RYNEK MUZYCZNY 02/2013

Page 1



SPIS TREŚCI WYWIAD MIESIĄCA Wydajemy tylko te płyty, które nam się podobają – Kayah 4-5 Nie firma gra, a muzyk - Andrzej Nowak _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 6-7

NEWS

Aktualności branżowe _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 8-15

W PRAKTYCE O dwóch takich, co odnieśli sukces _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 16-17

PRZESŁUCHANIE Targi Muzyczne MUSIC-LAB - Tomasz Borkowicz _ _ _ _ _ _ _ 18-19

KLASYKA INACZEJ TOP PRODUCTS Oferta rynkowa _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 22-27

MEDIA O BRANŻY Wolę gwiazdy, które się rodzą od tych, które gasną _ _ _ _ _ 28-29

PRAWO

Nieupoważnionym używanie wzbronione _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 30-31

RAPORT Walka o sprzedaż _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 32-37

SHOWCASE Fonografika – zawsze swoją drogą _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 38-41

TEMAT NUMERU Studia nagrań _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 42-45 Keoda – ergonomia i design _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 46-47

MUZYKA A… Gry komputerowe _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 48-51

FORUM Muzyka vs. Media _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 52-57

FELIETON Cztery pory roku _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 58

NEXT STEP W następnym numerze _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 59

WYDAWCA: Iron Media Adres korespondencyjny: ul.Kościelna 24/1 60-538 Poznań

Według tego, co mówi branża, zarówno jej sektor sprzętowy, jak fonograficzny, 2013 rok będzie dla polskiego rynku muzycznego pełen zmian. Być może nawet okaże się przełomowym. Czołowi światowi producenci sprzętu muzycznego obecni na polskim rynku coraz bardziej skracają sobie drogę do klienta ostatecznego, zaś sprzedaż muzyki coraz pewniej i z coraz lepszym efektem przenosi się do Internetu. Pośród tych wieszczących wręcz rynkowe czystki, przeważają głosy o naturalnych przemianach dyktowanych przede wszystkim ogólnoświatowym rozwojem technologicznym oraz – co nie pozostaje bez związku – profilem nowego pokolenia klienta, który urodził się niemal ze smartfonem w ręce. W podsumowaniu 2012 roku The British Recorded Music Industry odnotowało piętnastoprocentowy wzrost sprzedaży muzyki online oraz rekordową sprzedaż singli w Internecie na Wyspach. Podobny wzrost w Stanach odnotowuje Billboard. Polska wyciąga wnioski. Powstają nowe internetowe sklepy, w których można sprzedawać muzykę, rośnie popularność tych międzynarodowych – wszystkie cieszą się coraz większym zainteresowaniem polskich wytwórni i co najważniejsze, słuchaczy. Choć chyba każdemu spotkaniu, które udało nam się w ciągu ostatniego miesiąca odbyć, towarzyszyło ponure słowo „kryzys”, nikt z naszych rozmówców nie miał przed rokiem 2013 obaw. My również weszliśmy w Nowy Rok pełni optymizmu. Styczniowe wydanie „Rynku Muzycznego” jest tego przykładem. Tematem głównym są w tym miesiącu polskie studia nagrań – ich kondycja oraz perspektywy. O swoich planach na 2013 oraz dotychczasowych osiągnięciach opowiadają w bieżącym numerze Kayah oraz Andrzej Nowak, branżę ocenia Jarek Szubrycht, zaś dr Patryk Gałuszka diagnozuje możliwości i potencjał internetowej sprzedaży muzyki. Prezentujemy także cztery świetnie prosperujące na polskim rynku firmy z różnych sektorów branży: Fonografikę, Keodę, Polskie Wydawnictwo Muzyczne oraz Tommex. Co je łączy? Przede wszystkim to, że są w czołówce swoich sektorów. Jak im się to udaje? Odpowiedź w artykułach. Poza tym: „Muzyka a gry komputerowe”, forum dotyczące roli mediów w branży, felieton Artura Rawicza, rynkowe nowości i branżowe aktualności.

Od redakcji

Nuty w Twoim sklepie! _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 20-21

Drodzy Czytelnicy

Paweł Boroń - tel. 697 917 879 pawel.boron@rynekmuzyczny.com Ilona Rosiak - tel. 605 391 275

Życzę inspirującej lektury i zapraszam do kontaktu, Paweł Boroń, redaktor naczelny, wydawca

ilona.rosiak@rynekmuzyczny.com Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń reklamowych oraz udzielanych komentarzy. Jednocześnie zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów nadesłanych materiałów, ich korekty językowej, edycji oraz publikacji w dowolnym terminie. Wykorzystywanie treści zawartych w miesięczniku „Rynek Muzyczny” odbyć się może wyłącznie za zgodą redakcji.

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

3


WYWIAD MIESIĄCA

Wydajemy tylko te płyty, które nam się podobają – Kayah

Wydajemy tylko te płyty, które nam się podobają – Kayah Choć sukces to jej drugie imię, wciąż mówi o sobie, że jest przede wszystkim artystką, a kwestie biznesu pozostawia na dalszym planie. Podkreśla pasję i autentyczność we wszystkim, co robi, a na pierwszym miejscu stawia życie osobiste. – Mamy czasy kryzysu. Muzyka, jak i sztuka są luksusem a nie artykułem pierwszej potrzeby – mówi. Jak zatem radzi sobie w tych trudnych czasach jedna z najważniejszych wokalistek w historii polskiej muzyki rozrywkowej, autorka tekstów, producentka muzyczna oraz współwłaścicielka wydawnictwa muzycznego Kayax, Kayah Rozmawia: Paweł Boroń

Czy Kayah to bizneswoman? Nie, ja jestem artystką. Jedynie dzielę się swoim doświadczeniem, by pomóc innym talentom zaistnieć. To raczej misyjne zadanie. Wydawanie płyt w dzisiejszych czasach nie jest specjalnie dochodowym zajęciem. Kiedy po raz pierwszy pomyślała Pani o tym, by otworzyć wydawnictwo płytowe? Kiedy zakończył się mój kontrakt z dużą międzynarodową wytwórnią. Wtedy uznałam, że to dogodny moment na otwarcie własnej wytwórni, dzięki czemu mogłabym sama decydować o kształcie moich płyt, jak i dalszej artystycznej drogi. Po trzech latach istnienia Kayaxu, zdecydowali Państwo, by wydawać także płyty innych wykonawców – nie tylko Pani. Jak ocenia Pani tę decyzję dziś, po niemal dziesięciu latach od wydania płyt 15 Minut Projekt i Envee? Tak naprawdę to od wydania płyty 15 Minut Projekt i albumu Envee’ego zaczęliśmy naszą wydawniczą działalność. I to bardzo dla nas szczęśliwie. To dwa świetne tytuły, które do dziś mimo upływu lat nie straciły

4 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

na swojej atrakcyjności. Od tamtego czasu upłynęło już wiele lat, a my na koncie mamy ponad pięćdziesiąt płyt młodych polskich artystów. Wśród nich są tylko trzy moje płyty. Tak oto wytwórnia, która miała być jedynie ułatwieniem dla mnie i mojego menedżera, stała się naszą misją wspierania wspaniałych polskich artystów, dla których często nie ma miejsca w dużych komercyjnych wytwórniach. Wydajemy płyty Smolika, Marii Peszek, Brodki, Noviki, Zakopower, Krzysia Kiljańskiego, Kapeli ze Wsi Warszawa, Skubasa i innych fantastycznych artystów. Kayax powstał w odpowiedzi na skostniałość rynku i niezadowalającą ofertę polskich wydawców wtedy. Co dziś zatem odróżnia Państwa wytwórnię od innych? Odróżnia ją przede wszystkim nasze podejście do tematu, antykorporacyjne nastawienie i ludzka twarz poparta ogromną pasją i uczciwością. Mamy duże doświadczenie, wiedzę o rynku. Kierujemy się bardzo prostą zasadą – wydajemy tylko te płyty, które nam się podobają, których chętnie sami słuchamy i współpracujemy

z ludźmi, których lubimy. Chcemy wspierać talent i wybitne osobowości. Bez żadnej komercyjnej kalkulacji. Jak starają się Państwo radzić sobie ze spadkiem sprzedaży płyt na naszym rynku i co myśli Pani o sprzedaży muzyki w Internecie? Sprzedaż płyt spada w galopującym tempie na całym świecie. Jest to fakt, z którym musimy się pogodzić. Trzeba zatem iść z duchem czasu. Nasz pełny katalog dostępny jest w każdym cyfrowym sklepie, na czele z największym - iTunes. Najważniejsze w tej chwili jest uświadamianie odbiorców, aby czerpali muzykę i inne dzieła będące własnością intelektualną twórców legalną drogą. Pirackie portale, strony internetowe i miejsca nielegalnej wymiany plików to zwykła kradzież, dlatego tak ważne jest, by wspierać artystów, których muzykę tak bardzo się lubi i podziwia, poprzez nabywanie ich dzieł z legalnych źródeł. Jednym z chwytów promocyjnych albumu „Zebra” była Pani wizyta w zoo i objęcie opieką zebry o imieniu Kaja. Bardzo zainteresowało to wówczas media i było chy-


WYWIAD MIESIĄCA w siedmiu językach. Ogromny sukces naszego wspólnego występu na festiwalu „Warszawa Singera” skłonił nas do rejestracji tego pomysłu. Na pewno płyta ujrzy światło dzienne już w tym roku. Który moment na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat w polskiej muzyce był według Pani najlepszy? Polska muzyka przeżywała ogromny boom w latach 80-tych. Byłoby cudownie, gdyby powróciła atmosfera tamtych lat, kiedy naprawdę doceniało się rodzimych artystów, a dla polskiej muzyki było mnóstwo miejsca w mediach. Teraz częściej jest miejsce na skomentowanie czyjejś sukienki… Jak ocenia Pani aktualną koniunkturę na polskim rynku muzycznym? Mamy czasy kryzysu. Muzyka, jak i sztuka są luksusem, a nie artykułem pierwszej potrzeby... Tabloidyzacja, celebryctwo, miałkość oferty masowych mediów również nie sprzyjają rozwojowi prawdziwej sztuki. W opinii wielu ludzi z branży muzycznej 2013 rok ma przynieść sporo

zmian zarówno w sektorze fonograficznym, jak i sprzętowym czy usługowym. Z jakimi prognozami i oczekiwaniami dotyczącymi rynku muzycznego wchodzi Pani w ten rok? Myślę że trzeba liczyć się z wielkimi wyzwaniami. Do Polski wchodzi coraz więcej sklepów sprzedających muzykę cyfrowo, więc jest szansa, że ta forma sprzedaży muzyki zwiększy swoje znaczenie. Co Kayax przygotowuje dla słuchaczy i może również czytelników w roku 2013? Mamy już zaplanowany pierwszy kwartał 2013 roku. Po bestsellerze książkowym Uli Dudziak „Wyśpiewam Wam Wszystko”, nadszedł czas na kolejną płytę tej genialnej polskiej artystki jazzowej. Mamy też wielką niespodziankę dla wielbicieli, a pewnie bardziej dla wielbicielek talentu Krzysztofa Kiljańskiego, który po 8 latach od debiutu, powraca z nową płytą. Wydamy też fantastyczną płytę Foxa, producenta muzycznego najnowszej płyty Marii Peszek. Już na wiosnę jego autorska, totalnie taneczna i undergroundowa płyta. No i płyta „Kayah & Transoriental Orchestra”, o której wcześniej mówiłam.

Wydajemy tylko te płyty, które nam się podobają – Kayah

ba świetnym chwytem marketingowym. Jaki jest – o ile w ogóle takowy istnieje – klucz do skutecznej promocji artysty w Polsce? Pytam Panią jako właścicielkę wydawnictwa oraz artystkę. Prawdziwa muzyka, jak i prawdziwa charyzma artysty jest w stanie obronić się sama. Nie ma recepty na dobrą promocję. Jako wytwórnia staramy się wydawać nasze płyty w bardzo atrakcyjny sposób, tak, by samo ich posiadanie było dla odbiorcy przyjemnością. Staramy się też zapewnić naszym artystom komfort współpracy i możliwość realizowania swoich najśmielszych wizji. Opiekujemy się nimi kompleksowo. Nasza oferta jest nieraz bardzo niszowa, ale zarazem skierowana do inteligentnej publiczności. Zawsze staramy się zrobić promocyjnie jak najwięcej, mimo że mediów, w których mile widziana jest sztuka, jest coraz mniej. Ale nie narzekamy. Poszukujący odbiorca zawsze znajdzie wartościowe dzieła. Nie bez znaczenia jest wsparcie rozgłośni radiowych, które prezentując dany utwór, są w stanie zachęcić odbiorcę do zakupu całej płyty. Bardzo cieszymy się, że radia podchwyciły np. fantastyczny utwór Skubasa „Linoskoczek” z płyty „Wilczełyko”, genialny „Varsovie” Brodki z Epki „LAX”, utwór Mai Kleszcz „Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni” z płyty „Odeon”, czy genialny tytułowy utwór Zakopower z płyty „Boso”. To zawsze silne wsparcie promocyjne.

Kayah, współwłaścicielka wydawnictwa muzycznego Kayax

Dziś bardziej pochłania Panią życie artystyczne czy wytwórnia? Najbardziej pochłania mnie życie osobiste. Od wydania Pani ostatniej solowej płyty minęły ponad trzy lata. Możemy wkrótce spodziewać się następczyni „Skały” i jeśli tak, to jaka będzie to płyta? W tej chwili jestem w trakcie pracy nad nowym, bardzo ciekawym projektem nazwanym Transoriental Orchestra, z międzynarodowym zespołem. Pracujemy wspólnie nad materiałem składającym się z żydowskich piosenek z różnych zakątków świata. Śpiewane aż

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

5


WYWIAD MIESIĄCA

Nie firma gra, a muzyk Nie firma gra, a muzyk – Andrzej Nowak

– Andrzej Nowak

Fot. Agata Władyczka

Jako muzyk, czujesz się także przedsiębiorcą? Nigdy nie byłem biznesmenem i nie będę. Najlepsze, co potrafię robić, to kupować motocykle i stare samochody. Gorzej ze sprzedażą! (śmiech)

– Trzeba wyplenić tego wirusa, który uparcie drąży mózgi i mówi, że to, co zza granicy jest najlepsze – mówi o powszechnym podejściu do kupna sprzętu muzycznego Andrzej Nowak. Założyciel TSA i lider Złych Psów, pomimo kłopotów zdrowotnych, zalicza 2012 rok do udanych, przede wszystkim z uwagi na sukces płyty „Polska”. Płyty dla niego samego szalenie W takim razie czy hodowla psów ameriważnej, bo jak się okazuje, wszystko co dobre i polskie ma dla can pit bull terrier, którą zajmujesz się Nowaka wartość szczególną Rozmawia: Paweł Boroń

Andrzeju, jak Tobie minął 2012 rok? Sporo się działo, prawda? Oj działo się działo, już wczesną wiosną wiedziałem, że muszę nagrać nową płytę. Zima i wiosna to ciężka praca z moim zespołem nad nowym programem, ale kiedy ma się chęci, wizję, energię i trochę wyobraźni, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nagrać taką płytę, jak „Polska” Złych Psów. Nagrałem ją w MAQ Records w Wojkowicach, jest to dla mnie najlepsze studio, w jakim do tej pory nagrywałem i nie chodzi tu tylko o wyposażenie, ale o atmosferę i ciepłą energię bijącą z każdej strony. Nagrywałem tam także materiał na najnowszą płytę węgierskiego zespołu Hungarica, mimo że miałem zapewnione super warunki w Budapeszcie. Wydanie płyty „Polska” uważam za sukces. Nigdy nie lubiłem słuchać tego, co nagrałem, a ta płyta należy do wyjątków. Potem posypały się jak z wora zamówienia na koncerty, między innymi zaproszenie przez Guns N’ Roses jako gość spe-

6

cach na listach przebojów. Poczta pantoflowa działa tak samo, jak w przypadku TSA – wszyscy zaczęli mówić o Złych Psach, co widać na koncertach, kiedy ja czasami nie muszę śpiewać piosenki, ponieważ robią to za mnie fani. Chyba nie ma nic przyjemniejszego dla muzyka. Pierwszy nakład płyty rozszedł się w trzy dni. A łącznych wejść na Youtube piosenki „Urodziłem się w Polsce” jest grubo ponad 300 000. Co bez promocji radiowej, a wręcz przy tzw. oficjalnym „szlabanie” na zespół Złe Psy – ponieważ podobno jest to zespół niebezpieczny, tylko nie wiem dla kogo? – daje bardzo dobry wynik i satysfakcję.

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

cjalny. O Złych Psach zaczęło być bardzo głośno. Dostałem zaproszenie na Festiwal Legend Rocka w znakomitym towarzystwie Budki Suflera i Uriah Heep. Zagraliśmy znakomity koncert, miło było patrzeć, jak pełny amfiteatr śpiewał piosenki Złych Psów, a koledzy z Uriah Heep nagle podeszli do mojego basisty Pawła `Beybe` Mąciwody, pytając się go z niedowierzaniem, czy ich pamięta, bo trzy razy przed nim grali jako suport. Jaki ten świat jest mały! Afera związana z płytą „Polska”, mam na myśli głośną sprawę z problemem z emisją w rozgłośniach radiowych ,przysporzyła Złym Psom więcej złego czy dobrego? Udało Wam się przecież przykuć przez to uwagę mediów. Na dwoje babka wróżyła… i tak, i nie. Ci oporni, którzy od samego początku byli przeciwni, zdania nie zmienią. Wiadomo, lokalna ambicja, ale na szczęście jest ich bardzo mało. Złe Psy były na pierwszych i czołowych miejs-

od końca lat osiemdziesiątych oprócz hobby, jest także biznesem? Jeśli tak, to czy udanym? Nie lubię słowa hodowla. Psy u mnie zawsze są członkami rodziny, mieszkają i śpią pod jednym dachem. Kiedyś Pinia miała małe, które owszem, po ogłoszeniu sprzedały się w parę godzin, ale jakby tak podliczyć opiekę lekarską i wszystkie wydatki, to jest jasne, że jestem wielbicielem psów, a nie hodowcą. Psy czują się ze mną bardzo dobrze tak, jak i ja z nimi. Moja ukochana Pinia przeżyła z nami osiemnaście lat, a jej syn Łapkuś, piętnaście. Obydwoje są na pierwszej płycie Złych Psów zatytułowanej „Forever”. Zresztą Pinia jako jedna z najlepszych psich wokalistek. Jej duch jest na drugiej płycie i będzie ze mną aż do końca i jeszcze dłużej. Oprócz psów, kolejną Twoją pasją są motocykle? Nadal w nie inwestujesz? Nigdy nie inwestuje w nowe motocykle. Od kiedy ojciec posadził mnie na motocykl, jestem pasjonatem starej motoryzacji. Nowymi motocyklami jeżdżę wtedy, kiedy mam się szybko


WYWIAD MIESIĄCA poruszać. Dla mnie najważniejsza jest idea i skąd jestem zrodzony. Rodowód mój to Road Runners MC Poland!

Działasz na polskim rynku od lat osiemdziesiątych, miałeś okazję uczestniczyć w nim przez trzy kolejne dekady. Jak każdą z nich oceniasz? Co się zmieniało i czy ostatecznie zmiany te wyszły nam na dobre? Pierwsza dekada – znakomicie. Pełen spontan, sukces przeze mnie założonego TSA. Potem współpraca z Martyną Jakubowicz, gdzie poniekąd doprowadziłem do jej scenicznego sukcesu. Udało mi się zaaranżować jej pierwsze dwie płyty i pchnąć nowego ducha w jej studencki zespół. Zaśpiewała także wraz ze mną dwie moje piosenki na sesji I Ching. Tadeusz Nalepa zjawił się nagle, jego akustyk i techniczny zawieźli mnie na jego żądanie i posadzili przed nim. I tak to się zaczęło, mieszkaliśmy, piliśmy, jedliśmy, bawiliśmy się a co najważniejsze graliśmy i tworzyliśmy razem. Nalepa cały czas uczył mnie żyć, a ja chłonąłem wiedzę całym sobą. Uczył mnie wszystkiego, co najważniejsze: jak prowadzić zespół i jak przeżyć w tym zagnojonym światku show-biznesu. On wiedział, że po latach będę tym, kim jestem teraz. Dlatego tyle poświęcał mi uwagi i traktował mnie jak rodzinę. Były to dla mnie najpiękniejsze rockowe lata. A to, co się dzieje teraz w Polskiej muzyce – żenada. A dzięki komu? Jest paru klientów, którzy kreują i propagują to, co jest najgorsze. Dla paru nędznych srebrników, brak mi słów.

Gdy rozmawialiśmy po raz pierwszy chyba w 2007 roku, opowiadałeś mi o swojej pierwszej gitarze, którą zrobiłeś z deski do mięsa. Dzisiejsze zespoły mają o niebo lepszy dostęp do sprzętu – jak według Ciebie przekłada się to na jakość oferowanej w Polsce muzyki? Gram na najlepszych wzmacniaczach na świecie, czyli Laboga. Najważniejsze to jest to, że z tyłu mają dumnie napisane Made in Poland. A duma mnie jeszcze bardziej rozpiera, gdy patrzę na listę gwiazd na całym świecie, które używają tych wzmacniaczy. Jesteśmy najwyższą półką światową. A jeżeli chodzi o gitary, to od jakiegoś czasu nie zwracam uwagi na firmę. Dla mnie najważniejsze jest to, co sam zrobię. Brzmienie w mojej gitarze zawdzięczam sobie. Sam wystrugałem deskę włożyłem parę polskich kabelków i nazwałem ją Pinia. Czyli Pinia cały czas jest ze mną i ma nr 00001. To tak, jak z motocyklem: jeżeli go sam nie wyremontujesz, nie pozmieniasz tego i owego, nie dodasz swojej weny, to nigdy nie będziesz czuł, że jest Twój. Dla mnie nie sztuką jest otworzyć portfel i iść kupić. Lata 80-te nauczyły mnie szacunku do własnych motocykli i sprzętu muzycznego. Wtedy z niczego trzeba było zrobić coś. Jeżeli możemy pozostać przy sprzęcie – uważasz, że oferta polskich sklepów jest wystarczająca? Jest wszystko a może i jeszcze więcej. Nie podoba mi się to, że młodzi zwracają przede wszystkim uwagę na to, co jest napisane na gryfie lub na wzmacniaczu, mam nadzieję, że im to przejdzie. Nie firma gra, a muzyk

lub zespół – do tego trzeba dojrzeć, a jeżeli będziemy bardziej spostrzegawczy, to zobaczymy, że te pseudo zachodnie firmowe rzeczy to produkty sygnowane przez - Korea, Chiny, Tajwan, Sri Lanka itp., itd. Nie mają nawet prawa postać przy naszych polskich produktach! Co myślisz o internetowej sprzedaży gitar? Gitarę trzeba mieć w ręku, bo instrument, który komuś nie pasuje, może okazać się rewelacyjny dla kogoś innego i odwrotnie. Większość polskich producentów sprzętu muzycznego przede wszystkim nastawiona jest na eksport, w małym stopniu interesuje się naszym rynkiem. Jak myślisz, z czego to wynika? Trzeba wyplenić tego wirusa, który uparcie drąży mózgi i mówi, że to, co zza granicy jest najlepsze. Kiedyś na wielkim festiwalu w Niemczech, gdzie grałem jako gwiazda, podszedł do mnie zagraniczny gitarzysta, patrząc na moją ścianę wzmacniaczy Laboga. Powiedział mi, że kiedyś sobie takie kupi, ale na razie go na to nie stać. Po koncercie Whitesnake i TSA gitarzysta z Whitesnake podał mi rękę z ukłonem , a ekipa techniczna z podziwem dopytywała się o wzmacniacze, na jakich gram, a na pytanie do mojego technicznego, co to za gitara i jaka to firma odpowiedział im z uśmiechem – „hau hau hau!”

Nie firma gra, a muzyk – Andrzej Nowak

Wracając do muzyki, Złe Psy przekraczają granice Polski, zaczynacie współpracować m.in. z Węgrami. Jak to się udało, jak będzie wyglądać ta współpraca i co będzie dla Was oznaczać? Zaczęło się od niewinnego maila z tamtej strony. Hungarica napisała, czy nie zechciałbym jako Polski wokalista i gitarzysta wziąć udział w ich nowej płycie, ponieważ płyta Złe Psy „Polska” zrobiła na nich wielkie wrażenie, a mnie znają jako barwną i bezpruderyjną postać polskiej sceny rockowej. Zaproszenie przyjąłem z wielką przyjemnością i tak to się zaczęło.

Wystarczy włączyć kolejną stację radiową i wysłuchać tej samej sieczki, nawet w tej samej kolejności. Najśmieszniejsze, że jest to ta sama wszechobecna ekipa, która zgarnia podzieloną kasę, starając się nie dopuszczać nikogo do żłobu, a wszechmocne media, korzystając ze swojej władzy, dalej robią to, co chcą pod dyktando paru decydentów. Fani zespołów TSA i Złych Psów kierują się zupełnie czymś innym, dlatego z satysfakcją patrzę na pełne sale na koncertach.

Jak wyglądają Twoje i Złych Psów plany na 2013 rok i jak sądzisz, co on przyniesie naszej branży? Zaczynamy od koncertów w Budapeszcie 16 lutego. Potem koncerty w całej Polsce i na Węgrzech. Są plany, żeby zorganizować benefis Andrzeja Nowaka, gdzie zaproszę wszystkie gwiazdy polskiej i zagranicznej sceny, z którymi byłem związany nie tylko nagraniami i koncertami. A co przyniesie branży 2013 rok? Nową płytę Złych Psów i TSA! Pozdrawiam i zapraszam na www.zlepsy.pl!

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

7


NEWS NEWS

Aktualności branżowe

Targi Co Jest Grane – było tak, jak być powinno Druga edycja Europejskich Targów Muzycznych Co Jest Grane za nami. Duża liczba bardzo zróżnicowanych pod względem oferty wystawców, interesujące z merytorycznego punktu widzenia panele i konferencje, bardzo dobre koncerty, imponująca liczba zwiedzających – wszystko to podane w bardzo sprawnie przygotowany sposób bez wątpienia pozwala organizatorom cieszyć się sukcesem trwającego od 23 do 25 listopada w PKiN w Warszawie wydarzenia

Anna Oszajca odpowiedzialna za promocję w Fonografice

N

iemal 130 wystawców z takich sektorów branży muzycznej, jak fonografia, promocja i organiza-cja koncertów, produkcja i dystrybucja sprzętu, nagłośnienie, edukacja, media, stowarzyszenia, fundacje, w końcu kolekcje odzieży, biżuterii i akcesoriów – krótko mówiąc, rynek muzyczny w pigułce. Na każdym niemal stoisku gwiazdy

8

Od lewej: Andrzej Puczyński (Izabelin Studio), Paweł Boroń i zespół Ludwik

i atrakcje, pożywka dla zwiedzających (a tam tłumy ich!) i okazje do nawiązania trwałych kontaktów dla profesjonalistów. Wszystko zupełnie tak, jak na targach być powinno. Odbiór imprezy w rozmowach z wystawcami? Pozytywne zaskoczenie. „Jednak w tej branży się coś dzieje”. Brak podobnych imprez w Polsce powoduje, że rynek się dzieli i siłą rzeczy buduje obraz globalny

w oparciu o doświadczenia na swoim poletku: czy to lokalnym, czy tworzonym na gruncie rozmów z siatką znajomych a często nawet – o zgrozo – budowanym w oparciu o internetowe fora i fejsbukową aktywność. Tak! Tak też się dzieje. Na szczęście targi odbyły się i branża miała możliwość pozytywnie zweryfikować swoją kondycję.

Stoisko wydawnictwa Kayax

Stoisko Komapanii Muzycznej Pomaton

Panel otwarcia konferencji organizowanych w ramch targów

Prelegenci konferencji dotyczącej programów talent show

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013


NEWS

Zwiedzający na targach

Od lewej: Paweł Boroń i Tomasz Dziedzic (Wyspa.fm)

Stoisko firmy Primedio

Części wystawienniczej targów Co Jest Grane towarzyszyła bogata oferta paneli, debat, warsztatów i konferencji – wszystkie na profesjonalnym poziomie i z udziałem kompetentnych i często światowych gości. Poruszano na nich kwestie dotyczące pisania o muzyce, promocji początkujących zespołów i wykonawców, narzędzi wykorzystywanych w rozpowszechnianiu i propagowaniu muzyki, praw autorskich, koncernów inwestujących w wydarzenia muzyczne, realizacji dźwięku, dotacji na kulturę, wykorzystywania muzyki w reklamie, sposobów na karierę zagraniczną, talent show, klipów, trendów, perspektyw i całej masy innych mu-

Od lewej: Anna Oszajca i Paweł Boroń na stoisku Fonografiki

zycznych i około muzycznych zagadnień. Ktoś zainteresowany jedynie tą właśnie merytoryczną stroną targów mógł nie znaleźć nawet chwili na przerwę, przemieszczając się jedynie z jednej sali do drugiej. A i tak pewnie nie byłby w stanie skorzystać z każdego spotkania, nie wspominając o wystawienniczej stronie imprezy i towarzyszących jej atrakcjach. Co jest grane, to muzyka na stoiskach, muzyka w teorii przy okazji konferencji i, co szalenie ważne koncerty, których przy okazji minionych targów nie zabrakło. Część koncertowa właśnie odtworzyła w piątek drugą edycję imprezy i zamknęła ją w niedzielę. Na związanych z tar-

Stoisko Dux Recording Producers

Aktualności branżowe

Stoisko firmy Tommex Żebrowscy Sp.j.

gami scenach wystąpili m.in.: Kim Nowak, Mela Koteluk, Maciej Werk z gośćmi (Mark Lanegan, Anita Lipnicka, Misia Furtak), Brodka, Marek Kościkiewicz, T.Love, Marika i Morowe Panny, R.U.T.A., Mitch&Mitch, Tomasz Stańko i blisko 55 wykonawców oraz zespołów, nie licząc koncertu Red Bull Soundclash, czyli pojedynku pomiędzy Acid Drinkers i Fisz Emade Tworzywo (0:1), który niejako inaugurował drugą edycję targów Co Jest Grane już w czwartek (22 listopada). Podsumowując trywialnie warstwę koncertową imprezy – prawdziwa uczta dla każdego ucha.

Stoisko fundacji Rak’n’Roll

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

9


Aktualności branżowe

NEWS

Na stoisku Nois Art Works

Sylwia Religa, dyrektor hanldowy Polskiego Wydawnictwa Muzycznego

Rozmów o branży muzycznej w Polsce, tak w sferze oficjalnej, jak i kuluarowej odbywa się mnóstwo. Przyzwyczailiśmy się już, że większość z nich ma charakter utyskującoroszczeniowy. Jakiś czas temu podczas jednej z takich rozmów zażartowałem, że biorąc za kontekst powszechne opinie o naszym rodzimym rynku muzycznym, w wolnym tłumaczeniu na język angielski skrót CJG (targi Co Jest Grane) można by przełożyć na WTF?! To był rzecz jasna żart. Nie sposób polskiego rynku porównywać do Wysp czy Stanów, bo spłoniemy w ogniu kompleksów, co słusznie zauważono podczas jednej z towarzyszących tar-

gom Co Jest Grane debat zatytułowanej „Z czego żyją muzycy?”. Ale – co cieszy – zwrócono tam także uwagę na to, że sami sobie zgotowaliśmy ten los. A skoro sami doszliśmy do miejsca, w którym tkwimy, sami jesteśmy w stanie obrać kolejne kierunki i robić wszystko, co w naszej mocy, by nie opóźniać marszu. Tegoroczną, drugą edycję Europejskich Targów Muzycznych Co Jest Grane uważam za zdecydowanie udaną. Cieszę się, że mogliśmy tam być jako czasopismo „Rynek Muzyczny” i agencja prasowo-promocyjna Iron Media. Targi potwierdziły nasz pogląd o kondycji polskiej branży muzycznej i pozwoliły w rozmowach z ich

Na stoisku MBS Pro

Od lewej: Robert Zydel oraz Jason Romeyko, dyrektor kreatywny agencji reklamowej Saatchi&Saatchi

10 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

Od lewej: Ilona Rosiak oraz Maja Piotrowska (Dobra Communications) na stoisku serwisu WiMP

uczestnikami zdiagnozować najbardziej dla niej newralgiczne miejsca. Przede wszystkim, wiele mówiło się o bierności państwa w stosunku do polskiego muzycznego rynku. Pojawiły się pomysły, jak sobie z tym radzić. To cieszy. Mam nadzieję, że nie pozamykamy się teraz w swoich domach, które rozumiem jako sale prób, studia nagrań czy biura, by przez cały rok smarować na fejsbuku swoje utyskująco-roszczeniowe komentarze w oczekiwaniu na kolejną edycję targów. Praca zaczyna się dopiero teraz.

„Rynek Muzyczny” na targach Co Jest Grane

Przedstawiciele firmy SP Records


NEWS

Crowdfunding w Polsce

W

zaakcentował potrzebę zmian w ich zapisie. Ważnym punktem spotkania było wyróżnienie dziennikarzy za trafne ujęcie zagadnienia crowdfundingu. Wyjątkowo interesującym okazał się panel dyskusyjny, w którym uczestnicy próbowali wskazać możliwe drogi prowadzące do sukcesu – zebrania kapitału od społeczności. Arkadiusz Regiec z portalu beesfund.com podzielił się informacją o tym jak zebrał 50 000 zł za 5 proc. akcji swojej spółki, a Misia Furtak – wokalistka zespołu Tres.B przybliża kuluary wydania ostatniej płyty dzięki wsparciu fanów. W panelu biznesowym Wiktor

Grodecki wprowadził uczestników w zagadnienie inwestowania w niezależne projekty filmowe. Dawid Sokołowski z kolei przedstawił specyfikę współpracy z aniołami biznesu. Opowiedział również o możliwościach zastosowania crowdfundingu przez tradycyjnych inwestorów w kontekście ekosystemu finansowania innowacji w Polsce. W debacie finałowej „Finanse społecznościowe – wizja przyszłości, szanse i wyzwania” wzięli udział paneliści, którzy z różnych perspektyw ocenili możliwości rozwoju crowdfundingu w Polsce.

Karol Król, redaktor naczelny crowdfunding.pl

Wyjątkowo interesującym okazał się panel dyskusyjny, w którym Misia Furtak – wokalistka zespołu Tres.B przybliżyła kuluary wydania ostatniej płyty dzięki wsparciu fanów

Olgierd Porębski, prezes Polskiego Towarzystwa Crowdfunding

Wśród uczestników wydarzenia znaleźli się reprezentanci banków, funduszy inwestycyjnych, organizacji pozarządowych, przedsiębiorcy, fundraiserzy, ale przede wszystkim inicjatorzy ciekawych przedsięwzięć

Ważnym punktem spotkania było wyróżnienie dziennikarzy za trafne ujęcie zagadnienia crowdfundingu

Michał Wawrzyniak przekonywał, że zawsze i wszędzie można wszystko

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

Aktualności branżowe

dniu 12 grudnia 2012 roku w Warszawie odbyła się konferencja dotycząca finansowania społecznościowego, którego idea polega na tworzeniu mechanizmów pozyskiwania kapitału na realizację przedsięwzięć biznesowych, kulturalnych i społecznych. Karol Król, redaktor naczelny crowdfunding.pl zadbał o właściwe wprowadzenie uczestników konferencji do tematu. Wyjaśnił, czym dokładnie jest finansowanie społecznościowe i jakie są globalne trendy w jego rozwoju. Olgierd Porębski, prezes Polskiego Towarzystwa Crowdfunding, zwrócił uwagę na aspekty prawne, a jednocześnie

11


NEWS

Aktualności branżowe

Nowy Matrix M-Stage DAC w ofercie C4i Do licznego już grona urządzeń audio: przetworników cyfrowo – analogowych i wzmacniaczy słuchawkowych chińskiego producenta Matrix, dołączył właśnie kolejny model M-STAGE DAC, profesjonalnie zaprojektowany sterownik i wmacniacz dla słuchawek o wysokiej impedancji (do 600 Ohm), oparty na wysokiej klasy jednostce konwertującej Texas Instruments PCM1792, obsługującej najwyższej jakości cyfrowe audio do 24bit/192 kHz. Dedykowany jest do pracy ze wzmacniaczem słuchawkowym M-STAGE AMP. Razem pozwolą zgłębić każdy najmniejszy szczegół w muzyce i dostarczą namacalnych odczuć dźwięku, spełniając w pełni wymagania wysokiej jakości źródła Hi-Fi.

Czas zgłoszeń do deryków już minął

Fry-

W poniedziałek 10 grudnia został zamknięty internetowy system rejestracji płyt do konkursu Fryderyk 2013. Na początku stycznia lista zgłoszeń w muzyce rozrywkowej, poważnej i jazzowej zostanie przedstawiona Radom Akademii Fonograficznej poszczególnych sekcji Akademii, które sprawdzą zgodność zgłoszonych pozycji z regulaminem i definicjami nagród. W jego wyniku, w połowie lutego 2013 r. wyłonione zostaną nominacje.

Firma Muzyczna została dystrybutorem wyśmienitych kabli David Laboga Cables. Pierwszym produktem w wyłącznej ofercie Firmy Muzycznej jest instrumentalny kabel gitarowy z serii Perfection - Tommy Emmanuel. David Laboga wyznaje zasadę, że jakość brzmienia w bardzo dużym stopniu zależy od jakości przewodu. Kable instrumentalne z serii Perfection wykonane są z dbałością o każdy szczegół i z najlepszych dostępnych na rynku elementów. Niezwykła wytrzymałość i profesjonalne, klarowne brzmienie dają 100 proc. satysfakcji i spełnią oczekiwania najbardziej wymagających użytkowników. David Laboga Perfection Tommy Emmanuel stworzony został specjalnie dla wirtuoza gitary akustycznej - Tommy Emmanuela. Kable wykonane w białym kolorze posiadają wysokiej jakości złote wtyki (High Clarity) firmy G&H oraz średnicę 7 mm. W zestawie wraz z kablem otrzymujemy bardzo oryginalny i estetyczny woreczek, który zabezpieczy kabel w transporcie.

Skrzypek, kompozytor, producent muzyczny – Adam Bałdych – niedawno dołączył do grona endorserów marki KOCH, której dystrybucją w Polsce zajmuje się firma Music Partners z Kalisza. Jak widać, holenderskie wzmacniacze zdobywają aprobatę nie tylko wśród gitarzystów. Adam wybrał dla siebie pięćdziesięciowatowe combo TWINTONE MKIII, które po pierwszym odsłuchu skomplementował: „Takiego właśnie brzmienia szukałem przez wiele lat”. Adam Bałdych przez wielu krytyków uznawany jest za nadzieję światowej wiolinistyki jazzowej oraz wirtuoza swojego instrumentu. Publiczność ceni go za osobowość, wizerunek oraz świeże spojrzenie na muzykę oraz pomimo młodego wieku, ciekawy i rozpoznawalny styl gry. - Bez wątpienia Adam jest najbardziej rozwiniętym technicznie skrzypkiem żyjącym w naszych czasach. Możemy spodziewać się po nim wszystkiego – podkreśla Ulrich Olshausen z „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

Tygodnik Polityka, podsumowując mijający rok w kulturze wyróżnił wydarzenia zorganizowane przez Krakowskie Biuro Festiwalowe. W każdej z kategorii dziennikarze tygodnika wytypowali dziesięć najważniejszych wydarzeń 2012 roku. W kategorii Muzyka wyróżniono jubileuszową edycję festiwalu Sacrum Profanum i Misteria Paschalia, w kategorii Sztuka – Grolsch ArtBoom Festival, a w kategorii Film – „Obławę” w reż. Marcina Krzyształowicza, którego koproducentem jest Krakowskie Biuro Festiwalowe!

David Laboga Cables w Firmie Muzycznej

Adam Bałdych – endorserem marki KOCH

12

Krakowskie Biuro Festiwalowe wyróżnione!


NEWS

MOTU prezentuje

Inwestycje w debiutantów

Limitowana Edycja Kabli Red`s Music

Międzynarodowa Federacja Przemysłu Muzycznego IFPI przygotowała raport „Muzyka jako inwestycja” prezentujący rolę wytwórni fonograficznych w odkrywaniu i promowaniu nowych talentów. Raport IFPI pokazuje ogrom pracy, zaangażowania i nakładów które należy ponieść jeśli pragnie się osiągnąć sukces w branży fonograficznej. Prezentuje także znaczenie ekonomiczne branży oraz jej wpływ na społeczeństwo i kulturę w krajach całego świata. „Niniejszy raport to przypomnienie, że proces tworzenia kultury wymaga zaangażowania, kreatywności i wyspecjalizowanego przemysłu”. – podkreślił we wprowadzeniu Placido Domingo, Przewodniczący IFPI. Jak wynika z raportu, wytwórnie fonograficzne zainwestowały ok. 4,5 mld dolarów w nowych artystów na całym świecie, co przyniosło 26 proc. przychodów dla całej branży. Można stwierdzić, że nowi artyści stanowią siłę napędową branży muzycznej co czwarty artysta podpisał kontrakt z wytwórnią fonograficzną w ostatnich 12 miesiącach.

W ofercie Red‘s Music pojawiła się limitowana edycja kabli – Studio Limited Edition. Rewelacyjne, podwójnie ekranowane (miedź beztlenowa) kable Studio z dodatkowym przewodzącym PVC zaskarbiły sobie sympatię wielu miłośników gitar. Tym razem, w limitowanej ofercie kabel z mocnym, jasnym Jackiem, zabezpieczającą elastyczną sprężyną oraz zaciskiem uniemożliwiającym wyrwanie kabla. Studio Limited Edition z całą pewnością sprawdzi się w warunkach scenicznych, studyjnych a także domowych. Powłoka kabla jest mocna i odporna na przetarcia. Przewód działa bez zarzutów przy trudnych warunkach atmosferycznych, jak również przy niskich lub wysokich temperaturach. Przewody Red‘s Music Studio to gwarancja czystego dźwięku bez jakichkolwiek szumów i trzasków. Przewody lutowane są ręcznie przy użyciu cyny bezołowiowej z dodatkiem srebra i miedzi. W limitowanej ofercie dostępny jest Kabel Studio Limited Edition – Jack prosty 6.3mm/Jack kątowy 6.3mm, długość – 5 m. Ilość dostępnych kabli z serii limitowanej to tylko 100 szt.

Źródło: ZPAV

Aktualności branżowe

MOTU Digital Performer 8 to kompletne oprogramowanie studyjne DAW, pozwalające na rejestrację, edycję oraz realizację sygnałów audio i MIDI. Zastosowane w nim rozwiązania sygnałowe i użytkowe wykraczają daleko poza przyjęte dotąd standardy, oferując niezwykle nowoczesną i rozbudowaną platformę produkcji muzycznej. Digital Performer udostępnia wiele inspirujących funkcji, które uwalniają kreatywność użytkownika. DP8 jest środowiskiem, łączącym w sobie cechy najlepszych dostępnych technologii, przeznaczonych dla najbardziej wymagających odbiorców. Nie popełnisz błędów dzięki przemyślanemu interfejsowi użytkownika, z wyrafinowanym silnikiem nagrywania i miksowania oraz bezkompromisowym podejściem do najwyższej jakości audio każdej nagranej próbki. System jest kompatybilny z platformami 32 i 64-bitowymi, zarówno Windows jak i Mac OS. Daje to możliwość wyboru dowolnego środowiska, preferowanego przez użytkownika. W jego arsenale znajduje się aż 17/84 zupełnie nowych wtyczek sygnałowych oraz 28 (15 nowych) motywów graficznych. Platforma dysponuje ponadto systemem V rack, będącym wirtualnym rackiem dla efektów, oszczędzającym moc obliczeniową procesora oraz pamięć podręczną RAM. Dodatkowym atutem Digital Performer 8 jest zupełnie nowy silnik przetwarzania obrazu oraz autorski system Punch Guard, rejestrujący materiał audio z wydłużonym buforem czasowym. Elastyczny panel kontrolny daje wiele możliwości konfiguracji graficznego interfejsu, stanowiąc absolutny wyjątek w dziedzinie aplikacji DAW. System jest kompatybilny z wtyczkami zrealizowanymi w technologiach VST, Audio Units oraz MAS. Więcej informacji na: www.motu.com.pl

Show Design prezentuje światło Firma Show Design z Trzebnicy zaprosiła przedstawicieli poznańskich teatrów na bliskie spotkanie trzeciego stopnia ze światłem. W prezentacji wzięła udział również redakcja „Rynku Muzycznego”. Konwencja szkolenia produktowego czy przedstawienia nowości asortymentowych z całą pewnością uprzyjemnia proces poznawczy, a przede wszystkim stwarza możliwość bezpośredniego kontaktu z przedstawicielami firm czy instytucji. Każde tego typu spotkanie branżowe sprzyja rozwojowi poszczególnych segmentów, Marek Czarnik, właściciel a jednocześnie rozwija kompetencje wszystkich zainteresowanych kategorią „oświetlenie”. firmy, podczas prezentacji

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

13


NEWS

Aktualności branżowe

Roland przedstawia Japoński producent sprzętu muzycznego, firma Roland, zaprezentowała nowy model przenośnej perkusji elektronicznej z rodziny V-Drums. Model TD-4KP charakteryzuje się nie tylko świetnym brzmieniem modułu TD-4, ale także super przenośną i lekką (tylko 12.5 kg) konstrukcją zestawu, która pozwala bardzo szybko złożyć go do wymiarów 30x50x70cm. Opcjonalnie można nabyć też pokrowiec CB-TDP, który jest dostosowany do transportu tej perkusji, a także pomieści dodatkowe akcesoria jak pałki, bijaki, pedały.

Behringer szkoli Bazując na licznych testach i prasowych doniesieniach możemy chyba śmiało zaryzykować tezę, że X32, pierwsza profesjonalna cyfrowa konsoleta marki Behringer, może zostać uznana za produkt roku. Przez kilka ostatnich miesięcy, w różnych miejscach w kraju, organizowane były spotkania seminaryjne poświęcone X32. Część pierwsza seminarium to krótki przegląd informacji o cyfrowym mikserze X32. Przedstawiono w nim najważniejsze cechy tej niesamowitej konsoli. Joe Sanborn i John DiNicola wyjaśnili, jak współpraca z firmami MIDAS i Klark Teknik pozwoliła zintegrować w konsolecie X32 zaawansowaną technologię audio i rozbudowaną ilość funkcji. Najciekawsze z nich dotyczą integracji konsolety z oprogramowaniem DAW przy rejestracji nagrań oraz możliwości zdalnego sterowania za pośrednictwem komputera PC lub iPad. Część druga seminarium to przegląd funkcji konsolety X32 we współpracy z systemem monitoringu osobistego P16. Część trzecia seminarium to opis możliwości wynikających ze współpracy konsolety X32 w środowisku popularnego oprogramowania DAW-Logic. Część czwarta seminarium koncentruje się na funkcjach związanych z grupami DCA, praktycznym wykorzystaniem szyn Bus, tworzeniem podgrup i miksów Matrix. W części piątej Joe Sanborn i John DiNicola skupili się na zagadnieniach dotyczących Routingu. Dla wszystkich tych, którzy nie mieli szans wziąć udziału w szkoleniu, producent przygotował filmy instruktażowe. Szczegóły na stronach: www.soundtrade.pl i www.behringer.com

Odsłuchy szyte na miarę Popularne zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych in-ear monitors (IEM) są już dostępne w Polsce. Indywidualne monitory sceniczne, projektowane na zamówienie tłumią nawet do 26dB, chroniąc słuch muzyków, podnosząc jakość występów i zapewniając optymalny komfort wielogodzinnych sesji nagraniowych. Z tego typu rozwiązań korzystają już tacy muzycy jak Michał Urbaniak, Kasia Wilk, Mika, muzycy Afromental czy Power of Trinity. Pierwsze IEM, czyli popularne „uszy” pojawiły się na międzynarodowej scenie muzycznej już kilkanaście lat temu. Dziś korzystają z nich największe gwiazdy takie jak Aerosmith, 50 Cent, Celine Dion, Bon Jovi, Garou, Tori Amos, Linkin Park, Groove Armada czy Limp Bizkit. Dziś są dostępne również na polskim rynku. Own Fidelity, wiodący producent i dystrybutor indywidualnych monitorów scenicznych na polskim rynku, oferuje 3 podstawowe modele IEM, dostosowane do zróżnicowanych wymagań muzycznych. - Indywidualne monitory sceniczne Own Fidelity, projektowane są przez międzynarodowy zespół akustyków w ścisłej kooperacji z profesjonalnymi muzykami. Wyposażamy je w najlepszej jakości głośniki, które dają o wiele większy komfort muzyczny, jednocześnie dbając o słuch użytkownika – mówi Jakub Ziółek, prezes Own Fidelity i główny akustyk firmy. IEM - w przeciwieństwie do tradycyjnych słuchawek z wbudowaną membraną - wyposażone są w kilka głośników, odpowiadających za odtwarzanie innego pasma częstotliwości. I tak głośnik basowy odtwarza dźwięki np. gitary basowej czy stopy, średniotonowy – gitary elektrycznej, klawiszy czy śpiewu, a wysokotonowy – talerzy czy górnych partii wokalnych. W efekcie doświadcza się efektu tzw. szerokiej sceny.

14

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013


NEWS

Nowy katalog Sennheiser

Krakowska firma 3Logic może poszczycić się kolejną realizacją projektu z zakresu profesjonalnego nagłośnienia oraz sterowania oświetleniem. Tym razem efekt współpracy podziwiać można w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych im. M. Karłowicza w Krakowie. W zakresie prac znalazł się system sterowania oświetleniem, system audio-video w sali kameralnej, amfiteatrze, a także sterowanie elektroniką. Wszystkie urządzenia zainstalowano w mobilnej szafie teletechnicznej, którą można przemieszczać między salą kameralną, a amfiteatrem w celu zarządzania dźwiękiem i obrazem.

Firma Aplauz Audio, dystrybutor marki Sennheiser poinformował klientów o publikacji nowego katalogu słuchawek Sennheiser na 2013 po polsku! Opracowanie dostępne jest w wersji internetowej pod adresem: www.aplauzaudio.pl

Aktualności branżowe

3Logic w szkole

System nagłośnienia JBLVRX w firmie ARAM Firma ARAM zdecydowała się na zakup systemu nagłośnieniowego JBL VRX 932. - Chcemy zapewniać kompleksową obsługę na małych i średnich eventach oraz koncertach hotelowych. Mały rozmiar idący z dużą mocą VRXa, powoduje że jest to idealny system nagłośnieniowy na wszelkiego typu eventy hotelowe, w mniejszych halach, namiotach itp System można podzielić na dwa mniejsze systemy o niższej mocy ale nadal posiadające doły i góry. Opcjonalnie można także wykorzystać same „górki” które przełączone na pracę w pełnym paśmie idealnie nadają się jako system do nagłośnienia konferencji – mówi Rafał Mrzygłocki. ARAM na razie nie planuje zakupu kolejnych systemów audio oraz samodzielnego nagłaśniania dużych koncertów i festiwali itp. Jak podkreśla Rafał Mrzygłocki, firma jest zadowolona ze współpracy z partnerami, którzy dysponują światowej klasy dużymi systemami nagłośnieniowymi takimi MEYER SOUND MILO, MICA czy MINA.

Nowość w Arcade Audio RCF AX 8042 to cyfrowa matryca mikserska i automikser, zaprojektowany na platformie potężnych procesorów DSP z wykorzystaniem zaawansowanej elektroniki. Dedykowana jest do aplikacji instalacyjnych i komercyjnych. Ilość funkcji w stosunku do ceny jest unikatowa, p on i e w a ż po raz pierwszy pojedyncze urządzenie oferuje tak dużą elastyczność i kontrolę, przy wydajności i jakości dźwięku zgodnymi ze standardami RCF. RCF AX8042 został wdrożony do produkcji pod koniec roku 2012 i będzie w sprzedaży w szacunkowej cenie 7 500 zł. Więcej informacji na stronie dystrybutora: www.arcadeaudio.com.pl

Wystawa PWM W Filharmonii Krakowskiej, Świętokrzyskiej oraz w Centrum Kultury Katowice oglądać można wystawę poświęconą Witoldowi Lutosławskiemu. Wystawa została przygotowana w 2004 przez Polskie Wydawnictwo Muzyczne według scenariusza Jadwigi Paji-Stach. Współorganizatorem jest Towarzystwo im. Witolda Lutosławskiego. Wystawa prezentuje sylwetkę i dzieło Witolda Lutosławskiego, wykorzystując fotografie z archiwum Polskiego Wydawnictwa Muzycznego, Muzeum Przyrody w Drozdowie, ze zbiorów Fundacji Zeszytów Literackich, Akademii Muzycznej w Rydze oraz zbiorów prywatnych Iriny Nikolskiej, Państwa Witkowskich. Wykorzystano także okładki i wnętrza partytur wydanych przez Polskie Wydawnictwo Muzyczne i Chester Music.

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

15


W PRAKTYCE

O dwóch takich, co osiągneli sukces!

O dwóch takich, co osiągnęli sukces! Z roku na rok Polacy coraz lepiej opanowują sztukę pozyskiwania środków unijnych. Przykład brać można z domów kultury, które przy współudziale firm z branży muzycznej dokonują cudów. O historii dwóch takich, co osiągnęli sukces opowiedzą Miejski Ośrodek Kultury w Żorach oraz firma Tommex Żebrowscy Sp. J. z Warszawy Tekwst: Ilona Rosiak

N

ie tak dawno temu, na południowym krańcu województwa dolnośląskiego, Stanisław Ratajczak, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Żorach napisał list do cioci Unii, w którym poprosił o pomoc. Obiekt, którym zarządzał narażony był na niebezpieczeństwo. Zaczynał go bowiem nadgryzać bezwzględny ząb czasu! Choć od wysłania listu do otrzymania pozywtywnej odpowiedzi minęło kilka miesięcy, to jednak udało się doprowadzić do szczęśliwego zakończenia, w którym kropkę postawiła firma Tommex Żebrowscy Sp. J., znana w Polsce jako wiodąca w zakresie nagłaśniania, systemów rozgłoszeniowych i komunikacyjnych.

W trosce o dobro mieszkańców Wraz z remontem nie tylko odżył obiekt, ale przede wszystkim nowe życie zostało tchnięte w jego użytkowników. Wśród dokonanych zmian na szczególną uwagę zasługuje również sukces w postaci zwiększenia frekwencji mieszkańców w proponowanych wydarzeniach kulturalnych. Od czasu remontu MOK tętni życiem, a podejmowane inicjatywy cieszą się zdecydowanie większą popularnością. Łączna pula pieniędzy przeznaczonych na remont

wyniosła 4,6 mln zł. Zmianom uległ cały budynek Miejskiego Ośrodka Kultury w Żorach. Największym przedsięwzięciem okazało się scalenie dawnych pomieszczeń biurowych z salą bankietową. Równie istotne było przygotowanie profesjonalnej sali koncertowej, gdzie poza wymianą podłogi i foteli dokonano przede wszystkim inwestycji w jej nagłośnienie i oświetlenie.

Od A do Z Dobierając partnerów do swoich inwestycji, warto zwrócić uwagę na kompleksowość usług, jakie mogą świadczyć na rzecz zleceniodawcy. W przypadku omawianej kooperacji

firma Tommex zadbała o instalację systemu nagłośnieniowego, a więc opracowanie projektu, dostarczenie sprzętu, jego montaż oraz szkolenie z obsługi. Na określonych w umowie warunkach świadczy również serwis i zapewnia opiekę pogwarancyjną.

A konkretnie? Zaproponowane przez firmę Tommex rozwiązanie to trzystrefowy, a jednocześnie wielofunkcyjny system rozgłaszania, który pracuje w sieci IRIS-Net. W każdej sali zainstalowano po dwie trójdrożne kolumny

szerokopasmowe Dynacord D 12-3 oraz dwie dwudrożne kolumny szerokopasmowe Dynacord D8. Za wzmocnienie sygnału do wszystkich stref odpowiadają dwa wielokanałowe wzmacniacze: Dynacord DSA 8805 i Dynacord DSA 8405. We wszystkich strefach zainstalowano miksery naścienne Dynacord UV 300 oferujące wejście mikrofonowe i liniowe. Na wyposażeniu każdej znajdują się dwa zestawy mikrofonowe: Sennheiser EW 135 oraz Sennheiser w 816 S-J. System uzupełnia mobilny rack, wyposażony w odtwarzacz płyt CD/MP3 Denon DN-C 110P oraz mikser Dynacord CMS 1000-3.

Zastosowany sprzęt: • Matryca Dynacord P64 + moduły: Dynacord AI-1 (8 wejść liniowych do matrycy P64); Dynacord AO-1 (8 wyjść liniowych z matrycy P64) • Naścienny kontroler Dynacord PWS-4 • Trójdrożne kolumny szerokopasmowe Dynacord D 12-3 • Dwudrożne kolumny szerokopasmowe Dynacord D8 • Wielokanałowe wzmacniacze: Dynacord DSA 8805 + Dynacord DSA 8405 • Eliminatory sprzężeń akustycznych Sabine FBX 2410 • Miksery naścienne Dynacord UV 300 • Zestawy mikrofonowe: Sennheiser EW 135 + Sennheiser w 816 S-J • Panele PWS-4 • Mobilny rack wyposażony w: odtwarzacz płyt Denon DN-C 110P + mikser Dynacord CMS 1000-3


Źródło możliwości Łukasz Kamiński,

Dyrektor zarządzający firmy Tommex Żebrowscy Sp. J.

I n t e n s y w n ą współpracę z miejskimi domami kultury rozwijamy już od kilku lat. Przykład Miejskiego Ośrodka Kultury w Żorach dowodzi, że chcieć, to znaczy móc! Z roku na rok dostrzegamy coraz większy potencjał drzemiący w tego typu obiektach. Z czego to wynika? Przede wszystkim z większych inwestycji w kulturę. Urzędy miast zdążyły już zadbać o infrastrukturę czy tereny zieleni. Przyszedł czas na rozrywkę dla mieszkańców. Tego typu zmianom gorąco kibicuje również Unia Europejska, z pieniędzy której coraz łatwiej jest korzystać. Z punktu widzenia doświadczeń firmy Tommex, praca z domami kultury jest wyjątkowo przyjemna zasadniczo z dwóch powodów. Przede wszystkim z uwagi na wymiar społeczny tej inicjatywy. Wchodząc do obiektu, mamy świadomość, że za chwilę korzystać będzie z tych dobrodziejstw lokalna społeczność. Mamy nadzieję, że nasza praca chociaż w niewielkim stopniu przyczynia się do krzewienia kutury i wpływa korzystanie na jej odbiór.

Dobra inwestycja Stanisław Ratajczak

dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Żorach

W ramach projektu przeprowadzony został m.in. remont kapitalny sali teatralnej wraz z garderobami – przebudowano scenę wraz z oświetleniem i nagłośnieniem oraz widownią. W tylnej części sali usytuowano stanowisko akustyka. W ramach projektu zakupiono następujące wyposażenie: stanowisko akustyka, sprzęt nagłośnieniowy oraz oświetleniowy: zestaw nagłośnieniowy, konsoletę mikserską, monitory sceniczne, głowy ruchome oraz system wystawienniczy. W nowopowstałych pomieszczeniach realizowane są zarówno dotychczasowe działania, jak i nowe propozycje kulturalne dla mieszkańców Żor. Sala teatralna to znakomite miejsce dla organizowanych festiwali, spektakli i innych wydarzeń. Pozostałe sale również są zaopatrzone w sprzęt nagłośnieniowy, co daje możliwość organizowania warsztatów, a także - dla instytucji i firm zainteresowanych wynajmem - organizacji konferencji, spotkań, szkoleń. Projekt został współfinansowany ze środków unijnych oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego


Najważniejsze wydarzenie 2013 roku - Targi Muzyczne MUSIC-LAB

PRZESŁUCHANIE

Najważniejsze wydarzenie 2013 roku - Targi Muzyczne MUSIC-LAB

Znamy już datę nowych jedynych w Polsce sprzętowych targów muzycznych. Music-Lab odbędą się 25-27 października 2013 roku w Poznaniu i skupią całą branżę muzyczną. „Rynek Muzyczny” jako pierwszy prezentuje plany organizatorów i logo wydarzenia. Rąbka tajemnicy uchyla Tomasz Borkowicz, dyrektor poznańskich Targów Muzycznych MUSIC-LAB Rozmawia: Ilona Rosiak

Branża muzyczna, choć w Polsce dość często przywoływana, jak dotąd nie wypracowała sobie targów, które na dłużej wpisałyby się w kalendarz spotkań. Z czego to mogło wynikać? Myślę, że branża muzyczna jeszcze nie znalazła na krajowym rynku targów imprezy, która cechowałaby się dopasowaną do potrzeb formułą organizacyjną, na tyle elastyczną, że w każdym momencie atrakcyjną dla obu stron – zarówno wystawców, jak i zwiedzających. Wielu przedstawicieli rynku muzycznego wspomina, ale wcale nie z rozrzewnieniem, targi we Wrocławiu, Krakowie czy Sosnowcu. W jaki sposób Międzynarodowe Targi Poznańskie chcą odczarować klątwę niepowodzenia ciążącą nad imprezami wystawienniczymi w tej branży? Dla branży muzycznej, pod względem rozwoju technicznego, okres dwunastu miesięcy można porównać do lat świetlnych w innych dziedzinach. Dziś targi muzyczne muszą spełniać nieco inną rolę niż te, które cieszyły się powodzeniem jeszcze kilka lat temu. Kluczem do zaproponowania najlepszego z możliwych scenariuszy jest bliski kontakt z branżą, intensywne rozmowy o przyszłości. Wzór, choć już nie tak bardzo niedościgniony, stanowić mogą targi Musikmesse we Frankfurcie oraz NAMM w Stanach Zjednoczonych. Do jakiego stopnia ich formuła będzie Was, jako organizatorów, inspirowała?

18

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

Na polskim rynku jesteśmy liderem w branży organizacji targów i różnego rodzaju wydarzeń biznesowych, wyznaczając trendy w tej dziedzinie. Chętnie uczymy się od naszych przyjaciół z innych krajów, zawsze pamiętając o odmiennej specyfice tutejszego rynku. Krótko mówiąc – często dzieje się tak, że to, co działa w Niemczech czy USA, w Polsce zupełnie się nie sprawdza, i na odwrót. Mamy nadzieję, że rozmowy z wystawcami oraz zwiedzającymi w połączeniu z bagażem naszych doświadczeń oraz talentem organizacyjnym pozwolą na stworzenie najlepszych targów muzycznych w tej części Europy. O powodzeniu spotkania branżowego może zadecydować rodzimość i swoista narodowość, która ma wynikać nie tyle z reprezentacji wystawców, co charakteru targów. Jak sądzicie, co w sposób szczególny mogą docenić zwiedzający? Jakie są ich oczekiwania? Stawiamy przede wszystkim na nowości z rynkowymi premierami w tle, interaktywny charakter targów z możliwością pre testingu oraz zakupu w specjalnych cenach prezentowanych na miejscu rozwiązań, udział znanych gwiazd ze świata show biznesu, a także na zapewnienie najlepszych, możliwych warunków naszym wystawcom oraz zwiedzającym, spełniających najwyższe, światowe standardy.

Pod koniec listopada mieliśmy przyjemność uczestniczyć w Europejskich Targach Muzycznych „Co jest grane”. Jak bardzo Wasz projekt będzie od nich odbiegał? Również gościliśmy na tym spotkaniu i zdaliśmy sobie sprawę, że formuła naszych targów będzie zupełnie odmienna, tak pod względem tematyki, jak i rozmachu.


PRZESŁUCHANIE

Podjęcie decyzji o zorganizowaniu spotkania dla branży muzycznej wynikało jak sądzę z obserwacji rynku i potencjału, jaki w nim drzemie. Jak oceniacie szanse na zaistnienie i rozwój targów? Myślimy o tym projekcie od lat, starannie się przygotowując do jego realizacji, zbierając informacje z rynku i potrzebach jego uczestników. Wspomnę tylko, że nasza firma działa tak naprawdę w show-biznesie, więc doskonale rozumiemy potrzeby branży. Organizujemy przecież wiele koncertów gwiazd o krajowym i światowym formacie, ostatnio występowała u nas Macy Gray. Otworzyliśmy nawet specjalny pawilon do organizacji tego typy wydarzeń, pod nazwą MP2. Unowocześnione Centrum Kongresowe jest miejscem organizacji wielu konferencji oraz eventów, także o międzynarodowym znaczeniu. Styczność

z branżą muzyczną pozwala nam sądzić, że nasze targi muzyczne mają wielką szansę. Choć z pewnością większość branży będzie gorąco Wam kibicować i wesprze w procesie organizacyjnym, to jednak należy się liczyć z przeciwnościami losu i oporem niektórych przedstawicieli. Co może okazać się dla Was największym wyzwaniem? Jak dotąd mamy pozytywny oddźwięk z rynku. Największym wyzwaniem dla nas jest zagwarantowanie wystawcom i zwiedzającym maksimum korzyści z inwestycji w udział w targach muzycznych w Poznaniu. To jest dla nas nie tylko najbardziej ambitne zadanie, ale także najważniejsza kwestia w tym projekcie.

Najważniejsze wydarzenie 2013 roku - Targi Muzyczne MUSIC-LAB

Międzynarodowe Targi Poznańskie to ogromne przedsiębiorstwo, które w Polsce wiedzie prym jeśli chodzi o poziom organizacji imprez wystawienniczych. Jakie warunki może stworzyć dla pierwszych Targów Muzyki, Sceny i Oświetlenia? Dziś dysponujemy największym na rynku wachlarzem możliwości, zarówno pod względem pawilonów wystawienniczych, jak i dodatkowych usług o charakterze marketingowym. Dzięki temu jesteśmy w stanie stworzyć co najmniej bardzo dobre warunki dla wystawców i doskonałe dla zwiedzających. Wielu z naszych klientów ceni sobie profesjonalną obsługę oraz elastyczne podejście na różnych płaszczyznach współpracy. Te doświadczenia dają nam olbrzymi potencjał do zorganizowania najlepszych targów muzycznych ostatnich, jak również przyszłych lat.


KLASYKA INACZEJ

Nuty w Twoim sklepie! Dla jednych stanowią materiały szkoleniowe, dla innych narzędzie pracy. Coraz częściej jednak stają się źródłem rozrywki i przyjemności, ponieważ zmienia się ich sposób podania oraz atrakcyjność tematyczna. Nuty! Ale czy zawsze muszą kojarzyć się wyłącznie z interpretacją klasycznych standardów, a ich sprzedaż odbywać się tylko w księgarniach? Jak z tym asortymentem mogą poradzić sobie sklepy muzyczne?

Nuty w Twoim sklepie

Tekst: Ilona Rosiak

S

tereotypy zniewalają umysł i ograniczają horyzonty myślowe. Z całą pewnością w tę niebezpieczną pułapkę wpadli wszyscy ci, którzy stwierdzili kiedyś, że sprzedaż nut jest nudna i mało opłacalna. Część odpowiedzialności za to ponoszą wydawcy, którzy swoją ofertę skierowali głównie do osób zajmujących się muzyką zawodowo, wykluczając tym samym grono pasjonatów nieco bardziej zdystansowanych. Na szczęcie dostawcy w porę zdali sobie sprawę, że stałe grono odbiorców można powiększyć o nowe grupy konsumentów. Wiedzieli też, w jaki sposób można to osiągnąć.

Nuty lżejszych obyczajów O tym, że czarno-biały zapis nutowy wcale nie musi być smutną koniecznością przekonuje Polskie Wydawnictwo Muzyczne, które dzięki swojej znajomości rynku i współpracy z zagranicznymi wydawcami, czym przykuć uwagę konsumenta. Sposobem, który doskonale sprawdza się również w Polsce są wydawnictwa nutowe, które zawierają wybrane utwory gwiazd muzyki pop i rock. Sięgają po nie głównie młodsi muzycy, a także te osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z grą na instrumencie. Do zakupu zachęca ich przede wszystkim aktualność opracowań i atrakcyjny wygląd. Same okładki działają, jak magnes, ponieważ widnieją na nich twarze idoli takich, jak Adele, Michael Jackson czy Eric Clapton. Równie dużą popularnością cieszą się nuty z muzyką filmową oraz musicalową. Tego typu opracowania stanowią doskonałe urozmaicenie w nauce gry na instrumencie czy ćwiczeniach wokalnych. Dzięki nośnym okładkom stanowią z kolei przykład asortymentu, który sprawdzi się w przypadku sprzedaży

20 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

łączonej, która skutecznie powiększa wartość koszyka zakupowego w sklepie muzycznym. Jak to działa?

W sklepach muzycznych równie często spotykana, szczególnie, gdy mowa o akcesoriach, które podlegają zużyciu czy intensywnej eksploatacji. Handel i marketing z nim związany nie uznaje półśrodków. Decydując się na sprzedaż danej grupy asortymentowej, trzeba przede wszystkim wybrać sprawdzonego i terminowego dostawcę, który swoim fachowym doradztwem pomoże stworzyć właściwą ofertę. Należy przeanalizować target swoich klientów, przy jednoczesnym zwróceniu uwagi na obowiązujące trendy. Sprzedając nuty, rzecz jasna nie można całkowicie pominąć tych klasycznych, należących do oferty podstawowej. W sklepie muzycznym warto jednak odwrócić proporcje i na widocznym miejscu wyeksponować te zbiory, które już na pierwszy rzut oka wzbudzą zainteresowanie konsumentów.

Polskie Wydawnictwo Muzyczne

W krzyżowym ogniu możliwości Technika cross-selling jest jednym z podstawowych zabiegów w handlu, która realnie i bardzo skutecznie wpływa na wartość zakupów.

Polskie Wydawnictwo Muzyczne swoją działalność rozwija od 60 lat. Katalog produktów systematycznie się powiększa, a jego trzon stanowi ponad 2 000 własnych tytułów, kilka tysięcy publikacji archiwalnych oraz setki importowanych. Działalność PWM zdominowana została przez wydawnictwa nutowe na wszystkie instrumenty, partytury wokalne, a także publikacje pedagogiczne i rozrywkowe, książki naukowe i popularne, leksykony, encyklopedie, a ostatnio nawet e-nuty i e-książki. PWM jest także największym w Polsce importerem wydawnictw nutowych publikowanych przez renomowane oficyny z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Włoch, Austrii, Francji i innych krajów europejskich. www.pwm.com.pl


KLASYKA INACZEJ Zdiagnozowany potencjał

Lidia Topolan,

pracownik handlowo-biurowy, wiolonczelistka, sklep firmowy Henglewscy

Strzał w dziesiątkę!

Kupuję z przyjemnością

Sylwia Religa,

Ania Karpowicz,

dyrektor ds. handlowych Polskie Wydawnictwo Muzyczne

muzyk, koordynator projektu „Lokal Na Poważnie”, dział promocji firmy fonograficznej DUX

W Polsce wciąż funkcjonują księgarnie muzyczne sensu stricte. Działają na klasycznych zasadach biznesowych, oferują książki muzyczne, płyty z muzyką klasyczną i nuty. Udział w wartości sprzedaży rocznej tych ostatnich stanowi ok. 60 proc. Jak widać, ten asortyment niesie realną szansę na zwiększenie obrotów oraz poszerzenie grona klientów. Poza standardową ofertą handlową zapewniamy również wsparcie sprzedaży w postaci specjalnych standów do prezentacji nut oraz narzędzi promocyjnych, które zwiększają widoczność oferty nutowej. Myślę, że wiele sklepów muzycznych potrzebuje pomysłu na uzyskanie przewagi konkurencyjnej na rynku i jestem pewna, że posze-rzenie asortymentu o nuty będzie strzałem w dziesiątkę.

Utwór muzyczny to wg Ingardena byt intencjonalny. Medium służącym zapisaniu owych intencji są nuty. Od dobrego wydania oczekuję więc nie tylko przejrzystości i wiarygodności, ale także dobrej, ściśle muzycznej redakcji. W muzyce klasycznej utwory z „żelaznego” repertuaru mają swoje powszechnie obowiązujące wydania. W przypadku muzyki mniej znanej pozostaje metoda prób i błędów lub telefon do profesora (śmiech). Atrakcyjne wydania to takie, które znane utwory muzyki klasycznej (np. Mozarta, Bacha) opracowują na nowo w sposób kompetentny i profesjonalny oraz takie, które dają dostęp do muzyki nieznanej i współczesnej, pomagając wykonawcy zrozumieć konteksty stylów i epok.

Nuty w Twoim sklepie

Z mojego doświadczenia wynikającego z prowadzenia sklepu przy Akademii Muzycznej w Poznaniu wynika, że zapytania o wydawnictwa nutowe pojawiają się bardzo często i padają zazwyczaj ze strony rodziców uczniów rozpoczynających naukę gry na instrumentach. Drugą grupą klientów są już profesjonaliści, zawodowi muzycy, studenci oraz ich profesorowie, którzy interesują się konkretnymi albumami np. „Mazurkami” F. Chopina. Nasza firma rozważa wprowadzenie do sprzedaży nut, ponieważ dostrzegamy zapotrzebowanie na ten asortyment. Wprowadziliśmy natomiast do asortymentu zeszyty nutowe wydawnictwa PWM, które cieszą się dużym zainteresowaniem, zwłaszcza format A4, co wynika z popularności i zaufania, jakim klienci darzą wydawnictwo.


TOP PRODUCTS

TOP PRODUCTS

Oferta rynkowa

Choć w branż y muz ycznej można dostrzec sezonowość, to na wprowadzenie nowości niemalże k ażdy czas jest odpowiedni. Szczególnie sprz yjając y może się ok azać początek roku, któr y nie tylko zobowiązuje do podsumowań, ale również zachęca do stawiania odważnych k roków w stronę prz yszłości. War to się przekonać, jak branża muz yczna w ykorz ystała ten ok res Keyboard Roland BK-3 Roland Polska Sp. z o.o. Kąty Grodziskie 16B 03-289 Warszawa sprzedaz@rolandpolska.pl tel. 22 678-95-12 www.rolandpolska.pl a Cen

na:

licz

a det

2

300

a:

a

czn tali

e

ad

Cen

997

Cen

Gitara basowa JaKo Fretless Custom

a:

det

1

870

zł a:

czn

a Cen

ali det

00 70

Witkowski Custom Guitars ul. Zielona 20 05-090 Raszyn info@witkowskiguitars.com tel. 501-796-788 www.witkowskiguitars.com

Gitara elektroakustyczna T.Burton Bobby D11-CE lrb z elektroniką L.R. Baggs Stage Pro Kisielewski s.c. ul. Węglowa 1/3 60-122 Poznań info@kisielewski.com.pl tel. 61 623-25-00 www.kisielewski.com.pl

22

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

1

Romuald i Nell Henglewscy ul. Grotkowska 17 60-176 Poznań henglewscy@henglewscy.com.pl tel. 61 868-48-48 www.henglewscy.com.pl

Arcade Audio Sp. z o.o. ul. Galicyjska 2 32-091 Michałowice marketing@arcadeaudio.com.pl tel. 12 420-63-00 www.arcadeaudio.com.pl

a Cen

99 09

Gitara VGS Radioactive cherry burst

System gitarowy UR 816D/UT16GT nadajnik z jack 1/8”, adapter 1,4”, mikrofon

zn alic

a:

czn

ali det

a

Cen

na:

licz

a det

00 91

Gitara Duesenberg DTV-MC Mike Campbell Music Partners Aleja Wolności 2 62-800 Kalisz info@musicpartners.pl tel. 500-283-122 www.musicpartners.pl


TOP PRODUCTS :

zna

a Cen

d

lic eta

ł

nie oże wań, ści.

:

zna

z 249

ad

lic eta

Cen

99 13

Chromatyczny tuner podłogowy LAUDA AUDIO Ul. Leśna 15A/1 81-876 Sopot michals@lauda-audio.pl tel. 58-555-06-60 www.lauda-audio.pl

EM Custom S.C. ul. Skłodowskiej 79B/6 41-103 Siemianowice Śląskie biuro@emcustom.eu tel. 66 474-34-51 www. emcustom.eu

na:

licz

a det

42

a: czn ł i l a z et a d 550 zł Cen T 20 - - 390 M 108 PPC

ROCK –TIPS PREPARAT - do ochrony delikatnych opuszków palców Music Dealer sp.j. ul. Gospodarcza 7 20-213 Lublin wojtek@musicdealer.com.pl tel. 81 745-06-02 www.musicdealer.pl

urst

Oferta rynkowa

a

Cen

Sterownik midi „Thunder”

Orange Micro Terror Micro Terror ( MT20 ) i dedykowana do niego kolumna PPC 108 :

zna

Cen

ad

lic eta

99

13

Arcade Audio Sp. z o.o. ul. Galicyjska 2 32-091 Michałowice k. Krakowa info@arcadeaudio.com.pl tel. 12 420-63-00 www.arcadeaudio.com.pl

Wzmacniacz Boulder Creek Acoustic Amp A25D RaBas ul. Batalionów Chłopskich 11A 78-200 Białogard info@rabas.pl tel. 500-117-780 www.rabas.pl

Kabel instrumentalny Red`s Music STUDIO Limited Edition J/Jk 5m Red`s Music ul. Tadeusza Kościuszki 80 B 21-560 Międzyrzec Podlaski biuro@redsmusic.pl tel. 83 371-60-55 www.redsmusic.pl

a:

czn

a

Cen

ali det

59

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

23


TOP PRODUCTS a

Cen

na:

Program Cubase Artist 7

licz

a det

ł 0z

5

12

Audio Factory Sp. z o.o. ul. Emilii Plater 47 00-118 Warszawa hubert@audiofactory.pl tel. 22 826-18-89 www.audiofactory.pl

LED głowica ruchoma FL-101 36x3W RGBW 8*

a

Cen

na:

licz

a det

76 19

Flash-Butrym sp.j. Lubieszyn 4e 72-002 Dołuje info@flash-butrym.pl tel. 91 483-14-86 www.flash-butrym.pl

Oferta rynkowa

Procesor instalacyjny Oyster Ohm Polska Sp. z o.o. ul. Malowa 2 Przyborki 62-300 Września info@ohm.pl tel. 603-984-136 www.ohm.pl

a:

czn

a

Cen

ali det

800

:

zna

ad

lic eta

Cen

99 11

zł a

Cen

na:

licz

a det

780

TDi bass preamp & DI-box Taurus ul Cieszyńskiego 4 81-881 Sopot tga@taurus-amp.pl tel. 58 550-66-46 www.taurus-amp.pl

Wzmacniacz słuchawkowy USB: Matrix M-STAGE AMP

Jands Vista M1 Duży stół w małym wingu z 512 kanałami DMX

C4i, Consultants for Industry ul. Jagiellońska 76 03-301 Warszawa biuro@c4i.com.pl Tel. 22 486-44-24 www.c4i.com.pl

a Cen

alic

: zna

det

1

Show Design ul. Prusicka 31 55-100 Trzebnica marek@showdesign.pl tel. 501-214-408 www.showdesign.pl

Podest Sceniczny SCA-03

ł

z 720

24 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

Athletic sp. z o.o. Katowicka 8a 46-200 Kluczbork marketing@athletic.eu tel. 77 414 23 66 www.soundtrade.pl

a

Cen

na:

licz

a det

99 48


Cen

Interfejs audio Fast Track C600 + PTSE

na:

licz a deta

ł

189 z

Słuchawki monitorowe Superlux Arcade Audio Sp. z o.o. ul. Galicyjska 2 32-091 Michałowice marketing@arcadeaudio.com.pl tel. 12 420-63-00 www.arcadeaudio.com.pl

Acousticity sp. z o.o. sp. k. ul. Kopernika 10 05-220 Zielonka i.tolak@acousticity.pl tel. 531-800-188 www.acousticity.pl

a

Cen

30 21

9 134

a:

czn

ali det

a

Cen

na:

licz

a det

Oferta rynkowa

x

TOP PRODUCTS

Wzmacniacz stereo PA STA-260 Monacor Polska Sp. z o.o. ul. J. Długosza 42-46 51-162 Wrocław jakub.boronski@monacor.pl tel. 71 320-93-02 www.monacor.pl

a:

czn

a Cen

Głośniki bezprzewodowe SA-NS Sony Polska ul. Ogrodowa 58 00-876 Warszawa piotr.papaj@eu.sony.com tel. 22 520-24-01 www.sony.pl

a:

czn

a

Cen

ali det

00 13

Miksery XENYX Q SoundTrade ul. Kineskopowa 1 05-500 Piaseczno info@soundtrade.pl tel. 22 632-02-85 www.soundtrade.pl

ali det

od

250

zł a

Cen

na:

licz

a

zł zę 0 4 5 tuk

a det

6 sz

Kolumny Waterfall Victoria Evo 3Logic sp. z o.o. ul. Zakopiańska 153 30-435 Kraków info@3logic.pl tel. 12 264-20-00 www.3logic.pl System Liniowy RedBaron RB281

a

Cen

3

na:

licz

a det

665

o eur

NAW - Noise Art Works ul. Paderewskiego 15a/12 34-300 Żywiec tel. 33 488-11-48 kamil.kieca@naw.com.pl www.naw.com.pl

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

25


TOP PRODUCTS a

Cen

na:

licz

a det

00 54

Oferta rynkowa

Mebel studyjny Serie 2000 Rossignol

a

Cen

na:

licz

a det

ul. Arkadowa 29 02 - 776 Warszawa marzena@tommex.com.pl tel. (22) 853 58 02 www.tommex.com.pl

uro

e 739

:

zna

Stereofoniczny przetwornik cyfrowo-analogowy Keoda - Leszek Banaś Aleja Katowicka 330 URZUT Mytek Digital Stereo 192 DSD DAC Mastering 05-831 MŁOCHÓW Musictoolz info@keoda.com ul. Harfowa 5 tel. 692 348 331 02-389 Warszawa www.keoda.pl sales@musictoolz.pl tel. 22 487-56-89 Kolumna A 115 A www.musictoolz.pl 15” dwudrożna kolumna pełnopasmowa Seria A-Line Dynacord

a Cen

lic eta

d

1 5,6

147

o eur

a:

czn

a

Cen

ali det

849

o eur

Kolumna A 118 A 18” subwoofer aktywny Seria A-Line Dynacord ul. Arkadowa 29 02 - 776 Warszawa marzena@tommex.com.pl tel. (22) 853 58 02 www.tommex.com.pl

a:

czn

a

Cen

Mebel studyjny Serie 1000

ali det

48 67,

o eur

19

Keoda - Leszek Banaś Aleja Katowicka 330 URZUT 05-831 MŁOCHÓW info@keoda.com tel. 692 348 331 www.keoda.pl

a

Cen

licz

a det

,15

734

na:

o eur

Mebel studyjny Serie 1000 Keoda - Leszek Banaś Aleja Katowicka 330 URZUT 05-831 MŁOCHÓW info@keoda.com tel. 692 348 331 www.keoda.pl

26 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

a:

czn

a

Cen

ali det

329

o eur Dynacord A 112 12” pasywna kolumna pełnopasmowa Seria A-Line Dynacord TOMMEX Sp. J. ul. Arkadowa 29 02 - 776 Warszawa marzena@tommex.com.pl tel. (22) 853 58 02 www.tommex.com.pl


y

l


-

MEDIA O BRANŻY

Dziennikarz to nie krytyk - Leszek Gnoiński Internet zrewolucjonizował zawód dziennikarza muzycznego. O ile od zawsze chyba było tak, że dziennikarzem teoretycznie mógł być każdy, o tyle dziś każdy niemal stara się nim być. Nie ma miesiąca, by nie powstał nowy muzyczny portal, nie ma tygodnia czy dnia nawet, by nie przybyło ileś set muzycznych blogów. Zagospodarowują gatunkowe – Polska muzyka jest coraz lepsza, sporo się dzieje, ale też mamy bardzo dużo do nadrobienia. nisze, to dobrze. Ale? „Najważniejszym materiałem – Dobrze jest usłyszeć takie słowa pośród szumu narzekań na miałkość i wtórność tego, co oferuje dziennikarskim w Internecie stał się news” – mówi nam rodzimy rynek. Tym bardziej, że ich autorem jest wnikliwy obserwator sceny polskiej i scen zagramój rozmówca, dodając że brakuje mu w dzienninicznych. Zapraszam do lektury, rozmowy z uznanym, teraz wdech: dziennikarzem muzycznym, karstwie internetowym konkluzji. O kondycji tego redaktorem naczelnym portalu zawodu, książkach i filmach poświęconych muzyce T-Mobile Music, publikującym również w „Polityce”, autorem „Bez pierwszej na świecie książki o Slayerze, w końcu szefem firmy Trzecie Ucho, specjalizującej orazlitości”, perspektywach, jakie są przed polskim rynkim.in. rozmawiam w marketingu Jarkiem Szubrychtem emsię muzycznym z Leszkiemmuzycznym, Gnoińskim, dziennikarzem muzycznym, autorem książek o Acid Rozmawia: Paweł Boroń Drinkers, Kulcie czy Myslovitz, współtwórcą filmu Jarku,of przy okazji najróżniejszych dyskusji Europejscy koledzy widzą w nas przede szklanki – na innych rynkach, tych które były od „Beats Freedom” o polskim wszystkim rynek zbytu. Wiedzą, że Polska to duży nas dużo bardziej zaawansowane, też uczą się Rozmawia: Pawełrynku Boroń muzycznym, powraca kwestia porównywania go do rynków zakraj, a więc teoretycznie spory rynek i przeczuwają, wszystkiego od nowa. chodnich. Jakie jest Twoje zdanie: muzycznego porównyże konkurencja nie jest ani tak mocna, ani tak Leszku, Twoja kariera dziennikarza waniekorzeniami rodzimegolat rynku do innych jednak ma liczna jak na przykład w Wielkiej Brytanii, więc A my potrafimy uczyć się na błędach bardziej sięga osiemdziesiątych, w ogóle sens? mają nadzieję, że ich podopiecznym, czyli artystom rozwiniętych rynków, które te popełniły najbardziej aktywnie działasz od początku lat Ma sens, bo dobrze mieć szerszą perspektywę, z Danii, Niemiec czy Włoch, będzie łatwiej przebić w przeszłości? dziewięćdziesiątych. Jeśli miałbyś porównać misję dobrze jest uczyć się na cudzych się u nas. Niewiele wiedzą o polskiej muzyce. Nie wiem, myślę, że weszliśmy w tej rozmowie dziennikarza muzycznego wtedy i błędach, dziś, jakale onateżsię podpatrywać działające rozwiązania. Poza tym, nie Ludzie z branży znają pojedyncze nazwy – zwykle na zbyt duży poziom ogólności. Jeden się potrafi zmieniła? działamy próżni.dziennikarza Może polscy artyści nie robią na takie, jak Kapela Ze Wsi Warszawa, kilka składów uczyć, inny nie. Nie ma takiego tworu jak „polski Myślę, że wmisja muzycznego jest świecie karier tak oszałamiających, jak byśmy sobie jazzowych czy kapel metalowych – pierwsze rynek muzyczny”, to sztuczne pojęcie. Są pojedyncze nadal taka sama. Jego zadaniem jest przede tego życzyli, ale przecież jeżdżą tam,nowe jest jakiś ruch.ale owoce zaczyna przynosić również praca, którą firmy, pojedynczy ludzie, którzy radzą sobie lepiej wszystkim odkrywać i pokazywać rzeczy, Ja też współpracuję z firmamiStaram spoza Polski, które od dobrych paru lat wykonuje Instytut Adama lub gorzej. pamiętanie też o korzeniach. się traktować różnych powodówwszystkim zainteresowane naszyminMickiewicza, ale to wciąż dość pobieżna znajomość tęzrolę jako przede funkcjęsąnośnika rynkiem, więc kiedy tylko mogę, jeżdżę gdzie się da tematu. Patrzą na nas z życzliwością, ale nie No to czy ci ludzie właśnie nie tworzą rynku? formacji, która dla potencjalnego słuchacza jest – na koncerty, festiwale, konferencje i rozmawiam, jawimy się chyba jako kraina egzotycznej muzyki Tworzą, oczywiście. Ale tworzą go też ci, którzy najczęściej nieosiągalna często z –uwagi na brak podpatruję, słucham, się. Ale porównywać się wartej odkrywania i poznawania, nie mamy opinii kiepsko przędą, więc trudno oceniać, czy jesteśmy czasu. W kręgu moich uczę zainteresowań zawsze leżała do innych to jedno, apolska przystawiać dokładnie tę samą kolejnej Islandii. Z jednej strony, trochę szkoda, ale fajni, czy niefajni. Różnie bywa. Tak jak z polską przede wszystkim muzyka rockowa i tę miarę, to coś innego – tego nie powinniśmy robić. z drugiej… chyba jeszcze nie jesteśmy następną muzyką. Jedni mówią, że jest dobra, a inni, że zła właśnie w swojej pracy starałem się prezentować Z różnych względów, od historii przez były ekonomię po Islandią. Polska muzyka jest coraz lepsza, sporo się i nie warto się nią interesować, a prawda leży gdzieś i promować. Lata dziewięćdziesiąte czasami, w zupełnie innym miejscu dzieje, ale też mamy bardzo dużo do nadrobienia. pośrodku. Są znakomici artyści, ale przez to, że oni wedukację, których jesteśmy na przykład taki „Super Express”,niż w Anglia,pracowałem, Niemcy czy Szwecja, więc nie możnaz tym, mieć posą tak dobrzy, ci kiepscy nie stają się ani odrobinę którym nie miał problemu żeby dobnych oczekiwań. Ale koniecznie trzeba wiedzieć, Uważasz, że przez minione przeszło lepsi. (śmiech) publikować materiały o polskiej muzyce, również tej dlaczego Dziś nie można. dwadzieścia lat tzw. wolnej Polski dużo niszowej. to może się wydawać nieprawdopoudało nam się już nadrobić? Fakt. Jarku, a jak w tym wszystkim powidobne, ale tak właśnie było. To były czasy, w których Jak zatem uczyć się od rozwiniętych rynków, Oczywiście, ale świat też nie stoi w miejscu. nien zdefiniować swoją rolę dziennikarz nawet najbardziej mainstreamowe media miały nie popadając jednocześnie we frustrację? Kiedy pod koniec lat 90. polska fonografia zaczęła muzyczny? świadomość tego, jak ważną częścią naszej naroogóle nie frustrację, bo łapać oddech, przyszedł Internet i wygonił W idealnym świecie dziennikarz muzyczny nie jest dowejWkultury jest warto polskapopadać muzykawe rockowa. frustracja kreacji. A uczyć należy się wszystkich z lasu. Albo do lasu. I znowu trzeba uczyć częścią rynku, ale jego niezależnym obserwatorem. Dziś nie mająnietejsprzyja świadomości? pilnie. (śmiech) się wszystkiego od nowa, znowu trzeba szukać efekNiezależnym – to nie znaczy, że piszącym o muzyce Rzadko. Gazety nie robią zbyt wiele w tym kierunku, tywnych rozwiązań i edukować, zarówno artystów, hobbystycznie. Niestety, mediów muzycznych by dbać o promocję polskiej muzyki. Większość Jeździsz, gdzie się da. tam traktuje postrzegany jak i publiczność, z nadzieją, że to się przyjmie. Nie w Polsce prawie nie mamy, a mainstreamowe, szefów działów kultury czyJak rozrywki swoich jest nasz rodzimy rynek? jest łatwo, ale warto popatrzeć też na pełną część które utrzymują dział muzyczny da się policzyć czytelników jak głupców, za nich myśli, za nich wybi-

Wolę gwiazdy, które się rodzą... - Jarek Szubrych

Wolę gwiazdy, które się rodzą od tych, które gasną – Jarek Szubrycht

28

era, co jest dobre a co złe. Powinni bardziej

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013


MEDIA O BRANŻY

Przed współczesnym dziennikarzem muzycznym zatem duże wyzwanie. Jak uważasz, po czyjej stronie dziś jest on bardziej: słuchacza czy muzyka? Ha, to dobre pytanie. A zarazem pułapka, bo każesz mi założyć istnienie barykady, po której jednej stronie czają się artyści, a po drugiej, ich odbiorcy. Nie zgadzam się na takie postrzeganie świata, chociaż wiem, że nie jest ono rzadkie. Otóż uważam, że dziennikarz muzyczny powinien być po stronie muzyki. Dobrej muzyki. I spotka tam zarówno godnych uwagi artystów, jak i wyrobionych, albo po prostu otwartych, słuchaczy. W obronie dobrej muzyki dziennikarz nie powinien bać się przyłożyć artyście, kiedy ten na to zasługuje, ale też wygarnąć prawdę prosto w oczy tłumowi, który często na piedestał wynosi oszustów i efektownych cieniasów. Choć z drugiej strony, żyjemy w czasach w których narzekanie i krytykanctwo – nie mylić z krytyką – sięgnęło zenitu, więc szkoda na to czasu. Skłaniałbym się raczej ku podejściu pozytywistycznemu. Trzeba chwalić i popularyzować to, co dobre, a tym, co kiepskie, po prostu nie warto się zajmować. Taką właśnie strategię wcielamy w życie

w T-Mobile Music. Zamiast walić w łatwe cele, wolimy budować. My nie tyle żywimy się muzyką, co siejemy, z nadzieją na obfity plon. W 2013 roku odwiedzi nasz kraj sporo światowego formatu gwiazd. Któryś z koncertów interesuje Cię szczególnie? Jeśli David Bowie zdecyduje się przerwać emeryturę to mi serce mocniej zabije. Poza tym, widziałem chyba już wszystkich wielkich, których chciałem zobaczyć. Albo nie widziałem, bo straciłem zainteresowanie – pół życia czekałem na Madonnę w Polsce, a kiedy już się doczekałem, to nie chciało mi się pojechać do Warszawy i stać w tych kolejkach. Od zaliczania znudzonych gwiazd odgrywających nie to, co chcą, ale to, czego domaga się publiczność, wolę odkrywanie nowych dźwięków. Wolę gwiazdy, które się rodzą od tych, które gasną. Uwielbiam festiwale, na których przynajmniej połowy wykonawców nie znam nawet z nazwy, chcę być zaskakiwany. Nie chcę karmić inżyniera Mamonia w sobie, niech zdycha. Na koniec, jak myślisz: co przyniesie 2013 rok polskiej muzyce? Większość gwiazd rodzimej sceny wydała płyty w 2012 roku, więc liczę dla odmiany na parę mocnych debiutów. W ogóle to mam nadzieję, że utrzyma się trend z ostatnich czterech, pięciu lat –

czyli coraz więcej, coraz odważniej, coraz śmielej własnym głosem… Oby tylko szło za tym zainteresowanie publiczności, bo granie dla pustych sal może być deprymujące nawet dla najbardziej szalonego wizjonera. Coraz więcej mówi się o potrzebie przeorganizowania edukacji muzycznej w Polsce i życzyłbym sobie oraz wszystkim kochającym muzykę, żeby ten głos przybrał na sile i żeby wpłynął na ludzi, którzy mają pieniądze i możliwość podejmowania decyzji w tym zakresie. Bo w 2013 roku jakoś jeszcze sobie poradzimy, w 2014 i 2015 pewnie też, ale teraz warto już zawalczyć o tych, którzy będą dla nas komponować i grać za dwadzieścia lat. Skoro udało się wprowadzić takie długofalowe, rozsądne rozwiązania w Anglii czy Skandynawii, to może uda się i u nas? To nie pięknoduchostwo, to nie wyrzucanie pieniędzy, jak postrzegają inwestycje w kulturę dziani neandertalczycy, którzy nie mają potrzeby obcowania z czymkolwiek pięknym – poza swoim nowym samochodem. Tymczasem rozsądnie wydane pieniądze i w muzyce zwracają się z nawiązką. Niech ktoś policzy, jakie góry złota przynieśli już absolwenci słynnej Brit School, będącej wzorcowym przykładem partnerstwa publiczno-prywatnego, albo sprawdzi, jaka jest wartość muzycznego eksportu Szwecji. Próbujmy więc i my coś zmienić. Samo się nie zrobi.

Wolę gwiazdy, które się rodzą... - Jarek Szubrych

na palcach jednej ręki. W dodatku od takich dziennikarzy zwykle wymaga się bezwzględnej pogoni za słuchalnością/klikalnością/oglądalnością, co nie służy poziomowi debaty o muzyce i okolicach. W związku z tym, dyskusja przenosi się na blogi i fora, co ma swoje plusy i minusy. Redakcje tną koszty, w związku z tym dziennikarze, jeśli w ogóle mają pracę, to spędzają czas z nosem w komputerze, zamiast włóczyć się po świecie, obserwować, rozmawiać z ludźmi… Ale wracając do dziennikarzy muzycznych – są potrzebni. Moim zdaniem hurraoptymistyczne teorie piewców Nowego Wspaniałego Świata, że web 2.0 godnie zastąpi dziennikarstwo, nie do końca się sprawdziły. Czego dowodem była chociażby słynna relacja telewizyjna z wyborów USA, spreparowana przez młodzieńców z Ursynowa. A na polu muzycznym wygląda to tak, że przez ogromną nadpodaż muzyki i rosnącą ilość kanałów dystrybucji, fani nie są w stanie zorientować się, co jest warte uwagi, a co nie. Nikt zresztą nie jest w stanie, ale dziennikarz, który robi to zawodowo, który przerzuca setki płyt rocznie, ma większe szanse. Przekopuje tony szlamu w poszukiwaniu pereł, którymi może się podzielić z innymi.

Adam Burakowski, T-Mobile Music

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

29


PRAWO

Nieupoważnionym używanie wzbronione

Nieupoważnionym używanie

wzbronione - czyli nazwa zespołu® jako znak towarowy Wraz z rozwojem rynku muzycznego i rosnącą popularnością zespołów muzycznych poszukiwanie ochrony dla nazw, pod którymi występują wspólnie muzycy, zaczęło mieć coraz większe znaczenie. Nikomu dzisiaj nie trzeba wyjaśniać, co to jest Metallica albo z jakim symbolem należy identyfikować Rolling Stones. Jednak nie każdy zdaje sobie sprawę z faktu, iż Metallica została zarejestrowana m.in. w postaci licznych słownych oraz słowno-graficznych wspólnotowych znaków towarowych. Również sławna grafika The Rolling Stones korzysta z ochrony. Jak zatem definiuje się pojęcie znaku towarowego i jaką ochronę on zapewnia, skoro zespoły stanowiące potęgę w świecie muzycznym zdecydowały się na zastrzeżenie swoich nazw również w tej formie? Tekst: Patrycja Cielenkiewicz, JWP Rzecznicy Patentowi

Z

godnie z obowiązującą w Polsce ustawą „Prawo własności przemysłowej” znakiem towarowym może być każde oznaczenie, które da się przedstawić w formie graficznej, jeżeli nadaje się ono do odróżniania w obrocie towarów lub usług pochodzących od różnych podmiotów. Znakiem towarowym może być m.in. wyraz, rysunek, ornament, kompozycja kolorystyczna, forma przestrzenna, w tym forma towaru lub opakowania, a także melodia lub inny sygnał dźwiękowy. Jeżeli oznaczenie spełnia kryteria określone w ustawie, Urząd Patentowy RP (UP RP) wydaje decyzję o udzieleniu prawa ochronnego na znak. Uzyskanie rejestracji oznacza nabycie wyłącznego prawa używania znaku towarowego na danym terenie, w sposób zarobkowy lub zawodowy. Znaki krajowe, zarejestro-wane w UP RP, chronione są wyłącznie w Polsce; wspólnotowe znaki towarowe zarejestrowane w Urzędzie ds. Harmonizacji Rynku Wewnętrznego (OHIM) w Alicante obowiązują na całym terytorium Unii Europejskiej, natomiast znaki

30 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

międzynarodowe chronione są w wybranych państwach (wskazanych przez zgłaszającego).

Znakiem towarowym może być m.in. wyraz, rysunek, ornament, kompozycja kolorystyczna, forma przestrzenna, a także melodia Przepisy ustawy określają na czym polega używanie znaku, wymieniając m. in. umieszczanie znaku na towarach lub ich opakowaniach, oferowanie i wprowadzanie tych towarów do obrotu, ich import, eksport, oferowanie lub świadczenie usług pod tym znakiem, a także posługiwanie się nim w celu reklamy. Znaki towarowe rejestrowane są dla określonych towarów i usług, do oznaczania których są przeznaczone, wymienionych w Międzynarodowej Klasyfikacji Towarów i Usług (tzw. Klasyfikacji Nicejskiej). W przypadku polskich zespołów muzycznych są to najczęściej klasy: 09 (m.in. urządzenia

Warto zaważyć, że.... Zagraniczne zespoły muzyczne rejestrują swoje nazwy jako znaki towarowe dla znaczcznie szerszej grupy towarów i usług np. kosmetyków, linii ubrań, dodatków, a nawet gier czy ozdób choinkowych. Jest to wynikiem aktywniejszej niż w Polsce działalności handlowej i marketingowej, którą zagraniczni wykonawcy prowadzą, korzystając ze swojej popularności.


PRAWO Walcz o prawa! Jakie korzyści przynosi zarejestrowanie nazwy zespołu muzycznego jako znaku towarowego? Podmiot, któremu przysługuje prawo do znaku, może przykładowo, udzielać odpłatnej licencji na produkcje gadżetów z nazwą bądź logo zespołu. Rejestracja pozwala również uprawnionemu na skuteczniejsze egzekwowanie przysługujących mu praw w stosunku do potencjalnych naruszycieli, zarówno na drodze cywilnej, jak i karnej. Doskonałym przykładem jest szereg procesów, które Metallica wytoczyła firmom spoza sektora muzycznego. W ich wyniku Victoria’s Secret musiała zmienić nazwę produkowanej konturówki do ust, gdyż była ona tożsama z nazwą zespołu. Podobne pozwy zostały złożone przeciwko West Mill – licencjobiorcy Pierre Cardin, któremu zarzucano, iż w reklamie swoich produktów użył nazwy Metallica oraz spółce Cosmar – producentowi pilników do paznokci. Podmiot, któremu przysługuje prawo do znaku może udzielać odpłatnej licencji na produkcję gadżetów z nazwą bądź logo zespołu

do nagrywania, przesyłania oraz odtwarzania dźwięku lub obrazów; magnetyczne nośniki danych, nagrane dyski; płyty kompaktowe, DVD i inne nośniki nagrań cyfrowych), 16 (m.in. papier; druki; materiały introligatorskie; fotografie), 35 (m.in. reklama; zarządzanie w działalności gospodarczej) oraz 41 (m.in. rozrywka; działalność sportowa i kulturalna). Warto zauważyć, że zagraniczne zespoły muzyczne rejestrują swoje nazwy jako znaki towarowe dla znacznie szerszej grupy towarów i usług np. kosmetyków, linii ubrań, dodatków, a nawet gier czy ozdób choinkowych. Jest to wynikiem aktywniejszej niż w Polsce działalności handlowej i marketingowej, którą zagraniczni wykonawcy prowadzą, korzystając ze swojej popularności.

W bazie Urzędu Patentowego RP znaleźć można wiele rejestracji znaków towarowych, które stanowią także nazwy zespołów, przykładowo: De Mono, Budka Suflera lub Czerwone Gitary. Jednocześnie obserwując konflikty mające miejsce na polskiej scenie muzycznej, trzeba podkreślić, jak niezwykle istotna jest kwestia, na kogo nazwa została zarejestrowana. Najczęściej prawo ochronne na znak towarowy, będący nazwą zespołu, przysługuje jednemu z jego członków – założycielowi lub liderowi, rzadziej wytwórni fonograficznej. Jednak muzyk może odejść z zespołu, a zespół może zmienić wytwórnię. Przez wiele lat toczył się spór o to, komu z członków zespołu (obecnych lub byłych) przysługuje prawo do występowania pod nazwą De Mono. Natomiast sam znak zarejestrowany jest na rzecz Sony Music Entertainment Poland Sp. z.o.o. Także w sądzie zakończył się

spór o nazwę zespołu, będącą jednocześnie znakiem towarowym, Perły i Łotry Shanghaju. Zaś w ostatnim czasie głośno było o konflikcie związanym z nazwą zespołu Pectus, która również została zgłoszona w formie znaku towarowego. Obserwując praktykę stosowaną przez zagraniczne formacje, można zauważyć, że bardzo często nazwy rejestrowane są na rzecz podmiotów gospodarczych powołanych specjalnie do reprezentowania interesów wykonawców. O krok dalej Jednocześnie ochrona płynąca z prawa własności przemysłowej nie jest jedyną, jaka może zostać zapewniona dla nazwy zespołu. W 1988 roku Sąd Najwyższy stwierdził, że nazwa zespołu artystycznego, w sytuacji gdy umowa nie stanowi inaczej, jest dobrem osobistym wszystkich jego członków, chyba że wiąże się ona treściowo z jednym lub z niektórymi z nich, bądź chodzi o zespół utworzony, nazwany i kierowany przez jednego z jego członków, ale w tak wyraźny i oczywisty sposób, że uchodzi za zespół tej osoby. Sąd Najwyższy odniósł się także w swoim wyroku do sytuacji wystąpienia zmian w składzie osobowym zespołu. Otóż ocena, czy i komu przysługuje prawo do dalszego używania nazwy zespołu powinna zostać dokonana „z uwzględnieniem konkretnych okoliczności, a w szczególności po rozważeniu, czy w wyniku tych zmian pozostaje nadal grupa osób mogąca kontynuować pracę zespołu w sposób odbiegający istotnie od stylu i poziomu pracy w poprzednim składzie”.

Nieupoważnionym używanie wzbronione

Zgodnie z obowiązującą w Polsce ustawą „Prawo własności przemysłowej” znakiem towarowym może być każde oznaczenie, które da się przedstawić w formie graficznej, jeżeli nadaje się ono do odróżniania w obrocie towarów lub usług pochodzących od różnych podmiotów

Więcej rozwagi Warto więc starannie rozważyć, na jaki podmiot powinien zostać zarejestrowany znak towarowy stanowiący nazwę zespołu, w obrębie jakich klas go zarejestrować, a także jak uregulować między członkami grupy kwestie związane z używaniem znaku w przypadku zmian w składzie zespołu. Uchroni to członków grupy muzycznej przed niepotrzebnymi konfliktami i często wieloletnimi procesami sądowymi.

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

31


Walka o sprzedaż!

RAPORT

Walka o sprzedaż! Internet przewrócił branżę muzyczną na całym świecie do góry nogami. Przed szczególnym wyzwaniem stanął sektor fonograficzny, musząc zdecydować, w którą stronę dalej. Pozostać przy nośnikach klasycznych? Postawić tylko na e-sprzedaż? Choć dziś płyty CD sprzedają się coraz gorzej, za wcześnie jeszcze mówić o ich końcu. Wydaje się jednak, że urodziło się już pokolenie, dla którego kompakt będzie tym, czym dla nas pocztówka dźwiękowa. Jak na te zmiany przygotowuje się rynek? Tekst: Patryk Gałuszka, Instytut Ekonomii, Uniwersytet Łódzki, autor ksiązki „Biznes Muzyczny”

P

rzed upowszechnieniem się Internetu sytuacja była stosunkowo prosta. Artysta, który chciał, by jego nagrania znalazły się na rynku, miał do wyboru dwie główne drogi. Po pierwsze, mógł znaleźć firmę fonograficzną, która podjęłaby się wydania i dystrybucji nagrań. Nie było to proste ponieważ o uwagę wytwórni muzycznych konkurowało wielu artystów, a środki jakie firmy

32 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

fonograficzne mogły przeznaczyć na inwestycje w nowe talenty były, ograniczone. Ponadto, wytwórnie różniły się między sobą możliwościami promocyjnymi – te największe mogły zapewnić artyście najsilniejsze wsparcie, jednak nie każdy gatunek muzyki budził ich zainteresowanie. Mniejsze firmy częściej skupiały się na niszach rynkowych, ale niejednokrotnie miały ograni-

czone możliwości promocyjne i nie były w stanie zapewnić każdemu utalentowanemu artyście znaczącego wsparcia finansowego. Drugą możliwością, jaką mieli artyści w czasach przed upowszechnieniem się Internetu było samodzielne wydanie swoich nagrań. W praktyce sprowadzało się to do założenia własnej wytwórni muzycznej lub do sfinan-


RAPORT sowania nagrania płyty z własnych środków i nawiązania współpracy dystrybucyjnej z którąś z istniejących firm fonograficznych lub dystrybucyjnych. Oba sposoby postępowania wiązały się z koniecznością wyłożenia własnych środków na wysoce niepewne przedsięwzięcie, jakim jest próba zaistnienia na rynku muzycznym.

Nawet, jeśli artysta nie zakładał własnej wytwórni muzycznej (co w oczywisty sposób wymagało

Walka o sprzedaż!

Przed upowszechnieniem się Internetu sytuacja była stosunkowo prosta. Artysta, który chciał, by jego nagrania znalazły się na rynku miał do wyboru dwie główne drogi. Po pierwsze, mógł znaleźć firmę fonograficzną, która podjęłaby się wydania i dystrybucji nagrań

Streaming to zdecydowany krok w kierunku dostępności muzyki. Szansę na rozwój w Polsce dostrzegli Skandynawowie, którzy z końcem 2012 roku uruchomili serwis WiMP

poniesienia nakładów), a jedynie decydował się na samodzielne sfinansowanie procesu nagrania

płyty, to i tak musiał dysponować środkami koniecznymi, by opłacić wynajęcie studia nagrań, pracę producenta, muzyków sesyjnych, itp. Nawet, jeśli samodzielnie działający muzyk zdołał wydać swój materiał, zagwarantowanie by był on dostępny w „każdym dobrym sklepie muzycznym”, kosztowało wiele wysiłku.

Jak jest dziś?

Przykładem krajowego serwisu, który w łatwy sposób umożliwia sprzedaż plików muzycznych, jest Soundpark.pl. Serwis oferuje artystom możliwość sprzedaży nagrań w sklepie Sound Park Store, jak również osadzanie widżetów na stronach internetowych lub aplikacji na profilach w serwisie Facebook

Opisane realia w dużym uproszczeniu pokazują wybory, przed jakimi stali muzycy przed upowszechnieniem się Internetu. Zastanówmy się zatem, co zmieniła sieć. Na ile budowanie kariery stało się dzięki niej prostsze (lub trudniejsze) i jakie opcje mają dziś do wyboru artyści? Na pierwszy rzut oka, jeśli chodzi o współpracę z wytwórniami muzycznymi, zmieniło się niewiele. Tak, jak dawniej jedną z opcji, jaką mają do wyboru artyści jest podpisanie kontraktu z firmą fonograficzną i próba budowania kariery z jej pomocą. Podobnie jak kilkanaście lat temu marzy o tym wielu muzyków. W przeciwieństwie jednak do lat 90. XX w., znaczna część firm fonograficznych w Polsce nie jest skłonna do inwestowania w młode talenty, co wynika zapewne z obaw o powodzenie nowych projektów w sytuacji niższej niż kilkanaście lat temu sprzedaży nagrań. Szczęśliwie jednak nieco łatwiejsze stało się samodzielne wydawanie nagrań. Internet daje artystom szerokie pole do popisu, choć warto przy tym podkreślić, że podobnie

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

33


Walka o sprzedaż!

RAPORT jak w przeszłości, prawdziwy sukces staje się udziałem jedynie nielicznych. Przyjrzyjmy się zatem dwóm najistotniejszym wyborom, przed jakimi stają muzycy, którzy zdecydowali się na samodzielną dystrybucję swoich nagrań w sieci, niezależnie od tego, czy traktują to jako docelowy model rozwoju kariery czy też krok na drodze do podpisania kontraktu z wytwórnią muzyczną w przyszłości.

Kompakt czy sieć? Na dzisiejszym etapie rozwoju polskiego rynku nagrań odpowiedź na pytanie o to, czy rezygnować z wydania tradycyjnego nośnika (płyty CD) jest w przypadku znacznej części artystów prosta: jeszcze nie czas. Płyta kompaktowa ciągle jest nośnikiem, którego sprzedaż jest w Polsce dominująca, a większość muzyków traktuje jej wydanie jako swego rodzaju nobilitację, coś co trzeba mieć na swoim koncie, by zaistnieć na rynku. Dlatego też dylemat, przed jakim stają artyści, należałoby sformułować inaczej: gdzie dystrybuować wydany nośnik? Muzycy związani z silnymi wytwórniami muzycznymi mogą liczyć na obecność swoich płyt na półkach dużych sklepów detalicznych, jednak w przypadku samodzielnego wydawania swoich nagrań jest to stosunkowo trudne. Dlatego dla nie-których artystów dobrym rozwiązaniem będzie traktowanie sprzedaży płyty kompaktowej jako jednej z kilku form samodzielnego dotarcia do konsumentów, równie istotnej jak dystrybucja cyfrowa.

Z ekonomicznego punktu widzenia ma to duży sens – płytę kompaktową można sprzedawać zarówno na koncertach, jak i w sklepach internetowych, obok plików muzycznych. Tak naprawdę jedyne, co różni dziś dystrybucję formatów fizycznych od plików muzycznych jest konieczność poniesienia kosztów wytłoczenia nośnika oraz ewentualnych kosztów wysyłki pocztowej. Sama sprzedaż w sieci wygląda podobnie, co pokazuje działalność serwisów takich jak np. Bandcamp, które udostępniają konsumentom w jednym miejscu zarówno formaty fizyczne, jak i pliki.

Jeśli w sieci, to gdzie? Rozważając sprzedaż plików muzycznych online, artyści w Polsce mają do wyboru kilka opcji. Decyzja o tym, gdzie sprzedawać, powinna być dopasowana do strategii rozwoju kariery konkretnego artysty. Przykładowo, artysta powinien odpowiedzieć sobie na pytanie o to, kto najprawdopodobniej będzie nabywcą jego nagrań. Czy będzie to, przynajmniej na początku, wąska grupa fanów, czy tak zwany „nabywca masowy”? W pierwszym przypadku wystarczy sprzedaż plików przy współpracy jednego serwisu – takiego, który będzie oferował najlepsze warunki dotarcia do fanów. W przypadku adresowania oferty do masowego odbiorcy prawdopodobnie artysta będzie musiał rozważyć sprzedaż cyfrowych wersji swoich nagrań w kilku miejscach, łącznie z największymi sklepami inter-

netowymi. Istotnym będzie również odpowiedź na pytanie o to, gdzie znajdują się potencjalni nabywcy: głównie w Polsce czy raczej poza nią? W pierwszym przypadku wystarczy współpraca z serwisami krajowymi, w drugim artysta powinien rozważyć dystrybucję globalną. Szczęśliwie oba rozwiązania są stosunkowo proste.

Jak to wygląda w praktyce? Przykładem krajowego serwisu, który w łatwy sposób umożliwia sprzedaż plików muzycznych, jest Soundpark.pl. Serwis oferuje artystom możliwość sprzedaży nagrań w sklepie Sound Park Store, jak również osadzanie widżetów na stronach internetowych lub aplikacji na profilach w serwisie Facebook. Zarówno widżet zamieszczony na witrynie internetowej, jak i aplikacja działająca na profilu artysty w serwisie Facebook, stają się małymi sklepami, dzięki którym fani mogą nabyć pliki muzyczne. Proces sprzedaży jest na tyle prosty, że nie powinien nastręczyć trudności żadnemu artyście. Innym rozwiązaniem jest sprzedaż nagrań w najstarszym polskim sklepie z plikami muzycznymi – Iplay.pl. Aby rozpocząć współpracę z Iplay.pl, należy wypełnić formularz dostępny na stronie internetowej serwisu, podpisać umowę i dostarczyć nagrania. Artyści, którzy chcą zaadresować swoją ofertę do publiczności zagranicznej i uznają, że nie wystarczają im do tego serwisy krajowe, mają do wyboru dwa rozwiązania. Po pierwsze, mogą

W nowy sposób sprzedawana jest muzyka w polskim serwisie NuPlays. Poza plikami klient otrzymuje również wartość dodaną w postaci spotkań z artystami, krążka z muzyką lub gadżetów

34 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013


RAPORT abonament? Jak się okazuje, znalezienie odpowiedzi na to pytanie nie jest proste, ponieważ niewielu artystów upublicznia informacje o przychodach, jakie osiągają ze sprzedaży nagrań. Dwa dość szeroko dyskutowane wyjątki - Zoe Keating i Uniform Motion – umożliwią nam zorientowanie się, jaka forma dystrybucji nagrań w sieci jest najkorzystniejsza dla indywidualnych artystów. Zoe Keating – wiolonczelistka pochodząca z Kanady – sprzedaje swoje nagrania w sieci bez wsparcia wytwórni muzycznej. Z opublikowanych przez nią danych wynika, że w IV kwartale 2011 r. 40573 odtworzeń utworów w serwisie Spotify przyniosło jej niemal 150 USD, a w I kwartale 2012 r. analogicznie 32227 odtworzeń dało ok. 132 USD. W tym samym czasie przychody artystki netto z serwisów sprzedających pliki i nośniki fizyczne wyglądały po zaokrągleniu następująco: iTunes 46478 USD, Bandcamp 25000 USD, Amazon 8352 USD, Amazon MP32821. Łączny przychód artystki

z czterech wymienionych serwisów dał jej po zaokrągleniu 82651 USD, co wobec przychodów ze Spotify, wynoszących w analogicznym okresie 282 USD świadczy wyraźnie o przewadze modelu opartego na sprzedaży nośników nad modelem subskrypcyjnym. Francuski zespół Uniform Motion (także działający bez wsparcia wytwórni muzycznej) przedstawił wyliczenia w nieco inny sposób. W 2010 r. opublikowali oni na swoim blogu informację mówiącą o tym, ile środków otrzymają, gdy ich fani posłuchają ich nagrań w serwisach streamingowych lub kupią je w sklepach sprzedających pliki i nośniki fizyczne. Przykładowo, jeno odsłuchanie ich utworu w serwisie Spotify dawało zespołowi 0,003 EUR, a jedno przesłuchanie całego albumu 0,029 EUR. Oznacza to, że by zespół otrzymał niespełna 30 EUR, należałoby przesłuchać ich album 1000 razy, na co, zakładając jedno przesłuchanie dziennie, potrzeba by niemal trzech lat. W przypadku dostępnego również w Polsce

Walka o sprzedaż!

sprawdzić, które serwisy oferują możliwość bezpośredniej współpracy z artystami. Nie ma sensu podawać w tym miejscu konkretnych nazw, ponieważ warunki współpracy oferowane przez serwisy internetowe zmieniają się, warto jednak pamiętać, że w chwili obecnej oferta bezpośredniej współpracy z artystami nie jest standardem rynkowym. Innymi słowy, artysta wybierając tylko serwisy, które umożliwiają każdemu wstawienie swoich plików do sklepu o zasięgu światowym bez pośredników, nie będzie dostępny w każdym sklepie internetowym. Artyści, którzy chcą, by ich nagrania sprzedawano we wszystkich najważniejszych globalnych serwisach internetowych będą musieli rozważyć skorzystanie z oferty któregoś z pośredników, tzw. agregatorów. Są to firmy, które po wniesieniu opłaty zadbają o to, by pliki artysty znalazły się we wszystkich najistotniejszych serwisach oferujących dostęp do muzyki w sieci. Przykładowo, amerykański agregator CD Baby dostarczy nagrania artysty za jednorazową opłatą w wysokości 9.95 USD za utwór lub 49 USD za album. Inny serwis, TuneCore nalicza opłaty roczne, które obecnie za album wynoszą 29.99 USD za pierwszy rok i 49.99 USD za każdy następny. Oczywiście korzystanie z agregatorów nie jest konieczne w przypadku, gdy artystę reprezentuje silna wytwórnia muzyczna – potentaci mają bezpośrednie umowy z najważniejszymi detalistami internetowymi. Każdy artysta powinien zatem samemu dokonać przeglądu alternatyw i dostosować do nich swoją strategię sprzedaży nagrań. Warto przy tym przejrzeć ofertę wielu pośredników i detalistów, a liczby zaprezentowane powyżej traktować jedynie jako przykłady, które mogą się zmieniać.

Ile można zarobić? Odpowiedź na ostatnie z postawionych pytań może wydawać się prosta: przychody ze sprzedaży nagrań w Internecie są proporcjonalne do sprzedaży – im więcej sprzedajesz, tym więcej zarabiasz. Teoretycznie tak, ale co w przypadku tzw. serwisów subskrypcyjnych („streamingowych”), które nie sprzedają, ale jedynie oferują słuchaczom możliwość odsłuchania muzyki za darmo lub w zamian za comiesięczny

Innym rozwiązaniem jest sprzedaż nagrań w najstarszym polskim sklepie z plikami muzycznymi – Iplay.pl. Aby rozpocząć współpracę z Iplay.pl należy wypełnić formularz dostępny na stronie internetowej serwisu, podpisać umowę i dostarczyć nagrania

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

35


Walka o sprzedaż!

RAPORT serwisu streamingowego Deezer, stawki były w 2010 r. nieco wyższe i wynosiły 0.006 EUR za odtworzenie pojedynczego utworu, a 0,052 EUR za odtworzenie albumu. Podobnie jak w przypadku Zoe Keating, Uniform Motion bardziej opłaca się sprzedaż w serwisach typu pay-per-download („płać za ściągnięcie”). I tak, kupując ich album w sklepie Amazon MP3 płacimy 7,11 EUR, z czego zespół otrzymuje 4,97 EUR; w iTunes zapłacimy 8,91 EUR za album, z czego zespół otrzyma 6,28 EUR. Oczywiście od tej kwoty należy odjąć ewentualne podatki dochodowe (różne w różnych krajach) oraz koszt skorzystania z agregatora – pośrednika, który dostarcza utwory do wyżej wspomnianych serwisów.

W przypadku zespołu Uniform Motion oznacza to koszt rzędu ok. 35 EUR rocznie. Nieco inaczej wygląda korzystanie z serwisu Bandcamp, w którym nabywcy utworów zespołu sami ustalają cenę, jaką chcą zapłacić za muzykę. Informacje podane na blogu Uniform Motion pokazują, że jeśli nabywca wybierze cenę 5 Euro za cyfrową wersję albumu, wówczas zespół otrzyma 3,88 EUR, a 1,12 EUR pójdzie na pokrycie kosztów (odpowiednio – obsługujący płatności Paypal pobierze 0,37 EUR, a Bandcamp 0,75 EUR). Warto dodać, że za pośrednictwem Bandcamp można również sprzedawać płyty kompaktowe i winyle, co jest szczególnie atrakcyjne dla tych artystów, którzy samodzielnie wydają swoje nagrania.

Reasumując, Internet otworzył przed artystami całkowicie nowe możliwości dystrybucyjne. Z jednej strony ułatwił dotarcie do słuchaczy, z drugiej jednak zwiększył konkurencję rynkową oraz stworzył ryzyko naruszania majątkowych praw autorskich. Muzyk chcący sprzedawać nagrania w sieci, w szczególności nie posiadający wsparcia wytwórni muzycznej, powinien dostosować strategię dystrybucyjną do celów, jakie sobie stawia. Rozważenie dylematów opisanych w niniejszym tekście może być dobrym punktem wyjścia. Źródła: http://mymusicthing.com/google-docs-and-deep-thoughts-onspotify-from-zoe-keating/ http://uniformmotion.tumblr.com/post/9659997039/release-day-economics oraz strony internetowe agregatorów i serwisów sprzedających nagrania w sieci.

Strumień możliwości Kristin Castillo Eldnes head of communication and PR, WiMP Sprzedaż muzyki w sieci coraz silniej oddziałuje na ostateczny kształt branży fonograficznej. Jak z perspektywy założycieli serwisu WiMP przedstawia się sytuacja w Polsce? Według danych IFPI w Norwegii w zaledwie 3 lata sprzedaż muzyki w streamingu wzrosła z poziomu zero, by stanowić obecnie ponad połowę rynku muzycznego. W Szwecji wyniki są jeszcze lepsze, a tuż za nią plasuje się Dania. Tym samym Skandynawia jest głównym rynkiem rozwoju streamingu muzyki. W Szwecji poziom sprzedaży wszystkich formatów muzycznych wzrósł o blisko 1/3 (30,1%), z kolei w pierwszym półroczu 2012 roku sprzedaż muzyki w formacie cyfrowym stanowiła prawie 2/3 (63,5%) dochodów, z czego 89% zostało wygenerowane przez streaming. Odnotowujemy wysoki wzrost dochodów, w związku z czym znaczącego rozwoju spodziewamy się także w najbliższych latach w Polsce. Sukces fazy beta WiMP pokazał, że pomimo wciąż niszowego charakteru, zapotrzebowanie na tego typu serwisy jest tu ogromne. To zapowiedź szybkiego postępu, podobnego do tego, którego byliśmy świadkiem w ostatnich latach w Skandynawii. Jako skandynawska firma obecna w branży od wielu lat, w tym także w Norwegii i Szwecji, wierzymy, że mamy odpowiednie doświadczenie i know-how, które połączone z lokalnym podejściem do konsumenta, odniosą w Polsce sukces. Jakie ścieżki rozwoju kariery muzycznej otwiera przed artystami sprzedaż muzyki w sieci? Streaming muzyki to niesamowita okazja dla konsumentów do słuchania każdej muzyki w dowolnym miejscu. To oznacza, że zdecydowanie więcej osób, niż dotychczas może odkrywać nowych artystów czy nowe utwory. Dla artystów natomiast to kolejny sposób na promocję swojej twórczości i kolejne możliwości dotarcia do nowych słuchaczy. Już teraz WiMP współpracuje blisko z polskimi wytwórniami i promuje reprezentowaną przez nie muzykę. Dotychczas w polskiej wersji WiMP pojawiły się playlisty rodzimych artystów, takich jak Brodka, Smolik czy Robert Gawliński. Współpracujemy również z muzykami znanymi na całym świecie – ostatnio np. na kilku rynkach, na WiMPie można było posłuchać przedpremierowo nowych albumów Green Day. Jesteśmy cały czas otwarci na rozmowy z kolejnymi polskimi wytwórniami. Choć czas funkcjonowania serwisu WiMP w Polsce jest relatywnie krótki, to jednak możecie Państwo zdobyć się na pierwsze wnioski. Jaki jest odbiór projektu i co może być dla niego największym wyzwaniem? Już teraz WiMP jest bardzo dobrze przyjmowany przez polskich fanów muzyki. Nasza faza beta cieszyła się tak dużą popularnością, że musieliśmy ją zakończyć po niespełna miesiącu, gdyż ilość darmowych kont wyczerpała się. Dostaliśmy także bardzo pozytywny feedback od naszych użytkowników, więc z niecierpliwością czekamy na rozwój WiMPa w Polsce w tym roku. Dużym wyzwaniem dla nas jest z pewnością fakt, że koncept streamingu jest tu stosunkowo nowy, a zrozumienie możliwości, jakie daje WiMP oraz jego funkcjonalności może zająć trochę czasu. Postaramy się, aby fani muzyki w Polsce dowiedzieli się o wszystkich zaletach serwisu WiMP. Będziemy także przedstawiać korzyści dla artystów i wytwórni wynikające ze współpracy z nami. W dobie Internetu, już wkrótce cała branża zda sobie sprawę z tego, iż obecność na takich serwisach jest nieunikniona, a nowe możliwości znaczące. Biblioteka WiMP zawiera ponad 18 milionów utworów, wiele interesujących playlist i treści redakcyjne. Współpraca z polskimi artystami i wytwórniami w tych obszarach będzie z pewnością dla nas priorytetowa. Dla artystów i wytwórni zaś będzie to doskonała okazja do poznania nowych sposobów promocji własnej twórczości.

36 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013



SHOWCASE

K

FONOGRAFIKA – zawsze swoją drogą

iedy w 1994 roku Sejm RP przyjął ustawę o ochronie praw autorskich i praw pokrewnych, stało się jasne, że polski rynek muzyczny w niedługim czasie zostanie opanowany przez wielkie, zachodnie koncerny wydawnicze – mówi Aleksander Brejnak, współwłaściciel Fonografiki. – Zniknięcie ulicznych kramów zawalonych pirackimi kasetami od Michaela Jacksona, po Marylę Rodowicz oznaczało wówczas jedno: rychłe „ucywilizowanie” handlu muzyką, jego profesjonalizację i narzucenie reguł obowiązujących w światowym show-biznesie – dodaje.

Czterech przyjaciół z pasją Fonografika powstała w 2000 roku z inicjatywy czterech osób: Jacka Caby, z wykształcenia lekarza laryngologa, z zamiłowania muzyka i obieżyświata, który wówczas dopiero co wrócił z zagranicy z zamiarem „zmieniania kraju”, Aleksandra Brejnaka i Artura Niedbały, producentów telewizyjnych, którzy najpierw budowali ATOMIC TV, potem VIVĘ, a jak już wszystko było wybudowane, to postanowili zacząć od początku oraz Tomka Gołębiewskiego, operatora, reżysera, twórcy teledysków. – Pomysł zrodził się, gdy w czwórkę siedzieliśmy w zadymionym Jazz Bistro przy ulicy Pięknej

– zawsze

swoją drogą

Historia warszawskiej Fonografiki, obecnie jednego z największych niezależnych wydawców i dystrybutorów na polskim rynku muzycznym, sięga roku 2000, kiedy to czwórka przyjaciół powodowanych olbrzymią, muzyczną pasją postanawia poświęcić się fonografii. Niemal trzynaście lat od tamtego momentu niezależny polski label może poszczycić się 26 złotymi i 5 platynowymi płytami Tekst: Paweł Boroń

38 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013


SHOWCASE się, zablokowali ruch na rondzie Charles’a de Gaulle’a – wspomina Aleksander Brejnak. – W Poznaniu spotkanie ze słuchaczami trwało od 14.30 do drugiej w nocy. O północy zostali już tylko ochroniarze, Laskowik i… niekończąca się kolejka ludzi z płytami w ręku – dodaje.

lata znany bardziej za granicą niż w rodzinnym kraju, nagle zdobywa zainteresowanie szerokiego odbiorcy. Płyta „Piano” a później produkcje wizualne „PUB 700” oraz przepięknie zrealizowany przez Tomka Gołębiowskiego koncert „Piano Live”, to ogromne sukcesy komercyjne i wizerunkowe Fonografiki.

Fonografika powstała w 2000 roku z inicjatywy czterech osób: Jacka Caby, z zamiłowania muzyka i obieżyświata, Aleksandra Brejnaka i Artura Niedbały, producentów telewizyjnych oraz Tomka Gołębiewskiego, operatora, reżysera, twórcy teledysków

Fonografika hip-hopowa?

Pojawiły się nagrody i to był pierwszy tak spektakularny triumf niezależnej fonografii na odnowionym rynku. Triumf Fonografiki. Od tego momentu Fonografika poczyna sobie coraz odważniej, interesuje się jazzem. Razem z przyjaciółmi z nieistniejącego już dzisiaj ARMS RECORDS współtworzą prawdziwy sukces Leszka Możdżera. Ten genialny pianista, stypendysta Ministerstwa Kultury, tworzący od lat i przez

Na drugim biegunie działalności wytwórni zaczyna królować hip-hop odgrywający coraz poważniejszą rolę na polskim rynku muzycznym. Alex Brejnak i Artur Niedbała wypromowali hiphop na antenie VIVY. Stacja zyskuje ogromną popularność wśród młodzieży, programy hiphopowe biją kolejne rekordy popularności. Po mariażu z MTV profil muzyczny ulega zmianie, ale dwaj przyjaciele nie zamierzają porzucić ukochanego gatunku.To oni wytyczają w Fonografice szlak hiphopowy. Kultowe VETO i młody RYMOPLASTYKON – wszystko, co w rapie świeże, wyraziste, konsekwentne. Coraz więcej artystów niedocenianego przez media gatunku znajduje w wytwórni swoje miejsce. Brakuje tylko wielkiego suk-

FONOGRAFIKA – zawsze swoją drogą

w Warszawie – kontynuuje Aleksander Brejnak. – Czterech facetów, wielkie plany, „dyskusje po świt” i „alpagi łyk”, który też się zdarzał czasami a przy tym jedno nie podlegające dyskusji przeświadczenie: W naszej nowej, niezależnej wytwórni nigdy nie przestaniemy słuchać muzyki! Nazwaliśmy ją Fonografika, bo fajnie brzmi i w sumie, na temat – dodaje. Na pierwsze sukcesy nie trzeba było długo czekać. Rozpoczęta w 2001 roku współpraca z Centrum Fonografii Polskiego Radia S.A. zaowocowała bardzo szybko prawdziwymi edytorskimi perłami. Cykl „60 minut na godzinę” przypomniał słuchaczom najlepsze lata radiowej Trójki, pełne niezapomnianych piosenek i kultowych skeczów. Prawdziwym hitem okazał się jednak dopiero come back Zbigniewa Laskowika i kabaretu „Tey”. Listonosz z Poznania, który swoim humorem rozśmieszał do łez całe pokolenie późnego PRL-u wrócił w imponującym stylu, bijąc wszelkie rekordy sprzedaży i błyskawicznie odzyskując dawną popularność. – Podczas podpisywania płyt w salonie EMPiK w Warszawie musiała interweniować policja, bo zgromadzeni tłumnie fani, tłocząc

Nie tylko wydawnictwo Fonografika to nie tylko wydawca i dystrybutor muzyczny. Firma w swojej ofercie ma jeszcze dwie interesujące inicjatywy. Pierwsza z nich – która może szczególnie zainteresować muzyków, to Fono Studio umożliwiające budżetowe nagrywanie płyt. Fono Studio otwiera się szczególnie na początkujące zespoły, dając im coś, co do tej pory było dostępne tylko dla ludzi z grubym portfelem, czyli profesjonalną płytę, której nagranie możliwe jest w ramach trzech elastycznych pakietów: Demo, Płyta i VIP. Dla zespołów i muzyków, którzy z jakiegoś powodu nie mogą, bądź nie chcą nagrywać na miejscu, Fono Studio oferuje, że dojedzie samo do zespołu! W tej opcji zespół nagrywa na swoim sprzęcie, Fono Studio zaś dostarcza sprzęt potrzebny do rejestracji. Cena tej opcji ustalana jest indywidualnie, a wszelkie szczegóły dostępne na oficjalnej stronie www.nagrajplyte.pl. Fono Studio oferuje także usługi poligraficzne. Zajmuje się projektowaniem okładek na potrzeby rynku fonograficznego. Studio posiada doświadczenie w projektowaniu okładek, logotypów aż po kompletne przygotowanie do druku - ostatni krok na drodze do drukarni. Realizowało projekty między innymi dla wykonawców takich jak: Bracia, DePress, Molesta, Peja, Monopol, Zbigniew Wodecki, Danuta Błażejczyk czy Rudi Schuberth. Drugą ważną inicjatywą Fonografiki jest klub Fonobar, w którym organizowane są koncerty artystów współpracujących z firmą oraz innych. Wystrój klubu zaprojektował scenograf telewizyjny znany pod pseudonimem artystycznym Burza. To miejsce, w którym codziennie można usłyszeć wiele gatunków muzyki alternatywnej tj. rock, reggae, dubstep, breakbeat, hip-hop oraz mocniejsze brzmienia elektroniczne od minimalu po techno. Nie brakuje w nim także miejsca na ambitne, off’owe pokazy filmowe i inne przedsięwzięcia artystyczne. Całość uzupełniona jest doskonałym zapleczem technicznym w postaci nagłośnienia i wielkiego ekranu o wymiarach 6x10 m. W sierpniu minionego roku po raz pierwszy odbył się tam dwudniowy festiwal muzyki hardcore punk Brutal Sound Festiwal organizowany przez Fonografikę. Przez trzy dni zaprezentowało się 35 zespołów. Obok uznanych polskich formacji takich, jak Apteka, TPN25 czy Schizma wystąpiły: Cockeney Rejects, Discharge i Buzzcocks! Impreza będzie miała charakter cykliczny. Fonobar znajdziecie w samym centrum zielonych płuc Warszawy, przy ul. Wawelskiej 5, w środku Pól Mokotowskich. RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

39


SHOWCASE

Mieliśmy i mamy świetny kontakt

FONOGRAFIKA – zawsze swoją drogą

Ryszard ‘Peja’ Andrzejewski Dwa lata po sukcesie albumu „Na legalu?” (2001, T1-Teraz, płyta uhonorowana Fryderykiem w kategorii „najlepszy album hip-hop” – przyp. red) chciałem opuścić następną wytwórnię. W branży zaczęło się mówić, że jestem trudnym gościem, że ciężko się ze mną współpracuje, a ja zwyczajnie nie chciałem dać się okradać. Nagle pojawiła się Fonografika, która zaoferowała, że wykupi mój kontrakt. Dzięki temu trafiłem w końcu na współpracę z uczciwymi ludźmi, którzy faktycznie dbają o moje interesy. To było pod koniec 2004 roku. Działamy razem do dziś i jestem bardzo zadowolony. Uważam, że to była wówczas moja najlepsza biznesowa decyzja. Tym samym, ponownie przestałem myśleć o tym, by wydawać się samemu, by rozkręcać własny interes, gdyż byłem najzwyczajniej w świecie, co podkreślę, zadowolony. Premiery ukazywały się zgodnie z planem, tantiemy wpływały regularnie, cały czas mieliśmy i mamy świetny kontakt.

cesu, brakuje wielkiej gwiazdy. Do czasu. – Jak zwykle trochę pomaga przypadek, grają osobiste sympatie i antypatie, jak to w muzyce i w życiu – mówi Brejnak. – Tak krzyżują się drogi Fonografiki i Peji – dodaje. Artysta jest w tym czasie uwikłany w toksyczny konflikt z dotychczasowym wydawcą, jego dalsza kariera wisi na włosku. Fonografika decyduje się wykupić kontrakt, ale co ważniejsze, w konsekwencji nawiązać współpracę wydawniczą. Tak w 2003 roku do portfolio wytwórni trafia Slums Attack (zespół rapera Peji) i z czasem RPS (jego solowy projekt). Płyta „Najlepszą Obroną Jest Atak” z 2005 roku okazuje się olbrzymim sukcesem, pierwszy singiel „Życie kurewskie” na stałe wchodzi do kanonu gatunku, a klip do niego, wciąż uważany jest za jeden z najciekawszych obrazów polskiego hiphopu – uznanie zdobył zresztą nie tylko w kraju, był prezentowany na pokazie specjalnym słynnego Międzynarodowego Festiwalu Filmów Tematyki Społecznej w austriackim Linzu. – Współpraca na linii Peja-Fonografika obchodzić będzie niedługo swoje dziesięciolecie

40 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

– mówi Alex Brejnak. – Warto zaznaczyć, że wszystkie płyty, które podczas niej powstały uzyskały status Złotych, a „Reedukacja” pokryła się Platyną. Prawie dekadę trwa prawdziwa dominacja Fonografiki na hip-hopowej mapie wydawniczej Polski. Po ogromnych sukcesach Peji, do wytwórni szybko dołączyły inne wielkie osobistości rapowego środowiska. Hemp Gru, Molesta Ewenement, Pezet, Firma czy Parias to nazwy, które przez lata nadawały ton niezwykle dynamicznemu rozwojowi tego kierunku muzycznego w Polsce.

Od punka do Wodeckiego Mylne są jednak często pojawiające się w branży określenia Fonografiki jako wytwórni hip-hopowej. Oczywiste dokonania na tym polu nie przesłoniły innych, często równie spektakularnych działań. Nie można pominąć wieloletniej współpracy wytwórni z takimi postaciami, jak Jędrzej „Kodym” Kodymowski czy Tymon Tymański. Apteka w Fonografice to zarówno regularne wznowienia kultowych płyt sprzed lat, jak

i nowsze wydawnictwa takie, jak „Tylko dla…”. – Osobną kategorią w katalogu firmy są artyści, których z powodzeniem można uznać za popowych, ale którzy zawsze potrafili swoim popowym w gruncie rzeczy produkcjom nadać specyficzny, niepowtarzalny, ponadczasowy i „ponadpopowy” charakter – tłumaczy Alex. – Hanna Banaszak, jedna z największych osobowości polskiej muzyki stworzyła tu niezapomniany album „BanaszaKofta” poświęcony w całości utworom najwspanialszego chyba poety-muzyka w naszej historii Zbigniew Wodecki, na płycie „PlatyNowa” okazał się nie tylko genialnym instrumentalistą, ale też, dzięki błyskotliwym tekstom Tomasza Wołka, wnikliwym komentatorem otaczającej nas rzeczywistości. Alicja Majewska, swoją charyzmą i wspaniałym głosem niezbicie przekonuje, że od artystów, których czasem uważamy za „ludzi minionej epoki” wiele mogłaby się nauczyć niejedna współczesna „gwiazda”. Ci artyści potrzebują tylko spokojnego, przyjaznego miejsca dla swojej twórczości. I takie miejsce w Fonografice znajdują – dodaje.


SHOWCASE Zawsze swoją drogą

Fonografika pozostała wierna swoim artystom i prezentowanym przez nich kierunkom. Nie zmieniły tego rodzące się w pewnym momencie i odnoszące sukcesy formacje „popowo-rapowe”, nie zaburzył chwilowy flirt hip-hopu z mediami

iTunes czy muzodajnia.pl to nowi partnerzy Fonografiki, dzięki którym utwory ich artystów mogą bez przeszkód w ułamku sekundy docierać praktycznie wszędzie. Dziś Fonorafika szczyci się mianem największego w Polsce dystrybutora

i wydawcy. Jednak zarówno właściciele, jak i pracownicy podkreślają, że daleko im do korporacyjnych odruchów. – Tajemnicą sukcesu jest chyba przede wszystkim konsekwencja w działaniu – podsumowuje Aleksander Brejnak. – Mimo zachwiań na rynku i pojawiających się trendów, Fonografika pozostała wierna swoim artystom i prezentowanym przez nich kierunkom. Nie zmieniły tego rodzące się w pewnym momencie i odnoszące sukcesy formacje „popowo-rapowe”, nie zaburzył chwilowy flirt hip-hopu z mediami. Idziemy swoją drogą, która prowadziła czasem po wybojach, ale wciąż w niezmiennym kierunku. Jakikolwiek będzie obowiązujący akurat na świecie nośnik, jakkolwiek zmienią się kanały dystrybucji, gdziekolwiek powędrują najnowsze koncepcje marketingu, ważnym jest to, żeby obietnica dana sobie dawno temu przez czwórkę przyjaciół zawsze pozostała niezmienna: „Nigdy w naszej wytwórni nie przestaniemy słuchać muzyki”.

FONOGRAFIKA – zawsze swoją drogą

Świat idzie jednak naprzód i nie można zapominać o coraz to nowocześniejszych formach przekazu muzyki pomiędzy artystą a słuchaczem. Rolą wydawcy i dystrybutora jest jakość tego przekazu utrzymywana wciąż na możliwie najwyższym poziomie. A epoka, gdy powoli do lamusa odchodzą tradycyjne nośniki, stawia wciąż nowe wyzwania i mnoży czyhające niebezpieczeństwa.

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

41


TEMAT NUMERU

Studia nagrań

Obecnie każde spośród kilkuset studiów nagraniowych w Polsce musi znaleźć swój własny złoty środek. Dobra lokalizacja, wyposażenie w hi-endowy sprzęt i zapewnienie muzykom odpowiednich warunków socjalnych odgrywają istotną rolę, ale nie są też najważniejsze. Tak naprawdę największe znaczenie ma w tym biznesie ciągłe wdrażanie strategii win-win, dzięki której muzycy zyskują uznanie, a studio – upragniony prestiż

Studia nagrań

Tekst:Alicja Siwek

S

pośród wszystkich studiów nagrań w Polsce znaczącą pozycję w branży muzycznej ma blisko 70 firm, natomiast tych, które spełniają najwyższe, światowe standardy jest zaledwie kilka. Konkurencja na tym rynku zaostrza się, na czym ostatecznie korzystają wykonawcy, którzy mają do dyspozycji pomieszczenia odpowiednio zaadaptowane do nagrywania, profesjonalny sprzęt, a także ekipę, na której można polegać w stu procentach. Gwarancja zadowalającego efektu końcowego jest tak samo ważna dla początkujących artystów nagrywających swoje pierwsze demo, jak i dla osób żyjących z muzykowania. – Sukces studia nagrań stanowi sumę wielu rozmaitych czynników – mówi Andrzej Puczyński, prowadzący Izabelin Stuido. – Na pewno dla wymagających muzyków nie-

bagatelne znaczenie ma dobre wyposażenie studia w znakomity sprzęt analogowy oraz system nagrywający. Pomieszczenie również musi dobrze oddawać brzmienie instrumentów. W ostatnim czasie liczy się również stosunek ceny do oferowanej jakości. Obecnie nawet topowi artyści dość skrupulatnie podchodzą do kwestii finansowych. Dlatego rozwijające się studio nie oszczędza na systematycznych inwestycjach w hi-endowe mikrofony, wzmacniacze lampowe, wysokiej klasy instrumenty, preampy czy equalizery – konkluduje.

Muzyczne quo vadis? Okazuje się, że muzycy niemałą uwagę przywiązują także do lokalizacji studia nagraniowego. Zasadniczo wszystkich twórców

można tu podzielić na dwie grupy. Do pierwszej należą osoby stawiające swoje pierwsze kroki w karierze muzycznej oraz niszowi artyści. Spośród wszystkich studiów nagrań w Polsce znaczącą pozycję w branży muzycznej ma blisko 70 firm, natomiast tych, które spełniają najwyższe, światowe standardy jest zaledwie kilka

Ponieważ muzyka nie jest jeszcze ich głównym źródłem utrzymania, grupa ta poszukuje zazwyczaj studia położonego blisko miejsca zamieszkania. Taka lokalizacja umożliwia studyjnym debiutantom i mniej komercyjnym artystom równocześnie wykonywać wolny zawód

Studio nagrań również dla muzyków bywa drugim domem. Warto zapewnić im komfortowe warunki pracy Fot. Michał Żurawski dla Studio Record Agnieszki Lach


TEMAT NUMERU

Jest klimat, jest nagranie

pracy

Wcale nie mniej istotny warunek budowania sukcesu studia nagraniowego stanowi zrozumienie potrzeb klienta oraz ich uszanowanie. To obok marketingu i reklamy jeden z najskuteczniejszych sposobów na wykreowanie wizerunku rzetelnej firmy, a także na przyciągnięcie do studia muzyków, tak bardzo ceniących sobie miłą atmosferę pracy. – Prawdopodobnie wszystkie studia nagraniowe szukają uniwersalnego klucza, dzięki któremu byłyby powszechnie szanowane, a jednocześnie dobrze zarabiały – mówi Tomasz Hryniszyn, właściciel Sound Division Studio. – Dlatego nie zawsze można postawić znak równości między niską ceną, a naprawdę wysoką jakością. Jednak muzycy, także ci młodsi, doskonale zdają sobie sprawę, że kupują u nas przede wszystkim komfort pracy. Dla nas pojęcie słabego nagrania po prostu nie istnieje. Jeżeli artysta przymierza się do nagrania naprawdę wartościowego materiału, to staramy się, aby w stu procentach mógł zrealizować swoje założenia. Aby ułatwić pracę muzykom, zwłaszcza młodszemu pokoleniu twórców, pracownicy studiów często też doradzają w realizacji nagrania zasiadając za konsolą, a nawet pomagają przy produkcji, jeżeli zespół wchodzi do studia bez opiekuna odpowiedzialnego za kompozycje i aranże.

W zdrowej symbiozie Okazuje się, że role producenta oraz realizatora dźwięku dość często się przenikają lub uzupełniają. Jak przyznaje większość osób prowadzących studia nagrań, w czasie sesji bardzo istotną rolę odgrywa dialog oraz wyczucie, jakie naprawdę są potrzeby nagrywających. – Przeważnie proces nagrywania polega na harmonijnej współpracy z producentem – zauważa Marcin Kiełbaszewski, prowadzący Studio X. – Sztywny podział obowiązków na inżyniera oraz reżysera dźwięku nie zawsze zdaje egzamin. Myślę, że priorytetem osób pracujących nad konkretnym materiałem powinno być przede wszystkim zadowolenie twórców. Czasami inżynier musi działać według intencji producenta. W innych przypadkach warto zaufać bogatemu doświadczeniu osoby siedzącej za mikserem – nadmienia. Aby ułatwić pracę muzykom, zwłaszcza młodszemu pokoleniu twórców, pracownicy studiów często też doradzają w realizacji nagrania zasiadając za konsolą, a nawet pomagają przy produkcji,

Nagrywanie stanowi więc w pewnym sensie sztukę wypracowywania kompromisów oraz odgadywania intencji wykonawców. Znane są przypadki, kiedy frontman lub cały zespół produkuje własny album, który po wprowadzeniu do dystrybucji odnosi spektakularny sukces komercyjny i zbiera entuzjastyczne recenzje znawców. Nie umniejsza to jednak wagi wsparcia osób pracujących w studiu. – Klimat towarzyszący sesji nagraniowej ma wpływ nie tylko na samopoczucie muzyków, lecz także na efekt finalny, czyli album – przekonuje Andrzej Puczyński. – W studiu zawsze powinna panować atmosfera całkowitego zrozumienia oraz życzliwości – podkreśla.

mniej artystów tworzących muzykę wchodzi do studia w celu nagrania całego materiału. Panuje jednak też odwrotne przekonanie, że nagrywanie w warunkach domowych daje wykonawcom podstawy wiedzy dotyczącej nagrywania, a w późniejszym etapie działalności muzycznej znacznie ułatwia pracę w studiu. Pomimo znaczących atutów współpracy z profesjonalnym studiem, od kilku lat upowszechnia się w kraju tzw. homerecording, zjawisko które ma swoje zarówno dobre, jak i złe strony. Powoduje ono bowiem, że obecnie zdecydowanie mniej artystów tworzących muzykę wchodzi do studia w celu nagrania całego materiału

Studia nagrań

i pracować nad nagraniem. Do drugiej grupy zaliczają się natomiast muzycy mainstreamowi, docierający do szerszego grona słuchaczy, a więc całkowicie utrzymujący się z grania. Taka sytuacja pozwala im na pełne skupienie się na nagrywanym materiale. – Topowi wykonawcy bardzo często poszukują studiów położonych z dala od hałaśliwych aglomeracji miejskich – przyznaje Karolina Herra, właścicielka studia Recapublica. – Bodaj najważniejszym atutem nagrywania w urokliwej okolicy jest w moim przekonaniu sama atmosfera pracy twórczej. Muzykujący mogą całkowicie skoncentrować się na tym, jak po-winien brzmieć ich album. Malownicze plenery pozwalają wykonawcom także odpocząć od codziennych trosk, co również w dużym stopniu wpływa na zadowalający rezultat końcowy – dodaje.

Warto przy tym zaznaczyć, że w przypadku zapisu wielośladowego, a także uzyskiwania lepszych rezultatów przy rozbudowanych aranżach homerecording nie zawsze się sprawdza. – Przy realizacji większych projektów, m.in. jazzowych, zrobienie sesji nagraniowej w dobrze wyposażonym studiu staje się nieodzowne, jeżeli twórcom zależy na uzyskaniu satysfakcjonującego brzmienia – przekonuje Karolina Herra. – Jeżeli zespół chce pójść o krok dalej, to w homerecordingu z czasem pojawiają się ograniczenia, które są nie do obejścia.

Obróbka zgrywaniem

Muzyk sam w domu

Często muzycy, którzy nagrywali materiał lub poszczególne ścieżki w warunkach domowych lub we własnym studiu zwracają się do niezależnych studiów o zmiksowanie i mastering danego materiału. Dlatego właśnie usługa ta staje się coraz istotniejszym elementem oferty niezależnych studiów nagraniowych. Potwierdzeniem tego faktu może być również to, że w ciągu ostatnich kilku lat na rynku pojawiły się firmy wyspecjalizowane wyłącznie w tym bardzo wąskim zakresie produkcji muzycznej. Niestety zdarza się, że nagrania nie nadają się do miksowania oraz masteringu, m.in. z uwagi na zły, niski poziom wokalu i bębnów, płaskie brzmienie całości, clipping, czyli zniekształcenia powstałe na skutek nieodpowiedniego mikso-

Pomimo znaczących atutów współpracy z profesjonalnym studiem, od kilku lat upowszechnia się w kraju tzw. homerecording, zjawisko które ma swoje zarówno dobre, jak i złe strony. Powoduje ono bowiem, że obecnie zdecydowanie

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

45 43


Studia nagrań

TEMAT NUMERU wania, a także szumy i przydźwięki. Artur Lutyński z Black Cat Studio mówi: – Nierzadko mamy do czynienia z sytuacją, że osoby przychodzą do nas z gotowym materiałem, nagranym w domowym zaciszu, w związku z czym mastering stanowi ważną część naszej oferty. Trzeba jednak podkreślić, że nie w każdym przypadku miksowanie i mastering decydują o jakości nagrania. Na szczęście coraz więcej artystów zdaje sobie z tego sprawę i stara się rzetelnie podejść do pracy nad materiałem, nagrywając wszystko od A do Z w wybranym miejscu.

Bohater dnia Naturalnie każdemu studiu nagrań zależy na tym, aby pracować z jak największą liczbą sław, ale chcieć nie zawsze znaczy móc. Osoby dopiero zaczynające swoją przygodą z muzyką stanowią od 40 do 60 proc. klientów przychodzących z zamiarem nagrania debiutanckiego materiału, nawet w przypadku firm gwarantujących najbardziej komfortowe warunki pracy oraz dysponujących najnowocześniejszym sprzętem. – Zgłaszają się do nas zarówno młodzi ludzie, którzy marzą o nagraniu swojego pierwszego demo, jak i osoby grające ze sobą po kilkanaście lat, które decydują się na zrobienie nowego, autorskiego materiału. Tu nie ma reguły – mówi Robert Gacek, właściciel Studia R7. – Tak naprawdę każdy klient jest miło widziany. Sądzę, że w ten sposób można rozbudzić w muzykujących ze sobą grupach zainteresowanie nagrywaniem.

za pomocą overdubbingu. Dzięki temu studio zyskuje nowego klienta, a napisana muzyka nie trafia do szuflady.

Pocztą pantoflową Podsumowując, studia nagrań w Polsce mają przed sobą obiecujące perspektywy rozwoju w przyszłości, co zawdzięczają przede wszystkim inwestycji w sprzęt oraz życzliwości dla nagrywających. Marketing i reklama oczywiście nadal stanowią niezbędny element funkcjonowania na rynku oraz budowania prestiżu, ale to zrozumienie potrzeb wykonawców, a także umiejętność przekucia ich dążeń artystycznych w nagrania cieszące brzmieniem decydują o tym czy klient ponownie zajrzy do studia,

a także, o tym, czy dana firma zostanie zarekomendowana innemu artyście. – Twórcy powoli zyskują świadomość korzyści wynikających z nagrywania w studiu, co napawa nas optymizmem. Często zespoły i soliści powracają do nas, usatysfakcjonowani efektami poprzedniej sesji. Nierzadko też dzieje się tak, że zostajemy poleceni innemu wykonawcy. Marketing szeptany w tej branży ma dużą siłę oddziaływania. Dlatego warto postawić na fachowość, miłą atmosferę pracy, ponieważ w mojej opinii jest to najbardziej skuteczny sposób na wzbudzenie w nagrywających zaufania – konstatuje Robert Gacek.

Osoby dopiero zaczynające swoją przygodą z muzyką stanowią od 40 do 60 proc. klientów przychodzących z zamiarem nagrania debiutanckiego materiału, nawet w przypadku firm gwarantujących najbardziej komfortowe warunki pracy oraz dysponujących najnowocześniejszym sprzętem

Warto przy tym dodać, że do studiów coraz częściej przychodzą multiinstrumentaliści oraz wokaliści, którym zależy na zarejestrowaniu nagrania przy udziale muzyków sesyjnych lub

44

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

Realizacja projektu studia nagrań TBWA wykonawstwa firmy Acousticity



Keoda – ergonomia i design

TEMAT NUMERU

Keoda –

ergonomia i design Co może łączyć branżę meblarską z branżą muzyczną? Jak wiele punktów stycznych na ich przecięciu można wyznaczyć? Kto potrafił dostrzec zależności i przekuć je w biznes? Odpowiedzi doszukać się można w firmie Keoda – jej historii, profilu i właścicielu Tekst:Ilona Rosiak

P

raca w studiu nagrań ma być przede wszystkim efektywna. Zaangażowani w nią muzycy i realizatorzy dźwięku równie wysoce cenią sobie panującą atmosferę i komfort, wynikające nie tylko z profesjonalizmu obsługi i sprzętu, ale również wyposażenia. Przekonał się o tym Leszek Banaś, właściciel firmy Keoda, który od 1969 roku doświadczenie zawodowe zdobywał we Francji.

Emigracja, sukces i wielki powrót – Wszystko zaczęło się od domowego studia nagrań (home studio), które stworzyłem jako jeden z pierwszych we Francji. Na tamten czas w Polsce było to czymś niewyobrażalnym.

46

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

W Europie zaś egzotyczną rzadkością – wyjaśnia Leszek Banaś, właściciel firmy. – Mnie jednak zawsze pasjonował dźwięk i właśnie z nim związałem swoją przyszłość – dodaje. Kolejne sukcesy w branży muzycznej sprawiły, że „home studio” szybko rozwinęło się w jedno z wiodących i bardzo profesjonalnych studiów nagrań, które ściśle współpracowało z największymi wytwórniami. – Po trzydziestu latach miałem już sześć takich studiów, ale sytuacja na rynku znacznie się zmieniła, dlatego podjąłem decyzję o ich sprzedaży – mówi Leszek Banaś. – Zainicjowany przeze mnie trend homerecordingu pod koniec lat dziewięćdziesiątych stał się na tyle powszechny, że postanowiłem spróbować zapełnić nieco inną niszę. Wcześniej na własne potrzeby, później również na użytek kolegów z branży, projektowałem i wykonywałem meble pod konsolety – opowiada właściciel. Mniejszych studiów powstawało coraz więcej, rosła również świadomość i oczekiwania muzyków. W 2000 roku w Paryżu otwarty został zakład stolarski Keoda, który po sześciu latach wraz z właścicielem przywędrował do Polski, a dokładnie do miejscowości Urzut pod Warszawą.

Meble studyjne, w produkcji których specjalizuje się firma Keoda, jeszcze do niedawna stanowiły całkowitą abstrakcję. Niewiele osób wiedziało o istnieniu znanego w Europie i na świecie producenta, a także nie zdawało sobie sprawy, jak bardzo mogą wpłynąć na komfort i jakość pracy w studiu


TEMAT NUMERU Estetyczne wykonanie i nieskończony wybór wariantów kolorystycznych sprawiają, że meble same w sobie są już ozdobą studia, wyrażając jednocześnie charakter użytkownika. Wpływa to również na wizerunek studia nagrań, które z uwagi na solidne wykończenie, daje znać o swoim profesjonalizmie.

Produkcja ciszy Choć marka Keoda stała się rozpoznawalna głównie dzięki meblom studyjnym, to jednak ich produkcja nie jest jedynym filarem firmy. – O naszej przewadze konkurencyjnej świadczy głównie fakt, iż zajmujemy się aż pięcioma grupami asortymentowymi. Obok mebli studyjnych wskazać należałoby na meble rackowe, stojaki do głośników, a także kabiny akustyczne oraz skrzynie dźwiękoszczelne. Keoda to przykład firmy, która wykorzystała możliwości dywersyfikacji. Dzięki skrzyniom dźwiękoszczelnym udało się jej wyjść poza branżę muzyczną, trafiając tym samym głównie do informatyków

i wszystkich użytkowników serwerów. Skrzynie bowiem są doskonałym rozwiązaniem dla wszelkich hałaśliwych urządzeń. – Produkujemy ciszę, bo wiemy, że nie tylko w studiu nagrań niepożądane dźwięki są bardzo uciążliwe – stwierdza Leszek Banaś. – Jako jedyni na świecie kompleksowo zapełniamy niszę mebli technicznych, kabin akustycznych, skrzyń dźwiękoszczelnych, łącząc branżę meblarską z branżą muzyczną.

Keoda – ergonomia i design

Francuski szyk made in Poland Meble studyjne, w produkcji których specjalizuje się firma Keoda, jeszcze do niedawna stanowiły całkowitą abstrakcję. Niewiele osób wiedziało o istnieniu znanego w Europie i na świecie producenta, a także nie zdawało sobie sprawy jak bardzo mogą wpłynąć na komfort i jakość pracy w studiu. Niewątpliwym atutem produkowanych mebli jest ich ergonomia. – Realizatorzy dźwięku w swoich pracowniach spędzają nawet kilkanaście godzin dziennie, dlatego proponowane przez nas meble są nie tylko dopasowane do kształtu konsolet, ale przede wszystkim do konkretnego człowieka – wyjaśnia Leszek Banaś. Użytkownik ma również wpływ na kolor mebli, design oraz użyte surowce. – Staramy się, aby nasze meble były szyte na miarę potrzeb i możliwości zleceniodawcy – mówi właściciel firmy. – Nasze produkty nie są luksusem, lecz narzędziem pracy i inwestycją, która bardzo szybko się zwraca. Poza ergonomią warto wskazać również na design, który szczególnie w branży artystycznej ma znaczenie.


MUZYKA A…

Gry komputerowe

Jedno z najgłupszych pytań, jakie można zadać w dowolnej sytuacji międzyludzkiej brzmi: „Jakiej muzyki słuchasz?” Dobrze na taką nierozsądną zaczepkę odpowiedzieć przewrotnie i z pozoru równie głupio. Świetną odpowiedzią tego typu będzie np.: „Słucham muzyki z gier komputerowych” – brzmi niezbyt racjonalnie, prawda? Jednak muzyka z gier komputerowych

Gry komputerowe

to dziś potężny rynek, bijący na głowę nawet rynek muzyki filmowej; wie coś o tym Adam Skorupa, twórca ścieżki dźwiękowej do dylogii „Wiedźmin” Tekst: Jacek Stramik

S

korupa, zajmujący się tworzeniem muzyki do gier komputerowych od wielu lat, zaznaczył w niedawnej rozmowie z radiową „Czwórką”, że obecnie muzyka do gier jest traktowana niezwykle poważnie, najczęściej pracuje nad nią sztab ludzi pod wodzą kompozytora i jest nagrywana przez orkiestrę symfoniczną. Wymagania wobec ścieżki dźwiękowej są wcześniej szczegółowo dyskutowane z twórcami gry, ponadto gra i muzyka do niej powstają symulta-

nicznie. Autor dźwięków nie otrzymuje wcześniej gry czy jej fragmentów, tylko jest jednym z członków ekipy tworzącej projekt. Muzyka tworzona z myślą o grze nie tylko upodabnia się do muzyki filmowej, lecz można uznać, że po prostu z nią konkuruje. Tak jak gry konkurują z filmami na polu rozrywki. Chociaż gry komputerowe to zjawisko młodsze, niż kinematografia, to muzyka do gier ma już swoich klasyków. W polskich realiach jest nim wspom-

niany Adam Skorupa. Na świecie to – wielokrotnie wymieniany na forach fanów muzyki z gier – Jesper Kyd, duński kompozytor, który po stworzeniu legendarnego soundtracku do serii „Hitman” zaczął pracować w Hollywood. Podobnie jak Michael Giacchino, autor muzyki do gier „Medal of Honor” i „Call of Duty”, którego praca w Fabryce Snów zasłużyła na ukoronowanie w postaci Oscara za ścieżkę dźwiękową do animowanego „Odlotu”. Okładka płyty The Greatest Video Game Music Źródło: www.greatestvideogamemusic.com


MUZYKA A… Intratne zajęcie

Budżety gier komputerowych coraz częściej przewyższają budżety najbardziej kasowych hollywoodzkich produkcji. Gry przynoszą też większy dochód niż filmy, a także – nie zapominajmy o niej – sama muzyka

W konszachty z twórcami gier wchodzili również David Bowie, który przygotował ścieżkę dźwiękową do „Omikron: The Nomad Soul” i Amon Tobin, odpowiedzialny za muzykę do jednej z odsłon „Tom Clancy’s Splinter Cell” (mianowicie „Chaos Theory”), a także Andrew Hale z Sade, mogący pochwalić się soundtrackiem do „L.A. Noire”. Poza pasjonatami, którzy przechodzą ze świata gier do przemysłu filmowego i uznanymi muzykami twórczo flirtującymi z rynkiem interaktywnej rozrywki, do gier komponują także legendarni autorzy muzyki filmowej. Są wśród nich takie sławy jak: Hans Zimmer, stały współpracownik Christophera Nolana, Harry Gregson-Williams, odpowiedzialny za muzykę rozbrzmiewającą m.in. w trylogii „Shrek”, Danny Elfman, twórca ścieżek dźwiękowych do filmów Tima Burtona czy Angelo Badalementi, który poprzez swoje kompozycje współtworzy niepowtarzalny klimat obrazów Davida Lyncha. Powód dużego zainteresowania artystów

Artystyczne wyzwanie Nikt chyba bardziej niż artyści nie zdaje sobie sprawy z tego, że jednak pieniądze to nie wszystko. Często impulsem do przyjęcia zlecenia może być wyzwanie, które w przypadku gier komputerowych tkwi w interaktywności. W odróżnieniu od muzyki filmowej, oprawa muzyczna gry stanowi niejako formę otwartą, nie występuje w kombinacji raz zarejestrowanej, tylko zmienia się w zależności od postępu interaktywnej fabuły, rozwijającej się z udziałem gracza. Przynajmniej tak to wygląda w najbardziej zaawansowanych tytułach. Oczywiście nie ma rzeczy, których nie można przewidzieć, mimo wszystko świadomość interaktywności wymaga od twórcy ogromnego nakładu pracy. Na potrzeby interaktywnego zastosowania muzyki w grach, obecnie często ścieżkę dźwiękową nagrywa się poszczególnymi partiami czy warstwami lub wręcz każdy instrument oddzielnie, tworząc sample, które w różnym natężeniu i konfiguracji są wykorzystywane w grze – miksują się na bieżąco. O takiej, a nie innej oprawie muzycznej decyduje postęp w grze lub etap rozwoju postaci. Muzyczna układanka tworzona jest wciąż na nowo, zapętlając się wokół kilku przewodnich kompozycji. W odróżnieniu od muzyki filmowej, oprawa muzyczna gry stanowi niejako formę otwartą, nie występuje w kombinacji raz zarejestrowanej, tylko zmienia się w zależności od postępu interaktywnej fabuły

Przykładem

wykorzystania

takiej

tech-

niki dźwiękotwórczej jest gra „Red Dead Redemption”, do której kompozytor Bill Elm nagrał 15 godzin muzyki złożonej z dwustu tematów, które przenikają się, zapętlają i ewoluują w trakcie gry. Najlepszym świadectwem możliwości tkwiących w muzycznej interaktywności współczesnych gier było zdziwienie samego Billa Elma, który grając w ostateczną wersję „Red Dead Redemption” nie mógł uwierzyć, że to on stworzył dzieło żyjące niejako własnym życiem, modyfikowanym przez każdego gracza. Bill Elm nagrał dźwięki kilkudziesięciu instrumentów wykonujących najprzeróżniejsze motywy i partie solowe. Ścieżka dźwiękowa była silnie inspirowana twórczością legendarnego Ennio Morricone i dostosowuje się znacząco np. do warunków panujących w lokacjach, w których rozgrywa się fabuła.

Gry komputerowe

Budżety gier komputerowych coraz częściej przewyższają budżety najbardziej kasowych hollywoodzkich produkcji. Gry przynoszą też większy dochód niż filmy, a także – nie zapominajmy o niej – sama muzyka. Ten ostatni argument zachęcił Paula McCartneya, który ogłosił niedawno, że tworzy muzykę do gry komputerowej, przyznając z rozbrajającą szczerością, że więcej osób sięgnie po tę grę niż po jego kolejną płytę. Inną kultową postacią sceny muzycznej, która od dłuższego niż eks-Beatles czasu spełnia się w tworzeniu soundtracków do gier, jest Trent Reznor. Lider grupy Nine Inch Nailes stworzył muzykę do klasycznej strzelanki – „Quake’a” i zapowiedział już, że będzie pracował przy drugiej części „Call of Duty: Black Ops”.

muzycznych tą formą twórczości wydaje się banalnie prosty: pieniądze. Praca przy tworzeniu gry komputerowej oznacza ponad 2 tys. dolarów za każdą minutę skomponowanej muzyki dla najbardziej uznanych nazwisk. Dochodzą do tego udziały w zyskach ze sprzedanych egzemplarzy danego tytułu i tantiemy z soundtracków, które sprzedaje się w formie autonomicznego wydawnictwa.

Różne oblicza interaktywności Wspominany już Amon Tobin, na gruncie gry „Tom Clancy’s Splinter Cell: Chaos Theory”, postanowił wykorzystać interaktywność do muzycznego podkreślenia wzrostu napięcia rozgrywki. Ni mniej, ni więcej wygląda to tak, że muzyka zmienia się w zależności od natężenia akcji i zagrożenia dla postaci, którą kieruje gracz. Na podobnym patencie oparta została oprawa muzyczna specyficznego projektu „Flower”, za sprawą którego osoba grająca steruje podmuchami wiatru i obserwuje zmiany, jakie zachodzą w otoczeniu pod wpływem sił natury. Rola muzyki polega tutaj na podkreślaniu tego, co dzieje się w przyrodzie i co jest jednocześnie zależne od gracza. Wszystkie elementy ścieżki dźwiękowej są uruchamiane w różnej kolejności, natężeniu i konfiguracji. Wzorcem muzycznego wykorzystania interaktywności charakteryzującej współczesne gry komputerowe jest soundtrack do horroru „Dead Space” autorstwa Jasona Gravesa, który stworzył na potrzeby tego tytuły autorski efekt dźwiękowy – „Stinger Bucket”. Jest to zbiór 120 dźwięków, trwających od dwóch do pięciu sekund, które są uruchamiane w losowej kolejności w momentach największej grozy. „Stinger Bucket” sprawia, że oddawanie się

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

49


Gry komputerowe

MUZYKA A… i tak mocno przerażającej wirtualnej rozrywce nabiera dodatkowych rumieńców. Główną jednak robotą Gravesa było skomponowanie czterech przeplatających się ze sobą warstw dźwięku, zarejestrowanego przez orkiestrę symfoniczną. Kolejne rozwiązania to muzyka, która staje się bogatsza o nowe elementy wraz z rozwojem postaci – to patent twórców „Devil May Cry”. Inną wizję proponuje Borislav Slavov, który nagrał soundtrack do gry „Two Worlds 2”. Muzyka ma według Slavova podążać za emocjami towarzyszącymi danemu momentowi gry, a nie automatycznie zmieniać się w oparciu o aktywność grającego. Możliwości jest wiele. Wszystkie generuje DirectMusic, komponent biblioteki, której nazwa brzmi na pewno znajomo dla wszystkich graczy, mianowicie DirectX.

Krótka historia muzyki w grach Poprzednim etapem w rozwoju muzyki tworzonej na potrzeby gier komputerowych była era systemu iMUSE, czyli Interactive Music Streaming Engine. iMUSE został stworzony w latach dziewięćdziesiątych przez Michaela Landa, który podczas prac nad soundtrackiem do „The Secret of Monkey Island” postanowił dostosować ścieżkę dźwiękową do rozwoju fabuły gry. W efekcie opracował system, który umożliwiał zarządzanie plikami z muzyką, pozwalający na płynne przechodzenie od jednego dźwięku czy utworu do drugiego. Do czasu przerzucania się na płyty CD, którymi operowanie charakteryzowało już komputery typu PC, iMUSE wykorzystywał technologię MIDI. W MIDI nagrywano jeszcze zanim PC-ety zrewolucjonizowały rynek komputerowej rozrywki. iMUSE wykorzystywał sekwencyjność MIDI, regulował tempo utworów, mógł wyłączać pojedyncze instrumenty ze ścieżki, w zależności od potrzeb wynikających z rozwoju wydarzeń w grze. MIDI sprzed iMUSEa i ery płyt CD to prawdziwa potęga dźwiękotwórcza – na tym formacie stworzono klasyczny soundtrack do serii Final Fantasy oraz całego szeregu gier wykorzystujących potencjał komputerów szesnasto- i trzydziestodwubitowych. Dźwięki mogły być regulowane i modulowane w oparciu o szesnaście kanałów. Świat zawojował wtedy

50

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

komputer Atari ST, który wykorzystywali nie tylko fani rozrywki, ale także… twórcy muzyki. Wśród artystów nagrywających w formacie MIDI znajdują się Peter Gabriel, Jean-Michel Jarre czy Fatboy Slim. Jeszcze wcześniej w grach wykorzystywano muzykę tworzoną na 3 kanały. Obsługiwały ją gry działające na komputerach ośmiobitowych, a więc Commodore 64. To z ery C64 wywodzą się dinozaury muzyki komponowanej do gier komputerowych. Należą do nich: Adam Skorupa i Jesper Kyd, którzy po przełomie MIDI/CD mieli wiele problemów, by wytrwać w zawodzie. Przejście na płyty kompaktowe generowało bowiem możliwości tworzenia muzyki do gier nie tylko na komputerach, co automatycznie otworzyło rynek na kompozytorów spoza świata wirtualnej rozrywki. Adam Skorupa przyznaje dziś, że musiał się wtedy nauczyć komponowania na nowo. Poprzednim etapem w rozwoju muzyki tworzonej na potrzeby gier komputerowych była era systemu iMUSE, czyli Interactive Music Streaming Engine, stworzony w latach dziewięćdziesiątych przez Michaela Landa

Zanim pojawił się C64, gry miały oprawę muzyczną w postaci prostych, zapętlonych melodyjek – tak wyglądała np. oprawa muzyczna do gry Rally X, jednej z pierwszych, jeśli nie pierwszej, gier udźwiękowionych. Adam Skorupa wspomina, że ścieżki dźwiękowe do najstarszych gier brzmiały jak otwarte pozytywki czy kartki dla dzieci. Gdyby dzisiaj Adam Skorupa wsiadł do wehikułu czasu, cofnął się o jakieś ćwierć wieku i oznajmił współczesnym, że w przyszłości motywy z gier komputerowych będą nagrywane i wykonywane przez orkiestry symfoniczne albo komponowanie takiej muzyki będzie przedmiotem studiów akademickich, zostałby z pewnością uznany za szaleńca.

Muzyka doceniana Zeszłoroczna płyta „The Greatest Video Games Music” nagrana przez londyńską orkiestrę symfoniczną, zawierająca motywy z takich gier

jak: „Tetris”, „Super Mario Bros”, czy „Final Fantasy VIII”, nie jest jakąś fanaberią zapalonego fana gier komputerowych. Powstają nawet specjalne orkiestry, które wykonują tylko muzykę pochodzącą z gier. Po całym świecie jeździ Video Games Live, na Uniwersytecie w Maryland działa Gamer Symphony Orchestra, w Australii muzykę z gier wykonuje Eminence Symphony, a w Szwecji organizowane są koncerty z cyklu Joystick. W Polsce muzyka z gier dostała nawet swój dzień na krakowskim Festiwalu Muzyki Filmowej, podczas którego w ubiegłym roku orkiestra symfoniczna wykonała utwory z „Final Fantasy” oraz suitę z „Wiedźmina 2”. Co więcej w Polsce – wzorem państw zachodnich – młodzi adepci muzyki z gier komputerowych mogą pobierać naukę w tej dziedzinie. Na warszawskim Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina, w ramach projektu dofinansowanego przez Unię Europejską, prowadzona jest międzywydziałowa specjalność Gry komputerowe. Wskazówka dla chcących edukować się w tym kierunku poza granicami naszego kraju: na zachód od Polski najbliżej jest do Utrechtu, gdzie tamtejszy Uniwersytet Artystyczny oferuje kierunek związany z komponowaniem muzyki do gier komputerowych. Poza tym pozostaje Ameryka, a mianowicie bostoński college muzyczny Berklee, Uniwersytety Yale i nowojorski oraz Konserwatorium w Nowej Anglii.

Muzyka z głośnika Nie można zapominać, że muzyka do gier komputerowych to – jak w przypadku muzyki filmowej – również gotowe utwory muzyczne, które uzupełniają lub w całości budują ścieżkę dźwiękową gry. Podobnie jak są filmy kultowe, które za sprawą swej nośności promują utwory muzyczne, tak są gry napędzające popularność artystom godzącym się na wykorzystywanie swojej muzyki w świecie interaktywnej rozrywki. Świetnym przykładem tego mechanizmu jest znana wielu miłośnikom futbolu „FIFA”. Jednym z hitów „FIFY” był kilka dobrych lat temu utwór „Song 2” zespołu Blur. Twórcy wirtualnej kopaniny, każdego roku zaskakują ogromną rozpiętością muzycznych stylów reprezento-


MUZYKA A…

Kompozytor muzyki do gier czy kompozytor muzyki? Marcin Przybyłowicz, autor muzyki m.in. do „Afterfall: InSanity” przytoczył w wywiadzie dla portalu GameMusic.pl wypowiedź Krzysztofa Herdzina, który stworzył aranżację oraz orkiestrację do nagrodzonego Oscarem za muzykę (autorstwa Jana AP Kaczmarka) „Marzyciela”. Znany pianista jazzowy i kompozytor przyznał w prywatnej rozmowie z Przybyłowiczem, że według niego nie ma czegoś takiego jak muzyka filmowa. Istnieje za to muzyka napisana dla konkretnego obrazu, ilustrująca ten obraz, niekoniecznie reprezentująca jakiś konkretny styl muzyczny, tylko stanowiąca połączenie wielu artystycznych środków wyrazu. Zdaniem Przybyłowicza tak powinno się również określać muzykę tworzoną na potrzeby gier.

Więcej muzyki filmowej Aleksnader Dębicz redaktor portalu Soundtracks.pl Jak podaje portal Soundtracks.pl w ogłoszonych nominacjach do nagrody muzycznej - Grammy, w kategorii Best Score Soundtrack for Visual Media po raz pierwszy w historii wyróżniono soundtrack z gry komputerowej. Historyczny tytuł przypadł Austinowi Wintory’emu za muzykę do gry Journey. Czy to efekt rosnącej liczby zwolenników gier na konsole, a może biznesowy rozsądek, który nie pozwolił już dłużej ignorować tego potężnego rynku? Raczej to drugie. Pod względem jakości muzyka tworzona do gier nie odbiega już od muzyki filmowej. Wymagania producentów wzrosły, bo ich gry stały się bardziej filmowe – zarówno jeśli chodzi o scenariusz, jak i realizację. Zatrudniają więc oni renomowanych kompozytorów i wydają spore środki na produkcję ich dzieł, angażując znakomite orkiestry i studia. Soundtracki z gier, podobnie jak z filmów, sprawdzają się jako dzieła autonomiczne, a w związku z tym są wydawane na płytach (chociaż wciąż zdecydowanie rzadziej niż soundtracki filmowe). Myślę, że wkrótce w nagrodach Grammy pojawi się osobna kategoria dla muzyki z gier.

Gry komputerowe

wanych przez artystów, którzy wyrazili zgodę na udostępnienie swoich dzieł w „FIFIE”. Dużą rozpiętością gatunkową zadowalają graczy twórcy „GTA”, w czwartej części serii dostępnych było aż szesnaście różnych stacji radiowych. I każda dość znacząco różniła się od siebie. Od różnorodności nie stronili także autorzy „Mafii 2”, w której wykorzystano aż 120 gotowych utworów muzycznych. Natomiast jeden z pierwszych znanych tytułów wykorzystujących tracklisty to „Wipeout”. Na potrzeby tej gry wykorzystano utwory Prodigy czy Chemical Brothers. Rzadko spotykanym przypadkiem jest casus fińskiego zespołu Poets of the Fall, który nagrał piosenkę specjalnie z myślą o drugiej części kultowej gry „Max Payne”. Utwór nosi tytuł „Late Goodbye” i za jego sprawą o Finach usłyszał cały muzyczny świat. Muzyka jest w grach nie tylko wykorzystywana. W wąskim segmencie wirtualnej rozrywki muzyka znajduje się na pierwszym planie. Mowa rzecz jasna o różnych odsłonach gier „Guitar Hero” i „Rock Band”, które pozwalają na wcielenie się w dowolnego członka kapeli muzycznej. Oto jak muzyka może chociaż na chwilę zatryumfować w świecie, w którym – pozornie – pełni rolę bardzo ważną, ale jednak służebną. Dlaczego „pozornie”?

Cechą charakterystyczną muzyki tworzonej z myślą o grach komputerowych jest jej interaktywność, która stanowić powinna swoistą odpowiedź na reakcję gracza. Czy to jedyna różnica, jaka dzieli ją od muzyki filmowej? Właściwie tak. Kompozytorzy operują tymi samymi środkami wyrazu, jak w przypadku kina, bo w gruncie rzeczy mają podobne zadanie do wykonania. Polska z całą pewnością nie jest zagłębiem twórców gier komputerowych. Czy podobnie rzecz ma się z twórcami muzyki do gier i jej słuchaczami? W Polsce wielu kompozytorów pragnących tworzyć dla kina zaczyna swoją karierę od muzycznego ilustrowania gier komputerowych. Jednak ze względu na mały budżet (w porównaniu do produkcji zachodnich) promocja ich dzieł jest niewielka albo nawet żadna. Inaczej jest w przypadku najbardziej kasowej polskiej gry - „Wiedźmin” - z której ścieżka dźwiękowa została wydana na płycie i należy do bardzo rozpoznawalnych. Czytelnicy Soundtracks.pl zwracają uwagę na muzykę w grach i bardzo często kierują do redakcji pytania, dotyczące konsolowych ścieżek dźwiękowych. Oczekują też od nas recenzji. I my musimy zatem sprostać wymaganiom zmieniającej się rzeczywistości. Ja muszę zacząć od zakupu konsoli (śmiech).

Szczególnie przydatne może się w tym kontekście okazać miano „muzyka ilustracyjna”; jak powiada autor ścieżki dźwiękowej do „Afterfall: InSanity”, takie ujęcie tematu – mimo wielu różnic między obydwoma dziedzinami twórczości – łączy muzykę tworzoną z myślą o grach z muzyką powstającą na potrzeby filmu, bo właściwie wiele gatunków i form wyrazu artystycznego znacząco się współcześnie zazębia. Być może, w odwołaniu do słów artysty, lepiej zatem szukać drogi porozumienia,

integracji między rodzajami, gatunkami, sztukami, niż tworzyć rozróżnienia, których łatwo się używa na potrzeby najprzeróżniejszych publikacji, z kolei w praktyce artystycznej nie mają większego zastosowania. Najlepiej chyba jak najwięcej mówić po prostu o muzyce, twórczości, sztuce, a takie osoby jak Przybyłowicz nazywać kompozytorem, twórcą, artystą. Chociaż sam Przybyłowicz tłumaczy, że „kompozytor muzyki do gier” też brzmi dobrze i jest jak najbardziej powodem do dumy.

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

51


FORUM

Muzyka vs. Media

Muzyka vs. Media

Temat obecności muzyki w mediach jest jednym z najbardziej drażliwych w polskiej branży muzycznej. Pomimo tego, że teoretycznie przynajmniej wolnymi mediami możemy cieszyć się od dwudziestu kilku lat, niezadowolenie z tego, jaka muzyka i w jaki sposób jest w nich serwowana wciąż jest olbrzymie. Co decyduje dziś o tym, że media są zainteresowane danym artystą, zespołem bądź nurtem muzycznym? Czy muzycy mają łatwy dostęp do promocji swojej muzyki w mediach i w końcu, jaką rolę powinny spełniać media w promowaniu czy też informowaniu o muzyce, artystach i wydarzeniach muzycznych? Jedni medialny sukces uzależniają od budżetu na promocję, inni od znajomości, układów, trendów bądź zupełnego przypadku i podobno nie ma dziś już najmniejszego znaczenia, co ma w swej twórczości do powiedzenia artysta. Opracowanie: Paweł Boroń

Im większa promocja, tym większe koszty Adrian `Adee` Gawłowski, raper

Media interesują się artystami popularnymi wśród internautów, młodych słuchaczy. Coraz częściej kreują tzw. „Gwiazdy Internetu”. Niestety liczba odtworzeń utworów na serwerach nie zawsze przekłada się na ambicję i talent artysty. Często tak zwani pseudo-artyści zdobywają popularność poprzez swoje niecodzienne zachowania budzące skrajne emocje. Popularność szybko można zdobyć także poprzez powielane masowo programy typu „talent show”. W nich także wystarczy czasem po prostu wyjść na scenę i powygłupiać się kilka minut, żeby zdobyć zainteresowanie mediów a nawet liczne tłumy fanów. Dobrej, ambitnej muzyki jest w ogólnodostępnych mediach stosunkowo niewiele. Trzeba po prostu wiedzieć, gdzie szukać. Uważam, że media powinny przedstawiać przede wszystkim fakty. Autentyczne statystyki, jeśli chodzi o gatunki muzyczne. Jeśli chodzi o promowanie artystów, to sytuacja jest analogiczna. Media powinny przedstawiać autentyczne informację o artyście i skupiać się na jego twórczości A nie na tym, co dzieje się w jego życiu prywatnym. Natomiast w kwestii wydarzeń muzycznych, media powinny informować o miejscu danej imprezy czy koncertu, możliwości i kosztach kupna biletu, wszelkich opcjach dojazdu, o artystach biorących udział w wydarzeniu i gatunkach muzyki, które reprezentują.

Obowiązkiem mediów jest udzielanie rzetelnych informacji Ewa Sułek,

specjalista ds. promocji i PR, Agencja Marketingu Muzycznego STX JAMBOREE

Zainteresowanie mediów zależy od tego, jak dany temat zostanie im zakomunikowany. Należy sobie zdawać sprawę z różnorodności mediów i kierować do nich odpowiedni przekaz. Czym innym zainteresuje się ogólnopolski dziennik lub portal informacyjny, niż miesięcznik z segmentu life-style. Jeszcze inną komunikację można zaproponować mediom branżowym – mam tu na myśli głównie portale muzyczne takie jak CGM.pl, Infomusic.pl czy T-Mobile-music.pl. One z założenia nastawione są na rzetelne informowanie o wszystkim, co dzieje się na rynku muzycznym, dlatego to tam warto najpierw skierować swoje działania. Przy czym pamiętajmy, że tu mamy do czynienia z wyspecjalizowanymi dziennikarzami muzycznymi, więc informacja do nich musi być profesjonalna i pozbawiona pustych treści. Dostęp do mediów jest coraz łatwiejszy, głównie dzięki możliwości publikowania treści bez pośrednictwa osób trzecich – media to również portale społecznościowe czy kanały na YouTube lub My Space. Są również liczne portale informacyjne, na których samodzielnie można umieszczać kontent. Z muzyką wiąże się także duża różnorodność – do odbiorcy można dotrzeć w sposób interesujący właściwie poprzez każde z mediów, ponieważ muzyki nie tylko z przyjemnością się słucha – można ją oglądać (teledyski, zdjęcia koncertowe), można o niej rozmawiać. Wassily Kandinsky, współtwórca i teoretyk abstrakcjonizmu, twierdził, że muzyka jest najdoskonalszą ze sztuk właśnie dzięki tej transgatunkowości.

52 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013


FORUM Uczmy się od hip-hopu

Promujmy rzeczy

Anna Oszajca,

Michał Boroń,

odpowiedzialna za promocję w Fonografice

kierownik serwisu Muzyka Interia.pl

Muzyka vs.Media

O zainteresowaniu ze strony mediów przede wszystkim decyduje to, czy dany wykonawca jest już w jakiś sposób znany i/lub rozpoznawalny (najlepiej z jakiegoś programu telewizyjnego) lub przeboju. W ostatnim czasie niektóre media podchwytują to, co jest popularne w mediach społecznościowych. Muzycy raczej nie mają kłopotu z promocją w mediach, z zastrzeżeniem, że spełniają to, o czym wspomniałem wyżej. Debiutanci mają szansę, o ile w jakikolwiek sposób są w stanie się wyróżnić (dobry skandal nie jest zły). Przy dzisiejszej ilości czy też wręcz nadprodukcji muzyki, najlepszym pomysłem byłoby promowanie rzeczy wartościowych, pokazywanie nowych zjawisk, trendów, przypominanie klasyki, wskazywanie i wyławianie ciekawostek. Oczywiście, tutaj zawsze istnieje dylemat mocno uproszczony: misja kontra oglądalność/ słuchalność/ czytalność – sprzedaż. Często to, co popularne, jest słabej jakości, ale czy to oznacza, że nie powinno się o tym informować?

Popularność artysty – to ona w pierwszej kolejności decyduje o tym, że media o szerokim zasięgu interesują się wykonawcą, zespołem czy nurtem muzycznym. Rozumiem ją, jako fakt, że wokół konkretnych ludzi gromadzi się duża liczba odbiorców, fanów którzy podejmą każdą aktywność - posłuchają audycji, przeczytają artykuł w prasie, obejrzą program w telewizji itd. aby bliżej poznać i dowiedzieć się więcej na temat swoich idoli. Mam wrażenie, że dopiero w drugiej kolejności czołowe media biorą pod uwagę poziom twórczy danego artysty, jego historię czy nietuzinkową osobowość. Inaczej sprawa wygląda w mediach niszowych, które w większym stopniu prowadzone są przez pasjonatów danego nurtu muzycznego. Tutaj o zainteresowaniu danym artystą decyduje po prostu hobby konkretnego dziennikarza, który wie do kogo i gdzie się zgłosić, aby przysłużyć się na rzecz promocji artysty czy gatunku muzycznego. Muzycy mają łatwy dostęp do promocji swoich utworów w mediach, a jeśli nie łatwy to dużo prostszy niż kilka lat temu, kiedy to Internet nie ogrywał tak istotnej roli komunikacyjnej. Dziś, dzięki temu nośnikowi, powstały media sprofilowane, czyli ukierunkowane na konkretny gatunek muzyczny. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce jedno hasło, aby stworzyć potencjalną bazę stron www czy rozgłośni radiowych, przez które artysta może się promować. Wystarczy spojrzeć na hip-hop, który ignorowany przez masowe media, znalazł swoje miejsce promocji w sieci. Dziś to hip-hopowcy zdobywają pierwsze miejsca na listach sprzedaży, a masowe media zabiegają o ich względy. Media powinny też kształcić oraz edukować. Pokazywać, w jakim kierunku podąża muzyka, jak się zmienia i rozwija na przestrzeni lat. Nade wszystko media powinny stawiać sobie za cel przekazywanie prawdy o muzyce. Mam na myśli obiektywne recenzje, autentyczne wywiady oraz prawdziwe relacje, a nie fałszowanie rzeczywistości poprzez faworyzowanie artystów.

Media nie są tylko dla polityków Monika A. Gąsiorek,

dyrektor M-art. Artistic agency, menedżer Grzegorza Kupczyka & Ceti

Z przykrością muszę powiedzieć, że pomimo 12 letniego doświadczenia w pracy menedżera, co kieruje mediami dziś, tego niestety nie wiem. To brzmi jak antyreklama, ale żeby uprzedzić reakcje niektórych, fakt ten nie wynika z mojej ignorancji oraz braku orientacji w rynku, zwyczajnie nie wiem, czym kierują się media w wyborze, zwłaszcza dziś, niektórych artystów. Tego się jedynie domyślam, gdyż wybory te są dla mnie nie tylko zaskakujące, ale przede wszystkim wręcz zadziwiające. Dziś traktuje się artystę jako jeden z wielu produktów, w czym jeszcze może nie byłoby nic złego, bo przecież artysta zdecydowanie powinien godnie zarabiać na swoim talencie, ale jest to wyłącznie tzw. produkt medialny, czyli traktowany jako ciekawostka pięciominutowa, pozostająca na chwilę w związku z jakimś mniej lub bardziej głupim i przeważnie sztucznym skandalem, wymyślonym na potrzeby tychże mediów. Oczywiście, są bardzo chlubne wyjątki i znam takich wspaniałych dziennikarzy i media, a nawet znam ich bardzo wielu, którzy znają się na sztuce i są nią stale zainteresowani oraz wykazują ogromną wiedzę w tej dziedzinie. Powinno być tak i co mocno podkreślam z korzyścią dla obydwu stron, bo pracujemy w tej samej przestrzeni biznesowej, że media powinny brać stały i czynny udział w prezentowaniu każdego rodzaju sztuki, gdyż każda z nich ma swoich odbiorców, nawet czasem tak licznych, że nie zdajemy sobie z tego sprawy, i nie powinny nigdy się same ograniczać i zamykać przed żadnym artystą, bo na wszystkim można, mówiąc kolokwialnie, zarobić. Rola mediów jest ogromna i nie do przecenienia w promocji i informacji o sztuce. Nie istnieją one przecież wyłącznie po to, żeby śledzić życie polityków czy zjawiska ze sfery plotek kobitek w maglu czy też mechanizmów czysto socjologicznych, ale także dlatego, żeby ludzie dzięki nim dowiedzieli się więcej, rozwijali się. Dla artysty media to okno do świata odbiorców, więc ich rola jest ogromna, dlatego powinniśmy działać zawsze razem i jak powiedziałam na początku, z korzyścią dla każdego, bo media muszą istnieć „w pakiecie” promocji artysty, na którą składa się wiele czynników. Sama informacja medialna stanowi w nim 50% sukcesu i jeśli każdy swoją połowę zrobi tak, jak należy i uczciwie, to wszyscy na tym zyskają.

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

53


FORUM Trzeba mieć szczęście bądź znajomości

Media powinny

Katarzyna Radzymińska,

Muzyka vs. media

edaktor serwisu StacjaKultura.pl

Media same nie zainteresują się danym zespołem czy artystą. W dzisiejszych czasach to artysta ma zachęcić media i sprzedać się tak, by te chciały o nim napisać choćby krótką notkę. Jeśli już pojawi się zainteresowanie, nadal artysta pozostaje na łasce mediów. Z drugiej strony, jeden podmiot nie egzystuje bez drugiego. To jak muzyczna symbioza. Artyści dają nam materiał do pisania, a my ich promujemy. Czasy się zmieniają i myślenie artystów oraz mediów także ulegają zmianie, dlatego warto poszukać czasem tych wartościowych muzyków czy samą muzykę, by później wkręcić w nią normalnych ludzi. Przecież to oni zawsze poddają ocenie nie tylko artystę i jego sztukę, ale także przekaźnik, jakim został im dostarczony - w tym wypadku media. Media powinny przybliżyć zarys muzyczny danego zespołu czy artysty, a jeśli występuje taka potrzeba, poświęcić mu więcej czasu i promocji. Prym wiodą ogromne domy mediowe, gdzie skupiają się na promocji światowej sławy muzyków, a tych nieznanych omijają. Na rynku muzycznym jest ogrom portali internetowych poświęconych muzyce, ale one też często zapominają o tym, kogo i co mają promować na rzecz wyścigu popularności domeny w Google.

Łatwiej jest solistom Maciej Pilarczyk,

właściciel Chaos Management Group

O tym, że media interesują się muzykiem, decyduje w mojej opinii przypadek. Czasem ktoś kogoś zna, gdzieś wystąpi, gdzieś się pokaże, ktoś podeśle link do wideo z występem jakiegoś artysty i akurat to wzbudzi zainteresowanie. Nie decyduje, jak powinno być, dobry materiał. Jest trochę mediów, które kreują trendy, a pozostali podążają za nimi. Uważam jednak, że dobry materiał jest nadal bardzo ważny. Myślę, że minęły czasy pojedynczych piosenek i tak zwanych dopełniaczy na płycie. Dziś ważne jest, aby zainteresować odbiorcę całą płytą, za którą stoi koncept i osobowość artysty. Jeśli oprócz tego jest to dobrze podane. Nie chodzi o kasę czy super produkcję, ale o wpasowanie się w trend. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale wydaje mi się, że łatwiej jest zainteresować media artystą solo, niż zespołem. Może dlatego, że łatwiej się pracuje marketingowo z solistą. I ważne jest też to, że dziś artysta może sam zacząć generować wokół siebie buzz i ma bezpośredni kontakt z fanem. Jak zdobędzie ich wielu, zwraca na siebie uwagę mediów. Jeśli wiedzą, jak się za to zabrać, mogą bez niczyjej pomocy prowadzić kampanie, jakie chcą i to bardzo skutecznie. Nie potrzebują nikogo, tylko muszą mieć dobry plan.

Krzysztof Prietzel,

gitarzysta w zespole Nightly Gale

Dzisiejsze czasy nie nastrajają optymistycznie. Wszechobecny kryzys dyktuje własne prawa, zainteresowanie mediów skupia się na markach, które są pewne i sprawdzone - warunkuje to rynek i rachunek ekonomiczny. Tylko zaciętość w dążeniu do celu, poświęcenie jak i inwestycja w samego siebie dają efekty, na które należy cierpliwie poczekać. Artyści, którzy - powiem kolokwialnie – sprzedają się sami posiadają rozległe możliwości ze względu na przynależność do dużych korporacji medialnych, reszta musi liczyć na własne możliwości: okrojone, micro spoty w programach radiowych oraz własne kanały promocji w Internecie itd. Jeśli media chcą się rozwijać i pragną odegrać ważną rolę w propagowaniu kultury/ muzyki/artystów, powinny prezentować różne oblicza muzyki - tej już popularnej, jak i tej mniej znanej, na różnych poziomach promocji - od emitowania pionierskich teledysków, do informacji o koncertach, wydarzeniach tematycznych. Taka inwestycja na pewno się zwróci w postaci twórców jak i odbiorców posiadających empatię i szerokie horyzonty.

Media spełniają swoją rolę! Marek Fall,

dziennikarz muzyczny, stały współpracownik Onetu, Hiro i K Mag.

Najczęściej poważne zainteresowanie wynika bezpośrednio z działań machiny promocyjnej w rękach największych wytwórni. Może sprawdzić się również połączenie zaktywizowanego środowiska, grupy zapaleńców z zacięciem organizacyjnym i dostępu do nowych mediów. Taki głęboko demokratyczny układ. Mamy z nim do czynienia w przypadku polskiego hip-hopu, choć nadal narzekamy, że to zjawisko spoza mainstreamu. Rynek skutecznie leczy z romantyzmu. To nie właściwość branży, ale znak czasów. Wszyscy mamy łatwy dostęp do mediów, ale wpływa to bezpośrednio na dewaluację przekazu medialnego. Jeśli jednak mówimy o tradycyjnych mediach z nurtu głównego, to biorąc pod uwagę ilość muzyki, promowanie swojej twórczości, jest tam bardzo trudne. Liczba dostępnych źródeł jest tak ogromna, że nie wydaje mi się odpowiednim pytanie „jaką rolę powinny spełniać media…?”. One ją już po prostu spełniają! Wszystko w rękach odbiorcy, który musi dokonać selekcji, bazując na zupełnie subiektywnych oczekiwaniach i potrzebach.

54 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013


FORUM Dobry wywiad zawsze w cenie Marcin Gnat,

właściciel agencji informacyjnej Blitznews.pl

Muzyka vs. media

Myślę, że wypada tu dokonać podziału na tzw. media tradycyjne i nowe. Telewizja i prasa opiniotwórcza, wskutek spadku oglądalności i nakładów, tabloidyzują się, a wątki muzyczne są najczęściej marginalizowane lub też pojawią się jedynie w kontekście skandalu lub jakiegoś innego kuriozum. Nie inaczej jest z radiem - duże stacje dążą przede wszystkim do tego, aby przyciągnąć możliwie największe audytoria, stąd też nie chcą ryzykować wpuszczaniem na antenę świeżej krwi. Chlubnym wyjątkiem od tej reguły są tu, moim zdaniem, Roxy FM i Czwórka. Z drugiej strony, ostatnia dekada to okres prawdziwej rewolucji internetowej, która jest dla wielu artystów błogosławieństwem. Profile społecznościowe artystów na Facebooku gromadzą olbrzymie rzesze fanów, nieporównywalnie większe z nakładami największych tygodników w naszym kraju. Dla przykładu: profil Pezeta ma 520 tysięcy, Behemotha 580 tysięcy, a GrubSona 610 tysięcy „lubiących”. Nawet, jeśli nie każdy z nich jest fanem zaangażowanym na tyle, aby zakupić legalną płytę lub bilet na koncert, są to liczby imponujące i przemawiające do wyobraźni. Problem braku czasu antenowego w telewizji został w sieci rozwiązany przez serwis YouTube - dzięki dynamicznemu wsparciu mediów społecznościowych, najciekawsze produkcje bardzo szybko trafiają do zainteresowanych i generują bardzo duże oglądalności, sięgające kilku a nawet kilkunastu milionów osób. Serwisy internetowe muszą być przede wszystkim szybkie i precyzyjne w podawaniu informacji. Portal lub blog, który w sposób sprawdzony i precyzyjny będzie informował o najnowszych działaniach artystów, spowoduje, że „wygra Internet”, gdyż to właśnie artykuł z jego zasobów będzie najchętniej rozpowszechniany w mediach społecznościowych, zyskując największą popularność. Rolę drukowanej prasy muzycznej i programów telewizyjnych upatruję przede wszystkim w pogłębionej analizie wątków poruszonych w Internecie. Solidny, wartościowy artykuł czy interesujący wywiad, rzucający nowe światło na znaną pobieżnie postać artysty, pozostanie, moim zdaniem, zawsze w cenie.

Dobra muzyka jest tylko w Internecie Katarzyna Andrzejewska-Szuba,

właścicielka agencji „Chaorder”, menadżerka m.in. zespołu iNNi oraz współautorka książki „Gdzie oni są? Czyli wspomnienia fanów rocka lat 80.”

O zainteresowaniu mediów muzyką decyduje kasa! Poziom, jaki reprezentuje artysta, nie ma tu najmniejszego znaczenia. Artysta, który nie ma za sobą wygranego programu, w którym wykazał się pięknym głosem i uległością wobec stacji telewizyjnej, koncernu płytowego albo nazwiska po znanym rodzicu w polskich mediach nie istnieje. Są oczywiście wyjątki, redaktorzy otwarci na nowości, ale kończy się na krótkiej wzmiance w prasie czy puszczeniu jednego kawałka. Ja tego nie pojmuję. Kiedyś był drugi obieg przez cenzurę i brak dostępu do muzy. Teraz możemy wszystko, a nadal media pokazują chłam. Załamują mnie redaktorzy, którzy kiedyś walczyli o dobrą muzykę, a teraz puszczają to, co im każą… robią dokładnie to samo, a nie muszą… Tak po prostu „z ulicy” się nie dostaniesz. W latach 90, jak już odzyskaliśmy tę wolność słowa i muzyki, był wysyp magazynów, programów telewizyjnych i radiowych, które prezentowały muzykę blokami tematycznymi. Mnóstwo nowości, konkursów, przeglądów. Słuchacz miał wybór. Teraz nie ma żadnego. Uważam, że dobra muzyka jest tylko w Internecie. Są stacje telewizyjne czy radiowe, które trochę się odcinają ode tego, ale też są niezwykle bezpieczne i nie promują nowych kapel, za którymi nie stoi kasa.

Misją portalu jest przetrwanie Karolina Wanat,

dziennikarz muzyczny, Muzyka.wp.pl

Duże portale internetowe, w których serwisy muzyczne są zaledwie jednym z elementów, nie są zainteresowane artystami, zespołami czy nurtami muzycznymi. Liczy się szeroko rozumiana sensacja, a bohater jest tutaj bardzo często kwestią drugorzędną. Na topie są od zawsze śluby, ciąże, rozwody, a ostatni hit to problemy z nadwagą. W porównaniu z telewizją i radiem, dostęp muzyków do promowania swojej twórczości w serwisach internetowych jest dużo łatwiejszy. O ile strona główna portalu narzuca pewne ograniczenia, o tyle sam serwis muzyczny gotowy jest pomieścić wszelkiego rodzaju treści. Problem polega natomiast na tym, że wykonawcy nie zawsze potrafią w pełni wykorzystać tę opcję promocji. Ze względu na swój zasięg aż prosi się, aby portale internetowe skupiły się na edukacji swoich odbiorców. Musimy jednak pamiętać, w jaki sposób serwisy zarabiają na siebie. Słupki statystyk mają piąć się w górę, żeby spełniać oczekiwania i kusić reklamodawców. Bardziej wymagające treści nie przekładają się na wyniki finansowe, a zainteresowanie czytelnika najłatwiej wzbudzić materiałami rozrywkowymi. W końcu misją portalu internetowego jest przede wszystkim przetrwanie.

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

55


FORUM Dawać szansę tym, którzy jej jeszcze nie dostali

Liczy się tylko nazwisko

Michał Kapuściarz,

Muzyka vs. media

właściciel agencji Fantom Media

Rynek mediów za sprawą Internetu bardzo się poszerzył, najwięksi walczą o każdą duszę, ale czasem odbywa się to ze szkodą dla muzyki. Nadal najłatwiej promuje się to, co już w zasadzie promocji nie potrzebuje. W telewizji muzyki nie ma i to jest największy problem. W istotnych radiach tej nowej muzyki jest jak na lekarstwo – tu niestety nikt nie czuje powołania, by spełniać funkcję informacyjną, by kształtować słuchacza, prowokować go do reakcji, szukania na własną rękę. Na szczęście jest całe mnóstwo serwisów specjalizujących się w konkretnych gatunkach, radiowych stacji internetowych – dzięki nim każdy może się zaprezentować potencjalnym słuchaczom. Natomiast ci, którzy na pytanie o fascynacje muzyczne odpowiadają, że „słuchają radia” nie są w tym obszarze zainteresowań – im muzyka ma nie przeszkadzać. Mimo tego uważam, że więcej mediów powinno wziąć na siebie obowiązek kształtowania gustów słuchaczy i czytelników. Robimy postępy, są bardzo dobre serwisy jak T-mobile Music, które mogą sobie pozwolić z wiadomych względów, na wiele niekomercyjnych ruchów. To jednak wciąż kropla w morzu potrzeb.

Ambitna muzyka zostaje sprowadzona do niszy Wojciech `Bujo` Bujoczek, wokalista zespołu Killjoy

Faktem jest, że sytuacja na rynku muzycznym w Polsce od jakiegoś czasu zmieniła się na gorsze dla wykonawców muzyki nazwijmy to cięższej w odbiorze, ambitniejszej czy po prostu niezbyt komercyjnej i tu mam na myśli wiele gatunków. Stąd też wynikający problem możliwości promowania, czy w ogóle zaistnienia w mediach reprezentantów tej na szczęście jeszcze dość licznej, niestety skazanej na podziemie, grupie twórców. Spowodowane jest to szeregiem elementów, w tym głównie zbyt wielką ilością mediów nastawionych na promocję muzyki łatwej i przyjemnej. Mediów współpracujących z producentami i dystrybutorami produktów komercyjnych, nastawionych na duże zyski, przeznaczonych dla tzw. większości. Przy braku odpowiednich narzędzi, jakimi jest np. promocja w mediach, tych wielkich współpracujących z tzw. „mejdżersami”, gdzie na promocję przeznacza się duże nakłady finansowe, muzyka ambitniejsza sprowadzona zostaje do niszy i pozostawiona (z nielicznymi wyjątkami) do egzystencji podziemnej. To samo tyczy się działalności koncertowej, która analogicznie do braku możliwości zaistnienia w mediach i bez odpowiedniego zaplecza, powoli upada lub sprowadza się do funkcjonowania w małych klubach. Szczęście, że nie cały rynek opanowany jest przez media nastawione na zysk, że oprócz kilkunastu może mediów „z misją” a także przy, z pewnością nie nastawionych na zysk, funkcjonuje spora grupa niezależnych portali czy innych form promocji internetowej.

Paulina Mazur,

wokalistka, Studio Enter

Rozgłośnie niechętnie patrzą na każdego młodego wokalistę, na którego firmy fonograficzne nie wydadzą tyle pieniędzy, co trzeba, aby go wypromować. W ogóle, nowości są przyjmowane, mam wrażenie z dystansem i niechęcią. To jest smutne i daleko nam do takich rynków muzycznych, jak amerykański czy brytyjski. Polacy niestety nie pomagają tutaj zdolnym nowym wykonawcom, ponieważ w większości są głusi i nie odróżniają tego, co dobre od tego, co złe. A kupują to, co już kiedyś usłyszeli (jak w jednej z polskich komedii). Ale walczyć trzeba. Chociażby dla satysfakcji, jeśli cokolwiek się uda w tym kierunku zrobić. Liczy się tylko nazwisko i znajomości z osobami odpowiedzialnymi za emisję muzyki w danej radiostacji. Co można poradzić? Stworzyć nową radiostację, która będzie wynikiem pasji któregoś z polskich biznesmenów zarabiających miliony, który poczuje chęć pomocy. Media powinny być rzetelne w przekazywaniu informacji. To jest podstawa. Jeśli nie będą rzetelne, ludzie będą wprowadzani w błąd i będą kierować się interesami kogoś, kto na rozgłos nie zasługuje. Taka sytuacja jest niedopuszczalna. Co zrobić, żeby do tego nie doprowadzić? Nie wiem.

Każdy powinien mieć swoje 5 minut Kamil Piotrowski,

redaktor naczelny portalu Folk24.pl

Moim zdaniem o medialnym sukcesie decydują pieniądze, to jak wielki jest budżet na promocję. Dla mnie dziś „produkuje” się artystów pod zamówienie. Playlisty w rozgłośniach to jakiś kombajn, zaprogramowany, niezamienialny. Czasami zdarzają się smaczki, ale gdy tylko trafią do mainstreamowych mediów, zaraz się je zmienia, tracą to coś, przestają być sobą. Druga możliwość zainteresowania mediów artystą, to sukces. Jakiś program z tych „mam talent, się pochwalę”, duża oglądalność klipu w necie itp. Trzecia to sukces poza Polską. Jak już cały świat nas doceni, wtedy zauważą nas może niektóre nasze media. Jeśli artysta jest znany, na konto muzyka pracuje sztab ludzi, ma kontrakt z potężnym wydawcą, to nie ma z mediami kłopotu. Patrząc na moją niszę - folk, by go promować założyliśmy własny portal Folk24.pl, bo nie było innej możliwości, by zaistnieć z tą muzyką w mediach. Tak jest z prawie każdą niszą, każdy radzi sobie sam. Najczęściej w sieci, bo to najtańsze i najprostsze. Inna droga to dotarcie do dziennikarzy. Im więcej ich znasz, tym oczywiście łatwiej, ale muzycy na to nie mają czasu, nie zajmują się tym, potrzebują pomocy - nie każdy zespół na to stać.

56

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013


FORUM Bezpieczne granie

Rola mediów Zbigniew Heflich,

muzyk, menedżer, właściciel agencji Soundart

Zenek Kupatasa,

wokalista zespołu Kabanos

Muzyka vs. media

W skali mikro zainteresowanie zespołem sprowadza się do decyzyjnej osoby, która biorąc pod uwagę profil swojego intramedium, dobiera odpowiednią treść. Taka osoba może dobierać bezpieczne treści, bez ryzyka. Promujemy to, co wiemy, że się sprzeda. Gramy to, co jest na tyle przyjemne, że słuchający stacji radiowej Kowalski nie przekręci gałki. Wpuszczamy na antenę taką muzykę, aby naczelny nie musiał wyrywać sobie włosów z głowy zastanawiając się, czy aby nie posunął się o krok za daleko. Takie podejście sprawia, że w mediach coraz częściej pojawia się muzyka o podobnym brzmieniu, podobnej strukturze, podobnych tekstach. To wszystko do czasu, efekt wahadła zrobi swoje i znudzeni odbiorcy nagle masowo pójdą za czymś, co kompletnie zaneguje aktualną estetykę i szablon. Dzisiaj media są zainteresowane „bezpiecznym graniem”, choć co i rusz ktoś wychodzi przed szereg i ryzykuje, gorąco dopinguję takim inicjatywom. Normalne jest też to, że zespół, który ma za sobą wytwórnię fonograficzną i własnego product managera jest w kręgu zainteresowań mediów. Press tour dla zespołu z wytwórni potrafi wygenerować 30 wywiadów w stacjach radiowych, portalach internetowych i prasie. Zespół niezależny musi liczyć, że zarazi swoją muzyką jakiegoś nadgorliwego wariata, który ma czas wgłębiać się w przesyłane mu materiały muzyczne z tzw. podziemia. I w dodatku sam z siebie, bez nagabywań, telefonów i wykorzystywania długoletnich znajomości, zacznie tę muzykę promować. Natomiast, każdy zespół może zbudować silny fan-base, wykorzystując ogrom możliwości, jakie daje Internet. I co najważniejsze, mogą nie mieć pieniędzy, nie mieć znajomości w branży, a mają szansę dotrzeć do bardzo szerokiego audytorium. Spójrzmy na Facebook. Nagle powstało narzędzie tak silne, że jeden post może mieć większą siłę rażenia od drogiego spotu reklamowego.

Bardzo smutny i niepokojący jest fakt, że media nie są zainteresowane właściwie żadnym wykonawcą niezwiązanym z konkretną firmą fonograficzną lub telewizyjnym show. Tutaj należy zwrócić uwagę na fakt, że każdy z tych programów przypisany jest do konkretnej stacji radiowej. Wykonawcy niezwiązani z żadnym układem nie mają szans na wypromowanie swojej muzyki w ogólnopolskich stacjach radiowych. Zatem o zainteresowaniu mediów konkretnym wykonawcą decyduje to, w jakim show wystąpi i jak wpisuje się w scenariusz programu. Nie mam złudzeń, że nikogo z decydentów nie interesuje konkretny utwór, kompozycja, aranż, tekst czy wykonawca. Rola mediów w promowaniu artystów jest ogromna i żadna. Ogromna dlatego, że zwłaszcza media publiczne powinny spełniać misję statutową, a więc promować młodych, nie zaniedbując oczywiście tych zasłużonych artystów polskich, same powinny zajmować się wyławianiem nowych ciekawych twarzy, ale nie poprzez programy w których 90 proc. nowych ewentualnych gwiazd śpiewa covery, tylko na podstawie obiektywnej oceny wartości muzycznej, wykonawczej, kompozycji i aranżu młodych kandydatów na gwiazdy. Na propozycję puszczenia singla jednego z moich młodych wykonawców przez ogólnopolską stację radiową, usłyszałem „…a ty co jesteś Slash, że mam cię puszczać?..”

Internet ma mniejszą siłę rażenia Ludwik C,

frontman zespołu Ludwik

Chciałbym, żeby o sukcesie medialnym decydowała oryginalność, ambicja danego artysty, coś, czym artysta mógłby się pochwalić szerszej publiczności, jakiś ciekawy nowatorski pomysł na siebie itp. rzeczy. Odnoszę wrażenie, że niektóre media zapomniały, jaką funkcję mają pełnić, że mają poszerzać i podnosić świadomość muzyczną społeczeństwa, a oni wciskają ludziom kit. Potem mamy taką świadomość muzyczną, jaką mamy, gdzie zespół wypuszcza kawałek z najbardziej płytkim tekstem, jaki w życiu słyszałem, a ten z kolei staje się jednym z najchętniej rozchwytywanych utworów. Jeśli chodzi o Internet, to na pewno jest łatwiej zamieścić w nim informacje o sobie, wrzucić do odsłuchu swój utwór itd. Tylko, że w tym przypadku nikt odbiorcy nie narzuca „słuchaj tego od początku do końca”, bo jak nie chcesz to nie klikasz albo wyłączasz. Uważam, że media internetowe mają trochę mniejszą siłę rażenia w stosunku do R-TV, bo tam chcąc posłuchać muzy, nie musisz siadać przed komputerem tylko włączasz odbiornik, a w tym czasie możesz prowadzić samochód albo malować pokój. No i jak słyszysz 50-ty raz ten sam numer w ciągu dnia, to on zaczyna ci się siłą rzeczy podobać. Bronić się przed tym możesz tylko zmieniając stację, ale i tak większość gra to samo. Wbić się tam jest bardzo ciężko, ponieważ czas antenowy jest drogi i wielkie wytwórnie płacą duże pieniądze za to, żeby jakiś klip czy piosenka rotowała wiele razy w ciągu dnia. Media powinny być bardziej otwarte na wartościowych artystów, zarówno tych ze stażem, jak i tych nowych, młodych, świeżych. Wystarczy spojrzeć, ile talentów przewija się przez modne ostatnio programy talent-show. Nikt wcześniej o tych artystach nie słyszał, a śpiewają i grają lepiej, niż nie jeden tandetny wykonawca i złodziej czasu antenowego. Co do wydarzeń muzycznych to chciałbym, żeby przy okazji takich europejskich targów muzycznych, jak listopadowe CJG, w mediach aż wrzało. Żeby człowiek nawet nie zainteresowany wiedział, że coś takiego ma miejsce. A tak się nie dzieje.

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

57


FELIETON - ARTUR RAWICZ

Cztery pory roku

Cztery pory roku Rynek muzyczny widziany przez pryzmat mediów przypomina nieco rolnictwo. Sezonowość związana ze zmianami pór roku jest tak nudna i powtarzalna, że można pokusić się o jakiś krótki opis całej sytuacji. W kieracie czterech pór roku chodzą również sami artyści i twórcy, o ile właśnie są na etapie wydawania lub promowania nowego materiału. Sezonowość, o dziwo, w najmniejszym stopniu dotyczy sezonowych gwiazdek, choć i tu można się spierać. Ale o tym za chwile. Najpierw naszkicujmy sobie, co oznaczają poszczególne pory roku dla muzycznych serwisów informacyjnych. Uprzedzam, lekko nie będzie. Wiadomo, że dla skina najgorsza jest co roku zima. Ale równie przesrane ma wydawca serwisu muzycznego. Dlaczego? Bo wydawcy i artyści albo podsumowują jeszcze wyniki świątecznego szału, albo już są na nartach w Alpach. Podobnie artyści (chyba, że to niszowi artyści lub właśnie siedzą w studiu i mają gdzieś cały otaczający ich świat). Generalnie styczeń i luty (druga połowa grudnia też) to najcięższe miesiące. Nie ma o czym pisać. Nikt niczego nie przysyła. Żadnych informacji prasowych, żadnych premier płyt. Najmniejszej choćby i najbanalniejszej kompilacji najbardziej błahych przebojów. Nic. Zero. Fala rankingów i podsumowań wystarcza raptem na pierwsze dwa, może trzy tygodnie roku. Po wybraniu najlepszego tego i owego oraz tamtego, przychodzi smutny czas pustych skrzynek mailowych. Telefony milkną. Nikt nie zabiega o wywiady. Ale serwisy muzyczne muszą jakoś funkcjonować. I tu pojawia się szansa, dla mniej znanych zespołów i wykonawców. Nagle do ogólnopolskich mediów przedostają się informacje o koncertach w małych lokalnych klubach. Okazuje się, że newsik o koncercie gdzieś w nocy z czwartku na środę w klubie na 50 osób, w mieście do którego nie dojedziemy żadną drogą krajową, jest w sumie atrakcyjny. Warto czasem napisać o kimś, kto czeka na odkrycie. Czymś trzeba wypełnić pustkę między jednym a drugim ogłoszeniem kolejnych wykonawców na Open’erze czy innym Jarocinie. Co ciekawe, zjawisko głodu newsów u wydaw-

58 RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

ców dostrzegają co sprytniejsze małe wytwórnie i niezależni artyści. Powoli pojawiają się odważni i właśnie w tym czasie planują swoje premiery. Tak przecież zrobił Deriglasoff z „Nożami” i chyba dobrze na tym wyszedł. I z rozbrajającą szczerością mówił o tym w wywiadach. Boże, ześlij nam więcej takich Olafów. Pierwszymi znakami nadchodzącej wiosny są coraz częstsze zapowiedzi premier napływające od mejdżersów. Pracownicy promocji powracali już z urlopów, wybudzili się z zimowych snów i powoli zaczynają realizować zapisy z umów i kontraktów zawartych w poprzednich miesiącach. Na światło dzienne zaczynają wychodzić te wszystkie projekty, których nie udało się zrealizować przed Gwiazdką. To też ostatni dzwonek, dla tych, którzy swój nowy materiał chcą wypromować na letnich festi-

walach. W mediach muzycznych zaczyna się ruch. Głowę zaczynają zawracać jacyś studenci ze swoimi juwenaliami, rozmnażający się organizatorzy coraz liczniejszych festiwali walą drzwiami i oknami. Wydawcy serwisów muzycznych znów stają się królami życia. Wiosną więc wszyscy budzimy się do życia. Najenergiczniej zaś budzą się ci, którzy muszą odganiać się od tych wszystkich, którzy zabiegają o recenzje. A gdziście byli zimą, kiedy tak was potrzebowaliśmy? Teraz się zgłaszacie, kiedy nie wiadomo w co łapy wsadzić? I do tego trzeba jeszcze przygotować się do nadciągającego festiwalowego lata. A lato to też ciężki okres dla muzycznych mediów. Sprzedaż spada. Oglądalność spada. A koszty rosną do kwadratu. Bo nagle trzeba co weekend drałować z jednego końca Polski na drugi. Bo nagle potrzeba foto i wideo-relacji

z każdego festiwalu. Bo ci wszyscy, którzy jeszcze zaglądają do muzycznych mediów muszą w nich zobaczyć, jak było na jednym, drugim i dziewiątym festiwalu. Masakra. A poziom frustracji podnosi jeszcze wysychający kranik z nowymi płytami. Znów nie ma czego recenzować. Umówić się na wywiad też nie jest łatwo. Wszyscy albo na festiwalach, albo... poza miastem. Jest gorąco i źle. I jeszcze na OLiSie potop składanek typu Lato Hits vol. pierdyliard do entej. Sytuację jakoś ratują sezonowe gwiazdki lansujące hity doskwierającego słońcem aktualnego lata. Ale ile można pisać o kręcących się jak wiatraki w upał licznikach wyświetleń na YouTubie? I o czym z sezonowymi gwiazdkami rozmawiać w wywiadach? O planach na przyszłość? Trzeba poczekać do jesieni. Studenci wrócą do klubów, afisze zapełnią się informacjami o jesiennych koncertach, codziennie rano witać nas będą tuziny zapowiedzi nowych płyt, Kult ruszy w Pomarańczową Trasę... I znów będzie można spokojnie przebierać w propozycjach wywiadów z artystami, którymi interesować się będą nie tylko członkowie ich rodzin i koledzy z podwórka. Znów zacznie się prawdziwe życie. I wszystko byłoby takie piękne, gdyby nie to, że znów wszyscy rzucą się na raz, na trzy-cztery. Bo każdemu będzie się spieszyć z nagłośnieniem wydania pierwszego w historii zespołu koncertowego DVD. Bo przecież jak udało się to wprowadzić do Empiku przed mikołajkami i gwiazdką, to trzeba teraz zadbać o jak najszerszą oprawę w mediach. Zatem dzwonię do ciebie, by powiedzieć, że wysłałem smsa z informacją o tym, że wysłałem maila z informacją o naszej najnowszej płycie. Wrzucicie to info do serwisu? Kiedy możemy umówić się na wywiad i czy recenzja pojawi się u was przed grudniem? Ale w ogóle doszły płyty? Doszły, doszły... pewnie odsłuchamy na spokojnie po Świętach, jak będziemy cierpliwie i mozolnie zbierać informacje o tym, kto i na którym Sylwestrze zagra. Albo jak wymyślając podsumowania roku i zastanawiając się, o czym by tu napisać będziemy wspominać, jak to fajnie było jesienią... jak to wszyscy pamiętali o nas przed Świętami. Eh, byle do wiosny.


NEXT STEP

W KOLEJNYM NUMERZE CZASOPISMA

Nowości produktowe • zabieg marketingowy czy potrzeba rynku • formy prezentacji • cykl życia nowości

FORUM ... 2012/2013 • ocena minionego roku • prognozy na przyszłość • opinie i refeksje przedstawicieli branży muzycznej

PRAWO Umowa to podstawa • czego oczekiwać od wydawcy • jak się zabezpieczyć przed nieuczciwym dostawcą • co najczęściej zapisane jest drobnym druczkiem

RAPORT

W następnym numerze

ZNAJDZIESZ:

TEMAT NUMERU

Crowdfunding • co to jest finansowanie społecznościowe • jakie sznase stwarza dla muzyków • kto może z tego korzystać A PONADTO • • • • •

nowe propozycje produktowe forum branży showcase wywiady jeszcze więcej branżowych informacji

Nowy rok, nowe wyzwania

Choć bieżące wydanie „Rynku Muzycznego” jest dopiero trzecim w historii, to jednak z dumą możemy stwierdzić, że wchodzimy w kolejny rok wydawniczy. Podobnie jak cała branża muzyczna, my również podejmiemy próbę zmierzenia się z wyzwaniem zaspokojenia potrzeb rynku i dostarczenia wiedzy naszym czytelnikom, których grono systematycznie się powiększa. I tak w kolejnym wydaniu wskażemy możliwości pozyskiwania środków drogą crowdfundingu, a więc finansowania społecznościowego. Odpowiemy na pytanie czemu służą nowości produktowe i jak wykorzystać drzemiący w nich potencjał. Wraz z przedstawicielami branży ocenimy 2012 rok i wysnujemy prognozy na 2013. Zwrócimy również uwagę na kwestię umów, zarówno tych zawieranych z wydawcami, jak i dystrybutorami sprzętu muzycznego. O czym jeszcze napiszemy? To zależy tylko od Ciebie!

Ilona Rosiak, dyrektor wydawniczy, wydawca

RYNEK MUZYCZNY_styczeń 2013

59



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.