NUMER PINCET
WOODREC SNOWBOARD PETY
SPINDL SESSION BRUDNE SKARPETY
KONTUZJE
NEW ZELAND CAMP OF CHAMPIONS
M
8.My iP rdz
...Adrian Sma
aka Mu
2.My Favorite Part Tomek Wolak 123.Rookies Baaa -1 4.Inspector Gadgeaatsia i Marcin ma dziecko!!!!! 18.Woodrec ...eeekypka
435.Szczyrk One Love
.Od A do Z z Panią Marceliną
31.5.New Zeland w relacji Pawła Guzika
w srodku.Kontuzje Suuucks!!! 20.Foto mag postawi Cię do pionu 8.Camp of Championa
Vajper był i wam powie co i jak
1.Spindl czyli piwko w deszczu .Kayo nastepna po Spindluznó w w Valtho
e ni ludL1zi 321.Les i Clast roczną kolekcje
Sprawdżie tego
story atnia.Frzyłooto przed ost WN-owi na spocie czyli co sie przyda to... d r a o b w o n s ie n Michał gra w Tenisa ostatnia.Jak
redakcja: Tomek Agnieszczak / Mikołaj Wojciechowski
Menu.
Pod
uchomor
promocja / reklama / Tomek Agnieszczak / agu@snowtown.pl /
skład / grafika / Mikołaj Wojciechowski
/ micos@snowtown.pl
fotografia: Dariusz Orlicz / Rafał Wielgus / Krzysiek Dubiel / Marek Ogień / Adam Łakomy /Mikołaj Wojciechowski / Błażej Zachariasz / Maciek Ostrowski / Piotr Poręba / Wojtek Nieżychowski / Paweł Karasiński / Jacek Wejster / Łukasz Malinowski / Mateusz Płoszaj / Hubert Cet / Shannan McBride / Paweł Guzik / Bartek Raczek
współpraca: Maciek Błuś / Adrian Smardz / Tomek Wolak / Basia Sekudewicz / Marcin Kilar / Paweł
Czarowki / Michał Surdej / Paweł Guzik / Marcelina Frycz / Maciek Długosz / Maciej Grzelak / Kasia Rusin / Maciej Lepski / Nikodem Franczak / Krzysztof Karch / Aleksander i Lidka / Michał Ligocki / Maciek Rabeko / Dominik Strzałkowski / Janusz Wendland
cover: cover foto. Tak się złożyło, że po raz pierwszy na okładce nie ma zdjęcia Ognia!!! To i kilka innych zdjęć w numerze zrobił Darek Orlicz za co jesteśmy mu wdzięczni. Na zdjęciu nasza maskotka numeru czyli Michał Surdej robi fs lip. Surdi będzie jeszcze na kilku fotkach w tym numerze bo postanowiliśmy z niego zrobić gwiazdę a potem czerpać z tego tantiemy, czy coś. / spis treści: jak nie wiesz co przedstawia to zdjęcie to nic nie wiesz/ intro: zdjęcie w intro zatytułowaliśmy trzech typów na wyciągu! Back cover: redaktor Agnieszczak pierdoli się z wtyczką bo kupił zły przedłurzacz. Uwiecznił to Daro Statoil
w w w.snow town.pl
NUMER
PINCET
INTRO
We did it again! Już po raz piąty! Łatwo nie było i trochę przeciągnęło się w czasie, ale jesteśmy z pokolenia, które woli wyjść na deskę kiedy tylko spadnie śnieg, zamiast siedzieć przed komputerem. I nawet nie zniechęcił nas fakt, że poprzedni numer przeczytała garstka ludzi w porównaniu do numeru trzeciego, więc tym razem nie lećcie w kulki i polecajcie S-maga znajomym. Bo wiemy, że jest dobry! Taaa, dobry - jest zajebisty! A w czym ta zajebistość? Otóż mamy dla Was wiele fajnych tekstów i jeszcze więcej stałych rubryk wypełnionych ciekawą treścią. Jeśli jeszcze nie planujecie wakacji, to czas najwyższy zacząć, a dobrą radą służą Paweł Guzik (jeśli chcecie obrać azymut na Nową Zelandię) i Maciek Lepski (Whistler, Kanada). Poznacie też typowo snowboardową ekipkę Woodrec, dowiecie się dlaczego na początku kwietnia warto wybrać się na Spindl Spring Session. Poruszamy też temat kontuzji – nieodłączony element snowboardingu, a lepiej być świadomym konsekwencji. I na koniec taki optymistyczny akcent – snowboarding w tym kraju jednak nie umiera. Przez jakiś czas myślałem, że jest naprawdę źle, ale jak zobaczyłem relację ze Światowego Dnia Snowboardu i ilość dzieciaków próbujących swoich sił na przeszkodach, to od razu zrobiło mi się lepiej. Do tego powstają coraz lepsze snowparki, odbywa się coraz więcej eventów i różnych imprez. Dzieje się, a to jest fajne i my się jaramy. Go snowboarding! H5! Agu.
C z a r n o białezdjęcie przedstawiające trzech typów na wyciągu!
Adriarn Sma dz MY IPOD d Jarosz fot.Konra
piosenka do podróży - Tegan And Sara - Hell piosenka do pracy - Nalepa - Monday (The Glitch Mob remix) piosenka do melanżu - Waka Flocka Flame - Grove St. Party feat.KeboGotti piosenka do jazdy na desce - hopy - Pendulum - Vulture, jibb - T.I. You Don’t Know Me piosenka, która cię motywuje - Fort Minor - Remember the Name piosenka do zasypiania - Chromeo - Don’t Turn The Lights On piosenka na randkę - Desire - Under Your Spell piosenka z filmu snowboardowego - The Dirty Secrets - Five Feet Of Snow (Miami Horror Remix) part Eric’a Botnera z Isenseven Teenage Love Graffiti piosenka do stania w korku - The Game - Dreams piosenka, która przypomina ci dzieciństwo - Michael Jackson - Black or White, nie da się tego wytłumaczyć
eoek Tvoidm tak rl W pao fot.Marcin Kin
Mój ulubiony part to przejazd JP Solberga i Romana De Marchi w „Future proof”. Jest to film bodajże z 2005 roku i jest strasznym kozakiem. Ogólnie cały film jest w dobrym klimacie - świetnie dobrana muza i grube tricki robią robotę. Jednak part JP Solberga i Romana De Marchi wyjaśnia stylówą. Robią dosłownie wszystko oprócz double cork’ów. Part nagrany jest w świeżym puchu; nie ma żadnego skoku na snowparku, ani żadnych tricków na railach.Mimo tego, że chłopaki nie ładują double cork’ów, czy strzałów na rurach - niczego nie brakuje w tym przejeździe. Jest kwintesencją jazdy w Backcountry i opanowania deski do perfekcji! Każdemu riderowi, który ma zajawę na skocznie i puch polecam obejrzeć ten film. Tylko nie łapcie po nim dołów, bo stylówa miażdży system! Jibberom także proponuje zobaczyć ten przejazd i jestem pewien, że się zajaracie! Do tego, można jeszcze ściągnąć soundtrack filmu i wrzucić na playlistę pt.: „snowboard”. Niestety nie można obejrzeć go w internecie, można natomiast go ściągnąć do czego bym zachęcał. MELLOW
rookies Marcin Kilar
fot.Ktoś tam
Marcina na desce po raz pierwszy widziałem podczas tegorocznych ferii w Salomon Superarku, gdzie niezmordowanie strzelał rundki przez kilka godzin. Uwagę na siebie na pewno zwraca pewnym staniem na desce i jak na młody wiek - niezłym arsenałem trików. Przy okazji Marcin jest miłym i mega rozgarniętym chłopaczkiem, który do jeżdżenia podchodzi z równie wielką zajawką, jak i rozwagą. Dlatego mam nadzieję, że przez kilka najbliższych sezonów zrobi niezły progres i zacznie deptać po piętach naszym najlepszym snowboardzistom.-Tomek Zwolak
Ulubiony trick: bs 720, fronio Idealny dzień na desce: z dobrą ekipą Pozostałe zainteresowania / talenty: Tenis ziemny Sukcesy:1 miejsce Burton Park Jam Tour Białka Tatrzańska; 3 miejsce OOM w Big Air Szczyrk; 2 miejsce klasyfikacja generalna Puchar Polski 2012; Progres w ostatnim sezonie Imię: Marcin Sponsorzy: QuiksilverOuterwear, Gnu Nazwisko: Kilar Snowboards, Parkowa Dolina Wiek: 13 Ideał dziewczyny: ładna z fajnym Miasto: Rymanów charakterem Na desce od: chyba 5 lat Ulubiona miejscówka: każda z dobrą 3 życzenia do złotej rybki: pieniądze , brak kontuzji i dużo jazdy chopką Czego się boisz: pająków? Safety trick: method
rookies
Basia Sekudewicz
fot.Ktoś inny
Baśka - kto ją poznał dobrze wie, że żyje w swoim świecie:) Przy swoim wiecznym nieogarze i rozkminach - co pierwsze, masło czy szynka? - wciaż potrafi ogarnąć dobry camp, czy projekty na studiach. Każdy trip z Baśką i jej białą strzałą na pewno pozostawi wiele zwariowanych wspomnień. Tymczasem na desce, ma dużą motywację, zajawę i skilla. Podpuść Baśkę na gruby trik, a na pewno spróbuje i w końcu jej siądzie! Choć niestety czasem kończy się to niewesoło... to i tak wróci do gry! - Ania Płocińska
Pozostałe zainteresowania / talenty: gypsytripy, wake, kite, ostatnio jeszcze wszedł surf Sukcesy: życiowe to chyba ogarnianie pomimo nieogaru ;p snowboardowe? No było kilka jibbowycheventów na których całkiem spoko mi poszło. Sponsorzy: deski – Endeavor ; ciuchy – Imię: Basia FemiPleasure Nazwisko: Sekudewicz Ideał chłopaka: który kocha w opór!!!! heh;p Wiek: 20 ma zajawe i lubi tripowac;) Miasto: heh aktualnie Singapur 3 życzenia do złotej rybki: mmm żeby plan Na desce od: 2008 spędzenia roku na desce za granicą się Ulubiona miejscówka: w PL BK, poza spełnił, żebym mogła prześmigać cały sezon PLLivigno ^^ bez kontuzji, żeby móc dalej żyć wg zasady Safety trick: bs 50/50 ‘live as ifeverydaywould be yourlast one’ Ulubiony trick: bsnoseslide precel 27 out Czego się boisz: glonów Idealny dzień na desce: każdy jest idealny Dlaczego snowboard: po prostu miłość.
inspector gadget
4 5
1
inspect
2
4
3
1. Puder - Gadzet naszej młodości, używany chyba przez każdą matkę lat ‘80, aby wysuszyć dupencje swoim pociechą czyt. Nam. Teraz już trochę zapomniany odnajduje się świetnie w nowych rolach, między innymi jako jeden z ulubionych atrybutów współczesnego pimpa, służący do dawania popularnych klapsów w mordę. Puder do dupy, również świetnie się sprawuje do zastosowania z drugiej strony (nie od dupy strony) u mężczyzn, jeśli chcesz znowu poczuć beztroską rozkosz jak za czasów niemowlęcych, to nie zwlekaj, chwyć za puder! 2. Wózek - dobry wózek to podstawowy atrybut każdego klasowego szpenia chcącego zarwać rasową blacharę. Jako że charakter należy budować od małego (czyt. dziecka, nie mylić z innym „małym”), to podstawowym zakupem młodego ojca jest klasyczna „bryka” dla twojego dziecka. Model prezentowany na zdjęciu to istny Royce Royce w swojej klasie! nie dość, że zmieścisz w nim bachora, to spokojnie da radę jeszcze upchnąć w nim parę browarów, szlugi i świerszczyki, aby mieć czym zwilżyć usta i co poczytać w przerwie pomiędzy spacerem a wyrywaniem lachonów na dzieciaka w parku. 3. Nocnik - Klasyka gatunku! tak samo przydatny na każdym etapie naszego życia niezależnie od wieku. Dzieciak do niego sra, ojciec sra, matka czasem też pewnie sra jak stary nie patrzy. Najnowszy krzyk mody to nocnik obklejony stylowymi naklejkami naszych ulubionych brandów bądź „ulubionych” polityków, bo kto by nie chciał zesrać się „kaczuszkę”. Z ostatnich testów wynika, że nocnik idealnie zastępuje kufel do piwa podczas większych imprez rodzinnych. 4. Walizka - Istny Must Have dla każdego nowoczesnego rodzica. Podstawa to dobry kolor lub modny wzorek w motylki, laleczki czy kubusia puchatka. Pojemność takiej walizki to(testowane): małe opakowanie pampersów, butelka z mlekiem 300ml, dwa małe heinekeny, paczka szlugów, tytoń, bibułki, tipy i „coś śmiesznego”. 5. Butelka ze smoczkiem - Ileż byśmy dali aby ten gadżet trafił do branży alkoholowej. Ileż to byśmy zaoszczędzili na nowych koszulach, czy proszkach do prania. Wyobraźcie sobie jakby to nam ułatwiło życie z naszymi kobietami. Nie byłoby więcej plam po wiśniówce czy żołądkowej na koszuli, a to równa się nigdy więcej „ale sie musiałam dzisiaj wstydzić za ciebie”, nigdy więcej „Boże jak ty wygladasz!” co w efekcie przekłada się na więcej seksu i mniej wojen!
fot.Daruś Orlen aka Łukoil
D
rewniane rurki to miejscówka, na którą natrafił Maciek Rabeko podczas letniej przebieżki po puszczy Kabackiej, pomimo szaleńczego tempa podyktowanego wyśrubowanym planem treningowym, zdołał zrobić kilka zdjęć, którymi podzielił się ze swoją cygańską ekipą. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem tą miejscówkę, od razu skojarzyła mi się z mega klimatycznym hamerykańskim Bonezone. Kiedy tylko spadł pierwszy, większy śnieg w Warszawie, postanowiliśmy wybrać się w weekend na ten właśnie spot. Klimat tych drewnianych belek przyciągnął chyba całą ekipkę BeGypsy, ale chętnych do jazdy było tylko kilku. Żeby dostać się na miejsce, musieliśmy maszerować dobre 20 min w głąb lasu z całym naszym snowboardowym dobytkiem. Miejscówka znajduje się w samym sercu puszczy Kabackiej, tuż obok oktagonu dla dzików. Kiedy dotarliśmy na miejsce okazało się, że dziwnym trafem nikt z nas nie miał wody, żeby ulepić najazd, a śniegu w lesie wcale nie było tak dużo, jak nam się pierwotnie wydawało. Na cala ekipę mieliśmy też tylko jedną łopatę (WTF!), więc na zmianę sypaliśmy śnieg i polewaliśmy go resztkami napojów energetycznych i izotonicznych, które miały nam starczyć na całą sesję zdjęciową. Od początku wiedziałem, że zjechanie tych raili jest możliwe, ale będzie bardzo trudne. Każda z pięciu około dwumetrowych belek nie tylko była osadzona niżej, ale także skręcała w stosunku do poprzedniej, co czyniło ten spot prawdziwym rollercoasterem. Dodatkowo sprawę utrudniał fakt, że najazd był możliwy tylko i wyłącznie od mojej backsideowej strony i rail skręcał za
Hot
spot
Tego dnia, stojac z chlopakami w lesie, jezdac pierwszy raz w zyciu po drewnianym railu, poczulem klimat Bonezone, mimo ze jest ono kilka tysiecy kilometrow stad. moje plecy, więc musiałem odchylać się do tylu, żeby nie wypaść z niego po pierwszym, najtrudniejszym zakręcie. Belki były pełne oblodzonych sęków, co zredukowało ilość trików o te robione bokiem. Po krótkiej wizycie konnej policji na spocie, przyczepiliśmy bungee do drzewa i rozpoczęliśmy jazdę. Klimat był niesamowity, cała ekipa w jednym miejscu, skupiona na jednej rzeczy. Pierwsze próby wypadały dość mizernie i każdy z nas wylatywał z rury po pierwszym zakręcie. Z czasem zaczęliśmy jednak załapywać o co chodzi, i przyzwyczailiśmy się do rozpędu za bungee. Kiedy pierwszy raz dojechałem do ¾ raila, zajawa wzrosła chyba milionkrotnie i gdyby nie to, że musiałem czekać na swoja kolejkę, to oddawałbym sto strzałów na minutę . Jak to zwykle bywa, nie obyło się bez problemów natury organizacyjnej – nie wiedzieć czemu umówiliśmy się na sesję dopiero około godziny 12, a nasz dzielny operator foto-kamery obiecał swojej dziewczynie, że będzie na drugim końcu Warszawy o godzinie 14, więc kiedy zaczynaliśmy jeździć, to miał jakieś 15 minut, żeby wydostać się z lasu i przejechać 30 km przez środek miasta heheh optymista. Wiedziałem, że nie mamy za dużo czasu, więc musiałem się skoncentrować, żeby weekendowa wyprawa nie okazała się tylko spacerkiem po lesie z kolegami. Puściłem sobie konkretny snowboardowy kawałek i wbiłem się na raila. Jadąc po nim, czułem się trochę jak w PKP – trzęsło, rzucało, huczało, ale jakoś się udało. Dojechałem praktycznie do samego końca zsuwając się lekko z końcówki w lewa stronę. Rail został uznany za zaliczony, cała ekipka ucieszyła się z mojego małego sukcesu, a ze mnie zeszło napięcie związane z powoli kończącym się światłem. Na szczęście nasz operator też się wyluzował, bo dowiedział się, że może spokojnie wracać do domu, gdzie jednak nie spotka go śmierć z ręki własnej dziewczyny. Postanowiłem, że zjadę sobie jeszcze raz skoro tak dobrze mi poszło w poprzedniej próbie. Idąc za ciosem, wskoczyłem na raila i tym razem udało mi się przejechać go idealnie do samego końca. ZAJAWAAAA! Zaraz po mnie jechał Celo, który również po ciężkich bojach zaliczył tego raila, ale niestety z przyczyn techniczno-organizacyjnych jego trik nie został uwieczniony na kamerze. Późniejsze próby nie przyniosły już żadnych pozytywnych rezultatów, wiec z dorobkiem dwóch udanych prześlizgów w tym jednego nagranego, rozjechaliśmy się po domach.
---------
---------
---
do siebie nie kolesi, któr zy z pozoru w ogóle ich łącz y, nie le wie zuje pasują, ale jak się oka a Szkaradek, Kub . ngu ardi tylko w temacie snowbo desce, wiele na sy skill ą Paweł Guzik i Wojtek Wojtyła maj iedzenia pow do le wie ciekawych pomysłów i równie ..... . . . . . . . . poznajcie Woodrec. . . . . . .
3
fot. Dariusz BP Orlen + print screeny
z GP
S-M AG:Zaczniemy klasyczni e – czym jest Woodrec? Ska d wzieła sie naz wa i kiedy powstała? Kto wchodzi w skład ekipki? Woodrec jest bandą kolegów ktor zy poznali się przez snowboard, deskorolkę i picie różnego rodzaju trunkow. Naz wę wym yślił Kuba Szkaradek gdzieś tak w 200 8 - powstała od tego że jedzimy na drewnianych deskach (wood) i nagrywamy nas ze tricki i melanże (rec). W ekipie jest Kuba Szkarade k, Paweł Guzik i Wojtek Wojtyła (rekin). Znamy sie bardzo długo, jeszcze z czasów gdy na deskę jezdziło się z tata narciarz em... w niek tóre zimy jeździlismy wspólnie bardzo częs to, w inne mniej ale zawsze najlepie j wspominamy wspólne wypady jak ten legendarny sylwester parę lat temu w Swierado wie Zdroju hehe S-MAG: Własnie ukazał sie Wasz pierwszy film. Moze opo wiecie o nim cos wiecej? Nagrywanie i jazda na streecie to dla każdego z naszej ekipy najwiekszy fun w snowboardzie więc naturalne dla nas bylo że nag rywaliśmy razem na streecie. W poło wie sezonu każdy z nas miał już wystarczająco dużo materiału żeby zmontować swoj par t. Okazało się że w Polsce nie ma tak naprawdę z kim działac - rozpadły się ekipy i nikt nie nagrywał w naszym stylu. Postanowiliśmy więc zmontow ać coś swojego. Film będzie napewn o oryginalny z miejscówkami które nigdy nie były wcześniej w polskich produkcjach. Miastem rodzinnym Kuby i Wojtka jest Now y Sącz a Pawla oddalona o 80 km mala mie jscowosć Krosno więc postanowiliśmy w tym sezonie więcej nagrywać w naszych rodzinn ych rejonach. Odwiedziliśmy również większe mia sta w pobliżu Rzeszow i Przemys l. Te tereny mają naprawdę duż y rejlowy potencja ł, ze sniegiem tez nie ma problem u i w tym sezonie zalegał bardzo długo. Odwiedzilis my równiez nasze piękne kurorty w Krynicy, Szcz yrku i Zakopanym. Pod koniec sezonu poje chaliśmy wspólnie do Helsinek i dog raliśmy resz tę trickow. .
.....................................................
-----------
-----------
-----------
-----------
----
-------
to naprawde zebraliscie w Helsinkach. Czy S-MAG: Spora czesc materiału glada tak wy o tylk dowa Barcelona? Czy to taki rail-paradise, snowboar na filmach? marca w składzie: ny. Wybraliśmy się tam pod koniec Tak, trip do Helsinek był bardzo uda Sącza nad ranem ego celina Frycz. Wyruszyliśmy z Now Pawel Guzik, Kuba Szkaradek, Mar iśmy się trochę czul i oda ą drogę była słoneczna pog żeby zdążyć na wieczorny prom. Cał Jednak już po em. prom Polske nad mor ze a później dziwnie jadąc na deskę przez całą liśmy obadać cha poje tu nam zimowa aura. Prosto z por drugiej stronie Bałt yku ukazała się i pewnego jam rukc inst blemów bo kierowaliśmy się pier wszą miejscówkę. Nie bez pro wsz y spot pier Już . iska odebraliśmy wieczorem z lotn francuskiego przewodnika którego backside. na tylko m kąte długi prosty rejl z idealnym gu na nas całkowiecie oczarował – bardzo śnie hę troc ąć sypn i tarczyło tylko usypać hopke już był Najazd i odjazd juz był gotowy – wys ci szoś wiek na – my każdy spot na któr ym jeździliś nych lądowanie – mistrz. I tak wygladał żad tego do i wa goto tórych nawet hopka była już usypany najazd i odjazd, a na niek ch. Spotow jest się jarali że jeździmy po ich poręcza problemów z policją, a lokalesi tylko niezliczona ilość. . Mamy syf czy ej scenie snowboardowej? S-MAG: Co sadzicie o polski lu dzieciaków wie t to, ze bedzie lepiej? Zby jest jakakolwiek szansa na ów z kazdym ark wp m nie widac, mimo ze sno zajaranych snowboardingie cej… rokiem powstaje coraz wie y chcą zarabiać ce z rynkiem snowboardowym. Firm Ogólnie mamy słabą sytułacje w pols y i to załatwia tow świa ardowego; myśla ze jest team hajs a nic nie robią dla rynku snowbo ciaki chcą Dzie la. dzia nie ać ulotki w sklepie a to tak cały marketing albo że będą daw y powinny Firm ć. mie tego kochają to będą mogli coś z iedział czuć że jak będą dobre w tym co pow to jak i e życi pracownikach ktor zy narażają myśleć o riderach jak o normalnych popek robią coś z pasją.
............................
S-MAG: Kuba, przez lato naw iazałes troche kontaktów, Tw oje triki beda tez we włoskiej produkcji Garbage Gang, a sam zasiliłe s szeregi Spy Optics Europe. Czy w zwiaz ku z tym masz jakies kon kretne plany? Nagry wki z Włochami u nas , w Poldonie, lub u nich? Mam dużo planów, napweno jade do Helsinek i do Sztokholmu bo tak umówiłem się z chłopakami z Garbage Gang i oni wpadną napewno do Polski (kupili już bilety). Rozmawiałem jeszcze z Holendram i i Słoweńcami - też mają podjar na Polske. S-MAG: Pawel cale swoje wa kacje spedziles w Nowej Zeland ii a wczesniej w Australii. Planujesz wroci c do Polski wogole? Tak ten sezon Nowo Zelandzki był bardzo udany i spędziłem prawie 4 miesiące pracując i jeżdząc na desce. Teraz surfuje i wyp ocz ywam gdzieś nad Australijskim wybrzeżem ale już początkiem grudnia przeprowadzam się do Perth żeby zarobic na Europejs ki sezon. Chcę przylecieć chociaż na półtora – dwa miesiące żeby nagrać kolejny street par t do nowego woodreca. Będziemy nagrywać w Polsce, Finlandii i Szwecji. Może uda mi się przylecieć razem z kamerzystą z Nowej Zelandii – Liamem ziomek daje radę i ma zaja we na kręcenie streetu w Europie.
S-MAG: Bedziecie pracowac nad kolejna produkcja? Wiece j regularnych editow w zimie? Moze jakies teamowe ciuszki lub gazdze ty? Logo macie fajne wiec pewnie kubki Wo odrec dobrze by sie sprzedaw aly. Jasne, będziemy jeździć i nagryw ać w tym sezonie jeszcze więcej niż w poprzednim – woodrec z każdym sezonem będzie bardziej progresy wny. Zapowiada się konkretnie, mamy dwóch - trzech pewnych kamerzystow i oprócz tego dwie swoje kamery. Mamy wsz ystko co potr zeba na streecie – drop, lampy, agregat to jest bardzo waż ne. Zbudowaliśmy również przez lato wyciągarke ze skuterka – prosty patent a działa idealnie na streecie. Napewno znajdziemy też czas na wspólne wyjazdy w gór y więc będ ą też edit y. Każdy z nas ogarnia też we własnym zakr esie i będziecie mogli zobacz yc ban ger y Paw ła, Kuby i Wojtka w przerożnych editach w sezonie. Jak ogarniemy wkońcu bardziej medialnie woodreca to wypuścimy napewno team owe ciuszki. Póki co pracujemy nad stronką która już dawno powinna zostać odpalona ale woodrec crew za bardzo jest zajeta swoimi zajawkami zeby to ogarnąć na czas. Póki co nasze potyczki życiowe mozecie śled zić na facebooku, instagramie i tumblr woodrec. S-M AG: Trz ymacie sie raz em poza snowboardem? Jakies wspolne activities? Melanzyki, deskor olka, dziewczyny? Jasne, w zimie po desce zawsze mam y czas na melanż yki z dziewcz ynami czy deskorolkę gdy śniegu nie ma. Uwielbiamy trac ić czas na robienie i gadanie głupot, ogladać te same par ty w filmach snowboardowych po sto razy dziennie. Generalnie wsz ystk o kręci sie wokół deski nawet gdy nie jeździmy. S-M AG: No i na koniec wo rds of wisdom – jest cos co chcielibyscie powiedziec swiatu? To byc moze jedyna Wasza szansa ... Starajcie sie robić w życiu to co koc hacie dzieciaki! Woodrec nie odkłada swoich mar zeń na później, stara sie realizować je odrazu. Jak teraz ich nie zrealizuj ecie to kiedy? Jak będziecie juz star zy? My już jeste śmy star zy i dalej jesteśmy dzieciak ami realizującymi swoje mar zenia hehe . . . . ..........
..................
bialy Każdy początek sezonu na BK jest inny. Kilka lat temu wszystko zaczęło się w październiku z ponad 0,5 metrową warstwą śniegu, a z kolei rok temu między świętami, a nowym rokiem na jakimś zbitym lodzie. Tym razem BK zostało odpalone na początku grudnia. Wszystko perfect - 30 centów puszku, -15 na termometrze, słońce non stop - czyli przysłowiowa termika za milion dolców. Fajnie było zobaczyć po dłuższej przerwie znajome mordki. Fajnie było wspólnie pogadać, pośmiać się, pojeździć na naturalnym śniegu na ukochanej miejscówie. To był naprawdę świetny weekend, po którym niemalże każdy zaktualizował profilówkę na fejsie (jeszcze jakieś wątpliwości, że termika była idealna, mhmm?). Przy okazji chciałbym zwrócić uwagę na dwie rzeczy - wyluzowany ziomuś z Monstera (a jakżeby inaczej) postanowił zaparkować swoją służbową furę na lądowaniu za double kinkiem. Otóż, mój drogi, polana za karczmą to nie tor wyścigowy tylko snowpark, a fura Monstera już nikomu nie imponuje, więc jeśli nie ma się skillsów (później wyjeżdżał spod rury przez dobre 2h...), to trzeba z pokorą wyciągnąć 5 zł z kieszeni i zapłacić za parking na dole... A jak Monster nie daje Ci hajsu na parking, to podbij, zrobimy ściepę - przynajmniej już więcej się nie ośmieszysz. Po drugie - i to napiszę capslockiem - CZY TO NAPRAWDĘ AŻ TAK WIELKA FILOZOFIA ZABRAĆ ZE SOBĄ PUSZKĘ/BUTELKĘ/ PAPIEREK I WYRZUCIĆ DO KOSZA W DOMU/W BARZE/NA PRZYSTANKU??? OGARNIJCIE SIĘ!!! KEEP BK WHITE!!! .Agu Jedni liżą się po stopach a my w każdym numerze wrzucamy tekst o BK. Taki fetysz!
krzyz Surdi nasza maskotka numeru robi blancicho w obiektywie Pawła Karasińskiego
MARCELINA
FRYCZ OD A DO Z
Apo - dobre wsparcie Bielsko-Biała - przystań Czeska Bila - najlepsza miejscowka i klimat ever Dubeltówka na BK - mnie bardzo boli Edit - uwielbiam składać (amatorka) Finlandia - Helsinki dobry ale malo owocny w triki czas Gopro - freeride na Małym Skrzycznym Homie’sWonderland - staż w instytucie w BB Iza - siostra Japonia - Japonią zauroczona Katowice - piękne życie. Melanże życia za czasów picia. Lipslide - kocham uczucie po odjechanym fs lipie 27 out Marzenia - lubię, w nadmiarze szkodzą. NYC - w listopadzie Odwaga - chyba jest niezbędna Pipe - bsair-y to jest jakaś magia Regres - na przemian z progresem, co roku, co zime, zawsze Stench - Kordek - ulubiony wegetarianin Plastra Tatuaże - uzależnienie Ułan-Bator - trochę nuda, w 2012 rok 1990. Warszawa - Maria Przybyszewska Zielona herbata - antyoksydanty
fot. Piotr Poręba
fot. Shannan McBride
N E W Z E L A N D ...IS A PLACE TO BE Piszę ten artykuł w samolocie do Sydney –tak więc już skończyła się moja przygoda z Nową Zelandią. To był niesamowity sezon, wciąż nie mogę uwierzyć że tak szybko minęły te cztery miesiące i muszę opuścić Mt Hutt mimo tego że na szczycie wciąż jest dwumetrowa warstwa śniegu.
txt i photo pawel guzik Jeszcze wczoraj utknęliśmy w drodze na górę – znowu przez noc spadło kilka centymetrów świeżego puchu i wszechobecny wiatr był na tyle silny, ze utworzył pół metrowe zaspy. Utknęliśmy na jakiś czas, póki nie przyjechał po nas ratrak, a już myślałem że pogoda znów uniemożliwi nam ostatnią video sesje. Ale nie, wręcz przeciwnie, po śnieżycy jak to zwykle w Nowej Zelandii bywa nastała pełna lampa. Jednakże pogoda dała trochę w kość w tym sezonie bo zwłaszcza gdy pracujesz jako szejper w snowparku codzienne odkopywanie przeszkód nie należy do najprzyjemniejszych zajęć. Zwykły dzień szejpera nie jest aż taki zły jak te po śnieżycy. Pobudka o 6:20 - pierwsza czynność, jeszcze na nieświadomce, to telefon na tzw: “śnieżny telefon”. Słuchasz raportu pogodowego i co najważniejsze czy w danym dniu ośrodek jest otwarty czy masz dzień wolny na inne przyjemności nie związane z deską. OK - jest lampa! Zbierasz się na autobus o 7:25. Jedziesz na górę następne 40minut, ale już w towarzystwie ziomeczków. W busie oczywiście kimka. Na górze jesteś zaraz po ósmej. Krótka narada w TP chatce i łapiesz pierwsze krzesło na góre. Do wyszejpowania masz 3 parki – dwa małe i jeden pro. Musisz je ogarnąć do momentu otwarcia ośrodka dla klientów. Później idziesz przychillować z ziomeczkami do knajpki. Krótka bajera przy kawce - rozkmina jakiego tricku chcesz się nauczyć dzisiaj albo jak dobrze było
na wczorajszej imprezie, itp...Dajesz na górę stestować park -w tym czasie możesz spokojnie zrobić parę rundek. W okolicy południa czas na re-szejp parku i zaraz po tym idziesz na konkretny lunch. Po jedzeniu trzeba oczywiście przychillować. Jeśli nie ma czegoś innego do zrobienia w parku, a tak się składa,że w piękne dni nigdy nie ma, więc jedziesz znów “patrolować” park. I tak po 15tej zaczynasz konkretny szejp parku na następny dzień. Pakujesz wszystko i zawijasz się na powrotnego busa. Znów kima i prosto z busa podbijasz do pubu na 2-za-1 czyli dwa browarki w cenie jednego. Rozkminiasz z ziomeczkami co będziecie robili wieczorem – oglądanie filmów snowboardowych na podkręcenie zajawy na następny ładny dzień czy znów konkretna impreza gdy pogoda nie zapowiada się za ciekawie. Tak wygląda zwyczajny dzień z życia szejpera w Nowej Zelandii. Gdy na górze wieje poraz kolejny 120 km/h wsiadasz w auto i zapełniasz sobie dzień deskorolką (do najbliższego parku masz pół godzinki, do kozackiego jedziesz godzinę do Christchurch i praktycznie w każdej wiosce gdzie byś nie pojechał masz skatepark), surfem (o tej porze roku ocean jest bardzo zimny ale do najbliższej miejscówki masz 40min, więc czemu nie zaatakować fal, ja byłem tez na zachodnim wybrzeżu i jest mega kozak – całkiem inne widoki, dobre fale) czy innymi zajaweczkami typu golf, paintball czy gra w piłkę.
01. Archipelag Nowej Zelandii jest najdalej na poludnie wysunieta czescia Oceanii, na poludniowy wschod od Australii.
02. Odkrywca Nowej Zelandii, zeglarz holenderski Abel Tasman, nazwal ja "Staaten Landt"
nazwa pochodzi od od nazwy prowincji holenderskiej Zeeland
03. Nowa Zelandia sklada sie z dwoch wiekszych i wielu mniejszych wysp
Nowa Zelandia jest monarchia konstytucyjna bez konstytucji
No to bierzemy się do roboty! Ziomeczki jeszcze kończą konserwować rejle i boksy na następny sezon a ja ustawiam rurkę ze snowparku w całkiem innym miejscu niż podczas sezonu. Nasyp na parkingu w dużym stopniu przypomina street (plaski najazd od drogi do budynków przy dolnej stacji z płaskim lądowaniem na parkingu). Po pewnym czasie ziomeczki dołączają do mnie i razem kończymy budować miejscówkę pod ostatnie nagrywki w tym sezonie. Zjeżdżają się lokalesi i zaczynamy sesję. Najazd jest trochę sketchy, bo śnieg o tej porze roku składa się z przynajmniej 10 różnych rodzajów. Ale dajemy rade, ciśniemy kilka godzin i mamy już parę dobrych strzałów. Przez te 4 miesiące miałem okazję poznać i jeździć z mnóstwem niesamowitych ludzi. Nieważne skąd są, ważne że mają tą samą zajawę i są całkowicie jej oddani. Jeździłem z kilkoma Nowo Zelandzkimi prosami, którzy prezentują dość dobry poziom, jak i z innymi ziomeczkami z całego świata których ciężko by wymienić.Największa pionadla mojej ekipy z Terrain Park Crew: Andiego (z Nowej Zelandii) – najbardziej doświadczonego w budowie i utrzymywaniu parków, który pracuje jako szejper już czwarty rok z rzędu back to back, czyli ma zimę przez cały rok. Z Nowej Zelandii leci do Kanady/Japonii by później znów wrócic do swojej ojczyzny i tak w kółko. Andy zawsze stara się pomagać innym i nigdy nie oczekuje czegoś w zamian, a przy tym ma duży wachlarz trików i co chwilę zaskakiwał mnie swoimi skillsami na desce. Matta – big bossa,dzięki któremu wszystkie terrain parki na Mt Hutt są codziennie przygotowane na cacy. Mimo, że na imprezie stawia Ci non stop drinki tak że z trudem później wracasz do domu, to wiesz że rano w TP Hutt masz maxpół godziny na ogar tak żeby w pełnej formie później pracować; no przynajmniej jak menager ośrodka Cię obserwuje. Chrisa i Kierana dwóch mega pozytywnych australijczyków dzięki którym każdy dzień w pracy był mega zajawkowy. Chris ma mega dobry styl na rejlach, a Kieran nie boi się robić żadnych trików na
skoczniach (bardzo żałuję, że rozwalił sięw Snowparku gdy próbował pierwszy raz na największej hopie double backa i niestety parę tygodni przed końcem sezonu musiał wrócić do domu). Naprawdę ciężko było się nudzić z tą ekipą! Robi się późno, czas zawijać – poraz ostatni w tym sezonie mam okazję patrzeć na ocean z ponad 2000metrów jednocześnie będąc na desce. To jest wspaniałe uczucie, nie chcę stąd wyjeżdżać, tu jest zbyt dobrze. To dzięki snowboardowi znalazłem się w tym pięknym miejscu. A jeszcze parę miesięcy temu pracowałem w Sydney z perspektywą wyjazdu na deskę chociaż na dwu tygodniowe wakacje do kraju, który zawsze był moim największym marzeniem od czasu,gdy tylko zacząłem jeździć na snowboardzie. W wolnych chwilach wysyłałem swoje szejperskie CV do wszystkich ośrodków ze snowparkiem w Nowej Zelandii i Australii. Nikt się nie odezwał przez ponad miesiąc. Aż pewnego gorącego dnia dostałem mejla od Matta Turnera z Terrain Park Crew w Mt Hutt. Zaprosił mnie na rozmowę o pracę przez skypa. Czułem się strasznie zestresowany tego dnia, ale gdy tylko zobaczyłem wyluzowanego ziomeczka mówiącego z dziwnym angielskim akcentem zacząłem wierzyćw to, że uda mi się dostać tą pracę. Bardzo dobrze mi się z nim gadało do czasu gdy powiedział, że muszę przylecieć na drugą część rozmowy do Methven. Heh, pewnie że przyjadę odparłem. Gdy się rozłączył już nie byłem taki tego pewny – mam lecieć na ta małą wyspę bez żadnej gwarancji, że tam zostanę i dostanętą pracę!? Hmmm...Gdybym jednak nie poleciał zrobiłbym największy błąd w moim życiu. Już na drugi dzień kupiłem bilet i porzuciłem piękne i zatłoczone Sydney. Udało sie! Marzenia naprawdę się spełniają...
04. Legia!!! Legia Waaarszawaa, ciekawe ile osob czyta te podpisy?
W tym kraju nie ma obowiazkowej sluzby wojskowej.
KONTUZJE SUCKS! Co może być najgorszego w snowboardingu? Deszcz? Złamana deska? Wyrzucenie z miejscówki przez pałasów? Narciarze w snowparku? Brak gulaszowej w Regionalnym na Białym Krzyżu? Nie, nic z tych rzeczy. Otóż, najgorsze są kontuzje. Ba, nawet nie najgorsze, tylko naj-chu-jo-wsze! I każdy, kto przeszedł w swojej snowboardowej karierze choć jeden uraz, doskonale wie o czym mówię. Nie dość, że na jakiś czas możesz co najwyżej odpalić sobie nowy edit z Brighton czy Bear Mountain na vimeo, to jeszcze ból potrafi utrudniać codzienne, normalne funkcjonowanie. Powroty są z kolei dwojakie. Niby cieszysz się z powrotu, ponownego wpięcia w deskę i całej tej wspaniałej otoczki, to jednak masz gdzieś z tyłu głowy uraz, który wyeliminował cię na jakiś czas. Albo sobie ułożysz to wszystko na spokojnie w głowie, argumentując, że był to zwykły przypadek i takie rzeczy zdarzają się tylko raz, albo masz zwyczajnie przesrane i blokada psychiczna będzie Cię męczyć przez długi czas. Wybór należy do Ciebie. Dlaczego poruszamy ten temat, choć jest raczej mało optymistyczny jak na początek sezonu? Ano, bo dotyczy nas wszystkich. I warto o tym pamiętać, bo nie znamy dnia ani godziny,a jest z kolei kilka rzeczy, dzięki którym możemy zminimalizować ryzyko kontuzji. Zaczynając od przygotowania ogólnorozwojowego do sezonu, przez rozgrzewkę, namyśleniu i rozkminianiu trików kończąc. Zapytajcie Surdiego, który swego czasu był jednym z najlepszych parkourowców w Polsce, czy kiedykolwiek poobijał się o rejla. Odpowiedź brzmi – nie, nie poobijał się. A dlaczego? Bo ma świetną koordynację ruchową i jest sprawnym chłopcem. A to z kolei zawdzięcza swojej młodzieńczej pasji, jaką był parkour. Tak naprawdę niewiele potrzeba, żeby odpowiednio przygotować się do sezonu – wystarczy trochę pobiegać, porozciągać, może jakaś akrobatyka czy inne ćwiczenia ogólnorozwojowe – nie będziemy się na ten temat rozpisywać, bo to było już wałkowane milion razy przez inne tytuły, nawet niekoniecznie związane ze snowboardem. Naprawdę warto o to zadbać, bo szybciej wejdziemy w rytm deskowy i dużo bardziej zmniejszamy ryzyko kontuzji. Przeczytajcie historie Gumki, Nikosia, Zombiego oraz Maćków - Długosza i Grzelaka, którzy podzielili się z nami krótkimi historiami na temat swoich zeszłorocznych kontuzji i tym jak radzili sobie (bądź nadal radzą) z powrotem do snowboardu. Txt.Agu
Redaktor agnieszczak relaksuje sie we wloskim kurorcie zdjecie zrobilem ja, jarzabek waclaw
fot. Jacek Wejster
Opis zdarzenia: Byliśmy w Spindlerowym Młynie na Spring session burtona, wszystko było super fajnie. W pierwszy dzień, a w sumie popołudnie pojeździliśmy tylko chwile. Drugi dzień – podjarani żeby pojeździć i ogólnie impreza się fajnie rozkręcała. Kilka lapów żeby się rozjeździć, i tak w sumie zleciało pół dnia. Przy dolnej stacji wyciągu był fajny stairset z boksem i dubeltówką gdzie większość ludzi się zbierała i podchodziła, żeby nie marnować czasu na wyjazd wyciągiem. Dobre triki siadały aż spróbowałem frontside 3 na dubeltówke
,
Jak długo trwa(ła) przerwa: Przerwa może nie była długa ale konkretna :/ nie mogłem chodzić przez miesiąc, a w sumie to 3 miesiące sie męczyłem.
,
Gdzie: Burton Spindl Spring Session
, / "a byla masakra, bo w ogole , / sie nie moglem ruszac, na , / lezaco tez nie bylo zbyt / wesolo, a na siedzaco to , jakas masakra. " ,
Kontuzja: Rwa kulszowa – stłuczenie nerwu kulszowego i odcinek krzyżowego kręgosłupa
i niestety wcięła mi krawędź i poleciałem dość konkretnie na oblodzone lądowanie odcinkiem krzyżowym kręgosłupa. Rehabilitacja, powrót: Rehabilitacja to w sumie nic specjalnego, generalnie zalecenie lekarza to odpoczywać i się nie przemęczać – a była masakra, bo w ogóle się nie mogłem ruszać, na leżąco też nie było zbyt wesoło, a na siedząco to jakaś masakra. Na szczęście była to już końcówka sezonu wiec strasznie spinać się nie musiałem, ale szczerze wolałbym unikać rwy kulszowej w przyszłości.
"Przerw co wsta
Kontuzja: najpierw w sopockim szpitalu rozpoznali zerwane ACL, ale po rezonansie rozszerzono mi zakres do zerwanego ACL i PCL (oba więzadła krzyżowe), naderwane więzadło boczne przyśrodkowe, zmiażdżona łąkotka przyśrodkowa, a jej róg przedni urwany, obrócony po 180 stopni w dwóch osiach i wciśnięty w głąb stawu, dalej złamany kłykieć piszczela, no i torebka stawowa, ale to przy reszcie to pryszcz . Gdzie: to w sumie były ostatnie zawody i ostatnia jazda na zawodach Snow Attack Redbula w Sopocie. Lipa, że 15 minut przed tym jak odwiozła mnie karetka, gadałem sobie z Adamem Adamskim, że najważniejsze, że nikt się nie rozjebał i dlatego zawody miały być fajne i udane. Przerwa: Przerwa od życia trwała prawie miesiąc, bo w tym czasie mało co wstawałem z łóżka, nie mówiąc już o życiu towarzyskim. Przerwa od sportu na razie trwa 6 miesięcy i trwać będzie jeszcze trochę, chociaż nikt mi nie umie powiedzieć ile po takim urazie. Lekarz szacował na 12-14 miesięcy bez biegania. Opis zdarzenia: Samo zdarzenie bardzo proste. Ściągneliśmy kielczaków do Sopotu, bo Redbull zwrócił nam za dojazd i szykowały się fajne zawody i fajny melanż. Trwały już finały, a mi siadały spoko sztuczki jak np. bs na sw nose pressa. Zajarany chciałem wrzucić fs blunt pop 27 do 5-0 i jeszcze zejść obracając się przez plecy. Spadłem z rurki jakoś tak niefortunnie że wykręciło mi kolano, a ja na takie wykręcone spadłem całym ciężarem ciała. Czułem, że coś mi się poskładało w nodze i ratownicy zabrali mnie na noszach. 10 minut później jednak ból ustąpił, a mi się wydawało, że mogę spróbować dalej jeździć. Władowałem się na górę z kolanem jakie było, wpiąłem deskę, Zombi powiedział “może daj sobie spokój”, a ja jak ten kretyn wskoczyłem na 50-50 na rurę, spadłem po 2 metrach i już następny raz nogę postawiłem na ziemi miesiąc później.
, / wa od zycia ,trwala prawie miesiac , , bo, w tym czasie malo / awalem z /lozka nie mowiac juz o zyciu towarzyskim. " ,
fot. Łukasz Wejster
,
Rehabilitacja, powrót: Samo leczenie miało trwać 2 lata i chcieli ciąć mnie 5 razy (tak refunduje NFZ). Jednak lekarz który mnie operował, a operował mi już drugi raz kolano na sali operacyjnej powiedział, że on pierdoli NFZ i poskłada mi nogę tak, żeby było dobrze na “jeden strzał”. O tym czy było to dobre różnie się mówi. Z jednej strony dobre, bo inaczej pewnie rok bym spędził na wózku/o kulach, ale po takiej operacji ciężko rehabilitować kolano. Bo różne operowane części stoją w stosunku do siebie w opozycji. np. żeby rehabilitować ACL trzeba zginać kolano, a żeby łąkotki się zrosły (część miałem zszytych) można zginać tylko do 30 stopni. Narazie po 6 miesiącach kolano nie zgina mi się tak jak powinno, ciągle mi coś przeskakuje, kolano puchnie po wysiłku i boli. Powrót do gry, bardzo niepewny, na pewno nie w tym sezonie, może następny. Ponoć cały sport, jaki mi został to pływanie i bieganie, ale ja myślę inaczej i pracuję żeby było dobrze. Od biedy zostanę fotografem, ale narazie Keep Fighting.
fot. Marek Ogień
,
,
/ "Kontuzja byla chyba wynikiem ogolnego przetrenowania i wczes
,
Kontuzja: naderwane przednie więzadło, pęknięta łąkotka przyśrodkowa Gdzie miał miejsce uraz: Sierra Nevada, Hiszpania (Mistrzostwa Świata Juniorów :)) Jak długo trwa(ła) przerwa: 5miesięcy Opis zdarzenia: Kontuzja była chyba wynikiem ogólnego przetrenowania i wcześniejszych mniejszych uszkodzeń. Wszystko jednak się skumulowało,gdy nie doleciałam do lądowania na największej skoczni. Nawet się nie wywaliłam,ale uderzenie było tak mocne,że w końcu doszło do kontuzji. Rehabilitacja, powrót: Miałam operację na początku lipca, jednak prawie 2 miesiące chodziłam od jednego lekarza do drugiego, by móc wybrać jakieś sensowne leczenie i w końcu natrafiłam na dr Ficka z Bierunia (operował też ostatnio Piotrka Janosza), który się mną porządnie zajął i zszył rozwaloną łąkotkę. Później była rehabilitacja. Codzienne ćwiczenia, podróże do kliniki i wbijanie sobie igieł w brzuch :) Chociaż może dziwnie to zabrzmi, ale ta ten uraz bardzo mi się przydał. Motywacja wróciła ze zdwojoną siłą, wypoczęłam trochę i miałam wreszcie czas,żeby przygotować się do nadchodzącego sezonu i spróbować innych sportów. Oprócz tego ćwiczę teraz regularnie i coś czuję,że forma w tym roku będzie jak nigdy przedtem! *Chciałam na koniec (jeśli mogę :)) - mozesz podziękować baaaaardzo mojemu rehabilitantowi Michałowi Kaszy, który pomaga i motywuje mnie przez cały czas!
,
sniejszych mniejszych uszkodzen. "
Kontuzje: Prawe kolano(rekonstrukcja więzadeł, łąkotka), bark prawy(rekonstrukcja),kostka prawa(więzadła,oderwanie kości) Gdzie miał miejsce uraz: kolano Mayerhofen (park Vansa,lajn dużych hop) Jak długo trwa(ła) przerwa: 6 miesięcy Rehabilitacja: 3 razy w tygodniu przed zabiegiem i po zabiegu. Trening wytrzymałościowy, siłownia,rower,basen. Gdzie miał miejsce uraz: barkpierwszy raz Nowa Zelandia (potem już różnie wypadał) Jak długo trwa(ła) przerwa: 8 miesięcy Rehabilitacja: ćwiczenia z gumami i lekkimi obciążeniami, siłownia i… dalej się rehabilituje. Dużo pomogła mi Sonia (moja dziewczyna) pod względem psychicznym oraz rodzice (psychicznie oraz finansowo w 100%).
"Kontuzje: Prawe kolano (rekonstr (wiazadla, , / oderwanie kosci)"
fot. Mateusz PĹ‚oszaj
/ kostka), bark prawy (rekonstrukcja), kostka prawa rukcja wiazadel,
,
fot. Hubert Cet
Kontuzja: złamania pomieszane ze zwichnięciami wszystkich kości nadgarstka + zerwanie ścięgien Gdzie miał miejsce uraz: Der Dachstein Jak długo trwa(ła) przerwa: 2,5 miesiąca Opis zdarzenia: typowy przykład głupoty - po 12h w pracy wsiadłem na prawie drugie tyle do auta. Na miejscu wita nas idealnie przygotowany park, pełna lampa i caaaaała zgraja napierdalaczy, którzy zjechali się na Pleasure
Jam. Przez to wszystko właściwie olałem rozgrzewkę i na efekt czekałem godzinę... Rehabilitacja, powrót: wydaje mi się, że szczęściem w nieszczęściu było to, że trafiłem do lokalnego szpitala i po dosłownie 20 minutach byłem już po rentgenie, tomografii, konsultacji z 2 lekarzami i w drodze na stół operacyjny. Prognozy nie były najlepsze, bo miejscowi lekarze zapowiedzieli mi 3 miesiące w gipsie i oczywiście odradzali powrotu na deskę w takiej postaci. Nie muszę pisać chyba, że następne dni i tygodnie mijały w depresji i wściekłości
,
"Mimo zakazu przeciazania /lapy szybko wzialem / sie za / rehabilitacje i progres byl , widoczny z dnia na dzien."
,
,
na siebie samego. Sytuacja poprawiła się, gdy po kontroli już w Polsce lekarz zdecydował o wcześniejszym zdjęciu gipsu (po 6 tygodniach). Mimo zakazu przeciążania łapy szybko wziąłem się za rehabilitację i progres był widoczny z dnia
na dzień. Dodatkowo zaraz po sylwestrze dostałem propozycję pracy w snowparku na Gubałówce, więc potraktowałem to jako dodatkową motywację i pod koniec stycznia oddałem tam pierwsze strzały po kontuzji :) Oczywiście cały sezon przejeździłem w stabilizatorze, bo proces rehabilitacji w pewnym momencie zatrzymał się i ograniczenia ruchowe były naprawdę denerwujące. Właściwie dopiero pisząc tego maila już po sezonie mogę powiedzieć, że mam ten etap za sobą i nie mogę się doczekać pierwszego konkretnego opadu w naszym kraju!
. Blazej Zachariasz
Maciej FKZ Rabeko / doin Rock n’ rolla
Rafal Wielgus
Piotr Janosz / Melooon
. Marek Ogien
Michal Zielinski / Fronio w Ameryce
Dariusz Orlicz
Michal Surdej / Fronio w Poldonie
. Wojtek Niezychowski
Kajtek Kaleniak / Pięćdziesiąt na Pięćdziesiąt
CAMP of CHAMPIONS Nasz serdeczny kolega z Bielska, Maciej Wampir Lepski, w tegoroczne lato odwiedził legendarny Camp Of Champions w Whistler. Zadaliśmy mu kilka pytań na temat samego campu, atmosfery, kosztów i tego typu rzeczy. Please enjoy! Dlaczego akurat COC? Już tłumaczę Przebywając w Kanadzie w okresie kiedy COC się odbywa i nie mając dalekiej drogi z Calgary, gdzie przebywałem z moją dziewczyna postanowiłem, że właśnie tam pojadę na tydzień, na deskę co zawsze było moim skrytym marzeniem. Inne campy typu np. Windelles były po prostu za daleko i trzeba było wjechać do USA, co w moim przypadku było nie do zrobienia, bo jak większość Polaczków nie posiadam wizy. Innym aspektem, który mnie przekonał był fakt, że nie musiałem wynajmować tam żadnego hotelu czy płacić dodatkowy hajs jako obozowicz na COC, ponieważ serdeczny kolega Niedziul, z radością mnie zaprosił na darmową kimkę haha.
fot. Ashley Barker
Za co mu serdecznie dziękuję, bo spędziliśmy zajebisty czas jeżdżąc na desce i czilując na łódeczce Zresztą chyba każdy kto jeździ na desce i jara się tym jak dziecko bedąc na moim miejscu nie zawahałby się pojechać do Whistler, które jest prze, prze kotem mimo faktu, że trochę $$ to niestety kosztuje. Ale ten temat postaram się w dalszej części bardziej przybliżyć!
dupie – nie było z kim się napić, ale myślami miałem już deskę i śnieg pod sobą więc szybko minęła.
Czy trudno było sieę zaaklimatyzowac? Nie, w ogóle nie, wręcz przeciwnie. Przywitany przez kolegę Niedziula w momencie poczułem się niczym w Polsce przed wyjściem na melanż w weekend. Wiadomo o co chodzi Gdy tylko moja noga stanęła w Whistler - rozejrzałem się dookoła, pomyślałem sobie: „ja pinkole to Jak sie tam znalazłesś? jest właśnie miejsce, gdzie można spędzić Na Camp of Champions pojechałem z resztę życia!!!” Po prostu Beauty! :) Calgary Greyhoundem, czyli takim PKSem, tylko że w lepszym wydaniu, ale tylko Jak z poziomem lokalesów? trochę Najpierw 16.30h do Vancouver a Sprawa wygląda tak, że osoby które nie stamtąd podwózka autem przez kolegę z miały wykupionego tzw. ”Park access” nie Polski do samiutkiego Whistler (czas ok. mogły wjeżdżać do parku COC, mogły 1.30h). Generalnie Bus to najtańszy środek tylko szredować na parku publicznym po lokomocji po Kanadzie, bo samoloty są drugiej stronie. Czyli wszyscy lokalesi jak zdecydowanie droższe (nie ma tam jako- na lokalesów przystało wiadomka nie mieli tako tanich linii), a pociągi są też stosunkowo bransoletek COC i zaczynali szreding koło drogie i wolniutkie Podróż, dała trochę po 11 w tzw. „public parku”, bo dopiero od tej
godziny mogli wjeżdżać na górę. Ja jako, że posiadałem Campową wejścióweczkę mogłem zaczynać zabawę od godz. 9 rano. Także pomimo urlopu wstawałem wcześniej by wjechać na górę, żeby na 9 być na luzie. Sam wjazd na lodowiec pochłaniał około 40 minut jazdy wyciągami z przesiadkami, busami podstawionymi specjalnie dla obozowiczów i nie tylko (klasyczny amerykański, szkolny, żółty busik), które w połowie góry cię zabierały na ostatni etap wjazdu - kanapami prosto na lodowiec. Generalnie fajna jazda bez muld i dziur na lądowaniach itp. była do godz 12.30, bo była lampa do 25 stopni i pogoda fantastisz. Po południu delikatny shit się zaczynał, więc zabieraliśmy mandżur i przenosiliśmy się do lokalesów. Powiem tak : u lokalesów była największa zajawa i największę pierd...cie jeśli chodzi o poziom jibów i zajawę. Naprawdę łała łałiła. Chłopaki wrzucali takie numery, że fajnie było przystanąć na sekundę, żeby pooglądać prawdziwy BOOM. Nie będę wymieniał teraz trików jakie wchodziły, bo to nie o to chodzi, ale powiem tylko tyle, że lokalesi gdyby mieli wejścióweczki na park COC zrobiliby na pewno straszny terror reillowy. Jakie sa koszty zycia – karnet, jedzenie, mieszkanie, rozrywka? No niestety Whistler nie należy do miejscówek tanich i życie trochę pochłania $$$. Nie powiem wam ile kosztuje wynajęcie pokoju w hotelu czy kawalerka na miesiąc bo na szczęście ominął mnie ten zajebiście duży wydatek. Generalnie wszystko: jedzenie,
napoje, alkohol jest dużo droższe niż np. w oddalonym o 110km Vancouver, dlatego dużo ludzi jeździ na zakupy pod Vancouver do marketów typu Wallmart. Wyjście do knajpy aby coś zjeść np. pizzę to wydatek około 30$ plus piwko około 8-10$, więc obiad wychodzi dość drogo. Rozyrywka?hmmm! Akurat w tej kwestii nie mam rozeznania za dużego bo byłem tylko raz na imprezie i z tego co pamiętam to sama wejściówka kosztowała jakoś 10-15$, czyli jeszcze cena do przejścia, ale w środku ceny były denerwujące! Także widok chłopaków walących piwka czy wódeczkę przed wejściem pozwalał mi poczuć się przez chwilkę jak w Polsce. Kwestia Karnetu - więc jeśli chcesz wykupić sam ski pass i park access na Camp Of Champions na jeden tydzień to musisz przygotować się na wydatek rzędu 690$ + tax Żarełko, spanie, ubezpieczenie, zabawy na Campie są płatne dodatkowo. Wtedy jesteś V.I.P Jadąc raz na wyciągu z obozowiczem (eksponował VIP bransoletkę na ręce) zapytałem: ile kosztowało go wykupienie takiego full pakieciku - oczywiście
jego rodziców bo chłopaczek był junior. Odpowiedział mi bez żadnego mruknięcia 1500$ na tydzień... haha - no comments. Tak więc wyjazd na tydzień do Whistler na COC mocno naruszył mój i mojej dziewczyny stan konta Ale zdecydowanie warto było i w ogóle nie żałuje ani jednego wydanego tam dolca!
Kanada jest meeeega kozackim miejscem do życia, podróżowania, relaksowania się i spędzenia czasu godnie na wysokim poziomie resztę życia. Danke szyn! A tylko powiem na koniec tak: pobyt w Kanadzie był najlepszym okresem w moim 24-letnim życiu!!! Peace. Pozdrawiam drogą redakcję i No i na koniec moze jakies Twoje czytelników tego kozackiego własne odczucia, przemyslenia? internetowego czasopisma. Nie będę tutaj pisał elaboratów (bo też mam ciężkie pióro) czy dzielił sie moimi odczuciami, przemyśleniami bo zanudziłbym wszystkich czytelników S-maga . Powiem krótko -
Spindl s pring session c zyli browary w d eszczu
t xt . ag u , f o t o . bar t e k r ac z e k, WN , b l az e z ac h ari as z
B
urton Spindl Spring Session mamy wpisane w naszym kalendarzu na sztywniutko. Powodów jest przynajmniej kilka – pewny warun śniegowy, dobrze przygotowany park, jeszcze lepiej przygotowane melanże. Krótko mówiąc – przyjemne zakończenie sezonu w przyjemnym towarzystwie. W tym roku znowu wszystko miało być pięknie, ale tym razem organizatorzy nie wygrali pogody
na loterii i z Meksyku (taki był w tym roku motyw przewodni całego eventu), zrobiła się co najwyżej deszczowa Anglia. Pogoda była na tyle kiepska, że jednego dnia nie włączono nawet wyciągów, więc połowę dnia spędziliśmy na kwaterze grając w „Jaka to melodia?” z klasykami polskiego hiphopu… no i obejrzeliśmy przy okazji połowę Vimeo.
Poza aspektem pogodowym wszystko podczas Burton Spindl Spring Session było, jak co roku, perfekcyjnie dopracowane. Park był tym razem chyba największy w historii. W jego skład wchodził pipe, kilka sporych skoczni, kilka mniejszych skoczni, ogromny corner, no i całe mnóstwo przeszkód jibbowych. Jak co roku zjechała się też wuchta wiary, więc co chwilę można było zamienić słówko z jakimś znajomym Polaczkiem - niezależnie od tego czy
czekało się w kolejce do wyciągu czy też piło browar gdzieś na mieście. Oprócz naszych, przyjechali też Słowacy, Finowie, Niemiaszki, Austriacy, Słoweńcy, no i lokalesi, których klasycznie było najwięcej. Poziom tych wszystkich rajderów z roku na rok się, rzecz jasna, podnosi, więc i tym razem było na co popatrzeć. Wieczorami natomiast odbywały się – jak co roku zresztą - tematyczne prywatki, więc każdy swoje wypił i wytańczył.
To byla przeszkoda wyjazdu. nie zadna z 5 hopek czy 10 raili tylko wlasnie ta porecz 100 metrow od stoku. chyba pierwszy na pomysl robienia jej wpadl kajtek kaleniak i to on ma najwiecej zdjec z tego spotu. swoja droga znajdz drugie zdjecie kajtka z tego spotu w tym numerze do wygranie brudne skarpetki tomka. tutaj kajtek robi klasycznego fronia a zdjecie wykonal nasz nadworny fotopstryk blazej zacharaiasz
No i mógłbym tak długo jeszcze przynudzać, ale szczerze mówiąc, mimo tych wszystkich niewątpliwych zalet, trochę mnie ten Spindl już nudzi. Co roku jest to samo, jedziesz w ciemno i dokładnie wiesz co Cię czeka. Zero elementu zaskoczenia. No dobra, w tym roku zaskoczyła nas pogoda, która akurat była ewidentnie na minus i być może stąd moje poczucie, że trochę mi się ten evencik przejadł. Nie zmienia to jednak faktu, że w kwietniu znów spakujemy nasz
tabor i pojedziemy do Spindla dokładnie po to samo, co każdego roku. Bo to taka snowboardowa gwiazdka, a na ten prezent od Czechów – my Polaczki - czekamy cały sezon. Najlepszym dowodem niech tu będą słowa Kasi Kwiecień, którą jak rok temu spotkaliśmy na początku grudnia w Bili czy Szczyrku, to pierwsze co powiedziała: „Siema chłopaki, fajnie Was widzieć. Wiecie co? Już się nie mogę doczekać Spindla…”
Kolejna edycja Old skool Olympik by Kayo w Val Thorens. Ta impreza wpisala sie na stale do kalendarza imprez snowboardowych w Polsce zaraz obok Oscypa i Burna. Czek it! Piątek godzina 11 parking pod pałacem. Wsiadamy do autobusu i odbijamy pierwszą połówkę (to jest w sumie początek wspólny dla wszystkich wyjazdów snowboardowych z Polski, ciekawe swoja drogą jak taki wyjazd wygląda we Francji, co tacy Francuzi piją w autokarze– wino? Albo na przykład tacy Grecy, ciekawe czy piją w busie Ouzo!!!) Godzina 18 podejmujemy z Katowic Ognia i grupę 10 na oko czterdziesto paro letnich Ślązaków. Ślązacy odbijają litra. Godzina 22: pijemy, Ślązacy piją. Godzina 24: układamy się lekko porobieni do snu, Ślązacy piją. Godzina 2 w nocy: idę do kibla, Ślązacy piją. Godzina 7.30 rano: przebudzenie, Ślązacy piją. Godzina 11.30 wjeżdżamy w góry, lekkie podniecenie wynikające z widoków za oknem, Ślązacy piją. Godzina 13: dojeżdżamy, wysiadamy z autokaru, Ślązacy robią przerwę w piciu.RESPEKT! Byliście w Val Thorens?, ja byłem po raz pierwszy i nie wiedziałem czego się spodziewać. Z jednej strony kojarzę Francję z Tignes, które równie dobrze mogło by się nazywać osiedlem Tysiąclecia a z drugiej z ukochanym L2A. Valtho plasuje się gdzieś po środku. Co jest jednak w nim nie do
przecenienia to, to żeby dostać się na stok wystarczy zjechać windą na poziom -4 i już się jest i to nie gdzieś pod stokiem ale na jego środku. Trzeba tylko mieszkać w hotelu: Le Cheval Blanc, ale na szczęście Kayo Trouble tam właśnie mieszka. Zamiast wrzucać tu przydługi wywód o epickich kilku dniach w puchu, o kilku melanżach, które zakończyły się spektakularnie. Napiszę o tym co wyróżnia ten wyjazd od dziesiątków innych mu podobnych.
Mr. Gajkowsky Old school indy grab
Mr. Pajak Szalony prześlizg w puchu!
CIEPLY RYSZARD
dANIEL SAN
Napisze o Old Skool olympik contest. Otóż tradycją stało się już, że na pierwszym wyjeździe w sezonie Mr. Gajkowsky organizuje zawody w stylu retro shit. Warunkiem udziału jest szalony strój a’ la lata 80-te, snowboard i worek dobrego humoru jak mawiał mój harcmistrz w podstawówce. Zatem w wyśmienitym humorze po poprzednim wieczorze, który skończył się o 5 a.m. kompletnym rozpizgajem w naszym pokoju i po którym nie mogliśmy znaleźć jednego z lokatorów, a który okazało się spał w swoim łóżku tylko szczebelki tak się pod nim połamały, że nie było go widać i wyglądało jakby łóżko było równo zasłane.
REDROC
Otóż po tym to właśnie spektakularnym wieczorze stawiliśmy się na starcie zawodów. Swoją drogą moja propozycja na przyszły rok jest taka żeby ilość zdobytych w zawodach punktów mnożyć przez ilość promili w wydychanym powietrzu. Podwoi a czasem potroi to szanse niektórych. Piękne jest w tych zawodach, że panuje na nich klimat rodem z początku wieku (tego wieku baranie, przecież nie XIX). Tzn. pełen relaks, wszyscy się nawzajem dopingują a zwycięstwo schodzi na drugi plan (chociaż nagroda nie byle jaka bo nowiusieńka deska Lib-techa), liczy się uczestnictwo. Komisja sędziowska składała się z Panów Sąsiadka i Pająka
CK
GIBKIE BRYGIDY za aparatami stali zaś Panowie Wielgus i Ogień. Obsada niczym na zawodach Burna w Szczyrku. Co do samego contestu, dominowały triki również z początku wieku, czyli: double graby, japany, metody, taile. Na wyróżnienie zasługuje na pewno bs Japan w wykonaniu Daniel San-a i kombo z przerzutem kamery Red Rocka. Kto by się przejmował double corkiem jak można sobie złapać double graba. Dziewczęta również stanęły do wyrówanej walki. Wszystko w pięknej oprawie kostiumowej i w oparach ciągniętej z piersiówki orzechówy. Nie ważne jest tutaj kto wygrał, ważne jest, że wszyscy spędzili ten dzień naprawdę dobrze.
SAMANTA SPOX Yeah, this is it. This is Kayo! Txt.MCS / Foto.OG aka Marek Ogień PS. Tutaj napisze jakieś bzdury bo nie mam już pomysłu mam pustą kolumnę i nie wiem czym ją zagospodarować a chcę dziś opublikować tego szmatławca bo składam go już 3 miesiąc a mam jeszcze kilka innych rzeczy do zrobienia w życiu, oczywiście zostawiłem sobie napisanie tego tekstu na sam koniec, blablablablabla, snowboard, dupy, jaranie, wódka, browary, aaaa jeszcze ze trzy linijki, nooo jeszcze ze dwie i styknie. Dobra starczy.
kurtka l1 drifter parka czapka clast classic beanie black
rka a p n yde a h : 1 l sic s a k a l t c r ku st a ER l c M : R a A k CKW E czap N , d re e i Y n E R a e G b D NITE K T S CLA
kurtka: l1 CHIEFTAN parka czapka: clast classic beanie bROWN
ku RY rtka DE R p : l1 ar ka
A W K C NE LA T S A L C L META
R: ARME N ARSE
: NECK WARMER CLAST LARSEN CZAPKA:SOLID BEANIE - BLACK
A: L1 KURTK E CO STOOG ITH REY SM
fotograf blazej zachariasz www.blaze.ownlog.com modele LIdka alek maciej stylizacja tomek agnieszczak catering megusta cafe
Toy Story . Wojtek Niezychowski
C
hcąc wykorzystać ostatnie śniegi tej zimy, wybraliśmy się do Lądka Zdroju na miejscówkę z transferem na stadionie piłkarskim. Jak to wyjazd z Zielonym, potrzebne były 2 osoby do naciągania DIY Bungee Banshee, pojechaliśmy z jedną. Zielony zaradny chłopak podzwonił popytał i udało nam się wyrwać ziomeczka z lekcji w gimbazjum.
Trików siadło kilka zobaczyć je można w filmie Elementary „White Powder” Na sam koniec ustawiliśmy się pod zdjęcie transfer na fs. lipslide. Mocno już wysłużona deseczka Deceta, nie wytrzymała jebnięcia i pękła. Mateusz wcale nie był taki smutny na jakiego wygląda na zdjęciu.
Transfer lipslide - Ladęk Zdrój 2012 Lubitel + Kodak Ektar 100.
Następny S-mag jeszcze w tym sezonie. Będzie tak dobry, że sami nie możemy w to uwierzyć!
„DZIECIĘCA PASJA DO TENISA WCALE NIE ZMALAŁA CHOĆ DO MOICH ZAJAWEK DOSZEDŁ GOLF I SURFING TO I TAK NAJWIĘCEJ CZASU POŚWIĘCAM TENISOWI”
,
Jesli nie snowboard to... Michał Ligocki
rys.: Maciek Błuś
C
hronologicznie patrząc to historia sportów, którymi miałem okazję się zająć była taka: narty, tenis… potem długo długo nic nowego, aż narty zamieniłem na snowboard, a równolegle tenis na deskorolkę. Snowboard się ostał do dziś i pewnie do końca moich dni. Deskorolka jednak po 4latach odpadła i wróciłem do rakietki z piłeczką, a skatepark zamieniłem z powrotem na korty. Będąc jeszcze dzieciakiem w wakacje na kortach bywałem już od 9rano i siedziałem tam do godzin popołudniowych, a basen który jest za płotem moich kortów w ogóle mnie nie interesował. Grywałem z wieloma kumplami, Tatą i braćmi od których dostawałem regularne lanie. Ta dziecięca pasja do tenisa z biegiem lat wcale nie zmalała. Choć do moich zajawek doszedł golf i surfing to i tak najwięcej czasu poświęcam tenisowi. Latem gram średnio 4-5razy w tygodniu. Ciągle grywam głównie z Matysem, Tatą oraz innymi przyjaciółmi ze stoku. Bardzo dobrymi graczami są np. Wojtek Pająk, Kamel, Grzegorz Jękot, Michał Kondrat, Pawian czy Jacek Borgosz, a niedoścignionym ideałem, którego jeszcze nikt z nas nie zlał jest Marek Doniec, ale on to już jest na innym levelu i wszyscy bardzo chcielibyśmy go kiedyś ograć. Trzymajcie za to kciuki. Jak widać ekipa snowboardzistów-tenisistów jest mocna i na każdy wyjazd zabieramy ze sobą rakietki, a po desce szukamy kortów. Mógłbym tu jeszcze wymieniać zalety tenisa, jak pomaga mi w letnim przygotowaniu i trzymaniu formy, jak wzmacnia nogi, ich dynamikę, stabilność, poprawia moją kondycję itd… Ale pozwólcie, że posłużę się słowami Borisa Becker’a „ Uwielbiam wygrywać, mogę pogodzić się z porażką, ale tak naprawdę to najbardziej kocham grać” i w moim przypadku nie jest inaczej. Do zobaczenia na stoku lub na korcie!