TF # 65

Page 1

ISSN 1897-3655

INDEKS 233021

CENA: 13zł w tym 8%VAT

NR 65/09/2012 WRZESIEŃ





46

56 68

40

24

54

6

20 24 32 40 46 50 54 56 64 68

Aga i Ania - Warszawski kolektyw

4. Tattoo Konwent Gdańsk - Rejsu ciąg dalszy Johan Finné - „Pełnoletni” tatuator ze Szwecji Aivaras Lee - Brakujące ogniwo Inspiracje - Dan Quintana Björn Liebner - Miły koleś z Berlina Andrey Grimmy - Z zaangażowaniem O pierwszym projekcie FAT CAT Noka - Przejrzyście i zabawnie Kudi chick - Iza Tomaszewska Galeria prac nadesłanych przez artystów

CO

WA N

IE RE GR DA AF Rad KC IC J o ZN Kry sław A: styn Bła E: szc aS As zym zyńs ia ki czy k, K aro lina Sku REDA lska KTOR Aleksa NACZ ndra H E ałatek LNA:

WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s5, 31-024 Kraków

st.pl attoofe www.t t@gmail.com s tattoofe

Redak nieza cja nie zw r m a redag ówionych, ca materiałó owania zastrz w eg in n a ie a s d o o e d zamie powiada z słanych tek bie prawo a s stów z c z o nych r treść eklam .

20

Słowo od redakcji & newsy

ISSN 1897-3655

RA

64

6 8

Max : Intro .com.pl DRUK ax ntrom www.i A: AM KL I RE com NG ail. m ETI t@g RK MA oofes : m .co ka Y tatt an ws NIC erk bo W , kb ku : O a e C ga DK .wit ka J A a R ,R Ł A ww : Ni OK : w ja ŁP l) c o k Ó rt.p ki fot du SP .a ws pro W fala o LI 3 rw A k ( Ka ST are id D aw D

OP

8

polski magazyn dla ludzi kochających tatuże

50

32


polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże

„Dlaczego się tatuujesz?” Chyba każdy słyszał to pytanie setki razy i ma swoją, wypracowaną przez lata odpowiedź, choć tych może być kilka, w zależności od nastroju, sytuacji i osoby, do której jest kierowana. Ja w zasadzie mam dwie. Jedna jest prosta i szybka: „bo mogę”. Druga została zaczerpnięta z filmu Davida Lyncha. Parafrazując Sailora, jednego z bohaterów „Dzikości serca” opowiadającego czym jest dla niego ulubiona kurtka z wężowej skóry mówię, że „to dla mnie symbol niezależności i wiary w wolność jednostki”. Z kolei, kiedy ktoś próbuje uzyskać ode mnie dane statystyczne dotyczące pobudek ogółu społeczeństwa usłyszy, że nie posiadam takiej wiedzy. Nawet nie z lenistwa czy chęci zignorowania tematu, po prostu uważam, że każdy ma swoje zdanie i własne powody. Inną sprawą jest to, jak na nasze pomysły reagują artyści, do których trafiamy. Dziewczyny z „Kolektiv Tattoo” zwracają uwagę na stylistykę w jakiej pracują, bo to ona przyciąga do nich klientów. Z drugiej strony, podkreślają wagę tematu jaki mają zrealizować. Być może chodzi jednak o równowagę zawartej w pracy historii i stylu, bo przecież on sam w głównej mierze wpływa na sposób jej zobrazowania. Björn, następny artysta, z którym rozmawiałyśmy namawia do poszukiwania znaczenia i odkrywania symboliki mniej znanych przedmiotów czy obrazów. Zaprzyjaźnionym osobom sam proponuje pewne rozwiązania, w ten sposób opisuje ich charakter, ale tylko ze swojej perspektywy. To dość ciekawe dowiedzieć się, jak widzi nas ktoś z boku… Wypowiadający się na dalszych stronach Aivaras również czasem charakteryzuje swoich klientów i mocno stawia na temat i historię, którą ma opowiadać tatuaż. To jednak nie wszystko, bo przez prace wyraża sam siebie. Być może na wyrost jest mówienie o swoistej autobiografii zapisywanej na skórze innych, ale jednak przenosi do tatuaży swój nastrój czy elementy, które wiążą się z jego obecnym życiem czy aktualnymi, estetycznymi upodobaniami. Po tych trzech przykładach widać, że nasze powody, motywacja czy spontaniczna decyzja, może spotkać się z różnym odbiorem i przełożeniem na skórę, w zależności od tego, do kogo pod igłę trafimy. Zapraszam do lektury! Ola

TATTOOFEST 6

We wrześniu czeka nas największe tatuatorskie wydarzenie w Europie - The 8th International London Tattoo Convention. Lista artystów, którzy będą pracować w „Tabacco Dock” podczas ostatniego wrześniowego weekendu jest bardzo imponująca. Zapowiadając tą imprezę powtarzamy zawsze, że każdy powinien odwiedzić ją chociaż raz w życiu i na własnej skórze poczuć jej ogrom i klimat. W tym roku nasz kraj reprezentować będzie Paweł Wyrębiak ze studia „3rd Eye Tattoo” oraz Anabi. Poza niesamowitymi tatuatorami z całego świata czekają też inne atrakcje – występy sceniczne, wystawy czy premiera filmu „Tattoo Nation”. Gorąco zachęcamy do odwiedzenia strony internetowej i zarezerwowania lotu! www.thelondontattooconvention.com

Po raz pierwszy i niestety ostatni będziemy mieli okazję zobaczyć ich na koncercie w naszym kraju. Ten zespół to żywa legenda grindcore’a. Powstał w 1992 roku, działalność przerwał w 2004, kiedy podczas tsunami na Oceanie Indyjskim zginął wokalista Mieszko Talarczyk. Rok temu pozostali członkowie grupy postanowili poprosić o pomoc lidera „Rotten Sound” - Keijo Niinimaa i w 20. rocznicę założenia zespołu jeszcze raz wyjechać w trasę, złożyć hołd Mieszkowi oraz pożegnać się na zawsze. Jeśli ktoś ma wątpliwości czy Nasum jest w formie i czy posiada wciąż to wyjątkowe „coś”, to wystarczy zdać się na recenzje ich występu na scenie Obscene Extreme. Dla wielu osób był to najlepiej zagrany koncert festiwalu, więc klub „Kwadrat” z pewnością zadrży w posadach. Support: Black Breath, Antigama, The Dead Goats. Kiedy: 3.10.2012 Gdzie: klub „Kwadrat”, ul. Skarżyńskiego 1, Kraków Start: 19:00 Ceny biletów: 60 zł - przedsprzedaż, 70 zł - w dniu koncertu Szczegółów szukajcie na: www.knockoutprod.net www.facebook.com/productions.knock.out


Tradycyjnie już, w kolejny po konwencji w Londynie weekend, odbywa się ta w Barcelonie. Wielu tamtejszych wystawców stanowią Hiszpanie, ale naturalne jest też to, że część artystów, szczególnie ci przybyli zza oceanu, korzystają z wizyty w Europie i odwiedzają obydwie te imprezy. Z racji odległości dzielącej Kraków od stolicy Katalonii, do tej pory tylko raz pojawiliśmy się tam ze stoiskiem. W tym roku wysyłamy naszego reportera, który oprócz zdjęć świetnych tatuaży, ma zamiar przywieźć ze sobą trochę opalenizny ;).

Prenumerata

Tattoo Fest!!

1.

Prenumerata: • Koszt jednego magazynu to 13 zł • Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie • Istnieje możliwość zakupu archiwalnych numerów • Po wpłacie na konto przesyłka na terenie kraju gratis • Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty • Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!! Zamówienia: 12 433 38 90 tattoofest@gmail.com Wpłata: Przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja ul. Szpitalna 20-22/s5, 31-024 Kraków

ww w.barc elona tat too

ex po.com

Przelewem na konto: Radosław Błaszczyński 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001 • Dopisz od którego numeru zamawiasz prenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.

Anabi przenosi swoje studio pod nowy adres, do lokalu o dużo większym metrażu. Mieszczące się w samym sercu Szczecina, ponad stumetrowe pomieszczenie przy ul. Małkowskiego 2/2 jest właśnie w trakcie adaptacji. Już wkrótce otworzy swe drzwi dla kolejnych klientów chętnych na kolorowanie się u znanego tatuatora. Anabi planuje także przyjęcie wyszkolonego piercera oraz artysty, z którym chce stworzyć zgrany team. Więcej informacji wkrótce na www.anabi-tattoo.com

TATTOOFEST 7


fot. Michał Szwerc

Z

azwyczaj kilka słów na temat imprezy, w której uczestniczyłam, staram się pisać zaraz po powrocie. Tym razem kumulacja wydarzeń sprawiła, że zabieram się za to ponad tydzień po przyjeździe z Gdańska, ale spokojnie, myślę że nic nie zniknęło z mojej pamięci. Nie opuściłam żadnej edycji nadmorskiego konwentu, jednak tylko podczas pierwszego pobytu udało mi się zobaczyć Bałtyk i Starówkę. Jak to? Być w Gdańsku i nie wyskoczyć na plażę? Smutne, wiem, ale po prostu nigdy nie było na to czasu. Na miejsce docieraliśmy zawsze późnym piątkowym wieczorem, albo w sobotę przed samym rozpoczęciem imprezy, wyjeżdżaliśmy natomiast w niedzielę, aby pod osłoną nocy jak najszybciej pokonać drogę prowadzącą na południe Polski. Nadszedł czas, aby połączyć przyjemne z pożytecznym - po godzinie jazdy postawiłyśmy sobie z Karoliną pewien cel. Co by się nie działo, nieważne o której dotrzemy, udamy się dziś nad morze. Z tym założeniem jechało nam się dużo lepiej, choć niestety, snucie planów przerwała informacja o splajtowaniu pewnych linii lotniczych, co dla nas równoznaczne było z tym, że przez weekend będziemy musiały radzić sobie tylko we dwie. TATTOOFEST 8

Drogę pokonałyśmy w 8,5 godziny. Rekord nie został pobity, zresztą na tym w ogóle nam nie zależało, ale biorąc pod uwagę wcześniejsze założenia, byłyśmy jak najbardziej usatysfakcjonowane. Plan został wykonany, stopy zamoczone, a pamiątkowe zdjęcie z molo trafiło już do albumu. Po obejrzeniu zachodu słońca i przypomnieniu sobie o istnieniu złośliwych stworzeń zwanych komarami, udałyśmy się na spotkanie ze znajomymi z Krakowa. Późna godzina pozwoliła jedynie na szybką wymianę informacji o temperaturze wody i zaliczonych po drodze korkach. Resztę zostawiliśmy na kolejny dzień, w końcu najlepsze było wciąż przed nami! „ Centrum Stocznia Gdańska” od początku sprawdza się jako miejsce konwentu. Dzięki poprzednim edycjom udało się już zapewne ustalić, co w jakim miejscu najlepiej ulokować, więc nie zauważyłam szczególnych zmian dotyczących ustawienia boksów, sceny koncertowej czy punktów gastronomicznych. Z racji bycia łasuchem, nie umknęło mi za to stoisko z lodami i ciastem! W ciągu dnia nie miałam dla siebie zbyt wiele czasu, jako pracownik z dłuższym stażem zajęłam się fotografowaniem


Kolejna warstwa farby położona

Piątkowy zachód słońca fot. Michał Szwerc

Konkurs trwa

3 Syrenki ;) - fot. Michał Szwerc

Konferansjer Dominik w nieco innej roli ;). Występuje „Street Chaos”.

Tegoroczne nagrody

TATTOOFEST 9


I zrobiło się dziwnie… Gdy pojawił się temat koncertów, tempo poruszania się palców po klawiaturze znacznie wzrosło. Cóż, to chyba dlatego, że relacji z konwencji podczas prawie 4 lat pracy w magazynie napisałam sporo, a dziennikarzem muzycznym nigdy nie byłam. Nie chciałabym jednak nie wywiązać się z postawionego przede mną zadania i osobom, które były w ostatni weekend lipca w „CSG” przekazać drobną pamiątkę w postaci tej relacji, a nieobecnych zachęcić do pojawienia się tam za rok. Choć w życiu osobistym bywam marudna i nieszczęśliwa, ale nie umiem być złośliwa i nie odstraszyła mnie awaria prądu, brak dogodnego miejsca parkingowego czy błoto pod sceną, ważne, że wszystko co było zaplanowane się odbyło, powstały fajne tatuaże, mury witające nas po wyjściu z hali pokryły się kolejną warstwą farby, wielu ludzi dostało szansę zaprezentowania swoich talentów, czy to muzycznych, czy fotograficznych (zwiedzającym udostępniono 2 wystawy: „Stereotyp” autorstwa M. i E. Kochan oraz „Pin Up”- fot. Maciej Giedrojć-Juraha, producent Hanna Rutkowska) no i oczywiście tych plastycznych ;). Cyklicznie bywam również na innej imprezie, której założeniem jest łączenie tatuażu z muzyką, jednak w tamtym przypadku potwornie kuleje poziom tego pierwszego, a odwiedzający widocznie nastawieni są na koncerty. W Gdańsku również spotkałam kilka osób krzywiących się na widok igieł wbijających tusz w skórę, a wewnątrz budynku interesujących się jedynie barem. No cóż, każdy wybiera to co lubi, istotne, aby na obydwu scenach było co podziwiać. P.S. Serdecznie dziękuję Michałowi Szwercowi za udostępnienie zdjęć. Krysia

TATTOOFEST 10

Xarah Von Den Vielenregen - pokaz burleski

Graffiti jam ciąg dalszy Tat-Studio rodzinnie, fot. Michał Szwerc fot. Michał Szwerc

Drogę powrotną wyjątkowo zaplanowałyśmy na poniedziałkowy poranek. Byłabym bardzo niepocieszona, gdybym tak jak w latach ubiegłych, zaraz po zakończeniu tatuatorskiej części imprezy musiała zająć miejsce w samochodzie, bo sporo bym straciła. Zdaje się, że z racji deszczu, najciekawsze dla mnie koncerty rozpoczęły się po zakończeniu programu wewnątrz hali. Spakowane, w końcu mogłyśmy odstawić na bok obowiązki i skupić się na muzyce. Jako pierwszą tego dnia zobaczyłam formację „Trapped Under Ice” i bardzo zadowolona czekałam na dalszy rozwój wydarzeń, czyli koncert „Mad Sin”, który był moim ósmym spotkaniem z tą grupą. Pierwsze miało miejsce 7 lat temu, o czym przypomina mi zalegający gdzieś w szafie, kompletnie sprany T-shirt. Od tamtej pory widziałam ich zarówno w niewielkich klubach, jak i na sporych festiwalach w Czechach czy Niemczech, w upale i potwornym deszczu, i wiecie co? Zawsze było super!

Inspiracja trójkątem

prezentowanych w konkursach prac, a jak wiadomo, ich ilość na polskich konwentach bywa imponująca. Pokazy przeplatające się z poszczególnymi kategoriami służyły mi jako chwila oddechu i dawały możliwość choć na chwilę uwolnić Karolinę od roli sprzedawcy. Kto jednak odwiedzał konwent w czasie wolnym, mógł oglądnąć pokaz burleski w wykonaniu Niemki o pseudonimie Xarah Von Den Vielenregen, czekała na niego także porcja wyjątkowo mocnych wrażeń serwowanych przez Lorda Insanity i grupę „The Hooked Friends”, której suspension na stałe wpisało się już do programu gdańskiej imprezy. Na zewnątrz towarzystwo gromadziło się pod namiotem przygotowanym z myślą o występach grup muzycznych. Ja, jako stały bywalec koncertów i festiwali punk rockowych, również zajęłam tam swoje miejsce, aby z szacunku, sentymentu i chyba powinnam dodać przyzwyczajenia, wysłuchać grupy „Bulbulators”. Do kolejnego występu publikę zniechęcił nieco długi czas oczekiwania. Robiło się naprawdę późno, a przecież zaplanowano jeszcze after party w klimatycznym „Casino Dinner”. Tym razem obyło się bez szalonych tańców (nie licząc tych na trawniku), reszta wieczoru minęła spokojnie i w sympatycznej atmosferze. Część uczestników pozostała wierna pubowi, który w latach ubiegłych gościł ich na zakończenie sobotniego dnia, jeszcze inni wybrali atrakcje, których w Gdańsku w sezonie letnim nie brakuje. Przez sekundę zabrakło mi może jakiegoś punktu kulminacyjnego czy spotkania w większym gronie, jednak plusem tej sytuacji była moja świetna, niedzielna forma, co było o tyle istotne, że kolejny dzień okazał się długi.


Pokaz podwieszania w wykonaniu „The Hooked Friends”, fot. Michał Szwerc

Sławek Myśków w roli modela Występ Lorda Insanity, fot. Michał Szwerc

fot. Michał Szwerc

Konkurencja skok na stół ;)

Really?

Wystawa zdjęć M. i E. Kochan pt. „Stereotyp”

Wystawa zdjęć w konwencji Pin-up, szczegóły na stronie 54

TATTOOFEST 11

Marynarz czy malarz pokojowy?


TATTOOFEST 12

III Tatuaż o tematyce morskiej - David Rudziński, Theatrum Symbolica, Warszawa

I Tatuaż mały kolorowy - Sławek Myśków, 4 Dęby, Lwówek Śląski

I Tatuaż duży kolorowy - Lipa, Cykada Tattoo, Sopot

III Tatuaż duży kolorowy - Paweł Wyrębiak, 3rd Eye, Grudziądz


I Tatuaż drugiego dnia konwentu - Jagoda, Gulestus, Warszawa

II Tatuaż drugiego dnia konwentu - Janusz, Jan Tattoo, Bydgoszcz

TATTOOFEST 13

I Kompozycja damska – Bartek Konwiński, Szczecin

II Tatuaż duży czarno-szary - Krzysiek, Azazel, Milanówek


Jarek, Tat-Studio, Gdańsk

II Tatuaż mały czarno-szary - Daniel, JaTuTaTToo, Gdynia

TATTOOFEST 14 III Tatuaż pierwszego dnia konwentu - Marcin, JaTuTaTToo, Gdynia

II Tatuaż duży kolorowy - Junior, Juniorink, Warszawa


III Tatuaż duży czarno-szary - Sławek Myśków, 4 Dęby, Lwówek Śląski

I Tatuaż duży czarno-szary - Krzysztof Ryłka, Mansarda, Olsztyn

III Kompozycja damska - Broda, Stara Baba, Warszawa

TATTOOFEST 15

I Tatuaż mały czarno-szary - Mariusz Oleszkiewicz, Long Johns Tattoo, Olsztyn

I Tatuaż o tematyce morskiej - Elmo, Straight Line, Nowy Targ

II Kompozycja damska - Kosa, Art Line, Rybnik


Daniel, JaTuTaTToo, Gdynia

III Tatuaż kolorowy mały – Łukasz, Tat-Studio, Gdańsk

Zwierzak, Till Death Tattoo, Toruń

TATTOOFEST 16 Denis Sivak, Love Machine Tattoo, Ukraina

Lipa, Cykada Tattoo, Sopot


II Tatuaż pierwszego dnia konwentu - Gozdi, Blackstar Studio, Warszawa

II Tatuaż o tematyce morskiej - Paweł Reduch, On the road

II Tatuaż mały kolorowy – Daniel, JaTuTaTToo, Gdynia III Tatuaż drugiego dnia konwentu - Leszek, Bloody Tears, Warszawa

TATTOOFEST 17

Paweł Reduch, On the road

Marcin Liana, Alien, Dąbrowa Górnicza


TATTOOFEST 18

Sławek Myśków, 4 Dęby, Lwówek Śląski

Mariusz, Gulestus, Warszawa

III Tatuaż mały czarno-szary - Luk, Art Force, Warszawa

I Tatuaż pierwszego dnia konwentu - Krzysiek, Azazel, Milanówek

Janusz, Jan Tattoo, Bydgoszcz


Sławek Myśków, 4 Dęby, Lwówek Śląski

TATTOOFEST 19

Zappa, Cykada Tattoo, Sopot


Ania

Aga

Bohaterkami tego materiału są Aga Młotkowska i Ania Jałosińska. Te dwie panie poza przyjaźnią łączy zamiłowanie do abstrakcyjnych tatuaży, które wykonują. Pojęcia takie jak przeprowadzka czy życie na walizkach nie są im obce, ale polscy fani ich twórczości mogą być spokojni. Pewną część swojego czasu dziewczyny spędzają w Warszawie, więc każdy chętny by się z nimi spotkać, powinien udać się do „Kolektiv Tattoo”. Krysia: Kiedy wasze drogi się przecięły? Jaką wiedzą na temat wykonywania tatuaży wtedy dysponowałyście? Ania: Poznałyśmy się 2 lata temu i obydwie miałyśmy już kilkuletnie doświadczenie w pracy z maszynką. Pierwsze kroki stawiałam w Stanach Zjednoczonych około 6 lat temu, a od ponad 2 pracuję w Warszawie i to jest moja baza wypadowa. Aga: Ja zaczęłam tatuować jakieś 8-9 lat temu. Od 2006 roku prowadziłam swoje studio „Mosquito Tattoo” we Wrocławiu, aż pół roku temu przeniosłam się do Warszawy. Stolica na chwilę obecną, podobnie jak w przypadku Ani, jest przystanią, w której cumuję pomiędzy licznymi wyjazdami. Krysia: Wiem, że właśnie wróciłyście z Anglii… Ania: Tak, „Manchester Tattoo Show” to kolejna w tym roku konwencja, w której brałyśmy udział. Wprawdzie zauważamy, że z roku na rok festiwale są mniej chętnie odwiedzane, ale zawsze pozytywnie nastrajają i cieszy nas ich serdeczna i przyjacielska atmosfera. Takie wyprawy mają duże znaczenie, ponieważ są źródłem ciekawych kontaktów i nowych inspiracji. Odkąd zaczęłam tatuować, nie zagrzałam nigdzie miejsca na dobre, delektuję się możliwością przemieszczania i podróżowania, którą oferuje nasza profesja. Doświadczenie i wiedza nabyta od różnorodnych artystów, z jakimi miałam okazję pracować podczas guest spotów i konwentów, jest bezcenna. Krysia: Na pewno wielu naszych czytelników zastanawia się, w jaki sposób tworzycie projekty. Co jest waszym głównym narzędziem w tym pierwszym etapie? TATTOOFEST 20

Ania: Powstają dokładnie tak samo, jak dzieła innych artystów. Można powiedzieć, że robimy je według zasady magicznego trójkąta: Oko-Serce-Ręka… Aga: Na początku najważniejsza jest rozmowa z klientem, poznanie jego świadomości i wizji tego, co chce sobie wytatuować, jakie elementy czy symbole są mu bliskie. Niekiedy podstawą do tatuażu jest jakaś dłuższa i głębsza historia, od nas zależy tylko jaką formę wizualną i stylistyczną przyjmie. Taki sposób kreacji jest niezwykle fascynujący, każdy człowiek to inna opowieść i nowe wyzwanie. Krysia: Czy zdarza wam się tworzyć w zupełnie innym klimacie niż ten graficzny? „Kolektiv Tattoo”: Zwracamy uwagę na wszystkie style, ale motorem działań jest nasza wyobraźnia oraz otoczenie, którego jesteśmy częścią. Osoby zamawiające u nas projekt, robią to ze względu na charakterystyczną stylistykę. Krysia: Jakie tematy najczęściej poruszacie w swoich pracach, jak ważny jest w nich przekaz? „Kolektiv Tattoo”: Tematyka naszych prac jest bardzo zróżnicowana i ściśle związana z indywidualnymi historiami klientów. Krysia: Czy istnieje jakaś cecha łącząca trafiających do was ludzi? „Kolektiv Tattoo”: Osoby, które do nas przychodzą, mają z całą pewnością podobną wrażliwość estetyczną. Można


TATTOOFEST 21


. ogresss.. still in pr

TATTOOFEST 22


powiedzieć, że większość z nich jest aktywna w branży artystycznej, często są to fotograficy, ludzie filmu, teatru, architekci, jak również ci związani z informatyką czy psychologią. Idealny klient musi przede wszystkim darzyć nas zaufaniem, wiedzieć, że chce mieć tatuaż i być otwarty na proces przygotowania i wykonania go. Na szczęście, większość naszych, to właśnie ci wymarzeni! Krysia: Jesteście swoimi krytykami? „Kolektiv Tattoo”: Tak, ale konstruktywnymi. Często czyjaś sugestia wynikająca z innego sposobu postrzegania potrafi natchnąć. Tworzenie musi wynikać z naszej otwartości na informacje, które nieustannie krążą w przestrzeni. Druga para oczu jest bardzo mile widziana.

Krysia: Czy macie jakieś konkretne plany dotyczące najbliższych miesięcy? Aga: Jak zwykle w perspektywie jest kilka wyjazdów na gościnne tatuowanie, może następna, europejska konwencja tatuażu. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, jesienią będziemy gościć w „Kolektiv Tattoo” paru zagranicznych artystów wszelkie informacje pojawią się na naszym blogu. Jeśli chodzi o dalsze wyprawy, Ania pod koniec roku, po raz drugi, będzie pracować na południowej półkuli oraz uczestniczyć w „New Zealand Tattoo and Art Festival”… Ania: …a Aga najprawdopodobniej zagości na chwilę we Francji. Przede wszystkim jednak chcemy kontynuować i rozwijać ideę naszego wspólnego przedsięwzięcia, którego założeniem jest otwarcie kreatywnej przestrzeni dla różnych talentów, stylów i osobowości.

www.facebook.com/aga.mlotkowska www.facebook.com/ania.jalosinska.5 www.kolektivtattoo.wordpress.com

TATTOOFEST 23


J

ohan Finné to szwedzki tatuator z wieloletnim doświadczeniem. Jego prac nie można wrzucić do żadnej szuflady, chyba że takiej pełnej przegródek i ukrytych zakamarków. Grzebiąc w niej najpierw natkniecie się na tatuaże sporych rozmiarów utrzymane w klimacie orientalnym, następnie z jednego ze wspomnianych zakątków wyskoczy album zawierający czarno-szare portrety. Zagłębiając się dalej natraficie na obrazy, powstałe przy użyciu różnorodnych technik. Czym jeszcze Was zaskoczy? Poznajcie

Krysia

krysia

TATTOOFEST 24


TF: Jak długim stażem możesz się pochwalić? Johan: Jako mały chłopiec przejawiałem zainteresowanie tatuażami, a moim ulubionym zajęciem było rysowanie. Przez jakiś czas uczęszczałem do szkoły artystycznej, ale szybko się nią znudziłem i po prostu rozpocząłem naukę tatuowania. W 1995 dostałem się na praktykę. Miałem wtedy 17 lat, więc moja przygoda trwa już osiemnasty rok… Czas leci szybko, gdy dobrze się bawisz. Podpatrywałem przy pracy Maxa Bodlunda, z którym dziś wspólnie prowadzimy „Evil Twins” w Helsingborgu. Oczywiście, jest też moim dobrym kumplem. TF: Nie da się ukryć, że jesteś dość wszechstronny… Johan: Nie mam ulubionego stylu. Podoba mi się, że każdy mój dzień wygląda inaczej dzięki temu, że wykonuję różnorodne prace. Niejednokrotnie byłem proszony o zrobienie motywów takich jak japońska hanya, karpie koi czy czaszki, ale po głowie chodziły mi wtedy inne, abstrakcyjne rzeczy, jak np. kolorowa biomechanika. W tym momencie bardzo bliski mojemu sercu jest realizm. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem jest czerpanie inspiracji z różnych stylów i wykorzystywanie ich przy swoich pracach. Jestem szczęśliwy, gdy klient przychodzi do mnie po coś oryginalnego. Największą przyjemność sprawia mi wszystko, czego nie miałem okazji wykonywać wcześniej. TF: Większe tatuaże robią większe wrażenie - czy to twoje motto? Johan: Uwielbiam duże prace, ponieważ są wyzwaniem. Tworząc taką pokaźnych rozmiarów musisz wiedzieć, jak wykorzystać kształt, układ mięśni i proporcje ciała. Część takiego projektu zawsze powstaje z freehandu. Na początku rozrysowuję go w bardzo małej skali - backpiece ma około 10 cm. Dzięki temu jest mi łatwiej wyobrazić sobie, jak będzie wyglądał z pewnej odległości. Gdy jestem zadowolony, tworzę szkic formatu A4 i kładę go na podświetlonym stole. Wykonuję mniej więcej 2-4 warianty tego rysunku, zmieniam go i obracam szukając najkorzystniejszego ułożenia. TF: Czy ktoś poza Maxem towarzyszy ci w „Evil Twins”?

Johan: Jest jeszcze Marcus Pettersson, który dopiero zaczyna praktykę. W tym roku dołączy także mój dobry znajomy z Singapuru i również podejmie się nauki tatuowania. Nazywa się Alvin Theo. Wtedy będziemy mieli pełny skład i na pewno ta sytuacja przyniesie jakieś zmiany. TF: Co powiesz o innych mediach? Johan: Mój mózg jest przepełniony pomysłami i marzeniami, które czekają na dogodną chwilę. Wszystkie one związane są z pastelami, olejami, akrylami, akwarelami i węglem. Gdyby tylko dzień był dłuższy, poświęcałbym im więcej czasu. W domu mam mnóstwo zaczętych, prawie ukończonych obrazów, poza tym każdego dnia przychodzą mi do głowy nowe projekty. Ogólnie staram się myśleć bardziej jak malarz, niż tatuator. TF: Czy twoja praca jest stresująca? Johan: Szczerze mówiąc, tak. Dlatego chciałem odłożyć ten wywiad aż do dnia dzisiejszego. Gdy napisałyście do mnie po raz pierwszy, miałem mnóstwo rzeczy na głowie. Zaległe sprawy zawsze jednak dają o sobie znać i zmuszają umysł do działania. Wierzę w to, że stres mobilizuje. Jest wiele rzeczy, które chcę zrobić, ale mając małe dzieci trudno o wolną chwilę. Póki co, stworzyłem długą listę pomysłów, które zamierzam zrealizować, gdy będę starszy ;). TF: Gościmy w magazynie i na konwencji wielu szwedzkich artystów. Co powiesz o scenie w twoim kraju? Johan: Myślę, że mamy tu bardzo wielu dobrych tatuatorów, no i wciąż pojawiają się nowi. Możliwość obserwowania ich rozwoju jest fascynująca. Klienci coraz częściej dają nam wolną rękę i okazują więcej zaufania. To bardzo pozytywne. Co więcej, Szwedzi mają bardzo jasną skórę! TF: Helsingborg - jakie to miejsce? Johan: To małe miasto, mieszka tam około 100 000 ludzi. Mimo tego, bardzo je lubię, ponieważ wszędzie mam blisko. Dzieli mnie niewielka odległość od lasu, oceanu i Danii. Bardzo łatwo jest dostać się do Berlina, dzięki drodze szybkiego ruchu, więc jest naprawdę w porządku. TATTOOFEST 25


TATTOOFEST 26


www.facebook.com/eviltwinsjohan www.eviltwinstattoo.se TATTOOFEST 27


TATTOOFEST 28


TATTOOFEST 29




Aivaras Lee pojawił się w Krakowie zaledwie

kilka tygodni temu. Jest dość częstym gościem w redakcji, ale oczywiście nie zdążyłyśmy go jeszcze w pełni poznać. Jak wiadomo, pierwsze wrażenie jest bardzo ważne. Zapytane o Aivarasa odpowiemy, że to nieco szalony, pozytywnie nastawiony do życia człowiek. Nasz nowy kolega pochodzi z Litwy, jednak z pewnością wielu z Was kojarzy go z polskich konwencji, na których bywał. Niedawno postanowił zamieszkać w naszym kraju na stałe, bo jak sam twierdzi, tutaj ma szansę na rozwijanie swoich umiejętności. Z niecierpliwością czekamy na to, co się wydarzy i obiecujemy informować o jego postępach ;). Karolina

TATTOOFEST 32


TF: Próbowałyśmy dowiedzieć się czegoś o tobie przeszukując internet. Nie było łatwo, więc zacznijmy od początku, jak to się stało, że wybrałeś karierę tatuatora? Aivaras: Musiało minąć 19 lat mojego życia, zanim zrobiłem sobie pierwszy tatuaż. Dwa miesiące później zacząłem myśleć o tym coraz częściej i częściej, a w głowie wciąż rodziły się nowe pomysły. Na osiemnaste urodziny dostałem od rodziców samochód, który sprzedałem, aby za uzyskane pieniądze wytatuować sobie oba ramiona, klatkę piersiową i brzuch. Rodzina nie była zachwycona, mama postanowiła nawet zabrać mnie do psychiatry… Potem w ramach programu studenckiego poleciałem do Stanów Zjednoczonych, gdzie przy okazji kupiłem maszynki. Po powrocie na Litwę wypróbowałem je na sobie, a następnie udałem się do lokalnego studia, żeby zaprezentować swoje „prace”. Wszedłem i powiedziałem: „chłopaki, chciałbym być częścią waszej ekipy i uczyć się od was”. Chyba byli dość zaskoczeni… Usłyszałem: „wow, pierwszy raz zdarzyło się, że przyszedł do nas jakiś szalony koleś, który codziennie robi sobie nowy tatuaż!”. W każdym razie, zgodzili się mnie przyjąć. TF: Jak wyglądały dni spędzone tam? Aivaras: Zyskałem status praktykanta, ale zajmowałem się tylko robieniem szkiców. Wciąż nie wiedziałem nic na temat techniki tatuowania. To było niewłaściwe miejsce i po czterech miesiącach zdecydowałem się odejść. Jakiś czas później spotkałem Rokasa Šakysa, który zaproponował mi stanowisko w swoim studiu „Totemas Tattoo”. Spędziłem tam 3 lata, aż do teraz. TF: Powiedz nam coś więcej o scenie tatuażu na Litwie. Aivaras: Nie jest na właściwym poziomie, wciąż bardzo wiele brakuje jej do miana rozwiniętej. Ludzie nie rozumieją tego nurtu, praktycznie nic na ten temat nie wiedzą i są zamknięci na odważne prace. Wszystkie duże projekty, które udało mi się wykonać, powstały na skórze moich znajomych, zazwyczaj za darmo lub za bardzo niską cenę. Na szczęście, dzięki udziałowi w polskich konwentach, mam szansę się rozwijać. Wasz kraj daje dużo większe możliwości. TF: Kto pomógł ci się tutaj znaleźć? Aivaras: Mniej więcej rok temu poznałem Pawła Reducha i pewnego dnia odwiedziłem go w Warszawie, spędziliśmy wspólnie trochę czasu i popracowaliśmy razem. Wtedy też przedstawił mi Edka, u którego się tatuowałem. Po paru miesiącach Paweł przyjechał na Litwę, a w kwietniu tego roku ponownie spotkaliśmy się na imprezie we Wrocławiu. Niedawno byłem w Sztokholmie, gdzie nawiązałem bliższą znajomość z Edkiem i to on zapytał mnie, czy chciałbym dołączyć do ekipy „Kult Tattoo Fest”. Jestem tym bardzo podekscytowany, ale wiem,

że dopiero teraz zmierzę się z trudnościami. To wielka zmiana w moim życiu – nowy kraj, język, kultura… Ogromne wyzwanie. TF: Tworzysz prace opierające się o traditional. Próbowałeś lub zamierzasz zająć się odmiennym stylem? Aivaras: Aktualnie właśnie to mi się podoba i trudno powiedzieć, co będzie w przyszłości. Możliwe, że kiedyś znudzę się tym, co teraz robię. Mój umysł jest otwarty i chętnie dowiem się, jak to jest pracować w innym klimacie. TF: Co może cię natchnąć? Aivaras: Dobre pomysły przychodzą podczas spędzania czasu z przyjaciółmi. Chill out i żarty sprzyjają kreatywności. Początkowo tatuaż był dla mnie tylko ładnym obrazkiem, teraz musi wiązać się z jakimś wydarzeniem i mieć znaczenie dla klienta. Prace, które wykonuję, w pewnym sensie odzwierciedlają dany okres w moim życiu. Zauważyłem np., że podczas gorszych dni używam ciemniejszych, stonowanych barw. TF: Zazwyczaj tatuaże wykonane w preferowanym przez ciebie stylu są niewielkich rozmiarów i powstają podczas jednej sesji. Twoją galerię wyróżnia natomiast sporo dużych projektów. Mówiłeś, że noszą je twoi znajomi. Robiłeś to bardziej dla nich, czy zależało ci na wzbogaceniu portfolio? Aivaras: Początkowo ludzie nie chcieli moich autorskich prac ani sporych tatuaży, dlatego poszedłem na pewien układ z kilkoma znajomymi punkami, nienależącymi do tego mainstreamowego społeczeństwa. Wyglądało to mniej więcej tak, że mówiłem: mam dla ciebie ofertę, ty oddasz mi trochę miejsca na swoim ciele, ja obiecuję zrobić ci dobry tatuaż, ale według mojego pomysłu. Chciałem ćwiczyć i rozwijać się, a jednocześnie – tak jak mówicie – promować swoje prace. Na początku nie było łatwo. W studiu często musiałem wykonywać tatuaże nie do końca zgodne z moją wizją, a gdy robisz coś, czego nie lubisz, nie wkładasz w to serca. Dopiero wieczorami mogłem zająć się customowymi projektami i wyrazić siebie… ale nie biorąc za to pieniędzy. Teraz sytuacja się zmieniła, klienci przyjeżdżają po mój autorski projekt z innych krajów. To bardzo wiele dla mnie znaczy. TF: Co robiłeś, zanim złapałeś za maszynkę? Aivaras: W czasach szkolnych byłem zupełnie inną osobą. Uprawiałem sport, byłem zawodnikiem młodzieżowej reprezentacji Litwy w rugby, ważyłem 120 kg i zadawałem się z niewłaściwymi ludźmi. Po ukończeniu edukacji poszedłem w swoją stronę, zrozumiałem, że nie chcę być taki jak oni. Zacząłem zastanawiać się nad sobą aż doszedłem do tego, czym mógłbym zajmować się w życiu.

TF: Pracowałeś w studiu na Litwie, ale zdarzało ci się tatuować też w innych krajach. Aivaras: Właściwie byłem tylko w Norwegii, Szwecji, Danii i Polsce. TF: Wspominałeś, że spędziłeś trochę czasu w Stanach Zjednoczonych. Jak się tam czułeś? Aivaras: Tutaj, w ŚrodkowoWschodniej Europie posiadając sporą ilość widocznych tatuaży początkowo miałem wrażenie, że coś jest ze mną nie tak. Gdy znalazłem się w USA, nikt nie zwracał na mnie uwagi! Tam nie da się przykuć czyjegoś wzroku wyłącznie tym, że ma się pokolorowaną skórę. Ludzie nie przejmują się twoim wyglądem. TF: A dostrzegasz jakieś znaczące różnice między np. Danią, Szwecją, Polską czy innymi krajami? Aivaras: Wiesz, gdy rozmawiam z ludźmi takimi jak wy, którzy rozumieją cały ten biznes, jest ok. Jednak pracując w street shopie i tatuując tych wchodzących bezpośrednio z ulicy, nieczęsto ma się okazję wykonywać ambitne projekty. Wiele osób pojawiających się w studiu nie ma pojęcia o tatuażu i tak jest wszędzie, na całym świecie. Musi minąć trochę czasu, aby zyskać zaufanych klientów. TF: Czy stawiasz sobie za cel uświadamianie ludziom, czym jest tatuaż artystyczny? Aivaras: Jestem życzliwy dla tych, którzy chcą się czegoś dowiedzieć. Chętnie dzielę się doświadczeniem, myślami i opiniami. Gdy ktoś mnie słucha, mówię z przyjemnością, ale jeśli nie spotykam się z zainteresowaniem, dlaczego mam marnować czas? Mój dotychczasowy szef nie był ze mnie zadowolony, ponieważ nie chciałem wykonywać byle jakich prac wyłącznie dla podnoszenia utargu. Przynosiłem niewielki zysk, ale byłem prawdziwy. Tatuaż jest dla mnie na pierwszym miejscu. Oczywiście, nie można żyć bez pieniędzy, jednak teraz nie są dla mnie najważniejsze. Może w przyszłości, gdy będę miał rodzinę, zacznę się nad tym zastanawiać. TF: Jak wygląda twoja współpraca z klientem? Aivaras: To działa w prosty sposób. Większość ludzi, którzy chcą ode mnie tatuaż kontaktuje się przez Facebooka lub telefonicznie. Zazwyczaj przychodzą do mnie z mniej lub bardziej określonym pomysłem, który nie zawsze odpowiada mojej wizji. Wtedy delikatnie staram się podsunąć inne rozwiązanie. Od razu zadaję im podstawowe pytanie: jaki chcesz motyw i w którym miejscu? Zanim ustalimy termin, zależy mi na krótkim spotkaniu. Poznaję kogoś, rozmawiamy o jego i moich wymaganiach oraz oczekiwaniach. Dopiero po tym wszystkim uzupełniam kalendarz i tworzę projekt.

TATTOOFEST 33


TF: Czy podczas takiego bezpośredniego spotkania kiedykolwiek odmówiłeś wykonania tatuażu? Aivaras: Zdarzyło się tak parę razy. Zawsze staram się być miły, znaleźć drogę kompromisu, jednak czasami po prostu „nie czuję” tej osoby lub zwyczajnie nie możemy znaleźć wspólnego języka. Zazwyczaj informuję wtedy, że w okolicy jest jeszcze paru innych tatuatorów i być może oni okażą się pomocni. TF: W twojej galerii można znaleźć wiele prac, które mają wspólne cechy, choćby te nawiązujące do origami. Na jakiej zasadzie powstawały? Czy było to tak, że klient zobaczył jedną w portfolio i stwierdził: „podoba mi się, chcę podobną”? A może miałeś po prostu chęć zrobienia jakiejś serii? Aivaras: To kwestia czasu, jakiegoś okresu, w którym wykonujesz coś, jesteś zadowolony i masz ochotę na więcej tego typu prac. Sugerujesz pomysł swoim klientom, a im się to podoba. Co do kompozycji z „papierowymi motywami”, wszystkie te tatuaże są na jednym kolesiu. Przyszedł do mnie i powiedział: „cześć, jestem fotografem i chciałbym rękaw od ciebie – coś związanego z moją profesją”. Nawiązałem do sprzętów, których używa na co dzień i wmieszałem w to papierowe samoloty i ptaki. TF: Jaki projekt sprawia ci największą przyjemność? Aivaras: Każdy z wykonanych tatuaży jest dla mnie ważny. Ogromną satysfakcję daje mi po prostu zaufanie klienta. TF: Wiemy, że jesteś podekscytowany przeprowadzką do Polski. Jakie są twoje oczekiwania? Aivaras: Pierwszy raz będę miał okazję pracować wśród tylu świetnych artystów, co jest dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem. To studio na wysokim poziomie, gdzie mogę się rozwijać i poprawiać swoje umiejętności. Wiem, że są tu ludzie, którzy podzielą się ze mną swoją wiedzą. TF: Będziesz tęsknił za tym co zostało na Litwie? Aivaras: Moi koledzy ze studia byli dla mnie jak rodzina. Gdy Edek zaproponował mi dołączenie do ekipy czułem, że to dla mnie wielka szansa, ale jednocześnie miałem do podjęcia trudną decyzję. Nie wiedziałem, jak poinformować o tym moich dotychczasowych współpracowników. Postawiłem na szczerość. Wyjaśniłem całą sytuację, przedstawiłem plany na przyszłość i liczyłem na to, że mnie zrozumieją. Nie pomyliłem się, każdy z moich kumpli przyznał mi rację. Powiedzieli: „pracowałeś ciężko i zasłużyłeś na to”.

www.facebook.com/Aivaras.Lee www.kulttattoo.pl

TATTOOFEST 34


TATTOOFEST 35


TATTOOFEST 36


TATTOOFEST 37




Być może macie wrażenie, że jestem wielką fanką współczesnych surrealistów – w poprzednim numerze Sarah Joncas, tym razem . Zapewniam, że nie jest to mój ulubiony dział współczesnego malarstwa (w kolejnym TF znajdziecie coś zupełnie innego), jednak trudno byłoby mi pozostać obojętną na dokonania wspomnianych artystów. Dzisiejszy rozmówca, podobnie jak Sarah, za swoją główną inspirację uznał kobietę, jednak jego prace są zdecydowanie bardziej mroczne i niepokojące. Przeczytacie o tym, kim jest, na jakie problemy chce skierować uwagę odbiorcy i co ma wspólnego ze znanym Wam już Brianem M. Viverosem. Karolina

Dan Quintana

TATTOOFEST 40


TF: Na początek typowo. Jak rozpoczęła się twoja artystyczna kariera? Dan: Znalazłem się w tym świecie w zupełnie naturalny sposób. Zacząłem interesować się rysunkiem i malarstwem około 7-go roku życia. Wtedy inspirowały mnie książki dla dzieci, programy telewizyjne, filmy, itp. Malarstwem olejnym zająłem się w okresie nastoletnim, nie mając jakiejkolwiek wiedzy na temat wystaw, wernisaży, galerii i całego tego „przemysłu”. Po prostu chwyciłem za pędzel, kupiłem farby i postanowiłem spróbować. Wszelkich podstaw nauczyłem się samodzielnie. Mój dorobek artystyczny z czasem się rozrastał, a pozytywne opinie na jego temat zaczęły krążyć wśród przyjaciół i ich znajomych. Mniej więcej w tym samym czasie zainteresowały się mną galerie sztuki. TF: Kobieta to główny temat twoich obrazów. Nawet jeśli pojawiają się inne elementy, ona zawsze jest najważniejsza… Dan: Tak, to centralne postacie w wielu moich pracach, jednakże są nieożywione. Są uczuciem, które przyjęło cielesną formę. Jestem bezwzględnie przywiązany do rysowania kobiecych krągłości, swobodnych linii tworzących zarys naturalnych kształtów ciała. Czyste uczucie przedstawione pod postacią martwych istot jest szczególnym tematem, który konsekwentnie próbuję przekazać odbiorcy. Czasem myślę, że są to jednocześnie podświadomie stworzone autoportrety, odzwierciedlające mój stan wewnętrzny z danego okresu życia. Ogólnie swój styl opisałbym jako współczesny surrealizm. TF: Kobiety to również podstawowy motyw w dziełach Briana M. Viverosa, którego niedawno gościłyśmy na łamach TF. Wasza współpraca nie jest tajemnicą, opowiedz nam więcej o dziele pt. „Desensitized”. Dan: Brian to mój świetny kumpel, więc pewnego dnia postanowiliśmy po prostu zrobić coś razem. Zestawienie mojej twórczości z jego silnymi, nierozstającymi się z papierosem kobietami spowodowało powstanie czegoś zupełnie nowego i świeżego. „Desensitized” zrodził się z idei stworzenia obrazu zwracającego uwagę obserwatora na problem dotyczący współczesnych ludzi - niewrażliwość na otaczający ich świat. TF: Jakich narzędzi, mediów używasz? Dan: Przede wszystkim farb olejnych, którymi maluję na drewnie. Dzięki temu, mogę osiągnąć efekt, jakiego oczekuję. Położenie farb poprzedzam przygotowaniem deski, której nadaję półmatowe wykończenie typu eggshell.

TF: Czy wszystko co tworzysz powstaje w twojej głowie, czy też korzystasz czasem z innych źródeł? Dan: Bardzo lubię malować używając wyłącznie wyobraźni, jednak przy pracy nad hiperrealistycznymi obszarami obrazu często posiłkuję się fotografiami. Satysfakcjonuje mnie wywoływanie w myślach pewnych scen i dzielenie się nimi poprzez moją twórczość. Nic nie może równać się z szybkimi, swobodnymi pociągnięciami pędzla, które dają artyście wolność tworzenia. Ponadto, poza niezbędnymi do pracy narzędziami, jedyną rzeczą której potrzebuję, jest filiżanka kawy. TF: W internecie zostałeś okrzyknięty „Boschem XXI wieku”. Co ty na to? Dan: Nazwanie mnie tak to lekka przesada, niemniej jednak, ogromny komplement. Obrazy Hieronima Boscha są fascynujące, przepełnione fantazją, niesamowicie oryginalne i można odczytywać je na wiele sposobów. Dążę do osiągnięcia takiego poziomu. TF: Co robisz, gdy zaczyna brakować pomysłów? Dan: Nieczęsto zdarza mi się cierpieć na brak weny. Trudno się nudzić, gdy istnieje tak wiele możliwości, stylów i mediów, za pomocą których można zrobić coś interesującego. Gdy nie maluję, szkicuję. Gdy nie szkicuję, tworzę mural lub maluję gwaszem. Czasem pracuję nad obróbką zdjęć lub video, projektuję też logo dla różnych firm. Nigdy się nie ograniczam, unikam monotonii i to sprawia, że jestem szczęśliwym artystą. TF: Jaka jest twoja opinia na temat tatuaży? Czy kiedykolwiek widziałeś którąś ze swoich prac przeniesioną na skórę? Dan: Od zawsze darzę wielkim szacunkiem uzdolnionych tatuatorów i ich dzieła. To kunszt, tradycja i innowacja, którą podziwiam. Wiele moich prac znalazło się na ciałach ludzi i jestem zaszczycony wiedząc, że ktoś ceni moją sztukę do tego stopnia, że jest w stanie umieścić jej fragment na sobie i nosić do końca życia. TF: Czy sprawia ci trudność oddzielenie pracy artystycznej od życia codziennego? A może te dwie sfery się przenikają? Dan: Moje życie prywatne to sztuka. Tworzę to, co kocham i kocham to, co tworzę.

TATTOOFEST 41


TATTOOFEST 42


TATTOOFEST 43

www.danquintanaart.blogspot.com




TATTOOFEST 46


TF: Od jak dawna tatuaż jest obecny w twoim życiu? Björn: Jeśli pytasz o to, kiedy zrobiłem sobie pierwszy, a następnie poważnie zacząłem myśleć o wykonywaniu ich samodzielnie, było to – jak u większości ludzi - w czasach nastoletnich. TF: Czy tatuowanie odmieniło twój los? Björn: Pewnie… Zanim zacząłem, pracowałem od 9.00-17.00 w warsztacie, tylko po to, by zapłacić rachunki i nie obijać się jak większość moich znajomych. Co prawda, tam też zdarzały się leniwe chwile, ale tak czy inaczej, jakoś musiałem zarabiać. Pewnego dnia kupiłem sprzęt do tatuowania i każdego wieczora po powrocie do domu próbowałem. Trwało to mniej więcej rok, potem dostałem stanowisko w jednym z berlińskich street shopów. Było to jakieś 7 lat temu. Nie lubiłem pracy w warsztacie, jednak tam nauczyłem się obchodzić z żelazem, dzięki czemu robię własne maszynki, których codziennie używam. TF: „Red Chapel Tattoo Studio” - zdaje się, że to stosunkowo nowe miejsce? Björn: Potrzeba zmiany mojej sytuacji wzrosła z początkiem roku do tego stopnia, że zdecydowałem się opuścić street shop. Miałem oczy szeroko otwarte, rozglądałem się za możliwością gościnnego tatuowania i nowymi miejscami pracy w Berlinie. Po sprawdzeniu pierwszych opcji zorientowałem się, że może nie być łatwo, ponieważ nic mi nie odpowiadało. Mniej więcej rok wcześniej odbyłem rozmowę z moim przyjacielem, z której wynikało, że oboje chcielibyśmy pracować w miejscu cichym,

spokojnym, wolnym od ciągle dzwoniących telefonów i hałaśliwych ludzi wchodzących z ulicy. Los chciał, że razem wylądowaliśmy w „Red Chapel Tattoo Studio”. Każdy z nas ma jednego klienta dziennie, aby znaleźć się w środku, musisz zadzwonić do drzwi. Jest tak, jak sobie wymarzyliśmy. TF: Wiem, że nie jesteś w tej kwestii wyjątkiem, wielu artystów fascynują zwierzęta, ale mamy wrażenie, że na ciebie mają jakiś wyjątkowy wpływ… Björn: O tak, wykonuję mnóstwo tatuaży je obrazujących i wciąż są one moimi ulubionymi. Zawsze czuję radość, gdy odkrywam w nich coś nowego i interesującego, coś, czego się nie spodziewałem. Przykładem może być mors w czapce kapitana palący fajkę, którego nosi na dłoni jeden z moich stałych klientów. Dotychczas nie tatuowałem takiego zwierzęcia, wiecie, wszyscy chcą mieć sowę albo lisa… Poza tym, ten koleś ma zawsze dobre pomysły i co więcej, idealnie do niego pasują. Jest typem wyluzowanego blokersa bez szyi (…wasz magazyn jest polski, prawda?). Lubię wszelkie gatunki ptaków, ssaków, insektów, ryb i gadów, więc chciałbym, żeby ludzie życzyli sobie czasem coś innego niż wspomniane sowy. Z tego właśnie powodu nie umieszczam w portfolio tatuaży przedstawiających te stworzenia. TF: Czy to znaczy, że chętniej przyjmujesz osoby z własną wizją? Björn: Myślę, że to bez znaczenia. Ważne, by efekt końcowy był zadowalający dla obojga. Znajomym lub klientom, których

TATTOOFEST 47


znam długo mówię, co jest dobrym, a co złym pomysłem i mogę za nich wybrać. Kiedyś żartowałem sobie z serdecznego przyjaciela Briana Kelly’ego, że jest typem gościa, który ma złe zamiary, ale jest zbyt powolny, by być niebezpiecznym. Z tego właśnie powodu wytatuowałem mu ślimaka! I również dlatego, że wszędzie gdzie pójdzie, zostawia po sobie lepki ślad… Cały czas mam nadzieję, że ten magazyn nie jest wydawany w języku angielskim:)

TATTOOFEST 48


Czasem klienci mówią mi, że jeśli istnieje coś, co zawsze chciałem wykonać, mogę to zrobić na ich skórze. Zazwyczaj w takiej sytuacji nie mam pojęcia, co to ma być. Jeśli nie znam danej osoby dobrze, wolę gdy przychodzi z gotowym pomysłem. Oczywiście, jest mi łatwiej, jeśli pozwala zadecydować o kompozycji i umiejscowieniu. TF: Berlin jest wyjątkowy, inny od reszty Niemiec. Jak ci się w nim mieszka? Björn: Jest tu mnóstwo ludzi, którzy przychodzą do mnie po customowe prace. Moim zdaniem, to dobre miejsce dla tatuatora. Jeśli chodzi o życie tutaj, czasami mam wrażenie, że dzieje się aż za dużo. Trzymam się z daleka od barów i clubbingu, co tak naprawdę jest trudne, ponieważ moje mieszkanie znajduje się w samym centrum. Wychodzę jednak rzadko i staram się skupić na pracy. Na tą chwilę, nie wyobrażam sobie życia gdziekolwiek indziej, głownie dlatego, że pracuję w „Red Chapel” dopiero kilka miesięcy. Wciąż myślę o guest spotach, więc może w przyszłym roku nadejdzie czas na jakiś wyjazd.

www.facebook.com/haltfest www.haltfest.blogspot.com http://www.facebook.com/RedChapelTattooStudio

TF: Jakie zasady kierują twoim życiem? Björn: Ah, nie wiem czy potrafię znaleźć interesującą odpowiedź na to pytanie. Zachowuję spokój i staram się żyć tak dobrze, jak to tylko możliwe… Jestem cichy, mam kota i miły ze mnie koleś ;). TF: Artyści, których cenisz? Björn: Nie mam ulubionego, ale żeby kogoś wymienić, wspomnę o obrazach Christophera Conn Askew i ilustracjach Waltona Forda. Bardzo podobają mi się grafiki tego typu i wciąż szukam nowych źródeł, z których mogę czerpać. Lubię stare propagandowe plakaty, pop-surrealizm, prerafaelizm i wszystko co związane ze złotym wiekiem ilustracji. Od zawsze też przeglądam magazyny branżowe, zwracam uwagę na tatuatorów takich jak: Grime, Timothy Hoyer i innych. TF: Co niespecjalnie podoba ci się w branży tatuatorskiej i jakie zaproponowałbyś zmiany? Björn: Nie chciałbym zmieniać sceny tatuażu generalnie, ale życzyłbym sobie, aby ludzie przestali przychodzić z tymi samymi pomysłami, podpatrzonymi u innych i żeby nie próbowali dorobić sobie do nich nowych znaczeń. Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam klasyczne motywy, chociażby rekiny, ale uważam, że czasem należy poszukać głębiej. Nie tylko kompas wskaże ci kierunek w życiu i nie tylko latarnia pokaże drogę do domu.

TATTOOFEST 49


Andrey Grimmy to jeden z ar-

tystów serdecznie polecanych nam przez współpracowników z Mińska. Jest mieszkańcem rosyjskiej stolicy, ale jego wielkim marzeniem i celem jest poznanie najróżniejszych zakątków Europy. Przekonałam się, że nie rzuca słów na wiatr, gdyż składanie tego materiału zbiegło się z wizytą Andrey’a w Hiszpanii, co jak możecie się domyślić, nie ułatwiło naszej współpracy. Mimo tych drobnych, komunikacyjnych problemów, daliśmy radę. Krysia

TATTOOFEST 50


TF: Kiedy świat tatuażu wydał ci się pociągający? Andrey: Od dziecka nie był mi obcy, ponieważ mój tata nosił na ręce małą literę „T” ;). Myśl aby coś zrobić pojawiła się gdy byłem nastolatkiem, ale pierwszy obraz znalazł się na mojej skórze kilka dobrych lat później. Przez długi czas przebywałem w środowisku ludzi również zainteresowanych tym tematem, aż w końcu w 2009 roku uzyskałem wszelki niezbędny do tatuowania sprzęt i rozpocząłem pracę. Wcześniej, przez prawie 10 lat zajmowałem się projektowaniem stron internetowych, drukiem, itp. Podsumowując, mój staż nie jest długi. TF: Artyści ze Wschodu kojarzą nam się z realizmem, czy ty również stawiasz na ten styl? Andrey: Dokładnie tak. Staram się jak mogę, aby być najlepszym właśnie w nim, ale kto wie, może jutro będę robić tylko

old school. Bardzo ważne jest, aby praca pociągała mnie jako artystę, nie ma nic gorszego, niż tatuaż wykonywany bez zaangażowania. Oczywiście, chciałbym rozwijać się w różnych dziedzinach, ale niestety, na wszystko brakuje czasu. Na głowie mam jeszcze wychowywanie córki, choć może to tylko takie wymówki… TF: Jakie tatuaże zupełnie do ciebie nie przemawiają? Andrey: Myślę, że nietrwałe i bezsensowne są te robione na wargach, spodach stóp, palcach i uszach. Nie wykonałbym nigdy motywu nawiązującego do przemocy. TF: Co jest dla ciebie najcenniejszym źródłem inspiracji? Andrey: Przede wszystkim podróże. Podczas nich odkrywam wiele interesujących rzeczy, poznaję kultury i architektury TATTOOFEST 51


różnych krajów. Uwielbiam zwiedzać wszelkie muzea, od paleontologicznego do Muzeum Narodów Dalekiej Północy Rosji. W plenerze znajduję natomiast ciekawe kompozycje stworzone przez przyrodę. Jeśli możecie, podróżujcie jak najwięcej! TF: Jak postrzegasz rosyjską scenę tatuażu? Co stoi na wysokim poziomie, a co powinno zostać poprawione? Andrey: Bardzo cieszę się z faktu, że w małych miastach otwiera się coraz więcej profesjonalnych studiów tatuażu. Spodziewam się, że ludzie przychodząc tam, będą uważnie przyglądać się poczynaniom artystów. Do zrobienia jest jeszcze sporo, więc mamy do czego dążyć! Wierzę, że pojawienie się nowego magazynu także wpłynie na rozwój świadomości. Bardzo chciałbym, żeby czasopisma branżowe można było kupić w kiosku ze zwykłą prasą.

TATTOOFEST 52

TF: Bierzesz udział w konwentach? Andrey: Tak, ale jako zwykły widz, nie tatuator. To doskonałe miejsce na spotkanie kolegów i przyjaciół, stwierdziłem jednak, że praca na konwencji nie jest dla mnie komfortowa. Potrzebuję więcej intymności i swego rodzaju odosobnienia. TF: Kto z Rosji i spoza niej jest dla ciebie topowym artystą? Andrey: Zawsze podziwiałem prace Dena Yakovleva, Kateriny Mikky Volkovej i oczywiście Dmitriy’ego Samohina, choć on jest już z Ukrainy. Z zagranicznych wymieniłbym takie nazwiska jak: Cecil Porter, Nikko Hurtado, Joshua Carlton, Markus Lenhard, Liz Cook i John Anderton.


TF: Gdzie można cię znaleźć? Andrey: Pracuję w domowym studiu w Moskwie. Zawsze jestem jednak gotowy wyjechać i tydzień lub dwa tatuować gdzieś gościnnie. Do tej pory odwiedziłem w tym celu Francję i kilka różnych, niemieckich miast. W Rosji udzielałem się w Kaliningradzie i Sankt Petersburgu. Mam nadzieję, że czeka na mnie jeszcze wiele innych miejsc. TF: Słowo na koniec. Andrey: Bądźcie bardzo rozważni w wyborze tatuatora. Trzeba zawsze dokładnie przeglądać portfolio artysty i nie zapominać, że tatuaż robicie w pierwszej kolejności dla siebie. Życzę wszystkim pięknych i świetnych jakościowo prac! www.facebook.com/andrey.grimmy

TATTOOFEST 53


Od zawsze staramy się wspierać ciekawe projekty, a że Pin-up girls na stałe zagościły w świecie tatuażu, z przyjemnością publikujemy przesłane nam zdjęcia. Nie pamiętam już ile razy Kudi chick próbowały zdobyć nasze serca zerkając spod mocno wytuszowanych rzęs i przewiązanej na głowie, czerwonej chustki, a tatuatorzy podsyłali wykonane na skórze podobizny pięknych, wystylizowanych na lata 50. dziewcząt. Jak widać, temat nie został jeszcze wyczerpany… Kto pod koniec lipca brał udział w gdańskim konwencie, miał szansę zobaczyć wystawę na własne oczy, teraz natomiast może przeczytać, co na jej temat mają do powiedzenia sami twórcy.

W

ystawa fotografii kolorowej w konwencji Pinup została przygotowana w ramach inauguracji powstania agencji fotograficznej FAT CAT w Białymstoku, którą tworzą Hanna Rutkowska - założycielka i producent projektów oraz Maciej Giedrojć-Juraha (MGJfoto) - profesjonalny fotograf, artysta z ponad 10-letnim dorobkiem. Jego wernisaże cieszą się dużym uznaniem przedstawicieli kręgów artystycznych i kulturalnych, jest znany w całej Polsce z najlepszych fotografii tancerzy, odpowiedzialny za zdjęcia ekipy „Fair Play Crew” i szkoły tańca „Fair Play Dance Studio” w Białymstoku. Trend Pin-up sięga przełomu lat 30. i 40. XX wieku, jednak okres największej popularności przypada na lata 40. i 50. Ilustracje prezentujące piękne, zgrabne, seksowne kobiety o uwodzicielskich spojrzeniach wycinano z gazet TATTOOFEST 54

w celu przypięcia na ścianie. Żołnierze amerykańskiej armii z upodobaniem kolekcjonowali fotografie w swoich szafkach, a nawet sygnowali sylwetkami pięknych pin-up girls samoloty, którymi walczyli w akcjach wojskowych. Pin-up w krótkim czasie stał się hitem, w USA rozpoczęto masowe produkcje kalendarzy i plakatów, a kobiety prezentowane w tych materiałach zyskiwały miano symboli seksu. W latach 50. królową Pin-up okrzyknięto Bettie Page, która sławę zdobyła dzięki publikacji w magazynie „Playboy”. Pozy nie tak grzeczne jak te, do których przywykli odbiorcy spowodowały, że kontrowersyjne fotografie Bettie wywołały rewolucję w późniejszych latach. Obecnie ten klimat powraca często jako inspiracja dla artystów. Agencja fotograficzna FAT CAT, która realizuje projekty nie tylko komercyjne, postawiła na stylizacje w tej konwencji przygotowując inauguracyjną wystawę. Powstała ona we współpracy z najlepszym alternatywnym lokalem w Białymstoku - „Pub Fiction”, miejscem spotkań opiniotwórczych ludzi związanych z kulturą, sztuką i sportem. Z końcem kwietnia br. przeprowadzono tam casting do wystawy, a dwa miesiące później po raz pierwszy zaprezentowano efekty pracy podczas premierowego wernisażu. Projekt obejmuje 12 prac plus niespodziankę - zdjęcie nr 13, przedstawiające Tomasza „Gila” Gilewicza, białostockiego reżysera i scenarzystę m.in. tanecznego spektaklu „Morosophus”, twórcę związanego z grupą „Alco.Dudes” czy „Teatrem Kolegtyw”. Wspólny mianownik fotografii stanowią nie tylko Pin-up girls, ale charakterystyczne tatuaże Gila, które mniej lub bardziej oficjalnie przemycono w postaci symboli do niektórych z pozostałych prac. Do udziału w projekcie zaproszono kobiety, które najlepiej zaprezentowały się podczas castingu, czyli emanowały seksapilem, pokazały charakter i tatuaże. Znalazły się wśród nich zarówno modelki, tancerki jak i dziewczyny związane z punk rockiem i undergroundem. Swojego wizerunku w projekcie użyczyły: Iza Gawkowska, Julianna Marianna Konopko, Karolina Konopka, Hanna Rutkowska, Basia Uściłko, Anita Sawicka, Magdalena Kozłowska, Milena Lutrzykowska, Emilia Nowikowska, Iga Żochowska i Małgorzata Czaczkowska. Wsparcia przy realizacji projektu udzieliły firmy takie jak: Kontri.pl - największy internetowy sklep z bielizną, producent hypoalergicznych kosmetyków do profesjonalnego


www.facebook.com/fatcatfoto

makijażu - PAESE (www.paese.pl), Pigeon - proucent bielizny oraz kolekcji odzieży Pigeon Fashion (www.pigeonbielizna.pl), DeeZee Białystok (www.deezee.pl) - sklep dobrze znany dziewczynom zakochanym w wysokich szpilkach, studio tatuażu East Side Ink (www.eastsideink.pl), oraz sklep Jazgot, GUNSMOKE Army Shop - sklep z akcesoriami militarnymi (www.gunsmokearmyshop.com). Specjalne podziękowania za pomoc w projekcie należą się Rollerz Only Poland (www.familia65.com)

TATTOOFEST 55


Często zdarza nam się wspomnieć o tym, jak trudna była współpraca z danym artystą i ile miesięcy walczyłyśmy o dobrej jakości zdjęcia. Nie mówiłyśmy jednak nigdy, że czasem działa to również w drugą stronę. Kontakt z moim francuskim rozmówcą nawiązałam już dawno temu, wtedy też otrzymałam pierwsze zdjęcia i odpowiedzi. Gdy jednak nadchodził czas kompletowania materiałów do kolejnego wydania, zawsze pojawiały się jakieś wątpliwości. Czy ten młody uczeń Dimitriego HK zaciekawi czytelników? Czy powinnyśmy dać mu jeszcze trochę czasu? Z upływem miesięcy prace żartującego wciąż NOKI stawały się coraz lepsze, a my utwierdzałyśmy w przekonaniu, że czasem warto jest odłożyć coś na później. Krysia TF: Domyślamy się, że niegdyś byłeś zakochany w graffiti. Noka: Zacząłem rysować mając może 10 lat. Trochę później poznałem świetnych grafficiarzy z mojego miasta i wraz z nimi tworzyłem malowidła na ścianach. Niesamowicie się wkręciłem! To było około ‘98 roku, ale lubię to zajęcie do teraz. Czasami wychodzę na miasto sam, a innym razem z ekipą. Tatuowaniem zająłem się cztery lata temu i ta aktywność aktualnie pochłania większość mojego czasu. TF: Co było impulsem, aby w ogóle zacząć? Noka: O wszystkim przesądził moment, w którym poznałem Dimitriego HK. To było w 2008 roku podczas jednej z francuskich konwencji tatuażu. Mój przyjaciel Kups (grafficiarz i tatuator pracujący w mieście Caen) robił coś u niego. Przedstawił mnie, a ja pokazałem mu moje szkice i inne prace. Kilka miesięcy później rozpocząłem naukę w jego studiu! Muszę przyznać, że akurat szukał wtedy praktykanta ;). Nie miałem pojęcia o kulturze tatuażu, ani o technikach, nigdy wcześniej nie myślałem nawet, że mógłbym się tym zająć. Dimitri HK dał mi do ręki starą maszynkę od „Mao & Cathy”, a ja zrobiłem na skórze znajomego napis à la graffiti… Udało się!

TATTOOFEST 56

TF: Cartoon - czy to twój ulubiony styl? Noka: Generalnie, taki kreskówkowy klimat to coś, co naprawdę mnie pociąga, ponieważ nawiązuje niejako do sztuki ulicznej. Chętnie wykonuję również prace opierające się na stylistyce japońskiej. Rysuję rzeczy, z którymi nie miałem styczności przed rozpoczęciem przygody z tatuażem. Jeśli chodzi o inspiracje, największy wpływ mają na mnie koledzy ze studia i ludzie, których poznaję na konwencjach. Staram się próbować wszystkiego i być otwartym. Dobre pomysły mogą wpaść do głowy w każdej chwili, czy to podczas dyskusji ze znajomymi, oglądania kanału telewizyjnego dla dzieci, przyglądania się ilustracjom i architekturze. Nie wspominając o pracach świetnych artystów… TF: Jaką cechę wspólną posiadają twoje tatuaże? Noka: Nie mam pojęcia! Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Staram się być tak precyzyjny, jak tylko mogę. Zależy mi na stawaniu się coraz lepszym i stopniowym dążeniu do perfekcji. Bardzo ważna jest dla mnie kompozycja i idealne dopasowanie do wybranego miejsca na ciele. Niezależnie jak szczegółowa jest praca, musi być maksymalnie przejrzysta. Podczas projektowania tatuażu skupiam się właśnie na tych


elementach. Nie podoba mi się, gdy patrzę na coś i myślę - hmm, ładne, ale co to właściwie jest? TF: W swoim portfolio zamieszczasz ciągle niedokończone tatuaże… Noka: To dlatego, że klienci odczuwają potworny ból i nie dają mi skończyć! Żartowałem ;). Zacząłem wiele dużych prac parę tygodni temu, więc prawdopodobnie ukończę je również w podobnym czasie. Muszę przyznać, że nie należę do szybko tatuujących kolesi. Bądźcie cierpliwe, niedługo zobaczycie te tatuaże w ostatecznej wersji. Sam nie mogę się doczekać! TF: Gdzie dokładnie znajduje się „Dimitri HK Studio”? Noka: Jest ulokowane w Saint-Germain-en-Laye, przyjemnym miasteczku pod Paryżem. Mieszka tu mnóstwo fajnych lasek, ha, ha! Ekipa jest bardziej niż przyjazna, to prawdziwa rodzina. Dobry nastrój nas nie opuszcza, żartujemy całymi godzinami. Poza ojcem chrzestnym Dimitrim HK, tatuuje tu jeszcze Benjo San. Kilka miesięcy temu drużynę tworzyli również Steph D i Claire, którzy obecnie mają własne studio „Octopus Tatouage”. Był również Dago, ale podobnie jak oni rozkręcił własną działalność o nazwie „Nuevo Mondo”. Chociaż sporo się zmieniło, wciąż jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. TF: Jaka jest mocna strona twoich prac? Noka: Myślę, że nie mogę samodzielnie tego ocenić. Przyznam, że jestem bardzo krytyczny w stosunku do siebie. Zawsze doszukuję się błędów i wciąż upieram, że można było zrobić coś lepiej. Wiem jednak, że ta cecha pomaga mi w rozwoju i poprawianiu jakości moich tatuaży. TF: Najśmieszniejsza rzecz jaką wytatuowałeś? Noka: Hmmm… Tampon na palcu dziewczyny! Wyszedł naprawdę dobrze i uwielbiam go. Inny tatuaż, na myśl o którym wciąż się śmieję, to napis wykonany dla pewnego kolesia. Powiedział mi, że to imiona jego dwóch córek. Któregoś dnia ktoś zobaczył go w moim portfolio i powiedział: „heh, to pseudonim gwiazdy porno!”. To takie zabawne! TF: Co powiedziałbyś młodej osobie marzącej o zaistnieniu w tej branży? Noka: Jestem żółtodziobem. Tatuuję od 4 lat i wciąż sam muszę się wiele nauczyć, dlatego niełatwo mi dawać rady innym. Na pewno ważne jest, by cały czas rysować, a nawet częściej, niż cały czas. TF: Twoje plany i cele. Noka: Po pierwsze, chcę stać się lepszym tatuatorem i więcej podróżować, by móc obserwować innych artystów przy pracy. Potem, gdy zdobędę doświadczenie, pomyślę o otwarciu czegoś własnego. To, co zmieni się w moich pracach będzie zależało w dużej mierze od osób, które spotkam na swojej drodze. TF: A co robisz dla rozrywki? Noka: Gdy nie pracuję, spędzam każdą wolną chwilę rysując, odpoczywając, robiąc graffiti i pijąc alkohol :). TF: Zaskocz nas czymś na koniec. Noka: Boooo!!! Ha, ha, ha!

TATTOOFEST 57


„Sttaakrapmrecsięyzybjny,

. Za leż yraz ę g o m o k jak t yl tawaniu się co mi na s i stopniow y m lepsz y m do perfekcji. dążeniu

TATTOOFEST 58

www.facebook.com/noka.tattoo www.tatouage.fr


TATTOOFEST 59


TATTOOFEST TATTOOFEST 30 60


TATTOOFEST 31 TATTOOFEST 61




foto: www.witekberkan.com produkcja: Nika Jakubowska

TATTOOFEST 64

Niejednokrotnie rozprawiałam na łamach magazynu o tym, jak trudno jest zaprezentować na okładce Polkę i jakie są tego powody. Sytuacja pomału zaczęła się zmieniać, tym razem gości u nas 22-letnia Iza, a w samym Krakowie znam kolejne 4 kandydatki, które śmiało mogłyby wcielić się w rolę Kudi Chick. Jedyne czego ewentualnie im brakuje, to interesujące zdjęcia, na pewno natomiast nie mogą narzekać na brak tatuaży. Uwaga, wszystkie te dziewczyny nie mają więcej niż wspomniane 22 lata, a kolory pokrywają ich ciała w zawrotnym tempie i na widocznych jego fragmentach. Nie ukrywam, że ten fakt wywołał w redakcji lawinę rozmów i rozmyślań - czy to nie za szybko, czy w polskiej mentalności wydarzyło się coś, co przegapiłyśmy, a może to po prostu taka moda? Temat ten z pewnością nie został wyczerpany, dziś jednak zakończę na tym, że powinniśmy cieszyć się ze wzrostu ilości pokolorowanych ludzi i pozwolę, abyście w końcu poznali


Krysia: Jesteś rodowitą Warszawianką? Iza: Pochodzę z Grodziska Mazowieckiego i mieszkam tam od zawsze, również aktualnie. Czasami tylko pomieszkuję w stolicy. Wydaje mi się, że w Warszawie nikt tak bardzo nie przywiązuje wagi do tego, kto i w jaki sposób się tam znalazł. Do rodzinnego miasta wracam codziennie z uśmiechem, bo tam odpoczywam. Od kiedy wybudowali autostradę A2, droga do pracy zajmuje mi 20 minut. Jak na razie nie chcę przeprowadzać się na stałe, ponieważ lubię Grodzisk, a dojazdy nie są dla mnie uciążliwe. Minusem jest na pewno wydawanie pieniędzy na benzynę, a plusem to, że mogę często spotykać się ze znajomymi w obydwu miastach. Krysia: A jak jest z parkowaniem w stolicy?! Iza: Ha, ha, na szczęście w pobliżu mojej pracy nie ma parkometrów, a wolne miejsce znajdzie się zawsze, wystarczy kilka razy objechać okolicę ;). Krysia: Pamiętam sprzed kilku lat twoje plecy z zarysami sylwetek, bajkowych kotów. Zdaje się, że zamiłowanie do tych wąsatych czworonogów wciąż trwa. Ile masz ich na sobie, a ile otacza cię w życiu? Iza: No tak, koty to moja obsesja. W tym momencie trudno policzyć, ile ich podobizn noszę, myślę, że około dwunastu i wciąż dochodzą nowe. Pierwszego wytatuowała mi Magda, pracująca aktualnie w studiu „Pink Machine”. Ona jest również autorką połowy pleców oraz zwierzaków na udzie i boku. Mój rękaw autorstwa Brody początkowo miał obrazować samą maszynę do robienia popcornu, jednak nie byłabym sobą, gdybym nie przemyciła tam kilku kociaków. Głównym motywem tatuażu na dekolcie, wykonanego przez Zappę, jest oczywiście… kot. Niedawno porwałam się na zrobienie drugiej połowy pleców u Gozdiego, jednak sesja trwała nie dłużej niż 15 minut. Po wytatuowaniu dwóch kresek uciekłam i teraz pełna obaw czekam na kolejne nasze spotkania. Obecnie w domu mam 3 koty, w tym 2 wredne rudzielce, w których zdobyciu pośredniczyłaś ;). Potrafią robić backflipy, biegać po ścianach i można bawić się z nimi w Matrixa! Krysia: Z pewnością nie wszyscy nasi czytelnicy wiedzą, czym się zajmujesz na co dzień… Iza: Pracuję w „Blackstar Studio”. Jestem odpowiedzialna za obsługę klienta oraz piercing. Zaczęło się tak, że jakieś 2,5 roku temu poznałam na imprezie Karola - współwłaściciela tego przybytku. Podobne zainteresowania szybko wyszły na jaw i po pewnym czasie zaproponował mi posadę w studiu. Właśnie w sierpniu mijają 2 lata mojej pracy w tym miejscu. Wykonywanie przekłuć sprawia mi dużo przyjemności, co jest dość dziwne, ponieważ gdy idę do weterynarza z kotami i widzę igłę wbijaną w zwierzęcy kark, to robi mi się słabo i muszę wyjść. W innym wypadku zemdleję. Na pewno odkąd trafiłam do studia, nawiązałam sporo nowych znajomości, zaczęłam się więcej tatuować oraz poznawać artystów, od których wzór chciałabym nosić na ciele.

TATTOOFEST 65


foto: www.witekberkan.com produkcja: Nika Jakubowska

Krysia: No tak, praca w takim miejscu sprzyja powstawaniu nowych tatuaży. Czy dostrzegasz u siebie objawy uzależnienia? Iza: Oczywiście, że tak! Jak już zacznie się przebywać w tym otoczeniu, to nie da się tego uniknąć, szczególnie gdy jeździ się na konwenty i ogląda tyle kolorowych, pozytywnych ludzi. Zdecydowanie uważam, że jestem uzależniona...

Krysia: Większość dziewczyn prezentujących się u nas na okładce ma aspiracje do bycia alternatywną modelką. Jaki jest twój stosunek do roli, w której się znalazłaś? Iza: Hmmm, tak na prawdę jakoś głębiej się nad tym nie zastanawiałam. Oczywiście jest mi bardzo miło, że mogę gościć na waszej okładce i byłoby fajnie, gdybym miała więcej podobnych możliwości.

Krysia: Jaki kolejny obraz planujesz? Czy decyzja o zrobieniu nowego tatuażu przychodzi ci z trudem? Jakie ewentualnie towarzyszą ci wątpliwości? Iza: Następne miejsce, na którym coś się pojawi to szyja, a jej autorem będzie Zappa. Później to jeszcze nie wiem, może dłoń… Decyzje o kolejnych przychodzą mi chyba ze zbyt dużą łatwością. Tak naprawdę, nie mam żadnych wątpliwości czy się tatuować czy nie, czy wybrać to miejsc czy może lepiej inne. Postanowiłam, że tatuaże pokryją znaczącą część mojej skóry i tego się trzymam. Mam nadzieję, że już niedługo zapełnię wolne miejsca, bo z każdą kolejną sesją, coraz bardziej cierpię.

Krysia: Czy wakacyjny wypoczynek masz już za sobą? Jak wyobrażasz sobie idealny urlop? Iza: Jeszcze nigdzie nie byłam. Okres letni spędzę zapewne w pracy, ponieważ to czas, kiedy najwięcej ludzi chce się tatuować i zakładać kolczyki. Na pewno konwent w Gdańsku był pewnym odpoczynkiem. Od razu po imprezie byłam w Sopocie, w studiu „Cykada”. Pracujący tam Lipa kończył mi tatuaż. Dla odmiany jest to kot, ale nie zwykły, tylko przebrany za rekina. Prawdziwy urlop zaplanuję później, pojadę gdzieś za granicę do ciepłych krajów poobijać się na plaży. Idealne wakacje to jazda dżipem przez Australię!

TATTOOFEST 66


Krysia: Czego nie powinna powiedzieć do ciebie osoba podczas pierwszego spotkania aby się nie narazić? Iza: Niezmiernie irytuje mnie gdy słyszę „jak ty będziesz wyglądała na starość?”. Ludzie w podeszłym wieku i tak wyglądają źle z tą pomarszczoną skórą, wiec chyba fajniej jest mieć ją przynajmniej wymalowaną ;). Krysia: Jakie wyzwania stoją przed tobą w najbliższym czasie? Iza: Nie wiem czy można to tak nazwać, ale od września zaczynam studium projektowania mody i kostiumografii. Mam nadzieję, że dzięki temu niemu uda mi się tworzyć później własne, ciekawe kolekcje, więc planuję przyłożyć się do nauki. Wyzwaniem chyba gorszym od studiów będzie skończenie drugiej połowy pleców - nie ma chyba rzeczy, której boję się bardziej. No cóż, jak chce się być wytatuowanym, to trzeba cierpieć.

w w w.fac

ebook

a.toma .com /iz

2 szewska

TATTOOFEST 67


Geor

Tatt o Gre

ge M

olig

cja

avrid

is,

ans

George

,

is,

Mavrid

Tattooligans, Grecja

ios

at ,T

Ag

TATTOOFEST 68

ja

ec

Gr

,

ns

ga

li too

Miss Aria

nna, Skinwear Tattoo,

WĹ‚ochy


rkov, a Sta Slav o, v Tatto Starko Rosja

na, Arian , Miss ttoo r Ta a e w Skin chy WĹ‚o

y Volkova, Katerina Mikk Rosja

TATTOOFEST 69


Paweł

Gawko wski, Pante on, B iałysto k

Piotr Olejnik,

Evil Tattoo

, Kalisz

ski, Rudziń David awa a, Warsz Symbolic m u tr a e h T

TATTOOFEST 70

S

hi, Igoryos o, Lublin layer Tatto


Adrian

Gruszc

Tatto o

zyński,

-Zon

e, Po

znań

i, awkowsk Paweł G ystok Panteon, Biał ik, Olejn Piotr ttoo, Evil Ta

Kalisz

TATTOOFEST 71


i,

yosh

Igor

S

Sławomir Wasiak,

Iwona Koźlarz

Dirty L

ewska,

ust Stu

Manta, W rocław

dio,

Wars za

wa

Evil

ik, Olejn Piotr sz , Kali Tattoo

TATTOOFEST 72

ku, , Smy Tattoo Body Dead ek Włocław

ublin

oo, L

Tatt layer


y, ryc a me Ka ódź Ł

u Ma

n Adria ński, zczy Grus one, Tattoo-Z Poznań

I

a,

ewsk

źlarz

Ko wona

dio, ust Stu Dirty L Warszawa

Smyku, Dead Body Tattoo, Włocław ek

TATTOOFEST 73





Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.