BAKED RATS R .. E T R O - F OTO SUD - TIROL TRIP SNOWBOARD / PETY / BRUDNE SKARPERTY
SZCZYRK IS BACK TEAM BURN OSCYP CONTEST
QUATTRO
STAGIONI
redakcja: Tomek Agnieszczak / Mikołaj Wojciechowski
promocja / reklama / Tomek Agnieszczak / agu@snowtown.pl / skład / grafika / Mikołaj Wojciechowski naczelny fotograf / Marek Ogień
/
/ micos@snowtown.pl
fotografia: Paweł Karasiński / Rafał Wielgus / Krzysiek Dubiel / Tadek Jezierski / Adam Łakomy /
Mikołaj Wojciechowski / Błażej Zachariasz / Konrad Słowik / Misiek Adamczyk / Wojtek Nieżychowski / Paweł Wójcik / Darek Orlicz / Przemek Skóra
współpraca: Maciek Błuś / Darek Odyjas / Darek Juraś / Maciek Długosz / Andrzej Gwiżdż / Rene
Potoczny / Kuba Szkaradek / Milo Borsuk / Ola Plucińska / Kuba Dytkowski / Daniel Więcek / Michał Surdej / Maciej Lepski / Grzesiek Gajkowski / Antek Szczęk / Marek Sąsiadek / Tomek Tomiak / Wojtek Wawrzyniak / Dominik Strzałkowski / Janusz Wendland
cover: cover foto dostaliśmy na dzień przed pubikacją - dzięki Marek!!! a tak na poważnie Marek znów
zapełnił nam zdjęciami połowę magazynu. Dzięki Ci Panie za Marka bo inaczej chyba musielibyśmy kupować materiał z zagranicy. Na zdjęciu Wojtek Pająk udowadnia niedowiarkom, że na Julkach da się skakać / spis treści: zdjęcie zrobił Menel, nadzieja Polskiej snowboardowej fotografii, dzięki Ci Panie za Menela, leci Alek Pacanowski / intro: zdjęcie zrobił ktoś, gdzieś, a co Cię to interesuje, z Policji jesteś?
w w w.snow town.pl
Menu.
d rek Juraś y iikPIpo 8.M oda - Da ...znany miłośn 11.Lubie to... Darek Odyjas
12.Royszaokies Płotka i M rt 14.Mugyosz Favorite Pa Maciek Dł t 18.Inspector Gadge ...na wakacjach
ot 20.HotgooSp gle maps znaleziony na 22.Baked Rats wywiad roku
32.Od A do Z Michał Surdej nasz człowiek 34.Szczyrk Back in the game!!! 36.Foto Retro z szuflady Rafała Wielgusa 44.Kronplatz Trip u Włocha z Niemieckim akcentem 48.Team Burn Oczami Marka Ognia 52.Foto mag Kilka dobrych zdjęć 62.Oscyp w opini zawodników 68.Kayo robi demolkę w Va l Thorens 72.Red Bull M obile krótka relacja 74.Turbo Day Ogień w roli mod ego fotografa 86.Jak now ie snowboa Sąsiad się ścig a rd to...
Guten Morgen!!! Korzystając z okazji, że teraz jest moja kolei pisania wstępniaka, chciałem poruszyć ważną kwestię. Oglądalność naszego szmatławca rośnie z numeru na numer i ostatnio osiągnęła liczbę 14 tysięcy. Przy założeniu, że przynajmniej jedna trzecia czyta wstępniak powinno to dotrzeć do jakichś 4 i pół tysiąca osób. Pięknie!!! Otóż mam taką drobną prywatną sprawę, szukam kołpaków do Mazdy 3, zgubiłem jadąc na siłkę, albo mi zaiwanił łysy Krzysiek z recepcji. Brakuje konkretnie dwóch, są to klasyczne srebrne kołpaki z logo Mazdy, koła 15 cali. Nigdzie nie mogę ich znaleźć, więc gdybyś ty symaptyczny czytelniku był w posiadaniu takowych wejże napisz mail. Adres znajdziesz w stopce redakcyjnej. Wracając zaś do najnowszego numeru to wydaję mi się, że plasuje się w absolutnym TOP 4 wszystkich edycji. Mamy wywiad z ugotowanymi szczurami, Rafał Wielgus zaserwował nam kilka zdjęć ze swojego archiwum, zaś nasz nadworny fotograf Marek Ogień wysmażył rasową sesję modową. Do tego kilka stałych potraw. Smacznego. MCS.
limted series
www.a
nato
mybr
and.c
om rider: Buczerez spot: Bialka
MY IPOD Darek Juraś
piosenka do podróży - Jay-z vol2 nieśmiertelna płyta piosenka do pracy - Metalica (żeby nie zasnąć) piosenka przed wyjściem na melanż - nie pamiętam, w zimę raczej nie melanżuje.. piosenka do jazdy na desce - ostatnio znów wróciłem do tego, co jak kiedyś zaczynałem jeździć katowałem - classick rock a tego jest tak dużo... najlepsza muzyka to już kiedyś była zagrana. piosenka, która cię motywuje - dużo tego np. AC/DC Hell Bells - Tak mnie raz zmotywowała że wylądowałem w szpitalu z 10 szwami na czole piosenka do zasypiania - Phoenix „Too Young” najlepsza piosenka z dowolnego przejazdu - Jon Kooley ‘Love Hate’, The Cardigans „My Favourite Game” piosenka do stania w korku - nie stoję już w korkach, mam do pracy 3 przystanki piosenka do czilowania - Group Home, M83, Soundtracks piosenka, która przypomina ci dzieciństwo - I’m still child... no jest taka piosenka - Fleetwood Mac - Little Lies
e i b u l to... s
a darek odyj
Darka poznaliśmy kilka lat temu na BK. Od samego początku sprawiał wrażenie miłego gościa, który ma dogadane blancicho do swojej heh. To, że Darek jara się snowboardingiem już wiemy, ale sprawdźcie co jeszcze lubi ten sympatyczny chłopak!
lubie jeśc - sushi lubie oglądać - kreatywnych i hardcorowych riderów lubie śmiac się – z dobrych dowcipów lubie tańczyć – czilowo się bujać lubie słuchać - dobrego rocka lubie chodzić do – studyjnego kina lubie chilować – jak najczęściej lubię film – Pi lubię kiedy dziewczyna - mnie rozumie lubie gdy na melanżu – jest dobra muzyka i dużo znajomych lubie jadąc samochodem – być pasażerem lubie w wolnym czasie – oglądać dobre anime lubie kiedy w snowparku – jest dobra atmosfera lubie snowbording bo - ja tego nie lubię, ja to kocham lubie podczas podróży- mieć przy sobie grupę dobrych przyjaciół lubie – ludzi z pozytywną zajawką i pozytywną energią
o e d Vi t r a P
foto: Przemek Sk贸ra
Hmm, widziałem trochę tych filmów, ale powiedzmy że namiętnie zacząłem produkcje snowboardowe oglądać może jakieś 3 lata temu. Oczywiście miałem kilka takich wieczorów żeby zacząć i nadrobić z oldschool’em: JP, Chris Bradshaw, MFM i reszta starej gwardii robili i dalej robią mega robotę. Potem szybko nadgoniłem żeby być w miarę na bieżąco i oglądnąć chociaż z 4-5 filmów na sezon :) Obecnie śmiga po świecie tyle zajebistych partów że ciężko je powymieniać, zarówno znanych jak i nieznanych, tych mniej i bardziej znanych riderów, na wielkim budżecie i tym kieszonkowym. Zdecydowanie moim overall bestem jest part Scottiego Stevensa z Capita movie – „Defenders of Awesome”. W ogóle każdy jego parcik jest dla mnie kotem a co kolejny jest lepszy. Odkąd zobaczyłem pierwszy film Think Tanków czy Videograsów, zajarałem sie tego typu produkcjami, a na pewno w takim klimacie jest najnowszy part Scotta. Być może / albo i na pewno są party z większym jebnięciem, bardziej hardkorowe i nagrane z większym budżetem, ale ja osobiście jaram się Stevensem i nic tego nie zmieni. Jest to najbardziej kreatywny snowboarding dla mnie w tym momencie i pod każdym względem, Pomyślicie sobie pewnie, „a za dużo fikołów – frontflipów i tym podobnych”. Who cares? Zróbcie one-foot frontflipa na streecie to pogadamy. Kto mówi że f-flipy są obciachem i są mało ambitne, niech sobie jedzie do parku albo zbuduje gdzieś skocznie, i pofika kilka flipków. Dla mnie to najbardziej zajawkowy i dający najwięcej funu numer, który fajnie jest wsadzić wszędzie i o każdej porze. No ale wracając do Scotta i jego partu. Jaram się strasznie jego kreatywnością, progres chłopaczyna robi niesamowity, a przy tym wygląda to na straszną łatwiznę. Do tego skromny i śmieszny typek, którego spotykając na ulicy nie posądził/ła byś o taki rozpierdziel na desce. I w takim właśnie stylu zaczyna się jego part. Chwile gadania, samooceny i proszę bardzo , wjeżdża zajebisty fronio na drewnianym double-kinku. Potem, jak ja lubię na to mówić, „no foocik”, a zaraz po nim na drewnianym pooljamie frontside tail 450 out , następnie czill backflipkami na wallach żeby przydupić potem one-footera na wallu. Kilka chillowych triczków gdzie nie zabrakło nosepress one foot out (haha nawet nie wiem jak to nazwać). Znów kilka rotacji pooljamowych w tym grubyy board 630 out!!! (dziwnie to w ogóle brzmi).Przechodzimy do serii p odwójnych poręczy które robi na płasko, w górę i w dół na mega czilu i stylówie – niczym młody bóg :). Nawet chwila na BC żeby przysadzić one foot ogóra z grabem nie jest zła.Widać że bawi się snowboardingiem jak chce. Kolejno fs 3 z kinka leci jak złoto, ale już nie będę zbytnio opowiadał. Powiem jeszcze tyle, że na koniec dobry banger poleciał, aż ziomeczek Stevensa – Chris Grenier popluł obiektyw z wrażenia. Ale to już zostawiam wam!!! Oglądnijcie sobie jeśli jeszcze nie widzieliście, 3.5 minuty zajebistego snowboardingu. Jedyna rzecz jaką bym zmienił? To, żeby part Scottiego zamykał film „Defenders of Awesome” . - Maciek Długosz
rookies
Ania Płocińska Imię: Anna ‘Puotka’ Nazwisko: Płocińska Wiek: 20 Miasto: Nadarzyn k. Wsi Warszawa:) Na desce od: 1sze próby ok. 9 lat temu Ulubiona miejscówka: Les 2 Alpes, Litewska SnowArena Safety trick: fs5050 Ulubiony trik: bs tail do swojej Idealny dzień na desce: dobra ekipa i pozytywna zajawka Pozostałe zainteresowania / talenty: taniec, longboard / zaliczanie egzaminów bez nauki, lenistwo Sukcesy: było kilka, ale czekam na taki, z którego będę dumna...:) Sponsorzy: Elementary Ideał chłopaka: taki co by wspierał moją zajawkę! i był co najmniej mojego wzrostu ;) 3 życzenia do złotej rybki: śniegu? śniegu. śniegu! (p.s. w Wawie a nie tylko w górach!) Czego się boisz: pająków...! Dlaczego snowboard: ludzie, klimat, miejsca, zajawka, widoki, podróże, przeżycia, adrenalina, satysfakcja z nauki nowych triczków i wiele by jeszcze wymieniać...:)
„Puotka, pierwszy raz spotkaliśmy się przed halą na Litwie, moje wrażenie? Wyrapowana dziewczyna, lepiej się ubiera niż jeździ. Jak bardzo się myliłem dowiedziałem sie 20 minut później w snowparku... back tail, fs270, wyjaśniała większość facetów:) Czasem trochę pomarudzi, ale to tylko gadanie. Tak naprawdę jest zawsze pozytywnie nastawiona, a przy glebach wyznaje zasade „go back and try again”. Poza tym dobrze prowadzi samochód i czasem strasznie dużo gada!” - Andrzej Gwiżdż / foto profil: Alina Leminskaite / bs lip: Sten Vabrit
rookies
Adas Myszkowski Imię: Adaś Nazwisko: Myszkowski Wiek: 16 Miasto: BB COAST Na desce od: 5 sezonów? Ulubiona miejscówka: L2A na wakacje Safety trick: fiftacz Ulubiony trik: fronio Idealny dzień na desce: francuski chill z idealna pogoda Pozostałe zainteresowania / talenty: deskorolka, graffiti Sukcesy: najwięszym sukcesem jak dotąd jest chyba mój progress na desce w tym sezonie Sponsorzy: SHREDBONE Ideał dziewczyny: rozumiejąca facetów 3 życzenia do złotej rybki: hajs, 0 kontuzji i jeszcze więcej deski Czego się boisz: przypałów Dlaczego snowboard: bo to jest to, co chciałbym robić bez przerwy
Z początku w sumie nie jarała mnie jazda Adasia. Tłumaczyliśmy sobie, że chyba jest jeszcze za mały, za wiotki i nie ma siły dobrze sieknąć. W tym roku od pierwszego wspólnego wypadu, jestem naprawdę mile zaskoczony i mogę śmiało stwierdzić, że zrobił zajebisty progress i jedzie z koxem grubo!!! Dużym plusem młodego jest to, że jest kumaty i można z nim pogadać na wszystkie tematy, nie czując różnicy wieku.. Tak to już jest, w klubach snow uczy się życia i dorośleje szybciej, może z drobnymi wyjątkami... Jest chyba najmłodszym działaczem lokalnej, zdechłej sceny, ja przynajmniej nie widywałem, bądź nie znam innych rookiesów.. - Rene Potoczny / fotka fronia „The legend” Krix Dubiel
Dziołcha - kochamy melanż, kochamy snowboarding i kochamy ziomeczków, ale wszystko byłoby o połowę słabsze, gdyby nie dupeczki, które są jeszcze bardziej kultowe niż Jack Daniels, Bintang i New Era razem wzięte! W przypadku Gadgeta dziewczyna spełnia jeszcze jedno zadanie stanowi swoisty GPS, w chwilach słabości.
New E kultowy od 19 pradzia Erce, wh roku do to każd i każdy gardero Erkę. po nie odk
wiadro - na załączonym obrazku modelka trzyma wiaderko z zapewne jakimś dobrym alkoholem, natomiast w naszym pięknym kraju młodzież wykorzystuje wiadro w zupełnie inny sposób, ponoć bardziej kreatywny i dający dużo większy odlot. wystarczy se sprawdzić w google albo zapytać ziomeczków na ośce.
Era - produkt absolutnie y, bo będący na rynku 920 roku! nawet wasz adek mógł chodzić w New ho knows? mimo iż w tym o łask wracają snap-backi, dy raper, każdy skejciuch y hipster ma w swojej obie chociaż jedną New owinieneś mieć i ty! (Tylko klejaj naklejki z daszka)
inspector _gadget Jack Daniels - każdy kto spróbował tej łychy na pewno się w niej zakochał. pan Jasper Newton Daniel stworzył w 1866 roku pierwszą destylarnię w Stanach, a jej flagowym produktem został właśnie Jack Daniels. Cena może nie jest konkurencyjna (chyba, że w Livigno), ale w końcu jak szlachta się bawi, to koszta się nie liczą.
koszulka Bintang - to właściwie synonim czerstwej buły dla buraków z zachodu - dokładnie takich jak nasz model. Bintang to „lokalny” indonezyjski browar, który stał się niejako firmówką wyspy. Musicie mieć taką koszulkę jadąc na Bali. To tak jak byście nie kupili t-shirtu z tekstem „to piwo ukształtowało to wspaniałe ciało” - będąc we Władku.
Hot
spot Spot, o którym opowiem znaleźliśmy w Internecie, na zdjęciu wyglądał idealnie lecz był jeden problem, że znajdował się w Przemyślu, czyli jak dla mnie na końcu świat, ale mój kolega Paweł Guzik uparł się by go wyszukać, więc pojechaliśmy. Miasto Przemyśl okazało się dość duże i mieliśmy problem jak tu znaleźć naszego raila. Pierwsza nasza wyprawa była raczej krajoznawcza, ponieważ musieliśmy obczaić całe miasto w poszukiwaniu spotów. Okazało się, że miasto jest usytuowane na górze, ale brakuje tam raczej poręczy, lecz po całodniowym poszukiwaniu i przejściu dziesięciu kilometrów znaleźliśmy spot ze zdjęcia - rzeczywiście był idealny. Piękny odjazd, zero spawów na rurce, jednym słowem solidna poręcz. Był jeden problem – zdjęcie, które zaleźliśmy było sprzed pięciu lat, więc rail trochę zarósł krzakami, a w centrum miast nie wypada wycinek robić. Przebiegły pan Paweł (aka Guzik) wymyślił, że zepniemy gumą krzaki jak choinkę. Nie był to zły pomysł. Gdy przyjechaliśmy na spot po dwóch tygodniach od poszukiwań i zaczęliśmy rozkładać dropa podbił do nas pijany parolotniarz lokales, który zajarał się naszym pomysłem na zimę i sam rękami powyrywał krzaki, więc problemu już nie było. Jedyne co mogło się złego stać to przyjazd policji, straży miejskiej lub starego dziada albo baby, ale na szczęście nic takiego się nie stało, bo okazało się, że może ludzie z Przemyśla wyglądają jak dresiarze, to ogólnie są mega pozytywni. Jedyne co nas irytowało w całym tym naszym szczęściu było to, że na wprost raila był wielki słupek, w którego można było wpaść i tak się stało - pan Paweł aka Guzik wjechał prosto w niego i obił kolano hehe ale to zobaczycie prawdopodobnie w jego parcie. Jeździliśmy na nim do trzeciej w nocy bez żadnych problemów, był to bardzo udany dzień i najdroższa wyprawa po jeden trik mojego życia heh. 180 km po jeden trik, ale cóż tu zrobić jak zimy takie słabe w Polsce musimy korzystać, bo na następny dzień może już zimy nie być
spot o ktorym opowiem , , znalezlismy w internecie!!! .
To zdjęcie zrobił Agu Iphonem - koniec świata.
Jestesmy Szczury!!!! Jestesmy wszedzie!!!!
.................................................................................
.................................................................................
W tym numerze S-Maga postanowiliśmy rozpocząć nowy cykl, a mianowicie przegląd ekipek, które wspólnie spędzają czas zarówno na desce, jak i poza nią. Na pierwszy ogień wzięliśmy na warsztat Baked Rats, czyli bandę, która sieje zniszczenie co wtorek na parkiecie krakowskiego Ministerstwa, a co weekend w najlepszych kurortach naszego kraju. Chłopcy, oprócz tego, że potrafią się zabawić i nie stronią od używek, to szczerze kochają snowboarding. Sprawdźcie co szczury mają do powiedzenia.
foto: Legendarny Krzysiek D.
foto: Misiek Adamczyk
Ekipa była od dawna. Zawsze ustawialismy sie na wspólna jazde.
S-MAG: Na początek wypada sie ładnie przedstawić. Kim jesteście, co robicie, jak sie nazywacie? Ejkej: Nazywam się Aleksander Kupis, a zwany jestem Ejkejem. Pochodzę z Kielc, a na codzień mieszkam i studiuję w Krakowie. Generalnie moje życie obraca sie wokół snowboardingu, wiec ciagle jestem w pogoni za śniegiem (na tyle ile budżet pozwala). Poza snowboardingiem lubię fajnych ludzi, podróże i fajne imprezy, czyli mało oryginalny typek ze mnie. Zombi: Nazywam się Krzysiek Karch. W tym roku zrobiłem sobie przerwę od nauki i byłem totalnie nastawiony na dalszy i dłuższy wyjazd łączący pracę ze snowboardingiem. Niestety skończyło się na planowaniu, bo sezon zacząłem od porządnej rozjebki... dlatego obecnie dorabiam sobie w różnych miejscach i oczywiście staram się jak najwięcej jeździć.
Buko: Maciek Bukowiec urodzony w Krynistler. Aktualnie zamula w Krakowie. Poras: Jesteśmy szczury!!!!!!!!!!!!!!!! Jesteśmy wszędzie!!!!!!!!!!!!!!!!! S-MAG: No dobra, to o co chodzi z tymi upieczonymi szczurami? Skąd ten pomysł? Ejkej: Chyba było to naturalne następstwo tego, że w Krakowie zmontowała nam sie fajna ekipka na deske mająca również podobne zainteresowania poza nią. Stwierdziliśmy też, że trochę brakuje takich ekip w Polsce i fajnie byłoby czegoś takiego spróbować. Generalnie założenie było takie żeby pokazać cały snowboardowy lifestyle, któey jak sam Tomasz wiesz jest nieodłącznym elementem snowboardu i zasługuje na poświęcenie mu więcej uwagi. Zombi: Ekipa była od dawna. Zawsze ustawialiśmy się na wspólną jazdę. A sama nazwa
foto: Konrad SĹ‚owik
szczurów to z tego co pamiętam efekt pewnego poranka na kacu. Może szczur jako zwierzak nie kojarzy się przyjemnie, ale my dostrzegamy w nim kilka cech podobnych. Dlaczego pieczony chyba nie muszę tłumaczyć :) Buko: Pomysł pojawił się pewnego wieczoru, a może to już nad ranem było. W każdym bądź razie było to podczas posiedzenia na Lea. Poras: Na to pytanie nie odpowiem, bo nie wiem. S-MAG: Jesteście na scenie już kilka lat, więc na pewno obserwujecie co dzieje sie wokół. Niewiele jest podobnych ekipek w Polsce, ja kojarzę raptem kilka. Z czego to wynika? Ejkej: Myślę, że może być to spowodowane odległościami dzielącymi poszczególnych riderow, co przekłada się na mniejszę ilość spędzanego czasu poza deską i ogólnego zżycia. Ciężko, żeby z jednego miasta było kilku naprawdę dobrych riderów nadających dodatkowo na podobnych falach również poza deską. Zombi: hmm, to jest ciężkie pytanie. Serio! Myślę, że spowodowane jest to odległościami, jakie z reguły dzielą jeżdżących ziomali. My mamy to szczęście, że dosłownie w ciągu godziny możemy zebrać się całą ekipą. Poza tym spędzamy ze sobą masę czasu nie tylko na desce. Buko: To prawda niewiele jest tego typu ekipek w Polsce, wydaje mi się, ze to wszystko dopiero będzie się rozwijać w Poldonie o ile dopisze
foto: Konrad Słowik
młodzież! Zresztą nie wiem jestem tylko szczurem. Poras: Każdy chce być zauważony, a jazda w ekipie daje więcej możliwości, no i plecy hehe. Jazda z kumplami nadesce daje najwięcej satysfakcji i motywuje do działania. S-MAG: A czy sądzicie, ze w polskim snowboardingu dzieje sie lepiej niz kilka sezonów temu? Niby są nowe parki, większe imprezy, ale dzieciaków zajaranych deską nie widać... Ejkej: Tak to prawda, poza paroma wyjątkami mało widać młodych, utalentowanych riderów, którzy mogliby „przejąć pałeczkę” od starszych, często już „zmęczonych” wyjadaczy. Ciężko doszukać się powodów dla których tak sie dzieje, bo tak jak napisałeś powstaje coraz więcej parków i ogólnie
dzieje sie w temacie. Miejmy nadzieję, że coś sie jednak zmieni na lepsze w następnych latach. Zombi: W Polsce nie widzi się możliwości zarobku na snowboardingu i chyba stąd brak odważniejszych inwestycji typu krytych hal, których dookoła polski kilka funkcjonuje. Co do snowparków, sam miałem okazję pracować w jednym przez ostatni miesiąc i nie do końca zgodzę się z tym, że nie widać zajaranych dzieciaków. Zwłaszcza lokalnych, bo przecież mają dookoła siebie góry i starszych jeżdżących ziomali. Chyba cięzko w takich warunkach nie złapać zajawy! Buko: Na pewno dzieje się wiecej, głośniej, ale czy dużo lepiej? Nie wiem, nie jest to Ameryka, ale chyba idzie w dobrym kierunku. Zresztą nie mnie to
Najwiekszy len? Ejkej. Dzisiaj musiałem go zmienic przy mieszaniu jajecznicy, bo jemu sie nie chcialło.
oceniać, zwykły szczur ze mnie. Poras: Wszystko się rozwija, co widać gołym okiem. Więcej snowparków, które są coraz lepiej ogarnięte. Czyli komuś się chce. Snowboard w Polsce nie umrze. S-MAG: Ok, starczy tych poważnych tematów, zajmijmy sie tymi przyjemniejszymi sprawami hehe. Jak było na ostatnim melanżu w Mini? Ejkej: Właśnie leżymy skacowani z Zombim po wczorajszej antywalentynkowej imprezie i odpisujemy na te pytania:) Generalnie było bardzo spoko, jak zwykle zresztą! Zombi: Jest środa, czyli dzień po mini. Godzina 16. To chyba jeszcze za wcześnie, żeby w pełni odpowiedzieć na to pytanie. Ale zdecydowanie było grubo! Buko: Ostatnie mini? Bardzo spokojnie, sesja i te sprawy a z tym żartów nie ma. Poras: Nigdy nie byłem w mini haha S-MAG: Planujecie jakieś teamowe koszulki, bluzy, bokserki? Macie jakieś wspólne zabawy przed albo po desce? Ejkej: Generalnie był plan zrobienia bluz już na ten sezon, niestety mamy lekkie problemy z organizacją i motywacją. Dodatkowo Wampir (Bear headwear) i Poras (Keep fighting) musza skupiać sie na własnych projektach. Miejmy nadzieję, że ruszymy z tematem już na okres wakacji. Tutaj nasz mały apel, gdyby znalazł sie jakiś grafik chętny nam pomóc, to bardzo prosimy o kontakt! Co do zabaw, to przede wszystkim szukamy ich na desce. Generalnie ja bardzo lubię gre w skejta (shreda, snow’a - jak zwał tak zwał) bo zmusza do robienia trików, na które nie zawsze mamy ochotę, a to przekłada sie na progres. A co do zabaw po desce, to ty je Tomasz doskonale znasz z autopsji i wiesz, że czasem jest bywa zabawnie hehe. Zombi: -Temat bluz ze szczurzą grafiką wraca co jakiś czas, ale póki co nie możemy dogadać się co do wzoru. Mam nadzieję, że wyrobimy się na przyszłą zimę :) Co do wspólnych zabaw to jest ich cała masa. Jak nie można pojeździć to zawsze coś się wymyśli. A w ostateczności jest jeszcze melanż, który w Krakowie trwa 6 dni w tygodniu... Buko: Były wielkie plany, byliśmy o krok, wyszło jak zawsze. Mam nadzieje, że kiedyś ten temat jeszcze wróci i wjadą jakies bety. Poras: Oczywiście, że planujemy teamowe szmaty, a kiedy one będą to Splinter nawet nie wie. Wspólne zabawy są oczywiście, melanże, roz....dol, petardy. Po prostu SZCZURY UMIEJĄ SIĘ BAWIĆ.
Buko: Hmm spalony szczur Poras: Wśród Szczurów nie ma leni, są tylko troszke dopieczone.
S-MAG: No i na sam koniec kilka klasycznych pytań. Na początek, kto jest największym leniem w ekipce? Ejkej: Chyba ja, bo właśnie Zombi musiał zmienić mnie przy mieszaniu jajecznicy. Zombi: Największy leń? Ejkej. Dzisiaj musiałem go zmienić przy mieszaniu jajecznicy, bo już mu się nie chciało.
S-MAG: Kto jest największym chlorem? Ejkej: Konkurencja jest ostra, także ciężko wybrać tego jednego, jedynego króla chlorów. Zombi: Tytuł chlora nadam ze względu pochodzenie i tamtejsze klimaty. Wampir (Bielsko) Buko: Hmm chyba każdy po trochę, trochę bardziej gdy szczury w komplecie.
foto: Misiek Adamczyk
Poras: Chlorem? Nie pijam. S-MAG: Kto bajeruje najwięcej dupeczek? Ejkej: Na pewno nie ja:( Buko: dsfgSEGERGQEGVDFS f Poras: Zależy jak sie Szczury spieką. S-MAG: Ostatnie, najważniejsze pytanie, kto z ekipki ma szansę wygrac złoto w Soczi :)? Ejkej: To zależy czy pojawią się jakieś nowe, dogodne dla nas konkurencje.
Niekoniecznie typowo sportowe:) Zombi: Nie wiem czy dożyjemy :( Buko: Nie chcę zapeszać, ale prawdopodobnie to będę ja. Poras: Ja!
Arbor - gorąco polecam! ByGypsy - to je moje crew Classick - moj pierwszy part Dubeltówka - r.i.p. Elitarne Dupeczki - Nicole Scherzinger Fikołki - raz na jakis czas nie zaszkodzi Góry - kochane te mniejsze i wieksze Helgasonowie - „If you drink milk your bones will get hard and break, if you don’t drink milk they will just bend.” Islandia - zorza polarna Judo - nauczyło mnie jak się wywracać Król Julian - bo do kobiety trzeba sie pofatygowac Les Deux Alpes - letni chill Małe Skrzyczne - freeride Nosepress - technika Oscyp - contest na poziomie Parkour - równowaga Ryż z kurczakiem - kreatyna będzie kawał skur... Street - weryfikuje Thunderbird - stylowy wózek na plenerowe kino UFC - henderson vs rua Warszawa - Czesław Niemen Youriding.com - jak nie ma zimy i jest nudno Ziomeczki - bez nich snowboard to nie to samo
MICHAŁ SURDEJ OD A DO Z
SZCZYRK: ZNOWU W GRZE TXT:MAREK OGIEŃ Ponoć przez dwie ostatnie zimy mało działo się w Szczyrku, ponoć mówiło się że umiera. Kilka dni temu jakiś pijany zarozumiały koleś powiedział mi że co to ma być za miejsce, że wódke lewą mu polali, że orczyki, że w ogóle jak tu mógł urodzić się snowboarding i jak to jest że Burn robi w takiej dziurze zawody. Odpowiedź miałem jedną - a gdzie to miało się wszystko wydarzyć, w Białymstoku? Możesz pokochać lub znienawidzić to miejsce, ostatnio nawet widziałem jak chłopak oświadczył się dziewczynie na parkingu... w każdym razie dzisiaj każda miejscówka może mieć kanapy, piękne trasy, oświetlone stoki ale nigdy nie będą miały tego co ma Szczyrk, czyli klimat i w tym roku możesz go poczuć właśnie tutaj. Snowpark Burna ruszył na Julkach, Lulagoga postawiła przeszkody na Białym Krzyżu, chyba najważniejsze i najlepsze zawody w historii snowboardu Burn in Snow właśnie odbyły się w Szczyrku. To tu możesz przyjechać z drugiego końca polski i zobaczyć Gniazda na metalu, który uśmiechnie się i przybije Ci piątkę, to tutaj możesz zobaczyć Wojtka Pająka który idzie grubym piecem przez las, to tutaj zobaczysz największy gap w Polsce który stoi na Julkach, to tutaj zagadasz do Breloka w parku jak mu idzie w pajpie. A kanapy i tak postawią, a wódke lewą leją wszędzie... :)
To zdjęcie pokazuje jak wielki wpływ miały skateboardowe klimaty z początku lat 90 na ówczesną scenę snowboardową. Przystanek autobusowy w Szczyrku.
Rafał
Wielgus pamietaj o korzeniach
Jakiś czas temu zdaliśmy sobie sprawę, że historia Polskiego snowboardu liczy sobie już ponad 20 lat. Nie siląc się specjalnie na jakieś podsumowania chcemy w kilku najbliższych numerach przybliżyć osoby i miejsca, które na tą historię się składają. Od tego numeru będziemy zapraszać fotografów, którzy brali czynny udział w dokumentowani tamtych czasów do prezentacji swoich kolekcji.
Nie mieliśmy specjalnego problemu z wyborem osoby, której zdjęcia chcielibyśmy przedstawić w pierwszej edycji. Rafał Wielgus to człowiek instytucja, biorąca czynny udział w tworzeniu historii polskiego snowboardu od samego początku po dziś dzień (chcociaż by poprzez organizację zawodów Oscyp o których przeczytacie w dalszej części numeru). Wywiadów z Rafałem było wiele my pozwolilismy przemówić zdjęciom.
Oto jaką ciekawostką był snowboard. Zwykli gapie byli w stanie wspinać się wysoko w górę stoku, tylko po to aby sprawdzić co te diabły robią. Na zdjęciu słynny DJ Perez, czyli Szymon Sipowicz...a może to on był ciekawostką :)
Kultowa deska Sims Noah Salasnek jest wymieniana we wszystkich książkach i albumach dotyczących snowboardu. Gdyby ktoś chciał na przykład napisać książkę o historii polskiej sceny, musiałby umieścić tam kultowego Marcina „Lipka” Lipskiego i jego równie kultowy mute grab.
Ktoś kiedyś wspominał o antagonizmach między sceną z BBA, a sceną z Wawy. Bzdura :) Jedne z pierwszych freestylowych zawodów w naszym kraju. Zawodnicy ze stolicy siedzą po lewej stronie, zawodnicy z Bielska po prawej. Zwróćcie uwagę na deski, Bielsko na Burtonie, Wawa na Santa Cruz, Nitro, Plenk, Burton i F2.
To chyba pierwszy pipe w Polsce. Został prowizorycznie usypany na szczyrkowskim stoku u Kaima. Szymon „Wodzik” Wodzicki sprawdza, czy swój deskorolkowy asortyment trików może przenieść na snowboard. Indy grab na pewno tak !
Jeśli zapytacie znajomych, którzy dla was są historią polskiego snowboardingu, o tych którzy byli dla nich inspiracją, a oni jeszcze kolejnych, to pewnie zostanie przywołana postać Pawła „Pawlaka” Gorczycy. Pawlak zarażał skateboardingiem i snowboardingiem już od 1989 roku. Stylowy jak na tamte czasy Japan Air :) Dzięki Pawełku .
Dariusz Rosiak, zapamiętajcie to nazwisko, aby wiedzieć komu należy się kłaniać. Według niektórych ( zawodników na pewno ) najlepszy prezes PZS, twórca marki Nobile, wybudował w Bielsku fabrykę desek snowboardowych. Darek wróć !!!!
KRONPLATZ .. SUD-TIROL TRIP Słyszeliście kiedyś historię typa, który rozwalił się na wyjeździe w pierwszym strzale – to będzie taka historia. Zacznijmy jednak od początku. W lutym zostaliśmy zaproszeni z Tomkiem do Południowego Tyrolu do miejscowości Kronplatz żeby zapoznać się z ich najnowszym dzieckiem czyli snowparkiem Nike. Razem z nami zaproszony został Michał Alster. Skład brzmiał więc idealnie – jeden skoczek i jeden jibber. Z Michałem spotykamy się w Monachium 8 lutego gdzie przylatuje z Oslo w którym obecnie stacjonuje. Na lotnisku czekał na nas upierdzielony od góry do dołu nowy Focus (swoją drogą gdyby nie to , że jest to już pewnie firmowy samochód każdego przedstawiciela handlowego Biedronki to jest to całkiem fajne auto). Nie wiem czy firma Avis wie co to myjnia ale nasz Ford na pewno nie wiedział. Jego zewnętrzny stan wywołał natychmiastowe oburzenie Michała, który zaczął narzekać, że z tak brudną furą to na bank nic nie wyrwiemy, że to nie reprezentacyjne i że za dwa dni to jest Burn w Szczyrku. Tak sobie narzekając klasycznie po Polsku, na to, na kolor włosów stewardesy w samolocie i jak zwykle zagubiony bagaż wyruszamy w stronę włoskiej granicy. No właśnie włoskiej choć nazwa na to nie wskazuje Kronplatz leży w północnych Włoszech. Rejon ten do 1919 roku należał do Austrii i na mocy traktatu pokojowego z Saint Germain został wcielony do Włoch. Taki szybki rys historyczny. Nieźle co! Nikt by się po nas nie spodziewał, że wiemy coś więcej niż to jaką tanią wódkę kupić w SPARZE, albo jak przekręcić Niemca na parkowaniu campera pod wyciągiem. Wracając do geograficznych dywagacji efektem tej sukcesji jest to, że po Włosku gada tam wyłącznie Luigi w Pizzeri, który zajmuje się ubijaniem ciasta. Cała reszta szwargoce po Niemiecku aż miło. Panuje tam też iście niemiecki porządek. Na miejscu logujemy się w bardzo przyjemnym hotelu Rainegg, prowadzonym przez sympatyczne małżeństwo. Ok., to wszystko jest nieistotne, istotne jest to po co faktycznie tam przyjechaliśmy – snowpark. Odpowiadają za niego Nike i Mini, który ostro wziął się za promocję w tym sezonie chociaż nie wiem, ilu jest snowboardowych japiszonów, będących w stanie zapłacić 100 tysi za furę do której nie mieści się deska. Niemniej chwała mu za to, że wspiera dobre rzeczy i obiecuje, że jak wygram w totka to na bank sobie go kupię. Wracając do parku to jest on przygotowany bezbłędnie. Nawet taki malkontent jak ja nie ma się tu do czego przyczepić. Dwa lajny hopek, małych/średnich i dużych. Obok set jibbowy, wszystkie możliwe konfiguracje boxów i rurek, większość z wejściem streetowym, co po niektóre z małym
MICHAŁ ALSTER BS 1 INDY
gapem na najeździe. Wszystko raczej na poziomie średniozaawansowanym. W kwestii metalu, ocena na mocne 4+ (mogło by być kilka bardziej chillowych przeszkód), jeśli chodzi o Hopy, Michał, który w naszym teamie odpowiadał za tą sekcje ocenił również bardzo wysoko. Duża różnorodność, długie lądowania, delikatny looping. Wzdłuż wyciągu jeździ kolejka tak, że można odpocząć i popatrzeć na to co dzieję się w Parku –wszystko tak jak trzeba. Dla mniej zaawansowanych po drugiej stronie góry działa mini park Nike. Głównie jibbowy bo zamiast hopek są tam rollery. Metal jest jednak bardzo sympatyczny. Za naszej tam bytności ustawiony był w konfiguracji, gruba rura z podbitką, karbonara z gapem na wejściu, niski box / łamaniec i na zakończenie set przy schodach – po środku rura, obok box. Co ciekawe box z marmurowym blatem w deskorolkowym stylu – fajne. Poza parkiem stoi jeszcze jeden marmurowy box z podbitką. Tutaj też nad parkiem jeździ kolejka. Jedynym mankamentem mogą być liczne szkółki (jest to najniższa stacja kolejki, więc łatwo dostępna dla nie zaawansowanych), które lubią sobie „zajrzeć” do parku. Jeśli chodzi o samą jazdę, tras jest naprawdę mnóstwo, szerokich z pięknym widokiem na dolinę. Skoro wszystko tak pięknie wygląda, pewnie zapytacie- gdzie materiał, gdzie video i zdjęcia. Otóż wszystko by było gdyby Pan Tomek nie raczył sobie w pierwszym strzale (TAK W PIERWSZYM STRZALE!!!) złamać ręki na skoczni. Tak niestety jest kiedy jibberzy biorą się za skakanie. W związku z tym wypadkiem możemy wam co nieco opowiedzieć o Włoskiej służbie zdrowia. Otóż jest bardzo sympatyczna i poskładała nam ślicznie Tomeczka wkręcając mu w rękę sześć śrub. Do tego Tomek miał bardzo ładny widok z pokoju na góry, było też kilku naszych, tak, że nie mógł czuć się samotny. Jeśli chodzi o tzw. Nightlife, odwiedziliśmy jedynie finał Ski-crosa organizowany w tym czasie przez Red-bull i było fajnie, ale nie byłem jeszcze na imprezie z open barem na której nie było by fajnie. Od lokaleski zbrylowanej na szybko na przystanku (okazuje się, że jak ktoś jest przystojny i czarujący to nawet brudna fura nie przeszkadza) dowiedzieliśmy się o lokalu w znajdującym się nieopodal w Bruneck (coś jak nasze Bielsko) o wdzięcznej nazwie Puka-naka, ale nasz krótki pobyt nie wystarczył na jej odwiedzenie.
Reasumując. Jeżeli szukacie nowego miejsca, które leży w rozsądnej odległości (z Warszawy 1200km), lubicie Włoską kuchnie i Niemiecki porządek to to miejsce specjalnie dla was 90 lat temu wymyśliły siły Ententy . A tak zupełnie na serio jest to doskonale przygotowany resort, ze świetną infrastrukturą. Warto czasem odmulić się jadąc po raz setny do Soelden czy Livigno, które jeśli chodzi o jakość tras i parku nie umywa się do Kronplatz. Elo!
TXT / FOTO MICOS
Burn team
oczami marka Ognia
W tym roku miałem okazję rozpocząć współpracę z Burnem i zostałem teamowym fotografem. Wspaniale jest współpracować z takimi riderami jak Wojtek Pająk, Michał Ligocki czy Tomek Wolak. W styczniu i lutym spędziliśmy razem trochę czasu w głębokim i mniej głębokim puchu, zaliczyliśmy też lód na Kasprowym, 5 minut słońca w ciągu dnia w Donovalach, dwa świetne dni w Jasnej i kilka fantastycznych dni w Szczyrku. Jak dla mnie Jasna otworzyła teren wysokich gór, których praktycznie z Polaków nie zdobywa żeby zjeżdżać hardcorowymi żlebami. Szczyrk otworzył się z innej strony bo wciaż mało ludzi chodzi po górach i szuka miejscówek na skocznie. My to wszytko zrobiliśmy, chłopaki popchnęły temat snowboardu do przodu a ja cieszę się że mogłem z nimi tam być i utrwalić to wszystko na zdjęciach.
1.Michał Ligocki w drzwiach 2.Wojtek Pająk - Freeride - Jasna 3.Wojtek Pająk - Bs 1 - Jasna 4.Michał Ligocki - Freeride - Jasna 5.Kooooozaaa - Jasna 6.Wojtek Pająk - Tailgrab - Szczyrk 7.Wojtek
fotograf
Pawel Karasinski
rider
-
Michas
Pieszka
fotograf mikolaj
wojciechorider
wski Tomektomiak
.
wojtek fotograf
Niezycho mateusz
wiatro
owski rider
owski
KRZYSIEK
fotograf
DUBIEL
riderPAWEL-
PASTERNAK
fotograf lakomy adam
dlugosz rider Maciek
foto: Przemek Skóra
Oscyp Snowboard Contest wpisał się do kanonu imprez snowboardowych w naszym kraju, dzięki zaangażowaniu Rafała Wielgusa i zapewne niezliczonej liczby innych osób. W tym roku zawody odbyły się już po raz 4, a my poprosiliśmy kilku rajderów o ich opinie na temat tego wydarzenia. Kuba Dytkowski, Maciek Długosz, Michał Surdej, Maciek Lepski i Daniel Więcek zgodnie przyznają, że event był na naprawdę światowym poziomie – przeczytajcie zresztą sami!
foto: Marek Ogień
K u b a Dy t k o w sk i ......................................................................................................................... Po pięciu dniach przerwy od deski w piątek popołudniem wyjechałem z Krakowa do Białki. Na miejscu zastał mnie idealnie przygotowany set up dopieszczany przez speców od shejpingu. Prosta rurka i double kink, zaraz po odpaleniu okazały się mega przyjemne. Zacząłem od paru trików na prostej rurce, później poleciałem przez schody, jakieś fiftaki przez 2kinka, transfery. Poczułem formę. Resztę nocy spędziłem w Zakopiańskiej rezydencji Panicza relaksując się w saunie, popijając zimne piwko. Sobotnie zawody miały lekki poślizg, spowodowany korkami, które nie pozwoliły na czas dojechać niektórym rajderom. Czekanie rekompensowała dobra muzyka i leżaki zwrócone do słońca, którego nie brakowało cały dzień. Po treningach przyszła pora na dwu godzinny jam session. Jeździło się idealnie, siadał trik za trikiem i to w mega dużej częstotliwości, dzięki skuterowi za którym na linie lecieliśmy chyba max w 8 osób. Jak dla mnie najlepszym momentem całego jam session był transfer bs 36 którego widziałem z góry, powiedziałem sobie wtedy „Szkarad do czego ty mnie zmuszasz!!!” i wleciałem z transferem cab 36. Podsumowując tegoroczny Oscyp był najlepszymi jibbowymi zawodami na jakich startowałem i mam nadzieje, że w naszym pięknym kraju będzie wiecej takich imprez.
M a c i e k D l-u g o s z ......................................................................................................................... Kolejna edycja, można powiedzieć kultowego w Polsce OSCYP contest, to event w którym startują tylko zaproszeni, najlepsi riderzy w naszym kraju. Już 2 raz z rzędu zostałem zaproszony, z czego strasznie się cieszę, szczególnie, że w tym sezonie OSCYP był typowo jibbowym eventem. Setup składający się ze stair-setu z double- kink railem i street railem, oraz grubym pooljamem stał już w piątek popołudniem. Organizatorzy zaplanowali piątkową wieczorną sesje, na którą się trochę spóźniłem (praca nie zawsze pozwala wyrwać się w miarę wcześnie). Sama droga z Krakowa do Białki też nie była najlepsza. Podjechaliśmy pod stację i od razu z daleka było widać dość duży nasyp śnieżny z przeszkodami. Na prędkości się przebrałem i pobiegłem w jego stronę. Byli tam już Vampir – Maciek Lepski, Kuba Dytkowski, Plaster, Marcin Kordek i jeszcze kilku znajomych którzy już testowali przeszkody. Moim zdaniem pięknie przygotowane przeszkody na wysokim poziomie jakiego nie powstydziłby się niejeden contest europejski. Przy dość dużym mrozie rozjeździliśmy się i potestowaliśmy co nieco przed jutrzejszym main-eventem. Przy okazji koło 22giej stwierdziliśmy z chłopakami z AA Films, że noc jeszcze młoda i można jakiś street odpalić. I tak pojeździliśmy trochę w Nowym Targu na double-kinku. Około 24tej skończyliśmy i czas na kime. Sobota przywitała nas piękną lampą i mroźnym powietrzem o temp poniżej -10. Swoją drogą nie było jeszcze OSCYPa na którym nie było słońca. Tu wielka piona dla organizatorów za wyczucie terminu :) Zawody miały formułę „Jam Session” czyli luźna jazda przez ponad godzinę, a sędziowie oceniali „Overall impression” - poziom trudności trików, styl i skuteczność i kto wie jeszcze co tam brali pod uwagę. Oczywiście komentatorem był nikt inny jak Maciek Heczko, który moim zdaniem jest człowiekiem na właściwym miejscu w tym wypadku.
D a n i e l Wi e, c e k ......................................................................................................................... Ameryka zawitała do Polski. Pełen profesionalizm w ogarnięciu zawodów. Najazdy wyszejpowane i porządnie ubite, po każdym najeździe grabkowane. Nie było strachu podjeżdzając do przeszkody, że coś się stanie z najazdem, można było spokojnie myśleć o trikach. Pogoda także dopisała, podobno trochę funduszu na to poszło hehe. Dla mnie najlepsze zawody w jakich mogłem brać udział. Najważniejsze jest to, że odbyły sie one na stoku, gdzie najazd na przeszkody był nieograniczony. Katowanie przeszkód, luźna atmosfera, prawdziwa jazda na snowboardzie, jak w snowparku z ziomalami.
M a c i e k L e p sk i ......................................................................................................................... Oscyp.hmmm Tegoroczne zawody Oscyp w Białce Tatrzańskiej wypadły naprawde dobrze, nie spodziewałem się, że aż tak dobrze będzie, gdy tam jechalem. Organizatorzy postawili poprzeczkę naprawdę wysoko, stair set który ujrzałem wyglądał imponująco. Jedyne co było nie do końca fajne to wysokość reili. Jak na zawody to wydaje mi się, że troszeczke za wysokie to było, ale nie ma co narzekać. Piątkowa night session wypadła bardzo fajnie, przyjechali: Kuba Dytkowski, Daniel Więcek, Adrian Smardz itd i już zaczęły się sypać dobre triczki i każdy mógł wczuć się w ten set upik. Jedynym minusem była pogoda. Z tego co pamiętam, to było -20 st. Oddychać było ciężko :) 3 bluzy, kalesony, 2 pary skarpetek tak wyglądał stójj każdego z nas:) W sobote obudziło nas piękne słońce i mimo niskiej temperatury to każdy miał banana na twarzy. Od 11 zaczęły sie treningi i kolo 12 zaczęły się zawody w formie jam session przez 2 godzinki sypały się kozackie triki. Kuba Szkaradek gap bs.360 na kinku za nim od razu Kuba Dytkowski gap na kinka cab 360. Odpowiedź piękna:) Zjechała sie naprawdę dobra ekipa i każdy traktował te zawody na pełnym luzie. no prawie:) I tak jam session po dwóch godzinach zakończył się. Każdy z nas był naprawdę zmęczony i było to widać po zawodach. 3 miejsce Wojtek Gniazdo Pawlusiak, 2 miejsce Maciej Dlugosz, a pierwsze, zasłużone Kuba Dytkowski, który tak naprawdę od początku był faworytem bo czuł się w tym dniu bardzo dobrze i prezentował triczki z górnej półki:) Suma sumarum po zawodach gdy każdy z nas ochlonął,, pogadałem z kilkoma osobami które jeździły i doszliśmy do wniosku, że były to jedne z najlepszych polskich zawodów jibowych, które organizacyjnie i poziomem nie odbiegały od innych zawodów zagranicznych. Poziom jaki w tym momencie jest na polskiej scenie jibowej jest naprawdę wysoki, ja osobiście jestem pod dużym wrażeniem. Jestem osobą, która nie lubi zawodów i całego tego zamieszania, ale śmiało mogę powiedzieć, że były to dla mnie pierwsze zawody, które podobały mi się i wyszły elegancko. Peace out Vajpa
M i c h a l-Su r dej ......................................................................................................................... W tym roku zawody OSCYP odbywające się w Białce Tatrzańskiej przybrały format jibbowy, dlatego też (zapewne przez przypadek) udało mi się znaleźć na liście zaproszonych. Pierwsze facebookowe zdjęcia z budowy setupu wywołały u mnie wiele pytań i wątpliwości, ponieważ miałem wrażenie, że przeszkody dorównywały swoimi rozmiarami tym, które możemy oglądać na X Games, a schody znajdujące się między double kinkiem i downrailem nie wyglądały na wykonane z gąbki ;). Niezrażony tym faktem wsiadłem w samochód i pojechałem do Białki z małym przystankiem w Krakowie. Nie udało mi się dotrzeć na piątkową nocną foto sesję, ale chodziły słuchy, że było naprawdę ciekawie. Już piątkowy wieczór pokazał nam, że poziom zawodów będzie naprawdę wysoki. W sobotę rano spakowałem deskę do samochodu i ruszyłem z Krakowa w stronę Białki. Duża ilość śniegu na drodze i brak wyobraźni niektórych kierowców parkujących swoimi samochodzikami w przydrożnych zaspach na zakopiance wydłużyły moją podróż i o mały włos spóźniłbym się na początek imprezy. Okazało się jednak, że nie byłem jedyną osobą, która miała problemy z dojazdem na godzinę 11 i z tego powodu organizatorzy postanowili przesunąć nieco w czasie początek zawodów. Pierwsze testy set up’u wypadły obiecująco, idealnie przygotowane najazdy i fajnie ustawione raile prognozowały dobrą zabawę przez najbliższe kilka godzin. Kiedy większość zawodników stawiła się już na miejscu rozpoczęliśmy treningi, które miały potrwać około godziny. Zjechało się mnóstwo znakomitych riderów z całej Polski, więc zaszczytem było znaleźć się wśród zaproszonych. Główna część zawodów odbywała się w formie luźnego dwu-godzinnego jam session podczas którego posypało się wiele naprawdę tłuściutkich trików (triki w relacjach video, bo nie chce mi się opisywać wszystkich). Całej imprezie towarzyszył niepowtarzalny klimat zdrowej rywalizacji i świetnej atmosfery, który wraz z pełną lampą i dobrą muzyką składał się na naprawdę wysokiej klasy wydarzenie kulturalno-sportowe :) Wielka piątka dla organizatorów. Jeśli ktoś jeszcze nie próbował OSCYPka to polecam,
KAYO T
tekst: Anto
foto: Paweł “Me
Jest w tej chwili na rynku całe mnóstwo biur podróży organizujących My postanowiliśmy objąć patronatem jedno z nich - K równym typem W następnych numerach pojawi się wiele niespodzianek relacje Antoniego Szczęka z jednego z ciekawszych
Sezon snowboardowy ma swój rytm, żeby był udany, w pełni trzeba wykorzystać go w całości , przygotować się fizycznie i psychicznie . Być w górach na pierwszym śniegu, w siarczystym mrozie i pod pełnym słońcem na wiosnę. Dopiero wtedy mamy pełen przegląd sytuacji i kontakt z każdymi warunkami a co za tym idzie z każdym rodzajem snowboardingu. Ja osobiście uważam początek sezonu za najważniejszy okres. Pierwszy wyjazd rozładowuje napięcie i kończy długie oczekiwanie, pokazuje w jakiej jestem kondycji i daje czas na postawienie sobie celów na całą zimę.
webcamy itp.Ludzie z KAYO wyprzedzając potencjalny kataklizm wybrali miejscowość dość znaną ale ostatnimi laty omijaną przez snowboardowych turystów z polski. Val Thorens ma podstawowy atut w takich okolicznościach nawet gdy w całej Europie na stokach pasły się krowy tu gigantyczna infrastruktura resortu gwarantowała naśnieżanie w stopniu zadowalającym. I z taka myślą wsiadłem do autokaru. Może nie będzie wypas ale chociaż pojeżdżę z przyjaciółmi. Może nie będzie freeridu i mega snowparku ale przynajmniej złapie kondycje i porozmawiam przy drinku o filmach i planach na sezon. W tym momencie warto poświecić parę słów Tegoroczna zima zapowiadała się źle. samej miejscowości która w francuskim Wszyscy zainteresowani tematem śledzili z stylu wyrosła kilkadziesiąt lat temu w sercu niecierpliwością różnego rodzaju prognozy, gór. Dzięki temu jej rozplanowanie a co za
TROUBLE
oni Szczęk
enel” Karasiński
organizujących “zajawkowe” wyjazdy snowboardowe. Kayo Travel, bo wiemy, że Gajos, który za nim stoi jest typem i nie wali w .... niespodzianek wynikających z tej kooperacji. Póki co przeczytajcie wyjazdów Kayo w mijającym sezonie do Val thorens.
tym logistyka jest rewelacyjna wszędzie jest blisko, do dyspozycji jest centrum odnowy biologicznej z basenami saunami, sklepy i wszelkiego rodzaju udogodnienia są w zasięgu ręki a kluby nocne huczą całą noc dla tych którzy huczeć lubią. Podczas naszego pobytu Val Thorens przeżyło inwazje anglików którzy świętowali swój pierwszy rok na prestiżowych uczelniach Cambridge i Oxfordu, ich energia i parcie na zabawę jest godne podziwu od codziennych apres-ski rozgrzewanych przez naprawdę czołówkę angielskich dj-ów po nocne mega imprezy w przebraniach organizowane dla kilku tysięcy ludzi naraz. Dziewczyny w szpilkach chłopaki w krótkich rękawkach pomalowani... do 5 rano a potem karnie na stoku przy pierwszych krzesłach THAT’S THE SPIRIT!!!.
KAYO travel jako firma dla snowboardzistów prowadzona przez snowboardzistów dba o core-owy klimat. Tradycją już się stało organizowanie zawodów na wyjazdach KAYO. Każde zawody to wymagająca od uczestników dawka samego snowboardu, pomysłowości i inwencji. W Val Thorens padło na trybut dla prawdziwych początków snowboardingu dla ery przed double corkami, przed sponsoringiem koncernów napoi energetycznych czy foto sesji z helikopterów. Mówimy tu o czasach dawniejszych niż pierwszy team FORUM i method Jamie Lynna nawet:) Mówimy o dzikich radosnych i pionierskich czasach, Craiga Kelly-ego, Shawna Farmera czy Petera Bauera. Mówimy o czasach
kiedy Terje był gimbusem z tlenionymi włosami a Shawn White nie był jeszcze w planach. LIBTECH OLDSCHOOL OLIMPIK bo pod taką nazwą figuruje to wiekopomne wydarzenie, był festiwalem obciachowego koloru, głupiego zachowania rodem z filmów klasy C o kalifornijskich studentach i trybutem dla początków freestylu na desce. Kompetycja składała się z trzech bardzo wymagających etapów. W pierwszym dzięki potędze fejsbuka uczestnicy zbierali głosy za najbardziej pasujący do formuły i epoki obciachowy ale też stylowy strój. Foto sesja odbyła się na miejscu a w chwile po ukazaniu się zdjęć w sieci ruszyła lawina LIKE-ów od znajomych i przyjaciół z całego świata. Już pierwszy etap pokazał ze nie ma żartów i zawody są naprawdę pro.
Rokko je banana!!!
Mogę tylko powiedzieć ze zwycięzca tego etapu zebrał w dwa dni ponad 200 głosów co jest ilością mówiącą samą za siebie. Pod pełnym słońcem w atmosferze pikniku odbyły się kolejne dyscypliny tej bogato sponsorowanej przez firmę LIBTECH „OLIMPIADY” slalom PETER BAUER style z wyraźnym naciskiem na styl i kończący przejazd touch turn a potem na pobliskiej skoczni kontest oldskul-owych tricków. Punktem kulminacyjnym było rozdanie nagród od sponsora w pobliskim klubie nocnym przy dźwiękach na żywo miksowanych przez DJ Centa. Wyjazd uważam ze świetny a patrząc na miny pozostałych uczestników wyjazdu ich reakcje i naprawdę miła i serdeczną atmosfera jaka nam towarzyszyła mogę tylko powiedzieć ze każdemu życzę tak rozpocząć sezon.
Autor Ĺ‚apie klasycznego dubla
Gajos robi legendarnego Petera Bauera
TURBO
DAY
zdjęcia: Marek Ogień
9:31
Wojtek
t-shirt:Turbokolor Eva White bluza: Turbokolor Friend Hood Blue
11:15
Marek
t-shirt:Turbokolor Pope Black spodnie: Turbokolor Slim Fit Chinos Pastel Blue
13:47
Tomek
t-shirt:Turbokolor Polanski Blue spodnie: Turbokolor Slim Fit Chinos Pastel Green
16:18
Tomek
bluza: Turbokolor Donald Crewneck black/grey spodnie: Turbokolor Slim Fit Chinos Grey
. 20:01 Blazej bluza: Turbokolor Moder Hood Graphite spodnie: Turbokolor Slim Fit Chinos Pastel Blue
23:59
Mikolaj
t-shirt: Turbokolor Burg Beige spodnie: Turbokolor Slim Fit Chinos Grey
Następny S-mag już w listopadzie albo grudniu. Dowiadywój się!!!
„CO KOCHAM W RAJDOWEJ JEŹDZIE? PROWADZENIE SAMOCHODU NA LIMICIE, KIEDY TWORZYSZ Z NIM CAŁOŚĆ”
,
Jesli nie snowboard to... Marek Sąsiadek
foto: Paweł Wójcik
Zacząłem jeździc na desce w grudniu 1994. Na początku do Wisły czy też Szczyrku udawałem się pociągiem lub też autobusem. W 96 stałem się właścicielem wiśniowego Opla Corsy 1.2 S, rocznik 83, z zimówkami z przodu i oponami letnimi. I tak poznałem co to znaczy nadsterowność. Wtedy jeszcze nie interesowałem się rajdami,ale zauważyłem,że jazda samochodem w góry na deskę sprawia mi ogromną frajdę. A, że już mając 7 lat jeździłem maluchem, to nauka za kierownicą szybko szła do przodu. W 2000 roku oglądałem rajd Wisły i byłem w szoku, to co tam wyprawiał Janusz Kulig było niesamowite. Reszta to historia, dziesiątki startów w amatorkach, licencja rajdowa, trochę pucharów, parę wypadków, kupa wydanej kasy... Co kocham w rajdowej jeździe. Prowadzenie samochodu na limicie,kiedy tworzysz z nim całość, kiedy już nie myślisz, robisz wszystko automatycznie i tylko czasem lekko postawi Cię bokiem jest fascynujące. Jazda krętymi drogami, często w górach, gdzie braki sprzętowe możesz nadrobić finezją i odwagą to coś wspaniałego. Kiedy widzę krętą drogę czy też szybki i lekki samochód to ogarnia mnie wręcz rządza by wsiąść i zap....ć. Rywalizacja ma tu oczywiście ogromny wpływ. Nic tak nie cieszy niż wygranie z kimś kto ma szybszy samochód i nowsze opony. Kocham sportową jazdę samochodem i jak długo portfel i zdrowie mi na to pozwolą to będę się tym spełniał na pół amatorskim poziomie by w końcu wygrać choć jeden rajd w Rajdowym Pucharze Polski...marzyć trzeba;P