Strona Kobiet Toruń wrzesień 2020

Page 1

Jesień w odcieniach beżu? Zobacz, jak wykorzystać ten trend!

sierpień - listopad 2020

JAK MŁODZIEŻ WALCZY O NASZĄ PLANETĘ?

KIM SĄ IDOLE NASZYCH DZIECI?

Pokazuje Ewa Wielewska z Extinction Rebellion i Młodzieżowego Strajku Klimatycznego

Czy rodzice powinni się tym martwić?

NIE MA JEDNEJ ŻAŁOBY Jak przetrwać utratę bliskiej osoby?

WYRZUĆ SWOJE KRZYWE ZWIERCIADŁO

+

- doradza Kinga Piotrowska, personal shopper

O KOBIECOŚCI W INDIACH opowiada dr hab. Dorota Kamińska-Jones

REHABILITACJA SPECJALISTYCZA ZRÓB PIERWSZY KROK DO ZDROWIA!

IZABELA

Makowska



3

Na początek

Po kilku miesiącach nasze życie zaczyna wyglądać jak naciągany film bez dramatycznego finału. Mam jednak nieodparte wrażenie, że tak naprawdę jesteśmy zmęczeni tym, że jeszcze nic bardzo złego się nie wydarzyło. Czy to nie brzmi kuriozalnie?

REDAKCJA Redaktor naczelny: Paweł Fąfara Redaktorka prowadząca: Lucyna Tataruch Teksty: Jan Oleksy Kamil Pik Mariusz Sepioło Tomasz Skory Lena Szuster Lucyna Tataruch Zdjęcie na okładce: Tomasz Czachorowski WYDAWCA Polska Press Sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa, tel. 22 201 41 00 www.polskapress.pl Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz Prezes oddziału; Marek Ciesielski Dyrektor Biura Reklamy: Agnieszka Perlińska Projekt graficzny, dyr. artystyczny: Tomasz Bocheński

Lucyna Tataruch „Strona Kobiet”

Grafik prowadzący: Jerzy Chamier-Gliszczyński Produkcja: Dorota Czerko

T

o wydanie oddajemy do druku krótko przed pierwszym września - podczas dyskusji na temat powrotu dzieci do szkół. W tle pojawiają się pytania o przebieg tzw. drugiej fali koro nawirusa. Dziś nikt z nas nie wie, jak będą wyglądały najbliższe miesiące, czy pojawią się kolejne restrykcje dotyczące kontaktów, pracy, codzienności. Coraz więcej osób wątpi w skuteczność działań rządu i podważa istnienie stojącego za nimi planu bezpieczeństwa. Obserwujemy rosnącą frustrację, ludzi, którzy otwarcie deklarują brak wiary w wirusa, jesteśmy świadkami agresji wywołanej nakazem noszenia maseczek w sklepach. Choć daleko mi do tych postaw, nie jestem zaskoczona, że właśnie taką dynamikę obierają nastroje społeczne. Od początku pandemii minęło pół roku. Trwamy w zawieszeniu, cały czas nie wiedząc, jak długo nasz świat będzie przypominał preludium do apokalipsy. Po kilku miesiącach nasze życie zaczyna wyglądać jak naciągany film bez dramatycznego finału. Mam jednak nieodparte wrażenie, że tak naprawdę jeste-

śmy zmęczeni tym, że jeszcze nic bardzo złego się nie wydarzyło. Czy nie brzmi to kuriozalnie? Ale czym innym jest bunt przed stosowaniem prostych zasad bezpieczeństwa, jak zasłonięcie ust i nosa na 10 minut podczas robienia zakupów? Pandemia nauczyła mnie doceniać „zwykłych” ludzi, którzy na pytania spoza swojej dziedziny odpowiadają: „nie wiem”. Brakuje mi ich ostatnio. Wydaje się, że w temacie epidemiologii, zdrowia publicznego i gospodarki każdy musi mieć opinię, najlepiej skrajną. Mierzymy się z tematem, w którym nikt nie wypracował jeszcze skutecznego modelu działania, a mimo to tak wiele osób jest przywiązanych do swojego zdania. Czy za tą pewnością idzie gotowość do poniesienia konsekwencji, gdy nasza postawa okaże się błędem? Nie śmiałabym brać na siebie takiej odpowiedzialności. W tym dziwnym czasie chciałabym po prostu życzyć Wam jak najwięcej spokoju i oczywiście zdrowia. Chwil bez przeciągania liny i udowadniania swoich racji. Zachowajmy resztki normalności w nienormalnych okolicznościach. To na pewno możliwe. SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET

Public Relations: Joanna Pazio Sprzedaż reklam: Bydgoszcz, tel. 697 770 285 lub 609 050 447 Toruń, tel. 697 770 284 lub 691 370 519 Inowrocław, tel. 668 957 252

Reklama na stronach: 2, 5, 7, 16-19, 24-29, 34-35, 40-41, 46-47, 52-52, 59-60 Redakcja nie odpowiada za treść reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych. Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk i wykorzystywanie w jakiejkolwiek innej formie bez pisemnej zgody zabronione.


4

Spis treści SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020

20-23 MAMY CORAZ MNIEJ CZASU

Budzimy świadomość ludzi na ulicach poprzez nieposłuszeństwo obywatelskie. Wiemy z historii, że takie metody działają - mówi Ewa Wielewska z Extinction Rebellion, działaczka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.

30-33 IDOL NIE MUSI BYĆ IDEALNY

Idol czy autorytet? O osobach ważnych dla współćzesnych nastolatków i roli, jaką odgrywają w ich życiu, opowiada dr Jolanta Spychalska-Kamińska, autorka książki „Ułudy umysłu? Idolatria gimnazjalistów”.

30-33 8-11 JESIEŃ CAŁA W BEŻU

Jak na co dzień nosić odcienie nude? Pokazuje Beata Bujanowska z bloga „My way of”.

12-15 WYRZUĆ SWOJE KRZYWE ZWIERCIADŁO

53-58

8-11

36-39 TAJEMNICA DOMOWEGO KOTA

Kot jest zwierzęciem samotniczym, terytorialnym, żywiącym się wyłącznie mięsem. Nie da się go tresować. Zagadką pozostaje, jak i dlaczego został udomowiony. Wiemy jednak, że jest z nami od tysięcy lat - mówi dr Magdalena Krajcarz z toruńskiego UMK.

48-51 NIE MA JEDNEJ ŻAŁOBY

Utratę bliskiej osoby odczuwamy psychicznie i fizycznie. Dosłownie zmienia się sposób, w jaki funkcjonuje nasz mózg – mówi psycholożka Małgorzata Krzak.

36-39

Wystarczy uniesiona głowa, szeroko otwarte oczy i delikatny uśmiech. Już taka zmiana jest dla mnie ważna – mówi Kinga Piotrowska, personal shopper.

16-19 TROSKA O STOPY WYJDZIE CI NA ZDROWIE

Paweł Zaborowski i KajetanKonecki z Rehabilitacji Specjalistycznej w Bydgoszczy tłumaczą, jak nasze codzienne nawyki wpływają na całe ciało i dlaczego to właśnie stopy są kluczowe dla zdrowia i poczucia komfortu.

53-58 UWAŻNIE, WNIKLIWIE, Z CZUŁOŚCIĄ

Skrupulatnie chwytam każdy dzień, każdą chwilę i to, co uważam za istotne i godne uwiecznienia okiem mojego obiektywu - mówi fotograficzka Ewa Grzeszczuk.

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


BĄDŹ EKO, wybierz swoją wyjątkową torbę i ciesz się zakupami!

Szukaj naszych toreb w sklepach. O F E R TA D L A F I R M: Możliwość wykonania torby z nadrukiem. Mogą Państwo umieścić na swojej torbie logo firmy, nazwę flagowej usługi czy produktu bądź dowolny slogan.

Już dziś pomyśl o świątecznych wzorach.

Gam Sp. z o.o.

/ ul. Żółkiewskiego 14 / Toruń / tel. +48 56 657 47 00


Nie przegap

6

„NIEWIDZIALNE KOBIETY. JAK DANE TWORZĄ ŚWIAT SKROJONY POD MĘŻCZYZN” Caroline Criado Perez Zawał serca często jest u kobiet źle diagnozowany, ponieważ… objawy rzekomo typowe dla obu płci są w rzeczywistości objawami charakterystycznymi tylko dla mężczyzn. Kobiety mają też znacznie mniejsze szanse na przeżycie wypadku samochodowego. Wszystko dlatego, że samochody projektuje się z myślą o mężczyznach. Zresztą – nie tylko samochody. Schody, drzwi, meble, nawet sztuczne serca.

FOT. WYDAWNICTWO KARAKTER

Rzeczywistość jest naznaczona nieobecnością kobiet – zauważa w swojej książce dziennikarka i feministka Caroline Criado Perez. Na setkach przykładów pokazuje, że domyślnym użytkownikiem większości dóbr i usług wciąż jest mężczyzna. Naprawdę warto przeczytać i spojrzeć na świat z innej, kobiecej perspektywy.

CYFRODZIEWCZYNY Karolina Wasilewska O kobietach niewidzialnych, pomijanych i zapomnianych mówi również Karolina Wasilewska w swoich „Cyfrodziewczynach”. Bo czy wiedzieliście, że kiedyś programowanie uważano za „babski zawód”?

FOT. KRYTYKA POLITYCZNA

To właśnie kobiety były w Polsce akuszerkami informatyki. W PRL na równi z mężczyznami konstruowały i programowały pierwsze komputery. Pracowały na stanowiskach kierowniczych, dostawały nagrody za swoje projekty i wynalazki, cieszyły się uznaniem w kraju i za granicą. Po latach Karolina Wasilewska odnajduje te niezwykłe kobiety i słucha ich herstorii. „Cyfrodziewczyny” opowiadają o wytrwałości, odwadze i rozwiązywaniu nierozwiązywalnych problemów. Inspirująca lektura!

FOT. FESTIWLAL FILMOWY PRZEŹROCZA

FESTIWAL FILMOWY PRZEŹROCZA – NOWE OTWARCIE Patronat Strony Kobiet część główna: 6–8 listopada 2020 r., MCK w Bydgoszczy, Mózg dodatkowe wydarzenia: wrzesień, październik Jak zawsze świetne, nieszablonowe kino. Jak zawsze za darmo. Zapraszamy na kolejną edycję Festiwalu Filmowego Przeźrocza! W tym roku Przeźrocza potrwają dłużej – oprócz głównej części festiwalu w listopadzie, organizatorzy zaplanowali dodatkowo szereg atrakcji, pokazów filmowych oraz spotkań we wrześniu i październiku. Czeka więc na nas moc najlepszej filmowej rozrywki! Szczegóły znajdziecie na stronie organizatora: www.przezrocza-festiwal.pl.

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET



8

Moda

JESIEŃ

W ODCIENIACH BEŻU T E K S T: B E ATA B UJ A N O W S K A , AU TO R K A B LO G A M O D O W EG O „ M Y WAY O F...”

Po kolorowym lecie czas na jesienne barwy, które wprowadzają nas w tę przepiękną porę roku. Pisząc o jesieni, od razu na pierwszą myśl przychodzą mi ukochane beże, zwane także odcieniami nude.


Ta paleta barw nie musi być jednak nudna! Można nawet ośmielić się o stwierdzenie, że pozwala na stworzenie naprawdę ciekawych i wyjątkowych stylizacji. Beże są niezwykle eleganckie i bardzo dobrze wpisują się w minimalistyczny styl, który ostatnio zyskał na wartości i został doceniony przez wiele kobiet. Jak w takim razie nacieszyć się tymi kolorami i wprowadzić je do szafy, żeby przy okazji nasze zestawy wyglądały atrakcyjnie?

ZAWSZE MODNE

Zacznijmy od tego, że wszelkie odcienie nude są idealną bazą do wielu stylizacji. To ponadczasowa klasyka, która powinna znaleźć się w każdej garderobie, przynajmniej w kilku elementach. Beże królują na wybiegach już od kilku lat i dobrze sprawdzają się przed cały rok, w codziennych zestawach, ale jeszcze chętniej sięgamy po nie właśnie w jesiennym okresie. Dobrze czują się w towarzystwie podobnych, stonowanych barw, ale również pięknie współgrają z innymi kolorami, tworząc przy tym niezwykle stylowe połączenia. Wszystko zależy od naszego pomysłu oraz stylu, a możliwości jest naprawdę wiele. Co tu dużo pisać, kolor beżowy zawsze będzie w modzie!

CO WYBRAĆ?

F OT. N ATA L I A M A Z U R K I E W I C Z

Odpowiedź jest jedna - wszystkie opcje będą świetne! Może to być tylko jeden element, ale bardzo dobrą opcją będzie także skomponowanie beżowej stylizacji w całości, czyli tak zwanego „total look”. Możecie być pewne, że taki zestaw zawsze wpisze się w jesienne trendy, a wy będzie wyglądać elegancko i z klasą.

DOSKONAŁĄ OPCJĄ NA JESIEŃ BĘDZIE TEŻ­BEŻOWA MARYNARKA, NA PRZYKŁAD W KRATKĘ, LUB KLASYCZNY TRENCZ. TE TRZY RZECZY SĄ ZA KAŻDYM RAZEM PRIORYTETOWE NA MOJEJ LIŚCIE JESIENNYCH PROPOZYCJI.

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


W STYLIZACJACH MOŻEMY RÓWNIEŻ BAWIĆ SIĘ FAKTURĄ LUB FASONEM. CHCĄC STWORZYĆ STYLOWY, JESIENNY ZESTAW W BEŻACH, POŁĄCZMY RÓŻNE TKANINY, NA PRZYKŁAD SATYNĘ Z MIĘSISTYM SWETREM Z GRUBYM SPLOTEM LUB Z KORONKĄ, KTÓRA DODA SUBTELNOŚCI.

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


11

Moda

Jesienią najchętniej wybieramy beżowe, oversizowe swetry. Tu warto postawić na wełnę lub kaszmir, które sprawią, że nie tylko będzie nam ciepło, ale ubranie zyska na jakości, dzięki czemu nasza stylizacja będzie prezentowała się jeszcze lepiej. Wybór odpowiedniego materiału zawsze ma ogromne znaczenie. Doskonałą opcją na jesień będzie też­beżowa marynarka, na przykład w kratkę, lub klasyczny trencz, który co roku mnie zachwyca. Te trzy rzeczy są za każdym razem priorytetowe na mojej liście jesiennych propozycji. Idealnym dodatkiem będą detale w neutralnych barwach, szczególnie w stylizacji „total look”. Jeśli jednak wolicie urozmaicić całość, wybierzcie torebkę, buty lub szal w zupełnie innym kolorze. To ożywi zestaw i nada mu pozytywnej energii. Dużą zaletą palety neutralnych barw jest to, że pasują dosłownie do wszystkich kolorów, zarówno do subtelnych pasteli, jak i tych mocniejszych, na przykład kobiecej czerwieni. W stylizacjach możemy również bawić się fakturą lub fasonem. Chcąc stworzyć stylowy, jesienny zestaw w beżach, połączmy różne tkaniny, na przykład satynę z mięsistym swetrem z grubym splotem lub z koronką, która doda subtelności. Jeśli tylko polubicie się z beżami i choć raz zagoszczą one w waszej szafie, jest duża szansa na to, że zostaną w niej na dłużej. Warto się o tym przekonać!

IDEALNYM DODATKIEM BĘDĄ DETALE W NEUTRALNYCH BARWACH, SZCZEGÓLNIE W STYLIZACJI „TOTAL LOOK”. JEŚLI JEDNAK WOLICIE UROZMAICIĆ CAŁOŚĆ, WYBIERZCIE TOREBKĘ, BUTY LUB SZAL W ZUPEŁNIE INNYM KOLORZE. TO OŻYWI ZESTAW I NADA MU POZYTYWNEJ ENERGII.

F OT. N ATA L I A M A Z U R K I E W I C Z

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


Rozmowa Moda

WYRZUĆ SWOJE KRZYWE ZWIERCIADŁO

Wystarczy uniesiona głowa, szeroko otwarte oczy i delikatny uśmiech. Już taka zmiana jest dla mnie ważna – mówi Kinga Piotrowska, personal shopper.


13 ROZMAWIA MARIUSZ SEPIOŁO

Jak się zaczyna?

Od rozmowy. Staram się wtedy jak najlepiej poznać potrzeby i oczekiwania klienta. Najważniejsza jest jego wewnętrzna potrzeba zmiany image’u. A ta wynikać może z różnych przyczyn: zmiany zawodu, zmiany sylwetki albo po prostu chęci odnalezienia własnego stylu. Rozmowa jest nie tylko źródłem informacji dla mnie. Również klient może dzięki niej poznać mój system pracy, zaufać mi i spróbować się przede mną otworzyć. Dopiero wtedy możemy przejść do kolejnego etapu, czyli przeglądu szafy.

Na czym polega?

Przegląd szafy pozwala uporządkować gromadzoną często przez lata garderobę, wybrać te jej elementy, które będą dla klienta korzystne, ale też sporządzić listę wszystkiego, czego w szafie brakuje. Po to, by uniknąć kolejnych nietrafionych, niepotrzebnych zakupów. Potem towarzyszę klientowi przy kupowaniu ubrań. Staramy się wspólnie zbudować nową garderobę – szafę kapsułową, w której łączenie poszczególnych części ubioru jest po prostu dużo prostsze. Założenie jest takie, by poszczególne propozycje do siebie pasowały, i by stosunkowo niewielka liczba ubrań i akcesoriów pozwalała tworzyć dziesiątki nowych stylizacji. Jeśli klientka lub klient sięgnie rano po wieszak z wybranym wcześniej kompletem bluzki i spodni, będzie miał pewność, że jego ubiór zachowa spójność. Tak samo powinno być, gdy do tego samego dołu lub tej samej góry dobierzemy inny element. Chodzi o to, by nie stać przed szafą pół godziny, zastanawiając się, czy wszystkie elementy stroju na pewno ze sobą współgrają.

Być może ktoś, kto nie korzystał z podobnej usługi wyobraża sobie, że stylistka staje przed szafą i wyrzuca 90 proc. „starych” ciuchów, a potem namawia do zakupu odpowiedników.

W moim przypadku jest zupełnie inaczej. Przede wszystkim dbam o to, by jak najwięcej rzeczy zostało w szafie. Oczywiście pod warunkiem, że będą do klienta pasowały rozmiarowo, kolorystycznie i oczywiście trochę modowo. Szukam możliwości, by dać tym rzeczom drugie życie. I tak nasza planeta jest już przeładowana, a sektor modowy przyczynia się do nadprodukcji. Nie jestem producentką odzieży, tylko stylistką, ale jestem w stanie podpowiedzieć klientowi, czym się kierować przy wyborze danego produktu. Na przykład zasadą odpowiedzialności konsumenckiej. Podpowiadam, by zwracać

uwagę na pochodzenie danego produktu i sposób jego wykonania. Ale tłumaczę też, że nie powinniśmy się bać przeróbek krawieckich, kaletniczych itd. Niemal zawsze da się odnowić daną rzecz, dać jej drugie życie. Kierując się zasadami użytkowania danego materiału, można to życie wydłużać.

Ile może się Pani dowiedzieć o człowieku z rozmowy na temat jego garderoby?

Jestem z wykształcenia pedagogiem, więc jest mi dużo łatwiej aktywnie słuchać i myślę, że klient to czuje. Czuje też, że nie jestem po to, by go oceniać, krytykować. Jestem jego doradcą, jestem po to, by podpowiadać i pomagać. Chcę, by klient czuł się dobrze. Jeśli tak jest, to udaje mi się dowiedzieć całkiem dużo.

Stosuję pewne narzędzie, które ułatwia przepracować sentymenty: „skrzynię emocji” na nienoszone już rzeczy, które towarzyszyły klientowi w najważniejszych momentach życia. Czym innym jest to, czego ja chcę się dowiedzieć, jakich ja informacji potrzebuję. Najczęściej pytam po prostu, jak wygląda dzień danej osoby, bo dobieranie najlepszej stylizacji powinno być z tym planem ściśle powiązane. Nie jest jednak tak, że dla pań adwokatek dobieram zawsze podobne stylizacje. Przeciwnie: ich style, mimo podobieństw w trybie życia i specyfice zawodu, zawsze będą się od siebie różniły. Posiadamy różne sylwetki, różne temperamenty i pasje. Stylizacja powinna być podkreśleniem osobowości człowieka. Chodzi o to, by klient nie był przebrany, ale ubrany.

Co więc powinienem nosić, by nie wyglądać na przebranego?

Ja postawiłabym to pytanie inaczej: co powinien pan nosić, by wewnętrznie, sam przed sobą nie czuć się przebranym. Liczą się nasze, indywidualne potrzeby. Dlatego tak ważne jest, by w tej pierwszej rozmowie ustalić zasady i granice. Np. czy klientowi zależy, by jego stylizacje były osadzone w aktualnych trendach? Czy raczej chciałby, by jego ubrania były dostosowane do jego sylwetki i roli zawodowej? To, jak będzie wyglądało na nas ubranie, w dużej mierze zależy od tego, jak będziemy je nosić.

To znaczy?

Jeśli z uśmiechem na twarzy, uniesioną głową i wyprostowaną sylwetką, to – proszę mi wierzyć – np. w minimalistycznej stylizacji możemy wyglądać dziesięc razy bardziej atrakcyjnie, niż

w ekstrawaganckiej, która nas przytłoczy.

Po zajrzeniu do każdej szafy da się znaleźć ciekawy pomysł na jej właściciela?

Każda szafa jest innym wyzwaniem. I tak naprawdę każda, oprócz sporej ilości trafionych wyborów, składa się także z wielu sentymentów. Dlatego stosuję pewne narzędzie, które ułatwia te sentymenty przepracować – „skrzynię emocji”, w której lądują te nienoszone już rzeczy, towarzyszące nam wcześniej w najważniejszych momentach życia. Klient może je zatrzymać – ale zamknięte w skrzyni czy osobnym pudełku. W szafie musi być oddech, przestrzeń. Tylko tak da się ostatecznie zobaczyć te nowe, trafione połączenia.

Czy po tym, co nosimy, można poznać naszą osobowość?

I tak, i nie (śmiech). Wszystko zależy od tego, czy dany człowiek swoje ubrania nosi świadomie, czy się nimi bawi, czy jest to przypadkowy zbiór, w którym czuje się źle, a nie wie z czego to wynika. Dopiero spotkanie, rozmowa, a potem wspólne przymierzanie pozwala dostrzec osobowość klienta. Wspólne zakupy to najprzyjemniejsza część tej pracy. Wtedy jesteśmy już po minimum jednym spotkaniu, zapoznaniu się i ustaleniu potrzeb, a czasem nawet po gruntownym przeglądzie szafy. Spotykamy się w centrum handlowym, gdzie mamy wiele marek w jednym miejscu. Przymierzamy, przymierzy i jeszcze raz przymierzamy. W ciągu 2-4 godzin możemy skompletować nawet kilkanaście nowych stylizacji.

Ile z nich jest trafionych?

Współpracuję z wieloma markami i najemcami sklepów. I bardzo często słyszę, że klienci po prostu do tych sklepów wracają lub przynajmniej nie dokonują zwrotów. Dla mnie jest to ważna informacja. Moim głównym założeniem nie jest jednorazowe doradzenie w wyborze nowych setów ubraniowych, ale rola edukacyjna. Nie boję się powiedzieć: misja. Wspólne zakupy są tak naprawdę wstępem do tego, by klient już samodzielnie potrafił dobrać kolejne stylizacje.

Nasza świadomość co do mody rośnie?

Wraz z szerszym dostępem do informacji, rozwojem blogów, tutoriali, hauli zakupowych na Youtubie na pewno zwiększa się łatwość w poszukiwaniu inspiracji stylizacyjnych. Ale czy obserwuję jakąś rewolucyjną zmianę? Najczęściej zgłaszają się do mnie osoby, które z braku czasu lub braku „miłości do zaku-

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


14

Moda

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


15 pów” niezbyt chętnie się tym tematem zajmują. Wówczas to ja jestem od tego, by ich wspierać i by ich świadomość zwiększać.

Zmieniać życie na lepsze?

Też. Mam kilka wiadomości od klientów, których nigdy nie usunę. Dawali znać, że dana stylizacja została doceniona, otrzymują dużo miłych słów, komplementów, których wcześniej nie słyszeli. To oczywiście wpływa na ich poczucie własnej wartości. Zdarzało mi się też słyszeć o pozytywnie zakończonych rozmowach kwalifikacyjnych. Nie oszukujmy się - ubiór ma w takiej sytuacji ogromne znaczenie. Pierwsze wrażenie robimy postawą ciała, gestykulacją, ale przede wszystkim ubiorem. Czasem sukienki, które wspólnie wybieramy z klientkami, później stają się pamiątką, a nawet symbolem ważnych chwil, bo np. klientka miała jedną z nich na sobie, kiedy oświadczał jej się przyszły mąż. To bardzo miłe. Lubię obserwować, jak zmienia się np. postawa ciała moich

Wspólne zakupy to najprzyjemniejsza część tej pracy. Wtedy jesteśmy już po minimum jednym spotkaniu, a czasem nawet po gruntownym przeglądzie szafy. klientek, którym czasem zwyczajnie brakuje pewności siebie. Taka metamorfoza zachodzi pewnie z wielu różnych przyczyn, ale ma też dużo różnych konsekwencji. Nie chcę sobie przypisywać głównej roli w całkowitej odmianie życia moich klientów, ale wiem, że te nasze spotkania i rozmowy, dają dużo. Widzę, że udaje nam się wspólnie wyrzucić to „krzywe zwierciadło”, w którym klientka widzi masę kompleksów i z czasem zapomina o dostrzeganiu piękna. Proszę mi wierzyć: wystarczy uniesiona głowa, szeroko otwarte oczy i delikatny uśmiech. Już ta różnica jest dla mnie najpiękniejsza.

A czy w prywatnym życiu doświadczenie zawodowe ułatwia Pani dobranie

odpowiedniej stylizacji, czy raczej utrudnia?

To ciekawe pytanie. Na pewno znam lepiej swoją sylwetkę i to pomaga. Ale przyznam, że na co dzień muszę sobie radzić z czymś innym: z wszechobecnymi pokusami. Jako stylistka jestem dobrze poinformowana o wszelkich promocjach, rabatach, wyprzedażach i istnieje pewne zagrożenie, by nie wejść w to zbyt głęboko. Stawiam na niezbędny minimalizm. Pozwalam sobie na wzbogacenie stylizacji akcesoriami, które po prostu lubię, ale staram się nie kupować nowych rzeczy, jeśli nie są mi absolutnie potrzebne.

Kinga Piotrowska

personal shopper, doradca wizerunkowy, pedagog po UMK; była wykładowczyni stylizacji ubioru i kreowania wizerunku, stylistka w Atrium Copernicus w Toruniu. Lubi jazdę rowerem, kino hiszpańskie, ceramikę i rysunek żurnalowy.

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


TROSKA O STOPY WYJDZIE CI NA ZDROWIE Wiele dolegliwości zaczyna się w podstawie naszego ciała, czyli w stopach. Oczywiście buty, nie tylko sportowe, są wyposażone we wkładki, które mają wspomagać nasze stopy. Są to jednak na ogół dwumilimetrowe pianki, które zapewniają amortyzację, ale ich budowa nie uwzględnia indywidualnej anatomii kończyny. O tym, dlaczego warto zainteresować się specjalistycznymi wkładkami ortopedycznymi i jak nasze codzienne nawyki wpływają na całe ciało, rozmawiamy z Pawłem Zaborowskim i Kajetanem Koneckim z Rehabilitacji Specjalistycznej w Bydgoszczy.


- STOPY SĄ FUNDAMENTEM NASZEGO CIAŁA. KAŻDEGO DNIA NARAŻAMY JE JEDNAK NA DUŻE OBCIĄŻENIA, NA DODATEK ICH ZŁE USTAWIENIE WPŁYWA NA CAŁĄ POSTAWĘ. DLATEGO TAK WAŻNA JEST ODPOWIEDNIA DIAGNOSTYKA I DZIAŁANIA PROFILAKTYCZNE - MÓWI PAWEŁ ZABOROWSKI, SPECJALISTA DS. PROJEKTOWANIA WKŁADEK ORTOPEDYCZNYCH.

Problemy z prawidłowym ustawieniem stóp zaczynają się już w młodym wieku. Chyba każdemu rodzicowi zdarzyło się sprawdzać, czy na podłodze w łazience odbija się cała stopa dziecka – czy nie ma przypadkiem płaskostopia…

Tak, u dzieci bardzo często spotykamy się z płaskostopiem lub koślawością stóp. Do pewnego momentu rozwoju jest to coś fizjologicznego – gdy dzieci zaczynają chodzić, szeroko rozstawiają nóżki, żeby złapać równowagę. Jednak w okolicach 4-5 roku życia nieprawidłowe ustawianie stóp powinno się już zmieniać. Niestety czasem są z tym problemy, powodów jest wiele, jak choćby wady wrodzone, nieodpowiednie obuwie, osłabione mięśnie nóg i stóp, ale także złe nawyki, np. wyginanie nóg na zewnątrz podczas siedzenia.

Czy wkładki ortopedyczne są w takiej sytuacji rozwiązaniem?

W przypadku dzieci wkładka jest bardzo dobrym elementem podpierającym stopę i dającym impuls odpowiednim mięśniom do pracy. Są to ważne działania wspomagające rehabilitację – w tak młodym wielu wiele wad da się jeszcze funkcjonalnie zmienić i warto połączyć wszelkie metody. Ważne, by korzystać z indywidualnie dobranych wkładek, odpowiednich dla konkretnych stóp.

Kto jeszcze kwalifikuje się do noszenia takich wkładek?

Tak naprawdę problemy ze stopami czy postawą może mieć każdy. I to niezależnie od wieku, choć wśród osób starszych często pojawiają się takie schorzenia, jak np. koślawość palucha. Dużą grupą pacjentów są kobiety, w tym także panie w ciąży i po porodzie. Przez 9 miesięcy, gdy zmienia się ciężar ciała, aparat więzadłowo-mięśniowy się osłabia, przez co wiele przyszłych mam narzeka na bóle stóp. Można to częściowo wyeliminować dobrymi wkładkami. Ciekawym rozwiązaniem są również wkładki dla diabetyków. Osoby chore na cukrzycę mogą borykać się z problemem dość cienkiej tkanki tłuszczowej na stopie. W tym przypadku odpowiednia wkładka pozwoli zabezpieczyć te miejsca, zapewni niezbędną amortyzację. Wykorzystuje się do tego specjalne materiały, inne niż w standardowych produktach. Wśród moich pacjentów są też sportowcy, zarówno profesjonaliści, jak i amatorzy. Obecnie coraz więcej osób stawia na tego typu aktywność. Niekiedy dopiero po zwiększeniu intensywności

treningu zaczynamy odczuwać pewne dolegliwości bólowe w stopach, które na dodatek rzutują na całą postawę, dyskomfort w kręgosłupie czy nawet większą liczbę kontuzji. Dlatego już na początku przygody ze sportem warto profilaktycznie udać się na diagnostykę stóp, by wykluczyć ewentualne problemy lub ustrzec się przed nimi w przyszłości.

Jak wygląda diagnostyka stopy?

Wstępnym etapem jest wywiad z pacjentem, następnie przeprowadza się trzy podstawowe testy. Pierwszy to badanie dynamiczne na platformie, które pokazuje, jak rozmieszczone są naciski i jak wygląda cykl przetoczenia stopy. Drugie jest badanie statyczne, oceniające rozkład nacisków między przodem a tyłem stopy oraz między lewą a prawą kończyną. Trzeci krok to trójwymiarowy skan stopy, dzięki któremu uzyskujemy bardzo dokładny obraz i zdjęcie podeszwowe z anatomicznym rozklepieniem. Na tej podstawie powstaje wyprofilowana wkładka w kształcie naszej stopy, a po analizie wywiadu, badania palpacyjnego oraz dynamiki i statyki stopy można dobrać elementy korekcyjne, które zostaną umieszczone we właściwych miejscach. Przez to dany produkt jest odpowiedni wyłącznie dla konkretnej osoby, jej schorzenia, wagi, anatomii kończyny.

Można powiedzieć, że to wkładki „szyte” na miarę.

A konkretnie frezowane z całych bloków materiałów o różnej gęstości, dostosowywanych indywidualnie do pacjenta. Taka metoda sprawia, że wkładki ortopedyczne i jej elementy korekcyjne są trwalsze.

Czy takie wkładki powstają do konkretnego obuwia?

Można zrobić wkładki, które są w miarę uniwersalne. Najlepiej jednak sugerować się obuwiem, w którym najczęściej chodzimy.

Czy da się zrobić wkładki, które ułatwią chodzenie na obcasach?

Da się, ale zawsze będzie to jedynie poprawa komfortu chodzenia, czyli częściowe uporanie się ze skutkiem, a nie rozwiązanie problemu. Oczywiście rozumiem, że zdarzają się okazje, przy których kobiety chcą i będą nosić szpilki, ale nie jest to zdrowe dla stóp. Przede wszystkim w takim obuwiu znacznie unosi się pięta, całe obciążenie

BUDOWA I DOLEGLIWOŚCI STÓP Stopa to dobrze skonstruowane narzędzie naszego ciała, które pozwala nam chodzi, biegać i tańczyć, zapewniając przy każdej z tych czynności odpowiednią amortyzację. Składa się aż z 26 kości, co łącznie daje aż ¼ szkieletu, a w ruch wprawia ją ponad 30 stawów i ponad 100 ścięgien. Jeśli jednak któryś z tych elementów stopy przestanie działać prawidłowo, pociąga to za sobą szereg konsekwencji, z przeciążeniem lub uszkodzeniem pozostałych mechanizmów amortyzujących na czele. To prosta droga do pojawienia się chorób przeciążeniowych w narządzie ruchu. Ostrożność podczas treningu czy rozwaga podczas zabawy, a nawet regularne badanie stóp, nie zawsze wystarczą, by uniknąć kontuzji. Wsparciem tych działań profilaktycznych mogą być wkładki indywidualne do obuwia codziennego oraz sportowego.


idzie na przodostopie, co sprzyja rozpłaszczaniu się łuku poprzecznego. Pojawiają się dolegliwości bólowe, odciski, modzele, które można usuwać u kosmetologa lub podologa. Odpowiednia wkładka pomoże, ale jak wspomniałem, to również będzie jedynie działanie doraźne.

Jak często należy takie indywidualne wkładki wymieniać bądź modyfikować?

U dzieci należy monitorować zmiany co pół roku. Stopa małych pacjentów dość szybko się zmienia, trzeba więc mieć to na uwadze. Natomiast dorośli mogą nosić jedne wkładki minimum dwa lata. Warto wiedzieć, że pewne modyfikacje wykonuje się również krótko po otrzymaniu wkładek. Na początku zawsze potrzebujemy około dwóch tygodni na przyzwyczajenie się. W pierwszych dniach może pojawić się pewien dyskomfort związany z innym ustawieniem stopy, inną pracą mięśni. Z czasem powinno to ustąpić, jeśli jednak nadal coś jest nie tak, zawsze istnieje możliwość poprawienia takiej wkładki.

ZASTOSOWANIE WKŁADEK ORTOPEDYCZNYCH 3D • płaskostopie (poprzeczne, podłużne) • stopa wydrążona • stopa końsko-szpotawa • koślawość stóp i kolan • szpotawość stóp i kolan • zapalenie rozcięgna podeszwowego, ostroga piętowa • paluch koślawy (halluks) • stopa cukrzycowa • wady wrodzone stóp i deformacja pourazowa • przykurcze ścięgna Achillesa • zaburzenia funkcji chodu • kolano skoczka • zespoły niestabilności stawu kolanowego i skokowego • zespoły bólowe kręgosłupa • wady postawy • skoliozy • funkcjonalne i anatomiczne skrócenie kończyn • dla kobiet w ciąży

- WADY POSTAWY MOŻNA PODZIELIĆ NA DANE SEGMENTY – NA STOPY, KOLANA, BIODRA, KRĘGOSŁUP, KOŃCZYNY GÓRNE. JEDNAK WSPÓŁCZESNA FIZJOTERAPIA TRAKTUJE CIAŁO HOLISTYCZNIE. SZUKAMY PRZYCZYNY, NIE SKUPIAMY SIĘ WYŁĄCZNIE NA OBJAWACH. ZŁE USTAWIENIE STÓP MOŻE MIEĆ WPŁYW NA MIEDNICĘ, TAK SAMO JAK I MIEDNICA NA STOPY. DLATEGO UNIKAMY DIAGNOSTYKI PUNKTOWEJ - MÓWI KAJETAN KONECKI, FIZJOTERAPEUTA I TERAPEUTA MANUALNY.

Czyli wielu pacjentów zgłasza się do Pana z problemami ustawienia stóp?

Bezpośrednie powody wizyty bywają różne, najczęściej jest to ból konkretnego fragmentu ciała bądź jakiś uraz. Niekiedy chodzi wprost o stopy. Jako fizjoterapeuta patrzę jednak na ciało holistycznie, nie działam punktowo. Traktując organizm jako całość, możemy dojść do faktycznego powodu schorzenia, a nie tylko zaleczyć jego objaw. Problemom ze stopami najczęściej towarzyszy złe ustawienie miednicy i kręgosłupa.

Problemy z kręgosłupem na jakimś etapie życia dotyczą każdego z nas.

Ogromny wpływ ma na to nasz tryb życia i siedząca praca. Od wielu pacjentów słyszę, że spędzają przy biurku po 8 lub 12 godzin. Niestety nadal jeszcze mnóstwo osób zakłada, że tak to już jest, musi boleć, na dodatek ma to pewnie związek ze starzeniem się. Ale widzę też, jak zmienia się nastawienie ludzi, gdy staramy się ich edukować. Czasem wystarczy po prostu wytłumaczenie, jak działa kręgosłup. To bardzo mocno oddziałuje na wyobraźnię. Nawet podczas rozmowy pacjent automatycznie zaczyna się prostować, ma ochotę wstać i się rozciągnąć.

Czy zatem mógłby Pan nam wytłumaczyć, jak to działa?

Kręgosłup składa się z elementów kostnych, które tworzą ruchome segmenty. Jeden segment to dwa trzony kręgu i dysk pomiędzy nimi. W momencie, gdy zginamy się do przodu, trzony kręgu naciskają na dysk, który pod ciśnieniem przesuwa się w drugą stronę. Tak wygląda normalna biomechanika kręgosłupa, dostoswana do ciągłego ruchu. Problem zaczyna się wtedy, gdy przez większość czasu utrzymujemy kręgosłup

w jednej pozycji, najczęściej siedzącej. Wówczas odcinek lędźwiowy traci swoją lordozę, czyli naturalne wygięcie do przodu. Zapadamy się, trwamy w tym nieprawidłowym zgięciu. Powoduje to stały nacisk trzonów kręgu i wysuwanie się dysku. Z tyłu kręgosłupa mamy bardzo silne więzadło ograniczające ruchomość dysku, dlatego ucieka on w lewo lub prawo, uciskając np. korzenie nerwowe. To z kolei objawiać się może promieniującym bólem, choćby do pośladka - w zależności od tego, jak unerwiony jest dany segment. Mówimy wówczas o przewlekłej dyskopatii. Nieco czymś innym są dyskopatie urazowe, czyli te sytuacje, gdy coś dźwigniemy, szarpniemy bądź upadniemy. W takiej chwili może dojść do większego urazu i na przykład przerwania dysku lub mocniejszego wysunięcia, co grozi poważniejszymi problemami i objawami neurologicznymi, drętwieniem, mrowieniem, czasem też utratą czucia czy osłabienia siły mięśniowej.

Co oprócz bólu dzieje się z naszą postawą, gdy przez większość dnia siedzimy?

Jest to powiązane również ze zmianami układu powięziowo-mięśniowego. Gdy bardzo długo siedzimy, dochodzi do poważnych przykurczów zginaczy bioder. W efekcie mięsień biodrowo-lędźwiowy sprawia, że gdy w końcu wstajemy, to miednica ustawia się w nieprawidłowy sposób – jest w tak zwanym przodopochyleniu, kręgosłup wygina się w drugą stronę. Prowadzi to do mocnej kompensacji na dyski i napięcia na prostownikach grzbietu. Mamy więc bardzo silnie napięte mięśnie kręgosłupa i zginacze bioder, z kolei pośladki i mięśnie brzucha stają się coraz słabsze. Kolokwialnie mówiąc, przyjmujemy pozycję kaczki.


Dalszą konsekwencją jest rotacja ud do wewnątrz, koślawienie kolan, koślawienie stopy i płaskostopie – najczęstszy powód diagnostyki stóp. Widzimy więc, że wszystkie te elementy są ze sobą ściśle powiązane.

Czy po 8 godzinach siedzenia pomoże nam wieczorny trening?

Niestety nawet jeśli poświęcimy codziennie godzinę na ćwiczenia, nie będziemy w stanie skompensować tym wielu godzin siedzenia. Proporcje czasu ruchu do pozostawania w jednej pozycji nadal będą bardzo zaburzone. Trening oczywiście pomaga doraźnie, ale nie wystarcza. Najważniejsza jest zmiana nawyków i świadomość, jak funkcjonuje nasz organizm.

To co konkretnie możemy zrobić, aby sobie pomóc?

Musimy pamiętać, że ludzki organizm nie jest przystosowany do ciągłego siedzenia. W związku z tym powinniśmy jak najczęściej wstawać, rozciągać się, wykonywać ćwiczenia w ciągu dnia.

Są specjalne krzesła, piłki do siedzenia czy nawet biurka do pracy na stojąco – to również może pomóc. Jednak kluczowy nadal będzie ruch, nie zastąpimy go niczym innym. Niestety wiele osób zaczyna się nad tym zastanawiać dopiero wtedy, gdy czuje już silne dolegliwości bólowe. Ból zawsze jest informacją, że dzieje się coś złego. Jednak nawet jeśli jeszcze nie dochodzi do takich objawów, to prowadząc siedzący tryb życia możemy być pewni, że mamy problemy z postawą. Im szybciej z tym popracujemy, tym dłużej utrzymamy nasz kręgosłup w zdrowiu. Jedną z metod wspomagających jest choćby dobranie odpowiednich wkładek ortopedycznych, jeśli w procesie diagnostyki wykryjemy taką potrzebę. Czasem ktoś może nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że taka wkładka będzie pomocna, bo czuje dolegliwości w zupełnie innym miejscu, np. w kolanie. Dlatego tak ważne jest całościowe spojrzenie na ciało, czym w dużej mierze zajmuje się współczesna fizjoterapia.CP

WAŻNE JEST CAŁOŚCIOWE SPOJRZENIE NA CIAŁO, CZYM W DUŻEJ MIERZE ZAJMUJE SIĘ WSPÓŁCZESNA FIZJOTERAPIA.

REHABILITACJA SPECJALISTYCZNA ul. Toruńska 29, Bydgoszcz tel. 609 125 223 e-mail: rejestracja@rehabiliacjaspecjalistyczna.pl www.rehabilitacjaspecjalistyczna.pl

W pewnym momencie zauważyliśmy, że na rynku bardzo brakuje ośrodków, które specjalizują się w tego typu rehabilitacji i pomocy w postaci indywidualnie dobranych wkładek. Lata doświadczeń i pracy z pacjentami, które przeprowadzaliśmy, pokazały nam, że stopy są głównym filarem, na który warto zwrócić uwagę jeśli chodzi o wady postawy. Pomagają też w codziennym funkcjonowaniu i działaniach profilaktycznych. W sporcie jest to coś, co pozwala unikać wielu kontuzji, zapewniając odpowiednią amortyzację. U dzieci wkładki stanowią bierne wspomaganie rehabilitacji. Dla kobiet w ciąży jest to duże ułatwienie, zwiększenie poczucia komfortu. Pacjentom pokazujemy także, w jaki sposób działa ich ciało, jak wszystko w nim jest ze sobą połączone i dlaczego to właśnie profilaktyka jest kluczem do utrzymania zdrowia i to od najmłodszych lat. Przykładem jest choćby obuwie dla dzieci i nastolatków - wielu rodziców nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że popularne i modne marki wypuszczają do sprzedaży modele, które są bardzo nieodpowiednie dla rosnącej stopy. Takie buty nie zapewniają odpowiedniej kontroli, przez co stopa np. ucieka do środka. Staramy się każdego pacjenta uczulać na takie rzeczy. Poprzez drobne działania i odpowiednią diagnostykę jesteśmy w stanie znacząco poprawić komfort swojego życia, na każdym jego etapie. IZABELA MAKOWSKA Kierownik ds. organizacji świadczeń medycznych, Rehabilitacja Specjalistyczna


Inna perspektywa

MAMY CORAZ MNIEJ CZASU

Rozmawia: Jan Oleksy

FOT. KAJA SZATKOWSKA

Budzimy świadomość ludzi na ulicach poprzez nieposłuszeństwo obywatelskie - mówi Ewa Wielewska, działająca w Extinction Rebellion, zaangażowana w Młodzieżowy Strajk Klimatyczny.


21 Słyszymy czasem jeszcze głosy negujące zmiany klimatyczne...

Zmiany klimatyczne są. Już nikt temu nie zaprzecza. Teraz pojawia się dużo głosów mówiących, że zmiany klimatyczne były zawsze, występowały naturalnie, więc te, które są teraz są, też częścią naturalnego cyklu Ziemi. Oczywiście, zmiany klimatyczne były zawsze. To prawda. Jako aktywiści klimatyczni z tym się nie kłócimy. Te, które obserwujemy teraz postępują jednak wyjątkowo szybko. Naukowcy z całego świata są zgodni – wywołuje je działalność człowieka. Rozwój przemysłu opartego na paliwach kopalnych i hodowla zwierząt na masową skalę.

Wydawałoby się, że młodzi ludzie nie myślą o przyszłości, która jest dla nich bardzo odległa, wolą „tu i teraz”. Ale Ty jesteś zaprzeczeniem tej tezy.

Jest dużo młodych ludzi, którzy przejmują się swoją przyszłością. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny to przede wszystkim uczniowie szkół ponadpodstawowych, ale czasem także i młodsi. Każdy chciałby mieć szansę przeżyć swoje życie w sposób komfortowy. Ja jeszcze mam taką szansę, ale toksyczny system oparty na ciągłym wzroście gospodarczym, wykorzystywaniu najsłabszych, odbiera mi moją przyszłość. Około miliarda ludzi w niedalekiej przyszłości, której osoby w moim wieku prawdopodobnie dożyją, zacznie migrować na północ z powodu jeszcze większej biedy, braku wody, braku pożywienia. Nie chcę, żeby ktokolwiek musiał się bić o dostęp do wody pitnej.

Greta Thunberg była tą iskrą zapalającą do działania?

Mam wrażenie, że tak. To właśnie mniej więcej w tym okresie powstały ruchy klimatyczne, takie jak Extinction Rebellion czy Fridays For Future, którego polską część stanowi Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Ona poruszyła ludzi bardziej niż świetne kampanie Greenpeace czy WWF. Wtedy chyba dużo ludzi zdało sobie sprawę, że wspólnie możemy coś zmienić.

Dlatego zaangażowałaś się w Extinction Rebellion? Wydaje mi się, że jesteście idealistami...

Nie wiem czy wszyscy jesteśmy idealistami, ale ja jestem. Zdecydowanie będąc częścią globalnego ruchu czuję, że mogę coś zmienić. Może nie od razu, ale jest nas coraz więcej. Coraz więcej osób ma odwagę, żeby pokazać swoim działaniem, że ma dość toksycznego systemu i chce przyszłości. Dla siebie lub dla swoich dzieci.

I dlatego protestujecie?

Walczymy z systemem, który doprowadził ludzkość do tak strasznego momentu. Ludzie mieszkający na globalnym południu już cierpią z powodu braku wody i pożywienia. Za naszą walką, związaną ze zmniejszeniem skutków katastrofy klimatycznej, ukrywają się dużo większe wartości. „Mówcie prawdę, działajmy teraz i ponad polityką” - to nasze postulaty. Są one uniwersalne. Na najbliższej Rebelii, która będzie trwała od 5 września w Warszawie, będziemy domagać się Alarmu Klimatycznego w Polsce. Jest to realizacja pierw-

Europejczycy i tak są w uprzywilejowanej pozycji. My jeszcze nie walczymy o wodę. Możemy usiąść na ulicy też za osoby z Południa. Oni już nie mają siły na to, a ich państwa są wyniszczone przez nasz konsumpcjonizm.

szego postulatu. Będziemy się przygotowywać przez weekend, żeby w poniedziałek przeprowadzić akcję bezprzemocowego nieposłuszeństwa obywatelskiego. Przez ten cały czas chcemy stworzyć przestrzeń dla wszystkich, którzy przyjdą zobaczyć nasze przygotowania, czy zdecydują się dołączyć do poniedziałkowej akcji. Świat otwarty, tolerancyjny, w którym jest miejsce na słabości i nie trzeba się ich wstydzić, a każdy jest równy – to nasze hasło.

Czy myślisz, że Rebellion przeniesiony z Anglii ma u nas szansę na sukces? W kraju, w którym gospodarka stoi na węglu, trucicielu, „producencie” dwutlenku węgla - głównego sprawcy ocieplenia klimatu…

Myślę, że naszą siłą jest to, że jesteśmy na całym świecie. Naprawdę czujemy tę wspólnotę. Postulaty, wartości i zasady są wszędzie takie same. Wszyscy podpisujemy się pod tą samą wizją świata. Równocześnie mamy autonomię. Nikt nam niczego nie narzuca, nie mówi, w jaki sposób mamy działać. Każdy kraj stoi przed innym wyzwaniem. My, w Polsce, też nie jesteśmy oderwani od rzeczywistości.

Ale sprawa staje się polityczna. W jaki sposób zobowiązać polityków do neutralności klimatycznej? Jak obniżyć emisje gazów cieplarnianych? Na razie tylko obiecanki…

Jesteśmy w Polsce. Tutaj obietnice złożył jedynie prezydent Wrocławia, ale to powinno być oczywiste na poziomie całego kraju. Rządzący mają realny wpływ na dekarbonizację lub jej brak i transformację energetyczną.

Więc trzeba działać, wypowiadając nieposłuszeństwo obywatelskie? Daje to coś?

Z historii wiemy, że właśnie bezprzemocowe akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego, które mobilizują jedynie 3,5 procent społeczeństwa, są najskuteczniejsze. Podążamy za nauką też w kwestii naszych metod. W taki sposób została zniesiona segregacja rasowa w USA czy różne ograniczenia kładzione na hindusów w ich własnym kraju pod okupacją Wielkiej Brytanii. To już kilka razy się udało. Bezprzemocowe nieposłuszeństwo obywatelskie przynosi też lepsze efekty niż to z użyciem przemocy. Walczymy o życie ludzi, ich komfort, nie chcemy im tego zabierać. Na akcjach podczas blokad miasta zawsze jest grupa, która wskazuje objazd.

Zdajesz sobie sprawę z trudności? Nie boisz się?

Widzę masę trudności. To nie jest łatwe - wyjść na ulicę i się przypiąć czy przykleić. Reakcja policji i wyroki sądu też mogą być różne, ale każdy wie, dlaczego się na to decyduje. Jesteśmy w tym razem, dbamy o siebie. Europejczycy i tak są w uprzywilejowanej pozycji. My jeszcze nie walczymy o wodę. Możemy usiąść na ulicy też za osoby z Południa. Oni już nie mają siły na to, a ich państwa są wyniszczone przez nasz konsumpcjonizm.

To gdzie szukać nadziei na zatrzymanie katastrofalnych zmian klimatycznych?

W sobie. Potrzebujemy więcej aktywistów klimatycznych. To twoja decyzja, czy dołączasz, czy pozostajesz bierny. SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


22

Inna perspektywa Dotykamy kwestii odpowiedzialności i świadomości. Od kogo tego wymagać?

Trudno mi uwierzyć, że ktoś na wpływowym stanowisku nie ma świadomości problemu. A to od takich ludzi trzeba tego wymagać. To oni startują w wyborach i przekonują nas, że chcą dla nas jak najlepiej. Dla mnie to kwestia empatii i myślenia ponadkadencyjnego.

Ważna jest rola edukacji. Niedawno przedstawiciele Młodzieżowego Strajku Klimatycznego spotkali się w Bydgoszczy z kuratorem oświaty. Jest światełko w tunelu?

Młodzieżowy Strajk Klimatyczny przejmuje się tym, ale edukacja i zmiana postaw to kwestia całego pokolenia. Nie ma na to czasu. Spotkanie z kuratorem w lipcu dało nam światełko w tunelu. Cała akcja wzięła się od filmu, który pojawił się na rządowej stronie służącej edukacji. Można było dowiedzieć się z niego, że ze względu na globalne ocieplenie będziemy wydawać mniej pieniędzy na ogrzewanie, przez Arktykę poprowadzimy nowe szlaki handlowe. Ale to przecież nie jest globalne ocieplenie. Mamy do czynienia z KATASTROFĄ KLIMA-

TYCZNĄ! Wzrost gospodarczy i nowe szlaki handlowe nie będą potrzebne, gdy zacznie nam brakować jedzenia.

Ewo, jaki będzie ten nasz wspólny świat?

Patrzę na ostatnie wydarzenia z Polski i z całego globu, i boję się tego naszego wspólnego świata. Chciałabym, żeby ludzkość przetrwała, ale nie godzę się na nienawiść, ograniczanie wolności, wykorzystywanie najsłabszych. O taki świat nie chcę walczyć! Nie godzę się z wykluczaniem i dehumanizowaniem. Przykro mi, że zapomniano, o co walczyło Polskie Państwo Podziemne podczas II wojny. Tutaj akurat wierzę w edukację. Ci, którzy nie znają historii, są skazani na to, żeby ją powtarzać.

Ewa Wielewska

bydgoszczanka, tegoroczna maturzystka, zamierza studiować filologię romańską, zaangażowana w ruch społeczno-polityczny protestujący przeciwko bierności wobec zmian klimatu Extinction Rebellion i w Młodzieżowy Strajk Klimatyczny.

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


23

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


CZYSTO, A WIĘC ZDROWO

Myjmy ręce, aby uniknąć chorób Zima i wczesna wiosna to okres przeziębień i grypy. Zapewne wielu z nas próbuje podwyższyć swoją odporność powszechnie znanymi sposobami, jak np. zdrowe odżywianie, które dostarcza organizmowi witamin, uprawianie sportów, właściwe ubieranie się itp. Jedną z najprostszych i najskuteczniejszych metod profilaktyki zachorowań, nie tylko na grypę, jest prawidłowa higiena rąk. To właśnie poprzez ręce przenoszone są wirusy i bakterie, powodujące między innymi zatrucia pokarmowe, zakażenia skóry oraz grypę i przeziębienie. Te ostatnie rozprzestrzeniają się przez kaszel i kichanie, ale źródłem zakażenia są też często dotykane przez chorych powierzchnie, takie jak klamki, włączniki światła, klawiatury komputerów, poręcze, słuchawki telefoniczne itp. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że do zakażeń dochodzi w naszym własnym mieszkaniu, gdzie kontakty między poszczególnymi lokatorami są bliskie i choroby szerzące się drogą kropelkową mogą się bardzo łatwo roznosić. Chora osoba przenosi je dalej, do zakładu pracy, szkoły i innych zgromadzeń ludzkich. Naukowcy odkryli, że wirusy powodujące zachorowania na grypę i przeziębienie mogą przetrwać poza organizmem żywym od 2 do 7 dni. Zatem wszystkie przedmioty dotykane przez osobę zakażoną mogą stanowić niebezpieczeństwo dla naszego zdrowia. Na szczęście istnieją proste sposoby na tego typu problemy. Jednym z nich jest częste i regularne mycie i dezynfekowanie rąk oraz wszelkich powierzchni, z którymi mogły mieć kontakt osoby chore. Przestrzeganie zasad higieny rąk, także przez chorych, zmniejsza ryzyko przeniesienia wirusa na inne osoby z otoczenia (np. w wyniku uścisku dłoni, skażenia klamek i innych przedmiotów zanieczyszczonymi rękami). Ręce na-

leży myć często i dokładnie wodą z mydłem przez 20 sekund, a następnie wytrzeć ręcznikiem jednorazowym. Należy to robić zwłaszcza przed i po kontakcie z chorym, po każdym skorzystaniu z toalety, przed posiłkiem, przed dotykaniem ust i nosa, po toalecie nosa lub zasłanianiu ust podczas kichania i kaszlu, każdorazowo po powrocie do domu. Obecnie mamy już dostęp do szerokiej oferty specjalistycznych, antybakteryjnych mydeł w płynie oraz preparatów do dezynfekcji rąk.

się do dezynfekcji podłóg, ścian, blatów kuchennych, pomieszczeń łazienkowych, kabin prysznicowych. Niektóre przeznaczone są do stosowania na powierzchniach mających kontakt z żywnością, usuwają też przykre zapachy. Testy potwierdzają ich wysoką efektywność w zwalczaniu bakterii, wirusów i grzybów, takich jak: grypa, opryszczka pospolita, ospa, bakterie coli i salmonelli, gronkowce, paciorkowce, bakterie wywołujące zakażenia szpitalne, grzybica stóp itp.

Z pomocą przy profesjonalnej dezynfekcji pomieszczeń i sprzętów przychodzą producenci profesjonalnych środków czystości. W ich ofercie znaleźć możemy wiele preparatów myjąco-dezynfekujących do stosowania w domu, w szkołach, w placówkach gastronomicznych, służbie zdrowia, domach opieki, gabinetach kosmetycznych, hotelach, biurach i coraz popularniejszych „kinder parkach”. Środki te posiadają właściwości bakteriobójcze, wirusobójcze i grzybobójcze. Nadają

Bardzo wygodną formą użytkowania charakteryzują się jednorazowe chusteczki do dezynfekcji rąk i małych powierzchni, zamknięte w praktycznym opakowaniu „z okienkiem”, gwarantującym stałą wilgotność produktu po otwarciu.

ul. Polna 129, 87-100 Toruń tel. 56 659 81 21

W walce z atakującymi nas zimą wirusami zachowanie higieny, mycie i dezynfekcja pomieszczeń i mycie rąk, to skuteczne sposoby mogące znacząco zmniejszyć ryzyko zachorowania na grypę i przeziębienie.

Bogata oferta preparatów dostępna online:

sklep.tuden.com


DOBRE ROZSTANIE Rozstanie z życiowym partnerem to jedno z najtrudniejszych doświadczeń w życiu, ale każdy kryzys jest szansą na nowy początek - mówi Agnieszka Górna, pomysłodawczyni inicjatywy @dobrerozstanie. Rozwód w cywilizowany sposób. Czy to możliwe?

Z mojego doświadczenia wynika, że jak najbardziej tak. Wiele jednak zależy od tego, jakie są nasze emocje i potrzeby oraz co podpowiadają nam ludzie, którym ufamy. Mam tu na myśli również pełnomocników procesowych.

Ale czy rolą dobrego prawnika nie jest to, aby po prostu „wygrać” rozwód?

Niestety nie ma jednej, uniwersalnej recepty. Każde rozstanie jest inne. To, co w jednej sytuacji się świetnie sprawdza, w innej zawodzi. Wiele zależy od tego, jaka była historia naszego związku oraz na jakim etapie życia się znajdujemy. Dlatego przed złożeniem pozwu rozwodowego, tak ważna jest rozmowa z kimś, kto pomoże nam się rozeznać w sytuacji, spojrzeć na wszystko z dystansu, nazwać nasze potrzeby i określić cele, które chcemy osiągnąć.

Wiele zależy od tego, co rozumiemy przez tę „wygraną”. Czasem może to być słynne orzeczenie rozwodu z wyłącznej winy małżonka. Wówczas mamy prawo domagać się alimentów na siebie, jeżeli w wyniku rozwodu nasza sytuacja życiowa uległa pogorszeniu. Często jednak ludzie angażują się w wieloletnią i wyniszczającą batalię sądową, upatrując w tym szansy na wyrównanie rachunków, a nie patrząc na inne koszty, jakie ponoszą. A mogą być one bardzo wysokie: kryzys psychiczny, depresja, zniszczone relacje rodzinne. Nie można zapominać też o dzieciach, które bardzo cierpią, kiedy rodzice walczą między sobą na śmierć i życie. Czasem, po kilku latach takiego procesu, nikt już nie wie do końca, o co toczy się gra i czy warto ją kontynuować, a współpraca przy wychowywaniu dzieci staje się niemożliwa.

Kto może być osobą, która pomoże nam w tym wszystkim?

Czy uważa Pani, że rozwód w mediacji jest lepszy niż na sali sądowej?

Czy może Pani dać przepis na to, jak się dobrze rozstać?

To zależy, jak mawiają prawnicy. Jeżeli mamy wokół siebie rodzinę i przyjaciół, to oni mogą nam pomóc uspokoić emocje i wybrać właściwą ścieżkę postępowania. Zdarza się jednak, że te osoby również są uwikłane w konflikt i nie potrafią być obiektywne. Dlatego czasem lepiej zwrócić się do osób z zewnątrz. I nie mam tu namyśli różnych internetowych grup wsparcia, gdzie często można spotkać ludzi głęboko sfrustrowanych i zranionych, którzy nie znając nas i naszej sytuacji podpowiadają radykalne rozwiązania.

Czy dlatego powołała Pani do życia „Dobre rozstanie”?

Tak. Uważam, że jest obecnie duża potrzeba udzielenia wsparcia osobom w kryzysie życiowym. Pokazała to zwłaszcza epidemia koronawirusa, kiedy zmuszeni byliśmy przebywać ze sobą na małej przestrzeni non stop, co w wielu przypadkach ujawniło prawdziwy stan naszych relacji. Prawdziwe wsparcie wymaga współpracy specjalistów z różnych dziedzin. Głęboko wierzę, że takie interdyscyplinarne podejście ma sens. W projekcie „Dobre rozstanie” współpracują ze sobą radca prawny, psychoterapeuta i mediator rodzinny, co daje możliwość lepszego zbadania prawdziwych potrzeb klienta i wskazanie mu drogi wyjścia z kryzysu.

Przede wszystkim muszę wyjaśnić, że nie można się rozwieść w mediacji. Dla orzeczenia rozwodu potrzebny jest wyrok sądowy. Ale prawdą jest, że jeżeli strony dołączają do pozwu porozumienie, zawarte przed mediatorem, dotyczące wszystkich istotnych spraw, takich jak wysokość alimentów, miejsce pobytu wspólnych dzieci, kontakty z nimi itd., to postępowanie można bardzo przyspieszyć. Ma to znaczenie zwłaszcza teraz, gdy z powodu epidemii koronawirusa wyznaczane są bardzo odległe terminy rozpraw.

Ale czy kiedy emocje szaleją, konstruktywna rozmowa w ogóle jest możliwa?

Uczucia są naszym wielkim sprzymierzeńcem. Pokazują nam, co jest dla nas ważne i gdzie przebiegają nasze granice. Ale czasem mogą utrudnić zobaczenie „większego obrazka”. Dlatego ważne, aby przed podjęciem decyzji o rozstaniu, dać sobie czas i przestrzeń na uporządkowanie myśli i uczuć, poszukać odpowiedzi na pytanie „co poszło nie tak?”. Dopiero wówczas można wybrać dobrą drogę dojścia do lepszej przyszłości. W tym właśnie może pomóc terapia, gdyż nie jest to łatwe zadanie. Jednak ta praca procentuje w przyszłości. Wtedy może się okazać, że przy wsparciu doświadczonego mediatora, rozmowa jest możliwa i sensowne poukładanie przyszłego życia osobno też.

Kancelaria Górna • Toruń, ul. Fałata 95/1 • kom. 697 03 04 34 FB: kancelaria gorna | www.kancelariagorna.pl, kanclariagorna@gmail.com FB: dobre-rozstanie | www.dobrerozstanie.pl, dobrerozstanie@gmail.com

Agnieszka Górna pomysłodawczyni i założycielka @dobrerozstanie, radczyni prawna od 2011 r., mediatorka sądowa przy Sądzie Okręgowym w Toruniu, w Bydgoszczy Grudziądzu, prywatnie żona, mama Jagody i Mikołaja.


PA R T N E R T E M AT U

BŁOGOSŁAWIEŃSTWO W ŚWIĄTYNI BOGINI

TA BOSKA KOBIECOŚĆ OD SZTUKI INDYJSKIEJ DO AJURWEDY NIE LUBIĘ OGRANICZAĆ SIĘ WYŁĄCZNIE DO JEDNEJ DZIEDZINY. JEST TYLE FASCYNUJĄCYCH RZECZY NA ŚWIECIE, ŻE ŻYCIA NIE STARCZY NA ICH ZGŁĘBIENIE – MÓWI DR HAB. DOROTA KAMIŃSKA-JONES, PROF. UMK, KIEROWNIK KATEDRY HISTORII SZTUKI NOWOCZESNEJ I POZAEUROPEJSKIEJ NA WYDZIALE SZTUK PIĘKNYCH UMK. R O Z M AW I A : J A N O L E K S Y SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


PA R T N E R T E M AT U

Trudno Panią zaszufladkować, wymyka się Pani jednoznacznym określeniom, zajmuje się wieloma dziedzinami - badaniami naukowymi nad sztuką indyjską, nowoczesną, kobiecością w Indiach, holistyczną kosmetologią w ujęciu transkulturowym itd… Taki Leonardo da Vinci w kobiecym wydaniu? Kim Pani jest Mrs. Jones?

Może człowiekiem renesansu, jak pan powiedział (śmiech). A poważnie, moja naukowa droga zaczęła się od fascynacji Indiami. Już pracę magisterską napisałam na temat sztuki indyjskiej. Wydaje mi się, że była to pierwsza praca w Polsce poświęcona tej problematyce. Pisałam o nieopracowanym zbiorze miniatur radżasthańskich z Muzeum Narodowego w Warszawie, zostało to później opublikowane w Polsce i Indiach.

Dlaczego Indie? Inspiracją była jakaś wyprawa?

Od dziecka fascynował mnie Wschód. Trenowałam kiedyś wschodnie sztuki walki, interesując się tamtejszą filozofią ciała i kształtowaniem człowieka. Musiałam je porzucić, ale pozostało mi umiłowanie wschodniej filozofii i sztuki. A sztuka indyjska? Nie wiem, co mnie ciągnęło. Może po prostu to, że jest taka piękna. Wymarzyłam sobie, że będę się nią zajmować. A co sobie wymarzysz, to się spełni. I tak się stało. Pierwszy raz pojechałam do Indii na stypendium Komitetu Badań Naukowych. Wcześniej nigdy tam nie byłam.

Pociągała Panią piękna sztuka, w której subtelnie pokazana jest kobiecość?

Mój doktorat dotyczył szeroko rozumianej kobiecości w sztuce indyjskiej, głównie w malarstwie miniaturowym. Zaskakujące jest, że jednym z popularniejszych motywów była kobieta podczas toalety. Interesowało mnie, dlaczego na świątyniach hinduskich pojawia się motyw kobiety nakładającej makijaż czy czeszącej włosy. Musiało mieć to jakieś głębsze znaczenie.

Sacrum i profanum?

W Indiach sfery sacrum i profanum są przemieszane. Bycie hindusem to określony sposób życia, a nie tylko wyznawana religia. To mnie zafascynowało i o tym jest mój doktorat, a także kolejne książki, jak np. „Wizerunek kobiety w malarstwie miniaturowym Indii”.

Tak doszliśmy do habilitacji…

Skupiłam się na sztuce od XVIII do połowy XX wieku, szukając odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób wizerunek kobiety był wykorzystywany przez retorykę kolonialną i przez politykę. Rozpatrywałam różne aspekty kobiecości wspólne dla mieszkanek Indii i Wielkiej Brytanii, badając ten problem z perspektywy strefy kontaktu oraz feminizmu transkulturowego. Wyniki były zaskakujące, wizerunki okazały się bardzo podobne. To moja habilitacja, która ukazała się jako książka pt. „Kobieta, sztuka i kolonizacja”. Praca ta stanowi nowość w światowej nauce. Potem dalej zajmowałam się problemem wizerunków kobiet w sztuce w kontekście nacjonalizmu hinduskiego, współpracując przy projekcie dotyczącym współczesnych świątyń hinduskich. Efektem tego jest książka, której jestem współautorką - “The Temple Road Towards a Great India” (JUP/ Columbia University Press).

Kobieta została dowartościowana w sztuce?

Badając motywy kobiet reprezentowanych w sztuce, doszłam do bardzo ciekawych wniosków, np. takich, że właśnie kolonizacja, co jest teraz bardzo niepopularne, pomogła kobietom indyjskim w dążeniu do wolności, dała inspirację ruchom feministycznym, pozwoliła na wykorzystanie swojego wizerunku do kreowania własnych potrzeb. Często odbywało się to w opozycji do kobiet brytyjskich, uwypuklając własną wspaniałą kulturę indyjską.

Zachęcam do sięgnięcia po moją książkę, w której na podstawie wizerunków udało mi się te mechanizmy indyjskiego feminizmu zidentyfikować.

Napisała też Pani pracę pod intrygującym tytułem „Kobieta-kochanka”.

Badałam też motywy erotyczne w malarstwie miniaturowym północnych Indii z XVIII i XIX wieku. Analizując malarstwo erotyczne, np. kochającą się parę, należy zwrócić uwagę na stosunek Indusów do seksu i miejsca w życiu człowieka, a także stosunek religii do erotyki. Czynniki te wzajemnie się warunkowały i żaden z nich nie rozwijał się w oderwaniu od drugiego. Niezwykle istotne jest również przydawanie miłości erotycznej znaczenia magicznego. Rozważania nad przyczynami tak bujnego rozkwitu sztuki erotycznej w Indiach należy zacząć od wyjaśnienia metafizycznego znaczenia aktu seksualnego oraz uzasadnienia obecności symboliki erotycznej w religii. Cała mitologia indyjska obfituje w rozmaite opisy historii miłosnych, a wielu bogom przypisuje się niepohamowaną wręcz namiętność do kobiet.

KAMASUTRA TO TEKST NAUKOWY, WYKŁAD WIEDZY NA TEMAT SZTUKI MIŁOŚCI. BARDZO MNIE IRYTUJE POSTRZEGANIE JEJ W KATEGORIACH SENSACJI. Zaraz nasuwa się skojarzenie z Kamasutrą.

Kamasutra jest na Zachodzie często strywializowana, bo mało osób rozumie, że jest to podręcznik realizowania jednego z celów życia, jakim jest „kama” czyli przyjemność. Zatem Kamasutra to tekst naukowy, wykład wiedzy na temat sztuki miłości. Bardzo mnie irytuje postrzeganie Kamasutry w kategoriach sensacji. Wielu turystów właśnie w takim celu odwiedza świątynie w Khadźuraho, by tylko zobaczyć sceny erotyczne, nie zastanawiając się nad głębszymi warstwami znaczeniowymi, kulturowymi i religijnymi, nie rozumiejąc języka symbolicznego.

Badania boskiej kobiecości w sztuce indyjskiej zaprowadziły Panią do dalszych poszukiwań harmonii duszy i ciała.

Nie lubię się ograniczać do jednej dziedziny. Życie jest bardziej skomplikowane niż najbardziej wyszukana sztuka. Trzeba więc dalej robić coś, co człowieka interesuje, a tyle jest fascynujących rzeczy, że życia nie starczy. Muszę cały czas się rozwijać, bo życie to jest droga. Wszystko się zmienia, ewoluuje. Nawet nasza skóra zmienia się co 30 dni…

Więc się Pani zmieniła? Chciała więcej?

To moje problemy z cerą doprowadziły mnie do tego, że zostałam… kosmetologiem. Przez wiele lat się męczyłam, łykałam antybiotyki, miałam złe samopoczucie. Lekarze byli bezradni. I wtedy zaświtało mi, że skoro tyle wiem o Indiach, pisałam o tym książki, to może warto zainteresować się ajurwedą oraz tradycyjnymi metodami nadal stosowanymi w Indiach i w nich szukać ratunku. Podczas pobytu w Indiach zaczęłam jeździć po wioskach, robić wywiady z kobietami, które zajmują się medycyną ludową, odwiedzałam małe targi z kosmetykami naturalnymi i się uczyłam. Kobiety, które używają tradycyjnych środków pielęgnacyjnych mają zdrową cerę i piękne

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


PA R T N E R T E M AT U

kosmetyki i mają coraz więcej problemów ze skórą i włosami. Ja używam tylko naturalnych, nie mam podkładu, niczego gotowego nie stosuję, cerę mam gładką. Nie powiem, że wyglądam świetnie… (śmiech)

Jest Pani propagatorką ajurwedy.

W swojej praktyce łączę wiedzę na temat człowieka, kultury indyjskiej i kosmetologii ajurwedyjskiej. Mam ogromną radość z pomagania innym i wielką przyjemność, gdy widzę efekty swojej pracy. Sama robię kosmetyki i dobieram do konkretnego człowieka, przeprowadzając wnikliwą konsultację holistyczną. To właśnie jest piękne w ajurwedzie, że traktuje człowieka indywidualnie i holistycznie jako całość, dokładnie określa kim jesteś i co powinieneś robić dla swojego zdrowia na poziomie umysłowym, diety, stylu życia. Wszystko po to, żeby wrócić do harmonii.

Ciągłe poszukiwania. Co będzie Pani robić po ajurwedzie?

NAUKA WIĄZANIA SARI

włosy. W końcu sama zaczęłam je stosować i się wyleczyłam. Pogłębiałam swoją wiedzę na ten temat, studiując w Indiach ajurwedę oraz kosmetologię ajurwedyjską w klinice ajurwedyjskiej - w Faridabadzie, u dr. Partapa Chauhana, jednego z najwybitniejszych znawców ajurwedy na świecie. Cały czas czułam jednak niedostatek wiedzy medycznej, więc poszłam na studia z tego zakresu.

Tytuł profesora nie wystarczał, to chyba niezwykły przypadek.

Właśnie teraz skończyłam kosmetologię na Wyższej Szkole Zdrowia w Gdańsku i napisałam licencjat o tradycyjnej kosmetologii indyjskiej. Równolegle z pracą naukową prowadzę praktykę. Ajurweda jest niesamowita, daje wiele możliwości samoregulacji ciała. Interesuje mnie dążenie do harmonii duszy i ciała, więc zrobiłam jeszcze kurs z refleksologii twarzy, która jest niezwykłą techniką medyczną. Na twarzy zapisane są mapy całego ciała, a stosowanie

tej techniki prowadzi do procesów samonaprawy organizmu.

Czy ajurweda jest w stanie zastąpić chirurgię plastyczną?

To trudny temat, bo chirurgia plastyczna jest niezbędna w wielu przypadkach. Natomiast jeżeli chcemy uzyskać ujędrnienie, blask na twarzy, zmiany kosmetyczne, to choć jestem fanką medycyny, uważam, że nie jest to dobra droga. Bardzo dobre efekty można uzyskać bez interwencji laserem w organizm, a wykorzystując wiedzę o naturalnych metodach pielęgnacji.

Tu nie ma żadnego bajeru?

Mówiąc po prostu, na skórę można zaaplikować tylko to, co jemy - to naczelna zasada kosmetologii ajurwedyjskiej. W swojej nowej książce piszę właśnie o tym, jak współczesna nauka, a zwłaszcza kosmetologia, potwierdza wszystko, co głosi ajurweda. Niestety kobiety stosują syntetyczne

Ajurweda to życie. Ale mój niespokojny duch mi podpowiada kolejne drogi naukowe i samorozwojowe. Bardzo interesują mnie także związki międzykulturowe, więc teraz zajmuję się zabiegami leczniczymi stosowanymi w naszej medycynie ludowej, a także w tradycji słowiańskiej. Badam aspekt magiczny, duchowy i psychiczny, szukając odpowiedzi na pytania dotyczące duchowości kobiet i ich życia związanego z zabiegami pielęgnacyjnymi. Szkoda, że nasze tradycje zostały zapomniane, chciałabym je wydobyć i wciągnąć w system myślenia holistycznego. Myślę, że ich przywrócenie dużo dobrego nam wszystkim zrobi.

Na koniec zadam niedyskretne pytanie, jakiego zapachu Pani używa? Intrygujący!

To są oleje indyjskie, którymi nacieram się codziennie. Kupuję je w Indiach w małym, prowincjonalnym sklepiku, takim jak z baśni, z całą masą butli, buteleczek, karafek i fiolek. Kosmetologia holistyczna to magia.CP

dr hab. Dorota Kamińska-Jones, prof. UMK specjalizuje się w sztuce i kulturze indyjskiej, pracuje na Wydziale Sztuk Pięknych UMK, wykłada Uniwersytecie Warszawskim na kierunku indologia, prowadziła też zajęcia na Podyplomowych Studiach nad Społeczną i Kulturową Tożsamością Płci „Gender Studies” UW. Aktywnie propaguje sztukę i kulturę indyjską z ramienia Wydziału Sztuk Pięknych UMK podczas wielu imprez, w tym corocznym Kongresie Azjatyckim. Organizuje oraz bierze udział w wielu konferencjach w Polsce i na świecie, zapraszana jest również na gościnne wykłady, w tym w Indiach. W sposób szczególny interesują ją kwestie związane z kobiecością w Indiach i holistyczną kosmetologią w ujęciu transkulturowym. Jest autorką wielu prac naukowych, w tym pięciu książek i licznych artykułów. Prof. KamińskaJones jest także kosmetologiem, kosmetologiem ajurwedyjskim, certyfikowanym konsultantem ajurwedy, trenerem jogi twarzy oraz masażu bańkami chińskimi, przyjmuje w Acivek - Centrum Zdrowego Człowieka w Gdyni. Prowadzi blog „Woman in Harmony”.

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


Rozmowa Psychologia

IDOL NIE MUSI BYĆ IDEALNY O roli, jaką idole odgrywają w życiu nastolatków, rozmawiamy z dr Jolantą Spychalską-Kamińską, autorką książki „Ułudy umysłu? Idolatria gimnazjalistów”.


31 ROZMAWIA TOMASZ SKORY

Kim jest tak właściwie idol? To po prostu osoba, która nam imponuje? Czy musi posiadać jakieś konkretne kompetencje?

i zaangażowaniem pomaga ratować ludzkie życie i zdrowie. Tu też nastąpiło więc przemieszanie się tych kategorii.

Czy w takim razie możemy wytyczyć sztywną granicę między tymi pojęciami?

Zarówno słowo „idol” jak i „fan” mają swoją genezę w religioznawstwie. W starożytności idol oznaczał „obraz boga”, a fan „świątynię, świętość”. Współcześnie rzadko kiedy te pojęcia kojarzone są jednak ze swymi pierwotnymi znaczeniami. Dziś idola rozumiemy jako żyjącą obecnie lub w przeszłości postać, realną bądź fikcyjną, która posiada fanów, czyli wielbicieli, entuzjastów, sympatyków, którzy są nim zafascynowani. Fascynacja idolem opiera się na jego wizerunku, a więc sposobie, w jaki jest on przez fana subiektywnie postrzegany, jak również sposobie w jaki idol sam siebie przedstawia. Żeby zostać idolem wystarczy więc spełnić jeden warunek – trzeba posiadać fanów. Bez nich idol nie istnieje. Nawiązując do pierwotnego znaczenia terminu „idol”, nierzadko można zauważyć, że fani traktują swoich idoli niemal jak bogów, opierając się na wizerunkach wyidealizowanych we własnych umysłach. Stąd też tytuł mojej książki „Ułudy umysłu”.

Mimo faktu, iż idol jest częstokroć utożsamiany z autorytetem, można wskazać kilka podobieństw i różnic. Najważniejszą cechą wspólną autorytetu i idola jest mechanizm modelowania. Zarówno autorytet, jak i idol mogą być modelami, wzorami do naśladowania. Autorytet jednak jest wzorem racjonalnym, wcześniej już sprawdzonym, natomiast idol jest wzorem nieracjonalnym, któremu człowiek ufa, nie zastanawiając się nad tym głębiej. Idole i autorytety pełnią funkcję obronną w procesie kształtowania się tożsamości młodych ludzi. Są punktem odniesienia w poszukiwaniu własnego JA, wspomagają proces poszukiwania odpowie-

A czym idol różni się od autorytetu?

dzi na pytanie „kim jestem?”. Jeśli chodzi o różnice, to idol w przeciwieństwie do autorytetu nie jest w stanie wylansować określonego światopoglądu, czy przemyślanej postawy moralnej. Idol bowiem ma wizerunek, a autorytet poglądy. Autorytet w przeciwieństwie do idola jest osobą, która daje do myślenia. Wyróżnia się tym, że warto jej słuchać, a nie tylko ją oglądać. Ale podstawową różnicą jest czas „chwały”. Idol zazwyczaj szybko przemija, jest nietrwały, często ulega wymianie na nowy obiekt kultu. Moje badania wykazały, że młodzież zazwyczaj hołubi swoich idoli nie dłużej niż przez trzy lata.

W literaturze nierzadko można spotkać wymienne stosowanie tych pojęć. Bywa, że granica semantyczna między idolem a autorytetem się zaciera. Np. Jan Paweł II uznawany jest przez wiele osób za moralny autorytet. Ale z badań przeprowadzonych przez CBOS w 2002 roku, tuż po pielgrzymce Ojca Świętego do ojczyzny, wynika, że tylko 36 proc. ankietowanych zapamiętało jakieś myśli lub słowa z papieskich przemówień. Wieszanie papieskich chorągiewek i obrazów papieża w oknach, śledzenie jego pielgrzymki w telewizji czy nawet uczestnictwo we mszy świętej, to tak naprawdę przejawy idolizowania. Jeśli ktoś nie zapamiętał nic ze słów papieża lub nic z nich dla niego nie wynika, to raczej nie można powiedzieć, że taki idol jest dla tej osoby autorytetem.

Podejrzewam, że sytuację można też odwrócić – ktoś pozornie jest idolem, a tak naprawdę może być autorytetem?

Tak, np. Jerzy Owsiak, który jest kojarzony z programu telewizyjnego o raczej rozrywkowym charakterze, organizujący do niedawna coroczny festiwal dla młodzieży, pojawiający się niegdyś w młodzieżowych czasopismach i wypowiadający się w sposób atrakcyjny dla młodzieży, wcale nie musi być tylko idolem. Może okazać się, że jest on autorytetem, cenionym ze względu na prowadzoną przez siebie działalność charytatywną. Może się okazać, że młodemu człowiekowi wcale nie imponuje styl bycia Owsiaka, ani jego medialność, ale to, że jest wzorem godnym naśladowania, wzorem dobroci, ponieważ swoją wieloletnią pracą

Idole i autorytety pełnią funkcję obronną w procesie kształtowania się tożsamości młodych ludzi. Są punktem odniesienia w poszukiwaniu własnego JA.

Może ta zmienność wynika z tego, że co chwilę ktoś nowy jest „na topie”? Przygotowując się do tej rozmowy rzuciłem okiem na najnowszą listę „najpopularniejszych gwiazd wśród młodzieży” na jednym z portali rozrywkowych. Z kilkunastu nazwisk znałem tylko jedno...

To jest właśnie znak naszych czasów. Idole zmieniają się dynamicznie, co chwilę ktoś nowy zyskuje popularność, a osoby, które jeszcze nie tak dawno cieszyły się sławą, znikają gdzieś w tłumie. Kiedyś tych bohaterów było znacznie mniej, bo mniejszy był zasięg popkultury. Chociaż warto podkreślić, że przed powstaniem środków masowego przekazu ludzie też mieli swoich idoli. Na przykład w średniowieczu takimi idolami byli rycerze. Natomiast to prawda, że dziś idoli jest bardzo dużo i się często zmieniają. To efekt tego, że przy promocji idola bardzo często pracują specjaliści od wizerunku. W dzisiejszej rzeczywistości idol w zasadzie nie istnieje bez internetu, telewizji, czy kolorowych

pism. Idol zazwyczaj istnieje dopóty, dopóki słyszy się o nim w mediach. Kiedy słuch o nim ginie, ginie również idol, a na jego miejsce przychodzi inny, nowy, świeży. Jednak los nowego idola zazwyczaj jest taki sam jak jego poprzednika. Kiedy prowadziłam badania pilotażowe wśród młodzieży, też nie znałam wielu nazwisk podawanych przez respondentów. Dlatego w późniejszych badaniach, nauczona już doświadczeniem, prosiłam, by pisali również, kim ich idol jest.

Jakich idoli wybiera więc sobie współczesna młodzież?

Osoby i postacie idolizowane przez młodych ludzi są bardzo zróżnicowane i pochodzą najczęściej ze świata show biznesu i sportu. Wyraźnie widać tu związek zjawiska idolatrii młodzieży z kulturą popularną, która promuje obiekty kultu nastolatków. Co ciekawe, raczej trudno jednoznacznie wyłonić konkretne nazwiska, bowiem na 385 wskazań młodzież wymieniła aż 266 różnych nazwisk. Zatem imienne określenie idoli młodzieży jest sprawą drugorzędną. Jednak po posegregowaniu tych osób w kategorie związane z ich działalnością okazuje się, że idolami prawie połowy nastolatków są muzycy, a zaraz po nich sportowcy i aktorzy. Coraz większą rolę odgrywają też twórcy internetowi, wśród których prym wiodą youtuberzy.

Internet sprawił, że każdy może być gwiazdą. I nie potrzeba do tego wcale talentu…

To prawda, idolem jest teraz bardzo łatwo zostać. Wystarczy, że założymy wideobloga, wrzucimy filmik, który spodoba się ludziom i mamy szansę stać się idolem, oczywiście pamiętając o warunku koniecznym – posiadaniu fanów. Natomiast żeby utrzymać zainteresowanie fanów, przydatny jest talent. Aż 3/4 młodzieży, zapytanej dlaczego zaczęli się interesować swoimi idolami, odpowiadało, że właśnie ze względu na talent i konkretne umiejętności, a nie na powierzchowne cechy, takie jak np. wygląd.

A co z osobami znanymi z tego, że są znane? Czy też mogą być nazywane idolami?

Tak, oni też są idolami. Tylko, że łatwo można zauważyć, że ich „żywot” jest zazwyczaj bardzo krótki i niezbyt intensywny. To ten typ idoli, którzy usilnie zabiegają o atencję własną osobą.

Wspomniała Pani, że idoli zmienia się dość często. A co wpływa na to kogo obieramy sobie za idola w danym momencie?

Jest to ściśle związane z tym, w jakim okresie rozwoju znajduje się człowiek. U dzieci idolami są zazwyczaj rodzice i nauczyciele, ale mogą to być także postacie z bajek i superbohaterowie – idol nie musi być bowiem postacią realną. W okresie dojrzewania są to już głównie osoby znane z mediów. Jest to też okres, w którym poziom idolizowania jest największy. Po 16. roku ży-

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


32

Psychologia cia zaczyna on spadać, a hołubienie celebrytów zastępuje zainteresowanie wybitnymi osobowościami. Studenci znacznie częściej od gimnazjalistów wśród swoich idoli wymieniają pisarzy, podróżników, dziennikarzy, naukowców czy biznesmenów.

Z czego wynika to, że to nastolatkowie poświęcają najwięcej uwagi swoim idolom?

Z tego, że młodzież w okresie wczesnej adolescencji psychologicznie znajduje się w okresie poszukiwania własnej tożsamości. Nastolatek zastanawia się, kim jest, jaki jest, jaki chciałby być. By pokonać ten kryzys tożsamościowy, młodzi ludzie poszukują osób, które dostarczą im gotowych wzorców. Dlatego nastolatkowie przejmują od swoich idoli wartości, upodobania i zachowania – próbują być tacy, jacy są ich idole. Ta „oferta tożsamościowa”, jaką dają im ich idole, nakierowuje młodych ludzi na nieco inne ideały i wartości niż te, które były wyznawane w najbliższej rodzinie. W ten sposób idol wspiera proces autonomizowania się młodego człowieka i pomaga mu w zdefiniowaniu własnej tożsamości.

To ten okres, w którym zdanie rodziców przestaje być dla dziecka najważniejsze...

Dla młodego człowieka na znaczeniu nabiera potrzeba akceptacji w grupie. Przestaje się on odwoływać tak bardzo do rodziny, a zaczyna mu zależeć na zdaniu rówieśników. Często w amerykańskich filmach o nastolatkach widać, jak ważna jest popularność w szkole. Rówieśnicy mają wpływ na to, jak kształtują się gusta nastolatków, bo zaczynają się interesować osobami, które kultywują ci, na których opinii nam zależy. Innymi słowy, idol może zapewnić poczucie przynależności do grupy rówieśniczej, co dla młodego człowieka jest niezwykle ważne.

Ale istnieje niebezpieczeństwo, że młodzież może przejąć negatywne nawyki?

Kiedy przystępowałam do prac nad książką o idolatrii, zauważyłam, że idole są często demonizowani. Uważa się, że mogą mieć oni negatywny wpływ na dzieci, bo np. specyficznie się ubierają, nadużywają alkoholu, wypowiadają się w kontrowersyjny sposób... Takich elementów i zachowań, które nie zawsze są dobrze odbierane, jest wiele. Ale – i to może być dla niektórych zaskakujące – każdy idol, nawet ten negatywny, może odegrać pozytywną rolę w procesie kształtowania się tożsamości młodego człowieka.

Tylko nie zawsze ta tożsamość kształtuje się w kierunku, jaki wymarzyli sobie rodzice takiego nastolatka.

W wyniku kontaktu z negatywnym wzorcem faktycznie może dojść do ukształtowania się tzw. tożsamości negatywnej. Młodzi ludzie mogą podejmować próby niebezpiecznych zachowań, takich jak wagarowanie, zaniedbywanie nauki, sięganie po używki czy ostentacyjne manifestowanie odmienności własnych poglądów. Wbrew pozorom te zachowania – choć postrzegane przez dorosłych jako złe – pełnią ważną funkcję w procesie kształtowania się tożsamości dojrzałej. Z perspektywy czasu, mogą okazać się nawet czynnikiem korzystnym! Ale żeby tak się stało, musi zostać spełniony bardzo ważny warunek – tożsamość negatywna mu-

si mieć charakter przejściowy. Doświadczenia wyniesione z takiego epizodu mogą być pożyteczne, pod warunkiem, że był to jedynie epizod. Dlatego trzeba obserwować, kogo młody człowiek idolizuje i jak długo to trwa.

Ludzie się zmieniają, więc może zdarzyć się, że ktoś, z kogo czerpiemy wzór, zacznie zbaczać w złą stronę. Co wtedy?

Idole mają prawo się zmieniać, a my mamy prawo tych swoich idoli w każdej chwili wymienić. Ktoś, kto podziwiał Miley Cyrus, gdy była gwiazdką Disney’a, nie musi przecież czerpać z niej wzoru, gdy stała się lubiącą skandale gwiazdą muzyki pop. Ludziom na przestrzeni życia wielokrotnie zmieniają się priorytety i upodobania. Tak jak powiedziałam wcześniej, rzadko kiedy kibicuje się swoim idolom dłużej niż przez trzy lata, a typ wybieranych idoli zmienia się wraz z etapem rozwojowym.

W książce opisuje Pani zależności pomiędzy czynnikami demograficzno-rozwojowymi a stopniem nasilenia idolizowania. Jak wygląda ta skala idolizowania?

Skala idolizowania to narzędzie badawcze, składające się z 20 stwierdzeń, którego zadaniem jest określenie poziomu, siły idolizowania, czyli tego jak intensywna jest fascynacja idolem. Wyniki badań prowadzone wśród nastolatków rozłożyły się mniej więcej po równo – u 1/3 osób ten poziom jest niski, u 1/3 jest przeciętny, a u 1/3 wysoki. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że 60 proc. młodzieży posiada idoli i 1/3 z nich idolizuje ich na bardzo wysokim poziomie, to znaczy, że co piąty nastolatek jest bardzo związany ze swoim idolem. To ważna informacja pod kątem pedagogicznym i psychologicznym.

Dobrze jest mieć idoli?

Dobrze, o ile są godni naśladowania. Jeśli podziwianym bohaterem jest osoba lub postać reprezentująca wartości społecznie cenione, może ona wywierać korzystny wpływ na kształtowanie się osobowości oraz przebieg socjalizacji dorastającej młodzieży. Młodzież w okresie dojrzewania, stanowi grupę wiekową najbardziej podatną na wpływ idoli. Nastolatkowie przejmują od nich wartości, upodobania, przekonania bez ich uprzedniej weryfikacji. Młodzi ludzie w tym okresie życia próbują być tacy, jak ich idole. Badania, które prowadziłam wykazały, że młodzież próbuje ich naśladować w pozytywnych aspektach. Dzięki idolom młodzież próbuje rozwijać się w podobnym kierunku: trenuje grę w piłkę, uczy się tańczyć, śpiewać, grać na instrumentach, dba o wygląd zewnętrzny. Zainteresowania idolami popychają ich do działania, samorozwoju. To wymaga od młodych ludzi wysiłku i zaangażowania i może pozytywnie na nich wpłynąć.

Idole często są demonizowani. Tymczasem każdy idol, nawet negatywny, może odegrać pozytywną rolę w procesie kształtowania się tożsamości.

Jakie czynniki brała Pani pod uwagę i jak przełożyły się one na statystyki?

W internecie każdy może stać się gwiazdą. Wystarczy pomysł na siebie

Wyniki moich badań pokazały, że nie ma wielkich różnic ze względu na płeć. Chłopcy nieznacznie częściej posiadają idoli, ale za to dziewczęta przejawiały wyższy poziom idolizowania. Także wyniki w nauce nie mają związku z posiadaniem idoli – równie często mają ich wzorowi uczniowie, jak i ci, którym nauka przychodzi z trudem. Większe znaczenie ma natomiast miejsce zamieszkania – okazuje się, że młodzież zamieszkująca duże miasta znacznie częściej posiada idoli. Myślę, że chodzi o większy dostęp do popkultury. Podobne wyniki badań w tym zakresie uzyskali badacze z Chin. Młodzież pochodząca z Hong Kongu, a więc dużego miasta o bardzo wysokim stopniu komercjalizacji, częściej idolizowała osoby zna-

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


33

ne z mediów, niż młodzież z Nanjing, miasta mniejszego i znacznie mniej skomercjalizowanego od Hong Kongu.

Jakie inne zależności udało się odkryć?

Najsilniejszą korelację odkryłam badając konfliktowość z rodzicami. Im wyższy poziom konfliktowości z rodzicami, tym silniejsza jest fascynacja idolem. Ponadto okazało się, że im niższy jest poziom zadowolenia z własnego ciała u nastolatka, tym wyższy poziom idolizowania oraz im wyższy poziom lęku przed negatywną oceną innych osób, tym wyższy poziom idolizowania. Badałam ponadto zależność pomiędzy poziomem idolizowania a poziomem poczucia własnej wartości, konformizmu wobec rówieśników oraz potrzeby przynależności i uznania, jednak między tymi czynnikami nie ma zależności, za wyjątkiem faktu, iż osoby posiadające idola charakteryzują się wyższym poziomem poczucia przynależności i uznania.

Tak sobie myślę, czy niezadowolenie z wyglądu nie jest przypadkiem rezultatem, a nie przyczyną idolizowania. Bo jak naszym idolem jest modelka albo gwiazda sportu, która jest zawsze fit, to od porównywania się faktycznie można nabawić się kompleksów.

Ależ tak. Szczególnie, że dorastanie to okres, w którym zmienia się ciało, ale nie rozumie się jeszcze dobrze mechanizmów, którymi rządzą się media. A w mediach mamy kult piękna. Pokazuje się gwiazdy, które dobrze wyglądają, do tego są poprawione w programach graficznych i taki młody człowiek, który się z nimi porównuje, często jest niezadowolony, bo jego ciało tak nie wygląda. Ja, jako młoda osoba też długo nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo retuszowane są te wszystkie kobiety na okładkach magazynów. Byłam przekonana, że one naprawdę mają idealną cerę, duże oczy i świetną figurę. Media tworzą z idoli nadludzi, ale w rzeczywistości oni też nie są idealni.

Tak było szczególnie przed erą internetu, gdy publiczny wizerunek gwiazd był przygotowywany przez ich agentów. Teraz o niemal każdym możemy dowiedzieć się, jak wygląda w piżamie, bez makijażu i co słychać u jego dzieci. Myśli Pani, że to uwiarygadnia idoli czy raczej zrzuca ich z piedestału?

To już zależy od samych idoli, bo o ich życiu prywatnym w większości przypadków wiemy tyle, ile sami nam pokażą. Podobno paparazzi wiedzą, na ile z kim mogą sobie pozwolić. Dla niektórych dzielenie się swoim życiem prywatnym to jedyna rzecz, którą są w stanie przyciągnąć uwagę publiczności i wyciągnąć dla siebie profity. Ale jest też gros artystów, mających wielu fanów, którzy budują swój wizerunek wyłącznie na własnej działalności zawodowej, talencie, pracy. Im pewnie zaglądanie do życia prywatnego utrudnia życie, a dzielenie się sferą prywatną w ich przypadku jest w robieniu karieru niepotrzebne.

Ostatni wątek: czy warto „podsuwać” dzieciom idoli? Czy się w ogóle da?

To trudne pytanie, bo choć możemy próbować zainteresować kogoś postacią, którą uważamy za wartościową, to nie mamy pewności, czy ten młody człowiek to podchwyci. Takim miejscem, w którym na pewno warto wykorzystać młodzieżowe zainteresowania idolami jest szkoła. Niestety, wyniki moich badań wykazały, że zaledwie 5 proc. młodzieży rozmawia o swoich idolach z nauczycielami. A nie można skutecznie organizować wychowania bez nawiązania z młodzieżą kontaktu. Starsze pokolenie zostało wychowane w pogardzie dla wytworów kultury masowej, natomiast dziś trzeba z pokorą przyznać, że stanowi ona serce kultury. Na swój prywatny użytek można nie znosić seriali telewizyjnych, nie słuchać muzyki pop, nie czytać powieści masowej, ale trudno się nie zgodzić, że zdecydowana większość społeczeństwa właśnie tymi formami kultury się żywi. Nie można się za to obra-

żać. Co więcej, żeby móc się komunikować z młodszym pokoleniem, trzeba te formy kulturowe znać. Nauczyciele zatem powinni najpierw zaakceptować fascynacje uczniów związane z idolami, a potem włączyć je do procesu wychowania.

Ten drugi krok nie jest chyba taki prosty?

Użycie młodzieżowych idoli jako narzędzia edukacyjnego może być kłopotem, ponieważ wobec nowych zjawisk kultury popularnej nauczyciel często staje nieprzygotowany. Wydaje się, że dla niektórych – szczególnie starszych – nauczycieli, życie w gwałtownie zmieniającym się świecie jest trudne i nie zawsze są mentalnie gotowi do tego, by rozmawiać z młodzieżą o jej idolach – idolach, którzy w wyniku przemian społeczno-kulturowych bardzo zmienili się na przestrzeni ostatnich kilku dekad. Z kolei młodzi nauczyciele nie zawsze potrafią ze zjawiska idolatrii młodzieży uczynić narzędzie edukacyjne, ponieważ ani nikt ich tego nie nauczył, ani nie posiadają takich wzorców z własnych doświadczeń szkolnych. Potrzeba więc refleksji ze strony nauczycieli, namysłu nad tym, w jaki sposób umiejętnie idoli przemycić do klasy szkolnej. Zadaniem szkoły powinno stać się przygotowanie młodzieży do „korzystania” z idoli, by wyeliminować lub zminimalizować szkody, jakie mogą oni wyrządzić nie do końca świadomemu istniejących zagrożeń młodemu człowiekowi.

dr Jolanta Spychalska-Kamińska pedagog, absolwentka i wykładowca UKW w Bydgoszczy, kierownik Zakładu Pedagogiki Przedszkolnej Wczesnoszkolnej PWSH „Pomerania” w Chojnicach, autorka książki „Ułudy umysłu? Idolatria gimnazjalistów” oraz licznych publikacji poświęconych młodzieżowym idolom.

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


ODKRYJ

kubańską duszę grodu Kopernika! Kilka tanecznych kroków – w Toruniu tylko tyle dzieli strzelisty gotyk od wystrzałowej fiesty. Número uno

Pierwsze i jedyne miejsce w regionie pełne latynoskiej radości życia.

Robi się gorąco

Piątkowe i sobotnie noce rozgrzane zmysłową muzyką oraz pokazami tanecznymi w wykonaniu gości z Ameryki Łacińskiej i innych zakątków globu.

Gdzie?

Cubano Club czeka na Ciebie w sercu Starego Miasta przy ulicy Chełmińskiej 12.

Kubańskie noce - tylko w Cubano Club Toruń. te l . : + 4 8 5 1 2 9 9 9 3 3 4 | u l . C h e ł m i ń s ka 1 2 /c u b a n o c l u b to r u n | c u b a n o c l u b. p l | b i u ro @ c u b a n o c l u b. p l

c u b a n o c l u b to r u n


TERAPIA BLISKA DZIECKU dokonujemy pełnej obserwacji dziecka oraz w oparciu o orzeczenie o kształceniu specjalnymi oraz inne wytyczne, realizujemy indywidualny program terapeutyczny. Dlatego każde dziecko otrzymuje u nas to, czego potrzebuje na danym etapie rozwoju.

To ważne?

Tak. Powodzenie każdej terapii w dużej mierze zależy zarówno od jakości pracy terapeuty jak i od momentu, w którym ją rozpoczniemy. Im wcześniej zareagujemy, tym szybciej i skuteczniej otrzymamy efekty. Kiedy trafia do nas małe dziecko o podatnym na bodźce, „plastycznym” mózgu, jesteśmy w stanie z nim bardzo dużo osiągnąć. Stąd nie warto opóźniać decyzji o rozpoczęciu terapii, czekając w nadziei, że „może z tego wyrośnie”.

W większej grupie trudniej jest osiągnąć pożądane efekty?

Powodzenie terapii dziecka z zaburzeniami zależy często od tego, czy wprowadzimy ją odpowiednio wcześnie. Dlatego z wyborem przedszkola dla dziecka nie warto czekać! Rozmowa z Martą Hałaburdą, założycielką punktu przedszkolnego Fonicare w Toruniu. Jesteśmy w okresie, w którym rodzice stoją przed wyborem najlepszego przedszkola dla swoich pociech.

Ze względu na pandemię koronawirusa i związane z nią restrykcje, sytuacja jest szczególnie trudna i niepewna. W punkcie przedszkolnym Fonicare jesteśmy na to przygotowani. Od chwili, kiedy zostały zniesione pierwsze obostrzenia, zapewniamy naszym dzieciom i rodzicom oraz pracownikom pełną dostępną ochronę stosując wszystkie możliwe środki bezpieczeństwa. W ten sposób możemy odpowiedzialnie i efektywnie prowadzić zajęcia zarówno indywidualne jak i grupowe. Jeśli więc ktoś stoi przed dylematem, czy wysłać swoją pociechę do przedszkola, to Fonicare może być dla nich odpowiedzią.

Dlaczego?

Dysponujemy oddzielnymi pomieszczeniami dla każdej z grup (liczących maksymalnie 6 dzieci) oraz przede wszystkim wiedzą i umiejętnościami naszych terapeutów. Mamy przestrzeń i czas, by skutecznie prowadzić terapie niezbędne do prawidłowego rozwoju dziecka. Jest to między innymi praca z neurologopedą, logopedą, psychologiem, pedagogiem, terapeutą integracji sensorycznej, terapeutą metody Tomatisa czy hiperbarii tlenowej. Przygotowujemy zajęcia zgodne z potrzebami konkretnych dzieci. W tym celu

Tak. Jeśli dziecko ma np. zaburzenia ze spektrum autyzmu, trafienie do dużej grupy najpewniej spowoduje jeszcze większe jego zamknięcie na otoczenie. Nie zbuduje nowych umiejętności komunikacji i współpracy, ale wystawi je tylko na ogromny stres, z którym nie będzie umiało sobie poradzić. Dzieci z nadwrażliwościami muszą mieć terapeutę bardzo blisko przy sobie, a w naszym punkcie jest to możliwe. Na przykład u nas dziecko ma terapię z logopedą codziennie. Nie są to wyłącznie zajęcia indywidualne w oddzielnym pomieszczeniu, na krześle, przy stoliku, ale również w trakcie innych, trwających właśnie zajęć lub zabawy. Terapeuta proponuje ćwiczenia, dzięki czemu dziecko bawi się i uczy jednocześnie. Efekt jest taki, że dużo szybciej nabywa potrzebne umiejętności.

Fonicare wyróżnia też stosowanie metody Tomatisa. Na czym ona polega?

To trening słuchowy, opracowany przez prof. Alfreda Tomatisa. Był on francuskim otolaryngologiem, który odkrył i opracował metodę treningu słuchowego zwanego uwagą słuchową. Opracował urządzenie nazywane elektronicznym uchem, które umożliwia mikrogimnastykę mięśni ucha. Dzięki temu procesowi tworzymy nowe połączenia nerwowe a nasza uwaga słuchowa ulega dużej poprawie. W Fonicare terapia metodą Tomatisa poprzedzona jest analizą aktualnego stanu zdrowia dziecka. Terapeuta przeprowadza test uwagi słuchowej za pomocą audiometru. Następnie na podstawie wyników badania oraz wywiadu przygotowuje indywidualny program terapii. Do terapii używamy wyłącznie profesjonalnych urządzeń. Dźwięk również ma najwyższą jakość, nie jest skompresowany, a dociera do dziecka poprzez słuchawki i stymulatory kostne. Nad wszystkim czuwa terapeuta. Metoda wpływa między innymi na wzbudzenie i poprawę mowy, poprawę koncentracji, zmniejszenie nadwrażliwości, reguluje napięcia mięśniowe i wiele innych pozytywnych efektów, niezbędnych do prawidłowego rozwoju dziecka.

Punkt przedszkolny FONICARE ul. Jana Matejki 38, Toruń tel. 535 987 545, 730 720 680 e-mail: fonicare@fonicare.pl


Rozmowa Nauka

TAJEMNICA DOMOWEGO KOTA Kot jest zwierzęciem samotniczym, terytorialnym, żywiącym się wyłącznie mięsem... Zagadką pozostaje, jak i dlaczego został udomowiony. Wiemy jednak, że jest z nami od tysięcy lat - mówi dr Magdalena Krajcarz z toruńskiego UMK.


37 nie w rejonie Afryki północnej i Bliskiego Wschodu.

ROZMAWIA KAMIL PIK

Posiada Pani kota?

Bardzo je lubię, ale nie mam kota. Zresztą mój tryb pracy uniemożliwia posiadanie jakiegokolwiek zwierzątka domowego.

Pytam, ponieważ jestem ciekawy skąd pomysł na rozpoczęcie badań nad historią kota domowego.

Tematy badań często pojawiają się przypadkowo. I tak było z historią kota. Pojawiła się jeszcze zanim zaczęłam pracę na UMK. Wówczas to wspólnie z koleżanką, współautorką naszej ostatniej pracy dr Magdaleną Sudoł-Procyk, prowadziłyśmy badania w ramach projektu Narodowego Centrum Nauki w zakresie poszukiwania osadnictwa z epoki kamienia w rejonie Jury KrakowskoCzęstochowskiej. Badania archeologiczne objęły kilka jaskiń. Podczas prac wykopaliskowych trafiłyśmy na ślady z młodszej epoki m.in. na kocią żuchwę ze śladami nacięć, która wstępnie datowana była na pierwsze wieki przed naszą erą. Wtedy pojawiła się myśl, że być może znalazłyśmy najstarszy ślad po kocie na terenie Polski.

I...

Zaczęłyśmy zgłębiać temat historii udomowienia kota i okazało się, że jest to zagadnienie nie tylko w Polsce, ale i na świecie bardzo słabo zbadane. Zaintrygowało nas to. Postanowiłyśmy przyjrzeć się wszystkim dotychczas znalezionym na terenie Polski przez archeologów szczątkom kotów, w badania włączył się również prof. Daniel Makowiecki.

Co wówczas było już wiadomo?

Nasze badania rozpoczęły się w 2013 roku. W tamtym czasie wiadomo już było, że kot udomowiony został z początkiem uformowania się rolnictwa, na obszarze Żyznego Półksiężyca. Potencjalnych przodków, czyli gatunków, z których został udomowiony, wskazywano aż pięć: żbik europejski, kot nubijski, kot kafryjski, kot stepowy i kot tybetański. Są to blisko spokrewnione gatunki, które rozdzieliły się od wspólnego przodka nie więcej niż dwieście tysięcy lat temu. Występowanie tych poszczególnych gatunków było ograniczone do różnych obszarów, ale na ich pograniczach mogły krzyżować się ze sobą. Dopuszczano nawet teorie, że na różnych obszarach kot został udomowiony z różnych gatunków.

Praprzodek kota domowego został jednak w końcu jednoznacznie wskazany.

Z pomocą w rozstrzygnięciu tego problemu przyszły genetyczne badania współczesnych ras kotów domowych. W 2009 roku opublikowano wyniki dowodzące, że wszystkie współczesne rasy kotów domowych mają jednego genetycznego przodka i jest to kot nubijski, występujący pierwot-

Badania genetyczne w tym dochodzeniu są niezbędne?

Badając szczątki na stanowiskach archeologicznych porównujemy je do szkieletów współczesnych zwierząt i na tej podstawie określamy gatunek. Kota domowego łatwo odróżnić od takich zwierząt jak pies, lis czy borsuk. Ale jego szczątki są bardzo podobne do żbika europejskiego. Do tego stopnia, że często na podstawie samego oglądania kości nie jesteśmy w stanie określić, który to z tych gatunków.

Przejdźmy więc do historii kota. Kiedy jego droga zbiegła się z drogą człowieka?

To jest jeszcze nie do końca rozwiązana zagadka. Na podstawie badań genetycznych, korzystając z tego swoistego molekularnego

Opublikowany w prestiżowym amerykańskim piśmie naukowym PNAS artykuł współautorstwa dr Magdaleny Krajcarz o historii kota odbił się szerokim echem w środowisku naukowym na całym świecie. zegara, udało się określić, że przodek kota domowego pojawił się na Bliskim Wschodzie około 9-10 tysięcy lat temu. Z punktu widzenia archeologa to bardzo istotny moment. Wówczas w tym regionie dochodzi do tzw. rewolucji neolitycznej, czyli zmiany trybu życia ludzi. Do tego czasu swoją gospodarkę człowiek opierał na łowiectwie i zbieractwie. To też moment, gdy definitywnie skończyła się ostatnia epoka lodowcowa i poprawiają się warunki klimatyczne. W efekcie powstają pierwsze duże, stałe osady i ludzie zaczynają produkować żywność, a nie opierać się tylko na tym co zdobędą. Dochodzi do wynalezienia rolnictwa i pasterstwa, człowiek zaczyna udomawiać rośliny i zwierzęta.

I po zmianie trybu życia spotkał kota?

Aktualna koncepcja historii kota przyjmuje, że w momencie, gdy człowiek zaczął produkować żywność i ją przechowywać, stała się ona również łatwym pokarmem np. dla gryzoni. Ich liczba zwiększyła się dramatycznie, a to z kolei przyciągało żywiące się gryzoniami koty w pobliże ludzkich osad. tak więc kot domowy przywędrował do Europy z Bliskiego Wschodu. Oczywiście, zachowując chronologię - parę tysięcy lat później.

Czy wiemy już coś o samym procesie udomowienia?

Nie. Na ten temat na razie nic nie wiemy. Biologicznie patrząc, kot ze swojej natury w ogóle nie powinien dać się udomowić. Najstarszym udomowionym gatunkiem jest pies. Udomowiliśmy go kilkadziesiąt tysięcy lat przed neolitem. Ale pies jest gatunkiem stadnym, żyje w grupie o ustalonej hierar-

chii, nie jest wyłącznie mięsożercą. Kot natomiast jest zwierzęciem samotniczym, terytorialnym, żywiącym się wyłącznie mięsem i nie daje się tresować. Zagadką zatem pozostaje, jak i dlaczego koty nubijskie zostały udomowione. Do ochrony spichlerzy człowiek wykorzystywał początkowo m.in. łasice czy węże. Żaden z tych gatunków nie został udomowiony, a z kotem się to udało. Nie wiemy jak to zrobiono. Czy zachęcano koty do przywiązywania się do danej osady? Czy poszukiwano młodych i zabierano je do wychowywania w osadzie? Na to nie mamy jeszcze żadnych dowodów.

Czyli z czasu, gdy trwało udomawianie niewiele wiemy.

Po udomowieniu kot, zanim trafił do Europy, zdążył stać się w Egipcie obiektem kultu. Proces udomawiania rozpoczął się około 10 tysięcy lat temu. Znany jest wspólny pochówek szkieletu kota i człowieka, odkryty na Cyprze, a datowany na 9 tysięcy lat temu. Do momentu uczynienia go obiektem czci upłynęło raptem kilka tysięcy lat. W zapisie archeologicznym to jest okres z którego nie mamy praktycznie żadnych znalezisk kotów. Odkryto co prawda na terenie Izraela przedstawienia figuralne pokazujące kota, ale te nie są dowodem udomowienia, ponieważ dzikie zwierzęta również w ten sposób przedstawiano. Co pomiędzy? Tego nadal nie wiemy.

Gdzie szukać odpowiedzi na te pytania?

Na pewno na Bliskim Wschodzie. Kot jednak jest o tyle trudnym gatunkiem do badania dla archeologów, że jego kości są zawsze bardzo nieliczne. Nie był zwierzęciem konsumpcyjnym, nie był też istotny z uwagi na pozyskiwanie skór. W wykopaliskach, na obszarach ludzkich osad, jego kości nie występują w takich ilościach, jak szczątki zwierząt hodowlanych. Kości tych pozostałych zwierząt potrafią występować w setkach tysięcy w obrębie jednego wykopaliska. Jeśli mamy szczęście, kości kota w tym samym miejscu znajdziemy co najwyżej kilka.

Dlatego szuka Pani poza osadami?

Wraz z pracującymi ze mną naukowcami skupiamy się obecnie na badaniu nie osad, a jaskiń. W nich mamy do czynienia z nieco odwrócona sytuacją. Szczątki, które się w nich gromadzą to kości zwierząt upolowanych i zawleczonych do jaskini przez drapieżniki lub tych, które tę jaskinię zamieszkiwały i w niej padły. Na stanowiskach jaskiniowych mamy więc więcej kocich kości. W przypadku jaskiń, do których szczęśliwie ludzie jeszcze nie trafili, pierwsze co znajdujemy, to właśnie dywan z różnych kości. Najczęściej drapieżników - lisów, borsuków, ale i np. zajęcy czy kur. Dosyć często znajdujemy wśród nich kości kotów. Są to zatem najprawdopodobniej szczątki kotów upolowanych i zawleczonych tam przez większego drapieżnika albo kotów, które tę jaskinię za-

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


38

Nauka mieszkiwały, ewentualnie opuściły swoje miejsce zamieszkania, aby w spokoju w tej jaskini dożyć końca swoich dni.

Czy wiemy, kiedy udomowienie kota miało miejsce na obszarze Polski?

To jest właśnie przedmiot badań, które prowadzimy w szerokim zespole. Oprócz naszej ekipy z UMK, w poszukiwanie najstarszych szczątków kotów w Polsce zaangażowani są m.in. koledzy z Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN w Krakowie, Uniwersytetu Jagielońskiego, czy genetycy z Centrum Nowych Technologii UW w Warszawie. Nasze poszukiwania oparte są na pracy na stanowiskach archeologicznych, a następnie na datowaniu radiowęglowym znalezionych kości, tak aby określić ich rzeczywisty wiek. Na jednym stanowisku szczątki mogą bowiem gromadzić się przez setki, a nawet tysiące lat.

Badania genetyczne są również niezbędne, aby rozróżnić szczątki z linii kota nubijskiego od żbika europejskiego. Znajdując szczątki żbika wiemy, że to jego naturalny obszar występowania i ich obecność nie jest niczym nadzwyczajnym. Jeśli jednak trafimy na kości pochodzące z linii kota nubijskiego, wiemy, że musiał tu zostać w jakiś sposób sprowadzony. Najprawdopodobniej stało się to wraz z migracją pierwszych rolników na nasze tereny i później szlakami wymiany handlowej.

Jakie ślady historii znajdujecie na takich stanowiskach archeologicznych?

Znaleźliśmy np. żuchwę żbika datowaną na pierwsze wieki przed naszą erą. Zwierzę to zostało upolowane, oskórowane i zdeponowane razem z garnkiem. Żuchwa pochodzi z okresu celtyckiego i być może to, co stało się ze zwierzęciem, miało jakieś znacze-

Najstarsze znalezione na terenie Polski szczątki kota domowego mają 5 tysięcy lat. nie rytualne. W mitologii celtyckiej kot miał bowiem również swoje miejsce. Wśród szczątków z podobnego okresu ale z innych stanowisk, do których mieliśmy dostęp - jedynie w dwóch przypadkach znaleźliśmy szczątki kota domowego. Te znaleziska datowane są na I-II wiek naszej ery. Pasuje to do koncepcji, że kot udomowiony pojawił się na naszym terenie wraz z ekspansją Rzymian w Europie. Na tereny Polski kot domowy przywędrował wspólnie z człowiekiem, być może z kupcami handlującymi z Cesarstwem. Co ciekawe te szczątki z okresu wpływów rzymskich, znaleziono na stanowiskach archeologicznych położonych dość daleko od granic Cesarstwa, na Kujawach.

Szczątki z pierwszego czy drugiego wieku naszej ery okazały się jednak tylko swoistym archeologicznym preludium.

Wiedząc o przedmiocie zainteresowań mojego zespołu, z najciekawszym znaleziskiem zgłosili się do nas koledzy z Warszawy i Krakowa. Posiadali oni kość kota, której wiek datowano na 5 tysięcy lat. Następnie genetycy potwierdzili, że to kość z linii kota nubijskiego, a nie żbika europejskiego. Dla wszystkich było to wielkie zaskoczenie. Początkowo część badaczy podejrzewała, że to błąd przy wykonywaniu datowania. Wynik ten wyprzedzał o kilkaset lat okres, gdy wizerunki kotów udomowionych pojawiają się w kulturze egipskiej. Tymczasem kość ta została znaleziona na obszarze Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Odkrycie to było wielką niespodzianką. Badający ją genetycy poprosili więc mój zespół o inne szczątki, które podobnie datujemy. Mieliśmy takie niedookreślone, kocie lub żbicze, pochodzące z okresu trzech do pięciu tysięcy lat temu. Przekazaliśmy je do analizy. Zbadano DNA mitochondrialne i okazało się, że cztery kości także pochodzą od kota nubijskiego. Potwierdzono również ich wiek. Wniosek był taki, że ta badana jako pierwsza pojedyncza kość nie mogła być jednostkowym przypadkiem.

Czyli historia kota domowego na obszarze Polski sięga pięciu tysięcy lat wstecz.

Tak. Najstarsze szczątki kota nubijskiego na terenie Polski pochodzą z okresu, kiedy neolit już był dobrze rozwinięty i funkcjonowały tu duże osady. W tych okolicznościach pojawił się kot nubijski. Na pewno musiał tu przybyć z człowiekiem.

Żył tu wówczas jako dziki czy udomowiony?

W odpowiedzi na to pytanie miała pomóc kolejna analiza laboratoryjna. Przy użySIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


39 ciu metody stabilnych izotopów postanowiliśmy zbadać dietę tych kotów. Hipoteza była taka - jeśli kot był udomowiony lub żył w obrębie ludzkiej osady, to jego dieta musiała być inna od diety żbików. Różne źródła pokarmu dają różne wartości izotopowych pierwiastków węgla i azotu, z których zbudowane są tkanki. Węgiel mówi nam głównie o diecie roślinnej, a azot o diecie mięsnej. Ponieważ koty są zwierzętami mięsożernymi, musieliśmy jeszcze głębiej przyjrzeć się tym izotopom. Z pomocą przyszły badania paleobotaniczne. Rolnicy od początku jak uprawiali pola, musieli je nawozić. Najprostszym nawozem był nawóz zwierzęcy. Ten zaś - będąc bogatym w amoniak - zmienia skład izotopowy roślin. Spróbowaliśmy więc ustalić czy nasz kot żywił się gryzoniami, które z kolei żywiły się uprawami nawożonymi przez człowieka. W przypadku podobnych badań na szczątkach ludzkich, psich czy zwierząt gospodarskich wyniki jednoznacznie potwierdzają dietę opartą na roślinach nawożonych nawozem zwierzęcym. Dzika fauna mocno odstaje od takiej diety.

Jakie były wyniki?

W przypadku kocich szczątków udało się potwierdzić, że jest różnica pomiędzy kotem nubijskim a żbikami europejskimi, które były tu przed pojawieniem się rolników. Koty nubijskie żywiły się głównie gryzoniami, które żerowały na polach uprawnych. Możemy powiedzieć, że były to zwierzęta synantropijne, czyli żyjące z pobliżu ludzi i korzystające z dobrodziejstw cywilizacji. Wyniki analiz pozycjonują ich dietę w połowie drogi pomiędzy dzikimi żbikami a zupełnie udomowionymi psami. Analizy izotopowe pokazują, że z pewnością polowały też one na dzikie gryzonie leśne. Nasza teza jest zatem taka, że najstarsze znalezione w Polsce szczątki kota domowego pochodzą od kotów, które żyły orbitując w obrębie lub w okolicach ludzkich osad, ale nie były jeszcze zupełnie udomowione. Problem z dowiedzeniem tej tezy jest taki, że nawet kot w pełni udomowiony też może funkcjonować w dwóch przestrzeniach, tej ludzkiej i tej dzikiej, do której od czasu do czasu się oddala. Wyniki badań nie rozstrzygają zatem jednoznacznie. Mogły to być zarówno koty wciąż jeszcze dzikie, lecz trzymające się blisko ludzi, lub już udomowione, ale wolno żyjące i często uciekające do okolicznych lasów. Musimy być ostrożni we wnioskach.

Co zatem można powiedzieć na pewno?

Obecnie można powiedzieć, że linia genetyczna kota domowego funkcjonowała na terenie Polski już 6 tysięcy lat temu. Pierwsze zaś w pełni udomowione koty żyły na pewno w okresie wpływów rzymskich, w pierwszym wieku naszej ery. Co ciekawe linia genetyczna tych najstarszych kotów neolitycznych to linia dzikich kotów nubijskich znana znana z Anatolii i Bliskiego Wschodu.

Natomiast koty z pierwszych wieków naszej ery to linia genetyczna wywodząca się z Egiptu. Stąd też nasza koncepcja, że koty trafiały na nasze tereny w wielu falach i z różnych regionów.

cach XIII wieku naszej ery. A pojawienie się wielu ras kota domowego, wyhodowanych przez człowieka to dopiero XIX wiek.

Domyślam się, że to nie koniec tego prowadzonego przez Panią naukowego dochodzenia.

Nadal lubię je tak samo! Chociaż może teraz są dla mnie jeszcze bardziej ciekawe. No i przyznam, że po tych badaniach, gdy patrzę na kota, prawie zawsze zastanawiam się, jakie ma kości (śmiech).

Jak pokazują wyniki, dotychczasowe badania nad historią kota domowego w Polsce to dopiero czubek góry lodowej. Zamierzamy, zarówno ja, zespół, z którym pracuję, jak i inni naukowcy zajmujący się tym tematem, prowadzić dalsze badania w tym kierunku. Obecnie z zespołem z UMK oraz z Centrum Nowoczesnych Technologii UW realizujemy kolejny projekt badawczy finansowany przez Narodowe Centrum Nauki. W ramach tego projektu zamierzamy zajrzeć do DNA nuklearnego, w którym zawarte są informacje zarówno od strony matki, jak i ojca. Badane wcześniej DNA mitochondrialne daje nam wiedzę jedynie o linii matki, ale nie pozwala np. rozpoznać krzyżowania się ze żbikiem. Cały czas szukamy też większej liczby kocich szczątków, które będziemy datować i badać, co działo się z ich genomem.

Przestrzeń czasowa, której dotyczą Pani badania, to tysiące lat, a w ludzkiej historii kota to zaledwie jej początek.

Zgadza się. Koty domowe zyskały w Europie wielką popularność dopiero w okoli-

Proszę na koniec powiedzieć, czy te badania zmieniły Pani spojrzenie na koty?

dr Magdalena Krajcarz

pracownik naukowy Instytutu Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, katedry Archeologii Środowiskowej i Paleoekologii Człowieka, członek zespołu Centrum Doskonałości „Interakcje - umysł, społeczeństwo, środowisko”. Współautorka publikacji naukowych, w których poruszane jest zagadnienie historii kota domowego:„Ancestors of domestic cats in Neolithic Central Europe: Isotopic evidence of a synanthropic diet”, „On the Trail of the Oldest Domestic Cat in Poland. An Insight from Morphometry, Ancient DNA and Radiocarbon Dating”, „Human activity traces from Shelter in Smoleń III (central part of Kraków-Częstochowa Upland) from the last centuries of antiquity”, „Human-mediated dispersal of cats in the Neolithic Central Europe”

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


tel. 663 160 663 mail: repolska@outlook.com

www.zielonadolinarevbud.pl

DOMY NA SPRZEDAŻ ZIELONA DOLINA to nowo powstałe osiedle domów jednorodzinnych usytuowane w Zaroślu Cienkim. Dogodna lokalizacja: położone jest 12 minut drogi (15 km) od Bydgoskiego Przedmieścia w Toruniu oraz 18 minut (21 km) od Fordonu w Bydgoszczy. Osiedle wyposażone w pełną infrastrukturę: woda, prąd, kanalizacja oraz z kompleksową infrastrukturą drogową w tym z oświetleniem dróg wewnętrznych.



Rozmowa Inspiracje

YOUTUBE, PODCASTY, BLOGI. POZNAJ INSPIRUJĄCE KOBIETY, TWORZĄCE TREŚCI W SIECI!

W internecie znaleźć można zarówno inspirujące treści, jak i takie, którymi lepiej nie zaprzątać sobie głowy. My pokazujemy te pierwsze!


43

J

oanna Okuniewska, Karolina Sobańska, Marta Dymek, , Kasia Gandor, Kasia Mecinski, Helen Mazanova, Arlena Witt, Agnieszka Maciąg, Marta Hennig, Zofia Kulewicz czy Małgorzata Zmaczyńska - to tylko niektóre z wielu kobiet, które tworzą ciekawe treści w internecie. Mówią lub piszą - o życiu, relacjach, kuchni, ekologii, nauce, rozwoju osobistym czy codzienności w innym kraju. Niektóre z nich zdobyły już sławę w mainstreamie, inne dopiero się rozkręcają. Śledzić je można na YouTubie, słuchając podcastów lub czytając blogi. Jednak bez względu na to, czy fanów liczą w dziesiątkach czy setkach, warto posłuchać, obejrzeć czy poczytać, co mają do powiedzenia. Niekiedy jest to świeże spojrzenie na dobrze znane nam sprawy, kiedy indziej ciekawostki, o których nie miałyśmy pojęcia. Gotowe do poznania garści inspitacji? Zaczynamy!

1. JOANNA OKUNIEWSKA – ZWIĄZKI, ROZWÓJ OSOBISTY, HUMOR

Jedna z najbardziej popularnych podcasterek - młoda Polka, która od kilku lat mieszka na Islandii. Jej podcasty to: „Ja i moje przyjaciółki idiotki”, „Tu Okuniewska” czy ostatnio „Dziewczyny z sąsiedztwa”. Ten ostatni przygotowuje z SHOWROOM.PL i rozmawia w nim z innymi dziewczynami pokazując, jak wiele mamy wszystkie ze sobą wspólnego. W swoim najbardziej znanym podcaście „Ja i moje przyjaciółki idiotki” przypomina, że niezależnie od wieku, płci i wykształcenia czy liczby przeczytanych książek, każdy w życiu zalicza bycie idiotką i daje się „robić” w balona. Joanna przywołuje różne historie o złamanych sercach i miłosnych rozczarowaniach. Robi to z poczuciem humoru, dystansem i dużą życzliwością dla wszystkich krzywd, jakie jesteśmy w stanie sobie zrobić, by poczuć „motyle w brzuchu”. Dlatego obowiązkowo każda z nas powinna podcastu posłuchać, bo na bank poczuje się po tym dużo lepiej.

2. KAROLINA SOBAŃSKA - EKOLOGIA, KUCHNIA, PSYCHOLOGIA, PODRÓŻE

Karolina Sobańska przygotowuje filmy na YouTube (FOODVLOG) i podcasty (Karolina Sobańska Podcast) o zdrowym i świadomym stylu życia. Mówi o weganizmie, ekologii, psychologii czy etycznej modzie. Edukuje i podpowiada, jak podejmować świadomie decyzje. Prowadzenie kanałów w social media to jej hobby. Studiuje kilka kierunków i – jak czytamy w jej opisie - nie potrafi „usiedzieć na miejscu”. Studiowała w Polsce, Hiszpanii, uczy się w Niemczech. Dla widzów

przygotowuje głównie foodbooki oraz codzienne vlogi, w których pokazuje życie poza Polską. Ze względu na swój sposób odżywania i życia – poprzez takie właśnie materiały – staje się dla swoich odbiorców inspiracją i źródłem edukacji. Warto sprawdzić - można przy tym odkryć bardzo wiele ciekawych wskazówek dotyczących codziennego życia.

3. MARTA DYMEK - KUCHNIA ROŚLINNA

Kulinarna aktywistka, autorka kultowego roślinnego bloga „Jadłonomia” i książki pod tym samym tytułem, która doczekała się kilkunastu dodruków, a także bestsellera „Nowa Jadłonomia” (Marginesy 2017). Od lat prowadzi stronę z roślinnymi przepisami, która każdego miesiąca zalicza ponad milion odsłon. Współpracuje z najciekawszymi polskimi magazynami kulinarnymi, a od 2015 roku prowadzi autorski program kulinarny na kanale Kuchnia+ „Zielona Rewolucja Marty Dymek”. W 2019 roku została ambasadorką kampanii „RoślinnieJemy”. Wierzy, że każdy, kto chce, może jeść bardziej roślinnie. I przekazuje wiedzę na ten temat. Jej propozycjami zachwycają się nie tylko osoby, które zrezygnowały z jedzenia mięsa. Polecamy - choćby dla urozmaicenia swojej kuchni i poznania wielu ciekawych smaków!

4. KASIA GANDOR - NAUKA

Była modelka, która postanowiła zostać biotechnolożką, na swoim youtube’owym kanale nazwanym jej imieniem i nazwiskiem zamieszcza filmy popularnonaukowe oraz minidokumenty o środowisku, zdrowiu czy technologii. Dowiemy się z nich na przykład, czy zabraknie nam na Ziemi wody, daczego się całujemy lub czy woda utleniona pomaga. Kasia nie stroni od aktualnych tematów (obecnie takich, jak koronawirus, kryzys gospodarczy czy kondycja współczesnych mediów). Ma jasno ugruntowane poglądy i chętnie się nimi dzieli. Wszystkie jej materiały bazują na wiedzy naukowej, możemy więc być pewne, że to, co mówi, ma solidne źródła.

5. KASIA MECINSKI - ŻYCIE ZA GRANICĄ

Jej rodzina pochodzi z Polski, obecnie mieszka jednak w Chicago. Z prowadzonego przez nią kanału na YouTubie - pod nazwą „Fifty na pół” - dowiemy się, jak wygląda codzienność w USA. Czy obraz Ameryki, jaki znamy z mediów i filmów, ma wiele wspólnego z rzeczywistością? Kasia pokuje również, jak żyje amerykańska Polonia, nie stronii od aktualnych i gorących tematów, a niekiedy porusza wątki, o których nawet byście nie pomyślały. Jedno jest pewne - jej kanał posze-

rza perspektywę i pozwala dowiedzieć się więcej o odległych nam miejscach. Warto wyruszyć w tę podróż!

6. HELEN MAZANOVA - ŻYCIE W POLSCE OCZAMI UKRAINKI

„Helen Mazanova w Polsce” to z kolei kanał na YouTubie, który pokazuje, jak w naszym kraju odnajduje się osoba z Ukrainy. Autorka pisze o swoich filmach: „Opowiadam o wszystkim, co mnie tu zaskakuje, inspiruje i sprawia przyjemność!”. Zobaczymy więc przygody Helen w różnych nietypowych dla niej sytuacjach, miejsca, o których sami dawno już nie pamiętamy, poznamy także stereotypy, z jakimi warto się rozprawić - zarówno te dotyczące Polaków, jak i Ukraińców. Sprawdźcie koniecznie jej spojrzenie na to, co nam bliskie i dobrze znane. Będzie ciekawie!

7. ARLENA WITT – JĘZYK ANGIELSKI

Kto ogląda filmy, które obiecują lepsze przyswajanie obcobrzmiących słówek? Każdy, kto chociaż raz pomyślał o nauce języka obcego. Z myślą o takich osobach Arlena Witt stworzyła kanał na YouTubie o języku angielskim. W jej niezbyt długich nagraniach zawarte są wskazówki dotyczące wypowiadania konkretnych słów oraz zwrotów, a także posługiwania się językiem angielskim w codziennych sytuacjach. Kanał ten cechuje dystans, humor i solidna dawka wiedzy. Materiały przeznaczone są zarówno dla osób początkujących, jak i tych zaawansowanych. Szkoda nie skorzystać z tak łatwodostępnej pomocy w nauce!

8. AGNIESZKA MACIĄG – ŚWIADOME ŻYCIE

Agnieszka Maciąg to kobieta zakochana w naturze, jedzeniu, zdrowiu i świadomym życiu, o czym pisze na swoim blogu „Agnieszka Maciąg oficjalny blog”. W kuchni łączy smaki, uczucia i przyprawy tak, by mieć szczupłą sylwetkę, a jednocześnie energię, zdrowie i mnóstwo sił witalnych. Łączy tradycję z nowoczesnością, polskie specjały z potrawami z całego świata. Uwielbia dzielić się jedzeniem i gotować dla rodziny oraz przyjaciół. Pracowała jako modelka, dziennikarka, prezenterka, piosenkarka, pisarka, dyrektor artystyczny marki odzieżowej. Pracowała w Nowym Jorku, Paryżu i Mediolanie, z tak wybitnymi osobowościami jak np. Karl Lagerfeld, Paco Rabanne, Nino Cerrutti czy Laura Biagotti. Nagrała płytę „Marakesz 5:30”, wydała tomik poezji „Zielone pantofle”, napisała książki, m.in. ”Smak Życia”, „Smak Szczęścia” i „Smak Miłości”. Dziś całymi garściami czerpie z życia i ze swojego doświadczenia. Można się od niej wiele nauczyć.

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


44

Inspiracje 9. MARTA HENNIG – SPORT, DIETA, ZDROWIE ŻYCIE

Marta to trenerka przygotowania motorycznego, trenerka personalna, autorka bloga „Codziennie Fit” i youtuberka. Ponad osiem lat trenowała sport wyczynowo. Przygodę z tą aktywnością skończyła w 2014 roku. Od tamtego czasu trenuje sama – dla zdrowia, kondycji i dobrej formy. Jest wielką zwolenniczką treningu ogólnorozwojowego, czerpiącego z różnych dyscyplin sportowych. Codziennie Fit powstało, by udowodnić, że każdy, niezależnie od wieku, zawartości portfela, ilości czasu, zawodu i problemów, może być fit. To miejsce, w którym dowiemy się, jak powoli zmieniać swoją codzienność, żeby żyć bardziej świadomie, aktywnie i zdrowo, ale jednocześnie lubić to i nie popadać w przesadę.

10. ZOFIA KULEWICZ – MODA

Zofia Kulewicz porzuciła pracę w korporacji, by oddać się temu, co daje jej prawdzi-

wą satysfakcję. Obecnie jest właścicielką marki ZOPHIA, a na YouTubie (kanał „ZOPHIA STYILISTKA”) możemy oglądać jej krótkie filmy, w których uczy kobiety, jak się ubierać, aby czuć się dobrze. To miejsce nie tylko dla tych z nas, które podążają za najnowszymi trendami. Porady Zofii dotykają bardzo wielu problemów, z którymi niejedna kobieta mierzy się na co dzień. Niski wzrost, plus size, trudności przy dobraniu odpowiedniego stanika - to tylko kilka z proponowanych przez nią tematów do omówienia. Przy okazji dowiemy się, jak nie kupować zbyt wiele ubrań, a raczej jak rozsądnie skompletować garderobę, by nie mieć problemów z codziennymi stylizacjami i czuć się dobrze w swoich ciuchach. Zosia Kulewicz ciekawie opowiada też o stylizacjach znanych kobiet, m.in. Victorii Beckham czy Megan Markle. Oczywiście im też zdażają się modowe wpadki. Jakie? Sprawdźcie same! O czym jeszcze warto wiedzieć - na tym kanale znaleźć można również porady dla panów!

11. MAŁGORZATA ZMACZYŃSKA – CIEKAWOSTKI

Małgorzata prowadzi Podcast RADIOaktywny, gdzie przede wszystkim zadaje pytania. Czy studenci kulturoznawstwa chodzą w filcowych kapciach? Czy „Gwiezdne Wojny” zawładnęły naszymi mózgami? Co samochód mówi o kobiecie? Odpowiedzi szuka wraz z jej wyjątkowymi gośćmi. Każdy z nich przynosi ze sobą do podcastu nietypowe hobby lub historię.

Lubisz kryminalne historie i odrobinę grozy? Sprawdź koniecznie najpopularniejsze podcasty prowadzone przez kobiety na Spotify! W top 10 znajdują się takie, jak: Prawdziwe Zbrodnie, Piąte: Nie zabijaj, Kryminalne Historie, Kryminalna Skandynawia czy Śledztwo Pisma. Wszystkie dotyczą prawdziwych wydarzeń z kraju bądź ze świata. Polacy pokochali tę tematykę!

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


Restauracje w dobie koronawirusa

J

ak wszyscy wiedzą w czasie pandemii nasze życie obróciło się o 180 stopni, przez kilka tygodni byliśmy zamknięci we własnych domach, dopiero od niedawna możemy ponownie spotykać się w większym gronie. Zaistniała sytuacja zmieniła wiele w branży gastronomicznej, niestety cześć lokali nie przetrwała tych ciężkich czasów. Z nową rzeczywistością musiały sobie poradzić także restauracje, które teraz, by na nowo przyciągnąć klientów, oferują promocje, dowozy czy zmieniają menu tak by jak najwięcej gości chciało ich odwiedzić. Niektóre z nich postanowiły zaciekawić swoich gości nowymi, niespotykanymi tam do tej pory smakami. Jedną z restauracji, która w ten sposób pragnie przyciągnąć uwagę klientów, jest Restauracja Marconi w Hotelu Pałac Romantyczny w Turznie. Już od tego weekendu w jej karcie znaleźć można nie tylko tradycyjne polskie dania takie jak: chłodnik litewski nagrodzony na Toruńskim Festiwalu Smaków nagrodą Prezydenta Miasta Torunia, czy tatar z gęsi kołudzkiej. W nowym menu przygotowanym przez Szefa Kuchni pojawią się takie przysmaki kuchni śródziemnomorskiej jak: grillowana kałamarnica, krewetki z czosnkiem i chilii czy burrata z pomidorami malinowymi oraz oliwą z oliwek. Nowe menu pozwoli skosztować smaków kojarzących się z zagranicznymi wakacjami w przystępnych cenach jedynie kilkanaście kilometrów od Torunia. Ponadto część restauracji znajduje się na zewnątrz w otoczeniu parku angielskiego, a na słonecznym tarasie te pyszności na pewno będą smakować jeszcze lepiej. Zachęcamy do wypróbowania nowych smaków w Restauracji Marconi i złapania oddechu od miejskiego zgiełku podczas spaceru w parku. Autor: Ewa Dobrzyńska

Restauracja Marconi Tel. +48 56 642 31 30 - rezerwacja stolika Tel. +48 56 642 31 47 - rezerwacja kameralnej sali na wyłączność


Chcesz nakręcić ciekawe video o swojej firmie lub jej produktach? Myślisz nad ciekawym eventem, który zaprezentuje Twoje usługi lub produkty? Chciałbyś, żeby reklamy internetowe Twojej firmy skutecznie docierały do klientów?

Skontaktuj się z nami! ppgkujawskopomorskie.pl tel. 697 770 279


Podobno świat powstał z chaosu, ale do tego potrzebne były miliony lat ewolucji. Rodzice pierwszoklasistów nie mają tyle czasu. Muszą znaleźć rozwiązanie już teraz! I są w tym sami! Potrzeba jest matką wynalazków, więc i tu pojawiło się światełko w tunelu. Dla ucznia i rodzica oraz Akademii. Nauczanie domowe, ale trochę w innej formie. Jak zbiera się grupa dzieciaków, to rodzicom jest łatwiej ogarnąć ten temat. Ogólnie chodzi o to, żeby dzieciom zapewnić stabilną formę edukacji, a nie ryzyko, że pójdą do szkoły, która dziś jest otwarta, a jutro może być zamknięta.

Kiedyś największym zmartwieniem rodzica było to, czy dziecko zje kanapkę z żółtym serem i rzodkiewką i czy wypije sok. A dziś? Największą zmorą może okazać się zdalne nauczanie! Czy wasze dziecko ma laptopa? A kamerkę? A mikrofon? A umie obsługiwać Teamsy, e-Dziennik i Moodle’a? A współdzielone pliki w Google Docs już ogarnia? W wielu firmach nie potrafi tego połowa pracowników, ale przecież siedmiolatki muszą być genialne, prawda? Co pierwszoklasista ma zrobić z tym plecakiem? Zeskanować go? Po co mu nowe tenisówki? Ma je wysłać e-mailem? A co z efektywnością uczenia? Czy Wasze dzieci płynnie czytają? Jak będą wykonywały polecenia, które dostaną e-mailem? W klasie pani przeczyta, pomoże. A w domu? Co z dodawaniem? Co z nauką angielskiego? Trochę to wygląda tak, jakby ktoś dzieciom chciał zabrać dzieciństwo i sprawić, że przeskoczą z poziomu sześciolatka na poziom co najmniej dwunastolatka. Mają być zdyscyplinowane, samodzielne i informatycznie ogarnięte! I wszystko to w czasie, gdy mama i tata będą w pracy! A czy ktoś myśli o rozwoju emocjonalnym naszych dzieci? Czy ktoś wie, jak one zareagują, gdy koledzy skomentują ich plakat z Kubusiem Puchatkiem wiszący nad łóżkiem? Albo co zrobią, gdy siedząc same w domu stracą połączenie z Internetem. Albo im się Zoom wywali, albo plik nie załączy, albo sto innych rzeczy.

www.torunakn.pl

I tu z propozycją wychodzi zespół pasjonatów nauczania Akademii Nauki, która proponuje przejęcie nauczania domowego na siebie i swoich doświadczonych nauczycieli. W Akademii Nauki oferujemy naukę dla uczniów klas 1-3 w małych, 8-osobowych grupach. Naukę niesformalizowaną, kreatywną, skoncentrowaną na potrzebach uczniów, a mniej na wymogach systemu. Nie oznacza to, oczywiście, całkowitego z nim zerwania. Przeciwnie, Wasze dzieci zrealizują podstawę programową ze swojej klasy, ale obok tego otrzymają mnóstwo zajęć dodatkowych, rozwijających ich talenty i umiejętności. I – co ważne – będą to robiły w grupie przyjaciół, z którymi będą się spotykać w bezpiecznej, przyjaznej przestrzeni! I co najważniejsze, nie chodzi w żaden sposób o umniejszanie roli szkoły, nie jesteśmy absolutnie w opozycji w stosunku do metod, które szkoły proponują. Niemniej jednak, w obecnej niepewnej sytuacji, zaproponowane przez nas rozwiązanie, jest najlepszym rozwiązaniem dla dziecka, dodatkowo daje pewność nauczycielom szkoły rejonowej, że to, co musieliby zrobić rodzice (często przemęczeni), zrobią za nich wykwalifikowani pasjonaci nauki. Formalnie Wasze dzieci będą w rejonowej szkole podstawowej, a Akademia będzie robiła nauczanie domowe za Was – rodziców. Wasze dzieci robią materiał pierwszoklasisty, nie robią go w szkole, ale w Akademii. Robią go z innymi dziećmi, które są w podobnej sytuacji. Tym samym będą po roku gotowe do pójścia do drugiej klasy bez zaległości, jeśli sytuacja się zmieni. Albo nie, decyzja będzie należała do Was i Waszych dzieci… Przejście na nauczanie domowe wydaje się Wam trudne ze względu na formalności? Akademia Nauki doradzi Wam, jak ten proces przejść szybko i sprawnie, w dowolnym momencie roku szkolnego! Zmienione przepisy pozwalają załatwić zgodę szkoły nieomal natychmiast!

O szczegóły można dopytać bezpośrednio dzwoniąc pod numer

56 652 17 18 Ewelina Zalewska, mama Igora, właścicielka Akademii


48

Psychologia

UTRATĘ BLISKIEJ OSOBY ODCZUWAMY PSYCHICZNIE I FIZYCZNIE. DOSŁOWNIE ZMIENIA SIĘ SPOSÓB, W JAKI FUNKCJONUJE NASZ MÓZG – MÓWI PSYCHOLOŻKA MAŁGORZATA KRZAK.

Nie ma żałoby JEDNEJ

Jak więc powinniśmy rozmawiać z dziećmi o śmierci?

ROZMAWIA: LENA SZUSTER

Czytałam ostatnio książkę, w której dziecku po śmierci rodziców powiedziano, że „Bozia ich zabrała”. Trochę to makabryczne.

Nawet bardzo! Śmierć rodzica to jedno z najtrudniejszych doświadczeń, dlatego ważne jest, by w tak traumatycznej sytuacji wzmacniać w dziecku poczucie bezpieczeństwa i przewidywalności. Mówiąc, że rodziców „zabrała Bozia”, możemy tylko dziecko przestraszyć. Bo dlaczego ich zabrała? Dokąd? Czy odda? A może zabierze też mnie? Wcale nie lepsze będzie stwierdzenie, że „rodzice śpią”, „odeszli” albo „trafili do nieba”. Małe dzieci nie rozumieją metafor, więc odbiorą taki komunikat dosłownie, tym bardziej, że do dziesiątego roku życia nie spostrzegają śmierci jako nieodwracalnej. Dziecko będzie więc myślało, że rodzice rzeczywiście gdzieś wyjechali, gdzieś poszli, z jakiegoś powodu je zostawili, ale w końcu wrócą. Takie przekazy mogą utrwalać nieuchronne w procesie żałoby poczucie winy (,,byłem niegrzeczny”) albo krzywdy (,,odeszli, bo mnie nie kochali”). Z kolei porównanie śmierci do snu może wywołać u dziecka lęk przed zasypianiem.

Przede wszystkim trzeba mówić prawdę – prostym, dostosowanym do wieku językiem. Chcąc ochronić dziecko przed bólem, często uciekamy w metafory, a te niestety mogą wprowadzać w błąd, potęgować niepokój albo utrudniać przeżywanie żałoby. Lepiej na przykład powiedzieć – oczywiście w zależności od sytuacji – że rodzic miał wypadek albo był chory, że jego serce zostało uszkodzone, że ciało przestało ,,działać”. Warto podkreślić, że lekarze zrobili wszystko, by uratować bliską osobę. Dzięki temu dziecko w przyszłości nie będzie bało się szpitali. Bardzo ważne jest też, żeby o śmierci mówić jak najspokojniej, rzeczowo, nie przytłaczać dziecka swoimi uczuciami, podążać za jego emocjami i pytaniami. Gdzie jest mama? Czy mogę ją zobaczyć? Co się teraz będzie działo?

Można zabrać dziecko na pogrzeb?

Jeżeli będzie chciało – tak. Wówczas w trakcie ceremonii powinniśmy zapewnić dziecku wsparcie i opiekę. Jeżeli jednak dziecko woli nie brać udziału w pogrzebie, uszanujmy tę decyzję. Każda żałoba, czy to u dużego, czy u małego człowieka, wygląda inaczej – nie ma jednej drogi, jednego sposobu, uniwersalnej recepty na to,

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


49

SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


50

Psychologia

NIE LUBIMY MYŚLEĆ O ŚMIERCI Z badań przeprowadzonych przez CBOS w 2019 r. wynika, że Polacy rzadziej niż jeszcze kilkanaście lat temu myślą o śmierci. Połowa ankietowanych prawie w ogóle nie zastanawia się nad śmiercią, a jedna trzecia – całkowicie unika tematu.

jakporadzić sobie z utratą bliskiej osoby. Żałobę należy przechodzić we własnym tempie i na własnych zasadach, dać sobie czas, niczego z góry nie zakładać. To wcale nie jest łatwe. Żyjemy w czasach, w których bardzo dużą rolę odgrywa zadaniowość, nastawienie na cel, trzymanie się planu, innymi słowy – wszystko to, co napędza nas w pracy zawodowej. Siłą rzeczy tę zadaniowość przenosimy na sferę prywatną, na nasz sposób odczuwania emocji. Stawiamy sobie różne cele. Zakładamy: za miesiąc muszę poczuć się lepiej. Za kolejne trzy w ogóle nie będę płakać. Może mi być smutno równo przez rok, ani dłużej, ani krócej. Niestety, ważnych życiowych doświadczeń nie da się w ten sposób zaplanować, zrealizować, a potem odłożyć na bok i zapomnieć.

Ale przecież mówi się, że żałoba ma pięć etapów. Czy to nie sugeruje jakiegoś planu? Właściwego sposobu na radzenie sobie ze stratą?

Rzeczywiście, w latach 70. Elizabeth Kübler-Ross, amerykańska lekarka szwajcarskiego pochodzenia, opisała pięć etapów żałoby. Tuż po śmierci następuje etap szoku i zaprzeczania – bardzo potrzebny, bo bezmiar straty pojmujemy stopniowo, dzięki czemu w ogóle mamy silę ją udźwignąć. To czas protestu i niedowierzania, możemy więc czuć się odrętwiali i automatycznie wykonywać wiele czynności – w odcięciu od emocji. Potem pojawia się gniew – obwinianie siebie, otoczenia, lekarzy, losu, Boga, ale i zmarłej osoby. Kiedy gniew się wypala, następuje etap targowania – rodzic po śmierci dziecka może mówić: ,,to ja chcę umrzeć, niech moja córka wróci” lub ,,zrobię wszystko, byleby żyła”. Później przychodzi rozpacz – doświadczanie ogromnej pustki i smutku. Na końcu jest etap akceptacji – godzenia się ze stratą, uczenia się życia bez bliskiej osoby, planowania i realizowania własnych zamierzeń.

Jednak nie każda żałoba przebiega według tego schematu. Poszczególne etapy mogą się pojawiać w różnej kolejności, powtarzać się lub w ogóle nie występować. Czyli wracamy do początku – nie ma jednego sposobu na żałobę. Jest proces. Jednego dnia czujemy się przytłoczeni rozpaczą, wykonanie zwykłych czynności nas przerasta, ból jest nie do zniesienia, innego dnia mamy więcej sił. Czasem pomaga wycofanie się z kontaktów, czasem wręcz przeciwnie. Rytm przeżywania żałoby przypomina procesję w luksemburskim Echternach – robimy trzy kroki do przodu, dwa do tyłu. Podejmujemy ogromny wysiłek, a zmiana wydaje się niewielka. To naturalne. Nie róbmy więc sobie wyrzutów sumienia, jeżeli nasza żałoba nie jest „podręcznikowa”, gładka, szybka i prosta, bo po prostu żadna taka nie jest.

To się często zdarza? Wyrzuty sumienia?

Niestety tak. Osoba, która przechodzi żałobę, może znajdować się pod olbrzymią presją, nierzadko podwójną – ze swojej strony i ze strony otoczenia. Pamiętam pacjentkę, która doświadczyła nagłej, traumatycznej śmierci męża. Oprócz przytłaczającej rozpaczy i własnego niepokoju, zmagała się ze sprzecznymi oczekiwaniami rodziny oraz znajomych. Z jednej strony słyszała, że jest za wesoła, powinna rozpaczać, ubierać się tylko na czarno, zrezygnować z życia towarzyskiego, z drugiej zaś – że najwyższy czas wziąć się w garść, ruszyć dalej, a nie wciąż tkwić w przeszłości, rozpamiętywać, smucić się, no ile można? Od razu odpowiem: dokładnie tyle, ile trzeba. Nie wolno zarówno własnych, jak i cudzych emocji dopasowywać do jakiegoś z góry narzuconego szablonu, niczym do mitologicznego prokrustowego łoża. Jeżeli emocje, które pojawiają się w żałobie, unieważnimy i odepchniemy od siebie, prędzej czy później odbije się to na naszym zdrowiu. SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


51 W jaki sposób?

Z taką śmiercią trudniej się pogodzić? Przejść żałobę?

Zacznijmy od tego, jak żałoba wygląda z medycznego punktu widzenia. Utratę bliskiej osoby odczuwamy psychicznie i fizycznie. Dosłownie zmienia się sposób, w jaki funkcjonuje nasz mózg. Możemy na przykład mieć problemy z koncentracją, pamięcią i skupieniem. Odczuwać zmęczenie i apatię. Doświadczać halucynacji – słyszeć kroki zmarłej osoby albo widzieć ją obok siebie. Przeżywanie żałoby porównałabym do gojenia się rany – u każdego z nas ta rana będzie trochę inna, bardziej lub mniej utrudniająca życie i zwykłe czynności. W końcu zacznie się zasklepiać, potem zostanie nam po niej blizna, a my nauczymy się żyć dalej. Ale jeżeli nie pozwolimy jej leczyć się we własnym tempie, cóż… Ryzykujemy infekcje i powikłania. Tak samo jest z żałobą. Długotrwałe tłumienie żalu, smutku, bólu jest dla ciała wyczerpujące i przekłada się na przeróżne dolegliwości fizyczne, na przykład obniżenie odporności czy zaostrzenie chorób przewlekłych.

Znów muszę powtórzyć, że każda żałoba jest inna i nie ma tutaj twardych reguł… Ale tak, pewne rodzaje śmierci mogą być potencjalnie trudniejsze do przeżycia. Na przykład wtedy, gdy umiera dziecko, mamy takie poczucie olbrzymiej niesprawiedliwości, zaburzenia naturalnego porządku rzeczy, odwrócenia ról. Samobójstwo, wypadek, nagła śmierć osoby młodej i zdrowej – to wydarzenia, które mogą być traumatyczne.

Jak pomóc osobie, która przechodzi żałobę?

Bądźmy obok i pytajmy – czego potrzebujesz? Jak cię czujesz? Co mogę dla ciebie zrobić? Warto zadbać o podstawowe, prozaiczne rzeczy, o których żałobnicy nie będą w stanie myśleć, czyli na przykład zorganizować posiłki, pomóc w załatwianiu formalności, przypilnować dzieci, wyprowadzić psa na spacer. Bądźmy obecni i akceptujmy zarówno potrzebę rozmowy, jak i milczenia. Dajmy osobie przeżywającej żałobę przestrzeń do wyrażania emocji. Nie tylko smutku, ale też złości, gniewu, rozczarowania, poczucia krzywdy, opuszczenia. I nie popadajmy przy tym w przesadę. Nie osaczajmy. Pamiętajmy, że nie każdy potrzebuje w żałobie tłumu ludzi dookoła siebie – i to też jest w porządku. Mamy prawo radzić sobie ze stratą po swojemu.

Czy to jest ten moment, w którym powinniśmy poszukać pomocy? Udać się do lekarza?

Żałoba sama w sobie jest naturalnym procesem i nie wymaga interwencji psychologicznej. Jeżeli jednak po upływie kilku miesięcy emocje nadal nas przytłaczają albo w drugą stronę – całkowicie ich unikamy, chowamy się w obowiązkach, uciekamy w używki – powinniśmy porozmawiać z psychologiem lub psychoterapeutą. W uporaniu się ze stratą ważną rolę odgrywają również nasi najbliżsi, rodzina i przyjaciele, ich wsparcie, uważność, ale też zrozumienie tego, jak przebiega żałoba. Zrozumienie jest tutaj kluczowe. Z mojego doświadczenia terapeutycznego wynika bowiem, że dla osoby przeżywającej stratę już samo poznanie mechanizmów i rytmu żałoby może być bardzo pomocne. Czasami po prostu potrzebujemy akceptacji i zapewnienia, że nasze uczucia, jakie by one nie były, są w porządku. Nie zawsze o takie zapewnienie i wiedzę łatwo. Śmierć jest w naszej kulturze z jednej strony wszechobecna, a z drugiej – przemilczana. To temat tabu.

Boimy się mówić o śmierci?

Może nie do końca wiemy, jak to robić? Mam wrażenie, że żyjemy w kulcie nieśmiertelności. W reklamach wygładzamy zmarszczki, celebrujemy młodość, witalność i siłę, wierzymy, że jesteśmy niezniszczalni. Filmowa śmierć jest często bardzo umowa, pozbawiona krwi i cierpienia, nawet opłakiwanie bliskich przebiega szybko i łatwo, akcja pędzi dalej. To oczywiście olbrzymia generalizacja, są też zupełnie inne obrazy śmierci, ale raczej obok głównego nurtu i popularnych narracji, a nie w ich centrum. Na co dzień nie mamy styczności ze śmiercią. Po prostu jej nie widzimy. Kiedyś wyglądało to zupełnie inaczej – śmierć była bardzo zwyczajna, codzienna, zawsze obok. Dostawaliśmy do niej taki kulturowy instruktaż obsługi: różne rytuały pozwalały nam się ze śmiercią oswajać, na przykład poprzez czuwanie przy zmarłej osobie, ubieranie jej, gromadzenie się całej rodziny, znajomych, sąsiadów, wspólne przeżywanie żałoby i wspieranie się w trudnej sytuacji. Dzisiaj tego brakuje. Często więc kiedy śmierć wkracza w nasze życie, jesteśmy zaskoczeni, nie wiemy, jak sobie z nią poradzić, nie wiemy też, co i jak mówić. Zwyczajowe „wyrazy współczucia” często wydają się nam niewystarczające, szczególnie w sytuacji śmierci niespodziewanej.

WYGŁADZAMY ZMARSZCZKI, CELEBRUJEMY MŁODOŚĆ, WIERZYMY, ŻE JESTEŚMY NIEZNISZCZALNI

A skąd będziemy wiedzieć, że rzeczywiście sobie radzimy? Że nie potrzebujemy pomocy?

Jeżeli odzyskujemy energię, coraz częściej czujemy się sobą, zaczynamy snuć plany na przyszłość, chcemy coś robić, działać, to znaczy, że ten czas najbardziej dotkliwej, intensywnej żałoby jest już za nami. Nadal możemy odczuwać ból i tęsknotę – szczególnie w urodziny zmarłej osoby, rocznice, święta, inne ważne wydarzenia – mimo to jesteśmy gotowi iść do przodu. W książce Sheryl Sandberg i Adama Granta pt. ,,Opcja B. Jak radzić sobie z traumą po stracie, stawić czoła trudnościom i odzyskać radość życia” znajdziemy wiele historii osób, które zmagały się z bolesnymi i traumatycznymi stratami. Zarówno ich opowieści, jak i doświadczenia moich pacjentów są dowodami na to, że człowiek w naturalny sposób dąży do dobrostanu. Nieosądzająca i akceptująca postawa wobec emocji, które pojawiają się w żałobie, traktowanie siebie z dużym zrozumieniem i troską, otaczanie się życzliwymi ludźmi – to wszystko daje szansę, by nie tylko przeżyć żałobę, ale też rozwinąć się i wzmocnić. Żałoba paradoksalnie może pomóc nam zbudować poczucie własnej siły i wartości, nauczyć bycia „tu i teraz”, celebrowania życia, doświadczania wdzięczności. Pamiętajmy, żeby podczas przeżywania trudności dobrze traktować siebie i innych – a przyniesie to nam niespodziewane korzyści.

Małgorzata Krzak

Psycholożka, trenerka umiejętności psychospołecznych i interpersonalnych. Od ponad 15 lat zajmuje się pomocą psychologiczną i psychoterapeutyczną dla osób, które doświadczają różnych kryzysów życiowych. Prowadzi warsztaty dla kobiet i zajęcia akademickie. www.przybornikemocjonalny.pl SIERPIEŃ 2020 - LISTOPAD 2020 // STRONA KOBIET


WIDOK OGÓLNY ZACHODNIEJ FASADY HALI PRODUKCYJNEJ - DAWNEJ ODLEWNI. ZDJĘCIE PO LEWEJ Z DNIA 2.05.1977 R., PO PRAWEJ OBECNIE

WIDOK OD STRONY PÓŁNOCNO-WSCHODNIEJ NA HALĘ PRODUKCYJNĄ - DAWNA ODLEWNI. ZDJĘCIE PO LEWEJ Z DNIA 2.05.1977 R., PO PRAWEJ OBECNIE

ZAKUPY Z HISTORIĄ W TLE Już 20 lat temu zrealizowano prekursorski projekt, by w dawnej fabryce urządzić centrum handlowe. Dziś to już bardzo modny trend. TEKST: J A N O L E K S Y

Spoglądając na Centrum Handlowe Bumar z Galerią Wnętrz AMC, aż trudno uwierzyć, że właśnie w tym miejscu przez długie lata działała fabryka. Jej historia jest bardzo bogata, obfitująca w wiele zmian. Otóż, w roku 1856 August Born i Ernst Schütze założyli spółkę, która na zawsze odmieniła oblicze tej części miasta. Początkowo produkowano tutaj maszyny i narzędzia rolnicze, a uruchomienie odlewni żelaza, drugiej największej na Pomorzu i w Wielkopolsce, umożliwiło poszerzenie asortymentu. Odtąd produkowano w Fabryce Maszyn i Kotłów, Odlewni Żelaza i Stali Born & Schütze również koparki lądowe i wodne. Za te wyroby fabryka otrzymała w 1897 r. medal „Za osiągnięcia w przemyśle”. Ten najbardziej znany wyrób na przełomie XIX i XX w. używany był do prac przy budowie fortów, kanałów portowych i melioracyjnych. Trzeba dodać, że produkcja nastawiona była także na potrzeby toruńskiej twierdzy. Zakład należał do największych w pruskim Toruniu. W latach 20. XX w. fabryka została przejęta przez rodzinę Raapke wraz z nazwą i znakiem Born und Schütze. Największym sukcesem firmy w latach 1920-1939 było wygranie przetargu na reperację kotłów parowozowych kolei państwowych. Przetarg ten wygrano z poznańskim „Cegielskim”. W okresie międzywojennym zakład się rozwijał, zatrudnienie osiągało nawet liczbę 250 pracowników. Po rozpoczęciu drugiej wojny światowej początkowo produkowano jeszcze narzędzia rolnicze, ale Niemcy przenieśli tutaj przemysł

WIDOK OD STRONY WSCHODNIEJ BUDYNKU WYDZ. MECHANICZNEGO Z PRZYLEGŁĄ CZĘŚCIĄ SOCJALNĄ I HALAMI PRODUKCYJNYMI - DAWNE TOKARNIA, KOTLARNIA I HALA ŚLUSARNI. ZDJĘCIE PO LEWEJ Z DNIA 2.05.1977 R., PO PRAWEJ OBECNIE

DWA JUBILEUSZE - ROK 2020 JEST DLA NAS SZCZEGÓLNY, BOWIEM OBCHODZIMY W NIM PODWÓJNY JUBILEUSZ: 20-LECIA POWSTANIA CENTRUM BUMAR ORAZ 15-LECIA GALERII WNĘTRZ AMC. KORONAWIRUS POKRZYŻOWAŁ NAM PLANY HUCZNEGO ŚWIĘTOWANIA, ALE NASI KLIENCI MOGĄ SPODZIEWAĆ SIĘ DO KOŃCA ROKU WIELU CIEKAWYCH PROMOCJI ORAZ JUBILEUSZOWYCH KONKURSÓW Z NAGRODAMI - ZAPOWIADA DYREKTOR PACHUCY.

zbrojeniowy. Fabryka dostarczała wówczas granaty, pięciokilogramowe bomby, łodzie desantowe oraz części do min morskich. Naprawiano także silniki lotnicze i samochodowe, a zatrudnienie wzrosło aż do 900 osób. Po wojnie dawna Fabryka Kotłów została przejęta przez państwo. Rozpoczęto wtedy produkcję kotłów nisko i wysokoprężnych oraz różnych maszyn dla tartaków. Później fabryka działała jako spółka Waryński-Toruń, by w 1992 r. wejść z produkcją maszyn budowlanych w skład holdingu Bumar-Waryński SA. Rozwój strefy mieszkalnej w dzielnicy Mokre zadecydował o przeniesieniu zakładu na zaplecze Elany, a w miejscu dawnej fabryki powstało dzisiejsze Centrum Handlowe Bumar. - Zachowaliśmy tradycyjną nazwę Bumar, bo dobrze funkcjonowała w świadomości torunian. Wykorzystaliśmy zabytek architektury przemysłowej, adaptując go na potrzeby handlu. Duża w tym zasługa Rafała Predenkiewicza, właściciela Arpolu, który podszedł z pełnym szacunkiem do historii miasta i zabytkowej architektury z połowy XIX wieku – mówi Katarzyna Pachucy, dyrektor Centrum Handlowego Bumar. Przywrócenie dawnego wyglądu związane było z ogromnym nakładem finansowym poniesionym na adaptację, przeprowadzoną zgodnie ze sztuką konserwatorską. - Warto wiedzieć, że dawne hale przemysłowe zostały wpisane w 1997 r. do rejestru zabytków i są przykładem najstarszej zachowanej architektury przemysłowej w Toruniu. Oczywiście mówię tu tylko o części zabytkowej, w której obecnie jest hala targowa, gdyż w głębi powstały nowe obiekty, w tym m.in. największa w regionie Galeria Wnętrz AMC z 30. sklepami oraz inne obiekty, w których mieszczą się punkty handlowo-usługowe - dodaje Katarzyna Pachucy.


KSIĘGOWOŚĆ - to nasza pasja PROSPERO Toruń, ul. Grudziądzka 110-114 (Business Park) www.biuroprospero.pl


P O R T R E TO W O

UWAŻNIE, WNIKLIWIE, Z CZUŁOŚCIĄ Od dawna moim ulubionym mottem jest jakże mądre stwierdzenie Pablo Picassa: „Ja nie szukam, ja znajduję…”. To ono pomaga mi dokonywać wyborów. Znalazłam swoją ulubioną pasję, jaką jest sztuka tworzenia poprzez fotografowanie, grafikę, śpiew. Dlatego skrupulatnie chwytam każdy dzień, każdą chwilę i to, co uważam za istotne i godne uwiecznienia okiem mojego obiektywu, by później móc dzielić się emocjami z innymi – mówi fotograficzka Ewa Grzeszczuk. R OZ M AW I A J A N O L E K S Y


RDZAWKI Dzwonek czy ważka to zwracanie uwagi na szczegół, detal. Tworzysz nastrój, widzisz więcej niż pośpiesznie rzucający okiem człowiek. Każdy kadr to metafora.

„Rdzawki” to mój pomysł na cykl zdjęć, a może w ogóle pomysł na fotografowanie. Taka moja mała „foto-obsesja”. Dzwonek, ważka, czy zardzewiała tarka – są dla mnie wyjątkowo bliskie emocjonalnie. „Rdzawki” odkryłam na samym początku mojej wędrówki z aparatem w poszukiwaniu przedmiotów o podrdzewiałej fakturze. Na strychu rodzinnego domu na wsi znalazłam stary rower dziadka Bronka, otulony miękką pajęczyną dobrych wspomnień. I właśnie ów dzwonek zwrócił moją uwagę… Idąc tym tropem natrafiłam na drewnianą skrzynię. A w niej pokryta rdzą tarka do warzyw, której niegdyś używała moja babcia Monika. Niby bezużyteczne, nikomu niepotrzebne przedmioty, ale w bliższym kontekście odkrywania – jakże ważne i nieobojętne.

MAKRO-PODPATRYWANIA Czy to jest podróż do wnętrza ziemi? Lubisz podpatrywać? Widzisz to, czego inni nie widzą?

Świat podpatrywany makro-obiektywem jest dla mnie światem w pełni odrealnionym. Lubię ten mój drugi wymiar rzeczywistości. Widzę w nim często moje dopowiedziane fantazją i wyobraźni nutą – płaszczyzny twórcze, zaklęte w kropelki rosy, linie pajęczych drgań, wyłaniające się postaci z mgły… To taki mój świat wizji nierzeczywistych, ale artystycznie bliskich. Zawsze twórczo eksperymentowałam, szukając nowych barw, linii i dźwięków, bo fotografia to również muzyka, która tkwi w nas, gdy powstaje obraz. Mam nadzieję, że moje „makro-podpatrywania” są taką małą ścieżką prowadzącą na łąkę pełną tych odrealnionych cudowności.

R DZ AW K I

PORTRETOWO Ludzie niebanalni, trochę dziwaki, w ciekawych i nietypowych sytuacjach. Są to krótkie opowieści o człowieku. Sepia, black&white czy full color?

Moje portrety powstają na bazie czystych, prawdziwych i wszechobecnych w portretowanym człowieku emocji. To one są zawsze na pierwszym planie. Lubię fotografować ludzi. Patrzę uważnie, wnikliwie, z czułością. I w żadnym wypadku nie są oni dla mnie anonimowi. Staram się każdą fotografią opowiedzieć ich własną historię. Nie jest ważne, czy opowiadam ją w wersji full color, sepii czy black and white.

M A K R O - P O D PAT RY WA N I A


SMAK RAJSKICH JAB ŁEK

I N D I A G AT E

FOTOGRAFOWANIE JEST JAK NAJSMACZNIEJSZY POSIŁEK, SPOŻYWANY, GDY TAKA JEST POTRZEBA DUSZY. GDY TEMAT UZNAM ZA NADER INTERESUJĄCY, WTEDY RZUCAM WSZYSTKO, BY ODDAĆ SIĘ W PEŁNI SZTUCE FOTOGRAFOWANIA. ONA JEST MOJĄ PASJĄ. A BEZ PASJI – CZYMŻE BYŁBY CZŁOWIEK?


KRAJOBRAZOWO

KRAJOBRAZOWO W krajobrazie szukasz nastroju, ulotnej chwili, niezwykłości scenerii? U Ciebie obraz nie jest stabilny, on żyje!

Zachwyt fotografowanym krajobrazem ma zawsze tę samą moc. Pojawia się na horyzoncie moich obserwacji, szczelnie wypełnia wrażliwość duszy i zapada na długo w pamięci. To tak jak obraz, który żyje każdym skrawkiem namalowanej przez artystę treści.

INDIA GATE Wyprawa do Indii to była podróż życia? Skupisz się na ludziach, na pięknych twarzach wyrażających emocje.

Wyprawa do Indii drogą lądową przez Turcję, Iran i Pakistan – stała się istotnie wyprawą mojego życia. Była jeszcze jedna twórcza podróż ważna dla mnie pod względem artystycznym – do Stanów Zjednoczonych, gdzie na zaproszenie właścicielki galerii „PII” Małgorzaty Berczyński miałam szczęście i zaszczyt zaprezentować swoją twórczość plastycz-

ną, jak i umiejętności wokalno-muzyczne. W pięknym miejscu, na starówce Filadelfii, pokazałam cykl swych miniatur tworzonych techniką pastel, tusz, ołówek. Wydarzenie to dopełniłam krótkim, autorskim recitalem. Po wernisażu zaproszono mnie do studia „Kalejdoskopu Polskiego”, gdzie nagrano ze mną dwa poetyckie teledyski. Może amerykańska przygoda była tą prawdziwą podróżą mojego życia? Trudno powiedzieć.

SMAK RAJSKICH JABŁEK Kręci Cię martwa natura? Piękne przedmioty, rzeczy? Czuję smak jabłek, ślinka cieknie…

Ten cykl powstał na plenerze artystycznym w Grucznie w momencie, gdy odbywał się tam Festiwal Smaków. Wszyscy fotografujący ruszyli w poszukiwaniu inspiracji. Akurat moją uwagę przykuł stary młyn pełen historycznych znalezisk. I o dziwo nie one mnie zafascynowały, ale kusząco-wabiące jabłka usadowione w równym szeregu na parapecie okna. Jakby chciały powiedzieć: skosztuj mnie! I one właśnie w formie tryptyku pojawiły się później na wystawie poplenerowej.


ŚWIT Wolisz ostatnie promyki słońca czy budzący się dzień? Mgły dodają tajemniczości, potęgują nastrój, poruszają wyobraźnię, bo nie wszystko widać.

Chętnie fotografuję wschody słońca. To one pozwalają mi balansować w sprzyjającej tworzeniu aurze. Kocham ten moment, gdy świat otulony zasłoną mgieł powoli i ospale budzi się do życia. Poddaję się wtedy magii chwili i tylko żal, że trwa ona tak krótko. Góry w tej scenerii wschodu mają niewyobrażalną siłę przechodzenia w wielowarstwowość fakturalną.

ZIMNO Zdjęcia drzew są jak grafika, prawie monochromatyczne. Wstawić w ramkę i powiesić na ścianie. Lubisz drzewa?

Drzewa, to osobny rozdział mego obcowania z przyrodą. Mam taką ulubioną, wierzbową łączkę w Borach Tucholskich, nieopodal rodzinnego domu, w którym obecnie mieszka moja mama. Tam powstał ostatni projekt fotograficzny zatytułowany: „Po drugiej stronie lustra”, który stworzyłyśmy wspólnie z moją przyjaciółką fotografką – Justyną Gross. Przytulałam drzewa, przypatrując się bacznie ich fakturze i kształtom, a one obdarowują nas dobrą energią. Wierzby, brzozy, lipy… Zawsze były i będą ze mną na mej twórczej ścieżce. To im zawdzięczam wewnętrzny spokój i potrzebę wsłuchiwania się w głosy natury. To taka moja nigdy nie kończąca się fotograficzna opowieść. I tych zapewne jest jeszcze wiele… Fotografowanie jest jak najsmaczniejszy posiłek, spożywany, gdy taka jest potrzeba duszy. Gdy temat uznam za nader interesujący, wtedy rzucam wszystko, by oddać się w pełni sztuce fotografowania. Ona jest moją pasją. A bez pasji – czymże byłby człowiek?

ŚWIT

Ewa Grzeszczuk

FOT. ZBYSZEK FILIPIAK

Swoje pasje dzieli pomiędzy twórczość plastyczną, wokalną, próby aktorskie, fotografię i podróże. Przygląda się światu i ludziom, a poprzez różnorakie akty artystycznej kreacji wyraża siebie… W twórczości plastycznej czyni to poprzez grafikę, rysunek i pastel. Przez wiele lat była wokalistką grudziądzkiego zespołu „W drodze”, pisze wiersze, reżyseruje i wykonuje monodramy. Współpracowała z Teatrem Sceny Poezji „Ja i Oni”, stworzyła w Grudziądzu Szkolny Teatr Pantomimy ”MO-MI-M-A”. Obecnie organizuje i aranżuje wystawy w Galerii Akcent i w foyer Centrum Kultury Teatr. Ostatnią pasją Ewy jest fotografia. Jest dobrym obserwatorem, a jej „ostrość” spojrzenia odzwierciedlają zdjęcia prezentowane na wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych. Jest uczestniczką Toruńskich Spacerów Fotograficznych.




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.