Święta slow. Gotuj z Grzegorzem Łapanowskim
SlowLife Food & Garden
STYL ŻYCIA, KULTURA, DESIGN, PODRÓŻE 10 / listopad-grudzień 2013
ZDJĘCIE: PIOTR BLAWICKI/DDTVN/EAST NEWS
Rosół i ja? Ta zażyłość rodziła się latami
ce n a p
r omoc
5 w tym
Juicing. Moda czy faktyczny łyk zdrowia? Gruzja. Chaczapuri w kraju świętych krów Toruń. Szukanie czasu w trudnym mieście yjna
zł
T 8% VA
Online: www.slowlifepolska.pl cena: 5 zł (w tym 8% VAT) ISSN 2300-2832 INDEKS 279765
10 / listopad-grudzień 2013
Slow o twarzy Najsztuba
ZDJĘCIE: MATEUSZ KARATYSZ
Zdrowe jedzenie, ruch na świeżym powietrzu, unikanie pośpiechu, rozbudzenie w sobie pasji… Z pozoru to elementy, których przestrzeganie gwarantuje nam życie w myśl zasad slow. Kilkanaście dni temu przekonałem się, że stworzenie takiego „żelaznego zestawu” jest jednak niemożliwe. A określając sposób, w jaki chcemy żyć, mówienie o regułach nie ma najmniejszego sensu. Kto przyszedł z taką lekcją? Piotr Najsztub – pierwszy ambasador slow life. Dziennikarz na pytanie „jak żyć?”, odpowiada krótko: „powoli”. W rozmowie odsłania kulisy swojej własnej definicji słowa „slow”, opowiada o zażyłości, jaka latami powstawała między nim a rosołem, doskonałości, która rodzi się wraz z dokładnością i swoim życiu, w którym słowo „konkurs” od zawsze było jednym z najbardziej znienawidzonych. Czy Najsztub może być slow? No właśnie. Przecież na potęgę pali papierosy, pojawia się wśród celebrytów (sam jest za takiego uważany) i przyznaje, że zdrową dietą niespecjalnie się przejmuje. Z pozoru jest zatem zaprzeczeniem tej idei. Nic bardziej mylnego. Dziennikarz udowadnia, że każdy może złapać dystans do świata na swój własny sposób. I zwolnić, nie zważając na definicje i trendy. Bo slow ma wiele twarzy. A jedną z nich jest właśnie twarz Najsztuba. Maciej Roik
m.roik@slowlifepolska.pl
4
Spis treści
10 / listopad-grudzień 2013
006
Na dobry początek. Poznań, Trójmiasto, Bytom, Warszawa, Wrocław, Kraków, Bydgoszcz, Łódź, Szczecin, Zielona Góra
034
utik. B Oryginalne prezenty
036
rezent DIY. P Świąteczne mydełka
018
Food. Świąteczny slow według Grzegorza Łapanowskiego
038
ood. F Królewskie soki to sama natura
024
wiąteczna wyprawa. Ś Żywe Muzeum Piernika
044
028
ood. F Sokoterapia dla każdego
Food. Makowe zaklinanie świata
046
032
Butik. Sokowy zawrót głowy
Gwiazdkowy garden. Jeśli nie choinka, to co?
048
ood. F Zielone koktajle
006
018
024
028
032
036
040
050
5
Spis treści
10 / listopad-grudzień 2013
054
058
064
066
070
076
080
106
050
Garden. Kiełki z zimowego ogrodu
052
Garden. Ziołowy ogród na parapecie
054
arden. G Prosty kręgosłup w krainie Tolkiena
056
066
Styl życia. Przyrządź w domu pyszną kawę
092
Miejski garden. Zimowy tropik w wielkim mieście
068
utik. B Dla domowego kucharza
096
utik. B Kosmetyki do kąpieli
070
Styl życia. Kot slow leczy i pociesza
098
Design. Meble jak z czasów Beatlesów
Butik. Ogród zimą
076
low parenting. S Być slow rodzicem
102
058
tyl życia. S Piotr Najsztub ambasadorem slow life
080
odróże. P Chaczapuri po adżarsku w kraju świętych krów
Moda. Garnitur na miarę nie tylko dla Bonda
106
port. S Zimowa jazda na krawędzi
064
tyl życia. S Potęga rytuałów
086
Podróże. Toruń – w poszukiwaniu czasu
110
Pakiet SlowKultury. Książka, film, muzyka i teatr
6
Na dobry początek Bydgoszcz, Bytom, Kraków 10 / listopad-grudzień 2013
ä
BYDGOSZCZ Widzi Ci się? Widzimisie, klubokawiarnia, Plac Kościelskich 5 i 1/2
Klimatyczna klubokawiarnia i położone kilka metrów od ścisłej starówki miejsce będące miksem muzyki, sztuki, mody i swobody. Widzimisie to domowa atmosfera, ludzie z pasją, dzienny relaks i wieczorna zabawa. Lokal dostosowany do odbiorcy z dużym potencjałem konsumpcyjnym, kulturalnym i z dozą alternatywnego podejścia do życia. Tu wypijecie wysokogatunkową kawę z ekologicznych upraw, parzoną z ziaren z Etiopii, Kostaryki czy Kenii. „Siorbaj Kawę” – zachęca obsługa na tablicy kredowej, gdyż tylko wtedy poczuć można niezwykłe aromaty. W lokalu zjecie również domowe ciasto według przepisu babci, ale przede wszystkim wyruszycie w podróż po królestwie smaków, sącząc wyszukane koktajle, przygotowywane przez wykwalifikowanych barmanów. Znak rozpoznawczy? Szkło, w jakim podawana jest większość z nich – od shotów po mohito – to słoiki. Widzimisie to także concept shop, promujący młodych, niezależnych projektantów i marki wyróżniające się pomysłem, wykonaniem i jakością.
ä
BYTOM Przy kuchennym stole Wystawa „Przy kuchennym stole – wnętrza i smaki kuchni śląskiej”, Muzeum Górnośląskie, 15 listopada – 27 kwietnia Przez lata serce śląskiego domu, miejsce, w którym nie tylko przygotowywało i spożywało się posiłki, ale i skupiało całe życie rodzinne i sąsiedzkie. Tu domownicy spali, myli się, dzieci uczyły, dziadkowie snuli opowieści przy piecu, kobiety darły pierze. Wystawa Muzeum Górnośląskiego pokaże, jak przez lata zmieniał się wystrój i funkcje kuchni śląskiej, a przygotowane aranżacje pozwolą poznać kuchenne tradycje i kulinarne zwyczaje, sposoby przygotowywania posiłków. Młodszemu pokoleniu Przy kuchennym stole… przypomni, czym jest szybunek, szlabank i bryfyje, starsze powspomina kiszenie kapusty. Ekspozycję wieńczy kuchnia współczesna – ciepła, nowoczesna i funkcjonalna, w której nadal jak przed laty możemy wspólnie gotować rolade, kluski ślonskie i modro kapusta. „SlowLife Food & Garden¨ jest patronem medialnym wystawy.
ä
KRAKÓW Oliwki i spółka Oliwki etc., sklep/stoisko, ul. Saska 4 Świeże owoce, warzywa, wędliny, nabiał, przyprawy, kasze, miody i przetwory – wybór towarów na Starym Kleparzu może przyprawić o zawrót głowy. Wśród kupieckich stoisk od niedawna można znaleźć Oliwki etc., niewielką krakowską firmę sprzedającą produkty śródziemnomorskie. Królują oliwki – delikatne i wytrawne, ostre z Grecji, Egiptu i Maroka, zielone, czarne i nadziewane, w zalewie z ziół, podsuszane, przesycone aromatem rozmarynu i pietruszki. Ale klienci polują nie tylko na nie. Rozchwytywane są także: wyborna feta, arabska harrisa, greckie dolades, sardynki w oliwie, hummus, suszone pomidory, karczochy i inne „etcetery”. Stoisko Oliwki etc. jest niewielkie, ale kolorowe i gustownie urządzone, sprzedawców dwóch. Ostrzegamy – śródziemnomorskie pyszności ze Starego Kleparza uzależniają, ale jest to dobre uzależnienie.
to prawda, że kupujemy dziś za dużo produktów. Z tysięcy rzeczy wybieramy kolejne, a potem odstawiamy na półkę. A przecież tylko kupowanie tego, co naprawdę potrzebne, ma sens. Kosmetyki nie są tutaj żadnym wyjątkiem. W czasach, kiedy wszystko jest pozornie przydatne, najważniejszą umiejętnością okazuje się zdolność mądrego wybierania. To nie tylko kwestia decyzji podejmowanych w sklepie, ale całego stylu życia. My w to wierzymy. chcemy odczarować i przybliżyć świat kosmetyków. Nasz plan jest prosty. Po pierwsze, zajmiemy się tym, by każdy mógł porozmawiać o swojej skórze i zapytać specjalistę o to, czego potrzebuje. Po drugie, zwiększymy dostępność próbek. Bo najpierw należy w bezpieczny sposób przetestować kilka możliwości, a później wybrać najlepszą. obiecujemy, że dzięki nam kosmetyki przestaną się marnować. ktoś mógłby powiedzieć, że wygląd zewnętrzny nie jest najważniejszą rzeczą na świecie. Ale my uważamy, że to, jak czujemy się każdego dnia, wpływa na całe nasze życie. Zadowolenie to suma drobnych, ale przemyślanych decyzji. my to nazywamy
małą wielką pielęgnacją.
8
Na dobry początek Łódź, Kraków 10 / listopad-grudzień 2013
ä
ŁÓDŹ Socjalnie, ekonomicznie, owocnie Owocni, pijalnia świeżo wyciskanych soków, ul. Piotrkowska 116 Dobra kuchnia to nie wszystko. Owocni to pijalnia świeżo wyciskanych soków, ale i projekt sześciu osób z pasją, energią i doświadczeniem, promujący w Polsce juicing. Lokal pod względem prawnym jest spółdzielnią socjalną, formą, która łączy w sobie cele ekonomiczne ze społecznymi. Ambicją właścicieli jest stworzenie miejsca, w którym można wypić koktajl owocowo-warzywny i zjeść zdrową przekąskę na bazie lokalnych, świeżych i sezonowych produktów. A wszystko to w przyjaznym otoczeniu, podczas różnego rodzaju warsztatów, pokazów filmowych, koncertów i spotkań z interesującymi ludźmi. Przede wszystkim jednak pijalnia promuje zdrowie i kulturę picia świeżo wyciskanych soków. Smaki Owocnych to klasyki gatunku, jak sok pomarańczowy czy gruszkowy i połączenia niecodzienne – „Co kuma kurkuma” czyli jabłko, ananas i kurkuma czy „Na zielono” z sałatą, natką pietruszki, cytryną i jabłkiem. Wszystko skomponowane z najlepszych jakościowo warzyw i owoców, z dodatkiem bogatych w składniki odżywcze nasion, orzechów i świeżych ziół.
ä
ŁÓDŹ Daleko, blisko, akcja! DalekoBlisko, kawiarnia podróżnicza, ul. Piotrkowska 138/140 To miejsce dla wszystkich ciekawych świata i kochających podróże, bez względu na wiek. Kawiarnia zlokalizowana jest w postindustrialnym kompleksie, skupiającym przedsięwzięcia związane z branżą kreatywną i kulturą alternatywną OffPiotrkowska. W DalekoBlisko temat podróży jest potraktowany szeroko – jako podejście do otaczającej rzeczywistości, chęć odkrywania nowych zjawisk, smaków i obrazów. Zarówno tych dalekich, jak i bardzo bliskich. We wnętrzu dominują naturalne materiały i ciepłe kolory, większość mebli i bibelotów ma swoją historię – marmurowy bar zrobiony jest z kamienia ze starego stołu bilardowego, drewniane, secesyjne drzwi pochodzą z poznańskiej kamienicy. Oprócz szerokiej oferty kulturalnej – spotkań z podróżnikami i autorami reportaży, koncertów i warsztatów – DalekoBlisko serwuje swoim gościom parzoną na różne sposoby kawę i herbatę. Dostaniemy tu doskonałe, średnio palone mieszanki arabiki, herbat liściastych i mieszanek rosnących w Polsce ziół. Dla odważnych jest herbata wędzona, dla tradycjonalistów – z sokiem malinowym, dla zabieganych melisa z pigwą. Ofertę uzupełniają produkowane na miejscu ciasta i przekąski na słodko (libańskie ciasto kokosowe, portugalskie babeczki pasteis de nata czy belgijski sernik) i słono (pieczone pierogi z ciasta chlebowego i panini).
ä
KRAKÓW A w Krakowie na Brackiej czyta się... De Revolutionibus, księgarnia, kawiarnia, ul. Bracka 14
„Jedno z niewielu miejsc w galaktyce, gdzie dobra książka spotyka się z dobrą kawą” – piszą o miejscu właściciele. Pomysł na połączenie kawiarni z czytelnią nie jest nowy, ale De Revolutionibus postawiło sobie wysoko poprzeczkę. Księgarnia podzielona jest na dwie części: Sacrum, która jest ukłonem w stronę czytelnika zainteresowanego teologią, filozofią i kosmologią oraz Profanum, oferującą literaturę ekonomiczną i biznesową. Nie oznacza to, że znajdziemy tu wyłącznie książki fachowe – zostały one zrównoważone sekcją bardziej popularyzatorską. Nazwa kawiarni nawiązuje do kopernikowskiego dzieła O obrotach ciał niebieskich, związki z astronomią widać także w wystroju lokalu i w menu. Dostaniemy tu np. „astro cappuccino”, „milky way café latte” czy „black hole mocca”.
9
ä
POZNAŃ Dobrze zmiksowani
Na dobry początek Poznań
Juice Drinkers, pijalnia soków, kawiarnia, bar, ul. Dąbrowskiego 8
10 / listopad-grudzień 2013
ä
W niewielkim lokalu blisko Teatralki rządzi juicemaster. Od rana do wieczora miksuje w wielkiej sokowirówce owoce i warzywa, kusząc gości orzeźwiającym „Immortal” energetycznym „Jogging Juice” czy jarmużowym „Jim’em”. Soki są bezsprzecznie wizytówką tego miejsca, choć w Juice Drinkers uraczą was także szejkami, kawą z dodatkiem mleka sojowego i kanapkami z domowym pesto albo salami di felino, gruszką i miodem. Wszystko to w interesującym, zaprojektowanym przez właścicieli wnętrzu, w którym królują stoły z palet, wygodne siedziska z poduszkami tapicerowanymi naturalnymi materiałami, półki ze skrzynek po owocach, książki i magazyny o tematyce powiązanej z designem. Lokal wspiera wielkopolskich artystów, to ich projekty są elementem wystroju. Miejsca niewiele, ale jest przytulnie, w sam raz na szybkie śniadanie albo popołudniową posiadówkę ze znajomymi. Już niedługo w ofercie pojawią się koktajle oczyszczające i rozgrzewające.
POZNAŃ Made in Chicago w Poznaniu Jedna z bardziej oryginalnych i ciekawszych propozycji na mapie europejskich i polskich festiwali jazzowych. Jako jedyny festiwal prezentuje tak szeroko tradycję chicagowskiej sceny jazzowej – od klasyki po awangardę. Wśród zaproszonych twórców znajdują się zarówno legendy muzyki, dzięki którym poznamy historię i przeszłość chicagowskiego jazzu, jak i młodzi twórcy reprezentujący jego przyszłość. Tegoroczny festiwal jest wydarzeniem wyjątkowym, bo dedykowanym zmarłemu współtwórcy Made in Chicago, Wojtkowi Juszczakowi. Trzydzieścioro artystów, w tym Roscoe Mitchell, Dee Alexander, Ari Brown, Harrison Bankhead i kilkunastu innych twórców przygotowało specjalne projekty dla upamiętnienia dyrektora artystycznego poznańskiej Estrady, który połączył wyjątkową więzią Chicago i Poznań.
POZNAŃ Lekko i smacznie
ä
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM I ORGANIZATORÓW (6) / AUTORZY: BARTOSZ WROTNIAK (1), JOANNA JASKÓLSKA (1), TOMASZ SZEMALIKOWSKI (1)
Festiwal jazzowy Made in Chicago, 29 listopada–1 grudnia
Sweet&Green, kawiarnia, sklep ze zdrową żywnością, ul. Taczaka 22/1C Idealne miejsce dla tych, którzy chcą posiedzieć przy kawie w przytulnym, skandynawskim wnętrzu, zjeść śniadanie albo lunch przygotowany ze świeżych, regionalnych produktów lub – opcja dla zabieganych – wybrać coś z bogatego asortymentu zdrowych, ekologicznych produktów dostępnych w sklepie Sweet&Green. W lokalu zjemy domowe wypieki cukiernicze, pierogi orkiszowe, pełnoziarniste tarty, kryzysową zupę i wegetariańskie burgery. Sweet&Green jako jedno z nielicznych miejsc oferuje potrawy bezglutenowe, w restauracji odnajdą się także osoby na diecie bezmlecznej. Cyklicznie odbywają się tu warsztaty kulinarne prowadzone przez dietetyczkę, zajęcia plastyczne dla dzieci i małe turnieje szachowe.
10
Na dobry początek Poznań 10 / listopad-grudzień 2013
ä
POZNAŃ Śródziemnomorskie smaki i aromaty Gusto Food & Wine, restauracja, ul. Szarych Szeregów 16 Położona na Podolanach Restauracja Gusto Food & Wine została stworzona przede wszystkim z myślą o lokalnych mieszkańcach. Jest to komfortowe miejsce, przepełnione zapachami i smakami prosto z krajów śródziemnomorskich. Ciekawe menu, komponowane na bazie świeżych, sezonowych składników i przystępne ceny to jego atuty. W weekendy obowiązuje karta „Domowe Smaki”, dedykowana zwłaszcza miłośnikom zdrowych, tradycyjnych potraw wzbogaconych o śródziemnomorskie akcenty. Gusto jest także otwarte na najmłodszych klientów, dla których przygotowano miniplacyk zabaw, specjalne siedziska i przewijaki. Już wkrótce w restauracji odbywać się będą warsztaty dla dzieci, wydarzenia okolicznościowe tj. słodkie czwartki, wieczory muzyczne i inne niespodzianki. Restauracja od 8 listopada bierze udział w akcji „Gęsina na Świętego Marcina”, oferując autorskie menu z wielkopolską gęsiną w roli głównej.
ä
POZNAŃ Przeszłość, która patrzy w przyszłość Festiwal Poznań Baroque, 6-17 listopada 12 dni, 23 koncerty, blisko 100 artystów. Poznań Baroque to festiwal muzyki „którą wszyscy znamy i takiej, o której słyszeli tylko wtajemniczeni”. W programie usłyszymy kompozycje popularnych, barokowych mistrzów: Johanna Sebastiana Bacha, Henry’ego Purcella, Georga Friedricha Händla, Antonia Vivaldiego czy Claudia Monteverdiego, jak również mniej znanych twórców. Poznań Baroque to jednak nie tylko wielcy wykonawcy, kompozytorskie legendy i artystyczne gwiazdy, ale też muzyka znana i bardziej popularna, pokazana z innego, czasem radykalnie odmiennego, punktu widzenia. Festiwalowe koncerty pokażą, jak muzykę europejską sprzed kilku stuleci rozumieją wykonawcy grający na współczesnych instrumentach. Podczas listopadowych wieczorów usłyszymy artystów z całego świata. Barokową muzykę zaprezentują m.in. włosko-irlandzki duet ArParla, ekscentryczne trio Los Otros, kanadyjski zespół gambistek Les Voix Humaines Consort oraz Monica Pustilnik z Argentyny i duet Matthias Loibner oraz Nataša Mirković. Nie zabraknie również polskich akcentów – usłyszymy Wrocławską Orkiestrę Barokową pod dyrekcją Jarosława Thiela, wystąpi również poznańska orkiestra L’Autunno pod dyrekcją Adama Banaszaka, która towarzyszyć będzie trio Alpha oraz izraelskiemu mandoliniście Avi Avitalowi.
ä
POZNAŃ Z widokiem na Maltę 3kolory, restauracja, ul. Wiankowa 3
Aktywność, odpoczynek i zabawa – motto, które przyświeca restauracji 3kolory. Niezależnie od tego, jaki jest wasz nastrój, 3kolory to miejsce, w którym z pewnością poczujecie się dobrze. Restauracja znalazła swoją siedzibę w budynku Maltańskiego Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnego, na terenie jednego z najatrakcyjniejszych terenów rekreacyjnych w Poznaniu – nad Jeziorem Maltańskim. W lokalu tradycje kuchni europejskiej spotykają się z unikatowymi, autorskimi potrawami, jest smacznie i aromatycznie. Restaurację wyróżnia Grill Stone – grillowanie na kamieniach z alpejskiej lawy wulkanicznej nie może być nudne! Wybór opiera się o dania mięsne, rybne i owoce morza. Restauracja 3kolory bierze udział w akcji „Gęsina na Świętego Marcina”, która potrwa do 1 grudnia.
11
Na dobry początek Szczecin, Trójmiasto 10 / listopad-grudzień 2013
ä
TRÓJMIASTO Fortepian w roli głównej 8. Gdańska Jesień Pianistyczna, 15-21 listopada, Gdańsk
SZCZECIN Wilk syty i krowa cała I krowa cała – burgerownia dla wegetarian, ul. Krzywoustego 16 Burger bez mięsa? Tutaj to możliwe, a przy tym smakuje nieziemsko. W nowo otwartym szczecińskim lokalu zjemy pięć rodzajów wegańskich burgerów bez produktów pochodzenia zwierzęcego, za to ze świeżymi warzywami dostarczanymi od lokalnego rolnika i robionymi na miejscu sosami. I krowa cała, działająca pod szyldem restauracji Green Way, to ukłon w stronę zwolenników zdrowego jedzenia – serwowane tu burgery są pieczone, nie smażone – i tych, którzy chcą coś zjeść na szybko. W lokalu dostaniemy burgera z soczewicy, tofu albo kaszy jaglanej, do wyboru mamy bułkę pszenną, graham czy pełnoziarnistą, pragnienie ugasi rabarbarowa lemoniada. Lokalu, znajdującego się w centrum na ul. Krzywoustego, nie sposób przegapić – prowadzi do niego dywan z zielonej trawy.
ä
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM I ORGANIZATORÓW (6) / AUTORZY: LAUREN DEUTSCH (1), ADAM MARCZAK (1)
Po ośmiu latach Gdańska Jesień Pianistyczna to jeden z najważniejszych festiwali pianistycznych w Polsce. Goszczą na nim największe gwiazdy polskiej i światowej pianistyki, począwszy od laureatów konkursów po wybitne talenty i autorytety muzyczne. Tegoroczny Festiwal gości pianistów z wielu stron świata – z Rosji, Australii, Stanów Zjednoczonych, Argentyny oraz Polski. Koncert inauguracyjny będzie poświęcony wybitnemu kompozytorowi Witoldowi Lutosławskiemu.
12
Na dobry początek Trójmiasto 10 / listopad-grudzień 2013
ä
TRÓJMIASTO Odkrywanie zachwyca Festiwal Narracje, 15-17 listopada, Gdańsk
ä
Wyspa Spichrzów, Ołowianki i tereny Długich Ogrodów – już po raz piąty zapomniane rejony Gdańska ożyją dzięki instalacjom i interwencjom podczas piątej edycji Festiwalu Narracje, nabiorą nowych kolorów, dźwięków i zapachów. Kurator Narracji, Robert Garrett, postanowił zderzyć świat przeszłości z teraźniejszością przestrzeni, z teraźniejszością terenu – przeplatają się w niej motywy barwnych ogrodów, otwartego, pełnego życia targowiska oraz obrazy z teraźniejszości, zaniedbanie, zapomnienie, zepchnięcie na margines miasta. Obok projektów artystek i artystów z Nowej Zelandii, Niemiec, Francji, Australii, Litwy, USA, Wielkiej Brytanii czy Rosji, którzy zostali zaproszeni do wzięcia udziału w Narracjach, zobaczymy także prace wybrane w otwartym naborze oraz projekty zgłoszone przez mieszkańców Długich Ogrodów lub osoby związane z tym miejscem.
TRÓJMIASTO Nieśpiesznie, kreatywnie i smacznie Slow Café, rodzinna klubokawiarnia, ul. Filipkowskiego 20, Gdynia Gdyńska kawiarnia to miejsce o niezwykłym wnętrzu łączące „świat małych i dużych”. Szczególnie dobrze będą się tu czuć rodzice z dziećmi, dla których dedykowane są liczne zajęcia rozwojowe, kiermasze, koncerty i teatrzyki. Organizowane jest wspólne czytanie bajek, joga dla dzieci i cykliczne spotkania Slow Mama. Warsztaty Vita Minki prowadzone przez Owocny Rozwój rozwijają wyobraźnię i uczą dokonywania świadomych wyborów konsumenckich… nie tylko dzieci. Bogata oferta to zaproszenie do spędzenia czasu wśród znajomych, przyjaciół i rodziny – nieśpiesznie, przyjemnie, kreatywnie i smacznie, bo w ofercie Slow Café znajdują się ciasta, kruche tarty, desery i przekąski bazujące na naturalnych składnikach. A wszystko to przy filiżance aromatycznej kawy.
13
ä
Na dobry początek Warszawa WARSZAWA Na Francuskiej cedzą smaki
10 / listopad-grudzień 2013
Cedzak, sklep ze zdrową żywnością, ul. Francuska 25 Liczba kulinarnych miejsc na ulicy Francuskiej jest imponująca. Dołączył do nich niedawno Cedzak – sklep z dobrym i smacznym jedzeniem. Większość produktów ma ekocertyfikat, niemal wszystkie są dostarczane od regionalnych wytwórców i z niewielkich rodzinnych manufaktur. Regułą jest to, że produkty pochodzą z Polski. W Cedzaku dostaniemy m.in. grzyby z mazowieckich lasów, mazurskie mleko i sery kozie, śmietany, jogurty i twarogi z małej mleczarni pod Łodzią, ryby od znanego już w Warszawie Pana Sandacza, miody z Sętala, konfitury i chutneye Luks Pomady, wspaniałą musztardę figową Wytwórni Towarów Niezwykłych i wiele innych pyszności. Przegryźć coś dobrego można na miejscu, sprzyja temu sąsiedzko-przyjacielska atmosfera, przyjazne wnętrze i obsługujące panie, które chętnie opowiadają o specjałach dostępnych w Cedzaku.
ä
WARSZAWA Bliskowschodnie klimaty
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM I ORGANIZATORÓW (6) / AUTORZY: BOGNA KOCIUMBAS (1), DOMINIK WERNER (1)
Sweetea, herbaciarnia, kawiarnia, ul. Wąski Dunaj 4/6/8 Na Starówce, przy ulicy Wąski Dunaj, od niedawna działa nowa kawiarnia Sweetea. Można tu zacząć dzień od śniadania i zamówić specjalny śniadaniowy zestaw. W menu znalazły się także domowe ciasta, kanapki z wypiekanego na miejscu pieczywa, naleśniki na słodko i słono. Lokal oferuje wyśmienite kawy – stuprocentową arabikę z brazylijskich i kolumbijskich plantacji, na miłośników bliskowschodnich klimatów czeka kawa po turecku przygotowywana w tygielku na piasku wulkanicznym. No i herbaty z różnych stron świata, w tym z Kazachstanu, Uzbekistanu czy Ukrainy, na życzenie dostaniemy ziołową „Ivan Czai” parzoną w rosyjskim samowarze. Słodkości w Sweetea przygotowuje się w oparciu o tradycyjne receptury warszawskich cukierników. W środku panuje domowa i nieco senna atmosfera.
14
Na dobry początek Wrocław, Zielona Góra 10 / listopad-grudzień 2013
ä
WROCŁAW Uciekajcie, bo uszyją!
ä
WROCŁAW Dla kawoszy znudzonych sieciówkami
Róża Rozpruwacz, kawiarnia krawiecka, ul. Jagiellończyka 2
Café Rozrusznik, kawiarnia, ul. Cybulskiego 15
Dla wszystkich, którzy kiedyś chcieli skrócić spodnie czy przeszyć zamek w płaszczu, a wyszedł im guzik z pętelką. W Róży Rozpruwacz nauczycie się nie tylko tych, ale i wielu innych krawieckich umiejętności… przy filiżance dobrej kawy i turkocie maszyn do szycia. Kawiarnia zajmuje jedno pomieszczenie starej kamienicy przy ul. Jagiellończyka na wrocławskim Nadodrzu, z zewnątrz charakterystyczny szyld, przez szybę widać różne modele maszyn do szycia. W Róży Rozpruwacz zobaczycie, jak uszyć torbę i bluzkę, kosmetyczkę w grochy, pluszaka albo przerobić denimową kurtkę na ćwiekowe szaleństwo. Warsztaty dla maksymalnie sześciu osób odbywają się w weekendy i są fajną, niebanalną alternatywą na spędzenie wieczoru. Przyjemnie i praktycznie. W lokalu można zorganizować też baby shower, urodziny przy
Dla ciała i duszy. W Café Rozrusznik wypijemy dobrą kawę ze świeżo mielonej autorskiej mieszanki fair trade, zjemy kawałek domowego ciasta albo wegetariańską kanapkę i obejrzymy prace lokalnych artystów – wschodzących gwiazd rysunku, fotografii i rękodzieła. Wnętrze swojskie i przytulne, na gości czekają miękkie kanapy i wygodne fotele, drewniane stoliki i bar obwieszony jutowymi workami. Mimo bliskości wrocławskiego Starego Rynku, Rozrusznik jest kawiarnią na wskroś lokalną. Goście to najczęściej okoliczni mieszkańcy Nadodrza, wpadający rano po kawę na wynos, zostawiający zakupy na przechowanie i wywieszający ogłoszenia o zaginionych kluczach.
ä
maszynie do szycia albo kupić gotowe ubrania czy dodatki od wrocławskich projektantów.
ZIELONA GÓRA Odrobina słodkości, szczypta designu Cukier Project – pracownia wypieków, ul. Jaskółcza 12AB Artystyczna pracownia wypieków stworzona przez dwie miłośniczki słodkości. Dostaniemy tu zarówno klasyki – ciasta, torty, bezy i muffiny – jak i nieco bardziej fantazyjne wyroby. Marzysz o lukrowanej miniaturze ciągnika czy butelce szampana na wieczór panieński? Proszę bardzo. Wszystko przygotowane po domowemu, bez konserwantów i ulepszaczy. Z pewnością nie będziecie żałować pochłoniętych kalorii. Słodkie jest też wnętrze Cukier Project – pastelowe kolory, podświetlane donice i nieco nietypowa aranżacja lokalu przywołująca obrazy z babcinej kuchni. Dla miłośników cukru pod każdą postacią.
15
Na dobry początek Polska 10 / listopad-grudzień 2013
2013
ä
POLSKA Wesele Marcina – gęś i dzban wina Akcja „Gęsina na Świętego Marcina”, 8 listopada-1 grudnia, cała Polska
POLSKA Trzymaj się ciepło!
ä
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM I ORGANIZATORÓW (6) / AUTOR: BARTOSZ WROTNIAK (1)
Piąta już odsłona akcji organizowanej przez Slow Food Polska to ogólnopolska kampania, która ma przywrócić gęś na polskie stoły. To także gratka dla wielbicieli zdrowej i smacznej kuchni. Podobnie jak w poprzednich latach, tak i tym roku akcja opiera się na współpracy z restauratorami. Od 8 listopada blisko 60 najlepszych polskich restauracji będzie serwować autorskie dania bazujące na gęsinie, od klasycznej czerniny, przez carpaccio z półgęska, po pierś marynowaną w płatkach róży. W każdym z rekomendowanych przez Slow Food lokali serwowane będą w tym czasie co najmniej trzy dania na bazie tego mięsa, a 11 listopada odbędą się warsztaty z gęsiną w roli głównej. W nawiązaniu do staropolskiego zwyczaju i przysłowia „wesele Marcina – gęś i dzban wina” podczas wydarzenia będzie można spróbować „Wina Świętomarcińskiego” z limitowanej edycji przygotowanej specjalnie na tę okazję przez Winnicę Srebrna Góra z Krakowa.
Kampania w kawiarniach coffeeheaven i COSTA by coffeeheaven, 6 listopada-3 marca, cała Polska Filiżanka kawy wypita tuż po przebudzeniu pomaga otworzyć oczy, peeling kawowy wyśmienicie wygładza skórę, żel pod prysznic o tym zapachu niebywale pobudza. A najlepiej plotkuje się przy filiżance café latte w ulubionej kawiarni. Tegoroczna zima minie nam pod hasłem „Trzymaj się ciepło”! Już 6 listopada w kawiarniach coffeeheaven i COSTA by coffeeheaven wystartuje pierwsza odsłona zimowej kampanii. W jej trakcie zmieni się wystrój lokali, zostaną zaprezentowane nowe smaki kaw, a kilkanaście dni później ruszy charytatywna sprzedaż ozdób pierniczkowych. Już wkrótce w kawiarniach pojawią się elementy świątecznego wystroju, a prym będą wiodły trzy zimowe kawowe gwiazdy – Praline Latte, Chilli Chocolate Latte i Gingerbread Latte. Uzupełnieniem oferty napojów będzie grzany cydr, niezwykle aromatyczny napój na bazie jabłek i cynamonu. Najważniejszym wydarzeniem realizowanym w ramach kampanii zimowej będzie wyjątkowa akcja charytatywna, która wystartuje 22 listopada. Blisko 50 tys. uroczych ozdób pierniczkowych trafi do kawiarń. Będzie można je kupić jako sympatyczny prezent dla bliskiej osoby, przyjaciółki, siostry. Zysk uzyskany ze sprzedaży ozdób pierniczkowych zostanie przekazany Fundacji „Dr. Clown”, która dzieląc się radością i śmiechem pomaga chorym dzieciom w szpitalach w całej Polsce.
16
Na dobry początek Polska 10 / listopad-grudzień 2013
ä
POLSKA Dla smakoszy i niejadków kuchnia+ food film fest, 22-24 listopada, Warszawa, Poznań, Gdańsk, Wrocław
ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE FIRM I ORGANIZATORÓW (3)
Wyjątkowy przegląd filmowy poświęcony gotowaniu i sztuce kulinarnej po raz pierwszy odbędzie się równolegle w czterech miastach: Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku. 13 festiwalowych obrazów poświęconych jedzeniu to filmy dotykające ważnych społecznie tematów: otwierająca przegląd Czerwona Obsesja w wyjątkowy na dokument sposób opowiada jak współczesna sytuacja ekonomiczna wpływa na ceny wina z Bordeaux, Gorzki smak czekolady pokazuje wstrząsające kulisy słodkiego biznesu, a Fair Trade – Sprawiedliwy Handel ukaże, jak za fasadą szczytnej idei fair trade może skrywać się smutna prawda o wyzyskiwaniu ludzi w krajach Trzeciego Świata. Każdy dzień trzydniowego przeglądu to inny motyw przewodni. W piątek będzie to „Kultura kulinarna”, w sobotę „Społeczeństwo”, niedziela to dzień „Smakoszy”. Każdemu z bloków towarzyszyć będzie dyskusja z twórcami lub ekspertami i poczęstunek związany z tematyką filmów. „SlowLife Food & Garden” jest patronem medialnym przeglądu – zapraszamy do uczestnictwa w tym wyjątkowym wydarzeniu.
18
Święta mogą być slow 10 / listopad-grudzień 2013
19
Święta mogą być slow 10 / listopad-grudzień 2013
To czas
by przerwać nieustający karnawał
ZDJĘCIA: ??? (?)
Z Grzegorzem Łapanowskim, o świątecznym obżarstwie, wyrzucaniu jedzenia i gotowaniu wigilijnych potraw rozmawia Maciej Roik
20
Święta mogą być slow 10 / listopad-grudzień 2013
Grzegorz Łapanowski
(ur. 21.10.1983 r. w Zielonej Górze) - studiował w Warszawie oraz Szczecinie nauki polityczne, socjologię i bezpieczeństwo żywności. Jak podkreśla - większość skończył. Stypendysta Departamentu Stanu USA. Kucharz i dziennikarz kulinarny. Sam o sobie mówi: dandys, hipster, żarłok, natłok. Zwiedza świat głównie w celach kulinarnych. Napisał książki „Smakuje” oraz „Dwie Ryby”, a także jest prowadzącym programu Top Chef (Polsat). Wspólnie z bliskimi mu ludźmi prowadzi Fundację na rzecz edukacji kulinarnej dzieci i młodzieży - „Szkoła na widelcu”. Jak zaznacza, żyje, by jeść, gotuje, by żyć!
Grzegorz Łapanowski to kulinarny patriota? Grzegorz Łapanowski: Patriota na pewno. A kuli-
narny? To pewnie sprawa wtórna. Faktycznie staram się jednak wracać do tradycyjnych, polskich smaków. Bo one są genialne.
21
Święta mogą być slow 10 / listopad-grudzień 2013
Święta to chyba jeden z niewielu okresów w roku, kiedy właśnie tradycja jest najważniejsza. Trudno wskazać lepszy moment, by gotować w myśl zasad slow food.
Trzeba zadać pytanie, czym są zasady slow food. Świeże, sezonowe, lokalne, prosto od producenta, tradycyjne… To wszystko teoretycznie określa kuchnię slow. Święta to faktycznie okres, kiedy warto zastanowić się skąd pochodzą produkty, z których będziemy przyrządzać nasze potrawy. I Polacy to robią?
Niestety, mam wrażenie, że nie jest z tym najlepiej, a święta są pod tym względem podobne jak reszta roku. Daleko nam do Włoch, gdzie najmocniejszy jest rynek małych sklepów, w których jakość produktów jest bardzo dobra. Polacy kupują w sklepach wielkopowierzchniowych, bo tak jest najłatwiej. To jednak miejsca, w których trzeba wiedzieć jak robić zakupy. Zatem gdzie i jak kupować?
Najchętniej bym odpowiedział tak: najpierw najlepiej pojechać na targ do znajomego rolnika, potem znajomego rzeźnika, a na końcu do małego sklepu rybnego. Też bym tak chciał. Ale na to niestety mało kto ma czas. W supermarkecie zdarzają się jednak chleby na zakwasie, można kupić szynkę wędzoną w naturalnym dymie czy prawdziwe wiejskie sery. Trzeba jednak najpierw czytać etykiety, a potem pamiętać, że jak chcemy barszcz, to nie robimy go z proszku, ale kisimy buraki, robimy wywar, a na końcu dodajemy wcześniej ugotowane grzyby.
ZDJĘCIA: MATERIAŁY FIRMY SWEDOPONIC
Czyli nie jesteśmy skazani na śmieciowe półprodukty?
Oczywiście że nie, można gotować mądrze i z tym są właśnie związane wartości slow food. Nie wiem jednak, czy jesteśmy społeczeństwem, które je zna. Dlatego pytanie o to, czy Polacy świadomie wybierają produkty, z których będą przyrządzać świąteczne potrawy, wciąż pozostaje bez odpowiedzi. „Święta w rytmie slow” to puste słowa?
Pyta pan o święta w rytmie slow i myśli o produktach. A ja odpowiem tak: w okresie świąt statystyczna rodzina wyrzuci jedzenie warte ok. 200 złotych. To zdecydowanie stoi w sprzeczności z ideałami slow. Święta to czas, kiedy kupujemy „skolko ugodno” – siedem w cenie czterech, pięc w cenie dwóch.
PODKRĘCONY BARSZCZ– BAZA-NAPÓJ • 6 średnich buraków • 1 duża główka czosnku • 3 kromki razowego żytniego chleba • 1 średni strączek papryczki chili • 2 cm korzenia imbiru • 2 gwiazdki anyżu • 10 goździków • ½ łyżeczki nasion kopru włoskiego • pół pęczka świeżej kolendry • 2 łyżki soli • 1 łyżka cukru Buraki myjemy, obieramy, kroimy w cienkie plastry i wrzucamy do trzylitrowego słoja. Główkę czosnku dzielimy na ząbki (nie obieramy), papryczkę chili kroimy wzdłuż na pół, dorzucamy do buraków. Imbir kroimy w cienkie plasterki i z pozostałymi przyprawami wrzucamy do słoja. Wkładamy pół pęczka świeżej kolendry. Na wierzchu układamy kromki razowego chleba. Cukier i sól mieszamy z 3 litrami przegotowanej chłodnej wody i zalewamy nią zawartość słoja. Przykrywamy go lnianą ściereczką i odstawiamy w chłodne miejsce (ale nie do lodówki) na 72 godziny. Zakwas może być bazą do przygotowania barszczu lub napojem na zimno. Można zrobić także „drugie tłoczenie” i zalać bazę ponownie. Będzie prawie tak samo pysznie.
22
Święta mogą być slow 10 / listopad-grudzień 2013
Jest ogólny zakupowy szał. W domach powstają tony jedzenia, których rodziny nie są w stanie zjeść. Dlatego warto pamiętać, że robiąc dwanaście potraw nie trzeba wcale przygotowywać dwunastu pełnych porcji, a wszystko może zostać podane w ilościach degustacyjnych. Wtedy wszystkiego można skosztować, a nic nie trzeba wyrzucać. Degustacyjne porcje w święta? Niech pan to powie polskim gospodyniom domowym.
Wiem jak to brzmi, ale u nas przed świętami lodówki ledwo się domykają, a jedzenie niemal trudno pomieścić w domu. Mimo, że dwa dni później wszystkie sklepy są otwarte i nie ma problemu ze zrobieniem zakupów. To już nie jest czas, kiedy przez tydzień nie byliśmy w stanie kupić chleba. Nie trzeba kupować na zapas, bo niczego nie zabraknie. A nawet gdyby, to ta chwila postu nam z pewnością nie zaszkodzi. Kiedyś było 200 dni postu w roku. Dzisiaj jest nieustający karnawał, który sprawia, ze przestajemy pewne rzeczy doceniać. Tak jest również z jedzeniem, które przecież jest jedną z największych przyjemności w naszym życiu. Pan w swojej rodzinie stara się studzić zakupowy zapał?
ŚLEDŹ Z BURAKAMI I ZIEMNIAKAMI • 0,4 kg filetów z matiasa • 1 00 ml dobrej oliwy lub oleju lnianego lub rzepakowego z pierwszego tłoczenia • 2 średnie ugotowane ziemniaki • 2 średnie ugotowane buraki • 2 łyżki dobrego majonezu • 1 średnia czerwona cebula • kilka gałązek natki pietruszki • kilka gałązek koperku • kilka cienkich szczypiorków • sól, pieprz Filety z matiasa macerować kilka godzin w oleju lub oliwie. Ziemniaki i buraki obrać i pokroić w średnią kostkę, wrzucić do miski. Cebulę obrać i pokroić w piórka, dodać do warzyw. Zioła umyć, osuszyć, drobno posiekać i dodać do sałatki. Wszystko razem wymieszać, dodać majonez i delikatnie wymieszać. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Do sałatki można dodać filety ze śledzia i razem wymieszać, ale zdecydowanie zyskają na wyglądzie, jeśli kawałki śledzia będą ułożone na sałatce. Tak przygotowany śledź będzie doskonałą przekąską karnawałową.
W trakcie świąt stery w kuchni dzierżą moja mama i babcia. Wówczas króluje tam tradycja, a zatem wszystkiego równocześnie musi być dużo. Pan włącza się w przygotowywanie świąt w swoim domu?
Mieszkam 500 kilometrów od rodzinnego domu, dlatego przyznam, że nie jest to łatwe. Nie będę oszukiwał – w zeszłym roku większość potraw przygotowała moja mama, która zresztą w gotowaniu jest absolutnym mistrzem świata. Zawsze jestem pod wrażeniem tego, jak to robi. Zawsze mogła i wciąż może liczyć na moją pomoc w kuchni. Tak było od dziecka, bo to wtedy zaczynałem pomagać w robieniu pasztetów, uszek, pierogów czy kiszeniu buraków. Może stara się pan zaskoczyć domowników jakimś specjalnym daniem?
Sedno świąt tkwi w tradycji. Jak ktoś kiedyś zaprojektował przepiękne porsche 911, to nic się w nim nie zmienia. Tak samo jest z kulinarną tradycją świąt. Ktoś kiedyś wymyślił barszcz na zakwasie z uszkami czy pierogi ze śliwkami. To są genialne smaki. Nie psujmy rzeczy, które są dobre. Ze świętami jest jak z medytacją. Ich piękno polega na rytmiczności, cykliczności i powtarzalności. Nie mówię, że nic nie wolno zmieniać, ale na eksperymenty mamy cały rok. Można robić karpia na tysiące sposobów albo
eksperymentować z barszczem, do którego pasuje kmin rzymski czy imbir. Wigilia musi mieć jednak sznyt tradycji. Nie wiem jak jest u innych, ale jak ktoś mi proponuje, że miałbym karpia zamienić na łososia, pierogi ruskie na wontony, a śledzia na węgorza czy makrele, to ja nie chcę. Chcę, żeby było tak, jak pamiętam. Faktem jest jednak, że na polskich świątecznych stołach coraz częściej szuka się alternatywy dla karpia. Z czego to może wynikać?
Niektórzy twierdzą, że karp śmierdzi. Dla mnie to kompletna bzdura. Osobiście brakuje mi na co dzień w sklepach karpia. Ale takiego naprawdę dobrze przygotowanego do przyrządzenia. Co to znaczy? Najważniejsza jest profesjonalna hodowla. Karp to ryba, która ma bardzo dużo smaku, ale potrzebuje czasu by się odfiltrować i zgubić lekki zapach mułu, który faktycznie może się pojawiać. Jak hodowca przestrzega zasad, karp jest pyszny. Zatem karp to niezmienny element wigilijnej kolacji. Co jeszcze pojawia się na stole w rodzinie Łapanowskich?
Barszcz z uszkami, pierogi ruskie, pierogi ze śliwką, kutia, gołąbki z sosem grzybowym, kilka rodzajów śledzia. Sama tradycja. Jak pan myśli, co by powiedziały mama z babcią, gdyby zaproponował pan na Wigilię winniczki i wątróbki z pstrąga?
Że upadłem na głowę (śmiech). Tak na poważnie, moja rodzina chętnie by to zjadła, bo naprawdę lubimy nowości. Z pewnością pomysł potraktowano by jednak z przymrużeniem oka. Obie potrawy chyba byłyby jednak zdrowsze niż jadłospis, który Pan wymienił. Można coś zrobić, żeby potrawy wigilijne były zdrowsze?
Przede wszystkim trzeba sięgać po prawdziwe produkty. Reszta to detale. Zawsze podkreślam, by nie przesadzać z jedzeniowym radykalizmem. Nie można świętować i jednocześnie myśleć, że coś ma dużo cholesterolu albo za mało potasu. To nieprawda, że aby być zdrowym trzeba np. zjeść jabłko ok. 13:00 i siedem pomarańczy o 15:00. Zestaw zasad jest prosty. Pięć posiłków dziennie, raczej niedużych. Więcej warzyw i owoców, mniej mięsa. Te reguły obowiązują tak samo w święta, jak i poza nimi. Boże Narodzenie to czas, kiedy chcemy się jednak najeść aż do upadłego. Zróbmy to, ale potem pamiętajmy, by wyjść na spacer. A jak mamy naprawdę duże wyrzuty sumienia, to zawsze można wyskoczyć na narty lub basen. ● Dziękujemy Firmie Swedeponic za udostępnienie zdjęć z sesji
23
Święta mogą być slow 10 / listopad-grudzień 2013
ŚLEDŹ Z JABŁKIEM I OLIWĄ •4 filety z matiasa •2 średnie upieczone buraki • 1 średnie jabłko winne • 1 średnia czerwona cebula • 1 00 ml dobrej oliwy, oleju lnianego lub rzepakowego z pierwszego tłoczenia •k ilka goździków •k ilka gałązek kopru •k ilka cienkich szczypiorków •p ieprz młotkowany Filety macerować w oliwie z goździkami i pieprzem młotkowanym przez kilka godzin. Cebulę obrać i pokroić w bardzo cienkie talarki. Buraki obrać i pokroić w kawałki. Na nich ułożyć pokrojone w cząstki śledzie. Wszystko obłożyć pokrojonymi w zapałkę jabłkami i cebulą. Skropić oliwą, w której macerowały się śledzie i posypać posiekanymi świeżymi ziołami. Podawać do kieliszka porządnie zmrożonej dobrej polskiej wódki.
24
Święta z piernikami – Żywe Muzeum Piernika 10 / listopad-grudzień 2013
Jest takie miejsce,
gdzie rządzi
piernikarski
mistrz autor: Anna Kosek zdjęcia: Żywe Muzeum Piernika
Do wejścia XVI-wiecznej kamienicy z czerwonej cegły prowadzi kilka niepozornych stopni. W środku kolejne wysokie schody wiodą już do innego świata.
25
Święta z piernikami – Żywe Muzeum Piernika 10 / listopad-grudzień 2013
stare, drewniane drzwi z mosiężnymi okuciami i przekraczam próg pomiędzy wiekami. Znowu czuję się małą dziewczynką, którą w wigilijny poranek budzi zapach świeżego, ciepłego jeszcze ciasta, pomieszany z aromatem zielonego igliwia. Dokładnie ten obraz stanął mi przed oczyma, kiedy po raz pierwszy wkroczyłam do Żywego Muzeum Piernika w Toruniu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pod ścianami stały drewniane ławy, a na środku ustawiono dwa wielkie stoły, na których poukładano wałki, misy i formy. Na samym środku stał mniejszy stół, uginający się pod ciężarem worków wypełnionych białą mąką i sit do jej przesiewania. Sporą część przeciwległej ściany zajmował duży, gliniany piec, do którego przygotowane wcześniej pierniki mistrz piernikarski wsuwał właśnie na wielkiej szufli. Piernikowe ciasto tworzone jest tu według dawnych receptur – przekazywanych z pokolenia na pokolenie od ponad 500 lat. Tej, według której swoje ciasto wyrabiają muzealni piernikarze, strzegą jednak jak oka w głowie i nie chcą zdradzić nawet najbardziej upartym gościom.
Huncwoty pieką jak w średniowieczu W sali wrzało. Zewsząd słychać było gwar i śmiech dzieci, przez który od czasu do czasu przedzierał się głos mistrza piernikarskiego, uciszający rozbrykane maluchy: „Huncwoty! Do ciasta zagniatania potrzebne jest ciasto i ręce!”. Każde z dzieci pracowało samodzielnie nad własnym piernikiem. Najpierw nauczyły się przesiewać mąkę, następnie zagniatać ciasto, a kiedy dodały do niego przyprawy – imbir, tłuczony kardamon, korę cynamonową i szczyptę pieprzu – z dużą dozą uczucia upychały ciasto w formach tak, by w miękkim placku odcisnął się piękny wzór. Każde z nich otrzymało na pamiątkę swój piernik, tym droższy, że zupełnie samodzielnie wykonany, a na odchodne usłyszało: „Mistrz jest wielce rad i kontent z waszej wiedzy”. Rafał Boiński mistrzem piernikarskim został dwa lata temu. Z wykształcenia i zamiłowania historyk, nie tylko wie wszystko o historii toruńskich pierników, ale także z ogromnym powodzeniem i sercem potrafi wcielić się w postać średniowiecznego mistrza. Z cierpliwością i pasją tłumaczy licznie
á
Pilni uczniowie otrzymają list wyuczony podpisany przez Wiedźmę Korzenną.
â
Dzięki dokładnie zachowanym proporcjom składników toruńskie pierniki mają tak oryginalny smak.
26
Święta z piernikami – Żywe Muzeum Piernika
â
Historyczna sala muzealna pachnie piernikiem. Tu historia przenosi się w inny wymiar.
10 / listopad-grudzień 2013
odwiedzającym toruńskie Żywe Muzeum Piernika dzieciom i dorosłym tajniki sztuki piernikarskiej. Z dużym rezonem zagania gości do pracy, nie odpuszczając nikomu. A oni posłusznie zajmują miejsca przy stołach, tworząc własne małe dzieła sztuki. Z jego ust płyną przy tym słowa nie zawsze znane młodszej publiczności. – Kilka tygodni zajęło mi przestawienie się na ten średniowieczny styl. To mowa nie czysto
średniowieczna, bo nikt by nas nie zrozumiał, ale bardziej sienkiewiczowska. Wzorowana na Janie Chryzostomie Pasku i innych, taka, jak oni wyobrażali sobie mowę tamtych czasów. Teraz już mówię i nawet myślę w ten sposób. Ile razy zdarzyło mi się w domu przemawiać tym językiem do żony i dziecka. Huncwoty są już na stałe obecne w moim słowniku – śmieje się. – Dziecko jeszcze nie mówi, ale nie zdziwię się, jeśli zamiast „tato”, powie do mnie „ojcze”.
To nie jest „kapciowe” muzeum
Żywe Muzeum Piernika ul. Rabiańska 9, Toruń tel. 56 663 66 17 czynne codziennie w godz. 9-18 (styczeń-marzec od godz. 10) Ceny biletów za pokaz w języku polskim: •d zieci (od 3 lat) i młodzież ucząca się: 8 zł • dorośli: 9,50 zł •d zieci i młodzież niepełnosprawna: bezpłatnie • osoby dorosłe niepełnosprawne: 8 zł Ceny biletów za pokaz w języku obcym (angielski, niemiecki): • dzieci (od 3 lat) i młodzież ucząca się: 9,50 zł • dorośli: 11,00 zł Muzeum Piernika to muzeum interaktywne, w którym w odtworzonej XVI-wiecznej piernikarni co godzinę odbywają się pokazy produkcji pierników według receptur sprzed 500 lat. Zwiedzający aktywnie w nich uczestniczą, wyrabiają ciasto i kształtują je w oryginalnych formach.
Żywe Muzeum Piernika w Toruniu powstało w 2006 roku, z prywatnej inicjatywy. Od tego czasu wciąż się rozwija, a w tym roku, jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, otwarte zostanie kolejne piętro, na którym odwiedzający będą mogli obejrzeć i kupić piękne, aromatyczne pierniki. To muzeum z duszą, inne niż wszystkie. – To taka nowa droga w moim życiu zawodowym. Pojawiła się bardzo naturalnie – jestem toruńczykiem i całe moje życie, od najmłodszych lat, przesiąknięte było piernikiem. Pamiętam jego zapach na święta, ale nie tylko. Pamiętam pieczenie go w domu, ozdabianie i przede wszystkim, jako że jestem łasuchem, jedzenie – uśmiecha się współwłaściciel Muzeum, Andrzej Olszewski. – Kiedy byłem już pewny, że pomysł może zostać
æ
Warto bacznie podpatrywać Mistrza, a być może uda się tę sztukę powtórzyć w domu.
27
Święta z piernikami – Żywe Muzeum Piernika 10 / listopad-grudzień 2013
zrealizowany, zacząłem zastanawiać się nad jego formą. Wiedziałem, że nie chcę, żeby było to zwyczajne muzeum, w formie „kapciowej”. Chciałem, by było inne. Bez nadmiernej dbałości o detal historyczny, za to oddające ducha tamtych czasów. Kiedy otwieraliśmy muzeum, postawiłem sobie za cel, by zwiedzający wychodzili z niego uśmiechnięci. Udaje nam się go realizować. Pracownicy Muzeum Piernika to same oryginalne osobowoWielu wraca ści. Ludzie, którzy za drewniado Muzeum nymi drzwiami tworzą swój własny, żywy, kolorowy, pachnący Piernika w Toruniu, korzennymi przyprawami świat, by jeszcze raz przeżyć w którym wszyscy goście są mile średniowieczną widziani i który wciąga w wir zaprzygodę. Rekordziści, bawy i śmiechu. Muzeum Piernika to nie tylko budynek czy rodzina z Poznania, odwiedzili je już 6 razy miejsce, gdzie prezentuje się historię tak ważnego dla Torunia i w nagrodę otrzymali wycinka rzeczywistości, to styl stałą wejściówkę. życia, którym można się zarazić. – Wszyscy pracownicy przechodzili rozmowę kwalifikacyjną. Większość z nich to historycy, ale przy ich wyborze zwracałem uwagę nie tylko na ich wiedzę, ale przede wszystkim na ich prawdziwe zamiłowanie do historii, taką nieudawaną pasję – dodaje Andrzej Olszewski. Obserwując Mistrza Piernikarskiego i Wiedźmę Korzenną możemy być pewni, że tę sympatię czuje również sama historia. Boże Narodzenie kojarzy się z ciepłem, rodzinną atmosferą, pięknie udekorowaną choinką. Na wzór toruński wielu z nas wiesza na niej także pierniki, których zapach, przemieszany z nutą lasu, unosi się w domu jeszcze wiele dni później. Te chwile warto zatrzymać na dłużej. I to właśnie one przychodzą na myśl, gdy przekraczamy próg Muzeum Piernika. Robimy krok do innego świata, w którym radość, uśmiech i zapach świątecznego ciasta zamieszkały na stałe. ●
Makowe 28
Mak – roślina życia i śmierci
10 / listopad-grudzień 2013
zaklinanie świata
tekst: Marta Piotrowska/Republika Słoneczna zdjęcia: Łukasz Walaszczyk/www.warsztatkadru.pl
29
Mak – roślina życia i śmierci 10 / listopad-grudzień 2013
okresie świąt Bożego Narodzenia magiczne rytuały posiadają wyjątkowe znaczenie i wyjątkową moc. Powtarzamy je od setek lat. Zazwyczaj rutynowo i bezrefleksyjnie. One jednak wciąż działają i pełnią swoją rolę. W grudniu prawie każda czynność, każdy składnik użyty w potrawach i każda ozdoba powieszona w domu ma swoją symbolikę. Bo właśnie w ostatnim miesiącu roku odprawiamy tradycyjne zaklinanie świata. Mak jest dla mnie kulinarnym symbolem tych rytuałów. Makowiec, makiełki pojawiają się na moim stole tylko w grudniu, bo – wedle tradycji – przynajmniej jedna potrawa wigilijna zawierać powinna te drobne, czarne nasionka. Wigilia to taki dzień, kiedy znika bariera między światem żywych i zmarłych. W tym dniu dusze tych, którzy odeszli, mogą odwiedzać swoje domy, dlatego potrawy wigilijne z makiem były kiedyś potrawami zadusznymi. Mak kojarzono ze śmiercią i snem już w starożytnej Grecji. Czerwone kwiaty towarzyszą wizerunkom Persefony, pani krainy zmarłych, Thanatosowi, bogowi śmierci oraz jego bratu Hypnosowi, bogowi snu. Mak to roślina życia i śmierci. Symbolizuje noc i zapomnienie, czary i zmartwychwstanie. Jest jednocześnie symbolem płodności. Wszystkie mroczne i narkotyczne właściwości zawiera mleczko makowe pozyskiwane ze świeżych kwiatów, natomiast drobnych nasionek, których używamy w kuchni, nie należy się obawiać. Zawierają białka, węglowodany, nienasycone kwasy tłuszczowe, obniżające poziom „złego” cholesterolu LDL we krwi (dzięki temu makowy olej jest bardzo zdrowy!). Mak zawiera też sporo wapnia, cynku niezbędnego dla utrzymania dobrej kondycji włosów i paznokci, witaminy A i E. Delikatny, orzechowy smak i aromat nasion makowych nadaje charakteru wielu świątecznym potrawom. Świateczny rytuał kulinarny pozwala uporządkować i oswoić świat. Pozwala zamknąć się w swoim domu i odprawiać czary. Uwielbiam spędzać czas w kuchni, pracować w nocy, umęczyć się. Pieczenie makowca, mieszanie masy z bakaliami, z których powstaną makiełki jest czynnością towarzyszącą mi od dzieciństwa. To nie piernik, serniki i inne dobra znaczą moją pamięć. Kuchnia warsztatowa Republiki Słonecznej to ta sama kuchnia, gdzie z Babcią jako nastolatka zwijałam 30 makowców dla całej rodziny. Tradycja przenosi się dalej, gdy mój brat piecze co roku (jako jedyne ciasto) makowce i obdarowuje pozostałych członków rodziny, a bratowa Kasia gotuje ekscentryczną zupę wigilijną na rybim bulionie z masą bakalii i jeszcze większą ilością czerwonego wina.
Republika Słoneczna znajduje się w Poznaniu przy ul. Słonecznej 19 i jest m.in. popularnym miejscem spotkań pasjonatów gotowania. Przestronna kuchnia pozwala na organizację warsztatów kulinarnych, które są prowadzone przez doświadczonych kucharzy i dają możliwość poszerzenia swojej wiedzy i umiejętności.
30
Mak – roślina życia i śmierci 10 / listopad-grudzień 2013
ZUPA MAKOWA
SKŁADNIKI • 1 litr mleka 3,2% • 300 g sparzonego i zmielonego maku (w sprzedaży jest też suchy mielony mak w paczce) • 100 g złotych rodzynek • laska wanilii lub cukier waniliowy • 2-3 goździki, szczypta mielonego imbiru, szczypta soli • miód lipowy lub akacjowy do smaku Przygotowanie tej zupy to czysta przyjemność. Do ciepłego mleka wsypujemy mak, rodzynki i przyprawy. Słodzimy miodem i gotujemy na małym ogniu delikatnie mieszając, aż rodzynki napęcznieją. Ciepłą zupę rozlewamy do talerzy, możemy posypać podprażonymi płatkami migdałowymi lub podać z malutkimi grzankami z jasnego chleba usmażonego na maśle.
Zrób to sam!
WIENIEC ŚWIĄTECZNY
CIASTO: • 125 ml mleka • 25 g drożdży • 100 g cukru • 500 g mąki • 125 g masła • 1 jajko
NADZIENIE: • 100 g cukru • 100 g rodzynek • 100 g mielonych migdałów • 100 g posiekanych orzechów włoskich • 100 g suszonych fig • 50 g maku • 25 ml rumu • ½ łyżeczki cynamonu • 125 ml śmietany • 1 żółtko + 1 żółtko do posmarowania surowego ciasta DEKORACJA: • po 50 g siekanych migdałów i skórki pomarańczowej • 100 g cukru pudru • 4 łyżeczki kawy rozpuszczalnej Drożdże wymieszać z łyżką cukru. Gdy się rozpuszczą, razem z jajkiem, pozostałym cukrem, letnim mlekiem i rozpuszczonym, letnim masłem dodać do mąki. Wyrobić ciasto. Odstawić na godzinę w ciepłe miejsce. Mak wsypać na suchą i rozgrzaną patelnię, podprażyć. Rodzynki i posiekane figi zalać rumem. Odstawić na 30 minut. Dodać cukier, migdały, podprażony mak, śmietanę i cynamon. Wszystko wymieszać z żółtkiem. Ciasto rozwałkować w prostokąt na grubość 0,5 cm. Rozsmarować nadzienie. Zwinąć jak roladę wzdłuż dłuższego boku, starając się zachować równomierną grubość rulonu. Z rolady uformować koło. Końce zlepić. Wieniec posmarować żółtkiem, naciąć poziomo wzdłuż 2-3 razy. Pieczemy w temperaturze 180°C. Ciepłe ciasto smarujemy cukrem wymieszanym z kawą i 3 łyżkami wody. Dekorujemy migdałami, orzechami, skórką pomarańczową i wszelkimi świątecznymi smakołykami.
32
Gwiazdkowy garden 10 / listopad-grudzień 2013
Jeśli nie choinka, to co?
33
Gwiazdkowy garden 10 / listopad-grudzień 2013
Wiadomo – na święta drzewko musi być. Coraz częściej jednak dekorujemy także stoły, parapety, aranżujemy przestrzeń w bożonarodzeniowym stylu. Po prostu chcemy, by święta czekały na nas w każdym miejscu naszych domów. A że większość z nas lubi niebanalne, niecodzienne i nieszablonowe rozwiązania, pora zaprzyjaźnić się z amarylisem. Uwaga! Poinsecja została zdetronizowana.
ARANŻACJE PRZYGOTOWAŁA PROSTA FORMA… STUDIO FLORYSTYCZNE
autor: Jolanta Kusiak zdjęcia: Dorota Topolska
szystko zaczęło się od tego, że Amaryllis w języku greckim znaczy ‘olśniewająca’. Teokryt, starożytny poeta lubujący się w sielankach, w jednej z nich opisał przepiękną dziewczynę i dał jej na imię właśnie Amaryllis. Kilka wieków po nim rzymski z kolei poeta – Wergiliusz – nie był gorszy. Jeszcze piękniejszą pasterkę, występującą w cyklu Bukoliki, także nazwał Amaryllis. Dalej było już prosto – Karol Linneusz, wszak obeznany z poezją, w swojej klasyfikacji roślin (a dokładniej w I. wydaniu Species Plantarum z 1753 r.) nazwę Amaryllis Bella donna nadał gatunkowi przepięknie kwitnących południowoafrykańskich kwiatów. I tak powstała ona – roślina wyjątkowa, urodziwa, wdzięczna, po prostu olśniewająca. Amarylis.
Od świętego Jakuba na Boże Narodzenie
Amarylis – jak każdy kwiat – ma swoją tradycję. Francuzi mówią
o nim ‘lilia świętego Jakuba’, ponieważ w tym kraju panuje zwyczaj zrywania amarylisu na 25 lipca, czyli właśnie w dniu św. Jakuba. Z powodzeniem jednak można kwiatem obdzielić inne święto i nadać mu nowych znaczeń. Czy św. Jakub się obrazi, jeśli amarylis zakwitnie w naszych domach na Boże Narodzenie? Jest tak urzekająco piękny, że ozdobi każde pomieszczenie i nada mu odświętnego blasku. ●
Jeśli chcemy wyhodować własny amarylis na święta, to już ostatni dzwonek! Cebulki dostaniemy w każdym centrum ogrodniczym (cena: ok. 18,50 – 20 zł). Przed posadzeniem zanurzamy je w środku o działaniu grzybobójczym, jeśli posiadamy cebule z ogrodu – po przekwitnięciu należy przechowywać je z chłodnym pomieszczeniu (nawet kilka dni w lodówce!). Sadzenie: na dno wsypujemy trochę keramzytu, potem ziemię (do kwiatów kwitnących). Cebulę wsadzamy tak, by wystawały z doniczki. Trzeba wybrać niewielką donicę, by cebulka miała ciasno. Dla najciekawszego efektu warto wsadzić kilka cebul do jednej skrzynki. Podlewanie: Amarylis podlewamy oszczędnie, dopiero gdy wykiełkuje – częściej. Nawożenie: nawóz do roślin kwitnących. Ustawiamy w słonecznym miejscu. Po ok. trzech tygodniach amarylis powinien zakiełkować. ●
á
Proste i urzekające piękno amarylisu podkreślą ciekawe dekoracje. Wystarczy niebanalny pomysł, a taki wazon ozdobi każdy świąteczny stół.
ã
Czy miejsce kwiatów to tylko doniczka? Efektowna dekoracja z łebków czerwonych amarylisów wyeksponowanych w białej porcelanie to wyjątkowe połączenie.
å
Śnieżnobiały amarylis nada świątecznego klimatu. Jest elegancki, stonowany, a przez to po prostu olśniewający.
www.prosta-forma.pl
34
Koniec z nudą! Czas na prezent, który może zaskoczyć
Butik pełen prezentów 10 / listopad-grudzień 2013
Para skarpet, kalendarz roczny, a może gwiazdkowy zestaw kosmetyków? To prezenty, których wręczenie jest niemal gwarancją wymuszonego wybuchu radości. Tymczasem świąteczny podarunek nie musi być nudny. Co kupić, żeby przełamać świąteczną sztampę?
Wózek Discover
Gwiazda wśród ogrodowych wózków na węże: ma składaną korbkę, aluminiowe rurki i wzmocnione kółka. Dla zapalonego ogrodnika, czekającego na wiosnę. Cellfast
130 zł
www.cellfast.pl
Spinki do mankietów „Czas pod ręką”
Stworzone z autentycznych mechanizmów zegarowych pamiętających „stare dobre czasy”. Intrygujący dodatek do każdej koszuli – zarówno męskiej, jak i damskiej. Do kupienia w sklepie DEKO EKO, gdzie znajdziecie najszerszy asortyment oryginalnych, designerskich i ekologicznych produktów, które spełniają wszystkie kryteria idealnego prezentu. DekoEko
55 zł
www.dekoeko.com
Torba M jak mieszkanie
Ozdoba pierniczkowa
Idealny prezent dla bliskiej sercu osoby. Ozdoby pierniczkowe będzie można kupić od 22 listopada w kawiarniach coffeeheaven i COSTA by coffeeheaven w całej Polsce w ramach akcji charytatywnej, z której zyski zostaną przekazane Fundacji „Dr Clown”. Podziel się radością i uśmiechem.
1,50 zł
www.costacoffee.pl
Detale architektoniczne, elementy wyposażenia wnętrz oraz inne smaczki związane z urządzaniem mieszkań, to elementy, które składają się na ten egzemplarz. Wykonany w 100% z magazynu, który dzięki przetworzeniu dostał nowe życie. Unikatowy produkt ze względu na brak możliwości powtarzalności wzoru. DekoEko,
160 zł
www.dekoeko.com
35
Butik pełen prezentów 10 / listopad-grudzień 2013
Zestaw domowego drwala
Zestaw siekiera i rękawice ułatwi porąbanie góry drewna na zimę w bezpieczny, komfortowy sposób. Produkty wyróżnia jakość wykonania. Idealna dla posiadaczy kominka i...dbających o krzepę. Fiskars, siekiera
210 zł,
rękawice
57 zł
www.fiskars.pl
Kolekcja Smaków
Niepowtarzalna harmonia smaków, unikatowość składników na bazie których przygotowano kolekcję i jej ekologiczny charakter czynią Kolekcję Smaków idealnym prezentem dla osób ceniących pomysłowość, niebanalne połączenia i wyjątkowe smaki. W skład zestawu wchodzi białe wino, parfait z łososia, pasztet z soczewicy, pasztet z wątróbek drobiowych oraz konfitura z czerwonej cebuli z winem i miodem. ABC kuchni
99 zł
www.kolekcjasmakow.com
Julia Child, Francuski Szef Kuchni przeł. Małgorzata Hesko-Kołodzińska Książkowa wersja kultowego, pierwszego w historii telewizji, kulinarnego reality show. Dla wielbicieli niebanalnej kuchni, frankofilów i wszystkich, którzy choć raz usłyszeli z ekranu wypowiedziane charakterystycznym piskliwym głosem ‘Bon apetit!’ Wydawnictwo Literackie
39,90 zł
www.wydawnictwoliterackie.pl
Filiżanki Taika
Taika, czyli magia to seria inspirowana baśniowym światem, przedstawionym na klasycznych wzorach. Filiżanki marki Itala wyróżnia funkcjonalność, prostota i design. Poranna kawa będzie jeszcze przyjemniejsza. Fiskars, filiżanka
98 zł kubek
78 zł
www.fiskars.pl
Chelsea Monroe-Cassel, Sariann Lehrer, Uczta lodu i ognia przeł. Łukasz Małecki Miłośnicy i miłośniczki Gry o tron nie mogli wymarzyć sobie lepszego prezentu pod choinkę! Ciekawi jesteście co jadają serialowi Lannisterowie, Starkowie czy ród Tyrellów? Teraz będziecie mogli sami przyrządzić dania serwowane podczas uroczystych uczt na królewskim dworze Baratheonów i wykwintnych przyjęć w Lannisporcie. Wydawnictwo Literackie
39,90 zł
www.wydawnictwoliterackie.pl
36
Prezent DIY – Jak zrobić świąteczne mydełka? 10 / listopad-grudzień 2013
Choinka pod choinkę
Świąteczne mydełka autor: Katarzyna Ogórek blog: twojediy.blogspot.com zdjęcia: Katarzyna Ogórek
Czas przedświąteczny to dla wielu z nas okres biegania po sklepach. Poszukiwanie prezentów dla bliskich powoduje ból głowy i lekką panikę. Zadajemy sobie pytania: „Co kupić? Czy się spodoba? Czy mnie na to stać?”… Dlaczego w tym roku nie pomyśleć o własnoręcznie wykonanych upominkach? Nasi bliscy z pewnością bardziej docenią oryginalność, niepowtarzalność prezentów, a my odczujemy błogą satysfakcję z wykonania i darowania ich rodzinie.
MATERIAŁY:
• Kostka mydła • Foremki do ciastek • Tarka • Dwa garnki (większy i mniejszy) Do dekoracji: • Pudełko po czekoladkach • Sznurek jutowy • Laska cynamonu • Gałązka świerku • Szyszka
37
Prezent DIY – Jak zrobić świąteczne mydełka? 10 / listopad-grudzień 2013
KROK 1:
Zaczynamy od starcia mydła na tarce.
KROK 5:
Gdy mydło stężeje możemy je ostrożnie wyjąć z foremek.
KROK 6:
KROK 2:
Przezroczyste pudełko po czekoladkach będzie świetnym opakowaniem.
Przygotowujemy kąpiel wodną. Do większego garnka wlewamy wodę i wstawiamy mniejszy garnek ze startym mydłem.
KROK 3:
Wodę zagotowujemy. Do mydła dolewamy trochę wody i rozcieramy na gładką masę. Możemy też użyć miksera i zmiksować nasze mydełko.
KROK 7:
Do dekoracji wykorzystaj to, co można zaleźć na spacerze. Elementy, które wybierzesz zwiąż sznurkiem jutowym w jedną całość.
KROK 4:
Kiedy masa jest już gotowa, możemy wkładać ją w foremki.
Koszt takiego prezentu to ok. 4 zł za dwie kostki mydła. Reszta materiałów to twórcze wykorzystanie tego, co mamy w domu lub znajdziemy w parku.
38
Soki godne koronowanych głów 10 / listopad-grudzień 2013
39
Soki godne koronowanych głów 10 / listopad-grudzień 2013
NATURALNY
S K
POWSTAJE
Z KRÓLEWSKICH JABŁEK Zaczęło się od kilku drzew posadzonych koło domu. Swego czasu tak robili wszyscy w okolicach Grójca. Dzisiaj to znane w całym kraju zagłębie sadów, gdzie rosną prawdopodobnie najlepsze jabłka w Polsce. W tej owocowej krainie potrafią z nimi zrobić wszystko. Dlatego to właśnie tam powstaje jeden z najsmaczniejszych soków, dostępnych na rynku. autor: Marcin Nawrocki zdjęcia: Karolina Kałdońska, firma Activ
40
Soki godne koronowanych głów 10 / listopad-grudzień 2013
artonowe opakowanie, a w środku worek z kranikiem. Obrazek ludzi niosących takie cudo jest dobrze znany tym, którzy mieli okazję odwiedzić Krynicę Zdrój. W ukochanym mieście Jana Kiepury właśnie w takiej formie jest sprzedawana lecznicza woda zdrojowa. Coraz częściej taki widok można też spotkać w innych częściach Polski. Powód? W okolicach Grójca jest tłoczony, a później nalewany w charakterystyczne opakowania w pełni naturalny sok z jabłek – Royal Apple.
Tam króluje jabłko i… nowoczesność Region grójecki już od czasów królowej Bony słynie z pięknych drzew owocowych. Jak mówi legenda, to ona rozpoczynała zbiory w tamtejszych sadach. Szczególny mikroklimat oraz dobre ziemie sprawiają, że panują tam idealne warunki do uprawy jabłoni. Tradycja upraw jest bardzo długa i przekłada się na doświadczenie, pozwalające produkować smaczne i wysokiej jakości owoce. – Cała moja rodzina od trzech pokoleń zajmuje się uprawą jabłoni. Żona czasem mówi, że owoce są dla mnie ważniejsze od niej. To nieprawda, ale z całą pewnością są one w hierarchii bardzo wysoko – podkreśla Waldemar Żółcik, prezes firmy Activ, która zajmuje się produkcją soku Royal Apple. Działalność jego firmy jest skupiona wokół sadownictwa. Nie wszystko powstało jednak od razu. Najpierw były same uprawy, wyprodukowane jabłka sprzedawano na rynki krajowe, potem na zagraniczne. Następnie powstał sklep zaopatrzenia ogrodnictwa, w którym okoliczni sadownicy mogą kupić niezbędny sprzęt, maszyny, a także środki ochrony roślin. Ostatnia wielka inwestycja to budowa jednej z najnowocześniejszych sortowni do owoców w Europie. Można w niej znaleźć takie zdobycze techniki jak nowoczesna linia produkcyjna, która jako pierwsza w Polsce prześwietla jabłka spolaryzowanym światłem. W czym to pomaga? – Dzięki temu jesteśmy w stanie ocenić stopień dojrzałości oraz wady wewnętrzne – na przykład spleśniałe gniazdo nasienne. W efekcie możemy obiecać naszym klientom, że otrzymują produkt najwyższej jakości – tłumaczy Waldemar Żółcik. Sortownia jest dzisiaj symbolem przemian, jakie dokonały się na tamtym terenie. W okolicy króluje nowoczesność, a sady wypełniają się urządzeniami i maszynami, które na wielu etapach produkcji zastępują pracę ludzkich rąk.
41
Soki godne koronowanych głów 10 / listopad-grudzień 2013
Niskie drzewa dają najwięcej owoców Udając się do Belska Dużego, przejeżdża się przez tereny, na których na ogromnych połaciach trudno wypatrzeć coś poza rosnącymi sadami. Na podwórzach widać przyczepy pełne jabłek gotowych do odwiezienia do skupu. Wokół dziesiątki tablic – skupy, zakłady przetwórstwa itd. – które nie pozostawiają złudzeń: tu jabłka uprawiają niemal wszyscy. Czasem na niewielkich areałach, czasem plantacje ciągną się na setkach hektarów. Widok niskich drzew jest konsekwencją pamiętnej zimy z przełomu 1986 i 1987 roku. To wtedy w przeciągu kilku miesięcy zniknęły stare, wysokie i mało wydajne drzewa, a w ich miejsce zasadzono zupełnie nowe odmiany. Dzisiaj tamtych czasów nikt nie pamięta, a jabłka to biznes, który stale się rozwija.
Inspiracja z podróży… O tym, że jabłko samo w sobie jest smaczne, wie każdy. Dla nikogo tajemnicą nie jest też wyśmienity smak musu jabłkowego, czy domowych przetworów, w których często w roli głównej występują właśnie te tradycyjne polskie owoce. Prawda jest jednak taka: z tysięcy ton owoców, które co roku są produkowane w całej Polsce, tylko część tych najładniejszych trafia na sklepowe półki. Reszta, choć poza wyglądem posiada te same zalety, jest sprzedawana do dużych zakładów przemysłowych.
42
Soki godne koronowanych głów 10 / listopad-grudzień 2013
Źródło zdrowia
potwierdzone naukowo Jabłka i naturalne, mętne soki mają w sobie bardzo ważne dla zdrowia pektyny i polifenole. Jak wykazały badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Wrocławskiego, to właśnie polifenole wpływają na obniżenie poziomu cholesterolu we krwi oraz skutecznie zapobiegają miażdżycy oraz zawałom serca. Składniki soku regulują gospodarkę kwasów żółciowych, chronią przed nowotworami i powstawaniem kamieni żółciowych. Naturalne soki są również wskazane dla osób dbających o sylwetkę, ponieważ idealnie wymiatają z organizmu resztki pokarmów, regulują florę bakteryjną jelit i neutralizują substancje toksyczne.
– Zajmując się sortowaniem i sprzedażą jabłek zawsze mieliśmy problem z owocami tak zwanej drugiej kategorii. Nie potrafiliśmy dla nich znaleźć złotego środka. Sprzedaż niespecjalnie się opłacała, o ich wyrzuceniu nie było mowy – mówi Waldemar Żółcik. Pomysł na produkcję naturalnego soku pojawił się w 2010 r., podczas jednego z zagranicznych wyjazdów. To wówczas Waldemar Żółcik po raz pierwszy zetknął się z charakterystycznym opakowaniem typu ‘bag in box’. Po około roku od tej inspiracji w zakładzie pojawiło się pierwsze urządzenie do tłoczenia soków. Dzisiaj jest ich kilka, a soki Royal Apple można znaleźć w sklepach na terenie całego kraju.
Mętny sok jabłkowy Jak powstaje ten zdrowy i naturalny sok? Jest to możliwe dzięki nowocześnie wyposażonej tłoczni. Jabłka najpierw są myte, dokładnie sortowane i oglądane. Po ostatecznej selekcji trafiają do młynka rozdrabniającego, a potem są wtłaczane do prasy, gdzie następuje proces tłoczenia soku. Wytłoczony sok rurami trafia do zbiorników, a potem do pasteryzatora. Dzięki pasteryzacji sok jest pozbawiony drobnoustrojów, a od momentu wyprodukowania zachowuje roczny termin przydatności do spożycia. To nie koniec procesu – zapasteryzowany sok jest nalewany do specjalnych worków z polietyenu, które są wyposażone w kranik nieprzepuszczający powietrza. Dzięki niemu sok może być później wielokrotnie dozowany. Na wyprodukowanie jednego litra soku potrzeba około półtora kilograma owoców. Poza porcją zdrowia zawartej w każdej szklance tego napoju, wypicie soku Royal Apple to również przygoda. Powód? Każda partia jest niepowtarzalna, bowiem nikt nie stara się na siłę odtwarzać
43
Soki godne koronowanych głów 10 / listopad-grudzień 2013
identycznego smaku. A ten zależy nie tylko od mieszanki wykorzystanych odmian, ale również od stopnia dojrzałości owoców, a nawet pory kiedy zostały zebrane. – W czym leży największa siła naszego soku? Nie powstaje on z koncentratu, a w trakcie nikt nic nie dosypuje i niczego nie dolewa. Jabłka są w całości przetwarzane, dzięki czemu sok ma absolutnie niepowtarzalny, domowy smak i czerpie z owoców to, co najlepsze. To tak jakby włożyć owoc do szklanki – tłumaczy Waldemar Żółcik. Metoda „tłoczenia na zimno” sprawia, że sok zachowuje naturalny smak, zapach oraz cenne substancje odżywcze. Bardzo ważne jest również opakowanie, które sprawia, że świeży sok nadaje się do spożycia przez 30 dni po otwarciu (wpływa na to specjalna konstrukcja worka, która nie pozwala, by podczas nalewania soku do środka dostało się powietrze). ●
Activ PPHU
Istnieje od 1996 r. i ma siedzibę w Belsku Dużym koło Grójca. Jest firmą rodzinną prowadzoną od trzech pokoleń. Kiedyś podstawą jej działalności była wyłącznie uprawa sadów. Obecnie, choć nadal koncentruje się wokół sadownictwa, firma zajmuje się na dużą skalę sprzedażą jabłek. W 2011 r. jej działalność poszerzyła się o produkcję naturalnego mętnego soku Royal Apple. Jest on tłoczony ze starannie wyselekcjonowanych, pełnowartościowych jabłek z dodatkiem innych owoców lub warzyw. Sok po wytłoczeniu poddawany jest delikatnej pasteryzacji, dzięki czemu zachowuje niemal wszystkie składniki świeżych owoców i warzyw, czyli zbawienne dla zdrowia składniki odżywcze zawarte w owocach.
Szklanka pełna witamin 10 / listopad-grudzień 2013
JUICING
– ŁYK ZDROWIA
Są bombą witamin i mikroelementów, wzmacniają odporność, oczyszczają organizm, wspomagają odchudzanie, mają właściwości odmładzające. Juicing, czyli picie soków owocowo-warzywnych jest po prostu zdrowe. A przecież zdrowie jest trendy. tekst: Jolanta Kamińska
Siła tkwi w soku Szklanka soku może zastąpić jedną z pięciu zalecanych porcji owoców i warzyw dziennie. Problem w tym, że większość dostępnych na sklepowych półkach to słodzone, naszpikowane chemią napoje. Choć obrazki soczystych owoców na etykietach i opakowaniach oraz nośne hasła sugerują, że w środku znajdziemy naturalny i pełen witamin produkt. Najzdrowszym według dietetyków i lekarzy rozwiązaniem jest picie samodzielnie przygotowanego, świeżo wyciśniętego soku. Taki zawiera dużo błonnika, ułatwia oczyszczanie organizmu z toksyn i przyswajanie mikroelementów. Szczególnie warzywne koktajle mają dobroczynny wpływ na nasze zdrowie: obecny w pomidorach likopen chroni przed chorobami układu krążenia i nowotworami, zawierający dużą ilość kwasu foliowego sok z buraka wzmacnia odporność i daje energetycznego „kopa”, karoten znajdujący się w marchwi chroni wzrok i pomaga w leczeniu anemii, sok z selera odmładza i zwalcza objawy alergiczne. Naturalne, świeże i niekonserwowane koktajle warzywne orzeźwiają i pobudzają. Do tego są niskokaloryczne, więc powinny stanowić stały element zbilansowanej diety (soki owocowe zawierają dużo cukru, warto je rozcieńczać wodą).
Zielone też smaczne Najchętniej pijemy soki z pomarańczy, jabłek i grejpfrutów – są smaczne, słodkie i dobrze znane. Trudniej nam się przekonać do koktajli z brokułów, szparagów, kapusty, szpinaku czy selera naciowego, zwłaszcza zmiksowanych razem. Warto jednak poeksperymentować. Możliwości łączenia smaków jest nieskończenie wiele, mieszankę warzywną można uzupełnić sokiem z cytryny, kiwi, brzoskwini, doprawić ziołami albo cynamonem. Takie rozwiązanie jest idealne dla osób, które nie tolerują „zieleniny” na talerzu albo dla szukających alternatywy wobec tradycyjnych sałatek. Niekwestionowanym królem sezonu jest obecnie jarmuż o lekko orzechowej nucie. W połączeniu z jabłkiem i marchewką tworzy wyjątkowy w smaku orzeźwiający koktajl.
ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK
44
45
Na wyciągnięcie ręki Pięć porcji warzyw i owoców dziennie to „mission impossible”? Nawet, jeśli jedną z nich zastąpimy szklanką soku, nie zawsze mamy czas i chęci na jego samodzielne przygotowanie w domu – wygodniej jest sięgnąć po gotowy produkt ze sklepowej półki. Tu warto czytać etykiety: najzdrowsze są świeże soki jednodniowe, niepasteryzowane, bez dodatku cukru, wody i konserwantów. Cieszą się dobrą opinią i są chętnie kupowane. Coraz popularniejsze są soki z małych, lokalnych przetwórni, zwłaszcza naturalnie mętne, po które najczęściej sięgają wielbiciele produktów regionalnych, kulinarnych nowinek i konsumenci nastawieni na zdrową i nieprzetworzoną żywność. Można je kupić także przez stronę internetową, na lokalnych bazarkach, niekiedy w wybranych sklepach ze zdrową żywnością i galeriach handlowych albo… otrzymać prosto pod drzwi. Niektóre tłocznie oferują już darmową dostawę swoich produktów. Może być wygodniej?
Picie soków jest trendy Nie przekonują was prozdrowotne argumenty picia soków z owoców i warzyw? Wiedzcie, że juicing jest trendy. „Sprzedaj samochód i kup wyciskarkę” reklamował książkę Power of juicing Jay Kordich, ojciec sokoterapii w USA. Koktajle piją gwiazdy i modelki, o dobroczynnym wpływie picia soków mówią dietetycy i lekarze, o modzie na juicing piszą dziennikarze kulinarni. Na fali trendu powstają pijalnie soku, gdzie zamiast poczciwego marchwiowego dostaniecie „Cold Blood”, „No Stress” czy „Zielono mi”. Wygląda na to, że Starbucks ma poważnego konkurenta... Zdrowie, smak czy moda – niezależnie od tego, co skłoni was do regularnego picia soków owocowo-warzywnych, na pewno wyjdzie to wam na dobre. I na zdrowie. ●
Szklanka pełna witamin 10 / listopad-grudzień 2013
Dlaczego warto włączyć do swojej diety soki owocowo–warzywne? Dietetyk Patrycja Sankowska
Soki owocowo–warzywne zawierają niewiele tłuszczu i są źródłem szeregu składników odżywczych: witaminy C, betakarotenu, kwasu foliowego, potasu, żelaza, magnezu. Wpływają one m.in. na poprawę odporności, oczyszczają i dodają energii. Zawierają również błonnik, który poprawia pracę układu pokarmowego. Zachęcam do picia soków ze świeżych warzyw i owoców, szczególnie w okresie przeziębień. Najlepiej wyciskać je samemu, jeśli nie ma takiej możliwości, polecam soki jednodniowe, które nie są dosładzane. Należy uważać na produkty, które w swoim składzie zawierają cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, barwniki i aromaty. ●
REKLAMA
Producent soków
tłoczonych
ze świeżych owoców i warzyw WytWórnia destylatóW i napojóW alKoHoloWyCH
Ekologiczne destylaty i wina owocowe
www.maurer.com.pl • www.lackieogrody.pl • www.manufakturamaurera.pl P.P.U.H. Tłocznia Maurer • Krzysztof Maurer • Zarzecze 1 • 33-390 Łącko tel. 18 444 64 27 • soki@maurer.com.pl • soki@lackieogrody.pl • dostawa@maurer.com.pl
Soki Bio Syropy
46
Sokowy zawrót głowy 10 / listopad-grudzień 2013
Pięć porcji owoców i warzyw dziennie – niemożliwe? Więcej optymizmu! Zastąp którąś z nich sokiem. Wzmocnisz swój organizm i poprawisz odporność, dostarczysz sobie „energetycznego kopa” i urozmaicisz codzienną dietę. Nie masz czasu samodzielnie przygotować świeżego koktajlu? Sięgnij na półkę sklepową, odwiedź zaprzyjaźniony warzywniak albo zamów sok przez stronę internetową. Sok Czysta Zieleń
Warzywno-owocowy sok z jabłkiem, cukinią, szpinakiem, cytryną i brokułem, z dodatkiem mielonych pestek dyni. Dostarczy niezbędnych witamin i zalkalizuje organizm. Czysta Zieleń jest elementem pięciodniowej kuracji oczyszczającej, która daje organizmowi szansę na regenerację, a jednocześnie dostarcza potężną dawkę energii i niezbędnych składników odżywczych. Essence Cleanse
Sok marchewkowo-selerowy
Surowy sok ze świeżo obranych marchewek z dodatkiem selera. Zawiera witaminy A, E, C, naturalną witaminę B kompleks, kwas foliowy, witaminę PP i potas. Oczyszcza organizm i poprawia trawienie. Produkt naturalnie mętny, o naturalnej barwie, niepasteryzowany, niesłodzony. Marwit
500 ml, koszt kuracji oczyszczającej od 166 zł www.essencecleanse.com
250 ml – ok. 2,60 zł www.marwit.pl
Sok z kiszonej kapusty i marchwi
Sok pomidorowy
260 ml – 2,5 zł
250 ml, ok. 3,7 zł
Kiszona kapusta to prawdziwa witaminowa bomba! A sok jest bogatym źródłem witamin z grupy B, C i K oraz potasu, wapnia, żelaza i błonnika. Wspomaga odporność, łagodzi kaszel i wzmaga apetyt. Nie zawiera żadnych dodatków i konserwantów, jest naturalnie mętny, niebarwiony i niepasteryzowany. 100 ml soku to tylko 12 kcal. Victoria Cymes
Wyjątkowy sok, który powstał dzięki tłoczeniu pomidorów dojrzałych na wielkopolskich polach. Niepowtarzalny smak wynika z zastosowanego procesu technologicznego opartego na tradycyjnym tłoczeniu pomidorów, a nie ich przecieraniu, a także dodaniu selera, ziela lubczyku, kolendry, pieprzu i soli. Tłocznia Rembowscy jest członkiem sieci Dziedzictwa Kulinarnego Wielkopolska. Tłocznia soków Rembowscy
www.swiezesoki.pl
www.rembowscy.pl
Niech m(ow)oc będzie z Wami!
Sok jabłko-rabarbar
Orzeźwiająca kompozycja doskonała nie tylko na letnie upały. Sok wyciskany z najlepszych odmian owoców pochodzących z gospodarstw stosujących Dobrą Praktykę Rolniczą. Bogaty w witaminę C i witaminy z grupy B, potas, wapń, magnez i żelazo, ma właściwości oczyszczające i odkażające. Pasteryzowany, bez dodatku cukru i konserwantów. Viva Natura
500 ml – ok. 3,30 zł
Sok śliwkowy
Tłoczony z ekologicznych owoców, bogaty w błonnik i naturalne przeciwutleniacze – pektyny, gwarantujące aktywną ochronę przed działaniem wolnych rodników, odpowiedzialnych za starzenie się skóry i aktywizację komórek nowotworowych. Wpływa znakomicie na przemianę materii, świetnie sprawdza się w dietach odchudzających. Sok nierozcieńczany, bez dodatku cukru. Tłocznia Maurer
300 ml – 3,30 zł, 700 ml – 7 zł, karton bag-in-box 5 l – 33 zł
www.maurer.com.pl
www.viva-natura.pl
Korzenny sok jabłkowy
Sok z dodatkiem imbiru, cynamonu i goździków o ciepłym, łagodnym smaku i porywającym aromacie. Wspomaga układ odpornościowy organizmu, obniża cholesterol, a zawarte z goździkach i cynamonie fenolokwasy łagodzą bóle mięśni i stawów. Sok można pić także w postaci gorącego płynu (szczególnie w zimne wieczory) uzyskując efekt podobny do grzanego wina. Tłocznia Rembowscy jest członkiem sieci Dziedzictwa Kulinarnego Wielkopolska. Tłocznia soków Rembowscy
250 ml, ok. 3,5 zł
www.rembowscy.pl
47
Sokowy zawrót głowy
Sok z buraczków i jabłek
Tłoczony z ekologicznych warzyw i owoców sok z buraków i jabłek jest prawdziwą bombą witamin i mikroelementów. Zawiera wapń, magnez, sód, potas oraz dwa rzadkie metale – rubid i cez. Wzmacnia odporność organizmu i odkwasza go, a także reguluje przemianę materii. Polecany zwłaszcza kobietom w ciąży. Dodatek jabłek nadaje przyjemny, lekko kwaskowaty smak. Sok nierozcieńczany, bez dodatku cukru. Tłocznia Maurer
10 / listopad-grudzień 2013
300 ml – 3,30 zł, 700 ml – 7 zł, karton bag-in-box 5 l – 33 zł www.maurer.com.pl
Soki ze świeżych jabłek
Naturalnie mętne soki Royal Apple tłoczone ze świeżych jabłek z dodatkiem innych owoców lub warzyw. Nierozcieńczane wodą, bez dodatku cukru i konserwantów. Wyciskane metodą tłoczenia na zimno i utrwalane termicznie przez proces łagodnej pasteryzacji, dzięki czemu zachowują naturalny smak oraz cenne substancje odżywcze. Smak i barwa soków zależą od ich odmiany oraz stopnia dojrzałości. Dostępne w kartonach typu bag in box o pojemności 3, 5 i 10 l oraz w szklanych butelkach o pojemności 750, 330 i 200 ml. Royal Apple
750 ml – 3,5 zł, 5 l – 22 zł www.royal-apple.com
Sok gruszkowy
Domowy Sok Gruszkowy 100% wyciśnięty tradycyjną metodą ze świeżych owoców w czasie zbiorów. Zawiera naturalny cukier lewulozę, który dodaje energii, a także błonnik, witaminy i mikroelementy. Wzmacnia organizm po rekonwalescencji, zaleca się jego picie przy cukrzycy i niedokrwistości. Produkowany przez niedużą, rodzinną tłocznię, naturalnie mętny, dzięki pasteryzacji i butelkowaniu bezpośrednio po wytłoczeniu. Nie zawiera dodatku wody, cukru i konserwantów. Soki Tłoczni Płonka dostarczane są bezpłatnie do klienta w wybranych regionach Wielkopolski. Tłocznia Płonka
880 ml, 7 zł z dostawą do domu klienta www.domowesoki.pl
Sok jabłkowo-agrestowy
Tłoczony na zimno sok z owoców pochodzących z własnej plantacji położonej w otulinie Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich. Sok jest poddawany procesowi łagodnej pasteryzacji, dzięki czemu zachowuje większość wartości odżywczych i witamin. Owoc agrestu wspomaga odchudzanie, odświeża, tonizuje i wzmacnia organizm. Sok bez dodatku wody, cukru i konserwantów. Tłocznia Soków Owocowych Vero
300 ml – 3,5 zł
www.vero-soki.pl
Sok aroniowy
Domowy Sok Aroniowy % wyciśnięty tradycyjną metodą ze świeżych owoców w czasie zbiorów. Bogaty w witaminy A, E, C, P, B, a także bioflawonoidy pomagające obniżyć ciśnienie krwi oraz związki zwalczające wolne rodniki. Produkowany przez niedużą, rodzinną tłocznię, naturalnie mętny, dzięki pasteryzacji i butelkowaniu bezpośrednio po wytłoczeniu. Nie zawiera dodatku wody, cukru i konserwantów. Soki Tłoczni Płonka dostarczane są bezpłatnie do klienta w wybranych regionach Wielkopolski. Tłocznia Płonka
880 ml, 9 zł z dostawą do domu klienta www.domowesoki.pl
Sok jabłkowy Naturalnie mętny Sok Jabłkowy z Kałęczewa wyprodukowany ze świeżych owoców pochodzących z własnego gospodarstwa sadowniczego, położonego w pobliżu Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich. Sok jest bogatym źródłem witamin, wspomaga odporność, oczyszcza organizm z toksyn i cholesterolu, pomaga utrzymać w zdrowiu układ krążenia. Polecany osobom na diecie. Nie zawiera cukru, konserwantów i dodatku wody. Nagrodzony certyfikatem Jakość i Tradycja. Pakowany w karton bag-in-box. Wiatrowy Sad
5 l – ok. 28 zł
www.wiatrowysad.pl
48
Zielony potwór pełen witamin 10 / listopad-grudzień 2013
Zieleń ma moc Piją je wszyscy szanujący się hipsterzy, celebryci zawdzięczają im zgrabną sylwetkę, powstają o nich książki. Zaczynają być poważną konkurencją dla niedzielnego latte z bitą śmietaną i cynamonem. Zielone koktajle – bo o nich mowa – przebojem wdarły się do naszej diety. To rewolucja w kuchni. autor: Jolanta Kamińska
ch sekretem jest bogactwo antyoksydantów, solidna dawka błonnika, witamin, minerałów i żywych enzymów. Soczysty kolor zawdzięczają liściom i warzywom zawierającym chlorofil, zielony barwnik nazywany także „roślinną krwią”. Ma on właściwości oczyszczające, pomaga zwalczać bakterie i wolne rodniki, dlatego zielone szejki nazywane są często „eliksirem młodości”.
Zielone potwory atakują „Green monsters” – tak mówi się o nich w USA, gdzie cieszą się największą popularnością – są polecane zabieganym i zapracowanym. Pozwalają przemycić do codziennej diety porcję „zieleniny”, za którą nie każdy przepada. Wspaniale alkalizują organizm (czyli przywracają prawidłowe pH), dlatego powinny znaleźć się w codziennym menu palaczy, osób prowadzących siedzący tryb życia i zestresowanych… a więc niemal każdego z nas. Stanowią też doskonałe rozwiązanie dla chcących zrzucić dodatkowe kilogramy – są niskokaloryczne i sycące, mogą zastąpić śniadanie lub kolację, dając jednocześnie mnóstwo energii i siły. Zwłaszcza, jeśli do koktajlu dodamy awokado, siemię lniane lub orzechy, które są źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych.
Wyciśnij wszystko, co się da
ZDJĘCIA: JARMUZOWY, SHUTTERSTOCK.COM
Brokuły, szpinak, kapusta, brukselka, pietruszka… jak często lądują na waszych talerzach? No właśnie. W wyciskanych sokach możemy wykorzystać warzywa, zioła i kiełki, za którymi nie przepadamy albo nie mamy pomysłu na ich wykorzystanie. W szejku nie będą wyczuwalne, jeśli do blendera lub wyciskarki wrzucimy jabłko, banana czy mandarynkę. Proporcja wyjściowa to 60% owoców i 40% warzyw – pierwsze koktajle należy przygotowywać z łagodniejszych w smaku jarmużu, sałaty i kapusty włoskiej. Gdy przyzwyczaimy się do „zielonego” smaku, możemy urozmaicić go brokułami, rzeżuchą, liśćmi botwinki i szparagami. Wersje ekstremalne uwzględniają pora, kapustę kiszoną, a nawet wodorosty. Jeśli chcemy uzyskać orzeźwiający napój, wystarczy dodać lodu. Miłośnicy kreatywnej kuchni mają pole do popisu!
49
Zielony potwór pełen witamin 10 / listopad-grudzień 2013
Na sezon czy na zawsze? Zielone szejki to chwilowa moda czy kulinarna przyszłość? Nie powinny zastąpić nam jedzenia świeżych warzyw i owoców, jednak bez wątpienia są idealnym uzupełnieniem codziennej diety. Szczególnie teraz, w okresie jesienno-zimowym, kiedy nasza odporność potrzebuje solidnego wsparcia. Jednak gdy już przyzwyczaimy się do smaku zielonych koktajli, a nasze organizmy zaczną czerpać z ich dobrodziejstw – trudno będzie nam się bez nich obejść. Świeże, zielone, zdrowe, pożywne, smaczne i modne… Zielone koktajle to bombowa mieszanka, której popularność dopiero się zaczyna i oby nigdy nie minęła, bo wszyscy chcemy być piękni, młodzi i zdrowi jak najdłużej. ●
SZPINAKOWY ORZEŹWIAJĄCY KOKTAJL Z MIĘTĄ – DOSKONAŁY NA ŚNIADANIE • duża garść świeżego szpinaku • 1 banan • 2 nektarynki lub pół mango • 1/2 awokado • garść mięty • sok z 1/2 limonki
Szpinak, pokrojonego banana i nektarynki lub mango miksujemy/ blendujemy na jednolitą, gładką masę. Dodajemy awokado, sok z limonki i miętę. Można dolać odrobinę wody.
50
Kiełki z zimowego ogrodu 10 / listopad-grudzień 2013
MAŁE ROŚLINKI O WIELKIEJ MOCY
Do Europy trafiły z Dalekiego Wschodu, a ich historia sięga starożytnych Chin. Według jednego z tamtejszych mitów, po raz pierwszy zostały użyte przez żeglarzy, którzy z braku innego pokarmu postanowili zjeść znajdującą się na pokładzie skiełkowaną fasolę. Ku własnemu zdumieniu odkryli, że jest nie tylko apetyczna, ale również wzmacnia organizm. Podobno w późniejszych czasach marynarze często korzystali z właściwości kiełków, aby uchronić się przed grożącym im szkorbutem. autor: Beata Gawęcka, Specjalista ds. marketingu Vilmorin Garden
â
Kiełki lucerny.
becnie kiełki robią oszałamiającą karierę, zwłaszcza wśród wegetarian i osób dbających o zdrowie. Spożywane regularnie mają właściwości lecznicze i poprawiają pracę organizmu. Ponadto są bardzo smaczne i podkreślają walory wielu potraw, jak choćby surówek, sałatek czy zup.
rzodkiewkę, gorczycę, lucernę, soczewicę, soję i por na kiełki. Natomiast absolutnym hitem są jej mieszanki różnych gatunków kiełków, podzielone na mieszankę pikantną i delikatną, tak, by zaspokajały różne wymagania smakowe i kompleksowo wpływały na zdrowie.
Co uprawiać?
Jak uprawiać?
Vilmorin Garden poleca fasolę mungo (Vigna radiata), nazywaną „królową kiełków”, zawierającą znaczne ilości łatwo przyswajalnego białka, witaminy A, B, C i E oraz sole mineralne. Kiełki tego gatunku działają korzystnie na układ krwionośny i pracę serca, obniżając zawartość złego cholesterolu we krwi. Fasola adzuki (Vigna angularis) z kolei to bogactwo licznych aminokwasów budujących białka, a ponadto – żelaza, wapnia oraz witaminy B3. Jej kiełki pozwolą utrzymać w dobrej kondycji nerki i trzustkę. Mogą być także doskonałym uzupełnieniem diety kobiet w ciąży ze względu na dużą zawartość kwasu foliowego. Kiełki brokuła zawierają sulforafan (ok. 25 razy więcej niż w dojrzałej roślinie), działający antynowotworowo, korzystnie wpływają na układ krwionośny, obniżają ciśnienie krwi oraz wzmacniają system odpornościowy dzięki zawartości antyoksydantów. Marka Vilmorin posiada w swojej ofercie także
Vilmorin proponuje dwa rodzaje urządzeń umożliwiających uprawę kiełków – pierwszym jest duży kiełkownik zbudowany z trzech misek przelewowych na kiełki. Dzięki nim można równolegle otrzymać kilka różnych gatunków. Złożony kiełkownik nie zabiera wiele miejsca. Jest wykonany z przyciemnionego plastiku, dzięki czemu łatwo utrzymać go w czystości – może być myty w zmywarce. Po rozmieszczeniu nasion na odpowiednich miseczkach, napełniamy wodą tę znajdującą się najwyżej. Dzięki systemowi odpływów woda zasili pozostałe miseczki i zbierze się na dnie ostatniego pojemnika. Czynność tę należy powtarzać co najmniej dwukrotnie w ciągu dnia. Gotowe kiełki wyhodujemy po ok. 3-6 dniach. Zbieramy je wtedy, gdy będą według nas najsmaczniejsze. Innym rozwiązaniem ułatwiającym produkcję kiełków jest mały „Domowy Ogródek”. Zasada działania jest taka sama jak w przypadku dużego kiełkownika, z tą jedynie różnicą, że mamy tutaj tylko jedno sitko do uprawy kiełków. Również przy korzystaniu z „Domowego Ogródka” należy pamiętać o przepłukiwaniu kiełków świeżą wodą przynajmniej dwa razy dziennie. ●
ZASIEJ WIOSNĄ A ZDROWIEM CIESZ SIĘ PRZEZ CAŁY ROK
52
Ziołowy ogród na parapecie 10 / listopad-grudzień 2013
Zazieleńmy parapety
Bez nich kuchnia nie istnieje. Niby niewielkie, a kryją w sobie potężną moc aromatów, zapachów i smaków. Niepozorne roślinki – zioła. Pięknie wyglądają w ogródku, roztaczając latem pachnący wachlarz. Jak sobie bez nich radzimy zimą? A kto powiedział, że bez nich? Od czego mamy parapety i doniczki? tekst: Jolanta Kusiak zdjęcia: Swedoponic
Lubczyk
rozpoznasz po zapachu i różowym kodzie kolorystycznym. Cena: ok. 4,99 zł
Oregano
to jedno z ponad dwudziestu rodzajów ziół w ofercie Baziółki. Jak wszystkie tej marki, pochodzi z Polski, konkretnie – z Kraśniczej Woli pod Grodziskiem Mazowieckim. Cena: ok. 4,99 zł
Mięta od Baziółki
– tak samo jak inne zioła oferowane przez Swedoponic – jest uprawiana bez udziału pestycydów, wyłącznie w oparciu o biologiczną ochronę roślin. Cena: ok. 4,99 zł
wszyscy wiedzą, jakie to prodrogich nawozów, było wręczenie Emilce pierwszej ste. Teoretycznie zioła na paradoniczki w prezencie. Po melisie, której listki dodapecie są ozdobą każdej ‘żywej’ kuchni, która tętni żywała chyba do wszystkiego, łącznie z drinkami, przyciem, w której się gotuje i pysznie je. Ale w praktyce? szła kolej na następne roślinki. Bo kto raz spróbował, Ręka w górę, kto uprawia zioła w domu. Tłumaczyten wie. Listek świeżej mięty wrzucony do miętowej my, że nie mamy czasu, że „u nas herbatki z suszu działa cuda, liObojętnie, czy stek melisy w szklance wody z linie urośnie”, że „kupimy doniczwyhodujesz je z nasion kę w supermarkecie”, że tak mało monką orzeźwia, lubczyk w rosole da niesamowity aromat… itd. gotujemy w domu, że po co nam czy kupisz gotowe Świeże zioła na parapecie inspizioła… Ale są różne metody dojjuż w doniczce. rzewania do grow-your-own (wyrują, wzbogacają naszą kuchnię Ważne, że będą świeże hoduj sobie sam). – Wiesz, że i otwierają na nowości kulinarne. i pod ręką nie mam ręki do kwiatów. Każdą Poszukiwacze nowych smaków roślinę potrafię ‘ususzyć’ – opodzięki ziołom odkryją wyjątkowe wiada mi znajoma. – Ale ziółpołączenia – im naprzeciw ka mam wspaniawychodzi firma Swełe! – nie kryje doponic, która do swoich dumy, bo już doniczek dołąnależy do cza ciekawe prze„wyznawców” pisy, np. na karmel grow-your-own. tymiankowy, chłodnik Najprostszym sposobem na przekonanie malinowy z estragonem jej, że zioła na parapecie czy lody… bazyliowe. Na nie będą wymagać całoprzekór więc jesienno-zimowej dobowej opieki i hektolitrów aurze – zazieleńmy parapety! ●
54
Nowoczesne narzędzia pod strzechą 10 / listopad-grudzień 2013
BYĆ JAK
KRASNOLUD,
CZYLI PROSTY KRĘGOSŁUP W KRAINIE TOLKIENA Połączenie siekiery i stosu drewna to gwarancja konkretnej porcji wysiłku fizycznego. Potrzebnego – bo kilka godzin na świeżym powietrzu to samo zdrowie – ale też dającego sporo satysfakcji. Powód? Nic nie cieszy mężczyzn bardziej, niż własnoręcznie wykonane zadanie. I to wcale nie umysłowe, a właśnie takie, podczas którego wywijając siekierą, można poczuć się niczym krasnolud żywcem wyjęty z książki Tolkiena. autor: Redakcja zdjęcia: Edyta Kochman
55
Nowoczesne narzędzia pod strzechą zy pogodzenie się z obolałymi plecami jest w takim przypadku niezbędne? Otóż nie. Dobrze wiedzą o tym drwale ze Skandynawii. Tam od lat używa się tzw. ergonomicznych narzędzi (idealnie dopasowanych do człowieka), a ochrony kręgosłupa nikt nie nazywa fanaberią. Także w Polsce ten trend staje się coraz bardziej popularny. I wcale nie chodzi wyłącznie o brygady zawodowo wycinające lasy. Porządna siekiera, piła do drewna z solidną rękojeścią czy inne narzędzia służące do obróbki drewna i pielęgnacji ogrodu, to coraz częściej standardowe wyposażenie garaży w domach jednorodzinnych. Bo jak inaczej zaopatrzyć się w opał na siarczyste mrozy czy uporządkować ogród, zanim ten zapadnie w zimowy sen? Jednorazowe porąbanie metra sześciennego drewna to niewielki wysiłek. Jeśli jednak w sezonie zużywamy go więcej, nowoczesne narzędzia mogą się okazać bardzo przydatne. Po pierwsze, dzięki nim pracujemy wydajniej, a całość sprawia nam więcej satysfakcji. Po drugie – to większe bezpieczeństwo, jakiego z pewnością nie zagwarantują niestabilne obuchy, które w obawie o wypadek własnoręcznie osadzamy dodatkowym klinem.
10 / listopad-grudzień 2013
O tym, że profesjonalny sprzęt coraz częściej trafia „pod strzechy”, dobrze wiedzą fachowcy z firmy Fiskars. Pod koniec października zorganizowali oni serię testów nowoczesnych narzędzi. Cel – sprawić, by proponowany sprzęt był coraz doskonalszy i mógł cieszyć wszystkich użytkowników, a nie tylko zawodowców. – Żadne narzędzie, nawet to najprostsze, nie jest tak doskonałe, żeby nie można go ulepszyć. Chcemy, by najwyższej jakości, profesjonalny sprzęt mógł się znaleźć w każdym garażu. Żeby każdy użytkownik siekiery i innych narzędzi mógł pracować łatwiej, bezpieczniej i z przyjemnością – mówi Wioletta Skoneczny, Sales & Marketing Manager w firmie Fiskars.
56
Butik ogrodniczy 10 / listopad-grudzień 2013
Późna jesień to ostatni dzwonek dla prac w ogrodzie: przesadzamy drzewa i krzewy, sadzimy kwiaty, które zakwitną wiosną, dokonujemy ostatnich cięć roślin pnących, zabezpieczamy rośliny przed mrozem. W tym okresie możemy też stworzyć własne parapetowe miniogródki. Podpowiadamy jak. Zimowa Ochrona
Specjalny komponent służący do okrywania na zimę roślin wrażliwych na niską temperaturę i przymrozki. Idealnie nadaje się do ochrony wszystkich krzewów uprawianych w ogrodach, na rabatach lub w donicach. Nadziemne, wrażliwe części roślin są chronione przez warstwę substratu w trakcie jesiennych przymrozków i przez całą zimę. Nowe zawiązki pędów oraz bryła korzeniowa będą chronione nawet przed dużym mrozem. COMPO
Sekator do zadań specjalnych
Niezbędny do prac w ogrodzie. Specjalnie skonstruowana rączka pozwala na poruszanie wszystkimi palcami dłoni jednocześnie, zapewniając komfort i łatwość pracy. System dźwigniowy wspomaga siłę cięcia. Fiskars
95 zł
19,90 zł
Czosnek niedźwiedzi
Najlepszy do wysiewu jesienią czosnek niedźwiedzi doskonale sprawdzi się w kuchni. Jadalne są aromatyczne liście, zawierające dużo witaminy C. Można je dodawać do zup, sałatek albo marynować w oliwie. Czosnek niedźwiedzi ze względu na białe kwiaty sprawdzi się jako roślina ozdobna. Vilmorin Garden
ok. 3 zł
Donica na zioła
Zioła coraz częściej stają się nieodłącznym elementem każdej kuchni. W połączeniu z kolorową doniczką pozwolą stworzyć niepowtarzalne wnętrze. Twins Cube, Limes Dublo, Limes Uno to nowa propozycja firmy Prosperplast przewidziana na nadchodzący 2014 rok. Ciekawe kształty, szeroka paleta ciepłych i żywych kolorów. W komplecie z kolorowymi nożyczkami. Prosperplast
ok. 25 zł
57
Butik ogrodniczy 10 / listopad-grudzień 2013
Nasiona stewii
Lampiony XXL
Nowoczesny design wyróżnia metalowe lampiony z oferty Belldeco. Wieczorem pięknie rozświetlą każde wnętrze, w dzień będą interesującą ozdobą. Belldeco
ok. 240 zł
Alternatywa dla trawników
Trzemielina Fortune’a ‘Kewensis’ to niewielka, zimozielona i mrozoodporna krzewinka, która znosi umiarkowane deptanie. Toleruje miejskie warunki, a na małych powierzchniach z powodzeniem może zastąpić trawnik. Clematis
8 zł
Liście stewii są 20 razy słodsze od cukru spożywczego, a zawierają niewiele kalorii. Stewia może być używana do słodzenia napojów i potraw przez osoby dbające o linię lub chore na cukrzycę. Nadaje się także do wypieków. Vilmorin Garden
ok. 6,50 zł
Warzywa na parapet
Brak ogródka nie stanowi już ograniczenia do uprawy własnych warzyw. Wyjątkowa seria „Mini Ogród” zawiera wybrane, łatwe w uprawie odmiany przygotowane dla klientów, którzy jeśli nawet nie posiadają ogrodu, mogą je uprawiać w pojemnikach na balkonach i tarasach. PlantiCo
1,80 zł
58
Jak żyć? Odpowiedź jest zawsze ta sama – powoli 10 / listopad-grudzień 2013
59
Jak żyć? Odpowiedź jest zawsze ta sama – powoli 10 / listopad-grudzień 2013
Rosół
i ja?
To zażyłość, która rodziła się latami ZDJĘCIA: DOMINIKA KRZEMIŃSKA
rozmawia: Maciej Roik
(ur. 1962) — polski dziennikarz i publicysta. W latach 1990 – 1996 dziennikarz „Gazety Wyborczej”, a w latach 1997-1999 współtwórca i prowadzący programu Tok Szok. Od 2001 do 2002 roku Piotr Najsztub był redaktorem naczelnym dwutygodnika „Viva”, a od 2002 do 2006 roku tygodnika „Przekrój”. Obecnie prowadzi program Najsztub Słucha (TVN Style), a także jest kucharzem w restauracji ‘Przegryź’, której jest współwłaścicielem.
Jest pan dziennikarzem czy restauratorem?
Piotr Najsztub: Przede wszystkim kucharzem. Co prawda nie zawodowym, ale mam własną knajpę, więc kto mi zabroni gotować? Jestem też dziennikarzem i jako taki produkuję wyroby dziennikarskie. Tak bym to nazwał. O ile w restauracji produkuję wyroby kuchenne – zupy czy drugie dania, tak jako dziennikarz również robię coś, co jest konsumowane. Mówi pan o tym jak rzemieślnik. Dziennikarstwo to rzemiosło?
Tak, to powinno być rzemiosło z iskierką talentu. Więcej jest w panu dziennikarza czy kucharza?
Nie da się tego ocenić. Robię jedno i drugie od lat, a w trakcie zmieniają się proporcje. Kiedyś równocześnie byłem naczelnym „Przekroju”, osobą robiącą tam wywiady, a dodatkowo miałem program w TVN. Wtedy do ‘Przegryzia’ mogłem przychodzić po 22 i dopiero gotować. I tak też robiłem. Teraz proporcje się odwróciły. Dzisiaj restauracja jest moją pracą, która pozwala mi żyć finansowo. ’Przegryź’ ma renomę miejsca prowadzonego przez dziennikarza-celebrytę.
Bo jestem traktowany jak celebryta, ale absolutnie się nim nie czuję. I nie prowadzi pan takiego życia…
Publicznie w ogóle mało funkcjonuję, nie chodzę na przyjęcia, pokazy mody czy premiery. Nie uczestniczę w życiu celebrytów. Jak już się gdzieś pojawię, bo coś mnie naprawdę interesuje, to stanę przy ściance. Ale nie jest to częste i nie stanowi istoty mojego życia. Jestem jednym z dziennikarzy, którzy bardzo długo funkcjonują w tej branży. A łatkę celebryty przyklejono mi, bo przez te wszystkie lata stałem się rozpoznawalny. Dziennikarstwo to obecnie margines pana działalności i sprowadza się głównie do przeprowadzania wywiadów. Dlaczego Piotr Najsztub nie chce sam mówić, a woli słuchać?
Bo się starzeje. Mój temperament się zmienił. Dziesięć, może piętnaście lat temu miałem urzędnikom i politykom wiele za złe. Dzisiaj mam wię-
ZDJĘCIE: MACIEJ ROIK
Piotr Najsztub
61
Jak żyć? Odpowiedź jest zawsze ta sama – powoli cej empatii i potrafię zrozumieć dlaczego są ułomni. Trudno mi zatem się na nich złościć. Temperament dziennikarski mi zelżał. Słucham kobiet, ale to coś, co faktycznie robię przez całe życie. Tylko że tego nikt nie wie, bo to na ogół odbywa się pod własnym dachem, poza okiem kamer i aparatów fotograficznych. Podjął pan decyzję o zmianach. Zarabia dzięki restauracji i zajmuje się gotowaniem. Stara się nie pędzić bez opamiętania. Mówiąc krótko, żyje pan w zgodzie z ideałami slow life.
Po prostu się zmieniłem. Pan też się zmieni. To, co dzisiaj bulwersuje, za kilka lat będzie śmieszyć. To nie jest syndrom wypalenia, ale tego, że z czasem w życiu lepiej rozumiemy to, co się wokół nas dzieje. A wtedy trudniej o gwałtowne uczucia. Czy jestem slow? Całe życie. Nigdy nie potrafiłem się zatracać w pracy, w ściganiu się. Jak słyszałem słowo „konkurs” albo pojawiał się nastrój, że o coś trzeba walczyć, to ja się z tego wypisywałem. Odkąd skończyłem liceum i zdałem na studia, unikam rywalizacji. Mówi pan „nie” życiowym wyścigom. Można zrobić karierę nie próbując być lepszym od innych?
Nigdy nie szukałem kariery. Wszystko po prostu się zdarzało. Pracowałem w „Gazecie Wyborczej” i za karę, że byłem leniwym dziennikarzem działu politycznego, wysłano mnie do Poznania. Tam działy się wówczas tajemnicze rzeczy wokół Komendy Policji i firmy Elektromis. W efekcie powstały pierwsze w polskiej prasie reportaże śledcze. A ja stałem się sławny. Nie dlatego, że do tego dążyłem, ale ponieważ byłem nieaktywny. Studiowałem w Poznaniu, więc znałem topografię miasta. To był chyba główny powód decyzji redakcyjnej o wysłaniu właśnie mnie do Wielkopolski. Potem – chyba w nagrodę – wylądowałem w pokoju publicystów „Gazety”. Faktycznie nigdy się jednak publicystą nie czułem. Tam spotkałem Jacka Żakowskiego, który też się nudził i razem wymyśliliśmy, że będziemy robić program telewizyjny. Tak powstał Tok Szok, czyli pierwszy w Polsce – po Irenie Dziedzic – talk show.
10 / listopad-grudzień 2013
Restauracja, w której siedzimy, to również przypadek?
Tak, bo gdybym nie wyprawiał 43. urodzin, nie zaprosił stu gości i nie mógł sobie poradzić z ich nakarmieniem, nie poznałbym swojej wspólniczki. Dostałem wtedy od niej wizytówkę Dominika Krzemińska „Zamów sobie coś pysznego”. Tak się poznaliśmy. Okazało się, że i Dominika, i ja chcemy mieć restaurację. Ale oddzielnie nie dalibyśmy rady. Ja nie mogłem na to poświęcić odpowiednio dużo czasu, a ona z kolei nie miała funduszy. To było osiem lat temu. Pierwsze kilka lat się uczyliśmy, ale mieliśmy zapał, który teraz przynosi skutek. Dzisiaj to normalna, nieźle funkcjonująca restauracja. Czytałem, że to miejsce gdzie można się wyciszyć i oderwać od codziennego biegu.
Trudno mi to stwierdzić, bo ja tu przychodzę gotować. Na sali bywam naprawdę rzadko. Staraliśmy się jednak stworzyć miejsce, które byłoby nieco inne. I tak jeśli chodzi o muzykę, to poza przedwojennymi kawałkami, szukamy kobiecych głosów, których nie da się przypisać do konkretnych lat. Z kolei wnętrze staraliśmy się zaaranżować w nieinwazyjny sposób – jest graficznie i eklektycznie. Czy to miejsce sprawia, że można zwolnić? Tak, bo na pytanie, jak żyć, zawsze odpowiadam tak samo – powoli. I to nie dotyczy tylko zasad slow food, ale całego życia. Śmierć jest nieunikniona, więc po co do niej biec? Lepiej zbliżać się wolnym krokiem. Jak żyje się wolno, to można różne rzeczy robić długo i w efekcie coraz lepiej. Tak rodził się rosół Najsztuba?
Tak, bo w samym tylko ‘Przegryzie’ ugotowałem go wiele hektolitrów. To zresztą chyba jedyne miejsce na świecie, gdzie są aż trzy rodzaje rosołu. Jego przygotowanie to dla mnie pewien symbol. Dowód, że można coś robić naprawdę wolno i w efekcie bardzo dobrze. Po tych wszystkich latach ja i rosół znamy się tak dobrze, że to dziś rodzaj zażyłości. Tak można robić wszystko, nawet obierać jabłko w sposób, by została tylko jedna stróżyna. Potrafiąc odpowiednio mocno skupić się na czymś z pozoru niewielkim, człowiek mocniej łapie się rzeczywistości.
62
Jak żyć? Odpowiedź jest zawsze ta sama – powoli 10 / listopad-grudzień 2013
Pan świadomie w nie wchodzi, czy to zbiegi okoliczności?
W przypadku reportaży, taki pomysł pojawił się w redakcji. Padło jednak na mnie, bo wiedziałem, jak żyje dworzec. Gdy studiowałem malarstwo w Poznaniu, chodziłem właśnie tam, by w nocy rysować nieruchomych podróżnych. Faktycznie pół poczekalni to byli menele, którzy tam nocowali. Ja siadałem koło nich. Ich smród przeganiał wszystkich, a mi to nigdy nie przeszkadzało. Potrafiłem się nawet z nimi zaprzyjaźnić. Jest pan mistrzem rosołu. A jaki jest przepis?
Piotr Najsztub snuje w życiu plany?
Można go bez problemu znaleźć w internecie.
Nigdy tego nie robiłem. Życie pisze scenariusz, a ja się na coś godzę albo nie. Wybieram. Nie mam też poczucia, że coś może mi przejść koło nosa. Że muszę się spieszyć, bo albo teraz, albo nigdy. Staram się nie wpadać w euforię. Jak coś będzie, to dobrze. Nie? Też nie szkodzi.
Nie robi pan tajemnicy z receptury?
Nie, bo nie o to chodzi, żebym tylko ja robił taki rosół. Niech gotują go wszyscy, którzy chcą, bo jest smaczny i zdrowy. Ja go robię już 30 lat. A przez około 10 moja fascynacja nim była tak ogromna, że byłem uzależniony.
Z wykształcenia jest pan artystą.
Dokładnie magistrem sztuki. A czuje się pan artystą?
Jak to się objawiało?
Nie zanikła we mnie umiejętność tworzenia.
Żarłem go cały czas. Gotowałem, żarłem, gotowałem, żarłem… Warzyłem sobie w pewnym momencie po kilka litrów naraz. Teraz staram się go dawkować.
Czym się dzisiaj przejawia?
Bo przez pewien czas nim byłem. Wiele lat temu pisałem dwa reportaże wcieleniowe. Jeden z Dworca Centralnego, gdzie na dwa czy trzy tygodnie zamieszkałem z bezdomnymi i żyłem razem z nimi. Potem pisałem o ogromnym wysypisku śmieci w okolicach Baniochy. Tam w norach mieszkali ludzie, a ja razem z nimi. Wspólnie z nimi żyłem i grzebałem w śmieciach. Faktycznie mam zdolność mimikry. Pewnie dlatego, że w różnych rolach w życiu byłem. Jestem ze Żnina, a to małe miasteczko, gdzie odległość między grupami ludzi jest znikoma. Nie jak w Warszawie, gdzie elity, hydraulicy, węglarze i kurwy są od siebie oddaleni kilkoma przecznicami. W takim środowisku każdemu do każdego jest blisko, więc wszyscy znają się dobrze nawzajem, także swój język i zwyczaje, a mając taką wiedzę można być każdym, udawać każdego. Dzięki temu wiem o sobie bardzo dużo. To taki bagaż na przyszłość, który pozwala umiejętnie wchodzić w różne role.
Rozmawiamy piętnaście minut, a odpala pan trzeciego papierosa. A podobno nie spieszy się pan na tamtą stronę…
Jak mówił ksiądz Tischner, spieszyć się nie ma co, ale kurczowo życia też nie należy się trzymać. W karcie dań widzę jednak sporo zdrowych dań.
Tak, ale tym zajmuje się moja wspólniczka. Dla mnie w tym kontekście ważny jest tylko sok marchewkowy. Z mojej perspektywy to właśnie on był jednym z powodów powstania ‘Przegryzia’. Jak na rynku zaczął się pojawiać świeży sok marchewkowy, to w Warszawie można go było wypić tylko w dwóch miejscach – w Galerii Mokotów i przy dworcu. Pomyślałem, że jak będę miał restaurację, to będę go mógł pić codziennie. Mogłem oczywiście robić go też w domu, ale sama myśl o tym, że trzeba potem umyć mikser wydawała mi się gargantuicznym wyzwaniem. Pije pan sok marchewkowy, bo jest smaczny. To, że jest zdrowy, nie ma znaczenia?
Kiedyś gdzieś przeczytałem, że karoten pomaga, jak się pali sporo papierosów. Więc piję codziennie pół litra i wmawiam sobie, że to chroni mój organizm. To typowy wybieg osoby uzależnionej.
ZDJĘCIA: DOMINIKA KRZEMIŃSKA, MACIEJ ROIK
Dzisiaj jest pan restauratorem, ale kiedyś stwierdził pan, że może odnaleźć się w każdej roli. Nawet bezdomnego.
Staram się tworzyć w głowie różne rzeczy. Muszę przyznać, że dzisiaj raczej nie zajmuję się ich realizacją. Przekazuję je dalej.
Pana podejście do życia jest dość specyficzne. Nietypowy jest też dobór garderoby. To sposób, by się wyróżniać?
Ja lubię się ubierać, czasem nawet przebierać, ale nie robię tego ze względu na otoczenie. To efekt pourazowy – po PRL-u, który ja nazywam „dupeerelem”. Wtedy wszystko było szare, bez koloru i tacy my też byliśmy, szaro-czarni. Jak jest taka dostępność kolorowych rzeczy, a ja mam trochę pieniędzy, to nawet jak ktoś mówi o mnie „dzidzia-staruch”, ja będę się tak ubierał. Czyli prześmiewcze głosy do pana docierają i nie robią na panu wrażenia.
Ja od wielu lat funkcjonuję jako brudas, który nie myje włosów i śmierdzi. Tak mnie ludzie postrzegają, a ja – szczerze mówiąc – mam to gdzieś. Zygmunt Kałużyński powiedział kiedyś podobno, że unika mycia, bo to szkodzi. Pan nie ukrywa, że lubi swój „neutralny zapach”, dlatego nie ma mowy o używaniu sztucznych zapachów. One panu szkodzą?
Sam miałem przyjemność, a raczej nieprzyjemność, przekonać się, że Zygmunt Kałużyński rzadko się mył. Mnie jednak nic nie szkodzi, a sztuczne zapachy po prostu mnie męczą. Zapach rosołu? Proszę bardzo. Jak gotuję rosół cały dzień, to potem cały jestem rosołem. Jak się go jeszcze najem ponad miarę, to później pocę się rosołem i sikam rosołem. Wszystko jest wtedy rosołem. Tak samo jest jak robię gęś. I to są zapachy odpowiednie. Ale perfumy i dezodoranty mnie męczą. Lubię swój naturalny zapach, ale zawsze jest to zapach człowieka czystego. Opinie o mnie wzięły się stąd, że kiedyś miałem dłuższe włosy i było ich więcej, a ja zacząłem się czesać dopiero cztery lata temu, a zatem w wieku 46 lat. Jak wcześniej robiły mi się kołtuny, to je wycinałem. Po prostu tak wolałem. Pan nigdy nie ukrywał, że lubi kobiety. A to nie tajemnica, że one lubią męskie, choć właśnie sztuczne zapachy.
Moje doświadczenia są zupełnie inne. Trzeba być czystym i to w zupełności wystarcza. Może nie te kobiety, co pan mówi spotykałem, ale żadna z nich nie zwróciła mi uwagi, że powinienem kupić perfumy.
63
Jak żyć? Odpowiedź jest zawsze ta sama – powoli
10 / listopad-grudzień 2013
Dzisiaj zawodowo słucha pan kobiet. Jak ważne są one dla pana?
Najważniejsze, bo mężczyźni mnie nudzą. Nie mam kumpli, nie chodzę z nimi na piwo. Kobiety, które spotykam i z którymi rozmawiam dla gazet czy na potrzeby telewizji, są moimi jedynymi łącznikami ze światem. Nie ma kontaktu z innymi warszawskimi dziennikarzami?
Spotykamy się na Balu Dziennikarzy. Tam szybko jesteśmy jednak wstawieni, więc nie dochodzi do jakichś wielogodzinnych dyskusji. Nie przeszkadza panu, że pan tylko słucha, a inni znani komentują i oceniają otaczającą ich rzeczywistość?
Jeśli mają tyle siły i chcą, to niech to robią. Ja generalnie słucham, ale jak dzieje się coś ważnego, to również potrafię mówić. Nie jestem przecież kłodą drewna. Staram się jednak nie zabierać głosu do czasu, aż nie uznam, że jest to potrzebne. ●
64
Prasowanie i golenie – to prawdziwy slow 10 / listopad-grudzień 2013
Potęga rytuałów Wszyscy odnosimy wrażenie, że nasz świat mocno przyspiesza. Rzeczywistość wokoło zmienia się coraz szybciej, więc i my czujemy potrzebę dostosowywania się. Gnamy przez życie, konsumujemy w pośpiechu, szukamy błyskawicznych efektów. Kiedy jednak uda nam się na chwilę przystanąć i obrócić za siebie, zaczynamy zdawać sobie sprawę, jak ważne są te momenty wytchnienia. autor: Łukasz Kielban blog: Czasgentlemanow.pl zdjęcia: Shutterstock, Łukasz Kielban
To jest pociąg ekspresowy
U podstaw naszego problemu leży jedno założenie: staramy się ułatwiać sobie codzienne czynności, by zaoszczędzić odrobinę czasu. Z tych ziarenek powinna się zebrać spora miarka, która pozwoli na zajęcie się sprawami, które faktycznie nas cieszą i interesują. I nie ma co ukrywać, posiadanie takich wynalazków jak pralka, zmywarka czy choćby jednorazowe pieluchy daje nam w zamian mnóstwo czasu. Otaczamy się więc pracującymi za nas urządzeniami, które dają efekty szybkie, ale nieraz kiepskiej jakości. Decydujemy się na produkty łatwo dostępne, choć krótkotrwałe. Nawet szukamy informacji podanych w pigułce, zamiast zadać sobie trud dojścia do sedna sprawy. Co najważniejsze, wcale nie mamy wrażenia, że dzięki temu możemy zwolnić i zająć się „swoimi sprawami”. Jest dokładnie odwrotnie.
Rytuały
W tej sytuacji warto spojrzeć na codzienne czynności z innej perspektywy. Coś, co wydaje się zajęciem banalnym albo nieprzyjemnym, może okazać się odskocznią od powszechnej gonitwy i pozwoli poszerzyć horyzonty. Jest to możliwe szczególnie
dzisiaj, kiedy te czynności to nasz wybór, a nie konieczność. Bo to wielka różnica. Uczynienie małego rytuału na przykład z pastowania butów, prasowania koszul albo porannego golenia/makijażu niesie za sobą zarówno oderwanie od codzienności, jak i lepszy efekt czynności, które i tak musimy wykonać. W dodatku samo to zajęcie zaczyna sprawiać przyjemność, gdy potraktujemy je jako wyłącznie dla nas, przyłożymy do niego uwagę i pogłębimy wiedzę na jego temat, aż w końcu będziemy dumni z rezultatów. Jak się później okazuje coś, co dotąd było jedynie przykrym obowiązkiem, staje się tym, na co chcemy przeznaczać zaoszczędzony czas.
Gdzie szukać rytuałów?
Samo określanie tych czynności „rytuałem” brzmi dość szumnie, ale są to zazwyczaj zupełnie przeciętne sprawy. Jedni czerpią ogromną przyjemność z przygotowywania i picia wyśmienitej kawy albo herbaty. Inni delektują się smakiem wyszukanego alkoholu czy tytoniu. Jeszcze inni poświęcą swój wolny czas na ćwiczenie kaligrafii, grę w szachy lub mycie samochodu. Czymkolwiek to by nie było, są to wybierane świadomie czynności, w których ważniej-
65
Prasowanie i golenie – to prawdziwy slow 10 / listopad-grudzień 2013
szy jest dla nas cały proces, a nie sam cel. Nie robimy czegoś, by to zrobić. Robimy coś, bo sama czynność sprawia nam przyjemność.
Korzyści z codziennych rytuałów
á
Kwestia podejścia jest najważniejsza: gdy z pastowania butów uczynimy codzienny rytuał, będzie to nasza chwila wytchnienia.
Zyskać na tym możemy ogromnie! Nie dość, że wreszcie spędzamy czas na czymś, co lubimy i co odrywa nas od codziennej pracy, to jeszcze osiągamy znacznie lepsze efekty. W dodatku stajemy się ludźmi z pasją, którzy o swoich małych „bzikach” mogą opowiadać godzinami. Ponadto, znając się na naszym hobby, wiemy jak umiejętnie wydawać na nie pieniądze. Korzystamy więc z lepszej jakości produktów, które są sprawne o wiele dłużej. Najważniejsze jest jednak to, co dzieje się wewnątrz człowieka. Dzięki temu, że potrafimy się wyciszyć, poznajemy się lepiej i zaczynamy skupiać się na rzeczach naprawdę ważnych. Dostrzegamy drobnostki, które wcześniej uznalibyśmy za przeszkodę na naszym torze wyścigowym. To wszystko sprawia, że mamy wreszcie czas by być uprzejmymi i pomocnymi. Mamy bowiem większą świadomość tego, że wszechobecna gonitwa nie prowadzi tam, dokąd myśleliśmy. Żeby faktycznie mieć czas i móc skupić się na własnych pasjach, musimy się nauczyć wysiadać z tego pociągu ekspresowego i wziąć głęboki oddech. ●
á
Prasowanie: czas, który spędzisz sam na sam ze stertą ubrań, deską i gorącym żelazkiem oraz z własnymi myślami.
66
Przyrządź w domu pyszną kawę 10 / listopad-grudzień 2013
Nie jesteśmy skazani
na „rozpuszczalkę” c e k r u” u i kawę „po t
Z Andrzejem Trzcińskim, baristą w kawiarni Kap Kap Cafe w Lublinie, o kulturze picia kawy i sposobach jej przyrządzania rozmawia: Maciej Roik
Polacy cenią dobrą kawę?
Andrzej Trzciński: Z każdym rokiem coraz bardziej. Już od jakiegoś czasu jako społeczeństwo zaczęliśmy się interesować nie tylko tym, co jemy, ale także tym, co pijemy. A kawa jest napojem, który zdobywa na tym polu najsilniejszą pozycję. Polacy szukają jak najlepszych produktów w dobrej cenie – zadowolić ich jest coraz trudniej. Jaka powinna być dobra kawa?
zdjęcia: Dawid Furmanek
Przede wszystkim o jak największej świeżości. Chodzi o to, by zielona kawa była w jak najkrótszym czasie dostarczana z plantacji do palarni. Data palenia ma kolosalne znaczenie, dlatego warto ją sprawdzić na opakowaniu. Im mniej odległa, tym kawa jest świeższa. Najlepsza jest kawa ziarnista, ale nie z supermarketu, bo tam produkuje się ją w ilościach przemysłowych. W toku masowej produkcji nawet najlepszy surowiec może stracić część swoich zalet. Czy smak zależy tylko od rodzaju kawy? Dzisiaj
67
Przyrządź w domu pyszną kawę 10 / listopad-grudzień 2013
Polacy na potęgę kupują ekspresy ciśnieniowe, wierząc, że sprzęt to podstawa do przyrządzenia idealnego napoju…
też bardzo pobudzająca.
Jako zawodowy barista od kilku lat odradzam wszystkim kupno tanich ekspresów ciśnieniowych. Powód jest prosty – espresso to najtrudniejsza kawa do przyrządzenia. To bardzo krótki i dynamiczny proces, z którym nawet zawodowcy mają czasem kłopot. A ludzie myślą, że ekspresem ciśnieniowym za kilkaset złotych będą mogli zrobić taką kawę, jaką my przyrządzamy na najwyższej jakości sprzęcie. To mit.
Tak, a ułatwia to fakt, że zarówno w kawiarniach, jak i w sklepach z tego typu sprzętem można znaleźć informacje na temat sposobu parzenia czy doboru najwyższej jakości ziaren. Kawa jest częścią obecnie trwającej rewolucji gastronomicznej. Może zmiany przychodzą nieco wolniej niż w przypadku jedzenia, ale sam widzę, że moją kawiarnię odwiedza coraz więcej osób świadomych co piją i co chcą pić. Mało tego, nawet zadają pytania, a to znaczy, że kulturę picia kawy chcą przenosić do swoich domów. Uważam, że jest to bardzo dobry kierunek.
Czyli w domu jesteśmy skazani na „rozpuszczalkę” i kawę „po turecku”?
Zdecydowanie nie. Są inne sposoby, by w warunkach domowych przyrządzić wyśmienitą kawę i to bez wielkich nakładów finansowych. Po pierwsze, trzeba zainwestować w ręczny młynek do kawy. On może się przydać nie tylko w domu, ale też w podróży. Po drugie, kupić dripper, czyli urządzenie do filtrowania kawy. Wydatki nie powinny przekroczyć kwoty 250 złotych, a efekt jest powalający. Otrzymujemy bowiem kawę czarną, która jest delikatna i proponuje nam ciekawe nuty smakowe. Picie jej jest jak smakowanie wina. Jeśli robimy to regularnie, nauczymy się dostrzegać naturalne smaki, w tym owocowe, cytrusowe, kwiatowe czy orzechowe. Tych jest mnóstwo. Gama smaków i aromatów jest jeszcze szersza niż w przypadku wina. Poza tym, przygotowując kawę w ten sposób, otrzymujemy napój bardzo bogaty w kofeinę. A zatem kawa jest nie tylko smaczna, ale
Pana zdaniem Polacy przekonują się do takiego sposobu parzenia kawy?
Kawa to jednak nie tylko espresso czy czarny napar. Są drinki kawowe, napoje na bazie kawy. One też cieszą się większym zainteresowaniem?
To wciąż margines, jednak czasem zdarza się, że klienci zamawiają mleczne drinki kawowe. Jeśli jednak chodzi o bardziej skomplikowane napoje, np. z alkoholem, to nie ma na tym polu dużego zainteresowania. Jedyny wyjątek stanowi kawa po irlandzku, czyli jej połączenie z irlandzką whisky oraz półpłynną śmietanką. Inne nowości pojawiają się głównie wśród ludzi z branży. Na zawodach baristów jest na przykład konkurencja łączenia kawy z alkoholem. Takie nowinki na razie nie zdobyły jednak dużej popularności. ●
68
Butik kuchenny 10 / listopad-grudzień 2013
Ważne jest nie tylko to, co jemy i pijemy. Równie istotne jest także to, na czym jemy i w czym pijemy. Zastawa stołowa i akcesoria kuchenne to nieodzowna część rytuału spożywania posiłków, picia kawy i herbaty. Wybraliśmy dla Was te, które wzbogacą każdą kuchnię.
Miarki kuchenne Nest Cups
Nest Cups to pomocnik kucharza w żywych kolorach – znajdują się w nim miarki kuchenne o różnych rozmiarach. Komplet pięciu naczyń pozwala odmierzyć sześć miar. Dzięki ciekawej konstrukcji i intensywnym barwom Nest Cups nie tylko przyciąga wzrok, ale również oszczędza przestrzeń w kuchni. www.fabrykaform.pl
59 zł
Dzbanek z filiżankami
Kompletny zestaw do podawania herbaty! Zawiera trzy filiżanki w różnych odcieniach czerwieni, pojemniczek na liście herbaty, dzbanuszek do zaparzania oraz łyżeczkę. Charakterystyczne kształty filiżanek sprawiają, że można je wykorzystać również jako pojemniczki na ciasteczka do kawy, przekąski czy małe słodkie co nieco. Filiżanki można włożyć jedna w drugą, dzięki czemu zajmują w szafce niewiele miejsca. www.czerwonamaszyna.pl
299 zł
Dzbanek Trendy Cactus – kaktusowy styl na stole
Oryginalny dzbanek do herbaty – z praktycznym podgrzewaczem na tealight, który pozwala dłużej utrzymać ciepłą temperaturę herbaty postawionej na stole. Komplet wykonano z przyjemnej w dotyku porcelany, którą wyprofilowano tak, by jej kształty kojarzyły się z motywami roślinnymi (pustynne kaktusy), zawijasy, bąbelki. Jedno z takich profilowanych wydłużeń stanowi jednocześnie wygodny uchwyt, który umożliwia zestawienie dzbanka z podgrzewacza i nalanie z niego herbaty do filiżanek. Doskonała prezencja www.czerwonamaszyna.pl
229 zł
Zaparzacz do kawy Alessi
Klasyczny, tłokowy zaparzacz do kawy – tu w nowym wydaniu! Szklany dzbanek otoczono stalową obudową w wykończeniu polerowanym na wysoki połysk, dzięki czemu całość nabrała pięknego, nowoczesnego charakteru. Bez fusów, za to z pełnią aromatu parzonej kawy. www.czerwonamaszyna.pl
567 zł
69
Butik kuchenny
10 / listopad-grudzień 2013
Mlecznik i cukiernica Chickie
Młynek do kawy
Młynek CAFÉ SOMMELIERE pięknie łączy w sobie tradycyjny wygląd i doskonałość działania. Do górnej części wsypuje się ziarna kawy i mieli przy użyciu tradycyjnej korbki wprawiającej w ruch mechanizm mielący. Zmielone ziarna trafiają następnie do porcelanowego pojemniczka, którego specjalne wykonanie pozwala dłużej utrzymać w środku optymalny aromat świeżej kawy, nawet wtedy, gdy nie robimy z niej od razu gorącego napoju. www.czerwonamaszyna.pl
Chickie czerpie z natury pełnymi garściami. Złożone naczynie przypomina odpoczywającego na gałęzi śpiewającego ptaka. Chickie to atrakcyjny dodatek oparty na minimalistycznej formie, który z pewnością zwróci na siebie uwagę gości. Kawa zaserwowana w towarzystwie ptasiego pomocnika będzie nie tylko smacznym, lecz również estetycznym i zabawnym przeżyciem. www.fabrykaform.pl
80 zł
189 zł
Patelnia Non-Overheatable
Kubek Satoko
Czas na łyczek z kubka szczerości! Ten oryginalny kubek z przyjemnej w dotyku porcelany ozdobiono motywem laleczki Satoko Kimmidoll. Grafika została zainspirowana wzorem laleczki, która według kultury japońskiej stanowi symbol szczerości. Jej „duch” pełen jest postaw honorowych, a w życiu zawsze pozostaje szczery i wierny swoim przyjaciołom. Kubek zapakowano w ozdobne pudełko. www.czerwonamaszyna.pl
49 zł
Dzięki tej patelni już nigdy nie przypalimy obiadu! Idealnie sprawdza się na kuchniach indukcyjnych, ponieważ po nagrzaniu nie przekracza temperatury 230°C. Dodatkowo specjalna powłoka sprawia, że patelnia zyskuje właściwą temperaturę o połowę szybciej. Wygodny uchwyt wytrzymuje temperaturę do 180°C (piekarnik). Patelni można używać również na innych rodzajach kuchenek. Dostępna w dwóch wymiarach: 24 i 28 cm. www.fiskars.pl
24 cm – ok. 229 zł 26 cm – ok. 262 zł
70
Kot najlepszym terapeutą 10 / listopad-grudzień 2013
71
Kot najlepszym terapeutą 10 / listopad-grudzień 2013
Kot slow leczy, pociesza i nie oszuka Arogancki indywidualista, chodzący własnymi ścieżkami i nielubiący okazywać uczucia – tak często myślimy o kocie. Znacznie rzadziej mówimy o nim ‘przyjaciel’ i ‘terapeuta’. A to duży błąd. autor: Elżbieta Podolska
ß
Każdy kot jest indywidualistą. Potrafi jednak okazać wdzięczność i przywiązanie.
Kot najlepszym terapeutą 10 / listopad-grudzień 2013
Polsce i na świecie coraz częściej dostrzega się ogromną rolę kotów w przywracaniu wewnętrznej równowagi. Przykład? W Japonii, gdzie tempo życia jest niebywale szybkie, powstają kawiarenki, w których można wypić kawę czy zjeść deser właśnie w towarzystwie… kotów. W Wielkiej Brytanii oraz krajach skandynawskich od lat koty są obecne m.in. w domach spokojnej starości. Jak dowodzą badania, mają one bardzo dobry wpływ nie tylko na psychikę, ale również zdrowie pensjonariuszy. Także w naszym mieszkaniu kot może spełniać znacznie ważniejszą rolę, niż wyłącznie bycie przytulanką. Pupil pomoże zwalczyć stresy i przemęczenie. To nie żarty. Dzisiaj „kocioterapia” to coś znacznie więcej, niż tylko dziwne opowieści miłośników tych zwierząt. Wykorzystaniem kotów do regularnej terapii zajmuje się felinoterapia. Jest to jedna z metod zooterapii, polegająca na kontakcie człowieka z kotem. Stosuje się ją obecnie przede wszystkim w leczeniu osób starszych i niedołężnych, a także niepełnosprawnych fizycznie i psychicznie dzieci.
Zwalczą stres, pomogą odzyskać nadzieję
– W dosłownym pojęciu nie możemy mówić, że kot leczy – zaznacza Barbara Wujczyk z „Fundacji Razem
Łatwiej – zwierzęta przełamują bariery”, która prowadzi zajęcia terapeutyczne z udziałem kotów oraz szkolenia z zakresu felinoterapii. Kot nie wyleczy raka czy innych chorób. Badania potwierdziły natomiast, że głaskanie swojego ulubieńca wycisza oraz wyrównuje ciśnienie krwi. – Tak samo jak przeliczanie pieniędzy – dodaje ze śmiechem Barbara Wujczyk. – Koty pomagają przede wszystkim w terapii psychicznej. Zwalczają stresy, a przecież to one powodują wiele chorób. Aby osiągać jak najlepsze rezultaty terapii, właściciel wraz z kotem może udać się na specjalny kurs. W Polsce nie brakuje miejsc, gdzie takie zajęcia są organizowane (patrz ramka). – Mieliśmy przypadek, że mężczyzna leżący w hospicjum w fazie terminalnej nie miał już z nikim kontaktu – wspomina Barbara Wujczyk. – Rodzina powoli zaczynała myśleć, że jego odwiedzanie traci sens. Mężczyzna zanim zachorował, hodował w domu koty. Dlatego któregoś dnia po prostu położyliśmy na nim czworonoga. Przesunęliśmy jego ręką po sierści i wtedy zobaczyliśmy wielkie łzy płynące po policzkach. Rodzina odzyskała wiarę w to, że warto być z nim do końca.
Spowiednik na czterech łapach
Dlaczego koty tak na nas działają? Można to wyjaśnić naukowo. Temperatura ich ciała jest wyższa – to 38°C – więc zawsze nas ogrzewają. Ponadto koty pomagają w uśmierzaniu bólu – wyczuwają bolące miejsca na ciele i układają się na nich. Jak to możliwe? Kocia sierść jest najonizowana ujemnie, a chore miejsca dodatnio. Automatycznie kładąc się na boß
Koty pomagają w łagodzeniu bólu – wyczuwają bolące miejsca na ciele i układają się na nich.
ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK
72
74
Kot najlepszym terapeutą 10 / listopad-grudzień 2013
muzułmanów to zwierzę nieczyste. Wraz z koleżankami wpadła więc na pomysł, żeby rolę psa przejął kot. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę, bo pupil znakomicie sobie z zadaniem poradził. Stał się dla dzieci powiernikiem i wiernym słuchaczem. To właśnie jemu w swoim języku opowiadały o zmartwieniach i wszystkich tragediach, jakie je spotkały w rodzinnym kraju.
Mają w sobie magię
Znane są także przypadki, kiedy koty pomagają pogrążonym w depresji. Często są wówczas jedynym łącznikiem z rzeczywistością, bo wymagają opieki i troski. Jak zgodnie twierdzą miłośnicy kotów, nic nie zastąpi ich obecności i spokoju. Żaden terapeuta, psycholog czy inny specjalista nie poświęca pacjentowi tyle czasu, co one. Koty mogą bowiem godzinami leżeć i pomagać uspokoić skołatane nerwy. Każdy kot ma w sobie „coś” magicznego, co może pomóc. Bez względu więc, czy ukończymy kursy felinoterapii – to właśnie nasz kot, nawet ten zwykły dachowiec, będzie pomagał, uspokajał, rozweselał, działał jak tabletka nasenna i najważniejsze, niósł radość życia. ●
Gdzie na kurs felinoterapii? Na terenie kraju znajduje się wiele ośrodków zajmujących się felinoterapią. Najbliższe kursy – w listopadzie – poprowadzi m.in. Fundacja „Razem Łatwiej” w Warszawie oraz Związek Zooterapeutów i Przewodników Zwierząt Pracujących w Katowicach. Kot zgłoszony na kurs musi mieć odpowiednie predyspozycje. Konkretnie: skończony rok życia, aktualne szczepienia oraz zaświadczenie o zdrowiu. Najważniejszymi cechami jego charakteru muszą być otwartość na kontakt z człowiekiem oraz ufność. Kot musi także lubić głaskanie oraz nie bać się nowych miejsc i ludzi.
Czego można się nauczyć? á
Koty mruczą w sposób, który nas uspokaja, a dodatkowo ich bliskość doskonale wpływa na nasze kości i stawy.
lących miejscach, kot neutralizuje szkodliwe jony. Towarzystwo kota niesie ze sobą znacznie więcej dobrodziejstw. Wpływa również na obniżenie ciśnienia, cholesterolu oraz trójglicerydów we krwi i automatycznie zmniejsza ryzyko chorób układu krwionośnego. – Nie zapominajmy też, że koty mruczą w sposób, który nas uspokaja, a dodatkowo ich bliskość doskonale wpływa na nasze stawy i kości – zaznacza Dorota Rogozińska z Poznania, która hoduje koty rasy norweski leśny. Okazuje się, że towarzystwo kota może mieć nie tylko dobry wpływ na nasze zdrowie. Barbara Wujczyk pamięta akcję terapii dla dzieci czeczeńskich uchodźców. Początkowo miał w niej brać udział pies, ale dla
Cena kursu podstawowego zaczyna się od 200 zł, jednak koszt szkolenia, dającego uprawnienia zawodowe, wynosi nawet kilka tysięcy złotych. Podczas zajęć na poziomie podstawowym właściciel i kot uczą się m.in. przystosowania zwierzaka do felinoterapii, a także rozwiązywania problemów zachowawczych kota. Zwierzęta przechodzą szkolenie pozytywne, a także przekazywane są podstawy testowania kotów do felinoterapii – testy kociego temperamentu, karta kociej historii. Natomiast poziom zaawansowany daje możliwość uzyskania międzynarodowego certyfikatu zawodowego i podjęcia pracy jako felinoterapeuta i asystent kota wspomagającego terapię.
Kto na kurs? Stereotyp, że kota niczego nie można nauczyć, powoli zaczyna odchodzić do lamusa. Przecież te zwierzęta mają takie same predyspozycje do nauki, jak psy czy inne ssaki. Oczywiście, jeden kot większe, inny mniejsze. Po to, by sprawdzić, czy nadaje się na prawdziwego terapeutę, można przeprowadzić specjalne testy (podczas kursów). Okazuje się, że nie ma jednej rasy, o której w stu procentach można powiedzieć, że jest idealna do felinoterapii.
76
Slow parenting. Być slow rodzicem 10 / listopad-grudzień 2013
BYĆ RODZICEM. SLOW RODZICEM Nie chodzi o to, by czuwać nad dzieckiem jak helikopter, nie dając mu szans na samodzielne odkrywanie świata. Chodzi o to, by ideę spowolnienia życia wprowadzić także w wychowanie dziecka. Slow parenting pojawił się tak samo naturalnie, jak cała idea slow life. autor: Jolanta Kusiak zdjęcia: Anna Rydzewska/Pastel Atelier oraz Fundacja RoRo
zas największej próby w życiu – rodzicielstwo. Według niektórych to najważniejsze zadanie w życiu: wychowanie nowego małego człowieka. „Jak wychowujesz dziecko, tak też ono wyrośnie” mówi chińskie przysłowie, uświadamiając skalę wyzwania i odpowiedzialności. Wciąż jeszcze panuje moda na organizowanie dzieciom wolnego czasu co do minuty, tysiące zajęć dodatkowych, planowanie życia i przyszłości na najbliższe trzydzieści lat. Tymczasem coraz częściej widać efekty takiego modelu wychowania – dzieciom brakuje prawa do beztroskiego dzieciństwa. Najważniejszą myślą slow parentingu jest po prostu pogodzenie się z faktem, że życie naszych dzieci należy do nich i to one mają prawo dokonywać w nim wyborów. Rodzice to jedynie łuk, który wypuszcza w świat pędzącą strzałę – swoje dziecko. Nie może zdecydować, dokąd poleci, ale może nadać temu lotowi mądry bieg. Czy bycie slow rodzicem oznacza, że dziecko weszło nam na głowę i żyje według własnych reguł? Bynajmniej! Świadomy wybór takiego modelu rodzicielstwa wiąże się jednak z daniem dziecku prawa
do nudy i do zabawy. Z czasem, jaki trzeba włożyć w pokazanie mu innego oblicza świata. Dla takich dzieci najlepszym przyjacielem jest zwierzę domowe, a nie najnowszy elektroniczny gadżet. Tak wychowane dzieci były z rodzicami na grzybach, robią własnoręcznie ozdoby na choinkę i bawią się z innymi dziećmi. Dziecko poznające świat w swoim własnym tempie ma czas na beztroską, niezorganizowaną zabawę, gdzie słowem-kluczem jest spontaniczność. Ma czas na dzieciństwo. Oczywiście, nikt nie wymaga od nas całkowitego powrotu do natury. To wspaniale, że robimy zakupy przez internet, sterujemy pralką za pomocą smartfona, jeździmy samochodami na prąd i dzięki kodom QR czytamy gazety. Ale jeszcze wspanialej byłoby przez jeden dzień w tygodniu wyłączyć siebie i dziecko od tego supernowoczesnego świata i po prostu… pójść na spacer, porzucać kaczki na stawie, zrobić razem obiad, pobawić się w bazę albo poczytać. Takie zdrowe podejście do slow parentingu pomoże odkryć osobowość naszego dziecka, a nam samym – dać chwilę wytchnienia. ●
77
Slow parenting. Być slow rodzicem 10 / listopad-grudzień 2013
O tym jacy są współcześni rodzice, dlaczego warto pielęgnować wspólne posiłki, a także czego można nauczyć się na warsztatach Fundacji RoRo z Agnieszką Amborską, prezes Fundacji RoRo oraz Justyną Trofimiuk-Suszycką, koordynator projektów rozmawia Jolanta Kusiak
Narodzenie dziecka to przełom. Co się wtedy zmienia? Justyna Trofimiuk-Suszycka: Pędzący, bazujący na
Jesteśmy więc bardziej świadomi rodzicielstwa i odpowiedzialności… Justyna Trofimiuk-Suszycka: Otwarcie na świat,
szybkich rozwiązaniach, z płytkimi relacjami świat doprowadził do kryzysu wartości, z czym człowiek, jako jednostka społeczna, nie mógł się zgodzić. Dlatego coraz chętniej wracamy ‘do korzeni’, budzimy się ze snu i zaczynamy dostrzegać świat dookoła. Duży wpływ na zaistnienie zmiany ma w wielu przypadkach pojawienie się dziecka, a co za tym idzie – uświadomienie sobie, co tak naprawdę ma wartość w życiu: hamburger zjedzony w biegu czy może śniadanie z rodziną? Godziny spędzone za biurkiem czy może spacer z dziećmi? Kolejny projekt czy może wspólne gotowanie?
dostęp do internetu spowodowały, że my rodzice, jesteśmy bardziej świadomi tego, co się wokół nas dzieje i jak może wyglądać nasze rodzicielstwo. Zmęczyła nas też ciągła gonitwa, ściganie się z czasem. Staramy się więc „odpuścić” . Przygotowujemy zdrowe, wartościowe posiłki, coraz częściej rodzinnie uprawiamy sport, coraz więcej rozmawiamy z naszymi dziećmi, dajemy im przestrzeń i czas na swobodną zabawę, a nawet nudę, bo właśnie wtedy budzi się ich kreatywność.
ã
Przyjemne z pożytecznym – Ty i dziecko razem się bawicie i razem się uczycie.
ã
Tegoroczny Dzień Dziecka na Agrykoli – kredki poszły w ruch!
78
Slow parenting. Być slow rodzicem 10 / listopad-grudzień 2013
Chcemy żyć w swoim własnym niespiesznym rytmie, dostrzegać piękno świata, wspólnie spędzać czas, cieszyć się z dobrej kuchni, ale przy tym chcemy uczyć tego nasze dzieci. To łatwe zadanie? Którędy droga Waszym zdaniem? Justyna Trofimiuk-Suszycka: My, rodzice, jesteśmy
pierwszymi nauczycielami naszych dzieci. To od nas uczą się, jak wygląda otaczający je świat, co jest dobre, a co złe, jak buduje się i utrzymuje relacje między ludźmi, czym są zwyczaje, co to tradycja i dlaczego warto ją kultywować. Nie jest to jednak łatwe w rzeczywistości, w której króluje ikona bezideowego sukcesu, zapatrzenie w kult pieniądza i szybkiego życia. Niemniej jednak, coraz więcej z nas dostrzega wartość rodzicielstwa samą w sobie. Chcemy być obecni w najważniejszych momentach naszych dzieci, być z nimi kiedy nas potrzebują, uczyć i wspierać. Nie chodzi o to, aby całkowicie zatracić się w rodzicielstwie zapominając o sobie, nie, ale o to, by nauczyć siebie i swoje dzieci, że wszystko w życiu wymaga czasu i nie ma drogi na skróty. Warto doceniać chwile, starać się być „tu i teraz” i smakować świat. Bo życie to nie wyścig. Jeżeli nie zagubimy się na drodze „bycia wystarczająco dobrym rodzicem” i będziemy usatysfakcjonowani z posiadania „wystarczająco dobrego dziecka”, to na pewno nasze życie będzie szczęśliwsze.
ä
Wspólna zabawa, a jednocześnie kreatywna rozrywka. Park Agrykola w czerwcu.
Rodzice chętnie szukają wsparcia, ale i towarzystwa innych rodziców. Co znajdą w Waszej fundacji? Agnieszka Amborska: Fundacja RoRo oferuje rodzi-
com szereg zajęć z zakresu rozwoju osobistego, w tym związanych z umiejętnościami wychowawczymi. Podczas tych spotkań rodzice mogą zwolnić, przyjrzeć się sobie z innej perspektywy, odpocząć, nabrać dystansu, zdobyć nowe umiejętności. To pomaga z większym spokojem, opanowaniem i świadomością podchodzić do dnia codziennego. W naszych zajęciach rodzice mogą uczestniczyć ze swoimi dziećmi. W RoRo ważne jest także budowanie więzi, relacji z dzieckiem. Dlatego oprócz zajęć z rozwoju osobistego oferujemy również zajęcia dla dzieci, podczas których rodzice towarzyszą swoim pociechom. Dzięki temu uczą się wspólnie spędzać czas, podążać za dzieckiem, z ciekawością obserwować i umiejętnie, nieinwazyjnie wkraczać w dziecięcy świat. Wierzymy, że nie ilość, ale jakość czasu spędzanego z dzieckiem jest najważniejsza. Jakość w sensie bycia razem, wspólnego działania, odpoczywania. ●
79
Slow parenting. Być slow rodzicem 10 / listopad-grudzień 2013
ß
Zajęcia dla dzieci, w których towarzyszą im rodzicie.
á
Najpierw skupienie, później twórcze myślenie. Wyobraźnia dziecka nie zna granic.
Aktualnie Fundacja Rozwoju Rodziny RoRo realizuje międzynarodowy projekt partnerski Grundtviga* „Zdrowy styl życia rodziców - zdrowiem przyszłych pokoleń”, którego głównym celem jest pokazanie jak można zdrowo i szczęśliwie żyć. Dzielimy się dobrymi praktykami, sprawdzonymi metodami oraz wiedzą i doświadczeniem naszych europejskich partnerów na zdrowy styl życia. Organizujemy warsztaty i spotkania, przygotowujemy artykuły, rozmawiamy, uczymy, wspieramy. Więcej informacji o projekcie oraz działaniach Fundacji RoRo: www.fundacjaroro.org
* Ten projekt jest realizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej. Projekt lub publikacja odzwierciedlają jedynie stanowisko ich autora i Komisja Europejska nie ponosi odpowiedzialności za umieszczoną w nich zawartość merytoryczną.
10 / listopad-grudień 2013
81
Chaczapuri
Podróż do Gruzji 10 / listopad-grudzień 2013
po adżarsku
w kraju świętych krów Pani, wyglądająca niczym właśnie wyrwana z baru mlecznego w „Misiu”, podchodzi do stolika z miną, jakby za chwilę miała dać mi w twarz. Cóż, moja wina - nie trzeba było przychodzić obładowany aparatami i przewodnikami jak rosyjski turysta.
ß
Wzgórze Mtacminda w Tbilisi. Pracownik parku rozrywki w ekwilibrystyczny sposób wymienia żarówkę.
tekst i zdjęcia: Mateusz Pilarczyk
â
Szczyt Uszba o wysokości 4710 m n.p.m. góruje nad trasą prowadzącą do Swanetii.
a rzucone na stół menu odpowiadam gruzińskim „madlobt”, czyli dziękuję. To wprawia kelnerkę w zakłopotanie. „Wy z Polszy?” – pyta po rosyjsku. Gdy dowiaduje się że tak, na jej twarzy pojawia się uśmiech. Teraz wiem, że na nasz stół trafi najlepsza próbka gruzińskiej kuchni. Kilka chwil później zajadamy się chaczapuri po adżarsku, czyli czymś, co przypomina łódkę zrobioną z ciasta wypełnioną białym serem. Taki placek ląduje w piecu, a po wyjęciu na ser trafia jeszcze surowe jajko. Przez jajko – i dla przyjemności – najlepiej popić ją czaczą, czyli miejscowym bimbrem, którego moc rzadko jest niższa niż 50%.
Dziki Zachód zza szyby marszrutki
Chłodne powitanie w restauracji wypełnionej Gruzinami było małym nieporozumieniem. Wzięto nas za Rosjan, których – eufemistycznie mówiąc – nie za bardzo się tam lubi.
82
Podróż do Gruzji 10 / listopad-grudzień 2013
á
Dawid Garedża, czyli kompleks monastyrów w skalnych jaskiniach. Obowiązkowy punkt w wycieczce po Gruzji.
â
Mestia i początek drogi do Uszguli, czyli umownie najwyżej położonej miejscowości w Europie.
Jesteśmy nad Morzem Czarnym, w Batumi, rozsławionym w Polsce przez piosenkę Filipinek. Miasto ma dwie twarze i żadna z nich nie jest „herbaciana”. Zresztą – większość gruzińskich miejscowości, które położone są na trasie turystycznej, ma wersję „eksportową” i tę mniej zachodnioeuropejską, swojską. Do gruzińskiego Sopotu trafiamy w środku dnia. Kilka godzin od przylotu i po paru godzinach spędzonych na pierwszej intensywnej lekcji z „jazdy po kaukasku”. W roli głównej zdezelowany mercedes vito z kierownicą po prawej stronie i ubrany w czteropaskowe dresy Gruzin. Jak opisać kulturę jazdy w tym kraju? Dziki Zachód. Niemiecki policjant zszedłby na zawał widząc manewry, jakie są w tym kraju normą. Wyprzedzanie na trzeciego, gdy z przodu jedzie samochód oraz w każdych innych warunkach – to norma. Nieważne, czy na zakręcie, nad przepaścią, przed wjazdem do tunelu czy nawet na przejeździe kolejowym. Tak się po prostu tam jeździ i trzeba się przyzwyczaić, bo inny środek transportu niż marszruta trudno znaleźć. Jest jeden zwyczaj, który zapobiega masowym katastrofom w ruchu drogowym. Wyprzedzany kierowca i ten jadący z naprzeciwka bez pretensji i pokornie ustępują drogi, zjeżdżając na pobocze. Takim właśnie cudem można się prześlizgnąć cało z lotniska w Kutaisi do Batumi.
„Moje Polaki”
W ten czarnomorski kurort pakowane są miliony dolarów, przez co miasto wydaje się nieco surreali-
å
Katedra Cminda Sameba w Tbilisi – „gruziński Licheń”.
83
Podróż do Gruzji
â
Jedna z obronnych wież – charakterystyczny element krajobrazu w Swanetii.
10 / listopad-grudzień 2013
styczne. Dla „leżącego” turysty największą atrakcją Batumi jest ciągnąca się przez 7 km promenada. To przy niej, tuż przy kamienistej plaży, powstają kilkunastopiętrowe biurowce, apartamentowce i hotele powciskane w socrealistyczną zabudowę. Jest i polski akcent – prowadząca na lotnisko ulica Lecha i Marii Kaczyńskich. Na plaży w temperaturze powietrza przekraczającej w połowie września 30° C spędzamy kilka dni nabierając sił na objazd kraju, który łatwo pochłania wędrowców. Mestia to nowa Mekka Polaków zakochanych w górach. To też stolica Swaneti, górskiego regionu, do którego dopiero od kilku lat można dojechać asfaltową drogą. Wiedzie ona wśród gór krętą doliną rzeki Inguri – 100 km pięknych widoków i niespodzianek w postaci skalnych lawin tarasujących drogę. Nam się udało i zamiast regularną marszrutką, jedzie-
84
Podróż do Gruzji 10 / listopad-grudzień 2013
á
Mestia to perła Swanetii. Położona w dolinie miejscowość jest jej stolicą.
à
Z Batumi powoli wyrasta czarnomorski kurort w zachodnim stylu. Kamieniste plaże w wysokim sezonie są zapełnione.
à
Tańczące fontanny w Batumi. Podobne zainstalowano w Rike Park w Tbilisi.
my w góry z Dito jego terenowym busikiem. Na boku z napisem Chamonix i kierownicą po prawej stronie, bo auto jest sprowadzone z Japonii. Dito mieszkał w Polsce i mówi do nas „moje Polaki”. Busem jedzie też jego przyjaciel Giorgi. Podróż jest cudowna: rozmawiamy mieszając polskie, angielskie i rosyjskie słowa i w mig się dogadujemy. Z głośników na przemian leci Nirvana, The Doors, gruzińskie przeboje i pieśni ludowe. Po drodze zjeżdżamy do wioskowego sklepu i Giorgi wraca z mielonką, miejscowym chlebem, czyli płaskim plackiem i piwem Mtieli. Jest niepowtarzalne tak samo, jak smaki gruzińskiej oranżady. Wszystko dzięki wodzie źródlanej – jej w górzystej Gruzji nie brakuje, a która potęguje każdy smak. Kto nie próbował, nie jest w stanie sobie wyobrazić.
Dziki kraj
Do Mestii jedziemy w ciemno. Nie mamy noclegu, bo w Gruzji to nocleg znajduje podróżnika. My nie musieliśmy nawet ruszać się z samochodu. Śpimy u Giorgiego w „guest housie”, co kończy się następnego dnia silnym bólem głowy i przyjaźnią polsko-gruzińską. Mestia, jak na nasze standardy, jest większą wioską, tylko że położoną na wysokości 1,5 tys. m n.p.m. (nasza Śnieżka ma tylko o 102 metry więcej). Miejscowość jest bazą wypadową na wycieczki po Kaukazie. Tylko proszę się nie zdziwić – tu nie ma dziesiątek wytyczonych szlaków, na których co parę kroków mówi się „dzień dobry” – Swanetia to nadal nieodkryta kraina urzekająca ciszą, spokojem
i majestatem wysokich szczytów oraz mieszkalnych wież obronnych. Turystów można spotkać, ale głównie w samochodach terenowych, jadących z Mesti do Uszguli, czyli umownie najwyżej położonej wioski w Europie. Domostwa stoją tam tylko jakieś 300 metrów niżej niż szczyt naszych tatrzańskich Rys. Tym razem mamy pecha. Po pobycie w Mesti chcieliśmy dostać się do stolicy kraju – Tbilisi nocnym pociągiem. Nocnym, bo w Gruzji pociągi wloką się niemiłosiernie i podróż nimi ma sens tylko jeśli się śpi. Nie przewidzieliśmy jednak, że trafimy na początek roku akademickiego i zwyczajnie nie będzie już miejsc. Alternatywa to ośmiogodzinna podróż marszrutką, którą można podsumować krótko – po pierwsze, Gruzini nie tylko po trasie do Batumi jeżdżą jak szaleni; a po drugie – Gruzja to drugie Indie. Krowa jest tu święta. Łażą po drogach, wspinają się na zbocza, chodzą po chodnikach i nikogo to nie rusza.
W cieniu głowy państwa
W Tbilisi krów na ulicach nie ma. Od razu można też poznać, że to stolica. Korki i mrowie ludzi. Tbilisi to ponad milionowe miasto o długości 30 km, wciśnięte w dolinę rzeki Kury. Jest tu co oglądać, szczególnie, że aglomeracja jest pełna kontrastów. Nawet nie trzeba zbaczać z głównych ścieżek, wystarczy przejść się w okolicę wybudowanego przez Michaiła Saakaszwilego za miliony dolarów Pałacu Prezydenckiego. Monumentalna budowla góruje nad okolicą złożoną z walących się domów, niesprzątanych ulic
ß
Most Pokoju w Tbilisi nad rzeką Kurą (Mtkwari). Nocą mieni się tysiącami ledowych światełek. Prześmiewczo nazywany „podpaską”.
85
Podróż do Gruzji 10 / listopad-grudzień 2013
å
Delfinarium w Batumi. Pokaz jest ciekawy, a cena nie odstrasza.
i biedy. Podobnie jest z pobliską katedrą Cminda Sameba, która przypomina Licheń. Gruzja dopiero odkrywa, że na turystyce można zarobić. Warto się więc tam wybrać, zanim kraj zatraci swój koloryt, niepowtarzalność i upodobni się do zachodnioeuropejskich wzorców. Nawiasem mówiąc, ten mały kaukaski kraj jak ognia unika porównań do kultury innych państw azjatyckich. Na szczęście nie zmienili się ludzie, którzy na każdym kroku są pomocni i w większości życzliwi. Tylko, że taką Gruzję można poznać jedynie samemu, podczas wyprawy na własną rękę, błąkając się po kraju i podziwiając go z okien zapakowanej po dach marszrutki, a nie klimatyzowanego autokaru. ●
Gruzja. Elementarz podróżnika Waluta: Lari LAR (1 LAR = 1,9 PLN) Dojazd: Z Polski najlepiej samolotem. Od tego roku z Warszawy i Katowic do Kutaisi latają tanie linie lotnicze Wizzair. Inna opcja to wylot LOTem z Warszawy do Tbilisi. Istnieje też możliwość dojazdu przez Turcję, a dalej autokarem. Tak samo czasochłonna może być wycieczka przez Ukrainę i stamtąd np. podróż wodolotem do Batumi. Drogę lądową samochodem polecam tylko najwytrwalszym, i to z dużym zapasem wolnych dni. Podróż na miejscu: Głównie marszrutki, czyli busy jeżdżące na względnie stałych trasach. Ich rozkład obowiązuje tylko w teorii. W każdym większym mieście znajduje się dworzec marszrutek, gdzie wystarczy wymienić nazwę miejscowości, do której chcemy się udać, a transport na pewno się znajdzie. Kierowcy przekazują sobie klientów. Języki: Językiem urzędowym jest gruziński, niepodobny do żadnego innego na świecie. Gruzini mają też swój alfabet, ale ułatwiają życie przyjezdnym, stosując coraz częściej łacińskie odpowiedniki, chociażby nazw miejscowości. W Gruzji z ludźmi wychowanymi w czasach ZSRR dogadamy się po rosyjsku. Wielu młodych deklaruje, że zna angielski, ale najczęściej na deklaracjach się kończy, choć to nie reguła. Lekarstwa: Często spotykaną przypadłością są zatrucia pokarmowe, warto więc zabrać ze sobą podstawową apteczkę (chociaż równie dobrze działa na nie czacza, mocny alkohol z winogron). Należy wykupić również ubezpieczenie. Nocleg: Najlepiej w domach Gruzinów – wiele osób zwietrzyło interes i prowadzi mniej lub bardziej oficjalne „guest housy”. Rezerwacja miejsca jest zbędna oprócz Batumi i Tbilisi. W tych miastach w sezonie może brakować miejsc. Najlepiej zdać się na pomoc Gruzinów, którzy chętnie pomogą znaleźć kwaterę. Często też okazuje się, że nasz gospodarz ma kogoś znajomego w mieście, do którego się udajemy. Ceny: Generalnie trochę niższe od polskich. Tani jest alkohol, a portfela nie zrujnuje nawet wizyta w restauracji w centrum Tbilisi. Noclegi w zależności od warunków i opcji od 15 lari w górę.
86
Toruń – w poszukiwaniu czasu 10 / listopad-grudzień 2013
TO
RUŃ
cia kreślenia i uję o o d e n d ru re ir y tuje tó k e miasto. T , n d to u s tr ia M to . ń ż ycia Toru lko y. Trudne do m ra w któr ym ty k ie le a lw , o ć k ia ie k iw z ja d o w ria re chce się p któr ym histo tó k w , , a c to s y ia w h M c . a ć a iz się zamieszk ją . u d y c e d i n z raźniejszością te nielic d a n je u in dom autor: Anna Kosek zdjęcia: Anna Kosek, materiały prasowe Urzędu Miasta w Toruniu
87
Toruń – w poszukiwaniu czasu 10 / listopad-grudzień 2013
D
oskonale odnajdują się tu studenci, dobrze jest się tu uczyć i bawić, zostać kilka lat i uciec, bo niełatwo znaleźć tutaj pracę. Niewielu się w Toruniu zestarzeje, ale wielu będzie do niego wracać, choć na chwilę, żeby jeszcze raz poczuć oddech wieków, znaleźć kawałek historii tylko dla siebie i wpleść w nią swoją własną.
Cud Polski W mieście Mikołaja Kopernika i pierników wita nas mała stacja kolejowa. Budynek z muru pruskiego, pochodzący z drugiej połowy XIX w., jest swoistą zapowiedzią tego, co czeka nas dalej. By dostać się do głównej części miasta, musimy przedostać się przez most Piłsudskiego o długości prawie 900 metrów. Warto urządzić sobie mały spacer, zwłaszcza, jeśli mieliśmy szczęście znaleźć się w tych okolicach po
zmroku. Stąd rozciąga się jeden z najpiękniejszych widoków w Polsce i zarazem jeden z najmocniejszych argumentów miasta przemawiających za tym, że warto tu przyjechać. Pięknie oświetlona starówka, mury i baszty z czerwonej cegły, bramy prowadzące do miasta, wieże kościołów i dachy domów, jasno dają do zrozumienia, dlaczego jest to jeden z siedmiu cudów Polski, który już od 1997 r. znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
Twarze sprzed setek lat Stąd już tylko kilkaset metrów dzieli nas od starówki, na której z bliska możemy obejrzeć świetnie zachowane gotyckie budowle, mieszczańskie kamienice pochodzące nawet z XIV w., przejść się brukowanymi uliczkami i poczuć atmosferę sprzed wieków. To miasto dla wielbicieli historii.
á
Urokliwą ulicą Podmurną przedostaniemy się z jednego końca starówki na drugi.
88
â
Toruń – w poszukiwaniu czasu
Jarmark Świąteczny na Rynku Nowomiejskim co roku cieszy oczy setek odwiedzających.
â
Katedra Świętych Janów kryje w swych murach potężny średniowieczny dzwon Tuba Dei.
10 / listopad-grudzień 2013
â
Mieszczańska Kamienica Pod Gwiazdą przy Rynku Staromiejskim 35 do dzisiaj zachwyca późnobarokową fasadą.
– W Toruniu żyje się powoli i spokojnie. To dobre miejsce, żeby odetchnąć, pospacerować – mówi Paweł Kociński, licencjonowany przewodnik po Toruniu. – Można tu chodzić dniami, a nawet latami i… za każdym razem odkrywać coś nowego. Miasto zachowało swój klimat, bo nie było zniszczone w czasie wojny i przede wszystkim dlatego, że zostali w nim ludzie. Ci, którzy pozostali, naprawdę je kochają, bo jaki mógłby być inny powód tej bezprecedensowej wierności? Miasto łączy się z nimi w jedność, są obecni w każdym zakątku – począwszy od czasów, kiedy artysta malujący w XIV w. pasję chrystusową, którą możemy oglądać w kościele św. Jakuba, umieścił na niej twarze żyjących w tym czasie torunian. Dzisiaj uważny obserwator pasyjne postaci odwzorowane w terakotowych figurkach przez współczesnych artystów odnajdzie usadowione na miejskich murach, między innymi przy ulicy Podmurnej czy ratuszowym dziedzińcu.
Ile waży człowiek na Marsie? Docieramy na Rynek Staromiejski, gdzie zawsze znajdziemy tłumy podziwiające gotycki ratusz, z którego wieży roztacza się piękny widok na panoramę miasta i neorenesansowy dwór Artusa. Szybkie zdjęcie z fontanną z figurką flisaka i pod pomnikiem Kopernika – punktem wyjścia spotkań torunian planujących spędzić wieczór w towarzystwie znajomych – będą dla wielu podstawową pamiątką z wakacji. Tłum dotrze dalej do katedry św. Janów, Domu Kopernika i Domu Eskenów, a później odwiedzi Planetarium z pokazami dla dzieci i dorosłych oraz wystawą naukową, na której będą mogli poznać swoją wagę na Marsie, Saturnie czy Księżycu. Po błyskawicznym zwiedzaniu rodem z Wikipedii, pora przysiąść w którymś z licznie zdobiących rynek kawiarnianych ogródków. Niektórzy zajrzą do jednego z pubów ulokowanych w podziemiach średniowiecznych budowli.
Piesek Filuś i melonik Warto jednak opuścić ten nurt i podziwiając małe urokliwe kwiaciarenki ustawione pod wschodnią ścianą Ratusza, rzucić okiem na pieska Filusia, trzymającego w zębach melonik swojego pana, by kilka kroków od gwarnej ulicy Szerokiej i Rynku
Staromiejskiego odnaleźć uliczki biegnące pomiędzy zabytkowymi kamieniczkami, zachwycające swoim klimatem, opowiadające własne historie. Spacerując ulicą Podmurną, niegdyś wiodącą wzdłuż murów otaczających Stare Miasto, schodzimy w stronę Wisły. Mijamy pozostałości po kościele i klasztorze dominikanów oraz prowadzący do niego średniowieczny Most Pauliński, dzisiaj do złudzenia przypominający zwykłą brukowaną ulicę. Od znawców tematu dowiadujemy się, że pod mostem przepływa druga z toruńskich rzek – Bacha. W jednym ze stojących na moście budynków dzisiaj mieści się Pierogarnia Stary Toruń, w której możemy uraczyć się piecuchami – polecanymi przez torunian pierogami prosto z pieca, a przy okazji w kawałku szklanej podłogi podziwiać przepływającą pod nią strugę – kanał będący dziełem inżynierii sprzed 700 lat.
Wina docenione przez papieża Most zaprowadzi nas do Nowego Miasta. Tam, gdzie Zaułkiem Prosowym i ulicą Wysoką dojdziemy do miejsca, w którym mieszkali kleparze sukna. Dzisiaj zabytkowe kamienice wymagają remontu, a wiele z nich nie nadaje się już do zamieszkania, ale wytrawny turysta na pewno nawet teraz doceni ich zmęczone piękno. Stąd już tylko kawałek dzieli nas od Winnicy. Gdy opuścimy na chwilę starówkę, udając się Szosą Lubicką w stronę Rubinkowa, natrafimy na wąską drogę prowadzącą w dół, w stronę rzeki. Mało kto wie, że wznoszące się przy niej zbocza, kiedyś porośnięte były winoroślą, rodzącą winogrona tak dobre, że wina toruńskie znalazły uznanie samego papieża. Dziś ze
89
Toruń – w poszukiwaniu czasu 10 / listopad-grudzień 2013
wzgórza rozciąga się piękny widok na Stare Miasto i mosty na Wiśle. Przemierzając dalej Podmurną, zadziwiająco cichą, choć znajdującą się tylko kilka kroków od głównego nurtu gwarnej Szerokiej, mijamy małą klimatyczną kafeterię „Róże i Zen”, urządzoną w międzymurzu, często odwiedzaną przez bohaterów kręconego w Toruniu serialu „Lekarze”. Za nią są zamknięte już niestety, drzwi „Naszego Kina”, ostatniego kina studyjnego na starówce, niegdyś cieszącego się powodzeniem wśród wielbicieli kina ambitnego, zbyt małym jednak, by utrzymać się w tym miejscu. Docieramy do pozostałości fosy zamkowej, przez którą możemy szybko przedostać się do ruin Zamku Krzyżackiego. Stąd, przez jedną z czterech bram wiodących nad Wisłę, wychodzimy na Bulwar Filadelfijski, by spacerem dotrzeć aż do miejsca, z którego wypływała ekipa „Rejsu” Marka Piwowskiego. Latem cumuje tu „Katarzynka”, która zabiera chętnych w relaksujący rejs po Wiśle. Obok niej – pokaźnych rozmiarów barki, na których przy drewnianych stolikach i uspokajającym szumie wody napijemy się czegoś
â
W ciepłe letnie wieczory staromiejskie ogródki żyją własnym życiem.
90
Toruń – w poszukiwaniu czasu 10 / listopad-grudzień 2013
á
Obowiązkowy punkt spaceru – kawa i piernik.
ß
Ulicą Chełmińską docieramy do starówki.
dla ochłody. Jeszcze kilka kroków ulicą Bankową i dotrzemy do owianej legendą Krzywej Wieży. To miejsce oddalone od starówkowego gwaru często wybierane jest na obiad lub poobiednią kawę. Jeśli dopisze nam szczęście, znajdziemy stolik na tarasie urządzonym na niegdysiejszych murach obronnych, z którego wciąż roztacza się widok na spokojnie przepływającą dołem Wisłę. To już obrzeża starówki. Ale tu historia tylko się zaczęła.
Życie płynie powoli Na Bydgoskim Przedmieściu życie płynie dalej w innym kierunku. Kiedyś dzielnica zamieszkała przez bogaczy, po wojnie podupadająca i niszczejąca, teraz powoli wraca do życia. Witają nas tu dziewiętnastowieczne chaty rybackie, sąsiadujące z najstarszym w Polsce ogrodem zoobotanicznym, założonym w 1797 r. w starym wyrobisku gliny. Nieco dalej dostrzegamy piękne, bogato zdobione domy polskich oficerów i kupców z okresu niewiele późniejszego, niektóre cudownie odnowione, inne zupełnie zrujnowane, dawno niepamiętające czasów swojej świetności. To już materiał na trasę wycieczki dla koneserów. Tu życie płynie znacznie wolniej, według dawno ustalonego rytmu. Starsze panie, wychylone przez okna, obserwują uważnie otoczenie. Pod sklepikami zbierają się niewielkie grupki sąsiadów, by po
á
W centrum Rynku Staromiejskiego stoi gotycki ratusz.
obiedzie omówić ostatnie „z życia wzięte”, sąsiadki zatrzymują się, żeby porozmawiać o dzieciach i kapiącym kranie. Pod domami, na ogrodzonych dziurawymi płotami podwórkach, dzieci bawią się „po staremu”. W czarnym piachu porozrzucane są kolorowe łopatki i samochodziki, brudne rączki wkładają do buzi kanapkę. Odrapane parapety i balkony zdobią niewielkie doniczki z kolorowymi kwiatami – nieśmiała próba wprowadzenia odrobimy koloru i życia w rozsypującą się, ale niegdyś piękną okolicę, oznaczająca jednak, że jej mieszkańcy mimo wszystko są optymistami.
91
Toruń – w poszukiwaniu czasu 10 / listopad-grudzień 2013
ß
Wewnętrzny szlak pod murami zaprowadzi nas do owianej legendą Krzywej Wieży.
Ani się nie obejrzeliśmy, kiedy zastał nas wieczór. Jednak światła Starego Miasta przyciągają swoim blaskiem na tyle, by jeszcze choć raz skusić wzrok przechodnia. Zanim ruszymy w drogę powrotną, przyda nam się jeszcze chwila wytchnienia przy świecącej wszystkimi kolorami tęczy fontannie,
znajdującej się na Placu Rapackiego, u wylotu jednej z uliczek starówki. Dźwięki muzyki z filmu Gladiator w bliskości średniowiecznych murów, pobudzają wyobraźnię. Jeśli znajdziemy jeszcze chwilę czasu, nieopodal trafimy do Centrum Sztuki Współczesnej, które usadowione w średniowiecznym sąsiedztwie, przełamuje czasową barierę, propagując otwartość na eksperymentowanie i innowacyjność, dając zwiedzającym szansę na zaznanie odrobiny twórczego wypoczynku. Wystawy polskich artystów, między innymi „Mikroutopia codzienności” poświęcona kreatywnemu kształtowaniu otoczenia i poprawie stosunków ze wszystkim tym, co nas otacza, programy edukacyjne i kino pozwolą na jeszcze chwilę oderwać się od codzienności. Toruń to miasto, które każdy powinien poznać, by wyrobić sobie na jego temat własne zdanie. Wielu twierdzi, że jedyne, co warto tu zobaczyć, to starówka, ale ci dodają, że jest ona tak piękna, że warto pokonać dla niej kilometry i to nie tylko jeden raz. Ci, którzy jednak poświęcą trochę czasu i energii, by zagłębić się w tajemnice miasta, odnajdą tu znacznie więcej. ●
ã
Kawałek plaży w mieście. Z charakterystycznym dla Torunia mostem.
92
Miejskie tropiki 10 / listopad-grudzień 2013
ß
Palmiarnia Poznańska w parku Wilsona – na pierwszym planie rzeźba Perseusza uwalniającego Andromedę z rąk smoka morskiego w ludzkiej postaci.
93
Miejskie tropiki 10 / listopad-grudzień 2013
ZIMOWY MIEJSKI TROPIK
ZA
KILKA ZŁOT YCH
Trzeba przedzierać się przez tropikalny gąszcz, odsuwać rękoma liście i pnącza spadające na ścieżkę. Wszystko po to, by po chwili wkroczyć w świat wypełniony piaskiem, na którym rosną potężne kaktusy, a po kolejnej – znaleźć się na brzegu wody, wokół której rosną bananowce i kokosy. W palmiarniach nawet zimą można poczuć się jak w tropikach. autor: Agnieszka Smogulecka zdjęcia: Agnieszka Smogulecka, Marek Jakubowski
94
Miejskie tropiki 10 / listopad-grudzień 2013
ß
W pawilonie roślinności strefy równikowej i podrównikowej łódzkiej palmiarni prezentowane są m.in. storczyki i ananasowate.
à
Poznań: W pawilonie IV można oglądać sukulenty Ameryki. Kwiaty kaktusów są piękne, ale niestety nietrwałe.
ß
W kolekcji palmiarni w Łodzi znajdują się palmy oraz – na pierwszy rzut oka do złudzenia do nich podobne – sagowce i paprocie drzewiaste.
na zewnątrz ludzie przemykają ulicami poubierani w grube kurtki i opatuleni szalami, można udawać, że jest się na wakacjach. Wystarczy przysiąść na ławce, zamknąć oczy, wsłuchać się w szmer wody i okrzyki ptaków. A gdy się je otworzy – można dowiedzieć się, jak wyglądają rośliny, z których wielu używamy na co dzień np. jako przypraw. Albo zobaczyć i powąchać okazy oglądane wcześniej jedynie w telewizji. A wszystko to za kilka złotych. Bo tylko tyle kosztuje bilet do palmiarni.
Poznański busz Największy w kraju kompleks takich szklarni – i jeden z większych w Europie – znajduje się w poznańskim parku Wilsona. W sumie prawie 5 tys. m2 powierzchni. Pawilon sukulentów, roślin wodnych i użytkowych, tropikalnych. A między roślinami żółwie, wije czy agamy. – Zainteresowanie wzbudzają rośliny użytkowe, jak trzcina cukrowa czy kawa, ale mamy także inne ciekawe okazy – Marek Krzyżaniak, zastępca dyrektora Palmiarni Poznańskiej zwraca uwagę na kolekcję palm i sagowców. Chwali się wiktorią królewską, która przez większość roku (z zimową przerwą) rośnie w jednym z pawilonów. To rzadka w Polsce roślina, znana ze zdjęć, na których widać dzieci siedzące na unoszących się wodzie liściach. – Cenna jest też chorisia speciosa, jedno z najbardziej kolczastych drzew świata – dodaje Michał Śmiłowski, biolog. – Ciekawe jest barringtonia macrocarpa, drzewo z kwiatami, które kwitną przez jedną noc, zapylanymi przez ćmy i nietoperze oraz daktylowiec leśny, rzadko spotykany w kolekcjach, protoplasta palmy daktylowej – wymienia.
Tropiki do remontu W palmiarni można poczuć się jak w raju, pod warunkiem, że woda nie kapie na głowy. A to zdarza się coraz częściej, bo poznańskie szklarnie nie są nowe (otwarto je w 1992 r.). Przez lata uszczelki pokruszyły się, osadzone w nich szyby nie najlepiej trzymają ciepło. Foliowe płachty zawieszone pod dachami ratują rośliny przed wodą, ale nie sprawiają, że rachunki za ogrzewanie są niższe. Dlatego głośno mówi się o remoncie. I choć ten jest w planach, na razie pieniędzy na jego przeprowadzenie brak. Kondycja palmiarni szczęśliwie nie wpływa na zainteresowanie gości. Rocznie odwiedza ją niemal 200 tys. osób. Tyle samo zwiedziło mniejszą palmiarnię w Wałbrzychu. Rok temu tamtejszy obiekt, stanowiący obecnie część spółki Zamek Książ, przejęło miasto. A palmiarnia zaczęła się odradzać.
à
Wiktoria królewska jest dumą Palmiarni Poznańskiej. Roślinę można oglądać od wiosny do jesieni w pawilonie VII.
Księżna sadzi palmy
ß
Palmiarnia w Wałbrzychu (Lubiechowie) – zaślaz mieszańcowy rodem z Ameryki Południowej pięknie kwitnie jesienią.
– Już w holu głównym warto zwrócić uwagę na palmy daktylowe, które sadziła sama księżna Daisy – mówi Joanna Paterova z palmiarni w Wałbrzychu. – Najstarsze fragmenty palmiarni są wyłożone lawą z Etny – przypomina. I dodaje, że szklarnie powstały w latach 1911-1913. Wzrok przykuwają mandarynki, pomarańcze, granaty. – Zimą pięknie kwitnie potężny grubosz, czyli drzewko szczęścia, aloesy – zachęca Joanna Paterova. Od jesieni można oglądać ekspozycję drzewek bonsai. Tam trudniej niż w Poznaniu ukryć przerdzewiałą konstrukcję szklarni czy zniszczone szyby. To nie znaczy, że nic się nie zmienia. – Chcemy doprowadzić obiekt do dawnej świetności, ale to wymaga wielu prac
95
Carskie rośliny w Łodzi
Miejskie tropiki
Rośliny z historią można zobaczyć w niewielkiej, ale nowoczesnej palmiarni w Łodzi. Niegdyś były ozdobą oranżerii carskich urzędników. Uciekając przed I wojną światową oddali oni cenne okazy na przechowanie. W 1925 r. rośliny trafiły do byłej stołówki dla bezrobotnych. W kolejnych
10 / listopad-grudzień 2013
latach, ze względu na kryzys, roślin przybywało: oddawali je zubożali łódzcy fabrykanci. Obecna palmiarnia nadal mieści się w zabytkowym parku Źródliska I, tam, gdzie niegdyś była stołówka.
Palmiarnie w Polsce: – przyznaje Zbigniew Mudy, zarządca palmiarni w Wałbrzychu. I podkreśla: – Jak najszybciej musimy zmodernizować kotłownię. Wymienić trzeba część konstrukcji i całość szkła. Zamierzamy wykorzystywać wodę opadową, na dachach zamontujemy ogniwa fotowoltaiczne, które zamienią energię słoneczną w elektryczną. W palmiarni powstanie sklep z roślinami, kolejny punkt gastronomiczny. A na razie, szczególnie zimą, zapraszamy do kawiarni na lody z gorącymi malinami.
Palmiarnia w Zielonej Górze ul. Wrocławska 12 a tel. 68 478-45-50
Palmiarnia w Poznaniu ul. Matejki 18 tel. 61 865 89 07
Warto remontować Czy warto inwestować w palmiarnie? Z całą pewnością tak, bo zimą to jedyne miejsca w mieście, w których można czerpać pozytywną energię z roślin. O ich ogromnie ważnej roli dobrze wiedzą mieszkańcy zachodniej części Europy. Dlatego tam okazałe szklane budowle wypełnione roślinami nikogo nie dziwią. Także w Polsce jest z tym coraz lepiej. A poszczególne miasta, chcąc dodatkowo zyskać w oczach turystów, oferują im nie tylko zieleń, ale też możliwość wypicia dobrej kawy czy nawet zjedzenia obiadu. W efekcie kawiarnie lub restauracje to obecnie stała część działająca obok palmiarni. Zwykle zajmują one jedno z pomieszczeń, ale np. w Zielonej Górze palmiarnia to lokal gastronomiczny z tropikalną roślinnością. – To nas wyróżnia nie tylko w Polsce, ale i za granicą – komentują pracownicy. Co nie znaczy, że rośliny nie są tu warte uwagi. Zielonogórski daktylowiec jest – według niektórych źródeł – najwyższą w Europie palmą kanaryjską rosnącą pod dachem. W tej palmiarni można też obserwować ryby – m.in. rekiny sumowate, sumy, piranie. Natomiast w Poznaniu też jest dział akwarium, w którym prezentowany jest m.in. potężnych rozmiarów sum czerwonopłetwy. Drobniejsze ryby są w Wałbrzychu. Prawdziwym hitem są jednak akwaria w palmiarni w Gliwicach. Pawilony z olbrzymimi zbiornikami otwarto w połowie tego roku. W akwarium o pojemności 60 tys. litrów prezentowane są ryby Amazonki, w pozostałych trzech – jeziora Tanganika, rzek polskich oraz rzek Azji Południowo-Wschodniej. W palmiarni gliwickiej można zresztą podziwiać jeszcze jedno cudo – mrówki grzybiarki parasolowate. To prawdopodobnie jedyne miejsce w Polsce, gdzie można na własne oczy zobaczyć jak przenoszą liście, czasem kilkadziesiąt razy cięższe od nich samych – na tych liściach mrówki hodują grzyby, którymi się pożywiają. – Ale naszym głównym celem jest prezentowanie roślin. Mamy bogatą kolekcję roślin owadożernych. W tym roku zakwitł dzbanecznik – mówi Marek Bytnar, kierownik palmiarni w Gliwicach. – Wzbogaciliśmy się też o kolekcję tzw. żywych kamieni, ale zimę spędzą one poza obiektem. Można za to zobaczyć jak kwitną cytrusy, m.in. kumkwat. Jesteśmy dumni z palm, feniksów kanaryjskich, których wiek przekroczył 120 lat. Zostały przywiezione w 1924 r. na wystawę. ●
Palmiarnia Ogrodu Botanicznego w Łodzi
Al. Piłsudskiego 61 (Park Źródliska I) tel. 42 674 96 65
Palmiarnia w Wałbrzychu ul. Piastów Śląskich 1 tel. 74 66 43 850
Palmiarnia Miejska w Gliwicach ul. Fredry 6 tel. 32 335 04 37
Palmiarnia w Łazienkach Królewskich w Warszawie ul. Agrykoli 1 tel. 504 243 783
Palmiarnia Parku Oliwskiego w Gdańsku ul. Toruńska 1 tel. 058 301 68 04
Palmiarnia w Gnieźnie ul. Jana III Sobieskiego 16 tel. 61 426 32 78
Oranżeria w Przelewicach Przelewice 17 tel. 91 56 43 080
Palmiarnia w Legnicy Park Miejski al. Orła Białego tel. 76 856 63 47
96
Za oknem szaro i ponuro. Łapie was chandra?
Butik kosmetyczny 10 / listopad-grudzień 2013
Na jesienne smutki najlepsza jest kąpiel! Rozgrzeje, zrelaksuje, ukoi ciało i duszę. Dodatek ulubionego płynu do kąpieli rozluźni, eteryczne olejki odprężą, sól z roślinnymi dodatkami nawilży, a pachnące świece uspokoją.
PAI Bielenda Aromatherapy
Energetyczny olejek do kąpieli z ekstraktami z cyprysu i olejku grapefruitowego. Poprawia samopoczucie, odświeża i odpręża, pobudza krążenie oraz wspomaga zwalczanie cellulitu. 300 ml,
13 zł
www.bielenda.pl
Olejek do ciała z wyciągiem z jaśminu i may chang – łączy w sobie klasyczne aromaty ze specjalistycznymi składnikami, nawilżając skórę i pozostawiając ją pełną blasku. Formuła bogata w kwasy omega 3 i 6 oraz witaminę A i E, niezbędne w regeneracji skóry, odżywia ją głęboko zapewniając długotrwały komfort. Łagodzące właściwości olejku ze słodkich migdałów pozostawiają skórę doskonale elastyczną, natomiast bogaty w antyoksydanty olejek z nasion truskawek chroni ją przed szkodliwym wpływem środowiska. 100 ml,
120 zł
www.ecocentryk.pl
Bomb Cosmetics
Świeca zapachowa o delikatnym aromacie z dodatkiem słodkich owoców oraz nutką wanilii odpręży i ukoi po ciężkim dniu. Świeca zapewni aż 50 godzin pięknego, nastrojowego zapachu, wzbogaconego naturalnymi olejkami eterycznymi z wetywerii oraz cedru.
39,90 zł
www.bombcosmetics.pl
ORGANIC SURGE
Płyn do kąpieli rozgrzewająca lilia – mieszanka organicznych olejków eterycznych, zmysłowej paczuli i korzennego goździka, które mają właściwości uspokajające, relaksujące, odżywiają ciało i umysł. Witamina E, naturalny przeciwutleniacz, pomaga łagodzić podrażnienia skóry, a naturalna gliceryna pomaga utrzymać ją nawilżoną. 250 ml,
39,90 zł
www.ecocentryk.pl
97
Proponujemy kosmetyczne nowości, które pozwolą na chwile odprężającego relaksu w wannie. Stwórz swój własny rytuał pielęgnacyjny.
45 zł
10 / listopad-grudzień 2013
Naturalis Domowe SPA
PAT&RUB
Rewitalizujący żel myjący – delikatne substancje myjące łagodnie oczyszczają i myją skórę, nie naruszając jej naturalnej bariery ochronnej. Ekstrakty z żurawiny i cytryny odżywiają i wzmacniają skórę, roślinna gliceryna nawilża. Naturalna kompozycja o cytrynowej nucie orzeźwia zmysły i umila kąpiel w wannie lub pod prysznicem, dodaje energii na cały dzień. 250 ml.
Butik kosmetyczny
Olejek do kąpieli i pod prysznic – relaksujący olejek zapewni zmysłową i odprężającą kąpiel. D-panthenol i ekstrakt z kwiatu nagietka zadbają o świeżość i gładkość skóry, a naturalne olejki aromaterapeutyczne wprowadzą w doskonały nastrój. 250 ml.
15 zł
www.produktynaturalne.pl
www.patandrub.pl
Stenders różane mleko do kąpieli
Stara Mydlarnia
Dwufazowy olejek do kąpieli i pod prysznic FRESH TANGERINES – doskonałe połączenie naturalnych olejów arganowego i awokado wraz z łagodnym żelem do kąpieli o zapachu soczystej pomarańczy. Nie tylko dobrze oczyszcza skórę, ale skutecznie ją odżywia i natłuszcza. Olejek posiada właściwości wygładzające, hamuje procesy starzenia się skóry i wzmacnia jej barierę lipidową. 500 ml.
Poczuj uwodzicielską delikatność! Zanurz się w majestatycznej kąpieli z mlekiem i poznaj starożytny sekret piękna. Mleko do kąpieli wzbogacone olejem ze słodkich migdałów sprawi, że skóra stanie się jedwabiście gładka. Uwodzicielski aromat róży dostarczy zmysłowej przyjemności. 200 g.
25,90 zł
www.stenders-cosmetics.pl
37 zł
www.mydla.pl
Zielone Laboratorium żel do mycia z jabłkiem i żurawiną
Tołpa żele pod prysznic z serii botanic
Nowe żele botaniczne pod prysznic odkrywają tajemnice natury. Mają aksamitną konsystencję i subtelne zapachy. Delikatnie oczyszczają ciało, przywracają komfort i łagodzą podrażnienia. Są hypoalergiczne i bezpieczne dla skóry wrażliwej. Zawierają przyjazne dla skóry środki myjące, dzięki czemu łagodnie się pienią. 200 ml.
19,99 zł
www.tolpa.pl
Energetyzujący żel łagodnie oczyszcza naskórek, chroniąc jednocześnie delikatną warstwę hydrolipidową. Pozostawia skórę wyraźnie gładszą i bardziej miękką. Łagodzi, regeneruje i działa odświeżająco. Codzienne stosowanie żelu przywraca skórze witalność. Nie zawiera: SLES, SLS, ALS, PEGów, silikonów, olejów mineralnych, parabenów, sztucznych barwników. Produkt dla wegan – nie zawiera surowców pochodzenia zwierzęcego. 200 g.
38 zł
www.zielonelaboratorium.pl
98
Nowoczesny design z tamtych lat 10 / listopad-grudzień 2013
DESIGN Z EPOKI
BEATLESÓW autor: Maciej Roik zdjęcia: Archiwum Piotra Kuchcińskiego
Piotr Kuchciński
w szufladzie ma dyplom „inżyniera architekta”. Jednak od wielu lat największą pasją w jego życiu jest design. Obecnie jest on jednym z najodważniejszych i najlepszych projektantów mebli w kraju. Początek jego kariery to praca w jednym z poznańskich biur architektonicznych. Tam nie zajmował się jednak meblami, a przygotowywał projekty urbanistyczne i koncepcje osiedli mieszkaniowych. Dopiero po takim zawodowym wstępie trafił do firm meblarskich. To właśnie spojrzenie architekta pozwala mu tworzyć meble na wskroś uniwersalne, doskonale dopasowane do potrzeb rynku, a jednak z wyraźnym indywidualnym charakterem. Dominują w nich geometryczne i uproszczone formy. Piotr Kuchciński nie ukrywa bowiem swoich inspiracji latami 50. i 60. Na swoim koncie ma ponad 35 wdrożeń całych rodzin mebli biurowych, mieszkaniowych oraz tapicerowanych. Od 2000 r. współpracuje z największymi polskimi producentami mebli, którzy w swoich kolekcjach stawiają na wysoki poziom wzornictwa. Wśród nich jest Balma, Noti, Profim, Vox czy Bejot. Oprócz projektowania, Piotr Kuchciński zajmuje się również konsultacjami w zakresie zarządzania designem, aranżacji wnętrz, projektowania ekspozycji targowych, reklam i wydawnictw. Jego ogromny wkład w historię polskiego designu został doceniony w zeszłym roku, kiedy to otrzymał tytuł Designera Roku 2012. ●
99
Nowoczesny design z tamtych lat 10 / listopad-grudzień 2013
❶ Clapp – najnowszy projekt
Piotra Kuchcińskiego stworzony dla marki Noti. Zestaw tworzą fotel, sofa i dwa stoliki. Meble o charakterystycznej drewnianej konstrukcji są wyraźnie inspirowane wzorami bardzo popularnymi w latach 60-tych.
❷ H2 – rodzina stolików i stołów
❶
❷
o maksymalnie uproszczonej, geometrycznej formie, powstała dla fabryki mebli biurowych Balma. Dostępne w kilku rozmiarach – od małych stolików kawowych po wysokie barowe.
100
Nowoczesny design z tamtych lat 10 / listopad-grudzień 2013
❸
❸ Manta – rodzina prostych w swej
formie sof z charakterystycznymi ‚skrzydlatymi’ podłokietnikami i oparciem. Jest przeznaczona przede wszystkim do wnętrz publicznych.
❹ Mishell – rodzina siedzisk Mishell to geometria, oszczędność materiałów i funkcjonalność. Fotele, krzesła i hokery powstają na bazie jednej wypraski sklejki przycinanej do odpowiednich rozmiarów. Siedziska dostępne na różnych typach podstaw i nóg.
❹
101
Nowoczesny design z tamtych lat 10 / listopad-grudzień 2013
❺
❻
❺ R osco – sofy o niskiej, horyzontalnej
linii z luźnymi poduszkami oparciowymi. Ich przekładanie zmienia funkcję mebli, sprawia, że mogą służyć zarówno jako miejsce do wygodnego siedzenia, spania jak i do komfortowego wypoczynku w pozycji półleżącej.
❻ Trefle – siedziska zaprojektowane
specjalnie dla marki Noti na zeszłoroczne Targi Meblowe w Mediolanie. Charakterystyczna, rzeźbiarska forma sprawiała, że seria taboretów została wyróżniona podczas tegorocznej edycji Łódź Design Festival.
❼ Xeon – rodzina mebli gabinetowych charakteryzujących się bardzo oryginalną, wyrazistą formą stołów, komód, a zwłaszcza regałów.
❼
N102I T U R MIARĘ T YLKO BONDA Krawiec na zamówienie 10 / listopad-grudzień 2013
RNITUR MIARĘ T YLKO
GAR NA M NIE T
GARNIT NA MIA NIE TYL DLA BON
NITUR MIARĘ T YLKO GARNITUR NA MIARĘ NIE T YLKO DLA BONDA
TUR ARĘ KO NDA
103
Krawiec na zamówienie 10 / listopad-grudzień 2013
GA NA NI DL
autor: Tomasz Miler blog: MilerSzyje.pl zdjęcia: Katarzyna Łukowicz
ażdy mężczyzna kojarzy najwyższej jakości garnitury z tymi szytymi „na miarę” u krawca. Dla większości panów jest to zagadnienie tak odległe, że nawet nie zastanawiają się, jak by to było mieć swój własny prosto z pracowni krawieckiej. Dla większości z nas takie ubranie równa się luksus, ale nikt nie wie dlaczego. Dlaczego warto obalić mity o garniturach szytych na miarę?
Nie chodzi o wcięcie w talii Wspaniały garnitur kojarzy się z ubraniem doskonale dopasowanym do wysokiej i szczupłej sylwetki. Krótko mówiąc, do faceta z plecami w kształcie litery „V”. W rzeczywistości klienci pracowni krawieckich bardzo rzadko wyglądają jak agent 007. Magia krawiectwa to możliwość dopasowania garnituru do
GARNI NA MI NIE TY DLA BO
104
Krawiec na zamówienie
Uszycie jednego garnituru wcale nie jest oszałamia-
GARNITUR NA MIARĘ NIE T YLKO DLA BONDA 10 / listopad-grudzień 2013
jąco drogie. O ile ceny takiej przyjemności w Wielkiej Brytanii czy Włoszech, gdzie pracują najbardziej uznani krawcy, z łatwością przekraczają 20 tys. zł, o tyle w Polsce, zależnie od lokalizacji pracowni i jej prestiżu, przyzwoity garnitur trzyczęściowy można uszyć już za 4 tys. zł, wliczając w to koszt tkaniny
budowy i osobowości zamawiającego, a nie próba odzwierciedlenia wzorców lansowanych na włoskich wybiegach czy w mediach. Są osoby, które lubią być w centrum uwagi i potrzebują garnituru w dużą kratkę z kontrastującą podszewką i klapami na szerokość całego ramienia. Inni uważają z kolei, że „orły są szare”. I wolą stonowane kolory oraz nienarzucającą się jakość wynikającą z perfekcji każdego elementu ubrania.
Jaki krój? Garnitury obecne w mediach to w tej chwili niemal wyłącznie jednorzędówki na dwa guziki z wąskimi klapami oraz wąskie biodrówki bez zakładek (ang. flat fronts). Taki krój garnituru nie pasuje do każdej sylwetki. Szerokie ramiona wymagają bardziej rozłożystych klap marynarki. Z kolei panowie z brzuszkiem wyglądają w biodrówkach niekorzystnie, dlatego mogą zdecydować się na ukrycie swoich krągłości przez podniesienie stanu spodni, dołożenie zakładek… i szelek zamiast paska. Główne pytanie brzmi jednak: garnitur jedno- czy dwurzędowy? Bez wątpienia dwurzędówki są piękne i wyróżniają się wspaniałymi klapami frakowymi. Na samym początku przygody z noszeniem tych eleganckich ubrań lepiej ich jednak unikać. Marynarki dwurzędowej nie rozpina się siadając, przez co nadaje się ona raczej na sytuacje formalne. Garnitury jednorzędowe są w tym względzie znacznie bardziej uniwersalne.
GAR NA NIE DLA
105
GARNITUR NA MIARĘ NIE T YLKO DLA BONDA Nie tylko krój…
Każdy garnitur zaczyna się od tkaniny. W sklepie najczęściej sprowadza się to do informacji o tym, czy garnitur uszyto z wełny czy nie. Istnieje także możliwość zakupu taniego garnituru wykonanego z wełny z domieszką włókien sztucznych lub po prostu z poliestru. Każdy elegancki mężczyzna powinien te opcje natychmiast skreślić. Wybór tkaniny zupełnie inaczej wygląda w renomowanych pracowniach krawieckich, gdzie zamawiający mogą swobodnie wybierać spośród setek różnych tkanin. Pomimo, że fantazyjne kolory i wzory tkanin mogą być kuszące, jestem głęboko przekonany, że zacząć należy od czegoś stonowanego, co zapewni nie tylko uniwersalność w dobieraniu dodatków, ale także odporność na gniecenie. Warto wiedzieć, że pierwsze zamówienie u krawca często nie wychodzi ze stuprocentowym oddaniem naszych oczekiwań. Grubsza wełna stanowi pewien „zawór bezpieczeństwa”, ponieważ niechętnie się marszczy, przez co wybacza więcej niedociągnięć w dopasowaniu niż tkaniny cienkie i wiotkie. ●
RNITUR MIARĘ T YLKO BONDA
Krawiec na zamówienie 10 / listopad-grudzień 2013
106
Freeride nie tylko dla zuchwałych 10 / listopad-grudzień 2013
107
Freeride nie tylko dla zuchwałych 10 / listopad-grudzień 2013
Zjazd na szerokiej
krawędzi
Zjeżdżają z ośmiotysięczników, wykonują ewolucje skacząc po górach i pędzą na nartach pokonując slalomem rosnące na stromych zboczach drzewa. Ich jedyną ochroną są narty i perfekcyjne opanowanie sztuki zjazdów. Dlaczego to robią? Bo nic innego nie dostarcza takiej porcji adrenaliny. I dlatego, że bez tego nie potrafią żyć. autor: Maciej Roik
108
Freeride nie tylko dla zuchwałych 10 / listopad-grudzień 2013
A K L I K
tygodni temu całą Polskę obiegła informacja: Andrzej Bargiela, 25-letni zakopiańczyk, samotnie zdobył w Himalajach wierzchołek ośmiotysięcznika po to, by po chwili zjechać z niego na nartach. News, który z pozoru brzmi jak kiepski żart, kolejno podawały wszystkie największe media w kraju. Bo takiego wyczynu nie dokonał wcześniej żaden inny Polak.
Freeskiing można podzielić na dwie podstawowe kategorie – freeride i tzw. „newschool”
Freeride
to przede wszystkim narciarstwo pozatrasowe, w którym jeździ się w głębokim puchu śnieżnym, po żlebach, między drzewami. W trakcie, wykorzystując naturalne ukształtowanie terenu (klify, skały, tzw. „poduszki śniegowe” itd.), można wykonywać tricki, takie jak skoki i inne ewolucje w powietrzu. Freeride wymaga wysokiego stopnia zaawansowania narciarza, dobrej kontroli jazdy, często szybkich i pewnych reakcji. Narty do freeride’u są szersze i dłuższe niż tradycyjne – najszersze pod butem (to daje efekt „surfowania” w śniegu), a technika jazdy różni się od standardowego „krawędziowania”.
â
Freeride uprawiany w gronie znajomych, może oznaczać nie tylko sportowe emocje
Jaki sport staje się hobby „szaleńców”, podobnych do naszego podhalańskiego górala? To freeride – w przypadku Bargiela w mistrzowskim wydaniu. Choć zdobywanie najwyższych szczytów na Ziemi i późniejsze widowiskowe zjazdy to nie zabawa dla każdego, ta młoda w Polsce dyscyplina, polegająca na jeździe poza trasą, zdobywa rzesze miłośników. Freeride nie jest bowiem sportem dla wybrańców, ale dla osób, które mają dosyć wiejących kurortową nudą aż gęstych od narciarzy stoków. – Freeride staje się w Polsce coraz bardziej popularny, bo to sport, który pozwala na prawdziwe obcowanie z przyrodą – podkreśla Janusz Borowiec, właściciel produkującej narty do freeride’u firmy Majesty. – Można zjeżdżać tam, gdzie wcześniej nikt tego nie robił. Co najważniejsze, wcale nie trzeba się określać i wybierać między tradycyjnym stokiem a zjazdem poza trasą. Obecnie bez problemu można kupić narty, które doskonale sprawdzają się w obu przypadkach. I choć słowo „kupić” w tym wypadku z pozoru brzmi jak „wydać górę pieniędzy”, to wcale tak nie jest. Cena nie powinna odstraszać potencjalnych freerideowców. Kwoty, jakie trzeba przeznaczyć na średniej klasy wiązania i wzmocnione narty (które nie rozpadną się np. w starciu z kamienną nawierzchnią), zaczynają się od około 1,5 tys. zł. Co najważniejsze, ich kupno nie oznacza, że na tradycyjnym stoku nie mamy czego szukać. – Trzeba być realistą. Podczas wyjazdu w góry nie zawsze jest możliwość, by jeździć poza trasą. Dlatego narty do freeride’u są wszechstronne i sprawdzają się zarówno na trasie, jak i poza nią – mówi Janusz Borowiec.
Newschool wiąże się z wykonywaniem
akrobacji w często specjalnie do tego przygotowanych snowparkach. Aby rozpocząć swoją przygodę z newschool/freestyle, nie trzeba być zaawansowanym narciarzem, gdyż najprostszych tricków można się stosunkowo łatwo nauczyć. Narty freestyle’owe to tzw. twin-tipy – przód i tył narty są tak samo zaokrąglone, co pozwala na lądowanie i jazdę/najazd na przeszkody także tyłem. Najbardziej ekstremalną odmianą narciarstwa pozatrasowego jest
trzech elementów: podchodzenia pod górę, wspinaczki i zjazdu. Różni się on od dziedzin pokrewnych, takich jak skituring lub zjazdy ekstremalne, w których pewne elementy są pominięte (zjazdowiec zostaje przetransportowany na grań za pomocą śmigłowca lub skutera śnieżnego, z kolei skiturowiec porusza się w terenie niewymagającym wspinaczki itp.).
ZDJĘCIE: MAJESTY
skialpinizm Jego istotą jest połączenie
110
Pakiet SlowKultury 10 / listopad-grudzień 2013
Jacek Sobczyński
Amant o ptasim głosie, który z równą pasją wyśpiewuje rzewne, miłosne songi co szokujące utwory pełne seksu i przemocy. Przystojniak, ale taki, którego można byłoby podejrzewać o chowanie noża za pazuchą. Oto The Weeknd – jeden z najważniejszych głosów muzyki rozrywkowej ostatnich lat.
T E A T R Ciotka Karola 3.0.
Dziwka z Ohio
Joanna Szalona; Królowa
Warszawa, Teatr Kwadrat (ul. Marszałkowska 138), premiera: 30 listopada
Warszawa. Teatr WARSawy (Rynek Nowego Miasta 5/7), premiera: 11 grudnia
Gdynia, Teatr Miejski (ul. gen. Józefa Bema 26), premiera: 17 listopada
Po raz pierwszy przezabawną sztukę Brandona Thomasa polscy widzowie mieli okazję zobaczyć kilka miesięcy po zakończeniu II wojny światowej, na scenie Teatru Miejskiego w Częstochowie. Nie zestarzała się ani trochę, o czym świadczy fakt, że rodzime teatry wystawiały ją dotąd aż dziesięciokrotnie. W adaptacji Andrzeja Nejmana udział wezmą m.in. Grzegorz Wons i Marta Żmuda-Trzebiatowska. A treść? Oto owdowiała milionerka przyjeżdża na uczelnię, gdzie studiuje jej jedyny krewny. Tymczasem na staruszkę (a zwłaszcza jej pieniądze) parol zagięło wielu tamtejszych dżentelmenów.
To ostatnia z niewystawianych dotąd w Polsce sztuk Hanocha Levina. Tym razem dramaturg przygląda się kupczeniu miłością jako najpopularniejszym i najbardziej dochodowym towarem naszych czasów. I zadaje sobie (a przy okazji widzom) pytanie: czy i na jak długo ten proceder ma sens? W rolach głównych Agnieszka Przepiórska i Zygmunt Malanowicz.
Na tron wstąpiła już jako 23-latka, formalnie sprawując władzę przez kolejne pół wieku. Jednak lwią część tego okresu spędziła zamknięta w klasztornych murach, gdzie czuwała przy zwłokach swojego ukochanego męża. Oto Joanna Kastylijska, zwana także Szaloną – jedna z najbardziej tragicznych postaci przełomu średniowiecza i renesansu. Niezrównoważona psychicznie, skazana na zapomnienie przez własnego ojca i brata, niepotrafiąca pogodzić się z stratą ukochanego. W interpretacji Jolanty Janiczak władczyni jest postacią niejednoznaczną – z jednej strony kruchą i delikatną, z drugiej opętaną wyniszczającą siebie i otoczenie miłością. Czyli trochę z Szekspira, trochę z Jane Austen.
111
I Ą ŻK I S K I K SI Ą ŻK K SI Ą ŻK I K S I Ą ŻK I
Pakiet SlowKultury 10 / listopad-grudzień 2013
Roma Ligocka
Umberto Eco
Marcin Szczygielski
Anna Czelej
Wolna miłość
Historia krain i miejsc legendarnych
Filipinki to my!
Jesień w kuchni Pięciu Przemian
Wydawnictwo Literackie
Słynna dziewczynka w czerwonym płaszczyku to dziś jedna z najbardziej znanych i lubianych polskich pisarek. W „Wolnej miłości” Ligocka – wbrew temu, co sugeruje tytuł – nie opiewa uroków życia uczuciowego w hipisowskiej konwencji, lecz przekonuje, że do miłości nie potrzeba właściwej metryki, bo to uczucie, do którego każdy ma prawo. Nie tylko do drugiej osoby, ale także do drobnych, codziennych spraw. Kochasz te momenty, w których pijesz pierwszą, poranną kawę? No właśnie… Błyskotliwa, mądra i uniwersalna literatura, wręcz stworzona z myślą o jesiennej lekturze pod kołdrą. Historia krain i miejsc legendarnych
Wydawnictwo Rebis
Najpierw była „Historia piękna”, potem „Historia brzydoty” – obie to przewodniki po świecie kulturowej fikcji, które stały się zupełnie niefikcyjnymi bestsellerami. W swojej najnowszej książce autor „Imienia róży” zabiera czytelnika w blisko pięćsetstronicową wyprawę po całej Ziemi, by poznać miejsca, których… nie ma. W słynnych krainach artyści umieszczali nie tylko swoich bohaterów, ale i jak najbardziej prawdziwe, ludzkie uczucia, pragnienia, zbyt kruche, by mogły przetrwać w naszym świecie. Tolkien, komiksy, Guliwer, Alicja w Krainie Czarów – ich też spotkacie na kartach książki Eco.
Wydawnictwo Agora/Latarnik
Szczecin, Technikum Handlowe, rok 1959. Właśnie tam powstał pierwszy polski girls band, który miał później zjechać pół świata, zagrać ponad 4 tysiące koncertów i zapisać się na stałe w pamięci „Wala twistem” albo „Do widzenia, profesorze”. Monografia Marcina Szczygielskiego – prywatnie syna jednej z członkiń Filipinek – została wydana z ogromnym rozmachem; w książce znajdziemy kilkaset zdjęć, materiałów prasowych, a nawet płytę z niepublikowanymi wcześniej nagraniami zespołu. Ale przede wszystkim to opowieść o innym świecie, w którym popowy girls band nie tylko nie równał się obciachowi, ale nawet potrafił nagrywać swoje utwory z Stefanem Stuligroszem.
Wydawnictwo Illuminatio Łukasz Kierus
Nic tak nie działa na nasz organizm, zdrowie i samopoczucie, jak zbilansowane odżywianie. „Jesień w kuchni Pięciu Przemian” to kolejna książka z serii, w której czytelnik otrzymuje zestaw 100 przepisów wegetariańskich z sezonowych produktów. Dzięki gotowaniu według Pięciu Przemian można dostosować swój sposób żywienia do pory roku, dzięki czemu nasze energie się równoważą, a my jesteśmy zdrowsi i lepiej funkcjonujemy. Jesienią zmienia się również sposób przyrządzania potraw. Po wiosennych lekkich zupach i sałatkach, po letnich pełnych energii daniach, przychodzi czas na gotowane warzywa, kasze oraz zawiesiste zupy…
112
Pakiet SlowKultury 10 / listopad-grudzień 2013
F
I
L M
Płynące wieżowce
Papusza
Historie rodzinne
reż. Tomasz Wasilewski premiera: 22 listopada
reż. Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze premiera: 15 listopada
reż. Sarah Polley premiera: 15 listopada
Jedna z większych sensacji polskiego kina bieżącego sezonu. Chociaż dla kinomanów nazwisko Tomasza Wasilewskiego było już znane z jego poprzedniego filmu „W sypialni”, zaskakującego nowofalową ornamentyką. Tym razem Wasilewski zmierzył się z rzadko spotykaną w polskim kinie tematyką homoseksualną. To kino płynące, niespieszne, uwodzące plastycznością i hipnotycznymi scenami. Na pewno nie stworzone do podboju box office’ów, ale już teraz zyskujące zainteresowanie na całym świecie – w końcu „Płynące wieżowce” były jednym z najgłośniej komentowanych tytułów prestiżowego festiwalu Tribeca w Nowym Jorku.
Jeśli o „Płynących wieżowcach” mówimy używając zwrotu „kino plastyczne”, wówczas „Papusza” małżeństwa Krauzów to rzecz niemal malarska. Zdjęcia skandalicznie nienagrodzone na ostatnim festiwalu filmowym w Gdyni Wojciecha Staronia i Krzysztofa Ptaka ( jak rzadko na planie jednego filmu spotyka się dwóch, w dodatku tak wybitnych operatorów!) są niesamowite – już pierwsza sekwencja zapiera dech w piersiach, przypominając niemal animowane obrazy. A sam film jest historią tragicznego życia Bronisławy Wajs, wyklętej przez swoich współbraci cygańskiej poetki, która wiarę w własny talent przypłaciła chorobą psychiczną i ostracyzmem społeczeństwa.
Modelka, zaangażowana politycznie aktywistka, aktorka, reżyserka filmów fabularnych, a teraz do tego autorka jednego z najciekawszych dokumentów sezonu – miejcie oko na Sarę Polley, bo usłyszycie o niej jeszcze nieraz. W bardzo dobrych „Historiach rodzinnych” Polley rozlicza się z rodzinną przeszłością, ale jej filmowa wiwisekcja bardzo różni się od operacji, uprawianych na tkance familii przez jej kolegów dokumentalistów, Jonatana Caouette („Tarnation”) czy naszego Marcina Koszałkę („Takiego pięknego syna urodziłam”). To czuły, nostalgiczny portret artystowskiego środowiska Kanady lat 60., z którego wywodzą się jej rodzice, w dodatku opatrzony odautorskim komentarzem samych zainteresowanych. Z rodziną tylko na zdjęciu? Lepiej na taśmie filmowej.
113
Pakiet SlowKultury 10 / listopad-grudzień 2013
M UZ Y K A
London Grammar
The Weekend
Arctic Monkeys
Wytwórnia Columbia If You Wait
Wytwórnia XO Kiss Land
Wytwórnia Universal AM
Miłośnicy nowoczesnej, opartej na elektronice muzyki dla wrażliwców mogą już skierować azymut z Islandii na Wielką Brytanię, bo to Wyspy są obecnie najważniejszym dostarczycielem tego, co nowe i ważne w głośnikach. Nowe, ważne i piękne – ot, choćby jak debiutancka płyta London Grammar. Jedenaście melancholijnych utworów, akustyczne granie wymieszane z łagodną elektroniką plus fantastyczny głos Hannah Reid. Jeśli kilka lat temu zasłuchiwaliście się w Lamb, sięgnijcie po London Grammar – są młodsi, zdolniejsi i mają lepsze refreny.
Naczelny zbereźnik współczesnej popkultury powraca. Tyle, że ukrywający się pod pseudonimem The Weeknd Abel Tesfaye to już nie jednosezonowy strzał, lecz człowiek, który rozpętał rewolucję. Kojarzyliście dotąd muzykę r’n’b z przebojowymi numerami na parkiet? The Weeknd jest jak karabin, który rozwala całą konkurencję strzałem w tył głowy. Jego powolne, mroczne, przestrzenne brzmienia, skandalizujące teksty i duszna atmosfera sytuują współczesne r’n’b jako gatunek tylko dla dorosłych – także dlatego, że czerpie przy tym sporo z klasyków lat 80. „Kiss Land”, najnowsze dziecko Tesfaye’a urzeka od pierwszego przesłuchania. Ale podkreślam, że wbrew przyjętym zasadom odbioru r’n’b, tej muzyki stanowczo nie radzę słuchać z drugą osobą u boku.
Co w magazynie, kreującym kulturę życia slow robi płyta Arctic Monkeys, najbardziej hałaśliwych dzieci nurtu new rock revolution? Zaraz, zaraz, po pierwsze to już nie dzieci, lecz dojrzali goście. Po drugie – właśnie nagrali udany album. I po trzecie – już nie są hałaśliwi. Brytyjczycy A.D. 2013 inspirują się przede wszystkim spuścizną amerykańskiego rocka. Więcej tu bluesa, dylanowskiego folka i rockowej psychodelii aniżeli parkietowych potupajów w rytm jazgotliwych gitar. Nie znaczy to, że Arctic Monkeys wyrzucili wzmacniacze na śmietnik! Co więcej, choć zmieniło się wszystko, to jedno pozostało stałe: ta czwórka wciąż potrafi pisać niesamowicie chwytliwe hity, czego przykładem jest pierwszy singiel z płyty „R U Mine?”. Panowie – po tej płycie jestem wasz.
114
Następny proszę 10 / listopad-grudzień 2013
W następnym, styczniowym numerze między innymi: ● Nalewka: zziębniętego rozgrzeje, zniechęconego ożywi ● Morsy – zimowy hardcore nie tylko dla zuchwałych ● Szlaki kulinarne przyciągają turystów. Czy na naszych oczach rodzi się nowy trend? ● Zdrowa żywność nie tylko dla wybrańców
Święta slow. Gotuj z Grzegorzem Łapanowskim
SlowLife Food & Garden
Styl żyCia, kultura, deSiGn, podróże 10 / listopad-grudzień 2013
Rosół i ja? ta zażyłość rodziła się latami
cena prom
ocyjna
5 zł w tym
8% VAT
Juicing. Moda czy faktyczny łyk zdrowia? Gruzja. Chaczapuri w kraju świętych krów Toruń. Szukanie czasu w trudnym mieście Online: www.slowlifepolska.pl cena: 5 zł (w tym 8% VAT) ISSN 2300-2832 INdekS 279765
STYL ŻYCIA, KULTURA, DESIGN, PODRÓŻE magazyn ogólnopolski www.slowlifepolska.pl Dołącz do nas na Facebooku
WYDAWCA Top Media & Publishing House PREZES ZARZĄDU Jarosław Olewicz WICEPREZES ZARZĄDU Karolina Kałdońska WICEPREZES ZARZĄDU Edyta Kochman WICEPREZES ZARZĄDU Alicja Kulbicka REDAKTOR NACZELNY Maciej Roik, m.roik@slowlifepolska.pl REDAKTOR PROWADZĄCA Jolanta Kusiak, j.kusiak@slowlifepolska.pl SEKRETARZ REDAKCJI Jolanta Kamińska, j.kaminska@slowlifepolska.pl
zdjęCie: piotr BlaWiCki/ddtVn/eaSt neWS
DYREKTOR ARTYSTYCZNY, PROJEKT GRAFICZNY Łukasz Sulimowski DZIAŁ REKLAMY TEL. 61/ 820 41 75 Dyrektor: Renata Aleksandrzak, r.aleksandrzak@slowlifepolska.pl ZDJĘCIE NA OKŁADCE:
SKŁAD I ŁAMANIE Sarius Grafika i Media
DDTVN / EAST NEWS
KOREKTA Jolanta Kusiak
DRUK Zakład Poligraficzny Techgraf NAKŁAD 40 000 egzemplarzy ADRES REDAKCJI ul. Grunwaldzka 43/1A, 60-784 Poznań tel./fax 61/ 820 41 75, www.slowlifepolska.pl PRENUMERATA prenumerata@slowlifepolska.pl Redakcja nie bierze odpowiedzialności za treść reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Przedruk w całości lub w części dozwolony jedynie po uzyskaniu pisemnej zgody Wydawnictwa Top Media & Publishing House. Wszelkie przedstawione projekty podlegają ochronie prawa autorskiego i należą do osób wymienionych przy każdym z nich. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ma prawo odmówić ich publikacji bez podania przyczyny. Wszystkie podane w piśmie ceny są cenami detalicznymi sugerowanymi przez producentów i dystrybutorów produktów. Mogą one się różnić od oferowanych w punktach sprzedaży.