"Trzy razy piaf" Teatr Muzyczny w Lublinie

Page 1


Teatr Muzyczny w Lublinie Dyrektor Naczelny:

Krzysztof Kutarski Dyrektor Artystyczny:

Piotr Wijatkowski

Andrzejowi Molikowi

Premiera: 14 marca 2015


Non, je ne regrette rien. Niczego nie żałować.

Szanowni Państwo!

Czując zbliżający się koniec życia – ilu z nas chciałoby móc tak powiedzieć? Czy życie Édith Piaf było łatwe lekkie i przyjemne? Absolutne nie. Jej los to pasmo nieszczęść w życiu osobistym. Utrata kolejnych osób, które kochała, życie wśród ludzi, którzy ją tylko wykorzystywali, narastająca słabość ciała... to była jej codzienność. Ta mała osóbka, której na scenie najczęściej towarzyszył jedynie snop światła odeszła - jak się może wydawać - szczęśliwa. Szczęśliwa z jednego powodu. Przeżyła życie tak jak chciała, dając niezliczonej ilości ludzi radość swoim śpiewem. Dla wielu jej historia stanowi wyznacznik jak – pomimo przeciwności losu – pozostać wiernym sobie i swoim ideałom. Dziś, w setną rocznicę jej urodzin, oddajemy cześć wielkiej pieśniarce, której twórczość będzie stanowiła na zawsze jeden z kamieni milowych w historii muzyki. To właśnie takie postaci powinny być wzorcem dla młodych ludzi, którzy swą karierę planują związać ze sceną. W jej krótkim życiu było wszystko, co jest immanentnie związane z karierą artysty wybitnego: sukces i klęska, radość i rozpacz, zdrowie i cierpienie, miłość i porzucenie. Jej losy były kwintesencją życia wielu zwykłych ludzi. I w tym, być może, należy także szukać przyczyny tak wielkiej popularności, a wręcz uwielbienia dla jej twórczości. Każdy słuchacz miał wrażenie, że Édith śpiewa o nim i tylko dla niego… Spektakl, który zrealizował w Teatrze Muzycznym Artur Barciś jest spektaklem niezwykłym. Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że - już czytając scenariusz, który przecież jest suchym tekstem - czułem, że dotykam Opowieści. Opowieści naładowanej emocjami oraz osobistym stosunkiem autora, reżysera i scenarzysty w jednej osobie do tej wielkiej artystki. Istotną rolę w Trzy razy Piaf na pewno odgrywają tłumaczenia tekstów. Tłumaczenia być może nie do końca literalnie wierne oryginałowi francuskiemu ale w sposób kongenialny oddające ich przesłanie i – przede wszystkim – wspaniałą melodię języka oryginału. Dziś, w czasach wszechogarniającej papki udającej sztukę, postacie takie jak Édith Piaf powinny być przypominane i wskazywane jako te, których życie i twórczość stanowią esencję bycia artystą.

Sięgając po Trzy razy Piaf zastanawiałem się, czy można „wyśpiewać” swoje życie. Czy zbiór w sumie prostych piosenek jest w stanie oddać złożoność losów człowieka, przekazać jego sposób patrzenia na świat, jego emocjonalność, duchowość i inne aspekty życia. Czy scenariusz stworzony z kilkunastu przebojów i kilku mniej znanych utworów nie „spłaszczy” wizerunku wielkiej Édith. Być może moje obawy wzięły się stąd, że większość współczesnych piosenek składa się z dość miałkich tekstów i niezbyt oryginalnej warstwy muzycznej. Z piosenkami Piaf jest na szczęście zupełnie inaczej - powstały w czasach, gdy tworzeniem muzyki zajmowali się kompozytorzy, nie producenci, a teksty znacznie częściej niż dziś miały niekwestionowane walory literackie. Wybór utworów, jakiego dokonał Artur Barciś sprawił, że otrzymaliśmy spójną historię jakże niebanalnego życia wybitnej artystki. Dramatyczny życiorys Piaf inspirował wielu twórców - pisarzy, scenarzystów, reżyserów teatralnych i filmowych. Pomysł Artura na przedstawienie losów piosenkarki w trzech różnych okresach jej życia przez trzy aktorki uważam za genialny w swej prostocie. Czyż każdy z nas, pomimo ciągłości zdarzeń, nie jest innym człowiekiem w młodości, a innym w wieku dojrzałym lub na starość? Historię życia Piaf prezentujemy w stulecie jej urodzin. Mam nadzieję, że spektakl zainteresuje nie tylko tych z Państwa, którzy od dawna znają i cenią twórczość tej niepowtarzalnej artystki. Być może młode pokolenie dostrzeże, że nie tylko Amy Winehouse umiała wywoływać skandale i nie tylko ona lub Whitney Houston przypłaciła życiem swą ponadprzeciętną artystyczną wrażliwość. Widowisko muzyczne Trzy razy Piaf było już wystawiane w teatrach dramatycznych, ale nigdy dotąd z wykorzystaniem dużego składu orkiestrowego. Jestem przekonany, że dzięki udziałowi orkiestry Teatru Muzycznego w Lublinie, spektakl ten uzyska zupełnie nową jakość i w pewnym sensie urodzi się na nowo. Serdecznie zapraszam!

Dziękuję Ci Édith… Krzysztof Kutarski

Dyrektor Naczelny Teatru Muzycznego w Lublinie 4

Piotr Wijatkowski

Dyrektor Artystyczny Teatru Muzycznego w Lublinie

5


6

7


Artur Barciś

Piotr Wijatkowski

Urodził się 12 sierpnia 1956 roku w Kokawie. Ukończył Liceum Ogólnokształcące w Rudnikach, gdzie zakładał swój pierwszy teatr poezji, pisząc dla niego teksty, muzykę i reżyserując sztuki. Uzyskał w 1979 roku dyplom Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L. Schillera w Łodzi pod okiem między innymi Ewy Mirowskiej, Jadwigi Chojnackiej czy Jana Machulskiego. Karierę aktorską rozpoczął w warszawskim Teatrze na Targówku, następnie w czasie stanu wojennego był aktorem Teatru Narodowego. Od 1984 roku jest aktorem Teatru Ateneum, gdzie gra i reżyseruje. Współpracuje blisko z Teatrem Polonia Krystyny Jandy.

Urodził się w Lublinie. Jest absolwentem Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie (studia dyrygenckie w klasie profesora Henryka Czyża, koncert dyplomowy z orkiestrą Filharmonii Narodowej w Warszawie). Naukę kontynuował w Hochschule für Musik und darstellende Kunst Mozarteum w Salzburgu pod kierunkiem Michaela Gielena. Uczestniczył w kursach interpretacyjnych prowadzonych przez Davida Epsteina. W 2008 r. Rada Wydziału Dyrygentury, Kompozycji i Teorii Muzyki Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie nadała mu tytuł doktora sztuki muzycznej.

Do najważniejszych spektakli teatralnych z jego udziałem należą: Pan Tadeusz (Syn Jankiela), Teatr Narodowy, Pokojówki, (Claire), Teatr Narodowy, Burzliwe życie Lejzorka (Lejzorek), Teatr Ateneum, Zemsta (Papkin), Och Teatr, Grube ryby (Hilary Pagatowicz), Teatr Polonia.

Działalność artystyczną rozpoczął w 1989 r. Jego dyrygencki kunszt poznali melomani USA, Korei Południowej, Egiptu, Niemiec, Austrii, Włoch, Francji, Portugalii, Szwecji, Holandii, Danii, Ukrainy i Albanii. Regularnie koncertuje w kraju prowadząc orkiestry większości polskich filharmonii. Współpracuje z wybitnymi solistami. Uczestniczył w wielu krajowych i międzynarodowych festiwalach. Ma w repertuarze wszystkie najważniejsze dzieła symfoniczne i kameralne. Dokonał kilku światowych i europejskich prawykonań oraz rejestracji dla radia i telewizji m. in. TVP2, TV Polonia, II Programu PR, Telewizji Ukraińskiej, Telewizji Egipskiej (z Cairo Symphony Orchestra), Telewizji Albańskiej (z Orkiestrą Symfoniczną Radia i Telewizji w Tiranie).

Scenariusz i reżyseria

Kierownictwo muzyczne

Ważniejsze reżyserie: Machiavelli (musical, Teatr Syrena), Trzy razy Piaf (również scenariusz, Teatr Ateneum, Teatr im. J. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim, Teatr Muzyczny w Lublinie), Kofta (również scenariusz, Teatr Ateneum), Kochać (musical, również scenariusz, Teatr im. J. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim), Amoroso (również scenariusz, Teatr im. J. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim). Najważniejsze role filmowe: charakterystyczna rola pojawiającego się człowieka w Dekalogu Krzysztofa Kieślowskiego, Znachor, reż. Jerzy Hoffman (Wasylko), Ucieczka z kina „Wolność”, reż. Wojciech Marczewski (Kinooperator), Życie za życie. Maksymilian Kolbe, reż. Krzysztof Zanussi (Brat Anzelm), Historie miłosne, reż. Jerzy Stuhr (Adwokat), Kontroler, reż. Peter Vogt (Kontroler), Bezmiar Sprawiedliwości, reż. Wiesław Saniewski (Prokurator), Galerianki, reż. Katarzyna Rosłaniec (Ojciec Alicji). Występuje również w serialach telewizyjnych, m.in. Miodowe lata (Tadeusz Norek), Ranczo (Czerepach), czy M. jak Miłość (Jerzy Kolęda). W roku 2003 otrzymał na festiwalu Under w australijskim Darwin I nagrodę dla najlepszego aktora za rolę tytułową w filmie Kontroler w reżyserii Petera Vogta. 8

W latach 1993 – 2011 pracował w Filharmonii im. Henryka Wieniawskiego w Lublinie. W 1997 r. objął stanowisko I dyrygenta, a od 2009 r. do końca 2011 r. był jej dyrektorem artystycznym. Z orkiestrą Filharmonii Lubelskiej występował na wielu krajowych estradach, m. in. dwukrotnie w Filharmonii Narodowej w Warszawie oraz w Studiu Koncertowym im. W. Lutosławskiego (Polskie Radio). Poprowadził również dziesięć zagranicznych tournées orkiestry. Dyskografia artysty zawiera sześć płyt nagranych z Orkiestrą Filharmonii Lubelskiej. Cztery z nich wydała polska firma fonograficzna DUX, a dwie ukazały się za granicą (Orphée we Francji, SEM Gramophone w Korei Południowej). Od 2013 r. współpracuje z Teatrem Muzycznym w Lublinie. W kwietniu 2014 r. objął w Teatrze stanowisko dyrektora artystycznego. Dyryguje spektaklami musicalowymi i operetkowymi. Kierownictwo muzyczne spektakli: The Musical Show, Koncert Fantastyczny, Machiavelli, Trzy razy Piaf. Równolegle z artystyczną, Piotr Wijatkowski prowadzi działalność pedagogiczną. Wykłada dyrygenturę na stanowisku adiunkta w Instytucie Muzyki Wydziału Artystycznego UMCS w Lublinie. Jest kompozytorem muzyki teatralnej. W 2008 roku wystąpił w roli dyrygenta w polsko-izraelskim filmie Wiosna 1941 (reż. Uri Barbash). 9


życia

utworów:

Uwertura

Kolejność

Wiele musiał spędzić bezsennych nocy Artur Barciś, zanim nadał ostateczny szlif koncepcji przedstawienia, które opowie o wielkiej Édith Piaf w sposób tak czysty, jak to tylko możliwe. Wielokrotnie musiał zastanawiać się i walczyć z pokusą włożenia w usta artystki jednej, choćby najprostszej, kwestii mówionej, nawet gdyby miałyby to być jej własne słowa. Piaf, jaką poznamy, w przestrzeni pomiędzy wybrzmiewaniem kolejnych utworów milczy. Czy jej milczenie jest karą za niezrozumienie jej w porę? Czy jest odpoczynkiem po intensywnym i skomplikowanym żywocie? A może jest pauzą, w czasie której ma szansę pojawić się nasza własna refleksja nad pięknem sztuki i miłości, czego nikt nam żadnymi słowami nie opowie?

MŁODA PIAF

1. Nocne ćmy (Les Hiboux)

(P. Dalbret / E. Joullot), tłum. M. Sosnowski

2. Jej rejon to był Plac Pigalle (Elle Fréquentait la Rue Pigalle) (L. Maitrier / R. Asso), tłum. M. Sosnowski

3. Na wielkiej drodze (Un Jeune Homme Chantait) (L. Poll / R. Asso), tłum. M. Sosnowski

4. Cudzoziemiec (L’étranger)

(M. Monnot, R. Juel / R. Malleron), tłum. M. Sosnowski

5. Ostatni walc (Fais-Moi Valser)

(C. Borel-Clerc), tłum. M. Sosnowski

6. Akordeonista (La Fille de Joie est Triste (L’Accordéoniste)) (M. Emer), tłum. M. Sosnowski

ZAKOCHANA PIAF

Właśnie otrzymaliśmy sposobność do zatrzymania się w biegu, do wysłuchania znajomych i nieznanych nam wcześniej melodii oraz tekstów wybranych tak, by złożyły się na czyjeś życie. Stajemy - my, publiczność - jak brutalny Goliat naprzeciw drobnej postaci, która za broń ma jedynie swój głos, a na otuchę zimne światło scenicznego spotu. I jakże chętnie dajemy się pokonywać raz za razem, jakże powolni jesteśmy słowu, przyjmując warunki, które dyktują nam perfekcyjnie śpiewane dźwięki, nuta po nucie - przemyślane, właściwe, choć drżące od emocji.

1. Piosenka Jana Żebraka (La Goualante du Pauvre Jean)

Trzy razy Piaf to nie jest epitafium dla urodzonej przed stu laty skandalistki. I nikt nie będzie prowadził nas za rękę, byśmy, lustrując muzyków, dopasowywali daty, z ascetycznie sączonych efektów specjalnych wyłapywali konteksty biograficzne, z ruchów batuty wyczytywali nazwiska czy zgadywali miejsca. Jesteśmy tu, by wspólnie świętować Życie w jego całym upajająco-odrażającym wymiarze. Abyśmy mogli pojąć Tajemnicę, potrzeba nam tylko jednego: wrażliwości, ona sprawi, że zrozumiemy.

7. Świat na różowo (La Vie en Rose)

(M. Monnot / R. Rouzaud), tłum. A. Ozga

2. Hamburg (C’est à Hambourg)

(M. Monnot / C. Délécluse, M. Senlis), tłum. A. Ozga

3. Brawo dla clowna (Bravo pour le Clown) (Louiguy / H. Contet), tłum. A. Ozga

4. Padam, padam (Padam, padam)

(N. Glanzberg / H. Contet), tłum. H. Szczerkowska

5. Tłum (La Foule)

(A. Cabral / M. Rivgauche), tłum. A. Ozga

6. Mam cię we krwi (Je T’ai dans la Peau) (G. Bécaud / J. Pils), tłum. J. Menel

(Louiguy / E. Piaf), tłum. W. Młynarski

8. Miłość jak ze snu (La Belle Histoire d’Amour) (C. Dumont / E. Piaf), tłum. M. Sosnowski

ZMĘCZONA PIAF 1. Milord (Milord)

(M. Monnot / G. Moustaki), tłum. A. Ozga

2. Bal (Les Flons-Flons du Bal)

(C. Dumont / M. Vaucaire), tłum. M. Sosnowski

3. Niebo nad Paryżem (Sous le Ciel de Paris) (H. Giraud / J. Dré jac), tłum. A. Ozga

4. Prawo do miłości (Le Droit d’Aimer) (F. Lai / R. Nyel), tłum. M. Sosnowski

5. Hymn do miłości (Hymne à l’Amour) (M. Monnot / E. Piaf), tłum. M. Sosnowski

6. Karuzela (Mon Manège à Moi)

(N. Glanzberg / J. Constantin), tłum. M. Sosnowski

7. Mój Boże (Mon Dieu)

(C. Dumont / M. Vaucaire) tłum. A. Ozga

FINAŁ

Nie żal mi niczego (Non, je ne regrette rien)

(C. Dumont / M. Vaucaire), tłum. H. Szczerkowska

10

11


f a i P

Édith

O Édith Piaf nie da się myśleć i rozmawiać spokojnie, tak jak ciężko jest bez emocji słuchać jej piosenek.

Nie trzeba wiedzieć o niej wiele, aby móc poczuć siłę, kunszt oraz prawdę zawarte w każdej nucie uwiecznionej na taśmie, każdym geście zamkniętym w ledwo widocznym obrazie z nagrań, które pozostały. Ten jednak, kto USŁYSZAŁ Piaf nie oprze się potrzebie poznania osoby - zjawiska, jakie podczas swej trzydziestoletniej kariery stanowiła drobna, niepozorna kobietka w czarnej sukience z głosem o masowej sile rażenia. Obcując z twórczością Édith Piaf musimy przyjąć optykę współczesności, której medialna strona niejednokrotnie podsunęła nam wersję wydarzeń nie do końca wierną temu, co działo się naprawdę. W przypadku Piaf, sama zainteresowana nie ułatwiała zadania swoim biografom i sympatykom, świadomie i nieświadomie biorąc udział w budowaniu legendy zgodnej z własną wizją samej siebie. My nie będziemy się tym jednak zanadto przejmować, bo jesteśmy tu przede wszystkim dla muzyki, dla śpiewu i dla historii zaklętych w prostych, mocnych słowach piosenek, które również, po swojemu, opisują życie wielkiej artystki.

LA BOHÈME! Ta historia zaczyna się w czasach III Republiki, w kraju starającym podnieść się z kolan po wielkich upokorzeniach drugiej połowy XIX wieku. W społeczeństwie skrupulatnie układającym na półkach przedmioty zmiecione pożogą wojny, rebelii i bratobójstwa. Źródło tej historii wypływa ze świata, w którym artyści nie pracowali dla etatu czy grantu, ale jako wolni ludzie poddawali się jedynej uznawanej przez siebie tyranii - sztuki i publiczności. Pod paryskimi dachami Montmartre i Montparnasse o swoje miejsca w historii walczyli w biedzie i chłodzie Picasso 12

i Braque, zmarzniętą cyganerię rozgrzewało tanie wino i gorące wiersze Appolinaire’a, nad paryskimi dachami latały kozy i grali skrzypkowie Chagalla, gęste powietrze Pigalle drżało od naporu form Kandinsky’ego, złowieszczych słów Gide’a, zaklęte w transie przez ciemnych bogów Ernsta unosiło opary absyntu, w których majaczył duch Toulouse-Lautreca. Artyści bez zaczepienia szukali swej szansy na ulicach, wędrując latami od miasta do miasta, ale ci, którym się powiodło, osiadali w pałacach. Louis Gassion nie należał z pewnością do tej ostatniej grupy, ale zaliczał się do ludzi wolnych. Przystojny, choć niewysoki mężczyzna, cyrkowy akrobata, niezwykle swobodnie korespondujący z zasadami wierności, związał się pewnego razu węzłem małżeńskim, z sobie znanych powodów (może chodziło tylko o urlop okolicznościowy dla żołnierza zmobilizowanego właśnie w 1914 roku na front) z uliczną piosenkarką występującą pod pseudonimem Line Marsa, o której powiedzieć, że była piękną kobietą… nie możemy, ale współcześni nie odmawiali jej talentu i charakterystycznego głosu, który szczęśliwie spakowała w swoje geny wyprawiając na ziemską drogę malutką Édith Gassion. Historie narodzin Piaf sto lat temu są przynajmniej dwie, ta mniej prawdopodobna, bardziej znana i naturalnie rozpowszechniana przez artystkę to epizod na policyjnej pelerynie przy rue de Belleville 72. W tej historii matka, nie zdoławszy dojść o własnych siłach do szpitala, wysyła męża po karetkę, ten jednak przepada bez wieści, a dziewczynka rodzi się na schodach przy asyście stróżów prawa. Według drugiej wersji, Line Marsa zdołała jednak do szpitala przy rue de la Chine 4 dotrzeć i tam urodziła. Obie historie zgadzają się w jednym – datą urodzin Piaf jest 19 grudnia 1915 roku, na korzyść drugiej przemawia szpitalna dokumentacja. Narodziny legendy muszą jednak być wydarzeniem legendarnym, więc nie drążmy. Imię Édith otrzymała dziewczynka po aktualnej bohaterce wojennej Edith Cavell, drugie - Giovana, po matce.

BEZGRZESZNE LATA Ojciec powrócił na front, tymczasem Line Marsa zapodziała gdzieś poczucie macierzyństwa i - oddalając się w kierunku wschodnim - pozostawiła córeczkę pod opieką (choć to słowo w tym przypadku to nadużycie) swojej matki. Louis Gassion był człowiekiem wolnego ducha i luźnych zasad, jednak nawet on nie był w stanie tolerować ani pcheł na skórze swojej córeczki, ani nowatorskiej metody uspokajania malucha poprzez dolewanie wina do mleka. Édith zmieniła więc babcię w roku 1917 i z meliny wylądowała w burdelu. Matka Louisa - kucharka w domu publicznym w Bernay (Normandia), wraz z pensjonariuszkami przybytku 13


sprawiła, że okres dzieciństwa artystki stał się we wspomnieniach wręcz Rajem Utraconym. Była uwielbiana przez dziewczyny, które zapewne mogły przy małej Édith dać upust swym - bezużytecznym w ich sytuacji - instynktom macierzyńskim. W tamtym okresie Piaf zyskała jeszcze jedną troskliwą opiekunkę - św. Teresę od Dzieciątka Jezus, a było to tak: pewnego razu mała zaczęła tracić wzrok, a wezwany lekarz zdiagnozował zapalenie rogówki, które nieleczone rozwinęło się w zaćmę. Kuracja była niepewna, co do wyniku, a ponadto wiązała się z koniecznością noszenia opaski na oczach. Dziewczęta z domu przy rue de Saint-Michel postanowiły pomóc medycynie i wybrać się w czterdziestokilometrową podróż do Lisieux, aby osobiście prosić o wstawiennictwo Św. Tereskę (która właściwie wtedy jeszcze świętą nie była, a raczej dzięki temu mogła nią zostać). Reszta jest historią, 21 sierpnia 1921 roku Édith znów mogła patrzeć na świat. Od tej pory medalik ze świętą należał do ścisłego kanonu tworzącej się rutyny, zapewniającej szczęście. W czasach kariery scenicznej obrazek Teresy zawsze stał w garderobie na honorowym miejscu, przybrany bukietem kwiatów, a krótkie konsultacje błagalno - dziękczynne z Tereską wzmacniały Piaf w ważnych dla niej momentach.

NOCNA ĆMA ODKRYWA SWÓJ SKARB Ale kiedy i jak Édith zaczęła śpiewać? Wspomnieliśmy, że głos i talent odziedziczyła po matce, jednak ta - skoro jej nie było - nie mogła nauczyć córki sztuki wokalnej. Możemy przypuszczać, że podśpiewywała sobie, wesoło spędzając czas z dziewczynami z Bernay, jednak za moment jej publicznego debiutu powszechnie przyjęło się uważać pewien epizod, który miał miejsce, gdy ojciec zabrał siedmioletnią córkę od babki i zaangażował do swojej artystyczno-cyrkowej działalności. Ponieważ Louis zauważył, że za swoje akrobacje zbiera większe datki wówczas, gdy dzieje się to w obecności córeczki, z pewnością wzbudzającej litość, a jeszcze większe, gdy obieca publiczności, że mała zrobi jakiś karkołomny numer (z którego wymawiał się najczęściej chorobą wątłej i bladej dziewczynki), włączył ją na stałe do swojego programu. Trafił

ŚWIĘTA TERESA Z LISIEUX można o niej powiedzieć, że

w pewnym sensie była celebrytką stanu duchownego. Jej nowatorska, jak na owe czasy, doktryna „małej drogi” sprawiła, że Tereska stała się niezwykle popularna. Wstąpiła do Karmelitanek jako piętnastolatka, poprzez swoją autobiografię szeroko oddziaływała na masy, choć przeżyła raptem 24 lata, umierając w męczarniach, bez morfiny, na gruźlicę. Gdy działy się rzeczy piękne i cudowne (jak np. mistrzostwo świata M. Cerdana), Piaf czuła w swym otoczeniu zapach róż – niezaprzeczalny dowód interwencji świętej. 14

się jednak któregoś razu klient awanturujący się, który nie chciał odpuścić małej opłaconego numeru. Popychana przez ojca, bynajmniej nie cyrkowo usposobiona Édith, w panice postanowiła zaśpiewać i to jedyny utwór, jaki przyszedł jej do głowy, czyli Marsyliankę. W jednej chwili chuderlawe pacholę postawiło na baczność cały tłumek skupiony wokół Louisa i z pewnością myśl o sile drzemiącej w muzyce nie mogła nie przemknąć przez umysł sprytnego gawrosza. W okolicach piętnastego roku życia Édith postanowiła odejść od ojca, z którym jednak do końca życia wiązało ją ciepłe uczucie głębokiej przyjaźni. Zakolegowała się w tym czasie z Simone Berteaut czyli Momone i włóczyła się z nią po Paryżu, śpiewem zarabiając na życie, śpiąc gdzie popadnie i bawiąc się, jak na dziecko ulicy przystało. Wiemy co nieco o tym okresie życia Piaf, na przykład, że próbowała, wraz z założoną przez siebie trupą artystyczną Zizi, Zozette i Zouzou, regularnej działalności, dając koncerty w koszarach. Być może to od tego czasu słabość do munduru stała się sprawą istotną dla artystki i jej repertuaru. Beztroskę Piaf zakończyły definitywnie dwa wydarzenia, leżące na dwu biegunach ludzkiego losu. Pierwszym z nich była śmierć dwuletniej córeczki Marcelle, córki Édith i Louisa Dupont, chłopaka, który daremnie próbował ustabilizować swobodnie operującą wśród życiowych zawiłości osobowość Piaf. Ta występowała w tym czasie dość regularnie w klubie Juan-les-Pins przy rue Pigalle obracając się w towarzystwie gangsterów, sutenerów oraz zwykłych alfonsów i tylko dzięki swym zdolnościom wokalnym nie musia15


ła tam zarabiać na życie pod ich dyktando. Drugim, można rzec, epokowym wydarzeniem, które na zawsze odmieniło los i życie śpiewaczki był pewien występ w Étoile (obecnie Charles de Gaulle Étoile, stacja metra przy Polach Elizejskich, dla tych, którzy planują pielgrzymkę śladami Piaf). Próbując sił przed bogatszą publicznością, nagradzającą może rzadziej, ale sowiciej niż robotnicze Belleville, Piaf kątem oka dostrzegła dobrze ubranego jegomościa, przysłuchującego się występowi z wyraźnym zainteresowaniem. Był rok 1935.

Z ULICY DO KABARETU Tajemniczym admiratorem ulicznego recitalu był Louis Leplée (miała Piaf wyraźnie szczęście do tego imienia), dyrektor Gerny’s, jednego z najpopularniejszych kabaretów Paryża. Leplée rozmowę zaczął od uwag na temat nieszanowania własnego głosu, a skończył na zaproszeniu dwudziestolatki na przesłuchanie do Gerny’s. Historia jak z bajki, do tego stopnia nieprawdopodobna, że Piaf chyba sama w nią nie uwierzyła, skoro spóźniła się na najważniejsze spotkanie w jej karierze, głównie dlatego, że nie zadała sobie trudu aby się odpowiednio wcześnie obudzić. Leplée był na szczęście człowiekiem cierpliwym, doskonale rozumiejącym naturę artystów, dostała więc Édith swoją szansę, którą wykorzystała w stu procentach, otrzymując angaż na oficjalny występ przed publicznością kabaretu. Wtedy też Édith Gassion stałą się La Môme Piaf, czyli Małym Wróbelkiem (francuski wróbelek to le moineau, lecz ten pseudonim był już zarezerwowany dla innej artystki, postanowiono więc skorzystać z paryskiego argot; sama Piaf występowała wcześniej pod wieloma pseudonimami: Tania, Denise Jay, Huguette Hélia czy Miss Édith). Na pierwszy występ przyszła gwiazda nie miała nawet porządnej sukienki! Wystąpiła więc w niedokończonej kreacji zrobionej własnoręcznie na drutach. Brakujący rękaw okryła darowanym jedwabnym szalem, który zresztą opadł podczas

PIOSENKA REALISTYCZNA styl wykonawczy

zakorzeniony w paryskim Montmartre, popularny we Francji w okresie 1880-1945. Powstał pod wpływem realizmu i naturalizmu w sztuce i literaturze, a inspirowany był podłym, smutnym życiem najbiedniejszych warstw społecznych. Śpiewane zasadniczo przez kobiety, ubrane w czarne sukienki, z pomalowanymi na czerwono ustami i trupiobladymi twarzami, piosenki traktowały o zdradzie, smutku i porzuceniu, a ich głównymi bohaterami były prostytutki, bandyci, sieroty, biedacy i kaleki. Czołowymi przedstawicielkami stylu były Damia, Marie Dubas, czy Frehel, do grona których, dzięki swym ekscytującym występom, dołączyła Édith Piaf z takimi utworami jak Nocne Ćmy, Jej rejon to był Plac Pigalle, Damia Hamburg czy Brawo dla clowna.

16

występu, ujawniając nieudawaną biedę i pochodzenie nowej chanteuse-réaliste Paryża, która ostatecznie podbiła widownię złożoną z osobistości zaproszonych specjalnie, by na własne oczy ocenić odkrycie Lepléego. Tak rozpoczęła się kariera, która z roku na rok miała nabierać tempa, potrzebnego by La Môme mogła zdobywać kolejne szczyty. Jej silny, niski, wibrujący głos potrzebował muzyki i słów, które mogła pokochać artystka oraz jej publiczność. Ludzie utalentowani mają to szczęście, że przyciągają inne talenty, dlatego też w gronie współpracowników i przyjaciół znalazła się przede wszystkim wspaniała kompozytorka, dystyngowana Margeurite Monnot, która swoje wirtuozerskie wykształcenie muzyczne postanowiła wykorzystać w nabierającej wiatru w żagle kulturze masowej. Był również Michel Emer, który Akordeonistą miał podbić serce Piaf na chwilę przed wyruszeniem na front drugiej wojny światowej, czy Henri Contet (Padam, Padam, Brawo dla clowna). Zaczęli otaczać ją poeci, pisarze i tekściarze dostarczający jej słów idealnie pasujących do charakteru i życia Édith, jak Raymond Asso (Jej rejon to był Plac Pigalle, Na wielkiej drodze) czy przyszły mąż Jacques Pills. Popularność La Môme Piaf zdobyła dzięki kontraktowi z Radio-Cité. Audycje z jej udziałem pozwoliły na dotarcie do licznej publiki i otworzyły drogę do studia nagrań. W dobie rozwoju techniki i masowych mediów, to właśnie był klucz do sukcesu.

L’ENFANT TERRIBLE CZY FEMME FATALE? Wielki świat to również wielkie kłopoty. Na początku wiosny 1936 roku Louis Leplée został znaleziony w swoim mieszkaniu zamordowany przez nieznanych sprawców. Sprawa nie została nigdy wyjaśniona, ale wiadomo, że szef Gerny’s miał wiele kontaktów z ciemną stroną Paryża, tą samą, w której wciąż jeszcze, w dużej 17


mierze, tkwiła jego podopieczna. Édith wezwana została na policyjne przesłuchanie, które pokazane zostało nawet w kronikach filmowych. Po raz pierwszy siła masowych mediów dała dowód, że potrafi nie tylko wynosić na wyżyny, ale też z łatwością może z nich strącać. Wmieszanie Piaf w sprawę Lepléego na wiele lat przykleiło jej łatkę, jeśli nie zabójczyni, to przynajmniej udziałowca zbrodni. Doszło do tego, że przed swą złą sławą uciekała nawet

MUSIC HALL Edith Piaf

szczególną popularność zdobyła poprzez udział w music-hallach, to specyficzna, pochodząca z Wielkiej Brytanii forma widowiska (ale i budynek, takie widowiska prezentujący), na które składały się występy wokalistów, muzyków, proste formy teatralne i innego rodzaju akty performatywne. Ważna była kolejność w programie, ale nie zawsze gwiazda występowała na końcu, o czym boleśnie przekonała się Piaf w Szwecji, gdy musiała śpiewać do prawie pustej widowni, bo ta najatrakcyjniejszą część widowiska oglądała zwykle w środku programu.

poza Paryż, koncertując na przykład w północnej Francji. Tam jednak również słyszeli o sprawie Lepléego i niejednokrotnie można było odnieść wrażenie, że na koncerty ludzie przychodzili po to, by spotkać się nie z piosenkarką, a z morderczynią. Piaf zagryzła zęby i zaczęła ciężko pracować, hartując przy tym swą postawę na coraz bardziej agresywnym rynku muzycznym i ćwicząc w niezwykle trudnych warunkach kontrolę nad widownią, którą niejednokrotnie stanowili marynarze, przybijający do portów i szukający rozrywki w prowincjonalnych kinach. Ostatecznie powróciła do łask francuskiej publiczności dzięki uporowi i Raymondowi Asso, który stał się jej wychowawcą, tekściarzem i kochankiem na trzy lata oraz utorował drogę do bardzo atrakcyjnych kontraktów wydawniczych, a także na scenę ABC - jednego z najlepszych teatrów muzycznych Paryża. Ten czas wystarczył by Piaf okrzepła jako gwiazda, zaczęła nawet grywać w filmach, poznała Paula Meurisse’a, który zajął w jej sercu miejsce Asso oraz zawarła znajomość z imponującym i fascynującym pisarzem, intelektualistą Jeanem Cocteau, a ten 18

napisał dla niej nawet sztukę teatralną (Le bell indifférent - inspirowaną związkiem z Meurissem). Co ważne, odrzuciła „dziewiczy” przydomek La Môme i stała się Édith Piaf, wciąż w czarnej prostej sukience, ale bez infantylnego kołnierzyka - wreszcie gotową na to, by poznał ją cały świat. Wtedy wybuchła wojna

MARRAINE DE GUERRE Nie oznaczało to oczywiście, że życie kulturalne Francji zamarło, wręcz przeciwnie, po „dziwnej wojnie”, utworzeniu państwa Vichy, przy szerokiej kolaboracji francuskich elit politycznych i kulturalnych z hitlerowcami, nocne życie okupowanego Paryża ciężko było odróżnić od tego sprzed wojny. Co do Piaf, to nie ma jednak wątpliwości, że jej postawa wobec Niemców była jednoznaczna. Nie dość, że kazała przesadzać oficerów Wermachtu zasiadających w pierwszych rzędach na jej występach, to dzięki swej sekretarce Andrée Bigard, współpracującej z La Résistance - francuskim ruchem oporu, brała czynny udział w organizacji ucieczek jeńców wojennych, dla których grała specjalne koncerty (Stalag III obwołał ją „marraine de guerre” - matką chrzestną wojny, szacuje się, że pomogła uciec około dwustu jeńcom). Wspólne zdjęcia z artystką stanowiły podstawę do produkcji fałszywych dokumentów, które podrzucane były przez nią przy okazji kolejnych wizyt. Piaf nie miała większych kłopotów ze zgodą na występy, bo tak się złożyło, że - mimo momentami jawnie wrogiej postawy wobec okupanta, Niemcy uwielbiali jej słuchać. Po wojnie Francuzi wzięli się, jak i cała Europa, do rozliczania kolaborantów w celu oczyszczenia życia publicznego i zapobieżenia linczom. W procesach, w których nierzadko padały wyroki śmierci, musiała uczestniczyć również Piaf. Artystka otrzymała gratulacje od komisji weryfikacyjnej za swą postawę i mogła z czystym kontem kontynuować swoją karierę w powojennej Francji, w której nie było już jej ojca. Louis Gassion zmarł w marcu 1944 roku w wieku 62 lat. Rok później zmarła jej matka (i jakże inaczej wyglądały pogrzeby jej rodziców można sobie wyobrazić znając ich relacje z córką).

AMERICAN DREAM W momencie, w którym Francja uznała Édith Piaf za niekwestionowaną gwiazdę, artystka - zgodnie ze swym niezwykle ambitnym nastawieniem - zapragnęła spróbować sił poza granicami ojczyzny. Bogate towarzyskie życie, pełne śpiewu w strumieniach alkoholu i całonocnych muzycznych bachanaliów, nie byłoby pełne i usprawiedliwione gdyby artystka nie rozwijała się i nie szła do przodu. Koncertowała więc, jeszcze w czasie wojny w Szwajcarii, potem wyprawiła się do Grecji (z dziewięcioosobowym męskim Les 19


Compagnons de la Chanson, ale prawdziwym sprawdzianem siły i wartości artystki miały być Stany Zjednoczone. Co prawda płynąc do Ameryki Piaf spodziewała się innej publiki i innych wobec niej oczekiwań, jednak rezultat debiutu w nowojorskim The Playhouse doprowadził ją na skraj załamania. Publiczność, która oczekiwała po Paryżance wystawności, przepychu i ociekającej seksem rewii, otrzymała małą chudą i ledwie gestykulującą kobietę w żałobnej sukni z dołującym repertuarem. Kompletne nieporozumienie! Już Compagnons, których zabrała ze sobą, odnosili większe sukcesy, decyzja o powrocie na tarczy była niemal przesądzona. I znów w roli rozdającego znalazły się media. Wystarczyła jedna recenzja Virgila Thompsona - krytyka, którego wyroki uznawały całe Stany Zjednoczone, opublikowana w New York Timesie. Słowa opisujące pieśniarkę „jej wokaliza jest stylowa i silna, a dykcja przeczysta” i wezwanie do niewypuszczania tego skarbu ze Stanów odwróciły kartę jej losu, a kolejne występy zakontraktowano w prestiżowym Versailles. Piaf w tym czasie pilnie uczyła się angielskiego i chciała za wszelką cenę nawiązać kontakt z publicznością, aby chwycić ją w swą drobną pięść i nie puścić, aż nie wybrzmi ostatnia nuta bisu. Sukces zatrzymał Piaf w USA na kilka miesięcy, w ciągu których znalazła klucz do serc amerykańskiej publiki i stała się rozpoznawalną oraz uznaną artystką. Życie poza Francją skłoniło ją do nawiązania wielu nowych znajomości, od poznania Einsteina po dozgonną przyjaźń z Marleną Dietrich; i jeśli widzimy na fotografiach krzyżyk na szyi Piaf, to jest to prezent od niemieckiej przyjaciółki, który podarowała jej pewnego razu wraz z dedykacją: „Trzeba odnaleźć Boga. Marlena, Rzym, Boże Narodzenie“.

NAJWIĘKSZY ROMANS STULECIA Gdy jednak myślimy o Piaf - małej Francuzce w wielkim mieście - uwielbianej, lecz nieco zagubionej wśród socjety, której z pewnością brakowało prostoty i gwaru Belleville czy Montmartre, do głowy przychodzi nam przede wszystkim jedno nazwisko, które prawym prostym wybiło swe piętno na jej biografii. Z tournée po USA przywiozła Piaf w swym sercu sukces międzynarodowy i Marcela Cerdana. Mistrz Europy wagi średniej, pochodzący z Algierii uroczy twardziel po raz pierwszy miał okazję spotkać Piaf we Francji, ale wówczas nie udało mu się ani zaprosić do tańca, ani choćby zapoznać artystki. Ich płomienny romans wybuchł z ogromną siłą ponad pięć tysięcy kilometrów dalej i stał się punktem zwrotnym w biografii piosenkarki. Życie obu sław podporządkowane zostało nowej pięknej relacji, która sprawiła, że Piaf chodziła pijana z miłości. Cerdan musiał godzić treningi, walki i życie rodzinne w Casablance, gdzie miał żonę i trójkę dzieci, z zaborczą miłością Piaf, podczas gdy ta usychała z tęsknoty każdego dnia rozłąki, też przecież 20

FILMY Z UDZIAŁEM EDITH PIAF

1936 La Garçonne 1941 Montmartre-sur-Seine jako Lily 1946 Étoile sans lumière jako Madeleine 1948 Neuf garçons, un coeur jako Christine 1952 Paris chante toujours! 1954 French Cancan jako Eugénie Buffet 1954 Boum sur Paris 1954 Gdyby Wersal mógł mi odpowiedzieć (Si Versailles m’était conté) jako kobietaw tłumie 1958 Música de siempre 1959 Les Amants de demain jako Simone

intensywnie koncertując, próbując i podróżując. Lawirując przed przyjaciółmi, managerami i wszędobylską prasą, cieszyli się swą autentyczną, szczerą miłością prostych ludzi, którym los pozwolił zająć miejsce w galerii sław w swoich profesjach. Piaf planowała wspólne życie z mistrzem, na konto którego zakupiła ogromny dom w Lasku Bulońskim, bokser jednak, mimo niezwykle namiętnego stosunku do Édith, nie planował porzucenia rodziny. Stan upojenia miłością, podsycany konspiracją i nieustannym kombinowaniem trwał do 27 października 1949 roku. W tym czasie Cerdan zdobył mistrzostwo świata po walce z Tonym Zale’m i stracił je w potyczce ze „Wściekłym Bykiem” Jake’m La Mottą. Wspomniana data, dzień katastrofy lotu Air France FDA-NZ w rejonie Azorów, zakończyła jednak życie Marcela Cerdana („Umarł w niebie, więc na pewno tam jest” – E. P.) i położyła kres życiu najszczęśliwszego i najpiękniejszego z wcieleń Édith Piaf. Nokaut, jaki dostała w zmaganiach z życiem obudził demona, który centymetr po centymetrze zaczął pożerać jej duszę, a sekwencja kolejnych zdarzeń utorowała drogę tragedii, która rozegrała się w ciągu ostatnich czternastu lat życia artystki.

ŚWIECA PŁONĄCA Z DWÓCH KOŃCÓW Po śmierci Marcela Cerdana, wśród ogromnego smutku, jaki zapanował w sercu i otoczeniu Piaf, sama piosenkarka postanowiła zadedykować artystyczną aktywność osobie zmarłego tragicznie kochanka. Chciała śpiewać dla niego i o nim, nawet w dniu kata21


strofy nie odwołała koncertu! Intuicyjnie podjęła terapię najlepszą z możliwych w jej sytuacji. Zaangażowała się w produkcję komedii muzycznej Le P’tit Lili, podjęła współpracę z nowymi twórcami i wykonawcami, niektórym z nich dając rozpęd do wielkiej kariery. Pojawiły się nowe nazwiska współpracowników i kochanków: Aznavour, Constantine, Achard, Lamoureux, Pousse… Wśród talizmanów i gadżetów wędrujących z Piaf pojawił się stolik służący seansom spirytystycznym, za pomocą którego artystka próbowała kontaktować się z duchem Cerdana, coraz częściej jej doradcami zostawali jasnowidze i wróżki. Okres ten pieczętuje wypadek samochodowy, wskutek którego artystka doznała połamania żeber i lewej ręki. Wypadek tylko pozornie nie zagrażał jej życiu, bo Piaf - nie chcąc rezygnować z prób i koncertów - uciekała się do walki z bólem poprzez zastrzyki z morfiny, która po pewnym czasie wzięła górę nad jej silną wolą.

MORFINA Wzięła swą nazwę od greckiego boga snu i marzeń sennych Morfeusza. Znana była już w starożytności. Jako podstawowy składnik opium przydawała się na uśmierzenie bólu, jednak uzależniała silnie, co szczególnie dotkliwie odczuwali na przykład amerykańscy żołnierze doby wojny secesyjnej. To z myślą między innymi o nich John Pemberton wynalazł coca-colę, która poprzez obecność kokainy miała łagodzić skutki nadużywania morfiny.

W 1952 roku, 29 lipca Piaf wyszła za mąż. Jej wybrankiem został „Monsieur Charm” - Jacques Pills, uroczy, niezwykle popularny piosenkarz i aktor, który, mimo iż znali się od 1939 roku, uwiódł ją dużo później piosenką Je t’ai dans la peau (Mam cię we krwi), do której napisał słowa. Dopiero jednak w Nowym Jorku, 20 września tegoż samego roku Piaf odbyła swą wymarzoną ceremonię w kościele, z chórem i dzwonami oraz Marleną Dietrich jako druhną. Reżim tras koncertowych uniemożliwił parze spędzenie choćby tygodnia miodowego, rozjechali się więc do swoich obowiązków, podczas realizacji których Piaf konsekwentnie podbijała sale koncertowe Ameryki, poznając przy tym swego idola z młodości, Charliego Chaplina. Po powrocie do Paryża małżonkowie zamieszkali w domu na bulwarze Lannes 67. Adres ten stał się na długie lata bazą artystyczną, miejscem morderczych prób i spotkań towarzyskich, które niejednokrotnie przeradzały się w alkoholowo-narkotyczne libacje. Piaf taiła przed Pillsem rozmiar swego uzależnienia od morfiny, tłumacząc sytuację względami medycznymi, jednak po nieudanej próbie odtrucia dochodziło do tego, że podczas występów znikała w kulisach między utworami, by wziąć kolejny zastrzyk. 22

Żeby móc być bliżej siebie Piaf i Pills stworzyli wspólny program artystyczny w konwencji music-hallu, który jednak okazał się porażką, publiczność nie akceptowała ani nowej słodkiej Piaf, ani tym bardziej Piaf pijanej, zataczającej się i zapominającej tekstu. Ludzie w otoczeniu piosenkarki zaczęli znikać i zastępowani byli przez mętne osobowości, żerujące na jej uzależnieniu i wrodzonym luźnym stosunku do pieniędzy. Artystka zaczęła wyprzedawać majątek, nie rezygnując jednak z prób wyjścia z nałogów. W końcu poradziła sobie - przynajmniej z morfiną, a potwierdzeniem, że ciemny okres ma artystka już za sobą był kontrakt ze słynną paryską Olympią, w której zadebiutowała z programem w 1955 roku i odniosła artystyczny oraz kasowy sukces. Sposobność do wielkiego powrotu została wykorzystana również po drugiej stronie oceanu, zorganizowano więc koncerty w nowojorskiej Carnegie Hall - sukces był pełny, a Piaf stała się jedną z najlepiej opłacanych artystek na świecie. Niestety, o jej życiu osobistym nie możemy już myśleć jako o sukcesie, w tym samym czasie, w 1957 roku Édith Piaf i Jacques Pills otrzymali rozwód.

PADAM! Czas tryumfu absolutnego mąciły coraz poważniejsze problemy ze zdrowiem. Reumatyzm powykręcał stawy delikatnych dłoni, na szczęście jej głos pozostawał nieskazitelny, co pozwalało na organizację niezwykle dobrze przyjmowanych koncertów. W życiu pojawiali się i znikali kolejni mężczyźni, na dłużej zabawił przy Lannes Georges Moustaki, gitarzysta o cygańskiej duszy, który nie tylko pisał dla niej świetne utwory (Milord), ale przy tym potrafił sprawić, że życie Piaf było ciekawe… tak jak ona tego oczekiwała – wśród prób i koncertów dużo było zabawy, gwałtowności i wybuchowej mieszanki namiętności oraz walki o to, czyje będzie na górze. Ich związek skończył się nagle, po kraksie samochodowej, w której Piaf poważnie ucierpiała. O odwoływaniu trasy koncertowej nie było jednak oczywiście mowy, w efekcie czego, podczas

EDITH I MARCEL film z 1983 roku, zrealizowany z wielkim rozmachem przez Claude Leloucha. Opowiada o wątku wielkiej miłości Piaf i Cerdana, mistrza wagi średniej w boksie. Wątek miłości Piaf przeplata się w nim z perypetiami pary współczesnych gwiazdom „zwykłych ludzi”. To chyba najlepszy, obok Niczego nie żałuję obraz odzwierciedlający realia czasów gwałtownego wybuchu kariery i miłości Piaf. W filmie zagrała polska aktorka Beata Tyszkiewicz, a tragicznie zmarłego Marcela Cerdana zagrał jego syn Marcel Cerdan Junior.

23


występów w Waldorf Astoria, zemdlała i trafiła do szpitala w stanie krytycznym. Od tego momentu życie Piaf zamieniło się w pasmo koncertów i hospitalizacji. Kortyzon brany na reumatyzm sprawił, że jej twarz puchła, znów musiała brać morfinę, żeby na koncertach łagodzić skutki kolejnego wypadku samochodowego, przeszła operację trzustki, śpiączkę wątrobową, zrosty jelitowe i wewnętrzny zator, jej ciało zaczęło powoli odmawiać posłuszeństwa, ale upór, by nie rezygnować z jedynej czynności, która tak naprawdę trzymałą ją przy życiu - śpiewania - sprawił, że wracała i mimo omdleń, w atmosferze skandalizującej grozy, podejmowała kolejne występy oraz sesje nagraniowe. W tym okresie powstał jej największy przebój, uznany za doskonałe podsumowanie życia: Nie żal mi niczego (Non je ne regrette rien), skomponowany przez Charlesa Dumonta, wydany na płytach i śpiewany na koncertach sprawił, że jej frenetyczne, dawane w półomdleniu występy wiodły publiczność na skraj histerii. O rynkowej sile świadczy to, że dzięki tylko jej kontraktowi uratowana została paryska Olympia, zadłużona ówcześnie na dziesiątki milionów franków. Koncert wydany został na płycie, dziś możemy oglądać również zapis video, aby przekonać się, że w opisach kondycji i postawy Piaf nie ma przesady. Piaf budziła ogromne zainteresowanie publiczności, która rozchwytywała kolejne autobiografie (Ma Vie i Au Bal de la Chance), jej burzliwe życie prowokowało do moralizowania, ale zapewniało również niesłabnące zainteresowanie. Jedni ją potępiali, inni próbowali zrozumieć, większość ją uwielbiała, a ci, którzy mieli okazję poznać Piaf i wejść do bliższego kręgu towarzysko-współpracowniczego, nie mogli narzekać na nudę. Oczywiście już od początku jej popularności znalazła się grupa osób, które postanowiły skorzystać materialnie na grubym portfelu i wielkim sercu śpiewaczki. Ich nazwiska przemilczymy, bo byli to często dostarczyciele narkotyków, wspólnicy w ukrywaniu alkoholu, osobowości nakręcające Piaf w wyniszczającym maratonie nocnego życia. Grono przyjaciół uszczupliło dotkliwie odejście wspaniałej Margeurite Monnot, zmarłej w 1961 roku na zapalenie otrzewnej. Pozostawiła ona w sercu artystki kolejną palącą ranę, którą - jako kompozytor - łagodzić musiał głównie Charles Dumont.

PRAWO DO MIŁOŚCI W takich okolicznościach, po kolejnej hospitalizacji, tym razem wskutek zapalenia oskrzeli, pojawił się w życiu Édith człowiek, który odmienił tragiczne oblicze losu i wprowadził do jej duszy autentyczne ciepło, troskę, wolę istnienia i miłość. Theophanis Lamboukas, szybko przechrzczony przez artystkę na Théo Sarapo był greckim fryzjerem z ambicjami estradowymi. Jego pragnienie stania się piosenkarzem uruchomiło w Piaf zaskakująco wielkie 24

pokłady opiekuńczości, a pamiętać musimy, że liczba artystów, którzy wcześniej wybili się dzięki niej była pokaźna. Ich relacja szybko przerodziła się w miłość, która rozkwitła mimo dwudziestoletniej różnicy wieku i - mawia się - przedłużyła artystce życie. Sarapo oświadczył się w lipcu 1962 roku, a ślub miał miejsce 9 października. W międzyczasie Piaf pomogła w organizacji publicznych występów narzeczonego, na których ten radził sobie zaskakująco dobrze - miał dobry głos i był piorunująco przystojny. Zaczęli też śpiewać razem, a sama Piaf dała słynny koncert na szczycie Wieży Eiffel’a, na którym wykrzyczała przed szacowną publicznością oraz całym światem Prawo do miłości. Wśród owacji, ale i docinków adresowanych w kierunku Théo, a budowanych również na opiniach nieprzychylnej prasy, iż młody żigolak bezczelnie wżenia się w majątek słynnej piosenkarki (co było nieprawdą, bo odziedziczył po niej spore długi), Théo i Édith przysięgli sobie miłość - najpierw w merostwie a potem w cerkwi prawosławnej przy rue Daru. Dalszym punktem programu były oczywiście koncerty. Wyczerpujące trasy, również po Belgii i Holandii sprawiały, że artystka brała urlopy na transfuzje krwi, jej siła i upór były nadludzkie, również publika zaczynała czuć, że tym razem każdy z koncertów Piaf może być tym ostatnim. Faktycznie ostatnim publicznym występem był koncert w Lille 18 marca 1963 roku, mimo, że przygotowywała się do innych, te już nie nastąpiły. Walcząca z chorobą Piaf otoczona zarówno przez przyjaciół, jak i dziwne kreatury, które przyssały się do niej podczas bogatego w przygody życia, zapadała na zdrowiu 25


Obsada

i sama zaczęła godzić się z myślą, że wkrótce umrze. Z powodów terapeutycznych Théo przeniósł ją do Mougins na południowym wybrzeżu Francji. Tam Piaf w fatalnej kondycji zapadła w śpiączkę i na skutek krwotoku wewnętrznego 10 października 1963 roku, w obecności swojej troskliwej pielęgniarki Simone Margantin, zmarła w wieku 48 lat.

VIVE LA REINE! Pogrzeb dumy Francji odbył się w Paryżu 14 października. Żegnał ją cały kraj i dwumilionowy tłum zgromadzony wzdłuż trasy konduktu żałobnego, przy honorach oddawanych przez żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Grób Piaf na cmentarzu Père Lachaise stał się celem pielgrzymek oddanych sympatyków, których liczbę szacuje się w pierwszych dniach po pogrzebie na około pięć milionów. Śmierć Piaf nie mogła być zaskoczeniem, ale z pewnością była szokiem, przejściem do nowej epoki, w której nie było już drobnej artystki w czerni, z głosem zdolnym budzić umarłych. W tej epoce zabrakło wkrótce i Jeana Cocteau, który zmarł dzień po swej przyjaciółce, a jakiś czas potem odszedł jej długoletni dyrygent Robert Chauvigny, w 1970 roku Théo Sarapo zginął w wypadku samochodowym, a pierwszy mąż Jacques Pills kilka tygodni po nim na atak serca. Odeszła kontrowersyjna Momone, która wcześniej jednak zdążyła dorobić się fortuny na biografii swej przyjaciółki-żywiciela. Piaf stała się ikoną i doczekała się własnej ulicy, klubów swego imienia, towarzystwa pielęgnującego pamięć o niej oraz niezliczonej ilości dowodów uwielbienia i oddania płynących z całego globu. Świat zapamiętał Piaf jako dzielną artystkę-żołnierza, która do końca pozostała wierna sztandarowi najwyższego oddania Sztuce.

Młoda Piaf:

Anita Kostyńska

Zakochana Piaf:

Patrycja Zywert-Szypka

Zmęczona Piaf:

Anna Świetlicka Zespół muzyków

w składzie:

Małgorzata Papiewska fortepian Jarosław Gadaj akordeon Piotr Kulczyński / Andrzej Czapliński skrzypce Kajetan Wiśniewski kontrabas Grób rodzinny Gassion-Piaf na paryskim cmentarzu Père Lachaise 26

27


Zespół orkiestry

w spektaklu

Dyrygent

Piotr Wijatkowski

I Skrzypce

Dominika Kołszut koncertmistrz Anna Krzemińska-Patroń zastępca koncertmistrza Beata Pysz Piotr Kulczyński Andrzej Czapliński Danuta Makowska

II Skrzypce

Emilia Zamiejska Ewa Królikowska-Mach Marta Pędzisz Anna Irga Anna Poliszuk Danuta Kołtyś

Altówki

Anna Czaplińska Stanisław Dziesiński Ewa Woroch Dorota Wolna

28

Wiolonczele

Maria Ziarkowska Magdalena Szustak-Kwiatkowska Halina Furmanek

Kontrabas

Kajetan Wiśniewski

Flety

Joanna Krzemińska Justyna Czeczko-Krukowska

Oboje

Trąbki

Piotr Kociubowski Aneta Siemieńska

Puzony

Wojciech Sochacki Tymoteusz Szpilarewicz

Akordeon

Jarosław Gadaj

Perkusja

Janusz Baca Piotr Wróblewski

Katarzyna Nowicka Bartłomiej Serweta

Fortepian

Klarnety

Gitara

Piotr Czarny Artur Figiel

Fagoty

Daniel Woźniak Joanna Hanasz

Małgorzata Papiewska Tomasz Jusiak

Gitara basowa Stanisław Błach

Waltornie

Paweł Kamieniak Mirosław Dziaduszek

27


nosiła w sobie wielkie serce i – pomna własnych losów - gotowość pomocy innym wykonawcom, którzy potrzebowali wsparcia w początkach swej kariery. Jeśli zobaczyła w kimś talent, nie spoczęła, póki nie udało jej się przekuć go w sukces. Poniżej krótki wybór artystów, którzy swą karierę zawdzięczają jej opiece. Yves Montand (1921-1991) Pierwszy, który zawdzię-

cza Piaf sławę międzynarodową, wystąpili wspólnie w 1944 roku w Moulin Rouge. Piaf postawiła sobie za zadanie wyprostować Montanda, który miał nieprzyjemny marsylski akcent, kowbojski repertuar i kiczowatą kraciastą marynarkę. Udało się to nadzwyczaj dobrze i piosenkarz stanął na nogi, choć zapamiętany został przede wszystkim jako aktor. Znamy go choćby z takich przebojów kina jak Cena strachu, Czarownice z Salem, czy W kręgu zła.

Les Compagnons de la Chanson

Powstali w Lyonie podczas II wojny światowej jako chór męski, a pierwszy raz wystąpili z Édith Piaf w 1944 roku w Paryżu. Ich wspólnie wykonywany a capella utwór Les trois cloches (Trzy dzwony), napisany przez lidera Jeana Villarda Gillesa wraz z Marckiem Herrandem, pozwolił grupie podbić Stany Zjednoczone (z angielską wersją: The Jimmy Brown Song) podczas tournée, na które zabrała ich ze sobą Piaf. Zespół cieszył się światową popularnością przez wiele lat, a ostatni występ dał w 1985 roku w Walentynki.

Charles Aznavour Urodzony w Paryżu w 1924 roku syn ormiańskich emigrantów. Poznał Piaf pod koniec lat czterdziestych. Nieprawdziwa jest plotka, że to ona zmieniła mu nazwisko, jak w przypadku Sarapo, już bardziej prawdopodobne było to, że chciała go wysłać na operację plastyczną nosa. Początkowo Charles był zafascynowany Édith, stając się praktycznie jej chłopcem na posyłki, 30

ta odwdzięczała mu się śpiewając jego utwory, choć przede wszystkim ceniła go jako wykonawcę. Stał się jedną z najsłynniejszych postaci francuskiej piosenki, pisząc i wykonując setki utworów w wielu językach. Jego kariera trwa do dzisiaj.

Eddie

Constantine (1917-1993) Amerykanin polsko-rosyjskiego pochodzenia. Ujął Piaf w 1950 roku tłumaczeniem na język angielski Hymne à l’amour, a następnie rozkochał w sobie prywatnie. Był wykształconym basem, jednak karierę, którą zawdzięcza Piaf, zrobił niemal dzięki swojemu milczeniu. Wystąpił w roli gangstera w La P’tite Lili, sztuce, z której autor sukcesywnie wycinał Constantinowi kwestie i dopiero dzięki wstawiennictwu Piaf otrzymał kilka zdań. Dzięki image bad-guya zyskał sławę kina noir w niezliczonej liczbie filmów gangsterskich klasy B (jako Lemmy Caution). Najambitniejszym filmem z jego udziałem było Aplhaville Jeana-Luca Godarda. Georges Moustaki (1934-2013) Z pochodze-

nia Grek. Potrzebował ponoć tylko kilku chwil sam na sam w garderobie Piaf, by przekonać ją do siebie. Został szybko gitarzystą Édith i autorem kilku jej piosenek, ze słynnym Milord na czele. Napisał ponad 300 utworów dla rzeszy popularnych, głównie francuskich wykonawców. Pisał i śpiewał w wielu językach, a jego kompozycje zawierały zarówno elementy jazzu, jak i folku. Ostatni koncert dał w Barcelonie w 2009 roku.

Théo Sarapo (1936-1970) Ostatnia miłość Piaf, przyprowadzona przez sekretarza artystki Claude Figusa (tego samego, który smażył jej jajka na ogniach Łuku Tryumfalnego). Z wykształcenia był fryzjerem, ale bardzo chciał śpiewać. Piaf spełniła jego marzenia, zmieniając nazwisko z Lamboukas na Sarapo, nawiązujące do greckiego „kocham cię” i dając mu możliwość wspólnych występów (słynne À quoi ça sert l’amour - Czy warto kochać?). Z czasem wyrobił sobie dobry głos i pewną popularność. Zginął w wypadku samochodowym, pochowany został w grobie rodzinnym Piaf. Na płycie nagrobnej wyryto słowa: „Miłość wszystko zwycięża”. 31


rozmowa z Arturem

Barcisiem

- autorem i reżyserem spektaklu „Trzy razy Piaf” w Teatrze Muzycznym w Lublinie.

n i l b Lu

To moze

Czy z podjęciem tematu Édith Piaf wiąże się jakaś Pańska osobista lub zawodowa historia? Jaka jest geneza powstania Trzy razy Piaf? Pomysł zrobienia spektaklu przybliżającego publiczności osobę Édith Piaf za pomocą piosenek z trzech okresów jej życia wpadł mi do głowy w okolicach dwutysięcznego roku, jednak moja miłość do artystki ma znacznie dłuższą historię. Pamiętam, że już jako dziecko, mimo, że nie rozumiałem ani jednego słowa, odbierałem szczególny dramatyzm i energię zawarte w tych piosenkach. Zachwycałem się talentem wokalnym Piaf, a później zafascynował mnie jej życiorys i niezwykłe koleje losu. Po latach, gdy zostałem „panem profesorem” w szkole muzycznej w Warszawie, gdzie wykładałem interpretację piosenki, Édith Piaf okazała się naturalnym materiałem, na bazie którego można było pracować z młodymi ludźmi. Bo żeby robić to dobrze, trzeba za punkt wyjścia brać utwory, które niosą ze sobą treść, wyzwalając przy tym pokłady własnej wrażliwości i umiejętności wyrażania emocji. Zajęcia zakończyliśmy spektaklem dyplomowym w teatrze Ateneum. Naszą 32

pracę dostrzegł dyrektor Holoubek i zaproponował mi, bym podobny spektakl zrobił już z zawodowymi aktorkami. Tak powstał po raz pierwszy spektakl Trzy razy Piaf. Przedstawienie cieszyło się ogromnym powodzeniem i zagraliśmy je ponad 250 razy. Gdy skończyła się Piaf w Ateneum, dyrektor teatru Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim Jan Tomaszewicz zaproponował mi, żebym coś zrobił u nich. Pomyślałem sobie, że szkoda mi tego przedstawienia. Bo sztuka, aby mogła żyć, musi być grana. Powiedziałem więc dyrektorowi, że jeśli ma trzy aktorki, które taki spektakl „uciągną” to chciałbym wznowić Trzy razy Piaf na gorzowskiej scenie. Znaleźliśmy odpowiednie aktorki i do dziś Piaf jest grana z powodzeniem. (Gorzowski spektakl został zaproszony do Berlina z okazji obchodów polskiej prezydencji w UE i choć nie mogłem, z powodu obowiązków aktorskich, być na niemieckich pokazach, to wiem z relacji, że publiczność autentycznie zachwycała się Trzy razy Piaf). A kolejny przystanek to właśnie Lublin, po telefonie od pana dyrektora Piotra Wijatkowskiego… 33


...z propozycją zrobienia u nas czegoś.

Na ile możemy dzisiaj zrekonstruować tamtą, prawdziwą Piaf?

Tak, pan dyrektor dał mi wolną rękę, zaznaczając jednocześnie, że ma do dyspozycji orkiestrę w składzie niemal symfonicznym. Spośród kilku propozycji dyrektor Wijatkowski wybrał właśnie Trzy razy Piaf na dobry początek naszej współpracy. Spektakl pozornie może wydawać się skromny, ale wizja inscenizacji z towarzyszeniem orkiestry to niezwykle podniecający i motywujący obraz, gdyż dotąd korzystałem wyłącznie z półplaybacków z towarzyszeniem trójki muzyków.

Z pewnością nikt nie jest w stanie powtórzyć Piaf. Można się zbliżyć do jej postaci i spróbować ją naśladować, ale ja nie zamierzam tego robić. Próbujemy jedynie nawiązać do jej stylu i znaleźć ślad jej talentu. Jeśli to nam się uda, to będzie już bardzo dobrze. Naśladowanie Piaf nie ma sensu, po pierwsze dlatego, że nikt tego nie potrafi, a po drugie, nawet jeśli by potrafił, byłaby to jedynie parodia i lepiej już chyba posłuchać Piaf na płytach.

Czy po kolejnych realizacjach nadal odkrywa Pan w swoim spektaklu coś nowego i świeżego? Czy bardziej zależy to od reakcji publiczności, interpretacji samych wykonawczyń, czy może jest wynikiem osobistego doświadczenia płynącego z obcowania z legendą Piaf? Mimo, że biografię Édith Piaf znam na wylot i jej życiorys nie stanowi dla mnie tajemnicy, to za każdym razem odkrywam w niej coś nowego. Każda aktorka wnosi tu również coś swojego, dzięki czemu spektakl w dużym stopniu różni się od poprzednich.

Artystki poprzez swoją osobowość wzbogacają Pańską Piaf? Oczywiście. Współpracuje nam się bardzo dobrze i jestem przekonany, że to będzie dobre przedstawienie. Również obecność orkiestry bardzo wzbogaca tę inscenizację.

Czyli będziemy szukać odzwierciedlenia tego, co faktycznie działo się w partyturach piosenek Édith Piaf? Powiem więcej, my chcemy cofnąć czas. Chcemy, żeby widz przeszedł przez życie Édith Piaf, uczestnicząc w jej trzech mini recitalach i poczuł się tak, jak ówcześni widzowie, którzy na ulicy lub w kawiarence oglądali ją młodziutką bez mikrofonu i bez nagłośnienia. Wędrować będziemy za Piaf, która miała własne koncerty, większy zespół muzyczny, wielkie przeboje, która nagrywała płyty i osiągnęła status bogini. W końcu pójdziemy za tą, która u schyłku życia, schorowana, spuchnięta od lekarstw, od narkotyków i alkoholu, od niehigienicznego trybu życia, mimo bólu stara się wyjść na scenę i robić to, co kocha najbardziej, czyli śpiewać. Ujrzymy jak ją to uzdrawia i sprawia, że zapomina o bólu, piosenki zaczynają unosić ją dwa centymetry nad ziemią.

34

Będziemy szukali morału w jej życiorysie lub w spektaklu? Nie, skupimy się na sztuce i muzyce. Oczywiście, jeśli ktoś wyniesie z przedstawienia coś więcej, to wspaniale, ja jednak nie zamierzam tu moralizować. Chcę przypomnieć Édith Piaf, coś o niej opowiedzieć i pragnę by widzowie przeżyli coś pięknego, coś co w nich zostanie, żeby – wychodząc z teatru – czuli, że warto było tu przyjść. A już szczytem marzeń będzie, gdy przyjdzie im do głowy, żeby tu jeszcze wrócić.

Obchodzimy w tym roku stulecie urodzin artystki, czy uważa Pan, że Pana spektakl znalazłby uznanie w jej oczach i zechciałaby go zobaczyć na swoim benefisie? Tego nie wiem i mogę mieć tylko nadzieję, że spodobałby się jej taki scenariusz. Uważam, że są takie postaci w naszej kulturze, o których trzeba pamiętać zawsze i które trzeba przypominać, szczególnie młodym widzom, którzy być może coś tam słyszeli, ale tak naprawdę to nie wiedzą kim Édith Piaf była. Należy przypominać też jakość, bo w obecnych czasach mamy straszny chłam w dziedzinie piosenki. A przecież można naprawdę wspaniale zaśpiewać, zachwycić… można coś opowiedzieć piosenką, można coś przekazać widzom - energię, która sprawi, że popłyną łzy, ciarki będą chodziły po plecach, a człowiek zapomni,

35


że jest przeziębiony, że fotele są niewygodne, albo że ma jakiś problem w domu, bo po to jest teatr, żeby przyjść do niego i zatopić się w inny świat.

Co Pana w osobie Piaf szczególnie inspiruje? Ze zwierzeń i wspomnień ludzi, którzy mieli okazję być na jej występach wiemy, że to, co się na nich działo było niezapomniane. Zresztą to się czuje nawet pośrednio. Miałem kiedyś okazję oglądać na starej, zniszczonej kasecie VHS jeden z ostatnich koncertów Piaf, który potraktowałem jako inspirację do trzeciej części spektaklu. Wchodziła na scenę jak kompletna ruina i odnosiło się takie wrażenie, że ludzie czekają, aż ona umrze na tej scenie. Miałem początkowo ochotę powiedzieć jej: „Boże! Kobieto, po co ty to robisz? Nie! Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść.” Bardzo ją potem przepraszałem za te moje myśli, bo z piosenki na piosenkę ona rosła i była fenomenalna. I ta szepcząca, lekceważąca publiczność, nastawiona na aferę, oklaskiwała ją na stojąco tak, jak oklaskuje się wyłącznie wielkich artystów.

Na co powinniśmy – jako widzowie – szczególnie zwracać uwagę oglądając Trzy razy Piaf, aby odebrać spektakl w pełni? Kluczem jest Piaf. Jeśli przedstawienie będzie się podobało, będzie to jej zasługą, nie moją. Ja jestem tu jedynie listonoszem, doręczycielem, który nie zapomina i który wrzuca pocztówki z przeszłości do skrzynek w głowach naszych widzów. Bo należy pielęgnować pamięć o tym, że taka wielka artystka kiedyś istniała, istnieje dalej i będzie istniała w naszym świecie. A ja jestem jednym z tych maleńkich, który stara się by tak się stało - by o niej nigdy nie zapomniano. Rozmawiał Paweł Majsiej

Teksty oraz redakcja programu: Paweł Majsiej Koncepcja okładki: Krzysztof Kutarski Zdjęcia: Dawid Jacewski, str. 2-3 Piotr Znamierowski, str. 28 Teatr Muzyczny w Lublinie Opracowanie graficzne i skład: Kinga Słomska Wydawca: Teatr Muzyczny w Lublinie Przy powstaniu programu wykorzystane zostały następujące pozycje: Dawid Bret, Edith Piaf, Legenda i życie, Warszawa 1994. Edith Piaf, Na balu szczęścia, Warszawa 2004. Joanna Rawik, Hymn życia i miłości, Warszawa 1991. Marzanna Graff, Artur Barciś. Rozmowy bez retuszu, Kraków 2011. Wiele istotnych informacji zostało zaczerpniętych z serwisów: www.e-teatr.pl • www.filmweb.pl • www.barcis.pl www.fr.wikipedia.org • www.en.wikipedia.org • www.pl.wikipedia.org

Teatr Muzyczny w Lublinie REZERWACJA BILETÓW Dział Sprzedaży i Promocji ul. Grenadierów 13, 20-331 Lublin tel. 81 532 25 21, tel./fax: 81 534 20 25 e-mail: widownia@teatrmuzyczny.eu SPRZEDAŻ BILETÓW Kasa Teatru Muzycznego CHR Lublin Plaza, ul. Lipowa 13 tel. 81 532 96 65, tel. kom. 502 662 956 czynna: od poniedziałku do piątku w godz. 10:00 – 18:00 w soboty w godz. 14:00-18:00 i w niedziele na 1 godzinę przed planowanym spektaklem w miejscu jego wystawienia. Bilety na spektakle można nabyć również drogą elektroniczną na stronie www.interticket.pl

www.teatrmuzyczny.eu /tmlublin

ISBN 978-83-927586-8-6 36

37


SPONSORZY:

Partnerzy:

Patroni medialni: Patroni Medialni:

38


www.teatrmuzyczny.eu /tmlublin


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.