Poznański_prestiż_nr7

Page 1

Nr 7  /  L I P I E C- S I E R P I E Ń   20 17 I S S N 2 5 4 3 -9 57 X

na zdrowie

Mamo, ja chcę na szczepienie dobry

wzór

ZOO: Całodobowy dom dla zwierząt tylko u nas

Poznań Food Days w pigułce

MARTA KLEPKA LUBIĘ SWÓJ RYTM!


WYPOCZYWAJ I ZARABIAJ Apartamenty gotowe do zamieszkania Gwarantowany zysk z wynajmu Wykończenie pod klucz, kuchnie, szafy, oświetlenie

350 m

całoroczny kompleks basenowy jacuzzi, sauna, sala fitness restauracja place zabaw, bawialnia

BIURO SPRZEDAŻY Osiedle Polanki, ul. Klonowa 17B/1 78-100 Kołobrzeg, tel. (+48) 505 097 700

www.polanki.pl


Przed Państwem wakacyjne wydanie magazynu „Poznański prestiż”. Dlaczego tak? Bo wakacje to taki czas, kiedy wszystko zwalnia. To moment odpoczynku, wyhamowania, kiedy ładujemy akumulatory, żeby wrócić ze zdwojoną siłą. Lipiec i sierpień w mieście dostarczają nam wrażeń i atrakcji. Setki osób wypoczywających nad rzeką i jeziorami są tylko potwierdzeniem moich słów. To wydanie przygotowaliśmy właśnie w taki sposób, by każdy z Was korzystając z urlopu, po prostu się przy nim odprężył. Zwolniła nawet Marta Klepka, dyrektor jednego z najlepszych hoteli w Europie – Blow Up Hall 5050. Polecam rozmowę z kobietą, która znalazła swoje miejsce w życiu. Wraz z Małgorzatą Chodyłą wyruszycie w podróż po poznańskim Nowym Zoo, które nigdy nie zasypia, a tworzą je ludzie z pasją. Podobnie jak z sercem wypieka się setki serników w firmie Yes Ser. Takich ciast nie spróbujecie nigdzie indziej. O tym kto i kiedy jeździł na Torze Poznań przeczytacie w tekście Eli Podolskiej, która jest zakochana w motoryzacji tak samo jak w kulturze. O tym, czy jesteśmy kulturalni i tolerancyjni pytamy Ukraińców, którzy przyjechali do nas do pracy i chyba nie żałują… Ania Majewska opowie jak nie bać się szczepienia i jak z wizyty u pielęgniarki zrobić prawdziwe święto, a Sebastian Zieliński zabierze w świat swojej pasieki. Udowodnimy, że warto pić wodę z kranu, bo jest bardzo dobra, zobaczymy

3

co dzieje się nad Maltą i wjedziemy na samą koronę Inea Stadionu. Zaprosimy na I Poznań Food Days i Chwaliszewo, gdzie już dawno zasnęła juchta. Mimo wszystko udało mi się zajuchcić z Chwaliszewa trochę lipcowego słońca, specjalnie dla Państwa. Korzystajcie z pięknych chwil, bo lato jak życie szybko przemija. Ani się nie obrócimy, a będzie wrzesień. Życzę Wam wielu niezapomnianych przeżyć, przygód i wrażeń, do których z chęcią powrócicie. Ja wracam, ale tylko do niektórych…  Joanna Małecka, redaktor prowadząca „Poznański prestiż”

MAGAZYN NOWOCZESNEGO POZNANIAKA

WYDAWCA Top Media & Publishing House Sp. z o.o.

REDAKTOR PROWADZĄCA: Joanna Małecka joanna.malecka@poznanskiprestiz.pl

PREZES: Jarosław Olewicz WICEPREZES: Karolina Kałdońska WICEPREZES: Edyta Kochman WICEPREZES: Alicja Kulbicka

REDAKTOR: Piotr Chabzda piotr.chabzda@poznanskiprestiz.pl

WYDAWCA: Jarosław Olewicz

FOT. BONDER.ORG

REDAKTOR NACZELNA: Edyta Kochman DYREKTOR ZARZĄDZAJĄCA: Hanna Kowal hanna.kowal@poznanskiprestiz.pl

poznanskiprestiz.pl fb.com/poznanskiprestiz

SPECJALISTA DS. SPRZEDAŻY: Ewelina Paluszyńska ewelina.paluszynska@poznanskiprestiz.pl tel. 61 820 41 75, 510 841 097 WSPÓŁPRACA: Sławomir Brandt, Michał Gradowski, Elżbieta Podolska, Małgorzata Rybczyńska, Anna Skoczek

ZDJĘCIE NA OKŁADCE: Olga Jędrzejewska PROJEKT GRAFICZNY I SKŁAD: Sarius Grafika i Media KOREKTA: Pracownia Ad Iustum ADRES REDAKCJI: ul. Grunwaldzka 43/1 a, 60-784 Poznań tel./faks 61 831 74 20 DRUK: CGS drukarnia Sp. z o.o. NAKŁAD: 5000 egzemplarzy MAGAZYN BEZPŁATNY

Redakcja nie bierze odpowiedzialności za treść reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Przedruk w całości lub części dozwolony jedynie po uzyskaniu pisemnej zgody Wydawnictwa Top Media & Publishing House Sp. z o.o. Wszelkie przedstawione projekty podlegają ochronie prawa autorskiego i należą do osób wymienionych przy każdym z nich. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ma prawo odmówić ich publikacji bez podania przyczyny.


36 20

48

Spis treści

prestiżowa rol a

temat z okł adki

moda

6  MARTA KLEPKA: Lubię swój rytm! miejsca warte

poznania

12  Plażowanie nad Wartą REKLAMA

48  Pszczoły nie żądlą bez powodu 52  Biżuteria to zwierciadło charakteru prestiżowa mark a

55  Nowy wymiar mazdy prestiżowy lokal

56  Restauracja Flavoria w Hotelu IBB Andersia, Kuchnia Wandy, KOBA Coctail Bar, Supra

12 p o z n a ń f o o d days

76  Poznań najsmaczniejszym miejscem w Polsce targi miesz k ań

i domów

82  My tam będziemy REKLAMA

familijnie

16  YESt SERnik!

58  Pijmy wodę z kranu 62  Letni chillout z Projektem Malta 63  Wejdźmy na dach

dobry

podróże

biznes po

poznańsku

wzór

20  Całodobowy dom dla zwierząt spacerem po

dzielnicy

26  Na Chwaliszewie juchta już śpi do zamieszkania

30  Zamieszkaj w Czerniejewie moto

32  Być jak Kubica 35  Car-sharing w Poznaniu raport

64  Wakacje zaczynają się na… lotnisku wspomnienie

66  Nie potrafiłem być zwyczajny… ku ltu r a ln a roz m owa

72  ANNA GRUSZECKA: Zaklinaczka książek

prestiżu

36  Zabraknie Ukraińcow? na zdrowie

40  SOFiT – elektrostymulacja dla każdego 42  Mamo, ja chcę na szczepienie! 46  CANDEO – tradycja, nowoczesność, empatia

42

będzie się działo

84  Poznań zatańczy w fairPlayce 86  W ydarzenia, na scenie, w teatrze, w kinie po

godzinach

93  Smaki lata w Avocado 94  Poznaniacy w prestiżowym rankingu 95  Historie ze stu i jednej nocy 96  Grillowanie z Pascalem 97  Kobiety w Andersii, Oko w oko z królową mafii gdzie nas znaleźć

98  Punkty, w których dostępny jest magazyn


www.mpddeweloper.pl

Lawendowe Pola w Błażejewie k/Kórnika

Lubimy to, co robimy

• ceny już od 219 000 zł • bliskość lasów • osiedle zamknięte • wysoki standard wykończenia MARCOPOLO DEVELOPMENT ul. Kilińskiego 26A, 63-100 Śrem

kom. 600 936 942 kom. 517 056 802

e-mail: m.piorkowska@mpddeweloper.pl


6

te mat

z okładki

/

Marta Klepka: Lubię swój rytm! Hotel Blow Up Hall 5050, którym zarządza, co roku zdobywa nagrody za najlepszy tego typu obiekt na świecie. Tutaj sztuka łączy się z nowoczesnością – pokoje otwierane są przy pomocy iPhone’a i każdy zaskakuje odmiennością. Właścicielką hotelu jest Grażyna Kulczyk, a duszą Marta Klepka, która konsekwentnie jednoczy pracowników, co dziś jest nie lada wyzwaniem rozmawia: Joanna Małecka  |  zdjęcia: Olga Jędrzejewska


7

W

chodzimy do hotelowej restauracji. – Dzień dobry pani dyrektor – mówi Tomasz Purol, szef kuchni. – Cześć Tomek – odpowiada Marta Klepka i prowadzi mnie do stolika. – To moje ukochane miejsce, właśnie przy tym stoliku lubię pić kawę i prowadzić spotkania. Tu często rodzą się moje pomysły. Lubię patrzeć na nasz hotel, jego otoczenie, a także na gości, którzy nas odwiedzają. Kelner serwuje jej ulubiony napój: ciepłą wodę z cytryną. Elegancko ubrana kobieta, w długiej plisowanej spódnicy, białej bluzce, delikatnie przeczesuje włosy. Słońce pada na stolik. W tle słychać saksofon. Wszyscy zwracają się do Ciebie „pani dyrektor”? MARTA KLEPKA: Nie… Z częścią zespołu jesteśmy na „ty”, a z niektórymi osobami na „pani dyrektor”. Bardziej chodzi o to, że jako zespół wszyscy dbamy o nasz wizerunek i o to, jak jesteśmy odbierani na zewnątrz. Dlaczego pokochałaś akurat to miejsce? Moja historia ze Starym Browarem zaczęła się dziesięć lat temu. Pojawiłam się tu jako studentka prawa i los rzucił mnie do gabinetu pani prezes Grażyny Kulczyk. I to było niesamowite spotkanie. Z Berlina, w którym wtedy mieszkałam, przeprowadziłam się do Poznania i zaczęłam pracę w dziale marketingu i PR-u Starego Browaru. Właśnie tam pani prezes pozwoliła mi rozwinąć skrzydła. Organizowałam eventy, wydarzenia. Trwało to ponad dwa lata. Pewnego dnia stwierdziłam, że trzeba iść dalej. Odeszłam ze Starego Browaru i zajęłam się czymś zupełnie innym. Byłam dyrektorem sieci pracowni protetycznych. Jednak często brak wiedzy protetycznej i nieznajomość niuansów tej dziedziny stawiały mnie w trudnych sytuacjach. Poznałam wiele ciekawych osób i też miałam dobry zespół. Jednak czułam, że to nie do końca dawało mi pełną satysfakcję. W międzyczasie skończyłam studia podyplomowe z zakresu psychologii zarządzania i liczne kursy uzupełniające moją wiedzę o zarządzaniu zespołami. Przeżyłam też krótką przygodę ze światem mody

w Warszawie. I wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo brakuje mi Starego Browaru. Zrozumiałam, że jest tylko jedno takie miejsce na świecie i tylko jedna pani prezes, z którą mogę przenosić góry. I wróciłam. Tutaj czuję się jak w domu. Za co kochasz ten hotel? Za to, że dzieje się tu mnóstwo magicznych rzeczy. Codziennie można spotkać ciekawych ludzi i nigdy nie wiadomo, co los nam przyniesie i czym nas zaskoczy. Hotel to jest dom, który żyje 24 godziny na dobę, a ta adrenalina sprawia, że każdego dnia, kiedy tutaj wchodzę, czuję się szczęśliwa. Poza tym świadomość, że pracuję z wyjątkowymi ludźmi powoduje, że jeszcze bardziej chcę tu być. Rzadko zdarza się taki zespół albo rzadko szef w taki sposób wyraża się o pracownikach… Tak, to prawda. Zespół, z którym mam przyjemność pracować, to jest wielki przywilej. Inni często zazdroszczą nam tej atmosfery, tego, że pomimo tych ośmiu czy dwunastu godzin w pracy my zwyczajnie lubimy ze sobą być. Interesujemy się, co u nas słychać, razem świętujemy ważne dla nas wydarzenia, pocieszamy się, a kiedy trzeba – cieszymy się z małych rzeczy. Dbamy o siebie nawzajem, jesteśmy zespołem, a ta dobra atmosfera udziela się też naszym gościom, którzy czują się tutaj jak w domu. Co trzeba zrobić, żeby zbudować taki zespół? Przede wszystkim słuchać ludzi i na nich się koncentrować. Kiedy zostałam dyrektorem, a podkreślę tylko, że to był ogromny kredyt zaufania od pani prezes, bo do tej pory nie zajmowałam się hotelarstwem, przejęłam cały zespół. Przyglądałam się im, oni mnie i uczyliśmy się od siebie. Pokazywałam im, co jest dla mnie ważne i małymi kroczkami dochodziliśmy do porozumienia. Po kilku miesiącach zrozumieliśmy, że nadajemy na tych samych falach. Niektórym pracownikom zmieniłam zakresy zadań, bo okazało się, że spełniają się w zupełnie innych rolach.


HOTEL BLOW UP HALL 5050

8

Awangardowy, luksusowy hotel i galeria sztuki w Poznaniu. Powstał z inicjatywy Grażyny Kulczyk i znajduje się w kompleksie Starego Browaru. Według Benjia Lanyado z The Guardian w 2009 był to najbardziej futurystyczny hotel na świecie. Blow Up Hall 5050 nie posiada recepcji, a pokoje nie mają numerów. Zamiast kluczy goście otrzymują iPhone’a, który w połączeniu z ekranami na korytarzach wskazuje drogę do danego pokoju i otwiera drzwi. Od kilku lat szefem kuchni jest tu Tomasz Purol, zdobywca wielu międzynarodowych i krajowych nagród, w tym tytułu Top Chef V edycji, popularnego na świecie programu (emitowanego na Polsacie), a w barze mieszczącym się w zabytkowej suszarni chmielu drinki przygotowuje barman Adam Woźniak.

Bardzo dużo rozmawialiśmy. Bo praca powinna być przyjemnością. Kiedy wyjeżdżamy na wakacje, śmiejemy się, że opuszczając hotel i przekraczając jego próg, już za sobą tęsknimy. W zeszłym roku udało mi się namówić na wspólne spotkanie z zespołem hotelu panią prezes. Poszliśmy razem do Suszonych Pomidorów, siedzieliśmy tam trzy godziny i wszyscy byliśmy jak zaczarowani. To był bardzo ważny, wspólny czas, doceniamy to do dziś. Pani prezes ma mnóstwo obowiązków, a mimo to udało się jej z nami spotkać. Uważam, że kiedy sprawiasz, że ludzie czują się ważni z różnych powodów, docenisz ich, nieważne na jakim stanowisku pracują, to zupełnie inaczej funkcjonują, bo każdy człowiek powinien czuć się dostrzeżony, potrzebny. A my wszyscy tutaj jesteśmy tak samo ważni dla dobrego funkcjonowania hotelu: od zmywaka po menedżerów wysokiego szczebla. I jeśli któreś ogniwo nie zadziała, to wtedy wszystko się sypie. Może powinnaś być psychologiem? Studiowałam psychologię zarządzania, ale tak naprawdę psychologii w relacjach z ludźmi nauczyłam się od taty. Przez wiele lat służył jako policjant, potem był komendantem policji. Kiedy byłam mała, jeździłam z nim czasem do komendy i pamiętam, że kiedy tam wchodził, to ze wszystkimi się witał podając dłoń, nieważne kto jakie stanowisko zajmował. Od rodziców nauczyłam się ogromnego szacunku do drugiego człowieka. Mówi się, że kobiety na stanowiskach menedżerskich są impulsywne, mają humory, często trudno im podjąć decyzję. Zgadzasz się z tym? Myślę, że jest wręcz odwrotnie. Szybko podejmujemy decyzje i od razu wiemy, a może czujemy, czy coś jest dobre, czy nie. Mamy intuicję, która na ogół nas nie myli. Uważam, że kobiety są bardzo zdyscyplinowane, potrafią się mobilizować i szybko działać. Kobiety mają stanowczo więcej na głowie niż mężczyźni (śmiech).

„Każdego dnia dbamy o to, by nasi goście czuli się ważni, zaopiekowani, by niczego im nie brakowało. Doskonale sprawdza się w tej roli nasz concierge, który jest swego rodzaju opiekunem, przewodnikiem. Jest w stałym kontakcie z gościem poprzez choćby iPhone’a, który jest nie tylko kluczem do hotelowego pokoju, ale też przewodnikiem po mieście. Dążymy do perfekcji, o czym świadczą m.in. nasze ostatnie nagrody, które odebraliśmy w Dubaju: Best Suite Hotel Category w Europie oraz Best Boutique Hotel w Polsce."

Hotel, który prowadzisz, jest jednym z najlepszych na świecie, był wielokrotnie nagradzany i wyróżniany. Jesteś dumna z tego miejsca? Bardzo (śmiech), choć może nie wypada być aż tak dumnym. Cieszę się z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że udało się sprawić, iż pracownicy czują się współodpowiedzialni za to miejsce i że tu wszyscy mówią: „nasz hotel”. Borykamy się z różnymi problemami technicznymi, jak każde tego typu miejsce. Boli nas to, kiedy goście znajdują u nas jakiś mankament, a wynika to często z faktu, że czegoś nie doczytali na stronie i akurat to ich zaskoczyło. Każdego dnia dbamy o to, by czuli się ważni, zaopiekowani, by niczego im nie brakowało. Doskonale sprawdza się w tej roli nasz concierge, który jest swego rodzaju opiekunem, przewodnikiem. Jest w stałym kontakcie z gościem poprzez choćby iPhone’a, który jest nie tylko kluczem do hotelowego pokoju, ale też przewodnikiem po mieście. Obsługa gości jest dla nas priorytetem. Dążymy do perfekcji, o czym świadczy m.in. nasza ostatnia nagroda, którą odebraliśmy w Dubaju. Są to dwie statuetki: Best Suite Hotel Category w Europie oraz Best Boutique Hotel w Polsce. To jest też fantastyczna nagroda dla pracowników, którzy dbają o każdy detal i tworzą ten hotel. Zależy nam też na tym, żeby nasza pani prezes była z nas dumna i zadowolona. To właśnie ona nauczyła nas tak wysokiej jakości obsługi i zrozumienia sztuki, która nas otacza. Chwali Was? Tak. Ostatnio wspólnie z Tomkiem Purolem prowadziliśmy konkurs Wielkopolski Kucharz Roku organizowany przez Joannę Ochniak, później elegancko ubrani wzięliśmy udział w gali. Zrobiliśmy sobie zdjęcie i wysłaliśmy pani prezes, a ona, dumna z nas, przesłała nam gratulacje, że tak dobrze nam poszło. To ona zainspirowała Cię do tej pracy? Pani prezes Kulczyk inspiruje mnie każdego dnia. To jest niesamowita osoba: wulkan energii i głowa pełna pomysłów. Za tym idzie szalenie ciężka praca i choć mogłaby odpuścić, to ona


9

właśnie teraz buduje muzeum w Szwajcarii, które pochłania ją bez reszty. Nie zapomnę, jak zadzwoniłam do niej podczas urlopu i pytam: „czy pani prezes odpoczywa?”. Ona odpowiada: „Martuś, ja się tu uczę każdego dnia, zwiedzam, czytam. Tu nie można odpoczywać, życie tak wiele nam oferuje, trzeba z tego korzystać”. I ma rację, bo tylko wtedy, kiedy się uczymy, to się rozwijamy. Czasami mam wrażenie, że niektórzy menedżerowie, którzy już sporo osiągnęli, odpuszczają naukę. A my dalej powinniśmy uczestniczyć w kursach, szkoleniach, podróżować, czytać. To wszystko daje nam witalność, młodość i otwartość na innych ludzi. A ludzie inspirują. Siedzimy w Twojej ukochanej restauracji. Czy poza nią masz tutaj swoje miejsce, gdzie możesz się schować? Bardzo lubię moje biuro, gdzie popołudniami pracuję. Lubię nasz hol, bo jest magiczny i napędza energią. Zresztą zorganizowałam tutaj tyle wydarzeń... W ubiegłym roku, w sierpniu, mieliśmy tu pierwszy ślub. Polsko-niemiecka para powiedziała sobie „tak”. Na naszych słynnych schodach odbywają się także pokazy mody, a nawet Janja Laser i Krzysztof Hulboj – tancerze znani szerokiej

publiczności z „Tańca z Gwiazdami” – wykonują tam tango, które stworzyli specjalnie, wykorzystując potencjał tego miejsca. Uwielbiam także Słodownię, która daje przestrzeń, i w której można tworzyć. A przy tym stoliku odpoczywam, łapię oddech. Pamiętasz swój pierwszy dzień w hotelu? Szłyśmy przez Stary Browar 1 lutego z panią prezes Magdaleną Kowalak, która mnie przedstawiła pracownikom, a ja jeszcze wtedy nie dowierzałam, że mam zostać dyrektorem hotelu Blow Up Hall. Naturalnie miałam wiele obaw, ale bardzo chciałam się sprawdzić na tym stanowisku i cieszyłam się, że dostałam taką szansę. Dodatkowo nie miałaś przecież wykształcenia ani przygotowania do tej roli… No właśnie nie. Ale kocham ludzi i myślę, że pani prezes to wiedziała i dlatego powierzyła mi to stanowisko. Mam nadzieję, że dobrze spłacam kredyt zaufania. Bałam się pierwszego roku, ale wszystko się poukładało pomyślnie. Twój pierwszy event? Festiwal wiosny z Joasią Smolarczyk, który zorganizowałyśmy na przekór całemu światu. Na wielkich prześcieradłach malowałyśmy u niej w domu plakaty z napisem: „Dzień Wiosny”, Szkoła Podstawowa nr 21. Naszą opiekunką samorządu uczniowskiego była pani Anna Kargul, uczyła matematyki – osoba nieprzeciętna, która pozwalała artystycznie się rozwijać i wierzyła w nasze samorządowe pomysły. To ona powtarzała mi: „Marta, nie bój się,


10

idź!”. I szłam do dyrektora z różnymi pomysłami i na wiele z nich otrzymywaliśmy zgodę. Po zakończeniu nauki w szkole chciałam ją jeszcze kiedyś spotkać, ale nie miałam do niej numeru telefonu. W mediach społecznościowych też nie mogłam jej odnaleźć. A chciałam jej powiedzieć, że nadal, tak jak w szkole, coś organizuję, że to kocham. Aż tu, wyobraź sobie, pół roku temu, zauważyłam ją w Werandzie w Starym Browarze, po raz pierwszy od ponad 20 lat. Podbiegłam do niej, wyściskałyśmy się – od razu jak mnie zobaczyła, to powiedziała: „Marta Klepka”. Ostatnio udało mi się zaprosić ją na Klub Starego Browaru. Zobacz sama, wszystkie magiczne rzeczy dzieją się w Starym Browarze. Drugi event, który organizowałam już tak „na poważnie”, to były czekoladowe Walentynki w Starym Browarze w Atrium na drewnianej podłodze. Razem z Arturem Orzechem, który prowadził to wydarzenie, rozdawaliśmy ludziom gorącą czekoladę i zapraszaliśmy do kawiarenki, którą stworzyliśmy na potrzeby wydarzenia. Problem polegał na tym, że można było wejść tam w parze i zdarzyło się tak, że te pary tworzyli zupełnie obcy ludzie. Udało nam się skojarzyć dwie takie pary. Powiedzieli nam później, że to było jedno z najpiękniejszych wydarzeń w ich życiu. Kiedy Wasz szef kuchni, Tomek Purol, trafił do programu Top Chef, emitowanego w Polsacie, organizowałaś zbiorowe kibicowanie? Najpierw trzeba było go namówić do udziału w tym programie (śmiech), a to nie było takie proste. Obawiał się stresu, presji rywalizacji. Namawiała go też pani prezes Grażyna Kulczyk. Jak wyjechał do Warszawy nagrywać program, to byliśmy cały czas w kontakcie, wspieraliśmy go, zapewnialiśmy, że restauracja

funkcjonuje i że wszyscy na niego czekamy. Na finał pojechaliśmy do telewizyjnego studia przygotowani. Mieliśmy ze sobą wydrukowane buźki Tomka. Wiedzieliśmy, że wygra. Był najlepszy pod każdym względem. Pamiętasz jakąś trudną sytuację z gościem hotelowym? W hotelu mamy czarny pokój, który czasem wyzwala różne emocje w gościach. Zdarzyło się już kilka razy, że wspólnie z ochroną musieliśmy interweniować. Trzeba przyznać, że goście w hotelach często zachowują się zupełnie inaczej niż w domu. Dużo swobodniej. Gościliśmy także parę, która wynajęła u nas pokój w trakcie Walentynek i dodatkowo zarezerwowała stolik na uroczystą kolację. Kobieta była w zaawansowanej ciąży i w nocy zaczęła mieć skurcze porodowe. Karetka odwiozła ją do szpitala. Wszystko zakończyło się szczęśliwie – był to przedwczesny alarm. Ale emocje były spore. W pamięci mam odwiedziny słynnego tenora Placida Dominga, który występował w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Na jego cześć zostało przygotowane uroczyste przyjęcie w naszej restauracji. Znamienici goście zajęli miejsca przy stołach. I podczas serwowania dania głównego byłam przekonana, że mogę na chwilę usiąść, bo nikt z zaproszonych gości


„W hotelu mamy czarny pokój, który czasem wyzwala różne emocje w gościach. Zdarzyło się już kilka razy, że wspólnie z ochroną musieliśmy interweniować. Trzeba przyznać, że goście w hotelach często zachowują się zupełnie inaczej niż w domu. Dużo swobodniej. Gościliśmy także parę, która wynajęła u nas pokój w trakcie Walentynek. Kobieta była w zaawansowanej ciąży i w nocy zaczęła mieć skurcze porodowe..." nie odejdzie od stołu. Usiadłam w lobby, bo nogi bolały mnie od szpilek. Nagle z sali wyszedł sam Placido Domingo, który szukał najzwyczajniej w świecie toalety. Podszedł do mnie i zaczęliśmy rozmawiać. To było niesamowite spotkanie. Wielka klasa, wielki człowiek. Rozmawiał ze mną i managerami dobrych kilka minut. Wpisał się do naszej księgi gości. Miał w sobie taką radość i życzliwość. Po kolacji wychodząc zawołał mnie: „Marta, chodź, musisz poznać moją żonę, która też ma na imię Marta”. Nasi polscy artyści też świetnie się tutaj odnajdują. Hania Śleszyńska potrafi wjechać do nas na kawę i wyściskać Dominika Piechaczyka (manager hotelu), Grażyna Wolszczak bywa u nas regularnie, podobnie jak Bartek Jędrzejak, Łukasz Jemioł, Piotr Gąsowski. Dorota Wellman rozkochała w sobie cały nasz hotelowy zespół, tak jak nasz ukochany Zbigniew Wodecki... Dobrze pamiętasz Zbigniewa Wodeckiego? Zbyt wcześnie odszedł… Zdecydowanie za szybko… Bardzo go polubiłam. Miał wielkie serce i ogromny szacunek do każdego człowieka. Dla Zbyszka na śniadanie kucharze wyciskali świeży sok pomidorowy, smakował mu nasz tatar. Opowiadał nam swoje słynne dowcipy, a w Starym Browarze miał swój ulubiony sklep z butami. Kupiliśmy jedną parę butów, a po tygodniu zadzwonił, czy mogę zamówić dokładnie taką samą, bo były dla niego wygodne. Kiedy pierwszy raz przyjechał do nas do Blow Up i wprowadzałam go do pokoju, mówię: „Panie Zbigniewie, cieszę się, że możemy Pana gościć. To dla nas zaszczyt”. A on mnie tak po prostu objął ramieniem i powiedział: „Czy możemy być na ty? Nie jestem aż taki stary”. Weszliśmy do pokoju, pokazałam mu łazienkę, a Zbigniew wszedł do niej energicznym krokiem i sprawdził, czy działa suszarka do włosów. To było dla niego ważne, bo sam starannie dbał o włosy. Spotkania z takimi ludźmi to są takie momenty, dla których warto żyć. Co robisz, kiedy zamykają się za Tobą drzwi hotelu? Tak naprawdę to one nigdy się nie zamykają, bo zawsze mam przy sobie telefon i często

11

myślami jestem w hotelu. Jadę do męża, który na mnie czeka, choć czasem i ja czekam na niego, bo on też bardzo dużo pracuje. Mam wyrozumiałego, wspierającego męża, który mi pomaga, nie ogranicza, chociaż na pewno wolałby, żebym była częściej w domu. W tygodniu chodzę na pilates do Pilatesroom. A w weekendy, jeśli nie pracuję, staramy się wyjeżdżać poza miasto, odwiedzamy inne hotele, lubimy wracać do Berlina. Od pewnego czasu pojawiamy się w szkole tańca Blanki Winiarskiej – nauka tańca to moje marzenie z dzieciństwa, które staramy się wspólnie z mężem realizować (śmiech), choć nie zawsze się udaje, bo często jednak praca wygrywa. Na co zwracasz uwagę wchodząc do innego hotelu? Przede wszystkim jakie jest pierwsze wrażenie. Atmosfera miejsca. Zwracam uwagę na jakość obsługi gościa. Ważne są też kosmetyki, pościel, ręczniki. Z dużą niecierpliwością czekam na śniadanie, bo to jest jeden z punktów weryfikujących hotel. Choć czasem zamawiam room service i już wtedy sporo wiem. Bywa, że sprawdzam, jak recepcja poradzi sobie z zachciankami gościa. Kiedy zwolnisz? Nie wiem… a już powinnam? Mam wrażenie, że ostatnio trochę zwolniłam, bo już niedługo wakacje i wyjeżdżamy z mężem na urlop do Włoch. Już nie mogę się doczekać. A tak naprawdę to nie chcę zwalniać, życie jest piękne i warto brać je garściami. Jaka jest Marta Klepka? Pozytywnie nastawiona do życia. Często uśmiechnięta z dużą dawką energii. Bardzo lubi ludzi i lubi im pomagać, sprawiać i przygotowywać dla nich niespodzianki. Lubi też czuć się potrzebna. Czasem zbyt dużą wagę przywiązuje do detali… Co byś robiła, gdybyś tu nie pracowała? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Dla mnie to, co robię i tu gdzie jestem jest tak naturalne, że nie wyobrażam sobie robić czegoś innego. Gdybym trafiła w inne miejsce, to pewnie też kreowałabym tam rzeczywistość. Masz marzenia? Marzenia warto, a nawet trzeba mieć. Życie bez marzeń to jak iść bez celu. Teraz moim marzeniem jest to, aby w Polsce trochę się uspokoiło. Niepokoi mnie atmosfera w kraju, który kocham, bo ona udziela się wszystkim i wszędzie. Martwi mnie też agresja wśród ludzi, wśród młodych ludzi. Chciałabym, żeby był pokój i żebyśmy mniej skupiali się na niepotrzebnych rzeczach, a więcej poświęcali tym małym, które dają radość i nadają właściwy sens.


12

miejsca

warte poz nan ia

/

Plażowanie nad Wartą Byli tacy, którzy uważali, że w Poznaniu „nie ma tradycji jeżdżenia na rowerze”. Przez wiele lat mogło się wydawać, że nie ma też tutaj kultury plażingu nad rzeką – szósty sezon miejskiego plażowania nad Wartą pokazuje, że jest zupełnie inaczej tekst: Michał Gradowski

N

ie masz pomysłu na wakacje? Spędź je nad Wartą – zachęca miasto. I naprawdę nie jest to tylko żart. Od 1 czerwca działają w Poznaniu cztery plaże nad Wartą: na Chwaliszewie, Szelągu, Wildzie i Ratajach. Są leżaki, hamaki, plażowe kosze i parasole, a nawet jacuzzi. Nie brakuje też stojaków na rowery i miejsc do grillowania, a dla aktywnych przygotowano boiska sportowe i stoły do ping-ponga (poza plażą na Szelągu) – idealne

REKLAMA

np. na turnieje piłki plażowej. W tym roku po raz pierwszy na plaży na Wildzie działa też piłkarska szkółka dla dzieci Lech Football Academy. Miejskie plaże to jednak nie tylko infrastruktura, dzięki której nawet bez własnego koca i piknikowego kosza będziemy mieli gdzie poleżeć i nie umrzemy z głodu. To także bogaty program wydarzeń – od warsztatów plastycznych i muzycznych, przez koncerty i występy stand-uperów, po popisy operowe, takie jak występ


13

FOT. ARCHIWUM

trzech śpiewaczek z zespołu „Sopranissimo”, które zdzierały głos na scenie zlokalizowanej na pokładzie statku. Jest też „kino pod chmurką”, gdzie możemy zobaczyć nie tylko hollywoodzkie hity, ale też ciekawe kino autorskie – na Przystani przy moście Bolesława Chrobrego (zostały jeszcze dwa seanse: 12 sierpnia – Nauka spadania i 16 września – Niczego nie żałuję; wszystkie są bezpłatne i rozpoczynają się o 21.30). Jeśli dodamy do tego tramwaj wodny, wypożyczalnie kajaków i motorówek – każdy znajdzie coś dla siebie. Miejskie plaże napędzają też inne inicjatywy rozkręcane nad rzeką, co sprawia, że w tym roku nad Wartą naprawdę trudno się nudzić. Według szacunków miasta w ubiegłym sezonie z oferty animacji na plażach skorzystało blisko 55 tys. osób. Nie sposób tego dokładnie policzyć, ale idę o zakład, że w tym roku będzie ich o wiele, wiele więcej. Oto krótki opis tego, co znajdziecie na każdej z plaż.

Plaża Miejska Szeląg

Położona w parku Szelągowskim przy ul. Ugory, blisko ogródków działkowych to najmniejsza z miejskich plaż. Niewiele miejsca do leżenia

na piasku w pełni rekompensuje REKLAMA jednak widok na katedrę wyłaniającą się z meandrów rzeki. Klimat jest tu dziki, raczej wiejski niż miejski i naprawdę trudno uwierzyć, że jesteśmy tak blisko centrum. Dodatkowym atutem jest dojazd Wartostradą od strony Cytadeli oraz dość dobrze zaopatrzony bar z frytkami, goframi i lodami na patyku. Są też hamaki, prysznice i oblegane przez dzieci jacuzzi. Nieco dalej jest strefa do grillowania, trochę mniej przyjemna, bo tuż koło niej parkują samochody, ale miejsca do siedzenia jest tam naprawdę sporo.

Plaża Miejska Chwaliszewo

To chyba najbardziej oblegana plaża, przy Starej Gazowni w Starym Korycie Warty, bardzo przestronna i dobrze zaopatrzona. Na siedziskach z europalet przy boisku, chętnie wykorzystywanym też jako piaskownica, zaczęła się niejedna wieczorna impreza. Nie sposób tutaj nie wspomnieć o projekcie KontenerART, który wcześniej ożywił tę część nadbrzeża i jest doskonałym uzupełnieniem miejskiej plaży. A wystarczy tylko przeprawić się na drugi brzeg (raczej mostem Rocha niż wpław), żeby zakosztować kolejnych


14

atrakcji w BarBarce czy klimatycznej miejscówce położonej tuż obok. Prawie zawsze gra tam jakiś DJ, więc zimne napoje można sączyć przez słomkę do rytmu rozbrzmiewającej nad rzeką muzyki.

Plaża Miejska Rataje

W okolicach mostu Królowej Jadwigi, na os. Piastowskim, działa natomiast plaża zorganizowana przez operatora zewnętrznego – Przystań Posnania. To już jest małe nadrzeczne miasteczko – z gastronomią, boiskiem, placem zabaw i przystanią sportów wodnych, a także pobliskim klubem fitness. Bardzo dużo miejsca, bardzo dużo leżaków – to miejska plaża pełną gębą.

Położona przy ul. Piastowskiej, na wysokości Łazienek Rzecznych – w moim prywatnym rankingu wygrywa zdecydowanie z kilku powodów. Oferta gastronomiczna jest tu może skromna, ale i kolejki w najgorętsze weekendy mniejsze. Nie dojedzie się tutaj bezpośrednio asfaltową drogą szybkiego ruchu rowerowego, więc jest jakiś posmak mieszczańskiego surwiwalu. W poszukiwaniu prywatności można się tu z powodzeniem schować w okolicznych chaszczach, a ze wszystkich miejskich plaż ta wildecka jest najlepszym punktem widokowym do obserwowania wracających na Ławicę samolotów. Powiew czasów dawno minionych zapewnia natomiast budynek Łazienek Rzecznych. Pierwsze łazienki warciańskie – drewniane szatnie wraz z basenami – zbudowano w Poznaniu jeszcze w XIX wieku. Z powodu lokalizacji poniżej ujścia miejskiej kanalizacji w 1924 roku. przeniesiono je na Łęgi Dębińskie. Z plaży na Wildzie widać dobrze główny budynek Łazienek zaprojektowany przez Jerzego Tuszowskiego, nawiązujący do stylu dworkowego. Kiedyś było tam 128 kabin i 200-miejscowa szatnia, a nawet restauracja. Może jeszcze kiedyś uda się reaktywować Łazienki, a plaża na Wildzie przebije Chwaliszewo?

FOT. ARCHIWUM

Plaża Miejska Wilda



16

biznes po

poznańsku

/

YESt SERnik! Na hasło Yes Ser najlepiej byłoby zasalutować i zamówić – wyjątkowy sernik dostępny w ponad 100 smakach, np. tajski na bazie mleka kokosowego, trawy cytrynowej, limonki i liści kafiru. W Poznaniu powoli powstaje „imperium sernika” – bo „życie jest gorzkie bez słodyczy” tekst: Michał Gradowski  |  zdjęcia: Sławomir Brandt REKLAMA


Y

es Ser to jeden z tych „biznesów”, które tworzą się spontanicznie, jako efekt uboczny znudzenia dotychczasową pracą. – Zastanawiałyśmy się, co umiemy robić dobrze. Nie mamy żadnego konkretnego fachu w ręku, ale od zawsze lubiłyśmy piec i dobrze nam to wychodziło. Gastronomia trochę nas przerażała, ale okazało się, że nie jest taka straszna – opowiada Oliwia Lidzbarska, która wraz z Izą Malińską założyła Yes Ser – manufakturę serników, a raczej wariacji na temat sernika, bo niektórych „odmian” tego ciasta serwowanych przez Yes Ser nie kupicie w żadnej zwykłej cukierni. Dlaczego tylko serniki? – To w naszej tradycji bardzo ważne ciasto, poza tym robiąc wyłącznie serniki możemy się wyróżnić, a ta specjalizacja pomaga nam piec jeszcze lepiej – mówi pomysłodawczyni Yes Ser, która wymyśliła też chwytliwą nazwę. – Po wielogodzinnej burzy mózgów, kiedy byliśmy już zmęczeni omawianiem kolejnych pomysłów, zaczęłam śpiewać hit z lat 70. z refrenem „Yes Sir, I Can Boogie”. I tak już zostało.

Philadelphia nie przejdzie Serniki Yes Ser przygotowywane są w całości własnoręcznie, bez barwników oraz sztucznych aromatów, z produktów od lokalnych dostawców

i z gospodarstw ekologicznych. Są też idealnie płaskie, dzięki długiemu pieczeniu w bardzo niskiej temperaturze. Najważniejszy składnik pochodzi z małej wielkopolskiej mleczarni. – Na początku sami mieliliśmy ser, ale przy tak dużej liczbie zamówień nie jesteśmy REKLAMA już w stanie – mówi Oliwia Lidzbarska. – Klienci dopytują czasem o sernik na bazie serka typu philadelphia, ale tak dużo jest w nim sztucznych składników, że robienie go byłoby sprzeczne z założeniami Yes Ser. Kiedyś w hurtowni, w której kupujemy akcesoria piekarnicze, pokazano nam dział zaopatrzenia spożywczego oraz „składniki na sernik”, popularne wśród innych producentów tego ciasta. Okazało się, że wcale nie trzeba używać śmietany, obejdzie się nawet bez jajek – wszystko zastępuje gotowy proszek. Takich serników nie chcemy jeść, ani tym bardziej robić – dodaje.

Sernik inspirowany drinkiem W ofercie Yes Ser są serniki w ponad 100 smakach. Jest „seria” inspirowana najbardziej znanymi koktajlami alkoholowymi, na wiosnę były serniki z wykorzystaniem nowalijek, wiele z nich jest dostępnych tylko przez część roku – np. na Halloween można było kupić kilka

17


18

różnych serników z dynią w składzie. A przy okazji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej, na fali sukcesów reprezentacji Portugalii, do oferty trafił sernik inspirowany Pasteis de Natas – najbardziej znanymi portugalskimi ciastkami. Najpopularniejsze smaki? – Śmietanka-mango – produkcję tego sernika klienci na nas niemal wymusili – crème brûlée, nowojorski, czyli raczej klasyczne smaki. Przestaliśmy już jednak robić statystyki „bestsellerów”, bo nie ma reguły – na każdym evencie dobrze sprzedają się inne serniki. Może tylko na wydarzeniach typu targi piwne sernik inspirowany guinnessem sprzedaje się jako pierwszy. Właśnie pracujemy nad sernikiem z piankami marshmallow, a moim ulubionym jest obecnie sernik z likierem z gorzkich pomarańczy – Cointreau – mówi Oliwia Lidzbarska. Serniki Yes Ser można kupić na wielu poznańskich wydarzeniach – takich jak zloty food trucków, Beer Food Festival czy Wolny Targ. Są też dostępne w kilku knajpach oraz przede wszystkim na zamówienie. Klienci indywidualni mogą sami wymyślić swój wymarzony sernik, zdarza się też, że ingerują w przepisy, dodając swoje ulubione składniki,

choć najczęściej znajdują swój ulubiony smak na szerokiej liście dostępnych serników. Można też zamówić sernik bez laktozy czy wegański. Najbardziej wymagające z dotychczasowych zamówień? Trzypiętrowy sernik na wesele – na każdym piętrze inny smak – kokos, marakuja i truskawka.

Imperium sernika Pomysły na przyszłość? – Jeszcze przed powstaniem Yes Ser którejś nocy nie mogłam spać, obudziłam mojego mężczyznę i powiedziałam: chcę mieć imperium sernika! Kazał mi się uciszyć i iść spać – mówi Oliwia Lidzbarska. – Plany na rozwój oczywiście jednak są: własny punkt, gdzie będzie można spróbować serników Yes Ser, są już propozycje dostarczania naszych „produktów” do innych miast w Polsce, które rozważamy, myślimy też o sernikach w biżuteryjnych formach na wzór francuskiej, nowoczesnej szkoły cukierniczej. Czy serniki w końcu się nie przejedzą? – Liczba smaków ratuje nas przed nudą, choć ja zawsze bardziej wolałam piec słodycze, niż jeść. Ze słodyczy najbardziej lubię kotlety schabowe – żartuje Oliwia.



20

Kiedy Cisna trafiła do poznańskiego zoo, ważyła zaledwie dziesięć kilogramów. Dziś ma siedem razy więcej, a na nasz widok zaczyna mruczeć. Znaleziono ją samą, bez matki, w Bieszczadach, w okolicach miejscowości Cisna. Uratowano ją przed śmiercią. Żeby nie tęskniła za mamą, otrzymała kompana – psa o anielskiej cierpliwości.


dobry wzór

/

21

Całodobowy dom dla zwierząt Około 110 pracowników, 120 hektarów powierzchni, 2500 zwierząt – tak pokrótce opisać można Nowe Zoo w Poznaniu. Problem polega na tym, że w skrócie się nie da, bo to miejsce niezwykłe, które tworzą wspaniali ludzie, dając schronienie nawet najbardziej skrzywdzonym podopiecznym. A te odwzajemniają się miłością i zaufaniem, dumnie krocząc przed wymagającą publicznością tekst: Joanna Małecka

Z

oologiczna kuchnia o godzinie 7:00 przypomina mrowisko. Każdy z opiekunów nerwowo czeka na jedzenie dla swoich podopiecznych. Tony żywności opuszczają poszczególne stanowiska. Zwierzęta już wiedzą, że za chwilę zjawią się pracownicy zoo i je nakarmią. I cierpliwie czekają na swoją kolej.

FOT. ARCHIWUM NOWEGO ZOO W POZNANIU

Słonie w zalotach Do zoo wjeżdżam z Małgorzatą Chodyłą, rzeczniczką Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu. Korzystamy z meleksa, bo inaczej nie dałybyśmy rady szybko zwiedzić obiektu. – Żeby do nas przyjść, proszę zarezerwować sobie cały dzień, zwierzęta na Państwa czekają – rzuca na początku i odpala samochód. Droga prowadzi prosto do słoniarni. Nie można tędy spacerować. Kursuje tu jedynie kolejka, która wozi zwiedzających. – Jesteśmy na wysokości wybiegu dla wielbłądów, które niebawem przeprowadzą się na już wybudowany nowy wybieg. Dzięki temu powiększymy wybieg dla słoni. Z Wioski Afrykańskiej, restauracji na górce, goście będą mogli zobaczyć zwierzęta z każdej perspektywy. Z dawnej stajenki wielbłądów powstanie specjalna brama treningowa, gdzie będzie można zobaczyć kąpiele słoni, pielęgnację ich stóp i mycie.

Nakarm słonia Parkujemy na zapleczu słoniarni. W pierwszym pomieszczeniu chłodno. Pachnie świeżym pieczywem. Na pólkach leżą suche kromki chleba – przysmak dla słoni. W budynku pusto. Pracownicy czyszczą podłogi. – Chodźmy zobaczyć nasze skarby – mówi rzeczniczka i prowadzi na taras widokowy. – O, są, i ciągle jedzą.

Żeby utrzymać ich prawidłową wagę, musimy zapewnić im żywność niskokaloryczną. Podstawą jest siano, owoce, warzywa, specjalne dodatki witaminowe, rośliny, ryż. Uwielbiają arbuzy i dynie, które pakują w całości do paszczy i rozgryzają. Raz na jakiś czas organizujemy spotkania z publicznością umożliwiające zwiedzenie zaplecza słoniarni i wejście na wybieg pod nieobecność zwierząt. Rano, około godziny 10:00, robimy zbiórkę, wychodzimy z gośćmi na wybieg i wydajemy produkty. Po krótkim instruktażu zwiedzający chowają jedzenie w różnych zakamarkach. Wracamy na taras widokowy i obserwujemy jak zwierzęta szukają smakołyków. Z balkonu wszystko wydaje się malutkie, a wchodząc na wybieg widzimy ogrom tego obiektu. Informacje o karmieniu zoo zamieszcza na swojej stronie internetowej i profilu na Facebooku. Kizi, Kinga, Linda i Ninio leniwie przechadzają się po wybiegu. Od niedawna są razem, bo samiec żył osobno. Potrafią zrobić nawet 90 kilometrów dziennie i pochłonąć 100 kilogramów jedzenia. Dlatego codziennie trzeba im robić pedicure. A to nie jest takie proste. Opiekunowie ciężko pracują, żeby słonie ich pokochały. I to się udaje. – To wszystko kwestia człowieka, jego podejścia. Mamy takich opiekunów, za którymi zwierzęta idą nawet wtedy,


22

Kizi, Kinga, Linda i Ninio leniwie przechadzają się po wybiegu. Od niedawna są razem, bo samiec żył osobno. Potrafią zrobić nawet 90 kilometrów dziennie i pochłonąć 100 kilogramów jedzenia. Dlatego codziennie trzeba im robić pedicure. A to nie jest takie proste. Opiekunowie ciężko pracują, żeby słonie ich pokochały. I to się udaje kiedy przejeżdżają obok nich na rowerze – dodaje Małgorzata. Ninio waży pięć i pół tony. W tym roku kończy 18 lat. Jest największy ze stada, a rozpoznać go można po tym, że ma usunięte ciosy i… zaleca się do Kizi. Kto wie, może Poznań doczeka się małych słoniąt. Największą łobuziarą w stadzie jest Linda. Pracownicy zoo śmieją się, że jak ktoś broi, chlapie wodą, to właśnie ona. Powoli zbliża się pora karmienia. Słonie same stają przy wejściu do słoniarni. Z boku, na tarasie dwóch chłopców robi zdjęcia. – Tato, patrz, jakie ładne – mówi czteroletni Kuba. – Chodźmy do niedźwiadków.

Z cyrku do spokojnego azylu Cisna przechadza się wzdłuż płotu. Pod drzewem leży piękny mastiff tybetański o imieniu Bari i bacznie przygląda się niedźwiadkowi. Mają swój basen, zabawki zawieszone na drzewach, konary drzew poukładane w sposób odzwierciedlający ich naturalne środowisko. Kiedy Cisna trafiła do poznańskiego zoo, ważyła zaledwie dziesięć kilogramów. Dziś ma siedem razy więcej, a na nasz widok zaczyna mruczeć. Znaleziono ją samą,

bez matki, w Bieszczadach, w okolicach miejscowości Cisna. Uratowano ją przed śmiercią. Żeby nie tęskniła za mamą, otrzymała kompana – psa o anielskiej cierpliwości. – Niedźwiadek opiekuje się swoim przyjacielem. Proszę spojrzeć, teraz położy się przy nim i zacznie mruczeć – Małgorzata pokazuje palcem na środek wybiegu. – To taki odgłos czułości, który niedźwiedź wydaje przy mamie podczas karmienia. Uzupełniają się znakomicie. Bari jest psem bohaterem, znakomitym kompanem do zabawy. Kupiliśmy go z hodowli, choć właścicielka niechętnie go sprzedała. Ale kiedy usłyszała, że to jedyny sposób, żeby uratować Cisnę, natychmiast się zgodziła. Razem mieszkają, razem śpią, tylko jedzą osobno, by nie wyjadali sobie nawzajem jedzenia i nie przeszkadzali sobie. Oboje uwielbiają ryby. Bari nie tknie suchej psiej karmy, a Cisna ją uwielbia.

Niedźwiedzie z przeszłością Azyl o powierzchni trzech hektarów na terenie Nowego Zoo wybudowano we współpracy z niemiecko-austriacką fundacją Vier Pfoten (Cztery Łapy). Borys mieszka tu najdłużej. Trafił do Poznania z rosyjskiego cyrku, gdzie spędził dziesięć lat. Mieszkał, jadł i załatwiał się w jednym wozie. Nie miał kontaktu ze światem. Kiedy przez Polskę przejeżdżał cyrk, niedźwiedź został skonfiskowany, ku zdziwieniu właścicieli.


23 

đ&#x;Ą­

FOT. ARCHIWUM NOWEGO ZOO W POZNANIU

Cisna i Bari

đ&#x;Ą­

Baloo

Nie wiedzieli, Ĺźe u nas ten gatunek jest pod ochronÄ…. A Ĺźe nie byĹ‚o miejsca, do ktĂłrego mĂłgĹ‚by trafić, wylÄ…dowaĹ‚ na siedem lat w schronisku dla psĂłw w Korabiewicach. Kilka lat później przyjechaĹ‚y tam kolejne dwa niedĹşwiedzie odebrane biaĹ‚oruskiemu treserowi. ĹťyĹ‚y w moskiewskim mieszkaniu przykute do kaloryfera. Kiedy przyjeĹźdĹźali myĹ›liwi, niedĹşwiedzie przywiÄ…zywano do drzewa w okolicznym parku, spuszczano psy i w ten sposĂłb je tresowano. Przy prĂłbie przekroczenia polskiej granicy trafiĹ‚y najpierw do zoo w Warszawie, a potem do schroniska. W tym samym czasie w zoo w Braniewie mieszkaĹ‚a inna rodzina niedĹşwiedzia – maĹ‚e niedĹşwiadki z ukraiĹ„skiego cyrku. DwĂłch naukowcĂłw specjalizujÄ…cych siÄ™ w badaniu i obserwowaniu tych zwierzÄ…t, dr Agnieszka Sergiel i dr Rorbet MaĹ›lak – zaalarmowali miÄ™dzynarodowÄ… fundacjÄ™ Vier Pfoten, ktĂłra na caĹ‚ym Ĺ›wiecie buduje azyle dla zwierzÄ…t przebywajÄ…cych w fatalnych warunkach. Przyjechali do Polski i sprawdzali, gdzie takie miejsce mogĹ‚oby powstać. Tylko w Poznaniu udaĹ‚o siÄ™ uzyskać zgodÄ™ na budowÄ™ azylu. Fundacja zapĹ‚aciĹ‚a za wszystko, wĹ‚Ä…cznie z transportem niedĹşwiedzi i przez najbliĹźsze dziesięć lat bÄ™dzie sponsorowaĹ‚a ich coroczny przeglÄ…d zdrowotny. I tak wszystkie niedĹşwiedzie przyjechaĹ‚y do Poznania. Wania po roku niestety zostaĹ‚ uĹ›piony ze wzglÄ™dĂłw zdrowotnych. ByĹ‚ cierpiÄ…cy, obolaĹ‚y. Misza zmarĹ‚ pĂłl roku później na cięşkÄ… niewydolność serca. Borys ma siÄ™ Ĺ›wietnie. Rok temu przyjechaĹ‚y Ewka i Gienia, Pietka i Wojtusia. W lipcu 2016 roku do poznaĹ„skiego ogrodu zoologicznego sprowadzono okaleczonego czteroletniego niedĹşwiedzia brunatnego Baloo, odebranego z cyrku. Kiedy podchodzimy, od razu siÄ™ podrywa i siada naprzeciwko nas,

– Pamiętam jak Baloo wyszedł na nowy wybieg – wspomina Małgorzata Chodyła. – Był listopad, zimno, padał deszcz. Zobaczył basen, prawdopodobnie po raz pierwszy miał moşliwość wykąpania się w wodzie. Chlapał się jak mały dzieciak, szczęśliwy, a z kalafiora zrobił sobie kaczuszkę. Staliśmy w milczeniu. Z oczu płynęły nam łzy za płotem. Ma jasne umaszczenie i delikatnie mruczy. – No cześć niedźwiadku, co u ciebie – mówi Małgorzata Chodyła. – Baloo jest bardzo skrzywdzony przez ludzi. Nie ma ani jednego pazura, jego łapy są trwale okaleczone. Nie wiemy dlaczego i kto mu to zrobił. Wiemy, şe został kupiony w Hiszpanii. W cyrku był karmiony popcornem, bitą śmietaną, przez co ma doszczętnie zniszczone zęby. Kiedy do nas przyjechał, nie miał siły chodzić, nawet jadł na leşąco. ŝadne zdrowe zwierzę się tak nie zachowuje. Na głowie ma rany od prętów, o które ocierał się w klatce. Niedźwiedź został nam oddany przez prokuratora. Toczy się sprawa przeciwko właścicielom cyrku – opowiada. Leczyli go najlepsi lekarze na świecie i udało się. Dziś połyka całe orzechy i gardzi kalafiorem. Opiekunowie chowają jedzenie w kryjówkach, na wysokich gałęziach, şeby ćwiczył i wzmacniał mięśnie. Ma specjalny wybieg, podzielony na części, który jest ciągle rozbudowywany. Docelowo będzie miał dostęp do stawu, oczywiście bez moşliwości przepłynięcia na drugą stronę. – Pamiętam jak wyszedł na nowy wybieg – wspomina Małgorzata. – Był listopad, zimno, padał deszcz. Zobaczył basen, prawdopodobnie po raz pierwszy miał moşliwość wykąpania się w wodzie. Chlapał się jak mały dzieciak, szczęśliwy, a z kalafiora zrobił sobie kaczuszkę. Staliśmy w milczeniu. Z oczu płynęły nam łzy.

W wilczym stadzie Niedźwiedzie nie będą rozmnaşane, azyl jest miejscem, gdzie uzyskały schronienie, dobrą opiekę i spokojne miejsce do şycia w warunkach zblişonych do naturalnych. Podobnie jak wilki, których wybieg jest zaraz obok. Wadera z Berlina, samiec Puszek – odratowany w Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Nie moşe wrócić do natury, bo zwyczajnie sobie nie poradzi. – Musieliśmy stworzyć mu stado – dodaje rzeczniczka zoo.


24

– Dowiedzieliśmy się, że w Berlinie jest wilczyca, która też musi być oddzielona od stada, więc sprowadziliśmy ją tutaj. Były też dwa wilki, które mieszkały w schronisku dla zwierząt w Austrii. Urodziły się w niecertyfikowanym ogrodzie zoologicznym w Czechach. Zostały sprzedane prywatnej osobie, która przewiozła je do Austrii. Zostały jej odebrane, gdyż nie była w stanie zapewnić im właściwych warunków. Teraz z tych osobników tworzymy wilcze stado, czyli watahę. Proszę trzymać kciuki, żeby się udało. Wilki mają piękny wybieg pośród drzew. Mieszkają w nowych boksach – tłumaczy.

Z tygrysem i lwem Ich sąsiadem jest tygrys Tungus, którego spotkać na wybiegu można zazwyczaj rano. W połowie kwietnia do Poznania przyjechała trzymiesięczna lwica oraz czteromiesięczny lew, zwierzęta zostały skonfiskowane przez policję z prywatnych rąk. Zwierzęta teraz przechodzą kwarantannę, czeka je szereg badań. O ich losie zdecydują jednak organy ścigania i sąd. Pomimo tego poznańskie zoo już rozpoczyna zbiórkę pieniędzy na budowę azylu dla dzikich zwierząt.

Wielbłąd Selim Dojeżdżamy do wielbłądów. Selimek – bo tak mówią na niego pracownicy zoo – urodził się trzy miesiące temu. Spaceruje pomiędzy trzema wielbłądami: Mustafą, Wanilią i Gają. Taki harem. Bardzo chciał pić mleko i nawet mama Gaja chciała go karmić, ale nie mogli się zgrać. Lekarz weterynarii załatwił mu siarę – specjalne mleko od krowy. Pod ogrodzenie, w polarze z napisem „ZOO” podjeżdża weterynarz. Ma szpakowate włosy i niesamowite ciepło w oczach. Schodzi z roweru. – Jadę na zimowisko, bo ptaki właśnie odrobaczamy, ale pójdę z wami

do malucha. Mały wielbłąd podchodzi do nas i wystawia głowę nad ogrodzenie. Opiekunowie głaszczą go, a tym starszym wielbłądom zdejmują resztki zimowego futra. W pomieszczeniach jest przyjemnie chłodno. Zbliża się pora karmienia, więc wychodzimy. Meleks jest tak cichy, że niezauważalnie przejeżdżamy obok nowo wybudowanego domu dla wielbłądów. – Za kilka tygodni je przeprowadzimy – uśmiecha się Małgorzata Chodyła. W jednym z najstarszych budynków zoo jest motylarnia. Trzeba wejść po schodach. W środku uprzejma pani sprzedaje pamiątki. Jest bardzo ciepło. Piękne kwiaty rosną w całym budynku. – Rośliny pozyskujemy od poznaniaków. Jeśli ktoś ma w domu niepotrzebne, ale za duże, chętnie je przyjmujemy – dodaje Małgorzata. – O motylach


25 

đ&#x;Ą­

Opiekunowie nie odstępują na krok swoich podopiecznych

đ&#x;Ą­

Jacek Pałasiewicz, specjalista w dziedzinie wiedzy o insektach

niesamowicie opowiada Jacek Pałasiewicz, który wie wszystko na temat insektów całego świata. Chodźmy dalej, do şyraf.

Oko w oko z ĹźyrafÄ… To najwyĹźszy budynek w zoo. Jest şóĹ‚ty i widać go z alei spacerowej. Ĺťyrafy wolno przechadzajÄ… siÄ™ po wybiegu. ZnĂłw podjeĹźdĹźamy od zaplecza. Kiedy stajemy obok ich domu, Ĺ›miaĹ‚o podchodzÄ… i pozujÄ… do zdjÄ™cia. – O, idzie ta najbardziej ciekawska i ufna – mĂłwi MaĹ‚gorzata ChodyĹ‚a. – Nie pamiÄ™tam, jak ma na imiÄ™, ale ich opiekun Marcin od razu by jÄ… rozpoznaĹ‚. Wystarczy, Ĺźe powie do nich „MiĹ›ki, do domu!â€?, i one posĹ‚usznie wchodzÄ… do budynku. Wybieg jest na gĂłrce. Kiedy pada deszcz Ĺźyrafy muszÄ… zostać w domu. Na mokrej, Ĺ›liskiej trawie mogĹ‚yby siÄ™ poĹ›lizgnąć, a to stanowi dla nich Ĺ›miertelne zagroĹźenie. W tym roku ruszajÄ… prace projektowe dotyczÄ…ce nowego wybiegu. Docelowo znajdÄ… nowy dom na wysokoĹ›ci Wioski AfrykaĹ„skiej, obok sĹ‚oni i wielbĹ‚Ä…dĂłw. Tam teĹź zamieszkać majÄ… trafić zebry, antylopy gnu i nosoroĹźce.

FOT. ARCHIWUM NOWEGO ZOO W POZNANIU

Dział zwierząt dziwnych W zoo trwają prace porządkowe. Pracownicy przycinają krzewy i trawę. Dzieciaki biegają od ptaków do zwierząt. W tle pawilon zwierząt nocnych. – Czy ja mogę mieć niezapowiedzianego gościa? – pyta rzeczniczka. – Pewnie – odpowiada Mirka, która opiekuje się tu zwierzętami. Pracuje w zoo 30 lat. Mówi o sobie, şe pracuje w dziale zwierząt dziwnych. Rzeczywiście. Wewnątrz ciemno jak w środku nocy. Tutaj cykl dobowy jest odwrócony. Między 21:30 a godziną 10:00 rano zwierzęta śpią. A w ciągu naszego dnia buszują. Są m.in.: kanguroszczury, kanczyl, nietoperze wampiry i liścionose, pancernik włochaty, leniwce: Michał i Michalina, bardzo rzadkie sowy syczki, kowari, które gdy się rodzą,

są wielkości ziarnka ryşu. Sprzątanie jednej klatki trwa około 10 minut. Na zapleczu praca wre. Pracownicy szykują jedzenie, część myje klatki, niektórzy rozmawiają ze zwierzętami. Lemur bambusowy wita nas siedząc na siatce. Kocha ludzi. Mówią na niego Pryszczyk. – Kaşde zwierzę ma swoje wymagania i opieka nad kaşdym wygląda inaczej – mówi Mirka. Na zapleczu stoją klatki, jest odpowiednia temperatura. Do kaşdej przyczepione pojemniki do karmienia. – Tu mamy nowego domownika, jeszcze nie wiemy czy chłopak, czy dziewczyna. Urodził się 6 grudnia i nazwaliśmy go Miki – śmieje się Mirka. – Kochamy te nasze zwierzęta. Proszę poznać naszego dziadka Lori. Ma na imię Jędrulek. Po mordce widać, şe jest juş wiekowy. Ma piękne oczy i przygląda nam się z boku. Wychodzimy, şeby się nie denerwował.

Ciekawskie nosoroĹźce Gdy mijamy bramÄ™ wejĹ›ciowÄ… do zoo, MaĹ‚gorzata ChodyĹ‚a opowiada o fokach. W tym roku rusza budowa nowego basenu dla nich. BÄ™dÄ… miaĹ‚y wiÄ™cej miejsca. PĂłki co przeniosÄ… siÄ™ do basenu wydry, a Pedro znajdzie innÄ… lokalizacjÄ™. – W Nowym Zoo mamy teĹź Ĺźubry, a wĹ›rĂłd nich nowego samca – Dudusia – mĂłwi. NosoroĹźce wygrzewajÄ… siÄ™ na sĹ‚oĹ„cu. Kiwu i Diuna od razu przychodzÄ… siÄ™ przywitać. Jakby byĹ‚y oswojone. KochajÄ… kÄ…piele w bĹ‚ocie. Na caĹ‚ym Ĺ›wiecie zostaĹ‚o ich tylko trzy tysiÄ…ce. MajÄ… chropowatÄ… skĂłrÄ™. UwielbiajÄ…, kiedy opiekunowie drapiÄ… je za uszkiem i nakĹ‚adajÄ… glinkÄ™ na kark. PoznaĹ„skie zoo jest drugim pod wzglÄ™dem wielkoĹ›ci ogrodem zoologicznym w Polsce – zajmuje powierzchniÄ™ 120 ha. Zwiedzanie tak rozlegĹ‚ego terenu uĹ‚atwiajÄ… kursujÄ…ce po Nowym Zoo bezpĹ‚atne kolejki. Bilety wstÄ™pu moĹźna kupić online, Ĺźeby nie stać w kolejce do kasy. Zoo jest czynne kaĹźdego dnia, bez wyjÄ…tku, w kaĹźdy dzieĹ„ Ĺ›wiÄ…teczny. – ZachÄ™cam takĹźe do uczestnictwa w spotkaniach z opiekunami zwierzÄ…t, do pokazowych karmieĹ„. O wszystkich zaplanowanych przez nas atrakcjach informujemy na tablicach przy wejĹ›ciu oraz na naszym profilu na FB – mĂłwi MaĹ‚gorzata ChodyĹ‚a.  NOWE ZOO Godziny otwarcia: 9:00 – 19:00 Ceny biletĂłw: od poniedziaĹ‚ku do piÄ…tku, normalny – 15 zĹ‚, ulgowy – 8 zĹ‚, rodzinny – 35 zĹ‚ / sobota – niedziela, normalny – 20 zĹ‚, ulgowy – 10 zĹ‚, rodzinny – 50 zĹ‚


26

s pacerem po

dzielnicy

/

Na Chwaliszewie juchta już śpi Niedziela. Lipcowe przedpołudnie. W parku w Starym Korycie Warty pośród butelek po piwie bawią się dzieci. Na ławeczkach czuć jeszcze oddech sobotniej imprezy. 22-letni Sławek leży na trawie w towarzystwie Ani. – Zobacz, mogliby po sobie posprzątać – rzuca. Ania rozgląda się wokół: – Mogliby, ale po co. Przecież za daleko do kosza na śmieci tekst i zdjęcia: Joanna Małecka

P

od wiatą leży kilka opróżnionych małpek i plastikowych butelek po kolorowych napojach. Rowerzyści odpoczywają w cieniu, na plaży KontenerART wypoczywają młodzi i trochę starsi poznaniacy. Po Warcie kursuje wodny tramwaj. Szlak pieszo-rowerowy po tej stronie rzeki prowadzi prosto na Chwaliszewo. Kiedyś to było miasto. W 1800 roku zaborca pruski wcielił je do Poznania. Pośród nowych zabudowań stoi zniszczony kloc – pozostałość po starej zabudowie robotniczej. Zabite dechami okna, drzwi, powybijane szyby. Na parterze kawałek prześcieradła wywija się na wietrze. Z dachu zwisają kable, gdzieniegdzie wystają anteny telewizyjne. Na froncie, przy bramie namalowane farbą: Czartoria 5. Strach wejść do środka. Drzwi otwarte na oścież. Tu nie ma domofonu, a skrzynki na listy od dawna nikomu nie służą. Odpadający ze ścian tynk, niekompletne

schody. Na piętrze odrapane drzwi, śmierdzi stęchlizną. W większości mieszkań nie ma łazienek ani ogrzewania. Kiedyś mieszkało tu około 250 robotników, a obok znajdowała się Łaźnia Miejska. – Ludzie nie płacili za czynsze, parę lat temu palono tutaj kradzionym węglem, bo nie było ogrzewania, kanalizacji – mówi Jerzy Ruciński, prezes Stowarzyszenia Chwaliszewo. – Kiedy ktoś jest eksmitowany, zamurowywane są drzwi i okna. W tym budynku nie ma też warunków sanitarnych. Pamiętam jak jednej zimy ekskrementy były wyrzucane na uliczki, a dozorcy z Nowej Siennej je zbierali. I choć Spółdzielnia Mieszkaniowa Domy Spółdzielcze


znalazła inwestora, który uporządkowałby to miejsce, wciąż jest problem. – Od trzech lat staramy się w mieście o warunki zabudowy i nic – mówi Maciej Pijanowski, prezes spółdzielni. – Mamy inwestora, który wybudowałby w tym miejscu budynek mieszkalno-usługowy z zachowaniem jednej ściany. Czartoria 5 objęta jest ochroną konserwatorską. Straszący klocek, który burzy charakter dzielnicy raczej się nie rozpadnie, bo zbudowany został solidnie. A wyburzyć go nie można. I tak straszy do dziś… Obok zaparkowane samochody nie pasują do nadgryzionej zębem czasu fasady. Wiatr hula po klatce schodowej. – Niech Pani tam nie wchodzi – zaczepia mnie starsza blondynka w okularach. – Niech Pani nie wchodzi im w drogę. My tu obok mieszkamy, na Tylnym Chwaliszewie i nie wchodzimy sobie w drogę. Tak łatwiej żyć jakoś razem.

Antek wiedział wszystko o Chwaliszewie…

Gdy stoi się tyłem do Czartorii 5, Chwaliszewo wygląda zupełnie inaczej. Na skwerze przed Nową Sienną rosną ozdobne trawy, ptaki przysiadają na drewnianych podestach. Wybrukowane ulice przypominają jeszcze dawną zabudowę, choć są całkiem nowe. Po lewej wyłania się fragment starych murów, za którymi płynęła Warta. To tutaj kiedyś postrach siał Ślepy Antek, który doczekał się najmniejszego w Poznaniu zaułku. Należał do juchty* z Chwaliszewa, podobnie jak większość tutejszych. Były tu eki*, rzemieślnicy i port. Antek wiedział wszystko: kto, z kim i dlaczego.

27

Naprawdę nazywał się Antoni Gąsiorowski i pracował jako woźnica w firmie Hartwig. W młodości stracił prawe oko. Zwerbowany do Armii Krajowej w połowie stycznia 1942 miał za zadanie stworzenie grupy żołnierzy do przeprowadzenia planowanej akcji w poznańskim porcie rzecznym. Ściągnął bandę znajomych: brata Władysława, Michała Aniołę, Stanisława Kaliszana, Leonarda Kolanaka, Stanisława Sztukowskiego i Michała Śmiegielskiego ps. Bolek. Akcja Bollwerk miała miejsce w nocy z 21 na 22 lutego 1942. Celem było zniszczenie niemieckich magazynów znajdujących się przy Tamie Garbarskiej. Gąsiorowski był jednym z jej 19 bezpośrednich uczestników. Ślepego Antka aresztowano 25 czerwca 1943 roku przy Wolnicy, podczas rozładunku wozu. Stawił gwałtowny opór, następnie zaś został przewieziony do siedziby gestapo, przy ul. Młyńskiej. Według dokumentów zmarł 26 czerwca 1943, jako przyczynę śmierci podano ból brzucha. Prawdopodobnie było zupełnie inaczej. W pamięci niektórych mieszka do dziś.

…podobnie jak Pani Ewa…

Na Chwaliszewo strach było przyjść. W bramach ekipy spędzały całe dnie. – Pamiętam taką jedną rodzinę – opowiada Ewa, jedna z najstarszych mieszkanek. Mieszka tu 30 lat, ale nigdy się nie bała. – Jak podszedł do mnie taki jeden, znany tu wszystkim, i powiedział: „ciotka, daj pięć złotych”, to jak się zdenerwowałam – mówi. – Powiedziałam mu, że nie przypominam sobie żebyśmy się znali i jeśli jeszcze raz do mnie podejdzie, dostanie torbą w łeb. Zwątpił. Już nigdy jej nie zaczepił. – Pamiętam taką jedną rodzinę, która mieszkała tuż obok lodziarni. Dziś stoi tu rusztowanie. Trudnili się różnymi rzeczami. Kiedyś goniła ich policja, a oni uciekali w krzaki. To była dopiero obława. Śmialiśmy się, że wskoczyli do rzeki i płyną wpław. A oni nie pracowali, tylko kradli i ciągle grandzili. Dziś już ich nie ma i jest spokój – dodaje. Obok starego muru, pamiętającego jeszcze czasy wyspiarskie, stoi Jerzy Ruciński ze Stowarzyszenia Chwaliszewo. Smutnym wzrokiem obserwuje fasadę kamienicy naprzeciwko Czartorii 5. Przy pięknie zadbanym skwerku, wybudowanym dzięki Nowej Siennej mógł być mural. Ale nie ma i nie wiadomo czy będzie. – Uzyskaliśmy zgodę obu wspólnot, które zarządzają budynkami,


28

kąpali się mieszkańcy. Tu była wyspa, port, w którym można było kupić ryby. Zresztą czasem przychodziłam tu po nie z tatą. Tutaj rzeka nabierała rozpędu i miała duże wiry. Dziewczyny pływały na kajakach. Nagle jedna z nich wpadła w wir, rozbiła się pod mostem i utonęła. Tam gdzie jest widok na ulicę Mostową, stały mury starej fabryki.

…która stała się symbolem dzielnicy…

poprosiliśmy o projekt muralu tego artysty, który zaprojektował Śródkę – mówi. – Wystąpiliśmy do plastyka miejskiego, konserwatora zabytków. Nikt nie był zachwycony tym pomysłem, więc poproszono o opinię radę osiedla. Rada poparła projekt, ale zgody do dziś nie ma. Historia lubi się powtarzać, bo podobnie było na Śródce. Zaznaczam, że miasto nie musi za nic płacić. Marcin Wiśniewski, któremu z tego miejsca serdecznie dziękuję, przedstawiciel dewelopera Nowa Sienna, obiecał, że postawi nam rusztowanie na czas malowania muralu. A miał być piękny, z uliczką ze starego Chwaliszewa, na której pojawiłyby się różnego typu rodzaje architektury, zabytki, które kiedyś tutaj stały. Miał być też wóz konny powożony przez Ślepego Antka, do tego tabliczka z legendą. No, ale wszystko utknęło. Dlaczego? Nie wiem.

…i właściciele wyjątkowej lodziarni…

Mieszkańcom marzy się tutaj druga Śródka, choć nie wiadomo, czy to jest w ogóle możliwe. Brakuje społeczników, kogoś, kto powalczyłby w mieście o dotacje, rewitalizację. – Boimy się trochę pijanej młodzieży wracającej z kontenerów, a tak jest ok – mówią mieszkańcy. Po uliczkach wolno przechadzają się ludzie. Ich wzrok kieruje się na kiedyś piękne kamienice, dziś – budynki do rozbiórki. Straszy kompleks naprzeciwko Nowej Siennej z oknami zabitymi dyktą. Jedna z wycieczek zatrzymuje się przy lodziarni. Lody z Chwaliszewa. Wchodzę. Dwie przemiłe dziewczyny od razu pytają, co podać. Przy jednym ze stolików siedzą Małgorzata i Arnold Malanowscy. Niezmiennie, od 30 lat, w tym samym miejscu, prowadzą działalność. Początkowo była tu pracownia krawiecka. – Wypaliłam się, a że kochamy to miejsce, postanowiliśmy stworzyć tu coś nowego – mówi Małgorzata i z dumą zerka na pojemniki z lodami. Na ścianach wiszą zdjęcia starego Chwaliszewa. Na stolikach zalaminowane kartki z historią dzielnicy. Jest opowieść o Antku, kilka faktów. Grupa dzieci w wieku przedszkolnym przygląda się najpierw tablicy informującej o dostępnych smakach, następnie obrazom na ścianach. Nauczycielki opowiadają. Kończy Małgorzata: – Kiedyś było strach tu przyjść. Dziś mamy pięknie odnowione kamienice, nowe budynki, sklepy, lody. Doskonale pamiętam most, który prowadził do miasta, plażę nad Wartą, w której

Rozglądając się wokół dokładnie wszystko można odtworzyć. Dziś po moście i wyspie nie zostało nic. Ale za to mamy piękny park w korycie Warty i… pyszne lody. – Jesteśmy dumni z tego, że tu jesteśmy – dodaje Arnold Malanowski. – A lody stały się naszą pasją. Na zapleczu jest pracownia, gdzie z naturalnych składników powstają coraz to nowe smaki. Mamy unikalną recepturę jogurtu do lodów jogurtowych. Lodziarnię prowadzimy z przyjaciółmi. Jako pierwsi w Poznaniu mieliśmy czarne lody o smaku kokosowym zrobione z popiołu ze skorupy kokosa, specjalnie sprowadzonego. Za chwilę wprowadzimy cztery nowe smaki: słonecznik, imbir z toffi, o smaku lion i prince polo. Mamy nadzieję, że będzie smakowało. Arnold zna każdy zakamarek Chwaliszewa. I jego też znają. – Jakiś czas temu miałem zabawną sytuację z ekipą, która regularnie zbiera się w krzakach przy gazowni. Przechodzę obok, a z chaszczy wyłania się facet i mówi: „szefie, jest problem”. A ja mówię: „nie mam pieniędzy”. A on na to: „ale my mamy problem, bo mamy poważny zakład, niech szef rozstrzygnie, która była pierwsza konstytucja, nasza, czy amerykańska”. I zbaraniałem.


Kiedyś na Chwaliszewie były fabryki cygar, gorzelnia, piwiarnie, restauracje, sklepy kolonialne. I to wszystko tętniło życiem. Podobnie jak knajpa „U Diablicy” – klasyczna mordownia na dzielni, gdzie ustawiały się kolejki, a w środku można było powiesić kufel. To stąd być może wywodzi się dzisiejsza selekcja gości. – Facet wychodził i wskazywał palcem, kto może wejść. Żartów nie było – śmieje się właściciel lodziarni.

29

…obok której na rowerze mknie Natalia Rozmus…

Zamiast wody, która oddzielała to miejsce od Poznania dziś są parkingi. Powstało też kilka nowych bloków. W bramie przy żabce wciąż stoją młodzi ludzie, zmęczeni całym dniem na słońcu. Nie są agresywni. W stronę Czartorii na rowerze mknie Natalia Rozmus, doktor sztuki, wykładowca Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Mieszka tu od siedmiu lat. – Jest cisza, spokój, piękna architektura, blisko Starego Rynku. W ogóle wszędzie mam blisko, a do pracy chodzę pieszo. Namalowała obraz Czartorii, bo inspiruje się architekturą. – Z tej ulicy powstało kilka obrazów. Wszystkie były częścią mojego dyplomu – dodaje. Jej prace można oglądać na poznańskich wystawach. Zachwycona Chwaliszewem wciąż stara się utrwalać jego fragmenty. W 2015 została odznaczona Medalem Młodego Pozytywisty przyznawanym przez Stowarzyszenie im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu za wybitne osiągnięcia w pracy twórczej. W roku 2016 została laureatką 10. Triennali Małych Form Malarskich w Toruniu. W listopadzie 2016 roku została nominowana do malarskiego Grand Prix Fundacji im. Franciszki Eibisch w Galerii Katarzyny Napiórkowskiej w Warszawie. W listopadzie tego samego roku została także jedną z 24 laureatów drugiej edycji międzynarodowego konkursu malarskiego Fundacji Trzy Mosty, eliminując tym samym 700 zgłoszonych kandydatów. Do dziś jest ona jedyną polską malarką reprezentowaną przez Galerię Dymlingen. Szczupła, skromna, otwiera drzwi do swojego domu i znika z rowerem. – Zaraz muszę iść do pracy – rzuca na pożegnanie. – Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Na ulicy Tylne Chwaliszewo grupka dzieci wyprzedza się rowerami. Pachnie obiadem – restauracja Supra właśnie otworzyła drzwi. Na klombie przed nimi przysiadły ptaki. Słońce pada wprost na ulicę, tworząc niepowtarzalny krajobraz włoskiej uliczki. Zaglądam przez okno Koba Coctail Baru. Lśni czyste szkło i ściana wyśmienitych trunków, czekających

na gości. Dziewczyny zatrzymują się przy kameralnym Studiu Odchudzania Terapii i Treningu Sofit. To jedyne z niewielu miejsc w Polsce wykorzystujące nowoczesny sprzęt do elektrostymulacji mięśni. Na Chwaliszewie jest wszystko, poza rewitalizacją. Bo gdyby tak przywrócić dawny blask dzielnicy, to mielibyśmy drugą Śródkę. Nie każdy wie, że przy ul. Czartoria 9a kilkadziesiąt lat temu po raz pierwszy w Poznaniu zaobserwowano i sfotografowano piorun kulisty. Fotograf nie przeżył.

…do krzyża i reszty dawnych murów

Idąc w stronę ulicy Mostowej jeszcze na chwilę zatrzymuję się na końcu ulicy Chwaliszewo. Po jednej i drugiej stronie zachowały się resztki dawnego mostu. Dziś skwer nazywa się plac Międzymoście i nie płynie tędy rzeka. Przed wysokim krzyżem stojącym tu od zawsze, z przerwami, przystanął wysoki mężczyzna. Słońce odbija się w jego włosach. Ubrany w szarą koszulę z długim rękawem i ciemne spodnie przygląda się resztkom muru. – Panie, tu kiedyś płynęła rzeka, a wir był taki, że hej – rzuca starszy, dużo niższy dziadek, wyliczając na palcach w którym roku zasypano koryto Warty. – Czekam na kogoś i przy okazji chciałem dowiedzieć się, co tutaj kiedyś było – odpowiedział Adrian. Z lewej ręki wystaje mu bukiet słoneczników. – To dla Ciebie. Idziemy na te lody? Średniego wzrostu blondynka z uśmiechem na twarzy bierze go pod rękę, jak przed 1968 rokiem, kiedy był tu most, a po nim spokojnie spacerowali zakochani… Wymieniając się ciekawostkami z przedpołudnia przystanęli jeszcze na chwilę przy tablicy pamiątkowej. Na chodniku zaparkował kolejny samochód. Kobieta wypakowała z bagażnika zabawki i pognała z dziećmi do parku. Słońce przesunęło się jakby nad stare kamienice. Słoneczniki lekko poruszał wiatr. Nie ma tu już robotników stojących w kolejkach do łaźni, nie ma jesiotrów, które przypływały tu z Bałtyku i Ślepego Antka. Nie ma kuśnierzy, szewców, piekarzy, krawców i jarmarków. W bramach nie stoją eki, nikt do nikogo nie strzela. Magia tego miejsca pozwala jednak cofnąć się w czasie, by znów poczuć się na Chwaliszewie, jak na poznańskiej Wenecji.  * Słownik: eka – ekipa, juchta – kradzież


30

do zamieszkania

/

Zamieszkaj w Czerniejewie Położona w sercu Wielkopolski w powiecie gnieźnieńskim spokojna, malownicza gmina Czerniejewo sąsiaduje z: Gnieznem, Łubowem, Neklą, Niechanowem, Pobiedziskami i Wrześnią. To idealne miejsce do zwiedzania i zamieszkania tekst: Joanna Małecka

Mieszkanie z dala od zgiełku

Gmina Czerniejewo ma do zaoferowania dziewięć działek inwestycyjnych o łącznej powierzchni 90812 m kw. Ich zaletą jest to, że posiadają pełne uzbrojenie, oświetlenie, drogi dojazdowe, wjazdy na poszczególne działki. Cała strefa jest objęta miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Działki inwestycyjne znajdują się na obrzeżach Czerniejewa, więc potencjalna działalność nie kolidowałaby z codziennym życiem mieszkańców. To dobre miejsce do wypoczynku, rekreacji i relaksu, idealne na chwilę wytchnienia z dala od zgiełku wielkich miast. W Czerniejewie działają m.in.: liczne kluby sportowe, stowarzyszenia i organizacje, funkcjonują placówki oświatowe, które zapewniają bardzo dobry rozwój dzieci i młodzieży. Co roku odbywa się szereg imprez organizowanych zarówno przez urząd gminy,

sołectwa, organizacje oraz stowarzyszenia. Do imprez, które już na stałe zapisały się w kalendarz regionu należą: Pochód z Niedźwiedziem, Dni Czerniejewa – przy okazji których ma miejsce Bieg Czerniejewski, Noc Kupały, Zakończenie Lata oraz Dożynki Gminno-Parafialne.

Przedsiębiorcza gmina

– Na terenie naszej gminy prężnie rozwija się wiele przedsiębiorstw, które działają zarówno na terenie kraju, jak również poza jego granicami – mówi Tadeusz Szymanek, burmistrz miasta i gminy Czerniejewo. – Mimo iż gmina położona jest pomiędzy dużymi aglomeracjami, przemieszczanie się do nich zajmuje zaledwie kilkanaście minut. Jesteśmy położeni blisko drogi S5, drogi ekspresowej 92, a przez miejscowość Żydowo przebiega droga krajowa nr 15 – dodaje. Znajdują się tu trzy stacje kolejowe, a w tym roku uruchomiona zostanie linia kolejowa z Gniezna do Jarocina. Gmina Czerniejewo jest proinwestycyjna. Jedną z planowanych inwestycji jest hala widowiskowo-sportowa, której budowa rozpoczęta zostanie w tym roku. W odpowiedzi na rosnące zainteresowanie mieszkaniami w Czerniejewie, po wielu latach rozwija się budownictwo zarówno domów jednorodzinnych, jak również bloków. Na obrzeżach gminy znajduje się Strefa Aktywizacji Gospodarczej, gdzie ze względu na pełną infrastrukturę w bardzo szybkim tempie powstawać mogą nowe przedsiębiorstwa.  Szczegóły dotyczące działek inwestycyjnych znajdą Państwo na stronie: www.czerniejewo.pl

FOT. ARCHIWUM

O

bszar gminy liczy 112 km kw., a zamieszkuje ją ponad 7300 mieszkańców. W jej skład wchodzi 15 sołectw oraz miasto Czerniejewo. To jedna z najstarszych miejscowości w Wielkopolsce, otoczona pięknymi lasami i polami uprawnymi. Najpiękniejszym zabytkiem Czerniejewa jest pałac.



32

moto

/

Być jak Kubica To jedyny tego typu obiekt w Polsce. Co ciekawe, niewiele osób o nim wie, nawet poznaniacy rzadko tam zaglądają, a szkoda, bo emocje są ogromne, prędkości niespotykane – walka trwa do samego końca. Mowa o Torze Poznań, który położony jest na 87-hektarowym obszarze tekst: Elżbieta Podolska

P

omysł, aby stworzyć tor do wyścigów samochodowych i motocyklowych powstał już przed wojną. Jednak do jego realizacji doszło dopiero w 1975 roku. Rok wcześniej Adam Smorawiński zorganizował na płycie lotniska pierwszy po wojnie wyścig samochodowy. Jak opisuje to wydarzenie Dobiesław Wieliński: „Pasy startowe lotniska przy pomocy starych opon zamienione zostają w tor z kilkoma szykanami, utrudniającymi zawodnikom rozwijanie wielkich prędkości oraz wymuszającymi hamowanie“.

Tor dla tarpana Na wyścig zaczęły przychodzić tłumy. Jednak jego organizacja nastręczała ogromne problemy, bo dezorganizowała pracę lotniska.

Samoloty nie mogły lądować. Stąd pomysł przygotowania specjalnego toru pod wyścigi. – Trzeba pamiętać, jakie to były czasy – mówi Robert Werle, prezes Automobilklubu Wielkopolski. – Głęboka komuna, wszystko przygotowywane i budowane według gospodarki planowej. Stąd tak bardzo spodobał się pomysł, by na 90-hektarowym ugorze znajdującym się w pobliżu lotniska na Ławicy przygotować tor badawczy dla nowo projektowanych modeli Tarpana. Taka była oficjalna wersja, ale tak naprawdę wszyscy wiedzieli, że ma to być tor wyścigowy, na którym będą mogły być organizowane wyścigi. Pomysł podsunął prezes Automobilklubu i jednocześnie dyrektor Fabryki Samochodów Rolniczych, Andrzej Bobiński. O wszystkim wiedział Jerzy


33

Zasada, ówczesny pierwszy sekretarz KW PZPR w Poznaniu. Bardzo popierał tę inicjatywę. To dzięki niemu w dużej mierze udawało się organizować materiały i ekipy budowlane.

Jak lotnisko Tor Poznań ma jednak pecha, bo w tym samym czasie powstaje Tor Kielce. Tylko tyle, że w Kielcach trzeba było zamykać drogę krajową, by można się było ścigać. Zostaje też pierwszy bardzo uroczyście otwarty. W Poznaniu wszyscy pracują po gospodarsku. Projektantem trajektorii toru jest inż. Mieczysław Biliński, który sam był zawodnikiem. Dzięki jego pomysłom udaje się zbudować tor o długości 4083 metrów i to na bardzo solidnych podstawach. Tutaj obowiązywał

ogromny reżim technologiczny. Nawierzchnia została przygotowana przy wykorzystaniu dwóch zniszczonych betonowych pasów startowych lotniska. – Zdobywanie materiałów nie było wtedy łatwe – mówi Robert Werle. – Pomagał bardzo pierwszy sekretarz. To on dzwonił i pytał, czy w danej firmie mają jeszcze np. beton. Jak mieli, to wysyłał ich na budowę toru i wieży startowej. I tak w sumie budowało je kilkadziesiąt ekip. O tym, w jaki przedziwny sposób budowano wówczas tor, może świadczyć kładka, która znajduje się nad nim. Otóż została ona, poleceniem sekretarza, zabrana z jakiejś budowy drogi w województwie zielonogórskim. – Nikt nie wie dokładnie, z jakiej – śmieje się prezes Werle. – Takie było wtedy


34

polecenie i już. Nikt nie dyskutował, a teraz przecież nie będziemy szukać, skąd to zabrano. Pierwsze prace rozpoczęły się w maju 1975 roku, a uroczyste otwarcie odbyło się 2 grudnia 1977 w obecności ministra przemysłu maszynowego i władz miasta. Wtedy po raz pierwszy można było usłyszeć potężny ryk wyścigowych maszyn.

Kubica, Schumacher na torze Tor ma 4083 metry długości i 12 metrów szerokości. Jest na nim dziewięć zakrętów prawych i lewych. Wśród nich: Brzuch Romana, Baba Jaga, Mała Patelnia, Uśmiech Szatana. Może na nim bezpiecznie startować jednocześnie 36 zawodników. Pierwsze zawody z prawdziwego zdarzenia odbyły się 7 maja 1978 roku. W Poznaniu data ta rozpoczęła erę wielkiego ścigania zarówno samochodowego, jak i motocyklowego, a później także kartingowego. Tor odwiedzają, choć na nim się nie ścigają, wielcy ze świata, jak choćby znakomici kierowcy Formuły 1: Jackie Stewart, Michael Schumacher, Marc Gene, Robert Kubica (tu stawiał pierwsze kroki jako kartingowiec), Jan Magnussen, a także w ramach programu Adrenalina Wets McLaren Mercedes Oliver Panis i Chris Goodwin.

Miejsce dla Formuły 1 Dzisiaj tor to wielka maszyna wyścigowa, ale nieco zapomniana przez widzów, których przychodzi niewielu. Poznaniacy jakby nie pamiętali, że mają jedyny, unikatowy w Polsce obiekt. Bardziej znają go Niemcy i Czesi. Odbywa się co roku ok. 300 imprez (nie licząc treningów)

zarówno pojazdów z silnikami, jak i wyścigów rolkarzy, rowerzystów, a może niebawem i... maratony! – Tor Poznań to znakomite miejsce także na maratony i biegi z różnymi dystansami – mówi prezes Werle. – Nie trzeba zamykać miasta. Można biegać bezpiecznie. Kto wie, czy takie imprezy też do nas nie zawitają. Od samego początku istnienia toru wszystkim marzyły się wyścigi Formuły 1. Co ciekawe, obiekt obecnie jest przystosowany do rozgrywania na nim międzynarodowych zawodów rangi mistrzowskiej, także Formuły 1. Wystarczy, by przed zawodami została mu przyznana homologacja i wyścig może startować. – Tor jest gotowy – mówi Robert Werle. – I rzeczywiście, mogłyby się na nim ścigać bolidy, ale niestety, nie mamy zaplecza. Dzisiaj trybuny to już nie jest problem, bo się je wypożycza, ale nie mamy pit stopu z prawdziwego zdarzenia, hotelu, restauracji, toalet. Na terenie toru nie ma kanalizacji. Nie ma też parkingów. Dawniej wokoło toru były nieużytki, które miały być przeznaczone na parkingi. Jednak wraz z rozwojem miasta zostały zabudowane. To jest obecnie prawdziwy problem i dlatego nie wszystkie imprezy mogą się u nas odbywać. Niebawem na Torze Poznań ma stanąć ogromny głaz, na którym upamiętnieni zostaną wszyscy ci, którzy przysłużyli się budowie. Wśród nich znajdą się nazwiska, takie jak: Mieczysław Biliński, Andrzej Bobiński, Mieczysław Kmiecik, Jan Leśniak, Andrzej Łunkiewicz, Józef Marcinek, gen. Henryk Michałowski, Przemysław Olejnik, Adam Smorawiński, Włodzimierz Staniszewski, Roman Szczerkowski.


Car-sharing w Poznaniu

35

uż wkrótce poznaniacy będą mogli przemieszczać się po mieście samochodami z car-sharingu. Miasto Poznań i firma Cherry Car podpisały list intencyjny w sprawie stworzenia dla mieszkańców możliwości korzystania z takiej usługi. System będzie działał w oparciu o auta ekologiczne – elektryczne i hybrydowe o niskiej emisji. – Jak w wielu miastach, tak i w Poznaniu mamy spory problem z nadmiernym ruchem kołowym, a luksusem stało się nie samo posiadanie samochodu, a sprawne przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Dlatego naprawdę stawiamy na transport zrównoważony, oferując różnego rodzaju alternatywne formy komunikacji. Jedna z nich to car-sharing, czyli wypożyczanie auta na krótki czas, wprost z ulicy, praktycznie bez formalności – mówi prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.

Do stolicy Wielkopolski trafi 200 samochodów hybrydowych i elektrycznych. – Przy użyciu dedykowanej aplikacji na smartfona możliwe będzie wynajęcie pojazdu na potrzeby miejskich i podmiejskich podróży – mówi Jakub Stęchły z firmy Cherry Car. – Na początek chcemy poznaniakom udostępnić 200 aut. To wystarczająca liczba, by samochody były dostępne w zasięgu od 3 do 5 minut spaceru. Może się okazać, że są one tak naprawdę nawet przed budynkiem, z którego wychodzimy. Zachętą i ułatwieniem dla osób korzystających z car-sharingu ma być bezpłatna Strefa Parkowania, a także dedykowane samochodom współdzielonym miejsca postojowe poza strefą. Zostaną one wyznaczone w pierwszej kolejności tam, gdzie jest największy problem z zaparkowaniem. A to nie koniec zalet tego rozwiązania.  REKLAMA

CHCESZ OTRZYMAĆ VOUCHER ZAKUPOWY

O WARTOŚCI

1500 zł

PRZY ROZLICZENIU POPRZEDNIEGO AUTA?

WEJDŹ NA STRONĘ:

LABIJAKAUTOLAMA.PL/VOUCHER/

I WYPEŁNIJ FORMULARZ ZGŁOSZENIOWY WPISUJĄC HASŁO: KLIENT

LABIJAK AUTO LAMA

Złotniki, ul. Obornicka 4, 62-002 Suchy Las, tel. 61 650 73 00 ul. Nizinna 21, 61-424 Poznań, tel. 61 830 20 04


36

raport prestiĹźu

/

Отчот ĐżŃ€ĐľŃ Ń‚иМа

đ&#x;ĄŹ

Marta / ĐœĐ°Ń€Ń‚Đ°

Zabraknie UkraiĹ„cĂłw? / Украинцов ĐąŃƒĐ´ĐľŃ‚ но Ń…ваŃ‚Đ°Ń‚ŃŒ? Obecnie przebywa ich w Polsce okoĹ‚o dwa miliony. Wtopili siÄ™ w nasze Ĺźycie spoĹ‚eczne i gospodarcze, wielu przyjeĹźdĹźa popracować na kilka miesiÄ™cy, ale sÄ… teĹź tacy, ktĂłrzy z PolskÄ… wiąşą powaĹźne plany. Tak naprawdÄ™ bez kadry z Ukrainy wiele firm nie byĹ‚oby dzisiaj w stanie prowadzić dziaĹ‚alnoĹ›ci czy obsĹ‚ugiwać zamĂłwieĹ„. Prognozy mĂłwiÄ…, Ĺźe wkrĂłtce moĹźe ich zabraknąć‌ A oni? Jak czujÄ… siÄ™ w Polsce? / ХоКŃ‡Đ°Ń Đ¸Ń… в Đ&#x;ОНŃŒŃˆĐľ ОкОНО двŃƒŃ… ПиННиОнОв. Đžни Đ˛ĐťĐ¸ĐťĐ¸Ń ŃŒ в наŃˆŃƒ ОйŃ‰ĐľŃ Ń‚воннŃƒŃŽ и Ń?кОнОПиŃ‡ĐľŃ ĐşŃƒŃŽ МиСнŃŒ, ПнОгио приоСМаŃŽŃ‚ пОŃ€айОŃ‚Đ°Ń‚ŃŒ на Đ˝ĐľŃ ĐşĐžĐťŃŒкО ĐźĐľŃ Ń?цов, нО ĐľŃ Ń‚ŃŒ и Ń‚акио, ктО Ń Đ˛Ń?СŃ‹ваоŃ‚ Ń Đ&#x;ОНŃŒŃˆоК Ń ĐľŃ€ŃŒоСнŃ‹Đľ пНанŃ‹. Đ?Đ° Ń Đ°ĐźĐžĐź доНо йоС кадŃ€Ов Ń ĐŁĐşŃ€аинŃ‹ ПнОгио Ń„ирПы Ń ĐľĐłĐžĐ´Đ˝Ń? но Ń ĐźĐžĐłĐťĐ¸ йы Đ˛ĐľŃ Ń‚и Ń Đ˛ĐžŃŽ Đ´ĐľŃ?Ń‚оНŃŒĐ˝ĐžŃ Ń‚ŃŒ иНи вŃ‹пОНнŃ?Ń‚ŃŒ СакаСŃ‹. Đ&#x;Ń€ОгнОСŃ‹ ĐżŃ€ĐľĐ´Ń ĐşĐ°ĐˇŃ‹ваŃŽŃ‚, чтО Đ˛Ń ĐşĐžŃ€Đľ ПОМоŃ‚ вОСникнŃƒŃ‚ŃŒ ноŃ…ваŃ‚ка ŃƒĐşŃ€аинцов в Đ&#x;ОНŃŒŃˆĐľâ€Ś Đ? чтО гОвОŃ€Ń?Ń‚ Они Ń Đ°ĐźĐ¸? ĐšакОвО иП Ńƒ Đ˝Đ°Ń ? tekst: Joanna MaĹ‚ecka / tĐľĐşŃ Ń‚: Đ˜Оанна ĐœаНоцкаŃ?


U

liana Taravska jest piękną blondynką. Świetnie mówi po polsku. Zdradza ją jedynie akcent. Przyjechała tu z miasta Sambir na Ukrainie. Pracuje w jednym z magazynów odzieży pod Poznaniem. – Pracuję tutaj już rok i na początku było bardzo trudno. Inny kraj, nic nie rozumiałam, ale z czasem wszystkiego się nauczyłam. Przyjechałam tutaj z innymi pracownikami z Ukrainy. Trafiły nam się bardzo dobre warunki mieszkaniowe, poza tym mam Kartę Polaka, co też pomaga się tutaj zaaklimatyzować – mówi. Została miło przyjęta, chociaż tęskni za swoim krajem. W stolicy Wielkopolski odnalazła jednak swoje miejsce, choć początki nie były łatwe. – Pracy poszukiwałam przez znajomych, którzy już tu pracowali – opowiada. – Tak też trafiłam na Grupę Progres, agencję rekrutacyjną. Wiedziałam gdzie jadę, do jakiej pracy i że mogę im zaufać. Dzisiaj pracuję już jako team lider. Zajmuję się koordynacją pracy zespołu, pomagam im odnaleźć się w pracy, tłumaczę specyfikę zadań, co robić i jak. Wspieram bezpośrednio grupę ukraińskich pracowników, ale pod sobą mam też grupę Polaków. Nowym pracownikom staram się pomóc oswoić z nowym miejscem i sytuacją, podpowiadam, jak mogą spędzać wolny czas. Czasami wspieram ich też w kwestiach mieszkaniowych i generalnie pobytu w Polsce.

Jak się tu odnaleźć? Ukraińcy do Polski trafiają w różny sposób. Część na własną rękę, część ścieżką wytyczoną przez znajomych, a bardzo duża grupa za pośrednictwem agencji rekrutacyjnych. Firmą, która specjalizuje się w transferze pracowników z Ukrainy jest Grupa Progres, jeden z polskich liderów branży usług HR. W ubiegłym roku spółka ta otworzyła swój oddział w Kijowie, a niebawem otworzy biura w dwóch kolejnych miastach, we Lwowie i w Winnicy. Wszystko po to, by być jeszcze bliżej pracowników z Ukrainy, oferować im pewną pracę w Polsce, a także przyspieszać procedury. W większości przypadków pomaga też w kwestiach mieszkaniowych i wypłaca zaliczki, aby ułatwić trudne początki pobytu w nowym miejscu. – Biznesowo, a także kulturowo nasz rynek dojrzewa do tego, aby korzystać z potencjału cudzoziemców jako pracowników. W przemyśle produkcyjnym czy logistycznym jest już wiele firm, które bez kadry z Ukrainy

У

лильяна Таравская – красивая блондинка. Она отлично говорит по-польски – ее выдает разве что акцент. Ульяна приехала сюда из украинского города Самбор. Работает она в одном из магазинов одежды вблизи Познани. – Я работаю здесь уже год, и поначалу было очень трудно. Другая страна, я ничего не понимала, но со временем всему научилась. Я приехала сюда вместе с другими работниками с Украины. Нам достались очень хорошие жилищные условия, а кроме этого, у меня есть Карта Поляка, что тоже помогает здесь освоиться, – говорит она. В Польше ее приняли хорошо, и тем не менее она скучает по своей стране. В Познани, столице исторической Великой Польши, она все же нашла свое место, хотя поначалу было нелегко. – Работу я искала через знакомых, которые уже здесь работали, – рассказывает Ульяна. – Так я и вышла на «Группу Прогресс» – рекрутинговое агентство. Благодаря ним я знала, куда еду, на какую работу, и знала, что могу им доверять. Сегодня я уже работаю тим-лидером. Координирую работу группы, помогаю людям освоиться на новом рабочем месте, разъясняю специфику заданий – что нужно делать и как. Я непосредственно опекаю группу сотрудников с Украины, но есть под моим началом и польская группа. Новым сотрудникам я стараюсь помочь сориентироваться на новом месте и в новой ситуации, подсказываю, как здесь можно проводить досуг. Порой помогаю им в вопросах с жильем, да и вообще во всем, что касается пребывания в Польше.

Как здесь освоиться? В Польшу украинцы попадают разными путями. Кто-то приезжает самостоятельно, кто-то – по следам знакомых, а очень многие – при посредничестве рекрутинговых агентств. На трансфере работников с Украины специализируется «Группа Прогресс» – один из польских лидеров в области услуг HR. В прошлом году эта компания открыла свой филиал в Киеве, а вскоре откроются офисы еще в двух городах – во Львове и в Виннице. А все для того, чтобы стать еще ближе к украинским работникам, предлагать им конкретную работу в Польше и ускорять процедуры оформления. В большинстве случаев агентство также помогает в поиске жилья и выплачивает авансы, чтобы облегчить своим подопечным трудные первые дни пребывания на новом месте. – И в предпринимательском, и в культурном аспекте наш рынок уже созревает для того, чтобы использовать потенциал иностранцев в качестве работников. В производственной промышленности и логистическом бизнесе уже немало фирм, которые

37


38

zwyczajnie nie byłyby w stanie sobie poradzić i prowadzić bieżącej działalności – mówi Marcin Kołodziejczyk, dyrektor ds. rozwoju projektów międzynarodowych w Grupie Progres. Maksym miał w Polsce tylko jeden problem. – Jedyna nieprzyjemna sytuacja spotkała mnie kiedy chciałem wynająć mieszkanie – opowiada. – Wielu właścicieli słysząc, że jestem z Ukrainy, nie chciało ze mną w ogóle rozmawiać. Przyjechał dwa lata temu z Kijowa i nie żałuje. Dziś sam rekrutuje ludzi do pracy.

Zaliczka dla nowych Dla każdego emigranta zarobkowego wyjazd na obczyznę wiąże się początkowo z koniecznością poniesienia sporych kosztów. Trzeba dopełnić formalności w ojczyźnie, dostać się do miejsca docelowego za granicą, wynająć lokum i jakoś utrzymać do czasu zarobienia pierwszych pieniędzy. Sytuacja jest tym trudniejsza, gdy jedzie się dopiero szukać pracy, chociaż ogromna większość Ukraińców przyjeżdża akurat w konkretne miejsce w Polsce, do konkretnego zajęcia i pracodawcy. – Z naszych obserwacji wynika, że dla ogromnej rzeszy Ukraińców barierą przyjazdu do Polski w celach zarobkowych są pieniądze niezbędne na pokrycie początkowych kosztów przyjazdu i utrzymania się. Wychodząc im naprzeciw wprowadziliśmy system zaliczek, z którego korzysta ok. 80 proc. osób przyjeżdżających do pracy za naszym pośrednictwem. Środki te pozwalają im zacząć funkcjonować w naszym kraju. Pomagamy im też legislacyjnie, a poprzez naszych wewnętrznych koordynatorów, także z Ukrainy, ułatwiamy im odnalezienie się w Polsce – tłumaczy Ewa Błaszczyńska, dyrektor ds. rozwoju w Grupie Progres. Marta sama przyznaje, że uratowała ją znajomość języka polskiego. Przyjechała do Polski, bo bank, w którym pracowała, splajtował. Dziś jest team liderem w branży odzieżowej. – Czuję się tutaj dobrze i komfortowo. Mieszkamy w cztery osoby w dwupokojowym mieszkaniu, ale warunki są naprawdę dobre. Do pracy dojeżdżamy specjalnym autobusem, który odwozi nas też z powrotem. Pracujemy po 8 godzin dziennie, ale zdarzają się też nadgodzinny. Czasami, kiedy realizujemy dużo zamówień, przychodzimy do pracy także w sobotę lub niedziele, ale dla nas to bardzo dobrze, możemy dzięki temu zarobić więcej – przyznaje. – Pracy szukałam przez znajomych, którzy

без кадров с Украины просто не управились бы, не смогли бы вести текущую деятельность, – говорит Марцин Колодзейчик, директор по развитию международных проектов агентства «Группа Прогресс». У Максима в Польше была только одна проблема. – Единственная неприятная ситуация произошла со мной, когда я хотел снять квартиру, – рассказывает он. – Многие хозяева, услышав, что я с Украины, вообще отказывались со мной разговаривать. Максим приехал из Киева два года назад и не жалеет. Сегодня он уже сам занимается наймом людей на работу..

Аванс для новичков Для каждого трудового мигранта отъезд в чужую страну связан поначалу с необходимостью немалых трат. Нужно уладить все формальности в своей стране, добраться до места предназначения за границей, снять жилье и как-то продержаться до получения первых заработанных денег. Ситуация еще труднее, если человек едет лишь с намерением искать работу, – хотя подавляющее большинство украинцев приезжает уже в конкретную местность в Польше, к конкретному работодателю на вполне определенную работу. – По нашим наблюдениям, для огромной массы украинцев препятствием к приезду в Польшу на заработки становится отсутствие денег, необходимых на покрытие начальных расходов на дорогу и проживание. Желая пойти им навстречу, мы ввели систему авансов, которой пользуется около 80 процентов людей, приезжающих на работу при нашем посредничестве. Эти средства помогают им сделать первые шаги в нашей стране. Кроме того, мы оказываем им юридическую поддержку, а с помощью наших внутренних координаторов, которые тоже родом с Украины, облегчаем им задачу – освоиться в Польше, – поясняет Эва Блащинская, директор по развитию в «Группе Прогресс». Марта сама признает, что ее спасло знание польского языка. Она приехала в Польшу, потому что банк, в котором она работала, лопнул. Сегодня она – тим-лидер в линии изготовления одежды. – Здесь мне хорошо и комфортно. Живем мы вчетвером в двухкомнатной квартире, но условия и впрямь хорошие. На работу мы ездим специальным автобусом, он же отвозит нас и домой. Работаем по 8 часов в день, но бывают и сверхурочные часы. Иногда, когда у нас много заказов, приходится выходить на работу также в субботу или воскресенье, но для нас это очень хорошо, ведь благодаря этому мы можем заработать больше, – признается она. – Работу я искала через знакомых, которые уже работали здесь. Это по


đ&#x;ĄŻ

Uliana / ĐŁĐťŃŒŃ?на

39 

иŃ… Ń€окОПондации Ń? вŃ‹ŃˆНа на ÂŤĐ“Ń€ŃƒппŃƒ Đ&#x;Ń€ОгŃ€ĐľŃ Ń Âť, пОНŃŒŃ ĐşŃƒŃŽ Ń€окŃ€ŃƒŃ‚ингОвŃƒŃŽ Ń„иŃ€ĐźŃƒ, йНагОдаŃ€Ń? кОтОрОК Ń Ń€аСŃƒ Мо пОНŃƒŃ‡иНа Ń€айОŃ‚Ńƒ. КрОПо Ń‚ОгО, Ń? ŃƒМо СнаНа, ĐşŃƒĐ´Đ° одŃƒ, и СнаНа, чтО ПонŃ? но ĐžŃ Ń‚авŃ?Ń‚ йоС пОддоŃ€Мки.

Đ‘оС ниŃ… Пы но Ń ĐżŃ€Đ°Đ˛Đ¸ĐźŃ Ń?

juş tutaj pracowali. To z ich polecenia trafiłam na Grupę Progres, polską firmę rekrutacyjną, dzięki czemu od razu dostałam pracę. Wiedziałam teş gdzie jadę i şe nie zostawią mnie samej sobie.

Bez nich nie damy rady Skala zjawiska imigracji zarobkowej Ukraińców do naszego kraju jest ogromna. Odzwierciedla to teş dynamika składanych w ostatnich latach wniosków (czy to w formie oświadczeń, czy pozwoleń na pracę), którą w dłuşszej perspektywie moşe być jednak trudno utrzymać. Polskie firmy starają się więc z jednej strony docierać wciąş do nowych chętnych (co wymaga zwiększania zasięgu poszukiwań pracowników i penetrowania takşe mniejszych ośrodków na Ukrainie), z drugiej zapewniać wysoki standard opieki i oferowanej w Polsce pracy, by Ukraińcy czuli się tutaj dobrze, chcieli wracać albo nawet osiedlać się na stałe. W obliczu otwarcia Ukraińcom drzwi do Europy Zachodniej (umoşliwienia swobodnego wjazdu na teren UE na okres do 3 miesięcy tylko na podstawie paszportu biometrycznego) moşe się okazać, şe Polska przestanie być dla nich ziemią obiecaną. Dla sporej części dalej będzie atrakcyjnym rynkiem pracy, a część się tutaj osiedli, ale nie będziemy juş mogli być pewni wypełnienia kadrowych deficytów w takim stopniu, jak do tej pory. W interesie naszego kraju i gospodarki jest więc (przynajmniej) tworzenie sprzyjających im warunków pobytu i pracy, choć juş teraz mówi się o konieczności szukania alternatywnych kierunków pozyskiwania pracowników. – Deficyt pracowników w naszym kraju będzie coraz bardziej odczuwalny, zwłaszcza przy prostych czy sezonowych pracach. Wiele zaleşy od tego, w jakim stopniu Zachód otworzy się na Ukraińców, czyniąc przepisy jeszcze bardziej dla nich przyjazne. Za rok czy dwa będziemy jednak musieli pozyskiwać pracowników takşe z bardziej odległych krajów, jak Mołdawia, Bangladesz czy Wietnam. Będzie to stanowiło jeszcze większe wyzwanie kulturowe i logistyczne, ale dla wielu przedsiębiorstw będzie to jedyna szansa na utrzymanie bieşącej działalności – podsumowuje Ewa Błaszczyńska z Grupy Progres. 

ĐœĐ°Ń ŃˆŃ‚Đ°Đą Ń?вНониŃ? Ń‚Ń€ŃƒдОвОК Пиграции ŃƒĐşŃ€аинцов в наŃˆŃƒ Ń Ń‚Ń€Đ°Đ˝Ńƒ ОгŃ€ОПон. Đ­Ń‚Đž ОтОйŃ€аМаоŃ‚ и динаПика пОданнŃ‹Ń… СаŃ?вОк (ĐąŃƒĐ´ŃŒ Ń‚Đž в фОрПо СаŃ?вНониК иНи Ń€аСŃ€ĐľŃˆониК на Ń€айОŃ‚Ńƒ), ОднакО в дНиŃ‚оНŃŒнОК поŃ€Ń ĐżĐľĐşŃ‚иво ŃƒĐ´ĐľŃ€МаŃ‚ŃŒ Ń‚акио пОкаСаŃ‚оНи ПОМоŃ‚ ĐąŃ‹Ń‚ŃŒ Ń‚Ń€ŃƒднО. Đ&#x;ĐžŃ?Ń‚ОПŃƒ пОНŃŒŃ ĐşĐ¸Đľ Ń„ирПы Ń Ń‚Đ°Ń€Đ°ŃŽŃ‚Ń Ń?, Ń ĐžĐ´Đ˝ĐžĐš Ń Ń‚ĐžŃ€ОнŃ‹, ОхваŃ‚Ń‹ваŃ‚ŃŒ Đ˛Ń Đľ нОвŃ‹Ń… и нОвŃ‹Ń… МоНающиŃ… (чтО Ń‚Ń€ойŃƒĐľŃ‚ Ń€Đ°Ń ŃˆиŃ€ониŃ? ОрйиŃ‚Ń‹ ĐżĐžĐ¸Ń ĐşĐ° Ń€айОŃ‚никОв, в Ń‡Đ°Ń Ń‚Đ˝ĐžŃ Ń‚и прОрайОŃ‚ки Ń‚акМо и нойОНŃŒŃˆиŃ… Đ˝Đ°Ń ĐľĐťĐľĐ˝Đ˝Ń‹Ń… ĐżŃƒнкŃ‚Ов УкраинŃ‹), Ń Đ´Ń€ŃƒгОК â€“ ĐžĐąĐľŃ ĐżĐľŃ‡иваŃ‚ŃŒ приоСМающиП вŃ‹Ń ĐžĐşĐ¸Đš ŃƒŃ€ОвонŃŒ пОддоŃ€Мки и продНагаоПОК в Đ&#x;ОНŃŒŃˆĐľ Ń€айОŃ‚Ń‹, чтОйŃ‹ ŃƒĐşŃ€аинцаП йыНО ĐˇĐ´ĐľŃ ŃŒ Ń…ĐžŃ€ĐžŃˆĐž, чтОйŃ‹ иП Ń…ĐžŃ‚ĐľĐťĐžŃ ŃŒ Ń ŃŽĐ´Đ° вОСвŃ€Đ°Ń‰Đ°Ń‚ŃŒŃ Ń? иНи даМо ĐžŃ ĐľŃ Ń‚ŃŒ в Đ&#x;ОНŃŒŃˆĐľ Đ˝Đ°Đ˛Ń ĐľĐłĐ´Đ°. Đ’ ŃƒŃ ĐťĐžĐ˛Đ¸Ń?Ń…, кОгда поŃ€од ŃƒĐşŃ€аинцаПи ОткрываоŃ‚Ń Ń? двоŃ€ŃŒ в Đ—ападнŃƒŃŽ Đ•вŃ€ОпŃƒ (Ń Ń‚анОвиŃ‚Ń Ń? вОСПОМон Ń Đ˛ĐžĐąĐžĐ´Đ˝Ń‹Đš вŃŠоСд на торритОриŃŽ Đ•вŃ€ĐžŃ ĐžŃŽСа на поŃ€иОд Đ´Đž 3-Ń… ĐźĐľŃ Ń?цов при наНичии ОднОгО НиŃˆŃŒ йиОПоŃ‚Ń€иŃ‡ĐľŃ ĐşĐžĐłĐž ĐżĐ°Ń ĐżĐžŃ€Ń‚Đ°), ĐľŃ Ń‚ŃŒ Ń€Đ¸Ń Đş, чтО Đ&#x;ОНŃŒŃˆĐ° поŃ€ĐľŃ Ń‚аноŃ‚ ĐąŃ‹Ń‚ŃŒ Đ´ĐťŃ? ниŃ… СоПНоК ОйоŃ‚ОваннОК. Да, Đ´ĐťŃ? ПнОгиŃ… наŃˆĐ° Ń Ń‚Ń€ана ĐžŃ Ń‚аноŃ‚Ń Ń? привНокаŃ‚оНŃŒĐ˝Ń‹Đź рынкОП Ń‚Ń€ŃƒĐ´Đ°, Đ° нокОтОрыо ĐˇĐ´ĐľŃ ŃŒ даМо ĐžŃ Ń?Đ´ŃƒŃ‚, нО ŃƒвоŃ€ĐľĐ˝Đ˝ĐžŃ Ń‚и в Ń‚ОП, чтО кадŃ€ОвŃ‹Đš дофициŃ‚ ĐąŃƒĐ´ĐľŃ‚ пОкрыт в Ń‚ОК Мо Ń Ń‚опони, как и проМдо, Ńƒ Đ˝Đ°Ń ŃƒМо но ĐąŃƒĐ´ĐľŃ‚. Đ&#x;ĐžŃ?Ń‚ОПŃƒ в инŃ‚ĐľŃ€ĐľŃ Đ°Ń… наŃˆоК Ń Ń‚Ń€Đ°Đ˝Ń‹ и Ń?кОнОПики – пО ĐşŃ€аКноК Поро Ń ĐžĐˇĐ´Đ°Đ˛Đ°Ń‚ŃŒ ŃƒĐşŃ€аинцаП йНагОпŃ€иŃ?тныо ŃƒŃ ĐťĐžĐ˛Đ¸Ń? пройŃ‹ваниŃ? ĐˇĐ´ĐľŃ ŃŒ и Ń€айОŃ‚Ń‹, хОтŃ? ŃƒМо Ń ĐľĐšŃ‡Đ°Ń Ń ĐťŃ‹ŃˆĐ˝Ń‹ Ń€аСгОвОры Đž ноОйŃ…ĐžĐ´Đ¸ĐźĐžŃ Ń‚и ĐžŃ Đ˛ĐžĐľĐ˝Đ¸Ń? Đ°ĐťŃŒŃ‚ĐľŃ€наŃ‚ивнŃ‹Ń… Đ¸Ń Ń‚ĐžŃ‡никОв привНочониŃ? Ń€айОчоК Ń Đ¸ĐťŃ‹. – ДофициŃ‚ Ń€айОŃ‚никОв в наŃˆоК Ń Ń‚Ń€ано ĐąŃƒĐ´ĐľŃ‚ ĐžŃ‰ŃƒŃ‰Đ°Ń‚ŃŒŃ Ń? Đ˛Ń Đľ Ń Đ¸ĐťŃŒноо, в ĐžŃ ĐžĐąĐľĐ˝Đ˝ĐžŃ Ń‚и на ĐżŃ€ĐžŃ Ń‚Ń‹Ń… иНи Ń ĐľĐˇĐžĐ˝Đ˝Ń‹Ń… Ń€айОŃ‚Đ°Ń…. ĐœнОгОо ĐˇĐ°Đ˛Đ¸Ń Đ¸Ń‚ От Ń‚ОгО, Đ˝Đ°Ń ĐşĐžĐťŃŒкО ĐžŃ‚ĐşŃ€Ń‹Ń‚Ń‹Đź Đ´ĐťŃ? ŃƒĐşŃ€аинцов ОкаМоŃ‚Ń Ń? Đ—апад, вводоŃ‚ Ни Đ´ĐťŃ? ниŃ… ощо йОНоо йНагОпŃ€иŃ?тныК Ń€оМиП. Так иНи иначо, чороС гОд-два наП ĐżŃ€идоŃ‚Ń Ń? привНокаŃ‚ŃŒ Ń€айОŃ‚никОв Ń‚акМо и иС йОНоо ОтдаНоннŃ‹Ń… Ń Ń‚Ń€Đ°Đ˝, Ń‚акиŃ… как ĐœОНдавиŃ?, Đ‘ангНадоŃˆ иНи Đ’ŃŒĐľŃ‚наП. Đ­Ń‚Đž ĐąŃƒĐ´ĐľŃ‚ Đ´ĐťŃ? Đ˝Đ°Ń ĐľŃ‰Đľ йОНŃŒŃˆиП вŃ‹СОвОП â€“ и Ń Ń‚ĐžŃ‡ки СŃ€ониŃ? ĐşŃƒĐťŃŒŃ‚ŃƒŃ€Ń‹, и Ń Ń‚ĐžŃ‡ки СŃ€ониŃ? ĐťĐžĐłĐ¸Ń Ń‚ики, – нО Đ´ĐťŃ? ПнОгиŃ… продпŃ€иŃ?Ń‚иК Ń?Ń‚Đž Ń Ń‚аноŃ‚ ĐľĐ´Đ¸Đ˝Ń Ń‚воннŃ‹Đź ŃˆĐ°Đ˝Ń ĐžĐź ŃƒĐ´ĐľŃ€МаŃ‚ŃŒ Ń‚окŃƒŃ‰ŃƒŃŽ Đ´ĐľŃ?Ń‚оНŃŒĐ˝ĐžŃ Ń‚ŃŒ, – пОдŃ‹Ń‚ОМиваоŃ‚ Эва Đ‘НаŃ‰Đ¸Đ˝Ń ĐşĐ°Ń? иС ÂŤĐ“Ń€ŃƒппŃ‹ Đ&#x;Ń€ОгŃ€ĐľŃ Ń Âť. 


40

na

zdrowie

/

SOFiT – elektrostymulacja dla każdego Czy można widocznie poprawić swoją sylwetkę i wzmocnić mięśnie ćwicząc pół godziny dwa razy w tygodniu? Dzięki innowacyjnej metodzie EMS – jak najbardziej. Na Chwaliszewie powstało kameralne Studio Odchudzania Terapii i Treningu SOFiT – jako jedne z niewielu w Polsce wykorzystujące nowoczesny sprzęt do elektrostymulacji mięśni tekst: Michał Gradowski

N

a zacisznej ulicy Tylne Chwaliszewo 25, w industrialnym, pomysłowo urządzonym wnętrzu jest niewielka sala do ćwiczeń, pokój do fizjoterapii i masaży oraz szatnie. Kolejna zwykła siłownia? Kiedy wita mnie Amelia Chmielewska, założycielka studia SOFiT, ubrana w obcisły czarny „skafander” z licznymi czujnikami – wiem już, że to coś więcej. Czym wyróżnia się SOFiT? – Zapotrzebowanie na kameralne miejsca, gdzie mamy do dyspozycji trenera, fizjoterapeutę, masażystę i dietetyka jest coraz większe. W dużych siłowniach nierzadko trzeba czekać w kolejce, aż zwolni się sprzęt do ćwiczeń,

poziom usług jest różny i nawet przy regularnych treningach często nie widać efektów. A bez nich wiele osób bardzo szybko się zniechęca, łapiąc jeszcze po drodze kontuzję, bo wystarczy źle chwycić sztangę, źle stanąć i już odczuwamy ból – mówi Amelia Chmielewska. – Dlatego w naszym studiu tworzymy dla każdego klienta indywidualny program, w którym trening, fizjoterapia i dieta idealnie się przenikają, a dzięki metodzie EMS wystarczy ćwiczyć


dwa razy w tygodniu po pół godziny, aby osiągnąć widoczne efekty. Taka półgodzinna jednostka treningowa odpowiada dwóm godzinom mocnego treningu na siłowni – dodaje.

Elektrostymulacja nie tylko dla leniwych Jak to możliwe? EMS (ang. Electrical Muscle Stimulation) to nic innego jak elektrostymulacja mięśni, którą od lat z powodzeniem stosuje się w sporcie wyczynowym i fizjoterapii. Ta nowoczesna forma treningu skierowana jest do osób, które nie chcą lub z przyczyn zdrowotnych nie mogą ćwiczyć w tradycyjny sposób. – To duża innowacja w Polsce, w krajach zachodnich już dobrze znana, nawet z opcją dojazdu do klienta. Dzięki treningowi EMS odciążamy stawy i kręgosłup, bo nie musimy używać ciężaru, żeby pobudzić mięśnie – to idealne rozwiązanie dla tych, którzy mają problemy z kolanami czy plecami. Wiele osób nie może np. – z powodu kłopotów z lędźwiowym odcinkiem kręgosłupa – wykonywać ćwiczeń na stojąco. EMS jest właśnie dla nich – wyjaśnia założycielka SOFiT. – To także świetny trening dla początkujących, którzy niewiele się wcześniej ruszali oraz dla osób z nadwagą – w ich przypadku dodawanie do treningu

obciążeń jest dla kręgosłupa i stawów kolejnym „nadprogramowym” ciężarem – dodaje.

Wszechstronny trening Każdy trening jest dokładnie programowany, zarówno pod kątem grup mięśni, które są stymulowane, jak i parametrów impulsu, który na nie działa. Jest program cardio do spalania tkanki tłuszczowej, program treningu siłowego, interwałowego oraz ten najlżejszy, zbliżony do masażu. – Warto pamiętać, jak ważne są ćwiczenia mięśni całego ciała, a nie tylko tych, które chcemy uwypuklić. Dzięki EMS możemy stymulować wszystkie partie mięśni – także te, których nie potrafilibyśmy samodzielne wzmocnić albo te, których nie lubimy ćwiczyć. Na przykład panowie często unikają ćwiczenia mięśni nóg – dzięki EMS mogą natomiast wykonywać pod okiem trenera swoje ulubione ćwiczenia na górne partie ciała, a za pomocą elektrostymulacji ćwiczą mięśnie nóg – mówi Amelia Chmielewska. Ćwiczenia EMS warto też oczywiście łączyć z innymi formami treningu – bieganiem, jazdą na rowerze czy pływaniem. Można też zaprogramować trening EMS na zewnątrz – wyjątkowa lokalizacja SOFiT stwarza unikatowe możliwości profesjonalnych treningów nad Wartą.

Życiowa energia W SOFiT raz dziennie odbywają się zajęcia grupowe dla pięciu-sześciu osób, trening EMS może być prowadzony maksymalnie dla dwóch osób jednocześnie. Cena za jeden trening jest porównywalna z kosztami wynajęcia trenera personalnego na siłowni, ale ćwicząc na innowacyjnym urządzeniu EMS efekty osiągniemy w o wiele krótszym czasie. – Większość naszych klientów nie zna metody EMS. Kojarzy im się bardziej z pasami na brzuch na baterie paluszki sprzedawanymi w telezakupach niż z profesjonalnym sprzętem, który jest bezpieczny i dokładnie sprawdzony pod kątem skuteczności. Niemniej po pół godzinie treningu i pół godzinie fizjoterapii – bo taką opcję wybierają najczęściej nasi klienci – wychodzą jak nowo narodzeni i chcą wracać, a po kilku treningach przestają ich boleć miejsca, w których wystarczyło tylko odpowiednio wzmocnić mięśnie – mówi założycielka SOFiT. – Przekonujemy naszych klientów, aby na stałe włączyli ćwiczenia do swojego kalendarza – naprawdę nie trzeba wiele czasu, aby osiągnąć widoczne efekty. Chcemy inspirować do zmian oraz motywować do ich realizacji, bo wierzymy, że życiowa energia bierze się ze sprawnego ciała i prawidłowego sposobu odżywiania.

41


42

na

zdrowie

/

Mamo, ja chcę na szczepienie! Straşak, baletnica, księşniczka, marynarz – to nie stroje na bal karnawałowy, choć okazja jest równie wyjątkowa. Tak dzieci przychodzą ubrane na‌ szczepienie, a raczej do Ani Majewskiej-Gruszki, pielęgniarki, która ten smutny obowiązek zamienia w prawdziwe święto rozmawia: Joanna Małecka

N

iewielka przychodnia Med-Familia na osiedlu Bolesława Chrobrego, naprzeciwko Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Wąski korytarz, na końcu po prawej stronie gabinety lekarskie. Po lewej okienko. Roześmiana blondynka rozmawia przez telefon: „Dobrze kochaniutki, na jutro do doktor Liliany Cię zapisuję, tak na godzinę dziesiątą. Do zobaczenia�. W poczekalni siedzi mama z chłopcem, około pięcioletnim. Drzwi otwierają się. – No Franuś, na bilans przyszedłeś, zapraszam – Ania Majewska-Gruszka ubrana w sukienkę z napisem Druşyna Szpiku prowadzi roześmianego chłopca do swojego gabinetu. Nikt nie płacze, nie krzyczy i nie woła mamy. Pacjenci Panią inspirują?

đ&#x;ĄŞ

Anna Majewska-Gruszka jest wolontariuszką w Druşynie Szpiku, podobnie jak jej córka, która równieş studiuje pielęgniarstwo

Dziś patrząc na pacjentów, juş wiem, kiedy dziecko przychodzi przygotowane i nie muszę z nim pracować. Poza tym u nas nie mówi się sobie per „pani�. U nas lekarze i pielęgniarki są na równi z pacjentem, a nie ponad.

ANNA MAJEWSKA-GRUSZKA: Do wielu rzeczy! Inspirowali mnie

do pisania mojej pracy magisterskiej, która dotyczyła moralnych i etycznych aspektów komunikacji w słuşbie zdrowia. Jeden z rozdziałów jest na temat zasad moralnych w szczepieniach. Ja podchodzę do kaşdego dziecka indywidualnie. To nie tylko technika wykonania, wbić igłę i juş. We wszystkim trzeba być człowiekiem. Myślę, şe większość z nas ma uraz do szczepień. I to wynika z braku komunikacji społecznej, o której się nie mówi, podejścia do pacjenta, zwłaszcza do dziecka, otoczenia w przychodni. Jak to się stało, şe dzieci chętnie do Pani przychodzą? Nie ma nic waşniejszego niş zaufanie, zarówno do nas, jak i rodziców. Bo tak naprawdę to rodzice kreują, przygotowują, uświadamiają. A dzieci są niesamowite, mądre i inteligentne.

Wszyscy jesteście na ty? Tak. Poza tym pacjenci teş zwracają się do nas po imieniu, rejestrują do doktor Izy lub Lilii. Nikt tutaj nie ma o to pretensji. Jeśli ktoś dzwoni i mówi do mnie przez telefon: „Anusiu to ty?�, to ja się nigdy nie obraşam, bo dla mnie to jest forma zaufania. Poza tym mamy taką zasadę, şe nie dziecko wchodzi z mamą do mnie, ale ja wychodzę do nich i zapraszam do siebie. To moşe przejdźmy na ty. Ania. Asia. Jak przygotować dzieci do szczepienia? Czasami jest tak, şe jak dziecko przychodzi z rodzicami, to mówię przy nich: „następnym


43

FOT. EMILIA STASZKÓW

razem umawiamy termin szczepienia. Czy wiesz co to jest i na co będziesz szczepiony/a?”. I widzę przerażenie w oczach pacjenta, a to jest ten moment, kiedy trzeba odpowiednio zareagować. I wtedy mówię: „no wiesz, idą wakacje, a jest ten tężec, no i teraz co? Chcesz jechać nad jezioro, a ja tacie powiem, że nie wyrażam na to zgody, bo ty nie możesz wejść do tego jeziora, bo tam jest mnóstwo bakterii?”. A on wyciąga rękę i mówi: „szczep, bo nie wytrzymam bez tej wody”. Taką sytuację miałam z Jasiem, który ostatnio wysłał mi zdjęcie z Maroka. Kluczem w relacji jest zaufanie. Dzieci muszą wiedzieć, że nikt im nie robi krzywdy, tylko jest to zwyczajnie potrzebne. I trzeba rozmawiać. Takie podejście to dzisiaj rzadkość… Ja uważam, że moje koleżanki o tym wiedzą, ale mają mnóstwo pacjentów i trudno to wszystko ogarnąć. Dlatego pierwsza wizyta przed szczepieniem jest bardzo ważna.

Do Ciebie dzieci przychodzą przebrane. Dlaczego? Bo dla nich to jest święto, jakieś wydarzenie w ich bardzo i tak już ciekawym życiu, bo dzieciństwo to czas odkrywania, uczenia się, poznawania. One przychodzą na szczepienie, które traktują jak szczególny dzień. Basia, która finalnie przyszła jako baletnica, początkowo chciała być księżniczką. Józuś, który przyszedł ostatnio, był zdziwiony, że nie szczepimy i że przyszedł na bilans. I za chwilę już był gotowy. Franek zawsze jest w stroju strażaka. A jeśli nie są przebrane, zawsze są ubrane elegancko. Przynoszą nam rysunki albo rysują czekając w kolejce. Wszystkie wiszą na naszej tablicy. Ksawery ostatnio narysował koleżankę Joannę, która go szczepiła. A jak podejść do kilkutygodniowego maluszka? I tu mamy zupełnie inną specyfikę. Takie dzieci jeszcze niewiele rozumieją, więc kluczowa jest praca z rodzicami. Staramy się, żeby na pierwszym szczepieniu byli oboje rodzice. Lekarz dużo wcześniej mówi, opowiada o reakcjach po szczepieniach, o przebiegu. W trakcie szczepienia prosimy zawsze, żeby mama lub tata mieli dziecko na rękach. Tylko przytulone do serca będzie czuło się bezpiecznie. W trakcie rozmowy z lekarzem dziecko zostaje zaszczepione, i do tego stopnia potrafi się nam


44

„Dla dzieci to jest święto, jakieś wydarzenie w ich bardzo i tak już ciekawym życiu, bo dzieciństwo to czas odkrywania, uczenia się, poznawania. One przychodzą na szczepienie, które traktują jak szczególny dzień.” to sprawnie udać, że nawet mama o tym czasami nie wie. Bo my z tatusiem już zaszczepiliśmy, a mama nadal rozmawia z lekarzem. Ale szczepisz nie tylko dzieci. No nie, bo w wieku 18 lat jest ostatnie szczepienie – błonica/tężec. Wtedy też to celebrujemy, bo z racji pełnoletności przechodzimy z naszymi pacjentami na pan. Szymon umawiając się właśnie na ten dzień usłyszał ode mnie przez telefon, że widzimy się po raz ostatni na szczepieniu, a znamy się przecież kilkanaście lat, i że może przyjść sam, bo jest dorosły. Przyszedł w garniturze i kompletnie mnie rozwalił. Zresztą nasz Szymon ma ksywę Szczupak. Dlaczego? Bo jak był mały, jeździł z ojcem na ryby i nie umiał wymawiać „r”. Kiedyś mówię do niego: „Szymuś, jak Ty nie umiesz mówić „r”, w końcu jeździsz łowić, a nie potrafisz powiedzieć ‘ryba’?”. A on na to: „umiem,

szczupak”. To było świetne. Nasz kochany Szczupak musiał szybko wydorośleć, niestety, bo w wieku czterdziestu paru lat zmarła jego mama. Jak zwracają się do Ciebie dzieci? Różnie. Po imieniu, Pani Aniu. Na czym polega magia Waszego gabinetu? Chyba wynika to z atmosfery, która tam panuje. Mamy świetny zespół, wszyscy kochamy swoją pracę, i to widać. Skoro pracujemy w gabinecie lekarza rodzinnego, to dla nas najważniejsza jest właśnie ta rodzina. Wielu rodziców dziś nie szczepi dzieci, więc chciałabym wiedzieć, szczepić czy nie? Rozsądnie. Dlaczego warto szczepić? Wystarczy spojrzeć na dzieci, które są zaszczepione i nie chorują na choroby zakaźne. A ja jestem spokojna o tych wszystkich, którzy przewrócą się na rowerze czy deskorolce, bo są szczepieni przeciwko tężcowi i nic im nie grozi. Poza tym, czy ktoś jeszcze pamięta, jakie to straszne choroby polio, krztusiec, czy gruźlica?


45

FOT. EMILIA STASZKÓW

Dlaczego wybrałaś ten zawód? To nie jest łatwa praca. To było trzydzieści lat temu. Zawsze chciałam być artystką. Potem pomyślałam sobie, że to jest pewna forma pracy artystycznej. Zdecydowałam się na liceum medyczne i to była bardzo dobra decyzja. Nie wyobrażam sobie innej pracy. Pielęgniarstwo to swego rodzaju połączenie wielu cech, w tym odwagi. Po prostu lubisz pomagać… Lubię. Jestem wolontariuszką w Drużynie Szpiku. Dla mnie pomaganie jest naturalne. I może Cię zaskoczę, ale moja córka też studiuje pielęgniarstwo. I też jest w Drużynie.

Co byś robiła, gdybyś nie była pielęgniarką? Nie mam pojęcia. Może otworzyłabym taką firmę pośredniczącą w wymianie kontaktów. Przykładowo, ktoś czegoś potrzebuje, dzwoni, a ja go kieruję dalej. Rozpruje się kiecka – pani Jola, szukasz fryzjera – mamy cudowną fryzjerkę Karolinę w Drużynie Szpiku, i tak dalej. Mam chyba taki zmysł kojarzenia faktów i ludzi. Co prawda kiedyś potrzebowałyśmy hydraulika, a ja szukam w telefonie, szukam i jest: pan od kiełbasy. Nie wiem dlaczego go tak zapisałam. Praca to moja pasja i tak naprawdę nie wyobrażam sobie wykonywania innego zawodu. Jestem szalenie dumna, że jestem od tylu lat pielęgniarką, że nie dopadło mnie wypalenie zawodowe. Myślę też, że bardzo duży wpływ na to, że praca sprawia mi radość i satysfakcję ma moja rodzina. Mój mąż Piotr, w którym mam wielkie wsparcie, to bardzo mądry człowiek i umie słuchać, moje dwie wspaniałe córki i przyjaciele, znajomi, którzy nie bez przyczyny, myślę, stanęli na mojej życiowej drodze…


46

na

zdrowie

/

CANDEO – tradycja, nowoczesność, empatia Jesteśmy firmą rodzinną, która stomatologią zajmuje się od trzech pokoleń. Jeşeli mamy jakikolwiek problem związany z zębami, to moşemy być pewni, şe w naszej klinice zostanie on rozwiązany – przez znakomitych fachowców, przy zastosowaniu najnowocześniejszych technologii – mówi Mateusz Hędzelek, dyrektor ds. marketingu kliniki CANDEO, która juş niedługo przeprowadzi się do nowej siedziby rozmawia: Michał Gradowski

i periodontologia, czyli leczenie chorĂłb przyzÄ™bia i bĹ‚ony Ĺ›luzowej jamy ustnej, a takĹźe stomatologia estetyczna i stomatologia dzieciÄ™ca. DziÄ™ki temu pacjenci przychodzÄ… do nas caĹ‚ymi rodzinami. Dysponujemy teĹź najnowoczeĹ›niejszym sprzÄ™tem – tomografami komputerowymi umoĹźliwiajÄ…cymi skanowanie koĹ›ci w trzech wymiarach, a później obracanie powstaĹ‚ego obrazu, mamy takĹźe sześć mikroskopĂłw zabiegowych.

đ&#x;Ą­

Wręczenie nagród GALI za najlepszy gabinet stomatologiczny w Polsce – na zdjęciu od lewej: Mateusz Hędzelek, Anna Zejdler-Ibisz, redaktor naczelna GALI i prof. dr hab. Wiesław Hędzelek

W Poznaniu powstaje coraz wiÄ™cej gabinetĂłw stomatologicznych. Czym na ich tle wyróşnia siÄ™ CANDEO? MATEUSZ HĘDZELEK: Tym, co nas wyróşnia jest zespół lekarzy specjalistĂłw, znakomitych fachowcĂłw w róşnych dziedzinach stomatologii. DziÄ™ki temu moĹźemy zaproponować pacjentom komplementarne, holistyczne podejĹ›cie do leczenia. JeĹźeli mamy jakikolwiek problem zwiÄ…zany z zÄ™bami, to moĹźemy być pewni, Ĺźe w CANDEO zostanie on rozwiÄ…zany. Oferujemy peĹ‚nÄ… gamÄ™ usĹ‚ug stomatologicznych: implantologia, protetyka, ortodoncja, endodoncja, czyli popularne leczenie kanaĹ‚owe, chirurgia

Jak CANDEO udaje się przyciągnąć najlepszych dentystów? Zwykle jest tak, şe dobry stomatolog otwiera swój gabinet. To jest obecnie świetny zawód – nie ma chyba drugiej profesji, w której ukończenie studiów gwarantuje zarabianie dobrych pieniędzy, a tak jest w przypadku dentystów. Nam udaje się przyciągnąć i zatrzymać najlepszych specjalistów dzięki mojemu ojcu, prof. Wiesławowi Hędzelkowi. To lider całego zespołu, a nasi lekarze mogą się rozwijać pod jego okiem. CANDEO to firma rodzinna, mój dziadek teş był dentystą, ja jestem szefem marketingu w klinice, moja narzeczona jest szefową recepcji. Tworzymy uzupełniający się i zgrany zespół. Mamy lekarzy z Poznania, Zielonej Góry, ale teş Włocha, który kończył


47

na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu anglojęzyczną stomatologię i Niemca, który jest dla nas nieocenionym wsparciem przy obsłudze niemieckojęzycznych pacjentów. Natomiast jedna z naszych lekarek kończyła stomatologię na uniwersytecie w Stanach Zjednoczonych. Biegła znajomość języków obcych jest niezbędna do obsługi klientów zagranicznych, a jest ich w naszej klinice ok. 20%.

FOT. EMILIA STASZKÓW

Do dobrych specjalistów zwykle ustawiają się kolejki. Jaki jest czas oczekiwania na wizytę w CANDEO i do jakich klientów kierowana jest oferta kliniki? Jesteśmy dla wszystkich pacjentów – ból, ubytek, wybity czy ułamany ząb – zajmujemy się każdym przypadkiem, choć naszą specjalizacją jest implantoprotetyka, duże odbudowy zębów oparte na implantach. Pracujemy od 9:00 do 20:00 pięć dni w tygodniu, ale wszystkich pacjentów „bólowych” przyjmujemy w dniu zgłoszenia. Do ich dyspozycji jest aż 10 stanowisk stomatologicznych, dzięki czemu czas oczekiwania na wizytę nie jest długi, choć oczywiście lekarze, którzy pracują u nas najdłużej, są oblegani przez grupę wiernych pacjentów i przez to trochę mniej dostępni.

CANDEO poleca m.in. Wojciech Fibak, Piotr Reiss czy znani zawodnicy MMA. Co poznaniacy myślą o tej klinice? Kilka lat temu, kiedy w mieście wisiało sporo naszych banerów, w Internecie pojawiały się negatywne komentarze na temat CANDEO – można było odnieść wrażenie, że sukces kliniki niektórych denerwuje. Spotkaliśmy się też z opiniami, że jesteśmy drodzy, a my po prostu wykonujemy drogie zabiegi. Są pacjenci, u których łączny koszt leczenia wynosi nawet 70 tys. zł. To są kwoty nieporównywalne nawet z chirurgią plastyczną. Mamy tego świadomość, dlatego pacjent jest dla nas najważniejszy i dajemy mu najwyższą jakość usług i obsługi. Obecnie wizerunek CANDEO jest już bardzo pozytywny, także dzięki naszym inicjatywom pro bono. Od sześciu lat badamy dzieciom zęby w przedszkolach, odwiedzamy pięć przeszkoli w tygodniu przez dziewięć miesięcy, czyli w ciągu miesiąca badamy około tysiąca dzieci. Pod koniec 2018 roku CANDEO przeprowadzi się do nowego budynku, też na ul. Bednarskiej. Co się zmieni? To dla nas milowy krok, bo przeprowadzimy się do nowoczesnego budynku całkowicie dostosowanego do naszych potrzeb. Powstanie tam 20 stanowisk stomatologicznych oraz poczekalnia o powierzchni 250 m kw. W obecnej siedzibie już się po prostu nie mieścimy. Pracuje u nas 45 osób i kiedy w pierwszy poniedziałek miesiąca robimy spotkanie, trudno nam znaleźć odpowiednio dużą salę. Przy nowej siedzibie będzie też 25 miejsc parkingowych – obecnie żaden pracownik nie parkuje przy klinice, bo wszystkie miejsca zostawiamy pacjentom. Jakość obsługi będzie więc jeszcze wyższa niż do tej pory.


48

pres ti żowa rol a

/

Pszczoły nie żądlą bez powodu Stworzył pasiekę, bo chciał osłodzić sobie życie. Ma już trzydzieści uli. Jego rodzina nie ma pszczelarskich tradycji. Należy do pogotowia rojowego i wspólnie ze strażakami usuwa niepożądane gniazda pszczół. Nie chce zdradzić dokładnej lokalizacji swoich pasiek. – Kradną na potęgę, a ja bym się martwił o moje dziewczyny – mówi Sebastian Zieliński rozmawia: Joanna Małecka  |  zdjęcia: Sławomir Brandt


49

W

samym sercu Poznania, na Ogrodach, z domu wychodzi Sebastian. Uśmiecha się od ucha do ucha. – Chodź, dziewczyny już czekają – mówi i otwiera bramę. Za domem ogród – wysokie drzewa, trawa, kwiaty. Pod nogami leniwie przeciąga się kot. Jest kilka minut przed południem. Sebastian ubrany jest normalnie, nie ma na sobie kombinezonu ani kapelusza pszczelarskiego. Nie słychać bzyczenia pszczół, ale na twarzy maluje mi się lekki strach. – Nie bój się, już z nimi rozmawiałem, oczekują Cię – mówi i prowadzi prosto do ula. Dookoła rosną ogóreczniki, tymianki, hyzopy, agresty, drzewa owocowe. Pszczelarz rozpala podkurzacz i otwiera pierwszy ul. To jest bezpieczne? Nie powinieneś mieć specjalnego stroju ochronnego? SEBASTIAN ZIELIŃSKI: A czujesz taką potrzebę? Nie. To kiedy się go zakłada? Według zasad BHP powinno się go ubierać. Ja prowadzę taki rodzaj gospodarki pasiecznej, że ważny jest dla mnie komfort pracy. Nie muszę się spieszyć. Nie zależy mi na prędkości,

ważniejsza jest przygoda. Gdybym się teraz ubrał, a dla Ciebie nie miałbym stroju, to mogłabyś się bać i denerwować. A tak mówiłem na początku, że przyjdę i najpierw przedstawię Cię dziewczynom. Zresztą gdy umawialiśmy się telefonicznie, uprzedzałem, żebyś się nie perfumowała. Posłuchałaś i sama widzisz, że nawiązaliśmy przyjazną relację z pszczołami. Poczuły prestiż … (śmiech) Obcując z pszczołami nie można ubierać się w ciemne kolory i używać mocnych perfum, trzeba zachowywać się spokojnie, bez gwałtownych ruchów. Zobacz, trzymam wyciągnięty plaster miodu z pszczołami z ula, a one sobie spokojnie pracują. A przede wszystkim nie są nami zainteresowane, koncentrują się na swoim zadaniu. Ile tu jest pszczół? Średnio w takiej kolonii – jednym ulu, około stu tysięcy. Sąsiedzi się nie skarżą? No co Ty, choć początki były różne. Teraz przychodzą podziękować za owoce, które


50

są na ich drzewach, bo wiedzą czyja to zasługa – oczywiście pszczół. Sebastian otwiera ul i wyciąga kolejne plastry z miodem. Nie boisz się? Oddymia ul. Kolejny raz o to pytasz. Nie, nie ma czego. Oczywiście, może tak się zdarzyć, że z jakiegoś powodu będą rozłoszczone, ale gdyby teraz tak było, już byśmy o tym wiedzieli. Wtedy trzeba spokojnie oddalić się od ula. Jak każdy pszczelarz używam podkurzacza i właśnie dym z niego jest po to, żeby trochę „oszukać” pszczoły, a jeśli dodasz do niego trochę wosku pszczelego, to je zupełnie uspokoisz. Kiedy imitujemy zjawisko pożaru, pszczoły natychmiast opijają się miodem i z pełnym brzuszkiem nie są skore do żądlenia. Dlatego nic nam nie zrobią. Ul musi mieć specjalną konstrukcję? Tak. Jest kilkanaście rodzajów uli. Wybór odpowiedniego jest uzależniony od tego, czy pszczelarz wędruje z pszczołami, czy prowadzi pasiekę stacjonarną. Ja głównie pracuję na ulu wielkopolskim, ale jeszcze poszukuję odpowiedniego dla siebie. Jaki mamy tu rodzaj miodu? Od wczesnej wiosny dziewczynki pracują nad ulubionym miodem moich sąsiadów – przyprawionym ziołami. Miód wielokwiatowy, na który składają się wczesne wierzby, krokusy, agresty, klony, mniszki, drzewa owocowe i właśnie domieszki ziół. Pszczoły przynoszą również konkretne miody odmianowe: akację i lipę, do tych konkretnych uli, przy których stoimy. Ile miodu są w stanie wyprodukować w sezonie? To zależy od tego, jaką mamy bazę pożytkową, czyli gdzie ten ul jest ustawiony. Średnio jest to w granicach 20-30 kilogramów z jednego ula w okresie od wczesnej wiosny do lipca. Potem przygotowujemy pszczoły do zimy. Kiedy miód jest gotowy do jedzenia? (śmiech) Kiedy jest w słoiku, a poważnie to kiedy plaster miodu poszyty jest woskiem. Taki plaster zabieram do pracowni pasiecznej,

a następnie miód zostaje odsklepiony. Odsklepione ramki wkładam do miodarki, czyli wirówki, uruchamiam maszynę, a siła odśrodkowa powoduje wyrzut miodu na zewnątrz. Miód zlewam przez sito do pojemnika, a potem trafia do słoików. Sebastian otwiera kolejny ul, odrywa kawałek plastra i nam podaje. Spróbujcie sobie, wosk pszczeli można żuć jak gumę. Właśnie szukam matki i zaraz ją pokażę. O proszę, przedstawiam Ci mateczkę. Skąd biorą się pszczoły-matki? Ze sklepu pszczelarskiego! (śmiech) Od hodowców i można wyhodować samemu. W przyrodzie królowa-matka składa jajko do specjalnie przygotowanej komórki. Larwa karmiona jest mleczkiem pszczelim, ponieważ to rodzaj pokarmu determinuje, jaka będzie pszczoła, truteń czy królowa. Larwa rośnie, a pszczoły budują jej matecznik. Właśnie tam rozwija się i dojrzewa nowa królowa. Po czym ją poznajesz? Po pierwsze jest dużo większa od swoich córek, a po drugie jest specjalnie znakowana, aby ją łatwiej odnaleźć w ulu.


51

Słyszałam, że to był trudny sezon dla pszczelarzy. To prawda? Tak. Wiosna była bardzo trudna. Zaczęło się pięknie, po czym przyszedł okres chłodu, w którym zaczynająca się rozpędzać rodzina została zatrzymana. Bez ingerencji pszczelarza rodziny nie mogły się prawidłowo rozwijać. Porównując ten rok do lat poprzednich, miałem bardzo duży spadek pszczół. Przez zimę spadł mi jeden ul, a na wiosnę aż dziewięć. Mówi się, ze upadki pszczół są winą pszczelarza. Coś w tym jest, ale to nie tylko od niego zależy. Pszczoły chorują? Niestety tak… to bardzo trudna sprawa i temat rzeka… Zaatakowały Cię kiedyś? Nie, raczej to ja wszedłem w ich pole i pszczoły trochę się broniły. Miałem nieciekawą przygodę podczas pracy w pogotowiu rojowym. Zadzwoniła pani, że na działce w krzewie ma pszczoły i nie zgodziła się na odcięcie gałęzi z uwiązanym rojem. Nie można go było swobodnie wyciągnąć, i wygrzebywałem, wręcz wyrywałem, rój z krzaków. Trwało to cztery godziny. Mimo że byłem odpowiednio ubrany i miałem rękawice, zostałem pożądlony. Ręce opuchły mi do tego stopnia, że jadąc do domu, w pewnym momencie nie mogłem prowadzić samochodu. Na wszelki wypadek pojechałem do szpitala, nie jestem uczulony, ale liczba ukąszeń była znaczna. Dostałem odpowiednie leki i wszystko dobrze się skończyło. Przecież

„W całym mieście i na wsi mam 30 uli. Opiekuję się również tymi, które ustawiam na terenach firm i zakładów. Pracownicy mają miód, a ja zajmuję się pszczołami. Przy okazji oswajam ich z pszczołami, bo to świetny materiał obserwacyjny – można się dużo nauczyć” następnego dnia musiałem jechać do moich pszczół i musiałem być zdrowy. Gdzie masz pracownię? Obok, ale to miejsce zarezerwowane dla mnie. Rozumiem, że pytasz o miód (śmiech), mam dla Ciebie małą niespodziankę. Odchodzi za drzewo. Na drewnianym stoliku stoją niewielkie słoiczki z miodem. Proszę, mam nadzieję, że będzie smakował. Gdzie znajdują się pozostałe Twoje ule? W całym mieście i na wsi jest ich 30. Opiekuję się również ulami, które ustawiam na terenach firm i zakładów. Pracownicy mają miód, a ja zajmuję się pszczołami. Przy okazji oswajam ich z pszczołami, bo to świetny materiał obserwacyjny – można się dużo nauczyć. A pszczoły…? Ludzie, których poznaję po jakimś czasie, mówią o mnie Pan Pszczoła. Pszczoły są inteligentne, pracowite, zaradne, znakomicie się komunikują i to jest wielka moja życiowa przygoda móc dla nich pracować i czerpać od nich.


52

moda

/

Biżuteria to zwierciadło charakteru Jej biżuterię nosi książę Rainier z Monaco, Jolanta Kwaśniewska, celebryci, ale też zwykli ludzie. To niepowtarzalne projekty, które odzwierciedlają charakter osoby. Hanna Cytryńska, architektka wnętrz, projektantka biżuterii, poszukiwaczka historii i autorka książki, wykładowczyni, która stale się jeszcze uczy. Kobieta mająca swoje poglądy, niepodporządkowująca się modzie tekst: Elżbieta Podolska

K

obiety lubią diamenty, ale dlaczego na przykład nie filię czy polne kamienie, przecież też są piękne – twierdzi Hanna Cytryńska. Projekty jej biżuterii nigdy nie trafiły i nie trafią do masowej produkcji. Każda rzecz jest jedyna w swoim rodzaju, unikalna i odzwierciedla charakter osoby, dla której została stworzona. – Najpierw muszę poznać człowieka, bo to nie tylko są panie, żebym mogła dla niego specjalnie przygotować projekt naszyjnika, pierścionka czy zapinki. To ja wybieram materiały, ja stwierdzam, co to ma być za biżuteria i ja przedstawiam jeden projekt. Z klientami, dla których projektuję wnętrza dyskutuję, ale jak podejmuję się przygotowania biżuterii, to już dyskusji nie ma. Tutaj jestem despotką.

Kilka projektów rocznie

Co ciekawe, tylko raz zdarzyło się, że pani, która zamówiła biżuterię, jej nie odebrała i tak naprawdę nie wiadomo dlaczego. Nikt też nie protestuje, kiedy dostaje projekt. – Chodzi o to, by osoby te też się dobrze w tym czuły, utożsamiały się z tą biżuterią. Ona nie może być wbrew nim – dopowiada artystka. Przygotowuje zaledwie kilka projektów rocznie.


REKLAMA

53

która dla zamawiającej pani była bardzo ważna. Każdy egzemplarz posiada wyjątkową formę, tak jak niepowtarzalną jest dusza każdego człowieka. Stąd też nie istnieje możliwość powielenia wzoru lub nawet jego elementu. Wykluczam nawet wykonanie repliki na zlecenie tej samej osoby. Stan wnętrza jest bowiem osadzony w czasie i w przestrzeni, toteż przy nowym zleceniu wykonywany przeze mnie portret zamawiającego może znacząco odbiegać od poprzedniej wersji – wyjaśnia.

Naszyjnik dla profesora

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

REKLAMA

Czasem pomysł wpada od razu do głowy podczas pierwszej rozmowy z klientką czy klientem. Czasem trwa to znacznie dłużej. – Poznając daną osobę dowiaduję się jaka jest, czym się interesuje, jakie życie prowadzi – mówi Hanna Cytryńska. – Wpadają mi do głowy materiały, z których biżuteria powstanie i wcale nie musi to być złoto czy drogie kamienie, choć przygotowałam też taką kolekcję, która nazywała się Brylantowa. Były w niej pierścionki, naszyjniki, a nawet pudełko do cygar przygotowane dla poszczególnych osób. Czasem może być to zwykły kamień, kawałek metalu lub folii, bo to odzwierciedla tę osobę. To jest portret wnętrza osoby zamawiającej. Zdarzyło mi się, że w naszyjnik wkomponowałam serwetkę,

Zdarzają się też różne historie przy projektowaniu. – Bardzo często zdarza się, że rozmawiając z jakąś osobą, wiem, jaką bym dla niej zrobiła biżuterię. Widzę ją. Chociaż też zdarzyło się, że przyszedł pewien biznesmen z bardzo młodą panienką i chciał zamówić dla niej naszyjnik. Zaczęłam ją pytać o jej zainteresowania, żeby choć trochę się o niej dowiedzieć. Dziewczyna była bardzo zgrabna i śliczna, ale okazało się, że nic jej nie interesuje, nie ma marzeń. Powoli zaczęłam widzieć kształt naszyjnika. Był to po prostu prosty drut, nawet nie mogłoby na nim być zapięcia, bo to już skomplikowałoby obraz tej osoby. Biżuteria to nie tylko domena pań, ale coraz częściej także panów. Już nie tylko szpilki do krawata czy spinki do koszuli, ale też naszyjniki, bransolety czy pierścienie. Wbrew pozorom panowie także noszą biżuterię i to dużych rozmiarów. Wykonałam np. naszyjnik dla profesora uniwersytetu z zębów ogromnej ryby, którą sam złapał na tropikalnych wyspach. Mężczyźni też chcą się wyróżniać. W naszym castoramowskim i ikeowskim świecie, gdzie wszystko jest podobne do siebie, coraz więcej osób szuka inności, wyróżników, które pozwolą im zaistnieć w tłumie, poczuć się dobrze, wyjątkowo, inaczej. Tym wyróżnikiem dla wielu może być właśnie biżuteria osobista. Taka, jakiej nie będzie miał nikt na świecie – opowiada.


Czasem może być to zwykły kamień, kawałek metalu lub folii, bo to odzwierciedla tę osobę. To jest portret wnętrza osoby zamawiającej. Zdarzyło mi się, że w naszyjnik wkomponowałam serwetkę, która dla zamawiającej pani była bardzo ważna. Każdy egzemplarz posiada wyjątkową formę, tak jak niepowtarzalną jest dusza każdego człowieka.

Projektantka wnętrz

Hanna Cytryńska cały czas ma dylemat, czy poświęcić się tylko projektowaniu wnętrz, czy może jednak biżuterii. Przez wiele lat nie potrafiła wybrać, bo obie dziedziny ją fascynują, i w obu jest poszukiwaną i polecaną specjalistką oraz artystką. – Nie wiem, może powinnam zająć się tylko projektowaniem biżuterii, bo zamówienia spływają, a każde z nich wymaga czasu i przygotowania – mówi. – Tak naprawdę wnętrza i biżuterię łączy jedno – trzeba być dobrym psychologiem i dobierać je do charakterów. Trzeba poznawać ludzi, ich oczekiwania, marzenia, ale i tryb życia, żeby ich zrozumieć. Teraz fascynuje ją folia i możliwości tego materiału. Cały czas poszukuje, odkrywa, bada i ciągle się uczy. – Na uczelniach przy okazji różnych konferencji są bardzo ciekawe wykłady, na których mnóstwo się uczę, dowiaduję, poznaję – dopowiada. – Staram się cały czas być na bieżąco, bo sztuka w każdym aspekcie cały czas się rozwija.

Jej historia rozpoczęła się jednak od projektowania wnętrz. Hanna Cytryńska skończyła architekturę wnętrz na poznańskiej jeszcze wtedy Akademii Sztuk Pięknych. – Urządzanie wnętrz ludziom to jest przekładanie jakby ich psychiki, pragnień. Robiąc projekt muszę mieć na uwadze ich życzenia, charakter, a także oczywiście zasobność portfela inwestora. Natomiast czystej wody artystką jestem robiąc biżuterię – mówi. Jak napisał o Hannie Cytryńskiej Rafał Boettner-Łubowski, tworzy ona tak, jak XIX-wieczni artyści. Przede wszystkim skupia się na określeniu rysunkowego projektu przyszłego obiektu biżuteryjnego, natomiast fizycznie trójwymiarowe wykonawstwo, realizowane często w szlachetnych materiałach, powierzane jest przez nią wykwalifikowanym złotnikom. Przypomina to nieco pewne procedury wykonywania dzieł rzeźbiarskich, niezwykle popularne w wieku XIX. W swoim portfolio ma także już pond 300 zaprojektowanych wnętrz aptek w całej Polsce, ale są też hotele, mieszkania, gabinety. – Podczas prac nad wnętrzami aptek okazało się, że te nasze, poznańskie nie są praktycznie nigdzie udokumentowane. Nie wyszła żadna historia poznańskiego aptekarstwa – opowiada Hanna Cytryńska. – I postanowiłam tę lukę zapełnić. Poznańskie apteki. Wnętrza. Historia. Wyposażenie to książka nie tylko o meblach, ale przede wszystkim o historii, znaczeniu i ludziach, którzy w tych wnętrzach pracowali i tworzyli ich markę. To opowieść o aptekarskich rodach i ich życiu. Teraz powstaje druga część i jest szansa, że w księgarniach ukaże się w przyszłym roku.

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

54


pres ti żowa mark a

/

Nowy wymiar mazdy Auto Wache, ul. Poznańska 14-16, Baranowo

D

55

zięki uprzejmości salonu Auto Wache w podpoznańskim Baranowie mieliśmy okazję przetestować nową Mazdę CX-5. Model ze 175-konnym silnikiem diesla 2.2 urzeka już samym kolorem lakieru – Soul Red Crystal, składającym się z trzech warstw: odbijającej światło, półprzezroczystej i bezbarwnej powłoki zewnętrznej. Dopełnieniem są węższe i niżej osadzone (w porównaniu do poprzedniego modelu) reflektory LED zintegrowane ze światłami do jazdy dziennej. Samochód jest praktycznie niesłyszalny dzięki m.in. System Natural Sound Frequency Control. Pośrodku konsoli znajduje się 7-calowy, dotykowy wyświetlacz z dobrze znanym systemem MZD Connect, z funkcją dostępu do Internetu, regulacją radia, opcją Bluetooth. Na ekranie, oprócz sterowania systemami bezpieczeństwa możemy sprawdzić średnie spalanie i ustawić systemy bezpieczeństwa. Czytelny zestaw wskaźników doczekał się przyjaźniejszego w odbiorze ekranu danych komputera pokładowego (LCD TFT o przekątnej 4,6 cala). Nad trójzegarowym panelem swoje miejsce znalazł wyświetlacz head-up rzucający obraz danych bezpośrednio na szybę. Ponadto mamy do dyspozycji podgrzewany

wieniec kierownicy, a wycieraczki przedniej szyby wyposażone są w system odmrażania. Po raz pierwszy mazda ma także elektrycznie sterowaną pokrywę bagażnika, obsługiwaną przełącznikami na samej klapie, a także przyciskiem na pilocie. Samochód przyjemnie się rozpędza. W dziewięć sekund osiągamy 100 km/h przy średnim zużyciu paliwa w granicach od 5 do 6,8 l/100 km. To robi wrażenie. Mazda ma także lusterka informujące o autach znajdujących się w martwym polu. CX-5 wyposażony jest w zaawansowany system wspomagania hamowania i zapobiegania kolizjom przy małej prędkości (zaawansowany SCBS) oraz system rozpoznawania znaków drogowych (TSR).  REKLAMA


prestiżowy

lokal

/

Restauracja Flavoria w Hotelu**** IBB Andersia pl. Andersa 3, Poznań

T

o miejsce, gdzie serwowane są dania kuchni regionalnej i międzynarodowej w najlepszym wydaniu. Najwyższa jakość i świeżość składników, dbałość o detal, kreatywny i profesjonalny zespół sprawiają, że kuchnia restauracji Flavoria jest wyjątkowa i wyśmienita.

Kuchnia Wandy ul. Święty Marcin 76, Poznań

N

a gastronomicznej mapie Poznania jest miejsce, gdzie można spędzić miło czas i skosztować prawdziwych kulinarnych arcydzieł. To idealny lokal nie tylko na obiad, bo słynie także ze wspaniałych i pożywnych śniadań. Kuchnia Wandy to polska kuchnia, sięgająca do przepisów staropolskich,

Goście mogą delektować się wspaniałymi włoskimi makaronami, soczystym stekiem czy pyszną tradycyjną kaczką po poznańsku. Eleganckie i nowoczesne wnętrza, zmysłowa, łagodna muzyka tworzą niepowtarzalny nastrój, sprawiając, że Flavoria to magiczne miejsce, zaspokajające nie tylko zmysł smaku. Ogromna wiedza kulinarna, talent i wyobraźnia zespołu Hotelu Andersia, przygotowującego posiłki dla gości powodują, że świeże, soczyste i chrupiące produkty zamieniają się w wiele przepysznych dań. Restauracja organizuje również różnego rodzaju imprezy, kameralne spotkania towarzyskie i biznesowe, eleganckie bankiety i huczne wesela.

oparta na podrobach, gęsinie, mięsach, jeszcze niedocenionych, nieodkrytych przez gastronomiczny rynek poznański. Goście mogą liczyć na najwyższej jakości obsługę kelnerską, która dostosuje się w pełni do potrzeb i charakteru wizyty w restauracji. Wyselekcjonowane polskie wina, nalewki oraz piwa rzemieślnicze dopasowane do każdego z dań uwydatnią walory restauracji.

FOT. MATERIAŁY PRASOWE

56


57

KOBA Cocktail Bar ul. Tylne Chwaliszewo 25, Poznań

K

OBA Cocktail Bar to wyjątkowe miejsce ulokowane w najmodniejszej dzielnicy Poznania – Chwaliszewie. Słynie z wyjątkowych drinków, które przygotowywane są przez mistrzów w swym fachu. Barmani nie tylko spełniają oczekiwania klientów, ale przede wszystkim marzenia ich kubków smakowych. Oprócz alkoholu w KOBIE można skosztować także innych przysmaków, m.in. carpaccio wołowego i krewetek. KOBA wywiera pozytywne wrażenie nie tylko

na zmyśle smaku, ale także wzroku. Wnętrza są urządzone z największą dbałością o detale, tak aby cieszyć oko i przenieść klientów w inny wymiar relaksu. Sami właściciele mówią o swoim lokalu: „Chcemy, żeby goście czuli się tutaj inaczej, prowokować do zawierania nowych znajomości, stworzyć środowisko KOBA – świadome, pewne swoich potrzeb, gotowe na nowe odkrycia”. Lokal wynosi kulinarną i rozrywkową sferę Poznania na inny, wyższy wymiar. Możecie być pewni, że KOBA Cocktail Bar zaserwuje Wam niezapomniane doznania.

Supra

(gruz. biesiada, uczta) ul. Tylne Chwaliszewo 25, Poznań

T

radycyjna, gruzińska supra ma wiele wspólnego z naszą polską biesiadą. Podczas uczty przy suto zastawionym stole uczestnicy rozmawiają, jedzą i raczą się wybornym gruzińskim winem. W tej restauracji mogą Państwo poznać smaki gruzińskich potraw, skosztować wyjątkowych trunków oraz wsłuchać się w rytm regionalnej muzyki.  tel. 793 870 189, facebook.com/suprarestauracja


58

familijnie

/

Pijmy wodę z kranu Woda dostarczana przez Aquanet jest bezpieczna dla zdrowia, zawiera wysokie stężenia dwóch drogocennych dla organizmu człowieka pierwiastków – wapnia i magnezu, zwanych potocznie „pierwiastkami życia”. To one odpowiadają za utrzymanie prawidłowej gospodarki elektrolitycznej człowieka, uzupełniają braki w diecie i zmniejszają ryzyko zachorowalności na choroby układu krążenia tekst: Grzegorz Podolski

A

quanet SA zalicza się do głównych firm z branży wodno-kanalizacyjnej w Polsce. To największa w Wielkopolsce firma zajmująca się poborem, uzdatnianiem i dostarczaniem wody pitnej, odbiorem i oczyszczaniem ścieków, a także świadczeniem usług z zakresu branży wodno-ściekowej. W 2016 roku Aquanet SA wyprodukował 47,5 mln m3 wody, pozyskanej z 18 ujęć i uzdatnionej w 17 stacjach. Sieć wodociągowa ma ponad 2,3 tys. km długości.

Największa i najnowocześniejsza Spółka zaopatruje w wodę blisko 800 tys. mieszkańców Poznania i okolicznych gmin (Luboń, Puszczykowo, Mosina, Swarzędz, Czerwonak, Suchy Las, Brodnica, Kórnik,

Murowana Goślina, Rokietnica, Tarnowo Podgórne, Dopiewo, Komorniki i Kleszczewo). Posiada siedem oczyszczalni ścieków: Poznań, Koziegłowy, Mosina, Szlachęcin, Borówiec, Chludowo i Głuszyna. – W Mosinie pod Poznaniem znajduje się główna Stacja Uzdatniania Wody AQUANET SA – mówi Dorota Wiśniewska, rzecznik prasowy Aquanet. – Jest ona jedną z największych i najnowocześniejszych w Polsce stacji wodociągowych, która obecnie zaopatruje w wodę około 60 proc. mieszkańców aglomeracji poznańskiej. W styczniu 2015 roku z kra­nów odbiorców firmy popłynęła udoskonalona pod wzglę­dem jakości barwy, zapachu i smaku woda pitna. W Stacji Uzdatniania Wody Poznań działa jeden z niewielu w Polsce system biomonitoringu


59

oparty o małże, który jest systemem wczesnego ostrzegania przed zanieczyszczeniem wód ujmowanych w przypadku awarii, katastrof i akcji terrorystycznych. Wpływa on na wzrost bezpieczeństwa ujmowania i uzdatniania wody wodociągowej.

FOT. ARCHIWUM AQUANET

Kranówka źródłem „pierwiastków życia” Niedobory wapnia i magnezu w diecie można znacznie zniwelować pijąc wodę zawierającą minerały. Magnez bierze udział w ponad 300 procesach biochemicznych i dlatego decyduje o prawidłowej czynności układu immunologicznego i nerwowo-mięśniowego. – Zapobiega chorobom nowotworowym, miażdżycy naczyń krwionośnych, zawałom

Dlaczego warto pić poznańską kranówkę? Dobrym argumentem jest jej cena, która wynosi 4,78 zł za 1 m3, czyli za 1000 litrów albo 4000 kubków. Kolejnym argumentem jest wysoka jakość wody do picia, czuwa nad nią Laboratorium Aquanetu. i kamicy nerkowej, zaburzeniom ciąży i opóźnieniom rozwoju płodu, a także przeciwdziała stresom oraz likwiduje zaburzenia pracy serca i szkodliwe skutki działania alkoholu – wymienia Dorota Wiśniewska. – Wapń jest z kolei podstawowym składnikiem kości i zębów. Wpływa korzystnie na przemianę materii i jest niezbędny


60

Poznańska kranówka jest także wskazana dla osób aktywnych fizycznie, gdyż to im w szczególności zaleca się picie wody z dużą zawartością mikroelementów przed, w trakcie i po znaczącym wysiłku fizycznym. O jej wyjątkowych walorach zdrowotnych i smakowych mogli się przekonać m.in. uczestnicy poznańskiego PKO Maratonu im. M. Frankiewicza, PKO Półmaratonu czy XLPL Ekiden. do utrzymywania normalnej pracy serca i prawidłowej aktywności układu mięśniowo-nerwowego. Ułatwia leczenie niektórych procesów zapalnych, zapobiega chorobom nowotworowym i osteoporozie. Dla dostarczenia codziennej porcji wapnia, którego nasz organizm potrzebuje, woda z kranu jest najprostszym rozwiązaniem.

Dlaczego warto pić wodę z kranu? O tym, że woda z kranu jest zdrowa, czysta i zdatna do spożycia, przekonuje Aquanet od lat w swoich kampaniach reklamowych. Argumentów przemawiających za piciem wody z kranu jest wiele. Dlaczego więc warto pić

poznańską kranówkę? Dobrym argumentem jest jej cena, która wynosi 4,78 zł za 1 m3 wody. Często trudno wyobrazić sobie, jaka to ilość, ale 1 m3 to 1000 litrów, czyli dla zobrazowania 4000 kubków herbaty, 1000 butelek wody czy 20 pralek z praniem. Kolejnym argumentem jest wysoka jakość poznańskiej kranówki. Czuwa nad nią Laboratorium Aquanetu, które posiada wszelkie możliwe certyfikaty badawcze oraz odpowiednio wykształcony i doświadczony personel. Ponadto warto pić wodę z kranu bo: kurek jest zawsze w zasięgu ręki, kranówka zawiera wyższą zawartość wapnia i magnezu niż woda przegotowana (gotowanie powoduje wytrącanie ich w bezużyteczny dla ludzi kamień), picie wody z kranu to oszczędność pieniędzy na źródlanej lub mineralnej wodzie butelkowanej (przereklamowana, zawyżony zysk z produkcji), do wyprodukowania jednej butelki wody źródlanej czy mineralnej zużywa się 2 tysiące razy więcej energii niż przy nalewaniu jej z kranu, a do ich transportu potrzebne są dodatkowe hektolitry paliw płynnych. Poza tym butelki po wodach źródlanych czy mineralnych zanieczyszczają środowisko naturalne człowieka (plastiki, z których się je robi, są odpadem


61

rozkładanym przez tysiące lat). Ponadto woda z kranu jest czysta mikrobiologicznie, gwarantowana jakościowo aż do kranu klienta (wody butelkowe zawierają często znaczną liczbę bakterii, gdyż normy bakteriologiczne obowiązują jedynie do 12 godzin po nalaniu wód do butelek; po tym czasie może być dowolnie wysoka liczebność bakterii w wodzie), oprócz niewielkiej ilości chloru wszystkie pozostałe składniki są pochodzenia naturalnego (wiele wód butelkowanych wzbogaca się sztucznymi składnikami mineralnymi).

FOT. ARCHIWUM AQUANET

Dla aktywnych Poznańska kranówka jest także wskazana dla osób aktywnych fizycznie, gdyż to im w szczególności zaleca się picie wody z dużą zawartością mikroelementów przed, w trakcie i po znaczącym wysiłku fizycznym. O jej wyjątkowych walorach zdrowotnych i smakowych mogli się przekonać m.in.: uczestnicy poznańskiego PKO Maratonu im. M. Frankiewicza, PKO Półmaratonu czy XLPL Ekiden. Auanet wsparł także Bieg dla Filipa oraz Bieg Na Tak. Po biegach wiele osób jednoznacznie stwierdzało, że woda jest pyszna i pili ją zanim to było modne.


62

familijnie

/

Letni chillout z Projektem Malta Taras widokowy, plaża i strefa gastronomiczna z food truckami. Do tego muzyka, film, stand-up, spotkania z podróżnikami i mnóstwo sposobów na spędzenie wolnego czasu nad Maltą! Wszystko to dostępne przez całe lato w Projekcie Malta, czyli letniej strefie relaksu i rekreacji przygotowanej przez Galerię Malta i Brzeg Wschodni

L

ato w Galerii Malta ponownie trwać będzie pod znakiem odpoczynku i aktywności na świeżym powietrzu. W ramach Projektu Malta każdy może wziąć udział w wydarzeniach muzycznych, obejrzeć film leżąc na leżaku czy poćwiczyć podczas zajęć sportowych. W czwartki o 18:00 instruktorzy Jatomi Fitness prowadzą otwarte zajęcia zumby, w sobotę o 18:30 odbywa się znany z ubiegłego roku spinning na dachu, a w niedzielne południa – trening na trampolinach. Piątkowe wieczory poświęcone są spotkaniom z podróżnikami, seansom kina letniego i pokazom stand-upu. Natomiast soboty w Projekcie Malta to muzyczne koktajle serwowane przez DJ-ów grających house, hip-hop, reagge i wiele innych gatunków muzycznych. W niedziele zaś zaplanowane zostały kreatywne warsztaty dla dzieci i ich rodziców. Tegoroczną nowością jest taras, z którego podziwiać można Jezioro Maltańskie i jego okolice oraz schronić się pod nim w razie nagłego załamania pogody.

Projekt Malta potrwa do końca sierpnia. Letnia strefa relaksu, położona między budynkiem Galerii Malta a ulicą Baraniaka, jest dostępna dla wszystkich chętnych w godzinach otwarcia Galerii Malta.


63

Wejdźmy na dach Spacer po dachu? Skok na linie, zjazd na tyrolce? A może ślubna sesja zdjęciowa na wysokości 66 metrów? To wszystko możliwe tylko na poznańskim Inea Stadionie

Z

modernizowany na potrzeby Mistrzostw Europy w 2012 roku obiekt to jedna z największych aren sportowych w Polsce. Większość kibiców nie jest jednak świadoma, że miejsce, gdzie na co dzień swoje mecze rozgrywa Lech Poznań, daje możliwość niesamowitych przeżyć niezwiązanych z piłką nożną. Oprócz wszechstronnego zaplecza konferencyjno-eventowego, stadion posiada szeroki wachlarz atrakcji o sportowym charakterze oferowanych pod szyldem Joy Factory.

Tyrolka pod dachem

Dzięki doświadczonym instruktorom i profesjonalnemu, zapewniającemu maksimum bezpieczeństwa, sprzętowi, każdy może przekonać się o swojej odwadze i zdobyć wspomnienia, które pozostaną w pamięci do końca życia. Zjazd Tyrolski, zwany potocznie „tyrolką”, to zjazd po stalowych linach o długości 170 metrów, z wysokości 35 metrów. Obok startu, na metalowych pomostach pod dachem INEA Stadionu, znajduje się podest do skoku wahadłowego. To tu śmiałek może wykonać skok, podczas którego swobodny lot trwa około 3-4 sekundy, po czym następuje wybranie przez linę i faza wahadłowa, przypominająca huśtawkę. Jeśli nie wystarcza nam odwagi by skoczyć, Joy Factory proponuje równie efektowną atrakcję zapewniającą nie mniejszą dawkę wrażeń. Jest nią największa huśtawka w Polsce.

Punkt podwieszenia znajduje się 55 metrów od murawy boiska, a samo siedzenie w odległości 35 metrów nad ziemią. Zabezpieczony uczestnik może swobodnie bujać się na wysokościach, a potem zjechać, z pomocą prowadzącego, na dół.

Spacer w chmurach

To jednak nie wszystko, bo tak naprawdę każdy może przespacerować się po dachu. Przechadzka w pełnym zabezpieczeniu i w towarzystwie instruktorów prowadzi na różnych wysokościach, by w końcu dotrzeć do najwyższego punktu, 66 metrów nad murawą. Jedną z najczęściej wybieranych atrakcji oferowanych przez Joy Factory są sesje fotograficzne na dachu stadionu, w tym sesje ślubne. Przestrzeń i zapierające dech w piersi widoki to gwarancja niezapomnianych wrażeń. Joy Factory otwiera przestrzeń INEA Stadionu zarówno dla osób prywatnych, jak i dla grup zorganizowanych, w tym firm. Sportowe emocje to doskonały sposób na integrację zespołu i poznanie się z innej strony niż ta zawodowa.


podróże

/

Wakacje zaczynają się na… lotnisku Planując wakacyjny wyjazd warto uwzględnić w nim ważny punkt podróży – zakupy. Pasażerowie, którzy przeszli przez kontrolę bezpieczeństwa, mogą przed wylotem zrelaksować się w restauracji lub udać do jednego z kilku sklepów położonych na terenie lotniska Poznań Ławica tekst: Anna Skoczek

W

arto pamiętać, że to, co kupimy w sklepie wolnocłowym, możemy zabrać ze sobą na pokład, ponieważ przez większość linii lotniczych zakupy nie są traktowane jako dodatkowo płatny nadbagaż. W sklepie warto mieć przy sobie kartę pokładową, bo dzięki informacjom na niej zawartym naliczają się odpowiednie ceny produktów, zwłaszcza wyrobów tytoniowych i alkoholowych – różne dla lotów do strefy Schengen oraz poza nią. Przy produktach alkoholowych podawane są zazwyczaj dwie ceny, oznaczone jako UE oraz NON-EU, odpowiadające kolejno lotom do krajów Unii Europejskiej oraz do krajów niezrzeszonych we Wspólnocie. Druga z nich jest zazwyczaj niższa, gdyż produkty wywożone poza Unię nie są objęte podatkiem akcyzowym. Zawsze należy sprawdzić, czy kraj, do którego się udajemy, jest członkiem Unii Europejskiej lub strefy Schengen.

Smaki niedostępne nigdzie indziej Warto również szukać specjalnych linii produktów oznaczonych jako „travel exclusive”. W tej dedykowanej sklepom na lotniskach kategorii pasażerowie mogą znaleźć słodycze w unikalnych smakach niedostępnych nigdzie poza strefą „duty free”, ekskluzywne linie kosmetyków czy alkohole w wyjątkowych opakowaniach.

FOT. ARCHIWUM

64


65

Lotniskowa moda Osoby zainteresowane modą również znajdą coś dla siebie – ubrania i akcesoria dostępne w butikach to starannie wyselekcjonowane kolekcje luksusowych marek. Z początkiem lipca rozpoczęły się wyprzedaże, więc bez nadwyrężania portfela będzie można zaopatrzyć się w modne dodatki. W razie wątpliwości zawsze warto zwrócić się do pracowników sklepów,

bo znają oni najnowsze trendy i chętnie pomogą w doborze odpowiedniego rozmiaru czy fasonu. Po udanych zakupach amatorów doskonałej kawy powinna skusić szeroka oferta gastronomiczna dostępna na lotnisku w Poznaniu. W kawiarni można napić się pysznej kawy zrobionej przez przeszkolonych baristów, a w restauracji zjeść domowy obiad czy szybką przekąskę.


wspomnienie

/

đ&#x;ĄŹ

ROMAN WILHELMI

Nie potrafiłem być zwyczajny...

urodził się 6 czerwca 1936 roku w Poznaniu jako pierwszy syn Zdzisława i Stefanii Wilhelmich. Miał dwóch braci, Eugeniusza i Adama. W 1958 roku został absolwentem PWST w Warszawie. Był obsadzany w świetnych rolach (chociaş nie od razu). Grał w kultowych Czterech pancernych i psie, Zaklętych rewirach, Karierze Nikodema Dyzmy...

Siedziałam w ciemnozielonym fotelu. Był listopadowy wieczór. Okropnie lało. Kaşdy, kto wchodził do środka, był przemoknięty do suchej nitki. Mnie udało się zdąşyć przed deszczem. Wzięłam ze sobą parasol, ale go nie uşyłam. Na miejscu byłam kilka godzin wcześniej, niş powinnam. Zaraz miał dołączyć do mnie Wielki Mistrz polskiej sceny. Wilhelmi. Roman Wilhelmi! tekst: Karolina Kubiak / uczennica III LO im. św. Jana Kantego w Poznaniu, laureatka Złotego Lauru Konkursu Literackiego poświęconego Romanowi Wilhelmiemu

FOT. TVP, ARCHIWUM

66


S

tresowałam się niesamowicie! Długo przygotowywałam się do planowanego na dziś wywiadu i ani razu nie pomyślałam, że się do tego nie nadaję. Nie sądziłam, że trema zacznie mnie zjadać tak łapczywie. Niecałe pięć minut przed poznaniem Mistrza zaczęły mi się trząść ręce. Tylu młodych aktorów, dziennikarzy próbowało wpisać się w grafik pana Romana. „Dlaczego wybrał akurat mnie?”- powtarzałam w kółko to samo pytanie. A przecież doskonale wiedziałam, o co pytać, co mówić... Usłyszałam krótką rozmowę przy wejściu, które znajdowało się za niewielkim parawanem: – Czy zabrać od Pana płaszcz? – Tak, dziękuję. Rozpoznawałam męski głos. Naoglądałam się i nasłuchałam już tylu wywiadów z Wilhelmim, że nie mogłabym go nie poznać! Kilka osób przede mną podniosło głowy. Niektórzy szybko je opuszczali, jakby bali się tego, co widzą. Inni zaś gapili się, jakby żywej duszy nie widzieli. A dusza Wilhelmiego była aż nadto żywa i kroczyła w kierunku mojego stolika! – Witam Panią – podał mi rękę. Odwzajemniłam jego gest, a on ucałował delikatnie moją dłoń. Pochłonęło mnie jego przenikliwe spojrzenie. Zdawało mi się jakby ktoś odczytywał z moich oczu to, jakim człowiekiem jestem. Nagle oprzytomniałam: – Chwileczkę... właściwie, skąd Pan wiedział, kim jestem? – przecież nie miałam wypisanego na czole swojego nazwiska, a nigdy wcześniej się nie widzieliśmy. Uśmiechnął się i usiadł naprzeciw mnie. – Myśli Pani, że ile już odbyłem podobnych wywiadów? – spytał, wyciągając papierosa. – Nauczyłem się odróżniać zwykłych obserwatorów od wyczekujących na mnie, zestresowanych dziennikarzy, którzy za żadne skarby nie chcieliby, aby ktokolwiek zauważył ich zdenerwowanie, bo to mogłoby wyrazić ich brak profesjonalizmu – powiedział i wypuścił z ust chmurę dymu. Założył nogę na nogę i szeroko rozłożył ręce. – Zasadniczo nie jestem dziennikarką – zauważyłam. Spojrzał na mnie z ukosa. – Dzisiejszego wieczoru tak. Miał rację.

Początki były trudne – No dobrze... – Zerknęłam w swoje notatki, wydawały mi się puste, niekompletne. – Jak ocenia Pan swoją drogę kariery? Była łatwa? – Przepraszam, podać coś Państwu? – wtrącił się kelner. – Dwa kieliszki wódki poproszę – odparł Roman Wilhelmi. – A dla Pani? – Ja dziękuję. Młody mężczyzna, ubrany w czarną koszulę, odszedł od naszego stolika tak szybko, jak się zjawił. – Ehem... – chrząknął Wilhelmi. – A więc o czym my to... – O drodze Pana ka... – Kariery – dokończył za mnie. – Cóż, to nie ja powinienem się wypowiadać, ale moi najbliżsi. Oni mnie obserwowali. Wiedzą, że moje życie nie było łatwe, a tym bardziej wspinanie się na szczyt kariery aktorskiej.

67


– Już się Pan na niego wspiął? – Nie sądzę – zmarszczył czoło, jakby zamyślony, i znów wypuścił dym. – Pańskie początki... – Były dość trudne – znowu mi przerwał. – Właśnie. To tylko wina tamtych ciężkich czasów? – Nie powiedziałbym. To też moja wina. Starałem się być najlepszy, za wszelką cenę musiałem być ponad wszystkimi. Może powinienem być bardziej zdeterminowany... – Nie uważa Pan, że i tak był, i to bardzo? Większość Pana bliskich z tamtego okresu powtarza, że był Pan szalenie ambitny i nie zniechęcał się do pracy. To duży plus. – Zwłaszcza w zawodzie aktora. Nie jest nam lekko. Zanim dostanie się jakiś konkretny scenariusz i rolę, mija sporo czasu. – Tak było w Pana przypadku, prawda? – Owszem. Już nazwisko skazywało mnie na niepowodzenie. – Zbyt niemieckie, jak się domyślam. – Dobrze się Pani domyśla. Takie były czasy... – A poza tym? – Poza tym najzwyczajniej los mi nie sprzyjał. Kiedy miałem odbyć egzamin do szkoły aktorskiej, zorganizowany tutaj, w Poznaniu,

w Teatrze Polskim, spuchła mi twarz. To wszystko przez bolący ząb. Na szczęście zdarzył się cud. Jakoś mi się ta spuchnięta gęba otworzyła. Wyrecytowałem... sam dokładnie nie pamiętam, chyba Grób Agamemnona. I tak dostałem się do Szkoły Teatralnej w Warszawie. Do dzisiaj zastanawiam się, czyj Anioł Stróż nade mną czuwał. Na pewno nie mój. Mój pojawił się dopiero kilka lat później w postaci Stanisława Anioła! – Mówi Pan o Alternatywy 4. To nie była Pańska największa rola. – Naturalnie, że nie. Wręcz przeciwnie! To chyba moja największa telewizyjna przegrana. Natomiast największą rolą, a przynajmniej jedną z istotniejszych, był Dyzma. Zresztą nie mogło być inaczej. Sam czułem w sobie część Dyzmy. Musiałem zagrać tę rolę. – Udało się to Panu. Chociaż, o ile mnie pamięć nie myli, w wywiadzie dla „Dziennika Zachodniego”, w numerze 130, wyznał Pan, że miał z Nikodemem pewien problem. Podobno nie chciał Pan odzwierciedlać karykatury Adolfa Dymszy? – Zgadza się, pragnąłem pokazać ludziom Dyzmę prawdziwszego, wpasowującego się w tamte czasy, w epokę. Nie mogło pójść lepiej. Nie spodziewałem się aż takiego sukcesu,

FOT. TVP, ARCHIWUM

68


ale nie ukrywam, że nie liczyłem na pozytywne recenzje. Tak samo, gdy wcieliłem się w postać Staszka Stosina w socrealistycznym filmie Wiano. Moja pierwsza poważna rola. – Dobrze się w niej Pan czuł? – Zagrałem tak naprawdę dupka. W takich rolach czułem się najlepiej. Czułem się jak ja. Przyszedł kelner z zamówieniem mojego towarzysza. Wysoki, młody mężczyzna ze spokojem rozłożył wszystko na niewielkim, drewnianym stoliku. – Dziękuję – rzucił oschle Wilhelmi. – Twierdzi Pan, że jest „dupkiem”? – Dokładnie tak, droga Pani – wziął szybki łyk czystej wódki. Patrzyłam z niedowierzaniem. „Przecież to kawiarnia, dlaczego sprzedali mu wódkę?”… Że też dopiero wtedy naszło mnie to pytanie. „Najwyraźniej zna to miejsce bardzo dobrze” – pomyślałam. „A to miejsce zna jego”. – Skąd takie zdanie na swój temat? – Życie nieraz dało mi to do zrozumienia. Mnie i nie tylko. Oberwało się wszystkim moim bliskim. - Dobrze, że przynajmniej sam Pan to dostrzega. Z pewnością większość osób nie widzi tego, że rani ukochanych ludzi. – To już bez znaczenia. Mówiliśmy o mojej karierze.

Dorosłość? Zbił mnie z tropu. Nieco wybita z rytmu zaczęłam przewracać kartki. – Och, tak, tak, chwileczkę... Więc... Rola Staszka Stosina przypadła Panu do gustu? – To był zbuntowany chłopak, a ja do dzisiaj pamiętam, że jako młodzieniec robiłem wszystko na przekór mamie. Raz zbiłem szybę, podczas domowej gry w cymbergaja. Zasady były dla mnie powodem do prezentowania swojej indywidualności, wyjątkowości, mogłem je łamać. Wyrażałem przez to siebie, nie chciałem iść utartymi ścieżkami... Chociaż akurat ta szyba to dowód na to, że wszystko robiłem z mocą, siłą... Z sercem. – Podobno bardzo szybko wyprowadził się Pan z domu rodzinnego? – Rzeczywiście tak było. Szybko zacząłem też działania aktorskie. Stało się to całkiem przypadkiem, kiedy w Aleksandrowie zetknąłem się z zespołem artystycznym. Ksiądz Siuda golił nam głowy za palenie papierosów. Tak się złożyło, że zauważył, gdy ja paliłem. Do przedstawienia potrzebował łysego, małego Chrystusika. W koszyku przenieśli mnie z jednej kulisy w drugą. Bycie na scenie, obcowanie

z nią, bardzo mi się spodobało... A co do wyprowadzki... Mój brat zazdrościł mi tego, że kiedy oni, bo miałem dwóch braci, tkwili w rygorze, ja już dziękowałem mamie, że mnie w nim trzymała. Jednak cieszyłem się, że wydostałem się z domu i mogłem rozpocząć dorosłe życie. – Nie bał się Pan wiążących się z tym obowiązków? – Nie myślałem o nich. Wciąż najważniejsze były dla mnie role, które miałem grać. Tak naprawdę chyba nigdy nie stałem się dorosły psychicznie i emocjonalnie. Wytknięto mi to, kiedy zaoferowano mi mieszkanie, samochód... A ja odrzuciłem ich propozycje. Ciągle męczę się z tym maluchem, którego, zdarza się, trzeba pchać. – Dlaczego nie zmieni go Pan teraz, kiedy zauważa, że przydałoby się Panu nowe auto? – Brak czasu, chęci... Poza tym to tylko auto. Nieważne, tak samo jak drobna rólka w Krzyżakach. – Nie cieszy się Pan, że mógł zagrać w tak istotnym dla polskiej kinematografii filmie? – Gdybym grał w nim Zbyszka, może jakoś bym to zniósł... – Niewielkie role są niezwykle ważne dla całokształtu filmu. Takie jest moje zdanie.

69

„Kiedy miałem odbyć egzamin do szkoły aktorskiej, zorganizowany tutaj, w Poznaniu, w Teatrze Polskim, spuchła mi twarz. To wszystko przez bolący ząb. Na szczęście zdarzył się cud. Jakoś mi się ta spuchnięta gęba otworzyła...” – Widzi Pani, moje jest podobne, z tą różnicą, że dla siebie, jako aktora, wyznaczyłbym ważniejszą rolę. To może się wydawać egoistyczne, ale każdy aktor powinien mieć coś z egoisty. – Dlaczego tak Pan twierdzi? – To proste. Gdyby nim nie był, nigdy nie odnalazłby się w roli pierwszoplanowej. Aktorstwo to nie taka prosta sprawa. Na scenie pojawia się kolejna trudność – widz. Może mieć znaczny wpływ na grę aktora, ale nie powinien zbyt mocno go poruszać. Nie wierzę w aktorstwo teatralne różne róż­nych wieczorów. Z nieufnością słucham opinii typu „on był wczoraj znakomity”, bo nie wierzę, żeby mogły być tak znacz­ne różnice. Jeśli jest rola przy­gotowana dobrze, można być bardzo dobrym lub porywają­cym, ale nie jednego dnia zna­komitym, a drugiego fatalnym. Takie przeskoki mają tylko ama­torzy. Po to ma się dyplom, że­by uniknąć improwizacji. To jest zawód i trzeba po prostu


Sam pośrodku kariery Wilhelmi wziął kolejny szybki łyk wódki. Pomyślałam, że jeśli dalej tak pójdzie, to będę odpowiadała za upicie jednego z najlepszych polskich aktorów. Mężczyzna siedzący naprzeciw mnie momentalnie posmutniał. A przynajmniej tak mi się wydawało w tamtej chwili. Wskazywały na to jego wyraźne zmarszczki i rysy twarzy. Nagle, w jego zapatrzonych w pusty kieliszek oczach, dostrzegłam zagubionego, bezbronnego chłopca, który został osierocony. Nie mijało się to z prawdą. Pan Roman przecież został osierocony przez swoje miłości, przez syna. Było mi go żal i chciałam go jakoś pocieszyć, ale bałam się jego reakcji. Dlatego postanowiłam wyrwać go z rozważań. – A praca na planie Czterech pancernych i psa? Podobała się Panu? Oderwał wzrok od kieliszka, westchnął głęboko i nie patrząc na mnie, odparł: – Ten film przyniósł mi popularność, emocje towarzyszące lataniu śmigłowcem i jeździe czołgiem. Natomiast Dyzmę musiałem grać, w Pancernych wystarczyło być. Ale kiedy tam byłem, narzekałem na brak zainteresowania mną jako aktorem. Nie chciano obsadzać mnie w innych rolach. Dlatego odmówiłem, kiedy twórcy filmu chcieli wskrzesić Olgierda, mojego bohatera. Początkowo myślałem, że to moi koledzy po fachu mieli szczęście,

„Byłem mistrzem, artystą, bo nie potrafiłem być zwyczajny. Nie byłem dobrym mężem, ojcem… Zatraciłem się w pracy, bo jeden upadek w życiu prywatnym pociągał za sobą kolejny. Wybierałem drogę trudniejszą – albo grać to, co mnie interesu­je, albo wcale...”

bo ich postacie miały mieć dłuższy żywot. Jednak potem przywykłem do bycia Olgierdem. – Więc początkowo nie był Pan zadowolony z roli, jaką dla Pana wyznaczono? – Cóż, z pewnością nie tak bardzo, jak wtedy, gdy zaproszono mnie na zdjęcia do Popiołów Żeromskiego w reżyserii Wajdy. Byłem cholernie podekscytowany, mimo że było wiadomo, iż to Olbrychski zagra główną rolę. – To Pana nie zniechęciło do dalszej pracy, prawda? – Nie zamierzałem się poddawać po przegraniu jednej walki. Oczywiście, kiedy dotarło do mnie, jak wygląda rzeczywistość, poczułem się strasznie źle. Ale tak już musiało u mnie być, i w życiu prywatnym, i na scenie, wszędzie euforia i rozpacz na zmianę. – A co robił Pan w latach 70.? – Miałem wtedy sporo pracy... Grywałem w szczególności w serialach dla młodzieży. Miło wspominam współpracę z chłopakami z Wakacji z duchami. W ogóle dobrze dogadywaliśmy się z Jędryką, reżyserem. Grałem też w filmie Różewicza Westerplatte. Ciągle grałem też w teatrze, Teatrze Ateneum. I w końcu zauważono mój talent. Dostałem wiele ciekawych ról, m.in. Duperrta w Męczeństwie i śmierci Marata albo gestapowca Williego w Niemcach. W teatrze bardzo się pociłem. – Jak sobie z tym Pan radził? – Początkowo? W ogóle. Poprosiłem o radę Śląską, która doradziła mi, abym przed każdym spektaklem wypił setę whisky – tutaj przerwał i odwrócił się. – Kelner! Poproszę jeszcze raz to samo. Poczułam się jak na jego przedstawieniu. – W końcu rąbnąłem dwie sety – dokończył. – Jak to się skończyło? – Dla mnie? Tragicznie. Na szczęście mój bohater miał więcej szczęścia. Wyczuwałam podtekst dotyczący jego problemów z alkoholem. – Cóż... A co może Pan powiedzieć w sprawie zagranicznych spektakli? – Zagranicznych spektakli? – powtórzył po mnie. – Dokładnie. Pamięta Pan swój występ w Oslo? Aktor zaczął się głośno, wręcz komicznie śmiać. Ludzie dookoła nas (ci, którzy postanowili nie obserwować nieustannie Wilhelmiego) zaczęli pochłaniać wzrokiem zachowanie Mistrza. Potrafił zwrócić na siebie uwagę. – Powiedziałam coś nie tak? – Pani? Ucieleśnienie ostoi i zupełnego mojego przeciwieństwa? Ależ skądże! Mężczyzna cały czas chichotał.

FOT. TVP, ARCHIWUM

70

umieć go wykonywać. Te słowa powiedziałem przeszło 30 lat temu w „Głosie Wybrzeża” i wciąż je pamiętam, a zdania nie zmieniam. – Ja pamiętam, że powiedział Pan wtedy: „Zawód ten uprawia się dla ludzi, nie dla siebie. Jedyną rzeczą, dla któ­rej warto ten zawód uprawiać, jest publiczność”. Więc aktorzy to jednak nie tacy wielcy egoiści... – To zależy od punktu widzenia. My, to jest aktorzy, jesteśmy dla widza, ale żeby dla niego być, trzeba najpierw stać się w pewnym stopniu egoistą i chociażby egoistycznie obejść się z tremą, powiedzieć jej prosto w oczy, że to nie ona jest ważna, ale my i bohater, w którego mamy się wcielić.


– Więc czemu zawdzięczam tak przyjemny śmiech? – W Oslo zdarzyła mi się ciekawa historia. Mnie, po tylu latach, śmieszy. Jednak nie wszyscy odbierają tamto zdarzenie tak pogodnie jak ja dzisiaj. – Co ma Pan na myśli? – W Norwegii graliśmy Peera Gynta. Początkowo mieliśmy dać przedstawienie na jakiejś niezbyt przyjemnej scenie, dlatego szybko odnalazłem amfiteatr. Nosił nazwę Sonia Henies, był piękny! Podczas pierwszej próby na balkonie pojawili się jacyś ludzie i zaczęli komentować to, co robiliśmy. Nie powstrzymałem swojego temperamentu i zdenerwowany wyrzuciłem ich. Okazało się, że był to następca norweskiego tronu... Nie mogłam uwierzyć. Następca?! – No, niech Panienka zamknie buzię, nie ma się co dziwić. Różnie w życiu bywa – dodał. – Tak, oczywiście, ja tylko... Miał Pan niesamowite szczęście. – Nazwałbym to raczej pechem. Chociaż racja, ogólnie w Oslo los mi sprzyjał. Sam pan Mue, muzyk norweski, pogratulował mi i przeprosił za swoją wcześniejszą nieprzychylność. Podobnie uczyniła tamtejsza gazeta. – Pierwsze duże sukcesy, tak? – Można tak powiedzieć. Mieliśmy wtedy taki czas, że chodziliśmy na kolacje do Spatifu. Była tam sama śmietanka towarzyska. Przychodzili sami ciekawi ludzie, których podziwiałam, kiedy przedstawiali swoje anegdoty, dowcipy... To było dla mnie życie. Coś niesamowitego. Mogłoby to tak trwać, ale przez aferę związaną z wyjazdem do Paryża z Tramwajem musiało się skończyć. Miałem problemy z paszportem. – I co Pan wtedy zrobił? – Właściwie sam nie wiem. Chyba mentalnie nie byłem świadom tego wszystkiego. Nie chciałem osiadać w małym mieszkanku przy Chełmskiej 27. Nie potrafiłem wrócić do normalności. Gdy przychodziłem późnym wieczorem, tłumaczyłem się, wymyślając jakieś dziwne historyjki... Pamiętam jak raz znalazłem się w szpitalu na Szolcu, który był niedaleko teatru. Kiedy lekarz zadzwonił do mojej żony, ona była spokojna. Prawdopodobnie już wtedy nie mogła znieść mojego zachowania. A ja tylko się śmiałem, jak małe dziecko. Pozostało mi jeszcze kilka innych pytań, jakie chciałam zadać Wilhelmiemu. Usłyszeliśmy głos kelnera, który pojawił się nad naszym stolikiem. – Przepraszam, zaraz zamykamy. Rozejrzałam się dookoła. Nawet nie

71

zauważyłam, kiedy wszyscy pozostali goście opuścili lokal. W środku zostałam tylko ja i Mistrz. – Rozumiemy, już i tak kończyliśmy – odezwał się Wilhelmi.

Spacer z Wilhelmim Chciałam zaprotestować, ale nie miałam odwagi postawić się takiemu autorytetowi. Ubraliśmy się i wyszliśmy z kawiarni. Gdy się żegnaliśmy, Wilhelmi zaproponował: – Ma Pani może jeszcze chwilkę? Mam ochotę pójść w pewne miejsce. Zgodziłam się bez wahania. Domyślałam się, że Wilhelmiemu nie zależało na tym, abym to akurat ja towarzyszyła mu podczas spaceru, ale liczyłam, że w międzyczasie uda mi się jeszcze poruszyć kilka tematów związanych z wywiadem. Szliśmy ulicą 28 Czerwca 1956 r. Byłam prawie pewna, dokąd zmierzał. Celem podróży był jego dawny dom, który znajduje się u zbiegu ul. Sikorskiego i Przemysłowej. Na dworze nadal było szaro, ponuro. Miałam rację. Wilhelmi odpowiedział na wszystkie moje pytania. Można powiedzieć, że wyczerpałam temat. Wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałam. Aktor zawsze bronił swojej prywatności, ale nagle sam zaczął ten temat, temat jego uczuć. Patrzył na zakratowane okno, stojąc w swoim ciemnym płaszczu ze zmarszczonym czołem i wypuszczając kolejne chmury dymu. – Wie Pani, byłem mistrzem, artystą, bo nie potrafiłem być zwyczajny. Nie byłem dobrym mężem, ojcem… Zatraciłem się w pracy, bo jeden upadek w życiu prywatnym pociągał za sobą kolejny. Wybierałem drogę trudniejszą – albo grać to, co mnie interesu­je, albo wcale. W pewnym momencie życie osobiste przestało się dla mnie liczyć, była tylko sztuka, bo grając byłem kimś. Miałem wrażenie, że dla rodziny byłem problemem, pijakiem… Nawet syn potrafił mnie docenić jedynie na scenie. Tak wiele bym dał, aby go dzisiaj za to przeprosić.

Roman Wilhelmi zmarł 3 listopada 1991 roku w Warszawie


k u lt u r a l n a r o z m owa

/

Zaklinaczka książek Na co dzień zarządza grupą 250 pracowników i ma pod swoją opieką ponad dwa miliony książek, w tym mnóstwo bezcennych zabytków piśmiennictwa. Anna Gruszecka, dyrektor poznańskiej Biblioteki Raczyńskich, otrzymała tegoroczną nagrodę Rady Fundacji Kultury Polskiej w Poznaniu za „budowanie społeczeństwa obywatelskiego w dziedzinie kultury” rozmawia: Anna Brylewska

N

agroda przyznawana jest przez Radę Fundacji Kultury Polskiej w Poznaniu pod przewodnictwem rektora Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, profesora Andrzeja Lesickiego. W czerwcu Rada, w której skład wchodzą między innymi profesor Ewa Wycichowska, Piotr Frydryszek czy Paweł Szkotak, podjęła uchwałę o przyznaniu nagrody Annie Gruszeckiej. Nagroda funkcjonuje w świadomości mieszkańców jako bardzo prestiżowe wyróżnienie… ANNA GRUSZECKA: Czuję się nią zaszczycona, ale kiedy robię przegląd swojej działalności, to mam poczucie, że to nagroda mobilizująca do dalszych przedsięwzięć. Ale jeśli tak szacowne grono traktuje moją działalność jako taką, która ma znaczenie, i to pozytywne znaczenie, to w tym momencie mogę za tę ocenę podziękować i czuć się zobowiązana, żeby robić więcej. Ale co tak naprawdę oznacza budowanie społeczeństwa obywatelskiego w zakresie kultury? Trzeba zacząć od definicji kultury. Najbardziej zapadła mi w pamięć ta wpajana przez moją niezwykłą nauczycielkę z liceum. Mówiła ona wówczas, że kulturę można rozumieć na wiele różnych sposobów, także jako sposób wzajemnego komunikowania się, sposób wyrażania poglądów i oglądu świata. W kulturze fantastyczne jest to, że czasem pojawiają się zjawiska, którymi wszyscy jesteśmy zachwyceni. Ten rodzaj pozytywnego spojrzenia na rzeczywistość,

który kultura może nieść, jest ważny – mobilizuje nas do działania, do zmiany, do współpracy. Niekiedy uwalnia nas od własnych ograniczeń, gdy udaje nam się spojrzeć na świat cudzymi oczyma. Myślę, że czasami warto cofnąć się o krok i nabrać dystansu, żeby spróbować zrozumieć drugiego człowieka. Budowanie społeczeństwa obywatelskiego w dziedzinie kultury to także umiejętność prowadzenia dobrego dialogu ze świadomością, że na pewno się nie zgodzimy. Najgorsza jest sytuacja kompletnego zamknięcia, które sprawia, że rozmowa nie jest już możliwa… To dobra rada na obecne trudne czasy… Zawsze są trudne czasy. Jestem historykiem z wykształcenia i historia często jest dla mnie doskonałą nauczycielką życia. Pokazuje, że problemy, przed którymi stajemy, zawsze są trudne. Zawsze jest tak, że starsze pokolenia narzekają na młodsze, że edukacja jest gorsza niż kiedyś, klimat gorszy, jakość produktów nie taka, jak kiedyś… Pewnie jest w tym część prawdy, ale jest też tak, że zmiana następuje zawsze. Pytanie tylko, w którym momencie trzeba jej powiedzieć „nie”. Bo w życiu jest tak, że tylko martwe ryby płyną z prądem… Mówi Pani, że zawsze czasy są trudne, chociaż wydaje się, że dla książek nigdy wcześniej nie były takie złe… To jest wielkie wyzwanie dla nas, ale mam świadomość, że biblioteka sama może sobie z tym

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

72


73

zjawiskiem nie poradzić. Pierwsza sprawa to system kształcenia. Nie da się nauczyć młodzież czytania książek, kiedy program szkolny wymaga tylko znajomości ich fragmentów. W dobie smartfonów młodzi ludzie i tak zdobywają wiedzę bardzo fragmentarycznie. Myślę, że każdy z nas tego doświadcza, bo kiedy zwrócimy uwagę na to, w jaki sposób czytamy teksty w Internecie, to okazuje się, że często czytamy tylko nagłówki. Sama po sobie widzę, że czytam inaczej gazety czy czasopisma. Wtedy pochłaniam artykuły w całości. Są badania, które wskazują, że w mózgu człowieka wytwarzają się innego rodzaju połączenia, kiedy widzimy teksty na smartfonie czy tablecie, a inne, kiedy trzymamy w ręku książkę czy gazetę. Zresztą w ogóle smartfony, tablety czy telewizory są zimnymi mediami, które bardzo nas angażują, ale nie zawsze w dobrej sprawie. Z książką ta relacja jest spokojniejsza, ale cieplejsza, trzymając się tej terminologii. Poza tym częściej przeczytamy rozpoczętą książkę od deski do deski, niż obejrzymy w całości jakiś program

ANNA GRUSZECKA

Absolwentka historii na UAM, przez wiele lat była związana z Radiem Merkury oraz TVP Poznań, była inicjatorką i koordynatorką akcji „Zapal znicz pamięci”. W latach 2013-2014 pełniła funkcję zastępczyni dyrektora ds. rozwoju Centrum Turystyki Kulturowej TRAKT w Poznaniu, a od 2014 roku kieruje Biblioteką Raczyńskich.

bez przeskakiwania kanałów czy przejrzymy do końca otwartą wiadomość na portalu internetowym. To jedyny powód, przez który spadają statystyki czytelnictwa? Oczywiście, że nie. To kwestia stylu życia, ogromnego zabiegania sporej części Polaków (jesteśmy według statystyk jedną z najbardziej zapracowanych w Europie nacji), nawyków, promocji. Znaczenie mają ceny książek – chociaż w tym miejscu Biblioteka Raczyńskich wygrywa, bo można je u nas wypożyczyć za darmo. Na półkach czytelnicy mogą znaleźć też uzupełniane co dwa tygodnie nowości wydawnicze wszelkiego rodzaju – kryterium nie jest gust bibliotekarzy, bo naszą misją jest zaspokojenie potrzeb czytelniczych.


BIBLIOTEKA RACZYŃSKICH W LICZBACH (ROK 2016)

74

77 980 80 480 33 898 6 098 13 954

liczba czytelników aktywnie wypożyczających zbiory (w filiach 64 115) liczba użytkowników liczba uczestników imprez organizowanych przez Bibliotekę liczba tytułów czasopism liczba audiobooków

Wchodzimy z czytelnikami w interakcje, chcemy ich poznawać, żeby mówili nam, co się im podoba, czego szukają, abyśmy mogli im to wszystko dostarczyć. Mam jednak wrażenie, że dziś w Bibliotece Raczyńskich wypożyczalnia to tylko pewien fragment dość dużej całości… Wszystko dlatego, że chcemy wydłużyć czas przebywania czytelników z książką. Nie chcemy, żeby po przeczytaniu wartościowych pozycji odkładali je na półki i zapominali o nich. Raz w miesiącu organizujemy dyskusyjne spotkania wokół książek – często bardzo trudnych i poruszających rozmaite tematy. Zapraszamy na spotkania z autorami. Książka staje się pretekstem do rozmowy o problemach. Robimy wszystko, żeby biblioteka stała się miejscem dyskusji nie tylko między samymi czytelnikami, czy między nimi i autorami książek. To znaczy? Jesteśmy też miejscem dialogu z tymi, których dzieła możemy znaleźć na półkach i z tymi, którzy chcą o nich rozmawiać dzisiaj. Biblioteka to przestrzeń, w której łatwiej znaleźć dystans, bo stajemy przed ogromnym regałem

z książkami, za plecami mamy tych regałów z dziesięć, a na nich kawałek życia i przemyślenia każdego z autorów, z różnych epok, z różnych światów geograficznych, kulturalnych i mentalnych. Mamy możliwość zdobycia wiedzy o tym, że pewne sytuacje się powtarzają, że pewne zjawiska się powtarzają, że postawy ludzi też zostały już kiedyś rozpoznane. Problemy, z którymi przychodzi nam się zmierzyć, też już kiedyś ktoś przeżył. Ale teoria to jedno, a praktyka? Konkretnie pokazujemy, że można wykorzystać to, o czym przeczytaliśmy w codziennym życiu, że możemy czerpać z już znanych rozwiązań, odkrytych metod czy tropów. Tak jest chociażby z cyklem o prowokacyjnym, jak się okazało, tytule „Odzyskać patriotyzm”. Staramy się lepiej zrozumieć, jak to się stało, że poznaniacy i Wielkopolanie przygotowali zwycięskie powstanie. Widzimy powstanie przez pryzmat wieku XIX, w którym ludzie potrafili się niesamowicie zmobilizować, stowarzyszać, działać wspólnie. Budowali wówczas społeczeństwo obywatelskie. Pokazujemy to nie tylko w trakcie wykładów. Organizujemy też serię spacerów z przewodnikiem po mieście, opowiadamy o historii w miejscach, w których się ona działa.


Nie boicie się wyprowadzania czytelników z budynku? Wewnątrz gmachu głównego i w innych naszych placówkach też organizujemy mnóstwo wydarzeń, jak chociażby ciekawe i niepowtarzalne wystawy w Galerii Atanazego. Latem Biblioteka Raczyńskich to również taras z leżakami, na których można poczytać gazety i książki, a może nawet nawiązywać znajomości z osobami, które przynajmniej pod jednym względem są do nas podobne – lubią czytać. Do tego wszystkiego cały czas staramy się oswajać czytelników z gmachem. Ostatnio w holu Biblioteki Raczyńskich można było nawet… potańczyć. Dodam tylko, że to nie były jakieś tańce, tylko tańce inspirowane literaturą, zatem po fragmencie powieści, wiersza czy eseju ruszaliśmy w tan. Doskonały instruktor opracował prostą, ale ciekawą choreografię, która zaangażowała uczestników w zabawę. Jestem przekonana, że spotkań tanecznych będzie w Bibliotece Raczyńskich więcej. Tym bardziej, że czego sama miałam okazję doświadczyć, wnętrze Biblioteki Raczyńskich w tańcu wygląda zupełnie inaczej.

Czy to przejaw gonitwy za otaczającą nas rzeczywistością? Bibliotekarze są częścią tej rzeczywistości, rozumieją ją i nie muszą za nią gonić, tylko jej towarzyszą. Pokazuje to chociażby cykl spotkań Czytaty. To propozycja skierowana głównie do ojców. Inspiracją stały się badania, które wskazują, że chłopcy chętniej sięgają w przyszłości po książki, jeśli w dzieciństwie czytali z nimi ojcowie. Spotkania w soboty są w dobrym czasie. Mamy zyskują trochę czasu dla siebie, ojców inspirujemy do sięgnięcia po książki, podpowiadamy jakich i gdzie szukać. Prowokujemy też wspólne działania, bo one też budują więź. Pokazujemy, że literatura może być inspiracją do wspólnego obserwowania kosmosu, zabaw na świeżym powietrzu, pomagamy odkrywać talenty aktorskie czy nawet już wkrótce detektywistyczne. Cykl Czytaty będziemy prowadzić co najmniej do końca roku. Ale zapraszamy na wiele innych ciekawych wydarzeń. W gmachu głównym i filiach organizujemy ich ponad 250 rocznie.

75


76

p o z n a Ĺ„ f o o d days

/

Poznań najsmaczniejszym miejscem w Polsce

đ&#x;ĄŽ

Chleby, sery, wina, kawy, wędliny i wiele innych smakowitości znaleźć moşna podczas Festiwalu na poznańskim Starym Rynku

Ogólnopolski Festiwal Dobrego Smaku na poznańskim Starym Rynku odbywa się od 11 lat. Przychodzą na niego tłumy. Tegoroczna edycja potrwa od 11 do 15 sierpnia. W ten długi wakacyjny weekend zdecydowanie warto zostać w mieście. Dla smakoszy organizatorzy przygotowali wiele imprez, warsztatów, szkoleń, degustacji, konkursów, a takşe Jarmark Dobrego Smaku na Starym Rynku. Wielka uczta

W

okół poznaĹ„skiego Ratusza stanie kilkadziesiÄ…t stoisk z przeróşnymi smakoĹ‚ykami i frykasami z caĹ‚ej Polski, a takĹźe z zagranicy. – KilkumiesiÄ™czny miĂłd nie ma prawa być lejny, chyba Ĺźe byĹ‚ pasteryzowany czy podgrzewany, ale my tego nie robimy – tĹ‚umaczy Andrzej Kulma z pasieki w Jagodnie, czÄ™stujÄ…c kolejnymi prĂłbkami miodĂłw z zaĹ‚oĹźonej przez jego dziadka pasieki: lipowym, akacjowym, gryczanym, a nawet rzadko spotykanym faceliowym – jasnym, Ĺ‚agodnym, lekko kwaskowatym. Kilka stoisk dalej bÄ™dÄ… miody z Pojezierza Drawskiego, z Mazur, Dolnego ĹšlÄ…ska. BÄ™dzie w czym wybierać. MoĹźna bÄ™dzie teĹź skosztować i zaopatrzyć siÄ™ w miody pitne z pasieki Macieja Jarosa – kamionkowe butelki z dwĂłjniakiem maliniakiem czy półtorakiem gronowym nie tylko piÄ™knie wyglÄ…dajÄ…, ale kryjÄ… prawdziwÄ… ambrozjÄ™.

Przy wylocie ulicy Wrocławskiej stanie upleciony ze słomy koziołek zachęcający do odwiedzenia kramu rodzinnego ekogospodarstwa Figa, prowadzonego przez rodzinę Maziejuków w Beskidzie Niskim. Kupując dojrzałą kozią bryndzę, świeşe twaroşki i obłędny dojrzały kozi ser z kozieradką posłuchamy opowieści Wawrzyńca Maziejuka o połoşonej na końcu świata Mszanie i o şyciu kóz pasących się na kwietnych łąkach. Sąsiad z winiarskiego stoiska obok pospieszy z próbką tokajskiego forditasa ze Słowenii – idealny wybór do pachnącego młodego koziego sera. – Niespiesznie spacerując poznańskim Starym Rynkiem pokosztujemy jeszcze nalewek od Karola Majewskiego, wdamy się w pogawędkę o procesie wypieku prawdziwego sękacza z Wojciechem Zaniewiczem z Podlasia, na stoisku Karola Ziemby kupimy doniczki z szałwią, tymiankiem i grecką bazylią na kuchenny parapet – sugestywnie opowiada Wojciech Lewandowski, organizator Festiwalu. – Z kubkiem rześkiego cydru przystaniemy przy fontannie Apolla, by posłuchać jazzowego koncertu. Tak minie nam upalne sierpniowe popołudnie. Wokół będą jeszcze dziesiątki innych kramów, a na nich niezwykłe produkty tworzone przez prawdziwych pasjonatów, którzy chętnie podzielą się z nami nie tylko owocami swojej pracy, ale teş ciekawymi


77 

đ&#x;Ą­

Sprzedawcy często zachęcają do odwiedzenia stoisk takşe oryginalnymi strojami

đ&#x;Ą­

Warsztaty z mistrzami kuchni cieszÄ… siÄ™ wielkim powodzeniem. Tu Tomasz Jakubiak opowiadajÄ…cy o sztuce grilowania

đ&#x;ĄŽ

Karol Okrasa zasiÄ…dzie w jury konkursu Polska Nalewka Roku

historiami. Jeden dzień na poznanie i skosztowanie wszystkiego to za mało, trzeba będzie wrócić kolejnego!

FOT. MICHAĹ KOPIĹƒSKI, ARCHIWUM FESTIWALU

Wicemistrz Polski sommelierĂłw w Poznaniu

Sommelier Maciej SokoĹ‚owski prowadzi w Poznaniu Tasting Room. Miejsce tak skonstruowane, by najwaĹźniejszy byĹ‚ stół i to co na nim. A na stole tym dzieje siÄ™ wiele: degustacje win, warsztaty, kursy wiedzy o winie, prezentacje piw, cydrĂłw, czekolad, a nawet oliw. Profesjonalne i precyzyjne oĹ›wietlenie stoĹ‚u pozostawia resztÄ™ sali w tajemniczym półmroku, skupiajÄ…c uwagÄ™ goĹ›ci na kolorach, aromatach i smakach. Na tegoroczny festiwal wicemistrz Polski sommelierĂłw przygotowaĹ‚ dwa arcyciekawe wydarzenia. W piÄ…tek 11 sierpnia na stole stanÄ… najlepsze polskie wina czerwone. – Porozmawiamy o charakterystyce polskich regionĂłw winiarskich i szczepach, ktĂłre najlepiej czujÄ… siÄ™ w tym terroir. Mam nadziejÄ™, Ĺźe uda mi siÄ™ zaskoczyć uczestnikĂłw spotkania. Choć Ĺ›wiadomość tego, Ĺźe w Polsce powstajÄ… naprawdÄ™ zacne wina jest coraz wiÄ™ksza, to skupiamy siÄ™ gĹ‚Ăłwnie na szczepach biaĹ‚ych, a nasza czerwieĹ„ jest juĹź teĹź naprawdÄ™ zjawiskowa – mĂłwi Maciej SokoĹ‚owski. – DzieĹ„ później uczestnicy spotkania w Tasting Room poznajÄ… podstawowe zasady Ĺ‚Ä…czenia win i potraw – oczywiĹ›cie bÄ™dzie to kurs praktyczny! Bardzo praktyczne bÄ™dÄ… teĹź zajÄ™cia ze znawcÄ… i niestrudzonym odkrywcÄ… polskich serĂłw zagrodowych, Gienem Mientkiewiczem. W swym telewizyjnym programie „Przez dziurkÄ™ od seraâ€? zjeĹşdziĹ‚ PolskÄ™ wzdĹ‚uĹź i wszerz

odwiedzając gospodarstwa i serowarnie w całej Polsce – od tatrzańskich bacówek po Kaszuby – w poszukiwaniu najwspanialszych i najbardziej niezwykłych form mleka. Jak sam jednak mówi – kaşdy serowar musi zacząć od rzeczy prostych, a domowe sery moşna robić nawet w miejskim mieszkaniu. Tego właśnie nauczą się uczestnicy warsztatów prowadzonych przez Giena w Restauracji Toga w festiwalową niedzielę. Kilka godzin, parę litrów dobrego mleka, podpuszczka i trochę serowarskiej wiedzy wystarczy. Z tych zajęć kaşdy wyjdzie z własnoręcznie wykonanym serem i wiedzą, jakie warunki stworzyć mu w domu, by pięknie dojrzał.

Warsztaty i pokazy kulinarne

Podobną tematyką zajmą się w tym roku najmłodsi adepci sztuki kulinarnej. Warsztaty dla dzieci na Ogólnopolskim Festiwalu Dobrego Smaku prowadzi od lat Katia Roman-Trzaska, załoşycielka szkoły gotowania Little Chef. W pięknych wnętrzach kamienicy Młyńska 12 najmłodsi kucharze przygotują własne pesto, sałatki i przekąski na bazie serów parmigiano reggiano, gorgonzola i asiago. Partnerem warsztatów są konsorcja zrzeszające producentów najlepszych serów północnych Włoch.


đ&#x;ĄŽ

Jurorzy konkursu oceniają często ponad 100 nalewek – powaşnie podchodzą do swojej pracy

78

Uczestnicy zajęć (warsztaty skierowane są do dzieci od 7 do 12 roku şycia) dowiedzą się teş jak powstaje ser, co to znaczy, şe ser dojrzewa, dlaczego się nie psuje tylko nabiera głębi smaku i dlaczego ser się topi. – Nie sposób opisać tu wszystkich zaplanowanych warsztatów i degustacji – mówi Wojciech Lewandowski, szef OFDS-u. – Wielbiciele nalewek i ich twórcy spotkają się z Karolem Majewskim z firmy Nalewki Staropolskie na degustacji i warsztacie w restauracji SPOT, tam teş wspomniany juş Gieno Mientkiewicz przeprowadzi komentowaną degustację polskich serów zagrodowych. Serów z północnych Włoch skosztować będzie moşna przez cały festiwal w strefie Tak Smakuje Dolce Vita na Starym Rynku. Tam teş odbywać się będą pokazy kulinarne z udziałem Marco Ghia. Szef kuchni Sebastian Gołębiewski zaprosi na warsztaty, których gwiazdą będzie sum – ryba nieczęsto spotykana w domowym i restauracyjnym menu, a szkoda!

Polska Nalewka Roku

Ogólnopolski Festiwal Dobrego Smaku to takşe konkursy: Polska Nalewka Roku jest jednym z najwaşniejszych i najbardziej prestişowych turniejów w kraju. Twórcy domowych nalewek z całej Polski często wiele miesięcy szykują

się do konkursu, dopieszczając swoje pigwówki, orzechówki i wiśniówki oraz pilnując, by dojrzały w spokoju w kredensach i piwniczkach. Jury konkursu – Kapituła Dobrego Smaku skosztować i ocenić musi kilkadziesiąt trunków nim wyda werdykt. Swoją nalewkę do konkursu zgłosić moşe kaşdy. Na laureatów czekają liczne nagrody, ale przede wszystkim sława i powaşanie w nalewkarskim środowisku. W ubiegłym roku tytuł Polska Nalewka Roku zdobyła nalewka z czarnej wiśni górskiej Wojciecha Suchanka z Węgierskiej Górki. Zgodnie z konkursowym zwyczajem jej autor zasiądzie w tym roku przy stoliku jurorskim. Po raz pierwszy w historii konkursu w jury zasiądzie teş Karol Okrasa.  Pełen program tegorocznej edycji Ogólnopolskiego Festiwalu Dobrego Smaku znaleźć moşna na stronie www.FestiwalDobregoSmaku.pl

Gdzie na kaczkę po poznańsku?

T

o pytanie zadajÄ… sobie nie tylko poznaniacy planujÄ…cy wyjĹ›cie na Ĺ›wiÄ…teczny obiad, ale teĹź turyĹ›ci z Polski i zagranicy odwiedzajÄ…cy nasze miasto. Być w Poznaniu i nie zjeść pieczonej kaczki, najlepiej z pyzami i modrÄ… kapustÄ…, byĹ‚oby kulinarnym grzechem! KaĹźda szanujÄ…ca siÄ™ tutejsza restauracja ma w swoim menu dania z kaczki, ale gdzie podajÄ… tÄ™ najlepszÄ…? Konkurs dla restauratorĂłw organizowany podczas tegorocznej edycji OgĂłlnopolskiego Festiwalu Dobrego Smaku ma dać odpowiedĹş. – Gdy ocenialiĹ›my kaczki siedem lat temu bezkonkurencyjna okazaĹ‚a siÄ™ restauracja MonidĹ‚o z Ĺ azarza – przypomina organizator festiwalu, Wojciech Lewandowski. – Od tego czasu jednak caĹ‚kowicie zmieniĹ‚ siÄ™ krajobraz poznaĹ„skiej gastronomii, liczba nowo otwieranych lokali ale teĹź kunszt nowego pokolenia szefĂłw kuchni sÄ… wrÄ™cz rewolucyjne – dodaje. Kaczki oceniane bÄ™dÄ… w dwĂłch kategoriach – „klasyczna kaczka po poznaĹ„skuâ€? oraz „nowa tradycjaâ€?. W tej drugiej restauracje zgĹ‚aszać mogÄ… dania ze swojego menu, ktĂłre nawiÄ…zujÄ… do klasyki, choć róşniÄ… siÄ™ od niej uĹźytymi technikami, dodatkami czy formÄ… podania. Tego gdzie

pĂłjść na najlepszÄ… kaczkÄ™, dowiemy siÄ™ juĹź w poniedziaĹ‚ek 14 sierpnia. PoznaĹ„ski Klub Biesiadnika to nieformalne zrzeszenie restauracji i kucharzy, ktĂłrzy w swoich lokalach promujÄ… kulinarne tradycje Wielkopolski. KonstruujÄ…c menu pamiÄ™tajÄ… o dziedzictwie regionu, dbajÄ… o lokalność produktĂłw i bawiÄ… siÄ™ odkrywaniem na nowo zapomnianych smakĂłw. A Nóş Widelec, Pastela, Toga, ABC Kuchni, Salon z Ogrodem czy PaĹ‚ac w Orli to tylko niektĂłre z nich. PomysĹ‚odawcÄ… przedsiÄ™wziÄ™cia jest niestrudzony promotor lokalnych smakĂłw, Juliusz Podolski. Sztandarowych daĹ„ wielu z tych lokali skosztować bÄ™dzie moĹźna na stoisku klubu na poznaĹ„skim Starym Rynku podczas OgĂłlnopolskiego Festiwalu Dobrego Smaku. Menu stoiska i restauracje, ktĂłre na nim zagoszczÄ…, zmieniać bÄ™dÄ… siÄ™ kaĹźdego dnia. 


Poznań z nowym przeglądem filmowym

79 

W dniach 11-13 sierpnia w poznańskim Kinie Pałacowym odbędzie się niecodzienne wydarzenie filmowe – Films for Food Poznań. To przegląd filmów dokumentalnych o tematyce kulinarnej, któremu towarzyszą poczęstunki dla widzów i inspirowane obrazami prezentowanymi podczas imprezy.

P

oznań ma bogate tradycje kina kulinarnego. Wystarczy wspomnieć Kuchani+ Food Film Fest, który odbywał się w kinie Muza, czy Festiwal Filmowy Transatlantyk, któremu takşe towarzyszyło kino kulinarne z całego świata. Przegląd Films for Food jest elementem programu Poznań Food Days, nowej inicjatywy kulturalno-kulinarnej stolicy Wielkopolski. W ramach tej pierwszej edycji będzie moşna wziąć udział nie tylko w pokazach filmów o jedzeniu, ale teş w kolejnej edycji znanego wszystkim Ogólnopolskiego Festiwalu Dobrego Smaku, warsztatach kulinarnych, czy skorzystać z oferty lokalnych restauracji, które z okazji Poznań Food Days przygotują specjalne menu oraz przekąski regionalne w konwencji tapas. Films for Food Poznań potrwa trzy dni, a wśród zaprezentowanych filmów znajdą się między innymi: głośny dokument Czerwona obsesja, odsłaniający kulisy światowego rynku wina, Mrówki na krewetce dokumentujące kilkutygodniowy pobyt ekipy słynnej restauracji Noma w Tokio czy ekranizacja ksiąşki-manifestu W obronie jedzenia Michaela Pollana. Kaşdego wieczoru będzie teş moşna wziąć udział w specjalnych filmowych kolacjach, których menu powstaje z inspiracji prezentowanymi w przeglądzie filmami.

W piątek, 11 sierpnia restauracja The Time z ul. Młyńskiej 12 serwować będzie kolację przygotowaną w oparciu o film Czerwona obsesja, podczas której najsilniejszy akcent połoşony zostanie na odpowiedni dobór win do serwowanych dań. W sobotni wieczór restauracja Szarlotta na ul. Świętosławskiej przygotuje kolację zainspirowaną filmową opowieścią o Šowcach owoców, a w niedzielę restauracja Concordia Taste z ul. Zwierzynieckiej zaserwuje ucztę z owoców morza po pokazie filmu Małşe i miłość. Bilety na seanse filmowe w cenie 20 zł dostępne są w kasie Kina Pałacowego na ul. Święty Marcin 80/82 w Poznaniu oraz na stronie internetowej kina. W cenie kaşdego biletu jest poczęstunek dla widzów wprowadzający do tematyki filmu. Rezerwacje i bilety na kolacje inspirowane filmami przeglądu Films for Food Poznań dostępne są w restauracjach biorących udział w wydarzeniu (Concordia Taste, Szarlotta, The Time). 

progr am f es tiwalu f ilms

for food poznań

/

PiÄ…tek 11 sierpnia FOT. MICHAĹ KOPIĹƒSKI, ARCHIWUM FESTIWALU

đ&#x;ĄŻ

Wieczory kulinarnego kina to kolejny pomysł na festiwalowe popołudnia

godz. 17:00 / Mrówki na krewetce, reş. Maurice Dekkers, Holandia 2015, 93' godz. 19:00 / Czerwona obsesja, reş. Warwick Ross i David Roach, Australia, Chiny, Francja, Wielka Brytania, Hong Kong 2013, 75' godz. 21:00 / Kolacja inspirowana filmem Czerwona obsesja w restauracji The Time, ul. Młyńska 12

Sobota 12 sierpnia

godz. 17:00 / W obronie jedzenia, reş. Michael Schwarz, USA 2015, 78' godz. 19:00 / Šowcy owoców, reş. Yung Chang, Kanada, 2012, 95' godz. 21:00 / Kolacja inspirowana filmem Šowcy owoców w restauracji Szarlotta, ul. Świętosławska 12

Niedziela 13 sierpnia

godz. 17:00 / Cooking up a tribute, reş. Luis Gonzalez, Andrea Gómez, Niemcy 2015, 87' godz. 19:00 / Małşe i miłość, reş. Willemiek Kluijfhout, Belgia/Holandia, 2012, 70' godz. 21:00 / Kolacja inspirowana filmem Małşe i miłość w restauracji Concordia Taste, ul. Zwierzyniecka 3


80

opisy

filmów

/

Mrówki na krewetce / Ants on a shrimp film dokumentalny, 93’, reż. Maurice Dekkers, Holandia 2015

W 2015 roku René Redzepi z legendarnej Nomy postanowił wyjechać na kilka tygodni z Kopenhagi – i ruszył do Tokio. Wraz z zespołem przygotował swój pierwszy restauracyjny pop-up. Ants on a shrimp dokumentuje tę niezwykłą podróż, długie poszukiwania smaków i inspiracji, przygotowania 14-daniowego menu (wyłącznie z japońskich składników) i wreszcie – uruchomienie czasowej restauracji w hotelu The Mandarin Oriental. Przy okazji poznajemy ekipę Nomy: młodych ludzi, którzy niemal całkowicie poświęcili się gotowaniu. Kopenhaska restauracja Noma, wyróżniona dwiema gwiazdkami Michelin, czterokrotnie zwyciężała w prestiżowym rankingu The San Pellegrino World’s 50 Best Restaurants.

Czerwona obsesja / Red Obsession

film dokumentalny, 75’, reż. Warwick Ross, David Roach, Australia, Chiny, Francja, Wielka Brytania, Hong Kong 2013 Wino z Bordeaux, głos Russella Crowe’a, piękne francuskie krajobrazy i prawda o rynku wina – oto esencja dokumentu, który na zawsze zmieni Wasze spojrzenie na przemysł winiarski. – Kiedy zaczynaliśmy kręcić, myśleliśmy, że będzie to film o winie, ale wyszło coś więcej. Obraz politycznej i ekonomicznej zmiany warty Zachodu na Wschód – mówi Warwick Ross, reżyser filmu w wywiadzie dla „The Hollywood Reporter”. Czerwona obsesja, w unikalny jak na dokument sposób, opowiada o wpływie współczesnej sytuacji ekonomicznej na ceny i jakość wina ze słynnego regionu Bordeaux. W filmie widzowie będą mogli usłyszeć wypowiedzi z ust ekspertów rynku winiarskiego, miłośników wina i ekonomistów. A wszystko to w towarzystwie niezwykłych ujęć z francuskich winnic i sugestywnej muzyki podkreślającej wagę tematu.

W obronie jedzenia / In Defense of Food film dokumentalny, 78', reż. Michael Schwarz, USA 2015 W obronie jedzenia to tytuł jednej z bestsellerowych książek Michaela Pollana – amerykańskiego pisarza, dziennikarza, działacza społecznego i profesora dziennikarstwa na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Film jest udaną ekranizacją tej głośnej książki, która dla aktywistów żywieniowych na całym świecie stanowi rodzaj biblii. Reżyser filmu, Michael Schwarz, spotkał się już z Pollanem w 2009 roku, na planie filmu Owoc pożądania (The Botany of Desire). Tym razem ruszyli wspólnie w podróż po całym świecie, aby dotrzeć do sedna jednego z najprostszych możliwych zagadnień: co tak naprawdę powinniśmy jeść?

Łowcy owoców / The Fruit Hunters film dokumentalny, 95', reż. Yung Chang, Kanada 2012 Można spotkać ich w głębi dżungli w Borneo, w kanionach Hollywood Hills, na straganach na Bali, a nawet na własnym podwórku. To łowcy owoców, napędzani przez pasję odkrywania nieznanych, dziwnych i unikalnych smaków. Poświęcili swoje życie, aby stworzyć owocowy ogród Edenu w świecie zdominowanym przez uprzemysłowioną monokulturę, która produkuje rzeczy pozbawione smaku i zapachu. Wśród łowców jest aktor Bill Pullman, znany z takich filmów jak Dzień niepodległości

czy Zagubiona autostrada. Jego pasja zaprowadziła go do rozpoczęcia krucjaty o ocalenie ostatniego nietkniętego przez człowieka kawałka ziemi pod słynnym napisem Hollywood w Los Angeles i przekształceniu go w sad będący własnością lokalnej społeczności. Na Bali i Borneo Noris Ledesma i Richard Campbell szukają rzadkich gatunków mango i durianów. W honduraskiej dżungli naukowiec Juan Aguilar ściga się z czasem, aby wyhodować banany odporne na tropikalnego grzyba, który je atakuje. Historie opowiadane przez łowców owoców reżyser zgrabnie łączy z rysem kulturalnym i obyczajowym ludzkości na przestrzeni wieków – od czasów, gdy ludzie byli zbieraczami i ich głównym źródłem pożywienia były owoce, po czasy współczesne, gdy owoce hodowane są przemysłowo i można je kupić w każdym supermarkecie.

Cooking Up a Tribute film dokumentalny, 87', reż. Luis Gonzalez, Andrea Gómez, Niemcy 2015 Obojętnie, jak dobrym jesteś kucharzem, musisz uczyć się przez całe życie. Wiedzą o tym bracia Roca – właściciele jednej z najlepszych restauracji na świecie, którzy zdecydowali się zawiesić działalność swojej restauracji i na pięć tygodni wyruszyć w podróż. W jej trakcie odwiedzają cztery kraje, by przywieźć stamtąd przepisy na nowe dania. Przyrządzają je z szacunkiem dla oryginalnych wersji, a jednocześnie reinterpretują je na swój własny, autorski sposób, adaptując do stylu swojej restauracji i hiszpańskiej kuchni. El Celler de Can Roca w Gironie to miejsce legendarne – ogłoszone najlepszą restauracją świata The World’s 50 Best Restaurants, ma trzy gwiazdki Michelin. Tworzy ją trzech braci pochodzących z rodziny od lat związanej z gastronomią: Joan, szef kuchni, Josep, sommelier oraz Jordi, szef cukierni. Kontynuując rodzinne i narodowe tradycje, przyczyniają się do rozwoju nowoczesnej kuchni hiszpańskiej i światowego fine-diningu.

Małże i miłość / L'amour des Moules / Mussels in Love film dokumentalny, 70', reż. Willemiek Kluijfhout, Holandia 2012 Przepięknie sfilmowany film Willemieka Kluijfhouta odkrywający tajemnice fascynujących morskich stworzeń. Małże dla wielu są rarytasem dostarczającym rozkoszy smaku, u innych budzą opór. Wśród miłośników małż jest kucharz Sergio Herman, który prowadził restaurację Oud Sluis, wyróżnioną trzema gwiazdkami przez przewodnik Michelin. O innym zastosowaniu mięczaków mówi ginekolog Jan, który podkreśla, że doceniane powinny być nie tylko ich walory smakowe, ale również medyczne – ich śluz można wykorzystać jako środek chroniący przed poronieniem. Willemiek Kluijfhout w swoim filmie stara się zgłębić tajemnicę popularności tych mięczaków oraz pokazać ich piękno.


Weekend pełen smaków i emocji Poznań jest jednym z najważniejszych miejsc na kulinarnej mapie Polski. Tutaj działają najlepsze, najważniejsze i najczęściej nagradzane i opisywane restauracje. To w Poznaniu rozpoczęły się też festiwale filmów kulinarnych i tutaj 11 lat temu po raz pierwszy odbył się Ogólnopolski Festiwal Dobrego Smaku.

81

FOT. MICHAŁ KOPIŃSKI, ARCHIWUM FESTIWALU

W

tym roku Miasto Poznań i Poznańska Lokalna Organizacja Turystyczna postanowili w specjalny sposób wykorzystać ten potencjał, organizując od 11 do 15 sierpnia cykl imprez pod wspólnym hasłem Poznań Food Days. W programie znalazło się wiele wydarzeń kulinarnych – od Festiwalu Dobrego Smaku po warsztaty i pokazy w restauracjach. – Oprócz dwóch wielkich imprez, jakimi są Ogólnopolski Festiwal Dobrego Smaku i Films For Food Poznań, udział w tym święcie kulinariów mają restauracje i szefowie kuchni – mówi Jakub Pindych z Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. – Restauracje zaprezentują się pod hasłem „W tytce i na patyku”. Lokale zaoferują dania w konwencji street food serwowane na tackach, patykach czy w papierze. Kolejną akcją są Poznańskie duety. Szefowie kuchni, ale też kucharze drugiego planu, poproszeni zostali o tworzenie duetów i przygotowanie autorskiego menu, które będzie można zjeść w restauracjach. „Poznańskie duety” to propozycja dla miłośników jakościowej, autorskiej kuchni. Akcja ma na celu prezentację charakteru restauracji i ich specjalności. Chcemy także przedstawić szefów kuchni i kucharzy, którzy tworzą te niezwykłe dania – wyjaśnia. Festiwalowe menu przygotują duety, których

kreacje dostępne będą w partnerskich restauracjach przez wszystkie pięć dni akcji. Zaproszono także do organizacji specjalnego wydarzenia Zielony Targ na placu Bernardyńskim. To miejsce, które od trzech edycji wpisane jest do polskiej edycji jednego z najważniejszych światowych i obiektywnych przewodników: publikacji Gault&Millau. W sobotę, 12 sierpnia, wszyscy miłośnicy regionalnej kuchni, tradycyjnych dań oraz ekologicznej żywności powinni pojawić się na placu Bernardyńskim, gdzie od 8 rano do około południa odbywać się będzie Festiwalowy Zielony Targ. – Od samego rana, jak zwykle, zapraszamy na bezpłatne degustacje potraw na bazie naszych ekologicznych, tradycyjnych i lokalnych produktów – zaprasza Marek Grądzki, organizator Zielonego Targu. – I tym razem gotować będą dla nas szefowie kuchni znanych poznańskich restauracji – z Aleksandrą Kortowską, właścicielką i szefową kuchni Oberży Pod Dzwonkiem na czele. Nie zabraknie konkursów dla dzieci (i nie tylko), muzyki na żywo oraz pogadanek o zdrowym jedzeniu. W Poznań Food Days włączył się Lech Browary Wielkopolski. W ramach Festiwalu Dobrego Smaku odbywać się będą Warsztaty piwnego smaku prowadzone przez piwnych kiperów Cervesario. W programie warsztatów: techniki degustacji piwa, sztuka degustacji i podstawy sensoryki złotego napoju, style piwa, sztuka doboru szkła i wiele faktów o piwie. Będzie też można zwiedzić teren browaru Lech Browary Wielkopolski. Browar zaprasza również na warsztaty Foodpairing, czyli sztuka łączenia piwa z jedzeniem. To warsztat dla każdego, kto czuje, że wie o piwie już całkiem dużo i chciałby wejść na kolejny etap piwnego wtajemniczenia.  OPRAC. ELŻBIETA PODOLSKA


targ i m i es z k ań i d o m ów

/

My tam będziemy Już 9 i 10 września odbędą się jedyne targi mieszkaniowe w Poznaniu. Każdy, kto szuka nieruchomości lub chce zmienić adres zamieszkania, powinien tam być. „Poznański prestiż” jest partnerem medialnym tego wydarzenia. Nie zabraknie na nim wiodących poznańskich deweloperów. PIOTR HOFMAN manager projektu Chronos Development

Chronos Development wystawia się na targach mieszkaniowych, gdyż jest to doskonała okazja do zaprezentowania oferty w bezpośredniej rozmowie z klientem szukającym nieruchomości. Na jesiennej edycji targów mieszkaniowych spółka zaprezentuje cztery inwestycje zlokalizowane na terenie gminy Swarzędz oraz Rokietnica. Pierwsza z nich to Osiedle Świerkowe Tarasy w Swarzędzu Rabowicach, gdzie w ofercie klienci znajdą mieszkania w zabudowie szeregowej z pełną infrastrukturą osiedla. Drugą inwestycją jest kolejny etap mieszkań na Osiedlu Wierzbowym w Rokietnicy, która oferuje kawalerki i mieszkania dwupokojowe w cenach od 125 000 zł brutto. Kolejnym MAGDALENA SZULC PR manager, Ataner

Przygotowania idą pełną parą. Jak co roku, jesteśmy obecni na Targach Mieszkaniowych Nowy Adres w edycji wiosennej i jesiennej. To dla nas dobra okazja, by poznać naszych przyszłych klientów, ich oczekiwania i potrzeby, a dla klientów, aby jeszcze lepiej zapoznać się z naszą ofertą i porównać ją z konkurencją. Na najbliższych targach będziemy przedstawiać naszą nową inwestycję – najwyższy budynek mieszkalny w Poznaniu, który budujemy przy ul. Towarowej 39. Będzie on miał aż 73 m wysokości i 22 kondygnacje. Na dachu znajdzie się taras przeznaczony tylko dla mieszkańców,

osiedlem, jakie zaprezentujemy na targach, jest Osiedle Husarskie w Swarzędzu Kruszewni, oferujące mieszkania 3-4 pokojowe w zabudowie szeregowej wraz z ogródkami lub praktycznymi poddaszami. Czwartą inwestycją, jaką zaoferujemy na jesiennych targach mieszkaniowych, będzie premiera Osiedla Harmonia zlokalizowanego w podpoznańskim Zalasewie. Targi mieszkaniowe dla klienta to świetna okazja, aby w jednym miejscu poznać ofertę sprzedaży nieruchomości. Ponadto klient może skorzystać z oferowanych promocji, ale także pozyskania środków finansowania, jeśli taka jest potrzeba. Dla nas, deweloperów, targi mieszkaniowe są miejscem, gdzie możemy spotkać się z klientem, zaprezentować ofertę oraz pozyskać wiedzę na temat potrzeb i trendów, co jest istotne w procesie tworzenia nowych projektów mieszkaniowych.

z którego będzie rozciągać się niesamowita panorama Poznania. Ponadto pokazujemy nasze pozostałe inwestycje: Osiedle Różane na Wildzie oraz Osiedle Nowy Marcelin położone tuż przy Lasku Marcelińskim. Od dwóch lat obserwujemy ożywienie na rynku mieszkaniowym, jest coraz większy popyt na mieszkania, które klienci kupują zarówno dla siebie, jak i w celach inwestycyjnych. Poznański rynek nieruchomości jest stabilny. Przewidujemy, że popyt na mieszkania będzie wzrastał, w związku z czym deweloperzy także będą mogli rozpoczynać więcej inwestycji. Targi to dobra okazja dla deweloperów do zaprezentowania swojej oferty, przekonania jeszcze niezdecydowanych klientów, że to właśnie u nas warto kupić mieszkanie.

FOT. ARCHIWUM FIRM

82


83  MAGDALENA PRZYBYLSKA Inwestycje Wielkopolski sp. z o.o. sp.k.

Poznaniacy odwiedzając targi poszukują niezmiennie dobrej, sprawdzonej jakości, w dobrej cenie, niewątpliwie w najlepszej dla nich lokalizacji. Proces decyzyjny w przypadku kupna wymarzonego domu lub mieszkania jest na tyle złożony, że na końcową decyzję wpływa suma wielu czynników. Istotna jest m.in. możliwość wyboru ze zróżnicowanej i bogatej oferty, w której dostępne są różne metraże, a układ pomieszczeń będzie funkcjonalny i jednocześnie ciekawie zaaranżowany. Klienci w zależności od swoich potrzeb, oczekiwań i możliwości finansowych, poszukują zarówno małych, jak i dużych mieszkań. Zwracają też uwagę na ciekawą architekturę, detale wykończenia części wspólnych oraz

zagospodarowanie terenu wokół nieruchomości, w której zdecydują się zamieszkać. Podczas najbliższych targów zaprezentujemy Zielony Marcelin, inwestycję położoną bezpośrednio przy Lasku Marcelińskim. To kompleks budynków o różnej wysokości, od pięciu do ośmiu pięter, w którym zaprojektowano ponad 200 mieszkań o zróżnicowanych powierzchniach, od 35-metrowych kawalerek po 135-metrowe apartamenty. Każde z mieszkań posiada balkon lub taras. Te na najwyższych kondygnacjach dysponują tarasami na dachu z nieograniczonym widokiem na sąsiednie tereny zielone. Mieszkania na parterze posiadają ogródki o powierzchni od 20 m kw. do 140 m kw. Do dyspozycji mieszkańców zaprojektowane zostały wózkarnie i rowerownie, zlokalizowane przy głównych wejściach do budynków oraz podziemne hale garażowe z miejscami postojowymi.  REKLAMA


84

będzie się działo

/

Poznań zatańczy w fairPlayce Od 1994 roku odbyły się już 23 edycje warsztatów tanecznych wymyślonych i napędzanych energią Ewy Wycichowskiej. Kolejna już w sierpniu w nowej przestrzeni – parku rekreacyjno-sportowym fairPlayce nad Różanym Potokiem. W „menu” od 19 do 26 sierpnia codziennie 25 warsztatów – od hip-hopu po tango argentyńskie, a także taneczne wieczory za torami dla wszystkich poznaniaków. tekst: Michał Gradowski

stał się sposobem na życie. Dziś tylko jakaś jedna czwarta uczestników warsztatów to profesjonalni tancerze – dodaje.

Balet z rakietą

W tym roku warsztaty po raz pierwszy odbędą się w nowym miejscu – w przestrzeni nowoczesnego parku rekreacyjno-sportowego fairPlayce zlokalizowanego w północnej części Poznania, nad Różanym Potokiem. Na 7 tys. m kw. mieści się tu centrum sportów rakietowych i fitnessu oraz hotel

FOT. ARCHIWUM ORGANIZATORÓW

D

ancing at fairPlayce Poznań to kontynuacja Międzynarodowych Warsztatów Tańca Współczesnego – autorskiego projektu stworzonego przez Ewę Wycichowską w Polskim Teatrze Tańca, który od wielu lat w wakacje przyciąga do Poznania kilkuset pasjonatów tańca. – Kiedy zaczynaliśmy w 1994 roku, miały to być przede wszystkim warsztaty dla profesjonalnych tancerzy, pozwalające poznać im nowe techniki tańca. Chciałam zrobić w Polsce warsztaty, w których sama uczestniczyłam zagranicą. Wszyscy pukali się wtedy w głowę. Warsztaty w wakacje? W kraju, gdzie nie ma mody na taniec? – mówi Ewa Wycichowska, dyrektor artystyczna Dancing at fairPlayce Poznań. – Tymczasem 23 edycje sprawiły, że dla wielu osób taniec


85

i restauracja. Jaki jest wspólny mianownik tenisa i tańca? – Zakochałam się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia – malowniczy plener, nowoczesna architektura, idealne warunki dla pedagogów. Po raz pierwszy warsztaty odbędą się w jednym miejscu, bez konieczności biegania po całym Poznaniu – mówi Ewa Wycichowska. – Poza tym taniec i tenis łączą nie tylko kontuzje. Nawet Wacław Niżyński, wybitny tancerz i choreograf, stworzył spektakl Gry, którego akcja toczy się na korcie – dodaje. Niżyński, nazywany „bogiem tańca”, stworzył ten balet w 1913 roku – tancerze występowali w nim w strojach do tenisa autorstwa paryskiego projektanta mody, a za rekwizyty posłużyły im rakiety tenisowe.

Pozytywna energia

Uczestnicy Dancing at fairPlayce Poznań będą mieli do dyspozycji pięć sal wraz z przestrzenią parkową do zajęć w plenerze. Warsztaty poprowadzą pedagodzy znani z poprzednich edycji Dancing Poznań. Wśród nich znajdziemy wielu wybitnych absolwentów szkół baletowych, ale też np. Macieja „Glebę” Florka, zwycięzcę pierwszej edycji programu „You Can Dance”. Jak co roku prowadzący będą zarażać uczestników nie tylko swoją pasją, ale też pozytywną energią. Mistrzem w tej dziedzinie jest m.in. Abby Aouragh, mieszkający w Polsce Marokańczyk, nie bez kozery nazywany power machine. W programie, obok autorskich warsztatów, znajdziemy także spotkania „piramidalne”, czyli kursy i dyskusje o zdrowiu, diecie i życiowej energii, a także projekt Body przygotowany przez

CITYZEN i fairPlayce – zajęcia poprawiające siłę, równowagę, koordynację i elastyczność. Na koniec dnia przy ul. Bożydara będą się odbywały „Taneczne wieczory za torami” otwarte dla wszystkich mieszkańców Poznania, a wisienką na torcie będzie taneczny pokaz na dziedzińcu Urzędu Miasta. Dancing at fairPlayce Poznań honorowym patronatem objęli prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak oraz rektor AWF prof. dr hab. Dariusz Wieliński. Warsztaty mają być nie tylko wielkim świętem tańca, ale też sposobem na kulturalne ożywienie Naramowic, Umultowa, Moraska i Radojewa. Te osiedla peryferyjne na północy Poznania, o których z powodu braku odpowiedniej infrastruktury nie tylko komunikacyjnej, ale też kulturalnej, mówi się często „jeszcze dalej niż północ”, z pewnością potrzebują takiego wsparcia. Miasto dofinansowało wydarzenie kwotą 45 tys. zł, a dla wykluczonych mieszkańców tych dzielnic przygotowano 100 darmowych miejsc na warsztatach i półkoloniach dla dzieci.

Pół tysiąca tancerzy?

Jaka będzie frekwencja na Dancing at fairPlayce Poznań? Na wszystkich warsztatach przygotowano ok. 400-500 miejsc. Koszt uczestnictwa w jednych to 320 zł. Dla wszystkich, którzy wybiorą więcej niż jedne zajęcia przewidziano duże rabaty. 20-procentowa zniżka dotyczy także studentów. Koszt zajęć dla „bardzo dorosłych” to 200 zł, a teatr ruchu dla dzieci – 150 zł. Formularz zapisów na warsztaty oraz dokładny program i więcej informacji można znaleźć na stronie: www.dancingpoznan.pl


86

będzie się działo

wydarzenia

/

/

SUMMER SALE by BRODZIAK GALLERY 18-20 sierpnia, Dolna Wilda 87 piątek 13:00 – 19:00, sobota, niedziela 12:00 – 17:00

Cabrio Poland 5-6 sierpnia, Stadion Miejski w Gnieźnie II Międzynarodowy Zlot CABRIO POLAND 2017 to najważniejsza impreza motoryzacyjna, zrzeszająca miłośników cabrio z całej Europy. Rozpocznie się Rajdem Pełnym Tajemnic, którego start będzie miał miejsce w sobotę 5 sierpnia w położonej wśród uroków malowniczej Krainy 100 jezior Olandii. Po przebyciu trasy uczestnicy udadzą się do Gniezna. Czekają ich tam kolejne atrakcje przygotowane przez organizatorów pod szyldem Klasycznej Soboty, poświęconej głównie przepięknym, klasycznym kabrioletom. Będą oni mogli podziwiać także Strefę EXPO oraz wezmą udział w wieczornych koncertach muzycznych. Impreza odbywa się we współpracy z partnerami, którzy uświetnią jej przebieg. BZ WBK Leasing przygotował specjalną ofertę dla przyszłych użytkowników cabrio, o strefę chilloutu i zabawy zadba Pringles, a portal motoryzacyjny Motomi.pl zorganizuje specjalną przestrzeń giełdy samochodowej. Zlot wspiera także Drużynę Szpiku. Punktem kulminacyjnym imprezy będzie wspólne bicie rekordu w liczbie równocześnie otwierających dachy aut przy akompaniamencie muzyki AC/DC. Wydarzenie REKLAMA uwieńczy barwna Parada Cabrio, która przejedzie ulicami Gniezna. Wszystkie Ekipy Cabrio pragnące wziąć udział w II Międzynarodowym Zlocie CABRIO POLAND 2017 wciąż mają możliwość zakupu biletu na stronie www.cabriopoland.com. Dla pozostałych odwiedzających – wstęp wolny.

Nic Się Tu Nie Dzieje 5-9 sierpnia, kina Muza, Pałacowe, Rialto, bilety: 10-30 zł Nic Się Tu Nie Dzieje to wydarzenie, które jest najlepszym dowodem na to, że sezon ogórkowy w kulturze nie istnieje! Głównym trzonem imprezy będą w tym roku pokazy filmowe we wszystkich trzech kinach oraz wydarzenia towarzyszące w całym Poznaniu. To doskoREKLAMA nała okazja do nadrobienia kinowych zaległości. Będą filmy z muzyką na żywo, spotkania z reżyserami, zwiedzanie zakamarków kin czy filmowy lunch, w czasie którego zamówimy dania inspirowane dziełami kinematografii. Oprócz tego także spacery filmowe po Poznaniu w poszukiwaniu postaci, kadrów i ujęć, które zaznaczyły swoją obecność w historii filmu i kina, a także filmowy maraton chodzony Letnicy na mieście z atrakcjami typu konkurs na najlepsze stroje kąpielowe w stylu retro. Będą też warsztaty dla dzieci, które na specjalnie przystosowanych puszkach, kartonikach i butelkach wykonają rysunki do bajek, które przeczyta dla nich aktorka z Teatru Nowego, a także coś tylko dla dorosłych – pierwsze w Poznaniu (albo nawet w Polsce!) Fil­ mowe Szybkie Randki – bo są tacy, któ­rzy na potencjalnego partnera lub partnerkę spoglądają przez pry­zmat gustu filmowego.

FOT. ARCHIWUM ORGANIZATORÓW

Po raz kolejny nadajemy drugie życie fotografiom Szymona Brodziaka! W sierpniowy letni weekend zapraszamy do BRODZIAK GALLERY Poznań na jedyną w swoim rodzaju wyprzedaż SUMMER SALE by BRODZIAK GALLERY Poznań, podczas której będziecie mieli niepowtarzalną okazję do nabycia wyjątkowych zdjęć czy plakatów nawet do 50 proc. taniej! Wszystkie produkty, mimo że często nadszarpnięte przez ząb czasu lub delikatnie uszkodzone, nadal zachwycają swoim pięknem, mogą być ozdobą Waszego wnętrza, ale i serca, ponieważ 38 proc. dochodów netto ze sprzedaży zostanie przekazane na cel charytatywny.


87 

đ&#x;Ą­

Jan Cybis, Akt na czerwonym tle, 1947, olej na płótnie, 73×54, Muzeum Narodowe w Poznaniu

đ&#x;Ą­

Andrzej Wróblewski, Rozstrzelanie z chłopczykiem, 1949, olej na płótnie, 120×90, Muzeum Narodowe w Poznaniu, MNP

đ&#x;Ą­

Maria Jarema, Zwierzęta, 1948, tempera na tekturze, 78×100, Muzeum Narodowe w Poznaniu, MNP Mp 2254

đ&#x;Ą­

Artur Nacht-Samborski Martwa natura ze storczykiem, 1948, olej na płótnie, 73×59,5, Muzeum Narodowe w Poznaniu

SZCZELINY WOLNOŚCI. SZTUKA POLSKA W LATACH 1945-1948/49 6 sierpnia – 12 listopada 2017, Muzeum Narodowe Kurator: Włodzimierz Nowaczyk Wystawa polskiej awangardy II polowy XX w. poświęcona jest sztuce polskiej trzech lat bezpośrednich po II wojnie światowej. Tych lat,

đ&#x;Ą­

Henryk Wiciński, Leşąca, 1934/1935, brąz, 46×83×47, Galeria Piekary

đ&#x;Ą­

Piotr Potworowski, Krajobraz z Wiltshire, 1953, olej na płótnie, 46×61, Muzeum Narodowe w Poznaniu

đ&#x;Ą­

Alfred Lenica, Geometria 3 Miasto, lata 40. XX w., olej na blasze, 59,5Ă—58, Galeria Piekary

w których myślano jeszcze o wolności, demokracji i sprawiedliwości. Pomimo zmiany granic i zadekretowanym w Jałcie usytuowaniu Polski w radzieckiej strefie wpływów, artyści, pisarze, ludzie kultury myśleli jeszcze o ideałach demokracji. Malarze i rzeźbiarze pragnęli odbudować zniszczoną wojną linię rozwoju sztuk pięknych. Ekspozycja składa się z trzech części – Czas martwej natury, Wojna/wojna, Oblicza nowoczesności. W pierwszej odsłonie ukazane zostanie doświadczenie i konsolidacja nurtu kolorystycznego, przedstawiona zostanie twórczość wielkich indywidualności, a takşe rola Muzeum Wielkopolskiego w tym czasie. Druga odsłona skupia się na pytaniu, jak taki wielki temat, jak wojna i Holokaust wpłynęły na twórczość artystyczną tego czasu. Trzecia odsłona poświęcona jest sztuce nowoczesnej od Władysława Strzemińskiego po Tadeusza Kantora. Wystawa urywa się u progu roku 1949, gdy władza zapowiada zmiany w polityce kulturalnej. W sumie wystawa będzie panoramą sztuki polskiej w krótkim okresie pomiędzy zachłyśnięciem się wolnością a okresem dyktatu socrealizmu, w której znacząco zaistnieją dzieła najwybitniejszych postaci rodzimej sztuki XX wieku: Jana Cybisa, Zbigniewa Pronaszki, Artura Nachta–Samorskiego, Wacława Taranczewskiego, Alfreda Lenicy, Marii Jaremy, Władysława Strzemińskiego, Henryka Staşewskiego, Jonasza Sterna, Erny Rosenstein, Jerzego Nowosielskiego, Andrzeja Wróblewskiego i innych. 


Panny młode ruszają do boju 88

Zostać miss Do 31 lipca rozstrzygnięty zostanie kolejny etap konkursu na najpiękniejszą Polkę. Głosowanie odbywa się poprzez SMS-y. Kandydatki, które zbiorą największą liczbę głosów przejdą do półfinału. Nad prawidłowym, bezpiecznym i sprawiedliwym przebiegiem poszczególnych etapów czuwają organizatorzy. Jest to pierwszy konkurs piękności, w którym prawie wszystkie etapy prowadzone są online. Dzięki takiej formie wyłaniania finalistek, każda z osób biorących udział w konkursie ma możliwość podjęcia kroku w stronę spełnienia marzeń, niezależnie od sytuacji finansowej czy innych czynników zewnętrznych. Zwieńczeniem ich zmagań będzie Gala Finałowa, jedyny etap konkursu, który odbędzie się poza przestrzenią Internetu i będzie transmitowany w telewizji. Wybór laureatek pozostawiony zostanie niezależnemu jury. Oficjalnym partnerem konkursu została linia lotnicza Enter Air, która jest liderem rynku czarterowego w Polsce. Zapewni ona zwyciężczyni przelot na wymarzone wakacje – jedną z głównych nagród konkursu. Ponadto laureatka otrzyma możliwość rozwoju swoich umiejętności w obszarach personal brandingu, co będzie ogromnym wsparciem w osiąganiu kolejnych sukcesów. Patronat medialny nad konkursem ma „Poznański prestiż”. Szczegóły: www.missdiamond.pl

Piaskownica dla małych i dużych 1 lipca – 14 sierpnia, Poznań Plaza Lubiana przez najmłodszych piaskownica to doskonałe miejsce spotkań z rówieśnikami, nauka wspólnego przebywania z innymi dziećmi, szansa na nawiązywanie relacji i pierwsze próby współdziałania w grupie. Zabawa w piasku pozwala także na rozwijanie umiejętności manualnych i kreatywności. Wszystko to jest niezwykle ważne dla prawidłowego rozwoju dziecka. Poznań Plaza dla swoich najmłodszych klientów w okresie wakacyjnym udostępnia więc dużą piaskownicę, w której mogą bawić się niezależnie od pogody. Jest przyjazna nie tylko dzieciom, ale także ich rodzicom i opiekunom. Stanowisko wyposażone jest w miejsca do siedzenia, wygodne kosze plażowe, a także miejsca do ładowania telefonów czy laptopów. Korzystanie z piaskownicy jest bezpłatne, pod nadzorem rodziców lub opiekunów. Piaskownica dostępna jest w godzinach otwarcia galerii.

27 sierpnia, całe miasto Panny młode po raz kolejny ruszą do walki o lepsze życie maluszków. Z tym samym uśmiechem, który towarzyszył im w trakcie ich ślubu. Z tą samą energią, z której korzystały w trakcie wesela. Wezmą udział w całodziennej sesji zdjęciowej. Nie tylko w najpiękniejszych punktach wybranych miast, ale także w sceneriach dla nich niecodziennych i zaskakujących. W każdej edycji uczestniczki wydarzenia same wybierają chore dziecko, któremu pragną pomóc. Przygotowania trwają kilkanaście miesięcy. Dodatkowo w każdej edycji uczestniczą fotografowie, kamerzyści, wizażystki, obsługa cateringowa i transportowa – każda z osób oddaje swoją niedzielę, by akcja zakończyła się powodzeniem. Przychodzi wyczekiwany dzień... Makijaż, fryzura, bukiet w dłoń i panny młode są gotowe na spotkanie z maluchem, któremu pomagają. „Ten moment z dzieckiem, daje energię na cały dzień”. Kolejne godziny uczestniczki spędzają na pozowaniu do zdjęć oraz zbiórce datków do puszek. Zapraszamy do udziału w akcji pm@majaprzyszlosc.org.pl Szczegóły: panny-mlode.pl/edycja-2017/ poznan/


89

Jarmark Chmielo-Wikliniarski 18-20 sierpnia, Nowy Tomyśl Kto kocha wyroby z wikliny, koniecznie powinien zajrzeć do Nowego Tomyśla w czasie Jarmarku Chmielo-Wikliniarskiego, połączonego jak co roku z tradycyjnymi Dożynkami Gminnymi. Jarmark rozpocznie się korowodem, który wyruszy spod wiklinowego kosza wpisanego do Księgi rekordów Guinnessa i dotrze do Parku Kultury i Wypoczynku. W tym roku będzie jeszcze bardziej kolorowy, bo z udziałem zagranicznych zespołów folklorystycznych, biorących udział w tym czasie w Światowym Przeglądzie Folkloru Integracje w Poznaniu. W parku odbędzie się nie tylko kiermasz wyrobów z wikliny, ale także stanie tam scena, na której wystąpią: Mezo, zespół Poparzeni Kawą Trzy oraz Dżem. W niebo wystrzelą sztuczne ognie, zaplanowano też pokaz laserowy oraz teatr ognia.

FOT. ARCHIWUM ORGANIZATORÓW

Dużo i Drogo – jak sprzedawać? 22 sierpnia, Nobel Tower To warsztaty dla każdej kobiety, która chce nauczyć się jak z przyjemnością sprzedawać swoje usługi drożej niż dotychczas oraz swobodnie czuć się na rozmowach handlowych z najtrudniejszymi decydentami (w tej nomenklaturze „Gorylami”) w swojej branży.

Co zyskasz inwestując? Zaczniesz wyceniać swoje usługi min. 30 proc. drożej, poznasz zwyczaje „Goryli” (decydentów w dużych organizacjach), zaczniesz sprzedawać największym graczom tak jak równym sobie, staniesz się wolna finansowo (przestaniesz zależeć od jednego kontraktu). Potrenujesz z prawdziwym „Gorylem” (decydentem) Janem Lazurko, a poprowadzi Cię Agnieszka Maruda-Sperczak, która z niejednym gorylem w klatce już sobie poradziła. Pełen opis: http://bit.ly/2tYNBDV Zapisy: http://bit.ly/2swPoM8

XVII Światowy Przegląd Folkloru Integracje 2017 13-20 sierpnia, Wielkopolska Już niedługo Poznań i cała Wielkopolska roztańczy się w rytm tańców ludowych. W programie Festiwalu m.in.: Biesiada ludowa w parku Wilsona (14 sierpnia), przemarsz na Stary Rynek (15 sierpnia) oraz koncert finałowy z udziałem wszystkich zaproszonych grup (20 sierpnia). Będą też warsztaty ludowe dla dzieci i Turniej Sportów Tradycyjnych (16 sierpnia na Plaży Rataje). Festiwal odbywa się w Poznaniu, Kostrzynie, Lesznie, Wągrowcu, Swarzędzu, Wronkach, Luboniu i Grodzisku Wlkp. Jego organizatorami są Akademia Wychowania Fizycznego w Poznaniu oraz Stowarzyszenie Kulturalno-Sportowe Integracje.


na

90

scenie

/

Lekcje stepowania 27 września, godz. 17:00 i 20:30, Aula Artis, bilety: 30-55 zł Bohaterami spektaklu są uczestnicy kursu stepowania. Każda z postaci uczęszcza na lekcje z innego powodu, przychodzi z własną opowieścią, osobowością i temperamentem. Sztuka Harrisa grana była na wielu europejskich scenach, a w latach 90. powstał film, w którym główną rolę zagrała Liza Minnelli. Przedstawienie łączy komedię z wątkami obyczajowymi i dużą dawką tańca. Krystyna Janda wróciła do reżyserii tego spektaklu po 11 latach. Komedia Richarda Harrisa wystawiona na scenie Och-Teatru ma też głębszy sens, nakreśliła bowiem kilka sugestywnych portretów kobiet po przejściach, poruszając delikatne struny i wrażliwość

widzów. Ogląda się tę historię z dużym wzruszeniem i życzliwością dla bohaterek, które nie dają się stłamsić, odnajdując w tańcu kawałek wolności i własnej godności. Wśród pań jest też mężczyzna, jeden jedyny, osaczony przez babską solidarność, Kamil Maćkowiak w roli Geoffreya. Aktor pokazuje kunszt nie tylko taneczny (w końcu jest zawodowym tancerzem wysokiej klasy), ale także kunszt aktorski (jest również aktorem) i w równym stopniu wzrusza, co rozbawia widzów, szczególnie jej żeńską część. Reżyseria: Krystyna Janda Obsada: Maria Winiarska, Katarzyna Żak, Anna Iberszer, Joanna Moro, Elżbieta Romanowska, Krystyna Tkacz, Kamil Maćkowiak, Izabela Dąbrowska, Zofia Zborowska oraz Alicja Przerazińska, Katarzyna Traczyńska (swing) i Jan Malawski (głos). Bilety: Gruv Art: rezerwacja@gruv-art.com.pl, tel. 61 847 11 15 (pon.-pt. 8:00 - 16:00)

Festiwal Akademia Gitary 12 sierpnia, Aula UAM, godz. 19, bilety: 39-119 zł Festiwal zainauguruje koncert The Best Of. Usłyszymy utwory z koncertów, które do tej pory festiwalowa publiczność przyjęła najcieplej, czyli Hiszpańskiej i Argentyńskiej Nocy. Będą to hity z obu tych wydarzeń podczas jednego wieczoru. Dwaj wybitni artyści – gitarzysta Łukasz Kurpaczewski oraz doceniany przez szeroką publiczność Marcin Wyrostek wraz z orkiestrą po raz kolejny przybliżą nam muzykę, która jest dziedzictwem gorącej Argentyny. Usłyszymy utwory najwybitniejszego kompozytora argentyńskiego tanga – Astora Piazolli. Wybierzemy się też w podróż do Hiszpanii za sprawą słynnego Concierto de Aranjuez. To będzie wieczór pełen pasji i melancholii.

Pierwszy Poznański Festiwal Ukulele 4-5 sierpnia, Wolny Dziedziniec Już niedługo Poznań stanie się stolicą ukulele. – Pokażemy, że Poznań kocha ten najwspanialszy z instrumentów, i to z wzajemnością – zapowiadają organizatorzy, Estrada Poznańska oraz PPNOU, czyli Pierwsza Poznańska Niesymfoniczna Orkiestra Ukulele. PPNOU to zespół, który tworzą muzycy-pasjonaci, czterech facetów z Poznania, których uwiodło charakterystyczne brzmienie i filigranowy rozmiar hawajskiej gitary, powszechnie znanej jako ukulele lub po prostu uku.


91

w te atr z e

/

#NAWOLNYM

FOT. KASIA CHMURA-CEGIEŁKOWSKA, ARCHIWUM ORGANIZATORÓW

17-26 sierpnia, dziedziniec Urzędu Miasta, wstęp wolny Miasto Poznań drugi rok z rzędu zaprasza mieszkańców do udziału w wydarzeniach kulturalnych, które odbędą się latem na Wolnym Dziedzińcu. Po filmach, warsztatach i koncertach w sierpniu na dziedzińcu Urzędu Miasta Poznania zaprezentują się najpopularniejsze polskie teatry. Program teatralny zainauguruje 17 sierpnia przedstawienie Kolacja dla głupca Wrocławskiego Teatru Komedia. W ramach cyklu zobaczymy także Kameralny spektakl poznańskiego Teatru Wielkiego Kafka/Schulz: objawienia i herezje. Na Wolny powróci również Och-Teatr z monologiem One Mąż Show Szymona Majewskiego oraz Krystyna Janda, którą zobaczymy w spektaklu muzycznym Piosenki z Teatru. Nie zabraknie przebojów takich jak Wariatka czy Na zakręcie ze słowami Agnieszki Osieckiej. Więcej piosenek z tekstami poetki usłyszymy w recitalu Julii Rybakowskiej Osiecka. Byle nie o miłości przygotowanym przez Teatr Nowy w Poznaniu. Utworów Leonarda Cohena w wykonaniu Renaty Przemyk będzie można posłuchać w spektaklu Teatru Starego z Lublina Boogie Street. W programie także Kolacja na cztery ręce Teatru Kamienica, Mayday Teatru Muzycznego w Poznaniu i spektakl Żniwa Polskiego Teatru Tańca.

Dzieci #NAWOLNYM W ramach Teatru Na Wolnym będzie można zobaczyć także spektakle dla dzieci. Kabaretową wersję słynnej bajki Jana Brzechwy Pchła Szachrajka przygotował do najmłodszych widzów Teatr Muzyczny – spektakl odbędzie się 19 sierpnia o godz. 11. Dzień później o godz. 12.00 Teatr Animacji zaprasza dzieci na Miłość nie boli, kolano boli – pełen zabawy spektakl z muzyką na żywo, gdzie autorami słów do wszystkich piosenek są dzieci w wieku od 2 do 6 lat. Na zakończenie, 26 sierpnia o godz. 11 i 13, najmłodsi obejrzą kameralne przedstawienie Sens życia poznańskiego Teatru Sytuacje Grupa.


92

/

đ&#x;ĄŹ

Męşczyzna imieniem Ove

Męşczyzna imieniem Ove Szwedzka produkcja w reşyserii Hannesa Holma, adaptacja bestsellerowej powieści Fredrika Backmana, wydanej w Polsce pod tym samym tytułem. Mamy tutaj typowego starego zgreda – tytułowy Ove jest wredny, nie lubi ludzi i nie waha się im tego okazywać. Dobiegający sześćdziesiątki, owdowiały po śmierci ukochanej şony, uwaşa, şe şycie straciło sens. Sytuacja zmienia się, kiedy do spokojnego szwedzkiego miasteczka, w którym mieszka Ove wprowadza się małşeństwo z dwojgiem dzieci. Pierwsze spotkanie Ove z nowymi sąsiadami mogłoby być zarzewiem długotrwałego konfliktu, ale nieoczekiwania zmienia w coś zupełnie przeciwnego‌ Ten skandynawski komediodramat, porównywany przez krytyków z takimi przebojami jak Lepiej być nie moşe czy Gran Torino, stał się rewelacją filmowych festiwali na całym świecie, zdobył m.in. dwie nominacje do Oscara 2017 – za najlepszy film nieanglojęzyczny i najlepszą charakteryzację. 

Kedi Ten turecki film ma dwóch głównych bohaterów – Stambuł i koty. To miasto z niezwykłą, sięgającą tysięcy lat historią, jest jednocześnie jedynym w swoim rodzaju kocim imperium. Koty, choć nie mają swoich właścicieli, kaşdego dnia towarzyszą

mieszkaĹ„com i sÄ… nieodĹ‚Ä…cznÄ… częściÄ… lokalnej spoĹ‚ecznoĹ›ci, ukrytym skarbem miasta. W tym sekretnym Ĺźyciu kotĂłw gĹ‚ĂłwnÄ… rolÄ™ odgrywajÄ…: Spryciara, Przylepa, Szajba, Flirciarz, Bestia, SuĹ‚tan i Cwaniak. To prawdziwa galeria róşnych kocich osobowoĹ›ci i temperamentĂłw. Pozycja obowiÄ…zkowa dla wielbicieli kotĂłw, ale nie tylko, bo to film, o ktĂłrym krytycy pisali: „widzowie bÄ™dÄ… mruczeć z zachwytuâ€?. 

FOT. MATERAĹ Y DYSTRYBUTORĂ“W

w kinie


93

po

godzinach

/

Smaki lata w Avocado!

Jakie smaki będą królować tego lata? Na początku lipca mogliśmy się o tym przekonać podczas premiery letniej karty w Avocado Restaurant & Wine, mieszczącej się na dziedzińcu przy ul. Dąbrowskiego 29, w samym sercu Jeżyc.

W

FOT. AVOCADO / OLGA JĘDRZEJEWSKA

Magdalena Tylkowska, właścicielka Avocado

akacyjne menu zaprezentowane przez Magdalenę Tylkowską i nowego szefa kuchni Łukasza Wącirza to przede wszystkim bardzo dobre jakościowo produkty od regionalnych polskich dostawców, mieszanka smaków pochodzących z Azji oraz mnóstwo awokado. W nowej karcie pojawią się również niedzielne śniadania, a w porze lunchowej, podobnie jak w ubiegłym roku, restauracja będzie serwować dania z różnych regionów świata. Głównym partnerem kolacji degustacyjnej inicjującej letnią kartę w Avocado Restaurant & Wine był MINI Smorawiński. Podczas wydarzenia odbyło się losowanie voucherów na weekend z najnowszym modelem MINI Countryman.

Szef kuchni z zespołem

Jesteśmy stałymi gośćmi w restauracji

Chwila pracy, a następnie jak zawsze w Avocado, ciepła i swobodna atmosfera

W Avocado wypieka się pieczywo, samodzielnie przygotowuje się makarony oraz lody

Voucher od MINI Smorawiński


94

po

godzinach

/

Pierwsze miejsce zdobyła Barbara Sołtysińska za projekt indaHash. Nagrodę wręczał Jacek Jaśkowiak

Zanim ogłoszono wyniki konkursu odbyła się debata, w której udział wzięli: (od prawej) Kacper Winiarczyk (Uber), Andrzej Matuszyński (grupa Eurozet), Małgorzata Wójcik (LEK-AM), Jacek Jaśkowiak (Prezydent Poznania), Mikołaj Placek (Oknoplast) i Michał Sadowski (Brand 24)

Poznaniacy w prestiżowym rankingu W poniedziałek 29 maja odbyła się uroczysta gala 7. edycji rankingu 50 Najbardziej Kreatywnych w Biznesie

Nagrodę za trzecie miejsce firmie XTPL SA, którą reprezentował Sebastian Młodziński, wręczały Joanna Janowicz i Joanna Małecka, redaktor prowadząca „Poznańskiego prestiżu”

zdjęcia: Sławomir Brandt

50

najbardziej kreatywnych pomysłów, 50 najbardziej kreatywnych ludzi, 50 miejsc w rankingu – tak w kilku słowach można opisać galę 7. edycji rankingu 50 Najbardziej Kreatywnych w Biznesie, która odbyła się w Concordii Design. Jak co roku, tak i tym razem, nagrodzeni zostali ci, którzy kreują innowacyjny biznes i wprowadzają nieszablonowe, kreatywne rozwiązania do swoich projektów. W Kapitule konkursowej zasiedli m.in.: dr Irena Eris, Rafał Plutecki (Campus Warsaw), Piotr Voelkel (grupa VOX, Uniwersytet SWPS), Łukasz Wejchert (grupa Dirlango), Jacek Jaśkowiak (Miasto Poznań), Piotr Tyborowicz (TVN), Jakub Kaliciński (Kalicinscy.com), Kacper Winiarczyk (Uber), Eliza Kruczkowska (Polski Fundusz Rozwoju), Katarzyna Wierzbowska (Fundacja Przedsiębiorczości Kobiet), Olga Kozierowska, Jarosław Mikos (WP), Ewa Voelkel (Concordia Design), Mikołaj Placek (Oknoplast), Solange Olszewska (Solaris Bus & Coach S.A.), Andrzej Matuszyński (grupa Eurozet). Pierwsze miejsce w rankingu Kapituła przyznała Barbarze Sołtysińskiej za projekt indaHash, pozwalający prowadzić zautomatyzowane i kreatywne kampanie z digital influencerami na Instagramie, Facebooku i Snapchacie. Na podium znaleźli się również Mariusz Gralewski (Grupa DocPlanner), w Polsce znany szerzej jako twórca serwisu ZnanyLekarz.pl oraz Filip Granek, Maciej Adamczyk i Sebastian Młodziński z pomysłem drukowania ultracienkich linii przewodzących prąd elektryczny.

Gala odbyła się w jednym z piękniejszych miejsc w Poznaniu – w Concordii Design

Na wydarzeniu nie mogło zabraknąć „Poznańskiego prestiżu”, który był patronem medialnym konkursu

Galę poprowadził Grzegorz Kiszluk, redaktor naczelny magazynu „Brief”

Miłosz Wójcik z Poznania odebrał wyróżnienie za zajęcie 44. miejsca

Wśród zaproszonych gości była Joanna Janowicz


95

Historie ze stu i jednej nocy zdjęcia: Sławomir Brandt

Z

a nami setne spotkanie Klubu Kobiet Przedsiębiorczych. W Piano Bar nie zabrakło – po raz kolejny – wspaniałych prelegentek i niezwykłej atmosfery. Bohaterkami wieczoru były wszystkie uczestniczki, a prelegentkami: Agnieszka Kazuś-Musiał, prezes DBL Wynajem Odzieży Roboczej Sp. z o.o. i członkini zarządu DBL Poznań Wynajem Odzieży Roboczej Sp. z o.o, która mówiła o poczuciu obfitości i sukcesie nie tylko zawodowym. Alicja Liczba z kolei, trenerka biznesu, coach ICF, MaxieDISC Certified, consultant oraz marketingowiec i PR-owiec z blisko 20-letnią praktyką, opowiadała o ekonomii szczęścia i uśmiechu. O przywództwie, postawach i finansach uczestniczki mogły dowiedzieć się od dr Małgorzaty Kluski-Nowickiej, wicekanclerz i członkini zarządu Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu.

Pierwszą prelegentką była Agnieszka Kazuś-Musiał

O przywództwie, postawach i finansach uczestniczki mogły dowiedzieć się od dr Małgorzaty Kluski-Nowickiej

Od lewej: Hanna Kowal, dyrektor zarządzająca Top Media&Publishing House Sp. z o.o., Violetta Ratajczak, dyrektor sprzedaży Vilmorin Garden oraz Joanna Małecka, redaktor prowadząca „Poznański prestiż”

Zofia Chołody, prezeska Klubu Kobiet Przedsiębiorczych

Nie obyło się bez urodzinowego tortu

Alicja Liczba opowiadała o ekonomii szczęścia i uśmiechu

Na wszystkie panie czekały słodkie przekąski


96

po

godzinach

/

Grillowanie z Pascalem Łosoś, wołowina, tortilla, warzywa, owoce, a nawet kaszanka i kiełbasa – takich potraw próbowało jury podczas Festiwalu Grillowania w King Cross Marcelin zdjęcia: Sławomir Brandt

W

szystko zaczęło się od pokazowego dania Pascala Brodnickiego, który przyrządzał soczystego łososia w towarzystwie sałaty. Pod namiotem, który stanął obok King Cross Marcelin pojawiły się tłumy. Pascal odpowiadał też na trudne pytania, m.in. gdzie kupować dobre i świeże ryby. Potem uczestnicy konkursu kulinarnego stanęli do walki. Na grillach pojawiały się przeróżne rzeczy. Każde danie było

degustowane przez jury: Pascala Brodnickiego, Katarzynę Kozak (Eska Info) i Magdę Polaszek (King Cross Marcelin). Trudno było wyłonić zwycięzców, więc wygrali… wszyscy: Patrycja Chróst, Błażej Małolepszy, Agata Bartczak, Anna Wawrzyniak, Zbigniew Matuszczak, Katarzyna Sycik, Agnieszka Jarczyńska i Jacek Smolarek. Patronat nad grillowaniem miał „Poznański prestiż”.


97

Kasia Adamska z Drużyny Szpiku

Kobiety w Andersii zdjęcia: Emilia Staszków

P

Marta Szataniak, organizatorka wydarzenia

odczas 7. Urodzin Przedsiębiorczej Kobiety Poznań sala w hotelu Andersia była wypełniona po brzegi. Spotkanie rozpoczęło się od wykładu dwóch doskonale znanych pań: aktorki Magdaleny Stużyńskiej-Brauer oraz dziennikarki Ani Hernik-Solarskiej. Przyjaciółki założyły bloga nieboniebo.pl, na którym dzielą się ze swoimi czytelniczkami doświadczeniem życiowym i służą poradą. Zaraz po nich na scenie pojawiła się poznanianka Basia Józefiak - stylistka, personal shopper i doradca wizerunku. Kobiety, które wzięły udział w spotkaniu mogły zrobić sobie zdjęcie w fotobudce i wesprzeć Drużynę Szpiku. Na koniec był tort i koncert Loop Triggera.

Magdalena Stużyńska-Brauer oraz Ania Hernik-Solarska

Basia Józefiak

Ewa Ornacka, dziennikarka śledcza i scenarzystka m.in. Kobiety i mafia

Oko w oko z królową mafii zdjęcia: Sławomir Brandt

T Patryk Boro i Monika Banasiak

o nie była tylko promocja książki, ale szczere spotkanie na Młyńskiej 12, którego gospodynią była Monika Banasiak – niezwykła kobieta, która udowadnia, że można narodzić się na nowo. Opowiedziała o swoim związku ze słynnym Słowikiem, a także jak ich miłość zweryfikowało życie oraz o roli kobiet przy boku bezwzględnych mężczyzn. Gościem Moniki była Ewa Ornacka, dziennikarka śledcza i scenarzystka m.in. Kobiet i mafii, gdzie jedną z inspiracji były skomplikowane losy Moniki Banasiak.


gdzie nas znaleźć    1 239, ul. Sczanieckiej 10/2    2 36minut MySquash, ul. Górecka 108    3 36minut Podolany, ul. Strzeszyńska 67a    4 36minut Polanka, ul. Milczańska 1    5 36minut WestPoint, ul. Wichrowa 1a    6 A Nóż Widelec, ul. Czechosłowacka 133    7 Adam Szulc Barber, os. Stare Żegrze 38    8 Adam's Cafe, ul. Matejki 62    9 Akacjowy Dwór, ul. Parkowa 3   10 Akademia Piękna, ul. Solidarności 38A   11 Akademia Wierzbicki & Schmidt, ul. Ostrowska 363   12 Al Capone, ul. 28 Czerwca 1956 r. 187   13 Alligator Poznań, ul. Stary Rynek 86   14 Altana Pałacu Wąsowo, Posnania, ul. Pleszewska 1   15 Amarena, ul. Nowowiejskiego 20   16 Apartamenty Pomarańczarnia, ul. Rybaki 12   17 Art Sushi, Stary Browar, ul. Półwiejska 42   18 Artisan, ul. Szkolna 9   19 Art-Medica s.c., ul. Rakoniewicka 23 A   20 Auto Centrum, ul. Wojciechowskiego 7-17   21 Auto Club Peugeot, ul. Opłotki 15   22 Auto Lama, ul. Nizinna 21   23 Auto Wache Józef Wache, ul. Poznańska 10, Baranowo   24 Auto Wache sp. z o.o., ul. Rolna 29, Baranowo   25 Auto Watin, ul. 28 Czerwca 1956 r. 175/4   26 Avocado, ul. Dąbrowskiego 29   27 Bagels & Friends, ul. Wyspiańskiego 26   28 Bar-a-Boo, ul. Jana Pawła II 14   29 Bar-a-Boo, ul. Taczaka 11/2   30 Basilium, ul. Woźna 21   31 Bazar Poznański, ul. Paderewskiego 8   32 Bemo Motors, ul. Opłotki 19   33 Berdychowski sp.j, ul. Owsiana 27   34 Beverly, ul. 3 Maja 47   35 Biblioteka Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, ul. Mielżyńskiego 27/29   36 Biblioteka Raczyńskich, al. Marcinkowskiego 23   37 Big Mik, ul. Głogowska 59   38 BLIKLE, ul. Pleszewska 1   39 Blooms Boutique Hostel Inn & Apartments, ul. Kwiatowa 2   40 Blow UP Hall, ul. Półwiejska 32   41 Blubra Kafe, ul. Szamarzewskiego 14   42 BO.MEDICA Lekarz Specjalista, ul. Rynkowa 18   43 Bo.Poznań, ul. Kościuszki 84   44 Brocci, ul. Kraszewskiego 14   45 BUCZYŃSKI CITY SALON, ul. Kantaka 1   46 BulwaR, ul. Stary Rynek 37   47 BUSHIMI, ul. Towarowa 41   48 Było nie było, ul. Taczaka 2   49 CACAO Republika, ul. Zamkowa 7   50 Cafe Misja, ul. Gołębia 1   51 Cafe Bar Bistro Flirt, ul. Na Murawie 3   52 Cafe Da Vinci, pl. Wolności 10   53 Cafe La Ruina, ul. Śródka 3   54 Cafe REGIO – Przewozy Regionalne   55 Cafe Soho, ul. Wroniecka 2/3   56 Candeo, ul. Bednarska 6   57 Cantinette, ul. Zeylanda 12   58 Carte D'or Plaza, ul. Drużbickiego 2   59 Centrum Genetyki Medycznej GENESIS, ul. Grudzieniec 4   60 Centrum Infiniti Poznań, ul. Głogowska 446   61 Centrum Informacji Miejskiej, ul. Ratajczaka 44   62 Centrum Informacji Senioralnej, ul. Mielżyńskiego 24   63 Centrum Medicover – Poznań Malta, ul. Baraniaka 88   64 Centrum Medicover – Poznań Plac Andersa, pl. Andersa 5   65 Centrum Medyczne Enel-Med., Kupiec Poznański, pl. Wiosny Ludów 2   66 CENTRUM MEDYCZNE MED-LUX, ul. Rynkowa 63   67 CENTRUM MEDYCZNE MED-LUX, ul. Żeromskiego 1   68 CENTRUM MEDYCZNE SOLUMED, ul. Dąbrowskiego 77a   69 Centrum Rehabilitacji Med-Lux, ul. Rynkowa 76   70 Centrum Zdrowia La Vie, ul. Paczkowska 9A   71 Centrum Zdrowia Małych Zwierząt, os. Władysława Jagiełły 33   72 Chimera, ul. Żydowska 30   73 City Solei boutique Hotel, ul. Wenecjańska 10   74 CM CORDIS, al. Niepodległości 2   75 CM LUX MED, ul. Półwiejska 42   76 CM LUX MED, ul. Roosevelta 18   77 CM LUX MED, ul. Wichrowa 1A   78 CM LUX MED – Medycyna Rodzinna, ul. Serbska 11   79 CM POLMED, ul. Górecka 1   80 COCONO REPUBLIKA, ul. Zamkowa 7   81 Cocorico Café & Restaurant, ul. Świętosławska 9   82 Concordia Taste, ul. Zwierzyniecka 3   83 COSTA COFFEE, ul. Dworcowa 2   84 COSTA COFFEE, ul. Stary Rynek 53/54   85 COSTA COFFEE Malta Poznań, ul. Maltańska 1   86 COSTA COFFEE Malta Poznań II, ul. Maltańska 1   87 COSTA COFFEE Posnania, ul. Pleszewska 1   88 COSTA COFFEE Posnania II, ul. Pleszewska 1   89 COSTA Express SHELL, ul. 28 Czerwca 1956 r. 419   90 COSTA Express SHELL, ul. Bolesława Krzywoustego 309   91 COSTA Express SHELL, ul. Bułgarska 119   92 COSTA Express SHELL, ul. Lechicka 2   93 COSTA Express SHELL, ul. Obornicka 337   94 Cucina 88, City Park, ul. Wyspiańskiego 26a   95 Cukiernia Kandulski, ul. Obornicka 1   96 Cukiernia Kandulski, ul. Sarmacka 44a   97 Cukiernia Kandulski, ul. Działyńskiego 1h lok. 203   98 Cukiernia Kandulski, pl. Ratajskiego 1   99 Cukiernia Kandulski, ul. Wierzbięcice 46 100 Cukiernia Kandulski – Auchan Komorniki, ul. Głogowska 432 101 Cukiernia Kandulski – Auchan Swadzim, ul. św. Antoniego 2 102 Cukiernia Kandulski – Górczyńskie C.H., ul. Głogowska 132/140 103 Cukiernia Kandulski – King Cross Marcelin, ul. Bukowska 156 104 Cukiernia Kandulski – Plaza, ul. Drużbickiego 2 105 Cukiernia Kandulski Cafe – Stary Browar, ul. Półwiejska 42 106 Cukiernia Sowa, os. Bolesława Chrobrego 24 107 Cukiernia Sowa, Avenida Poznań, ul. Matyi 2 108 Cukiernia Sowa, GH Panorama, ul. Górecka 30 109 Cukiernia Sowa, M1 Centrum Handlowe, ul. Szwajcarska 14 110 Cukiernia Sowa, Malta Poznań, ul. Maltańska 1 111 Cukiernia Sowa, Stary Browar, ul. Półwiejska 42 112 Cyryl – Lunch Coffee Wine, ul. Libelta 1a 113 Czekolada Cafe, ul. Żydowska 29 114 Czerwona Papryka, ul. Stary Rynek 49 115 Czerwone Sombrero, ul. Piekary 17 116 Czerwone Sombrero, ul. Stary Rynek 2 117 DAMYAN SALON Damian Walendowski, ul. Zgoda 30 e 118 Dark Restaurant, ul. Garbary 48 119 Dealer Olszowiec sp. z o.o. sp.k., ul. Ostrowska 330 120 Delicjusz Hotel – Restauracja, ul. Poznańska 1, Trzebaw 121 DELIK s.c., ul. Składowa 17 122 Depicenter, ul. Święty Marcin 58/64 123 Derm Expert Beauty Clinic, ul. Strzeszyńska 96 124 Diagnostyka Obrazowa, ul. Dąbrowskiego 77A 125 Dobra i wino restauracja, ul. Za Bramką 1 126 Dobra Kawiarnia, ul. Nowowiejskiego 15 127 Don Prestige, ul. Święty Marcin 2

/

128 DRAGON, ul. Zamkowa 3 129 Drukarnia Skład Wina i Chleba, ul. Podgórna 6 130 Drwal Barber, ul. Palacza 131 131 Duda-Cars S.A. Autoryzowany Dealer i Serwis Mercedes-Benz, ul. Ptasia 4 132 Dworek Jeziorki, Jeziorki 1 133 Dworek Staropolski, ul. Okólna 40 134 Dylemat, ul. Mickiewicza 27 135 Dynx, ul. Ostrówek 12 136 Eatalia, ul. Gołębia 6 137 Egurrola Fitnes Club, C.H. Panorama, ul. Górecka 30 138 ESTETIQ POZNAŃ, ul. Towarowa 41/207 139 Exclusive Dental Studio, ul. Katowicka 81e/111 140 Fabryka Formy, ul. Obornicka 85 141 Fabryka Formy, Galeria A2, ul. Głogowska 440 142 Fabryka Formy, Green Point, ul. Hetmańska 91 143 Fabryka Formy, Kinepolis, ul. Bolesława Krzywoustego 72 144 Fabryka Formy, Mallwowa, ul. Malwowa 162 145 Fabryka Formy, Posnania, ul. Pleszewska 1 146 Family Cafe, ul. Grunwaldzka 136 147 FIESTA DEL VINO, ul. Czechosłowacka 106a 148 FIGA, ul. Grunwaldzka 512 149 Fit For Free Poznań Podolany, ul. Strzeszyńska 67 B 150 Fit For Free Poznań Stadion, ul. Bułgarska 17 151 FITNESS KLUB MAESTRO, ul. Dąbrowskiego 27a 152 FITNESS KLUB MAESTRO, ul. Newtona 2 153 FITNESS KLUB MAGIEL, ul. Nowowiejskiego 8/5 154 Fitness Point – Galeria MM, ul. Święty Marcin 24 155 Francuski Łącznik, ul. Żydowska 30 156 Francuski Łącznik, pl. Spiski 1 157 Francuski Łącznik, ul. Dominikańska 7 158 Gabinet Stomatologiczny Małgorzata Skibińska-Kaiser, ul. Kórnicka 16 159 Galeria Malta, ul. Baraniaka 88 160 Garden Boutique Hotel, ul. Wroniecka 24 161 Gardens Spa, ul. Maratońska 3b/1 162 Ghiacci Stary Browar, ul. Półwiejska 42 163 Goko Restauracja Japońska, ul. Ratajczaka 18 164 Good Time Day Spa, ul. Grunwaldzka 52 165 Gospoda Poznańska, ul. Stary Rynek 82 166 Gościniec Sucholeski, ul. Sucholeska 6 167 Green City Ekspress, ul. Na Miasteczku 12 168 GringoBar, ul. Piekary 25 169 Gromadziński Zespół Medyczny, ul. Falista 4a/12N 170 Grupa Bemo, ul. Mogielińska 50 171 Grupa Ciesielczyk sp. z o.o., ul. Sucholeska 3 172 Grycan, Avenida, ul. Matyi 2 173 Grycan, C.H. King Cross Marcelin, ul. Bukowska 156 174 Grycan, C.H. M1, ul. Szwajcarska 14 175 Grycan, C.H. Panorama, ul. Górecka 30 176 Grycan, Galeria Malta, ul. Maltańska 1 177 Grycan, Kupiec Poznański, pl. Wiosny Ludów 2 178 Grycan, Posnania – poziom +1, ul. Pleszewska 1 179 Grycan, Posnania – poziom 0, ul. Pleszewska 1 180 Gusto Food & Wine, ul. Szarych Szeregów 16 181 HAIR BRAND Artur Raczkiewicz, ul. Słowackiego 20 182 Hana Sushi, ul. Pleszewska 1 183 Hanami Sushi, ul. Marcinkowskiego 16 184 Harmony Live Spa, ul. Naramowicka 240 185 Helse Clinic – Instytut Kobiety, ul. Święty Marcin 11 186 Hostel Bailando, ul. Wrocławska 25 187 Hostel TEY, ul. Świętosławska 12 188 HOT_elarnia****HOTEL & SPA, ul. Morenowa 33 189 HOTEL BROWARnia, ul. Stary Rynek 90 190 Hotel 222, ul. Grunwaldzka 222 191 Hotel Astra, ul. Lutycka 31 192 Hotel Brovaria, ul. Stary Rynek 73/74 193 Hotel Campanile, ul. św. Wawrzyńca 96 194 Hotel Caro, ul. Santocka 6 195 Hotel COMM, ul. Bukowska 348/350 196 Hotel Dorrian, ul. Wyspiańskiego 29 197 Hotel Forza, ul. Dworska 1 198 Hotel Gaja, ul. Gajowa 12 199 Hotel Gold, ul. Bukowska 127a 200 Hotel Grand Royal, ul. Głogowska 358 A 201 Hotel Grodzki, ul. Ostrowska 442 202 Hotel Gromada, ul. Babimojska 7 203 Hotel Henlex, ul. Spławie 43a 204 Hotel IBB Andersia, pl. Andersa 5 205 Hotel IBIS, ul. Kazimierza Wielkiego 23 206 Hotel IBIS, ul. Konwaliowa 3 /Forteczna 207 Hotel IKAR, ul. Kościuszki 118 208 Hotel Ilonn, ul. Szarych Szeregów 16 209 Hotel Inter Sport Sobieski, os. Jana III Sobieskiego 22g 210 Hotel IOR, ul. Węgorka 20 211 Hotel Kolegiacki, pl. Kolegiacki 5 212 Hotel Korel, ul. 28 Czerwca 1956 r. 209 213 Hotel Księcia Józefa, ul. Ostrowska 391/393 214 Hotel Lawender, ul. Leszczyńska 7-13 215 Hotel Lech, ul. Święty Marcin 74 216 Hotel Malta, ul. Krańcowa 98 217 Hotel Mat's, ul. Bułgarska 115 218 Hotel Max, ul. Kościuszki 79 219 Hotel MTJ, ul. Górecka 108 220 Hotel Naramowice, ul. Naramowicka 150 221 Hotel NH Poznań, ul. Święty Marcin 67 222 Hotel Novotel, pl. Andersa 1 223 Hotel Novotel Poznań Malta, ul. Termalna 5 224 Hotel Olimpia, ul. Taborowa 8 225 Hotel Palazzo Rosso, ul. Gołębia 6 226 Hotel Park, ul. Baraniaka 77 227 Hotel Poznański, ul. Krańcowa 4 228 Hotel Puro, ul. Stawna 12 229 Hotel Quay, ul. Karpia 22 230 Hotel Rezydencja Solei, ul. Wałecka 2 231 Hotel Rodan, ul. Poznańska 5d, Skrzynki 232 Hotel Rzymski, ul. Marcinkowskiego 22 233 Hotel Safir, ul. Żmigrodzka 41/49 234 Hotel Sheraton Poznań, ul. Bukowska 3/9 235 Hotel Stare Miasto, ul. Rybaki 36 236 Hotel Sunny, ul. Kowalewicka 12 237 Hotel System Premium, ul. Lechicka 101 238 Hotel Śródka , ul. Śródka 6 239 Hotel T&T, ul. Metalowa 4 240 Hotel Tango, ul. Złotowska 84 241 Hotel Topaz, ul. Przemysłowa 34A 242 Hotel Twardowski, ul. Głogowska 358a 243 Hotel u Mocnego, ul. Złotowska 81 244 Hotel Włoski, ul. Dolna Wilda 8 245 Hotel Zagroda Bamberska, ul. Kościelna 43 246 Hotel Zieliniec, ul. Sarnia 23 247 HumHum, ul. Ostrówek 15 248 Hyćka Restauracja, ul. Rynek Śródecki 17 249 Imbir Sushi, ul. Drużbickiego 11 250 INCHCAPE – Dealer BMW i MINI, ul. Wschodnia 9 251 INSTYTUT IDEA FIT & SPA, ul. Majakowskiego 349 252 Instytut Zdrowia i Urody Lucyna Cecuła, ul. Słomińskiego 5 253 Instytut Zdrowia i Urody Salamandra, ul. Grunwaldzka 113 254 Jatomi Fitness – Avenida, ul. Matyi 2 255 Jatomi Fitness – Galeria Malta, ul. Baraniaka 8 256 Jatomi Fitness – Galeria Pestka, al. Solidarności 47 257 JONETSU SUSHI, ul. Obornicka 85 258 Karlik Poznań, ul. Poznańska 30 259 Karlik Volvo, ul. Baraniaka 4 260 KARTELL FLAGSTORE, al. Marcinkowskiego 21 261 Kawiarnia Gołębnik, ul. Wielka 21

262 Kawiarnia Kamea, ul. Wroniecka 22 263 Klinika Estetyki Ciała, ul. Margonińska 22 264 Klinika InviMed, ul. Strzelecka 49 265 Klinika Ivita, Nobel Tower, ul. Dąbrowskiego 77A 267 Klinika Kolasiński, ul. Staszica 20 A 268 Klinika Okulistyczna Optegra Poznań, ul. Wenecjańska 8 269 Klinika PRO BONO, ul. Leszczyńska 5 270 Klinika ProfMedica, ul. Kutrzeby 16 G/116 271 Klinika Promienista, ul. Promienista 98 272 Klinika Urody Mona Lisa, ul. Marcelińska 96c lok. 218 273 KLINIKA WETERYNARYJNA, ul. Naramowicka 68 274 Klinika Weterynaryjna dr. Grzegorza Wąsiatycza, ul. Księcia Mieszka I 18 275 Kliniki Ziemlewski, al. Niepodległości 31 276 KOBA Coctail Bar, ul. Tylne Chwaliszewo 26 277 KOCIAK, ul. Święty Marcin 28 278 Kombinat, ul. Kościelna 48 279 Konfitura, ul. Święty Marcin 24 280 Kortowo, ul. Kotowo 62 281 KROTOSKI-CICHY Dealer Volkswagen, ul. Poznańska 33 282 Kuchnia YEŻYCE, ul. Szamarzewskiego 17 283 Kuro by Panamo, ul. Wodna 8/9 284 Kyokai Sushi Bar, ul. Wojskowa 4 285 La Bottega, ul. św. Wojciecha 7/1 286 Labija, ul. Święty Marcin 24 287 Lafayette „SALON EXPERT”, ul. Rynkowa 114 288 Lafayette „SALON EXPERT”, ul. Solidarności 47 289 Lars Lars Lars Bistro Pub, ul. Wojskowa 4 290 Lavenda Gastro & Cafe, ul. Wodna 3 291 Le Grand Salon, ul. Kozia 15 292 Le Grand Salon Akademia, ul. Czajcza 2 293 LeTarg Bistro&Bar, Stary Browar, ul. Półwiejska 42 294 LEVEL X Salon Fryzjerski, ul. Święty Marcin 24 295 Lexus Poznań, ul. Lechicka 7 296 Lizawka HRPC sp. z o.o., ul. Bałtycka 79 297 MADLEINE Salon sukien ślubnych i wizytowych, ul. Głogowska 32 298 MAGAZYN Food Concept, ul. Księcia Mieszka I 1 299 Mamasitas, ul. Taczaka 24 300 Mandala Beauty Clinic, ul. Chwiałkowskiego 28/7 301 MANEKIN, ul. Kwiatowa 3 302 Maniok Restauracja, al. Marcinkowskiego 27A 303 Maraga Spa, ul. Mateckiego 22/124 304 Marcelino – chleb i wino, ul. Marcelińska 96A/206 305 Marchewkowe Pole, pl. Andersa 5 306 Marvel sp. z o.o., ul. Obornicka 223 307 Massymilino Ferre, pl. Wolności 14 308 Matii, pl. Andersa 5 309 MB Motors, ul. Krzywoustego 71 310 Mc Tosiek – Bistro, ul. Zamenhoffa 133 311 M-CLINIC, ul. Święciańska 6 312 Med World Transport Specjalistyczny i Pogotowie Ratunkowe, ul. Zorza 9 lok. 3 313 MEDI PARTNER POZNAŃ, ul. Kolorowa 2 314 Mediart Instytut, ul. Kochanowskiego 17A 315 Medical Prestige, ul. Barana 15 316 MedicaNow, ul. Piątkowska 118 317 MedPolonia, ul. Obornicka 262 318 MedPolonia, ul. Starołęcka 42 319 Mercure Poznań, ul. Roosevelta 20 320 Meridian's Restauracja & Hotel, ul. Litewska 22 321 MEXICAN, ul. Kramarska 19 322 Miler Spirits & Style, ul. Podgórna 4 323 Ministerstwo Browaru, ul. Ratajczaka 34 324 Min's Onigiri, ul. Taylora 1 325 MIÓD CYTRYNA – fitness club, ul. Górna Wilda 74/65 326 MIÓD CYTRYNA – fitness club, ul. Jeleniogórska 16 327 MK Bowling – Galeria MM, ul. Święty Marcin 24 328 Moliera2 (Bazar Poznański), al. Marcinkowskiego 10 329 MOMO love at first bite, ul. Szewska 2 330 Mount Blanc, Avenida Poznań, ul. Matyi 2 331 Mount Blanc, Galeria MM, ul. Święty Marcin 24 332 Może Morze, ul. Paderewskiego 11 333 Muga, ul. Krysiewicza 5/3 334 Mykonos, pl. Wolności 14 335 Na Winklu, ul. Śródka 1 336 Nagoya Sushi, ul. Wierzbięcice 7, lok. 2A 337 Naleśnikarnia Nasz Naleśnik, ul. Marcelińska 23 338 Neo Medica Centrum Medyczne, ul. Świetlana 25 339 NIFTY No. 20, ul. Żydowska 20 340 Niku Bowling, ul. Piątkowska 200 341 Nissan Polody, ul. Tymienieckiego 38 342 No Gravity SPA, ul. Grunwaldzka 519 343 Notus City Park Residence, ul. Wyspiańskiego 26 344 Nova Motylarnia, ul. Bogusza 2 345 NSZOZ Endomedical, ul. Chwaliszewo 19a 346 NUTS&BERRIES, ul. Pleszewska 1 347 NZOZ Klinika Grunwaldzka, ul. Grunwaldzka 324 348 NZOZ Klinika Grunwaldzka – PORADNIE, ul. Ząbkowicka 4/6 349 Oberża Pod Dzwonkiem, ul. Garbary 54 350 Ognisty Wok, ul. 23 Lutego 7 351 Olandia | RTM sp. z o.o., Prusim 5 352 Olivio, ul. Świętosławska 11 353 Opel Szpot, ul. Wrzesińska 191 354 Ośrodek Przywodny Rataje, os. Piastowskie 106a 355 Pad Thai Restauracja, ul. Drużbickiego 11 356 Pałac Będlewo, ul. Parkowa 1 357 Pałac Białokosz HOTEL, Białokosz 16 358 PAŁAC MIERZĘCIN WELLNESS & WINE RESORT Mierzęcin 1 359 Pałac Szczepowice, Szczepowice 14 360 Pałac Tłokinia HOTEL, ul. Kościelna 46 361 Pałac w Brodnicy | GLOBAL sp. z o.o., ul. Śremska 37 362 Pałac w Kobylnikach, Kobylniki 363 Pałac w Pakosławiu, ul. Parkowa 14 364 Pałac w Wąsowie, Hotel, ul. Parkowa 1 365 Pałac Witaszyce Hotel, al. Wolności 35 366 Papierówka, ul. Zielona 8 367 Papis, ul. Armii Poznań 37 368 PARMA & RUCOLA, ul. Pleszewska 1 369 Parma i Rukola, ul. Głogowska 36 370 Pastela Restaurant & Cafe, ul. 23 Lutego 40 371 Pekin, ul. 23 Lutego 33 372 Petit Paris, ul. Półwiejska 42 373 PGK, ul. Marcelińska 90 374 Piano Bar Restaurant & Café, ul. Półwiejska 42, Stary Browar 375 Piech Pol, ul. Grunwaldzka 464 376 Pilatesroom Weronika Ratkowska, ul. Tylne Chwaliszewo 25a 377 Piwna Stopa, ul. Szewska 7 378 Pizzeria Sorella, ul. Ślusarska 4 379 Pizzeria Tivoli, ul. Wroniecka 13 380 Platinum Fitness Club, ul. Przybyszewskiego 44a 381 Pod Nosem, ul. Żydowska 35A 382 Pod Pręgierzem, ul. Stary Rynek 25/29 383 POD_NIEBIENIEM, ul. Stary Rynek 64/65 384 Pol Car, ul. Gorzysława 9 385 Pol Car, ul. Wierzbięcice 2A 386 Południe Kuchnia Tango Klub, ul. Mickiewicza 24a/2 387 Porannik, ul. 23 Lutego 9 388 Porche Salon Skody, ul. Obornicka 249 389 Porsche Centrum Poznań Salon Porsche, ul. Warszawska 67 390 Porsche Franowo Salon Audi, ul. Bolesława Krzywoustego 70 391 Porsche Volkswagen, ul. Krańcowa 40/42 392 Port Lotniczy Poznań-Ławica 393 Porta Fortuna, ul. Zamenhofa 133 394 Posnania, ul. Pleszewska 1 395 Poznań Plaza, ul. Drużbickiego 2

396 Poznańskie Centrum Otolaryngologii, ul. Straży Ludowej 37 397 Pracownia Fryzjerska CutCut, ul. Meissnera 2C 398 Praktyka Weterynaryjna MY PET, os. 1000-lecia 30 399 Proestetica, ul. Słupska 31 400 Prywatna Lecznica CERTUS sp. z o.o., ul. Dąbrowskiego 262/280 401 Prywatna Lecznica CERTUS sp. z o.o., ul. Poznańska 15 402 Prywatna Lecznica CERTUS sp. z o.o., ul. Wagrowska 6 403 Prywatna Lecznica CERTUS sp. z o.o., ul. Grunwaldzka 156 404 Przychodnia ORTOP, ul. Kosińskiego 16 405 Przychodnia ORTOP, ul. Umińskiego 21 406 Pyra Bar, ul. Strzelecka 13 407 Pyra Bar II, ul. Szamarzewskiego 13 408 QKA Medycyna Estetyczna Michał Kukulski, ul. Maratońska 3/1 409 QUANTUM sp. z o.o., ul. Obornicka 330 410 Rehasport Clinic C.H. Panorama, ul. Górecka 30 411 Rehasport Clinic Szpital, ul. Jasielska 14 412 Republika Róż, pl. Kolegiacki 2a 413 Republika Słoneczna, ul. Słoneczna 19a 414 Restauracja 3 KOLORY, ul. Obornicka 55A 415 Restauracja 77 Sushi, ul. Woźna 10 416 Restauracja Blow Up Hall 50/50, ul. Kościuszki 42 417 Restauracja BULWAR, ul. Stary Rynek 37 418 Restauracja Dąbrowskiego 42, ul. Dąbrowskiego 42 419 Restauracja Delicja, pl. Wolności 5 420 Restauracja Dwa Asy, ul. Malwowa 11B 421 Restauracja Egoist, ul. Wojskowa 4 (City Park) 422 Restauracja Fortezza, ul. Dworska 1 423 Restauracja Galeria Tumska, ul. Ostrów Tumski 5a 424 Restauracja Gusto Food & Wine w Ilonn Hotel, ul. Szarych Szeregów 16 425 Restauracja Hacjenda, ul. Morasko 38 426 Restauracja i Cukiernia Kasztelańska, os. Piastowskie 64 427 Restauracja Jadalnia, ul. Grunwaldzka 182 (Pixel) 428 Restauracja Modra Kuchnia, ul. Mickiewicza 18/2 429 Restauracja Montownia 48, ul. Stary Rynek 48 430 Restauracja Pióro Feniksa, ul. Stary Rynek 78 431 Restauracja Słoń Seafood, ul. Wyspiańskiego 26A/1 432 Restauracja Tośka Cantine, ul. Fredry 9 (tył Teatru Wielkiego) 433 Restauracja TRYBUNA, ul. Pleszewska 1 434 Restauracja-Browar BIERHALLE, ul. Pleszewska 1 435 Resturacja Cybina 13, ul. Cybińska 13/2 436 Rezydencja Solei B&B, ul. Szewska 2 437 Rimini, ul. Słowiańska 38H 438 ROOM, ul. Stary Rynek 80/82 439 Rosenthal Cafe, ul. Wiosny Ludów 2 440 Rozmaitości, Pławno 17 441 Rusałka Sama Frajda, ul. Golęcińska 27 442 RYNEK 95, ul. Stary Rynek 95 443 Rzepecki Mroczkowski, ul. Wiatraczna 5 444 Salon Fryzjersko-Kosmetyczny, ul. Kościelna 39 B 445 Salon Saphona, ul. Łaskarza 5 446 Salon SPA Natura, ul. Gronowa 67 447 Salon Subaru, ul. Dąbrowskiego 529 A 448 Salon Tupet, ul. Owsiana 17 449 Salon Urody, ul. Rybaki 13 450 Salon Venus, os. Piastowskie 40 451 Salon VOGUE, ul. Rybaki 10 452 Salon z Ogrodem, ul. Limanowskiego 5/1 453 Samui SPA, ul. Nad Seganką 3 454 Scarface Barber, ul. Wroniecka 2 455 Secret Garden, ul. Obornicka 4 456 Smorawiński i Spółka sp.j. Dealer BMW, ul. Obornicka 235 457 SOFA Cafe & Lunch, ul. Żydowska 30 458 SOFIT STUDIO, ul. Tylne Chwaliszewo 25 459 Solange Beauty & Spa, ul. Literacka 131 460 SOLUMED – CHIRURGIA PLASTYCZNA, ul. Wyrzyska 18 461 SPA_larnia DAY SPA, ul. Czarnieckiego 56 462 SPASSION, ul. Marcelińska 96b/209 463 Spice House, ul. Kraszewskiego 24 464 SPORT & BEAUTY Fabianowo, ul. Kowalewicka 14 465 SPOT., ul. Dolna Wilda 87 466 STARBUCKS CAFFE, ul. Dworcowa 2 467 STARBUCKS CAFFE Bałtyk, ul. Roosevelta 22 468 STARBUCKS CAFFE CH M1, ul. Szwajcarska 14 469 STARBUCKS CAFFE Pasaż MM, ul. Święty Marcin 24 470 STARBUCKS CAFFE Plaza, ul. Drużbickiego 2 471 STARBUCKS CAFFE Posnania Atrium, ul. Pleszewska 1 472 STARBUCKS CAFFE Posnania Rotunda, ul. Pleszewska 1 473 STARBUCKS CAFFE Stary Browar, ul. Półwiejska 42 474 Stary Młynek, ul. Żydowska 9 475 Stowarzyszenie PSYCHE SOMA POLIS, ul. Wierzbięcice 18/5 476 Stragan Kawiarnia, ul. Ratajczaka 31 477 Studio Urody Magia MM, ul. Władysława Jagiełły 29 478 Supra Restauracja Gruzińska, ul. Tylne Chwaliszewo 25 479 Suszone Pomidory, ul. św. Czesława 13 480 Świetlica – Kawiarnia w Zamku, ul. Święty Marcin 80/82 481 Taczaka 20, ul. Taczaka 20 482 TAPAS BAR, ul. Stary Rynek 60 483 Tarnowskie Termy, ul. Nowa 54 484 Tartovnia – Tarty Francuskie, ul. Orna 20 485 TASAKY restauracja, ul. Za Bramką 1 486 Tavaa, ul. Ratajczaka 30 487 Tawerna Gdyńska, ul. Kantaka 8/9 488 Teatr Wielki im. Stanisława Moniuszki, ul. Fredry 9 489 Thalgo, ul. Słowackiego 33 490 Toga, Plac Wolności 13A 491 TOKYO TEY, ul. Półwiejska 22 492 Tomasz i Pomidory, ul. Wojska Polskiego 84/1 493 Toyota Bońkowscy, ul. Platynowa 2 494 Toyota Centrum Poznań, ul. Bobrzańska 5 495 Trattoria Donatello, ul. Grunwaldzka 29 C 496 Tutti Santi, ul. Ogrodowa 10 497 U Przyjaciół Kawiarnia Klub Teatr, ul. Mielżyńskiego 27/29 498 U Rzeźników, ul. Kościuszki 69 499 UMAMI SUSHI, ul. Wodna 7/2 500 Umberto Pizzeria & Ristorante, ul. Grunwaldzka 222 501 Verona, ul. Żabikowska 66 502 Vine Bridge, ul. Ostrówek 6 503 Violet Sushi & Yakitori, ul. Święty Marcin 9 504 Viva Pomodori, ul. Fredry 3 505 Voyager Group – Autoryzowany Dealer i Serwis, ul. św. Michała 20 506 W Bramie, ul. Fredry 7 507 Warzelnia, ul. Stary Rynek 71 508 WEDEL Pijalnia Czekolady, ul. Pleszewska 1 509 Weranda Stary Browar, ul. Półwiejska 42 510 Whiskey in the Jar, ul. Stary Rynek 56 511 Why Thai, ul. Kramarska 7 512 Wiejskie Jadło, ul. Stary Rynek 77 513 Wielkopolska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, ul. Piekary 19 514 Wirtuozi Smaków, ul. Poznańska 24 515 Wold Trade Poznań, ul. Bukowska 12 516 W-Z Kawiarnia, ul. Fredry 12 517 Yasumi, ul. Libelta 14A 518 Yetztu Poznań, ul. Krysiewicza 6 519 Za Kulisami, ul. Wodna 24 520 Zamek von Treskov, ul. Park 3 521 Zespół Pałacowo-Parkowy Pałac Biedrusko HOTEL, ul. 1 Maja 82




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.