Część III - Bitwa o Ryloth i zmiana Morathiego. Armia droidów i piratów walczyły ze sobą na pokrytej pustyniami planecie Ryloth. Wszędzie można było usłyszeć dźwięki blasterów oraz zauważyć pociski lecące w różne strony. Ja biegłem z piratką na wzgórze na którym stał myśliwiec piratów który wyglądał jak ufo. Chcieliśmy z niego prosić Republikę Galaktyczną o pomoc w odparciu armii Federacji Handlowej. Zostaliśmy zauważeni przez największego i najbrutalniejszego dowódcę armii droidów - Generała Grievousa. Biegł za nami a ja odwróciłem się, gdyż chciałem zobaczyć go na własne oczy. Był droidem jak inne oddziały Federacji. Odwróciłem się i biegłem dalej w stronę wzgórza. Po chwili Grievous dobiegł do nas i wbił niebieskie ostrze miecza świetlnego w serce piratki, a mnie powalił na ziemię i przystawił mi broń do szyji. Zacząłem się trząść. -No proszę, kogo tutaj mamy. Toż to słynny Morathi Amadis. Zostałeś piratem? -Osłupiałem. Największy wróg mojego ojca zna mnie ale nie wiedziałem skąd. -Nie zostałem piratem. Właśnie oni mnie porwali. A ty musisz być Generałem Grievousem czyż nie? -Droid zakaszlał. Czasem ma tak, ponieważ ma nie raz problemy z oddychaniem spowodowanym tym, że niektóre jego części wbijają się w inne elementy Generała. -Chrabia Dooku wyczuł w tobie wielką moc. Przyłącz się do Separatystów, a obiecuję, że nie pożałujesz. -Zdziwiły mnie słowa Grievousa. Ja i możliwość korzystania z mocy? To niemożliwe. Zastanawiałem się chwilę. Stanąłem przed trudnym wyborem - Dołączyć do Federacji Handlowej czy Republiki Galaktycznej? Po chwili namysłu postanowiłem poprzeć Separatystów. Nie chciałem być przeciw ojcu ale w Zakonie Jedi podobno jest bardzo źle a niektórzy z nich to kłamcy. Bynajmniej tak mówił mi kiedyś mój znajomy - Christoph Arell. - Dobrze Generale. Po chwili namysłu postanowiłem, że przyłączę się do walki przeciw Republice. -Powiedziałem, a Generał wyłączył miecz i oddał mi go. - Ale masz mi go oddać jak dostaniesz swój -powiedział droid a ja wstałem i patrzyłem na broń -Tak jest Generale -powiedziałem do niego. -Gdzie są te hologramy? -Zapytał Grievous a na niebie zaobserwowałem aż dziesięć krążowników typu Venator należących do Republiki Galaktycznej. -W ich bazie, tędy -Momentalnie mój charakter zmienił się. Ze skrytego, smutnego chłopaka zmieniłem się w rządnego zemsty i władzy separatystę. Pobiegłem z Grievousem do bazy piratów i weszliśmy do pomieszczenia w którym były komputery i hologramy, tam gdzie byłem wcześniej. Podszedłem do komputera i włączyłem niebieskie ostrze miecza świetlnego należącego do mojego pana. Rozwaliłem mieczem komputery i hologramy, a Generał przypatrywał mi się dokładnie. Chyba myślał, że zdradzę ich. Nie miałem takiego zamiaru. Po chwili wybiegliśmy z pomieszczenia, a następnie z budynku. Na orbicie planety toczyła się wielka inwazja. Po taktyce stwierdziłem, że flotą Republiki dowodził mój ojciec. Pobiegłem z Grievousem na niewielkie wzgórze na którym stał prom typu Sheatshipede. Weszliśmy do środka a droid B1 który pilotował ten statek, odleciał z nami. Wylecieliśmy z planety i wlecieliśmy do krążownika typu Providence. Po barwach tego niszczyciela stwierdziłem, że należy on do Generała Grievousa, bo kiedyś czytałem, że każdy ważny dowódca Federacji miał swoje barwy na statku. Wlecieliśmy do hangaru w którym toczyła się bitwa między Republiką a Konfederacją. Zauważyłem tam mojego tatę - mistrza Jedi Seassee Tiin'a. Wybiegłem z promu i podszedłem do niego, a on się do mnie odwrócił. -Synku co ty tu robisz? -Zapytał zdziwiony. -Wybacz ojcze....Wiem, że Cię zawiodłem ale.....Postanowiłem poprzeć Separatystów w tej wojnie -powiedziałem do niego. Byłem z niewiadomych przyczyn zły na niego. -Morathi! Zwariowałeś!? Separatyści są źli! -Wykrzyknął. Wiedział, że stracił swojego syna na zawsze. Chyba, że jakoś mnie nawróci w co wątpiłem. -Według mnie to Republika jest zła! -Odkrzyczałem ze złością. Włączyłem swój miecz, a on włączył swój. Generał obserwował nas z kokpitu promu.
Nawiązała się bitwa między mną, a mistrzem Jedi. Walczyliśmy, a ja jakimś cudem znałem jego ruchy. Po chwili wytrąciłem mu jego zielony miecz i wziąłem go do ręki, a następnie przystawiłem mu oba miecze do szyji. -Morathi....Ty nie jesteś złym Twi'lekiem.....Nie powinieneś popierać Federacji....-powiedział do mnie smutnym tonem. -Nie wiesz jaki jestem! Zostawiłeś mnie i matkę tylko dlatego, żeby być Jedi! Nie powinieneś tego robić! -Wykrzyczałem na niego. Zasłużył na to. -Morathi...proszę....Wiem, że źle zrobiłem....Chciałbym naprawić swoje błędy....-mówił smutno. -I zapłacisz za te błędy swoim życiem! -Krzyczałem. -Skoro tak bardzo chcesz.... To proszę bardzo.....Zabij mnie -Powiedział mój ojciec. Co się stanie dalej? Jak zakończy się inwazja? Czy Morathi zabije ojca? Tego dowiemy się w czwartej części opowieści.