PISMO UCZNIÓW LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO 1 IM. MARII SKLODOWSKIEJ-CURIE W SUCHEJ BESKIDZKIEJ http://zso.powiatsuski.pl GRUDZIEN 2013 numer 5
2
3
[Zofia Kozina]
Cóż nam niesiesz Roku Nowy z nieznajomej strony? Pewno szczęście, radość, zdrowie i bogate plony. Wspólnie składamy życzenia i wszyscy pragniemy Żeby ten Rok nadchodzący był dla nas łaskawy. Cóż jeżeli się marzenia okażą zwodnicze, Kiedy los wszystko odmieni i będzie inaczej. Wola Boża, czyń co roku co ci Stwórca każe. My przetrwamy dobre czy złe, co przyniesiesz w darze. Ani burze nas nie zmiażdżą na tej twardej skale, Na pociechę mamy miłość, nadzieję i wiarę.
4
Stoi przede mną to dziwne zwierzę. Wielkie, masywne. Trochę się go boję. Łypie jednym okiem, bo stoję z boku. Oczy ma piękne, wielkie, ocienione rzęsami. Patrzy badawczo, jak człowiek… Jego Majestatyczność, Jego Książęca Mość KOŃ!
Ile przywodzi na myśl skojarzeń: Tornado unoszący bohaterskiego Zorro, czarny, spieniony rumak w „Szale” Podkowińskiego, rozpędzone rumaki, wypadające na widza z „Czwórki” Chełmońskiego. Dawniej ciągnące od świtu, na wtorkowy targ do Suchej ,furmanki okolicznych gospodarzy, którzy pięknie stroili grzywy swoich koników w czerwone pompony… itd., itd.. Chcę Was kochani koledzy zachęcić do uprawiania najszlachetniejszego sportu – jazdy konnej. W naszych stronach nietrudno to uczynić. Działają prężnie stadniny koni w Toporzysku, w Wadowicach „Jowisz” – działający w dawnym garnizonie wojskowym, przy drodze na Zator, w Makowie Podhalańskim – na Makowskiej Górze. Można nauczyć się jeździć, zapoznać się z końmi, pobyć z nimi. Poznać specyfikę natury i zachowań, upodobania, sekrety hodowli. Koń to niezwykłe zwierzę, bystre i przenikliwe. Przebywanie z nim daje człowiekowi niezwykłą satysfakcję, a ruch na powietrzu zdrowie i kondycję. A więc …. NA KOŃ!
5
średniej egzamin ustny z historii Polski i powszechnej oraz test z j. obcego. Teraz dopiero narastał poziom „nerwów”- nie wiadomo jak to będzie, jak się dobrze przygotować. Jak to może być oceniane. Narastający lęk i obawy, jak Dusiołek LeKochani przyszli maturzyści. śmianowski atakowały ówczesnego matuW ostatnich dniach przeżywaliście wielka rzystę. próbę pisania matury. Największe emocje Częstokroć bardzo dobrzy, zdolni uczniobudził, jak zawsze j. polski, a później mawie nie dostali się na wymarzone studia, tematyka (szczególnie u tych kolegów, dla a bardzo przeciętni koledzy tak. Prawdoktórych jest „pietą Achillesową”. Mówi podobnie zjadł ich stres i brak odpornosię, że matura to wielki stres, niektórym ści. Młody adept, który odpadł z egzamijawi się jako koniec świata, „nie do przenu nie miał szans , jak Wy załapać się na życia”. Inni podbudowują morale oklepanym już hasłem: „Matura, to bzdura”. inną uczelnię. Często szedł do wojska / Zawsze w takich okolicznościach chłopcy/ - nie przypomina mi się okres własnej się na Teraz dopiero narastał dostałeś matury AD 1979. studia, marsz do Zdawanie było oczywiście ogrom- poziom „nerwów”- nie woja, na dwa nym przeżyciem potem okres miewiadomo jak się dolata. Przydział siąca przygotowań do egzaminu wstępnego, to dopiero był stres. brze przygotować. Jak Kuźnica BiałoGdyby porównać tamtych matu- to może być oceniane. stocka lub Gołrzystów i Was. Nie wiadomo co dap, jak najdalepsze. Myślę, że wasza sytuacja lej od domu. jest zdrowsza – bo możecie dopyWielu szło do pracy, z nadzieją startu za tywać nauczycieli, ćwiczyć na arkuszach, rok, albo do szkół policealnych, dwuletprzygotowywać się pod kontrolą, uzupełnich. Niektórzy ze starszych obecnie lekanić braki i zdać maturę i egzamin wstęprzy, jeżeli nie dostali się na medycynę od ny razem. Dawny maturzysta pozostawał po opuszczeniu szkoły sam ze sobą i o egrazu, uczęszczali do Studium Medycznego zaminie wstępnym na wymarzoną uczelna ul. Koletek w Krakowie – aby za rok nię miał bardzo ogólne informacje, np. znów spróbować bardzo trudnych egzaobowiązywać będzie z j. polskiego praca minów wstępnych fizyki, chemii i biologii. pisemna obejmująca program szkoły
6
Tu i tam, w przepięknym suskim regionie do dziś można spotkać niezwykłe złote liście Kaspra Suskiego. Co w tym nadzwyczajnego? Magia! Magia, którą przepełnione są skarby krakowskiego złotnika. Kto je zdobędzie ten będzie najszczęśliwszy na świecie! Piękny, mądry, bogaty! Nie mówiąc już o wspaniałej miłości, która go czeka. Ale powoli, powoli. Nie tak łatwo znaleźć owe złote liście. Pojawiają się każdej jesieni i porozrzucane są po Suchej Beskidzkiej. Lśnią złotym blaskiem i dzielą się kolorem ze zwykłymi liśćmi. Jest ich nieskończenie wiele, a jednak dalej nie wiadomo gdzie szukać. Kiedyś tylko Kasper Suski wiedział! Sam je rozrzucił po Suchej. Wcześniej trzymał skarby w starej, drewnianej skrzyni na kłódkę i nikt nie wiedział o istnieniu zaczarowanych liści! Do czasu. Pewna młoda panna, Marysieńka, któregoś jesiennego dnia, znalazła w lesie koło suskiego zamku pamiętnik. Jako, że była ciekawska, bez wahania otworzyła cienki zeszycik. Pech chciał, że był to zeszyt złotnika. Marysieńka przekartkowała pamiętnik i zatrzymała się na ostatniej stronie. Znajdował się tam króciutki wpis: „Drogi Pamiętniku! Złote liście, które posiadam są największym skarbem! Jestem taki szczęśliwy! Piękny, bogaty, mądry! I to wszystko dzięki liściom, które trzymam w starej skrzyni! Teraz tylko czekam na wielką miłość!” Po przeczytaniu Marysia dobrze się zastanowiła. Nie była wspaniałej urody, nie posiadała wszelakiej wiedzy, z pieniędzmi też było ciężko,
7
a w miłości nigdy nie miała szczęścia. Dziewczyna pomyślała, że może pożyczyć troszkę liści od Kaspra, by jej życie choć na chwilę stało się niewyobrażalnie cudownym. Marysia poszła więc do zamku. Nie wiadomo jakim sposobem przeszła obok straży niezauważona i zakradła się do pokoju Kaspra. W pomieszczeniu na szczęście nikogo nie było. Dziewczyna zaczęła szukać skrzyni. Nigdzie nie mogła jej znaleźć! Zmęczona poszukiwaniami oparła się o drzwi szafy i nagle wpadła do środka, a tam zobaczyła przed sobą małą komnatę, w której znajdowała się skrzynia! Marysia wpierw się ucieszyła, ale potem pomyślała… Nie miała klucza! Wróciła szybko do pokoju Kaspra. Jednak klucz to było małe wyzwanie. Wisiał nad drzwiami. Marysia zabrała go i biegiem wróciła do komnaty. Otworzyła skrzynię, a tam wiele, wiele złotych liści, o których była mowa w pamiętniku. Panna ucieszyła się bardzo i wzięła do ręki kilka lśniących skarbów. Nagle, sama zaczęła lśnić, czuła, że jej życie zaczyna się nieprawdopodobnie zmieniać! Chowając liście wybiegła szybko z komnaty i pokoju Kaspra. Kiedy wyszła z zamku natknęła się na samego złotnika! Mężczyzna dziwnym trafem zwrócił na nią uwagę, był nią po prostu oczarowany! Piękna dziewczyna, w bogatym stroju, na pewno mądra szlachcianka. Marysia ukłoniła się przed swym panem, a ten bez wahania poprosił ją o rękę. Dziewczynie mowę odjęło. Od dawna podkochiwała się we właścicielu Suchej Beskidzkiej. W końcu zgodziła się!
8
niż
w
Suchej
Beskidzkiej!
tekst Joanna Master
Następnego dnia miał odbyć się huczny ślub. Rankiem zakochany złotnik wszedł do komnaty Marysi, aby się z nią przywitać, jednak jej tam nie spotkał. Usiadł więc na wielkim łóżku i czekał. Podczas tego czekania, spostrzegł nagle złoty kolor wyłaniający się spod bieli poduszki Marysi. Odsłonił poduszkę i oczom nie wierzył – na łóżku leżały jego złote liście wraz z pamiętnikiem. Na ten moment do komnaty weszła dziewczyna. Najpierw ujrzała blask liści, a potem wściekłość na twarzy jej przyszłego męża. Złotnik dotknął liści i wtedy całe piękno i bogate szaty zniknęły z ciekawskiej Marysi. Kaspar bez zastanowienia podjął decyzję. Kazał wygnać dziewczynę ze Suchej i jej okolic. W południe słonecznego, jesiennego dnia, smutny i rozżalony Kaspar stwierdził, że nie potrzebuje złotych liści. Poszedł więc do lasu i wyrzucił skarb, który rozwiał tu i tam silny wiatr. Sobie samemu złotnik pozostawił tylko jeden liść. I tak, do dziś nie wiadomo gdzie można znaleźć magiczne liście. Ale może to i dobrze. Może to i lepiej, że znowu nie wpadły w czyjeś ręce. Może to dzięki nim co roku zachwycamy się urokami suskiej jesieni? Może to one sprawiają, że w koło nas jest tak wiele magicznych uroków jesiennego złota? Pewnie tak. Bo przecież nikt nie zaprzeczy,
9
Połaźnik miała z łopłatka Wystrzizone pól kolecka Przilepila do Krzecka Zgrzebnom nitkom powiesiła. Pod powałom cały rocek Łobyrtoł się tyn wiatrocek Kto Jono dźwiyrze otworzył To połaźnik jakby łozył. Rusoł się na syćkie strony Jakoby był wystraszony, Wdy się na to patrzeć kciało, Bo to piyknie wyglądało. A tera nie widzom nika W żodny chałpie połaźnika I jaz mi się syrce kraje, Ze ginom stare zwyczaje. tekst Katarzyna Gawron
Zanim Niemcy przywieźli nam podczas zaborów zwyczaj ubierania choinki, czyli całego drzewka iglastego, na wsiach i w miastach polskich panował obrządek dekorowania podłaźniczki. Ta ozdoba, o dziwnie brzmiącej dziś dla nas nazwie, to nic innego, jak c h o i n k o w a p r a b a b c i a . Był to czubek drzewka, głównie świerku lub jodły, czy też po prostu pojedyncza gałązka, które podwieszało się pod sufitem, a następnie wraz z całą rodziną przystrajało. Działo się tak jeszcze za czasów pogańskich w wieczór Szczodrych Godów. Tak choinka, jak i jej przodek to symbol związany z pogańskim, ludowym kultem drzewka wiecznie zielonego, który bliżej dowodzi nam o tym, że przyroda nie umiera, a usypia, by przebudzić się na wiosnę ponownie.
10
Zło możemy spotkać na każdym kroku. Czasem działa ono pośrednio, lecz potrafi również uderzyć bezpośrednio z tak wielką mocą, iż człowiek nie jest w stanie podnieść się po upadku. Czy zło da się wyeliminować z rzeczywistości? Jeżeli ktokolwiek pragnie uzyskać odpowiedź, powinien najpierw zadać sobie o wiele istotniejsze pytanie, a mianowicie: czy zło tak naprawdę istnieje? Oczywiście od razu nasuwa nam się pełno wątpliwości skierowanych w zasadność zapytania. Jak można w ogóle pytać o taką oczywistość? Czy osoba zadająca pytanie takiego typu była świadoma, w pełni sił i w zupełnej równowadze umysłowej? Dlaczego mam rozważać tak niepoważną i chyba dla wszystkich jasną kwestię? Gdy już jednak przebrniemy przez fale emocji, jakie wywołuje u nas pierwsze wrażenie i zaczniemy rozważać, w jakim celu akurat to pytanie, uświadomimy sobie, iż odpowiedź jaką otrzymamy dalece odbiega od szablonu przyjętego przez ogół. Szablon ten wygląda nadzwyczaj prosto, jednak jest on właściwy każdemu z nas; gdy słyszymy pytanie: ,,Czy zło istnieje?” bez zastanowienia mówimy: ,,Oczywiście! Przecież wokół nas jest go aż nadto.”. Jednak poddając tę kwestię do głębszej analizy popadamy w wątpliwość co do słuszności naszej kontrakcji. Skąd w takim razie pochodzą owe wątpliwości?
Człowiek pojawił się na Ziemi ponad 4,5 miliona lat temu, przynajmniej taką informację możemy znaleźć w encyklopedii. Wraz z rozwojem człowieka powstawało wiele narzędzi, które miały za zadanie ułatwić mu życie. Paralelnie z postępem w dziedzinie inżynierii, jeżeli w ogóle możemy mówić tu już o inżynierii, gdyż na tym etapie jest to jedynie przywiązanie ostrego kamienia do mocnego patyka, co jednak dla ówczesnych ludzi stanowiło niemożliwy i graniczący wręcz z cudem przełom, rozwijał się mózg osobników rodzaju homo. Gdy rozważaniami obejmiemy cel powstania owego ,,kamienia na patyku” dojdziemy do wniosku, iż służył on poniekąd do zabijania zwierząt, jednak w przeważającym stopniu do ćwiartowania ich i dzielenia trzewi na: ,,jadalne i niejadalne” czy ,,użyteczne i bezużyteczne”.
Idąc tym tropem zdamy sobie sprawę, iż zabijanie zwierząt jest już w pewnym stopniu zbrodnią, a z całą pewnością złem. Wiele osób określi to jako zło konieczne, ale czy rzeczywiście w tak trywialny sposób możemy usprawiedliwiać pozbawienie Bogu ducha winnego zwierzęcia prawa do życia? Oczywiście, że nie. Jednak myśląc w ten sposób oczyszczamy sumienie praprzodka ludzkości oraz w pewnym stop.
Wiele osób określi to jako zło konieczne, ale czy rzeczywiście w tak trywialny sposób możemy usprawiedliwiać pozbawienie prawa do życia? niu usprawiedliwiamy nas samych. Podążając za ciosem możemy śmiało wysunąć tezę, iż zło idzie w parze z umysłem. Jednak na tym etapie jest to tylko szalona, nie do końca prawdziwa asercja. Tworzy ona jednak fundamenty pod dalsze rozważania. Czy człowiek z przyrodzenia jest złem wcielonym? Nie popadajmy w przesadę, nieprawość nie jest właściwością każdego z nas. Jednak istnieje wiele odmian zła. Znamy inspektora Fumero z ,,Cienia wiatru” – Carlosa Ruiza Zafóna, który jest bezdusznym draniem, senatora Nowosilcowa, podłego nikczemnika, o którym możemy przeczytać w III części ,,Dziadów” – Adama Mickiewicza, cara Mikołaja I będącego uosobieniem łajdactwa i podłości oraz Biblijnego Szatana – grzech. Gdy weźmiemy pod uwagę mnogość oblicz zła nagle jasnym staje się, iż każda istota ludzka ma w sobie pierwiastek nieprawości, jednak od wolnej woli człowieka, jego siły oraz przysposobienia zależy, czy podąży on drogą godności, czy jednak wybierze haniebną, ale jakże na pozór prostą opcję niosącą wiele zła. Na przestrzeni wieków możemy dostrzec niezliczoną ilość postaci dobrych i złych. Jednak żadna z tych osób nie jest czarno-
biała, nie są to ludzie, którzy: ,,Mają 11 tak za tak - nie za nie,/ bez światło-cienia…”, gdyż pod każdym ,,tak” kryje się wiele wątpliwości, a pod każdym ,,nie” maskuje się ogrom chęci i boleść z niemożności spełnienia cudzych oczekiwań. Jest to pewnego rodzaju rozdarcie wewnętrzne, ponieważ, jeżeli pragniemy wyjechać, jednak zatrzymają nas ważne obowiązki, na pytanie: ,,Czy gdyby nie mnogość zobowiązań wyjechałbyś bez oporów?” odpowiemy zdecydowane: ,,tak!”. Co się kryje pod tymi prostymi trzema literami? Skoro miałam możliwość wyjazdu, a z niej nie skorzystałam, to zrobiłam to w imię wyższego dobra, ponieważ wielość obowiązków względem pracy, czy rodziny wzięła górę nad odpoczynkiem. Prawda jest bolesna, jednak właściwa zdecydowanej większości ludzi – w momencie, gdy znajdujemy coś ważniejszego niż osobista przyjemność, stawiamy to ponad naszymi marzeniami, to tak naprawdę nigdy dostatecznie silnie nie pragnęliśmy aby nasz cel się ziścił. Myślę, że u każdej osoby nazwisko Hitler czy Stalin wywołuje negatywne skojarzenia. Są to osobistości, które możemy uznać za zło wcielone. Jednostki, które
Jednostki, które przyczyniły się do śmierci milionów w imię ,,wyższej idei”. przyczyniły się do śmierci milionów w imię ,,wyższej idei”. Jednak, czy oni sami wiedzieli co kryje się pod słowami wyższa idea? Depcząc prawa człowieka, czy jakiekolwiek zasady humanitarne zabijali człowiek po człowieku, jednostka po jednostce, całe rodziny, oddziały, więzienia oraz obozy.
Ogrom okrucieństwa tych osób jest wręcz niewyobrażalny, bo jak istota mianująca się tytułem człowiek, jest w stanie z takim, wręcz stoickim spokojem popełniać najstraszliwszą ze wszystkich zbrodni – morderstwo? Mimo tego, mając na względzie wzajemne oddziaływania yin i yang, w Hitlerze na przykład tkwiła dusza artysty. Z jednej strony dziennie mordował setki ludzi, z drugiej rysował obrazy. Właśnie ta niejednoznaczność ludzka sprawia, że niewiele osób możemy jasno sklasyfikować, jako czyste zło oraz nieskazitelne dobro.
Właśnie ta niejednoznaczność ludzka sprawia, że niewiele osób możemy jasno sklasyfikować, jako czyste zło oraz nieskazitelne dobro. który ślepo podążał za ówczesną modą. A modne było wtedy rozdarcie wewnętrzne wrażliwego wojownika. To właśnie dlatego na progu komnaty cara nasz chłopczyna nie jest w stanie się przemóc. Wyrzuty sumienia mówią mu, iż nie może on zabić człowieka, jednak jakaś cząstka bohatera nakazuje mu zabicie cara, możemy powiedzieć ,,w imię wyższej idei”.
tekst Martyna Brzana; zdjęcie Karolina Glanowska
Tytułowy bohater dramatu Juliusza Słowackiego – Kordian, wręcz idealnie obrazuje nam omówiony przeze mnie problem. Kordian jest romantykiem, szuka w życiu celu, który nazywa ,,myślą wielką”, zakochuje się nieszczęśliwie, przeprowadza nieudaną próbę samobójczą, wyjeżdżą w długą podróż oraz postanawia oswobodzić rodaków spod ucisku tyrana – cara. Już patrząc na ten jakże ogólny zarys biografii bohatera, dostrzegamy szablon właściwy zachowaniu bohatera romantycznego. Możemy więc śmiało sądzić, że Kordian był tylko swawolnym młodzieńcem,
Odkąd tylko ludzie nauczyli się formułować myśli od razu przystąpili do 12 oceny swoich czynów oraz otoczenia. Po segregacji zjawisk oraz działań na dobre i złe pojawił się jednak problem, co jest dobre, a co złe? Co pozornie dobre, a co pozornie złe? Czy wszystkie niewłaściwe działania można usprawiedliwić ,,wyższą ideą”? Oczywiście, że nie. Zło w historii świata odgrywa ważną rolę, stanowi punkt równowagi w starciu z dobrem i ukazuje jasno, czego mamy się wystrzegać. Oczywiście każdy z nas życzyłby sobie, aby nieprawość i łajdactwo na dobre zniknęły,
jednak to nigdy nie będzie możliwe. Sięgając do źródeł historycznych, w których opisane są mroczne okresy historii wysnuwamy wiele wniosków. Najważniejszym z nich niewątpliwie jest ten, iż zło było, jest i będzie – tego nie da się zmienić, jednak powinniśmy uczyć się na cudzych błędach.
13
Jesiony umierają co roku jesienią. Najpierw zrzucają zielone kubraki, potem żółte koszule, a na końcu czerwone spodnie i brązowe skarpety. Gdy nadchodzi zima, stają tak naprzeciw niej, nagie , piękne, wyzywające. Ona tuli je namiętnie do siebie, całuje, zostawiając ślad białego puchu na ich ustach, ramionach i plecach. A one niewzruszone trzymają się za ręce, jakby miały gdzieś wyruszyć. Ale gdzie tam. Stoją w miejscu i gawędzą o wiośnie. Opowiadają szeptem całą historię góry, której strzegą dniem i nocą. Znają wszystkie zwierzęta i ludzi, którzy chodzą, biegają, szukają czegoś zupełnie bez sensu. Czy nie lepiej to stać w jednym miejscu i patrzeć z góry na świat? Za czymże tak pędzić, skoro i tak czasu nie można przegonić. A śmierć zawsze jest szybsza i niespodziewana. Wiedzą same coś o tym, gdy jako młode patrzyły na śmierć swych rodziców, padających pod dźwiękiem pił i toporów. Jak gałęzie trawił gwałtowny ogień. Przyjaźnią się z ptakami, które przynoszą im wieści z całego świata, znają się dobrze z szarakiem drżącym u ich stóp przed lisem, widują z głupim Jaśkiem, który przychodzi tu zimą, żeby rozmawiać z ptakami i wynosi im ciepłe pierzyny. Stoją tu od lat i pilnują porządku. Wiedzą najlepiej, że rytm przyrody jest niezmienny. Dopóki ziemia trwa i świeci słońce, dopóki Demeter się odradza, znów jest wiosna.
14
. „Większość moich blogów wiąże jedno słowo: marzenia. Nie istnieje dla mnie fotografia bez marzeń. Mój świat jest jak bajka i w nim właśnie marzenia tworzą rzeczywistość. To motywacja do przeżywania nowych, czasem lepszych, czasem gorszych dni. Fotografia mi na to pozwala. Tworzę kolejny rozdział swojej historii, zapisując ją w postaci następnych ujęć”.
15
Paulina Międzybrodzka: Kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią? Anka Gibas: Fotografować zaczęłam stosunkowo nie dawno. Oczywiście początki nie wyglądały najlepiej i nawet teraz uważam, że nie mogę porównywać swoich prac do tych profesjonalnych. Raczkowałam pod czujnym okiem mojego kuzyna, który dwa lata temu wiedział o zdjęciach i aparatach zdecydowanie więcej ode mnie. Potem poszło już łatwo. Nie rozstawałam się z aparatem, założyłam bloga (właściwie kilka blogów) i nie wyobrażam sobie rezygnacji z robienia zdjęć. P.M.: Chętniej fotografujesz naturę, robisz portrety czy może jednak zdjęcia krajobrazów? A.G.: Uwielbiam naturę. To najwdzięczniejszy temat. Jeszcze nigdy nie usłyszałam, żeby jakiemuś pajączkowi, musze nie podobały się ich ujęcia. Ostatnio skupiam się na ludziach, nie koniecznie portretach. P.M.: Myślałaś o tym, żeby w przyszłości zająć się fotografią zawodowo? A.G.: Różne myśli chodzą mi po głowie, ale... czas pokaże.
Teraz nie jestem w stanie zdecydować. Bo czy kariera zawodowego fotografa to właściwa droga w moim życiu? - Sama nie wiem. Jedno jest pewne: nie chcę, żeby robienie zdjęć stało się rutyną, którą z czasem, jak każdą rutynę, znienawidzę i odrzucę. Obawiam się, że praca tego typu niesie ze sobą podobne zagrożenie. P.M.: Zgodzę się z tym. Co z innymi zainteresowaniami? A.G.: Jestem zakochana w matematyce do szaleństwa. Ostatnimi czasy zaczynam przekonywać się również do piękna fizyki. Zawsze pociągał mnie świat wiedzy. Oprócz tego czytam na potęgę! Kiedy złapię dobrą książkę to nie potrafię się od niej oderwać, nie przeczytawszy ostatniej kartki i ostatniego słowa. P.M.: Udaje Ci się znaleźć w tygodniu (w czasie roku szkolnego) czas na czytanie książek dla przyjemności? A.G.: Wszystko jest możliwe, gdy się tylko bardzo chce! Jest ciężko i czasami siedzę po nocach, żeby tylko dokończyć daną lekturę, ale warto wg. mnie poświęcić noc dla przyjemności.
16
PISMO UCZNIÓW LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO IM. MARII SKLODOWSKIEJ-CURIE W SUCHEJ BESKIDZKIEJ http://zso.powiatsuski.pl GRUDZIEN 2013 numer 5
Sylwia Basiura Anna Gibas Monika Kosibór Paulina Międzybrodzka Edyta Trybała
Magdalena Burliga Ewa Kot