SPIS TREŚCI WYWIAD MIESIĄCA
Drodzy Czytelnicy
Rynek muzyczny to też biznes – Marek Kościkiewicz _ _ 4-7
Reakcje na numer zerowy „Rynku Muzycznego” bardzo pozytywnie nas zaskoczyły. Nie spodziewaliśmy Aktualności branżowe _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 8-15 się aż tak dużego zainteresowania PRZESŁUCHANIE i odzewu. Dziękujemy za wszystkie Rak`n`Roll Records _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 16-17 telefony, maile i przede wszystkim zaproszenia oraz spotkania, które TOP PRODUCTS udało nam się odbyć. Wszystkim Oferta rynkowa _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 18-27 tym, do których nie udało nam się MEDIA O BRANŻY dotrzeć, gwarantujemy, że wkrótce Dziennikarz to nie krytyk - Leszek Gnoiński _ _ _ _ _ 28-29 to nadrobimy. Kalendarium wydawnicze rządzi się swoimi PRAWO prawami i choć priorytetem dla nas jest praca w terenie, czasem trzeba jednak Wykonawca dłużej pod ochroną _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 30-31 usiąść za biurkiem. „Rynek Muzyczny” powstaje i rozwija się we współpracy z branżą. RAPORT Wszystkie Wasze opinie i sugestie mają bezpośrednie przełożenie na charakCzy w handlu wszystko gra?_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 32-38 ter tego czasopisma, co widać w pierwszym oficjalnym numerze miesięcznika, TEMAT NUMERU który mam przyjemność oddać do Waszych rąk. Nie sposób pomieścić ogromu Kolejny krok fonografii _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 40-45 tematów i wątków, które w przeciągu minionego miesiąca zrodziły się podczas spotkań i rozmów z przedstawicielami wszystkich sektorów polskiej branży MUZYKA A ... muzycznej – od producentów i dystrybutorów sprzętu, przez muzyków, Film _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 46-51 menedżerów i organizatorów, po reprezentantów sektora fonograficznego. Za wszystkie sugestie i pomysły bardzo dziękuję i gwarantuję, że te z nich, na które FORUM nie znalazło się miejsce w pierwszym wydaniu, będą sukcesywnie realizowane Jakie targi są potrzebne Polsce? _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 52-57 w kolejnych numerach. FELIETON A na co znalazło się miejsce? Tematem numeru jest artykuł poświęcony rozwojowi funkcjonujących na rynku polskim wytwórni płytowych, który My Fryderyk _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 58 polecam szczególnie z uwagi na towarzyszącą mu interesującą rozmowę NEXT STEP z Piotrem Kabajem, dyrektorem generalnym EMI Music Poland. Dużo uwagi W następnym numerze _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 59 poświęciliśmy handlowi detalicznemu, wart lektury jest bez wątpienia raport dotyczący kondycji i rozwoju sklepów muzycznych w Polsce. Polecam również interesujący artykuł dotyczący rynku muzyki filmowej, będący zapowiedzią WYDAWCA: cyklu „Muzyka a…”. Poza tym, wywiady m.in. z Markiem Kościkiewiczem, Iron Media Leszkiem Gnoińskim czy przedstawicielami pierwszej charytatywnej wytwórni płytowej Rak`n`Roll, a także artykuł poświęcony prawom autorskim, Adres korespondencyjny: forum dotyczące targów muzycznych, branżowe aktualności i nowości, a na ul.Kościelna 24/1 zakończenie felieton Artura Rawicza. 60-538 Poznań Przed nami wszystkimi jeszcze bardzo dużo pracy nad tym, by polska branża muzyczna zaczęła mówić jednym głosem. Na szczęście o tym, czy tak się Paweł Boroń - tel. 697 917 879 stanie, możemy zdecydować tylko My – jej przedstawiciele. pawel.boron@rynekmuzyczny.com
NEWSY
ilona.rosiak@rynekmuzyczny.com Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń reklamowych oraz udzielanych komentarzy. Jednocześnie zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów nadesłanych materiałów, ich korekty językowej, edycji oraz publikacji w dowolnym terminie. Wykorzystywanie treści zawartych w miesięczniku „Rynek Muzyczny” odbyć się może wyłącznie za zgodą redakcji.
Od redakcji
Ilona Rosiak - tel. 605 391 275
Życzę inspirującej lektury i zapraszam do kontaktu, Paweł Boroń, redaktor naczelny, wydawca
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
3
WYWIAD MIESIĄCA
Rynek muzyczny to też biznes – Marek Kościkiewicz
Muzyk, producent, promotor, plastyk, właściciel firmy fonograficznej… No właśnie, kim jest Marek Kościkiewicz? Istnieje możliwość hierarchizacji tych wszystkich aktywności? Właściwie z wykształcenia jestem artystą plastykiem (Marek Kościkiewicz jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie – przyp. red.), ukończyłem studia z zakresu wzornictwa przemysłowego, to wydział wymagający od artysty również umiejętności technicznych. Zaprojektował Pan m.in. logo Oddziału Zamkniętego. Tak, między innymi. Miałem przyjemność projektować także okładki płyt. Jednak przede wszystkim żyję z muzyki, z komponowania piosenek dla siebie i innych artystów. Z pewnością umiejętności plastyczne pomagały mi w pewien sposób w oprawie i promowaniu muzyki, na pewno też pomagały bardziej analitycznie podchodzić do tematu. To muzyka jednak jest moim codziennym środowiskiem. Sam tworzę i staram się być na bieżąco z każdą nowością, z każdym trendem.
Na zdjęciu: Marek Kościkiewicz
Rynek muzyczny to też biznes – Marek Kościkiewicz Ma na koncie 25 lat pracy artystycznej, wiele odkrytych gwiazd na muzycznym firmamencie i jeszcze więcej skomponowanych utworów na ich oraz swoje własne potrzeby. Kim właściwie jest Marek Kościkiewicz - plastykiem, wydawcą, biznesmenem czy artystą? Rozmawia: Paweł Boroń
4 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
Bycie na bieżąco, to ciągle pasja czy też w jakimś stopniu śledzenie otoczenia konkurencyjnego? Przede wszystkim pasja i ciekawość. Kontekst bycia na bieżąco z konkurencją raczej wykluczam. Nawet, gdy stałem na czele Zic-Zaca (Zic-Zac Music Company powstało w 1989 – przyp. red.) i trafiał do nas ktoś nowy, nie zwracałem uwagi na jego wydawniczą przeszłość, na to, czy był związany wcześniej z jakąś inną firmą. Jeśli zespół odniósł sukces u konkurencji, nigdy nie byłem do niego źle nastawiony. Zdarzało mi się przecież przy okazji Fryderyków głosować na gwiazdy konkurencyjnych wytwórni, jeśli uważałem ich muzykę za wartą tego. Zawsze liczyła się tylko muzyka. I tylko ona nadal się liczy. Zresztą, kierując się nieobiektywnymi pobudkami przy okazji decydowania o czyimś sukcesie w tej branży, łatwo można kogoś takiego najzwyczajniej skrzywdzić i zwichnąć mu karierą już na starcie.
WYWIAD MIESIĄCA
Polscy muzycy to na tyle plastyczny materiał, by móc weń ingerować? To zależy od osoby. Muzyk nie zawsze zdaje sobie sprawę z tej istotnej cechy, która jest w nim i świadczy o jego autentyczności. Często, by mu to uświadomić, potrzeba odpowiednich sposobów. To bardzo ważne, by w umiejętny sposób łączyć swoją muzykę z wizerunkiem. To w końcu show biznes. Ten element „show” odgrywa istotną rolę. Każdy artysta powinien odnaleźć swój kod. Nawet, jeśli mocno chce być utożsamiany na przykład ze środowiskiem, w którym wyrósł, musi zawsze podkreślać swoją osobowość. Tego oczekuje publiczność – artysta musi być nieco inny, egzotyczny. Zresztą, nie tylko w sferze wizerunku. Istotne jest także zachowanie, komunikowanie się poprzez tekst i oczywiście sama muzyka. Współczesna polska muzyka to dobry towar eksportowy? Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że rynki we wszystkich krajach są bardzo hermetyczne. Przede wszystkim dlatego, że rynek muzyczny to po prostu biznes. Każdy broni swojego. Sytuacja, w której trzeba kreować kogoś, kto ma na przykład kłopot z miejscowym językiem, albo kogo trzeba na każde spotkanie ściągać samolotem, jest zwyczajnie nieekonomiczna. Jeśli myślałbym o karierze polskich artystów zagranicą, to tylko w sytuacji, w której oni przeprowadzą się tam, zaczną funkcjonować w środowisku i tam na miejscu budować swoją
markę. Natomiast w samym traktowaniu muzyki jako towaru eksportowego, to myślę, że są pewne miejsca, pewne nisze, które mogą zaistnieć globalnie. Największe szanse ma w mojej opinii muzyka klubowa, która nie potrzebuje artysty, by z powodzeniem funkcjonować gdziekolwiek w postaci remiksów, nagrań itd. Nie umniejszając, to nieco bezosobowy rodzaj muzyki, dlatego też najbardziej opłacalny i ekonomiczny. Inaczej i łatwiej ma się rynek muzyki klasycznej i jazzowej. Tutaj nie ma tego stygmatu kulturowego czy narodowościowego. A na przykład o wiele trudniej będzie zespołowi pochodzącemu z Polski i grającemu brit pop zaistnieć na rynku brytyjskim. W Polsce przede wszystkim tworzy się rodzime wersje muzyki światowej, dlatego trudno jest nam świat czymkolwiek, poza folkowymi wyjątkami, zaskoczyć. Łatwiej było zaskoczyć pod koniec lat osiemdziesiątych? Odbyliście wówczas z De Mono trasę po Stanach Zjednoczonych. Wówczas nasze występy poza granicami Polski związane były przede wszystkim z tamtejszymi środowiskami polonijnymi, które ściągały nas powodowane sentymentem do ojczystego kraju. Owszem, było także zainteresowanie ze strony ludzi nie związanych z polonią, ale myślę że bardziej wynikało ono z kontekstu politycznego,. Pamiętajmy, że to był rok 1989. Skoro polscy muzycy mieliby zaskakiwać świat – w jakim języku powinni śpiewać? Choć namawiam wszystkich do tego, by tworzyli w języku polskim, to w momencie, w którym pojawia się szansa zaistnienia gdzieś poza granicami naszego kraju, należy mieć odpowiedni, anglojęzyczny repertuar ewentualnie angielskie wersje swoich utworów. To ma sens przede, gdy przygotowujemy muzykę na eksport. Rynek polski jest w mojej opinii zdecydowanie bardziej chłonny na nasz rodzimy język. A zanim ktoś zdecyduje się na podbój świata, dobrze żeby najpierw zdobył doświadczenie na rodzimym gruncie. Doskonałym tego przykładem jest przecież świetna kariera Moniki Brodki. Piszmy po polsku, bo zostało jeszcze dużo dobrych tekstów do napisania w naszym języku.
To czy teksty są po polsku, czy po angielsku to jedna sprawa. Jednak, jeśli mówimy o muzyce rozrywkowej, trzeba powiedzieć, że to środowisko jest w naszym kraju słabe. Nie potrafimy się zorganizować, mamy problem z dzieleniem się korzyściami, jakie każdy osiąga. Muzycy rzadko potrafią cieszyć się z sukcesu innych. Częściej towarzyszy im zazdrość czy zawiść. Tworzą się niepotrzebne, wewnętrzne enklawy – tu jakaś „warszawka”, tam coś innego. To jest zbędne, osłabia nasz rynek i powoduje, że nie potrafimy poradzić sobie właśnie z eksportem muzyki czy artystów. Powinniśmy budować jedno środowisko, starać się mówić jednym głosem, bo tak, jak będziemy się traktować nawzajem, tak będą traktować nas. Mam na myśli naszych słuchaczy oraz odbiorców międzynarodowych. Wspomniał Pan, że rynek muzyczny dla każdego kraju to biznes – do pewnego stopnia hermetyczny, o który powinno się dbać. Dlaczego więc w Polsce dzieje się niekiedy zupełnie na odwrót. Weźmy na przykład kłopot z wprowadzeniem do stacji radiowych, nazwijmy to parytetu związanego z ilością polskiej muzyki? Dla mnie od początku niezrozumiałym absurdem w tej sprawie był sprzeciw dziennikarzy muzycznych związanych z radiem. Pamiętam, jak swego czasu byłem na spotkaniu w tej sprawie i jakiś didżej radiowy martwił się głośno o to, że nie będzie miał, co grać, jeśli trzydzieści procent ma stanowić polska muzyka. Pomyślałem sobie wówczas, że przecież w Polsce wychodzi tyle płyt, ogromna ilość nagrań powstaje każdego dnia. Byłem zdziwiony. Prowadzący audycje radiowe najczęściej otrzymują płyty z wytwórni fonograficznych, więc często na niebyt radiowy skazani są wszyscy ci, którzy nie mają z wydawcą umowy.
Rynek muzyczny to też biznes – Marek Kościkiewicz
Chyba zaczyna przez Pana przemawiać Marek Kościkiewicz-promotor? Pojedynczy, nawet największy sukces nie jest gwarantem udanej kariery. Często nie wystarczają nawet umiejętności. Szalenie ważne są także: charyzma, umiejętność wchodzenia w interakcję, rodzaj aury, która powinna się wytwarzać. Każdy rodzaj muzyki ma swoje kody i artysta musi umieć nimi operować. Czasami doskonałym posunięciem okaże się złamanie któregoś z kodów, jak to było swego czasu ze zmianą wizerunku Faith No More. Niekiedy to artysta wie najlepiej, na ile może, czy powinien sobie pozwolić, a niekiedy faktycznie niech stoi za nim ktoś, kto to zasugeruje.
Czy to nie jest też trochę tak, że podcina się w ten sposób gałąź, na której się siedzi? Oczywiście. Bo za chwilę okaże się, że nie budujemy swojego rynku, nie patrzymy długofalowo. W latach osiemdziesiątych czy jeszcze nawet dziewięćdziesiątych mieliśmy boom polskiej muzyki, większość projektów odnosiło sukcesy, mocno promowano muzykę rockową. Jaki
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
5
Rynek muzyczny to też biznes – Marek Kościkiewicz
WYWIAD MIESIĄCA
6
jest tego efekt? Większość powstałych wówczas zespołów świetnie radzi sobie do dziś. Później zaczął się z tą promocją kłopot, media zachłysnęły się muzyką importowaną i przez to dziś nieco nam tych zespołów czy wykonawców brakuje. Teraz znów coś zaczyna się dziać przez wysyp programów typu talent show. Jednak jeśli media nie pomogą w promocji debiutantów, żaden z nich dłużej na scenie się nie utrzyma. Jaka przyszłość czeka polską muzykę, skoro trafia wciąż na promocyjną barierę? Jeżeli ten rynek nie jest budowany prawidłowo, jeśli nie ma dla niego szacunku, nie docenia się go, a takie Fryderyki stają się właściwie złem koniecznym, to nie ma się czemu dziwić, że brakuje dużych polskich koncertów, że nie ma nowych gwiazd, że brakuje zespołów, które konkurują z tymi z lat osiemdziesiątych. Strzelamy sobie w kolano, nie budując, nie lansując, nie wspomagając naszej rodzimej muzyki. Może nie chłoszczmy dziennikarzy, bo najczęściej to nie oni decydują o tym, co ma być grane. Wiadomo, że z gustami się nie dyskutuje. Ale jeżeli mamy radio, które gra chillout, czyli muzykę niemal instrumentalną i w ten sposób sprofilowana rozgłośnia zrobiłaby konkurs dla polskich kompozytorów i muzyków, ogłaszając im: „słuchajcie, potrzebujemy polskiej muzyki chillout, nie ma jej, zróbcie, będziemy grali”, to jestem więcej, niż przekonany, że wśród twórców nastąpiłoby pospolite ruszenie. Ale trzeba do nich z tym wyjść. Bo są tacy twórcy, ale pozostają nie odkryci. No bo kto ma ich odkrywać, skoro stacje radiowe się nie interesują? To właśnie jest zadaniem dziennikarzy. Gdy obserwuję rynki, na których szanuje się muzykę rozrywkową, dba o nią i jej twórców, nachodzi mnie taka refleksja. Nie szanujemy piosenek. Nagrywa się je, tnąc koszty, jak tylko się da, co ma także swoje odzwierciedlenie w promocji. W Stanach na przykład, jeśli ktoś nagrywa utwór, niech to będzie jakaś piosenka prosta, choćby dla dzieci, to nikogo nie dziwi, że nagrywa się ją w profesjonalnym studiu, na stole SSL, a w nagraniach biorą udział najlepsi muzycy i pojawiają się ludzie, którzy każdą, nawet taką pracę, traktują serio. Tam szacunek do twórcy i utworu przekłada
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
się bezpośrednio i korzystnie na biznes, bez względu na gatunek muzyczny. Muzyka w wielu krajach jest ważną gałęzią przemysłu. Chodzi też chyba o szacunek dla pracy, prawda? Dokładnie. Ostatnio gdzieś czytałem, że pewien zespół czy twórca zrobił teledysk za darmo. Można? Niby tak. No, ale – trzeba mieć chociaż ten aparat, węźmy na to Canon D5, to trzeba go mieć. To jest koszt. Jeśli poproszę koleżankę makijażystkę, by przyszła i pomalowała za darmo, zrobi to? Zrobi. Jeśli przyniosę jedzenie czy napoje na plan – to jest za darmo? Do tego montaż, który za darmo zrobi kolega i tak ktoś ma klip „za darmo”. Do sedna, w Polsce mamy kłopot z tym, żeby rozpoznać i docenić czyjś wkład jako pracę. A co dopiero, gdy przychodzi nam za to zapłacić. Nic nie ma za darmo, im prędzej to zrozumiemy, tym szybciej i sprawniej ta machina zwana muzycznym rynkiem będzie się rozwijała. Jak udawało się Panu pogodzić rolę czynnego muzyka, jednocześnie promotora innych zespołów i nawet wydawcy czasopisma muzycznego? Te role w pewnym sensie się przenikały i przenikają. Kiedyś, gdy prowadziłem Zic-Zac i jednocześnie grałem w De Mono, było trudniej. Często chłopaki żartowały, że więcej czasu poświęcam innym zespołom, niż własnemu. Podobnie, gdy wydawałem „Machinę”, zarzucano mi, dlaczego pozwalam na złe recenzje swoich zespołów? Dlatego też postanowiłem to czasopismo oddać zupełnie w ręce dziennikarzy, odsunąłem się od różnych spraw – może szkoda, bo historia tego tytułu mogłaby się potoczyć inaczej. Niemniej, ten konflikt ról czy interesów, o którym rozmawiamy, faktycznie się pojawia. Jednak wynika on przede wszystkim z tego, że zawsze miałem w sobie silną potrzebę by wspierać ludzi utalentowanych, nigdy nie zazdrościłem czyichś sukcesów, wręcz przeciwnie, dopingowały mnie one i nadal dopingują. Żal Panu „Machiny”? Dobre pytanie. Poytywnie wspominam okres, gdy powstawał magazyn, chociaż były
takie miesiące, że się na nim zarabiało i takie, w których trzeba było dołożyć żeby utrzymać wypracowany standard czasopisma. Niemniej, to była frajda. Zależało nam, żeby był to magazyn na wysokim poziomie. Dużą wagę przywiązywaliśmy do składu, grafiki, robiliśmy mnóstwo oryginalnych sesji fotograficznych. Bardzo dobrze wspominam tamte lata. Zespołowi zdolnych dziennikarzy udało się wypracować profil czasopisma, który obowiązywał jeszcze długo później. Prowadziłem wówczas jednocześnie Zic-Zaca i gdy doszło do momentu, w którym przechodziliśmy do BMG, jednym z warunków było to, że muszę sprzedać pismo. Odkupiła je pewna grupa medialna z kapitałem zagranicznym. Niedługo potem (rok 2002 – przyp. red.) „Machina” została zamknięta, na co nie miałem już żadnego wpływu. Ucieszyłem się, gdy w 2005 roku „Machinę” reaktywował Point Group. Szkoda, że dziś to tylko platforma internetowa. Chciałoby się papieru. „Machina” była marzeniem, które w pewnym momencie udało mi się zrealizować. Nie ukrywam, że chciałem wtedy zrobić coś na kształt polskiego „The Rolling Stone”. Zic-Zac powstał w 1989 roku. Był to efekt sprzyjającej wówczas koniunktury? Poniekąd pewnie tak. Ale co ważne, szukaliśmy z De Mono wtedy wydawcy dla płyty „Kochać inaczej”. Wydał nam go Arston. Pamiętam, że w Polsce był kłopot z drukiem okładek i ten nakład poszedł z naklejanymi przez nas ręcznie etykietami z logo zespołu. Kolejne edycje były już bardziej profesjonalne, ale praca nad tą pierwszą czegoś mnie nauczyła i gdy wydaliśmy kolejny album („Oh Yeah!”, 1990 rok – przyp. red.) dostałem od Grześka Ciechowskiego namiar na tłocznię w Niemczech. Bardzo chcieliśmy mieć ten album w formie CD, który w kraju był jeszcze totalnym novum. Na rynku pojawiały się już płyty CD, a ludzie nie mieli jeszcze odtwarzaczy. Chodziliśmy z naszym materiałem po ówczesnych wytwórniach – wszędzie mówiono nam, że mamy za duże oczekiwania. Więc postanowiliśmy wydać materiał na CD własnym sumptem. Skorzystałem z mojego kontaktu w Niemczech i rozkręciliśmy Zic-Zac. Po sukcesie De Mono zaczęli zgłaszać się do nas różni wykonawcy. Promocję swoich
WYWIAD MIESIĄCA płyt powierzyli nam Staszek Soyka, Małe VooVoo, Elektryczne Gitary, Kayah, każdy do firmy ściągał nowych artystów.
W końcu udało się zagarnąć Zic-Zacowi spory kawałek rynku. Tak, w którymś momencie mieliśmy ponad dziesięć procent rynku. Wtedy nastał okres fuzji: Pomaton był z EMI, Izabelin z Polygram (późniejszy Universal – przyp. red.), MJM połączył się z Sony. W końcu do nas zapukało BMG. No i – czego się obawiałem – chcieli, żebym na trzy lata objął stanowisko szefa oddziału polskiego. Broniłem się, ale nie wybroniłem. Miałem przecież obowiązki wobec mojego zespołu De Mono. Jaką rolę w kreowaniu gustów słuchacza pełnią największe wytwórnie muzyczne? To nie jest takie proste. Wszystko łączy się trochę z pasja i trochę z pieniędzmi. W czasach, gdy ten rynek nie był jeszcze tak bardzo nadgryziony przez piractwo jak dziś, pieniędzy w firmie było dużo więcej, więc pracowało więcej osób związanych chociażby z promocją, które miały olbrzymi wpływ na kreowanie wizerunku artysty czy produktu, co za tym idzie, kreowanie gustów odbiorcy. Gdy tych pieniędzy zaczęło wpływać mniej, zaczęło też takich ludzi brakować. Zostali na przykład wchłonięci przez prężny rynek reklamy. Ma to swoje przełożenie na mechanizmy promocyjne, a w dalszej kolejności również na świadomość słuchacza. Dziś działa to mocno na niekorzyść polskich wykonawców. Oprawa promocyjna zachodniego artysty, który przez daną wytwórnię wprowadzany jest na rynek polski przygotowywana jest globalnie. Na promocję krajowych wykonawców tych środków jest zde-
Pana najnowsza płyta zatytułowana „25” nie znalazła się na rynku przypadkiem. Nie, nie. To wydawnictwo jest próbą podsumowania mojego dwudziestopięcioletniego dorobku. Po pierwsze, ten album jest sposobem na jego uporządkowanie, po drugie – ma za zadanie pokazać, czym jest piosenka. Że ten sam utwór w innym wykonaniu, o zmienionej aranżacji zachowuje swoją siłę. Od początku zależało mi, by był to bardzo naturalny album. Wybrałem nie tylko autorskie piosenki, ale też takie, które pisane były z moimi kolegami
z zespołu De Mono. Na płycie „25” znalazło się wielu gości, których poznałem w trakcie mojej kariery , przez co całość nabiera jeszcze bardziej emocjonalnego i prywatnego charakteru. Obok znanych nazwisk takich jak Soyka, Kayah, Patrycja Markowska Kasia Wilk, Artur Gadowski, Kuba Sienkiewicz czy Andrzej Piaseczny, pojawiają się debiutanci. Muszę wspomnieć też o wspaniałych instrumentalistach, którzy nadali starym utworom nowego blasku. Wszystko to oddaje styl mojej pracy artystycznej i kompozytorskiej. Każdy z nagranych utworów był okazją do wspomnień, dzięki czemu album jest naprawdę wspaniałą podróżą sentymentalną. Udało nam się w tej rozmowie spotkać Marka Kościkiewicza jako plastyka, wydawcę płytowego oraz prasowego, dyrektora korporacji fonograficznej, promotora i artystę-kompozytora. Ewidentnie ta właśnie rola, czyli rola aktywnego muzyka, sprawia Panu najwięcej satysfakcji. Zgadzam się. Jest też motorem napędowym wszystkich innych aktywności. Determinuje całe moje życie. I mam wielkie szczęście, że tak właśnie się dzieje.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
Rynek muzyczny to też biznes – Marek Kościkiewicz
Jak wyglądał wówczas rynek sprzedażowy? Bardzo ciekawie. Trochę była to taka szara strefa, handel obwoźny, prywatne sklepy, stoiska targowe, dworcowe oraz koncerty. Później tłoczeniem i dystrybucja zajął się Takt. A gdy weszły wielkie wytwórnie, szybko zadbały o własną dystrybucję. Z czasem, o czym wiemy, wszystkie te małe sklepiki zostały wyparte przez sieci, jak to ma zresztą miejsce na całym świecie.
cydowanie mniej. Poza tym, duże wytwórnie oparte są na korporacyjnych mechanizmach. W Zic-Zacu było tak, że jak nam się coś podobało, to wydawaliśmy. W BMG każdy rok zaczynaliśmy od planu budżetowego, sprzedaż określało się, zanim jeszcze powstała płyta. Później, gdy rok budżetowy się kończył, a planowanej płyty z jakichś powodów nie było, należało założenia zrealizować, więc na przykład wydawaliśmy składanki. Czasem jest to dla kogoś okazja – tak przecież udało nam się z Urszulą, na której powrót nikt nie dawał większych szans, a okazało się, że wróciła z olbrzymim sukcesem. Czasami to kwestia promocji a niekiedy przypadku, że dana płyta odniesie sukces, ale zawsze warunkiem jest jakość muzyki.
7
NEWS NEWS
Aktualności branżowe
Pro Tools|HD Native od Acousticity ProTools|HD Native to nowa generacja systemu Pro Tools|HD która pozwala komponować, nagrywać, edytować i miksować muzykę - jak również dźwięk do filmu - z wielką szybkością i łatwością. Składający się z interfejsu HD Native Thunderbolt lub karty PCI-e, oprogramowania Pro Tools HD oraz interfejsu serii Pro Tools HD. Nowy Pro Tools|HD Native wykorzystuje moc komputera Mac lub PC, aby dostarczyć nieskazitelnego dźwięku, niezwykłej wydajności i niższej latencji niż jakikolwiek dotychczasowy DAW. W przeciwieństwie do systemów nagraniowych bazujących na interfejsach USB lub FireWire, które są z natury podatne na opóźnienia, Pro Tools|HD Native wykorzystuje niezwykle szybki interfejs Thunderbolt lub kartę PCIe aby połączyć interfejsy serii Pro Tools HD z laptopem lub komputerem stacjonarnym. Poprzez wyeliminowanie uciążliwego opóźnienia podczas monitoringu nagrań, zwiększenie możliwości I/O, oraz zapewnienie 64-bitowego zmiennoprzecinkowego przetwarzania dla wyższej rozdzielczości miksu otrzymuje się profesjonalne natywne rozwiązanie spełniające najwyższe standardy audio. Thunderbolt to standard przewodów, wtyków i protokołów służących do łączenia różnych urządzeń elektronicznych. Złącze pozwala na przesyłanie danych z prędkością do 10 Gb/s, z możliwością późniejszego zwiększenia do 100 Gb/s w przyszłości. Standard z założenia jest następcą aktualnych magistrali, takich jak USB, FireWire czy HDMI. Technologia została wyprodukowana przez firmę Intel we współpracy z Apple Inc. Intel rozpoczął dystrybucję Thunderbolt na początku 2011. Początkowo port Thunderbolt można było znaleźć w MacBookach Pro, MacBookach Air oraz w komputerach iMac i Mac Mini. W 2012 roku trafił do pecetów jako wyposażenie platformy Centrino “Chief River”. Acer i Lenovo jako pierwsi producenci pecetów wprowadzili Thunderbolt w swoich komputerach. Nowy Pro Tools|HD Native wraz z interfejsem HD Native Thunderbolt jest już dostępny w ofercie firmy Acousticity. Więcej informacji na: www.acousticity.pl
Dobry Wzór 2012 W czwartek 11 października odbyła się gala wręczenia nagród w konkursie Dobry Wzór 2012. - Niestety nie zdobyliśmy nagrody, ale nasze słuchawki HD 598 są na wystawie wśród finalistów – mówi Paweł Kuhn, kierownik działu marketingu firmy Aplauz, dystrybutora marki Sennheiser. Konkurs Dobry Wzór 2012 przygotował Instytut Wzornictwa Przemysłowego pod patronatem Ministerstwa Gospodarki. To już 19. finał tego prestiżowego wydarzenia, w którym biorą udział firmy polskie oraz zagraniczne, liczące się na polskim rynku i mające wpływ na gospodarkę naszego kraju. Do konkursu wytypowanych zostało prawie 1000 produktów, z czego do finału dostało się zaledwie 91. Wśród nich słuchawki Sennheiser HD 598, wyróżniające się designem, jakością wykonania i użyciem nobliwych materiałów. Wszystkie produty finałowe zostały zgromadzone w specjalnie przygotowanej sali wystawowej w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego przy ulicy Świętojerskiej w Warszawie, gdzie pozostaną do końca bieżącego roku. 15-osobowe międzynarodowe jury, złożone z fachowców - kilku pokoleń projektantów, inżynierów i naukowców - wytypowało zwycięzców w czterech kategoriach: Sfera Domu, Sfera Pracy, Sfera Publiczna i Sfera Usług. – Przegraliśmy, choć i tak czujemy się zwycięzcami – podkreśla Paweł Kuhn. – Rywalizowaliśmy z produktami, które wyróżniały się licznymi cechami, choćby polską innowacyjnością na skalę światową.
8
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
SAWP wspiera młodych Stowarzyszenie Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych SAWP po raz kolejny ufundowało nagrodę finansową dla utalentowanych wykonawców. W dniach 12 i 13 października w Myśliborzu odbyły się XXXIV Ogólnopolskie Spotkania Młodych Autorów i Kompozytorów Piosenki „Smak” im. Jonasza Kofty. W tym roku najlepszym wykonawcą został zespół „Parcie na zdarcie”, który został uhonorowany przez organizację nagrodą finansową o równowartości 1 000 euro.
NEWS
Aktualności branżowe
Endorserzy Orange Lista światowych sław grających na wzmacniaczach Orange wydłuża się z każdym dniem. Glenna Hughesa – basisty Deep Purple, Black Sabbath, Gary Moore’a, Tony’ego Iommi nikomu przedstawiać nie trzeba. Naszym rodzimym endorserem jest zespół Hunter. Do niego dołączyli kolejni muzycy. Oto oni! • Monte Pittman (Madonna) • Adam Hawley (Jenifer Lopez) • Kat Lucas (Pink) • Andrea Goldsworthy (Paloma Faith ) • Brittany Howard (Alabama Shakes ) • Rone Gron (Turbonegro ) • Chuck Ragan , Chris Wollard, Jason Black (Hot Water Music ) • Sam Lockwood (Jezabels ) • Tim Alexander, Jordan Fish (Worship) • Garett Stoltz (Tenyson) • Jamie Lovatt, Harry King (Romance ) • Rodrigo Gonzalez (Die Ärzte ) • Markus Jameson i MattiHonkonen (Swallow The Sun) • Lacey ( Astroid Boys)
Wygraj Gibsona! Dołącz do elity już dziś! Kup jeden z promocyjnych instrumentów marki Epiphone i weź udział w losowaniu gitary Gibson. Takiej okazji jeszcze nie było! Już w styczniu 2013 możesz stać się posiadaczem zupełnie nowego Gibsona. Aby to zrobić, wystarczy kupić jeden z wybranych modeli Epiphone w sklepie biorącym udział w promocji oraz zarejestrować się na stronie ww.wygrajgibsona.pl w dziale rejestracja. Spośród wszystkich zarejestrowanych nabywców wybranych modeli Epiphone zostanie wylosowana nagroda główna w postaci gitary Gibson. Zostaną też wylosowane trzy nagrody dodatkowe! Lista gitar biorących udział w konkursie, pełen regulamin oraz lista sklepów dostępna na stronie: www.wygrajgibsona.pl
Lisson Grove RS-124 w Musictoolz
Lampowy kompresor, dzięki któremu Beatles zabrzmieli jak the Beatles, został niezwykle starannie odtworzony przez amerykańskich konstruktorów z firmy Lisson Grove. Co więcej, pokusili się oni o wzbogacenie go o kilka przydatnych funkcji, nie wpływając jednak w żaden sposób na zmianę jego brzmienia i charakteru. Na specjalne zamówienie oferowany jest jako dopasowana para stereo.
10 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
DUX sprzedaje w formacie cyfrowym! DUX Recording Producers, jedna z najbardziej utytułowanych firm fonograficznych, specjalizująca się w realizacji nagrań muzyki klasycznej, po raz pierwszy w historii rozpoczęła sprzedaż swoich wydawnictww formatach cyfrowych. Do katalogu serwisu NuPlays, w którym DUX zdecydował zamieścić swoją ofertę, w pierwszej kolejności trafi blisko 100 pozycji. Każdy album można kupić w formie plików lub plików w pakiecie z płytą CD (z darmową dostawą do klienta). Album w formacie cyfrowym kosztuje 14,99 PLN na rynku polskim, 6,49 EUR w krajach Unii Europejskiej oraz 8,49 USD w pozostałych krajach. DUX obchodzi w tym roku jubileusz 20-lecia działalności. Wiodącą pozycję firmy na polskim rynku muzycznym potwierdza 46 statuetek „Fryderyk” oraz ponad 100 nagród zagranicznych za realizację nagrań promujących polską muzykę i wybitnych polskich wykonawców. Firma zdecydowała się ułatwić miłośnikom muzyki klasycznej dostęp do swojego katalogu, jednocześnie nie zapominając o tych, którzy ze
względu na jakość i walory kolekcjonerskie cenią tradycyjne płyty CD. Korzystając z możliwości, jakie daje serwis NuPlays, DUX oferuje dwie opcje zakupu: samych plików lub plików wraz z płytą CD. Wkrótce do obecnych ofert dołączą kolejne, w których muzyka sprzedawana będzie w pakietach z muzycznymi gadżetami.
NEWS
Aktualności branżowe
Nowy projekt MBS PRO Firma MBS PRO dostarczyła i zainstalowała nowy system nagłośnieniowy L’acoustics w warszawskim klubie Mirage. Podstawą systemu zostały kolumny ARCS II wykorzystujący technologię WST. Jednostki uzupełniające stanowią referencyjne kolumny odsłuchowe XT 115 HiQ. Za niskie częstotliwości odpowiadają kolumny SB 28. Całość zasilana jest przez dedykowane procesory wzmacniające LA 8 oraz LA 4. Kolejnym obiektem, który będzie mógł się poszczycić systemem nagłośnieniowym francuskiego producenta został Teatr Rozrywki w Chorzowie. Całość została zaprojektowana w oparciu o wyrównany liniowo system Karai oraz kolumny nisko tonowe SB18 . System KARA został uzupełniony kolumnami XT 11 HiQ, XT 12 oraz XT8. Firma MBS PRO ma również ogromną przyjemność przedstawić dwa nowe produkty, jakimi są kolumny należące do rodziny ARCS. Są nimi kompaktowe ARCS Focus oraz ARCS WIDE wykorzystujące opatentowaną przez L’acoustics technologię WST. Kolumny charakteryzują jak zwykle w przypadku francuskiej marki legendarna już jakość dźwięku i wykonania. Najważniejszymi cechami serii ARCS WIDE oraz ARCS FOCUS jest bardzo dokładna charakterystyka kierunkowa odpowiednio 30/90 (wide) i 15/90 (focus) stopni, umożliwiająca zaprojektowanie systemu w sposób nie powodujący odbić akustycznych. Dodatkowym atutem jest możliwość łączenia ze sobą obu modeli, dając możliwość odpowiedniego pokrycia audytorium. Specyfikacja techniczna oraz więcej informacji dostępne na stronie: www.l-acoustics.com.
Węgrzy zainteresowani Nowakiem Najbardziej znana węgierska wytwórnia płytowa Hammer zakupiła od polskiego RDS Music licencję na wydanie albumu „Polska-urodziłem się w Polsce” zespołu Złe Psy założonego przez Adama Nowaka (TSA). Wstępem do promocji Nowaka i Złych Psów na Węgrzech ma być gościnny udział polskiego muzyka na najnowszej płycie jednego z najbardziej popularnych węgierskich zespołów rockowych, Hungarica. – Utwór, nad którym będziemy wspólnie pracować opowiada o odwiecznej przyjaźni polsko-węgierskiej – mówi Andrzej Nowak. – W refrenie padają m. in. słowa: „Polak, Węgier, dwa bratanki” Utwór zaśpiewany jest wspólnie po polsku i węgiersku. Zapowiada się naprawdę coś interesującego i cieszę się, że mogę wziąć w tym udział. To jednak nie wszystko, 16 lutego przyszłego roku na zaproszenie Hungarici Złe Psy wystąpią na specjalnym koncercie w Budapeszcie, a już na początku maja 2013 roku, wspólnie z Hungaricą odwiedzi kilka miast Polski – dodaje muzyk.
Jak słuchają Amerykanie? Według najnowszego raportu agencji badawczej Nielsen 48 proc. Amerykanów traktuje rozgłośnie radiowe jako główne źródło odkrywania muzyki. Ze wskazówek i poleceń przyjaciół korzysta 10 proc. a z YouTube już tylko 7 proc. Zdecydowanie inną relację dostrzec można biorąc pod lupę wyłącznie preferencje nastolatków. Ci z kolei jako główne źródło – 64 proc. - wskazują właśnie YouTube. Dla 56 proc. respondentów podobną rolę pełni radio i iTunes (53proc.).
12
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
Nowa seria kolumn OHM Po głośnej premierze w Londynie i licznych zapowiedziach medialnych z początkiem przyszłego roku nowa seria kolumn Ohma trafi do sprzedaży. Total Clarity mimo podobieństw do doskonale znanej serii BR (i nie tylko) jest zmianą bardziej rewolucyjną niż ewolucyjną. Wszystkie kolumny zostały opracowane od nowa. Mimo podobieństw w wyglądzie i zastosowaniu podobnych przetworników zupełnie inne były założenia konstrukcyjne stąd duży zakres zmian. Dlatego właśnie postanowiono, że nie będą to kolejne modele znanych produktów a zupełnie nowa rodzina. Od nowa dobrane zostały wszystkie objętości obudów, co spowodowało również zmianę ich wymiarów, zmiany portów bass-reflex i oczywiście zmiany w konstrukcjach zwrotnic. Niektóre różnice są tak duże, że poza zastosowanymi przetwornikami, nic w wyglądzie nie przypomina poprzednich produktów. Jedno zostało bez zmian… legendarna jakość produktów z logo Ohm, które powstały w sercu hrabstwa Cheshire w Anglii.
NEWS
T. Burton klasycznie
–
nie
tylko
NuPlays.pl to nowy serwis internetowy, w którym - oprócz wysokiej jakości plików mp3 – zainteresowani znajdą, według twórców, wyjątkowy muzyczny lifestyle. NuPlays pozwala niezależnym artystom i wytwórniom w prosty sposób tworzyć pakiety, w których muzyka oferowana jest z gadżetami związanymi z ich twórczością. Dodatkową zachętą do kupowania legalnej muzyki są Superoferty – wyjątkowe nagrody (np. spotkanie z artystą) dostępne wyłącznie za Punkty NuPlays. Niewielu fanów zrezygnowałoby z okazji osobistego spotkania ze swoim idolem – nie mówiąc o możliwości pośpiewania z nim na zamkniętej próbie lub wyjścia na wspólną imprezę. T-shirty, winyle, aplikacje na urządzenia mobilne (i wiele, wiele innych) to świetne gadżety, które wzbogacają sposób, w jaki ludzie doświadczają muzyki. Dzięki NuPlays, artyści i wytwórnie mogą błyskawicznie tworzyć niespotykane i limitowane projekty, a fani mają je na wyciągnięcie ręki. A wszystko to w połączeniu z legalną muzyką. NuPlays umożliwia artystom i wytwórniom konstruowanie różnych ofert zakupu muzyki. Użytkownik sam wybiera, co chce kupić i co jest dla niego najważniejsze – pliki czy jedna z ofert przygotowanych przez sprzedawcę. Zakup, dzięki wykorzystaniu popularnych systemów płatności (PayPal, a w Polsce dodatkowo Przelewy24.pl), przebiega błyskawicznie i kupujący natychmiast otrzymuje dostęp do muzyki.
Aktualności branżowe
Wszystko zaczęło się od Frikolekcji, które w formie bezpłatnych lekcji gry na gitarze w 2006 roku zafunkcjonowały na przystanku Woodstock. Od tego czasu z gitarą oswojono aż 2100 uczniów. Dziś w ramach Szkoły Muzycznej T. Burton w Poznaniu można posiąść wyjątkową umiejętność gry na gitarze w klasie fingerstyle, którą prowadzi sam mistrz Robert Kordylewicz - Laureat I nagrody w kategorii gitary na festiwalu bluesowym „Zaczarowany świat harmonijki” w Poznaniu (1990), autor książki „Fingerstyle - Warsztaty gitarowe. 50 ćwiczeń na gitarę solo”, wydawca swojej pierwszej, autorskiej, instrumentalnej płyty CD „Świat na zewnątrz” z gitarą fingerstyle w roli głównej (dystr. Absonic), współorganizator festiwalu gitarowego T.Burton Fingerstyle Festiwal w Poznaniu (2009, 2010).
Nowa platforma do sprzedaży muzyki w Internecie!
Case i pokrowce PROEL serii FORCE Seria „FORCE” to efekt dwudziestu lat doświadczeń firmy PROEL w dziedzinie tworzenia akcesoriów muzycznych. Najnowsza linia produktów o nazwie FORCE obejmuje szeroki asortyment profesjonalnych case dedykowanych do transportu instrumentów muzycznych oraz akcesoriów. Seria FORCE jest propozycją dla tych, którzy wymagają od case maksymalnej niezawodności a co za tym idzie 100 proc. pewności w zakresie bezpieczeństwa instrumentu. Docenią go także ci, dla których instrumenty stanowią wartość, o którą warto zadbać nie tylko w najtrudniejszych warunkach, jakie może sobie wyobrazić muzyk. Główną cechą tej serii jest wykorzystanie w konstrukcji niezwykle odpornych mechanicznie polimerów wzmacnianych włóknem węglowym. Termoplastycznie formowany materiał o charakterystycznej fakturze powierzchni posiada; przy niewielkiej masie doskonałą odporność na kontakt z chemikaliami, chroni przed trudnymi warunkami atmosferycznymi i charakteryzuje się jednocześnie niezwykłą trwałością mechaniczną. Technologia wykorzy-stywana w serii FORCE umożliwia kształtowanie polimerów w dowolny sposób – tak, aby CASE o praktycznie dowolnych kształtach i rozmiarach zaspokajały potrzeby wszystkich profesjonalistów. Seria FORCE to 2 serie futerałów gitarowych oraz CASE do systemów rack 19”, mieszczące w zależności od rozmiaru urządzenia od 2U do 12U a także specjalistyczny CASE dla mikrofonów. Więcej na www.soundtrade.pl
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012 13
NEWS
Aktualności branżowe
„Reggae Rastafari” – wzbogacona reedycja książki Sławomira Gołaszewskiego!
14
Po ponad 20 latach od pierwszej edycji, ukazało się drugie wydanie książki „Reggae Rastafari” - kultowej pozycji wśród fanów polskiego reggae. To świetny szkic zawierający w sobie historię tej muzyki ze szczególnym uwzględnieniem postaci Boba Marleya, opis mitologii rastafariańskiej zbudowanej wokół osoby cesarza Etiopii Haile Sellasje i krótki almanach wykonawców reggae z lat 80, obecnie uzupełniony o drugą, niepublikowaną wcześniej część zatytułowaną „Dapspolski, Regementarz” oraz zbiór wybranych felietonów autora z prasy. Dodatkowo do książki dołączony jest audiobook – płyta cd zawierająca cztery czytane części, każda po 40 minut, nawiązujące do stylistyki audycji radiowych Sławomira Gołaszewskiego prezentowanych w Polskim Radiu 25 lat temu. Autor czyta w nich wybrane fragmenty książki na podkładzie muzyki. W podkładach min. Izrael, Habakuk, Tomasz Lipinski, Kapela Ze Wsi Warszawa, Kultura, Dubska, Armia, Władysław Komendarek i wielu innych. Specjalnie dla tego projektu nagrań nowych utworów dokonali: Marika, Bas Tajpan, Junior Stress, Benjammin’ Sobaniec, Dariusz Dusza (Śmierć Kliniczna, Shakin’ Dudi, Redakcja), Bolek Błaszczyk (Grupa MoCarta) z kwartetem smyczkowym. Całość muzycznie wyprodukował, miksując i ubarwiając efektami dźwiękowymi DJ Feel-x (Kaliber 44, Siła Z Pokoju Version Records). Za oprawę graficzną książki odpowiada Mirosław Makowski – znany i ceniony fotograf i grafik, współautor książek „Obok, albo ile procent Babilonu” i „Pokolenie J8”. Całość wydawnictwa uzupełnia sprzedawana osobno płyta składankowa z wyborem muzyki z audiobooka zatytułowana „Slam’n’sound”. Wydawcą jest Manufaktura Legenda. Polecamy!
Programy Ministra na rok 2013
Nowy wzmacniacz od Ashdown
241 mln zł- tyle wynosi budżet Programów Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego na rok 2013. Nowością jest priorytet „Ochrona i cyfryzacja dziedzictwa kulturowego”. Ogłoszenie Programów nastąpiło 29.10. 2012 roku. W ramach programu Wydarzenia Artystyczne na muzykę przeznaczonych zostanie 20 mln zł. W porównaniu z rokiem 2012, zwiększone zostały budżety 5 priorytetów: Ochrona zabytków, Obserwatorium kultury, Film, Teatr i taniec oraz właśnie Muzyka. W tym roku w każdym z programów i priorytetów wprowadzono cele strategiczne, których odzwierciedleniem są nowe kryteria oceny. Ma to ułatwić aplikującym profilowanie projektów. Nastąpiło też ułatwienie dostępu do finansowania wieloletniego. W większości programów można składać wnioski o finansowanie w trybie 2 lub 3 letnim. By z niego skorzystać, poza koniecznością przygotowania opisu projektu i kosztorysu na wszystkie objęte finansowaniem lata, wnioskodawcy nie muszą spełnić żadnych dodatkowych wymogów. Warunkiem uzyskania finansowania w tym trybie będzie tylko uzyskanie dostatecznie wysokiej punktacji w procedurze oceny. By minimalizować liczbę wniosków odrzuconych ze względów formalnych, wprowadzono możliwość poprawiania uchybień już po złożeniu aplikacji. Utrzymano możliwość składania odwołań przez wnioskodawców, którzy nie otrzymali dofinansowania i uzyskali minimum 50 punktów.
Brytyjski Ashdown podzielił się z informacją na temat nowego wzmacniacza o symbolu CTM-100. Już niebawem – i to prawdopodobnie jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia – na rynku pojawi się, uzupełniający serię All Valve, wzmacniacz CTM-100. Ta w pełni lampowa, 100 watowa głowa, ma być urządzeniem, które nie burząc równowagi domowego budżetu może ziścić marzenie o potężnym dźwięku basówki. W serii All Valve, można znaleźć już doskonałą głowę Little Bastard oraz potężne monstra serii BTA. Classic Tube Magnifier – w skrócie CTM. To doskonałe, produkowane na Wyspach, klasyczne wzmacniacze basowe, które znane są z bezkompromisowości zarówno w podejściu do aspektów brzemienia jak i wykonania. Każdy basista znajdzie tu wszystko czego potrzebuje profesjonalista: wejścia aktywne i pasywne, sekcję korekcji EQ, gniazdo dla FX raz niezwykle szpanerski i łatwo rozpoznawalny, charakterystyczny – miernik VU Ashdown-a. W sercu urządzenia umieszczono zapewniające potężny headroom lampy KT88 oraz wydajne transformatory zasilające stopień mocy. Wszystko w drewnianej, pokrytej ekologiczną skórą obudowie z dwoma wygodnymi uchwytami transportowymi i klasycznym logo firmy dumnie zdobiącym front tej pięknej basowej zabawki. Więcej na stronach internetowych: www.soundtrade.pl i www.ashdownmusic.com
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
NEWS
Pianino w każdym domu
wykonawstwo. Akcja skierowana jest do wszystkich miłośników muzyki, zarówno do tych, którzy jeszcze nie grali na żadnym instrumencie, jak również do tych, którzy już coś potrafią. Najważniejsze, aby każdy mógł bawić się muzyką! Ambasadorem przedsięwzięcia został Grzegorz Turnau, który sam jest zdania, że gdyby w jego rodzinnym domu nie było pianina, dziś najprawdopodobniej nie byłby tym Grzegorzem Turnauem, którego zna cała Polska. W ramach akcji odbywają się koncerty gwiazdy przy wykorzystaniu pianina firmy Yamaha.
Nowa marka w gamie instrumentów Zibi S.A. W asortymencie muzycznych produktów dystrybuowanych przez firmę ZIBI S.A. od 1 października tego roku, pojawiła się perkusyjna marka Mapex, należąca do KHS Musical Instruments. Mapex zyskał reputację w świecie muzyki, wyróżniając się projektem i budową perkusji akustycznych, z najwyższej jakości surowców. Marka znana jest przede wszystkim z bębnów robionych ręcznie przez wyspe-
Aktualności branżowe
Firma YAMAHA rozpoczyna ogólnopolską akcję promocyjnokulturalną. Jej celem jest przybliżenie możliwości czerpania radości z codziennegokontatu z muzyką, nie tylko poprzez słuchanie płyt czy koncertów, ale także poprzez własne
cjalizowanych pracowników, którzy umiejętnie stosują swój talent i doświadczenie w rzemiośle. Wśród endorserów marki Mapex widnieją takie nazwiska jak: Chris Adler, Aquiles Priester, Gregg Bissonette, Will Calhoun, Tony Coleman, Herlin Riley, John Boecklin, Nick D’Virgilio czy Juanita Parra. Każdy bęben Mapex’a, bez względu na cenę, tworzony jest zgodnie z rygorystycznymi wymaganiami. O sukcesie tych perkusyjnych produktów decydują przede wszystkim ludzie, którzy ręcznie tworzą bębny na bazie wieloletniego doświadczenia oraz dumy z tego, że mogą tworzyć coś, co potrafią najlepiej. Ręcznie robione bębny Mapex’a, zarówno w studiu jak i na scenie, doskonale oddają styl i kreatywność każdego perkusisty. Z perkusją tej marki każdy bębniarz wiernie przekaże swój talent i osobowość swoim odbiorcom, niezależnie od tego czy gra dla dwudziestu, czy dla dwudziestu tysięcy osób.
Zgłoszenia do „nowych” Fryderyków do 10 grudnia! Termin zgłoszeń do nagrody muzycznej Fryderyk mija 10 grudnia. Fryderyki 2013 przynoszą zmiany. Dotychczas Akademia Fonograficzna, w skład której wchodzą nagrodzeni w poprzednich edycjach oraz dziennikarze muzyczni i ludzie z branży przyznawała 39 statuetek w 39 kategoriach. Nowa edycja to już 21 Fryderyków, które będą przyznawane w 13 kategoriach. Według organizatorów, zmiany te mają podnieść poprzeczkę i dostosować kategorie nagród do multigatunkowej rzeczywistości współczesnego europejskiego rynku. Ma być to nawiązanie do europejskiego modelu wyróżnień muzycznych, w tym najpopularniejszych brytyjskich nagród BRIT Awards. – Ta decyzja dojrzewała w nas od dłuższego czasu. Ilość fryderykowych kategorii rosła od lat kilku, będąc nie tylko w opozycji do europejskich trendów w tej dziedzinie, ale i wzmagając spory merytoryczne. Przenikanie się gatunków spowodowało, że paradoksalnie, wprowadzanie coraz bardziej specjalistycznych kategorii, utrudniało klasyfikowanie poszczególnych pozycji – mówi Piotr Metz, członek Rady Akademii Fonograficznej. Po ogłoszeniu zmian żywo zareagowały na nie środowiska hip-hopowe, w serwisie CGM.pl wywiązała się dyskusja. Jej uczestnik Artur Rawicz komentuje całą sprawę w swoim felietonie „MC Fryderyk” na ostatniej stronie naszego czasopisma. Polecamy!nansowaniem lata, wnioskodawcy nie muszą spełnić żadnych dodatkowych wymogów. Warunkiem uzy-skania finansowania w tym trybie będzie tylko uzyskanie dostatecznie wysokiej punktacji w procedurze oceny. By minimalizować liczbę wniosków odrzuconych ze względów formalnych, wprowadzono możliwość poprawiania uchybień już po złożeniu aplikacji. Utrzymano możliwość składania odwołań przez wnioskodawców, którzy nie otrzymali dofinansowania i uzyskali minimum 50 punktów.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
15
NEWS
Aktualności branżowe
Łódzkie święto producentów
16
Od 26 do 28 października bieżącego roku w łódzkim Klubie Wytwórnia odbywała się czwarta edycja Międzynarodowego Festiwalu Realizatorów Muzycznych Soundedit 2012. Wraz z pierwszym tegorocznym śniegiem stolica polskiego filmu zamieniła się na tych kilka dni w najważniejsze w kraju miasto dla producentów muzycznych. Swoją obecnością Soundedit zaszczycili: producent Pink Floyd Andy Jackson, wieloletni pracownik studia Abbey Road Haydn Bendall, pracujący z U2 czy New Order Steve Osborne, Tim Simenon, David J., Gavin Friday, Alan Wilder, Youth, Paul Kendall, Daniel Myer, Trevor Jackson, Władysław Komendarek oraz wiele innych nazwisk związanych ze światem producentów muzycznych, realizatorów dźwięku oraz muzyki (Wojtek Pilichowski, Brygada Kryzys). Dużym zainteresowaniem cieszył się panel dyskusyjny „Poznaj Swoje Prawa” prowa-dzony przez prelegentów Związku Producentów Audio Video ZPAV i Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Maciej Werk, organizator Soundedit tegoroczną, czwartą edycję imprezy ocenia jako bardzo udaną, w dużej mierze dziękując za to polskim gościom. Tak m.in. podsumował wydarzenie na oficjalnej stronie Soundedit (www.soundedit.pl): „Właśnie Polscy goście, mimo że mają zupełnie inne możliwości i doświadczenia od zachodni kolegów wzbogacili swoją obecnością imprezę tak bardzo, że było… mimo że unikam egzaltowanych słów tym razem jedno napiszę – cudownie. Kiedy producent Pink Floyd zakończył swój wykład, Maciej Polak pokazał na czym nagrywano „Dark Side Of The Moon”. Panel ZAiKS i ZPAV okazał się taki sukcesem, że dyskusje ze specjalistami, którzy zechcieli nas odwiedzić, trwały jeszcze wiele, wiele godzin… Nagrodzony „Człowiekiem ze Złotym Uchem” Józef Nowakowski okazał się człowiekiem tak skromnym, że wolał wtopić w publiczność, niż korzystać z należnych mu przywilejów czy honorów”. „Rynek Muzyczny” miał przyjemność uczestniczyć w tym ważnym dla Łodzi, Polski – a według większości naszych rozmówców na Soundedit – również świata wydarzeniu. Dzięki staraniom Macieja Werka nasz kraj staje się coraz jaśniej migającą diodą w świecie produkcji i realizacji dźwięku.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
NEWS
„Bądź świadomy”
Licencję, która dawałaby prawo do udostępniania online utworu muzycznego w wielu lub wszystkich krajach UE oraz ostrzejsze wymogi dla organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi - takie przepisy zaproponowała Komisja Europejska. Chodzi o przepisy, które - jak
Warsztaty z udziałem warszawskich licealistów rozpoczęły tegoroczną edycję projektu edukacyjnego „Bądź świadomy”. Gościem inauguracji, która odbyła się 6. listopada br. w radiowym studiu Trójki im. Agnieszki Osieckiej, był Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski. „Dzięki podobnym akcjom informacyjnym Polska została skreślona z Watch List, czyli rankingu krajów, w których poziom naruszeń praw własności intelektualnej jest szczególnie wysoki”- podkreślał szef resortu kultury. Raport w tej sprawie sporządza każdego roku Biuro Przedstawiciela Handlowego Stanów Zjednoczonych. Minister Bogdan Zdrojewski zaznaczył jednak, że mamy jeszcze sporo do zrobienia, ponieważ piractwo w internecie wciąż powoduje wzrost kosztów legalnej kultury. Ten wzrost jest odczuwalny. Drożeją bilety do teatru i kina, filmy i płyty CD są droższe - mówił minister, który patronuje akcji „Bądź świadomy”. Kampania jest wspólnym projektem Związku Producentów Audio–Video, Narodowego Centrum Kultury i dziennikarza Hirka Wrony rozpoczętym w maju 2010 r. Jej celem jest edukacja młodzieży oraz budowanie świadomości prawnej od najmłodszych lat, a także podniesienie poziomu wiedzy użytkowników komputerów i nowych rozwiązań technologicznych. Młodzież dowiaduje się przede wszystkim, co to jest własność intelektualna oraz o niebezpieczeństwach płynących z niekontrolowanego korzystania z zasobów sieci internetowej. Słuchacze mają także możliwość poznania procesu powstawania nagrań muzycznych, filmów i programów komputerowych. Taka forma edukacji daje ogromne szanse powodzenia w walce z łamaniem prawa i kradzieżą własności intelektualnej. W zeszłorocznym projekcie „Bądź świadomy” udział wzięło ok. 15 tys. uczniów i studentów oraz ponad 550 nau-czycieli. Odbyło się blisko 65 spotkań w szkołach podstawowych, średnich oraz na uczelniach (Uniwersytet Jagielloński, Politechnika
twierdzi KE - poprawiłyby standardy działania stowarzyszeń zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, a także dostosowałyby udzielanie licencji na utwory muzyczne do realiów internetu. Od lat licencji na wykorzystanie utworu muzycznego udzielają stowarzyszenia zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Reprezentują one głównie twórców (autorów słów i muzyki), bo oddzielne prawa do utworu ma producent, który bardzo często reprezentuje również wykonawcę. Firma, która dostarcza muzykę przez internet - czy w postaci transmisji (np. radio internetowe), czy jako pliki do ściągania, czy w postaci muzyki do gier musi otrzymać na nią licencję. W praktyce - jak proponuje KE - mogłoby to nastąpić na cztery sposoby. Stowarzyszenie mogłoby samo przyznawać licencję na wiele krajów na cały swój repertuar - ale musiałoby spełnić pewne wymogi administracyjne, by sprawnie zarządzać danymi o utworach oraz finansami. Jeśli nie spełnia tych wymogów, mogłoby zlecić funkcje administracyjne innej firmie. Mogłoby połączyć swój repertuar ze stowarzyszeniem z innego państwa, które spełnia wymogi udzielania licencji na wiele krajów. I wreszcie, mogłoby wspólnie z kilkoma stowarzyszeniami z innych krajów utworzyć filię, która udzielałaby takich międzynarodowych licencji na wykorzystywanie online repertuaru każdego ze swych członków. Według danych KE wartość rynku nagrań muzycznych w UE wynosi 6 mld euro. Około 80 proc. dochodów, jakimi zarządza 250 stowarzyszeń w UE, pochodzi z wykorzystywania praw autorskich w branży muzycznej. Źródło: PAP
Aktualności branżowe
Na straży praw autorskich
Częstochowska, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Uniwersytet Warszawski). Organizatorami kilkunastu prelekcji była policja. Wśród ambasadorów projektu są: L.U.C (kompozytor, wokalista), Dorota Miśkiewicz (wokalistka), Tomasz Majewski (Mistrz Olimpijski w pchnięciu kulą), DJ ADAMUS, Mateusz Damięcki (aktor), Elektryczne Gitary (zespół muzyczny), Krzysztof Skiba (wokalista, satyryk), Jarek Janiszewski (wokalista), Fisz ( muzyk), Emade (muzyk), Kris Winter (multimedia producent, dj & recording artists), Marek Napiórkowski (gitarzysta, kompozytor), Medium ( raper, producent, beatbox’er) czy DJ Eprom. Źródło: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
17
PRZESŁUCHANIE
Rak`n`Roll Records Rak`n`Roll Records
pierwsza na świecie charytatywna wytwórnia muzyczna
Słuchasz w mono, kupujesz w stereo, a jednocześnie wspierasz fundację Rak’n’Roll, która w nieco zakręcony sposób zmienia schemat mówienia o chorobie nowotworowej. Pomagają wrócić do normalnego życia kobietom, które poprzez swój bunt i siłę pokonały demony raka. O tym, jak show biznes może pomóc w walce z chorobą opowiada Jacek Maciejewski, prezes fundacji Rak’n’Roll Wygraj życie! oraz Patrycja Rzucidło-Zając, rzecznik prasowy fundacji Rozmawia: Ilona Rosiak
Wytwórnia Rak’n’Roll to rzecz wtórna, która zrodziła się na potrzeby fundacji. Zanim jednak porozmawiamy o obu formach działalności, zapytam o nazwę, która już w warstwie brzmieniowej silnie nawiązuje do muzyki i ważnego jej gatunku. Jacek Maciejewski: Co prawda nazwa została wymyślona na potrzeby fundacji, jednak jestem pewien, że gdyby nie moje młodzieńcze fascynacje muzyką AC/DC, Rush, Led Zeppelin czy Queen nie poszedłbym w tym kierunku. Jednocześnie wiedzieliśmy, że Magda Prokopowicz, która wówczas zakładała fundację, była osobą zbuntowaną przeciwko systemowi opieki zdrowotnej w Polsce, że miała ochotę narobić wokół tego tematu dużo hałasu, co wynikało bezpośrednio z jej odwagi i sposobu życia. Po tygodniu poszukiwań jednogłośnie stwierdziliśmy, że nazwa jest strzałem w dziesiątkę. Patrycja Rzucidło-Zając: Ale nie wszyscy podzielali nasz entuzjazm. Jeden z redaktorów naczelnych znanego czasopisma oburzył się w pierwszej chwili twierdząc, że nazwa fundacji obraża wszystkich chorujących na raka. W efekcie wyszedł ze spotkania … Finał był jednak taki, że rozpoczął owocną współpracę z Magdą i fundacją Rak’n’Roll. Jacek Maciejewski: Dodam tylko, że po powrocie z tego „wyjątkowego” spotkania Magda miała przez chwilę moment zawahania. Dlatego do nazwy dodaliśmy hasło „Wygraj życie!”.
18
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
Przyznam szczerze, że nie byłem zwolennikiem tego rozwiązania. Po pierwsze dlatego, że krótsze nazwy sprawdzają się zdecydowanie lepiej. Po drugie, byliśmy dopiero przed napełnieniem nazwy treścią. Wszystkie zaplanowane akcje były przed nami – stąd moje uprzedzenie. Jak się jednak okazało, ten zabieg zmiękczający pomógł w rozmowach z mniej odważnymi partnerami, co chyba jest najważniejsze. I zawsze muzyka oraz rock’n’roll determinowały Waszą pracę? Patrycja Rzucidło-Zając: Zdecydowanie. Pierwszy z naszych projektów to przecież „Kalendarz Gwiazd”, którego inspiracją byłby ikony muzyki, a bohaterkami piętnaście wspaniałych dziewczyn związanych z fundacją. Zdjęcia autorstwa Andrzej Świetlika wykonane zostały w konwencji okładek kultowych płyt rock’n’rollowych artystek. Jacek Maciejewski: Magda Prokopowicz była piękną kobieta i chciała pokazać, że
Na zdjęciu: Patrycja RzucidłoZając, rzecznik prasowy fundacji Rak’n’Roll Wygraj Życie!
Na zdjęciu: Jacek Maciejewski, prezes fundacji Rak’n’Roll Wygraj Życie!
w chorobie również można taką pozostać. Często bowiem dzieje się tak, że osoby dotknięte takim doświadczeniem, chowają się w sobie i przestają o siebie dbać. Magdzie z kolei zależało, aby odwrócić tę sytuację, aby kobiety w dalszym ciągu pielęgnowały swoją urodę i były piękne, nie tylko wewnętrznie. Stąd m.in. pomysł na kalendarz, w którym nasze podopieczne wyglądają, jak gwiazdy, tryskają energią i kobiecością. Podczas niezawodnej w naszej pracy burzy mózgów, przywoływaliśmy przykłady tych płyt, które wywarły na nas największy wpływ. Tym sposobem, pojawiły się dziewczyny wcielone w role Madonny, Tiny Turner czy Janis Joplin. Dzięki temu zabiegowi, już na pierwszym etapie naszej pracy udało się zespolić ideę, nazwę oraz zaklętą w niej muzykę. Projekty z muzyką w tle jednak Wam nie wystarczyły. Poszliście o krok dalej, powołując do życia raknrollrecords.com – pierwszą charytatywną wytwórnię muzyczną. Skąd pomysł, aby muzyka pojawiła się na pierwszym planie? Patrycja Rzucidło-Zając: Jak już ustaliliśmy na wstępie, muzyka zawsze grała w nas i w fundacji. Chcieliśmy jednak, by jej dźwięki wybrzmiewały również w rzeczywistości. Wreszcie udało nam się dźwignąć projekt, o którym intensywnie myśleliśmy od bardzo dawna. Wyzwanie okazało się trudne nie tylko z uwagi na skalę i koncepcję, ale przede wszystkim, zaplecze techniczne w postaci funkcjonalności strony internetowej czy praw autorskich. Droga do finału była długa, jednak dzięki napotkanym ludziom dobrej woli, nie tak kręta, jak się spodziewaliśmy. Jacek Maciejewski: Warto w tym momen-
PRZESŁUCHANIE
Wytwórnia wystartowała z pułapu 40 możliwych do odsłuchania i ściągnięcia utworów. W jakim tempie przybywają kolejne pozycje? Czy trudno przekonać ich autorów do współpracy? Patrycja Rzucidło-Zając: Po dwóch tygodniach od uruchomienia platformy przybyło nam 25 utworów i 20 artystów. Samo zachęcenie muzyków do współpracy jest dość szybkie, ponieważ błyskawicznie wręcz wyrażają swoją zgodę. Nieco dłużej trwają formalności. Mimo to, pracujemy nad rozwojem tej inicjatywy, zapraszając artystów do przekazywania swoich utworów. Jacek Maciejewski: Dla nas rzecz jasna to cel charytatywny jest najważniejszy, a więc pomoc niesiona osobom chorym na raka. Z drugiej strony, otwarcie wskazujemy na fakt, iż szczególnie dla młodych wykonawców, tego typu platforma może być jednym ze sposobów na promocję i pozyskanie nowych słuchaczy. Wróćmy jeszcze na moment do tematu formalności, które rzeczywiście potrafią być uciążliwe. Czy w tym zakresie mogliście liczyć na jakąś taryfę ulgową? Patrycja Rzucidło-Zając: Nie wiem, na ile była to taryfa ulgowa, a na ile ludzka życzliwość. Z całą pewnością fundacji sprzyjają ludzie dobrej woli, którzy szczególnie w instytucjach czy organizacjach zbiorowego zarządzania prawami autorskimi bardzo nam pomagały. Nad poprawnością całego przedsięwzięcia czuwają również prawnicy. Jak do tej pory, nikt nie rzucał nam pod nogi kłód, a jedynie pomagał otwierać drzwi. Mamy świadomość, że dzieje się tak m.in. z uwagi na fakt, że jesteśmy organizacją charytatywną, daleką od robienia biznesu.
Rzeczywiście, w Waszej działalności nie chodzi o biznes, ale o zarabianie pieniędzy już tak… Patrycja Rzucidło-Zając: Tylko w teorii, mimo wszystko nie nazwałabym tego „zarabianiem pieniędzy”. My tylko zbieramy środki na funkcjonowanie fundacji i realizację prowadzonych przez nas projektów, które są ściśle związane z pomaganiem naszym podopiecznym i osobom chorym na raka. Jacek Maciejewski: Fundacja realizuje model „non profit”. Wszystko to, co dostajemy, przekazujemy dalej. Rak’n’Roll Records jest ważnym, ale jednym z wielu prowadzonych przez nas projektów. Na szczególną uwagę zasługuje chociażby cykl warsztatów pięknościowych czy psychoonkologicznych. Osobne miejsce należałoby poświęcić na przedstawienie programu odnawiania poczekalni w ośrodkach onkologicznych. Staramy się sprawiać, aby te miejsca zachęcały do walki o życie, bo obecny stan większości z nich pozostawia wiele do życzenia. Mamy na koncie też weselsze projekty, takie jak Rak’n’Rolling – jedziemy na rowerach na Zwrotnik Raka. Od Mediolanu dołączą do peletonu dziewczyny, które chorobę mają już za sobą, żeby symbolicznie przejechać raka. Inną akcją jest „Daj włos”, którą zachęcamy ludzi chcących ściąć włosy o długości powyżej 25 cm, aby udali się w tym celu do wyspecjalizowanego gabinetu fryzjerskiego i odpowiednio je ścięli, aby później można było z tych włosów zrobić perukę, którą z kolei my przekażemy kobietom po chemioterapii. Często artyści postrzegani są jako zmanierowani egocentrycy. Czy współpraca z Państwem nie jest im najzwyczajniej w świecie potrzebna, aby oczyścić się z tych zarzutów? Jacek Maciejewski: Praca w fundacji oparta jest na wolontariacie. Wszyscy ci, którzy w jakikolwiek sposób nas wspierają, są bez wątpienia ludźmi dobrej woli. Dotyczy to również artystów, którzy przekazują nam swoje utwory. Gdyby nie chcieli się do nas przyłączyć, to z pewnością by tego nie robili. Nie weryfikujemy czystości intencji czy szczerości. Po prostu cieszymy się z ich ofiarności i nie przeszkadzamy w pomaganiu innym. Rozmowy na temat współpracy z Rak’n’Roll
Records są bardzo owocne i szybko przynoszą efekty. Podczas nich nie ma chwili zawahania, podskórnej kalkulacji i szacowania, kto i ile może na tym ugrać. Dlatego nie wydaje mi się, by w tej formie wolontariatu mógł pojawić się jakiś pro-blem. Przemawia za tym również liczba 60 artystów, którzy zdecydowali się zrobić razem z nami coś dobrego. Coś dobrego – z uwagi na sam gest czy może też wartość przekazywanych utworów? Patrycja Rzucidło-Zając: Znakomita większość utworów, jakie można odsłuchać na naszej stronie www.raknrollrecords.com stanowią nagrania wcześniej niepublikowane lub remiksy tych już dobrze znanych. I właśnie to okazało się sporym wyzwaniem, ponieważ nie wszyscy zaproszeni przez nas artyści, dysponowali aktualnie materiałem, który mógłby zaistnieć w naszej wytwórni. Założyliśmy sobie bowiem, że dostępna u nas muzyka będzie nieco inna i mniej rozpowszechniona. Również z uwagi na prawo do fonogramu. Wzięliśmy także pod uwagę oczekiwania samych słuchaczy i ich motywację do ściągnięcia utworu. Nowy, nierozpowszechniony utwór to wartość sama w sobie, tę dodaną stanowi zaś udzielona pomoc finansowa.
Rak`n`Roll Records
cie wspomnieć, że nasze górnolotne marzenia o grającym projekcie sprowadzili na ziemię i urzeczywistnili dwaj młodzi kreatywni z agencji reklamowej. Tytus Klepacz i Adam Marzec wpadli na pomysł, że udostępnienie ludziom muzyki w mono za darmo, a za opłatą w stereo symbolizuje pomoc udzielaną kobietom, które chcą wrócić do normalnego życia po raku. Szczegóły ustaliliśmy już wspólnie, natomiast oni w dalszym ciągu w swojej agencji pracują nad tym projektem i pomagają nam go obsłużyć, również pod względem formalnym, prawnym i finansowym.
Jak na ten pomysł zareagowali słuchacze? Czy zaobserwowaliście rosnące zainteresowanie portalem i ściąganiem muzyki? Patrycja Rzucidło-Zając: Trudno odnieść się do tego pytania, ponieważ pada w zaledwie dwa tygodnie po uruchomieniu wytwórni. Rakieta dopiero wystartowała i musimy dać jej szansę, aby mogła nabrać mocy. Odnotowujemy coraz większą liczbę wejść na stronę i wzrost zainteresowania samym tematem. Muzyczne zakupy również przybierają na sile, ale zdajemy sobie sprawę, że to proces, który z czasem dojrzeje. Nie zostawimy go samemu sobie. Mamy przygotowaną kampanię reklamową, współpracę z mediami i plany dotyczące współpracy z kolejnymi, ciekawymi artystami. Zależy nam na różnorodności i nietuzinkowości. Chcemy, aby maksymalnie szerokie grono odbiorców dotarło na stronę i znalazło na niej coś interesującego. Z przymrużeniem oka liczmy, że kiedyś uda nam się zmierzyć nawet z iTunesem.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
19
TOP PRODUCTS
TOP PRODUCTS
Oferta rynkowa
Nowości produktowe to nie tylko doskonały sposób na zainteresowanie k lientów całą ofer tą, ale również narzędzie pracy sprzedawców i właścicieli sklepów muzycznych. Zobacz, cz ym w tym miesiącu zaskocz yli producenci! System Dynacord Vertical Array System VA 215 Skład zestawu: 2 x Szerokopasmowa kolumna typu Vertical 2 x Aktywny subwoofer 2 x Adaptor kątowy Sp. J. TOMMEX Żebrowscy ul. Arkadowa 29 02 - 776 Warszawa marzena@tommex.com.pl tel: +48 12 636 97 92 www.tommex.com.pl
na licz
eta ad : o Cen stawu eur 6 ze 5
93
Panel ATP Camou 60 Acousticity.pl ul. Kopernika 10 05-220 Zielonka p.milewski@acousticity.pl tel: +48 880 450 101 www.accousticity.pl
a:
czn
a Cen
ali det
o ) eur sportu
60 szt tran
(+
Teenag MUSICTO ul. Harfo 02-389 W konrad@ tel: +48 www.m
a:
czn
a
Cen
ko
ali det
849
zł
Riptide Ukulele RaBas ul. Batalionów Chłopskich 11A 78-200 Białogard info@rabas.pl tel: +48 500 11 77 80 www.rabas.pl
Kostka basowa Abigar SL Box Electronics ul Cieszynskiego 4 81-881 Sopot tba@taurus-amp.pl tel: +48 58 550 66 46 www.taurus-amp.pl a:
czn
a
Cen a:
czn
a
Cen
ali det
4
0 80
zł
a
Cen
na:
licz
670
zł
a:
czn
a
Cen
660
ali det
0 62
1
zł
Gitara basowa akustyczna Boulder Creek model EBR3-N4 RaBas ul. Batalionów Chłopskich 11A 78-200 Białogard info@rabas.pl tel: +48 500 11 77 80 www.rabas.pl
Gitara akustyczna T.Burton Foresthill W-CE-BS L.R.Baggs Stage Pro KISIELEWSKI s.c. ul. Węglowa 1/3 60-122 Poznań grzegorz@kisielewski.com.pl tel: +48 61 62 32 500
20
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
zł
Retro Instruments Doublewide 500 MUSICTOOLZ ul. Harfowa 5 02-389 Warszawa konrad@musictoolz.pl tel: +48 698 670 471 www.musictoolz.pl
Gitara akustyczna T.Burton Greengo J-C KISIELEWSKI s.c. ul. Węglowa 1/3 60-122 Poznań grzegorz@kisielewski.com.pl tel: +48 61 62 32 500 www.kisielewski.com.pl a det
ali det
a:
czn
a
Cen
ali det
65 3 1
zł
e
ad
Cen
1
na zie ch.
TOP PRODUCTS Teenage Engineering OP1 MUSICTOOLZ ul. Harfowa 5 02-389 Warszawa konrad@musictoolz.pl na: tel: +48 698 670 471 licz ł a t z de www.musictoolz.pl ena 50
3 4
C
a
Cen
20 oszt tran
30 13
zł
Stomp Head 1BL Box Electronics ul Cieszynskiego 4 81-881 Sopot tba@taurus-amp.pl tel: +48 58 550 66 46 www.taurus-amp.pl
skich 11A
a
Cen
a
Cen
Chandler Limited Little Devil Colored Boost MUSICTOOLZ ul. Harfowa 5 02-389 Warszawa konrad@musictoolz.pl tel: +48 698 670 471 www.musictoolz.pl
90 24
1
5 59
a
Cen
na:
Cen
ł
5z
9 1 5
zn alic
et
ad
licz
1
uro
e 490
220
zł
Rodzina amplimikserów PowerMate 600-3 TOMMEX Żebrowscy Sp. J. ul. Arkadowa 29 02-776 Warszawa marzena@tommex.com.pl tel: +48 12 636 97 92 www.tommex.com.pl
Pokrowiec do gitary akustycznej T.Burton PRO Jumbo KISIELEWSKI s.c. ul. Węglowa 1/3 60-122 Poznań grzegorz@kisielewski.com.pl tel: +48 61 62 32 500 www.kisielewski.com.pl
a:
czn
a
a:
zł
a:
a det
ali det
na:
licz
a det
Kolumna gitarowa TC 212V Box Electronics ul Cieszynskiego 4 81-881 Sopot tba@taurus-amp.pl tel: +48 58 550 66 46 www.taurus-amp.pl
Cen
Program Guitar Pro 6 RaBas ul. Batalionów Chłopskich 11A 78-200 Białogard info@rabas.pl tel: +48 500 11 77 80 www.rabas.pl
czn
0
ali det
a: czn ndou a ll s Cen (+ fu 59 zł) zł :3 249 banks ali det
Oferta rynkowa
ali det
ul. Kopernika 10 05-220 Zielonka p.milewski@acousticity.pl tel: +48 880 450 101 www.accousticity.pl
k
a:
czn
a
Panel Jocavi Woodfoil AB
uro tu) 0 e spor Acousticity.pl
(+
Cen
a:
czn
ali det
zł Chandler Limited Germanium Drive MUSICTOOLZ ul. Harfowa 5 02-389 Warszawa konrad@musictoolz.pl tel: +48 698 670 471 www.musictoolz.pl
Głośnik wiszący Drop 3Logic Sp. z o.o. ul. Zakopiańska 153 30-435 Kraków patryk.gut@3logic.pl tel.: +48 12 255 43 28 www.3logic.pl a Cen
3
a:
czn
ali det
uro
e 790
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
21
TOP PRODUCTS
Głośnik podłogowy Sphere – średnica 360 – GALESTRO Toskania Terracotta 3Logic Sp. z o.o. ul. Zakopiańska 153 30-435 Kraków na: patryk.gut@3logic.pl licz ro a t e tel.: +48 12 255 43 28 a d eu Cen 790 www.3logic.pl
a
Cen
2
na:
licz
a det
290
o eur
Oferta rynkowa
1
Głośnik z wąskim kątem zasięgu Yoyo – Marmur/ Klasyczny Trawertyn 3Logic Sp. z o.o. ul. Zakopiańska 153 30-435 Kraków patryk.gut@3logic.pl tel.: +48 12 255 43 28 www.3logic.pl
na: licz eta ł + d z a Cen 2 115 zł + 89 1 2 60 zł 25
Zestaw firmy HK Audio TubeMeister 18 Head Kolumna TubeMeister 112 TubeMeister 18 Combo F.P.H. Amtec ul. Chełmońskiego 12 51-630 Wrocław lukasz.wojciechowski@amtec.pl tel: +48 71 372 84 68 www.amtec.pl
:
zna
ad
lic eta
Cen
na:
licz
u cje ora a m t r u info stryb y d
a Cen
a det
Słuchawki Sennheiser HD 429 s Aplauz Sp. z o. o. ul. Graniczna 19 05-092 Łomianki-Dąbrowa pawel.kuhn@aplauzaudio.pl tel: +48 22 751 42 39 www.aplauzaudio.pl
Walkman® Sony NWZ-E470 Sony Polska ul. Ogrodowa 58 00-876 Warszawa piotr.papaj@eu.sony.com tel: + 48 22 520 24 01 www.sony.pl
ł
0z
6 2 6
a:
czn
u acje tora m r u info stryb dy
a Cen
ali det
:
zna
lic eta
u cje ora a m t r u info stryb y d
a Cen
Zestaw firmy HK Audio Lucas Nano 300 F.P.H. Amtec ul. Chełmońskiego 12 51-630 Wrocław lukasz.wojciechowski@amtec.pl tel: +48 71 372 84 68 www.amtec.pl
22
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
d
Słuchawki Sennheiser CX 275 s Aplauz Sp. z o. o. ul. Graniczna 19 05-092 Łomianki-Dąbrowa pawel.kuhn@aplauzaudio.pl tel: +48 22 751 42 39 www.aplauzaudio.pl
TOP PRODUCTS System bezprzewodowy JTS US-901D/PT950/Mh950 W skład systemu wchodzą: Nadajnik Mh-950 lub Nadajnik Pt-950B Odbiornik US-901D Arcade Audio Sp. z o.o. ul. Galicyjska 2 32-091 Michałowice koło Krakowa marketing@arcadeaudio.com.pl tel: +48 604 497 377 www.arcadeaudio.com.pl
Mikrofon pojemnościowy Superlux PRA-383 Arcade Audio Sp. z o.o. ul. Galicyjska 2 32-091 Michałowice koło Krakowa marketing@arcadeaudio.com.pl tel: +48 604 497 377 www.arcadeaudio.com.pl
na: licz eta lub zł d ł a Cen 48 z 877 5 ł+ 2z 57
Wzmacniacze zintegrowane Spirit III Eter Audio ul. Malborska 24 30-646 Kraków grzegorz@eteraudio.pl tel: + 48 12 655 75 43 www.eteraudio.pl
a
ali det
285
zł
Oferta rynkowa
429 s
a
Cen
u ertyn
na:
licz
a det
a:
czn
Cen
a:
czn
a Cen
a Cen
: zna
alic
det
0 269
Stolik Arken Table Best-Audio ul. Traugutta 25 90-113 Łódź info@bestaudio.pl tel: +48 42 633 59 07 www.bestaudio.pl
zł
ali det
0 90
16
ł
0z
9 7 9
zł Odtwarzacze compact disc Eter Audio ul. Malborska 24 30-646 Kraków grzegorz@eteraudio.pl tel: + 48 12 655 75 43 www.eteraudio.pl
Podstawki pod głośniki Arken Stand Best-Audio ul. Traugutta 25 90-113 Łódź info@bestaudio.pl tel: +48 42 633 59 07 www.bestaudio.pl :
zna
lic eta
ad
Cen
ł
1z
6 6 0
:
zna
Stolik Arken 900 Best-Audio ul. Traugutta 25 90-113 Łódź info@bestaudio.pl tel: +48 42 633 59 07 www.bestaudio.pl
Cen
ad
lic eta
0 179
zł
a:
czn
a
Cen
ali det
890
zł
Kolumna RCF 4 Pro 5031 A Arcade Audio Sp. z o.o. ul. Galicyjska 2 32-091 Michałowice koło Krakowa marketing@arcadeaudio.com.pl tel: +48 604 497 377 www.arcadeaudio.com.pl
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
23
TOP PRODUCTS Podłogówka Xeo 5 Eter Audio ul. Malborska 24 30-646 Kraków grzegorz@eteraudio.pl tel: + 48 12 655 75 43 www.eteraudio.pl
Oferta rynkowa
a
Cen
ł 0z
00 6 0
Snark Tuners SN-10 STAGE & STUDIO TUNER Firma Muzyczna ul. Kasprowicza 28E 31-523 Kraków biuro@firmamuzyczna.pl tel. +48 12 39 45 740 www.firmamuzyczna.pl
a
Cen
a
Cen
790
L.R. Baggs M1 Active - przetwornik aktywny do gitar akustycznych KISIELEWSKI s.c. ul. Węglowa 1/3 60-122 Poznań grzegorz@kisielewski.com.pl tel: +48 61 62 32 500 www.kisielewski.com.pl
na:
licz
a det
zł
9 199
zł
na:
a:
czn
ali det
zł
18 13
a
Cen
a Cen
licz
a det
a:
czn
a
C
: zna
lic
eta
d ena
139
zł
Wzmacniacz Danelectro Honeytone Mini Amp Firma Muzyczna ul. Kasprowicza 28E 31-523 Kraków biuro@firmamuzyczna.pl tel. +48 12 39 45 740 www.firmamuzyczna.pl
24
na:
licz
a det
Smyczek skrzypcowy „Millant” copy, żabka rogowa Romuald i Nell Henglewscy ul. Grotkowska 17 60-176 Poznań henglewscy@henglewscy.com.pl tel: +48 61 868 48 48 www.henglewscy.com.pl
Przetwornik DAC przedwzmacniacz oraz wzmacniacz słuchawkowy Matrtix mini portable C4i Jagiellonska 76 03-301 Warszawa biuro@c4i.com.pl tel: +48 22 4864424 www.c4i.com.pl
u Wzmacniacz basowy CTM-100 cje ora a m t r u SoundTrade info stryb ul. Kineskopowa 1 y d 05-500 Piaseczno marketing@soundtrade.pl tel: + 48 22 632 02 85 www.soundtrade.pl
a Cen
zł
zł
Kompaktowy monitor Xeo 3 Eter Audio ul. Malborska 24 30-646 Kraków grzegorz@eteraudio.pl tel: + 48 12 655 75 43 www.eteraudio.pl
00
12
a
Cen
199
a:
czn
ali det
na:
licz
a det
a
Cen
na:
licz
a det
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
ali det
,9
16 51
Cen
ł 5z
Gitara MANUEL RODRIGUEZ model D Café con leche Romuald i Nell Henglewscy ul. Grotkowska 17 60-176 Poznań henglewscy@henglewscy.com.pl tel: +48 61 868 48 48 www.henglewscy.com.pl
a:
czn
a
Cen
ali det
40
3 2
Gitara akustyczna Maton M225 Firma Muzyczna ul. Kasprowicza 28E 31-523 Kraków biuro@firmamuzyczna.pl tel. +48 12 39 45 740 www.firmamuzyczna.pl
al
det
72
TOP PRODUCTS Mobilna stacja robocza BEAT THANG LAUDA AUDIO ul. Leśna 15A/1 81-876 Sopot michals@lauda-audio.pl tel: +48 58 521 41 20 www.lauda-audio.pl :
zna
lic eta
d
a Cen
TUNER
ap
ł 8z
Cen
1
a
a
Cen
ł
9 329
a
Cen
720
ł
0z
399
zł Zestaw narzędzi do naprawy audio Izotope RX2 Advanced MBS Sp. z o.o. ul. Walbrzyska 11 02-739 Warszawa sylwia@mbspro.com.pl tel: +48 22 549 94 01 www.mbspro.com.pl Zestaw głośnikowy IMG Stage Line MEGA-112 Monacor Polska Sp. z o.o. ul. Jana Długosza 42-46 51-162 Wrocław kuba@monacor.pl tel: +48 71 320 93 02 www.monacor.pl
a:
na:
licz
u cje ora a m t r u info stryb y d
a Cen
czn
ali det
Cen
na:
licz
a det
Interfejs audio i centrum sterowania dla komputerów Mac Apogee Quartet MBS Sp. z o.o. ul. Walbrzyska 11 02-739 Warszawa sylwia@mbspro.com.pl tel: +48 22 549 94 01 www.mbspro.com.pl
0z
0 4 6
a:
czn
ali det
Oferta rynkowa
icz
a:
cyjn
o rom
zł
33
Futerał skrzypcowy Musafia MOMENTUM Limited Edition Romuald i Nell Henglewscy ul. Grotkowska 17 60-176 Poznań henglewscy@henglewscy.com.pl tel: +48 61 868 48 48 www.henglewscy.com.pl
na:
87 23,
zł
a det
a:
czn
a
Cen
945
zł
:
zna
alic
ali det
40
3 2
225
Kaczka SC95 Slash Cry Baby Classic Music Dealer sp.j. ul. Gospodarcza 7 20-213 Lublin office@musicdealer.com.pl tel: +48 081 745 06 04 www.musicdealer.com.pl
Kaczka JB95 Joe Bonamassa signature Music Dealer sp.j. ul. Gospodarcza 7 20-213 Lublin office@musicdealer.com.pl tel: +48 081 745 06 04 www.musicdealer.com.pl
Pakiet Vienna Dimension Strings Pełny zestaw Vienna Dimension Strings to: 8 rodzajów skrzypiec, 6 rodzajów altówek, 6 rodzajów skrzypiec, 4 rodzaje kontrabasów MBS Sp. z o.o. ul. Walbrzyska 11 02-739 Warszawa sylwia@mbspro.com.pl : jna tel: +48 22 549 94 01 ocy ł m o pr 9 z www.mbspro.com.pl 1 ena C
Studyjny mikrofon pojemnościowy Apogee MiC MBS Sp. z o.o. ul. Walbrzyska 11 02-739 Warszawa sylwia@mbspro.com.pl tel: +48 22 549 94 01 www.mbspro.com.pl
ap
Cen
a:
cyjn
o rom
809
zł
3 1
Konwerter Apogee Symphony I/O na licz eta usd MBS Sp. z o.o. d a 5 Cen : 199 ul. Walbrzyska 11 d o 02-739 Warszawa sylwia@mbspro.com.pl tel: +48 22 549 94 01 www.mbspro.com.pl
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
25
TOP PRODUCTS Kolumny TAV-906C POLPAK POLAND Sp. z o.o. Al. Jerozolimskie 333A Reguły k/ Warszawy jacek@polpak.com.pl tel: +48 22 353 14 14 www.polpak.com.pl
na licz eta kę: d a tu Cen za sz 0 zł 4
6 5
a:
Oferta rynkowa
czn
a
Cen
Kabel Mikrofonowy Red`s Music STUDIO Neutrik XLR/XLR 5m model MCN2150 BLK Red`s Music ul. Tadeusza Kościuszki 80 B 21-560 Międzyrzec Podlaski biuro@redsmusic.pl Tel: +48 83 371 60 55 www.redsmusic.pl
System Liniowy RedBaron RB281 NAW - Noise Art Works ul. Paderewskiego 15a/12 34-300 Żywiec kamil.kieca@naw.com.pl tel: +48 33 48 81 148 www.naw.com.pl
Cen
a
ł 9z
Cen
9 2 4
Zestaw TAV-906 5.0 POLPAK POLAND Sp. z o.o. Al. Jerozolimskie 333A Reguły k/ Warszawy jacek@polpak.com.pl tel: +48 22 353 14 14 www.polpak.com.pl
Kolumny TAV-906S POLPAK POLAND Sp. z o.o. Al. Jerozolimskie 333A Reguły k/ Warszawy jacek@polpak.com.pl tel: +48 22 353 14 14 www.polpak.com.pl zna alic ę: t e a d tuk Cen za sz 0 zł
2 3
a:
a
Cen
ł 0z
4 2 1
Monitor/Satelita NAW LT121 NAW - Noise Art Works ul. Paderewskiego 15a/12 34-300 Żywiec kamil.kieca@naw.com.pl tel: +48 33 48 81 148 www.naw.com.pl
26
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
na:
licz
a det
zł
599
czn
ali det
zł
83
zł
a:
ali det
9
Modułowa seria MBR NAW - Noise Art Works ul. Paderewskiego 15a/12 34-300 Żywiec kamil.kieca@naw.com.pl tel: +48 33 48 81 148 www.naw.com.pl
499
czn
: zna
alic
et ad
a
Cen
ali det
a:
czn
a
Cen
ali det
1
9 59
zł
Kolumny TAV-906F POLPAK POLAND Sp. z o.o. Al. Jerozolimskie 333A Reguły k/ Warszawy jacek@polpak.com.pl tel: +48 22 353 14 14 www.polpak.com.pl
Wzmac SoundTr ul. Kine 05-500 marketi tel: + 4 www.s
TOP PRODUCTS a:
et
ad
Cen
zn alic
93
a
Cen
Kompaktowa konsoleta oświetleniowa Stage CL Show Design ul. Prusicka 31 55-100 Trzebnica joanna@showdesign.pl tel: +48 504 106 480 www.showdesign.pl
Wzmacniacz basowy 550W MiBass SoundTrade ul. Kineskopowa 1 05-500 Piaseczno marketing@soundtrade.pl tel: + 48 22 632 02 85 www.soundtrade.pl Keyboard podkładowy BK-5 Roland Polska Sp. z o.o. ul. Kąty Grodziskie 16B na: 03-289 Warszawa licz ł a t e muzyk@rolandpolska.pl ad 0 z tel: +48 22 678 95 12 Cen 45 3 www.rolandpolska.pl
WASH-300LED ruchoma głowa diodowa ze zmieniaczem kolorów na: Monacor Polska Sp. z o.o. licz ł a t ul. Jana Długosza 42-46 e ad 0 z 51-162 Wrocław Cen 34 3 kuba@monacor.pl tel: +48 71 320 93 02 www.monacor.pl
a
Cen
a
Cen
Syntezator Jupiter 50 Roland Polska Sp. z o.o. ul. Kąty Grodziskie 16B 03-289 Warszawa muzyk@rolandpolska.pl tel: +48 22 678 95 12 www.rolandpolska.pl
a
Cen
lic
a det
90
9 3
zł
a
Cen
90 6 4
00 6 4
zł
ali det
a:
00 4 9
zł
1
a:
czn
ali det
na:
licz
a det
ł
9z
9 2 6
WildSun 200S ruchoma głowa ledowa z niezależnie sterowanymi dwunastoma diodami RGBW wraz z profesjonalnym wkładem do skrzyni transportowej gratis Show Design ul. Prusicka 31 55-100 Trzebnica joanna@showdesign.pl tel: +48 504 106 480 www.showdesign.pl czn
: zna
a:
czn
ali det
Oferta rynkowa
Kabel Instrumentalny Red`s Music STUDIO Neutrik J/Jk 5m model GCN2250 BLK Red`s Music ul. Tadeusza Kościuszki 80 B 21-560 Międzyrzec Podlaski biuro@redsmusic.pl Tel: +48 83 371 60 55 na: www.redsmusic.pl licz e u a t e j a d ac ra Cen form buto in stry dy
zł
Ledowy system modułowy Elidy Show Design ul. Prusicka 31 55-100 Trzebnica Bezprzewodowy system audio ze stacją joanna@showdesign.pl dokującą Samsung DA-E750 tel: +48 504 106 480 Samsung Electronics Polska Sp. z o.o. www.showdesign.pl ul. Marynarska 15 02-674 Warszawa elzbieta.rozalska@havasww.com tel: + 48 512 021 092 www.samsung.com a: czn u i l a et je a d ac ra Cen form buto in stry dy
zł
Pianino Cyfrowe RP 301 R White Roland Polska Sp. z o.o. ul. Kąty Grodziskie 16B 03-289 Warszawa muzyk@rolandpolska.pl tel: +48 22 678 95 12 www.rolandpolska.pl
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
27
Dziennikarz to nie krytyk - Leszek Gnoiński
MEDIA O BRANŻY
28
Dziennikarz to nie krytyk - Leszek Gnoiński Internet zrewolucjonizował zawód dziennikarza muzycznego. O ile od zawsze chyba było tak, że dziennikarzem teoretycznie mógł być każdy, o tyle dziś każdy niemal stara się nim być. Nie ma miesiąca, by nie powstał nowy muzyczny portal, nie ma tygodnia czy dnia nawet, by nie przybyło ileś set muzycznych blogów. Zagospodarowują gatunkowezawód dziennikarza muzycznego. O ile od zawsze chyba było Internet zrewolucjonizował nisze, to dobrze. Ale? „Najważniejszym materiałem tak, że dziennikarzem teoretycznie mógł być każdy, o tyle dziś każdy niemal stara się nim dziennikarskim w Internecie stał się news” – mówi być. Nie ma miesiąca, by nie powstał nowy muzyczny portal, nie ma tygodnia czy dnia mój rozmówca, dodając że brakuje mu w dzienninawet, by nie przybyło ileś set muzycznych blogów. Zagospodarowują gatunkowe nikarstwie internetowym konkluzji. O kondycji tego sze, książkach to dobrze. Ale? „Najważniejszym materiałem dziennikarskim w Internecie stał się news” zawodu, i filmach poświęconych muzyce mówi mój że brakuje mu w dziennikarstwie internetowym konkluzji. oraz– perspektywach, jakierozmówca, są przed polskim dodając rynkikondycji tegoz Leszkiem zawodu, książkach i filmach poświęconych muzyce oraz perspektywach, jakie są em O muzycznym rozmawiam Gnoińskim, dziennikarzem muzycznym, autorem książek o Acid przed polskim rynkiem muzycznym rozmawiam z Leszkiem Gnoińskim, dziennikarzem muzycznym, Drinkers, Kulcie czy Myslovitz, współtwórcą filmu autorem książek o Acid Drinkers, Kulcie czy Myslovitz, współtwórcą filmu „Beats of Freedom” „Beats of Freedom” Rozmawia: Rozmawia: PawełPaweł Boroń Boroń
Dziennikarz to nie krytyk Leszek Gnoiński
Leszku, Twoja kariera dziennikarza muzyczLeszku, Twojakorzeniami kariera dziennikarza muzycznego nego sięga lat osiemdziesiątych, sięga korzeniami lat aktywnie osiemdziesiątych, jednak najbardziej działaszjednak od najbardziej działasz od początku początku aktywnie lat dziewięćdziesiątych. Jeślilat dziewięćdziesiątych. miałbyś porównać mumisję miałbyś porównaćJeśli misję dziennikarza dziennikarza muzycznego wtedy jak ona się zycznego wtedy i dziś, jak onai dziś, się zmieniła? zmieniła? Myślę, że misja dziennikarza muzycznego jest Myślę, muzycznego jest nadal że takamisja sama.dziennikarza Jego zadaniem jest przede nadal taka sama. Jego zadaniem jest przede wszystkim odkrywać i pokazywać nowe rzeczy, ale wszystkim i pokazywać rzeczy, ale pamiętanieodkrywać też o korzeniach. Staramnowe się traktować pamiętanie też przede o korzeniach. Staram się traktować tę rolę jako wszystkim funkcję nośnika tęinformacji, rolę jako która przededlawszystkim funkcję nośnika potencjalnego słuchacza jestinformacji, która dla potencjalnego słuchacza jest najczęściej nieosiągalna często z uwagi na brak najczęściej nieosiągalna często z uwagi brak czasu. W kręgu moich zainteresowań zawszenależała czasu. moichpolska zainteresowań zawsze leżała przedeW kręgu wszystkim muzyka rockowa i tę przede polskastarałem muzyka i tę właśniewszystkim w swojej pracy się rockowa prezentować właśnie w swojej pracy starałem się prezentować i promować. Lata dziewięćdziesiąte były czasami, i promować. dziewięćdziesiąte byłyExpress”, czasami, w których Lata na przykład taki „Super wwktórych przykład nie takimiał „Super Express”, którym na pracowałem, problemu z tym, w którym nie miał problemu żeby żeby pracowałem, publikować materiały o polskiejz tym, muzyce, publikować materiały o polskiej muzyce, również również tej niszowej. Dziś to może się wydawać nie-tej niszowej. Dziś to ale może wydawać prawdopodobne, tak się właśnie było. Tonieprawdopobyły czasy, dobne, ale tak właśnie było. To były czasy, których w których nawet najbardziej mainstreamowew media nawet mainstreamowe medianaszej miały miały najbardziej świadomość tego, jak ważną częścią świadomość tego, jak ważną częścią naszej narodowej kultury jest polska muzyka rockowa. narodowej kultury jest polska muzyka rockowa. Dziś mają tej tej świadomości? Dziśnienie mają świadomości? Rzadko. wielewwtym tymkierunku, kierunku, Rzadko.Gazety Gazetynie nierobią robią zbyt zbyt wiele bybydbać o promocję polskiej muzyki. Większość dbać o promocję polskiej muzyki. Większość szefów rozrywkitraktuje traktujeswoich swoich szefówdziałów działówkultury kultury czy czy rozrywki czytelników jak głupców, za nich myśli, za nich wybiera, co jest dobre a co złe. Powinni bardziej
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
czytelników jak głupców, za nich myśli, za nich wybiera, co jest dobre a co złe. Powinni bardziej zawierzyć ludziom. Na szczęście tę funkcję przejął Internet. I internetowi dziennikarze muzyczni, a takim dziś może być chyba każdy. Może być, oczywiście. Nie widzę w tym jednak niczego złego. Internet daje szansę ludziom chcącym pokazywać i promować muzykę. Jednak Internet jest przeogromny, mnóstwo w nim śmieci i trzeba nauczyć się znajdować w tej gęstwinie najbardziej istotne i rzeczowe informacje. Internet jest doskonałym miejscem do promowania niszowej muzyki. Jest mnóstwo serwisów czy portali piszących o mało popularnych gatunkach. Na coś takiego nigdy nie mogłoby sobie pozwolić żadne czasopismo, które siłą rzeczy, aby przeżyć, musi pisać trochę o wszystkim. Jest jeszcze jedna wartość, której brakuje Internetowi a jaką z kolei cieszy się prasa. Mianowicie, sieć charakteryzuje się bardzo dużą rotacją informacji i brakuje mi tam ogólnej konkluzji. Najważniejszym materiałem dziennikarskim w Internecie stał się news i to na nim i jego jak najszybszej aktualizacji opiera się funkcjonowanie zdecydowanej większość portali. Prasa pozwala dogłębniej przyjrzeć się danemu zagadnieniu i pokusić o jakieś wnioski. Czytałeś „Spowiedź Heretyka”? Jeszcze nie, ale pewnie przeczytam.
Ale wiesz, dlaczego pytam? Chodzi mi o Twoje książki o muzyce: „Raport o Acid Drinkers”, „Kult Kazika” czy „Myslovitz. Życie to Surfing”. Książka jest dziś jeszcze dobrym sposobem na promocję muzyki? Czy książka ma służyć promocji muzyki? Nie do końca się z tym zgadzam. Pisze się o artystach już uznanych, mających jakiś dorobek i fanów, z których część po taką książkę sięgnie. Taka forma jest potrzebna, gdyż w natłoku informacji, słuchaczowi należy się jakieś kompendium – podsumowanie. Książka może stanowić najbardziej rzetelne źródło informacji, bo przecież często powstaje w bezpośredniej współpracy z muzykiem, jednocześnie stanowi katalizator narosłych często przez lata niedomówień i – niekiedy krzywdzących – domysłów. Z drugiej strony – czy taka książka to dobry rynkowy produkt? O Acid Drinkers pisałeś w połowie lat dziewięćdziesiątych, gdy byli bardzo popularni. Podobnie zresztą rzecz ma się w stosunku do dwóch pozostałych pozycji. Nie myślałem nigdy o książce jako o produkcie rynkowym. Dla mnie jako dziennikarza muzycznego za każdym razem było to przede wszystkim wyzwanie zawodowe i raczej nie traktowałem tych pozycji w kategorii produktów, które miałyby się lepiej bądź gorzej sprzedać. Istotne jest to, że udało się stworzyć coś naprawdę ważnego
MEDIA O BRANŻY ciekawy projekt i interesująca inspiracja. Chcę im zrobić trasę po Syberii, bo stamtąd pochodziła Janka, nakręcić ją i zrobić film. Jak bardzo zaawansowane są prace nad tym pomysłem? Jestem w trakcie rozpisywania całego projektu, przed nami jeszcze poszukiwanie sponsorów i mecenasów. Myślę, że jeśli uda nam się ten film zrealizować, będzie czymś naprawdę interesującym dla telewizji i to nie tylko w Polsce. Od ponad dwudziestu lat jesteś pilnym obserwatorem tego, co dzieje się na polskim rynku muzycznym. Jak oceniasz rozwój naszej branży po 1989 roku i jej współczesną kondycję? W latach dziewięćdziesiątych mejdżersi mieli bardzo duży udział w rynku polskiej muzyki i ogromny wpływ na jego kształt. Pierwsza dekada nowego tysiąclecia natomiast upłynęła pod znakiem tworzenia się i wzrostu znaczenia polskich wytwórni niezależnych. Nawet gwiazdy, kiedyś związane z mejdżersami, dziś decydują się na podpisywanie kontraktów z firmami niezależnymi. I to właśnie te małe wydawnictwa nie boją się wydawać młodych, debiutujących artystów dając im wolność artystyczną. Dzięki temu na półkach sklepów pojawia się muzyka, która raczej nie miała by racji bytu w dużych wytwórniach z uwagi na to, że sposób ich
działania jest o wiele bardziej zachowawczy i boją się ryzykować. Przez ostatnie lata nastąpiła przecież kolejna rewolucja techniczna. Kilkanaście lat temu nagranie płyty wiązało się przecież z wydaniem sporych pieniędzy, dziś można to zrobić nawet w domu, a potem samemu tę płytę udostępnić w sieci czy wydać na nośniku za niewielkie pieniądze. I to bez utraty jakości. Jakie zatem widzisz perspektywy przed naszym muzycznym rynkiem? Jestem daleki od narzekania. Zauważ, jak dużo tytułów jest aktualnie na rynku. Chciałbym znać wyniki sprzedaży samych kompaktów dziesięć lat temu i dziś. Mam wrażenie, że zbyt wielkiej różnicy by nie było. Pamiętaj, że w latach 90., kiedy mieliśmy boom sprzedażowy, dotyczył on głównie kaset magnetofonowych. Jeszcze w 1995 roku na jedną sprzedaną płytę przypadało prawie sto kaset. Gdy kaseta zniknęła z rynku zaczęła się tzw. zapaść. Poza tym, wtedy wydawano o wiele mniej tytułów. Dziś wychodzi w naszym kraju nawet kilkadziesiąt płyt tygodniowo, więc ta sprzedaż musiała się jakoś podzielić. Co do przyszłości naszego rynku, to jestem spokojny. Jak wspominałem wcześniej, dostępność tak różnorodnej muzyki dziś pewnie zaowocuje bogatym portfolio polskiej muzyki za dziesięć czy dwadzieścia lat. Chciałbym tylko, by w parze z rozwojem naszego rynku, szło większe zainteresowanie nim ze strony mediów.
Mówisz o pracy nad książką o Republice. Jak jeszcze wyglądają Twoje najbliższe plany? Prace nad książką o Republice są chwilowo zawieszone – nie mam po prostu na to czasu. Poza tym nie żyje się z pisania książek muzycznych, więc muszę zarabiać na rachunki w inny sposób, pisząc teksty do gazet, przeprowadzając wywiady czy redagując płyty. Zaangażowałem się w pewien projekt, staram się wspierać krakowski, kobiecy, postpunkowy zespół Transola, który zainspirował się postacią tragicznie zmarłej Janki Diagilewej, ikony niezależnej muzyki radzieckiej i rosyjskiej. Szalenie
Fot. A. Gnoińska
Dziennikarz to nie krytyk - Leszek Gnoiński
i interesującego. Każda z książek była spełnieniem marzeń o poznawaniu życia muzyków. Spisywałem historię ludzi, których lubiłem i ceniłem wcześniej. To, że powierzyli akurat mnie spisywanie swoich wspomnień uważam za nobilitujące i niezwykłe. Szczególnie, że to nie ja wychodziłem z propozycją, a oni. Na przykład sytuacja z Acid Drinkers była o tyle zabawna, że to wcale nie ja miałem tę książkę napisać. Miał się tym zająć dziennikarz ówczesnego „Tylko Rocka” Igor Stefanowicz. Coś tam jednak nie zagrało i jakieś dwa miesiące później zadzwonił do mnie Litza z pytaniem, czy nie podjąłbym się napisania tej książki, bo słyszał, że chciałbym, a ja o tym tylko napomknąłem znajomej i zapomniałem o całej sprawie. Telefon Litzy bardzo mnie zaskoczył, ale do dziś jestem mu niego wdzięczny i jestem jego dłużnikiem, bo „Raport o Acid Drinkers” ma wśród fanów Acidów status kultowy, a dla mnie otworzyły się nowe drzwi. Podobnie było z książką o Kulcie. Podczas Sopot Rock Festival w 1996 roku dosiadłem się do Olafa Deriglasoffa i Kazika Staszewskiego i podarowałem im książki o Acidach. Gdy rok później robiłem wywiad z Kazikiem zapytałem, czy podobała mu się książka. Nie dość, że mu się podobała, to jeszcze zaproponował mi napisanie książki o Kulcie. To było spełnienie jednego z marzeń. Ceniłem Kazika od początku lat 80., jego teksty miały wpływ na mój światopogląd i nagle miałem opisać jego historię! Zresztą we wstępie do „Kultu Kazika” opisana jest ta sytuacja. Propozycja pisania o Myslovitz też wyszła od zespołu, a raczej Maćka Pilarczyka, ich menedżera. Teraz piszę o Republice. Tu już wziąłem inicjatywę we własne ręce i namówiłem Jurka Tolaka, że warto, abym ja to napisał. Jak widzisz, trzeba do tego trochę szczęścia i umiejętności wykorzystywania możliwości, które się pojawiają.
Wykonawca dłużej pod ochroną
PRAWO
Wykonawca dłużej pod ochroną Rok
temu
wprowadzono
zmiany
do
dyrektywy
2006/116/WE dotyczącej czasu ochrony prawa autorskiego i
niektórych
dokumentu,
praw
pokrewnych.
Ogłoszenie
tego
w potocznym rozumieniu wydłużającego
okres ochrony do 70 lat, wywołało falę emocji i dyskusji. Tymczasem rzeczywiste następstwa nowelizacji wspomnianej
dyrektywy
nie
oznaczają
wcale
rewolucji
w dziedzinie prawa autorskiego i praw pokrewnych. Jakie prawa przysługują wykonawcom śpiewającym uwtory napisane przez innych lub muzykom interpretującym utwory mistrzów klasyki? Tekst: Karolina Tołwińska, Kancelaria JWP Rzecznicy Patentowi
A
by udzielić odpowiedzi na to pytanie, w pierwszej kolejności należy zacząć od rozróżnienia między regulacjami obejmującymi prawo autorskie a zapisami dotyczącymi praw pokrewnych.
Autorskie na zawsze Prawa autorskie przysługują, generalnie rzecz ujmując, twórcy utworu. Dzieli się je na osobiste i majątkowe. Osobiste prawa autorskie przysługujące np. autorowi tekstu lub kompozytorowi są nieograniczone w czasie. Natomiast autorskie prawa majątkowe twórcy, czyli prawa do czerpania korzyści z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji, w świetle obowiązującej w Polsce ustawy „O prawie autorskim i prawach pokrewnych”, trwają od momentu utrwalenia utworu i wygasają dopiero po 70 latach od śmierci twórcy. Jeśli utwór był dziełem więcej niż jednej osoby, to czas ochrony liczy się od momentu śmierci tego ze współtwórców, który przeżył
30 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
najdłużej. Oczywiście po śmierci twórcy lub współtwórców dochody z wykorzystania autorskich praw majątkowych mogą czerpać ich spadkobiercy.
Pokrewne pod ochroną Drugą kategorią praw chronionych na gruncie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, są prawa pokrewne. Zgodnie z obowiązującym art. 85 ustawy „O prawie autorskim i prawach pokrewnych” każde artystyczne wykonanie utworu lub dzieła sztuki ludowej pozostaje pod ochroną praw pokrewnych
Obejmują artystyczne wykonanie utworu, prawo do fonogramów i wideogramów, prawa do nadań programów oraz prawa do pierwszych wydań naukowych i muzycznych. Zgodnie z obecnie obowiązującym art. 85 ustawy „O prawie autorskim i prawach pokrewnych” każde
Nowelizacja przepisów Nowelizacja przepisów może mieć realne znaczenie dla tych artystów, którzy wykonują utwory napisane i skomponowane przez innych twórców. Ci, którzy śpiewają piosenki do własnych tekstów, o ile pozostaną właścicielami autorskich praw majątkowych, mogą czerpać z nich korzyści do końca swoich dni, a po ich śmierci dochody będą wpływać na konta ich spadkobierców.
PRAWO Prawa autorskie przysługują twórcy utworu. Dzieli się je na osobiste i majątkowe. Pierwsze przysługujące np. autorowi tekstu lub kompozytorowi są nieograniczone w czasie. Autorskie prawa majątkowe twórcy wygasają dopiero po 70 latach od jego śmierci
nywania utworu, nagrywania go na płytach, odtwarzania itp. Ochrona artystycznych wykonań trwa w świetle obecnie obowiązujących w Polsce przepisów 50 lat od dnia ustalenia wykonania. Jeżeli w tym okresie wykonanie zostało opublikowane lub publicznie udostępnione, to od tego momentu biegnie czas ochrony.
Szeroko komentowana nowelizacja dyrektywy 2006/116/WE w niewielkim stopniu dotyczy autorskich praw majątkowych. Wydłuża natomiast czas trwania praw pokrewnych do artystycznych wykonań, ale tylko tych utrwalonych na fonogramie i opublikowanych albo publicznie udostępnionych. Zgodnie z polską ustawą, fonogramem jest „pierwsze utrwalenie warstwy dźwiękowej wykonania utworu albo innych zjawisk akustycznych”. Po implementowaniu do polskiego prawa zmian przewidzianych w nowelizacji , ,ochrona praw do artystycznych wykonań utrwalonych na fonogramie i opublikowanych lub udostępnionych publicznie będzie trwała 70 lat ,,licząc od dnia publikacji lub udostępnienia.
artystyczne wykonanie utworu lub dzieła sztuki ludowej pozostaje pod ochroną praw pokrewnych. Artystycznymi wykonaniami są interpretacje aktorskie, wokalne, działania dyrygentów, instrumentalistów, tancerzy, a także działania innych osób, które w sposób twórczy przyczyniają się do powstania wykonania (reżysera, muzyków sesyjnych). Ochronie podlega każde artystyczne wykonanie utworu bez względu na jego wartość (która może być subiektywnie oceniana w różny sposób), a także przeznaczenie i sposób wyrażenia. Artyście wykonawcy przysługuje prawo do ochrony dóbr osobistych (czyli oznaczania go jako wykonawcy, własnym nazwiskiem lub pseudonimem według jego wyboru) oraz prawo do czerpania korzyści z wyko-
Wydłużony, zgodnie z Dyrektywą, zostanie także czas praw producentów fonogramów. Jeżeli w ciągu 50 lat od sporządzenia fonogramu zostanie on zgodnie z prawem opublikowany lub publicznie udostępniony, to ochrona potrwa 70 lat od dnia publikacji.
Wyjście ewakuacyjne Nowelizacja dyrektywy w sprawie czasu ochrony prawa autorskiego i niektórych praw pokrewnych wprowadza też furtkę dla niezadowolonych ze współpracy z firmami fonograficznymi. Artystycznymi wykonaniami są interpretacje aktorskie, wokalne, działania dyrygentów, instrumentalistów, tancerzy, a także działania innych osób, które w sposób twórczy przyczyniają się do powstania wykonania
Nowelizacja dyrektywy w sprawie czasu ochrony prawa autorskiego i niektórych praw pokrewnych wprowadza też furtkę dla niezadowolonych ze współpracy z firmami fonografcznymi. Artysta wykonawca będzie mógł wypowiedzieć umowę, na mocy której przekazał prawa do utrwalenia wykonania
Wykonawca dłużej pod ochroną
Nowelizacja pod lupą
Artysta wykonawca będzie mógł wypowiedzieć umowę, na mocy której przekazał prawa do utrwalenia wykonania, jeżeli po upływie 50 lat od publikacji fonogramu producent nie zaoferuje do sprzedaży wystarczającej ilości egzemplarzy lub nie udostępni go w inny sposób pozwalający na swobodny do niego dostęp. Artysta wykonawca nie może zrzec się prawa do wypowiedzenia umowy.
Ponadto wykonawcy, który zgodził się na jednorazową wypłatę z tytułu przeniesienia lub powierzenia praw do swoich nagrań, po upływie 50 lat ochrony będzie przysługiwało prawo do corocznego dodatkowego wynagrodzenia wypłacanego przez producenta fonogramu. Wynagrodzenie to dyrektywa ustala na poziomie 20% przychodu uzyskanego przez producenta z tytułu rozpowszechniania, zwielokrotniania i udostępniania nagrania w roku poprzedzającym rok, za który wypłaca wynagrodzenie. Również to prawo jest niezbywalne i artysta nie może na mocy postanowień umownych zrzec się tego wynagrodzenia.
Dopiero za rok Nowelizacja dyrektywy w sprawie czasu ochrony praw autorskich i niektórych praw pokrewnych ustaliła termin wprowadzenia zmian do ustawodawstw krajowych na 1 listopada 2013 r. Wciąż obowiązuje w Polsce 50-letni okres ochrony praw pokrewnych. Prawdopodobnie nie można się spodziewać zmian przed wyznaczoną przez UE datą.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
31
Czy w handlu wszystko gra?
RAPORT
Czy w handlu wszystko gra?
Fot. Sklep muzyczny Riff we Wrocławiu
Sprzedaż instrumentów muzycznych oraz akcesoriów w Polsce z roku na rok rośnie, czemu towarzyszy wzrost liczby internetowych sklepów oferujących ten asortyment. Jak można podsumować ostatnie lata rozwoju handlu? Jak zmienia się zapotrzebowanie na asortyment dla osób uczących się grać lub zawodowych muzyków? Tekst: Alicja Siwek
Z
danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że import instrumentów oraz akcesoriów muzycznych w ubiegłym roku osiągnął w Polsce łączną wartość 31 324 000 euro, czyli 129 221 000 złotych, podczas gdy 2 lata wcześniej wynosił on znacznie mniej, bo 121 859 700 złotych. Oznacza to, że w stosunku do roku 2010 popyt na asortyment sprzedawany w krajowych salonach muzycznych wzrósł niemal o 6 proc. Wyniki te znajdują potwierdzenie
32 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
w opiniach ponad 63 proc. detalistów, którzy odnotowali w sprzedaży nieznaczną tendencję wzrostową. – W porównaniu do zeszłego roku zapotrzebowanie na instrumenty oraz akcesoria muzyczne generalnie wzrosło – przyznaje Łukasz Duda, właściciel salonu 300000 Guitars w Pszczynie – Trzeba jednak podkreślić, że większość kupujących stanowią przede wszystkim amatorzy, dla których priorytetem przy wyborze produktu jest niska cena. Liczymy jed-
nak, że wraz z poprawą nastrojów konsumenckich zacznie się to stopniowo zmieniać – dodaje.
Trochę liczb Jak podaje GUS, wartość importu instrumentów z Chin w ubiegłym roku wynosiła aż 41 589 000 złotych, ale w stosunku do roku 2010 zmalała aż o 377 100 złotych. Wzrosło natomiast zapotrzebowanie na produkty sprowadzane z Niemiec – i to aż o 27 proc. Więcej towarów przybywa też
RAPORT
Lepszy przekaz Nie da się ukryć, że jednym z kluczowych czynników, mających bardzo korzystny wpływ na wzrost zainteresowania grą na instrumentach, jest ogromna popularność polskich talent-show, czyli programów telewizyjnych typu zostań gwiazdą: od emitowanej w TVP Szansy na sukces począwszy, na polsatowskim Must Be The Music i Mam talent w TVN skończywszy. Jak podaje GUS, wartość importu instrumentów z Chin w ubiegłym roku wynosiła aż 41 589 000 złotych, ale w stosunku do roku 2010 zmalała aż o 377 100 złotych
Rafał Piasecki, współwłaściciel sklepu muzycznego Kwartet w Warszawie komentuje: – Po wielu edycjach i emisjach tego rodzaju show, które gromadziły przed telewizorami wielomilionową publiczność, całoroczna sprzedaż, w szczególności gitary i instrumentów klawiszowych, wzrosła o kilka procent – podsumowuje.Naturalnie, oglądalność programów talent-show nie może się równać z tą na Wyspach Brytyjskich. Najważniejsze jednak, że ma ona bezpośrednie przełożenie na wyniki finansowe salonów, zwłaszcza tych działających w większych aglomeracjach.
Festiwalowa burza W Polsce coraz więcej organizuje się również krajowych festiwali muzycznych, spośród których co najmniej kilkanaście, jak odnotowuje Instytut Muzyki i Tańca, osiągnęło już publiczność powyżej 10 tys. słuchaczy. Warto tu wymienić
m.in. Przystanek Woodstock, Heineken Open’er czy Jarocin Festiwal. Szacuje się, że w Polsce rocznie odbywa się blisko 130 tego rodzaju wydarzeń, gromadzących szerszą publiczność. Co stymuluje handel? Szerszy dostęp do aplikacji typu Guitar Pro oraz internetu, który umożliwia samodzielną naukę gry na instrumentach muzycznych
Festiwalowa gorączka już nie tylko wpływa na rozwój polskiej sceny muzycznej, ale również na skalę sprzedaży instrumentów, szczególnie tych ze średniej i wyższej półki. Jeżeli chodzi o produkty lepszej klasy, to zapotrzebowanie na nie z pewnością wzrasta także dzięki rosnącej popularności muzyki ludowej. Z danych Stowarzyszenia Twórców Ludowych z 2010 r. wynika, że w Polsce działają 402 kapele oraz 1650 zespołów. Na optymistyczne prognozy odnośnie handlu pozwala również wzrost liczby festiwali muzyki klasycznej. Według statystyk POLMIC w naszym kraju rocznie organizuje się prawie 130 tego typu wydarzeń.
Szkoła życia Do czynników korzystnie stymulujących rozwój handlu zaliczyć należy również coraz szerszy dostęp konsumentów do aplikacji typu Guitar Pro oraz internetu, który umożliwia amatorom samodzielną naukę gry na instrumentach muzycznych. Samoucy dzięki nowym narzędziom mogą sięgać po coraz ambitniejsze zadania w dziedzinie muzyki. Równolegle funkcję kształcenia zawodowych muzyków przejmują szkoły prywatne. Artyści z akademickim wykształceniem trafiają często do szkół jazzowych, których jak wynika z ostatniego, zeszłorocznego raportu IMIT, mamy w kraju coraz więcej. Wciąż jednak brakuje w Polsce dużych publicznych szkół, które jak BRIT School w Wielkiej Brytanii, miałaby status uczelni bezpłatnej, jednocześnie powiązanej ze stowarzyszeniami krajowego przemysłu fonograficznego, co mogłoby znacznie poprawić dochodowość salonów z instrumentami muzycznymi.
Za a nawet przeciw Należy zaznaczyć, że coraz więcej szkół chętnie zamawiają asortyment u wyspecjalizowanych detalistów. – Zdarza się, że niektóre ośrodki kształcenia zgłaszają się do nas z konkretnym zamówieniem – mówi Maciej Radek, właściciel salonu muzycznego Rabas w Białogardzie. – Później jednak często zdarza się, że instrumenty wypożyczane są uczniom, nawet do domu. W moim przekonaniu wyniki finansowe sklepów byłyby znacznie lepsze, gdyby nie tego typu praktyki – reasumuje. Jak podaje w „Dzienniku Polskim” Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz, w orkiestrach symfonicznych również utarł się zwyczaj, że cała grupa dęta, kontrabasiści i perkusiści grają na wypożyczonych instrumentach. Wyjątkiem są skrzypkowie, altowioliści i wiolonczeliści. Na szczęście, ten stan rzeczy zaczyna powoli się zmieniać, ponieważ dyrektorzy uczą się pozyskiwać funduszy z Unii Europejskiej.
Czy w handlu wszystko gra?
do nas z cenionej przez muzykujących Japonii. W porównaniu do takich państw jak Niemcy rodzimy rynek instrumentów muzycznych nie jest zbyt wielki, lecz zaczyna sukcesywnie się rozwijać, na co korzystnie wpływa szereg rozmaitych czynników, m.in. coraz większe zainteresowanie zarówno amatorską, jak i zawodową grą na instrumentach muzycznych. Można w związku z tym przewidywać, że do naszego kraju obok produktów z niższej półki będą sprowadzane również te najdroższe, dla naprawdę wymagających odbiorców.
W sieci porozumień Wraz ze wzrostem popytu na instrumenty muzyczne oraz akcesoria, rośnie liczba placówek oferujących ten asortyment. Co istotne, w większych miastach pojawiają się również sieci. Obecnie w Polsce działają 22 salony Riff, 7 sklepów Rock’n’Roll, 4 punkty Ragtime, 3 placówki MX Music i 2 punkty sprzedaży Music Center. Jak się okazuje, placówki te doskonale rozpoznają potrzeby rynku, oprócz bogatego wyboru produktów i atrakcyjnych promocji, oferując także własne programy lojalnościowe, możliwość zakupów na raty, zamówienia towaru na życzenie, itp. W porównaniu do większości krajów Europy Zachodniej, rynek rodzimy nie został więc jeszcze jednak tak spenetrowany przez sieci.
Dobre połączenie Dużą konkurencję dla tradycyjnych salonów stanowią jednak platformy zakupów internetowych, wyspecjalizowane najczęściej w wybranej kategorii. Obecnie w sieci działa zdecydowanie więcej sklepów wirtualnych, niż tradycyjnych. Koszty utrzymania takich witryn i wyższe rabaty dla klientów, uzyskiwane dzięki większym zamówieniom sprawiają, że konkurowanie
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
33
Czy w handlu wszystko gra?
RAPORT z internetowymi platformami może okazać się prawdziwym wyzwaniem. Dobrym rozwiązaniem może być połączenie sprzedaży stacjonarnej z internetową. Po pierwsze, kupujący zawsze może sprawdzić wybierany produkt. Internet natomiast daje szansę na dotarcie do szerszego grona odbiorców oferty, choć tu również należy liczyć się ze sporymi niekiedy kosztami, m.in. wydatkami na reklamę w mediach.
Miasto, masa, muzyka Jednym z czynników mających decydujący
wpływ na wielkość sprzedaży w salonach muzycznych jest zdaniem ich właścicieli oraz dystrybutorów dobra lokalizacja sklepu. – Nie ulega wątpliwości, że punkty działające w większych miastach mogą liczyć na dotarcie z ofertą do szerszej rzeszy pasjonatów gry na instrumentach – przyznaje Maciej Radek. – Salony działające w dużych aglomeracjach prawdopodobnie mają też lepsze szanse na sprzedaż asortymentu z wyższej półki osobom zawodowo zajmującym się muzykowaniem. W ten sposób można też sukcesywnie rozszerzać ofertę
o nowości, które nie będą zalegały na półkach jako zamrożona gotówka. W środowisku mniejszych miast natomiast większość kupujących to amatorzy, dopiero rozpoczynający swoją przygodę z muzyką lub średniozaawansowani instrumentaliści – konkluduje.
Siła młodości Faktem jest, że klientami, którzy najczęściej przychodzą do salonów muzycznych w kraju są zdaniem detalistów i dystrybutorów ludzie młodzi, amatorzy lub uczniowie prywatnych
Zdrowe zasady Marcin Szampowalski kierownik sklepu muzycznego M.Ostrowski we Wrocławiu
Czym powinien się charakteryzować dobry sklep muzyczny? Każda placówka handlowa powinna znaleźć swój własny sposób na przykucie uwagi klienta. Nas z całą pewnością wyróżnia szeroki asortyment dostępny od ręki. Wszystkie artykuły pierwszej potrzeby dla muzyków mamy na stanie w dużych ilościach. Bogata oferta asortymentu podstawowego i uzupełniającego sprawia, że klient raczej rzadko wychodzi ze sklepu z pustymi rękami. Wpływ na wielkość koszyka zakupowego ma niewątpliwie sprzedawca. Jak ważne stanowi ogniwo w łańcuchu sprzedaży detalicznej? Rola sprzedawcy w sklepie muzycznym jest niebywale istotna. Fachowa obsługa to klucz do sukcesu w tej branży. Nawet w przypadku obsługi doświadczonego muzyka sprzedawca ma szanse się wykazać, proponując chociażby nowość produktową. Na tego typu alternatywy otwarci są szczególnie muzycy pracujący ze sprzętem elektronicznym. Jakie produkty cieszą się w Waszym sklepie muzycznym największą popularnością? Są to przede wszystkim akcesoria gitarowe i perkusyjne, a więc te, które zwyczajnie się zużywają. W dalszej kolejności możemy wskazać na instrumenty z ekonomicznej półki cenowej. Często dzieje się tak, że jeśli ktoś dopiero zaczyna swoją przygodę z muzyką, sięga po tani egzemplarz i z biegiem czasu oraz rozwoju swoich umiejętności, zamienia go na lepszy model. Rotacja danej grupy asortymentowej bywa także uwarunkowana od sposobu jej ekspozycji. Czy w sklepach muzycznych ta zasada również obowiązuje? Owszem, to rzecz naturalna i oczywista, że aby zainteresować klienta danym produktem, należy właściwie go zaprezentować. W większości sklepów muzycznych, także w naszym, największym wyzwaniem ekspozycyjnym jest wygospodarowanie na nią miejsca. Rzecz w tym, że zagospodarowana powierzchnia musi być przyjazna klientowi, który musi mieć szans samemu sięgnąć po instrument i w komfortowych warunkach go wypróbować. M.Ostrowski to nie tylko sklep tradycyjny. Posiada bowiem swój odpowiednik w internecie. Jakie zalety pracy w jego zakresie możecie dostrzec? Sklep internetowy muzyczny.pl jest dla nas formą dywersyfikacji i reakcją na potrzeby klientów. Umożliwia dotarcie do ich szerszego grona, co w konsekwencji daje nam perspektywy rozwoju. Na pewno sprzedaż w sieci nie kanibalizuje nam tej fizycznej, ponieważ przestrzegamy bardzo przejrzystej polityki cenowej, która jest tożsama z tą w sklepie. Ceny produktów w obu miejscach sprzedaży są jednakowe. Jedynym niebezpieczeństwem dla handlu tradycyjnego stanowić mogą witryny, w których przerzucany jest towar na minimalnej marży, czasem nawet 2-procentowej. Warto wspomnieć, o dwóch kwestiach. Rosnącej świadomości konsumentów, którzy coraz częściej zwracają uwagę nie tylko na to, co kupują, ale również gdzie. Drugi fakt jest taki, że nie każdy instrument może mieć szansę być sprzedany w sieci. Nie mówię tutaj o elektronice, ale na przykład wyrobach lutniczych czy instrumentach dętych.
34 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
RAPORT się większym powodzeniem – nadmienia. W rozwijających się metropoliach wygląda to nieco inaczej, m.in. ze względu na obecność szkół podstawowych oraz wyższych, kształcących muzyków, ale także z uwagi na osoby grające zawodowo w zespołach, kapelach albo w filharmoniach.
Na własnych warunkach Prowadzenie salonu muzycznego w warunkach rosnącej konkurencyjności na pewno nie należy do wyzwań łatwych. Otwarcia nowych sklepów i wzrost liczby dystrybutorów dowodzą jednak, że rynek ciągle się rozwija, a popyt rośnie. W samym województwie mazowieckim jest obec-
nie blisko 50 punktów, podobnie jak w śląskim. Naturalnie sprzedaż tego asortymentu obarczona jest dużym ryzykiem, ponieważ złożone zamówienie może okazać się długoterminową inwestycją wobec faktu, iż coraz większa grupa konsumentów korzysta z popularnych porównywarek cen. Zauważa się jednak, że udogodnienia takie, jak sprzedaż ratalna, korzystne rabaty, możliwość założenia karty stałego klienta, bardzo pozytywnie wpływają na koniunkturę rynkową i na lojalność kupujących, coraz bardziej ceniących sobie doradztwo kompetentnych sprzedawców oraz fachową obsługę personelu. Odnośnie przyszłości handlu można wysunąć zatem optymistyczne prognozy.
Czy w handlu wszystko gra?
szkół muzycznych. Nie trzeba dodawać, że o zakupie upragnionego instrumentu i o wysokości budżetu przeznaczonego na ten cel decydują na ogół rodzice. – Klientem odwiedzającym sklep muzyczny najczęściej jest osoba w wieku 8-15 lat, przychodząca z rodzicami po zakup pierwszego, tzw. szkoleniowego, instrumentu – przekonuje Adam Skop. – Prawdziwym wyzwaniem dla handlu jest obecnie przekonać często sceptycznie nastawionych dorosłych do zainwestowania pieniędzy w produkt naprawdę dobrej klasy. Zauważamy jednak, że wraz z upływem lat, zaczyna się to zmieniać i liczymy, że za kilka lat markowe instrumenty wysokiej jakości będą cieszyły
Co napędza sprzedaż? Mateusz Rybicki key account Taurus, Box Electronics
Kanałów dystrybucji sprzętu muzycznego jest bardzo dużo. Od sprzedaży tradycyjnej, poprzez rynek wtórny i wirtualny, na bezpośredniej współpracy z producentem kończąc. Który z modeli wydaje się być najzdrowszy? Idealną sytuacją rynkową jest sprzedaż sprzętu, również butikowego, w sklepach muzycznych. Bez względu na stopień profesjonalizmu artysty, powinien on pierwsze swoje kroki skierować do wykwalifikowanego sprzedawcy, który zna pełną ofertę produktów danej firmy i jest w stanie doradzić, wskazać najlepsze rozwiązanie i dobrać sprzęt do indywidualnych potrzeb. Marża jest w tym przypadku zapłatą za pomoc i poświęcony czas. Ze swojej strony dokładamy wszelkich starań, aby dealerzy, zarówno w kraju jak i zagranicą, mieli maksymalnie szeroką gamę naszych produktów i odpowiednią wiedzę na ich temat. Z uwagi jednak na fakt, że sprzęt marki Taurus w większości wykonywany jest ręcznie, odbiorcy są przyzwyczajeni, że na realizację pewnych zamówień należy poczekać nieco dłużej. Bywa jednak, że ta chwilowa niedostępność dodaje zakupom pikanterii i wpływa na wysokie pozycjonowanie marki. Jednym ze składowych motoru napędowego branży są nowości produktowe. W jaki sposób częstotliwość ich pojawiania się na rynku wywołuje potrzebę posiadania? Czy handel potrzebuje tej formy aktywności ze strony producentów? I tak, i nie. Rzeczywiście każdy producent stara się minimum raz w roku wprowadzać choć jedną nową pozycję asortymentową. Nasza firma również wpisuje się w tę praktykę, proponując klientom aż trzy nowe modele, co w naszej kategorii produktów jest działaniem może nawet nieco ponad normę. Z drugiej jednak strony warto zauważyć, że muzycy-instrumentaliści są wyjątkowymi tradycjonalistami. Wystarczy spojrzeć chociażby na gitarę elektryczną, której cechą charakterystyczną, poza niewielkimi detalami technologicznymi, jest niezmienność. Podobnie rzecz ma się w przypadku wzmacniaczy lampowych, na które moda cyklicznie wraca. Odpowiadając na pytanie, oczywiście, że handel potrzebuje naszych nowości, jednak raczej nie ułatwia z nimi trafić do konsumenta, który jest raczej zamknięty na innowacyjne technologie. Sami tego doświadczyliśmy na początku tego roku, wprowadzając na rynek nowy wzmacniacz, który waży zaledwie 3 kilogramy, wygląda jak efekt gitarowy, można go włożyć do pedalboardu, a zachowuje się dokładnie tak samo, jak wzmacniacz lampowy. Z jednej strony ludzi fascynuje fakt, że jest mały, lekki i wyjątkowo mobilny. O jego zaletach przekonują się dopiero, którzy mieli szanse go przetestować. Ale nie wszyscy mogą go wypróbować, bo wysyłka testowa w każdym takim wypadku dla firmy naszej wielkości wiąże się ze zbyt sporymi kosztami. Sęk tkwi w tym, że dystrybutorzy i właściciele sklepów muzycznych nie zawsze chcą podjąć ryzyko zakupu, mimo że opinie dotychczasowych użytkowników są bardzo pozytywne. W każdej branży wskazać można na trendy w sprzedaży. Co wpływa na skłonności zakupowe w branży muzycznej? Na sprzedaż instrumentów i sprzętu muzycznego wpływa w znaczny sposób wszystko to, co dzieje się w fonografii i mediach. Mimo całego mnóstwa muzycznych inicjatyw, widoczny jest brak wyraźnej tendencji na rynku wydawniczym. Trudno wskazać dominujący gatunek, nurt czy styl. Podobnie dzieje się również w sklepach muzycznych. Ogromna różnorodność wynika już nie z trendów, ale dostępności, niskich cen oraz możliwości brzmieniowych sprzętu.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
35
RAPORT
Czy w handlu wszystko gra?
Lubimy czuć się potrzebni Adam, Jordan, Maciej, Piotr pracownicy sklepu muzycznego Riff we Wrocławiu
Jak można byłoby podzielić klientów sklepu muzycznego? Co wyróżnia poszczególne grupy i jakie są kryteria klasyfikacji? Już na samym początku procesu sprzedaży szkicujemy profil klienta, określając, jakiego typu instrumentu potrzebuje – gitary na start czy kolejnej na drodze rozwoju swojego talentu. Szacujemy, że w naszym sklepie obsługujemy niemalże trzykrotnie więcej początkujących muzyków niż profesjonalistów. Któremu typowi klienta należy poświęcić więcej czasu? Wszystko zależy od tego, jak bardzo sprecyzowane są jego potrzeby. Zdarzają się przypadki bardzo zdecydowanych klientów, którzy wiedzą dokładnie, czego chcą. Wówczas zdecydowanie szybciej znajdujemy język porozumienia i po rzeczowej rozmowie na temat parametrów technicznych finalizujemy transakcję. Również wśród profesjonalistów zdarzają się przykłady tzw. „oglądaczy”, którzy przychodzą do sklepu bez żadnego konkretnego pomysłu. Jeśli chodzi o pracę z początkującymi muzykami, to sytuacja z naszego punktu widzenia jest zdecydowanie prostsza. Sprzedawca w sklepie muzycznym jest swego rodzaju autorytetem, ze zdaniem którego większość z nich się liczy. Staramy się im tak pomóc, aby byli zadowoleni z zakupu i chętnie do nas wrócili. Dobry sprzedawca w sklepie muzycznym musi nie tylko znać się na handlu, ale również mieć opanowaną sztukę gry na instrumencie. Czy to warunek konieczny? Teoretycznie nie ma takiego obowiązku. Praktycznie trudno jest sobie wyobrazić obsługę klienta, który odwiedza nas z myślą zakupu swojej pierwszej gitary. Bez umiejętności zaprezentowania jej możliwości brzmieniowych szansa sprzedaży spada niemalże do zera. Chodzi również o wywołanie pewnego wrażenie i spotęgowanie chęci posiadania. Co z punktu widzenia sprzedawcy w sklepie muzycznym jest najbardziej irytującego w klientach? Jest tylko jedna rzecz, która nie tyle nas irytuje, ale jest oznaką braku szacunku do naszej pracy. Zachowanie ludzi, którzy przychodzą do nas po poradę, a na zakup ostatecznie decydują się w sieci. Poświęcamy im czas, pozwalamy przetestować instrument, wyrażamy opinię na temat jego warunków technicznych, po czym potencjalny klient ostatecznie nie dokonuje zakupu. Zdarzają się również przykłady osób, które na koniec spotkania z nami ostentacyjnie wręcz informują o tym, że po powrocie do domu zamówi dokładnie ten egzemplarz po nieco niższej cenie w sklepie internetowym. Wartością dodaną, jaką tylko sprzedaż tradycyjna może im zaoferować, to serwis i bezpośredni kontakt, które znaczą dużo więcej niż odrobinę wyższa marża. Są branże, w których funkcjonuje zjawisko sezonowości. Czy branża muzyczna również się do nich zalicza? Trudno mówić tu o sezonowości, ale z całą pewnością można wskazać momenty, w których sprzedaż znacząco rośnie. Są to m.in. święta Bożego Narodzenia, kiedy sprzedajemy nieco więcej produktów z niższej półki cenowej. Dzieje się tak z uwagi na konkurencję, którą w tym okresie bywają nawet markety. One właśnie w czasie uzbrajania się w upominki dla najbliższych oferują po śmiesznie niskich cenach produkty instrumentopodobne, na które my z kolei nie możemy sobie pozwolić, z uwagi na krytyczną ich jakość. Pik sprzedaży przypada również w maju, kiedy to dzieci przystępują do I Komunii Św. oraz we wrześniu, gdy wracają do szkół – również muzycznych. Czego wobec tego, w skali całego roku, sprzedaje się najwięcej? Z uwagi na eksploatację zdecydowanie najwięcej pod względem ilościowym sprzedaje się akcesoriów, a dokładniej strun, pałeczek, kostek, naciągów itp. W następnej kolejności znajdują się gitary, keyboardy, perkusje i nagłośnienie. Coraz większą popularnością cieszy się sprzęt do homerecordingu. Wszystko jednak zależy od profilu sklepu i jego polityki odnośnie kompletowania oferty.
36 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
RAPORT Sytuacja jest stabilna Marcin Popek, dyrektor handlowy Lauda-Audio Adamowicz sp.
Zdecydowanie asortyment jest podstawowym kryterium, które stanowi o pozycji dystrybutora na rynku. Bogate i zróżnicowane portfolio pozwala w lepszy i skuteczniejszy sposób reagować na potrzeby klientów, ponadto rodzi zaufanie do dystrybutora, o ile rzecz jasna oferta jest odpowiednio „skrojona” – a tak właśnie jest w przypadku Lauda-Audio. Naturalnie ważne są także inne aspekty, jak dostępność towaru, promocja na rynku czy serwis i tutaj także staramy się wprowadzać z powodzeniem najwyższe standardy, co w mojej ocenie spotyka się z uznaniem polskich sklepów detalicznych w naszej branży. A w jaki sposób to detaliści powinni się wyróżniać? Obsługą, asortymentem, a może reklamą w lokalnych mediach? Jako potencjalny klient zdecydowanie stawiam na asortyment. Naturalnie obsługa jest ważna, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy pojawia się sporo nowości, sprzęt jest coraz bardziej zaawansowany, wprowadzane są nowe technologie. Trzeba to jednak w sklepie odpowiednio zaprezentować dopasować do wymagań i potrzeb klienta. Jeżeli natomiast asortyment w sklepie jest ograniczony to siłą rzeczy nie ma czego prezentować. Osobiście uważam, że żadna prezentacja w Internecie nie zastąpi własnoręcznego sprawdzenia gitary czy wzmacniacza, ale na pewno może skłonić do wizyty w sklepie muzycznym. Jeśli chodzi o ilość placówek detalicznych to temat jest bardziej złożony, wiele zależy od rynku, na którym działa dany sklep, natomiast zasada konkurencyjności i zabiegania o klienta obowiązuje tak, jak w każdej innej branży - od tego nie ma ucieczki…
Czy w handlu wszystko gra?
Z biegiem lat hasło Jacka Trouta „Wyróżnij się lub zgiń” staje się coraz bardziej aktualne. W jakim stopniu reaguje na nie firma Lauda Audio, która zajmuje się dziś dystrybucją kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu marek?
Żyjąc w globalnej wiosce korzystamy z dobrodziejstw Internetu również w zakresie dokonywania zakupów. Jak bardzo ten kanał sprzedaży detalicznej może zagrozić tradycyjnym sklepom? Z mojego doświadczenia wynika, że specyfika naszej branży wymusza na sklepach internetowych posiadanie fizycznego punktu sprzedaży – wielu klientów chce dotknąć gitary, czy odsłuchać głośników. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie istnienia poważnych sklepów internetowych w naszej branży bez silnej sieci detalicznej, przynajmniej w większych miastach.
Budujmy świadomość jakości Nell Henglewska, właścicielka firmy i sklepów muzycznych Henglewscy Firma Henglewscy to nie tylko pracownia lutnicza, ale również rozwijająca się sieć sklepów muzycznych. Właśnie otworzyliście Państwo dwie nowe placówki – w Poznaniu Obecnie nasza sieć obejmuje 5 sklepów – dwa w Warszawie jeden w Gdańsku, wkrótce w Luboniu oraz dwa w Poznaniu. Ich strategiczne rozmieszczenie pozwala nam na sprawną obsługę klientów z północy, zachodu i centrum naszego kraju. Owszem, w swoich planach bierzemy również pod uwagę wschód i południe, jednak uruchomienie takiego punktu to dla nas olbrzymie wyzwanie. Powód? Ludzie! Największym wyzwaniem jest bowiem znalezienie kompetentnych i chętnych do pracy osób, które swoją postawą będą reprezentować naszą markę. Jednym z większych wyzwań współczesnego handlu jest zatrzymać klienta, przywiązać zarówno do marki, jak i miejsca sprzedaży. Jak często klienci wracają do Pani sklepów? Wszystko zależy od tego, co klient kupuje. W pierwszej kolejności są to oczywiście skrzypce, ale później odwiedza nas regularnie z uwagi na zakup strun czy kalafonii. Jak często po nie wraca? Bywają muzycy, którzy przychodzą do nas raz w tygodniu. Bywają i tacy, którzy wpadają co pół roku. Warto wspomnieć, że nasza firma świadczy również usługi lutnicze (m.in. wymiana kołków, ustawianie podstawki, korekta dźwiękowa, wymiana włosia w smyczkach). Nasze doświadczenie z klientami pokazuje, że już po pierwszej udanej transakcji lub dobrze wykonanej pracy serwisowej klient pozostaje nam wierny. Lojalność klienta wobec sklepu, to bardzo ciekawy temat. W branży muzycznej nieczęsto tak się zdarza… To prawda. Sytuacja, z jaką mamy do czynienia w Polsce nie zdarza się ani we Francji, ani w Niemczech. Tamtejsi muzycy szukają instrumentów jak najbliżej swojego miejsca zamieszkania. Cenią sobie bowiem bezpośredni kontakt ze sprzedawcą i serwis. Cena przestaje więc odgrywać znaczącą rolę. Zupełnie inaczej jest w Polsce. Ludzie szukają instrumentu w całym kraju, nierzadko też zagranicą, tylko po to, aby zapłacić kilka złotych mniej. Póki co niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że ten zysk, w postaci zaoszczędzonych pieniędzy, nie pokryje strat globalnych. W wyniku takiego postępowania spadać będzie liczba sklepów muzycznych. Co wtedy pozostanie konsumentowi? Będzie on w dalszym ciągu mógł porównywać ceny, ale nie jakość produktu, bo najbliższy sklep będzie oddalony o 100 km. Tę świadomość należy budować. Zmiany nie zajdą z roku na rok, lecz rozłożą się na kilka pokoleń, dlatego olbrzymi ciężar odpowiedzialności ciąży na rodzicach i nauczycielach w szkołach muzycznych. To oni pełnią rolę mentorów i to oni mają obowiązek wskazywać na to, co dobre, a co złe.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
37
Kolejny krok fonografii
TEMAT NUMERU
38 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
TEMAT NUMERU
Kolejny krok fonografii
Przez pryzmat nośnika
O
bserwując zmiany na rynku muzycznym, począwszy od rozwoju serwisów umożliwiających artystom bezpośrednią sprzedaż plików (np. Bandcamp), a skończywszy na odchodzeniu gwiazd od swoich wytwórni (np. Madonna), można zadać pytanie: czym jest dziś wytwórnia muzyczna? Jeśli zgodzimy się ze stwierdzeniem, że od kilkunastu lat fonografia przechodzi kryzys, warto zastanowić się, czy jego konsekwencją są zmiany w organizacji i modelach biznesowych wytwórni muzycznych? Tekst: dr Patryk Gałuszka, Instytut Ekonomii, Uniwersytet Łódzki, autor książki „Biznes Muzyczny”
W krajach o gospodarce rynkowej pełne ukształtowanie się dwudziestowiecznego modelu fonografii miało miejsce w latach 50. XX w., wraz z nadejściem płyt winylowych i radia zorientowanego na nadawanie muzyki. Płyta winylowa nie tylko gwarantowała wyższą, niż wcześniejsze nośniki jakość dźwięku oraz umożliwiała odtwarzanie muzyki nieprzerwanie przez przynajmniej kilkanaście minut, ale była także dużo łatwiejsza w transporcie. Ułatwiło to znacząco budowę sieci dystrybucji, które mogły objąć swym zakresem znaczne obszary, co miało szczególne znaczenie w krajach o dużej powierzchni, takich jak np. USA.
Kolejny krok fonografii
Prawdopodobnie jedynie osoby zainteresowane historią technologii wiedzą, że w początkach XX w. model biznesowy firm fonograficznych oparty był nie na sprzedaży nagrań, ale na produkcji i sprzedaży sprzętu do odtwarzania dźwięku – fonografów i gramofonów. Dopiero gdy patenty na ich produkcję wygasły, zaczęto szukać nowych źródeł przychodu i uwaga firm skierowała się ku zarabianiu na wydawaniu nagrań.
Płyta winylowa nie tylko gwarantowała wyższą niż wcześniejsze nośniki jakość dźwięku oraz umożliwiała odtwarzanie muzyki nieprzerwanie przez przynajmniej kilkanaście minut
Względna trwałość płyty winylowej umożliwiła też niewielkim firmom fonograficznym wysyłanie egzemplarzy promocyjnych swoich wydawnictw do stacji radiowych, co ułatwiło zdefiniowanie nowej roli wytwórni muzycznej. Można ją podsumować stwierdzeniem, że w owych czasach sednem działalności firmy fonograficznej było umożliwienie artyście dokonania nagrania, wydanie zarejestrowanej muzyki na nośniku, a następnie promowanie i dystrybucja wydawnictwa.
„Fundusze inwestycyjne” W miarę rozwoju rynku muzycznego następował wzrost kosztów promocji
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
39
Kolejny krok fonografii
TEMAT NUMERU wydawnictw głównego nurtu muzyki popularnej. W USA zmiany dokonujące się na rynku radiowym w latach 80. XX w. spowodowały znaczący wzrost kosztów promocji nagrań. Przykładowo, szacuje się, że roczne wydatki wytwórni CBS na tzw. niezależną promocję radiową od połowy lat 70. XX w. do 1983 r. wzrosły z 1 000 USD do ok. 8 - 10 milionów USD. Ponadto rozwój nowych form promocji, takich jak teledyski, również wiązał się ze wzrostem kosztów. W latach 80. i 90. XX w. rola największych firm fonograficznych przypominała w pewnym sensie rolę funduszy inwestycyjnych: jednym z ich zadań było wykładanie dużych środków na potencjalnie ryzykowne inwestycje w nowe nagrania, w nadziei że niektóre z nich osiągną bardzo wysoką sprzedaż, umożliwiając zwrot kosztów prowadzonej działalności. W
USA
zmiany
dokonujące
się
na rynku radiowym w latach 80. XX w. spowodowały znaczący wzrost kosztów promocji nagrań. Przykładowo, szacuje się, że roczne wydatki wytwórni CBS na tzw. niezależną promocję radiową od połowy lat 70. XX w. do 1983 r. wzrosły z 1 000 USD do ok. 8 - 10 milionów USD
Oczywiście bardzo trudno jest dokonywać tu uogólnień, w związku z tym, że firmy fonograficzne różniły się między sobą nie tylko wielkością i zakresem działania, ale także zwyczajami charakterystycznymi dla danego obszaru geograficznego bądź gatunku muzycznego w jakim specjalizowała się wytwórnia. Przyjmując pe-wien stopień generalizacji, można stwierdzić, że do zadań wytwórni muzycznej w drugiej połowie XX w. należało: monitorowanie rynku celem znalezienia talentów, którym proponowano podpisanie kontraktu nagraniowego; rozwój talentu artysty polegający na pracy nad materiałem muzycznym w studiu nagrań oraz budowie wi-zerunku; promocja i dystrybucja nagrań; przynajmniej częściowe finansowanie procesu realizacji i wydawania nagrania. Taka rola firm fonograficznych wynikała nie tylko ze zwyczajów i ekonomicznych uwarunkowań, ale także z tego, że artyści nie byli w stanie
40 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
samodzielnie realizować promocji i dystrybucji nagrań.
Razem, ale osobno Dzisiaj, przynajmniej w teorii, firmy fonograficzne w dalszym ciągu zajmują się czterema wspomnianymi zadaniami. Zarazem jednak coraz częściej pojawiają się artyści usiłujący realizować część wspomnianych zadań samodzielnie. Przykłady szeroko omówione w mediach to Radiohead i Nine Inch Nails. Artyści ci w trakcie współpracy z wytwórniami muzycznymi zbudowali pozycję rynkową oraz wierne grono odbiorców, które ułatwiły im samodzielne działania po tym, jak ich dotychczasowe kontrakty nagraniowe wygasły. W efekcie, gdy Radiohead zadecydowało o udostępnieniu płyty „In Rainbows” na swojej stronie internetowej w modelu „płać ile zechcesz”, każde szanujące się medium muzyczne postanowiło o tym wspomnieć. Zespół zyskał publicity, które niezwykle trudno jest uzyskać mniej popularnym artystom realizującym ten sam model sprzedaży. Warto jest zatem odróżnić artystów posiadających ustaloną pozycję rynkową wybierających samodzielne wydawanie nagrań od artystów rozpoczynających karierę, którzy są zmuszeni do samodzielności przez zmieniającą się pozycję rynkową firm fonograficznych. O ile bowiem dawniej firmy fonograficzne aktywnie wyszukiwały obiecujących artystów, aby rozwijać ich talenty, o tyle obecnie coraz częściej poprzestają na świadczeniu usług promocyjno-dystrybucyjnych. Oczywiście nie należy uogólniać – nie wszystkie firmy i nie wszędzie, jednak trend wydaje się być zauważalny: coraz mniej firm ma środki i czas na regularne badanie rynku oraz systematyczną pracę z debiutantami. Niektóre firmy stawiają sprawę wprost: „przynieś nam gotowy materiał, my ci go wydamy”. Przyczyny tego stanu rzeczy są w dużej mierze zrozumiałe. Z jednej strony, sprzedaje się coraz mniej nagrań, co zmniejsza przychody wytwórni oraz ich gotowość do podejmowania ryzyka. Z drugiej strony, znaczna część działań realizowanych dawniej przez firmy fonograficzne może być wykonywana samodzielnie przez artystów
(np. nagranie) lub zewnętrzne, wyspecjalizowane firmy (np. mastering). W efekcie postawione we wstępie pytanie o to, czym jest dzisiaj wytwórnia muzyczna staje się zasadne. Można też spojrzeć na ten problem z innej strony: czym powinna zająć się firma fonograficzna, by artysta nie musiał potem – tak jak to uczynił niedawno przedstawiciel zespołu Skowyt – ogłaszać w Internecie, że „wydawca nie kiwnął palcem”.
Jak to zmienić? Po pierwsze, wytwórnia nie powinna zajmować się wyłącznie promocją rozumianą jako rozesłanie notki o płycie do portali lub singla do stacji radiowych. Firma fonograficzna powinna ułatwić artyście to, czego w zakresie promocji nie może zrobić sam – powinna wykorzystać swoje kontakty, by otworzyć drzwi do tych mediów, do których muzyka artysty pasuje. W przeciwnym razie muzykom wystarczy dobrze funkcjonujący profil na Facebooku, który przy założeniu istnienia sporej grupy fanów w dużej mierze załatwi sprawę promocji. Po drugie, firma fonograficzna nie powinna poprzestać wyłącznie na zaangażowaniu się w dystrybucję nagrań. Dystrybucję cyfrową artysta może sobie zorganizować samemu, a przy większym zaangażowaniu może to również uczynić w przypadku nośników fizycznych. Optymalnym byłoby gdyby wytwórnia angażująca się w dystrybucję nagrań była w stanie zaoferować artyście coś więcej, np. efektywne zgranie dystrybucji z promocją w miejscu sprzedaży. Po trzecie, firma fonograficzna powinna rozważyć współpracę z artystą przy wykorzystywaniu tych źródeł przychodów, które wymagają wiedzy z zakresu prawa autorskiego. Artysta, szczególnie rozpoczynający karierę, rzadko ma wystarczającą wiedzę z zakresu prawa autorskiego, by dostrzec wszystkie potencjalne źródła przychodów z wykorzystania własności intelektualnej. Jeśli nie jest w stanie zdobyć tej wiedzy samemu, musi korzystać z usług zewnętrznych prawników, co kosztuje. O ile łatwiej byłoby, gdyby firma fonograficzna mogła zaoferować artyście wszechstronną pomoc z tego zakresu. Po czwarte, firma fonograficzna mogłaby
TEMAT NUMERU
Nowe nadchodzi Podobnie jak w początkach XX w. firmy fonograficzne są zmuszone do zmiany swojego modelu biznesowego. W przeszłości oznaczało to zrekompensowanie spadku sprzedaży gramofonów położeniem nacisku na sprzedaż nagrań. Obecnie może to oznaczać np. rozszerzenie działalności firmy fonograficznej o obszary, które wcześniej pozostawały poza jej zainteresowaniami. Przykładowo, poza wspomnianymi powyżej przychodami z zakresu
Trzeba mieć odwagę Ania Karpowicz dział promocji DUX Wytwórnia fonograficzna to firma-instytucja. Co zasadniczo powinno stanowić główny profil jej działalności? Firma fonograficzna DUX specjalizuje się w realizacji płyt z muzyką klasyczną. Istotną misją DUX jest promocja muzyki polskiej i polskich wykonawców - zarówno gwiazd światowego formatu, jak i ciekawych osobowości młodego pokolenia. Ale nie tylko soliści mają szansę realizować się artystycznie we współpracy z DUX. Firma promuje także polskie zespoły orkiestrowe i chóralne. Aby nagrać płytę z nowym, zupełnie nieznanym zespołem z Elbląga (Elbląska Orkiestra Kameralna) poza wizją i umiejętnościami najlepszych reżyserów dźwięku, trzeba mieć także sporo odwagi. Dzięki niej powstają płyty, których produkcji nie podjęłyby się wielkie fonograficzne korporacje. O poziomie artystycznym katalogu DUX świadczy fakt, że w październiku tego roku firma otrzymała setną w swojej 20-letniej historii nagrodę zagraniczną! Warto zatem, aby firma fonograficzna miała jasno określone cele – jaką muzykę i w jaki sposób chce ją umieszczać w swoim katalogu, jakie wartości - poza najwyższą jakością produkcji - są dla niej istotne.
Kolejny krok fonografii
stać się dla artysty źródłem inspiracji jeśli chodzi o wykorzystanie nowych form prowadzenia biznesu muzycznego. Teoretycznie artysta sam może zdobyć wiedzę na temat nowinek promocyjno-dystrybucyjnych w sieci oraz możliwości wykorzystania marki. W praktyce jednak zajmuje to sporo czasu, który mógłby być wykorzystany przez artystę np. do pisania nowych utworów lub działalności koncertowej. Firma fonograficzna, współpracująca z kilkoma lub kilkunastoma artystami jednocześnie, mogłaby wykorzystać raz zdobytą wiedzę podczas współpracy z każdym z nich. Wiele zależy od gatunku muzyki – w przypadku hip hopu sprawdza się łączenie sprzedaży nagrań i odzieży, w przypadku innych gatunków strategie mogą być inne. Chodzi o to, by artysta nie musiał samemu ich szukać, ale by mógł skorzystać z sugestii i kontaktów biznesowych wytwórni. Warto przy tym podkreślić, że nie wspominam o pieniądzach. Owszem, te zawsze się przydają, ale dziś realizacja profesjonalnego nagrania, a także jego promocja może być w dużej mierze zrealizowana mniejszym niż dawniej nakładem środków. Dla artystów idealnie byłoby, gdyby wytwórnia mogła te środki wyłożyć, jeśli jednak nie jest w stanie lub w zamian wymaga od artysty zbyt wielkich wyrzeczeń – można poszukać alternatyw. Rozwiązaniem może być chociażby finansowanie społecznościowe (tzw. crowdfunding), w Polsce z powodzeniem rozwijane przez serwis MegaTotal.pl, a na świecie przez platformy takie jak Sellaband lub Kickstarter. Przykłady światowe pokazują ponadto, że jeśli artysta posiada już renomę lub grono oddanych fanów, można eksperymentować z finansowaniem nagrania za pomocą sponsoringu lub przedsprzedaży.
Ilość sprzedawanych płyt w porównaniu z sytuacją chociażby sprzed 5 lat pozostawia wiele do życzenia. Z całą pewnością nie wynika to z kryzysu muzyki, jako wartości, lecz być może nośnika. Jak w tej materii radzi sobie Dux? Wychodząc naprzeciw zmianom na rynku, udostępniliśmy w październiku 2012 roku swój katalog w nowo otwartym serwisie NuPlays, gdzie zakupowi legalnej muzyki w postaci plików mp3 towarzyszy oferta dla kolekcjonerów mp3+CD (wysyłka gratis). Tworzenie ciekawych pakietów (np. album mp3+spotkanie z artystą, zaproszenie na koncert, czy lekcja podczas kursów mistrzowskich) pozwala zbudować wokół zakupu legalnej muzyki określony styl życia. DUX w 2012 roku rozpoczął także działalność koncertową wychodząc do nowej, w szczególności młodej publiczności z cyklem „DUX in club – klasyka ambiente”. W przestrzeniach modnych klubów artystycznych realizuje koncerty promocyjne płyt DUX, opuszczając tradycyjne sale koncertowe i pomijając nieco anachroniczny sposób prezentacji muzyki klasycznej.
publishingu oraz wykorzystania marki artysty, mogłyby to być przychody z zakresu działalności koncertowej lub menedżerskiej. Rola wytwórni nie powinna ograniczać się tylko do „wydania płyty” nie tylko dlatego, że artyści mogą teraz wydawać płyty samodzielnie, ale także dlatego że spadające przychody z wąsko rozumianej fonografii mogą nie wystarczyć by utrzymać firmę na rynku. Odpowiedzią na to mogłoby być szersze zdefiniowanie wytwórni muzycznej jako firmy świadczącej artystom wszelkiego rodzaju usługi służące wspieraniu rozwoju ich karier. Firma fonograficzna posiadająca kontakty
z przedstawicielami mediów i szeroko rozumianej branży muzycznej w dalszym ciągu może bardzo mocno ułatwić artyście karierę. Jeśli wytwórnia będzie przy tym w stanie zarobić na swoje utrzymanie, wszystkie strony powinny być zadowolone. Ideałem byłoby nawiązanie przez wytwórnię, artystę i fanów długoterminowej relacji opartej na wzajemnym zaufaniu i owocnej współpracy biznesowej. W sytuacji spadających przychodów ze sprzedaży nagrań, może być to jednak ekstremalnie trudne bez gruntownego przedefiniowania tego czym jest dziś firma fonograficzna.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
41
TEMAT NUMERU
Czas muzycznej transformacji
Czas muzycznej transformacji - Najpierw potrzebny jest dobry utwór, którego siła pozwoli otworzyć drzwi do rozgłośni radiowych. W konsekwencji ludzie zaczynają go nucić, rozkochiwać się w nim, a dopiero później rozglądać się za płytą. O sile muzyki i bezsilności ludzkiej mentalności, o zmianie postawy firm fonograficznych i sprawach nietykalnych opowiada Piotr Kabaj, prezes
zarządu
i
dyrektor
Rozmawia: Ilona Rosiak
Tempo rozwoju branży muzycznej nikomu nie pozwala stać w miejscu. Na przodzie korowodu zwiastującego zmiany idą oczywiście firmy fonograficzne z wielkiej czwórki. W jakim kierunku zmierza EMI? Od samego początku reagujemy na zmieniającą się rzeczywistość, dostosowując swój system pracy do wymagań rynku. Dlatego też od 2002 roku nastawieni jesteśmy na digital, a więc sprzedaż cyfrową. W zeszłym roku według danych IFPI (Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego) już ponad 35 proc. sprzedaży światowej odbyło się w sieci. Tej legalnej, bo nie wspominam o miliardach plików, które przepływają na torrentach i pirackich portalach. Spoglądając na rynki zagraniczne, gdzie w Stanach Zjednoczonych i w Szwecji obrót muzyką w sieci utrzymuje się na poziomie ponad 60 proc., można mieć pewność, że również w Polsce ten model sprzedaży będzie się rozwijał. W samym tylko 2012 roku odnotowujemy 100-procentowy wzrost z 5 do 10 proc. Duży wpływ na rozwój tego sektora miało pojawienie się portali takich jak chociażby iTunes, Muzo.pl czy Deezer.
Sprzedaż cyfrowa, to także duże ułatwienie dla klienta… Zgadza się. Jeszcze do niedawna, chcąc odsłuchać piosenkę, chociażby utwór z najnowszej odsłony Bonda, należałoby po pierwsze kupić cały album, bo przecież rynek singlowy w Polsce się nie wykształcił. Pomijam już fakt, że cena krążka wynosiłaby około 60 złotych. Tym czasem każdy posiadacz telefonu lub komputera, ma szansę za
42
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
generalny
EMI
Music
Poland
5 złotych ściągnąć legalną wersję utworu, który doskonale brzmi i oddaje charakter filmu. Tak właśnie zmienił się i przyspieszył rynek, a my wraz z nim. Zakładając DDD (Duży Dom Dystrybucyjny) w 1998 roku z firmami Universal i Sony, wyznaczyliśmy sobie zadanie, aby płyta była u klienta nie później, niż 24 godziny od złożonego zamówienia. Dziś nie miałoby to już tak dużego znaczenia, ponieważ każdy człowiek nieco bardziej zaznajomiony z Internetem wie, że ścieżek dotarcia do muzyki jest wyjątkowo dużo. Zmiany, choć już nie tak dynamiczne, zachodzą również w branży wydawniczej, gdzie w 2011 roku roku sprzedaż cyfrowa wyniosła 5 proc. Co ciekawe, eksploatacja rynku cyfrowego w branży filmowej przynosi zaledwie 1 proc. dochodu. Branża muzyczna prześcignęła pozostałe również pod względem dostępności plików i ich urozmaicenia.
To prawda, ale czy nie jest też tak, że dostępność i w pewnym sensie nieograniczone możliwości zaistnienia w muzycznym cyberświecie niosą z sobą zagrożenie zaśmiecenia bylejakością? Patrząc na rynek w szerszej perspektywie, widać dokładnie, że to właśnie branża muzyczna zmieniła się najbardziej. Naturalnie wywołuje to różne reperkusje – w branży pracuje mniej ludzi, artyści z kolei muszą mieć świadomość, że o słuchacza należy bardziej się troszczyć. Co to oznacza? Że aby ten był zainteresowany kupnem całej płyty, wszystkie pojawiające się na niej utwory muszą być dobre, a koncepcja albumu
spójna i czytelna. Może lepiej nie nagrywać od razu całego krążka, ale skupić się na epce lub singlu? Oczywiście, sprzedaż fizyczna spada, a digital jeszcze w pełni jej nie uzupełnia, szczególnie gdy mówimy o muzyce młodzieżowej. Dzieciaki nie mają żadnego oporu przed zgrywaniem utworów z YouTube czy innego typu źródeł. Zdecydowanie lepiej sprzedają się płyty, również te w formie fizycznej, które skierowane są do grona nieco starszych słuchaczy. I znów można przywołać tutaj przykład Adele. Od wiosny ubiegłego roku, kiedy wyszła płyta „21” nagle ludzie przypomnieli sobie o poprzednim krążku – „19”. W efekcie obu płyt oraz dvd i cd z zarejestrowanym koncertem sprzedało się w Polsce ponad 400 000 sztuk, co oznacza, że Polacy wydali na samą tylko Adele od wiosny ubiegłego roku aż 25 000 000 złotych!
A mówi się, że ludzie nie mają pieniędzy na kulturę. Dlatego też mówienie o tym jest co najmniej mijające się z prawdą. Widać to było również na koncercie Coldplay, którego wysłuchało blisko 50 000 osób. Najtańszy bilet kosztował około 130 zł, a najdroższy 800 zł – czy były jakieś prob-
TEMAT NUMERU o sprzedaż muzyki do filmu i reklam. Wykonujemy także usługi dystrybucyjne dla firm niezależnych, ponieważ dysponujemy skutecznym i dobrze rozwiniętym narzędziem.
Globalne zmiany na rynkach muzycznych niosą za sobą potrzebę zmiany modelu biznesowego wytwórni fonograficznych. Chodzi głównie o dywersyfikację w obrębie produktów i usług, co głównie sprowadza się do pracy z artystą. Czy EMI również uczestniczy w tym procesie?
Zatem fizyczną
Nadal jest tak, że młodzi artyści nas potrzebują, ponieważ potrzebują pieniędzy na nagranie, wydanie i promocję płyty. Oczywiście zawsze podstawą jest dobry utwór lub historia usnuta wokół niego, jednak to zależy już tylko od artysty i stopnia jego charyzmatyczności. Być może powinniśmy silniej zaistnieć w branży koncertowej i menedżerskiej, jednak to wymagałoby od nas całkowitego poświęcenia i oddania. Póki co nie dysponujemy takim zapleczem, aby każdemu z podopiecznych oddać do dyspozycji jednego z naszych pracowników. Być może w przyszłości będziemy zajmować się profesjonalnym managementem. Sami artyści rozdzielają te trzy funkcje – menedżera, wydawcy i organizatora koncertu. Przypuszczam, że ten podział póki co jest objawem zdrowia organizmu, w którym każdy element znajduje się na właściwym miejscu.
Zdarzają się wyjątki? Od czasu do czasu pracujemy z muzykami na zasadzie umowy 360 stopni, jednak dzieje się to w przypadkach, gdy zostanie przekroczony pewien próg rentowności. Podstawową działalnością wytwórni jest bowiem wydawanie płyt, które przyniosą dochód. Również w naszym przypadku działa zasada pareto, zgodnie z którą 20 proc. artystów przynosi 80 proc. zysków. Powiem więcej, 700 tytułów, jakie sprzedajemy w DDD przynosi nam 95 proc. dochodu - pozostałe 8 500 tylko 5 proc. Dzięki Internetowi nie musimy się jednak za bardzo skupiać na tej nierotującej części. Przestało nam się opłacać magazynowanie płyt, których roczna sprzedaż oscyluje wokół kilkudziesięciu sztuk. Zdecydowanie tańszym zabiegiem jest udostępnienie ich w sieci. Jedynym kłopotem mogą okazać się licencje na tego typu sprzedaż, ale i z tym sobie radzimy. Nasza działalność poszerza się również
walka o wciąż
sprzedaż trwa…
Oczywiście rynek sklepowy się zmienia, spada sprzedaż fizyczna, ale wciąż funkcjonują tytuły, które pełnią rolę lokomotyw i zarabiają na nich wszyscy – i wydawca, i sklepy. Istotnym zagadnieniem jest tutaj marża, która w porównaniu do publikacji książkowych, jest dwa razy niższa. Trudno więc zrozumieć głosy opinii publicznej, które twierdzą, że ceny płyt się nie zmieniają. Otóż na potrzeby dyskusji wokół ACTA przygotowałem dla Zbigniewa Hołdysa analizę, według której realne ceny płyt od 2000 roku spadły aż dwukrotnie. Podkreślam realne, ponieważ utrzymały się na tym samym poziomie, ale średnie pensje wzrosły ponad dwukrotnie. Należy wziąć pod uwagę również inflację, która wyniosła 38 proc. Wyszło jednak na to, że przeciętny Polak za średnią pensję może kupić dwa razy więcej płyt. Mimo wszystko dobiegają do nas słuchy, głównie ze strony dziennikarzy, że piractwo byłoby możliwe do wyeliminowania, pod warunkiem, że ceny płyt uległyby zmianie. Nasza praktyka dowodzi jednak, że cena nie odgrywa tu zasadniczej roli, bo mimo realnej obniżki, ludzie wciąż nie dostrzegają zmian.
Cena płyty to tylko jeden z argumentów używanych w dyskusji na temat ich zakupu. Liczy się również świadomość i zmiany zachodzące w obrębie ludzkiej mentalności. Jak można nad tym pracować? Owszem, dlatego też i my przyłączamy się do akcji mających na celu edukację. Jedną z nich jest „Legalna Kultura” za pośrednictwem której dziękujemy za podejmowanie właściwych decyzji. Uczestniczymy również w akcji organizowanej przez ZPAV (Związek Producentów Audio Video) o nazwie „Bądź Świadomy”. Twarzą przedsięwzięcia jest Hirek Wrona, który jeżdżąc po całym kraju, uświadamia młodzieży, że ich ulubione piosenki nie powstają z niczego, że ściąganie muzyki z nielegalnych źródeł to okradanie artystów i pozbawianie ich możliwości skupienia się wyłącznie na pracy twórczej. Znane są przecież przykłady, w których znani wykonawcy na co
dzień pracują zawodowo w całkowicie innych branżach. Zdecydowanie inaczej rzecz się ma w przypadku słuchaczy nieco bardziej dojrzałych, którzy wciąż chętnie kupują płyty. Warto też zwrócić uwagę, że jak dowodzą nasze badania, 90 proc. z nich dokonuje świadomych wyborów. Jeszcze zanim wejdą do sklepu, wiedzą, po jaką płytę przyszli. I nieprawdą jest, że jeśli firma fonograficzna wyda na promocję płyty jakieś nieprawdopodobne sumy, to ona na pewno się sprzeda. Właśnie z uwagi na przemyślane decyzje zakupowe tak się nie dzieje. Muszą mieć tego świadomość również artyści, którzy często myśląc w ten sposób, żyją w olbrzymim błędzie. Najpierw potrzebny jest dobry utwór, którego siła pozwoli otworzyć drzwi do rozgłośni radiowych. W konsekwencji ludzie zaczynają go nucić, rozkochiwać się w nim, a dopiero później rozglądać się za płytą. Często nie wystarcza już nawet znane nazwisko, które kilka lat temu mogło świecić tryumfy, a dziś wcale się nie sprzedawać.
Czas muzycznej transformacji
lemy z ich sprzedażą? Nie sądzę. To również dowód na to, że ludzie są skłonni zapłacić zdecydowanie więcej niż za płytę, aby tylko poobcować z artystą i wysłuchać jego utworów na żywo.
Na kim wobec tego ciąży dpowiedzialność kreowania trendów i uwrażliwiania słuchaczy na piękno i różnorodność muzyki? Z całą pewnością nie ma tutaj odpowiedzialności zbiorowej, ale też nikt otwarcie nie przyznaje się do winy. Rozgłośnie radiowe zarzucają firmom fonograficznym, że wypuszczają słabe piosenki. Artyści z kolei mają do nas żal, że niewystarczająco ich promujemy. My z kolei twierdzimy, że to radia nie chcą ryzykować i przeprowadzają tzw. badania. Niestety metodyka ich przeprowadzania jest zaczerpnięta z lat 90-tych i jej skuteczność pozostawia wiele do życzenia. Nigdy na drodze tej konfrontacji, kiedy słuchaczowi puszcza się kilkadziesiąt sekund nowego utworu, nie będzie można podjąć słusznej decyzji. Jeśli jednak utwór zaistnieje w eterze, to jako power play powinien, jak to działo się dawniej, być puszczany przez cały dzień co godzinę. Tylko w taki sposób dalibyśmy szansę na osłuchanie się z nim, polubienie go, a co za tym idzie , wzbudzenie chęci nie tylko słuchania, ale i posiadania. Wniosek jest jeden, w Polsce nie ma miejsc, gdzie promuje się nowych artystów, brzmienie, trendy.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
43
MUZYKA A…
Film
– To jest, stary, jedyne, co ja mam na świecie – mówi w pewnym momencie główna postać
Film
filmu, który wszyscy już chyba widzieli, czyli „Jesteś Bogiem” Leszka Dawida. I choć wypowiedź Magika dotyczy dysku twardego, to wiemy doskonale, że chodzi o muzykę. Nie tylko dla osób związanych z nią zawodowo i emocjonalnie, muzyka stanowi treść życia. Bez muzyki również filmowcy czuliby się co najmniej zagubieni. Tę banalną prawdę, „prawdę czasu, prawdę ekranu” chciałoby się rzec, potwierdzają liczby Tekst: Jacek Stramik
W
erze „ekonomii uwagi” – dyktatu klikalności i odsłon – to przede wszystkim liczby są słuchane. To one, a nie muzyka, stanowią treść życia speców od marketingu, którzy wykorzystują muzykę jako narzędzie do promowania nowości filmowych. Na moment przysłuchajmy się zatem liczbom: ponad 1 milion widzów obejrzało film o Paktofonice w przeciągu dwóch tygodni od premiery, a blisko 22 miliony odsłon (w niespełna tydzień po udostępnieniu na YouTube!) miał utwór Adele „Skyfall”, skom-
giem” mamy do czynienia z filmem o muzyce, to James Bond nie należy raczej do specjalnie muzykalnych asów agentury. Mimo to umiejętne budowanie napięcia wokół oczekiwania na utwór Adele musiało przynieść sukces. Zwłaszcza że podobny patent sprawdził się już przy okazji premiery innej odsłony perypetii Agenta Jej Królewskiej Mości. Mowa oczywiście o „Goldeneye” – pierwszym obrazie z Piercem Brosnanem w roli 007 i przeboju Tiny Turner sprzed 17-tu lat.
mowania filmu za sprawą muzyki ze ścieżki dźwiękowej łączy „Skyfall” i „Goldeneye” w logiczny ciąg działań marketingu muzycznofilmowego. Utwory Adele i Tiny Turner można bowiem wpisać w rejestr tradycji charakteryzującej się dużą kulturową eksploatacją ścieżki dźwiękowej. Jest to tradycja przeżywania muzyki filmowej na równi z samym filmem, a często nawet przekraczającej ramy odbioru dzieł filmowych. Co to znaczy? Są takie soundtracki, które po prostu żyją własnym życiem, w oderwaniu od filmów. Zapadają w pamięć i stają się kultowe. Takie soundtracki układa np. Quentin Tarantino. Wyraz „układa” pada tutaj nieprzypadkowo, bo autor „Pulp Fiction” czy „Bękartów wojny” nie komponuje muzyki, tylko ilustruje sceny swoich filmów muzyką już istniejącą; zapomnianymi piosenkami z lat 70-tych, którym daje w ten sposób drugie życie czy muzyką tworzoną specjalnie do filmów z tamtego okresu. To pokazuje, jak powstaje muzyka filmowa, a od początku historii filmu powstaje tak samo – dwutorowo.
Jak to się zaczęło?
ponowany do najnowszej części przygód Jamesa Bonda pod tym samym tytułem. Te imponujące wyniki zostały w znacznej mierze osiągnięte dzięki przekazowi PR-oworeklamowemu, adresowanemu do fascynatów muzyki. O ile jednak w przypadku „Jesteś Bo-
44 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
Muzyka (nie tylko) filmowa W 1995 roku, zanim nastąpiła era „ekonomii uwagi”, takie pojęcia jak „marketing wirusowy w Internecie” były czysto abstrakcyjne. Stosowano inne kanały promocyji, nie budowano napięcia poprzez teasing, ale mechanizm pro-
Muzykę filmową komponuje się specjalnie z myślą o filmie lub wykorzystuje kompozycje, które powstały niezależnie od filmu. Na początku, jeszcze w czasach kina niemego, wyglądało to tak, że muzyka była odgrywana na żywo w czasie seansu. Podstawową cechą takiego udźwiękowienia była znana ze współczesnych soundtracków dwutorowość – jeśli budżet na to pozwalał, uznany kompozytor tworzył muzykę do filmu, a podczas seansu wykonywała ją orkierstra. Skromniejsze produkcje z kolei okraszał swoją grą tzw. „taper”, pianista bądź organista
MUZYKA A…
Twórca emocji Kulisy pracy autora muzyki filmowej kompleksowo zdradza od dobrych dwóch lat Jan AP Kaczmarek. Laureat Oskara za muzykę do filmu „Marzyciel” od 2011 roku organizuje w Poznaniu Międzynarodowy Festiwal Filmu i Muzyki „Transatlantyk”. W ramach imprezy odbywają się nie tylko projekcje i koncerty, ale przede wszystkim warsztaty Music Workshops, podczas których wszyscy zainteresowani procesem powstawania muzyki filmowej mogą dowiedzieć się, jak wygląda praca jej autora. Jednym z gości tegorocznej edycji, która miała miejsca w dniach 15-22 sierpnia, był Rolfe Kent, Brytyjczyk pracujący w Hollywood. Kent specjalizuje się w kinie rozrywkowym, jest autorem muzyki do takich obrazów jak „Schmidt”, „Bezdroża” , czy dwie części „Legalnej blondynki”. Brytyjski artysta stworzył również motyw przewodni do przebojowego serialu „Dexter”. Według niego, kompozycja muzyki filmowej jest zajęciem niezwykle odpowiedzialnym. Człowiek parający się muzyką odpowiada w filmie za emocje, tzn. jest kimś w rodzaju pośrednika między reżyserem, który ustawia sceny, a widzami. Dźwięki tworzone przez kompozytora mają niejednokrotnie wyzyskać emocje, których samodzielnie nie zdołalibyśmy odczytać z ekranu. Zgodnie z takim stanowiskiem, muzyka filmowa jest niezbędnym dopełnieniem obrazu, bez niej film byłby niekompletny.
Warsztat twórcy emocji Dla Kenta podczas tworzenia muzyki filmowej bardzo ważna jest inspiracja, którą artysta czerpie z rzeczywistości. Codzienność stanowi w wypadku Brytyjczyka nieprzebrane źródło twórczych poszukiwań. Drugą ważną sprawą są konsultacje z reżyserem. Na tym polu nieodzowne są tzw. „the spotting sessions”, a więc projekcje gotowego materiału filmowego. Podczas tych dwuosobowych seansów, kompozytor wraz z reżyserem omawiają zastosowanie konkretnych kompozycji w danych momentach. Prawdziwy profesjonalista nie lekceważy też wszelkich źródeł związanych z historią przedstawianą na ekranie: scenariuszem, wydarzeniami, na których oparty jest film, dziełami literackimi, jeśli pracuje nad adaptacją. W procesie tworzenia, Kent skupia się na melodii – wyrazistym motywie, charakteryzującym poszczególne sceny i samych bohaterów. Jako artysta świadomy swoich poważnych zobowiązań, często przygotowuje nawet po kilka wersji ścieżki dźwiękowej do wszystkich scen. Po dokładnym namyśle wybiera tę najwłaściwszą.
Artysta eksperymentator Film jest syntezą wielu dziedzin sztuki, o czym przekonywał inny gość warsztatów – Mark Isham, twórca muzyki do „Blade’a: wiecznego łowcy” czy „W rytmie hip-hopu”. Oprócz dźwięków liczą się np. słowo czy design. Może to rodzić podejrzenia, że kompozytorzy muzyki filmowej są traktowani nieco po macoszemu, bo stanowią właściwie tylko „trybiki w maszynie”. W przeciwieństwie do artystów muzyków, których głównym polem działalności jest tworzenie i koncertowanie. I choć jeden z trzech najlepszych kompozytorów lat 80. według Amerykańskiego Instytutu Filmowego nie poruszył tak przygnębiającego dla wszystkich adeptów muzyki filmowej wątku, to jego słowa mogą dać odpór tego rodzaju dywagacjom. – Tworzę emocje poprzez muzykę – złość i pasję, euforię i śmierć, odrzucenie i pożądanie, samotność i ruch. Nie ma nic bardziej uzależniającego i satysfakcjonującego niż możliwość zabrania kogoś w taką podróż – filmową i muzyczną – przyznał muzyk
podczas warsztatowej prezentacji. W jednej z ostatnich swoich realizacji – ścieżce dźwiękowej do filmu „Wojownik” (z Oscarową rolą Christana Bale’a) – Isham sięga po brzmienie gitar elektrycznych, basowych i zestawu perkusyjnego, które włącza w kompozycje wykonywane przez orkiestrę symofoniczą. Śmielszych eksperymentów dokonuje Kent. Zdaniem brytyjskiego muzyka, to możliwość eksperymentowania daje w tym fachu najwięcej satysfakcji. Każdy film stanowi dla niego autonomiczny świat, w którym można pozwolić sobie na bardzo wiele. Na potrzeby obrazu „W chmurach”, Kent połączył „krajobraz dźwiękowy” lotniska z brzmieniami perkusji. Może to właśnie wolność działania w obrębie danej konwencji filmowej w niebagatelny sposób dowartościowuje zawód muzyka filmowego?
Film
umiejętnie dobierający istniejące kompozycje do dramaturgii scen wyświetlanych na ekranie. Przełom dźwiękowy przyniósł profesjonalizację fachu twórcy muzyki filmowej. Obecnie kompozytor muzyki filmowej to zawód poważny i poważany. Oczywiście często zdarza się, że muzykę do filmów komponują artyści funkcjonujący przede wszystkim jako muzycy (tak jak zdarza się, że scenariusze filmowe tworzą pisarze), jednak fakt wyodrębnienia się zawodu kompozytora muzyki filmowej jest w historii tej dziedziny niezmiernie istotny. Wydatnie wpływa na postrzeganie roli muzyka przy produkcji filmu, doprecyzowuje stawiane przed nim zadania i – co najważniejsze – określa charakter pracy kompozytora filmowego, a także specyfikę jego kooperacji z resztą ekipy.
Nie jest tak różowo Kolejnym gościem warsztatów był Richard Bellis, laureat nagrody Emmy za ścieżkę dźwiękową do mini-serialu „To”, pamiętnej adaptacji powieści Stephena Kinga. Bellis okazał się pesymistą, zwrócił uwagę słuchaczy na smutny fakt mniejszego znaczenia muzyki w filmie niż przed laty. Kiedyś muzyka miała odwracać uwagę od pracy kinowej maszynerii, zastępować dialogi i kolor. Ponadto ścieżka dźwiękowa budowała magię ekranu, pełniła rolę przejętą później przez efekty specjalne, które znajdują się obecnie wyżej w hierarchi ważności środków filmowych. Wynika z tego, że współcześnie kompozytor filmowy – mówiąc brutalnie – musi znać swoje miejsce w szeregu. Nie może własną wizją przytłaczać innych twórców odpowiedzialnych za powodzenie projektu filmowego. Bellis tłumaczył, że bezwględnie najistotniejszym elementem pracy autora ścieżki dźwiękowej jest świadomość umiaru: pamięć o niemożności wprowadzania pierwiastka dźwiękowej rywalizacji z innymi środkami sztuki wizualnej. Muzyka nie może zdominować lub zagłuszyć dialogu. Powinna pojawiać się w rejestrach, w których brakuje słów, w celu dopełnienia i urozmaicenia scen. Scieżka dźwiękowa jest wszak zależna od obrazu, a nie odwrotnie.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
45
MUZYKA A…
Film
Kooperacja i edukacja
46
Podstawową radą Bellisa dla początkujących muzyków było przyglądanie się mistrzom. To oni są najważniejsi, nie technologia czy sprzęt. Dlatego należy stawiać na wszechstronność, wiedzę, budowanie w sobie erudycji muzycznej pod dyktando własnej wrażliwości. Obserwować, jak pracują najlepsi. Sprawdzają się w tym biznesie stałe pary współpracowników kompozytor – reżyser; do najważniejszych należą obecnie Danny Elfman i Tim Burton czy Hans Zimmer i Christopher Nolan. Bellis radził myśleć jak Zimmer, starając się jednocześnie nim nie być, aby nie kopiować pomysłów mistrza, czyli zalecenie tyleż trudne, co niemożliwe. Początkujący kompozytorzy zdecydowanie nie mają drogi usłanej różami. Młodych adeptów fachu kompozytorskiego nie rozpieszcza rynek. W przeciągu 19 lat, liczba amerykańskich kompozytorów wzrosła aż o 400 proc. Rosnącej konkurencji sprzyja raptowny rozwój technologii, które coraz bardziej ułatwiają komponowanie. Przez to jakość muzyki filmowej spada, rynek się psuje. W tym procederze uczestniczą producenci, którzy zamiast walczyć o podniesienie lecących na łeb na szyję standardów, przeznaczają na realizacje soundtracków coraz mniejsze budżety. Odpowiedzią na niekorzystny obrót spraw może być gruntowna edukacja na kierunkach ściśle związanych z kompozycją muzyki filmowej. Taką edukację oferuje chociażby londyński Royal College of Music, którego ofertę zaprezentowano podczas sierpniowych warsztatów. Okazuje się, że poza zajęciami stricte muzycznymi, przyszli kompozytorzy muzyki filmowej poznają w murach London Royal College of Music tajniki socjologii czy psychologii oraz kształtują umiejętności interpersonalne, które są niezbędne w pracy nad filmem. Kinematografia jako dziedzina pracy jest przecież obszarem wysiłków zbiorowych na rzecz jednego, konkretnego celu. Poza szlifowaniem zdolności wykorzystywanych później podczas współpracy na planie filmowym, ważnym punktem programu takich studiów są zajęcia z zakresu biznesu muzycznego. Włącza się w nie elementy analizy sytuacji marktingowej na rynku filmowym oraz teoretyczne przygotowanie do trudnych rozmów negocjacjacyjnych, które są nieodłącznym
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
elementem pracy kompozytora muzyki filmowej.
Music is business Wszystkie przedmioty z kręgu edukacji biznesowej związanej z nauką specyfiki fachu kompozytorskiego obejmuje kurs Music Business Studies. Ma on nauczyć początkujących artystów, że każda dziedzina sztuki funkcjonuje obecnie w ramach komercyjnego rynku. W tym muzyka filmowa. Kompozytor musi w związku z tym postępować jak biznesmen. Idąc dalej, można zaryzykować tezę, że „artysta” to współcześnie synonim słowa „biznesmen”. Wiedzą o tym wszyscy praktykujący i poważnie trakrujący swój zawód muzycy. Ten mechanizm działa w obydwie strony. Nieodzowna w pracy muzyka komponującego na zlecenie filmowców jest też znajomość detali dotyczących praw autorskich. Wiąże się to po prostu z racjonalną dbałością o własne interesy. W Polsce pieczę nad prawami autorskimi, które otaczają muzykę filmową sprawuje Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. To od ZAiKS-u polscy kompozytorzy (czasem jeszcze choreografowie czy pisarze, których utwory literackie umieszczono w filmie) odbierają tantiemy za wykorzystywanie ich muzyki podczas projekcji filmów w kinach i telewizji. Tak jak reżyserowie, operatorzy i scenarzyści zgłaszają się po swoją dolę do Stowarzyszenia Filmowców Polskich, a aktorzy do Związku Artystów Scen Polskich. Wszystkie wymienione organizacje mają prawo do 2, proc. od wpływów z biletów. Kompozytorzy filmowi stoją więc na uprzywilejowanej pozycji, ponieważ – niczym reżyserowie, operatorzy, scenarzyści i aktorzy (względnie choreografowie czy inni twórcy) – otrzymują gażę dwukrotnie. Pierwszy raz: podstawową, od producenta; drugi raz: w postaci tantiem. Zgodnie z literą prawa autor muzyki filmowej jest pełnoprawnym współtwórcą obrazu. Za pośrednictwem ZAIKS-u otrzymuje on opłatę z tytułu praw autorskich nie tylko od zamawiającego zlecenie, ale również od podmiotów odpowiedzialnych za rozpowszechnianie utworu, który współtworzył, czyli dystrybutorów, kin, nadawców telewizyjnych etc.
Wszyscy wygrywają Prawo autorskie stanowi, wbrew obiegowej opinii, że producent nie jest niejako jedynym właścicielem filmu. Obraz jest efektem pracy zbiorowej, za którą trzeba wynagradzać wszystkich najważniejszych współtwórców. Mimo że to właśnie producent ponosi największe ryzyko, zbierając i inwestując środki w realizację projektu filmwego. W konsekwencji i tak większość dochodu z rozpowszechniania filmu trafia do niego. Dochodowy film to jednak inwestycja typu winwin. Zarabiają wszyscy, w tym kompozytor, jeśli zadziałają następujące czynniki: promocja (również za sprawą ścieżki dźwiękowej) będzie udana, do kina przyjdzie wystarczająca liczba widzów, wydanie DVD rozejdzie się w dużym nakładzie, a telewizje kupią prawa do emisji i będą często umieszczać film w programie. Trzeba przy tym dodać, że jest to inwestycja na lata – prawa autorskie w przypadku filmu wygasają dopiero po upłynięciu 70. lat od śmierci ostatniej z następujących osób: reżysera, scenarzysty i właśnie kompozytora muzyki stworzonej specjalnie z myślą o filmie. A co z drugim torem tworzenia czy, używając wyrazu bardziej adekwatnego, „układania” soundtracków?
Szansa dla muzyków Artyści, których chociaż jeden utwór znalazł się na soundtracku do filmu doskonale wiedzą, że najczęściej nie trzeba się specjalnie natrudzić w tym celu. Pomijając rzecz jasna sam trud włożony w stworzenie dzieła, którego walory artystyczne zainteresują filmowca na tyle, by zechciał wykorzystać je w swoim obrazie. Muzyk musi tylko zaakceptować wykorzystanie piosenki w danym filmie. Z pewnością często jest to decyzja podejmowana na podstawie artystycznej intuicji. Sama konieczność jej podjęcia wynika z regulacji funkcjonujących w obrębie prawa autorskiego. Pozwolenia w formie licencji na użycie utworu muzycznego w filmie może też udzielić w imieniu artysty ZAiKS. W jednym czy drugim wypadku, takie pozwolenie oznacza pewny dochód z tantiem. Czy stały? Zależy od popularności samego filmu, w którym pojawia się utwór. W każdym razie, będąc muzykiem, warto wchodzić w mariaże z filmem. Przynajmniej
MUZYKA A…
„Kompozytor filmowy” to brzmi dumnie
–
Powstanie autonomicznych kursów akademickich, kształcących przyszłych kompozytorów muzyki filmowej to ostatni etap na drodze ewolucji zawodu twórcy ścieżek dźwiękowych do profesjonalizacji i wyodrębnienia się dwóch wzajemnie nieprzenikających się pól – czysto muzycznej twórczości artysytcznej i filmowej twórczości muzycznej. W nadchodzących latach muzycy tworzący dla filmu będą oddawać się pobocznym, firmowanym własnym nazwiskiem, projektom tylko dla przyjemności albo w ogóle, bo praca nad filmem nie tylko będzie ich pochłaniała w całości, ale przede wszystkim przyniesie im pełnię artystycznego spełnienia. Świadczyć o tym mogą przykłady młodych polskich kompozytorów, którzy współpracują głównie z twórcami sztuk audiowizualnych. Jednym z nich jest Bartosz Chajdecki. Wszyscy znamy takie nazwiska jak: Kilar, Komeda, Preisner, Korzeniowski, czy wspominany już Kaczmarek. Raczej nikt z wymienionych artystów nie oburzyłby się na wieść o tym, że ktoś nazwał ich kompozytorami filmowymi, a nie po prostu muzykami przez duże „M”. Ale już dla samej publiczności mogłaby tego typu klasyfikacja pobrzmiewać w nieco krzywdzący sposób. Kto natomiast oburzyłby się na wieść o tym, że kompozytorem filmowym nazwany został Chajdecki? Nikt, bo publiczność jeszcze nie kojarzy Chajdeckiego, który dwa lata temu otrzymał nominację Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Muzyki Filmowej za najlepszą muzykę do serialu telewizyjnego. Przed autorem ścieżki dźwiękowej do „Czasu honoru” drzwi do międzynarodowej kariery stanęły otworem. Kariery kompozytora muzyki filmowej, dodajmy.
Więcej muzyki filmowej Aleksnader Dębicz redaktor portalu Soundtracks.pl Film i muzyka jemu towarzysząca to dwa silnie zrośnięte z sobą organizmy. Co sprawia, że niektóre ścieżki dźwiękowe zaczynają żyć własnym życiem, odnosząc niekiedy większy sukces niż sam obraz?
Film
z komercyjnego punktu widzenia jest to opłacalne. Dla artystycznych profitów wynikających ze współpracy z filmowcami konieczne jest wjechanie na pierwszy tor. Przykłady artystów, którzy byli popularnymi muzykami i zdecydowali się w całości poświęcić muzyce filmowej są jednak niespotykane.
Ścieżki dźwiękowe odnoszą sukces, kiedy są przystępne w odbiorze. Muszą się więc charakteryzować melodyjnością (obowiązkowy temat przewodni) i zwartą budową utworów. Muzyka czysto ilustracyjna, nie mająca racji bytu w oderwaniu od obrazu, powinna zostać na płycie zredukowana do minimum. O sukcesie soundtracku decyduje więc nie tylko kompozytor, ale i producent albumu, odpowiedzialny za dobór materiału muzycznego. Słuchacze oczekują teżod kompozycji filmowych klimatu i swoistej kinowej magii. We współczesnej muzyce filmowej coraz bardziej odchodzi się od wyrazistej tematyki, ponieważ gryzie się ona z nowoczesną filmową narracją. Klimat kreowany jest więc brzmieniem, oryginalną instrumentacją i harmonią. Ci słuchacze, którzy lubią zasmakować w muzycznych niuansach, znajdą we współczesnej muzyce filmowej mnóstwo interesujących utworów. Chwytliwe melodie wciąż jednak można odnaleźć w soundtrackach, najczęściej z filmów animowanych czy z dramatów kostiumowych. Często komercyjny sukces odnoszą albumy, na których zamieszczono nie tylko oryginalną muzykę instrumentalną, ale i piosenki, mające duże znaczenie w filmie. Wiadomo, że piosenki przykuwają większą uwagę przeciętnego widza niż muzyka ilustracyjna. Jeśli mu się spodobają, chętnie sięga po płytę. Z czego wynikać może fakt, że promocja krążków z muzyką filmową jest właściwie żadna? Moim zdaniem wydawcy wychodzą z założenia, że muzyka filmowa jest gatunkiem niszowym, mającym wąskie grono miłośników. Nie opłaca im się wydawać pieniędzy na promocję płyt, skoro wiedzą, że i tak nie będą ich sprzedawać masowo. Niestety taki stan rzeczy wynika m.in. z małej obecności muzyki filmowej w mediach. W pismach branżowych - muzycznych i filmo-wych - o muzyce filmowej pisze się niemal wyłącznie w kontekście nagród, przyznawanych znanym polskim kompozytorom, tworzącym dla kina. Repertuar nielicznych koncertów opiera się głównie na osłuchanych tematach z takich starych hitów, jak “Gwiezdne Wojny” czy „Park Jurajski”. Wydaje mi się jednak, że mimo wszystko sytuacja się poprawia. Wielką popularnością cieszy się festiwal „Transatlantyk”, w dużej mierze poświęcony właśnie muzyce filmowej. Znamienny jest również sukces soundtracku „Czas Honoru” Bartosza Chajdeckiego. Na naszym portalu natomiast często dochodzi do ożywionych dyskusji czytelników pod recenzjami najnowszych kompozycji. Ja sam staram się tak pisać o muzyce filmowej, żeby zachęcić widzów do zwracania uwagi na dźwięki podczas seansu. Prowadząc serwis internetowy Soundtracks.pl już od dziesięciu lat obserwujecie Państwo rynek fonograficzny i dziejące się na nim zmiany. Jak oceniacie sytuację muzyki filmowej w kontekście sprzedaży płyt i jej „konsumpcji” przez polskiego słuchacza? Nie dysponuję najnowszymi statystykami sprzedaży ścieżek dźwiękowych w Polsce. Mogę natomiast powiedzieć, że nie powinniśmy narzekać na dostępność płyt z muzyką filmową. Większość z nich ukazuje się w naszym kraju, i to bez większego opóźnienia. Soundtracki wydają najczęściej wielkie firmy fonograficzne. Od jakiegoś czasu na rynku dominuje Sony. Trzeba natomiast włożyć jeszcze sporo wysiłku w popularyzację gatunku. Marzy mi się, żeby kinomani kojarzyli nazwiska kompozytorów tak szybko, jak reżyserów.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
47
Film
MUZYKA A…
Festiwal Muzyki Filmowej – świętem fanów i branży
Jakim zainteresowaniem wśród słuchaczy może cieszyć się muzyka filmowa, kiedy w ciągu 2 tygodni organizatorzy krakowskiego Festiwalu Muzyki Filmowej sprzedają 14 000 biletów i to bez szczególnego wsparcia marketingowego? Jak ważne wydarzenie udało się stworzyć, skoro od pięciu lat biorą w nim udział czołowi kompozytorzy i uznane nazwiska z branży? Czy rzeczywiście muzyce filmowej grozi biznesowa stagnacja, podczas gdy w tak krótkim czasie udało się zintegrować artystów, producentów i dziennikarzy branżowych? Na pytania retoryczne i nie tylko odpowiada Robert Piaskowski, dyrektor programowy Festiwalu Muzyki Filmowej Rozmawia: Ilona Rosiak
W 2012 roku odbyła się piąta edycja Festiwalu Muzyki Filmowej. Jak ocenia Pan zainteresowanie Polaków tym tematem? Czy można mówić o rozwoju nie tylko samego Festiwalu, ale również całej związanej z nim kultury? Kiedy powstawał festiwal muzyki filmowej w Krakowie, wielu naszych polskich partnerów dziwiło się, że tej niszowej – ich zdaniem – twórczości chcemy dedykować całe duże wydarzenie, w dodatku wpisane we flagowy program 6 Zmysłów, w którym miasto Kraków zamierzało się komunikować poprzez wydarzenia i festiwale z najwyższej półki. To zdziwienie dziś, po pięciu latach, traktujemy jako anegdotę. Co się zmieniło? Muzyka filmowa przestaje być traktowana jako coś gorszego. Sprzedajemy z sukcesem 14 000 biletów jednorazowo na wydarzenia festiwalowe w ciągu niemal 2 tygodni i to na podstawie samego tylko ogłoszonego programu. Tak było w tym roku, kiedy wydawało się, że festiwal nie odbędzie się wskutek kłopotów finansowych miasta. Publiczność FMF w Polsce i za granicą stanęła w obronie wydarzenia, tworząc internetowe listy poparcia, petycje, ale także angażując rozliczne sojusze. Jednocześnie FMF zyskał bardzo solidne wsparcie kompozytorów, w tym zdobywców Oskara: Jana A.P. Kaczmarka, Howarda Shore’a, Tan Duna czy
48 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
gości tego festiwalu: Shigeru Umebayashiego, Joe Hisaishiego, Toma Tykwera, Reinholda Heila, potężnych instytucji i wytwórni muzycznych. To była ogromna lekcja wskazująca gdzie byliśmy i gdzie jesteśmy. Ogromna satysfakcja i wygrana walka o festiwal. Jego jubileuszowa edycja była nadzwyczajna: światowe prawykonanie „Pachnidła” z muzyką wykonywaną symultanicznie, obecność Julie Taymor i Elliota Goldenthala i ich premierowego programu specjalnie dla Krakowa czy gala urodzinowa Wojciecha Kilara – produkcja telewizyjna realizowana wspólnie z TVP2. Z jednej strony najlepszą ocenę FMF dała wierna publiczność, z drugiej strony budujące było uznanie branży międzynarodowej. Z pewnością zaważyła na tym reputacja imprezy i rzeczywista zdolność inspirowania powstawania nowych produktów audiowizualnych, tak jak trylogia „Władcy Pierścieni” w wersji symultanicznej, pierwszy w Europie koncert Joe Hisaishiego, „Piraci z Karaibów” we współpracy ze Studio Disneya i in. Okazało się zatem, że zamiłowanie do muzyki filmowej jest wyjątkowo duże. Czy tylko sukces festiwalu na to wskazuje? Nie tylko. Obserwuję inne okołofestiwalowe procesy, które mnie bardzo cieszą. Kształcenie w dziedzinie komponowania na potrzeby filmu i telewizji wprowadzane jest sukce-
sywnie na uczelnie muzyczne, staje się przedmiotem dociekań muzykologów i filmoznawców, a wiele ośrodków filharmonicznych wprowadza do swojego repertuaru już nie tylko muzykę pisaną na potrzeby wielkiego ekranu, ale także muzykę telewizyjną, a nawet muzykę do gier video. U podstaw tego otwarcia leży z pewnością skala wyzwań stojących przed menedżerami kultury, świadomymi i tego, że dziś muzyka filmowa stanowi pierwszy punkt w poznawaniu repertuaru klasycznego, ale też mającymi pewność, że muzyka filmowa znaczy wiele dla integrowania rynku audiowizualnego. W Polsce zajęło nam 4-5 lat upowszechnianie i promowanie wiedzy na temat tej dziedziny twórczości. Dla mnie osobiście FMF stał się punktem przecięcia dla wielu gałęzi gospodarki kreatywnej bazującej na filmie i związanej z nim wielorakiej twórczości. To platforma do promocji orkiestr i zespołów lokalnych, ale także miejsce powstawania nowych dzieł, prawykonań, możliwości zaistnienia muzyce tworzonej w studio dźwiękowych ujrzenia światła dziennego. Ten typ twórczości angażuje dźwiękowców, producentów, masterów, aranżerów, orkiestratorów, kopistów, przyczynia się do rozwoju studio filmowych i nagraniowych, staje się językiem uniwersalnym, ponieważ daje się łatwo usytuować na przecięciu kultury wysokiej i popularnej, branży i przemysłu filmowego czy biznesu.
MUZYKA A… kompozytora ma nieco mniejsze znaczenie w L.A. Większe znaczenie ma portfolio tytułów, nagrody, wyróżnienia, a także współpraca z wybitnymi reżyserami.
rialu telewizyjnego („Czas Honoru”), otrzymał także nagrodę specjalną RMF Classic – Mocarty 2012. Dziś pisze muzykę do nowego filmu Juliusza Machulskiego pt. „AmbaSSada”.
Wskazane przez Pana postaci to wręcz ikony muzyki filmowej. A jak radzi sobie młode pokolenie? W Polsce warto inwestować w młodych kompozytorów. Nasz eksperyment z poświęceniem ogromnej produkcji młodemu krakowianinowi Bartoszowi Chajdeckiemu to był jeden z najgłośniejszych debiutów tej imprezy. Młody kompozytor tuż po debiucie na krakowskim festiwalu otrzymał nagrodę „Transatlantyk Oceans Award 2011” dla najciekawszego młodego kompozytora na Międzynarodowym Festiwalu Filmu i Muzyki TRANSATLANTYK w Poznaniu oraz nominację do nagrody IFMCA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Krytyków Muzyki Filmowej) za najlepszą muzykę do se-
Do pełnego sukcesu brakuje właściwie tylko promocji… Oczywiście mamy wiele do nadrobienia w prezentowaniu twórczości polskich twórców. Sukces gali urodzinowej Wojciecha Kilara uświadomił nam, że nawet repertuar filmowy naszych klasyków i niekwestionowanych mistrzów gatunku jest w naszym kraju za mało grywany. Będziemy konsekwentnie tę lukę nadrabiać. Jednoczenie wyzwaniem dla nas pozostaje tworzenie takich połączeń i sojuszy, aby możliwe było nieustanne inwestowane w nowe talenty i stałe inspirowanie rynku audiowizualnego nowymi produkcjami prezentującymi muzykę filmową.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
Film
Zapraszając na Festiwal znamienitych gości, macie Państwo szansę spoglądać na to środowisko bardzo globalnie. Jak na firmamencie gwiazd międzynarodowych wypadają polscy kompozytorzy? Festiwal tworzy projekty, tytuły, produkcje, promuje twórców muzyki filmowej – nierzadko nieznanych szerszej publiczności, a jednocześnie odpowiada na zapotrzebowanie na ambitną rozrywkę. W tym sensie chcemy nadążać i nadrabiać przez lata zaniechania w tej materii. Ale też mamy ambicję odkrywania i antycypowania nowych projektów muzycznych. Z pewnością prezentując na FMF muzykę takich uznanych twórców, jak, m.in. Maurice Jarre, Michał Lorenc, Andrzej Korzyński, Wojciech Kilar, Zbigniew Preisner, Nino Rota, Ennio Morricone, James Horner, Elmer Bernstein, Jerry Goldsmitha, John Williams, Howard Shore, Jan A.P. Kaczmarek, Tan Dun – pokazujemy to co pozostaje klasyką polskiej i międzynarodowej twórczości tego nurtu. Z drugiej strony wartością nadrzędną jest możliwość spotkania gości na festiwalu, a nawet bezpośredniej z nimi rozmowy. Festiwal gościł śmietankę kompozytorów muzyki filmowej, m.in. zdobywców Oskara: Jana A.P. Kaczmarka, Howarda Shore’a, Tan Duna, Elliota Goldenthala cenionych kompozytorów japońskich: Shigeru Umebayashiego, Joe Hisaishiego, Masahi Hamauzu, kompozytorów: Erica Serrę, Toma Tykwera, Reinholda Heila, Johnny’ego Klimka, Wojciecha Kilara i in. Na festiwalu odbyło się kilka światowych premier muzyki filmowej, m.in. Hero Tan Duna, Single Man Shigeru Umebayashiego, Wiedźmin 2 duetu Wierzynkiewicz & Skorupa, Czas honoru – Bartosza Chajdeckiego, Pachnidło – Toma Tykwera czy Frida i Wywiad z wampirem – Elliota Goldenthala. Muzyka filmowa to bardzo kosmopolityczna branża, ale Polacy wiele do niej wnieśli. Mamy na tym polu ogromne osiągnięcia i wielu twórców pozostaje w Hollywood prawdziwymi legendami: Wojciech Kilar, doskonale znany Jan A.P. Kaczmarek, Zbigniew Preisner, Kraków kojarzony jest silnie z Krzysztofem Pendereckim, a dziś wiele znaczy w tym zagłębiu filmowej kreatywności Abel Korzeniowski. Ale narodowość czy pochodzenie
49
Film
MUZYKA A… Rolą Festiwalu jest dostarczenie doznań estetycznych i zaspokojenie potrzeb słuchaczy. Czy to doroczne święto muzyki filmowej nosi również znamiona integrującego spotkania branżowego? FMF powstał dla budowania istotnej platformy współpracy pomiędzy podmiotami działającymi globalnie. Dzięki produkcyjnemu rozmachowi FMF, jego niezwykle wiernej, ale i wymagającej publiczności, międzynarodowej promocji, ale przede wszystkim obecności znakomitych gości z branży filmowej. Festiwal ugruntował pozycję jednego z trzech najbardziej liczących się festiwali muzyki filmowej w świecie (obok Gandawy i Teneryfy). Prawdę mówiąc nie ma więcej takich wydarzeń w całości dedykowanych temu repertuarowi. Zwykle koncerty muzyki filmowej są jednorazowymi wydarzeniami, albo towarzyszą przeglądom i konkursom filmowym. Wśród tegorocznych gości pojawili się m.in. przedstawiciele ważnych agencji w Hollywood, od lat z sukcesem prowadzący kampanie PR związane z nagrodami: Grammy, Złote Globy, Oscar, Emmy; wieloletnia asystentka Johna Williamsa, a obecnie vice szefowej departamentu Film and Television Repertory w ASCAP (American Society of Composers, Authors and Publishers), współpracownicy m.in Patricka Doyle’a, Daria Marianellego, szefów nagrań muzyki do tak głośnych tytułów jak Pokuta, Gosford Park, Gladiator, Król Lew, Duma i Uprzedzenie, Harry Potter iCzara Ognia; gościliśmy kompozytora muzyki filmowej, zdobywcę Oscara za Marzyciela i Dyrektora Artystycznego Festiwalu Transatlantyk w Poznaniu – Jana A.P. Kaczmarka. Mieliśmy gości z The International Film Music Critics Association (IFMCA), ale z pewnością najbardziej oczekiwanym wydarzeniem festiwalu było spotkanie z udziałem Julie Taymor – nominowanej do Oskara amerykańskiej reżyserki musicali, sztuk Szekspira, oper i filmów oraz kompozytora Elliota Goldenthala – zdobywcy Oskara za muzykę do filmu Frida. Obecność gwiazd i przedstawicieli branży muzycznej dopełnia ogromne zainteresowanie fanów z całej Europy. Od lat obserwuje się nieustanny wzrost liczny turystów zagranicznych, m.in. z takich krajów jak: Ukraina, Czechy, Niemcy, Wielka Brytania, Irlandia, Francja, Hiszpania,
50 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
Estonia, Litwa, Holandia. Od 2010 r. w Krakowie odbywają się gatheringi (spotkania społeczności fanów muzyki filmowej z kilkunastu krajów Europy koordynowane przez StreamingSoundtrack z Holandii (w tym Norwegii, Holandii, Danii, Niemiec i Francji). Także i tym razem FMF i Kraków odwiedziła międzynarodowa grupa fanów muzyki filmowej. Z całą pewnością FMF konsekwentnie buduje swój wizerunek święta fanów, ale I święta branżowego. Jakie zatem środowiska ogniskują się wokół tego wydarzenia? Co roku festiwal odwiedzają tłumnie kompozytorzy, muzycy, krytycy, dziennikarze, producenci filmowi, aktorzy, środowiska muzyczne, pasjonaci muzyki poważnej i filmowej, pasjonaci nowych mediów i technologii, goście międzynarodowi, dziennikarze znaczących tytułów hollywoodzkich, producenci, przedstawiciele potężnych studio filmowych (m.in. Constantin GmbH, Disney, FOX, Square Enix RED LAB, CAMI, Marvell, Ghilbli, Warner Bros, New Line Cinema, CAMI). O rosnącej pozycji FMF w branży muzyki filmowej napisał w kwietniu ubiegłego roku amerykański magazyn Variety, The Holywood Report, międzynarodowy portal Streamingsoundtrack. com, i in.; W 2012 r. gościliśmy korespondentów z CinemaMusic, Variety, International Film Music Critics Association. Kiedy powstawał FMF ważnym założeniem współorganizatorów: Krakowskiego Biura Festiwalowego i RMF Classic było integrowanie działań i środowisk związanych z filmem. Dodatkowo ważnym założeniem organizacyjnym było wspieranie działań związanych z Regionalnym Funduszem Filmowym i Krakowską Komisją Filmową, z promocją lokalnej infrastruktury i zespołów muzycznych na międzynarodowym rynku kinematograficznym. To dlatego w bezpośrednim sąsiedztwie i w związku z festiwalem Krakow Film Commission zorganizował międzynarodową konferencję stanowiącą część projektu „Filmowa Małopolska”. Zarówno konferencja jak i światowe prawykonanie symultanicznego „Pachnidła” przyciągnęły pod Wawel niemal cały zespół produkcyjny słynnej ekranizacji powieści Patricka Suskinda: reżyser i kompozytor Tom
Tykwer, Reinhold Heil, producenci legendarnego studia niemieckiego Constantin Film z Monachium (Imię Róży, Resident Evil, Niekończąca się historia) - Christina Rothe i Christoph Becker, legendarny charakteryzator – Waldemar Pokromski („Pachnidło”, „Lista Schindlera”, „Pianista”, „Dziewiąte Wrota”, „Wiedźmin” i in. Wspomniał Pan o wyjątkowości festiwalu i skali jego oddziaływania. Czy jest rozpoznawalny również poza starym kontynentem? FMF stał się także rozpoznawalną marką w Stanach Zjednoczonych, Australii i w Japonii. Sporo inwestowaliśmy w budowanie globalnych nici z najważniejszymi mediami branżowymi, agencjami, studiami. Od lat budujemy strategiczną współpracę z festiwalem Fimucité na Teneryfie. Tam też w tym roku otrzymaliśmy prestiżową nagrodę główną Film Music Festival Award (FIMUCITÉ) za stworzenie FMF. To wyróżnienie wręczane kompozytorom, instytucjom i promotorom muzyki filmowej, mającym szczególne zasługi w upowszechnianiu i rozwijaniu wiedzy na temat tej dziedziny muzyki i przyczyniającym się do rozwoju tej ważnej dziedziny branży audiowizualnej. Tego samego wieczoru, nagrodę w kategorii Life Achieveent Award, przyznano także Jamesowi Newtonowi Howardowi – jednemu z najwybitniejszych hollywoodzkich kompozytorów, autorowi muzyki do takich kinowych przebojów jak m.in. Adwokat diabła, Michael Clyton, Jestem Legendą, Kinkg Kong, Osada, Piotruś Pan, Szósty Zmysł. Wśród dotychczasowych laureatów nagrody znajdują się m.in.: Ray Costa, Robert Townson, Joel McNeely, ale także kompozytorzy: Mark Snow, John Williams, Jerry Goldsmith, Alex North, Bruno Coulais i Bernard Herrmann. Nagrodę otrzymaliśmy podczas uroczystej gali z okazji setnej rocznicy istnienia studia Universal Pictures, wieńczącej tegoroczną, szóstą już edycję FIMUCITÉ. Nasz festiwal był wielokrotnie doceniany za innowacyjną i rozwojową formułę (Niptel 2009, 2010). Dwukrotnie uzyskał dofinansowanie ze środków Unii Europejskiej za innowacyjność produkcyjną. Od czterech lat FMF jest okrzykiwany najważniejszym Wydarzeniem Roku przez prestiżowy portal Muzyka Filmowa, skupiający polskich krytyków nurtu.
FORUM
Jakie targi są potrzebne Polsce?
Jakie targi są potrzebne Polsce?
Niemal wszyscy zasłużeni stażem przedstawiciele polskiej branży muzycznej z rozrzewnieniem wspominają targi muzyczne, jakie odbywały się swego czasu we Wrocławiu. Później był Kraków, pojedynczą próbę powziął Sosnowiec. Aktualnie sprzętowych targów muzycznych w Polsce nie ma. Rozwijają się za to warszawskie targi „Co jest grane” bardziej związane ze sferą show polskiej muzyki. Z odsieczą chce przyjść Poznań – Międzynarodowe Targi Poznańskie planują jesienią 2013 roku zorganizować imprezę targową dla branży muzycznej. A co na to sama branża? Jakich targów oczekują dziś jej przedstawiciele i jak definiują ich rolę? Czy klasyczne, sprzętowe targi muzyczne w czasach, gdy coraz bliżej robi nam się do Frankfurtu mają w Polsce rację bytu? Jeżeli jest ona wątpliwa, to jaka w końcu powinna być formuła targów muzycznych w naszym kraju? Bo to, że branża potrzebuje miejsca spotkań, jest oczywiste. Opracowanie: Paweł Boroń
Targi muzyczne nareszcie w Poznaniu Łukasz Wołonkiewicz, Tomasz Borkowicz, Międzynarodowe Targi Poznańskie
Branża muzyczna w Polsce nie jest żadnym novum, a mimo to nie dorobiła się własnej imprezy wystawienniczej. Choć różnie mówi się o jej bogactwie, to z całą pewnością w jej obrębie zaobserwować można rozwój. Jak bardzo pomocne mogą okazać się w tej kwestii targi? Inicjatywa organizacji targów muzycznych jest wynikiem wielu rozmów z kluczowymi graczami z branży producentów oraz dostawców, którzy odczuwają potrzebę kreowania, budowania swojej marki i wizerunku poprzez bezpośrednie kontakty ze swoimi klientami. Wnioskujemy z tego, że targi są właśnie tym, czego branża teraz potrzebuje. Targi są tak dobre, jak prężny i zaangażowany w ich rozwój jest rynek. Jaki potencjał Międzynarodowe Targi Poznańskie dostrzegają w branży muzycznej? Co może przemawiać za wspólnym sukcesem organizatorów, wystawców i zwiedzających? Uważamy, że potencjał rynku jest przeogromny, zwłaszcza, gdy wyobrazimy sobie targi jako jeden wielki, interaktywny event z premierami, warsztatami, pokazami oraz koncertami super gwiazd w tle. Przed nami wiele pracy, aby przekonać branżę do tego pomysłu. Czy znane są już bliższe szczegóły dotyczące terminu, grupy docelowej, zakresu tematycznego i programu spotkania? Targi muzyczne odbędą się na jesieni 2013 roku i będzie to największe muzyczne show w tej szerokości geograficznej. Imprezę kierujemy z jednej strony do liderów oraz wschodzących gwiazd rynku producentów oraz dostawców sprzętu muzycznego oraz akcesoriów i usług dla branży. Proszę pamiętać, że my również pracujemy w show biznesie, stąd doskonale czujemy potrzeby tej branży. Mamy nadzieję, że obok ekstremalnie ciekawej i dużej wystawy z czołowymi markami w tle, uda nam się zorganizować wiele ciekawych wydarzeń typu: testy na żywo, pokazy najnowszego sprzętu, spotkania z topowymi muzykami, warsztaty muzyczne oraz jam session i koncerty. Dlaczego warto, aby branża pozytywnie zareagowała na tę wiadomość? Czym zechcecie przekonać do siebie wystawców? Targi muzyczne, bez względu na swoją tematykę, postrzegamy jako event rozrywkowy. Ostatnie tego typu wydarzenie, które organizowaliśmy w październiku 2012 roku, odwiedziło blisko 40 000 osób. Z rozmów z naszymi wystawcami wynika, że umiejętność przyciągnięcia takiej liczby zwiedzających, a wśród nich również profesjonalistów, jest dosyć poważnym argumentem. W branży muzycznej bardzo ważny jest również bezpośredni kontakt producenta z końcowym odbiorcą.
52 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
FORUM Targi muszą postawić na edukację
Na targach warto się pokazywać
Andrzej Nowak
lider i założyciel zespołów TSA oraz Złe Psy
muzyk, lider zespołu Bartnicky i właściciel firmy B&B Group
Każdy, kto miał okazje być na targach zagranicą a szczególnie w Niemczech we Frankfurcie i bywał zarazem na targach w Polsce, na pewno zauważył różnice... Polska nie jest małym krajem, muzyków i firm rentalowych, nagłośnieniowych jest co niemiara i przydałyby się targi z prawdziwego zdarzenia! Ja sam jako muzyk i współwłaściciel firmy nagłośnieniowej bardzo bym się ucieszył, gdybym wszystkie nowości jakie wchodzą na rynek, mógł osobiście usłyszeć i przetestować. Niestety, prawda jest taka, że zostaje nam tylko szperania w Internecie i ewentualnie workshopy prowadzone przez dystrybutorów. Na targach zawsze warto się pokazywać, jakiekolwiek by one nie były. Jest to szansa na promocję, na zawarcie nowych znajomości i zawarcie czasami umów z nowymi partnerami, wytwórniami czy producentami. Zatem róbmy w Polsce targi, bo nas na to stać.
Jakie targi są potrzebne Polsce?
Na targach muzycznych powinno być jak najwięcej sprzętu i gitar produkcji polskiej, żeby nareszcie nasi producenci i lutnicy, którzy o wiele przewyższają jakością, wiedzą i doświadczeniem tzw. wielkie koncerny zaistnieli w świadomości wszystkich, a szczególnie tych początkujących muzyków. Musimy ich pokazywać, doceniać pracę i warsztat, nierzadko też kunszt i przestać zachwycać się markami, które jak się kupujący zainteresuje i prześledzi mechanizm tworzenia ich sprzętu, to przekona się, że jest to w wysokim procencie produkowane gdzieś daleko na Wschodzie… Polska jest na tak wysokim poziomie wykonawczym i sprzętowym , że takie imprezy , jak targi muzyczne powinny być częściej i organizowane i to w różnych miastach. Bardzo ważne jest nawiązywanie kontaktów na takiej imprezie, to procentuje w przyszłości: nowe płyty, nowe brzmienia, nowe składy, nowe myślenie, czyli wszystko to, co prowadzi do sukcesu.
Bogdan Bartnicki
Jesteśmy jednym środowiskiem Grzegorz Kupczyk
wokalista, muzyk, lider zespołu CETI
Od targów muzycznych oczekuję ofert promocyjnych, propozycji koncertowych, ale też ofert sprzętowych i promocji tegoż sprzętu. Możliwości pertraktowania z producentami. Ponieważ jesteśmy uczestnikami tej samej sfery biznesu muzycznego powinniśmy przy pomocy targów muzycznych docierać z naszą ofertą do potencjalnych odbiorców i nabywców przy pomocy jedności działań i wspierania się w środowisku. Muzyk lub artysta czy także jego menedżer nie powinni być traktowani jedynie jako potencjalni klienci, ale przede wszystkim tego typu targi powinny być miejscem spotkań, wymiany także tej środowiskowej: kontakktów, sponsorów itp, gdzie każdy typ uczestnika takiego rynku mógłby się zaprezentować i dotrzeć do swojego odbiorcy. Może dobrym pomysłem byłby np. duży festiwal związany z targami i nazwę tych targów wykorzystać do promocji każdego, kto się chce tam zaprezentować, czyli i twórca sprzętu, i wydawca płyt, także wyrobów około artystycznych i sami artyści taktowani byliby jako najlepsze narzędzie do sprzedaży, a nie klienci. Powinny zostać zaangażowane media, szczególnie te branżowe. Każdy mógłby wtedy dotrzeć i pokazać się tym, którzy mogliby stać się jego odbiorcami z wymierną korzyścią dla każdego we wzajemności działań, bo jesteśmy jednym środowiskiem i każdy z nas jest zależny od drugiego w twej sferze uczestnictwa na rynku sztuki.
Płyty, koncerty i rynki zagraniczne Łukasz „Kojro” Kojrys menedżer zespołu Enej
Targi muzyczne są idealnym miejscem bezpośredniego przepływu informacji oraz miejscem, gdzie na spokojnie branża muzyczna może się spotkać i wymienić doświadczenia. Od targów oczekuję szerokiej oferty, możliwości poznania doświadczonych ludzi oraz poszerzenia swojej wiedzy na temat działania mechanizmów rynku muzycznego. Jeśli miałyby powstać nowe targi muzyczne, to tylko organizowane przez w pełni wykwalifikowane do tego osoby. Dobrze by było, gdyby nowe targi muzyczne w jak największym stopniu przybliżały nam oblicze rynku światowego. Szczególnie rynków w Anglii i USA, ponieważ to tam działają największe potęgi muzyczne i to one nadają rytm pracy innym krajom. Zadaniem targów muzycznych powinno być podniesienie poziomu produkcji koncertów, płyt i wszystkiego, co jest związane z muzyką. Z punktu widzenia menedżera muzycznego, powinienem mieć możliwość poznania nowych firm zapewniających obsługę techniczną, nowych wytwórni oraz w ogóle nowinek ze świata muzycznego. W większości dobrze rozwiniętych branż odbywają się targi i zawsze działa to z korzyścią dla wszystkich stron. Musimy podnosić standardy swojej pracy oraz dbać o poziom sztuki, na którą mamy bezpośredni wpływ.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
53
FORUM Biznes relacyjny
Nell Henglewska
Jakie targi są potrzebne Polsce?
właścicielka firmy i sklepów Henglewscy
Interesują mnie ...
Pierwsze i dla mnie jedyne targi muzyczne w Polsce odbywały się 18 lat temu w Hali Ludowej we Wrocławiu. Każde późniejsze próby zorganizowania imprezy wystawienniczej kończyły się niepowodzeniem. Uważam, że formuła targów branżowych została już wyczerpana. Owszem, stwarzają doskonałą okazję do spotkania, ale nie do zawierania umów handlowych czy robienia dużego biznesu. Sami jeździmy do Frankfurtu, ale w charakterze gości, a nie wystawców. Nasz model biznesowy oparty jest bowiem na relacjach, dlatego indywidualne spotkania z potencjalnymi kontrahentami przynoszą zdecydowanie większy skutek.
Targi powinny promować muzyków i koncerty Jacek Adamczyk
właściciel RDS Music
Z przymrużeniem oka powiem, że targi muzyczne, jak każde profesjonalne targi, powinny przynosić przede wszystkim korzyści. Taka impreza to doskonałe miejsce do spotkań branżowych, nawiązania nowych znajomości. Okazja do zaprezentowania na szerszym forum tego, co ma się w ofercie. Dla mnie jako wydawcy to bardzo ważne. Tak samo jako organizatora koncertów: nie wszyscy wiedzą jaką mam ofertę, nie jestem w stanie wszędzie dotrzeć. Myślę, że nowe targi muzyczne w Polsce, ale takie z prawdziwego zdarzenia, to dobry pomysł. Właściwie na chwilę obecną tego typu imprez nie ma. Szczególnie zainteresowałyby mnie targi związane z promocją zespołów, wydawnictw płytowych, ofert koncertowych i z pewnością chętnie na takowe się wybiorę.
Targi? Z dużą rezerwą Adam Kozakiewicz
właściciel Taurus, Box Electronics
Jak pokazały lata ubiegłe, polskie targi muzyczne w przypadku naszych marek nie do końca się sprawdziły. Po doświadczeniach w Krakowie i Sosnowcu spoglądamy na tego typu spotkania z dużą rezerwą. Również z uwagi na fakt, że największa impreza wystawiennicza jest dla większości na wyciągnięcie ręki. Wynika to też z polityki naszej firmy, która obecnie bardzo silnie rozwija dział eksportu. Największym wyzwaniem dla organizatorów, również targów we Frankfurcie, jest przyciągnięcie zwiedzających, którzy w dobie internetu straszliwie się rozleniwili. Głód wiedzy zaspokajają również przedstawiciele handlowi, którzy regularnie odwiedzają sklepy muzyczne.
54 RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
Szymon Kozłowski
właściciel portalu Klipon.pl
Jeśli powiem, że oczekuję nowych technologii, profesjonalizmu, ciekawych prezentacji, to na pewno nie będzie to oryginalna odpowiedź. Osobiście, gdzieś podskórnie, lubię gdy dany produkt dogłębnie mnie zaskoczy. Jest to bardzo ważny czynnik skłaniający do myślenia i rozwoju, jednak w dzisiejszych czasach coraz mniej rzeczy nas zaskakuje. Wynika to trochę z nadmiaru bodźców, a trochę z naszej własnej zarozumiałości. Jest to trochę przykre. Myślę, że przydałyby się targi ukierunkowane na udźwiękowianie wszelkiego rodzaju multimediów i filmów. Muzyka i problem jej jakości to czynniki często pomijane przez producentów aplikacji do smartfonów, gier komputerowych, reklam innych projektów tego typu. Trochę lepiej wygląda to w filmie, chodź i tu często idzie się na łatwiznę, a muzykę traktuje jak zło konieczne. Podczas takich targów chciałbym zobaczyć nowoczesne oprogramowanie muzyczne, w szczególności programy przystosowane do produkcji muzyki i udźwiękowiania filmów, gier i aplikacji smartfonowych. Swoje prezentacje mogłyby mieć firmy tworzące tego typu projekty i producenci muzyczni w nich uczestniczący. Imprezy tego tupu mają zdecydowanie charakter komercyjny i marketingowy. Uważam jednak, że targi muzyczne będą udane wówczas, gdy uda się przemycić pierwiastek edukacyjny, a może również odrobinę inspiracji. Oczywiście wszystko zależy również od odbiorców i ich indywidualnych oczekiwań.
FORUM Nowe targi muzyczne to konieczność
Krzysztof Błaś
gitarzysta, multiinstrumentalista, muzyk sesyjny
Zastrzyk informacji i świeżości w branży
Jakie targi są potrzebne Polsce?
Chciałbym, żeby targi muzyczne były pewnego rodzaju muzycznym świętem – tak jak to było jeszcze w latach 90`. Nie tylko masową imprezą, na której skwaszeni wystawcy kalkulują poniesione koszty, które „trzeba było” ponieść, żeby jakoś wyjść na tle konkurencji... Marzy mi się powrót do imprezy, która w równy sposób elektryzowała producentów, jak i uczestników – była wydarzeniem, którym żyło się jeszcze długo po zakończeniu. Oczywiście, mógłbym powiedzieć, że od targów muzycznych oczekiwałbym dobrej organizacji, ciekawych eventów i dużej liczby wystawców. To prawda, ale przede wszystkim jednak zaangażowania firm, które rozumieją, że „żywego” kontaktu z odbiorcami nie da się zastąpić rozsyłanym mailowo spamem z ofertą, czy porzuconymi na ladzie w sklepach muzycznych katalogami. Jeżeli w Polsce zabraknie targów muzycznych to na pozór nic się nie stanie – można przecież pojechać do sąsiadów na Zachód, a ostatnio nawet na Wschód. Wielu polskich producentów jednak prawdopodobnie nie pokaże swoich pomysłów nigdzie i tak na prawdę ucierpimy na tym wszyscy. Nasz krajowy rynek potrzebuje lokalnej promocji, która ma szansę przekonać, że „Polak potrafi” i tym samym pozwoli producentom trafić do grupy docelowej odbiorców, która znajduje się przecież na wyciągnięcie ręki, a nie tylko na drugim końcu świata. Nowe targi muzyczne to konieczność – o ile rzeczywiście zdopingują producentów do podjęcia zdrowej rywalizacji, a odwiedzającym zaoferują coś więcej, niż mogą znaleźć w wirtualnym, internetowym świecie. Targi muzyczne przede wszystkim powinny łączyć interesy wielu grup – producentów, muzyków, wydawców, mediów muzycznych. Wszyscy oni tworzą bowiem pewien ekosystem, w którym są względem siebie zależni.
Targi to okazja do rozmów
Katarzyna Staszko
Krzysztof „Kidd” Adamski wokalista i basista
wokalistka zespołu
Dziś muzycy poza poszukiwaniem nowych brzmień i efektów przekładających się bezpośrednio na to, co odbiorca widzi na scenie i słyszy na płycie, coraz częściej są też zainteresowani nowinkami technicznymi, rozwiązaniami pozwalającymi na usprawnienie pracy z muzyką w studio i na scenie od strony “inżynieryjnej”. Osobiście również spoglądam z tej perspektywy. Od imprezy targowej oczekuję więc efektownie i przyswajalnie podanych zagadnień z zakresu sprzętu stricte muzycznego, czyli: gitary, efekty, wzmacniacze i cały rock’n’roll’owy asortyment. Z drugiej strony, szukam czegoś, co pozwoli mi usprawnić pracę i poprawić jej jakość. Mam tu na myśli wszelkiego rodzaju elektronikę studyjną, nowe rozwiązania techniczne i funkcjonalne. Uważam, że Polsce przydałyby się porządne targi muzyczne. Taka impreza, to potężny zastrzyk informacji i świeżości w branży. Dla muzyków, to nowości sprzętowe i możliwości rozwoju warsztatu. Dla techników, nowinki i osiąganie upragnionych efektów w postaci nowych rozwiązań technicznych i technologicznych. Dla inwestorów i biznesmanów, możliwości nawiązania nowych kontaktów, współpracy, co zaowocuje pojawieniem się nowości w naszych studiach, klubach, sklepach i domach. Targi powinny bawić, cieszyć, zaskakiwać i szokować, jednocześnie przyciągając uwagę do korzystnych aspektów prezentowanych nowości, podając pełen zakres informacji i detali w finezyjny sposób. Z drugiej strony, jest to niesamowita szansa na zaistnienie w świecie muzyki dla samych firm, korporacji, producentów itp. Dla przykładu, ostatnimi czasy, szczególnie w środowiskach progresywno-metalowych, obserwujemy trend polegający na poszukiwaniu całkowicie nowych, dziewiczych wręcz producentów gitar. Ludzie sięgają po lutnicze „siódemki” czy „ósemki”, odstawiając na bok klasyki gatunku prezento-wane przez największych producentów. Spowodowało to wykwit znacznej ilości nowych marek prezentujących swe nowatorskie cacka. Targi są więc też niesamowitą okazją na rozwój dla takich właśnie firm, startujących w branży, mających do zaoferowania coś nowego, świeżego, jednocześnie napędzając całą machinę muzyki i show biznesu.
The Lollipops
Targi muzyczne powinny zadbać, aby nie zabrakło na nich: paneli dyskusyjnych z przedstawicielami najważniejszych muzycznych festiwali, prezentacji wydawnictw, agencji fonograficznych i sprzętu, który można testować. Chciałabym, żeby ktoś, z kim chcę pogadać rzeczywiście mógł mi poświęcić trochę swojego czasu. Robienie muzyki to nie tylko pisanie piosenek w piwnicy, ale także zdjęcia, nagrania, promocja w Internecie, współpraca z mediami i załatwianie koncertów, z czym bywa różnie. A czasem dobrze wiedzieć, jak robią to inni. Rolą każdej imprezy jest przyciągnięcie ludzi. W tym wypadku z tzw. branży muzycznej. Jeśliby połączyć targi z eventami, koncertami mogłoby to usprawnić współpracę na różnych poziomach. A początkujący artyści czy młode zespoły mogliby się w końcu zorientować jak działa albo jak powinien działać rynek muzyczny.
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
55
FORUM Targi powinny łączyć różne ogniwa branży Marcin „Siwy” Styczyńki
Jakie targi są potrzebne Polsce?
menedżer zespołu Bethel
Targi muzyczne muszą być przede wszystkim ciekawe, w temacie jaki mnie, czyli menedżera muzycznego interesuje. Chciałbym, by targi zawierały ofertę polegającą na szkoleniu menedżerów zespołów muzycznych zarówno tych, którzy działają na własną rękę, jak i takich, którzy pracują w sporych agencjach od lat. Pomoc przy organizacji koncertów, to w jaki sposób rozmawiać z kontrahentami, jak spisać umowy, w ogóle jakie umowy, czy zakładać własną działalność itp. Można by zaprosić doświadczonych menedżerów, agencje, organizatorów czy ludzi od promocji w wytwórniach płytowych i zorganizować rodzaj debaty czy panelu. Brakuje w Polsce targów muzycznych, a takie, na których znalazłbym to, co mnie interesuje na chwilę obecną pozostają tylko w sferze marzeń. Targi powinny w jakiś sposób także edukować przedsiębiorców, jakimi przecież my menedżerowie czy muzycy jesteśmy. Myślę, że targi powinny także przyciągać decydentów i uświadamiać im, by otwierali furtki dla nowych kapel, by nauczyli się myślenia długofalowego. Rola takiej imprezy, jak targi muzyczne dziś, gdy branża muzyczna ma bardzo wiele różnych sektorów powinna polegać na szukaniu rozwiązań, które pozwoliłyby łączyć się różnym ogniwom dla wspólnego celu – promocji polskiej, dobrej muzyki.
Popularyzacja zainteresowań muzycznych Rafał Żelechowski
wokalista zespołu Kreon
Oczekuję, aby na targach muzycznych firmy nie zawalały ilością sprzętu a wystawiały wyłącznie nowe osiągnięcia oraz te produkty, które można nabyć w niższej cenie, niż do tej pory. Oprócz prezentacji sprzętu muzycznego, widziałbym też przedstawicieli firm fonograficznych przedstawiających swe największe osiągnięcia, ale również otwartych na współpracę z producentami i dystrybutorami sprzętu, menedżerami i muzykami. Dumne i zamknięte firmy fonograficzne nie powinny zajmować miejsca wystawowego bo same w sobie nie budziłyby i tak zainteresowania. Oczywiście popis wybitnego instrumentalisty byłby też mile widziany, ale pod kątem ukazywania różnic w możliwościach poszczególnych produktów, a nie swoich możliwości. Misją targów powinny być: popularyzacja zainteresowań muzycznych oraz inicjowanie kontaktów bezpośrednich między firmami i ludźmi.
Targi, to obraz rynku Michał „Spodziu” Spodymek gitarzysta i wokolista w zespole Pampeluna
Targi muzyczwne to miejsce, w którym powinny zostać zaspokojone potrzeby każdego z ogniw łańcucha branży muzycznej: od kompozytora, wykonawcy, producenta przez wydawcę, dystrybutora, podmioty ochrony prawnej aż po słuchacza. Muzyk powinien mieć możliwość dowiedzieć się o nowych instrumentach a słuchacz o planach na przyszłość muzyków i wytwórni. Dobrze było by, gdyby zorganizowano w Polsce targi muzyczne z prawdziwego zdarzenia. Podstawowy ich segment powinien polegać na tradycyjnym wystawie-nnictwie i promocji sprzętu muzycznego czy usług. Ale warto także poświęcić czas na merytorykę. Świetnie byłoby, gdyby odbyły się jakieś panele dyskusyjne związane z zagadnieniami prawa autorskiego czy mechanizmów funkcjonowania stowarzyszeń w branży. Później mógłby się odbywać blok dla słuchaczy, czyli rozmowy z muzykami i koncerty. Taką formułę targów uważam za bardzo zachęcającą. Rolą targów jest choćby to, żeby media zobaczyły, jak duży jest to rynek w Polsce i że warto pokazywać i grać naszą muzykę. Realizatorzy mogą na żywo pokazać, że potrafią stworzyć jakościowo dobry produkt a muzycy mogą zaprezentować swoje dzieła. Mamy w Polsce świetne firmy robiące gitary, wzmacniacze, klipy, mamy a także muzyków. Trzeba się rozejrzeć i wyjść im naprzeciw.
Taka impreza to stworzenie możliwości rozwoju Marcin Kleiber
muzyk, kompozytor i producent
Od targów oczekuję możliwości spotkania osób z branży, artystów, autorytetów, ludzi opiniotwórczych, potrzebnych do zawodowego funkcjonowania, wartych nawiązania współpracy, z którymi w normalnych warunkach, nie byłoby możliwości bezpośredniego kontaktu, bądź trudno byłoby go uzyskać. Stąd ważne, żeby formuła i program, a także atrakcje targów, były na tyle interesujące, żeby Ci właśnie najciekawsi ludzie, zechcieli zaszczycić je swoją obecnością. Jest dla mnie jednak również bardzo istotne, by mieć możliwości spotkania osób, które znam, a z którymi kontaktu dawno nie miałem, z którymi ten kontakt warto po prostu odświeżyć. W dużej mierze więc, jest to spotkanie towarzyskie. Jeżeli znalazłby się organizator, mający nowy, ciekawy pomysł, innowacyjną formułę – to chciałbym, by w Polsce zorganizowano nowe targi muzyczne. Taka impreza, to stworzenie możliwości rozwoju funkcjonowania pewnych branż, pewnego przemysłu, poprzez zgromadzenie w jednym miejscu przedstawicieli różnych, współpracujących ze sobą pięter pionowej struktury danej branży oraz osób z różnych zakątków kraju, bądź może nawet świata. Przez to sprowokowanie w bezpośrednich rozmowach dyskusji na pewne tematy, powodując nowe spojrzenie na pewne zagadnienia, reakcji na problemy i innowacje w działaniu.
56
RYNEK MUZYCZNY_listopad2012
FORUM Święto branży Ważny element zrzeszania się w słusznym celu Ryszard „Peja” Andrzejewski, raper
Od targów muzycznych oczekuję przede wszystkim kontaktu z ludźmi: zarówno z branży, jak i ze słuchaczami, wymiany doświadczeń, spotkań z fachowcami w zakresie eventów, marketingu oraz sprzedaży. Targi powinny pomagać docierać do informacji związanych z innowacjami na rynku, dawać możliwość spotkań z gwiazdami z Zachodu, bądź przedstawicielami wielkich koncernów. Na takiej imprezie interesowałaby mnie prezentacja mediów internetowych oraz spotkania dotyczące handlu plikami elektronicznymi, wymianą doświadczeń z pokrewnymi labelami oraz informacji na temat dystrybucji plików audio i video za pomocą portali społecznościowych i platform w Internecie. Niewątpliwie brakuje takich imprez w Polsce. Obserwuję targi warszawskie i jeśli nie będą powiązane wyłącznie z autopromocją i tzw. „branżówką” jest szansa, że zdecyduję się współtworzyć tego typu wydarzenie, organizując stoiska, promując przy tym własną markę jako wydawca, artysta. Jeżeli muzyczna impreza targowa spełni choć część moich oczekiwań, odbiorę to jako ważny element zrzeszania się w słusznym celu, który każdy z nas powinien postrzygać w pokrewny sposób.
W kraju brakuje imprez dla szeroko rozumianej branży Sławek Wierzcholski
muzyk, wirtuoz harmonijki ustnej, założyciel i lider Nocnej Zmiany Bluesa
Od targów muzycznych oczekuję świeżości, nowości, wiedzy o tym, co w muzycznym świecie jest nowe, cenne, pożądane. Jakie są np. nowe trendy w technologiach nagrań w domowych studiach nagraniowych i jakie np. mikrofony stosuje się w nowych produkcjach amerykańskich. Bo – być może – brzmią one efe-ktownie dzięki sprzętowi, który jest w naszym zasięgu finansowym. Staram się czytać fachową prasę, ale zobaczyć, usłyszeć to coś więcej, niż przeczytać test i słowa – zwykle – zachwytu recenzenta. Interesuje mnie też nowy sprzęt muzyczny: wzmacniacze, kable i wszystko, czego potrzebuje współczesny muzyk na scenie. Gdyby w Polsce zorganizowano nowe targi, byłoby wspaniale. W naszym kraju potrzeba więcej imprez, gdzie mogliby spotykać się ludzie z szeroko rozumianej branży muzycznej: muzycy, autorzy tekstów, kompozytorzy, wydawcy, DJ-e, prezenterzy radiowi itd. Takie „interdyscyplinarne” spotkania w ramach branży mogą zaowocować nowymi kontaktami, ideami, pomysłami, projektami. Jeżeli uda się wytworzyć atmosferę twórczego fermentu, mogą być to niekiedy bardzo wartościowe projekty, stworzone przez ludzi, którzy w inny sposób nie mieliby szansy poznania się. Bo trzeba pamiętać, że rola takiej imprezy musi być wieloraka! Na pewno cenne są spotkania z ludźmi z branży, ale też możność poznania nowego sprzętu, nowych technologii np. nagraniowych – dostępnych na PC. Krótko mówiąc – popularyzacja wszelkich nowości: sprzętowych, koncepcyjnych, i innych.
Zbigniew Heflich
gitarzysta i wkolista w zespole Pampeluna
Targi muzyczne powinny być wielkim świętem szeroko pojętej branży muzycznej, opartym na fundamencie informacji o nowościach, których oczekuje bardzo szerokie grono zainteresowanych wystawców oraz odwiedzających. Takie wydarzenie powinno dostarczać informacji o najnowszych technologiach rejestracji, montażu, produkcji oraz odtwarzania dźwięku, nie zapominając jednocześnie o muzykach, prezenterach, mnedżerach oraz dziennikarzach związanych z branżą muzyczną, którym powinno się zagwarantować należną im uwagę. Polskim producentom sprzętu muzycznego bardzo potrzebna jest promocja na skalę europejską a nawet światową. To samo dotyczy muzyki komponowanej w Polsce, która zwykle gaśnie w domowych archiwach, więc kolejne ewentualne targi uważam za niezbędne! Niestety, nie istnieje jeszcze w Polsce pojęcie zawodowego aranżera czy producenta muzycznego, umożliwienie im pokazania swoich produkcji na targach mogłoby zmienić ten obraz. Rola takiej imprezy organizowanej w Polsce jest nie do przecenienia dla młodych, jeszcze nie znanych wykonawców i twórców, jest także świetną okazją zbudowania mostu pomiędzy UE a rynkiem wschodnim, który jest jeszcze nie do końca odkryty a przede wszystkim chłonny, więc dla firm fonograficznych, zwłaszcza tych niezależnych, to jak gwiazdka z nieba. Można by powiedzieć górnolotnie, że promocja dla Polski, ale to już zrobił Stadion Narodowy…
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
Jakie targi są potrzebne Polsce?
właściciel wytwórni RPS Enterteyment oraz marki odzieżowej Terrorym
57
FELIETON - ARTUR RAWICZ
MC Fryderyk
MC Fryderyk Kiedy w kwietniu b.r. na uroczystej gali wręczenia Fryderyków - czy jak chcą organizatorzy, najbardziej prestiżowej nagrody muzycznej w Polsce - dziwiliśmy się wszyscy, jak to możliwe, że taki gatunek jak hip-hop nie ma swojej kategorii, a wrzucany jest do jednego worka z r’n’b i reggae, nie mogłem się spodziewać, że odpowiedź na rzucone z rozbawieniem w rozmowie z Hirkiem Wroną pytanie, co sądzi o kategorii “Hiphop/r’n’b/reagge” zmrozi część tego środowiska. I zainspiruje. Hirek Wrona, chyba jedyny dziennikarz muzyczny ze „starej gwardii” (przepraszam Hirku, ale wiesz, co mam namyśli) nigdy nie krył się ze swoją sympatią do rapu. Co więcej, jako jedyny w hip-hopowej kulturze cieszyć się może szacunkiem i uznaniem, przede wszystkim za promowanie tego gatunku i edukowanie. I to właśnie ten niezmordowany Hirek mówi mi, że pomysł na połączenie kliku kategorii to jego pomysł. Dlaczego? Bo przychodzi tak mało zgłoszeń, zwłaszcza z hip-hopowych kręgów, że najzwyczajniej w świecie nie ma z czego wybierać! Kilka dni temu, przy okazji zapowiedzianych zmian i rewolucji we fryderykowych kategoriach, wybuchła ożywiona dyskusja, czy polski hip-hop potrzebuje Fryderyków? A może to tak krytykowana przez hip-hopowców nagroda potrzebuje świeżej krwi? Nowe oblicze Fryderyków 2013 to przede wszystkim skromna lista kategorii. Zwłaszcza w muzyce rozrywkowej zredukowanie sporej listy do kilku pozycji uczynić ma już z samej nominacji wielkie wydarzenie i sukces. Zdaniem pomysłodawców słowem-kluczem jest „prestiż”. Im mniej statuetek, tym są one cenniejsze. Nie sposób zauważyć, że im mniej wręczanych statuetek, tym sprytniej i fajniej można to pokazać w TV. To też ważny argument. Nic tak nie usypiało, jak uważne śledzenie przebiegu Gali przed telewizorem... Zapowiedzi, prezentacje, wyjścia, wręczenia, podziękowania, uściski, zejścia ze sceny poprzetykane występami... trzeba było mieć wiele samozaparcia, by wiedzieć kto, komu i za co wręcza obernastą statuetkę. Czy zatem mogłem spodziewać się lepszej informacji niż ta, o redukcji kategorii i podniesienia rangi samej
58 RYNEK MUZYCZNY_listopad2012
nominacji? Pewnie nie. Pomyślałem sobie też, kurde, ale to będzie heca, jak wśród nominowanych do płyty roku znajdzie się coś ciężkiego, coś subtelnego a szlachetnego. Do tego coś offowego (w końcu sukcesu R.U.T.A. nie da się nie zauważyć) i powiedzmy coś od braci hip-hopowej. To byłoby odbicie olisowej rzeczywistości. Co tydzień ZPAV publikuje zestawienia, z których wynika, że ten, kto ignoruje hip-hop, ignoruje wielki kawał muzycznego tortu, ignoruje rzesze słuchaczy sięgających po portfele w sklepach muzycznych, w klubach przed koncertami i dodatkowo hojnie zaopatrujących się w ciuchy sygnowane przez swoich ulubieńców, idoli. I że to będzie koniec ostracyzmu hip-hopu w mainstreamowych mediach. Że czas, sztucznie dmuchanych pop-gwiazdek gromadzących tłumy jedynie na darmowych koncertach z okazji dnia jakiejś gminy czy miasta mija bezpowrotnie. No dobra, trochę się
zapędziłem. Ale wiecie o co chodzi. I tu nagle Wojtek Sokół wylewa na mnie kolejny kubeł zimnej wody (pierwszym była odpowiedź Hirka). Otóż, jego zdaniem, redukcja kategorii , w których przyznawane są Fryderyki to redukcja gatunków, w ramach których można było jeszcze o coś powalczyć, jeśli za głośno nie deklarowało się obrzydzenia. Niedobitki rockowej sceny miały swoją kategorię, alternatywa swój „podstolik”. Gdzieś tam plątali się hip-hopowcy, miłośnicy reggae, piosenki poetyckiej. Teraz żaden z nich nie będzie miał szansy w zderzeniu ze współczesną machiną produkującą gwiazdy, hity i przeboje lata dla kilku jednakowo sformatowanych WpiszNazwęFM. Co gorsza, jeszcze większym złem (z punktu widzenia hip-hopowego wydawcy) nie jest to, że wielu z nich odpuściło już sobie nawet zgłaszanie płyt i nie ma na co głosować; że największym problemem nie jest to, że wielu spośród tych, co mieli szansę wejść dzięki nominacjom do tzw. Akademii, nie
uczyniło tego... a to, kto i jak głosuje. Jeśli głosuje. Że spośród tych ponad tysiąca osób niemalże nikt nie ma pojęcia o hip-hopie. Nikt nie wie, co tam, tak na serio się dzieje, o co chodzi. Dla większości hip-hop kończy się na braciach W., no i może jeszcze na Peji, Tede, Eldo. I kropka. Czy ktokolwiek z grona akademików może z ręką na sercu przyznać, że choćby z ciekawości, śledząc OLiS, zastanowił się nad fenomenem współczesnych polskich raperów i zadał sobie trud i odsłuchał ich ostatnie produkcje? Pewnie nie. Przy okazji tej dyskusji o hip-hopie i Fryderykach powróciła idea węższej nagrody, przyznawanej przez samych hip-hopowców, którzy już dawno doczekali się swoich gwiazd (klasyków), dziennikarzy (nie tylko Hirek), wydawców, znawców i miłośników. Dojrzeli, usamodzielnili się i zbudowali własne zaplecze biznesowe, które przy odrobinie dobrej woli jest w stanie przygotować taką, której nikt nie będzie się wstydził. Warto też zauważyć, że rodzimy hip-hop, to w tej chwili jedyny tak silnie i oddolnie „zorganizowany” nurt, poza głównym strumieniem, który ma szansę samodzielnie zbudować swoją Akademię i przyznać swoje nagrody, bez oglądania się na media ogólnopolskie. Komu jeszcze może się to udać? Punkom? Wolne żarty. Inną, bardzo ciekawą kwestią, którą w całej okazałości obnażyła dyskusja o nagrodach wśród hip-hopowców, jest wiedza o mechanizmach przyznawania Fryderyków, czy raczej jej kompletny brak. Nie tylko wśród młodych słuchaczy. Również wśród znacznej części artystów, wydawców, promotorów. A to już nie tylko efekt ignorancji tych, którzy nie wiedzieli kto i jak zgłasza fonogram, kto i jak nominuje, kto i na co głosuje... to przede wszystkim efekt indolencji organizatorów Fryderyków, którym nie udało się dotrzeć z tą prostą wiedzą do mas słuchaczy. W ten sposób mogły i mogą tworzyć się przeróżne legendy i teorie na temat laureatów, zielonych stolików, układów i układzików. Hip-hop poradzi sobie bez Fryderyków. Jest w stanie przygotować własny system nagradzania i nobilitowania swoich twórców (w tym producentów, dj-ów, autorów klipów...), ale jaki los czeka Fryderyki, jeśli wśród nominowanych, w pierwszej po reformie edycji znajdą się same miałkie gwiazdki z „nijakiego” środka?
NEXT STEP
W KOLEJNYM NUMERZE CZASOPISMA W następnym numerze
ZNAJDZIESZ:
TEMAT NUMERU Segmentacja rynku • podział na kategorie • udział w biznesie • wzajemne relacje
A PONADTO MUZYKA A ... Gry komputerowe • rola muzyki w grach komputerowych • jej twórcy i charakter ich pracy • intratność tego biznesu i szanse rozwoju
• • • • • •
nowe propozycje produktowe forum branży showcase wywiady raport jeszcze więcej branżowych informacji
Razem możemy więcej
Pierwsze pełnowymiarowe wydanie mamy już za sobą. Ufam, że również dla Państwa zawartość czasopisma okazała się interesująca. Dla mnie najważniejsze jest to, że wynikło ze złączenia pracy naszej redakcji oraz zaangażowania całej branży, za co bardzo dziękuję. Już teraz z ogromną przyjemnością chciałabym zaprosić do współudziału w kolejnym wydaniu, które z całą pewnością zainteresuje wszystkich tych, którzy zastanawiają się nad rolą mediów w branży muzycznej. Dokonamy również jasnej i przejrzystej segmentacji rynku, a także zastanowimy się, jakie zmiany przyniesie 2013 rok. Nie zabraknie również raportu na temat studiów nagrań oraz pomysłów, w jaki sposób artyści mogą wykorzystać Internet do sprzedaży swoich utworów. Wszystkie poruszane przez nas zagadnienia są efektem inspirujących rozmów. Może i Ty chciałbyś nam coś zasugerować?
Ilona Rosiak, dyrektor wydawniczy, wydawca
RYNEK MUZYCZNY_listopad 2012
59