12 minute read

U NAS

Dobra/zła bajka – niepotrzebne skreślić

Festiwal Teatralny w III LO im. Stefana Batorego w Chorzowie

Advertisement

Przy wejściu do liceum stoi grupa podekscytowanych uczniów. Żywo dyskutują o właśnie rozpoczętej imprezie. „Jakie spektakle zobaczymy?”, „Kto tym razem zgarnie główną nagrodę?” – z rąk do rąk krąży wymiętoszony numer gazety festiwalowej. Wchodzę do szkoły. Przy wejściu stoi fioletowo-zielona wanna i bezgłowe manekiny, a na jednym z pięter wyrósł niespodziewanie las sztucznych choinek, nad którym unosi się woń rozsypanego na podłodze świeżego siana. Wystartował XXIII Festiwal Teatralny w III LO im. Stefana Batorego w Chorzowie.

Nadzwyczajna zwyczajność

„W 1989 roku utworzyliśmy dwie klasy autorskie: anglistyczną i kulturoznawczą” – wspomina w szkolnej monografii były dyrektor liceum Bolesław Iwanowski. Na owoce działalności świeżo powstałej klasy kulturoznawczej nie trzeba było długo czekać. Jeszcze w tym samym roku szkolnym polonistka Celestyna Konieczna wraz z grupą uczniów zorganizowała Mały Festiwal Mrożka, który zapoczątkował tradycję corocznego Festiwalu Teatralnego w chorzowskim „Batorym”.

„Czegokolwiek byśmy się nie podjęli w tej szkole, zawsze będą dominowały formy teatralne” – Celestyna Konieczna zaczyna wypowiedź wolno i jakby ze znudzeniem, ale po chwili w jej dużych, szarych oczach pojawia się specyficzny błysk, a drobne dłonie zaczynają gestykulować. – „Po ‘89 roku w ogólnej aurze wolności zaczęliśmy eksperymentować z nowymi projektami w szkole. To nie ja wpadłam na pomysł projektu teatralnego, to uczniowie podsunęli mi tę ideę swoimi wyrazistymi osobowościami, swoją świeżością i kreatywnością”. Pani Konieczna robi dłuższą pauzę, a ja widzę, jak jej oczy śmieją się od nagłego napływu wspomnień. – „I tak podczas lekcji polskiego był jeden nurt sztuki, literatury i historii, a w tych małych salkach podczas prób uczniowie zmierzali się z zupełnie innym obszarem kultury. To, co stało się w «Batorym» dzięki Festiwalowi, przypomina kielich. Na samym dnie kielicha jest to, co w każdej szkole, czyli przekaz ogólnej wiedzy. Natomiast w naszym przypadku te ramiona kielicha stale się rozszerzają. Doświadczeń, które uczniowie zdobywają, jest coraz więcej”.

Trzynasty miesiąc nierzeczywisty

Na moje pytanie, dotyczące wrażeń związanych z tworzeniem Festiwalu, tegoroczni organizatorzy z drugich klas chórem wykrzyknęli: „Chce nam się spać!” Czasochłonne przygotowania należą do tradycji tej imprezy. „Festiwal Teatralny wyrasta w nudnym, infantylnym i przewidywalnym życiu szkoły niczym schulzowski trzynasty miesiąc nierzeczywisty, a jednak będący zasadną częścią roku” – dowodzi jeden z uczniów w szkolnej gazecie festiwalowej („Maseczce Teatralnej”). Kwintesencję festiwalowych zdarzeń zdecydowanie stanowią spektakle. „W większości przedstawień «Batorowców» widać, że uczniowie nie zauroczyli się możliwościami gry na «prawdziwej» scenie” – mówi Piotr Zaczkowski, absolwent i nauczyciel „Batorego”, a obecnie szef Instytucji Kultury Katowice „Miasto Ogrodów”:

Siłą tych projektów nie jest ani techniczna sprawność, ani fajerwerki wynikające z profesjonalnego zaplecza. To jest gra o siebie, a teatr jest idealnym miejscem do osobistych i dogłębnych rozliczeń z sobą samym. Licealiści dostrzegli odmienność bycia poprzez teatr. Zrozumieli, że wychodząc w przestrzeń teatralną, porzuca się własną niedojrzałość, całą nieumiejętność wypowiadania uczuć i emocji. Nagle wszystko rozgrywa się między nimi a światem, którego kształt zależy wyłącznie od nich samych. „Batory” jest przesiąknięty tymi historiami teatralnymi, rokrocznie opowiadanymi od ponad dwudziestu lat. I korytarze, i boisko, i strych, i klasy, i ubikacje, i aula (która przecież nie służy tylko celom reprezentacyjnym) były definiowane teatralnie. Aż wreszcie pokój nauczycielski, choć uczniowie nigdy do niego nie wchodzili – było to zawsze miejsce żarliwych dyskusji nauczycieli, którzy mocno przeżywali Festiwal. Dowodem na to, że ciało pedagogiczne traktuje całkiem serio tę imprezę, są spektakle nauczycielskie.

Festiwal Teatralny w Chorzowie Batorym opiera się na fundamencie tradycji polskiego teatru szkolnego, która liczy blisko czterysta lat. Już w XVI wieku przy prężnie rozwijających się szkołach średnich zakonów jezuitów i pijarów działał teatr szkolny, który rozkwitł

Teatr K. (Klinika), choć obecnie rozwiązany, odnoszący w ubiegłych latach znaczące sukcesy na ogólnopolskich przeglądach. „Z mojej klasy dokumenty do PWST składają cztery osoby” – przyznaje Mariola Strojny, wychowawczyni tegorocznych maturzystów z klasy 3F, zwanej estradową.

P otem

w dobie oświecenia m.in. dzięki Franciszkowi Bohomolcowi oraz Stanisławowi Konarskiemu. Jednocześnie Festiwal „Batorowców” jest obecnie najdłużej trwającym w Polsce festiwalem, który odnosi się do tej tradycji.

Mam na imię Maciej, jestem nałogowym widzem

„Może to dziwnie zabrzmi z ust takiego chłopa jak ja, ale naprawdę kocham teatr” – zaczyna Maciej (matura – 1995), jeden z licznych absolwentów „Batorego” zarażonych bakcylem teatru. – „Po pracy dzieci oddajemy pod opiekę dziadków i jeździmy z żoną po teatrach. Żona, zanim mnie poznała, nigdy nie była w teatrze. Dzieciaki, jak podrosną, to też zasiądą z nami na widowni” – kończy z uśmiechem. Z kolei Hanka (matura – 2005) docenia integrujące działanie Festiwalu:

Ja należę do tego dziwnego rocznika, który wszystko robił jako pierwszy. W nowym systemie edukacyjnym jako pierwsi nie mieliśmy ośmioletniej podstawówki i jako pierwsi poszliśmy do gimnazjum, więc jak przyszłam do liceum, to czwartoklasiści patrzyli na mnie jak na kosmitkę. Poza tym do „Batorego” chodzą ludzie z różnych miast województwa. Uczniowie z południowych części Chorzowa, Świętochłowic lub Bytomia byli dla mnie nieznajomi (to takie kliki), a ja dla nich obca (Katowice to napuszona stolica). Pół roku czułam dystans i kompletną niemożność zaaklimatyzowania się. Nagle w marcu zaczął się Festiwal Teatralny – mój pierwszy. Zaczęłam współpracę artystyczną z paroma uczniami z klas czwartych i kilkoma absolwentami. Okazało się, że jesteśmy tacy sami. Mur upadł.

W przypadku niektórych uczestników doświadczenie Festiwalu Teatralnego tylko zaostrza apetyt. Teatr jest dla nich nie tylko pasją, ale staje się także sposobem na życie. Agnieszka Radzikowska, Maciej Dziaczko, Marek Kołbuk, Jarosław Tyran, Aureliusz Ryś, Piotr Żurawski – to absolwenci szkoły, którzy obecnie występują na profesjonalnych scenach polskich. Z grona młodszego pokolenia na szczególną uwagę zasługują: projekty Grupy Teatralnej „Bez paniki” Piotrka Zalewskiego, która w ostatnich latach działała w Teatrze Rozrywki w Chorzowie; Grupa Remedium kierowana przez Marcina Aleksieja, występująca na deskach Teatru Korez; przedstawienia zespołu „Taal” Sabiny Swety Sen, opierające się na tradycyjnym tańcu indyjskim; czy

Zamknąć teatrzyk?

Tomasza poznaję przez przypadek na Facebooku. Zauważam profil nieznanego mi do tej pory teatru prywatnego, więc od razu z zaciekawieniem klikam na avatar. Wtem znajduję informację, że założycielem teatru jest „Batorowiec”. Od razu wysyłam do niego krótki list z prośbą o przybliżenie wspomnień, dotyczących Festiwalu Teatralnego. Tomasz (na życzenie rozmówcy jego imię zostaje zmienione) w pierwszej kolejności próbuje mnie zniechęcić, potem nastraszyć, ale mój upór zwycięża. „Owszem skończyłem III LO, nawet w tych przedstawieniach grałem, ale to już dawno i nieprawda. I niech mnie Pani nie nazywa «Batorowcem», mam swoje nazwisko” – pisze w dalszej wymianie zdań. Od razu proszę o wyjaśnienie. – „Kiedy ponad dwadzieścia lat temu postanowiłem studiować teatrologię na UJ, mój ojciec powiedział: «Synu, to tak jakbyś jechał do Baden-Baden, do wód. Rozumiem, że wybierasz być, a nie mieć». Spóźniła się Pani. Po tych wszystkich latach wybrałem mieć, aby być. Teatrzyk zamknięty. Reszta w podpisie. Życzę Pani powodzenia”. W podpisie odnajduję opis pewnej firmy nieruchomości i wówczas moja ciekawość sięga zenitu, więc postanawiam wysłać kolejny list. – „Skąd ta upiorna upierdliwość w Pani? Tak się Pani prosi o kilka przykrych słów? Dobrze, dostanie je Pani. Mam piękną historię. Pięknie było mieć marzenia w liceum i takich wspaniałych pedagogów, którzy na każdym kroku mi powtarzali, że będzie ze mnie bardzo dobry aktor profesjonalny. To co miałem zrobić? Uwierzyłem. I przez ten Festiwal, którym Pani tak się zachwyca, straciłem pół życia. Najlepsze lata życia… Pani tego nie rozumie, młodość rządzi się innymi, naiwnymi prawami. Nawet nie będę uprzejmy, może ta moja gruboskórność otworzy Pani – Idealistko oczy. Nie

Panta Rhei

marnuj czasu na rzeczy, które nie mają sensu, których nikt nie potrzebuje, przez które w przyszłości nikt Cię nie będzie traktował poważnie”. Zamykam okno Face- booka – jak na jedno popołudnie wystarczająca dawka emocji.

Wobec mojego pytania, czego nauczyło go uczestnictwo w Festiwalu, Sławek (matura – 2000) wybucha sarkastycznym śmiechem. Ze zdziwieniem pytam, co go w tym pytaniu rozbawiło. – „Śmieję się, bo owszem, nauczył mnie, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że zawdzięczam coś temu Festiwalowi i w ogóle całej szkole. W liceum robiłem z siebie gwiaz- dora, a po maturze poszedłem na krakowską ASP. I w «Batorym», i na ASP przyjąłem sobie taką ulubio- ną rolę artysty ekscentryka. W obu miejscach był też dosłownie bajkowy mechanizm: po wielu przygodach i perypetiach oraz ciężkiej pracy otrzymujesz wspaniałą nagrodę i łapiesz Pana Boga za nogi. A w życiu tak nie jest. To znaczy, nie zawsze tak jest. Gdy skończyłem ASP, nikt nie potrzebował ani moich obrazów, ani mnie – artysty. Wtedy zaczęły się moje problemy, nie mogłem dać sobie rady sam ze sobą. Znalazłem ekwiwalent utraconych bajkowych rzeczywistości w grach kom- puterowych”. W kontekście mojego pytania, czy moż- na zatem stwierdzić, że Festiwal Teatralny go uwiódł, Sławkowi znów pojawia się uśmiech na twarzy:

O tak! Widzę paralele między moją czteroletnią grą aktora w „Batorym” a LARP-em. 1 Ten Festiwal jest jedynym w swoim rodzaju wielkim, wieloletnim LARP-em, gdzie można wcielić się w role aktorów. Nie tylko w postacie sceniczne, ale po prostu w aktorów. Zbyt poważne potraktowanie tej imprezy może być dla niektórych groźne, dla mnie się takim okazało. Dlatego należy podkreślać element zabawowy Festiwalu, żeby zabawa chłopców z placu broni nie zmieniała się w izolowanych warun- kach w parodię kariery, sukcesu i prestiżu. Może właśnie ja się na to złapałem – jestem takim dziadkiem w barze mlecznym, który wszystkim opowiada – „kiedyś byłem kimś”.

Jednak Sławek po pięciu latach zawieszenia wró- cił do malowania i niedawno odbył się jego wernisaż. – „Żeby to wszystko zrozumieć, potrzebowałem trochę czasu. Także Festiwal Teatralny wpakował mnie jako licealistę w niezłe tarapaty, ale ostatecznie, gdyby nie one, to bym się chyba nigdy w życiu nie odnalazł”.

Pokolenie zachowanych

Trwa kryzys ekonomiczny. Dzięki medialnej zady- mie już wiadomo, że w całej Unii Europejskiej młodzi mają największy problem ze znalezieniem zatrudnie- nia. Zapoznano się kilkakrotnie z wynikami badań Euro- statu: wśród osób w wieku 15–24 lat odsetek bezrobot- nych wynosi w UE średnio 20,4 procent. W Polsce – 20 procent, co przekłada się na pięćset tysięcy młodych lu- dzi bez pracy. Oglądano manify młodych bezrobotnych

Idiota

Homo Sovieticus

Wysypisko

Ferdydurkje

na ulicach, ale tylko za granicą. Czytywano (wstęp) lub nie zapoznano się w ogóle z obszernym raportem rządowym Młodzi 2011. Przyjrzano się kilku debatom w telewizji. W gazetach przeczytano prognozy o „pokoleniu straconych”, „inteligentnych bezrobotnych”, „żebrakach z pięcioma fakultetami”, „kapitalistycznych dzieciach grzybach”. Po czym wracano do swoich spraw, bo te wszystkie diagnozy trafiają kulą w płot. A w istnienie nowej generacji, szumnie nazywanej „pokoleniem Y”, wierzą wszyscy oprócz głównych zainteresowanych.

Ogólnopolski dialog o młodych bez młodych prowadzą starsze generacje – zdecydowana większość redaktorów, swobodnie żonglujących w swych artykułach sformułowaniami „pokolenie Y” lub „pokolenie straconych”, urodziła się przed 1980 rokiem. Sami należeli do jasno zdefiniowanego pokolenia, więc używają podobnej generalizacji w stosunku do młodszej grupy społecznej, nie dostrzegając istotnej pomyłki stojącej za samym czynem klasyfikującym. Ukształtowanie się określonych pokoleń na przestrzeni XX wieku było reakcją na globalne impulsy, wydarzenia, które podporządkowały zróżnicowane punkty widzenia jednemu celowi – walce o wolność. Jednak obecnie próżno szukać impulsów, które byłyby w stanie zdeterminować współczesnych dwudziestolatków do wspólnego działania na podobnie globalną skalę. Wszak obejrzenie filmu na YouTube, który ma 725 milionów wyświetleń, kliknięcie „lubię to” w oknie facebookowym, uczestnictwo w internetowym linczu, a nawet zapalenie znicza na Krakowskim Przedmieściu to tylko gesty wspólnotowe (dookreślające indywidualną podmiotowość), a nie akty (uprzedmiotowujące jednostkowy interes). Patrząc na obecną pasywność młodych w temacie ogólnotożsamościowym, można wnioskować, że oni sami nie odczuwają potrzeby, by jakkolwiek się dookreślić. Jedynym, co starsze pokolenie może zrobić niemal od zaraz w tej sytuacji, to nie wypełniać obecnego milczenia histerycznym ferowaniem pochopnych wyroków. Skoro trudno pisać globalnie o współczesnym, młodym pokoleniu, pozostaje przyglądanie się setkom lub tysiącom jego podgrup. Wydawałoby się, że w dobie kryzysu ekonomicznego i bezrobocia nie ma sensu zajmować się takimi błahostkami, jak teatr szkolny. Gdy świat stał się ciemny i ponury, reporterowi, piszącemu o plamce światła, grożą oskarżenia o uprawianie hochsztaplerki, fikcji literackiej lub szykowanie interesownej laurki. Po spędzeniu wielu dni z uczniami i absolwentami „Batorego” muszę jednak przyznać, że Festiwal Teatralny to mikroświat, którego nie dopadł żaden kryzys. Jednocześnie jest to również odłamek zróżnicowanej i często szpetnej układanki, jaką jest współczesna młodość.

Jednak wszystkim „Batorowcom” – i tym, którzy weszli już na rynek pracy, i tym, którzy dopiero na niego wejdą – nieobce jest widmo bezrobocia. Jest ono tym większe, że licealiści – zarażeni bakcylem kultury

– wybierają kierunki humanistyczne. Drugoklasiści, którzy organizowali tegoroczny Festiwal, wahają się, czy iść na studia: „Widzimy, że z tymi studiami to jest sprawa bardzo niepewna w życiu. Idziemy, bo co robić?” – dopowiadają bezradnie. Teresa Hantke, emerytowana polonistka od wielu lat związana z Festiwalem Teatralnym, mówi wprost:

Jestem za tym, żeby nie studiować kulturoznawstwa. To jest kwestia, którą gryzę się od lat… Bo przecież rozbudzając humanistycznie moich uczniów, krzywdziłam ich w pewnym sensie. Obserwowałam wielu moich zdolnych uczniów, którzy kończąc kulturoznawstwo, doszli donikąd. W pewnym sensie to ja ich tam wysłałam, rozwijając ich umiejętności, a niekiedy talenty. Naprawdę nielicznym udało się coś zdziałać. Były to osoby, który parły z olbrzymią presją do celu, nie poddawały się, można powiedzieć, że walczyły. Do tego jest potrzebna olbrzymia determinacja i duży talent. Jednak Magda (matura – 2005) z uporem dowodzi: „Kultura to jest coś na tyle ciekawego, że już nigdy nie da się tego zostawić. Zatem nie powiem, za ile lat dam za wygraną i odpuszczę sobie branżę kulturalną.

Ferdydurkje

To jest sektor, któremu będę wierna przez całe życie, obojętne, czy dostanę w nim pracę, czy też nie”.

Chorzowski „Batory” i jego Festiwal Teatralny w ciągu 23 lat ukształtował więc nie tyle pokolenie straconych, ile generację zachowanych – nietuzinkowych, rzadko już dziś spotykanych egzemplarzy ludzi, którzy nie tylko mają odwagę pozostać wiernymi swym pasjom, ale także niosą potencjał, by wygrać nawet najtrudniejszą życiową walkę o siebie.

„Czasem naprawdę warto podejmować się różnych rzeczy bezinteresownie, bo tylko wtedy to ma sens. Ludzie zabierają w Świat Festiwal Teatralny i wiozą ze sobą w walizce. To tylko od nich zależy, czy wykorzystają rzeczy, które po latach tam odnajdą, czy też odrzucą jako niepotrzebne” – kończy Piotr Zaczkowski i czeka wyczekująco na następne pytanie. „Dziękuję bardzo, nie mam więcej pytań, a tylko drobną uwagę, cieszę się, że i ja jestem «Batorowcem»” – odpowiadam z uśmiechem.

XXIII Festiwal Teatralny III LO im. Stefana Batorego w Chorzowie Chorzów, 12–26 marca 2012

Tekst ten dedykuję pamięci Marcina Leszczyńskiego

This article is from: