Vincent i van Gogh

Page 1

130



Autor: Gradimir Smudja Tytuł oryginalny: Vincent et Van Gogh, volumes 1 & 2 Tłumaczenie i posłowie: Wojciech Birek Skład i liternictwo: Robert Sienicki

Wydawca:

www.timof.pl

Vincent et Van Gogh, volumes 1 & 2, Gradimir Smudja © Guy Delcourt Productions – 2002 - 2010 Copyright for the Polish Edition © by 2013 timof i cisi wspólnicy All rights reserved. ISBN: 978-83-63963-03-3 Printed in Poland. Druk: Read Me Wydanie I Warszawa, 2013

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.


3


Dla mojej rodziny: Zoricy, Ivany i Ines.


Coś dźwięczało w niebiosach... jakby odgłos awarii, rozlegający się zewsząd nad pewnym miastem.

Nie było na świecie bardziej samotnego człowieka niż on.

5


Jednak van Gogha dręczyła ogromna, niezaspokojona pasja.

Wszyscy, którzy znali jegomościa, o którym mowa, uznawali go za największego specjalistę od obrazów.

Od zawsze moim jedynym marzeniem było zostać malarzem!

Antoine Watteau... po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci. Sprzedany panu Gaillardowi!

Zebrał całą swoją odwagę, aby pokazać swe pierwsze obrazy Gauguinowi i Lautrecowi...

To do niczego! Znowu do niczego!

Lecz mylilibyście się, sądząc, że był dobrym malarzem!

...ale skończyło się to wielkim wstydem.

Wyglądają, jakby malował je kaleka bez rąk! Jednym słowem, to jest okrrrropne!

Czy dalsze malowanie miało jeszcze sens? Była to nie tyle kwestia chęci, co smaku.

6


Trzeba powiedzieć, że w tych poszukiwaniach zdarzało mu się włazić na głowy innym!

Nie! Nie ma mowy, bym się poddał: nadal będę poszukiwał własnego stylu...

Och, przepraszam, drogi kolego!

Monet, ten "wodny młodzian}, malował swoje nimfy z najbardziej nieprawdopodobnych punktów widzenia. Młodzieńcze, przeszkadza mi pan w oglądaniu spektaklu!

Inni zawsze wyprzedzają mnie o krok!

Gdziekolwiek się pokazał, dawano mu do zrozumienia, że jest żenujący.

Mój Boże, znowu ten żółtodziób! Grrr!...

Otóż to: wielki mistrz Degas miał monopol na malowanie wszystkich tancerek z Opery.

I pełen smutku i zawodu opuścił Operę...

7


...Nasz jegomość snuł się, anonimowy i samotny, po tym przeludnionym mieście... i trwałoby to jeszcze długie lata... ...gdyby pewnego pięknego dnia nie zdarzył się cud!...

Dzięki, o Panie! Hej! On zabrał naszą paletę!

Biedny van Gogh uwierzył, że otrzymał znak od Opatrzności.

8

To na tym tarasie na Montmartrze ujrzały światło dzienne najbardziej egzotyczne tahitańskie obrazy Gauguina... Szsza! To tajemnica: on nigdy nie postawił stopy na Tahiti.


Zabrawszy ze sobą tylko dwie walizki, zawierające cały jego dobytek, na paluszkach opuścił to miasto, którego nazwa nie ma znaczenia. Nikt nie będzie żałował jego wyjazdu... Wszystko jest jasne, widzę to wypisane na twojej dłoni. "Sekretny i różnobarwny świat!} Ale ten świat... ech... być może nie jest twoim! Twoja linia życia opada.

Nareszcie znam kierunek, w którym wyruszę! Linia opadająca! Muszę jechać na Południe... do Prowansji!

Kiedy decyzja już zapadła, nikt ani nic na świecie nie mogło go powstrzymać.

Bileciki proszę! Podróż zapowiadała się na długą...

...i dosyć niebezpieczną!

9


Siedząc na dachu wagonu, odzyskiwał nadzieję. "Jego najwyższa Wysokość Słońce} hojnie szafowało swoimi złotymi promieniami, dekorując nimi jednolity błękit nieba Prowansji... Aach! Jaka cudoooowna kraina. Ach, te zapachy Południa!

...podczas gdy pociąg przecinał morze łanów zboża, trochę jakby zgubił drogę. Arles, stacja końcowa. Małe miasteczko, liczące ledwie kilka tysięcy lat.

To mogłoby być owo poszukiwane miejsce, ten sekretny świat, zapisany w liniach mojej dłoni!

10


Znalazł sobie mieszkanie w żółtym domu na rogu ulicy. Nazbyt żółtym i w zbyt hałaśliwej dzielnicy, jak na mój gust.

Gdybym był van Goghiem, nigdy nie kupiłbym tego żółtego, chwiejącego się łóżka, stanowczo nazbyt żółtego jak dla mnie...

Ale ty nie jesteś van Goghiem!

Z wysokości dachu można było podziwiać widok rodem z pocztówki.

Pierwszego ranka został wyrwany ze snu przez beczenie stada owiec.

11


Prowansja, ocean kolorów! Wszystko zdawało się wyglądać tak, jak na jego dłoni! Dzień dobry, panie Roulin!

Dzień dobry! Nie ma dla pana listów, van Gogh!

Cyganko! Czy masz dar przepowiadania?

Nie bój się, moja śliczna Rose: to tylko stuknięty malarz.

I to jaki. Ale najpierw muszę zobaczyć twoją dłoń!

Katastrofa! Cóż za fatalne przeznaczenie!

Siedząc w ciemności, ze wzrokiem błądzącym w dali... żył wycofany, z dala od wszystkich, w ukryciu.

12


Przechadzał się po tym sympatycznym miasteczku, rozczarowany, bez nadziei, że jego los odmieni się któregoś dnia...

...aż kiedyś w dzielnicy, w której tak zręcznie posługiwano się nożami.. Biedak! Co on takiego zrobił, że ściągnął sobie na kark cały koci ród?!

Jak tygrys bengalski rzucił się w środek bójki...

...i wszystkie je przepędził!

Obaliły go na ziemię i zaczęły rozszarpywać na strzępy!...

Ale koty zaatakowały na nowo, jeszcze liczniejsze...

To na pewno jakieś nieporozumienie!...

...Ratunku!! Mamusiu!!!...

13


Ledwie dyszy... Oby tylko wytrzymał do rana!

Po tym, czego dokonał, w pełni zasłużył na medal "za ofiarność i odwagę}.

Tak brutalnie opuszczeni przez wszystkich... czyżbyśmy dzielili ten sam los?

Dusza van Gogha pęczniała z dumy z powodu dokonania tak dobrego uczynku... ...w miarę, jak mijał czas, pacjent odzyskiwał kolory.

Krok po kroku kot zadomowił się u niego...

We snach zaczął widywać koty.

14


Jeśli istnieje coś takiego jak przyjaźń od pierwszego wejrzenia, to zdarzyła mi się ona raz w życiu podczas spotkania z Gradimirem Smudją. Oczywiście wcześniej zakochałem się w jego komiksach, i pewnie musiało to być widać podczas naszego spotkania w Lucce na tamtejszym festiwalu komiksu, bo nic innego nie tłumaczy szerokiego uśmiechu i niekłamanej serdeczności artysty wobec dostrzeżonego w tłumie fanów obcego faceta. Nie stanowi tu przeszkody nawet bariera językowa (zwłaszcza że między naszymi językami ojczystymi jest tyle podobieństw), a już na pewno nie dzielą nas różnice kulturowe. Smudja, dorastający w nieco bardziej niż Polska otwartej na Zachód Jugosławii, miał styczność z dorobkiem naszej ówczesnej popkultury i doskonale pamięta popularne polskie seriale telewizyjne, bez trudu przywołuje z pamięci nazwiska znanych polskich sportowców, a nawet (chyba jednak przez kurtuazję) utrzymuje, że jego nazwisko można przetłumaczyć na polski jako „Żmudzin” (a może – tak jak znany polski piłkarz, a obecnie trener – „Żmuda”), więc musi mieć jakieś jeszcze bliższe nam korzenie. Ale tak naprawdę Gradimir Smudja urodził się w serbskim Novim Sadzie 14 lipca, w rocznicę zburzenia Bastylii, w 1956 roku. Tam też spędził dzieciństwo, wychowywany przez matkę, i bardzo wcześnie odkrył w sobie pasję do rysunku i malarstwa. Plastyczną edukację rozpoczął w szkole średniej w rodzinnym mieście, a kontynuował w Akademii Sztuk Pięknych w Belgradzie. Po ukończeniu akademii od razu znalazł zawodowe ujście dla swego talentu w belgradzkim dzienniku „Dnevnik”, gdzie został stałym rysownikiem. Dysponując własnym stałym miejscem, zamieszczał tam rysunki satyryczne, karykatury i graficzne komentarze polityczne. Dziennik opublikował w sumie ponad 4000 jego prac. Jednak dojście do władzy Slobodana Miloševicia i uwikłanie Serbii w konflikty z innymi państwami powstałymi po rozpadzie Jugosławii skłoniło Smudję do odejścia z dziennika, a następnie do emigracji. Artysta wraz z żoną Zoricą i dwiema córeczkami: Ivaną i Inez, wyjechał do Szwajcarii, gdzie jego nieposkromiona żądza rysowania, połączona ze swoistym, zwariowanym poczuciem humoru, pozwoliła mu zabłysnąć w roli karykaturzysty i satyryka w tamtejszych czasopismach. W jego pracach obok tematyki politycznej równie często pojawiały s i ę naw iązania do europejski ej i światowej kultury, w tym literatury i oczywiście malarstwa. Ta ostatnia dziedzina stała się drugim istotnym zajęciem artysty. Aby zarobić na utrzymanie

125


rodziny, zaczął na użytek szwajcarskiej galerii malować kopie obrazów francuskich impresjonistów i postimpresjonistów, osiągając w tym zajęciu taką maestrię, że techniki malarskie nie mają dziś przed nim żadnych tajemnic, a świat wyobraźni XIX-wiecznych malarzy traktuje jak swój własny. Owa miłość do malarstwa, połączona z narracyjnym temperamentem artysty, który to temperament znajdował dotąd ujście w rysunkach satyrycznych, w końcu – już po przeprowadzce Smudji do Włoch, gdzie zamieszkał niedaleko Lukki w Toskanii – przybrała formę komiksowej opowieści. W 2003 roku, po długiej i dopieszczonej do ostatniego szczegółu realizacji, we francuskim wydawnictwie Delcourt ukazał się debiutancki komiks Smudji – Vincent i van Gogh – dzieło tak swoiste w świecie komiksowych produkcji, że z miejsca przyciągnęło uwagę czytelników i krytyków. Ekstrawagancka, szalona jak życie i twórczość bohatera – interpretacja biografii jednego z najbardziej znanych malarzy świata, połączyła biegłość rysownika w odtwarzaniu wizualnego klimatu dzieł holenderskiego malarza z jego inklinacjami do satyrycznego, pełnego klasycznych dowcipów rysunkowych sposobu opowiadania. Tym imponującym albumem Smudja z miejsca zapewnił sobie miejsce wśród mistrzów komiksu, choć i sposób opowiadania, i tematyka czynią go twórcą absolutnie niepowtarzalnym.

Smudja pozostał w swej komiksowej twórczości wierny epoce i postaciom, które uczynił bohaterami swego debiutu. Bohaterem jego następnego komiksu, który – choć planowany jako trylogia – rozwinął się do postaci czterotomowej miniserii, uczynił nie mniej malowniczą postać francuskiej artystycznej bohemy – Henriego de Toulouse-Lautreca. Serial nazywał się początkowo Burdel muz, ale po protestach właścicieli kabaretu Moulin Rouge przemianowano go na Kabaret muz. Przepięknie malowane komiksy pełne są graficznych i satyrycznych konceptów, które przybierają także pod ręką twórcy postać osobnych akwareli, chętnie kupowanych przez wielbicieli twórczości Smudji. Choć opowieść o Vincencie i van Goghu planowana była jako klasyczny one-shot, w roku 2010 twórca zrealizował jej kontynuację (i fakt, że obaj bohaterowie umarli na końcu pierwszego tomu, nie był tu żadną przeszkodą) w postaci albumu Trzy księżyce... Zaś w ostatnim, najnowszym przedsięwzięciu

126


serbskiego rysownika, jakim jest zrealizowana wspólnie z jego córką Ivaną dwuczęściowa szalona podróż po historii sztuki Z biegiem sztuki¹, ponownie pojawiają się niezmordowany (dosłownie) Vincent i jego nowa przyjaciółka Luna... Pierwszy tom tej miniserii ukazał się w roku 2012, zaś autorzy pracują już nad kontynuacją. Oprócz stanowiących trzon i zarazem wizytówkę komiksowej twórczości Smudji opowieści ze świata malarstwa jego nazwisko można znaleźć także w kilku antologiach komiksowych, w tym antologii nawiązującej do świata serii Alessandro Barbucciego i Barbary Canepy Sky Doll. Smudja jest również jednym z autorów przedsięwzięcia Bob Dylan Revisited, zawierającym komiksowe interpretacje utworów tej wybitnej postaci popkultury XX wieku. Serbski artysta zamieścił tam komiksową opowieść interpretowaną songiem Dylana Hurricane. Gradimir Smudja należy do artystów niezwykle chętnie zapraszanych na komiksowe festiwale. Jest człowiekiem niezwykle otwartym na kontakt z publicznością, a jego pomysłowe i zabawne akwarelowe dedykacje to malarskie cudeńka. Spotkałem Smudję kilka razy podczas zagranicznych festiwali komiksu i mogłem obserwować go przy pracy, malującego czytelnikom w albumach te fantastyczne dedykacje. Mogę więc z niewzruszoną pewnością zaświadczyć, że serbski artysta jest jedynym i niepodważalnym autorem rysunków swoich komiksów i akwareli, i w ich powstaniu nie maczał pazurów żaden kot imieniem Gradimir. No, tak mi się przynajmniej wydaje... Wojciech Birek

____________________________________________________________________________________ ¹ Użyty tu polski tytuł nie do końca oddaje znaczenie oryginału, gdyż motywem przewodnim podróży jest czerwona nić, prowadząca bohaterów

przez historię sztuki; nić jest tu dosłowną wizualizacją francuskiego odpowiednika wyrażenia, „z biegiem rzeki”. Ponieważ wariant „Po nitce do sztuki” jest chyba cokolwiek dziwaczny, być może ostatecznie należałoby użyć formy „Nić sztuki”.

127


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.