia nowej, własnej mitologii szaleństwa.

KrĂłtka wizyta na oddziale zamkniÄ™tym PrzychodzÄ…c zatem ot tak, z ulicy, z jej gwaru, z jej szybkiego oddechu, jeszcze nasiÄ…kniÄ™ty codziennoĹ›ciÄ…, czy taki przybysz do tego miejsca, ktĂłre czasem ludzie omijajÄ… wzrokiem, miaĹ‚by wraĹźenie, juĹź przekraczajÄ…c bramÄ™, juĹź otwierajÄ…c drzwi, Ĺźe wkracza w ogrĂłd, gdzie rozum czuje siÄ™ upokorzony, gdzie drzewa rosnÄ… korzeniami do gĂłry, a ziemia czasem zasypia i Ĺ›ni usĹ‚yszane historie? Czy moĹźe czuĹ‚by siÄ™ Wergiliuszem bez przewodnika, ktĂłry zwiedza Ĺ›wiaty ostateczne i gdzie moĹźe spotka tylko ludzi podobnych do widm pogrÄ…Ĺźonych w neuroleptycznym Ĺ›nie, o oczach jak jaskinie mÄ™tnej wody, przez ktĂłre nie przenika Ĺ›wiatĹ‚o sĹ‚oneczne? Oczach, ktĂłre udajÄ… tylko widzenie, uszach, ktĂłre udajÄ… sĹ‚yszenie. TĹ‚umy gĹ‚Ăłw wypeĹ‚nionych gÄ™stÄ… mgĹ‚Ä… wszechzapomnienia, ktĂłra wymazuje z tablicy umysĹ‚u wszelkie „wczeĹ›niejâ€? i „późniejâ€?, a wraz z nimi „jaâ€? i „tyâ€?, a nawet „oniâ€?. I moĹźe pytaĹ‚by, jaki pĹ‚omieĹ„ tak cichy i przygaszony ogrzewa te ciaĹ‚a, to Ĺźycie zredukowane do tego, co podstawowe, niejako wegetatywne. A moĹźe nie zobaczyĹ‚by tego, lecz czuĹ‚by siÄ™ odrobinÄ™ zawiedziony, widzÄ…c te poprawne i przytulne korytarze, te poprawne pokoje. Bo i tu sÄ… Ĺ‚óşka, i tu sÄ… sny, i tu szepty, i rozmowy, milczenie i Ĺ›miech, bo i tu ludzie, a nie ludzkie dziwolÄ…gi, coĹ› czytajÄ…, coĹ› jedzÄ…, popijajÄ… herbatÄ™, kawÄ™, sĹ‚uchajÄ… radia, wychodzÄ… na papierosa, jakby po prostu spÄ™dzali tu kilka dni urlopu.

35

3JUB 9 JOEE


z koszmaru na jawie, o powrocie do siebie, o powrocie do Ĺ›wiata zza murĂłw? Lecz wtedy mĂłgĹ‚by sobie zadać pytanie: jeĹ›li mur nie oddziela po prostu tylko dwu rodzajĂłw szaleĹ„stwa, lecz Ĺ›wiat normalny od nienormalnego, to moĹźe te Ĺ›wiaty dzieli nie tylko mur, ale caĹ‚a nieprzejednana przepaść? MoĹźna przytoczyć tu jednak na tÄ… okoliczność pewnÄ… baśń-przypowieść. W pewnym dawnym, jak moĹźna by sÄ…dzić, krĂłlestwie zĹ‚oĹ›liwa wróşka zatruĹ‚a wodÄ™ w ĹşrĂłdĹ‚ach: kto siÄ™ jej napiĹ‚, stawaĹ‚ siÄ™ szaleĹ„cem. Nazajutrz po tym fakcie wszyscy napili siÄ™ tej wody, wszyscy poza jednÄ… osobÄ…, a tÄ… osobÄ… byĹ‚ sam krĂłl. Od tej chwili w krĂłlestwie zaczęły siÄ™ dziać siÄ™ dziwne rzeczy; ludzie zbierali siÄ™ oburzeni na rynkach miast i wszyscy krzyczeli: „To straszne, krĂłl oszalaĹ‚, krĂłl oszalaĹ‚!â€?. Lecz zdarzyĹ‚o siÄ™ i tak, Ĺźe i krĂłl w koĹ„cu takĹźe napiĹ‚ siÄ™ wody ze ĹşrĂłdĹ‚a i odtÄ…d ludzie zaczÄ™li mĂłwić: „KrĂłl jest juĹź zdrowy, krĂłl wyzdrowiaĹ‚â€?, a w caĹ‚ym krĂłlestwie zapanowaĹ‚ pokĂłj. Pozostaje zatem zadać wielokrotnie juĹź w historii refleksji nad szaleĹ„stwem stawiane pytanie, ktĂłry z tych dwĂłch Ĺ›wiatĂłw oddzielonych murem, potrzebuje leczenia, a ktĂłry jest tym upragnionym, tym normalnym, ktĂłry jest rozleglejszy, bogatszy, w ktĂłrym jest wolność, w ktĂłrym siÄ™ mniej cierpi, w ktĂłrym bardziej kocha... Kto napiĹ‚ siÄ™ wody ze ĹşrĂłdĹ‚a, a kto jej nie piĹ‚? I kto jeszcze o tym pamiÄ™ta?

Lecz dziś znów ktoś tu nie umiał zapiąć sobie guzików, a ktoś inny ubrał się starannie, ale tak brzydko i zbyt jaskrawo, ktoś zapomniał się uczesać i nie moşe sobie przypomnieć, ktoś coś zgubił, lecz myślał, şe go okradziono, ktoś znów nieustannie coś chciał poşyczyć, bo tak czuł, şe jest razem, şe jest blisko, ktoś szukał tu matki, a ktoś inny ojca, ktoś inny zaś urodził samego siebie, ktoś się dziwi, şe jego twarz mówi: „nie�, gdy on chce powiedzieć: „tak�, kogoś przestano juş śledzić, ktoś zaś wciąş czuje się na poły powaşnie, na poły śmiesznie, ktoś chodzi cały dzień po korytarzu i nie moşe przestać, ktoś próbował wypluć tabletkę, pewny, şe to trucizna, lecz mu się nie udało, ktoś wyciągał z kosza śmieci, myśląc, şe nimi jest, a nie chciał być spalony, ktoś rozprawiał długo o piekle i niebie, lecz nikomu nie zdradził sekretu, şe widział Anioła, ktoś mówił, şe nie ma ani rąk, ani nóg, şe jest okaleczony, ktoś zaś pomylił swoje imię z imieniem kogoś innego i tak bardzo przestraszył się tej pomyłki, şe chciał krzyczeć, ktoś długo płakał, i to bez powodu, a potem głośno klął, ktoś inny na odwrót: długo się śmiał, ktoś przeşył cztery noce: zieloną, fioletową, czerwoną i błękitną, a wszystkie samotnie, ktoś inny słyszał tak piękną muzykę, lecz şadnej muzyki nie było, więc sam udawał, şe gra... Opowieści, którym nie ma końca, opowieści, których nie zdradza się intruzom, ciągnące się kilometrami, milami, setkami mil, wystarczy je wytrzymać, wystarczy przy nich być... Więc czy przybysz do tego świata nie czułby się wśród nich zagubiony i czego by tu szukał, i czego by chciał się dowiedzieć, nie przybywałby po prostu ze świata normalnego, lecz z jakichś nieskończenie odległych zaświatów, niemal z Marsa, na tę terra incognita, i moşe to on nie rozumiałby tutejszego języka i nie umiałby go słuchać, więc mógłby tylko udawać, şe rozumie, şe słyszy i uśmiechać się na poły pobłaşliwie, na poły trwoşliwie. Moşe pomyślałby, şe w tym świecie panuje po prostu inna normalność i inna racjonalność, şe ludzie tu przebywający nie są po prostu nieadekwatni, są oni adekwatni do innego świata, który tylko oni sami widzą, w którym mogą być tylko osamotnieni. I nie wystarczy po prostu rozbić struktury logicznego myślenia, aby w umyśle zapanowało szaleństwo, bo moşna wnioskować wciąş poprawnie, a jednak dysponując urojonymi przesłankami i wnioskami, sama logika nie zdoła wybawić umysłu ludzkiego od popadnięcia w obłęd, ani jej zawieszenie nie musi juş być jego znakiem. Co byłoby tym znakiem? I mógłby chcieć się tego dowiedzieć ten, kto tu przychodzi, tropiąc te znaki lub dając się zwieść pozorem normalności, otoczony zachłannymi spojrzeniami, które by pytały go być moşe: Po co tu przybyłeś? Lub: Czy mnie stąd zabierzesz? I czy nie chciałby on wtedy spuścić wzroku, przypuszczając, şe jego wzrok nie spotka nikogo, kto byłby obecny, kogoś, kto mógłby być przy „ja�, bo ten ktoś dopiero walczy o to „ja�, ono dopiero jest zarodkiem, dopiero się wykluwa i nie trzeba budzić go przedwcześnie, bo mogłoby zacząć krzyczeć na napiętej linie pomiędzy być i nie być. Czy nie mógłby on pomyśleć, şe ma do czynienia takşe i z ludźmi, którzy być moşe przeşyli własną śmierć, a otrzymując drugie şycie, jeszcze nie wiedzą, co z nim począć? Czy nie dostrzegłby on tu pewnych pęknięć na, zdawałoby się, spójnym marmurze ludzkiego şycia? Rozdźwięków między gestami, słowami i spojrzeniami. Dysonansów i dysharmonii, których nie odda şadna muzyka. Czy nie odkryłby on takşe tu głęboko ukrytego marzenia o upragnionej normalności, o przebudzeniu się

Przypisy:

1. Por. A. Krzysztoń, Obłęd . 2. Por. M. Foucault, Historia szaleństwa w dobie klasycy-

zmu.

3. M. Foucault, Społeczeństwo i szaleństwo, tłum. L. Rasiński, D. Leszczyński, [w:] tegoş, Filozofia, historia, polityka. Wybór pism , PWN, Warszawa-Wrocław 2000, s. 91. 4. Tamşe. 5. Naleşy tu przeprosić tych wszystkich, którzy zgłębiając myśl tamtych wieków, mogliby poczuć się oburzeni (bowiem: „Wbrew dobrym obyczajom nie brak pseudokrytyków, którzy właśnie na owej drodze ubiegają się o tytuł do sławy�. M. ŝarowski, Tarcza Arystotelesa , s. 46) ze względu na duşe uproszczenia, jakie poczyniliśmy wobec tej myśli, i w pewnych miejscach jej wręcz karykaturalne przejaskrawienia, zabieg ten miał jednak słuşyć tylko moşliwie ostremu ukazaniu jakie konsekwencje dla samego postrzegania szaleństwa miało przyjęcie pewnych załoşeń na temat człowieka, które dominowały od Kartezjusza aş po tzw. wiek rozumu; posiłkujemy się tu danymi przytaczanymi przez M. Foucault dotyczącymi statusu szaleńca w XVII-XVIII w. 6. Dobroczyński, Ciemna strona psychiki, Wydawnictwa „Księgarni Akademickiej�, Kraków 1994. 7. Por. B. Dobroczyński, Ciemna strona psychiki, s. 81-91. 8. M. Foucault, Choroba umysłowa a psychologia , tłum. P. Mrówczyński, Wydawnictwo KR, Warszawa 2000, s. 74 i n. 9. A. Kępiński, Schizofrenia, Sagittarius, Warszawa 1992, s. 281.

36

3JUB 9 JOEE


W objęciach Czerwonego Króla Rozmowa z Šukaszem (CatTheGamer) – rocznik 76, mieszka w Toruniu. Interesuje się religiami, prawami człowieka, socjologią, fantastyką, grafiką komputerową, literaturą piękną, muzyką, windsurfingiem. Jego ulubione zajęcie: czytanie wierszyków i bajek swojej córeczce. Jest twórcą obrazków pokazujących „schizofreniczny� świat (www.poema.art.pl)

JUĹť W NASTĘPNEJ CHWILECZCE ALICJA BYĹ A PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA I ZESKOCZYĹ A LEKKO DO LUSTRZANEGO POKOJU. NATYCHMIAST SPOJRZAĹ A NA KOMINEK, ĹťEBY SPRAWDZIĆ, CZY W NIM NAPALONO, I Z RADOĹšCIÄ„ STWIERDZIĹ A, ĹťE PĹ ONIE RĂ“WNIE JASNO JAK TEN, KTĂ“RY POZOSTAWIĹ A PO TAMTEJ STRONIE. BĘDZIE MI WIĘC TAK CIEPĹ O, JAK W DAWNYM POKOJU – POMYĹšLAĹ A ALICJA – CIEPLEJ NAWET, BO NIE BĘDZIE NIKOGO, KTO ODPĘDZI MNIE OD KOMINKA. OCH, CĂ“Ĺť TO BĘDZIE ZA UCIECHA, KIEDY ZOBACZÄ„ MNIE TU W LUSTRZE I NIE BĘDÄ„ MOGLI SIĘ DO MNIE DOSTAĆ!... PĂ“ĹšNIEJ ZACZÄ˜Ĺ A SIĘ ROZGLÄ„DAĆ I ZAUWAĹťYĹ A, ĹťE WSZYSTKO, CO MOĹťNA BYĹ O DOSTRZEC Z DAWNEGO POKOJU, BYĹ O ZWYKĹ E I NIECIEKAWE, ALE CAĹ A RESZTA BYĹ A TAK INNA, JAK TYLKO MOĹťNA SOBIE WYOBRAZIĆ. NA PRZYKĹ AD OBRAZY NA ĹšCIANIE PRZED KOMINKIEM WYDAWAĹ Y SIĘ OĹťYWIONE, NAWET ZEGAR NA KOMINKU (WIECIE PRZECIEĹť, ĹťE W LUSTRZE MOĹťNA ZOBACZYĆ TYLKO JEGO TYLNÄ„ STRONĘ) MIAĹ TWARZ MAĹ EGO STARUSZKA I UĹšMIECHAĹ SIĘ DO NIEJ. (LEWIS CARROLL, O TYM, CO ALICJA ODKRYĹ A PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA)

Na drugÄ… stronÄ™ Lustra

fk: Nie, ale moĹźe kiedyĹ› zobaczÄ™.

[Siedzimy juş trochę w miłej knajpce w Toruniu. W pewnym momencie decydujemy się włączyć dyktafon.]

Š.: Mówiłaś, şe lubisz tańczyć. Ja wytańczyłem kiedyś duchy. Za futryną zobaczyłem pewne postaci. One były przezroczyste‌ Zobaczyłem je i odwróciłem się plecami, i przeszły przeze mnie. Wtedy przeşyłem szczytowy moment. Takie rzeczy się wytańcza. Taniec przecieş kiedyś był częścią rytuału‌ To była rozmowa z duchami.

Ewa [fk] Miszczuk: ‌ juş się nagrywa. Šukasz: To najpierw ci opowiem o swoich jazdach. fk: Pewnie było ich trochę‌ Psychiatrzy stwierdzili u ciebie schizofrenię, nazywa się ją chorobą królewską albo delficką wyrocznią psychiatrii, bo jest jednym z najsłabiej zbadanych, moşe wręcz nieprzeniknionych zjawisk. Potocznie kojarzy się ją z rozdwojeniem jaźni, ale chodzi tutaj o co innego, prawda?

fk: Myślisz, şe twój taniec teş był rytualny? Š.: Tak, bo to nie był taniec taki jak na dyskotece, to był rodzaj jakiegoś kontaktu, rozmowy. Na dyskotekach chodzi tylko o to, şeby się zabawić. Technoparty jest czasami trochę rytualne. Pójdź kiedyś na technoparty, to zrozumiesz dlaczego. Czym jest taka muzyka. Są teş narkotyki i co do nich mam wątpliwości, z tego względu, şe doświadczenia z dragami cię przeistaczają w pewien sposób. Pewne klapki ci się otwierają. Pewne drzwi się otwierają. Twój umysł zmienia się, a dzieciaki tego nie kontrolują, nie wiedzą, co się z nimi dzieje.

Š.: Głównie chodzi o wizje i jazdy‌ Wiesz, co to jest kabała, takie rzeczy‌ Wpadłem w to kiedyś. Ktoś mi zasugerował, şebym czytał wspak. Widzisz nazwę tej knajpki, ten napis po drugiej stronie okna? Czytałem ją wspak. fk: A więc czytałeś wspak?

fk: Mówiłeś mi teş o innych wizjach‌

Š.: I to jeszcze jak! I do jakich rzeczy dochodziłem! Ha, ha. Raj-pen – przychodziłem kiedyś tutaj, paliłem papierosa, zapalałem świeczkę i rozmawiałem z duchami.

Š.: Inny przykład: stoję na przystanku, pada deszcz‌ Nagle snop światła z góry spada na mnie i zewsząd biegną w moją stronę kobiety z wózkami, z dzieciakami, po to tylko, şeby przy mnie postać przez chwilę. Wiesz, miałem szereg takich sytuacji. Zdaję sobie sprawę z tego, şe miałem urojone myśli. Widzisz, nie zafiksowałem się na jakimś jednym, chrześcijańskim micie, tylko przeskakiwałem z opowieści w opowieść. Wszystko, co

fk: To były duchy jakiś ludzi, których znałeś? Š.: Literatów, jak pamiętam. Raj-pen – to taka zbitka, to raj, w którym się literaci spotykają. Jedni wierzą w telepatię, a ja jestem medium. Ha, ha. Widziałaś duchy kiedyś?

37

3JUB 9 JOEE


przeczytałem, wylało się jakoś na zewnątrz. I to wszystko do siebie pasowało, to się działo, było moim światem. Świat taki był, bo tak na niego patrzyłem. Świat „nigdy nigdy� przelał się w normalną rzeczywistość. I myślę, şe jest cały czas przelany i şe są osoby, które to po prostu widzą‌ Są rzeczy niewyjaśnione i których się nie da naukowo dowieść.

Š.: Wydaje mi się, şe kiedyś było podobnie jak dziś – były objawienia, była metafizyka, tylko şe trafiało się albo do klasztoru, albo na stos.

fk: Na przykład czego?

Š.: To jeszcze zaleşy, bo jeśli odmieniec był osobą z ludu, prostą (bez pejoratywnych znaczeń) – to Kościół był tą instytucją, która mu tłumaczyła, co się z nim dzieje. Ale jeśli była to osoba z wyşszych sfer, w jakiś sposób intelektualnie niezaleşna, to czekał ją raczej stos.

fk: Czyli dziś mamy „schizofreników�, „szaleńców�, a kiedyś heretyków, czarownice, magów, którzy sprzeniewierzali się panującej religii.

Š.: Mój świat w pewnym momencie składał się z psów i kotów. Psy to byliśmy wszyscy my. A koty to były te magiczne osoby, w jakiś sposób przeistoczone. Miałem taki psychodeliczny lot. Odosobnienie jest czasem potrzebne ludziom, ale w swoim umyśle moşna się pogubić. Siedziałem wtedy z nosem w komputerze, odciąłem się od wszystkich. Tym, którzy się ze mną kontaktowali, przestałem kompletnie ufać. Do tego narkotyki, amfetamina.

fk: No tak, Galileusz został rozgrzeszony ze swych „heretyckich� teorii dopiero w 1992 roku przez Jana Pawła II, w 350. rocznicę śmierci uczonego‌ Zresztą dlatego ci mówiłam, şe bardzo lubię Toruń, bo tutaj şył i pracował Mikołaj Kopernik.

fk: Zacząłeś brać narkotyki przed tymi wszystkimi jazdami?

Š.: Miał odwagę w sobie, prawda? fk: Jako uczony stanął okoniem nie tylko wobec panującego paradygmatu naukowego, ale w ogóle antropocentrycznej wizji świata. I dokonał rewolucji nie tylko naukowej, tego słynnego „przewrotu kopernikańskiego� w nauce, ale i społecznej, bo usunął podstawy całego ówczesnego światopoglądu. Galileusz, który poparł teorię heliocentryczną, przeşył to, co przeşywają dziś schizofrenicy – wykluczenie społeczne, odrzucenie, nawracanie na siłę, nagonkę‌ Zakwestionował religijne uniwersum, zagraşając podstawom legitymizacji wszechwładzy kapłanów. Współcześni szaleńcy – paradoksalnie – są zazwyczaj zagroşeniem dla panującej pragmatycznej i materialistycznej racjonalności naukowej‌

Š.: Tak, leczyłem się wcześniej z uzaleşnienia od amfetaminy‌ fk: Psy i koty‌ Š.: Byłem po drugiej stronie lustra‌ Stałem kiedyś na przystanku, siedział tam jakiś facet i widziałem, jak mu świeci głowa. Zobaczyłem, jak mu się twarz przeistacza w psią (psy i koty‌) i usłyszałem, jak coś mówi przeze mnie: „Dlaczego milczysz?�. To są takie loty, takie historie i jak to oddzielić? fk: To, co jest rzeczywiste, od tego, co urojone?

Š.: Tak, bo ludzie myślą, şe to, co urojone, jest „chore�, şe powinno się to blokować. Ja myślę podobnie jak Xylomena, którą poznałem Šukasz / CatTheGamer, Hidden abilities of your senses w psychiatryku, şe z tego wszystkiego trzeba wyciągnąć jakąś naukę. Na moją historię składało się wiele Š.: Wobec schizofreników nagonki raczej nie ma. Jest za rzeczy. Moja dziewczyna zdradzała mnie za moimi pleto litość, która ponişa. Odczułem to na własnej skórze. cami i w końcu odeszła z moim przyjacielem. I wtedy łatwiej jest być mesjaszem niş rogaczem. Ale było jeszcze fk: Pamiętasz, jak się to wszystko zaczęło, twoje urocoś‌ jenia? fk: Czyli same trudne sytuacje nie wystarczą‌

Š.: Wiesz, był taki pisarz Dick, który miał taki moment w swoim şyciu i środowisko zaczęło postrzegać go jako osobę nienormalną. Teş pewnie przez narkotyki, przez poszukiwanie odpowiedzi na pewne pytania, o sens şycia, po co właściwie tutaj jesteśmy. Moja historia teş jest bardzo dramatyczna. Myślę, şe moja pierwsza psychoza została mi zaindukowana przez tak zwanego przyjaciela, który miał w tym swój interes. Wiedział, şe czegoś szukam, şe mam problemy. Ta osoba wykorzystała wiedzę o mnie i ja się powoli pogrąşałem, popadałem w coraz większe urojenia.

Š.: To jest coś, czego nie potrafię wyrazić. fk: Wybitny polski psychiatra Antoni Kępiński twierdził, şe schizofrenia jest elementem, wytworem społeczeństwa industrialnego. Moşe jest to związane z tym, şe panuje w nim racjonalny naukowy światopogląd – psychiatrów, socjologów, fizyków, a wyrugowana została zupełnie „jakaś� metafizyka, oprócz tej religijnej. Laicka i ludowa metafizyka.

38

3JUB 9 JOEE


– ALE NIE CHCĘ PRZEBYWAĆ POĹšRĂ“D OBĹ Ä„KANYCH – ZAUWAĹťYĹ A ALICJA. – OCH, TEMU NIE ZARADZISZ – POWIEDZIAĹ KOT – WSZYSCY TU JESTEĹšMY OBĹ Ä„KANI. JA JESTEM

fk: A kogo, czego szukałeś? Š.: Szukałem Boga, takiego dobrego, miłego faceta, który by przyszedł do mnie tak jak ty teraz i pogadał ze mną. Cały czas właściwie szukam‌ Mój znajomy to wykorzystał, miał tyle mocy w sobie, şe stworzył taką sytuację, şe myślałem, şe jest Bogiem albo przynajmniej posłannikiem. Przez jakieś piętnaście minut byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

OBŠĄKANY. TY JESTEŚ OBŠĄKANA. – SKĄD WIESZ, ŝE JESTEM OBŠĄKANA? – POWIEDZIAŠA ALICJA. – NA PEWNO JESTEŚ – POWIEDZIAŠKOT – INACZEJ

fk: Ale co takiego zrobił? Tylko rozmawiał z tobą?

NIE ZNALAZĹ ABYĹš SIĘ TUTAJ.

Š.: Tak pokierował rozmową, şe myślałem, şe jest Bogiem. Ale po tych piętnastu minutach jakieś pytanie mu zadałem. Bo jak się spotykasz z Bogiem, to chcesz z nim pogadać. Kiedy dał mi odpowiedź, to zwątpiłem. Czułem się taki oszukany‌ Ale równocześnie coś się we mnie obudziło, odwróciłem się do drugiej osoby – bo nie byłem tam sam – i zapytałem: „Imię! Jak mam na imię?!� Czułem, jakbym się obudził. Przyszedłem na świat ponownie. I ten świat mi się bardzo nie podobał. To tak, jakbym się obudził i spojrzał na świat zupełnie innymi oczami. Strasznie mi się świat nie spodobał. Cały czas zresztą mi się nie podoba‌

(PRZYGODY ALICJI W KRAINIE CZARĂ“W)

W szponach dr Demoniki fk: Dlaczego tak nie odpowiada ci określenie „chore�? Š.: Choroba, chory – to są etykiety psychiatrów. Mogą wtedy tak człowieka zdefiniować i nafaszerować prochami‌ Wiesz, moşna się naprawdę wystraszyć lekarzy. Pisałem wcześniej pracę magisterską z socjologii dewiacji, więc wiem, na czym to wszystko polega. Wielu psychiatrom przydałby się kurs z filozofii, şeby spojrzeć sceptycznie na to, co robią. Ja myślę, şe mam w środku ogród, przez ten ogród przepływa rzeka, mam świadomość, wspomnienia. Niczego takiego w sobie nie zauwaşyłem, o czym mówią psychiatrzy – nie mam „ego�, nie mam şadnego „superego�. Ale moi psychiatrzy nie podzielają mojej wiary.

ALE JEĹťELI NIE JESTEM SOBÄ„, NASTĘPNE PYTANIE BRZMI: – KIM, NA BOGA, JESTEM? ACH, OTO WIELKA ZAGADKA! (PRZYGODY ALICJI W KRAINIE CZARĂ“W)

fk: Co ci się na tym świecie tak bardzo nie podoba?

Ĺ .: PatrzyĹ‚aĹ› kiedyĹ› na Ĺ›wiat jak na Ĺ‚aĹ„cuch pokarmowy? Czy nie fk: Jeszcze siÄ™ tymi dyskusjami moĹźna go byĹ‚o wymyĹ›lić jakoĹ› inbardziej pogrÄ…ĹźyĹ‚eĹ›. aczej? Po czym siÄ™ poznaje artystÄ™? Po jego dziele, po nim moĹźesz odĹ .: Staram siÄ™ na nich patrzeć ze czytać, co ma w gĹ‚owie twĂłrca, jego zrozumieniem, wiem, Ĺźe sÄ… inni psyĹ ukasz / CatTheGamer, Diagnoza dr Demoniki myĹ›li. I wyobraĹş sobie artystÄ™, ktĂłchiatrzy, ale ci, z ktĂłrymi ja miaĹ‚em remu sprawia przyjemność, jak siÄ™ do czynienia, to byĹ‚y osoby o wÄ…skich horyzontach. To zwierzÄ™ta zabijajÄ…. Jak siÄ™ rozrywajÄ…. PrzecieĹź to jest bĂłl. byĹ‚y osoby, ktĂłre myĹ›laĹ‚y podrÄ™cznikami. Ĺšwiat siÄ™ opiera na cierpieniu i jest go w takich iloĹ›ciach, Ĺźe to jest wrÄ™cz niewyobraĹźalne. Taka jest podstawowa fk: W koĹ„cu trafiĹ‚eĹ› do szpitala. Bo jak rozumiem, od zasada Ĺ›wiata – bĂłl. SÄ… tacy ludzie, ktĂłrzy przeszli przez spotkania z „przyjacielemâ€? zaczęła siÄ™ caĹ‚a historia, bĂłl i co wieczĂłr siÄ™ modlÄ… o apokalipsÄ™. Ja mam to szczÄ™twoje urojenia. Ĺ›cie, Ĺźe mam maĹ‚Ä… cĂłreczkÄ™, zwiÄ…zek do uratowania z kobietÄ…, ktĂłrÄ… kocham, mam dla kogo Ĺźyć. Ludzie szukajÄ… Ĺ .: Tak, to byĹ‚ moment przeĹ‚omowy. Potem dwa miesiÄ…ce cudĂłw na zaciekach na Ĺ›cianach, a przecieĹź cudem jest, biegaĹ‚em po mieĹ›cie i przytrafiaĹ‚y mi siÄ™ róşne rzeczy. Ĺźe siedzimy tutaj i rozmawiamy ze sobą‌ fk: Ale ktoĹ› ciÄ™ zakapowaĹ‚? Sam poszedĹ‚eĹ›?

fk: No dobrze, ale chyba nie do końca wystarcza ci uśmiech córeczki‌

Š.: Po jakichś dwóch miesiącach po raz pierwszy zamknęli mnie w psychiatryku. Wbrew mej woli oczywiście. Po karetkę zadzwonili moi rodzice. Wiesz – prorok, po prostu wychodzi i mówi do tłumu. A ja w pewnym momencie byłem i mesjaszem, i prorokiem, i szatanem, i Bogiem. W pychę popadłem oczywiście w związku z tym. Niestety, społeczeństwo myśli w taki sposób, şe jedyne, co moşna zrobić w takim wypadku, to zamknąć w szpitalu‌

Š.: Dlaczego? fk: Nie masz juş jazd? Š.: Juş nie mam urojeń. Tamten świat zostawiłem, jest gdzieś w tle. Na widelec juş się sam nie rzucę. A w świecie tym był szatan, satan. Posługiwałem się teş telepatią. Na tym polega świat urojeń, şe wszystko się zazębia, wszystko pasuje do siebie. Ale to jest‌ nie chore. To jest traumatyczne.

39

3JUB 9 JOEE


fk: Widzę, şe wizje religijne was łączyły. A czy przebywanie z innymi pacjentami nie podsycało twoich jazd?

fk: Jezusa Chrystusa przecieş teş by dziś nie ukrzyşowano, tylko zamknięto w psychuszce. Czy w jakiś sposób zagraşałeś sobie albo rodzicom?

Š.: Tak, oczywiście. Inni ludzie stają się częścią twoich urojeń.

Š.: Biłem się z ojcem. A matkę od judaszy wyzywałem: „Ty judaszu!�, „Ty judaszu!�.

fk: Cały czas byłeś nieświadomy swojej sytuacji?

fk: Nieźle‌ Ale zaatakowałeś ojca czy broniłeś się?

Š.: Z czasem zaczęła przychodzić świadomość. Budzisz się i przypominasz sobie, co narozrabiałaś na mieście. Ale przez większość czasu byłem nafaszerowany i przytłumiony. To jest taki współczesny kaftan bezpieczeństwa, tak bym to nazwał‌

Š.: Biliśmy się, potem płakaliśmy razem. To było dziwne doświadczenie, bo przez chwilę patrzyłem na mojego ojca, jak on na mnie patrzył, kiedy byłem mały i się bawiłem na podłodze. Teraz teş widzę mojego tatę. Myślę jednak, şe rodzice popełnili błąd, şe mnie zamknęli wtedy albo şe mnie zamknięto na tak długo.

fk: Psychotropy?

fk: Dlaczego?

Ĺ .: Mhmmm.

Š.: Bo psychiatryk to jest jedna wielka pralnia mózgów. Są lekarze, którzy mają ideę choroby psychicznej, a reszta jest nadbudową. Czyli cały ten system ośrodków, cały system leczenia, te wszystkie korporacje, które zarabiają na sprzedaşy leków-narkotyków. Narkotyki przecieş działają w ten sposób, şe coś robią z chemią twego mózgu. A na kaşdym pudełku psychotropów masz napisane, şe blokuje to, tamto, şe uaktywnia to, tamto. To są narkotyki.

fk: Czyli wcześniej pakowano wariata w osławiony kaftan, a teraz szprycuje go się lekami i twierdzi, şe jest to bardziej humanitarne? Š.: Wmawia się, şe to są lekarstwa, ale to są narkotyki po prostu. fk: Tylko „legalnie� podawane przez specjalistów? Rozumiem, şe ładowali w ciebie psychotropy‌

fk: A więc leków nie bierzesz?

Š.: Nie. Zresztą cała psychiatria to jest zło. Stworzyli system, który kontrolują: nadają ci nową toşsamość, a stara zostaje złamana w oparciu o pojęcie „choroby�. Do tej nowej toşsamości dostajesz w jednym pakiecie receptę, grupę wsparcia, fachową pomoc. Wszystko budowane jest w oparciu o pojęcie „choroby� i staje się to jak brzemię. Šukasz / CatTheGamer, Three steps away from the China shop

Š.: Huuuh, i to jeszcze jak! fk: Opowiedz, jak się wtedy czułeś. Na ile ci pomogła „kuracja�, jakie były skutki uboczne.

Š.: Jak się czułem? Czułem się okropnie. Byłem bardzo, bardzo nieszczęśliwą osobą. Po pierwsze „kuracja� powoduje ogromny lęk. Pierwszy raz, jak wyszedłem ze szpitala, miałem taki dół, şe gdybym miał odwagę wyskoczyć z okna, to bym skoczył. Nie dbałem o to, şe ma mi się dziecko urodzić, şe mam rodziców. Przez rok myślałem tylko o śmierci.

fk: A nie jest to chorobą? Š.: Jest to jakieś zakłócenie. A zdefiniowanie cię jako „chorego� jest straszne, bo to jest piętno, to jest brzemię. Ja sporo straciłem‌ Jest w tym oczywiście sporo mojej winy, bo podejmowałem moşe nierozwaşne decyzje.

fk: A ile czasu byłeś w psychiatryku za pierwszym razem? Š.: Przez sześć tygodni. To jest takie cierpienie, które sobie trudno wyobrazić, bo poeci piszą o nostalgii, o nieszczęśliwej miłości. A to jest co innego, to jest czarne, a wszystko, co jest wokół, boli cię. Nie moşesz nawet posłuchać piosenki w radiu, bo ona cię boli. Jedyne jaśniejsze momenty są wtedy, kiedy się śmiejesz w środku i pytasz: „Kurwa, czy to jest moşliwe?�. „Nie wiedziałeś wcześniej, şe coś takiego jest moşliwe‌�. Otoczyłem się więc ksiąşkami, zebrałem archiwalne numery „Fantastyk� i czytałem w kółko, şeby jakoś przetrwać.

fk: Jak wyglÄ…da od Ĺ›rodka psychiatryk? Ĺ .: To pralnia mĂłzgĂłw, instytucja, w ktĂłrej panuje reĹźim. fk: Gdy tam trafiĹ‚eĹ›, miaĹ‚eĹ› Ĺ›wiadomość tego, co siÄ™ dzieje, Ĺźe ciÄ™ zabierajÄ… do szpitala? Ĺ .: Personel to byĹ‚y roboty. I byli oczywiĹ›cie pacjenci. MiaĹ‚em róşne przygody – na przykĹ‚ad jakiĹ› czĹ‚owiek na mnie patrzyĹ‚ i mĂłwiĹ‚ „WidzÄ™ cię‌â€?. Albo ktoĹ› inny chodziĹ‚ za mnÄ… i mĂłwiĹ‚: „ByĹ‚eĹ› ze mnÄ… na gĂłrze. PamiÄ™tasz? ByĹ‚eĹ› tam ze mnÄ…?â€?. Facet byĹ‚ przekonany, Ĺźe jest Chrystusem, a ta gĂłra to Golgota.

fk: Któregoś dnia słuchałam w radiowej „Trójce� audycji o szpitalach psychiatrycznych. Do studia zaproszono kilku specjalistów, którzy opowiadali o współczesnym, humanistycznym podejściu do leczenia osób z diagnozą choroby psychicznej. Powiało

40

3JUB 9 JOEE


duchem Kępińskiego, który swą ksiąşkę pt. Schizofrenia (1972) zadedykował „tym, którzy więcej czują i inaczej rozumieją i dlatego bardziej cierpią, a których często nazywamy schizofrenikami�. Zaproszeni do studia goście – lekarze – przedstawili dość pozytywną, a nawet sielankową wizję‌

Ĺ .: SÄ… chorzy i „chorzyâ€?. Jedni caĹ‚kowicie uzaleĹźnili siÄ™ od tego caĹ‚ego systemu, nie potrafiÄ… bez niego funkcjonować. PoznaĹ‚em jednego faceta, ktĂłry od trzydziestu lat juĹź tak Ĺźyje. Psychiatra – grupa wsparcia – dom. Innego Ĺ›wiata dla niego nie ma. I jeszcze czuje siÄ™ dumny, bo „od trzydziestu lat choruje na schizofreniÄ™â€?. Tak jakby to byĹ‚a jakaĹ› wartość, jakby to byĹ‚o centralne pojÄ™cie, wokół ktĂłrego on sobie zbudowaĹ‚ obraz wĹ‚asnej osoby. To robi wĹ‚aĹ›nie z ludĹşmi system psychiatryczny. Jest to pewna pokusa, bo w pewnym sensie jest to Ĺ‚atwe Ĺźycie. Nie ponosisz wtedy odpowiedzialnoĹ›ci za siebie, masz şóĹ‚ty papier. Po pierwsze, moĹźesz robić, co chcesz. Po drugie, masz te trzysta zĹ‚otych renty. Ja mam szczęście, Ĺźe nie przepadĹ‚em, Ĺźe czytaĹ‚em ksiÄ…Ĺźki z socjologii dewiacji, Ĺźe siÄ™ uczyĹ‚em o tym.

Š.: Przede wszystkim w szpitalach upupiają. Do pacjentów się mówi jak do małych dzieci. Rozumiesz, mówią „zupka�‌ jak u Gombrowicza. A o godzinie dziewiętnastej: „Leki! leki! Bierzcie leki!�. W szpitalu się człowieka degraduje, redukuje się jego osobowość. Moim zdaniem, większość tych ludzi, którzy trafili do psychiatry, nie powinna się tam znaleźć. Bo zdarzyło się w ich şyciu coś, czego do końca nie pojmują, a psychiatra ma gotową narrację. Psychiatra „wie�, „rozumie� i ma za sobą autorytet nauki. Jest to mocno naduşywane, bo psychiatria nie jest przecieş nauką ścisłą, nie moşna przecieş jaźni połoşyć na stole i zoperować. Nie zobaczysz umysłu – tak jak moşna zobaczyć, czym jest nerka, czym jest kolano. Pamiętasz pewnie z socjologii ten eksperyment, w którym ludzie mają narysowane linie i masz określić ich długość.

fk: Dzięki temu zachowałeś dystans? Š.: Juş przecieş wiedziałem, co to jest etykietowanie, co to jest upupianie, co to są instytucje totalne. Wiedziałem, şe instytucje mają za zadanie przywracanie do zdrowia, ale şe równieş mają inne cele. Zdawałem sobie z tego sprawę, ale i tak nie ominęło mnie to wszystko, bo był taki rok, kiedy byłem „chory�. I to był najgorszy rok w moim şyciu.

fk: OkazaĹ‚o siÄ™, Ĺźe podawana dĹ‚ugość odcinkĂłw róşniĹ‚a siÄ™ w zaleĹźnoĹ›ci od sugestii innych ludzi, od nacisku grupy.

Š.: Właśnie – i wyobraź fk: Jacy ludzie trafiają do sobie, şe wszyscy ci mówią, psychiatryków? şe masz coś takiego w głowie, czego przecieş nie Š.: Najbardziej szkoda mi widać. Chorobę psychiczbyło młodych. Są tam teş ną. A nikt kilograma choroby oczywiście emeryci, stapsychicznej nie przyniesie, ruszkowie, którzy mogli jej się nie da wyciąć, to nie sobie pograć w karty, ale jest şadne zapalenie. Nikt młodym łamie się şycie, duszy, „ja�, psychiki, jaźni, łamie się im charaktery. ego na oczy nie widział. Pralnia mózgów‌ Z wyjątkiem moşe jakichś osób-mediów i środowisk fk: Jakimi sposobami się to zajmujących się zjawiskami pranie odbywa? ezoterycznymi. Pomimo to powstał cały przemysł, cały Š.: Przede wszystkim jedsystem zbudowany na tak Šukasz / CatTheGamer, Przeistoczeni nostka cały czas otrzymuzwanej naukowej prawdzie, je komunikaty o chorobie, a ja uwaşam to za zwykłą bzdurę. Myślę, şe trzeba znaprzypisuje się jej pewien atrybut, czegoś, co jest niewileźć nową jakość, wymyślić nowe słowa, które nie będą doczne. Tłumaczy się ten atrybut jako „chory�. Po drugie boleć ani czynić z nikogo niewolnika. – narkotyki, które obezwładniają, zmiękczają twoją linię obrony. Jeśli jesteś niegrzeczny, to dostaniesz zastrzyki, fk: Czyli proponujesz, by odrzucić wszelkie pojęcia, a jeśli będziesz bardziej niegrzeczny, to dostaniesz elekktóre określają cię jako osobę chorą, wymagającą trowstrząsy. opieki, leczenia‌ fk: Byłeś poddawany elektrowstrząsom? Š.: Tak, chociaş społeczeństwo powinno w jakiś sposób pomagać takim ludziom, ale na pewno nie zamykać Š.: Nie, to mnie akurat ominęło. w psychiatrykach, w których upupiają, w których panuje rytuał [upupiania]. fk: Byłam zszokowana, kiedy gdzieś niedawno wyczytałam, şe nadal stosuje się elektrowstrząsy, a ma się to fk: Opowiedz coś o osobach, które jak ty trafiły do nijak do „humanistycznego� podejścia we współczepsychiatryków. Jesteś socjologiem, pisałeś pracę snej psychiatrii. z socjologii dewiacji, więc podejrzewam, şe masz ciekawe spostrzeşenia. Czy na przykład zauwaşasz jakieś Š.: Zazwyczaj wystarczają leki, ale w bardzo cięşkich zbieşności – mieli oni podobne przeşycia do twoich? przypadkach praktykują elektrowstrząsy. Na przykład na człowieku, który cały czas wierzył, şe jest Zbawicie-

41

3JUB 9 JOEE


chiatrzycÄ™ – doktor DemonikÄ™ – ta wĹ‚adza podnieca, bo ona uwielbia podawać zastrzyki. W szpitalu byĹ‚y terapie grupowe, ktĂłre kontestowaĹ‚em na róşne sposoby. A gdy za duĹźo mĂłwiĹ‚em, to Demonika aplikowaĹ‚a mi zastrzyk.

lem. Leki na niego nie działały. Poza tym traktuje się często pacjentów jak króliki doświadczalne – namawia się ich do tego, şeby testowali na sobie pewne leki. fk: Takie leki, które nie są jeszcze wprowadzone do obiegu? I pacjenci się na to godzą?

fk: Rozumiem, şe leki cię skutecznie unieszkodliwiały.

Š.: Dla wielu z nich psychiatra jest Bogiem, jest nieomylny i ludzie mu bezgranicznie ufają, şe jeśli coś orzeknie, to tak właśnie jest. To wszystko się dzieje pod płaszczykiem twardej nauki. A wielu pacjentów przerasta to, czego doświadczają. Jestem przekonany, şe większość osób, którym byśmy powtarzali: „jesteś chory, jesteś chory, jesteś chory�, to by w to w końcu uwierzyła. Odwrotnie teş moşe ten mechanizm zadziałać, jeśli psychiatra oznajmi pacjentowi: „Pan juş nie ma zaburzeń�.

Š.: Po tych zastrzykach śpi się dwa, trzy dni. Strasznie to boli i jest taki szum w głowie, şe się zastrzyków boję do dzisiaj. Moja psychiatrzyca nie musiała tego robić, ale chciała mnie złamać. fk: Jak wielka oddziałowa z Lotu nad kukułczym gniazdem? Š.: Coś w tym rodzaju. Niektórzy psychiatrzy mają dobre intencje, myślą, şe pomagają. Nie rozumieją jednak, şe w sposób masowy krzywdzą ludzi. Sporo młodych osób trafia do szpitala po narkotykach, a naduşywana amfetamina teş przerzuca na drugą stronę lustra. Tym młodym ludziom robi się wielką krzywdę, bo juş się stają „chorymi�, „wariatami�. Šamie się im w ten sposób na zawsze şycie. Psychiatrzyca na przykład proponowała mi rentę – facetowi, który ma niespełna trzydzieści lat. I jak ja bym się czuł za trzydzieści lat? Chory? Gorszy? Ale to jest ten mechanizm – kusiła, oj, jak kusiła mnie tą rentą.

fk: A czy jako pacjent dzieliłeś się swoimi przeşyciami, wizjami z innymi pacjentami? Czy tkwiliście we własnych światach? Š.: Oczywiście, jak w kaşdej małej społeczności, tworzyły się grupy, paczki. Ale tak naprawdę rządził ten, kto miał kasę i fajki. Mieliśmy teş swoją paczkę, łamaliśmy przepisy, jaraliśmy fajki w pokoju. fk: To zupełnie jak w więzieniu! Š.: Bo to jest tego typu instytucja. fk: No tak, juş Goffman, pisząc o instytucjach totalnych, porównywał więzienia i szpitale psychiatryczne.

fk: Pewnie myśli, şe dopięła swego, bo parę miesięcy temu nie podpisała ci stosownych dokumentów i straciłeś prawo jazdy, a potem pracę‌

Š.: Moşe reşim nie jest taki, ale są leki, czyli narkotyki – to są te kagańce, te smycze, kajdanki. Mogłoby być tak, şe Š.: Tak, z tym piętnem choszpital cię wyciszy, zwróci do roby psychicznej nie mogę rzeczywistości, ale tym lusobie nawet prawa jazdy dziom się wmawia, şe muszą Šukasz / CatTheGamer, Little princess’ vaccine zrobić, bo potrzebne są badania psychologiczne, a psychobrać latami lekarstwa. Pamiętam jak dzisiaj, şe po półrocznej kuracji zadałem pytanie log wie, şe byłem w psychiatryku i ja juş tego nie przejdę. mojej psychiatrzycy, czy długo jeszcze mam przyjmować Pewnie będę musiał jechać za granicę, tam pewnie wyleki. Ona na to: „Aaa, na ostatnim kongresie powiedzierobię. li, şe to musi potrwać, bo nie moşna przerwać leczenia przed trzecim rokiem choroby�. Zebrały się autorytety fk: Wpadłeś w szpony Demoniki? i tak orzekły. Daje się w ten sposób władzę wąskiej grupie specjalistów – bo to oni nam mówią, jacy jesteśmy, jacy Š.: Kiedyś miałem taki plan – to oczywiście tylko fantajesteśmy w środku, choć tego nie widać. zja – który nazwałem „Operacja Jama�. Gdyby tak wykopać dół, do środka wrzucić kilku psychiatrów, najlepiej fk: Chyba raczej jacy powinniśmy być i czego nam nie moje dwie panie, które mnie leczyły. Gdyby tak zamknąć wolno, jakie zachowania nie podpadają pod normy. je w tej jamie i przez pół roku traktować psychotropami i mówić im: „jestem chora, jestem chora, jestem chora‌�. Š.: W szpitalu cały czas ci powtarzają: „to choroba, choSfiksowałyby na sto procent. Ale to tylko fantazja, bo tak roba� i cały czas masz to słowo przed oczami. właśnie postępuje się z ludźmi, a – moim zdaniem – jest to po prostu złe. Moşesz dostać oczywiście papier, şe jesteś juş „normalny�, ale moşe go wydać tylko inny psychiatra. To zamknięty krąg. Dlatego nigdy nie zgodzę się brać leków. Psychiatrzy mają totalną władzę nad „chorymi�. Moją psy-

42

3JUB 9 JOEE


NA PĂ“Ĺ UWIERZYWSZY W KRAINĘ CZARĂ“W, SIEDZIAĹ A Z OPUSZCZONYMI POWIEKAMI, CHOĆ WIEDZIAĹ A, ĹťE WYSTARCZY UNIEŚĆ JE ZNOWU I WSZYSTKO PRZEMIENI SIĘ W NUDNÄ„ RZECZYWISTOŚĆ‌ TO TYLKO WIATR BĘDZIE SZELEĹšCIĹ W TRAWACH, SADZAWKA ZASZEMRZE ROZKOĹ YSANA RUCHEM TRZCIN‌ SZCZĘKAJÄ„CE FILIĹťANKI PRZEMIENIÄ„ SIĘ W DZWONECZKI OWIEC, A PISKLIWE OKRZYKI KRĂ“LOWEJ W GĹ OS PASTUSZKA‌

To jest rodzaj pewnego cięşaru – siedzisz w towarzystwie i ktoś mówi: „Ale spotkałem ostatnio czubka!�. I wszyscy na ciebie patrzą... fk: ‌ jak zareagujesz‌ Š.: Cięşko jest to brzemię z siebie zrzucić, a jednak to jest moşliwe. Ale cały czas lęk kołacze, bo nie znasz przyszłości i to rzeczywiście moşe wrócić. ŝeby wytrwać, potrzeba wewnętrznej siły, ale i oparcia w dobrych ludziach. Psychiatra nie jest przyjacielem człowieka, ale raczej człowieczeństwa. Moşe to wina ignorancji, moşe zadufania. fk: Tobie się udało? Š.: Po wyjściu ze szpitala pracowałem w szkole przez pół roku i dalej brałem psychotropy. Poszedłem do mojej psychiatrzycy, bo czułem, şe po prostu tego nie wytrzymam. A dr Demonika dała mi nowy zestaw leków, bo ponoć brałem ich za mało. Jest to jakieś rozwiązanie. Poczułem się lepiej.

(PRZYGODY ALICJI...)

Z‌ i do Krainy Czarów fk: Bardzo ciekawe jest to, şe ludzie nazywani schizofrenikami doskonale zdają sobie sprawę z tego, şe mieli jazdy i w jakiś zadziwiający sposób poruszają się pomiędzy dwoma rzeczywistościami. Przychodzi mi na myśl ksiąşka Lewisa Carrolla Przygody Alicji w Krainie Czarów, a szczególnie jej zakończenie, kiedy Alicja zdaje sobie sprawę z tego, şe śniła. Czy to, według ciebie, moşe być metafora schizofrenicznego oscylowania pomiędzy dwoma światami?

fk: A co ci przepisaĹ‚a? Ĺ .: JakiĹ› antydepresyjny lek, ktĂłry dopiero po miesiÄ…cu zadziaĹ‚aĹ‚. WczeĹ›niej nie miaĹ‚em siĹ‚y zwlec siÄ™ z Ĺ‚óşka. W miÄ™dzyczasie odeszĹ‚a ode mnie kobieta. I znowu siÄ™ zaczęło. fk: ZaczÄ…Ĺ‚eĹ› ponownie mieć wizje? Ĺ .: Znowu siÄ™ zaczęło ćpanie, znowu zaczÄ…Ĺ‚em być prorokiem. OdstawiĹ‚em leki. Ale prĂłbowaĹ‚em walczyć, zaczÄ…Ĺ‚em chodzić na siĹ‚ownię‌ Leki zatrzymujÄ… jazdy, bo nie masz siĹ‚y podnieść siÄ™ z fotela. ChodziĹ‚em zupeĹ‚nie bezsilny.

Ĺ .: Kiedy wyszedĹ‚em z psychiatryka, myĹ›laĹ‚em tylko: „jestem choryâ€?. PatrzyĹ‚em na ludzi na przystanku i myĹ›laĹ‚em: „Jestem inny, nigdy nie bÄ™dÄ™ taki jak wy. JuĹź waszego szczęścia nie bÄ™dÄ™ miaĹ‚. Jestem choryâ€?. PotraďŹ Ĺ‚em jednak potem przeĹ‚amać to w sobie, uwolnić siÄ™. W pewnym momencie doszĹ‚o teĹź do mnie, jakiego rabanu, jakiego obciachu sobie narobiĹ‚em. ZastanawiaĹ‚em siÄ™, co wtedy myĹ›laĹ‚em.

fk: Taka sytuacja bez wyjĹ›cia? Ĺ .: Tak. W koĹ„cu traďŹ Ĺ‚em do gabinetu doktor Demoniki. RozmawiaĹ‚em z niÄ…, prĂłbowaĹ‚em jÄ… ďŹ lozoďŹ cznie podejść [Ĺ ukasz siÄ™ Ĺ›mieje], porozmawiać o przemianach egzystencji, ale ona postanowiĹ‚a mnie zatrzymać. Wtedy uciekĹ‚em stamtÄ…d. PoszedĹ‚em na siĹ‚owniÄ™ i tam przyjechaĹ‚a karetka. Zabrali mnie z siĹ‚owni.

fk: Jak się wtedy czułeś, kiedy okazało się, şe to były tylko wizje, urojenia? Š.: Czułem rozczarowanie, jakąś degradację, bo się okazało, şe nie jestem şadnym prorokiem ani mesjaszem. Xylomena nauczyła mnie jednak, şeby nie czuć się w jakiś sposób, ale şeby popatrzeć na to właśnie jak na sen. Ale teş wiem, şe część mi się nie uroiła, otworzyły mi się oczy. Najwaşniejsze jest to, şe nauczyłem się, şeby samemu nie walczyć z całym światem. Wiem, şe złoşona została mi pewna obietnica i jestem teraz osobą, która czeka i wie.

fk: Doktor Demonika zadziałała‌ Š.: Tak, zadziałała. Odosobnienie czasem się przydaje, ale to, co za tym idzie – traktowanie pacjentów, te prochy‌ Szaleństwo to jest w pewnym sensie wielka przygoda. Tylko şe nie masz şadnego przycisku, który moşesz sobie włączać, wyłączać.

fk: A co z powrotem do społeczeństwa?

fk: Coś cię jednak pociągało na drugą stronę lustra, skoro tam wróciłeś. Nasuwa mi się takie porównanie – schizofreniczne światy są prywatnymi, indywidualnymi utopiami budowanymi w opozycji do otaczającego świata.

Ĺ .: Kiedy wyszedĹ‚em ze szpitala, ludzie zaczÄ™li patrzeć na mnie w taki szczegĂłlny sposĂłb, w oczy, jakby czegoĹ› szukali. Dlatego ograniczyĹ‚em swoje kontakty z dawnymi znajomymi, z tymi, ktĂłrzy w pewien specyďŹ czny sposĂłb patrzÄ… w oczy. Jest w tym przeraĹźenie, jest lÄ™k, jest szukanie w tobie Ĺ›ladu tego, co przeĹźyĹ‚eĹ›. I koĹ‚acze wszÄ™dzie to sĹ‚owo „wariatâ€?. Bo to straszne piÄ™tno być „wariatemâ€?. Ale oczywiĹ›cie sÄ… osoby, ktĂłre mi pomogĹ‚y, ktĂłre mi wytĹ‚umaczyĹ‚y, Ĺźe trzeba zacząć nowe Ĺźycie. ByĹ‚y to rĂłwnieĹź osoby, ktĂłre poznaĹ‚em, kiedy tkwiĹ‚em w tych wszystkich moich problemach. SÄ… teĹź ludzie, dla ktĂłrych nic siÄ™ nie zmieniĹ‚o, jestem dla nich caĹ‚y czas tym samym czĹ‚owiekiem. KtoĹ› teĹź ewidentnie skorzystaĹ‚ na moim nieszczęściu. SÄ… teĹź osoby, ktĂłrym dostarczyĹ‚em rozrywki, jako sezonowa atrakcja. I prĂłbujÄ… dojść „dlaczegoâ€? – tacy psychiatrzy amatorzy.

Ĺ .: Tak, stworzyĹ‚em sobie wĹ‚asny Ĺ›wiat. Ĺšwiat ten skĹ‚adaĹ‚ siÄ™ z kilku poziomĂłw. Kolejne poziomy róşniĹ‚y siÄ™ kolorami, Ĺźeby przejść na wyĹźszy, trzeba byĹ‚o zdobyć piĂłrko – byĹ‚y wiÄ™c niebieskie piĂłrka, czerwone‌ i w barwie osobliwej şóĹ‚ci. Na najniĹźszym poziomie nie dziaĹ‚aĹ‚a magia, nie dziaĹ‚y siÄ™ niezwykĹ‚e rzeczy. A im wyĹźszy poziom, tym wiÄ™cej miaĹ‚em osobliwych zdolnoĹ›ci. W pewnym momencie pomyĹ›laĹ‚em: „Aha! Ja jestem juĹź na czwartym poziomie, moi rodzice na pierwszym, ale oni nie wiedzÄ…, Ĺźe sÄ… inne poziomyâ€?. StaraĹ‚em siÄ™ wiÄ™c mĂłwić ich jÄ™zykiem.

43

3JUB 9 JOEE


fk: To czym jest czwarty poziom? Ĺ .: Hmmm, to jest osobliwa şółć – to kraina „nigdy nigdyâ€?, kraina fantazji. To jest Ĺ›wiat, gdzie sÄ… wróşki, to Ĺ›wiat, w ktĂłrym sÄ… trolle i prowadzÄ… sklepy z cukierkami. To jest ten Ĺ›wiat, w ktĂłrym psychiatra jest robotem. To jest ten Ĺ›wiat, gdzie mĂłj tata jest naczelnym diabĹ‚em, a ja jestem jego dziedzicem. Ten Ĺ›wiat byĹ‚ rajem, ale na skutek spisku anioĹ‚Ăłw, ktĂłre siÄ™ nie potrafiÄ… rozmnaĹźać, i kosmitĂłw, ktĂłrzy im to obiecali, staĹ‚ siÄ™ piekĹ‚em. To Ĺ›wiat, w ktĂłrym ludzie to sÄ… psy i koty. To jest Ĺ›wiat, w ktĂłrym posĹ‚ugujÄ™ siÄ™ telepatiÄ… i takimi rzeczami. Czwarty poziom to ten, w ktĂłrym moje dziecko wywoşą na Marsa, Ĺźeby stanęło na czele rebelii androidĂłw. Czwarty poziom to jest ten poziom, gdy patrzysz w telewizor i widzisz diabĹ‚a, i sĹ‚yszysz jego mowÄ™, jak szeleĹ›ci i syczy. A kiedy otwierasz gazetÄ™, nagĹ‚Ăłwki mĂłwiÄ… do ciebie, zostaĹ‚y napisane specjalnie dla ciebie. ArtykuĹ‚y sÄ… specjalnie pisane dla ciebie. NiektĂłre piosenki sÄ… specjalnie dla ciebie pisane. Czwarty poziom to jest juĹź Ĺ›wiat urojeĹ„. JesteĹ› w nim, kiedy idziesz pod koĹ›ciół i jest on zamkniÄ™ty; wychodzi osoba duchowna, a ty mĂłwisz: „KoĹ›ciół jest zamkniÄ™tyâ€?, a osoba duchowna mĂłwi: „Nie, on nie jest zamkniÄ™ty, jest nieczynnyâ€?, a ty odpowiadasz; „Nie, jest zamkniÄ™ty, wyrzÄ…dziliĹ›cie wielkie zĹ‚o i musicie za nie zapĹ‚acićâ€?. Na czwartym poziomie poszedĹ‚em do pokoju i wydawaĹ‚o mi siÄ™, Ĺźe jestem antenÄ… i pisaĹ‚em na Ĺ›cianie pytania i odpowiedzi. Czwarty poziom jest wtedy, kiedy siedzÄ™ w pokoju i stoi w nim stoliczek taki, jak sobie wyobraĹźam stoliczek do wywoĹ‚ywania duchĂłw, i ktoĹ› mnie przepytuje; stoi obok maĹ‚a dziewczynka i zaczyna pĹ‚akać, a ja pytam: „Czemu pĹ‚aczesz, dziewczynko?â€? I jest Kot-Gracz, z ktĂłrym siÄ™ bardzo utoĹźsamiaĹ‚em. Kot-Gracz to jest taka osoba, ktĂłra Ĺźyje w Wurdzie. Wurd to pogranicze rzeczywistoĹ›ci, prawdy, mitu, fantazji. To jest ta rzeczywistość wygenerowana przez jakÄ…Ĺ› artystycznÄ… wizjÄ™, narkotyki. Czwarty poziom jest wtedy, kiedy oglÄ…damy z kumplem film, a ja siÄ™ przysĹ‚uchujÄ™ debacie bogĂłw olimpijskich. Czwarty poziom jest wtedy, kiedy rozmawiamy z moim wujkiem i mĂłwimy, a jednoczeĹ›nie pokazujemy sobie coĹ› dziwnego rÄ™kami. Czwarty poziom jest wtedy, kiedy idÄ™ na siĹ‚owniÄ™, trener mi mĂłwi: „Dzisiaj sprĂłbujemy rzymskiej Ĺ‚aĹşniâ€? i coĹ› nagle bĹ‚yska w mojej gĹ‚owie, rozglÄ…dam siÄ™ po siĹ‚owni: „Aha, tu jest czyĹ›ciec, tak? Tutaj wyciskacie ze mnie bĂłlâ€?. Czwarty poziom jest wtedy, kiedy podĹ‚oga w moim pokoju jest mapÄ… Ĺ›wiata, i podchodzÄ™, stukam w jednym miejscu, potem wĹ‚Ä…czam telewizor, a tu katastrofa. Czwarty poziom jest wtedy, kiedy oglÄ…dam wiadomoĹ›ci i mĂłwiÄ™ do spikera: „Nie kĹ‚am!â€?, a on robi sĹ‚odkÄ… minÄ™ i spuszcza niewinnie wzrok. Na czwartym poziomie bierzesz do rÄ™ki SĹ‚ownik idiomĂłw angielskich i czytasz tytuĹ‚: SĹ‚ownik domĂłw anielskich. Czwarty poziom to jest kabaĹ‚a, anagramy, to sÄ… te rzeczy‌ To jest ten Ĺ›wiat. Ĺšwiat schizofrenii. I jak mĂłwiĹ‚em – gdyby byĹ‚ wyĹ‚Ä…cznik‌

44

3JUB 9 JOEE


fk: ‌ to nawet mogłoby być fajnie. A jak się czułeś w tym świecie?

Š.: Oczywiście, şe technologia wpływa na współczesnych ludzi, takşe i na wizje. Dwieście lat temu nie było kosmitów, nie było implantów. W psychiatryku była taka osoba, która wycinała sobie şyletką skórę, bo była przekonana, şe ma wszczepione implanty. Miała ona w głowie taki miks mitu cywilizacyjnego i chrześcijańskiego. Bo tak jest z mitami, pijemy je mocno, całym umysłem, a potem rozwalają nam łeb i moşna juş z tej drugiej strony lustra nie wrócić.

Š.: To świat wzruszeń, przeşyć. Odczuwałem coś w rodzaju katharsis. Miałem raczej pozytywne doznania, choć wiem, şe są osoby, które walczą z potworami.

Słonie, Charlie, pecet fk: Czy twoja twórczość, czyli grafiki komputerowe, teş jest rodzajem katharsis? Ciekawa jestem, czy dzięki swoim obrazkom zyskujesz dystans do swoich wizji, jazd czy wręcz przeciwnie – podkręcają cię?

fk: A Charlie Chaplin? Š.: Tak sobie wyobraşam Boga, oczywiście wiem, şe to nie jest Bóg, ale Charlie reprezentuje te wszystkie wartości, które sobie cenię: otwarcie na ludzi, zrozumienie. To jest teş miłość nieşądająca nic w zamian, bezwarunkowa, oraz jakaś şyczliwość. Ale w Charliem jest teş postać wciągnięta w tryby wielkiej maszyny‌ Robię często te obrazki nieświadomie, nie kontroluję tego, jak one powstają, jakie dobieram elementy.

Š.: Te obrazy są jakąś formą odreagowania. Ale teş są sposobem opowiedzenia tego, co przeşyłem, bo nie da się za pomocą słów, języka tego przekazać. Czasem teş mnie podkręcają‌ W moich obrazkach jest teş tęsknota za moim dzieckiem, za utraconą miłością. Jest teş czasem nienawiść, bo mogę ją władować w swoje obrazki. fk: Co oznaczają tytuły twoich prac?

fk: Właśnie – opowiedz, proszę, na koniec, jak powstają twoje prace?

Š.: To fragmenty utworów muzycznych, które mnie często inspirują do zrobienia jakiegoś obrazka. fk: Obrazujesz swoje przeşycia, wizje, stany emocjonalne. W twoich pracach powtarzają się pewne symbole‌ Š.: Obrazki to jest ta przestrzeń w komputerze, gdzie moje anioły i demony walczą ze sobą. A które ci się najbardziej podobają?

fk: Mam swoje cztery ulubione: Little princess’ vaccine, Hidden abilities of your senses, Deep inside the wolf is You i Three steps away from the China shop. Ale chyba najciekawszy jest ostatni z nich – przedstawiający balansującego na piłce słonia i stojącego pod Šukasz / CatTheGamer, nim Charliego Chaplina‌ Ghosts are no different than you

Ĺ .: SÄ… to cyfrowe wycinanki, bo nie potrafiÄ™ rysować. WiÄ™c wycinam róşne obiekty i Ĺ‚Ä…czÄ™ je ze sobÄ… w nowe caĹ‚oĹ›ci. ZrobiĹ‚em teĹź kilka obrazkĂłw o psychiatrii, psychiatrach. Staram siÄ™ opowiedzieć, jak sobie ich wyobraĹźam. Jest taka praca Diagnoza dr Demoniki – umieĹ›ciĹ‚em na obrazku skrzynkÄ™, ktĂłra ma zÄ™by, na tej skrzynce jest moje zdjÄ™cie, a naokoĹ‚o sÄ… jakieĹ› zĹ‚e zaklÄ™cia. Tak sobie wĹ‚aĹ›nie wyobraĹźam diagnozÄ™, ktĂłra poĹźera mojÄ… jaźń. To jest protest przeciwko temu, Ĺźe „zdroweâ€? utoĹźsamia siÄ™ z tym, co w spoĹ‚eczeĹ„stwie uchodzi za „dobreâ€?. fk: DziÄ™kujÄ™ ci za ciekawÄ… rozmowÄ™.

„A TERAZ, KICIU, ZASTANĂ“WMY SIĘ NAD TYM, KOMU SIĘ TO WSZYSTKO ĹšNIĹ O. (‌) WIDZISZ, KICIU, MUSIAĹ TO BYĆ ALBO CZERWONY KRĂ“L, ALBO JA. ON BYĹ OCZYWIĹšCIE CZÄ˜ĹšCIÄ„ MEGO SNU‌ ALE JA TAKĹťE BYĹ AM CZÄ˜ĹšCIÄ„ JEGO SNU! CZY TO CZERWONY KRĂ“L ĹšNIĹ , KICIU?â€? (‌) A JAK SÄ„DZICIE WY, KTĂ“RE Z NICH ĹšNIĹ O?

Š.: To opowiem ci, czym jest dla mnie słoń. Jestem ciągle molestowany przez sekciarzy i jeden z nich powiedział mi kiedyś, şe mam aurę jak słoń tańczący w składzie porcelany. fk: Hmmm, ciekawe określenie, oni to mają jazdy‌ Š.: Ale to mi się spodobało, bo słonie tworzą świetne społeczności. Na ich czele stoi najstarsza samica. W ogóle, słonie są bardzo czułe wobec siebie nawzajem, mają bardzo bogate şycie społeczne. Rozmawiają na swój słoniowy sposób, iskają się jak szympansy. Dlatego słonie symbolizują taką idealną społeczność. Taką moją utopię.

(O TYM, CO ALICJA ODKRYĹ A...)

Rozmawiała Ewa (fk) Miszczuk

fk: Innym stałym motywem jest klawiatura od komputera, układy scalone. Czy technologia ma tak duşe znaczenie dla ciebie?

45

3JUB 9 JOEE


SCHIZOFRENICZNA LAV

fragmenty niesystematycznych zapiskĂłw A . W.

(‌)

ną całość. Tak, dlatego. Znaki to ścieşki, które mnie od początku prowadziły i pozwalały przetrwać największe zwątpienie. Które mnie prowadziły i nie przestaną wieść na TEJ drodze.

Sen Mieszkanie na wysokiej kondygnacji. Nie jestem sama. Jest ze mną mój dawny chłopak. Tak, to nasze dawne mieszkanie. Nagle zaczynam obserwować, co się dzieje za oknem. Na tle nieba zaczyna się pokaz samolotów bojowych. Wirują w akrobatycznych pokazach. Jest ich coraz więcej i więcej. Na początku przyglądam się popisom z zaciekawieniem, ale w pewnej chwili zauwaşam spadające z nich na miasto pociski. Coraz więcej i więcej. Ale nic nie słychać. Wewnątrz mieszkania panuje cisza. Mówię przeraşona do chłopaka: „Zobacz, co się dzieje‌ popatrz�. On macha na mnie ręką i dalej spokojnie czyta ksiąşkę. Nagle jeden z bombowców podlatuje pod nasze okno i zaczyna namierzać cel. Rzucam się w kierunku swojego byłego i wciągam go pod futrynę drzwi, bo tam chyba będziemy bezpieczni. On niewzruszenie siedzi i patrzy zaskoczony na mnie. Chcę zadzwonić z komórki, ale nie mogę. Próbuję więc raz po raz wysłać SMS-a‌ Boşe, On jest gdzieś tam! Mój eks, w końcu widząc, co się dzieje za oknem, prosi mnie wystraszony: „To chociaş mnie teraz pocałuj�. Przytulam go i szepczę: „Nie mogę cię pocałować. Kocham Jego�. Dalej próbuję słać SMS-a, ale linia jest zablokowana. Mogę Go juş nigdy nie zobaczyć‌ Ta myśl doprowadza mnie do rozpaczy. Dostaję informację w obcym języku, którego nie znam. Ale wiem, co oznacza‌ Budzę się przeraşona.

Jazda Obudziłam się dzisiaj w nocy. Właściwie obudził mnie huk w kuchni. Pewnie coś spadło. Zamknęłam oczy i chciałam zasnąć. Ale nie udało mi się, bo poczułam OBECNOŚĆ. Ktoś tam był. Zaczęłam próbę odgadywania – kto to moşe być‌ Ale przecieş nikt nie wchodził. Byłam sama. Kiedy sobie to uświadomiłam, poczułam narastające przeraşenie. Bo kto to mógł być? A obecność była coraz bardziej wyczuwalna. Ten ktoś, czułam to, chciał przyjść do mnie i coś mi powiedzieć. Z jednej strony ciekawość, a z drugiej wielkie przeraşenie mnie ogarniało. Zaczęłam więc prosić, şeby dał mi spokój i sobie poszedł, bo tego nie wytrzymam i sfiksuję do końca. Błagałam o litość. Juş widziałam, jak mnie wyciągają z domu i pakują w kaftan bezpieczeństwa, z uwiecznionym na twarzy przeraşeniem. Starałam się mówić cicho, şeby nie słyszeli sąsiedzi. O ja pierdolę. Starałam się uspokoić samą siebie i powtarzałam – to tylko wymysły, tylko wymysły. Juş wiedziałam, şe nie zasnę, bo to coś lub ktoś tu jest. Ale zawzięłam się i OBECNOŚĆ była coraz mniej odczuwalna. W końcu chyba juş byłam sama. Usiadłam do komputera i zaczęłam pisać te słowa. Nie wiem, kiedy zasnęłam. Pierwszą moją myślą rano było to, şe to był ON. Nie całkiem, şe przyszedł do mnie, ale şe potrzebuje mnie. Siła umysłu zadziałała. Telepatia. Skontaktowałam się z Nim. Potrzebował. Mówił, şe bardzo. Nie wiem‌ Nic juş nie wiem‌ Mam nadzieję, şe choć trochę pomogłam.

Dzień l-06 Wszystkie ulice w tym mieście, cyfry na moim liczniku prądu, piosenki płynące z radia i te zawarte w rozmowach skrawki informacji od Niego sławią pieśń o wielkiej laaaav. Muszę tylko trafnie rozszyfrowywać ukryte informacje. Wieczna niepewność, bo to zajęcie bardziej skomplikowane niş odczytywanie Biblii. Niekończąca się gra w pytanie-odpowiedź. Kaşda odpowiedź jest pytaniem o następną. Zazębia się o inne. Takiej lav nigdy nie było jeszcze na tym świecie. Takiej całkowicie zwyczajnej, codziennej. Ale teş budującej zupełne i niezaprzeczalne zrozumienie. Opartej teş na prawdziwej namiętności, bo wiedziałam, şe On jest tym, który doprowadzi mnie do BRAMY, którą widziałam tylko jak przez mgłę. I przejedziemy ją w końcu. Razem. Bo nasze rozmowy są jak‌ jak dialogi z najdoskonalszej ksiąşki, jak scenariusz filmu o Nas. On. Zraniony pewnie przez wszystkie inne, te, które nie potrafiły dotrzymać obietnicy bezwarunkowej miłości. Dlatego wszystkie przypadki ułoşyły się w logicz-

Dzień ł-49 Spytał mnie: „Czy ty sobie czegoś nie wymyślasz?�. Patrzył mi świdrująco w oczy. Pomyślałam: „Nie wiem�. Nie spodziewałam się takiego pytania. Było to jak cios, policzek. Zrozumiałam, şe zawsze będę dla Niego juş tylko świrem. Któremu się nie dowierza. Kogo się nie szanuje, nie traktuje powaşnie. I słusznie, bo w gruncie rzeczy nie potrafiłam szczerze odpowiedzieć na to pytanie. Chciałam paść na kolana i błagać: „Powiedz mi‌ ty mi powiedz, czy sobie wymyślam‌� Nie mogłam tego zrobić, şeby juş całkiem Go nie stracić. Czułam straszliwy, rozrywający ból niewiedzy,

46

3JUB 9 JOEE


ści – z tego wezmę uśmiech, z innego oczy, temu zabiorę imię, inny porwie mnie do tańca podobieństwem tembru głosu. Niekończąca się układanka. Puzzle. Za kaşdym razem, kiedy próbuję je rozpierdolić, zdeptać, przypominam sobie, şe misją moją jest pokazać Mu, şe TO jest moşliwe. ŝe odkupię winy wszystkich, którzy Go skrzywdzili. Šącznie z Nim samym. Ostrzegają mnie, wiem, şe staję się nawet śmieszna i budzę moşe nawet litość. Czasem czuję ich wzrok na sobie i wiem, şe oni wiedzą, şe mam nierówno. Niewaşne. To jest cena. Muszę przełamać fale‌ muszę przełamać fale‌ muszę przełamać fale‌

szarpaninÄ™ nieufnoĹ›ci wobec samej siebie. BaĹ‚am siÄ™, Ĺźe dostrzeĹźe moje niezdecydowanie, jednak nauczyĹ‚am siÄ™ juĹź kamuflować strach. Z pewnoĹ›ciÄ… w gĹ‚osie odpowiedziaĹ‚am, łşąc jak z nut: „Nie, wiem jak jest. PowiedziaĹ‚eĹ› mi. Nie trzeba mi dwa razy powtarzaćâ€?, SkĹ‚amaĹ‚am, bo juĹź nauczyĹ‚am siÄ™ grać. Ale swoje wiem. Tylko ja i wyĹ‚Ä…cznie ja stojÄ™ za kurtynÄ… swojego nieustajÄ…cego teatru. Sobie reĹźyserem, sobie aktorkÄ… i suflerem. Ten ostatni znĂłw przyszedĹ‚ mi z nieocenionÄ… pomocÄ…. I tak wiedziaĹ‚am swoje – muszÄ™ grać, bo On teĹź gra, ukrywajÄ…c przede mnÄ… caĹ‚Ä… prawdÄ™. Ale ja jÄ… znaĹ‚am, odczuwaĹ‚am jÄ… caĹ‚Ä… sobÄ…. Nic nie musiaĹ‚ dziĹ› mĂłwić. Poczekam na to cierpliwie, zajmujÄ…c siÄ™ swoimi sprawami. Tak musi być. Czy sobie to wszystko wymyĹ›liĹ‚am? NiemoĹźliwe! Nieprawda! To tylko kolejna prĂłba, ktĂłrej mnie poddaje. Cóş wiÄ™c to wszystko znaczy? Nic? NiemoĹźliwe‌ A moĹźe jednak tak wĹ‚aĹ›nie jest. Jestem rozdarta pomiÄ™dzy tym, co mi podpowiada intuicja, a tym, co doradza rozum. Ledwo siÄ™ powstrzymaĹ‚am, Ĺźeby siÄ™ nie dać owĹ‚adnąć gĹ‚osowi intuicji. SzĹ‚am do domu i powtarzaĹ‚am: „To tylko urojenia. ZapomnÄł. ZapomnÄłâ€?.

WieczĂłr k-58 SiedziaĹ‚am w knajpie spowitej mrokiem. Od dĹ‚uĹźszego czasu przyglÄ…daĹ‚ mi siÄ™ facet. Niewysoki, ciemnowĹ‚osy, krÄ™py. W koĹ„cu przysiadĹ‚ siÄ™ do naszego stolika. – ObserwujÄ™ ciÄ™ caĹ‚y wieczĂłr. – Wiem, zauwaĹźyĹ‚am. Cóş takiego zaobserwowaĹ‚eĹ›? – Nie myĹ›l tyle o Nim. – O kim? – staraĹ‚am siÄ™ ukryć zdumienie. – O Nim. PowiedziaĹ‚aĹ› mu, Ĺźe go kochasz? – Tak – ta rozmowa zaczynaĹ‚a mi siÄ™ niepokojÄ…co podobać. – Tak myĹ›laĹ‚em‌ Nie powinnaĹ› byĹ‚a tego robić. – Dlaczego? – PopadĹ‚ w narcyzm. MogĹ‚abyĹ› kaĹźdego faceta owinąć sobie wokół palca‌ – wykonaĹ‚ powolny gest obrazujÄ…cy te sĹ‚owa. – SkÄ…d wiesz o Nim? – Jestem szatanem – powiedziaĹ‚ z zawadiackim uĹ›miechem. – Jasne‌ MoĹźe podpiszÄ™ cyrograf? – udawaĹ‚am, Ĺźe wiem, Ĺźe mnie Ĺ›ciemnia, ale wchodziĹ‚am gĹ‚adko w grÄ™. To byĹ‚a przecieĹź teĹź moja gra. – Nie mam przy sobie odpowiednich drukĂłw. Nie tak szybko‌ – No tak‌ wiÄ™c co mam zrobić? – podpuĹ›ciĹ‚am go, bo koleĹ› zaczÄ…Ĺ‚ mnie denerwować. ĹšciemniaĹ‚ mnie, pewnie mnie skÄ…dĹ› znaĹ‚, tylko skÄ…d? Pewnie jakiĹ› Jego kumpel. – Ty zaproponuj. – Nie mam pojÄ™cia‌ Chcesz kasÄ™? – Nie‌ Masz piÄ™kne ciaĹ‚o‌ Mam rentgen w oczach i widzÄ™ je przez ubranie. – Wiesz co – jakiĹ› tani podryw stosujesz‌ – JesteĹ› pewna? – Tak, juĹź moĹźesz sobie iść, nie uda ci siÄ™. – A co, moĹźe poprzysiÄ™gĹ‚aĹ› wierność? Daj sobie z nim spokĂłj – mĂłwiĹ‚ bardzo spokojnie. – SĹ‚uchaj, miĹ‚o mi siÄ™ z tobÄ… rozmawia, ale co ty siÄ™ tak mnÄ… przejmujesz, co? – przewierciĹ‚am go wzrokiem. Na pewno mnie zna i podpuszcza. – OK, jak chcesz, ale ja wiem, jak to siÄ™ skoĹ„czy. – Jak?

Sen Ciemna ulica. PrzechodzÄ™ obok cmentarza. W pĹ‚ocie widzÄ™ niewielkÄ… wyrwÄ™. Obok mnie przebiega dziewczyna, przeskakuje przez dziurÄ™ w cmentarnym ogrodzeniu, a w swoim skoku maleje. Po drugiej stronie zamienia siÄ™ w jaszczurkÄ™, potem w szeleszczÄ…cy liść, ktĂłry porwany wiatrem, spada tuĹź przy mojej stopie. Zaczynam iść w panice przez park usĹ‚any jesiennymi liśćmi. SzeleszczÄ…, trÄ…cane moimi stopami. IdÄ™ coraz szybciej, szybciej i myĹ›lÄ™: „PrzecieĹź to byĹ‚a dziewczyna, zamieniĹ‚a siÄ™ w jaszczurkÄ™, a potem liść. Cholera, znĂłw zaczynam mieć jazdy. MuszÄ™ z Nim porozmawiać. Choć minutÄ™â€?. PrzechodzÄ™ koĹ‚o budynku, ktĂłry jest Jego domem, ale szybko go mijam, bo wiem, Ĺźe nie mogÄ™ tam wejść. Ĺťe nie mogÄ™ Mu o tym powiedzieć. Zaczynam biec, bo muszÄ™ dotrzeć do domu, zanim siÄ™ to wszystko znowu zacznie. Szybciej, szybciej. Ufff. Jestem. Ciemność. Szukam na Ĺ›cianie wĹ‚Ä…cznika. Jest. Nie dziaĹ‚a. Przesuwam siÄ™ po Ĺ›cianie do drugiego pokoju. ZnĂłw szukam w ciemnoĹ›ciach zbawiennego zgrubienia. Jest. Nie dziaĹ‚a. Dostrzegam strugÄ™ Ĺ›wiatĹ‚a. IdÄ™ w tamtym kierunku. WchodzÄ™ do sypialni. Na Ĺ‚óşku kochajÄ… siÄ™ facet i dwie kobiety. Przez chwilÄ™ mam ochotÄ™ siÄ™ do nich przyĹ‚Ä…czyć, ale nagle coĹ› mnie odpycha. To przecieĹź... Cofam siÄ™ w ciemność, a za mnÄ… wychodzi jedna z kochanek. UĹ›miecha siÄ™ demonicznie i zaczyna mnie do siebie przyciÄ…gać. MĂłwiÄ™ do niej szeptem, Ĺźe chcÄ™ porozmawiać z tÄ… drugÄ…. Chyba po to tu przyszĹ‚am (?). Nie pamiÄ™tam. CzujÄ™ jak palce demonicznej wbijajÄ… siÄ™ w moje Ĺźebra. BudzÄ™ siÄ™. CzujÄ™ bĂłl tuĹź pod prawÄ… piersiÄ…. Cholera. Mam siniaka. Znowu TE sny, znowu siÄ™ zacznie, a miaĹ‚am juĹź miesiÄ…c spokoju‌ A dziĹ› mam Go spotkać, zĹ‚y znak. To BYĹ zĹ‚y znak. Czarna przepowiednia. Alkohol jest zdradliwy w takie dni.

Dzień s-58 Chciał mnie zobaczyć, ale nie mogłam pójść na spotkanie. Złe znaki. Nie potrafię znieść tęsknoty po tym spotkaniu, zanim do niego doszło. Czytam więc i piszę. Staram się być silna. Dla Niego. Nie moşe o tym wszystkim wiedzieć, nie moşe mnie widzieć w takim stanie. Na przemian pracuję i rozmyślam o naszych rozmowach i staram się odgadnąć Jego intencje.

Dzień t-67 Na zawsze wierna! Bo jeśli obejrzałam się za innym i jeśli coś więcej‌ to dlatego, şe miał coś z Niego. Puzzle. Ciągłe puzzle. Tragiczna układanka namiętności i czuło-

47

3JUB 9 JOEE


Budzę się i jeszcze na jawie mam uczucie przechodzenia do czerwonej rzeczywistości. Wszystko wokół wiruje w pokoju. Znowu chemia mojego mózgu odmawia posłuszeństwa. Dopamina. Dopomina. Dopomina. Będę wyglądać jak przyćpana‌ Podejrzliwy wzrok przechodniów, czasem komentarze, na które – juş wiem – nie mogę reagować, bo nie mam pewności, czy nie są tylko moim urojeniem... Muszę się mieć teraz na baczności, zero procentów, zero rozmów. Zero-jedynki. 010101010101010101

Z uśmiechem przypominam sobie, jak pędziłam gdzieś ulicą wielkiego miasta i nagle poczułam silne ukłucie w sercu. Zwolniłam trochę i pod ciemnymi okularami próbowałam ukryć grymas bólu. Wtedy usłyszałam tuş za sobą Jego głos. Poznałam go, poznam wszędzie. Ale szłam dalej, nie zatrzymałam się. Dopiero za rogiem przystanęłam i przeczekałam ból w piersiach. Pomyślałam wtedy, şe nie widząc Go, wyczułam Jego obecność. „Podwójne şycie Weroniki�. To jedno z moich najpiękniejszych wspomnień. Wspinam się po paralogicznej konstrukcji swoich wymysłów zmieszanych z rzeczywistością. Obraz się jednak zamazuje‌

Dzień z-148 Dziś, zaraz po pracy, sprawdziłam pewien fakt. Nie mogłam się skupić dziś na niczym. A potem szłam jak na ścięcie. Jeśli się okaşe, şe‌ to jest to urojenie? Tylko moja fantazja? Szłam z wielką nadzieją w sercu, ale z całych sił uruchamiałam rozum. Powtarzałam sobie: „To tylko urojenie. Sprawdzisz i juş. Otrzepiesz ręce i po sprawie�. Szłam ulicą i patrzyłam na tych wszystkich ludzi‌ Czułam się niewidzialna, przezroczysta, jak zjawa senna, jak przybysz z kosmosu. Miałam zawrócić z drogi, ale nie mogłam stchórzyć. Prawda. Tego dziś potrzebuję. Sprawdziłam – to BYŠA nieprawda, tylko moje urojenie. Czuję się strasznie dziwnie. Ssie mi cały umysł, jakby ktoś mi chciał go wyciągnąć przez TO miejsce pomiędzy oczami. Gdzie umysł łączy się z ciałem. To tylko moje urojenie. A cała reszta? Słowa, ruchy, gesty? Słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, słowa, słowa‌ Nie wiem, nigdy się chyba juş tego nie dowiem. Wieczna misja czy juş czas na zasłuşony odpoczynek? Wiem, şe musiałabym sprawdzić wszystko. Wszystko. Ale to niemoşliwe. Jutro na spokojnie zastanowię się, czy czas złoşyć broń. (‌)

Sen Stoję przed niewielkim budynkiem i zdaję sobie sprawę, şe to mój dom i muszę tam wejść. Czerń i biel. Powoli szukam wejścia – jest z prawej strony. Wchodzę do ciemnego i pustego pomieszczenia i kieruję się do drzwi do następnego pomieszczenia. Czuję podejrzany spokój. Drzwi się powoli otwierają, wylewa się przez nie czerwone światło i za progiem pojawiają się nagle męşczyzna i kobieta. Na nią nie zwracam uwagi, ale wiem, şe to ktoś, kto juş umarł. Facet wygląda zupełnie zwyczajnie i całkiem sympatycznie. Ja nadal stoję w progu, bo oprócz futryny drzwi, dzieli nas niewidzialna membrana. Oni się do mnie uśmiechają i podają przez futrynę dłonie do uściśnięcia. Kiedy podaję rękę męşczyźnie i ten przyjaźnie odwzajemnia uścisk, dochodzi do mej uśpionej świadomości, şe to szatan. Czuję, şe muszę się dostać na drugą stronę i w tym momencie kobieta podsuwa mi stołek barowy. Siadam na nim. Szatan rozpina mi bluzkę i zaczyna coś wycinać na mojej piersi. Jakieś znaki. Nie czuję bólu, tylko mistyczne uniesienie.

Ĺ ukasz / CatTheGamer,

That boy needs therapy

48

3JUB 9 JOEE


***

BOGUSĹ AW DUCH

bywaĹ‚ siÄ™ spod pÄ™kniÄ™tych szczelin RzeczywistoĹ›ci. Sprawa uregulowania stosunkĂłw miÄ™dzy sektami pleniÄ…cymi siÄ™ po wsiach a StolicÄ… apostolskÄ… czekaĹ‚a na lepsze czasy. Gosia nie chciaĹ‚a i nie mogĹ‚a zapomnieć twarzy prababki, ktĂłra pamiÄ™taĹ‚a czasy Ĺšredniego GĹ‚odu i wizjÄ™ Ĺ›w. Hostessy, ktĂłra 30 lat temu pracowaĹ‚a w hipermarkecie i doznaĹ‚a tam objawienia, Ĺ›piÄ…c na kartonach w magazynie. ĹšwiÄ™tÄ… HostessÄ™, ktĂłrÄ… beatyďŹ kowaĹ‚ u cioci na potajemnych imieninach papieĹź Bwana Bedede 10 lat po jej mÄ™czeĹ„skiej Ĺ›mierci, czcili i powaĹźali wszyscy mieszkaĹ„cy Brakowic i wsi, gdzie historia zacnej dziewuchy dotarĹ‚a... AndĹźelika PierĂłg – bo tak siÄ™ owa pannica oryginalnie nazywaĹ‚a, chodziĹ‚a po domu handlowym i wyĹ‚a. Dwa dni wczeĹ›niej rzuciĹ‚ jÄ… ObojÄ™tny ChĹ‚opak, znany z licznych podrywĂłw konsumpcyjnych. Tym razem przegiÄ…Ĺ‚. AndĹźelika mantrowaĹ‚a na plastikowej bransoletce najpierw Hare Kriszna, potem Chuj Ci w dupÄ™, a potem jÄ™knęła: – JeĹ›li istniejesz, BoĹźe, to pomóş – i padĹ‚a w sĹ‚uĹźbowym kostiumie na kartony, po czym zmorzyĹ‚ jÄ… wielogodzinny sen. ZobaczyĹ‚a KrasnÄ… PĹ‚aszcziad w Moskwie zimÄ…. Ĺšrodkiem Placu szedĹ‚ ponury kondukt mĹ‚odzieĹ„cĂłw w uniformach ninja z karabinami maszynowymi na plecach. Na wielkim katafalku nieĹ›li 16-metrowe niemowlÄ™, Skurwysyna nowych czasĂłw. W zacinajÄ…cym sĹ‚onym Ĺ›niegu niemowlÄ™ byĹ‚o sine i zĹ‚e, i byĹ‚o BestiÄ… zrodzonÄ… z laboratoryjnej Ladacznicy. NaokoĹ‚o wyĹ‚y nieludzko srebrne trÄ…by, a ktokolwiek prĂłbowaĹ‚ ruszyć siÄ™ na tym mrozie i uciec od widoku potwora, zostaĹ‚by unieszkodliwiony seriÄ… z karabinu. Nikt siÄ™ nie odwaĹźyĹ‚. Z czarnej trybuny BreĹźniewica rozsypywaĹ‚a talony na wÄ™giel i tu Ĺ›w. Hostessa obudziĹ‚a siÄ™, zlana zimnym potem, przekonana, Ĺźe zobaczyĹ‚a Twarz Nowego Boga i zarazem poczÄ…tek upadku Europy. Co zobaczyĹ‚a, spisaĹ‚a, wrzuciĹ‚a pismo do butelki, tÄ™ do wanny z wodÄ…, a sama umarĹ‚a z nudĂłw, oglÄ…dajÄ…c amerykaĹ„skie sitcomy w czarno-biaĹ‚ym telewizorze. Tyle Legenda. A fakt faktem, z surowcami byĹ‚o coraz gorzej, wyjÄ…tek stanowiĹ‚a ropa. Tej zawsze byĹ‚o duĹźo w oczach zaniedbanych dzieci.

ByĹ‚ ciepĹ‚y lutowy wieczĂłr 2045 roku w Brakowicach Wielkich. Nagie konary drzew krzyczaĹ‚y metaďŹ zykÄ… w niebo stalowoszare, a niewidzialne, półzĹ‚owieszcze istoty uwÄłaĹ‚y siÄ™ miÄ™dzy studniami i opĹ‚otkami. ByĹ‚o breughlowsko i niesamowicie. W koĹ›ciele paraďŹ alnym koĹ„czyĹ‚a siÄ™ wielkopostna Droga KrzyĹźowa. Na przedzie orszaku starych gospodyĹ„ kroczyĹ‚a krzywonosa Michonikowa, za niÄ… orszak wykÄ…panych, bladych, Ĺşle odĹźywionych i przestraszonych mĹ‚odzieĹ„cĂłw. UkrzyĹźuj go-tralalalalalla UkrzyĹźuj go-trallalalala wyĹ‚y bezzÄ™bne usta bab naleşących do sekty „DNI OSTATECZNEâ€?. WedĹ‚ug objawienia, odprawiano postkarnawaĹ‚owe szaleĹ„stwa, po to by odwrĂłcić widmo gĹ‚odu i braku surowcĂłw do opaĹ‚u. Nieopodal, w brakowickÄ… podprzestrzeĹ„, skrÄ™ciĹ‚ autobus wyĹ‚adowany porannÄ… zmianÄ… zombi, wracajÄ…cych wieczorowÄ… porÄ… do pobliskiej Modlicznicy, wsi, gdzie dzieci lubiĹ‚y lizać tanie laski choinkowe... Bystra Gosia raz po raz spoglÄ…daĹ‚a to na Ĺ›wiecÄ…ce od zewnÄ…trz, wyjÄ…ce cmentarnym blaskiem witraĹźe koĹ›cioĹ‚a, to znĂłw na autobus Ĺ›piÄ…cych roboli. ByĹ‚a ucieleĹ›nieniem niedoli tej podmiejskiej osady, cieszyĹ‚a siÄ™ jednak, Ĺźe nikt nie wyciÄ…gnie jej z rodzinnego domu o 1200 w nocy, by pracowaĹ‚a w Hucie. WiedziaĹ‚a, Ĺźe na zombitĂłw wybiera siÄ™ nieposĹ‚usznych SynĂłw, sieroty i podpÄłajÄ…cych pociotkĂłw. Policja SprawiedliwoĹ›ci poi ich rosoĹ‚em z makaronem i odwozi konwojem do pracy. Nigdy nie wracali do swoich domĂłw, bowiem rosół nasycony byĹ‚ silnymi neuroleptykami i po miesiÄ…cu morderczej pracy (na miarÄ™ moĹźliwoĹ›ci schemizowanych mÄ™czennikĂłw beznadziejnego jutra) dostawali zakwaterowanie, a to w Indykowie, a to w Zagrzebanej, a to w Modlicznicy u Zakonnic lub po pÄłackich domach. Cóş, los nieposĹ‚usznych oraz pijących. Tymczasem procesja Drogi KrzyĹźowej okrÄ…ĹźyĹ‚a KoĹ›ciół, a przeraĹźony KsiÄ…dz proboszcz zaczÄ…Ĺ‚ ciskać kamieniami w ponury tĹ‚um. – O Ĺ‚ajdacy, pomyleĹ„cy, któş daĹ‚ wam klucze do Ĺ›wiÄ™tego przybytku?! – toczyĹ‚ pianÄ™. Lecz zĹ‚owieszcza tĹ‚uszcza wiedziaĹ‚a swoje. SkoĹ„czyĹ‚ siÄ™ gaz ziemny, koĹ„czyĹ‚a siÄ™ elektryczność, koĹ„czyĹ‚ siÄ™ wÄ™giel. GosiÄ™ zawsze napawaĹ‚a obrzydzeniem scena, w ktĂłrej miejscowe wiedĹşmy, ich synowie i męşowie drÄ™czyli wikarego o schizoidalnej konstrukcji psychicznej, aĹź biedak ulegaĹ‚ groĹşbom i pĹ‚aczÄ…c w obawie przed rĂłzgami od proboszcza, ekskomunikÄ… i bezrobociem, a to znĂłw przed czarami bab wymachujÄ…cych pogrzebaczami, dawaĹ‚ siÄ™ wreszcie przekupić rosoĹ‚em z siedmioletniej kury i dawaĹ‚ klucze do Ĺ›wiÄ…tyni. Nikt juĹź w MieĹ›cie, ba, w Kraju powaĹźnie nie traktowaĹ‚by koĹ›cioĹ‚a katolickiego, gdyby nie ta zĹ‚owieszcza aura, ktĂłra mieszkaĹ‚a na przykoĹ›cielnych cmentarzach, ten trupi tĹ‚uszcz, ktĂłry spĹ‚ywaĹ‚ po tablicach fundatorĂłw dziÄ™ki licznym histeriom biczownikĂłw Nowego Ĺšredniowiecza sprzed stu lat. CoĹ› zrehabilitowaĹ‚o wiejskie wiedĹşmy, lektura Tarota stawaĹ‚a siÄ™ popularna w miastach, na wsiach. OgĂłlne Pole Mentalne doprowadziĹ‚o do zaĹ‚amania siÄ™ czasoprzestrzeni, skoĹ‚owacenia prawa Przyczyny i Skutku, tak Ĺźe Apokalipsa Ĺ›w. Jana staĹ‚a siÄ™ lekturÄ… obowiÄ…zkowÄ…, a swÄ…d grozy wydo-

*** Gosia lubiła uciekać na skraj wioski do leszczynowego zagajnika, gdzie walały się śmieci, polewane przez wioskowe baby mydlinami. Tam zamykała oczy i odprawiała ulubioną medytację: „Co by było, gdyby nie było Ziemi, Słońca, naszego układu solarnego, naszej galaktyki, całego wszechświata i mojej własnej świadomości, i co było na początku?!�. Tak lubiła wytęşać myśli aş do szumu krwi w skroniach. To było niepoznawalne, jak Bóg i jak Kosmos oczywiste. Lepka guma owocowa wypełniała jej usta, a jej bioderka wypychały majtki, gdy jak kocica czyhająca na ptaka sunęła między leszczyną z discmanem w plecaku. To było piękne i niewyobraşalnie intymne doznanie. Najsilniejsze, jakiego doznała w swym 16-letnim şyciu. Kiedyś wzięła ze sobą indyjskie kadzidełko i przyłoşyła je do przedramienia. „Ślubuję, şe poznam Prawdę�, szepnęła zdecydowanie, a rozpalona şagiewka zaskwierczała. Gosia nie wierzyła w słowo pisane, ono było w niej, ale intuicyjnie wierzyła we własne objawienie. Tyle świętych ksiąg zapisano na świecie, a şadna nie zawiera clou.

49

3JUB 9 JOEE


Higiena Psychiczna BOGUSŠAW DUCH Cycate mięsiwa na płytach/ach/ porno... Korowody skorodowanej neocortex. I ona nieśmiało stuka do drzwi. Jest w samych niewyjściowych majtkach/ nienawidzi stringów/ Na stringach niejeden się powiesił. Potem opowieść jak to w pubie Przywalają się faceci. Jestem zmęczony, Zostawiasz ślad na śniegu Bodhidharmo, Ruszasz do szturmu, głowiowy Sowizdrzale. Po pagórkach Wenery, po pierdolonych Cudownych wizjach poprzedzonych napisem „Reklama�, Do przystanku pierwsze oznaki paniki na skutek starości, Kojone stanowiskiem i papierami wartościowymi, Nie ma odwrotu, Garście włosów, suszonego naskórka poprzylepianego Z powrotem do twarzy – ujść cało samsarze, Zalać się i pofrunąć na cienkich nogach po pociechę. Proszę – moşe kawa, moşe melanşyk starców, Kolekcja protez wiruje wokół kosmicznego chuja. Mroşone artefaktami teoryjki, gorzki skowyt o trzeciej w nocy. Papucie i bambosze w szpitalu, takşe tam szczęśliwi tatusiowie, Partnerzy niedawno cięşarnych. Krew i ślina na alejce w parku. Cały wszechświat ma problem razem z tobą. Odezwij się, gdy będziesz Czysty...

Arymanum 2002 Idę do psychiatryka, przez miasto. Na skróty. Mijając uminiowione panny z pianką piwa W pochwach i ich kolesi w bejsbolówkach. Tu się leczy zwierzęta o odchyleniach satanistycznych, Kompotem ze śliwek i niedojrzałych jabłek. Jest teş kapelan opłacany przez samego Jahwe. Pielęgniarki i nocny internet w kąciku rehabilitacji. Co moşna zrobić na drutach – zrób, pani Krysiu – Krisznusiu.

50

3JUB 9 JOEE


Połamany astral, niesmaczne kolacje i gawrony Andersena. Nad ranem wycieczka şołnierzy Wehrmachtu i paczki Z Ameryki z płytami Boba Dylana. Palmy zioło piekieł, gorzki tytoń usmarkanego losu. Pozbędę się samadhi na kursie muzykoterapii, gdzie Pani Mucha, córka Kafki, zapodaje Wagnera. Gdzie pójść. Jaki klub zlustrować na dobowej przepustce, Jakie psychotyczne gęsi zaprosić do szpitalnego sadu – Filii ogrodu rajskiego. Zastanawiam się, ubierając buty, buty, buty i Cały autobus pasaşerów mojej głowy krzyczy chórem – To istnieje, ale jest bardziej chimerą niş kochającym bogiem.

Jednak napiszę wiersz o tolerancji na buchanie dymem Z tchawicy Andrzeja, który przy Ance zabijał Ptaki z wiatrówki, takşe dla kociego uśmiechu Na obrazie madonny – Everybody comes to Hollywood. Przecieki, Spocone ręce, Podpis pod cyrografem zamiast kropki Śrut w oku sikorki pijanej jazdą Zastrzelonej bez ostatniego namaszczenia. A mówił swojej şonie – ptaszorku I coś jeszcze o oszczędzaniu prądu W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Potem powstała Metallica i ośrodki szpanowania Ilorazem emocji. Tego nie zapomnę. Jak toto było z oczami jak Atlantyk, Jajami jak Schwarzenegger, tak czy inaczej Czarnojajczyk Denzel Washington w wędzarni ryb na Helu... Zresztą nie wiem, czy to nie był zapach wczasowiczek. I nagle budzę się, B. przyniosła kaktusa do şucia. Tylko ty, Maryjo, tylko ty, Kajtek z przystanku Zrozumiesz erę upadającego Soen Sa. środa, 10 września 2003

51

3JUB 9 JOEE


Kanapka z szynką i spermą Roberta Redforda Czy Twoja dziewczyna zdąşyła juş Cię zdradzić Z Jimem Morrisonem? Podeszliśmy do absurdu şycia wreszcie osłonięci Kurtkami puchowymi wypchanymi banknotami I obrazkami świętego Kajetana, Ale ktoś, kto dawniej był şołnierzem Wehrmachtu, Zastrzelił nasze wieczorne uczucia z pistoletu. Stojąc nad klęczącą nadzieją. Wychylająca się Soya znad baru pokazała Behawioralnie niewolniczą radość, gdy komuś Stała się krzywda. I wyobraź sobie, prawo karmy nie zadziałało. Bogaci i bezwzględni wzięli łupy i Wsiedli do samochodów. Komu to opowiedzieć.

Krew z nousa Gdy wychodziła z kościoła Ostatnie marcowe duchy opuszczały Nasz wymiar przez okna witraşy. Postanowiła, ŝe zacznie słuşyć Belzebubowi. Po prostu cierpły jej pośladki na Twardych kościelnych ławach. Teraz nadbiegały krwią. „I nie będę zła metafizycznie, zresztą mój bóg mógłby się nazywać Paolo Coelho, oczywiście...� Akwarium autobusu zawiozło ją Rankiem do sklepu sportowego, Gdzie pracowała w znoju. Tylko schronienie w Czasie Teraźniejszym Tylko rumiankowy szampon do końca wiosny Tylko Uriel na posłańca miedzy nią a starym Bogiem, którego często nie ma, Który i tak jej nie wybaczy. 21 marca 2004

52

3JUB 9 JOEE


Mity Szwedzkie AdolescencjÄ™ przeĹźyĹ‚ buntem seksualnym, Przeciw KoĹ›cioĹ‚owi Katolickiemu. SkoĹ„czywszy trzydziestkÄ™ juĹź tylko CmokaĹ‚ materiaĹ‚ z fifki. Gdy przekroczyĹ‚ pięćdziesiÄ…tkÄ™, KradĹ‚ caĹ‚usy miĹ‚osiernym apsarom W oĹ›rodku WadĹźrajany. Gdy miaĹ‚ sto pięćdziesiÄ…t, WĹ‚ĂłczyĹ‚ siÄ™ po bardo Jak zwykle hippisowsko zdezorientowany. WybraĹ‚ w koĹ„cu ciaĹ‚o psa. Dobra posada dobermana. Jeszcze jeden. Jeszcze jedna historia. Piwo, şóĹ‚tka jajek. NieĹşle być ochroniarzem. Postrzelony jak zawsze, podchmielony ProcesjÄ… BoĹźego CiaĹ‚a. Spowity w Ĺźywiczne kadzidĹ‚o. Nie polityk, nie pies, nie obroĹ„ca umarĹ‚ znĂłw. Na przystanku Alaska. Ona mu kupi w koĹ„cu ostatniÄ… furtkÄ™... Nie, no bez-kres! czwartek, 8 kwietnia 2004

53

3JUB 9 JOEE


*** ZmiÄ™ty jak papier, w ktĂłry opakowana byĹ‚a PrzesyĹ‚ka do Ĺšwietlanej przyszĹ‚oĹ›ci, PatrzÄ™ na wĹ‚asne odbicie w gorÄ…cym powietrzu. WidzÄ™ nieĹźyciowe dobre rady i Czarny rower poşądania z przebitÄ… oponÄ…, Z ktĂłrego ciÄ…gle wyciskam, ile siÄ™ da. Moje półkule mĂłzgowe sÄ… niekompatybilne. WidzÄ™ zmartwychwstajÄ…cych nieszczęśnikĂłw, WplÄ…tujÄ…cych siÄ™ w samsarÄ™, By znĂłw byĹ‚ chĹ‚Ăłd, gĹ‚Ăłd i goĹ‚e dupy, Obozy koncentracyjne i automaty Z kawÄ… instant. Po to, by reperować ciaĹ‚o po pięćdziesiÄ…tce, By dostać w nos na dyskotece czy choćby W ostatecznoĹ›ci nauczać dharmy penisem Lub modlić siÄ™ do kosmitĂłw. Burza lodowatych odĹ‚amkĂłw szkĹ‚a, RozciÄ™te tusze przez nóş zĹ‚ego losu. Nie chce mi siÄ™ wierzyć, Ĺźe na caĹ‚ej Ziemi tylko fioĹ‚ek osiÄ…gnÄ…Ĺ‚ mahaparinirvanÄ™.

Bogusław Duch

54

3JUB 9 JOEE




TWARZ I GENITALIA

SzaleĹ„stwo w fotograďŹ i, czyli o potrzebie mĂłwienia i wyraĹźania AGNIESZKA KĹ OS

Zatoczyliśmy koło. My, widzowie, i nasi artyści. Początek sztuki na ziemi to wyobraşenia nagich kobiet z duşymi piersiami i wydatnymi biodrami. Symbole płodności i macierzyństwa. W dobie cyfry dostaliśmy niemal to samo – nagą kobietę ze znacznie węşszymi biodrami.

podobną funkcję; są bramą şycia, przez które wnika się do jej świata. Artystka ustanawia tym nowy porządek we własnej przestrzeni i wpisuje się w kontekst najstarszej sztuki świata. Co daje nam technika cyfry? Oczywiście szybkość zapisu, otrzymania i przetwarzania obrazu. Dla Merritt aparat cyfrowy to źródło şycia i szansa na kontakt z resztą rzeczywistości. Mimo tak zaawansowanej techniki artystka pozostaje w kręgu własnego ciała. Jej fotografie kaşą mi się zastanowić, czy nowoczesna technika nie zmusza artystów do przyjrzenia się tradycji i korzeniom tego, co najpierwotniejsze w człowieku. Poszukiwanie własnej toşsamości rozpoczyna się od ciała i jest źródłem najgłębszej wiedzy. Wydaje się, şe ciało wystarcza za cały kosmos, a kaşda próba wyjścia poza nie kończy się fiaskiem. Faza narcyzmu, którą przechodzi kaşde niemowlę, pokrywa się z naszym wyobraşeniem o cyfrze i necie. To równieş szklana, lustrzana tafla, w której przejrzeć moşe się ten, kto na nią spojrzy. Czy Merritt naprawdę buntuje się przeciw sprowadzaniu jej ciała do roli przedmiotu do oglądania? Buntuje się, więc bierze sprawy w swoje ręce i dosłownie staje się fotografką i modelką w jednej osobie. Czy rzeczywiście zaprzecza tym samym męskiej perspektywie patrzenia i zawłaszczania? Jestem pewna, şe Merritt to nie dotyczy. W postfeministycznym lustrze nie ma nikogo poza tą atrakcyjną cyfrową panienką. „To prawda, moje ciało jest siedliskiem grzechu i czuję się z tym piekielnie dobrze� – czytamy na sugestywnych fotografiach Nataszy Merritt. Spojrzenie z ręki, które proponuje nam Merritt, od lat składa się na poetykę cyfry. Ciało w jej zapisie jest jedynie biologicznym łącznikiem z widzem. To cały krajobraz w ciasno skonstruowanych kadrach. Czuje się w tych pracach ogromną rozpacz i samotność. Tak jakby w świecie Merritt nie było şadnych ludzi.

Natasza Merrit Natasza Merrit buduje mocnÄ… pozycjÄ™ wĹ›rĂłd artystĂłw cyfry. Po kilku latach Ĺźmudnego zmagania siÄ™ z najnowszÄ… technologiÄ… okazaĹ‚o siÄ™, Ĺźe naleĹźy do grona klasykĂłw. Bo dziĹ› wszystko dzieje siÄ™ ze wzmoĹźonÄ… prÄ™dkoĹ›ciÄ…. Tak jak w przypadku miliona zdjęć, ktĂłre codziennie wykonuje siÄ™ cyfrÄ…, fotografie Merritt stanowiÄ… zapis przypadku. MĹ‚oda artystka celebruje przypadek. Przez przypadek zostaĹ‚a fotografkÄ…, przypadkowo natrafiĹ‚a na technikÄ™ cyfrowÄ…. ZrzÄ…dzenie losu spowodowaĹ‚o, Ĺźe na pierwszych zdjÄ™ciach zarobiĹ‚a i mogĹ‚a dziÄ™ki nim przeĹźyć trudniejszy okres w Ĺźyciu. Tak przynajmniej twierdzi na swoich stronach internetowych, na ktĂłrych publikuje fotograficzne dzienniki. Fotoblogi Merritt znane sÄ… wszystkim podglÄ…daczom, obsesjonatom i dziwakom seksualnym. Ten, kto lubi sobie popatrzeć na coĹ› niezwykĹ‚ego i pikantnego, wchodzi na jej stronÄ™. Część spoĹ›rĂłd setek zdjęć chroniona jest hasĹ‚em dostÄ™pu. To nic nowego w Ĺ›wiecie wirtualnym. Podobnie funkcjonujÄ… blogi i inne formy prywatnych zapiskĂłw w sieci. Merritt uwaĹźana jest dziĹ› za artystkÄ™, fotografkÄ™ cyfrowÄ…. Jej sztuka to nic innego jak pochwaĹ‚a kobiecoĹ›ci i, chcÄ…c nie chcÄ…c, pĹ‚odnoĹ›ci. Tak siÄ™ skĹ‚ada, Ĺźe choć stosuje najnowszÄ… technologiÄ™, za przedmiot swojej sztuki artystka wybraĹ‚a ciaĹ‚o. W tej dziedzinie ludzkość nie zrobiĹ‚a wielkiego postÄ™pu od czasĂłw Wenus z Willendorfu. MoĹźe zmniejszyĹ‚a siÄ™ modelkom jedynie grubość tkanki tĹ‚uszczowej i szerokość bioder. Poza tym ludzie, swoim zwyczajem, sÄ… skazani na wĹ‚asnÄ… biologiÄ™. Erotyczna galaktyka Merritt to nic innego, jak zanurzenie w symbolice kosmosu i prapoczÄ…tkĂłw. Na wiÄ™kszoĹ›ci fotografii artystka jest sama. To jak portret pierwszego czĹ‚owieka w kosmosie, ktĂłry pozbawiĹ‚ siÄ™ ochronnego skafandra. W specyficznych warunkach moĹźe zdarzyć siÄ™ wszystko. Jak na zdjÄ™ciach Merritt, ktĂłra podczas tych ryzykownych, samotnych podróşy nie wypuszcza aparatu z rÄ™ki. To wydaje siÄ™ najzdrowsze, najnormalniejsze i jednoczeĹ›nie najbardziej ludzkie w jej sztuce. Jak wiadomo, sztuka pierwszych ludzi podkreĹ›laĹ‚a walory kobiecego ciaĹ‚a. Wenus miaĹ‚a swoje biodra, piersi i brzuch oraz genitalia, przez ktĂłre symbolicznie przedostawaĹ‚o siÄ™ Ĺźycie. NarzÄ…dy w sztuce Merritt peĹ‚niÄ…

Bettina Rheims Bettina Rheims to opowieść o próbie nawiązania kontaktu. Jeśli fotografie Merritt są monologiem, to Rheims w znacznej mierze rozmawia ze swoimi modelkami i widzem. Opowiada o dziewczynach i młodych kobietach, których ciało stało się symbolem powodzenia. Na pierwszy rzut oka robi nieco prowokacyjne, pozbawione prawdy portrety sławnych ludzi. W rzeczywistości prezentuje na nich siebie. Zdjęcia pięknych modelek, które zostają delikatnie oszpecone ranami i krwią, odwracają uwagę widza od duszy. Oczywiście moşna pozostać w cieniu największych sław, które bardzo chętnie pozują Rheims do zdjęć,

55

3JUB 9 JOEE


Obie artystki związane są z ciałem i biologią kobiety. Obie dokonują cięcia na rolach genderowych i seksualnych. Stawiają teş widza w dziwnej, czasem przewrotnej sytuacji. Czy oglądając te zdjęcia, nie dokonujemy przekroczenia pewnych granic? Co dzieje się z nami, kiedy moşemy delektować się nimi z dala od galerii, siedząc przy domowym lub kafejkowym komputerze? Czy nadal mamy do czynienia ze sztuką, czy teş erotyką poddaną stylizacji na sztukę? „Ekran aparatu stał się moją rzeczywistością, tylko poprzez niego oglądam świat� – twierdzi Merrit. „Interesuje mnie to, co sfałszowane i sztuczne� – przyznaje Rheims. Sztuka obu artystek to gorzkie rozliczenie ze światem.

i nie zobaczyć nic więcej. Wydaje się jednak, şe spoza tych wszystkich ciał, które poddaje się stylizacjom, wyziera pragnienie kontaktu. Draśnięcia, blizny i rany, przez które przedostają się na zewnątrz krew i mleko, to otwory, przez które artystka kontaktuje się ze światem. Co moşna zobaczyć za tą powłoką? Niegrzeczne dziewczynki, znacznie więcej kłopotów, striptizerki, akrobatki codzienności, transwestytów, fałsz pozorów i wypchane zwierzęta. Menaşeria Rheims słuşy jednemu: przesunięciu granic naszej płciowości. Rheims pozostał tylko portret. Zadowala się nim w codziennej pracy. Poddaje go nieskończonym modyfikacjom i przetworzeniom. Dokonuje pastiszów i czynów karygodnych, jak choćby useksualnienia Matki Boskiej. Prowokuje nie tylko kiczem, kampem i rozciąganiem estetyki do granic moşliwości, ale równieş niecodziennymi akcjami castingowymi. Na przykład zaprasza do studia osoby napotkane na ulicy albo chorych psychicznie.

Dziś juş nie ma wątpliwości. Merritt i Rheims naleşą do klasyków fotografii. Rozpoznawalne na pierwszy rzut oka, uczyniły ze swoich motywów rodzaj emblematu. Trudno pomylić je z kimś innym. Ich mówienie i fotograficzne wyraşanie stało się sławne, a dwuznaczność i gombrowiczowskie zabiegi – wciąş poşądane. Co wybrały? To, co uchodzi za trywialne i znane kaşdemu od dziecka: twarz i genitalia, które w ich twórczości są obroną przed wszechogarniającą pustką i ciszą. A moşe po prostu symbolem naszych przedziwnych czasów?

Losy tej artystki doskonale pokazują drogę, którą moşe przebyć kaşdy z nas, jeśli zdecyduje się na sukces. To, co robi Merritt w zaciszu swojego domu, a potem bezwstydnie publikuje na softpornograficznych stronach, Rheims uzyskuje dzięki ciału publicznemu. Które definiuje w samotnym studiu.

fot. Agnieszka KĹ‚os

56

3JUB 9 JOEE


CIAĹ O

TwĂłrca a tworzywo IWONA STACHOWSKA

„CiaĹ‚o jest obrazem oďŹ arowanym innym ciaĹ‚omâ€?1, zarĂłwno w relacji z drugim czĹ‚owiekiem, gdy jawimy siÄ™ sobie nawzajem jako pewne style zachowaĹ„, obiekty w Ĺ›wiecie, jak i w dorobku kultury. CiaĹ‚o rozpisuje swoje doĹ›wiadczenia w jÄ™zyku, obrazie, symbolach, skojarzeniach, nadajÄ…c im formÄ™ czytelnÄ… dla innych bytĂłw cielesnych. Odzwierciedlenie wĹ‚asnych doznaĹ„, wspomnieĹ„, obaw w artystycznych tworach kultury wĹ‚Ä…cza subiektywne przeĹźycia w obszar obiektywizowanego z zewnÄ…trz sensu.

sy kultury róşnie ujmujÄ… ciaĹ‚o, bawiÄ… siÄ™ nim, prowadzÄ… grÄ™ skojarzeĹ„, opisujÄ…, umieszczajÄ…c je w pewnym kontekĹ›cie. Gra z odbiorcÄ…, z widzem jest zabawÄ… w rozumienie, odsĹ‚ania sens subiektywnych doĹ›wiadczeĹ„ oraz porzÄ…dkuje wiedzÄ™ o wĹ‚asnym ciele, o sobie. CiaĹ‚o ludzkie byĹ‚o i jest czÄ™stym tematem szeroko pojÄ™tych dziaĹ‚aĹ„ artystycznych. Nie naleĹźy jednak mylić roli, jakÄ… odgrywa ono w akcie, ze znaczeniem, jakie jest mu nadane w perspektywie współczesnych zabiegĂłw twĂłrczych. Akt reprezentuje rodzaj sztuki mĂłwiÄ…cej o ciele, natomiast sztuka, w ktĂłrej nagie ciaĹ‚o staje siÄ™ narzÄ™dziem artystycznym, tworzywem, na ktĂłrym artysta dziaĹ‚a, przeksztaĹ‚cajÄ…c je i modelujÄ…c wedĹ‚ug potrzeb, stanowi rodzaj sztuki uĹźywajÄ…cej ciaĹ‚a. Kenneth Clark odróşnia nagość pozbawionego ubioru ciaĹ‚a od ciaĹ‚a odzianego w sztukÄ™, w artystyczne Ĺ›rodki upiÄ™kszajÄ…ce, „akt nie jest przedmiotem sztuki, lecz jego formÄ…â€?4. ZarĂłwno cielesność obnaĹźona, jak i ta modelowana, bÄ™dÄ…ca studium idealnej formy, naleşą do tworĂłw kultury, róşniÄ… siÄ™ jednak wyraĹşnie sposobem przedstawiania ludzkiego ciaĹ‚a, odwoĹ‚ujÄ… siÄ™ do innych kategorii estetycznych. CiaĹ‚o modela pozujÄ…cego do aktu roztapia siÄ™ w dziele, stanowi rekwizyt, bazÄ™ dla przedstawienia idealnej sylwetki ludzkiej. W sztuce uĹźywajÄ…cej ciaĹ‚a dominuje naturalistyczne ujÄ™cie cielesnoĹ›ci, jej faktyczny, pozbawiony upiÄ™kszeĹ„ wyglÄ…d. Akt nawiÄ…zuje do wartoĹ›ci piÄ™kna, a realistyczny obraz ciaĹ‚a stanowi prĂłbÄ™ dowartoĹ›ciowania innoĹ›ci, brzydoty, cielesnoĹ›ci odrzuconej. Punkt centralny stanowiÄ… juĹź nie wartoĹ›ci estetyczne dzieĹ‚a, lecz jego wartoĹ›ci kulturowe, uwzglÄ™dniony zostaje kontekst spoĹ‚eczny i polityczny. W sztuce współczesnej, poruszajÄ…cej siÄ™ w ramach nurtu performance, happeningu i body art, ciaĹ‚o przyjmuje rolÄ™ manifestu. Happening, ktĂłry rozwinÄ…Ĺ‚ siÄ™ na poczÄ…tku lat pięćdziesiÄ…tych XX wieku, jest przykĹ‚adem akcji artystycznej, ktĂłrej kryteria, takie jak przypadkowość, zniesienie granic miÄ™dzy aktorem a publicznoĹ›ciÄ…, swoboda Ĺ›rodkĂłw wyrazu i sposobu ich wykorzystania, sÄ… dziaĹ‚aniem podszytym ideologicznie. GĹ‚Ăłwny cel stanowi walka ze spoĹ‚ecznymi i artystycznymi ograniczeniami. WaĹźnÄ… rolÄ™ odgrywa w niej kontakt z nagim ciaĹ‚em, ktĂłry miaĹ‚ speĹ‚niać u widza zadanie terapeutyczne, wyzwalać go z kompleksĂłw i zahamowaĹ„5. W centrum zainteresowaĹ„ kolejnej formy akcyjnej zwanej performance rĂłwnieĹź stoi ciaĹ‚o, ale jest ono umieszczone w kontekĹ›cie jednostkowym, a nie spoĹ‚ecznym. Ideologiczna struktura performance sytuuje ciaĹ‚o po stronie podmiotowoĹ›ci. Chce wydobyć z jednostki to, co indywidualne, autentyczne, pozbawione ograniczeĹ„. Jeszcze inaczej odnosi siÄ™ do cielesnoĹ›ci body art, ktĂłry kieruje siÄ™ zasadÄ… uprzedmiotowienia ciaĹ‚a artysty6. UĹźywanie ciaĹ‚a dokonuje siÄ™ poprzez manipulacje przeprowadzone na jego powierzchni, zabiegach zranienia, samooka-

W kulturze ciaĹ‚o oscyluje pomiÄ™dzy swoim wnÄ™trzem, niewidzialnÄ…, przeĹźywanÄ… warstwÄ…, a stronÄ… zewnÄ™trznÄ…, widzialnÄ…. Aby stworzyć komunikowalnÄ…, sensownÄ… formÄ™ artystycznÄ…, twĂłrca ciÄ…gle musi powracać do swych doĹ›wiadczeĹ„, wspomnieĹ„ i w nich szukać inspiracji bÄ…dĹş interesujÄ…cego Ĺ›rodka wyrazu, aby przedstawić to, co obserwuje w sobie i w swym otoczeniu. JednoczeĹ›nie dla odbiorcy zewnÄ™trzna forma stanowi Ĺ›rodek, poprzez ktĂłry twĂłrca eksponuje swoje wnÄ™trze. „JÄ™zyk cudzej cielesnoĹ›ci jest bowiem w pewien sposĂłb przekĹ‚adany na jÄ™zyk cielesnoĹ›ci wĹ‚asnej. Oba mogÄ… być z kolei odniesione do ciaĹ‚ Innych, przedstawianych na róşne sposoby, za pomocÄ… róşnych Ĺ›rodkĂłwâ€?2. W obrÄ™bie Ĺ›wiata kultury zachodzi trĂłjczĹ‚onowa, wzajemnie uzupeĹ‚niajÄ…ca siÄ™ relacja, ktĂłrej bazÄ™ stanowi ciaĹ‚o. Z jednej strony artysta, tworzÄ…c, ujawnia swÄ… ekspresjÄ™ poprzez dziaĹ‚anie cielesne, z drugiej strony ciaĹ‚o sĹ‚uĹźy jako narzÄ™dzie do wyraĹźenia twĂłrczego zamysĹ‚u lub tworzywo, na ktĂłrym Ăłw zamysĹ‚ siÄ™ odciska, a relacje pomiÄ™dzy ciaĹ‚em-twĂłrcÄ… i ciaĹ‚em-tworzywem zamyka odbiorca, ktĂłry percypujÄ…c, odczytuje sens dziaĹ‚aĹ„ artystycznych oraz nadaje im wĹ‚asnÄ… interpretacjÄ™. Interpretacja zjawiska artystycznego wiÄ…Ĺźe siÄ™ z nadaniem mu sensu wygenerowanego przez wĹ‚asne ciaĹ‚o. PoszukujÄ…c go w subiektywnych doĹ›wiadczeniach twĂłrcĂłw, nakĹ‚adamy na nie siatkÄ™ wĹ‚asnych wspomnieĹ„, skojarzeĹ„, tkwiÄ…cych w nas niepokojĂłw, lÄ™kĂłw i pragnieĹ„. Taki proces interpretacyjny, pozostajÄ…cy otwartym dialogiem pomiÄ™dzy twĂłrcÄ…, tworzywem i odbiorcÄ…, moĹźe ujawnić wiele róşnorodnych, a nawet sprzecznych stanowisk. Ekspresja artystyczna coraz częściej pozbawiona jest moĹźliwoĹ›ci jednego, wĹ‚aĹ›ciwego sposobu odczytania, co nie wyklucza tego, Ĺźe jest tworem sensownym. Zjawisko artystyczne podobnie jak ciaĹ‚o jest znakiem czyjejĹ› obecnoĹ›ci. Jednak odsyĹ‚ajÄ…c do pewnego znaku, wyznacza rĂłwnieĹź jego granice. Kres znaczÄ…cego okreĹ›la obszar moĹźliwych interpretacji i skojarzeĹ„, poza ktĂłre wychodzÄ…c, zbliĹźamy siÄ™ do nonsensownej nadinterpretacji3. CiaĹ‚o, szczegĂłlnie w sztuce, jest podstawÄ… dajÄ…cÄ… moĹźliwość rozwijania wielu znaczeĹ„. PoszczegĂłlne dyskur-

57

3JUB 9 JOEE


twarz, lecz organy pĹ‚ciowe. Wyeksponowanie tej części ciaĹ‚a jako tworzywa artystycznego sprawia, Ĺźe artystka balansuje na cienkiej linie oddzielajÄ…cej sztukÄ™ od pornografii. W Narodzinach Barbie dochodzi do skonfrontowania ukazanego w naturalistyczny sposĂłb kobiecego ciaĹ‚a z jego idealnym wzorem, ikonÄ… popkultury, lalkÄ… Barbie. SzczegĂłlnie czytelna jest scena prezentujÄ…ca porĂłwnanie kobiecych organĂłw pĹ‚ciowych z ich odpowiednikiem (a raczej jego brakiem) wystÄ™pujÄ…cym u plastikowej kobietki. RĂłwnieĹź tutaj dochodzi do demontaĹźu znaczeĹ„, do skojarzenia dwĂłch niepasujÄ…cych do siebie elementĂłw. Ironiczny charakter nawiÄ…zujÄ…cy do kobiecej seksualnoĹ›ci prezentuje rĂłwnieĹź film Tajemnica patrzy, w ktĂłrym widza obserwuje trĂłjokie monstrum (naturalna para oczu i sztuczne oko spoglÄ…dajÄ…ce spomiÄ™dzy ud autorki). Ta swoista gra, w ktĂłrÄ… zostaje wplÄ…tany odbiorca, demaskuje go jako voyeurystÄ™, sprawia, Ĺźe role odwracajÄ… siÄ™, a podglÄ…dajÄ…cy staje siÄ™ podglÄ…danym. Kobiece przebieranki wpisujÄ… siÄ™ w nurt odestetyzowanego ukazywania ciaĹ‚a. Praktyki, jakie stosujÄ… na wĹ‚asnej skĂłrze przywoĹ‚ane przeze mnie przedstawicielki sztuki cielesnej, stanowiÄ… odzew wobec zapotrzebowania na estetyzacjÄ™ Ĺźycia codziennego. OdrzucajÄ…c publicznie skomercjalizowany wizerunek ciaĹ‚ atrakcyjnych, uwypuklajÄ… praktyki i tresury, jakim poddaje nas kultura popularna. Gra konwencjami, eklektyzm, pastisz, ironia to nie tyle znaki rozpoznawcze twĂłrczoĹ›ci Orlan oraz Alicji Ĺťebrowskiej, ile nieodzowne elementy myĹ›li i kultury postmodernistycznej. Postmodernistyczny intertekstualizm i antylogocentryzm, ktĂłre traktujÄ… obszar zastanych znaczeĹ„ jako pole metaforycznych eksperymentĂłw, niekonwencjonalnego Ĺ‚Ä…czenia zakodowanych w Ĺ›wiadomoĹ›ci widza sensĂłw, budowania nowych schematĂłw znaczeniowych, sÄ… poĹźywkÄ… dla współczesnych twĂłrcĂłw oraz ich ciaĹ‚. KreujÄ…c nowe sensy, przedstawiajÄ…c Ĺ›wiat w sposĂłb niekonwencjonalny, inny niĹź ten, do ktĂłrego przywykliĹ›my, obie artystki rozbudowujÄ… dyskursy cielesnoĹ›ci, wzbogacajÄ…c je w nowe kody wzrokowe, ktĂłre widz uczy siÄ™ odczytywać i interpretować. W obu przypadkach ma on do czynienia z tworzÄ…cym siÄ™ na jego oczach nowym tekstem zapisanym na ciele artystek i musi skonfrontować siÄ™ z jego kamuflaĹźami, przebierankami. Odbiorca zostaje postawiony w roli oceniajÄ…cego obserwatora, ktĂłry stara siÄ™ zinterpretować artystycznÄ… deformacjÄ™, odróşnić fikcjÄ™ od rzeczywistoĹ›ci i nadać zobiektywizowanym w dyskursach kultury ciaĹ‚om zrozumiaĹ‚y dla siebie sens. Intertekstualne gry prowadzone z widzem operujÄ… dwoma sposobami uĹźycia znakĂłw, symboli. Orlan Ĺ‚Ä…czy kulturowe wizerunki Wenus, Mony Lizy z wĹ‚asnÄ… osobÄ…, tworzÄ…c nowe konteksty. Cytaty z dzieĹ‚ sztuki stanowiÄ… czytelny dla widza komunikat, potraktowane sÄ… z dystansem. Ĺťebrowska przeksztaĹ‚ca kody kulturowe odnoszÄ…ce siÄ™ do kobiecej seksualnoĹ›ci, podkreĹ›la ich dwuznaczny charakter. Obydwie korzystajÄ… ze specyfiki postmodernistycznych informacji, ktĂłre proponujÄ… powrĂłt do zastanych symboli oraz przetwarzanie ich poprzez zabawÄ™, grÄ™. Ă“w body art przypominajÄ…cy sadomasochistycznÄ… maskaradÄ™ jest ĹşrĂłdĹ‚em bĂłlu doznawanego przez twĂłrcÄ™, jak rĂłwnieĹź wizualnym gwaĹ‚tem na odbiorcy. Przemoc ma w tym przypadku charakter stricte cielesny. Artysta stosuje jÄ… wzglÄ™dem wĹ‚asnego ciaĹ‚a, czyniÄ…c z siebie obiekt dziaĹ‚aĹ„ artystycznych, a przez to atakuje oglÄ…dajÄ…cych. To widowiskowe okrucieĹ„stwo prĂłbuje zapewnić odbiorcy iluzjÄ™ uczestnictwa. Manipuluje jego spojrzeniem, budzÄ…c w nim z jednej strony wstrÄ™t, z drugiej fascynacjÄ™. Widoczne skutki agresji dotykajÄ…cej ciaĹ‚a twĂłrcĂłw uĹ›wiadamiajÄ… obserwatorom ich wĹ‚asnÄ… cielesność. NastÄ™puje identyfikacja wĹ‚asnego ciaĹ‚a z ciaĹ‚em artysty, od-

leczenia. Owe akcje artystyczne często mają charakter sadomasochistyczny. Taką formę cielesnego rytuału preferowali akcjoniści wiedeńscy, Otto Mßhl, Gßnter Brus, Rudolf Schwarzkogler, Hermann Nitsch. Posługując się ciałem jako narzędziem, chcieli otworzyć przed publicznością nowe drogi samopoznania i samoodczuwania. Warto zauwaşyć, şe obecne ujęcia ciała nasycone są tematyką feministyczną. Artystyczny dyskurs feministyczny ukazuje ciało kobiece inaczej niş przestawiano je kiedyś. Pozwala zaistnieć ciałom brzydkim, starym, chorym, a takşe tym naturalnym, nieozdobionym zabiegami artystycznymi. Autentyczność kobiecego ciała stała się podstawowym środkiem wyrazu. Do owej autentyczności, a jednocześnie do zniewolenia przez wzory kultury audiowizualnej, nawiązuje w swej twórczości Orlan. Artystka wprawdzie nie utoşsamia się z nurtem body artu, określając swą twórczość mianem sztuki cielesnej (art charnel), a nie sztuki ciała, jakkolwiek korzysta ze swej cielesności traktując ją jako środek wyrazu, temat zabiegów akcyjnych, materiał pracy i wystawiany produkt. Obierając za środek artystyczny chirurgię plastyczną, Orlan modeluje siebie na wzór postaci z klasycznych dzieł sztuki. Traktuje swoje ciało jako tekst, na którym kultura odciska swe ślady. Podczas akcji Orlan przybiera postać kliszy, na której odbijają się cechy charakterystyczne dla kulturowych wzorców kobiecości stosowanych i akceptowanych w poszczególnych epokach historycznych. Idealizacja, estetyzacja ciała, będąca punktem rozpoznawczym aktu, przybiera w tym przypadku formę naturalistycznej ekspresji. Jej elastyczna twarz przechodzi metamorfozy, zmieniając się w şywą maskę imitującą postać Psyche, Wenus, Mony Lizy. W twórczości Orlan ciało kobiece staje się materialnym tekstem, chodzącym dowodem na to, jakim manipulacjom podlegamy i ulegamy, a owo zblişanie się do kobiecych ideałów przypomina raczej tworzenie monstrum, „idealnego potwora�, kobiety cyborga niş wzoru piękna. Kpiąc z współczesnych tendencji dąşących do poprawiania natury, z operacji plastycznych, które są synonimem zmiany wyglądu na lepszy, artystka staje się odbiciem czasów, w których tworzy7. Zmodyfikowanie ciała, zdeformowanie i obrzydzenie go za pomocą wstrzykiwanych implantów ma na celu ośmieszenie technik udoskonalania, odmładzania ciała oraz stanowi rodzaj manifestu przeciwko kanonom kobiecego piękna. Twórczość Orlan stanowi doskonały przykład obecnej w sztuce współczesnej tendencji do łączenia ze sobą cech klasycznego podejścia do cielesności z barokową fascynacją obrzydliwościami ciała. Próby wcielania się w kolejne wzory kobiecości przypominają staroşytny postulat dąşenia do doskonałości duchowej i cielesnej, czyli kalokagatii. Barokowo-manierystyczny przerost formy nad treścią, zachwianie harmonii i równowagi to końcowy efekt zabiegów artystycznych, kiedy proporcje ciała zostają naruszone przez obfitość kulturowych odniesień i skojarzeń. Twarz artystki staje się niejako śmietnikiem, eklektyczną maskaradą, obszarem, na którym dochodzi do demontaşu znaczeń. Jednoznaczne, zrozumiałe kody kryjące się pod postaciami z klasycznych dzieł sztuki ulegają rozproszeniu poprzez skonfrontowanie ich z şywą materią ciała, nagle tracą swą moc, wymagają nowych sposobów odczytania. Podobnie swoje ciało traktuje polska artystka Alicja ŝebrowska, zaliczana do nurtu polskiej sztuki krytycznej. Analogie względem twórczości Orlan są widoczne w projekcjach wideo Tajemnica patrzy oraz Narodziny Barbie. Wprawdzie nie poddaje się ona operacjom plastycznym, nie oszpeca swego ciała, ale wykorzystując je w nieco odmienny sposób, osiąga podobny efekt. Alicja ŝebrowska jako pole do eksperymentów traktuje nie swoją

58

3JUB 9 JOEE


Przypisy:

czuwanie na zasadzie empatii uczucia bólu i cierpienia. Przemoc i brutalność tych przekazów ingeruje pośrednio w cielesną prywatność patrzącego. Uciekanie się do fizjologicznej przemocy względem ciała, jego uprzedmiotowienie pozbawia zarówno twórcę, jak i odbiorcę, integralności siebie ze swym biologicznym organizmem. Ciało – tworzywo przybiera rodzaj neutralnego kostiumu, a nie upodmiotowionego „ja�. Spektakle body art koncentrują się na cielesnej fizyczności, przekraczają granice wytrzymałości ludzkiego ciała. Ciekawe tylko, ile jeszcze zdołają znieść ciała twórców, kiedy cielesne tworzywo osiągnie punkt kulminacyjny, i czy ciała odbiorców zdołają oraz zechcą jeszcze to oglądać.

1. J.-L. Nancy, Corpus, słowo/ obraz terytoria , Gdańsk 2002, s. 107. 2. A. Wieczorkiewicz, Muzeum ludzkich ciał, słowo/ obraz terytoria , Gdańsk 2000, s. 13. 3. Zob. J.-L. Nancy, Corpus, s. 66-67. 4. Zob. K. Clark, Akt. Studium idealnej formy, tłum. J. Bomba, PWN, Warszawa 1998, s. 10-11. 5. Zob. T. Pawłowski, Happening , Wyd. Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1988, s. 8. 6. Zob. T. Rudomino, Mały leksykon sztuki współczesnej, Collage, Warszawa 1990, s. 27. 7. Zob. R. Syska, Film i przemoc, Rabid, Kraków 2003, s. 136-139.

fot. Agnieszka KĹ‚os

59

3JUB 9 JOEE


Ekshibicjonizm w perspektywie ďŹ lozoďŹ i ciaĹ‚a Wokół poezji RafaĹ‚a Wojaczka oraz refleksji Maurice’a Merleau-Ponty’ego MARTA SZABAT

owocny i wystarczający skutek ujawniają niewystarczalność kaşdej tego rodzaju próby. Poezja oraz ekshibicjonizm stanowią zjawiska tak bardzo indywidualne, jednostkowe i unikatowe, şe ich skonwencjonalizowanie nieustannie domaga się dookreśleń, dopełnień, dodatkowych uszczegółowień. Niemniej ekshibicjonizm, w sensie aktu twórczego, narzuca juş niejako z góry cechy danej wypowiedzi artystycznej. Z jednej strony, charakteryzowałaby się ona obscenicznością, eksponowaniem intymnych części ludzkiego ciała w brutalny, niekonwencjonalny sposób, mający na celu zaszokowanie odbiorcy dzieła, a z drugiej, starałaby się wyrazić jakąś, właściwą sobie, prawdę. Ujmowana często w takim obrazoburczym kontekście, poetyka Rafała Wojaczka uchodzi za kontrowersyjną. Krytycy podkreślają jej obscenę, prowokacyjność, perwersyjność (Stabro, 1989, s. 215). Doszukują się jednak w niej równieş głębszych sensów, dla których oryginalna składnia tej poezji stanowi podłoşe znaczeń, związanych z nimi lęków, wyobcowania, samotności. Jan Błoński w artykule Inne lęki, inne bajki stwierdza, şe w wojaczkowej poetyce zaimek „ja� rządzi trzecią osobą, który to „zabieg� umoşliwia znalezienie się niejako na zewnątrz samego siebie. Przywoływany wers z utworu Sezon (Wojaczek, 1999, s. 9):

Rafał Wojaczek. Pokoleniowo naleşał do Nowej Fali, ale ze względu na charakter swojej twórczości przypisywany jest przez badaczy do pokolenia 56 (Maciąg, 1992, s. 359; Drewnowski, 2004, s. 161). Poeta-kontestator. Człowiek poszukujący, buntownik, sprzeciwiający się właściwie wszystkiemu: kulturowym, naturalnym oraz transcendentnym ograniczeniom. A przede wszystkim sobie. W poezji bunt ten znajduje wyraz w rozpadającej się składni, soczystym, niekonwencjonalnym, szokującym słownictwie. Poeta şycia, zmysłowości, ciała. Z tkanki cielesnej czyniący zasadę oraz przedmiot refleksji poetyckiej, w której słychać staroşytne echa pieśni kozła. Igra więc w niej Dionizos, przypominając tym samym o swoistej mądrości zawartej w ciele ludzkim – przemijalnej, zniszczalnej prawdzie o śmierci, która ściśle spleciona jest z şyciem. Tło dla wojaczkowej poezji stanowi w tym artykule filozofia ciała, której początki sięgają zarania dziejów. W filozofii presokratejskiej ciało ludzkie, ujmowane w jedności z duszą czy duchem, określane było słowem fysis. Nazywało ono byt z całości, to, co jest – zmysłowość, ale i świat, ducha, lecz równieş związane z nim oraz zaleşne ciało. „Krótko mówiąc, gdziekolwiek by nie spojrzeć, napotykamy ciało (...)�, pisze w Uwagach wstępnych Marek Drwięga, autor studium antropologiczno-filozoficznego, zatytułowanego Ciało człowieka (Drwięga, 2005, s. 9). Z refleksją nad ciałem spotykamy się w pismach Platona, Arystotelesa, w myśli średniowiecznej, siedemnasto- i osiemnastowiecznej, w idealizmie niemieckim i wreszcie w fenomenologii. Badania nad ciałem stanowią trzon literatury oraz filozofii francuskiej. Szczególnie wyrazistym przedstawicielem tego typu refleksji jest Maurice Merleau-Ponty, którego koncepcja cielesności stanowi swoistą antropomorfizację ciała – podobnie jak poezja Wojaczka. W tym tekście podjęte zostaną niektóre jej wątki, zbieşne z obrazem świata w wojaczkowej poezji. Ekshibicjonizm, wprowadzając niezdrową atmosferę, „chorobę egzystencjalną�, głód oraz brak równowagi, scharakteryzuje zmysłowość analizowanych myśli i ujęć. Mamy zatem poetę z jego poezją, filozofię ciała oraz ekshibicjonizm. Teraz szczegóły:

ja kocha mokro przenosi niejako doświadczenia „ja� w jakiegoś rodzaju obiektywność, „ponadindywidualność�. Towarzyszy temu rozpadająca się składnia. Jan Błoński pisze: „Składnia rozpada się, bo rozpada się całkujące poczucie osobowości. Obok doznań rozszczepienia zjawiają się obłędne lęki, ciało traci jakby członki, narasta oczekiwanie kalectwa (a moşe kastracji). Części ciała, zwłaszcza płeć, wiodą jakby osobne istnienie, przykre i ryzykowne zarazem. Miłość, odtwarzana nader drastycznie, zdaje się funkcją rozpaczy. Poşądanie jest zwierzęce, owszem, ale wierność i osamotnienie – najzwyczajniej psie: rzadko zdarza się czytać wiersze, w których potrzeba schowania się w drugim człowieku przybiera wyraz równie dosłowny. Ale teş poşądanie zdaje się tyleş strachem uwarunkowane, ile oczekiwaniem rozkoszy!� (Błoński, 2001, s. 88). Składnia jednak, oprócz wymienianych przez Błońskiego funkcji, wydaje się pełnić równieş rolę charakterystyki świata poetyckiego, a zarazem psychiczno-społecznego. Dzięki słowu poezji osobiste przeşycia poety ustanawiają niejako całokształt rzeczywistości na swoistej kreacji. Ekspresja nie wydaje się w tym wypadku wyłącznie wyraşeniem drąşących myśli, problemów,

Czym byłby ekshibicjonizm w poezji Rafała Wojaczka? Wydaje się, şe definiowanie zarówno ekshibicjonizmu jak i poezji, jest zabiegiem na tyle karkołomnym, iş wszelkiego rodzaju oczekiwania oraz nadzieje na

60

3JUB 9 JOEE


Ekshibicjonistą nie jest człowiek szczęśliwy, pogodzony ze światem, spełniony w swoim şyciu. Medycyna klasyfikuje tego typu objawy jako chorobowe. Sam Wojaczek nie wypierał się takiej moşliwości. Podczas swojego pobytu w szpitalu psychiatrycznym na Kraszewskiego zanotował: „Tam w Klinice, personel ››biały‚‚, pielęgniarki, salowe – nie traktowały nas inaczej, niş się traktuje kogokolwiek z ludzi. Pierwszy raz napisałem nie: traktowały mnie, lecz ››n a s ‚‚. Uşyłem liczby mnogiej z premedytacją. Istotnie tylko do tej wspólnoty mogę i przyznaję się�. (Srokowski, 1999, s. 42). Twórczość Wojaczka nie ustanawia, jak juş wspominaliśmy, ekshibicjonizmu „zwykłego�, takiego, który widzi się na ulicach. Jego obnaşanie się jest niejako a u t o t e m a t y c z n e (Prejs, 2001, s. 186). Bogdan Prejs, analizując nigdy nieskończoną powieść Sanatorium, wskazuje, iş bohater Rafała Wojaczka organizuje świat przedstawiony w całej przestrzeni jego twórczości. Doprowadzałoby to jednak do jednostkowej wizji świata, do ujęcia skrajnie indywidualnego, charakterystycznego dla konkretnego Rafała Wojaczka. A przecieş niejednokrotnie poeta dystansuje się wobec siebie, wymieniając osobę, którą jest lub którą chciałby (czy nie chciałby) być z imienia i nazwiska:

sposobu widzenia świata. Ona tworzy nowy świat, którego jednym z fundamentów jest składnia. Jej chwiejność, zamierzona bądź istotowa nieporadność stanowi o płynności kulturowych sensów, rozbijając te ustanowione tradycją. Zaimek „ja� rządzący trzecią osobą wprowadza zastaną rzeczywistość w ruch, który promieniując z „ja�, zagarnia niejako to wszystko, co napotyka na swojej drodze. Podmiot zatem, będąc warunkiem zjawiania się świata, stanowi tym samym o jego charakterze. Pozwala mu być w zgodzie z samym sobą. A raczej ujawnia fragmentaryczność i niespójność własnych wizji artystycznych, które w tej poetyce są zmieszane z şyciem do tego stopnia, iş oddzielenie kreacji od biografii artysty wydaje się zabiegiem na pograniczu zakłamania oraz fałszu. Obok wspomnianej formy wypowiedzi poetyckiej funkcjonują równieş inne: w pierwszej, drugiej, trzeciej osobie, takşe podmiot zbiorowy (Kochajmy się z tomu Nie skończona krucjata), zwroty do nich oraz wypowiedzi o nich. Poeta potrzebuje samego siebie jako poety „śmiertelnie�:

Więc, w śmiertelnej potrzebie nie wiedząc juş, gdzie się zwrócić, Wymyśliłem Wojaczka i to właśnie jest mój wspólnik

Przechowany na uşytek dydaktyczny, Czyli dobrze kiedyś znany mi skurwysyn Rafał Wojaczek

(W śmiertelnej potrzebie).

(Próba nowego świata).

Nagość prezentowana w jego utworach jest z rodzaju raczej źródłowego niş wyłącznie ekshibicjonistyczny. Wiersz Jaka bym Ci chciała się napisać mówi bowiem:

Takich przykładów jest oczywiście więcej (Prejs, 2001, s. 187-188). W innych jego utworach podmiotem lirycznym jest z kolei kobieta:

Naga jak goła stal, czysta jak naga woda Niczym şywa krew jawna, prosta jak jasna prawda Sama jak jeden Bóg, jak sama Wenus jedna

Zrywałam Ci owoce......

(Senna ballada na temat, co kobiety wiedzÄ… o wierszach).

Naga jak słowo „kocham� wyrzeczone w cişbę Pospólnych słów, niczym rzymska składnia jasna Wierna niczym Twój strach, Twoja jak wierna matka

„Pod pierwszą wersją Którego nie było autor podpisuje się jako Teresa Sobecka!� (Prejs, 2001, s. 191). Przykładem moşe teş być utwór Prośba z wydanego pośmiertnie tomu Nie skończona krucjata:

Prawdziwa jak we strachu boskie przykazanie Jedna niczym łacińska oda Mickiewicza Czysta jak wódka nawet z niedomytej szklanki

Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej Ostatni listek wstydu juş dawno odrzuciłam I najcieńsze wspomnienie sukienki takşe zmyłam I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła

Naga jak Wenus, matczyna jak wilczyca Straszna jak Bóg, kiedy Ci go zabrakło Twoja niczym szaleństwo, co mieszka na dnie Odry

Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej Juş w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś ŝe nie wierzę, iş kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś I choć nie wierzę, by mógł być ktoś bardziej otwarty Dla Ciebie niş ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz

Ĺšwiat stanowi wiÄ™c puls poety. Odmierzany jest tym pulsem jak nadziejÄ… pozwalajÄ…cÄ… pozbyć siÄ™ uciÄ…Ĺźliwego ciaĹ‚a, myĹ›li, uczuć i schronić siÄ™ w ĹşrĂłdĹ‚owym cieple przygarniajÄ…cego wszechĹ›wiata. Nagość stanowi granicÄ™ niemoĹźnoĹ›ci przekroczenia, ktĂłrej nie redukuje ani swoiste jej oswajanie ekshibicjonizmem, krwiÄ…, ďŹ zjologiÄ… i innymi „technikamiâ€? zapachowymi czy wizualnymi, ani rozbÄłanie skĹ‚adni. Bezsilność, samotność, bĂłl i chęć ucieczki w jakÄ…Ĺ› „bezpiecznÄ… okolicÄ™â€? ustawia podmiot w opozycji do innego: czĹ‚owieka czy Ĺ›wiata jako terenu dziaĹ‚aĹ„ i eksploracji. Kim jednak jest Inny? OdpowiedĹş na to pytanie ustalimy wkrĂłtce. Do tego, co juĹź powiedzieliĹ›my, warto dodać, Ĺźe podstawÄ… ekshibicjonizmu byĹ‚aby szczegĂłlnie wĹ‚aĹ›nie przestrzeĹ„ samotnoĹ›ci. Akt ujawnienia intymnej, czĹ‚owieczej prawdy warunkuje relacjÄ™ – stosunek wzajemnoĹ›ci. Bez tego nie byĹ‚by godny poşądania oraz nie wywoĹ‚ywaĹ‚by emocji. Ekshibicjonista nie mĂłgĹ‚by istnieć sam dla siebie, a to znaczy bez widza, odbiorcy, jakiejĹ› dodatkowej pary oczu, ktĂłrej podstawowym obowiÄ…zkiem, funkcjÄ…, rolÄ… jest p a t r z e n i e .

Czym zatem byłby ów autotematyzm? Wydaje się, şe z jednej strony skupieniem artystycznym, a z drugiej, chęcią oderwania się od klaustrofobicznego osobistego zamieszania, konstytuującego oryginalną „międzyświatowość�, pomiędzy ciałem poety, ciałem innych oraz ciałem świata w sensie zjawisk natury, rzeczy oraz świata kultury. Problem ten omówimy szerzej w drugiej części tekstu. Poprzez epatowanie seksualnością, erotyką czy jakimiś formami pokazania intymnych części ludzkiego ciała ujawnia się więc potrzeba dotarcia do granic egzystencji, której zredukowanie do seksualności jest niemoşliwe. Ciało słuşy czemuś, choć być moşe pozostaje swoim własnym celem. Pozostając jednak nim, ujawnia

61

3JUB 9 JOEE


ność świata, a tym samym człowieka bądź podmiotu poznającego. Istotne jednak, zarówno w poezji Wojaczka, jak i w filozofii Merleau-Ponty’ego, jest ciało ludzkie jako podstawa, swoiste centrum i jednocześnie zasada świata. Jasną jest takşe sprawą, şe R. Wojaczek nie nawiązuje świadomie do filozofii autora Prozy świata czy Widzialnego i Niewidzialnego (Rewers, 1992, s. 170). Chodziłoby o jakąś zbieşność ujęć treściowych. Czym byłoby zatem to ciało, które pozostając ludzkim, wyznacza jednocześnie granice świata oraz istnieje „poza� człowiekiem? Jaką rolę pełni w tym wyraşaniu i określaniu granic ekshibicjonizm? Czy jako akt desperacji (nawet w sensie ekspresji twórczej) nie uchodzi on za wyraz czegoś niemoşliwego? Czy wreszcie pokazywanie tego, co być moşe, nie powinno być ujawniane, stanowi swoiste dopełnienie normy społeczno-kulturowej? A moşe jest tylko jej zwykłym zaprzeczeniem? Odpowiedzi na tym podobne pytania wydają się odsłaniać jakąś nielogiczność. W samym bowiem obrazoburczym akcie pytanie się nie pojawia. Ekshibicjonistyczny gest stanowi raczej nieco brutalne i nieeleganckie stwierdzenie, odczytywane jako „nadmiar�, dewiacja, zboczenie, nienormalność. Oczywista wydaje się analogia z naddatkiem znaczenia, jaką przynoszą próby ujęcia „istoty cielesności� przez Merleau-Ponty’ego, określającego sposób zjawiania się ciała najpierw w sensie z a c h o w a n i a (La Structure du comportement), następnie jako s c h e m a t c i e l e s n y (Fenomenologia percepcji), określany w literaturze przedmiotu jako swoisty transcendentalizm ciała, aby ostatecznie w Widzialnym i Niewidzialnym pisać o splocie, chiazmie, tkance cielesnej świata. Cały jego wysiłek zmierza ku przekroczeniu tradycyjnej ontologii. To właśnie jednak w tym projekcie czegoś nowego, niestosowność i niemoşliwość odsłania nagie przestrzenie metafizyki, w której c i a ł o s z e p c e wylewające się z pojęć odmiany milczenia, nicości, niestosowności czy jeszcze czegoś innego – nienazwanego jeszcze czy w ogóle nienazywalnego. Jak notuje R. Barbaras, ruch podmiotu, w którym kieruje się on ku światu, prowadzi jednocześnie (i tym samym) do odsłaniania (odkrywania) świata przez ten podmiot (Barbaras, 1992, s. 35). Dlaczego jednak podmiot miałby być nagi w obliczu tradycji, której stroje nadal oszałamiają przepychem? Czemuş to pewne jego wstydliwe oraz zwykle zakryte „narządy� ośmielają się być bez okrycia? W jaki sposób to zboczenie wychodzi na jaw? I czy w ogóle jest to zboczenie? Moşna stwierdzić, şe podmiot liryczny (lecz równieş podmiot w tradycji filozoficznej) byłby nagi częściowo z „głodu�, jak pisze, odnosząc to określenie do poetyki Wojaczka, Stanisław Barańczak (Barańczak, 2001, s. 93-101). Merleau-Ponty notuje: „Nikt nie posunął się dalej niş Proust w ustalaniu stosunków między widzialnym i niewidzialnym, w opisie idei, która nie jest przeciwieństwem bytu zmysłowego, która jest jego podszyciem i głębią� (Merleau-Ponty, 1996, s. 152). Zatem równieş on, szukając idei istnienia międzycielesnego (Merleau-Ponty, 1996, s. 147), czegoś, co nie stanowi bytu pokawałkowanego czy skategoryzowanego, kierowany jest głodem poznania. Sama kategoria nagości, z kolei, w sensie choćby koloru czy nagiej rzeczy, na którą powołuje się Jacques Derrida w Prawdzie w malarstwie (Derrida, 2003, s. 349-351), we współczesnej refleksji zarówno filozoficznej jak i poetyckiej wydaje się naleşeć istotowo do bytu. Co więcej, wydaje się go warunkować oraz umoşliwiać. W przywoływanym przed chwilą ostatnim dziele Merleau-Ponty’ego czytamy: „Gdyby zebrać wszystkie te konteksty [ participations], zobaczylibyśmy, şe nagi kolor, i w ogóle jakieś

głębie nie do przebycia, nie do nazwania, jakąś nieskończoność, być moşe nicość. Ekshibicjonista jest w tym wypadku adresatem i świadkiem, prawodawcą i niszczycielem, obrazoburcą oraz oburzonym. Dąşąc do jakiegoś rodzaju pełni, ujmuje akty ekshibicjonizmu w formę skierowaną ku nieskończoności. Jest to idea determinowana wewnętrznie. Nie moşna powiedzieć, iş jakaś zewnętrzna siła wpływa na sposób istnienia owej poetyckiej formy. W kaşdym razie byłaby ona nie do rozpoznania. Postać rodzi się w akcie wewnętrznego sporu, którego kształt wydobywany jest spontanicznie, na sposób wolny, ustanawiając świat z gruntu oryginalny. Nie wiadomo, czy tego typu twórczy ekshibicjonizm pozostaje jeszcze w granicach zwyczajowego pojęcia. Nic jednak w tej poezji w nich nie pozostaje. Moşna zatem afirmować ekshibicjonizm, mając świadomość jego autodestrukcji, płynności, przekształceń. Wydaje się takşe, şe forma poetycka nie wyklucza ekshibicjonizmu. Zjawisko to przecieş wykorzystywane jest w innych dziedzinach sztuki (film, malarstwo, muzyka). Moşe stanowić aluzję bądź punkt odniesienia. Postać, jaką przybiera, nakłada na nie inny sens, zachowując jednak ową elementarną: obrazoburczą, wstydliwą, intymną i zarazem chcącą się ujawnić treść.

Filozofia ciała Maurice’a Merleau-Ponty’ego wobec poezji Wojaczka Współczesne badania nad filozofią Merleau-Ponty’ego skupiają się przede wszystkim na trzech podstawowych poziomach: ontologicznym, fenomenologicznym, estetycznym, przenikających się nawzajem. Z jednej strony, mamy ontyczno-ontologiczny problem statusu ciała, a z drugiej, zderzamy się z refleksją nad bytowaniem przedmiotu estetyki: dzieła literackiego czy koloru. Ten ostatni, ujmowany przede wszystkim jako źródłowy sposób fenomenalnego przejawiania rzeczy, wpisuje się w charakterystykę ciała świata (la chair du monde) oraz ciała w sensie le corps (ciało w znaczeniu ciała ludzkiego; takşe ciała obiektywnego w sensie fizycznego podmiotu i przedmiotu) i la chair („oşywione ciało� wedle tłumaczenia J. Migasińskiego, „şywy miąşsz� w przekł. J. Skoczylasa i S. Cichowicza; w znaczeniu potocznym ma zabarwienie zmysłowo-seksualne, oznaczając „mięso�; równieş sens biblijno-symboliczny), przywracając enigmatyczny, tajemniczy sens pierwotnej manifestacji bytu (Wunenburger, 2003, s. 43). Analogicznie do barwy, dzieło literackie, podobnie zresztą jak twórczość Wojaczka, zmierzało ku cielesności (choć nie tak źródłowo i soczyście jak w przywołanej wyşej poezji). Ewa Rewers w tekście pod tytułem Filozofia ciała w poezji – Rafał Wojaczek stwierdza, şe w poezji Wojaczka granice świata wykreślają kontury ludzkiego ciała (Rewers, 1992, s. 170). Stwierdzenie to nawiązuje do koncepcji Merleau-Ponty’ego, który w Fenomenologii percepcji pisze: „Ciało własne tkwi w świecie tak, jak serce w organizmie: stale podtrzymuje przy şyciu widzialny spektakl, oşywia go i karmi od wewnątrz, tworzy z nim pewien układ� (Merleau-Ponty, 2001, s. 223). Porównanie określa momentalnie sposób istnienia ciała własnego (le corps propre), które pozostając ciałem ludzkim, stanowi oraz podtrzymuje, z samej swojej natury, schemat ciała i ugruntowany na nim sposób istnienia świata. Oczywiste, wydaje się w tym wypadku odwołanie do klasycznego juş rozdzielenia na podmiot i przedmiot poznania czy na wewnętrzność i zewnętrz-

62

3JUB 9 JOEE


niego, cytowanego przez nas, dzieła filozofa, próbuje wydobyć cielesność Merleau-Ponty’ego jako ciała w sensie wzoru sensu pierwotnego bytu. ŝadna jednak z form nie wyczerpuje niespójnej istotowo koncepcji ciała. Ujęcie Merleau-Ponty’ego waha się, komentuje badacz, między tymi dwoma wyşszymi formami antropomorfizmu. Jest to z jednej strony fenomenologia transcendentalna, a z drugiej, ontologia şycia lub ciała. Ostatecznie sam badacz wydaje się poszukiwać takiego opisu ciała, który bazowałby na określeniach ciała şyjącego (ontologia şycia), obojętnego na klasyczny, podmiotowo-przedmiotowy podział. Takie ujęcie, wskazuje Barbaras, zostało zainicjowane i całkowicie chybione przez Heideggera (Barbaras, 2003, s. 188). Szłoby zatem o przekonujące ujęcie jakiegoś p o m i ę d z y : jedności, będącej spójną i zarazem cielesną wizją świata. Czy jest to jednak w ogóle moşliwe? Czy poetyka ekshibicjonizmu w tym kontekście nie jest właśnie swoistym początkiem i końcem zarazem? Utwory Wojaczka wydają się ukazywać podobną niespójność przedstawiania ciała jak koncepcja Merleau-Ponty’ego. Poeta wydaje się równieş wahać się pomiędzy podmiotowo-przedmiotowym rozdwojeniem, a jakąś jednością cielesności, będącą pierwotną podstawą oraz zasadą bytu:

widzialne, nie jest absolutnie twardym i niepodzielnym kawaĹ‚kiem bytu, wystawiajÄ…cym siÄ™ w swej nagoĹ›ci na widzenie, ktĂłre moĹźe być tylko caĹ‚kowite bÄ…dĹş Ĺźadne, ale Ĺźe jest raczej rodzajem przesmyku miÄ™dzy zawsze otwartymi, zewnÄ™trznymi i wewnÄ™trznymi horyzontami, czymĹ›, co delikatnie dotyka rozmaitych regionĂłw barwnego czy widzialnego Ĺ›wiata i na odlegĹ‚ość budzi w nich rezonans, pewnym zróşnicowaniem, efemerycznÄ… modulacjÄ… tego Ĺ›wiata, mniej zatem kolorem czy rzeczÄ…, a bardziej róşnicÄ… miÄ™dzy rzeczami i kolorami, chwilowÄ… krystalizacjÄ… barwnego bytu albo widzialnoĹ›ciâ€? (Merleau-Ponty, 1996, s. 137). Akt ekshibicjonizmu stanowiĹ‚by zatem pochodnÄ… owej ĹşrĂłdĹ‚owej nagoĹ›ci – intymnoĹ›ci wydobywania siÄ™ bytu na jaw, zboczenie zaĹ› czy jego brak zaleĹźaĹ‚yby od kontekstu ujawniania tajemnicy. I nie znaczy to wcale, Ĺźe niemoĹźliwe byĹ‚oby w refleksji filozoficznej. Merleau-Ponty wskazuje na jednÄ… z bardziej istotnych kwestii, mianowicie na „nierzeczowośćâ€? ciaĹ‚a, ustalajÄ…cego pewien schemat cielesny jako zbiĂłr utrwalanych ogĂłlnych struktur, okreĹ›lajÄ…cych zachowania ciaĹ‚a wobec sytuacji i przedmiotĂłw (DrwiÄ™ga, 2005, s. 188). Owa podmiotowa moĹźliwość ( je peux) stanowi takĹźe tĹ‚o dla eksperymentĂłw z wĹ‚asnym ciaĹ‚em RafaĹ‚a Wojaczka. CiaĹ‚o wĹ‚asne nie wytwarza nawyku samookaleczania siÄ™. Poeta, jak podajÄ… ĹşrĂłdĹ‚a, stosowaĹ‚ je wielokrotnie. MoĹźna powiedzieć, Ĺźe Ĺ›wiadomÄ…, podmiotowÄ… egzystencjÄ™ przeciwstawiaĹ‚ cielesnoĹ›ci i jej schematom. MoĹźna stwierdzić rĂłwnieĹź, rzecz jasna, wiele innych rzeczy. WaĹźkie wydaje siÄ™ jednak nieustanne poszukiwanie – nawet w rejonach natury, tego, co dane i, wydawaĹ‚oby, siÄ™ niezaleĹźne od czĹ‚owieka. Poeta nie dÄ…Ĺźy do natury, do jej odkrywania czy zachowywania, lecz bada, wyzywa jÄ… na pojedynek, walczy z jakimiĹ› siĹ‚ami, odpowiedzialnymi za Ĺźycie, Ĺ›mierć oraz za caĹ‚oksztaĹ‚t istniejÄ…cego Ĺ›wiata. Ekshibicjonizm jako odmiana wynaturzenia stanowiĹ‚by swoistÄ… charakterystykÄ™ owych poczynaĹ„. ByĹ‚by on takĹźe, w kontekĹ›cie napisanego powyĹźej, odmianÄ… ekspresji: ciaĹ‚o stanowi formÄ™ ekspresji podmiotu. Dla Merleau-Ponty’ego przedĹ‚uĹźeniem ciaĹ‚a jest mowa, bÄ™dÄ…ca niejako gestem. Pierwotna komunikacja odbywa siÄ™, wedĹ‚ug niego, na poziomie przedrefleksyjnym, stanowiÄ…cym bazÄ™ dla form jÄ™zykowych. Podmiot myĹ›lowy (le sujet pensant) musi być ugruntowany w podmiocie ucieleĹ›nionym czy wcielonym (le sujet incarnĂŠ) (DrwiÄ™ga, 2005, s. 226). Ostatnim kluczowym pojÄ™ciem, ktĂłre chcemy przywoĹ‚ać, jest antropomorfizm. PosĹ‚uĹźyĹ‚ siÄ™ nim Barbaras w artykule Dwuznaczność ciaĹ‚a. Merleau-Ponty miÄ™dzy filozofiÄ… transcendentalnÄ… a ontologiÄ… Ĺźycia. Wyróşnia on dwa sposoby ujmowania Ĺ›wiata. Owe wskazĂłwki zakreĹ›lajÄ… dwie przybliĹźone moĹźliwoĹ›ci doĹ›wiadczenia, mogÄ…ce być definiowane jako wĹ‚aĹ›nie dwie wyĹźsze formy antropomorfizmu (Barbaras, 2003, s. 184). Antropomorfizm transcendentalny wychodziĹ‚by od pierwotnej dwoistoĹ›ci podmiotowo-przedmiotowej, ujmujÄ…c jÄ… w sposĂłb teoretyczno-percepcyjny. Forma ta miaĹ‚aby stanowić bazÄ™ dla doĹ›wiadczenia ciaĹ‚a wĹ‚asnego, rozdwojonego juĹź w tym ujÄ™ciu na tworzÄ…ce i tworzone, transcendentalne oraz empiryczne. Podmiot byĹ‚by miarÄ… wszystkich rzeczy w sensie warunku ich przejawiania siÄ™. Antropomorfizm ontologiczny, w przeciwieĹ„stwie do powyĹźszego, wyprowadzany byĹ‚by z doĹ›wiadczenia cielesnoĹ›ci jako jednoĹ›ci, majÄ…cej subiektywne (podmiotowe) oraz obiektywne (przedmiotowe) znaczenie: ciaĹ‚o wĹ‚asne i Ĺ›wiat przejawiajÄ… siÄ™ jako dwie modalnoĹ›ci jednego sensu pierwotnego bycia. W tym kontekĹ›cie Barbaras, odwoĹ‚ujÄ…c siÄ™ do ostat-

Nie umiem napisać wiersza By był taki jak to ciało białe trawki wyrastają mi z warg

(Erotyk) (Ja: Kafka)

Wiadomo, şe podmiotu nie moşna zredukować do ciała, choć ten on z nim ściśle i źródłowo związany. Ciało moşe jednak p o k a z a ć podmiot, ujawniając zarazem jego ograniczenia. Nie moşna stwierdzić, jak czyni to E. Rewers, şe Merleau-Ponty porzuca podział na to, co wewnętrzne i zewnętrzne (Rewers, 1992, s. 171). R. Barbaras wykazuje bowiem, şe cała jego myśl zmaga się z tym podziałem, usiłując go przezwycięşyć, lecz ostatecznie podział ten pozostaje zachowany (Barbaras, 2003, s. 185). Szłoby więc właśnie o to przezwycięşenie, z którym zmaga się równieş Rafał Wojaczek. W odniesieniu do poezji Wojaczka moşemy skonstatować zresztą swoiste rozchwianie podmiotu w obliczu wszędobylskiej cielesności, którą okazuje się takşe poezja. Na tym polega takşe ów wspomniany wcześniej ekshibicjonizm, wydobywający ciemną stronę podmiotu. Ciało byłoby tym, co pierwsze, co moşna i trzeba oglądać, mówić o nim czy czuć do niego odrazę. Stanowi niejako podłoşe prawdy o nas samych. E. Rewers nazywa owe poetyckie rozwaşania na temat ciała uproszczeniem, które przede wszystkim sprowadza się do zlikwidowania opozycji twarz – krocze. Spowodowało to zniesienie jednej z najbardziej zakorzenionych w naszej kulturze granic oddzielających wartości (którą niewątpliwie stanowi twarz) od koniecznych i wstydliwych przejawów cielesności (Rewers, 1992, 179-180). „Ciału ludzkiemu, sprowadzonemu przede wszystkim do środowiska wewnętrznego i sfery genitalnej, odmówiono zatem w tej poezji portretu naszkicowanego z perspektywy innego człowieka, który zawsze, jak twierdzą psychologowie, rozpoczyna identyfikację drugiej osoby od odcyfrowania jej twarzy. Ten sposób doświadczania ciała, który prezentuje poezja Wojaczka, odbiega równieş zdecydowanie od tendencji występujących w tradycji literackiej. Tutaj bowiem, jak wskazuje na to nie tylko literatura średniowieczna, w której postać ludzka zredukowana zo-

63

3JUB 9 JOEE


stała praktycznie do twarzy, lecz takşe np. młodopolska, twarz traktowana być mogła co najmniej jako metonimia ciała. Najczęściej jednak wykorzystywano ją jako najpełniejszy symbol osobowości� (Rewers, 1992, s. 180). We wspomnianym juş utworze Ja: Kafka czytamy:

rzÄ…dy istot Ĺźywych, mimo ksztaĹ‚tĂłw oraz kolorĂłw i nazw (pojęć), wydajÄ… siÄ™ zdeďŹ niowane, a jednak ciÄ…gle stanowiÄ… zagadkÄ™ przyczyny ich istnienia, czasem nawet sposĂłb funkcjonowania. MielibyĹ›my wiÄ™c do czynienia ze swoistÄ… rĂłwnowagÄ… antropomorďŹ cznÄ…, w ktĂłrej:

Przerosło mnie serce cały jestem wewnątrz korzeń

drzewa rodzÄ…

(Sezon)

Ĺ‚za rzeĹşbi

Ballada bezboĹźna zaĹ› mĂłwi:

(MĂłwiÄ™ do ciebie cicho)

dzień uśpiony

(...)

Gdzie moich jąder krąşy podwójna planeta Tam wieszają człowieka za to şe poeta

(Która zmęczona śpi)

Ale z drugiej strony mamy:

matka jadalna

Gdzie nasienie pośpiesznie porzucone gnije Tam kobietę do spazmu pobudzają kijem

ja mięso modlitwy

Gdzie mojego mózgowia cieknie wrąca struga Tam pijak pijąc wie juş co jest dobra wódka

(Mit rodzinny) (***, inc. dla Ciebie piszę miłość...)

„Poezja nie rezygnuje z uchwycenia róşnicy miÄ™dzy obydwoma rodzajami ludzkiego wnÄ™trza. Zmierza jednak rĂłwnoczeĹ›nie do wykorzystania swoistej homonimii jÄ™zykowej po to, by zacierać podkreĹ›lanÄ… przez naukÄ™ dystynkcjÄ™â€? (Rewers, 1992, s. 174). Jej jÄ™zyk, wzbogacony terminami fizjologiczno-biologicznymi, zaciera stopniowo granice miÄ™dzy sztukÄ… a tym, co niÄ… nie jest (Rewers, 1992, s. 178). Ponadto antropomorfizacja natury, zjawisk, tego, co nazywamy bytem, w caĹ‚oĹ›ci wydobywa wspomnianÄ… jedność cielesnoĹ›ci, ktĂłrej nie moĹźna, wydaje siÄ™, jednoznacznie zdefiniować. Poezja jest pod tym wzglÄ™dem uprzywilejowana, poniewaĹź wystarcza jej metafora, milczenie oraz niedopowiedzenia. Z naukÄ… oraz z filozofiÄ… jest trochÄ™ inaczej. W „ p r a w d z i w y m â€? o p i s i e Ĺ› w i a t a chodziĹ‚oby o jakÄ…Ĺ› cielesność, co do ktĂłrej z jednej strony mamy swoistÄ… pewność, a z drugiej nie potrafimy jej werbalnie „opracowaćâ€?. Czy ekshibicjonizm, zadajmy jeszcze raz wczeĹ›niej postawione pytanie, w tym kontekĹ›cie nie jest wĹ‚aĹ›nie swoistym poczÄ…tkiem i koĹ„cem zarazem? W pewnym sensie i tak, i nie. Jacek Ĺ ukasiewicz wskazaĹ‚ na moĹźliwość konceptualizacji tego, co cielesne (Ĺ ukasiewicz, 2001, s. 162-164). I jest to oczywiĹ›cie jedyna droga dla rozumienia. CaĹ‚a reszta „podszewkiâ€? Ĺ›wiata, ktĂłry siÄ™ przejawia, jakoĹ› jednak warunkuje rozumiane. Być moĹźe chodzi tylko o uĹ›wiadomienie sobie prostego faktu, Ĺźe ciaĹ‚o nie moĹźe mieć jednoznacznego sensu. SÄ… w nim bowiem zawarte zarĂłwno moĹźliwoĹ›ci jednostkowe, jak i, by tak rzec, ogĂłlnoĹ›wiatowe, sens literalny oraz metaforyczny – ciaĹ‚o brzemienne sensem aĹź po nieskoĹ„czoność. Czym byĹ‚oby zatem to ciaĹ‚o, ktĂłre pozostajÄ…c ludzkim, wyznacza jednoczeĹ›nie granice Ĺ›wiata oraz istnieje poza czĹ‚owiekiem? JakÄ… rolÄ™ peĹ‚ni w tym wyraĹźaniu i okreĹ›laniu granic ekshibicjonizm? NiewÄ…tpliwie pokazuje on, Ĺźe walka o siebie, o swojÄ… istotÄ™ czy o jakÄ…Ĺ› wĹ‚asnÄ… prawdÄ™ jest moĹźliwa. Przybiera ona niekiedy formy wynaturzeĹ„, bÄ™dÄ…cych jednoczeĹ›nie ekspresjÄ… podmiotu. CiaĹ‚o byĹ‚oby zatem zarĂłwno podstawÄ… (przedrefleksyjność), jak i efektem (aktualizacjÄ…). W podmiocie ucieleĹ›nionym zawsze pozostaje coĹ› bezosobowego, wspĂłlnego, tworzÄ…cego schemat ogĂłlnie obowiÄ…zujÄ…cy. Ekshibicjonizm wyznaczaĹ‚by w jakiĹ› sposĂłb granice schematu kulturowego, ktĂłry przecieĹź nie wyklucza cielesnoĹ›ci. A jako konceptualny ustanawiaĹ‚by owe granice lub nieco zmieniaĹ‚ te juĹź istniejÄ…ce.

(...) Jeszcze moşe warto zatrzymać się przy Balladzie o prawdziwej krwi:

nie ciemna ani plemienna niepoboşna krew się czołga nie podlega gazom watom plastrom bandaşom księşycom (...)

nie miesięczna nieustanna niczym nie pohamowana nie struga nie rzeka nawet nie mierzyć jej oceanem (...)

bowiem nie ta oswojona krew co w klatce pulsu mieszka regulaminowi serca posĹ‚uszna oraz wymierna (...) W poezji tej z jednej strony oglÄ…damy ciaĹ‚o zewnÄ™trzne z wszystkimi przysĹ‚ugujÄ…cymi mu codziennymi akcesoriami, a z drugiej, gmatwamy siÄ™ w obrazki pulsujÄ…cej nieustannie wewnÄ™trznoĹ›ci (krwi, mĂłzgu itp.). ZarĂłwno jedna, jak i druga, jest wystawiona na widok publiczny w sposĂłb ekshibicjonistyczny – jak do niestosownej, wstydliwej i odraĹźajÄ…cej kontemplacji. W tym zresztÄ… sensie ta poezja nazywana jest prekursorskÄ…. WprowadziĹ‚a bowiem do wiersza tzw. wewnÄ™trzne Ĺ›rodowisko czĹ‚owieka (Rewers, 1992, s. 172), stanowiÄ…ce domenÄ™ nauki: ďŹ zjologii, biologii, neuroďŹ zjologii. Wszelkiego rodzaju tkanki, komĂłrki, pĹ‚yny ustrojowe, ktĂłre stanowiÄ… naszÄ… „wewnÄ™trznośćâ€?, wychodzÄ… na jaw przede wszystkim w obrÄ™bie oraz dziÄ™ki nauce. Na co dzieĹ„ mamy z tÄ… sferÄ… do czynienia w stopniu szczÄ…tkowym i raczej sporadycznie. Swego rodzaju „wewnÄ™trznośćâ€? dostÄ™pna jest nam rĂłwnieĹź w sensie psychologicznym czy psychiatrycznym, ma jednak ona zabarwienie duchowe, niecielesne, a tym samym dość nieokreĹ›lone. Co ciekawe, wewnÄ™trzne na-

64

3JUB 9 JOEE


J. Šukasiewicz, 2001, Liryka Rafała Wojaczka , [w:] Który

Literatura cytowana: S. BaraĹ„czak, 2001, RafaĹ‚ Wojaczek. Metafizyka zagroĹźenia , [w:] KtĂłry jest , pod red. R. Cudaka, M. Meleckiego, Katowice; R. Barbaras, 1992, MotricitĂŠ et phĂŠnomĂŠnalitĂŠ chez le dernier Merleau-Ponty, [w:] Merleau-Ponty, phĂŠnomĂŠnologie et expĂŠriences , pod red. M. Richir i E. Tassin, Grenoble; R. Barbaras, 2003, L’ambiguĂŻtĂŠ de la chair, [w:] Merleau-Ponty aux frontières de l’invisible, pod red. M. Cariou, R. Barbaras, E. Bimbenet, Milano; J. BĹ‚oĹ„ski, 2001, Inne lÄ™ki, inne bajki, [w:] KtĂłry jest , dz. cyt.; J. Derrida, 2003, Prawda w malarstwie, przeĹ‚. M. Kwietniewska, GdaĹ„sk; T. Drewnowski, 2004, Literatura polska 1944-1989. PrĂłba scalenia , KrakĂłw; M. DrwiÄ™ga, 2005, CiaĹ‚o czĹ‚owieka , KrakĂłw;

jest , dz. cyt.;

W. MaciÄ…g, 1992, Nasz wiek XX. Przewodnie idee literatury polskiej 1918-1980, WrocĹ‚aw. Warszawa. KrakĂłw; M. Merleau-Ponty, 2001, Fenomenologia percepcji, przeĹ‚. M. Kowalska i J. MigasiĹ„ski, Warszawa; M. Merleau-Ponty, 1996, Widzialne i niewidzialne, przeĹ‚. M. Kowalska, J. MigasiĹ„ski i in., Warszawa; B. Prejs, 2001, WspĂłlnik , [w:] KtĂłry jest, dz. cyt; E. Rewers, 1992, FilozoďŹ a ciaĹ‚a w poezji – RafaĹ‚ Wojaczek , „Sztuka i FilozoďŹ aâ€? (5); S. Srokowski, 1999, Skandalista Wojaczek , WrocĹ‚aw; S. Stabro, 1989, Poeta odrzucony, KrakĂłw; R. Wojaczek, 1999, Wiersze, pod red. T. PiĂłro, Warszawa; J-J. Wunenburger, 2003, La „chair“ des coulers: perception et imaginal, [w:] Merleau-Ponty aux frontières de l’invisible, dz. cyt, Milano.

PĹ EĆ, SEKS, TRANSSEKSUALIZM Kilka uwag natury ďŹ lozoďŹ cznej JASMINA RADOVANOVIĆ

ściwych, zewnętrznych narządów płciowych. Bycie kobietą lub męşczyzną wyznaczone jest takşe wyglądem zewnętrznym oraz zachowaniem zgodnym z ustalonym kanonem, normami i obyczajami. O tym, co męskie i şeńskie, decydują zatem, według dwubiegunowego rozumowania potocznego przede wszystkim cechy cielesne, popierane w dodatku odpowiednim zestawem zachowań, właściwych kaşdej z płci. Nie zawsze uświadamiamy sobie, jak mocno powstające w powyşszy sposób stereotypy płciowości zakorzenione są w naszym myśleniu. Wiadomo jednak (z czego przynajmniej powinniśmy zdawać sobie sprawę), şe potoczne rozumienie jest dalece uboşsze i o wiele mniej precyzyjne niş wyniki badań naukowych. Postrzegane z perspektywy naukowej potoczne określenie płci dokonuje się wyłącznie na podstawie cielesnych cech drugorzędowych (pochwa, prącie) i trzeciorzędowych (np. kształty, owłosienie, wzrost), podczas gdy dla determinowania płci najwaşniejsza jest odrębność gonad (jajniki i jądra), stanowiących cechy pierwszorzędowe.

PowÄ…tpiewać w rzeczy najbardziej oczywiste –� to jedno z najwaĹźniejszych zadaĹ„ filozofii. A czy jest coĹ› bardziej oczywistego niĹź pĹ‚eć czĹ‚owieka? I czy (z punktu widzenia ogółu) nie jest takĹźe oczywista seksualność wĹ‚aĹ›ciwa danej pĹ‚ci? Moim zamiarem jest zwrĂłcenie uwagi w kontekĹ›cie zjawiska transseksualizmu na nieadekwatność zarĂłwno potocznego, jak i naukowego okreĹ›lenia pĹ‚ci. PragnÄ™ takĹźe wskazać na niejednoznaczność i problematyczność relacji miÄ™dzy pĹ‚ciÄ… a seksualnoĹ›ciÄ…. SÄ…dzÄ™ ponadto, iĹź analiza fenomenu transseksualizmu moĹźe siÄ™ przyczynić do gĹ‚Ä™bszego zrozumienia samego pojÄ™cia czĹ‚owieka. NaleĹźaĹ‚oby zacząć rozwaĹźania od okreĹ›lenia potocznej kategorii pĹ‚ciowoĹ›ci, a kolejnym krokiem bÄ™dzie prĂłba jej naukowej eksplikacji. PĹ‚eć mianowicie, w stosunku do seksualnoĹ›ci i transseksualizmu, jest najbardziej podstawowym terminem naszych rozwaĹźaĹ„, mimo iĹź później, w Ĺ›wietle przedstawionej problematyki transseksualizmu,ďż˝ okaĹźe siÄ™, iĹź kategoria pĹ‚ci moĹźe wymagać zrewidowania. WedĹ‚ug potocznego pojmowania, kaĹźda istota ludzka przynaleĹźy wyĹ‚Ä…cznie do jednej z dwĂłch pĹ‚ci, z ktĂłrych kaĹźda jest zdeterminowana posiadaniem jej tylko wĹ‚a-

65

3JUB 9 JOEE


ciwnej. W ten sposĂłb transseksualny męşczyzna pragnie zostać kobietÄ… (w terminologii fachowej transseksualista typu M/K) i odwrotnie, transseksualna kobieta chce być męşczyznÄ… (transseksualista typu K/M). WychodzÄ…c od doĹ›wiadczenia, czyli od tego, jak siÄ™ rzeczy dla nas i przez nas majÄ…, chciaĹ‚abym wskazać na pewnego rodzaju dramat i przekleĹ„stwo osĂłb transseksualnych. Osoby takie, pomimo wielkiej chÄ™ci, aby w miarÄ™ moĹźliwoĹ›ci szybko dokonać upragnionej zmiany pĹ‚ci i jak najprÄ™dzej zapomnieć o caĹ‚ym tym wydarzeniu, nie sÄ… w stanie o nim zapomnieć z wielu powodĂłw, a zwĹ‚aszcza z takiego, Ĺźe nie wyglÄ…dajÄ… w peĹ‚ni i jednoznacznie jak osobniki wybranej przez nie pĹ‚ci. SÄ… ciÄ…gle naraĹźone na realnÄ… moĹźliwość zdemaskowania ich przez niewtajemniczonych, a dramat ich nigdy siÄ™ nie koĹ„czy: wciÄ…Ĺź mogÄ… stać siÄ™ obiektem dezaprobaty i drwin, wciÄ…Ĺź mogÄ… zostać wyklÄ™te przez otoczenie, gdyĹź przeciÄ™tny czĹ‚owiek wciÄ…Ĺź daleki jest od wĹ‚aĹ›ciwego rozumienia tego fenomenu. UwaĹźani za dziwakĂłw, odmieĹ„cĂłw, zboczeĹ„cĂłw, transseksualiĹ›ci muszÄ… toczyć podwĂłjnÄ… walkÄ™: zewnÄ™trznÄ…, z kulturÄ… i spoĹ‚eczeĹ„stwem, do ktĂłrego sztywnych wzorcĂłw i schematĂłw pĹ‚ciowoĹ›ci i seksualnoĹ›ci nie dajÄ… siÄ™ dopasować, oraz tÄ™ wewnÄ™trznÄ…, z samym sobÄ…, miÄ™dzy psychikÄ… (mĂłzgiem?) jednej pĹ‚ci a ciaĹ‚em pĹ‚ci odmiennej (mimo zewnÄ™trznego upodobnienia siÄ™ do „wĹ‚aĹ›ciwejâ€? pĹ‚ci, osoba transseksualna z medycznego punktu widzenia nadal pozostaje osobnikiem biologicznie zdeterminowanej pĹ‚ci; zmiana pĹ‚ci w sensie biologicznym wciÄ…Ĺź jest poza moĹźliwoĹ›ciami współczesnej medycyny). KaĹźda z tych walk jest niezmiernie trudna i wymaga niemaĹ‚ego wysiĹ‚ku. Wart odnotowania jest fakt, Ĺźe transseksualiĹ›ci zgodnie z psychicznym poczuciem wĹ‚asnej pĹ‚ci majÄ… orientacjÄ™ seksualnÄ… skierowanÄ… do osobnikĂłw tej samej co oni biologicznej budowy ciaĹ‚a, a nie sÄ… przy tym osobami homoseksualnymi. Widoczne staje siÄ™ to dopiero po dokonaniu przez nich chirurgicznej zmiany pĹ‚ci. Zmiana taka powinna być caĹ‚kowita (tzn. obejmować takĹźe wytworzenie zewnÄ™trznych narzÄ…dĂłw pĹ‚ciowych biologicznej pĹ‚ci przeciwnej), Ĺźeby transseksualista mĂłgĹ‚ czuć siÄ™ i funkcjonować w sferze seksualnej jako osobnik upragnionej przez niego pĹ‚ci. Sprawa nie jest bynajmniej prosta. WiÄ™kszość osĂłb transseksualnych typu K/M (czyli wewnÄ™trznej i zewnÄ™trznej kobiecej budowy ciaĹ‚a, a psychicznego poczucia przynaleĹźnoĹ›ci do pĹ‚ci mÄ™skiej) nie poddaje siÄ™ operacji wytworzenia prÄ…cia, w duĹźej mierze z powodu kosztĂłw takiej operacji, ale takĹźe przez jej mierne wyniki oraz wysokie ryzyko powikĹ‚aĹ„. PozostajÄ…c zatem z zewnÄ™trznymi narzÄ…dami metrykalnej pĹ‚ci przeciwnej, poddane sÄ… nieustannej dezaprobacie posiadanych narzÄ…dĂłw pĹ‚ciowych oraz zwiÄ…zanej z nimi postaci seksu. Co gorsza, naraĹźone sÄ… na realnÄ… moĹźliwość zdemaskowania ich w róşnych sytuacjach Ĺźyciowych (wymagajÄ…cych np. częściowego lub caĹ‚kowitego obnaĹźania siÄ™: na plaĹźy, przy badaniu lekarskim itp.). Nie zamierzam tutaj wchodzić w szczegóły tego problemu, chciaĹ‚am tylko zwrĂłcić uwagÄ™ na ten dramat seksualnoĹ›ci u osĂłb transseksualnych. DogĹ‚Ä™bne zapoznanie siÄ™ ze zjawiskiem transseksualizmu przynosi zrozumienie, iĹź identyfikacja pĹ‚ciowa nie wiÄ…Ĺźe siÄ™ automatycznie z biologicznie zdeterminowanÄ… pĹ‚ciÄ…, lecz takĹźe dotyczy samookreĹ›lenia. „Nie jest siÄ™ po prostu męşczyznÄ… albo kobietÄ… – pisze BĂśhme. Jest siÄ™ męşczyznÄ… pojmujÄ…cym siebie jako męşczyznÄ™ albo kobietÄ… pojmujÄ…cÄ… siebie jako kobietÄ™. Nazywa siÄ™ to ksztaĹ‚towaniem toĹźsamoĹ›ci, a wiÄ™c procesem, w ktĂłrym pĹ‚ynÄ…ce z zewnÄ…trz postulaty i oczekiwania wĹ‚Ä…cza siÄ™ w samopojmowanie, a zatem czyni skĹ‚adnikami wĹ‚asnej osobowoĹ›ciâ€?(BĂśhme, 1998, 76).

Według współczesnych ustaleń na określenie płci składają się następujące kryteria (Imieliński, 1988, 13-14; Mandal, 2004, 28-29): p ł e ć c h r o m o s o m o w a, zdeterminowana przy zapłodnieniu obecnością pary chromosomów XX dla kobiet lub XY dla męşczyzn; p ł e ć g o n a d a l n a, zaznaczana od siódmego tygodnia şycia płodowego rozwojem gruczołów płciowych (jąder i jajników); p ł e ć h o r m o n a l n a, wyznaczana przez czynność wydzielniczą jajników i jąder (androgeny i estrogeny); p ł e ć f e n o t y p o w a, określana przez wygląd zewnętrzny (drugo- i trzeciorzędowe cechy płciowe); p ł e ć m ó z g u, określana na podstawie odmiennej organizacji i funkcji obszarów mózgu u kobiet i męşczyzn; p ł e ć s o c j a l n a (metrykalna, prawna), ustalana tuş po urodzeniu na podstawie wyglądu zewnętrznych narządów płciowych; p ł e ć p s y c h i c z n a, określana przez poczucie przynaleşności do danej płci. Na podstawie przedstawionego przeglądu moşna wywnioskować, iş samo posiadanie zewnętrznych narządów płciowych nie stanowi wystarczającego kryterium określania płci. Płeć jest wypadkową powyşszego zespołu kryteriów, a jeśli nie ma między nimi jednoznacznej zgodności, mamy do czynienia ze zjawiskiem transpozycji płci. Wiele współczesnych badań i doświadczeń pokazało, iş dla określenia płci najwaşniejsze jest psychiczne poczucie płci (płeć psychiczna), u podłoşa którego tkwią takşe czynniki chromosomalne, gonadalne lub hormonalne. Jest rzeczą powszechnie wiadomą, şe geny, zawierające zakodowany projekt cech indywidualnych kaşdej jednostki, decydują takşe o tym, do jakiej płci ona naleşy. Mniej natomiast wiadomo, şe płeć determinowana jest takşe poprzez jeszcze jeden czynnik – hormony. Podczas pierwszych pięciu tygodni w łonie matki płód ma całe podstawowe wyposaşenie umoşliwiające rozwój w kaşdą z dwu form płciowych. Mniej więcej sześć tygodni po zapłodnieniu, w normalnych warunkach rozwoju, płód XX rozwija się w dziewczynkę, a płód XY– w chłopca. Niezaleşnie jednak od tego, jakiej jest płci chromosomowej, płód ukształtuje się jako męski tylko wówczas, gdy obecne będą hormony męskie, a kształt şeński przyjmie jedynie w przypadku, gdy hormony męskie będą nieobecne. Pod wpływem hormonów, produkowanych przez uprzednio utworzone narządy płciowe, kształtowana jest takşe płeć mózgu nienarodzonego dziecka. Mózg takiego dziecka moşe pozostać kobiecy, jeşeli męskie narządy płciowe nie były w stanie wytworzyć dostatecznej ilości hormonów męskich, która spowodowałaby uformowanie się mózgu według wzorca męskiego. Z drugiej zaś strony, jeşeli w krytycznym okresie płód şeński w jakiś sposób zostanie poddany wpływowi hormonu męskiego, urodzi się dziecko z męskim mózgiem w kobiecym ciele (Moir, Jessel, 1993, 35-36). W ten sposób wyjaśnić moşna powstawanie zjawiska transseksualizmu. Transseksualizm jest zjawiskiem naleşącym do sfery zaburzeń identyfikacji płciowej, charakteryzującym się rozbieşnością między posiadaną płcią biologiczną (oraz, odpowiednio, związaną z nią płcią metrykalną) a psychicznym poczuciem płci. Transseksualista, mimo iş ma normalnie rozwinięte i prawidłowo funkcjonujące narządy danej płci biologicznej (czyli nie występuje u niego şadnego rodzaju defekt cielesny płci), permanentnie odczuwa psychiczną przynaleşność do płci przeciwnej. Osoba transseksualna odczuwa swoją płeć biologiczną jako obcą. Chce zrobić wszystko, aby w największym moşliwym stopniu upodobnić się fizycznie do osoby płci prze-

66

3JUB 9 JOEE


fot. Garudor

WspomniaĹ‚am o tym, iĹź transseksualista, postrzegany przed chirurgicznÄ… i prawnÄ… zmianÄ… pĹ‚ci, nie jest osobÄ… homoseksualnÄ…, pomimo iĹź odczuwa upodobanie seksualne do osobnikĂłw tej samej co on pĹ‚ci biologicznej. Kryterium stanowi tu psychiczne poczucie przynaleĹźnoĹ›ci do danej pĹ‚ci. MoĹźliwe jest jednak, Ĺźe transseksualista byĹ‚by takĹźe osobÄ… homoseksualnÄ…, jeĹźeli jego upodobania seksualne zorientowane byĹ‚yby na osoby odmiennej pĹ‚ci biologicznej, lecz tej samej co on pĹ‚ci psychicznej, wzglÄ™dem tego samego kryterium. Transseksualizm i inne transpozycje pĹ‚ci, takie jak transwestytyzm, homoseksualizm, biseksualizm, pokazujÄ…, iĹź nie tylko pĹ‚eć, lecz takĹźe i zwiÄ…zana z niÄ… seksualność nie jest zdeterminowana wyĹ‚Ä…cznie przez pĹ‚eć biologicznÄ…. Twierdzenie to, bÄ™dÄ…ce dla niektĂłrych truizmem, nie jest w stopniu wystarczajÄ…cym uĹ›wiadamiane i rozumiane przez wiÄ™kszość czĹ‚onkĂłw naszego spoĹ‚eczeĹ„stwa. ZastanĂłwmy siÄ™, co twierdzenie to wĹ‚aĹ›ciwie oznacza. W przyrodzie seksualność wynika z podziaĹ‚u na pĹ‚eć mÄ™skÄ… i ĹźeĹ„skÄ…, a odnosi siÄ™ do procesu rozmnaĹźania: celem jest spotkanie dwĂłch komĂłrek pĹ‚ciowych pochodzÄ…cych z organizmĂłw róşnej pĹ‚ci. SeksualnoĹ›ci czĹ‚owieka jednak nie sposĂłb zredukować do samej tylko prokreacji. Specyficznie ludzkÄ… wĹ‚aĹ›ciwoĹ›ciÄ… seksualnoĹ›ci jest miĹ‚ość erotyczna, niesprowadzajÄ…ca siÄ™ wyĹ‚Ä…cznie do zaspokojenia popÄ™du seksualnego, lecz przyczyniajÄ…ca siÄ™ takĹźe do tworzenia kontaktĂłw i wiÄ™zĂłw miÄ™dzy ludĹşmi w wielowymiarowoĹ›ci Ĺźycia spoĹ‚ecznego. Oto co na ten temat pisze biolog Edward O. Wilson, badacz zajmujÄ…cy siÄ™ szczegĂłlnie etologiÄ…, naukÄ… o caĹ‚oĹ›ciowych wzorach zachowaĹ„ zwierzÄ…t w naturalnych warunkach Ĺ›rodowiskowych: „Ludzie sÄ… koneserami przyjemnoĹ›ci seksualnych. CzerpiÄ… przyjemność z niezobowiÄ…zujÄ…cego przyglÄ…dania siÄ™ potencjalnym partnerom, z marzeĹ„, poezji i piosenek, z wszystkich czarujÄ…cych niuansĂłw flirtu, prowadzÄ…cego do wstÄ™pnej gry miĹ‚osnej i spółkowania. Niewiele ma to wspĂłlnego z reprodukcjÄ…, lecz wiele z tworzeniem siÄ™ zwiÄ…zkĂłw miÄ™dzy ludĹşmi. Gdyby zapĹ‚odnienie byĹ‚o jedynÄ… biologicznÄ… funkcjÄ… seksu, mogĹ‚oby znacznie ekonomiczniej dokonywać siÄ™ w ciÄ…gu paru sekund potrzebnych na pokrycie i wprowadzenie czĹ‚onka. I rzeczywiĹ›cie, najmniej spoĹ‚eczne ssaki parzÄ… siÄ™ z niewiele wiÄ™kszÄ… ceremoniÄ…. Gatunki, u ktĂłrych rozwinęły siÄ™ dĹ‚ugotrwaĹ‚e wiÄ™zi, sÄ… takĹźe na ogół tymi, ktĂłre posĹ‚ugujÄ… siÄ™ wypracowanym rytuaĹ‚em zalotĂłw. Z tÄ… tendencjÄ… zgadza siÄ™ to, Ĺźe wiÄ™kszość przyjemnoĹ›ci, jakich dostarcza ludziom seks, stanowi podstawowe wzmocnienie sprzyjajÄ…ce wytwarzaniu siÄ™ wiÄ™zi. W istocie miĹ‚ość i seks idÄ… ze sobÄ… w parzeâ€? (Wilson, 1988, 180).

A. Moir i D. Jessel, w swojej wspĂłlnej ksiÄ…Ĺźce pt. PĹ‚eć mĂłzgu. O prawdziwej róşnicy miÄ™dzy męşczyznÄ… a kobietÄ…, twierdzÄ… na podstawie zebranego materiaĹ‚u, Ĺźe róşnice miÄ™dzy pĹ‚ciami majÄ… swe ĹşrĂłdĹ‚o w mĂłzgu. „W gruncie rzeczy – piszÄ… – jeĹ›li za podstawÄ™ przyjąć pĹ‚eć mĂłzgu i charakter zachowaĹ„, a nie tylko zwykĹ‚Ä… anatomiÄ™, istnieje znacznie wiÄ™cej pĹ‚ci niĹź tradycyjne dwie. Zebrane dotychczas dane empiryczne prowadzÄ… zdecydowanie do wniosku, Ĺźe anomalie seksualne sÄ… w tej samej mierze funkcjÄ… biologii, a wiÄ™c produktem natury, co seksualność ortodoksyjna, akceptowana przez spoĹ‚eczeĹ„stwo jako ››naturalna‚‚â€? (Moir, Jessel, 160-161). Skoro pĹ‚eć i seksualność majÄ… swoje ĹşrĂłdĹ‚o takĹźe w organizacji i funkcjach mĂłzgu, jak zatem moĹźna potÄ™piać róşnego rodzaju „dewiacjeâ€? seksualne bardziej niĹź, powiedzmy, leworÄ™czność? Na podstawie współczesnych badaĹ„ nad pĹ‚ciowoĹ›ciÄ… czĹ‚owieka ujawniajÄ… siÄ™ trzy zasadnicze podejĹ›cia w rozumieniu pĹ‚ci: redukcjonizm biologiczny, konstruktywizm spoĹ‚eczny oraz orientacja personalistyczna (BoĹ‚oz, 2003, 16). R e d u k c j o n i z m b i o l o g i c z n y charakteryzuje siÄ™ ograniczaniem pĹ‚ciowoĹ›ci do biologicznych róşnic dotyczÄ…cych budowy i funkcji organizmu mÄ™skiego i kobiecego. PodejĹ›cie to wzbudza najmniej kontrowersji, gdyĹź nie odbiega od potocznego rozumienia pĹ‚ci. WedĹ‚ug drugiego kierunku, nazywanego k o n s t r uk t y w i z m e m s p o Ĺ‚ e c z n y m, pĹ‚eć jest, mimo niekwestionowanych róşnic biologicznych, w zasadzie wytworem spoĹ‚ecznym. KonstruktywiĹ›ci stawiajÄ… nacisk na wzglÄ™dny charakter rĂłl spoĹ‚ecznych, przypisywanych pĹ‚ciom w sposĂłb sztywny i apodyktyczny. RozwaĹźania konstruktywistĂłw przyczyniĹ‚y siÄ™ do wyodrÄ™bnienia terminu gender jako okreĹ›lenia pĹ‚ci psychicznej, nie zawsze, jak widzieliĹ›my, korespondujÄ…cej z pĹ‚ciÄ… biologicznÄ….

Doświadczenie na przykładzie osób transgenderycznych daje nam nieodparty dowód na to, şe męskość i kobiecość nie są pojęciami dychotomicznymi, pozostającymi wobec siebie w ostrej opozycji, lecz şe właściwie łącznie współokreślają kaşdą istotę ludzką. Według znanej koncepcji schematów płciowych Sandry L. Bem, płeć jest zmienną o ciągłym charakterze, charakteryzującą się stopniem natęşenia cech „męskości� i „kobiecości�. Moşna w ten sposób wyodrębnić cztery podstawowe t y p y p ł c i p s y c h o l o g i c z n e j: m ę s k i, zawierający wysoki stopień męskości i niski stopień kobiecości; k o b i e c y, w którym występuje wysoki stopień kobiecości, a niski męskości; a n d r o g y n i c z n y, odznaczający się w równym stopniu wysoką męskością i wysoką kobiecością; n i e o k r e ś l o n y, będący przejawem zarówno niskiej męskości, jak i niskiej kobiecości.

67

3JUB 9 JOEE


Wszelkiego rodzaju stereotypy, w tym zwiÄ…zane z pĹ‚ciowoĹ›ciÄ… i seksualnoĹ›ciÄ…, krÄ™pujÄ… wolność osobistÄ… jednostki i sÄ… szkodliwe dla jej zdrowia psychicznego, natomiast zastosowanie postulatu wolnego i nieskrÄ™powanego rozwoju jednostkowej osobowoĹ›ci przynosi efekt wprost przeciwny. „Tylko wtedy, pisze Fromm, gdy zapomnimy o róşnicach, gdy zapomnimy o stereotypach, bÄ™dziemy mogli rozwinąć poczucie tej rĂłwnoĹ›ci, dziÄ™ki ktĂłrej kaĹźdy czĹ‚owiek jest celem samym w sobieâ€? (Fromm, 1997, 135). ChciaĹ‚abym na koĹ„cu dokonać pewnej refleksji, swoistego rodzaju „aktu ideacjiâ€?. Z podstawowej struktury bycia czĹ‚owiekiem wynika, iĹź rzÄ…dzi nim zasada ducha, manifestujÄ…ca siÄ™ najczęściej negatywnie, poprzez tĹ‚umienie lub sublimowanie popÄ™dĂłw, zwĹ‚aszcza popÄ™du seksualnego. Zgodnie z zasadÄ… ducha to nie taki czy inny przejaw seksualnoĹ›ci jest wĹ‚aĹ›ciwy lub niestosowny, zĹ‚y, ale sama seksualność jest tym, co naleĹźaĹ‚oby przekraczać, przeksztaĹ‚cać, pokonywać. MoĹźna to odnieść takĹźe do pĹ‚ciowoĹ›ci. W sferze ducha problem pĹ‚ciowoĹ›ci i seksualnoĹ›ci przestaje być juĹź tylko problemem zajmujÄ…cym nauki pozytywne, takie jak fizjologia, psychologia, medycyna itp., lecz staje siÄ™ pretekstem do zastanowienia, kontemplacji: czym wĹ‚aĹ›ciwie jest sama pĹ‚eć, abstrahujÄ…c od odczucia kaĹźdego z nas w tej sprawie? Czy pĹ‚eć jako taka jest czy nie jest esencjalnÄ… wĹ‚asnoĹ›ciÄ… czĹ‚owieka? Czym wobec tego jest czĹ‚owiek? PrĂłba udzielenia odpowiedzi na te i podobne pytania stanowi wĹ‚aĹ›ciwe zadanie antropologii filozoficznej, ktĂłra poucza nas o ĹşrĂłdĹ‚ach i korzeniach czĹ‚owieczeĹ„stwa, niezaleĹźnie od naszej biologicznej, psychicznej czy spoĹ‚ecznej natury. To, czym jesteĹ›my dziÄ™ki naszemu uposaĹźeniu organicznemu, mentalnemu, spoĹ‚ecznemu, nigdy nie dorĂłwna temu, czym moĹźemy siÄ™ stać, jeĹ›li obowiÄ…zywać bÄ™dzie nas wszystkich ponadczasowa i ponadkulturowa, uniwersalna zasada ducha. Nie oznacza to, Ĺźe naleĹźy siÄ™ pozbyć wszelkich uwarunkowaĹ„ (co, zresztÄ…, nawet nie jest moĹźliwe), ale warto, byĹ›my przypomnieli sobie, Ĺźe czĹ‚owiek jest nie tylko tym, czym jest, lecz takĹźe tym, czym chce i moĹźe siÄ™ stać.

Trzecie podejĹ›cie w rozumieniu pĹ‚ci, o r i e n t a c j a p e r s on a l i s t y c z n a, przekraczajÄ…c w moim mniemaniu ograniczenia dwĂłch poprzednich ujęć, postrzega pĹ‚eć jako podstawowy wymiar osobowoĹ›ci ludzkiej, okreĹ›lajÄ…cy sposĂłb jej istnienia, odczuwania, reagowania i dziaĹ‚ania (zwĹ‚aszcza w relacjach z innymi). Pojmowanie pĹ‚ci w ten sposĂłb nierozĹ‚Ä…cznie wiÄ…Ĺźe siÄ™ z problematykÄ… dotyczÄ…cÄ… osobowoĹ›ci oraz toĹźsamoĹ›ci wĹ‚asnego „jaâ€?. ToĹźsamość pĹ‚ciowa stanowi jeden z podsystemĂłw toĹźsamoĹ›ci „jaâ€?, ksztaĹ‚tujÄ…cego siÄ™ i realizujÄ…cego rĂłwnoczeĹ›nie na rozmaitych poziomach: na poziomie biologicznym i psychicznym jednostki, na poziomie czĹ‚onka spoĹ‚ecznoĹ›ci czy kultury oraz na poziomie samej istoty ludzkiej. KaĹźdy z tych poziomĂłw jest niezmiernie waĹźny dla peĹ‚nego scharakteryzowania danej osoby ludzkiej. Zjawisko transseksualizmu (oraz innych transpozycji pĹ‚ciowych) uwypukla fakt, Ĺźe kategoria pĹ‚ci „przekracza biologiczny wymiar egzystencji czĹ‚owieka i siÄ™ga do innych, charakterystycznych dla osoby sfer istnienia i dziaĹ‚aniaâ€? (BoĹ‚oz, 2003, 15). Fenomen transseksualizmu w sposĂłb nieodparty wskazuje na to, iĹź tradycyjne rozumienie pĹ‚ci, sprowadzajÄ…ce siÄ™ do czysto cielesnego, genitalnego ujÄ™cia oraz spotÄ™gowane wychowaniem, obyczajowoĹ›ciÄ… i prawem, jest niewystarczajÄ…ce, a czasem nawet mylne. W rozwaĹźaniach dotyczÄ…cych problematyki pĹ‚ci ciekawÄ… propozycjÄ™ poznawczÄ… podaje M. Fajkowska-Stanik (2001, 20-21). Proponuje ona piramidalny model opisu czterech pĹ‚aszczyzn (biologiczna, psychologiczna, spoĹ‚eczna i ontyczna), na ktĂłrych moĹźna rozpatrywać pĹ‚eć czĹ‚owieka. Na poziomie ontycznym (u gĂłry piramidy) praktycznie nie ma róşnic miÄ™dzypĹ‚ciowych. CzĹ‚owiek jest bez wzglÄ™du na pĹ‚eć istotÄ… obdarzonÄ… rozumnoĹ›ciÄ… i wolnoĹ›ciÄ…. Na nastÄ™pnym poziomie (spoĹ‚ecznym) mamy do czynienia z maĹ‚ymi róşnicami pĹ‚ciowymi, zwiÄ…zanymi ze speĹ‚nianiem rĂłl spoĹ‚ecznych (role te sÄ… raczej wymienne). Kolejny poziom wskazuje na istnienie rzeczywistych róşnic psychicznych, wyraĹźajÄ…cych siÄ™ m.in. w orientacji przestrzennej, empatii, zdolnoĹ›ciach werbalnych. Ostatnia pĹ‚aszczyzna przedstawia istnienie niekwestionowanych róşnic biologicznych. Nie omieszkamy jednak przypomnieć, Ĺźe róşnice biologiczne sÄ… mniej istotne wobec zasadniczej toĹźsamoĹ›ci czĹ‚owieczeĹ„stwa, majÄ…cej swe ĹşrĂłdĹ‚o w rozumnoĹ›ci i wolnoĹ›ci.

Literatura: W. Bołoz, Etyka seksualna. Podstawy antropologiczne, Wydawnictwo Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Warszawa 2003. G. BÜhme, Antropologia filozoficzna. Ujęcie pragmatyczne, przeł. P. Domański, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 1998. M. Fajkowska-Stanik, Transseksualizm i rodzina. Przekaz

Wolność jest podstawową zasadą ludzkiego działania. Zgodnie z millowskim, utylitarystycznym postulatem zapewnienia kaşdej jednostce moşliwie największej wolności, ograniczonej jedynie w celu zabezpieczenia podobnej wolności innym, naleşałoby przyjąć postawę tolerancji wobec kaşdego, nawet najbardziej dla nas dziwacznego sposobu şycia, o ile ten sposób şycia nie narusza wolności osobistej jednostki i jej odpowiedzialności za inne, jej podległe jednostki. Postawa taka jest niezbędnym warunkiem zapewniającym indywidualny rozwój osobowy kaşdego człowieka. W środowisku tolerancyjnym zapewniona jest (przynajmniej w zasadzie) „nieskrępowana şadnymi apriorycznymi barierami wolność poszukiwania najdogodniejszych warunków samorozwoju� (Uliński, 2001, 175). Opierając się na powyşszych załoşeniach, naleşałoby stwierdzić, şe nie ma şadnego racjonalnego powodu, by taka wolność nie miała stać się udziałem osób praktykujących i głoszących niekonwencjonalny sposób şycia. Szczególnie jest to waşne w przypadku, gdy taki sposób şycia jest związany z własnym „ja� człowieka, z jego poczuciem toşsamości.

pokoleniowy wzorów relacyjnych w rodzinach transseksualnych kobiet , Wydawnictwo Instytutu Psychologii PAN, Warszawa 2001. E. Fromm, Miłość, płeć i matriarchat , przeł. B. Radomska, G. Sowinski, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 1997. K.Imieliński, S. Dulko, Przekleństwo Androgine. Transseksualizm: mity i rzeczywistość , PWN, Warszawa 1988. E. Mandal, Podmiotowe i interpersonalne konsekwencje

stereotypĂłw zwiÄ…zanych z pĹ‚ciÄ…, wydanie drugie zmienione, Wydawnictwo Uniwersytetu ĹšlÄ…skiego, Katowice 2004. A. Moir, D. Jessel, PĹ‚eć mĂłzgu. O prawdziwej róşnicy miÄ™dzy męşczyznÄ… a kobietÄ… , przeĹ‚. N. Kancewicz-Hoffman, PaĹ„stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1993. M. UliĹ„ski, Kobieta i męşczyzna. Dzieje refleksji filozoficzno-spoĹ‚ecznej , AUREUS, KrakĂłw 2001. E.O. Wilson, O naturze ludzkiej , przeĹ‚oĹźyĹ‚a i opatrzyĹ‚a sĹ‚owem wstÄ™pnym B. Szacka, PaĹ„stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1988.

68

3JUB 9 JOEE


Miłość niejedną ma orientację Z

FRANCUSKIM PISARZEM

P H I L I P P E B E S S O N E M ( U R. 1 9 6 7 ) ,

AUTOREM

POD NIEOBECNOŚĆ WYDANIA: 2003-2005),

POPULARNYCH I TĹ UMACZONYCH NA WIELE JĘZYKĂ“W POWIEĹšCI MÄ˜ĹťCZYZN, ROZMAWIA

CHĹ OPIEC Z WĹ OCH I BABIE KATARZYNA SZUMLEWICZ.

LATO

(POLSKIE

K.S.: W powieści Pod nieobecność męşczyzn główny bohater, szesnastoletni arystokrata, podejmuje w czasie pierwszej wojny światowej relacje miłosne ze starszym od siebie pisarzem, w którym rozpoznajemy Prousta, oraz z młodym şołnierzem, rzuconym jako mięso armatnie na front. Kobiety w ogóle się tu nie liczą. Czy w związku z tym powieść nie powinna nosić tytułu Pod nieobecność kobiet?

Bohaterowie amoralni, jak z Gide’a Katarzyna Szumlewicz: Pańska powieść Chłopiec z Włoch opowiada historię trójkąta miłosnego, którego postacią centralną jest zmysłowy Lucå, romansujący jednocześnie z dziewczyną ze sfer mieszczańskich oraz z chłopakiem trudniącym się prostytucją. Lucå ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, co pozwala jego kochankom poznać niechcianą prawdę, a jemu rozpocząć dziwną narrację prowadzoną zza grobu. Jak narodził się pomysł owej iście barokowej powieści i jak to się stało, şe nie jest ona wcale smutna?

Ph.B.: Tytuł odnosi się do sytuacji z I wojny światowej, kiedy wszyscy męşczyźni, oprócz młodych lub chorych, są na froncie, tak şe społeczeństwo składa się z samych kobiet, co bardzo mocno wpływa na losy młodego bohatera, który wymyka się niejako klasycznie rozumianemu światu męşczyzn (choć tylko z męşczyznami w powieści się zadaje). Natomiast myli się pani, sądząc, şe kobiety nie odgrywają tu şadnej roli. W powieści waşną, kluczową rolę odgrywa matka Artura – postać, która najbardziej mnie wzrusza.

Philippe Besson: Dla mnie rĂłwnieĹź nie jest to ksiÄ…Ĺźka ani smutna, ani tragiczna. RzeczywiĹ›cie, LucĂĄ umiera, ale wczeĹ›niej byĹ‚ szczęśliwie zakochany. To, Ĺźe tyle siÄ™ o nim w tej powieĹ›ci mĂłwi i rozmyĹ›la, przywoĹ‚uje jego obecność. Z tych trzech osĂłb on jest najmniej nieszczęśliwy. W tej ksiÄ…Ĺźce chciaĹ‚em opowiedzieć o podwĂłjnym Ĺźyciu, trzymanym w sekrecie, jej pomysĹ‚ zaĹ› przyszedĹ‚ mi do gĹ‚owy, kiedy przechadzaĹ‚em siÄ™ po moĹ›cie we Florencji. PatrzÄ…c na rzekÄ™, zastanawiaĹ‚em siÄ™, czy juĹź znaleziono w niej topielcĂłw. WydaĹ‚o mi siÄ™ wtedy ciekawym tematem opowiedzenie o osobie, ktĂłra wprawdzie siÄ™ utopiĹ‚a, ale jej historia wciÄ…Ĺź trwa i spaja ze sobÄ… dotÄ…d rozĹ‚Ä…czne historie kochanki i kochanka, ktĂłrzy dotÄ…d nie wiedzieli o swoim istnieniu. K.S.: A czy uzyskana wiedza jest im potrzebna? Czy nie byliby szczęśliwsi bez tego, czego siÄ™ dowiedzieli? Ph.B.: RzeczywiĹ›cie, po znikniÄ™ciu Luki ich Ĺźycie diametralnie siÄ™ zmienia. Anna uczy siÄ™ Ĺźyć ze Ĺ›wiadomoĹ›ciÄ…, Ĺźe jej kochanek nie Ĺźyje, uczy siÄ™ Ĺźyć z pustkÄ…. Ma 30 lat i nie umie przyjmować tego typu informacji, a musi siÄ™ zmierzyć z prawdÄ…. Wydaje siÄ™, Ĺźe to mierzenie siÄ™ z prawdÄ… trzyma jÄ… przy Ĺźyciu, pomimo Ĺźe jest dla niej przeraĹźajÄ…ce. Gdyby nie wiedziaĹ‚aby, znikĹ‚aby, jej Ĺźycie zatraciĹ‚oby sens. K.S.: Kochankowie gĹ‚Ăłwnego bohatera róşniÄ… siÄ™ jak ogieĹ„ i woda. Czy trĂłjkÄ…t miĹ‚osny stanowi dla pana coĹ› w rodzaju uniwersalnej figury, obrazujÄ…cej biegunowo róşne potrzeby miĹ‚osne jednej i tej samej jednostki? Ph.B.: We wszystkich moich ksiÄ…Ĺźkach wszystko dzieje siÄ™ wokół trzech osĂłb. Jest to zwiÄ…zane z tym, Ĺźe czÄ™sto trĂłjka jest podstawÄ… tragedii. CzÄ™sto ci bohaterowie sÄ… w rĂłwnowadze z dwoma bokami trĂłjkÄ…ta. W Pod nieobecność męşczyzn Vincent jest pomiÄ™dzy Arturem i Marcelem, W ChĹ‚opcu z WĹ‚och LucĂĄ – pomiÄ™dzy AnnÄ… i Leo, a w Babim lecie Louise znajduje siÄ™ pomiÄ™dzy Stefanem i Normanem.

69

3JUB 9 JOEE

Philippe Besson, fot. Katarzyna Szumlewicz


K.S.: Czy jednak sama miĹ‚ość, samo poşądanie róşni siÄ™ w zaleĹźnoĹ›ci od orientacji seksualnej? MoĹźe być przecieĹź tak, Ĺźe bardziej zaleĹźy to od mnĂłstwa innych czynnikĂłw, przy ktĂłrych te wydajÄ… siÄ™ zgoĹ‚a niewaĹźne, przypadkowe.

K.S.: Czyli to nie kobiety stoją na przeszkodzie miłości męşczyzn, tylko właśnie męşczyźni? Chodzi mi o patriarchalne społeczeństwo, które pod ich nieobecność ulega zawieszeniu.

Ph.B.: Nie chodzi o róşne rodzaje poşądania; nie sÄ… one inne. Owszem, zawsze sÄ… odmienne, ale ich odmienność bierze siÄ™ z tego, Ĺźe za kaĹźdym razem jest to poşądanie innej osoby, innego ciaĹ‚a, niezaleĹźnie od jego pĹ‚ci. Poşądanie jednego heteroseksualnego męşczyzny w stosunku do dwĂłch kobiet przybiera w obu przypadkach zupeĹ‚nie inne ksztaĹ‚ty, nigdy nie jest to samo; tak samo w przypadku osĂłb homo- i biseksualnych. Jest to kwestia po prostu miĹ‚oĹ›ci, oddania siebie innym.

Ph.B.: Na pewno tak, chociaş w tej ksiąşce Vincent nie zadaje sobie pytania, czy robi źle, a więc nie odczuwa şadnej presji społecznej. Tak naprawdę nikt mu nie staje na przeszkodzie. Po prostu jest wolny. Znacznie trudniejsze jest to dla tych, którzy patrzą z zewnątrz.

K.S.: Czyli nie istnieje nic specyficznie hetero- i homoseksualnego? Czyşby zatem wszystko zaleşało jedynie od indywidualnych wyborów?

K.S.: Zarówno Vincent, jak i Lucå z Chłopca z Włoch, określają tę swoją wolność od nakazów i zakazów jako amoralność. Czy nie stanowi ona jednak pewnego rodzaju moralności, o wiele więcej wartej niş jej oficjalna, pełna zakazów wersja?

Ph.B.: Nie, nie, nie to chciałem powiedzieć. Kaşdy człowiek ma określoną orientację seksualną, którą odkrywa, a nie sobie przywłaszcza czy wybiera. Pytanie tylko: jak ją będzie realizował, jak z nią będzie şył na co dzień, jakie miejsce w jego şyciu zajmuje poşądanie. Na przykład niektórzy są hedonistami, a inni nie. Jedni bardziej przejmują się wpojonymi normami społecznymi, inni mniej. To, owszem, jest kwestia indywidualna.

Ph.B.: Ja w ogĂłle nie uwaĹźam tych osĂłb za amoralne, tylko za zakochane. Nikt na ich uczucie nie moĹźe nic poradzić. One mierzÄ… siÄ™ po prostu z zastanÄ… sytuacjÄ…. W przypadku Vincenta mierzy siÄ™ on z bezsensownÄ… rzeziÄ…, jakÄ… jest wojna, wobec ktĂłrej opozycjÄ™ stanowi miĹ‚ość. Ja uwaĹźam, Ĺźe to jest bardzo czysta miĹ‚ość, ktĂłra wyróşnia siÄ™ na tle otaczajÄ…cego brudu i niesprawiedliwoĹ›ci. W ChĹ‚opcu z WĹ‚och jest to miĹ‚ość, ktĂłra kpi z konwenansu i z tak zwanej moralnoĹ›ci. Podoba mi siÄ™ sposĂłb zachowania bohaterĂłw, ich otwartość. To sÄ… osoby wolne, a nie w jakikolwiek sposĂłb ograniczone.

K.S.: A zatem orientacja seksualna jest naturalna, a nie kształtowalna? Co by jednak było złego w tym, gdyby była kształtowalna? Oczywiście, załoşywszy pełną akceptację wszelkich wyborów i całkowity brak społecznej dyskryminacji w tym względzie. Ph.B.: Ja jednak uwaşam, şe to jest coś wewnętrznego, wrodzonego. Widząc, w jak negatywny sposób postrzegana jest homoseksualność, musimy uznać, şe osoby, które mimo to są homoseksualne, są takie z natury, a nie pod wpływem jakichś nacisków, które idą przecieş w zgoła przeciwną stronę. Trudno byłoby wybrać sobie rolę homoseksualisty w społeczeństwie negatywnie ją wartościującym.

K.S.: Poşądanie, miłość i namiętność występują w pana powieściach w bardzo wielkim nasyceniu i przybierają nieskończenie wiele form. Ich podmiotami są męşczyźni i kobiety w rozmaitym wieku, pragnący innych osób obojga płci. Co w największym stopniu kształtuje ich potrzeby erotyczne?

K.S.: WczeĹ›niej powiedziaĹ‚ pan, Ĺźe typy poşądania nie róşniÄ… siÄ™ od siebie bardziej aniĹźeli miĹ‚ość jednego męşczyzny do dwĂłch kobiet czy odwrotnie. Jak to pogodzić z nurtem afirmacji i podkreĹ›lania specyfiki wĹ‚aĹ›nie poşądania homoseksualnego? Istnieje przecieĹź caĹ‚a kultura i estetyka gejowska, polegajÄ…ca na ukazywaniu odmiennoĹ›ci i piÄ™kna relacji seksualnych w obrÄ™bie jednej pĹ‚ci.

Ph.B.: JeĹźeli chodzi o LukÄ™, jest to osoba, ktĂłra kocha jednoczeĹ›nie dwie osoby i robi to z tÄ… samÄ… szczeroĹ›ciÄ…, z tym samym apetytem. Natomiast kocha je z innych powodĂłw, poniewaĹź sÄ… to dwie róşne osoby: nie sÄ… w tym samym wieku, sÄ… róşnej pĹ‚ci, nie pochodzÄ… z tej samej klasy spoĹ‚ecznej. Tylko LucĂĄ Ĺ‚Ä…czy te dwie postacie. Wzbogacamy siÄ™ przez sytuacjÄ™. KtoĹ›, kto spotyka jakÄ…Ĺ› osobÄ™ lub osoby, dokonuje wyboru – wybiera albo jednÄ…, albo drugÄ…. On natomiast bierze dwie.

Ph.B.: Cóş, homoseksualność jest czymĹ›, co istnieje i czego nikt nie ma prawa negować. To, Ĺźe czegoĹ› nie opisuje siÄ™ w gazetach, nie oznacza, Ĺźe tego nie ma. Wydaje mi siÄ™ normalne, Ĺźe ludzie chcÄ… siÄ™ z tym ujawniać, Ĺźe chcÄ… pokazywać swojÄ… orientacjÄ™. DziaĹ‚ania aďŹ rmatywne w oczywisty sposĂłb przyczyniajÄ… siÄ™ do ewolucji postrzegania Ĺ›wiata przez spoĹ‚eczeĹ„stwo. Jednak walka musi polegać przede wszystkim na tym, Ĺźeby sprzeciwiać siÄ™ homofobii. Albowiem, tak naprawdÄ™, homoseksualizm nie jest czymĹ› lepszym ani gorszym. Jest to forma seksualnoĹ›ci rĂłwnie normalna, jak kaĹźda inna. Chodzi o to, aby wykorzenić nienawiść. JeĹ›li mamy do czynienia, przykĹ‚adowo, z piÄ™tnastoletnim chĹ‚opcem, ktĂłrego orientacja w jego otoczeniu pomÄłana jest milczeniem lub spotyka siÄ™ z nienawiĹ›ciÄ…, wszystkie strategie, takĹźe strategia aďŹ rmacji, sÄ… dobre, Ĺźeby tego uniknąć, Ĺźeby dodać mu otuchy. Przy czym homoseksualność sama w sobie tak na-

Homoseksualność nie stanowi powodu do dumy K.S.: Czy istnieje jakaś specyfika poşądania homoseksualnego? Ph.B.: Orientacja seksualna stanowi składnik toşsamości kaşdego z nas. Są więc homoseksualiści, heteroseksualiści i biseksualiści. Pragnienie kaşdego typu stanowi bez wątpienia odrębną jakość. W moich ksiąşkach kwitnie şycie seksualne kaşdego z tych typów.

70

3JUB 9 JOEE


K.S.: Często mówi się, şe te zmiany prowadzą do tak zwanego kryzysu męskości. Czy uwaşa pan, şe męşczyźni stracili coś istotnego w wyniku emancypacji kobiet?

prawdę nie stanowi powodu do dumy właśnie dlatego, şe jest czymś normalnym i powszechnym, czym nie ma powodu się chełpić ani się tego wstydzić. K.S.: Tak, ale dzisiaj, şeby się nie wstydzić, trzeba być dumnym. Nie chodziło o dumę w sensie tego, şe ktoś czuje się lepszy, tylko şe afirmuje swój sposób odczuwania. Zwłaszcza gdy jest on nieakceptowany, taka duma wydaje się czymś niezbędnym.

Ph.B.: Nie nazwałbym tego kryzysem. Sytuacja po prostu zmienia się, dzieje się to krok po kroku, a przemiany, jakie się dokonują, są w moim odczuciu pozytywne, przede wszystkim dla kobiet, ale takşe dla męşczyzn.

Ph.B.: Niekoniecznie. Nikt nie jest dumny z tego powodu, şe je czy oddycha. Homoseksualność to dla części ludzi coś równie naturalnego. Podobnie jest, na przykład, ze sprawą pochodzenia. To po prostu rzeczywistość, nie ma powodu się jej wypierać ani specjalnie się tym podniecać.

Strata jako dar K.S.: Wszystkie pana ksiąşki, jakie czytałam, opowiadają o stracie. W powieściach Pod nieobecność męşczyzn i Chłopiec z Włoch jest to śmierć, w Babim lecie – bolesne rozstanie. Dlaczego strata tak bardzo pana interesuje?

K.S.: Co jednak zrobić w kraju czy w środowisku, gdzie trzeba nie lada odwagi, şeby się przyznać, nawet przed sobą, şe jest się lesbijką albo gejem?

Ph.B.: Poniewaş jest nieodłącznym składnikiem şycia. Takşe śmierć stanowi taki składnik. Jest to coś, co skłania nas do refleksji. Jeşeli ktoś umiera, tak jak to się dzieje w przypadku Luki, wychodzimy z jakiegoś stanu niedopowiedzenia i docieramy do prawd, które dopiero teraz stają się jasne. Uczucia są w tym momencie bardzo intensywne. Interesuje mnie bardzo temat odejścia, nieobecności, które sprawiają, şe ludzie zaczynają się intensywnie zastanawiać. Piszę, myśląc o tych, którzy zniknęli: albo umierając, albo odchodząc gdzieś daleko. Myśl o ich nieobecności nie jest smutna ani tym bardziej rozpaczliwa, ale raczej spokojna.

Ph.B.: Rzeczywiście, przyznanie się do orientacji homoseksualnej w społeczeństwie, które tego nie akceptuje, wymaga dzielności. Tu nie wystarcza indywidualna decyzja, tu potrzeba ruchu, który będzie o tym głośno mówił. Początki są trudne, ale myślę, şe takşe w Polsce sytuacja będzie się polepszać i iść w kierunku, w jakim poszła we Francji czy Wielkiej Brytanii. Myślę, şe te zmiany w mentalności są na dłuşszą metę nieuniknione, co nie oznacza, şe przyjdą samoistnie.

Prymat kobiet

K.S.: Louise z Babiego lata dzięki utracie ukochanego podejmuje owocną aktywność twórczą. Śmierć Luki uruchamia poszukiwania Anny i Leo, a takşe jego własną narrację. Atmosfera straty, jaka unosi się w powieści Pod nieobecność męşczyzn (sam tytuł!), przenosi się na pisaną w trakcie jej akcji ksiąşkę Prousta. Czy uwaşa pan, şe aby uruchomić proces twórczy, potrzebna jest strata?

K.S.: Powróćmy do świata pańskich powieści. Występuje w nich mniej kobiet niş męşczyzn, ale te kobiety, które występują, bardzo zapadają w pamięć czytelników. Bohaterka Babiego lata, Louise, to kobieta silna, twórcza, ironiczna, zdolna wskazać męşczyźnie właściwy sposób postępowania. Z kolei występujący u pana męscy bohaterowie są delikatni, wraşliwi, skłonni do wzruszeń. Czy chciał się pan w ten sposób przeciwstawić obowiązującemu schematowi postrzegania płci?

Ph.B.: Moşe nie jest to prawda dotycząca wszystkich, ale w moim przypadku na pewno tak się dzieje. Ja sam zacząłem pisać, kiedy straciłem kogoś waşnego. Strata uruchomiła w tym sensie moje pisarstwo. Wracając jeszcze do Prousta: tak jak on w ksiąşce W poszukiwaniu straconego czasu, usiłuję odzyskać to, czego juş nie ma, i stąd rodzi się twórczość.

Ph.B.: Kobiety bardzo często mają pewne cechy uwaşane powszechnie za męskie, takie jak odwaga, determinacja czy silna wola. Natomiast męşczyźni są wraşliwi, uwodzicielscy, jest w nich na ogół kruchość i delikatność. Moşe się to wydawać odwróconym schematem, ale ja coś takiego po prostu widzę. Zarówno Anna z Chłopca z Włoch, jak i Louise z Babiego lata, są osobami, które czegoś poszukują, czegoś chcą od şycia.

K.S.: Czy zatem Louise z Babiego lata przestanie pisać, jeşeli uda jej się podjąć zerwany związek ze Stefanem? Ph.B.: Zobaczymy. Jest to pytanie otwarte, tak jak pytanie, czy moşna być jednocześnie twórcą i kimś szczęśliwie zakochanym. Sam sobie często je zadaję.

K.S.: Czy uwaşa pan, şe wymieszanie cech tradycyjnie przypisywanych płciom niesie poşądane konsekwencje społeczne? Ph.B.: Zmiana społecznej pozycji kobiety, której wynikiem jest zaburzenie klasycznego podziału ról między płciami, wydaje mi się bardzo imponująca i spektakularna. Kobiety pracują, podejmują wyzwania, rodzą dzieci, kiedy chcą, i w ogóle decydują o mnóstwie spraw, wcześniej zastrzeşonych dla męşczyzn. Męşczyźni natomiast coraz rzadziej aspirują do wzorca macho. Zmieniła się takşe relacja ojców do dzieci. Stali się oni bardziej opiekuńczy. Sumując, męşczyźni i kobiety kiedyś znajdowali się na dwóch przeciwległych biegunach, a dziś zblişają się do siebie i nawet zamieniają rolami. Ja uwaşam to za pewien postęp, coś, co pomaga ludziom şyć.

Technika K.S.: Babie lato zostało napisane, jak gdzieś przeczytałam, pod wpływem jednego obrazu Hoopera. Czy pana powieści teş zostały napisane pod wpływem innych obiektów sztuki?

71

3JUB 9 JOEE


jestem przeciwko nowym formom, obserwuję jednak, şe nowe typy pisania bardzo krótko şyją, jeśli sprzeniewierzą się temu, co stanowi istotę powieści. W latach 60. we Francji mieliśmy do czynienia z nową powieścią, która miała zrewolucjonizować literaturę, ale teraz widzimy, şe najpopularniejsze są powieści w şaden sposób niezwiązane z tamtym stylem. Myślę, şe tym, co się najbardziej liczy w ksiąşce, jest dobrze opowiedziana historia.

Ph.B.: Oczywiście. Wydaje mi się, şe pisanie musi şywić się innymi formami sztuki. W Chłopcu z Włoch znajdują się aluzje do malarstwa Filipo Illipi, do filmów Pasoliniego i Viscontiego. W Pod nieobecność męşczyzn panuje, rzecz jasna, atmosfera z Prousta. K.S.: Pana powieści to nie tylko nastroje oraz mistrzowsko opisane i barwnie odmalowane uczucia. To takşe intryga, tajemnica, na której rozwiązanie czeka się na ogół aş do ostatniej strony, gdzie okazuje się, şe mimo sugestywnej atmosfery przypadkowości, błądzenia, nie ma tu miejsca na przypadek; kaşda rozmowa, kaşde spotkanie mają konsekwencje. Jak pan to robi, şe czekamy na nie z rosnącym napięciem?

K.S.: Jak by pan ujął w skrócie, co taka historia ludziom daje, dlaczego ksiąşka jest im potrzebna? Ph.B.: Ksiąşka to chwila – chwila wytchnienia, radości, ale takşe emocji i napięcia. To momenty spotkania się z własną rzeczywistością. Magia powieści polega na tym, şe autor pisze jakąś swoją historię, a czytelnik odczytuje swoją własną opowieść.

Ph.B.: Chodzi o pytanie, jakie sobie zadajemy i jesteśmy coraz bardziej ciekawi odpowiedzi. W Chłopcu z Włoch chcemy dowiedzieć się, w jaki sposób Lucå zginął. W Babim lecie zastanawiamy się, czy Louise i Stefan zostaną razem. W Pod nieobecność męşczyzn główny problem dotyczy tego, czy kochanek bohatera przeşyje i kto jest jego ojcem. Narracja słuşy do tego, by stopniowo odkrywać prawdę. Dzięki temu moşna czerpać z tych wszystkich elementów emocje, oddziałujące na wraşliwość.

K.S.: A co panu daje pisanie? Ph.B.: Na pewno nigdy nie jest dla mnie cierpieniem. To jest zawsze ogromne szczęście, znajdowanie siÄ™ na szczycie wĹ‚asnych moĹźliwoĹ›ci. W pisaniu znajdujÄ™ teĹź rĂłwnowagÄ™. Bycie pisarzem stanowi integralnÄ… część mojego jestestwa, chociaĹź moje ksiÄ…Ĺźki nie sÄ… w najmniejszym stopniu autobiograficzne. PrzypominajÄ… raczej miejsca odwiedzane w podróşy, fascynujÄ…ce, bo takie obce, caĹ‚e do wymyĹ›lenia.

K.S.: Mimo uşywania rozmaitych technik – takich jak narracja prowadzona przez nieboszczyka – jest to bardzo tradycyjny sposób pisania powieści. A zatem – fabuła, opowieść, şyją, pomimo şe obwieszczono ich śmierć?

K.S.: Ta fascynacja udziela się czytelnikom. Dziękuję za ciekawą rozmowę.

Ph.B.: Oczywiście. Wydaje mi się, şe raczej Nowa Fala umarła, podczas gdy to, co zwiemy klasyczną powieścią, nie moşe umrzeć, poniewaş nazywamy coś klasyką właśnie dlatego, şe trwa, şe nie umiera. Absolutnie nie

Rozmawiała: Katarzyna Szumlewicz Śródtytuły od redakcji.

Ĺ ukasz / CatTheGamer,

A mirror is much more interesting than television

72

3JUB 9 JOEE


EUGENIUSZ TK ACZ YSZ YN-DYCKI

I. moja przyjaciółka przynosi mi ślimaki po parodniowym paranoidalnym niewidzeniu się taki ślimak wchodzi we mnie naumyślnie jak w zielony deszcz który pada i pada od dnia narodzin przynosi mi ślimaki w zielonej chusteczce sałaty i śmieje się z podarunku pocałunku który składam na jej ustach to prawda kochanie po deszczu zazwyczaj nie potrafię się odnaleźć i coś mnie bierze i zjada ślimak ślimak wystaw rogi dam ci sera na pierogi albo wypierniczaj

II. ślimak którego przynosisz do kliniki psychiatrycznej w zielonej chusteczce sałaty wie juş co to jest ciemność po parodniowym niewidzeniu się kochanie to prawda ślimaki usuwa się stąd i oddala przy pomocy elektrowstrząsów ślimak ślimak wystaw rogi dam ci sera na pierogi albo wypierdalaj odtenteguj się do jasnej anielki ode mnie i od mojej rodzicielki od przyjaciółki równieş się odtenteguj z kim innym się prześpij zakoleguj

73

3JUB 9 JOEE


III. powiadasz şe po parodniowym niewidzeniu wszystko mogło się zdarzyć nawet to şe czas jakiś przetrzymywano mnie na zadupiu w innej części szpitala wyobraźcie sobie państwo tę sytuację na zapleczu gdy byłem gnojony bez zdania racji na potrzeby farmacji zawleczony do izolatki nieźle się miałem dzięki izie schizie mam się zajebiście wiersze płodzę za wiersze zaś otrzymuję kwiatki od płci pięknej w glorii poety chodzę

IV. 10 palców czyli 10 prosiaków schizofrenii 10 palców i jak nakarmić sobą jeszcze jedno prosię kiedy choroba prześladuje nas zwisającymi pośladkami innych chorych 10 palców schizofrenii gotowych na wyciągnięcie ręki jak więc moşna nazwać 10 palców jednym kwiatem na gnoju który specjalnie dla mnie został się po wielu chorych w brudnych prześcieradłach 10 palców czyli 10 prosiaków schizofrenii wygubionych przez biegunkę i nie wiadomo przeciwko komu i czemu naleşy się szczepić w brudnych prześcieradłach jestem coraz bardziej polskojęzyczny

74

3JUB 9 JOEE


Piosenka dla babci klozetowej

tutaj jest pustka i gdyby nie przeciąg który robi babcia klozetowa pewnie byłoby jeszcze puściej i gdyby nie pośpieszny z Warszawy do Šodzi pewnie nie byłoby czym oddychać tutaj jest pustka czy o to ci chodziło męşczyźni ze swego rogu obfitości siusiają bez wyobraźni wprost do pisuaru czy po to przyjechałeś şeby widzieć ich rozmawiających z małym w garści tylko ja mam usta zwinięte w trąbkę i mój mały ma usta zwinięte w trąbkę choć naraz wytryskamy tylko jego nie moje usta rozstępują się jakby chciał powiedzieć: tutaj jest pustka i gdyby nie przeciąg który robi babcia klozetowa byłoby po ptakach 10 IV 1987

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki

75

3JUB 9 JOEE


Po części dla Julie Christie ADAM POPRAWA

mienie barokowej trÄ…bki oĹ›wietlajÄ… to wszystko, czasem tylko utknie za krĂłtki oddech. Nie wiem, gdzie on i zwĹ‚aszcza ona dokĹ‚adnie teraz sÄ…, tam, u siebie w Ĺ›rodku. Przenosi sylabÄ™ przez kolejne nuty, przez nastÄ™pne. Jauchzet Gott in allen Landen? MoĹźe kiedyĹ›, dla Bacha. Teraz jest w duchu swojego ciaĹ‚a, z niego, przez nie wznosi siÄ™ Ĺ›piewanie, wĹ›rĂłd ludzi, stÄ…d, tutaj. VII ‘05

Nieznajoma z pociÄ…gu Bo trzeba uwaĹźać. – Pan tak caĹ‚y czas czyta, nie bolÄ… pana oczy? – Nie – mĂłwiÄ™ krĂłtko i miaĹ‚o być stanowczo, ale chyba mi nie wyszĹ‚o, bo ona dalej – Mnie bolÄ…. – Kiedy pani czyta w pociÄ…gu? – coĹ› mnie musiaĹ‚o bliĹşnąć. – Nie, zawsze. Z Warszawy do WrocĹ‚awia, gdzieĹ› na poczÄ…tku dziewięćdziesiÄ…tych. VII ‘05

Na niepewno WylicytowaliĹ›my Rachunek zachciankowy z dedykacjÄ… BiaĹ‚osza. Nim ksiÄ…Ĺźka przyjdzie, sprawdzam w Ossolineum, czy nie byĹ‚o obwoluty. PewnoĹ›ci i tak nie ma: w ksiÄ…Ĺźce piszÄ… wprawdzie o autorce okĹ‚adki, ale to jeszcze nie musi być wszystko. W Portrecie artysty, teĹź z tych lat, grafik od obwoluty jest na skrzydeĹ‚ku, a w Ĺ›rodku tylko, Ĺźe ktoĹ› projektowaĹ‚ okĹ‚adkÄ™. Ale tamto byĹ‚o pĹ‚Ăłtno, a tu na miÄ™kko, moĹźe wiÄ™c nie byĹ‚o obwoluty? OssoliĹ„skie tomiki, bo sprawdzam przy okazji na przyszĹ‚ość dwa inne, pooprawiane na twardo, introligator poodcinaĹ‚ nawet tylne karty okĹ‚adek. Obwoluty pewnie nie byĹ‚o. DĹ‚ugo potem PIW teĹź wydawaĹ‚, i to grube ksiÄ…Ĺźki, w miÄ™kkich okĹ‚adkach, ubogich i bez obwolut. Chyba wiÄ™c i do Rachunku nie byĹ‚o. OkĹ‚adkÄ™ projektowaĹ‚a Ewa Lubelska-Frysztak. Dwa lata później byĹ‚y Mylne wzruszenia, okĹ‚adka: Ewa Frysztak-Witowska. Ta sama, po zmianach? CĂłrka po zamęściu? VIII ‘05

Ze sĹ‚owa wstÄ™pnego „Ten niedawno odrestaurowany film dowodzi, Ĺźe prawdziwa miĹ‚ość jest ponadczasowaâ€?. Omar Sharif na pĹ‚ycie z Doktorem Ĺťywago. ChociaĹź ja po części dla Julie Christie. VII ‘05

Nie wszystko Ĺ‚Ä…czy siÄ™ ze wszystkim, jednakĹźe, w Ĺźyciu spoĹ‚ecznym, coĹ› z czegoĹ› wynika Na funeralnej stronie wrocĹ‚awskiej „Wyborczejâ€? starajÄ…ca siÄ™ amatorka wspomina dziadka. „Nie przeczytaĹ‚ w Ĺźyciu pewnie Ĺźadnej ksiÄ…Ĺźkiâ€?. Tak siÄ™ publicznie przyznawać do rodzinnych wstydĂłw? I potem dowiadujÄ™ siÄ™, Ĺźe w polskim wydaniu Melindy i Melindy Allena nie bÄ™dzie napisĂłw, tylko lektor. VII ‘05

Z ziemi jaĹ‚Ăłwkowej – PowiedziaĹ‚, Ĺźe chce wstawić okna przed Ĺźniwami – sprzedawczyni w piekarni, gdy wchodziĹ‚em, do rezydentki na taborecie. Nierzeczywiste miasto. Choć, co wyjÄ…tkowe, przestaĹ‚a, gdy wszedĹ‚em. MoĹźe akurat domykaĹ‚a akapit, co teĹź nieczÄ™ste. VIII ‘05

Ta kantata na sopran i trÄ…bkÄ™ Niewielka orkiestra juĹź siÄ™ dostroiĹ‚a, teraz przez parÄ™ chwil spokojnie i lekko odgrywa czekanie na solistĂłw. WchodzÄ…, jaka piÄ™kna mĹ‚oda kobieta. UkĹ‚ony, krĂłtkie spojrzenia i gesty upewnieĹ„, i juĹź! TrochÄ™ nut i od razu gĹ‚os. Mocny, absolutnie nieeteryczny, stÄ…d, z ziemi. Bez wibrata i efektĂłw, wysokoĹ›ci sÄ…, Ĺźeby je wziąć, i dalej. PiÄ™knie i najswobodniej, jakby tylko wyjść i zaĹ›piewać. Odwraca siÄ™ do pierwszego skrzypka, jej twarz Ĺ‚Ä…czy siÄ™ w dwie róşne poĹ‚owy: oczami serdeczne porozumienie, usta szeroko otwierajÄ… samogĹ‚oski. Niby to aria, Bach przecieĹź pomyĹ›laĹ‚ jÄ… jak chĂłr, na wejĹ›cie, na pÄ™d, na unieĹ›, i tak jÄ… rozbiega Maria Keohane. WyraĹşne, choć stonowane pro-

Pamiątka z pogrzebu? Bo z początku nie wiedziałem. Z innymi w przedsionku kaplicy, w trakcie, juş zmierza do końca. Facet, pewnie z obsługi, podchodzi i rozdaje jakieś karteczki ze sporego stosiku. Wzmocniony, chyba ciut laminowany kartonik, Częstochowska złocona obficie. Przy Karpowiczu, jeśli, bardziej by pasowała Ostrobramska. Na odwrocie

76

3JUB 9 JOEE


WkĹ‚ada jednÄ… ze swoich monet, blokada puszcza. – DziÄ™kujÄ™ panu – wĂłzek psztÄ™k-psztÄ™k-psztÄ™k przy wysuwaniu, odjeĹźdĹźa. Ale Ĺźe u mnie taka skĹ‚adnia? Z sytuacyjnej spoĹ‚ecznej mimikry, jednak, jednak? E, wszystko pewnie przez adresata wypowiedzi. Chyba Ĺźe intuicja prozatorska. VIII ‘05

daty tylko Karpowicza, choć pogrzeb podwĂłjny, Cmentarz Osobowice, WrocĹ‚aw, Polska, krzyĹźyk, modlitwa. I na dole nazwisko i synowie, dom pogrzebowy. A, o to chodziĹ‚o. VIII ‘05

W warstwach uprzywilejowanych W Ossolineum odbieram ksiÄ…Ĺźki. Bibliotekarz do mnie, do siebie teĹź, jakby kontynuowaĹ‚ monologowanie – KtĂłre miejsce? Dam panu 77, ma pan prawo do przyokiennych. VIII ‘05

Z powrotem MÄ™czÄ…cy sen, dĹ‚ugo. ParowÄ…tkowy, miÄ™dzy innymi, Ĺźe zmieniĹ‚em imiÄ™. JakaĹ› sugestia gdzieĹ›, chyba z uczelni, nie pamiÄ™tam, zdaje siÄ™, taka jedna, nie wiem, i tak juĹź na emeryturze, i ja juĹź. I podpisujÄ™ siÄ™ na sprawdzanych pracach: StanisĹ‚aw Poprawa. Ĺšle mi z tym, Ĺźal, Ĺźe zmieniĹ‚em, tym gorzej, przykrzej, Ĺźe tak szybko. Ale wrĂłcÄ™ do mojego, gdzieĹ› za pięć lat, przy wymienianiu dowodu. Dobrze, odsuniÄ™cie, pozostanie. PatrzÄ…c juĹź na Ĺ›ciany i sufit, wÄ…tpliwoĹ›ci, Ĺźe moĹźe jednak Adam? Sprawdzić w dowodzie, ale to tylko bĹ‚ysk, przez chwilÄ™. Przy peĹ‚niejszym przebudzeniu przecieĹź Adam Poprawa. Jaka ulga. A to tylko ja. I wa. VIII ‘05

RóşnoĹ›ci – Dość tych wariacji. OglÄ…dam siÄ™, czy mĂłwi z nadmiaru, czy z luk. Do dziecka, za mnÄ…, przy kasie. WĹ‚osy dĹ‚ugie, dość Ĺ‚adny kolor, miedziana rudość, dĹźinsowy kostium, ale reszta. Poza tym okulary na wĹ‚osach. Ciekawe, czy chociaĹź raz w Ĺźyciu jednÄ… wariacjÄ™. Przy pakowaniu – Jak ci przylejÄ™, to zobaczysz. Nie daĹ‚o siÄ™ dalej wÄ…tpić. VIII ‘05

Choć bez większej wiary

CiÄ…g dalszy juĹź w barze

, ale a nuĹź: w empiku przy okazji sprawdzam, czy nie ma P.O.L.O.V.I.R.U.S.a, jakimĹ› przypadkiem. Nie mogÄ™ znaleźć Kur, pytam dziewczynÄ™, z ktĂłrÄ… zresztÄ… siÄ™ sobie kĹ‚aniamy. – Powinna być – ruch rÄ™kÄ… – przy Kunickiej. Mam nadziejÄ™, Ĺźe taki kierunek tylko z powodu alfabetu. VIII ‘05

Ta znacznie starsza. Bierze na wynos, do naczyĹ„ wĹ‚asnych. Do sĹ‚oika z nakrÄ™tkÄ… barszcz. Dziewczyna nalewa, waĹźy, jeszcze. – I podwĂłjne goĹ‚Ä…bki, tylko Ĺźe sos do jednych. Twarz jak historia ruchu robotniczego za ostatnie siedemdziesiÄ…t lat. Podaje plastikowy pojemnik. Dziewczyna nakĹ‚ada. – Tylko sos pojedynczy. – Dobrze, pamiÄ™tam. Podlicza. – To tyle samo kosztuje?! VIII ‘05

Dwa piÄ™tra wyĹźej – ChodĹşcie juĹź, bo parking nam siÄ™ skoĹ„czy. TyĹ‚em do regaĹ‚u. ZbierajÄ…ca rodzinÄ™, z szybkim skutkiem, juĹź schodzÄ…, prĂłcz niej on, dziewczynka i dwĂłch maĹ‚ych chĹ‚opcĂłw. VIII ‘05

JuĹź Czernyszewski, tylko potem – Ani wam, ani inspektorowi, bo potem nie wiadomo, co robić. DwĂłch, z placyku przy ĹšwiÄ™tego Wincentego, przez chodnik, na ulicÄ™. W zielonych roboczych spodniach, na szelkach, z gĂłrami z przodu. Jeden z podkĹ‚adkÄ… do pisania, ale nie on mĂłwiĹ‚. VIII ‘05

To mi siÄ™ trzyma gĹ‚Ăłwnie referencyjnie Tyle razy obok veritasu na ĹšwiÄ™tej Jadwigi, do instytutu i z powrotem. Chodnik wÄ…ski, barierka przed szynami, choć i tak nie byĹ‚o potrzeby patrzenia ponad witryny. A z mijania najciekawsza jedna rzeĹşba: duĹźa bryĹ‚a drewna, grecki krzyĹź, poĹ›rodku gĹ‚owa Chrystusa, tuĹź obok, na poprzecznych belkach, rÄ™ce z ranami, niemal jakby wyrastaĹ‚y z gĹ‚owy. MiaĹ‚o pewnie być trochÄ™ prekolumbijsko, trochÄ™ nowatorsko, wyszĹ‚o bardziej na Hermesa. DziĹ› wracaĹ‚em tramwajem, czyli jakieĹ› pół metra, a liczÄ…c chyba jeszcze niĹźszy chodnik, moĹźe i prawie metr nad poziomem. WiÄ™c, pierwszy raz, szyld: Veritatis splendor. VIII ‘05

Kaucja przewoźna – Ma pan zamienić na całą złotówkę? Na dłoni dwie pięćdziesięciogroszówki, przy wózkach w samie. Lewą podpiera kulą. Starsza, rzadkie włosy, spocone, bo chyba nie nowomodne strączki. Miałbym, ale objaśniam ją – Na pięćdziesiąt groszy one teş chodzą. – Nie – nie dowierza, nisko i z przeciągnięciem, i z czymś jeszcze za samogłoską. Na poręczy nalepione wprawdzie, şe złotówka lub dwa, ale ciut mniejsza teş jeszcze wystarczy.

Ja w imieniu kultury, polskiej teş , skoro poprzednio nikt się nie odezwał. Parę lat temu Miller poleciał Kennedym, şe niby nie pytaj, co Polska

77

3JUB 9 JOEE


Benedykt nr XVI produkuje

moĹźe zrobić dla ciebie, pytaj, co ty moĹźesz zrobić dla Polski. I, jak mĂłwiÄ™, nikt go nie wyĹ›miaĹ‚. DziĹ› w „Wyborczejâ€? relacjonujÄ… – serio! – wiec Cimoszewicza, ktĂłry powoĹ‚aĹ‚ siÄ™ na tamto widzenie Martina Luthera Kinga. PiszÄ™ widzenie, to byĹ‚o wiÄ™cej niĹź Ĺ›nić i wiÄ™cej niĹź marzyć. Cimoszewiczowi, a i „Gazecieâ€?, wystarczyĹ‚o marzenie. I powiedziaĹ‚ to bez wstydu, i bez potęşnej salwy Ĺ›miechu. OkradĹ‚ mnie. IX ‘05

PoczÄ…tek zostawiam, zatem „pewien rodzaj vademecumâ€?, sĹ‚Ăłwko opuszczÄ™, „pozwoli osobom wierzÄ…cym i niewierzÄ…cym objąć jednym rzutem oka caĹ‚Ä… panoramÄ™ wiary katolickiejâ€?. Niby motu proprio, na pewno jednak trzeba teĹź docenić starania tĹ‚umacza; szkoda wiÄ™c, Ĺźe anonimowego. IX ‘05

Tak ciepły wrześniowy dzień

Trzy, dwa, zero, stop

, a tu StyczeĹ„, przed czasopismami w empiku. PrzywitaĹ‚em siÄ™, przywitaĹ‚ siÄ™ z Jackiem. – Tu jest mĂłj wiersz – pokazaĹ‚ chyba na „Toposâ€?. Zaraz, teĹź nisko, szybko i przydechowo – A do „Odryâ€? daĹ‚em poemat o Tutenchamonie. I siÄ™ poĹźegnaĹ‚. Poprzednio widziaĹ‚em go na pogrzebie KarpowiczĂłw. GdzieĹ› od kaplicy do grobu, do kogoĹ›, szli za mnÄ… – Przygotowuje antologiÄ™, bÄ™dzie tam mĂłj wiersz, ale, niestety, korekta nie dopisaĹ‚a. Jakbym usĹ‚yszaĹ‚, Ĺźe wydaje to Maj; ale to by byĹ‚o za duĹźo. IX ‘05

Raz jeszcze motyw papieski, ale nie dlatego. Poprzedni wiÄ™c „miaĹ‚ niezwykĹ‚y talent dwustronnej komunikacji na wszystkich trzech poziomach: miÄ™dzyosobowym, grupowym i masowymâ€?. MĂłwi to medioznawca, czyli ktoĹ› od Ĺ›rodkĂłw. W sumie Ĺ›redniak. IX ‘05

Dość pewnie – i wiesz, zaferomoniĹ‚a mnie. – To co innego, jak tak. Obaj tak gdzieĹ› poczÄ…tek dawnego ogĂłlniaka, bo raczej nie mniej, gdy wysiadaĹ‚em ze 144. IX ‘05

Saga JERZY FRANCZAK

nie trzeba było się zastanawiać. I wszystko było moşliwe. W płytkim porannym śnie tenşe wuj Krzysiek umarł, upadł na podłogę, ale gdy pojawiło się pogotowie, wstał i chciał grać w karty, a lekarze próbowali go udusić specjalną elektryczną poduszką. Obudziłem się i natychmiast niewysłane listy mi się przypomniały, tylko gdzie one są? I te zgubione kluczyki od golfa. I ogarnęła mnie potęşna niechęć do tego świata, w którym rzeczy przepadają bez śladu. A poza tym nic się nie dzieje, tylko smuga światła pełznie po suficie i gramoli się za szafę. A we śnie wszystko moşe się zdarzyć. We śnie wszystko się wydarza. We śnie „ach� strząsa z siebie cudzysłów. Tak to przynajmniej fajnie wygląda ex post, jak się o tym opowiada. I przyśnił mi się teş taki śmieszny gość w garniturku i postanowiłem go opisać. W ogóle wszystko mi się przyśniło i do wszystkiego się zbudziłem.

A wiÄ™c pisanie wynika z dystansu? Czy to pytanie zbliĹźa mnie do sedna rzeczy? Mam nadziejÄ™, Ĺźe nie. MoĹźe nie powinienem zaczynać od koĹ„ca, ale dziÄ™ki temu juĹź wiem, do czego zmierza ta opowieść – a bÄ™dzie to opowieść o obcoĹ›ci i o okrucieĹ„stwie, i o tym wszystkim, czego pozbawia mnie – no wĹ‚aĹ›nie, co? Ale po kolei. RobiÄ™ krok do tyĹ‚u. Opowieść ta rozpoczyna siÄ™ w moim wĹ‚asnym Ĺ‚óşku, późnym rankiem, w tzw. dzieĹ„ roboczy, w ktĂłry nie mam nic do roboty. Leşę i prĂłbujÄ™ sobie przypomnieć, co mi siÄ™ Ĺ›niĹ‚o. A Ĺ›niĹ‚ mi siÄ™ stół prosektoryjny, na ktĂłrym leĹźaĹ‚ parasol i maszyna do szycia. Co to moĹźe znaczyć? W Ĺ›rodku nocy zbudziĹ‚em siÄ™ i myĹ›laĹ‚em nad tym dość dĹ‚ugo, ale potem zasnÄ…Ĺ‚em. I przyĹ›niĹ‚y mi siÄ™ krowy, ktĂłre idÄ… w stronÄ™ pustego nieba, krÄ™cÄ…c zadkami. A potem wujek Krzysiek, przebrany za kobietÄ™, a w efekcie nawet cięşarny. Ach, co to wszystko moĹźe znaczyć? Najgorsze, Ĺźe we Ĺ›nie wszystko byĹ‚o oczywiste, nad niczym

78

3JUB 9 JOEE


pominam sobie. Jaka leciała muzyka? I don’t know. Jak byłem ubrany? Je ne sais pas. Nad czym wtedy pracowałem? Ich weiss nicht. Kim wtedy byłem? Nescio quid. Jak to jest, şe Malicki potrafi tak wiernie wszystko odtworzyć? I tak łatwo, tak pogodnie składa siebie z tych resztek?

PiszÄ™ te sĹ‚owa przed sklepem miÄ™snym, opierajÄ…c zeszyt o rÄ…czkÄ™ wĂłzka, gdy dziecko Ĺ›pi w granatowej kolibie, a Ĺźona kupuje chabaninÄ™. Rzucam te ochĹ‚apy na papier, gdy jedna przyglÄ…da siÄ™ poĹ‚ciom miÄ™sa, a druga ma oczka zamkniÄ™te i róşowÄ… czapkÄ™ z pomponem. – O, jakie Ĺ›liczne! – rzuca ktoĹ› w przelocie. Wiem, Ĺźe Ĺ›liczne, inaczej bym nie notowaĹ‚. RytuaĹ‚, ktĂłremu siÄ™ oddajemy, to codzienne spacerozakupy. Pcham przed sobÄ… wĂłzkotorbÄ™, dziecko podskakuje na wybojach i warzywka teĹź. PrzyglÄ…dajÄ… mi siÄ™ chĹ‚oporobotnicy z klubokawiarni „Ugorekâ€?; wyglÄ…dajÄ… jak zacieki na szybie. SĹ‚oĹ„ce zĹ‚ocisto-plamiste. Ĺšnieg skrzypi i mrĂłz szczypie, gdy tak sobie naszÄ… Ĺ›w. TrĂłjcÄ… suniemy przez Osiedle. To kulminacja dnia, ktĂłry jest pusty aĹź do obiadokolacji – i w domu zawsze coĹ› – Ĺ›rubokrÄ™t zgubiony albo gość z gazowni – nieczytelny brudnopis – pod prysznicem samotne spermolanie. Te sĹ‚owa pisze prawdziwy burdeltata, prawdziwy pan Jureczek w biaĹ‚ej koszulce na ramiÄ…czkach, teraz, juĹź na balkonie, puszczajÄ…cy kółeczka z dymu, wychylony za balustradÄ™ i plujÄ…cy w dół, na ogrĂłdek kwiatowy. Tak to przynajmniej wyglÄ…da z mojej perspektywy. Tak to przynajmniej wyglÄ…da, jak siÄ™ prĂłbuje nabrać dystansu do siebie, przykroić to wszystko do ogĂłlnoĹ›ci i do „siÄ™â€?, bez pozerstwa nie da rady i bez efektĂłw specjalnych teĹź. Tymczasem spodziewany szok: Ĺźe ona jest, choć dopiero co jej nie byĹ‚o – i Ĺźe ja jestem w jej istnienie wmieszany – zagrzebaĹ‚ siÄ™ pod czymĹ› takim, schowaĹ‚ pod grubÄ… warstwÄ… waty i szlamu, Ĺźe trudno siÄ™ go dokopać. Pozostaje caĹ‚a masa dziwnych, radosnych i mieszanych uczuć, ktĂłre sÄ… tak blisko, Ĺźe tracÄ… ostrość.

W tym samym „Lokatorzeâ€? uczestniczyĹ‚em niedawno w promocji kolejnego OuLiPijskiego numeru art-zina „MrĂłwki w Czekoladzieâ€?. Kilku autorĂłw, poĹ›rĂłd nich i ja, zastosowaĹ‚o perecowskÄ… receptÄ™ na przeszĹ‚ość: zbudować listÄ™ przeszĹ‚ych detali zarazem osobistych i wspĂłlnych; w grÄ™ wchodzÄ… charakterystyczne przedmioty, teksty, piosenki, zdarzenia‌ Ja napisaĹ‚em m.in.: PamiÄ™tam bÄ…czki z saletry. ByĹ‚y zrobione z dwĂłch poĹ‚Ä…czonych, podziurawionych zakrÄ™tek po wĂłdce, wypeĹ‚nione aptecznÄ… saletrÄ… i siarkÄ… z zapaĹ‚ek. PodpalaĹ‚o siÄ™ je i rzucaĹ‚o z caĹ‚ej siĹ‚y przed siebie, a one pÄ™dziĹ‚y dalej o wĹ‚asnych siĹ‚ach. PamiÄ™tam listy do Coca-Coli i przysyĹ‚ane przez Koncern materiaĹ‚y reklamowe: naklejki w róşnych jÄ™zykach Ĺ›wiata oraz plany lekcji. PamiÄ™tam bramkÄ™ Marko Van Bastena, strzelonÄ… z rzutu roĹźnego. PamiÄ™tam coroczne zaduszkowe grabienie liĹ›ci wokół ĹźoĹ‚nierskich grobĂłw na Cmentarzu Rakowickim. PamiÄ™tam obowiÄ…zkowÄ… fluoryzacjÄ™ zÄ™bĂłw. PamiÄ™tam takie obiegowe obelgi, jak „mosiekâ€?, „jeĹ‚opâ€?, Ĺ‚oĹ›â€?, „łorâ€? i „syn mamutaâ€?. I tak dalej, i tym podobne. Drobiazgi, z ktĂłrych siÄ™ skĹ‚adam, choć zĹ‚oĹźyć siÄ™ nie mogÄ™, a ktĂłre sÄ… dobrem wspĂłlnym, wspĂłlnÄ… mÄ…droĹ›ciÄ… i wspĂłlnym piÄ™knem. MuszÄ™ jednak przyznać, Ĺźe ten odwrĂłt od projektu autobiografii totalnej budzi we mnie tÄ™skne westchnienia i tÄ™py opĂłr. Bo jakĹźe to‌ jednym gestem wypisujesz siÄ™ z tego pisarskiego drÄ™czarium, odsyĹ‚asz do lamusa katusze Ă la Wat i wypeĹ‚niasz swoim Ĺźyciem wymyĹ›lony przez siebie formularz‌? ToĹź to abdykacja, kapitulacja i Ĺ›mierć! We mnie jest taki fĹąhrer, ktĂłry wrzeszczy: – Jeden Ĺ›wiat! Jeden Jurek! Jeden utwĂłr! NienawidzÄ™ go, konspirujÄ™ przeciw niemu, urzÄ…dzam zamachy i zabijam go, przejmujÄ™ wĹ‚adzÄ™ i koĹ„czÄ™ jego przerwany wpół okrzyk‌ aĹź ktoĹ›, jakiĹ› inny ja, dotÄ…d zakonspirowany, zajmie moje miejsce‌ i tak w koĹ‚o, Macieju. I tak w koĹ‚o, Georges. W gruncie rzeczy zza wiÄ™kszoĹ›ci ksiÄ…Ĺźek, ktĂłre czytam, wyĹ‚ania siÄ™ wizja czĹ‚owieka jako modelu do skĹ‚adania. OK, mĂłwi ta wizja, czĹ‚owiek jest nieco w kawaĹ‚kach, ale z Boşą pomocÄ…, przy uĹźyciu humanizmu i trudnego optymizmu, poskĹ‚adamy go jakoĹ› do kupy. Instrukcja obsĹ‚ugi czĹ‚owieka proponuje kilka metod; jednÄ… z ulubionych jest bez wÄ…tpienia zabawa w Ĺ›lady przeszĹ‚oĹ›ci. „Ślady przeszĹ‚oĹ›ciâ€? – tak siÄ™ mĂłwi, jakby przeszĹ‚ość przechadzaĹ‚a siÄ™ boso brzegiem morza. Z jej Ĺ›ladĂłw naleĹźy uĹ‚oĹźyć wyboistÄ… Ĺ›cieĹźkÄ™ prawdy, PrzeszĹ‚ość naleĹźy tropić, przeszĹ‚ość naleĹźy wytropić i ukatrupić, w nagrodÄ™ poznasz prawdÄ™ o sobie, a ta, jak wiadomo, ciÄ™ wyzwoli. No, jakie to sÄ… Ĺ›lady i co ci one mĂłwiÄ… o zwierzynie? MĂłw, co pamiÄ™tasz, aber schnell! – PamiÄ™tam, Ĺźe Magda, gdziekolwiek pojechaĹ‚a, robiĹ‚a tylko zdjÄ™cia nieba. PokazywaĹ‚a mi je potem na korepetycjach z francuskiego: – To jest Haga (niebo ogromne i kopulaste), a tutaj Monachium (niebo przykryte frÄ™dzlistymi obĹ‚oczkami), a to Lipsk (róşowe niebo i chmurki – jak tapeta w pokoiku dzieciÄ™cym)‌ Magda graĹ‚a na klawesynie, wierzyĹ‚a Ĺźarliwie i duĹźo podróşowaĹ‚a; wszystko jej siÄ™ ukĹ‚adaĹ‚o w hierarchicznÄ… caĹ‚ość, nad ktĂłrÄ… czuwali Bach i BĂłg. ByĹ‚em zawsze peĹ‚en tkliwego podziwu dla Ĺ›wiata, ktĂłrym siÄ™ otoczyĹ‚a. Ta muzyka sfer spotykaĹ‚a siÄ™ co tydzieĹ„ z mojÄ… symfoniÄ… szumĂłw i trzaskĂłw, aby pokonwersować po francusku. O, Rumeurs et Visions‌! – Ruhe! Weiter, wspominać!

A wiÄ™c taki to punkt odbicia, taki haust powietrza przed skokiem na gĹ‚ĂłwkÄ™. A wiÄ™c zamiast wynurzenia – peĹ‚ne zanurzenie, zamiast zwierzenia sprzeniewierzenie, zamiast wyznania wyzwanie, rzucone poĹ‚Ä…czonym katechizmom wszystkich krajĂłw i rajĂłw. I nie jest to kaprys, ale jedynie sĹ‚uszna inauguracja, nie dla mnie pisanie o kwiecie wiĹ›ni, pisanie jak rÄ™ki podanie, pisanie jak oddychanie i takie tam róşne. Na przykĹ‚ad wczoraj, w pociÄ…gu do Tarnowa‌ Nie, zacznÄ™ jeszcze raz: W pustym wagonie Warsu czytaĹ‚em wczoraj SagÄ™ ludu Malickiego. Wiola wzięła tÄ™ ksiÄ…ĹźkÄ™ z empiku na bon Plus GSM. Malickiego czytaĹ‚em nad herbatÄ… bez cytryny. SĹ‚oĹ„ce migotaĹ‚o, mrugaĹ‚o zza Ĺ›ciany lasu, gdy tak piĹ‚em i czytaĹ‚em. Po jakimĹ› czasie przy sÄ…siednim stoliku usiadĹ‚a pani w tzw. Ĺ›rednim wieku. TeĹź piĹ‚a herbatÄ™. Poza tym co chwilÄ™ sprawdzaĹ‚a, czy spod beretu nie wymknÄ…Ĺ‚ siÄ™ jakiĹ› kosmyk wĹ‚osĂłw. A za oknem las siÄ™ przesuwaĹ‚ szarobury pod mÄ™tnym, biaĹ‚ym, lutowym niebem. WczeĹ›niej, w e-mailu, pisaĹ‚ mi NiklasiĹ„ski, Ĺźe siÄ™ w Sadze ludu rozsmakowaĹ‚, a tu‌ Konsternacja, od pierwszych stron. Taka bezbarwna przesieka, chaszcze, za nimi puste niebo – a i to fotomontaĹź – a jeszcze dodamy kilka wspomnieĹ„ w technikolorze – a jeszcze przebijemy polaryzowanym zdjÄ™ciem domku pod lasem‌ A wiÄ™c konsternacja, nie wiem, co z tym zrobić. A mimo to podoba mi siÄ™ i zĹ‚y jestem na siebie, Ĺźe mi siÄ™ podoba. Ale podoba mi siÄ™ nie za bardzo, raczej bezradność. Jakby mnie postawiono przed witraĹźykiem z pleksiglasu i kazano podziwiać. Malickiego poznaĹ‚em kiedyĹ› w „Lokatorzeâ€?; przypominaĹ‚ hobbita, tzn. wyglÄ…daĹ‚ sympatycznie nader. ByĹ‚ trochÄ™ pijany, ja zresztÄ… teĹź. PamiÄ™tam, Ĺźe bolaĹ‚a mnie gĹ‚owa, bo poprzedniego dnia teĹź piĹ‚em. On zresztÄ… teĹź, z tego co wiem. Obok Malickiego siedziaĹ‚ Melecki, teĹź pijany; gadali spokojnie i pili rĂłwno, i naprawdÄ™ róşnili siÄ™ tylko tymi dwoma literkami. Co jeszcze pamiÄ™tam? Niewiele. Kiedy to siÄ™ dziaĹ‚o? Nie mam pojÄ™cia. Jaka byĹ‚a pogoda? Nie wiem. Z kim tam przyszedĹ‚em? Nie przy-

79

3JUB 9 JOEE


skich, brukowanych uliczek� – w stronę pomnika miejscowego świętego. Jeşeli pogładzić ręką jego potęşną i mosięşną stopę, bez wątpienia przyniesie to szczęście. Siadamy na świecącym w ciemnościach paluchu, wyświechtanym dotykiem tysięcy rąk. Chrystian robi nam zdjęcie. Przygląda się temu jakaś odziana w łachmany babuleńka, która grzebie w koszu na śmieci. Notuję to zdarzenie z pewnym zakłopotaniem, tak bardzo trąci tanią publicystyką. Fakt, şe notuję, wprawia mnie w jeszcze większe zakłopotanie. A co się tyczy publicystyki, to naprawdę tanie i trywialne wydaje mi się moje zakłopotanie – zakłopotanie mimowolnego turysty.

– Jawohl! PamiÄ™tam róşne miasta, miasta zrozumiaĹ‚e, miasta niepojÄ™te, miasta w zaniku, miasta nad miastami, przemoc Ĺźelaza na kamieniu, kamienia na drewnie, szkĹ‚a na Ĺźelazie, przemoc wmurowana w fundamenty i naniesiona na fasady, ukryta i jawna jak te potęşne inskrypcje koraniczne, rozwieszone pod sklepieniem Hagii Sofii w Stambule, te Ĺźetony niedostÄ™pnej nam, tajemniczej gry‌ W Stambule pijaĹ‚em piwo Efez. We Frankfurcie, w parku, karmiĹ‚em krĂłliki. Z dachu kamienicy w DĂśbling patrzyĹ‚em na niebo, na jego rozchylone faĹ‚dy, na rozdarcie, pod ktĂłrym czerwieĹ„ i burza przetaczajÄ…ca siÄ™ nad wzgĂłrzami, i ptaki sponiewierane w tej czerwieni. W Udine widziaĹ‚em wrĂłble walczÄ…ce o miejsce na krzyĹźu na szczycie dzwonnicy. Z Dalmacji zapamiÄ™taĹ‚em na przykĹ‚ad zwaĹ‚y gÄ™stej piany przy wodospadzie Krka, a z Rzymu schody, na ktĂłrych leĹźaĹ‚ Ĺ›w. Aleksy. Moje wspomnienia z podróşy nie skĹ‚adajÄ… siÄ™ w caĹ‚ość, nie ma tu Ĺźadnego katalogu Koehla, powstaje z nich koncert, peĹ‚en ciemnoĹ›ci i trzasku‌ SiedzÄ™ w kawiarni w Bordeaux i w McDonaldzie na Sultanahmedzie, moczÄ™ nogi w Bosforze i patrzÄ™ tÄ™po na Czarne Morze, i biegnÄ… ku mnie fale i dale, morskie baĹ‚wany, osioĹ‚ki i matoĹ‚ki. Albo rĂłwnina, sĹ‚oĹ„ce i chmury jak balony zaporowe nad polami sĹ‚onecznikĂłw. Jedzie ze mnÄ… para WÄ™grĂłw; on caĹ‚y czas mĂłwi, a ona potakuje: – Ygem‌ ygem‌ ProszÄ™ kierowcÄ™, Ĺźeby siÄ™ zatrzymaĹ‚ obok przydroĹźnego straganu z arbuzami gdzieĹ› pod Szolnok. Ja, nieprzytomny, w jakiejĹ› bramie w Amsterdamie, ja na rowerze w Hanowerze, ja na promie do Sztokholmu, ktĂłry pĹ‚ynie na Koli Otok, ale wczeĹ›niej tonie, ja na Forum Romanum, poĹ›rĂłd obrĂłconych w perzynÄ™ kolumn‌ Wszystko zmienia stan kupienia, rozprasza siÄ™, dekoncentruje i popada w stan hipnotycznego zapomnienia. (Tutaj juĹź posiĹ‚kujÄ™ siÄ™ znalezionymi zapiskami, z ktĂłrych klecÄ™ ten utwĂłr rozproszony). – W Hwarze przed wejĹ›ciem do autobusu musimy ubrać podkoszulki. Dlaczego? Moral – odpowiada kierowca, wydymajÄ…c usta. – W KoĹĄicach, rano, z okien tramwaju, wieĹźyce koĹ›cioĹ‚Ăłw jak absolutny brak porĂłwnania. – Samotne piwo na St. Agnese in Agora w Rzymie. BrzdÄ™kolenie Dire Straits. Ciemny sprzedawca tanich Ĺ›wiecideĹ‚ek. AmerykaĹ„scy turyĹ›ci ziewajÄ… nad lasagne. Sklep z zabawkami nazywa siÄ™ „TOO MUCHâ€?. – W Pradze, przed kawiarniÄ… Samsa, przed naszym wspĂłlnym wieczorem autorskim, Pluszak mi mĂłwi, Ĺźe z nerwĂłw zachciaĹ‚o mu siÄ™ kupę‌ Cóş mi przychodzi ze zbierania tych Ĺ›ladĂłw? Melancholijna radość, Ĺźe jestem gdzie indziej, musi mi starczyć za caĹ‚e znaleĹşne. Aha, mogÄ™ jeszcze pooglÄ…dać zdjÄ™cia, mogÄ™ teĹź w dziale „Hobbyâ€? jakiegoĹ› „Who is whoâ€? wpisać „Podróşe maĹ‚e i duĹźeâ€?. Takiej Szymborskiej na przykĹ‚ad z Leningradu zostaĹ‚o „nie wiÄ™cej niĹź półtora mostuâ€?, a mnie zostaĹ‚a „tylko fasada Dworca Finlandzkiegoâ€?, na dodatek z Petersburga, czytaĹ‚em o niej ze sto razy, ostatnio u Brodskiego. A Bolonia roztacza siÄ™ promieniĹ›cie wokół paĹ‚acu z lodĂłw Ĺ›mietankowych, ktĂłry wyrasta prosto z mojej ulubionej bajki. Nie wierzÄ™, Ĺźe pewnego dnia pokruszone obrazy poĹ‚Ä…czÄ… siÄ™ w caĹ‚ość; wierzÄ™, w kaĹźdym okruchu zawiera siÄ™ caĹ‚ość i poza tym okruchem nie jest moĹźliwa. WeĹşmy taki okruszek:

Tak wĹ‚aĹ›nie, ilekroć wybieram siÄ™ w podróş, walczÄ… we mnie dwa impulsy. Pierwszy z nich kaĹźe mi poznać zawczasu miejsce, do ktĂłrego jadÄ™ – jego historiÄ™, sztukÄ™, mentalność ludzi itd. – kaĹźe mi jechać przez WÄ™gry z Magrisem, do Wenecji zabrać Brodskiego, do Duino Rilkego, do Triestu Ungarettiego, do Chorwacji MatvejeviÄ?a. Taki myĹ›lowy ekwipunek moĹźe siÄ™ jednak wydać dość cięşki; bojÄ™ siÄ™ siĹ‚y cudzej wizji, ktĂłra narzuca siÄ™ i przesĹ‚ania to, co do niej nie pasuje; bojÄ™ siÄ™ przemocy bedekera i potÄ™gi przedsÄ…dĂłw. Dlatego poddaje siÄ™ drugiemu impulsowi – ten popycha mnie ku absolutnej ignorancji, wedle zasady „nie wiedzieć, aby widziećâ€?. Pisze o tym Andrzej Stasiuk: „Dobrze jest przyjechać do kraju, o ktĂłrym prawie nic siÄ™ nie wie. MyĹ›li wtedy cichnÄ… i stajÄ… siÄ™ bezuĹźyteczne. Wszystko trzeba zaczynać od nowaâ€?. Czy jednak rzeczywiĹ›cie? Czy naprawdÄ™ wszystko i istotnie od nowa? Nie wiem. Nie mam tak wielkiego zaufania do owej niewiedzy, miotam siÄ™ wiÄ™c miÄ™dzy skrajnoĹ›ciami Ĺ›lepego erudyty i czuĹ‚ego ignoranta. ZresztÄ… wystarczy zastanowić siÄ™ nad tym „nie wiemâ€?, aby wydaĹ‚o siÄ™ podejrzane; wszak wszÄ™dzie przywozi siÄ™ ze sobÄ… swoje nawyki myĹ›lowe – wszÄ™dzie porzÄ…dkuje siÄ™ rzeczy wedle swojej gramatyki. „Niewiedzaâ€? okazuje siÄ™ wiÄ™c, mĂłwiÄ…c wprost, pisarsko uĹźyteczna. Jest oparciem dla porÄ™cznego mitu – mitu pielgrzyma, przemierzajÄ…cego nieznane krainy, aby dotrzeć do samego siebie. W JadÄ…c do Babadag Stasiuk (notabene, wydawca Malickiego – wszystko siÄ™ Ĺ‚Ä…czy i skĹ‚ada w caĹ‚ość‌) wystylizowaĹ‚ w ten wĹ‚aĹ›nie sposĂłb sam siebie: samotny podróşnik, wyzwolony z historii i geografii, patrzÄ…cy, jak odwieczne bierze za pysk przemijalne. Jego empatia i zdolność adaptacji jest niemal absolutna: wszÄ™dzie jest bardziej sobÄ…, odkrywa w sercu Europy trzeci i czwarty Ĺ›wiat, bardziej naturalny i prawdziwszy. Ĺťadnej obcoĹ›ci, Ĺźadnej niemoĹźnoĹ›ci miÄ™dzy nim a rumuĹ„skim chĹ‚opem, tylko zrozumienie proste jak podanie rÄ™ki. A mnie ciekawi, czy Stasiuk musiaĹ‚ w ktĂłrymĹ› momencie poczuć siÄ™ jak turysta – jak ktoĹ› nie na miejscu, ktoĹ›, kogo dwuznaczny status stawia pod znakiem zapytania jakÄ…kolwiek naturalność i szczerość‌ Na przykĹ‚ad gdy robiĹ‚ zdjÄ™cia albo gdy coĹ› notował‌ Czy nie jest tak, Ĺźe dziĹ› kaĹźdy pielgrzym staje siÄ™ w pewnym stopniu turystÄ…? I nawet w HuĹĄi i RâĹ&#x;inari kaĹźdy pielgrzym jest turystÄ…, tylko dlatego, Ĺźe nie jest rumuĹ„skim chĹ‚opem ani cygaĹ„skim dzieckiem, ani poganianÄ… przez niego krowÄ…. Jest kimĹ›, kto przyjeĹźdĹźa z daleka, aby oswoić miejsca, przyrĂłwnujÄ…c je do tych, ktĂłre juĹź zna. I aby poznać ludzi, czyli kupić od nich swojÄ… prawdÄ™ o nich. Stasiuk sam zauwaĹźa, iĹź „w koĹ„cu okazuje siÄ™, Ĺźe czĹ‚owiek szuka tylko tego, co widziaĹ‚ wczeĹ›niejâ€?‌ Za wystylizowaniem postaci podróşnika idzie stylizacja samej wizji. To wizja tej części kontynentu, ktĂłra jest jak ciemna studia, jak „europejskie idâ€?; zaczyna siÄ™ za KoniecznÄ… i ciÄ…gnie aĹź po AlbaniÄ™ i dalej. Sednem tych stron jest swoiste zaniechanie, Ĺ‚atwo odczuwalne „ciÄ…Ĺźenie materii, ktĂłra pragnie powrĂłcić do czasĂłw, gdy

‌Po obsadzonym palmami nabrzeşu spacerują ludzie; sprzedawcy lodów nawołują w ich kierunku. Słońce praşy – jachty rzucają cumy – turyści snują się po ruinach pałacu Dioklecjana i zaglądają ciekawie do katakumb. Na głównym placu miasta kilku chłopców gra w piłkę; jedną bramką są drzwi kamienicy, drugą – wejście do muzeum. Cała sztuka polega na umiejętnym lawirowaniu między przechodniami. Ze Starego Miasta, jak radzą wszystkie przewodniki we wszystkich językach świata, naleşy udać się na północ – „przez plątaninę wą-

80

3JUB 9 JOEE


Po Chorwacji podróşowaliĹ›my z Meierami. Im teĹź urodziĹ‚o siÄ™ dziecko, Blanka. Blanka ma zespół Downa. Ten ciemny niepokĂłj, ktĂłrym podszyte byĹ‚o sĹ‚oneczne wybrzeĹźe Dalmacji, ujawniĹ‚ siÄ™ – tak to teraz widzÄ™. A tydzieĹ„ temu zmarĹ‚a moja babcia. ZmarĹ‚a dokĹ‚adnie w chwili, gdy w klubie Pod GruszkÄ… odbieraĹ‚em nagrodÄ™ literackÄ… (dyplom, czek i statuetkÄ™, z ktĂłrÄ… nie wiedziaĹ‚em, co robić przez resztÄ™ wieczoru) – wtedy wĹ‚aĹ›nie zasnęła przed telewizorem. W nocy Wiola miaĹ‚a sen. ĹšniĹ‚a jej siÄ™ martwa babcia, ktĂłra oĹźywa i wstaje‌ a potem babcia-Sonia, taka hybryda, trup babci w Ĺ›pioszkach i czapeczce, ktĂłry rĂłwnoczeĹ›nie jest SoniÄ… i ktĂłry porusza siÄ™, mĂłwi coĹ› i kwili w dzieciÄ™cym Ĺ‚óşeczku. Rzecz jasna, wszystkim podsunÄ…Ĺ‚ siÄ™ cichaczem mistyczny gotowiec: stary czĹ‚owiek odchodzi, a jego miejsce zajmuje nowy; jedna drugiej podaje paĹ‚eczkÄ™ i przekracza metÄ™. StaĹ‚o siÄ™ to w 60. rocznicÄ™ holocaustu, a przecieĹź caĹ‚a rodzina babci‌ O tym innym razem. BÄ…dĹş co bÄ…dĹş w Auschwitz byĹ‚a jej koleĹźanka, ktĂłra rĂłwnieĹź uciekĹ‚a z getta; przeszĹ‚a nawet marszem Ĺ›mierci do Dachau‌ Mniejsza o to. Teraz babcia nie Ĺźyje i puste miejsce po niej zastÄ…piĹ‚ ten maĹ‚y kosmita w şóĹ‚tych Ĺ›pioszkach w kaczuszki i czerwonej czapeczce i rozpoczÄ…Ĺ‚ swĂłj prywatny marsz ku Ĺ›mierci. Dziwne to, mÄ™tne – do czego siÄ™ budzimy, co nas zabija – do rozstrzygniÄ™cia pozostaje teĹź kwestia, czy Ĺ›wiat to obĂłz przejĹ›ciowy, obĂłz pracy czy obĂłz koncentracyjny. ZresztÄ… Chrystian Meier zajmuje siÄ™ holocaustem‌ Te drobiazgi, ten bilon, drobne datki pamiÄ™ci i niechciana jaĹ‚muĹźna, to wszystko mnoĹźy siÄ™, roĹ›nie, nawarstwia, aĹź trudno mi dokopać siÄ™ do skandalu Ĺ›mierci i narodzin, do awantury rodzicielstwa – do pierwotnego wstrzÄ…su, ktĂłry wprawiĹ‚ w ruch te wszystkie zdania. Wtedy, w Vodicach, rozmawialiĹ›my duĹźo o szoah, nocÄ…, przy piwie, w knajpie na ryneczku, podczas gdy dziewczyny spaĹ‚y w wynajÄ™tym mieszkaniu, a w ich brzuchach spaĹ‚y jeszcze dwie dziewczyny, wiÄ™c leĹźaĹ‚y tak, jedna zamkniÄ™ta w drugiej, jak matrioszki. Nazajutrz upaĹ‚ byĹ‚ potworny i sĹ‚oĹ„ce spaliĹ‚o mnie, byĹ‚em caĹ‚y czerwony, podczas gdy Chrystianowi jedynie wzmocniĹ‚ siÄ™ ciemny odcieĹ„ jego skĂłry (czy po to wygraliĹ›my wojnÄ™?), a rok wczeĹ›niej, teĹź w Ĺ›rodku nocy, Ĺ‚apaliĹ›my stopa do Negru Voda na granicy rumuĹ„sko-buĹ‚garskiej‌ etc. etc.

ksztaĹ‚ty jeszcze nie istniaĹ‚yâ€?. PrzestrzeĹ„ – ta odwieczna teraĹşniejszość – uniewaĹźnia czas; historia ustÄ™puje miejsca meteorologii, a geografia geologii. Z przydroĹźnego bĹ‚ota i ziemi, z twarzy siedzÄ…cych w barze ludzi, z nieczytelnych map i banknotĂłw wysnuwa siÄ™ ta wizja – rĂłwnie plastyczna i rĂłwnie nierealna, co fantasmagorie Kusturicy. SwojÄ… siĹ‚Ä™ czerpie ona ze swoich sĹ‚aboĹ›ci, a ostrość widzenia jest tu pochodnÄ… szczegĂłlnego rodzaju Ĺ›lepoty – Ĺ›lepoty zamierzonej i wĹ‚aĹ›ciwie koniecznej przy tego rodzaju syntetycznym widzeniu. A mnie brakuje rys i pÄ™knięć, ktĂłrych wizja by siÄ™ nabawiĹ‚a podczas podróşy przez bezdroĹźa. A mnie i tak najbardziej interesuje domykanie ksztaĹ‚tĂłw, ich mozolne szlifowanie, ta dwuznaczna gra obliczona na okreĹ›lony efekt. A mnie interesuje, na ile zdjÄ™cie z prowadzonym przez bĹ‚otnistÄ… drogÄ™ niewidomym skrzypkiem podyktowaĹ‚o caĹ‚Ä… ksiÄ…ĹźkÄ™ i czy nie przesĹ‚oniĹ‚o kilku innych przewijajÄ…cych siÄ™ przed oczami widokĂłw. Monolityczna spĂłjność opowieĹ›ci o rozpadzie budzi we mnie pewien niepokĂłj – przez to doszukujÄ™ siÄ™ w caĹ‚ej konstrukcji jakiegoĹ› obcego ciaĹ‚a, dlatego opukujÄ™ jÄ… w poszukiwaniu pustakĂłw albo wielkiej pĹ‚yty. WÄ™szÄ™ tu jakÄ…Ĺ› wygodÄ™, Ĺ‚atwość kontaminacji, wytrych. JeĹ›li chodzi o mnie, przyznajÄ™: w Splicie nie byĹ‚o Ĺźadnej Ĺźebraczki. ByĹ‚a gdzie indziej, w mieĹ›cie Ĺ ibenik, o ktĂłrym nie mam nic do powiedzenia, prĂłcz tego moĹźe, Ĺźe w okolicach portu trudno znaleźć miejsce parkingowe. Do Splitu, oszukujÄ…c pamięć, przesiedliĹ‚a jÄ… logika tego tekstu – logika, ktĂłra nie do koĹ„ca jest moja. SprĂłbujÄ™ wiÄ™c na chwilÄ™ zaufać pamiÄ™ci. JadÄ…c do Splitu sĹ‚ynnÄ… JadraĹ„skÄ… MagistralÄ…, niespodziewanie natrafiĹ‚em na autostradÄ™, ktĂłrej nie notowaĹ‚a mapa sprzed roku. Autostrada byĹ‚a nowiutka i prawie zupeĹ‚nie pusta; biegĹ‚a niemal od Senj aĹź do Splitu. Trzy pasy szybkiego ruchu przecinajÄ…ce Ĺ‚yse, spalone sĹ‚oĹ„cem gĂłry. Gdzieniegdzie jakieĹ› przedmieĹ›cia albo ruiny domĂłw. Raz na jakiĹ› czas bramki. Gdy zatrzymaĹ‚em siÄ™ na ktĂłrymĹ› ze zjazdĂłw (niewielki parking, toaleta plus druciane ogrodzenie), spostrzegĹ‚em, Ĺźe autostrada obsadzona jest tabliczkami: „uwaga, teren zaminowanyâ€?. DoznaĹ‚em wĂłwczas uczucia dziwnego rozdwojenia – jakby nakĹ‚adaĹ‚y siÄ™ na siebie dwie róşne, lecz rĂłwnie realne realnoĹ›ci. To tak, jakbym siedzÄ…c w kinie typu 3D na pokazie trĂłjwymiarowego filmu Ĺ›ciÄ…gnÄ…Ĺ‚ okulary i ujrzaĹ‚ peĹ‚gajÄ…ce po ekranie pĹ‚askie, nieostre, naĹ‚oĹźone na siebie i nieznacznie rozsuniÄ™te obrazy. Tego samego uczucia doznawaĹ‚em później, w kurorcie Vodice, gdy po drodze na plaşę mijaĹ‚em ponure plakaty z generaĹ‚em Ante VukoviÄ?em (jego rÄ™ka, wyciÄ…gniÄ™ta we wĹ‚adczym geĹ›cie, wskazywaĹ‚a w gĹ‚Ä…b fotografii, na pĹ‚onÄ…ce domy) – plakaty, rozklejone na ogrodzeniu luksusowego hotelu. Upalny, sĹ‚oneczny dzieĹ„, rozkwitajÄ…cy poĹ›rĂłd cukierkowych dekoracji plaĹźowych bud, barĂłw i boisk, podszyty byĹ‚ groĹşnÄ… i ciemnÄ… nocÄ…, ktĂłra rosĹ‚a niepostrzeĹźenie. The more that you fear us, the bigger we get – gĹ‚osiĹ‚o hasĹ‚o, wysmarowane na murze, okalajÄ…cym uroczy klasycystyczny koĹ›ciółek. A potem byĹ‚y zawody w piĹ‚ce plaĹźowej, ktĂłre nieomal przemieniĹ‚y siÄ™ w bijatykÄ™, i potęşny Chorwat z MatkÄ… BoskÄ… wytatuowanÄ… na ramieniu, policzkujÄ…cy swojego syna za to, Ĺźe przytuliĹ‚ siÄ™ do mamy (bo trzeba być twardym, bo Ĺ›wiat peĹ‚en jest innowiercĂłw, MurzynĂłw i pedaĹ‚Ăłw). WracajÄ…c raz jeszcze, na krĂłtko, do Stasiuka: mam wraĹźenie, Ĺźe podróşuje on z jakimĹ› scenariuszem w gĹ‚owie, role ma od poczÄ…tku obsadzone; musi wykluczyć obce pierwiastki, ogrodzić siÄ™ i ograniczyć – dlatego jego esej mniej przypomina rumuĹ„ski pociÄ…g osobowy, a bardziej chorwackÄ… autostradÄ™, przecinajÄ…cÄ… zaminowane pustkowia.

Wszystkie miejsca, ktĂłre przywoĹ‚aĹ‚em, wirujÄ… mi teraz przed oczami, najpierw szybko, potem coraz wolniej, jak karuzelka-pozytywka nad Ĺ‚óşeczkiem Soni. A ja, niczym moja dwumiesiÄ™czna cĂłrka, patrzÄ™ na to z zachwytem i, gdy maskotki nieruchomiejÄ…, okrzykami prĂłbujÄ™ je wprawić ponownie w ruch. Prosty, gĹ‚upi mechanizm na spręşynkÄ™, odtwarzajÄ…cy w kółko melodiÄ™ z Love story. Rozwieszone na plastikowym krzyĹźu misiaki i laleczki, taĹ„czÄ…ce w jakimĹ› upiornym ronde enfentine. Kto to wszystko wymyĹ›liĹ‚? Mam na myĹ›li pozytywkÄ™, dziecko, Ĺ‚óşeczko, kamienicÄ™, ojczyznÄ™ naszÄ… i firmament, i caĹ‚Ä… resztÄ™. Durne pytanie, wprawiajÄ…ce w tÄ™pe katatoniczne odrÄ™twienie, domaga siÄ™ durnej odpowiedzi. A kiedy i tej brak, sĹ‚owa odklejajÄ… siÄ™ od Ĺ›wiata i Ĺ›wiat jest pozbawiony etykietek – przedmiot niewiadomego pochodzenia, produkt no name – i ja w nim, wpisany w niego i z nim nierozĹ‚Ä…czny, jak wada produkcyjna. A teraz jestem tu: w tych czterech sĹ‚owach. A teraz jestem tu – miÄ™dzy myĹ›lnikami – siÄ™ schowaĹ‚em. A teraz jestem (w nawiasie), gdzie uciekĹ‚em przed tamtymi. A teraz zaczaiĹ‚em siÄ™ w „a terazâ€?, dla niepoznaki, i stÄ…d wydajÄ™ rozkazy: – Tego wymazać! Tego zmienić w jamnika! Tamtego r o z s t r z e l a ć !

81

3JUB 9 JOEE


I jeszcze na koniec, nota bene i Ă propos, przypomina mi siÄ™ Olga M., ktĂłrÄ… dawno dawno temu widywaĹ‚em na warsztatach literackich u Maćka Naglickiego. SpecjalizowaĹ‚a siÄ™ w znajdowaniu róşnych bĹ‚Ä™dĂłw i nieprawidĹ‚owoĹ›ci. – Ta metafora jest niepoprawna – mĂłwiĹ‚a. – Podobnie jak „ciszy biaĹ‚y jeleĹ„â€? u BaczyĹ„skiego. Ja nie uznajÄ™ takich metafor. – Co chwilÄ™ skĹ‚adaĹ‚a jakÄ…Ĺ› deklaracjÄ™. NajwyraziĹ›ciej widzÄ™ jÄ… stojÄ…cÄ… przed przejĹ›ciem dla pieszych, nocÄ…, przy czerwonym Ĺ›wietle: – Ja jestem legalistkÄ…! – woĹ‚a do nas, stojÄ…cych po drugiej stronie ciemnej i gĹ‚uchej ulicy‌ (Ale nie bÄ™dÄ™ o niej pisaĹ‚, bo „moja poezja siÄ™ga korzeniami do nadrealizmuâ€?, podczas gdy „Franczak-prozaik kojarzony jest z estetykÄ… postmodernistycznÄ…â€?, Franczak-diarysta zaś‌) . Saga i Gra to fragmenty przygotowywanej

A teraz jestem przed sklepem miÄ™snym, opieram zeszyt o rÄ…czkÄ™ wĂłzka‌ Nie, jestem u siebie, na piÄ™terku, przed komputerem, ktĂłry Ĺ›piewa Hallo, space boy. PiÄ™tro niĹźej Ĺ›piÄ… moje dwie panie, skÄ…pane w pastelowym blasku lampki nocnej z Ikei. Za chwilÄ™ zejdÄ™ na dół, do nich, jakbym wracaĹ‚ z dalekiej galaktyki‌ a w rzeczywistoĹ›ci wziÄ…Ĺ‚em udziaĹ‚ w mydlanej space-operze, w tysiÄ™cznym odcinku serialu o nieudanej podróşy do gwiazdozbioru Franczaka‌ Ale nawet jeĹ›li tandetny, to kosmos. Nawet jeĹ›li urojona, to podróş. StÄ…d obcość, nawet jeĹ›li spreparowana, a jeĹźeli obcość, to okrucieĹ„stwo, choćby i komiczne. Wiem, Ĺźe nie wynalazĹ‚em prochu; ja go po prostu uĹźywam. Ja tylko robiÄ™ maĹ‚e dywersje, ruinki, na ktĂłrych rosnÄ… domy z dymu i ognia. A potem wracam do mojego dobrze umeblowanego Ĺźycia – do tego hipermarketu bez poczÄ…tku i koĹ„ca, gdzie ĹźyjÄ… ludzie, ktĂłrych kocham.

przez autora ksiÄ…Ĺźki (red.)

Gra JERZY FRANCZAK

drzew, szedł przez Planty, szedł szybko i długo, przemierzał miasto, pieszo szedł przez średniowieczny gród cum parkis, placis et uliciebus. Nagle przystanął, zdziwiony: – Jakie uliciebus? – Słuchaj, nie mam teraz czasu – odburknąłem. – Córa mi się niedawno urodziła, poza tym piszę duşą powieść, sześćset stron, a jestem dopiero na czwartej‌ A to tylko tak, dla zabicia czasu. ‌Zaczekaj tu, muszę lecieć na chwilkę, zaraz wracam.

„Diarysta�? Czyşbym zaczął pisać dziennik, ot tak, bez wstępnego postanowienia, z głupia Franczak? Pewien zaprzyjaźniony literat powiedział mi: no ładnie, zacząłeś dziennik pisać, w twoim wieku? I zacząłeś zupełnie jak Gombrowicz – od polemiki, od ataku, şeby się w sobie umocnić. A ja na to: co ty mi tu z tym Gombrowiczem? Bo rzeczywiście, co rusz to ktoś mi mówi, şe nawiązuję, şe wchodzę w dialog albo przedrzeźniam – a ja nie wiem, o co im chodzi! Ja w ogóle tego Gombrowicza nie czytałem, ani jego dzienników, ani nic, tylko początek Ferdydurke, jak pani zadała w klasie maturalnej! I szybko przerwałem, bo mnie nudziło, a Banan poşyczył mi streszczenia lektur i juş w ogóle nie było po co‌ A poza tym – mówię – to nie jest şaden dziennik! Dowody? Proszę, oto one:

2.

Zasępił się. Ruszył przed siebie, nad czymś zawzięcie się namyślając. Po paru krokach zatrzymał się znowu. Zrobił niezdecydowany gest, jakby przepuszczał jakieś niewidzialne osoby, zakręcił się na pięcie i opadł na ławkę. Gołębie przeleciały mu nad głową. Wiatr poruszył liśćmi i posypały się na alejkę słoneczne cętki. Za nim rozciągał się mur kamienicy, na którym ktoś nabazgrał: NAZI GŠUPOTOM RAZI. – To po co to wszystko? Kim ja jestem? – Mógłbyś powtórzyć? Zamyśliłem się. – Pytałem, kim jestem i jaki to wszystko ma sens. – Potem ci powiem.

1.

Gość, który mi się przyśnił na samym początku, jechał tramwajem, niewiele więcej o nim wiedziałem. Potem wysiadł i zbudziłem się, a zbudziwszy się, postanowiłem opisać jego przygody, po kolei, niczego nie przeinaczając. Kiedy się budziłem, mój bohater szedł pośród

82

3JUB 9 JOEE


3.

szego burdelu proszę‌ (Imiona rzeczywistych postaci zostaĹ‚y zmienione). SwojÄ… drogÄ… – ciekawa sprawa, rzeczywiste imiona szyfruje siÄ™, podstawiajÄ…c w ich miejsce inne imiona, nie mniej rzeczywiste. A jeĹźeli naprawdÄ™ jakiĹ› Norbert pokĹ‚ĂłciĹ‚ siÄ™ z jakÄ…Ĺ› AlicjÄ… i postÄ…piĹ‚ tak, jak mĂłj kolega po piĂłrze, ktĂłrego pod tym „Norbertemâ€? ukryĹ‚em? Powiecie, Ĺźe to maĹ‚o prawdopodobne. Ale przyznacie zarazem, Ĺźe teoretycznie moĹźliwe. SĹ‚owo „prawdopodobnyâ€? kojarzyĹ‚o mi siÄ™ od zawsze z „czekoladopodobnyâ€?, z tymi kakaowymi tabliczkami, ktĂłre udawaĹ‚y zupeĹ‚nie nieosiÄ…galnÄ… „w tamtych czasachâ€? czekoladÄ™. ZresztÄ…, moĹźna by to pociÄ…gnąć dalej i powiedzieć, Ĺźe prawdopodobieĹ„stwo jest wĹ‚aĹ›nie takÄ… popularnÄ… podrĂłbÄ…, a prawda to praczekolada, ktĂłrÄ… ktoĹ› kiedyĹ› ponoć jadĹ‚ – w dzieciĹ„stwie, we Ĺ›nie albo w zamroczeniu – i nawet opisaĹ‚ jej smak, ale niewiele z tego wynika. A przecieĹź prawdopodobieĹ„stwo to gra konwencji. WyobraĹşcie sobie taki reportaĹź spoĹ‚eczny (przepisaĹ‚em ten fragment z jednego reportaĹźu spoĹ‚ecznego, podstawiajÄ…c nazwiska z „ZeszytĂłw Literackichâ€?): ‌ Gustaw Herling-GrudziĹ„ski szybko opróşniĹ‚ resztÄ™ butelki. – Nie dam kurwie ani grosza – wychrypiaĹ‚ w stronÄ™ swojego kompana, JĂłzefa Czapskiego. – Jak Herbert wyjdzie, to niech sie niom sam zajmie. I tym bachorem. Dwa miesiÄ…ce wczeĹ›niej Herbert groziĹ‚ Herlingowi, jak twierdzi sÄ…d, Ĺźe „zrobi mu dym z chatyâ€?. Z braku dowodĂłw postÄ™powanie umorzono. Itd. itp. ‌No i taksĂłwkarz zawiĂłzĹ‚ go na miejsce, ten wszedĹ‚ do Ĺ›rodka, spuĹ›ciĹ‚ siÄ™ dwa razy w dwie róşne panienki, po czym wrĂłciĹ‚ do swojej dziewczyny w znacznie lepszym nastroju i natychmiast siÄ™ pogodzili.

Dzisiaj rano, wracając do domu z piekarni, spotkałem przygłuchego sąsiada z drugiego piętra. – Dzień dobry, dzień dobry – rzucił w moją stronę, przekonany, şe witam go juş z daleka; najwidoczniej usłyszał to, co chciał, zupełnie jak lokalny ksiądz, który na moje milczenie odpowiada nieodmiennie „na wieki wieków�. W ręku miałem siateczkę z bułeczkami i jedno jej ucho mi się wymsknęło, tak şe zatrzymałem się gwałtownie, şeby lepiej tę siateczkę uchwycić, i sąsiad teş się zatrzymał, przekonany, şe do niego zagaiłem. – Aaa, dziękuję, jakoś leci‌ – powiedział z zadowoleniem. – A u pana? Miałem ochotę go zignorować – ale, ostatecznie, jak to tak, udawać głuchego‌ przed nim? Więc bąknąłem, şe wszystko gra. Wtedy sąsiad oşywił się niespodziewanie: – Proszę? Nie dosłyszałem. – I zaczął majstrować około aparaciku przyklejonego do małşowiny. – Wszystko gra! – zawołałem. – Co pan mówi? – sąsiad zblişył się do mnie bokiem i nadstawił w moją stronę to lepsze ucho. – Jakiego konia? – Mówię, şe wszystko gra!! – krzyknąłem, rozglądając się mimowolnie na boki. Osiedlowa ulica, trochę rzadkiego śniegu, wrony, pusto. Tylko my tutaj, we dwóch, próbujący nieudolnie doprowadzić swoje role do końca; on zwrócony ku mnie bokiem, jak gołąb, i ja nachylony nad nim, z siateczką bułeczek w ręku. – Wie pan, ja nie najlepiej słyszę‌ Nie wytrzymałem, przyskoczyłem do niego i wrzasnąłem do ucha: – Wszystko gra!!! WszyYY-stkOOo-grAAAa!!! Mam to panu napisać na kartce?! ‌Usłyszałem echo swojego głosu, odbijające się od bloków – i usłyszałem swój własny okrzyk jakby z zewnątrz – co ja właściwie wrzeszczę? Wszystko gra‌ Nie „wszystko poezja�, nie „wszystko, co ludzkie‌�, ale: „wszystko gra�!! Potęşny nihilizm tego powiedzonka ocucił mnie natychmiast i wyprostowałem się, olśniony, pośród tych marnych, gomułkowskich dekoracji, i spojrzałem na sąsiada jak na jakąś atrapę. Ten natomiast, nic nie mówiąc, odwrócił się i poszedł sobie. Po powrocie do domu sam sobie to zapisałem na kartce. Śmieszne, prawda? Wywrzeszczeć coś z całych sił głuchemu, şeby to potem sobie zapisać. Śmieszne powiedzonko, śmieszna rozmowa z sąsiadem na śmiesznej ulicy o śmiesznej nazwie (Tadeusza Kantora). Śmieszna Umarła klasa, śmieszna klasa pracująca, przelicznik walut i śmierć. – Wszystko gra, prawda? – Taaa, wszystko prawda‌ To prawda, şe nie wiemy, co mówimy. Nie mówiąc o tym, co piszemy. Bo jeşeli wszystko gra i wszystko prawda, to cały świat jest lapsusem, dowodem nieograniczonej nieodpowiedzialności za słowo.

6.

Panienka przyszĹ‚a o piÄ…tej. MiaĹ‚a „na imiÄ™â€? Elwirka, o czym poinformowaĹ‚a mojego bohatera zaraz na wejĹ›ciu („Cześć kicia, jestem Elwirka‌ A ty?â€?), wprawiajÄ…c go w niemaĹ‚Ä… konsternacjÄ™ („A ja‌ ja jeszcze nie wiemâ€?). Po czym podeszĹ‚a do niego szparko. Wiatr poruszyĹ‚ firankÄ… i przez okno wsypaĹ‚o siÄ™ sĹ‚oneczne konfetti. Wentylator obracaĹ‚ mu siÄ™ nad gĹ‚owÄ…. On siedziaĹ‚ sztywno na Ĺ‚óşku, przykrytym niebieskÄ… narzutÄ… z napisem NON TESTED ON ANIMALS. – Rozbieraj siÄ™. – MoĹźe najpierw porozmawiamy? – MoĹźe potem? – Potem brakuje tematĂłw.

7.

Wyobraźcie sobie z kolei, şe w Ziemię uderzył potęşny meteor – i walnął akurat w samotną, otoczoną bezmiarem wód Wyspę Wielkanocną. Kto miałby na tyle siły, by uznać to za przypadek? Nie Dopust Boşy i nie Przypadek jako Zasadę, ale najzwyklejszy zbieg okoliczności?

4.

Tymczasem (?) mój bohater (jak on właściwie ma na imię?) zdąşył (czy to znaczy, şe musiał się spieszyć?) przesiąść się (a moşe ktoś go przesadził – za karę?) na inną ławkę. I siedzi na tej ławce. Wróble przeleciały mu nad głową. Wiatr poruszył liśćmi i na ławkę spłynęły słoneczne pobłyski. Na oparciu ławki ktoś nabazgrał flamastrem: Sylwia pizda zje z huja kłaka madafaka. – Słuchaj, mógłbyś mi załatwić jakąś panienkę? – oşywił się nagle. – Nie ma mowy – udałem oburzonego. – Ale‌ – Dość tego.

8.

Pociąg wystukiwał swoje monotonne, usypiające rytmy. Robił się coraz bardzie senny, powieki ciąşyły mu, a pod powiekami przelewał się ciemny likier. Dobiegały go juş tylko strzępy rozmów: – A znasz ty Boşenę? – Ty ty. – Osz ją ty? – Jąsz. Kiedy się ocknął, za oknem padał deszcz. Współpasaşerowie wymienili się w międzyczasie: miejsce dwóch chłopców zajęły dwie babcie. – Rozpadało się – zagaiła jedna z nich. – Hmm‌

5.

Przypomniało mi się, jak Norbert pokłócił się z Alicją, wsiadł w taksówkę i zakomenderował: – Do najbliş-

83

3JUB 9 JOEE


Kiedy ocknął się po dłuşszej przerwie, za oknem było całkiem szaro – wszystko rozmyte w deszczu i zmierzchu, niewyraźne i rozmazane – juş tylko strzępy, szare zlepki, te jakieś takie‌ jakby‌ – Widzi pan? Całkiem się rozpadło.

nurzeń, raz wie, co robi, a raz przyjmuje podsuwaną mu przez chłopców z „HA!artu� wdzięczną rolę Nikifora prozy) staje się łakomym kąskiem dla mediów; i tenşe Shuty okazuje się podszyty Mateją (tak brzmi jego skrzętnie ukrywane nazwisko). Od fasady Shuty, od tylca Mateja. Ale gość nie ma natury gracza, dlatego nie ukrywa swojej schizofrenii i oznajmia wszem i wobec, şe robi zakupy w hipermarketach, a w ogóle to wszystko dla jaj, a gębę dorabiają mu inni. I właśnie w takim stylu – jako gość w papierowej masce – staje się częścią bazaru. Bazar to lubi, bazar chwali się nowym nabytkiem i mówi: – Proszę zobaczyć, mamy teş lalkę, która mówi „nie� i pokazuje język! Jest tania i bezpieczna w uşyciu! Bazar wchłania wszystko i przemienia w towar. Bazar upraszcza wszystko, co wydaje się za trudne. Tak właśnie bazar sprowadza pisarzy do jednego rysu, i mówi: – To nie wszystko. Mamy lalkę, która dostawała w dupę pejczem! Mamy teş lalkę o odmiennych skłonnościach seksualnych! I w ten sposób z całego Kuczoka pozostaje pręga na dupie, a z Witkowskiego struşka zaschniętej spermy w kąciku ust. Przy czym tych dwóch ewidentnie na tym traci, bo są dobrymi pisarzami; dla Shutego to jedyna moşliwa wygrana.

9.

Słowo „entropia� zawsze budziło we mnie mieszane uczucia – jak się okazuje, niesłusznie. Z kolei słowo „elukubracja� budzi we mnie skojarzenia erotyczne. W moim głębokim przedrozumieniu języka łączy ono ejakulację i kubrak, wskazując niedwuznacznie na wytrysk w prezerwatywie‌ Niedawno zwierzyłem się z tego Malinowskim, a oni na to: – A co to jest elukubracja? – No‌ taki tekst. Takie wypracowanie. – Moşe chodzi ci o „elaborat�? – Nie‌ Elaborat to mebel kuchenny.

10.

Kiedy zamknął oczy, pociąg zrobił pętelkę, niczym kolejka w wesołym miasteczku: najpierw drgnął – cały przedział zachwiał się i przechylił – potem zawinął gwałtownie w górę, przesmyknął się do góry kołami i ześliznął z powrotem do poziomu, dokładnie wtedy, kiedy mój bohater, zupełnie juş obudzony, otworzył oczy.

14.

– Co to ma ze mną wspólnego? Dlaczego nic mi się śni? I dokąd ja właściwie jadę? – Donikąd. Jesteś tylko motywem wędrownym mojej opowieści. Zmartwił się, skrzywił, ale w końcu zasnął – i coś mu się jednak przyśniło. Przyśniła mu się świetlista istota, która powiedziała: „Uwaga! Uwaga! Premonicja istnieje‌ Strzeş się!�. Obudził się z cięşką głową, zlany potem: – Co to jest ta premonicja? Boję się‌

11.

Z górą sześć lat temu, czekając na pociąg do Lipska na krakowskim dworcu, przycupnąłem w Warsie (pamiętam dobrze, şe czytałem wtedy Apologię przypadkowości Odo Marquarda). Czy to z powodu nuşącej lektury, czy ze względu na niekorzystny biometr, poczułem senność. Zrobiłem sobie samoobsługową kawę i podszedłem do kasy z kubkiem w ręku. Kasjer niechętnie oderwał wzrok od ksiąşki i zlustrował mnie nieobecnym spojrzeniem: – Co, kawusi ci się zachciało? – zapytał. – No‌ – odpowiedziałem przepraszająco. – Oczka mi się trochu kleją‌.

15.

Odo Marquard opisaĹ‚ dzieje ludzkiej myĹ›li jako historiÄ™ teodycei. Odwieczne „Unde malum?â€? zmienia siÄ™ w „Si malum, unde Deus?â€?; od czasĂłw Leibniza Bogu zostaje wytoczony proces w sprawie zĹ‚a w Ĺ›wiecie. Tu powstaje paradoks: aby obronić Boga, naleĹźy zwolnić Go z roli StwĂłrcy lub sugerować jego nieistnienie (jak pisaĹ‚ Stendhal, „jedynym usprawiedliwieniem dla Boga jest to, Ĺźe go nie maâ€?). Ten ateizm ad maiorem Dei gloriam zmierza w kierunku ubĂłstwienia samego czĹ‚owieka, ktĂłry staje siÄ™ miarÄ… wszechrzeczy. Ale teodycea trwa i z kolei sam czĹ‚owiek, zasiadajÄ…cy na tronie StwĂłrcy, z roli oskarĹźyciela przechodzi do roli oskarĹźonego. To wĹ‚aĹ›nie Marquard nazywa „hipertroďŹ cznÄ… trybunalizacjÄ…â€?, czyli presjÄ… absolutnego usprawiedliwienia, przymusem absolutnej legitymizacji. Wtedy, w krakowskim Warsie, zasnÄ…Ĺ‚em nad tÄ… ksiÄ…ĹźkÄ… i przyĹ›niĹ‚ mi siÄ™ Marquard w todze profesorskiej, a kiedy siÄ™ odwrĂłciĹ‚ i zaczÄ…Ĺ‚ skrobać po tablicy – „Lekcja‌ Temat (Hipertroficzna trybunalizacja – szanse i zagroĹźenia)â€? – okazaĹ‚o siÄ™, Ĺźe ktoĹ› przyczepiĹ‚ mu z tyĹ‚u do togi kartkÄ™ z napisem „PocaĹ‚uj mnie w dupÄ™â€?.

12.

Nic mu się nie śniło. Trudno się dziwić – nie jest nawet człowiekiem. Nie ma przeszłości, nie ma wspomnień, więc nic nie wraca do niego we śnie. Nie ma duszy, więc zmarli nie przychodzą do niego. W ogóle nie ma şadnej głębi i symbole wszelakie omijają go z daleka. Mimo to cierpi, cierpi nad wyraz, i zadaje pytania. – Czemu jestem taki płaski, taki jednowymiarowy? – Nie czytałeś Marcuse’a?

13.

Ja czytałem. Ale jeszcze bardziej niş sam Marcuse, fascynujący wydaje mi się marcusizm, który jest jednowymiarowym odczytaniem Człowieka jednowymiarowego. Tam, gdzie mieliśmy deprecjację kapitalizmu i komunizmu, znajdujemy pochwałę tego drugiego, w miejscu zrównania opresyjności Terroru i Technologii – apokaliptyczną wizję Niewidzialnej Tyranii Zracjonalizowanych Stosunków Zarządzania i Produkcji. Marcusizm – czyli Marcuse przefiltrowany przez Deborda i uszminkowany przez Klein – to taka efektowna historia, şe rządzi nami pieniądz, a nasze şycie pisze się pod dyktando języka massmediów i polityki. W wersji soft owocuje ona pozą antysystemową i antykonsumpcyjną à la Shuty, taką discopolową hermeneutyką podejrzeń. W wersji hard – systemowym komunizmem à la Sowa Jaś. Tutaj z kolei najciekawszy wydaje mi się proces wchodzenia w system i stawania się częścią bazaru. Shuty – pisarz antykonsumpcyjny (który, jak wynika z jego wy-

16.

– Gdzie ja jestem? – Na granicy – objaśnił znudzony celnik, wielki, wąsaty typ w atramentowym mundurze. – Proszę ściągnąć buty. – Buty? – Nie zna pan nowych przepisów? Przymusowa stylizacja.

17.

Niedawno rozmawiałem o tym wszystkim z Martą Dvořak, dziennikarką „Gazety Wyborczej�, w kontekście działań oficyny „Świat Przedstawiony�. Mówiłem o niszo-

84

3JUB 9 JOEE


21.

wości i o działaniach artystycznych obliczonych na medialny sukces oraz o trzeciej drodze, która biegnie sobie ot tak, z dala od blasku reflektorów i półmroku bibliotecznych labiryntów; o pisaniu jako robocie dywersyjnej; o przymusowej stylizacji, czyli o tym, şe kaşde pisanie polega na ujmowaniu şycia w cudzysłów, co bynajmniej nie jest źródłem rozpaczy. Wczoraj (29.03.05) przeczytałem w „Gazecie� jednozdaniowe streszczenie naszej rozmowy: „– Publikujemy to, co odbiega od głównego nurtu, przedstawiamy swoje spojrzenie na świat, rzeczy, które często spychane są na margines, coś, o czym moşe w literaturze się zapomina, choć nie ma tu mowy o eskapizmie – mówi Franczak�. Zupełnie mnie zamurowało: czy ja naprawdę tak bełkoczę? Jakie „spojrzenie na świat�? O czym „się zapomina� w literaturze? Skąd tu „eskapizm�?? Właściwie mógłbym powiedzieć coś dokładnie przeciwnego, niş powiedziałem, i wyszłoby to samo, czyli rozmowa z ludźmi, którzy cośtam sobie cośtam, bo tak im się podoba, i jest to nadzwyczaj sympatyczne, i jakby kto chciał, chociaş i tak nikt nie będzie chciał, to moşna tu i tu cośtam podziwiać. Czyli gazetowa papka, którą uszczelniać moşna prześwity w Bycie. Czyli kultura typu instant. Role producentów, konsumentów i pośredników rozdane. Przypomina mi to promocję „czarnego� numeru „Nowego Wieku�, w którym znalazły się rozmowy Mateusza z Grzebalskim, tegoş ze Smolakiem oraz Markowskiego z Sosnowskim. I pomyślałem, şe najlepszym scenariuszem promocji byłoby odczytanie tych rozmów przez ich bohaterów – słowo po słowie, z odpowiednimi pauzami i z uwzględnieniem didaskaliów (śmiech, chwila ciszy itp.), słowem, taka pozorowana naturalność, której scenariusz moşna nabyć po promocyjnej cenie. Ale nic z tego. Parę wierszyków przeczytał Wiedemann, Ziółkowski, trochę prozy Pluszak, Janko zrobił prelekcję, przyjechała teş TV, wymierzyła w głąb sali reflektory i przez cały wieczór świeciła zebranym po oczach. No i nikt nic nie widział. Przegapiliśmy teş sprasowany do kilku minut news telewizyjny. A poza tym przyszło tylu znajomych – aktualnych, byłych, przyszłych lub potencjalnych autorów – şe wszystkie numery rozdaliśmy za darmo w pół godziny.

NapisaĹ‚em pierwszy rozdziaĹ‚ mojej wielkiej powieĹ›ci (Podróş do teraĹşniejszoĹ›ci). FabuĹ‚a od razu rusza z kopyta: gĹ‚Ăłwny bohater zostaje za sprawÄ… dziaĹ‚ania tajemniczych siĹ‚ cofniÄ™ty w czasie. Zwyczajnie i po prostu: zostaje wrzucony w przeszĹ‚ość, ktĂłrej ciÄ…g dalszy juĹź przeĹźyĹ‚. A wiÄ™c wĹ‚aĹ›ciwie powinien znać przyszĹ‚ość i bez zdziwienia przyjmować wszystko, co siÄ™ dzieje. Ale pamięć jest wybiĂłrcza; oto siedzi na wykĹ‚adzie, z ktĂłrego nic nie rozumie, obok ludzi, ktĂłrych nie pamiÄ™ta i nawet dokĹ‚adnie nie wie, kim sam jest. Dalej podobnie – nie moĹźe siÄ™ odnaleźć w swoim nagle odmĹ‚odniaĹ‚ym Ĺ›wiecie. Wreszcie wybiera siÄ™ w miejsce, w ktĂłrym poznaĹ‚ swojÄ… przyszĹ‚Ä… ĹźonÄ™ – a spotkali siÄ™ oni (jak wszyscy) przypadkiem, w poczekalni dworcowej, kiedy to zapytaĹ‚ jÄ…, „czy ma rozmienić pięć dychâ€?. Wszystko toczy siÄ™ swoim trybem: trafiajÄ… do kafejki, jak wtedy, ale wĂłwczas on mĂłwi jej prawdÄ™: – SĹ‚uchaj, przybywam z przyszĹ‚oĹ›ci, kocham ciÄ™ juĹź od lat, weĹşmiemy Ĺ›lub wtedy a wtedy, jeĹ›li nie wierzysz, podam róşne detale z twojego Ĺźycia, bo znam ciÄ™ jak maĹ‚o kto‌ Ona, wiadomo: zdziwienie, konsternacja, Ĺ›miech, niedowierzanie, niepewność, fascynacja‌. Nie, Ĺźeby mu uwierzyĹ‚a. ZresztÄ… on teĹź z czasem nabraĹ‚ wÄ…tpliwoĹ›ci: rzeczywiĹ›cie, gĹ‚Ăłwne wÄ…tki Ĺźycia zgadzaĹ‚y siÄ™ z jego wspomnieniami w swoich punktach zwrotnych – obrona, Ĺ›lub, dziecko – ale caĹ‚a reszta zaskakiwaĹ‚a go, to wszystko, czego nie pamiÄ™taĹ‚, co przeinaczyĹ‚ we wspomnieniach‌ AĹź sam zwÄ…tpiĹ‚ w swojÄ… podróş w czasie i tylko czasem nawiedzaĹ‚o go dziwne dĂŠjĂ -vu‌ O tym miaĹ‚ być juĹź drugi rozdziaĹ‚, ale wieczorem, szukajÄ…c na regale dramatĂłw Ionesco (miaĹ‚em zrobić nowy przekĹ‚ad KrzeseĹ‚ dla Grzegorzewskiego) i nowelek Allais (ktĂłrego tĹ‚umaczÄ™ dla antologii OuLiPijskiej), natrafiĹ‚em na opowiadania Marcela AymĂŠ i znalazĹ‚em swĂłj pomysĹ‚ zapisany juĹź, na papier przelany i upubliczniony – cóş z tego, Ĺźe trochÄ™ odmieniony i Ĺźe po francusku? WydelejtowaĹ‚em wszystko i zaczÄ…Ĺ‚em jeszcze raz. MĂłj drugi pierwszy rozdziaĹ‚ nosi tytuĹ‚ Dziewczyna, ktĂłra Ĺźyje we Ĺ›nie. I tutaj rzecz rozpoczyna siÄ™ od trzÄ™sienia ziemi: tytuĹ‚owa bohaterka zostaje pewnej nocy napadniÄ™ta. Budzi siÄ™ we wĹ‚asnym Ĺ‚óşku ze skrÄ™powanymi rÄ™kami i zakneblowanymi ustami, a obok niej walajÄ… siÄ™ szczÄ…tki jej męşa. Napastnik, morderca-sadysta, a zarazem gwaĹ‚ciciel, zbliĹźa siÄ™ do niej, aby dokoĹ„czyć dzieĹ‚a‌ Wtedy ona nagle wyswobadza jednÄ… rÄ™kÄ™, chwyta za lampkÄ™ biurowÄ… i ciach tamtego w Ĺ‚eb – jeden raz i drugi – aĹź ten osuwa siÄ™ na podĹ‚ogÄ™ z przeciÄ…gĹ‚ym „arrrrghhâ€? i umiera. Ona opada na Ĺ‚óşko‌i budzi siÄ™. To byĹ‚ tylko sen! Z westchnieniem ulgi siada na Ĺ‚óşku i zapala lampkÄ™. Ale‌ Męşa nie ma przy niej. W pokoju panuje nieĹ‚ad – wywrĂłcona szafka, porozrzucane ciuchy‌ Wtem! Wchodzi jej mÄ…Ĺź – a za nim trzech potęşnych goĹ›ci w czarnych skĂłrach i ciemnych okularach (w tym jeden w sutannie) i mĂłwi: – No, chĹ‚opaki, do roboty!

18.

– Czy mogę pana o coś zapytać? Dlaczego ludzie są spełna rozumu? I kto w ogóle wymyślił rozum? – Proszę pana, ja tego nie wiem, ja jestem celnikiem, proszę się zgłosić do konduktora.

19.

Dlaczego mój bohater zadaje tyle pytań?

20.

– Czy Walon to ryba morska czy słodkowodna? – Czy wołałby pan şyć w trzecio- czy czwartorzędzie? – Jeden święty z doliny Gangesu zaszył sobie usta, a drugi zaszczepił sobie orzechy kokosowe na plecach; który z nich wziął na siebie cięşar kontaktów z prasą? – Lubi pan zagadki? – Georges Simenon miał ponoć dziesięć tysięcy kochanek i pisał codziennie osiemdziesiąt stron, dlaczego w takim razie jego powieści smakują jak lody o smaku kalafiorowym? – Znał pan mojego dziadka? – Czytał pan Marcuse’a? – O której kończy pan pracę?

22.

– Kim jestem? Dokąd zmierzam? Ile pytań jeszcze zadam? Rozbolała go od tego wszystkiego głowa, więc zaşył tabletkę i natychmiast dostał mdłości, zbladł i porzygał się, zaraz teş pojawił się ból brzucha, biegunka, a takşe wysypka, świąd i pocenie się. Czym prędzej więc zaşył tabletkę uspokajającą i dopadły go zawroty głowy, szum w uszach, kołatanie serca, zaburzenia słuchu i trudności z oddychaniem. Zdenerwowany, zapalił papierosa i natychmiast umarł na raka i choroby serca.

85

3JUB 9 JOEE


czyna – mieli zjeść razem kolacjÄ™. To druga rocznica ich pierwszego spotkania. Co jakiĹ› czas rzuca okiem na malutkie czarne puzderko, leşące na siedzeniu pilota; wewnÄ…trz jest pierĹ›cionek zarÄ™czynowy. Ostatnio nie najlepiej im siÄ™ ukĹ‚adaĹ‚o: w jej urodziny miaĹ‚ zawaĹ‚ aĹź w Zielonkach, a podczas wizyty jej rodzicĂłw – samobĂłjstwo w Witkowicach. JechaĹ‚ tam pół godziny, a gość i tak juĹź dawno nie ĹźyĹ‚, a jeszcze oglÄ™dziny, protokoĹ‚y‌ Teraz karetka jest pusta, ale mamy godziny szczytu – ulice caĹ‚kowicie zakorkowane. On siÄ™ niecierpliwi. Ona czeka (akcja siÄ™ rozwidla, a napiÄ™cie roĹ›nie). On zdenerwowany (trÄ…bi). Ona poirytowana (chowa sztućce, gasi Ĺ›wiece). On wĹ›ciekĹ‚y (wĹ‚Ä…cza kogut – pierdolić regulamin!). Ona zĹ‚a (wyrzuca kolacjÄ™). On szczęśliwy (wszystkie samochody ustÄ™pujÄ… mu drogÄ™ – jedzie bardzo szybko). Ona w furii (tĹ‚ucze talerze, wrzeszczy). Nagle‌ jakiĹ› pieszy – Ĺ‚ubudurrkglźźźâ€Ś On przeraĹźony (jakieĹ› ciaĹ‚o, jeden kawaĹ‚ek, drugi – aki na jezdni rozlewajÄ… siÄ™ i tworzÄ… coĹ› jakby agÄ™ wÄ™gierskÄ…). Ona nagle uspokojona (siada przy oknie, bierze telefon i wysyĹ‚a mu SMS-a: „Jak nie chcesz to nie przychodz. Nie chce cie widziec juĹź nigdy. Zegnajâ€?).

Potem ktoś mi powiedział, şe tak samo miał jeden robotnik z wiersza Marcina Sendeckiego. Nie zdziwiło mnie to, śmierć to standardowa procedura, a świat jest lekarzem lub farmaceutą.

23.

U cioci Marysi, obok listu od Kalickiego, znalazłem ulotkę reklamową – inaczej tego nie moşna nazwać – Zakonu Societas Verbi Divini z Pienięşna. Na pierwszej stronie podobizna załoşyciela Zakonu, św. o. Arnolda Janssena – grubo ciosana twarz z łagodnym, inkwizytorskim uśmiechem – i zawołanie bojowe: „Przed światłością Słowa i Duchem łaski niech ustąpią ciemności grzechu i noc pogaństwa!�. Tuş obok mroşące krew w şyłach „Jesteśmy obecni w 63 krajach świata na wszystkich kontynentach� i mapka. Wewnątrz regulamin zamawiania mszy i cennik. Jako dowód zapłaty otrzymuje się obrazek oraz numer, pod którym figuruje się od tej pory w Biurze Mszy św. To niepojęte, şe Pan Zastępów, kyrios Sabaoth, wybrał Pienięşno, aby do nas przemówić.

24.

28.

– Nie rozumiem, co cię tak dziwi – skomentował kwaśno mój bohater. – To typowe, w ten sposób przejawia się nasza prymitywna mentalność. –? – Wiadomo, Polak źle zarabia, ma oziębłą şonę, podatki są wysokie, dzieci nieudane, a pogoda deszczowa – i potem obraca swoją frustrację w ten jaskiniowy katolicyzm‌ – Co ty wygadujesz! Siedź cicho! – ‌albo alkoholizm. Polski katolicyzm to rewers wódczanego amoku. Nie tak jest? – Boşe‌Nie, nie jest tak. Jezusie słodki! Odszczekaj to! Zlinczują mnie! Nie pochowają mnie na Skałce!

Stęsknił się za nią, więc poszedł do nightclubu, w którym tańczyła. Ledwo zdąşył zasiąść za stolikiem, gdy poczuł na swoim ramieniu jakąś cięşką dłoń. Odwrócił się i ujrzał ochroniarza. Połoşył palec na ustach i szepnął: – Ćśśśśś‌ Ja tu jestem incognito. – Ty tu jesteś persona non grata – warknął ochroniarz. – Noli turbare circulos meos. – No, teraz to nieźle przysoliłeś. Spierdalaj, ale juş.

29.

Dzisiaj w nocy otrzymaĹ‚em przesyĹ‚kÄ™ z oficyny „Cum grano salisâ€? (to niepojÄ™te – w czasie gdy spaĹ‚em, przez mĂłj pokĂłj przeszĹ‚a kura, struĹ› i listonosz. To on przyniĂłsĹ‚ mi tÄ™ ksiÄ…ĹźkÄ™). A wĹ‚aĹ›ciwie nie ksiÄ…ĹźkÄ™, lecz katalog: „IKEA. Techniki prowadzenia kĹ‚Ăłtni na sezon 2004-2005â€?. Oto propozycje z okĹ‚adki: „Milczenieâ€?; Ĺ‚óşko z jasnego drewna nielakierowane i koĹ‚derka w misie, pod ktĂłrÄ… bÄ™dziesz spaĹ‚ jak anioĹ‚ek, zwrĂłcony twarzÄ… do monochromatycznej tapety. „RoztrzÄ…saniaâ€?; klasyczna mebloĹ›cianka imitujÄ…ca heban; w zamkniÄ™tej na kluczyk, przeszklonej wnÄ™ce platynowy zestaw kieliszkĂłw. „Prowokacjaâ€?; nakastlik z szufladami na prowadnicach, antyrama z fotografiÄ… Ĺ›lubnÄ… (potargana) oraz (na szkle) stylowe pÄ™kniÄ™cie gratis.

25.

NapisaĹ‚em od nowa pierwszy rozdziaĹ‚ mojej powieĹ›ci. Tym razem fabuĹ‚a jest znacznie subtelniej zarysowana. Para moich bohaterĂłw wybiera siÄ™ w podróş poĹ›lubnÄ… do Dubrownika. Jest cudownie (piÄ™kne opisy) – do momentu, w ktĂłrym zawiÄ…zuje siÄ™ akcja, a dzieje siÄ™ to na plaĹźy‌ tu zacytujÄ™ fragment: „leĹźeli obok siebie, ze splecionymi rÄ™kami, gdy nagle poczuĹ‚ ukĹ‚ucie w Ĺ‚ydkÄ™. – CoĹ› mnie ugryzĹ‚o – syknÄ…Ĺ‚. I nagle przestraszyĹ‚ siÄ™ – moĹźe to pajÄ…k? Albo skorpion‌?â€?. Okazuje siÄ™, Ĺźe to „tylkoâ€? mrĂłwka (caĹ‚y rozdziaĹ‚ nosi tytuĹ‚ UkÄ…szenie)‌ WkrĂłtce noga mu puchnie, wdaje siÄ™ zakaĹźenie‌ To drobne i bĹ‚ahe z pozoru wydarzenie jest dzieĹ‚em przypadku, caĹ‚a reszta (gangrena – bĹ‚Ä…d lekarzy – amputacja – impotencja – rozwĂłd – seminarium duchowne) jest juĹź tylko jego logicznym nastÄ™pstwem.

30.

Kiedyś wziął Elwirkę do znajomych, na śniadanie. Była to para psychoanalityków – wierzących w głębię psychiki, choć niepraktykujących – a więc ludzie, którzy interesują się, jak mówią z półuśmieszkiem, „zaledwie wszystkim�. Atmosfera była napięta, rozmowa się nie kleiła itd. – Czytałem ostatnie fragmenty – zagaił wreszcie przyjaciel mojego bohatera. – Zaciekawił mnie zwłaszcza punkt 14; ten sen odzwierciedla twoje zagubienie i kompleks Priama. To, co przeczytałem dalej, tylko potwierdza moją tezę – dodał, nalewając sobie kawy. – Kompulsywny potok pytań z punktu 20, agresywna negacja wartości w punkcie 24, postkoitalny zanik osobowości w punkcie 26‌ Ale nie przejmuj się, ja siebie teş nie rozumiem. Ni w ząb. Moje id mówi po łacinie. – Moim zdaniem, on wstydzi się swojego ego – dodała jego partnerka, wyciągając grzanki.

26.

– Uwielbiam cię. Jesteś ty, potem długo długo nikt‌ – A potem? – A potem to juş sam nie wiem kto. Elwirka przewróciła się na plecy i westchnęła. Po chwili wstała, naciągnęła na nogi stringi, włoşyła spódniczkę i zgarnęła ze stolika torebkę z węşowej skóry. – Nie zapytasz mnie, co robię wieczorem? – Co robisz wieczorem? – Wszystko‌ – Uwielbiam cię.

27.

W nowej wersji pierwszego rozdziału mój bohater jest kierowcą karetki. Wraca do domu, zmęczony nocnym dyşurem. Spieszy mu się, bo w domu czeka na niego dziew-

86

3JUB 9 JOEE


32.

– Nie, moje ego jest super – siorbnął tamten. – Boşe – przerwał mój bohater, zerkając na Elwirkę, która siedziała cicho i sztywno. – Moglibyście zmienić temat? Przy śniadaniu‌ – Moşemy, jasne‌ – gospodarz wstał od stołu, şeby pokroić ciasto. – Co sądzicie o kinie włoskim? – rzucił po chwili znad deski do krojenia.

Oto zblişamy się do happy endu. (Czy te rozbite obrazy połączą się kiedyś w całość? Czy mój tekst się rozgwieşdşa? Czy doczekam się sztucznych satelitów?).

33.

Oto trzydziesty trzeci i ostatni dowód na to, şe to nie jest dziennik. A więc co? Natura tego tekstu pozostanie zagadką. Jedna jego połowa (która?) nie istnieje, druga zaś jest niczym pusta autostrada przecinająca spalone wzgórza: na górze zaszyfrowane niebo – po bokach trawka – na poboczu złamany kot.

31.

Jedno wiem na pewno: pierwszy rozdział mojej powieści – wciąş nienapisany – będzie się dział w Budapeszcie.

Rodrigo PAWEĹ BRYLSKI

NadstawiajÄ…c ucha, z Ĺ‚atwoĹ›ciÄ… jednak odróşnisz rytm, ktĂłry tu usĹ‚yszysz, rytm, w ktĂłry ukĹ‚adajÄ… siÄ™ kroki wszystkich defilad, od nasyconych emfazÄ… dĹşwiÄ™kĂłw wyobraĹźonej nieskoĹ„czonoĹ›ci, ktĂłrÄ… daĹ‚oby siÄ™ usĹ‚yszeć w progach Ĺ›wiÄ…tyni ktĂłregokolwiek z wyznaĹ„. W przekonaniu, jak wiele o miejscu mĂłwiÄ… ludzie w nie wciĹ›niÄ™ci, pytasz o nich, czas odsĹ‚onić karty. Przy barze dwoje: on – przerzedzony i nadpsuty, ona Ĺ›liczna, dwudziestoletnia, letnia i cyniczna. On, uĹ›miechem prĂłbujÄ…cy zamaskować oczodoĹ‚y, caĹ‚uje jÄ… w rÄ™kÄ™ i mĂłwi: jesteĹ› jedyna i wyjÄ…tkowa, ona, peĹ‚na pogardy, wyciÄ…gajÄ…c dĹ‚oĹ„ z jego gardy, mĂłwi: bzdura, jestem taka jak wszystkie. Dwa barowe stoĹ‚ki obok droga prostytutka, pali papierosy w dĹ‚ugiej cygarniczce. Od czasu do czasu rzuca spojrzenie w kierunku wejĹ›cia. MoĹźe ktoĹ›, kto wejdzie nastÄ™pny, zapragnie wrzucić Ĺźeton w jej automat poşądania. Dalsze barowe stoĹ‚ki pozostajÄ… wolne. Nie ma tu pijaka, ktĂłry wyciera sobÄ… brudne ulice miasta i oczyszcza Ĺ›wiat, spijajÄ…c z niego wszystkie nieprawidĹ‚owoĹ›ci. JedynÄ… jednak materialnÄ… rzeczÄ… pijaka jest serce na dĹ‚oni. Cztery stoliki, przy jednym z nich pan krytyk z gazety. Uwielbia biaĹ‚e maski i greckie pozy. PoruszajÄ… go wysĹ‚uchiwane po raz tysiÄ™czny okrÄ…gĹ‚e sentencje, ktĂłre moĹźe i nie mĂłwiÄ… nic juĹź, jednak brzmiÄ… bardzo wdziÄ™cznie. Ostatnio niespokojny: we Ĺ›nie pojawia siÄ™ ochota, Ĺźeby

Aby wejść do knajpy Rodrigo, naleşy zejść z głównej ulicy, przejść przez bramę sklepioną nieomal na romański sposób, przemierzyć podwórze, unosząc głowę, spojrzeć na rozedrgane, czerwone światło neonu (zwrócić uwagę na ubytki w napisie), przepuszczając kogoś wychodzącego, otrzeć się o drewnianą framugę drzwi, pokonać schody wiodące w dół i liczące trzynaście stopni, przed samym wejściem zatrzymać się na chwilę, poprawić ubranie, by reprezentatywnie stawić czoła temu, co moşe się okazać. Ktokolwiek wejdziesz tu po raz pierwszy, zastanowisz się być moşe, co o tym wszystkim myśleć. Staniesz wobec knajpianego wnętrza, a raczej tego, co ci się nim wyda. Zaczniesz rozwiązywać zagadkę, jaką jest kaşde nowe zjawisko, lecz nawet jeşeli kiedyś uda ci się przejść od percepcji pozorów do poznania rzeczy, nie będziesz spokojny. Jak przed przejściem dla pieszych rozejrzysz się: spojrzysz na lewo, potem na prawo, potem znów na lewo. Po lewej stronie, za kontuarem, gdzie znajdziesz kelnera w białej koszuli i czarnej kamizelce, zobaczysz półki z butelkami, w których wódki czyste, kolorowe, likiery i wina. Kolory alkoholi, podniecone swą polifonicznością, układają się w coś na kształt witraşu. I juş w to gotów, gotowa jesteś uwierzyć, przenosząc powoli wzrok na prawą stronę. Oto wyda ci się, şe siwy dym jest pochodzenia kadzidlanego, şe ludzie to rozmodleni wierni, a półmrok to komponent gotyckiej katedry.

87

3JUB 9 JOEE


dać się unieść, porwać dać się, ale odpiął dawno skrzydła i zgubił numer do szatni. Przy stoliku w rogu sali, wpatrzonych w swoje twarze, dwoje młodych ludzi. Przed nim stoi drink z wódki, przed nią gin lubuski z tonikiem kinleya. On jej powtarza: trzeba mieć napiętą uwagę, kiedy się puści długopis, spada. Wie, şe w momencie, gdy zapomni, gdy przestanie jej opowiadać tego rodzaju bajki, zaczną spadać. On przestanie być copywriterem pana boga, zacznie wymyślać reklamy proszku na problem – i problem z głowy, ona zaś zatańczy bez ubrania przed tysiącami obserwatorów stron soft porno, aby opłacić korektę jak najprawdziwszego nosa. W wachlarzu figur widzisz jedną kartę zwróconą dotąd tyłem do twoich oczu. Lecz oto męşczyzna odwraca głowę i widzisz jego twarz. Podnosi niewyraźnie prawą dłoń, po czym kelner usłuşnie podchodzi do stolika, przy którym on siedzi sam, tyłem do sali, obrazów i ludzi, zatopiony w dźwięku, który małą przestrzeń, jaką męşczyzna ma przed sobą, czyni jeszcze bardziej klaustrofobiczną i kwadratową. Kelner pyta, czym moşe słuşyć. Męşczyzna, umówmy się, pan Bogdan, trzydziestoletni, moşe nieco starszy, szeregowy pracownik, ogniwo sukcesu, palcem wskazującym prawej dłoni skierowanym w dno pustego kieliszka daje do zrozumienia, şe oczekuje od kelnera przyniesienia jeszcze jednego koniaku. (Tu kelner zabiera szkło i odchodzi w stronę baru). Lewa dłoń pana Bogdana sięga do kieszeni marynarki, z której wyciąga kartę kredytową. Kelner przychodzi z rdzawym kieliszkiem, odbiera plastikowy prostokąt, jedyny dokument toşsamości obowiązujący w wielkim mieście, po czym się oddala, zostawiając męşczyznę i jego sześcienny świat.

relacjÄ™ horyzontalnÄ… kucajÄ… przy fotelu z jÄ™zykami wyzutymi z rozwiÄ…zanego oficerka. CzekajÄ…, aĹź upuĹ›ci Ĺ‚yĹźeczkÄ™, gotowi do aportu. Ale oni nie wiedzÄ…, zdecydowanie nie: wychodzÄ… z biura, jadÄ… do Ĺźon, dzieci, narzeczonych, oglÄ…dajÄ… telewizjÄ™, rozmawiajÄ… przez telefon, jedzÄ… w restauracjach szybkiej obsĹ‚ugi. Pan Bogdan wie. Oni nie wiedzÄ…. ZostajÄ… po godzinach, by robić za niÄ…, przepisywać, podliczać, analizować. Ale nie wiedzÄ…. On wie, gdzie jest granica wytrzymaĹ‚oĹ›ci. Kiedy panu Bogdanowi zaĹ‚amaĹ‚ siÄ™ ukĹ‚ad? Kiedy zaczÄ…Ĺ‚ powaĹźnie myĹ›leć o tym wszystkim, co do tej pory tkwiĹ‚o w Ĺźartach i pustych sĹ‚owach? Czemu sĹ‚owo staĹ‚o siÄ™ cięşarem, nie chcÄ…c stać siÄ™ ciaĹ‚em? MiĹ‚ość? A co to jest? (Nadpsuty pan przeĹ‚yka Ĺ›linÄ™, bo wiele sobie obiecuje po dzisiejszym wieczorze. JesteĹ› stworzona do miĹ‚oĹ›ci, mĂłwi. Co najwyĹźej wĹ‚asnej, odpowiada dziewczyna, parskajÄ…c Ĺ›miechem. MoĹźna kogoĹ› kochać i nie caĹ‚ować w usta, myĹ›li prostytutka. Pijak spija nieprawidĹ‚owoĹ›ci Ĺ›wiata po ulicach i placach, bo Ĺ›wiat caĹ‚y kocha miĹ‚oĹ›ciÄ… pomazaĹ„czÄ…. Krytyk wertuje archiwum pamiÄ™ci, szuka sentencji, piÄ™knych sentencji. A dwoje? On jej powtarza: kto poĹ‚Ä…czy miĹ‚ość i Ĺ›wiadomość, ten znajdzie siÄ™ w samej istocie rzeczy i tym podobne. Pan Bogdan zaĹ› o czym myĹ›li? Nie, on nie myĹ›li. Widzi tylko koralowy obcas, ktĂłry ugniata go gdzieĹ› w splot sĹ‚oneczny, a w brzuchu gdzieĹ›, na samym dnie, czuje zapach. O, wszystkie kwiaty Ĺ›wiata, cóş to za zapach, cóş to za zapach!) Mamy kĹ‚opot z paĹ„skÄ… kartÄ…, mĂłwi kelner. Pan Bogdan unosi gĹ‚owÄ™, przez chwilÄ™ nie wie, kim jest. JesteĹ›? CiÄ…gle we drzwiach stoisz, jak dziecko przed cukierniÄ…? Zastanawiasz siÄ™, czy nie zająć wolnego stolika? (Stoi caĹ‚kiem blisko). ZaciekawiĹ‚a ciÄ™ knajpa i czekasz na rozwĂłj wydarzeĹ„? A moĹźe juĹź, juĹź, zaraz wyjdziesz? Trzymasz lewÄ… stopÄ™ na najbliĹźszym stopniu i przygotowujesz siÄ™ do wolty. A moĹźe potrzebujesz wiÄ™cej danych, zanim podejmiesz ostatecznÄ… decyzjÄ™? Tu organizuje wszystko rytm, ale nie pierwotne tÄ™tno Ĺ›wiata, nie tÄ™tno czy oddech spokoju. Rytm ostatni, ktĂłry pozostaje po wybiciu wszystkich grajkĂłw, gdy bezlitosny taktometr szepcze swĂłj suchy poemat moralisty. Rytm, uderzenie dziesiÄ…tek, ba, setek lĹ›niÄ…cych, wypolerowanych ĹźoĹ‚nierskich butĂłw o marmurowÄ… posadzkÄ™ paĹ‚acĂłw. Podstawa do trzeciej potÄ™gi. Jedynki, zera, niepopĹ‚acone rachunki, wyciÄ…gi z bankĂłw, przekaz informacji, transmisja danych: podstawa razy podstawa, razy podstawa. Raz, dwa, trzy, cztery, maszerujÄ… oficery, rytm. W szeĹ›cianie pana Bogdana pani JagĂłdka wstÄ™puje na podstawÄ™ swoim wysokim obcasem, opiera siÄ™ o Ĺ›ciany, siada: pochĹ‚ania caĹ‚Ä… przestrzeĹ„, wolne miejsca wypeĹ‚nia zapach, gĹ‚os. Wstaje, robi kilka krokĂłw, nachyla siÄ™, wĹ‚osy spĹ‚ywajÄ… po karku, uĹ›miecha siÄ™, rozciÄ…ga. I to na poĹ‚y figlarne panie Bogdanie, takie, jakim upomina siÄ™ dzieci, a ktĂłre posyĹ‚a do wszystkich diabĹ‚Ăłw. Wtedy dzwoni telefon.

Raz, dwa, trzy, cztery, maszerujÄ… oficery. Kroki: uderzenie dziesiÄ…tek lĹ›niÄ…cych oficerek o marmurowÄ… posadzkÄ™. Podstawa razy podstawa, razy podstawa; rytm: podstawa do trzeciej potÄ™gi. Osiem punktĂłw, dwanaĹ›cie odcinkĂłw, sześć pĹ‚aszczyzn. Cztery Ĺ›ciany boczne, pĹ‚aszczyzna podstawy: pĹ‚aszczyzna posadzki, szara, biurowa wykĹ‚adzina; ech, jak krew w wodzie rozbryzguje siÄ™ seks w codziennoĹ›ci, gdy pani JagĂłdka, czy Ĺ›ciĹ›lej jej stĂłpka niewysĹ‚owionej zgrabnoĹ›ci, czerwonym (bardziej cynobrowym niĹź karminowym, podobnym do koralu) bucikiem muska popielatÄ… wykĹ‚adzinÄ™. Z kaĹźdej dĹ‚oni wypadajÄ… szare kubki z czarnÄ… kawÄ…, czarno-biaĹ‚e morza gazet, krzyşówkowe szachownice (trzy poziomo: codzienność, efekt dĹ‚ugiej praktyki, postÄ™powanie wg szablonĂłw, na sześć liter, pierwsza r). JakĹźe siÄ™ ta czerwieĹ„ wgryza w szarość! (JeĹźeli wprowadzenie do filmu koloru miaĹ‚o jakÄ…Ĺ› innÄ… przyczynÄ™ niĹź grymas grubej finansjery, to na pewno, oj, na sto procent, byĹ‚a to potrzeba pokazania tego, jak granica miÄ™dzy pantofelkiem pani JagĂłdki a codziennoĹ›ciÄ… wykĹ‚adziny wgryza siÄ™ w oczy, emocje i pamięć). Raz, dwa, trzy, cztery. WeszĹ‚a, idzie. Mija konstelacje oĹ›miu biurek, ustawionych po dwa, zetkniÄ™tych najgĹ‚Ä™bszymi tajemnicami szuflad. Czterech pracownikĂłw wita jÄ… plecami, czterech pozostaĹ‚ych, ktĂłrzy juĹź widzieli, mruga naprzeciwko, by i ci doznali namiÄ™tnoĹ›ci, ktĂłra wĹ‚aĹ›nie oto zapeĹ‚niĹ‚a caĹ‚Ä… przestrzeĹ„ biura. RuszyĹ‚a. (Cóş za pupy ruch, ech, przemienność ud). Sunie, rozsyĹ‚a wici zapachu i juĹź wszystkie wolne wole trzyma na uwiÄ™zi. Dochodzi do swojego biurka, ktĂłre nie jest ustawione w rzÄ™dzie. Raczej jak jakiĹ› bluĹşnierczy oĹ‚tarz stoi albo jak pani w klasie stolik, znad ktĂłrego sprawuje wĹ‚adzÄ™ nad wszystkimi dziećmi. Dochodzi. Cóş za pupy ruch i przemienność ud. Ech, gdybym mĂłgĹ‚, gdybym tylko mĂłgĹ‚. Albo co dzieĹ„, gdy otwiera malinowy jogurt, biurowe zwierzÄ™ta okupujÄ… granice jej biurka, skazani na

Odruchy wędrują do kieszeni i torebek. Gdy nawet ktoś wstrzymuje te gesty, odczuwa, jak elektroniczny, świdrujący dźwięk przeszywa kości kręgosłupa. Po chwili jednak juş wiadomo, czyje telefony milczą, a o kogo upomina się miasto. Gdy kończy się rozmowa, a telefon pana Bogdana wraca do kieszeni, zza kontuaru wymyka się kelner i pewnym krokiem przemierza wnętrze knajpy po krzywej wyznaczonej przez oparcia krzeseł, by juş po chwili stanąć przy panu Bogdanie. (Postać swoją zwiesza bardzo oficjalnie). Pan Bogdan zauwaşa obecność męşczyzny i z miną nijaką wpatruje się weń. Kelner oddaje kredytową kartę, jak policjant drogowy po kontroli dowodu, stwierdziwszy,

88

3JUB 9 JOEE


prostowuje się gwałtownie, przewracając krzesło, które frunie na środek knajpy. Ledwie mózg odnajduje swoje miejsce w czaszce pana Bogdana, wszystko zaczyna się rozjeşdşać dekoracjami po skończonym przedstawieniu. Polifoniczny witraş baru powoli pnie się w górę, kontuar na obrotowej scenie zamienia się w pokreśloną kredą pilśniową płytę, krzesła i stoły odjeşdşają za kulisy, ściany mkną ku sklepieniu. Ledwie panu Bogdanowi koniak przestaje się awanturować w głowie, z Rodrigo nie pozostaje nic. Jest środek miasta. Skrzyşowanie. Samochody jeşdşą we wszystkich kierunkach, z kaşdej strony. Na neonach wypisane są wszystkie słowa wszystkich języków, o jakich pan Bogdan kiedykolwiek słyszał. W kamiennej tulei przedwojennej zabudowy tykają obcasy. To dziwka. Wyciąga papierosy, paczka jest pusta, prostytutka zaczepia krytyka, który znajduje się w bezpiecznej odległości i mówi do niego słowami. On podaje jej papierosy, pociera zapałką o draskę. Słów, którymi ona mówi, nie rozumie, jednak jego krew zaczyna przyspieszać. Czuje w sobie krąşenie, o którego istnieniu nie miał pojęcia, najpierw zatrzymuje oddech i zaciska powieki. Przez chwilę widzi i słyszy swój układ krwionośny, tum, tudum. Po chwili wypuszcza powietrze i zaczyna się śmiać wniebogłosy, machając rękami we wszystkie strony, jakby jego neurony zaczęły generować kolorowe połączenia. Podbiega do najblişszej kamienicy, wdrapuje się sztubacko po piorunochronie i, poniewaş w mieście jak zwykle obchodzone jest narodowe święto, zdejmuje zębami z masztu narodową flagę. Drapuje ją na prostytutce jak balową suknię i krzycząc „Polonia! Polonia!�, ogląda ją ze wszystkich stron. Potem mówi do niej słowami, które zaczyna rozumieć. Bierze ją pod rękę i odchodzą wieczorną uliczką, w blasku księşyca na wódkę i kebab. Nieopodal dziewczyna zostawia swojemu sparciałemu amantowi wymyślony na poczekaniu numer telefonu i na najblişszym przystanku wsiada w pusty, nocny autobus. Idzie na koniec i wbija się w fotel, jakby chciała się weń zapaść. Nie wie jednak, şe akurat ten fotel, akurat w tym autobusie jest miejscem przejścia, portalem dzielącym dwa światy. Zapadając się z impetem i bez pamięci w podarte siedzenie, równie bez pamięci i z równym impetem przenika do jasnej rzeczywistości, pełnej szczęśliwości, gdzie skutek odnajduje swą przyczynę, a dąşenie cel. Czuje szczęście inne od tego, które szybko przemija i zamienia się w brak. Trasa autobusu wiedzie jednak na drugą stronę rzeki, mostem przed niespełna kwadransem obróconym przez islamskich terrorystów wniwecz. Oto autobus wpada w skończoność wszechrzeczy. W tym czasie panem Bogdanem zaczyna coś targać. Nieświadomie podbiega do najblişszej budki telefonicznej i bezrefleksyjnie przywdziewa, nie wiedzieć skąd wzięty, barwny kostium superbohatera. Wzbija się nad ziemię i nagle widzi pod sobą miasto w coraz większym oddaleniu. Wszystko jest naraz. Ziemia przepływa pod nim, jak przewijana na podglądzie taśma wideo, wiatr owiewa jego ciało i umysł. Spostrzega, şe trzyma w rękach autobus, jakby to był spadający ze stołu model matchbox. Odstawia go delikatnie jak wazon na drugi brzeg rzeki. Staje obok i bierze głęboki oddech. Brzmią syreny, wokół ustawia się szpaler karetek i radiowozów, zapada cisza. Z tylnego siedzenia jednego z samochodów wysiada pani Jagódka. Podchodzi do pana Bogdana, zdejmuje ciemne okulary. Kocham cię. Smutny pijak został dyrektorem lunaparku.

Ĺźe wszystko w najlepszym porzÄ…dku lub celnik na granicy dwĂłch paĹ„stw nieprzyjaznych, uznawszy, Ĺźe moĹźna bez przeszkĂłd przejeĹźdĹźać i niemal salutujÄ…c kĹ‚adzie na stoliku pokwitowanie. A w wejĹ›ciu musisz zrobić miejsce, bo stoisz, jakbyĹ› przypadkiem ujrzaĹ‚, ujrzaĹ‚a karÄ™ boşą. A tu tylko nowy gość chce wejść. Wpuść go. Ocierasz siÄ™ o drewnianÄ… framugÄ™, a przybysz staje dwa kroki przed tobÄ…. PeĹ‚en elegancji, niczym marmurowe paĹ‚ace. Stoi tylko chwilÄ™ (z lewÄ… rÄ™kÄ… w kieszeni i walizkÄ… w prawej), ale na tyle dĹ‚ugo, by poczuć pewność i dostrzec rĂłwnowagÄ™ klasycznej architektury jego postawy. Wie, po co przyszedĹ‚, ale zanim siÄ™gnie po cel, rozglÄ…da siÄ™ po knajpie. Zapach przybyĹ‚ego dogania prostytutkÄ™ i jego wyglÄ…d caĹ‚Ä… jÄ… ogarnia. Prostytutka pręşy siÄ™, oczy mruĹźy, ale przybyĹ‚y juĹź na niÄ… nie patrzy. Przez uĹ‚amek sekundy zaglÄ…da we wszystkie twarze. Filtruje wzrokiem puste miejsca w barze. Na klapie marynarki odnajdujÄ…c paproch, strzepuje go niedbale. JuĹź ruszyĹ‚, idzie: raz, dwa, trzy, cztery; staje przy stoliku pana Bogdana. Nachyla siÄ™ nieznacznie. Wargami rusza (bogdanowe rybie oczy wymierzone w niego jak w pocztĂłwkÄ™ piÄ™knÄ…, obojÄ™tnÄ…). Gość uĹ›miecha siÄ™ bez przerwy. DĹ‚oĹ„ pana Bogdana pokazuje krzesĹ‚o. Przybysz stawia dyplomatkÄ™ na podĹ‚odze, przy stoĹ‚owej nodze. Odpina guzik marynarki, odsuwa krzesĹ‚o, podciÄ…ga delikatnie spodnie na wysokość ud, siada, o czymĹ› mĂłwiÄ…. Nie docierajÄ… sĹ‚owa, gdzieĹ› siÄ™ zapodziaĹ‚y, rozpadĹ‚y siÄ™, prysĹ‚y, zatomizowaĹ‚y, lecz widzisz gesty: jeden z męşczyzn coĹ› oferuje drugiemu. StrategiÄ… sprzedaĹźy jest poznać potrzeby klienta i na nie odpowiedzieć. Pan Bogdan unosi rÄ™ce, bo nie do koĹ„ca jest przekonany, rusza koĹ„czynami jak marionetka w lalkowym teatrze, a akwizytor Ĺ‚agodzi objawy, to rÄ™kami niby ciepĹ‚Ä… pierzynÄ™ poprawia, to jakby ksiÄ…dz do mszy dĹ‚onie swe rozkĹ‚ada. I uĹ›miecha siÄ™ bez przerwy. Wreszcie pan Bogdan ulega, zostaĹ‚ przeĹ‚amany. Czarna aktĂłwka pĹ‚ynnym ruchem z podĹ‚ogi wzlatuje na stolika blat, srebrne sprzÄ…czki puszczajÄ…, otwiera siÄ™ Ĺ›wiat broszur, dokumentĂłw, przeróşnych papierĂłw, pojawia siÄ™ piĂłro. Akwizytor pokazuje palcem: tu, tu i tu. Tak tam pan Bogdan sygnatury kreĹ›li. I nic. MoĹźe byĹ› chciaĹ‚, chciaĹ‚a usĹ‚yszeć grzmoty, przenikliwÄ… kanonadÄ™, a tu nie. Tylko rytm. Na próşno czekasz Ĺ›miechu, zrazu gardĹ‚owego, bulgoczÄ…cego, potem przerodzonego w histeryczny spazm. Nic z tego. Akwizytor wstaje, skĹ‚ania siÄ™, z uĹ›miechem podaje rÄ™kÄ™ do uĹ›cisku, przeglÄ…da papiery, kopiÄ™ umĂłw wkĹ‚ada do aktĂłwki, kopiÄ™ zostawia panu Bogdanowi, zapina guzik marynarki i dzierşąc w dĹ‚oni walizkÄ™, wychodzi. Znakomicie jest, gdy wszystko wychodzi zgodnie z planem, zatem, drogi czytelniku, zgodnie z mym zamysĹ‚em, racz teraz opuĹ›cić to miejsce. Aby wyjść z knajpy Rodrigo, trzeba wejść po schodach liczÄ…cych trzynaĹ›cie stopni, bez przeszkĂłd wstÄ…pić na podwĂłrze, rzucić okiem na drgajÄ…ce czerwonym Ĺ›wiatĹ‚em litery neonu, skierować siÄ™ w stronÄ™ bramy sklepionej nieomal na romaĹ„ski sposĂłb, skÄ…d do powrotu na gĹ‚ĂłwnÄ… ulicÄ™ zostaĹ‚ juĹź tylko krok. Koniec. Tym czytelnikom, ktĂłrych ciekawoĹ›ci nie wyczerpuje zakoĹ„czenie opowiadania Rodrigo, w ramach promocji literatury, zupeĹ‚nie gratis, oferujemy rozszerzony i peĹ‚en wzruszeĹ„ finaĹ‚. Pan Bogdan Ĺ›miaĹ‚ym haustem opróşnia kieliszek i roz-

89

3JUB 9 JOEE


Przygoda (Coralville) ADAM WIEDEMANN

tania w barze. Nadaje się do czytania wszędzie nie uşywa zbyt wykwalifikowanych czasowników. Kelner przyniósł lemoniadę była olbrzymia. Naprzeciw mnie usiadł starszy człowiek bez ręki był bardzo nieszczęśliwy albo był wariatem. Zamówił coś i zaczął głośno opłakiwać swój los. Adam uspokój się krzyknęła z zaplecza kelnerka. Człowiek bez ręki uspokoił się. Dostaliśmy swoje hamburgery. Boczek w moim był dobrze przysmaşony bułeczka była dobrze przysmaşona jadło się to ze smakiem. Chcesz jeszcze coś? spytał kelner i przysiadł się do ludzi przy sąsiednim stoliku. O Adam powiedzieli jak się masz miło cię tu zobaczyć. Kończyłem lemoniadę czytając Gertruda była coraz lepsza lemoniada robiła się wodnista. Wychodząc podszedłem do kasy miałem 6 $ drobnych. Rachunek opiewał na 6.41 z taksem dałem stówę. Będę musiała ci wydać w piątkach powiedziała kasjerka. To moşe zapłacę kartą powiedziałem i zapłaciłem kartą choć moşe wolałbym pierwszy raz uşyć karty w uroczystszych okolicznościach. Tu jest miejsce na tip powiedziała kasjerka wpisz ile chcesz. Ale tip był wliczony? powiedziałem myląc tip z taksem. Tax zawsze jest wliczony powiedziała kasjerka tu moşesz wpisać tip dla mnie. Wpisałem 29 centów şeby było równo wyszedłem i uświadomiłem sobie şe powinienem był wpisać 69. Szedłem ulicą myśląc o tych tipach czy teş taksach. ŝe nigdy nie wiadomo ile się zapłaci. Co mnie obchodzi kasjerka co mnie obchodzi kelner juş nigdy tam nie pójdę tak myślałem. Dwóch chłopców uprawiało jogging jeden był bez koszulki bardzo piękny. Przeszedłem koło niego bo się zatrzymał na światłach krople potu na skórze cięşko dychał za darmo. W sklepie szukałem ciastek znalazłem ciasteczka ekologiczne za 3. Kasjer był cały wytatuowany dostał tax. Tax daje się tym którzy na to nie zasługują pomyślałem choć ten tax nie był tipem dla kasjera. Wszyscy się tutaj tatuują robią z siebie tekst. Szedłem Washington street w stronę Clinton. Na Clinton był przystanek nadjechał błękitny autobus wsiadłem. Do Coralville? zapytałem kierowca nie raczył odpowiedzieć. Wyciągnąłem dolara z kieszeni i powiedziałem proszę bilet. Tutaj powiedział kierowca i pokazał szparkę. Wsadziłem dolara do szparki zniknął tam. No change powiedział kierowca bo naleşało mi się 25 centów reszty. Change powiedział kierowca şebym ustąpił następnym pasaşerom. Usiadłem nagle zrobiło mi się strasznie zimno. Wiało z dachu. To czym wiało to nie był tlen. Tlen ale tłusty. Po chwili zimny tłuszcz oblepiał mi wszystkie ścianki. Za mną wsiadł człowiek któremu trzęsły się ręce. Gadał do wszystkich i miał wielkie buty. Jechaliśmy. Usiłowałem zapamiętać trasę była nie do zapamiętania. W pewnym momencie zauwaşyłem şe jesteśmy juş

MyĹ›lisz Ĺźe coĹ› przeĹźywasz i nawet rzeczywiĹ›cie przeĹźywasz to a potem nagle wiesz Ĺźe nic nie przeĹźyĹ‚eĹ› i nic ci to nie szkodzi. Nic ci nie szkodzi Ĺźe nic nie pamiÄ™tasz z tego co nie przeĹźyĹ‚eĹ› i co przeĹźyĹ‚eĹ› choć wydawaĹ‚o ci siÄ™ Ĺźe moĹźesz nie przeĹźyć. PrzeĹźyĹ‚eĹ› to i nawet coĹ› ci z tego przyszĹ‚o. PamiÄ™tam jakieĹ› wnÄ™trza jakieĹ› domy. PamiÄ™tam jakichĹ› ludzi. Tych ludzi nie ma i nie pamiÄ™tam juĹź, czego siÄ™ bali. ObudziĹ‚a mnie Mary przyniosĹ‚a w kopercie kartÄ™ do bankomatu. SpodziewaĹ‚em siÄ™ czegoĹ› wiÄ™cej. Karta jest bardzo Ĺ‚adna i byĹ‚o na niej napisane Ĺźeby z niÄ… coĹ› zrobić. OdĹ‚oĹźyĹ‚em to na później. OdĹ‚oĹźyĹ‚em to na tapczanie i zabraĹ‚em siÄ™ za GertrudÄ™ Stein ktĂłra leĹźaĹ‚a na stole. Tak trudno sobie wyobrazić Ĺźe Gertruda pisaĹ‚a to wszystko na trzeĹşwo. PisaĹ‚a to wszystko na trzeĹşwo tak mĂłwiÄ…. TrzeĹşwa osoba. PorzÄ…dna. Takie osoby trzeba kochać. Trzeba napisać do Siostry Teresy pomyĹ›laĹ‚em. Ale nie napisaĹ‚em. PrzetĹ‚umaczyĹ‚em kilka stron Useful Knowledge aĹź do momentu kiedy zĹ‚oĹźyĹ‚a do kupy for four i fortunately tego byĹ‚o za wiele. ByĹ‚o juĹź wpół do piÄ…tej. ZauwaĹźyĹ‚em na tapczanie leşącÄ… kartÄ™. Karta dawaĹ‚a trzy moĹźliwoĹ›ci: pĂłjść tam zamejlować albo zadzwonić. ZadzwoniĹ‚em. OdezwaĹ‚ siÄ™ automat kazaĹ‚ mi robić róşne rzeczy robiĹ‚em tak dĹ‚ugo jak mogĹ‚em. A kiedy juĹź nie mogĹ‚em odezwaĹ‚ siÄ™ drugi gĹ‚os. JesteĹ› prawdziwym czĹ‚owiekiem? zapytaĹ‚em. Tak jestem odpowiedziaĹ‚ gĹ‚os. KazaĹ‚ mi robić to samo co automat. Nie mĂłw tak szybko powiedziaĹ‚em do gĹ‚osu. GĹ‚os zaczÄ…Ĺ‚ mĂłwić wolniej. ZrobiĹ‚em wszystko co kazaĹ‚. To byĹ‚o bardzo proste. PoĹźegnaliĹ›my siÄ™ w atmosferze wielkiej serdecznoĹ›ci i sympatii. Ten gĹ‚os jeszcze istnieje. LubiÄ™ go. MĂłgĹ‚bym do niego jeszcze raz zadzwonić. MĂłgĹ‚bym go spotkać w rzeczywistoĹ›ci. MĂłgĹ‚bym siÄ™ z nim umĂłwić. MĂłgĹ‚bym mĂłgĹ‚bym. UbraĹ‚em siÄ™ i wyszedĹ‚em. W antykwariacie byĹ‚a ksiÄ…Ĺźka Wars I Have Seen za 6 $ wziÄ…Ĺ‚em jÄ… i podszedĹ‚em do kasy. Czy mĂłgĹ‚bym kupić? zapytaĹ‚em. MyĹ›lÄ™ Ĺźe mĂłgĹ‚byĹ› powiedziaĹ‚a kasjerka. ByĹ‚a gruba. ZaĹ›miaĹ‚em siÄ™ haĹ‚aĹ›liwie. ZapĹ‚aciĹ‚em 6.80 z taksem. I poszedĹ‚em do baru ktĂłry byĹ‚ zaraz obok do baru z hamburgerami. Bo John powiedziaĹ‚ Ĺźe tam sÄ… najprawdziwsze hamburgery. UsiadĹ‚em i dostaĹ‚em kartÄ™ w karcie byĹ‚o duĹźo rodzajĂłw hamburgerĂłw. ChciaĹ‚em zamĂłwić najzwyklejszego ale zamĂłwiĹ‚em hamburgera z boczkiem jakoĹ› to lepiej brzmiaĹ‚o. I lemoniadÄ™ tu wszÄ™dzie majÄ… lemoniadÄ™. Chcesz coĹ› do hamburgera? zapytaĹ‚ kelner. Frytki? Na hamburgera z frytkami jeszcze dla mnie za wczeĹ›nie odpowiedziaĹ‚em. ChcÄ™ tylko hamburgera. WyjÄ…Ĺ‚em Wars I Have Seen zaczÄ…Ĺ‚em czytać. Gertruda siÄ™ nadaje do czy-

90

3JUB 9 JOEE


czynę roznoszącą ulotki chciała pójść ze mną na piwo. Nikogo więcej nie pytałem byłem w kropce. Nigdzie domku z numerem 615 pod wielkim drzewem jak napisał John. Wróciłem pod pocztę był tam przystanek autobusowy. Człowiek ze słuchawkami na uszach powiedział şebym poszedł dalej tam autobusy jeşdşą częściej. Poszedłem. Koło przystanku był sklep kupiłem w nim cztery piwa i zapłaciłem tax Koreańczykowi przy kasie. Stałem dość długo jedząc ciasteczka które kupiłem dla Johna i jego şony okazały się całkiem niezłe i cynamonowe trochę lepiły się do zębów. Podjechał chłopiec na rowerze powiedział şe autobusy juş nie jeşdşą bo jest wpół do ósmej. Co za miejsce pomyślałem a to şadne miejsce. Miałem te cztery piwa w zgrzewce i byłem nie wiadomo gdzie. Ruszyłem przed siebie. Skrzyşowanie. Pytam parę staruszków gdzie droga do centrum śmieją się. Pytam dziewczynę w samochodzie śmieje się ze mnie ale mówi şe tam. Idę i jest przyjemnie jest nagle bardzo przyjemnie wieczór cykady bzyczą i latają sowy zaraz zaczyna się droga przez las. Niestety kończy się chodnik. Ale zaczyna się ścieşka. Ścieşka jest fajna ktoś tu widać szedł. Są nawet ślady butów więc szedł całkiem niedawno moşe go zaraz dogonię. Zwaşywszy şe jechałem 40 minut mogę iść dwie godziny mogę iść dwie godziny i nie mam nic przeciwko temu. Idę przechodzę przez zwalone pnie i przez tabliczki nie wolno. Nie wolno nic nie wolno. Nagle coś się wyłania dom dla weteranów jakbym go skądś pamiętał idę dalej. Dla weteranów czego na pewno Civil War. Są tory kolejowe i bardzo groźna tabliczka ale przekraczam tory bo tam dziewczyny z butelkami chodnik. Chodnik prowadzi do schodków a schodki co za historia do budynku Art Building spod którego mostek prosto do mojego domu który nie jest domem tylko hotelem słuşy za hotel i słuşy nam za dom. Szedłem wszystkiego 20 minut po co autobus po co rower. W domu impreza wchodzę a oni: Adam przeczytaj nam coś. Bo wszyscy sobie czytają. Idę do siebie po wiersze wracam a tam juş pisarz hinduski czyta opowiadanie o psach. Lubię jak jest o psach mówię do Chen a ona: ale on to czyta tak powaşnie. Chen jest Chinką ma rację. Chińczycy jedzą psy i króliki i szczury. A to tylko o psach. Psy walczą o kość tak to zostało napisane.

w Coralville nazwy ulic zmieniĹ‚y siÄ™ w numery ulic i alej. UĹ›wiadomiĹ‚em sobie Ĺźe nie mam karteczki z adresem Johna. Numer domu 615 przy szĂłstej? Ulicy czy alei? MiaĹ‚em wysiąść przy poczcie ale poczty caĹ‚y czas nie widziaĹ‚em. WysiadĹ‚em kiedy numery wzrosĹ‚y do ponad 19. Murzyni kosili trawÄ™ kosiarkami. ByĹ‚a to niezĹ‚a zabawa dla ich murzyĹ„skich dzieci. Dzieci szarpaĹ‚y kosiarkÄ™ za sznurek Ĺźeby siÄ™ wĹ‚Ä…czyĹ‚a. W kaĹźdej rodzinie sznurek byĹ‚ tylko jeden. MyĹ›laĹ‚em o powieĹ›ci Firbanka Prancing Nigger ktĂłrÄ… mu tak kazali zatytuĹ‚ować Amerykanie. Czy nie czas Ĺźeby jÄ… wydać pod oryginalnym tytuĹ‚em Sorrow in Sunlight? Mam temat do rozmowy z Johnem pomyĹ›laĹ‚em tematĂłw nigdy nie za wiele zwĹ‚aszcza dopĂłki nie wypije siÄ™ dwĂłch piw. Skrzynki pocztowe jak z filmĂłw o psie Huckleberrym pies Huckleberry miaĹ‚ takÄ… skrzynkÄ™ tu nie ma skrzynek dla psĂłw sÄ… skrzynki dla sarenek sarenka to rĂłwnie popularny motyw jak wiewiĂłrka choć wiewiĂłrek tu wiÄ™cej pewnie dlatego wszyscy wolÄ… mieć sarenkÄ™. WiewiĂłrek nie wolno Ĺ‚apać podobnie jak zajÄ…czkĂłw ktĂłre spokojnie siedzÄ… przy drodze jak wypchane w drodze z teatru. Chen opowiadaĹ‚a o chĹ‚opcu chiĹ„skim ktĂłry zĹ‚apaĹ‚ zajÄ…czka i wywiesiĹ‚ za okno akademika Ĺźeby skruszaĹ‚ ktoĹ› doniĂłsĹ‚ o tym na policjÄ™ i chĹ‚opcu wbili do paszportu stempel Ĺźeby juĹź nie mĂłgĹ‚ tu wrĂłcić. WszÄ™dzie latajÄ… wiewiĂłrki wielkie jak psy psĂłw nie ma teĹź dostaĹ‚y stempel. ZnalazĹ‚em pocztÄ™ co teraz? PoszedĹ‚em jak mi siÄ™ wydawaĹ‚o wedle wskazĂłwek Johna. SzĂłsta aleja i szĂłsta ulica. Przy alei byĹ‚ zaraz dom nr 615 maĹ‚y şóĹ‚ty w oknie plakacik nawoĹ‚ujÄ…cy do gĹ‚osowania na republikanĂłw. PodszedĹ‚em pusto w Ĺ›rodku. Nie wyglÄ…daĹ‚ na domek Johna choć staĹ‚ pod wielkim drzewem. Ulica byĹ‚a dość skomplikowana wiĹ‚a siÄ™. Numery balansowaĹ‚y miÄ™dzy 300 a 800 nie byĹ‚y rozmieszczone po kolei. W koĹ„cu natrafiĹ‚em na wykop John nie wspominaĹ‚ nic o wykopie zaczÄ…Ĺ‚em wracać. Gdzie dom Johna przecieĹź musi gdzieĹ› być. SpytaĹ‚em parÄ™ staruszkĂłw nie wiedzieli. Staruszek miaĹ‚ wielki plaster koĹ‚o ucha. SpytaĹ‚em babciÄ™ z dzieckiem mĂłwiĹ‚a tylko po wÄ™giersku. ByĹ‚a w şóĹ‚tym sweterku bardzo miĹ‚a. SpytaĹ‚em JapoĹ„czyka z psem byĹ‚ niekomunikatywny miaĹ‚ psa. Jak to moĹźliwe myĹ›laĹ‚em idÄ…c dalej z powrotem myĹ›lÄ…c o psie i o domu psa nie powinno tu być dom powinien. SpytaĹ‚em dziewczynÄ™ uprawiajÄ…cÄ… jogging odpowiedziaĹ‚a mi truchtajÄ…c. SpytaĹ‚em dziew-

91

3JUB 9 JOEE


StaĹźysta JAKUB SOSNOWSKI

1.

Rozłączyłem się. Rozpierała mnie duma. Spojrzałem na pasaşerów i spokojnym tonem powiedziałem: – Bardzo przepraszam państwa, şe musiałem rozmawiać w przedziale, ale właśnie z roboty dzwonili. Ktoś tam odpowiedział lakonicznie, şe takie czasy. Ponownie wtopiłem się w stukot kół i zapach potu ciecia we wrześniowe popołudnie Tak oto znalazłem się na staşu.

I

Na staş do „Super Dnia� dostałem się z przypadku. W połowie sierpnia zaniosłem do wszystkich redakcji w mieście, aş czterech, swoje CV i przez pierwszy tydzień czekałem na telefon. Poniewaş byłem świeşo upieczonym magistrem polonistyki, miałem więc jeszcze trochę ambicji i jakąkolwiek chęć robienia czegoś. Akurat praca w gazecie odpowiadała mi najbardziej, bo trudno bym ze swoim podejściem do şycia siedział i uşerał się z gnojami w szkole. W ciągu tygodnia dostałem dziesięć telefonów od mojej byłej z treścią, şe jestem świnia, osiem od mamy, şebym posprzątał wreszcie pokój lub koniecznie zrobił zakupy, jeden z biblioteki upominającej się o zwrot przetrzymywanych od prawie roku Pieśni Maldorora Lautreamonta (obiecałem jak zwykle, şe juş odnoszę), pięć odnoszących się do wyjścia na browar z moimi kumplami. Z tego wychodziło, şe şadna z gazet nie jest zainteresowana moją wielką chęcią współpracy. Z dnia na dzień zapomniałem o tym, co się zdarzyło w połowie sierpnia.

III

Następnego dnia siedziałem na skórzanym krześle przed stołem, za którym na ogromnym fotelu, rozwalony na wszystkie strony, leşał naczelny, paląc papierosa za papierosem. Nawet mnie nie poczęstował. Co najmniej dziewięćdziesięt kilo şywej wagi, z murzyńską wielką wargą, trochę łysiejące, niedokładnie ogolone, w rozpiętej do połowy koszuli, z której wystawał dziki gąszcz ciemnych włosów, wpatrywało się we mnie, zadając kolejne pytania typu: czemu chcę pracować w gazecie, jak mi szło na studiach, jak idzie mi pisanie prozy i poezji, o których wspomniałem w CV, kto i jak często to wydaje. Starałem się odpowiedzieć na wszystkie, kreując siebie na fachowca. Po półgodzinie usłyszałem, şe zaczynam od jutra w dziale miejskim z uprzednim ostrzeşeniem, şebym nie liczył na wysokie wynagrodzenie. Byłem taki szczęśliwy, şe po wyjściu z redakcji od razu znalazłem się pod blokiem razem z kumplami i browarkiem razy cztery na twarz. Właśnie rozpocząłem pracę. Świat stał przede mną otworem. Zapewne poznam przez tę pracę nową dziewczynę, zapomnę o tamtej, moşe pomoşe mi to wydawać wszystkie gnioty poetyckie czy prozatorskie, no i moşe będę miał kolejne tematy do tych swoich wypocin oraz przestanę obijać się, co robiłem juş drugi miesiąc. Będę dziennikarzem, będę dziennikarzem, tylko to krąşyło mi po głowie. A do tego w „Super Dniu�, najbardziej poczytnej lokalnej gazecie w mieście, której sprzedaş równa była tym ogólnopolskim. Niczego więcej nie pragnąłem.

II

Pamiętnego dnia 10 września 2005 roku o godzinie 12.30 zostałem wsadzony przez mojego kolegę Grzegorza do pociągu rozpoczynającego kurs w Lublinie wprost do jakiegoś innego polskiego zadupia po drugiej stronie kraju. Byłem po czterech poşegnalnych piwach i wiedziałem tylko, şe mogę pospać tylko dwie godzinki, bo w Centralnej naleşy się przesiąść do innej blaszanej „strzały północy� pędzącej wprost w otwartą paszczę mojego ukochanego miasta. Upał panował w przedziale niemiłosierny. Do tego ten cieć pod oknem niemiłosiernie śmierdzący, typowy polaczek. Dobrze, şe siedział pod oknem. Oprócz mnie i niego siedziały w środku jeszcze trzy osoby, których płci sobie nie przypomnę. Na pewno nie była wśród nich jakaś bardzo ładna dziewczyna, bo takich nie zapominam. Po piętnastu minutach jazdy, kiedy wypite piwa prawie mnie ululały, poczułem, jak coś w prawej kieszeni moich spodni wibruje, nawet przyjemnie, rycząc przy tym stłumionym głosem, co było dla przysypiającego, troszkę wstawionego, niezbyt przyjemną rzeczą. To dzwoniła moja komórka. Połączenie zastrzeşone. Odebrałem. Po chwili do uszu pasaşerów doleciał przemiły ton mojego głosu wysilającego się na poprawne akcentowanie zarówno samogłosek, jak i spółgłosek: – Oczywiście, panie redaktorze... Tak..... Dziś nie mogę przyjść, bo właśnie wracam z Lublina i będę dopiero wieczorem....Tak, jutro, godzina dziesiąta trzydzieści. Będę na pewno.... Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.

2. I

Jestem magistrem polonistyki. Mam 24 lata. Lubię czytać ksiąşki, oglądać telewizję, pić piwo i grać w bilard. Sam piszę i próbuję to wydawać. Nie jest to moşe poezja i proza wielkiego lotu, lecz opowiada o mnie. Najczęściej piszę o miłości, bo tylko ona liczy się naprawdę w tym świecie, tak uwaşam. Miałem w şyciu kilka dziewczyn, z paroma się nawet przespałem, lecz şadna z nich mnie do końca nie zrozumiała. Właśnie rozpocząłem staş w lokalnej gazecie.

92

3JUB 9 JOEE


a ciągłe picie piwska i granie w bilard naprawdę moşe się znudzić. Po trzecie, najwaşniejsze, nie miałem tematów. Po czwarte, jak zwykle w grę weszły pieniądze.

Jedynymi osobami, z ktĂłrymi siÄ™ dogadujÄ™, sÄ… moi kumple. No w poĹ‚owie, ale tylko w poĹ‚owie, dogadujÄ™ siÄ™ z moimi rodzicami. PrzecieĹź nie bÄ™dÄ™ z nimi rozmawiaĹ‚ o zaliczaniu kolejnej panny lub czy weekendowa impreza byĹ‚a wystarczajÄ…co zakropiana alkoholem. Kumple to co innego. Wiąşą nas wspĂłlne przeĹźycia, przekrÄ™ty, bĂłjki, podrywy dziewczyn, palenie fajek i picie, piwa no i oczywiĹ›cie gra w bilard. Jest nas w paczce piÄ™ciu, czyli ja, Kazik, Jojo, DĹ‚ugi i Dziesiu. JeĹźeli mam klasyfikować, czego naprawdÄ™ nie lubiÄ™ robić, to moim najlepszym kumplem jest Kazik. NajwiÄ™cej z nim przebywam, tylko dlatego, Ĺźe mieszka w tej samej klatce. Najczęściej ubrany w dĹ‚ugÄ… bluzÄ™ lub markowÄ… koszulkÄ™, szerokie spodnie, z ogolonÄ… gĹ‚owÄ…, tak moĹźna scharakteryzować w skrĂłcie jego wyglÄ…d, czyli taki jak poĹ‚owa na naszym osiedlu. MoĹźna dodać, Ĺźe kocha hip-hop i ma w dupie wszystko, dlatego gdy jest problem, znajduje szybko rozwiÄ…zanie. To co go wyróşnia, to wiedza. Od samego poczÄ…tku byĹ‚ najmÄ…drzejszy z nas wszystkich. Dobre zachowanie, ogromna wiedza, Ĺ›wietne oceny od szkoĹ‚y podstawowej do czasu studiĂłw, obecnie jest na piÄ…tym roku matematyki, taki jest Kazik. Jojo i DĹ‚ugi, choć sÄ… braćmi ciotecznymi, róşniÄ… siÄ™ od siebie wszystkim. Pierwszy maĹ‚y, gruby, z natury spokojny, nienawidzÄ…cy dymu papierosowego, sĹ‚uchajÄ…cy czego popadnie. Kocha bajerować dziewczyny. Nie wiem, co w nim jest takiego, ale umie w ciÄ…gu godziny na dyskotece zaciÄ…gnąć, ktĂłrÄ… zechce, do kibla. Jak sam potwierdza, kocha Ĺ‚amać ich serca, istny romantyk. Natomiast DĹ‚ugi, jak ksywa wskazuje, jest chudy, ma cholerne metr dziewięćdziesiÄ…t, jara tylko VICEROYE, i to dwie paczki na dzieĹ„, sĹ‚ucha rocka, jak na razie miaĹ‚ jednÄ… dziewczynÄ™, i to tylko przez dwa tygodnie. Ĺ Ä…czy ich tylko wiek, obaj majÄ… 24 lata. Istni Flip i Flap. Dziesiu indywidualista. Zawsze dziwnie ubrany, ale oryginalnie, z pofarbowanymi wĹ‚osami, czÄ™sto z papierosem w zÄ™bach. SĹ‚ucha DepechĂłw i muzyki alternatywnej. KoĹ„czy wĹ‚aĹ›nie juĹź drugi rok studia informatyczne. Jak sam o sobie mĂłwi, nie obroniĹ‚ siÄ™, bo jeszcze chce pozostać mĹ‚ody, i nie wie, czy w tym roku to zrobi. Wszyscy mieszkamy na jednym osiedlu. Znamy siÄ™ od dziecka. Nigdy Ĺźaden z nas nie zdradziĹ‚ drugiego. JesteĹ›my przecieĹź kumplami.

II

Pierwsza zasada, jeśli idziesz do gazety i chcesz w niej robić, musisz mieć temat. Jeşeli nie chcesz wylecieć, musisz spojrzeć na kartkę, otworzyć usta i przeczytać dwa, trzy zapisane tam propozycje, jakimi chciałbyś zająć się w dzisiejszym dniu. Oczywiście musisz uwzględnić, şe jako staşysta moşesz być wysłany na temat polecony, którym jest odznaczenie przedszkolaków za sadzenie drzewek, lub sondę uliczną na pięć osób z pytaniem: Jakiej wiary jest Pan/ Pani. Dlaczego? Nie masz tematu, szybko to ukryj. Mów, şe pracujesz nad czymś z zeszłego tygodnia, co tak naprawdę nie poszło, lecz nikt o tym nie pamięta, lub zaraz masz dostać telefon od informatora. „Super Dzień� to powaşna firma. Nie wolno oszukiwać. No, powiedzmy inaczej, nie moşna dać się złapać na oszustwie. A to umiałem robić

III

Jak juş wspomniałem, nie miałem tematów. Przez pierwszy miesiąc słyszałem, şe nie wszystko od razu, şe trzeba poczekać, wyrobić sobie informatorów, şe niedługo będzie lepiej, byle się tylko wgryźć w całe to şycie miasta. Uwierzyłem w to. Jednak po dwóch miesiącach dalej tkwiłem na takiej samej pozycji, czyli robiłem wszystko, na co reszta redakcji nie miała czasu. Oczywiście, şe czasami miałem coś tam, typu nieposprzątane śmietniczki na przystanku przed blokiem czy brak podjazdu dla niepełnosprawnych w osiedlowej przychodni, lecz to było niczym w porównaniu z tym, co przedstawiali na porannym kolegium moi koledzy i koleşanki z pracy, nawet z dwójką pozostałych staşystów, którzy zostali przyjęci do „Super Dnia� w tym samym tygodniu co ja. Dobrze było wszystkim mówić: wgryźć się w şycie miasta. Tylko dla mnie to miasto zawsze było nudne. Kupa bloków, dwie ulice tworzące centrum, brud, smród, monotonia. Choć şyje w nim ponad dwieście pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców, wieje taką beznadziejnością, şe z dnia na dzień jestem coraz bardziej przeraşony. Brud, smród, monotonia, monotonia i po raz kolejny monotonia. Tu naprawdę jest wielkie święto, jeśli jakiś cyrk przyjedzie. Więc chodziłem wściekły, lecz nic nie mogłem na to poradzić. Nie zrezygnowałem, bo chciałem zarobić jakąś kasę i dalej się łudziłem, şe niedługo się polepszy. Byłem głupi, a co najśmieszniejsze, mijał właśnie drugi miesiąc, a ja nie widziałem şadnych pieniędzy.

3. I

Pomysł narodził się mniej więcej dwa miesiące po tym, jak rozpocząłem pracę. Jednak trudno wytłumaczyć, kto pierwszy powiedział o nim, bo wersje są cztery, w sumie juş z siedem było, ale trzy szybko zostały obalone. Niezaprzeczalne było to, şe wszystkim nam utkwiła fabuła filmu i ksiąşki Palahniuka Fight Club. Te akcje klubu, wandalizm i przemoc Kosmicznych Małp, tylko by udowodnić samemu sobie własną siłę, w tym coś było. Sam oglądałem film juş z dziesięć razy, chyba dlatego, şe program pierwszy telewizji kocha powtórki powtórko powtórek powtórko powtórek, lecz ksiąşkę, w przeciwieństwie do Kazika, czytałem tylko raz. Coś w tym było, jakaś şałość, şe się tak nie robi jak tamci bohaterowie. Po drugie, choć mieliśmy juş te dwadzieścia cztery lata, zawsze wpadaliśmy na głupie pomysły typu zabawy w terrorystów Al-Kaidy, jazdy wózkiem z Biedronki po ulicy, skoki pomiędzy wieşowcami (to zaczęło się dobre kilka lat przedtem, zanim moda na jamakasów przyszła do naszego kraju) czy bieganie w czasie imprez w samych majtkach po rusztowaniach bloków z pieśnią patriotyczną na ustach. Po drugie, strasznie się nudziliśmy,

IV

20 listopada otworzyłem jak kaşdego ranka skrzynkę pocztową. Oprócz reklam zachęcających do powiększenia penisa czy zakupu ulepszonej viagry znalazłem comiesięcznego maila z banku, z którego wynikało, şe dwa dni temu zostały wpłacone na moje konto pieniądze za teksty wydrukowane w „Super Dniu�. Nie mogłem uwierzyć, şe zarobiłem 342 złote i osiem groszy, na szczęście po odliczeniu podatku. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, był telefon do sekretariatu gazety, şe dziś nie przyjdę z powodu choroby. Po odłoşeniu słuchawki próbowałem dojść do siebie. Przypomniały mi się słowa naczelnego, şe tu się nie zarabia wiele, ale nie sądziłem, şe aş tak mało. Dobra, nie miałem swoich tematów, ale przecieş zrobiłem kupę tego, co oni mi kazali. Z przejęcia się sprawą poszedłem zrobić kupę.

93

3JUB 9 JOEE


III

Dwie godziny później zaszedĹ‚em do Kazika na porannego papierosa, by opowiedzieć, jak to prawie zostaĹ‚em milionerem. – No to powiedzmy sobie to szczerze – tak brzmiaĹ‚ jego komentarz do sprawy – wydymali ciÄ™ po prostu, stary, w dupsko, a ty im teraz na boczku kwiczysz.

Szybko przebraliśmy się w suche rzeczy, zawołaliśmy Długiego i ruszyliśmy z kulą przez park. Wspaniała zabawa, pchać kulę o średnicy dwóch metrów przez park. W sumie to wyglądało tak, şe toczyliśmy ją od krawęşnika do krawęşnika, głośno się przy tym śmiejąc. I pewnie to spowodowało, şe zapaliły się tuş przed nami światła policyjnego radiowozu. Nie wiem, który z nas pchnął kulę. Na nieszczęście, funkcjonariusze i ich samochód znajdowali się na spadku terenu. Uciekając, usłyszeliśmy najpierw przekleństwo, potem głośne uderzenie o samochód, a potem znowu przekleństwo, tylko w większej ilości, z takim doborem i szykiem słów, şe tylko podziwiać. Biegliśmy, tak samo jak przyszliśmy, przez boczne alejki, by przypadkiem nie znaleşć się w parkowych kamerach. W końcu schowaliśmy się w krzakach, a Kazik z Dziesiem w pobliskim klombie. Na szczęście zgubiliśmy patrol. Wiedzieliśmy, şe za chwilę cały park będzie obstawiony przez policję, bo takich rzeczy się nie darowuje. Ciekaw byłem, jak mocno radiowóz jest uszkodzony, lecz to nie był czas, aby to sprawdzać.

V

Pod koniec dnia mieliśmy pomysł. Robimy małą dywersję. Po prostu, skoro na normalnych zasadach jest się wykorzystywanym, więc naleşy zacząć się bawić kosztem drugiej strony. Zaczęliśmy od „akcji zadanie� .

4. I

„Akcja zadanieâ€? nazywaĹ‚a siÄ™ tak, a nie inaczej, bo nie mieliĹ›my pomysĹ‚u na innÄ…, a nie dlatego, Ĺźe juĹź mieliĹ›my w piÄ™ciu wypite po sześć piw na Ĺ‚eb. Jej zasadÄ… byĹ‚o ustawienie tak sytuacji, by wyszedĹ‚ z tego dobry temat do „Super Dniaâ€?, najlepiej na pierwszÄ… stronÄ™. MusiaĹ‚o to być coĹ› takiego, bym po zgĹ‚oszeniu na porannym kolegium usĹ‚yszaĹ‚, Ĺźe biorÄ…. Temat znalazĹ‚ siÄ™ szybko. W parku miejskim, w jednej z bocznych alejek, staĹ‚a fontanna. ByĹ‚a dość Ĺ›miesznie zrobiona, bo na wylocie byĹ‚a umieszczona marmurowa kula, ktĂłra obracaĹ‚a siÄ™ pod ciĹ›nieniem wypĹ‚ywajÄ…cej wody. Plan byĹ‚ taki, Ĺźe zdejmiemy kulÄ™ i przetoczymy jÄ… w drugi koniec parku. W przypadku zbyt wielu stróşów prawa przebywajÄ…cych na miejscu naszej akcji, kula miaĹ‚a potoczyć siÄ™ jak najdalej w gĹ‚Ä…b parku.

IV

Po czterech godzinach dotarliĹ›my bez wiÄ™kszych kĹ‚opotĂłw na osiedle. ĹťaĹ‚owaĹ‚em jednak, Ĺźe nie wpadĹ‚em na pomysĹ‚ zabrania ze sobÄ… aparatu. MĂłgĹ‚bym wtedy pojawić siÄ™ przed wozem, jakby z przypadku przechodzÄ…c parkiem, wyciÄ…gnąć Ĺ›wistek potwierdzajÄ…cy pracÄ™ w gazecie, zrobić zdjÄ™cie, pogadać z wkurzonymi policjantami. To byĹ‚by niezĹ‚y temat. Ale no cóş, wszystko stracone. Nawet nie kĹ‚adĹ‚em siÄ™ spać, bo dwie godziny póşniej musiaĹ‚bym wstawać do roboty. PrzygotowaĹ‚em swĂłj aparat i zrobiĹ‚em plan tekstu. ResztÄ™ czasu poĹ›wiÄ™ciĹ‚em na przyjemność, jakÄ… byĹ‚o oglÄ…danie nagich panien w internecie.

II

Choć był koniec listopada, pogoda była znakomita do przeprowadzenia akcji. Nie pamiętam, by w poprzednich latach o tej porze były czynne fontanny w mieście. Oczywiście nie wszystkie, bo juş miasto szykowało się do zblişającej się zimy, ale jeszcze kilka sikało wodą na lewo i prawo. Uwaşaliśmy, şe to los czy tam przeznaczenie, niewaşne jak to nazywać, jest odpowiedzialne za to, şe się dzieje tak, a nie inaczej. Dochodziła juş pierwsza w nocy, kiedy zblişaliśmy się do celu. Kaşdy z nas miał reklamówkę z butami i spodniami na wypadek nagłej potrzeby przebrania się w suche rzeczy. Do tego doszedł jeden łom niesiony przez Joja i dwie liny Kazika, tak na wszelki wypadek. Długi stanął za drzewem na czatach. Miał gwizdnąć, gdyby ktoś się zblişał w naszym kierunku. Na początku któryś z nas zaşartował, şe niepotrzebnie braliśmy łom, bo moglibyśmy podwaşyć kulę Długim, on taki przecieş chudy. Spowodowało to ostrą odpowiedź ze strony poszkodowanego, który nie przebierał w słowach, i o mało nie straciliśmy jednego z uczestników „Akcji zadanie�. Na szczęście, udało się dzięki spokojowi Kazika wytłumaczyć, şe to był tylko şart, i polecić Długiemu, niech staje czym prędzej na czatach, bo nie ma czasu do stracenia. Najgorszą rzeczą była świadomość zanurzenia się w lodowatej wodzie. Wprawdzie sięgała ona do kolan, ale jej lodowatość juş paralişowała w myślach. Poszło jednak szybko. Jojo podwaşył łomem kulę. Trzech z nas ją zepchnęło. Trochę gorzej było z podniesieniem, ale jakoś się udało. Kula była na tyle lekka, şe nie musieliśmy korzystać z lin. Po niespełna trzech minutach była juş na zewnątrz.

V

O godzinie siódmej trzydzieści byłem w parku, by zrobić kilka fotek do tekstu. Kula była przesunięta na trawnik. Znajdowało się na niej trochę na niej niebieskiej farby. Oczywiście, nie omieszkałem zrobić z tego zblişenia. Potem sfotografowałem fontannę bez kuli, tryskającą na wszystkie strony wodą. Akcja była udana, lecz teraz trzeba było coś o tym napisać.

VI

Temat ledwie przeszedĹ‚. Gdybym siÄ™ spóźniĹ‚ o piÄ™tnaĹ›cie minut, robiĹ‚by go Dominik, ulubieniec naczelnego. Nie czekaĹ‚em nawet na kolegium, od razu zgĹ‚osiĹ‚em go do sekretariatu jako coĹ› strasznego. Oni to przyjÄ™li, a chwilÄ™ potem pojawiĹ‚ siÄ™ Dominik w swoim zniszczonym sweterku. Nie byĹ‚ zachwycony, gdy usĹ‚yszaĹ‚, Ĺźe ja to robiÄ™.

VII

Wyszło nawet nieźle. Na początku napisałem, şe znaleziono resztki farby na miejscu zdarzenia, ale nie ustalono, w co walnęła kula. Potem policja się przyznała oficjalnie, şe jeden z patroli został zaatakowany przez kulę, więc zmieniłem tekst. Do tego było dość słodkie wyznanie, şe sprawcy na pewno zostaną znalezieni i ukarani. Na koniec dodałem kilka słów od opiekującej się fontanną firmy, şe jeszcze dziś kula znajdzie się na miejscu i şe jest to piąty przypadek w tym roku zdjęcia jej przez chuliganów, czyli okazało się, şe nie tylko my mamy takie pomysły.

94

3JUB 9 JOEE


5.

jest widywany pod wpływem większej ilości alkoholu, kocha widzieć niesprawiedliwość w Polsce spowodowaną rządami lewicy, która nawet rządzi pod przykrywką prawicy. Właściwie to pan Leon obarcza za wszystko, co się stanie w kraju czy na świecie, ŝydów i masonerię. A ostatnio, jak twierdził ojciec Kazika, pan Leon doszedł do wniosku, şe jeszcze na pewno w tym powstawaniu zła maczają palce wszyscy prawosławni, protestanci, zielonoświątkowcy, Świadkowie Jehowy, a nawet sami buddyści pod pozorem głoszenia pokoju. Pan Leon bardzo kocha swoją şonę, a jeszcze bardziej córkę, a najmocniej ojczyznę. Twierdzi, şe to właśnie dzięki dobrej rodzinie, porządnemu wychowaniu dziatek, oczywiście dzięki opatrzności niebios, Polska moşe stać się Królową Świata, no i na pewno wtedy odzyskamy Lwów. Dlatego pan Leon nie daruje nikomu, kto nie zachowuje się tak, jak trzeba, a jak trzeba, wie tylko pan Leon.

I

KolejnÄ… akcjÄ™ przeprowadziliĹ›my kilka dni później. WracaliĹ›my z knajpy, wszyscy w dobrych nastrojach, wspominajÄ…c, jak fajnie ta kula siÄ™ toczyĹ‚a, a jak jeszcze fajniej klÄ™li policjanci. Wtedy to DĹ‚ugiemu przyszedĹ‚ do gĹ‚owy pomysĹ‚ niszczenia na sÄ…siednim osiedlu Ĺ›mietniczek, Ĺźeby znowu powstaĹ‚ temat o chuliganach. Kazik protestowaĹ‚, ale szybko zostaĹ‚ przegĹ‚osowany. Najgorsze gĹ‚upoty robi siÄ™ po alkoholu. Tak byĹ‚o i tym razem. Z wielkim moralniakiem pisaĹ‚em o dwudziestu wywrĂłconych koszach, z czego dwa pĹ‚onęły. Od tamtego czasu postanowiĹ‚em wiÄ™cej sĹ‚uchać, nawet po pijaku, Kazika.

6.

IV

I

Dwa dni przed BoĹźym Narodzeniem staliĹ›my z Kazikiem, jarajÄ…c skrÄ™ta pod blokiem. SkrÄ™t byĹ‚ zrobiony przez Kazika mojÄ… maszynkÄ… do robienia skrÄ™tĂłw, jego zawartoĹ›ciÄ… byĹ‚ tytoĹ„ „Red Bullâ€?, ktĂłry na spółkÄ™ zakupiliĹ›my w pobliskim kiosku. Wtem zza rogu wyszedĹ‚ pan Leon. PodszedĹ‚ do nas i chwyciĹ‚ mego kumpla za kurtkÄ™. ZaczÄ…Ĺ‚ nim szarpać i krzyczeć, Ĺźe zgĹ‚osi to wszystko na komisariat, Ĺźe jednak rodzice Kazika nie sÄ… tak porzÄ…dni, jak mu siÄ™ wydawaĹ‚o, bo wychowali Ĺ›miecia, a nie godnego Polaka. Tu wĹ‚aĹ›nie pana Leona trafiĹ‚a w brzuch pięść Kazika, a na jego szyi zawisĹ‚a moja rÄ™ka. Po chwili atakujÄ…cy leĹźaĹ‚ na ziemi, a za nami rozlegĹ‚o siÄ™ krĂłtkie wycie policyjnej syreny. Nie wiedzieliĹ›my, o co chodzi, ale woleliĹ›my wciÄ…Ĺź trzymać szarpiÄ…cego siÄ™ faceta. Z radiowozu wysiadĹ‚o dwĂłch policjantĂłw i podeszĹ‚o do nas, kazali Kazikowi zejść z pana, a wszystkim zalecili wyjÄ™cie dokumentĂłw, po czym zapytali, o co chodzi? Tu pan Leon, znany rĂłwnieĹź na osiedlowym komisariacie, powiedziaĹ‚, Ĺźe my, a szczegĂłlnie Kazik, sprzedajemy narkotyki, sam wĹ‚aĹ›nie widziaĹ‚, jak paliliĹ›my dość dziwny Ĺ›rodek, o ktĂłrym ani ja, ani Kazik, ani obaj policjanci nie sĹ‚yszeliĹ›my, marychoiane. Od razu zaprzeczyliĹ›my, lecz pan Leon wiedziaĹ‚ lepiej, Kazik sprzedaje, bo nosi szerokie spodnie, a wszyscy tacy palÄ… marychoiane i sprzedajÄ… narkotyki, on wie, bo tak czytaĹ‚ niedawno w gazecie. Po piÄ™tnastu minutach policjanci poprosili, by pan Leon zamilkĹ‚, lecz on dalej opowiadaĹ‚ o zgubnym wpĹ‚ywie noszenia szerokich spodni, usĹ‚yszaĹ‚ wiÄ™c nakaz zamkniÄ™cia siÄ™, co spowodowaĹ‚o potok gróźb wobec funkcjonariuszy Ĺşle odnoszÄ…cych siÄ™ do praworzÄ…dnego obywatela. Za to wĹ‚aĹ›nie wylÄ…dowaĹ‚ w radiowozie. My zostaliĹ›my sprawdzeni i pouczeni, Ĺźeby przypadkiem nie rzucać niedopaĹ‚kĂłw na chodnik. Po czym policjanci odjechali ze swojÄ… zdobyczÄ…. Kazik byĹ‚ tak wkurzony, Ĺźe ciskaĹ‚ na pana Leona wszelkimi, jakie znaĹ‚, przekleĹ„stwami. Po paru minutach wywodĂłw doszedĹ‚ do tego, Ĺźe jednak mĹ›cić siÄ™ nie opĹ‚aca, bo jak siÄ™ gĂłwno rusza, to ono Ĺ›mierdzi. PrzytaknÄ…Ĺ‚em mu.

Jakoś tak dziwnie wyszło, şe nie widzieliśmy się od tego incydentu z koszami do tygodnia przed Boşym Narodzeniem. Oczywiście, utrzymywaliśmy ze sobą kontakt, ale nie było przez te kilka tygodni ani jednego wspólnego spotkania, pójścia na bilard czy browar. Kiedy jednak zebraliśmy się wszyscy w knajpie, musieliśmy sobie trochę wyjaśnić i ustalić. Po pierwsze, postanowiliśmy juş nie dopuścić do takich rzeczy. Wandalizm tak, ale uzasadniony. Po drugie, robimy nasze akcje tylko na trzeźwo, nie tyczy się to jednak planowania, bo wtedy głupsze pomysły przychodzą do głowy. Po trzecie, działamy razem, więc nie rozmawiamy o akcjach poza naszym środowiskiem. Ten trzeci punkt wynikł z tego, şe Jojo znalazł sobie dziewczynę, Marzenę, która miała koleşankę Dominikę, a obie juş wiedziały o wszystkim. Nie wiem, dlaczego to zrobił, mógł nas przecieş wpakować w niezłe tarapaty. Oczywiście obiecały trzymać język za zębami, ale Jojo dostał niezły opieprz i dwa razy w łeb od Kazika. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy aby na pewno brać Joja na następne akcje, lecz Długi zaczął nas prosić o wstrzymanie się z taką decyzją, ręcząc za swego kuzyna głową.

II

Pojawił się pomysł Długiego, şe moglibyśmy, a raczej ja mógłbym, zrobić małą dywersję w samej gazecie. Wystarczy tylko zacząć pisać teksty pod pewien schemat. Chodziło o to, by po złoşeniu pierwszych liter ze słów w zdaniu wychodził jakiś inny przekaz. Na przykład ze zdania: Dziecięce zabawy i edukacja śmiało dają urodę pamięci abstynenta wychodzi, şe Dzieś dupa. Tu poleciała w stronę Długiego pięść Dziesia, zaś reszta zapytała, jak długo myślał nad tym zdaniem, i skąd wziął pomysł, a właściwie w jakim filmie go widział. Słowo do słowa i Długi dostał dwie ksywki, „szpieg� oraz „tajny agent�. Od tej drugiej powstała nazwa akcji „Tajny agent�. Na pierwszy rzut literowej układanki poszedł pan Leon.

III

V

Kto z naszego osiedla nie zna pana Leona? Jest na tyle popularny, şe kaşde dziecko się z niego śmieje. Właściwie to nazywa się Mariusz, lecz jest tak podobny do Leona Niemczyka, şe nawet jego rodzina mówi do niego Leon. Kiedyś podobno nawet dało się z nim gadać, lecz z roku na rok zaczął dostawać zajoba. Obecnie şyje dwa bloki od mojego i Kazika, z şoną i córką, wspomina czasy „Solidarności�, kiedy to rzucał w milicję kamieniami, chodzi co niedzielę do kościoła, kilka razy na tydzień

Teraz nadarzyła się okazja, by sprawić radość samemu sobie. Pomysł Długiego moşna wykorzystać, by z pana Leona zrobić durnia. Tak dla własnej satysfakcji, bo przecieş nie pójdziemy i nie powiemy najprawdziwszemu Polakowi na naszym osiedlu, şe się z niego śmiejemy w ten sposób. Tekst dotyczył nowości na rynku medycznym. Naukowcom z naszego miasta udało się zaprojektować nowoczesny sprzęt chirurgiczny opierający swoje działanie

95

3JUB 9 JOEE


swoimi czytelnikami. Przecieş wszyscy prozaicy w takich się najczęściej pokazują. Według mnie, modę tę rozpoczął Starchura, a potem wszyscy zechcieli być tacy jak on. Nie to, şebym wychwalał całą tę jego, jak to moşna ująć tę twórczość, „siekierezadę�, bo za bardzo za nią nie przepadam. Spójrzcie wokół, połowa prozaików przychodzi właśnie w dşinsowych kurtkach, pewnie mają kaşdą na inny dzień tygodnia, bo taka juş moda idolów od słowa. I właśnie od tej dşinsowej kurtki się zaczęło.

na falach dźwiękowych, taki cud techniki mający być przełomem w leczeniu, jak na razie stosowany na szczurach. Byłem na konferencji prasowej, próbowałem zrozumieć tekst znaleziony w internecie, lecz tak naprawdę nie wiedziałem, o co właściwie w tym ma chodzić, wiadomo było, şe przyrząd eliminuje niepoşądane ciśnienie czegoś w czymś metodą audio. Po dwóch godzinach byłem juş prawie gotowy. Większość tekstu skopiowałem z sieci. Ułoşenie zdania poszło szybko. Dobry los chciał, şe jeden z naukowców, z którym rozmawiałem, nazywał się Artur Niedzielski, tak więc miałem juş przy sobie dwie litery. By nikt z korekty nie zmienił mi szyku wyrazów, najbezpieczniejszą rzeczą było zredagowanie wypowiedzi. Efekt końcowy brzmiał: – powiedział Artur Niedzielski, lekarz eliminujący objawy niepoşądanego ciśnienia innowacyjnym przyrządem audiochirurgicznym.

II

Na poczÄ…tku stycznia miaĹ‚em juĹź kilka udanych podstawieĹ„ zdaĹ„ do tekstĂłw, z chĹ‚opakami planowaliĹ›my kolejnÄ… akcjÄ™, lecz byĹ‚y to tylko plany, natomiast co do tematĂłw dalej nie byĹ‚o zmian, ciÄ…gle nie miaĹ‚em swoich. Robienie sond oraz tekstĂłw na zlecenie sekretariatu czy kierownika dziaĹ‚u to nie byĹ‚o to, co daje satysfakcjÄ™. SzczegĂłlnie za tÄ™ marnÄ… kasÄ™, ktĂłrÄ… wciÄ…Ĺź dostawaĹ‚em ĹťyĹ‚em w takim kraju i takim mieĹ›cie, Ĺźe tu naprawdÄ™ nic siÄ™ nie dziaĹ‚o. No dobra, padaĹ‚ Ĺ›nieg i wszÄ™dzie maĹ‚o pĹ‚acÄ…, ale to tylko tyle. Wtedy wĹ‚aĹ›nie przyszĹ‚o mi do gĹ‚owy, Ĺźe moĹźna byĹ‚oby stworzyć wywiad z ďŹ kcyjnÄ… postaciÄ…, ktĂłra moĹźe coĹ› zamieszać w Ĺ›rodowisku. PrzyszedĹ‚ mi do gĹ‚owy Marian „Bucâ€? Lisowski, jeden z poczÄ…tkujÄ…cych buntownikĂłw z wielkÄ… perspektywÄ… na przyszĹ‚ość. „Bucâ€? miesiÄ…c temu przyjechaĹ‚ do naszego miasta z Francji, gdzie siÄ™ urodziĹ‚, zaraz po tym jak jego rodzice wyjechali pod koniec lat siedemdziesiÄ…tych. Jest anarchistÄ… i ma zamiar rozkrÄ™cić tutaj swojÄ… bojĂłwkÄ™. PrĂłbuje pisać wiersze i prozÄ™, lecz jak na razie, nosi kurtkÄ™ dĹźinsowÄ…. A ja mam z nim kontakt, tak przedstawiĹ‚em postać sekretarzowi „Super Dniaâ€?, ktĂłry nastÄ™pnie powiedziaĹ‚, bym zrobiĹ‚ z nim wywiad, cztery pytania, cztery odpowiedzi.

7. I

Po świętach, sam nie wiem jakim sposobem, zacząłem być z Dominiką, tą koleşanką Marzeny, która juş nie była z Długim, lecz nadal się trzymała naszej paczki, próbując coś świrować do Dziesia, któremu nawet nie chciało się na nią spojrzeć. Nasz związek wyszedł sam z siebie. Pewnego wieczoru została u mnie na noc, a nad ranem juş byliśmy ze sobą. Śmieszne, ale prawdziwe. Nawet to dobrze, şe tak się stało, bo zaczęło mi brakować panny. Tamta, z którą się rozstałem, okazała się niezłą idiotką. Z tego co wiem, to miesiąc po naszym rozstaniu i wykonaniu do mnie telefonów z przekazem o tym, jaką wielką świnią jestem, złapała jakiegoś kolesia z dziesięcioletnim mercedesem, pewnie sprowadzanym z Niemiec, a do tego koloru psiej sraczki. Przy mnie próbowała wykazywać jakąś wiedzę, starała się być choć trochę inteligentna, lecz przy obecnym amancie przeistoczyła się w istną blacharę şyjącą od dyskoteki do dyskoteki. Dominika była inna. Czytała Tuwima, „Tygodnik Powszechny�, który poşyczała ode mnie, lubiła czeskie kino oraz czekoladę truskawkową, sok o smaku kaktusa, co dla mnie juş było istnym szczęściem. Nie była wysoka, nosiła ciemne włosy zawsze spięte w kucyk i czarowała mnie swoimi niebieskimi oczami, a oczu tak cudownych nie widziałem u nikogo. Miała w nich coś takiego, şe wystarczyło w nie spojrzeć, by potem śnić po nocach. No i miałem rozwiązany problem tłumaczenia tych moich akcji, ale unikałem z nią rozmów na ten temat, bo nie wiadomo, co będzie jutro. Tak jak ustaliliśmy wtedy z chłopakami w knajpie, musimy trzymać gęby na kłódkę, bo mogą wyjść z tego duşe kłopoty.

III

Dzień wcześniej zrobiłem mojej postaci szybką stronę internetową. Trochę informacji o niej, zdjęcie (Kazik opatulony w arafatkę, oczywiście w dşinsowej kurtce, na pobliskich łąkach), no i linki do stron anarchistycznych.

IV

„Super Dzień�, 12.01.2006 Dajcie mi czas, to wam pokaşę „Super Dzień�: Przyjechałeś niedawno do Polski, jak Ci się podoba w naszym kraju? Marian „Buc� Lisowski: Ogólnie to moşe być, ale społeczeństwo jest zastygnięte. Zaczynając od starego pokolenia ukrywającego swe poglądy pod moherowym beretem, po młodych chcących, a nie mogących. Wszystko jest tu podporządkowane pewnym regułom, których ja nie mogę zrozumieć. W porównaniu z Francją nie macie dobrze rozwiniętej tak zwanej anarchistycznej organizacji bojówkarskiej. Jest RAF i kilka tego typu ugrupowań lepiej lub gorzej zorganizowanych, lecz to nie to co we Francji.

II

Byliśmy bardzo szczęśliwi ze sobą. Nocne spacery, wernisaşe, kino, rozmowy o poezji, poranki i wieczory. Dzięki niej odkryłem, şe moşna być jednak szczęśliwym. Juş w drugim tygodniu bycia ze sobą zaplanowaliśmy wakacyjny wyjazd w góry. Wreszcie cieszyłem się, şe jestem z taką osobą, dla której moşna zrobić wszystko.

8.

„Super Dzień�: Czy to prawda, şe planujesz załoşyć swoją organizację w naszym mieście?

I

– To tylko jakieś plotki. Nie chcę zakładać şadnych organizacji, grup itd. Chcę działać. Jak, gdzie, co, z kim, czy to waşne? Waşne, şe ja sam chcę. Niedługo o mnie usłyszycie.

Skończyłem właśnie czytać ksiąşkę obiecującego autora młodego polskiego pokolenia. Całkiem niezła, lecz za mocno narkomańska, ze zbyt rozwiniętym wątkiem gejowskim, ale co poradzić, juş taka moda. Ciekaw byłem, czy autor przychodzi w dşinsowej kurtce na spotkania z czytelnikami, a był jednym z popularniejszych młodych pisarzy, więc musiał mieć wiele spotkań ze

„Super Dzień�: Wiem, şe piszesz. Mówiąc, şe o Tobie usłyszymy, masz na myśli publikację twojego tomiku?

96

3JUB 9 JOEE


Dziesiowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Spojrzał na zegarek, który wskazywał dwudziestą drugą dziesięć, poczym nakazał przedstawicielom naszego osiedla wypierdalać, następnie zamknął drzwi.

– Nie tylko. „Ziemia – róşowy lizaczekâ€? to tomik poetycki z wierszami o miĹ‚oĹ›ci, buncie i rozwalaniu murĂłw nietolerancji. PlanujÄ™ niszczyć te mury w tym mieĹ›cie, w tym kraju, a kto wie, moĹźe i na Ĺ›wiecie. Nie cierpiÄ™ nazizmu, struktur paĹ„stwowych i koĹ›cielnych. ChcÄ™ wolnoĹ›ci dla wszystkich, zdjÄ™cia kajdanĂłw z rÄ…k spoĹ‚eczeĹ„stwa.

III

Wszyscy byliśmy pod wraşeniem tego, co zrobił, oprócz Dominiki i kilku panien, które wciąş stały przeraşone. Emocje opadły dopiero przy drugim toaście, wszyscy zaczęli się znowu bawić. Wtedy rozległo się pukanie połączone z dzwonkiem do drzwi. Po ich otworzeniu zrozumieliśmy, şe jednak na przedstawicieli rady naszego osiedla nie działa słowo „wypierdalać�, bo stali w takim samym składzie, z takim samym fanatyzmem na twarzach, nawet moşe i większym, bo pan Leon z organistą byli cali czerwoni, jakby wypili kilka flaszek wódki. Mało tego, przyprowadzili ze sobą kolegów, dwóch policjantów, z których jeden poprosił Dziesia o wylegitymowanie się. Dominika szepnęła do mnie, şe jak zwykle to ona miała rację, lecz nie chciałem się z nią spierać drugi raz tego wieczoru. Funkcjonariusze o twarzach typowych polaczków chcieli wejść, lecz zostało im powiedziane, şe oni dwaj mogą, lecz reszta niechcianego towarzystwa ma stać przed drzwiami. Policjanci zdecydowali, şe jednak nie chcą oglądać mieszkania. Jednak nie byli tak fajni, bo Dzieś dostał kolegium za zakłócanie ciszy nocnej, a całe towarzystwo miało w trybie natychmiastowym opuścić mieszkanie pod nadzorem policji i czujnego oka przedstawicieli rady osiedla. Gdy wychodziliśmy, dwie kobiety w moherowych beretach szeptały jakieś swoje przekleństwa, a spurpurowiały bardziej niş pan Leon i organista, gdy zobaczyły dziewczyny.

„Super Dzień�: Na czym więc ma polegać twoja działalność? – Chcę uświadamiać ludzi. Jest wiele sposobów: ulotki, marsze, koncerty, spotkania. Dajcie mi czas, to wam pokaşę. nia.

„Super Dzień�: Dziękuję za wywiad. ŝyczę powodze-

Na dole mały lid z wymyśloną bujną biografią postaci i zdjęcie Kazika w arafatce ze strony internetowej.

9. I

Tak się to wszystko rozkręciło, şe po trzech tygodniach miałem juş dwanaście udanych akcji „tajny agent�. Wszyscy się śmialiśmy z tych kurew i chujów wsadzonych do powaşnych tekstów o związku matek polskich protestujących przeciwko aborcji czy odwiedzinach ambasadora z jakiegoś kraju na końcu Ameryki Południowej w fabryce felg do samochodów mieszczącej się w naszym mieście. To mi się nawet podobało, bo trzeba było tak konstruować tekst, by trzymał się całości, plus by korekta nic nie pozmieniała. Przez to nawet nauczyłem się lepiej pisać, o czym świadczyły dwie pochwały od prowadzących dany numer gazety.

IV

Zemsta szybko przyszĹ‚a nam do gĹ‚owy, bo tak tego na pewno nie wolno byĹ‚o zostawić. Aby uniknąć jakichkolwiek podejrzeĹ„, nie wolno byĹ‚o nic zrobić w przeciÄ…gu czterdziestu oĹ›miu godzin, wiÄ™c przeczekaliĹ›my trzy dni. Nie ma to jak korzystanie z darĂłw natury. WtorkowÄ… nocÄ… podeszliĹ›my w piÄ™ciu do trabanta pana Leona. KaĹźdy z nas trzymaĹ‚ w rÄ™ku Ĺ‚opatÄ™. Dobrze Ĺźe samochĂłd staĹ‚ koĹ‚o trawnika, na ktĂłrym byĹ‚o juĹź kilka gĂłrek odgarniÄ™tego Ĺ›niegu. Bez sĹ‚owa zaczÄ™liĹ›my zasypywać Ĺ›niegiem şóĹ‚tego trabanta z lekkÄ… rdzÄ…. PrzypomniaĹ‚a mi siÄ™ wtedy scena z ChĹ‚opakĂłw z ferajny, kiedy to mĹ‚ody bohater tĹ‚umaczy Ĺ‚omem i podpalonÄ… benzynÄ…, Ĺźe nie wolno stawiać samochodĂłw na parkingu mafii. ZaĹ›miaĹ‚em siÄ™ sam do siebie. Po półgodzinie samochĂłd byĹ‚ zakopany. NastÄ™pnie DĹ‚ugi z Jojem i Dziesiem skoczyli do piwnicy, gdzie mieliĹ›my ukryte trzy pompy rÄ™czne z wodÄ…. Nic nie wyglÄ…daĹ‚o przyjemniej, jak oblewanie zakopanego Ĺ›niegiem samochodu pana Leona. NaprawdÄ™, nie przypominam sobie przyjemniejszego widoku. ChcieliĹ›my jeszcze podejść do starego forda mondeo, ktĂłrym jeĹşdziĹ‚ organista, i oblać wodÄ… zamki, lecz stwierdziliĹ›my, Ĺźe to moĹźe być niebezpieczne. Wtedy na pewno padnie na nas podejrzenie. A tak to pan Leon ma na osiedlu, chyba teĹź i poza nim, wielu wrogĂłw, wiÄ™c nikt nie dojdzie, Ĺźe to my.

10. I

Pod koniec stycznia rodzice Dziesia wyjechali na pięć dni wyjazd w góry, zostawiając mu wolną chatę, czego on nie omieszkał wykorzystać. Wtedy to zdarzył się nieprzyjemny wypadek. Była sobota, około godziny dwudziestej drugiej, w mieszkaniu była cała nasza paczka, koledzy Dziesia oraz mnóstwo panien, z którymi przyszedł Jojo. Alkohol płynął, poczynając od strumieni najtańszego piwa z Biedronki, po oceany tanich nalewek z nocnego. Muzyka grała, tańczyliśmy, paliliśmy papierosy i trawę, panny zaczęły się nawet rozbierać, wszystkim w głowach wirowało szaleństwo. Nie liczę tylko małego sporu z Dominiką, która zaczęła mi wypominać, şe zbyt duşo wypiłem. Po prostu impreza, jakich wiele.

II

Wtem ktoś zapukał do drzwi. Kiedy gospodarz, nasz mistrz ceremonii, je otworzył, zobaczył przed sobą pana Leona, dwie kobiety w moherowych beretach wraz z organistą wygrywającym w niedziele i dni powszednie w pobliskim kościele. Na ich twarzach, mógłbym przysiąc, malował się taki fanatyzm, jak u tych wszystkich terrorystów pokazywanych w wieczornych wiadomościach. Bez şadnego dobry wieczór pan Leon odezwał się, a cała reszta za nim zaczęła, jakby w jeden takt, kiwać głowami: – Jako rada mieszkańców naszego osiedla nakazujemy ściszyć muzykę, jest noc. Mamy dosyć tych burd, jakie urządzacie tutaj‌

V

Nie mogłem zrobić z tego tematu, bo pan Leon zacząłby nas podejrzewać, z tego względu, şe teş byłem na tej imprezie. Zrobiłem tylko, dla własnej satysfakcji, nad ranem z ukrycia kilka fotek oblodzonego samochodu.

97

3JUB 9 JOEE


VI

11.

chał, co nie wiem jakim sposobem się mi udało. Przyznał mi rację, lecz miał kolejne rozwiązanie, jakby się spodziewał, şe mi się to nie spodoba; naleşy policję samą doprowadzić do dresów. Plan mieliśmy gotowy juş na drugi wieczór, co do realizacji, to mieliśmy wystartować w najblişszy weekend. No, trochę niebezpieczniej będzie, bo wzmoşona będzie czujność sąsiedzka kompanii pana Leona, no i patroli policji. Naleşało więc działać szybko, taki nasz mały blitzkrieg. Dominika na koniec spotkania powiedziała, şe od pewnego czasu zastanawia się nad naszym związkiem i prosi, bym ja teş zaczął się zastanawiać. Słysząc to od dziewczyny, wiadomo, o co chodzi. Nawet się tym przejąłem, bo jakoś cięşko tej nocy mi się spało.

I

II

Dominika zdjęła płaszcz i weszła do pokoju. W pierwszych słowach powiedziała, şe teraz przesadziliśmy. Tak to moralniak nas trzymał ponoć, kiedy poprzewracaliśmy kosze na śmieci, lecz jak niszczymy czyjś samochód, to niby jest wszystko OK. Zabawa zabawą, ale bez przegięć. Odpowiedziałem jej, şe tak jest OK. Pan Leon zawsze nas prześladuje i mu się naleşało. Po tym wszystkim ona się ubrała i przez trzy dni nie odzywaliśmy się do siebie. Zrobiło mi się głupio, şe tak z nią wyszło, ale baby nie przekonasz, więc musiałem pierwszy zadzwonić. No i znowu wszystko było w porządku, lecz jak ognia bałem się poruszać ten temat.

Tak dawno nie było takiej soboty, by robić coś innego niş picie, granie w bilard i wyrywanie panien, więc bardzo się cieszyłem, şe ta będzie inna. Będzie chociaş kolejny temat, co równa się jakiejś większej kasie, a do tego moşe zapanuje na jakiś czas spokój w dzielnicy. Tak jak ustaliliśmy cztery dni temu, miejscem spotkania miał być plac koło pobliskiej podstawówki, do której wszyscy chodziliśmy w dzieciństwie.

Na pomysĹ‚ z dresiarzami wpadĹ‚ DĹ‚ugi, a wykonaniem zajÄ™liĹ›my siÄ™ wszyscy. ByĹ‚o to pięć dni po oblodzeniu şóĹ‚tego trabanta. NaleĹźy jeszcze wspomnieć, Ĺźe od trzech tygodni chodziĹ‚em bez wĹ‚asnego tematu, robiÄ…c tylko to, co polecili mi w redakcji. No, raz zauwaĹźyĹ‚em, Ĺźe Ĺ›mietniczki pod blokiem nie sÄ… sprzÄ…tniÄ™te, wiÄ™c wziÄ…Ĺ‚em sÄ…siadkÄ™, by ponarzekaĹ‚a, Ĺźe czÄ™sto siÄ™ tak zdarza, i interwencja byĹ‚a gotowa. Zaczęło siÄ™ jak zwykle w knajpie, bo tam przecieĹź najlepsze pomysĹ‚y nam do gĹ‚owy przychodzÄ…. OprĂłcz mnie i DĹ‚ugiego byli teĹź Kazik, Jojo, Dziesiu oraz Dominika z MarzenÄ…. Mniej wiÄ™cej w poĹ‚owie piÄ…tego piwa ktĂłryĹ› z nas, nie pamiÄ™tam kto, zaczÄ…Ĺ‚ opowiadać, Ĺźe na osiedlu dresy lejÄ… i kradnÄ…. PoniewaĹź Jojo pokazywaĹ‚ dziewczynom, Ĺźe umie pluć na odlegĹ‚ość piwem przez sĹ‚omkÄ™ gadaliĹ›my tylko we czterech. SĹ‚owo do sĹ‚owa, do sĹ‚owa sĹ‚owo i nagle DĹ‚ugiego ruszyĹ‚o: – Panowie, a moĹźe by tak zrobić MĹ‚odemu temat do gazety – zaciÄ…gnÄ…Ĺ‚ siÄ™, po czym Ĺ‚yknÄ…Ĺ‚ piwa i kontynuowaĹ‚. – Bierzemy takiego dresa i jego kolegÄ™, przyjebujemy jednemu i drugiemu i odstawiamy na paĹ‚y. WczeĹ›niej szybka prowizorka, Ĺźe te chuje same zaczęły. Zabawa jest – zaĹ›miaĹ‚ siÄ™ – a i dobry uczynek zrobimy mieszkaĹ„com. Jojo zostawiĹ‚ w spokoju sĹ‚omkÄ™ i spojrzaĹ‚ na DĹ‚ugiego. Jego oczy zabĹ‚ysĹ‚y; zawsze tak reaguje, gdy moĹźna komuĹ› przyĹ‚oĹźyć, przeĹ‚knÄ…Ĺ‚ gĹ‚oĹ›no Ĺ›linÄ™. Po czym nastÄ…piĹ‚a ostra wymiana zdaĹ„ poĹ‚Ä…czona z burzÄ… mĂłzgĂłw, czyli normalka przy piwku. Dominika zaczęła protestować, nie wiem, jak ona to usĹ‚yszaĹ‚a, przecieĹź tak byĹ‚y z MarzenÄ… zajÄ™te tÄ… prymitywnÄ… sztuczkÄ… Joja. MusiaĹ‚em wiÄ™c jÄ… zignorować, jakbym tych protestĂłw nie sĹ‚yszaĹ‚. ZapytaĹ‚em wiÄ™c: – Dobra. MoĹźemy to zrobić. Sprowokujemy ich, na wabia wystawimy Kazika – tu nastÄ…piĹ‚ protest wymienionego – wszystko Ĺ‚adnie pĂłjdzie, ale powiedz mi, DĹ‚ugi, jak ty chcesz te dwa bydlaki przetransportować pod komisariat? PrzecieĹź chĹ‚opaki biorÄ…, wiÄ™c sÄ… jak tuczniki. Za rÄ™ce i nogi nie bÄ™dziemy ich wlec przez caĹ‚Ä… dzielnicÄ™, a przywiÄ…zywanie teĹź nie wchodzi w grÄ™, bo przyjdÄ… niechcÄ…cy koledzy i rozwiąşą bydlakĂłw. OdpowiedĹş byĹ‚a natychmiastowa. Wziąć samochĂłd mojego ojca, przecieĹź bagaĹźnik w polonezie duĹźy, wiÄ™c siÄ™ na pewno zmieszczÄ…. Nie spodobaĹ‚o mi siÄ™ to bardzo, wiÄ™c powstaĹ‚a kolejna dyskusja. Po pierwsze, nie byĹ‚o warto robić sobie kĹ‚opotĂłw, centralnie wystawiajÄ…c siÄ™ podczas odstawiania materiaĹ‚u na komisariat, po drugie, przecieĹź moĹźna szybko dojść po numerach samochodu, czyj jest, dlatego sprĂłbowaĹ‚em przekrzyczeć DĹ‚ugiego rozpoczynajÄ…cego swoje pijackie farmazony, jak to fajnie bÄ™dzie dresĂłw bić, a jeszcze fajniej w bagaĹźniku wieźć. Po dwĂłch minutach juĹź mnie sĹ‚u-

III

Noc była typowo polsko-styczniowa, czyli wszędzie zimno, ciemno i strasznie. Z nieba padało coś na kształt śniegu, lecz to nas nie obchodziło, waşniejsza była akcja. Równo o dwudziestej pierwszej trzydzieści ruszyliśmy przed siebie. Wcześniej ubraliśmy Kazika w czerwoną czapkę z daszkiem Chicago Bulls, kurtkę ocieplaną Levisa i spodnie pod kolor tej samej marki. Na nogach miał adidasy, które dostał od rodziców pod choinkę, na szyi zaś odtwarzacz mp3. Trudno o lepiej wyglądającą przynętę. Kiedy doszliśmy do wieşowców, kazaliśmy przynęcie iść przodem. Mógłbym przysiąc, şe słyszałem niespokojny oddech Kazika, choć ten juş był czterdzieści metrów dalej. Jojo wszedł do jednego z wieşowców, by po pięciu minutach dać nam sygnał na komórkę, şe juş znajduje się na dachu i moşe obserwować otoczenie z góry.

IV

Kazik stał teraz pod monopolem, paląc papierosa, my zaś siedzieliśmy trzydzieści metrów dalej, robiąc z wejścia do klatki jedno wielkie siwe pomieszczenie. Czekaliśmy tylko na znak, a sekundy dłuşyły się i dłuşyły. Nagle zobaczyliśmy, şe Kazik wyjmuje komórkę, po czym rusza, co znaczyło, şe Jojo wypatrzył ofiary. Chwilę odczekaliśmy i ruszyliśmy za nim.

V

Dosyć śmiesznie to wyglądało, bujający się na wszystkie strony Kazik przechodzący pomiędzy blokami, co chwilę plujący pestkami kupionymi w monopolu, ale trzeba przyznać, nieźle wczuł się w rolę. Wtem zobaczyliśmy ofiary. Było to trzech dresów, jednego nawet poznałem, bo był z naszej dzielnicy. Jeden z nich był w skórzanej kurtce rodem z Rynku i srebrnych adidasach, w szarej czapce z daszkiem jakiejś druşyny, dwaj pozostali wyglądali na typowych dresów, czyli łyse łby i najnowszy model dresiku pod biało-czerwone adidasy, nie wiem, jak oni to robią, şe nie zamarzną, przecieş było minus piętnaście mrozu. Załoşyliśmy kominiarki, obserwując, co będzie dalej.

98

3JUB 9 JOEE


VI

siebie teĹź siÄ™ baĹ‚em, przecieĹź jak ktĂłremuĹ› z policjantĂłw odbije, to moĹźe tak Ĺ‚adnie przydusić, Ĺźe nie bÄ™dzie zmiĹ‚uj siÄ™. Na szczęście, chyba nikt nic nie pisnÄ…Ĺ‚, a moĹźe policjanci przestali uĹźywać tych swoich metod, w co trudno byĹ‚o uwierzyć, choć na moich przesĹ‚uchaniach byli nawet caĹ‚kiem mili. WĹ‚aĹ›ciwie robili to, jakby to byĹ‚a zwykĹ‚a codzienność, jakby codziennie ginÄ…Ĺ‚ twĂłj najlepszy kumpel z bloku, z ktĂłrym przeĹźyĹ‚eĹ› piaskownicÄ™, szkoĹ‚Ä™, kupÄ™ imprez. Spokojnie zadawali pytania, a ja odpowiadaĹ‚em, ustalonÄ… wtedy szybko wersjÄ™, Ĺźe przechodziliĹ›my obok i nie mogliĹ›my inaczej zareagować w takiej sytuacji, i niech zĹ‚apiÄ… do cholery jasnej tych dresĂłw, bo to sÄ… sami mordercy i zĹ‚odzieje. NastÄ™pnego dnia po Ĺ›mierci Kazika przyszĹ‚a do mnie Dominika. PowiedziaĹ‚a, Ĺźe tym razem przesadziliĹ›my i ona juĹź postanowiĹ‚a. Nic nie powie, jeĹźeli jÄ… wezwÄ… na komisariat, ale nie chce mnie juĹź znać. OkreĹ›liĹ‚a mnie i chĹ‚opakĂłw jako bandytĂłw, stwierdziĹ‚a, Ĺźe nie mamy za grosz odwagi, by siÄ™ przyznać, no i nie wie, jak tak moĹźna byĹ‚o siÄ™ poniĹźyć. Mnie nazwaĹ‚a skoĹ„czonym idiotÄ… z kretyĹ„skimi pomysĹ‚ami. MyĹ›laĹ‚a, Ĺźe to moje szaleĹ„stwo jest pozytywne, lecz teraz widzi, jak gĹ‚Ä™boko siÄ™ myliĹ‚a. SÄ…dzi, Ĺźe powinienem siÄ™ leczyć, bo takich jak ja naleĹźy leczyć. ZginÄ…Ĺ‚ czĹ‚owiek, a my tak postÄ™pujemy, a szczegĂłlnie ja, ktĂłry siÄ™ razem z kolesiem wychowaĹ‚em. PrzyznaĹ‚em, byĹ‚o mi z tym cięşko, ale nie moĹźna byĹ‚o tego ujawnić. SkomentowaĹ‚a to, Ĺźe jestem niezĹ‚ym chujem bojÄ…cym siÄ™ ponieść konsekwencje, i Ĺźebym wiedziaĹ‚, Ĺźe prawda wczeĹ›niej czy później wyjdzie na jaw. MiaĹ‚a racjÄ™, ale nie byĹ‚em w stanie jej odpowiedzieć. ZrobiĹ‚a chyba to, co naleĹźaĹ‚o, innego wyjĹ›cia nie miaĹ‚a, sam bym rĂłwnieĹź zerwaĹ‚ z takÄ… osobÄ…. Tak w ogĂłle to chyba tylko na poczÄ…tku miÄ™dzy nami byĹ‚o porozumienie, potem coĹ› siÄ™ spieprzyĹ‚o, a moĹźe baĹ‚em siÄ™ przyznać do tego, Ĺźe to ja znĂłw zawiniĹ‚em. NiewaĹźne, za duĹźo strachu ostatnio byĹ‚o we mnie, ale na wĹ‚asne Ĺźyczenie siÄ™ w niego wpakowaĹ‚em. Od zawsze wiedziaĹ‚em, Ĺźe trzeba siÄ™ liczyć z konsekwencjami, wiÄ™c po tym, co siÄ™ staĹ‚o, powinienem oczekiwać poraĹźki. Tak wĹ‚aĹ›nie zakoĹ„czyĹ‚ siÄ™ mĂłj zwiÄ…zek z DominikÄ…, podobnie jak siÄ™ zaczÄ…Ĺ‚, ale tak to jest ze zwiÄ…zkami.

Naprawdę nie wiem, czy to głupota dresów, czy nasz niefart, a moşe źle wybrana przynęta, lecz największą zagadką była jednak ta kobieta z torebką. Nie wiadomo, skąd się ona wzięła. Ofiary, zamiast dostrzec Kazika, wybrały tę kobietę. Moşe dlatego, şe miała w ręku najnowszy model Nokii. Ruszyli na nią we trzech. Jeden szybko wyrwał komórkę, ten w skórzanej kurtce sprowadził ją do poziomu chodnika, trzeci zaś lekkim ruchem zabrał torebkę. Kobieta nie wiedziała, co się dzieje. Zaczęła krzyczeć. Dresy zawróciły i zaczęły ją kopać, wyzywając od kurew i dziwek. Kazik, nie czekając, zaczął biec w stronę zajścia, a my za nim. Widząc to, jeden z dresów zaczął uciekać. Dwaj stanęli, zdziwieni obrotem sprawy, mając tak tępe wyrazy twarzy, aş złość bierze i nasuwa się pytanie, gdzie się tacy jeszcze rodzą. Pierwszy cios padł z ich strony. Kazik podniósł się z ziemi, w ręku miał kamień, zacisnął dłoń i wymierzył cios. Wtedy dobiegliśmy my. Dwie minuty porządnego szarpania się sześciu chłopów, uderzenia jak na dobrych filmach, dwa rozbite nosy, w tym jeden, chyba mój, złamany, potok przekleństw, krzyk kobiety, jeden strzał, krzyk kobiety, milczenie, krzyk kobiety.

12. I

SÄ… róşne oblicza strachu. DoĹ›wiadczam tego na co dzieĹ„. Strach w podstawĂłwce przed silniejszymi kolegami, strach w czasie sesji, kiedy byĹ‚em na studiach, strach, kiedy zostawiĹ‚a mnie dziewczyna, strach przed stratÄ… Dominiki, strach przed Ĺ›mierciÄ…, strach przed nastÄ™pnym dniem, strach przed akcjÄ…. Strach jest zakorzeniony w nas, w Ĺ›rodku. Walczymy z nim, czasami siÄ™ nam udaje go pokonać, lecz nigdy do koĹ„ca. Ten strach podczas akcji byĹ‚ inny. Przed nami leĹźaĹ‚ martwy czĹ‚owiek. Wszyscy staliĹ›my nad nim, ktoĹ› zadzwoniĹ‚ po karetkÄ™, przybiegĹ‚ Jojo, ciekaw byĹ‚em, gdzie on siÄ™ podziewaĹ‚ podczas caĹ‚ego zdarzenia, ale nie byĹ‚o czasu na zadawanie pytaĹ„. On to zabraĹ‚ nam kominiarki, mĂłwiÄ…c, Ĺźe trzeba je ukryć, a najlepiej zniszczyć. Ja wycedziĹ‚em przez zÄ™by, milczcie tylko o akcjach, bĹ‚agam, milczcie. Pokiwali gĹ‚owami. DzieĹ› szepnÄ…Ĺ‚, Ĺźe OK. SpojrzaĹ‚em przed siebie, znowu zobaczyĹ‚em trzech dresĂłw, jeden nadal trzymaĹ‚ w rÄ™ku broĹ„, choć minęły dwie minuty. To byĹ‚ ten z naszej dzielnicy, ktĂłry uciekĹ‚, kiedy zaczÄ™liĹ›my biec. SpojrzaĹ‚em mu w oczy. Chyba teĹź siÄ™ baĹ‚. Wszyscy wiedzieliĹ›my, Ĺ‚Ä…cznie z kobietÄ… od torebki i telefonu, Ĺźe wpakowaliĹ›my siÄ™ w niezĹ‚e kĹ‚opoty. Chyba najlepiej miaĹ‚ Kazik, bo to on leĹźaĹ‚ na Ĺ›niegu z rozwalonÄ… kurtkÄ…. Wokół byĹ‚o peĹ‚no krwi. ChciaĹ‚o mi siÄ™ pĹ‚akać. CzuĹ‚em w powietrzu metaliczny zapach, chyba tak wĹ‚aĹ›nie pachnie Ĺ›mierć, pomyĹ›laĹ‚em. Ĺ zy popĹ‚ynęły, nawet nie wiem kiedy.

II

Tydzień po pogrzebie przyszedł do mnie Jojo. Był poniedziałkowy poranek, siedziałem jak zwykle w domu ze względu na brak sił i niemoc pójścia do redakcji. Nawet mnie to w sumie nie interesowało, czy mnie tam jeszcze trzymają, czy nie. Jojo przyszedł powiedzieć, şe złapali juş trzeciego z dresów, który zwiał, kiedy usłyszał syreny policyjne i bym się szykował na kolejną turę przesłuchań. Zapaliłem papierosa i zapanowało dziwne milczenie. W końcu Jojo się rozpłakał i zaczął krzyczeć, şe nie moşe. Zbyt cięşko było na pogrzebie, boi się tego komisariatu, wciąş jedzie na tabletkach uspokajających, nie moşe spać, a gdy zaśnie, wciąş mu się śni Kazik. Zacząłem mu coś tłumaczyć, ale jaki to miało sens, skoro byłem w podobnym stanie.

II

Syreny policyjne rozszczepiały ciszę nocy, sygnał karetki juş zamilkł. Kłopoty robiły się coraz większe. Tej nocy nikt z nas nie zaśnie.

III

Kiedy Jojo wyciągnął z plecaka kasetę, wciąş myślałem, şe sobie şartuje. Przeszliśmy do pokoju rodziców i włoşyłem ją do magnetowidu. Obraz był trochę niewyraźny, lecz i tak siedziałem oniemiały, patrząc na scenę wyrywania torebki, nas dobiegających, bójkę, strzał. Ten moment kończyły słowa wykrzyczane przez Joja, jakby komentarz do wszystkiego, kurwa mać, potem koniec filmu.

13. I

Widzieliśmy się tylko kilka razy na komisariacie oraz na pogrzebie. Potem był tydzień ciszy. Bałem się, şe któryś z nich wyśpiewa jak na spowiedzi o akcji. Sam

99

3JUB 9 JOEE


IV

dalej. Nawet mnie to juş nie obchodziło, şe nie ma tematów. Brałem to, co mi zlecili i starałem się jak najlepiej to napisać. Uwaşałem rzucenie się w wir pracy za najlepszą terapię, aby zapomnieć choć na chwilę o problemie. Z chłopakami widziałem się dwa razy od tego spotkania w moim mieszkaniu. Nawet raz przyszedł Jojo, ale bardzo mało mówił. Siedzieliśmy albo w klatce, albo u mnie, paląc papierosy, próbując jak najmniej zahaczać o ten draşliwy temat. Policja dała nam spokój, ale mieliśmy przeświadczenie, şe znów się z nią spotkamy. Dosyć dziwną rzeczą było, jak zauwaşył Długi, şe nikt nas jeszcze nie zapytał o te kominiarki. Przecieş oni mieli tych trzech dresów, a ci na pewno opowiedzieli, şe byliśmy na początku zamaskowani. Dziwne, ale moşe dresy były na tyle głupie, by takie coś pamiętać. Pojawiła się teş tamta kobieta. Ona teş mogła potwierdzić te kominiarki. Na nią mieliśmy jednak wytłumaczenie, şe była w szoku i moşe nic nie pamiętać. Całe szczęście, sprawdziliśmy to nawet kilka razy, w pobliskim nocnym nie było zamontowanych kamer. Tak o tym wszystkim myśleliśmy.

Tłumaczył to nagranie, şe brakowało mu jakiegoś zarejestrowania naszych dokonań, şe zawsze ja robię zdjęcia i są one zamieszczane w „Super Dniu�, on teş tak chciał, artysta dokumentator się znalazł. A teraz chce pokazać kasetę policji, bo się strasznie boi, bo tak będzie lepiej, tak dyktuje mu sumienie. Próbowałem mu to jakoś wytłumaczyć, lecz nadaremnie, a wręcz nieudolnie, bo choć nie zmienił zdania, to mi się jeszcze rozbeczał. Nie byłem lepszy, cała sytuacja stała się juş tak napięta, şe łzy mi napłynęły do oczu. Kazik przecieş był moim najlepszym kumplem, właśnie z tego względu naleşało pokazać kasetę policji, ale przez to by się wydało, co robiliśmy przez ostatnie pół roku. Przecieş film, w którym kolesie w kominiarkach biegną na dresów, trzeba jakoś wytłumaczyć. Policjanci, chociaş połowa z nich jest głupia, na pewno nabiorą większych podejrzeń, a wtedy nasza tajemnica wyjdzie na jaw. Dlatego o ujawnieniu kasety nie było mowy.

V

II

Gdy się gość do domu zwali, to zawsze przyciągnie innych. Godzinę potem siedzieliśmy w czwórkę w pokoju rodziców, oglądając kasetę. Wszyscy z powaşnymi minami, nikt się nie waşył wydać głosu, no oprócz Joja, bo ten wciąş płakał. Nieźle mu siadło na psychice po tym wszystkim. Nie powiem, şe pozostali byli takimi twardzielami, ale stwarzaliśmy pozory, şe moşna jakoś sprawie podołać. Najwaşniejsze było, by zachować spokój. Nie trzeba było pokazywać filmu dwukrotnie, bo i tak na końcówce wszyscy zakryli oczy. Film się skończył, a na ekranie telewizora ukazał się niemiecki pornol, bo na takiej kasecie zechciało się Jojowi nagrać ten parszywy dokument. Pomyślałem wtedy o jednej wielkiej grotesce jakby z Gombrowicza wyjętej, tutaj tragedia, a potem pięciu jęczących Niemców na jednej rudowłosej Niemce wykrzykującej „szajse, szajse, szajse�, czysta postmoderna. Co dziwne, w pokoju panowało milczenie. Po trzech minutach Dziesiu pierwszy postanowił się odezwać. Zdanie miał takie jak ja. Zakaz pokazywania filmu, najlepiej go ukryć lub zniszczyć. Po czym podszedł do magnetowidu i bez pytania wyjął kasetę. Patrzyliśmy zaskoczeni, jak rzuca ją na podłogę, miaşdşy obudowę, bierze film i idzie na balkon. Po chwili podeszliśmy, oprócz Joja, zobaczyć, co się będzie działo. Dziesiu odrzucił śnieg leşący na balkonie i połoşył tam czarną taśmę filmu. Pochylił się nad nią, wyjmując zapalniczkę. Kiedy skończyło się małe ognisko na balkonie, wstał i spojrzał na nas, oznajmiając, şe juş po kłopocie. Gdy wróciliśmy do mieszkania, postanowiliśmy pogadać z Jojem. Co trzech, to nie jeden. Na początku nie chciał nas słuchać, ale jakoś go zmusiliśmy. Przytaknął, şe mamy rację i się nawet uspokoił. Potem zapanowała nieprzyjemna atmosfera. Siedzieliśmy znowu w milczeniu, nie chcąc nawet na siebie spojrzeć, potem goście się zebrali i wyszli z mojego mieszkania. Na zakończenie przed drzwiami Długi szepnął mi do ucha, şe nie wiedział, şe jego brat cioteczny to taka ciota. Chojrak się znalazł, pieprzony macho, ale stwierdziłem, şe lepiej mu tego nie mówić.

Wtedy pojawiĹ‚ siÄ™ kolejny problem, nie przewidzieliĹ›my tego. Dresy przecieĹź miaĹ‚y kolegĂłw, podobnych tĹ‚umokĂłw jak oni, spotkanych w knajpach, na stadionach, pod blokami i w innych ciekawych dla nich miejscach. A koledzy sÄ… po to, Ĺźe jeĹ›li masz kĹ‚opoty, to oni zawsze mogÄ… pomĂłc. Dlatego odebraĹ‚em późnym lutowym wieczorem telefon. Ĺšciszony gĹ‚os w sĹ‚uchawce mĂłwiĹ‚: – JuĹź wszyscy nie Ĺźyjecie, kurwa, zginiecie za Naziola i chĹ‚opakĂłw. Zginiecie, kurwa, chuje‌ Potem odĹ‚oĹźyĹ‚ sĹ‚uchawkÄ™. A ja zrozumiaĹ‚em tylko tyle, Ĺźe mamy kĹ‚opoty, a Naziol to chyba jeden z tych, co teraz siedzÄ… i czekajÄ… na rozprawÄ™, bo tak naleĹźy przypuszczać. MiĹ‚o z ich strony, Ĺźe nas ostrzegli, co by nie mĂłwić, kultura peĹ‚nÄ… gÄ™bÄ….

III

Zdałem relację reszcie. Jojo zaczął znów płakać, ostatnio to w ogóle dziwnie się zachowywał, milczał lub miał łzy w oczach, przychodził zobaczyć się z nami, zapewne tylko z przywiązania, bo z tego, co mówił, nie mógł wytrzymać sam w domu. Widać, şe cięşko to przeşywał. Trzeba było coś postanowić. Dziesiu powiedział, şe cholernie şałuje, şe tak wypadki się potoczyły. On wolałby, skoro ma być tragedia, byśmy to my mieli jakiegoś gnata i zastrzelili wtedy dresa, a Kazik by przeşył. Jednak było inaczej, więc kazałem mu się zamknąć i nie robić z siebie outsidera marzyciela. Podczas zastanawiania się nad sytuacją spaliliśmy trzy paczki fajek. Doszliśmy jedynie do wniosku, şe trzeba będzie uwaşać, najlepiej jak najmniej przebywać samemu poza domem, szczególnie nocą. Dziesiu zaşartował, şe będziemy więcej jeździć taryfą.

IV

Podczas kolejnego spotkania przez przypadek wyszło na jaw, şe Długi ma przy sobie broń. Po dwóch piwach był na tyle głupi, by się nam tym pochwalić, kiedy ponownie nas wzięło na przemyślenia, jak najlepiej zabezpieczyć się przed zemstą kumpli Naziola. Wyjął wtedy gnata i powiedział, şe jakby co, to on szybko będzie mógł im wyjaśnić, şe to my nie powiedzieliśmy ostatniego heloł. Co śmieszniejsze, nawet nie wiedział, jaki to jest rodzaj pistoletu. Poşyczył go od jednego z kumpli ze studiów. Nie było nam do śmiechu. Zaczęliśmy mu tłumaczyć, şe narobi sobie tylko większych kłopotów i nie ma co się wymigiwać, şe za mocno boi się zemsty. On wciąş nam powtarzał, şebyśmy się nie wtrącali w jego şycie,

14. I

Po dwóch tygodniach zjawiłem się w redakcji. Wszyscy na mnie patrzyli ze współczuciem, próbowali być najmilsi jak mogą. Nie pytali nawet, dlaczego nie zadzwoniłem, widać, şe rozumieli, co się stało. Mój staş trwał

100

3JUB 9 JOEE


II

jeśli chcemy zginąć, to gińmy, ale on nie chce i w razie czego nie będzie się wahał uşyć broni. Dobrze wiedziałem, şe ma pojęcie o strzelaniu takie jak ja o spełnionej miłości, a ją widziałem tylko w filmach.

To był piątek, około godziny szesnastej, wracałem właśnie z redakcji, w której nie byłem od incydentu z Długim cały tydzień. To był dziwny dzień, bo od samego początku czułem, şe wisi nade mną czterdzieści pięć spojrzeń, wymierzonych tak groźnie, şe czułem się jak bandyta; co się dziwić, w przeciągu kilku tygodni ginie ci kumpel, potem drugi ląduje na intensywnej, a ty wyglądasz, jakbyś ich tam wpakował własnymi rękami, bo tak się właśnie czułem, a do tego chyba i wyglądałem. Nikt mnie o nic nie pytał, nie było teş tego współczucia, jak po śmierci Kazika, wszyscy odnosili się do mnie oschle, şe posiedziałem tylko na dyşurze, wpisałem telefony, spaliłem ramkę fajek i poszedłem do domu. Przechodząc koło parku, zobaczyłem na przystanku Dominikę. Podeszła do mnie i się przytuliła. – Młody, co wy znowu zrobiliście? – powiedziała ze łzami w oczach, jakby dalej jej na mnie zaleşało, co na pewno nie było prawdą. – Wpakowaliście się w niezłe tarapaty. Martwię się o ciebie – udałem, şe nie słyszałem tych słów, bo jak to ona moşe się o mnie martwić. Gdyby się martwiła, to by dalej była ze mną, a nie odchodziła bo nagle sytuacja stała się groźniejsza, ale to typowy objaw u bab, şe mówią o martwieniu się, choć naprawdę mają cię głęboko gdzieś. Po chwili milczenia zapytała: – Właśnie, a jak się czuje Długi? Odpowiedziałem, şe jeszcze leşy i stan jak na razie stabilny, miał duşo szczęścia, tak mówią lekarze, a jak tak dalej będzie, to wyjdzie za miesiąc, moşe niecały. Głupio mi było przyznać się, şe odwiedziłem kumpla, dobrego kumpla, tylko raz. Jedynie po to, by się upewnić, şe wszystko z nim w porządku i nie ma zamiaru wypaplać o wszystkim dla policji. To ją ucieszyło, lecz tylko na chwilę, bo zaraz zaczęła dopytywać się o szczegóły. Szybko ten temat zbyłem, bo nie miałem ochoty jej o tym opowiadać. Wróciła więc do tematu martwienia się o mnie, bym na siebie uwaşał i tak dalej, typowa baba. Nie wytrzymałem tego, mówiąc, şe zostawiła mnie, między nami wszystko skończone i teraz robię to, co ja chcę, jakbym przy niej tego nie robił. Rozpłakała się, typowa baba, przy mnie taka nie była. Postaliśmy, ja w milczeniu, ona ze łzami, potem przyjechał autobus. Nie przerywając ani milczenia, ani płaczu wsiadła do niego, nie spoglądając ani razu w moją stronę, a moşe tego nie chciałem dostrzec.

15. I

Była dwudziesta druga piętnaście, trzy dni po telefonie. Siedziałem w fotelu w pokoju rodziców i oglądałem jakiś film o spełnionej miłości, myśląc trochę o Dominice. Kiedy on mówił do niej, şe ją jednak kocha, bo z tamtą to nie było to, w mieszkaniu rozległ się dzwonek. Wszedł Jojo w gorszym stanie niş dotychczas, roztrzęsiony, spuchnięty, ryczący jak przysłowiowy bóbr. Pół godziny temu dostał telefon od matki, która pracowała na nocną zmianę, z wiadomością, şe dwie godziny temu Długi znalazł się na intensywnej terapii.

II

Czasami wierzę w przeświadczenie, şe moşe się wydarzyć coś złego. Im bardziej próbujesz się go pozbyć, tym bardziej zaczynasz w to wierzyć. Sądzę, şe Długi tak miał.

III

Wyszedł tylko po zakupy, bo jego matce brakowało mąki czy tam cukru do ciasta. Pół godziny potem leşał juş w szpitalu podłączony do jakichś nowoczesnych urządzeń, próbując uratować się od tych dwóch pchnięć noşem w şebra plus masy siniaków spowodowanych pięścią i butami. Nie miał jednak przy sobie broni, co roztrzęsiony Jojo skomentował z płaczem, şe gdyby miał pistolet przy sobie, to by nie leşał teraz na intensywnej. Z minuty na minutę siedział, wpędzając się coraz głębiej w czarną rozpacz. Nie mogłem mu pomóc, po prostu nie umiałem mu pomóc. Było mi tak cholernie źle, şe nie mogłem o niczym myśleć, nawet o tym, şe zaczęły spadać na nas coraz większe kłopoty. Podszedłem do okna i zapaliłem papierosa, tylko tyle mogłem wówczas zrobić. Było dwa zero dla dresów, naleşało coś zacząć robić.

IV

Tylko co zacząć robić, jeśli reszta jest juş śmiertelnie zastraszona, a ciebie teş zaczyna łapać za gardło strach. Kontakt z Jojem urwał się całkowicie. Próbowałem się do niego dodzwonić, lecz albo nie odbierał komórki, albo miał ją wyłączoną.

III

V

Wieczorem dostałem od niej SMS-a:

Niewaşne co i jak było, waşne şe teraz płaczę‌

Myślałem nad tym, by zrobić z tego pobicia temat, lecz stwierdziłem, şe nie będę kosztem şycia kumpla tworzył kolejnej bajeczki o tym, jak to dresy rządzą w mieście. Pewnie bym szukał wyjścia w dilerce narkotyków czy porachunkach gangów, a to by było stuprocentowe przegięcie.

Nie chciałem myśleć, co Dominika miała na myśli, więc zadzwoniłem dowiedzieć się od autorki, o co chodzi. Jednak nie odebrała ani razu komórki, a potem miała wyłączony telefon. Nigdy nie rozumiałem kobiet.

16.

IV

Rzeczywistość uwielbia robić dowcipy, czasami tak perfidne, şe zaczynasz jej serdecznie nienawidzić. Wszystko opiera się na przypadku i trafia cię jak pięść w bebechy. Ten sam przystanek co poprzedniego dnia, godzina piętnasta, pięcioro ludzi czekających na autobus, wśród nich moja była, ta co z nią byłem przed Dominiką. Problem, i to duşy dla mnie, şe wraz z nią stało pięciu dresów. Kiedy mnie dostrzegła na drugim końcu ulicy, wracałem wtedy z biblioteki, odkleiła się od jednego z tych przystojniaków i wskazała na mnie palcem. Potem samo się potoczyło.

I

Zastanawiającą rzeczą było to, skąd dresy, które mi groziły, wzięły mój numer. Przecieş nie dawałem im, nawet gdyby sam Naziol poprosił, to bym odmówił. To samo, skąd wiedzieli, gdzie mieszka Długi, bo na pewno mieli to zaplanowane. Musieli mieć jakiegoś informatora. Na pewno to nie był nikt z naszej paczki. Podejrzewałem któregoś z naszych znajomych, tylko nie mogłem dojść którego, sam przecieş miałem kilku wrogów, şyczących mi, z wzajemnością, wszystkiego co najgorsze.

101

3JUB 9 JOEE


czasie czytać, ale ani gazeta, ani ŝegnaj laleczko Chandlera zupełnie mi nie szły, dając tylko kolejne powody do wzmoşonego strachu. Około dwudziestej pierwszej zadzwoniła Dominika. Pytała, czy nic mi się nie stało, bo wie o moim sobotnim spotkaniu od Dziesia. Odpowiedziałem, şe nic mi nie jest i powtórzyłem kwestię sprzed trzech dni, by się ode mnie odczepiła, choć tak zupełnie nie myślałem. Nic na to nie odpowiedziała, lecz poinformowała, şe coś się dzieje z Jojem. Dowiedziała się od Dziesia, ciekaw byłem, dlaczego mi tego nie powiedział, a trąbi po innych, şe Jojo był wczoraj u niego i jest z nim kiepsko. Ponoć ma takiego doła, wciąş jedzie na tabletkach uspokajających i dziś miał jechać drugi raz do psychologa. Nogi mi się ugięły, Jojo, dół, psycholog, jak to. Przecieş jesteśmy skończeni, on wszystko wypapla. Zakląłem pod nosem i poprosiłem, by mi to opowiedziała dokładniej, lecz powiedziała, şe nic juş więcej nie wie. Zadzwoniłem do Dziesia, lecz nie odbierał komórki. Wiedziałem, şe coś się dzieje niedobrego. Zadzwoniłem do Joja, choć od razu wiedziałem, şe bezskutecznie. Spróbowałem więc do Długiego, bo ponoć miał swoją komórkę w szpitalu. Odebrał za drugim razem. Nie był zbyt rozmowny. Czułem się, jakbym dodzwonił się na jakiś nieznajomy numer i próbował rozmawiać z kimś o tym, co się wydarzyło. Nic mi nie powiedział, oprócz tego, şe coś tam słyszał, a czuje się, jakbym chciał wiedzieć, juş lepiej.

Miałem dwie moşliwości: biec do parku lub próbować zgubić dresów w tłumie. Nie wiem, dlaczego wybrałem pierwszą moşliwość. Tak to jest z szybkimi wyborami, wybieramy coś bez zastanowienia, licząc, şe dalej jakoś to będzie. Biegłem główną aleją, potem skręciłem w którąś z bocznych. Przez pewien czas wydawało mi się, şe dresy juş mnie doganiają, lecz to, şe sobie ładują śmieszne środki, by zabawnie wyglądać, nie świadczy, şe mają na tyle siły w nogach, by mnie dogonić. Drugą kwestią jest szybkość uciekającego; zawsze jak nie chcesz być złapany, dajesz z siebie wszystko i nawet kiedy bijesz przez to swój rekord, który miałeś w podstawówce, nie wiesz o tym i zapewne się nigdy nie dowiesz. Obejrzałem się, dresy były na końcu alejki, lecz chyba się rozdzieliły, bo dwóch nie widziałem. Zacząłem znowu biec, serce waliło jak szalone, w mózgu przelewało się coś, co na pewno juş nie było krwią. Dysząc cięşko, obiecując, şe jak wyjdę z tego cały, to rzucę fajki, ledwo dobiegłem do znajdującego się w parku szpitala. Przeskoczyłem przez bramę i wpadłem do budynku. Miałem szczęście, şe winda była na dole, a dresy nie były jeszcze w środku. Wjechałem na trzecie piętro, numer wcisnąłem przypadkiem. Kiedy byłem na górze, wyszedłem na klatkę, by sprawdzić, czy nikogo nie ma na schodach. Była cisza. Podszedłem do okna wychodzącego na park. Po drugiej stronie ulicy trzech dresów stało, rozglądając się, po chwili dobiegło dwóch pozostałych. Schowałem się, by nie zgubić szczęścia. Po chwili zerknąłem kątem oka przez okno, dresy właśnie zawróciły. Jak zwykle, kiedy trzeba myśleć, to tacy jak oni wykazują się największym intelektem. Przyszło mi na myśl, şeby wezwać policję. Zrezygnowałem jednak, dochodząc do wniosku, şe nie wiadomo, jakie będą tego konsekwencje. Lepiej w takich momentach zdać się na samego siebie. O ile nigdy nie lubiłem szpitali, bo kto je lubi, tak w tym momencie ten budynek, zapach były dla mnie jedną wielką wolnością. Po dwudziestu paru minutach wyszedłem i wsiadłem do zaparkowanej nieopodal taksówki.

II

Czułem, şe wszystko wziął szlag, jestem spalony, Jojo na pewno wypaplał. Doskonale wiedziałem, şe jestem w powaşnych tarapatach, i to będzie cud, jeśli wyjdę z tego cało. Pierwszą myślą była ucieczka, ale dokąd. Niewaşne, byle przed siebie. Druga jawiła mi się szczęściem, nie wiem, skąd u mnie ten optymizm, ale taki juş jestem, şe to, co myślę, to tylko moje chore urojenia i będzie dobrze. Tej nocy nie zasnąłem. Nawet nie chciało mi się grać na kompie. Siedziałem i myślałem, co z tym fantem zrobić, a trzeba było działać jak najszybciej. Jak tu błyskawicznie działać i nie popełnić błędu? W głowie miałem najczarniejsze myśli, naprawdę nie wiedziałem, co mam robić. Nad ranem wyszło na to, şe naleşy zwiewać z tego miasta.

V

Teraz juş było jasne, kto wydał. Nie spodziewałem się tego po niej, ale taka juş była, mogłem od razu przypuszczać. Przecieş ona znała nas wszystkich, a do tego, gdy była ze mną, nie przepadała za przebywaniem razem z chłopakami, określając ich bezpodstawnie jako prymitywy. Ciekaw byłem, czy z łatwością przyszło jej podanie naszych adresów, telefonów, ale moşe była tak mocno zakochana w jednym z nich, şe nawet miała z tego ogromną przyjemność. Nie warto było jednak się nad tym roztkliwiać. W sumie to nie wiedziałem, co mam teraz zrobić. Dowiedziałem się, kto wydał, lecz jak skorzystać z tej informacji, było jedną wielką niewiadomą rozciągającą się jak guma w moich myślach.

III

ŝałuję, şe nie wyszedłem z domu od razu, jak tylko się dowiedziałem o wszystkim od Dominiki. Przez to moje głupie myślenie dostałem to, na co zasłuşyłem.

IV

O ósmej nad ranem dostałem od Dziesia SMS-a o treści:

Młody, wszystko skończone. Jojo miał kopię filmu dzwonił do mnie şe pokaşe to policji

17.

Niefartem było to, şe SMS był nadany wczoraj. Gdyby nie to, moşe bym miał kolejną motywację do natychmiastowej ucieczki. Piętnaście minut potem zjawiła się u mnie w domu policja. Nie wyglądali tak jak ci, co wpadli, by nas uciszać na imprezie. Było to trzech męşczyzn, ubranych po cywilnemu w całkiem niezłe ciuchy, jeden miał w ręku nakaz. Nie wiedziałem, co robić, rodziców nie było juş w domu. Stałem jak głupi, wpatrując się w nich. W pew-

I

W poniedziałek byłem w „Super Dniu� tylko po to, by sprawdzić pocztę. Nie chciało mi się pracować, nie ze względu na lenistwo, ale na strach. Co by mówić o tej sprawie, ale dresy wygrywały, przecieş juş trzech z naszej piątki wpadło w ich łapy, w tym jeden ze skutkiem śmiertelnym. Wróciłem więc do domu i do nocy grałem na komputerze. Wprawdzie próbowałem jeszcze w między-

102

3JUB 9 JOEE


caĹ‚Ä… noc zabawiali siÄ™ ze sobÄ… w Ĺ‚óşkach, a teraz przy porannej kawie i papierosku mieli rozrywkÄ™. Wszyscy bawili siÄ™ teraz moim kosztem, bo coĹ› siÄ™ dziaĹ‚o, dobry temat, pewnie opisze to ktoĹ› w gazecie. KolejnÄ… rzeczÄ…, jakÄ… sobie przypominam, byĹ‚ neon „Super Dniaâ€?; jak dla mnie, to na pewno nie zapowiadaĹ‚ siÄ™ on super. Nie chciaĹ‚o mi siÄ™ juĹź uciekać, wymigiwać. PoczuĹ‚em jakÄ…Ĺ› ulgÄ™, Ĺźe to wszystko juĹź skoĹ„czone. Trzeba bÄ™dzie tylko komuĹ› jeszcze o tym opowiedzieć. Potem znowu czarne myĹ›li zaczęły mi krÄ…Ĺźyć po gĹ‚owie, czuĹ‚em jeden wielki chaos i mÄ™tlik, wiÄ™c zamknÄ…Ĺ‚em oczy, myĹ›lÄ…c, Ĺźe juĹź nigdy ich nie otworzÄ™.

nym momencie ten od nakazu przesunął mnie lekko ręką, a byłem w takim stanie, şe gdyby nie drzwi, juş bym leşał na podłodze. Policjanci weszli do środka.

18. I

Dalej pamiętam tylko wsadzanie mnie do radiowozu. Wtedy to czułem te oczy ze wszystkich okien, tych dobrych rodziców i tych starych pijaków, męşczyzn zbierających się do pracy, kobiet robiących im kanapki na drugie śniadanie, dzieci; patrzyli na mnie nawet ci szczęśliwi, co

Piotr Korczyński, Akwarium , linoryt

103

3JUB 9 JOEE


Robert Lenard, Cupido Macabre

Cupido Macabre to ekstrakt z Amora lub szczepionka, jak kto woli - zaleĹźy od dawki.

3JUB 9 JOEE


Natura Ĺźywa i martwa MICHAĹ FOSTOWICZ

i zarazem tworzenia świata „sztucznego�, który z powodu swojego fałszu i frustracji wciąş domaga się zbawienia albo – rewolucji. Świat, w którym sztuka istnieje, świat obrazu (świat skończonej egzystencji), jest światem rozdwojonym i to odczuwamy jako wielką dolegliwość. Czujemy, şe to, co naturalne, takie nie jest, şe filişanka, cytryna, drzewo czy cały krajobraz, istnieją i są nam dane, jako jeden niepowtarzalny, pozbawiony fałszu widok. Stąd moşe Henryk Waniek przedkłada kontemplację „şywego� krajobrazu nad jego wizualne odzwierciedlenia i jego pierwsze ksiąşki stanowią opis czy poszukiwanie pewnej całości dla rozproszonych elementów i wraşeń w formie eseistycznej narracji, dociekliwej wędrówki pośród rzeczy i faktów. Obraz namalowany draşni i prowokuje swoją nieruchomością, zatrzymaniem strumienia rzeczywistości. W tym „zatrzymaniu� jest zawsze jakaś świadoma lub podświadoma intencja albo myślowa koncepcja. Nie ma tego w drzewach przy drodze czy przelatujących ptakach. Kaşdy kształt jest jakimś symbolem mogącym uruchomić wyobraźnię. Wędrówka poprzez krajobraz ma swój odpowiednik w aktywności myśli; opowiadanie moşe więc być ruchem tak jak najprawdziwsze wędrówki po górach. Tego rodzaju mimezis jest „wpisane� w ksiąşki Wańka, konstruowane na pograniczu powieści i eseju. Najlepiej by o nich powiedzieć, şe są to „przewodniki�: przewodnictwem jest tu komunikowanie przestrzeni fizycznej z duchową, przechodzenie od zmysłowej powierzchni do głębi symbolu, od widomej teraźniejszości do ukrytej przeszłości, od faktu do – tajemnicy. Jest to więc zatrudnienie, któremu patronuje Hermes, prowadzący po górach śląskich, czasami teş poza ich terytorium. W ostatnim zbiorze szkiców pt. Martwa natura z niczym powraca znów motyw granicy widzenia, kilka wątków splata się w całość nie do końca jednoznaczną i dopowiedzianą, jak w literackim eseju to bywa. Mówiąc o sztuce, dotykamy rzeczy ostatecznych. Obraz bowiem prowadzi ku najdalszej granicy, ukazuje bowiem to, czego nie ma; znosi sam siebie. W tej prawdzie jest podstawowy problem istnienia sztuki, istnienia przynoszącego zagroşenie, istnienia będącego – nieistnieniem. Brzmi to złowieszczo, choć jest oczywiste: obraz jest tylko odbiciem, a nie przedmiotem. „Tak długo wszystko będzie w porządku, jak długo Narcyz nie zobaczy swej twarzy� – cytuje Waniek przepowiednię ślepego Tejrezjasza z mitu o Narcyzie. Człowiek pierwotny jeszcze nie postrzega własnego odbicia i na tym polega jego „niewinność� – nie jest człowiekiem „stworzonym�, naleşy wyłącznie do siebie. Człowiek dostrzegający własne oblicze (własną „powierzchniowość� – Biblia mówi w Genezis o dostrzeşeniu

Choć jest malarzem o sporym dorobku, Henryk Waniek ostatnio znany jest głównie dzięki swoim ksiąşkom, a o malowaniu mówi w czasie przeszłym – co moşe jedynie martwić tych, którzy jego obrazy pamiętają i cenią. Głównym motywem jego twórczości wydaje się krajobraz, ale motywy przyrodnicze i architektoniczne nie są prezentowane dla swych własnych walorów. Bezpośredni sensualny odbiór świata, spontaniczne przetwarzanie własnych doznań w formę malarską, nie było nigdy dla artysty najwaşniejsze. Owa „bezpośredniość� została w jego poczuciu bezpowrotnie utracona lub stała się jałowa, została rozbita w optyczny labirynt, kosmogram, mandalę. Jest więc w tych obrazach „coś więcej� i to „coś więcej� jest zasadniczą jakością, jak i balastem sztuki Henryka Wańka. Inaczej mówiąc, istnieje tu, poza podstawowym językiem plastycznych znaków, narracja, jakiś intelektualny dyskurs, który wielu krytykom wydaje się całkowicie sztuce plastycznej obcy i niepotrzebny, Stąd teş sztuka, czy teş jej dominująca treść, wydaje się z kolei obca Wańkowi, który nią się posługuje raczej, niş uczestniczy całym sobą. W swoim katalogu z roku 1978 zapisuje: „przez cały czas czuję, şe w uprawianiu sztuki tkwi jakiś fałsz. Szukam rozwiązania tego problemu. Jestem ciekaw przyszłości�. Z tego odległego okresu pochodzi m.in. malarska trawestacja znanej średniowiecznej grafiki przedstawiającej wędrowca, który dochodzi do granicy horyzontu i w swej nieposkromionej ciekawości zagląda w kosmiczną czeluść, poza daną zwykłemu spojrzeniu widzialność, i tam postrzega wieczny ogień i monstrualną, podtrzymującą byt maszynerię. Moşna interpretować to dzieło jako ciekawy symbol dylematu artysty i sztuki w ogóle wobec własnych granic – wobec kresu tego, co przedstawialne. Narastają więc i komplikują się pytania: dlaczego powstają obrazy i czemu słuşą? Czy jest w ich istnieniu jakaś „racja�, niezbędna istnieniu jakość, czy tylko błądzenie i pozór? Czy tworzenie obrazów jest naszym słuşeniem naturze, czy odstępstwem od niej? Czy jest miarą naszej czci dla stworzenia, czy rodzajem uzurpacji? W tym kontekście warto przywołać stwierdzenie Karola Marksa: „Milton tworzył Raj utracony tak jak jedwabnik snuje jedwab. Była to czynność jego natury�. Uderza ono trafnością, jeśli chodzi o fakt zakorzenienia procesu twórczego w nieświadomości. Z drugiej strony dotyczy przecieş jednego z największych intelektualistów swojej epoki, który zawarł w swym dziele niewątpliwie świadome i przemyślane koncepcje teologiczne. Juş w tytule wspomnianego poematu wyraşony jest stan niemoşności powrotu do stanu jedwabnika i skazanie ludzkości na całkowicie pozbawioną automatyzmu „niebezpośredniość� wszelkich poczynań. Problem utraty raju wiąşe się w pewien sposób z koniecznością uprawiania sztuki

105

3JUB 9 JOEE


nagoĹ›ci) staje siÄ™ czĹ‚owiekiem odbitym „na podobieĹ„stwoâ€? i w tym sensie – czĹ‚owiekiem powierzchni, ĹźyjÄ…cym w sferze obrazu. To, Ĺźe istnieje toĹźsamość zakazu poprzedzajÄ…cego grzech pierworodny z pierwszym przykazaniem zabraniajÄ…cym tworzenia wizerunkĂłw i ich czczenia (ikonoklazmu), ktĂłry zapoczÄ…tkowuje caĹ‚y przyszĹ‚y „grzech sztukiâ€? – to Waniek ukazuje z wielkÄ… finezjÄ…. Owoc z drzewa poznania jest owocem z drzewa widzenia (wiedzieć = widzieć), moĹźna rzec – z drzewa mimesis. Historia czĹ‚owieka zaczyna siÄ™ od stworzenia; historia sztuki zaczyna siÄ™ od dekalogu. Ale w istocie to ta sama historia i to samo zwodnicze doĹ›wiadczenie. WÄ™drowiec, ktĂłry patrzy poza horyzont, odkrywa tam przeraĹźajÄ…cy ogieĹ„. Jest to symbolicznie ogieĹ„ transcendencji, nieprzedstawialnej w istocie prawdy. Gaspar Friedrich, o ktĂłrym Waniek pisze wiele w tym zbiorze, maluje obrazy ujmujÄ…ce piÄ™kno krajobrazu (rĂłwnieĹź gĂłr Ĺ›lÄ…skich). Lecz ich piÄ™kno jest nikĹ‚e, trochÄ™ upiorne i zasadniczo podporzÄ…dkowane jakiemuĹ› innemu piÄ™knu – niewidzialnemu. JuĹź w V w. p.n.e. Anaksagoras powiedziaĹ‚, Ĺźe „zjawiska sÄ… mgnieniem niewiadomegoâ€?. Krajobrazy Friedricha to ciÄ…gĹ‚y zmierzch i rozlegĹ‚y cmentarz. Krajobraz w swoim zmysĹ‚owym splendorze jest dla niego tylko zasĹ‚onÄ…, ktĂłra bardziej przesĹ‚ania niĹź ukazuje. Friedrich jest wiÄ™c oszczÄ™dny: drzewa usychajÄ…, sĹ‚oĹ„ce zachodzi, wĹ‚aĹ›ciwie niewiele widać; dlatego rasowy historyk sztuki (Maria RzepiĹ„ska) pisze: „Materia malarska tych obrazĂłw jest nikĹ‚a, brak jej substancjalnoĹ›ci i brak dĹşwiÄ™cznoĹ›ci kolorystycznej. Friedrich jest raczej poetÄ… niĹź rasowym malarzemâ€?2. Paradoks polega na tym, Ĺźe Friedrich jest „poetÄ…â€?, bÄ™dÄ…c wyĹ‚Ä…cznie malarzem, cóş wiÄ™c znaczy w tym wypadku bycie poetÄ…? Podobnej ocenie podlega wedĹ‚ug RzepiĹ„skiej twĂłrczość Blake’a, w twĂłrczoĹ›ci ktĂłrego „wiÄ™cej jest literackiej konwencji motywĂłw niĹź dziaĹ‚ania specyficznymi Ĺ›rodkami ekspresji wizualnejâ€?3. Czym róşniÄ… siÄ™ specyficzne Ĺ›rodki ekspresji wizualnej od niespecyficznych? JeĹ›li chodzi o Friedricha, sprawa jest dość jasna, jego „mistycyzm naturyâ€? jest w duĹźym stopniu negacjÄ… doczesnoĹ›ci, ucieczkÄ… z rzeczywistoĹ›ci, z puĹ‚apki egzystencji, czego nie aprobuje Ĺźaden czĹ‚owiek rozsÄ…dny, a szczegĂłlnie Ĺźaden polityk. Sztuka po części jest rĂłwnieĹź terytorium podlegĹ‚ym wĹ‚adzy, spoĹ‚ecznemu nadzorowi (temu sĹ‚uşą akademickie reguĹ‚y) i najbardziej zgodne jest z intencjÄ… tego nadzoru rozumienie obrazu jako w miarÄ™ peĹ‚nego i szczęśliwego odbicia natury. Z punktu widzenia historyka sztuki mistycyzm w malarstwie jest marnowaniem substancji obrazu. Mimo sentymentu, jakim obdarzany jest Platon, znawcy sztuki sÄ… skĹ‚onni dopatrywać siÄ™ umiejÄ™tnoĹ›ci tam, gdzie on widziaĹ‚ jedynie partactwo: w uleganiu pozorowi i wyrzekaniu siÄ™ wĹ‚asnej natury inteligibilnej. Pojawienie siÄ™ pewnego wglÄ…du, wizji, ktĂłra kaĹźe malarzom w jakiĹ› sposĂłb podwaĹźać stereotypy naszej widzialnoĹ›ci, przez historykĂłw sztuki jest wiÄ™c czÄ™sto okreĹ›lane jako nieudolność albo – „literaturaâ€?. Sprawa jest wiÄ™c jasna jeĹ›li chodzi o Friedricha, mniej natomiast jest jasna, jeĹ›li chodzi o samego WaĹ„ka. Wypowiada on bowiem pod koniec tytuĹ‚owego eseju coĹ›, co jest poniekÄ…d echem ocen juĹź przytoczonych, tyle Ĺźe odnoszÄ…c to do twĂłrczoĹ›ci Blake’a: „I tylko w jednym byliĹ›my zgodni, Ĺźe skĹ‚Ăłconego z naturÄ… angielskiego rytownika mnoşącego zawziÄ™cie obrazy, ratowaĹ‚a poezja, ale poĹ‚owa jego dorobku to ryciny i malowidĹ‚aâ€?4. MyĹ›lÄ™,

Ĺźe autora tych sĹ‚Ăłw mogĹ‚o zmylić skomplikowanie (być moĹźe nadmierne) duchowej postawy Blake’a. Bez sensu jest przecieĹź nawet przedkĹ‚adanie jego twĂłrczoĹ›ci literackiej nad plastycznÄ…; jest to jeden splÄ…tany organizm, ktĂłry da siÄ™ przyjąć lub odrzucić jedynie w caĹ‚oĹ›ci. Blake nie miaĹ‚ Ĺźadnego upodobania do mistyki krajobrazu, do jakichkolwiek realnych podróşy, do jakichkolwiek dziaĹ‚aĹ„ motywowanych przez przyczyny „zewnÄ™trzneâ€?, moĹźna by mu przypisać zasĹ‚anianie okien za dnia (co podobno czyniĹ‚ El Greco), by mu nie zakĹ‚ĂłcaĹ‚ grecki Apollo wewnÄ™trznego Ĺ›wiatĹ‚a. Dlatego Blake samÄ… konwencjÄ™ przedstawiania natury jako takiej, czegokolwiek, co by miaĹ‚o samoistnÄ…, demonicznÄ… moc rzeczy (istoty) oderwanej od umysĹ‚u, uwaĹźaĹ‚ za faĹ‚sz. Ale wizja wyĹ‚Ä…cznie wewnÄ™trzna – tak jak u Blake’a – jest wĹ‚aĹ›ciwie wizjÄ…, ktĂłra sama siebie znosi, sama sobie przeczy, podwaĹźa wĹ‚asny splendor, moĹźna rzec: „wstydzi siÄ™ sama siebieâ€? (jak mĂłwiono o Plotynie, Ĺźe wstydziĹ‚ siÄ™ swego ciaĹ‚a, swej cielesnej manifestacji). Ten rodzaj mistyki okreĹ›lany jest mistykÄ… jaĹşni5 (moĹźna by sÄ…dzić, Ĺźe jest to jedynie konsekwentny czy kraĹ„cowy mistycyzm) i róşni siÄ™ on, a nawet przeciwstawia romantycznej mistyce natury. Z tego teĹź powodu Blake nazywaĹ‚ na przykĹ‚ad Wordswortha „ateistÄ…â€?. W misternym eseju, poĹ›wiÄ™conym malarskiemu motywowi martwej natury, Waniek mĂłwi, jak to zrozumiaĹ‚em, Ĺźe kaĹźda natura „uchwyconaâ€?, optycznie upolowana, jest naturÄ… „martwÄ…â€?. W tym sensie „martwa naturaâ€? to model obrazu w ogĂłle, symboliczna sytuacja sztuki, ktĂłra nic nie zawiera. MoĹźe nawet jest to jedyna natura dana naszej percepcji i to, Ĺźe ona nic nie zawiera, stanowi najbardziej wyzwalajÄ…cy rodzaj poznania? Chwytamy i zatrzymujemy przy sobie i wokół siebie tylko martwe odbicia rzeczywistoĹ›ci, tworzymy z tego coraz bardziej obszerny i nieprzejrzysty labirynt. A „czy nie wystarczy wzrokowi – jak pisze Waniek – mieć przed sobÄ… Ĺ›wiat prawdziwy?â€?6. Z tego, co Ĺźywe, tworzymy martwÄ… naturÄ™ i faĹ‚szywy Ĺ›wiat, ale mroczny, nieokieĹ‚znany duch tej natury tkwi gdzieĹ› na dnie, ukrywa siÄ™ we wnÄ™trzu labiryntu przedstawieĹ„. MyĹ›liwska magia Ĺ‚Ä…czÄ…ca AltamirÄ™ z malarstwem holenderskim tylko do pewnego stopnia jest skuteczna, bo gdzieĹ› zawsze w tym, co zabijane, czyha to, co zabija, w tym, co organizowane, tkwi zaczyn chaosu. Przed takim fatum przestrzega zarĂłwno mit o Narcyzie, o Edypie, jak Genezis i pierwsze przykazanie dekalogu. Przypisy: 1. Maria RzepiĹ„ska, Siedem wiekĂłw malarstwa europejskiego, Ossolineum, WrocĹ‚aw 1988, s. 382. 2. TamĹźe. 3. Martwa natura z niczym, s. 216. 4. PodziaĹ‚ na mistykÄ™ ekstatycznÄ…, z jej dÄ…Ĺźeniem do zjednoczenia z kosmosem, naturÄ…, caĹ‚oĹ›ciÄ…, i instatycznÄ…, traktujÄ…cÄ… z kolei brak jednoĹ›ci, dualistyczne rozdwojenie na Ĺ›wiat zewnÄ™trzny i wewnÄ™trzny jako halucynacjÄ™, znaleźć moĹźna w pismach Roberta Charlesa Zaehnera. Ten drugi rodzaj mistyki, ktĂłrego klasycznÄ… postać stanowiÄ… Upaniszady, nazywany jest rĂłwnieĹź mistykÄ… jaĹşni, moĹźe być takĹźe Ĺ‚Ä…czony z neoplatonizmem. Por. J.A. KĹ‚oczowski, Drogi czĹ‚owieka mistycznego, Wydawnictwo Literackie, KrakĂłw 2001, s. 20 i nast. ZaĹ‚oĹźeniem mistyki jaĹşni jest przeĹ›wiadczenie, Ĺźe Ĺ›wiat manifestuje siÄ™ w Ĺ›wiadomoĹ›ci i nigdzie poza niÄ…. W pojÄ™ciu „naturyâ€?, jakim potocznie siÄ™ posĹ‚ugujemy, tkwi zaĹ‚oĹźenie o samoistnych fenomenach istniejÄ…cych poza jaĹşniÄ…. 5. Martwa natura z niczym, s. 182.

106

3JUB 9 JOEE


Henryk Waniek, Claire de lune II , 1990, olej, pล รณtno, 50 x 61

Na nastฤ pnej stronie: Henryk Waniek, Wielki Feniks , 1993, olej, pล รณtno, 95 x 145





MOŝLIWE, ŝE MOŝLIWE Rzecz o oszalałym oku JERZY OLEK

Poszukiwanie optymalnego pogranicza stało się juş udziałem ludzi renesansu. Alberti ostrzegał artystów przed oschłością ustaleń naukowych, zalecając im odtwarzanie tego, co widzą własnymi oczami, a nie zdawanie się wyłącznie na ustalenia matematyków, gdyş oni „mierzą wygląd i kształty rzeczy samym tylko rozumem�. Mniej radykalny był w tym względzie Leonardo, uwaşając, şe nie ma prawdziwej wiedzy bez dowodu matematycznego, a artystyczne dociekania chcą być wiedzą równieş. Dlatego taką wagę przykładał do osmotycznych oddziaływań nauki na sztukę, doceniając moc kreacyjną napięcia, jakie powstaje pomiędzy teorią, spełniającą się pod postacią matematycznego dowodu, i praktyką, przybierającą formę przedstawienia „pozoru oderwanego od ściany lub innej płaszczyzny�.

Nieustanne wzbogacanie wiedzy, jakÄ… dysponuje czĹ‚owiek, powoduje, Ĺźe jej granice lokujÄ… siÄ™ w coraz bardziej odlegĹ‚ym horyzoncie. Wiele zagadek prÄ™dzej czy później zostaje rozwiÄ…zanych. UrealniajÄ… siÄ™ rzeczy uchodzÄ…ce za niemoĹźliwe. Znamienne, Ĺźe fascynacji eksploracjÄ… nieznanego ulegajÄ… zarĂłwno uczeni, jak i artyĹ›ci. Jednak ich postawy róşniÄ… siÄ™ – i to nie tyle stopniem determinacji, ile zakresem konsekwencji. W koĹ„cu sztuka nie ma takich doĹ›wiadczeĹ„ jak nauka, w obrÄ™bie ktĂłrej rozwiÄ…zywanie wielu problemĂłw rozpisanych zostaĹ‚o na pokolenia, czego przykĹ‚adem moĹźe być liczÄ…ca trzy i pół wieku historia udowadniania twierdzenia Fermata. Ale teĹź nie ma takiej potrzeby. Relacje zachodzÄ…ce pomiÄ™dzy sztukÄ… i naukÄ… stale ewoluujÄ…. ByĹ‚ czas, kiedy sztuki wizualne respektowaĹ‚y model sojuszu z naukÄ… i technologiÄ… wypracowany przez konstruktywizm i Bauhaus, model, ktĂłry swĂłj renesans przeĹźyĹ‚ w okresie konceptualizmu. Jednak od tamtego czasu coraz powszechniej bywa porzucany. ArtyĹ›ci posĹ‚ugujÄ…cy siÄ™ w swej pracy wyrafinowanymi technicznie narzÄ™dziami Ĺ›wiadomie odchodzÄ… od logocentryzmu zachodniej filozofii. Sami, z wĹ‚asnego wyboru, gwaĹ‚cÄ… naturÄ™ jÄ™zyka, jakim siÄ™ posĹ‚ugujÄ…; znaczenia w ich wizualnych tekstach w tym samym stopniu sÄ… obecne, co nieobecne; swoje wypowiedzi formuĹ‚ujÄ… w opozycji do kultury kierowanej przez ekspertĂłw; buntujÄ… siÄ™ przeciwko wszystkiemu, co uwaĹźane jest za normÄ™; umykajÄ…c powszechnej ekstazie komunikacji, nierzadko w ogĂłle rezygnujÄ… z przedstawiania przedmiotĂłw, ograniczajÄ…c siÄ™ do eksponowania Ĺ›rodkĂłw ekspresji i technik wytwarzania, bÄ™dÄ…cych z ich woli obiektami estetycznymi, co staje siÄ™ wyrazem bezinteresownoĹ›ci siÄ™gniÄ™cia po nie oraz spontanicznej nimi ekscytacji. Autonomia sztuki, objawiajÄ…ca siÄ™ zarĂłwno w jej definiowaniu, jak i praktyce, wyraĹźa siÄ™ w nieograniczonym samourzeczywistnianiu oraz potrzebie niezaleĹźnych doznaĹ„, wolnych od stabilizacji i reguĹ‚ zinstytucjonalizowanego Ĺźycia. Ale zarazem sztuka obecnej doby, sprowadzajÄ…ca doĹ›wiadczenia estetyczne do sfery prywatnej i czÄ™sto gustujÄ…ca w formach ezoterycznych, szeroko korzysta z najnowszych osiÄ…gnięć nauki. A zatem liczne obiekty i akcje artystyczne, dalekie od codziennej praxis i z logicznego punktu widzenia „niemoĹźliweâ€?, mogÄ… zaistnieć dziÄ™ki dyscyplinie myĹ›lowej i racjonalnym dziaĹ‚aniom konstruktorĂłw. Z jednej zatem strony zĹ‚udna w swym charakterze sztuka Ĺ›wiadomie ogranicza siÄ™ do utopijnych treĹ›ci, być moĹźe po to, by sprowadzać doĹ›wiadczenie estetyczne do sfery prywatnoĹ›ci, z drugiej – w swych aracjonalnych poczynaniach wydaje siÄ™ uzaleĹźniona od na wskroĹ› racjonalnych strategii inĹźynierskich. Obok i strona poprzednia: instalacja Felice Variniego. Salon Peugeota, ParyĹź, Pola Elizejskie, 2004. Fot. Jerzy Olek

3JUB 9 JOEE

Nie zawsze – kiedy nauka bywa wzorem dla sztuki – ta ostatnia sprowadza siÄ™ do prostego odwzorowania. Inna rzecz, Ĺźe potrzeba pokazywania gĹ‚Ä™boko tkwi w naturze artystycznej twĂłrczoĹ›ci. CzÄ™sto jednak obraz staje siÄ™ sobowtĂłrem rzeczy. Wynika to z potrzeby dania widzowi satysfakcji obcowania z czymĹ›, co jest mu dobrze znane. Z drugiej wszak strony wielu artystĂłw, przeczÄ…c iluzji dosĹ‚ownego przedstawiania, opowiada siÄ™ za takim formowaniem „kreaturyâ€?, by stworzone przez nich ksztaĹ‚ty nie potwierdzaĹ‚y zasadnoĹ›ci logiki rozumowania, by zatem podawaĹ‚y w wÄ…tpliwość wĹ‚adze poznawcze umysĹ‚u, nie pozwalajÄ…c odbiorcy na wygodne zadomowienie w rozpoznanym i w peĹ‚ni zaakceptowanym widoku. W koĹ„cu nie kaĹźdy chce widzieć jedynie rzeczy znajome. PrawdÄ… jest teĹź, Ĺźe widzi siÄ™ nie to, co rzeczywiĹ›cie widać, lecz to, co chciaĹ‚oby siÄ™ zobaczyć, respektujÄ…c przyjÄ™te reguĹ‚y reprezentacji. No cóş, widzenie, majÄ…c charakter arbitralny, Ĺ‚atwo i chÄ™tnie poddaje siÄ™ konwencjom. Fakt, Ĺźe – ze wzglÄ™du na budowÄ™ oka – nie jesteĹ›my w stanie wiernie przedstawić sobie dostrzeganego przedmiotu, co prowadzi do jego nieuniknionej defiguracji, uĹ‚atwia artystom podwaĹźanie schematĂłw percepcji wzrokowej. ProwadzÄ…c absurdalne gry wizualne, budujÄ…c alogiczne struktury obrazowe, konstruujÄ… nierozwiÄ…zywalne zagadki o wzajemnie wykluczajÄ…cych siÄ™ porzÄ…dkach punktĂłw widzenia, faĹ‚szywych przestrzeniach i perspektywach zadajÄ…cych kĹ‚am rozsÄ…dkowi. EgzekwujÄ…c swoje niezbywalne prawo do wolnoĹ›ci twĂłrczej i wykorzystujÄ…c moĹźliwoĹ›ci, jakie daje autonomia przedmiotu estetycznego, powoĹ‚ujÄ… do istnienia utwory urojone, ktĂłrymi zapeĹ‚niajÄ… swoje Ĺ›wiaty na opak, peĹ‚ne puĹ‚apek wizualnych. Bezradny wzrok poddany zostaje bezwzglÄ™dnej prĂłbie uprawdopodobnienia przedstawieĹ„ nieprawdopodobnych, szukajÄ…c ratunku w uznaniu za moĹźliwe sytuacji niemoĹźliwych z definicji. Choć zaraz pojawia siÄ™ pytanie, czy takie sÄ… one istotnie.

107


zwie Trzy przecinajÄ…ce siÄ™ pĹ‚aszczyzny. RĂłwnieĹź escherowskie pĹ‚aszczyzny przenikajÄ… siÄ™ pod kÄ…tem prostym. KaĹźda biegnie do znikajÄ…cego punktu. Razem wyznaczajÄ… pole trĂłjkÄ…ta rĂłwnobocznego, jako jego wierzchoĹ‚ki. Owe pĹ‚aszczyzny, przecinajÄ…c siÄ™ wzajemnie, jako Ĺźe zdÄ…ĹźajÄ… ku trzem róşnym horyzontom, utworzone zostaĹ‚y z kwadratowych kafli na przemian z pustymi przestrzeniami – stÄ…d w przeĹ›witach widać, co siÄ™ dzieje na dwĂłch pozostaĹ‚ych pĹ‚aszczyznach. W dodatku, dokĹ‚adnie w Ĺ›rodku trĂłjkÄ…ta, owe kafle skĹ‚adajÄ… siÄ™ w czworoĹ›cian, otwarty w stronÄ™ widza. „Rzeczâ€? trudna nawet do wyobraĹźenia. Jednak zostaĹ‚a narysowana, co nie znaczy, Ĺźe daĹ‚aby siÄ™ uprzestrzennić. Zastosowane perspektywy, poprawne lokalnie, gdy spojone zostajÄ… w „obraz tajemnyâ€?, okazujÄ… siÄ™ „zepsuteâ€?. „Widok, jaki widzialna rzecz oferuje naszemu zmysĹ‚owemu okuâ€?, by uĹźyć okreĹ›lenia Heideggera, wymyka siÄ™ skonfrontowanemu z niÄ… rozumowi.

KrÄ…g zainteresowanych figurami niemoĹźliwymi i obiektami nieistniejÄ…cymi tworzÄ… fizycy, filozofowie, plastycy i psycholodzy. Frapuje ich nie tylko zrelatywizowana geometria, jakÄ… niektĂłrzy z nich siÄ™ posĹ‚ugujÄ…, ale i poddawana krytycznemu namysĹ‚owi Ĺ›wiadomość, Ĺźe forma jest caĹ‚kowicie uzaleĹźniona od potencji rozumu, Ĺźe myĹ›lenie naleĹźy uwalniać z oczywistoĹ›ci – niekoniecznej przecieĹź – reprezentacji, Ĺźe rzeczy wcale nie muszÄ… być takie, jakie być powinny, i Ĺźe warto czasem zaniechać przekonania o realnym istnieniu tego, co przedstawione, by skupić siÄ™ na uobecnieniu samego przedstawienia. W 1984 r. w Ĺ‚Ăłdzkim Muzeum Sztuki odbyĹ‚a siÄ™ wspĂłlna wystawa Oscara Reutersvärda i Zenona Kulpy. PodjÄ™li wyzwanie geometrii, ktĂłre dla obu stanowiĹ‚y figury niemoĹźliwe. InteresujÄ…ce w ramach tej konfrontacji byĹ‚y nie tylko eksponowane rysunki, ale takĹźe wzajemne spostrzeĹźenia artystĂłw tyczÄ…ce ich wĹ‚asnej twĂłrczoĹ›ci.

Mamy tu do czynienia z typowym zjawiskiem, kiedy to bezradne oko musi uporać się z fałszywymi wskaźnikami, raz uznając je za prawdziwe, to znów godząc się na ich nieprawdę. Owszem, umysł potrafi wykreować perspektywiczne przedstawienie konstrukcji, której płaski obraz daje się bez trudu wykonać, problem w tym, şe nie moşna jej zbudować. Znane są jednak wypadki, kiedy znaleziono sposób. Za spektakularny przykład moşe słuşyć model Belwederu Eschera, zrealizowany przez Shigeo Fukudę. Dokonał on zabiegu przecięcia kolumn budowli, przedstawionej na grafice Holendra. Dzięki temu nadal były proste, forma całego obiektu zaś z jednego punktu widzenia jawiła się jako prawidłowa. Z kolei słynny sześcian Niekonstruowalne pudło Eschera zmaterializował Mathieu Hamaekers. Uczynił to przez odpowiednie wygięcie słupków szkieletu sześcianu, które w jednym ujęciu nadal sprawiały wraşenie prostych. Ja posłuşyłem się komputerem, za pomocą którego obróciłem pozornie regularną figurę, pokazując w ten sposób, şe sześcian niemoşliwy jest wykonalny, i to bez wyginania jego poszczególnych elementów. Oczywiście, z boku nie wygląda jak sześcian, raczej przypomina rozłoşony częściowo statyw.

Kulpa o Reutersvärdzie: „Jego praca Ĺ‚Ä…czy w sobie intuicyjny i nieformalny styl pracy artysty z systematycznym, rozumowym i logicznym podejĹ›ciem uczonego badajÄ…cego nowy Ĺ›wiat – Ĺ›wiat, ktĂłry zdaje siÄ™ nie istnieć, Ĺ›wiat niemoĹźliwego. W naszym myĹ›leniu i postrzeganiu jesteĹ›my silnie ograniczani przez tak wiele nawykĂłw adaptujÄ…cych nas do naszego codziennego, zwykĹ‚ego otoczenia, Ĺźe nabieramy przekonania, iĹź nasz zwyczajny sposĂłb widzenia Ĺ›wiata jest sposobem jedynym – typowa ››megalomania codziennoĹ›ci‚‚. (‌) Aczkolwiek szereg innych artystĂłw (a liczba ich wzrasta!) uĹźywa ››niemoĹźliwych efektĂłw‚‚ w swoich pracach, Reutersvärd ciÄ…gle pozostaje nieprzeĹ›cigniony w tym podboju niemoĹźliwego, dziÄ™ki wszechstronnoĹ›ci poĹ‚Ä…czonej z czystoĹ›ciÄ… i oszczÄ™dnoĹ›ciÄ… Ĺ›rodkĂłw wyrazu. OdrzucajÄ…c wszelkie uboczne efekty mogÄ…ce zakĹ‚Ăłcać osiÄ…ganie celu zasadniczego, ogranicza siÄ™ on w swych rysunkach do perspektywy aksonometrycznej (lub ››japoĹ„skiej‚‚ )â€?. Reutersvärd o Kulpie: „Kulpa wniĂłsĹ‚ wielce odkrywczy i zasadniczy wkĹ‚ad do miÄ™dzynarodowej dyskusji na temat fenomenologicznego i ontologicznego statusu figur nieeuklidesowych. Stwierdza on w nich [artykuĹ‚ach] przekonujÄ…co, Ĺźe rozwiÄ…zania tego zawiĹ‚ego problemu nie naleĹźy szukać przede wszystkim w dziedzinie geometrii i nauk Ĺ›cisĹ‚ych, lecz raczej w ramach epistemologii i psychologii. To, co obserwator postrzega jako mniej lub bardziej niemoĹźliwe obiekty, sÄ… to zasadniczo przypuszczenia oparte na mniej lub bardziej wĹ‚aĹ›ciwej interpretacji rozwaĹźanych figur. (‌) W tej kategorii rysunkĂłw Kulpa tworzy zatem obiekty reprezentujÄ…ce bryĹ‚y. Lecz wiele jego niemoĹźliwych konstrukcji innych rodzajĂłw jest rĂłwnie wartych uwagi i rĂłwnie frapujÄ…cych – mianowicie te, w ktĂłrych granica miÄ™dzy figurÄ… a tĹ‚em jest pĹ‚ynna i fragmentaryczna. Kulpa sam przypisuje dodatkowe znaczenie temu typowi rysunkĂłw – uwaĹźa, Ĺźe wykazujÄ… one ››silniejszÄ… niemoĹźliwość‚‚ niĹź figury przedstawiajÄ…ce bryĹ‚yâ€?.

Jeşeli nie spróbuje się nadać materialnego kształtu trójwymiarowej niemoşliwości zawartej w dwuwymiarowym rysunku, oko po wielekroć dokonuje przestrzennej absurdacji, mocno trzymając się obydwu wniosków. Mózg, rejestrując widzenie, jednocześnie jest świadomy, iş ów obiekt nie istnieje w rzeczywistości. Wspomagane przez umysł spostrzega i... nie akceptuje, przyjmuje figurę za obecną i... nie daje zgody na jej egzystencję. W końcu wycofuje się z ostatecznej diagnozy, rezygnując z decyzji, czy to „coś�, na co patrzy, jest czymś, czy jest to „nie-coś�. Oglądany obiekt nie daje jednak spokoju. Jest niemoşliwy, owszem, ale przecieş zachowuje wszystkie geometryczne prawa, które respektują figury moşliwe. Gdzie więc tkwi paradoks? W tym, şe wszystkie części z osobna (kaşda odseparowana okiem od reszty) są poprawne, całość jednak w sposób jawny jest wewnętrznie sprzeczna. Mamy tu zatem do czynienia nie z przedmiotem, lecz ze schematycznym porządkiem liniowym, na swój sposób prawidłowym, jednakşe niepozwalającym oku na pewność. Tego rodzaju inwersja frapuje i niepokoi. Transformuje w nieosiągalną przestrzeń.

JednÄ… z najbardziej znanych figur jest trĂłjkÄ…t niemoĹźliwy, narysowany przez Reutersvärda w 1934 r. i powtĂłrnie odkryty 24 lata później przez Lionela i Rogera Penrose’ów (zdarza siÄ™, Ĺźe ustalenia naukowcĂłw poprzedzane sÄ… przez intuicje artystĂłw). Ă“w „trĂłjbokâ€? jest bryĹ‚Ä… wewnÄ™trznie sprzecznÄ…, gdyĹź zbudowanÄ… z trzech kwadratowych w przekroju beleczek, poĹ‚Ä…czonych w wierzchoĹ‚kach pod kÄ…tami prostymi. KaĹźde naroĹźe z osobna wydaje siÄ™ prawidĹ‚owe, caĹ‚ość jest jednak nie do przyjÄ™cia. Podobnie jawi siÄ™ – jako „rzeczâ€?, bÄ™dÄ…ca jedynie kompleksem niespĂłjnych wraĹźeĹ„ – drzeworyt Eschera z 1954 r. o na-

Paradoksy odwzorowania przestrzeni ujawniają się nie tylko pod postacią figur niemoşliwych. Iluzoryczny obraz świata uzyskuje się takşe dzięki zastosowaniu radykalnej postaci perspektywy. Za przykład mogą słuşyć anamorfozy, wprawdzie respektujące zasady perspekty-

108

3JUB 9 JOEE


W związku z powyşszym moşna zadać pytanie, czy przedmiot przedstawienia musi istnieć naprawdę. Czy nie wystarczy wyobraźni, ba, nawet zmysłom, sama jego idea? Według George’a Berkeleya – w zupełności. Sobie współczesnym wykładał: „panuje powszechne przekonanie (a czyni je bezspornym to, co zdarza się w snach, w obłędzie i tym podobnych stanach), iş jest moşliwe, byśmy tych idei, które mamy teraz, doznawali takşe wówczas, gdyby nie istniały na zewnątrz umysłu şadne ciała do nich podobne (...). Krótko mówiąc, gdyby ciała zewnętrzne istniały, to nie moglibyśmy nigdy się o tym przekonać; gdyby zaś ich nie było, moglibyśmy mieć zupełnie te same racje, jakie mamy teraz, by myśleć, şe istnieją�. Ale czy byłby w stanie pozyskać dla swoich mniemań nas – racjonalistów, podejrzliwych analityków, realistów?

wy linearnej, ale w skrajnym wydaniu. W ich przypadku deformacja obrazu osiągana jest poprzez zdecydowane odsunięcie punktu centralnego od punktu zbiegu linii wychodzących z oka, przy czym punkt widzenia winien być lokowany moşliwie blisko płaszczyzny, na której umieszczone zostało malowidło. Wystarczy zatem zmienić punkt widzenia, by podwaşyć aksjomatyczną nieomal stabilność geometrycznej konstrukcji, uznanej w renesansie za kanon klasycznej perspektywy. Znamienne, şe do deformacji uşywa się tych samych narzędzi, które zapewniają poprawność perspektywicznego odwzorowania. Co oznacza, iş umowną obiektywizację osiąga się w ten sam sposób, w jaki się ją podwaşa. Doprowadzone do skrajności przestrzeganie reguł w powiązaniu z doskonaleniem – do ostatecznych granic – przyjętej formy prowadzi nieuchronnie do ujawnienia niespójności i wewnętrznych sprzeczności w przestrzeni poddanego geometryzacji świata widzialnego. Technika reprezentacji okazała się halucynogenna.

MamiÄ…ce wyobraĹşniÄ™ obrazy faĹ‚szywe niezmiennie prowokujÄ… do „optycznego myĹ›leniaâ€?. Jego rezultatem miaĹ‚oby być takie konstruowanie obrazu w umyĹ›le, by daĹ‚ siÄ™ przeĹ‚oĹźyć na przedmiot. Jednak to, co w widzeniu wydaje siÄ™ osiÄ…galne, w rzeczywistoĹ›ci nie ma szans powodzenia. Rzecz zobrazowana zazwyczaj pokazana zostaje z wybranego punktu widzenia. Kiedy tak przedstawiony przedmiot przychodzi wykonać realnie, musi on być dostÄ™pny dla wszelkich moĹźliwych spojrzeĹ„. A to nie zawsze daje siÄ™ osiÄ…gnąć. W malarstwie czy fotografii mamy do czynienia ze scenami ujÄ™tymi pod okreĹ›lonym kÄ…tem, co wcale nie znaczy, Ĺźe gdyby kÄ…t zmienić, wszystko w tej scenie by siÄ™ nie rozpadĹ‚o. Tak jest z odbiorem instalacji Variniego, z oglÄ…daniem jego geometrycznego malarstwa wpisanego w urozmaiconÄ… architektonicznie przestrzeĹ„. RĂłwnieĹź w tym wypadku mamy do czynienia z pewnego rodzaju niemoĹźliwoĹ›ciÄ…. Otóş nie jest moĹźliwe rĂłwnoczesne postrzeganie namalowanej figury oraz jej tĹ‚a. Kiedy natrafia siÄ™ na wĹ‚aĹ›ciwe do odbioru miejsce, widzi siÄ™ wyjÄ™tÄ… z tĹ‚a figurÄ™, kiedy zaĹ› przechadza po pomieszczeniu, dostrzega siÄ™ gĹ‚Ăłwnie tĹ‚o rozczĹ‚onkowane na liczne elementy. Ma racjÄ™ Varini, mĂłwiÄ…c: „Nie ma wiedzy bez punktu widzeniaâ€?. Zachodzi tu pewne podobieĹ„stwo z oglÄ…daniem typowego obrazu. Albo patrzy siÄ™ na jego powierzchniÄ™, czyli malaturÄ™, albo – nie widzÄ…c jej – podziwia siÄ™, poprzez obraz, przedstawionÄ… na nim scenÄ™.

Nasz sprzeciw względem widzialnych istności, które umykają logice, oraz niezborne z takim nastawieniem marzenie o bezpośrednim doznawaniu intrygujących zwodniczości, spojone razem, wywołują permanentny stan zawieszenia mającego dokonać się wyboru pomiędzy odbiorem rzeczy, jakimi są – same w sobie, a jakimi nam się wydają lub jakimi być powinny. Ustawiczne zderzanie się moşliwego z niemoşliwym, zastanego z oczekiwanym, prowadzi do konstatacji, şe poprzez barierę, jaką jest obraz, przejść po prostu się nie da. Moşna próbować wtopić się w lustro, ale nie sposób znaleźć się w sztucznie wytworzonym obrazie, nawet najdoskonalszym. Reprezentacje, z jakimi mamy do czynienia, nierzadko narkotyzujące wzrok, uwodzące swoją mimetycznością, urzekające pięknem pozoru – nie tylko şe nie odsyłają nas do niczego zewnętrznego, wyłącznie na sobie samych skupiając uwagę, to jeszcze w dodatku wyzywająco nas od siebie odseparowują, na dystans trzymając „przed�. Według Baudrillarda, granica między rzeczywistością a jej przedstawieniem została zatarta, zatem prawdziwa obecność to obecność samego obrazu, a nie przedstawionej na nim rzeczywistości, która – jak francuski humanista uwaşa – stała się nieosiągalna w formie niezapośredniczonej. Być moşe tak właśnie jest w wymiarze epistemologicznym, lecz nie ontologicznym. Wszak nie zrównujemy się z obrazem, ciągle stoimy przed nim.

InteresujÄ…co byĹ‚oby przyjrzeć siÄ™, jak doznaje moĹźliwego i niemoĹźliwego, dotykanego bezpoĹ›rednio i po latach zobaczonego na odlegĹ‚ość, obrazu przewrotnie wykreowanego przez artystÄ™ i naturalnego stanu rzeczy chĹ‚opiec, ktĂłrego doĹ›wiadczenia ze spóźnionym widzeniem opisaĹ‚ Berkeley. W Theory of Vision Vindicated and Explained z 1733 r. podaje: „Kiedy on [chĹ‚opiec] pierwszy raz przejrzaĹ‚ na oczy, daleki byĹ‚ od wyrobienia sobie jakiegokolwiek sÄ…du o odlegĹ‚oĹ›ciach, gdyĹź, jak mu siÄ™ zdawaĹ‚o, wszystkie przedmioty, ktĂłrych dotykaĹ‚ swoimi oczami (tak to wyraziĹ‚), byĹ‚y jak te, ktĂłre czuĹ‚ wĹ‚asnÄ… skĂłrÄ… (‌) Nie umiaĹ‚ wzrokiem rozpoznać ksztaĹ‚tu Ĺźadnego przedmiotu ani róşnicy miÄ™dzy jednÄ… rzeczÄ… a drugÄ…, bez wzglÄ™du na ich formÄ™ i wielkość. PotrafiĹ‚ jednak okreĹ›lić przedmioty, ktĂłrych formy poznaĹ‚ wczeĹ›niej dotykiem i – jak stwierdziĹ‚ – poznawaĹ‚ je ponownie. MajÄ…c zbyt wiele przedmiotĂłw do nauczenia siÄ™ za jednym zamachem, zapominaĹ‚ wiele z nich. I (jak powiedziaĹ‚) uczyĹ‚ siÄ™ najpierw rozpoznawać rzeczy, by po stokroć dziennie zaraz je zapomnieć. Nawet kilka tygodni po zdjÄ™ciu katarakty zwodziĹ‚y go nieustannie obrazy. ZapytywaĹ‚, ktĂłry ze zmysĹ‚Ăłw wprowadza go w bĹ‚Ä…d: zmysĹ‚ dotyku czy wzroku?â€?.

Powiada się, şe rzeczy zanikają, wypierane przez ich reprezentacje, şe obecność przedstawień unieobecnia przedmioty, şe ludzkim oczom wystarcza obraz, by ufać temu, co pokazuje. Nie ma zatem potrzeby budowania figur niemoşliwych, skoro dostateczną rękojmią ich realnego istnienia mogą być reprezentujące je złudne przedstawienia. W wypadku fotografii dokumentalnej wiara w jej rzetelność jest często tak głęboka, şe rzecz przedstawiona wybija się przed nią, uniewaşniając niejako samą fotografię, która przez to zdaje się zanikać. Podobnie bywa z kaşdym przedstawiającym obrazem. Czy ma to jednak oznaczać, şe sama obrazowość ma nam wystarczać? ŝe mamy zrezygnować z prób uwiarygodniania tego, co na wizerunku jedynie zasugerowane; uwiarygodnienia przedmiotem stworzonym według obrazu? Oczywiście to, co przedstawione, choć moşe, nie musi być prototypem. Wielu zadowala się wyłącznie tym, co w obrazie odwzorowane, mniemając, şe uobecnienie się w odwzorowaniu jest tym samym, co faktyczne uobecnienie odwzorowanego.

109

3JUB 9 JOEE


przestawi siÄ™ wzrok na szczegół. Merleau-Ponty naturalnÄ… percepcjÄ™ przeciwstawiaĹ‚ przedstawieniu, implikujÄ…cemu analizÄ™ i refleksjÄ™. Ale owa analiza dotyczyć moĹźe rĂłwnieĹź struktury poznawanej rzeczywistoĹ›ci, ktĂłrÄ… w wypadku obrazu Seurata jest nieskoĹ„czona ilość drobnych punktĂłw czystych barw. I znowu pojawia siÄ™ pytanie, co jest czym i co jest przed czym. Czy kiedy podziwia siÄ™ ten precyzyjnie skonstruowany obraz, zbudowany zgodnie z zaleceniami Eugène’a Chevreula, zawartymi w jego naukowym dziele O prawie kontrastu symultanicznego barw, widzi siÄ™ scenÄ™ wyalienowanÄ… swoim przesĹ‚aniem z tego, co fizycznie jÄ… tworzy, czy teĹź owa scena na brzegu wyspy przefiltrowuje siÄ™ ku naszym oczom przez migotliwÄ… materiÄ™ malarskÄ…? Co tu jest zĹ‚udzeniem prawdy niesionej przez obraz, a co imitacjÄ… unaukowionego pojmowania rzeczywistoĹ›ci?

I znĂłw, jak po wielekroć, pojawia siÄ™ fundamentalne pytanie: czym jest postrzeganie? Berkeley nie miaĹ‚ wÄ…tpliwoĹ›ci: esse est percipi („istnieć znaczy być postrzeganymâ€?). Ta klasyczna formuĹ‚a z Traktatu o zasadach ludzkiego poznania (1710), o ile jÄ… przyjąć, wywoĹ‚uje okreĹ›lone nastÄ™pstwa. JeĹźeli bowiem istnienie toĹźsame jest z byciem przedmiotem percepcji, to i sama percepcja, by istnieć, musi być postrzegana. CoĹ› istnieje dziÄ™ki percepcji, ale i percepcja zawdziÄ™cza istnienie percepcji. Jak jednak postrzegać postrzeganie? Na czym polega owo samopostrzeganie, ktĂłre Gottfried W. Leibniz nazwaĹ‚ apercepcjÄ…? Skoro percepcja jest bezpoĹ›rednim i naocznym ujÄ™ciem czegoĹ›, muszÄ… z niej wynikać okreĹ›lone implikacje, chociaĹźby znany z teorii poznania percepcjonizm. WedĹ‚ug MaĹ‚ego sĹ‚ownika terminĂłw i pojęć filozoficznych (Warszawa 1983) jest to „Stanowisko wyraĹźajÄ…ce siÄ™ w tezie, Ĺźe spostrzeĹźenie zmysĹ‚owe bezpoĹ›rednio kontaktuje podmiot z rzeczywistoĹ›ciÄ… zewnÄ™trznÄ… wzglÄ™dem niego oraz Ĺźe stanowi ono podstawÄ™ poznania, a przez to i wiedzyâ€?. Ale poza zewnÄ™trznymi istniejÄ… takĹźe postrzeĹźenia wewnÄ™trzne, odnoszÄ…ce siÄ™ do podmiotu. W XVIII wieku oddzielano adresowanÄ… do konkretnego przedmiotu percepcjÄ™ od niedajÄ…cego siÄ™ sprecyzować wraĹźenia. OpozycjÄ™ tÄ™ zniosĹ‚a dopiero Gestalttheorie (teoria postaci), uznajÄ…c percepcjÄ™ za globalne wraĹźenie i zaprzeczajÄ…c tym samym jej „atomistycznemuâ€? pojmowaniu, ktĂłre polegaĹ‚o na twierdzeniu, Ĺźe jest caĹ‚oĹ›ciÄ… zĹ‚oĹźonÄ… z wielu elementarnych wraĹźeĹ„. P. Guillaume wypowiedziaĹ‚ znamienne sĹ‚owa: „Nie percypujemy najpierw liĹ›ci, a potem dopiero drzewa; nie sĹ‚yszymy najpierw nut, a potem melodii; postrzegamy od razu caĹ‚e drzewo czy caĹ‚Ä… melodiÄ™, a dopiero potem uczymy siÄ™ rozróşniać liĹ›cie i nutyâ€?. To samo dotyczy malarstwa postimpresjonistycznego. PatrzÄ…c na Niedzielne popoĹ‚udnie na wyspie Grande Jatte Georges’a Seurata, nie widzi siÄ™ najpierw puentylistycznej struktury, lecz przedstawionÄ… scenÄ™, albowiem maĹ‚e plamki czystych barw, ktĂłrymi pokryte jest caĹ‚e pĹ‚Ăłtno, mieszajÄ… siÄ™ w oku widza. Dostrzega siÄ™ je dopiero, gdy

Niby-iluzja, pseudoiluzja, kontriluzja, iluzja iluzji. Chroniąca nas przed rzeczywistością iluzja perfidnie bawi się z naszą świadomością. Pozostaje posłuchać Heideggera i stale utrzymywać „trzeźwą gotowość do dziwienia się czemuś nadchodzącemu z wczesności�; utrzymywać ją mimo surowego osądu zwodzicielskich działań, jakiego Nietzsche dokonał w Wędrowcu i jego cieniu, zalecając postrzegać „artystę jako oszusta�: „Poeci, ś w i a d o m i władzy, rozmyślnie zmierzają do tego, şeby to, co zwykle nazywa się rzeczywistością, oczernić i w niepewne, pozorne, nieprawdziwe, grzeszne, bolesne, zwodzicielskie przekształcić, korzystają z wszystkich wątpliwości co do granic poznania, ze wszelkich wykroczeń sceptycznych, şeby rozciągnąć nad rzeczami fałdzistą zasłonę niepewności, a przez to, şeby w tym przyćmieniu ich czarnoksięstwo i magia duchowa bez wątpienia były rozumiane jako droga do ››prawdziwej prawdy‚‚, do ››rzeczywistej rzeczywistości‚‚!�. Wątpliwe, czy powyşsze uwagi moşna odnieść tylko do artystów. Wszak w naturze człowieka leşy coś, co pozwala – za Merleau-Pontym – nazwać go „geniuszem dwuznaczności�.

110

3JUB 9 JOEE


SCHIZOFONIA

szaleństwo z dźwięku płynące? TO M A S Z M I S I A K

Skoro tylko podaję w wątpliwość, czy wydarzenie, o którym sobie przypominam, naprawdę się kiedyś wydarzyło, na samego siebie rzucam podejrzenie szaleństwa; byłoby bowiem tak, jak gdybym nie był pewny, czy to nie był wyłącznie sen. Artur Schopenhauer

lający, jest w ogóle moşliwe? Pamiętamy próby filozofów w tym zakresie; czy są przekonujące? Bohater Solaris rozwaşa mniej tradycyjne rozwiązanie: „Pomyślałem, şe mógłbym zaşyć jakieś lekarstwo, jakiś silnie działający środek, na przykład peyotl lub inny preparat, który wywołuje omamy i barwne wizje. Przeşycie takich fenomenów udowodniłoby, şe to, co zaşyłem, istnieje naprawdę i jest częścią materialnej, otaczającej mnie rzeczywistości�. Zaraz jednak wychodzi na jaw niedostateczność takiego rozumowania. Skoro bowiem wiadomo, jak powinien działać zaşyty środek, to moşe przecieş być tak, şe „zarówno zaşycie tego lekarstwa, jak i spowodowane przez nie efekty stanowić będą jednakowo twory mej wyobraźni�2. Narkotyki nie pomogą zatem w potwierdzeniu toşsamości świata (sic!). Gdy juş wydaje się, şe wszelkie próby wydają się skazane na poraşkę, pomoc przychodzi z najmniej oczekiwanej strony. Rozwiązanie jest proste. Od urządzeń obliczeniowych umieszczonych na okrąşającym Galaktykę Sateloidzie naleşy pozyskać dane dotyczące połoşenia Solaris, a następnie dokonać tych samych obliczeń za pomocą znajdującego się na stacji komputera. „Jeşeli nawet cyfry dostarczone przez Sateloid nie są rzeczywistością, tylko płodem mego obłąkanego umysłu, to i tak nie będą się mogły pokryć z drugim szeregiem danych liczbowych. Mózg mój moşe być bowiem chory, ale nie byłby – w şadnych okolicznościach – w stanie przeprowadzić rachunku wykonanego przez wielki kalkulator Stacji, gdyş wymagałoby to wielu miesięcy czasu. A zatem – jeśli cyfry będą się zgadzały – to wielki kalkulator Stacji istnieje naprawdę i posługiwałem się nim w rzeczywistości, a nie w majaczeniu�3. To zatem dokładna matematyczna kalkulacja oraz zaawansowana technologia, której parametrom nie jest w stanie sprostać ludzki umysł, zaświadczają o realności świata i potwierdzają nasze w nim funkcjonowanie.

Ciekawe, şe wcale nie podejrzewam się o obłęd, a nawet widzę wyraźnie, şe nie ma o tym mowy: wszystkie owe zmiany dotyczą tylko przedmiotów. A przynajmniej chciałbym, şeby tak było. Jean Paul Sartre Świat często wydaje nam się dziwny, wydarzenia, których jesteśmy świadkami – nierealne, a my sami niepewni swojego istnienia. Niektórzy przekonują, şe te podstawowe, choć mimo to niepowszechne, odczucia były źródłem filozofii. Filozofii, która miłując samą siebie, zawsze powraca do swych źródeł, potwierdzając tym samym nieustannie swój początek oraz zapewniając sobie nieśmiertelność (co moşe słuşyć za pochwałę, a niekiedy staje się kierowanym w jej stronę zarzutem). Pytanie o samego siebie będzie zatem nieustannie ponawiane; a şe świat wydaje mi się dziwny, to odpowiedzieć trzeba, czy ta dziwność odbierana jest przez wszystkich, czy teş jest wynikiem tkwiącej we mnie deformacji. Aby jednak nie dać się od razu zwieść narcystycznym wdziękom tradycyjnej filozofii, spróbujmy sięgnąć po odpowiedź gdzie indziej. Swą aktualność potwierdzają w tym kontekście wizje i przestrogi zawarte w Solaris. Stanisław Lem jak w soczewce skupia w tej, napisanej pomiędzy 1959 a 1960 rokiem, powieści problematykę dziwności świata i związane z nią pytanie o autoistnienie. Stawiając wykreowane przez siebie postaci w sytuacjach, które w niczym nie przypominają naszych codziennych doświadczeń, stwarza świat naznaczony klaustrofobiczną tęsknotą za swoim wnętrzem; świat daleki i bliski zarazem. Główny bohater Solaris, raşony nieprawdopodobieństwem wydarzeń, w których uczestniczy, i nieuzasadnionym zachowaniem ludzi, z którymi się spotyka na stacji kosmicznej odległej planety, traci pewność co do realności miejsca, w którym się znajduje. Czy wszystko, co go otacza, dzieje się naprawdę, czy jest wynikiem nieokreślonych zaburzeń przemęczonego mózgu? Aby odpowiedzieć na to pytanie, „naleşało [...] przeprowadzić przede wszystkim jakiś pomyślany logicznie eksperyment na samym sobie – experimentum crucis – który wykazałby mi, czy naprawdę oszalałem i jestem ofiarą majaków własnej wyobraźni, czy teş, mimo absurdalności i nieprawdopodobieństwa, moje przeşycia są realne�1. Czy jednak wymyślenie eksperymentu, którego rezultat w tym względzie byłby zadowa-

**** Ciekawe, jakie zdanie na temat zaproponowanej przez Lema wizji mieliby zamarkowani na poczÄ…tku tego szkicu Schopenhauer i Sartre? Wielki kalkulator jako maszyna diagnostyczna szaleĹ„stwa egzystencji? Zanim jednak zabrniemy za daleko, proponujÄ™ odwrĂłcić problematykÄ™ i zastanowić siÄ™ nad... dĹşwiÄ™kowÄ… stronÄ… towarzyszÄ…cych nam na co dzieĹ„, mechanicznych i elektronicznych urzÄ…dzeĹ„. Jak zmienia siÄ™ nasze dĹşwiÄ™kowe otoczenie wraz z zagÄ™szczaniem technologicznej infrastruktury? Jak wpĹ‚ywajÄ… na nas dĹşwiÄ™ki emitowane przez technologicznie zróşnicowane zaplecze współczesnego Ĺ›wiata? Jakie dĹşwiÄ™ki wydawaĹ‚ wielki kalkulator na solaryjskiej stacji? SzaleĹ„stwo z dĹşwiÄ™ku pĹ‚ynÄ…ce?

111

3JUB 9 JOEE


champa – Georg Schwerdtfeger – w 1949 roku ogłasza róg 53. Ulicy i Trzeciej Alei w Nowym Jorku dziełem sztuki. I bynajmniej nie jest to gest podyktowany wyłącznie bezradnością; to swoisty manifest mający zachęcić wszystkich, by „zaczęli tworzyć swoje własne dzieła, mając uszy szeroko otwarte, a umysł zupełnie nieskrępowany şadnymi ramami, şadnymi znanymi formami, konwencjami, stylami, chwytami, şebyście bez şadnych oczekiwań i załoşeń chłonęli dźwięki i ciszę, i ich wzajemne napięcie – ich odwieczną grę, w której nie ma strony zwycięskiej. Inaczej niş w naszej muzyce artystycznej, gdzie przyjęło się, şe muzyka to ››uporządkowany dźwięk‚‚. Ale ile zjawisk w ten sposób jest skreślanych, ile nieuporządkowanych dźwięków, ile uporządkowanej i nieuporządkowanej ciszy. Czy naprawdę chcecie to wszystko skreślić? Czy nie warto – choć przez chwilę – odbierać wszystkiego jako muzyki?!�10. Zapewne część z nas z radością przyłączyłaby się do Schwerdtfegera (ale chyba nikt nie chciałby podzielić jego losu11). Pamiętając jednak, jak z upływem lat zmieniało się nasze otoczenie dźwiękowe oraz mając na uwadze proklamacje futurystów, pojawia się postawione w nowych warunkach pytanie, czy nadal – dzisiaj – chcielibyśmy się podpisać pod dźwiękowym pejzaşem wielkomiejskich ulic. Oczywiście (uszywiście!) wielu juş to zrobiło. Od Luigiego Russolo z jego intonorumori czy Edgara Varese, który od lat 20. poprzedniego stulecia z upodobaniem wykorzystywał w swych kompozycjach dźwięki syren alarmowych12 – przez Johna Cage’a włączającego do muzyki wszystkie dźwięki, jakie moşna usłyszeć, czy „konkretystów� pod wodzą Pierre’a Schaeffera – po eksperymenty industrialu i dzisiejsze poszukiwania muzyki elektronicznej utwierdzamy się w przekonaniu, şe dobrze nam z hałasem, a przejście ulicami wielkich miast moşe dostarczyć nam szeregu interesujących doznań akustycznych. Co innego jednak podpisać się pod dzisiejszą fonosferą czy teş wykorzystywać jej elementy do własnej twórczości, a co innego wpisać się w otaczające uniwersum dźwiękowe. Zadanie utrudnione, biorąc pod uwagę stan klimatu akustycznego ostatnich lat13. Ambient z jednej, illbient z drugiej czy idea deep listening z trzeciej strony próbowały sprostać tej potrzebie; proponowane w tych ramach kompozycje – stapiając się z otoczeniem – stanowiły zarazem konkretyzację muzyki mającej być integralną częścią otaczającego środowiska. O ile jednak większość tych propozycji świetnie sprawdza się na wsi bądź nocą, to trudno o propozycje, które mogłyby się wpisać w dźwiękowy spektakl centrów miast w godzinach szczytu komunikacyjnego. Nie oznacza to, şe jesteśmy bezradni, ale z pewnością naraşeni; na co? – tego dokładnie nie wiadomo, ale jak rykoszetem powraca chromofoniczna intuicja futurystów i związane z nią pytanie o stopień i zakres oddziaływań dźwiękowych. Jak wpływają na nas dźwięki dzisiejszego świata, na ile nas zmieniają, czy jesteśmy przygotowani do podjęcia konstruktywnej gry ze współczesnym otoczeniem dźwiękowym? Podobne pytania przez wiele lat zaprzątały głowę Murraya R. Schafera. Ten kanadyjski kompozytor, teoretyk i ezoteryk w jednej osobie, większość swojej twórczej pracy poświęcił rozpoznaniu dźwiękowego i brzmieniowego oblicza świata oraz moşliwych sposobów naszej w nim partycypacji. Konsekwencje, jakie wyprowadził ze swoich badań, nie napawają optymizmem. Schafer, podobnie jak niegdyś Cage, uwaşa, şe „dziś wszystkie dźwięki naleşą do continuum moşliwości znajdujących się wewnątrz wszechogarniającego królestwa muzyki. Oto nowa orkiestra: uniwersum dźwiękowe! A oto muzycy: wszyscy i wszystko, co brzmi!�14; wnioski, jakie z tej kon-

PrĂłbujÄ…c okreĹ›lić charakter dzisiejszych doĹ›wiadczeĹ„ audiowizualnych, Maryla Hopfinger przypomina, jakim zmianom przez stulecia podlegaĹ‚o otaczajÄ…ce nas uniwersum dĹşwiÄ™kowe. Do wieku XIX, kiedy to panowaĹ‚ werbalny typ kultury, z wĹ‚aĹ›ciwym sobie typograficznym nastawieniem percepcyjnym, ilość bodĹşcĂłw sĹ‚uchowych byĹ‚a skromna: „pianie koguta, Ĺ›piew ptakĂłw, naturalne sygnaĹ‚y i obrazy przyrody, dzwony koĹ›cielne, zgrzyt kół furmanek, wozĂłw drabiniastych, powozĂłw, zgieĹ‚k jarmarkĂłw i odpustĂłwâ€?4. Sytuacja stopniowo ulegaĹ‚a zmianie przez caĹ‚y wiek XIX, co u jego schyĹ‚ku zaowocowaĹ‚o powstaniem kultury audiowizualnej z towarzyszÄ…cÄ… jej percepcjÄ… kinowÄ…. W efekcie poszerzyĹ‚a siÄ™ teĹź sfera dĹşwiÄ™kowa: „syreny fabryczne, gwar ulicy, pisk opon, dĹşwiÄ™k przelatujÄ…cego samolotu, odgĹ‚osy kolei Ĺźelaznychâ€?5. Od drugiej poĹ‚owy wieku XX moĹźna juĹź mĂłwić o percepcji audiowizualnej w kulturze. UzupeĹ‚niajÄ…c autorkÄ™, naleĹźy zwrĂłcić uwagÄ™ na kolejne nowe dĹşwiÄ™ki otoczenia: odgĹ‚os startujÄ…cych rakiet i statkĂłw kosmicznych, dĹşwiÄ™ki mobilnych telefonĂłw, szum komputerĂłw. Dzisiaj mamy zaĹ› do czynienia z kulturÄ… multimedialnÄ… i zwiÄ…zanÄ… z niÄ… percepcjÄ… elektronicznÄ…: „Elektroniczna audiowizualność multimedialna [...] powoĹ‚uje zintegrowany, pulsujÄ…cy bogactwem informacji, funkcjonalnie zrĂłwnowaĹźony, kolorowy i stereofoniczny obrazodĹşwiÄ™k. Uderza rosnÄ…cÄ… rolÄ… dĹşwiÄ™ku, dynamizmem, szybkim rytmem zmianâ€?6. Wraz z postÄ™pujÄ…cÄ… zmianÄ… najbardziej nawet elementarnych sygnaĹ‚Ăłw audialnych przeksztaĹ‚ceniu podlega caĹ‚e zamieszkiwane przez nas uniwersum dĹşwiÄ™kowe. To oczywiste (uszywiste?). Mniej oczywiste, bo ukryte, choć przez to moĹźe bardziej istotne7 jest natomiast to, Ĺźe zmiany continuum dĹşwiÄ™kowego mogÄ… takĹźe wpĹ‚ywać na Ĺ›wiat pozadĹşwiÄ™kowy. JuĹź na poczÄ…tku XX wieku zwrĂłcili na to uwagÄ™ wĹ‚oscy futuryĹ›ci, proklamujÄ…c swojÄ… chromofoniÄ™. DĹşwiÄ™ki nie oddziaĹ‚ujÄ… na nas jedynie bezpoĹ›rednio, wpĹ‚ywajÄ… takĹźe na ukĹ‚ad i koloryt caĹ‚ej atmosfery. W 1913 roku Enrico Prampolini pisaĹ‚: „PrzyznajÄ…c naszej wraĹźliwoĹ›ci wzrokowej moc rozróşniania wibracji chromatycznych pochodzenia optycznego, musimy teĹź zaakceptować w caĹ‚oĹ›ci wypowiedĹş naukowÄ…, ktĂłra oznajmia, Ĺźe w atmosferze istniejÄ… rĂłwnieĹź wibracje chromatyczne pochodzenia dĹşwiÄ™kowego, ktĂłre dajÄ… siÄ™ uchwycić naszym zmysĹ‚em wzroku, i Ĺźe obydwie sÄ… przejawami siĹ‚y, ktĂłra jest w stanie wpĹ‚ywać na atmosferÄ™, a przez to i na Ĺ›wiadomość czĹ‚owiekaâ€?8. FuturyĹ›ci jak nikt inny wĂłwczas zdawali sobie sprawÄ™ z konsekwencji swoich odkryć, o czym Ĺ›wiadczÄ… m.in. ich pĹ‚omienne manifesty. DĹşwiÄ™ki, ktĂłre obok szmerĂłw i zapachĂłw przejawiajÄ… siÄ™ w najbardziej intensywnych drganiach, a przez to w najwiÄ™kszym stopniu wpĹ‚ywajÄ… na otaczajÄ…cÄ… rzeczywistość, zasĹ‚ugujÄ… na szczegĂłlnÄ… uwagÄ™ artystĂłw. Przede wszystkim dlatego, Ĺźe niosÄ… ze sobÄ… zapowiedĹş moĹźliwoĹ›ci wywoĹ‚ywania doĹ›wiadczeĹ„ synestetycznych – stÄ…d zapowiadane przez nich „malarstwo dĹşwiÄ™kĂłw, szmerĂłw i zapachĂłwâ€?. Nie dziwi zatem wprost sformuĹ‚owane stwierdzenie, Ĺźe to wĹ‚aĹ›nie dĹşwiÄ™k jest „fenomenem najlepiej siÄ™ nadajÄ…cym dla wyznaczenia nowych moĹźliwoĹ›ci ekspresyjnych czĹ‚owiekaâ€?9. Ĺ atwo bowiem sobie wyobrazić, jaka wĹ‚adza spoczywa w rÄ™kach artystĂłw, ktĂłrzy poprzez swoje konstrukcje i dĹşwiÄ™kowe manipulacje mogÄ… wpĹ‚ywać na najbliĹźsze otoczenie, niepostrzeĹźenie ksztaĹ‚tujÄ…ce naszÄ… Ĺ›wiadomość. Ale to rĂłwnieĹź krok w stronÄ™ sztuki totalnej. Skoro w naszych codziennych wÄ™drĂłwkach po ulicach miast pĹ‚yniemy unoszeni i prowadzeni przez ulotne fale dĹşwiÄ™kowe, to dlaczego by nie uznać ich za gotowe dzieĹ‚a sztuki? KilkanaĹ›cie lat po nawoĹ‚ywaniach futurystĂłw, juĹź w innych okolicznoĹ›ciach, choć po podobnych doĹ›wiadczeniach, swego czasu kompan szachowy Marcela Du-

112

3JUB 9 JOEE


okreĹ›lenia Ĺ›rodowiska dĹşwiÄ™kowego stan ten oceniany jest jako niepoşądany. DĹşwiÄ™ki, odrywajÄ…c siÄ™ od swojego pierwotnego kontekstu, dostarczajÄ… bĹ‚Ä™dnych informacji, kierujÄ…c nas w ten sposĂłb w Ĺ›lepe uliczki naszego dĹşwiÄ™kowego domostwa, co wprowadza zamÄ™t i wywoĹ‚uje swoistÄ… konfuzjÄ™. Przy okazji mamy do czynienia z ciekawym problemem: jak zmienia siÄ™ nasze podejĹ›cie do dĹşwiÄ™ku pod wpĹ‚ywem eksperymentĂłw muzyki elektronicznej. Schafer stawia jednak inne pytanie: jak odnaleźć siÄ™ we współczesnym Ĺ›wiecie, w ktĂłrym nasze kroki, sĹ‚owa, gesty, zagĹ‚uszane, zostajÄ… w miejskiej fonosferze, a dĹşwiÄ™ki zagĹ‚uszajÄ…ce nie wskazujÄ… wĹ‚aĹ›ciwych kierunkĂłw. ZagĹ‚uszajÄ…ce wypiera zagĹ‚uszane, nie oferujÄ…c w zamian substytutu. Czy zatem moĹźliwe jest wymkniÄ™cie siÄ™ schizofonii? Kluczem do rozwiÄ…zania tego naglÄ…cego pytania jest inne pojemne okreĹ›lenie: soundscape – kolejny sĹ‚owotwĂłr powstaĹ‚y na podobieĹ„stwo sĹ‚owa juĹź w sĹ‚ownikach funkcjonujÄ…cego. Przez analogiÄ™ z terminem landscape, soundscape to, w myĹ›l ustaleĹ„ Schafera, pejzaĹź dĹşwiÄ™kowy. OkreĹ›lenie, ktĂłre z niezwykĹ‚ym upodobaniem stosowaĹ‚ do swoich kompozycji Robert Fripp18, ostatnio coraz bardziej popularne w dyskursie filmowym19, w koncepcji Schafera ma swoje szczegĂłlne znaczenie. NajproĹ›ciej rzecz ujmujÄ…c, pejzaĹź dĹşwiÄ™kowy to wyodrÄ™bniona przez nasze akty percepcyjne część uniwersum dĹşwiÄ™kowego. Percepcja, na ktĂłrÄ… zwraca siÄ™ tutaj uwagÄ™, nie jest jednak bierna, to aktywność nastawiona twĂłrczo. Soundscape jest wynikiem naszych wielowymiarowych wzajemnych zaleĹźnoĹ›ci z otoczeniem dĹşwiÄ™kowym. Takie okreĹ›lenie potrzebne jest do wzmocnienia idei ekologicznych, ale teĹź podkreĹ›la rolÄ™ naszej kreatywnoĹ›ci. „Czy dĹşwiÄ™kowy pejzaĹź Ĺ›wiata jest niezaleĹźnÄ… kompozycjÄ…, nad ktĂłrÄ… nie mamy kontroli, czy teĹź to my wĹ‚aĹ›nie jesteĹ›my jej twĂłrcami i wykonawcami odpowiedzialnymi za jej formÄ™ i piÄ™kno?â€?20 – zapytuje Schafer i nietrudno jest siÄ™ domyĹ›lić, jaka jest jego odpowiedĹş. W ideÄ™ soundscape wpisane sÄ… teĹź dwa inne pojÄ™cia: hi-fi oraz lo-fi. To terminy, ktĂłre okreĹ›lajÄ… dwa róşne stany wzbudzenia pejzaĹźu dĹşwiÄ™kowego, a zarazem wskazujÄ… na dwie moĹźliwoĹ›ci naszej partycypujÄ…cej kreatywnoĹ›ci. „Mianem hi-fi okreĹ›lamy system o korzystnym stosunku sygnaĹ‚u do zakĹ‚ĂłceĹ„â€?21. Takiego stanu Ĺ‚atwiej jest nam doĹ›wiadczyć nocÄ… niĹź za dnia, raczej na wsi niĹź w mieĹ›cie i, co sugeruje Schafer, bardziej powszechne byĹ‚o w czasach dawniejszych. Ĺšrodowisko hi-fi utkane jest z wyraĹşnych, wyodrÄ™bnionych, choć nie natarczywych, ulotnych dĹşwiÄ™kĂłw. Przez swojÄ… subtelność hi-fi prowokuje nas niejako do dĹşwiÄ™kowej aktywnoĹ›ci (soundmaking). W takim bowiem Ĺ›rodowisku utrzymana jest jeszcze naturalna rĂłwnowaga pomiÄ™dzy sĹ‚uchaniem a wytwarzaniem dĹşwiÄ™kĂłw. WĂłwczas kaĹźdy wydawany przez nas dĹşwiÄ™k moĹźe być Ĺ›wiadomie zastosowanym fragmentem pejzaĹźu. Z drugiej strony, mamy do czynienia z formuĹ‚Ä… lo-fi, gdzie „pojedyncze sygnaĹ‚y akustyczne sÄ… niewyraĹşne. OkreĹ›lony dĹşwiÄ™k [...] przytĹ‚umiony jest wielopasmowym szumemâ€?22. W takiej sytuacji rĂłwnowaga pomiÄ™dzy sĹ‚yszeniem a dĹşwiÄ™czeniem zostaje zakĹ‚Ăłcona. Ĺšrodowisko lo-fi ogranicza nasze naturalne zdolnoĹ›ci kreacyjne do skrajnych moĹźliwoĹ›ci: ciszy bÄ…dĹş krzyku. DĹşwiÄ™ki zlewajÄ… siÄ™ ze sobÄ… w pozbawionÄ… perspektywy, haĹ‚aĹ›liwÄ… masÄ™, skazujÄ…c nas na zamilkniÄ™cie bÄ…dĹş rozstrojenie. Rozstrojenie takĹźe nerwowe, albowiem o ile hi-fi moĹźe stanowić dla nas ĹşrĂłdĹ‚o harmonii i wewnÄ™trznej siĹ‚y witalnej, to „zatĹ‚oczoneâ€? lo-fi kryje w sobie moĹźliwość schizofonii. Przez schaferowskie rozwaĹźania przeĹ›wieca silna tÄ™sknota za zrĂłwnowaĹźonym Ĺ›rodowiskiem hi-fi, a wszelkie jego propozycje sprowadzajÄ… siÄ™ do pielÄ™gnowania naszych naturalnych moĹźliwoĹ›ci kreacyjnych oraz ochrony

statacji wyciąga Schafer, nie pokrywają się juş jednak z optyką Cage’a: albowiem poza nieograniczonymi perspektywami radosnego tworzenia spoczywa na nas cięşkie brzemię odpowiedzialności za kształt naszych działań. Skoro bowiem wszystko, co brzmi, moşna odbierać jako muzykę, to znaczy, şe nasze domostwo jest nią nieustannie wypełniane; od nas więc zaleşy, czy będzie nam się dobrze mieszkało. Zdaniem Schafera, świat wymaga remontu. Współczesna, przesiąknięta chaotycznym hałasem fonosfera wymyka się nam spod kontroli i oddala od upragnionej równowagi dźwięku i ciszy. W jednym ze swych ezoterycznych fragmentów Schafer przyrównuje Boga do „pierwszorzędnego inşyniera akustycznego�. My nie moşemy się nawet w tym względzie do Niego porównywać: „radzimy sobie gorzej w projektowaniu naszych maszyn, pochodzący z nich hałas jest bowiem straconą energią�15. Tej myśli niewątpliwie naleşy się polemika – jest bowiem sprawą otwartą, czy zaoszczędzilibyśmy energię, produkując mniej hałaśliwe urządzenia; tak czy inaczej jednak świat – nasze mieszkanie – pełne jest dźwiękowych zanieczyszczeń, stąd zakrojony na szeroką skalę ekologiczny projekt, który ma doprowadzić do przeczyszczenia uszu i skierowania naszej świadomości na tory gwarantujące właściwy odbiór. W celu odbudowania utraconej dźwiękowej równowagi Schafer proponuje, by w strukturę miasta wpisywać starannie zaprojektowane oazy ciszy, które pozwalałyby na odpoczynek od nieustannie przelewających się strumieni dźwięków. Pomysł ten nieoczekiwanie znalazł w latach 90. swoje teoretyczne potwierdzenie u Wolfganga Welscha, który starając się pokazać konsekwencje panującej współcześnie globalnej estetyzacji, zauwaşa, şe „jeśli jest jeszcze jakieś zadanie dla sztuki w dzisiejszej publicznej przestrzeni, to powinno ono polegać nie na tym, aby wprowadzać coraz więcej piękna w juş ponad miarę upiększone środowisko, lecz raczej dokładnie na zahamowaniu, na zakłóceniu tej maszynerii estetyzującej, a to przez tworzenie obszarów i pustyń pośród hiperestetyczności�16. A zatem, odczytując Schafera negatywowo: proklamowaną przez niego oazę ciszy moşna odebrać jako jedną z welschowskich pustyń, które prowadzą swoją anestetyczną wojnę w dzisiejszym przeestetyzowanym świecie. Obu autorów zblişa teş, juş wprost, cel, do którego dąşą: zarówno jeden, jak i drugi, chcą bowiem stępić ultrawizualny pazur Zachodu, proponując w zamian bardziej, ich zdaniem, otwarty i wywaşony sposób kulturowej partycypacji, z uchem raczej niş okiem wraşliwym17. O ile jednak Welsch, jak przystało na zimnego teoretyka, rozwaşa starannie za i przeciw „audytywnej rewolucji�, o tyle rozgorączkowany twórczo Schafer przedstawia praktyczne propozycje współistnienia z fonosferą, a przy tym zwraca szczególną uwagę na dźwiękowe zagroşenia. Stawka jest wysoka. Na biegunie przeciwnym ekologii dźwiękowej zarysowuje się bowiem fenomen schizofonii. Schizofonia – termin ukuty przez Schafera na podobieństwo schizofrenii – ma wskazywać na niepoşądaną konsekwencję akusmatycznych tendencji panujących we współczesnym świecie, zwłaszcza zaś w środowiskach miejskich. I choć sam Schafer nie uşywa słowa „akusmatyzm�, to wydaje się, iş to stosowane niekiedy w teorii muzyki elektronicznej pojęcie oddaje jego zamiary. Schizofonia jest bowiem efektem sytuacji, w których zacierają się czy wręcz znikają korelacje pomiędzy wraşeniami słuchowymi a źródłem dźwięku. Podobny efekt chcą uzyskać eksperymentujący muzycy. O ile jednak w muzycznych poszukiwaniach akusmatycznych chodzi o zwrócenie szczególnej uwagi na wyłącznie brzmieniowe (sonorystyczne) walory dźwięku, to w schaferowskich próbach

113

3JUB 9 JOEE


Przypisy:

uszu, ktĂłre dziĹ› – w czasach lo-fi – sÄ… szczegĂłlnie naraĹźone na niebezpieczeĹ„stwo i wymagajÄ… przeczyszczenia. StÄ…d konieczność przemyĹ›lanej urbanistyki dĹşwiÄ™kowej, w ramach ktĂłrej dziaĹ‚aliby wykwalifikowani projektanci dĹşwiÄ™kowi. Podziwu godny pomysĹ‚, zwĹ‚aszcza jeĹ›li choć trochÄ™ miaĹ‚by siÄ™ przyczynić do poprawy akustyki w naszych wielorodzinnych mieszkadĹ‚ach, nie mĂłwiÄ…c juĹź o korzyĹ›ciach, jakie przyniosĹ‚yby proklamowane oazy ciszy w wielkich miastach. CaĹ‚y czas jednak pozostaje nierozwiÄ…zany problem dotyczÄ…cy naszych moĹźliwoĹ›ci kreacyjnych gier z otoczeniem. Na horyzoncie rozwaĹźaĹ„ Schafera, niczym klucz wiolinowy, kĹ‚adzie siÄ™ bowiem wyraĹşny znak zapytania: czy rzeczywiĹ›cie Ĺ›rodowisko lo-fi – dzisiejsze Ĺ›rodowisko dĹşwiÄ™kowe – pozostawia nas bezradnymi wobec szumu, ktĂłry wytwarza? Wydaje siÄ™, Ĺźe nie ma juĹź odwrotu od stanu, w ktĂłrym Ĺźyjemy; być moĹźe zatem potrzebna jest po prostu zmiana nastawienia? Czy zresztÄ… ona siÄ™ juĹź nie dokonaĹ‚a? Być moĹźe nie jesteĹ›my juĹź kompozytorami, a raczej dekompozytorami dĹşwiÄ™kowego uniwersum? JuĹź w 1969 roku przeczuwaĹ‚ to Paolo Emilio Carapezza: „JeĹ›li idealnym punktem wyjĹ›cia muzyki ››kompozycyjnej‚‚ byĹ‚y elementy czyste i indywidualnie okreĹ›lone (stopnie absolutne, wyraĹşnie zróşnicowane co do trwania, wysokoĹ›ci, intensywnoĹ›ci, barwy), dla dekompozycji muzycznej charakterystycznej dla naszej epoki idealnÄ… podstawÄ… jest b i a Ĺ‚ y s z u m (pierwotny chaos wszelkich moĹźliwych dĹşwiÄ™kĂłw i szmerĂłw [...]â€?23. Dekompozycja polegaĹ‚aby zatem, podobnie jak w przypadku rzeĹşby, raczej na eliminacji zbÄ™dnego materiaĹ‚u, niĹź dodawaniu nowego. OczywiĹ›cie, moĹźliwość tej swoistej „obrĂłbki uniwersum dĹşwiÄ™kowegoâ€? wymaga odpowiednio wyposaĹźonego studia nagraniowego; trudno dokonywać dekompozycji na bieşąco w naturalnym Ĺ›rodowisku. Być moĹźe jednak to jest wĹ‚aĹ›nie sposĂłb na wymkniÄ™cie siÄ™ schizofonii. MoĹźe tak jak przywoĹ‚any na poczÄ…tku bohater Solaris powinniĹ›my skorzystać z pomocy technologii, by ustalić toĹźsamość Ĺ›wiata i na nowo wyznaczyć nasze w nim miejsce. W tym przypadku oznaczaĹ‚oby to konieczność okresowego zamykania siÄ™ w zaciszu studia nagraniowego (bÄ…dĹş zwyczajnego obcowania z gotowymi nagraniami w zaciszu wĹ‚asnego mieszkania), by po prĂłbach badania Ĺ›wiata „w Ĺ›wietle taĹ›myâ€? lepiej być przygotowanym do Ĺźycia na zewnÄ…trz. I ponownie powraca pytanie, na ile doĹ›wiadczenia z muzykÄ… elektronicznÄ… zmieniajÄ… nasze podejĹ›cie do dĹşwiÄ™ku... SzaleĹ„stwo z dĹşwiÄ™ku pĹ‚ynÄ…ce?

1. Stanisław Lem, Solaris , Niezwycięşony, Wydawnictwo Literackie Kraków-Wrocław 1986, s. 59-60. 2. Tamşe, s. 61. 3. Tamşe, s. 62-63. 4. Maryla Hopfinger, Doświadczenia audiowizualne . O mediach w kulturze współczesnej , Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2003, s. 11. 5. Tamşe, s. 14. 6. Tamşe, s. 30. 7. Najprawdopodobniej to Heraklit jako pierwszy zauwaşył, şe „niewidoczna więź jest silniejsza od jawnej�. 8. Enrico Prampolini, Chromofonia. Kolor dźwięków, przeł. J. Tasarski, [w:] Christa Baumgart, Futuryzm , Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1987, s. 296. 9. Ibidem, s. 299. 10. Osobę i twórczość Georga Schwerdtfegera przypomniał ostatnio Jan Topolski na II Letnim Seminarium Młodych Teoretyków Muzyki w Rycerce Dolnej we wrześniu 2003. Tekst tego referatu, z którego zaczerpnięty został powyşszy cytat, został wydrukowany w czasopiśmie „Glissando� nr 1, 2004, s. 49. 11. Georg Schwerdtfeger zmarł w 1951 roku na budowie w Hongkongu, przysypany stertami śmieci. 12. Na ostatnim, 48. Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień przypomniano jego Ameriques z 1922 roku. 13. Zob. A. Chyła, M. Kraszewski, Z. Koszarny, R.J. Kucharski, Stan klimatu akustycznego w świetle badań WIOŚ, Warszawa 1998. 14. Murray R. Schafer, Muzyka środowiska , tłum. D. Gwizdalanka, „Res Facta� 9, s. 289. 15. Murray R. Schafer, The Book of Noise, New Zeland 1970, s. 23; cyt. za: Maksymilian Kapelański, Śladami wyobraźni

kosmologicznej: metafora i ezoteryka w Murraya R. Schafera pismach o ››pejzaşu dźwiękowym‚‚, „Sztuka i Filozo-

ďŹ aâ€? nr 26 2005, s. 191. 16. Wolfgang Welsch, Estetyka poza estetykÄ…. O znacze-

niu estetyki w czasach współczesnych i o nowej formie dyscypliny, tłum. K. Zamiara, [w:] Anna Zeidler-Janiszewska (red.), Problemy ponowoczesnej pluralizacji kultury. Wokół koncepcji Wolfganga Welscha . Część 1, Poznań, 1998, s.

88-89. 17. Zob. Wolfgang Welsch, Na drodze do kultury sĹ‚yszenia?, tĹ‚um. K. Wilkoszewska, [w:] E. Wilk (red.), Przemoc ikoniczna czy nowa widzialność?, Katowice 2000. 18. Pierwsze nagrania Roberta Frippa z tego cyklu zostaĹ‚y wykonane na koncertach w Buenos Aires, w kwietniu 1995; później ukazaĹ‚y siÄ™ na pĹ‚ycie Radiophonics : 1995 Soundscapes, Vol 1, Discipline Rec. 1995 (9505 CD). 19. Zob. np. L. Sider, D. Freeman, J. Sider (ed.), Soundscape. The School of Sound Lectures 1998-2001 , Wallower Press, London and New York. 20. Murray R. Schafer, Muzyka Ĺ›rodowiska , dz. cyt., s. 289. 21. TamĹźe. 22. TamĹźe. 23. Paolo Emilio Carapezza, Mundana tragoedia. Dekompozycja universum dĹşwiÄ™kowego, [w:] BogusĹ‚aw Schaffer, Teresa ChyliĹ„ska (red.), O dekompozycji, „Forum Musicumâ€? nr 4, PWM KrakĂłw 1969, s. 4.

114

3JUB 9 JOEE


BLOGI, NEKROLOGI szaleństwo w sieci AGNIESZKA KŠOS

która nie dotyka şadnych głębokich pokładów naszej wyobraźni ani historii świata w ogóle, ale przybiera charakter rozpoznawalnego od razu emblematu. W tym leşy ich siła. Blogi to kawałki prywatnych historii, które jakoś tam nawiązują do współczesnych obrazków, idoli, toposów kultury popularnej. Na pierwszym planie leşy człowiek i jego uczucia. Poza tym oczywiście codzienne krzątanie, praca, trudy poşycia z bliskimi, szkoła, mieszkanie w spopularyzowanych ostatnio blokach. Takie robótki ręczne, taka gra resztkami. Blogi jako zjawisko codziennej egzystencji w sieci poşytkują się pięknem entropii. Pozornie zniekształcony obraz, pełen poszatkowanych emocji i impresji z metra, przykuwa naszą uwagę. Oto moc wraşeń, ostemplowanie przeşyć, karta obecności, dokładnie zapisane godziny naszego czuwania. Przestrzeń niemal pozbawiona kontroli. Kanapa dla gości. Tak, w sieci wszystko się moşe zdarzyć. Blogi w intuicyjny sposób bywają kojarzone z tym, co kobiece w sztuce. Być moşe wiąşe się to z kontrolą nad naszą codziennością, domowym pasmem kuchenno-sypialnianych spraw. A moşe chodzi jedynie o zjawisko konserwowania pamięci. Pamiętamy przecieş medialny pojedynek Zofii Turek i Grzegorza Opałki o zwycięstwo nad szczegółem, w lepszym zapisaniu upływu czasu. A zatem nieskończenie wiele cyfr i nieskończona ilość czynności. Dwa wcielenia czasu, dystans zerojedynkowy i reality show. Dwa oblicza lęku przed śmiercią i lęku przed şyciem. Lista zakupów, osiągnięć i znajomości. Blog jawi się jako sprawdzian społecznej akceptacji. W tym sensie moşe być utoşsamiany z diarystyką nastolatek. Nieprzypadkowo. Jednym z pierwszych ogniw blogowych w Polsce była przecieş strona Filipinek. Dzienniki nastolatek przepełnione są goryczą i alfabetem małych świństw. Brak w nich dystansu do świata i własnych spraw. Groźny jest w nich język i poczucie osamotnienia. To jest świat zwykłych, ciekawych według Lejeune’a ludzi, którzy zasługują na własne towarzystwo. Euforia Lejeune’a, od momentu odkrycia dziennika swojego przodka i stworzenia kategorii zwyczajności w sztuce, utrzymuje się na wysokim poziomie. W tej chwili autor paktu autobiograficznego wziął na warsztat blogi francuskich nastolatków. Stosunek wolności i samotności osiąga na blogach doskonałą proporcję. Projekt zawiera propozycję układu interaktywnego, w rzeczywistości jednak stanowi złudzenie realnego kontaktu. Jest to inteligentne oszustwo uczestnictwa, zastygła forma „ja�. W modelu Baudrillarda pewne fenomeny medialne charakteryzują się takim właśnie układem, wymiany i jednoczesnego kulturowego zamknięcia.

Zdobyliśmy PIN do świata. Internet wchłonął inne media i stworzył niespotykane dotąd moşliwości komunikacyjne. Dzięki niemu piszę te słowa. Dzięki niemu istnieją feministyczne strony. Powstało nieskrępowane forum wypowiedzi i publikacji. Raj dla kobiet? Blog to strona domowa zjawiska, właściwie sieć od kuchni. Jego prowadzenie to zajęcie typowo kobiece. Wśród zarejestrowanych uşytkowników strony blog.pl 60% stanowią kobiety. Codzienność blogersa to odsłanianie prywatnej strony şycia, która staje się znana i komentowana przez innych. Wokół blogów krąşą zatem obcy, intruzi, gapie i podglądacze. Tworzenie bloga to tkanie sieci pełnej znaczeń, powiązanie linkami i oczekiwanie na odwiedziny. Księga gości to najsmutniejszy odcinek blogowej powierzchni, prośba o rewizytkę, wpis, który powinien sprowokować. Powinien. Jakiś czas temu w świetlicy dydaktycznej Bunkra Sztuki odbył się wykład poświęcony blogom i ich niewartości literackiej. Jakby chodziło o literaturę. Wiadomo, şe blogi to przede wszystkim getto podobnych. Wystarczy prześledzić pasmo olinkowania, şeby się o tym przekonać. Ludzie podobni trzymają się razem. Sieć – biorąc pod uwagę jej wszystkie cechy – i blog, biorąc pod uwagę to samo, powinny być miejscem typowo kobiecego krzątania. Wiąşe się to z potrzebą intymności, kontaktu, zwierzeń, rozmowy i spotkań. Kaşdy uşytkownik pielęgnuje tutaj swój kawałek ogródka, krząta się po ziemi własnej i działce sąsiada. Taka wygospodarowana przestrzeń, ni to osobista, ni to towarzyska, powstała po raz pierwszy w sieci około 1997 roku. Przede wszystkim z potrzeby szybkiego zapisywania myśli, uwag i kierunku sieciowej nawigacji. Był to pierwszy podręczny notesik sieciowy. Hybryda gatunkowa. Blog właśnie. Dzisiaj blogi to przede wszystkim wizytówki właścicieli, na których kaşdy określa swój idealny profil. Bywają narzędziem prawdziwej strategii marketingowej i politycznej. Przekonali się o tym niedawno Chińczycy, którym państwo zablokowało dostęp do prywatnych dzienników, uzasadniając, şe za duşo jest w nich treści pornograficznych, kapitalistycznych i wywrotowych. W tej chwili nad siecią czuwa dział pekińskiej policji, złoşony z 40 tysięcy administratorów. W Polsce dostęp do blogów jest nieograniczony. Wystarczy zapłacić niecałe 8 zł i moşna zacząć się klonować i mnoşyć historie na swój temat. Tak powstają nowe mity i gwiazdy kultury masowej. Rzeczywiście, blogi stanowią nowe zjawisko w sztuce technologicznej. W codziennej sztuce uprawianej w sieci. Patronuje im nowa symbolika,

115

3JUB 9 JOEE


wiÄ… bogate ĹşrĂłdĹ‚o literatury autobiograficznej w sieci, na ich podstawie powstajÄ… powaĹźne rozprawy magisterskie. Jak chce myĹ›l badaczy, odbiorcy blogĂłw powinni porzucić staromodne przyzwyczajenia czytelnicze, w ktĂłrych doznania estetyczne biorÄ… gĂłrÄ™ nad zasadÄ… porozumienia i chÄ™ci poznania nadawcy. Blogi zostaĹ‚y zwolnione z odpowiedzialnoĹ›ci literackiej. ZastÄ…piono jÄ… autentyzmem przeĹźycia. Trudno powiedzieć jednak, ktĂłra z opcji moĹźe podlegać drastyczniejszej ocenie. Bohaterami blogĂłw sÄ… ludzie z krwi i koĹ›ci. WiÄ™kszość blogĂłw przynajmniej w ten sposĂłb kreuje swojÄ… rzeczywistość. Podczas lektury naraĹźeni jesteĹ›my na „bezpoĹ›redniość wzruszeniaâ€?, narratorom przysĹ‚uguje natomiast przywilej przedĹ‚uĹźania i utrwalania kreowanej toĹźsamoĹ›ci. To waĹźne w czasach zachĹ‚annej dekonstrukcji, w ktĂłrych kaĹźdy z nas wystawiony jest na prĂłbÄ™ posiadania wielu osobowoĹ›ci jednoczeĹ›nie. Sieć to Ĺ›rodowisko idealne dla prowokatorĂłw i twĂłrcĂłw nowych znaczeĹ„. Ania Nacher, posiĹ‚kowana lekturÄ… Baumana, pisze po prostu: „JeĹ›li gdzieĹ› jest moĹźliwe jednoczesne bycie wieloma rozmaitymi osobami o róşnych toĹźsamoĹ›ciach bez naraĹźania siÄ™ na oskarĹźenie o osobowość schizoidalnÄ…, to jest to moĹźliwe wĹ‚aĹ›nie w sieci, w komunikacji zapoĹ›redniczonej przez komputerâ€? (Nacher, 204). Bo blog to wspĂłlnota. BiorÄ…c pod uwagÄ™ róşnice w sposobach komunikacji męşczyzn i kobiet, blogi speĹ‚niajÄ… kryteria kobiecego stylu wypowiedzi. Ĺ agodzenie, wspieranie, budowanie pĹ‚aszczyzny porozumienia, wychodzenie naprzeciw rozmĂłwcy. Wydawać by siÄ™ mogĹ‚o, Ĺźe otrzymaĹ‚yĹ›my swojÄ… przestrzeĹ„. Raj dla kobiet. W przestrzeni blogowej, podobnie jak w caĹ‚ej sieci, toĹźsamość podróşnikĂłw wpisana jest w okreĹ›lony kod, rolÄ™, maskÄ™ czy tekst. Cielesność jako kategoria egzystencjalna nie istnieje, poddana jest obrĂłbce cyfrowej w konwencji queer. To wĹ‚aĹ›nie w sieci rozwinęło siÄ™ naturalne Ĺ›rodowisko zboczeĹ„cĂłw, odmieĹ„cĂłw i wywrotowcĂłw róşnej maĹ›ci, ktĂłrzy kryjÄ… siÄ™ pod pseudonimami, dajÄ…cymi im powierzchowne poczucie bezpieczeĹ„stwa. Siatka blogĂłw spina spoĹ‚ecznoĹ›ci, ktĂłre na co dzieĹ„ funkcjonujÄ… w obszarach marginalnych i naznaczonych. OczywiĹ›cie, gĹ‚Ăłwnym wyznacznikiem ich lokacji w strukturze jest wspĂłlne zainteresowanie. Obok lokalnych spoĹ‚ecznoĹ›ci, na blogach istniejÄ… sezonowe fankluby, ktĂłre spaja fascynacja jakÄ…Ĺ› wÄ…skÄ… dziedzinÄ…. W niemal kaĹźdym opracowaniu dotyczÄ…cym cyberprzestrzeni pojawia siÄ™ sakramentalne stwierdzenie: „SpoĹ‚eczeĹ„stwa wirtualne to idealne miejsce dla ludzi, ktĂłrzy z róşnych powodĂłw nie mogÄ… znaleźć sobie miejsca w ››realnym Ĺ›wiecie‚‚.â€? (Godzic, 92). Gdzie jednak przebiega tak wyraĹşna granica miÄ™dzy Ĺ›wiatem realnym i wirtualnym w codziennym Ĺźyciu? Obie przestrzenie wydajÄ… siÄ™ podlegać takim samym prawom. Wykluczenie z jednej z nich nie oznacza natychmiastowej konstytucji w drugiej. Być moĹźe ulegamy staremu zachwytowi nad nowym medium? Blogi speĹ‚niajÄ… mimo wszystko najwaĹźniejszy postulat współczesnej kultury, Ĺ‚Ä…czÄ…c swĂłj program z fenomenem interaktywnoĹ›ci. Komunikacja, ktĂłra zostaĹ‚a podniesiona do rangi wyznacznika gatunkowego, nabiera w sieci szczegĂłlnego znaczenia. Odbywa siÄ™ w czasie rzeczywistym, pomiÄ™dzy, mimo wszystko, jakimiĹ› ludĹşmi, na jakiĹ› okreĹ›lony temat. Finalnym tworem jest zapis blogowy, ktĂłry moĹźe speĹ‚niać w rĂłwnym stopniu funkcjÄ™ terapeutycznÄ…, co artystycznÄ…. Czy blogi to ekspozycja narratora i przyznanie mu roli wiodÄ…cej? Czy raczej poĹźegnanie perspektywy modernistycznej i pĂłjĹ›cie w projekt kontekstu, po ktĂłrym wÄ™druje sobie czytelnik? W perspektywie dekonstruktywistycznej Derridy blog nabiera znaczenia losowej gry, pozbawio-

W serializacji wĹ‚asnych przygĂłd i przeĹźyć zawarta jest symulacja i ogromne pragnienie podtrzymania uwagi. To strategia show bussinesu. Blog jest przecieĹź modnym zjawiskiem. Codziennie zjawiamy siÄ™ w umĂłwionym miejscu. Dla wiÄ™kszoĹ›ci czytelnikĂłw blogi stanowiÄ… namiastkÄ™ bycia w centrum jakichĹ› wydarzeĹ„. I czyjegoĹ› Ĺźycia. Czytanie blogĂłw to przeĹźycie intensywne, ktĂłremu towarzyszy poczucie bycia na szczycie, na scenie widowiska. W miejscu uniwersum intymnoĹ›ci pojawia siÄ™ uniwersum „zamkniÄ™tejâ€? komunikacji. O tym doĹ›wiadczeniu medialnym Baudrillard napisaĹ‚ wprost: ekstaza komunikacji. A zatem blogostan. Miniaturowe obiegi uwagi, sprawdzanie liczby odwiedzajÄ…cych, rachunek wpisĂłw, licznik poĹ‚Ä…czeĹ„. Blogi to strony-widma, ktĂłre krąşą swobodnie po sieci. To zdalnie sterowane obiekty, ktĂłrych karmienie odbywa siÄ™ codziennie przez zafaĹ‚szowany obraz wĹ‚asnego „jaâ€? albo wyizolowanÄ… cechÄ™. Tego sztucznego Ĺ›wiata doĹ›wiadczamy w sposĂłb nieciÄ…gĹ‚y, momentalny i fleszowy. CoĹ› gdzieĹ› rozbĹ‚yska i gaĹ›nie. Blog to izolowana czÄ…stka, nigdy struktura. To pÄ™kniÄ™cie w siatce maili i stron. Sztuczny Ĺ›wiat podnieca, mimo to – to, co podnieca nas jeszcze bardziej, to atrakcja reality, coĹ› rzeczywistego, z czym moĹźemy siÄ™ utoĹźsamić. Kreacja rzeczywistoĹ›ci zaleĹźy oczywiĹ›cie od talentu i pomysĹ‚owoĹ›ci blogowiczĂłw. NiektĂłre blogi dajÄ… nieodparte wraĹźenie czegoĹ› prawdziwego, prowokujÄ… ujÄ™ciem, zarysem, moĹźliwoĹ›ciÄ… kontaktu w realu. Te blogi stajÄ… siÄ™ hitami i przyciÄ…gajÄ… najwiÄ™kszÄ… liczbÄ™ odwiedzajÄ…cych. Spragnionych detali. Kategoria reality w blogach wydaje siÄ™ najwaĹźniejsza. Czytelnicy czujÄ… siÄ™ ogromnie zawiedzeni, kiedy okazuje siÄ™, Ĺźe prawda o autorach leĹźy zupeĹ‚nie gdzie indziej. Blog to odnaleziona korespondencja, przechwycenie czyjegoĹ› listu i oczywiĹ›cie triumf spostrzegawczoĹ›ci. KaĹźdy czytelnik czuje siÄ™ odkrywcÄ… i w tym sensie moĹźna go porĂłwnać z kimĹ›, kto oglÄ…da fotografie. RĂłwnieĹź tu obraz rzeczywistoĹ›ci zastÄ…piono doĹ›wiadczeniem z rzeczywistoĹ›ci. Czy raczej z jej przeĹźycia. Blogi to cykle. Nie komponujÄ… nigdy nowych wcieleĹ„, nowych obrazĂłw, nowych Ĺ›wiatĂłw i rzeczywistoĹ›ci, ale tworzÄ… kombinacje oĹźywajÄ…cych, czytelnych i skÄ…dĹ› nam znanych postaci. PrzyĹ›wieca temu zdanie: to nie czĹ‚owiek, to maska. Wykorzystanie znanych motywĂłw, tematĂłw, intryg i obrazĂłw, poĹ‚Ä…czenie ich z moĹźliwoĹ›ciami, jakie niesie sieć, daje ogromne pole nowej mitologii. Mitologii naszej maĹ‚ej codziennoĹ›ci. Kiedy pojawiajÄ… siÄ™ blogi? Na styku jakichĹ› miĹ‚osnych historii, rozczarowania, klÄ™ski i zmian. ZmÄ™czeni czekaniem na wĹ‚asnÄ… historiÄ™ w mediach, autorzy blogĂłw podejmujÄ… samodzielne starania. ZaczynajÄ… tworzyć mit w oparciu o wĹ‚asne przeĹźycia. ZapisujÄ… go na najtwardszym z materiaĹ‚Ăłw. MoĹźe to kolejna odpowiedĹş na kryzys Ĺ›mierci w ujÄ™ciu Barthesa? Nagrobki lekkie, eleganckie, peĹ‚ne humoru, kawaii. Jeszcze nigdy dotÄ…d ludzie tak masowo nie korzystali ani nie współtworzyli Ĺźadnego z mediĂłw. Czwarta wĹ‚adza oddana w rÄ™ce mas. W tym znaczeniu blogi to antologia banaĹ‚u i grafomanii. Blog to sztuka gry. PrzewodzÄ… jej mali mistrzowie przemiany, pastiszu i postmoderny. Okresy bĹ‚Ä™kitne, róşowe, salony jednej notki, galerie komiksu, zakazanych zdjęć, diabelskich zaklęć, nowoczesnego designu. WiÄ™kszość tych informacji nie dociera do Ĺźadnego nadawcy. Być moĹźe jednak, jak twierdzi Grzegorz Dziamski, niepeĹ‚ność i rozproszenie informacji jest wyznacznikiem jakiegoĹ› gatunku nowej sztuki. KaĹźdy autor liczy na odrobinÄ™ tolerancji. Blogi stano-

116

3JUB 9 JOEE


nego na potem, niedojedzonego, zmroşonego. Blog jest obietnicą świeşości, jest przywołaniem czegoś, jak fotografia. Przywrócić do şycia codzienność. Wędrówka po blogach to ciągłe zaczynanie od nowa, potwierdzanie własnej toşsamości, która opiera się na mistyfikacji i pragnieniach. Jest kreacją w kaşdym calu. Projektami na dziś. Rolę poznawczą pełni w nich ciało, które w naszych czasach odgrywa jeszcze większą rolę niş przedtem. Ciało i jego atrybuty na blogach, zdjęcia, szablony, księga gości, wpisy, liczba notek na stronie, to wszystko stanowi ponowoczesne wcielenie naszego „ja�. Przestrzeń sprywatyzowaną, permutowaną, poszatkowaną, poddaną naświetlaniu. Codzienność na blogach przeşywana jest z coraz większym blaskiem (jak w serialach), kaşdy moşe stać się tu bohaterem (jak w quizach), nic nie dzieje się z trudem, wszystkim rządzi przypadek percepcji (jak w tv). W kaşdej chwili moşna tu równieş popełnić samobójstwo, czyli skasować bloga i zacząć wszystko od nowa. Nowe wcielenie, nowy wygląd. Blog to zwykłe marzenie o nieśmiertelności i sławie. Upiększanie, dekorowanie własnych nagrobków nabiera tutaj szczególnej mocy. Wynika z apoteozy indywidualizmu i przekonania do własnych racji. Szczególna przestrzeń, w jakiej sytuują się blogi, wpływ publiczności i interakcja odbierają im prawo do zachowania seksualności. Jest ona raczej wariantem wypowiedzi, stylem, wypadkową, spełnieniem marzeń i oczekiwań. Jest w tym wiele z seksualnej utopii Lascha, otwarcie dla kaşdego w geście absolutnej wymiany. Blog to widok, brak hamulców i zasłon. Przekaz wyraźny, przeźroczysty i szczegółowy. Pewną namiastkę tego wszystkiego odnajdziemy dziś tylko w Japonii. Kultura Otaku, Idoru, kawaii. Teflonowych idolek i agresywnych mścicielek.

nej zaleĹźnoĹ›ci i rygorystycznego kontekstu. W tym sensie staje siÄ™ procesem, wiecznym dialogiem, re-konstrukcjÄ…, roz-mowÄ…, roz-mienianiem, roz-drabnianiem znaczeĹ„. Tak jak nasza codzienność i wszystkie myĹ›li. W tej chwili sztuka współczesna zastÄ…piĹ‚a kategoriÄ… autorstwa dawnego autora. OkreĹ›lony projekt wymaga twĂłrczego zaangaĹźowania wiÄ™kszej liczby autorĂłw, w tym takĹźe widzĂłw i uczestnikĂłw. Blogi naleşą do pasma twĂłrczego odbioru sztuki. Funkcja poznawcza jest jednoczeĹ›nie funkcjÄ… autopoznawczÄ…, porozumienie – współuczestniczeniem w pisaniu. „W cybersferze konstruować sztukÄ™ to konstruować realność – przyznaje Roy Ascott – konstruować systemy komunikacyjne cyberprzestrzeni, wspierajÄ…ce nasze pragnienie wzmocnienia ludzkiej współpracy i interakcji w niekoĹ„czÄ…cym siÄ™ nigdy procesie konstruowania Ĺ›wiataâ€? (Ascott, 1993). Gdzie na tej mapie leĹźy feminizm? Kultura popularna to róşnorodność. NiektĂłrym kojarzy siÄ™ z odbiorem przesĹ‚anek niskich, ludycznych, nawet plebejskich. Wiadomo, Ĺźe feminizm dopuszcza nie tylko to, co popularne, ale rĂłwnieĹź cielesne w sztuce. Obie kategorie znajdujÄ… swoje speĹ‚nienie w blogach. To peĹ‚na konstrukcja kobiecoĹ›ci w sieci, ktĂłra dopuszcza to, co dotÄ…d pozostawaĹ‚o ukryte w podziemiu. Kobiecy dyskurs, kobieca przestrzeĹ„ – jakkolwiek pojmowana ze wzglÄ™du na pĹ‚eć uĹźytkownikĂłw – pozwala na niezwykĹ‚e przeksztaĹ‚cenie figury wĹ‚ĂłczÄ™gi w sztuce. Blogi zrodziĹ‚y jej nowÄ… odmianÄ™, wĹ‚ĂłczÄ™gÄ… jest kobieta – czytelniczka – flaneurka – dandyska – obca. Paradygmat modernistyczny ulegĹ‚ zaĹ‚amaniu. NiektĂłrym z nas blogi starczajÄ… za magazyny. Ich lektura poĹ‚Ä…czona jest z niesĹ‚abnÄ…cÄ… przyjemnoĹ›ciÄ…, poczuciem reklamowej Ĺ›wieĹźoĹ›ci, nasycenia, erotyki, cielesnej peĹ‚ni. MiÄ™dzy wyzwaniem, hedonizmem a uwiedzeniem, gdzieĹ› tutaj przebiega linia ich odbioru. Publiczność lubi blogi, tak jak lubi historie na swĂłj temat. Perspektywa kultury masowej prowokuje i podporzÄ…dkowuje sobie publiczność, feminizuje jÄ… i utrzymuje w stanie erotycznej zaleĹźnoĹ›ci. Bo blogi to znikanie, rozpraszanie i korzystanie z przywileju cyklu. Te narcystyczne, wyrafinowane i cyniczne magazyny romansujÄ… z masami. W ujÄ™ciu Kopcewicz zaĹ› czytelnicy, odbiorcy, wÄ™drowcy, masy „reprezentujÄ… caĹ‚kowicie odmienny wariant monoseksualnoĹ›ci – lesbizmâ€? (Kopcewicz, 107). A zatem raj dla kobiet? Blogi komunikujÄ… to, co ludzie. MĂłwiÄ… nam o codziennym rozpadzie, rozkĹ‚adzie, rozmnoĹźeniu i wymarciu. Najczęściej sÄ… banalnÄ… rozprawÄ… o niemal Ĺźyciu, pĹ‚ytkim, szybkim zapisem, poĹźarciem jakiegoĹ› cytatu i czegoĹ› mÄ…drzejszego lub efektowniejszego z zewnÄ…trz. Parodie, wycinki z gazet, strzÄ™py, telewizyjny beĹ‚kot, fragmenty ksiÄ…Ĺźek, tekstĂłw piosenek, przepisy kulinarne. Choroba bardzo czÄ™sto stanowi w nich idealne podĹ‚oĹźe do kreacji, twĂłrczoĹ›ci, wyraĹźenia tego, co Sontag nazwaĹ‚a „pewnÄ… formÄ… autoekspresjiâ€?. NajczÄ™stszym zawoĹ‚aniem redaktora bloga staje siÄ™ hasĹ‚o współczesnej kultury: czujesz to? Blog jest wiÄ™c pamiÄ™ciÄ… zewnÄ™trznÄ…, listÄ… codziennych obowiÄ…zkĂłw i postanowieĹ„ wobec bliskich. W swojej praktycznej formie przypomina kuchenne urzÄ…dzenie, lodĂłwkÄ™, w ktĂłrej zawsze moĹźna znaleźć coĹ› zostawio-

Literatura: R. Ascott, From Appearance to Apparition: Communication and Culture in the Cybersphere, „Leonardo Electronic Almanac� nr 10, 1993; R. Barthes, Światło obrazu , Warszawa 1995; J. Baudrillard, L’echange symbolique et la mort, Paris 1976; J. Baudrillard, Postmodern Culture, London and Sydney 1985; J. Derrida, L’ecriture et la difference, Paris 1967; G. Dziamski, Awangarda po awangardzie, Poznań 1995; W. Godzic, Humanista w cyberprzestrzeni, Kraków 1999; L. Kopcewicz, Polityka interpretacji rzeczywistości, „Kultura Współczesna�, nr 2-3, 2001; Ch. Lasch, The Culture of Narcissism, American Life in an Age of Diminishing Expectations , New York 1978; P. Lejeune, Wariacje na temat pewnego paktu , Kraków 2001; A. Nacher, Cyfrowa toşsamość Gender w (polskiej) cyberprzestrzeni w: Gender – Kultura – Społeczeństwo, Kraków 2002; S. Sontag, Choroba jako metafora , Warszawa 1987.

117

3JUB 9 JOEE


SCHIZOFRENIZACJA I TECHNOAUTYZM ďŹ kcja czy rzeczywistość? MARCIN PUSZKAREWICZ

Na poczÄ…tek klasyczna definicja:

Takie przeksztaĹ‚cenia mogÄ… windować poziom. Pismo podnosi Ĺ›wiadomośćâ€?4. SĹ‚owo sĹ‚uĹźy juĹź nie natychmiastowej reaktualizacji stanu egzystencyjno-mitycznego, lecz analizie i introspekcji5. CzĹ‚owiek siedzÄ…cy nad ksiÄ™gÄ… (pismem) nie uczestniczy aktywnie w Ĺźyciu plemiennym spoĹ‚ecznoĹ›ci. Jest wĂłwczas „zanurzonyâ€? w symbolach pisma – znakach i ich znaczeniach, do ktĂłrych one odsyĹ‚ajÄ…. CzĹ‚owiek piĹ›mienny (czytajÄ…cy i piszÄ…cy) znajdujÄ…cy siÄ™ w „rzeczywistoĹ›ci znakĂłwâ€?, ktĂłre w analityczny6 sposĂłb spowijajÄ… i strukturyzujÄ… rzeczywistość, nie jest juĹź tym samym czĹ‚owiekiem, jakim byĹ‚ czĹ‚owiek oralny. Wraz z rozwojem pisma i czĹ‚owiek rozwinÄ…Ĺ‚ w sobie logicznÄ… i linearnÄ… naturÄ™ postrzegania, charakterystycznÄ… dla wĹ‚asnoĹ›ci pisma. Sam charakter pisma radykalnie zmieniĹ‚ sposĂłb postrzegania rzeczywistoĹ›ci (i oczywiĹ›cie wĹ‚asnego ciaĹ‚a przynaleĹźnego do niej) z magicznej, potęşnej i tajemniczej natury wyznaczajÄ…cej przestrzeĹ„ – najogĂłlniej ujmujÄ…c pleromy (gr. peĹ‚ni), w ktĂłrej znajduje siÄ™ czĹ‚owiek wraz z caĹ‚ym materialnym i niematerialnym Ĺ›wiatem poruszajÄ…cym siÄ™ w czasie o cyklicznym charakterze poczÄ…tkĂłw i powrotĂłw – do linearnego kontinuum czasowego oraz pustej przestrzeni, w ktĂłrej znajdujÄ… siÄ™ przedmioty, sĹ‚owem caĹ‚ego Ĺ›wiata, ktĂłrego doĹ›wiadczamy. CzĹ‚owiek doby pisma ma zmienionÄ…, podzielonÄ… Ĺ›wiadomość. Wyzwolenie siÄ™ pisma spod piĂłra Ĺ›redniowiecznego skryby na zwielokrotnione powierzchnie kart odbÄłanych przez prasÄ™ drukarskÄ… eksplodowaĹ‚o przyĹ›pieszonym rozwojem myĹ›li abstrakcyjnej, zarĂłwno mechanicznej, jak z zakresu ďŹ lozoďŹ i, matematyki, ďŹ zyki czy ogĂłlnie mĂłwiÄ…c techniki. Jednym z przeĹ‚omowych momentĂłw w historii techniki byĹ‚o wymyĹ›lenie w 1839 roku aparatu fotograďŹ cznego, ktĂłry staĹ‚ siÄ™ punktem zwrotnym w sposobie postrzegania Ĺ›wiata jako obrazu zamroĹźonego w kadrze, co spowodowaĹ‚o zmianÄ™ percepcji ikonicznej. Odbitka fotograďŹ czna jest jawnym uchwyceniem sposobu oglÄ…du rzeczywistoĹ›ci przez wzrok fotografujÄ…cego. FotograďŹ a mĂłwi: zobaczcie, jak moje myĹ›lenie patrzy. „(...) FotograďŹ a w rzeczywistoĹ›ci przekracza naturÄ™ obrazu, utrwalajÄ…c wewnÄ™trzne gesty i postawy ciaĹ‚a oraz umysĹ‚u i dajÄ…c poczÄ…tek nowym Ĺ›wiatom endokrynologii i psychopatologii. Aparat fotograďŹ czny wyewoluowaĹ‚ do telewizji, a w tym czasie u jego boku powstaĹ‚ kolejny wytwĂłr majÄ…cy swe korzenie, nie jak fotograďŹ a w estetyce, a w matematyce. Z zarysowanej powyĹźej przestrzeni znakĂłw zostaĹ‚ wykreowany komputer, ktĂłry powstaĹ‚ w umyĹ›le Alana Turinga, zainspirowanego teoriÄ… dotyczÄ…cÄ… niezupeĹ‚noĹ›ci czy niekompletnoĹ›ci systemĂłw matematycznych autorstwa Kurta GĂśdlaâ€?8. PotencjaĹ‚ komputerowej logiki8 pozwoliĹ‚ na wykreowanie rzeczywistoĹ›ci wirtualnej (Virtual Reality) spĹ‚odzonej w genialnym umyĹ›le matematyka i artysty Jarona

Schizofrenia – od greckiego schizo – rozszczepiam, rozĹ‚upujÄ™, rozdzieram i fren – przepona, serce, umysĹ‚, wola. (‌) schizofreniÄ™ nazywa siÄ™ czasem chorobÄ… krĂłlewskÄ…. (‌) Chodzi tu o jej niesĹ‚ychane bogactwo objawĂłw, pozwalajÄ…ce ujrzeć w katastroďŹ cznych rozmiarach wszelkie cechy ludzkiej natury (‌)1. Pierwsze przyczyny schizofrenizacji cywilizacji europejskiej odnajdujemy w momencie przeksztaĹ‚cenia pisma obrazkowego2, potem piktogramĂłw w pismo fonetyczne. OrÄ™downikiem podobnej interpretacji rzeczywistoĹ›ci cywilizacyjnej byĹ‚ znany teoretyk mediĂłw – Marshall McLuhan. UwaĹźaĹ‚, Ĺźe „(‌) Ĺźaden piktograficzny, ideogramiczny ani hieroglificzny rodzaj pisma nie posiada takiej zdolnoĹ›ci rozbijania systemu plemiennego, jak alfabet fonetyczny. Ĺťaden inny typ pisma, oprĂłcz fonetycznego, nigdy nie wydobyĹ‚ czĹ‚owieka z zaborczego Ĺ›wiata caĹ‚kowitej współzaleĹźnoĹ›ci i wzajemnych powiÄ…zaĹ„, tworzÄ…cych sieć sĹ‚uchowÄ…. Z tego magicznie rozbrzmiewajÄ…cego Ĺ›wiata jednoczesnych stosunkĂłw, ktĂłry jest przestrzeniÄ… sĹ‚ownÄ… i akustycznÄ…, istnieje tylko jedna droga do wolnoĹ›ci i niezaleĹźnoĹ›ci dla czĹ‚owieka, ktĂłry utraciĹ‚ swÄ… plemienność. TÄ… drogÄ… jest alfabet fonetyczny, ktĂłry zarazem doprowadzi czĹ‚owieka do róşnych stopni podwĂłjnej schizofreniiâ€?3. RozwĂłj pisma fonetycznego spowodowaĹ‚ oddzielenie znaku od znaczenia, czyli rozdzielajÄ…c symbol na przedmiot i desygnat, daĹ‚ oko zamiast ucha. Oko w odróşnieniu od ucha percypuje na zasadzie oddzielania danego przedmiotu od caĹ‚oĹ›ci otoczenia, moĹźna by powiedzieć: uĹ›mierca caĹ‚ość poprzez wyodrÄ™bnienie danego organu z caĹ‚ego organizmu, wskutek czego syntaktyka (muzyka) funkcjonowania caĹ‚oĹ›ci organizmu wpada w dysonans i powoli obumiera. Z kolei Walter Ong – znawca kultury piĹ›miennej i oralnej – postawiĹ‚ tezÄ™ wykazujÄ…cÄ…, iĹź pismo (cyrografia) jest pierwszÄ… najsilniejszÄ… technologiÄ… naszej cywilizacji, ktĂłra zapoczÄ…tkowaĹ‚a wszystkie zmiany, poczÄ…wszy od podwyĹźszenia stanu Ĺ›wiadomoĹ›ci czĹ‚owieka. „Pismo jest technologiÄ…, ktĂłrÄ… przyswajamy jeszcze nawet gĹ‚Ä™biej aniĹźeli umiejÄ™tność gry na instrumencie. (...) W przeciwieĹ„stwie do naturalnej mowy oralnej pismo jest caĹ‚kowicie sztuczne. Nie ma sposobu, by pisać ››naturalnie‚‚. (...) Pismo lub zapis jako takie róşniÄ… siÄ™ od mowy tym, Ĺźe nie tryskajÄ… w sposĂłb nieuchronny z nieĹ›wiadomoĹ›ci. Procesem przekĹ‚adu jÄ™zyka mĂłwionego na pismo rzÄ…dzÄ… wymyĹ›lone Ĺ›wiadomie, wyartykuĹ‚owane reguĹ‚y. (...) Technologie nie sÄ… jedynie wsparciem zewnÄ™trznym, sÄ… takĹźe czynnikiem przeksztaĹ‚cajÄ…cym wewnÄ™trznie Ĺ›wiadomość, nigdy bardziej, niĹź kiedy oddziaĹ‚ywajÄ… na sĹ‚owo.

118

3JUB 9 JOEE


Laniera9. W VR najwaĹźniejszym zmysĹ‚em w komunikacji jest dotyk – informujÄ…cy o granicy Ĺ‚Ä…czÄ…cej nasze ciaĹ‚o z zewnÄ™trzem. Dotyk jest najbardziej fundamentalnym zmysĹ‚em, dlatego doĹ›wiadczenie partycypacji w VR (jak w basenie) okreĹ›lane jest mianem immersji (Ĺ‚ac. wypeĹ‚nienie lub zanurzenie), toteĹź Derrick de Kerckhove nazwaĹ‚ ten proces integracjÄ…. Dotyk jest scalajÄ…cy (Ĺ‚Ä…czy wszystkie zmysĹ‚y), integrujÄ…cy (od integere, Ĺ‚ac. być w dotyku)21. Doznanie to wkracza juĹź jednak na poziom naszej psychiki. Zagadnieniem dotyczÄ…cym konglomeratu psychosomatycznego oraz prĂłby uchwycenia jego efemerycznej granicy w kontekĹ›cie Ĺ›rodowiska spoĹ‚ecznego zajÄ…Ĺ‚ siÄ™ przed laty psycholog i psychiatra Antoni KÄ™piĹ„ski. W swych pracach porĂłwnywaĹ‚ jednostkÄ™ ludzkÄ… do komĂłrki tworzÄ…cej organizm spoĹ‚eczny. KaĹźda komĂłrka, na wzĂłr biologicznej, zbudowana jest z organĂłw wewnÄ™trznych zapewniajÄ…cych jej odrÄ™bne, wewnÄ™trzne funkcjonowanie, lecz jej budowa dostosowana jest rĂłwnieĹź do spowijajÄ…cego jÄ… otoczenia. Ĺšrodowisko organizmu spoĹ‚ecznego jest oddzielone od pojedynczej komĂłrki półprzepuszczalnÄ… Ĺ›cianÄ… komĂłrkowÄ…, ktĂłra na zasadzie osmozy pozwala komĂłrce Ĺźywić siÄ™ i komunikować z otoczeniem. Komunikowanie to w psychologii nazwaĹ‚ KÄ™piĹ„ski metabolizmem energetyczno-informacyjnym. Zaburzenia tego metabolizmu prowadzÄ… od schizofrenii do postaw autystycznych22. Schizofrenia róşni siÄ™ jednak od schizofrenizacji. „Przed przeszĹ‚o dwudziestu laty [lata 50., przyp. aut.] Maurycy Bornsztajn mĂłwiĹ‚ o schizofrenizacji współczesnego spoĹ‚eczeĹ„stwa. Po latach jego przewidywania okazaĹ‚y siÄ™ trafne. RzeczywiĹ›cie coraz częściej obserwuje siÄ™ narastajÄ…ce postawy autystyczne w stosunku do otaczajÄ…cego Ĺ›wiata technicznego. Ludzie czujÄ… siÄ™ w nim samotni, obcy, niezrozumiali, znudzeni. (‌) OdczuwajÄ… dotkliwie chaos panujÄ…cy w otaczajÄ…cym Ĺ›wiecie i w nich samych. (‌) OczywiĹ›cie schizofrenizacja nie jest schizofreniÄ…. Termin ten wskazuje tylko na pewne tendencje kulturowe, przypominajÄ…ce pewne objawy schizofreniczneâ€?12.

Tak teĹź, w Ĺ›wiecie przedstawionym powieĹ›ci science fiction Czarne oceany i Perfekcyjna niedoskonaĹ‚ość, ksztaĹ‚tuje rzeczywistość Jacek Dukaj. Status cywilizacyjny prezentowany w części twĂłrczoĹ›ci Dukaja ma charakter ewolucyjny. Stan zaawansowania technologicznego jest progresywny i wsparty matematycznÄ… logikÄ… oraz konsekwencjÄ… rozwoju. Najistotniejszym elementem powieĹ›ci Czarne oceany jest splot kilku nauk, teorii, spostrzeĹźeĹ„ z rzeczywistoĹ›ci. Chodzi tu gĹ‚Ăłwnie o rozwiniÄ™cie teorii memetyki (zapoczÄ…tkowanej przez biologa Richarda Dawkinsa18) implementowanej w splocie technologii (gĹ‚Ăłwnie VR) na linii mĂłzg –› umysĹ‚, majÄ…cym poĹ›redni wpĹ‚yw na rzeczywistość polityczno-ekonomiczno-spoĹ‚ecznÄ…. Ă“w konglomerat byĹ‚ w stanie takiej komplikacji, iĹź nie tylko nie moĹźna go kontrolować, ba, nie moĹźna byĹ‚o nawet przewidzieć jego nastÄ™pstw. W rzeczywistoĹ›ci metaksokracji – jak prĂłbowaĹ‚ jÄ… zdefiniować bohater Dukaja, Nikolas Hunt – nie rzÄ…dzÄ… juĹź prawa pochodzÄ…ce z demokracji. Nie jest to rzeczywistość polityczno-gospodarcza kreowana przez wiÄ™kszość wyborcĂłw-decydentĂłw. Jest to rzeczywistość, w ktĂłrej sam aparat wykonawczy wykonuje nie polecenia, nakazy czy przegĹ‚osowane wiÄ™kszoĹ›ciÄ… gĹ‚osĂłw ustawy, lecz robi to, co mu system, w ktĂłry jest uwikĹ‚any, nakaĹźe19. Chodzi tu o system ujÄ™ty w sposĂłb bardzo szeroki. Niemniej jest on proweniencji systemĂłw informatycznych, oplatajÄ…cych nas, niby powolne ofiary-muchy pociÄ…gane za nitki-decyzje, coraz gęściej utkanymi niewidzialnymi, samosterownymi sieciami interakcji sprzęşeĹ„ zwrotnych. W powieĹ›ci Dukaja rzeczywistość spoĹ‚eczna i komunikacja miÄ™dzy ludĹşmi ograniczana jest w duĹźej mierze przez swojego rodzaju etykietÄ™ spoĹ‚ecznÄ…, nazywanÄ… Neti. Jak sama nazwa wskazuje, ta etykieta zachowaĹ„ zostaĹ‚a wymuszona przez odbiorniki audiowizualne noszone przez ludzi, czy to w pierĹ›cionkach, czy naszyjnikach usieciowionych w infrastrukturze informatycznej. Neti miaĹ‚o sĹ‚uĹźyć obronie mienia prywatnego. Wszystko byĹ‚o filmowane i bezpoĹ›rednio analizowane przez jurydykatorĂłw. PrzypominaĹ‚o to nieco oko Wielkiego Brata z orwellowskiego Roku 1984, jednak naszyjnik moĹźna byĹ‚o dezaktywować lub po prostu zdjąć20. Do obiegu weszĹ‚y takĹźe komercyjne „wszczepkiâ€? VR (implantowane doczaszkowo chipy, umoĹźliwiajÄ…ce kontaktowanie siÄ™ na bieşąco w VR bez koniecznoĹ›ci noszenia ze sobÄ… rÄ™kawic cyfrowych czy gogli). „Schatzu znajdowaĹ‚ siÄ™ wĹ›rĂłd (...) pionierĂłw. Od poczÄ…tku postawiĹ‚ na wszczepkÄ™. WiedziaĹ‚, Ĺźe to jest przyszĹ‚ość. Jeszcze na studiach zaciÄ…gnÄ…Ĺ‚ kredyt na seriÄ™ operacji mikrotrepanacyjnych oraz implantacjÄ™ nanosieci nakorowych stymulantĂłw neuronowych – wciÄ…Ĺź go spĹ‚acaĹ‚. (...) Oto zaĹ‚apaĹ‚ siÄ™ na ostatni wagon pociÄ…gu do nowej ery, a doprawdy niewielu z jego pokolenia naĹ„ zdÄ…ĹźyĹ‚o. Wszczepki stanowiĹ‚y technologiczny wyróşnik spoĹ‚ecznego przejĹ›cia fazowegoâ€?21. Schatzu byĹ‚ wĹ‚aĹ›cicielem zupgrade’owanej Hamaby dysponujÄ…cej „(...) pamiÄ™ciÄ… pozwalajÄ…cÄ… na samodzielne utrzymywanie i przeliczanie w czasie rzeczywistym szeĹ›ciozmysĹ‚owego sensorium (sĹ‚uch-wzrok-dotyk-wÄ™ch-smak-bĹ‚Ä™dnik). W zwykĹ‚ym trybie z sieci Ĺ‚adowano wiÄ™c przyciÄ™te wedĹ‚ug CIOT-y (Cutsomising In/Out Transfer Protokol): pakiety aktualizacji zmiennych i (...) peĹ‚ne pliki Ĺ›rodowiskowe. DziÄ™ki temu Schatzu mĂłgĹ‚ wchodzić gĹ‚Ä™boko w zaĹ›lep interaktywny nawet w godzinach szczytu w samym sercu NYC. Defaultowy MUI (Multisense User Interface, przyp. aut.) Ronalda byĹ‚ caĹ‚kowicie przezroczysty. Makra podczepione miaĹ‚ pod mięśnie oczne. Schatzu zezowaĹ‚ w lewy gĂłrny rĂłg swojego gabinetu. Z sufitu rozwinęła siÄ™ i zesztywniaĹ‚a pĹ‚achta ledjedwabiu (OVR only) na tym ekranie ruszyĹ‚ emulator staroĹźytnego oesu 2Dâ€?22. Podobnie wyglÄ…daĹ‚a kwestia pĹ‚atnoĹ›ci. Klienci sklepĂłw,

Ten świat jest (‌) dziwny, zaskakujący, (‌) a jednak ma w sobie coś wielkiego, jest w nim zmaganie się człowieka z samym sobą i z własnym otoczeniem, szukanie własnej drogi, jest to świat, w którym przejawia się to, co najbardziej w człowieku ludzkie13. Juş dziś moşemy obserwować w rozkwicie zapowiadaną przez Kępińskiego schizofrenizację społeczeństwa w postaci technoautyzmu14, którą napędzają media proweniencji cyfrowej lub, uşywając języka Jeana Baudrillarda, techniczne lustra15. Zdaniem tego francuskiego badacza medialnej rzeczywistości istnieje obecnie coś więcej niş tylko rzeczywistość realna i wirtualna, jest to rzeczywistość integralna. „Oto czego jesteśmy świadkami, gdy zanika rzeczywistość ››obiektywna‚‚: na jej tyłach rośnie potęga Rzeczywistości Integralnej, pewnego rodzaju Rzeczywistości Wirtualnej, która opiera się na deregulacji samej zasady rzeczywistości. (‌) Rzeczywistość Integralna spełnia się zatem poprzez zabójstwo popełnione na tym, co rzeczywiste, poprzez zatratę jakiegokolwiek wyobraşenia rzeczywistości. To co wyobraşeniowe – co wiązalibyśmy chętnie z tym, co rzeczywiste, i co jest jego cieniem i wspólnikiem – ulatnia się wraz z nim. Rzeczywistość Integralna pozbawiona jest wyobraźni�16. To, co nazywamy VR, zostało przez Baudrillarda połączone z teorią Manuela Castellsa, dotyczącą realnej wirtualności, tzn. projekcji naszej rzeczywistości, której podwaliny tworzą wartości, marzenia nieprzerwanie kształtowane przez media elektroniczne, na otaczający nas świat17.

119

3JUB 9 JOEE


wprowadzonego przez Gillesa Deleuze’a. Francuski filozof, ukazujÄ…c sposĂłb funkcjonowania mĂłzgu, tworzÄ…cego siÄ™ wciÄ…Ĺź ze struktur chaotycznych, ktĂłre samoistnie przechodzÄ… do stanu uporzÄ…dkowanego, pisze, Ĺźe „(‌) w modelu linearnym, jak na przykĹ‚ad w modelu odruchĂłw warunkowych, istota rzeczy polega na zrozumieniu Ĺ‚Ä…cznikĂłw, przerw i pustek. Oparte na modelu drzewa paradygmaty mĂłzgu ustÄ™pujÄ… miejsca kĹ‚Ä…czowym figurom, acentrycznym systemom, skoĹ„czonym sieciom automatĂłw, chaoidalnym stanom. Ă“w chaos pod wpĹ‚ywem nawykĂłw lub modeli rozpoznania jest z pewnoĹ›ciÄ… zakryty przez wzmocnienie przejść bodĹşcĂłw wytwarzajÄ…cych mniemania; stanie siÄ™ on jednak tym bardziej odczuwalny, im bardziej uwzglÄ™dni siÄ™ procesy twĂłrcze oraz implikowane przez nie rozgaĹ‚Ä™zieniaâ€?28. Przypomnijmy, Ĺźe rhisome w filozofii Deleuze’a/Guattariego tworzy niesystemowy kanaĹ‚, w ktĂłrym dokonuje siÄ™ partycypowanie Nomady lub Schizo (Antyedypa), prĂłbujÄ…cego odnaleźć swĂłj peĹ‚ny, jedyny ksztaĹ‚t Ĺ›wiata29. WÄ™drĂłwka ta jednak jest permanentna, poniewaĹź Ĺ›wiat, ktĂłry stworzyĹ‚ Schizo, jest zbudowany ze zwielokrotnionych, zmanipulowanych elementĂłw przezeĹ„ wygenerowanych30. Nie bez kozery tytuĹ‚ jednej z waĹźniejszych prac Deleuze’a brzmi Róşnica i powtĂłrzenie31. To, co indywidualne, czyli rozumiane przez nas jako jednostkowe, jest indywidualizujÄ…ce, „(‌) co znaczy, iĹź nadaje jednostkowe, odrÄ™bne wĹ‚asnoĹ›ci temu, w co siÄ™ wciela. Nie czyni zatem nic innego jak róşnicuje. PoniewaĹź jednak ››nie ma wĹ‚adzy róşnicowania‚‚ bez ››mocy powtarzania‚‚, sĹ‚owa te kierujÄ… nas w stronÄ™ tego, co najistotniejsze, w stronÄ™ róşnicy i powtĂłrzenia, wokół ktĂłrych wszystko siÄ™ rozgrywa, a ktĂłre sÄ… dwiema nierozĹ‚Ä…cznymi i korelatywnymi moĹźnoĹ›ciami istoty – ››powtarzanie jest mocÄ… róşnicy‚‚, ››róşnica – wĹ‚adzÄ… powtĂłrzenia‚‚â€?43. AĹź siÄ™ prosi, by w tym kontekĹ›cie napisać nie: róşnica i powtĂłrzenie, lecz: binaryzacja i iteracja – co jest istotÄ… funkcjonowania programu w komputerze – ciÄ…gĹ‚e powtarzanie tych samych obliczeĹ„ na kodzie zerojedynkowym. W tymĹźe programie Schizo, na wzĂłr Nicolasa Hunta (dukajowskiego bohatera), linearyzuje/przemierza baudrillardowskÄ… rzeczywistość integralnÄ…. Rozszczepienie systemu umysĹ‚u33 jest tu stanem nawet nie tyle patologicznym, co wrÄ™cz przyrodzonym tej rzeczywistoĹ›ci. Aby dopeĹ‚nić obrazu rozszczepienia rzeczywistoĹ›ci przez technologiÄ™ wrastajÄ…cÄ… w gĹ‚Ä…b mĂłzgu na zasadzie kĹ‚Ä…cza34, zobaczmy, co Grzyb oferuje uĹźytkownikowi po instalacji odpowiedniego oprogramowania. Mnemonotatnik i wizualizator myĹ›li modyfikuje odbiĂłr bodĹşcĂłw sensorycznych i nadzoruje przebieg skojarzeĹ„ myĹ›lowych w trybie dĹşwiÄ™kowym, tekstowym, symbolicznym, obrazowym (szczegĂłlnie przydatna jest funkcja przewijania wstecz przy Ĺ›ledzeniu urwanych Ĺ‚aĹ„cuchĂłw myĹ›lowych) wedle zaĹ‚oĹźonego klucza profilu. Pomocne sÄ… rĂłwnieĹź skanery zmysĹ‚owe, przeglÄ…darki medialne, edytory: ekspresji, lingwistyczne, mimiczne, menadĹźery ruchu, kompresatory sensualne, organizatory wyobraĹźeĹ„ i przede wszystkim Mad Drivery. Mad Driver to nielegalne oprogramowanie, przypominajÄ…ce obecne gry RPG, uĹźytkowane na podstawie pewnych scenariuszy, a wokół nich zostaĹ‚y utworzone specyficzne struktury schizoidalnych Ĺ›wiatĂłw. Rozgrywki toczÄ… siÄ™ w Ĺ›wiatach skorelowanych, to znaczy w rzeczywistoĹ›ci integralnej. W wyniku pomieszania statusĂłw realnoĹ›ci i braku kryterium prawdy bezwzglÄ™dnej35, doszĹ‚o do wielu morderstw i samobĂłjstw36. Tak permanentna implementacja wspomagania Ĺ›wiadomoĹ›ci przypomina zarysowanÄ… powyĹźej teoriÄ™ KÄ™piĹ„skiego dotyczÄ…cÄ… metabolizmu informatyczno-energetycznego. Ĺšciana komĂłrkowa, ktĂłra funkcjonuje na zasadzie osmozy bodĹşcĂłw i substancji informatyczno-energetycznych, jest niewydolna wskutek nadwyĹź-

restauracji nosili cashchipy na palcach w formie pierĹ›cieni. WystarczyĹ‚o przejechać skanerem przed pierĹ›cieniem, by zainkasować naleĹźny kredyt. Do akcji powieĹ›ci zostaje wĹ‚Ä…czona nowa technologia ulepszonej wszczepki, ktĂłra byĹ‚a wprowadzana injekcyjnie i po okoĹ‚o dobie osadzaĹ‚a siÄ™ na korze mĂłzgowej, tworzÄ…c otorbienie bionanotechnologiczne. Nowa wszczepka (Tuluza 10 lub Grzyb) otwieraĹ‚a przed uĹźytkownikiem caĹ‚kiem innego rodzaju jakość immersji VR (Virtual Reality). MenadĹźer wszczepki stawaĹ‚ siÄ™ swoistym alter ego uĹźytkownika. ByĹ‚a ona o tyle korzystniejsza – od powiedzmy znanych nam z naszych dotychczasowych osiÄ…gnięć technologicznych oraz z powieĹ›ci post- i cyberpunk – poniewaĹź wprowadzaĹ‚a aktywność na dwĂłch pĹ‚aszczyznach jednoczeĹ›nie: VR i rzeczywistoĹ›ci realnej. Na skutek zapoĹ›redniczenia postrzegania rzeczywistoĹ›ci przez wszczepkÄ™ na dwĂłch skorelowanych poziomach jednoczeĹ›nie przypomina to wspomnianÄ… powyĹźej Rzeczywistość IntegralnÄ… Baudrillarda. Tuluza 10 mogĹ‚a bowiem tak pokierować przekazywanymi bodĹşcami docierajÄ…cymi do mĂłzgu uĹźytkownika, aby rzeczywistość stawaĹ‚a siÄ™ znoĹ›niejsza, ciekawsza itd. Wszystko w tym momencie zaleĹźaĹ‚o od sposobu sprofilowania jej przez uĹźytkownika. „(‌) WybieraĹ‚ wĹ‚aĹ›nie podkĹ‚ad estetyczny OVR, Multisense User Interface. (‌) MachnÄ…Ĺ‚ magicznÄ… róşdĹźkÄ… na pierwszÄ… z brzegu ikonÄ™ (‌), trafiĹ‚ na Necropolis™. Natychmiast popoĹ‚udniowe Ĺ›wiatĹ‚o (‌) zeszĹ‚o do natęşenia odpowiadajÄ…cemu jesiennemu zmierzchowi. CiemnobĹ‚Ä™kitne niebo nadmiejskie zasnuĹ‚o siÄ™ szaropopielatymi chmurami, rozciÄ…gniÄ™tymi w faliste prÄ™gi. (‌) ZrobiĹ‚o siÄ™ zimniej, spod jednostajnego haĹ‚asu miasta wydobyĹ‚o siÄ™ przeciÄ…gĹ‚e wycie odlegĹ‚ego wiatru. Cienie wyostrzyĹ‚y siÄ™ i pogĹ‚Ä™biĹ‚yâ€?23. Przesterowanie odbioru Ĺ›wiata jest wrÄ™cz analogiczne do kolorytu uczuciowego schizofrenikĂłw, przedstawianego przez KÄ™piĹ„skiego. „SiĹ‚a uczuć i nastrojĂłw jest pierwszÄ… cechÄ… niezwykĹ‚oĹ›ci kolorytu Ĺ›wiata schizofrenicznego. (‌) Jest to sytuacja podobna – tylko znacznie bardziej natęşona – do tej, gdy pod wpĹ‚ywem silnego uczucia nagle widzi siÄ™ inaczej. OczywiĹ›cie zawsze otwarte pozostaje pytanie, co zmienia siÄ™ najpierw, czy uczucie, czy temat i struktura naszych przeĹźyćâ€?24.

Gdyby Pascal şył w naszych czasach, o co innego by się zakładał (‌). Nie wiesz, czy to şycie, czy gra, toteş zawsze postępuj podług rachunku minimalizacji kosztów pomyłki; jak gdybyś wszystko robił naprawdę. Oto jest przykazanie na XXI wiek25. Wszczepka współpracuje z człowiekiem na zasadzie półzaślepu (połowicznie przenosi uwagę umysłu do buszowania w danych zapamiętanych i gromadzonych w umyśle, do manipulowania nimi, przetwarzania etc., a połowicznie uwaga umysłu musi być skierowana na zewnątrz do świata realnego, by rejestrować dane i panować nad otoczeniem) umysłu, który postrzega nakładające się na siebie dwie rzeczywistości: realną i cyfrową w postaci interfejsu (właściwie jest to intermind) VR wszczepki26. Grzyb składa się z neuropasoşyta tworzącego narośle bionanomatyczne na mózgu i wykorzystującego jego nieaktywne rejony jako swoją pamięć wirtualną, jako neuro-RAM – pamięć, którą dowolnie procesuje27. Na podstawie opisów dotyczących sposobu funkcjonowania Grzyba moşemy domyślić się, şe zaszła tu swoista transmisja sygnałów elektrycznych pochodzących z mózgu uşytkownika, które wszczepka procesuje, uşywając mózgu swego şywiciela. Owo nanomatyczne narośle procesujące dane koresponduje z ideą rhisome (kłącza)

120

3JUB 9 JOEE


ki informacji napływających z zewnątrz. Reakcją na ów nadmiar jest efekt pyknolepsji opisywanej przez Paula Virillio48. W tym celu ściana komórkowa (czyt. mózg) jest wspomagana nowymi technologiami. Jednak podobnie jak w rzeczywistości światów Mad Driverów, bohater Dukaja w pewnym momencie nie jest pewien, czy nie został zainfekowany przez jeden z pirackich programów – nie jest w stanie zdiagnozować danej rzeczywistości, czy jego sensorium odbija zjawiska rzeczywistości, czy profiluje ją jakiś obcy program. Ponownie przypomina to sytuację rzeczywistości skorelowanych w stanie schizofrenii, gdzie chory, şyjąc jednocześnie w świecie urojeń nakładających się na rzeczywistość, jest do pewnego momentu świadom tych dwóch rzeczywistości (podwójna orientacja)38, jednak po nasileniu się objawów urojenia zastępują rzeczywistość (oderwanie się od rzeczywistości)39.

raczej czĹ‚owiek posĹ‚ugujÄ…cy siÄ™ nim, ma ambicje zamknąć caĹ‚Ä… wiedzÄ™ o naturze (czyli w pewnym sensie esencjÄ™ jej samej) w Ĺ›wiecie obrazu znakĂłw zeĹ„ wytworzonych. 3. Marshall McLuhan, WybĂłr tekstĂłw, red. Eric McLuhan, Frank Zingrone, przekĹ‚. Ewa Róşalska i Jacek M. StokĹ‚osa, PoznaĹ„ 2001, s. 165. 4. Walter J. Ong , przekĹ‚ad i wstÄ™p JĂłzef Japola, Oralność

i piśmienność. Słowo poddane technologii, Rozwój alfabetu począwszy od pisma Sumerów, Lublin 1992, s. 118-119.

5. TamĹźe, s. 146, 202-203, 205. 6. TamĹźe, s. 144. 7. Marcin Puszkarewicz, The Net‌, czyli Ted KaczyĹ„ski wg Lutza Dammenbecka, www.ritabaum.serpent.pl/medium (strona z 05.2005 r.) 8. Komputer – czyli maszyna obliczeniowa – dziaĹ‚a na zasadzie nieciÄ…gĹ‚ej i iteracyjnej (powtarzanie tych samych obliczeĹ„). David Bolter wskazaĹ‚ na podobieĹ„stwo miÄ™dzy teoriÄ… wzglÄ™dnoĹ›ci Einsteina (zakrzywienie czasoprzestrzeni) a budowÄ… komputera, polegajÄ…ce na moĹźliwoĹ›ci manipulacji przestrzeniÄ… przy wywieraniu wpĹ‚ywu na jej zawartość J. David Bolter, CzĹ‚owiek Turinga, kultura Zachodu w wieku komputera , przekĹ‚. i wstÄ™p: Tomasz Goban-Klas, Warszawa 1990, s. 154. 9. One Half Of A Manifesto By Jaron Lanier ; www.edge.org/ 3rd _ culture/lanier/lanier (strona z 19.07.2005 r.) oraz JarosĹ‚aw Boruszewski, Elektrocentryczna sygnalizacja , „Rita Baumâ€? nr 7, zima 2003, s. 166-167. TwĂłrca postsymbolizmu „(...) zawsze powtarzaĹ‚, Ĺźe nowe technologie oparte na komputerze majÄ… za zadanie, by to, co abstrakcyjne – uczynić realnymâ€?. Piotr Zawojski, Jaron Lanier. Szkic do (wirtualnego) portretu , „Opcjeâ€? nr 4. www.ďŹ lm-i-media.soho.pl/zawoj/ PZLanier (strona z 2002 r.), 10. Derrick de Kerckhove, PowĹ‚oka kultury. Odkrywanie nowej elektronicznej rzeczywistoĹ›ci, przekĹ‚. Witold Sikorski i Piotr Nowakowski, Warszawa 1996, s. 54-64. 11. Eugeniusz Brzezinecki, Przedmowa , [w:] KÄ™piĹ„ski, dz. cyt., s. VII, i [w:] tamĹźe, s. 45-47. 12. TamĹźe, s. 11-12. 13. KÄ™piĹ„ski, dz. cyt., s. 257. 14. ZwĹ‚aszcza w Japonii dochodzi do masowych ucieczek technoautystĂłw izolujÄ…cych siÄ™ latami we wĹ‚asnych „cyberĹ›wiatachâ€?. SÄ… to m.in. ludzie Otaku (co oznacza kogoĹ›, kto jest w pewnym sensie bezuĹźyteczny) (‌) Otaku sÄ… zjawiskiem medialnym pod kilkoma wzglÄ™dami: media najpierw ich stworzyĹ‚y, potem stworzyĹ‚y ich nazwÄ™; w jakimĹ› sensie Otaku zamieszkujÄ… media, a prĂłby ich zbadania sÄ… jednoczeĹ›nie analizÄ… historii mediĂłw. ( Volker Grassmuck, Otaku , „Magazyn Sztukiâ€?, nr 1/1998 r. („POSTcyberMODERNpunkâ€?)), s. 427-428. (‌) Dla tych dzieci (‌) Otaku jest ich schronieniem. (...) ››W szkoĹ‚ach‚‚ (‌) dzieci uczÄ… siÄ™ pojmować Ĺ›wiat jako zbiĂłr danych i informacji, w sposĂłb fragmentaryczny, a nie ogĂłlny. System stworzony jest tak, by wtĹ‚oczyć w gĹ‚owy daty, nazwiska i wyrywkowe odpowiedzi egzaminacyjne. Skrawki informacji nigdy nie skĹ‚adajÄ… siÄ™ na caĹ‚oĹ›ciowy obraz Ĺ›wiata. MajÄ… charakter fetyszu, a nie wiedzy (tamĹźe, s. 429-430). „(‌) JapoĹ„skie dzieci sÄ… geniuszami w operowaniu technologiÄ…, czego przykĹ‚adem moĹźe być roczny chĹ‚opak, ktĂłry rozbiĹ‚ samochĂłd. Ale (‌) mĹ‚odzi JapoĹ„czycy nie potraďŹ Ä… rozmawiać i wyraĹźać swoich opinii. CzujÄ… siÄ™ lepiej sam na sam z komputerem niĹź z innymi ludĹşmi. (‌) TraktujÄ… istoty Ĺźywe jak martwe przedmioty. (...) ››Otaku traktujÄ… ludzi jak przedmioty, a przedmioty jak ludzi‚‚. Jest to zwiÄ…zane z postanimizmem wytworzonym przez technologiczny mariaĹź oddziaĹ‚ujÄ…cy z shintoistycznym animizmem natury, obecnym w kulturze japoĹ„skiejâ€? (tamĹźe, s. 430). 15. „Ekran niczego nie odbÄła. Stoicie jak gdyby po drugiej stronie lustra pozbawionego wewnÄ™trznej warstwy odbÄłajÄ…cej: widzicie Ĺ›wiat, lecz on was nie widzi (‌). Ekran przesĹ‚ania wszelkÄ… relacjÄ™ wzajemnoĹ›ci (wszelkÄ… moĹźliwość ››odpowiedzi‚‚). Jean Budrillard, Pakt jasnoĹ›ci. O inteligencji zĹ‚a , przekĹ‚. SĹ‚awomir KrĂłlak, Warszawa 2005, s. 63. 16. TamĹźe, s. 7-8.

Fren (gr.) „otoczka wÄ…troby lub sercaâ€?, oĹ›rodek Ĺźycia psychicznego. Cecha/struktura charakterystyczna dla systemĂłw przetwarzania informacji obdarzonych samoĹ›wiadomoĹ›ciÄ…. Uwaga: „Multitezaurusâ€? nie dysponuje deďŹ nicjÄ… samoĹ›wiadomoĹ›ciâ€?. „Multitezaurusâ€? (Subkod HS)40 Bohaterowie powieĹ›ci Dukaja czÄ™sto zadajÄ… sobie pytanie dotyczÄ…ce swojej posthumanistycznej natury: jestemĹźe jeszcze czĹ‚owiekiem czy juĹź maszynÄ…? Gdzie przebiega granica i czy w ogĂłle jest jeszcze jakaĹ› granica? Baudrillard na to pytanie odpowiada w nastÄ™pujÄ…cy sposĂłb: „(‌) gdy w przypadku dziaĹ‚aĹ„ prowadzonych w obszarze WirtualnoĹ›ci, na pewnym poziomie zanurzenia w wirtualnej maszynerii, nie istnieje juĹź róşnica pomiÄ™dzy czĹ‚owiekiem a maszynÄ…: maszyna jest po obu stronach interfejsu. Prawdopodobnie nie jesteĹ›cie niczym wiÄ™cej niĹź częściÄ… wĹ‚asnej przestrzeni maszyny – skoro czĹ‚owiek staĹ‚ siÄ™ WirtualnÄ… RzeczywistoĹ›ciÄ… maszyny, jej lustrzanym operatorem. (‌) CechÄ… charakterystycznÄ… kaĹźdej wirtualnej powierzchni jest po pierwsze jej otwartość, jej pustka, a po drugie moĹźliwość wypeĹ‚nienia jej czymkolwiek, to teraz kolej na was, by wejść do toczÄ…cej siÄ™ w czasie rzeczywistym interaktywnej gry z pustkÄ…â€?41. Diagnoza francuskiego filozofa jest jak zwykle apokaliptyczna, ale czyĹźby byĹ‚o tak tragicznie? Pomimo cyfrowych ewolucji homo sapiens, na stronicach Dukajowych historii odnajdujemy zawsze jakiĹ› element „nieoznaczonyâ€?, z ktĂłrym system nie jest w stanie sobie poradzić42. Ĺšwiadomość ludzka, jak wskazujÄ… dotychczasowe badania, jest czymĹ›, czego nie tylko sztuczne istoty posiadać nie bÄ™dÄ…, wiÄ™cej nawet, nie bÄ™dÄ… w stanie, przy ewentualnym, bliĹźszym zetkniÄ™ciu, sobie z niÄ… poradzić (przynajmniej na bazie obecnej, binarnej, digitalnej technologii)43. PoniewaĹź zadaniem literatury jest, przez opisywanie ducha obecnego czasu, ukazywanie charakteru ludzkiej natury, dlatego bohaterowie Dukaja sÄ… ekstrapolowanymi figurami naszych schizofrenicznych tendencji cywilizacyjnych, ktĂłre sÄ… immanentnÄ… częściÄ… wpisanÄ… w rozwĂłj cywilizacyjny.

Przypisy:

1. Antoni Kępiński, Schizofrenia , Warszawa 1974, s. 2-3. 2. Powstałego notabene z obrazów rzeczywistości, które człowiek zaobserwował w naturze. Zatem pismo jest swojego rodzaju imitacją, czy naśladownictwem natury. Pismo, czy

121

3JUB 9 JOEE


17. Manuel Castells, Wszystko, co ma znaczenie, to wymiana impulsĂłw w Sieci, wywiad z Castellsem przeprowadzony przez Cliffa Barneya, w caĹ‚oĹ›ci opublikowany w nr. 24 (1/00) „Magazynu Sztukiâ€? (wersji papierowej). www.magazynsztuki.home.pl 18. Richard Dawkins, Samolubny gen , przeĹ‚. Marek SĹ‚oneczny, Warszawa 1996. 19. O podobnych determinantach ksztaĹ‚towanych w solipsystycznych Ĺ›wiatach podzielonych przez lustra technicznych obrazĂłw powodujÄ…cych schizofreniczne zapÄ™tlenie pisze Wojciech ChyĹ‚a, Dyspozytyw – Solipsyzm , [w:] PrÄ™dkość i przyjemność , praca zbiorowa pod red. Andrzeja GwoĹşdzia, Kielce 1994, s. 127-128-129. 20. Jacek Dukaj, Czarne oceany, Warszawa 2004, s. 112. 21. TamĹźe, s. 76. 22. TamĹźe, s. 77. 23. Czarne oceany, dz. cyt., s. 224. 24. KÄ™piĹ„ski, dz. cyt., s. 213-214. 25. Czarne‌, dz. cyt., s. 302-303. 26. Jakkolwiek logiczne ekstrapolacje technologii ksztaĹ‚towanych przez Dukaja, bazujÄ…cych na dotychczasowych technologiach i teoriach dotyczÄ…cych neuroďŹ zjologii i badaĹ„ nad sztucznÄ… inteligencjÄ… (AI), sÄ… potraktowane nieco na wyrost, niemniej sÄ… bardzo nowatorskie i zajmujÄ…ce. 27. Czarne‌, dz. cyt., s. 358. 28. Gilles Deleuze/ FĂŠlix Guattari, Co to jest ďŹ lozoďŹ a?, przekĹ‚. PaweĹ‚ PieniÄ…Ĺźek, GdaĹ„sk 2000, s. 239. 29. KĹ‚Ä…cze jest formÄ…, w ktĂłrej funkcjonowanie Nomady (czĹ‚owieka nieosiadĹ‚ego) anarchizuje (decentruje) system ďŹ gury paĹ„stwa (drzewa), czyli usystematyzowania i staĹ‚oĹ›ci powtarzalnoĹ›ci. Zatem kanaĹ‚ kĹ‚Ä…cza wprowadza chaoidalne stany do systemu, co powoduje formowanie siÄ™ samoorganizacyjnych i autopoietycznych struktur (Francisco Varela, Gdy pojawia siÄ™ ja , tĹ‚. Justyna i Marek Annaszowie, [w:] Trzecia Kultura , pod red. Johna Brockmana, Warszawa 1996, s. 287-307), a poniewaĹź nic tu nie jest z gĂłry zaĹ‚oĹźone, jedynie forma dociera siÄ™ w akcie wÄ™drĂłwki i stanĂłw emergentnych (Illya Prigogine, Kres pewnoĹ›ci. Czas, chaos i nowe prawa natury, przekĹ‚. Iwona Nowoszewska i Piotr Szwajcer, Warszawa 2000, oraz: Bogdan Banasiak, Nomadologia Gillesa Deleuze’a , na stronie: www.ďŹ lozof.uni.lodz.pl/hybris/Archiwum/Artykuly/Banasiak. 30. Krystyna Wilkoszewska, Wariacje na postmodernizm ,

KrakĂłw 2000, s. 69. 31. Gilles Deleuze, Róşnica i powtĂłrzenie, przekĹ‚. B. Banasiak, K. Matuszewski, Warszawa 1997. 32. Bogdan Banasiak, Nomadologia Gillesa Deleuze’a , www. ďŹ lozof.uni.lodz.pl/hybris/Archiwum/Artykuly/Banasiak 33. Chodzi tu oczywiĹ›cie o postrzeganie umysĹ‚u w perspektywie ďŹ lozoďŹ i modernizmu i w pewnym sensie postmodernizmu oraz idei zwolennikĂłw silnej AI. 34. Czasem kĹ‚Ä…czem jest tu Grzyb, czasem mĂłzg. PoniewaĹź Grzyb jest pasoĹźytem, odbywa siÄ™ tu swoista walka o przetrwanie systemĂłw interpretowanych w kontekĹ›cie osadzenia technokulturowego jako cyfrowe bÄ…dĹş moĹźliwe do cyfryzacji. 35. Przypomina to trochÄ™ sytuacjÄ™ z Existenz Davida Cronenberga, z tÄ… róşnicÄ…, Ĺźe grajÄ…cy w systemach Mad Driver bohaterowie powieĹ›ci Dukaja nie tyle prowadzÄ… grÄ™ w skorelowanych rzeczywistoĹ›ciach, co majÄ… problem z diagnozÄ… danej rzeczywistoĹ›ci. 36. Czarne‌, dz. cyt., s. 222-223. 37. Istnieje tu bowiem „czasowyâ€? odpowiednik schizofrenii, tzw. pyknolepsja – polegajÄ…ca na „łataniuâ€? nieciÄ…gĹ‚ej rzeczywistoĹ›ci, w ktĂłrej wskutek odruchu obronnego – „wyĹ‚Ä…czania siÄ™â€? – Ĺ›wiadomoĹ›ci, brakuje kilkunastu sekund. Symptomy tej choroby zauwaĹźyĹ‚ Paul Virilio i jej przyczyn upatrywaĹ‚ w przyĹ›pieszeniu rzeczywistoĹ›ci technologiczno-medialnej (elektromagnetycznej), za ktĂłrÄ… nie nadÄ…Ĺźa Ĺ›wiadomość ludzka. Marek BieĹ„czyk, Homo Pyknoleptikus , [w:] Szybko i szybciej. Eseje o poĹ›piechu w kulturze, pod red. Doroty Siwickiej, Marka BieĹ„czyka, Aleksandra Nawareckiego, Warszawa 1996. 38. KÄ™piĹ„ski, dz. cyt., s. 34-35. 39. TamĹźe, s. 45-47. 40. Jacek Dukaj, Perfekcyjna niedoskonaĹ‚ość , Wydawnictwo Literackie, KrakĂłw 2004, s. 7. 41. Baudrillard, dz. cyt., s. 65-65. 42. Choćby Adam Zamoyski, bohater Perfekcyjnej niedoskonaĹ‚oĹ›ci, byĹ‚ dla wszystkich postludzkich i sztucznych istot zagadkÄ… oraz kluczem w ewolucyjnym wyĹ›cigu o przetrwanie. 43. O odmiennoĹ›ci wĹ‚asnoĹ›ci umysĹ‚u od programu komputerowego pisze filozof John R. Searle. TegoĹź, UmysĹ‚, mĂłzg i nauka , przeĹ‚. Jerzy Bobryk, Warszawa 1995, s. 25-37. Niealgorytmiczne aspekty umysĹ‚u opisuje matematyk Roger Penrose. Zob. Penrose, Cienie umysĹ‚u , tĹ‚um. Piotr Amsterdamski, PoznaĹ„ 2000.

SPK, kadry z ďŹ lmu wideo Despair, 1972

3JUB 9 JOEE


SPK, prawda i kasety wideo DANIEL PĹ ATEK

trzeby, a po części i swoje wĹ‚asne filmy. PrzestrzeĹ„ dzielÄ…ca widza i gwiazdÄ™ skurczyĹ‚a siÄ™, bo wielcy ulubieĹ„cy przeszli juĹź do historii, a nowy typ aktora zatraciĹ‚ pretensjÄ™ swoich wielkich kolegĂłw, wraz z wĹ‚asnÄ… wyjÄ…tkowoĹ›ciÄ…. PrzystÄ™pność kina stylu zerowego zaczęła generować coraz liczniejsze rzesze nisz, poĹ‚Ä…czeĹ„, mutacji odpowiadajÄ…cych recepcie na seks, melodramat i sensacjÄ™. Europejski gigant porno Rodox Trading przelewaĹ‚ na taĹ›mÄ™ wideo takie hity na hollywoodzkich licencjach, jak Akademia policyjna czy Poszukiwacze zaginionej arki. Zdobywanie nowych klientĂłw staĹ‚o siÄ™ priorytetem dla firm takich jak Krypton Video, poszukujÄ…cych nowej marki dla zapomnianych produkcji, ktĂłre nigdy nie miaĹ‚y szans być wyĹ›wietlone w kinach – naĹ›ladujÄ…c wielki przebĂłj SzczÄ™ki, Wielki kot miaĹ‚ siÄ™ stać symulacjÄ… rekina dla caĹ‚ej rodziny: „Aktorzy sÄ… terroryzowani przez Ĺ›miertelnie groĹşnego lwa gĂłrskiego, czyhajÄ…cego na ludzi i bydĹ‚o. Ten film wciĹ›nie was w fotele!â€?1. W dziele unicestwiania kina jako wyznacznika gatunkĂłw technologia wideo z jej moĹźliwoĹ›ciÄ… kopiowania posuwaĹ‚a siÄ™ do rozmycia klasycznych zasad opowiadania historii, wywodziĹ‚a nowe podgatunki z obszarĂłw dotÄ…d nieuznawanych, ale z punktu widzenia widowiskowoĹ›ci pierwszorzÄ™dnych: krwawych pokazĂłw, niewybrednych ĹźartĂłw, fascynacji ďŹ zjologiÄ…, politycznej niepoprawnoĹ›ci. Eksplozja obrazĂłw klasy B sĹ‚uşących za taniÄ… rozrywkÄ™ klasom podmiejskim, wprowadziĹ‚a do tej nihilistycznej zabawy rĂłwnieĹź odmiany najniĹźsze i najbardziej fascynujÄ…ce zarazem – Cinema Mondo (shockumentaries) majÄ…ce dodawać martwym ciaĹ‚om posmaku realnej obecnoĹ›ci, balansujÄ…c na granicy moĹźliwoĹ›ci ujrzenia prawdy i banaĹ‚u konwencji zadawania Ĺ›mierci. Filmy przyjmujÄ…ce konwencjÄ™ docierania do Ĺ›miertelnoĹ›ci czĹ‚owieka poprzez seriÄ™ obrazĂłw zgonu i operacji post mortem wnosiĹ‚y posmak zakazanego dla szukajÄ…cych mocnego autentyzmu. W realizacjach, jeszcze na taĹ›mie ďŹ lmowej, przodowali WĹ‚osi. Pierwszy obraz serii, od ktĂłrej pochodzi nazwa, nosiĹ‚ tytuĹ‚ Mondo Cane (reĹź. Gualtierro Jacopetti, 1962). Bardzo szybko pragnienie dotarcia do „zakazanej kulturyâ€? objęło caĹ‚y Ĺ›wiatek powiÄ…zaĹ„ miÄ™dzy zbrodniÄ… i kasetami wideo. Killing for culture2, tak brzmi tytuĹ‚ jednego z pierwszych filmoznawczych opracowaĹ„ kina Ĺ›mierci, wymienia Despair (1979) autorstwa Dominique’a Guerina i Greama Revella jako reprezentanta zakazanego nurtu.

Australijska formacja SPK z ich performances, nagraniami audio i wideo wpisaĹ‚a siÄ™ w kanon medialnego kontrkulturowego ekstremizmu. KorzystaĹ‚a z noĹ›nika, ktĂłry w owym czasie (lata 80.) stwarzaĹ‚ moĹźliwość kreowania wĹ‚asnych wizualnych Ĺ›wiatĂłw, wielkich zarobkĂłw i ucieczki przed paĹ„stwowÄ… cenzurÄ… – kasety wideo i jej rynku. Na Ĺ›mietnisku wideopodziemia, rodzÄ…cego róşnorakie, umykajÄ…ce zakazom wynaturzenia, od kiczowatego kina gore do zakazanego normÄ… ludzkÄ… i prawnÄ… snuffu, wykreowali zepchniÄ™ty na samo dno, ocierajÄ…cy siÄ™ o bestialstwo, trudno dostÄ™pny Despair. Film ten nie uwzglÄ™dniaĹ‚ Ĺźadnej hierarchii, Ĺźadnego modelu odbioru ani kategorii i na zawsze pozostaĹ‚ w piekle, na ktĂłrego ciele chciaĹ‚ być tylko pasoĹźytem. Nie pozostawiĹ‚ po sobie skandalu, bo skandal jest wszÄ™dzie, a on nie opowiadaĹ‚ sensacyjnej historii. MĂłwiĹ‚ za to cicho, statycznÄ… kamerÄ…, o ukrytej Ĺ›mierci. To film o nas – czĹ‚owiek jest prawdziwy, to szokujÄ…ce odkrycie.

Przynieść śmierć do domu

Pamiętam, kiedy pierwsze odtwarzacze wideo dotarły do nas na początku lat 90. Rozpoczęło się polowanie na rzadkie filmy kung-fu i SF. O zorganizowanej dystrybucji nikt jeszcze wtedy nie myślał, instytucja giełdy zaspokajała wszystkie nasze potrzeby. Niedzielnym popołudniem szło się przegrzebywać stosy oznakowanych brudnymi tasiemkami czarnych pudełek o egzotycznych tytułach. Kontenery moşe po pięćdziesiąt, po sto. Częściej dawało się przeşyć coś jeszcze raz z tym samym, wielokrotnie odtwarzanym i przechwytywanym filmem niş spotkać prawdziwą nowość. Akcja, sensacja, szpiegowski (nagrany kiedyś z telewizji) – drugiej części brak – powtarzał fan sprzętu wideo. Wszystko było na wymianę i mało kto słyszał o filmowym świecie bez specjalnych ograniczeń, świecie płynącym szerokim strumieniem wprost do odtwarzaczy (direct-to-video) w kaşdym domu. Był to świat technologicznego postępu na miarę dzisiejszego internetu, zachwycający początkową wolnością i nieobwarowany prawami, praktycznie poza kontrolą, jaką narzuca porządkująca funkcja odgórnych źródeł monopolizacji środków masowego przekazu. Nieokiełznana nowość zapowiadająca eksplozję półamatorskiej twórczości za niewielkie pieniądze przeraşała obyczajówkę, wielkich hollywoodzkich producentów i porno biznesmenów z samochodowych kin. Kaseta wideo szybko stworzyła nowy rynek odpowiadający na potrzebę prywatności masowego odbiorcy: moşliwość spędzenia czasu z przyjaciółmi w mrocznych czasach thatcherowskiego reşimu droşyzny i nielegalne hardcore porno, dostępne w Anglii przesyłką pocztową prosto z tajemniczej wytwórni Emerald Nederland and J. Svenson. Masowy odbiorca sam produkował swoje po-

Terapia szaleństwem

Zaczyna siÄ™ szybkim industrialnym rytmem naĹ›ladujÄ…cym obroty wirnika Ĺ›migĹ‚owca, Greame Revell wyĹ›piewuje strofy: „Kill, kill, kill for inner peace, bomb, bomb, bomb for mental health!â€?, obraz przecinajÄ… róşnokolorowe chaotyczne pasy biegnÄ…ce na skos i w poprzek, w koĹ„cu zalewajÄ…ce caĹ‚y ekran wraz z narastaniem haĹ‚asu gitary,

123

3JUB 9 JOEE


taśm i wrzaskliwego wokalu. Oko widza co kilkanaście sekund uspokaja pauza w postaci niebieskiego wygaszacza ekranu znanego z oprogramowania Windows – spokojny błękit niczym ze znanego jarmanowskiego Blue. Eksperyment mający uniewraşliwić widza na potok obrazów wylewających się z odbiornika sprawia wraşenie komunikacyjnego przeładowania, kumulacji chaotycznych sygnałów, które nieoczyszczone, atakują wprost i bez podstępu wszystkie zmysły. Efekt niemoşliwości odbioru zostaje osiągnięty wskutek wylewu nieskoordynowanych impulsów z telewizora. Smoła na nasze zmysły, informacyjny szum równa się autystycznej głuchocie potęgowanej przez jedyne moşliwe w tej sytuacji remedium – jednolity błękit pustki ukrytej pod przekazem przeładowanym informacją.

Dźwięki i obrazy SPK zawierają okaleczenie jako stały temat. Pogwałcenie percepcyjnych przyzwyczajeń kieruje uwagę przede wszystkim na prawdziwe oblicze tzw. cywilizowanego świata, który uşywając przemocy i czyniąc okropieństwa, podpiera się ideałami i opisuje ładnymi słowami, jednocześnie indoktrynuje zdalnie wyrównaną, pasywną publiczność. Gwałtowność obrazów i dźwięków (informacja w otoczeniu juş pozbawionym informacji) jest konieczna, by zmusić widza, przywiązanego do istniejących standardów, do aktywnej odpowiedzi. [z manifestu SPK]

DĹşwiÄ™k rozbijanego szkĹ‚a zapowiada kolejny rozdziaĹ‚. Widzimy fragmenty koncertĂłw przeplatane obrazami operacji na ciaĹ‚ach zwierzÄ…t, ludzi, zdeformowane dzieciÄ™ce szkielety, syjamskie bliĹşniÄ™ta, gĹ‚owy w sĹ‚ojach z formalinÄ…... Obrazy ciÄ…gnÄ… siÄ™ przez kilkadziesiÄ…t minut w prawie jednostajnym rytmie, sĹ‚ychać sample rozmĂłw wplecione w ten monotonny performance róşnych poĹ›miertnych operacji na uĹźytecznej dla nauki tkance. Od razu narzuca siÄ™ pytanie: do kogo przekaz jest skierowany, kogo atakuje lub kogo i z czego prĂłbuje uleczyć? U podstaw programu SPK od poczÄ…tku jego kontrkulturowej dziaĹ‚alnoĹ›ci leĹźaĹ‚ atak. Atak na faĹ‚sz uporzÄ…dkowanej cywilizacji, atak na praktykÄ™ ukrywania Ĺ›mierci i jej samotny charakter, atak na przeĹ‚adowanie informacjÄ… (information overload) i proliferacjÄ™ faĹ‚szywych idoli, ktĂłrych zmierzch artyĹ›ci ogĹ‚aszali (twilight of the idols)3. Poszukiwanie autentyzmu zaprowadziĹ‚o ich do refleksji nad szaleĹ„stwem i problematykÄ… wykluczenia ze spoĹ‚ecznego Ĺ›wiata, w ktĂłrym szaleĹ„stwo jest reprodukowane, a nastÄ™pnie stĹ‚aczane w miejscach odosobnienia, niepotrzebne choćby, jak pisze Michel Foucault, dla podtrzymywania kapitalistycznych stosunkĂłw pracy czy jeszcze wczeĹ›niejszych ukĹ‚adĂłw spoĹ‚ecznych, pozwalajÄ…cych instytucjonalizować szaleĹ„stwo jako nieodzowny skĹ‚adnik karnawaĹ‚u i Ĺźycia wiejskiego (Foucault wspomina o zjawisku wioskowego gĹ‚upka).

Dyskurs psychiatryczny zaczyna się, gdy dla szaleńca zaczyna brakować miejsca w utrwalonym porządku społecznym i staje się on przedmiotem, zbędnym, a jednocześnie nierozpoznanym, przedmiotem, który trzeba stwarzać/odkrywać na nowo w jego „naturalnej� dyskursywnej przestrzeni – azylu. Australijczycy z Socialistisches Patienten Kollektiv (SPK)4, zainspirowani działalnością załoşonej w latach 60. w neuropsychiatrycznej klinice Akademii Medycznej w Heidelbergu organizacji pod tą samą nazwą, zrzeszającej chorych i ich opiekunów w kolektywy odrzucające normalne praktyki psychiatryczne, wyznawali pogląd, şe szaleństwo mieści się tak naprawdę po „drugiej stronie�, na zewnątrz szpitalnych murów. To współczesna cywilizacja, traumatyczny charakter więzi społecznych wykorzeniających jednostki ze wspólnot pierwotnych, wraz z nowymi sposobami formowania toşsamości ze strzępów informacji przepływających w eksperckich systemach porad i regulacji, wtłaczają „obiekt� w schizofreniczny układ oddziaływań. Patologie, neurologiczne eksperymenty, gazy bojowe, wizualna przemoc słuşąca legitymizacji wojny w „koncentracyjnym obozie�, nauki o fragmentach, podziałach, autopsjach, okaleczeniach, mutacjach, cząstkach w szpitalach, terapiach, kostnicach‌

...chcÄ™ być autentyczny [mĂłwi Greame Revell] tak, jak to tylko moĹźliwe. Gdy coĹ› pokazujÄ™, staram siÄ™ to pokazać takim, jakim jest, nie robiÄ…c z tego sztuki. MyĹ›lÄ™, Ĺźe to bardzo waĹźne. Towarem, ktĂłrym handlujÄ™, jest przemoc, ale ja jej nie tworzÄ™; jest w tym, co przedstawiam. Nie pĹ‚odzÄ™ jej, ona zrodziĹ‚a siÄ™ wczeĹ›niej. PokazujÄ™ przemoc w rzeczach, ktĂłre zawierajÄ… jÄ… w sposĂłb naturalny, nie staram siÄ™ kreować jakiejĹ› apokalipsy. To faĹ‚szywa Ĺ›cieĹźka. Takie ďŹ lmy jak Blade Runner sprawiajÄ…, Ĺźe przemoc wydaje siÄ™ atrakcyjna, czyniÄ… jÄ… bardzo seksualnÄ…. Nawet jeĹ›li w zaĹ‚oĹźeniu byĹ‚y przeciwko przemocy, wzmagajÄ… jÄ… i czyniÄ… interesujÄ…cÄ…; gdy oglÄ…dasz ďŹ lmy o Wietnamie i widzisz martwe ciaĹ‚a, ktĂłre obsiadĹ‚y muchy, raczej ciÄ™ to nie ekscytuje. To po prostu miÄ™so. Przemoc jest prawdziwa, to szokujÄ…ce odkrycie! [z wywiadu z Greame Revellem]

Wypaczenia wymagały negacji tego układu, zniesienia go we wszechogarniającej dźwiękowo-wizualnej antyterapii. Czy się udało i jakim narzędziem miały zostać przeprowadzone egzorcyzmy nad zachodnią cywilizacją? Odpowiedź na to drugie pytanie brzmi: szaleństwem „prawdy�. Ale „prawdy� negatywnej, ataku na to, co „fałszywe�, bez pozytywnego projektu. Na styku tych płaszczyzn: negatywu „prawdy� i świata obserwowanego, nie było juş miejsca na dialog, zabrakło kontekstu, w którym Despair mogłoby być osadzone. Radykalny autentyzm nie znaczy przecieş nic oprócz „pokazywania�, bez wpisywania się w jakąś opowieść, dialog, dyskurs. Nawet manifest „kina oka� Dzigi Wiertowa, zawierający podobne załoşenia formalne, choć nieporuszające tematyki tabu, wytyczał ścieşkę właściwej interpretacji w historii kina. Tak jak za projektem realizacji kaşdego dokumentu, którego metodę wyznaczają takie obrazy, jak wspomnianego Dzigi Wiertowa Człowiek z kamerą, mieści się roszczenie do autentyzmu i ukazywania rzeczywistości „takiej, jaką ona jest�, tak nie prowadzi to nas do wniosku, şe jedynym sposobem na pozostanie w zgodzie z własnym warsztatem metodologicznym jest wywiad przeprowadzony z ... trupem. Błąd strategii ataku (i przetrwania przekazu) grupy polegał na tym, şe przy doskonale opracowanej teorii krySPK, Despair

3JUB 9 JOEE


nie snu). Począwszy od tych właściwości snu, medytujący podmiot moşe prowadzić ćwiczenia wątpienia w swą własną aktualność�5. Sen jest więc szaleństwem samym w sobie, niekontrolowanym przez śniący podmiot, oddzielający własną aktualność od tego, co śnione. Sen wątpi bezgranicznie, ale nie wątpi w podmiot. Prawdziwe szaleństwo zaczyna się tam, gdzie podmiotowi wydaje się, şe jest snem, dzbanem, królem, gdy nie moşe poddawać się medytacji. Prawdziwy problem rzeczywistości zaczyna się jednak wtedy, gdy dajmy na to Don Kichot zaczyna atakować wiatraki, myśląc, şe to olbrzymy, a tymczasem rzeczone wiatraki na samą tę myśl zamieniają się w giganty pragnące poşreć rycerza z La Manchy. W jakieş osłupienie wprawiłyby biednego Don Kichota?

tycznej zaczerpniÄ™tej po części z dorobku nauk spoĹ‚ecznych szkoĹ‚y frankfurckiej, lewicowej krytyki myĹ›licieli francuskich (Baudrillard, Foucault), nie potrafili przekonać do siebie Ĺ›rodowisk wyznajÄ…cych podobny sposĂłb myĹ›lenia. Dla punkowej alternatywy lat 80. byli zbyt hermetyczni, zbyt odlegli od jej wĹ‚asnych celĂłw. Tworzyli, jak siÄ™ okazuje, tylko dla siebie i kilku fascynatĂłw muzyki industrialnej zamkniÄ™ty krÄ…g przekazu, z ktĂłrym nie mogli wyruszyć na prawdziwÄ… wojnÄ™ – wojnÄ™ wymagajÄ…cÄ… kompromisĂłw. Nie zdecydowali siÄ™ na taki krok – w latach 90. obrali styl tribal disco, ciÄ…gle wyznajÄ…c samotniczÄ… drogÄ™ – od indywiduum do zbiorowoĹ›ci, bez poĹ›rednictwa, bez zafaĹ‚szowaĹ„, bez odbioru... W przypadku Despair i innych wczesnych wytworĂłw Surgical Penis Klinik mieliĹ›my do czynienia z groteskowÄ… prĂłbÄ… dotarcia do granic „szczeroĹ›ciâ€?, ocierajÄ…cÄ… siÄ™ o utratÄ™ symbolicznej podbudowy Ĺ›wiata podmiotu atakujÄ…cego i atakowanego (twĂłrcy i widza) – negacjÄ™ wĹ‚asnego w nim miejsca. W jakiĹ› dziwny sposĂłb matryca schizofrenicznego braku continuum pomiÄ™dzy podmiotem i substancjÄ… w przypadku SPK generowaĹ‚a tylko „ekstrapolujÄ…cyâ€? sposĂłb rozwiÄ…zania koniecznego chyba w kaĹźdej twĂłrczoĹ›ci, nawet najbardziej zaciekĹ‚ej i buntowniczej, dylematu wĹ‚asnego miejsca w niekoĹ„czÄ…cym siÄ™ przecieĹź nigdy Ĺźyciu spoĹ‚ecznym. PrĂłba, choć karkoĹ‚omna, musiaĹ‚a siÄ™ skoĹ„czyć pÄ™kniÄ™ciem w ich twĂłrczoĹ›ci: czĹ‚onek grupy o pseudonimie Ne/H/il popeĹ‚niĹ‚ samobĂłjstwo, zespół zakoĹ„czyĹ‚ nagle dziaĹ‚alność, po tym jak Greame Revell zajÄ…Ĺ‚ siÄ™ muzykÄ… filmowÄ…. DziĹ› jest uznanym kompozytorem, m.in. Ĺ›cieĹźki dĹşwiÄ™kowej do Sin City (!). TwĂłrczość, Ĺźycie, choroba psychiczna, pomieszanie lokujÄ… Despair tam, gdzie z pewnoĹ›ciÄ… nie chciaĹ‚o siÄ™ znaleźć – w annaĹ‚ach Cinema Mondo. A moĹźe wystarczyĹ‚ tylko drobny komentarz, tylko ukĹ‚on w stronÄ™ kina eksperymentalnego? Jest tam taka scena, w ktĂłrej dokonuje siÄ™ sekcji zwĹ‚ok: w prosektorium rozcinajÄ… tors zmarĹ‚ego, preparujÄ… narzÄ…dy wewnÄ™trzne, wyciÄ…gajÄ… mĂłzg z rozpiĹ‚owanej czaszki. Jest teĹź taka scena w krĂłtkometraĹźowym dziele Stana Brakhage’a pt. The act of seeing with one’s own eyes (1971), uznana za bulwersujÄ…cÄ… i obrzydliwÄ… (przypomnÄ™, Ĺźe zarĂłwno filmy Brakhage’a, jak i Revella, to autentyczne zapisy sekcji zwĹ‚ok), a jednak traktowana jako wytwĂłr li tylko eksperymentatorskiej wyobraĹşni, po tym jak umilkĹ‚ skandal z niÄ… zwiÄ…zany. W osiem lat później Despair nikogo juĹź nie mogĹ‚o poruszyć, tym bardziej tych, ktĂłrzy go poszukiwali, wiedzÄ…c, Ĺźe jest o szaleĹ„stwie zachodniej cywilizacji, przeciwko wszystkim, lub tych, ktĂłrzy poszukujÄ… go dzisiaj, wiedzÄ…c, Ĺźe jest juĹź „o niczymâ€?, dla wszystkich.

Inny przykład: Rambo

„Po poĹ‚udniu, dziewiÄ…tego sierpnia 1987 roku, w Melbourne Julian Knight, po wypiciu sporej iloĹ›ci alkoholu, podjÄ…Ĺ‚ decyzjÄ™, aby pojechać do swego domu po broĹ„ i zacząć strzelać. Uzbrojony w trzy karabiny – półautomatycznego Rugera, półautomatycznego M-14 i Mossberg shotguna oraz dziesiÄ™ciocalowy wojskowy nóş wyruszyĹ‚ na poszukiwanie dogodnego punktu do rozpoczÄ™cia masakry. Na uczÄ™szczanej autostradzie wystrzeliwaĹ‚ pociski do przypadkowych samochodĂłw i pÄ™dzÄ…cych motocyklistĂłw. Sześć osĂłb poniosĹ‚o Ĺ›mierć, szesnaĹ›cie zostaĹ‚o zranionych. NawoĹ‚ywania policji do porzucenia broni nic nie daĹ‚y, Knight prĂłbowaĹ‚ sforsować policyjny kordon. W akcji uczestniczyĹ‚y dwa Ĺ›migĹ‚owce. Julian Knight byĹ‚ fanatykiem broni i umiaĹ‚ siÄ™ niÄ… posĹ‚ugiwać, dlatego tak duĹźo czasu zajęło policji schwytanie szaleĹ„ca...â€?6. Doniesienie prasowe majÄ…ce potwierdzić zwiÄ…zek filmu Pierwsza krew i jej bohatera Johna Rambo z morderstwami popeĹ‚nionymi w Melbourne przez Juliana Knighta: „ – Julian lubiĹ‚ nosić siÄ™ w militarnym stylu. – PosiadaĹ‚ swĂłj wĹ‚asny odtwarzacz wideo. – ZaatakowaĹ‚ stacjÄ™ benzynowÄ… – jak Rambo wĹ‚aĹ›nie. – ZostaĹ‚ otoczony przez policjÄ™. – ByĹ‚ Ĺ›ledzony przez helikopteryâ€?7. Reductio ad absurdum? Być moĹźe... Przypisy: 1. D. Kerekes, D. Slater, See No Evil. Banned ďŹ lms and Video Controversy, A Critical Vision Book, Manchester 2001, s. 15. 2. D. Kerekes, D. Slater, Killing For Culture: An Illustrated History of Death Film from Mondo to Snuff, Creation Books, London and San Francisco 1995. 3. Twilight of idols i information overload stanowiĹ‚y sztandarowe hasĹ‚a projektu SPK. Zmierzch wyznaczaĹ‚ nadejĹ›cie nowej ery – nowych wiekĂłw ciemnych ( Another Dark Age ), ktĂłre „w przeciwieĹ„stwie do oryginalnego wieku mroku, deďŹ niowanego przez brak informacji, cierpiÄ… na przeĹ‚adowanie informacjÄ…, ktĂłra zostaĹ‚a zredukowana do repetycji wygenerowanych przez media znakĂłw. Na skutek tego niemoĹźliwe jest ogarniÄ™cie przez jednostkÄ™ caĹ‚kowitego obrazu spoĹ‚eczeĹ„stwaâ€? [manifest SPK]. 4. ZmieniajÄ…ce siÄ™ znaczenie skrĂłtu SPK dotyczyĹ‚o ewolucyjnej serii projektĂłw o róşnej wymowie tematycznej. KaĹźda kolejna pĹ‚yta sygnowana byĹ‚Ä… innÄ… nazwÄ…, mieszczÄ…cÄ… siÄ™ w ramach powyĹźszego skrĂłtu. Kolejno: Surgical Penis Klinik, Sozialistisches Patienten Kollektiv, Selective Pornography Kontrol, Special Programming Korps, System Planning Korporation, SEPPUKU. 5. Michel Foucault, FilozoďŹ a, historia, polityka. WybĂłr pism. PWN, tĹ‚um. L. RasiĹ„ski, D. LeszczyĹ„ski, Warszawa-WrocĹ‚aw 2000, s. 154. 6. See no evil, s. 321. 7. TamĹźe, s. 320-321.

Wielkie sekretne widowisko, czyli sen o dojrzałej rozpaczy

Granica miÄ™dzy rzeczywistoĹ›ciÄ… szaleĹ„stwa i szaleĹ„stwem obrazĂłw zostaje zatarta jak we Ĺ›nie. Foucault w artykule Moje ciaĹ‚o, ten papier, ten ogieĹ„, przeprowadzajÄ…c rozróşnienie pomiÄ™dzy szaleĹ„stwem i snem, oparte na Medytacjach kartezjaĹ„skich, pisze tak: „SiÄ™gnijmy zatem po sen: czyni on aktualność podmiotu nie mniej wÄ…tpliwÄ… niĹź szaleĹ„stwo (sÄ…dzimy, Ĺźe siedzimy przy stole, a leĹźymy nago w Ĺ‚óşku), jednakowoĹź prezentuje w stosunku do niego pewnÄ… liczbÄ™ róşnic: zawiera siÄ™ w teoretycznej moĹźliwoĹ›ci podmiotu (jestem czĹ‚owiekiem), moĹźliwoĹ›ci czasem aktualizowanej (mam zwyczaj spać i Ĺ›nić), jest częściÄ… jego wspomnieĹ„ (przypominam sobie, Ĺźe Ĺ›niĹ‚em) i to wspomnieĹ„, ktĂłre moĹźna przywoĹ‚ać z najwyĹźszym wraĹźeniem (do tego stopnia, iĹź mogÄ™ zasadnie porĂłwnywać moje aktualne wraĹźenie i moje wspomnie-

125

3JUB 9 JOEE


W I E L K A PAG O DA GRZEGORZ WRÓBLEWSKI I.J. był przekonany, şe jego şycie dobiega końca. – Niczego się tutaj nie dowiesz, wracaj do swoich córek – powiedział Izumi. – Wytłumacz, dlaczego to wszystko będzie trwało dalej beze mnie? – spytał go wtedy I.J. – Bo nadal widzisz słońce – odparł Izumi i ściągnął mu z głowy słomkowy kapelusz.

***

– Być w myślach innych! – Pozostań w palcu.

***

– Czy pies powinien jeść kości? – Staw naleşy do karpi.

UPRASZCZACZE – Spotkałeś tam kogoś z naszych? – Oni nie są juş nasi. – A czyi? – W obecnym stanie... niczyi.

MOTYW DEKORACYJNY – Niech nam wszystko opowie. – Utracił mowę. – Niech się w takim razie uśmiechnie. – To nie potrafi nawet splunąć... – Z kim mamy więc do czynienia? – Z liściem. Grzegorz Wróblewski

126

3JUB 9 JOEE


THIS MORTAL COIL ŠUK ASZ JAROSZ Po południu próbowałem zasnąć. Bawiące się za oknem dzieci, odkurzacz zza ściany, magnetofon nie pozwalał na to. Przypominam sobie chwile, gdy spałem w środku lasu, gotowałem wodę na ognisku, śniadania robiłem na głazach narzutowych. Spokojne chwile bez grzebienia, proszku do prania, sztucznego światła i gazet. Bez listów. Dworzec w Warszawie przeraził mnie. Zasypany reklamami i papierem. Zarzygany kolorami. Pociąg „Wigry� o północy. Z kaşdą chwilą oddalałem się od niej. Wygnieciony kwadrat po namiocie nad jeziorem Kopane powracał do pierwotnego wyglądu. Stapiał się z otoczeniem. Płuca oczyszczały się z jej zapachu. Budowano domy, zarzynano zwierzęta, produkowano zabawki i tytoń. Montowano radia i świecące szyldy. Zrywał się wiatr. Śmierć rozpoczynała działanie od cichego, niegroźnego kaszlu.

***

My dwoje wtopieni w korowód wijący się pod mur cmentarza. Wokół poszczerbiony horyzont sierpnia, skwiercząca ziemia rodzi płody. Ksiądz ma wadę wymowy, trudno powstrzymać śmiech. Gdy odchodzi, matka rzuca się na trumnę tak, şe musimy odwrócić oczy.

PocztĂłwka z Europy Oboje powtarzali: nam siÄ™ to nie zdarzy. TrzymajÄ…c siÄ™ za rÄ™ce, patrzyli, jak Ĺ›cieki z farbiarni brudzÄ… na granatowo rzekÄ™. Ich cĂłrka wyszĹ‚a tydzieĹ„ temu, koĹ‚o Ĺ‚óşka wciÄ…Ĺź leşą jej spodnie ze Ĺ›ladami wtartej trawy. Ojciec pluĹ‚ obgryzionymi paznokciami, potem wyszedĹ‚ zbijać sople nad oknem sypialni. Ona byĹ‚a spokojna, starannie dobieraĹ‚a sĹ‚owa, bezgĹ‚oĹ›nie rozĹ‚oĹźyĹ‚a talerzyki na sernik. RozpĹ‚akaĹ‚a siÄ™ dopiero, gdy wĹ‚Ä…czono kamerÄ™. Ĺ ukasz Jarosz

127

3JUB 9 JOEE


ZMIENNA OGNISKOWA MACIEJ MELECKI

W niewidocznych koĹ„cĂłwkach nie ma juĹź miejsca na Takie kawaĹ‚ki dni, gdzie byĹ‚oby mnie wiÄ™cej niĹź pozostaje Po mnie w tym zamroĹźonym pasemku, ktĂłre Spada na kaĹźdego jak iskra spod Wielkiego Wozu. Ĺťyjemy na haku. Ĺšnimy sromotnie. Niezaczepieni. WieczĂłr wnet przebĂłstwiony w rdzawy, polny krzyĹźyk. CzĹ‚owiek nie wie, ktĂłrÄ™dy miaĹ‚by pĂłjść, nie ma Przy sobie wstÄ…Ĺźki mapy, nie ma teĹź przy nim nikogo, Kto wiedziaĹ‚by o najbliĹźszym skrĂłcie, ustawiwszy mu horyzont Na sztorc, i jak zerwana zawleczka z denka, ginÄ… mu dalsze Wybory w czarnej dziurze mdĹ‚awego Ĺ›witu. Znamy tÄ™ SzorstkÄ… peĹ‚niÄ™, znamy teĹź jej bliĹşniaczÄ… szadĹş. Ale kaĹźde Nowe uwagi tworzÄ… na pÄ™kniÄ™tej szybce twarzy jakby WciÄ…Ĺź ten sam wir – nie podparte receptami, nie dajÄ…ce WglÄ…du, ktĂłry tak chciaĹ‚oby siÄ™ mieć, Ĺźeby ten sÄ…czony Wywar przestaĹ‚ być aĹź tak gorzki, aptekarsko mroczny. I kiedy coraz częściej myĹ›leli, Ĺźe wyjechaĹ‚em na resztÄ™ Zimy w gĂłry, myĹ›leli o tym ze skrywanÄ… ulgÄ…, A gĂłry istotnie byĹ‚y na wyciÄ…gniÄ™cie rÄ…k, drşące jak PĹ‚omyk na wietrze, widziane u spodu, przechodzÄ…ce BĹ‚yskawicznie w jar. Hej, pomyĹ›laĹ‚em, dziÄ™ki temu mogÄ™ Chodzić miÄ™dzy wami, o kaĹźdej porze patrzeć na kogoĹ› Z drugiej strony lusterka, mieć jakiĹ› dzieĹ„ tak samo Jak zakochani i jednoczeĹ›nie być daleko od dni miĹ‚ych Dla sztywniejÄ…cych z kaĹźdym nastÄ™pnym. BĹ‚Ä™dy podliczajÄ… Nas bez ustanku. RozpĹ‚ywamy siÄ™ w jakoĹ›ciach uprzedzeĹ„ i ProstujÄ…c obrÄ™cz czasu, jak dziecko toczymy jÄ… patykiem. Znosi nas na mulisty brzeg i nie czynimy sobie Krztyny wymĂłwki za poniechanie ongiĹ› legendy, zatopiwszy siÄ™ Na jeden wieczĂłr w szklance, w ktĂłrej zostaje obwĂłdka piany. Pozostaje wiÄ™c nadal Ĺ‚owić skradajÄ…cy siÄ™ twĂłj szmer, Lepić z tej bieli kulÄ™ i mierzyć niÄ… w odleglejsze widoki Na tÄ™ ociemniaĹ‚Ä… przyszĹ‚ość, na ten wieczny falstart, DziÄ™ki czemu coĹ› moĹźe wciÄ…Ĺź sobie roić późniejszÄ… niĹź TÄ™, widmowym wapnem poĹ‚oĹźonÄ… metÄ™ swoich mysich DopasowaĹ„, pĹ‚ynnie odbieranÄ… w zmiennej ogniskowej.

128

3JUB 9 JOEE


ROTACJE WdziÄ™cznie zaczynam sobie przypominać magmÄ™, KtĂłra nas pokryĹ‚a, zanim jeszcze zdoĹ‚ano obrać Ostry kurs na rozstÄ™pujÄ…cy siÄ™ w niebycie nieba RĂłw, dajÄ…c tylko czas na zabranie ostatniego haustu Powietrza, i juĹź szliĹ›my jak na dno po szczÄ…tkach i ZĹ‚oĹźonych rusztowaniach tego, o czym zawsze mĂłwiĹ‚em, Niemo patrzÄ…c na uciekajÄ…ce przed deszczem jaskółki. A teraz wszystko pieni siÄ™ gniciem i butwieje odprysk SĹ‚oĹ„ca na powiece dĹ‚uĹźszej o jard nocy, kiedy ChciaĹ‚oby siÄ™ ruszyć z kopyta i znaleźć poza orbitÄ… Tego, co nadejdzie i pominie tÄ™ figurkÄ™ ulepionÄ… z Fobii, pĹ‚aczu i gĹ‚osu, ktĂłrÄ… wstrzÄ…sa skurcz, w Dotyku Ĺ‚apczywie upatrujÄ…cÄ… nasycenia. Nie zdradziliĹ›my Nikogo hasĹ‚em, czuĹ‚oĹ›ciÄ… nie odpowiadajÄ…c na atak, Jakby nie zamierzaĹ‚ powtĂłrzyć siÄ™ Ĺźaden dzieĹ„ o finale Innym niĹź ostatni dzieĹ„ jesieni, bo bÄ™dÄ™ miaĹ‚ jeszcze Wielu naraz, a do kÄ…ta spĹ‚ynie tylko cieĹ„ kapryĹ›ny jak BezwĹ‚adnie rzucony wabik. Ale na krawÄ™dzi ByĹ‚o caĹ‚e miasto – owiniÄ™te kokonem Ĺ›wiateĹ‚ i gĹ‚upich Uciech, najeĹźone chwilami straszniejszymi od Biograficznych streszczeĹ„, i choć tak bardzo chciaĹ‚o siÄ™ WyplÄ…tać z obiecanych wizyt i odmĂłwić umĂłwionych SpotkaĹ„, stratni byli po obu stronach. Jak zabarykadowani W pokoju, uciekajÄ…cy przed poĹ›cigiem grupki widm, Musimy temu Ĺ›wiadkować w zupeĹ‚nie obojÄ™tnym na BodĹşce stanie. Cóş za przyrost energii, skupisko Towaru i wiedzy, szum informacji i Ĺźywot dĹ‚ugi Jak plotka! Tak, byliĹ›my przy nich, kiedy obiecywali Sobie wieczystÄ… miĹ‚ość i wierność w kaĹźdej postaci. UjmujÄ…cy obrazek aĹź do granic parodii. CiekĹ‚e Ĺ›wiaty WypeĹ‚niaĹ‚y ich gesty – spleceni nierozerwalnie jakby Mieli siÄ™ mieć jednako wszÄ™dzie. Ĺ opian przesĹ‚oniĹ‚ pole.

Maciej Melecki

129

3JUB 9 JOEE


słodka Lalage MONIK A MOSIEWICZ

z lusterka zgubionego w trawie wybity odbłysk słońca, aş rozspaja niebo. odprysk drapie gardło, drugi drapie głębiej i budzisz się w piosence, jak waşka uwięziona za szybą, zamotanej w echu, w nagim piasku, w klepsydrze i z lwem stąpającym ślad w ślad, lekko.

pokochać Eduardo Moralesa Eduardo Morales grał w pasaşu Schillera, grał w tym mieście i w wielu innych, na fletni pana. Eduardo Morales grał z Ramonem, Augustem i Salvadorem De la Cruz, ale on jeden miał twarz jak miska z drewna gdy dmuchał nadymając bruzdy na policzkach. Eduardo Morales uczył mnie wiązać bransoletki z muliny i mówił I am here all-one, very. Rzucałem drobne uśmiechy w jego twarz i dźwięczały. All one.

130

3JUB 9 JOEE


obroty trzeszczy w rybich kościach, drą o siebie rogozęby, latimeria po raz miliardowy w ciele latimerii napina mięśniopłetwy podpływa do okna, odblaskowe oko łapie w ciemności błyski przynęty: ewolucja, rewolucja i inne obrzędy. lepiej się okopać i zastygnąć, brać na przeczekanie, ukryć się i zniknąć, dopóki nie znajdzie: dziewczynka z ustami w kształcie serca i sztyletem ręki przetnie wodę, wyciągnie i zatopi zęby.

hipotermia złość i şal, şal i złość, aş któreś trafia lodową pigułą w sam środek głowy, oślepiający upadek w skrzący chłód. powstań, powstań! skanduje kapral z lewego ucha, w prawym coś mruczy lulajşe? rolujşe? więc wstaję utoczony. kulkę grzbietu tłoczy ładunek słońca. serce wyrywa się na powierzchnię, jak rozbitek z wody Morza Północnego.

Monika Mosiewicz

131

3JUB 9 JOEE


MaĹ‚y wielki dworzec AIDA WARZYĹƒSKA

Hala Główna jest pełna jak jego torby, tak pełna, şe moşe się w kaşdej chwili rozpruć. Ale jeszcze wytrzyma, bo przecieş juş za chwilę wszyscy, którzy znaleźli się tu przez czysty przypadek, wyjdą za drzwi. Jeszcze ten chłopak od Rybczyńskiego wskoczy przez okno po piłkę. Zalegnie cisza. Za moment oni rozejdą się do swoich wyłoşonych perskimi dywanami domów, zasyczą automatyczne drzwi, przecieknie nimi do wnętrza ostatnia chuda wiązka chłodu, będzie po wszystkim. Ci dwaj pokłócą się jeszcze dwa razy w innym miejscu, na innym poziomie. Ta matka tam w rogu walnie dzieciaka w twarz, zaszczeka, odsunie brudnym paznokciem grube warstwy halek i wyjmie swoją nabitą pierś, podsunie mu pod spuchnięte wargi, rozbuja się.

To tu wĹ‚aĹ›nie jest to miejsce, w ktĂłrym w miaĹ‚kich i przelotnych zdarzeniach powszednich rodzi siÄ™ nieuleczalna miĹ‚ość. MiĹ‚ość do rzeczy maĹ‚ych, do okruchĂłw, do rozbitych kawaĹ‚kĂłw szkĹ‚a, wypeĹ‚nionych widokami ziemi z kosmosu. To tu wĹ‚aĹ›nie jest to miejsce. Poupychane, zapiÄ™te na agrafkÄ™, oklejone taĹ›mÄ…. W kÄ…cie leĹźy ogryzek jabĹ‚ka, jeszcze oddycha. Obok maĹ‚y, prawie niewidoczny chĹ‚opiec przesuwa palcem po wgĹ‚Ä™bieniu miedzy pĹ‚ytkami, wydĹ‚ubuje piasek i zjada. Kobieta w czarnej halce trzepocze nad nim, wygĹ‚asza nagimi rÄ™koma te znane matczyne gesty ostrzegawcze. PociÄ…g z Terespola do Warszawy Wschodniej przyjedzie z opóźnieniem okoĹ‚o 20 minut. Ci dwaj znĂłw spotykajÄ… siÄ™ piÄ™tro niĹźej. Wiem, co zrobiĹ‚eĹ›, mĂłwi jeden, sprzedaĹ‚eĹ› moje fanty. Nic nie sprzedaĹ‚em, odpowiada tamten, nic nie sprzedaĹ‚em. Leci reklamĂłwka, lecÄ… dĹ‚ugie i krĂłtkie, deszcz wielki, gradobicie w przejĹ›ciu podziemnym. Obok suszy siÄ™ pranie, woda kapie rĂłwnym tempem z troka od bluzy prosto do kosza. KtoĹ› bierze ten kosz, turla do sÄ…siadki – to jest glinianka, mĂłwi, tu moĹźna zrobić kapustÄ™, moĹźna zakisić ogĂłrki, wszelkie przyprawy Ĺ‚Ä…cznie z vegetÄ… sÄ… mile widziane. I juĹź widzÄ™ po jej oczach, Ĺźe zaczyna siÄ™ dzieĹ„, Ĺźe poruszona zostaĹ‚a wĹ‚aĹ›ciwa struna, bo oto zupeĹ‚nie jak na zawoĹ‚anie oddaje mu dwa jabĹ‚ka z siatki i okrÄ™ca twarz szalikiem. Pod kaloryferem ktoĹ› chrapie. Z okienka biletowego, zaledwie metr nad jego kruchym ciaĹ‚em, wysuwa siÄ™ plasterek papieru. Czy to jest miejsce przy oknie? – pyta kobieta. Kurwa, co wy za duperele teraz zaĹ‚atwiacie o szĂłstej rano – wyfruwa z doĹ‚u, z wÄ…skiej szczeliny, z zaspanych, spierzchniÄ™tych ust.

Kiedy wszyscy usną w tym miejscu, tylko rozrzedzi się ruch. Całodobowe knajpy wolniej będą przesuwały się po planszy, dym z papierosów zakrzepnie na chwile w szparze miedzy oknami, a potem wolno obsunie się w dół. Tutejsi ludzie, domatorzy wycieraczek i wnęk, będą siedzieć za szybą, spacerując po mglistym, rozmazanym brzegu snu. Będą szukać drogi, która mogłaby ich doprowadzić do celu, wyprowadzić stad, jakiegoś zawołania z podwórka, czyjegoś śladu. Na chwile wyczują znany zapach, odetchną szczęśliwie, oprą się czołem o ścianę, przełoşą zdrętwiałą nogę na drugą, zamkną oczy. Pociąg z Gdańska do Krakowa wjedzie na tor pierwszy przy peronie drugim. Nikt nie oczyści powietrza, nikt nie usunie bagaşy, nikt nie wyłączy światła. Nic nie ustanie, nic nie uschnie, bo tu nie ma pory na odpoczynek, tu nie ma stygnących biurowych krzeseł i kota samego w mieszkaniu, tu jest ruch, centrum produkcji.

Nazwa miasta furkocze na tablicy rozkładów, ktoś odlatuje w nieznane miejsce, opuszcza ziemię. Peron jest pusty. Zgarbiony staruszek rusza wzdłuş torów, wyciąga jakieś rzeczy ze ściany, wypycha nimi plecak i idzie do siebie. Na tę trzecia ławkę od lewej obok stoiska z tanią ksiąşką, na to miejsce, którego nikt mu nie zajmie. Ja mam juş osiemdziesiąt jeden lat – mówi. Słyszę, jak woda cieknie, jak kapie z chmur, wiem, co się dzieje na górze. Słyszę krew, jak szumi, jak buzuje im wszystkim we łbach. Jak ich gna, şeby mogli poszperać, poszukać w koszach. Coś tam znaleźć.

A z zewnątrz wszystko wygląda inaczej. Duşo inaczej. To juş nawet nie jest budowla, to jest migający światłami statek kosmiczny gotowy do startu. To jest puste miejsce, lądowisko. Wystarczy zrobić kilka kroków za daleko, przystanąć w Alejach, zgubić się na Jana Pawła, zapytać kogoś o drogę.

132

3JUB 9 JOEE


Ptaszarnia SANDRA SZCZEPAĹƒSKA

Pamiętając B.B.

i obracają je o dowolny kąt. Moşna podsłuchiwać. Mówią, şe w przypadku kotów, ilość brudu rośnie wykładniczo do ich ilości. A tu, na ulicach wabiących nazwami odptakowymi, dworne koty, od zawsze, właşą na brzeszczoty i wydają straszne dźwięki. Wydają odgłosy jak wielki wiatr z północy.

Tak, to prawda. Jesteś duşy i mądry. Wybrałeś sobie i masz. Przegryzłeś kabel. Zderzyłeś się z przeładowanym pociągiem. Na zdrowie.

Dozorcy nerwowo wymiatają z piwnic kogucie resztki. Wywlekają je z podwórek. Wrzucają do czarnych, plastikowych worków. Zawiązują dusząco. Starannie lokują w kontenerach. Jeśli królewny zjawią się wcześniej, zrobią to samo z nimi. Na pewno wtedy dozorcy będą mieli ze sobą Randap – na chwasty. A tak powoli budują szafot.

Dławiąc się swoją zmyśloną mądrością, lądujesz w otworze toalety, zlokalizowanej dość egoistycznie i pretensjonalnie za oknem. Twoja waga ujemna ulega rozszerzeniu. Spadasz więc coraz nişej. Po moście z jedynego mojego włosa. W myślach szukasz drogi do swego szpitala Betlejem. Nie odnajdujesz. Lądujesz więc na chodniku ulicy nazwanej odptakowo. Siadasz na nim wygodnie i uczysz się wiązać sznurowadła. Mijają Cię kobiety gnębiące umarłych. Jesteś z siebie taki dumny. Przesłaniasz sobą pierwszy plan obrazu ostatniego tchnienia Twojego stwórcy.

Po kilku kwadransach caĹ‚y prostopadĹ‚oĹ›cian, jaki zajmujÄ… ulice odptakowe, mgli siÄ™ czystoĹ›ciÄ…. Narkotyzuje mieszkaĹ„cĂłw i przechodniĂłw oparami sterylnoĹ›ci. RozkoszÄ… staje siÄ™ ten poranny rytuaĹ‚. TÄ™ jego część lubisz najbardziej. Jako orle dziecko upajasz siÄ™ za darmo; odlatujesz na oklepane wyspy współczesnego bezkrĂłlewia. PisklÄ™ odlatuje i w chwilÄ™ później lÄ…duje zatroskane na chodniku. Dokonuje siÄ™ przepoczwarzenie w boski rekwizyt. Boczny przechodzieĹ„, a moĹźe dozorca incognito, stwierdza o Tobie dobitnie: „to przecieĹź zwykĹ‚y róşaniecâ€?. I być moĹźe to prawda.

Przy ulicach nazwanych odptakowo stoi mnóstwo domów. Mieszkańcy zadowoleni z şycia poruszają się jednostajnie lewą stroną ulicy. Są praworęczni, więc lewą dłonią mogą spokojnie wadzić o mur. Niezadowoleni, ruchem przyspieszonym, stroną prawą. Oczywiście Ty nie naleşysz do şadnej z grup. Jesteś jedynym oszukańczo skazanym na przepoczwarzenie się w boga. Skazanym na wieczność w upragnionym udręczeniu. Wyglądem przypominasz mokre pisklę orła. Przybrałeś wizerunek zmierzwionego ideologią kogucika, z zadartym grzebieniem. Taki z Ciebie dumny, mały człowiek. Znowu wylądowałeś bezpiecznie. Udajesz brak przyziemnych ambicji. Nie wpatrujesz się z uwielbieniem w elewacje budynków. Nie wyrównujesz w myślach gontów i szczerzących się gąsiorów. Nie. Doświadczasz zachowań prześladowczych, maniakalnych i paranoicznych. Robisz to tak przekonująco.

Dzieci mieszkaĹ„cĂłw ulic odptakowych juĹź dawno poszĹ‚y do tej okropnej szkoĹ‚y na niby. Na nibychemiÄ™, zachwilÄ™biologiÄ™, wĹ›rodęłacinÄ™. W niej, oburzeni autorzy dzieĹ‚ niewybitnych, niczym şóĹ‚te i odwodnione ogĹ‚oszenia wykrzykiwali do Ciebie: „ProszÄ™ nie skreĹ›lać siĂłdemek w totolotku!â€?. (Ponoć szkodliwe i przykre na starość niesie to konsekwencje). I Ty oczywiĹ›cie skreĹ›laĹ‚eĹ›. I zaraz ich twarze zaczynaĹ‚y wyglÄ…dać jak twarze tuĹ„czykĂłw. Nadal uprawiajÄ… oni jeĹźowe pozory, zĹźerajÄ… ich robaki teoretyzmu (nie dotarĹ‚ tu jeszcze Ĺźaden uczynny dozorca). Owi nauczajÄ…cy plagiatorzy noszÄ… dopasowane sznurowadĹ‚a. SÄ… bardzo metafizyczni, mĂłwiÄ…, Ĺźe kochajÄ… cienie i malujÄ… siÄ™ do nieprzytomnoĹ›ci. Prawdopodobnie zawsze zjadajÄ… perforowane, trĂłjkÄ…tne, odrywane rogi od kartek kalendarzy. ĹšlÄ… za ocean ĹźaĹ‚osne, obcojÄ™zyczne liĹ›ciki. Cykady, komunikaty z treĹ›ciÄ… najczęściej ptasiÄ…. Za wielki, pozorny ocean.

W ciÄ…gu tej jednej, niezbyt dĹ‚ugiej godziny, gdy peĹ‚zniesz po chodniku, z wszelkich moĹźliwych zakamarkĂłw, szczelin, szpar i zaĹ‚amaĹ„, stref Ĺ›wiatĹ‚a i mroku, wynurzajÄ… siÄ™, wychodzÄ…, odkamuflowujÄ… dozorcy. Ubrani w niepozorne uniformy zarzucane o zmierzchu. JakĹźe Ty nimi gardzisz. StróşujÄ… oni w samowolnie wytyczonych dystryktach, straganach. MoĹźe to nawet trochÄ™ intymna kwestia. Oni wiedzÄ…, Ĺźe ubrania naleĹźy trzymać w lodĂłwce, Ĺźeby nie straciĹ‚y Ĺ›wieĹźoĹ›ci ani aromatu.

O tej porze, przy ulicach odptakowych, maĹ‚o jest domĂłw peĹ‚nych ludzi i zwierzÄ…t. Skruszony róşaniec leĹźy bezwĹ‚adnie na chodniku. Po godzinie 13 mgĹ‚a chemiczna jest tak silna, Ĺźe zamazujÄ… siÄ™ tabliczki z nazwami ulic. Teraz moĹźna by je odczytywać od tyĹ‚u i po skosie.

Dozorcy ujawniają się, prawdopodobnie, na jakiś tajemny i koniecznie udziwniony sygnał. Demontują rozmaite przedmioty. Czasem, poşytecznie łatają drogowskazy

133

3JUB 9 JOEE


To wszystko prawda. Po 1074 snach spotykam orle dziecko drzemiące wciąş w tym samym miejscu. Jego i moje ulice odptakowe słały się przez ten czas, prawdziwie ptasie i szponiaste. Mówi się, şe strzeşe ich feniks. Brakuje jednak tych samych dozorców i kotów, zostali wywiani za ocean.

ZlatujÄ… siÄ™ ptaki. Z ulicy WrĂłblej przylatujÄ… wrony, z GoĹ‚Ä™biej kawki, z JastrzÄ™biej kanarki; tylko znowu z Kruczej nadlatujÄ… tylko kruki. ZwiastujÄ… bliskość popoĹ‚udnia. ZlatujÄ… siÄ™ nad róşaĹ„cem, plazmÄ…, ektoplazmÄ…, i prĂłbujÄ… spijać jÄ… z bruku. ChcÄ… CiÄ™ rozszarpać i porzucić. Wtedy, z jednej z klatek (schodowych), wybiega męşczyzna zupeĹ‚nie rozczochrany, caĹ‚ym ciaĹ‚em krzyczÄ…c o pomieszaniu zmysĹ‚Ăłw. Jego wrzaski tworzÄ… wielkie liĹ›cie. Wezbrany gniew formuje siÄ™ w pnÄ…cza. Męşczyzna ogarnia domy zaroĹ›lami. Wrzeszczy, Ĺźe wĹ‚aĹ›nie odkryĹ‚ tajemnicÄ™ krĂłlewien. Ĺťe juĹź wie wszystko. Rzuca kamieniami w okna, zwoĹ‚uje mieszkaĹ„cĂłw. Oni muszÄ… siÄ™ dowiedzieć. I oczywiĹ›cie dostrzega mnie, tuĹź u wylotu ulicy odptakowej. Widzi mojÄ… przeraĹźonÄ… twarz. JuĹź wiem, Ĺźe nie odpocznÄ™. On pragnie mojego zaufania. Pyta mnie, czy siÄ™ pohuĹ›tam, mĂłwi: – PohuĹ›ta siÄ™ pan?

Jesteś sam. Odbywasz wycieczki krajoznawcze po Polsce, byle z dala od placu Bema. Sypiasz (niezupełnie) z duchem, bratasz z wronami. Tak sądzę, wpatrując się w Ciebie równie uwaşnie jak kiedyś. Zbieram się na odwagę i pytam, czy znajdziesz chwilę na rozmowę. Chcę wiedzieć, czy wciąş jesteś na mnie zły za te wszystkie próby ocaleń. Następuje odwilş. Otworzenie serca. Nie, nie jesteś. Jak to dobrze. Próbuję więc namówić Cię, şebyś mi towarzyszył. Zostawił tę ulicę Kurkową. Nie musisz przecieş kaşdego świtu spadać coraz nişej. Nie musisz naleşeć do ptasiej wspólnoty. Nigdy nie byłeś podobny do ojca. Wróć do mnie, proszę, to nie ja Ciebie oszukałem ofertą jesiennych wczasów. To wszystko te królewny. Wiesz o tym doskonale. Ale odmawiasz.

A wtedy ja zapominam o swoich dusznoĹ›ciach, o tym, Ĺźe rano mnie teĹź chciano zapakować w worek, i biegnÄ™ w jego kierunku. ChcÄ™ CiÄ™ uratować. WoĹ‚am do niego, Ĺźeby siÄ™ nie ruszaĹ‚, nie podeptaĹ‚. On domyĹ›la siÄ™, dlaczego jestem tak zdenerwowany. Patrzy wzdĹ‚uĹź swojego ciaĹ‚a, coraz niĹźej. Obok stĂłp dostrzega ptasie ekskrementy pokrywajÄ…ce w caĹ‚oĹ›ci miejsce po umownym róşaĹ„cu. Męşczyzna pyta: – Czy musisz mieć oryginaĹ‚? Oddam ten róşaniec, jeĹ›li tylko twĂłj, ale inni teĹź go dotykali.

Zliczam więc jeszcze Twoje śliczne paciorki. Sprawdzam, czy nic się nie zepsuło przez te trzy lata wegetacji. Odpadło wiele koralików, tak şe widać şyłkę. Staram się naprawić, ale nie pozwalasz. Jesteś przecieş orlim dzieckiem. A kim ja jestem? Dla Ciebie chyba zdrajcą, dozorcą ze szkoły na niby. Dozorcą z trującym kotem, bez sekretu. Ale kocham Cię sto razy bardziej niş jakakolwiek zadeklarowana królewna czy ptasia mama. Wiesz o tym doskonale. I tylko tego jesteś pewien. Dlaczego zatem to nie jest juş najwaşniejsze?

Ja odpowiadam: – Cierpię nad zakończeniem. Potrzebny do jutra. Królewny przyjdą po południu. Rozszarpią i porzucą. I juş nie cierpię, wiem, şe męşczyzna mnie rozumie, poniewaş mówi: – Ciągle to jutro i znowu jutro. I ciągle te królewny przychodzące południami. Pana teş oszukano ofertą jesiennych wczasów?

Opuszczam na jakiś czas ulice odptakowe. Znajdziesz mnie w opłakanym stanie. Ten stan nazywa się Georgia.

rys. Marek Chaczyk

134

3JUB 9 JOEE


Rozbieranie do snu Ĺ UKASZ DROBNIK

Powiada, tutaj powiesisz, czujÄ™, jak powoli w moim wnÄ™trzu, w tej czarnej przestrzeni, przesuwajÄ… siÄ™ wszystkie organiczne figury, jak tryby spadajÄ… jeden z drugiego i rozstajÄ… siÄ™ na zawsze w nadmuchanej czarnej próşni. Prawie nieodczuwalne mrowienie przebiega po moich nerwach, miÄ™kkie rurkopĹ‚awy, czarne liĹ›cie wiÄ…zu. BÄ™dzie gwóźdĹş najpierwszy, powiada, zamyka jej czaszka, powoli, powoli w moim wnÄ™trzu. Ĺšciany korytarza otoczone sÄ… Ĺ›ciĹ›le przez puste pokoje: przez kuchnie, w ktĂłrych zlewy kuchenne i szafki wypuszczajÄ… ze swych wnÄ™trz czarne lekkie ksztaĹ‚ty, przez sypialnie, ktĂłrych ciemne poĹ›ciele przykrywajÄ… na zawsze, przez pokoje, gdzie z miÄ™kkich sof odpÄ…czkowujÄ… meduzy, przez ciche i ciemne, Ĺ›ciĹ›niÄ™te w sobie Ĺ‚azienki. Tutaj powiesisz, powiada, przemierzamy powoli, czujÄ™, jak ksztaĹ‚ty w moim wnÄ™trzu lekko dotykajÄ… od Ĺ›rodka powĹ‚oki, wokół mnie jest coĹ› na ksztaĹ‚t miÄ™kkiego kokonu, ktĂłry siÄ™ rozpada, kiedy tylko prĂłbujÄ™ na niego dĹ‚uĹźej spojrzeć, przez chwilÄ™ niektĂłre pokoje tego wielkiego domu na moment jakby znikajÄ… i pojawiajÄ… siÄ™ na nowo, niektĂłre kuchnie migajÄ… w niewyobraĹźalnie szybkim rytmie. CytrÄ™ obu rÄ…k wieszam na gwoĹşdziu lekko i powoli, kĹ‚adzie siÄ™ miÄ™kko na wilgotnej tapecie, po Ĺ›cianach chodzÄ… karaluchy, rurkopĹ‚awy snujÄ… siÄ™ lepko przez powietrze korytarza, widzÄ™, jak ich pomaraĹ„czowa Ĺ›lepota zostawia na tym powietrzu niezmywalne Ĺ›lady.

Chodzimy razem półmiÄ™ccy i niemal przezroczyĹ›ci, ona i ja, krzesĹ‚a trwajÄ… na wieki uĹ›pione rzÄ™dami, przesuwamy siÄ™ po cichu i na zawsze. Te wielkie czarne meble przywierajÄ…ce do Ĺ›cian patrzÄ… na nas. Te rudobeĹźowe tapety spozierajÄ… na nas zĹ‚owrogo, otaczajÄ… na ksztaĹ‚t przepastnej papierowej macicy. Po tym wielkim wnÄ™trzu przemieszcza siÄ™ bardzo powoli prawie nieruchome powietrze, przemierzamy kolejne sÄ…Ĺźniste korytarze, otwieramy drzwi, za ktĂłrymi kolejne rozlegĹ‚e, jakby nadmuchane pokoje: kuchnie, sypialnie i Ĺ‚azienki, na Ĺ›cianach korytarzy peĹ‚no jest rur, ktĂłre ukĹ‚adajÄ… w róşne ksztaĹ‚ty, plÄ…czÄ… siÄ™ ze sobÄ…, oczy Ĺ›lizgajÄ… siÄ™ na nich. Ona w smoĹ‚owej, trudnej do opisania materii, ktĂłra zdaje siÄ™ okalać jej gĹ‚owÄ™ na ksztaĹ‚t posÄ™pnego nimbu, wskazuje mi drogÄ™, gdyby nie ona, juĹź dawno zabĹ‚Ä…dziĹ‚bym gdzieĹ›, wpatrujÄ…c siÄ™ w abaĹźur lampy stojÄ…cej na wielkim nocnym stoliku, stojÄ…c pod kuchennym stoĹ‚em i patrzÄ…c na kurtynÄ™ czarnego obrusu, czy teĹź prĂłbujÄ…c dotknąć porcelanowego brzegu umywalki. Ja w bĹ‚Ä™kitnej sukni przesuwam siÄ™ miÄ™kko, prawie nie dotykajÄ…c ziemi, czujÄ…c, jak wszystkie rzeczy w Ĺ›rodku ukĹ‚adajÄ… mi siÄ™ w przeróşne, coraz mniej skomplikowane kompozycje, gdzie pĹ‚uca poĹ‚Ä…czone sÄ… z sercem czarnymi liniami nerwĂłw, a ksztaĹ‚t wÄ…troby odcina siÄ™ mocno na otrzewnej. Ogromne, ciche korytarze, labirynty otchĹ‚annych pokoi, Ĺ›miertelny spokĂłj kĹ‚adÄ…cy siÄ™ na dywanach wyĹ›cieĹ‚ajÄ…cych schody i podĹ‚ogi. Ona z zaledwie zarysowanÄ… twarzÄ… odwraca siÄ™ na mnie, czy nie zbaczam z drogi, kiedy mnie tak trudno powstrzymać oczy od biegania na strony, od zerkania na pojemne pudĹ‚a telewizorĂłw stojÄ…ce w pokojach, na róşowe, pomaĹ‚u drgajÄ…ce wnÄ™trza Ĺ‚azienek, na kuchnie i ich smutne, nieme okna. W korytarzach opadajÄ… w zwolnionym tempie czarne, jesienne liĹ›cie wiÄ…zu. ZielonÄ… Ĺ‚ysinÄ… zamyka siÄ™ jej czaszka, w ktĂłrej przez chwilÄ™ zdaje mi siÄ™, Ĺźe migocÄ… iskry, sprĂłchniaĹ‚ymi Ĺźebrami otwiera siÄ™ jej wnÄ™trze na korytarze, bladymi rÄ™koma zamyka przestrzeĹ„ wokół jej postaci. Przemierzamy powoli kolejne puste przestrzenie, mijamy kolejne puste biblioteki i poczekalnie, aĹź wreszcie docieramy do wielkiego, peĹ‚nego trudnego do opisania niepokoju korytarza, gdzie bezotoczne, migajÄ…ce stroboskopowo rurkopĹ‚awy sÄ… pomaraĹ„czowe i powoli przesuwajÄ… siÄ™ w powietrzu w przestrzeni nad dywanem.

A czy ten szczygieł, a czy meduzy, a czy powoli przesuwające się migające szybko kwadraty, które jeszcze w rozedrganiu przemieszczają się w odległych kątach pokojów, a czy powoli opadające czarne wiązowe liście, a czy iskry, którym jeszcze zdarza się pojawić, a czy lekko przemieszczające się brzegi czarnego obrusu. Moşe w nich poruszają się gdzieniegdzie jeszcze bardzo powoli, gdzieś w ciemnych kątach, te resztki migającego światła, te małe neonowe zawiązki polipów, te wątłe czułki. Miękkie światła, miękkie ciała, miękkie ręce. Przenikam oczami przez ścianę i obserwuję wielki, pusty w środku gabinet, którego czarne regały są nieruchome, którego powietrze jest całkiem juş martwe, w którym coraz ciemniej i coraz spokojniej. Ja pytam. Ona jest głucha w obu czarnych gwiazdach, idziemy, niemo trwają w uśpieniu czarne stoły i czarne kredensy, czarny stolik nocny stoi na krzywych nogach i powoli odchodzą od niego w powietrze kolejne czarne kwadratowe kawałki. Poruszamy się do przodu, miękko i nie czuję ziemi, podłogi wszędzie są na ościeş otwarte, czerwone i mokre.

I tu przystajemy, z czarnego otworu wylatują powoli ciągnące się słowa, są jak sznurki, które przywiązują do moich uszu, powoli, powoli pomarańczowe rurkopławy, powoli, powoli za ścianami rzędy krzeseł, powoli, powoli z czarnego otworu do mnie słowa.

135

3JUB 9 JOEE


przesuwając nieruchome zawartości pomieszczeń. Nie wiedzieć kiedy we wszystkich korytarzach i pokojach jak ziemia zalega ciemność.

I tu przystajemy znowu, jesteĹ›my w otchĹ‚annym i zgubnym korytarzu, gdzie liĹ›cie wiÄ…zu spadajÄ… jeszcze wolniej i jeszcze ciszej, jeszcze czarniej. DookoĹ‚a wszystkie pokoje poĹ‚Ä…czone sÄ… sieciÄ… rur, ale przez te rury coraz rzadziej przepĹ‚ywa powietrze, w kuchni nad stoĹ‚em unosi siÄ™ wielka i czarna, ikozaedralna bryĹ‚a, nad umywalkÄ… w Ĺ‚azience rozpinajÄ… siÄ™ czarne i napiÄ™te struny. Powiada, tutaj powiesisz, widzÄ™, nad dywanem, widzÄ™, nad dywanem przemieszczajÄ… siÄ™ powoli, ukĹ‚adajÄ… w geometryczne wzory, nowe konstelacje miÄ™kkich Ĺ›wiateĹ‚, nowe konstrukcje galaretowatych bryĹ‚. Nie wiem, ktĂłre z tych ksztaĹ‚tĂłw wisiaĹ‚y w tym korytarzu wczeĹ›niej, a ktĂłre wywÄ™drowaĹ‚y niepostrzeĹźenie z mojego ciaĹ‚a. Jest cicho i powoli, stoimy oboje, sypialnie nie odzywajÄ… siÄ™ do nas ani sĹ‚owem. BÄ™dzie gwóźdĹş nastÄ™pny, bÄ™dÄ… kolejne gwoĹşdzie, wszystkie figury geometryczne i linie, z ktĂłrych siÄ™ skĹ‚adam, prÄ™dzej czy później utworzÄ… sieć, ktĂłra rozpinać siÄ™ bÄ™dzie delikatnÄ… przÄ™dzÄ… przez wszystkie grobowce tego czerwonego domu. PrÄ™dzej czy później wszystkie meble zacichnÄ… niczym groby, prÄ™dzej czy później wszystkie dywany niczym caĹ‚uny spowijÄ… martwe podĹ‚ogi. Tutaj powiesisz, powiada, czarne grudy ziemi, tutaj, widzÄ™, jak ksztaĹ‚ty niepostrzeĹźenie siÄ™ przemieszczajÄ…, jak migajÄ… pomaraĹ„czowo niczym lampki, jak wszystkie meble, liĹ›cie wiÄ…zu, jak coraz bardziej gdzieĹ› do gĂłry czarne kawaĹ‚ki odczepiajÄ… siÄ™ i odlatujÄ… gdzieĹ› bardzo wysoko, wszÄ™dzie delikatnÄ…, wszÄ™dzie przesĹ‚odko cichÄ… i spokojnÄ…, wszÄ™dzie i wszystko, coraz bliĹźej. Srebrny woal pĹ‚uc ulatuje ospale na kolejny wieszak, przemiÄ™kko opada i obleka Ĺ›cianÄ™ przecudnie, by juĹź po chwili wznieść siÄ™ wysoko pod niewyobraĹźalnie odlegĹ‚y sufit i poruszać siÄ™ machajÄ…c, niczym ptak, skrzydĹ‚ami, i powoli zostawiać w otchĹ‚ani Ĺ›wietlne linie i kropki, i doĹ‚Ä…czyć do coraz bardziej nieruchomej i sztywniejÄ…cej kompozycji, ktĂłra zawisa nad dywanem strasznego korytarza.

I tu stoimy, i w korytarzu ciemność, i nieruchomo przesuwajÄ… siÄ™ ksztaĹ‚ty, i linie znaczÄ… kres róşnych obszarĂłw, i trudno odróşnić resztki poruszajÄ…cych siÄ™ kwadratĂłw od resztek myĹ›li. Kwadraty wszystkie gasnÄ… powoli, wymiata je czarna miotĹ‚a ciemnoĹ›ci, nie ma juĹź nic, najcichszych Ĺ›wiateĹ‚, nie widać mebli, bo meble juĹź tworzÄ…, bo meble zalegajÄ… w przeczarnej materii i nie sposĂłb odróşnić. Powiada, bÄ™dzie gwóźdĹş na gĹ‚owÄ™, bÄ™dÄ… szpule na dĹ‚ugie, szare i mocne nerwy, bÄ™dzie wazon, w ktĂłrym zakwitnÄ… czarne lilie jelit, bÄ™dÄ… choinki przyozdobione organicznymi lampkami. Resztki poruszajÄ…cych siÄ™, czarne ptaki, miotĹ‚a, czarne gdzieĹ› tam powoli, widzÄ™, jak juĹź gasnÄ…, gdzieĹ› gĹ‚Ä™biej, gdzie jeszcze ta czarna i zimna ziemia, gdzie jeszcze miÄ™kkie, gdzie czarne liĹ›cie wiÄ…zu, ktĂłre tkwiÄ… na zawsze juĹź uĹ›pione jak w wiecznej stop-klatce. BÄ™dzie gwóźdĹş na gĹ‚owÄ™, a czy wszystkie wspomnienia, a nieruchomo, teraz nie ma juĹź nic, teraz, kiedy wszystkie, wiem, gdzie tam najgĹ‚Ä™biej powoli suniemy, z czarnego otworu wylatujÄ…, coraz bardziej gdzieĹ› do gĂłry czarne kawaĹ‚ki odczepiajÄ… siÄ™ i odlatujÄ… gdzieĹ› bardzo wysoko, w rozedrganiu przemieszczajÄ… siÄ™ w odlegĹ‚ych kÄ…tach pokojĂłw, jeszcze gdzieĹ› sÄ…, juĹź moje oczy, czarne gwiazdy, czarne iskry. Wieszaj jÄ… lekko, wieszam, coraz bardziej gdzieĹ› do gĂłry czarne kawaĹ‚ki i gdzieĹ› bardzo wysoko, kuchnie peĹ‚ne sÄ…, gdzieĹ› w Ĺ‚azienkach, teraz widzÄ™ z róşnych miejsc korytarza, jak konstrukcja zastyga na wieki w ustalonych ksztaĹ‚tach, jak linie zamierajÄ… w powietrzu jak na pĹ‚Ăłtnie, jak ksztaĹ‚ty, w ktĂłrych juĹź nigdy nie rozpoznam swoich ksztaĹ‚tĂłw, ustalajÄ… siÄ™ w niezmiennej, nieustÄ™pliwej formie. Dziobem w strop podĹ‚ogi, gwiazdami pod sufit, miÄ™kkoĹ›ciÄ… pod stoĹ‚y niezliczonych kuchni, dwunastnicznymi tunelami przez dziurki od kluczy, oczami w kÄ…t pokojĂłw, tapetami wokół Ĺźeber, kolanami w zamkniÄ™tym czarnym pudeĹ‚ku na Ĺ›rodku sypialni, kranami i rurami we wszystkie otwory, meblami w pudĹ‚o klatki piersiowej, dĹ‚oĹ„mi donikÄ…d.

A czy ta róşa, a czy wszystkie wspomnienia, a czy rzeczy, ktĂłrych najbardziej siÄ™ bojÄ™, a czy to, kiedy kogoĹ› tak bardzo kochaĹ‚em, a czy wszystko, co przez te lata, a czy strach, a uciekanie caĹ‚y czas przed czymĹ›, nie wiadomo przed czym, a nogi, ktĂłre niosĹ‚y mnie przez czarne korytarze, a migajÄ…ce Ĺ›wiatĹ‚a, a blask, a miÄ™kkość, a wysĹ‚ane róşowo aksamitne jamy w Ĺ›rodku. MoĹźe w nich, moĹźe gdzieĹ› w czarnych i lepkich kÄ…tach pokojĂłw, gdzie wielkie czarne i opasĹ‚e meduzy zawisajÄ… nad podĹ‚ogÄ… niczym lampy, moĹźe w resztkach ruchu powietrza w rurach, moĹźe w delikatnie zĹ‚uszczajÄ…cych siÄ™ tapetach, moĹźe w czarnym powykrÄ™canym niczym lilia stoliku nocnym, ktĂłrego coraz bardziej czarne kawaĹ‚ki coraz wolniej odczepiajÄ… siÄ™ od caĹ‚oĹ›ci i coraz rozwleklej zastygajÄ… w powietrzu, przenikam oczami. Ja pytam.

A ja we wszystkich szerokościach i długościach pokoju, porozwieszany i porozpinany niczym pranie na sznurkach. Nie pytam. Ja stoję tak blady, rozetkany w powietrzu siecią białych nitek, roznicowany na wszystkie moşliwe kierunki, porozpinany bryłami w ramach korytarza, na zawsze juş niespójny, na zawsze. Z kręgiem jak Chrzciciel, z czarnymi, palącymi się nieprzerwanie choinkowymi lampkami, z niezamkniętością otworów, z kłębem najczarniejszej niezrozumiałej substancji. Nad drucianą szyją.

Ona jest ślepa w obu ostrych uszach, idziemy dalej, trudno juş odczuć, czy to my suniemy, czy przesuwa się powoli cały dom, klatka po klatce niosąc w jamach pokojów geometryczne kształty mebli, klatka po klatce

136

3JUB 9 JOEE


*** ADAM KADMON

Film

Groteska-manifest

Hasz i marihuana, wódka i nieodbieranie telefonów. List od J. Kiedy zamykają się za Tobą drzwi – myślę. Chcę nakręcić film z Tobą, bo lubię Twoje palce i dłonie i coś pomiędzy, moşe dom, dźwięk, powolność, powietrzność. I kawę, która nigdy nie smakuje lepiej – tylko z tą kompozycją palców – strun – harf. Kiedy tu zatrzymuję się, wszystko zaklęte jest, wciągnięte, wchłonięte, ale delikatnie, w procesie, który w niczym nie jest podobny do czynów łapczywych, jest raczej łaknieniem ciszy, wszystko zaklęte jest, statyczne. Moje z Tobą stosunki to nouveau roman, czy jakkolwiek to pisać naleşy lub czytać, raczej czytać, patrzeć na zdjęcia rzeczywistości, kadrowane powoli z namysłem i czułością właściwą mistrzom. Chcemy być mistrzami. Czy nie to jest naszą prawdą? Jakşe moşe to dzielić, gdy jest spoiwem najtwardszym między światami, porozumieniem, niespisaną nigdy umową, przeczuciem, treścią snów, zdań, chwil, gdy zawierzamy, lecz bez lęku przed śmiercią, ponad wszystko wolni i gdy powracamy z oswobodzenia ku głuchocie. I wypełniamy dni głuchotą, tępotą. J. jest opętana niespokojem, jakimś zwątpieniem, daję jej Demiana Hessego. Tymczasem cytryna uschła, skreślili mnie z listy studentów. Niedobrze, migrena. Nie mogło być inaczej. Co dalej? Chcę pobyć bez pytań. Powtarzając „świętą skargę� Hessego. Chcę wytatuować sobie ciało. Bez innych. Zobowiązując siebie jedynie do działania w rytmie ciała i ducha. Chcę ćwiczyć jogę i niekiedy spędzać całe dnie na kontemplacji. Jednocześnie wcale nie biernie. Chcę nie dla pieniędzy i nie dla tytułów. Bardziej dla Zrozumienia. Świat nie jest jednak tak wolny, jak się pisze i mówi, jest zniewolony ludźmi. Wolność byłaby dla niego śmiercią. I şyciem w wolności. Najboleśniejsze, şe Śmierć chcemy pokonać, tę, która dla wielu znaczy Nadzieja (wobec wszelkiej Jego niewystarczalności). Dlatego hasz i marihuana z Nikiforem, długi, zburzony niepewnością sen, poraşający DoppleHerz Mansona, wszystkie stany niepewności jawy. Potem Gdańsk, Gdynia, Sopot, kilka dni nad morzem. Trzeszczące fale, eteryczny zapach, samotność drzew na klifie, zdanych na łaskę wiatru. Zdobywanie równowagi przeraşającymi obrazami jak odśnieşanie zasypanych uliczek, zgubionych w czasie, pamiętających i topniejących pod trzydziestoma sześcioma stopniami Celsjusza. I zdarzyło się juş kilkukrotnie w ostatnim czasie, şe podając datę, zaczynałem: tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt... W wypełnianych drukach o przyjęcie na filologię germańską kreśliłem te zapomnienia, wracają jednak uporczywie w mowie i w piśmie.

Groteska to nie najdoskonalsze sĹ‚owo w moim wypadku na okreĹ›lenie rzeczywistoĹ›ci, choć moĹźe ten gwiazdor z przerysowanÄ… twarzÄ…, moĹźe odrodzony, silny pisarz z umÄ™czonÄ… twarzÄ…, moĹźe nawet ja nabierajÄ…c, zaczynajÄ…c rozumieć tej SiĹ‚y niepodwaĹźalność, moĹźe widzimy tego samego, paskudnego wieĹ›niaka w telewizji, ktĂłry okrada z brudnego seksu i bĹ‚ota pod butami swoich widzĂłw, rzeszÄ™ miÄ™sa niebezpiecznego, tÄ™pego, krowiego szaleĹ„stwa, ktĂłremu juĹź nic nie pomoĹźe, bo je paszÄ™ z koĹ›ci woĹ‚owych. Ten wieĹ›niak ma na imiÄ™ Brudna Bieda i sam wcina szit. Jest dzikusem, ktĂłry gapi siÄ™ na mĹ‚ode dziewczyny z uszminkowanymi wargami, ich wargi go nÄ™cÄ…, pÄłe kiepskie drinki i nie umie taĹ„czyć. Ĺšmieje siÄ™ gĹ‚oĹ›no, bo jest szczęściarzem, wygraĹ‚ plastikowe pieniÄ…dze i kolorowy garniturek, samochodzik srebrny jak dziesiÄ™ciogroszĂłwka i duszÄ™ wysadzanÄ… gĂłwienkiem perĹ‚opĹ‚awa. Nikt mu nie powiedziaĹ‚, Ĺźe dusza jest z recyklingu. Ĺťe woĹ‚owa gĹ‚owa jest podatna na szaleĹ„stwo, na ktĂłrego dnie kryje siÄ™ BĂłg. Kryje siÄ™, poniewaĹź zniewaĹźyĹ‚ go czĹ‚owiek tworzÄ…cy czĹ‚owieka. Ĺťe bÄ™dzie z nim rozmawiaĹ‚ i go sÄ…dziĹ‚, tego nie byĹ‚o w regulaminie audiotele. Manifest: p. TVP, p. Pilcha, p. Oetkera, p. PKO, p. Irak, p. DVD, p. Millera, p. Microsoft, p. WarszawÄ™, p. NFZ, p. Coca-ColÄ™, p. Zanussiego, p. HIV, p. Omo, p. PazurÄ™, p. plusz, p. ĹšlÄ…sk, p. –izm, p. Mallboro, p. Whartona, p. telezakupy, p. Titanica, p. hip-hop, p. Leppera, p. Addidasa, p. Englerta, p. Diesel, p. PSL, p. Duralex, p. prognozy pogody, p. Mercedesa, p. PolaĹ„skiego, p. Clorox, p. Kossaka, p. Ĺšwiat KsiÄ…Ĺźki, p. MoniuszkÄ™, p. Panadol, p. HBO, p. disco, p. Ftv, p. MilionerĂłw, p. PZU, p. domy Centrum, p. Martensy, p. UE, p. Idola, p. Durex, p. Fuck you, p. MĹ‚ynarskiego, p. RosjÄ™, p. radio Zet, p. USA, p. Nescafe, p. DaĹ„ca, p. Swatch, p. Villas, p. Multikino, p. CepeliÄ™, p. Eminema, p. M jak miĹ‚ość, p. WojewĂłdzkiego, p. krzyşówki, p. Discovery, p. 0-700, p. Gadomskiego, p. CzÄ™stochowÄ™, p. SLD, p. Lotto, p. Tesco, p. SaletÄ™, p. SMS-y, p. KoftÄ™, p. hipermarkety, p. LegiÄ™, p. Always, p. chipsy, p. Machulskiego, p. porcelit, p. WiĹ›niewskiego, p. Tvn, p. Statoil, p. Krawczyka, p. Big Brothera, p. KrĂłlikiewicza, p. L’Oreal, p. Klan, p. „Res PublicÄ™â€?, p. MaĹ‚ysza, p. UP, p. Media Markt, p. clubbing, p. „Faktâ€?, p. plastikowe okna, p. NokiÄ™, p. Gaardera, p. Big Star, p. modelki, p. SkrzydlewskÄ…, p. UĹ , p. TorbickÄ…, p. Quo vadis, p. piÄ…tek trzynastego, p. PiS,

137

3JUB 9 JOEE


zaznaczone fragmenty. Otóş jakkolwiek absurdalnie i maĹ‚ostkowo by to nie brzmiaĹ‚o – nie ma nic paskudniejszego od zielonego mazaka, ďŹ listerskiego narzÄ™dzia uĹźywanego na UĹ przez nadÄ™te panienki (wĹ‚Ä…cznie ze mnÄ…, choć rzadko!). ZniszczyĹ‚eĹ› Demiana i myĹ›li Hessego o Bachu – jakĹźe niegotyckim, paskudnym aktem. Co siÄ™ staĹ‚o??? ChcÄ™ teĹź wyrazić jednak wdziÄ™czność. UpadĹ‚am. UciekĹ‚am. OkazaĹ‚am siÄ™ tchĂłrzem i koĹ‚tunem. CzujÄ™, jak Hesse daĹ‚ mi na nowo poznać piÄ™kno. Pozdrawiam, J.

p. horoskopy, p. Danone, p. Kocham CiÄ™, p. Tyszkiewicz, p. Disneya, p. TelekomunikacjÄ™, p. serduszka, p. Nemo, p. Korzeniowskiego, p. NiemcĂłw, p. Durczoka, p. WP, p. Mtv, p. Michnika, p. McDonald’s, p. WajdÄ™, p. LPR, p. wideo, p. Terentiew, p. Wedla, p. 007, p. JandÄ™, p. ZUS, p. GrocholÄ™, p. Knorra, p. Olejnik, p. NATO, p. Ĺ ĂłdĹş, p. GĂłrniak, p. RMF FM, p. L&My, p. czaty, p. Turnaua, p. IkeÄ™, p. zgagÄ™, p. HoĹ‚dysa, p. Hortex, p. ModÄ™ na sukces, p. SpoĹ‚em, p. Teatr Wielki, p. Widzew, p. CyfrÄ™, p. Rynkowskiego, p. Orbit, p. radio Maryja, p. gratisy, p. OrĹ‚osia, p. WyspiaĹ„skiego, p. EurowizjÄ™, p. rewie, p. Preisnera, p. telegazetÄ™, p. Rutkowskiego, p. Sony, p. Empik, p. Heineken, p. MPK, p. Hausnera, p. SzwedĂłw, p. UW, p. Kropiwnickiego, p. UHT, p. drum’n’bass, p. SamoobronÄ™, p. reset, p. SzczukÄ™, p. Sars, p. KasiÄ™ i Tomka, p. Visa, p. Santorskiego, p. BudkÄ™ Suera, p. audiotele, p. Nestle, p. Express, p. Kamela, p. bioenergoterapiÄ™, p. PIN-y, p. RokitÄ™, p. Dove, p. wiÄ…zanki, p. Rolex, p. Lisa, p. kable, p. CottonďŹ eld, p. mroĹźonki, p. LindÄ™, p. PIT-y, p. Bajora, p. psychotesty, p. Forda, p. Zakopane, p. PO, p. euro, p. papa mobile, p. Biovital, p. GdaĹ„sk, p. Piaska, p. Kuronia, p. Terminatora, p. Tadka, p. mordy, p. BaĹ‚kany, p. Stefana, p. GabryjelskÄ…, p. Kiepskich, p. ochroniarzy, p. Weissa, p. Blue Cafe, p. marketing, p. Raczka, p. WoĹ‚oszaĹ„skiego, p. Teleexpress, p. DrzyzgÄ™, p. taniÄ… ksiÄ…ĹźkÄ™, p. MakĹ‚owicza, p. WyborczÄ…, p. SoĹ‚tysika, p. gĹ‚adĹş, p. Kutza, p. castingi, p. LicheĹ„, p. bankomaty, p. Urbana, p. mikrofalĂłwki, p. Dolara, p. UrbaĹ„skiego, p. The End.

Straszne, a wierzę, şe prawdziwsze niş sam artysta. Rozmyślałem nad tym długo, nie ma ucieczki, nie do obalenia. Pytałem, C. napisał: ...nie są z nikim. To znaczy zawsze jest ktoś obok, ich wierne odbicie w tai jeziora. Miłosz mówi podobnie o poetach. Ich serca nie marzną nawet na mrozie, kiedy przejeşdşa królowa śniegu. Ich serca uzbrojone są odłamkami szkła. Wiesz, potrzebują miłości, o tak, bardzo jej potrzebują, ale to przecieş kolejne pragnienie nienasyconego serca, karmionego ludźmi. I zawsze pierwsi kończą („farewell, lover�, na poşegnanie). C. rozumie. Ja sprzed ery? Wtedy umarłem, umarł On, bo przeczytał słowa buddyjskiego mędrca zen: Ego się zmienia i umiera. Wnioskuję o zmarłym ego, czyli juş nie Ja, moşna i chyba naleşy mówić w trzeciej osobie. Lekarze by powiedzieli, şe się „udławił� (ego), tyle, şe J. nie wierzy w lekarzy. J. nade wszystko w upadkach się kochamy. Jesteś moją siostrą, umrzemy młodo. C. zostanie naszym bratem.

T.

Nabuchodonozor w trąbie, puzonie, oboju, w ariach nieefektowny, w obłędzie niekonsekwentny. Nabuchodonozor trąba, słusznie zmieciony znacznie ciekawszymi partiami Abigail, kochanki, a w końcu şony Verdiego – opowiadałem T. U T. poruszył mnie dystans. Jest spokojem, jakimś doświadczeniem. Zapewne naleşy do zakonu zmieszania, wyodrębnił raz przy mnie ten moment, kiedy zmieszał się, postanowił odnaleźć rytm. Niczym J. spowalnia rytm (w nieświadomości zdaje się, w szaleństwie), tak i on dopiero w wyizolowaniu şyje, w małej celi niezwykłego zakonu, celi zepchniętej z map. Rozciąganie czasu, cisza, waşenie na szalach wartości słów, odmierzanie Boga, tak dniami, nocami, miesiącami. T. trwa juş latami w tej skromnej mądrości, co pozwalało mu odpowiedzieć – Naleşy być otwartym. Wytyczyć granicę. Gruba linia jego jasnych brwi jest proporcjonalna do duşych, mętnych, oceanicznych oczu, które lekko zacienia, i szerokich warg, barków, dłoni. Wygląda dojrzale, choć jest wciąş młody i przystojny, niewysoki, a wysoki. Zmysłowe ciało, rzeźba mięśni nieprzerysowana, młodzieńcza, skóra napięta a miękka, pachnąca świeşo. Przyjeşdşa z dzielnicy mojego dzieciństwa, gdzie mieści się z rodzicami i bratem w małym mieszkanku w bloku. Podąşa wzrokiem za şenującymi odruchami niedorosłych znajomych, jakby mówił – Widziałem. A wtedy obserwowany przez samo jego spojrzenie uświadamia sobie banał. Ze mną rozmawia inaczej, inaczej patrzy. Nasz dystans (mój i T.) jest podwójny, obwarowujący. Staramy się, by mur był niski, by zajrzeć, i tak widzimy, poznajemy się po gotyckich wieşach obronnych w kilku częściach muru, dlatego moglibyśmy milczeć. Nie widziałem go juş kilka tygodni i chyba za nim tęsknię, jak się tęskni za bratem, bliskim, zrozumieniem. Kiedy się ostatnio spotkaliśmy, skierował wzrok na moje nowe buty, zapytał o pieniądze, czy daję radę, zapytał o meble i jakąś wielką panoramę małej bitwy. Gdybyśmy siedzieli nie w pośpiechu, nie pośród naglącego Teraz, powiedziałbym: dobrze, şe tu jesteś, şe moşemy porównywać naszą małość. Za to mówiłem o Nabucco, którego widziałem poprzedniego wieczoru.

Gotycki Ja

List od J. WieczĂłr w Londynie jest parny, poziom ozonu przekroczyĹ‚ czerwonÄ… liniÄ™, piję setnego red bulla „sugarfreeâ€?. PiszÄ™ pod wpĹ‚ywem Demiana, peĹ‚na zĹ‚oĹ›ci i wdziÄ™cznoĹ›ci. Nie wiem, czy znieść umiesz szczerość, z nieĹ›miaĹ‚oĹ›ciÄ…, nawet zaĹźenowaniem, caĹ‚ujÄ™ CiÄ™ na „do widzeniaâ€?, bo wiem o Tobie jedno – Ĺźe zawsze ciÄ…ĹźyĹ‚y Ci, dĹ‚awiĹ‚y CiÄ™ uczucia, bardziej niĹź Ĺ›mierci i Ĺ›wiata boisz siÄ™ sentymentĂłw (?!). I nie jest to lÄ™k przed zdeďŹ niowaniem siebie, bo przecieĹź nie ma ohydniejszego ekshibicjonizmu od pisania powieĹ›ci, w rzeczywistoĹ›ci jest to lÄ™k przed sĹ‚aboĹ›ciÄ… – TobÄ… sprzed ery JogĂłw, TarotĂłw... Czy wolno mi w ogĂłle pisać do Ciebie? – najbardziej lÄ™kam siÄ™ tych zaimkĂłw osobowych, zawsze siĹ‚a rzeczy osobistych, odróşniajÄ…cych siÄ™ od rzeczy istotnych – same niewaĹźne... Być moĹźe jest to przekraczanie niepisanej, ale wyznaczonej granicy pomiÄ™dzy nami, choć rzekĹ‚abym: CzytajÄ…c ten sam Ĺ›wiat, tÄ™ samÄ… rzeczywistość sztuki, jesteĹ›my bliscy i chociaĹźby w tym szukaniu, zachwycie, a nade wszystko – upadkach. A jednak: „ArtyĹ›ci muszÄ… mieć zimne sercaâ€?... To zdanie zapadĹ‚o we mnie, jest wchĹ‚oniÄ™te jak trucizna do kaĹźdego mięśnia, kaĹźdego naczynka. BroniÄ™ siÄ™ przed tÄ… myĹ›lÄ…, wiem, Ĺźe muszÄ™ stanąć kiedyĹ› twarzÄ… w twarz z pytaniem, rozdroĹźem, muszÄ™ ze Ĺ›miertelnÄ… powagÄ…, patetycznie Ĺ›miesznym strachem, opowiedzieć siÄ™ po ktĂłrejĹ› ze stron. I hasĹ‚o to obalić lub uczynić swym pierwszym przykazaniem. Na razie daleko mi do Abraksesa, o ktĂłrym wiem, Ĺźe nie istnieje i to jest moja siĹ‚Ä…. Wiem teĹź o zbawieniu. ChcÄ™ napisać Ci o mojej zĹ‚oĹ›ci, bo jak mi siÄ™ zdaje dokonaĹ‚eĹ› czynu haniebnego. Zawsze podziwiaĹ‚am TwÄ… „świÄ…tobliwośćâ€? w stosunku do ksiÄ…Ĺźek. ByĹ‚eĹ› dla mnie obrazem kapĹ‚ana, co zresztÄ… niejednokrotnie, bogobojnie potwierdzaĹ‚eĹ›. DziĹ› jednak w Demianie znalazĹ‚am

138

3JUB 9 JOEE


Księga MARCIN BAŠCZEWSKI

kropkowanymi imionami. Rzędami cyfr 56345765756787 682342545342543534 czy liter sdgfgfhgjhjhgsdfbvxcbtughgfhghjgfhg..

Nie ma nawet dĹ‚oni. Lepiej powiedzieć, nie posiadajÄ… one jakiejkolwiek faktury. Opisuje je tylko jeden wyraz. D Ĺ O Ĺƒ. Tak samo z resztÄ… jego ciaĹ‚a. C I A Ĺ O. KilkanaĹ›cie liter zĹ‚oĹźonych w pojedyncze wyrazy. Taki jest bohater mojego tekstu.

– To nie ma sensu – powiedziaĹ‚, trzymajÄ…c kieliszek w dĹ‚oni. – Ale co? – odpowiedziaĹ‚a mĹ‚oda barmanka. – To wszystko, moja podróş, moje poszukiwania. Zrozum, przecieĹź tak naprawdÄ™ jesteĹ›my tylko ciÄ…giem liter... – Nie za bardzo rozumiem. – Zadam ci proste pytanie, o imiÄ™. Proste, prawda.. Jak masz na imiÄ™? – No, ja jestem... mĹ‚odÄ… barmankÄ…. – Widzisz, nie masz imienia. To tylko jakiĹ› zwrot okreĹ›lajÄ…cy twĂłj wiek i to, kim masz być. Mnie nawet tego nie nadaĹ‚... – Kto? Nie za bardzo rozumiem. – On. Nie rozumiesz. Jak moĹźesz nie rozumieć? SĹ‚uchaj, mam odnaleźć KsiÄ™gÄ™. TÄ™ KsiÄ™gÄ™. Ale nie chcÄ™. Rozumiesz, gdy jÄ… odnajdÄ™, to wszystko siÄ™ skoĹ„czy... – Dlaczego, to jeszcze nie koniec, bÄ™dzie dobrze, na pewno – mĹ‚oda barmanka uĹ›miechnęła siÄ™. – Nie, wcale nie bÄ™dzie dobrze. BÄ™dzie koniec. ChodĹş, coĹ› ci pokaşę. Zobacz.

Rytmiczne uderzenia o szyny. Stukot pojedynczych dźwięków. Uderzenie. Stukot. Uderzenie. Stukot. – Niech się pan obudzi – poczuł delikatne szarpnięcie – niech się pan obudzi. To pańska stacja... Stał zdezorientowany na peronie. Wokół niego przelatywały tylko lekko zapisane postacie: kobieta, dziecko, oni, one. Niedokończone imiona Ang-, -ila, Mon-. Jakie to miasto, jakie – zadawał sobie w myślach to pytanie – Šomşa? Linbarg? Klee? Próbował odczytać tablice ogłoszeń, zrozumieć zapisane tam ciągi wyrazów: hghghghghghrtytgyhyhjujktomghjnatranshmkkloloppp hghghghghghrtytgyhyhjujktomghjnatranshmkkloloppp hghghghghghrtytgyhyhjujktomghjnatranshmkkloloppp hghghghghghrtytgyhyhjujktomghjnatranshmkkloloppp hghghghghghrtytgyhyhjujktomghjnatranshmkkloloppp hghghghghghrtytgyhyhjujktomghjnatranshmkkloloppp hghghghghghrtytgyhyhjujktomghjnatranshmkkloloppp

Bohater wziÄ…Ĺ‚ pod rÄ™kÄ™ mĹ‚odÄ… barmankÄ™. Razem wyszli na zewnÄ…trz i podÄ…Ĺźyli w nieznanym kierunku. ZmieniajÄ…ce siÄ™ ciÄ…gi liter zaczęły coraz bardziej zanikać. JuĹź nie byĹ‚y widoczne cdfgfdgfdgfdsgfhhjj ani dsfdfgtyteyvbcv. Nagle przed nimi pojawiĹ‚a siÄ™ biaĹ‚a kartka zasĹ‚aniajÄ…ca caĹ‚Ä… przestrzeĹ„ z napisem „Koniec. Dla K... NapisaĹ‚: Marcin BaĹ‚czewski Š 2004â€?.

– Przepraszam, co to za miasto – spytał przechodzącą obok postać. – Przepraszam Pana? – Hgyt6... – usłyszał. – Jak to Hgyt6, przecieş tego nawet nie da się wypowiedzieć? – No po prostu H G Y T 6, co w tym dziwnego – odpowiedział przechodzień. – Fakt.

– Widzisz, tutaj się kończymy. Ale ja się nie poddam, nie poddam się tej przyczynowo-skutkowości. Rozumiesz? Nie odnajdę jej. Ucieknę.

Postanowił udać się do informacji, a stamtąd jak najszybciej do antykwariatu. Tylko tam mógł odnaleźć to, czego od dawna szukał. Ją, tę jedyną, Księgę... – Nieprawda, pójdę do jakiegoś baru i się urşnę – powiedział w myślach – nie dam się sprowokować i robić tego, czego ty chcesz...

Nagle bohater poczuł, şe nie trzyma młodej barmanki, a Księgę. Tę Księgę, jedyną. Koniec Dla K...

Znalezienie podrzędnej speluny nie zajęło mu wiele czasu. Wystarczyło iść za tymi wykrzywionymi znakami unoszącymi się w powietrzu. Za tymi osobnikami z za-

NapisaĹ‚: Marcin BaĹ‚czewski Š 2004

139

3JUB 9 JOEE


Owad MARCIN BAĹ CZEWSKI

ksztaĹ‚t typowy dla motyli. Taki dość podĹ‚uĹźny. Zbudowane byĹ‚y z chitynowego pancerzyka. I tak naprawdÄ™, wbrew pozorom, byĹ‚y one najciekawszym elementem caĹ‚ego zwierzÄ™cia. Od czubka gĹ‚owy, aĹź do kraĹ„ca odwĹ‚oku, na ciele owada wymalowana byĹ‚a rÄ™koma natury niesamowita mozaika. Wszystko zaczynaĹ‚o siÄ™ şóĹ‚tym koĹ‚em, ktĂłre przemieniaĹ‚o siÄ™ w dwa kwadraty, jeden w kolorze niebieskim, drugi w zielonym. Z tych natomiast wyrastaĹ‚y trzy ksztaĹ‚ty podobne do trĂłjkÄ…tĂłw: pomaraĹ„czowy, czerwony oraz fioletowy. One natomiast tworzyĹ‚y nieskoĹ„czonÄ… ilość kropeczek rozsianych po caĹ‚ym ciele. ChociaĹź przy bliĹźszym przyjrzeniu siÄ™ moĹźna byĹ‚o dojść do wniosku, Ĺźe tak naprawdÄ™, to te ksztaĹ‚ty podobne do figur wynikajÄ… kaĹźda z kaĹźdej, a nie kolejno jedna z drugiej. A okreĹ›lone przeze mnie chwilÄ™ temu kolory zamieniaĹ‚y siÄ™ miejscami na ciele owada. TrochÄ™ bojÄ™ siÄ™, Ĺźe mĂłj uproszczony opis mozaiki jest zbyt ubogi jak na takie arcydzieĹ‚o. Niestety, nie potrafiÄ™ tego lepiej opisać, a tym bardziej namalować. PostanowiĹ‚em zrobić kilka zdjęć, jednakĹźe sÄ… one jeszcze u fotografa i czekajÄ… na wywoĹ‚anie. Tak wiÄ™c na razie caĹ‚y opis jest jedynie zarysem dla caĹ‚oĹ›ci sylwetki pajÄ™czaka. ZdecydowaĹ‚em siÄ™ zakopać mojego przyjaciela na podwĂłrku. SchowaĹ‚em go do worka na Ĺ›mieci i wieczorem wykopaĹ‚em dół. I tyle z niego pozostaĹ‚o. Kilka istotnych i mniej istotnych wspomnieĹ„. Kilka wydarzeĹ„ i mĂłj marny opis tego przedziwnego zwierzÄ™cia. I jak zwykle, same pytania bez odpowiedzi. A przecieĹź to on miaĹ‚ być odpowiedziÄ… na wszystko.

MĂłj owad byĹ‚ sympatycznym zwierzÄ…tkiem. ByĹ‚, gdyĹź dziĹ› rano znalazĹ‚em go martwego. LeĹźaĹ‚ pomiÄ™dzy monitorem a telewizorem. Smutne. Tak naprawdÄ™ mĂłj owad byĹ‚ jedyny w swoim rodzaju. I to nie tylko z tego powodu, Ĺźe byĹ‚ dość duĹźy, miaĹ‚ na oko czterdzieĹ›ci centymetrĂłw. Jego najwaĹźniejszÄ… zaletÄ… byĹ‚o to, Ĺźe potrafiĹ‚ mĂłwić. ChociaĹź robiĹ‚ to rzadko i niechÄ™tnie, umilaĹ‚ mi Ĺźycie, opowiadajÄ…c róşne, dziwne historie ze swojego Ĺźycia. Jak ta, wedĹ‚ug ktĂłrej miaĹ‚ mieć ponad siedemset lat i w dawnych czasach miaĹ‚ być zabawkÄ… w rÄ™kach jakiegoĹ› chiĹ„skiego cesarza. Pewnie owad kĹ‚amaĹ‚, bo czÄ™sto tak robiĹ‚. I to nie tylko ze swoim wiekiem, raz mĂłwiÄ…c o osiemdziesiÄ™ciu, raz dwunastu czy znowu trzydziestu latach swojego Ĺźywota. KĹ‚amaĹ‚, mĂłwiÄ…c, Ĺźe jest odpowiedziÄ… na wszystkie zagadki Ĺ›wiata. Bo przecieĹź byĹ‚ jedynie gadajÄ…cym owadem. No, ale mniejsza z tym. I tak juĹź nie Ĺźyje. DoszedĹ‚em do wniosku, Ĺźe smutno tak pozostawić go i jego Ĺźycie, ot tak. Bezsensownie byĹ‚oby o wszystkim zapomnieć. Tak wiÄ™c postanowiĹ‚em chociaĹź zapisać, jak wyglÄ…daĹ‚ ten tajemniczy stwĂłr. Jak wyglÄ…daĹ‚ mĂłj, jedyny w swoim rodzaju, przyjaciel? Na pierwszy rzut oka widać, Ĺźe byĹ‚ niesymetryczny. Po jednej stronie dwa skrzydĹ‚a, po drugiej tylko jedno. Tak samo z czuĹ‚kami czy nóşkami. ZastanawiaĹ‚em siÄ™ przez caĹ‚y czas, czy owad ma pĹ‚eć. OkazaĹ‚o siÄ™, Ĺźe owszem, i to nawet dwie. PosiadaĹ‚ oba rodzaje gonad ten niewielki hermafrodyta. Co warte zapamiÄ™tania, to Ĺźe miaĹ‚ naprawdÄ™ przeĹ›liczne oczy. DuĹźe niebieskie oczy, trochÄ™ tak jak u mojej byĹ‚ej dziewczyny, tylko Ĺźe ona w sumie byĹ‚a o niebo piÄ™kniejsza. Dziwne, bo patrzÄ…c przypominaĹ‚ raczej psa czy maĹ‚e dziecko niĹź jakiegoĹ› pajÄ™czaka. Być moĹźe byĹ‚ po prostu mÄ…drym owadem. GĹ‚owa i odwĹ‚ok miaĹ‚y

Dla K...

140

3JUB 9 JOEE


fot. bartosz maz


fot. bartosz maz

Na następnej stronie: Izabella [Degardo] Pajonk, Portret Ewy Sonnenberg



Patrycja Musiał, Michał Witkowski – Bahama Na następnej stronie: Garudor, z cyklu Koks



Ola Kwiatkowska, Maska i śmierć

(‌) Umysł jest dla siebie Siedzibą, moşe sam w sobie przemienić Piekło w Niebiosa, a Niebiosa w piekło. Mniejsza, gdzie będę, skoro będę sobą‌ (John Milton, Raj utracony)

Na następnej stronie: Ola Kwiatkowska, z cyklu Elenai




Obszary odmienności (fragm.) IZABELA FILIPIAK

Szeremere

seksualna kobieta nigdy by się w ten sposób nie wyraziła, wiedząc, şe męşczyźni nie są od tego, şeby być piękni. Ale taki to jest warunek, aby ona mogła w swych oczach uchodzić za to, czym się czuje, za coś „przynajmniej pośredniego�. Wszystko dobrze, dopóki jest to tylko kwestia jej wewnętrznych odczuć i jak długo pozostanie emocjonalną niewolnicą swojej matki. Taki układ jest przecieş idealny dla jednej, jak i drugiej strony. W poemacie Szeremere matka jest halucynacją. Tylko w ten sposób moşna usprawiedliwić to, o czym się za chwilę opowie.

Poemat Szeremere pochodzi z KsiÄ™gi poezji idyllicznej Marii Komornickiej. Pisana w Grabowie KsiÄ™ga poezji idyllicznej to zbiĂłr wierszy i poematĂłw datowanych 1917-1927, o róşnej dĹ‚ugoĹ›ci i stylu. Pisane byĹ‚y one juĹź zatem po zakoĹ„czeniu leczenia w maĹ‚ych, prywatnych klinikach, w ktĂłrych K. przebywaĹ‚a od 1907 do 1914 roku. KsiÄ™ga poezji idyllicznej nadal pozostaje w rÄ™kopisie i nic bliĹźszego o datach powstania poszczegĂłlnych, zawartych w niej utworĂłw nie wiadomo.

MaĹ‚y w gorÄ…czce leĹźy – OtwarĹ‚y siÄ™ mĂłzgu Ĺ›ciany, Widok to niesĹ‚ychany!6 Chore dziecko gorÄ…czkuje i miesza odczucia z fantazjÄ…, widzi rzeczy, ktĂłrych nie ma: AnioĹ‚y i Erynie. SiedzÄ…ca przy Ĺ‚óşeczku matka ma „wiele twarzyâ€?. Z poczÄ…tku jest Ĺ‚agodna i Ĺ›liczna, „uciĹ›niony anioĹ‚â€? (ona cierpi, trzeba jej współczuć), zaraz potem jest PrababkÄ…, waĹźnÄ… postaciÄ… z panteonu WĹ‚asta, mÄ…drÄ… i zacnÄ… „MatkÄ… Muz i GeniuszĂłwâ€?, Ĺ›wiÄ™tÄ… „Rasy mojej TajemnicÄ…â€? z jasnym czoĹ‚em, Ĺ›wietlanymi licami i caĹ‚ym romantyczno-patriotycznym sztafarzem. Ta manipulacja trwa do chwili, aĹź ujawniona zostaje jej faĹ‚szywość. Obiekt nie chce być dĹ‚uĹźej manipulowany. Zwraca to, co widzi:

Jest jeden list z Zakopanego pisany we wrześniu 1902 przez córkę do matki (w szczytowym punkcie ich dobrych relacji). „Zakopane jest raczej lichą dziurą, akustyczne pod względem plotek, obrzydliwy babiniec�2. Jej odraza do „babstwa� nie osłabnie przez całe şycie, ale teş babstwa nigdy Komornicka nie utoşsamiała z kobiecością. Wydaje się, şe ona ledwo dochodzi do siebie. „Ale ludzie są szkaradni. Nie przyjmuj Mamo, bym osobiście od nich cierpiała – wiesz, şe jestem bronną, a od pewnego czasu i rozwaşną – przez to właśnie mój chłód i obojętność czynią mnie świadkiem całego trzęsawiska ludzkiej nędzy. To bardzo zdrowo, bardzo pouczająco�3. List pisany jest w rok po awanturze o Halszkę. Matka widocznie uwaşa, şe jej córka zbyt nierozwaşnie angaşuje się w sprawy ludzi, którzy naduşywają jej przyjaźni. Jej córka, wcześniej entuzjastyczna, widać sparzyła się dość, aby zachowywać wobec nowych znajomości chłód i obojętność. Zapewne wcześniej omówiły to z matką, şe powinna się trochę zdystansować, jeśli nie chce, şeby spotykały ją rozczarowania. Najchętniej şyłaby „z aniołami – gdyby chcieli nie wzgardzić�4. Na szczęście w matce znajduje schronienie. „A domem jesteś mi Ty�5. W kolejnym liście poetka opisuje osoby mieszkające w pensjonacie. „Jest konserwujący się starzec, jedyny przedstawiciel płci dla mnie pięknej, i jest melancholijne dziewczę z duşym nosem i wielkimi oczyma, – jest takşe jakiś twór osobliwy, o którym zawyrokowałam, şe musi być studentką Krakowską, ale która, o ile sądzić mogę, musi być czemś nieco innem (...)�.6 Adresatka występuje tu widocznie w charakterze straşniczki cnoty, trzeba ją zapewnić, şe starzec jest jedynym godnym obiektem zainteresowania, zanim wspomni się o tym, şe w pensjonacie mieszkają dwie młode kobiety, a jedna z nich jest studentką. Komornicka się stara, ale potrafi zaledwie przyblişać doświadczenie; heteroFot. obok: SURVIVAL

3JUB 9 JOEE

Mamo!... Nie rób tej miny! Ah, jej, jej, jej, jaki ja nieszczęśliwy, Gdy przez środek twarzy Ściągniesz sobie tę fałdę Podejrzliwości, szyderstwa, uporu! Jak ta imość przed laty, przed laty, Która sprzedawała bilety na parady I oglądała kaşdą mą złotówkę, Czy aby prawdziwa!... Zasłona spada, ukazuje się paskudna, lichwiarska strona matki. I oto kolejne ujęcie: matka klęcząca u łoşa ojca, Delfina Potocka słuchająca Chopina, jako reinkarnacja Matki (ta matka to Polonia). W poemacie tym stylizowane tableaux vivantes przecinane są twardymi momentami „prawdy� (halucynacji, która jest prawdą w przeciwieństwie do halucynacji, która jest romantyczną stylizacją).

Oto ległaś w pysze... odpoczywasz. Lśni się hytre oko; wieloznaczny Uśmiech znad fałszywych pereł Pół odsłania7.

141


niş uznać, şe jest się własną matką (zwłaszcza gdy podmiot wiersza Szeremere w şaden sposób własną matką nie jest). Co zatem? Co ma ten podmiot uczynić? Jeśli wisielec stał się „punktem oparcia do poruszenia samego siebie� dla poety-bohatera Kwiatów zła, to gdzie w przestrzeni Księgi poezji idyllicznej mógłby widnieć podobny punkt – stabilny i zewnętrzny? Obraz Wspomnienia kartoflanego dołka oddala się od sceny „przesypywania� i metafizycznie odpływa do przedwieków, kiedy to „pierwsze potomstwa Tytanów�, pokonane „grozą�, musiały chować się pod ziemię. Wiersz ten został umieszczony w porządku Księgi zaraz po Szeremere, niczym ilustracja zawartego tam prawa. Pierwsze potomstwa Tytanów – to przecieş są potwory, które ukryły się we wnętrzu ziemi13. Dwadzieścia stron dalej – jest to mniej więcej 1/3 Księgi – następuje kapitulacja i jest nią wiersz Dobry synek. Wojna gigantek nie nastąpiła. Podmiot deklaruje swoją toşsamość i swoją przynaleşność:

Pół zakrywa. Metamorfozy matki budzÄ… w dziecku przeraĹźenie, poniewaĹź nie moĹźna ich racjonalnie uzasadnić. Jak wyjaĹ›nić to, Ĺźe ukochana osoba jaĹ›nieje szlachetnoĹ›ciÄ… oblicza, a za chwilÄ™ robi krzywe miny? Ta straszna dynamika huĹ›ta emocjami podmiotu i musi zostać „zwrĂłconaâ€? (pamiÄ™tamy KristevÄ… i to, co najpierw jest abject – koĹźuch na mleku). LuĹşny wers przechodzi w regularny dziesiÄ™ciozgĹ‚oskowiec. To juĹź mĂłwi dorosĹ‚y podmiot. KoĹ„czÄ… siÄ™ wizje, czas na konkluzje, matka zostaje nazwana „NiezbĹ‚aganÄ… StróşÄ… mojej cnotyâ€?8 i jako taka czyni wszystkie kobiety podobne do niej, to znaczy podejrzane. KaĹźda z nich moĹźe przecieĹź, podobnie jak matka, ujawnić w nieoczekiwanej chwili swĂłj „jadâ€?, swe ukryte dno. Wybawienie moĹźe przyjść tylko od tej, „co obliczem / Ciebie, Mamo, nie przypomni w niczem!â€?9. Podmiot KsiÄ™gi poezji idyllicznej (inaczej niĹź bohater tragiczny Les Fleurs du Mal, ktĂłry skĹ‚onny jest projektować swe pierwotne rozszczepienie na a to zbyt chĹ‚odnÄ…, a to zbyt radosnÄ… kochankÄ™) zmierza wprost do ĹşrĂłdĹ‚a kompleksu, mierzy siÄ™ z matkÄ…. To straszliwe zadanie. Trudniejsze niĹź wznieść siÄ™ ponad indywidualny poziom maĹ‚ostkowych pretensji, by w koĹ„cu, olĹ›niony na widok bezkresu, lokujÄ…c siÄ™ w gwieĹşdzistÄ… noc Na pĹ‚askim dachu, doznać spokoju. Dlatego poeta-bohater KsiÄ™gi poezji idyllicznej woĹ‚a o pomoc – ktoĹ› musi wyĹ‚onić siÄ™ z tego bezkresu, kobieta zapewne, tak róşniÄ…ca siÄ™ od matki, Ĺźeby mĂłc siÄ™ z jej „przeksztaĹ‚tamiâ€?10 zmierzyć. Choć moĹźna sÄ…dzić, Ĺźe nie jest to zadanie wcale trudne (matka albo pozuje, niczym do portretu, albo ujawnia ukryty pod pozÄ… faĹ‚sz, moĹźna wiÄ™c sÄ…dzić, Ĺźe wystarczy być „sobÄ…â€?, aby siÄ™ z niÄ… zmierzyć), to pamiÄ™tamy uwagÄ™ Rainszmid-Kuczalskiej o kultywowanej, ostentacyjnej i faĹ‚szywej w koĹ„cu sĹ‚aboĹ›ci wychowywanych ciÄ…gle dla „salonowych pozorĂłwâ€? Ăłwczesnych mĹ‚odych kobiet. Sama przestrzeĹ„ mitu nie wystarcza – potrzebna jest osoba, ktĂłra ma siĹ‚Ä™ ucieleĹ›nić mit. W miarÄ™ postÄ™pu KsiÄ™gi poezji idyllicznej wytraca siÄ™ nadzieja na moĹźliwÄ… do osiÄ…gniÄ™cia w doczesnych warunkach dorosĹ‚ość. Zaraz po Szeremere nastÄ™puje Wspomnienie kartoflanego doĹ‚ka, czyli wiersz, ktĂłry zupeĹ‚nie nie ma sensu. Jest najdziwniejszy ze wszystkich wierszy w KsiÄ™dze. Lecz rozumiemy juĹź tÄ™ ukrytÄ… zasadÄ™ (jej przejaw dostrzegamy w wierszu StrzyĹź)11, Ĺźe psychotyczne dekoracje sÄ… tam, gdzie coĹ› waĹźnego chce i nie chce, nie moĹźe, ale pragnie być powiedziane. WĹ‚ast wie, Ĺźe jest kontrolowany i zamazuje za sobÄ… Ĺ›lady. To delikatne zadanie; chodzi o to, Ĺźeby trochÄ™ ukryć, a trochÄ™ zamazać, utracić kilka przesĹ‚aĹ„, ale inne, czy nawet caĹ‚ość, ocalić przed zniszczeniem. JÄ™zyk szaleĹ„stwa jest wygodnym przykryciem. „ByliĹ›my pod ziemiÄ… razem,/ Ja i dwie panie urocze/ I kieĹ‚kujÄ…ce kartofelkiâ€?12. Wiemy o tym od czasu, gdy Tristan w przebraniu szaleĹ„ca odwiedzaĹ‚ IzoldÄ™. Ale zaraz okaĹźe siÄ™, Ĺźe sprawa dzieje siÄ™ pod ziemiÄ… tylko dla zmylenia tropĂłw. „Jasno bronzowe przezroczeâ€? to naprawdÄ™ przeĹ›witujÄ…ce deski strychu. Przez ktĂłre, jak wiemy z Obrazka z sanatorium, zwykĹ‚ kapać deszcz. „Jaâ€? jest kartoflanym doĹ‚kiem i kartofelkiem, przesypywanym w ciszy, ktĂłrej nie sposĂłb dotknąć sĹ‚owem. IdyllÄ™ sceny zakĹ‚Ăłca jeden wtrÄ™t, ktĂłry byĹ‚by dziwaczny („WoĹ„ jej, chĹ‚Ăłd, hytra Laszka - -â€?), gdybyĹ›my nie pamiÄ™tali, Ĺźe „hytrośćâ€? jest cechÄ… matki, ktĂłra mogĹ‚a jej zostać wytkniÄ™ta tylko w halucynacyjnej wizji. To „hytroĹ›ciÄ…â€? paraliĹźowany jest wciÄ…Ĺź niedojrzaĹ‚y poeta skĹ‚onny do idealizacji. Czy zatem proces z Les Fleurs du Mal jest konieczny – czy konieczna jest utrata niewinnoĹ›ci? Ale jak niby podmiot wiersza Szeremere miaĹ‚by udzielić na to zgody? Wszak Ĺ‚atwiej przyznać, Ĺźe jest siÄ™ dziobanym przez ptaki wisielcem (co Baudelaire uczyniĹ‚ i tak staĹ‚ siÄ™ wiÄ™kszy niĹź swĂłj wstrÄ™t i rozpacz po stracie fantazji o wyspie Wenus),

Chcę, by powiedziano o mnie: Był syn, tak zacny ogromnie, ŝe Matce, z wielkiej radości Rozrosły się w piersiach kości14. Gdyş – choć prawa romansu rodzinnego okazały się silniejsze niş zbawcze fantazje, chociaş uwolnienie od matki w sensie praktycznym i psychologicznym stało się o tyle nieopłacalne, co niemoşliwe, to przecieş zostało nam świadectwo tych zmagań, a to dlatego, şe podmiotowi Księgi udało się przemycić wiadomość o crimes maternels15. A to, po zniknięciu drugiego tomu Szkiców i Halszki, moşna uznać za osiągnięcie. Gdyş chociaş przestaliśmy być kobietą, to nie przestaliśmy być potworem i moşe na tym nam nie zaleşało, şeby przestać.

Idylliczność Czy tytuĹ‚ zbioru – KsiÄ™ga poezji idyllicznej – byĹ‚ ironicznym komentarzem, a jeĹ›li tak, to wobec czego? Zbioru wierszy, kolekcji nadzwyczajnych kwiatĂłw, ktĂłre rozkwitĹ‚y bujnie na poĹźywkach, jakimi sÄ… najczęściej rozczarowanie, odraza i bĂłl? Recepcyjnej przestrzeni, w ktĂłrej zbiĂłr ten przecieĹź nigdy nie znajdzie miejsca? Zbyt wysokiej ceny, ktĂłrÄ… poeta zapĹ‚aciĹ‚ za przetrwanie (ale nie róşniĹ‚ siÄ™ tym od swojskoĹ›ci, ktĂłra go pognÄ™biĹ‚a)? „Zachowujemy swobodÄ™ wobec zbyt cięşkich wymagaĹ„ kultury – mamy bowiem w gĹ‚Ä™bi duszy zawsze jakÄ…Ĺ› idyllicznÄ… „sielsko-anielskÄ…â€? ucieczkÄ™. Tak zwolna staje siÄ™ dla nas ojczyzna schronieniem naszej niedojrzaĹ‚oĹ›ci, braku woli, upadku ducha. Kultura jest u nas stanem indywidualnym, to zaĹ› sielankowe schronienie, stanem zbiorowym, gruntem, na ktĂłrym porwani przez róşne prÄ…dy współczesnego europejskiego Ĺźycia Polacy spotykajÄ… siÄ™ i rozumiejÄ…â€?16. Idylliczność... ByĹ‚aby zatem ironicznym mrugniÄ™ciem oka czy teĹź wspĂłlnym polem, do ktĂłrego Odmieniec wciÄ…Ĺź chce siÄ™ wpisać, do ktĂłrego pragnie naleĹźeć? W Uwagach do niniejszej ksiÄ™gi, w punkcie VI, autor pisze: „NazwaĹ‚em treść tej KsiÄ™gi ››poezjÄ… idylliczną‚‚, a tytuĹ‚ ten usprawiedliwiajÄ…: tĹ‚o wojny oraz nastrĂłj pacyfistyczny. Z wiÄ™kszÄ… jeszcze skutecznoĹ›ciÄ… mĂłgĹ‚bym jÄ… okreĹ›lić jako POEZJĘ ASCETYCZNÄ„ i sÄ…dzÄ™, Ĺźe jedynie uczniowie ASKEZY zdolni sÄ… jÄ… rozumieć naleĹźycieâ€?17. Nie jesteĹ›my uczniami ASKEZY i chyba juĹź nie bÄ™dziemy. Dlatego cieszymy siÄ™, Ĺźe WĹ‚ast nie nazwaĹ‚ swojej ksiÄ™gi „poezjÄ… ascetycznÄ…â€?, gdyĹź wyzbyĹ‚by siÄ™ róşnych tropĂłw i odniesieĹ„ zachowanych w oryginalnym tytule. Jeden

142

3JUB 9 JOEE


„Tu poĹ›cig ciÄ™ ni kara Ĺźadna nie dogoniâ€? – RzekĹ‚a i znikĹ‚a w lesie dĹşwiÄ™czÄ…cych ďŹ larĂłw, W ramieniu mocnÄ… pieczęć swej dziewiczej dĹ‚oni ZostawiajÄ…c mi z echem coraz dalszych gwarĂłw.

wiersz wcześniej, przed Dziadowskimi şartami (tam, gdzie zakamuflowana została prababka) znajdujemy Sen lajbgwardzisty. Zaczyna się on tak:

Skazany bez apelu w komnatach Królowej Patrzyłem na oblicze jej blade, bezradne, Nie mogąc win swych znaleźć w şadnym kątku głowy, I trwogi przed wyrokiem nie czując teş şadnej28.

Niedostępna szatanom, katedralna cisza Objęła mnie – i długie samotne godziny Trwało zdumienie czarem tkniętego przybysza, Przez Vestalkę wolnego od kary i winy22.

Sen lajbgwardzisty to wzorcowy przykład tego, jak operuje idylliczność w obrębie Księgi. Skazany bez apelu to znaczy – bez moşliwości apelacji. Zbrojne zastępy tu „za chwilę będą....�. Królowa jest bezsilna.

KruczowĹ‚osa Westalka zdoĹ‚a dokonać tego, czego nie dokonaĹ‚a sĹ‚abnÄ…ca KrĂłlowa, i nie ma o co wszczynać „wojny bogiĹ„â€?. A cóş to za wina, co to za wyrok? Jakie sÄ… winy lajbgwardzisty – zobaczymy za chwilÄ™. DoceĹ„my tymczasem, Ĺźe „kobietaâ€? (Westalka, ale postawna i majÄ…ca „łonoâ€?) ma moc odczarowania ciąşącego nad lajbgwardzistÄ… fatum i odwrĂłcenia siĹ‚y wyroku. Z powiewem wichury sybilliczna dziewczyna wnosi ze sobÄ… siĹ‚Ä™ oczyszczajÄ…cÄ…. W cichej przestrzeni katedralnej pojawia siÄ™ w koĹ„cu takĹźe i ojciec – Imperator w zbroi. Czy wykona gest Komandora i – przypominajÄ…c winÄ™ i pieczÄ™tujÄ…c jÄ… zarazem, Ĺ›ciĹ›nie rÄ™kÄ™ uciekiniera i zabierze jÄ… ze sobÄ… do piekĹ‚a? SkÄ…dĹźe znowu! To nie opera, tylko operetka.

Wtem... na oĹ›cieĹź otwarĹ‚y siÄ™ biaĹ‚e podwoje – WbiegĹ‚a – zrywajÄ…c dĹ‚oniÄ… jasny nimb welona – BiaĹ‚a KapĹ‚anka Vesty; Ĺ›nieĹźnogwiedne zwoje Szat opĹ‚ywaĹ‚y bujny wzrost i marmur Ĺ ona19.. Zwróćmy najpierw uwagÄ™ na to, do jakiego stopnia nic tu do niczego nie pasuje. Ĺšcigany lajbgwardzista. KrĂłlowa na swych komnatach. WbiegajÄ…ca Westalka. KaĹźda z tych postaci pochodzi z innej bajki – wiedzie za sobÄ… wĹ‚asne konotacje. Zestawienie ich razem nie jest nawet groteskowe (chociaĹź mogĹ‚oby być, gdyby to byĹ‚ film), nie jest piÄ™kne (chyba Ĺźe zajÄ…Ĺ‚by siÄ™ nim Paul Delvaux) – jest niestosowne20. Co jest ich wspĂłlnym tĹ‚em? Zaraz siÄ™ okaĹźe – katedra. Za czyjÄ… sprawÄ… te postaci wchodzÄ… ze sobÄ… w relacje? PoniewaĹź wiersze pisze zdruzgotany poeta, to naleĹźy przyznać racjÄ™ StanisĹ‚awowi Pigoniowi, ktĂłry pisze, Ĺźe KsiÄ™ga poezji idyllicznej to „smutne Ĺ›wiadectwo ruinyâ€? – w rzeczy samej, oglÄ…damy pejzaĹź po eksplozji. To, co dotÄ…d byĹ‚o uznawane za rzeczywistość, runęło. Okazuje siÄ™, Ĺźe brodzimy wĹ›rĂłd zwaĹ‚Ăłw teatralnych dekoracji. A cóş siÄ™ za nimi ujawniĹ‚o – moĹźe przysĹ‚oniĹ‚y nam coĹ› piÄ™kniejszego? Otóş dalej widzimy tylko teatralne zaplecze, czarne, usmolone Ĺ›ciany i trochÄ™ zerwanych kabli. Zbieramy zatem resztki porozrzucanych przez uderzenie dekoracji – sprawia nam pewnÄ… trudność, Ĺźe pochodzÄ… one z róşnych sztuk, epok, poetyk – i prĂłbujemy uĹ‚oĹźyć z nich coĹ› na ksztaĹ‚t wĹ‚asnego piÄ™kna. Dlatego, Ĺźe przeraĹźajÄ… nas te czarne Ĺ›ciany i sterczÄ…ce kable. Jak bardzo chcemy mieć wokół siebie coĹ›, co przypomina rzeczywistość. Idylliczność to zatem rodzaj zasĹ‚ony, ktĂłrej podmiot uĹźywa, aby zaprzeczyć klÄ™sce, ktĂłra jest prawdÄ…, a potem, z czasem, zaprzeczyć takĹźe swoim oryginalnym intencjom. Idylliczność ma zĹ‚agodzić poniĹźenie, stĹ‚umić gniew i ukazać podmiot jako dobrego gĹ‚upka (obĹ‚Ä™d staje siÄ™ barwÄ… ochronnÄ…). Idylliczność to nieprzystajÄ…ce do siebie elementy, lajbgwardzista, księşyc i Westalka, Legenda o Ĺ›wiÄ™tym Aleksym, buddyzm, archanioĹ‚ MichaĹ‚ i tropiki; idylliczność to pejzaĹź eklektyczny. Przed oniemiaĹ‚ym w zachwycie PoetÄ… Westalka powiewa „kruczymi kÄ™dzioramiâ€?, znanymi nam juĹź z wiersza Muza, ale nie znaczy to, Ĺźe jest ZofiÄ… Villaume. Jest postaciÄ… z „polskiego tarotaâ€?, ktĂłrego stawia MieczysĹ‚aw PorÄ™bski, i wystÄ™puje do pary z innÄ… postaciÄ… z tego samego tarota – KrĂłlowÄ…21. Eklektyczność ma, jak widać, swoje wspĂłlne ĹşrĂłdĹ‚o. KapĹ‚anka, „dostojnym BĂłstwa opatrznego ruchemâ€?, ratuje poetÄ™.

Wtem – zrywam siÄ™... NademnÄ… Imperator w zbroi!... ...WyjÄ…Ĺ‚ grzebyk z zanadrza, i, ojcowskim gestem JÄ…Ĺ‚ poprawiać mi wĹ‚osy, tĹ‚omaczÄ…c Orestem Sens moralny mytycznej tej przygody mojej. „A terazâ€?, rzekĹ‚, „spóźniony zjemy podwieczorekâ€? (Tu uĹ›miech siÄ™ przewinÄ…Ĺ‚ po boskim proďŹ lu) „Wiem, Ĺźe dbasz o to, zwĹ‚aszcza gdy w angielskim stylu.â€? „... A Panie juĹź zbadaĹ‚y twĂłj sercowy worekâ€?23. Co tu siÄ™ dzieje? Ojciec tĹ‚umaczy przygody syna „Orestemâ€? i gĹ‚aszcze go przy tym poniĹźajÄ…co po gĹ‚owie. Orestes byĹ‚ Ĺ›cigany za zabĂłjstwo matki przez Erynie, ktĂłre pojawiÄ… siÄ™ później w towarzystwie matki (Szeremere). Czy WĹ‚ast chciaĹ‚ zabić matkÄ™? Czy to byĹ‚o trudne? Czy uwaĹźaĹ‚, Ĺźe jego Ĺźycie zacznie siÄ™ wraz z jej Ĺ›mierciÄ…? Czy juĹź nie dość jÄ… zabijaĹ‚ swoim uporem? Czy szalone listy, wysyĹ‚ane z klinik, ktĂłrymi wyprowadzaĹ‚ jÄ… z rĂłwnowagi, nie sprawiaĹ‚y mu nadzwyczajnej satysfakcji? Czy nie umarĹ‚a o wiele za późno? Czy celem idyllicznoĹ›ci jest zĹ‚agodzenie stale odczuwanej grozy? A to, co odbieramy jako niezgrabnoĹ›ci, nieporÄ™cznoĹ›ci KsiÄ™gi poezji idyllicznej, to sÄ… zaledwie momenty, w ktĂłrych groza – pokryta lukrem lirycznoĹ›ci – wybrzusza siÄ™ i zadaje kĹ‚am sĹ‚odyczy? A moĹźe idylliczność to jest duszÄ…co-mdlÄ…ce odczucie, ktĂłre podchodzi do gardĹ‚a, wtedy gdy okazuje siÄ™, Ĺźe oczekiwany przez nas dramat siÄ™ nie rozegra. A wolelibyĹ›my dramat. Ale w zamian dostajemy zapewnienie, Ĺźe nie grozi nam niebezpieczeĹ„stwo, chociaĹź wiemy, Ĺźe w samym Ĺ›rodku Arkadii leĹźy nie pĹ‚yta nagrobna, ale rozkĹ‚adajÄ…cy siÄ™ trup. Ĺťeby zataić odĂłr, rzuca siÄ™ kartki papieru na cuchnÄ…ce zwĹ‚oki. GdyĹź nie musimy wykonywać pracy jaĹşni i przypominać sobie, gdzie leĹźy trup. Zapewnia siÄ™ nas, Ĺźe nie byĹ‚o Ĺźadnej zbrodni. Ojciec czesze syna grzebykiem – i tym samym problem zostaje zagĹ‚askany. Potem nastÄ…pi jeszcze podwieczorek – w angielskim stylu, czyli wyĹźej od emocji, instynktĂłw i uczuć stawiajÄ…cy dobre maniery. Idylliczność to gĹ‚askanie po gĹ‚owie, majÄ…ce zaĹ‚agodzić napiÄ™cie emocjonalne (gniew, wĹ›ciekĹ‚ość), kiedy narasta ono zbyt wysoko, bez szans na pozytywne rozwiÄ…zanie. SamogĹ‚askanie i samozakĹ‚amanie – zasĹ‚ona dymna i nastÄ™pujÄ…ca konfuzja. Trudno rozeznać siÄ™ we wĹ‚asnych

„Chodź!�... rzekła mocno, wiodąc z energią wichury, I znalazła się ze mną w rozległej i białej Przestrzeni kolumnowej, gdzie jasnych ech chóry Przyjęły jej wtargnięcia zamęt oszalały.

143

3JUB 9 JOEE


17. M. Komornicka, Uwagi do niniejszej księgi, [w:] Księga poezji idyllicznej , s. 496. 18. M. Komornicka, Sen lajbgwardzisty, tamşe, s. 42. 19. Tamşe. 20. W rzeczy samej katedralno-antyczna sceneria i odgłosy pościgu kontrastowane z ciszą przywołują natychmiast obraz Paula Delvaux, Śpiąca Venus . Tam, na pierwszym planie, leşy śpiąca naga kobieta, najwidoczniej tytułowa Wenus. Po lewej stronie od jej szezlonga stoi kompletnie ubrany zgodnie z modą z końca XIX wieku kobiecy manekin. Naprzeciw niego ustawiony jest kościotrup, który, zatrzymany w ruchu, przypomina „anatomiczny preparat�, występujący teş zresztą w przestrzeni Księgi (w pastiszowym wierszu Na nutę „Straşackiej�, s. 437). Po prawej stronie od szezlonga i w dalszym planie na antycznym dziedzińcu równieş „antycznie� nagie kobiety, zaniepokojone i wołające w noc. Nie widzimy przyczyny ich rozpaczy lub strachu. Nad sanktuarium wznoszą się milczące góry i półksięşyc. 21. Muza (bohaterka wiersza o tym samym tytule, omówionego w rozdziale III) wędruje przez „kraj Lechicki�, şeby „uświęcić smętną mą eklogę� (Księga poezji idyllicznej , s. 139). Ekloga ma ten sam źródłosłów, co „eklektyczny�, oba pochodzą od greckiego słowa „eklegein� – wybierać. Muza to waşna postać, która łączy w sobie antyk i współczesność, polskość i ekscentryczność. Muza to wreszcie stereotypowa postać z historycznego polskiego pejzaşu. Pyta Mieczysław Porębski: „Czym jest stereotyp? Czym jest stereotyp Greka, ŝyda, Rzymianina, Francuza, Anglika, Polaka? Myślę, şe jest uhistorycznionym archetypem. Sam bowiem archetyp nie ma historii�. (M. Porębski, Polskość jako sytuacja , Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002, s. 113). Archetyp trwa w bezczasowości Wielkiego Czasu. „Wywodzi się ze starych mitycznych opowieści, snów, głosów, zachowań. Stereotyp natomiast, kaşdy stereotyp, ma swoją historię. Moşna go zlokalizować, datować, powiązać fakt jego pojawienia z innymi faktami, powtarzalnością, sytuacji i zdarzeń� (s. 114). Stereotyp to zastygła forma czegoś, co kiedyś było şywe, wypreparowana z pulsującej şyciem aktualności. „Pozostaje tylko klisza i ona z kolei zaczyna funkcjonować, współwarunkując wydarzenia, które w jej polu się pojawią�. Czy moşna oşywić kliszę? Tylko w pejzaşu eklektycznym. Dalej Porębski: „Zauwaşyć przy tym warto, şe otoczone blaskiem historycznej legendy stereotypy nie charakteryzują juş Polaka w ogóle, ale poszczególne role, jakie Polakowi (czy Polce) przyszło brać na siebie w dziejowych perturbacjach; brać na siebie, po-wtarzać, po-wtórzonym wtórować. Rozkładają się one przed nami jak barwna talia polskiego tarota, z którego radzi byśmy wyczytać przeznaczone nam losy� (s. 117). Porębski wymienia stereotypy „wyraziście męskie�: BŠAZEN, KRÓL, KAPŠAN, PROROK (s. 126) i oczywiście RYCERZ, ten z bajki, poślubiający wiejską dziewczynę i typowy Don Kichot, niszczyciel-łupieşca, niekiedy nawrócony, jak Ksiądz Robak i Kmicic, a niekiedy nie. „Są jednak i analogiczne, równie wyraziste, kobiece. KRÓLOWA (zbrodnicza na ogół), KAPŠANKA (domowego ogniska), czytająca przyszłość WRÓŝBIARKA-Cyganka. Pełna rycerskiego animuszu DZIEWICA BOHATER (dziewica, czasem şona, gdy mąş do walki nieskory). Kuglarskim błazenadom sekundować by mogła KOMEDIANTKA (...). I jest jeszcze mająca jakiś niejasny związek z tymi wszystkimi ziemskimi sprawami, nie tykająca stopami ziemi, NIMFA, Świtezianka, Goplana� (s. 128). A wreszcie nawet „sama Polska – wędrowna królowa o uwodzicielskim uroku belfamy� (s. 118). Ta wędrowna, uwodzicielska belfama – to przecieş Muza w wydaniu Piotra Własta. 22. M. Komornicka, Sen lajbgwardzisty, [w:] Księga poezji idyllicznej , s. 43. 23. Tamşe.

uczuciach, gdy osoba, która wzbudziła nasz gniew, staje się rozbrajająco przymilna. Czy kończąca wiersz kwestia „A panie juş zbadały twój sercowy worek� nie brzmi dokładnie jak „Nerwy twoje nie mogą przyjść do równowagi�? Jeśli na to wygląda, to dlatego, şe w jednym i drugim przypadku, w przypadku wersu z poezji i cytatu z listu matki do obłąkanej poetki, jest to trzynastozgłoskowiec. Poeta, który odbiera list od matki latem 1909 roku w Opawie i powtarza sobie to jedno nadzwyczajne zdanie, badając jego smak i odcień, nie mógł tego nie dostrzec. „Nerwy� mają się tak do sytuacji Własta w Opawie, jak „badanie worka� do sytuacji ściganego uciekiniera. A jeśli tak – to czy z równania tego nie wynika niezbicie, şe winą ściganego lajbgwardzisty była miłość? Oba teksty Izabeli Filipiak pochodzą z przygotowywanej przez autorkę ksiąşki Obszary odmienności. Rzecz o Marii Komornickiej (red.).

Przypisy:

1. M. Komornicka, Zakopane, 20 IX 1902, karta 44 (100). 2. Tamşe, karta 44 (101). 3. Tamşe. 4. Tamşe. 5. M. Komornicka do matki, A. Komornickiej, Zakopane 29 IX 1902, karta 45 (101). 6. M. Komornicka, Szeremere, w: Księga poezji idyllicznej , s. 131. 7. Tamşe, s. 135. 8. Tamşe, s. 136. 9. Tamşe. 10. Tamşe. Ewokacja ta wygląda tak:

O, gdzie jesteĹ› Ty, ktĂłra mej Matce NiezbĹ‚aganej Stróşy mojej cnoty, Wyda wojnÄ™ Bogi o me serce, O najgĹ‚Ä™bsze duszy mej tÄ™sknoty! JacyĹź Hyperboreowi WĹ‚adce KryjÄ… ciÄ™ miĹ‚oĹ›nie tryumfalnÄ…, Gdy w Ĺ›miertelnej uczuć wszechrozterce, (Jakbym siÄ™ naradzaĹ‚ po raz wtĂłry) Z wĹ‚asnÄ… MatkÄ… toczÄ™ walkÄ™ walnÄ… Z przeksztaĹ‚tami MacierzyĹ„skiej chmury!... 11. Por. I. Filipiak, W. + M. = M.W., [w:] Nowa Ĺ›wiadomość pĹ‚ci w modernizmie, pod red. G. Ritza, Ch. Binswanger

i C. Scheide, Kraków 2000, s. 131. 12. M. Komornicka, Wspomnienie kartoanego dołka , tamşe, s. 137. 13. Czas pierwszego potomstwa Tytanów znany jest takşe poecie-bohaterowi Les Fleurs du Mal : „Du temps que la Nature en sa verve puissante Concevait chaque jour des enfants monstrueux, J’eusse aime vivre aupres d’une jeune geante, Comme aux pieds d’une reine un chat voluptueux�. Ch. Baudelaire, La Geante, [w:] Les Fleurs du Mal, wersy 1-4, s. 26. La Geante to pierwszy wiersz w cyklu Kwiatów zła , w którym poeta prezentuje się jako postać we własnym poetyckim świecie (sam siebie powołuje do istnienia). Por. D.J. Mossop, Baudelaire’s Tragic Hero, s. 111. 14. M. Komornicka, Dobry synek , [w:] Księga poezji idyllicznej , s. 158. 15. Ch. Baudelaire, Benediction , wers 20, [w:] Les Fleurs du Mal, s. 9. 16. St. Brzozowski, Legenda Młodej Polski, Kraków 1983, s. 306.

144

3JUB 9 JOEE


Ĺťal mi byĹ‚o, Ĺźe najwiÄ™ksze z szaleĹ„stw przemija bezimiennie Otwieranie OdwrĂłconego Ĺ›wiatĹ‚a Tymoteusza Karpowicza BARTOSZ MAĹ CZYĹƒSKI

Muttire

nie istnieje [‌]. Pytanie o źródło łączy się jednak przede wszystkim z pytaniem o istotę. [‌] Co to jest pismo? Po czym się je rozpoznaje?

wtedy był bezbronny więc stawałem za nim i na skórze pleców moim noşem wycinałem mu imię którego nie znałem

[ J. Derrida, O gramatologii] Zawsze jednak warto şyć tym niekończącym się pragnieniem nie do zaspokojenia, płonną nadzieją na czerpanie z czystego źródła, choć rzeka, wzdłuş której moşna by do tego źródła powrócić, od dawna juş nie istnieje. Tylko czy warto zaczynać od źródeł? Odnotowywać je, wskazywać palcem tej jednej jedynej – piszącej – ręki, jakimś cudem ocalałej? I czy warto doskonalić wypowiedź o źródłach, skoro bywają one kwaśniejące, gorzkie, gorejące, prawie juş bezuşyteczne jako przedmiot czyjegoś pragnienia? Pełne luk i nieścisłości, pitne tylko pod pewnymi warunkami, dopiero co odjęte od czyichś ust‌ Śródła: czytane właśnie wiersze Tymoteusza Karpowicza, od których wypada mi wyjść i odejść, mając je za mniej lub bardziej stabilne (najczęściej jednak dość grząskie) podstawy dla swoich „komentarzy�. I od których przyjdzie mi się oddalić, a w ostateczności – odwrócić. Śródła: teksty pisane i czytane, właśnie „w tej chwili�, na marginesie tychşe wierszy, judaszowe glosy sporządzane dla zaspokojenia nigdy nie ustającego pragnienia sensowności. Pocałunki. Całuny. I jeszcze to bezustanne uleganie lisim skłonnościom do zacierania ścieşek własnymi kitami, celem zmylenia pościgu:

Szczęśliwej drogi, w szczęśliwym sĹ‚owie! Sen: odwrĂłcony plecami do mnie Tymoteusz Karpowicz, a na tych plecach tatuaĹźe-teksty nie do odczytania, niczym blizny po lekturowym biczowaniu proroka, a w kaĹźdym razie kogoĹ›, kto przewiduje i przepowiada i caĹ‚ym swoim Ĺźyciem poĹ›wiadcza nieuchronność, niezbywalność owego ranienia. Nie widać juĹź twarzy, na ktĂłrej moĹźna by, i trzeba, zĹ‚oĹźyć pocaĹ‚unek. Nie widać twarzy prawdziwej, ktĂłrÄ… daĹ‚oby siÄ™ rozjaĹ›nić pĹ‚omieniem Ĺ›wiecy lub utrwalić na chuĹ›cie, wchodzÄ…c we wdziÄ™cznÄ… czy niewdziÄ™cznÄ… rolÄ™ Georgesa de La Toura albo czytajÄ…cej tÄ™ karpowiczowskÄ… PasjÄ™ Weroniki. Nie widać przemawiajÄ…cych „w odwrotne stronyâ€? ust. Zanim jeszcze zaczynam cokolwiek czytać. Zanim jeszcze cokolwiek siÄ™ zacznie. Dopiero co odwrĂłciĹ‚em okĹ‚adkÄ™ o barwie popioĹ‚u lub pochmurnego poranka, tÄ™ prawdziwÄ… twarz ksiÄ…Ĺźki, ukrytÄ… pod caĹ‚unem obwoluty, a wiÄ™c wĹ‚aĹ›ciwie – jej veraikon. Ledwie minÄ…Ĺ‚em maĹ‚o czytelny tytuĹ‚ i rozproszonÄ… w obrÄ™bie tajemniczego biaĹ‚o-czarnego rombu sygnaturÄ™ autora, ktĂłra usiĹ‚uje zatrzeć jego Ĺ›lady i uczynić go „utajonym dyrygentemâ€?, milczÄ…cym wykonawcÄ… tej (odwrĂłconej do gĂłry nogami?) partytury‌ Paradoks i uproszczenie. Nieuchronność jednego i drugiego, i zwiÄ…zany z tym lekturowy fatalizm towarzyszÄ…cy mi od samego poczÄ…tku, u ĹşrĂłdĹ‚a, a nawet jeszcze wczeĹ›niej: zawsze juĹź, „przed kaĹźdÄ… chwilÄ…â€?. Być moĹźe takĹźe: paradoks jako uproszczenie, ucieczka w nieznane, w ponad czterysta stron tego odwrĂłconego Ĺ›wiata. Ponad czterysta stron, a na kaĹźdej z nich dziesiÄ…tki, setki znakĂłw „bez namysĹ‚u znaczeniaâ€?, znakĂłw, ktĂłre nie namyĹ›lajÄ… siÄ™ nad sobÄ… i nad ktĂłrymi niepodobna siÄ™ namyĹ›lać. ZnakĂłw, ktĂłre siÄ™ (cóş bardziej oczywistego?) dotykajÄ… ciaĹ‚ami. CiaĹ‚ami niegdyĹ› – nie wiadomo kiedy ani przez kogo – rozdartymi, boleĹ›nie od siebie oddzielonymi. CiaĹ‚ami, ktĂłre przeobraziĹ‚y siÄ™ w wiersze, kopie, kalki – ale zrosnąć siÄ™ na powrĂłt nie mogÄ…. Blizny – zamiast bliĹşniÄ…t. Zamiast bliĹşnich.

Nie lwie, lecz lisie chowałem skłonności. Wszelkich podstępów, wszelkiej ścieşki krzywej Świadom, misternie swoje wiodłem czyny. [Dante Alighieri, a właściwie cytowany przez niego w Boskiej komedii, w XXVII części Piekła, grzeszny ksiąşę Guido di Montefeltro] Być moşe wkrótce, po przebyciu (nadłoşeniu) dłuşszej lub krótszej drogi, będę musiał powrócić w to samo miejsce, zmienione nie do poznania, tak jakbym się w ogóle nie poruszył. Zgodnie z bezlitosnym prawem pętli, prawem tego, co doskonale domknięte, ostatecznie zetknięte, złączone z samym sobą, a takşe boleśnie zaciśnięte (jak ciasna hermeneutyczna uprząş, obroşa albo i smycz) na szyi egzegety, który zwykle stara się „iść prosto�, zdeterminowany swoimi, często z góry załoşonymi, celami. Aporia, w której w trakcie lektury Odwróconego światła nieprzerwanie tkwię i tkwić będę, jest trudnością, która dotyczy celu, a nie wiodących doń dróg. Powiedzieć więc moşna, na dobry początek: „kierunki tu wyraźne, lecz nie ma gdzie iść�.

Gdzie zaczyna się pismo? Kiedy się zaczyna? [‌] Gdzie i kiedy zaczyna się‌? Pytanie o źródło. Przemyślenie śladu powinno nas niewątpliwie nauczyć tego, şe źródło, czyli prosty początek,

145

3JUB 9 JOEE


SĹ‚owo aporos, o czym powiadamiajÄ… juĹź pierwsi ďŹ lozofowie, nie oznacza li tylko przeszkody na drodze do prawdy, lecz najpierw bezdroĹźe, odmawiajÄ…ce ruchu naszemu poruszaniu siÄ™, a spoczywaniu – miejsca i statecznoĹ›ci. Kiedy napotykamy coĹ›, co na sĹ‚owo aporia reaguje jakby na wĹ‚asne imiÄ™, musimy siÄ™ zatrzymać nie dlatego, Ĺźe nie jesteĹ›my w stanie iść dalej po owej drodze, ale Ĺźe droga ta siÄ™ urywa, a nawet staje siÄ™ wysoce wÄ…tpliwe, iĹź kiedykolwiek byĹ‚a sobÄ…. NaleĹźy stanąć, choćby w pół kroku, albowiem to, po czym chodziliĹ›my, okazuje siÄ™ jedynie tym, co samo i tylko w nas za drogÄ™ zaledwie uchodzi.

wiekuistego oczekiwania i nie wyzbyć się do końca nadziei na powrót tam, skąd się wybyło? Moşna pójść w czyjeś ślady, na przykład w ślady kogoś, kto ucieka śpiewając – w ślady „uciekającego śpiewu�. Spacer, pogoń. Wsłuchiwanie się, spacer, nucenie pod nosem. Dokąd zaprowadzi mnie, zawiedzie to błądzenie za unieobecniającym się, ledwie juş słyszalnym głosem? „Czy mój głos się zagubił? Jeszcze nie?� Dokąd zmierza ów śpiew, śpiew, który ucieka i oddala się na bosaka, niczym złodziej, tak aby nikt go nie usłyszał i nie dostrzegł? Być moşe ku niebu, jak to serso, czyli tam, skąd się nie powraca, a w kaşdym razie nie powraca nazbyt szybko, pochopnie? Być moşe ku jakiemuś piekłu.

[M. Ĺťarowski, Tarcza Arystotelesa]

Zająć siÄ™ od tego Ĺ›piewu, a nastÄ™pnie, niejako u samego ĹşrĂłdĹ‚a, ugasić wzbudzone w ten sposĂłb pragnienie poprzez wypicie cudzej Ĺ›liny z cudzego gardĹ‚a – Ĺ›liny „ogniorodnejâ€?, ktĂłra tylko wzbudza i wzmaga pragnienie. Wydobyć z siebie nieobecny nigdy przedtem dĹşwiÄ™k i przeĹ‚knąć tÄ™ gorycz, jak jakieĹ› lekarstwo-truciznÄ™, jak ranne ciaĹ‚o boga. Wypić tÄ™ czarÄ™ do dna, „do gĹ‚Ä™bi juĹź nie istniejÄ…cejâ€?, w ktĂłrej objawi siÄ™ wreszcie na wpół znajome odbicie wĹ‚asnej twarzy. Cóş z tego, Ĺźe znieksztaĹ‚conej i umÄ™czonej? Zmartwychwstać „z ciszyâ€?, a w chwilÄ™ później dać siÄ™ ukamienować dopiero co odwalonym i rozpieczÄ™towanym kamieniem grobowym‌

Gdzie jest droga? Trzeba ją ciągle odnajdywać. Biała karta pełna jest dróg. Wiadomo, şe trzeba iść z lewej do prawej. Wiadomo, şe trzeba wiele chodzić, wiele się trudzić. I zawsze z lewej do prawej. Wiadomo teş z góry – bo tak bywa – şe gdy stronica zostanie juş zaczerniona znakami, trzeba ją podrzeć. ŝe będzie się przemierzać tę samą drogę dziesięć razy, sto razy [‌]. Jak to się dzieje, şe mając przed sobą wytyczoną drogę – albo drogi, wybieramy zawsze tę, która oddala nas od celu, która prowadzi gdzie indziej, tam, gdzie nas nie ma.

Zwiastowanie

[z KsiÄ™gi pytaĹ„ E. Jabèsa]

Oto poczniesz w łonie i porodzisz syna, a nazwiesz imię jego Jezus. Ten będzie wielki, a będzie zwany Synem Najwyşszego [‌], a królestwu jego nie będzie końca.

Kto mnie wyręczy? Mnie, który nawlekam tę nitkę na igłę, a który aniołem – ani uşywanym (bo teş przez kogo? i do czego?), ani nawet uşytecznym – nie jestem. Kto będzie za mnie pracował, zszywał, tkał tę tkaninę?

[Ewangelia wg św. Šukasza]

Wniebowzięte serso

Zapowiedź przyjścia Boga. Zapowiedź objawienia się Sensu. I wskazanie palcem na miejsce jego poczęcia. Coś się wkrótce wydarzy, na Twoich oczach, pomiędzy literami. Coś się rozpocznie, po raz pierwszy, jeden jedyny raz i raz na zawsze, coś, co, niczym pragnienie, nie uświadczy swego kresu. Twoje czytelnicze łono, şadne inne. Tutaj, nigdzie indziej. Twoje cierpienie.

Wciąş jeszcze zanim, jeszcze nie. A moşe juş? Moşe juş na zawsze tak? Dopiero „gdy� – dopiero „wtedy�. Przed kaşdą chwilą. Toczy się gra: celowanie kijkiem w kółko, cerceau, circellus. Albo na odwrót, tak jak z tą nitką. Podrzucanie do góry i łapanie, ale w tym wypadku – łapanie tego, co nigdy nie spada. Głowy, ręce. Głowy i ręce zadarte do góry, w nadaremnym oczekiwaniu:

Coś się wydarzy, za jakiś czas, za kilkadziesiąt stron. Zapowiedź jakiegoś początku – jego kolejne odwleczenie, zawieszenie.

A gdy pilnie patrzyli za nim, idącym do nieba, oto dwaj męşowie stanęli przy nich w białym odzieniu, którzy teş rzekli: Męşowie galilejscy, czemu stoicie, patrząc w niebo?

Jeszcze nie teraz. Uniesiona batuta. SiedzÄ™ i czekam.

Gęstniejący przystanek

[z pierwszego rozdziału Dziejów Apostolskich]

Siedzę i czekam. Na tym przystanku, który gęstnieje i obwieszcza dłuşszy postój, coraz to częstsze postoje. Zwykle jednak postoje na boku, przy rowie, na marginesie tego czy innego wiersza. Bo na tej drodze, drodze głównej i podporządkowanej zarazem, drodze, którą obrałem, nie wiedząc do końca, na co się porywam i dokąd zmierzam – coś się przecieş nieustannie dzieje, coś się odprawia. Siedzę więc przez dłuşszą chwilę „w bocznej nawie� z witraşem. Na razie się jeszcze nie modlę. Próbuję się wsłuchiwać w ciszę „odrastającą po mówieniu�, w ciszę po zwiastowaniu, którego byłem (przypadkowym?) świadkiem. Kaleczę własne usta, przygryzam wargi, ronię „zamyśloną kroplę krwi�.

Serso, które wróci. Serso, które nigdy nie wróci. Zawieszenie gry do czasu, jej odwleczenie. Gra na zwłokę. Gdyby chociaş wiadomo było, z kim i o co, i o jaką stawkę, i czy w ogóle o jakąś, jakąkolwiek, stawkę. Gdy się przyszło za wcześnie – godzi się po prostu czekać. Bo teş „jest jeszcze czas�, es ist Zeit (Celan), jest jeszcze odrobina czasu na poszukiwanie tego, co nie istnieje i nie jest obecne – zanim na dobre zapadną ciemności i trzeba będzie (który to juş raz?) pogodzić się z utratą twarzy i rozejść do domów. Właśnie wtedy, tymczasem, na tej nikłej granicy pomiędzy dniem i nocą, wieczorem, moşna wyruszyć na spacer. Tylko w którą stronę naleşy się udać, aby nie oddalić się zanadto od tego miejsca

146

3JUB 9 JOEE


Nie słychać dźwięku dzwonów, nie słychać ich „najpiękniejszego bicia�. Takşe dlatego, şe nie umiem się odpowiednio wsłuchiwać. Widać jedynie dzwonnicę opuszczoną przez dzwonnika, a właściwie samo miejsce, z którego zwisa ów potęşny instrument, gotowy, w kaşdej chwili, do zabrzmienia – widać samo jego nieruchome „zawieszenie�. Zawieszenie gry, gry tekstualnych dzwonów. W tej absolutnej ciszy pojawia się z nagła pragnienie: dowiedzieć się wreszcie, „czego dzisiaj nie słuchać by zabrzmiało wszystko�, a po tym pragnieniu pokusa: rozstrzygnąć wszystko raz na zawsze, skończyć ze sobą i ze swoją karkołomną lekturą, podciąć tę „pęczniejącą şyłę skupienia�, rzucić się ze szczytu świątyni, mając na względzie „brak aniołów� – skorzystać czym prędzej z ich nieobecności.

Ikony i witraşe. Nieprzeźroczyste, ozdobne obrazy widoczne tylko za dnia i tylko ze środka sakralnych budowli. Kamienne posągi proroków, które milczą, nie przepowiadając niczego. Chłód tej świątyni.

SĹ‚ychać tylko jego cichy, cichnÄ…cy powoli i przemieniajÄ…cy siÄ™ niepostrzeĹźenie w szept, beĹ‚kot o ocaleniu. Ocaleniu, ktĂłrego mu zabroniono, ktĂłrego mu siÄ™ wciÄ…Ĺź odmawia, tak jak siÄ™ odmawia modlitwÄ™ w koĹ›ciele, późnym wieczorem, w czasie rorat, kiedy procesja zataczaĹ‚a krÄ…g wokół naw. Wtedy wĹ‚aĹ›nie pisanie sprawiaĹ‚o najwiÄ™kszÄ… radość. Pisanie paznokciem po oparciu Ĺ‚awki, w ciemnoĹ›ci, w poczuciu niebezpieczeĹ„stwa. Lampiony przemieszczaĹ‚y siÄ™ w jednÄ… i w drugÄ… stronÄ™, pĹ‚onęły, pĹ‚onÄ… i przemieszczajÄ… siÄ™ po dziĹ› dzieĹ„. Ĺšwiece Ĺ›wiecÄ… nie swoim Ĺ›wiatĹ‚em.

Pisałem na wodzie. ŝal mi było, şe największe z szaleństw przemija bezimiennie.

[Anonim, spisane z rękopisu bez jego wiedzy, a więc i przyzwolenia].

[...]

Piotr Korczyński, monotypia

147

3JUB 9 JOEE


Tabu zezłomowane

1

MARCIN BOGUSĹ AWSKI

1. Aproksymacje

* „Dusza to inny we mnie. Psychizm, jeden-za-innego, moĹźe być opÄ™taniem i psychozÄ…: dusza jest juĹź ziarenkiem szaleĹ„stwaâ€? – pisaĹ‚ LĂŠvinas w Inaczej niĹź być... 4. WĹ‚aĹ›nie r e l a c j a , ruch podmiotu ku Innemu, stanowi najwaĹźniejszy bodaj skĹ‚adnik projektu francuskiego filozofa, ufundowanego na przekonaniu, iĹź wyĹ‚Ä…cznie doĹ›wiadczenie ludzkiej twarzy pozwala „przeĹ‚amać immanencjÄ™ zamkniÄ™tego w sobie monadycznego i egoistycznego jaâ€?5, ugruntować radykalnÄ… odmienność Drugiego, a ostatecznie przywrĂłcić Ĺ›wiatu zagubionÄ… TranscendencjÄ™. MyĹ›lenie LĂŠvinasa to fenomen stricte religijny, oparty na dogĹ‚Ä™bnej znajomoĹ›ci Pisma i Talmudu (ktĂłrego francuski myĹ›liciel byĹ‚ wnikliwym komentatorem), przemyĹ›leniu projektu Rosenzweiga czy przeboleniu pustki, jakÄ… pozostawiĹ‚ po sobie BĂłg, opuszczajÄ…c Ĺ›wiat podczas szoahu. Horyzontem lĂŠvinasowskiej propozycji jest niewÄ…tpliwie apokalipsa, wiąşąca siÄ™ z nieodwracalnym kryzysem teoretycznej struktury zachodniej metafizyki (teorii bytu), a „wyartykuĹ‚owanaâ€? w dwĂłch spektakularnych ideach współczesnej myĹ›li: Ĺ› m i e r c i B o g a i – towarzyszÄ…cej jej – Ĺ› m i e r c i c z Ĺ‚ o w i e k a 6. Relacja etyczna (a wiÄ™c jedyna w peĹ‚ni transcendentna), jakiej wykrycia oraz rozĹ›wietlenia podejmuje siÄ™ LĂŠvinas, stanowić ma odpowiedĹş na zarysowany powyĹźej kryzys. Jak sĹ‚usznie zauwaĹźa PieniÄ…Ĺźek – stajÄ…c siÄ™ duchowym pobratymcÄ… Nietzschego oraz jego akolitĂłw, jeĹ›li chodzi o diagnozÄ™ współczesnoĹ›ci, francuski ďŹ lozof radykalnie odcina siÄ™ jednak od postulowanego przez nich nihilizmu i wyradzajÄ…cego siÄ™ w faszyzm indywidualizmu. Sprzeciwia siÄ™ takĹźe wszystkiemu, co prowadzić moĹźe do zastÄ…pienia Innego jego wykalkulowanym przez podmiot pojÄ™ciem (a wiÄ™c tego, co czyni z Innego alter ego dla rozmyĹ›lajÄ…cego Ja) i przenosi swe antropologiczne dywagacje w obszar archaiczny, opisujÄ…c relacjÄ™ miÄ™dzypodmiotowÄ… w optyce metaetyki czy lepiej – tworzÄ…c EtykÄ™ etyki. Rysem „systemuâ€? LĂŠvinasa, na ktĂłry naleĹźy zwrĂłcić szczegĂłlnÄ… uwagÄ™, jest jego koncepcja a b s o l u t n e j winy7, pozwalajÄ…cej ostatecznie ufundować autentycznÄ… relacjÄ™ miÄ™dzypodmiotowÄ… – autentycznÄ…, czyli a s y m e t r y c z n Ä… . Relacja ta dopeĹ‚nia siÄ™ w decyzji, w ktĂłrej „Ja rezygnuje z wĹ‚asnej wolnoĹ›ci na rzecz przeĹźytej w doĹ›wiadczeniu winy odpowiedzialnoĹ›ci za Drugiegoâ€?, przy czym „absolutny charakter winy oznacza (...), Ĺźe jej przedmiotem jest nie tylko to, co uczyniĹ‚em i za co mĂłgĹ‚bym odpowiadać, lecz rĂłwnieĹź to, czego nie uczyniĹ‚em; co wiÄ™cej, jestem winny nie tylko za wszelkie zĹ‚o poniesione przez Drugiego, lecz rĂłwnieĹź za zĹ‚o, ktĂłre on uczyniĹ‚ – za jego zbrodnieâ€?8. Ĺšwiat i wpisany w niego czĹ‚owiek jest tym samym dla LĂŠvinasa Ĺ›wiatem sakralnym czy profetycznym. Jego ĹşrĂłdĹ‚em powinna być mÄ…drość wyryta przez Boga na kartach Izajaszowgo proroctwa – istnieje bowiem tylko jedna forma obcowania czĹ‚owieka z czĹ‚owiekiem, a przez to czĹ‚owieka z Bogiem; jej paradygmatem jest wĹ‚aĹ›nie Izajaszowa figura Ebeth Jahwe, a wiÄ™c cierpiÄ…cego sĹ‚ugi, mesjasza.

* „TERAZ, gdy klÄ™czniki pĹ‚onÄ…,/ zjadam ksiÄ™gÄ™/ i wszystkie/ insygniaâ€? – tuĹź przed swÄ… samobĂłjczÄ… Ĺ›mierciÄ… w wodach Sekwany pisaĹ‚ Celan o namaszczeniu na proroka. Gdy zagroĹźony staĹ‚ siÄ™ BĂłg, gdy religia wypalona zostaĹ‚a ogniem: piekĹ‚a?? wiary??, ksiÄ™ga staĹ‚a mu siÄ™ sĹ‚odka jak miĂłd i gorzka jak pioĹ‚un. StaĹ‚ siÄ™ pomazaĹ„cem, mesjaszem skazanym na panowanie. TuĹź przed Ĺ›mierciÄ…, ktĂłra miaĹ‚a duĹźe wziÄ™cie; przed Ĺ›mierciÄ…, ktĂłra na zawsze byĹ‚a ukryta w jego wnÄ™trzu. Paradoks – naznaczony na profeta Ĺźyd gasi ogieĹ„ sakralnej manias w zimnych, wiosennych wodach rzeki najbardziej zlaicyzowanego kraju Europy. Inkongruencja bÄ™dÄ…ca symbolem; szaĹ‚ bÄ™dÄ…cy Ĺ›wiadectwem; Ĺ›mierć bÄ™dÄ…ca wolnoĹ›ciÄ…. Ĺťycie Celana to przede wszystkim doĹ›wiadczani i n t e r n a l i z o w a n i a Ĺ› m i e r c i . Od momentu gdy ta ostatnia staĹ‚a siÄ™ mistrzem z Niemiec, Ĺźycie poety/profeta/Ĺźyda doznaĹ‚o dekonstrukcyjnego przesuniÄ™cia, heglowskiego ruchu, ktĂłry zmierza do syntezy Ĺźycia i nieĹźycia, Celana i zroĹ›niÄ™tego z nim niemieckiego oprawcy, miejsca pielgrzymki i miejsca spoczynku – grobu w powietrzu, gdzie siÄ™ nie leĹźy ciasno. Celan zatem to Ĺ›wiadek epoki, pilny obserwator minionego stulecia, frenetyczny rezoner odsĹ‚aniajÄ…cy ostateczne konsekwencje uwiedzenia ideÄ… prawdy na wyĹ‚Ä…czność przypisanej do narodu. Jego podzwonne to wyznanie poety (jak sam mĂłwiĹ‚ – nie napisaĹ‚ nigdy Ĺźadnej prozy), czyli Ĺ›wiadectwo b a r b a r z y Ĺ„ c y o tyle, o ile – jak apodyktycznie ustaliĹ‚ to Bataille – poezja rozbÄła autonomiÄ™ ratio, wkracza w pleniÄ…cÄ… siÄ™ ciemność Ĺźycia, wykrzywia dyskurs. Fakt ten potÄ™guje jeszcze fenomen celanowskiego jÄ™zyka, stawiajÄ…cego „przed czytelnikiem, jak i przed tĹ‚umaczem (...) zadania najtrudniejsze, bo poprzez niezwykĹ‚Ä… kondensacjÄ™ i skupienie znaczeĹ„, doĹ›wiadczeĹ„ i przeĹźyć przybliĹźa czÄ™sto do granicy tego, co w poezji (...) moĹźliwe jest do wyraĹźeniaâ€?2. Celan zatem to wyrodny syn cywilizacji XX-wiecznego Zachodu. To prorok nieustannie Ĺ›wiadom zagroĹźenia, jakie czĹ‚owiekowi niesie drugi czĹ‚owiek; to kontestator technologicznego progresu; uciekinier (i krytyk) z baudrillardowskiej hyperrzeczywistoĹ›ci, gdzie znak nie ma juĹź znaczonego; gdzie systemy aksjologiczne zostaĹ‚y zastÄ…pione przez systemy znakĂłw-firm sterujÄ…cych ciaĹ‚em i akceptacjÄ… spoĹ‚ecznÄ… czĹ‚owieka; gdzie Ĺ›mierć, starość, choroba zepchniÄ™te zostaĹ‚y w sferÄ™ niedorzecznoĹ›ci, zastÄ…pione obietnicÄ… nieĹ›miertelnego Ĺźycia w mĹ‚odoĹ›ci i zdrowiu, ferowanÄ… przez ideologiÄ™ fit. Z perspektywy symulakrycznego Ĺ›wiata Celan zatem to wcielenie kostuchy, wodzirej wiodÄ…cy wybranych w kontrapunktyczny plÄ…s demonicznej fugi; to antyprorok wieszczÄ…cy zagĹ‚adÄ™ nierzÄ…dnicy Babilonu; pomyleniec leczony w klinice psychiatrycznej3. W koĹ„cu Celan to takĹźe apostoĹ‚ w o l n o Ĺ› c i i j e d n o s t k o w o Ĺ› c i ; bard m i Ĺ‚ o Ĺ› c i , tradycji, pamiÄ™ci. Cóş zatem znaczy – b y ć s z a l o n y m ? ?

148

3JUB 9 JOEE


zwaşyć trwałą obecność foucaultowskiego myślenia na mapie intelektualnej świata; mało – jeśli porównywać recepcję genealogii z funkcjonowaniem dorobku osiadłych kulturowo tuzów filozofii. Stojąc w obliczu powyşszej sytuacji i uwaşnie przyglądając się dyskursom opanowującym humanistykę obecnej doby, moşna zatem bawić się w profetę wieszczącego dalszą trajektorię oddziaływania propozycji francuskiego myśliciela14. Wydaje się jednak, iş harce prekognicji stanowić mogą jeno efektowną mrzonkę, epatującą odbiorców oryginalnością jasnowidza, zasłaniającą jednak zarówno Foucaulta, jak i jego dzieło. Pamiętając, iş głównym wyznacznikiem intelektualnej pracy Foucaulta była troska o wolność człowieka, wyraşająca się m.in. w demaskacji i przekraczaniu dominujących w badanych przezeń epistemas stereotypów, teoretycznym celem niniejszego szkicu nie będzie chęć wskazywania/dowodzenia ponadczasowości propozycji foucaultowskiej, lecz próba ukazania, co waşnego o współczesnym świecie moşna wyczytać z kart Historii szaleństwa..., a więc czy postawione tam diagnozy mogą przyczynić się do demaskacji panujących obecnie stereotypów, a przez to wspomóc walkę o suwerenność człowieka XXI wieku.

OdwoĹ‚anie do tej biblijnej postaci odsĹ‚ania podwĂłjny paradoks myĹ›li LĂŠvinasa. W Ĺ›wiecie, w ktĂłrym umarĹ‚ BĂłg – a diagnoza ta stanowi poczÄ…tek rozmyĹ›laĹ„ francuskiego filozofa – LĂŠvinas domaga siÄ™ usankcjonowania pluralizmu i etycznej relacji w Absolucie. W dobie Ĺ›mierci czĹ‚owieka wskazuje, iĹź tylko relacja z twarzÄ… Drugiego wyprowadza monadÄ™ poza siebie i otwiera na doznanie peĹ‚ni. Wizja ta bazuje wiÄ™c na dwĂłch najostrzej zakwestionowanych w naszym stuleciu ideach, prĂłbuje restytuować europejskie „korzenieâ€?, przeĹ‚amujÄ…c funkcjonujÄ…ce w spoĹ‚ecznym obiegu, „naukowoâ€? uzasadnione resentymenty. LĂŠvinas, a takĹźe widziany jego oczyma czĹ‚owiek, dopuszczajÄ… siÄ™ jednak jeszcze wiÄ™kszej, schizofrenicznej inkongruencji. WymĂłg sĹ‚awienia Boga, odbierania przezeĹ„ chwaĹ‚y poprzez zbliĹźanie siÄ™ podmiotu do Drugiego oznacza tu bowiem o d p o w i e d z i a l n o Ĺ› ć p o s u n i Ä™ t Ä… a Ĺź p o s u b s t y t u c j Ä™ . Wydaje siÄ™ – jak pisze Joanna WilkoĹ„ska9 – iĹź lĂŠvinasowskÄ… wizjÄ™ czĹ‚owieka jako podmiotowoĹ›ci etycznej moĹźna przyjąć tylko wtedy, gdy przyjmie siÄ™, Ĺźe juĹź w przedbyciu zostaĹ‚a powoĹ‚ana do substytucji Innego. Tym samym jednak rezygnacja „jaâ€?-z-siebie-samego stanowić musi tu ostatecznie wiecznÄ… autoafirmacjÄ™: „podmiotowość nie moĹźe tu być nie-zatroskana, nie-zainteresowana, skoro nakierowana jest na Dobro/NieskoĹ„czonośćâ€?10. Podmiot zatem jest w tej myĹ›li nie tylko wyĹ‚Ä…czony z biegu współczesnoĹ›ci, ale i przeciwstawiony wĹ‚asnej rezygnacji z siebie samego, a wiÄ™c i ze swoich ideaĹ‚Ăłw. A wszystko to w imiÄ™ w o l n o Ĺ› c i i m i Ĺ‚ o Ĺ› c i , ktĂłre siÄ™gać majÄ… NieskoĹ„czonego. Cóş zatem znaczy – b y ć s z a l o n y m ? ?

* Najwaşniejszą składową prezentowanych przez Foucaulta w jego dysertacji analiz jest z pewnością historyczny rozmach. Tytuł, jaki francuski myśliciel nadał swemu doktoratowi, sugeruje mylnie, iş prowadzone tam badania ograniczają się wyłącznie do epoki oświecenia, stanowią więc charakterystykę krótkiego wycinka z historii nowoşytnej Europy. Oczywiście, klasycystycznemu doświadczeniu obłędu poświęcona jest najpokaźniejsza część ksiąşki, niemniej osadzona została ona na fundamencie etiologicznym – Foucault dla odmalowania swoistości postrzegania frenezji w wiekach XVII i XVIII odnosi ją do nozologicznej geografii sięgającej swymi korzeniami średniowiecza, a – marginalnie – takşe staroşytności. Właśnie odesłanie do średniowiecznych źródeł przesądza ostatecznie o şywotności foucaultowskiej ksiąşki. Pozwala bowiem wydobyć obłęd z oparów medycznej obiektywności, wskazać na jego niechorobową genezę, pokazać, jak waşną rolę w kulturze spełniają nawiedzeni pokroju Celana, LÊvinasa czy Ciorana. Frenezja bowiem niejedno ma imię i w şaden sposób nie moşe być postrzegana jako jednorodna całość.

* Symbol Polski – Rejtan i zrodzeni z jego krwi patrioci. UĹ›wiÄ™cona poezja wieszczĂłw, z Konradem Mickiewicza na czele. Patriotyzm chory, szalony, obĹ‚Ä…kany. NieczuĹ‚y na rady, racjÄ™ stanu, warunki; zdominowany myĹ›lÄ… o walce, w ktĂłrej Ojczyzna zajmuje miejsce centralne, nadboskie. IleĹź mocy w Improwizacji Konrada, jaka siĹ‚a bluĹşnierstw, ileĹź krnÄ…brnoĹ›ci w postawieniu siebie na rĂłwni z Demiurgiem! I przynaleĹźny im szacunek i cześć, jakby nigdy w ich Ĺźyciu nie doszĹ‚o do spotkaĹ„ z czarnym sacrum, jakby nigdy w miĹ‚oĹ›ci do Polski nie byĹ‚o Ĺ›ladu choćby kontaktu z demonem; jakby walka o wolność uĹ›wiÄ™caĹ‚a obĹ‚Ä™d. Cóş zatem znaczy – b y ć s z a l o n y m ? ?

2. Stultifera navis

W zachodniej Ĺ›wiadomoĹ›ci szaleĹ„stwo pojawia siÄ™ jednoczeĹ›nie pod wieloma kÄ…tami widzenia, niczym konstelacja powoli siÄ™ przesuwajÄ…ca, zmieniajÄ…ca rysy, i ktĂłrej ďŹ gura moĹźe skrywa zagadkÄ™ prawdy. Sedno wciÄ…Ĺź rozbijane15.

Historia szaleĹ„stwa w dobie klasycyzmu stanowi z caĹ‚Ä… pewnoĹ›ciÄ… jednÄ… z fundamentalnych pozycji w dorobku Michela Foucault. MoĹźna nawet zaryzykować stwierdzenie, iĹź stanowi dzieĹ‚o dla projektu Foucaulta fundamentalne, zawierajÄ…ce w sobie wszystkie waĹźne dla późniejszej twĂłrczoĹ›ci myĹ›liciela tropy czy Ĺ›lady. Tym samym widzieć moĹźna w tej pozycji dzieĹ‚o dla g e n e a l o g i i – a z niÄ… innych gaĹ‚Ä™zi współczesnej humanistyki, jak queer theory – najwaĹźniejsze. „Trudno przewidzieć, czyâ€? foucaultowska dysertacja „bÄ™dzie czytana za lat sto i wiÄ™cej, czy bÄ™dzie siÄ™ do niej wracać, tak jak siÄ™ wraca do prac Kartezjusza, Kanta, Hegla (...). Nie ulega jednak wÄ…tpliwoĹ›ci, Ĺźe mamy tu do czynienia z pozycjÄ… o wielkiej wadze. Jest to bezspornie dzieĹ‚oâ€?11, a wiÄ™c „ponderabiliumâ€? prezentujÄ…ce myĹ›li inne, zrywajÄ…ce z panujÄ…cymi stereotypami12, waloryzujÄ…ce to, co marginalne, pozornie maĹ‚o znaczÄ…ce13. Od opublikowania Historii szaleĹ„stwa... minęło juĹź prawie pół wieku. To duĹźo i maĹ‚o zarazem. DuĹźo, jeĹ›li

(HSz, s. 159)

Wyświetlając wieloaspektowość pojmowania obłędu w zachodniej świadomości, odnajduje jednak Foucault cechę wspólną dla tego bogactwa ����! – jest nią średniowieczne doświadczenie trądu i towarzyszący mu sakralny gest wykluczenia. To szaleńcy bowiem stali się spadkobiercami zarówno leprozoriów, jak i rytów oczyszczeń.

U schyłku średniowiecza trąd znika w świecie zachodnim. Na peryferiach wspólnoty, u bram miast, otwierają się pustkowia juş przez chorobę nienawiedzane, ale przez nią wyjałowione,

149

3JUB 9 JOEE


długo niezdatne do zasiedlenia, na całe stulecia wyzute z człowieczeństwa. Od XIV do XVII wieku będą czekać, rzucając niesamowite uroki, będą się upominać o nowe wcielenie zła, o kolejny grymas trwogi, o powrót magii oczyszczenia i wyłączenia.

staje być tolerowane i staje się przedmiotem wykluczenia jako coś przeciwnego rozumowi, coś pozbawionego własnej określoności i dającego się opisać jedynie w oparciu o rozum�17. Obłęd staje się wewnętrzną sprawą racjonalności, moşliwą do wykrycia dzięki autokrytycznym zdolnościom rozumu. Jest tedy szaleństwo zafałszowaniem prawdy o świecie, şyciem w świecie fantomów wywoływanych zazwyczaj uszczerbkiem natury moralnej. Stanowiąc karę za grzech, domaga się jednocześnie ekspiacji – formę terapii-i-przebłagania stanowić ma internowanie. Śledząc historię sekularyzacji szaleństwa, nie zapomina jednak Foucault o jego sakralnych pryncypiach. Ich ślad zauwaşa choćby w domenie farmacji oraz terapii:

(HSz, s. 17)

Konotacja szaleństwa i boskości na długo miała wpisać się w intelektualne doświadczenie Europy. Uwidacznia to choćby motyw statku szaleńców eksplorowany przez licznych malarzy czy pisarzy, a stanowiący przedłuşenie czy swoistą transpozycję charakterystycznego dla wieków trądu toposu tańca śmierci. Dla ludzi XIV i XV wieku obłąkany był znakiem transcendencji, hierofanią odsłaniającą rewers rzeczywistości, wstrząsającą posadami świata zmierzającego ku eschatologicznej zagładzie. Świętość obłędu równoznaczna teş była z jego wykluczeniem – kontakt z boskością mógł człowieka skalać; szalony – z oczyma otwartymi na kraj duchów – stawał się prorokiem, z oddali mogącym wskazywać ludzkości jej małość i grzeszność. Uwidacznia się tutaj istotna cezura, wpisująca frenezję w sakralność greckiej ¾, ukazująca pomylonego jako nawiedzonego sacrum, a więc niebezpiecznego, ale i dopełniającego profaniczny świat ludzkich działań. Szaleństwo jest tym samym szczególnym doświadczaniem prawdy, domagającym się poszanowania i gościnności16, a takşe wzywającym do uczynków miłosierdzia – obłąkany więc to profeta, będący kolejną inkarnacją ubogiego i szalonego w oczach świata Chrystusa. Wraz z nadejściem reformacji ustalona powyşej ���� traci pozornie status pryncypium. Wtedy bowiem dokonuje się istotne światopoglądowe przesunięcie – protestancki świat pracy niweluje zakorzenioną w świadomości ewangeliczną moralność, budując podwaliny nowoczesnego, kapitalistycznego społeczeństwa. Usuwając gesty indywidualnego miłosierdzia poza dozwolony zakres działań etycznie poprawnych i instytucjonalizując je w postaci na przykład przytułków oraz miejsc internowania, odbiera szalonym i ubogim prawo do bycia porte-parole Chrystusa. Od tego momentu w ludziach obłąkanych widzieć będzie się wyłącznie jednostki n i e p r o d u k t y w n e , społecznie n i e p r z y s t o s o w a n e , a więc niezdolne do pomnaşania społecznego majątku. Za kryterium szaleństwa uznane zostanie to wszystko, co przeciwdziałać będzie maszynie burşuazyjnej produkcji. Wielką zasługą Foucaulta badającego doświadczenie szaleństwa w dobie klasycyzmu jest właśnie wskazanie na istotowe powiązanie obłędu ze sprzeciwem wobec praxis; penalizacji z bezproduktywnością; leczenia z chęcią wdroşenia jednostek w regularny cykl wytwórczy. Pozwala to uzmysłowić sobie, jak wiele elementów ostracyzmowanych w kulturze ze względu na ich niezgodność z prawem naturalnym czy „obiektywną prawdą� stanowi wyłącznie arbitralny i totalitarny gest mający na celu ochronę interesów jakiejś grupy społecznej; odsłania tym samym relatywność wielu kategorii, których sens wydawał się obiektywnie ustalony i niezmienny. Pozwala takşe ustalić socjologiczne zaplecze dociekań „farmakopeicznych�, podwaşając tym samym ich medyczno-naukową autonomię. Dokonując duşego uogólnienia, powiedzieć moşna, iş Historia szaleństwa... stanowi próbę uchwycenia stopniowej laicyzacji i racjonalizacji doświadczania obłędu w kulturze Zachodu. Oprócz wspomnianego juş utoşsamienia obłędu z bezproduktywnością Foucault wyświetla jeszcze jedną binarną zaleşność: rozum–nierozum. O ile w wymiarze sakralnym szaleństwo stanowi zaprzeczenie rozumu, powiązane jednak z wiedzą o świecie niedostępną przeciętnemu człowiekowi, o tyle w oświeceniu „prze-

Niebywale wymowny obraz krwi wiedzie nas w całkiem inną strefę terapeutycznej skuteczności: w strefę wartości symbolicznych. Stanowiły one dodatkową przeszkodę w przystosowaniu farmakopei do nowych wzorców medycyny i terapii. Niektóre czysto symboliczne systemy zachowały się aş do końca klasycyzmu, oprócz recept i poufnych metod przekazując obrazy i głuche symbole, wywiedzione z niepamiętnych głębin onirycznych. Wąş, okoliczność Upadku i widzialny kształt Pokusy, Wróg doskonały Kobiety, w sferze odkupienia staje się dla niej najcenniejszym lekiem.

(HSz, s. 282)

U schyłku klasycznej doby Foucault odnotowuje takşe powrót obłąkanego do społeczeństwa, odnowienie dialogu między ludzkością a szalonym – tym razem nawiedzony poddany zostaje w y p y t y w a n i u , postpenitencjarnej metodzie wytwarzania prawdy. Koniec XVIII wieku przynosi odnowienie literatury poświęconej obłędowi. Nieprzypadkowo okres ten zbiega się z narodzinami sadyzmu, dochodzącego do głosu po ponadstuletnim zakneblowaniu nierozumu; nieprzypadkowo teş frenezja umieszczana jest w scenerii twierdz, zamków czy cel, a więc miejsc internowania18.

Raptowna konwersja zachodniej pamięci w końcu XVIII wieku, cała jej zdolność odnajdywania zniekształconych i obdarzonych nowym sensem postaci d o b r z e z n a n y c h ś r e d n i o w i e c z u (podkr. moje – M.B.) dopuszczona została do głosu dzięki fantastycznym şywiołom zachowanym i czuwającym w tych samych miejscach, gdzie nierozum został zmuszony do milczenia. (HSz, s. 333)

W ten sposób szaleństwo w trajektorii swoistego circulum vitiosus powraca do – mutatis mutandis – punktu wyjścia, odsłaniając ciągłość swej obecności od średniowiecza, przez oświecenie, aş po Antoine’a Artauda19. Historia szaleństwa... zatem to dzieje kontaminacji sacrum oraz praxis.

* Po skrótowym nakreśleniu głównych wątków dysertacji Michela Foucault naleşy jeszcze zapytać o jej aktualność w czasach współczesnych. W końcu to właśnie ten problem stanowi centralny punkt prowadzonych rozwaşań. Wydaje się, iş doskonałym potwierdzeniem aktualności dokonanych przez Foucaulta ustaleń są casi Celana, LÊvinasa czy figury polskiego patrioty20. Postaciom tym trudno odmówić jasnowzroczności, podobnie jak nie da się odmówić wyjątkowości Bataille’owi czy Ciora-

150

3JUB 9 JOEE


nowi. Z caĹ‚Ä… stanowczoĹ›ciÄ… podkreĹ›lić jednak naleĹźy, Ĺźe ich geniusz podlegaĹ‚ cywilizacyjnemu ostracyzmowi i rozwijaĹ‚ siÄ™ na marginesach oficjalnego kursu historii. Nie trzeba być znawcÄ…, by odnotować, iĹź filozoficzny projekt LĂŠvinasa rozwijany byĹ‚ jako forma sprzeciwu wobec racjonalnej tradycji Europy, poezja Celana ukazuje natomiast niemoĹźliwość odnalezienia siÄ™ w Ĺ›wiecie po doĹ›wiadczeniu szoahu, potwierdza tezÄ™ o tym, iĹź Ĺźycie poety byĹ‚o stopniowym – posuniÄ™tym aĹź po samobĂłjstwo – internalizowaniem Ĺ›mierci (oskarĹźenia ze strony Claire Goll o plagiat z wierszy jej męşa ukazujÄ… z kolei gest wykluczenia, jaki nawet na gruncie sztuki staĹ‚ siÄ™ udziaĹ‚em Celana); eseistyka Ciorana rozwija siÄ™ z kolei pod sztandarem niedogodnoĹ›ci istnienia, a figura Rejtana mogĹ‚a stać siÄ™ symbolem narodowym dopiero po dokonaniu stosownych retuszy. Ĺšwiat s z a l e Ĺ„ s t w a okazuje siÄ™ wiÄ™c ostatecznie foucaultowkim Ĺ›wiatem w y k l u c z e n i a . ObĹ‚Ä™d zaĹ› to nie kategoria medyczna, ale agregat cech wyróşniajÄ…cych jednostki bÄ…dĹş spoĹ‚ecznie nieproduktywne, bÄ…dĹş przynoszÄ…ce ludzkoĹ›ci niewygodnÄ… dla niej, prorockÄ… prawdÄ™. Tym samym w swym najgĹ‚Ä™bszym wymiarze pozostaje frenezja sferÄ… tabu, jednakĹźe tabu zezĹ‚omowanego przez quasi-naukowe, medyczne zapoĹ›redniczenie. Malarstwo lepiej od sĹ‚Ăłw oddaje foucaultowski Ĺ›wiat. ZwĹ‚aszcza jeden z obrazĂłw wiszÄ…cych w sali malarstwa flamandzkiego i holenderskiego XVII w. Muzeum Narodowego w GdaĹ„sku. Przedstawia on strefÄ™ infernum, peĹ‚nÄ… ciemnoĹ›ci oraz demonicznych postaci. Z piekieĹ‚ wypĹ‚ywa stultifera navis, kierujÄ…c siÄ™ na ZachĂłd, a wiÄ™c tam, gdzie wedĹ‚ug King James’ Bible mieĹ›ciĹ‚ siÄ™ Raj. Przypisy: 1. TytuĹ‚ nawiÄ…zuje do wiersza Paula Celana Die abgewrackten Tabus/ZezĹ‚omowane tabu w przekĹ‚adzie Ryszarda Krynickiego. 2. Z notki na okĹ‚adce UtworĂłw wybranych Celana, jakie ukazaĹ‚y siÄ™ w Wydawnictwie Literackim (KrakĂłw 2003) pod red. R. Krynickiego. Wszystkie prezentowane w tekĹ›cie cytaty i na-

wiÄ…zania do celanowskiej twĂłrczoĹ›ci pochodzÄ… z tej ksiÄ…Ĺźki. 3. Epizod hospitalizacji w klinice psychiatrycznej miaĹ‚ miejsce w 1967 r., a wiÄ™c na okoĹ‚o trzy lata przed popeĹ‚nionym przez Celana samobĂłjstwem. 4. CytujÄ™ za: M. JÄ™draszewski, Homo: capax Alterius, capax Dei. Emmanuela LĂŠvinasa myĹ›lenie o czĹ‚owieku i Bogu , PoznaĹ„ 1999, s. 81. 5. P. PieniÄ…Ĺźek, Ja-NieskoĹ„czoność-Inny w Emmanuela LĂŠvinasa ďŹ lozoďŹ i transcendencji, maszynopis, Biblioteka UĹ , s. 365. 6. Por. tamĹźe, s. 276. 7. Motyw absolutnej winy stanowi charakterystyczny, newralgiczny pierwiastek mentalnoĹ›ci Ĺźydowskiej. InteresujÄ…ce ujÄ™cie tego wÄ…tku na tle problemĂłw cywilizacyjno-kulturowych współczesnych AmerykanĂłw daje w swym dramacie pt. Angels in America Tony Kushner; wartoĹ›ciowÄ… interpretacjÄ™ tej sztuki wraz z motywem Ĺźydowskiej winy znaleźć moĹźna [w:] Izabela Szatrawska, Obraz Ameryki w Angels in America Tony’ego Kushnera , maszynopis w Archiwum Instytutu Polonistyki UJ. 8. TamĹźe, s. 374. 9. J. WilkoĹ„ska, Koncepcja podmiotowoĹ›ci w filozofii LĂŠvinasa , „Nowa Krytykaâ€? 14/2003, s. 159. 10. TamĹźe, s. 161. 11. B. Skarga, WstÄ™p [w:] E. LĂŠvinas, CaĹ‚ość i nieskoĹ„czoność , przeĹ‚. M. Kowalska, Warszawa 2002, s. IX. 12. Por. tamĹźe, s. X. 13. Por. D. LeszczyĹ„ski, Foucault, Kartezjusz, szaleĹ„stwo, „Nowa Krytykaâ€? 12/2001, s. 86. 14. W przeĹ›wiadczeniu autora sytuacja taka ma miejsce wĹ›rĂłd przedstawicieli tzw. queer theory, uzurpatorsko deklarujÄ…cych siÄ™ jako ideowi spadkobiercy Foucaulta. 15. M. Foucault, Historia szaleĹ„stwa w dobie klasycyzmu , przeĹ‚. H. KÄ™szycka, Warszawa 1987; dalej w tekĹ›cie jako [HSz]. 16. Jak wskazuje Foucault, wĹ‚aĹ›nie z tych przywilejĂłw korzystaĹ‚ Tristan powracajÄ…cy w przebraniu do Kornwalii. 17. D. LeszczyĹ„ski, art. cyt., s. 81. 18. Por. [HSz, s. 333]. 19. Por. tamĹźe, s. 324. 20. Mit patrioty-Rejtana jest bowiem ciÄ…gle Ĺźywy w kulturze polskiej.

Piotr Korczyński, monotypia

3JUB 9 JOEE


Bachtin – ďŹ lozof odpowiedzialnoĹ›ci? KATARZYNA LISZKA

szych prac Bachtina (Autora i bohatera w dziaĹ‚alnoĹ›ci estetycznej moĹźna potraktować jako moment przejĹ›cia), gdzie daje o sobie znać zainteresowanie konkretem. Owo poszukiwanie konkretnoĹ›ci, przykĹ‚adĂłw przejawia siÄ™ w pismach filozofa w materiale, na jakim pracuje. Nie wystarczy powiedzieć, Ĺźe owym materiaĹ‚em staje siÄ™ literatura. Pojawia siÄ™ wĂłwczas pytanie, co czyni z Bachtina „najwybitniejszego teoretyka literatury na Ĺ›wiecieâ€? zgodnie z okreĹ›leniem Tzvetana Todorowa. Jest to jeszcze jeden powĂłd, by szukać dla późniejszych rozwaĹźaĹ„ artysty innej pĹ‚aszczyzny odniesieĹ„ niĹź ta, ktĂłrÄ… oferuje recepcja literaturoznawcza. Na czym wiÄ™c polega swoistość perspektywy, w ktĂłrej umieszcza on dzieĹ‚a literatury? Czy tej swoistoĹ›ci nie moĹźna by odnaleźć wĹ‚aĹ›nie w proponowanej przeze mnie perspektywie spojrzenia na dzieĹ‚o Bachtina jako filozofiÄ™ odpowiedzialnoĹ›ci? To fascynujÄ…ce, jak materiaĹ‚, ktĂłry wybiera do swych badaĹ„, mu sĹ‚uĹźy. Jak z lektury Dostojewskiego wyprowadza Bachtin refleksje o dialogu, jak w lekturÄ™ Rabelais’go wplata dzieje kultury Ĺ›miechu i filozofiÄ™ karnawaĹ‚owej wolnoĹ›ci. Po lekturze ProblemĂłw poetyki Dostojewskiego, TwĂłrczoĹ›ci Franciszka Rabelais’go‌ pozostaje czytelnikowi nieodparta intuicja, Ĺźe chodzi tutaj o coĹ› wiÄ™cej niĹź analizÄ™ twĂłrczoĹ›ci wymienionych autorĂłw. Moim zdaniem, te intuicje nie sÄ… przypadkowe i maĹ‚o istotne. Wydaje mi siÄ™, Ĺźe warto poddać dzieĹ‚o Bachtina takiej lekturze, ktĂłra wiÄ…Ĺźe dynamikÄ™ tego dzieĹ‚a z jego wczesnym projektem filozofii odpowiedzialnoĹ›ci. Wraz z oĹźywieniem siÄ™ we współczesnej debacie tematyki odpowiedzialnoĹ›ci czytanie Bachtina w tym kontekĹ›cie staje siÄ™ tym bardziej ciekawe i waĹźne. Warto przypomnieć, Ĺźe juĹź w pierwszej poĹ‚owie lat 20., prĂłbujÄ…c przezwycięşyć teoretyzm, a w szczegĂłlnoĹ›ci filozofiÄ™ Kanta i neokantyzm, kĹ‚adzie autor SĹ‚owa w powieĹ›ci nacisk na pojÄ™cie odpowiedzialnoĹ›ci. CzytajÄ…c dzieĹ‚a filozofĂłw Zachodu, pozostaje myĹ›licielem granicznym dla wielu tradycji, Wschodu i Zachodu, myĹ›li prawosĹ‚awnej i Ĺźydowskiej. MichaiĹ‚ Bachtin stawia w centrum swojej filozofii problem, ktĂłry jest traktowany przez tradycjÄ™ zachodniÄ… marginalnie – odpowiedzialność. MyĹ›lÄ™, Ĺźe wĹ‚aĹ›nie to stawia go obok takich myĹ›licieli, jak Martin Buber i Emmanuel LĂŠvinas. W dziele W stronÄ™ filozofii czynu wypracowuje autor podstawowÄ… strukturÄ™ dla swojej myĹ›li, diadÄ™ ja–inny. MyĹ›lnik pomiÄ™dzy dwoma czĹ‚onami wyraĹźa relacjÄ™ niesprowadzalnÄ… do Ĺźadnego z elementĂłw diady. OwÄ… formalnÄ… strukturÄ™ ja–inny zachowamy jako pojÄ™cie operacyjne, by mĂłc zapytać, jakÄ… treĹ›ciÄ… Bachtin wypeĹ‚nia owÄ… diadÄ™ w róşnych okresach swego pisarstwa. Autor ProblemĂłw poetyki Dostojewskiego okreĹ›la tÄ™ strukturÄ™ jako architektonicznÄ…, czyli organizujÄ…cÄ… i strukturyzujÄ…cÄ…

Opublikowanie najwczeĹ›niejszych dzieĹ‚ MichaiĹ‚a Bachtina – W stronÄ™ filozofii czynu, Autora i bohatera w dziaĹ‚alnoĹ›ci estetycznej – przekĹ‚ada akcenty w lekturze i recepcji dzieĹ‚ rosyjskiego humanisty, znanego przede wszystkim z prac poĹ›wiÄ™conych prozie Dostojewskiego i Rabelais’go. Sprawia, Ĺźe roĹ›nie zainteresowanie Bachtinem-filozofem. Na pytanie – jakim filozofem jest Bachtin – odpowiadam pytaniem: czy moĹźna by czytać dzieĹ‚o Bachtina jako filozofiÄ™ odpowiedzialnoĹ›ci? Implikacje tego pytania i zarys odpowiedzi sÄ… przedmiotem podjÄ™tych tu rozwaĹźaĹ„. Spóźnione o ponad pół wieku wydanie protopism autora ProblemĂłw poetyki Dostojewskiego, utrzymanych w stylu jak najbardziej filozoficznym, na nowo oĹ›wietla późniejsze pisarstwo Bachtina, rodzÄ…c pytanie o losy jego wczesnej filozofii, o to, jakie miejsce zajmuje owo wczesne dzieĹ‚o w korpusie prac twĂłrcy. Czy w późniejszych rozwaĹźaniach Bachtin podÄ…Ĺźa „w stronÄ™ filozofii czynuâ€?, w stronÄ™ filozofii odpowiedzialnoĹ›ci? Czy teĹź porzuca on Ăłw wczesny projekt? MogĹ‚oby siÄ™ wydawać, Ĺźe tak. MĂłwi siÄ™ nawet o zwrocie w pisarstwie artysty, o przejĹ›ciu od filozofii do refleksji nad literaturÄ…, do literaturoznawstwa. Fakt, iĹź moĹźna czytać Bachtina, nie siÄ™gajÄ…c do jego wczesnych dzieĹ‚, wystarczajÄ…co poĹ›wiadcza literaturoznawczy i semiotyczny nurt recepcji Bachtina. Taka recepcja dominowaĹ‚a w latach 60. i 70., jednak naleĹźy zauwaĹźyć, iĹź wtedy niewielu badaczy miaĹ‚o dostÄ™p do najwczeĹ›niejszych pism autora ksiÄ…Ĺźki o karnawale, a raczej zapiskĂłw poczynionych w pierwszej poĹ‚owie lat 20. Z pewnoĹ›ciÄ… mamy do czynienia ze zmianÄ…, z przeĹ‚omem w pisarstwie twĂłrcy. Ta zmiana wyraĹźa siÄ™ juĹź chociaĹźby w tym, Ĺźe sĹ‚owo odpowiedzialność niemal znika ze stron jego dzieĹ‚, podczas gdy W stronÄ™ filozofii czynu nasÄ…czone jest tym sĹ‚owem, jednak o czym to Ĺ›wiadczy? Wydaje siÄ™, Ĺźe autor osiÄ…gnÄ…Ĺ‚ cel, ktĂłry sobie wyznaczyĹ‚ – przezwycięşenie podziaĹ‚u wĹ‚adz Kanta, dziÄ™ki artykulacji Ĺ›wiata Ĺźycia jako Ĺ›wiata, w ktĂłrym czĹ‚owiek czyni i jest odpowiedzialny. Bachtinowi udaĹ‚o siÄ™ teĹź pokazać, Ĺźe rozum teoretyczny oraz rozum estetyczny sÄ… tylko momentami rozumu praktycznego, rozumianego jako warunki moĹźliwoĹ›ci odpowiedzialnego czynienia. „TÄ™ architektonikÄ™ – jak podaje – rzeczywistego Ĺ›wiata czynu powinna wĹ‚aĹ›nie opisywać filozofia moralnaâ€?1. Rosyjski filozof dotarĹ‚ jednak do miejsca, gdzie owo pragnienie opisywania rzeczywistego Ĺ›wiata czynu zetknęło siÄ™ z tajemnicÄ…, z niemoĹźliwoĹ›ciÄ… przenikniÄ™cia czynu, podejmowanego w niepowtarzalnych okolicznoĹ›ciach. Wydane po Ĺ›mierci autora zapiski pozostajÄ… filozofiÄ… abstrakcyjnÄ… w tym sensie, Ĺźe prĂłbuje siÄ™ w nich pokazać ogĂłlne momenty niepowtarzalnych architektonik zdarzenia, czynu. WĹ‚aĹ›nie owa abstrakcyjność jest tym, co radykalnie odróşnia W stronÄ™ filozofii czynu od później-

152

3JUB 9 JOEE


Ĺ›wiata, w ktĂłrym dziaĹ‚ajÄ… i mĂłwiÄ… bohaterowie, na utrzymaniu stanowiska niewspółobecnoĹ›ci, dziÄ™ki ktĂłrej bohaterowie mogÄ… dokonywać autoprezentacji. Owo wycofanie realizuje siÄ™ oczywiĹ›cie poprzez sĹ‚owo powieĹ›ciowe, co szczegółowo omawia Bachtin w rozdziale zatytuĹ‚owanym SĹ‚owo w dziele Dostojewskiego. Z punktu widzenia relacji autora do bohaterĂłw dialog realizuje siÄ™ w tym, Ĺźe autor pozwala bohaterom mĂłwić, Ĺźe nie koĹ„czy dialogu bohaterĂłw sĹ‚owem odautorskim, ostatecznym. Autor niczego nie rozstrzyga, ale sprawia, Ĺźe dialog nigdy siÄ™ nie koĹ„czy. Autor to gwarant polifonicznego Ĺ›wiata. OpozycjÄ… tak rozumianego dialogu jest zignorowanie czyjegoĹ› prawa do gĹ‚osu, pozbawienie innego moĹźliwoĹ›ci opowiadania i odpowiadania, czyli posĹ‚ugujÄ…c siÄ™ terminologiÄ… bachtinowskÄ… – monologizm. Monologizm wyklucza i uprzedmiotawia innego, dialog otwiera przestrzeĹ„, w ktĂłrej moĹźe pojawić siÄ™ inny. Dialog, pozycja dialogowa autora jest warunkiem moĹźliwoĹ›ci pojawienia siÄ™ innego jako podmiotu, zajÄ™cia przez niego pozycji podmiotowej. SposĂłb, w jaki analizuje filozof relacjÄ™ autora i bohatera, odnosi od razu do etyki – dlaczegóş bowiem nie mĂłgĹ‚by autor postÄ…pić z bohaterem, jak chce? MĂłgĹ‚by – być moĹźe – ale, jak pokazuje Bachtin, owo postÄ™powanie lokuje siÄ™ od razu w owej relacji diadycznej ja–inny. Oznacza to, Ĺźe kaĹźde sĹ‚owo autora mieĹ›ci siÄ™ w tej relacji, kaĹźde sĹ‚owo moĹźe odpowiedzialnie opowiadać o bohaterze, czyli stworzyć moĹźliwość, by inny staĹ‚ siÄ™ podmiotem, lub moĹźe opowiadać o bohaterze nieodpowiedzialnie, sprowadzajÄ…c jego istnienie do bytu niemej rzeczy. Dialog i monolog to pojÄ™cia graniczne relacji etycznej, pomiÄ™dzy ktĂłrymi istnieje mnogość moĹźliwoĹ›ci bycia odpowiedzialnym i nieodpowiedzialnym – od caĹ‚kowitego poĹ›wiÄ™cenia siÄ™ za innego, poprzez uznanie bÄ…dĹş ignorowanie go, aĹź do jego zabicia. A zatem stawkÄ… w rozwaĹźaniach o dialogu i monologu jest odpowiedzialność za innego. Odpowiedzialność za to, by mĂłgĹ‚ udzielić odpowiedzi, by nie odebrać „cudzej, peĹ‚noprawnej Ĺ›wiadomoĹ›ciâ€? moĹźliwoĹ›ci odpowiadania. Obrazu sĹ‚owa dialogicznego, dopuszczajÄ…cego wiele gĹ‚osĂłw, sĹ‚owa bez przemocy, dopeĹ‚nia inny tekst Bachtina. Tekst ten nosi tytuĹ‚ SĹ‚owo w powieĹ›ci i jest, moim zdaniem, jednym z najlepszych tekstĂłw twĂłrcy. Pisany w latach 1934-1935, w czasie karnego zesĹ‚ania autora do miejscowoĹ›ci Kunstanaj, w okresie nasilania siÄ™ terroru stalinowskiego, pozostaje fascynujÄ…cym traktatem o sĹ‚owie i przemocy. Jest to rĂłwnieĹź tekst, ktĂłry budzi wiele kontrowersji szczegĂłlnie wĹ›rĂłd literaturoznawcĂłw, takich jak Clare Cavanagh czy Paul de Man, ktĂłrym naraziĹ‚ siÄ™ Bachtin sposobem, w jaki potraktowaĹ‚ w nim poezjÄ™. Powiedzmy od razu, Ĺźe z perspektywy literaturoznawczej zarzuty te sÄ… jak najbardziej uzasadnione. Nie jest jednak prawdÄ…, Ĺźe poezja, jak twierdzi de Man, pozostaje w dziele Bachtina niepomyĹ›lana. Przeciwnie – zostaĹ‚a pomyĹ›lana z ogromnÄ… konsekwencjÄ…. Aby poszukać gĹ‚Ä™bokich przesĹ‚anek pomyĹ›lenia poezji jako groĹşnej, monologicznej, nieodpowiedzialnej, trzeba powiedzieć parÄ™ sĹ‚Ăłw o bachtinowskiej filozofii sĹ‚owa. Bachtinowska filozofia jÄ™zyka jest filozofiÄ… sĹ‚owa. Jest to sĹ‚owo nieneutralne – sĹ‚owo czyjeĹ› lub moje, sĹ‚owo, ktĂłre ma wĹ‚asne dzieje, biografiÄ™ i pamięć. SĹ‚owo interesuje Bachtina zawsze w relacji do innego sĹ‚owa, do sĹ‚owa przeszĹ‚ego i do sĹ‚owa przyszĹ‚ego, oczekiwanej odpowiedzi. SĹ‚owa istniejÄ…, jak juĹź nadmieniĹ‚am, w dynamicznej architektonice zdarzenia, ktĂłra jest jednoczeĹ›nie architektonikÄ… odpowiedzialnoĹ›ci. Owa relacja diadyczna przebiega w Ĺ›wiecie sĹ‚Ăłw jako relacja sĹ‚owa mojego i czyjegoĹ›. Na czym polega odpowiedzialność za sĹ‚owo? Jak odnajduje siÄ™ czĹ‚owiek w Ĺ›wiecie cudzych

Ĺ›wiat w okreĹ›lony sposĂłb. Jest to struktura dynamiczna i aksjotyczna zarazem, co wyraĹźa Bachtin w okreĹ›leniach „architektonika zdarzenia oraz struktura nacechowana aksjologiÄ…â€?, struktura nieneutralna, bo okreĹ›lona przez odpowiedzialność. SumujÄ…c, moĹźemy powiedzieć, Ĺźe odpowiedzialność, zdarzeniowość i architektoniczność stanowiÄ… wymiary owej diadycznej relacji. Przedmiotem bachtinowskiej antropologii jest czĹ‚owiek spoĹ‚eczny, czĹ‚owiek wĹ›rĂłd innych ludzi. CzĹ‚owiek zanurzony w relacje z innymi ludĹşmi oraz czĹ‚owiek w Ĺ›wiecie cudzych sĹ‚Ăłw. PodstawÄ… myĹ›li antropologicznej Bachtina jest to, Ĺźe owe relacje – zarĂłwno z innymi ludĹşmi, jak i ze sĹ‚owami – sÄ… relacjami etycznymi. Wypracowane przez autora w pracy W stronÄ™ filozofii czynu ujÄ™cie bycia czĹ‚owieka jako uczestniczenia w architektonice zdarzenia, ktĂłre to uczestniczenie jest warunkiem moĹźliwoĹ›ci bycia odpowiedzialnym, pracuje rĂłwnieĹź w późnych jego dzieĹ‚ach. JeĹ›li uwzglÄ™dnić tÄ™ perspektywÄ™, bardziej czytelne stajÄ… siÄ™ niektĂłre myĹ›li i koncepcje rozwijane przez Bachtina w jego bogatym pisarstwie. Na takim tle moĹźna siÄ™ podjąć prĂłby zrozumienia linii demarkacyjnej, jakÄ… oddziela Bachtin monolog i dialog, poezjÄ™ i powieść, ToĹ‚stoja i Dostojewskiego, to, co oficjalne i karnawaĹ‚, wynoszÄ…c zawsze drugi czĹ‚on ponad pierwszy. W tym krĂłtkim artykule nie jest moĹźliwe przedĹ‚oĹźenie czytelnikowi caĹ‚ego bogactwa pisarstwa rosyjskiego myĹ›liciela, proponujÄ™ zatem przyjrzeć siÄ™ dwom przykĹ‚adom zwiÄ…zanym z koncepcjÄ… dialogu – roli, jakÄ… wyznacza Bachtin autorowi powieĹ›ci, a takĹźe filozofii sĹ‚owa powieĹ›ciowego. OĹ›mielamy siÄ™ zatem czytać Problemy poetyki Dostojewskiego jako wykĹ‚ad poĹ›wiÄ™cony raczej etyce i antropologii dialogicznej niĹź teorii literatury. Bachtinowskie „odkrycieâ€? Dostojewskiego przekracza horyzont analizy literaturoznawczej, gdyĹź tym, co filozof odkrywa w prozie autora BiesĂłw, jest relacja etyczna Ĺ‚Ä…czÄ…ca autora z bohaterami swoich powieĹ›ci. Zapytajmy o charakter tej relacji, dlaczego autor nie moĹźe zawrzeć bohatera w swym monologu, w swojej ocenie, w totalnym akcie kreacji? Ze wzglÄ™du na co taki monolog autorski pozostaje niemoĹźliwy? Po pierwsze dlatego, Ĺźe autor nie zna swego bohatera, w jego wiedzy o bohaterze zawiera siÄ™ rĂłwnieĹź moment niewiedzy. Po drugie dlatego, Ĺźe jest odpowiedzialny za to, by w powieĹ›ci bohaterowie mogli pojawić siÄ™ w peĹ‚ni swej podmiotowoĹ›ci. Autor stwarza przestrzeĹ„ goĹ›cinnoĹ›ci, w ktĂłrej moĹźe siÄ™ pojawić czĹ‚owiek w swojej zewnÄ™trznoĹ›ci, w swojej tajemniczoĹ›ci, w swej innoĹ›ci. Sens rewolty Dostojewskiego polega, jak pisze Bachtin, na tym, Ĺźe „nie wolno przemieniać Ĺźywego czĹ‚owieka w bezsĹ‚owny obiekt poznania definiujÄ…cego zaocznie i nieodwoĹ‚alnie. W c z Ĺ‚ o w iek u jest zawsze coĹ›, co t ylko on jeden moĹźe odkr yć w swobodny m akcie samopoznania i m o w y, c o n i e p o d l e g a z a o c z n e j i z e w n Ä™ t r z n e j d e f i n i c j i â€?2. KaĹźde okreĹ›lenie bohatera, ktĂłre nie jest skierowane do niego, staje siÄ™ przemocÄ…. W powieĹ›ci polifonicznej Dostojewskiego, tak jak opisuje jÄ… Bachtin, realizuje siÄ™ demokratyczny ideaĹ‚ spoĹ‚eczny, ktĂłry polega na tym, by pozwolić innemu mĂłwić we wĹ‚asnym imieniu. Autor stoi na straĹźy wielogĹ‚osowoĹ›ci tego Ĺ›wiata, asystuje poczynaniom bohatera, dopuszcza swych bohaterĂłw do gĹ‚osu, pozwala im mĂłwić, z kaĹźdym bohaterem Ĺ‚Ä…czy go osobna relacja, w stosunku do kaĹźdego bohatera zajmuje innÄ… „pozycjÄ™ dialogowÄ…â€?. Autor przedstawia nie tyle bohaterĂłw, co sĹ‚owo bohatera o sobie samym i sĹ‚owo o tym sĹ‚owie. Dialogowa pozycja autora polega na wycofaniu siÄ™ ze

153

3JUB 9 JOEE


Strategia poety, ktĂłry bierze odpowiedzialność za sĹ‚owo w taki sposĂłb, Ĺźe odcina je od tego, co wczeĹ›niej (nawiedzenie sĹ‚owa przez znaczenia zwiÄ…zane z kaĹźdym jego uĹźyciem), i tego, co potem (np. parafraza, przytoczenie), Ĺźe traktuje sĹ‚owo jako swoje i jako wyraz prawdy, jest groĹşna. Takie sĹ‚owo chce bowiem istnieć poza komunikacjÄ…, ignorujÄ…c obecność tego, co inne, innej prawdy, innego jÄ™zyka. W sĹ‚owie jest zawsze coĹ› z innoĹ›ci, ktĂłrej siÄ™ nie zna, ktĂłrej nie daje siÄ™ opanować, a za ktĂłrÄ… jest siÄ™ odpowiedzialnym. Wystarczy przypomnieć przypadek Nietzschego. Czy przywĹ‚aszczenie jego dzieĹ‚a przez narodowych socjalistĂłw jest tylko absurdalnym przywĹ‚aszczeniem? MoĹźna zapytać wtedy, dlaczego dzieĹ‚o Nietzschego, a nie inne dzieĹ‚o? Czy zatem pisarz jest odpowiedzialny za przyszĹ‚e losy dzieĹ‚a? MoĹźna zapytać rĂłwnieĹź o prawo pisarza do zniszczenia swego dzieĹ‚a, czy jest to tylko jego dzieĹ‚o, czy owa decyzja pisarza dotyczy tylko jego? Ten problem dotyczy rĂłwnieĹź Bachtina, ktĂłry, jak gĹ‚osi jedna z anegdot, zadaĹ‚ swojej ksiÄ…Ĺźce Ĺ›mierć w pĹ‚omieniach: uĹźywajÄ…c jej jako papierosowej bibuĹ‚y, w samym Ĺ›rodku wojny, Bachtin puĹ›ciĹ‚ z dymem manuskrypt swej wielkiej pracy, strona po stronie. Ale to juĹź zupeĹ‚nie inna historia. W bachtinowskich Notatkach z lat 1970-1971 znajduje siÄ™ niedokoĹ„czony fragment wstÄ™pu do wydania zbioru jego dzieĹ‚, fragment tajemniczy, niedajÄ…cy Ĺźadnej wskazĂłwki oprĂłcz tej jednej, Ĺźe autor myĹ›laĹ‚ o swojej pracy jako o wariacji na jeden temat. „Prezentowany tu zbiĂłr moich artykuĹ‚Ăłw Ĺ‚Ä…czy wspĂłlny temat, tak jak rozwijaĹ‚ siÄ™ on w róşnych fazach rozwaĹźaĹ„. (....) Moje upodobania do wariacji, wprowadzania róşnych terminĂłw dla okreĹ›lenia jednego zjawiskaâ€?4. Filozofia odpowiedzialnoĹ›ci być moĹźe nie wyczerpuje tematu, o ktĂłrym pisze MichaiĹ‚ Bachtin w tym fragmencie. Jest jednak myĹ›lÄ…, ktĂłra przenika pisarstwo rosyjskiego myĹ›liciela od wczesnych lat 20. do poĹ‚owy lat 70.

sĹ‚Ăłw? Jest to pytanie o autorstwo, o kwestiÄ™ posiadania sĹ‚Ăłw, stanowienia granicy pomiÄ™dzy sferÄ… tego, co moje, i tego, co cudze. WypowiadajÄ…c siÄ™, zwracajÄ…c siÄ™ do kogoĹ›, zawsze posĹ‚ugujemy siÄ™ cudzymi sĹ‚owami, ktĂłrych dostarczajÄ… nam rozmaite gatunki mowy – „pomiÄ™dzy sĹ‚owem a przedmiotem, sĹ‚owem a osobÄ… mĂłwiÄ…cÄ…, rozpoĹ›ciera siÄ™ nieustÄ™pliwa, czÄ™sto prawie nieprzepuszczalna sieć innych, cudzych sĹ‚Ăłw o tym samym przedmiocie, na ten sam tematâ€?3. Autor SĹ‚owa w powieĹ›ci wyznacza sĹ‚owu przestrzeĹ„ konstytuujÄ…cÄ… odpowiedzialność czĹ‚owieka, domenÄ™ tego, za co ponosi odpowiedzialność. Odpowiedzialność zasadza siÄ™ na tym, Ĺźe chcÄ…c czy nie chcÄ…c, podejmujÄ…c sĹ‚owo, jest siÄ™ za nie odpowiedzialnym, wchodzi siÄ™ w pozycje autora i współautora, autoryzuje wypowiedĹş/ dziaĹ‚anie w ten sposĂłb, Ĺźe jest siÄ™ za niÄ… odpowiedzialnym. Nie moĹźna rĂłwnieĹź ustrzec siÄ™ przed dyskursywnym bagaĹźem sĹ‚owa, przed jego biografiÄ…, ideologicznoĹ›ciÄ…. CzĹ‚owiek jest skazany na mĂłwienie jÄ™zykiem cudzych sĹ‚Ăłw, z caĹ‚ym bagaĹźem pamiÄ™ci sĹ‚owa. Tym wiÄ™ksza jest zatem jego odpowiedzialność. W SĹ‚owie w powieĹ›ci rozwaĹźa Bachtin owÄ… odpowiedzialność czĹ‚owieka za sĹ‚owo podobnie jak odpowiedzialność autora za bohaterĂłw. SĹ‚owo powieĹ›ciowe to takie, ktĂłre dopuszcza do gĹ‚osu inne sĹ‚owa. SĹ‚owo powieĹ›ciowe nie roĹ›ci pretensji, by być jÄ™zykiem jedynej prawdy. Co wiÄ™cej, sĹ‚owo powieĹ›ciowe zawiesza i Ĺ‚agodzi roszczenia sĹ‚Ăłw do bycia sĹ‚owem ostatecznym przez to, Ĺźe w sĹ‚owie powieĹ›ciowym stykajÄ… siÄ™ róşne jÄ™zyki. Powieść jest sferÄ… goĹ›cinnoĹ›ci, przestrzeniÄ… spotkania wielu gĹ‚osĂłw. SĹ‚owo powieĹ›ciowe jest sĹ‚owem bez przemocy. Bachtin pomyĹ›laĹ‚ sĹ‚owo poezji jako przeciwieĹ„stwo sĹ‚owa prozatorskiego. SĹ‚owo poezji to sĹ‚owo nieoglÄ…dajÄ…ce siÄ™ na inne sĹ‚owo. Poezja prĂłbuje odciąć siÄ™ od sĹ‚owa nawiedzonego przez róşne znaczenia, oczyszczajÄ…c sĹ‚owo, stwarzajÄ…c pozĂłr pierwszego uĹźycia jÄ™zyka. To miÄ™dzy innymi dziÄ™ki poezji narodziĹ‚ siÄ™ pomysĹ‚ jÄ™zyka prawdy, prawdy wewnÄ™trznej, jakÄ… ogĹ‚asza wierszem poetyka, i prawdy Ĺ›wiata (objawienie poetyckie, odzwierciedlenie tego, co ĹşrĂłdĹ‚owe). Poezja wpisuje siÄ™ w centralizujÄ…ce, doĹ›rodkowe siĹ‚y kultury, proza zaĹ› – w tendencjÄ™ decentralizujÄ…cÄ…. Poezji uczymy siÄ™ na pamięć, poezja odcina siÄ™ od przeszĹ‚oĹ›ci jÄ™zyka i od przyszĹ‚oĹ›ci, nie czeka na odpowiedĹş, chce być powtarzana.

Przypisy: 1. M. Bachtin, W stronÄ™ ďŹ lozoďŹ i czynu , przeĹ‚. B. ĹťyĹ‚ko, GdaĹ„sk 1997, s. 79. 2. M. Bachtin, Problemy poetyki Dostojewskiego, przeĹ‚. N. Modzelewska, Warszawa 1970, s. 89. 3. M. Bachtin, SĹ‚owo w powieĹ›ci, [w:] Problemy literatury i estetyki, przeĹ‚. W. Grajewski, Warszawa 1982, s. 102. 4. M. Bachtin, Notatki z lat 1970-1971 , [w:] Estetyka twĂłrczoĹ›ci sĹ‚ownej, przeĹ‚. D. Ulicka, Warszawa 1986, s. 508.

154

3JUB 9 JOEE


BARDZIEJ NIĹť RACJONALNIE

czyli odpowiedzialnie (MichaiĹ‚ Bachtin) ANNA MAĹ CZYĹƒSKA

– ByĹ‚ wiÄ™c pan bardziej ďŹ lozofem niĹź ďŹ lologiem? – zapytaĹ‚ Bachtina Wiktor Duwakin. – Bardziej ďŹ lozofem niĹź ďŹ lologiem. Filozofem. Jestem nim zresztÄ… do dziĹ›1. nie-alibi w bycie), z ktĂłrymi tytuĹ‚owy postÄ™pek trafnie by korespondowaĹ‚. TrudnoĹ›ci z translacjÄ… stanowiÄ… o wyjÄ…tkowoĹ›ci i niepowtarzalnoĹ›ci myĹ›li rosyjskiego filozofa oraz o tak dla niego waĹźkiej jedynoĹ›ci, ktĂłra znamionuje kaĹźdy bez wyjÄ…tku postÄ™pek, w tym rĂłwnieĹź popeĹ‚nienie przezeĹ„ K fiĹ‚osofii postupka, a przeze mnie niniejszego tekstu, za ktĂłry ponieść muszÄ™ peĹ‚niÄ™ odpowiedzialnoĹ›ci. Albowiem, zgodnie z Bachtinem, kaĹźda moja myĹ›l, uczucie, dziaĹ‚anie praktyczne czy w koĹ„cu Ĺźycie w ogĂłle to mĂłj indywidualny i odpowiedzialny postÄ™pek. Powróćmy jednak do rozwaĹźaĹ„ na temat racjonalnoĹ›ci. WedĹ‚ug Bachtina, jest ona jedynie momentem odpowiedzialnoĹ›ci. Czyn jest w swej integralnoĹ›ci bardziej niĹź racjonalny, bo jest odpowiedzialny [56]. Jeden z przesÄ…dĂłw racjonalizmu gĹ‚osi, Ĺźe tylko to, co logiczne, co respektuje zasadÄ™ niesprzecznoĹ›ci i zasadÄ™ wyĹ‚Ä…czonego Ĺ›rodka, jest jasne i wyraĹşne. Drugi obarcza racjonalizm piÄ™tnem obiektywizmu, silnie przeciwstawiajÄ…c go temu, co jednostkowe, indywidualne, niepowtarzalne, jedyne wreszcie, jako przejawom wszelkiego rodzaju irracjonalizmu i ciemnoty. Autor Sztuki i odpowiedzialnoĹ›ci odnajduje w tych pozornie jasnych stronach racjonalizmu pewnÄ… iluzoryczność. Jest ona konsekwencjÄ… „fatalnego teoretyzowaniaâ€? [54], abstrahowania od jedynego i jednolitego oĹ›rodka odpowiedzialnej Ĺ›wiadomoĹ›ci. OdziedziczyliĹ›my po Ĺşle pojÄ™tym racjonalizmie „smutne nieporozumienieâ€? [64], w myĹ›l ktĂłrego prawda moĹźe mieć tylko charakter ogĂłlny i pozaczasowy. Tymczasem wieczność, nieskoĹ„czone trwanie nie powinno być, w przekonaniu Bachtina, przeciwstawiane historycznoĹ›ci i zmiennoĹ›ci poszczegĂłlnych Ja, bytĂłw o charakterze przejĹ›ciowym i zdarzeniowym. Czas zdarzajÄ…cego siÄ™ bytu, bytu-zdarzenia, nie jest li tylko momentem czy odcinkiem wiecznoĹ›ci. Nie ma uzasadnienia dla tego typu inkluzji. WrÄ™cz przeciwnie: „pozaczasowa waĹźność caĹ‚ego teoretycznego Ĺ›wiata prawdy mieĹ›ci siÄ™ w rzeczywistej historycznoĹ›ci bytu-zdarzeniaâ€? [37], poznawanie jest tylko momentem przeĹźywania, a rozum teoretyczny – momentem rozumu praktycznego sensu stricto. Warto bowiem zauwaĹźyć, Ĺźe Ĺ›wiat racjonalnoĹ›ci praktycznej, jaki poznawaĹ‚ Bachtin podczas lektury tekstĂłw filozoficznych, jawiĹ‚ mu siÄ™ zwykle jako Ĺ›wiat teoretyczny. Prymat rozumu praktycznego byĹ‚ dla niego jedynie prymatem jednej dziedziny teoretycznej nad wszystkimi pozostaĹ‚ymi [54]. Nie naleĹźy sytuować teorii powyĹźej rzeczywistego zdarzania siÄ™, a nastÄ™pnie interpretować go z tejĹźe metapozycji. Albowiem caĹ‚oksztaĹ‚t poznania teoretycznego moĹźe jedynie okreĹ›lić czĹ‚owieka w ogĂłle i jego czyn jako taki. Nie jest tu istotny kontekst historyczny tego czynu:

To wyznanie Bachtina powoduje w czytelnikach pewien dyskomfort. O tym, şe filolodzy sięgali po jego twórczość częściej i chętniej niş filozofowie, nie trzeba juş dziś nikogo przekonywać. Warto jednak odnotować, şe od dawna podejrzewano teoretycznoliteracką myśl Bachtina o bycie swego rodzaju kamuflaşem dla rozwaşań filozoficznych sensu stricto. Nie znaczy to, rzecz jasna, şe autor Problemów poetyki Dostojewskiego traktował literaturę mniej powaşnie, czyli jedynie jako pretekst dla tychşe rozwaşań (choć i takie głosy podnoszono). Podczas gdy w latach 20. zachodni myśliciele mogli bez przeszkód publikować swoje dzieła filozoficzne, rosyjski intelektualista nie miał takiej moşliwości. Teksty jawnie filozoficzne zamknął więc w szufladzie, gdzie długo czekały na czasy bardziej dla siebie łaskawe, a sam zajął się refleksją nad literaturą. Dopiero w roku 1986 najstarsze dzieło Bachtina ujrzało światło dzienne. Nie był to jednak czas zupełnie pomyślny: tekst ocenzurowano. Ale juş polski czytelnik znalazł się w sytuacji bardziej uprzywilejowanej. W złoşonym na jego ręce wydaniu polskim (1997) uwzględniono fragmenty usunięte przez rosyjską cenzurę. Na nowo odczytał je Siergiej Boczarow, wydawca dzieł Bachtina i jego wierny uczeń. „Cała filozofia współczesna wywodzi się z racjonalizmu i na wskroś jest przesiąknięta przesądem racjonalizmu – nawet tam, gdzie świadomie stara się od niego uwolnić� [s. 56]3 – tak oto pisał Michaił Bachtin w swoich filozoficznych juweniliach, które nie zostały opublikowane za şycia autora, a które do naszych czasów przetrwały jedynie we fragmentach. Pozostaje domyślać się, şe miały one wejść w skład większego projektu, którego autorski tytuł – jak przekonuje Siergiej Boczarow, autor wprowadzenia do wydania rosyjskiego – nie jest znany4. Przydany mu więc tytuł K fiłosofii postupka Bogusław ŝyłko oddaje nie całkiem dosłownie – aczkolwiek nie bez uzasadnienia – jako W stronę filozofii czynu. Rosyjski postupok (działanie celowo przez kogoś realizowane, niepodzielne i jedyne urzeczywistnianie indywidualnie odpowiedzialnego aktu) najdokładniej oddałby, w przekonaniu ŝyłki, polski postępek. Postanowił on jednak zeń zrezygnować, tłumacząc to po pierwsze tym, iş polska tradycja filozoficzna zna filozofię czynu właśnie, po drugie zaś, şe postępek – poprzez analogię ze słowem występek – niesie zbyt wiele negatywnych konotacji [104, przypis 3 B. ŝyłki]. Nie zamykajmy jednak oczu na fakt, iş cała filozofia moralna Bachtina przesycona jest treściami kryminalnymi i terminologią prawniczą (jak choćby tak znamiennym

155

3JUB 9 JOEE


wyznaczane przez moralną powinność, ściślej mówiąc, przez moralność w ogóle (gdyş nie ma swoiście moralnej powinności)� [33]. Czas, w którym dokonuję mojego jedynego, niepowtarzalnego czynu, miejsce, z którego i na które oddziałuję, moja wyjątkowość jako wyjątkowość osoby – wszystkie te i inne czynniki składają się na fakt mojego nie-alibi w bycie. Za kaşdy postępek, którego – z uwagi na to, şe jestem tym oto człowiekiem, şe znalazłem się w tym oto miejscu, w tym oto czasie – dopuścić się powinienem, ponoszę całkowitą odpowiedzialność, od której uwolnić moşe mnie, nie zuboşając mojej moralności, jedynie śmierć. Moja afirmacja mojego nie-alibi w bycie stanowi podstawę mojego şycia. Z drugiej jednak strony mogę, jak sugeruje Bachtin, wyrzec się swojej obligatoryjnej jedyności, swojego Ja. Mogę zignorować aktywność i şyć tylko biernością [68]. Na czym jednak polegać miałoby owo pasywne (bezczynne) şycie-czyn? Wydaje się, şe şycie pasywne, którego moşliwości Bachtin nie wykluczał, byłoby analogicznie şyciem nieodpowiedzialnym, skoro odpowiedzialność – jako najwaşniejszy atrybut czynu – nierozerwalnie związana jest z aktywnością. Kaşdy odpowiedzialny jest za swój byt, swoją jedyność, którą zobowiązał się realizować z chwilą uznania swojego nie-alibi w bycie, a więc wtedy, gdy zaczął świadomie şyć. Zobowiązania tego nie wymusiła jakaś abstrakcyjna, teoretyczna, zastana norma etyczna. Zobowiązanie to było nieuniknioną konsekwencją pojawienia się w bycie tego oto człowieka, który – podpisując owo zobowiązanie własnym imieniem – zaświadczył o swej niepowtarzalnej i jedynej egzystencji. Zdarza się jednak, şe zrywa on umowę, zostaje samozwańcem, czyli bezprawnie przywłaszcza sobie cudze imię, zarzuca swą odpowiedzialność. A przecieş nikt nie ma moralnego prawa do alibi w bycie; dlatego teş uzurpujący je sobie podmiot staje się istotą amoralną. ŝyjemy w świecie imion własnych, konkretnych przedmiotów i dat. ŝadna repetycja nie ma w nim prawa bytu. Nie jest to świat teorii, która – kosztem wywyşszenia ogólnego sensu czynu – zamyka oczy na jednorazowy fakt jego rzeczywistego, historycznego dokonania się. W świecie bytów matematycznych nie sposób odpowiedzialnie postępować, albowiem odpowiedzialność dotyczy konkretnych, nieodcieleśnionych, podmiotów moralnych. Bachtin odsuwa nieco na bok kwestię namysłu nad odpowiedzialnością o charakterze negatywnym, formalnym (zgodnie z terminologią Hansa Jonasa), prawnym. Ośrodkiem zainteresowania nie czyni on wszakşe tej odpowiedzialności, która odnosiłaby się do popełnionych uczynków i stawała się realna poprzez – podjęte z z e w n ą t r z – uczynienie sprawcy odpowiedzialnym6. Pozytywna odpowiedzialność, o jaką przede wszystkim idzie w dziele K fiłosofii postupka, nierozerwalnie związana jest z obowiązkiem mojej mocy. Nie dotyczy jakiegoś rozliczenia ex post facto, lecz skierowanego w przyszłość określenia powinności; jestem odpowiedzialny nie tylko „za swoje postępowanie i jego skutki, lecz za sprawę, która wysuwa wobec mojego działania pewne roszczenie�6, bo tylko ja – z uwagi na to oto miejsce, jakie w bycie zajmuję – posiadam moc, dzięki której mogę temu roszczeniu sprostać. I posiadam poczucie odpowiedzialności.

jego autor, czas, miejsce i okolicznoĹ›ci, czyli caĹ‚a moralna jedyność, wyjÄ…tkowość i jedność zdarzenia. Nie Ĺźyjemy przecieĹź w Ĺ›wiecie czynĂłw bezosobowych i pozaczasowych. KaĹźdy pojedynczy postÄ™pek ma swojego sprawcÄ™, o ktĂłrego wyjÄ…tkowoĹ›ci zaĹ›wiadcza. Sprawca Ăłw Ĺźyje: nie jest bytem skoĹ„czonym, ostatecznie okreĹ›lonym, zdeterminowanym, gotowym [36], bo takim byĹ‚by czĹ‚owiek zamieszkujÄ…cy Ĺ›wiat teorii – swoisty no-man’sland, ziemiÄ™, ktĂłrej nie byĹ‚by potrzebny, ktĂłrej nie uprawiaĹ‚by, ktĂłra by go nie ĹźywiĹ‚a i wobec ktĂłrej nie poczuwaĹ‚by siÄ™ do Ĺźadnej odpowiedzialnoĹ›ci. Tworzenie teorii zakrawa tedy na swego rodzaju gest samobĂłjczy, a jeĹ›li nawet zachowuje czĹ‚owieka przy Ĺźyciu, to skazuje go na ciÄ…gĹ‚Ä… banicjÄ™. W Ĺ›wiecie abstraktĂłw nie zwykĹ‚o siÄ™ Ĺźyć, bo nie sposĂłb odpowiedzialnie w nim postÄ™pować. Tutaj kaĹźdy czĹ‚owiek niczym zasadniczo nie róşni siÄ™ od innych ludzi. Nie dziaĹ‚a odpowiedzialnie, nie realizuje swej obligatoryjnej jedynoĹ›ci, ktĂłra to jedyność jest mu nie tylko dana, a wiÄ™c jest nie tylko tym, co czĹ‚owiek zastaje, lecz jest mu nade wszystko zadana. Za wywiÄ…zanie siÄ™ z tego zadania ponosi on odpowiedzialność. W Ĺ›wiecie teoretycznej waĹźnoĹ›ci czĹ‚owiek nie jest oryginalny i niepowtarzalny, bo Ĺ›wiat ten peĹ‚en jest powtarzajÄ…cych siÄ™ sensĂłw. Spojrzenie na czyn z zewnÄ…trz, przez pryzmat samej tylko teorii, atomizuje go, upraszcza i redukuje. Jako fakt naukowy, np. fizjologiczny czy psychologiczny, a wiÄ™c oderwany, jawi siÄ™ on jako ciemny i ĹźywioĹ‚owy. Tylko z wnÄ™trza czynu znać moĹźna czynu tegoĹź jasność i racjonalność, a zna jÄ… jedynie ten, kto dany czyn popeĹ‚nia. Tylko czynnie uczestniczÄ…cy w danym zdarzeniu rozumie je i, co wiÄ™cej, bierze za nie odpowiedzialność. I choć rozumienie to nie ma charakteru logicznego, nic nie stoi na przeszkodzie, by byĹ‚o ono jasne i wyraĹşne: „widzi on jasno tych indywidualnych konkretnych ludzi, ktĂłrych kocha, to niebo, tÄ™ ziemiÄ™, te drzewa [dziewięć sĹ‚Ăłw nieczytelnych] i ten czas; jednoczeĹ›nie jest mu dana rĂłwnieĹź wartość tych ludzi i przedmiotĂłw. Wczuwa siÄ™ on w ich Ĺźycia wewnÄ™trzne i pragnienia, rozumie rzeczywisty i poşądany sens wzajemnych relacji miÄ™dzy nimi (‌) i rozumie powinność swojego czynu, to jest nie abstrakcyjne prawo, lecz rzeczywistÄ… konkretnÄ… powinność, uwarunkowanÄ… swoim niepowtarzalnym miejscem w kontekĹ›cie zdarzeniaâ€? [57]. Tylko moralne Ja moĹźe znać swĂłj czyn od wewnÄ…trz w caĹ‚ej jego spĂłjnoĹ›ci. StÄ…d teĹź Bachtinowska krytyka „fatalnego teoretyzmuâ€? [54] dotyka bezpoĹ›rednio ogĂłlnych norm i zasad postÄ™powania. KaĹźda (moralna)5 powinność jest wedĹ‚ug niego konkretna, zdeterminowana przez jednorazowÄ… okoliczność, w jakiej dane jest siÄ™ jej realizować. NakĹ‚adana jest na tego, a nie innego czĹ‚owieka, czĹ‚owieka o danym imieniu, w tym, a nie innym momencie jego dziejowoĹ›ci. Powinność nie ma teoretycznej treĹ›ci, nie stanowi swoistej recepty na moralne Ĺźycie, z ktĂłrej korzystać mogliby, jeĹ›li nie wszyscy, to przynajmniej niektĂłrzy. Powinność dotyczy tylko mnie, a moĹźliwa jest po raz pierwszy wĂłwczas, gdy wraz z akceptacjÄ… swojego Ĺźycia wezmÄ™ na siebie odpowiedzialność za swÄ… jedyność, niepowtarzalność, za swĂłj byt. Norma (moralna) nie jest jedynie tym, co – rodzÄ…c siÄ™ – zastajÄ™. Jest przede wszystkim tym, co – rodzÄ…c siÄ™ jako istota Ĺ›wiadoma bytu, ktĂłry napotykam – współtworzÄ™. Bo tylko ja znam i warunkujÄ™ spĂłjność mojego czynu, mam przy tym dostÄ™p do niego nie z zewnÄ…trz, lecz od jego wnÄ™trza. StÄ…d nastÄ™pujÄ…ca, jakĹźe znamienna uwaga Bachtina: „Nie ma okreĹ›lonych i znaczÄ…cych w sobie norm moralnych, ale jest podmiot moralny z okreĹ›lonÄ… strukturÄ… (oczywiĹ›cie, nie psychologicznÄ… lub fizycznÄ…), na ktĂłrym trzeba bÄ™dzie polegać [podkr. A.M.]: on bÄ™dzie wiedziaĹ‚, co i kiedy jest

156

3JUB 9 JOEE


Przypisy: 1. W. Duwakin, Rozmowy z Michaiłem Bachtinem, przeł. A. Kunicka, Warszawa 2002, s. 58. 2. M. Bachtin, W stronę filozofii czynu, przeł., wstępem i przypisami opatrzył B. ŝyłko, Gdańsk 1997. Paginacje odnoszące się do tej pozycji podawała będę w tekście głównym. 3. S. Boczarow, Wprowadzenie do wydania rosyjskiego – zob. tamşe, s. 25. 4. Bachtin uwaşa, şe terminy, jakimi zdarza się człowiekowi określać powinność, mają wyłącznie techniczny charakter.

W jego przekonaniu nie ma specyďŹ cznie moralnej powinnoĹ›ci, ktĂłra odróşniaĹ‚aby jÄ… w jakiĹ› istotny sposĂłb np. od powinnoĹ›ci teoretycznej czy estetycznej. 5. O odpowiedzialnoĹ›ci formalnej i materialnej pisze H. Jonas:

Zasada odpowiedzialności. Etyka dla cywilizacji technologicznej , przeł. M. Klimowicz, Kraków 1996, s. 167-172.

6. TamĹźe, s. 70.

CHAOS, CZYLI NIC NOWEGO

O aplikacji teorii chaosu w perspektywie po-poststrukturalistycznej DOROTA HECK

Wolę piekło chaosu od piekła porządku. Wisława Szymborska1

„W ostatnich latach koncepcje Michela Foucault zdominowały teorie władzy w badaniach literackich, szczególnie nad renesansem, w których jego polityczne modele stosowane są głównie przez nowych historycystów. [...] Zdaniem Foucaulta i jego kontynuatorów prawda jest wynikiem działania władzy i formy jej dominacji. Nie istnieje transcendentny (esencjonalny) byt poza relacjami władzy, prawda nigdy nie moşe być narzędziem indywidualnej ani zbiorowej aktywności. Prawda odzwierciedla i podtrzymuje systemy społeczne, w których wszyscy (łącznie z tymi, którzy formalnie są u władzy) są [jej] podporządkowani. Pogląd Foucaulta naprawdę współbrzmi z poststrukturalistycznym nihilizmem poznawczym. [...] Foucault ma rację, şe prawdę znamionuje silny związek z władzą. Jednakşe jego teoria zawodzi, gdy miałaby wyjaśnić rodzaj prawdy, który mógłby obalać reşimy lub wzmacniać – słabe. Zwłaszcza jeśli postrzega się historię polityki sumienia, zauwaşa się, şe prawda moşe być mocą; ona nie odbija, urzeczywistnia czy podtrzymuje. Najprostszy sposób, aby podkreślić ograniczenia foucaultowskiej [...] teorii prawdy, polega na przytoczeniu przykładu z historii najnowszej. Kiedy grupa kobiet, których dzieci zaginęły w rękach junty w Argentynie, ośmieliła się nie podporządkować oficjalnemu milczeniu o losie ich dzieci, kobiety te były umocnione przez

Przykład po-poststrukturalistycznego zastosowania teorii chaosu i tradycyjne, potoczne rozumienie pojęcia prawdy Kiedy poszukuje się alternatywy juş nie do strukturalizmu, lecz do poststrukturalistycznych tendencji w badaniach literackich, sięga się po pracę zbiorową pod tytułem After Poststructuralism, opatrzoną wstępem literaturoznawcy z Berkeley, Fredericka Crewsa2. Jeden z zebranych w niej tekstów szczególnie zachęcał Mitteleuropejczyków do lektury szlachetnie brzmiącym mottem z Vaclava Havla o tym, şe powinnością intelektualisty jest niepokój moralny. Był to przykład aplikacji teorii chaosu przez zwolenniczkę po-poststrukturalizmu, Barbarę Riebling. Polemizowała ona z dominującym w latach osiemdziesiątych traktowaniem w amerykańskim literaturoznawstwie pojęcia prawdy. Amerykańska badaczka przeciwstawiała praktyczną wiedzę o zakłamaniu w systemie społecznym, jaką dysponował środkowoeuropejski dysydent-intelektualista, koncepcjom zachodnich teoretyków3. Autorka tak oto przedstawiała dominujący, jak się zdaje, w postmodernistycznym dyskursie pogląd na kwestię relacji między pojęciami prawdy i władzy:

157

3JUB 9 JOEE


Metaforyka zaczerpnięta z teorii chaosu w opisie şycia literackiego

ich wĹ‚asny akt Ĺ›wiadczenia. Ich czuwanie na centralnym placu stolicy, gdzie staĹ‚y z fotografiami zaginionych synĂłw i cĂłrek, byĹ‚o codziennym oskarĹźeniem reĹźimu, jego mordercĂłw i jego kĹ‚amcĂłw. Co waĹźniejsze, przez zmuszenie Argentyny do sprostania prawdzie o juncie, akcja kobiet byĹ‚a czynnikiem jego ostatecznej klÄ™skiâ€?4. Riebling argumentowaĹ‚a w taki sposĂłb, by zniechÄ™cić czytelnika do traktowania prawdy jako konstruktu zaleĹźnego od wĹ‚adzy: „Czy zdajÄ… sobie z tego sprawÄ™, czy nie, neohistorycyĹ›ci uprawiajÄ… rodzaj cybernetycznego modelowania opartego na teoretycznych zaĹ‚oĹźeniach fizyki klasycznej; zaĹ‚oĹźeniach, ktĂłre nagle staĹ‚y siÄ™ przestarzaĹ‚e. Teoria chaosu, teoria ››systemĂłw rozproszonych‚‚ Prigogine’a, badania turbulencji, nowe teorie w ekologii i teoria katastrof – miÄ™dzy innymi – zaadaptowaĹ‚y ››şyciowe‚‚ modele, ktĂłre sÄ… niezrĂłwnowaĹźone, Ĺ‚amiÄ…ce symetriÄ™, potencjalnie stochastyczne, a ich zachowanie jest inherentnie nieprzewidywalne. RĂłwnowaga doskonaĹ‚a (warunki, w ktĂłrych przeciwne siĹ‚y dokĹ‚adnie siÄ™ rĂłwnowaşą lub zrĂłwnujÄ… jedna z drugÄ…) jest charakterystyczna dla systemĂłw, ktĂłre sÄ… sztuczne lub martwe. Foucaultowskie pojÄ™cia dynamiki systemĂłw spoĹ‚ecznych, ktĂłre sÄ… zrĂłwnowaĹźone, niezmienne i symetryczne – dynamika nieustannego ruchu maszyny dziaĹ‚ajÄ…cej w próşni – nie moĹźe pozostawać dalej poza aktualnÄ… myĹ›lÄ… naukowÄ…. Nie tylko Ĺ‚amie ona drugie prawo termodynamiki (ktĂłre obecnie rozszerza zakres swoich zastosowaĹ„ w nowej fizyce), lecz takĹźe wykazuje coĹ› w rodzaju mechanistycznego determinizmu odrzucanego przez wiÄ™kszość uczonychâ€?5.

(zarys alternatywnej propozycji)

Czy jest jeszcze sens, po Pierze Bourdieu, usiłować mówić o mechanizmach sukcesu literackiego? Jakim językiem mówić? Literackim – co dodać do Straconych złudzeń Balzaka? Naukowym? Są przecieş inni: konstruktywiści, socjologowie, po co więc jeszcze – krytycznoliteracka gawęda? W takiej właśnie konwencji: swobodnej, bez mała felietonowej, nawiązującej do krakowskiej szkoły krytyki, niech wolno mi będzie rozwaşyć ewentualność nowego sposobu śledzenia procesu historycznoliterackiego. Z nadzieją na stymulowanie dyskusji, które mogą zainspirować ścisłe umysły, próbowałabym szkicować hipotezę modelowania przemian znaczących zjawisk historycznoliterackich na wzór teorii chaosu. Pierwsza faza przechodzenia do historii literatury, pierwsza selekcja – to ocena dokonywana przez współczesną danym autorom krytykę. Najpierw więc – dyskusje krytycznoliterackie. Faza druga – to porządkowanie materiału przez historyków literatury. Oczywiście, nie raz na zawsze, historię literatury pisze się wciąş na nowo, a kto by dziś chciał przejmować oceny Ignacego Chrzanowskiego, zostanie przez znawców potraktowany w najlepszym razie jak nudziarz, jeśli nie jak ekscentryk, skandalista lub – głupiec. W teorii chaosu najbardziej zajmuje mnie tworzenie się izomorficznego ładu. Po kryzysie odtwarza się wzorzec, wzorzec podobny i na poziomie ogółu, i szczegółu. Powtarzalny rysunek, jak deseń şyłek liścia rozpoznawalny w układzie konarów drzewa. W charakterze atraktorów występują teksty literackie, wokół których tworzą się „konstelacje� recenzji, polemik, wielorakich analiz, a z czasem – omówień historycznoliterackich. Powtarzalny wzór, deseń, który odnajduje się i w liściu, i w drzewie – to literacka hierarchia. Wyobraşamy sobie moment kryzysu na wzór sporu romantyków z klasykami, by odnaleźć go w dyskusjach pryszczatych z formacją przedwojenną, pokolenia 68 z pokoleniem 56, generacji „bruLionu� z podobno zacofanymi zwolennikami poezji tyrtejskiej, czyli z młodszymi braćmi Nowej Fali10. Oczywiście – wszystko dzieje się inaczej. Inne są okoliczności, tło polityczne, kontekst kulturowy sporów. Młodsi wydają się tylko romantykami, a w istocie mogą być albo janczarami rewolucji (jak pryszczaci), albo uporządkowanymi wewnętrznie młodymi intelektualistami (jak Barańczak czy Zagajewski na czele swojej generacji), albo zaradnymi debiutantami... Kaşdy zapewne wydaje się – w złudzeniach – filomatą. Bo i materią hierarchii krytycznoliterackich bywają złudzenie i bluff, chociaş sukces trzeba przypisać powadze, bezstronności, inteligencji. A przecieş budują się te hierarchie jak patchwork i ze szlachetniejszych, i z podlejszego gatunku materiałów. Wierzyć wypada w krystalizujący się z czasem ład, gdy opadną efemeryczne, „przereklamowane� sensacje literackie, gdy teş osobowości przestaną zastępować dzieło. Dopóki hierarchia się stwarza, trwają turbulencje, wszystko wydaje się moşliwe. Przemilczana powieść, zlekcewaşony poemat, niezauwaşony wiersz mogą wywołać efekt motyla w dziejach piśmiennictwa. Metaforycznym „solitonem� (dosł. „samotnikiem�, zjawiskiem stabilnym co do kształtu) jest sformułowanie, które krąşy niezaleşnie od kontekstu, zapoşyczane bez przytacza-

Zasadnicze wÄ…tpliwoĹ›ci Przestrzegano juĹź przed naduĹźywaniem przez humanistĂłw terminologii czerpanej z nauk przyrodniczych. SzczegĂłlnie spektakularny byĹ‚ gest Alana Sokala. Fizyk ten sprowokowaĹ‚ pomyĹ‚kÄ™ redakcji pisma „Social Textâ€?, po czym wraz z Jeanem Bricmontem wydaĹ‚ ksiÄ…ĹźkÄ™ Intellectual Impostures. Autorzy zajÄ™li tam negatywne stanowisko wobec posĹ‚ugiwania siÄ™ przez Lyotarda terminem „teoria chaosuâ€?6. Nie wykluczaĹ‚abym jednak z gĂłry, Ĺźe inni muszÄ… siÄ™ mylić tak samo, jak znany francuski filozof. Samo sĹ‚owo „chaosâ€? bywa wykorzystywane w polemikach literaturoznawczych do dezawuowania poczynaĹ„ przeciwnika, np.: „MyĹ›l dekonstrukcjonistyczna jest antyracjonalna; w sensie [...] moĹźliwoĹ›ci sensownego, uporzÄ…dkowanego poznania. Poznanie moĹźe najwyĹźej ukazać chaos rzeczywistoĹ›ci – w dowolnym wyborze badaczaâ€?7. O teorii chaosu moĹźemy z kolei przeczytać, Ĺźe jest przebrzmiaĹ‚a, a byĹ‚a popularna w stopniu nieuzasadnionym, np.: „CzÄ™sto dziaĹ‚a [...] niezrozumiaĹ‚e sprzęşenie zwrotne napÄ™dzajÄ…ce egzotyczne, skÄ…dinÄ…d, tematy. W dziedzinach nauki, ktĂłre sam reprezentujÄ™, przypominam sobie z okresu moich studiĂłw fascynacje mediĂłw tzw. teoriÄ… katastrof, a czasĂłw późniejszych – teoriÄ… chaosu. Obie teorie sÄ… faktycznie piÄ™kne i ciekawe, jednak zainteresowanie mediĂłw wĹ‚aĹ›nie nimi wydaje mi siÄ™ dość przypadkowe i nieuzasadnione wagÄ… podejmowanych i, co waĹźniejsze, rozwiÄ…zywalnych za ich pomocÄ… problemĂłwâ€?8. Na marginesie zauwaĹźmy jeszcze ewentualność nieporozumieĹ„ spowodowanych uĹźyciem wyraĹźenia „efekt motylaâ€? w znaczeniu co najwyĹźej bardzo odlegle dajÄ…cym siÄ™ skojarzyć ze znaczeniem nadanym mu przez Lorenza9.

158

3JUB 9 JOEE


Przypisy: 1. W. Szymborska, Widok z ziarnkiem piasku . 102 wiersze, Poznań 1997, s. 134 (wiersz pt. Moşliwości ). 2. Zob. A. Karcz, Kryzys badań literackich a po-poststrukturalistyczne propozycje, „Teksty Drugie� 2001, nr 2. Przegląd głosów w anglosaskich dyskusjach z poststrukturalizmem – zob. D. Heck, Poza poststrukturalizm oraz Ponowoczesność stara jak modernizm [w:] tegoş, W stronę morfologii

nia źródła, cytowane przez krytykę literacką (np. „Kiedy mówię prawdę, robi mi się w głowie ciepło� lub „Mógłbym zaistnieć, ale się brzydzę�11). Soliton ma niezmienne brzmienie, ale podlega reinterpretacjom. W chwilach gdy nic nie wydaje się moşliwe, ruch zamarł, rangi nieodwołalnie (na pozór) ustalono, z desperacji, w oka mgnieniu niejeden pisarz zmienia deklarowane poglądy (np. wczorajszemu wyznaniu wiary przypisuje zabarwienie ironiczne), zmienia przyjaźnie, sojusze, metody tworzenia i znów osiągalne zdaje się wszystko: zaszczyty, aplauz, miejsce w przyszłych podręcznikach historii literatury. To prawda, şe w literaturze chodzi o coś więcej niş sukces ksiąşki, autora, środowiska czy generacji. Zarazem jednak owo „więcej� jest z pojęciem sukcesu splecione tajemniczym węzłem. Nie ryzykowałabym (inaczej niş Riebling) obietnicy sprawiedliwości tkwiącej immanentnie w rzeczywistości ani budowy prostego modelu: kto nie myśli o sukcesie, temu będzie on dany; a kto pisze – i zawiera taktyczne sojusze – dla powodzenia, ten zginie marnie. Nie, byłoby to zbyt tanie moralizatorstwo i opis nieprawdziwy. Komu wiele talentów dano, ten ma wiele do stracenia, wiele pokus zawierania sojuszy i to – sojuszy ciekawych, stanowiących towarzyską, intelektualną, artystyczną przygodę i wartość samą w sobie. Kto ma, temu będzie przydane – mówi Pismo. Sed contra: kariery przerwane, krótkie şyciorysy utopione w şywiole bohemy, daremne urojenia „dobrze się zapowiadających�.

kultury. Z paradoksów dyskusji o perspektywach literaturoznawstwa wobec tzw. końca teorii literatury, Wrocław

2001. W ostatnich latach Frederick Crews zwrĂłciĹ‚ uwagÄ™ szerszego krÄ™gu odbiorcĂłw – rekomendowano bowiem rzecz w „Sunday Telegraphâ€? – ĹźartobliwÄ… formÄ… polemiki z poststrukturalistycznymi tendencjami w interpretacji tekstĂłw literackich – zbiorem parodystycznych interpretacji Kubusia Puchatka (F. Crews, Postmodern Pooh , London 2003, wyd. I – 2001; dziÄ™kujÄ™ Panu Jakubowi Pigoniowi za udostÄ™pnienie tej ksiÄ…Ĺźki). 3. „Monologowy system spoĹ‚eczny jest sĹ‚aby, gdy monolog jest kĹ‚amstwem, a dla Havla i innych dysydenckich ďŹ lozofĂłw politycznych, wszystkie paĹ„stwowe monologi sÄ… nieodmiennie kĹ‚amliwe. Znaczy to, Ĺźe Havel upatruje sĹ‚abość w tym, w czym Foucault i Althusser widzieli [...] siĹ‚Ä™. Havel moĹźe patrzeć na paĹ„stwa przeĹźywajÄ…ce foucaultowski nowotworowy koszmar – od wnÄ™trza na zewnÄ…trz – i podawać je za systemy badane w ekstremum. Havel zgodziĹ‚by siÄ™ z poststrukturalistycznymi teoretykami, Ĺźe nowoczesne paĹ„stwa (wĹ‚Ä…czajÄ…c zachodnie kraje kapitalistyczne) czyniÄ… prawdÄ™ i jednostkÄ™ przedmiotami wĹ‚adzy. JednakĹźe, dodaĹ‚by, iĹź gdy paĹ„stwa bloku sowieckiego posunęły siÄ™ tak daleko w podporzÄ…dkowywaniu sobie obywateli, Ĺźe staĹ‚y siÄ™ bardzo podatne na destabilizacjÄ™, to zamiast nabywać peĹ‚nÄ… kontrolÄ™, co byĹ‚o ich celem, nieumyĹ›lnie przeniosĹ‚y wĹ‚adzÄ™ na jednostki, umoĹźliwiajÄ…c im odrzucenie totalitarnego systemu prawdy kreowanej przez jedno sĹ‚owo. W tych reĹźimach akty mĂłwienia prawdy nie byĹ‚y rodzajem dziaĹ‚alnoĹ›ci wywrotowej, ktĂłra po prostu podtrzymywaĹ‚aby status quo ani chwilowym wybuchem energii [...] SzĹ‚y od doĹ‚u i uwalniaĹ‚y stĹ‚amszone frustracje. Zdaniem Havla, mogÄ… być one katalizatorami rzeczywistej zmianyâ€? (B. Riebling, Remodelling Truth,

***

Wracając do przytoczonego na początku przykładu po-poststrukturalistycznego zastosowania teorii chaosu, chciałabym z naciskiem podkreślić, şe cel Barbary Riebling uwaşam za waşny i daleki od akademickiego snobizmu na rzeczywiste czy rzekome innowacje terminologiczne; oto pisała ona w trafnej konkluzji: „Te przykłady tekstów renesansowych, które poddają się teoriosystemowemu podejściu, są bez wątpienia niepełne, lecz mam nadzieję, şe słuşą one ilustrowaniu idei, zgodnie z którą modele bazujące na naukach o złoşoności mogą być owocnie stosowane w literaturoznawstwie. To nie znaczy, şe marzę o przyszłości, gdy miriady artykułów jeşyć się będą od takich wyraşeń, jak efekt motyla, punkty katastrofy i ujemne sprzęşenie zwrotne. O s t a t n i ą r z e c z ą , j a k i e j l i t e raturoznawstwo potrzebuje, jest jeszcze jedna warstwa obcej terminologii nałoş o n a n a d y s k u r s t e o r e t y c z n y [podkr. moje – D.H.]. Mam nadzieję, şe szkic ten wskazuje, iş istnieje w naszej dziedzinie wiedzy potrzeba, by złamać szyki i zauwaşyć, şe tacy autorzy, jak Foucault, nie mają monopolu na teoretyczne ujęcie fenomenu władzy. Alternatywy istnieją. Moşemy zdobyć się na porzucenie symplicystycznych, redukcjonistycznych i zdezaktualizowanych modeli i zacząć poszukiwać sposobów mówienia o władzy, prawdzie, polityce i literaturze, które są złoşone, niezdeterminowane i otwarte�12. Riebling reprezentuje wśród współczesnych badaczy aplikujących teorię chaosu to skrzydło, które jest przeciwne kontynuacjom tak inspiracji derridiańskich, jak i foucaultowskich, podczas gdy do skrzydła drugiego (do którego naleşy Hayles13) zaliczają się zwolennicy poglądu o şywotności koncepcji dekonstrukcjonistycznych14. Reasumując, trzeba podkreślić, şe ogólne wnioski z poststrukturalistycznych i po-poststrukturalistycznych zastosowań chaologii skłaniają z czasem do daleko posuniętej ostroşności wobec prób zacierania odrębności nauk humanistycznych.

Power, and Society: Implications of Chaos Theory, Nonequilibrium Dynamics, and Systems Science for the Study of Politics and Literature, [w:] After Poststructuralism: Interdisciplinarity and Literary Theory, ed. by N. Easterlin,

B. Riebling, foreword by F. Crews, Evanston, Illinois 1993, s. 186-187). 4. TamĹźe, s. 178. Por. późniejszÄ… dyskusjÄ™ w Wielkiej Brytanii. Raymond Tallis opublikowaĹ‚ w tygodniku „The Times Literary Supplementâ€? (21.12.2001, s. 3-4) artykuĹ‚ pt. The truth about lies , bÄ™dÄ…cy recenzjÄ… ksiÄ…Ĺźki Jeremy’ego Campbella The Liar’s Tale: A history of falsehood , w ktĂłrej podwaĹźaĹ‚ autorytet ďŹ lozoďŹ czny Michela Foucault. NastÄ™pnie w formie listĂłw do redakcji toczono dyskusjÄ™ nad wypowiedziÄ… Tallisa. W wymianie opinii uczestniczyli: Richard Sennett (28.12.2001, s. 15), Edmond Wright (4.01. 2002, s. 15 i 8.02.2002, s. 17), John Hargreaves (11.01.2002, s. 15, 25.01.2002, s. 17 i 8.02.2002, s. 17), Bill Luckin (18.01.2002, s. 23), Ian James oraz Patrick Curry (1.02.2002, s. 17) i Raymond Tallis (22.02.2002, s. 17). 5. B. Riebling, dz. cyt. s. 179-180. 6. A. Sokal, J. Bricmont, Intellectual Impostures. Postmodern Philosophers’ Abuse of Science, London 1998, s. 125-128. W 2004 ukazaĹ‚ siÄ™ przekĹ‚ad na jÄ™zyk polski amerykaĹ„skiej edycji ich ksiÄ…Ĺźki zatytuĹ‚owany Modne bzdury. 7. S. Sawicki, O sytuacji w metodologii badaĹ„ literackich , [w:] tegoĹź, Wartość-sacrum-Norwid. Studia i szkice aksjologicznokrytyczne, Lublin 1994, s. 39. Relacje miÄ™dzy pojÄ™ciami: dekonstrukcjonizm, poststrukturalizm i postmodernizm, Stefan Sawicki w cytowanym tekĹ›cie, ktĂłry byĹ‚ pierwotnie referatem wygĹ‚oszonym na konferencji w 1993 r., zarysowaĹ‚ nastÄ™pujÄ…co: „UwaĹźa siÄ™, i sĹ‚usznie, Ĺźe hermeneutyka i estetyka odbioru byĹ‚y sprzeciwem wobec strukturalizmu, Ĺźe naleşą do

159

3JUB 9 JOEE


dialektyka: Stanisław Lem i przestrzeń pisania, „Teksty

myśli poststrukturalistycznej. Przesuwając akcent z utworu na odbiorcę kierunki te zmieniły samą sytuację poznania, a nadto problematykę i cel badań literatury. Najbardziej jednak skrajny sprzeciw antystrukturalistyczny znalazł wyraz dopiero w dekonstrukcjonizmie, który na terenie myśli jest, sądzę, odpowiednikiem postmodernizmu w sztuce i kulturze. Sprzeciw ten kierował zresztą dekonstrukcjonizm równieş wobec poststrukturalistycznych propozycji metodologicznych łącznie z hermeneutyką� (tamşe, s. 38-39). 8. M. Kuś, Pułapki popularyzacji, „Forum Akademickie� 2004, nr 1, s. 53. 9. Zob. np. J. Bolewski SJ, Efekt motyla. Myśli z ostatniego czasu, [w:] tegoş, Sztuka u Boga. Duchowość obecna w twórczości, Warszawa [2003], s. 101 n. 10. Zob. K. Maliszewski, Nowa poezja polska 1989-1999, Wrocław 2005, s. 106; P. Śliwiński, Przygody z wolnością. Uwagi o poezji współczesnej , Kraków 2002, s. 26. 11. K. Maliszewski, Imiona istnienia , [w:] Imiona istnienia. Antologia młodej poezji dolnośląskiej . Wybór i opracowanie K. Maliszewski, M. Orski, Wrocław 1997, s. 131; por. tamşe s. 52. 12. B. Riebling, dz. cyt., s. 197. 13. Z prac Hayles tekst poświęcony prozie Lema opublikowano w przekładzie na język polski (N. K. Hayles, Chaos jako

Drugie� 1992, nr 3). Dobitnie wypowiedział tezę o paralelizmie między adaptowaną przez humanistykę teorią chaosu i literaturą postmodernistyczną Dieter Wrobel (Postmodernes Chaos

– Chaotische Postmoderne. Eine Studie zu Analogien zwischen Chaostheorie und deutschsprachiger Prosa der Postmoderne, Bielefeld 1997; dziękuję Pani Marii Tarnogórskiej za

zwrĂłcenie przed konferencjÄ… uwagi na tÄ™ ksiÄ…ĹźkÄ™). 14. Przez analogiÄ™ do dwĂłch skrzydeĹ‚ (dekonstrukcjonistycznego i neoarystotelesowskiego wĹ›rĂłd przedstawicieli etyzmu w badaniach literackich – R. Eaglestone, One and the Same? Ethics, Aesthetics, and Truth , „Poetics Todayâ€? 2004, nr 4, s. 595) proponujÄ™ wyróşnić dwa skrzydĹ‚a wĹ›rĂłd badaczy nawiÄ…zujÄ…cych do teorii chaosu. OgĂłlnie biorÄ…c, trzeba przyznać, Ĺźe teoria chaosu dotÄ…d raczej nie wniosĹ‚a wiele do warsztatu literaturoznawczego (zob. C. Matheson, E. Kirchhoff, Chaos and Literature, „Philosophy and Literatureâ€? 1997, nr 1, s. 43). Aktualny stan miÄ™dzynarodowej debaty wokół teorii literatury polski czytelnik znajdzie w artykule Dariusza SkĂłrczewskiego

Dokąd zmierza humanistyka? O sytuacji wewnątrz i wokół dyskursu humanistycznego (i teoretycznoliterackiego) na Zachodzie, postkolonializmie i... etyce, „Teksty Drugie�

REKL AMA

2004, nr 6.

160

3JUB 9 JOEE


Demokracja i barbarzyńca PIOTR BIEGASIEWICZ

Panu prof. Krzysztofowi Brzechczynowi w dowód wdzięczności

moşe być „Demon Zachodu� — demokracja. W strukturze politycznej prawa naturalne zastępuje totalny terror, a sama jednostka zostaje wchłonięta przez proces przyrodniczy lub dziejowy w imię przyspieszenia jego ruchu. Do niedawna najgroźniejszym wrogiem naszego systemu był Związek Radziecki i jego satelity. Dziś po rozpadzie imperium zła trudno jest szukać przyczyn wielkiego kryzysu współczesności — zmierzchu Zachodu poza jego obrębem, choć to właśnie stamtąd pochodzą symbole impasu — Osama bin Laden i inni reprezentanci dşihadu. Bez wątpienia ta przyczyna jest znacznie blişej, gdyş jest nią człowiek masowy, współczesny barbarzyńca stanowiący od początku swojego istnienia bezwzględnie największe zagroşenie dla demokracji. Nie zgadzam się ze Spenglerem i Ortegą y Gassetem, największymi krytykami ponowoczesności, şe źródłem naszego homo novusa miało być coś tak abstrakcyjnego jak miasto, aglomeracja czy metropolia, poniewaş narodził się on na lewym brzegu, w stolicy bohemy, wciśniętym między Sekwaną a Montparnasse Paryşa lat 50. i 60. To właśnie tam Sartre z innymi intelektualistami Nowej Lewicy stworzył barbarzyńcę, najlepiej opisanego przez Remy’ego, emerytowanego goszystę, który w filmie Denysa Arcanda Inwazja barbarzyńców (Les Invasions barbares) stwierdził: „Byliśmy wszystkim: separatystami, niepodległościowcami, monarchistami, suwerennymi związkowcami. Na początku byliśmy egzystencjalistami. Przeczytaliśmy Sartre’a i Camusa. Następnie Fanona i staliśmy się antykolonialistami. Przeczytaliśmy Marcuse’a i staliśmy się marksistami, marksistowskimi leninistami, trockistami, maoistami�. Komunizm nie był jedynie znakiem tamtej epoki, lecz ideologią, która pod przykrywką swojej zhumanizowanej wersji — Nowej Lewicy — próbowała zniszczyć nasz świat: Renato Curcio, przywódca Czerwonych Brygad, wraz ze swoimi poplecznikami porwał Aldo Moro, czołowego polityka włoskiej chadecji, by po 55 dniach przetrzymywania w „więzieniu ludowym� w imię „dyktatury proletariatu�, go zabić; Banda Baader-Meinhof, grupa terrorystów niemieckich w czasie swojej ponaddwudziestoletniej historii zabiła kilkanaście osób, jesienią 1977 roku doprowadziła do kryzysu Niemiec; Organizacja 17 Listopada (Epanastatiki Organosi 17 Noemvri) ma na koncie zabójstwa wysokich rangą funkcjonariuszy amerykańskich i greckich. Obecnie şadna z wymienionych organizacji nie istnieje, chociaş Czerwone Brygady walczą dalej. Dziś ich epigoni są według Sergio Segio, jednego z liderów starych brygad: „sprzysięşeniem ludzi mających problemy z alienacją psychiczną�6. Barbarzyńca przeczytał Sołşenicyna, stał się człowiekiem jednowymiarowym, symbolem epoki korporacyjnej, pozbawionym świadomości swojej natury, wyalienowanym ze swojego „ja�, u które-

W roku 2004 Freedom House, amerykańska organizacja zajmująca się propagowaniem demokracji, uznała za wolne 88 spośród 192 krajów świata; w roku 1972 wolne były tylko 42 spośród 145 krajów, jakie wówczas istniały2. Tak więc w ciągu 30 lat liczba wolnych krajów podwoiła się, przy czym ponad 60 procent ma dzisiaj ustrój demokratyczny w takiej czy innej postaci. Francis Fukuyama to ostatnie przejście od dyktatury do demokracji nazwał końcem historii, poniewaş po klęsce państw komunistycznych globalna demokratyzacja stała się nieodwracalną i uniwersalną drogą ku przyszłości. Jej wprowadzenie miało rozwiązać większość powaşnych problemów ekonomicznych i społecznych. Na dłuşszą metę załoşenia te mogłyby się okazać słuszne, jednak przez ostatnie 15 lat takimi się nie okazały. Dlatego Samuel Hunington określił teorię Fukuyamy jako „spiętrzoną euforię�3. Nie będę optymistą ani pesymistą przyznającym laury pierwszeństwa jakiemukolwiek systemowi — po klęsce młodoheglowskich dialektyk nie ma to sensu. Pozostanę realistą. Demokracja jest produktem cywilizacji europejskiej — to banał, ale to właśnie o nim najczęściej zapomina postmodernistyczna politologia. Narodziła się w Atenach, gdzie władzę sprawowali męşczyźni powyşej dwudziestego roku şycia; jej nowoşytna wersja powstała na przełomie XVII i XVIII wieku. W tym czasie na Starym Kontynencie spotkały się pluralizm społeczny, idea społeczeństwa obywatelskiego, wiara w rządy prawa, doświadczenie z organami przedstawicielskimi, rozdział władz duchownych od świeckich oraz indywidualizm połączony z komunitaryzmem, które z kolei stały się przyczyną walk o udział w polityce pomiędzy arystokracją a rodzącą się klasą średnią. W XIX wieku doprowadziło to do pierwszej fali demokracji. Oczywiście, wymienione zjawiska występowały pojedynczo równieş w innych cywilizacjach, razem jednak spotkały się tylko u nas. Dlatego teş nowoşytna demokracja jest dzieckiem kultury Zachodu, jak zauwaşył Arthur Schlesinger junior: „Europa jest źródłem, i to wyłącznym, idei swobód jednostki, demokracji, praworządności, praw człowieka i swobód kulturowych‌ Są to europejskie idee, a nie azjatyckie, afrykańskie czy bliskowschodnie. Takimi stać się mogą jedynie w drodze adopcji�4. Nieszczęściem demokracji jest jej powołanie: „cierpliwe doskonalenie społeczeństwa połączone z nienaruszalnością iures naturale�5 (J.F. Revel) nakazujące działanie do wewnątrz, co implikuje ignorowanie, a nawet przeczenie istnienia zagroşenia znajdującego się poza nim. Natomiast totalitaryzmy (Fichte wprowadził je do filozofii pod nazwą „zamknięte państwa handlowe�) zmuszone są do działania na zewnątrz, a więc explicite zawierają w sobie atak i przemoc, a jako şe funkcjonują w społeczeństwach martwych, ich jedynym wrogiem

161

3JUB 9 JOEE


go ego nie porusza się pomiędzy id i superego. Nasze społeczeństwo, pomimo zniszczonego przez Poppera historycyzmu, uciekło przez to od wolności i zwróciło się w stronę społeczeństwa trybalnego, zamkniętego. Stało się martwe, gdyş zgodnie z organiczną teorią państwa coś tak doniosłego jak walka klas przestało występować: tkanki organizmu konkurują o poşywienie, ale ręka nie ma wrodzonej tendencji do zajęcia miejsca brzucha ani noga głowy. Przyczyną tego kryzysu nie był jednak wyłącznie człowiek masowy, ale totalitaryzm obecny zgodnie z Horkheimerem i Adorno w oświeceniu, oznaczającym jednak nie epokę historyczno-kulturową, lecz „wszystkie formy racjonalizującej, sensotwórczej aktywności człowieka w jego historii, społeczeństwie i kulturze�6. Tak pojmowane oświecenie było odpowiedzialne za narodziny represyjnego ratio, dzielącego świat na pojęcia mające prawo istnieć i na te, które tego prawa nie mają. Dzięki temu, şe prymat rozumu narodził się juş pod koniec XVIII wieku, tendencje represyjne są obecne w całej ponowoczesnej cywilizacji, a przede wszystkich w takich jej wytworach, jak przemysł i nauka, słuşących opanowaniu natury wewnętrznej (człowieka) i zewnętrznej (świata). Dziś w postmodernistycznej nauce i przemyśle pracują fach-idioci, specjaliści w bardzo wąskiej dziedzinie, dycponujący bardzo rozległą wiedzą dotyczącą wąskiej specjalności. Jedynie dyskurs jest wolny od całkowitego, oświeceniowego zniewolenia. Stał się on miejscem, gdzie cenzura miała nigdy nie zniszczyć przekonania o otwartości „wolnego rynku idei� (S. Sierakowski), lecz w Polsce mimo gwałtownego „nowego otwarcia� nastąpiło równie szybkie „nowe zamknięcie�. Po gorącym okresie „rytualnego chaosu� lat 90., kiedy wszyscy uczestnicy debaty mieli siłę i ochotę przynajmniej na manifestowanie własnej toşsamości i odrębności w symulowanej dyskusji, dziś nie pozostało nawet to. Nie ma juş o czym „rozmawiać� (sporne kwestie ani nie zostały rozwiązane, ani nie pociągają juş nikogo), nie ma teş do kogo mówić (z adwersarzami nie prowadzi się dyskusji, z adherentami się nie spiera). Jedyne, co pozostało w większości publicznych dyskusji, to sztuczna, lecz wygodna fasada, charakterystyczna dla wszystkich środowisk naszych publicystów, czego dowodem były spory publicystów „Gazety Wyborczej� i „Znaku� wokół wydania polskiego kształtu dialogu Tischnera czy zupełne pomijanie się milczeniem przez ludzi związanych z „Res Publicą Nową� i „Gazetą Wyborczą� od czasu wyjątkowo „bojowej� wymiany myśli między Markiem Beylinem a Marcinem Królem i Pawłem Śpiewakiem (grudzień 2000), kiedy to znani i utytułowani autorzy zarzucali sobie „awantury w maglu�, odmawiali sobie „miana polemisty�, a nawet grozili „karą prywatną i stosowną� za przypisywanie drugiej stronie antysemickich wypowiedzi.

Niestety, niezgoda majÄ…ca charakter programowy i aprioryczny nie wystÄ…piĹ‚a tylko w Polsce, lecz dotknęła prawie caĹ‚Ä… EuropÄ™. MaĹ‚o tego, staĹ‚a siÄ™ wrÄ™cz najistotniejszym budulcem dla wielu Ĺ›rodowisk, intelektualnych i politycznych, manifestujÄ…cych fundamentalnÄ… niezgodÄ™ z „czerwonymiâ€? lub „czarnymiâ€?. W wiÄ™kszoĹ›ci przypadkĂłw przerodziĹ‚o siÄ™ to we wzrost brutalnoĹ›ci reprodukujÄ…cej siÄ™ w ludziach; ci, ktĂłrych siÄ™ maltretuje, nie sÄ… wychowywani, lecz cofani w rozwoju, rebarbaryzowani. Nie sposĂłb juĹź zignorować diagnozy psychoanalizy, Ĺźe brak dyskursu przemienia libido w agresjÄ™. CzĹ‚owiek masowy katalizuje swojÄ… agresjÄ™, identyfikujÄ…c siÄ™ z gwaĹ‚tem, aby jÄ… przekazać dalej i w ten sposĂłb siÄ™ jej pozbyć. Hegel nie miaĹ‚ racji — czĹ‚owiek nie zawdziÄ™cza paĹ„stwu wszystkiego, czym jest. W rzeczywistoĹ›ci jest odwrotnie, bowiem to my je stanowimy. Po OĹ›wiÄ™cimiu zostaĹ‚ nam narzucony imperatyw kategoryczny: myĹ›leć i dziaĹ‚ać tak, aby nie zdarzyĹ‚o siÄ™ juĹź nic podobnego. Fakt, Ĺźe mogĹ‚o siÄ™ to wydarzyć poĹ›rĂłd caĹ‚ej filozofii, sztuki i oĹ›wiecajÄ…cych nauk, mĂłwi wiÄ™cej niĹź tylko to, Ĺźe ta tradycja nie potrafi owĹ‚adnąć ludĹşmi ani ich zmienić. W samych dziedzinach, w ich emfatycznym domaganiu siÄ™ autarkii, mieszka nieprawda. Wszelka kultura po OĹ›wiÄ™cimiu, wĹ‚Ä…cznie z jej najwnikliwszÄ… krytykÄ…, musi unikać ciszy, braku dyskursu, gdyĹź jest to poczÄ…tek regresu kultury, a wiÄ™c czas, kiedy barbarzyĹ„ca przeĹźywa kolejne narodziny. PaweĹ‚ Ĺšpiewak w ksiÄ…Ĺźce Ideologie i obywatele stwierdza, Ĺźe „najlepszy okres przeĹźywajÄ… paĹ„stwa i narody, gdy dane jest im Ĺźywe, bujne, bogate Ĺźycie polityczne, gdy ujawnia siÄ™ wiele stanowisk ideowych, gdy poszczegĂłlne grupy mogÄ… siÄ™ organizować, gdy stronnictwa, partie, politycy w poczuciu dobra wspĂłlnego debatujÄ…, toczÄ… spory, zawierajÄ… przymierza, dzielÄ… siÄ™. Ĺťadna z racji nie jest niepodwaĹźalna, ale teĹź poszczegĂłlnych propozycji nie uznaje siÄ™ z gĂłry za szaleĹ„cze czy gĹ‚upieâ€?8. Horkheimer, piszÄ…c o swojej teorii, dorzuca do tego krytyczne zachowanie wobec spoĹ‚eczeĹ„stwa i nauki. PamiÄ™tajmy o tym, by nigdy nie obudziĹ‚a nas martwa cisza. Przypisy: 1. Dane za: S. Hunington, JakÄ… przyszĹ‚ość ma demokracja, Warszawa 2004, s. 15. 2. TamĹźe. 3. A. Schlesinger jr, The Coming of the New Deal, vol. 1, Boston 1988, s. 45. 4. J.F. Revel, Jak ginÄ… demokracje , Warszawa 1987, s. 1. 5. J. PaĹ‚asiĹ„ski, Brygady Ĺšmierci, „Wprostâ€?, nr 1097 (07 grudnia 2003), s. 36. 6. M. Siemek, Hegel i ďŹ lozoďŹ a , Warszawa 1998, s. 190. 7. P. Ĺšpiewak, Ideologie i obywatele, Warszawa 1991, s. 19.

162

3JUB 9 JOEE


MACIEJ BACHRYJ

przestrzeĹ„ publicznÄ… wypeĹ‚niajÄ… ludzie, ktĂłrzy demontujÄ…c ideowe i instytucjonalne podstawy dialogu, narzucajÄ… monologicznÄ… jedność dogmatu i przymusu. Te dwa konkurencyjne projekty polityczne sÄ… przyczynÄ… rozbieĹźnych wizji porzÄ…dku globalnego i sposobu organizowania relacji podmiotĂłw spoĹ‚ecznoĹ›ci miÄ™dzynarodowej, prezentowanych przez Stany Zjednoczone i UniÄ™ EuropejskÄ…, ktĂłre swĂłj jaskrawy wyraz znalazĹ‚y w podejĹ›ciu do problemu wojny irackiej. Podczas kiedy Europa utoĹźsamiana jest przez autora z propozycjÄ… jednoĹ›ci dyskursywnej, USA preferujÄ… koncepcjÄ™ jednoĹ›ci dogmatycznej. Róşnice te wynikajÄ… z odmiennoĹ›ci doĹ›wiadczeĹ„ historycznych obu podmiotĂłw. Europa, majÄ…c w pamiÄ™ci traumÄ™ dwĂłch wojen Ĺ›wiatowych jako katastrofalnych skutkĂłw narodowych partykularyzmĂłw, stara siÄ™ zapanować nad narodowymi ambicjami i unikać dominacji. Wykorzystuje energiÄ™ antagonizmĂłw w poszukiwaniu rozwiÄ…zaĹ„, ktĂłre uwzglÄ™dniać bÄ™dÄ… specyfikÄ™ tworzÄ…cych jÄ… podmiotĂłw, stwarzajÄ…c rĂłwnoczeĹ›nie instytucjonalny mechanizm pozwalajÄ…cy je godzić. Stany Zjednoczone z kolei, ufne w swojÄ… siĹ‚Ä™ i trwaĹ‚ość pozycji Ĺ›wiatowego hegemona, owĹ‚adniÄ™te jednoczeĹ›nie swoistym mesjanizmem, roszczÄ… sobie prawo do narzucenia swej „dobrodusznej hegemoniiâ€? caĹ‚emu Ĺ›wiatu, w przekonaniu, Ĺźe z racji swojej dziejowej misji i dominujÄ…cej pozycji nie muszÄ… uwzglÄ™dniać opinii spoĹ‚ecznoĹ›ci miÄ™dzynarodowej. Ta wizja pociÄ…ga za sobÄ… dziaĹ‚ania zmierzajÄ…ce do uniemoĹźliwienia powstania konkurencyjnej potÄ™gi i konserwowania Ĺ›wiata monocentrycznego. W perspektywie tych dwĂłch konkurujÄ…cych projektĂłw ocena polskiej polityki zagranicznej poddana zostaje bardzo krytycznej ocenie. Polskie elity polityczne ocenia autor jako siĹ‚y jednoznacznie destrukcyjne wobec projektu europejskiego i prĂłby realizacji wielocentrycznego porzÄ…dku Ĺ›wiatowego. Ich intelektualna sĹ‚abość powoduje, zdaniem autora, Ĺźe podejmujÄ… decyzje sprzeczne z interesem Polski. Polska postawiĹ‚a bowiem na partykularyzm, zlekcewaĹźyĹ‚a gĹ‚os partnerĂłw europejskich, przedkĹ‚adajÄ…c wĹ‚asny interes nad dobro caĹ‚ej wspĂłlnoty. PeĹ‚niÄ…c rolÄ™ amerykaĹ„skiego konia trojaĹ„skiego, postanowiĹ‚a realizować interes wĹ‚asny kosztem partnerĂłw. Co wiÄ™cej, takie rozpoznanie wĹ‚asnych interesĂłw osĹ‚abiĹ‚o jej relacje i zwiÄ…zki z sÄ…siadami, od współpracy z ktĂłrymi zaleĹźy jej przyszĹ‚ość – nie uzyskujÄ…c w zamian Ĺźadnych trwaĹ‚ych korzyĹ›ci. Unilateralna polityka polskich elit w ramach UE, niezdolność czy niechęć do wypracowania kompromisu, ogĂłlnie rzecz biorÄ…c, niezrozumienie projektu europejskiego i brak gotowoĹ›ci do budowania jednoĹ›ci opartej na dialogu, powodujÄ… zaprzepaszczenie szans, jakie otwierajÄ… siÄ™ przed PolskÄ… w jednoczÄ…cej siÄ™ Europie.

Rzeczywistość uczy pokory. KaĹźdy, kto angaĹźowaĹ‚ siÄ™ kiedyĹ› w dziaĹ‚alność publicznÄ…, wie, na jaki opĂłr napotyka chęć realizacji nawet najszlachetniejszych idei. To doĹ›wiadczenie, dziaĹ‚ajÄ…ce niekiedy demobilizujÄ…co, jest jednak dla skutecznego dziaĹ‚ania niezbÄ™dne. Dopiero skonfrontowanie myĹ›li z praktykÄ… wyposaĹźa czĹ‚owieka w wiedzÄ™, ktĂłra pozwala zrozumieć zĹ‚oĹźonÄ… materiÄ™ Ĺ›wiata polityki. Perspektywy teoretyka i dziaĹ‚acza spoĹ‚ecznego Ĺ‚Ä…czÄ… siÄ™ w DwĂłch koncepcjach jednoĹ›ci, dajÄ…c w rezultacie obraz, ktĂłrego nie moĹźe dostarczyć Ĺźadna z nich z osobna. Pierwsza część pracy prezentuje teoretyczne pojÄ™cia sĹ‚uşące w części drugiej jako narzÄ™dzia interpretacji bieşących trendĂłw w polityce miÄ™dzynarodowej, ze szczegĂłlnym uwzglÄ™dnieniem procesu integracji europejskiej, oraz krytycznej oceny problemĂłw spoĹ‚ecznych i politycznych współczesnej Polski. Punkt wyjĹ›cia rozwaĹźaĹ„ stanowi „agonistyczna koncepcja czĹ‚owiekaâ€? jako istoty wewnÄ™trznie skonfliktowanej, ktĂłrej dÄ…Ĺźność do realizacji sprzecznych dÄ…ĹźeĹ„ i pragnieĹ„ stanowi siĹ‚Ä™ i motyw popychajÄ…cy jÄ… do poszukiwania rozwiÄ…zaĹ„ tej sprzecznoĹ›ci. Ta wĹ‚aĹ›ciwość natury ludzkiej w róşnym stopniu uwzglÄ™dniana jest przez róşne formy organizacji politycznej. OdwoĹ‚ujÄ…c siÄ™ do dwĂłch koncepcji wolnoĹ›ci: Isaiaha Berlina oraz liberalnego i komunitarystycznego projektu organizacji politycznej spoĹ‚eczeĹ„stwa, przedstawia dwie koncepcje jednoĹ›ci wspĂłlnoty ludzkiej, dwie odmienne metody jej organizowania. Pierwsza polega na narzuceniu czĹ‚onkom wspĂłlnoty pewnego dogmatu jako spoiwa zapewniajÄ…cego jej trwaĹ‚ość, druga opiera siÄ™ na negocjowaniu i szukaniu porozumienia; pierwsza domaga siÄ™ rezygnacji z wszelkiej odmiennoĹ›ci nieprzystajÄ…cej lub kontestujÄ…cej czynnik spajajÄ…cy, druga otwiera pole do dialogu, w ktĂłrym dochodzi siÄ™ do konsensusu. Ten dylemat uwaĹźa autor za kluczowy dla zrozumienia dynamiki konfliktĂłw politycznych współczesnego Ĺ›wiata. Dwie filozofie polityczne konkretyzujÄ… siÄ™ w doktrynie i materializujÄ… w praktyce politycznej; uzyskujÄ…c moc strukturotwĂłrczÄ…, definiujÄ… i hierarchizujÄ… role i prawa jednostki. W obu odnaleźć moĹźna zalÄ…Ĺźek ich wĹ‚asnego kryzysu. Pierwsza, odmawiajÄ…c prawa do akceptacji i ekspresji róşnorodnoĹ›ci, zadaje gwaĹ‚t ludzkiej podmiotowoĹ›ci, hodujÄ…c tym samym postawy buntu i odmowy. Druga natomiast wrÄ™cz domaga siÄ™ ciÄ…gĹ‚ego potwierdzania podmiotowoĹ›ci poprzez uczestnictwo w procesie permanentnego negocjowania zasady spajajÄ…cej. JednoczeĹ›nie pozostawiajÄ…c tÄ™ kwestiÄ™ wolnemu wyborowi jednostki, naraĹźa siÄ™ na jej dobrowolne wycofanie, interpasywność czĹ‚onkĂłw wspĂłlnoty, ktĂłrzy onieĹ›mieleni umiejÄ™tnoĹ›ciami innych uczestnikĂłw dyskursu, wzbraniajÄ… siÄ™ od udziaĹ‚u w nim, popadajÄ…c w stan publicznej agorafobii. OpuszczonÄ… w ten sposĂłb

163

3JUB 9 JOEE


Dwie koncepcje jednoĹ›ci to takĹźe, rzadki w polskiej debacie publicznej, gĹ‚os sceptycyzmu wobec procesĂłw globalizacji. W nich dopatruje siÄ™ autor przyczyn tzw. wojny z terroryzmem, zyskujÄ…cej w ksiÄ…Ĺźce miano trzeciej wojny Ĺ›wiatowej, przy czym strony tego konfliktu definiuje autor w sposĂłb odmienny od ideologĂłw tej wojny. JednÄ… ze stron sÄ… siĹ‚y globalnego kapitalizmu, dąşące do ekspansji niezbÄ™dnej dla ich dalszego rozwoju. Globalizacja, jak twierdzi autor, przyczynia siÄ™ do atrofii paĹ„stwa i ograniczenia jego prerogatyw na rzecz gĹ‚Ăłwnego motoru i beneficjanta globalizacji – miÄ™dzynarodowych korporacji. ZawĹ‚aszczajÄ…c paĹ„stwo, czyniÄ… z niego instrument poszerzenia obszaru swojej dominacji. W tym procesie upatruje autor genezy wojny irackiej, ktĂłra toczy siÄ™ w czysto ekonomicznym interesie korporacji. StronÄ… przeciwnÄ… sÄ… siĹ‚y oporu przeciwko tejĹźe ekspansji. UtoĹźsamiajÄ…c jÄ… z ideami liberalizmu i demokratyzmu, formuĹ‚ujÄ… swĂłj program walki w oparciu o ich przeciwieĹ„stwo: idee tradycjonalistyczne, etnocentryczne i religijne. Obie ideologie majÄ… stanowić ilustracjÄ™ rozróşnienia miÄ™dzy pojÄ™ciami spoĹ‚eczeĹ„stwa otwartego i wspĂłlnoty. Nie do koĹ„ca jednak moĹźna siÄ™ zgodzić z takim przedstawieniem problemu. Liberalizm w swojej zideologizowanej wersji, stanowiÄ…cej rodzaj nowego mesjanizmu, jest rĂłwnie ekskluzywistycznÄ… i dogmatycznÄ… koncepcjÄ… jak religijny fundamentalizm. Iracka zawierucha pokazuje, Ĺźe moĹźe doskonale sĹ‚uĹźyć jako narzÄ™dzie i uzasadnienie dominacji, tym bardziej jeĹ›li, jak wynikaĹ‚oby z tekstu, idee spoĹ‚eczeĹ„stwa otwartego stanowić majÄ… ideologiczne uzasadnienie ekspansji globalnego kapitalizmu. Pytanie zatem, czy opĂłr budzÄ… same idee, czy teĹź fakt, Ĺźe sÄ… one realizowane w taki, a nie inny sposĂłb? Czy skojarzenie idei spoĹ‚eczeĹ„stwa otwartego z ekspansywnym kapitalizmem, postrzeganym w wielu regionach Ĺ›wiata jako instrument dominacji i wykluczenia, nie zaprzepaĹ›ciĹ‚o szansy na rozwĂłj demokracji w tych regionach? KaĹźda opinia w kwestiach politycznych musi wywoĹ‚ać reakcjÄ™, zawsze znajdzie siÄ™ ktoĹ› broniÄ…cy tezy przeciwnej. Praca profesora Chmielewskiego jest gĹ‚osem w bieşących zagadnieniach politycznych i z jego tezami, wnioskami i wynikajÄ…cym stÄ…d programem moĹźna siÄ™ zgodzić lub z nimi polemizować. Ale nawet gdyby udowodnić niezbicie bĹ‚Ä™dność wszystkich postawionych przez autora twierdzeĹ„, ksiÄ…Ĺźka ta i tak bÄ™dzie cennym gĹ‚osem w dyskusji. Wydaje siÄ™ bowiem, Ĺźe najwartoĹ›ciowszym elementem DwĂłch koncepcji jednoĹ›ci jest nie tyle postulowany projekt spoĹ‚eczny czy dyskusja nad nim, ale postawa i perspektywa autora. Idea spoĹ‚eczeĹ„stwa otwartego znajduje wyraz w samej metodzie analizy problemĂłw spoĹ‚ecznych i politycznych. Gotowość do dialogu, umiejÄ™tność przyjÄ™cia punktu widzenia oponenta powodujÄ…, Ĺźe w refleksji nie ma miejsca na uproszczenia w stylu „osi zĹ‚aâ€? i „siĹ‚ dobraâ€?. Dyskursywna postawa pozwala zrozumieć postÄ™powanie przeciwnika i co wiÄ™cej, dostrzec w nim logicznÄ… reakcjÄ™ na wĹ‚asne dziaĹ‚ania, otwierajÄ…c tym samym przestrzeĹ„, w ktĂłrej skonfliktowane strony mogÄ… – jeĹ›li zechcÄ… – siÄ™ spotkać.

Niestety, pewien dysonans wzbudza wstÄ™pna część ostatniego rozdziaĹ‚u. PiszÄ…c o znaczeniu Jana PawĹ‚a II dla PolakĂłw, autor wydaje siÄ™ popadać w ten sam ton, ktĂłry jako jedyny dopuszczalny towarzyszyĹ‚ narodowej rozpaczy po papieĹźu. Nie mam tu na myĹ›li refleksji nad papieskimi dokonaniami, lecz stosowanie wielkich kwantyfikatorĂłw, ktĂłre majÄ… przykrÄ… moc wykluczajÄ…cÄ…. PiszÄ…c, Ĺźe „nikt nie jest uodporniony na te uczucia, o miĹ‚oĹ›ci i sympatii, ktĂłrÄ… zyskaĹ‚ w nasâ€?, jego bliskoĹ›ci „do kaĹźdego z nas pojedynczoâ€?, o bĂłlu, „jaki zadaĹ‚a nam wszystkim jego Ĺ›mierćâ€?, mimowolnie odmawia prawa do bycia częściÄ… wspĂłlnoty kaĹźdemu, kto uczuć tych nie podzielaĹ‚ lub miaĹ‚ do osoby papieĹźa stosunek ambiwalentny. Przez takÄ… formÄ™ opinie przeciwne jawiÄ… siÄ™ jako nieuprawniona aberracja wykraczajÄ…ca poza pewnÄ… niekwestionowanÄ… oczywistość. Jednak to nie papieĹź stanowi temat przewodni rozdziaĹ‚u, ale raczej stosunek PolakĂłw do jego osoby jawi siÄ™ jako bodziec do refleksji nad kondycjÄ… polskiego spoĹ‚eczeĹ„stwa. Wbrew temu, co sugerować moĹźe obfitość dowodĂłw oddania i uwielbienia, polskie spoĹ‚eczeĹ„stwo w swojej masie nie jest w stanie podjąć etycznego wyzwania, ktĂłre stawia przed nim papieska nauka. Sam akt uwielbienia zastÄ™puje realizacjÄ™ i przeĹźywanie papieskiego przesĹ‚ania, jest rodzajem egzorcyzmu odczyniajÄ…cego winy i zwalniajÄ…cego od dziaĹ‚ania, uwielbienie dobra w nim zwalnia od koniecznoĹ›ci bycia dobrym. Interpasywność tej relacji wydaje siÄ™ powodować, Ĺźe dla wielu PolakĂłw papieĹź co najwyĹźej wielkim czĹ‚owiekiem byĹ‚. Tego pesymistycznego obrazu polskiego spoĹ‚eczeĹ„stwa dopeĹ‚niajÄ… rozdziaĹ‚y poĹ›wiÄ™cone polskiej lewicy i polskiej przestrzeni politycznej, wypeĹ‚nionej politykÄ… pogardy. W ich Ĺ›wietle wydaje siÄ™, Ĺźe zarĂłwno polskie elity, jak i spoĹ‚eczeĹ„stwo, kulturowo, psychologicznie i strukturalnie, nie sÄ… w stanie wyĹ‚onić z siebie liczÄ…cej siÄ™ siĹ‚y modernizacyjnej, partii nowoczesnej lewicy, majÄ…cej szanse na stworzenie pluralistycznego, tolerancyjnego, otwartego spoĹ‚eczeĹ„stwa. Choć wniosku tego autor nie stawia wprost, to jednak lista piÄ™trzÄ…cych siÄ™ trudnoĹ›ci w realizacji tego celu wydaje siÄ™ kumulować w takÄ… wĹ‚aĹ›nie pesymistycznÄ… konkluzjÄ™. Wyczuwalny ton osobistego zaangaĹźowania w Ĺźadnym stopniu nie wpĹ‚ywa na jasność i precyzyjność wykĹ‚adu, przeciwnie – udowadnia, Ĺźe daje siÄ™ ono pogodzić czy wrÄ™cz umoĹźliwia i motywuje do bezkompromisowej wiwisekcji otaczajÄ…cej rzeczywistoĹ›ci. Interwencyjny charakter pracy objawia siÄ™ nie tylko w formuĹ‚owanej diagnozie i poşądanych kierunkach zmian. Rzeczywistość, ktĂłrÄ… zarysowuje przed czytelnikiem autor, moĹźe w rĂłwnym stopniu przygnÄ™biać, co prowokować do aktywnoĹ›ci. Trudno powiedzieć, czy wizja ta jest rezultatem osobistego rozczarowania, ale z caĹ‚Ä… pewnoĹ›ciÄ… stanowisko autora jest wyrazem osobistej niezgody na status quo. Praca profesora Chmielewskiego jest nie tylko analizÄ… teoretycznÄ…; stanowi zaproszenie do dziaĹ‚ania na rzecz zmiany i prowokuje do praktycznej interwencji i zaangaĹźowania w rzeczywistość spoĹ‚eczno-politycznÄ…. Adam Chmielewski: Dwie koncepcje jednoĹ›ci. Interwencje ďŹ lozoďŹ czno-polityczne, OďŹ cyna Wydawnicza Branta, Bydgoszcz 2006

164

3JUB 9 JOEE


ALEKSANDRA KOĹš

Adam Sikora, historyk idei i myĹ›li spoĹ‚ecznej, emerytowany profesor Uniwersytetu Warszawskiego, zajÄ…Ĺ‚ siÄ™ w swojej ostatniej ksiÄ…Ĺźce, MiÄ™dzy wiecznoĹ›ciÄ… i czasem, mĂłwiÄ…c w skrĂłcie: teodyceÄ…. Ten sam fakt moĹźna teĹź ująć inaczej. Oficjalna notka wydawcy oznajmia, Ĺźe: „NawiÄ…zujÄ…c do poglÄ…dĂłw róşnych filozofĂłw, autor zajmuje siÄ™ m.in. takimi problemami jak pogodzenie ludzkiego cierpienia z miĹ‚osierdziem i dobrociÄ… Boga oraz poglÄ…dy Adama Mickiewicza dotyczÄ…ce relacji czĹ‚owiek – BĂłg, ducha i ciaĹ‚a, czasu i struktury Ĺ›wiataâ€?. Sikora, rozpatrujÄ…c przypadek Hioba i przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ późnej wierze Mickiewicza, stara siÄ™ uzasadnić teodyceÄ™ oraz teleologiÄ™, przekonanie, Ĺźe Ĺ›wiat celowo zmierza w okreĹ›lonym (dobrym) celu, wyznaczonym przez Boga, Boga religii chrzeĹ›cÄłaĹ„skiej, a wszelkie zĹ‚o spotykane na Ĺ›wiecie jest Ĺ›rodkiem realizacji absolutnie dobrych, aczkolwiek dla nas niepojÄ™tych boĹźych planĂłw. We współczesnej rzeczywistoĹ›ci niemoĹźliwa jest juĹź wszakĹźe wiara w linearny rozwĂłj, postÄ™p Ĺ›wiata ku dobremu; niemoĹźliwe jest ujmowanie historii jako ciÄ…gĹ‚ej i trzeba przyznać, autor zdaje sobie z tego sprawÄ™. Z tego teĹź wzglÄ™du problematyzuje nieco zakĹ‚adanÄ… przez teleologiÄ™ ciÄ…gĹ‚ość i mĂłwi o relacji konfliktowej „miÄ™dzy historiÄ… i eschatologiÄ…, porzÄ…dkiem dziejowych wydarzeĹ„ a moralno-religijnym planem Ĺ›wiataâ€? (s. 43). Jednak nawet na przykĹ‚adzie tego zdania moĹźemy wywnioskować stabilność, okreĹ›loność chrzeĹ›cijaĹ„skiej wizji Ĺ›wiata przedstawianej przez Adama SikorÄ™ w MiÄ™dzy wiecznoĹ›ciÄ… i czasem. Mamy w nim bowiem i „porzÄ…dek dziejowyâ€?, i „moralno-religijny plan Ĺ›wiataâ€? – jednym sĹ‚owem: zaĹ‚oĹźenie linearnego i uporzÄ…dkowanego charakteru Ĺ›wiata. TakÄ… wizjÄ™ Ĺ›wiata Sikora uwaĹźa za koniecznÄ… dla czĹ‚owieka, czy teĹź za jedynÄ… moĹźliwÄ… do usatysfakcjonowania czĹ‚owieka, piszÄ…c wprost: „Pragnienie istnienia w Ĺ›wiecie przejrzystym, ktĂłrego mechanizmy i cele dajÄ… siÄ™ zrozumieć oraz zaakceptować, nie stanowi przecieĹź efemerycznej zachcianki, lecz zdaje siÄ™ trwaĹ‚ym skĹ‚adnikiem czĹ‚owieczej kondycjiâ€? (s. 12). Z tej perspektywy konieczne zdaje siÄ™ uprawnienie dla teodycei, uzasadnienie koniecznoĹ›ci zĹ‚a w naszym Ĺ›wiecie jako Ĺ›rodka zmierzajÄ…cego do osiÄ…gniÄ™cia wiÄ™kszego dobra (s. 16). TÄ™ samÄ… miarÄ™, jakÄ… Adam Sikora przykĹ‚ada do Ĺ›wiata, przykĹ‚ada takĹźe do samego siebie. OpowiadajÄ…c historiÄ™ swojego zaangaĹźowania w ruch komunistyczny, usprawiedliwia siÄ™ wieloma czynnikami: mĹ‚odzieĹ„czÄ… naiwnoĹ›ciÄ…, szlachetnÄ… wiarÄ… w przekroczenie niedogodnoĹ›ci chwilowych nadziei na lepsze jutro, „racjonalizmemâ€? przetrwania. Nie stara siÄ™ on pozbyć odpowiedzialnoĹ›ci za swojÄ… dawnÄ… wiarÄ™ w komunizm. Stwierdza, Ĺźe szczerze i uczciwie uwierzyĹ‚ w doktrynÄ™

(s. 105) i Ĺźe sam nie moĹźe sobie wytĹ‚umaczyć Ĺ›lepoty na zĹ‚o tamtej rzeczywistoĹ›ci (s. 105). W geĹ›cie symptomatycznej samokrytyki mĂłwi o „skazach charakteruâ€?, tĹ‚umaczy je okolicznoĹ›ciami, odwoĹ‚uje siÄ™ do „psychologii, przeĹźycia grozy, potrzeby pewnoĹ›ci, pragnienia zakorzenienia i nadzieiâ€? (s. 107). Sikora opisuje bolesny proces przechodzenia od wiary w marksizm do wiary w Boga. OdnoszÄ…c siÄ™ do czasĂłw komunizmu, pisze o rozbieĹźnoĹ›ci Ĺ›rodkĂłw i celĂłw, o „zamulajÄ…cej umysĹ‚yâ€? instrumentalnej interpretacji Marksa (s. 121), o mrocznym, odstrÄ™czajÄ…cym Ĺ›wiecie „prowokacji, brutalnej siĹ‚y, zbrodni, zdrad, walk frakcyjnych i politycznych procesĂłwâ€? (s. 118). Nie polemizuje jednak w Ĺźaden sposĂłb z doktrynÄ… marksizmu, nie przyglÄ…da siÄ™ jej w sposĂłb teoretyczny. Nie o teoriÄ™ tu bowiem chodzi, ale o wiarÄ™. Tym, co dawaĹ‚ Sikorze marksizm, byĹ‚a koherentna wizja Ĺ›wiata, rozwijajÄ…cego siÄ™ dziÄ™ki naszemu współudziaĹ‚owi ku Dobru. To teĹź straciĹ‚, ze wzglÄ™du na obserwowanÄ… przez niego rozbieĹźność praktyki. To teĹź zyskaĹ‚ wraz z wiarÄ… w Boga. ZresztÄ… mĂłwi wprost, Ĺźe wierzyĹ‚ w marksizm, Ĺźe przestaĹ‚ weĹ„ wierzyć, Ĺźe potrzebowaĹ‚ wierzyć, Ĺźe wierzy w Boga‌ No dobrze, ale do czego potrzebny jest Sikorze pomiÄ™dzy rozdziaĹ‚em poĹ›wiÄ™conym Hiobowi a częściÄ… potÄ™piajÄ…cÄ… udziaĹ‚ autora w ruchu komunistycznym Mickiewicz i późny polski romantyzm? OdpowiedĹş na to pytanie jest kilkustopniowa. Sikora opisuje romantyzm, ktĂłry jego zdaniem moĹźna zasadnie postrzegać z dwĂłch perspektyw: jako afirmacjÄ™ czasu i jako jego przezwycięşenie (ku wiecznoĹ›ci) (s. 39). Te dwie perspektywy wyznaczajÄ…, zdaniem autora, jednÄ… z podstawowych antynomii „pomiÄ™dzy realnoĹ›ciÄ… czasowÄ… czĹ‚owieczego istnienia a ustawicznym pragnieniem wiecznoĹ›ciâ€? (s. 39-40). Czas ziemski Sikora opisuje w terminach negatywnych, jako antytezÄ™ wiecznoĹ›ci, jako rodzaj „rzeczywistoĹ›ci pozornej, pozbawionej ontologicznego ufundowania (‌) [istniejÄ…cy – A.K.] tylko w czĹ‚owieku i przez czĹ‚owiekaâ€? (s. 50), a pojawiajÄ…cy siÄ™ wtedy, „kiedy czĹ‚owiek odwraca siÄ™ od wiecznoĹ›ci, swego prawdziwego powoĹ‚ania i wiedzie egzystencjÄ™ w Ĺ›wiecie pozorĂłw, ulegajÄ…c presji zmysĹ‚Ăłwâ€? (s. 51). Przekroczenie przygodnoĹ›ci, czasu, siebie samego ku wiecznoĹ›ci i Bogu Sikora przedstawia jako drogÄ™ wyzwolenia, jako proces obumierania „starego czĹ‚owiekaâ€? i narodzin „czĹ‚owieka nowegoâ€? (s. 52-53) – niebÄ™dÄ…cÄ…, zdaniem autora, tylko aktem negatywnym, ale takĹźe aktem pozytywnym, aktem aďŹ rmacji „czĹ‚owieka wewnÄ™trznegoâ€? i rozbudzenia pragnienia Ĺ›wiÄ™toĹ›ci‌ (s. 53). Tym, czego za pomocÄ… rozwaĹźaĹ„, jak przywoĹ‚ane powyĹźej, Sikora chce dokonać, jest poĹ‚Ä…czenie czasu z wiecznoĹ›ciÄ… w taki sposĂłb, by okazaĹ‚y siÄ™ one dwoma

165

3JUB 9 JOEE


socjalizmu�. „Błąd�, poniewaş: „Kaşdy człowiek ma nie tylko prawo, lecz obowiązek kroczyć ››drogami i sposobami, wynajdywanymi trudem własnym‚‚, a więc działać zawsze w imię własnej wolności oraz w zgodzie z własnym poczuciem moralnym� (s. 74-75).

aspektami istnienia Absolutu (s. 76), włączenie Boga w historię i jej dzięki temu rozgrzeszenie czy usprawiedliwienie. Takie zabiegi są Sikorze potrzebne do usprawiedliwienia pewnego określonego czasu historycznego, a mianowicie okresu realnego socjalizmu w Polsce. Zaproponowana przez autora perspektywa spoglądania na realny czas ludzki przez pryzmat wieczności umoşliwia przedstawienie czasów PRL jako przygodnego, ludzkiego czasu, który choć niechlubny, uzyskuje sens z perspektywy wieczności. Umoşliwia mu ona takşe usprawiedliwienie drogi şyciowej autora, jako drogi od błędów młodości do narodzin „nowego człowieka�, do wiary w Boga. Sikora stara się uzasadnić zaistnienie zarówno PRL-u, jak i ideologii komunistycznej, w jego świadomości. Czyni to za pomocą wiązania ich z „błędem socjalistycznym� romantyzmu, z potępieniem indywidualizmu w paryskim Kole Sług Sprawy Boşej, prowadzonym przez Andrzeja Towiańskiego (którego aktywnym członkiem był teş Adam Mickiewicz) oraz z wywyşszaniem – kosztem indywidualizmu „miłości�, „braterskości� i „poświęcenia� – kolektywizmu (s. 72-73). Te, wydawałoby się skądinąd, pozytywnie waloryzowane przez Sikorę kategorie, wyrosłe z rozwaşań mistycznych kółka Towiańskiego, połączone z wolą czynu rewolucyjnego, wyrodziły się, zdaniem autora, w „błąd

Praca Adama Sikory Między wiecznością i czasem nie wnosi, niestety, nic nowego ani istotnego do współczesnej refleksji teoretycznej. Pomimo dobrych intencji nie moşna jej nawet przypisać głębi badań ani szerokich odwołań filozoficznych. Adam Sikora zajmuje się tylko kilkoma klasycznymi problemami: duchem i ciałem, wiecznością i czasem, celowością i przypadkowością, dobrem i złem, człowiekiem i Bogiem; i to w klasyczny sposób. Z pełną powagą podchodzi do tradycyjnych dychotomii, ani słowem nie odnosząc się do współczesnej, postmodernistycznej krytyki ich zasadności. Moşna odnieść wraşenie, şe nie o dyskusję merytoryczną tu chodzi, ale o próbę uprawomocnienia religijnej wizji świata. Dlatego teş skąpe odwołania filozoficzne i brak istotnej problematyzacji wybranych zagadnień w stosunku do współczesności są w tym miejscu całkowicie uprawomocnione. Adam Sikora, Między wiecznością i czasem , Wydawnictwo Znak, Kraków 2006, stron 128

Rewolucja magĂłw? EWA MISZCZUK

KsiÄ…Ĺźka Millennium Hakima Beya (czyli Petera Lamborna Wilsona) zawiera cztery eseje poprzedzone wywiadem z tym anarchistycznym guru alterglobalistĂłw. Przyswojenie lektury utrudnia jÄ™zyk, jakim jest napisana. A raczej wraĹźenie, iĹź zapisane kartki oddajÄ… na Ĺźywo tok myĹ›lenia autora, obdarzonego nieprzeciÄ™tnÄ… zdolnoĹ›ciÄ… kojarzenia faktĂłw oraz mieszania ze sobÄ… ustalonych porzÄ…dkĂłw kulturowych. Jak siÄ™ okazuje w trakcie lektury, sposĂłb „podaniaâ€? wynika bezpoĹ›rednio z samych treĹ›ci, jakie skĹ‚adajÄ… siÄ™ na przesiÄ…kniÄ™tÄ… metaďŹ zykÄ… wizjÄ™ współczesnego Ĺ›wiata i miejsca w nim autora jako zdeklarowanego rewolucjonisty. Kaskady sĹ‚owne czÄ™sto trÄ…cÄ… stylem postmodernistycznego, barokowego dyskursu, ale nie sÄ… one literackim

popisem – słuşą raczej złamaniu estetyki racjonalnego wywodu i wywołaniu myślowego kipienia u odbiorcy.

Przebudzenie w Nowym Średniowieczu Nasz autor twierdzi, iş obudził się pewnego dnia nie w innej, lecz w inaczej postrzeganej rzeczywistości. Kolejny raz – w przypadku ideologów współczesnej rewolucji – dowiadujemy się, iş nadszedł oto taki dzień, w którym dotychczasowa wizja świata okazała się nie tyle niewystarczająca, co całkowicie fałszywa. Moment ideologicznego „przebudzenia�, jak wspomina Bey w wywiadzie, poprzedziło kilka lat rozwaşań.

166

3JUB 9 JOEE


łeczeństwa, ale i intelektualistów. A takşe artystów, którzy częściej wybierają gonitwę za mamoną, przyczyniając się do kulturowej degradacji. Od uświadomienia sobie moşności działania do aktywności juş tylko krok. „Jesteśmy przyskrzynieni� – dla Beya nie ulega wątpliwości fakt, iş nadchodzi światowa rewolucja. Jak na tego autora przystało, nie dostarcza on niezbitych dowodów, ale wskazuje na irracjonalne symptomy, nakazujące przeczuwać wielki przewrót: „Nigdy nie ma odpowiedniego momentu na zdeklarowanie siebie jako rewolucjonisty. Nieustający heretycy, my juş wybraliśmy, jakby w poprzednim wcieleniu lub w mitycznym czasie poza czasem, tak jakby wszystko w nas przemyślało samo siebie z nami lub bez nas, a odmowa była rodzajem chłodnej przedśmierci, poddaniem się makabrze� (Millennium, s. 38).

Autor Millennium zwykł myśleć o świecie jako bycie trójczłonowym – zbudowanym na zasadzie naczyń połączonych i złoşonym, jak kaşdy z nas wie doskonale – z Pierwszego, Drugiego i Trzeciego Świata. Z wpisaną w taki trójpodział logiką myślenia, zgodnie z którą zamieszkujący, ale odrzucający i de facto nienaleşący do şadnego z dwu pierwszych światów, są skazani na los outsiderów – obserwatorów.

I zadzwoniĹ‚ budzik JeĹ›li przyjąć wersjÄ™ autora, to lektura Millennium ma nas zerwać na rĂłwne nogi, bo o taki niecny zamysĹ‚ posÄ…dzam Beya. Przyznam, iĹź sama nieraz wieĹ›ciĹ‚am nadejĹ›cie Nowego Ĺšredniowiecza – skazujÄ…c siebie na widok pukajÄ…cych siÄ™ w czoĹ‚a dyskutantĂłw. Tymczasem, czytajÄ…c wywody Beya, dowiadujemy siÄ™, Ĺźe juĹź dawno w tej epoce tkwimy, od kilkunastu dobrych lat... Wilson sĹ‚usznie stwierdza, iĹź posĹ‚ugujÄ…c siÄ™ koncepcjÄ… trĂłjczĹ‚onowego Ĺ›wiata, popeĹ‚niamy logiczny bĹ‚Ä…d, poniewaĹź wraz z Murem BerliĹ„skim runÄ…Ĺ‚ Drugi Ĺšwiat – opozycyjny wobec kapitalistycznego. Drugi – komunistyczny, ktĂłry przybraĹ‚ w Ĺšrodkowo-Wschodniej Europie postać tzw. „realnego socjalizmuâ€?. Lecz kaĹźdy prawdziwy komunista i socjalista stwierdzi, iĹź byĹ‚a to ideologiczno-strukturalna karykatura. Bey, trzeba mu przyznać, odróşnia duchowy komunizm (i anarchizm) od wersji tychĹźe oddanych wĹ‚adzy Rozumu. PoczÄ…tki Millennium siÄ™gajÄ… wiÄ™c lat 90. ubiegĹ‚ego stulecia, najogĂłlniejszym zaĹ› jego rysem jest panowanie jedynej sĹ‚usznej koncepcji, wspieranej przez dominujÄ…cÄ… kulturÄ™ mediĂłw. Ĺšwiat opanowaĹ‚ stechnicyzowany, racjonalistyczny Ĺ›wiatopoglÄ…d. W zwiÄ…zku z tym bardzo interesujÄ…ce sÄ… współczesne losy idei OĹ›wiecenia. Racjonalistyczna i zsekularyzowana kultura rodziĹ‚a siÄ™ przecieĹź w jawnej opozycji w stosunku do ĂłwczeĹ›nie obowiÄ…zujÄ…cej religijnej koncepcji Ĺ›wiata. DziĹ› natomiast współgra z nastawionym na zysk, techniczno-racjonalnym ekonomicznym i laickim, acz parareligijnym, Nowym Ĺšredniowieczem. W tym sensie kapitalistyczni ekonomiĹ›ci, „stara lewicaâ€? oraz antyreligijna „nowa lewicaâ€? podzielajÄ… „świadomość naukowÄ…â€?. Millennium jest Ĺ›wiatem globalnego kapitaĹ‚u i jedynie sĹ‚usznej prawdy, w ktĂłrym kulturowa „identyczność przebrana jest za róşnicÄ™â€?, jedność zaĹ› pociÄ…ga za sobÄ… wszechobecnÄ… alienacjÄ™. Kapitalizm bowiem, uwolniony od swej ideologicznej opozycji (komunizmu), jako jedyny zwyciÄ™zca wypowiada wojnÄ™ wszystkim „alternatywomâ€?. A wywoĹ‚ana do tablicy opozycja staje twarzÄ… w twarz z globalnym smokiem.

Nie pirat, ale pilot We wstÄ™pie do polskiego wydania Bey – jako kontrkulturowy buntownik – porĂłwnany zostaĹ‚ (przez Konrada Szlendaka) do pirata dryfujÄ…cego po morzach usĹ‚anych gumowymi wyspami. Nie wydaje mi siÄ™ to najlepsze porĂłwnanie, choć porywajÄ…ce estetycznie (coĹ› mnie zawsze w wizerunku pirata pociÄ…gaĹ‚o), jednak chyba nie do koĹ„ca trafne. Zgodnie bowiem z zaproponowanym przez Roberta Mertona socjologicznym podziaĹ‚em dewiacyjnych zachowaĹ„ na innowacjÄ™, rytualizm, wycofanie oraz bunt (R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura spoĹ‚eczna, PWN, Warszawa 2002, s. 197-222), pirat byĹ‚by przecieĹź innowatorem jedynie. Bo gnajÄ…c po morzach z noĹźem w zÄ™bach oraz papugÄ… na ramieniu i poszukujÄ…c Ĺ‚upĂłw, realizuje on wartoĹ›ci powszechnie akceptowane, a wiÄ™c chęć zdobycia lub powiÄ™kszenia majÄ…tku. ZĹ‚amane zostajÄ… i zaproponowane tylko wĹ‚asne sposoby realizacji tak wyznaczonego celu – sposoby Ĺ‚amiÄ…ce obowiÄ…zujÄ…ce normy. Rzezimieszki, maďŹ osi i piraci sÄ… wiÄ™c ludĹşmi systemu, ktĂłrym zamkniÄ™to „normalneâ€? drogi uczestniczenia w nim. Współczesne spoĹ‚eczeĹ„stwa w wiÄ™kszoĹ›ci konformistycznie bÄ…dĹş rytualnie uczestniczÄ… w porzÄ…dku kulturowo-spoĹ‚ecznym, bezwiednie miÄ™toszÄ…c pilota od telewizora, bezdyskusyjnie biegajÄ…c po marketach lub w poczuciu winy ĹźebrzÄ…c pod Ĺ›wiÄ…tyniami konsumpcji. Buntownik natomiast odrzuca nie tylko dominujÄ…ce sposoby postÄ™powania, nie tylko omija z niechÄ™ciÄ… „normalneâ€? Ĺ›cieĹźki. On obraca siÄ™ na piÄ™cie i podÄ…Ĺźa w innym kierunku. Nie jest piratem, jest magiem lub czarownicÄ… Nowego Ĺšredniowiecza. Nowe Ĺšredniowiecze, w przeciwieĹ„stwie do swego niezgĹ‚Ä™bionego poprzednika, jest nieludzkie, stechnicyzowane i alienujÄ…ce. ZostawiÄ™ dziĹ› na boku sprawÄ™ uwarunkowaĹ„ ekonomicznych, choć sÄ… one pewnie oczywiste dla Beya, przywoĹ‚ujÄ…cego Marksa. Oficjalna kultura jest Ĺ›wiadomoĹ›ciowym korelatem panujÄ…cego systemu spoĹ‚eczno-ekonomicznego. TriumfujÄ…ca kulturalna instytucja, jakÄ… jest telewizja obezwĹ‚adniajÄ…ca wiÄ™kszość czĹ‚onkĂłw spoĹ‚eczeĹ„stwa w ich wĹ‚asnych fotelach – stanowi symbol-realizacjÄ™ kultury Nowego Ĺšredniowiecza. Bunt – w wielkiej przenoĹ›ni – oznacza nie przejÄ™cie, a odrzucenie pilota. W pierwszym przypadku pozostajemy w ramach technologicznego Ĺ›wiata, ktĂłry jest skutkiem rozwoju kapitalistycznej produkcji. Bey widziaĹ‚ „zimnÄ… wojnÄ™â€? miÄ™dzy kapitalizmem a blokiem komunistycznym jako walkÄ™ o technologiczny i jednostronny przekaz biernie odbierany przez „wĹ‚adcĂłwâ€? pilota. Trzecia Droga, alternatywna wobec dwu wymienionych propozycji, oznacza dĹźihad z „globalnÄ… maszyneriÄ…â€? wszelkiej maĹ›ci. Jest two-

Antypesymizm przyskrzynionych Ĺšwiadomość taka moĹźe doprawdy powalić z nĂłg i skutecznie zapÄ™dzić z powrotem do Ĺ‚óşka. Ale moĹźe rĂłwnieĹź przynieść przeciwny skutek – dziaĹ‚anie. Wizja Nowego Ĺšredniowiecza jest z pewnoĹ›ciÄ… pesymistyczna, ale moĹźe spowodować w nas pÄ™d powrotu do naiwnego optymizmu (wzglÄ™dnie intelektualnej hibernacji) lub teĹź do trzeciej z moĹźliwych postaw. Pesymista to ponoć optymista, ktĂłry siÄ™ dowiedziaĹ‚. Kim byĹ‚by antypesymista? DefinicjÄ™ nowego pojÄ™cia zyskujemy dziÄ™ki rozmowie z Beyem, zamieszczonej w omawianej pozycji. Antypesymista zatem jest tym, ktĂłry siÄ™ dowiedziaĹ‚, straciĹ‚ pogodÄ™ ducha, lecz jednoczeĹ›nie zaczyna poszukiwanie rozwiÄ…zaĹ„. I tu natrafia na szereg przeszkĂłd, a szczegĂłlnie na spoĹ‚ecznÄ… obojÄ™tność i nihilizm, nie tylko wiÄ™kszoĹ›ci spo-

167

3JUB 9 JOEE


rzeniem zróşnicowanego, metafizycznego Ĺ›wiata, poprzedzonym rewoltÄ… opartÄ… na magii i okultyzmie. Religijna forma „jedynego Ĺ›wiataâ€? sprawia bowiem, Ĺźe „opozycja musi takĹźe przybrać religijnÄ… formÄ™ w ponownym oczarowywaniu kontrwyobraĹźeĹ„â€?. Nie chodzi tu o modne odĹ‚amy New Age, ktĂłre sÄ… produktami sprzedawanymi spragnionym metafizyki mieszczuchom. Chodzi o dogĹ‚Ä™bnÄ… zmianÄ™ koncepcji Ĺ›wiata i Ĺźycia, naszych relacji miÄ™dzyludzkich, sposobĂłw postrzegania, o odmiennÄ… hierarchiÄ™ wartoĹ›ci i nowe sposoby poruszania siÄ™ w rzeczywistoĹ›ci. Mowa wiÄ™c o duchowej rewolucji, ktĂłrej tradycje moĹźna znaleźć wĹ›rĂłd wielu religii, przekonuje Bey. CzyĹźby współczesny buntownik musiaĹ‚ podwaĹźać nie tylko logikÄ™ kapitalizmu, ale rĂłwnieĹź idee oĹ›wieceniowe?

jach w całkiem zwykłych mieszkaniach, są wylęgarnią buntu. Moşe te wszystkie wstydliwie chowające swe myśli czarownice, proponujące wizję świata przesiąkniętego inną niş obowiązująca realnością, mają rację? Póki co ani magowie, ani czarownice nie zbierają się na sabatach, by we wspólnocie oddawać się twórczemu wyzwoleniu. Póki co, bardziej mają szanse trafić na przymusowe leczenie – przywracanie do normalności, anişeli na triumfujący marsz na metafizyczne barykady. Póki co, cierpią samotnie katusze, zepchnięci na margines społecznej oczywistości jedynej prawdy i otoczeni atmosferą psychicznej niemocy. Ale moşe jednak (przynajmniej niektórzy z nich) mają rację? Jesteśmy na etapie stawiania pytań i choć strasznie mnie korci, by dopisać swój pogląd, pozostawię te pytania otwartymi.

Na dşihad ruszają szamani i czarownice Hakim Bey, Millennium , przeł. Konrad Szlendak, Wydawnictwo „Inny Świat�, Mielec 2005

Tak przebudzona, popijam kawę i się zastanawiam. Moşe ci wszyscy magowie, chowający się dziś po zamkach (do których trafiał nasz autor) i we własnych poko-

����������������

����������������� ����������������� �������������������������

REKL AMA

���������������������������������� ������������������������������ ���������������������������������� ������������������������� ��������������������������������������� ����������������������������

ďż˝ ďż˝

����������������� ��������������

��������������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������������������� �������������������������������������������� ��������������������������������������������������������������������������� �����������������������������������������������������������������������������������������������������������������

��������������������

����������������������������������������������������������������������������������������������������������������������

�������������������������������������������������������������������������������������������������

168

3JUB 9 JOEE


Czy to świat oszalał? EWA GROSZEWSKA

niepotrzebnym roztrzÄ…saniem swego Ĺźycia, to oznacza, Ĺźe ma problemy ze sobÄ… i powinien udać siÄ™ do specjalisty. Skoro czĹ‚owiek nie daje sobie sam rady, to znaczy, Ĺźe z pewnoĹ›ciÄ… dajÄ… o sobie znać jakieĹ› nierozwikĹ‚ane doĹ›wiadczenia z procesu pierwotnej socjalizacji z okresu dzieciĹ„stwa, jakieĹ› toksyczne relacje z rodzicami, stĹ‚amszone emocje, moĹźe teĹź dochodzić do gĹ‚osu niedojrzaĹ‚ość osobowoĹ›ci. Wobec tego naleĹźy poddać takÄ… osobÄ™ terapii, by przywrĂłcić jej wĹ‚aĹ›ciwÄ… postawÄ™ wobec Ĺ›wiata, przywrĂłcić motywacjÄ™ do sprawnego w nim funkcjonowania. Czasem moĹźna postÄ…pić proĹ›ciej i przepisać po prostu prozac. Efekty takiej kuracji sÄ… „znakomiteâ€?, czĹ‚owiek widzi wszystko w „róşowych kolorachâ€?, „uĹ›miecha siÄ™â€?, nawet na myĹ›l o tak dotkliwej dotychczas samotnoĹ›ci. Czasem ma jednak potrzebÄ™ porozmawiania z kimĹ› o sobie i swoich problemach, a przecieĹź nie moĹźna sobÄ… obarczać innych ludzi, nikt nie ma czasu, Ĺ›wiat toczy siÄ™ dalej. Wtedy trzeba sobie poszukać psychoanalityka, ktĂłry wytĹ‚umaczy, co dzieje siÄ™ Ĺşle, skÄ…d te ciÄ…gĹ‚e napiÄ™cia i depresje. Przyczyny trzeba szukać w sobie, dorosnąć i nauczyć sobie radzić z emocjami. Za wizyty trzeba pĹ‚acić, i to caĹ‚kiem spore sumy. Okazuje siÄ™, Ĺźe leczenie nieprzystosowanych dusz to caĹ‚kiem niezĹ‚y interes. I moĹźe rzecz w tym, by wyciÄ…gać pieniÄ…dze od cierpiÄ…cych psychicznie? JeĹ›li tak, to moĹźe caĹ‚y ten „przemysĹ‚ psychiatrycznyâ€? to konfabulacja? MoĹźe wcale nie chodzi o to, by komuĹ› psychicznÄ… jakość Ĺźycia poprawić, ale o to, by czuĹ‚ siÄ™ dobrze tylko wtedy, gdy nieustannie korzysta z pomocy specjalistĂłw? Bo przecieĹź istniejÄ… sytuacje, na ktĂłre nikt nie ma wpĹ‚ywu, jak tragedie zwiÄ…zane ze Ĺ›mierciÄ… bliskiej osoby, kataklizmy przyrodnicze, wypadki. CzĹ‚owiek ma prawo wĂłwczas nie wytrzymać napiÄ™cia. Ale co wtedy, gdy nie wytrzymuje caĹ‚ego Ĺźycia? A moĹźe to Ĺźycie jest ciÄ…gĹ‚Ä… tragediÄ…? W sensie obiektywnym – nie metafizycznym, lecz spoĹ‚ecznym. JeĹ›li pojawia siÄ™ taka refleksja, to oznacza, Ĺźe podÄ…Ĺźa siÄ™ w stronÄ™ drugiej perspektywy. Najpierw zaczyna siÄ™ wÄ…tpić we wspaniaĹ‚ość Ĺ›wiata i jeĹ›li ma siÄ™ odwagÄ™ przestać winić siebie za takÄ… wÄ…tpliwość, zaczyna siÄ™ kontestować zasady jego funkcjonowania. CaĹ‚a myĹ›l humanistyczna opiera siÄ™ na rozumowaniu, ktĂłre wiÄ…Ĺźe cierpienie czĹ‚owieka z ksztaĹ‚tem rzeczywistoĹ›ci spoĹ‚ecznej. JeĹ›li towarzyszy temu niezgoda na to cierpienie, to zaczyna kieĹ‚kować rewolucjonizm, pragnienie zmiany Ĺ›wiata. Dotychczas cierpienie wiÄ…zano z materialnymi warunkami egzystencji. MoĹźe obecnie naleĹźaĹ‚oby rĂłwnieĹź wiÄ…zać rewolucjonizm z niezgodÄ… na cierpienie psychiczne? Bo przecieĹź szaleĹ„stwo charakteryzuje tych, ktĂłrzy wiÄ™cej czujÄ… i rozumiejÄ…, jak powiada ZdzisĹ‚aw Jan Ryn2. Być moĹźe pomysĹ‚y rewolucyjne w kontekĹ›cie rozwaĹźaĹ„ o zaburzeniach psychicznych wydajÄ… siÄ™ niepowaĹźne. JesteĹ›my przyzwyczajeni do utoĹźsamiania rozwikĹ‚ania

Z filozoficznego punktu widzenia pojÄ™cie normalnoĹ›ci jest problematyczne. Z socjologicznego punktu widzenia, co najmniej wzglÄ™dne. Wszystko zaleĹźy od tego, w jaki sposĂłb wartoĹ›ciujemy. A mĂłwiÄ…c o kwestiach spoĹ‚ecznych, wartoĹ›ciujemy w pewnym sensie zawsze. I nie chodzi o to, Ĺźe nie da siÄ™ uprawiać socjologii obiektywnie. PodciÄ…ganie faktĂłw pod z gĂłry ustalanÄ… tezÄ™ kĹ‚Ăłci przecieĹź siÄ™ z prawidĹ‚ami uprawiania nauki. JednakĹźe sposĂłb widzenia problemĂłw wiÄ…Ĺźe siÄ™ z systemem wartoĹ›ci i odniesieĹ„, ktĂłre reprezentuje gĹ‚oszÄ…cy sÄ…dy. Dla przykĹ‚adu, moĹźna mĂłwić o ludziach, ktĂłrzy nie potrafiÄ… siÄ™ odnaleźć we współczesnej gonitwie spoĹ‚eczeĹ„stwa kapitalistycznego, jako o nieprzystosowanych, majÄ…cych problemy z adaptacjÄ…, ktĂłre wynikajÄ… z socjalizacji w poprzednim ustroju lub z lenistwa. A moĹźna teĹź powiedzieć, Ĺźe sÄ… oni ofiarami obecnych stosunkĂłw spoĹ‚ecznych, w ktĂłrych waĹźniejszy jest zysk przedsiÄ™biorcy niĹź ludzie naĹ„ pracujÄ…cy. Pierwsza perspektywa zakĹ‚ada, Ĺźe system jest w porzÄ…dku i jeĹ›li ktoĹ› ma problem, to naleĹźy go tĹ‚umaczyć psychologicznie. Druga natomiast widzi przyczynÄ™ niepowodzeĹ„ czy wykluczenia w obiektywnych cechach rzeczywistoĹ›ci spoĹ‚ecznej. Analogicznie perspektywy te mogÄ… odnosić siÄ™ do zaburzeĹ„ psychicznych, co uzasadniÄ™ poniĹźej. JeĹ›li zaĹ› chodzi o paradygmat stricte psychiatryczny, to moĹźna interpretować część zaburzeĹ„ jedynie w kategoriach klinicznych i z pewnoĹ›ciÄ… pewna grupa jednostek chorobowych jest wywoĹ‚ana przyczynami fizjologicznymi. JednakĹźe psychiatrzy coraz częściej mĂłwiÄ… o przyczynach zewnÄ™trznych, czyli Ĺ›rodowiskowych. Uzasadnieniu takiego stanowiska sĹ‚uşą zestawienia statystyczne pochodzÄ…ce z róşnych kontekstĂłw spoĹ‚ecznych. I tak psychiatrzy zauwaĹźajÄ…, Ĺźe w zbiorowoĹ›ciach, w ktĂłrych rzeczywistość jest bardziej rywalizacyjna, a wiÄ™c powoduje mniejsze poczucie bezpieczeĹ„stwa, roĹ›nie liczba chorĂłb psychicznych. Aleksander Araszkiewicz, szef Kliniki Psychiatrii Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy i prezes elekt Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, stwierdza, Ĺźe liczba chorych psychicznie w Polsce roĹ›nie w tempie wyprzedzajÄ…cym inne kraje. UwaĹźa ponadto, Ĺźe sytuacja bÄ™dzie siÄ™ pogarszaĹ‚a, poniewaĹź: „SzaleĹ„cza rywalizacja rozpoczyna siÄ™ juĹź duĹźo wczeĹ›niej, bo praktycznie w przedszkolu. Presja, Ĺźeby być najlepszym, jest wywierana na kilkuletnie dzieci. To musi przynieść zĹ‚e efektyâ€?1. UwzglÄ™dniajÄ…c, Ĺźe przyczyny chorĂłb psychicznych majÄ… czÄ™sto ĹşrĂłdĹ‚o Ĺ›rodowiskowe, moĹźna obchodzić siÄ™ z nimi w dwojaki sposĂłb, analogiczny do opisanych powyĹźej perspektyw. Pierwszy jest realistyczny, bo rozpowszechniony przez prywatne gabinety psychiatryczne i literaturÄ™ parapsychologicznÄ…. Wychodzi siÄ™ tu z zaĹ‚oĹźenia, Ĺźe jeĹ›li ktoĹ› przestaje „nadÄ…Ĺźaćâ€?, brakuje mu motywacji do wytęşonej pracy, zbyt duĹźo czasu spÄ™dza nad

169

3JUB 9 JOEE


nagrodzenia byĹ‚y moĹźliwie jak najniĹźsze, kapitalistom bÄ™dzie potrzebna masa bezrobotnych, spoĹ›rĂłd ktĂłrych moĹźna zwerbować pewnÄ… liczbÄ™ pracownikĂłw i ktĂłrymi moĹźna ich potem na powrĂłt uczynić, gdy zacznÄ… być zbyteczni. UĹ›wiadomienie sobie przez przedsiÄ™biorcĂłw potrzeby tej sĹ‚ynnej armii rezerw kapitalizmu, o ktĂłrej mĂłwiĹ‚ Marks, sprawiĹ‚o, Ĺźe dotychczasowe domy odosobnienia izolujÄ…ce niepracujÄ…cych staĹ‚y siÄ™ szkodliwe. OdtÄ…d takie placĂłwki dla niezdolnych do pracy z powodu choroby umysĹ‚owej czy z powodu ich szkodliwoĹ›ci dla otoczenia miaĹ‚y przywracać i jednych, i drugich rynkowi pracy. Dlatego zaczyna siÄ™ leczyć chorych w zakĹ‚adach psychiatrycznych i resocjalizować przestÄ™pcĂłw w wiÄ™zieniach. Miejsce odosobnienia, jakim jest szpital psychiatryczny, ma leczyć, by przywrĂłcić „naprawionegoâ€? czĹ‚owieka spoĹ‚eczeĹ„stwu. Szpital taki jest jednym z typĂłw instytucji totalnych, majÄ…cych wĹ‚adzÄ™ nad czĹ‚owiekiem, ktĂłrej musi siÄ™ on bezwarunkowo podporzÄ…dkować6. WyrywajÄ…c jednostkÄ™ z dotychczasowego kontekstu spoĹ‚ecznego, naleĹźy zĹ‚amać jej dotychczasowÄ…, „wadliwÄ…â€? osobowość. SĹ‚uşą temu róşne zasady zmierzajÄ…ce do standaryzacji i depersonalizacji pacjenta. Nie ma tu miejsca na wolność ani szacunek dla podmiotowoĹ›ci jednostki, do czego tak wielkÄ… wagÄ™ przywiÄ…zujÄ… – przynajmniej retorycznie – spoĹ‚eczeĹ„stwa zachodnie. PowracajÄ…c do pytania postawionego na poczÄ…tku tych rozwaĹźaĹ„ – czy normalni sÄ… ci, ktĂłrzy nie wytrzymujÄ… współczesnego Ĺ›wiata, czy ci, ktĂłrzy dalej wraz z nim goniÄ… – naleĹźy zastanowić siÄ™ nad istotÄ… tego Ĺ›wiata. Czy porzÄ…dek spoĹ‚eczny, w ktĂłrym jedynÄ… gratyfikacjÄ… jest moĹźność otaczania siÄ™ przedmiotami, jest zgodny z potrzebami psychicznymi czĹ‚owieka? Czy spoĹ‚eczeĹ„stwo, w ktĂłrym „kaĹźdy sobie rzepkÄ™ skrobieâ€?, w ktĂłrym niewiele Ĺ‚Ä…czy jednostkÄ™ z jakimĹ› ogĂłlnym sensem spoĹ‚ecznym, z Ĺźyciem i pracÄ… dla dobra ogółu, jest spoĹ‚eczeĹ„stwem, w ktĂłrym czĹ‚owiek moĹźe czuć siÄ™ komfortowo? Czy rzeczywiĹ›cie ci, ktĂłrzy idÄ… za ciosem, nie zaciskajÄ… po cichu zÄ™bĂłw i nie pĹ‚aczÄ… w poduszki, choć na co dzieĹ„ „trzymajÄ… uĹ›miechâ€?? MoĹźe poddajÄ… i wycofujÄ… siÄ™ ci, ktĂłrzy sÄ… bardziej autentyczni, bardziej na serio traktujÄ…cy swÄ… wraĹźliwość? Ale czy moĹźna zmienić Ĺ›wiat tak, by kaĹźdy czuĹ‚, Ĺźe Ĺźyje dla niego i w nim? Czy cztery wspomniane przestrzenie Ĺźycia spoĹ‚ecznego: ekonomiczna, rodzinna, komunikacyjna (zwiÄ…zana z dyskursem) i zwiÄ…zana z grÄ… przestanÄ… opierać siÄ™ na przymusie i w rezultacie nikt nie bÄ™dzie znajdowaĹ‚ siÄ™ na ich marginesie, bo kaĹźdy bÄ™dzie siÄ™ z nimi utoĹźsamiaĹ‚? W swej niespeĹ‚na rozumu szaleĹ„czej wierze odpowiem, Ĺźe tak. Wtedy mianowicie, gdy: po pierwsze, praca nie bÄ™dzie ani przymusem, ani towarem. BÄ™dzie zaĹ› realizacjÄ… wolnoĹ›ci czĹ‚owieka i poprzez niÄ… bÄ™dzie on mĂłgĹ‚ ksztaĹ‚tować otoczenie spoĹ‚eczne. Po drugie, gdy poprzez rodzinÄ™ czĹ‚owiek bÄ™dzie realizowaĹ‚ swe najsilniejsze pragnienie miĹ‚oĹ›ci. Po trzecie, gdy w dyskursie publicznym kaĹźdy gĹ‚os bÄ™dzie tak samo istotny. Po czwarte zaĹ›, gdy relacje spoĹ‚eczne nie bÄ™dÄ… grÄ…, lecz autentycznym współbyciem i współprzeĹźywaniem z drugim czĹ‚owiekiem.

bolÄ…czek duszy z pomocÄ… lekarzy specjalistĂłw. NormÄ™ widzimy w tych osobnikach, ktĂłrzy potrafiÄ… „racjonalnieâ€? funkcjonować w spoĹ‚eczeĹ„stwie. Oznacza to innymi sĹ‚owy, Ĺźe dajÄ… radÄ™, sÄ… oni temu spoĹ‚eczeĹ„stwu uĹźyteczni. JeĹ›li tak siÄ™ nie dzieje, gdy nie pomaga prozac ani psychoanalityk, to spoĹ‚eczeĹ„stwo musi sobie dać radÄ™ z nimi. Współczesne spoĹ‚eczeĹ„stwa lokujÄ… takich ludzi w miejscach odosobnienia, w ktĂłrych ulegajÄ… jak gdyby samowykluczeniu spod reguĹ‚ spoĹ‚ecznych. Jak zauwaĹźa Foucault, spoĹ‚ecznÄ… definicjÄ™ szaleĹ„stwa moĹźna skonstruować w oparciu o pewien uniwersalizm czterech systemĂłw wykluczeĹ„3. Pierwszy system wykluczeĹ„ ma zwiÄ…zek z pracÄ… i produkcjÄ…. Dotyczy on jednostek bÄ™dÄ…cych poza obiegiem produkcji ekonomicznej. Drugi z nich odnosi siÄ™ do jednostek ĹźyjÄ…cych marginalnie w odniesieniu do rodziny, czyli systemu reprodukcji. Kolejny, trzeci system dotyczy marginalizacji w stosunku do obowiÄ…zujÄ…cego dyskursu lub systemu produkcji symboli. Oznacza to, Ĺźe sĹ‚owa i myĹ›li takich ludzi uwaĹźa siÄ™ za mniej waĹźne i powaĹźne od sĹ‚Ăłw pozostaĹ‚ych czĹ‚onkĂłw spoĹ‚eczeĹ„stwa. Czwarty z systemu wykluczeĹ„ odnosi siÄ™ do tego, co Foucault okreĹ›la mianem „gryâ€?, czyli wzajemnych relacji miÄ™dzy osobnikami peĹ‚niÄ…cymi róşne role spoĹ‚eczne. Ten typ wykluczenia dotyczy jednostek, ktĂłre nie zajmujÄ… w zwiÄ…zku z grÄ… Ĺźadnej pozycji. KaĹźde spoĹ‚eczeĹ„stwo, stosujÄ…c reguĹ‚y pracy, rodziny, dyskursu i gry, wyklucza pewnÄ… liczbÄ™ jednostek z ktĂłregoĹ› z powyĹźszych typĂłw, dajÄ…c im miejsce poboczne i marginalne wobec nich. Na przykĹ‚ad w tradycji wielu spoĹ‚eczeĹ„stw osoby sprawujÄ…ce funkcje religijne sÄ… wyĹ‚Ä…czone spod obowiÄ…zku pracy, a takĹźe bywa, Ĺźe sÄ… one ustawione marginalnie rĂłwnieĹź w zwiÄ…zku z rodzinÄ… – pozostajÄ… bowiem w celibacie. JednakĹźe to, co definiuje szaleĹ„ca, to zdaniem Foucaulta jednoczesna marginalizacja w obrÄ™bie tych czterech systemĂłw reguĹ‚ spoĹ‚ecznych4. ReguĹ‚a spoĹ‚eczna oznacza narzucanie pewnego porzÄ…dku, obwarowania jego przestrzegania przymusem. Tych, ktĂłrzy siÄ™ temu przymusowi wymykajÄ… i funkcjonujÄ… na marginesach spoĹ‚eczeĹ„stwa, moĹźna nazwać „szaleĹ„camiâ€?. JednakĹźe nie zawsze osoby niedostosowane izolowano przestrzennie5. W Ĺ›redniowieczu szaleĹ„cy podlegali systemowi tych czterech wykluczeĹ„, a jednak pozwalano im istnieć w Ĺ›rodowisku innych jednostek. Wykluczenie materialne po drugiej stronie murĂłw, zamkniÄ™cie szaleĹ„ca, ma poczÄ…tek w XVII w. wraz z pojawieniem siÄ™ nowych norm ekonomicznych. Przy czym nie traktowano wĂłwczas szaleĹ„stwa jako jednostki chorobowej. Nie poddawano szaleĹ„cĂłw opiece lekarskiej. Izolowano bowiem tych ludzi, ktĂłrych nie moĹźna byĹ‚o sprowadzić do norm zwiÄ…zanych z pracÄ…. Zamykano wiÄ™c z powodĂłw moralnych tych, ktĂłrzy byli nieposĹ‚uszni rygorom pracy – próşniakĂłw, libertynĂłw, prostytutki, zĹ‚odziejaszkĂłw, ludzi obĹ‚Ä…kanych. Do zasadniczej zmiany zwiÄ…zanej z izolacjÄ… szaleĹ„cĂłw doszĹ‚o pod koniec wieku XVIII. Wypuszczono wtedy z domĂłw zamkniÄ™cia wszystkie niemoralne „szumowinyâ€?, pozostawiajÄ…c w nich tylko osoby, ktĂłre uznano za umysĹ‚owo chore, i poddano je opiece lekarskiej. Foucault tĹ‚umaczy ten fakt zmianÄ… tempa rozwoju kapitalizmu i przejĹ›ciem do innej jego fazy. W poczÄ…tkowym stadium rozwoju systemu kapitalistycznego potrzebne byĹ‚y kaĹźde rÄ™ce do pracy i ci, ktĂłrzy nie mogli pracować z powodu swego zepsucia moralnego bÄ…dĹş teĹź choroby, musieli być izolowani, by nie stanowić cięşaru dla innych pracujÄ…cych. Wraz z powstaniem kapitalizmu przemysĹ‚owego przedsiÄ™biorcom potrzebna staĹ‚a siÄ™ grupa ludzi bezrobotnych, dziÄ™ki ktĂłrej moĹźna regulować politykÄ™ pĹ‚acowÄ… zgodnie z interesem pracodawcy. Po to, by wy-

Przypisy: 1. Cyt. za: www.lewica.pl, 2005.09.26. 2. Z.J. Ryn, SpokĂłj sercu Ĺ›wiata , [w:] „Charakteryâ€? nr 10, paĹşdziernik 2003. 3. M. Foucault, FilozoďŹ a, historia, polityka , PWN 2000, s. 83. 4. TamĹźe. 5. TamĹźe. 6. E. Goffmann, Charakterystyka instytucji totalnych , [w:] Elementy teorii socjologicznych , pod red. W. DerczyĹ„skiego, A. JasiĹ„skiej-Kani, J. Szackiego, PWN, Warszawa 1975.

170

3JUB 9 JOEE


Wszystko polega na bezpoĹ›rednim kontakcie ROZMOWA Z METYSEM, UCZESTNIKIEM WIELU DZIAĹ AĹƒ NA POZNAĹƒSKIM ROZBRACIE I PRACOWNIKIEM WARSZTATU TERAPII Z AJĘCIOWEJ „PRZYLESIEâ€? W POZNANIU

czervo01: Czy moşesz opowiedzieć o swojej codziennej pracy w ośrodku dla osób upośledzonych umysłowo?

wym, którzy mają kłopoty z chodzeniem. Ale są teş ludzie niepełnosprawni intelektualnie, którzy niedowidzą albo prawie nie widzą. Jest u nas osoba, która choruje na fenyloketonurię, upośledzenie powstało przez nieodpowiednią dietę (chłopak nie został odpowiednio zdiagnozowany po urodzeniu) – przez co został uszkodzony mózg.

Metys: Moja praca jest dość specyficzna, a z drugiej strony – dość sztampowa. PracujÄ™ z ludĹşmi, ktĂłrzy sÄ… upoĹ›ledzeni umysĹ‚owo, w jednym z warsztatĂłw terapii w Poznaniu. Tak naprawdÄ™ to moja praca polega na kontakcie z nimi. To wĹ‚aĹ›nie najwiÄ™cej mĂłwi o mojej pracy. Ale poza tym jestem czĹ‚owiekiem od wszystkiego, nie jestem wykwalifikowanym terapeutÄ…. Teraz, od jakiegoĹ› czasu, jest to wymagane, ale kiedy zaczynaĹ‚em, zgĹ‚aszali siÄ™ ludzie, ktĂłrzy mieli po prostu jakiĹ› zapaĹ‚. DziÄ™ki temu stworzyĹ‚a siÄ™ tam atmosfera oparta na koleĹźeĹ„skich kontaktach. Bardzo waĹźne jest, Ĺźeby w pracy nie byĹ‚o Ĺźadnych kwasĂłw, bo to teĹź wpĹ‚ywa na kontakty z ludĹşmi upoĹ›ledzonymi. (Co nie znaczy, Ĺźe nie byĹ‚o tam kwasĂłw). Co robiÄ™ w oĹ›rodku? Tak naprawdÄ™ jestem czĹ‚owiekiem od tego, Ĺźeby zmieniać pieluchy czy, jak to mĂłwimy, „kibelkowaćâ€? chĹ‚opakĂłw na wĂłzkach inwalidzkich, bo takich mamy w oĹ›rodku; trochÄ™ teĹź sprzÄ…tam, porzÄ…dkujÄ™, kserujÄ™, a poza tym rozmawiam i sĹ‚ucham bardzo duĹźo, i tym samym biorÄ™ udziaĹ‚ w terapii ogĂłlnej. To polega na tym, Ĺźe pewnych cech [osobowoĹ›ciowych] nie wzmacniamy, mimo Ĺźe sÄ… naturalne, Ĺźe czĹ‚owiek reaguje na jakieĹ› sytuacje. Jednak w takim kontakcie nie powinniĹ›my wzmacniać pewnych cech, a inne powinniĹ›my wzmacniać i rozwijać. To naprawdÄ™ Ĺ›liska praca, bo nieraz nie wiadomo, jak siÄ™ zachować. Ludzie upoĹ›ledzeni majÄ… te same cechy, ktĂłre majÄ… ludzie w tzw. normalnym Ĺ›rodowisku, tyle Ĺźe sÄ… one bardzo wyraziste, w jakÄ…Ĺ› jednÄ… stronÄ™ „przegiÄ™teâ€?. Dlatego ta praca bardzo przydaje siÄ™ w kontaktach miÄ™dzyludzkich w ogĂłle, po prostu widzisz później te cechy jak na dĹ‚oni, masz wyostrzony sĹ‚uch, to jest jak choroba zawodowa [Ĺ›miech]. Praca, ogĂłlnie rzecz biorÄ…c, jest dziwna. Mamy harmonogram dnia, ale to wszystko moĹźna wyĹ‚amać, wszystko jest wyĹ‚amane, bo to sÄ… ludzie upoĹ›ledzeni. Dlatego traktujemy to po części giÄ™tko, nie wprowadzamy sztywnego rytmu, poniewaĹź to pozwala funkcjonować warsztatowi i pozwala funkcjonować tym ludziom, bo inaczej naprawdÄ™ byĹ‚oby cięşko.

Ile jest takich oĹ›rodkĂłw w Poznaniu? W samym Poznaniu jest ich dziesięć, myĹ›lÄ™, Ĺźe w caĹ‚ej Polsce okoĹ‚o kilkuset. ByliĹ›my w Poznaniu pierwszym warsztatem, jednym z pierwszych w Polsce prawdopodobnie. Warsztaty polegajÄ… na terapii poprzez sztukÄ™. KaĹźdy ma jakiĹ› swĂłj tryb pracy. UpoĹ›ledzenie umysĹ‚owe wiÄ…Ĺźe siÄ™ bardzo czÄ™sto z umysĹ‚em otwartym na odczuwanie i przekazywanie odczuć. W wiÄ™kszoĹ›ci sÄ… oni analfabetami, ale zdarzajÄ… siÄ™ wspaniaĹ‚e talenty muzyczne, ludzie utalentowani plastycznie. RĂłwnoczeĹ›nie majÄ… ograniczenia fizyczne, np. ludzie z poraĹźeniem mĂłzgowym majÄ… kĹ‚opoty z czynnoĹ›ciami manualnymi. SÄ… ludzie bardziej predysponowani do sztuki, a inni do czynnoĹ›ci mechanicznych, powtarzalnych. Nie jest tak, Ĺźe wszyscy sÄ… artystami, zresztÄ… jak w normalnym spoĹ‚eczeĹ„stwie. Nasz oĹ›rodek zaĹ‚oĹźyĹ‚ sobie, Ĺźe przede wszystkim bÄ™dzie terapeutyzować oraz ksztaĹ‚tować w nich róşnorodne cechy osobowoĹ›ciowe, a takĹźe rozwijać ich naturalne skĹ‚onnoĹ›ci w kierunku artystycznym, twĂłrczym, poniewaĹź uznaliĹ›my, Ĺźe tak czy inaczej wiÄ™kszość tych ludzi nie bÄ™dzie miaĹ‚a normalnej pracy. SzczegĂłlnie w dzisiejszych czasach, kiedy jest tak wysokie bezrobocie, ci ludzie od razu przegrywajÄ…. Nasz oĹ›rodek przyjÄ…Ĺ‚ osoby o bardzo róşnym upoĹ›ledzeniu – czÄ™sto gĹ‚Ä™boko upoĹ›ledzonych, ludzi na wĂłzkach inwalidzkich‌ Wiele warsztatĂłw tego nie robi, woli siÄ™ nastawiać na jedno schorzenie albo na jeden poziom upoĹ›ledzenia. Czy inne warsztaty przygotowujÄ… do pracy? Czy to jest moĹźliwe po upadku spółdzielni inwalidzkich? Nie wierzÄ™ do koĹ„ca w zaĹ‚oĹźenie warsztatĂłw terapii zajÄ™ciowej, przygotowujÄ…cych ludzi upoĹ›ledzonych czy niepeĹ‚nosprawnych do pracy. W przypadku osĂłb gĹ‚Ä™boko upoĹ›ledzonych to jest bardzo trudne. Z drugiej strony, nie naleĹźy tego przekreĹ›lać, poniewaĹź ci ludzie teĹź majÄ… potrzebÄ™ bycia przydatnymi spoĹ‚ecznie. Gdyby odpowiednie formy terapii i odpowiednie nastawienie spoĹ‚eczeĹ„stwa funkcjonowaĹ‚y od ich dzieciĹ„stwa, to byĹ‚oby zapewne realne. W naszym kraju warsztaty terapii zajÄ™ciowej funkcjonujÄ… dopiero od 1990 roku i to teĹź nie do koĹ„ca normalnie, sÄ… w zwiÄ…zku z tym duĹźe opóźnienia. Pierwsze osiÄ…gniÄ™cie Ĺ›rodowisk terapeutycznych, warsz-

Mówisz o wyłamywaniu przez nich porządku dnia. Moşna ich przyrównać w tym do anarchistów? I tak, i nie. Cięşko byłoby im funkcjonować w normalnym społeczeństwie choćby pod kątem biologicznym, gdyby nie byli poddani terapii. Z ich upośledzeniem umysłowym wiąşe się często szereg chorób fizycznych, jak w przypadku ludzi z zespołem Downa, którzy często cierpią z powodu dolegliwości układu oddechowego, krąşenia, trawiennego. Są ludzie z poraşeniem mózgo-

171

3JUB 9 JOEE


ale tak naprawdÄ™ galerie szukajÄ… artystĂłw dyplomowanych, z papierem, nie interesuje ich twĂłrczość amatorska i traktujÄ… twĂłrczość osĂłb upoĹ›ledzonych umysĹ‚owo jak prace biednych dzieci, ktĂłre potrzebujÄ… rysowania, obrazkĂłw itp. Z drugiej strony, pojawiĹ‚o siÄ™ zauwaĹźalnie nowe podejĹ›cie do sztuki naiwnej, artbrut, gdzie sztuka osĂłb upoĹ›ledzonych ma swoje miejsce. U nas na Rozbracie kilkukrotnie wystÄ™powaĹ‚a kapela Orkiestra na GĂłrze, ktĂłrÄ… tworzÄ… po części terapeuci, a po części osoby upoĹ›ledzone. PiÄ™knie grajÄ…, z elementami punka, zajebista kapela. Widać, Ĺźe musieli bardzo, bardzo ostro pracować, Ĺźeby coĹ› takiego wyszĹ‚o, o wiele wiÄ™cej niĹź jakakolwiek kapela, ktĂłra by zagraĹ‚a to samo. SÄ… zespoĹ‚y teatralne, w ktĂłrych wystÄ™pujÄ… upoĹ›ledzeni umysĹ‚owo. Ostatnio pokazano balet z ludĹşmi z zespoĹ‚em Downa. Oni siÄ™ bardzo wzruszajÄ…, mocno przeĹźywajÄ… kaĹźdÄ… chwilÄ™. Mam swoich ulubionych artystĂłw spoĹ›rĂłd osĂłb upoĹ›ledzonych z naszego oĹ›rodka, u nas jest na przykĹ‚ad Ĺ ukasz, ktĂłremu wydaĹ‚em tomik jego dada poezji; on teĹź rysuje, ale tylko paski, wszystko w paski w róşnych kolorach, produkuje je setkami, niby mechanicznie, ale tak naprawdÄ™ kaĹźdy z obrazkĂłw siÄ™ róşni. I tworzy bardzo ekspresyjnie, krzyczÄ…c, opowiadajÄ…c o jakichĹ› wydarzeniach; nie lubi, kiedy mu siÄ™ przeszkadza. KiedyĹ› caĹ‚e pomieszczenie musiaĹ‚ mieć dla siebie, teraz na tyle siÄ™ uspoĹ‚ecz-

tatĂłw, stowarzyszeĹ„, jest takie, Ĺźe temat siÄ™ w ogĂłle pojawiĹ‚. Z drugiej strony, samo wyjĹ›cie z domu takich ludzi nie rozwiÄ…zaĹ‚o problemu, bo siÄ™ okazaĹ‚o, Ĺźe to spoĹ‚eczeĹ„stwo nie jest do nich przystosowane, Ĺźe to spoĹ‚eczeĹ„stwo jest upoĹ›ledzone, nie oni; to rozwiÄ…zania funkcjonujÄ…ce w tym spoĹ‚eczeĹ„stwie sÄ… upoĹ›ledzone. Nie bÄ™dÄ™ juĹź mĂłwiĹ‚ o barierach architektonicznych, ale to jest notoryczne – to tylko jeden z problemĂłw. Ludzie upoĹ›ledzeni umysĹ‚owo nigdy nie bÄ™dÄ… w stanie znaleźć siÄ™ w spoĹ‚eczeĹ„stwie tak do koĹ„ca, wolniej przetwarzajÄ… wszelkie informacje, ktĂłrych jest coraz wiÄ™cej, nie sÄ… teĹź w stanie zdobyć takich narzÄ™dzi, zdolnoĹ›ci, ktĂłre zdobywa normalny czĹ‚owiek, chociaĹźby nawet dziecko: zdolnoĹ›ci pisania, czytania. OczywiĹ›cie nie wszyscy, ale w przypadku ludzi z mojego oĹ›rodka tak jest. Bo trudno generalizować upoĹ›ledzenie umysĹ‚owe. To w takim razie, jakie mogĹ‚oby być ich miejsce we współczesnym spoĹ‚eczeĹ„stwie? W niektĂłrych kulturach to byli „świÄ™ci wariaciâ€?. A dzisiaj? MyĹ›lÄ™, Ĺźe trzeba to rozpatrywać indywidualnie. Przede wszystkim spoĹ‚eczeĹ„stwo musi zrozumieć, Ĺźe nie wszyscy podlegajÄ… jego normom. To jedno. Po drugie, same rodziny tych osĂłb nie sÄ… czÄ™sto w stanie sobie poradzić, poniewaĹź juĹź na samym starcie sÄ… w gorszej sytuacji, sÄ… na swĂłj sposĂłb „upoĹ›ledzoneâ€?. Poza tym nie wszystkie osoby upoĹ›ledzone majÄ… aĹź tak wielkÄ… potrzebÄ™ integrowania siÄ™ ze spoĹ‚eczeĹ„stwem, nie artykuĹ‚ujÄ… tego‌ MajÄ… predyspozycje do odosobnienia? Nie da siÄ™ ich do koĹ„ca zintegrować? JednÄ… z cech terapii na warsztatach jest uspoĹ‚ecznienie. Pojawiamy siÄ™ z tymi ludĹşmi w róşnych miejscach, w teatrze, kinie, wyjeĹźdĹźamy na obozy, gdzie sobie idziemy np. do knajpy. PowstaĹ‚a w Poznaniu galeria, ktĂłra prezentuje prace naszych podopiecznych, oni pojawiajÄ… siÄ™ na otwarciu. To pokazuje, Ĺźe to sÄ… artyĹ›ci, ktĂłrzy tworzÄ…, ktĂłrzy majÄ… swojÄ… wartość. Rozumiem, Ĺźe musiaĹ‚a powstać galeria, Ĺźeby moĹźna byĹ‚o te prace w ogĂłle pokazać. Czy to znaczy, Ĺźe pozostaĹ‚e galerie, funkcjonujÄ…ce w „normalnymâ€? obiegu artystycznym, lekcewaĹźyĹ‚y to? SÄ… zamkniÄ™te dla takich ludzi? MyĹ›lÄ™, Ĺźe nie sÄ… za bardzo otwarte. Nie zauwaĹźaĹ‚y tego, raczej traktowaĹ‚y tych ludzi jak dzieci. RobiliĹ›my tzw. aukcje i wtedy róşne galerie udostÄ™pniaĹ‚y przestrzeĹ„ wystawienniczÄ…,

172

3JUB 9 JOEE

rys. Ĺ ukasz Owczarzak, z arch. Metysa


terapeutycznym. Staramy się nie zwracać na to uwagi, nauczyliśmy się tego po wielu latach.

nił, şe moşe tworzyć na sali, gdzie są inni, ale przy jego stole nikt nie powinien siedzieć. Jego ruchy są „totalne�, nie umiem tego nawet opisać słowami. Gada przy tym, powtarza słowa swojej matki i innych ludzi, mieszając je ze sobą, do tego jak dadaiści stwarza swój własny język.

Ilu jest wychowanków w ośrodku? 22.

Kiedy go widzisz przy pracy, wygląda na szczęśliwego?

Jakiego typu warsztaty artystyczne prowadzicie?

Wszyscy oni sÄ… szczęśliwi przy pracy twĂłrczej. To jest sposĂłb na oddanie ekspresji, ktĂłra ich przerasta. Inny czĹ‚owiek, ktĂłry byĹ‚ u nas kiedyĹ›, nagraĹ‚em ataki jego agresji, byĹ‚ bardzo zaniedbany przez rodzinÄ™. Gdyby go nagrywać i popracować z nim, to moĹźe byĹ‚by dobrym muzykiem. To byĹ‚a jego twĂłrczość. LubiĹ‚ biegać przez caĹ‚y dzieĹ„ w kółko po wielkim pomieszczeniu, przygotowanym specjalnie dla niego, krzyczÄ…c, wydajÄ…c róşne dĹşwiÄ™ki i uderzajÄ…c w podĹ‚ogÄ™ róşnymi przedmiotami. Do tego sobie coĹ› doĹ›piewywaĹ‚. BiĹ‚ siÄ™ przy tym po twarzy, miaĹ‚ ataki autoagresji, rozdrapywaĹ‚ swoje rany i trzeba byĹ‚o wĂłwczas temu zaradzić. A Ĺ ukasz jest dla mnie artystÄ… totalnym, bo tak naprawdÄ™ nie interesuje go jego dzieĹ‚o, tylko sam proces tworzenia. On moĹźe zostawiać swoje prace wszÄ™dzie, to go w ogĂłle nie interesuje, to dla niego nic nie znaczy. Na podstawie jego obrazkĂłw i jego ekspresji, zachowania siÄ™, powstaje film animowany, robiony przez osobÄ™, ktĂłra z nim kiedyĹ› pracowaĹ‚a w pracowni ceramiki i ktĂłra skoĹ„czyĹ‚a w Amsterdamie szkoĹ‚Ä™ animacji. Robi film, wykorzystujÄ…c jego postać, jego ruchy, jego rysunki. By to mĂłc ująć, byĹ‚ nagrywany specjalnie na kamerÄ™ wideo. Ĺ ukasz, rysujÄ…c, siedzi nieraz, kiwa siÄ™, powtarza coĹ› w kółko, lubi teĹź kogoĹ› czasem trzasnąć w dupÄ™, to jest dla wielu ludzi kĹ‚opotliwe, moĹźe przy tym zrobić komuĹ› krzywdÄ™, prĂłbujemy wywaĹźyć te niebezpieczne rzeczy. Ale poniewaĹź to rĂłwnoczeĹ›nie jego ekspresja, prĂłbujemy na to nie reagować i nie wzmacniać tego. Bardzo czÄ™sto zachowania osĂłb upoĹ›ledzonych umysĹ‚owo, czÄ™sto te negatywne, powodowane sÄ… chÄ™ciÄ… zwrĂłcenia na siebie uwagi i dlatego nasze krytyczne reakcje bywajÄ… zĹ‚e pod kÄ…tem

rys. Ĺ ukasz Owczarzak, z arch. Metysa

3JUB 9 JOEE

Jest warsztat ceramiczny, tkacki, warsztat gospodarstwa domowego, grupy pomiÄ™dzy nimi sÄ… przechodnie. Poza tym sÄ… zajÄ™cia z psychologiem, logopedÄ…, rehabilitantem. DziaĹ‚a teĹź uspoĹ‚ecznienie, czyli pobyty w róşnych miejscach, wyjazdy itd. A tak naprawdÄ™ to wszystko polega na bezpoĹ›rednim kontakcie. Na ktĂłry czÄ™sto nie mamy czasu, a to juĹź inna bajka, sÄ… róşne ograniczenia urzÄ™dnicze, czasowe, przestrzenne. Najbardziej poznajemy naszych podopiecznych, kiedy na przykĹ‚ad wyjeĹźdĹźamy razem na dwa tygodnie w gĂłry. NiektĂłrzy z nich potrzebujÄ… ekspresji artystycznej, a niektĂłrzy po prostu, Ĺźeby coĹ› siÄ™ dziaĹ‚o. Jak zwykli ludzie – i my mamy to uĹ‚atwiać. Co szczegĂłlnie cenisz w swoich podopiecznych? NieudawanÄ… dosadność. My udajemy dosadność, przesadzamy, bo coĹ› nas dotknęło, u nich tego nie ma. Oni nie grajÄ…? Im mniej jest osoba upoĹ›ledzona, tym bardziej moĹźe nabyć cech tzw. normalnego spoĹ‚eczeĹ„stwa, czyli moĹźe naginać do siebie pewne sytuacje i grać. Im wiÄ™ksze upoĹ›ledzenie, tym mniej tego potrzebujÄ…. Ĺťeby tak naprawdÄ™ Ĺ›wiat byĹ‚ prawdziwy, wszyscy powinniĹ›my być upoĹ›ledzeni umysĹ‚owo, tylko nie wiem, czy Ĺ›wiat mĂłgĹ‚by wtedy funkcjonować‌ OczywiĹ›cie, oni potrzebujÄ… interakcji, lubiÄ… ludzi w pewnych sytuacjach, ale tak bardzo o nich nie zabie-

173


Pod wzglÄ™dem realizacji tego marzenia jesteĹ›my opóźnieni w porĂłwnaniu z Zachodem.

gajÄ…. ReagujÄ… na jednych ludzi bardziej, na innych mniej. SÄ… tacy, ktĂłrzy w ogĂłle nie mĂłwiÄ…, ale teĹź potrzebujÄ… interakcji. U osĂłb autystycznych...

W zaleşności od stopnia upośledzenia, na Zachodzie takie osoby dostają mieszkania, mieszkają same, bardzo często bez opiekuna; to bardzo daleko posunięta indywidualizacja. Jak na razie, w Polsce nikogo nie stać na taki system. Chciałbym, şeby ośrodki dla upośledzonych umysłowo były budowane w taki sposób, by tworzyły osiedla z domkami, warsztatami, miejscami, które zapewniają wszechstronny rozwój. Na razie w Polsce tworzy się takie wspólnoty, w których razem, w jednym domu, mieszkają ludzie upośledzeni, niepełnosprawni i ich opiekunowie. Ci ludzie nie są wtedy przechowywani jak towar na półce. Razem şyją, razem pracują‌

SÄ… takie w oĹ›rodku? SÄ… cechy autystyczne u niektĂłrych wychowankĂłw. U osĂłb autystycznych odtrÄ…cenie Ĺ›wiata zewnÄ™trznego moĹźe odgrywać jakÄ…Ĺ› rolÄ™, sÄ… róşne teorie na ten temat, skÄ…d siÄ™ to bierze i czym to jest wywoĹ‚ywane. NiektĂłrzy twierdzÄ…, Ĺźe to lÄ™k przed kontaktem. KiedyĹ› ci ludzie nie Ĺźyli dĹ‚ugo; odtrÄ…ceni, nie umieli funkcjonować w unormowanej kulturze. Teraz ich zauwaĹźono, ale na zewnÄ…trz sÄ… traktowani jak „biedne dzieciâ€?. Jak jest z ich wyuczaniem w oĹ›rodku?

Czy rozpoczynając tę pracę, potrzebowałeś zbudować w sobie pewien dystans do ludzi upośledzonych? Czy jest duşy koszt takiej pracy?

Wtłaczamy ich w normalny świat, co jest pewnym niebezpieczeństwem, z uwagi na to, şe nigdy nie będą şyli na takim samym poziomie jak inni. Dlatego nie zakładamy, şe nasi podopieczni będą şyli w normalnym otoczeniu, raczej staramy się, şeby osiągnęli pewną samodzielność i moşliwość wyboru, by ulşyli swoim rodzinom, które będą się starzeć, umierać, a wtedy bardzo wielu z nich trafi do swoich krewnych albo do zamkniętych ośrodków, gdzie jest juş inna sytuacja, to nie są domowe warunki. Tam będą musieli jakoś sobie radzić.

To zaleĹźy od indywidualnego podejĹ›cia tak naprawdÄ™. Mnie to duĹźo kosztowaĹ‚o. Trudno mi byĹ‚o na poczÄ…tku zĹ‚apać dystans, ale tak czy inaczej go zĹ‚apaĹ‚em i wĹ‚aĹ›ciwie on jest potrzebny. Potrzebne jest teĹź duĹźe zrozumienie, umiejÄ™tność odczytywania wielu róşnych sygnaĹ‚Ăłw, bo czÄ™sto spotykamy siÄ™ jedynie z namiastkami tego, z czym mamy do czynienia w normalnym Ĺ›wiecie, albo na takim poziomie „abstrakcjiâ€?, ktĂłry jest dosyć trudny do zĹ‚apania. Od poczÄ…tku bardzo ostro to chĹ‚onÄ…Ĺ‚em, fascynowaĹ‚o mnie to i dawaĹ‚o duĹźo do myĹ›lenia.

I to jest przygotowanie do tego? W jakiś sposób chcemy ich przygotować do tego, şeby umieli artykułować swoje potrzeby oraz umieli o nie jak najlepiej zadbać.

Trzeba być silnym psychicznie, şeby się podjąć takiej pracy?

Czyli to jest nieoďŹ cjalny cel warsztatĂłw w waszym oĹ›rodku?

Myślę, şe trzeba być odpornym. Ale czy silnym psychicznie? Myślę, şe nie do końca. Na przykład taka sytuacja: człowiek, który bardzo hałasuje, robi to po to, şebyś zwrócił na niego uwagę. On tego nie umie inaczej zrobić. I wtedy nie wiedząc tego, wzmacniasz cechę, która z jednej strony jest niepoşądana dla ciebie, poniewaş przeszkadza innym i tobie, a z drugiej strony, on wie o tym, şe po prostu jeśli chce, byś mu poświęcił uwagę, to zrobi to ponownie. Proste. Ale nie da się tego powstrzymać i reagujesz, choć właśnie nie powinieneś. I mimo wielu lat takiej pracy, mimo konsultacji u terapeutów, nie da się takich sytuacji uniknąć. Dlatego potrzebna jest odporność i cierpliwość, twardziele nie są zbyt giętcy.

Zakładamy sobie taki cel. Wiemy, şe ludzie z głębokim upośledzeniem nie będą mogli po prostu pracować. Wykorzystujecie pionierskie metody terapii? Są obecnie takie metody? Są, tylko şe upośledzenie umysłowe wiąşe się z wieloma innymi upośledzeniami. Ci ludzie nie doznali w swoim şyciu wielu bodźców zmysłowych, kontaktów ze światem zewnętrznym, uczymy ich na przykład dotyku, czy to jest szorstkie, czy nie, a co dopiero mówić o wyşszym poziomie. Normalne dziecko doświadcza setek wraşeń w ciągu dnia, a takie osoby nie doświadczają tego. Dlatego wszelkie metody się indywidualizuje.

Czyli twoi podopieczni miewają swoją taktykę. Bywają sprytni w działaniu? Bywają. Ale to bardzo często nie jest celowe. Wykorzystują pewne sytuacje, które dla ciebie nie mają na przykład znaczenia. Mają swoje ścieşki, takşe społeczne, i zaczynają się po nich poruszać, bo nasz ośrodek nie jest zamknięty, przychodzą tu ludzie z zewnątrz, jest wolontariat, są studenci, ludzie, którzy nas odwiedzają.

Czy istnieje utopia spoĹ‚eczna, ktĂłra byĹ‚aby dla was probierzem postÄ™powania? Dla spoĹ‚ecznoĹ›ci upoĹ›ledzonych? ChociaĹźby utopia anarchistyczna zakĹ‚ada wolnÄ… ekspresjÄ™ i moĹźliwoĹ›ci doznawania przez ludzi róşnorodnych doĹ›wiadczeĹ„ i takiego ksztaĹ‚towania przestrzeni wokół, zarĂłwno tej spoĹ‚ecznej, jak i materialnej, aby ludziom byĹ‚o jak najlepiej i by odzwierciedlaĹ‚o to ich samych. DomyĹ›lam siÄ™ wiÄ™c, Ĺźe jeĹ›li tego typu spoĹ‚eczeĹ„stwo bÄ™dzie kiedyĹ› w jakiĹ› sposĂłb funkcjonować, to na pewno jest w nim miejsce dla ludzi czy to upoĹ›ledzonych umysĹ‚owo, czy w inny sposĂłb niepeĹ‚nosprawnych, z uwzglÄ™dnieniem ich potrzeb i ich moĹźliwoĹ›ci. Ze zrozumieniem tego, Ĺźe oni nie muszÄ… znać do koĹ„ca dziaĹ‚ania tego mechanizmu czy być czynnymi i Ĺ›wiadomymi uczestnikami takiego spoĹ‚eczeĹ„stwa.

Jak dĹ‚ugo pracujesz w oĹ›rodku? 10 lat. Czy traďŹ Ĺ‚eĹ› do pracy przypadkiem? Przypadkiem tak, bo zaczÄ…Ĺ‚em odrabiać wojsko. Ale jednoczeĹ›nie chciaĹ‚em pracować z ludĹşmi, wchodzić z nimi w interakcje, gdzie to mogĹ‚oby mi coĹ› dać i gdzie mĂłgĹ‚bym być przydatny innym. Tylko zawsze zaznaczaĹ‚em, Ĺźeby tam byĹ‚ element „jaâ€?. OdkrywaĹ‚em swojÄ…

174

3JUB 9 JOEE


Mnie się nasuwa taka analogia, şe oba środowiska – anarchiści i ludzie upośledzeni – były jeszcze w całkiem niedawnej przeszłości w jakiś sposób wykluczane ze społeczeństwa. Upośledzonych izolowano, anarchistów wsadzano do więzień. Co z tego wynika dzisiaj?

psychikÄ™ poprzez innych i pewne mechanizmy spoĹ‚eczne, relacje miÄ™dzyludzkie, ktĂłre czÄ™sto umykajÄ… w normalnym Ĺ›rodowisku. W tym wzglÄ™dzie ta praca duĹźo mi daĹ‚a, miaĹ‚em czas i moĹźliwoĹ›ci obserwowania, a później to wyostrzyĹ‚o mi pewne „zmysĹ‚yâ€? do obserwacji ludzi w tzw. normalnym Ĺ›wiecie. Dlatego ta nauka jest dla mnie bardzo cenna i później to raczej ja czuĹ‚em siÄ™, jakbym byĹ‚ upoĹ›ledzony umysĹ‚owo, ze wzglÄ™du na pewne braki – i myĹ›lÄ™, Ĺźe caĹ‚e spoĹ‚eczeĹ„stwo moĹźe siÄ™ tak czuć – w percepcji rzeczywistoĹ›ci, percepcji, ktĂłra zostaĹ‚a zatracona poprzez rozwĂłj spoĹ‚eczny, cywilizacyjny. Dlatego w ten sposĂłb wraca siÄ™ do stanu anarchicznego, do bycia dzieckiem, do bycia wiecznym dzieckiem, ale z drugiej strony, do odpowiedzialnoĹ›ci za siebie i za wszystko, co siÄ™ dzieje wokół.

Tak byĹ‚o. Trzeba to zrozumieć. Dzisiaj mĂłwi siÄ™: „w mniejszoĹ›ci siĹ‚aâ€? albo „mniejszoĹ›ci sÄ… wiÄ™kszoĹ›ciÄ…â€?, bo jeĹ›li siÄ™ tego nie zauwaĹźy, to nie zrozumie siÄ™ drugiego czĹ‚owieka, nie zrozumiemy jego uwarunkowaĹ„; zamiast tego bÄ™dziemy chcieli ciÄ…gle im coĹ› narzucać, chrystianizować ich, ciÄ…gle cywilizować „tych dzikusĂłwâ€?. CzÄ™sto miaĹ‚em obiekcje w mojej pracy w oĹ›rodku, czy tak naprawdÄ™, pokazujÄ…c pewne moĹźliwoĹ›ci, kierunki rozwoju ludziom upoĹ›ledzonym, czy nie zabijamy w nich czegoĹ›. PokazujÄ…c im normy, ktĂłre panujÄ… w normalnym Ĺ›wiecie, stawiamy przed nimi róşne problemy, z ktĂłrymi nie mogÄ… sobie poradzić. JeĹ›li dziÄ™ki nam majÄ… styczność z tak róşnorodnym Ĺ›wiatem, o wiele bardziej róşnorodnym niĹź ten, do ktĂłrego byli przyzwyczajeni, to czy nie robimy im takiej krzywdy, Ĺźe ich naturalne moĹźliwoĹ›ci, ktĂłre w nich tkwiÄ…, zostajÄ… przytÄ™pione, ukierunkowane na modĹ‚Ä™ ktĂłrejĹ› z terapii, teorii. Na pewno naleĹźaĹ‚oby ich zaakceptować takimi, jakimi sÄ…. Z drugiej strony, chciaĹ‚oby siÄ™ postawić im takie wymagania, jakie siÄ™ stawia normalnym ludziom, by ich nie traktować jak dziwolÄ…gĂłw czy ulgowo, trzeba zapewne wypoĹ›rodkować. To nie jest rehabilitacja osĂłb, ktĂłre siÄ™ uczy chodzić, to o wiele bardziej skomplikowane.

Działasz równocześnie na jednym z najbardziej znanych squatów w Polsce. Czy te dwa odmienne środowiska dają się jakoś porównać? Moşna je trochę porównać. Porównywałem wielokrotnie w konkretnych sytuacjach‌ Na korzyść którego? Nie, to nie o to chodzi, na korzyść którego. Chodzi bardziej o pewne mechanizmy, które kierują społecznościami, mechanizmy, które funkcjonują w grupach ludzkich. Chęć zrozumienia tego wszystkiego daje to, şe zauwaşa się takie podobieństwa. Wcale nie jesteśmy tak normalni, jak by się nam wydawało.

A jak to wygląda z leczeniem farmakologicznym? No, kwestie, które są spowodowane chorobami fizycznymi, to juş z przepisu lekarza. My nie wyznaczamy takich norm. Nasza terapia odbywa się przez zajęcia w małej społeczności. Są oczywiście nakazy lekarskie, niektórzy z nich łykają, i to dość ostre leki, które wyrównują pewne sytuacje, ale czasem widziałem, jak te leki zaczynały przeciągać daną osobę w jakąś stronę, agresji na przykład. Ale to juş nie zaleşy od nas, nie mamy do tego prawa, to zaleşy od rodziców. Choć zwracamy na to uwagę i często informujemy o ubocznych i negatywnych skutkach.

Czy mogłeś wykorzystywać swoją wiedzę stamtąd, o zachowaniach grupy, w squacie – i odwrotnie, zaszczepiać zachowania squaterskie tam, w ośrodku? Powiem ci, şe na przykład większa podejrzliwość wobec prikazów urzędniczych, które nakładają kaganiec, zluzowanie wobec nich, nieprzejmowanie się tym, nieprzesadzanie, şeby wszystko „się unormalniało� – to wszystko jest wzięte z Rozbratu: nic na siłę, brak działania na siłę. Tym ludziom robi się bardzo wiele krzywdy, działając na siłę. Nie moşna sterapeutyzować wszystkiego, bo to bez sensu, pewne rzeczy zostaną juş takimi, jakie są – nie zostaną unormowane tak, jak to się dzieje w tzw. normalnym świecie. Po co. Trzeba zrozumieć specyfikę tych ludzi i specyfikę ich środowiska. Nie powinno jej się narzucać pewnych ograniczeń. Pewne zachowania, które funkcjonują w środowiskach alternatywnych, anarchistycznych, są bardziej zblişone do świata upośledzonych niş do świata, jakby to powiedzieć, normalnego. To zresztą się wymieszało. Bardzo często ludzie upośledzeni sami z siebie potrzebują więcej porządku niş ludzie normalni, poniewaş jeśli zostają z niego wytrąceni, ich świat się zawala, ma bardzo kruchą konstrukcję. Więc trzeba zrozumieć, şe chcą mieć ustawiony pewien porządek; na ile on jest narzucony, to inna bajka. Z drugiej strony, skłonność do anarchicznych zachowań, takiego dada şyciowego, jest wyczuwalna i wśród ludzi upośledzonych, i wśród ludzi normalnych, moşe to być destrukcyjne dla takich ludzi, jak i twórcze. Jest dość cienka granica pomiędzy destrukcją a geniuszem, często nierozerwalna. Dzięki temu, şe ludzie upośledzeni są inaczej pojmowani w społeczeństwie, nie są skazani na aş takie odstępstwo od norm, a ludzie normalni – tak.

Czyli nie powtarza się syndrom Lotu nad kukułczym gniazdem? Myślę, şe takie sytuacje mogą się zdarzać w ośrodkach zamkniętych. A poza nimi? Rodzice często dla świętego spokoju mogą prosić lekarzy o przepisanie czegoś, ale to dlatego, şe sami sobie nie radzą. W sensie np. takim, şe mają za małe mieszkanie. Jest np. taka osoba, której rodzina pracuje, która robi tysiąc innych rzeczy i normalnie funkcjonuje, a tutaj się okazuje, şe ona jest nadpobudliwa, i co z tym zrobić. To są bardzo delikatne sprawy. W kaşdym razie nie są to juş takie ośrodki, şe się ludziom ładuje prochy i tak ich zostawia. [w tym momencie czas nam upłynął i rozmowę zakończyliśmy] Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał: czervo01

175

3JUB 9 JOEE


NIN-DO droga niepełnosprawnych EWA MISZCZUK

„Rita� z wizytą w Warsztacie Terapii Zajęciowej dla osób niepełnosprawnych intelektualnie

UpoĹ›ledzenie intelektualne tym siÄ™ róşni od chorĂłb psychicznych, Ĺźe jest trwaĹ‚Ä… cechÄ…, najczęściej od urodzenia, i towarzyszy na przykĹ‚ad zespoĹ‚owi Downa lub poraĹźeniu dzieciÄ™cemu. „Polega na obniĹźeniu ilorazu inteligencji, ktĂłry jest niĹźszy od przeciÄ™tnej. OprĂłcz tego wystÄ™puje niedyspozycja przynajmniej jednej z wymienianych dziesiÄ™ciu funkcji spoĹ‚ecznych. Tak wiÄ™c osoba upoĹ›ledzona ma zarĂłwno problemy intelektualne, jak i problemy z funkcjonowaniem spoĹ‚ecznymâ€? – wyjaĹ›nia Piotrek. Ciekawe jest to, Ĺźe taki nacisk kĹ‚adzie siÄ™ na mierniki spoĹ‚eczne, a wiÄ™c niepeĹ‚nosprawność uniemoĹźliwia peĹ‚nienie rĂłl spoĹ‚ecznych. W przypadku osĂłb z nieznacznym stopniem niepeĹ‚nosprawnoĹ›ci umysĹ‚owej potrzebne jest pewne wsparcie w peĹ‚nieniu „normalnychâ€? rĂłl. W amerykaĹ„skiej psychologii istnieje aktualnie istotny nurt, w ktĂłrym nie mĂłwi siÄ™ o upoĹ›ledzeniu, ale o wielkoĹ›ci wsparcia. „Osoba nieznacznie upoĹ›ledzona wymaga niewielkiego wsparcia, a o osobach gĹ‚Ä™boko upoĹ›ledzonych mĂłwi siÄ™: osoby wymagajÄ…ce znacznego wsparciaâ€? – wtajemnicza nas Piotrek. Osoby chore psychiczne natomiast zazwyczaj rodzÄ… siÄ™ zdrowe, ale z róşnych przyczyn tracÄ… zdrowie psychiczne. RĂłwnieĹź tu mamy uwypuklony wymiar przede wszystkim spoĹ‚eczny, ale jest to zaburzenie z zakresu medycyny i do postawienia diagnozy sÄ… uprawnieni psychiatrzy, ktĂłrzy, w odróşnieniu od psychologĂłw, stosujÄ… gĹ‚Ăłwnie leczenie farmakologiczne. „Najczęściej diagnozowanÄ… chorobÄ… psychicznÄ… jest schizofrenia. Do tego worka wrzuca siÄ™ rĂłwnieĹź wszelkiego rodzaju psychozy dwubiegunowe, depresje o postaci klinicznej czy zaburzenia osobowoĹ›ci. Nie jest to stan trwaĹ‚y, ale choroba, ktĂłra ogarnia czĹ‚owieka, najczęściej miÄ™dzy 20. a 35. rokiem Ĺźyciaâ€?. W zaĹ‚oĹźeniu „chorobaâ€? jest stanem przejĹ›ciowym, ktĂłry moĹźna i naleĹźy zmienić, a w przypadku chorĂłb nieuleczalnych – zagĹ‚uszyć lekami. ChociaĹź osoby chore moĹźna uznać za „czasowo niepeĹ‚nosprawneâ€? – wyjaĹ›nia nam inny pracownik z ul. Litomskiej. Osoby chore psychicznie zazwyczaj majÄ… teĹź wiÄ™kszÄ… niĹź niepeĹ‚nosprawni Ĺ›wiadomość swych zaburzeĹ„, co pewnie teĹź jest niezgodne, a wrÄ™cz sprzeczne z potocznÄ… wiedzÄ…. MoĹźe zdarzyć siÄ™ teĹź tak, Ĺźe osoba niepeĹ‚nosprawna intelektualnie zachoruje psychicznie. WiÄ™ksza część uczestnikĂłw warsztatĂłw, ktĂłre odwiedziliĹ›my, nie leczy siÄ™ farmakologicznie, tylko wtedy, gdy niepeĹ‚nosprawność jest sprzęşona z zaburzeniami ďŹ zjologicznymi, na przykĹ‚ad z epilepsjÄ….

Wybraliśmy się z wizytą do Warsztatu Terapii Zajęciowej przy ul. Litomskiej, funkcjonującego przy Wrocławskim Stowarzyszeniu „OSTOJA�. Juş przy wejściu zaskoczyła nas atmosfera tętniącego şyciem miejsca, w którym osoby niepełnosprawne intelektualnie biorą udział w zajęciach organizowanych w dziesięciu pracowniach zawodowych, artystycznych, a takşe takich, w których mogą kształtować swoje umiejętności społeczne i uczyć się, wydawałoby się nam, najprostszych codziennych czynności. Dlaczego „Rita� była zaskoczona? Bo chyba instytucje takie jak ta kojarzą się z cichymi, spokojnymi, jeśli wręcz nie ponurymi miejscami. Pracownicy warsztatów o osobach, którym świadczą pomoc, mówią „uczestnicy warsztatów�. Nie „podopieczni� czy „wychowankowie�. Wynika to, jak nas przekonują, z przyjętej zasady demokratycznego, równego traktowania uczestników warsztatów. Na zebraniach społeczności warsztatów niepełnosprawni mogą poddawać krytyce swoich terapeutów. Jak zauwaşa kierownik Warsztatu Terapii przy Litomskiej Robert Wieczorek: „Rodziców bardzo dziwi, şe ich dziecko mówi do terapeuty per ››ty‚‚, a nie per pan czy pani�. Uczestnicy decydują, czy chcą iść do kina, wychodzą z propozycjami wyjazdów na wycieczki. Ale wymaga się od niepełnosprawnych, şeby ocenili, co im dał na przykład wyjazd, czego się nauczyli. Terapeuci nie ingerują równieş w konikty pomiędzy osobami biorącymi udział w terapii, one same muszą nauczyć się je rozwiązywać.

Kwestia sĹ‚Ăłw W warsztatach terapii uczestniczÄ… przede wszystkim osoby ze zdiagnozowanÄ… niepeĹ‚nosprawnoĹ›ciÄ… intelektualnÄ…, ale zdarzajÄ… siÄ™ teĹź chorzy psychicznie. ZarĂłwno uĹźywanie zwrotu „niepeĹ‚nosprawność intelektualnaâ€?, jak i „upoĹ›ledzenie umysĹ‚oweâ€? jest dopuszczalne i poprawne politycznie, zapewnia Piotrek Piecharczyk, psycholog i trener pracy. W potocznym jÄ™zyku niepeĹ‚nosprawność umysĹ‚owa jest czÄ™sto mylona z chorobami psychicznymi. Rozróşnienie chorĂłb psychicznych i niepeĹ‚nosprawnoĹ›ci umysĹ‚owej ma swoje przeĹ‚oĹźenie instytucjonalne. We współczesnych spoĹ‚eczeĹ„stwach takie placĂłwki jak szpitale psychiatryczne, poradnie psychiatryczne i psychiatrzy „obsĹ‚ugujÄ…â€? chorych mentalnie, natomiast oĹ›rodki terapii, domy pomocy spoĹ‚ecznej zajmujÄ… siÄ™ ludĹşmi niepeĹ‚nosprawnymi.

Zawód – terapeuta Co skłania do pracy z niepełnosprawnymi intelektualnie? Krzysztof (opiekun pracowni komputerowej) twierdzi, şe zadecydował o tym przypadek. Z niepełno-

176

3JUB 9 JOEE


rownik warsztatĂłw przy ul. Litomskiej. Kiedy zaczÄ…Ĺ‚ pracować z osobami niepeĹ‚nosprawnymi, poczuĹ‚, „şe to jest toâ€?, Ĺźe bÄ™dzie siÄ™ tu realizowaĹ‚ i moĹźe wiele dać uczestnikom terapii. PodkreĹ›lano teĹź, Ĺźe niepeĹ‚nosprawni mogÄ… wiele dać innym ludziom, bo sÄ… otwarci, nie ma wĹ›rĂłd nich „cwaniactwaâ€?, sÄ… bardziej szczerzy. OczywiĹ›cie róşnie to bywa, bo przychodzÄ… tu osoby o róşnym stopniu niepeĹ‚nosprawnoĹ›ci.

sprawnymi pracuje od 6 lat i w ten sposĂłb trafiĹ‚ do wrocĹ‚awskich warsztatĂłw. Jako informatyk prowadziĹ‚ juĹź od kilku lat kursy dla niepeĹ‚nosprawnych, a wczeĹ›niej rĂłwnieĹź zajÄ™cia z osobami, ktĂłre wyszĹ‚y z uzaleĹźnienia. ZapytaliĹ›my, czy widzi jakieĹ› róşnice w prowadzeniu zajęć z osobami „normalnymiâ€? i upoĹ›ledzonymi. „JeĹ›li chodzi o osoby niepeĹ‚nosprawne fizycznie, to czÄ™sto przewyĹźszajÄ… one mocÄ… pojmowania te osoby, ktĂłre funkcjonujÄ… normalnie. Natomiast z osobami niepeĹ‚nosprawnymi intelektualnie bywa róşnie, bo ich zakres przyswajania informacji jest oczywiĹ›cie ograniczony, ale sÄ… teĹź i tacy, ktĂłrzy radzÄ… sobie z pracami edytorskimi czy wstawianiem arkuszy w programie Excelâ€? – wyjaĹ›nia. Inny terapeuta ma osobÄ™ niepeĹ‚nosprawnÄ… w rodzinie, wybraĹ‚ siÄ™ na studia pedagogiczne, poniewaĹź chciaĹ‚ pracować z dziećmi, ukoĹ„czyĹ‚ resocjalizacjÄ™, a dopiero później ukierunkowaĹ‚ siÄ™ na osoby niepeĹ‚nosprawne. Opiekun pracowni komputerowej, mĂłwiÄ…c o najwiÄ™kszych problemach w pracy z niepeĹ‚nosprawnymi, podkreĹ›la, Ĺźe nie moĹźna przeprowadzić typowego kursu komputerowego, poniewaĹź nie przyswajajÄ… oni z Ĺ‚atwoĹ›ciÄ… wiedzy; trzeba im wielokrotnie przypominać czynnoĹ›ci, ktĂłrych juĹź siÄ™ uczyli, aĹź wyuczÄ… siÄ™ je wykonywać niemal mechanicznie. WracajÄ…c ponownie do ktĂłrejĹ› z pracowni i powtarzajÄ…c szkolenie, mogÄ… zupeĹ‚nie nie pamiÄ™tać tego, czego siÄ™ nauczyli. Dlatego negatywnÄ… stronÄ… jest ryzyko „wypalenia siÄ™ w pracyâ€? terapeuty. Pracownicy warsztatĂłw uczÄ… siÄ™ wiÄ™c przede wszystkim „cierpliwoĹ›ciâ€? w pracy z niepeĹ‚nosprawnymi, bo zdarza siÄ™, Ĺźe efekty wĹ‚oĹźonej pracy sÄ… caĹ‚kowicie niewidoczne. Ale taki regres teĹź siÄ™ zdarza wĹ›rĂłd peĹ‚nosprawnych – podkreĹ›la Krzysztof KuĹ›nierz, prowadzÄ…cy tutaj pracowniÄ™ poligrafii. – „Nie pamiÄ™tamy przecieĹź wszystkiego, czego nauczyliĹ›my siÄ™ w szkoleâ€?. Ĺťeby zostać terapeutÄ… i pracować z osobami niepeĹ‚nosprawnymi intelektualnie, trzeba być pasjonatem. „Pasja jest najwaĹźniejsza, a umiejÄ™tnoĹ›ci przychodzÄ… same. Wielkich pieniÄ™dzy z tego nie ma, trzeba wiÄ™c być albo pasjonatem, albo mÄ™czennikiemâ€? – podkreĹ›la kie-

Terapeuta musi być osobą twórczą, poniewaş nie dostanie tu gotowego schematu działania. Sam musi i ma moşliwość stworzenia swojego programu, który ponadto powinien być interesujący dla osób biorących udział w terapii zajęciowej. Powinien teş mieć umiejętność „wchodzenia w buty� niepełnosprawnego, poniewaş jego zadanie polega na przewidywaniu sytuacji trudnych i obmyślaniu sposobów radzenia sobie z nimi, a następnie przekazania tego w jasny i zrozumiały sposób uczestnikom.

Filozofia działania

W pracowni gospodarstwa domowego, fot. z archiwum Ostoi

Stowarzyszenie „OSTOJAâ€? jest organizacjÄ… skupiajÄ…cÄ… rodziny osĂłb niepeĹ‚nosprawnych. Robert Wieczorek opowiada o historii powstania Stowarzyszenia „OSTOJAâ€?: „Na poczÄ…tku, ponad piÄ™tnaĹ›cie lat temu, zebraĹ‚a siÄ™ grupa rodzicĂłw dzieci z poraĹźeniem mĂłzgowym. DziaĹ‚ali oni jako koĹ‚o przy istniejÄ…cym juĹź Towarzystwie Walki z Kalectwem. Przy tej organizacji dziaĹ‚aĹ‚y róşne grupy rodzicĂłw, na przykĹ‚ad dzieci z zespoĹ‚em Downa i innych dzieci niepeĹ‚nosprawnychâ€?. Stowarzyszenie „OSTOJAâ€? powstaĹ‚o jakieĹ› 13 lat temu i na poczÄ…tku skupiaĹ‚o siÄ™ na pomocy maĹ‚ym dzieciom. Po tym jak „maluchy wyrosĹ‚yâ€?, „OSTOJAâ€? zajęła siÄ™ pomocÄ… osobom dorosĹ‚ym w ramach MĹ‚odzieĹźowego Centrum Rehabilitacyjnego, ktĂłre dziaĹ‚a od okoĹ‚o 8–9 lat. Organizacja siÄ™ rozrosĹ‚a i powstaĹ‚y wyspecjalizowane dziaĹ‚y:

177

3JUB 9 JOEE


zajmujÄ…ce siÄ™ maĹ‚ymi dziećmi, prowadzÄ…ce „wczesnÄ… interwencjÄ™â€? (jeden we WrocĹ‚awiu i jeden w Ĺšrodzie ĹšlÄ…skiej); trzy warsztaty terapii (dwa we WrocĹ‚awiu i jeden w Ĺšrodzie ĹšlÄ…skiej) oraz MĹ‚odzieĹźowe Centrum Terapeutyczne (dziaĹ‚ajÄ…ce na BudziszyĹ„skiej i na Litomskiej we WrocĹ‚awiu). KaĹźda z placĂłwek jest jednakowo waĹźna. CaĹ‚e stowarzyszenie zatrudnia okoĹ‚o 100 osĂłb. „DziaĹ‚amy lokalnie, myĹ›limy globalnieâ€? – stwierdza Robert Wieczorek. Na warsztaty uczestnicy przychodzÄ… tu przede wszystkim z MĹ‚odzieĹźowego Centrum Terapeutycznego, inne osoby trafiajÄ… za poĹ›rednictwem lokalnego MOPS-u, ktĂłry kieruje osoby z umiarkowanym i nieznacznym stopniem niepeĹ‚nosprawnoĹ›ci do ktĂłregoĹ› z siedmiu wrocĹ‚awskich warsztatĂłw terapii. Uczestnikami warsztatĂłw przy ul. Litomskiej sÄ… osoby pochodzÄ…ce z róşnie uposaĹźonych rodzin, ale wszyscy pomoc uzyskujÄ… tu bezpĹ‚atnie. SÄ… to osoby, ktĂłre ukoĹ„czyĹ‚y szkoĹ‚y specjalne i warsztaty dla osĂłb niepeĹ‚nosprawnych, i warsztaty sÄ… jedynymi instytucjami, w ktĂłrych mogÄ… dalej siÄ™ rozwijać. PlacĂłwka przy Litomskiej współpracuje z duşą, pięćdziesiÄ™cioosobowÄ… grupÄ… i nie kaĹźdy niepeĹ‚nosprawny siÄ™ tu dobrze czuje. Wtedy jest kierowany do mniejszego warsztatu. Aneta Wawrzyniak (trener, terapeuta zajÄ™ciowy) zwraca uwagÄ™ na jeszcze inny problem: „NiektĂłrzy nie wytrzymujÄ… teĹź ciĹ›nienia ciÄ…gĹ‚ych zmian. Mamy tu 10 pracowni i uczestnicy muszÄ… je zmieniać, dokonywać wyboru, pisać podania. Część osĂłb potrzebuje jednak bezpieczeĹ„stwa i stabilizacjiâ€?. Warsztaty majÄ… przede wszystkim przygotować niepeĹ‚nosprawnych do wejĹ›cia na „otwarty rynek pracyâ€?, ale terapeuci podkreĹ›lajÄ… teĹź inny zakĹ‚adany efekt, jakim jest aktywizacja spoĹ‚eczna w szerszym rozumieniu. Uczestnicy sÄ… przekonywani do tego, Ĺźe nie naleĹźy wstydzić siÄ™ swej niepeĹ‚nosprawnoĹ›ci, i uczÄ… siÄ™ szukania pomocy, kiedy siÄ™ zgubiÄ…, czy posĹ‚ugiwania siÄ™ w sytuacjach zagroĹźenia telefonem komĂłrkowym. Wycieczki, wyjĹ›cia do kina czy na inne wydarzenia majÄ… im podpowiedzieć, jak moĹźna ciekawie i twĂłrczo spÄ™dzać czas. Ponadto kaĹźda z pracowni ma swoje okreĹ›lone zadania. „Celem jest to, Ĺźeby po zakoĹ„czeniu szkolenia uczestnicy wiedzieli wiÄ™cej niĹź przedtem. Bardzo istotne jest zindywidualizowane podejĹ›cieâ€? – informuje nas Krzysztof, opiekun pracowni komputerowej. Na razie Ĺźaden z uczestnikĂłw warsztatĂłw nie ma pracy zwiÄ…zanej z komputerami, jednakĹźe posiadajÄ… komputery w domach. Innym ogĂłlnym celem, jaki stawiajÄ… sobie terapeuci, jest rozwĂłj spoĹ‚eczny osĂłb, ktĂłrym pomagajÄ…. Istotne jest rĂłwnieĹź nawiÄ…zywanie kontaktĂłw z innymi

ludźmi – rówieśnikami, pracownikami, a takşe spotykanie się z problemami, jakie wiąşą się z kontaktami międzyludzkimi i z funkcjonowaniem w şyciu społecznym. Młodzieş trafia tutaj ze swoich społecznych enklaw, jakimi są rodzinne domy, a nieliczne osoby dojrzałe z ośrodków opieki społecznej. „OSTOJA� ma być więc instytucją pośredniczącą pomiędzy rodzinnymi światami a szerszym kontekstem społecznym. Rozwijaniu umiejętności społecznych słuşy specjalna pracownia. Samodzielności uczą się przychodzący tu niepełnosprawni w pracowni gospodarstwa domowego. Wiele osób biorących udział w terapii było wyręczanych przez rodziców nawet przy wykonywaniu najprostszych czynności. Niektórym z rodziców jest więc trudno pogodzić się z samodzielnością ich dzieci, którą nabyły w ośrodku. „Przeznaczamy tu pewne środki na to, şe uczestnicy mają swoje portfele i raz w miesiącu idą z terapeutą na zakupy, i mogą sobie kupić prawie wszystko, co chcą, oprócz papierosów i alkoholu. Sami decydują, co kupią za te pieniądze, to jest ich decyzja. Mamy na przykład chłopaka, który za kaşdym razem chce sobie kupić odbiornik radiowy. Głównie wydają swoje fundusze na sprzęt komputerowy czy ubrania albo na inne swoje potrzeby� (Krzysztof, opiekun pracowni komputerowej). To jest nauka wydawania „zarobionych� pieniędzy, bo kwota zaleşy od tego, czy są punktualni, czy przychodzą na zajęcia i jak się na nich zachowują. Krzysztof Kuśnierz, obecnie opiekujący się pracownią poligraficzną, marzy o tym, şeby wprowadzić sporty ekstremalne, którym to pomysłem zarazili go Szwedzi. Nie udało mu się jednak zrobienie ścianki wspinaczkowej, bo taka inwestycja wymaga duşych funduszy, choć chętni juş się znaleźli. Udaje mu się natomiast realizacja własnego pomysłu – od dwóch lat prowadzi kurs samoobrony dla swych uczestników. Autor projektu NIN-DO („Droga osób niepełnosprawnych intelektualnie�) podkreśla, şe „to jest bardzo szeroko pojęta samoobrona. Nie tylko w sensie fizycznym, ale głównie psychologicznym�. Na tym szkoleniu moşna się nauczyć na przykład sztuki bezpiecznego przewracania się, poniewaş niepełnosprawni są szczególnie naraşeni na upadki. Dowiadują się równieş, jak się zachować w warunkach zagroşenia, na przykład w czasie poşaru, do kogo zadzwonić, w jaki sposób się uratować czy udzielić pierwszej pomocy. A takşe poznają tajniki sztuki asertywności – umiejętności jawnego odmawiania czy informowania o swych potrzebach. Dzięki ćwiczeniom niepełnosprawni zyskują na sprawności fizycznej, rośnie teş ich wiara w siebie. Na kursie samoobrony panują nieprzekraczalne reguły, za których złamanie grozi wyrzucenie ze szkolenia. Osoby biorące w nim udział są „indoktrynowane�, w jaki sposób naleşy i w jakich okolicznościach moşna wykorzystywać zdobyte umiejętności. Takie placówki jak warsztat terapii przy Litomskiej są powołane do okresowej pracy z niepełnosprawnymi intelektualnie. Po trzech latach uczestnicy powinni znaleźć pracę albo „poczynić pewne postępy�. W innym przypadku niepełnosprawni trafiają, przynajmniej w załoşeniu, do świetlicy terapeutycznej. Co się stanie, kiedy opiekunowie niepełnosprawnych umrą? „Większość z nich trafi do domów opieki społecznej albo do zakładów zamkniętych�. Krzysztof, opiekun pracowni komputerowej, nie zna takiego przypadku, şe osobie niepełnosprawnej udało się całkowicie usamodzielnić, a więc wyjść spod skrzydeł rodziny oraz instytucji pomocy. Twierdzi jednak, şe są takie osoby, które mogłyby same się utrzymywać W pracowni ceramicznej, fot. z archiwum Ostoi

3JUB 9 JOEE


oraz samodzielnie mieszkać, choć jest ich niewiele. Dlaczego tak się nie dzieje? „Bo nie ma systemu mieszkań chronionych, nie ma całego systemu socjalnego dla takich osób i dopóki şyją rodzice, mieszkają z rodzicami. Kiedy rodzice umierają, zaczyna się problem, bo trafiają albo do zaprzyjaźnionych rodzin, albo do domów pomocy społecznej – wylicza kierownik warsztatów na Litomskiej – i te osoby się cofają‌�. Głównym celem, jaki sobie zakładają tutejsi terapeuci, jest integracja przez pracę zarobkową. Jeśli osoby przejdą, czasem kilkakrotnie, przez kursy oferowane przez warsztaty, mogą zostać skierowane do pracy na zewnątrz ośrodka.

Integracja poprzez pracę Chociaş zajęcia prowadzone w pracowniach mają równieş pomóc nauczyć się umiejętności niezbędnych w codziennym şyciu, to terapia zajęciowa ma przede wszystkim przygotować do pracy na „otwartym rynku pracy�. I tak na przykład w pracowni poligraficznej zdobywają umiejętności w obsłudze sprzętu (bindownica, laminarka, gilotyna do papieru, ksero, skaner), aby móc pracować w przyszłości w jakimś zakładzie lub punkcie poligraficznym. Ale uczą się teş punktualności, sumienności, a takşe posługiwania się zegarem, kalendarzem. Warsztaty mają pomóc „sprowadzić na ziemię� uczestników poprzez wytyczanie celów realnych do osiągnięcia. Kiedy Aneta Wawrzyniak, (trener, terapeuta zajęciowy) zrobiła ankietę, w której zapytała uczestników o ich marzenia dotyczące pracy, okazało się, şe chcieliby być zatrudnieni jako stewardessy lub zostać kierowcami rajdowymi. Wrocławscy trenerzy realizują model wspomaganego zatrudniania na rynku pracy, zwanego z angielska „Job Coaching�. Idea ta powstała w latach 80. w USA. W 2001 roku wrocławscy trenerzy zostali przeszkoleni przez swych zachodnich kolegów. Od tego teş roku ruszył we Wrocławiu program „TRENER�. Trenerzy poszukują pracodawców, którzy by zgodzili się zatrudnić osoby niepełnosprawne intelektualnie, informują o załoşeniach i zasadach funkcjonowania programu, prowadzą rozmowy, spotkania z szefami i przyszłymi współpracownikami niepełnosprawnych. Zadaniem trenerów jest przedstawienie jak najdokładniejszej sylwetki osoby, która ubiega się o pracę – jaki jest stopień niepełnosprawności lub jaki jest jej stan, jeśli ma zaburzenia psychiczne. Jeśli pracodawca wyrazi chęć podjęcia takiej współpracy, wraz z trenerem wybiera odpowiednie stanowisko. Najpierw trener osobiście odbywa praktyki w danym zakładzie pracy. „Spędziłam na obieraku tydzień czasu. Pracowałam w kuchni, obierałam ziemniaki, wykonywałam wszystkie czynności, a dopiero potem szkoliłam tam kandydatki z naszych warsztatów. Dwa miesiące poświęciłam na kaşdą z nich� – wspomina Aneta Wawrzyniak. Kiedy trener zdecyduje, şe osoba niepełnosprawna jest gotowa do pracy, kończy się szkolenie, ale osoba jest cały czas monitorowana przez swego opiekuna; w ten sposób zwalnia się pracodawcę i współpracowników z odpowiedzialności za zatrudnioną osobę. Osoby, które podjęły pracę na „otwartym rynku�, są stale kontrolowane przez trenerów, jak się rozwijają oraz jakie mają ewentualne problemy w miejscu pracy. I to trenerzy mają za zadanie rozwiązywanie sytuacji konfliktowych, są oni pośrednikami pomiędzy niepełnosprawnymi, pracodawcami i pra-

cownikami zatrudnionymi w danym zakładzie pracy. „Nie jest tak, şe ››produkujemy pracowników‚‚ i o nich zapominamy. Są oni cały czas monitorowani� – podkreśla opiekun pracowni komputerowej. W taki sposób warsztatom udało się wdroşyć w rynek pracy ponad dwadzieścia osób, niektóre z nich pracują juş po kilka lat i – zgodnie z tym, co usłyszeliśmy w odwiedzonej przez nas organizacji – są oceniane bardzo pozytywnie przez swoich szefów. Najtrudniej osoby niepełnosprawne radzą sobie z krytyką ze strony pracodawcy lub współpracowników. Cztery osoby zrezygnowały z pracy z takich powodów. Warsztat terapii przy Litomskiej podjął współpracę z domem pomocy społecznej i kilkoma firmami, które oferują proste prace, polegające na sprzątaniu, czynnościach w kuchni czy obsłudze hotelowej. Krzysztof, opiekun pracowni komputerowej, twierdzi, şe jest kilka osób, które juş mogłyby wykonywać pracę biurową, polegająca na przepisywaniu tekstów, wprowadzaniu danych, jednakşe są trudności ze znalezieniem pracodawców, którzy by chcieli zatrudnić niepełnosprawną intelektualnie osobę w takim charakterze. Trudności ze znalezieniem zatrudnienia dla osób niepełnosprawnych wynikają ze stereotypów społecznych, zgodnie z którymi ludzie ci często chorują, są nieprzewidywalni. Ponadto przedsiębiorcy obawiają się, şe takie osoby są niewydajnymi pracownikami. Pracodawcy kierują się przecieş przede wszystkim bilansem zysków ekonomicznych. Jednak trwająca właśnie medialna kampania społeczna „Sprawni w pracy� (w której zresztą występuje Romek, były uczestnik wrocławskich warsztatów) zdecydowanie ułatwia zadanie trenerom. Aneta Wawrzyniak zauwaşyła, şe społeczny odbiór kampanii jest pozytywny i pracodawcom nie trzeba juş od początku tłumaczyć całej idei oraz korzyści związanych z zatrudnianiem osób niepełnosprawnych. Warsztaty stanowią pomost pomiędzy niepełnosprawnymi intelektualnie, ich rodzinami a szerszą rzeczywistością społeczną. „Ritę� ciekawiło, czy w warsztatach terapii proponuje się jakieś inne rodzaje więzi społecznych anişeli te, z którymi mamy do czynienia w dobrze nam znanej rzeczywistości. Czy wdraşanie osób niepełnosprawnych w rzeczywistość rynku pracy jest jedynym pomysłem na integrowanie ich ze społeczeństwem? Kilka osób gra w profesjonalnym teatrze „ARKA� wraz z pełnosprawnymi aktorami i otrzymują za to zapłatę. W jednym z warsztatów Robert Wieczorek współpracował z grupą niepełnosprawnych intelektualnie ceramików i twierdzi, şe gdyby powstało dla nich takie miejsce, zakład pracy, to mogliby się z tego utrzymywać.

Monika w pracy w McDonalds Polska, fot. z archiwum Ostoi

3JUB 9 JOEE


Póki co, wyszukiwanie uczestnikom indywidualnych miejsc na rynku pracy w juş istniejących przedsiębiorstwach stanowi główną ścieşkę integracji społecznej. „Wiadomo, şe integracja będzie zachodziła w znacznym stopniu, jeśli osoba niepełnosprawna będzie pracowała na otwartym rynku pracy, poniewaş ludzie będą się siłą rzeczy z taką osobą spotykać. Festyn, zabawa jest na jakiś czas. Moşna sporadycznie przyjść popatrzeć, natomiast jeśli jest w naszym otoczeniu konkretna osoba niepełnosprawna, z którą się widzę na co dzień, którą codziennie mijam, która przychodzi do pracy, to się do niej przyzwyczajam� – wyjaśnia ideę integracji poprzez pracę Krzysztof Kuśnierz. Program ma na celu przyzwyczajenie ludzi do tej myśli, şe osoby niepełnosprawne są w społeczeństwie i şe funkcjonują czy mogą funkcjonować tak jak pełnosprawni.

Współpraca i problemy z otoczeniem (społecznym)

Daniel Stachowski, Nocny kowboj

Warsztat Terapii Zajęciowej działa w ramach międzynarodowej sieci organizacji zajmujących się pomocą niepełnosprawnym intelektualnie. Podczas wizyt, konferencji następuje wymiana wiedzy i doświadczeń. Praca organizacji zagranicznych jest łatwiejsza, poniewaş są one finansowane przez państwo, natomiast ośrodki w Polsce, takie jak ten wrocławski, działają w ramach „trzeciego sektora�, w związku z czym ich sytuacja finansowa jest mniej stabilna i pewna. Pozyskiwanie środków polega na pisaniu projektów i wniosków o dofinansowanie. Terapeuci z Litomskiej zaprzeczają podejrzeniom, şe jest jakaś konkurencja pomiędzy organizacjami pracującymi z niepełnosprawnymi, pomimo konieczności ubiegania się o dotacje z tych samych źródeł. Okazuje się, şe krajobraz tych instytucji we Wrocławiu jest juş ukształtowany i poszczególne placówki „wyspecjalizowały się�: „Warsztat na ul. Litomskiej jest bardzo mocno nastawio-

ny na pracę i aktywizację zawodową. Inne warsztaty we Wrocławiu są nastawione albo na twórczość artystyczną czy sportową, albo na aktywizację społeczną� (Robert Wieczorek). Zapewne dlatego nie wchodzą sobie w drogę. Warsztaty przy Stowarzyszeniu „OSTOJA� są ponadto największe w stolicy Dolnego Śląska i moşe dlatego po prostu nie widać rywalizacji, która ma miejsce pomiędzy mniejszymi, młodszymi instytucjami. Kiedy pojawiają się „problemy wychowawcze�, pracownicy kontaktują się z rodzinami. Warsztaty utrzymują stały kontakt z rodzicami, poniewaş większość z nich przyprowadza tutaj swoje dzieci, wtedy teş następuje wymiana informacji o postępach. Co ciekawe, nasi rozmówcy dość pozytywnie oceniają społeczny odbiór osób niepełnosprawnych. Bardziej niş na bariery mentalne narzekają na biurokrację, bariery prawne, które utrudniają „wejście w rynek pracy�. W pracowni umiejętności społecznych, która działa na zasadzie grupy terapeutycznej, uczestnicy mogą mówić otwarcie o swoich problemach z funkcjonowaniem w społeczeństwie. Reakcje zwykłych ludzi, niemających codziennych kontaktów z osobami niepełnosprawnymi, nie zawsze są przecieş pozytywne. „Stereotypy sprawiają, şe ludzie boją się, odsuwają się, boją się zarazić� – mówi Krzysztof Kuśnierz. Dodaje jednak, şe sytuacja ta się zmienia, zwiększa się akceptacja społeczna dla osób niepełnosprawnych. Pracownicy warsztatów, pomimo şe często bywają z młodzieşą z ich ośrodka w mieście na zakupach, w kinie, a nawet w dyskotece czy pubach, nie spotykają się z jawnymi negatywnymi reakcjami innych ludzi. Pomimo şe zachowanie niepełnosprawnych jest często hałaśliwe czy nietypowe i zwraca uwagę przechodniów. Czasami jednak zdarza się, şe będąc w pojedynkę, niepełnosprawni doznają nieprzyjemności. „Jest tu jeden chłopak, który sprawia wraşenie osoby agresywnej i jego arogancki sposób bycia spowodował, şe miał jakiś konflikt, ale udało mu się jakoś z tego wybronić. Był odbiera-

3JUB 9 JOEE


Osoby niepeĹ‚nosprawne sÄ… coraz bardziej widoczne w miejscach publicznych, bo „rodzice przestali siÄ™ bać wychodzić z nimi na ulicÄ™â€? – zauwaĹźa Robert Wieczorek. Osoby takie nie sÄ… juĹź zamykane w oĹ›rodkach czy w domach. Do niedawna to rodziny zajmowaĹ‚y siÄ™ dziećmi upoĹ›ledzonymi, natomiast teraz ich zadania przejmujÄ… takie instytucje jak wrocĹ‚awskie warsztaty, na ktĂłrych zarĂłwno dzieci, jak i rodzice uczÄ… siÄ™, jak moĹźna funkcjonować w spoĹ‚eczeĹ„stwie, nie zamykajÄ…c siÄ™ w czterech Ĺ›cianach. Autorka artykuĹ‚u i redakcja „Rityâ€? dziÄ™kujÄ… ekipie warsztatu przy „Ostoiâ€? za pomoc i udzielone informacje. Warsztat Terapii ZajÄ™ciowej DolnoĹ›lÄ…skiego Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i MĹ‚odzieĹźy z MPD „Ostojaâ€? (Litomska 10) we WrocĹ‚awiu w liczbach: (okoĹ‚o) 50 uczestnikĂłw warsztatu; 10 pracowni (po 5 uczestnikĂłw + 1 terapeuta): pracownia poligraďŹ i, komputerowa, arteterapii, fotograďŹ czna, gospodarstwa domowego, umiejÄ™tnoĹ›ci spoĹ‚ecznych, porzÄ…dkowa, przyrodniczo-porzÄ…dkowa, przygotowania zawodowego, ceramiczna); 10 terapeutĂłw; 2 logopedĂłw; 1 rehabilitant, 1 muzykoterapeuta, 1 psycholog; (liczby podane przez pracownikĂłw warsztatu).

Daniel Stachowski, Tych klientów nie obsługujemy

ny jako osoba niesympatyczna i agresywna, a z tego, co wiemy, jest to tylko powierzchowne wraşenie� (Krzysztof, opiekun pracowni komputerowej). Częściej mogą się spotkać z uśmiechem, şyczliwością obsługi niş negatywną reakcją i choć nie jest to sytuacja idylliczna, to terapeuci twierdzą, şe zmiany „in plus� są zauwaşalne gołym okiem. „Na pewno daleko nam do ideałów, ale jesteśmy juş bardzo daleko od zrzucania osób niepełnosprawnych ze skały, jak to miało miejsce w Sparcie� – ocenia sytuację opiekun pracowni poligraficznej. Blişej ideału są na pewno państwa takie jak Stany Zjednoczone czy Szwecja, gdzie dostosowuje się budynki i ulice do potrzeb osób niepełnosprawnych. „Są tam na przykład telefony dla osób głuchoniemych. U nas czegoś takiego nie ma. Osoby niepełnosprawne intelektualnie wszędzie tam trafią, bo są strzałki ze znaczkami prowadzące w określone miejsce – przynajmniej tak mówili nasi koledzy ze Szwecji� – zastrzega Krzysztof Kuśnierz. Powolne zmiany w naszym kraju wynikają częściowo z nawiązywania kontaktów z Zachodem, gdzie na przykład pomysły na integrację poprzez pracę są realizowane juş od dawna, dlatego teş więcej osób niepełnosprawnych tam pracuje. Znaczenie ma teş wzrost zainteresowania osobami niepełnosprawnymi jako mniejszościami społecznymi. A zatem zmiany mentalne, jak oceniają pracownicy z Litomskiej, zachodzą szybciej anişeli postęp w zakresie formalno-prawnym.

3JUB 9 JOEE


Swawolne spacerowanie, czyli rzecz o âneurach WALDEMAR BORZESTOWSKI

asfaltowej Ĺ›cieĹźki. ZaglÄ…daĹ‚em do sal koncertowych, kaĹźdorazowo kilka godzin spÄ™dzaĹ‚em w ktĂłrymĹ› z jakĹźe licznych muzeĂłw. To byĹ‚y prawdziwe uczty – przez tydzieĹ„, dzieĹ„ w dzieĹ„, smakowaĹ‚em berliĹ„skÄ… PinakotekÄ™ i wciÄ…Ĺź byĹ‚em gĹ‚odny. „Prawdziwy spacerowicz – zapowiedziaĹ‚ Hessel – jest jak czytelnik, ktĂłry czyta tylko dla zabicia czasu i rozrywki – coraz rzadszy dzisiaj gatunek ludzi, poniewaĹź wiÄ™kszość czytelnikĂłw (...), powodowana faĹ‚szywÄ… ambicjÄ…, czuje siÄ™ w obowiÄ…zku wydać wĹ‚asny sÄ…dâ€?. Ach, te ciÄ…gĹ‚e osÄ…dy! I ja przeĹźywaĹ‚em chwile zwÄ…tpienia, gdy Berlin zamieniaĹ‚ siÄ™ w monstrualnÄ… budowÄ™, dokĹ‚adnie jak w latach trzydziestych, utrwalonych na gorÄ…co przez Hessela we Flâneurze.... Wielkość przedsiÄ™wziÄ™cia poraĹźaĹ‚a przybyszĂłw wtedy i dzisiaj. PatrzÄ…c na szerokie ulice współczesnego Berlina, prawie zapomniaĹ‚em o wÄ™drujÄ…cych nimi wojskowych defiladach z kronik filmowych, o wyprostowanym na trybunie honorowej Hitlerze, miĹ‚oĹ›niku twĂłrczoĹ›ci Julesa Romainsa. DziĹ› tÄ™ samÄ… trasÄ™ przemierzajÄ… tysiÄ…ce tancerzy techno. „Love paradeâ€?, inny rytm niĹź ten, ktĂłry wybijaĹ‚y buty rĂłwno maszerujÄ…cych ĹźoĹ‚nierzy, nagość tam, gdzie kiedyĹ› zapiÄ™te na ostatni guzik mundury, ale sens zgromadzenia podobny – zatracić siÄ™ w grupie, doznać rozkoszy szaleĹ„stwa. To czasy, tak pisaĹ‚ o swoich czasach Hessel – „gdy wĹ‚asna normalność staje siÄ™ osobliwym, szczęśliwym trafemâ€?. StojÄ…c z boku na wysokim jak piedestaĹ‚ krawęşniku, zastanawiaĹ‚em siÄ™ nad jego sĹ‚owami, ja – podejrzany obserwator na wyspie poĹ›rĂłd rwÄ…cego nurtu. TĹ‚umaczÄ…cy Julesa Romainsa Hessel mĂłgĹ‚ do 1938 roku czuć siÄ™ w Berlinie w miarÄ™ bezpiecznie, potem, po krysztaĹ‚owej nocy, wyjechaĹ‚ do ParyĹźa. Tam zmarĹ‚, internowany w 1941 roku. NastÄ™pnego dnia po „love paradeâ€? obudziĹ‚em siÄ™ wczeĹ›nie, zaparzyĹ‚em sobie kawÄ™, a potem z okna domu, w ktĂłrym siÄ™ zatrzymaĹ‚em, przyglÄ…daĹ‚em siÄ™ psu Ĺ›piÄ…cemu w sĹ‚oĹ„cu na sÄ…siednim balkonie. Sam nie wiem dlaczego, przypomniaĹ‚em sobie fragment wiersza Rilkego – „Ach, zatem wĹ‚adcy rĂłwnie sÄ… nietrwali i muszÄ… odejść...â€?. WĹ‚adcy, nie tylko wĹ‚adcy... wszyscy. Pies byĹ‚ tak cudownie spokojny, w peĹ‚ni cieszyĹ‚ siÄ™ sĹ‚oĹ„cem i snem, miaĹ‚em ochotÄ™ zejść tam do niego po balustradce i poĹ‚oĹźyć siÄ™ obok. Jak zĹ‚odziej, ukraść część jego prostej, zwierzÄ™cej mÄ…droĹ›ci.

Jeszcze przed napisaniem Tajemnego Berlina Franz Hessel znalazĹ‚ w starym kalendarzu sentencjÄ™, co do ktĂłrej podejrzewaĹ‚, Ĺźe powstaĹ‚a w wyniku jakiegoĹ› cudownego bĹ‚Ä™du korektora, przekrÄ™cenia lub opuszczenia sĹ‚Ăłw – „Rozkoszuj siÄ™ radoĹ›nie tym, czego nie maszâ€?. Pisarz wpisaĹ‚ jÄ… do swego pamiÄ™tnika, umieszczaĹ‚ w listach do znajomych, zaprezentowaĹ‚ pewnej redakcji jako rodzaj objawienia, jakie spĹ‚ynęło naĹ„ podczas picia porannej kawy. SĹ‚owa padĹ‚y na podatny grunt i juĹź niebawem odczuĹ‚ Franz pilnÄ… potrzebÄ™ rozwiniÄ™cia kieĹ‚kujÄ…cej w nim postawy wobec Ĺ›wiata. UstaliĹ‚, Ĺźe speĹ‚nia siÄ™ ona, moĹźna powiedzieć – idealnie – w osobie spacerowicza. Albowiem „Spacerowanie, niczym poezja, jest swawolÄ…â€? – zauwaĹźyĹ‚ i niewiele siÄ™ namyĹ›lajÄ…c, ruszyĹ‚ ulicami, aby czytać miasto, zupeĹ‚nie jak ja, kiedy opuszczaĹ‚em wagon kolejowy na Ostbanhoff. On miaĹ‚ parasol, bo dzieĹ„ byĹ‚ deszczowy, ja malutki plecak, a w nim kilka niezbÄ™dnoĹ›ci, na przykĹ‚ad Flâneura w Berlinie Franza Hessela. ByĹ‚em w tym mieĹ›cie wiele razy, w dzieciĹ„stwie, mĹ‚odoĹ›ci i bÄ™dÄ…c czĹ‚owiekiem dojrzaĹ‚ym, odkrywaĹ‚em je powoli, przeczuwajÄ…c, Ĺźe bÄ™dÄ™ miaĹ‚ po temu wiele okazji i nie muszÄ™ niczego przyspieszać. Najpierw poznawaĹ‚em je odrÄ™bnie, bywajÄ…c raz tu, raz tam po obu stronach muru, potem, po zjednoczeniu, scalaĹ‚em to miasto w sobie, podobnie jak wielu rodowitych berliĹ„czykĂłw, przeskakujÄ…c z radoĹ›ciÄ… niewidocznÄ… juĹź przeszkodÄ™ wielokrotnie w ciÄ…gu dnia. Jednak podczas tego pobytu postanowiĹ‚em zdać siÄ™ absolutnie na przewodnika, zaufaĹ‚em Hesselowi, idÄ…c za jego radÄ…, wÄ™drowaĹ‚em nieĹ›piesznie imponujÄ…cÄ… Unter den Linden, starajÄ…c siÄ™ doĹ›wiadczyć en passant historii tego niezwykĹ‚ego miejsca. MiaĹ‚em tak wiele czasu, mogĹ‚em go marnować do woli. Berlin naleĹźaĹ‚ do mnie, ta myĹ›l byĹ‚a upajajÄ…ca, podobnie jak rzeĹ›kie wiosenne powietrze. W sercu tej niezwykĹ‚ej metropolii z Ĺ‚atwoĹ›ciÄ… mogĹ‚em odnaleźć swoje ulubione miejsca, byĹ‚o ich wiele: urocza kawiarenka na Kreuzbergu, piekarnia z ciepĹ‚ymi buĹ‚eczkami, do ktĂłrych sprzedawca dodawaĹ‚ „smacznegoâ€? z takÄ… szczeroĹ›ciÄ… i uĹ›miechem, Ĺźe bez nich, gdy odszedĹ‚, buĹ‚eczki smakowaĹ‚y znacznie gorzej, byĹ‚a teĹź wiosenna rowerowa trasa wokół miasta ze wskazaniem na Poczdam i PawiÄ… WyspÄ™, setki czarownych miejsc nanizanych na wstÄ™gÄ™

182

3JUB 9 JOEE


Budzik ze swastykÄ… WALDEMAR BORZESTOWSKI

Ten budzik naleşał do Alberta Forstera. Czarny ze złotym, bardzo odpowiedni do gabinetu gdańskiego gauleitera. Podobno przywiózł go nad Motławę z dalekiej Bawarii. Miał mu go wręczyć razem z biletem kolejowym sam Fßhrer. To był symboliczny podarunek – Pilnuj go, Albert, i pamiętaj – któregoś dnia dam ci znak, a wtedy ty nastawisz go na budzenie. Zobaczysz, wstaną wszyscy, cały naród i świat. Taką mam wizję – Adolf poklepał młodzieńca po ramieniu, strzelił jego szelkami. – Liczę na ciebie i twój budzik. Albert włoşył go do walizki, między dwie brunatne koszule, mimo to budzik przez całą drogę z Mßnchen do Berlina, z Berlina do Szczecina, aş po Gdańsk, był słyszany, tykał jak głupi. Celnicy nie znali się na şartach, byli powaşni jak przedsiębiorcy pogrzebowi, a poniewaş tykający w walizce budzik bardzo przypominał im swoim tykaniem bombę zegarową, kilkakrotnie wywalali młodemu działaczowi SA zawartość jego bagaşy, wywracali mu kieszenie i obmacywali łydki. – To oburzające, to szykany wymierzone w Narodowosocjalistyczną Partię – wkurzał się Bert, ale celnicy nie przejmowali się tym zupełnie. Pognietli mu starannie wyprasowane koszule, a na koniec strzelili z prawej szelki prosto w pierś tak boleśnie, şe prawie pisnął. Nie bądź pan taki nerwowy – powiedział jeden z nich, taki z długim nosem. Pewnie ŝyd – zawyrokował Forster, a potem długo nie mógł zasnąć. Układał mowę przeciwko şydowskim celnikom. Jeszcze wtedy nie myślał wysyłać ich do gazu, raczej na Madagaskar, gdzie ciepło, przyjemnie i mało niemiecko. Na dworcu w Gdańsku wysiadł, ustrojony w krótkie, bawarskie gacie. Wyglądał jak działacz skautingu, a mówił z takim akcentem, şe bagaşowy ze śmiechu omal nie wpadł pod pociąg, gdy Albert zapytał go, którędy do centrum. Nieliczna delegacja miejscowych działaczy nie ukrywała rozczarowania. A to dupek – mówili potem przy piwie. Śmiali się z jego słabo owłosionych nóg, chudych łydek wyrastających z obszernej, skórzanej, bawarskiej dupy. Nikt wtedy nie mógł przypuszczać, jak waşną spełnia misję i co ukrywa w swojej pięknej walizce, której skórzany grzbiet ozdabiała mała gustowna swastyka – symbol szczęścia niedawno importowany z Indii. Budzik nie zawiódł, rozdzwonił się o czwartej czterdzieści pięć 1 września 1939 roku i okazało się, şe głos ma rzeczywiście potęşny. Słyszano go nie tylko w pobliskim Nowym Porcie, ale równieş w Berlinie i Londynie, i Paryşu. Albert był zadowolony, w przyciasnym mundurze SA-manna poinformował swojego Fßhrera o powrocie wiernego Gdańska do Rzeszy. Duma usztywniła mu kark na kilka dni, a jego piękny wizerunek został utrwalony na niejednej fotce. Nasz drogi Albercik stał się gwiazdą końca lata, jego wypowiedzi wstrząsały radioodbiornikami całych Niemiec, podziwiano go za bezgraniczne oddanie, konsekwencję w działaniu, za in-

teligencję i germańską, ujmującą urodę, lok, wzrok i krok prawdziwego męşczyzny. Potem do Gdańska przyjechał sam Adolf Hitler, jeden, ale w sześciu czarnych mercedesach, wozili się za nim dygnitarze, ciągnął ich za sobą z miejsca na miejsce. Liebe Forster był im przewodnikiem, podczas wycieczek robił takie miny, jakby sam, osobiście, walczył na Westerplatte, uderzał z lądu, morza i powietrza. Adolf znów poklepał go po ramieniu i szepnął coś do ucha, coś, czego Albert, niestety, nie usłyszał. Cała reszta podobno słyszała, wódz powiedział – Słodki. To było takie osobiste, şe gauleiter znów nie mógł zasnąć, podczas tej niezwykłej nocy na tysiąc sposobów oddał swoje şycie za państwo, za naród i za Fßhrera. Przez następne dwa triumfalne lata budzik stał na półce tuş za plecami swego właściciela w jego przestronnym gabinecie przy ulicy Joppengasse, w centrum starego miasta, powoli jednak był wyciszany i spychany przez inne cenne pamiątki, podarunki od samego wodza oraz licznych partyjnych kolegów, którzy teraz awansowali na władców tego świata, panów şycia i śmierci dla milionów. Wreszcie budzik trafił do letniego dworku gauleitera w okolice Sobieszewa, nad morze, tam, trochę zapomniany, pokrył się kurzem, a nienakręcany, stanął na czas między Stalingradem a Kurskiem. Zasłuchał się w szum morza, zasłuchany zasnął. To były jego wakacje, kanikuła. Wrócił na Piwną 12 września 1943 roku, i to całkiem przypadkiem – przywiozła go męşowi miła Frau Forster, ta sama, która robiła wszystkim gościom leśnego domku w Sobieszewie pyszny jabłecznik. Wychwalał go pod niebiosa Heinrich Himmler i namiestnik Generalnej Guberni, Hans Frank. Przywiozła go męşowi, bo chciał pamiętać o porach londyńskich audycji, których innym słuchać nie było wolno pod karą śmierci, ale których on słuchał z niesłabnącą złością i lękiem. Ach, scheisse – mówił i pił koniak za koniakiem. Od kiedy pękła obrona na Wiśle, gauleiter Forster stał się biały jak ściana, zbladł tak dość niespodziewanie pewnego dnia podczas porannej toalety i pozostał taki aş do śmierci. Gustowny budzik ustawiono przy nowoczesnym radioodbiorniku marki Tesla. Tak nastał rok czterdziesty i piąty. Zaczęły się bombardowania, lotnicy alianccy coraz częściej pojawiali się nad miastem. Anglicy w ciągu dnia, a Rosjanie nocą zrzucali bomby, tony şelastwa wpadały przez szeroko rozwarte bramy niebios wprost do świata solidnej mieszczańskiej ciszy. To było złe doświadczenie dla średniowiecznego hanzeatyckiego miasta. Jego gauleiter zaczynał przygotowywać sobie drogę ucieczki, najpierw lądem, potem powietrzem, wreszcie łodzią podwodną. Rzeczywistość dookolna przestała go interesować, a tym bardziej świat małych i całkiem malutkich rzeczy. Budzik zabrała gauleiterowi moja ciocia, która pracowała naprzeciw budynku, w którym on rezydował.

183

3JUB 9 JOEE


sygnał pijanym czerwonoarmistom, gdzie powinni poszukać sobie nowych Frau, odpowiednich, aby zająć miejsce tych, które porzucili za rogiem. Trzy dziewczyny i matka, ukryte za ścianą piwniczną, drşały, słysząc, jak rozochocone sołdaty schodzą ku nim z radosną wrzawą. Budzik, tego judasza, pozostawiły w kącie. Modliły się, patrząc na niego i zostały wysłuchane. ŝołnierze wezwani gromkim głosem jakiegoś lejtnanta wybiegli na ulicę i tyle ich było widać, dalsze gwałty musieli odłoşyć na potem. W grudniu 1970 roku budzik bez wyraźnego powodu zaczął objawiać pewne oznaki starości; zaniesiony do zegarmistrza, zaniemówił na kilka dni, potem jednak głos odzyskał, znów chodził po mieszkaniu i liczył upływające minutki i sekundy. Absolutnie nie zaleşało mi na Trzeciej Rzeszy – tak powiedział pewnego razu. – Nigdy – bił się w pierś – nie wstąpiłem do Narodowosocjalistycznej Partii, zawsze sympatyzowałem z robotnikami. Jak mój dziadek, były więzień obozu koncentracyjnego i członek SPD. Budzik lubił mego dziadka i z nim właśnie, a nie gauleiterem Forsterem, który skończył na stryczku, postanowił odejść do lepszego świata. Właśnie na wieść o śmierci mego dziadka, która lotem jaskółki przyleciała z Akademii Medycznej do naszego domu, budzik, chcąc popełnić samobójstwo, rzucił się z szafy i stłukł sobie szybkę. Potem były kolejne lata i kolejne śmierci – babci, szwagra, mamy. Tak juş jest – czas musi nas wyorać, aby nowi mogli pojawić się w pustych miejscach, w świeşej skibie. Wreszcie budzik znalazłem ja, w kartonie w piwnicy. Był lekko przerdzewiały, nakręciłem jego mechanizm i byłem ogromnie ucieszony – chodził. Usłyszałem radosne brzęczenie trybików w metalowej puszce, przyniosłem go na górę, z piekła do nieba, postawiłem na honorowym miejscu jako pamiątkę „familijną�. Proszę, jaki ładny – mówili o nim odwiedzający nasz dom goście, tyle było tych komplementów, şe budzikowi zrobiło się niedobrze. Zachorował, stanął, więc zaniosłem go do zegarmistrza, ten długo oglądał jego mechanizm i określił nasz zegar mianem – cacuszko. Modlił się nad nim ponad tydzień, wyrychtował podobno na cacy, a tu nic, zegar po przyniesieniu do domu stawał i nie było rady, aby zmusić go do przemierzania dni, nocy i dni. Uparty – pomyślałem. Zamierzałem nawet tego faszystowskiego drania – tak nazywałem go w złości – ciepnąć gdzieś w otchłań śmietnika, w końcu jednak dałem za wygraną. Trafił na boczną półkę, w cień innych bibelotów i stoi. Od czasu do czasu go nakręcam, a on od czasu do czasu chodzi, głównie nocą. Czasami bywa tak głośny, şe trzeba go uciszać jak psa, kiedy chrapie. Mruczy jakieś niemieckie frontowe piosenki i salutuje, głośno trzepiąc obcasami. Pewnego dnia, jestem tego pewien, odejdzie od nas na zawsze i şaden zegarmistrz nic na to nie pomoşe. Śmierć naszego zegara będzie, być moşe, równieş śmiercią czasu.

WeszĹ‚a tam podczas jednego z bombardowaĹ„, zamiast iść do bunkra, poszĹ‚a do gauleitera. PowiedziaĹ‚a, Ĺźe to byĹ‚ impuls. Podjęła to nadzwyczaj ryzykowne dziaĹ‚anie, nie baczÄ…c na jego konsekwencje. Los jej sprzyjaĹ‚. Przez nikogo nie zatrzymywana weszĹ‚a do gabinetu Forstera. Nie byĹ‚o Ĺźadnych straĹźnikĂłw, gabinet byĹ‚ otwarty. Stanęła w miejscu, w ktĂłrym nigdy nie spodziewaĹ‚a siÄ™ stanąć i nic, nie poczuĹ‚a najmniejszego dreszczyku emocji. WczeĹ›niej tak, kiedy skradaĹ‚a siÄ™ na piÄ™trach niczym pantera, mijaĹ‚a korytarze, drĹźaĹ‚a i pociĹ‚a siÄ™, ale kiedy juĹź stanęła na szczycie, wtedy caĹ‚y strach odszedĹ‚, odleciaĹ‚. Bomby spadaĹ‚y na miasto, widziaĹ‚a w oddali, tam, gdzie poĹ‚oĹźone byĹ‚y stocznie, nowe Ĺ‚uny poĹźarĂłw, sĹ‚yszaĹ‚a jÄ™k syren wozĂłw straĹźackich i tratata dziaĹ‚ek baterii przeciwlotniczej. Ĺšmierć byĹ‚a tuĹź, tuĹź i to byĹ‚o niesamowite uczucie – chodzić po linie nad przepaĹ›ciÄ…, po parapecie. W jej gĹ‚Ăłwce pojawiĹ‚a siÄ™ ochota, aby wyjść z tego pokoju wĹ‚aĹ›nie tamtÄ™dy, raz i na zawsze. PoĹ›wiÄ™ciĹ‚aby mĹ‚odość ot, tak sobie, w tej chwili wydawaĹ‚o siÄ™ jej, Ĺźe byĹ‚aby do tego zdolna, w tej chwili wydawaĹ‚o siÄ™ jej, Ĺźe byĹ‚aby zdolna do wszystkiego. Ryk bombowcĂłw potęşniaĹ‚, leciaĹ‚y wysoko, wciÄ…Ĺź cięşkie. Bolesne ich jÄ™ki nie dawaĹ‚y jej spać po caĹ‚ych nocach, z doĹ›wiadczenia wiedziaĹ‚a, Ĺźe juĹź niebawem nad czerwonymi dachami kamieniczek, nad Mariackim koĹ›cioĹ‚em, nad dĹşwigami, kanaĹ‚ami portowymi nastÄ…pi gigantyczne wypróşnienie wielu eskadr bombowych, wypróşnienie poĹ‚Ä…czone z burzÄ… fajerwerkĂłw, totalnÄ… rozwaĹ‚kÄ…. Ciocia, przeszedĹ‚szy siÄ™ trzy razy po pokoju gauleitera i zaznawszy przez chwilÄ™ wygody jego siedziska, postanowiĹ‚a opuĹ›cić to miejsce, ale nie mogĹ‚a wyjść stÄ…d tak zwyczajnie, najpierw zamierzaĹ‚a nasiusiać gauleiterowi na jego perski dywan, bo mocno i nie do wytrzymania cisnÄ…Ĺ‚ jÄ… pÄ™cherz, potem w przejmujÄ…cym akcie odwagi i determinacji zabraĹ‚a mu z półki budzik. To byĹ‚a maĹ‚a, dziwaczna zemsta za wszystkie nieszczęścia, jakie spadĹ‚y na jej rodzinÄ™ za sprawÄ… pryncypaĹ‚a Alberta, tego maĹ‚ego kretynka z czarnym wÄ…sem, za ojca w obozie, matkÄ™ po tyfusie, rannego brata, za jej i siĂłstr zmarnowanÄ… mĹ‚odość. Wzięła budzik w garść i pobiegĹ‚a w dół. W holu staĹ‚ straĹźnik, na ramieniu miaĹ‚ tÄ™ opaskÄ™ czerwonÄ… z pajÄ…kowatym hakenkreuzem w Ĺ›rodku. Obdarzony znakiem szczęścia, miaĹ‚ zginąć tydzieĹ„ później w caĹ‚kiem prozaiczny sposĂłb, poraĹźony prÄ…dem z grzaĹ‚ki, ktĂłrÄ… gotowaĹ‚ sobie wodÄ™ na herbatÄ™. Tamtego jednak dnia, wciÄ…Ĺź Ĺźywy i nieprzeczuwajÄ…cy, jak niezdrowe okaĹźe siÄ™ dla niego zamiĹ‚owanie do Assam-Tee, zmustrowaĹ‚ ciociÄ™ swoim badawczym wzrokiem i dostrzegĹ‚szy w niej tylko najzdrowsze aryjskie cechy, wĹ‚adczo doradziĹ‚ – Do bunkra, Fräulein, prÄ™dziutko. ZĹ‚oĹ›liwy budzik omal nie staĹ‚ siÄ™ przyczynÄ… gwaĹ‚tu, kiedy w marcu 1945 roku miasto zajmowali ĹźoĹ‚nierze sowieckiej armii, w nadzwyczaj nieodpowiedniej chwili daĹ‚

184

3JUB 9 JOEE


Wróşki WALDEMAR BORZESTOWSKI

Moja mama wróşyĹ‚a z kart. NauczyĹ‚a siÄ™ tego podczas okupacji, w ostatnim roku tysiÄ…cletniej Rzeszy, kiedy nasiliĹ‚y siÄ™ naloty i Rosjanie nocÄ… i wysoko, a Anglicy w ciÄ…gu dnia i nisko zlatywali nad GdaĹ„sk niczym ptaki przy jesieni, wÄ™drujÄ…ce z krain zimnych do ciepĹ‚ych. Cięşkie ziarna Ĺ›mierci hojnÄ… rÄ™kÄ… rozrzucano nad hanzeatyckim miastem. Na sygnaĹ‚ alarmu, ktĂłry niejednego z umarĹ‚ych rozbudziĹ‚, wszyscy schodzili do piwnic pod barakami albo do jedynego w okolicy schronu pod budÄ… straĹźnika Wernera, tego samego, co szczuĹ‚ psem kobiety i dzieci, a potem Ĺ›miaĹ‚ siÄ™ w taki sposĂłb, jakby podczas Ĺ›miechu miaĹ‚ zamiar wyzionąć ducha. Kto wie, moĹźe jego Ĺ›miech – nieco podobny do skrzypienia zelĂłwek ksiÄ™dza Lutke – przeczuwaĹ‚, Ĺźe obergefreiter Werner nie przeĹźyje tej wojny. Mama miaĹ‚a wtedy siedemnaĹ›cie lat i mieszkaĹ‚a z rodzinÄ… w obozie dla wysiedleĹ„cĂłw na Siankach, obok resztek Polonii gdaĹ„skiej i niemieckich komunistĂłw. W czterdziestym czwartym roku coraz wiÄ™cej czasu spÄ™dzano pod ziemiÄ…. Podczas gdy Hamburg, Drezno i Warszawa przeniosĹ‚y siÄ™ juĹź do lepszego Ĺ›wiata ze znacznÄ… częściÄ… swych mieszkaĹ„cĂłw, stary GdaĹ„sk wciÄ…Ĺź przykuwaĹ‚ oko lotnikĂłw i piÄ™kny byĹ‚ jak z obrazka. Wszystko jednak zapowiadaĹ‚o rychĹ‚Ä… odmianÄ™ – apokalipsÄ™ wedĹ‚ug Adolfa Hitlera. ZnaleĹşli siÄ™ tacy, co juĹź widzieli krzyĹźe na niebie i sĹ‚yszeli caĹ‚kiem wyraĹşnie ostrzeĹźenie – „Uciekajcie!â€?. Kto by ich jednak sĹ‚uchaĹ‚, kto by im wierzyĹ‚? Ĺťycie powoli przenosiĹ‚o siÄ™ znad pod powierzchniÄ™ ziemi, w piwnicach i schronach spÄ™dzano po kilka godzin dziennie. PoĹ›rĂłd pomruku silnikĂłw samolotowych, gwizdĂłw nadlatujÄ…cej Ĺ›mierci, grzmotu wybuchĂłw, powszechnych tektonicznych poruszeĹ„, a takĹźe gromkiego tratatata z broni przeciwlotniczej, uczyĹ‚a MamÄ™ stawiać karty ciut starsza od niej koleĹźanka, a juĹź wdowa, Izabella. Obok ludzie modlili siÄ™ Ĺźarliwie, pĹ‚akali, sztywnieli z oczami zwrĂłconymi w czarny sufit, a w kÄ…tku, ktĂłry zawsze staraĹ‚y siÄ™ zająć, bo byĹ‚o tam najjaĹ›niej, jedna mĹ‚oda kobieta drugÄ… mĹ‚odÄ… kobietÄ™ wprowadzaĹ‚a w arkana staroĹźytnej sztuki, w Ĺ›wiat opowieĹ›ci tak samo strasznych, jak poşądanych. To dopiero byĹ‚ widok. Tam czerwieĹ„ poĹźogi, tu czerwieĹ„ rumieĹ„cĂłw, tam drĹźenie powietrza, tu drĹźenie dwĂłch serc. Czasami do schronu pod budÄ… trafiali rĂłwnieĹź ĹźoĹ‚nierze, znajdowaĹ‚ siÄ™ on bowiem akurat w poĹ‚owie drogi miÄ™dzy ich koszarami przy moĹ›cie a polowym burdelem, w ktĂłrym pracowaĹ‚o kilka Ĺ›ciÄ…gniÄ™tych tu z ParyĹźa rodowitych Francuzek. ĹťoĹ‚nierze podczas nalotĂłw gĹ‚oĹ›no Ĺ›piewali frontowe piosenki albo szlagiery z filmĂłw, ktĂłre wĹ‚aĹ›nie wyĹ›wietlano, choćby w Ufa Palast przy Elisabetkirchenstrasse. ĹťoĹ‚nierze musieli być dzielni, bo niby kto, jeĹ›li nie ĹźoĹ‚nierze. W koĹ„cu kiedyĹ›, jako chĹ‚opcy w krĂłtkich portkach, ganiali z drewnianymi mieczykami po podwĂłrzach, bawili siÄ™ oĹ‚owianymi figurkami grenadierĂłw. Mieli sporo czasu, Ĺźeby przygotować siÄ™ do umierania,

zahartować do Ĺ›piewu, kiedy bomby zeskakujÄ… z pokĹ‚adu samolotu. Bomby, co muszÄ… wyprostować sobie nogi. W koĹ„cu tyle czasu leciaĹ‚y, tyle kilometrĂłw majÄ… za sobÄ…, nie zamierzaĹ‚y dĹ‚uĹźej czekać, rozerwÄ… siÄ™ i juĹź. Przepustka to przepustka. Bomby szĹ‚y do cywila. Ludzie krzywo patrzyli na ĹźoĹ‚nierzy, pragnÄ™li siÄ™ modlić w skupieniu, w mÄ™czarniach strachu, Ĺźe juĹź, juĹź za chwilÄ™, mieli nadziejÄ™, Ĺźe Ĺźarliwość zdoĹ‚a ich zabezpieczyć przed najgorszym, a jeĹ›li nie, to stanie siÄ™ paszportem do lepszego Ĺ›wiata, zastÄ™pczÄ… formÄ… Ĺźalu za grzechy, spowiedzi i zadośćuczynienia w jednym. Schody i piwnice pÄ™czniaĹ‚y od modlitw i obietnic, ktĂłre skĹ‚adano pospiesznie, licytujÄ…c siÄ™ przy kasie – „Jeden bilet proszÄ™â€?. Cena nie graĹ‚a roli. KaĹźdy wolaĹ‚by Ĺźyć dalej, a jak nie, to do nieba. MoĹźe być druga klasa. Izabella, ktĂłrej mÄ…Ĺź przepadĹ‚ na wschodnim froncie, powoli tĹ‚umaczyĹ‚a mojej mamie znaczenie poszczegĂłlnych kart, róşnych ukĹ‚adĂłw. Kiedy walet pik jest tu, a dziesiÄ…tka serce obok, kiedy as trefl odwrĂłcony, a siĂłdemka obok Ăłsemki. RozkĹ‚adaĹ‚y, o ile tylko cokolwiek byĹ‚o widać, pasjans po pasjansie na zmianÄ™, raz jedna, raz druga i mĂłwiĹ‚y, co widzÄ…, szeptem, aby nikt obok nie usĹ‚yszaĹ‚. CzytaĹ‚y w kartach jak w ksiÄ…Ĺźce i Ĺ›miaĹ‚y siÄ™, gdy wyszĹ‚o coĹ› zabawnego. Choćby Ĺ›mierć Wernera za dwa tygodnie, gdy do bunkra wpadnie niespodziewana przesyĹ‚ka made in USA. MĂłj dziadek, ktĂłry byĹ‚ listonoszem na Polskiej Poczcie, z pewnoĹ›ciÄ… dostarczyĹ‚by jÄ… inaczej, ale skoro koledzy Wernera zadecydowali, aby zamknąć dziadka w KL Stutthof – przesyĹ‚kÄ… musiaĹ‚a siÄ™ zająć poczta lotnicza. Obergefreiter po Ĺ›mierci miaĹ‚ zamiar trafić do Walhalii, bo byĹ‚ Germaninem i faszystÄ…, bo byĹ‚ sĹ‚aby, brzydki i gĹ‚upi. Dlatego wĹ‚aĹ›nie przez caĹ‚e Ĺźycie staraĹ‚ siÄ™ tÄ™pić silnych, piÄ™knych i mÄ…drych. Kiedy pięćsetkilogramowe Ĺźelazko wpadĹ‚o na jego stół, nie zdÄ…ĹźyĹ‚ siÄ™ przestraszyć. Zanim umysĹ‚ porwaĹ‚ wicher, ten sam, co w chwilÄ™ potem zajÄ…Ĺ‚ siÄ™ rozmontowywaniem budy, Werner ujrzaĹ‚ siebie z tarczÄ… i w heĹ‚mie z rogami, jak idzie do faszystowskiego nieba, gdzie pito piwo, opowiadano pieprzne dowcipy i Ĺ›piewano takie fajne piosenki, przy ktĂłrych moĹźna siÄ™ byĹ‚o pokoĹ‚ysać. Kobiety, dwie wróşki czarnobrewe, byĹ‚y za mĹ‚ode i zbyt maĹ‚o doĹ›wiadczone w magii, aby zobaczyć juĹź teraz wizje triumfujÄ…cego Wernera, byĹ‚y takĹźe za mĹ‚ode jak na czas, w ktĂłrym przyszĹ‚o im Ĺźyć, bo akurat rozkwitaĹ‚o w ich sercach lato, gdy za oknem demony spuszczone z Ĺ‚aĹ„cuchĂłw szalaĹ‚y po Ĺ›wiecie i rok 1944 wskakiwaĹ‚ w zimÄ™, jak w przerÄ™bel. Dla wielu miaĹ‚a to być ostatnia zima. AĹź zdarzyĹ‚o siÄ™ pewnego dnia. Izunia nie mogĹ‚a uwierzyć. RozkĹ‚adaĹ‚a karty, patrzyĹ‚a oniemiaĹ‚a, zgarniaĹ‚a, tasowaĹ‚a i jeszcze raz rozkĹ‚adaĹ‚a. ZapaliĹ‚a wtedy swojego pierwszego papierosa w Ĺźyciu. ZdarzyĹ‚o siÄ™ bowiem, Ĺźe tego dnia od samego rana kilkanaĹ›cie razy odebraĹ‚a sobie karciane Ĺźycie i byĹ‚a juĹź tym bardzo zmÄ™czona,

185

3JUB 9 JOEE


rzonym do miĹ‚oĹ›ci, bardziej niĹź Wenecja albo Werona. Nagle Iza, ktĂłra nie zwykĹ‚a sobie niczego ĹźaĹ‚ować i w dobrych, przedwojennych czasach ĹźyĹ‚a ponad stan i szczęśliwie, zapragnęła coĹ› zjeść, coĹ› tak sĹ‚odkiego jak torcik Sachera, coĹ›, czego nie byĹ‚y w stanie zastÄ…pić szklaki, cukierki z cukru, po ktĂłrych czerniaĹ‚y zÄ™by. W domu niczego nie miaĹ‚a do zjedzenia prĂłcz kilku zasuszonych jabĹ‚ek. ĹšmiaĹ‚y siÄ™ wróşki z poszukiwaĹ„ na próşno wznawianych, co chwila i z zadziwiajÄ…cym zapaĹ‚em, a potem, gdy zmÄ™czyĹ‚y siÄ™ i zabrakĹ‚o im muzyki Schumanna usiadĹ‚y razem jak papuĹźki przy rozklekotanym pianinie, prezencie od starej, umierajÄ…cej Niemki, ktĂłra zapewniaĹ‚a, Ĺźe w mĹ‚odoĹ›ci znaĹ‚a Karola Marksa. Kobiety, podniecone Ĺ›miechem, co spadĹ‚ na nie bez specjalnego powodu, powoli, przy instrumencie, odgarniajÄ…c wĹ‚osy, uspokajaĹ‚y siÄ™ robiÄ…c palcami plim, plim na biaĹ‚ych i plum, plum na czarnych klawiszach. „Nauczysz mnie grać?â€? – zapytaĹ‚a moja mama, bo nie umiaĹ‚a grać na pianinie, jak wczeĹ›niej nie umiaĹ‚a stawiać kart. Iza, dobiegĹ‚szy do drugiej części budapeszteĹ„skiego karnawaĹ‚u, kiedy dojrzewajÄ… kasztany i pierwsze, jeszcze ciepĹ‚e deszcze zmywajÄ… ulice, kiedy kawa w kawiarence i mnĂłstwo, mnĂłstwo plotek, znĂłw przymykajÄ…c oczy, grajÄ…c z wprawÄ…, a nawet polotem, poruszyĹ‚a gĹ‚owÄ… potakujÄ…co. „Pewnieâ€? – wyszeptaĹ‚a. Burza samolotĂłw przetaczaĹ‚a siÄ™ po listopadowym niebie i nad Schichauwerkft nowy desant bomb wybieraĹ‚ siÄ™, aby sprawdzić prawo ciÄ…Ĺźenia w praktyce, a one w kÄ…tku Ĺ›wiata wybijaĹ‚y palcami coĹ› przeciw Ĺ›mierci, ktĂłra zapowiedziaĹ‚a siÄ™ niby koleĹźanka, mĂłwiÄ…c – „PrzyjdÄ™â€?, lecz nie przyszĹ‚a. Podobno miaĹ‚a dość wizyt i nie nadÄ…ĹźaĹ‚a być wszÄ™dzie, woĹ‚aĹ‚a wybrać tych, ktĂłrzy naprawdÄ™ na niÄ… czekali w wojskowych lazaretach, okopach, dosĹ‚ownie wszÄ™dzie. ZresztÄ… Ĺ›mierć od KarnawaĹ‚u Schumanna wolaĹ‚a Requiem Brahmsa.

a przecieĹź nie minęło jeszcze poĹ‚udnie. Jej Ĺ›mierć w talii kart wyglÄ…daĹ‚a okropnie, zaskoczona w peniuarze, nie kryĹ‚a oburzenia, przy kaĹźdym kolejnym rozdaniu wzrastaĹ‚a jej irytacja. „Skoro jestem, to jestemâ€?– zdawaĹ‚a siÄ™ mĂłwić, przy tak solidnie potwierdzonej wróşbie nie wypadaĹ‚o przecieĹź udawać zaskoczenia. Izunia nie byĹ‚a chora, nie byĹ‚a teĹź gotowa do dalekiej drogi. ChciaĹ‚a sobie wywróşyć nowÄ… miĹ‚ość po starej, porzuconej na wschodzie, wygranÄ… na loterii, czyli duĹźe pieniÄ…dze i w ogĂłle same miĹ‚e niespodzianki. Ĺšmierć pojawiĹ‚a siÄ™ nadzwyczaj nie w porÄ™. ZupeĹ‚nie jej nie planowaĹ‚a ani na ten tydzieĹ„, ani na nastÄ™pny. Teraz nie miaĹ‚a wyboru – mogĹ‚a albo przyjąć gorzkÄ… wiadomość, albo zatrzasnąć przed niÄ… drzwi i udawać, Ĺźe nic siÄ™ nie wydarzyĹ‚o. Izunia wybraĹ‚a to pierwsze. WierzyĹ‚a w swoje karty. PoĹ‚oĹźyĹ‚a siÄ™ wiÄ™c na Ĺ‚óşku i czekaĹ‚a na Ĺ›mierć, co miaĹ‚a przyjść za niecaĹ‚e dwa tygodnie, maĹ‚o piĹ‚a, niewiele jadĹ‚a. SchudĹ‚a i o dziwo – jeszcze bardziej wypiÄ™kniaĹ‚a. Nie wychodziĹ‚a z domu nawet podczas alarmĂłw lotniczych, kiedy inni pospiesznie wpadali pod podĹ‚ogi, biegli na Ĺ‚eb na szyjÄ™ do schronu Wernera, co juĹź niedĹ‚ugo miaĹ‚ siÄ™ wznieść w niebo jak balon. Moja mama byĹ‚a jedynÄ… osobÄ…, ktĂłra rozmawiaĹ‚a z IzÄ… w tym czasie, czytaĹ‚y sobie na gĹ‚os romanse Kurtz-Mahlerowej, oglÄ…daĹ‚y fotki aktorĂłw i aktorek niemieckich, ssaĹ‚y cukierki i wcale, ale to wcale nie mĂłwiĹ‚y o przyszĹ‚oĹ›ci. PrzyszĹ‚ość dla przyszĹ‚ego umarĹ‚ego to tabu, temat draĹźliwy. Iza na pianinie graĹ‚a fragmenty KarnawaĹ‚u Schumanna. PrzymykajÄ…c powieki, obdarzone przez naturÄ™ nadzwyczaj dĹ‚ugimi rzÄ™sami, wyobraĹźaĹ‚a sobie Budapeszt, miasto, w ktĂłrym nigdy nie byĹ‚a. JeĹşdziĹ‚a powozem po szerokich ulicach, w biaĹ‚ej sukience. JadĹ‚a kasztany na Ĺ‚aweczce, a obok siedziaĹ‚ jej Jan, bardzo przystojny, bez munduru, ale za to w piÄ™knie skrojonym garniturze. Budapeszt poĹ›rĂłd dĹşwiÄ™kĂłw karnawaĹ‚u wydawaĹ‚ siÄ™ jej jak Ĺźadne inne miastem stwo-

rys. Marek Chaczyk

186

3JUB 9 JOEE


KOLEKTYW POSTNEOLINGWISTYCZNY IM. JADWIGI STANISZKIS

Maria Cyranowicz Gombrowicz Iwaszkiewicz Rymkiewicz Tatarkiewicz Karpowicz Mickiewicz Sieniewicz Szostakowicz Andruchowycz Cimoszewicz Sienkiewicz Balcerowicz Piesiewicz Cyrankiewicz Marcinkiewicz Onyszkiewicz Dancewicz Rodowicz Markiewicz Pasewicz Macierewicz Dunin-WÄ…sowicz Majsterkowicz

Thriller Mueller Pustułeczka pupa truchełko za strupa zastruga struga deszczu fanta smaga goryczne gogle liryczne kogle noszą mogle na magle połowiczne Lecz! Jagniątko cięrpiątko zabeczy nagniecione namiecione z wierszy sursum wierszątko kordonek tutaj chodzi płodzi dzidzi widzi şe śmierci śmierdzi trzonek Więc! Pach chwileczki puch nie pycha wieszcz szcza do beczki kapucha ogóreczki wymoczki śnione ciała antropomorfka wybrała status foczki

187

3JUB 9 JOEE


Papucie starszych panien Papuciek o najpiękniejszym pompońku, papuciek; o kształtku i kolorku wzorku nie pozwól mi za pomnieć, ani o paradygmatycznej papce frędzelków - które były niegdyś klatkami starszych panien - ani o splotku wełenki w odmendach fastryşki. Jakobson nie miał papućków, //unde malum?// papućki papuşki papilarne papu %₏% raport morze papu upupić, papuciek nie. moşe i niebo trafi, papuciek to dobro i papu. Papucia pomponik na lingwistycznej wy rusł posadzce, starsza panna podlewa go popod; popadły, podniosły papuciek. a pompon nie mniej; modli twój papuciek o stopy starszych panien daj nam Powyşszy! paralaksa do: Adam Zagajewski Syrakuzy [w: Anteny, Kraków 2005]

Samochód samochód samochodzi samochód samo chodzi samochód sam o! chodzi po chodniku pochodne chodzą pochopne a przecieş jest ulica! wykrzyknik ulicy liszaj peipera masło maca murzyna

***

do Szymborci

Stala siÄ™ stara. Stara siÄ™ Stala. Stara siÄ™, stara. Kolektyw Postneolingwistyczny im. Jadwigi Staniszkis

188

3JUB 9 JOEE


3JUB 9 JOEE


3JUB 9 JOEE


3JUB 9 JOEE


3JUB 9 JOEE


3JUB 9 JOEE


osmozy. Na obydwu piÄ™trach Vegi (wegetariaĹ„skim i wegaĹ„skim) do przygotowywania napojĂłw i potraw uĹźywamy wody ďŹ ltrowanej. Stopniowo wprowadzamy produkty nisko przetworzone (mÄ…ka razowa, ryĹź nieĹ‚uskany, peĹ‚ne ziarna pszenicy), nie stosujemy mroĹźonek, konserw (z nielicznymi wyjÄ…tkami, np. kukurydza, truskawki). Wszystkie potrawy przyrzÄ…dzane sÄ… tego samego dnia i gotowane tradycyjnymi metodami – nie uĹźywamy kuchenek mikrofalowych. Staramy siÄ™ odnowić tradycjÄ™ spoĹźywania takich produktĂłw, jak soczewica, ciecierzyca, soja, peĹ‚ne kasze. W niektĂłrych przypadkach stosujemy zasady kuchni makrobiotycznej, wprowadzamy nowe dodatki – jak np. glony (Kombu, Wa-kame). Zapraszamy nie tylko na zdrowe potrawy, lecz takĹźe na zajÄ™cia fakultatywne, prowadzone przez OĹ›rodek Edukacji Makrobiotycznej i poĹ›wiÄ™cone nauczaniu, m.in. podstaw medycyny chiĹ„skiej, przygotowywania deserĂłw i przetworĂłw bez uĹźycia cukru, gotowania zgodnie z zasadami makrobiotyki. ZajÄ™cia te odbywajÄ… siÄ™ w niektĂłre weekendy – informacje pojawiajÄ… siÄ™ z wyprzedzeniem na plakatach hallu Vegi. OtwierajÄ…c VegÄ™ wegaĹ„skÄ…, chcielibyĹ›my, aby byĹ‚ to kolejny krok na wytyczonej przed laty drodze zmierzajÄ…cej ku upowszechnianiu zdrowego i etycznego sposobu Ĺźycia.

Wrocła w, Ry n e k 2 7 a tel. 34 4 3 9 3 4

REKL AMA

JuĹź ponad 17 lat dziaĹ‚a pierwszy w Polsce bar wegetariaĹ„ski Vega. Na I piÄ™trze Vegi istnieje rĂłwnieĹź od siedmiu lat pionierski bar wegaĹ„ski. Podawane sÄ… tu wyĹ‚Ä…cznie potrawy wegaĹ„skie, czyli niemajÄ…ce w swoim skĹ‚adzie Ĺźadnych produktĂłw pochodzenia zwierzÄ™cego, nawet mleka, sera, jajek itp. – np. mleko krowie zastÄ™pujemy mlekiem sojowym. UĹźywamy warzyw z upraw ekologicznych – majÄ…cych atest Ekolandu. JesteĹ›my w posiadaniu profesjonalnego ďŹ ltra do oczyszczania wody (RO 400), dziaĹ‚ajÄ…cego na zasadzie odwrĂłconej

194

3JUB 9 JOEE


Trzeba krzyczeć głośniej ROZMOWA ZESPOŠU

Z KUBÄ„ WANDACHOWICZEM, COOL KIDS OF DEATH

Paweł Gzyl: Jeszcze przed wydaniem waszej debiutanckiej płyty w 2002 r. krytycy muzyczni nazwali was „zbawicielami polskiego rock and rolla�. Czuliście, şe macie taką misję do spełnienia?

GITARZYSTÄ„

K.W.: Nie mogę przecieş ich unikać! Robię z nimi interesy, ale póki nie zacznę myśleć kategoriami tych ludzi – wszystko jest w porządku. A to na razie mi nie grozi. Nie interesuje mnie tworzenie muzyki, której jedynym celem byłoby zbicie kasy.

Kuba Wandachowicz: Aleş skąd. Nie mieliśmy takich załoşeń. W pewnym momencie spotkało się po prostu kilku kolesi, którzy lubili tę samą muzykę i postanowili załoşyć zespół. Chcieliśmy grać i nic więcej. Okazało się jednak, şe nasza muzyka odwołuje się do klimatu nagrań, których słuchali w latach swej młodości dziennikarze muzyczni z „Gazety Wyborczej� czy „Przekroju� – punk rocka z przełomu lat 70. i 80. Zupełnie bezwiednie wyszliśmy naprzeciw tym sentymentom. Dziennikarze bez naszej pomocy napędzili koniunkturę, na której wypłynęliśmy.

P.G.: Na drugiej płycie twojego zespołu pojawił się raper Vienio. Czy to nie był chwyt marketingowy? K.W.: Moşna to było tak interpretować, ale tak naprawdę nasze intencje były zupełnie inne. Tekst utworu Hardkor, w którym zarymował Vienio, miał oddać klimat takiego fenomenu społecznego, jaki opisują programy typu Kryminalne gry czy Uwaga – sprawy w rodzaju tej głośnej afery z dziećmi w beczkach po kapuście. Ta dziedzina rzeczywistości jest niesłychanie nośna medialnie, więc stacje telewizyjne wykorzystują to do maksimum. Zwróć uwagę, jak mocno podkolorowane są te wszystkie straszne historie poprzez odpowiednią oprawę graficzną i dźwiękową. Z tych rzeczy zrobiono nowy medialny fenomen, nowy rodzaj widowiska telewizyjnego, który odpowiednio mebluje nasze głowy. O tym jest ten tekst. Podczas pisania automatycznie nasunął mi się pomysł zaproszenia do jego wykonania któregoś z polskich raperów, poniewaş oni rymują w swoich utworach o tych sprawach. Akurat w tym czasie poznaliśmy Vienia. Okazało się, şe to bardzo przystępny i miły koleś, który lubi naszą muzykę. Nie mieliśmy więc problemu z nakłonieniem go do współpracy. Nie wiem, moşe gdzieś w głębi duszy pomyślałem, şe jeśli Vienio pojawi się na płycie Cool Kids Of Death, to wtedy sprzeda się ona lepiej. Nikt tak do końca nie zna swoich motywacji...

P.G.: A dlaczego trzeba zbawiać polski rock and roll? Czy to znaczy, şe aş tak źle się w nim dzieje? K.W.: Nie ma w tej chwili w Polsce czegoś takiego, jak scena rockowa. Są jakieś niedobitki wykonawców, którzy debiutowali w latach 80., ale ich produkcje pachną naftaliną. Jedyną şywą subkulturą, która nie karmi się nostalgią, a ciągle się rozwija, jest hip-hop. Owszem, są artyści, którzy poruszają się w kręgu rocka i robią ciekawe rzeczy, jak choćby zespół Hey, ale to indywidualności, które nie tworzą şadnej sceny. P.G.: W jednym z wywiadów powiedziałeś, şe „elity polskiego show-biznesu to przypadkowa zbieranina wieśniaków�. K.W.: Przecieş to nie jest şadna tajemnica. Wystarczy wybrać się na jakąś środowiskową imprezę – z małymi wyjątkami, większość osób, które w niej uczestniczą, to cwaniacy, którym słoma wystaje z butów. Całe szczęście, mieszkamy w Šodzi i jesteśmy od tego wszystkiego z daleka.

P.G.: A dlaczego sprzedaliście własną piosenkę do telewizyjnej reklamy chipsów? Czy nie chodziło tylko o kasę? K.W.: Pierwszą płytę nagraliśmy na domowym sprzęcie – z jedną gitarą i podkładami z komputera. Kiedy odniosła sukces, musieliśmy nagle stać się zespołem z prawdziwego zdarzenia. Poniewaş byliśmy debiutantami, wytwórnia, która wydała nasz album, nie chciała pakować w nas większej kasy, bo było to ryzykowne. Stanęliśmy przed wyborem: albo sprzedać piosenkę do reklamy, a za zarobione w ten sposób pieniądze kupić sprzęt i ruszyć w trasę promować płytę, albo pozostać wiernym zasadom niezaleşności, olać propozycję firmy reklamowej i nie grać koncertów. Wybraliśmy to pierwsze. Dostaliśmy 8 tys. zł i wszystko przeznaczyliśmy na sprzęt. Co do grosza. A i tak nie mogliśmy kupić tego wszystkiego, co chcieliśmy. Na wzmacniacze musieliśmy poşyczyć od znajomych. Ale zaczęliśmy grać – i to było najwaşniejsze.

P.G.: Ale jak sam przyznajesz, bywacie na tego typu imprezach – ot, choćby na rozdaniu „Fryderyków�. K.W.: Musieliśmy się tam pokazać, poniewaş otrzymaliśmy jedną z nominacji. Poza tym, przyznam szczerze, şe dla kolesi, którzy wychowali się na łódzkim podwórku, występ na „Fryderykach� był czymś egzotycznym. Pojechaliśmy tam, poniewaş chcieliśmy zaspokoić własną ciekawość. Wcale nie mieliśmy zamiaru nikogo poznawać ani z kimś się skumplować. Czułem się tam jak zwiedzający ZOO. P.G.: Na pewno byli tam szefowie wytwórni, dla której nagrywacie.

195

3JUB 9 JOEE


P.G.: Z jednej strony, nawiązujecie do estetyki punkowego buntu, a z drugiej otwarcie mówicie, şe marzy się wam wielka popularność. Czy to moşliwe do pogodzenia?

Mittfocha, a nie Dezertera. Dla mnie liczy się indywidualizm w sztuce, a nie gnanie owczym pędem za wytycznymi jakiejś subkultury. Dlatego nie interesuje mnie ten punkowy etos niezaleşności. Choć kontrakt z BMG jest tak spisany, şe dostajemy za płyty bardzo mało kasy, to jednak dzięki temu, şe funkcjonujemy w katalogu międzynarodowego koncernu, nie ma problemów z kupieniem naszych wydawnictw. Nie śpiewamy do ściany.

K.W.: Myślę, şe jedno nie wyklucza drugiego. Gdybyśmy grali w Anglii, na pewno bylibyśmy lepiej odbierani niş w Polsce. U nas muzyka gitarowa nie jest w tej chwili modna. Polski rynek jest zbyt mały, aby duşą popularnością cieszyło się kilka odmiennych gatunków. Ale to wina mediów. Dziś wszyscy piszą o hip-hopie i nic nikogo więcej nie interesuje. Ale teraz juş nie zaleşy mi na popularności.

P.G.: Na ile płyt podpisaliście kontrakt? K.W.: Na pięć. Chyba. Šatwiej przychodzi mi przyswojenie jakiejś filozoficznej cegły niş pięciostronicowego kontraktu pełnego prawniczego bełkotu. Jak na razie, mimo şe mamy mały procent zysku ze sprzedaşy płyt, to więcej jest z tej współpracy poşytku niş szkód.

P.G.: Przy okazji wydania pierwszej płyty pisałeś jednak w rozprowadzanym w mediach manifeście, şe chciałbyś, abyście „byli niewyobraşalnie sławni�.

P.G.: W polskim rocku ciągle funkcjonuje konieczność szczerości i autentyzmu wypowiedzi. A wy wyraźnie traktujecie punkowy wizerunek jako pewną pozę.

K.W.: To była autoironia. A ludzie ją kupili. Tak naprawdę to chcemy tylko nagrywać i koncertować, czerpiąc z tego jak największą przyjemność.

K.W.: W kulturze popularnej granica między autentycznością a kreacją jest płynna. Rock and roll to nie polityka. Pozerstwo, ironia, kpina, blichtr są wpisane w jego kontekst od początków istnienia. I dlatego manipulowanie własnym wizerunkiem jest ogromnie waşne w kulturze popularnej. Na publiczny obraz danego zespołu składa się przecieş nie tylko muzyka, ale równieş teksty, wygląd jego członków, prezentacja sceniczna, teledyski, okładki płyt... Rock ma być artystyczną zabawą, a nie medium do przekazywania jakiejś ideologii – punkowej, hipisowskiej czy jakiejkolwiek innej.

P.G.: Podczas koncertu Punkowej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Krakowie zostaliście obrzuceni przez widzów gradem butelek. Co się stało? K.W.: Punkowa publiczność jest bardzo ortodoksyjna. Akceptuje tylko tych, którzy grają i wyglądają według obowiązującego na tej scenie schematu. A my nie mamy ani irokezów, ani skórzanych kurtek, ani glanów. Z punkami jest tak: albo się jest zespołem, który gra na skłotach i pije najtańsze wino, albo się dla nich nie istnieje. Nie liczy się to, co robisz, ani nawet to, kim jesteś, ale to, czy wyglądasz i grasz zgodnie z zasadami panującymi w środowisku.

P.G.: Czego jest w takim razie więcej w waszym wizerunku medialnym – pozy czy autentyzmu?

P.G.: Na punkowej scenie obowiÄ…zuje niemal restrykcyjnie przestrzegany etos niezaleĹźnoĹ›ci. Skoro robisz punk – musisz nagrywać dla niezaleĹźnej ďŹ rmy. Wasze pĹ‚yty wydaje tymczasem miÄ™dzynarodowy koncern BMG. Dlatego jesteĹ›cie postrzegani przez punkĂłw jako nieautentyczni w tym, co robicie.

K.W.: Nie da się tego tak łatwo oddzielić. W naszym przypadku ironia jest sposobem bycia. A zatem jest pozą, ale autentyczną. Jako adept filozofii wyznaję pogląd, şe nie ma sensu szukać autentyczności – pierwszej, toşsamej i stałej zasady zasad.

K.W.: Nigdy nie interesowała mnie punkowa ideologia, tylko muzyka. Kiedy byłem mały, to słuchałem Klausa

Cool Kids of Death, fot. z archiwum zespołu

P.G.: W jednym z utworów z pierwszej płyty śpiewacie, şe „oryginały nie istnieją�.

196

3JUB 9 JOEE


stępować, i dzielę się tymi wątpliwościami ze swoimi słuchaczami czy czytelnikami. A oni sami juş decydują, co o tym myśleć.

K.W.: To popularne hasło postmodernistyczne, w którym zawarta jest waşna treść. Kultura popularna weszła w fazę recyklingu – przetwarza to, co legło u jej podstaw. I moşna to umiejętnie wykorzystywać – czerpiąc z dawnych wzorów, przemycać cząstkę samego siebie. Próby bycia oryginalnym są dziś z góry skazane na przegraną i trącą dziecinną naiwnością. ŝywiołem sztuki jest gra. Mimo şe jej przedmiotem mogą być sprawy z pozoru śmiertelnie powaşne, to jednak kontekst kultury popularnej ma je tej cięşkości pozbawić.

P.G.: Szybko staliście się postrzegani przez media jako reprezentanci generacji dzisiejszych dwudziestolatków. Odpowiada wam to? K.W.: Jeśli ktoś ma trochę oleju w głowie, to dostrzeşe, iş z naszych wypowiedzi i tekstów wynika, şe tak naprawdę nie ma şadnej generacji dwudziestolatków. Po 1989 r. otrzymaliśmy wolność wyboru. Ale ta wolność jest iluzoryczna. Ona nas rozpuszcza. Nie wygenerowaliśmy z siebie şadnej utopii, którą chciałoby się z uporem realizować. A więc skoro nie ma utopii – nie ma generacji. Chciałem swoim artykułem wskazać pewną, zawsze obecną pustkę, z którą musi skonfrontować się kaşdy człowiek wkraczający w dorosłość. To jest ten rodzaj „niczego�, pewnego stale obecnego „bezkształtu�, z którego dopiero lepi się myśli, rzeczy i idee. Obecne pokolenie zapomniało, şe musi się jakoś do tej pustki odnieść, więc tylko wrzuca w ten otwór wszystko to, co przyniósł wolny rynek: batoniki, wafelki, telefony komórkowe... Ale to zdecydowanie za mało, şeby nakarmić tego „potwora�. Tak naprawdę nie ma şadnej generacji, więc nie moşe być mowy o jej przedstawicielach. Jesteśmy przedstawicielami „niczego�.

P.G.: Te manipulacje waszym wizerunkiem medialnym chyba nie zawsze idą we właściwym kierunku. Zabiegi promocyjne BMG sprawiają, şe pojawiacie się w takich pismach, jak „Dziewczyna�, „Twist�, „Bravo� czy „Popcorn�. Jeśli się na coś takiego zgadzacie, to nie moşecie mieć potem pretensji do punków, şe uwaşają was za nieautentycznych. K.W.: „Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą�. Ja tych gazet nie czytam, więc nawet nie wiem, şe my się w nich pojawiamy. Tak działa machina promocyjna duşej wytwórni. Nie moşna na podstawie jej działań oceniać zespołu. Przecieş najwaşniejsze są teksty i muzyka. Są wykonawcy, których głównym celem jest trafienie na łamy pism, o których wspomniałeś, ale są teş tacy, dla których najwaşniejsza jest twórczość, a to, czy znajdą się w kolorowych magazynach – czymś nieistotnym. Poza tym te zarzuty o nieautentyczność tak naprawdę mnie nie interesują. Wydaje mi się, şe operujemy w trochę innych rejestrach, gdzie ta antyteza autentyczne–nieautentyczne traci na sile. Takie są przynajmniej moje aspiracje.

P.G.: Znany krytyk muzyczny i literacki, Paweł Dunin-Wąsowicz, powiedział kiedyś, şe postanowiliście załoşyć zespół, poniewaş nie udało wam się zrobić karier w wyuczonych zawodach.

P.G.: A jeĹźeli komuĹ› zaleĹźy na tym, aby traďŹ Ä‡ do „Gazety Wyborczejâ€?, to jest w porzÄ…dku?

K.W.: Skończyłem filozofię i teoretycznie mógłbym próbować zostać na uczelni. System uniwersytecki w Polsce jest jednak wyjątkowo kulawy. To, şe ktoś zostaje doktorantem, wcale nie znaczy, şe jest najlepszy z całej grupy studentów. O awansie naukowym decydują przede wszystkim koneksje. Gdybym się postarał, mógłbym zostać na uczelni. Ale stwierdziłem, şe wykładanie filozofii nie bardzo by mi odpowiadało. Wybrałem więc muzykę – i był to bardzo świadomy wybór. Podobnie zrobili pozostali koledzy z zespołu.

K.W.: Masz nas na myśli? P.G.: Tak. Złośliwi nazywali was w pewnym momencie „dodatkiem do Gazety Wyborczej�. K.W.: Rzeczywiście – moşe trochę za daleko to poszło. Wielu dziennikarzy pisało o nas, realizując swoją wizję zbuntowanego zespołu. Dostaliśmy etykietkę młodych gniewnych i nasz sprzeciw wobec otaczającej rzeczywistości stał się swego rodzaju hasłem reklamowym. Z niektórych tekstów poświęconych Cool Kids Of Death wyłaniał się obraz zespołu jako dzieciaków z dobrych domów, harcerzyków, którzy w gazetce szkolnej publikują wywrotowe teksty. Po przeczytaniu takiego artykułu ktoś inteligentniejszy od razu traktował nas z pobłaşaniem. Trudno jednak powiedzieć, czy w ogólnym bilansie „Gazeta Wyborcza� zrobiła nam krzywdę czy przysługę. Nie wiem, czy dzięki niej sprzedaliśmy więcej płyt czy nie. Tego nie da się zmierzyć.

P.G.: W waszych tekstach Šódź jawi się jako „martwe miasto�. W jakim stopniu wpływa ono na waszą twórczość? K.W.: W bardzo duşym. Zarówno krajobraz – ulice, osiedla, fabryki, jak i ludzie – tamtejsi muzycy, tworzący głównie elektroniczną lub industrialną muzykę. Wiem, şe nigdy się z Šodzi nie wyprowadzę. P.G.: W jednym z wywiadów powiedzieliście, şe waszymi idolami są Lord Vader z Gwiezdnych wojen, Indiana Jones i Spiderman. Czy to nie infantylne?

P.G.: Czy twój głośny tekst Generacja Nic, opublikowany dwa lata temu w „Gazecie Wyborczej�, teş był elementem promocji zespołu?

K.W.: Nie, bo to prawda. Wychowaliśmy się na komiksach i filmach akcji. Dzisiaj rozmawiamy ze sobą językiem, jakim posługują się ich bohaterowie. W Polsce pokutuje przekonanie, şe komiksy i kino przekazują treści infantylne. A to nieprawda – to jest po prostu inny język, za pomocą którego moşna przekazywać kaşde treści.

K.W.: Ten artykuł, podobnie jak wszystko, co robimy w grupie, wynika z prostej przyczyny: chcemy coś opowiedzieć, przedstawić nasz punkt widzenia, skonfrontować go z tak zwaną obiegową opinią. Dzielimy się z innymi naszym punktem widzenia. To wszystko. Nie chcemy manipulować ludźmi, aby oni zaczęli myśleć w ten czy inny sposób. Mam straszną awersję do tych, którzy mają receptę na to, jak şyć, i starają się zmusić innych do jej realizacji. Ja nie wiem, jak powinno się po-

P.G.: A czy to przypadkiem nie znaczy, şe boicie się dorosłości? K.W.: Zaleşy, co rozumiesz przez dorosłość. Nie boję się odpowiedzialności i şycia na własny rachunek. Moşna

197

3JUB 9 JOEE


K.W.: Miałem na myśli teksty z pierwszej płyty, które miały być czytelnymi komunikatami czy nawet manifestami. Potem zmieniliśmy front. Teksty z drugiej płyty są pełne ironii i miałem nadzieję, şe będzie ona czytelna. Teraz widzę, şe się przeliczyłem.

być fanem Myszki Miki i dobrym ojcem. To się nie wyklucza. Chcę załoşyć normalną rodzinę. P.G.: W waszych tekstach jest mnóstwo negacji i agresji. Skąd ona się bierze? K.W.: Z obserwacji tego, co się wokół nas dzieje. Poniewaş nie mamy moşliwości zmiany sytuacji, nasza bezsilność znajduje ujście w bezceremonialnej manifestacji sprzeciwu. Jeśli się jest na marginesie, to trzeba krzyczeć o wiele głośniej, şeby być zauwaşonym.

P.G.: Dlaczego uĹźywacie tylu wulgaryzmĂłw?

P.G.: Jak nihilistyczna postawa z tekstów piosenek przekłada się na wasze şycie codzienne?

P.G.: Brakuje mi w waszych tekstach wskazania na jakiekolwiek pozytywne wartości. Czy moşna swoje şycie budować na permanentnej negacji?

K.W.: Poniewaş wulgaryzmy mają w sobie ogromny ładunek emocjonalny. Jednym takim słowem moşna bardzo duşo wyrazić.

K.W.: No cóş, jesteĹ›my normalnymi ludĹşmi. Nie mieszkamy w skĹ‚otach, nie rzucamy siÄ™ na nikogo z pięściami, nie zamierzamy popeĹ‚niać samobĂłjstw... Znam z historii sztuki wiele takich przykĹ‚adĂłw, kiedy ktoĹ› byĹ‚ nihilistÄ… w twĂłrczoĹ›ci, a caĹ‚kiem zwyczajnym czĹ‚owiekiem w Ĺźyciu prywatnym.

K.W.: Oczywiście, şe dostrzegamy pozytywne wartości. Najwaşniejszą z nich jest wolność buntu pojmowanego nie społecznie, ale artystycznie. No i miłość... P.G.: To dlaczego śpiewacie, şe „wszystkie dziewczyny są złe�, i pokazujecie, şe miłość zazwyczaj przeradza się w nienawiść?

P.G.: Utrzymujecie się z muzyki? K.W.: Nie do końca. Ja piszę felietony, Krzysiek, nasz wokalista, rysuje komiksy, Marcin jest didşejem, a Wojtek mieszka z rodzicami, którzy go wspomagają.

K.W.: Bo miłość to trudne uczucie. Czasem rodzi wiele cierpienia. Ludzie starają się udawać, şe miłość to tylko sielanka, a wcale tak nie jest. I my im o tym przypominamy.

P.G.: Czyli nie widać buntu w waszym prywatnym şyciu...

P.G.: Czy wers „Ciągle nie wierzę w nic� z piosenki Dwadzieścia kilka lat to wyznanie atezimu?

K.W.: Bo nasze teksty są nihilistyczne, ale trzeba je brać w nawias. A niektóre osoby nie potrafią tego zrobić...

K.W.: Jestem ateistą. Nie wierzę w Boga. Wiara w Boga niebezpiecznie ograniczyłaby moją ciekawość świata. W świecie ludzi wierzących wszystko juş wiadomo, jest ścisła hierarchia. Uwaşam, şe mamy tylko jedno şycie, tu i teraz, i musimy zrobić wszystko, şeby je przeşyć maksymalnie intensywnie.

P.G.: Ale przecieş sam mówiłeś w jednym z wywiadów, şe wasze teksty „trzeba traktować dosłownie�. Chodziło o utwór Butelki z benzyną i kamienie, w którym nawołujecie wręcz do ulicznych zadym.

Cool Kids of Death, fot. z archiwum zespołu

Rozmawiał Paweł Gzyl

198

3JUB 9 JOEE


Nowe horyzonty miasta ROZMOWA

Z ROMANEM GUTKIEM, SZEFEM FIRMY DYSTRYBUCYJNEJ GUTEK FILM ORAZ POMYSĹ ODAWCÄ„ I TWĂ“RCÄ„ FESTIWALU FILMOWEGO ERA NOWE HORYZONTY

Jak było w Cieszynie

RB: Czy uwaĹźa pan festiwal za sukces?

Lipiec 2005, centrum festiwalowe, Cieszyn Rozmawiają Anna Cygańczyk i Michał Bieniek

R.G.: Gdy coś się robi, coś się proponuje i ludzie przyjeşdşają, to jest to fantastyczne. Festiwal to prywatne przedsięwzięcie. Nie moşna go porównywać chociaşby z Camerimage, który jest absolutnie najlepszym i najwaşniejszym festiwalem w Polsce, festiwalem specjalistycznym, na który przyjeşdşają zaproszeni goście. My robimy zupełnie coś innego, nie chcemy mieć tu gwiazd. Naszymi „gwiazdami� są tacy twórcy, jak na przykład Aristakisjan, który odwiedził nas w zeszłym roku. Oczywiście chętnie widziałbym tutaj Jarmuscha czy Lyncha. Chciałbym zapraszać więcej ludzi. Ale na razie nas po prostu nie stać.

Rita Baum: Skąd wybór [dotychczasowego] miejsca? Małe miasteczko na uboczu, Cieszyn, wcześniej Sanok... Roman Gutek: Zupełnie świadomie zdecydowałem, şe pierwsza edycja odbędzie się w Sanoku – na końcu świata. Następnie zdecydowałem o przeniesieniu festiwalu, poniewaş infrastruktura w Sanoku była şadna, największe kino miało 350 miejsc, drugie się rozsypywało, był jeszcze dom kultury i şadnych szans na rozwój. Ludzie nie mieścili nam się w kinach. Dlatego przenieśliśmy się tutaj – to teş świadomie, bo chcę, by ludzie rzeczywiście jechali tutaj ileś tam kilometrów, şeby podejmowali świadomą decyzję o wyprawie. To nie jest to samo, co wypaść na chwilę z Warszawy do Kazimierza, zobaczyć koguta na rynku... Nie chcę, broń Boşe, pić do tamtego festiwalu. Im więcej imprez, tym lepiej dla kina. My nie konkurujemy, nie odbieramy sobie publiczności – to jest najwaşniejsze. Nie brakuje nam widzów, wprost przeciwnie. Karnety sprzedaliśmy juş dwa miesiące temu. Gdyby festiwal nie był organizowany w wakacje, z pewnością sprzedalibyśmy ich więcej. Ale robimy to świadomie – w wakacje i w małej miejscowości, poniewaş chcemy, by ludzie przyjechali tu i şyli kinem. By zapomnieli o szkole i o pracy i by byli razem. W Warszawie byłoby nam oczywiście duşo łatwiej zrobić taki festiwal. Musimy przecieş w te obiekty inwestować pieniądze. Na przykład w teatrze po czeskiej stronie musieliśmy zainstalować kabinę projekcyjną, postawić ekran, wynająć cały sprzęt. Pozmienialiśmy ekrany w Teatrze Mickiewicza i w kinie Piast. Cały czas inwestujemy. W Warszawie moglibyśmy zrobić festiwal po prostu w kinach. Sami zresztą prowadzimy kino Muranów. Ale byłby to juş zupełnie inny festiwal, nie byłoby tej atmosfery.

RB: A formuĹ‚a festiwalu, rodzaj prezentowanego kina? Czy nie byĹ‚o ryzykowne pokazywanie kina trudnego w odbiorze, posĹ‚ugujÄ…cego siÄ™ jÄ™zykiem odmiennym od tego, do ktĂłrego przywyka w multipleksach publiczność? SkÄ…d czerpaĹ‚ pan pewność – mĂłwiÄ™ o pierwszej edycji – Ĺźe ludzie przyjadÄ…, Ĺźe bÄ™dÄ… chcieli siÄ™ z tym kinem zmierzyć? R.G.: Tego rodzaju ryzyko podejmujÄ™ wĹ‚aĹ›ciwie przez caĹ‚y czas. ZaczynaĹ‚em przygodÄ™ z kinem bardzo dawno. Warszawski Festiwal Filmowy to teĹź moje dziecko. WymyĹ›liĹ‚em tÄ™ imprezÄ™ w 1985 roku. Nie mogliĹ›my wtedy jeszcze swobodnie wyjeĹźdĹźać, dziaĹ‚aĹ‚a cenzura, nie mieliĹ›my Ĺźadnych sponsorĂłw. RobiliĹ›my to zupeĹ‚nie poza systemem. MyĹ›lÄ™ sobie, Ĺźe wszÄ™dzie sÄ… ludzie, ktĂłrzy chcÄ… oglÄ…dać dobre kino. PodróşujÄ™ i widzÄ™ takich jak u nas mĹ‚odych ludzi w Wenecji, w Rotterdamie. W Cannes poznaĹ‚em mĹ‚odego czĹ‚owieka, ktĂłry dostaĹ‚ karnet na tamtejszy festiwal dziÄ™ki konkursowi organizowanemu przez francuskie Ministerstwo OĹ›wiaty. Na caĹ‚ym Ĺ›wiecie jest wiele imprez, na ktĂłre przyjeĹźdĹźajÄ… zainteresowani kinem mĹ‚odzi ludzie. Ilya Krzanowski powiedziaĹ‚ w tym roku w Cieszynie, Ĺźe ostatnio takÄ… publiczność, tak inteligentne twarze widziaĹ‚ rok temu na festiwalu w Buenos Aires. MoĹźe wiÄ™c cieszyĹ„ska publiczność jest wyjÄ…tkowa nawet na tym tle – to jest przecieĹź festiwal dla ludzi. Nie chcemy robić festiwalu dla branĹźy, festiwalu gwiazd i czerwonych dywanĂłw. Jestem przekonany, Ĺźe wszÄ™dzie sÄ… ludzie, ktĂłrzy sĹ‚uchajÄ… wyrafinowanej muzyki i tacy, ktĂłrzy zadowalajÄ… siÄ™ bardziej popularnymi rzeczami, jedni czytajÄ… science fiction, jeszcze inni romansidĹ‚a, niektĂłrzy natomiast SzymborskÄ…. Podobnie jest z filmem. SÄ… ludzie, dla ktĂłrych kino jest waĹźne, ktĂłrzy chcÄ… sobie poszerzać horyzonty o to inne kino, trudniejsze.

RB: Atmosfera festiwalu jest rzeczywiście niepowtarzalna... R.G.: Waşni są ludzie. Myślę, şe uczestnicy festiwalu czują, şe jest to impreza dla nich, şe dbamy o nich, myślimy. Stałym elementem jest choćby to, şe co roku otwieram festiwal razem z moim synem, Kubą, şe nie zakładam garnituru, şe nie robimy z tego pompy. Jest teş klub festiwalowy. Nie wszyscy przecieş oglądają po pięć filmów dziennie. Niektórzy chcą zobaczyć jeden, dwa, a potem potańczyć, posłuchać muzyki. Ludzie się spotykają, poznają, wymieniają opiniami, rodzą się znajomości. W duşym mieście na pewno nie udałoby się tego osiągnąć.

RB: Moşna więc mówić o edukacyjnym wymiarze festiwalu?

199

3JUB 9 JOEE


RB: Czyli wybór publiczności jest wiąşący?

R.G.: Część festiwalu, jak choćby retrospektywy, publikacje, to oczywiście swego rodzaju działanie edukacyjne. Oprócz tego prowadzimy zajęcia dla dzieciaków i młodzieşy w Muranowie w Warszawie. Mamy kilka tysięcy dzieci. Nie jest oczywiście łatwo o kopie. Cały czas kupujemy filmy – niedawno nabyliśmy filmy Bergmana. Chcemy załoşyć klub filmowy, wydawać na DVD filmy „nowohoryzontowe�, spośród których, jak dotąd, sporo nie wyszło. Widzimy więc rzeczy szeroko: chcemy, by nasze filmy jeździły po Polsce, by publiczność miała równieş szansę zapoznawać się z klasyką.

R.G.: Tak. Choć czasami pewne czynniki mogÄ… uniemoĹźliwić nam dystrybuowanie ktĂłregoĹ› spoĹ›rĂłd filmĂłw. KtoĹ› moĹźe, dajmy na to, zaşądać zbyt wygĂłrowanej kwoty za prawa. Musimy wtedy zrezygnować i wziąć film taĹ„szy, co nie znaczy, Ĺźe sĹ‚abszy. RB: W jaki sposĂłb konstruujecie paĹ„stwo repertuar festiwalu? R.G.: Podróşujemy. JesteĹ›my na duĹźych i maĹ‚ych festiwalach. Trzy osoby: Joanna Ĺ apiĹ„ska, Jakub DuszyĹ„ski i ja jeĹşdzimy wĹ‚aĹ›ciwie na wiÄ™kszość festiwali, dzielimy siÄ™, bo niektĂłre nakĹ‚adajÄ… siÄ™ na siebie. Pod koniec sierpnia lecÄ™ do Wenecji, Jakub natomiast do Toronto. Joasia do Korei. Nowe Horyzonty powstaĹ‚y wĹ‚aĹ›nie dziÄ™ki tym naszym podróşom. WiedzieliĹ›my, Ĺźe moĹźemy wprowadzić piÄ™tnaĹ›cie, osiemnaĹ›cie obejrzanych filmĂłw i Ĺźal nam byĹ‚o pozostaĹ‚ych osiemdziesiÄ™ciu czy stu fajnych, ciekawych filmĂłw, dla ktĂłrych nie byĹ‚o juĹź miejsca. PomyĹ›leliĹ›my wiÄ™c: zrĂłbmy festiwal. ZatoczyĹ‚em w Ĺźyciu koĹ‚o – zaczÄ…Ĺ‚em od przeglÄ…du festiwali, miaĹ‚em takÄ… przygodÄ™ z kinem jeszcze na studiach, a później staĹ‚o siÄ™ to mojÄ… pracÄ…. Mam tu na myĹ›li festiwal warszawski. Teraz do tego wracam, bo sama dystrybucja to juĹź trochÄ™ rutyna. Mam kilka osĂłb w firmie, ktĂłre doskonale sobie radzÄ….

RB: Festiwal powstał więc z pasji. Jak to się sprawdza w połączeniu z jego medialnością? R.G.: Powstał z pasji, ale myślę teş, şe z otwartości na ludzi i z ciekawości ludzi. Z przyglądania się ludziom. Nie byłoby problemem dla nas zrobienie konkursu, w którym pojawiłyby się same największe nazwiska kina, mielibyśmy komplet na kaşdym pokazie. Ale chcę, by było trudno. Kino, podobnie jak sztuka współczesna, moşe docierać głębiej, mocniej, choć oczywiście to czasem bolesne. To ogromna radość, gdy zamiast oczekiwanych przeze mnie 30–50 osób, widzę na projekcji eksperymentalnych realizacji Gabora Body jakieś 200 osób. Ludzie siedzą na eksperymentach, na krótkich metraşach, 200 osób było na filmie Meredith Monk, w zeszłym roku publiczność oglądała Tarra. Jednocześnie wiem teş, şe jest jeszcze bardzo duşo do zrobienia. Cały czas przyglądamy się temu, co dzieje się wokół festiwalu. Przyglądamy się publiczności. Być moşe rzeczywiście, jak postulują niektórzy, naleşałoby zmniejszyć liczbę festiwalowych tytułów. Chociaş z drugiej strony – kaşdy przecieş przywozi tutaj swój festiwal, układa swoje ścieşki. Jedni chcą oglądać to, inni tamto. Niektórzy uwaşają, şe konkurs jest zbyt radykalny i oglądają Panoramę, inni chodzą wyłącznie na Fassbindera. Dajemy więc publiczności wybór. Ale słyszę teş głosy, şe niektórzy czują się sfrustrowani, przytłoczeni ilością filmów. Tak do końca tego nie rozumiem... Kaşdy z większych festiwali na świecie pokazuje duşo filmów. Mamy tu ludzi, operatorów, sprzęt. To powoduje, şe po prostu musi być pięć seansów dziennie – ci ludzie są tu w pracy, trzeba ich najzwyczajniej w świecie opłacić. Pojawiają się teş zarzuty, şe festiwal zbytnio się rozrasta, şe publiczność się psuje. A my w tym roku sprzedaliśmy jedynie tysiąc karnetów. Oczywiście na pewno jest jakaś grupa osób, które przyjechały z powodu szumu medialnego wokół festiwalu. Ale ten szum jest efektem naszej umowy z Erą, która stawia nam pewne wymagania w tym zakresie. Nie promujemy festiwalu po to, by nie oglądając się na konsekwencje, sprowadzić tu jak najwięcej osób. Bez promocji w mediach nasz budşet byłby po prostu skromniejszy.

RB: Czym sÄ… nowe horyzonty w kinie, czym jest ďŹ lm „nowohoryzontowyâ€?? R.G.: Dla mnie takim wzorcem jest film Tarnation. Szukamy tego, co moĹźe nas zaskoczyć, co wyda siÄ™ „walniÄ™ciem po bebechachâ€?, jak choćby Wielka ekstaza... czy Proces. Jak juĹź mĂłwiĹ‚em, traktujÄ™ kino jak sztukÄ™ współczesnÄ…. NajbliĹźsi sÄ… mi twĂłrcy bardzo indywidualni, ktĂłrzy opowiadajÄ… to, co im leĹźy na sercu. Wydaje mi siÄ™, Ĺźe wyczuwam, kto robi filmy dlatego, Ĺźe myĹ›li o kasie, a kto z rzeczywistej potrzeby. RB: A co z zarzutami wobec niektĂłrych spoĹ›rĂłd konkursowych propozycji, oskarĹźeniami o zbytni radykalizm, brutalność, obscenÄ™ czy pornograďŹ Ä™? R.G.: JeĹ›li widzÄ™ czĹ‚owieka, ktĂłry opowiada o tym, ile pracy wĹ‚oĹźyĹ‚ w swĂłj film, w przygotowanie, kim siÄ™ inspirowaĹ‚, to wiem, Ĺźe ten czĹ‚owiek nie kĹ‚amie, Ĺźe nie robi swojego kina po to, by szokować, ale by opowiedzieć o tym, co jest dla niego waĹźne. SÄ… oczywiĹ›cie w programie filmy, o ktĂłrych niektĂłrzy uczestnicy pisali, Ĺźe powinniĹ›my je jakoĹ› specjalnie oznakować. Ĺťe sÄ… brutalne. Ale nie chcemy tego robić. Drukujemy przecieĹź teksty. Jest gazeta festiwalowa. Ludzie mogÄ… to czytać i dowiadywać siÄ™ na temat danego filmu. Rozumiem, Ĺźe sÄ… ludzie, ktĂłrzy kupujÄ… bilet dlatego, Ĺźe spodobaĹ‚ im siÄ™ tytuĹ‚, ktĂłrzy nie czytajÄ… tekstĂłw, omĂłwieĹ„. Pewna dziewczyna pisaĹ‚a do mnie, Ĺźe nie mogĹ‚a siÄ™ pozbierać po zeszĹ‚orocznym filmie Nowe Ĺźycie. Inna z kolei pisaĹ‚a o koĹ„cowej scenie Twenty nine palms, Ĺźe byĹ‚ to dla niej wstrzÄ…s. UwaĹźaĹ‚a, Ĺźe ja ponoszÄ™ za to odpowiedzialność. Nie wiem, co mĂłgĹ‚bym w zwiÄ…zku z tym zrobić... MoĹźe sprzedawać karnety ludziom powyĹźej osiemnastego roku Ĺźycia? Z tym Ĺźe dojdzie wtedy do absurdu, bo wystarczy przecieĹź wĹ‚Ä…czyć telewizjÄ™ i widzi siÄ™ bardziej brutalne rzeczy. Podobnie internet, gdzie pornografia jest powszechnie dostÄ™pna. Dlatego wydaje mi siÄ™, Ĺźe w dzisiejszym Ĺ›wiecie pokazywanie, Ĺźe wszystko jest piÄ™kne i kolorowe, nie ma sensu. Poza tym jestem przekonany, Ĺźe jakieĹ› dziewięćdziesiÄ…t procent ludzi przyjeĹźdĹźa na ten festiwal Ĺ›wiadomie, Ĺźe

RB: Czy spodziewa siÄ™ pan, Ĺźe w przyszĹ‚oĹ›ci bÄ™dzie moĹźna w polskich kinach zobaczyć wiÄ™kszÄ…, niĹź to miaĹ‚o do tej pory miejsce, liczbÄ™ ďŹ lmĂłw konkursowych? R.G.: W tym roku bÄ™dzie to prawdopodobnie siedem filmĂłw. Rzecz uzaleĹźniona jest oczywiĹ›cie od pieniÄ™dzy: telewizje kupujÄ… niewiele, rynek DVD jest Ĺźadnym rynkiem. Musimy pĹ‚acić za kopie. NiezaleĹźnie od tego, czy jest to Batman, czy Wielka ekstaza Roberta Carmichaela, metr taĹ›my kosztuje tyle samo, napisy tyle samo, przewiezienie tyle samo. Nie robimy przecieĹź stu pięćdziesiÄ™ciu czy dwustu kopii, ale dwie lub trzy, a mimo to mamy w plecy. Staramy siÄ™, by pięć do siedmiu filmĂłw konkursowych byĹ‚o dystrybuowanych, by byĹ‚a to swego rodzaju nagroda publicznoĹ›ci.

200

3JUB 9 JOEE


cenni ludzie. Festiwal nie jest przedsięwzięciem, które moşna zorganizować w ten sposób, şe dam ogłoszenie „Zatrudnię ludzi, którzy pracowali przy festiwalu. Proszę składać aplikacje� i wybiorę najlepsze według mnie czy najfajniejsze. Właśnie nie. Jeśli ktoś pozna specyfikę tego przedsięwzięcia, to jest wręcz bezcenny. Monika to samo. Ona wręcz zrezygnowała z innej pracy, załoşyła teraz rodzinę. Wie pan, stanąłem wcześniej przed takim problemem, şe nie miałem jej za co zapłacić... Proszę mi wierzyć, şe ja się zastanawiałem, czy w ogóle robić kolejną edycję festiwalu. Na to trzeba mieć czas. A trzy czwarte naszego czasu to było szukanie pieniędzy, wypełnianie aplikacji, jeşdşenie do Cieszyna, myślenie o autobusach, o wentylacji, o projektorach. I znowu – robią to ci sami ludzie. Stąd się bierze stres, zmęczenie przed festiwalem. Jednocześnie hotelarze w Cieszynie şądali od nas zapłaty przed festiwalem. Wtedy kiedy jest nam najtrudniej. Bo skurczybyki – juş nie powiem gorzej – wiedzą, şe sprzedadzą te miejsca komu innemu, jeśli im nie zapłacę. Rozmawiam z burmistrzem, a tu z kolei dzwoni drukarnia: „Panie Romanie, papier musimy kupić, proszę kasę, bo nie wydrukujemy�. Dlatego katalog jest na ostatni moment. To nie jest tak, şe my go nie moşemy przygotować wcześniej, ale po prostu drukarz nie dostał kasy, bo musimy akurat zapłacić za hotele. Robi się zamknięte koło. Bez większej kasy tego festiwalu nie dało się po prostu dalej robić. A jednocześnie muszę mieć pewien komfort. Chcę się skupiać na programie, myśleć o programie. I tak festiwal był w dogodnej sytuacji, bo siedział, jak pasoşyt, na firmie, na Gutek Film. A jednocześnie w kinach jest teraz bryndza. Ludzie nie chodzą do kin. Wenders gromadzi półtora tysiąca ludzi, nie wiem ile Dziecko zebrało. Aş się boję. Ten festiwal ma liczbę filmów porównywalną do festiwali, które się odbywają w stolicach europejskich, czyli np. Londyn – zaczął się teraz, dziewiętnastego. On, jeśli pan spojrzy na program, ma połowę filmów, które juş były w Cieszynie. To tyle jeśli chodzi o aktualność, rangę filmów wziętych z innych festiwali (mówię o festiwalach przeglądowych, nie porównuję się z Cannes, z Berlinem czy Wenecją, zresztą nie śmiem się porównywać). Londyn teş pokazuje ok. 130 czy 150 filmów, a budşet ma jednak dziesięciokrotnie czy dwudziestokrotnie (czy moşe jeszcze bardziej) większy. A jeszcze wracając: burmistrz od samego początku, odkąd przyszliśmy do Cieszyna, wiedział doskonale, jakie są nasze potrzeby. Ja oczywiście nie waliłem ręką w stół, nie mam takiej natury, nie stawiałem şadnych warunków, bo stwierdziłem, şe chcę pokazać po prostu, co moşemy zrobić, czym moşe być ten festiwal. Trzeba było przez kilka edycji z pokorą czekać. Jednocześnie cały czas rozmawialiśmy. Teraz, przed tym festiwalem, odbyła się bardzo powaşna rozmowa z burmistrzem o tym, gdzie jesteśmy. Bo, wie pan, jednocześnie mamy kredyt i musimy go spłacić, a musieliśmy zmniejszyć ilość karnetów, bo nie mieliśmy w tym roku kina Era. Wpływy są więc mniejsze. Pieniądze z miasta to było 1,2 procenta na całość. Rozmawiałem cały czas z burmistrzami o tym, czego potrzebujemy. Oni – şe OK, zrobimy remont kina. Ale ten remont miał ruszyć w tym roku w sierpniu. Nie widać tego remontu. Jeszcze wcześniej umówiłem się z burmistrzem Cieszyna, zaraz po festiwalu, pierwszego sierpnia, na bardzo powaşną rozmowę, podczas której powiedziałem, şe nie jestem w stanie dalej prowadzić tego festiwalu.

wiedzÄ…, Ĺźe czasami jest cięşko. Nie mĂłwimy przecieĹź nigdzie: przyjeĹźdĹźajcie, sÄ… wakacje, odpoczniecie, pokazujemy rozrywkowe filmy. Ale nie chcemy teĹź przesady. W „Wyborczejâ€? ukazaĹ‚ siÄ™ artykuĹ‚ PawĹ‚a Felisa zatytuĹ‚owany Ostro w Cieszynie. Rok temu ktoĹ› napisaĹ‚, Ĺźe pokazujemy same filmy pornograficzne. OczywiĹ›cie jest kilka tytuĹ‚Ăłw, jak choćby Dziura w sercu, ktĂłre nie sÄ… przyjemne, w ktĂłrych sÄ… bardzo mocne sceny. Ale przecieĹź nie tylko takie filmy pokazujemy. BojÄ™ siÄ™ sytuacji, w ktĂłrych ludzie, nie oglÄ…dajÄ…c filmĂłw, piszÄ… o nich. W konsekwencji tego pojawiajÄ… siÄ™ na przeróşnych forach niesprawiedliwe wypowiedzi. UwaĹźam, Ĺźe kaĹźdy z nas jest jakoĹ› tam pokomplikowany. Ja chcÄ™ pokazywać takie, a nie inne filmy. Nie jest przecieĹź tak, Ĺźe wszystko w Ĺźyciu jest gĹ‚adkie, Ĺźe jesteĹ›my czyĹ›ci i Ĺ›wiat jest czysty. ChcÄ™ pokazywać filmy, w ktĂłrych, jako ludzie, moĹźemy siÄ™ przejrzeć. Wydaje mi siÄ™ teĹź, Ĺźe nie jest sprawiedliwe oskarĹźenie, Ĺźe przyciÄ…gamy ludzi, bo szokujemy. RB: Jak wiÄ™c wytĹ‚umaczy pan niechęć wobec tego rodzaju kina, agresywne wypowiedzi, histeryczne reakcje, o ktĂłrych Pan wspominaĹ‚? Czy to wina przyzwyczajeĹ„ publicznoĹ›ci oczekujÄ…cej od kina Ĺ‚atwej rozrywki? R.G.: W jakiejĹ› mierze tak. MyĹ›lÄ™ teĹź, Ĺźe duĹźo w tym winy prasy, ktĂłra, proszÄ™ nie zrozumieć mnie Ĺşle, ma prawo pisać jak najgorzej. Ale teksty sÄ… czÄ™sto zbyt jednoznaczne. Brakuje wprowadzenia jakiegoĹ› dwugĹ‚osu, polemiki. Niedobre jest to, Ĺźe gazety pozostajÄ… pod presjÄ… wskaĹşnikĂłw, pisania dla Ĺ›redniego czytelnika. Dlatego myĹ›lÄ™, Ĺźe jest nam Ĺ‚atwiej, bo nie musimy ulegać tym presjom, jesteĹ›my niezaleĹźni. No i fajne jest to, Ĺźe moĹźna iść pod prÄ…d.

Jak festiwal trafił do Wrocławia Listopad 2005, klub „Bezsenność�, Wrocław Rozmawia Michał Bieniek RB: Proszę przyblişyć nam przyczyny przeniesienia festiwalu do Wrocławia. R.G.: Zostałem dosłownie przyciśnięty do ściany. W tym sensie, şe festiwal zaczął się szybko rozwijać i wymagał – nie tylko w tym roku, ale od kilku lat – większego sprofesjonalizowania i stabilności. To się zrobiło za duşe przedsięwzięcie. Przecieş festiwal był robiony przez grupę kilku osób, które wykonywały kilka funkcji. A powinien być robiony przez kilkanaście czy kilkadziesiąt osób. Jednocześnie impreza wymagała biura po prostu, w którym ludzie pracowaliby przez cały rok. Inaczej się nie da. Wniosek do Unii, do programu Media Plus, trzeba było złoşyć do 30 sierpnia. A wniosek to nie jest wypełnienie dwóch stron papieru, tylko bardzo złoşona aplikacja. Trzeba było oczywiście rozliczyć poprzedni festiwal. ŝeby dostać część pieniędzy, trzeba było pokazać rachunki. Mieliśmy na to miesiąc czasu. Nawet wakacji prawie nie mieliśmy. Ja tu mówię o şyciu, o prozie. ŝeby mieć pieniądze, trzeba działać natychmiast. Inne fundusze, fundacje wymagają tego samego. Trzeba to rozliczyć. Pokazać, şe się wydało te pieniądze. To, co chcę pokazać, to ta proza. To, şe robienie tego festiwalu przez kilka osób nie było juş moşliwe. Powiedziałem, şe my w tych warunkach pracować nie będziemy, bo to jest ogromny wysiłek, krwawica wręcz. My to kochamy, tylko w pewnym momencie jest się zmęczonym i ma się tego dosyć. Ja chcę mieć z tego frajdę. I inni ludzie teş. Kilka osób jest tutaj ze mną: Joasia Šapińska, która koordynuje ten festiwal, czy Monika Treichel. Joanna akurat skończyła studia i pyta mnie – co dalej? To są bez-

RB: Jaka była reakcja miasta? R.G.: ŝadna. Gdy byłem w Wenecji, zadzwonił do mnie Krzysiek Głuchowski, dyrektor festiwalu, w związku z wnioskiem, do złoşenia którego przygotowywaliśmy się

201

3JUB 9 JOEE


RB: To prezydent miasta zwrócił się do państwa, nie na odwrót?

przez cały rok. Dotyczyło to turystyki kulturalnej. Miasto miało czy powinno było złoşyć ten wniosek, upowaşnione są do tego jedynie gminy. Na turystykę kulturalną. Czyli gdy coś się dzieje w regionie, jakieś wydarzenie, które powoduje, şe przyjeşdşają ludzie z innych stron, z zagranicy, gdy promuje się miasto. Nasz festiwal był idealnym miejscem, idealnym przedsięwzięciem pasującym do tej formuły. No i umówiliśmy się tak, şe pracowaliśmy wcześniej, mieliśmy ludzi z Akademii Ekonomicznej z Krakowa i oni przygotowywali ten wniosek dla nas i równieş my przygotowywaliśmy – dla miasta. Oni mieli przygotować 30% całej aplikacji związanej stricte z gminą – z informacjami, jakich my nie znamy, nie chcemy znać, bo to są ich jakieś dane, budşety i tak dalej. Mieli zrobić studium wykonalności. My im dostarczyliśmy wszystkie dane. Cztery dni przed terminem złoşenia wniosku Krzysiek przyjechał do Cieszyna. W Wenecji odebrałem od niego telefon. Okazało się, şe nic miasto nie zrobiło. Zero. Wzięliśmy jakąś firmę z zewnątrz, Krzysiek spędził tam cztery dni i w końcu dowiózł te wnioski. Ale co z tego? To była dla mnie bardzo konkretna informacja. Wcześniej myśleliśmy o sali widowiskowej. Miasto ogłosiło jakiś konkurs na projekt wstępny tej sali. Nie informowali nas o tym, mimo şe chcieliśmy ogłosić to takşe w Warszawie. Znamy paru architektów, którzy się wręcz w tym specjalizują. Okazało się, şe ogłosili to, ale tak nieudolnie, şe burmistrz musiał odwołać czy uniewaşnić konkurs, dlatego şe wpłynęły tylko dwa wnioski. Dwa projekty na budowę powaşnej sali... Kolejny przykład: remont kina Piast. Ogłosili, şe ruszy w sierpniu. Nie ruszył. Nic. A z kolei dyrektor Silesia Film z Katowic, pan Brzeziński, proponował jeszcze przed pierwszą edycją, şe zrobi remont tego kina. Ufam mu, bo w Katowicach uruchomił kino Rialto, przebudował jedno z najstarszych kin w Polsce. Teraz przebudowuje kino Kosmos, ogromne kino, na filmotekę regionalną. Kilka sal projekcyjnych, archiwum. Robi to za pieniądze unijne, za pieniądze ministerstwa. I zrobiłby równieş kino w Cieszynie. Nie wiem, z jakich względów burmistrz powiedział, şe nie, şe to jest niemoşliwe, şe wyremontujemy to sami. Wie pan, ja wkładam prywatne pieniądze, po kilkaset tysięcy rocznie, dokładam do tego – ale świadomie. Oni nie reagują na tę naszą rozmowę. Rzecz odbyła się pierwszego sierpnia, zaraz po festiwalu. Burmistrz się dziwił: o co chodzi? Przecieş mamy sukces, ludzie przyjechali, prasa świetna, organizacja w porządku – o co więc chodzi? Dostawaliśmy od nich 30 tys. rocznie. I musieliśmy płacić za wszystko: za kino, za teatr, za wszystkie obiekty.

R.G.: Tak. MyĹ›my nie szukali. Ja jednak, jeĹ›li miaĹ‚bym festiwal przenieść, to do Warszawy. Zawsze mĂłwiĹ‚em, Ĺźe jak bÄ™dÄ™ musiaĹ‚, to do Warszawy. Nie przypuszczaĹ‚em, Ĺźe zrobiÄ™ to szybko. Ale ludzie byli juĹź zmÄ™czeni. A przecieĹź chcemy mieć z tego frajdÄ™. OdpowiedziaĹ‚em wiÄ™c na mail z WrocĹ‚awia. ZadzwoniĹ‚em. OkazaĹ‚o siÄ™, Ĺźe pan Wojtek KrĂłl byĹ‚ osiemdziesiÄ…t kilometrĂłw od Warszawy. JechaĹ‚ na jakieĹ› inne spotkanie. No wiÄ™c umĂłwiliĹ›my siÄ™. To byĹ‚ wtorek. W piÄ…tek byliĹ›my juĹź u prezydenta. Po 15 minutach rozmowy byliĹ›my po sĹ‚owie. Takie byĹ‚y kulisy. RB: W internecie bardzo szybko pojawiĹ‚y siÄ™ informacje na ten temat. Jakie byĹ‚y reakcje publicznoĹ›ci? R.G.: OczywiĹ›cie, gdy czytaĹ‚em posty, ktĂłre nadeszĹ‚y po tym, jak wiadomość przedostaĹ‚a siÄ™ do mediĂłw, spoĹ›rĂłd ktĂłrych jakieĹ› 30% stwierdzaĹ‚o, Ĺźe Gutek poszedĹ‚ za szmalem, to oczywiĹ›cie robiĹ‚o mi siÄ™ gĹ‚upio. Ja rozumiem tych ludzi, sÄ… mĹ‚odzi, to sÄ… anarchiĹ›ci. StÄ…d te hasĹ‚a, Ĺźe zdradziĹ‚, bo dostaĹ‚ szmal. PrĂłbowaĹ‚em tĹ‚umaczyć to na forum internetowym... MusieliĹ›my przecieĹź podnieść ceny biletĂłw, czyli przerzucić część kosztĂłw festiwalu na widzĂłw. SiĹ‚Ä… rzeczy, przecieĹź mieliĹ›my kredyt. Nie mĂłwiÄ™ juĹź o wyjazdach zagranicznych, o tym, Ĺźe musimy podróşować jeszcze wiÄ™cej, jeĹşdzić teĹź na mniejsze festiwale, szukać, robić ĹźywszÄ… stronÄ™ internetowÄ…. KtoĹ› musi być od tego na staĹ‚e. I szereg innych rzeczy. No i jakaĹ› taka czysto ludzka potrzeba poczucia bezpieczeĹ„stwa... RB: PrzewaĹźyĹ‚o poczucie bezpieczeĹ„stwa? R.G.: Oferta wrocĹ‚awska stwarza takÄ… moĹźliwość. Jest bardzo konkretna. BÄ™dziemy wiÄ™c tutaj. ChcÄ™ siÄ™ skoncentrować na programie. Chcemy zapraszać twĂłrcĂłw. ReĹźyser Tarnation na przykĹ‚ad chciaĹ‚ przyjechać na festiwal. MusieliĹ›my siÄ™ jednak wycofać, bo on nie chciaĹ‚ z Nowego Jorku lecieć klasÄ… ekonomicznÄ…, ale bussines class. To kosztowaĹ‚o 9 tys. zĹ‚otych. A ja chcÄ™, Ĺźeby byli ci ludzie. Pokazujemy rzeczy trudne, kontrowersyjne i chcÄ™, by ci ludzie nie tĹ‚umaczyli, nie uzasadniali tej swojej twĂłrczoĹ›ci – ale rozmowa jest potrzebna, zwĹ‚aszcza o takim kinie. Ludzie chcÄ… gadać miÄ™dzy sobÄ…, ale teĹź z twĂłrcami. Niech bÄ™dzie wiÄ™c taka Ĺźywa wymiana. To jest dla mnie bardzo waĹźne. Ale teĹź jakość projekcji. Nigdy nie wyciÄ…gaĹ‚em tych sĹ‚aboĹ›ci Cieszyna. SzedĹ‚em pozytywnie. KtoĹ› wyciÄ…gnÄ…Ĺ‚ z sieci mojÄ… wypowiedĹş sprzed trzech lat, w ktĂłrej mĂłwiÄ™, Ĺźe nie chciaĹ‚bym robić festiwalu w duĹźym mieĹ›cie, takim jak WrocĹ‚aw. KtoĹ› coĹ› takiego znalazĹ‚. ChociaĹź ja nie pamiÄ™tam. No nie wiem... MuszÄ™ znaleźć to ĹşrĂłdĹ‚o. Nie miaĹ‚em jeszcze czasu. No wiÄ™c jakość projekcji w Cieszynie. Na przykĹ‚ad kino Central...

RB: Miasto nie ponosiło więc właściwie şadnych kosztów w związku z festiwalem? R.G.: Oczywiście. Nie traktowali moşe tego tak jak w czysto komercyjnym przypadku, ale więcej tych pieniędzy wracało. Te 30 tys. to w ogóle nic. Myśmy więcej musieli płacić za tych kilka obiektów. Z drugiej strony uniwersytet. Miesiąc przed przywieźliśmy klimatyzatory. Dwanaście klimatyzatorów. Technicy wyznaczyli dla nich miejsca. Chcieliśmy za zgodę na zainstalowanie tych klimatyzatorów i samo zainstalowanie zostawić je uniwersytetowi w prezencie. Pisma w tej sprawie poszły. Porozumieliśmy się. Została podpisana taka miniumowa. Tydzień przed festiwalem klimatyzatory leşały w tym samym miejscu... W takiej mniej więcej atmosferze dostałem maila z Wrocławia z propozycją od prezydenta zrobienia tu czegoś, po prostu czegoś w związku z filmem...

RB: Ale, z drugiej strony, uczestnicy doskonale zdawali sobie sprawę z tych warunków. Mimo to przyjeşdşali. To się juş jakoś w festiwal wpisało... R.G.: Ale chcę juş jednak troszkę wyşej. Mam juş dosyć historii z przegrzanym sprzętem, niestartującym dźwiękiem. Myślę, şe waşne są filmy i nasz program się nie zmieni. Liczę na to, şe będzie więcej sponsorów. Myślę, şe ta propozycja Wrocławia pozwoli nam na stabilizację, na powaşną, profesjonalną pracę. Na zatrudnienie kilku osób na stałe. Widzę same plusy. Oczywiście, zdawałem sobie sprawę, şe atmosfera będzie inna, şe ludzie nie

202

3JUB 9 JOEE


R.G.: Klub chcemy zrobić za Teatrem Lalek. Tam bÄ™dzie zbudowana zadaszona scena. Postawimy namiot lub kilka poĹ‚Ä…czonych namiotĂłw. Tutaj sÄ… puby, przeróşne ciekawe miejsca. OglÄ…daliĹ›my tylko same kina, teatry, sceny. Dworzec Ĺšwiebodzki, ScenÄ™ KameralnÄ… i Teatr Współczesny, i WytwĂłrniÄ™ FilmĂłw, i HalÄ™ LudowÄ…. Krzysiek pojechaĹ‚ jeszcze do Browaru MieszczaĹ„skiego. Być moĹźe i tam pojawiÄ… siÄ™ jakieĹ› pomysĹ‚y. Dlaczego nie? Tu siÄ™ moĹźe pojawić mnĂłstwo pomysĹ‚Ăłw z WrocĹ‚awia, ktĂłre my moĹźemy wĹ‚Ä…czyć do programu. I to bardzo chÄ™tnie. I powiem to, niech ktoĹ› to przeczyta: chcemy wypromować miejsca, pomysĹ‚y.

chcÄ… jechać do wielkiego miasta. A teĹź wydaje mi siÄ™, Ĺźe uda nam siÄ™ tutaj stworzyć swego rodzaju festiwalowe terytorium... RB: UwaĹźa pan, Ĺźe uda siÄ™ to powtĂłrzyć, tÄ™ cieszyĹ„skÄ… specyďŹ kÄ™? To byĹ‚o jednak przede wszystkim poczucie bycia razem, rodzaj specyďŹ cznej komuny. Ludzie obÄłali siÄ™ niemalĹźe o siebie... R.G.: Tu bÄ™dzie podobnie... RB: Spodziewa siÄ™ pan jakichĹ› zmian w obrÄ™bie festiwalu tutaj, we WrocĹ‚awiu?

RB: W poprzedniej rozmowie wspominał pan o planach rozwoju festiwalu, który w przyszłości będzie stać na to, by zapraszać artystów formatu Jarmuscha czy Lyncha. Czy przeniesienie Nowych Horyzontów do Wrocławia to krok w tym właśnie kierunku?

R.G.: Nie zrobimy zmian. Przeşyliśmy nawet swoiste dÊjà vu wchodząc do Opery Wrocławskiej (wygląda prawie zupełnie tak, jak cieszyński Teatr Mickiewicza). Tam będzie konkurs. I zrobię wszystko, łącznie z tym, şe powiem, şe się wyniosę [śmiech], jeśli miałoby do tego nie dojść. Technicznie wszystko da się zrobić. Tylną projekcję równieş. Będzie więc opera. Teatr Lalek to teş piękne miejsce. Z tyłu, tam gdzie jest park, chcemy zrobić klub, scenę. W Mediatece z kolei – Centrum Festiwalowe. Cały plac Teatralny chcielibyśmy zawłaszczyć dla nas. No i Helios. Blisko jest Stare Miasto. Zrobimy takie fajne terytorium. Dlaczego nie? I tyle. ŝadnych więc zmian nie będzie. Nie chcemy z tego robić jakiegoś giganta. Nie chcę tego rozszerzać.

R.G.: No, moşe będzie nas stać, by płacić takim ludziom, jak reşyser Tarnation... Więc – tak, chcemy zapraszać jak najciekawszych twórców. Jarmusch, Lynch... Myślę, şe to jest wszystko realne. Raz, to są pieniądze, dwa – pieniądze, a trzy... Wie pan, oczywiście Camerimage, şeby mieć Malkovicha, wysyła prywatny samolot do Paryşa. Ja tego robił nigdy nie będę. Ale będę więcej pracować. Tak, więcej pracować. I tyle. Poza tym, myślę, şe jest coś w tym mieście fajnego. Jest bardzo otwarte. Myślę, şe będziemy tutaj pracować w lepszej atmosferze niş dotąd.

RB: Co wobec tego z imprezami towarzyszącymi festiwalowi? Dotąd wystawy i koncerty skumulowane były właściwie w jednym, najwyşej dwóch miejscach. Klub Festiwalowy był sercem Nowych Horyzontów.

RB: Dziękuję za rozmowę.

REKL AMA

Rozmawiali Anna Cygańczyk, Michał Bieniek

203

3JUB 9 JOEE


ZAGUBIENI W GLOBALNEJ WIOSCE Wizje współczesności na Berlinale 2006 MAŠGORZATA RADKIEWICZ

le nie dostrzega ona tego, iĹź Ĺźyje teraz w bezpiecznych, komfortowych warunkach. Jej egzystencjÄ™ nadal okreĹ›la strach o siebie, a przede wszystkim o najbliĹźszych. W filmie Zbanic ciekawy jest rĂłwnieĹź portret cĂłrki gĹ‚Ăłwnej bohaterki – ĹźywioĹ‚owej, zwariowanej nastolatki. Okres dojrzewania to dla niej ciÄ…gĹ‚e zmaganie siÄ™ ze swojÄ… toĹźsamoĹ›ciÄ…. Zbuntowana dziewczyna wyraĹşnie gubi siÄ™ poĹ›rĂłd wzorcĂłw, jakie jej pokolenie czerpie z dwĂłch ĹşrĂłdeĹ‚. Pierwszym sÄ… wojenne realia, stale obecne w otoczeniu mĹ‚odzieĹźy, drugim – współczesność z komercjalizacjÄ…, atrakcyjnymi sklepami, rozrywkÄ…. SzaleĹ„stwo lokalnego konfliktu zostaĹ‚o zastÄ…pione szaleĹ„stwem zglobalizowanego Ĺ›wiata, w ktĂłrym przeciÄ™tnemu czĹ‚owiekowi rĂłwnie trudno siÄ™ odnaleźć. O podobnej konfrontacji dorastajÄ…cych bohaterek z brutalnoĹ›ciÄ… czasĂłw współczesnych opowiada film Blisko domu (Close to Home, reĹź. Dalia Hager, Vidi Bilu, 2005). Akcja rozgrywa siÄ™ na ulicach Jerozolimy, patrolowanych przez mĹ‚ode dziewczyny odbywajÄ…ce obowiÄ…zkowÄ… sĹ‚uĹźbÄ™ wojskowÄ…. Przepisowe mundury upodabniajÄ… kobiece sylwetki, lecz tylko pozornie pozbawiajÄ… je indywidualnoĹ›ci. Pod wojskowym uniformem kryjÄ… siÄ™ róşne osobowoĹ›ci, o odmiennym temperamencie, objawiajÄ…ce siÄ™ w relacjach z koleĹźankami, z kadrÄ… oficerskÄ…, a przede wszystkim w stosunku do wykonywanych obowiÄ…zkĂłw. Film rozpoczyna siÄ™ scenÄ… na Ĺźydowskim posterunku granicznym, gdzie rewiduje siÄ™ palestyĹ„skie kobiety. Nagle jedna z funkcjonariuszek odmawia wykonania rozkazu, zmuszajÄ…c pozostaĹ‚ych do zaprzestania rutynowych czynnoĹ›ci. Za swojÄ… niesubordynacjÄ™ dziewczyna zostaje ukarana karcerem. PoczÄ…tkowo trudno wskazać na przyczyny histerycznego wybuchu. Poznajemy je dopiero w trakcie akcji, pokazujÄ…cej losy jednego z damskich patroli. Jedynym obowiÄ…zkiem dwuosobowych ekip jest przemierzanie wyznaczonych odcinkĂłw ulic i kontrolowanie przechodzÄ…cych osĂłb – zwĹ‚aszcza palestyĹ„skich męşczyzn. Kolejne godziny sĹ‚uĹźby upĹ‚ywajÄ… na rutynowych dziaĹ‚aniach, nieprzynoszÄ…cych, jak siÄ™ zdaje, Ĺźadnych rezultatĂłw. CzynnoĹ›ci te nabierajÄ… znaczenia, gdy w dzielnicy patrolowanej przez gĹ‚Ăłwne bohaterki wybucha bomba. Dopiero wĂłwczas uĹ›wiadamiamy sobie napiÄ™cie, w jakim mĹ‚ode ĹźoĹ‚nierki wykonujÄ… swoje obowiÄ…zki. Bunt z poczÄ…tku filmu okaĹźe siÄ™ desperackim aktem sprzeciwu wobec Ĺźycia w zagroĹźeniu, w ciÄ…gĹ‚ej gotowoĹ›ci do obrony, do walki. W kontekĹ›cie ataku terrorystycznego zrozumiaĹ‚e stajÄ… siÄ™ uwagi oficerek o moĹźliwoĹ›ci skorzystania z porad psychologĂłw pozostajÄ…cych do dyspozycji wojskowych. TakĹźe w tym izraelskim filmie szaleĹ„stwo współczesnego czĹ‚owieka wynika z nieumiejÄ™tnoĹ›ci odnalezienia siÄ™ w brutalnym Ĺ›wiecie, udĹşwigniÄ™cia cięşaru historii, ideologii.

Oglądając program tegorocznego Berlinale, odnosiło się wraşenie, şe zarówno kino – jak i współczesny świat – przesiąknięte są atmosferą szaleństwa. Filmy portretowały zwykłych ludzi. Ale w ich zachowaniu, motywacjach wyczuwało się skutki „oszalałych� czasów, w których przyszło im şyć. Szaleństwem była wojna w byłej Jugosławii, tocząca się według okrutnych reguł w samym środku współczesnej Europy. Wspomnienia tego okrutnego konfliktu odcisnęły piętno na mieszkańcach tytułowej Grbavicy (reş. Jasmila Zbanic, 2005) – dzielnicy Sarajewa. Traumatyczne przeşycia wojenne powracają w şyciu samotnej matki w prozaicznych sytuacjach, niczym obsesje szaleńca. W jednej ze scen kobieta musi wysiąść z zatłoczonego autobusu, poniewaş nie do zniesienia jest dla niej bliskość męskich ciał. O wojennych doświadczeniach głównej bohaterki niczego nie mówi się wprost, moşemy się ich jedynie domyślać. Brak w filmie scen retrospektywnych, pokazujących gwałt o tym epizodzie dowiadujemy się dopiero z końcowej sceny. Odsłonięcie przed córką bolesnych wspomnień potwierdza wcześniejsze wyobraşenia o wojennym losie Esmy (Mirjana Karanovic), fragmentaryczny obraz jej przeşyć stopniowo wyłania się w kolejnych scenach z drobnych gestów, spłoszonych spojrzeń, grymasów twarzy. Reşyserka świadomie zrezygnowała z realistycznych inscenizacji, zakładając, şe ludzkie emocje przekazują znacznie więcej o minionych wydarzeniach niş paradokumentalne wizje. Film ma charakter kobiecocentrycznej opowieści, pokazującej wojenną historię z perspektywy jej ofiary. Przedstawione w Grbavicy spotkania kobiecej grupy terapeutycznej odbiegają od tradycyjnego schematu. ŝadna z uczestniczek nie korzysta z porad psycholoşki, nie szuka ulgi w zwierzeniach. Większość chodzi na seanse, bo kończą się one wypłatą niewielkiej zapomogi od organizacji humanitarnych. Oryginalność filmu polega na tym, şe z tego rodzaju prozaicznych sytuacji zbudowano całą fabułę. Młoda reşyserka pokazała, şe bośniackie realia to nie fakty z pierwszych stron gazet, lecz szara rzeczywistość. Próby uporania się z powojenną traumą nie mogą sprowadzać się do ścigania przywódców politycznych oskarşonych o ludobójstwo. Konieczne jest stworzenie warunków pozwalających „oszalałym� w czasie wojny ludziom powrócić do normalności. Matka jednego z bohaterów nie chce jeść şadnych posiłków, nie wykazuje w ogóle zainteresowania przygotowanymi przysmakami. Od czasu do czasu skubie jedynie kawałeczki suchego chleba. Cały czas martwi się przy tym głośno, czy wystarczy jej i synowi racji şywnościowych i czy na pewno pojawią się następne przydziały od organizacji humanitarnych. Szaleństwo tej kobiety polega na niemoşności wyjścia z pułapki własnej świadomości. Jakby w ogó-

204

3JUB 9 JOEE


taryzmu, muszą odnaleźć w sobie wiarę oraz gotowość walki o godność i humanizm. Obraz systemu totalitarnego w W jak wendetta przypomina orwellowską wizję świata, gdzie nad wszystkim czuwa Wielki Brat. W filmie McTeigue gra go John Hurt, który w adaptacji 1984 (reş. Michael Raford, 1984) wystąpił w roli uciemięşonego robotnika. Ciekawą kwestią jest tu rola mediów, pokazanych jako główna siła kreująca szaleńców – zarówno takich, jak członkowie ekipy rządzącej, jak i szlachetny mściciel „V�. Wszyscy oni zaistnieli w świadomości ekranowej społeczności dzięki przekazom telewizyjnym. Za pośrednictwem ekranów dotarli do szerokiej publiczności, zyskując przy tym środki, by nią manipulować, kształtować jej światopogląd i system wartości. O odpowiedzialności ciąşącej na twórcach mediów opowiada wątek producenta telewizyjnego, ukrywającego swój homoseksualizm w obawie przed prześladowaniem. Autorytarny reşim pozwala mu realizować talk-show, czyniąc z niego formę zawoalowanego wsparcia dla systemu. W chwili buntu popularny prezenter przygotowuje alternatywną wersję programu, dokonując tym jednym wydaniem mentalnej rewolucji. Gwiazdor małego ekranu ogranicza się do wypróbowanych wcześniej konwencji, ale uşywa ich wbrew przyzwyczajeniom widzów. Zamiast apoteozy systemu na wizji pojawia się parodia głowy państwa, odartej z patetyczności i pozbawionej autorytetu. Oswojona w ten sposób, karykaturalna postać przywódcy przestaje wzbudzać strach. Władza traci swą demoniczną siłę, w szarych obywatelach rodzi się chęć wyzwolenia z totalitaryzmu. Odbiorcy uświadamiają sobie, şe media mogą równie łatwo wynosić na piedestał, co z niego zrzucać. Wszystko zaleşy od przyjętej przez nadawców strategii oraz określającej ją ideologii. Szaleństwem byłaby utrata dystansu i obdarzenie ekranowych przekazów zbyt wielkim zaufaniem. Inną formę mówienia o szaleństwie świata za pomocą konwencji telewizyjnej proponuje film Mydło (En soap, reş. Pernille Fischer Christensen, 2005). Juş sam tytuł wskazuje na telewizyjną operę mydlaną jako źródło inspiracji. Serialowe opowieści to nie tylko ulubiona rozrywka głównego bohatera. To takşe forma, jaką reşyserka nadaje kameralnej historii. Akcja rozgrywa się w zamkniętych pomieszczeniach wielorodzinnego domu, a kolejne epizody rozgrywają się w dwóch sąsiadujących mieszkaniach. Jedno z nich zamieszkuje kobieta usiłująca po odejściu od męşa uporządkować swoje şycie emocjonalne. Osamotnienie i zagubienie w nowej sytuacji sprawia, şe Charlotte (Trine Dyrholm) szuka kontaktu z sąsiadami. Przez przypadek trafia do Veroniki (David Dencik), która okazuje się samotnym męşczyzną, marzącym o zmianie płci. W oczekiwaniu na decyzję o dopuszczeniu do operacji, tworzy on namiastkę kobiecej toşsamości za pomocą ubrań, makijaşu, sposobu zachowania. Pogmatwana sfera uczuciowa w jakiś sposób zblişa bohaterów, choć trudno początkowo mówić o przyjaźni między nimi. Ich osobiste dramaty nabierają ostrości dzięki zastosowaniu formuły telewizyjnego tasiemca. Kontrast, jaki melodramatyczna forma stanowi dla treści poszczególnych epizodów, tylko wzmacnia tragizm opowieści. Szczególnie ironicznie brzmią w kontekście wydarzeń – separacji Charlotte, próby samobójstwa Veroniki – patetyczne komentarze wygłaszane przez zewnętrznego narratora. Podobnie jak w serialach, głos spoza kadru podtrzymuje napięcie pytaniami o dalsze losy. Wszechwiedzący opowiadacz przypomina o nierozwiązanych konfliktach, komentuje przebieg akcji, sugeruje potencjalne rozwiązania. Kontrapunktem dla optymistycznych uwag są dramatyczne obrazy. Zamiast cukierkowej fabuły ze

Przyczyną wewnętrznego rozchwiania i frustracji jednostki moşe być teş obowiązujący porządek społeczno-kulturowy. Jego represyjne reguły są szczególnie dotkliwe dla osób, których toşsamość odbiega od powszechnego modelu. Bohaterka filmu Z odsłoniętą głową (Unveild, reş. Angelina Maccarone, 2005) podejmuje dramatyczne zmagania z wzorcami kobiecości. Akcja rozpoczyna się na pokładzie samolotu, którym z Iranu ucieka do Niemiec młoda kobieta. Jako lesbijka przyłapana na romansie z męşatką, została ona w kraju skazana na śmierć. Liczy, şe zawód tłumaczki ułatwi jej rozpoczęcie za granicą nowego şycia. Fariba (Jasmin Tabatabai) z niecierpliwością czeka na niemieckim lotnisku na decyzję o udzieleniu azylu, boi się jednak przyznać do swojej orientacji seksualnej. Mówi więc, şe opuściła kraj z powodów politycznych; z tej samej przyczyny uciekł z ojczyzny młody opozycjonista. Natychmiast dostaje on zezwolenie na pobyt, ale przy tym dowiaduje się, iş aresztowany zamiast niego brat nie şyje. Męşczyzna popełnia samobójstwo, a zdesperowana Fariba, przekonana, şe zaraz ją odeślą do domu, przebiera się w garnitur i podszywa pod zmarłego. Cała sprawa wychodzi na jaw dopiero wówczas, gdy Iranka zakochuje się w jednej z pracownic zakładu, w którym nielegalnie dorabia do zasiłku. Samotna Niemka odwzajemnia zainteresowanie cudzoziemca, nawet wówczas, gdy poznaje prawdę dotyczącą jego płci. O wszystkim dowiaduje się policja, a deportacja nielegalnej emigrantki okazuje się nieunikniona. Zawsze jednak lepiej wrócić do Iranu jako męşczyzna, na pokładzie samolotu dokonuje się więc kolejna genderowa przemiana bohaterki. Śledząc desperackie poczynania Fariby, zaczynamy się zastanawiać, gdzie tkwi szaleństwo – w jej psychice czy raczej w warunkach zewnętrznych. Przyczyną wszystkich kłopotów jest nieprzystawalność młodej Iranki do obowiązującego ją modelu kobiecości. Nie ma w nim miejsca na indywidualizm, poddany takim samym restrykcjom jak kobieca seksualność. W patriarchalnej kulturze Iranu toşsamość płciową wyznacza szereg norm określających relacje między męşczyznami a kobietami, ich zachowania, sferę aktywności, zakres obowiązków i przywilejów. Znormalizowane wizerunki gender traktowane są jako wzorzec, od którego nie moşna uciec – chyba şe w szaleństwo. W pokazywanych w Berlinie fabułach źródłem psychicznej destabilizacji był dominujący system – polityczny, religijny, kulturowy, w którym bohaterowie tkwili jak w pułapce. Wyzwolenie się oznaczało utratę poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Ceną za funkcjonowanie w świecie własnych wartości jest marginalizacja, na jaką skazani są wszyscy odmieńcy, dziwacy i szaleńcy. Czy kino ze swą eskapistyczną naturą daje moşliwość schronienia się przed szaleństwami świata? Formą ucieczki jest konwencja komiksu, do której odwołuje się film W jak wendetta (V for vendetta, reş. James McTeigue, 2005). Scenariusz napisali bracia Andy i Larry Wachowscy w oparciu o brytyjski komiks Alana Moore’a. Jak przewiduje konwencja tego rodzaju obrazów, oglądamy mroczną opowieść z komfortowym przekonaniem, şe dobro zatriumfuje, a wszechobecne zło zostanie pokonane. Wiara w realizację ideałów pozwala przez chwilę odnaleźć się w szalonym chaosie ponowoczesności. Nadzieja na lepsze jutro umacnia się w widzach w toku akcji, wraz z rosnącym zaangaşowaniem w dramatyczną narrację i losy bohaterów. Identyfikacja z postaciami przychodzi o tyle łatwo, şe są one wyraziste, zagrane z werwą i wyczuciem konwencji. Tajemniczy „V� (Hugo Weaving) z pomocą Evey (Natalie Portman) uświadamia ludziom, şe aby zmierzyć się z oszalałą machiną totali-

205

3JUB 9 JOEE


Bohater filmu Jordana jest w pewien sposĂłb reprezentatywny dla ekranowych odmieĹ„cĂłw z tegorocznego Berlinale. W jego wizerunku swoboda ponowoczesnego nomada miesza siÄ™ z frustracjami czĹ‚owieka zagubionego w globalnej wiosce. „Kittenâ€? oraz podobni do niego bohaterowie miotajÄ… siÄ™ miÄ™dzy róşnymi Ĺ›rodowiskami, nie potrafiÄ…c odnaleźć siÄ™ w wartoĹ›ciach Ĺźadnego z nich. Poczucie ciÄ…gĹ‚ej nieprzystawalnoĹ›ci do otoczenia tylko umacnia wiÄ™kszość z nich w przekonaniu, by zawsze pozostawać sobÄ…. Status szaleĹ„ca nie wydaje siÄ™ dla nikogo wygĂłrowanÄ… cenÄ….

szczęśliwym końcem pokazuje się utarczki Charlotte z porzuconym męşem, rozmowy Veroniki z matką, odwiedzającą syna w tajemnicy przed ojcem, który wyrzekł się dziecka-odmieńca. Wbrew zasadom opery mydlanej trudno tu jednoznacznie zawyrokować, czy bardziej szalone są pomysły bohaterów na własną toşsamość, czy ich otoczenie, wrogo reagujące na niekonwencjonalne próby autoekspresji. Filmowi bohaterowie, nawet najbardziej niekonwencjonalni, są przekonujący w swojej odmienności, poniewaş okazuje się ona jedynym sposobem na to, by pozostać sobą w szalonych czasach. Doskonale pokazuje to film Neila Jordana Śniadanie na Plutonie (Breakfast on Pluto, 2005). W campowym stylu reşyser portretuje dzieje irlandzkiego transwestyty, którego barwny şyciorys jest jednocześnie komentarzem do tradycyjnej obyczajowości, konserwatyzmu oraz fasadowej moralności katolickiego społeczeństwa. Patrick „Kitten� Braden (Cillian Murphy) jest nieślubnym dzieckiem księdza, co nie ułatwia mu egzystencji w realiach Irlandii lat 70. Dodatkowym źródłem kłopotów jest jego dwuznaczna toşsamość płciowa, wzbudzająca odrazę w rodzinie zastępczej oraz u kierującego szkołą biskupa. Coraz bardziej wyobcowany „Kitten� wpada na szaleńczy pomysł wyjazdu do Londynu, gdzie spodziewa się odnieść sukces w przemyśle rozrywkowym. Tymczasem jedyną korzyścią z przenosin do metropolii jest to, şe nie musi on juş dłuşej ukrywać swojej orientacji seksualnej. Rzeczywistość jest jednak brutalna. Warunki zmuszają naiwnego optymistę do pracy jako męska prostytutka. Występy w roli gwiazdy peep-showu wydają się w tym kontekście awansem.

NajwaĹźniejsze nagrody 56. BerliĹ„skiego Festiwalu Filmowego: – ZĹ‚oty NiedĹşwiedĹş dla najlepszego ďŹ lmu: Grbavica , reĹźyseria Jasmila Zbanic – Srebrny NiedĹşwiedĹş – Grand Prix Jury: En soap (MydĹ‚o ), reĹźyseria Pernille Fischer Christensen, oraz Offside (Spalony) , reĹźyseria Jafar Panahi – Srebrny NiedĹşwiedĹş – Najlepszy reĹźyser: Michael Winterbottom i Mat Whitecross za ďŹ lm Droga do Guantanamo – Srebrny NiedĹşwiedĹş – Najlepsza Aktorka: Sandra Hueller za rolÄ™ w ďŹ lmie Requiem – Srebrny NiedĹşwiedĹş – Najlepszy Aktor: Moritz Bleibtreu za rolÄ™ w filmie CzÄ…stki elementarne – Nagroda Jury Ekumenicznego w cyklu „Panoramaâ€?: Komornik , reĹźyseria Feliks Falk – Nagroda Specjalna Jury KinderďŹ lmfest: Jestem , reĹźyseria Dorota KÄ™dzierzawska

NIEZALEĹťNIE I PO SĹ OWIAĹƒSKU O X WrocĹ‚awskim Festiwalu Filmowym „Najnowsze Kino Polskieâ€? MAR CZER

cławiu) bardzo utrudnione, takich seansów praktycznie się nie organizuje. Dlatego połączenie „Najnowszego Kina� z „Cinegradem� (oficjalna nazwa przeglądu wyszehradzkiego), wspieranym przez International Visegrad Fundation, dobrze rokuje na przyszłość. Tym razem moşna było obejrzeć węgierski film o robieniu filmu nad Dunajem pt. Odrobinę Ameryki (reş. Gåbor Herendi) z roku 2001 i zupełnie świeşą (polska premiera!) węgierską wersję South Parku (reş. à ron Gauder), zatytułowaną The District! (2005). Ta animacja dla dorosłych opowiada o dzieciach z dwóch rywalizujących gangów w pewnej wieloetnicznej dzielnicy Budapesztu. Jeśli chodzi o kino czeskie, pokazano dwie

W grudniu zeszłego roku odbył się juş po raz dziesiąty Wrocławski Festiwal Filmowy „Najnowsze Kino Polskie�. Specyfiką tego festiwalu jest prezentacja zarówno filmów niezaleşnych, jak i powstających w szkołach filmowych. Dodatkowo jubileuszowa edycja imprezy została wzbogacona o przegląd filmów z wybranych krajów Grupy Wyszehradzkiej. Były to produkcje węgierskie i czeskie; moşna by mieć nadzieję, şe na kolejnym festiwalu pojawiają się teş filmy ze Słowacji, Rumunii czy Słowenii, tak by oferta objęła wschodnio-południową część kontynentu. Trzeba przyznać organizatorom, şe wpadli na bardzo dobry pomysł, bo zapoznawanie się z kinem Europy Środkowej jest aktualnie (nie tylko chyba we Wro-

206

3JUB 9 JOEE


P. i zĹ‚odzieje rowerĂłw (tytuĹ‚ przypadkowo nawiÄ…zuje do gĹ‚oĹ›nego reprezentanta neorealizmu wĹ‚oskiego, wyreĹźyserowanego przez Vittorio De SicÄ™) wygrali w tej kategorii. Bodo Kox (kto wie, jak brzmi jego prawdziwe imiÄ™ i nazwisko...) zbudowaĹ‚ prostÄ…, ale trzymajÄ…cÄ… w napiÄ™ciu fabuĹ‚Ä™, peĹ‚nÄ… surrealistycznych gagĂłw oraz zabawy konwencjami gatunkowymi kina, ktĂłra bardzo mocno dotyka współczesnej, polskiej rzeczywistoĹ›ci. Chodzi o zahaczajÄ…cÄ… o tytuĹ‚ kradzieĹź roweru, co moĹźe spotkać kaĹźdego z nas (rowerzystÄ™), chociaĹź dalej akcja przenosi siÄ™ w zupeĹ‚nie inne rejony, ktĂłrymi rzÄ…dzi logika wyimaginowanej wendetty. ZaczynajÄ… siÄ™ wtedy pojawiać liczne cytaty z filmĂłw o mafii, kina akcji czy gore. Bodo Kox umie Ĺźonglować tym wszystkim bardzo przekonujÄ…co i zabawnie, a przy tym historia, ktĂłrÄ… opowiada, jest spĂłjna i konsekwentnie doprowadzona do koĹ„ca. Z filmami braci MatwiejczykĂłw (Dominika i Piotra) Ĺ‚Ä…czy go podobne poczucie humoru, ktĂłre zresztÄ… dobitnie wyróşnia te offowe produkcje. W Ugorze Dominika Matwiejczyka sceneria jest bardzo polska – akcja toczy siÄ™ gdzieĹ› na zapyziaĹ‚ej wsi, gdzie mieszka dwĂłch braci z matkÄ…. Obaj powoli wyprzedajÄ… gospodarstwo, ukrywajÄ…c to przed staruszkÄ…. Absurdalny humor wkracza tu raz po raz, kiedy np. jeden z gĹ‚Ăłwnych bohaterĂłw (grany przez Bodo Koksa) wyobraĹźa sobie, Ĺźe jego rygorystyczny brat jest gestapowcem; nie brakuje teĹź wÄ…tku uczuciowego, zupeĹ‚nie jak w komedii romantycznej, ale zagranego ze Ĺ›wietnym dystansem. Warto dodać, Ĺźe UgĂłr dostaĹ‚ gĹ‚ĂłwnÄ… nagrodÄ™ na zeszĹ‚orocznym offie festiwalu w Gdyni. W Homo father znĂłw Piotr Matwiejczyk podejmuje problem zwiÄ…zku dwĂłch gejĂłw mieszkajÄ…cych w Polsce oraz adopcji przez nich dziecka i znĂłw jest to pokazane humorystycznie, ale spod caĹ‚ej zabawy, komizmu i karykatury przeziera klimat bardzo liryczny, nawet kiedy reĹźyser parodiuje Almodovara. Zaznaczam tu wszÄ™dzie problematykÄ™ „polskÄ…â€?, bo filmy te, mimo Ĺźe cytujÄ… licznie produkcje zachodnie, to nie naĹ›ladujÄ… ich Ĺ›lepo i Ĺ›wietnie pokazujÄ…, na swĂłj, bardzo swoisty, wyróşnialny sposĂłb, to, jak siÄ™ Ĺźyje w kraju nad WisĹ‚Ä…. RĂłwnoczeĹ›nie sÄ… bardzo uniwersalne. Najmniej chyba dotyczyĹ‚ Polski dĹ‚ugi metraĹź Piotra Matwiejczyka pt. Emilia, a to z tego powodu, Ĺźe przede wszystkim byĹ‚a to parodia sĹ‚ynnej francuskiej Amelii, a wiÄ™c film skupiaĹ‚ siÄ™ gĹ‚Ăłwnie na odniesieniach do parodiowanego obrazu. W Emilii surrealistyczny humor braci MatwiejczykĂłw dochodzi zenitu, a momentami jest uroczo doskonaĹ‚y; jedyny problem tkwi w tym, Ĺźe film rozmywa siÄ™ w bezmiarze gagĂłw, wspaniale absurdalnych czÄ™sto, ale tylko gagĂłw. Brakuje mu jakby spoiwa w postaci dobrze ulepionej fabuĹ‚y. MoĹźna jednak mniemać, po obejrzeniu tych wszystkich filmĂłw made by Matwiejczyk Brothers, wĹ‚Ä…cznie z nagrodzonÄ… dwa lata temu, podczas poprzedniej edycji „Najnowszego Kinaâ€?, KrwiÄ… z nosa, Ĺźe tych dwĂłch reĹźyserĂłw zwiÄ…zanych z WrocĹ‚awiem nakrÄ™ci jeszcze wiele Ĺ›wietnych komedii, ktĂłre wykroczÄ… poza ramy gatunku i powiedzÄ… coĹ› waĹźnego o naszym czasie, miejscu, Ĺźyciu. Bo na pewno pomysĹ‚Ăłw na nowe kino bracia majÄ… wiele. I takich seansĂłw ĹźyczÄ™ takĹźe podczas kolejnej edycji wrocĹ‚awskiego festiwalu.

produkcje z lat 90., sĹ‚ynnego KolÄ™ Jana SverĂĄka, Ĺ‚Ä…czÄ…cego wÄ…tek melodramatyczny i polityczny (akcja toczy siÄ™ tuĹź przed upadkiem komunizmu), oraz JazdÄ™ (1994) tego samego reĹźysera – Ĺ›wietnie zrobione kino drogi. Do przeglÄ…du konkursowego w kinie „Lalkaâ€? stanęło 18 filmĂłw, wĹ›rĂłd ktĂłrych znalazĹ‚y siÄ™ zarĂłwno dokumenty, jak teĹź krĂłtka i dĹ‚uga fabuĹ‚a. Jury (w ktĂłrego skĹ‚ad weszli wrocĹ‚awscy dziennikarze piszÄ…cy o kinie, Maciej Dudzik i Magdalena Piekarska, oraz piszÄ…cy te sĹ‚owa) miaĹ‚o jednak kĹ‚opot z tradycyjnym podziaĹ‚em tylko na krĂłtki i dĹ‚ugi metraĹź. OkazaĹ‚o siÄ™ bowiem, Ĺźe trudno jest w ramach ktĂłrejĹ› z tych kategorii porĂłwnywać ze sobÄ… filmy „szkolneâ€? z zupeĹ‚nie niezaleĹźnymi produkcjami albo z dokumentami – Ĺ›rodek cięşkoĹ›ci leĹźaĹ‚ w kaĹźdej z tych grup zupeĹ‚nie gdzie indziej, stanowiĹ‚y one jakby odrÄ™bne kosmosy. Dlatego ostatecznie nagrody przyznano w trzech zmodyfikowanych kategoriach: film dokumentalny, film offowy i wreszcie film zrealizowany przez studenta/absolwenta szkoĹ‚y filmowej i wyprodukowany przez szkoĹ‚Ä™. Najlepszym dokumentem festiwalu zostaĹ‚ Koniec ulicy w reĹźyserii Anny StÄ™pczak-Patyk, wyprodukowany przez MistrzowskÄ… SzkoĹ‚Ä™ ReĹźyserii Andrzeja Wajdy. Film opowiada o ludziach zamieszkujÄ…cych gĂłrnoĹ›lÄ…skie familioki, odchodzÄ…ce do lamusa, poniewaĹź caĹ‚a ulica przeznaczona jest do wyburzenia pod trasÄ™ szybkiego ruchu. MieszkaĹ„cy sprzed upadku ulicy Piekarskiej sÄ… pokazani w róşnych tonacjach; widzimy ich w sytuacjach peĹ‚nych liryzmu, melancholii, ale teĹź czÄ™sto poprzez pryzmat typowego, Ĺ›lÄ…skiego humoru. DziÄ™ki temu Koniec ulicy nie staje siÄ™ typowym filmem zaangaĹźowanym spoĹ‚ecznie, lecz jest gĹ‚Ăłwnie Ĺ›wiadectwem koĹ„ca pewnej maĹ‚ej rzeczywistoĹ›ci, mikroĹ›rodowiska, ktĂłre znika, i pokazuje ludzi w ogĂłle, w ich caĹ‚ej peĹ‚ni. WĹ›rĂłd filmĂłw „szkolnychâ€?, czyli zrealizowanych przez absolwentĂłw/ studentĂłw szkół filmowych, daĹ‚ siÄ™ zauwaĹźyć nurt podejmujÄ…cy temat prowincji i przyszĹ‚oĹ›ci mĹ‚odego pokolenia, stojÄ…cej pod znakiem zapytania. Bohaterowie z reguĹ‚y uciekajÄ… czy przynajmniej majÄ… zamiar uciec z prowincji. Bohater Mojego miejsca w ostatniej scenie wsiada do pociÄ…gu do Warszawy, ktĂłra jawi siÄ™ jako perspektywa lepszej pracy czy w ogĂłle pracy, jako marzenie wyĹźszego statusu spoĹ‚ecznego. Co ciekawe, to odmienny obraz stolicy, niejednokrotnie wyszydzanej dotÄ…d na prowincji „warszawkiâ€?. Wspomniany film Leszka Dawida, Moje miejsce, wygraĹ‚ w omawianej kategorii; przyczyniĹ‚y siÄ™ do tego piÄ™kne, subtelne psychologicznie sceny, a takĹźe gra aktorska Romana Ĺšlefarskiego (w roli gĹ‚Ăłwnej). Na uwagÄ™ w tej kategorii filmĂłw zasĹ‚ugiwaĹ‚ teĹź Korytarz Anny Jadowskiej, nakrÄ™cony wedĹ‚ug opowiadania reĹźyserki, publikowanego kiedyĹ› w „bruLionieâ€?, oraz – podobnie jak częściowo Korytarz – podejmujÄ…cy tematykÄ™ dojrzewania seksualnego oraz fundamentalnej potrzeby uczucia Melodramat Filipa Marczewskiego. No i wreszcie pora na ostatniÄ… kategoriÄ™, kino offowe. Pokazane zostaĹ‚y tu m.in. filmy braci Matwiejczyk (aĹź 4 produkcje) oraz zwiÄ…zanego z nimi artystycznie Bodo Koksa (2 filmy), ktĂłry obok aktorstwa zajÄ…Ĺ‚ siÄ™ teĹź reĹźyseriÄ…. Nie wyszĹ‚o mu to na zĹ‚e, bo wĹ‚aĹ›nie jego Marco

207

3JUB 9 JOEE


WRO 05 czyli Wrocławskie (Wizualne) Realizacje Okołomuzyczne pod znakiem interakcji, synestezji i medialnych transgresji MARCIN PUSZKAREWICZ

Zeszłoroczna, XI edycja Biennale Sztuki Mediów WRO’05 (11–15 maja) nie miała jasno skonkretyzowanego tematu przewodniego, co moşe wynikało z ogromu nadesłanych prac (74). Równolegle (w międzyczasie) odbywały się pokazy instalacji, wystaw, performance’ów i koncertów. Trzeba przyznać, şe organizatorzy postarali się o to, aby widzowie dosłownie nie mieli czasu na strawę fizyczną, a jedynie na duchową: zostaliśmy tak zbombardowani dawką informacji, technologii i nowoczesnej (medialnej) sztuki, şe po zakończeniu tego pięciodniowego maratonu nie mogłem patrzeć na komputer, nie mówiąc juş o konieczności jego uşytkowania. Być moşe wędrówka uczestnika wzdłuş planu biennale miała odzwierciedlać koneksjonistyczne2 funkcjonowanie własności nowych mediów elektronicznych3? Jeśli tak, to chyba mój kanał dostępu miał o kilka synaps za mało ;). Przede wszystkim WRO 05 odbywały się równocześnie w kilku miejscach: Teatrze Współczesnym – głównie prace konkursowe, rozmowy z artystami, instalacje, performances, pokazy autorskie (tu: scena główna, scena na strychu, rekwizytornia i foyer), Muzeum Narodowym: otwarcie wraz z performance’em Pawła Janickiego Ping Melody, wystawa Inna ksiąşka; w Mediatece: instalacja Iry Marom Audio Images i pokaz prac sieciowych oraz na CD-ROM-ach, w galerii Entropia: instalacja wideo Zorana Naskovskiego pt. Death In Dallas, a w nocy – w klubie Rura – trunki przy koncertach progresywnej i eksperymentalnej muzyki elektronicznej. Dlatego z powodu braku moşliwości wygenerowania wielokrotnych manifestacji awatarów własnej osoby w tak wielu miejscach, będę zmuszony opisać powyşsze wydarzenia w perspektywie grupy jednoosobowej. Biennale rozpoczęło się w Muzeum Narodowym, gdzie po krótkim aperitifie mieliśmy okazję uczestniczenia w dźwiękowo-sieciowym performance’ie Pawła Janickiego (za konsoletą laptopa) z udziałem Jakuba Kruka (za wiolonczelą). Popis pomysłowości na wdroşenie sztuki elektronicznej i tradycyjnej w technologię sieci

przez wielokrotnego uczestnika WRO PawĹ‚a Janickiego zasĹ‚uguje na pewne wyjaĹ›nienie. „Muzyk gra na instrumencie akustycznym, dĹşwiÄ™ki pochodzÄ…ce z instrumentu sÄ… dzielone na pakiety danych informacyjnych, nastÄ™pnie wysyĹ‚anych do okreĹ›lonych lokalizacji internetowych (w formie komendy unixowej ››ping‚‚). Kolejność powrotĂłw pakietĂłw, opóźnienia pakietĂłw, ostrzeĹźenia o bĹ‚Ä™dach w przekazie informacji sÄ… wcielane w strukturÄ™ dĹşwiÄ™kowÄ…, a informacje pochodzÄ…ce z tych dziaĹ‚aĹ„ kontrolujÄ… w czasie rzeczywistym przetwarzanie wydobywajÄ…cego siÄ™ dĹşwiÄ™kuâ€?4. – ZnalazĹ‚em bardzo wczesne wersje obecnego oprogramowania Ping opracowanego w DARPA (laboratorium systemĂłw militarnych w Stanach Zjednoczonych) – dodawaĹ‚ PaweĹ‚ Janicki. – Jest to oprogramowanie dla technikĂłw, ktĂłre dziÄ™ki swojej prostocie stwarza jednoczeĹ›nie wiele moĹźliwoĹ›ci manipulacji. Natomiast bazÄ…, ktĂłra umoĹźliwiĹ‚a mi przetwarzanie ruchu na dĹşwiÄ™k, byĹ‚ stworzony w uniwersyteckim laboratorium muzycznym w Genui modularny system, pozwalajÄ…cy na Ĺ‚Ä…czenie i przetwarzanie róşnych aspektĂłw fizykalnych na inne, np. umoĹźliwiajÄ…cy sterowanie siĹ‚Ä… ruchu natęşeniem dĹşwiÄ™ku. System ten skĹ‚ada siÄ™ z prostych moduĹ‚Ăłw, w ktĂłre implementowaĹ‚em swĂłj Ping. Jednak Ping jest wciÄ…Ĺź modyfikowany i za kaĹźdym razem inny. Zapytany o inspiracje, odparĹ‚, Ĺźe z jednej strony jest to jego staĹ‚a współpraca ze studiem muzyki elektro-akustycznej w Amsterdamie, z drugiej jest to estetyka microsound – czyli sfera dĹşwiÄ™kĂłw na pograniczu fizjologii sĹ‚yszenia i kompozycji muzycznej (np. odbioru gĹ‚oĹ›noĹ›ci w zaleĹźnoĹ›ci od czÄ™stotliwoĹ›ci oscylacji dĹşwiÄ™ku). Co ciekawe, artyĹ›ci microsound propagujÄ… w swej sztuce rĂłwnieĹź aspekt ideologiczny, bo tworzone przez nich alternatywne oprogramowanie kontestuje tradycyjne, komercyjne dystrybucje software’u. Do tego nurtu naleĹźy zaliczyć rĂłwnieĹź nagrodzonÄ… wyróşnieniem honorowym pracÄ™ konkursowÄ… Lynn Pook A Fleaur de Peau: Soundinstallation for one body (Francja/ Niemcy). Instalacja – ktĂłrÄ… autorka na panelu prezentacyjnym „artists’ talksâ€? okreĹ›liĹ‚a „na przekĂłr wszechobecnym prezentacjom interaktywnymâ€? mianem „interpasywnejâ€? – skĹ‚adaĹ‚a siÄ™ ze splotu przewodĂłw zakoĹ„czonych maĹ‚ymi gĹ‚oĹ›niczkami podĹ‚Ä…czonymi do komputera, ktĂłry generowaĹ‚ dĹşwiÄ™ki z róşnÄ… czÄ™stotliwoĹ›ciÄ… i natęşeniem. W tejĹźe instalacji uĹźytkownik „podĹ‚Ä…czony byĹ‚ do dĹşwiÄ™kuâ€? na potylicy, Ĺ‚okciach, przegubach, kolanach i kostkach oraz na piersi. Podczas seansu mieliĹ›my uszy zatkane stoperami, a dĹşwiÄ™k tak rezonowaĹ‚ i wibrowaĹ‚, Ĺźe przenikaĹ‚ przez tkankÄ™ mięśniowÄ… i docieraĹ‚ do kośćca, a przezeĹ„ przewodzony byĹ‚ bezpoĹ›rednio do ucha wewnÄ™trznego. Efektem odczuwanym przez uczestnika instalacji byĹ‚a dziesiÄ™ciominutowa seria przeĹźyć powodowana przez niesamowiFotograďŹ e z WRO - z arch. autora

3JUB 9 JOEE


te, w miarÄ™ upĹ‚ywu czasu przyĹ›pieszajÄ…ce wibrowanie, skutkujÄ…ce mrowieniem w miejscach styku skĂłry z membranÄ…. JednoczeĹ›nie czuliĹ›my dĹşwiÄ™k uderzeĹ„; na poczÄ…tku z delikatnym szelestem, później coraz gĹ‚oĹ›niejszy i intensywniejszy, z przeróşnymi efektami przesterowaĹ„ i pogĹ‚osĂłw dajÄ…cymi w rezultacie dĹşwiÄ™kowo-dotykowe wraĹźenia synestezyjne. TrochÄ™ przypominaĹ‚o to wariacjÄ™ muzyki elektronicznej w stylu transowym. W pewnym sensie nasze ciaĹ‚o w tym eksperymencie zostaĹ‚o potraktowane jako „pudĹ‚o rezonansoweâ€? dla przepĹ‚ywajÄ…cego przezeĹ„ dĹşwiÄ™ku, ktĂłre w zaleĹźnoĹ›ci od swej budowy reagowaĹ‚o dotykowo albo sĹ‚uchowo. Praca, przeĹ‚amujÄ…c nawykowy sposĂłb myĹ›lenia o naszej percepcji, pokazywaĹ‚a nam, jak róşnie nasze ciaĹ‚o moĹźe jednoczeĹ›nie doĹ›wiadczać bodĹşcĂłw dĹşwiÄ™kowych i dotykowych. Tym samym ukazywaĹ‚a pĹ‚ynność i efemeryczność granic doĹ›wiadczania rzeczywistoĹ›ci. Wychodzenie technologii naprzeciw czĹ‚owiekowi i jego sferze psychosomatycznej byĹ‚o chyba istotniejszÄ… częściÄ… instalacji i performance’ów tegorocznych WRO, poniewaĹź kolejna praca autorstwa Orny Portugaly, Daphny Talithman i Sharon Younger z Portugalii, zatytuĹ‚owana Heartbeats, skĹ‚adaĹ‚a siÄ™ z czterech pulpitĂłw z sensorami termoczuĹ‚ymi na palce uĹźytkownika, wyczuwajÄ…cymi rytm bicia serca i powoĹ‚ujÄ…cy do Ĺźycia [nasz awatar]. InstalacjÄ™ pokazano na ekranie LCD, ktĂłry byĹ‚ umieszczony w jej miejscu centralnym. KaĹźdemu z czterech, jednoczeĹ›nie biorÄ…cych udziaĹ‚ w tejĹźe interakcji, uĹźytkownikĂłw odpowiadaĹ‚ inny awatar, ktĂłry – jak postać w grach komputerowych – byĹ‚ z gĂłry ustalony. CaĹ‚a zabawa polegaĹ‚a na tym, Ĺźe awatar „rodzÄ…c siÄ™â€? z biaĹ‚ej przestrzeni, po ktĂłrej później siÄ™ poruszaĹ‚, najpierw nawiÄ…zywaĹ‚ kontakt wzrokowy z uĹźytkownikiem, potem w zaleĹźnoĹ›ci od szybkoĹ›ci bicia naszego serca poruszaĹ‚ siÄ™ z róşnÄ… prÄ™dkoĹ›ciÄ…. JeĹźeli puls uĹźytkownikĂłw byĹ‚ wystarczajÄ…co szybki i wzajemnie skorelowany, awatary spotykaĹ‚y siÄ™, obejmowaĹ‚y, wyrzucaĹ‚y w powietrze itp. Jednak ich wirtualne Ĺźycie byĹ‚o bardzo krĂłtkotrwaĹ‚e i juĹź po kilkunastu sekundach odchodziĹ‚y, spowijajÄ…c siÄ™ w przeĹ›cieradĹ‚a biaĹ‚ej przestrzeni. Instalacja juĹź po chwili sprawiaĹ‚a, Ĺźe inni uĹźytkownicy (bÄ™dÄ…cy przecieĹź dla siebie obcymi ludĹşmi) stawali siÄ™ nam nieco bliĹźsi, jakbyĹ›my ich juĹź skÄ…dĹ› znali. NastÄ…piĹ‚o tu interesujÄ…ce przeĹ‚oĹźenie naszego wewnÄ™trznego rytmu – bicia serca – na rytm funkcjonowania wirtualnej istoty. PrÄ™dkość bicia naszego serca powodowaĹ‚a teĹź swoisty feed-back w reakcji innych uĹźytkownikĂłw, dąşących do wspĂłlnego spotkania na ekranie. DziÄ™ki tej instalacji zauwaĹźyliĹ›my teĹź coĹ› jeszcze: jak bardzo w Ĺ›wiecie realnym jesteĹ›my oddaleni od siebie i jak czasem technologia moĹźe nas do siebie zbliĹźyć. Z kolei w Mediatece mogliĹ›my obejrzeć multimedialnÄ… wideoinstalacjÄ™ niemieckiego artysty Iry Moroma, zatytuĹ‚owanÄ… Piasek i media i odwoĹ‚ujÄ…cÄ… siÄ™ do ewolucji mediĂłw w kontekĹ›cie kultury ludzkiej. Instalacja zostaĹ‚a zaprojektowana na krzyĹźowej przestrzeni. Z jednej strony mieliĹ›my podĹ›wietlonÄ… gablotkÄ™ (nazwÄłmy jÄ… elementem artefaktowym) – konsolÄ™ ze znajdujÄ…cym siÄ™ w niej nadrukowanym na piasku sĹ‚owem. Na prawym „modlitewnikuâ€? – zrobionym z panelu LCD – ukazywane byĹ‚y sĹ‚owa, ktĂłre rozbrzmiewaĹ‚y z pobocznych gĹ‚oĹ›nikĂłw i ktĂłre pod wzglÄ™dem brzmieniowym byĹ‚y chyba celowo znieksztaĹ‚cone. DĹşwiÄ™k wypowiadanego sĹ‚owa powodowaĹ‚ obsuwanie siÄ™ piasku. Na drugiej osi natomiast znajdowaĹ‚y siÄ™ plansze projekcyjne, ukazujÄ…ce ten sam proces dezintegracji piaskowych sĹ‚Ăłw pod wpĹ‚ywem gĹ‚osu. CaĹ‚ość – oczywiĹ›cie po uprzednim zapoznaniu siÄ™ z opisem instalacji – moĹźna interpretować jako ukazanie dwĂłch rĂłwnolegĹ‚ych porzÄ…dkĂłw: (1) artefaktowego (piasek – krzem: noĹ›nik ulotny),

inaczej technoewolucyjnego i kontynuacji tego wÄ…tku przez (2) element przedstawiany na panelu ciekĹ‚okrystalicznym (tzn. tworzenie z krzemu elementĂłw komputerowych, ktĂłre manipulujÄ… na noĹ›niku – twardym – ulotnymi informacjami, tu: pisma i jego wĹ‚aĹ›ciwoĹ›ci zapoĹ›redniczonych przez otaczajÄ…cÄ… nas materiÄ™4). Do tego dochodzi medium gĹ‚osu, ktĂłre bÄ™dÄ…c najbardziej efemeryczne spoĹ›rĂłd powyĹźej opisanych elementĂłw, swÄ… wibracjÄ… w przestrzeni dezintegruje zapis na piasku. Jest tu ciekawe przejĹ›cie czy teĹź zapÄ™tlenie, bo w porzÄ…dku ewolucyjnym mamy pierwotnie: gĹ‚os –> pismo na piasku –> pismo krzemowe (komputery). RozbrzmiewajÄ…cy gĹ‚os jakby zagarnia swoim charakterem dwa pozostaĹ‚e ewolucyjne elementy; jak by to nazwaĹ‚ Marschall McLuhan: imploduje swĂłj sens na panelu LCD powodowanym wibracjami. Z panelu konkursowego, z dziaĹ‚u performance’ów ciekawym przeĹźyciem byĹ‚o obejrzenie pracy Juliena Marie pt. Demi-Pas. Ten trochÄ™ zwariowany artysta pokazywaĹ‚ (na panelu „artists talksâ€?), jak eksperymentowaĹ‚ z róşnymi sprzÄ™tami do rejestracji i reprezentacji obrazu oraz codziennego uĹźytku i jak wĹ‚Ä…czaĹ‚ je do swego multimedialnego projektu. Jego projekcja, dziÄ™ki wymyĹ›lnemu (skonstruowanemu przez samego artystÄ™) urzÄ…dzeniu, pokazywaĹ‚a prostÄ… historiÄ™ z Ĺźycia męşczyzny. Narracja mikrorzeczywistoĹ›ci zwykĹ‚ego dnia dziÄ™ki technikom zaczerpniÄ™tym rĂłwnieĹź z otaczajÄ…cej nas rzeczywistoĹ›ci na skutek naĹ‚oĹźenia siÄ™ kilku multimedialnych obrazĂłw o róşnorakiej proweniencji, z przewagÄ… analogowych (przy zastosowaniu róşnej techniki przetwarzania samego obrazu), ukazaĹ‚a caĹ‚kiem nowe oblicze zagadnienia oczywistoĹ›ci, w ktĂłrej obracamy siÄ™ na co dzieĹ„. LwiÄ… część pokazĂłw konkursowych zajęły jednak projekcje wideo z zakresu tradycyjnej (analogowej) techniki tworzenia ruchomego obrazu, mieszanej oraz wyĹ‚Ä…cznie cyfrowej. SpoĹ›rĂłd filmĂłw emitowanych przez cztery dni co najmniej kilkanaĹ›cie zasĹ‚uĹźyĹ‚o na bliĹźsze przyjrzenie siÄ™, a zgoĹ‚a ponad dziesięć, na mniejsze lub wiÄ™ksze wyróşnienie. ZacznÄ™ jednak od tych, ktĂłre zrobiĹ‚y na mnie najwiÄ™ksze wraĹźenie, choć moĹźe nie zawsze zostaĹ‚y dostrzeĹźone przez jury. Film Yanna Bertranda i Damiena Serbana z Francji pt. Chrysalide stanowiĹ‚ Ĺ›wietnÄ… animacjÄ™, stworzonÄ… przy zastosowaniu miksu techniki komputerowej i wideo (techniki czasem byĹ‚y czyste gatunkowo, czasem mieszane w jednym kadrze), do ktĂłrej zostaĹ‚a doĹ‚Ä…czona dynamiczna i mroczna muzyka elektroniczna. Klip w czarno-biaĹ‚ym klimacie szybkich cięć kadrowych przedstawiaĹ‚ narodziny spotworniaĹ‚ej, wychudzonej postaci ludzkiej, ktĂłra rozsypuje siÄ™ i skĹ‚ada na nowo. Obraz ten byĹ‚ metaforÄ… zeskorupienia i izolacji współczesnego czĹ‚owieka. Kolejna animacja – Bitcrusher (wyróşnienie honorowe) – trochÄ™ przypominaĹ‚a sposĂłb projektowania w Autocadzie. W czasie konstruowania budynku, ktĂłry

209

3JUB 9 JOEE


niajÄ…cej siÄ™ z mrokĂłw dopiero, gdy rzucono na tÄ™ przestrzeĹ„ Ĺ›wiatĹ‚o z zewnÄ…trz. Efekt byĹ‚ zbliĹźony do tego, jakbyĹ›my siedzieli nocÄ… w ciemnym pokoju, kiedy na zewnÄ…trz takĹźe jest ciemno, i jakby od czasu do czasu przejeĹźdĹźaĹ‚ samochĂłd, rzucajÄ…c snop Ĺ›wiatĹ‚a poprzez kraty i jakieĹ› inne materialne przeszkody. Dopiero wtedy zauwaĹźamy, Ĺźe oglÄ…d perspektywy jest ograniczony przez budynek. Tu jakby po ciemku przemierzamy komnaty, a snopy Ĺ›wiatĹ‚a raz za razem rozĹ›wietlajÄ… wnÄ™trze tego budynku. OglÄ…dajÄ…c film, czujemy siÄ™ trochÄ™ jak uwiÄ™zieni wewnÄ…trz tajemniczego molocha. Przypomina to nieco motyw poruszajÄ…cych siÄ™ komnat w pierwszej części filmu Cube. Praca AI + AI Perpertual Motion In the Land of Milk and Honey grupy z Wielkiej Brytanii, ktĂłrÄ… mieliĹ›my okazjÄ™ obejrzeć juĹź wczeĹ›niej, na pokazie projektu 4x4 grupy Ecceda w maju roku 2005 we wrocĹ‚awskiej galerii BWA, byĹ‚a bardzo ciekawÄ… mieszankÄ…: technika wideo przetwarzana przez komputer. CaĹ‚ość utworu byĹ‚a bardzo dynamiczna i skomplikowana formalnie. Praca opowiadaĹ‚a historiÄ™ dwĂłch chĹ‚opakĂłw oglÄ…dajÄ…cych przez dziurkÄ™ od klucza starszego czĹ‚owieka, ktĂłry zapadĹ‚ siÄ™, a nastÄ™pnie odnalazĹ‚ w centrum jakiegoĹ› oĹ‚tarza, na ktĂłrym staĹ‚a istota w biaĹ‚ym garniturze z gĹ‚owÄ… owcy zamiast ludzkiej. Klip posiadaĹ‚ logikÄ™ rwanego, zwariowanego snu, przesyconego symbolikÄ… chrzeĹ›cijaĹ„skÄ…, wroĹ›niÄ™tÄ… w metafory apokaliptyczno-technologiczne. Odnajdziemy tu motywy jaja pĹ‚ynÄ…cego po morzu, ktĂłre chwilÄ™ później porusza siÄ™ wzdĹ‚uĹź diagramu czy jakiejĹ› koncentrycznej figury geometrycznej znajdujÄ…cej siÄ™ w centrum oĹ‚tarza. Zaraz potem widzimy motywy nawiÄ…zujÄ…ce do biblijnego ukrzyĹźowania. ChwilÄ™ później pojawia siÄ™ labirynt, w ktĂłrym ĹźeĹ„ska postać pozbawiona twarzy biega po spirali, kierujÄ…c siÄ™ ku jej Ĺ›rodkowi, gdzie znajduje siÄ™ jakaĹ› fabryka – figura przestrzenna. CaĹ‚ość, pomimo wariackiego tempa podkreĹ›lanego dynamicznÄ… muzykÄ…, byĹ‚a bardzo spĂłjna. MogliĹ›my zauwaĹźyć silne inspiracje motywami malarstwa Hieronima Boscha. W tym kontekĹ›cie jednak czĹ‚ekoksztaĹ‚tne postacie zostaĹ‚y przetworzone na współczesny obraz prezentowania kawalkad przedziwnych istot pozbawionych twarzy. PrzewijajÄ…cy siÄ™ motyw jaja, ruch postaci z tendencjÄ… ruchu po obwodzie do centrum, wreszcie tÄ™sknota za iluminacjÄ…: tu stworzenia darmowej energii dla ludzkoĹ›ci. Praca Markusa Soukupa Suport to Fly prezentowaĹ‚a semiotyczny charakter znaku (pisma) w sposobie reprezentacji przestrzeni realnej. Realne przedmioty byĹ‚y zastÄ™powane przez znaki jÄ™zykowe. Praca przypominaĹ‚a trochÄ™ poezjÄ™ konkretnÄ…, z tÄ… róşnicÄ…, Ĺźe poprzez róşne napisy zakreĹ›laĹ‚a przestrzeĹ„, nie tyle znakujÄ…c jÄ…, ile raczej okreĹ›lajÄ…c zakres dziaĹ‚ania przedmiotĂłw, ludzi, akcji6. Film Dana Boorda i Luisa Valdovino z USA pt. Themes dotyczyĹ‚ ewolucji technicznej naszej cywilizacji, zwĹ‚aszcza w roku 2000. OpowiadaĹ‚ gĹ‚Ăłwnie o miastach typu Las Vegas, ktĂłre mieszczÄ… w sobie inne miasta. MĂłwiĹ‚ w rzeczy samej o efekcie symulakrum, czyli mapowania przestrzeni realnej i zamraĹźania jej, tworzenia dziwnych, sztucznych replik miejsc (dla zabawy, chÄ™ci posiadania wszystkiego naraz, a w koĹ„cu dla pieniÄ™dzy – jak Disneyland, gdzie wszyscy doroĹ›li udajÄ…, Ĺźe sÄ… dziećmi), ktĂłre „istniejÄ… juĹź gdzie indziejâ€?. Film nie miaĹ‚ bezpoĹ›rednich konotacji baudrillardowskich, jednak takowe daĹ‚o siÄ™ wyraĹşnie wyczuć. Jan Verbeek w On a Wednesday Night in Tokyo pokazywaĹ‚ statycznÄ… kamerÄ… obrazek z tokijskiego metra. Męşczyzna w jasnych spodniach stoi przy drzwiach, przepuszczajÄ…c innych ludzi, ktĂłrzy zaczynajÄ… tĹ‚oczyć siÄ™ w wagonie. TuĹź przed odjazdem nadbiega grupka po-

jest krok po kroku kreowany w pustej, biaĹ‚ej przestrzeni, co pewien czas mamy najazd kamery na jakieĹ› biuro, w ktĂłrym znajduje siÄ™ komputer, na monitorze ktĂłrego moĹźemy zaobserwować grÄ™ w Pacmana. Po chwili pojawia siÄ™ odbita na monitorze, od wewnÄ…trz, twarz chĹ‚opaka. Wraz z rozbudowÄ… biurowca przyĹ›piesza tempo gry (Pacman unika coraz szybciej spadajÄ…cych stworkĂłw). Gdy tempo gry jest na tyle oszalaĹ‚e, Ĺźe nie moĹźemy dostrzec juĹź Ĺźadnej formy, tylko smugi kolorĂłw, konstrukcja komputerowego budynku zaczyna czernieć, blednąć i ginąć. Na koĹ„cu pozostaje tylko jedno piÄ™tro, od ktĂłrego rozpoczynaĹ‚a siÄ™ animacja filmu, jednak tok gry w Pacmana trwa nieprzerwanie. Okazuje siÄ™, Ĺźe po drugiej stronie monitora znajduje siÄ™ chĹ‚opak, ktĂłry gra na komputerze. Animacja pokazywaĹ‚a w bardzo spĂłjny sposĂłb funkcjonowanie komputera podczas tworzenia form uĹźytkowych (w sensie technicznym) w wirtualnej przestrzeni skorelowanej z (by tak rzec) prototypem gry komputerowej – Pacmanem. CaĹ‚ość, przy uĹźyciu minimum Ĺ›rodkĂłw i dziÄ™ki maksymalnej prostocie, zostaĹ‚a bardzo zgrabnie opowiedziana i skonstruowana. Podobny, techniczny wydĹşwiÄ™k miaĹ‚a praca Erica Siu Chi-Man pt. Sliding Whites (wyróşnienie honorowe) z Chin, charakteryzujÄ…ca siÄ™ mieszanÄ… strukturÄ…: prostym ujÄ™ciem ze stacjonarnej kamery i cyfrowÄ… symulacjÄ… zmiany perspektyw widzenia noĹ›nika obrazu, jakim jest ekran. Film na poczÄ…tku ukazywaĹ‚ biaĹ‚y prostokÄ…t poĹ›rodku czarnego tĹ‚a. Później, w miarÄ™ zbliĹźania siÄ™ kadru kamery, moĹźna byĹ‚o zauwaĹźyć czarne kropki za jakÄ…Ĺ› siatkÄ… – przypominajÄ…ce muchy chodzÄ…ce po lampie. Dopiero później stopniowo okazywaĹ‚o siÄ™, Ĺźe jest to monitor, przez ktĂłry przebiega pionowy, ustrukturowany pas, ktĂłry za kaĹźdym razem coraz bardziej podnosiĹ‚ rozdzielczość obrazu. ChwilÄ™ potem mogliĹ›my zobaczyć, Ĺźe czarne kropki to Ĺ‚yĹźwiarze na lodowisku. Wideoklipowi, zwĹ‚aszcza w momencie przemieszczania siÄ™ pasa o podwyĹźszonej rozdzielczoĹ›ci i zmianie sposobu rastrowania, towarzyszyĹ‚y róşne dĹşwiÄ™ki, ktĂłrych czÄ™stotliwość byĹ‚a skorelowana z poprawÄ… szczegółowoĹ›ci obrazu. Dopiero po zakoĹ„czeniu filmu mogliĹ›my zrozumieć, o czym opowiadaĹ‚; ukazywaĹ‚ nasz sposĂłb odbioru medialnej rzeczywistoĹ›ci proweniencji elektronicznej w perspektywie technicznej – jak techniczne aspekty reprezentacji obrazu wpĹ‚ywajÄ… na sposĂłb odbioru rzeczywistych form przez wyobraĹşniÄ™ obserwatora. In the Dark‌ to bardzo dynamiczny, ekspresyjny wideoklip o szybkich ciÄ™ciach obrazu, trochÄ™ w nurcie kontestacyjnym. Skonstruowany byĹ‚ w klimacie ekspresjonistycznego, czarno-biaĹ‚ego i gruboziarnistego filmu. Chropowatość obrazu pogĹ‚Ä™biaĹ‚y mocne beety, zaznaczajÄ…ce przy tym wzrastanie tempa emocji przekazu. Animacja komputerowa Building Anouka de Clerq pokazywaĹ‚a grÄ™ Ĺ›wiatĹ‚ocienia pewnej przestrzeni wyĹ‚a-

210

3JUB 9 JOEE


dróşnych, ktĂłra z impetem wpycha stawiajÄ…cego opĂłr męşczyznÄ™. NiemieszczÄ…cy siÄ™ juĹź w wagonie ludzie dosĹ‚ownie upychani sÄ… przez pracownika metra. Jednak on sam nie ma dość siĹ‚y, by podoĹ‚ać tak trudnemu zadaniu. PomagajÄ… mu dwaj konduktorzy i razem, we troje, dopychajÄ… z caĹ‚ych siĹ‚ ludzi. W koĹ„cu udaje siÄ™ domknąć drzwi i ludzie upchani, bardziej niĹź sardynki w puszce, jadÄ… metrem. Na odchodne pracownicy machajÄ… dĹ‚oĹ„mi odjeĹźdĹźajÄ…cym. Najciekawsze, Ĺźe jest to dokument ze zwykĹ‚ego dnia w tokijskim metrze. Cultural Quarter Mike’a Stubsa jest dokumentem robionym (chyba) z teleobiektywu. Ukazuje agresjÄ™ i wandalizm dzieci z przedmieść jakiegoĹ› angielskiego miasta, ktĂłre demolujÄ… samochĂłd stojÄ…cy na ulicy. RobiÄ… to dĹ‚ugo, metodycznie i bezwzglÄ™dnie, jednak rodzice stojÄ…cy na gankach jednorodzinnych domĂłw nie reagujÄ… na to bestialskie zachowanie. Twarze najbardziej agresywnych dzieci i ich rodzicĂłw sÄ… pokazywane na przemian jako odsĹ‚oniÄ™te i zapikselowane (jak robi to telewizja w wiadomoĹ›ciach z twarzami przestÄ™pcĂłw). Na WRO mieliĹ›my rĂłwnieĹź okazjÄ™ obejrzenia prac takich sĹ‚aw sztuk multimedialnych i eksperymentalnych, jak JĂłzef Robakowski oraz Robert Cahen. Pierwszy jest staĹ‚ym bywalcem Biennale Sztuki MediĂłw WRO, a pomimo tego wciÄ…Ĺź zaskakuje odbiorcĂłw swej sztuki Ĺ›wieĹźym i nowatorskim podejĹ›ciem do zagadnienia energii w Ĺ›wiecie przezeĹ„ obserwowanym. Tym razem zaprezentowaĹ‚ przekrĂłj dorobku filmowego z lat 1971-2004. Natomiast francuski artysta techniki wideo swym dwudniowym pokazem filmĂłw z lat 1973-2005 przygotowaĹ‚ prawdziwÄ… ucztÄ™ kina inspirowanego tajemniczoĹ›ciÄ… natury ludzkiej i przyrody, opowiadanÄ… nieraz jÄ™zykiem somnabulicznej asocjacji form6. Istotnym wydarzeniem byĹ‚a rĂłwnieĹź projekcja filmu THE NET. Unabomber, LSD & Internet Lutza Dammbecka. GĹ‚Ăłwnym tematem filmu byĹ‚ fenomen czy teĹź nowe zagroĹźenie: technoterroryzm, ktĂłrego przedstawicielem byĹ‚ Ted KaczyĹ„ski – Unabomber8. Festiwal WRO 05 jest ewenementem na polskim rynku kulturalnym i choć z roku na rok przybywa zainteresowanych sztukÄ… mediĂłw, wĹ›rĂłd publicznoĹ›ci pojawiajÄ… siÄ™ z reguĹ‚y wciÄ…Ĺź te same twarze. Po krĂłtkiej rozmowie z kilkoma przypadkowo spotkanymi osobami doszliĹ›my do wspĂłlnego wniosku: przyjechaliĹ›my gĹ‚Ăłwnie po to, by oglÄ…dać i doĹ›wiadczać nowatorskiej i nowoczesnej twĂłrczoĹ›ci, bazujÄ…cej gĹ‚Ăłwnie na nowych technologiach, a nie na klasycznym kinie. NaleĹźaĹ‚oby zatem zastanowić siÄ™, jaki profil miaĹ‚by przybrać festiwal. KolejnÄ… przyczynÄ… takiej refleksji jest werdykt jury, dotyczÄ…cy prac konkursowych. Pomimo olbrzymiej iloĹ›ci prac posĹ‚ugujÄ…cych siÄ™ nowoczesnymi technikami animacji komputerowej – ktĂłrych wyĹźszość nad tradycyjnymi polega na stworzeniu przeróşnych, abstrakcyjnych form, majÄ…cych swe miejsce w Ĺ›wiecie myĹ›li, idei, emocji, filozofii (czego zaledwie musnąć mogÄ… tradycyjne techniki jedynie drogami poĹ›rednimi) – jury przyznaĹ‚o najwyĹźsze nagrody pracom z rejonu problematyki spoĹ‚ecznej i kulturowej (np. Cultural Quarter, Kontestator). Na szczęście zostaĹ‚ oddany hoĹ‚d twĂłrcom, ktĂłrzy kreujÄ… na pograniczu róşnych dziedzin: muzyki, performance’u, komputerowego obrazowania i kultury sieciowej, chodzi tu o prace: Chamanic Interferences Briana Mackerna, Resonan City Sary Kolster i Dereka Holzera, Bitcrusher Haralda Holby, A Fleaur de Peau: Soundinstallation for one body Lynn Pook. NaleĹźy mieć nadziejÄ™, Ĺźe WRO (Wizualne Realizacje OkoĹ‚omuzyczne) pĂłjdÄ… raczej drogÄ… akceptacji nowych technik (oczywiĹ›cie z wykorzystaniem moĹźliwoĹ›ci, jakie

3JUB 9 JOEE

niosą ze sobą techniki analogowe), które przeobraşają jakość wyraşania dotychczasowej sztuki przez wielkie S. Zanim jednak komputerowa twórczość zostanie dostrzeşona w inny sposób niş Katedra Tomasza Bagińskiego (hollywoodzki splendor i duşe pieniądze związane z efektami specjalnymi oferowanymi przez animacje komputerowe), w Odrze upłynie wiele wody. Przypisy:

1. KoneksjoniĹ›ci (zajmujÄ… siÄ™ tematykÄ… funkcjonowania mĂłzgu z perspektywy informacyjnej) uwaĹźajÄ…, Ĺźe dzieje siÄ™ to na zasadzie rĂłwnolegĹ‚ego przetwarzania danych, dziÄ™ki czemu, na zasadzie pÄ™tli rekurencyjnych zbioru trzech procesorĂłw (wejĹ›ciowego, ukrytego, wyjĹ›ciowego) poĹ‚Ä…czonych w zasadzie w sposĂłb permutacyjny, tworzÄ… zaawansowane oddolne algorytmy (John R. Searle, Ĺšwiadomość, inwersja wyjaĹ›nieĹ„ i nauki kognitywne, [w:] Modele umysĹ‚u, zbiĂłr tekstĂłw, wybĂłr, redakcja naukowa i wprowadzenie ZdzisĹ‚awa ChlewiĹ„skiego, Warszawa 1999, s. 145), tzw. „sieci neuronoweâ€? (David E. Rumelhart, Architektura umysĹ‚u . PodejĹ›cie koneksyjne, [w:] Modele umysĹ‚u , dz. cyt., s. 240-272.) CudzysĹ‚owem zaznaczam tu zasadniczÄ… nieadekwatność pojÄ™cia, pod ktĂłrym rozumie siÄ™ architekturÄ™ mĂłzgu zbudowanego z usieciowionych neuronĂłw do obwodĂłw sztucznej inteligencji, ktĂłra „zdaje siÄ™â€? podobna architektonicznie, a co za tym idzie, funkcjonalnie do dziaĹ‚ania mĂłzgu. Problem z dzisiejszymi naukami kognitywnymi polega na ciÄ…gĹ‚ym mnoĹźeniu modeli umysĹ‚u i nakĹ‚adaniu tych reprezentacji na rzeczywistość. Niestety, taki jest los nauk wciÄ…Ĺź jeszcze trudnych do zweryďŹ kowania w obecnym paradygmacie naukowym. ZdzisĹ‚aw ChlewiĹ„ski, Wprowadzenie, [w:] Modele umysĹ‚u , dz. cyt., s. 7-15. 2. Patrz: „Katalogâ€?: PaweĹ‚ Janicki, Konkurs [Przetaktowanie?] , [w:] XI MiÄ™dzynarodowe Biennale Sztuki MediĂłw WRO 05, s. 6. 3. Performance, Ping Melody, „Katalogâ€?, s. 74. http://ping. wrocenter.pl. 4. Pierwsze malowidĹ‚a na skaĹ‚ach jaskiĹ„, później pismo obrazkowe, nastÄ™pnie fonetyczne wzorowane na formach nas otaczajÄ…cych. 5. PrzypominaĹ‚o to trochÄ™ jeden z teledyskĂłw grupy muzyki elektronicznej Fat Boy Slim. 6. WiÄ™cej na stronie www.ritabaum.serpent.pl (w dziale kultura, info z dnia 15.05.2005): Marcin Puszkarewicz, Cahen, Cahen . 7. WiÄ™cej na stronie www.ritabaum.serpent.pl/medium (strona z 18.05.2005) Marcin Puszkarewicz, The Net‌, czyli Ted

Kaczyński wg Lutza Dammbecka.


LABIRYNT I COŚ JESZCZE‌ Sztuka zdobywania GABRIELA DRAGUN

zapomniane, zahibernowane – Dworzec Główny we Wrocławiu (SURVIVAL 4) – przeludniony, otwarty dla wszystkich – wymagały odczarowania. Na nowo zdobywane i oznaczane, zyskują nowy wymiar. „Oşywają� za sprawą rozmaitych strategii twórczych: performance’u, environmentu, instalacji, działań parateatralnych, projektów multimedialnych.

Od czterech lat, raz w roku peryferia WrocĹ‚awia stajÄ… siÄ™ centrami – centrami sztuki. ArtyĹ›ci z róşnych stron Polski, a takĹźe goĹ›cie z zagranicy, zdobywajÄ… i adaptujÄ… zapomnianÄ… przestrzeĹ„ miasta, na tyle plastycznÄ… i dostÄ™pnÄ…, by moĹźna byĹ‚o zmierzyć siÄ™ w niej ze stereotypami (rĂłwnieĹź dotyczÄ…cymi dziaĹ‚aĹ„ twĂłrczych), narzuconymi modelami zachowania, kontaktu czy wreszcie wyraĹźania emocji. Odwracalna ingerencja, dostosowanie, oswajanie i zmiany dokonywane w obszarze zewnÄ™trznym wpĹ‚ywajÄ… poĹ›rednio na Ĺ›wiat wewnÄ™trzny uczestnika przeistaczanej przestrzeni, sprzyjajÄ… wtajemniczeniu, umoĹźliwiajÄ… przemianÄ™. ArtyĹ›ci, biorÄ…cy udziaĹ‚ w festiwalu sztuki SURVIVAL organizowanym przez wrocĹ‚awskÄ… GaleriÄ™ !SPUTNIK, MichaĹ‚a BieĹ„ka i Przemka Pintala, w nowych, specyficznych okolicznoĹ›ciach doĹ›wiadczajÄ… inicjacji i/lub przemiany artystycznej. Zrujnowane budynki po koszarach wojskowych (SURVIVAL 2), tereny dawnego Browaru MieszczaĹ„skiego (SURVIVAL 3) – opuszczone,

Wtajemniczenia dostępują równieş odwiedzający festiwal. Przemierzając korytarze, błądząc w półmroku ledwie oświetlonych sal, pokonując schody prowadzące nie wiadomo gdzie, zmuszeni są do pełnego przeşywania i aktywnego uczestnictwa. Tereny wystawiennicze Survivalowców to nie muzea, galerie, gdzie jest się skazanym na bierne patrzenie, zobowiązanym do przestrzegania ściśle określonych zasad. Tu widz staje przed wyborem: czuć czy myśleć? Aby nie zgubić się w labiryncie, trzeba zaktywizować i wykorzystywać informacje płynące ze wszystkich zmysłów, zdać się na intuicję. Niektóre instalacje tak bardzo wtopione są w otoczenie, şe mogą być pominięte, przeoczone przez nieuwaşnych, a moşe raczej mało ciekawskich. Często teş to, co widoczne, odczuwalne dla jednych, dla drugich staje się przezroczyste, nieuchwytne. Przegląd sztuki w ekstremalnych warunkach implikuje ekstremalnie zintensyfikowane i zmultiplikowane doznania: od poczucia lęku do fascynacji; od zaşenowania, chęci wycofania się i ucieczki, po przyjemność płynącą z patrzenia (podglądania), dotykania (obmacywania), wsłuchiwania się (podsłuchiwania)‌ Pokonywanie barier architektonicznych ściśle wiąşe się z pokonywaniem barier psychicznych, sprzyja przełamywaniu rozmaitych tabu. Główną zasadą obowiązującą w świecie dla wytrwałych zdobywców jest aktywność. Puste ramki, krzesła, nawet stryczki‌czekają na uşytkowników, prowokują, jak przyczepa campingowa – happening Katarzyny Goleń, Kariny Marusińskiej i Agnieszki Rzeźniak – z przewrotnym napisem: „Baw się (ze) mną�. Wystarczy podejść, pociągnąć za sznurki, by oşywić zamknięte w środku dziewczyny-marionetki. Przystępność i zaleşność lalek sugeruje kontakt sprowadzony do aktów zakamuflowanej przemocy, perwersyjnej zabawy erotycznej. Podobnie dzieje się w przypadku instalacji „Hellow� Anny Szczepańskiej (SURVIVAL 2006). Chcąc podać rękę osobie stojącej po drugiej stronie szklanej ściany, trzeba najpierw włoşyć rękę w ogromną gumową rękawicę. Co dla jednych jest zabawą, dla drugich okazuje się próbą – rękawice nie wyglądają zachęcająco i nigdy nie wiadomo, co kryje się w czarnym środku. Zaburzona komunikacja, a nawet jej brak, autyzm, izolacja – tak w kilku słowach moşna określić atmosferę prze1.

3JUB 9 JOEE


2.

strzeni domu, wykreowanej przez Piotra Asfelda. Czarne pokoje o Ĺ›cianach wydzielonych şóĹ‚to-czarnÄ… taĹ›mÄ… zaludniajÄ… piktogramy. Ruch zostaje zastÄ…piony dĹşwiÄ™kiem – odgĹ‚osami, jakie czasem dobiegajÄ… zza Ĺ›cian, z mieszkaĹ„ naszych sÄ…siadĂłw – ktĂłry doprecyzowuje sytuacjÄ™. Dystans wobec przedmiotu poşądania, brak kontaktu i jego potrzebÄ™ podkreĹ›la instalacja Macieja Panasa. Do goĹ‚Ä™bia – symbolu Ducha ĹšwiÄ™tego – nie sposĂłb dotrzeć (niezwykĹ‚e w mieĹ›cie peĹ‚nym goĹ‚Ä™bi); moĹźna zobaczyć go na ekranie telewizora umieszczonego na wieĹźy, a wszystko to oglÄ…da siÄ™ przez lunetÄ™. Innego rodzaju paradoksy patrzenia unaocznia instalacja MichaĹ‚a Dracza. PrzeĹ›wietlone obrazy – konstrukcje z kafelkĂłw, rur, zaworĂłw – sÄ… ekspansywne, pochĹ‚aniajÄ…ce do tego stopnia, Ĺźe pozostajÄ… w nas, utrwalone na siatkĂłwce, nawet kiedy zamkniemy oczy – jak wtedy, gdy zbyt dĹ‚ugo wpatrujemy siÄ™ w sĹ‚oĹ„ce. W pamiÄ™ci zaznaczajÄ… siÄ™ rĂłwnieĹź sceny z instalacji wideo Tomasza Ryndaka. TworzÄ… one swoistÄ… galeriÄ™ „dokonaĹ„â€?, fotograficzny zapis kataklizmĂłw, zniszczeĹ„, spustoszeĹ„, dokonanych nie przez ĹźywioĹ‚y natury, ale przez czĹ‚owieka, jego nieposkromionÄ… chęć podporzÄ…dkowania sobie i panowania nad wszystkim.

Skoro zewnętrzna metamorfoza Ci nie wystarczy, koniecznie podłącz się do drzewa Kaliny Wińskiej. Jego soki – płynące siecią podświetlonych, przezroczystych şyłek – gdy przedostaną się do krwiobiegu, pogłębią Twoją świadomość. Z kolei kładąc głowę na „patrzące� poduszki Renaty Szułczyńskiej lub zaglądając do kołyski Danieli Tagowskiej, powrócisz do genialnej epoki i skonfrontujesz się z własnymi lękami lub marzeniami. „Wejdź w şycie. Zrób kolejny krok�. Porwie Cię karuzela i przekonasz się, şe „labirynt jest cyklem�– cyklem narodzin i śmierci (instalacja Dagmary Hoduń).

Przestrzeń nienaruszona, dziewicza i jak po katastrofie, w rozkładzie, odpychająca, nieruchoma, obie martwe w dojmujący sposób, nie do zniesienia, łączą się na festiwalowych obszarach SURVIVAL 2 i SURVIVAL 3. Mają jakąś historię, ale są oznaczane po raz kolejny. Na starą mapę nanoszona jest nowa, bez wymazywania czegokolwiek, bez korekt. To Thenemos, strefa wyznaczona do katharsis, gdzie przychodzi się oczyścić ze znaczeń. Rytualne obmycie nie jest jednak moşliwe. Do sterylnej łazienki – instalacja Michała Bieńka – nie moşna wejść. Białe ściany bronią dostępu do równie białych, nietkniętych umywalek; nie ma kranów, więc nie poleci z nich woda‌ Jedyne co moşna, to zajrzeć do wnętrza przez szyby i przejrzeć się w wypolerowanych lustrach. Doskonała okazja, by zobaczyć prawdziwego siebie, zajrzeć w głąb duszy. Innym sposobem na oczyszczenie moşe być wejście do Ogrodu niemoşliwego i ponowna konfrontacja z mitem rajskim. Przekraczanie granicy, jak sięganie po owoc z drzewa zakazanego, jest pociągające, niekiedy wyzwalające. Ewa i Adam, bohaterowie performance’u Moniki Koniecznej i Józefa Markockiego, zrzucają z siebie ubrania – atrybuty współczesnego świata – by w kontakcie z ziemią przygotować się do wejścia na kolejną gałąź Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego. Ich celem jest połączenie rozdzielonych pierwiastków: kobiecego i męskiego, scalenie rozdartych sfer sacrum i profanum. Póki co, nie są do tego gotowi, ziemia zatrzymuje ich przy sobie. Przeczuwa się jednak, şe w Ogrodzie niemoşliwym wszystko jest moşliwe i wszystko moşe się zdarzyć‌

„Zrelaksuj się�‌, uruchom swoją wyobraźnię. Czy na dachu dworca widzisz kołyszące się ukwiały (kolejna praca Moniki Koniecznej z cyklu „Ogrody niemoşliwe�), a w holu, w towarzystwie huśtających się na trapezie dziewcząt („Huśtawki� Katarzyny Goleń, Kariny Marusińskiej i Agnieszki Rzeźniak), unosi się samolot („Środek� – instalacja Michała Bieńka)? To nie halucynacje. Po prostu, cudowny sen się ziścił. SURVIVAL powstał jako spontaniczna akcja grupy młodych artystów manifestujących niezgodę na marginalizację sztuki w przestrzeni publicznej. Jest odpowiedzią na potrzebę wspólnego tworzenia i kontaktu, dialogu z widzem poza strefami oddziaływania wszelkich instytucji. Lokalizacja pierwszego przeglądu – poradzieckie pustostany przy ulicy Koszarowej we Wrocławiu – wpisała SURVIVAL w kontekst tworzony przez funkcjonowanie podobnych inicjatyw, na przykład Galerii Bezdomnej, która, poszukując miejsc do prezentowania fotografii, zajmuje budynki opuszczone, przeznaczone do rozbiórki lub remontu.

Artyści prezentujący prace na SURVIVALU 4 stawiają kolejny krok. Zachęcają do eksperymentów. Wiedzą, şe zabawa uczy, a niewinna gra moşe okazać się transgresją. Zachęcają do współdziałania, wchodzą w dialog z widzem: chcesz być szybki niczym światło i świecić w ciemnościach? Jeśli tak, przyłącz się do białych cieni pędzących na perony, wystarczy ich dotknąć i naznaczyć się specjalną farbą (praca Jarosława Smolaka i Macieja Staneckiego). Mały przeszczep, zmiana twarzy‌ Czego tylko zapragniesz. Dowodem są fotografie Patrycji Mastej. Masz ochotę zgubić swoje ciało? Moşesz zniknąć, wnikając w świat biało-czarnych pasów, okrywając się wcześniej pasiastą „pelerynką niewidką� (performance Dominiki Sobolewskiej).

213

3JUB 9 JOEE

3.


4.

Ostatnia, czwarta edycja miała miejsce w maju tego roku na terenie Dworca Głównego we Wrocławiu. Wyznaczyła kierunek rozwoju: poszukiwanie miejsc znajdujących się w sferze pełnej widoczności, gdzie nietrudno o konfrontację z widzem – przede wszystkim przypadkowym. Nie tylko dopisała kolejny rozdział w historii Przeglądu Młodej Sztuki w Ekstremalnych Warunkach, ale pokazała, şe SURVIVAL juş chyba na stałe wpisał się w kalendarz imprez artystycznych Wrocławia. Nie sposób podsumować bądź ocenić wydarzenia, które właściwie trwają. Rzeczywistość survivalowa nie ogranicza się do tu i teraz, otwiera się na to, co dopiero przyjdzie, zadzieje się‌ bo na dzianiu przecieş się opiera. Wiele jest jeszcze labiryntów do odkrycia i zdobycia dla tych, którzy będą chcieli wziąć udział w kolejnych edycjach SURVIVALU. Organizatorzy rozrysowują juş nową mapę.

Artystyczne realizacje pierwszej i drugiej edycji przeglądu „adoptowały� znalezione przestrzenie – zazwyczaj małe pomieszczenia – do intymnych wypowiedzi. Sytuacja taka zapewniała artystom autonomię i przekształcała widza z „gościa� w „domownika� – aktywnego uczestnika wydarzeń, niezbędną część przedsięwzięcia. W wernisaşu drugiej edycji SURVIVALU wzięło udział około dwustu osób, a wystawę obejrzało dwukrotnie więcej. Kolejna edycja przyciągnęła do Browaru Mieszczańskiego około tysiąca pięciuset widzów. Labirynt pomieszczeń browaru wypełniły działania niemal osiemdziesięciu artystów z Polski i sześciu krajów Unii Europejskiej.

Dodatkowe informacje na stronie: www.survival.art.pl FotograďŹ e, archiwum Survivalu: 1. Performance Katarzyny GoleĹ„, Kariny MarusiĹ„skiej, Agnieszki RzeĹşniak i Natalii RzeĹşniak. 2. Instalacja Moniki Koniecznej. 3. Instalacja Dominiki Sobolewskiej. 4. Praca Anny SzczepaĹ„skiej. 5. Praca PawĹ‚a Jarodzkiego.

5.

214

3JUB 9 JOEE


I(E)NTER – więcej niş literówka JOANNA ROSZAK

Galeria Enter to enklawa nowego gustu, demonstracji nowych ekspresji. Anna Polony mĂłwiĹ‚a mi o swojej galerii, Ĺźe to miejsce, gdzie siÄ™ rozmawia o obrazach. Gdy patrzÄ™ na galeriÄ™ ENTER, i skrĂłciĹ‚abym to zdanie, i jednoczeĹ›nie je rozszerzyĹ‚a: „galeria to miejsce, gdzie siÄ™ rozmawiaâ€?. Enter to przede wszystkim przestrzeĹ„ dyskursu, dyskusji o sztuce, konfrontacji postaw artystycznych, zjawisk i wyborĂłw kuratorskich. Enter to miejsce szansy i komfortowych warunkĂłw pracy dla mĹ‚odego artysty, czÄ™sto pierwsze jego zetkniÄ™cie z powaĹźnÄ… przestrzeniÄ… wystawowÄ…. Dociekania, polemiki naleşą do uprawy galerii. Jej twĂłrcy nie poruszajÄ… siÄ™ jak lunatycy. Interesuje ich aktywny kontakt, odrzucajÄ… kluczenie w pojedynkÄ™. Wystawa centruje inne zdarzenia, jest i punktem wyjĹ›cia, i dojĹ›cia, wernisaĹźe nie wyglÄ…dajÄ… jak pogrzeb sztuki. KaĹźdy pokaz rodzi siÄ™ w dialogu i konfrontacji (odsyĹ‚am do wywiadu, gdzie MaĹ‚gosia i Wojtek mĂłwiÄ… o roli kuratora). Autorzy programu galerii stawiajÄ… na bezpoĹ›redni kontakt, na intensywne wspĂłlne poznawanie, od obrazu do obrazu, od instalacji do instalacji, od granicy do granicy, od czĹ‚owieka do czĹ‚owieka. SprawdzajÄ…, gdzie bliĹźej. Enter to wreszcie miejsce, gdzie bada siÄ™ ciekawe i ignorowane przez inne Ĺ›rodowiska problemy, zagospodarowuje niszowo w Polsce uprawiane sfery nauki. ZbiĂłr Tekst-tura – gdybym miaĹ‚a uĹ‚oĹźyć rym, powiedziaĹ‚abym po prostu: hurra! To pokĹ‚osie sesji naukowej Konstrukcja poprzez dekonstrukcjÄ™. Wokół nowych form tekstu literackiego i tekstu jako dzieĹ‚a sztuki (odbyĹ‚a siÄ™ 28 X 2005 z udziaĹ‚em badaczy zajmujÄ…cych siÄ™ liberaturÄ… i hipertekstem, m.in. Katarzyny Bazarnik, Ĺ ukasza JeĹźyka, Ewy WĂłjtowicz, Piotra Mareckiego). W hipertekĹ›cie, liberaturze i poezji konkretnej, bo to one twĂłrcĂłw tomu zajmowaĹ‚y, „coâ€? namacalnie integruje siÄ™ z „jakâ€?, w tle pojawia siÄ™ idea dzieĹ‚a totalnego. Ĺ aciĹ„skie textere przypomina, iĹź tekst kaĹźe siÄ™ obserwować, rozplÄ…tywać. Pluralizm zakĹ‚ada, iĹź o poznaniu decyduje wielość czynnikĂłw, wpĹ‚ywajÄ…cych na zbliĹźanie siÄ™ do prawdy. Róşnorodność Ĺ‚Ä…czy siÄ™ z otwartoĹ›ciÄ…, a zamieszanie, jakie wprowadzajÄ… liberatura (coĹ› wiÄ™cej niĹź literĂłwka!), hipertekst, poezja przestrzenna – jest, być moĹźe, zbawienne. Wokół galerii wytworzyĹ‚o siÄ™ wiÄ™c Ĺ›rodowisko. NastÄ™pna sesja (styczeĹ„ 2007) dotyczyć bÄ™dzie wizualnoĹ›ci w hipertekĹ›cie. Kolejne pokaşą być moĹźe innÄ… stronÄ™ malarstwa, wrĂłcÄ… do jego korzeni, do wartoĹ›ci pierwotnych – konstrukcji, koloru. Enter przeszczepia interesujÄ…ce zjawiska, organizuje warsztaty dla mĹ‚odzieĹźy, staje siÄ™ punktem edukacyjnym. Idea, integracja, interakcja, interdyscyplinarność, inter-net, inter-pretacja i... (otwarcie) – tak scharakteryzowaĹ‚a-

bym program galerii. Inter – nie interes, a za-inter-esowanie. Inter, enter, prawie literĂłwka. A tÄ™ galeriÄ™ interesujÄ… szczegóły, autorzy ostrzÄ… czujność. Pozorna literĂłwka pojawia siÄ™ teĹź w tytule enterowej wystawy Sylwii Ludas, Konstalacje, ktĂłra wyzyskuje przestrzeĹ„ miÄ™dzy instalacjÄ… a konstelacjÄ… (artystka mieszka w Niemczech, stÄ…d taki lapsus). Ale nie idzie o bĹ‚Ä…d. Idzie o idiom, o enterakcjÄ™, enterdyscyplinarność, enter-pretacjÄ™. Nie o wymianÄ™ liter, ale myĹ›li, o znalezienie wspĂłlnej przestrzeni istnienia. O maksymalnÄ… wolność, o nieczynienie galerii galerÄ…. Rozmowa staje siÄ™ w Enterze modelem kaĹźdego dziaĹ‚ania. MĂłwić to mĂłwić do kogoĹ›. WiÄ™c to rozmowa znaczÄ…ca. Enterowcy nie przegapiajÄ… spotkania, mĹ‚odemu artyĹ›cie pomagajÄ… spotkać samego siebie. Spotkanie funkcjonuje jak podarunek – przecina (splata) róşne spojrzenia. Budowanie siÄ™ nowych idei idzie w parze z otwarciem siÄ™ na innego i inne, wielogĹ‚osem. W Enterze spotyka siÄ™ wiele systemĂłw nerwowych, by przywoĹ‚ać gĹ‚oĹ›nÄ… frazÄ™ Ezry Pounda „artysta to system nerwowy gatunkuâ€?. A zatem reprezentuje caĹ‚ość, jego punkt widzenia bywa odniesieniem dla caĹ‚oĹ›ci lub jeszcze inaczej – z niej wĹ‚aĹ›nie wypĹ‚ywa. Kultura stanowi przecieĹź – jak zauwaĹźyĹ‚a Maryla Hopfinger – rodzaj filtru. Enter ukazuje prace wyrosĹ‚e z waĹźnych oddziaĹ‚ywaĹ„, ze wspĂłlnoty, zgody i negowania, tak wolne, iĹź trudno juĹź przyjąć metaforÄ™ mĂłwiÄ…cÄ… o sali ekspozycyjnej jako o wiÄ™zieniu sztuki.

Justyna Scheuring, Partyzantka , fot. z archiwum galerii Enter

3JUB 9 JOEE


Wrocławskie balkony Rity NATALIA BUDZAN

gĹ‚os, zwĹ‚aszcza we Francji; na WROSTJA rĂłwnieĹź zostaĹ‚a uhonorowana nagrodami. Nadzieja w tym, Ĺźe po Becketcie nie zostaje tylko nicość i ostatecznie gusty nie muszÄ… być w teatrze odmierzane wedĹ‚ug niemieckiego czy sewrskiego wzorca. Ĺťyczliwie przyjÄ™to to, co od dawna uznane, Sny Iwana Wyrypajewa, za ktĂłre mĹ‚oda aktorka Agata KuciĹ„ska dostaĹ‚a NagrodÄ™ Dziennikarzy. Oleksij WertyĹ„ski w spektaklu JarosĹ‚awa Stelmacha BĹ‚Ä™kitny samochĂłd podobaĹ‚ siÄ™ jako męşczyzna sĹ‚usznej postawy i zrÄ™cznie, z duşą muzykalnoĹ›ciÄ… poruszajÄ…cy siÄ™ po scenie, moĹźe za bardzo zagraconej (ksiÄ…Ĺźki!). Groteska i naturalizm, delikatny patos i radość dla wrocĹ‚awskich widzĂłw byĹ‚y Ĺ›wieĹźe, po latach grania spiĹźowego Szewczenki, a w koĹ„cu „to fragment historii narodu ukraiĹ„skiegoâ€?, jak woĹ‚aĹ‚ po spektaklu jeden z reĹźyserĂłw. WertyĹ„ski otrzymaĹ‚ Grand Prix Geras na rĂłwni z Feliksem KamÄ… i Janem Peszkiem. Ten ostatni oraz popularny aktor Andrzej Grabowski zagrali w sztukach BogusĹ‚awa Schaffera, raz i drugi byĹ‚ to popis warsztatu, wysokich i niskich lotĂłw; potwierdza siÄ™ jakby opinia o braku dobrych, współczesnych dramatĂłw. Po „Teatrze NarodĂłwâ€? Grotowskiego, ze Ĺ›rodowiskiem artystycznym i mĹ‚odzieşą jak tam, pojawiĹ‚ siÄ™ bardzo szczęśliwy pomysĹ‚ Grzegorza Brala, aby zorganizować Brave Festival. W programie dyrektor Teatru PieĹ›ni KozĹ‚a zapowiadaĹ‚ swoje cele, „uwolnić i wzbogacać wraĹźliwość i siĹ‚Ä™ mĹ‚odych, pokazać im wzory Ĺźycia i tworzenia odmienne od lansowanych przez kulturÄ™ mass mediĂłw i konsumpcjiâ€?. ByĹ‚a okazja zobaczenia sztuki artystĂłw wywodzÄ…cych siÄ™ z maĹ‚ych ojczyzn, siÄ™gajÄ…cych do ĹşrĂłdeĹ‚, rĂłwnieĹź posĹ‚uchania muzyki, ktĂłra stanowi rzadki fenomen dalekich w czasie i przestrzeni kultur, jaki zaproszeni artyĹ›ci chcÄ… przekazać innym. Tak siÄ™ zĹ‚oĹźyĹ‚o, Ĺźe moĹźna byĹ‚o obejrzeć dwa bardzo róşne spektakle grup teatralnych, ktĂłre na wĹ‚asny sposĂłb odczytaĹ‚y sztuki szekspirowskie, poszukujÄ…c w nich wĹ‚asnego mitu. Widzowie mogli siÄ™ dowiedzieć o istnieniu offowej sceny: Centrum Sztuki Współczesnej DAKH w Kijowie. Kieruje nim jako reĹźyser, choreograf, a rĂłwnieĹź kierownik artystyczny i producent zespoĹ‚u muzycznego DahaBraha Vladislav Troitsky. MĹ‚odzieĹź z Centrum zbieraĹ‚a przez lata stare pieĹ›ni i melodie. Troitsky w sztuce Makbet-Prolog brawurowo poĹ‚Ä…czyĹ‚ wykonywanÄ… muzykÄ™ z nurtu tzw. etno-chaosu z najlepszymi tradycjami kijowskiej i moskiewskiej szkoĹ‚y teatralnej. KijowskÄ… inscenizacjÄ™ moĹźna odczytać jako obraz nieĹ›wiadomoĹ›ci psyche narodu, ktĂłrego przywĂłdcy artykuĹ‚ujÄ… Logos i popychajÄ… do coraz dalszych zbrodni w walce o wĹ‚adzÄ™, a szalona kobieta (lady Makbet) uosabia nieartykuĹ‚owany gĹ‚os ludu, poziom egzystencji kierowanej przez instynkty. Natomiast eksperymentujÄ…ca grupa turecko-francuska Ayna zaprezentowaĹ‚a prace nad projektem Gubert (tur. Wy-

W listopadzie odbyĹ‚y siÄ™ we WrocĹ‚awiu dwa festiwale miÄ™dzynarodowe. ObrosĹ‚e tradycjÄ… 39. WROSTJA (WrocĹ‚awskie Spotkania Teatralne Jednego Aktora) oraz mĹ‚ody Brave Festiwal. Ten ostatni nagradzaĹ‚ róşnych artystĂłw, dla ktĂłrych zwoĹ‚ania posĹ‚uĹźyĹ‚o motto „magia gĹ‚osuâ€?, ktĂłrzy majÄ… odwagÄ™ podejmowania trudu ratowania skarbĂłw dawnej kultury, odwracania perspektywy wyglajszachtowanej kultury masowej. Na WROSTJA sukces odnieĹ›li „aktorzy wÄ™drowniâ€?, ktĂłrych moĹźna nazwać „opowiadaczamiâ€?. Felix Kama (z Kamerunu) ciÄ…gle pokonuje granice miedzy AfrykÄ… i EuropÄ…, zaskakuje i jest zaskakiwany, rĂłwnieĹź przez podobieĹ„stwa ze swoim reĹźyserem Andrijem Kretenko; sztuka pt. Gdzie jest lepiej (tytuĹ‚ jak z telewizyjnego quizu) jest kilkuwarstwowym tortem, ciskanym w publiczność; co sprytniejsi Ĺ›ledzili, jak przygotowuje saĹ‚atkÄ™. Jego poetycka podróş w sztuce moĹźe zbić z pantaĹ‚yku niejednego europejczyka, pewnego swego punktu widzenia. Georg Kaser wystÄ…piĹ‚ w konwencji bliskiej sztuce dell’arte. Stara komedia wĹ‚oska wzbudzaĹ‚a zaraĹşliwy Ĺ›miech; jako fragment historii walki o demokracjÄ™ w Europie pokazuje niezmiennÄ… naturÄ™ czĹ‚owieka i niezmiennÄ…, naiwnÄ… wiarÄ™ ĹźoĹ‚nierza w sĹ‚usznÄ…, sprawiedliwÄ… wojnÄ™, na ktĂłrej moĹźna siÄ™ wzbogacić. Fascynacja krajan wĹ‚oskiego aktora z Tyrolu sztukÄ… niejakiego Rosante okazaĹ‚a siÄ™ strzaĹ‚em w dziesiÄ…tkÄ™ rĂłwnieĹź w Nowym Yorku, gdzie byĹ‚a wystawiana jako opera. Tymczasem we WrocĹ‚awiu Kaser otrzymaĹ‚ za monodram PowrĂłt Keitla z wojny, wyreĹźyserowany przez Ferruccio Cainero, NagrodÄ™ DyrektorĂłw Festiwali Jednego Aktora. Felix Kama otrzymaĹ‚ GĹ‚ĂłwnÄ… NagrodÄ™ PublicznoĹ›ci im. Lidii Zamkow i Leszka Herdegena. ReĹźyser Andrij Kretenko, z ktĂłrym aktor przyjaĹşni siÄ™ i pracuje od dziesiÄ™ciu lat, po zdobyciu za spektakl nagrody w zeszĹ‚ym roku rĂłwnieĹź w Kijowie, marzy o zagraniu w Rosji. ZdradziĹ‚ mi, Ĺźe w tej sztuce jest zawsze tĹ‚umaczem, zna pięć jÄ™zykĂłw (podczas gdy Kama – osiem). Nawet puryĹ›ci gatunku nie mieli powodĂłw do narzekania, toĹź to siebie mogliĹ›my zobaczyć, nasz sos sĹ‚owiaĹ„ski, i posmakować organoleptycznie nawet francusko-kameruĹ„skich Ĺ›limakĂłw. Brook miaĹ‚ racjÄ™ w swojej mowie w Poznaniu, o jedzeniu czy teatrze moĹźna mĂłwić powaĹźnie. Kto pamiÄ™ta ksiÄ…ĹźkÄ™ Dubrawki UgresiÄ? AmerykaĹ„ski fikcjonaĹź i ustÄ™p, w ktĂłrym pisze „rozumiem, Ĺźe nasz narĂłd (JugosĹ‚owianie) moĹźe być dla was gĂłwnem, niedorozwiniÄ™tÄ… kuzynkÄ… Europy, ale... to jest straszneâ€?. Ze SĹ‚owenii przyjechaĹ‚a Mirjana ĹšajnoviÄ?a, jej antywojenny i antyglobalistyczny teatr absurdu, mimo Ĺ›miechu publicznoĹ›ci, niemal nieustannego, moĹźe przez swĂłj skatologiczny temat okazaĹ‚ siÄ™ zbyt trudny dla widzĂłw. Aktorka graĹ‚a sztukÄ™ o symbolicznym tytule Nea Vinco Pizmića (w reĹźyserii Maji Gal), ktĂłry zdobyĹ‚ dosyć duĹźy roz-

216

3JUB 9 JOEE


gnanie). We wĹ‚asnej wizji dramatu KrĂłl Lear wykorzystaĹ‚a tradycyjne Ĺ›piewy sufi-alevi. Wyróşnienie otrzymaĹ‚ Haig Yazdian, kontynuator tradycji pieĹ›ni ormiaĹ„skiej, rĂłwnieĹź z diaspory egipskiej i libaĹ„skiej, wykorzystujÄ…c przy tym bogate instrumentarium lutni i fletu arabskiego oraz bÄ™bnĂłw. W jego powracajÄ…cej melodii jest niezwykĹ‚a siĹ‚a autentycznoĹ›ci; artysta czuje i gra muzykÄ™ bliskÄ… tradycji greckiej, bizantyjskiej, arabskiej, jeĹźeli nawet ludowej, to niezmiernie wysublimowanej. MoĹźna siÄ™ tylko domyĹ›lać walorĂłw poezji, ktĂłrÄ… Ĺ›piewa. Zespół Alasz, zaĹ‚oĹźony przez Ondar Kongara-ool, pedagoga i jazzmana, zĹ‚oĹźony z mĹ‚odych filharmonikĂłw, daĹ‚ koncert na instrumenty gardĹ‚a, za co dostaĹ‚ wyróşnienie. Ich styl Ĺ›piewania, okreĹ›lany jako chomiej, moĹźe zafascynować nie tylko znawcĂłw pieĹ›ni alikwotowej, ktĂłrych jest coraz wiÄ™cej. Wykonawcy z Alasza Ĺ›piewali pieĹ›ni swoich dziadkĂłw, dziÄ™ki nim i pracy Ondara przekaz po-

koleniowy trwa. Te maĹ‚e narody, Tuwy, Chakasji i Jakucji, nie miaĹ‚y teatru, ale wciÄ…Ĺź jest w nich Ĺźywa tradycja eposu. W Jakucku powstaje teraz teatr zwiÄ…zany z tym gatunkiem. Moskiewski zespół ĹťAR, wyróşniony „za naturalnośćâ€?, mĂłgĹ‚ uĹ›wiadomić widzom w Polsce, jak maĹ‚o wiemy o kulturze muzycznej i przywiÄ…zaniu do sĹ‚owa Rosjan, nawet tych nie tak daleko mieszkajÄ…cych. GĹ‚ĂłwnÄ… nagrodÄ™ festiwalu otrzymaĹ‚ zespół Irkutsk Ensemble Authentic Music Aleksandra Rogaczewskiego. Ich wystÄ™p to rezultat dĹ‚ugiej pracy nad uratowaniem starych pieĹ›ni rosyjskich i starego stylu ich wykonywania. DziÄ™ki rekonstrukcji przetrwa fragment z przeszĹ‚oĹ›ci, folkloru wiosek, ktĂłre zostaĹ‚y zatopione przy budowie BajkaĹ‚u, nadaremnie! Zdaniem Rogaczewskiego, pieĹ›ni i zabawy dzieciÄ™ce uĹ‚atwiajÄ… dziecku poznanie Ĺ›wiata, utrwalajÄ… rozeznanie zĹ‚a i dobra. WiÄ™cej o Brave Festiwal poniĹźej.

W poszukiwaniu ocalonej toşsamości KRZYSZTOF DOBROWOLSKI

Na naszych oczach niemal codziennie z powierzchni Ziemi znika jakiĹ› gatunek zwierzÄ…t. Odchodzi bezpowrotnie, juĹź nigdy o nim nie usĹ‚yszymy, nie zobaczymy go, nie poznamy. Podobnie rzecz siÄ™ ma z tradycjÄ…, jej poszczegĂłlnymi elementami. Czasem caĹ‚ymi kulturami, ktĂłre trwajÄ…, dopĂłki trwa i jest przechowywana, utrwalana pamięć o nich – pamięć pokoleĹ„, rodzin, pojedynczych ludzi. Czym jest tradycja? SkĹ‚adnikiem toĹźsamoĹ›ci, tym, co sankcjonuje obecność, daje moĹźliwość samookreĹ›lenia, odpowiedzi na podstawowe pytanie: kim jestem? Czym jest „Braveâ€?? Przede wszystkim szansÄ… poznania bardzo interesujÄ…cych, a czÄ™sto spychanych na margines Ĺźycia, skazywanych na powolne umieranie, tradycji z caĹ‚ego Ĺ›wiata. Tradycji, ktĂłrych inaczej czÄ™sto nie mielibyĹ›my szans poznać. Tych, ktĂłre istniejÄ…c od wiekĂłw jako rdzenne i gĹ‚Ä™boko zakorzenione doĹ›wiadczenie poszczegĂłlnych kultur, wpisujÄ… siÄ™ w duĹźo szerszy kontekst, tworzÄ…c nasze ogĂłlnoludzkie doĹ›wiadczenie. „Braveâ€? jest odwagÄ… mĂłwienia o sobie wĹ‚asnym gĹ‚osem, róşnorodnoĹ›ciÄ… i rĂłwnorzÄ™dnoĹ›ciÄ… tych gĹ‚osĂłw w jednym miejscu

i czasie. Jest odwagą ocalania dziedzictwa i podstawowych wartości; świadectwem pamięci pokoleń i pamięci jednostek przeciw narzucającej się, dąşącej do mainstreamowej homogenizacji, kulturze produktu i konsumpcji. Właśnie w tym celu – Przeciw wypędzeniom z kultury – powstał wymyślony przez Grzegorza Brala i organizowany przez prowadzony przez niego wrocławski Teatr Pieśń Kozła Brave Festival. Jego pierwsza edycja, opa-

Teatr ŝar, Moskwa, materiały festiwalu

3JUB 9 JOEE


trzona bardzo pojemnym i nośnym tytułem Magia Głosu, odbyła się między 24 a 27 listopada ubiegłego roku. I faktycznie, te cztery dni festiwalu, de facto eksperymentu, zaczarowały publiczność.

U góry: Julia Czarkova, fot. Magda Piejko, ponişej: Pieśń Kozła, Lacrimosa , Marcin Rudy (jako biskup Albert), fot. Arkadiusz Chruściel, materiały festiwalu

FormuĹ‚a festiwalu, otwarta na rozmaite formy twĂłrczoĹ›ci, pozwala rozumieć tradycjÄ™ bardzo szeroko. Do współpracy zaproszono bowiem z jednej strony zespoĹ‚y i twĂłrcĂłw reprezentujÄ…cych zapominanÄ…, ginÄ…cÄ…, wypieranÄ… z kultury twĂłrczość oraz tych, ktĂłrzy podjÄ™li trud i ryzyko rekonstrukcji, wskrzeszenia i przeĹźycia na nowo artystycznego dziedzictwa swoich przodkĂłw. Ale teĹź, z drugiej strony, te grupy, ktĂłre podejmujÄ… dialog z tym dziedzictwem, by poddać je twĂłrczej reinterpretacji, by wykorzystać tÄ™ tradycjÄ™ w sposĂłb indywidualny i nowoczesny, stworzyć nowÄ… jakość. Podczas pierwszej edycji Brave Festiwal gĹ‚ĂłwnÄ… uwagÄ™ skierowano na WschĂłd, stÄ…d wiÄ™kszość uczestnikĂłw stanowiĹ‚y grupy reprezentujÄ…ce rdzennÄ… sztukÄ™ Ukrainy (DahaBraha, DAKH), Rosji (grupa ĹťAR z Moskwy), Tuwy (Alasz), Chakasji (Siergiej i Julia Czarkow) i gĹ‚Ä™bokiej Syberii (Jakucji – Ayarhaan czy Irkucka – Irkutsk Ensamble Authentic Music). Ale nie tylko. MoĹźna byĹ‚o takĹźe zobaczyć i posĹ‚uchać artystĂłw z WĹ‚och i Niemiec (Amelia Cuni i Werner Durand), Ĺ‚Ä…czÄ…cych tradycyjny staroindyjski Ĺ›piew dhrupad z muzykÄ… eksperymentalnÄ…, Armenii i Grecji (Haig Yazdjian Oriental Project), Konga (opowiadacz Abdon Fortune Koumbha), a takĹźe Polski (zespół PieĹ›ni KozĹ‚a zaprezentowaĹ‚ swĂłj nowy spektakl – LacrimosÄ™, prowadzony przez JarosĹ‚awa Freta Teatr ZAR – projekt Ewangelie dzieciĹ„stwa, a gardzienickie Stowarzyszenie Teatralne CHOREA – TaĹ„ce labiryntu). GoĹ›ciem specjalnym festiwalu byĹ‚ znany polski operator filmowy, Jacek Petrycki. Jego dokumenty – dosadne w wymowie, artystyczne w formie – prezentowane w cyklu Odwaga reportera, swÄ… tematykÄ… i sposobem jej ujÄ™cia doskonale współgraĹ‚y z ideÄ… wydarzenia. TytuĹ‚owa odwaga cechuje caĹ‚e przedsiÄ™wziÄ™cie. Trzeba zauwaĹźyć, Ĺźe wykazali siÄ™ niÄ… takĹźe organizatorzy, podejmujÄ…c ryzyko tak duĹźego przedsiÄ™wziÄ™cia, jakim niewÄ…tpliwie byĹ‚o zaproszenie do pierwszej edycji tak wielu znakomitych zespoĹ‚Ăłw z tak wielu róşnych krajĂłw, reprezentujÄ…cych tak róşnorodne tradycje artystyczne. A przy tym poprzeczkÄ™ zawiesili sobie naprawdÄ™ wysoko. Od samego bowiem poczÄ…tku uznanie budziĹ‚ bardzo dobry i wyrĂłwnany poziom artystyczny festiwalu oraz to, Ĺźe w pierwszej edycji zgodzili siÄ™ wziąć udziaĹ‚ artyĹ›ci o ugruntowanej Ĺ›wiatowej renomie. Wystarczy wspomnieć, Ĺźe festiwal otwieraĹ‚ koncert Llorenca Barbera, od trzydziestu lat mieszkajÄ…cego w Madrycie wĹ‚oskiego muzykologa, performera i eksperymentatora, zatytuĹ‚owany LatajÄ…ca muzyka. Barber znany jest gĹ‚Ăłwnie ze swoich spektakularnych koncertĂłw komponowanych na dzwony; zazwyczaj sÄ… to dzwony miejskich koĹ›cioĹ‚Ăłw. Tak byĹ‚o i we WrocĹ‚awiu. Tu, w koĹ›ciele Ĺ›w. ElĹźbiety, przez godzinÄ™ przestrzeĹ„ wibrowaĹ‚a dĹşwiÄ™kiem rozwieszonych we wnÄ™trzu Ĺ›wiÄ…tyni instrumentĂłw. Nie byĹ‚ to pierwszy koncert Barbera w Polsce. WczeĹ›niej jego kompozycje usĹ‚yszeć moĹźna byĹ‚o miÄ™dzy innymi w 1994 roku w Warszawie i w 2000 roku w Krakowie. W koncercie finaĹ‚owym z kolei wystÄ…piĹ‚a hiszpaĹ„ska gwiazda – Fatima Miranda. Jej popisowy, zaskakujÄ…cy spektakl zatytuĹ‚owany zostaĹ‚ GĹ‚osy gĹ‚osu II (nazwÄ™ tÄ™ zresztÄ… wymyĹ›liĹ‚ Barber jako prezent dla Mirandy – swojej byĹ‚ej Ĺźony). TytuĹ‚ ten doskonale oddaje to, czego doĹ›wiadcza siÄ™, sĹ‚uchajÄ…c jej Ĺ›piewu. Momentami trudno byĹ‚o uwierzyć, Ĺźe to faktycznie ona Ĺ›piewa, tak wieloma rozmaitymi dĹşwiÄ™kami, czÄ™sto operujÄ…c kilkoma naraz

3JUB 9 JOEE


(w technice alikwotowej), wypeĹ‚niaĹ‚a przestrzeĹ„ wrocĹ‚awskiej synagogi Pod BiaĹ‚ym Bocianem. NieĹ‚atwe zadanie mieli jurorzy, przyznajÄ…cy nagrody „Braveâ€?. Nagrody dość kontrowersyjne, bo nie za osiÄ…gniÄ™cia czy poziom artystyczny, ale wĹ‚aĹ›nie za odwagÄ™. I to kryterium (bo jak wartoĹ›ciować odwagÄ™?) rodziĹ‚o pytania i wÄ…tpliwoĹ›ci, takĹźe samego jury. Ostatecznie odwaĹźono siÄ™ przyznać wyróşnienie zespoĹ‚owi Alasz z Tuwy, posĹ‚ugujÄ…cemu siÄ™ tradycyjnym tuwieĹ„skim Ĺ›piewem gardĹ‚owym chomiej – za twĂłrczÄ… kontynuacjÄ™ tradycji; armeĹ„sko-grecki zespół Haig Yazdjian Oriental Project wyróşniono za odwagÄ™ Ĺ‚Ä…czenia muzyki chrzeĹ›cijaĹ„skiej Armenii z muzykÄ… muzuĹ‚maĹ„skiego Bliskiego Wschodu, natomiast prezentujÄ…cÄ… w udramatyzowany sposĂłb tradycyjne folklorystyczne pieĹ›ni grupÄ™ ĹťAR z Moskwy – za odwagÄ™ naturalnoĹ›ci. PierwszÄ… nagrodÄ™ na pierwszym Brave Festival otrzymaĹ‚ Irkutsk Ensemble Authentic Music. W uzasadnieniu podkreĹ›lano odwagÄ™ rekonstrukcji utraconego dziedzictwa, poniewaĹź grupa z Irkucka podjęła trud odtworzenia, na podstawie materiaĹ‚Ăłw zbieranych w archiwach i podczas ekspedycji etnograficznych, pieĹ›ni osadnikĂłw zamieszkaĹ‚ych niegdyĹ› nad rzekÄ… AngarÄ…, a wysiedlonych przy budowie irkuckiej elektrowni wodnej. Jak zauwaĹźa autor projektu, Aleksander Rogaczewski, w ten sposĂłb razem ze swoim zespoĹ‚em daje moĹźliwość poznania nie tylko muzyki, ale teĹź swoistego kodeksu moralnego, etosu przodkĂłw zawartego w ich pieĹ›niach. NagrodÄ… dla zespoĹ‚Ăłw, poza jej prestiĹźowym wymiarem, jest automatyczne zaproszenie do udziaĹ‚u w nastÄ™pnej edycji. Listopadowa odsĹ‚ona „Brave’uâ€? aĹź do koĹ„ca, i to dla wszystkich, byĹ‚a zagadkÄ…. Alternatywna w stosunku do innych festiwali formuĹ‚a nie zostaĹ‚a jeszcze sprawdzona. Trudno byĹ‚o przewidzieć, jak wypadnie i jak zostanie przyjÄ™ta we WrocĹ‚awiu twĂłrczość artystyczna tak mocno zwiÄ…zana ze swoim naturalnym kontekstem, tu go pozbawiona. Jednak, jak siÄ™ okazaĹ‚o, sztuka doskonale obroniĹ‚a siÄ™ sama. DrugÄ… edycjÄ™ zaplanowano juĹź na dziesięć dni – miÄ™dzy 7 a 16 lipca br. – pod hasĹ‚em GĹ‚osy Azji. JuĹź dziĹ›, po zeszĹ‚orocznym sukcesie i poparciu zarĂłwno wĹ‚adz WrocĹ‚awia, jak i komentatorĂłw polskich i zagranicznych, projektowana jest z bardzo duĹźym rozmachem: organizatorzy zapowiadajÄ… udziaĹ‚ ponad dwudziestu zespoĹ‚Ăłw, w tym miÄ™dzy innymi dwĂłch tajwaĹ„skich grup teatralnych – Republic of Performance i Taipei Dance Circle, przedstawicieli staroĹźytnej syberyjskiej kultury Kuzhebar oraz artystĂłw z Japonii, Korei, Tuwy, Bali i Kurdystanu.

ka Arden 2 – instytucji organizującej teatralną wymianę między USA i Europą, czy Judie Christie i Richard Gaugh z walijskiego Centre for Performance Research. Zastanawia, czy nie zachodzi tu w takim razie pewna sprzeczność, między przyświecającą festiwalowi ideą prezentacji sztuki niemedialnej, wypieranej z kultury, a próbą stworzenia duşego, głośnego wydarzenia artystycznego. Jednak, jak podkreśla Grzegorz Bral, by pomóc tym twórcom ocalać ich kulturę, trzeba ich sztukę prezentować i propagować. Ich głos, ze swą magią, musi być dostatecznie donośny, by mógł zostać usłyszany. I takim rezonatorem chce być właśnie Brave Festival. Brave Festival 2005 – Przeciw wypędzeniom z kultury

Magia GĹ‚osu

Wrocław, 24–27 listopada 2005

Bardzo ciekawie zapowiada się takşe tegoroczny cykl filmowy, w ramach którego znów będzie moşna zobaczyć filmy Jacka Petryckiego (zaplanowano teş prowadzone przez niego warsztaty). Swój udział zapowiedziała Hanna Polak, twórczyni szokującego obrazu – Dzieci z Leningradzkiego. Ten film to przykład dokumentu, który realnie zmienił przedstawioną w nim sytuację, wymógł jej zmianę, zwracając uwagę na problem. Zobaczymy teş Przeznaczone do burdelu, film Zany Briski i Rossa Kauffmana, ukazujący drastyczną sytuację kobiet i dzieci w najbiedniejszych dzielnicach indyjskich miast. „Brave�, poprzez swą alternatywną formułę i ideę wypełniając puste jak dotąd miejsce na europejskiej mapie festiwalowej, rozwija się bardzo dynamicznie, budząc şywe zainteresowanie w Polsce i na świecie. Świadczy o tym teş fakt, şe w jury podczas tegorocznej edycji zasiądą między innymi David Sefton z Los Angeles, dyrektor UCLA Live – największego teatralnego festiwalu na Zachodnim Wybrzeşu Stanów, Joanna Klass, załoşycielNa samej górze: Alasz, zespół z Tuwy, nişej: Siergiej Czarkov; fot. Magda Piejko, materiały festiwalu

3JUB 9 JOEE


UjeĹźdĹźanie muzyki JERZY OLEK

Mój przyjaciel architekt mawia, şe współczesna muzyka jest wyłącznie dla kompozytorów, (niektórych) muzyków i (nielicznych) krewnych oraz zaprzyjaźnionych znajomych. Reszta jej potencjalnych odbiorców jest doskonale obojętna na kolejne prowokacje twórców i formalne eksperymenty. Są jeszcze ci, którzy próbują podjąć dialog z najnowszą produkcją kakofoniczno-polistylistyczną, ale często – z powodu przeintelektualizowania i odhumanizowania najnowszej muzyki – wycofują się, zniechęceni. Charakteryzując obecny stan szeroko rozlewającej się dźwiękowej lawiny, Krzysztof Pomian napisał: „Patrząc na minione stulecie, warto zauwaşyć, şe w jego czasie zmieniło się generalnie tylko (aş!?) jedno. W miejsce postępu jakoś liniowego, od–do, zaczął się rozwój muzycznych idei na kształt rozszerzającego się balonu. Juş nikt ani nie moşe się czuć, ani nie moşe być postrzegany jako Weber lub Strawiński naszych czasów. Skończył się czas awangard i eklektyków, choć nie czas epigonów. Muzyka, i my z nią, wylądowała w przestrzeni estetycznego pluralizmu, jakiego nie znały czasy poprzednie. Krzywa Gaussa uczy nas, şe wraz ze wzrostem jakiejś populacji, względem tego wzrostu geometrycznie rośnie liczba idiotów. Takşe i osobników uzdolnionych nieprzeciętnie�.

zła się na zakręcie. Ma juş za sobą spokojną stabilizację, którą zapewniały jej obowiązujące normy, typu dur-moll, na przed sobą ewentualny okres spełnień telepatyczno-wirtualnych. Moşe właśnie dlatego muzyka muzyków zaczęła oddawać pole muzycznym kreacjom multimedialnych artystów, spełniających się na obszarze sztuki dźwięku. Stąd coraz więcej rozmaitych działań ulicznych, w których główną rolę grają mniej lub bardziej artykułowane tony, a takşe parateatralnych spektakli z uşyciem nietypowego instrumentarium czy wreszcie przedziwnie skonstruowanych maszyn, natęşeniem głosu reagujących na zmienną obecność w ich sąsiedztwie widza-słuchacza, pojawia się w akustycznym pejzaşu współczesnej kultury. Wiele z nich ma charakter niszowy. Wynika to z tego, iş niektórzy autorzy uciekają w alienację, traktując ją jako bezpieczne schronienie. Bywa to wyrazem ignorowania tradycji, a takşe symptomem potrzeby bycia wolnym, cokolwiek by to oznaczało. To nic, şe muzyka progresywna karmi się tym, co zastała, şe nie jest zatem bezwzględnie nowa, generując wyłącznie neostyle. Być moşe musi tak być w okresie porzucania historii na rzecz nieokreślonej jeszcze postmuzyki. Gdzieś tutaj właśnie, obok i niezaleşnie od sztuki zwanej muzyką, pojawia się music-art: alternatywny i nonszalancki.

Jak wobec tego ewentualny meloman ma poruszać się w tej magmie? Jak wyławiać wartości, które toną w dźwiękowym bełkocie i artystycznej tandecie? Jak nie ma stracić sympatii dla tego, co ubierając się w uniform hermetyzmu, samo skazuje się na odrzucenie? Są to pytania retoryczne zwaşywszy, şe muzyka znala-

Atutem artystĂłw innych dyscyplin jest to, Ĺźe nie majÄ… Ĺźadnych obciÄ…ĹźeĹ„ i uprzedzeĹ„. Z pewnoĹ›ciÄ… naleĹźy do nich Gisela Weimann, ktĂłra wielokrotnie w swoich instalacjach i akcjach uĹźywaĹ‚a dĹşwiÄ™ku. Jej najbardziej spektakularnym przedsiÄ™wziÄ™ciem byĹ‚a zrealizowana w Berlinie w 2001 roku Opera na cztery autobusy. Do współpracy zaprosiĹ‚a kompozytorĂłw i wykonawcĂłw z czterech krajĂłw: Anglii, Finlandii, Niemiec i Rosji. Autorzy piÄ™tnastominutowych utworĂłw skomponowali muzykÄ™ akustyczno-elektronicznÄ… w taki sposĂłb, by mogli ingerować w jej przebieg i ksztaĹ‚t wsiadajÄ…cy do autobusĂłw pasaĹźerowie-sĹ‚uchacze. Na karoserie i wnÄ™trza autobusĂłw naklejone zostaĹ‚y pasy luster, ktĂłre zwielokrotniaĹ‚y zewnÄ™trzny pejzaĹź miejski oraz sytuacje, jakie wytwarzaĹ‚y siÄ™ w ich Ĺ›rodkach. Krąşąc po berliĹ„skiej Wyspie MuzeĂłw, zabieraĹ‚y na przystankach przygodnÄ… operowÄ… publiczność. Niecodzienne dziaĹ‚anie Giseli Weimann, ktĂłra wyprowadziĹ‚a operÄ™ na ulicÄ™, adresujÄ…c jÄ… do kaĹźdego, doprowadziĹ‚o do wielorakich przeksztaĹ‚ceĹ„ najbardziej podstawowych doĹ›wiadczeĹ„ codziennoĹ›ci. Podróşowanie staĹ‚o siÄ™ aktywnym uczestnictwem. Kolejność czterech aktĂłw opery nie byĹ‚a raz na zawsze ustalona, zaleşąc od dokonywanego wyboru tych, ktĂłrzy wsiadali i wysiadali. Aleatoryczna kompozycja caĹ‚oĹ›ci wywoĹ‚ywaĹ‚a napiÄ™cie niemoĹźliwe do zaistnienia na tradycyjnej scenie. Klasyczna przestrzeĹ„ teatralna zastÄ…piona zostaĹ‚a niestabilnÄ… przestrzeniÄ… miejskÄ…, nadajÄ…c rzeczywistoĹ›ci, w ktĂłrej

1.

3JUB 9 JOEE

220


siÄ™ speĹ‚niaĹ‚a, wieloznaczny sens. W ten sposĂłb powstaĹ‚a tymczasowa rzeĹşba przestrzenna bez jasnej kompozycji, Ĺ‚Ä…czÄ…ca wiele stylĂłw artystycznych. Jej zmieniajÄ…ca siÄ™ w trakcie przedstawienia forma okazaĹ‚a siÄ™ niezwykle giÄ™tka, bÄ™dÄ…c podatnÄ… na wszelkie nieprzewidziane zmiany, jakie dokonywaĹ‚y siÄ™ w tym niezwykĹ‚ym dziele-procesie. Opera na cztery autobusy jest podwĂłjnie niekonwencjonalna. W sferze muzycznej dokonane zostaĹ‚o rozĹ‚oĹźenie jej na części, skĹ‚adane nastÄ™pnie w coraz to inny sposĂłb. Jest w tym dziaĹ‚aniu nie tylko ironia i prowokacja, ale i wyraz chÄ™ci uczynienia z opery dzieĹ‚a otwartego. RĂłwny udziaĹ‚ majÄ… w nim Ĺ›piewacy, publiczność i orkiestra. Jeden z dĹşwiÄ™kowych motywĂłw przewodnich to Pieśń silnika, ktĂłrej takty zlewaĹ‚y siÄ™ z dĹşwiÄ™kami wydawanymi przez silniki prawdziwe. OperowÄ… muzykÄ™ wykonywaĹ‚y nie tylko instrumenty, ale i to, co stanowiĹ‚o zwykĹ‚e wyposaĹźenie pojazdu. Tak np. w autobusie fiĹ„skim rolÄ™ perkusji graĹ‚y m.in. rury i porÄ™cze, a caĹ‚ość dodatkowo przeksztaĹ‚cana byĹ‚a elektronicznie. Z kolei w sferze wizualnej zupeĹ‚nie zatarta zostaĹ‚a granica miÄ™dzy zewnÄ™trzem a wnÄ™trzem. Podzielone pasami luster okna, wpuszczajÄ…c do Ĺ›rodka przesuwajÄ…ce siÄ™ obrazy otoczenia, potÄ™gowaĹ‚y zarazem zrytmizowany wyglÄ…d wnÄ™trza. Postrzeganie caĹ‚ej sytuacji zdawaĹ‚o siÄ™ kontrolowane wzajemnymi odbiciami. Lustra pĹ‚askie, a takĹźe krzywe zwierciadĹ‚a, skutecznie generowaĹ‚y nierealnÄ… iluzjÄ™ przestrzeni. PrzybierajÄ…ce postać zwierciadlanych refleksĂłw rzeczy stawaĹ‚y siÄ™ absolutnie bliskie, jakby pozbawiono je perspektywy. OdbijajÄ…c siÄ™ w innych wizerunkach jeszcze bardziej zagÄ™szczaĹ‚y optycznie tÄ™ niekoĹ„czÄ…cÄ… siÄ™ grÄ™ zĹ‚udzeĹ„. W taki to sposĂłb ewoluowaĹ‚a nieustannie zmieniajÄ…ca siÄ™ scena, tworzona ze Ĺ›wiata wokół. Wizualny i akustyczny dialog z otoczeniem, spowodowany przez Weimann, byĹ‚ nie tylko dekonstrukcjÄ… totalnego dzieĹ‚a sztuki operowej, ale i frapujÄ…cÄ… mozaikÄ… – zmiennÄ… konstrukcjÄ…, konstrukcjÄ… niepokornÄ… i nie do koĹ„ca speĹ‚nionÄ…, jak improwizacja w jazzie. BerliĹ„ska opera „w drodzeâ€? miaĹ‚a jedno wykonanie. Jest maĹ‚o prawdopodobne, by byĹ‚a odgrywana w wielkich salach koncertowych. W pewnej mierze moĹźe być to uznane za nieuchronne skazanie jej na niebyt. Ale czy na pewno? Tadeusz Róşewicz mÄ…drze wyrokowaĹ‚, piszÄ…c:

2.

3.

Pamiętajcie: dobra poraşka jest zawsze lepsza od tandetnego sukcesu A wracając do architekta. Jest zdeklarowanym miłośnikiem supernowoczesnej architektury, wszelkich jej neo- i post-, ale i transstylów, w których naczelną zasadą jest łamanie wszelkich zasad. Problem w tym, şe ludzie nie chcą w takich awangardowych domach mieszkać. Co nie zmienia faktu, şe ja je lubię.

Na fotograďŹ ach 1-3: premierowa realizacja opery Giseli Weimann w roku 2001 w Berlinie. Na fot. 4: wnÄ™trze operowego autobusu podszas berliĹ„skiego spektaklu Opery w drodze ( Opera en Route ) w 2004 roku.

4.

1., 3. fot. DRAMA, 2. fot. Karin Fleischer, 4. fot. Patrick Kosk.

221

3JUB 9 JOEE


Autorzy numeru

Waldemar Borzestowski niedawno skoĹ„czyĹ‚ czterdzieĹ›ci lat; od kilkudziesiÄ™ciu juĹź lat jest z tÄ… samÄ… kobietÄ…, ma dwĂłjkÄ™ dzieci i mieszka – caĹ‚y czas – w GdaĹ„sku. Choć czuje siÄ™ antykwariuszem, to z wyksztaĹ‚cenia przygotowany jest do wykonywania zawodu motorniczego. PracowaĹ‚ w wielu miejscach, byĹ‚ kierownikiem dziaĹ‚u sprzedaĹźy w duĹźym koncernie prasowym oraz robotnikiem torowym, kupowaĹ‚ stare ksiÄ…Ĺźki na aukcjach i oprowadzaĹ‚ konie po parkurze. Sporo podróşowaĹ‚. DrukowaĹ‚ swoje krĂłciutkie opowiastki w wielu czasopismach, byĹ‚y najdziwniejsze, takĹźe za granicÄ…, w Niemczech, na WÄ™grzech, we Francji i Kanadzie. UĹźywaĹ‚ rĂłwnieĹź pseudonimu Dawid Rainer – od Rajzender (podróşnik) bo byĹ‚ nim rzeczywiĹ›cie w myĹ›l definicji Bowlesa: wyruszajÄ…c w drogÄ™, nie wiedziaĹ‚, czy zdoĹ‚a z niej powrĂłcić. ZainteresowaĹ‚a siÄ™ nim prasa katolicka (?), pewnie dlatego, Ĺźe czÄ™sto pisaĹ‚ o Bogu, a wiÄ™kszość jego wÄ™drĂłwek przybieraĹ‚a charakter pielgrzymek do miejsc, z róşnego wzglÄ™du i dla niego Ĺ›wiÄ™tych. Jego felietony drukowaĹ‚a cyklicznie „Gwiazda Morzaâ€?, nieistniejÄ…cy juĹź dwutygodnik, oraz miesiÄ™cznik poznaĹ„skich dominikanĂłw „W drodzeâ€?. To oni zaproponowali mu wydanie zbioru tekstĂłw, w ten sposĂłb na rynek ksiÄ™garski trafiĹ‚ Nocny sprzedawca owocĂłw. ZajÄ…Ĺ‚ siÄ™ dziennikarstwem – co podobno psuje piĂłro – i oddaliĹ‚ od rzeczywistoĹ›ci, zagĹ‚Ä™biajÄ…c w wypadki dziejowe odlegĹ‚e i bezpieczne. ZostaĹ‚ staĹ‚ym współpracownikiem „30 dniâ€?, miesiÄ™cznika popularyzujÄ…cego historiÄ™ GdaĹ„ska i Pomorza. Jego poniekÄ…d spirytystyczne zainteresowania – z podejrzeniem o nekrofiliÄ™ – trwajÄ… juĹź kilka lat i w pewnym momencie stanowiĹ‚y gĹ‚Ăłwne ĹşrĂłdĹ‚o jego dochodĂłw.

(HYDE PARK)

Maciej Bachryj ur. 1978; członek stowarzyszenia „ATTAC-Polska�. Człowiek, który wie o sobie mniej niş powinien i więcej nişby chciał. Marcin Bałczewski polonista, kulturoznawca, pedagog. Obecnie dokształca się jako edytor. Urodzony w 1981 roku w Šodzi. Publikował na łamach m.in. „Lampy i Iskry Boşej�, „Portretu�, „Toposu�, „Zabudowy Trawnika� i „[fo:pa]�. Współpracuje z „Zabudową Trawnika� i Puzdro.pl. Debiutował ponowoczesną powieścią W poszukiwaniu straconego miejsca (2002, seria literacka ZWL WSHE, Šódź). W tym roku, jeśli się uda, pojawi się jego zbiór opowiadań pt. Dziecko u Rana. Pisuje scenariusze komiksowe, realizuje filmy, a dawniej przedstawienia teatralne. Więcej na www.balczewski.ir.pl. Monika Bakalarz absolwentka filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego, mieszka we Wrocławiu. Interesuje się myślą Michela Foucault i Theodora W. Adorno. Piotr Biegasiewicz włóczęga, moşe nawet pielgrzym. Niepokojąca mieszanka: pokory, dumy, tęsknoty za miłością, wdzięczności za najlşejszy gest przyjaźni, furii urazy za cień upokorzenia.

Roman Bromboszcz zajmuje się sztuką i filozofią. Przygotowuje pracę doktorską o szumach. Z Hanią Kuśmirek kuratoruje Galerię ProjektO.R. i Inner Spaces w Poznaniu. Udział w projektach: „cybernetyka� (perfokarta.net), „kaleka� (kaleka.net), „medium� (ritabaum.serpent.pl), „bromboxy� (bromboxy. proarte.net.pl), „HyGrid� (sito.org).

Michał Bieniek absolwent wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych, dyplom na Wydziale Malarstwa i Rzeźby w 2004 roku; laureat nagrody „Dyplom Roku 2004�; współtworzy wrocławską Galerię !SPUTNIK, organizuje Przegląd Młodej Sztuki w Ekstremalnych Warunkach SURVIVAL; publikuje w recenzowanym czasopiśmie artystyczno-literackim „Dyskurs�; stypendysta Ministra Kultury (2006); od 2005 Prezes Zarządu Fundacji „Art Transparent�; zajmuje się rzeźbą, instalacją, wideo, bywa kuratorem; szczególnie zajmuje się zagadnieniami percepcji, złudzenia, stereotypu i schematyczności, koncentruje się na sytuacjach niemoşliwych, na ograniczeniach i przekroczeniach, moşliwych wariantach toşsamości i fenomenach świadomości; wybrane wystawy: realizacja Game-Garden (Michał Bieniek i Monika Konieczna, More or Less. Art and Society, Museu da Ciencia e da Industria, Porto, Portugalia, 2006), udział w wystawie Sacrum i płeć (Galeria „Wzgórze Zamkowe�, Lubin 2006), udział w IV edycji SURVIVALU (Dworzec Główny we Wrocławiu, 2005), „Dyplomy Roku� (Galeria „Na Solnym�, Wrocław 2005).

PaweĹ‚ Brylski rocznik 1980, typ wielobiegunowy, podróşnik po stanach Ĺ›wiadomoĹ›ci, pomysĹ‚odawca i uczestnik zdarzeĹ„. W mĹ‚odoĹ›ci miĹ‚oĹ›nik Zaczarowanego oĹ‚Ăłwka, później miÄ™dzy innymi sekretarz Jerzego Ficowskiego, autor pierwszej jednoosobowej parady jednoĹ›ci, dwuznacznych dziaĹ‚aĹ„ futurystycznych i kilku piosenek science fiction. Zainteresowania: duch i materia. Natalia Budzan freelancerka, zmiennocieplna. W ciepĹ‚ych miesiÄ…cach moĹźna jÄ… zobaczyć w Grecji albo gdzieĹ› koĹ‚o Madagaskaru. Chodzi o to, by zjeść miskÄ™ kaszy z tubylcami i potaĹ„czyć. Po lekcji piÄ™knej natury lubi wrĂłcić do deszczowego WrocĹ‚awia, aby podziwiać sztuczne Ĺźycie na scenie. Czasem pisze, szczegĂłlnie wiosnÄ…, wiersze. Marek Chaczyk ur. 1958 w Warszawie; od ponad 20 lat uprawia rysunek, grafikÄ™ ksiÄ…ĹźkowÄ… i prasowÄ…. PublikowaĹ‚ w ok. 200 czasopismach politycznych, literackich, artystycznych i naukowych w Polsce i na Ĺ›wiecie (Holandia, Niemcy, USA). Dotychczas miaĹ‚ 16 wystaw indywidualnych, m.in. w Bibliotece Narodowej oraz warszawskiej Galerii MĹ‚odych, galerii Pokaz i w Stodole. UczestniczyĹ‚ rĂłwnieĹź w kilkudziesiÄ™ciu prezentacjach zbiorowych w kraju i za granicÄ…. Jego prace byĹ‚y eksponowane w ZachÄ™cie, Muzeum Karykatury w Warszawie, Muzeum Kinematografii w Ĺ odzi oraz Muzeum Plakatu w Wilanowie. W latach 1995-

William Blake ur. 28 listopada 1757 w Londynie – zm. 12 sierpnia w Londynie, angielski poeta, pisarz, rytownik, malarz, drukarz i mistyk. Jeden z najsłynniejszych. Marcin Bogusławski student filozofii UŠ, redaktor Internetowego Magazynu Filozoficznego „Hybris�, członek-korespondent Polskiego Towarzystwa Tomasza z Akwinu. Publikuje m.in. w „[fo: pa]�, „Folia Philosophica�, „Kulturze i Edukacji�, „Nowej Krytyce�, „Przeglądzie Filozoficznym�.

222

3JUB 9 JOEE


glądzie Filozoficzno-Literackim� itp. Jest autorem m.in. zbiorów wierszy: Samoobsługa (1997), Półmrok (1998), Języki lodowca (2000), zbiorów opowiadań: Trzy historye (2000), Szmermele (2004), Algi, kalki, zębatki (2004) oraz rozprawy o Sartrze i Gombrowiczu Rzecz o nierzeczywistości (2003). Niebawem ukaşe się jego powieść Przymierzalnia. Redaguje pismo literacko-artystyczne „Nowy Wiek�. Uczy na UJ oraz w PWSZ w Tarnowie.

-2000 brał udział w wystawach z cyklu Współczesna polska sztuka ksiąşki. W 1999 roku otrzymał stypendium twórcze MKiS. Anna Cygańczyk studentka czwartego roku ASP we Wrocławiu (malarstwo), ponadto zajmuje się scenografią, fotografią, instalacją... Właśnie wróciła ze stypendium na Kunst-Universitet w Linzu, w Austrii.

Zuzanna Gawron ur. w 1983, studentka filologii hiszpańskiej w Granadzie w Hiszpanii. Odkryła niedawno niesłabnącą słabość do wachlarzy, którymi jednak dzieli się z rodziną i przyjaciółmi. Woli się z tego nie tłumaczyć. Mieszka z dala od swojej kotki, Funi. Jest to powodem niekończącej się i odnawiającej co dzień traumy. No bo jak tu şyć bez swojego kota?

Marcin Czerwiński / mar czer / czervo01 ur. 1971; redaktor „Rity�, adiunkt w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Kolejne pseudonimy zaświadczają, şe nie naleşy go utoşsamiać ze słynnym profesorem socjologii o identycznych inicjałach, więcej, o identycznym imieniu i nazwisku. Krzysztof Dobrowolski studiuje polonistykę i kulturoznawstwo na Uniwersytecie Wrocławskim. Pochodzi ze Zgorzelca.

Ewa Groszewska zaangaşowana od dziecka, czyli od stanu wojennego. Działająca tu i ówdzie – przeciwko neoliberalizmowi – partyjnie i bezpartyjnie, spontanicznie i regularnie. W głębi serca: wolnościowa socjalistka; pragmatycznie: utylitarna reformistka.

Gabriela Dragun doktorantka w IFP Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmuje się tematyką gender i pisze rozprawę doktorską o toşsamości kobiet w literaturze po 1989 roku.

PaweĹ‚ Gzyl rocznik 64. Dziennikarz muzyczny. PisaĹ‚ do „Non Stopuâ€?, „Rock And Rollaâ€?, „Music Globuâ€? i „Kaktusaâ€?. Obecnie współpracuje z „Dziennikiem Polskimâ€?, „Miastem Kobietâ€?, „Ruahemâ€? i internetowÄ… „Gaz-EtÄ…â€? (www.gaz-eta. vivo.pl). SkoĹ„czyĹ‚ z droĹźdşówkami – odchudza siÄ™.

Šukasz Drobnik ma na swoim koncie opowiadanie opublikowane w „Lampie�, parę numerów sieciowego kwartalnika literacko-artystycznego „Instynkt� i sporadyczne występy w kilku literackich zakątkach internetu. Mieszka w Poznaniu.

Dorota Heck ur. 1962, adiunkt w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Autorka (m.in.) W stronę morfologii kultury oraz Itinerariusza intruza. Ostatnio publikowała w „Toposie� i „Przeglądzie Powszechnym�. Mieszka we Wrocławiu.

Bogusław Duch ur. 24 września 1966, malarz, poeta, grafik komputerowy. Jego wiersze publikował „bruLion�. Izabela Filipiak autorka powieści (Absolutna amnezja, 1995; Alma, 2003), opowiadań (Śmierć i spirala, 1992; Niebieska menaşeria, 1997), podręcznika do twórczego pisania (Twórcze pisanie dla młodych panien, 1999), zbioru komentarzy prasowych (Kultura obraşonych, 2003), zbioru poezji (Madame Intuita, 2002), dramatu (Księga Em, 2005), monografii naukowej (Obszary odmienności. Rzecz o Marii Komornickiej; w przygotowaniu) oraz wielu artykułów, recenzji, esejów i felietonów, które ukazywały się od początku lat 90. w prasie wysokonakładowej, jak i w pismach literackich. W styczniu 2005 otrzymała tytuł doktorski w Instytucie Badań Literackich PAN. Obecnie affiliated scholar w centrum badawczym Beatrice M. Bain Research Group przy University of California, Berkeley.

Šukasz Jarosz ur. 1978, wokalista, perkusista i autor tekstów grupy Lesers Bend (www.lesersbend.prv.pl). Laureat wielu konkursów poetyckich, m.in. Wojaczka, Kajki, Baczyńskiego, Rilkego. W czerwcu 2006 roku nakładem Biura Literackiego ukaşe się jego debiutancka ksiąşka Soma, która zdobyła I nagrodę w literackim konkursie im. Witolda Gombrowicza, zorganizowanym przez Fundację Kultury w Warszawie. Adam Kadmon ur. 1982 w Šodzi (zmarły pewnie niebawem teş w Šodzi); dawniej student bibliotekoznawstwa i informacji naukowej, obecnie filologii słowiańskiej. Osiągnięć szczególnych brak. Prozę publikował juş w „Ricie� nr 7.

Marek Florek tymczasowo w Holandii. Tajna broń cybernetystów. Michał Fostowicz ur. 1948 w Warszawie; poeta, eseista, malarz, znawca twórczości Williama Blake’a; w jego opracowaniu i wyborze ukazały się pisma Blake’a, pt. Wieczna Ewangelia (1998). Autor zbioru esejów pt. Świat bez prawdy. Poezja jako światopogląd (2003). Obecnie przygotowuje ksiąşkę o sztuce Blake’a. Wykłada filozofię na Uniwersytecie Zielonogórskim. Mieszka w Międzygórzu.

Agnieszka KĹ‚os znana jako *agniusza*. Stypendystka Ministra Kultury na warsztatach literackich prowadzonych przez Jerzego Pilcha, Tadeusza SĹ‚obodzianka i Ingmara Villqista. Laureatka wielu konkursĂłw literackich, m.in. Uniwersytetu GdaĹ„skiego, w ktĂłrym otrzymaĹ‚a wyróşnienie ex aequo z DorotÄ… MasĹ‚owskÄ…. PracowaĹ‚a w „Gazecie Wyborczejâ€? i „DuĹźym Formacieâ€?. Jest redaktorkÄ… pisma „Rita Baumâ€? i magazynu internetowego www.ritabaum.serpent.pl. Publikuje analizy, krytyki, felietony i recenzje m.in. w „Pozytywieâ€?, portalach www.e-teatr.pl, www.swiatobrazu.pl, www.feminoteka. pl. WykĹ‚ada fotograďŹ Ä™ prasowÄ… w DolnoĹ›lÄ…skiej Szkole WyĹźszej Edukacji TWP we WrocĹ‚awiu. Prowadzi literackie i dziennikarskie blogi w sieci (www.agniusza.blog.pl,

Jerzy Franczak ur. w 1978 r. Kiedyś pisał wiersze, teraz prozę oraz eseje i szkice o literaturze. Publikuje w „Twórczości�, „Odrze�, „Kresach�, „FA-arcie�, „Kursywie� itp., a takşe w „Tekstach Drugich�, „Tekstualiach�, „Ruchu Literackim�, „Prze-

223

3JUB 9 JOEE


Artysta plastyk-machinotwĂłrca – mobile (przedmioty ze szlachetnie starzejÄ…cych siÄ™ metali o urojonej funkcji, z dyskretnym udziaĹ‚em prÄ…du elektrycznego, luster oraz retromodelek); malarz – pejzaĹź miejski. W latach 1980-81 dziennikarz, takĹźe fotograf i scenograf. PracowaĹ‚ we wrocĹ‚awskiej WytwĂłrni FilmĂłw Fabularnych i Teatrze Współczesnym. SiedemnaĹ›cie wystaw w kraju i za granicÄ…. Istotniejsze z nich: Akcja Artefakt – Brama 97; warszawska KrĂłlikarnia – finaĹ‚ konkursu na przedmiot dekoracyjny roku ‘98; wrocĹ‚awska Entropia – InfundybuĹ‚a Chronosynklastyczna (2001) – www.entropia.art.pl; ATH – Zurich/Szwajcaria (2003); Alte Kaserne – Winterthur/ Szwajcaria (2003) – www.polenverein.ch; Manufaktura „Za SzafÄ…â€? – Transfiguracje – WrocĹ‚aw (2006) –www.manufaktura.wroc.pl. Laureat konkursu (I miejsce) „Gazety Wyborczejâ€? na Magiczne Miejsca WrocĹ‚awia.

www.iďŹ genia.blog.pl), prezentuje fotograďŹ e oraz instalacje podczas indywidualnych i zbiorowych wystaw. PublikowaĹ‚a swoje fotograďŹ e m.in. w „Gazecie Wyborczejâ€?, „Le Mondeâ€?, „Magazynie Cafeâ€?, „Kamerzeâ€?, „Arteonieâ€?, „Ricie Baumâ€?. Na co dzieĹ„ dziennikarka, krytyk sztuki, performerka (prezeska nieformalnej grupy miejskich Ĺ›wiĹ„). Nieco fotograďŹ i: www.mffkwadrat.wroc.pl. Szczepan Kopyt ur. 1983 we WrocĹ‚awiu. Poeta i basista (www.prototyp. com.pl). Wiersze publikowaĹ‚ w „Pro Arteâ€?, „Tyglu Kulturyâ€? i w „Czasie Kulturyâ€?. ZwiÄ…zany niefinansowo z portalem rynsztok.pl. Laureat nagrody gĹ‚Ăłwnej w konkursie im. Jacka Bierezina (rok 2004). DebiutowaĹ‚ zbiorkiem [yass] (Ĺ ĂłdĹş 2005), ktĂłry ze strony wydawcy nie doczekaĹ‚ siÄ™ Ĺźadnej dystrybucji. Po wakacjach ukaĹźe siÄ™ jego drugi tomik pt. moĹźesz czuć siÄ™ bezpiecznie (bÄ™dzie to split zawierajÄ…cy w sobie takĹźe [yass]). Niebuddysta. Lubi dziewczyny z krĂłtkimi wĹ‚osami. Studiuje i mieszka w Poznaniu.

Marcin Ĺ agocki trzydziestoletni kapitan. Tomek Majewski adiunkt w Instytucie Teorii Literatury, Teatru i Sztuk Audiowizualnych UĹ .

Piotr Korczyński (zw. teş Grzegorzem). Ur. 1974, rysownik, grafik i malarz. Swoje prace wielokrotnie publikował w prasie literackiej i artystycznej, takşe w „Ricie�. Ma na swoim koncie wystawy m.in. w warszawskim Le Madame, na Rozbracie w Poznaniu i w galerii Komuny Otwock. Na co dzień pracuje jako redaktor; jako historyk z wykształcenia jest takşe autorem ksiąşki o polskich oddziałach specjalnych w czasie II wojny światowej. Mieszka w i koło Krakowa.

Anna Małczyńska urodziła się w 1979 roku w Częstochowie. Ukończyła filologię polską. Obecnie studiuje filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim. Bartosz Małczyński urodził się w 1978 roku w Częstochowie. Ukończył filologię polską oraz filozofię. Pisze wiersze i prozę. Przygotowuje pracę doktorską o twórczości poetyckiej Tymoteusza Karpowicza. Mieszka we Wrocławiu.

Aleksandra Koś ur. 1978 w Szczecinie; ukończyła 3-letnie studia licencjackie na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu na kierunku realizacja obrazu filmowego, telewizyjnego i fotograficznego, w zakresie fotografii (rozprawa teoretyczna pod kierunkiem prof. R. Przybylskiego, pt. O istocie fotografii), ukończyła studia magisterskie na Uniwersytecie Szczecińskim na kierunku politologia i filozofia, obecnie jest doktorantką w Zakładzie Estetyki Instytutu Filozofii na Uniwersytecie Warszawskim oraz prowadzi ćwiczenia z filozofii społecznej na Uniwersytecie Szczecińskim. Publikuje teksty literackie, publicystyczne i naukowe.

bartosz maz fotografik i czytelnik. urodzony dnia zadusznego, co wiele wyjaśnia, roku 79. wieloletni student uniwersytecki, absolwent Wyşszego Studium Fotografii afa. inicjator i współzałoşyciel grupy twórczej in spe oraz chi chi studio. od maja 2006 element składowy portalu kultury g-punkt. mieszka i łudzi się we Wrocławiu. Maciej Melecki ur. w 1969 r. Autor wielu tomów wierszy. Współautor scenariuszy filmowych: Wojaczek (1997), Autsajder (2000), Dzień oszusta (2000). Jego wiersze tłumaczone były na angielski, niemiecki, czeski, hiszpański, słoweński. Mieszka w Mikołowie.

Marcin Kowalczyk mieszka i pracuje we Wrocławiu. Z „Ritą� i ASP związany zawodowo, z grafiką – z zamiłowania, z şoną i psem – uczuciowo. Z şyciem – przypadkiem (zaplanowanym). ŝeglarz i maniak gier komputerowych.

Tomasz Misiak doktorant w Instytucie Filozofii UAM. Przygotowuje rozprawę zatytułowaną Estetyczne konteksty audiosfery. W wolnych chwilach KALeKA. Ostatnio ojciec.

Ola Kwiatkowska Członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Absolwentka Wyşszego Studium Fotografii „afa�; studia na Wydziale Sztuk Pięknych UZ oraz w katedrze kulturoznawstwa UWr. Oprócz fotografii zajmuje się animacją, instalacją, malarstwem i projektowaniem graficznym. W twórczości fotograficznej preferuje metodę inscenizacji jako sposobu wypowiedzi artystycznej. Interesuje się równieş teoretyczną refleksją na temat fotografii. Brała udział w wielu wystawach w kraju i za granicą. Obecnie pracuje na Nowej Funlandii (Kanada).

Ewa (FK) Miszczuk nadal kobieta i nadal socjolog, nadal oboje zaangaĹźowani.

Katarzyna Liszka kulturoznawca, pracuje nad doktoratem, studiuje i mieszka we Wrocławiu.

Monika Mosiewicz urodzona w 1975 r. Drukowała w „Toposie�, „Nowej Okolicy Poetów�, „Odrze�, „Kursywie�, laureatka kilku konkursów literackich, związana z serwisem poetyckim nieszuflada.pl. Pracuje jako prawnik, mieszka w Pabianicach.

Robert Lenard ur. w Szczecinie w 1963, od roku 1978 z wyboru wrocławianin. Wykształcenie techniczne i humanistyczne.

Patrycja Musiał ur. 1977, historyk sztuki, dziennikarz, fotograf, na stałe współpracuje z wydawnictwem „Ha!art�.

224

3JUB 9 JOEE


Joanna Roszak (1981); doktorantka w Zakładzie Poetyki Historycznej IFP UAM, krytyczka literacka, poetka, współpracowniczka redakcji internetowej Polskiego Radia. Publikowała m. in. w „Liparze� (Serbia), „Pro Femina� (Serbia), „Trag� (Serbia), „Literaturze na Świecie�, „Res Publice Nowej�, „Nowych Ksiąşkach�, „Odrze�, „Toposie�. Mieszka i pracuje w Poznaniu.

Jerzy Olek ur. 1943 r. Artysta i teoretyk. Wystawia w kraju i za granicÄ…. Od 1991 r. realizuje Bezwymiar iluzji. W 1977 r. stworzyĹ‚ ruch artystyczny i GaleriÄ™ „Foto-Medium-Artâ€?. MiaĹ‚ liczne publikacje w periodykach polskich i obcych. Jest profesorem, wykĹ‚ada na ASP w Poznaniu i GdaĹ„sku. Izabella „Degardoâ€? Pajonk absolwentka krakowskiej Akademii Sztuk PiÄ™knych (malarstwo), stypendystka rzÄ…du wĹ‚oskiego. BraĹ‚a udziaĹ‚ w wielu wystawach zbiorowych, ma na swoim koncie liczne wystawy indywidualne. Fotografuje, zdjÄ™cia przywozi z podróşy do WĹ‚och, Nepalu. Mieszka w Krakowie.

Jacek Sieradzan historyk religii, buddolog i tłumacz. Jest autorem wielu przekładów z literatury buddyjskiej i poezji współczesnej, około 20 artykułów naukowych i kilkunastu haseł do encyklopedii Religia. Przygotował antologie tłumaczeń: Buddyzm (1987), Drogi karmy i ścieşka Dharmy. Antologia poezji buddyjskiej Ameryki (1993), Śmierć i umieranie. Tradycja tybetańska (1994), Buddyjska wizja śmierci i umierania (1997), ŝycie po şyciu w Tybecie (1997) oraz zbiory esejów: Staroşytna mądrość a nauka współczesna (1993), Buddologia w Polsce (1993), Przekroczyć próg mądrości (1997). Zredagował teş monograficzny numer czasopisma „Nomos� o buddyzmie (nr 18/19, 1997). Jego najnowsza publikacja ksiąşkowa to kolosalny projekt Szaleństwo w religiach świata (2005), pierwsza część trylogii o związkach szaleństwa z religiami. Dwie kolejne to Ekscentryzm i szaleństwo w religiach XX wieku oraz słownik Boskie szaleństwo. Z Ekscentryzmu‌ właśnie pochodzą artykuły publikowane w tym numerze „Rity�.

Alejandra Pizarnik argentyńska poetka, urodzona w 1936 r. w Avellaneda, w şydowskiej rodzinie pochodzącej z Ukrainy. Studiowała filologię, malarstwo i dziennikarstwo. W latach 60. wyjechała na stypendium do Paryşa, gdzie współpracowała z czasopismami literackimi i tłumaczyła francuskich poetów. Tam teş poznała gwiazdy literatury iberoamerykańskiej na uchodźstwie: Paza, Cortazåra, Chacel, i francuskiej (Mandiargues, Duras), których równieş tłumaczyła. Za şycia opublikowała kilka tomów poezji. Dopiero po jej śmierci w 1972 wydano jej dzieła zebrane. Jej poezja, szczególnie w Argentynie, wciąş ma bardzo duşy wpływ na młodych poetów Ameryki Południowej. Jej kontrowersyjna postawa i styl şycia równieş po śmierci jest obiektem cenzury, jakiej poddano, wydane dopiero niedawno, Dzienniki i Prozy.

Joanna Skrzypiec ur. 1981; abecadło sztuki poznała parę ładnych lat temu, teraz pracuje nad własnym alfabetem, jej ulubione litery to „s�, „t� i „x�, chociaş podczas pracy nad „Ritą� polubiła teş literkę „o�.

Daniel Płatek ur. 1979, absolwent socjologii, doktorant w Katedrze Bliskiego Wschodu UJ. Student europeistyki. Artysta kolaşysta – dwie indywidualne wystawy w Krakowie. Fan kontrkultury, kolekcjoner rewolucji, antropozof.

Jakub Sosnowski ur. w Białymstoku, lat 23. Publikował wiersze m.in. w: „Ha!arcie�, „Pro Libris�, „Portrecie�, prozę w „Czasie Kultury�.

Šukasz Podgórnik nieobliczalny futurysta. Preparuje teksty i dźwięki.

Iwona Stachowska ur. 1980, doktorantka w Zakładzie Etyki, Instytutu Filozofii UMK. Poszukuje związków kultury audiowizualnej z ciałem, a dokładniej tego, jaki sposób wartościowania i spojrzenia na własną cielesność proponują nam media. Szczególną inspirację stanowi dla niej teoria queer, estetyka campu, polska sztuka krytyczna lat 90., jak równieş strategie obrazowania ciała stosowane w filmie, reklamie. Wynikiem tych poszukiwań jest artykuł opublikowany w „Formacie� – Wizualne gry z ciałem – oraz dwa teksty pokonferencyjne: Ciało a zło; negatywne aspekty cielesności i ich odbicie w sztuce współczesnej i Ciało jako moşliwość zła; uprzedmiatawiająca rola spojrzenia. E-mail: ivsta@wp.pl

Adam Poprawa ur. 1959, historyk literatury, krytyk literacki i muzyczny; opublikował m.in. Kultura i egzystencja w poezji Jarosława Marka Rymkiewicza (1999) oraz zbiór szkiców Formy i afirmacje (2003); pracuje w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Marcin Puszkarewicz sprawdza w-/wy-/od-/po-/prze-/pod- .../-łączenia i co z tego wyniknie...-/. Małgorzata Radkiewicz filmoznawczyni, adiunkt w Instytucie Sztuk Audiowizualnych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autorka ksiąşek: o twórczości kobiet-reşyserek, o Dereku Jarmanie oraz licznych publikacji związanych z problematyką toşsamości kulturowej oraz toşsamości płci (gender) we współczesnym kinie i w mediach. Załoşycielka i koordynatorka Podyplomowych Studiów z Zakresu Gender na UJ.

Marta Szabat doktorantka II roku filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego. Sandra Szczepańska ur. 1986; studentka psychologii Uniwersytetu Šódzkiego. Wrocławianka.

Jasmina Radovanović ur. 1974 w Belgradzie (Serbia). Od roku 1998 przebywa w Polsce. Jest absolwentką i doktorantką Uniwersytetu Wrocławskiego, na kierunku filozofii. Interesuje się problematyką z pogranicza filozofii, socjologii, psychologii i kognitywistyki. Doktorat pisze na temat pojęcia racjonalnego działania w świetle etnometodologii.

Maciej Tacher ur. 27 grudnia 1979 w Koszalinie; od siedmiu lat związany z Toruniem; magister filozofii, plastyk, muzyk, wokalista zespołu Manchester; uwielbia Beatlesów, Gombrowicza i długo spać; drukował w „Undergruncie� i „Przeglądzie Filozoficzno-Literackim�.

225

3JUB 9 JOEE


Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki ur. 1962 w Wólce Krowickiej k. Lubaczowa. Autor dziewięciu tomów poezji oraz tomu prozy pt. Zaplecze. Laureat nagród literackich w Polsce i za granicą, wielokrotnie nominowany do Paszportu Polityki. Jego poezja, łącząca w niepowtarzalny sposób tradycję (m.in. metafizycznej poezji baroku) ze współczesną dykcją, doczekała się wielu recenzji i opracowań. Skupieni wokół pisma Ha!art młodzi krytycy poświęcili Tkaczyszynowi-Dyckiemu ksiąşkę Jesień juş Panie a ja nie mam domu. Eugeniusz Tkaczyszyn Dycki i krytycy. Ostatnio wydał zbiór wierszy z lat 1988-2003 zatytułowany Poezja jako miejsce na ziemi. Aida Warzyńska rocznik 1979, poetka miejska, autorka piosenek i słuchowisk dla dzieci, niespokojna dusza, inspiracja dla wielu ludzi, dopingowała najbardziej ekstremalne projekty literackie, lubiła czytać blogi, odkrywać niezwykłe zjawiska w sieci, zginęła śmiercią tragiczną 9 grudnia 2004 roku w Warszawie, miała 25 lat.

Grzegorz Wróblewski ur. 1962 w Gdańsku, w latach 1966-1985 mieszkał w Warszawie, od 1985 w Kopenhadze. Publikował w wielu antologiach i pismach, m.in. w „brulionie�, „Kulturze�, paryskim „Kontakcie�, „Tygodniku Powszechnym�, „Odrze�, „FA-arcie�, „Lampie�, „Twórczości�, „London Magazine�, „Magma Poety�, „Jacket Magazine�, „Lyric Poetry Review�. Wydał zbiory wierszy: Ciamkowatość şycia (1992, 2002), Planety (1994), Dolina królów (1996), Symbioza (1997), Prawo serii (2000), Wybór (2003), Pomieszczenia i ogrody (2005), szkice/prozę poetycką Kopenhaga (2000). Wraz z Bobim Peru nagrał płytę PROJEKT1 (Ars Mundi, 2006). W przygotowaniu wybór dramatów Hologramy. Ksiąşki w języku duńskim: Siesta pa Norrebro (1994), Hvis hver fluevinge er talt (1999), Kopenhaga (2000), Den ny koloni (2003); w Bośni-Hercegowinie wybór wierszy Pjesme (Mostar 2002). Tłumaczony takşe na język czeski, niemiecki i słoweński. Krzysztof Zygmunt / Garudor właściciel hurtowni kropek z muchomorów

REKL AMA

Adam Wiedemann ur. 24 grudnia 1967 w Krotoszynie. Poeta, prozaik, krytyk literacki i muzyczny. Współzałoşyciel Grupy Artystycznej Bankomat, uczestnik działań Blichartu. Wydał 5 tomów wierszy: Samczyk (1996), Bajki zwierzęce (1997), Roz-

rusznik (1998), Konwalia (2001) i Kalipso (2004) oraz 3 tomy prozy: WszÄ™dobylstwo porzÄ…dku (1997), SÄ™k Pies Brew (1998) i Sceny Ĺ‚óşkowe (2005). Jego ksiÄ…Ĺźki ukazaĹ‚y siÄ™ rĂłwnieĹź po niemiecku, sĹ‚oweĹ„sku i rosyjsku. Mieszka w Krakowie.

3JUB 9 JOEE


Poczta

G.G. Jotha, Trzy eseje nie tylko o sztuce, przeĹ‚. Lucyna Grozicka, Biblioteczka KlasykĂłw MyĹ›li XXI Wieku, Puma Press, Warszawa 2050; Maciej Kaczka, Wiosna, Lampa i Iskra BoĹźa, Warszawa 2005; JarosĹ‚aw Klejnberg, Cud nad WisĹ‚Ä…, Mamiko, Nowa Ruda 2005; MichaĹ‚ KobyliĹ„ski, Gil gilling, Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 2006; Leszek KoĹ‚akowski, Czy diabeĹ‚ moĹźe być zbawiony i 27 innych kazaĹ„, Wydawnictwo Znak, KrakĂłw 2006; MichaĹ‚ KoĹ‚odziejczyk, Plan miasta, Stowarzyszenie Literackie im. K.K. BaczyĹ„skiego, Ĺ ĂłdĹş 2005; Bartosz Konstrat, thanatos jeans, Biblioteka LaureatĂłw OgĂłlnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina, Ĺ ĂłdĹş 2005; Robert KrĂłl, Habitat, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2005; Emil Laine, Pod sĹ‚oĹ„cem – urlop oraz inne wiersze, Wydawnictwo Zielona Sowa, KrakĂłw 2005; PaweĹ‚ Lekszycki, PozwĂłlcie dzieciom przychodzić do mnie, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2005; Made in Poland, dziewięć sztuk teatralnych z Polski, w wyborze Romana PawĹ‚owskiego, pod red. Henryka SuĹ‚ka, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2006; StĂŠphane MallarmĂŠ, Rzut kośćmi nigdy nie zniesie przypadku, tĹ‚um. Tomasz Róşycki, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2005; MiĹ‚osz Kamil Manasterski, Sztuka czytania, Dom Kultury w Ĺ omiankach, Wydawnictwo IBiS, Warszawa 2005; Piotr Maur, Bezmiar miĹ‚oĹ›ci, Biblioteka „Studiumâ€?, Wydawnictwo Zielona Sowa, KrakĂłw 2006; Piotr Mierzwa, GoĹ›cinne pokoje, Wydawnictwo Zielona Sowa, KrakĂłw 2005; MĂłwi Bydgoszcz, antologia poetycka pod red. PawĹ‚a Skuteckiego, Firma Misty, Bydgoszcz 2005; Maciek Miller, Pozytywni, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2005; Maciek Miller, ZakrÄ™t hipokampa, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2006; Ewa B. MoĹ›cicka, DziĹ› jestem, Dom Kultury w Ĺ omiankach, Wydawnictwo IBiS, Warszawa 2005; Brane MozetiÄ?, To nie jest ksiÄ™ga seksu, tĹ‚um. Agnieszka BÄ™dkowska-Kopczyk, Wydawnictwo Zielona Sowa, KrakĂłw 2005; Jerzy Nasierowski, Zbrodnia i‌, t. 1 i 2, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2006; RadosĹ‚aw Nowakowski, Koniec Ĺ›wiata wedĹ‚ug Emeryka, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2005; Oczekiwanie wartoĹ›ci w polityce, pod red. Marii Szyszkowskiej, Instytut Wydawniczy „KsiÄ…Ĺźka i Prasaâ€?, Warszawa 2005; Jerzy Olek, Bezmiar bezwymiaru, KĹ‚odzki OĹ›rodek Kultury, KĹ‚odzko 2004; Marian Pankowski, Bal wdĂłw i wdowcĂłw, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2006; Marian Pankowski, Rudolf, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2005; Edward Pasewicz, th, kserokopia.art.pl, Kielce 2005; Piotr Paschke, Wanny puchnÄ… w dĹ‚oniach, Oficyna Wydawnicza „Topâ€?, PoznaĹ„ 2005; MichaĹ‚ Piotrowski, Dirty Danzig, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2005; Po drodze, almanach Ĺ‚omiankowskiego klubu literackiego, Dom Kultury w Ĺ omiankach, Wydawnictwo IBiS, Warszawa 2005; Adam RaczyĹ„ski, Obce wanny, doM wYdawniczy tCHu, Warszawa 2006; PrzemysĹ‚aw Roztropowicz, Ucieczka z Krety, Stowarzyszenie Literackie im. K.K. BaczyĹ„skiego, Ĺ ĂłdĹş 2005;

Nadesłane czasopisma: „Albo albo�, nr 3/2004, 1-2/2005, 3/2005; „Bezogródek� nr 4/2006 (Pismo uczniów PZS nr 3, Sobótka); „Cegła�, nr 6 2005; „Czas Kultury�, nr 1, 2, 3-4, 5, 6 2005, 1, 2 2006; „Egoistova Pazucha� (zin, Słowacja); „Floppy Myriapoda� (zin, Niemcy); „Ha!art�, nr 20, 21 2005; „Kaleka� nr 5 (zin, Poznań); „Kropla�, nr 1/2005; „Kursywa�, nr 1-2 (8-9), 6 (13) 2005; „(op. cit.,)� nr 22 (1/2005); „Lewą Nogą� nr 17/05 „LiteRacje� nr 2 (7), 3 (8) 2005; „Nowa Krytyka� nr 18 2005; „Portret�, nr (1) 19, 2 (20) 2005; „Pro Arte�, nr 21 2005, nr 22 2006; „Studium� nr 3 (51), 4-5 (52-53) 2005, 2 (56), 3(57)-4(58) 2006; Otrzymane publikacje: Dariusz Adamowski, Adamowo, Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Šódź 2006; Mariusz Appel, Kotochwile, Wydawnictwo Mamiko, Nowa Ruda 2005; Autostop polski. PRL i współczesność, zebrał i opracował Jakub Czupryński, Korporacja Ha!art, Kraków 2005; Hakim Bey, Millennium, przeł. Konrad Szlendak, Wydawnictwo „Inny Świat�, Mielec 2005; Tomasz Białkowski, Dłuşyzny, Wydawnictwo Portret, Olsztyn 2005; Tomasz Białkowski, Pogrzeby, Wydawnictwo Portret, Olsztyn 2006; Wojciech Brzoska, Sacro casco, Wydawnictwo Mamiko, Nowa Ruda 2006; Piotr Cegiełka, Sandacz w bursztynie, Korporacja Ha!art, Kraków 2005; Adam Chmielewski, Dwie koncepcje jedności. Interwencje filozoficzno-polityczne, Oficyna Wydawnicza Branta, Bydgoszcz 2006; Marta Cywińska, Bulimia emocjonalna, Eneteia, Warszawa 2006; Piotr Czerski, Ojciec odchodzi, Korporacja Ha!art, Kraków 2006; Jacek Dehnel, Wyprawa na południe, Biblioteka Tyskiej Zimy Poetyckiej, Teatr Mały, Tychy 2005; Paweł Demirski, Wałęsa. Historia wesoła, a ogromnie przez to smutna, Korporacja Ha!art, Kraków 2005; Cezary Domarus, Wiersze po(lity/tyli)czne, wydawnictwo Sien, 2005; Dima Dumas, Litery pomiędzy i razem, wyd. dwujęzyczne, przeł. Jerzy Korzeń, Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Šódź 2006; Jacek Durski, Uderza ziemia, Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2005; Marta Dzido, Małş, Korporacja Ha!art, Kraków 2005; Radek Fridrich, Z dziennika ŝybrzyda, z czeskiego tłum. Jana i Piotr Kępscy, Wydawnictwo Portret, Olsztyn 2005; Juliusz Gabryel, Laboratoria, Biblioteka „Studium�, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2006; Andrzej Januszewski, Gorzko, Wydawnictwo Eneteia, Warszawa 2005;

227

3JUB 9 JOEE


Redakcja

Maciej RuciĹ„ski, Maciej RuciĹ„ski show, Wydawnictwo Mur, Sopot 2004; Alan Sasinowski, Sukces, Stowarzyszenie Operahaus, Szczecin 2006; Ewa Schilling, GĹ‚upiec, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2005; SĹ‚awomir Shuty, Produkt Polski, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2005; Adam Sikora, MiÄ™dzy wiecznoĹ›ciÄ… i czasem, Wydawnictwo Znak, KrakĂłw 2006; Marcin Siwek, Nekyja, Biblioteka „Studiumâ€?, Wydawnictwo Zielona Sowa, KrakĂłw 2006; Ewa Sonnenberg, Lekcja zachwytu, Wydawnictwo Zielona Sowa, KrakĂłw 2005; Ewa Sonnenberg, PaĹş krĂłlowej. Bajka dla zakochanych, WiR Partner, KrakĂłw 2006; Klemens StróşyĹ„ski (D.I. Le Thant), U nas, za koĹ‚em polarnym, Stowarzyszenie Czasu Kultury, PoznaĹ„ 2005; Agnieszka Szczepaniak, Ĺšlady sÄ… coraz częściej, Stowarzyszenie Literackie im. K.K. BaczyĹ„skiego, Ĺ ĂłdĹş 2005; Tone Ĺ krjanec, Pilnowanie chwil, tĹ‚um. MichaĹ‚ Kopczyk, Wydawnictwo Zielona Sowa, KrakĂłw 2005; Jacek Uglik, Jeszcze nie caĹ‚kiem umarĹ‚y, Stowarzyszenie Artystyczno-Kulturalne „Portretâ€?, Olsztyn 2005; Adam Wiedemann, Sceny Ĺ‚óşkowe, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2005; MichaĹ‚ Witkowski (czyta), Lubiewo, CD-book, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2005; Marcin WĹ‚odarski, Po wĹ‚asnych Ĺ›ladach, Stowarzyszenie Artystyczno-Kulturalne „Portretâ€?, Olsztyn 2005; MichaĹ‚ „Wuâ€? WĂłjcik, Kamp i wamp, Korporacja Ha!art, KrakĂłw 2005; Marcin ZegadĹ‚o, Nawyki ciaĹ‚ Ĺ›piÄ…cych, Biblioteka „Studiumâ€?, Wydawnictwo Zielona Sowa, KrakĂłw 2006;

Roman Bromboszcz (sztuka, media) /xbromboszcz@tlen.pl/, Piotr Czerniawski (poezja) /piotrczerniawski@wp.pl/, MichaĹ‚ Fostowicz, Agnieszka KĹ‚os (kultura, rita w sieci) /agniusza@gmail.com/, Ewa Miszczuk, Darek Orwat, Ewa Sonnenberg. Red. nacz. Marcin CzerwiĹ„ski [mar czer, czervo01] ritabaum@interia.pl Współpraca Natalia Budzan, Aldona Kopkiewicz, Bartosz MaĹ‚czyĹ„ski, Krzysztof Matuszewski, Ryszard Róşanowski, Sas, Adam Wiedemann. Projekt okĹ‚adki Joanna Skrzypiec Opracowanie graďŹ czne Joanna Skrzypiec / Marcin Kowalczyk SkĹ‚ad komputerowy Marcin Kowalczyk Korekta Alicja Kobel

Inne materiały nadesłali: Tadzio R.L. Duda ze Szczecina; Tomasz Drzazgowski z Przechlewa; Justyna Paluch z Wrocławia; Ryszard Wasilewski z Gdańska; Leszek ŝuk z Wrocławia.

Adres do korespondencji „Rita Baum� Box 971 50-950 Wrocław 2 e-mail: ritabaum@interia.pl

http://www.ritabaum.serpent.pl Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam, nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo skracania i redagowania tekstów. Wydawca: Stowarzyszenie Kulturalno-Artystyczne „Rita Baum� Zrealizowano w ramach Programu Operacyjnego Promocja Czytelnictwa ogłoszonego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zrealizowano w ramach mecenatu Samorządu Wrocławia. www.wroclaw.pl ISSN 1429-852X

REKL AMA

Nakład 1000 egz.

228

3JUB 9 JOEE


������������������������������������

fot. Garudor

Autoluminator

jest niezaleĹźnym od róşnych prÄ…dĂłw urzÄ…dzeniem Ĺ›wiecÄ…co-sterczÄ…cym. Zwany czasem Membrum Vibratus, ale to z innych powodĂłw

ďż˝

ďż˝

ďż˝

��

��

��

���

3 5 14 21

William Blake Listy (Do Thomasa Buttsa; Do Williama Hayleya; Do Richarda Philipsa). TĹ‚umaczyĹ‚ MichaĹ‚ Fostowicz Jacek Sieradzan GeorgÄł Gurdşijew. Legendy i nauka idiotyzmu Jacek Sieradzan Szaleni mesjasze. O współczesnych NRR MichaĹ‚ Fostowicz SzaleĹ„stwo jako komunikat. O ksiÄ…Ĺźce SzaleĹ„stwo w religiach Ĺ›wiata Jacka Sieradzana

22 23

Pro Zuzanna Gawron Usuwanie Alejandry. Wprowadzenie do Usuwania kamienia obłędu Alejandry Pizarnik Alejandra Pizarnik Usuwanie kamienia obłędu (fragm.). Tłumaczyła Zuzanna Gawron

26 29 32 37

Tomasz Majewski IkonograďŹ a SalpĂŞrière: spektakl histerycznego ciaĹ‚a Maciej Tacher Bataille – szaleĹ„stwo suwerennej autodestrukcji Monika Bakalarz De- i mitologizacje szaleĹ„stwa. PrĂłby interpretacji zjawiska w kontekĹ›cie rozumnoĹ›ci W objÄ™ciach Czerwonego KrĂłla. Z Šukaszem (CatTheGamer) rozmawia Ewa Miszczuk

46 49

A.W. Schizofreniczna lav (fragmenty niesystematycznych zapiskĂłw) BogusĹ‚aw Duch *** (ByĹ‚ ciepĹ‚y lutowy wieczĂłr 2o45 roku w Brakowicach Wielkich‌)

50

BogusĹ‚aw Duch Higiena Psychiczna; Arymanum 2002; Jednak napiszÄ™ wiersz o tolerancji na buchanie dymem; Kanapka z szynkÄ… i spermÄ… Roberta Redforda; Krew z nousa; Mity Szwedzkie; *** (ZmiÄ™ty jak papier‌)

55 57 60

Agnieszka KĹ‚os Twarz i genitalia. SzaleĹ„stwo w fotograďŹ i, czyli o potrzebie mĂłwienia i wyraĹźania Iwona Stachowska CiaĹ‚o. TwĂłrca a tworzywo Marta Szabat Ekshibicjonizm w perspektywie ďŹ lozoďŹ i ciaĹ‚a. Wokół poezji RafaĹ‚a Wojaczka oraz reeksji

ďż˝

Za

Szaleństwo

Proza Wiersze

Ciałoi

płeć

65 69

Maurice’a Merleau-Ponty’ego Jasmina Radovanović PĹ‚eć, seks, transseksualizm. Kilka uwag natury ďŹ lozoďŹ cznej MiĹ‚ość niejednÄ… ma orientacjÄ™. Z Philippe Bessonem rozmawia Katarzyna Szumlewicz

73

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki 5 wierszy

76 78 87 90 92

Adam Poprawa Po części dla Julie Christie Jerzy Franczak Saga; Gra Paweł Brylski Rodrigo Adam Wiedemann Przygoda (Coralville) Jakub Sosnowski Staşysta

Robert Lenard, Autoluminator

Wiersze

Proza


czyli Machinotwórstwo Przedmioty o urojonej uşyteczności, wykonane ze szlachetnie starzejących się metali, przekombinowanych mechanizmów znanych skądinąd, z nienamacalnym udziałem retromodelek, przy dyskretnym udziale luster i prądu elektrycznego. Całość jest pod wielkim wpływem wzorów Hertza, kąta Brewstera, przegubów Cardana, sprzęgła Oldhama, zegarka Junghansa i innych wielkich kreatorów. Duchowy patronat sprawuje rabbi Lowa ben Becalel. Przy czym autor nie powołuje się na şadne nazwiska z dziedziny zwanej sztuką. Autor zwany z niemiecka Kunstler Maschinenschopler jest hybrydą inşyniera i plastyka. Robert Lenard

nr indeksu 366129

Feminograf ukazuje kobietÄ™ w graďŹ cznym rozwiniÄ™ciu. W tym celu naleĹźy uchwycić manipulator prawy lub lewy i nim pokrÄ™cić, oraz ustawić oko na interesujÄ…ce fragmenty ISSN 1429-852X


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.