TF # 67

Page 1

INDEKS 233021

ISSN 1897-3655

CENA: 13zł w tym 8%VAT

NR 67/11/2012 LISTOPAD





8

8th London Tattoo Convention

20

Isnard Barbosa

26

Matt Jordan

32

Sneaky Mitch Allenden

40

Inspiracje Rudy-Jan Faber

46

Dmitriy Chikaev

52

Istanbul Tattoo Convention

54

Alessio Manconi

62

Kudi chick Iris Lys

66

Galeria prac

REDAKTOR NACZELNA: Aleksandra Hałatek REDAKCJA: Radosław Błaszczyński, Krystyna Szymczyk, Karolina Skulska STALI WSPÓŁPRACOWNICY: Darek (3fala.art.pl), Raga, Dawid Karwowski OPRACOWANIE GRAFICZNE: Asia WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s5, 31-024 Kraków www.tattoofest.pl tattoofest@gmail.com MARKETING I REKLAMA: tattoofest@gmail.com DRUK: IntroMax, www.intromax.com.pl ISSN 1897-3655 Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.


P

odobno naśladownictwo to najwyższa forma uznania. Dziękujemy pewnemu chińskiemu magazynowi, na okładkę którego trafiliśmy ostatnio. Okazuje się, że nasze logo stworzone przez graficzkę ponad 5 lat temu stało się, łagodnie mówiąc, podstawą dla innych, może nieco mniej kreatywnych wydawców. Całą sytuację potraktowaliśmy jak dobry żart i zaczęliśmy zastanawiać się nad słusznością kolejnego posunięcia w kwestii zmian. Skoro znaleźliśmy naśladowców, to po co modyfikować logo? Z takim bowiem zamiarem nosiliśmy się od kilku miesięcy, a dyskusja na ten temat nie ustawała. Z jednej strony oprawa graficzna tytułu stała się bardzo rozpoznawalna, z drugiej postanowiliśmy, że nowe logo będzie wyznacznikiem zmian, które chcemy systematycznie wprowadzać, by czasopismo uatrakcyjnić i unowocześnić. Mam nadzieję, że każdy kto poszukiwał tradycyjnego tytułu „TattooFest” na sklepowych półkach, nie miał żadnego problemu z odnalezieniem magazynu a TF’ka, która pojawia się na naszych grafikach od dłuższego czasu, będzie równie charakterystyczna. Naśladowanie w naszym środowisku występuje często i w pewnym stopniu jest tolerowane. Nie da się zaprzeczyć sezonowej modzie na pewne motywy i po jakimś czasie w zasadzie nie wiadomo, kto rozpoczął swoisty boom na dobór kolorów, temat pracy czy popularność stylu. Gdzie natomiast znajduje się ta cienka granica pomiędzy naśladownictwem a zwykłym

Zamówienia: 12 433 38 90 tattoofest@gmail.com Wpłata: Przekazem pocztowym na adres: FHU Koalicja ul. Szpitalna 20-22/s5, 31-024 Kraków Przelewem na konto: Radosław Błaszczyński 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001 • Dopisz od którego numeru zamawiasz prenumeratę. Jeśli chcesz otrzymać fakturę, koniecznie poinformuj nas o tym w trakcie zamówienia.

OKŁADKA - fot. Tina Korhonen, make up: Anna Radecka

Prenumerata: • Koszt jednego magazynu to 13 zł • Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie • Istnieje możliwość zakupu archiwalnych numerów • Po wpłacie na konto przesyłka na terenie kraju gratis • Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty • Bez awizo w Twojej skrzynce pocztowej!!

kopiowaniem, całkowicie już nietolerowanym, czasem piętnowanym, ale niestety równie powszechnym w środowisku? Być może zbiega się ona gdzieś z linią oddzielającą artystów od rzemieślników? Na to pytanie nadal nie jestem w stanie odpowiedzieć i chyba pozostanie ono retoryczne jeszcze na długo, choć zadaję je sobie każdego dnia, kiedy przeglądam kilkadziesiąt zdjęć tatuaży. Kolejne, które przypomniało mi się w związku z owym chińskim magazynem wynikło z dyskusji, jaką odbyłam z wujostwem mojej przyjaciółki podczas rodzinnej imprezy. Wygłaszając peany na temat artyzmu tatuażu, jego związków ze sztuką wysoką, kręgów inspiracji i ogromnych wpływów artystów pokroju Zdzisława Beksińskiego, od dociekliwej ciotki usłyszałam: „kto ma prawa autorskie do wykonanego tatuażu?”. I to trochę zbiło mnie z tropu, bo jak osobom całkowicie postronnym, które pierwszy raz zetknęły się z tatuażem wytłumaczyć, co dzieje się w branży, oraz że coś takiego jak prawo autorskie w naszym środowisku nie jest rozpowszechnione, może i nawet nie funkcjonuje, a pierwotni twórcy czasem desperacko i bez większych szans walczą z plagiatem? Bo jedno to wykonać pracę dobrze technicznie, a drugie tchnąć w nią iskrę, która ją wyróżni. Na razie zostawiam te kwestie otwarte, jeszcze sporo czasu upłynie zanim pojawi się jakaś odpowiedź, a nie tyko coraz więcej pytań. Zapraszam do lektury, Ola



TATTOOFEST 8


K

onwent w Londynie niejednokrotnie nazywaliśmy w publikacjach najważniejszą tego typu imprezą w Europie. Opinię tą podziela z pewnością wiele osób, nie tylko zwiedzających, ale i tatuatorów, którzy rok rocznie bardzo licznie stawiają się w stolicy Anglii. Choć udział w spotkaniach tatuatorskich jest dla nich rutyną, obecność na tym w roli wystawcy, to nadal spore wyróżnienie. Z jednej strony to oni są trzonem tego wydarzenia, z drugiej kilkanaście tysięcy osób, dla których tradycją jest ustawianie się od piątku do niedzieli w kilkudziesięciometrowej kolejce do wejścia. Wyjątku nie było również w tym roku. Choć mówi się, że ogólnoświatowy kryzys dotknął także branżę tatuatorską, w żadnym lub niewielkim stopniu ma to przełożenie na przebieg i frekwencję imprezy w Londynie. Nawet można pokusić się o stwierdzenie, że mimo wszelkich niesprzyjających warunków ekonomicznych, tam zawsze powstawać będą świetne prace, a wnętrza wiktoriańskiego Tobbacco Dock w ten jeden, wrześniowy weekend wypełnią się tłumem miłośników tatuażu. Nie potrafimy wykluczyć tego konwentu z naszego kalendarza i pomimo kilkukrotnych już odwiedzin, za każdym razem do wyjazdu podchodzimy emocjonalnie. Wpływa na to możliwość spotkania wielu znajomych, porozmawiania z zaprzyjaźnionymi artystami, podpatrzenia nowych oraz wyłowienia z tłumu ludzi, których prace chcemy zaprezentować na łamach TF. Tradycyjnie wybraliśmy się do Londynu samochodem, więc trwająca prawie tydzień wyprawa była sporym przeżyciem i wyzwaniem. Części tegorocznej załogi, czyli redaktorce Krysi, pomimo sporego ułatwienia, bo trwającego zaledwie 2 godziny lotu, także udzielił się trud podróży. Z całą pewnością mogę jednak stwierdzić, że wszyscy jesteśmy zaprawieni w bojach i wyjazdach, więc niewiele nas już przeraża. Kiedy w końcu spotkaliśmy się w czwartek po południu na miejscu, jak zwykle pierwsze chwile spędziliśmy na powitaniach z obecnymi już wystawcami oraz wspominaniu wydarzeń z poprzednich edycji. Przyglądaliśmy się także dość sporej grupie uczestników „Worldwide Tattoo Conference”, która poprzedziła samą konwencję. Cykliczne i odbywające się w różnych zakątkach świata seminaria z udziałem m.in. Boba Tyrrella, Stephanea Chaudesaigues, Alexa De Pase, Borisa, Nikko Hurtado czy Joe Capobianco cieszą się sporą popularnością, a inicjatywa zdecydowanie nabiera rozpędu i mam nadzieję, że kiedyś napiszemy o niej więcej. Tymczasem skupiliśmy się na naszym planie, czyli zlokalizowaniu boksu, a w zasadzie betonowego słupa, który posłużył nam do stworzenia całego stoiska. Okazało się, że dźwięcznie wypowiadane słowo „Kraków”, posłużyło nam jako swego rodzaju klucz. Znane wśród ochroniarzy od rodzinnej i turystycznej strony było przepustką do windy towarowej. Po sprawnym wypakowaniu tattoofestowego bagażu zostało nam kilka godzin na spacer po mieście. Jak co roku odwiedziliśmy Camden Town z przepięknymi i stylowymi, starymi stajniami przekształconymi w kolorowy, alternatywny i sławny na cały świat market. Tam niestety doświadczyliśmy, co kryje się pod hasłem typowa londyńska pogoda. Mimo deszczu zdążyliśmy wybrać się jeszcze na Piccadilly Circus po pamiątkowe zdjęcie w jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc brytyjskiej stolicy. Ostatnim, obowiązkowym punktem czwartkowego wieczoru była pinta Guinnessa, a potem już tylko zasłużony odpoczynek i ładowanie akumulatorów przed trzydniową pracą w Tobbaco Dock. W piątek rano szybko dotarło do nas, że niektóre sprawy lepiej odłożyć na później, bo czasem rozwiązanie pojawia się samo. Dzień wcześniej mieliśmy mały problem z rozstawieniem stanowiska wokół wspomnianego słupa, tym bardziej, że nie wszyscy sąsiadujący wystawcy byli już na miejscu. Trochę wyobraźni, dwa stoły, nasza firmowa konstrukcja DIY, szybka

dyskusja z innymi sprzedawcami na temat szerokości przejść dla zwiedzających i gniazdko TF na najbliższe dni urządzone. Okazało się, że miejsce było rewelacyjne i pozwoliło wyeksponować wszystkie koszulki, magazyny, materiały promocyjne, ale też co istotne, znajomi szukający chwili wytchnienia od brzęczenia maszynek czy koncertów odbywających się po przeciwległej stronie budynku, mogli bez problemu do nas trafić. Towarzystwa dotrzymywali nam tatuatorzy - Rogal i Bartosz Panas, którzy do Londynu wpadli po nieco inspiracji oraz fotografka Agnieszka, którą być może część czytelników miała okazję poznać w Krakowie, gdzie pracowała na zlecenie kilku zagranicznych magazynów. W tłumie mignęli nam także Luk z „Art Force” wraz z żoną Magdą, Magda z „Pink Machine” czy pracujący na Wyspach Tommi „Crazy” Czekaj. Oczywiście nie możemy pominąć tatuatorów i wystawców, którzy pracowali podczas konwentu, czyli Anabiego, Pawła z „3rd Eye” oraz ich współtowarzyszy, chłopaków z TattooMe i dwuosobowej załogi „Evil Eye Clothing”. Nie zabrakło także innych bywalców krajowych i zagranicznych imprez tatuatorskich oraz widywanych okazjonalnie, żyjących za granicą znajomych, dlatego na brak towarzystwa nie mogliśmy narzekać. Do tego każdy nieznajomy rodak rozpoznawszy okładkę naszego magazynu, już od progu witał nas radosnym „cześć”. Zagraniczni tatuatorzy także nie mieli większego problemu ze zlokalizowaniem nas. Wpadali zamienić kilka zdań, czy to na temat nadchodzącej, krakowskiej konwencji czy publikacji. Tyle jeżeli chodzi o czas wolny, bo ten systematycznie przerywany był kolejnymi okrążeniami wokół wszystkich boksów w celu wyłapania świeżych prac. Po tylu latach wiemy, że nie zawsze można polegać na materiałach zebranych podczas konkursów, bo nie każdy artysta prosi modeli o zaprezentowanie się na scenie. Niemal wszystkie kategorie przypadły na niedzielne popołudnie, więc do tego czasu skupiliśmy się na poszczególnych tatuatorach, a także atrakcjach tegorocznej odsłony London Tattoo Convention. Organizatorzy zapewnili ich dość dużo, ale nie odbiegały od tych z lat poprzednich. Po raz kolejny mieliśmy okazję zetknąć się z Fuel Girls, tańcem grupy Les Soeurs Tribales, pokazami burleski, tańca na rurze czy graffiti jamem. Przygotowano także kilka wystaw, m.in. Vis Dearum, ukazującą kunszt i talent tatuatorek, dla których głównym tematem prac stały się boginie. Zwiedzający mogli podziwiać także Michaela Hussara w trakcie tworzenia obrazu, człowieka którego surrealistyczne i mroczne prace są bardzo rozpowszechnione w świecie tatuażu. Zaprezentowano część zbiorów dwóch muzeów tatuażu, w tym tego nabierającego coraz większego znaczenia i zainicjowanego w Amsterdamie przez legendę europejskiego tatuażu Hanky Panky’ego, czyli Henka Schiffmachera. Jednym z najciekawszych wydarzeń towarzyszących tegorocznej edycji była premiera filmu „Tattoo Nation” ukazującego zrewolucjonizowanie branży tatuatorskiej i wykonywania cieniowanych, realistycznych tatuaży. David Oropeza, kolekcjoner czarno-szarych prac w stylu Chicano, który pojawia się w filmie, w Londynie stał się wizytówką wydarzenia. Był chyba najczęściej pozującym i najchętniej fotografowanym modelem, a dzieła wielu artystów, które zgromadził na swoim ciele zyskały również uznanie jurorów w kategorii „Bodysuit/backpiece”. Podejrzewam, że nie wszystko udało nam się wyłapać i sfotografować, ale rozmach imprezy, uczestniczący w niej artyści, to skala, którą ciężko uzmysłowić sobie i oswoić w tak krótkim czasie. Dzięki wszystkim atrakcjom, licznym tatuatorom i znajomym, 3 dni spędzone w Tobacco Dock upłynęły nam bardzo szybko. Dopiero co czekaliśmy aż impreza się rozkręci i pojawią się zwiedzający, a już trzeba było żegnać się i pakować rzeczy. Wszystko, co dobre szybko się kończy. Na kolejną odsłonę tejże konwencji musimy jeszcze trochę poczekać, ale jej data jest już znana i widnieje w naszym kalendarzu. Ola

TATTOOFEST 9


David Tevenal, Memento Tattoo & Gallery, USA

Chris Crooks, White Dragon Tattoo, Wielka Brytania

Csaba Müllner, Tattoo De Sade, Węgry

TATTOOFEST 10 Greg Orie, Dragon Tattoo, Holandia

Greg Orie, Dragon Tattoo, Holandia


Federico Ferroni, Love Hate Tattoo Studio, USA

Kamil Mocet, Kamil Tattoos, Wielka Brytania

TATTOOFEST 11

Horikitsune – Alex Reinke, Wielka Brytania/On the road

Johan Svahn, Immovable Tattoo, Szwecja


Tommy Lee Wendtner, Niemcy

Filip Leu, The Leu Family’s Family Iron, Szwajcaria

Patrick Sans, Burly Fish Tattoo, USA

TATTOOFEST 12 Cang Long, Cang Long Tattoo Chiny

Cang Long, Cang Long Tattoo Chiny

Riccardo Cassese, Blood For Blood Tattoo, Hiszpania


Rodrigo Souto, Black Garden Tattoo Studio, Wielka Brytania

TATTOOFEST 13

Jason Butcher, Immortal Ink, Wielka Brytania

Gao Bin, Lion King Tattoo, Tajwan Gao Bin, Lion King Tattoo, Tajwan


Colin Dale, Skin & Bone, Dania

George Mavridis, Tattooligans, Grecja

TATTOOFEST 14 Steve Soto, Goodfellas Tattoo Art Studio, USA

Jess Yen - Hori Yen, My Tattoo, USA

Carlos Torres, USA


Jess Yen - Hori Yen, My Tattoo, USA

TATTOOFEST 15

Ivano Natale, Goodfellas Tattoo Art Studio, USA Scott Duncan, Sugar Shack Tattoo, Kanada

Bob Tyrrell, Bob Tyrrell’s Night Gallery, USA


TATTOOFEST 16

David Oropeza, kolekcjoner tatuaĹźy Chicano

Shige, Yellow Blaze Tattoo, Japonia

Noi Siamese III, 1969 Tattoo, Norwegia


TATTOOFEST 17

Tang Ping, Zi You Tattoo, Chiny

Tang Ping, Zi You Tattoo, Chiny


Chris Crooks, White Dragon Tattoo, Wielka Brytania

TATTOOFEST 18

Hori Han, Japonia


TATTOOFEST 19

Matteo Pasqualin, Włochy


Isnard Barbosa

w młodości przeżył fascynację rysunkiem, a jako nastolatek zainteresował się graffiti, które nadal pozostaje jego pasją. Gdy skończył 21 lat, zajął się tatuażem. Można spotkać go w Holandii, a dokładnie w rotterdamskim studiu „Blue Hawaii Tattoo”, ale jego prawdziwym domem jest Portimão, miasto położone na południu Portugalii. W swoich tatuażach stawia na żywe kolory i dąży do uzyskania efektu pociągnięć pędzla. Choć wykonuje mnóstwo małych tatuaży, wyznaje zasadę „im większe, tym lepsze”. Ceni historie opowiadane przez klientów, które często stanowią punkt wyjścia do stworzenia projektu. Pozytywne reakcje po skończonej pracy sprawiają mu dużą przyjemność i dają poczucie dumy, ale jak mówi, nigdy nie traci pokory. Dzięki swojemu zajęciu, może mówić o dużym szczęśliwcu i jest wdzięczny losowi za to, jak ułożyło się jego życie. Jak podkreśla, wcześniej skupiał się wyłącznie na dobrej zabawie, ale już nie wyobraża sobie przyszłości bez tatuowania, dlatego postawił na ciężką pracę i wytyczył zawodowe cele, do których wytrwale dąży. W swoim przesłaniu nawołuje do otwartości, odwagi, interakcji ze światem, bo to dużo lepsze niż słuchanie o doświadczeniach innych. Radzi, by nie skupiać się na swoich obawach i nie stać w miejscu, tylko wzbogacać się o kolejne przeżycia i tym samym rozwijać. TF

TATTOOFEST 20


www.facebook.com/isnard.barbosa

TATTOOFEST 21


TATTOOFEST 22


TATTOOFEST 23


TATTOOFEST 24


TATTOOFEST 25


Matt Jordan

jako dziecko spędzał mnóstwo czasu w studiu tatuażu, ze względu na fach jego ojca. Sam zaczął tatuować wraz z uzyskaniem pełnoletności. Pochodzi z Nowej Zelandii, gdzie kultura tatuażu jest zakorzeniona od pokoleń i bardzo różnorodna. Do swoich prac przenosi wieloletnią fascynację realizmem. Jedną z jego głównych zasad jest właściwe oddanie kontrastu, więc zawsze poszukuje idealnego i interesującego zdjęcia. Większość jego tatuaży powstaje podczas jednej lub dwóch sesji, ale to dopiero ukończenie tych na dużych powierzchniach jest dla niego najbardziej satysfakcjonujące i z niecierpliwością oczekuje na ostateczny efekt. Studio, w którym go znajdziecie nazywa się „Blue Lotus Tattoo” i jest miejscem skupiającym artystów zmotywowanych do ciężkiej pracy i prawdziwych amatorów sztuki, którym udzieliła się pasja szefa, Clinta Jonesa. Co więcej, jak twierdzi Matt, panuje w nim domowa atmosfera, przez co klientom łatwiej jest się zrelaksować. Poza tym, jest stałym bywalcem nowozelandzkich konwentów, ale już planuje udział w kilku zagranicznych. W przyszłości chce także kłaść nacisk na polepszanie swoich umiejętności, a być może i nauczenie sztuki tatuatowania swojego syna. W końcu w jego rodzinie to już tradycja. W imieniu Matta składamy podziękowania jego najbliższym oraz Clintowi i Mel Jonesom, Adamowi Cooley’owi, Kieranowi Keatowi, Marvowi Lerningowi za wspaniałe maszynki i firmie „Alla Prima Ink” za uczynienie jego pracy lżejszą. TF

www.facebook.com/mattjordantattoos

TATTOOFEST 26


TATTOOFEST 27


TATTOOFEST 28


TATTOOFEST 29


TATTOOFEST 30



Tatuatorskie propozycje, które serwuje

Sneaky Mitch Allenden

całkowicie do mnie przemawiają. To jeden z artystów, którego prace wciąż chcę przeglądać i czekam na kolejne, skończone projekty. Czemu zawdzięcza swój pseudonim „Podstępny”? Czyżby znał jakiś tajemniczy sposób na przyciągniecie uwagi widza? Czy działa również na Was? Krysia

TF: Jak długi jest twój staż? Mitch: Tatuuję od niedawna, łącznie z praktyką około 3 lata. Rysowaniem zajmowałem się już w szkole, potem na uczelni, którą zakończyłem dyplomem z ilustracji. Nie jestem pewien, czy edukacja wpłynęła na moje techniczne umiejętności, ale z pewnością rozwijałem się jako artysta ponieważ rysunek przez cały czas był mi bliski. Decyzja o podjęciu próby tatuowania nie była spontaniczna. Kolejne wzory pojawiały się na mojej skórze, a szkice coraz wyraźniej zaczęły nawiązywać do tatuażu. Myślę, że po prostu takie było moje przeznaczenie. TF: Co cię zaskoczyło, gdy już się wdrożyłeś? Mitch: Najbardziej, ilość pracy niezwiązanej z samym tatuowaniem i projektowaniem. Liczba osób, z którymi trzeba rozmawiać każdego dnia, przyprawia mnie o zawrót głowy! Tatuowanie całkowicie mnie pochłonęło, więc musiałem nauczyć się organizacji czasu i dokładnego planowania, kiedy TATTOOFEST 32

tworzę projekty, kiedy zapełniam kalendarz itd. Momentami to bardzo ciężka praca, ale nie zamieniłbym jej na żadną inną. TF: O czym myślisz zaczynając szkic? Mitch: Chcę, żeby moja twórczość była jedyna w swoim rodzaju, ale jednocześnie trzymam się podstawowych zasad, na jakich powinien opierać się dobry, solidny tatuaż. Wyobrażam sobie efekt końcowy jeszcze zanim zacznę. TF: Gdzie sięgasz kiedy brakuje weny? Mitch: Szukam inspiracji dookoła. Internet jest oczywiście dobrym źródłem, ale preferuję książki, między innymi stare dzienniki z podróży czy albumy fotograficzne. To dla mnie podstawa. Magazyny dla ilustratorów też są świetne, bo przedstawiają świeże tematy. Poza tym, wiele aspektów projektowania ma swoje przełożenie w tatuażu. Nie mogę zapomnieć o moich


klientach, którzy mają bardzo dobre pomysły i razem możemy stworzyć coś wyjątkowego. TF: Czy zawód tatuatora jest stresujący? Mitch: Zdarza się, że tak. Ciągle dostaję maile przypominające o rzeczach, które muszę zrobić (tak było również w waszym przypadku) i wiem, że ktoś czegoś ode mnie oczekuje. Jednak nawet w najgorsze dni nic nie uszczęśliwia mnie bardziej, niż pójście do pracy i tatuowanie. TF: Dokąd trzeba się udać, by cię spotkać? Mitch: Obecnie pracuję z Matthem Hartem w „Inspirations Tattoos” w angielskim Leeds. Mamy mnóstwo miejsca, więc nie wchodzimy sobie w drogę. Matt jest właścicielem, tatuuje od dziesięciu lat i koncentruje się na stylu japońskim. Wiele się od niego nauczyłem. Dobrze mieć obok siebie kogoś doświadczonego, można zadawać mu mnóstwo pytań, a on chętnie odpowie na każde. Jest bardzo wyluzowany, a to nieczęsta cecha wśród szefów. Myślę, że rozumie związek między dobrą atmosferą a owocną pracą. Współdziałam również z Richim Wellsem. To jeden z moich najlepszych przyjaciół, więc przebywanie z nim jest bardzo zabawne. Specjalizuje się w przejrzystym i solidnym tatuażu tradycyjnym. Mam od niego kilka wzorów i każdy z nich wygląda perfekcyjnie. TF: Co w przyszłości może zmienić się w twoich pracach? Mitch: Chciałbym polepszyć kompozycję i lepiej umiejscawiać tatuaże na ciele. Podążanie za ogólnymi trendami jest zbyt proste. Najgorzej byłoby poczuć, że powtarzam się w projektach. Chcę używać nietypowych kolorów i wprowadzić więcej konturów. Zamierzam również spróbować mniej popularnego sposobu wykończenia prac niż cieniowanie - bardzo podobają mi się prace oparte na mieszance dwóch lub trzech kolorów, położonych plamami w nietypowych miejscach. Dzięki temu trikowi, wciąż zostaje jasne, co przedstawia projekt, ale jest pokolorowany inaczej, niż można by się spodziewać. TF: Za pomocą jakich innych mediów tworzysz? Mitch: Podczas studiów zajmowałem się grafiką, ale teraz wróciłem do akwareli i tuszu. Lubię patrzeć na efekt pracy w całości wykonanej ręcznie. To coś unikalnego. Malowałem przez wiele lat i chociaż teraz nie mam już tyle czasu, to wciąż moja nieprzemijająca pasja. Pędzle dają większą wolność niż maszynka, nie mam ograniczeń ze strony klienta czy spraw związanych z higieną, z którymi trzeba się zmagać. TF: Twoje dobre i złe cechy… Mitch: Jestem godny zaufania i miły, co wydaje mi się bardzo ważne w tym zawodzie. Nigdy nie zignorowałem klienta i zawsze mam przygotowane poglądowe rysunki. Poznałem wielu tatuatorów, którzy są artystami wysokich lotów, ale poza tym totalnymi dupkami. Niezmiennie staram się być coraz lepszy w tym, co robię. A teraz te złe… Mam zwyczaj spychania na dalszy plan wszystkiego, co nie jest tatuowaniem i rysowaniem. Nie wychodzi mi sprawne odpisywanie na maile, choć zdaję sobie sprawę, że przez to mogę się wydać niegrzeczny. Mam jednotorowy sposób myślenia i jeśli czeka na mnie rysunek, to siadam i po prostu go robię. Poza tym, piję zbyt dużo kawy i ciągle gadam. TF: Na koniec powiedz, z czym kojarzysz nasz kraj? Mitch: Muszę przyznać, że wiem o nim niewiele. Na pewno macie bardzo tanie piwo! Nie jestem zapalonym podróżnikiem, ale w najbliższych latach planuję to zmienić. Zauważyłem dużą ilość naprawdę dobrych technicznie artystów z Polski i Wschodniej Europy. Trzymają bardzo wysoki poziom. www.facebook.com/mitch.allenden

TATTOOFEST 33


TATTOOFEST 34


TATTOOFEST 35


TATTOOFEST 36


TATTOOFEST 37




Rudy-Jan Faber to kolejny młody malarz

i ilustrator, który nie posiadając formalnego wykształcenia artystycznego wspina się po szczeblach kariery. Wszystkie osiągnięcia zawdzięcza własnej determinacji i ambicjom. Inspiracje potrafi znaleźć wszędzie, dlatego też jego prace są bardzo różnorodne - niektóre ponure i mroczne, inne przesadnie cukierkowe. Celem Rudy’ego jest pokazanie odbiorcy, że nawet nieruchoma, namalowana postać może mieć osobowość. Karolina TATTOOFEST 40


TF: Jakie jest twoje pierwsze, istotne wspomnienie związane z twórczością? Rudy-Jan: Pamiętam rysunkowe triki jakie pokazywał mi tata. Jest bardzo utalentowany, ale nigdy nie zaistniał jako artysta. Nauczył mnie jak na podstawie fotografii z książki o faunie i florze naszkicować rybę. Spędzałem całe dnie na kopiowaniu zdjęć zwierząt i wciąż wierzę, że to pomogło mi dotrzeć do momentu, w którym aktualnie się znajduję. Nigdy później nie dowiedziałem się tak dużo w tak krótkim czasie. Informacji na temat funkcjonowania tej branży i tego, jak się w niej odnaleźć szukałem na internetowych forach dla artystów. TF: Wpływy i inspiracje. Rudy-Jan: To może być szereg rzeczy, jak muzyka, filmy czy książki. Największym źródłem pomysłów są jednak ludzie. Każdego dnia spędzam sporo czasu w sieci, a gdy trafiam na coś niesamowitego myślę: „gdybym tylko wcześniej na to wpadł!”. Uważam, że dla artystów inspirowanie się innymi jest czymś zupełnie naturalnym i często widać to w ich dokonaniach. Bardzo pociągają mnie np. zdjęcia ze „Złotej Ery Hollywood”, burleska czy epoka wiktoriańska. Korzystam z różnych źródeł, ale unikam kopiowania i staram się używać wyobraźni. TF: Kilka zdań na temat twojego stylu. Rudy-Jan: Nie wiem, czy potrafię go opisać. Myślę, że to coś na kształt realizmu z kreskówkowymi elementami. Wszystko zależy od tego, jaki efekt chcę uzyskać. Czasami są to surrealistyczne sceny, innym razem coś upiornego. Zazwyczaj motywem przewodnim są zmysłowe, silne kobiety. TF: Twoje techniki. Rudy-Jan: Pracuję głównie cyfrowo. To dla mnie szybka i czysta forma twórczości. Daje możliwości, których nie mają tradycyjne media, poza tym korekta błędów jest dużo łatwiejsza. Mam jednak słabość do farb olejnych. Ponieważ nigdy nie uczęszczałem na lekcje malarstwa, nie miałem w nim doświadczenia. Teraz pomału uczę się sam, a efekt końcowy zawsze wynagradza cały trud pracy. Zanim chwyciłem za prawdziwe pędzle, używałem tylko tych cyfrowych. Jestem również kompletnie zafascynowany rzeźbą. Niedawno spróbowałem tworzyć przy użyciu masy polimerowej i wyszło mi to całkiem nieźle. TF: Najważniejsze osiągnięcia. Rudy-Jan: Rok temu wziąłem udział w konkursie „Breakthrough”, zorganizowanym przez Richarda Solomona, znanego przedstawiciela nowojorskiej sceny artystycznej. Całe wydarzenie miało na celu pokazanie prac młodych, poddanie ich krytyce (np. dyrektora artystycznego magazynu „Rolling Stone”) oraz pomoc przy starcie. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, zająłem drugie miejsce. Dodam, że liczba uczestników sięgnęła 10 tysięcy, a dokonania wielu z nich znałem i podziwiałem już wcześniej. Dzięki wygranej dostałem możliwość współpracy przy świetnych projektach ze znanymi i liczącymi się wydawnictwami. Wtedy zrozumiałem, że moje prace podobają się ludziom. TF: Artyści, których podziwiasz. Rudy-Jan: Alfons Mucha i Gustav Klimt to moi dwaj ulubieni malarze. Przyglądam się pracom takich osób jak: Audrey Kawasaki, João Ruas, Andrew Hem, James Jean, Brian Despain, Vincent Hui. Uwielbiam obrazy Alexa Garcii, który jest również świetnym tatuatorem. Jeśli chodzi o innych z tej branży, podziwiam między innymi: Eckela, Emily Rose Murray, Theo Mindella i Edka. Dokonania tego ostatniego odkryłem niedawno. Jego portrety są niesamowite, to mix realizmu i koloru, plus tradycyjne, grube kontury. Jest fenomenalny i na pewno się u niego wytatuuję! TF: Gdybyś nie był tym kim jesteś? Rudy-Jan: Prawdopodobnie do końca życia pracowałbym w jakimś znienawidzonym zawodzie. W szkole byłem bystrym dzieciakiem, ale nie potrafiłem skoncentrować się na niczym dłużej niż 2 sekundy. Interesowała mnie biologia, więc może potrafiłbym rozwinąć się w tym kierunku, ewentualnie zostałbym muzykiem.

www.facebook.com/rudyjanfaber www.rudyfaber.com TATTOOFEST 41


TATTOOFEST 42





Syberia to rozległy region w centralnej części Rosji, którego nazwa kojarzy mi się przede wszystkim z siarczystymi mrozami i gułagami zasiedlonymi niegdyś przymusowo przez naszych rodaków. Poza najbardziej ekstremalnymi pogodowo obszarami, toczy się normalne życie a sztuka tatuażu rozwija. Jednym z najciekawszych przedstawicieli tego regionu jest DMITRIY CHIKAEV. Bohater wywiadu nie jest sympatykiem żadnego konkretnego stylu, ale jego prace z pewnością wyróżniają się spójnością. Krysia

TATTOOFEST 46


TF: Kiedy i w jakich okolicznościach zetknąłeś się z tatuażem? Dmitriy: Zacznę od tego, że nie mam artystycznego wykształcenia. Pierwszy wzór na skórze wykonałem latem 1991 roku. Człowiek, który pokazał mi jak się to robi, sam nie potrafił rysować, miał po prostu sprzęt i w tamtym momencie był to dla mnie wystarczający argument by kontynuować znajomość. Moja pierwsza maszynka została skonstruowana z elektrycznej golarki „Berdsk 8”. Do 2002 roku traktowałem to zajęcie jak hobby, a zarabiałem w inny sposób. Z czasem jednak chęć poświęcenia się tatuowaniu rosła i w końcu zwolniłem się z pracy. Pojechałem do Moskwy po kolorowe tusze i od razu przetestowałem je na własnej nodze. To był przełom. Wkrótce urządziłem studio.

TF: Jak wygląda to miejsce dziś? Dmitriy: Na początku chciałem tatuować sam i nie sądziłem, że kiedyś będę miał pomocników. W obecnych warunkach lokal jest za mały, ale nie sposób zrezygnować z dobrego zespołu. Nie prowadzę zapisów z dużym wyprzedzeniem, mój kalendarz obejmuje jedynie najbliższe 2 miesiące. TF: W twoim portfolio można znaleźć zarówno kolorowe jak i monochromatyczne prace. Który wariant jest bardziej interesujący? Dmitriy: Stawiam je na równi, bo wszystkie style uważam za godne uwagi. Ogólnie preferuję duże tatuaże, współgrające z kształtem ciała. Mam świadomość, że te o mocnych barwach mają szansę przetrwać w swojej pierwotnej formie dłużej. Za te niewielkie zabieram się rzadko, no chyba, że jest to makijaż permanentny, bo taki również wykonuję. TF: Co jest dla ciebie najważniejsze podczas pracy? Dmitriy: Sterylność i brak pośpiechu. Poza tym, klient musi mi ufać, ale skoro ludzie sami mnie znajdują (wcześniej to ja

szukałem ich), w większości przypadków nie ma tego problemu. Mam szczęście, bo te osoby nie kłócą się o rozmiar pracy i akceptują free hand. TF: Niektórzy rosyjscy tatuatorzy zaczęli wydzielać „syberyjską szkołę tatuażu”. Jak sądzisz, czy rzeczywiście rozwój tej sztuki w twoim rejonie zaczął nabierać tempa? Dmitriy: Skoro tak mówią i dostrzegają nasz wysoki poziom, to znaczy, że nie na próżno się trudzimy. Wystarczy porównać tatuaże z pierwszej i drugiej edycji nowosybirskiej konwencji, ich ilość i jakość znacznie wzrosła! TF: W 2010 roku w Moskwie twoja praca zdobyła Grand Prix festiwalu. Czy wpłynęło to na ciebie w jakiś sposób?

Dmitriy: Trudno powiedzieć. Oczywiście przyjemnie jest otrzymać takie wyróżnienie, ale jeżdżę na konwencje nie za nagrodami, a dla uczestnictwa. TF: Planujesz kolejne wyjazdy? Dmitriy: Mam trójkę małych dzieci, więc póki co muszę zaniechać podróżowania. Może polecę czasem na jakąś konwencję, ale na pewno nie zostanę nigdzie na dłużej. W Europie byłem tylko jeden raz, rok temu w Berlinie. Tamtejsza impreza bardzo mi się podobała. Poraził mnie rozmach przedsięwzięcia, poziom organizacji i ilość międzynarodowych, wszechstronnych artystów. W przyszłości chciałbym popracować w Niemczech, w studiu znajomego, rosyjskiego tatuatora. Niestety, sam posługuję się tylko moim ojczystym językiem. TF: Chciałbyś coś dodać? Dmitriy: Podczas tatuowania wciąż trzęsą mi się ręce.

TATTOOFEST 47


TATTOOFEST 48


TATTOOFEST 49


TATTOOFEST 50


TATTOOFEST 51

www.facebook.com/dmitriy.chikaev www.chikai.ru


Niegdyś Bizancjum, Konstantynopol, wreszcie Stambuł. To jedyne, leżące na dwóch kontynentach miasto na świecie liczy kilkanaście milionów mieszkańców, więcej niż Londyn, troszkę mniej niż Moskwa. Meczety, kościoły, przyprawy, turyści, gorąc, brud i zapach pysznego jedzenia. Tygiel świata. Czemu wcześniej mnie tu nie było? Bo nie trafiłem na plakat tureckiego festiwalu tatuażu!

TATTOOFEST 52


T

o nie przewodnik turystyczny, a szanujący się miesięcznik o tatuażach. Muszę jednak zaznaczyć, że tatuaż był dla mnie zawsze pretekstem do podróżowania, poznawania nowych miejsc i ludzi. Daleko mi do globtroterów naszego światka, takich jak choćby Daveee czy Travelin Mick, ale to właśnie dzięki pasji do tuszu pod skórą, zwiedziłem znaczną część Europy, zwłaszcza jej przepiękne miasta. Zgodnie z powiedzeniem, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, snuję plany na przyszłość i posiadam nadal nieodpartą chęć odkrywania kolejnych miejsc, a możliwości są coraz większe, bo konwencje odbywają się już na całym świecie! Z nieskrywaną ciekawością czekałem aż wyląduję w Stambule. Nie wiedziałem, czego się spodziewać po mieście i samym festiwalu. Umysłem rządziły stereotypy. Turcja kojarzyła się z dżinsami sprzedawanymi na targowiskach na początku lat 90. i z niemieckimi barami z kebabem. Przejdę do rzeczy i będzie to krótka relacja. Miasto powaliło mnie na kolana! Jego ogrom, historia, egzotyka, zróżnicowanie. Hotel usytuowany przy porcie w azjatyckiej części metropolii i konieczność codziennej wyprawy promem do Europy, plaże, jedzenie, bazary i cały ten rwetes nie pozwalał odczuć, że jestem zaledwie 1700 km od Krakowa i to w państwie starającym się o wejście do UE. I nie chodzi tutaj o różnicę w rozwoju gospodarczym, bo tej w stolicy nie zauważyłem. Ceny takie same jak w Polsce, podobne samochody, więcej „markowych” ubrań, więc i z modą nie są na bakier. Chodzi raczej o to, że nie czułem się tutaj jak w Europie, nie czułem się jak w Azji, tylko w miejscu absolutnie wyjątkowym, które wielokrotnie wpływało i wpływa na dzieje świata. Stambuł to także miasto pełne kontrastów. Na przykładzie tatuażu mogę napisać, że jest tu dużo studiów, jednak na bardzo niskim poziomie. Z drugiej strony, kolorowe ręce budziły u przechodniów największe zainteresowanie, intrygowały, śmieszyły, wzbudzały podziw i niedowierzanie. Dzięki nim zagadywano nas i łapaliśmy pierwszy kontakt. Czasami spotykaliśmy się z lekką dezaprobatą, jednak nigdy z agresją. Wreszcie sama konwencja. O mój Boże! Pisząc relacje narzekamy, że coraz trudniej wyłapać podczas nich coś specyficznego, dzięki czemu łatwiej będzie zapamiętać je na dłużej, niż tylko kilka tygodni. Ta w Stambule była wyjątkowa! Niby nic nowego - boksy, tatuatorzy, odwiedzający, a jednak inaczej. Malutka impreza skupiła około 50 tatuatorów pracujących na bardzo słabym poziomie artystycznym. Nie miałem nawet komu robić zdjęć, co ciekawsza i poprawna technicznie praca okazywała się kopią. Ze względu na ciemną karnację właścicieli, kolory „nie siadały” a i czernie, szarości nie wyglądały najlepiej. Jedno stoisko ze sprzętem, brak sceny, konkursy odbywały się w boksie organizatora. Za to Rekord Guinnesa został ustanowiony - 50 tatuatorów, więc chyba każdy z uczestniczących, plus jeszcze kilka osób wyrwanych z publiczności tatuowało jednemu śmiałkowi rybę koi na ramieniu… Muszę pisać, że nie wyszło za dobrze? Znowu kontrasty. U tych ludzi widać pragnienie rozwoju i nauki. Jeszcze nie wiedzą co, jak, po co i dlaczego, ale niezaprzeczalnie chcą. Jest tam jak 15 lat temu w Polsce, wszystko dopiero raczkuje, ale na pewno Turcja nie obroni się przed chęcią posiadania tatuaży. Będę przyglądał się temu z radością, bo nie wiem, czy jest takie drugie miejsce na naszym kontynencie. Będę również namawiał tatuatorów do odwiedzania go. Nie w poszukiwaniu pieniędzy, a przygód, nie po nagrody, a po słońce i morze, nie po kiełbaskę i piwo, a po kebab i herbatę. Ten wyjazd zapamiętam na długo! Radek

TATTOOFEST 53


Alessio Manconi

Sardynia - skalista, słoneczna wyspa na Morzu Śródziemnym. To tam 9 lat temu stawiał pierwsze kroki w fachu tatuatora. Początkowo, jak w przypadku wielu osób, zajęcie to pozostawało dla niego jedynie zabawą. W tamtym czasie tatuował tylko znajomych. Kiedy orientuje się, że może to być jego stały zawód, zaczyna przykładać się bardziej. Niestety, bez skutku szuka miejsca, gdzie mógłby poszerzyć swoją wiedzę i polepszyć umiejętności. Jest zmuszony uczyć się na własną rękę, metodą prób i błędów. W końcu postanawia wziąć na siebie dodatkową odpowiedzialność i otwiera pracownię „The Alessio’s Family”. Mieści się ona w zamieszkałym przez niespełna 15 tysięcy osób Sorso i trafiają tam zarówno pasjonaci tatuażu jak i zwykli ciekawscy, Sardyńczycy i klienci z zagranicy. Jego styl oraz sposób dobierania obrazowanych motywów kształtował się przez lata wraz z dojrzewaniem ambicji i świadomości, by realizować jak najbardziej oryginalne projekty. Dodatkowym czynnikiem w tym procesie było upodobanie Alessio do traditionalu i realizmu. Z łatwością łączy oba te nurty w swoich tatuażach, stawia na wyraźne linie i głęboką czerń. Operując kolorem wprowadza kontrast, aby spotęgować wrażenie jakie ma wywołać na odbiorcy jego każda praca. Większość z nich powstaje poprzez przekształcenie pomysłu klienta w jak najbardziej zaskakujący i nietypowy sposób, ale zachowując prostotę i przejrzystość, którą gwarantują przemyślane detale. Alessio potrafi poprawiać szkic wielokrotnie, aż do momentu kiedy klient i on sam będę w pełni zadowoleni. W końcu postawił sobie za cel wybicie się w gronie nietuzinkowych tatuatorów, które poszerza się niemal z dnia na dzień. Ma nadzieję, że każdy kto spojrzy na jego prace z przekonaniem będzie mógł powiedzieć „To na pewno Manconi!”. TF

TATTOOFEST 54


TATTOOFEST 55


TATTOOFEST 56


TATTOOFEST 57


TATTOOFEST 58


TATTOOFEST 59




Iris jest pół Francuzką, pół Finką. Dzieciństwo spędziła na południu Francji. Potem przeniosła się do Finlandii, by poznać kulturę i język swojej mamy. Od 2010 roku mieszka w Londynie, gdzie w „East Side Tattoo” szlifuje tatuatorskie umiejętności. Od 2005 zdobywała doświadczenie w dwóch pracowniach, a potem także pod okiem swojej przyjaciółki Lindy, której skandynawskie studio odwiedza regularnie. Choć czasem wykonuje cieniowane prace, to jednak traditional i neotraditional jest jej ukochanym stylem. W tym roku po raz pierwszy pojawiła się podczas London Tattoo Convention w roli wystawcy. Pomimo stresu, jaki towarzyszył jej na początku, ma ochotę na więcej i już planuje kolejne imprezy, w tym najbliższą w Brighton. Poza karierą tatuatorki, rozwija się także jako modelka. Wcześniej była fotografowana przez kilku fińskich artystów, jak jej przyjaciel Juha Helminen czy Kirsti Koohoo, ale cały czas stara się zrównać tempo sesji zdjęciowych do tego, w jakim nabywa nowe tatuaże. Za namową znajomej Femke Fatale (przyp. red. „Kudi” z TF # 33) poważniej podeszła do tego zajęcia, a dzięki współpracy z utalentowaną fotografką Tiną Korhonen zagościła w „Total Tattoo Magazine”. W tej chwili nosi na sobie prace m. in. Dana Sinnesa, Joao Bosco, Piotra Melnyczuka, Simona Erla, Gem Love’a, Sailor Bita, Juha Lensu, a Tiny Miss Becca kończy wzór na jej plecach. Co jeszcze mówi o sobie Iris - „Kocham słodycze i dobre jedzenie, sama gotuję i fotografuję swoje kulinarne osiągniecia. Mam też słabość do butów, szczególnie Vansów. Za wytatuowane logo tej firmy, dostałam darmową parę! Stworzyłam także customową wersję tych firmowych tenisówek podczas konkursu zorganizowanego przez firmy „Offsprings” i „Topshop”. Chętnie wychodzę wieczorami na imprezy drum’n’bassowe, jeżdżę na rowerze, rysuję i maluję kiedy tylko mam czas. Po prostu cieszę się każdym dniem. Mam coraz więcej pracy, ale to mnie motywuje i uszczęśliwia”. TF

TATTOOFEST 62


TATTOOFEST 63

fot. Tina Korhonen, make up: Anna Radecka


TATTOOFEST 64

fot. Tina Korhonen, make up: Anna Radecka


TATTOOFEST 65


1

4 TATTOOFEST 66

2

3

5


1 - Andy Engel, Andy’s Tattoo, Niemcy 2 - Andy Engel, Andy’s Tattoo, Niemcy 3 - Bartek Kos, Kult Tattoo Fest, Kraków 4 - Andy Engel, Andy’s Tattoo, Niemcy 5 - Andy Engel, Andy’s Tattoo, Niemcy 6 - Victor Chill, Blood for Blood Tattoo, Hiszpania 7 - Anabi, Anabi-Tattoo, Szczecin 8 - Victor Chill, Blood for Blood Tattoo, Hiszpania 9 - Anabi, Anabi-Tattoo, Szczecin

7

6

8

9 TATTOOFEST 67


1

3 TATTOOFEST 68

2

4


1 - Bam, Kult Tattoo Fest, Krak贸w 2 - Fishero, Freihand Tattoo, Czechy 3 - Dan Cameron, Deadly Tattoos, Kanada 4 - Dan Cameron, Deadly Tattoos, Kanada 5 - Anders Aagesen, Thunderpig Tattoo, Szwecja 6 - Anders Aagesen, Thunderpig Tattoo, Szwecja 7 - Anders Aagesen, Thunderpig Tattoo, Szwecja 8 - Daveee, Kult Tattoo Fest, Krak贸w 9 - Pioner, Rosja

5

6

8

7

9 TATTOOFEST 69


1

3

2

1 - Luk, Art Force, Warszawa 2 - Enzo, Ink-Ognito, Rybnik 3 - Marie Kraus, Our Future Tattoo, Czechy 4 - Enzo, Ink-Ognito, Rybnik 5 - Maciek, Southmead Tattoo, Wielka Brytania 6 - Miss Arianna, Skinwear Tattoo, WĹ‚ochy 7 - Johannes Bengtsson, Crooked Moon Tattoo, Szwecja

4 TATTOOFEST 70


5

6

7

TATTOOFEST 71


2

1

3 TATTOOFEST 72

4

5


1 - Chris Schmidt, Farbschock Tattoo, Niemcy 2 - Johannes Bengtsson, Crooked Moon Tattoo, Szwecja 3 - Miss Arianna, Skinwear Tattoo, WĹ‚ochy 4 - Florian Karg, Flo-Vicious Circle, Niemcy 5 - Florian Karg, Flo-vicious Circle, Niemcy 6 - Patryk Hilton, Demolka Tat2, Bydgoszcz 7 - Patryk Hilton, Demolka Tat2, Bydgoszcz 8 - Florian Karg, Flo-Vicious Circle, Niemcy

6

7

8

TATTOOFEST 73





Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.