TRENDY Podkarpackie nr 3 (15) Czerwiec - Lipiec (Krosno - Sanok)

Page 1

Podkarpackie

Nr 3(15)

Czerwiec Lipiec 2012

stylowe życie

TRENDY KROSNO - SANOK

Torebki Zuzi Górskiej podbijają Polskę XI Festiwal Kultury Japońskiej w Krasiczynie ATRAKCJE TURYSTYCZNE PODKARPACIA Uzdrowisko Latoszyn ISSN 2080-9832

moda

LATO W KOLORZE KWIATÓW

Z PODKARPACIA NA IGRZYSKA W LONDYNIE Nauka Indeksy czekają na maturzystów DROGI Dziurawa sieć autostrad Telewizja cyfrowa w każdym domu





40

31 12

26

67

16

8 Zielona energia. Rzeszów ma swoją elektrownię wodną 10 Historyczne łazienki. Uzdrowisko Latoszyn – reaktywacja 12 Styl życia. O czym mówię, kiedy mówię o torebkach 16 Kultura i biznes. XI Festiwal Kultury Japońskiej w Krasiczynie 26 Sport. Czas na Igrzyska 31 Nauka. Indeksy czekają na maturzystów 34 Edukacja. Matematyka? Jakie to proste 40 Aranżacje okienne. Estetyka życia codziennego 48 Wodolecznictwo. Solanka z ulicy Rycerskiej 52 Wakacyjne wędrówki. Nowe atrakcje Podkarpacia 58 Drogi. Dziurawa sieć autostrad 67 Nowe technologie. Telewizja cyfrowa wkrótce w każdym domu

pac kar pod ndy /tre com ok.

www.trendypodkarpackie.pl e-mail: redakcja@trendyrzeszow.pl

WYDAWCA SAGIER PR S.C. ul. Cegielniana 18c/2 35-310 Rzeszów

ebo

Inga Safader-Powroźnik, inga@trendyrzeszow.pl, tel. 17 862-22-21 Adam Cynk, adam@trendyrzeszow.pl, tel. 17 862-22-21, 501 509 004 Przemysław Worwa, przemek@trendypodkarpackie.pl, tel. kom. 512 760 033 Grażyna Janda, grazyna@trendyrzeszow.pl, tel. kom. 502 798 600

.fac

dyrektor ds. promocji dyrektor ds. reklamy dyrektor marketingu biuro reklamy

ul. Cegielniana 18c/2 35-310 Rzeszów tel./fax 17 862-22-21

ww

REKLAMA I MARKETING

kie

ADRES REDAKCJI Aneta Gieroń, aneta@trendyrzeszow.pl, tel. 17 862-22-21 Anna Olech, anna@trendyrzeszow.pl, Katarzyna Grzebyk, katarzyna@vipbis.pl Jaromir Kwiatkowski, jaromir@vipbis.pl Tadeusz Poźniak, tadeusz@trendyrzeszow.pl Artur Buk

://w

redaktor naczelna zespół redakcyjny fotograf skład

58

http

REDAKCJA

10


MUZYKA

6-8 lipca VIII Międzynarodowy Festiwal Piosenki Rzeszów Carpathia Festival 2012

Bracia Cugowscy.

Rzeszów zatętni w rytm Carpathii Osiem lat temu Anna Czenczek podjęła się dość odważnego zadania – stworzenia w Rzeszowie festiwalu piosenki, który ułatwiłby utalentowanym wokalistom start w branży muzycznej i wydanie debiutanckiej płyty, Rzeszowowi promocję w Europie i na świecie, a mieszkańcom Podkarpacia zapewniłby udział w koncertach największych gwiazd polskiej i europejskiej estrady. Czy się udało? Laureaci Carpathii odnoszą spore sukcesy, o Rzeszowie i festiwalu głośno jest w i poza Europą, zaś na rzeszowskim Rynku co roku publiczność bawią znakomici artyści. W lipcu swoje największe przeboje zaśpiewa tu Gordon Haskell znany z krótkiej współpracy z supergrupą King Crimson. Anna Czenczek od ponad dziesięciu lat prowadzi w mieście Centrum Sztuki Wokalnej, w której dzieci i młodzież uczą się emisji głosu, interpretacji piosenki, ruchu scenicznego z elementami gry aktorskiej, dykcji czy zasad charakteryzacji. Kilka lat temu, po kolejnym wygranym przez swojego wychowanka konkursie usłyszała, że skoro Rzeszów wygrywa w całej Polsce, to powinien zaproponować własny festiwal. Potencjał przecież ma ogromny.

Gwiazdy w jury i na scenie Festiwal wystartował w 2005 roku i miał charakter ogólnopolski. Rok później przyjął nazwę Carpathia, zaś organizatorzy zdecydowali się rozszerzyć jego status na międzynarodowy. W ciągu siedmiu edycji w Rzeszowie gościli wokaliści i zespoły m.in.: z Norwegii, Łotwy, Litwy, Białorusi, Ukrainy, Rosji, Kazachstanu, Azerbejdżanu, Izra-

6 TRENDY czerwiec lipiec 2012

ela, Mołdawii, Rumunii, Bułgarii, Serbii, Węgier, Słowacji, Czech, Niemiec, Francji, Włoch i USA. Obradom jury przewodniczyli: Agnieszka Fatyga, Zygmunt Kukla, Natalia Kukulska, Attila Weinberger z Rumunii i Dorota Szpetkowska, zaś w jego pracach brali udział m.in. Zbigniew Wodecki i Elżbieta Zapendowska. W Rzeszowie koncertowali: Kasia Kowalska, Ryszard Rynkowski, Natalia Kukulska, Maja i Andrzej Sikorowscy, Maryla Rodowicz, Patrycja Markowska, Janusz Radek, Ewa Farna, zespoły: Pectus, Kombii, Bracia, Bajm, Łzy, De Mono oraz Perfect Symfonicznie. W tym roku niekwestionowaną gwiazdą będzie znakomity muzyk Gordon Haskell.

Piosenka autorska i koncert z orkiestrą Tym, co wyróżnia Carpathię spośród innych konkursów i festiwali piosenki, jest kategoria piosenki autorskiej, obec-

na od pierwszej edycji. Anna Czenczek, pomysłodawczyni i dyrektor festiwalu, doskonale zdaje sobie sprawę, że jedyną szansą na zaistnienie młodego wokalisty albo zespołu w branży muzycznej jest własna twórczość. – Covery może śpiewać każdy, ale jak długo? Jeśli wokalista, który wygra jakiś talent show albo festiwal, nie porwie się na własną twórczość, musi szukać dobrego tekściarza, aranżera i kompozytora. Jest to trudne i bardzo drogie, więc po takim sukcesie wiele osób znika ze sceny – tłumaczy pomysłodawczyni Carpathii. – Dlatego cieszymy się, że nasi laureaci tak dobrze sobie radzą. Zespół Pectus stawiał pierwsze kroki właśnie na Carpathii. Sara Chmiel z tercetu Mocha jest dziś wokalistką zespołu Łzy, a laureaci z zagranicy są w swoich krajach gwiazdami. Cieszy również to, że festiwal rozbudza ambicje twórcze i skłania do pisania tekstów i muzyki. Drugą zaletą jest to, iż uczestnikom festiwalu podczas występów towarzyszy orkiestra festiwalowa, co jest rzadkością na wielu ogólnopolskich i międzynarodowych festiwalach. – Do tej pory współpracowaliśmy z orkiestrami pod dyrekcją m.in. Jarka Babuli i Zbigniewa Jakubka. Od ubiegłorocznej edycji Festiwalu jego uczestnikom oraz koncertowi na otwarcie Carpathii towarzyszy zespół pod kierownictwem Andrzeja Paśkiewicza – dodaje Waldemar Wywrocki, kierownik biura „Rzeszów Carpathia Festival”. ■ Tekst Katarzyna Grzebyk Fotografie Tadeusz Poźniak

Patrycja Markowska.



Rzeszów ma swoją elektrownię wodną


Zielona energia

Zielona energia – to źródła

energii, których używanie nie wiąże się z długotrwałym ich deficytem – ich zasób odnawia się w krótkim czasie. Ich przeciwieństwem są nieodnawialne źródła energii, czyli źródła, których wykorzystanie postępuje znacznie szybciej niż naturalne odtwarzanie. Na świecie najintensywniej wykorzystywanym odnawialnym źródłem energii jest energia spadku wody. Pozostałe źródła odnawialne: energia słoneczna, energia wiatru, biomasy, fal, pływów morskich, energia geotermalna i inne, używane są na mniejszą skalę. Aktualnie odnawialne źródła zaspokajają około 8 proc. światowego zużycia energii, z czego energia wodna odpowiada za około 6,5 proc. a pozostałe źródła odnawialne za 1,5 procent.

Na prawym brzegu Wisłoka, przy samej zaporze, powstała w Rzeszowie mała elektrownia wodna. Urządzenia generujące prąd umieszczono 12 metrów pod ziemią, w specjalnym bunkrze, bezpiecznym nawet w razie powodzi. Działająca od kilku tygodni „zielona” elektrownia ma moc 660 kW i pewnie robi skromne wrażenie, jeśli porównać ją do 200 MW mocy gigantycznej zapory w Solinie, ale to i tak pozwala wyprodukować tyle energii, że tej wystarcza, by w połowie zaspokoić potrzeby osiedla wielkości Nowego Miasta w Rzeszowie, albo całej jednej nie za dużej wsi. Tekst Aneta Gieroń Fotografie Tadeusz Poźniak

Budowa elektrowni wodnej kosztowała około 12 mln zł. Pierwsze prace firma ESI rozpoczęła w 2009 r. W 2010 r. rzeszowianie mieli się już cieszyć z zielonej energii, budowa jednak się przeciągnęła, ponieważ w międzyczasie inwestor rozpoczął starania o unijne pieniądze, a taki wniosek wymagał zmian w projekcie, by ten spełniał unijne wymogi. Prace na nowo ruszyły jesienią 2011 r. W czerwcu tego roku elektrownię udało się otworzyć. Teraz prąd wytwarzany w elektrowni na Wisłoku sprzedawany jest Rzeszowskiemu Zakładowi Energetycznemu. W końcu udało się wykorzystać istniejące od lat spiętrzenie wody na Wisłoku do wytwarzania energii elektrycznej. Woda napędzająca turbinę wpływa do specjalnego kanału od strony zalewu. Tędy jest kierowana nad turbinę, a następnie spada na jej łopatki z wysokości 5,4 m. W ciągu sekundy uderza w nie 16 ton cieczy. Do tej pory energia spadającej wody była bezpowrotnie tracona. Jednak największą atrakcją elektrowni jest tzw. przepławka, czyli kanał umożliwiający rybom migrację w górę rzeki. To jedyna taka atrakcja w Polsce,

gdzie ryby migrujące w dół i w górę rzeki będzie można obserwować, a sama migracja jest rejestrowana. W związku z przepławką w Rzeszowie rozpoczną się też badania naukowe analizujące migrację ryb w Wisłoku. Naukowcy z Instytutu Rybołówstwa w Warszawie i Polskiej Akademii Nauk w Krakowie będą tu prowadzić badania – potwierdza Ryszard Fabczak, prezes firmy ESI, właściciel nowej elektrowni. – Ale przepławka jest wyjątkowo atrakcyjna nie tylko dla naukowców. Także rzeszowianie, młodsi i starsi, będą tu mogli obserwować migrację ryb. OSZKLONY BUNKIER, GDZIE ZOBACZYMY RYBY W PRZEPŁAWCE Przepławka to coś w rodzaju korytarza, który pozwala rybom przedostawać się w górę rzeki. W korytarzu wybudowano specjalne przegrody z hydrobetonu, dzięki czemu możliwa będzie regulacja poziomu wody, ewentualne jej spiętrzanie, tak by różnice poziomów nie były zbyt duże dla ryb. Ale zanim ryby skorzy-

stają z przepławki, wcześniej, w czasie migracji, trzeba je tam nakierować. Dlatego w korycie Wisłoka umieszczona została specjalna bariera elektryczna. Elektrody z niewielkim napięciem zniechęcają ryby do płynięcia w kierunku zapory i elektrowni wodnej, a kierują je do przepławki. Dodatkowo na wejściu wody do elektrowni zamontowane są kraty uniemożliwiające przedostanie się tam rybom. Kanałem imitującym rwącą, górską rzekę zwierzęta mogą migrować w górę i w dół Wisłoka. Mniej więcej w połowie biegu przepławki, pod ziemią znajduje się specjalny, oszklony bunkier, z którego można oglądać ryby żyjące w rzece. Powstanie przepławki dla ryb w Rzeszowie jest też nowością, która przed czasem realizuje zadanie Unii Europejskiej, która nałożyła na Polskę obowiązek, by do 2015 roku poprawiła stan ekologiczny wód śródlądowych, m.in. odtworzyła ciągłość Wisłoka. Teraz wszystkie ryby przepływające przez przepławkę będą mierzone, ważone i znakowane. Dzięki zamontowanym skanerom pod koniec roku będzie też dokładnie wiadomo, ile ryb przepłynęło przez przepławkę. ■

czerwiec lipiec 2012 TRENDY 9


Historyczne Łazienki

Czy poddębicki zdrój powróci do przedwojennej świetności

Uzdrowisko Latoszyn – reaktywacja

W Latoszynie k. Dębicy, na miejscu przedwojennych łazienek, znajduje się leśniczówka. Nieopodal, w miejscu, gdzie stała willa Wiatra, znajduje się łączka, na której bawią się dzieci, a miejscowi palą ogniska. W stanie zbliżonym do pierwotnego zachował się natomiast pensjonat Rosenbergów – dziś prywatna posesja. Wokół pobudowano wiele domów i jeżeli kiedykolwiek powstanie tu zakład przyrodoleczniczy z zapleczem, to na pewno nie dokładnie w miejscu uzdrowiska z lat 30. Czy kolejna próba znalezienia inwestora – tym razem kandydatem jest wielobranżowa spółdzielnia z Tarnowa – zakończy się powodzeniem? Tekst Jaromir Kwiatkowski Fotografia Muzeum Regionalne w Dębicy

Kres świetności uzdrowiska w Latoszynie położyła II wojna światowa. Od końca lat 90. próby jego reaktywacji podejmuje gmina Dębica. Ta idea stała się „oczkiem w głowie” wójta Stanisława Rokosza. TRANS-POŁUDNIE UPADŁO, HOLENDER CHCIAŁ PRZYWOZIĆ SWOICH Gminy nie było jednak stać na to, aby samodzielnie „udźwignąć” taką inwestycję. Konieczne stało się więc poszukanie inwestora. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, gdy w 2008 r. chęć odbudowy uzdrowiska wyraziła firma transportowa Trans-Południe z Podgrodzia k. Dębicy. Powstał nawet projekt zakładu przyrodoleczniczego z zapleczem. Niestety, zanim rozpoczęły się prace budowlane, Trans-Południe znalazło się w stanie upadłości i nie mogło kontynuować inwestycji. Szansę na reaktywację uzdrowiska pokładano przez pewien czas w inwestorze z Holandii. Lecz gdy okazało się, że inwestycja miałaby służyć jedynie kuracjuszom przyjeżdżającym z „kraju tulipanów”, gmina powiedziała „nie”. W międzyczasie gmina przeszła 10 TRENDY czerwiec lipiec 2012

żmudną procedurę związaną z nadaniem jej statusu uzdrowiskowej. 6 lipca ub.r. minister zdrowia wydał decyzję środowiskową, w której potwierdził możliwość prowadzenia lecznictwa uzdrowiskowego na obszarze ochrony uzdrowiskowej „Latoszyn”. W oparciu o przedstawione świadectwa, potwierdzające właściwości lecznicze naturalnych surowców oraz klimatu, minister określił, że mogą tu być leczone choroby ortopedyczno-urazowe, reumatologiczne i neurologiczne. INWESTOR ZAPROJEKTUJE, WYBUDUJE, SFINANSUJE I… ZAROBI W tym roku gmina Dębica ogłosiła koncesję na zaprojektowanie, budowę, sfinansowanie i eksploatację Zakładu Przyrodoleczniczego w Latoszynie wraz z zapleczem hotelowo-rekreacyjnym (hotel trzygwiazdkowy, SPA, basen itd.). Opracowana koncepcja całego kompleksu, zanim zostanie zrealizowana, musi zostać zatwierdzona przez władze gminy. Inwestor we własnym zakresie wystąpiłby o koncesję na eksploatację wody uzdrowiskowej wraz z wykonaniem przyłącza od źródła wody do nowo powstałych obiektów, byłby odpowiedzialny za

administrowanie uzdrowiskiem i świadczenie usług uzdrowiskowych, hotelowych oraz podstawowej opieki zdrowotnej przez cały okres trwania umowy. W zamian czerpałby zyski ze świadczonych usług leczniczych. Szacowany koszt inwestycji wynosi 33,7 mln zł. Na razie, jak nas poinformował zastępca wójta Jacek Drobot, do negocjacji zgłosił się jeden potencjalny inwestor – rzemieślnicza spółdzielnia wielobranżowa z Tarnowa. Negocjacje znajdują się jeszcze w początkowej fazie. Na razie odbyło się jedno spotkanie przedstawicieli spółdzielni z władzami gminy, które miało charakter zapoznawczy. Niebawem strony mają się spotkać po raz drugi. – Na pewno będzie to cykl spotkań, na dwóch czy trzech się nie skończy – przewiduje Jacek Drobot. Kiedy uzdrowisko Latoszyn rozpocznie działalność? Trudno tu podawać jakiekolwiek terminy już choćby z tego powodu, że wynik negocjacji z potencjalnym inwestorem z Tarnowa jest na razie niewiadomą. Przedstawiciele gminy po cichu liczą na to, że gdy negocjacje przejdą bez większych zakłóceń, pierwsi kuracjusze mogliby pojawić się w Latoszynie już za trzy lata.


Reklama

Uzdrowisko Latoszyn – łyk historii

W

ody siarczano-wapniowo-siarczkowe w Latoszynie znane były kuracjuszom od wieków. Pisali o nich m.in. XVI-wieczny poeta Henryk Leciejewski, który zanotował, że biją tu źródła leczące „wszelkie niemoce”, oraz geograf Ewaryst Andrzej Kuropatnicki w wydanej w 1786 r. książce o Galicji. W XIX w. funkcjonował tu Zakład Zdrojowo-Kąpielowy hrabiego Mokrskiego, oparty na mineralnych wodach źródlanych. Z II połowy tego stulecia pochodzą dwie analizy chemiczne wody ze zdrojowego źródła. Wykonał je tarnowski aptekarz Reid, stwierdzając, że tutejsza woda zawiera 0,7-procentową wodę chlorkowo-siarczanowo-sodowo-wapniową. Wkrótce jednak (najprawdopodobniej na przełomie XIX i XX w.) zakład zniszczyły huragan i pożar. Piotr Witalis, stażysta z Muzeum Regionalnego w Dębicy, student geologii w AGH, który badał dzieje uzdrowiska, opowiada, że miejscowe przypowieści mówią, iż Palana Gera (Spalona Góra), u podnóża której znajdowało się uzdrowisko, była ważnym miejscem kultu słowiańskiego (najwyższym bogiem słowiańskim był Perun, bóg piorunów, błyskawic i grzmotów). – O zakładzie hrabiego Mokrskiego, który ja nazywam uzdrowiskiem nr 1, mówiono: „diabli go budowali, a aniołowie rozbierali”. Publiczne opalanie się, zwane kąpielami słonecznymi, było wówczas nie do pomyślenia. Zakład spłonął najprawdopodobniej wskutek uderzenia pioruna. Ludzie mówili, że to była kara za tę „sodomę” – opowiada pan Piotr. W 1932 r., za sprawą Wacława Krawczyka, jak również Wiatra oraz rodzin Gawlików i Rosenbergów, na miejscu starego zakładu wybudowano nowoczesne jak na tamte lata łazienki, pensjonaty i karczmę (Piotr Witalis nazywa je uzdrowiskiem nr 2). W latach 30. uzdrowisko w Latoszynie cieszyło się sporą popularnością w kraju. Zjeżdżali do niego – w co dziś trudno uwierzyć – kuracjusze z całej Pol-

ski, przedkładając pobyt tutaj ponad leczenie w Szczawnicy czy Krynicy. Leczono tu przede wszystkim choroby reumatyczne. „Koszty całodziennego utrzymania (śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja) wynoszą w kuchni zakładowej 2,50 do 3,50 zł. Dla uprzyjemnienia pobytu gości posiada Zakład bibliotekę, radio itp. Kuracjusze mogą korzystać ze spacerów w otaczającym Zakład 800-morgowym lesie. W odległości pół km. od Zakładu przepływa rzeka Wisłoka, co umożliwia kuracjuszom korzystanie z kąpieli rzecznych i słonecznych. Niesłychanie niskie, wybitnie kryzysowe ceny, gdyż czterotygodniowy pobyt nie przeniesie kwoty 100 do 120 zł, umożliwiają pobyt najszerszym warstwom. Ze względu na niskie ceny, pobyt w Latoszynie wskazany jest również dla osób zdrowych, pragnących wypoczynku na łonie przyrody, gdyż koszty utrzymania nie przekraczają koszów utrzymania w mieście” – tak w materiałach reklamowych z lat 30. zachęcała kuracjuszy do przyjazdu ówczesna dyrekcja Zakładu Zdrojowo-Kąpielowego. Polecano tu „kąpiele siarczane i borowinowe z następującymi wskazaniami leczniczymi: reumatyzm, artretyzm, zapalenie stawów, następstwa po uszkodzeniu kości i mięśni, różne cierpienia nerwowe, choroby kobiece”. O rozwoju uzdrowiska świadczyło to, że zakład posiadał dwa pensjonaty, a także pokoje do wynajęcia, restaurację, sklep, dwie kuchnie. Kres świetności uzdrowiska położyła II wojna światowa. Od sierpnia 1944 do stycznia 1945 r. przez teren zakładu przebiegała linia frontu. W wyniku działań wojennych łazienki zostały niemal całkowicie zniszczone, a źródła zasypane. Pozostałości dawnego budynku łaźni posłużyły do wybudowania w tym miejscu leśniczówki, która istnieje do dziś. Po wojnie wykonano nowe odwierty, jednak uzdrowisko już nie podniosło się z upadku. W 1990 r. tutejsze wody zostały oficjalnie uznane za lecznicze.

Do końca września w Muzeum Regionalnym w Dębicy można oglądać wystawę czasową „Zapomniany Latoszyn”, przygotowaną przez Piotra Witalisa. Można m.in. zobaczyć zestaw bardzo ciekawych zdjęć, pokazujących przedwojenne uzdrowisko (budynki, kuracjuszy), butelki z wodą latoszyńską oraz wannę do kąpieli siarczanych.


STYL ŻYCIA

Zuzia Górska.

O czym mëwiý, kiedy mëwiý

o torebkach

Jak z „Piekła” uczynić raj. Taki tytuł powinna nosić historia Zuzi Górskiej, która w niespełna cztery lata od dziewczyny, która z mężem i dziećmi zamieszkała na przepięknym, odludnym wzgórzu w przysiółku Piekło, ledwie kilka kilometrów od słynnego, fredrowskiego zamku w Odrzykoniu, przeszła drogę do poważnej producentki torebek, bywalczyni programów telewizyjnych i autorki popularnego bloga. Tekst Aneta Gieroń Fotografie Tadeusz Poźniak

12 TRENDY czerwiec lipiec 2012

Ale po kolei, bo zwrotów akcji w życiorysie Zuzi Górskiej jest wiele. Zaczęło się od bloga „Szycie jest piękne”, z którym Zuzia wystartowała w październiku 2009 r. Kolejne wpisy dziewczyny mieszkającej na podkarpackiej wsi, ale takiej niezwykłej, bo przecież nie każdy żyje na przepięknym pustkowiu, gdzie dojechać można jedynie samochodem z napędem na cztery koła, a zimą skuteczny okazuje się tylko skuter śnieżny. W dodatku w ponad stuletnim, cudnie wyremontowanym, drewnianym domu i jeszcze w towarzystwie dwójki superdzieci i jednego supermęża – jak pisze Zuzia Górska na blogu. – Szukałam czegoś, co dałoby mi kontakt ze światem. Blog okazał się strzałem w dziesiątkę. To na nim zaczęłam publikować zdjęcia pierwszych uszytych portfeli, kopertówek, pantofli – opowiada Zuzia. I ciągle nie może uwierzyć, że wszystko tak dobrze się potoczyło. Przecież nigdy nie myślała o szyciu. Zdecydował szczęśliwy przypadek. Kilka lat temu chciała uszyć zasłony do kuchni. Niepewna, co jej może wyjść spod igły, poprosiła mamę o pomoc. Szybko sama odważyła się usiąść do maszyny i zakochała się w szyciu. Gdy wieczorem dzieci szły spać, ona ustawiała maszynę na stole w kuchni, albo jeszcze lepiej, na werandzie, i szyła bez opamiętania. Na jej blogu pojawiały się kolejne zdjęcia uszytych pantofli, kopertówek, a coraz więcej osób zaczytywało się w jej wpisach. Szybko pojawiły się pytania o możliwość kupienia rzeczy, które pokazuje na swojej stronie i wtedy Zuzia po raz pierwszy wystawiła buciki i czapeczkę dziecięcą do sprzedania w galerii. Ledwo pojawiło się ogłoszenie, natychmiast znalazł się kupiec. – Szalałam ze szczęścia – śmieje się Zuzia. – To wszystko wydawało mi się takie nieprawdopodobne. Prawie tak niemożliwe, jak droga Zuzi z Warszawy do przysiółka Piekło. Tak, tak, bo Zuzia Górska urodziła się w Warszawie, mieszkała na Bemowie, a do szkoły chodziła m.in. z Anną Marią Jopek i córkami Czesława Niemena. Tak się bowiem składa, że Zuzia jest z czasów wyżu demograficznego, gdy w War-


STYL ŻYCIA

szawie dzieci w podstawówkach uczyły się na trzy zmiany, więc pomysłowi rodzice zapisali dziewczynkę do świetnej, niewielkiej szkoły muzycznej przy ul. Krasińskiego w Warszawie. Chwała Bogu, że Zuzia okazała się uzdolniona muzycznie i radziła sobie w klasie fortepianu, a przez ostatnie dwa lata w klasie perkusji. OD PRABABCI W ODRZYKONIU, DZIADKA WE WROCŁAWIU, OJCA W WARSZAWIE, DO ZUZI W PIEKLE – Skąd nagle w moim życiorysie Krosno, Odrzykoń i Piekło? Stąd pochodził mój dziadek. Tato urodził się we Wrocławiu, mama jest z Warszawy, ale tutaj mamy korzenie – śmieje się Zuzia Górska. – Gdy byłam już nastolatką, w Piekle tata zaczął budować dom, a ja jak to ja, któregoś dnia powiedziałam, że już nie wracam do Warszawy i z dnia na dzień przeniosłam się do liceum w Krośnie. Zuzia Górska na studia wyjechała jeszcze do Warszawy, ale ani przez chwilę nie myślała o pozostaniu w stolicy. Czasem się śmieje, że jeśli znów miałaby mieszkać w Warszawie, to ona już woli szałas w Bieszczadach. To na Podkarpaciu poznała swojego męża i tutaj znaleźli swoje pierwsze mieszkanie w kamienicy na krośnieńskim Rynku. Stuletni domek w przysiółku Piekło pojawił się w ich życiu niespodziewanie. To było miejsce należące do rodziców Zuzi, którzy mieszkają obok, a którzy z historyczną chatą wiązali mgliste plany agroturystyczne. Skończyło się na tym, że Piekło stało się rajem dla Zuzi i jej rodziny. Tutaj zaczęła się też jej największa przygoda z szyciem. W 2010 r. Zuzia miała już tysiące czytających ją osób na blogu i coraz więcej uszytych przez siebie rzeczy. W końcu zdecydowała się skonfrontować z rzeczywistością i zapisała na warsztaty szycia w Warszawie.

– One dodały mi wiary w siebie i w to, co robię – opowiada Zuzia Górska. – Nagle się okazało, że ja całkiem sporo wiem o szyciu, że nie muszę się wstydzić wśród innych uczestniczek. Kropkę nad i postawiło zaproszenie mnie do studia Dzień Dobry TVN pod koniec 2010 r. jako autorki najpopularniejszego bloga o szyciu. Okazało się, że czyta mnie 20 tys. osób miesięcznie, a na kanapie usiadłam obok Roberta Kupisza, projektanta mody.

POPULARNE W POLSCE TOREBKI SZYTE W STAREJ SZKOLE W ODRZYKONIU Przygoda z szyciem, dokładnie z szyciem torebek, z dnia na dzień stała się poważnym zajęciem. Pod koniec 2010 r. Zuzia założyła swoją firmę i już cały 2011 r. wspólnie z jeszcze jedną krawcową bardzo mocno zaczęły działać w pracowni krawieckiej założonej w niegdysiejszym mieszkaniu Zuzi na krośnieńskim Rynku. Kolejnym przełomowym momentem był początek tego roku, gdy Zuzia założyła własny sklep internetowy – wcześniej jej torebki były na stronach kilku galerii

internetowych. Jego otwarcie zbiegło się z eksplozją zainteresowania torebkami Zuzi na Facebooku, w tej chwili na jej fanpage’u jest ponad 22 tys. osób. Gdy na Facebooku pojawia się nowy model torebki z pracowni Zuzi Górskiej, w ciągu 10 minut ponad 500 osób wchodzi na stronę jej internetowego sklepu. – Pamiętam, że gdy półtora roku temu zakładałam firmę, liczyłam po cichu, by miesięcznie mieć zamówienia na około 30 torebek. To pozwoliłoby mi na utrzymanie firmy, zapłacenie składek i podatków oraz powolny rozwój. Dziś mamy około 350 zamówień na torebki w miesiącu, to jest coś niesamowitego – mówi Zuzia Górska. – Klienci pochodzą głównie z Warszawy, Wrocławia, Poznania, ledwie kilka torebek powędrowało do Rzeszowa, Tarnowa, Gorlic. Zuzia Górska uwielbia te momenty, gdy klienci chcą umówić się na odebranie torebki osobiście i nagle robią ogromnie zdziwioną minę, bo dowiadują się, że pracownia nie mieści się w Warszawie, ale w podkarpackiej wsi pod Krosnem. W tej chwili Zuzia Górska zatrudnia sześć kobiet, które zajmują się szyciem, projektowaniem i wysyłką. Wszystkie panie pochodzą z okolic Krosna i wszystkie od kilku tygodni pracują w przepięknym, historycznym miejscu – w ponadstuletniej, Starej Szkole w Odrzykoniu, którą Zuzia wspólnie z rodzicami kupiła, sprzedając ich warszawskie mieszkanie na Bemowie. – Do tej szkoły chodziła moja prababcia – mówi Zuzia Górska. Mała Zosia biegała z kokardką we włosach, w białych podkolanówkach… prawie sto lat temu. A teraz tutaj jest nasza pracownia. ... Dla mnie to jak sen. Niech mnie ktoś uszczypnie… – pisze na swoim blogu Zuzia Górska. ■

czerwiec lipiec 2012 TRENDY 13




KULTURA I BIZNES

XI Festiwal Kultury Japońskiej 5 sierpnia w Krasiczynie

Maÿa Japonia w Przemy˙lu Jest takie miejsce w samym centrum Przemyśla, gdzie o każdej porze dnia można niespodziewanie usłyszeć piękną muzykę Chopina albo tradycyjną japońską pieśń. Dla turystów to niezawodna tablica informacyjna wskazująca siedzibę Centrum Kultury Japońskiej. „Swojacy” zaś wiedzą, że przy pianinie znów siedzi Atsuko Ogawa, zawodowa pianistka. Japonka od czterech lat na stałe mieszka w Przemyślu i wspólnie z Igą Dżochowską organizuje Festiwal Kultury Japońskiej. W tym roku już po raz jedenasty Krasiczyn 5 sierpnia zamieni się w maleńką Japonię. Tekst Aneta Gieroń Fotografie Tadeusz Poźniak

Iga Dżochowska i Atsuko Ogawa.

Historia Igi Dżochowskiej jest opowieścią na wiele wieczorów. Dość tylko powiedzieć, że piękna blondynka, odkąd pamięta, jest zafascynowana Krajem Kwitnącej Wiśni. Była małą dziewczynką, gdy dostała bajkę o małej Japonce sadzącej ryż i od tego czasu nie przestaje marzyć o Japonii. Wprawdzie jej droga do tego kraju była kręta i wieloletnia, bo wcześniej Iga Dżochowska skończyła w Polsce studia, zakochała się w Przemyślu i przemyślaninie, na ponad 5 lat wyjechała do Stanów Zjednoczonych, ale w końcu doczekała się swojej

16 TRENDY czerwiec lipiec 2012

japońskiej podróży. W Tokio wysiadła ponad 20 lat temu i… poczuła się jak u siebie. Była odurzona zapachami, kolorami, smakami Japonii. Cudne drzewka bonsai, lasy bambusowe, tysiącletnie drzewa, architektura na miarę XXII wieku, świątynie buddyjskie, kimona, ceremonia parzenia zielonej herbaty, wspaniali ludzie i kultura. – Do tego niewyobrażalna drożyzna – śmieje się Iga Dżochowska. – Być może to była ta szala, która przeważyła, że zaczęłam realizować pomysł, by w Polsce założyć Centrum Kultury Ja-

pońskiej, by dać Polakom namiastkę prawdziwej Japonii, która dla większości z nas, ze względu na odległość i drogie japońskie życie, na zawsze pozostałaby tylko niespełnionym marzeniem. Tak 20 lat temu powstało Centrum Kultury Japońskiej i Fundacja Polsko-Japońska „YAMATO” w Przemyślu. Powstało także dlatego, by zwrócić uwagę inwestorów i turystów z japońskich wysp na walory przyrodnicze oraz gospodarcze Przemyśla i całego Podkarpacia. Samo miasto też jest nieprzypadkowe, bo


KULTURA I BIZNES już wcześniej Iga Dżochowska w trakcie podróży do Bułgarii poznała i zachwyciła się Przemyślem, a po powrocie ze Stanów Zjednoczonych tutaj kupiła swój kawałek ziemi – dom na pięknym wzgórzu, gdzie mieszka do dziś. Polka marząca o Japonii i Japonka marząca o Polsce Drogi Igi i Atsuko po raz pierwszy przecięły się już 18 lat temu. To była niecodzienna historia, gdy nagle do Dżochowskiej dzwoni Japonka, przedstawia się łamaną polszczyzną i mówi, że chciałaby przyjechać do Przemyśla z recitalem fortepianowym. Igę Dżochowską rzadko cokolwiek i kiedykolwiek dziwi, więc entuzjastycznie się zgodziła. I tak jak Iga od zawsze marzyła o Japonii, tak Atsuko od zawsze myślała o Polsce. Absolwentka Wydziału Muzycznego na Uniwersytecie Soai w Osace, miała ledwie trzy lata, gdy zaczęła grę na fortepianie i była niewiele starsza, gdy swojemu nauczycielowi oraz matce zakomunikowała, że kiedyś na stałe zamieszka w kraju Chopina. Tamte dziecięce deklaracje wydawały się nierealne, Atsuko Ogawa przez prawie 20 lat była nauczycielem akademickim na Uniwersytecie w Osace, aż w końcu postanowiła radykalnie zmienić swoje życie i cztery lata temu na stałe przeniosła się do Polski, do Przemyśla. – Wcześniej przez kilkanaście lat stale współpracowałyśmy – opowiada Iga Dżochowska. – Atsuko dwa razy w roku przyjeżdżała do Polski, a ja pomagałam jej w organizowaniu recitali w salach koncertowych od morza po Tatry. Obie byłyśmy i ciągle jesteśmy zafascynowane promocją kultury japońskiej. W dodatku Atsuko bardzo polubiła Polskę. – Uwielbiam polską przyrodę, gościnność i przestrzeń – podkreśla Japonka. Obie panie w 1997 r. wzięły udział w Festiwalu Ziem Górskich w Zakopanem, gdzie zorganizowały dzień japoński. Ich pokazy zgromadziły tłumy, a same mistrzynie ceremonii zebrały tak wiele dobrych słów, że wpadły na pomysł, by podobną, ale samodzielną imprezę organizować w Przemyślu, a najlepiej w pięknym zamku w Krasiczynie. W 2002 r. odbył się I Festiwal Kultury Japońskiej, który ściągnął japońskiego ambasadora, lokalnych parlamentarzystów, władze Przemyśla, a przede wszystkim ponad 6 tys. osób, które dały się zaczarować wszystkiemu co japońskie. – Od tego czasu impreza, bez względu na to, jak wielkie miałybyśmy trudności, odbywa się co roku – mówi Iga Dżochowska.

Japoński Przemyśl i Krasiczyn Ubiegłoroczna, dziesiąta, jubileuszowa edycja festiwalu, chociaż w deszczu, była wielkim sukcesem. Ogromne zainteresowanie wzbudziła konferencja prowadzona przez prof. Shinji Shibata, koordynatora ratowania zwierząt w czasie tragedii w Fukushimie w 2011 r. Przewodniczył on debacie o ratowaniu zwierząt w trakcie kataklizmów, które mogą się zdarzyć także Polsce, np. w trakcie powodzi czy pożarów. W konferencji wzięło udział ponad 80 lekarzy weterynarii z Polski południowo-wschodniej. „Polska perła” – tak o Idze mówią Japończycy przyjeżdżający do Polski i na Podkarpacie, którzy nie mogą się nadziwić, jak pięknym, czystym i zadbanym jesteśmy regionem. – Gości zawożę do Rzeszowa, Łańcuta, w Bieszczady, nad Solinę, a potem nieustannie słyszę, jak

wspaniale wypada Podkarpacie na tle np. województwa świętokrzyskiego czy łódzkiego – śmieje się Iga Dżochowska. Choć nie zawsze bywa wesoło. Największe rozgoryczenie przeżyła, gdy w 2008 r. zorganizowała Japońską Misję Gospodarcza i do Rzeszowa oraz Przemyśla ściągnęła dyrektorów oraz prezesów największych japońskich firm, m.in. Hondy, Panasonica, Toyoty i Mitsui. Spotkania zakończyły się fiaskiem, polscy włodarze nie do końca spełnili oczekiwania wymagających, japońskich inwestorów. – Nie zrażam się i robię swoje – mówi Iga Dżochowska. – Nie zarzuciłam i nie zarzucę marzeń o stworzeniu Ogrodu Sztuki Japońskiej w Przemyślu, niewielkiej kawiarenki ze znakomitą japońską herbatą i ryżowymi ciasteczkami, gdzie sympatyczny robot serwowałby także kawę, a do tego idealnie byłoby urządzić sklep z oryginalnymi japońskimi pamiątkami. ■

XI

Festiwal Kultury Japońskiej „Letni Powiem Japonii” odbędzie się 5 sierpnia od godz. 16 do 20 w Krasiczynie. W jego otwarciu weźmie udział ambasador Japonii w Polsce, Makoto Yamanaka. W trakcie festiwalu będzie okazja posłuchać tradycyjnych japońskich pieśni, zobaczyć ludowy taniec japoński i pokaz aikido. Nie zabraknie sztuki malowania twarzy „Gejsza”, ceremoniału zakładania kimona, ceremonii parzenie zielonej herbaty, kaligrafii, pokazu mody japońskiej i projekcji filmów poświęconych kulturze i zabytkom Kyoto oraz naturze i ogrodom japońskim. Wstęp wolny.

czerwiec lipiec 2012 TRENDY 17




PODRÓŻ

Łukasz Błażejowski.

Wojciech Kubala.

Oplem nad Bajkał z bagażnikiem pełnym polskich książek

D

o leżącej w obwodzie irkuckim na Syberii Wierszyny prowadzi tylko jedna droga, która podczas roztopów odcina wieś od reszty świata. Od ponad stu lat miejscowość tę zamieszkują Polacy. To jedyne takie miejsce na świecie, gdzie wszyscy mieszkańcy mówią po polsku. Ba, nawet w szkole, która oficjalnie jest rosyjską, językiem wykładowym jest polski. W linii prostej Rzeszów i Wierszynę dzieli ok. 6700 kilometrów i prawie cztery dni jazdy samochodem. Tam właśnie chcą dotrzeć trzej rzeszowianie: Łukasz Błażejowski, Wojtek Kubala i Paweł Wacław, zwiedzając po drodze największe atrakcje turystyczne Rosji i Ukrainy.

W samej wyprawie nie byłoby nic nadzwyczajnego – wyprawy samochodem czy koleją transsyberyjską nie są dziś niczym egzotycznym – gdyby nie fakt, że na Syberię rzeszowianie wybierają się starym oplem astrą II kombi, a w ich wypchanym bagażniku znajdzie się miejsce także dla stosu polskich podręczników, książek i pomocy naukowych, które jeszcze w lipcu zasilą półki wierszyńskiej szkoły. – Jesteśmy po wstępnych rozmowach z jedną z rzeszowskich księgarni, która zadeklarowała pomoc w przekazaniu książek na ten cel. Sami też chcemy kupić zeszyty czy przybory szkolne. Uważamy, że będąc tam, grzechem byłoby nie spotkać się z rodakami i nie zobaczyć, jak radzą sobie ludzie, których los rzucił tak daleko od Polski – tłumaczy Łukasz Błażejowski.

Przystanek w świętym miejscu mitologii szamańskiej

O wspólnej wyprawie na Syberię myśleli od kilku lat, ale dopiero rok temu stwierdzili, że pora działać, a nie tylko marzyć. Zresztą w organizowaniu podróży na własną rękę mają niemałe do-

20 TRENDY czerwiec lipiec 2012

świadczenie: wyprawę samochodową Syria - Jordania i Ukraina - Mołdawia - Republika Naddniestrza, wyprawę rowerem do Skandynawii, a także wyprawę do Indii, Tajlandii, Gruzji czy Maroka (tanimi liniami lotniczymi). Na ich koncie jest również niezliczona ilość mniejszych, kilkudniowych wypadów. – Zawsze we własnym zakresie, odkładaliśmy trochę pieniędzy, a potem szukaliśmy jak najtańszych rozwiązań – dodaje Wojciech Kubala. Łukasz, Wojtek i Paweł wyjeżdżają z Rzeszowa 4 lipca. Powrót planują po 35 dniach, po pokonaniu prawie 20 tysięcy kilometrów. Ze względu na ograniczone zasoby finansowe, wyprawa będzie niezłym survivalem. Po drodze zamierzają spać głównie w namiocie, ewentualnie w aucie lub w prywatnych kwaterach, oraz zobaczyć i zwiedzić, co tylko się da. Plan jest bardzo ambitny: przystankami w podróży będą Park Aleksandria w Białej Cerkwi na Ukrainie, ruiny antycznego miasta Tanais z III w. p.n.e. w Rosji, słynny kurort Soczi i miasto Astrahań. Po dotarciu do Irkucka udadzą się do Listwianki, najpopularniejszej miejscowości turystycznej nad jeziorem Bajkał. Potem

Paweł W a

cław.

zamierzają dotrzeć promem na słynną wyspę Olchon, uważaną za miejsce pojawienia się pierwszego szamana na Ziemi, do dziś uznawaną za święte miejsce mitologii szamańskiej. Dalszym etapem będzie Wierszyna, a w końcu powrót do domu inną, równie atrakcyjną trasą.

Hugo-Bader

odradzał im tę wyprawę Rzeszowianie są zdeterminowani i pełni optymizmu, że wyprawa się uda. Nawet reakcja Jacka Hugo-Badera, eksperta od Syberii, który dał im do zrozumienia, że są słabo przygotowani, nie ostudziła ich zapału. – Podróżowanie dla jednych jest sposobem na życie, a dla innych okazją do oderwania się od codziennych obowiązków. My obie te opcje uskuteczniamy od paru lat, krok po kroku realizując zamierzone cele. Do dzisiaj udało nam się spełnić kilka ze swoich małych marzeń i wierzymy, że następne to tylko kwestia czasu – mówi Paweł Wacław. ■ Tekst Katarzyna Grzebyk Fotografie archiwum Trendów



Kalejdoskop zdarzeń

Od lewej: Adam Kruk, dyrektor Galerii Nowy Świat; Radosław Szczepaniak, dyrektor zarządzający Grupą Womak; Oktawiusz Wolnicki, dyrektor ds. komercjalizacji Galerii Nowy Świat.

Od lewej: Radosław Szczepaniak, dyrektor zarządzający Grupą Womak; Olaf Przybyłowicz, manager Kula Bowling & Club; Violetta Wojnowski, prezes Grupy Womak, Adam Kruk, dyrektor Galerii Nowy Świat. Od lewej: Radosław Szczepaniak, dyrektor zarządzający Grupą Womak; dr Erich Marx, właściciel Grupy Womak.

Pokaz mody Aryton. Robert Janowski.

Od lewej: Oktawiusz Wolnicki, dyrektor ds. komercjalizacji Galerii Nowy Świat; Aleksandra Ferenc; Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa; Wiktoria Flaumenhaft.

Miłośnicy gry w kręgle, a także pasjonaci bilarda mogą czuć się usatysfakcjonowani. W Rzeszowie otwarto miejsce, w którym do woli będzie można korzystać z uroków tego typu rozrywki. To Kula Bowling&Club mieszczący się w Galerii Nowy Świat. Kula Bowling&Club jest jedynym miejscem w Rzeszowie, gdzie na powierzchni 1800 metrów kwadratowych znajduje się aż dwana22 TRENDY czerwiec lipiec 2012

ście profesjonalnych torów bowlingowych i sześć stołów bilardowych. To nie koniec atrakcji. W lokalu istnieje część klubowa z dyskoteką wyposażoną w najnowszy sprzęt nagłośnieniowy i oświetleniowy, dwa doskonale zaopatrzone bary oraz strefa gier wideo i gier zręcznościowych. Natomiast w specjalnie wyodrębnionej części „Sport Area” z wygodnymi lożami, projektorem, niezależnym

źródłem dźwięku, będzie można obejrzeć na dużym ekranie wszystkie ważne imprezy sportowe, koncerty i inne wydarzenia. W Kuli Bowling&Club nie zapomniano również o najmłodszych. Dostępne są tu specjalne kule i buty dla kilkulatków, by i oni mogli cieszyć się z gry w kręgle i rozgrywek w Małej Lidze Bowlingowej. ■ Fotografie Tadeusz Poźniak


Kalejdoskop zdarzeń Pokaz mody Roy Robson.

Krystian Herba; Anna Lewicka, właścicielka agencji Vivamoda.

Tomasz Kamiński, poseł SLD, z żoną Anną.

Od lewej: Zdzisław Grzyb, prezes Zarządu Okręgowego PZM w Rzeszowie; Rafał Cioch, Pieroth Polska.

Od lewej: Krystyna Leniart; Kazimierz Leniart, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Rzeszowie; Janusz Pawlak, dziennikarz Nowin.

Reklama


WYSTAWA

Sen o godnym życiu „Galicyjski sen o Ameryce” – to tytuł niezwykłej wystawy w Muzeum Etnograficznym w Rzeszowie. Temat emigracji zarobkowej pojawia się u nas rzadko, choć od połowy XIX w. do roku 1914 „za chlebem” wyjechało z zaboru austriackiego ok. 800 tysięcy osób. Według innych danych, liczba ta sięgała nawet dwóch milionów. To tyle samo, na ile szacuje się dzisiejszą emigrację z III RP. Trudno o temat bardziej aktualny, mimo iż od czasów zaborów minęło kilka epok. Los Polaków pozostaje niezmienny, choć tak bardzo zmieniły się realia emigracji. Te dawne przedstawiła etnolog Elżbieta Dudek-Młynarska – autorka ekspozycji. Punktem wyjścia jest wnętrze chaty z ubogimi sprzętami i ogromnym piecem chlebowym, na którym spały dzieci i starcy. Obok w ramce urzędowe ostrzeżenie: „Nie ufaj agentom emigracyjnym”. Rekrutacja do wyjazdu wiązała się z bezczelnymi oszustwami; niekiedy przybierała postać handlu ludźmi. Np. pośrednik Abraham Landerer inscenizował przed kandydatem na emigranta rozmowę z „cesarzem Ameryki”. Używał do tego celu budzika jako „telegrafu”. Połączenie było rzekomo nawiązywane po wybrzmieniu dzwonka zegara. Agent pytał władcę o zgodę na przyjęcie nowego poddanego. Za każ-

24 TRENDY czerwiec lipiec 2012

de takie „połączenie” Landerer pobierał słoną opłatę. Wyjazd za ocean był sporym wydatkiem: bilet okrętowy kosztował 150 - 200 koron (dzienny zarobek robotnika wynosił 1-2 kor.). Przed wyjazdem należało wpłacić 10 procent zaliczki. Podróż zaczynała się już w Rzeszowie, Krakowie czy Mysłowicach, gdzie funkcjonowały biura towarzystw okrętowych, np. Królewsko-Holenderskiego Lloyda, który oferował wyjazdy do Argentyny, Brazylii i Urugwaju. Na ekspozycji w sposób bardzo sugestywny (aranżacja wystawy: Justyna Pisarek) odtworzono kolejne etapy drogi emigranta: ulicę Rzeszowa, biuro agencji podróży, trap okrętowy. W gablotach liczne dokumenty: paszporty galicyjskie, „szyfkarty”, czyli karty okrętowe, zdjęcia np. mężczyzn z okolic Przeworska wykonane tuż przed odjazdem. U nóg każdego z nich stoi niewielki drewniany kuferek, do którego pakowali swój skromny dobytek. W kolejnej sali stos dużych, okutych kufrów, w których polscy robotnicy wysyłali z Ameryki do kraju wszelakie dobra. Podróż przebiegała w prymitywnych warunkach. Emigranci nocowali na międzypokładziu na kilkupiętrowych drewnianych pryczach i brudnych siennikach. Ponieważ żywiono ich byle czym, każdy z podróżników miał na drogę „ze 2 gęsi

pieczone, parę kaczek albo kur pieczonych, z 2 długie kiełbasy swojej roboty oraz ze 2 kwarty wótki...”. Po dopłynięciu do Nowego Jorku podziwiali Statuę Wolności. Wielu z nich uważało ją za posąg Matki Boskiej. Z tą wolnością nie kojarzyła się Ellis Island, zwana „Wyspą Nadziei, Wyspą Łez”, gdzie poddawano przybyłych selekcji, znacząc kredą na ich ubraniach kategorię zdrowia. Niedezynfekowanym przyrządem do zapinania guzików w butach odwracano powieki, szukając objawów jaglicy – choroby oczu, przed którą broniły się Stany Zjednoczone. Losy emigrantów w Stanach i krajach Ameryki Południowej poznamy w dalszej części wystawy. Są tam przedstawione arcyciekawe postaci: Teofila Wierzbowskiego, który w latach 1906 - 23 budował kolej żelazną w Brazylii, Jana Szychowskiego, którego plantacje yerba mate – zielonej herbaty w Argentynie, istnieją do dziś, zaś produkty założonej przez Polaka firmy „Amanda” sprzedawane są obecnie w hipermarketach na całym świecie (także w Rzeszowie), Marcela Pelca – fryzjera w Białym Domu i wielu innych. Wystawa będzie czynna do końca września br. ■ Tekst Antoni Adamski Fotografie Tadeusz Poźniak



SPORT

Li Quian.

Paulina Buziak.

XXX Letnie

Igrzyska Olimpijskie 27 lipca - 12 sierpnia

CZAS NA

IGRZYSKA! 27

lipca w Londynie rozpoczynają się XXX Letnie Igrzyska Olimpijskie. Podkarpacie będzie mieć na nich kilku reprezentantów. W olimpiadzie wystartują tenisistki stołowe z KTS Zamek OWG Tarnobrzeg: Li Qian i Kinga Stefańska (ta jako zawodniczka rezerwowa) oraz tenisista stołowy Wang Zen Yi – od niedawna zawodnik Kolpingu Jarosław. Polskę będą reprezentować również Krzysztof Ignaczak, Piotr Nowakowski i Grzegorz Kosok, siatkarze Asseco Resovii, grający w reprezentacji Polski. W chodzie sportowym na dystansie 20 km zaprezentują się Rafał Augustyn i Paulina Buziak z OTG Sokół Mielec. O medale olimpijskie na dystansie 50 km powalczy chodziarz Rafał Sikora, wychowanek klubu OTG Sokół Mielec, reprezentujący AZS AWF Kraków. Pewny udziału w olimpiadzie jest pochodzący z Nowej Dęby chodziarz Grzegorz Sudoł (AZS AWF Kraków). Szansę na zmagania olimpijskie ma również Katarzyna Kwoka, chodziarka z Bratkowic. Tekst Katarzyna Grzebyk Fotografie Archiwum Trendów

26 TRENDY czerwiec lipiec 2012

Gospodarzem XXX Letnich Igrzysk Olimpijskich jest Londyn, po raz trzeci w swojej historii. Główne zawody rozgrywane będą w Hyde Parku, Greenwich Park, Regent’s Park, na Wimbledonie oraz na odnowionym stadionie Wembley. Trasa maratonu będzie prowadziła ulicami City i Westminster. Wioska olimpijska będzie się mieścić we wschodniej części miasta. Otwarcie igrzysk nastąpi 27 lipca, zaś zamknięcie 12 sierpnia. Udział w takiej imprezie jest marzeniem każdego sportowca. By je urzeczywistnić, zawodnicy skłonni są do wielu wyrzeczeń. Wyczerpujące treningi, praca nad techniką, siłownia, zbilansowana dieta – to chleb powszedni każdego sportowca. – Nie ma mowy o pizzy czy innych tego typu rewelacjach – przyznaje Katarzyna Kwoka.

„MAŁA” ZAGRA INDYWIDUALNIE I DRUŻYNOWO, STEFAŃSKA W REZERWIE Od roku pewny udział w igrzyskach ma 26-letnia Li Qian, znakomita polska tenisistka chińskiego pochodzenia. Li Qian od 2005 roku występuje w barwach KTS Zamek OWG Tarnobrzeg. Jest trzykrotną mistrzynią Polski, medalistką mistrzostw Europy indywidualnie i drużynowo. „Mała” zagra na igrzyskach w dwóch kategoriach: indywidualnie i drużynowo. Jej koleżanka z klubu, Kinga Stefańska, także pojedzie do Londynu, ale jako zawodniczka rezerwowa w rozgrywkach drużynowych. – Na początku lipca wyjeżdżamy do Tajpei, gdzie przez 19 dni będziemy się przygotowywać do igrzysk. Potem czeka nas zgrupowanie w Polsce i wylot do Londynu. „Mała” indywidualnie zagra już 28 lipca, drużynowo 4 sierpnia – mówi Zbigniew Nęcek, trener i manedżer klubu, który kilka lat temu wypatrzył „Małą” w Chinach i sprowadził do Tarnobrzega.


SPORT Zagwarantowane miejsce na igrzyskach ma również Wang Zeng Yi (posiada polskie obywatelstwo), indywidualny mistrz Polski w tenisie stołowym, którego niedawny transfer do Parafialnego Klubu Sportowego Kolping Jarosław był sporą sensacją w środowisku sportowym.

MISTRZYNI POLSKI Z MIELCA PÓJDZIE PO MEDAL OLIMPIJSKI Na igrzyska wybiera się Paulina Buziak z OTG Sokół Mielec, świeżo upieczona mistrzyni Polski w chodzie na 20 km. Sezon 2012 rozpoczęła bardzo dobrze, zdobywając złoty medal Halowych Mistrzostw Polski Seniorów, wygrywając zawody w Dudincach oraz w Zaniemyślu i zdobywając 31. miejsce w Pucharze Świata w Rosji. – Minimum kwalifikacyjne na igrzyska, które wynosi 1:31;30, uzyskałam w drugim starcie, poprawiając swoją „życiówkę” o 3 minuty. Osiągnięty wynik 1:29;44 jest również nowym rekordem Polski na dystansie 20 km, który wcześniej należał przez 6 lat do Sylwii Korzeniowskiej (1:30;31) – opowiada chodziarka. Dzięki znakomitemu występowi w Mistrzostwach Polski Seniorów w Bielsku-Białej, rozgrywanych w dniach 15 - 17 czerwca, na których Paulina zostawiła w tyle rywalki i zdobyła złoty medal, umocniła swoją pozycję w reprezentacji Polski na igrzyska. Jej forma i ostatnie wyniki potwierdzają, że mielczanka jest obecnie najlepszą chodziarką w Polsce. Klubowy kolega Pauliny Buziak, Rafał Augustyn, podczas mistrzostw w Bielsku-Białej również osiągnął dobry wynik, który dał mu przepustkę do Londynu. W lipcu oboje czekają przygotowania do olimpiady, a potem walka o medale. Ekipę reprezentacji Polski w chodzie sportowym wzmocnią dwaj pochodzący z Podkarpacia chodziarze, występujący w barwach AZS AWF Kraków Grzegorz Sudoł i Rafał Sikora.

KASIA KWOKA CZEKA NA DECYZJĘ PKOL-u O miejsce w reprezentacji Polski na Igrzyska Olimpijskie w Londynie stara się 27-letnia Katarzyna Kwoka z Bratkowic, do niedawna reprezentantka CWKS Resovia. Od początku czerwca ta utytułowana polska chodziarka (10-krotny mistrz Polski w chodzie sportowym na różnych dystansach, 20-krotny medalista mistrzostw Polski, uczestniczka Pucharów

Katarzyna Kwoka.

ra się pieniądze, to jest to prosta droga do „sportowej śmierci”. Jest to dla mnie bardzo bolesne – przyznaje Katarzyna Kwoka. – Jedynie pan Witold Walawender podał mi rękę w momencie, gdy najbardziej tego potrzebowałam. Chodziarka nie poddała się. Jakub Burghardt, trener, a prywatnie mąż, diametralnie zmienił jej trening. – Wprowadził trening wytrzymałościowy i siłownię, co dało efekty na zawodach w Lugano, gdzie osiągnęłam minimum olimpijskie. Pracuję intensywnie, trenuję dwa razy dziennie. Wiem, że muszę być silna i nie mogę tracić wiary – dodaje chodziarka. Katarzyna Kwoka na czerwcowych mistrzostwach w Bielsku-Białej zajęła trzecie miejsce. Skądinąd dobry wynik nie zapewnił jej jednak udziału w reprezentacji na igrzyska. Wszystko wyjaśni się 8 lipca, gdy PKOl zadecyduje o ostatecznych powołaniach na olimpiadę. Przypadek Katarzyny Kwoki wyraźnie pokazuje, jak w rzeczywistości działa system wspierania zdolnych sportowców. Gdy klub z różnych powodów wstrzymuje pomoc finansową, nawet najbardziej zdolny i utytułowany sportowiec nie ma szans, by dalej trenować, rozwijać się, a tym samym walczyć o olimpijskie medale. – Mam 27 lat, nadal mieszkam z rodzicami, a w pewnym momencie jedyne pieniądze, jakie miałam, to około 300 zł stypendium od marszałka. Za takie pieniądze nikt nie jest w stanie odpowiednio przygotować się do olimpiady – ujawnia chodziarka. ■

Świata i Pucharów Europy, zdobywczyni 4. miejsca podczas Młodzieżowych Mistrzostw Europy) występuje w barwach klubu Technik Radom. Zmiana barw klubowych była dla niej koniecznością – rodzima Resovia nie zagwarantowała jej wsparcia. Trzeba przyznać, że droga, którą przeszła, by osiągnąć minimum olimpijskie i nowe, znakomite wyniki, była wyjątkowo wyboista. Działacze lekkiej atletyki z Podkarpacia nie nominowali jej do programu „Nadzieje Olimpijskie” (co ciekawe, do programu pierwotnie nie była nominowana Paulina Buziak, mistrzyni Polski!) i wstrzymali fundusze. – Uznali, że jestem za stara i się nie rozwijam, a moje dotychczasowe osiągnięcia nic nie znaczą. Odebrano mi środki do życia. Jeśli Krzysztof Ignaczak i Marko Bojić. sportowcowi zabie-

czerwiec lipiec 2012 TRENDY 27


PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ

OD PROPAGANDY W RODZAJU „JEDNEGO OKIENKA” BARDZIEJ POTRZEBNE JEST DANIE FIRMOM MOŻLIWOŚCI STABILNEGO DZIAŁANIA

MAŁY BIZNES NIE MA LEKKO WYSOKIE KOSZTY PRACY, ZATORY PŁATNICZE, UTRUDNIONY DOSTĘP DO KAPITAŁU – TO, ZDANIEM PRZEDSIĘBIORCÓW PROWADZĄCYCH MIKRO I MAŁE FIRMY, GŁÓWNE BARIERY OGRANICZAJĄCE ICH ROZWÓJ. WEDŁUG OPINII DR. KRZYSZTOFA KASZUBY, REKTORA WYŻSZEJ SZKOŁY ZARZĄDZANIA W RZESZOWIE, LICZY SIĘ JESZCZE COŚ INNEGO: MAŁY BIZNES ROZWIJA SIĘ WTEDY, GDY GOSPODARSTWA DOMOWE MAJĄ POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA, A OBECNIE TAKIEGO POCZUCIA, JEGO ZDANIEM, NIE MAJĄ. Tekst Jaromir Kwiatkowski Fotografia Tadeusz Poźniak

– Prowadzenie małego biznesu to dziś w Polsce kiepski pomysł na życie – śmieje się współwłaścicielka firmy zatrudniającej 10 osób (nazwijmy ją panią A.). Zaraz jednak dodaje: – Jeżeli miałabym pracować u kogoś za grosze, to wolę być na swoim. 28 TRENDY czerwiec lipiec 2012

ZA WYSOKIE KOSZTY PRACY By być na swoim, pani A. kilka lat temu założyła firmę wraz z przyjaciółmi. Praktycznie od zera. Mieli jedynie pomysł, zapał do pracy i wiarę, że się uda. Udało się utrzymać firmę i umocnić

jej pozycję w branży. Wielkich kokosów jednak z niej nadal nie ma. Pani A., zapytana o to, co najbardziej przeszkadza w prowadzeniu firmy, bez namysłu wymienia bardzo wysoką składkę ZUS-owską, wynoszącą dziś prawie 1000 zł miesięcznie. Trzeba


PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ tu dodać, że skutkiem obciążeń związanych z obowiązkowymi, pozapłacowymi kosztami pracy, tzn. kosztami ubezpieczeń emerytalnych, zdrowotnych, macierzyńskich, rodzinnych itd., jest to, iż firmy niechętnie zatrudniają na etatach. – Żeby wypłacić pracownikowi niewygórowaną przecież pensję w wysokości 2 tys. zł „na rękę”, firma ponosi koszty rzędu ponad 3 tys. zł – przypomina pani A. Uważa także, że to nie jest w porządku, iż VAT odprowadza się od wystawionych, a nie od zapłaconych faktur. – Urzędu skarbowego nie obchodzi, czy te faktury zostały zapłacone w terminie, ba! czy w ogóle zostały zapłacone – oburza się pani A. Skądinąd sam VAT też jest horrendalnie wysoki: jego stawka niemal na wszystko wynosi już 23 proc. Jednak, zdaniem Krzysztofa Kaszuby, nawet wysokie koszty pracy nie byłyby tak dotkliwe dla firm, gdyby miały one możliwość spokojnego i stabilnego działania. Tak jednak nie jest. Poważnym utrudnieniem jest niestabilność regulacji prawnych, uniemożliwiająca planowanie działalności, oraz ich niejasność powodująca, że przedsiębiorcy są zdani na łaskę i niełaskę urzędników skarbówki. BANK NIE JEST „DOBRYM WUJKIEM” Przedsiębiorca B to młoda kobieta. Od kilku miesięcy wraz z narzeczonym prowadzi firmę świadczącą usługi komputerowe i drukarskie. Firma zaczyna się pomału „kręcić”, mają coraz więcej zamówień, jednak ledwo - ledwo wiążą koniec z końcem. Ich największym problemem okazał się brak kapitału „na wejściu”. Pani B mówi, że gdyby na początku znalazł się „dobry wujek”, który pożyczyłby im, powiedzmy, 50 tys. zł, byłoby im o wiele łatwiej. Niestety, takiego „dobrego wujka” nie mieli. W takiej roli na pewno nie wystąpi bank, dla którego takie firmy są niewiarygodne, gdyż nie potrafią wykazać się ani wystarczająco długą historią działalności, ani odpowiednimi aktywami niezbędnymi do zabezpieczenia pożyczek. Ponadto, jak mówi pani B, firma działa na rynku zbyt krótko, a więc nie jest jeszcze na tyle wiarygodna dla kontrahentów, by zgodzili się oni skredytować – w formie zaliczki – zakup materiałów potrzebnych do wykonania zlecenia. Pozostaje więc poszukiwanie prywatnych źródeł finansowania (czyt. pożyczki od rodziny lub znajomych). Z różnym skutkiem. Krzysztof Kaszuba zaleca tu rozsądek. – To prawda – mówi ekonomista, że bankowe źródła finansowania są

w Polsce droższe i trudniejsze do zdobycia niż w innych krajach. Jednak to, że ktoś mówi: „mam pomysł, dajcie mi 50 tys. zł”, to jeszcze nie jest wystarczający powód, by bank takiego kredytu udzielił. W biznesie trzeba startować z wkładem własnym, bądź wykorzystując rodzinne zasoby finansowe. Choć zgadzam się, że rozwiązania typu „venture capital” są stosowane przez banki zbyt rzadko. ZATORY PŁATNICZE POTRAFIĄ „WYKOŃCZYĆ” MAŁĄ FIRMĘ Kolejny problem to tzw. zatory płatnicze, czyli sytuacje, kiedy firmy, które nie otrzymały zapłaty za wykonaną robotę (lub otrzymały ją z wielkim opóźnieniem), wpadają w tarapaty finansowe i same przestają płacić kontrahentom. W ten sposób tworzy się „łańcuszek”: jedna firma ciągnie drugą w dół. Moje rozmówczynie są zgodne, że kilka niezapłaconych faktur opiewających na kilka tysięcy złotych jest w stanie „rozłożyć” każdą niewielką firmę. Problem dotyczy mniejszych firm głównie dlatego, że te duże mają większe zasoby środków obrotowych, łatwiej mogą też skorzystać z bankowego kredytu. – Praźródłem większości zatorów płatniczych jest postępowanie największych przedsiębiorstw, które nie płacą podwykonawcom – uważa Krzysztof Kaszuba. – Weźmy to, co się działo przy budowie autostrad. Miało to wymiar „przestępczości zorganizowanej”, wymierzonej w małe firmy. POSZUKIWANY MĘŻCZYZNA W ŚREDNIM WIEKU Zdaniem pani A, prowadzenie małego biznesu jest dziś kiepskim interesem także dlatego, że właściciel – jeżeli jest uczciwy – ogląda wypłatę jako ostatni, wtedy, gdy zaspokoi już wszystkie zobowiązania, z płacami pracowników na czele. I wtedy, gdy jeszcze jest co oglądać. – Bywało i tak, że brałam niewielką pensję, zdarzało się, że w ratach – wspomina pani A. Dalej: firmy, które działają na tzw. styk, nie mają kapitału, który można by przeznaczyć na inwestycje. A wiadomo: kto nie inwestuje, ten przestaje być konkurencyjny. Plusem niewielkich firm jest natomiast konieczność racjonalizacji kosztów. Nie ma przerostów zatrudnienia, bo firmy po prostu na to nie stać, nie szasta się pieniędzmi na rzeczy niepotrzebne. Pani A. żartuje, że z punktu widzenia

interesów małej firmy najbardziej pożądane jest zatrudnianie mężczyzn w średnim wieku: wiadomo, że nie zajdą w ciążę, dzieci mają odchowane, a więc są dyspozycyjni, mają spore doświadczenie zawodowe, a jednocześnie nadal potrafią być kreatywni. Akurat jej firma zatrudnia także kilka młodych kobiet. – Gdyby one wszystkie zaszły w ciążę w tym samym czasie – a przecież nie mamy prawa im tego zabronić! – byłoby po firmie, bo działamy w tak specyficznej branży, że nie da się wziąć w zamian osób z ulicy – podkreśla. GOSPODARSTWA DOMOWE MUSZĄ MIEĆ POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA Krzysztof Kaszuba proponuje, by w tych rozważaniach sięgnąć także po zjawiska, o których mówi się mniej, a które przy ocenie warunków, w jakich działają niewielkie firmy, wydają mu się kluczowe. Po pierwsze, jego zdaniem, „mali karmią się przy większych”, tzn. z reguły są podwykonawcami drobnych produktów i usług. – Jeżeli gospodarka się rozwija i silne przedsiębiorstwa są producentami produktów finalnych, to ci mali mogą z nimi kooperować z dobrym skutkiem – uważa ekonomista. – Jednak jeśli duże przedsiębiorstwo jest jedynie wykonawcą elementów produktu finalnego, to możliwości małej firmy są mniejsze. Druga sprawa: małe firmy, zdaniem Kaszuby, rozwijają się wtedy, gdy gospodarstwa domowe czują się na tyle stabilne i bezpieczne, że nie boją się konsumować. Kiedy jednak członkowie rodziny są zagrożeni np. utratą pracy, to słabnie ich zainteresowanie zakupem towarów i usług. Obecnie, według rektora WSZ, większość gospodarstw domowych takiego poczucia bezpieczeństwa nie ma. Wreszcie system prawny. Zdaniem Kaszuby, ten, który budujemy od ponad 20 lat, jest chory. – Stworzyliśmy znakomite warunki dla rozwoju potężnych grup finansowych – banków, funduszy inwestycyjnych itd. Polacy są „niewolnikami” tych instytucji – uważa ekonomista. – Natomiast prawo powoduje ubezwłasnowolnienie małych podmiotów poprzez wysokie koszty prowadzenia sporów i długie procedury. Mówmy o tym, przekonuje Kaszuba, a nie o propagandowych hasłach w rodzaju „jednego okienka”, których istnienie (lub nie) nie ma dla przedsiębiorców większego znaczenia. ■

czerwiec lipiec 2012 TRENDY 29


ALBUM

Wyróżniona magia

Chotyniec.

Zalew Soliński.

D

oskonałe zdjęcia najpiękniejszych zakątków Rzeszowa, wspaniałych podkarpackich zamków, skarbów architektury drewnianej, czy zapierających dech w piersiach pejzaży. Wszystko to znalazło się w albumie Józefa Ambrozowicza „Magiczne Podkarpacie”, docenionym przez jury przyznające Nagrody Magellana. Rzeszowskie wydawnictwo zdobyło wyróżnienie w konkursie „Najlepsze publikacje turystyczne 2011 roku”. Wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie dla książek o tematyce krajoznawczej i turystycznej niesie z sobą ogromny prestiż. Nagroda Magellana przyznawana jest przez Magazyn Literacki Książki w ramach Warszawskich Targów Książki. Tegoroczne święto książki odbyło się w maju br. już po raz trzeci. W Pałacu Kultury i Nauki swoje publikacje prezentowało 700 wystawców z Polski oraz 19 krajów. Nagrody główne przyznawane są w 10 kategoriach, a w tym roku dodatkowo przyznano także 19 wyróżnień. Konkurencja jest więc ogromna, a uwagę jury zazwyczaj zwracają publikacje dużych wydawnictw. Te mniej znane mają, niestety, słabszą siłę przebicia. – Tym bardziej cieszy fakt, że zauważono album wydany w Rzeszowie – mówi Józef Ambrozowicz, autor albumu i właściciel Agencji Wydawniczej Jota. Sukces albumu o naszym regionie podkreśla również

30 TRENDY czerwiec lipiec 2012

fakt, że w tej samej kategorii wyróżnienie otrzymała np. publikacja Beaty Pawlikowskiej „Blondynka w Australii”. „Magiczne Podkarpacie” to 160-stronicowy album i ponad 100 fotografii. Całość podzielona jest na dziewięć rozdziałów, w których można podziwiać najpiękniejsze zakątki stolicy regionu, zabytkowe zamki, perły drewnianej architektury, fortyfikację Przemyśla czy piękno leżajskiej bazyliki. Każde z miejsc uwiecznionych przez Józefa Ambrozowicza udowadnia, że Podkarpacie to wyjątkowy region, bogaty w miejsca zapadające w pamięć. – Tworząc ten album najpierw wymyśliłem tytuł, a potem spośród mnóstwa pięknych miejsc wybierałem te, które najbardziej zasługują na miano magiczności. Starałem się, by zdjęcia pokazywały, że nasz region jest niezwykle piękny, czarowny. Przy robieniu zdjęć kieruję się zasadą, że prawdziwie piękne miejsca

nie wymagają „artystycznych” sztuczek, więc fotografie są jak najbardziej autentyczne. A że album trafia w najróżniejsze zakątki świata, na różne kontynenty, więc tym bardziej zależało mi na tym, by znaleźć ten czar i uchwycić tę magię – tłumaczy autor wyróżnionego albumu. Publikacja zdobyła również III nagrodę na Międzynarodowych Targach Poznańskich Tour Salon 2011. Ale to nie jedyny album rzeszowskiego wydawnictwa doceniony w ogólnopolskich konkursach. Przed rokiem Polskie Towarzystwo Wydawców Książek bardzo wysoko oceniło szatę graficzną albumu Ambrozowicza „Józef Mehoffer. Artysta dwóch dekad”. Publikację uznano za najpiękniejszą książkę roku 2010. ■ Tekst Anna Olech Fotografie archiwum Agencji Wydawniczej Jota


NAUKA Katarzyna Wojnarowska (studentka prawa) i Iwona Gnap (studentka bezpieczeństwa wewnętrznego) z Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Rzeszowie.

INDEKSY CZEKAJĄ NA MATURZYSTÓW Już po maturach. Teraz pora na podjęcie decyzji, która może mieć poważne znaczenie w przyszłej karierze zawodowej – o wyborze właściwego kierunku studiów, takiego, który da solidne wykształcenie i zapewni dobrą pracę. Uczelnie rozpoczęły już proces rekrutacji. Podania będą przyjmowane, w zależności od indywidualnych zasad panujących na poszczególnych uczelniach, do końca lipca lub pierwszych tygodni sierpnia. Nie oznacza to jednak, że po upływie tego terminu nie ma już szans na studiowanie. Jeśli limit miejsc nie zostanie osiągnięty, uczelnie organizują we wrześniu drugą turę rekrutacji. Gdyby z przyczyn losowych nie udało się wziąć udziału nawet w drugiej turze rekrutacji, ostatnią szansą na zdobycie indeksu jest napisanie podania do dziekana danego wydziału. Niewykluczone, że się uda. Tekst Katarzyna Grzebyk Fotografie Tadeusz Poźniak

Uniwersytet Rzeszowski rozpoczął rekrutację na studia stacjonarne i niestacjonarne I i II stopnia oraz jednolite magisterskie na początku czerwca. Rekrutacja odbywa się elektronicznie, a ostatnim dniem, kiedy można się zarejestrować w systemie, jest 9 lipca. Potem będą się odbywać: weryfikacja dokumentów, egzaminy i rozmowy kwalifikacyjne. Do 19 lipca będzie trwać przyjmowanie kompletnych dokumentów, a dzień później uczelnia ogłosi listę osób przyjętych oraz listę osób rezerwowych. Ostatecznie rekrutacja zakończy się 30 lipca. W przypadku, gdy limity miejsc na poszczególnych kierunkach nie zostaną wypełnione, uczelnia ogłosi drugą turę rekrutacji. Od początku czerwca system internetowej rekrutacji został uruchomiony na

Politechnice Rzeszowskiej. W przypadku studiów stacjonarnych I stopnia zarejestrować się można do 13 lipca, na studia niestacjonarne rekrutacja trwa do 14 września. Uczelnia oferuje 25 kierunków kształcenia na studiach stacjonarnych i niestacjonarnych I i II stopnia, a dla tych, którzy chcą się podszkolić w przedmiotach ścisłych – kursy przygotowawcze z matematyki, fizyki oraz chemii. Zaświadczenie od lekarza na WSIiZ-ie Od 2 kwietnia trwa nabór na studia w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Potrwa do 31 lipca. Kandydaci na studia I stopnia w formie stacjonarnej i niestacjonarnej powinni złożyć tu podanie i ankietę, dostępne

w punkcie rekrutacyjnym oraz na stronie internetowej uczelni, kserokopię świadectwa dojrzałości i ukończenia szkoły średniej, odpowiednie fotografie i kserokopię dowodu. Ci, którzy chcą studiować fizjoterapię, kosmetologię albo zdrowie publiczne specjalność nadzór sanitarno-epidemiologiczny, powinni pamiętać o aktualnym zaświadczeniu od lekarza medycyny pracy. Zaświadczenie powinno być ważne na okres trwania studiów wraz z adnotacją na zaświadczeniu o wybranej przez studenta specjalności. Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania chce przyciągnąć potencjalnych kandydatów nowymi kierunkami i nowoczesnymi warsztatami. Od października będzie można tu wybrać nowość, jaką są studia inżynierskie I stopnia na kierunku logistyka z dwoma specjalnościami do ► czerwiec lipiec 2012 TRENDY 31


NAUKA Sandra Gliga (studentka administracji), Katarzyna Wojnarowska (studentka prawa), Magdalena Szostek (studentka prawa) z WSPiA w Rzeszowie.

wyboru: transport i spedycja oraz informatyka w systemach logistycznych. Kolejną nowością jest fizjoterapia. – Posiadamy bardzo dobrze wyposażoną bazę – m.in. laboratorium anatomii i fizjologii wysiłku, kinezyterapii i masażu, halę sportową z zapleczem odnowy biologicznej i laboratoria komputerowe. Mamy Centrum Rehabilitacyjno-Medyczne REH-MEDIQ o powierzchni ponad 1000 m2, gdzie studenci będą uczyć się praktycznie na najnowszym sprzęcie. W podkarpackich szpitalach i uzdrowiskach będą odbywać praktyki – informuje Urszula Pasieczna, rzecznik prasowy WSIiZ. Uczelnia zdecydowała się też na uruchomienie filologii angielskiej. Absolwenci tego kierunku będą biegle władać nie jednym, ale dwoma językami: angielskim i drugim wybranym: np. niemieckim lub rosyjskim; studia dadzą im szansę na pracę w charakterze tłumaczy i specjalistów w dziedzinie języka biznesu, specjalistów ds. handlu zagranicznego i konsultów biznesowych ds. współpracy międzynarodowej. Tym, co ma przyciągnąć kandydatów, jest nowa specjalność dla wszystkich studentów – warsztat biznesowy. – Podczas dwusemestralnych zajęć studenci otrzymają konkretną wiedzę od ekspertów i praktyków biznesu, jak założyć i prowadzić firmę. Przy ich pomocy będą przygotowywać biznesplany, które wykorzystają w pracach dyplo32 TRENDY czerwiec lipiec 2012

mowych. Najlepsze otrzymają wsparcie finansowe z funduszu uczelni. Dużą część zajęć będą stanowić gry decyzyjne realizowane m.in. w jedynym w tej części Europy tak wyposażonym Laboratorium Finansowym, które funkcjonuje na zasadach uniwersyteckiego dealingroomu – dodaje Urszula Pasieczna. WSPiA przyjmuje podania do 4 sierpnia W Wyższej Szkole Prawa i Administracji rekrutacja rozpoczęła się z początkiem czerwca. Tegoroczni maturzyści mają do wyboru trzy kierunki studiów: „prawo”, „administracja” i „bezpieczeństwo wewnętrzne”. Nabór na kierunku „administracja” prowadzony będzie na studia pierwszego i drugiego stopnia. Na kierunku „prawo” na pięcioletnie jednolite studia magisterskie, a na „bezpieczeństwo wewnętrzne” – na studia pierwszego stopnia. I tura rekrutacji potrwa do 4 sierpnia. Nowością, jaką wprowadza uczelnia, jest specjalność na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne – ochrona informacji niejawnych. Dla tych maturzystów, którzy już dziś planują zdobywanie wyższych stopni naukowych, ważną informacją jest fakt, iż WSPiA prowadzi rekrutację na seminaria doktoranckie w zakresie nauk prawnych. – Jesteśmy jedyną uczelnią niepu-

bliczną na Podkarpaciu, a nawet w Polsce wschodniej, co więcej, jedną z 16 (na około 330) uczelni niepublicznych w Polsce, która posiada uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora nauk prawnych. Daje nam to status uczelni akademickiej i tym samym przynależność do elitarnej grupy najlepszych uczelni w Polsce – podkreśla Przemysław Pawlak, rzecznik WSPiA. Podanie złożysz nawet we wrześniu Uczelnie nie podają terminów drugiej tury rekrutacji, bowiem to, czy ona się odbędzie, zależy od wypełnienia limitu miejsc na poszczególnych kierunkach. Myśląc o dobrym kierunku studiów, o indeks trzeba zacząć się ubiegać jak najwcześniej, ponieważ takie kierunki zazwyczaj są oblegane. Kiedy sytuacja losowa nie pozwoli na złożenie odpowiednich dokumentów w terminie, trzeba śledzić terminy drugiej tury rekrutacji, która często trwa jeszcze we wrześniu. Natomiast osoby, które z różnych przyczyn losowych, np. pobytu za granicą, nie mogły dostarczyć dokumentów na czas, mogą wystosować podanie do dziekana danego wydziału z prośbą o przyjęcie na studia po terminie postępowania rekrutacyjnego. Nawet wtedy jest szansa na zdobycie indeksu. ■



EDUKACJA

M

atematyka jest fenomenalna, to nie żart. A już na pewno nie żartuje Wiesław Ziaja, nauczyciel matematyki, twórca świetnego serwisu matematycznego www.e-zadania.pl, na którym uczniowie mają aż 2 tys. filmików (za kilka tygodni będą ich już 3 tys.), z których wynika, że nie ma takiego zadania matematycznego, którego nie dałoby się wytłumaczyć i rozwiązać. Twórca serwisu, który tylko w maju tego roku odwiedziły prawie 4 mln osób, pochodzi z Chmielnika, uczy w rzeszowskich szkołach i swoim pomysłem zachwycił już Europę. Ale to co jest proste w świecie, w Polsce już niekoniecznie. Wiesław Ziaja ciągle nie może przekonać do siebie inwestorów, którzy bardziej niż polskim fenomenem zachwycają się amerykańskim portalem edukacyjnym Khan Academy, który nijak nie przystaje do rodzimego serwisu matematycznego.

Tekst Aneta Gieroń Fotografie Tadeusz Poźniak

Wiesław Ziaja.

MATEMATYKA? Jakie to proste Skazany na matematykę. Bo jak inaczej mówić o Wiesławie Ziai, młodym nauczycielu, który trzy lata temu opracował i uruchomił matematyczny serwis, który już rewolucjonizuje spojrzenie na tę zdemonizowaną od zawsze naukę. On sam matematykę uwielbiał. Wprawdzie początkowo wybrał budownictwo na Politechnice Rzeszowskiej, ale szybko przeniósł się na matematykę, którą ukończył w Wyższej Szkole Pedagogicz-

34 TRENDY czerwiec lipiec 2012

nej w Rzeszowie, kilka lat temu przekształconej w Uniwersytet Rzeszowski. Wiesław Ziaja na co dzień uczy matematyki w V Liceum Ogólnokształcącym i Gimnazjum Sportowym w Rzeszowie oraz Społecznym Liceum Doliny Strugu w Chmielniku. Z tym ostatnim wiąże go praca, ale przede wszystkim sentyment – pochodzi z Chmielnika. Byłoby jednak zbyt banalnie, gdyby u Wiesława Ziai fascynacja matematyką zaczy-

nała się i kończyła przy szkolnej tablicy. Od zawsze intrygowało go optymalne połączenie samej matematyki z najnowocześniejszymi sposobami jej nauczania. Internet zrewolucjonizował świat, zrewolucjonizował także naukę. Cztery lata temu Ziaja wpadł na pomysł założenia matematycznego serwisu, który w łatwy i dostępny sposób uczyłby matematyki uczniów od podstawówki aż do matury. Był rok 2008, kiedy młody ma-



EDUKACJA tematyk wystartował w wyścigu o unijne pieniądze. Plan był ambitny: stworzenie dużego portalu z ogromną ilością filmików edukacyjnych, zatrudnienie kilku nauczycieli do tworzenia wirtualnej szkoły matematycznej i... marzenia zderzyły się z rzeczywistością. Wiesław Ziaja nie miał 250 tys. zł na wkład własny. – Samodzielnie napisałem wniosek, zredukowałem wszystkie możliwe koszty i udało mi się zdobyć nieco ponad 60 tys. zł. Wszystkie pieniądze z dnia na dzień wydałem na zakup sprzętu, oprogramowania, na reklamę serwisu zostało ledwie kilka tysięcy – wspomina Ziaja. Mógł na wszystko machnąć ręką, zacząć zarabiać spore pieniądze na korepetycjach, przygotowaniach do matury, ale on się uparł. Przez ostatnie trzy lata Wiesław Ziaja sam rozbudowuje coraz lepszy serwis www.e-zadania.pl, na którym jest obecnie około 2 tys. filmików. Ponad 1000 filmów rozpracowuje matematykę na poziomie licealnym, około 800 dotyczy zadań gimnazjalnych i około 200 tłumaczy matematyczne zadania dla uczniów szkoły podstawowej. TYSIĄCE OSÓB NA SERWISIE PODKARPACKIEGO MATEMATYKA – Robię to za własne pieniądze, właściwie nie mam czasu wolnego, każdą chwilę poświęcam na rozbudowywanie i udoskonalanie serwisu. Od początku wierzyłem i ciągle wierzę, że to jest świetny pomysł. Serwis jest genialnym narzędziem do powszechnej nauki matematyki, na pewno może być też dochodowy. W jego rozwój włożyłem prawie 100 tys. zł z prywatnych pieniędzy – opowiada Ziaja. – Można się zastanawiać, po co to robię? Po co mi to, skoro na korepetycjach świetnie bym dorobił i miałbym spokój? Ale nie miałbym tej satysfakcji, że zrobiłem wartościową, coraz bardziej popularną, i myślę, że już niedługo dochodową rzecz. Matematyczny serwis codziennie odwiedza kilka tysięcy osób, w maju były ich prawie 4 mln. Średnio wychodzi około 150 tys. osób miesięcznie, a statystyki rosną. Sporo odwiedzających to młodzi Polacy mieszkający poza Polską. Pierwsze podziękowania, jakie Wiesław Ziaja otrzymał za serwis, pochodziły od mamy ucznia z Irlandii. Filmiki dostępne w serwisie mają po kilka minut i są bezpłatne. Ich znakomita jakość merytoryczna jest nieprzypadkowa. Wiesław Ziaja od ponad 10 lat uczy matematyki w szkołach średnich i gimnazjalnych, w dodat-

36 TRENDY czerwiec lipiec 2012

ku ma opinię znakomitego nauczyciela, obdarzonego niezwykłą cierpliwością, nie mniejszym poczuciem humoru i ogromnym talentem, by nawet z matematycznego ignoranta uczynić przyzwoitego matematyka. Serwis www.e-zadania.pl jest jednym z najlepszych i najbardziej rozbudowanych serwisów edukacyjnych w Polsce. W 2011 r. serwis został wyróżniony na międzynarodowym konkursie Medea Awards 2011, który wspiera innowacyjność i promuje dobre praktyki wykorzystywania mediów do celów edukacyjnych oraz nagradza profesjonalizm w produkcji i projektowaniu multimedialnych materiałów naukowych. – Tylko jak niewiele z tego wynika – gorzko podsumowuje Ziaja. – Gala Medea Awards organizowana była w Brukseli i fajnie, że ktoś zauważył takiego niepoprawnego marzyciela jak ja, ale nawet nie bardzo miałem pieniądze i możliwości, by pojechać odebrać wyróżnienie. Po pierwsze uczniowie, przygotowania do matury, nieustanne dopracowywanie serwisu, w końcu bilet lotniczy, który nie jest najtańszy. SPONSORZY, WŁADZE RZESZOWA, WŁADZE PODKARPACIA. KTO W KOŃCU WESPRZE NAUKĘ? W błędzie jest jednak każdy, kto przypuszcza, że młody matematyk zaczyna wątpić w swój pomysł. Wierzy, że w końcu znajdzie sponsorów, którzy

wesprą jego zamysł oraz liczy na zainteresowanie poważnych partnerów biznesowych. Już w tej chwili Wiesław Ziaja nie miałby najmniejszego problemu, by serwis odsprzedać za dobre pieniądze, ale tej akurat myśli nie bierze pod uwagę. Nie chce stracić kontroli nad czymś, co zbudował sam z niczego i tylko dzięki swojemu uporowi. W dodatku nie ma złudzeń, że serwis bardzo szybko stałby się odpłatny, a jemu bardzo zależy na jego powszechnej dostępności, na możliwości bezpłatnego kształcenia młodych ludzi, którzy mają ambicje, by dokształcać się matematycznie. – Na szczęśliwy rozwój wydarzeń daję sobie jeszcze rok – śmieje się Ziaja. – Za 12 miesięcy będę musiał podjąć konkretną decyzję. Być może serwis wprowadzi minimalne opłaty, ale pozostanie w moich rękach. Ziaja ma nadzieję, że ogólnopolskie media, które zachwycają się amerykańskim portalem Khan Academy, dostrzegą też wyjątkowość polskiego serwisu, zwłaszcza że amerykański publikuje 3200 filmików, ale z kilku różnych przedmiotów: matematyki, historii, biologii, zaś polski serwis aż 3 tysiące filmów z samej tylko matematyki. – W głowie ma już plan na 10, może nawet 15 tys. filmików w serwisie, do tego zadania do pobrania dla nauczycieli. Nie wykluczam rozbudowy serwisu o kolejne filmy z pokrewnych nauk ścisłych, czyli z fizyki i chemii – wylicza Ziaja i ciągle myśli o kolejnych nowościach. – Ten serwis musi się udać. ■





Estetyka

Aranżacje okienne

życia codziennego

Z Martą Mizerą,

projektantką mody i wnętrz, stylistką i malarką z Rzeszowa, rozmawia Aneta Gieroń Pielęgnowanie estetycznej strony życia, choć brzmi jak fanaberia, zdaje się ważne … Nawet bardzo ważne. Dzięki temu wyrabiamy sobie dobry gust, wrażliwość na to, co nas otacza. To wszystko ma też wpływ na naszą umiejętność doboru ubrań, fryzury, makijażu. Dobry gust tworzy się w człowieku, kiełkuje, aż w końcu wyrasta. Każdy ma oczywiście inne możliwości. Jednak im lepiej będziemy mieli wyrobiony gust, tym bardziej będziemy odporni na kicz i tym szybciej, lepiej będziemy umieli zauważać rzeczy piękne, unikatowe, oryginalne. Śledzenie trendów w modzie odzieżowej zdaje się czymś naturalnym, wręcz powszechnym. Zaskakiwać natomiast może, że także stylizacje i aranżacje okienne podlegają trendom, gustom i modom, które warto śledzić… O modzie nie mówimy tylko w kategorii ubioru, bo modą jest właściwie wszystko. Modne są określone telefony, taki czy inny samochód, modny może być styl w aranżacji wnętrz, ale modne są też aranżacje okienne. Co jest obecnie najmodniejsze? Wśród modowych nowinek na pewno popularny jest styl eko. Z innych nowości warto zwrócić uwagę na powrót koronek i haftów, zarówno do mody ubraniowej, jak i okiennej. Rękodzieło jest bardzo poszukiwane i pożądane. ►

40 TRENDY czerwiec lipiec 2012



Aranżacje okienne

To prawdziwa rewolucja. Koronki kojarzą się z niezwykle bogatą formą, a od kilku lat dominowały okna bez firanek, z surowym wystrojem z rolet lub żaluzji. Obserwujemy odwrót od tego trendu? Nurt na puste, minimalistyczne w wystroju okna ciągle jest obecny, ale już nie jest dominujący. Dziś do głosu dochodzi moda na okna strojne, z firanami i zasłonami, z lambrekinami (elementy zasłaniające karnisze), które gwarantują mieszkaniom i domom przytulną atmosferę. Moda na bogate wystroje okienne wprowadza niekiedy mętlik w głowach kupujących: mnogość materiałów, ich kolorów i faktur sprawia, że bardzo trudno wybrać nam dekoracje idealnie pasujące do naszych wnętrz. Dlatego warto niekiedy skorzystać z porad stylistów, którzy podpowiedzą, jakie propozycje idealnie sprawdzą się w naszych wnętrzach i współgrają z naszym stylem życia. Wybieranie dekoracji okiennych jest podobne do wybierania ubrań – najważniejszy jest styl. Możemy wybrać tkaniny bardzo różnorodne kolorystycznie, o różnych długościach, ale jeżeli tworzą one spójną całość, możemy przypuszczać, że aranżacja będzie bardzo udana. Zwykle boimy się eksperymentów, intensywnych, soczystych kolorów. Już same firany trudno mi sobie wyobrazić inne niż białe … A szkoda. Eksperymentować naprawdę warto. Jeśli wybieramy firany kolorowe, kwieciste, wzorzyste, to stonujmy je zasłonami. Gdy zaś firany są jasne, jednobarwne, delikatne, tradycyjne, nie bójmy się odważnych kompozycji z zasłon. W Pani mieszkaniu są piękne, ale odważne stylizacje okienne … Ja miałam zadanie łatwe i trudne, bo szukałam dekoracji konkretnie pasujących do wnętrz przedwojennej kamienicy, urządzonych historycznymi meblami moich przodków. Okien w mieszkaniu mam sporo i prawie rok zajęło mi zaaranżowanie ich wszystkich. Wyobraża sobie Pani okna bez firan i zasłon? (śmiech) Tak. Pamiętam, jak w moich oknach były tylko żaluzje, ale od początku wiedziałam, że będą też firany i zasłony. Dla mnie są one dodatkowym, pięknym meblem, dekoracją w mieszkaniu. Czasochłonne było jednak dobranie i kompletowanie tkanin, firan, kolorów i wykończeń. Dokonując takich wyborów powinniśmy rozróżniać firany i zasłony na te do kuchni, salonu, sypialni i jeszcze dziecinnego pokoju? Wybór materiałów jest tak ogromny, że moim zdaniem warto różnicować. Inne firany do kuchni, pokoju dziecięcego i jeszcze inne do salonu. W kuchni mogą być krótkie firany, długie w salonie, ale nie są to jakieś sztywne normy. 42 TRENDY czerwiec lipiec 2012


Aranżacje okienne W każdym pomieszczeniu możemy zawiesić długie firany i też będzie pięknie, bo nasze mieszkanie stanie się bardzo stylowe. Firanki nadają wnętrzom atmosferę. Nawet gdyby wynieść wszystkie meble, a zostawić piękne podłogi i aranżacje okienne, to pomieszczenia wydają się ładne, ciepłe, przytulne. Pokój dziecięcy, kuchnia to są miejsca, gdzie warto mocniej eksperymentować? Zachęcam zwłaszcza do okiennych szaleństw w pokoju dziecinnym. Ten w swoim wystroju służy zwykle kilka lat, a gdy dziecko wyrasta, ulega dużym zmianom. Dlatego warto go tak dekorować, by dorastał razem z dzieckiem, uczył go estetyki, wrażliwości na kolory. To wszystko bardzo stymuluje rozwój młodego człowieka. Kuchnia też jest znakomitym miejscem na oryginalne aranżacje okienne. Obecnie bardzo modny jest styl folkowy, zazdrostki robione na drutach, szydełku, czyli coś, co jest oryginalne, w pojedynczych egzemplarzach, przez każdego rękodzielnika robione nieco inaczej. Czym są zazdrostki? To krótkie firaneczki zawieszane w kuchni i przykrywające dolną część okna, spełniające funkcję dekoracyjną. Nie przypina się ich żabkami, a tylko przeciąga przez kołek. Zazdrostki mogą być z różnych tkanin: muślinu, perkalu, koronki, ale też wydziergane na szydełku. W ostatnim czasie te z koronki, haftowane, są bardzo modne. Dla Podkarpacia słynącego z wyrobów koronkarskich tym lepsza to nowina… W naszym regionie rzeczywiście nie brakuje artystów – rękodzielników, którzy wyrabiają bardzo ciekawe rzeczy. Dziergają, haftują, a ich wyroby mogą być wyjątkowo pięknym i oryginalnym elementem dekoracyjnym.

Firma Gardinia

organizuje do końca września 2012 r. dla mieszkańców Podkarpacia i Małopolski konkurs „Okienna metamorfoza”, w którym mogą wziąć udział klienci sieci Merkury Market. Firma zachęca wszystkich, by „odsłonili” okna, a właściwie przesłali zgłoszenie do konkursu, w którym opiszą swoje okna ze zdjęciami, ale też powiedzą, o jakich aranżacjach marzą. Nagrodą główną w konkursie jest wykonanie zwycięskiej aranżacji oraz dodatkowe nagrody. Jednocześnie Gardinia i Fundacja Nadwyraz zapraszają kobiety z Podkarpacia i Małopolski, które zajmują się rękodziełem, do wzięcia udziału w konkursie na najpiękniejszą lub najbardziej oryginalną zazdrostkę. Najpiękniejsza zazdrostka, wybrana przez jury, w skład którego wejdzie m.in. Marta Mizera, zostanie wprowadzona do limitowanej edycji zazdrostek Gardinii na rok 2012/2013. Więcej na stronie www.gardinia.pl ■ Reklama


Basia Olearka prezentuje:

LATO w kolorze kwiatów L

ato w pełni, ale często tylko w kalendarzu. Kapryśna pogoda powoduje, że letnie dni bywają szare jak jesienne. Na szczęście są sposoby, by w każdej chwili lata – i tej słonecznej, i tej deszczowej – czuć się wakacyjnie. Można spróbować podkreślać letni klimat strojem. A w tym sezonie letnio znaczy kolorowo. Modne są zarówno pastele, jak i neony, przywodzące na myśl lata 80. Należy jednak zrezygnować z neonowej przesady tamtych lat. Jeśli wybieramy barwy neonowe, to wykorzystajmy je w detalu: plastikowe klapki w kolorze wściekłego różu powinny towarzyszyć raczej stonowanej kolorystycznie całości. Nie dobierajmy też więcej niż jednego neonowego dodatku. Buty, torebka i na dodatek jeszcze kolczyki to stanowczo przesada. Inaczej wygląda sytuacja z pastelami. Miętowa, pastelowa sukienka z nieco mocniejszymi w kolorze dodatkami będzie prezentować się bardzo romantycznie i kobieco, i na pewno nikt nie zarzuci nam złego gustu. ►

44 TRENDY czerwiec lipiec 2012



W

tym sezonie niezwykle modne są także dość odważne zestawienia kolorystyczne, których ja osobiście jestem wielką fanką. Mocna czerwień plus pomarańcz i róż, jaskrawa zieleń plus szafir lub fiolet. Ale tu też obowiązują pewne reguły. Dobrze wyglądają dwa nawet pozornie dość niepasujące do siebie kolory pod warunkiem, że mają to samo nasycenie barwy. Dość karkołomne może okazać się łączenie odcieni chłodnych z ciepłymi. W doborze kolorów warto inspirować się w tym roku kwitnącymi ogrodami i kwietnikami. Kolor w letniej garderobie ma jeszcze jedną wielką zaletę. W naszej szerokości geograficznej letnie temperatury nie pozwalają często zakładać cieniutkich, zwiewnych tkanin. Często, zwłaszcza w deszczowe dni, musimy ubierać cieplejsze tkaniny i dzianiny. Kolor dodaje im lekkości i letniej, wakacyjnej finezji. ■

Tekst i projekty ubrań

Basia OLEARKA Fotografie

Paweł OLEARKA

Modelka

Marta LEBIODA

46 TRENDY czerwiec lipiec 2012



WODOLECZNICTWO

Bogatsza niż w Iwoniczu-Zdroju Mariola Szuciak z Zakładu Wodolecznictwa i Rehabilitacji w Szpitalu Miejskim w Rzeszowie.

SOLANKA

z ulicy Rycerskiej Trudno skojarzyć Rzeszów z uzdrowiskiem, a jednak... W Szpitalu Miejskim prawie od dwóch lat działa Zakład Wodolecznictwa i Rehabilitacji, korzystający z miejscowego źródła solankowego. Rocznie leczą się tu ponad 3 tysiące pacjentów. Tekst Antoni Adamski Fotografia Tadeusz Poźniak

Jak opowiada dr n. med. Leszek Czerwiński, dyrektor Szpitala Miejskiego przy ul. Rycerskiej (Staromieście), ponad 30 lat temu przy poszukiwaniu rezerwowego ujęcia wody natrafiono na dwa bogate źródła solankowe. Jedno znajdowało się na terenie otaczającego szpital parku, dru-

48 TRENDY czerwiec lipiec 2012

gie tuż obok – po przeciwnej stronie jezdni, między ulicami Warszawską a Lubelską. Przez 30 lat oba odwierty były zablokowane. W roku 2007, z inicjatywy prezydenta Tadeusza Ferenca, zbadano wodę ze źródła w parku. Okazało się, że stężenie solanki wynosi prawie 6 procent

– więcej niż w Iwoniczu - Zdroju. Rzeszowskie źródło zawiera związki sodowochlorkowe i sodowo-jodkowe. Pochodzi z okresu mioceńskiego, czyli liczy sobie 10 - 12 milionów lat. W tamtym okresie geologicznym (trzeciorzęd) tworzyły się pokłady soli kamiennej.


WODOLECZNICTWO OGÓLNOPOLSKI EWENEMENT Inwestycję rozpoczęto zaraz po zakończeniu badań. Jej koszt wyniósł 3,5 mln zł, z czego 2 miliony pochodziły ze środków Unii Europejskiej. Źródło należało oczyścić i zbudować ujęcie solanki. Jego wydajność wynosi 1,2 metra sześciennego na godzinę. Z głębokości 300 m wypływa solanka tak bogata, że trzeba ją do celów leczniczych rozcieńczyć do 3 proc. Gromadzona jest w specjalnie zbudowanym zbiorniku o pojemności 20 tys. litrów. Na węźle solanka zostaje automatycznie podgrzana do temperatury 37 stopni C (nie jest to, niestety, źródło termalne). Stąd dostarczana jest do wanien i innych urządzeń balneologicznych w przyszpitalnym Zakładzie Wodolecznictwa, otwartym w lipcu 2010 roku. Istnienie zakładu uzdrowiskowego przy „zwykłym” szpitalu miejskim to ewenement w skali ogólnopolskiej. Do tych celów adaptowane zostały pomieszczenia poziomu – 1 pawilonu powstałego w latach 80.: przestronne, pełne światła, wyposażone w nowoczesną aparaturę oraz specjalne pomieszczenia do odpoczynku dla pacjentów.

CO I JAK LECZY SIĘ W RZESZOWIE? Rzeszowska solanka pomaga na wiele chorób: na zwyrodnienia stawowo-mięśniowe, pourazowe (po operacjach ortopedycznych, złamaniach itp.). Stosowana jest w leczeniu obwodowego układu krwionośnego i obwodowego układu nerwowego. W skład Zakładu Wodolecznictwa i Rehabilitacji – kierowanego przez dr. Sławomira Jandzisia, specjalistę rehabilitacji – wchodzą działy: fizykoterapii, kinezyterapii i balneologii. W wannach prowadzone są kąpiele solankowe i wodno-elektrolitowe, kąpiele perełkowe (z użyciem tlenu), z masażami podwodnymi, a nawet z użyciem fototerapii (woda podświetlana przez system kolorowych świateł). Stosowane są kąpiele całego ciała bądź poszczególnych kończyn (wielokomorowe). Kąpiel trwa od 15 do 20 minut, a ich cykl dla każdego pacjenta obejmuje minimum 10 dni. Zazwyczaj czytamy o tego rodzaju zabiegach tylko w prospektach szpitali uzdrowiskowych zlokalizowanych w znanych – nierzadko odległych od Podkarpacia – miejscowościach kuracyjnych. Tymczasem od 2010 r. można z nich skorzystać także na miejscu – w Rzeszowie. Na pytanie: „Czy leczenie za pomocą miejscowej solanki może

zastąpić wyjazd i pobyt w sanatorium?”, dyrektor Leszek Czerwiński odpowiada krótko i zdecydowanie: „Tak!” Zakład Wodolecznictwa i Rehabilitacji czynny jest w godzinach od 8 do 18. Rocznie korzystają z niego ponad trzy tysiące pacjentów: od ludzi młodych, dochodzących do zdrowia po skomplikowanych urazach, po emerytów cierpiących na schorzenia wieku starczego. Na zabiegi w Zakładzie przy Szpitalu Miej-

skim w Rzeszowie termin oczekiwania zależy od wskazań medycznych. Są one jednak bardziej dostępne niż turnusy sanatoryjne, gdzie na skierowanie czeka się rok i dłużej. Do dalszego leczenia przydałby się jeszcze basen do kąpieli solankowych, z którego korzystałoby wielu pacjentów jednocześnie. Dyrektor L. Czerwiński podkreśla, że są szanse na jego budowę przy wykorzystaniu pieniędzy unijnych. ■

W

ykorzystane źródło solankowe to jedyny tego rodzaju przykład w Rzeszowie. Wskazuje on, iż warto szukać kolejnych. Przy ul. Okopowej znajduje się źródło wody pitnej tak dobrej jakości, że z plastikowymi kanistrami przyjeżdżają tu ludzie z całego miasta. Nieoficjalnie przeprowadzone przez użytkowników badania potwierdziły, iż w wodzie znajdują się cenne związki mineralne. Większość podobnych źródeł czeka jeszcze u nas na odkrycie. Ziemia w naszych okolicach kryje ogromne bogactwa. Trzeba jednak dorosnąć do tego, aby umieć z nich korzystać. Oby nie trzeba było na to czekać – jak w Staromieściu – kolejnych trzydziestu lat. Reklama


Polityka miejska Władze miasta chcą, by jak najwięcej mieszkańców przesiadło się z samochodów do miejskich autobusów Ulica Joselewicza w Rzeszowie.

DO RZESZOWA MA WRÓCIĆ STREFA PŁATNEGO PARKOWANIA

Powrót do Rzeszowa – po 9 latach – strefy płatnego parkowania nie jest jeszcze przesądzony, ale bardzo prawdopodobny. Nie nastąpiłoby to jednak od razu. Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta miasta, przewiduje, że dojdzie do tego w 2014 roku. Tekst Jaromir Kwiatkowski Fotografie Tadeusz Poźniak

O tym, że w centrum Rzeszowa od rana do późnego popołudnia z miejscami parkingowymi jest źle, a później tylko niewiele lepiej, nie trzeba mieszkańców przekonywać. – Chcąc załatwić coś w banku czy urzędzie, często musiałam objechać centrum dwa lub trzy razy, by znaleźć jakieś wolne miejsce do parkowania. Z reguły więc, by nie tracić czasu, zostawiałam samochód poza centrum i dochodziłam na miejsce pieszo – opowiada rzeszowianka, pracownica prywatnej firmy. Od innej rozmówczyni słyszę, że – udając się na spotkanie w centrum miasta – z reguły wyjeżdża z półgodzinnym zapasem, zakładając, że ten czas może być jej potrzebny na znalezienie miejsca do zaparkowania. Parkingi zajęte w ponad 90 proc. Ten stan rzeczy potwierdzają badania, które na zlecenie miasta przepro50 TRENDY czerwiec lipiec 2012

wadziła warszawska firma ECORYS Polska. Mają one posłużyć do określenia nowych zasad polityki parkingowej w mieście. Ostateczną wersję opracowania ECORYS złożył w Urzędzie Miasta Rzeszowa pod koniec maja br. Miasto jeszcze się do niego nie ustosunkowało. Jak poinformował „Trendy” przedstawiciel warszawskiej firmy Cezary Gołębiowski, analizowano ruch na parkingach w centrum miasta (m.in. badano, jak długo parkują poszczególne samochody) oraz ankietowano kierowców. Jakie wnioski wynikają z tych badań? Zdaniem Gołębiowskiego, dwa główne. Po pierwsze, w ścisłym centrum Rzeszowa na parkingach właściwie nie ma rotacji. Duża część aut parkuje tam od rana przez 8 - 9 godzin i są to najprawdopodobniej samochody pracowników urzędów i instytucji zlokalizowanych w centrum. Po drugie, „obłożenie” parkingów w centrum wynosi 90, a nawet dziewięć-

dziesiąt kilka proc., podczas gdy przyjmuje się, że 20 proc. ogółu miejsc parkingowych powinno być cały czas wolnych. – To powoduje, że znaczna część osób, które przyjeżdżają do centrum załatwić jakąś sprawę, ma trudności z zaparkowaniem; krążą tam dotąd, aż znajdą wolne miejsce – podkreśla Gołębiowski. – Pewnie dlatego w badaniach wyszło nam, że za wprowadzeniem płatnej strefy parkowania są głównie osoby, które przyjeżdżają do centrum na 2 - 3 godzin, by coś załatwić w urzędzie. Dodajmy, że przywrócenie strefy płatnego parkowania popiera prawie połowa kierowców ankietowanych przez ECORYS Polska. Nowe autobusy za unijne pieniądze Lecz strefa to tylko wycinek problemu. Wiceprzewodniczący Rady Miasta Konrad Fijołek podkreśla, że jed-


Polityka miejska Ulica Słowackiego w Rzeszowie.

STREFA PŁATNEGO PARKOWANIA MIAŁABY SIĘ SKŁADAĆ Z DWÓCH PODSTREF PIERWSZA: dworzec kolejowy oraz ul. Batorego, Targowa, Szopena, Lubomirskich, Zamkowa, Lisa-Kuli i Cieplińskiego. Limit postoju: 4 godziny. Opłata za pierwszą godzinę 1,50 zł, za następne 2 zł. DRUGA: ul. Hetmańska, Staszica, Chrzanowskiej, Langiewicza i ks. Jałowego. Czas postoju: bez ograniczeń. Opłata 1 zł. Ze strefy ma być wyłączony Rynek oraz ul. Grunwaldzka i 3 Maja. nym z podstawowych celów programu poprawy komunikacji w mieście ma być zwiększenie liczby pasażerów miejskiej komunikacji. Ten cel nie wziął się z kapelusza: Rzeszów aspiruje do otrzymania 75 mln euro z unijnego programu transportowego. Nie tylko po to, by miasto kupiło nowe autobusy i nic poza tym się w systemie komunikacji nie zmieniło. Unię trzeba będzie przekonać, że – dzięki programowi – po Rzeszowie będzie się jeździło lepiej i wygodniej. Jak informuje Maciej Chłodnicki, koszt całego programu wynosi 415 mln zł. Program jest obecnie analizowany przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości, a później pójdzie do Komisji Europejskiej w Brukseli. – Wprowadzenie strefy płatnego parkowania nie jest jeszcze przesądzone, ale w realizacji celu, jakim jest poprawa komunikacji w mieście, trzeba je brać poważnie pod uwagę – zauważa Konrad Fijołek. Jednym ze sposobów poprawy komunikacji ma być to, by jak najwięcej mieszkańców przesiadło się ze swoich samochodów do nowoczesnych miejskich autobusów. Czy uda się ich przekonać? Komu kiedykolwiek zepsuł się samochód i musiał z tego powodu korzystać z komunikacji miejskiej, ten wie, że nie będzie to łatwe. Władze miasta mają nadzieję, że wprowadzenie opłat za parkowanie oraz określenie limitu czasu postoju zwiększy rotację aut oraz zniechęci część kierowców do parkowania w centrum. – W ścisłym centrum jest prawie 2 tys. miejsc parkingowych i miasto

ze względów ekologicznych nie chce zwiększać tej liczby – mówi przedstawiciel ECORYS Polska. Konieczne więc będą nowe parkingi, które odciążyłyby ruch w centrum. ECORYS Polska wskazał w swoim opracowaniu 17 możliwych lokalizacji parkingów, w większości nowych, położonych poza centrum Rzeszowa. Od władz miasta zależy, które propozycje będą realizowane. Wśród propozycji jest także m.in. większe niż dotychczas wykorzystanie – położonego tuż za strefą – parkingu koło hali na Podpromiu. Niezbędny ruch czy skutek błędnej decyzji sprzed lat Pomysł płatnej strefy dzieli radnych. Jego zwolennikiem jest przewodniczący Rady Miasta Andrzej Dec (PO). – Wprowadzenie płatnej strefy to ruch niezbędny – uważa. – Uznaję, że czas, kiedy jej nie było, miał swoje zalety, przede wszystkim ułatwiał życie mieszkańcom. Ale nowych miejsc parkingowych w centrum nie uda się już zorganizować, a samochodów przybywa. To kwadratura koła, z której musimy wyjść. Wiceprzewodniczący Konrad Fijołek uważa tę kwestię za złożoną. – Nie byłem zwolennikiem płatnej strefy w Rzeszowie ze względu na specyfikę miasta, które – terytorialnie i komunikacyjnie – nie należało do wielkich i nie było potrzeby zwiększania rotacji samochodów – tłumaczy. – Ale obecnie Rzeszów się rozwija, liczba aut znacząco się zwiększyła i dzięki strefie dołączymy do większych miast, które zma-

gają się z problemem parkowania. Jeden z pomysłów na rozwiązanie tego problemu to wprowadzenie płatnej strefy. Trzeba jednak to wszystko ostrożnie rozważyć. Przeciwnikiem płatnej strefy jest radny Jerzy Cypryś (PiS). – Kiedyś taka strefa obowiązywała i 9 lat temu prezydent hucznie ją zlikwidował – przypomina. – Jeżeli chce ją ponownie wprowadzić, to powinien przyznać się do błędnej decyzji sprzed lat. Polityka miejska to nie miejsce na populistyczne eksperymenty. Kwestia płatnej strefy to wycinek, skądinąd potrzebnej, polityki parkingowej w mieście, bo problemy z parkowaniem są nie tylko w centrum, ale i na osiedlach. To skutek bałaganu w polityce przestrzennej, chaosu przy wydawaniu pozwoleń na budowę i zabudowy byle gdzie i byle jak. Nie może być tak, że za błędy władzy w zarządzaniu zawsze płaci obywatel. Trzeba zwiększyć rotację aut w centrum, wyprowadzić stąd długo parkujące samochody, ale nie przy zastosowaniu kolejnego podatku. Strefa dopiero w 2014 r.? Zdaniem rzecznika, opracowanie przez władze miasta zasad polityki parkingowej zajmie 1,5 - 2 lat, jako że potrzebne jest przygotowanie infrastruktury i wydanie wielu decyzji szczegółowych, a – jak wiadomo – „diabeł tkwi w szczegółach”. Podobnego zdania są Andrzej Dec i Konrad Fijołek. A to oznaczałoby, że za parkowanie w centrum, gdyby pomysł wszedł w życie, płacilibyśmy dopiero w 2014 roku. ■

czerwiec lipiec 2012 TRENDY 51


WAKACYJNE WĘDRÓWKI

Nowe atrakcje Podkarpacia

Rynek Galicyjski w Sanoku.

Dziś przyjezdni mogą zobaczyć dziś w naszym regionie dużo więcej niż wczoraj. I nie chodzi tu pseudoatrakcje w rodzaju „park dinozaurów”. Mamy mądre, oparte na lokalnych tradycjach projekty i dobre realizacje, adresowane do odbiorów nie tylko z Polski, lecz i z całej Europy. Wciąż jednak brakuje o nich informacji: nawet po polsku – o obcych językach nie wspominając. Tekst Antoni Adamski Fotografie Tadeusz Poźniak

Kilka dni temu oglądałem relację z festiwalu teatralnego w Sibiu (inaczej: Sybin w Siedmiogrodzie) na kanale telewizyjnym Euronews, nadającym swe programy w 26 językach. Niemal każda średniowieczna rumuńska cerkiew i kościół obronny figurują na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, co znakomicie ułatwia starania o fundusze na konserwację i zwiększa napływ turystów. W Polsce obecność na tej liście to rzadkość. Na Podkarpaciu wiele samorządów i placówek kulturalnych stawia na turystykę, oszczędzając jednocześnie nawet na drukowaniu folderów. Są wyjątki. Muzeum Kresów w Lubaczowie opublikowało w ub. r. dwujęzyczny album „Radruż – kresowe dziedzictwo” z artystycznymi fotogramami Tadeusza Budzińskiego i wyczerpującym tekstem Janusza Mazura. A ponieważ wspaniała obronna cerkiew z XVI w. znalazła się na liście World Monuments Watch z Nowego Jorku, przyjeżdżają tu nie tylko turyści z całej Europy, lecz tak-

52 TRENDY czerwiec lipiec 2012

że z Kanady, Meksyku czy Chin. W ub.r. było ich 12 tysięcy. Trwają starania o wpisanie cerkwi na Listę UNESCO. Dlaczego niebogate, bo finansowane przez powiat, Muzeum Kresów wzięło sobie dodatkowy kłopot na głowę? – W 2009 roku zwiedzałem wspaniałą cerkiew św. Bojana w Sofii z X wieku, figurującą na Liście UNESCO. Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł przejęcia niszczejącej cerkwi św. Paraksewy w Radrużu – wspomina Stanisław Piotr Makara, dyrektor Muzeum Kresów w Lubaczowie. W 2010 r. wojewoda przekazał cerkiew Muzeum, ale bez środków na jej konserwację. A jednak w ciągu dwóch ostatnich lat unikalny zabytek z XVI w. został odnowiony za pieniądze władz centralnych i samorządowych oraz ze środków konserwatora zabytków; teraz trwa konserwacja ikonostasu z przełomu XVII i XVIII w. Cerkiew jest dostępna dla turystów. Niedawno dyr. Makara

odebrał wyróżnienie Ministerstwa Kultury w konkursie „Zabytek zadbany”. Kilka lat wcześniej Muzeum Kresów w podobny sposób uzyskało dodatkowy budynek ekspozycyjny, gdzie odbywają się wystawy sztuki współczesnej – np. Ogólnopolskie Triennale Rysunku w Lubaczowie. Prace laureatów Triennale pokazywane były niedawno w Warszawie i Atenach. W starym spichlerzu – głównej siedzibie Muzeum – można obejrzeć świetną kolekcję sztuki staropolskiej i cerkiewnej, judaika, zbiory etnograficzne, historyczne oraz militaria.

Rynek Galicyjski i Galeria Beksińskiego Sanok, leżący na szlaku turystów udających się w Bieszczady, zyskał dwa nowe obiekty. W Muzeum Budownictwa Ludowego pod kierunkiem dyrektora Jerzego Ginalskiego powstał Rynek Gali-


WAKACYJNE WĘDRÓWKI

Cerkiew św. Paraksewy w Radrużu.

Muzeum Historyczne w Sanoku. cyjski. Rynek to wizja małego miasteczka z przełomu XIX i XX w. Zgromadzono tu najpiękniejsze zabytki budownictwa drewnianego: domy mieszkalne oraz zakłady usługowe, np. zakład fryzjerski (dom z Dębowca z końca XIX w.), zakład fotograficzny (Brzozów, XIX w.), piekarnia (Niebylec, XIX w.), sklep kolonialny (Jaśliska, pocz. XX w.), apteka (Stara Wieś, XIX w.). Są także urzędy: gminy (Jedlicze, koniec XIX w.), pocztowy (Brzozów, kon. XIXw.) oraz karczma (Sanok, XIX w.) z kręgielnią i remizą z Golcowej (1920). Na specjalną uwagę zasługują dwa rzadko spotykane obiekty: domy żydowskie z Ustrzyk Dolnych (kon. XIX w.) i z Jaćmierza (1847 r.). W ten sposób pokazano syntezę wielokulturowych miasteczek naszego regionu z ich najważniejszymi funkcjami: mieszkalną, handlową i usługową. Budynki są skromne, parterowe (niektóre to niemal chałupy), wykonane z drewna jodłowego na kamiennych podmurów-

kach. Zachwycają swą urodą architektury pochodzącej z nieistniejącego już świata. Kryte gontem, z malowniczymi gankami, bielone lub zwracające uwagę bogatą fakturą ręcznie obrabianego siekierami ciesielskimi surowego drewna. Osobliwością jednego z domów żydowskich jest weranda z otwieranym dachem, tzw. kuczka. Służyła ona jako miejsce modlitw w czasie Sukkot – Święta Szałasów. Pieczołowicie odtworzone zostało wnętrze domu nauczyciela z Dębowca z poł. XIX w. Tutaj urodził się profesor geografii Stanisław Pawłowski, późniejszy rektor Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z budynków użyteczności publicznej na uwagę zasługują urzędy: gminy oraz pocztowy, a także remiza strażacka z niewielką salą teatralną. Poczesne miejsce na Rynku zajmuje karczma ze starym bufetem, ogromnym piecem oraz pawilonem kręgielni. W nowym skrzydle Zamku – siedzibie Muzeum Historycznego – otwarto

Galerię Zdzisława Beksińskiego. Zgromadzono w niej ok. 100 obrazów, kolekcje rysunków i fotografii oraz arcyciekawe dokumenty. Do Zamku została także przeniesiona warszawska pracownia malarza. Centralne miejsce zajmują w niej sztalugi z niedokończonym obrazem. Przedstawia on objętą rękami, pozbawioną twarzy głowę anonimowego człowieka – stałego bohatera jego malarstwa. W przeciwległym kącie wysokie lustro, które służyło do tego, by w całości obejrzeć malowany obraz. Pracownia była wąska, brakowało „odejścia”. Na sanockiej ekspozycji jest ona szersza o 1,30 metra niż w rzeczywistości. W pracowni całą ścianę zajmuje regał szczelnie wypełniony setkami kaset CD z muzyką poważną, która stale towarzyszyła artyście w czasie malowania. Na drzwiczkach meblościanki plakat z sanockiej wystawy malarstwa, który Beksiński bardzo lubił oraz odbitki ►

czerwiec lipiec 2012 TRENDY 53


WAKACYJNE WĘDRÓWKI grafiki komputerowej. Na tylnej ściance – w widocznym miejscu koperta z testamentem, w którym artysta cały swój majątek przekazał sanockiemu Muzeum Historycznemu. Za oknem naturalnej wielkości zdjęcie wstrętnego gierkowskiego blokowiska, na które codziennie spoglądał Beksiński. Nie zwracał na ten widok uwagi. Dbał o to, by mieć spokojne miejsce do pracy. Na dwóch niższych kondygnacjach zgromadzone zostały prace Beksińskiego ze wszystkich okresów twórczości. – Klucz chronologiczny w wypadku Beksińskiego zawodzi. Trzeba było znaleźć inny porządek – wyjaśnia Wiesław Banach, dyrektor Muzeum Historycznego, inicjator budowy Galerii i autor scenariusza wystawy. Porządek ten polega na przenikaniu się różnych motywów, które – wciąż na nowo opracowywane – towarzyszyły artyście przez całe życie: ludzka postać i zbliżenie twarzy, fantastyczne krajobrazy i budowle: wieże, gmachy, lochy i zamki, motyw krzyża... Na każdym piętrze ważne miejsce zajmuje twórczość z lat 70. To „okres fantastyczny”. Pod koniec życia forma obrazów ulega uproszczeniu i zmonumentalizowaniu. Anonimowe głowy pozbawione są rysów twa-

rzy, a postaci – cech indywidualnych. Przypominają ekshumowane z masowych grobów ciała pozbawionych nazwisk ofiar. Ta ekspozycja to wstrząsający „Labirynt Beksińskiego”. Krosno od drugiej połowy czerwca br. oferuje przyjezdnym zwiedzanie Centrum Dziedzictwa Szkła. To unikalny w skali kraju zespół obiektów pokazujących współczesny przemysł szklarski oraz jego 90-letnią tradycję. W rozbudowanym i unowocześnionym gmachu dawnej hali targowej w Rynku turysta zobaczy wytop, obróbkę i zdobienie szkła. Produkty powstające na oczach zwiedzających – także z ich udziałem – można kupić w sklepie przy Centrum. Budynek mieści się na skarpie; ma on trzy podziemne kondygnacje. W zachodniej pierzei Rynku mieszczą się nigdy przedtem nieudostępniane turystom dawne kupieckie piwnice, zbudowane w XVI - XVII wieku. Tutaj znajdują się kolejne ekspozycje, m.in. poświęcone regionalnym szklarzom-artystom oraz sala tematyczna „Szkło w fizyce”. Udało się pozyskać prace wywodzącego się z Krosna Stanisława Borowskiego, artysty o światowej renomie. Jego figuralne kompozycje ze szkła osiągają cenę ok. 50 tys. euro.

Muzeum Kultury Szlacheckiej w Kopytowej.

54 TRENDY czerwiec lipiec 2012

W Muzeum Okręgowym powstała ekspozycja historyczna pokazująca przemysł szklarski od lat 20. XX w., po najnowsze szkło artystyczne oraz dekoracyjno-użytkowe. To dzieła miejscowych twórców i projektantów, pracujących w Krośnieńskich Hutach Szkła oraz w 13 hutach prywatnych. Dzięki nim ręcznie formowane szkło miejscowe wyróżnia się jakością na tle masowej produkcji europejskiej oraz azjatyckiej. Miasto powołało także nowy oddział Muzeum Rzemiosła. To wieża kościoła farnego z XVII w.; zobaczymy w niej trzy unikalne barokowe dzwony oraz ekspozycję zegarów.

Szlachecki dwór w Kopytowej Z centrum Krosna kursuje ekologiczna kolejka. Obwozi ona turystów po zabytkach położonych w najbliższej okolicy. W ub.r. Andrzej Kołder otworzył w Kopytowej Muzeum Kultury Szlacheckiej. Odremontował zniszczony, chylący się ku upadkowi dwór i umeblował stare wnętrza, odtwarzając dawną siedzibę ziemiańską. W Kopytowej gościli członkowie rodu Kamienieckich, którym pobliski zamek w Odrzykoniu podarował Władysław Jagiełło. (Andrzej


WAKACYJNE WĘDRÓWKI

Karpacka Troja w Trzcinicy.

Kołder opiekuje się zamkiem od 1998 r.; remontuje go już 14 lat. Stworzył także Muzeum Zamkowe). Kamienieccy stwierdzili, że czują się w Kopytowej jak we własnym domu. W ub.r. odwiedził Kopytową prezydent RP Bronisław Komorowski. A. Kołderowi brakuje funduszy na remont folwarcznej stodoły. Znajdzie się w niej muzeum etnograficzne, do którego zebrał 300 eksponatów oraz unikalne muzeum zagłady ziemiaństwa. Zobaczymy tam dokumenty parcelacyjne, zdjęcia archiwalne, a przede wszystkim zdewastowane sprzęty dworskie, np. porąbaną siekierą barokową sekreterę z resztkami misternej intarsji. Na przedmieściach Jasła leży Karpacka Troja, czyli skansen archeologiczny w Trzcinicy – dzieło życia Jana Gancarskiego, dyrektora Muzeum Podkarpackiego w Krośnie. Z maksymalną wiernością zrekonstruowano tu domostwa i umocnienia obronne z różnych epok istnienia osady. W latach 2100 - 1650 p.n.e. zbudowano tu pierwszy gród obronny. Mieszkańcy zajmowali się rolnictwem, hodowlą, myślistwem, rybołówstwem, tkactwem, obróbką kamienia. Na okres między 1650 - 1350 p.n.e. przypadł kolejny etap rozwoju osady. Pełniła ona ważną rolę: docierały tu nawet wpływy

odległej kultury egejsko-anatolijskiej. Gromadzono bogactwa w postaci biżuterii ze złota, wyrobów z brązu, bursztynu, paciorków z fajansu oraz wyroby z ceramiki. We wczesnym średniowieczu (780 - 1031 r. n.e.) istniał tu kolejny potężny gród z wałami o łącznej długości 1250 m. Uległ on zniszczeniu u schyłku rządów Mieszka II. Z tej epoki pochodzi srebrny skarb wykopany przez archeologów i pokazywany w nowoczesnym centrum wystawowym. Odtworzono tam realia życia z dawnych epok tak, że do Trzcinicy przyjeżdżają tłumy turystów, aby „dotknąć przeszłości”. Swoje programy turystyczne mają także gminy. W ub.r. otwarto Park Historyczny w Bliźnie (gm. Ostrów) koło Pustkowa. To tutaj hitlerowcy w odizolowanym od świata poligonie przeprowadzali w latach 1943 - 44 próby z rakietami V1 i V2 – supertajną „cudowną bronią” Hitlera, która miała zmienić losy II wojny światowej. Park Historyczny to poligon Blizna w pomniejszeniu. Za wysokim, drewnianym płotem widzimy stojącą pionowo rakietę V2, która do złudzenia przypomina oryginalny pocisk. Jej wysokość wynosi 14 m, zaś rozpiętość lotek w dolnej części korpusu przekracza 3,5 m. Rakieta jest w środku pu-

sta. Na dobrą sprawę dałoby się w niej zainstalować oryginalny układ napędowy odnaleziony w okolicznych lasach. Jego system jest tak zaawansowany technologicznie, że można porównywać go do współczesnego komputera. W górnej części bojowej wersji V2 mieściły się materiały wybuchowe (dynamit, trotyl). Ćwiczebną (nieuzbrojoną) wersję rakiety wypróbowywano na poligonie w Bliźnie ze zmiennym powodzeniem. Wiele pocisków spadało, rozrywając się w najbliższej okolicy. Do dziś w pobliskich lasach oglądać można głębokie leje, przypominające kratery wygasłych wulkanów. Potężne wybuchy powodowało umieszczone w nich paliwo: trzy tony spirytusu. Jeszcze kilka lat temu Blizna była wioską położoną niemal „na końcu świata”. Pozostałości poligonu trzeba było szukać, błądząc po lasach. Dzięki Radzie Gminy i wójtowi Piotrowi Cielcowi oraz takim zapaleńcom, jak nadleśniczy z Nadleśnictwa Tuszyma Zygmunt Jurasz, historyk Jacek Flis czy sołtys sołectwa Blizna Wiesław Jeleń, ocalały fragmenty tajnej broni i wyposażenia poligonu. Dziś to atrakcja, która dzięki bliskości autostrady A4 ma szanse, by niedługo stać się europejskim hitem turystycznym. ■ czerwiec lipiec 2012 TRENDY 55


PIENIĄDZE

Jolanta Michno, dyrektor oddziału Polbanku EFG w Rzeszowie.

Wakacje za kredyt Kiedy słońce zaczyna mocniej przygrzewać, nagle okazuje się, że potrzebujemy więcej pieniędzy, na spędzenie długiego weekendu z rodziną albo na urlop za granicą, na planowany od dawna remont domu, na zakup rowerów dla dzieci… Lista rzeczy, które powinniśmy zrobić, jest naprawdę długa i kosztowna, a przy bieżących wydatkach ciężko ją zrealizować z miesięcznej wypłaty. Nie każdy domowy budżet jest przygotowany na takie wydatki. Kiedy niezręcznie jest zadłużać się u rodziny czy sąsiadów, warto udać się po pomoc do banków czy innych wyspecjalizowanych i wiarygodnych instytucji finansowych. Tekst Katarzyna Grzebyk Fotografia Tadeusz Poźniak

Wakacje to czas nieustannych wydatków. Słoneczna pogoda skłania do remontu bądź odświeżenia domu, a sezon urlopowy do skorzystania z atrakcyjnych form wypoczynku. Jeśli nie zaplanowaliśmy tych przedsięwzięć wcześniej i nie zdążyliśmy zaoszczędzić potrzebnej sumy pieniędzy w ciągu roku, nie ma się co łudzić, że sfinansujemy je teraz. Rodzinne wakacje to koszt kilku – kilkunastu tysięcy złotych w zależności od miejsca wakacji i standardu wypoczynku. Remonty również pochłaniają górę pieniędzy, podobnie jak zakup nowych mebli czy sprzętu AGD do domu. Jeśli jeszcze okaże się, że dzieci potrzebują nowych rowerów albo lapto-

56 TRENDY czerwiec lipiec 2012

pów, a wysłużony samochód kapitalnego remontu czy wymiany na nowy, trzeba pomyśleć o zadłużeniu się w banku.

Wybierz najbardziej atrakcyjny kredyt – Zwiększone zainteresowanie pożyczkami zaczyna się już w marcu. Najczęstszym celem kredytowym w tym okresie są wiosenne remonty. Wraz z rozpoczęciem wakacji szkolnych, zauważalny jest wzrost zainteresowania pokryciem wydatków urlopowych. Sierpień jest tradycyjnie miesiącem, w którym domowe budżety muszą poradzić sobie z kosztami związanymi z rozpo-

częciem roku szkolnego dzieci. Koszt szkolnej wyprawki to wydatek od 300 do 700 zł na każde dziecko. Wzrośnie on wielokrotnie, jeżeli na nowy rok szkolny będziemy chcieli wymienić też domowy komputer. Według naszych doradców klienta, wiele osób decyduje się na skredytowanie tego wydatku – potwierdza Jolanta Michno, dyrektor oddziału Polbanku EFG w Rzeszowie. Rozpoczynając poszukiwania najkorzystniejszej pożyczki, trzeba oszacować wstępne koszty planowanych zakupów czy inwestycji. Pozwoli to nie zadłużać się na kwotę dużo wyższą niż konieczna, a przez to rozsądniej gospodarować otrzymanymi od banku pieniędzmi.


PIENIĄDZE Jednymi z najważniejszych parametrów, jakie powinniśmy brać pod uwagę porównując oferty kredytu gotówkowego w poszczególnych bankach, są warunki cenowe. Chodzi o prowizję za udzielenie kredytu, oprocentowanie, prowizję przygotowawczą i koszt ubezpieczenia – są to elementy wpływające bezpośrednio na wysokość naszej raty oraz łączną kwotę, jaką oddamy bankowi.

Promocja na kredyt w Getin Banku Atrakcyjną ofertę proponuje swoim klientom Getin Noble Bank. W związku z sezonem wakacyjno-urlopowym, dla klientów przygotowano specjalną promocję. – Środki z kredytu gotówkowego zaciągniętego w Getin Banku można przeznaczyć na sfinansowanie wyjazdu wakacyjnego, od dawna zaplanowanego remontu czy innych marzeń związanych z nadchodzącym latem. Od 7 maja do 31 lipca 2012 r. dostępna jest specjalna promocja kredytów gotówkowych, w której można wziąć kredyt od 500 zł aż do 150 tys. zł na okres od 3 miesięcy nawet do 4 lat. Promocja polega na obniżeniu oprocentowania aż o 30 proc. w stosunku do stawek podstawowych obowiązujących w danej ofercie. Dodatkowe zalety oferty to szybka decyzja kredytowa, brak prowizji oraz minimum formalności – wylicza Artur Newecki, PR Manager Getin Noble Bank. – By dostać kredyt, wystarczy dowód osobisty i zaświadczenie o zarobkach. W Getin Banku można również skorzystać z pożyczki gotówkowej na bieżące potrzeby od 400 zł do 20 tysięcy złotych, z okresem kredytowania od 3 do 60 miesięcy. Przy ubieganiu się o pożyczkę niewymagana jest zgoda współmałżonka, trzeba jednak posiadać stałe źródło dochodów (dochód netto w wysokości 600 zł w przypadku umowy o pracę i 550 zł w przypadku renty, emerytury lub zasiłku przedemerytalnego)

Kredyt na Miarę w Polbanku – Każda osoba ma inny powód, dla którego potrzebuje dodatkowej gotówki i sama wie, kiedy jest najlepszy czas na skorzystanie z dodatkowych środków finansowych. Przeprowadźmy symulację kosztów dla dwóch wariantów – skredytowania szkolnej wyprawki dla dwójki dzieci o wartości 1 tys. zł i remontu, na który przeznaczymy 10 tys. zł. W pierwszym przypadku proponowałabym spłatę pożyczki w sześciu równych ratach. Dzię-

ki temu na wiosnę pozostaniemy już bez dodatkowych obciążeń i będziemy mogli zaplanować dalsze wydatki. Przy takich założeniach wysokość miesięcznej raty wyniesie 190 zł. Większy remont planujemy raz na parę lat, dlatego też możemy rozłożyć zobowiązanie na dłuższy czas. Miesięczny koszt spłaty 15 tys. zł w sześćdziesięciu ratach wyniesie 390 zł – wyjaśnia Jolanta Michno. – Kalkulację spłaty kredytu przeprowadziliśmy na przykładzie Kredytu na Miarę. Jest to pożyczka ratalna z oprocentowaniem od 16,9 proc., z góry ustalonymi ratami i minimalnymi wymaganiami dotyczącymi kredytobiorcy – wystarczą stałe dochody wysokości co najmniej 1200 zł. Kredyt do 10 tysięcy złotych można otrzymać z oprocentowaniem 11,9 proc. Inną formą otrzymania dodatkowej gotówki jest kredyt odnawialny, nazywający się Kredytem Bezpiecznym – dzięki niemu można w dowolnej chwili uzyskać gotówkę do wysokości przyznanego limitu. Dla osób przelewających pensję na rachunek w Polbanku proponujemy z kolei debet w rachunku osobistym, który nazywa się Linią Wspierającą. To doskonałe zabezpieczenie „na wszelki wypadek” – w razie potrzeby środki są dostępne od ręki, bez konieczności czekania na decyzję kredytową.

Skok po pożyczkę Coraz więcej osób decyduje się na korzystanie z usług finansowych spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, które nie ustępują ofercie bankowej. – Nasze produkty są całkowicie bezpieczne, chronione i gwarantowane, a co najważniejsze, są dostępne dla każdego niezależnie od wieku i wysokości zarobków. Dużo łatwiej też uzyskać pożyczkę na dowolny cel. Można w tym samym czasie spłacać inne kredyty i nie jest wymagane posiadanie idealnej historii kredytowej. Na pożyczkę stać każdego wykazującego niezbędne minimum zdolności kredytowej i posiadającego regularne dochody w przeciętnej wysokości – wyjaśnia Lucyna Muszyńska, menedżer oddziału SKOK Wesoła w Rzeszowie. – Wraz ze zbliżającymi się wakacjami pojawiają się nowe wydatki i właśnie pod tym kątem tworzona jest aktualna oferta produktów kredytowych. Pożyczka ta może okazać się niezastąpionym zastrzykiem gotówki potrzebnej na urlop z rodziną lub przyjaciółmi. Pieniądze pożyczone na dogodnych warunkach to sposób na niezapomniane wakacje i wypoczynek, z którego nie należy rezygnować. ■ Reklama


DROGI

Bardzo spieszyliśmy się przed Euro 2012. Niektóre odcinki są jedynie przejezdne, ale niegotowe

DZIURAWA SIEĆ AUTOSTRAD

Węzeł autostradowy Rzeszów Centralny-Rzeszów Wschód.

Tuż przed Euro 2012, w obawie przed kompromitacją Polski wobec gości piłkarskich mistrzostw, w ekspresowym tempie ukończono i oddano do użytku m.in. odcinek C autostrady A2. Nie oznaczało to jednak, że spełnia on wszelkie standardy drogi tego typu, lecz że ma zapewnioną tzw. przejezdność, czyli możliwość jego pokonania samochodem. Po mistrzostwach znów pojawią się na nim drogowcy: zaczną się naprawy niedoróbek. Trzeba będzie także rozwiązać skandal związany z płatnościami dla podwykonawców. Tekst Jaromir Kwiatkowski Fotografie GDDKiA Rzeszów

Budowę sieci autostrad w Polsce, skądinąd absolutnie kluczową dla rozwoju kraju, w ostatnich latach miała niejako wymusić perspektywa organizowania przez Polskę i Ukrainę mistrzostw Europy w piłce nożnej Euro 2012. Trzy najważniejsze polskie autostrady – A1, A2 i A4 – miały połączyć największe polskie miasta (z których cztery – Warszawa, Wrocław, Poznań i Gdańsk – pełniły rolę gospodarzy rozgrywek) oraz (A4) połączyć Polskę z Ukrainą. Jeszcze kilka lat temu plan zakładał połączenie Warszawy i Poznania z granicą niemiecką i siecią autostrad w Niemczech (A2), połączenie Trójmiasta z Łodzią i Warszawą (A1) oraz połączenie Wrocławia z Górnym Śląskiem i Krakowem, jak również doprowadzenie autostrady aż do granicy z Ukrainą (A4). Po polskich autostradach mieli poruszać się oficjele i kibice Euro. Dziś pesymiści mówią, że żaden z tych celów nie został osiągnięty w 100 proc. (najbliżej

58 TRENDY czerwiec lipiec 2012

było w przypadku A2). Optymiści – że należy się cieszyć tym co jest, bo gdyby nie Euro, nadal bylibyśmy z autostradami „w lesie”. Najzabawniejsze jest to, że i jedni, i drudzy mają rację.

Standard prawdziwej autostrady – po poprawkach Przyjrzyjmy się więc, jak wygląda sytuacja na najważniejszych polskich autostradach. A1 miała być gotowa w tym roku, będzie najprawdopodobniej dopiero w przyszłym. Spore kłopoty są na 30-kilometrowym odcinku Brzezie - Kowal. Najpierw upadły trzy duże firmy, które były liderami kontraktu – Hydrobudowa, PBG i Aprivia. To spowodowało, że przerwało roboty irlandzkie konsorcjum SRB, tłumacząc, że nie może samo kontynuować prac. Na razie GDDKiA wezwała Irlandczyków, by wrócili do pracy,

grożąc zerwaniem kontraktu i gigantycznymi karami. Tyle, że odsuwa się w czasie termin oddania odcinka. Opóźnienia już są kilkumiesięczne. Pocieszające jest jedynie to, że na odcinku od Czerniewic do Brzezia, gdzie liderami kontraktu są Irlandczycy, prace na razie przebiegają bez zakłóceń. Gigantyczne opóźnienie jest natomiast na śląskim odcinku A1 – Świerklany - Gorzyczki. Powodem opóźnienia są problemy z mostem w Mszanie. Trzeba go wzmocnić, gdyż grozi zawaleniem. Według „Dziennika Zachodniego”, odcinek zostanie ukończony dopiero jesienią przyszłego roku. Autostrada A2 miała być gotowa w maju br. Ostatni odcinek C, między Strykowem (Łódzkie) a Konotopą k. Warszawy, długości 91 km, którego budowa była najbardziej zagrożona i opóźniona, został udostępniony dla ruchu „rzutem na taśmę” tuż przed Euro 2012. Dzięki temu z Warszawy można ►



DROGI

W

edług rozporządzenia Rady Ministrów z 20 października 2009 r., sieć autostrad w Polsce ma mieć długość prawie 2 tys. km. Obecnie oddanych do użytku jest ponad 1200 km, z czego Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zarządza odcinkami o łącznej długości ponad 600 km. Chodzi m.in. o odcinki A2 Stryków – Konin, A4 Zgorzelec – Katowice, A8 Autostradowa Obwodnica Wrocławia, A6 od granicy z Niemcami do Szczecina, A1 Tuszyn – Piotrków Trybunalski, A1 Katowice – Świerklany. W 2015 r. sieć autostrad ma mieć ok. 1500 km. Reszta powstanie do 2041 r. (!) Autostrada A4 Jarosław-Radymno.

już dojechać do samej granicy z Niemcami. Odcinek ten, mimo że przejezdny, nie jest jednak jeszcze ukończony. Wciąż brakuje części ekranów dźwiękochłonnych, zjazdów z trasy, parkingów MOP i stacji benzynowych. Fragmentami A2 można jechać jedynie z prędkością 70 - 100 km/h. Dlatego już po Euro 2012 znów pojawią się tam robotnicy. Nie będzie się to jednak wiązało z koniecznością zamknięcia autostrady, choć miejscowo mogą się pojawić zwężenia i korki. Standard prawdziwej autostrady, bez ograniczeń i niedoróbek, ma być osiągnięty w październiku br. Problemy występują na podkarpacko-małopolskim odcinku pomiędzy Krakowem a przejściem w Korczowej. Miał on być ukończony w tym roku. Niestety, to się nie uda ze względu na problemy na niektórych odcinkach. Np. na odcinku Brzesko - Wierzchosławice, długości 21 km. Powodem opóźnienia jest to, że trzeba było rozwiązać kontrakt z wykonawcą, który nie poradził sobie z zadaniem, i poszukać nowego. Nie ma też pewności, czy uda się skończyć 35-kilometrowy odcinek Dębica - Tarnów. Nie tylko dlatego, że jest to bardzo trudny odcinek, ale również ze względu na upadłość układową wykonawcy, czyli Hydrobudowy. Są także problemy z 8-kilometrowym odcinkiem tzw. autostradowej północnej obwodnicy Rzeszowa. Niedawno GDDKiA zerwała umowę z budującym go polsko-indyjskim konsorcjum, którego liderem była firma Radko Sp. z o.o. Jak poinformowała rzeczniczka prasowa rzeszowskiego oddziału GDDKiA Joanna Rarus, powodem odstąpienia od umowy był brak płynności finansowej, co wiązało się także z zajęciami komorni60 TRENDY czerwiec lipiec 2012

czymi i zgłoszonym wnioskiem o upadłość firmy Radko. – W ciągu 23 miesięcy trwania kontraktu wykonawca zrealizował zaledwie 49 proc. zakresu finansowego umowy, podczas gdy czas trwania kontraktu był pierwotnie określony na 18 miesięcy. Termin ten, przedłużony w wyniku uznanych roszczeń wykonawcy, minął 11 lutego 2012 r. – stwierdziła Rarus. Decyzja, w jaki sposób będzie wybrany nowy wykonawca, zostanie podjęta po uprawomocnieniu się odstąpienia od umowy – czyli po 14 dniach. GDDKiA chce, aby ten odcinek był przejezdny przed najbliższą zimą. Janusz Żbik, wiceminister transportu, wyraził dwa miesiące temu nadzieję, że A4 będzie gotowa w 2013 r.

Podwykonawcy na skraju bankructwa, CBA na A2 Budowa odcinka C Stryków - Konotopa autostrady A2 okazała się wielkim skandalem. Najpierw nie dali sobie z nią rady Chińczycy z konsorcjum Covec, potem firma Dolnośląskie Surowce Skalne, aż w końcu budowę kończyli, ścigając się z czasem, Czesi z Bogl a Krysl. Firma DSS weszła na budowę bez przetargu, nie zapłaciła podwykonawcom, a w końcu ogłosiła upadłość. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że jej doradcą był były premier Kazimierz Marcinkiewicz. Po doniesieniu posłów PiS, Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie nieprawidłowości na budowie odcinka C. Chodzi o: brak rozliczeń DSS z podwykonawcami, co naraziło ich na wielomilionowe straty, a nawet wiązało się z widmem bankructwa;

podejrzenie używania tańszych i gorszych materiałów oraz powody zawarcia z DSS, bez przetargu, kontraktu wartego 756 mln zł. 12 czerwca br. prokuratura przekazała w całości śledztwo Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu. Oznacza to, że prokuratura będzie nadzorowała śledztwo prowadzone przez CBA. Zapłaty za wykonane prace nie otrzymali także podwykonawcy upadłych firm budujących A1. Wielu z nich postawiło to na skraju bankructwa. Problem znany jest również na Podkarpaciu, gdzie na początku czerwca pod Dębicą protestowali właściciele firm, którym – jako podwykonawcom budowy A4 – Hydrobudowa nie zapłaciła prawie 50 mln zł. 28 czerwca br. Sejm uchwalił ustawę o pomocy podwykonawcom budowy autostrad, regulującą wypłacanie wynagrodzeń za wykonane prace.

Czy musimy płacić, skoro inni nie muszą Wiele kontrowersji wzbudza kwestia opłat za przejazd autostradami. Autostrady A1, A2 i A4 zaplanowano jako płatne. Obecnie, od 11 maja br., na autostradach zarządzanych przez państwo (czyli GDDKiA) kierowcy samochodów osobowych płacą 10 gr za 1 km, a motocykliści 5 gr. Pieniądze te zasilają Krajowy Fundusz Drogowy. Niedawno sejmowy klub Solidarna Polska opowiedział się za zniesieniem opłat na autostradach zarządzanych przez państwo. Zdaniem rzecznika klubu Patryka Jakiego, nie ma powodów, żeby obywatele Polski czuli się gorzej niż obywatele niektórych krajów, którzy w swoich państwach nie muszą płacić za przejazd autostradami. ■



DOM I WNĘTRZA

NAJLEPSZA PORA NA REMONT Piękna pogoda, możliwość pracy na zewnątrz do późnych godzin wieczornych oraz sezon urlopowy sprzyjają zarówno drobnym przeróbkom, jak i dużym remontom w domach i mieszkaniach. Wakacje to najlepszy czas na tego typu przedsięwzięcia. Ponieważ aura zachęca do tynkowania, lakierowania, malowania i wymieniania starego na nowe, warto zdecydować się na odnowienie albo odświeżenie wnętrza.

Podczas gdy w branży budowlanej obserwuje się spowolnienie (spowodowane m.in. większymi restrykcjami w przyznawaniu kredytów hipotecznych), rynek remontów i wyposażenia wnętrz bynajmniej nie zwalnia tempa. Wraz z kolejnymi ciepłymi tygodniami, w wielu domach i mieszkaniach prace remontowe ruszają pełną parą. Decyduje o tym fakt, iż remont niewymagający wielkich nakładów pieniężnych można sfinansować z bieżących oszczędności albo z kredytu konsumpcyjnego, któ-

62 TRENDY czerwiec lipiec 2012

ry uzyskuje się bez zbędnych formalności. Wpływ ma również letnia pogoda. LATEM REMONT NIESTRASZNY Za remontem robionym latem przemawia co najmniej kilka powodów. Najważniejszy z nich to pogoda ze słonecznymi dniami i wysoką temperaturą, dzięki czemu ściany i podłogi szybciej schną, a wymiana okien nie grozi napływem zimnego strumienia powietrza. To też najlepszy moment na poważne pra-

ce remontowe, które mocno wpływają na komfort mieszkania, jak na przykład wyburzenie ściany, generalny remont łazienki lub kuchni czy też zmiana dachu. Towarzyszące tym pracom hałas, pył i kurz uniemożliwiają domownikom normalne funkcjonowanie, więc przy sprzyjającej pogodzie można wynieść część mebli na balkon, taras czy podwórko. Również na zewnątrz można wtedy odpoczywać i spożywać posiłki. Zimne pory roku takie rozwiązania wykluczają. ►



DOM I WNĘTRZA Latem większość osób korzysta z długich urlopów wypoczynkowych, co dla inwestorów jest kolejnym powodem do zrobienia remontu. Przebywając w domu można samemu pokusić się o odnowienie wnętrza domu lub mieszkania, można też na bieżąco nadzorować ekipę remontową i wybierać rozwiązania, jakie proponują budowlańcy. ODNOWIONA ELEWACJA, NOWE KOLORY ŚCIAN Ładna pogoda sprzyja poważnym inwestycjom, jak np. odnowieniu elewacji zewnętrznej, wykonaniu docieplenia budynku od podstaw albo dociepleniu poddasza. Oprócz funkcji estetycznych, elewacja zewnętrzna powinna ochraniać budynek przed szkodliwymi czynnikami atmosferycznymi: deszczem, palącym słońcem, śniegiem, mrozem oraz przed działaniem zanieczyszczeń chemicznych, stąd do jej wykonania potrzebne są materiały cieszące się na rynku uznaniem i gwarantujących jakość wykonania. Zanim zdecydujemy się na zakup potrzebnych materiałów, sięgnijmy po opinię eksperta. Wtedy będziemy pewni, że dobrze wydaliśmy pieniądze, a inwestycja będzie służyć latami. W słoneczne dni warto pokusić się o odświeżenie ścian czy wymienienie podłóg. ŁAZIENKA JAK NOWA Duże grono osób decyduje się latem na generalny remont kuchni i łazienki, czego dowodem jest wzmożony ruch w marketach budowlanych i centrach oferujących artykuły wyposażania wnętrz. Zainteresowanie klientów pracami remontowymi potwierdzają również handlowcy. – Okres od kwietnia do września co roku w naszej firmie jest ►

Reklama



DOM I WNĘTRZA

czasem wzmożonych zakupów. Dotyczy to zarówno dużych projektów inwestycyjnych, jak również klientów indywidualnych, którzy planują remont. Co więcej, coraz częściej przychodzą do nas klienci, którzy zamierzają dokonać kompleksowego remontu łazienki, kuchni, pokoju lub całego mieszkania. Pojawiają się wraz z projektantami wnętrz oraz Reklama

firmami, które będą wykonywać ten remont. Stąd też z roku na rok zauważamy coraz bardziej fachowe i kompleksowe przygotowanie klientów pod kątem planowanych zmian – mówi Paweł Szczepański, kierownik działu wyposażenia łazienek w firmie BOZ w Rzeszowie. – Klientowi planującemu remont łazienki proponujemy kompleksową ofertę

– bezpłatne porady projektantów wnętrz, profesjonalne doradztwo techniczne, szeroki wybór markowych produktów oraz tzw. biały montaż. Nasza oferta produktowa dotyczy wszystkich etapów remontu łazienki – od chemii budowlanej niezbędnej do prawidłowego przygotowania pomieszczenia przez największy na Podkarpaciu wybór płytek ceramicznych, po ceramikę i armaturę łazienkową, meble, oświetlenie i akcesoria łazienkowe. Ponadto na początku sezonu przygotowaliśmy dla klientów nowe aranżacje produktowe, liczne promocje oraz system ratalny „10x0%” – dodaje Paweł Szczepański. – Od ponad 20 lat stawiamy na najwyższą jakość oferowanych produktów oraz profesjonalne doradztwo techniczne. Dzięki sprawdzonej jakości, estetyce i funkcjonalności proponowanych produktów możemy zagwarantować klientom pełne zadowolenie na każdym etapie realizowanej inwestycji. WYMIANA OKIEN, NOWE DRZWI Równie częstym remontem przeprowadzanym w domach i mieszkaniach jest wymiana okien i drzwi. Choć lato nie gwarantuje słonecznych dni przez cały czas swojego panowania, właśnie ta pora roku jest najbardziej odpowiednia na tego rodzaju inwestycje. Decydując się na zakup nowych okien i drzwi należy pamiętać, by wybierać te najlepszej jakości, o najlepszych parametrach technicznych, które zapewnią komfort użytkowania. – Wakacyjne remonty to doskonały czas na wybór ciekawych rozwiązań do nowoczesnych domów, mieszkań, gabinetów czy salonów urody. W chwili obecnej w naszym salonie w Rzeszowie można zobaczyć m.in. najnowsze okno do budowy domów pasywnych Winergetic Premium, które zostało nagrodzone złotym medalem na Targach Budownictwa; nowoczesne drzwi szklane z kryształkami, mnóstwo propozycji osłon wewnętrznych, w tym m.in. żaluzje plisowane i drewniane. Warto dodać, że każdy klient bezpłatnie otrzyma u nas: kompleksowe doradztwo techniczne, wycenę asortymentu oraz dokładny pomiar – mówi Wojciech Barczak, koordynator projektów budowlanych w firmie Mariot z Rzeszowa. – Zachęcamy też do obejrzenia filmu na naszej stronie internetowej, gdzie zaprezentowaliśmy nasze realizacje. ■ Tekst Katarzyna Grzebyk Fotografie Tadeusz Poźniak


NOWE TECHNOLOGIE Sławomir Mandziuk.

Telewizja cyfrowa wkrótce w każdym domu

Koniec z brakiem dźwięku i zaśnieżonym obrazem. Za rok w każdym polskim domu dzięki naziemnej telewizji cyfrowej widzowie zyskają bezpłatny dostęp do wielu kanałów świetnej jakości z możliwością wielu dodatkowych funkcji, także tych, które dziś dostępne są jedynie w płatnych abonamentach Cyfry+, Cyfrowego Polsatu i platformy n. Wprawdzie sygnał analogowy w Rzeszowie będzie nadawany jeszcze do (najpóźniej) 19 marca 2013 r., ale już dziś warto przygotować się na tę zmianę. Tekst Katarzyna Grzebyk Fotografie Tadeusz Poźniak

Cyfryzacja telewizji naziemnej to przedsięwzięcie o skali globalnej, koordynowanej postanowieniami Regionalnej Konferencji Radiokomunikacyjnej, do której należy również Polska. Nie należy jej się bać; raczej wyczekiwać z niecierpliwością, ponieważ nareszcie mieszkaniec każdej części kraju, bez względu na to, czy jest to duże miasto, czy mała wioska, będzie mógł oglądać ulubione kanały – także te, których wcześniej nie posiadał – w świetnej ja-

kości, niezależnie od tego, czy ma telewizor nowoczesny, czy starego typu. Lepszy obraz, lepszy dźwięk, więcej funkcji Obecnie, posiadając zwykłą antenę, można odbierać za darmo maksymalnie siedem programów. W zależności od regionu, tych programów może być mniej, a ich jakość często pozostawia wiele do życzenia. Dzięki telewizji cyfrowej uzy-

skamy dostęp do ponad 20 kanałów, w tym części w superjakości HD. – Przejście na Naziemną Telewizję Cyfrową oznacza wyłączenie przekazu analogowego z nadajników naziemnych i cyfrowy przekaz sygnału telewizji. W praktyce daje to dużo lepszą jakość obrazu i dźwięku, bez szumów i pasków, co często zdarzało się w przekazie analogowym. Dodatkową zaletą jest większy zasięg i pokrycie terenu. Kolejnym atutem jest nadawanie EPG, elektronicznego ► czerwiec lipiec 2012 TRENDY 67


NOWE TECHNOLOGIE

przewodnika po programie, oraz przekaz kilku ścieżek językowych, między którymi można się przełączać – tłumaczy Radosław Głodowski, pełnomocnik handlowy firmy Hollex z Rzeszowa. Znikną m.in. zwielokrotnione obrazy, które są charakterystyczne dla odbioru analogowego w trudno dostępnych lokalizacjach. Zmieni się jakość dźwięku – technika multipleksacji umożliwi równoległe nadawanie w multipleksie zarówno sygnału fonii podstawowej (stereo), jak i sygnału fonii przestrzennej. Widz za pomocą pilota zdalnego sterowania będzie mógł samodzielnie wybrać rodzaj dźwięku, jaki przekazywany będzie na jego zestaw nagłośnieniowy. Koniec sygnału analogowego najwcześniej w Rzeszowie, najpóźniej w Leżajsku Sygnał analogowy zniknie najpóźniej do 31 lipca 2013 roku. Najwcześniej zostanie wyłączony w Rzeszowie – do 19 marca 2013 r., w Bieszczadach i Przemyślu do 17 czerwca 2013, natomiast w Leżajsku do 23 lipca 2013 r. Aktualnie w okolicach Rzeszowa jest możliwy odbiór 3 bezpłatnych multipleksów i jednego płatnego tzw. Telewizji Mobilnej Cyfrowego Polsatu. MUX-1: kanały w standardowej rozdzielczości TVP1, TVP2, TVP INFO, Polo TV, ESKA TV, ATM Rozrywka TV, T-TV, kanały w wysokiej rozdzielczości TVP1 HD. MUX-2: kanały w standardowej rozdzielczości Polsat, Polsat Sport News, TVN, TVN7, TV Puls, TV4, TV6. MUX-3: kanały w standardowej rozdzielczości TVP1, TVP2, TVP INFO,

68 TRENDY czerwiec lipiec 2012

TVP Kultura, TVP Historia, TVP Polonia, kanały w wysokiej rozdzielczości TVP2 HD. MUX-4 (TV-Mobilna) Polsat Sport, Polsat Sport Extra, Polsat News, Polsat Film, Kino Polska, TVP Seriale, Comedy Central, Nickelodeon. Wbrew pozorom, przystosowanie domowego sprzętu pod potrzeby telewizji cyfrowej nie wymaga dużych wydatków, nie jest też skomplikowane. Nawet gdy posiadamy odbiornik telewizyjny starego typu. – Należy wyposażyć się w tuner w standardzie DVB-T MPEG-4 z obsługą dźwięku E-AC3, czyli Dolby Digital Plus. W przypadku telewizorów starego typu jest to zewnętrzny odbiornik STB (Set Top Box), podpinany poprzez gniazdo SCART, HDMI lub Chinch Video. W telewizorach nowoczesnych tuner jest już wbudowany w telewizor, więc wystarczy tylko podłączyć antenę, aby móc odbierać sygnał cyfrowy – radzi Radosław Głodowski. – Jeśli chodzi o odbiór telewizji mobilnej Cyfrowego Polsatu, czyli MUX-4, należy wyposażyć się w dedykowany tuner sprzedawany w Autoryzowanych Punktach Cyfrowego Polsatu. W tej chwili są to 2 modele: T-HD1000 i M-T5000. T-HD1000 to urządzenie stacjonarne do odbioru TV-Mobilnej oraz multipleksów bezpłatnych, które po podłączeniu do Internetu dają dostęp do serwisu ipla. M-T5000 to urządzenie mobilne do odbioru TV-Mobilnej oraz multipleksów bezpłatnych na urządzeniach typu smartphone, tablet czy laptop (obsługiwane są smartfony i tablety z systemem Android lub iOS5 oraz komputery i laptopy z Microsoft Windows 7, Windows XP lub Windows Vista), urządzenie

łączy się przez Wi-Fi – do oglądania wymagane jest pobranie i zainstalowanie dedykowanej darmowej aplikacji. Anteny zwykłe lub kierunkowe Przygotowując się do telewizji cyfrowej, trzeba zadbać o antenę. Jeśli mieszkamy blisko nadajnika telewizyjnego, a z domu widać antenę nadawczą, prawdopodobnie wystarczy zwykła antena pokojowa, choć zdarzają się wyjątki i takie instalacje muszą zostać zmodyfikowane przez wykwalifikowanego technika. – Jeśli ktoś nie ma instalacji antenowej, należy sobie taką wykonać lub zlecić wykonanie. Zazwyczaj stosuje się anteny kierunkowe w zakresie częstotliwości 470 MHz – 862 MHz UHF kanały od 21 - 69, można też stosować anteny szerokopasmowe o tych samych parametrach. Wszystko jest uzależnione od miejsca, gdzie będziemy wykonywać instalację. Wpływ mają też odległość od nadajnika, ukształtowanie terenu, przeszkody typu góra, inny budynek, który zasłania – wyjaśnia ekspert firmy Hollex. Posiadacze kablówek również nie powinni się martwić. Wiele sieci kablowych w Polsce ma już w swoich ofertach pakiety cyfrowe, są one oczywiście płatne. – Niektóre kablówki udostępniają na swoich łączach przekaz bezpłatnej naziemnej telewizji cyfrowej. Wystarczy wtedy podpiąć wspomniany wcześniej tuner do istniejącej instalacji kablówki w domu. Gdy nie jest to możliwe, należy wykonać swoją niezależną instalację antenową i posiadać tuner w standardzie DVB-T – dodaje Radosław Głodowski. ■



KULTURA

Krosno Sanok

7 lipca, Przystań KOZŻ – Regaty o „Błękitną Wstęgę Jeziora Solińskiego” 14 lipca, Chrewt – „Regaty Samotników o Puchar Kapitana Henryka Jaskuły” 21-22 lipca, Przystań KŻ Naftowiec XXX-lecie Klubu Żeglarskiego Naftowiec Sanok, Regaty o „Puchar Komandora KŻ Naftowiec” 4 sierpnia, Polańczyk Przystań PrOZŻ – Regaty o „Puchar Prezesa PrOZŻ” 11 - 12 sierpnia, CW Wyspa Energetyk – Mistrzostwa Województwa Podkarpackiego w Windsurfingu, X Memoriał Edwarda Sądeckiego „Edi-Cup” 18 - 19 sierpnia, Przystań KOZŻ – Długodystansowe Mistrzostwa Polski Południowo-Wschodniej w klasach Delphia 24, Sport, T3, T2, T1, Omega – „Prodental Cup” 25 - 26 sierpnia, OWR Stomil Zjawa – Regaty o „Puchar Marszałka Województwa Podkarpackiego”

1 września, Rejs o „Puchar Komandora Bieszczadzkiego Towarzystwa Żeglarskiego” Bieszczadzkie Towarzystwo Żeglarskie – Przystań KOZŻ; Regaty Długodystansowe – Memoriał Leona Dwornikowskiego – CW Wyspa Energetyk 8 - 9 września, WZW Jawor – Regaty o „Puchar Prezydenta Miasta Rzeszowa, Puchar Wójta Gminy Solina, Puchar Prezesa PGE Energia Odnawialna Oddział w Solinie, Puchar ZCB Hadykówka, Puchar Grupy Żywiec” 15 września, Baza B.WOPR i KŻ Naftowiec – „XVIII Rejs Ekologiczny o Puchar Wójta Gminy Solina” 29 września, CW Wyspa Energetyk – Rejs – regaty „Żagle o świcie” 6 października, Przystań KOZŻ – Rejs – Zakończenie sezonu nawigacyjnego „Solina 2012”

Imprezy Żeglarskie na Jeziorze Solińskim

13 października, Przystań KOZŻ – Rejs dla Wytrwałych 20 października, WZW Jawor – Zakończenie Pucharu Soliny 2012 – „Bal Żeglarza”

Świet(l)ne miasto Krosno, 29 lipca

Święto na pamiątkę zapalenia pierwszej lampy naftowej przez Ignacego Łukasiewicza. Na krośnieńskim Rynku wiele imprez, m.in. spektakl Teatru na Bruku i pokazy Politechniki Dziecięcej.

BIESZCZADZKIE SPOTKANIA ZE SZTUKĄ „ROZSYPANIEC” 15 - 19 sierpnia. Cisna, Dołżyca

Podczas tegorocznej edycji Bieszczadzkich Spotkań ze Sztuką wystąpią m.in.: Tomasz Wachnowski, Daniel Gałązka z zespołem, Słodki Całus od Buby i Siudma Góra. W programie rozstrzygnięcie konkursu piosenki, fotograficznego i poetyckiego oraz kiermasz artystyczny, który odbędzie się w Dołżycy przy Karczmie Bieszczadzkiej „Blues Sisters”.

WYSTAWA

Centrum Dziedzictwa Szkła w Krośnie Wystawa stała

W odrestaurowanych piwnicach mieszczą się ekspozycje prezentujące dzieje sztuki szklarskiej, światowe marki produkowane w Krośnie, dzieła najwybitniejszych artystów szkła oraz interaktywna sala „szkła w fizyce”, pozwalająca poprzez eksperymenty poznać właściwości fizyczne szkła.

Pod patronatem TRENDÓW Podkarpackich

XIII Festiwal Piosenki

Zeglarskiej CYPEL Centralna Baza WOPR Polańczyk 28-29 lipca

28 lipca W programie: regaty o Puchar Prezesa BWOPR oraz Prezesa Radia Rzeszów, szanty dla dzieci, pokazy ratownictwa wodnego, wyścig pływacki. O godz. 17.00 koncerty: Orkiestra Samanta, Waldemar Mieczkowski, Yank Shippers, The Booze (Francja) 29 lipca W programie: regaty, wyścigi rodzinne na rowerkach wodnych. O godz. 17.00 koncerty: Pod Wiatr, Klucz od kilwatera, Marek Siurawski oraz Pat Sheridan i Jim Mageean (Irlandia, Anglia), Mechanicy Szanty. Patronat honorowy: Marszałek Województwa Podkarpackiego

Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy Skalny w Polańczyku 7 lipca, 25 sierpnia W programie: atrakcje dla dzieci, zawody sportowe, biesiady grillowe, ścianka wspinaczkowa, przejażdżki segwayami, gry i zabawy integracyjne, teatr ognia, jarmark rękodzieła i produktów regionalnych, wieczorem koncerty. Początek godz. 14.00 7 lipca – koncert zespołu Atmasfera 25 sierpnia – koncert zespołu Czerwony Tulipan




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.