13 minute read
Temat numeru – beneficjenci pandemii
Beneficjenci pandemii kTO ZArOBIŁ NA kOrONAWIrUSIe?
TEKST MARCIN GOMÓŁKA
Pandemia koronawirusa była i wciąż jest tragedią dla światowej gospodarki. Przyniosła rekordowe bezrobocie, wszystkie wskaźniki świecą na czerwono, a przeciętny człowiek boi się o swoją przyszłość. Nie nastąpił nawet spodziewany wzrost liczby urodzeń – w Polsce rodzi się najmniej dzieci od ponad 10 lat. Tymczasem wiele firm i stojących za nimi ludzi zwielokrotniło swoje majątki. Kto zarobił podczas światowego kryzysu?
POTRZEBA MATKĄ PIENIĘDZY Najbardziej oczywista wydaje się odpowiedź: producenci maseczek i płynów do dezynfekcji. To w pewnym stopniu prawda. Zarobił na nich każdy, kto był w stanie wyprodukować je szybko i w dużych ilościach. Pierwsze zarażenia w każdym kraju wywoływały masową panikę, przez którą zaczynało brakować tych produktów. Zabrakło nawet jednorazowych maseczek przeciwpyłowych dla pracowników budowlanych, a ceny tych dostępnych potrafiły wzrosnąć dwudziestokrotnie. Na rynku doszło do prawdziwego szaleństwa: niemal całą produkcję maseczek i rękawic pochłonęły obiekty medyczne, dentyści zaczęli kupować rękawice weterynaryjne, a konsumenci zaczęli wreszcie używać foliowych rękawiczek w marketach. Choć sytuacja na rynku nieco się już uspokoiła, bo Polakom znudziło się korzystanie z rękawiczek, a większość z nich ma też już swoją ulubioną maseczkę, to jest w naszym kraju firma, która zarabia na tych produktach ogromne pieniądze.
Wywodząca się z Krakowa spółka Mercator Medical S.A. zajmuje się głównie produkcją rękawic oraz jednorazowej odzieży ochronnej. Jeszcze w tym roku grupa planuje zwiększyć produkcję do 500 miliardów sztuk rękawic rocznie, a następnie podwoić ją do roku 2025. Grupa Mercator to jednak znacznie więcej niż jedna fabryka. W jej skład wchodzi aż 8 spółek zależnych, ulokowanych m.in. w Niemczech, Włoszech, Rosji i Tajlandii. Tak rozwinięta sieć dystrybucji pozwala na eksport produktów do 70 krajów świata. Nic więc dziwnego, że globalny skok popytu na artykuły medyczne pozytywnie wpłynął na wartość i notowania spółki. O ile podrożały akcje Mercatora?
W szczytowym momencie, czyli 13 października 2020, akcje Mercatora były warte ponad 100 razy więcej niż równo rok wcześniej. To nie pomyłka, nie chodzi o procenty. Cena wzrosła z 6 do 680 zł za akcję w jeden rok. Niestety, świetne wyniki spółki zostały zepsute przez niezbyt roztropne zachowanie właścicieli, którzy zaczęli wyprzedawać kolejne pakiety akcji, co bardzo nie spodobało się inwestorom. Obecnie za akcje spółki trzeba zapłacić nieco ponad 300 zł.
Tak ogromny wzrost wartości był możliwy dzięki rekordowym przychodom. Wystarczy spojrzeć na liczby. W roku 2018 Mercator Medical zarobił 7,64 mln zł, zaś 2019 przyniósł 2,33 mln zł straty. Rok 2020 firma zakończyła przychodem na poziomie 950 mln zł. Wzrost cen akcji był więc wprost proporcjonalny do wzrostu zarobków.
FOTO: DANIEL-SCHLUDI, UNSPLASH
FOTO: LI YANG, UNSPLASH Dobra passa tej i innych firm zajmujących się produkcją środków ochrony osobistej powinna się utrzymać jeszcze przez długi czas. Zdaniem ekspertów koronawirus nie da nam o sobie zapomnieć w ciągu kilku najbliższych lat.
CZY SZCZEPIONKI SĄ ZYSKOWNE? Trudno uwierzyć w to, o jakie rzeczy są oskarżani w XXI wieku producenci szczepionek: od masowego ludobójstwa – aż po kontrolę umysłów za pomocą czipów. Jedyną rzeczą, o jaką naprawdę można oskarżyć Pfizera czy Modernę, jest to, że niedługo zakończą światową hossę, na której bogacą się multimiliarderzy. Nie oznacza to oczywiście, że na szczepionkach nikt nie zarobi, ale będzie to stosunkowo krótkotrwały i limitowany przychód, bo choć cena dawki szczepionki jest wyższa niż jednej maseczki, to jest szansa na to, że dwie dawki szczepionki na osobę sprawią, że żadne maseczki nie będą już potrzebne. W innym wypadku ich produkcja mogłaby trwać w nieskończoność.
Zanim jednak wszystko wróci do normy, kilka osób zdąży napełnić swoje kieszenie. Jedną z nich będzie z pewnością Cyrus Poonawalla, właściciel Serum Institute of India – największego producenta szczepionek na świecie. Firma Poonawalli podpisała kontrakt na produkcję miliarda dawek szczepionki Vaxzevria, znanej wcześniej jako AstraZeneca. Dzięki temu intratnemu zleceniu Cyrus Poonawalla podwoił swój majątek – z 7,5 na 15,6 miliarda dolarów.
Szczepionkowy biznes nie ominie również Polski. Wśród 4 najpopularniejszych spółek na warszawskiej giełdzie znajdują się aktualnie aż 3 firmy, które zajmują się walką z COVID-19. Popularność pierwszej z nich zbliża się już do poziomu CD Projektu. Chodzi o spółkę Biomed-Lublin Wytwórnia Surowic i Szczepionek, w której w marcu rozpoczęto prace nad komercjalizacją polskiego leku na COVID-19. W ciągu tygodnia od ogłoszenia tej entuzjastycznej nowiny akcje spółki podrożały przeszło dwukrotnie. Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie i lek zostanie dopuszczony do obrotu, inwestorzy z pewnością będą zachwyceni rezultatami. Na trzeciej pozycji znajduje się opisany wcześniej Mercator Medical, zaś na czwartej lokacie plasuje się przedsiębiorstwo biotechnologiczne Mabion z Konstantynowa Łódzkiego, które będzie produkować najnowszą szczepionkę przeciw koronawirusowi dla amerykańskiej firmy Novavax. Już teraz za akcje Mabionu trzeba zapłacić około 4 razy więcej niż w lutym.
WSZYSTKO ZDALNIE Nauka, spotkania biznesowe, a nawet rodzinne – to wszystko musiało przenieść się do sieci. Dziesiątki milionów uczniów i pracowników musiały wrócić do domów i usiąść przed komputerami. Zyskali na tym przede wszystkim właściciele takich aplikacji jak Zoom i Microsoft Teams. Prezes Zoom Video Communications, Eric Yuan, w ciągu ostatniego roku wskoczył na listę 100 najbogatszych ludzi świata. Dzięki popularności Zooma jego majątek wzrósł przeszło dwukrotnie – z 8 do 17 mld dolarów. Złota era tej platformy powoli się jednak kończy, głównie za sprawą coraz liczniejszej konkurencji.
FOTO: HELLO I'M NIK, UNSPLASH
Dziesiątki milionów uczniów i pracowników musiały wrócić do domów i usiąść przed komputerami. Zyskali na tym przede wszystkim właściciele takich aplikacji jak Zoom i Microsoft Teams.
Długotrwałe przebywanie w domach wpłynęło także na popularność Google, Facebooka oraz innych mediów społecznościowych. Prawdziwym hitem ubiegłego roku, wpisującym się zresztą w trend kontaktów za pośrednictwem wideo, są jednak chińskie platformy Kuaishou oraz Douyin, ta druga znana u nas jako TikTok. Założyciele Kuaishou, Su Hua oraz Cheng Yixiao, zarobili odpowiednio 10 oraz 8 mld dolarów, dzięki czemu podwoili swoje majątki. Z kolei odpowiedzialny za TikToka Zhang Yiming również wzbogacił się o mniej więcej 10 mld dolarów, co stanowiło wzrost o blisko 50%.
Do sieci przeniosły się także zakupy. Cała polska i światowa branża e-commerce dostała wspaniały prezent w postaci ciągłego zamykania i otwierania galerii handlowych, które wypadły z obiegu na długie miesiące. Gigantyczny wzrost sprzedaży internetowej to logiczne następstwo zamknięcia sklepów stacjonarnych. Można jednak z pełną śmiałością założyć, że wysoka popularność zakupów w sieci utrzyma się nawet po zakończeniu pandemii. Wygodne i szybkie zakupy z dostawą do domu weszły w nawyk milionom ludzi, którzy do tej pory ich unikali. Koronawirus tylko przyspieszył ten trend.
LUKSUS WCIĄŻ W CENIE Wzrost sprzedaży internetowej nie oznacza jednak, że międzynarodowy handel zarobił w ubiegłym roku więcej. Światowa recesja zmniejszyła popyt i podaż na niemal wszystkie dobra materialne, w tym nawet żywność. Okazało się jednak, że nie dotknęło to sektora dóbr luksusowych. Marki premium po raz kolejny udowodniły, jak bardzo są stabilne, podobnie zresztą jak ich klienci.
Ta sytuacja może nieco dziwić – przestoje w produkcji i problemy logistyczne w transporcie międzynarodowym dotknęły każdą gałąź gospodarki. Wszystkie prognozy finansowe na rok 2020 zostały wywrócone do góry nogami. Silnym czynnikiem była także niepewna przyszłość – nie tylko najniższe warstwy społeczne bały się długofalowych skutków pandemii. Pierwsze lockdowny sprawiły, że wiele osób zaczęło się liczyć z długotrwałym bezrobociem i spadkiem przychodów, co spowolniło nie tylko wspomniany we wstępie przyrost naturalny, ale też wszystkie większe inwestycje w gospodarstwach domowych, takie jak chociażby zakup nowego auta. Nawet dominująca na rynku Toyota zaliczyła spadek o ponad 11% – to oznacza milion niesprzedanych samochodów. Biorąc jednak pod uwagę spowolnienie produkcji, 9,5 mln sprzedanych aut to wciąż bardzo dobry wynik. Jak się jednak okazało, pandemia niemal zupełnie nie wpłynęła na handel autami luksusowymi. W Polsce marki premium sprzedawały się o niecałe 5% gorzej, ale np. Australijczycy chętnie wydawali na nie pieniądze, które zaoszczędzili na odwołanych wyjazdach wakacyjnych.
Podobnie było zresztą z innymi dobrami luksusowymi. Ludzie zamożni, dysponujący pokaźnymi majątkami, dużo mniej przejęli się światowym kryzysem. Skorzystał na tym chociażby Bernard Arnault, prezes koncernu LVMH. Po początkowym zatrważającym spadku o 15% wartość LVMH rok do roku wzrastała o ponad 50%. Dzięki temu korporacja zarządzająca m.in. markami Louis Vuitton oraz Dior stała się najdroższą firmą w Europie, wyprzedzając szwajcarskie Nestle o ponad 20 mld dolarów. Majątek Arnaulta, którego lwią część stanowią udziały w LVMH, wzrósł w ubiegłym roku o zawrotne 19 mld dolarów.
PRZEPAŚĆ CORAZ WIĘKSZA Pozostali rezydenci listy najbogatszych ludzi świata również znacząco wzbogacili się w czasie pandemii. Majątek 29 najbogatszych ludzi świata wzrósł łącznie o 1 bln dolarów, czyli aż o jedną trzecią. Ponad połowa tych pieniędzy, a konkretnie 540 mld, trafiła w ręce pierwszej dziesiątki multimiliarderów. Według raportu organizacji humanitarnej Oxfam ta kwota wystarczyłaby, aby zaszczepić przeciw COVID-19 wszystkich ludzi na Ziemi oraz zniwelować skutki ubóstwa wywołane przez pandemię.
Królujący na liście Jeff Bezos wzbogacił się w ubiegłym roku o ponad 75 mld dolarów. To oczywiście w głównej mierze zasługa popularności Amazona, który dla setek milionów ludzi stał się głównym źródłem zaopatrzenia gospodarstw domowych i przymusową alternatywą dla wizyt w centrach handlowych. Według Oxfam Bezos mógłby dać premię w wysokości 105 tys. dolarów każdemu z 896 tys. swoich pracowników, a jego majątek wróciłby do stanu sprzed wybuchu pandemii. Oczywiście o żadnych premiach i podwyżkach nie było mowy, a sam Bezos był ostro krytykowany za brak dbałości o zdrowie pracowników.
Największą przepaść pomiędzy beneficjentami pandemii a jej gospodarczymi ofiarami widać jednak w Indiach. Niezwykle surowy lockdown w Indiach trwał aż 68 dni. W kraju, w którym 24% ludności zarabia 150 zł miesięcznie (lub mniej), to przepis na prawdziwą katastrofę. Podczas gdy 300 mln ludzi popadło w ubóstwo, indyjscy miliarderzy bogacili się w rekordowym tempie. Doskonałym przykładem może być chociażby Mukesh Ambani – najbogatszy Hindus i Azjata w ogóle, czy Gautam Adani, który niedawno stał się drugim najbogatszym obywatelem swojego kraju. W ciągu ostatniego roku Adani zarobił 23 mld dolarów, co daje mu łącznie majątek o wartości 57 mld dolarów. To jeden z najszybszych wzrostów okresu pandemii. W roku 2020 w Indiach przybyło 40 nowych miliarderów.
KTÓRY KRAJ ZYSKAŁ? Jako beneficjentów pandemii można rozpatrywać nie tylko firmy i pojedynczych biznesmenów, ale także całe kraje. Wspomniana wcześniej Grupa Mercator jest odpowiedzialna za około 2% światowego rynku jednorazowych wyrobów medycznych, podczas gdy około 80% tych produktów pochodzi z Chin. Rękawice i maseczki to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Z Chin do Europy trafiają też ogromne ilości ratujących życie respiratorów, dlatego Unia Europejska czasowo zniosła cło i VAT na wszystkie te produkty, co jeszcze bardziej napędziło ich sprzedaż. Po początkowych problemach z ciągłością produkcji, wywołanych oczywiście koronawirusem, Chiny stały są obecnie pewnym oraz największym dostawcą dla całego świata i oczywiście nie robią tego za darmo. Po wstępnym załamaniu wzrost gospodarczy w kolejnych kwartałach systematycznie rósł, co wskazuje na to, że ten trend będzie trwał również w roku 2021, a zatrzymać go może jedynie wygaszenie pandemii za pomocą szczepień. Jeśli chodzi o rok 2020, Chiny były jedyną z wielkich gospodarek, która nie odnotowała strat. Choć 2,3% na plusie to najsłabszy wzrost od 50 lat, to na tle innych krajów wygląda jak wygrana na loterii. Stany Zjednoczone, Niemcy, Wielka Brytania i inne gospodarcze potęgi zaliczyły spadki PKB o nawet 10%.
Według analityków również Polska może być jednym z tych krajów, które w ostatecznym rozrachunku zyskają na pandemii i mogą odebrać część pandemicznego tortu Chinom. Sprzyjać ma temu korzystny klimat inwestycyjny w naszym kraju. Jeśli przewidywania ekspertów się sprawdzą, najszybciej wzbogacą się jednak gospodarki krajów azjatyckich, takich jak Indie, Singapur, Wietnam, Malezja i Indonezja. Rzecz w tym, że te zyski znów trafią do garstki najbogatszych, podczas gdy przeciętny obywatel będzie nadal żył w ubóstwie. ⚫
Franczyzobiorczyni od grudnia 2019 roku. Prowadzi dwie restauracje, w których zatrudnia 120 osób. Zapytaliśmy ją o szczegóły współpracy z mcdonald’s Polska.
Polska sieć mcdonald’s to obecnie ponad 460 restauracji, z których około 90% jest prowadzona w formie franczyzy. Jak wpadła Pani na pomysł, aby poprowadzić jedną z nich?
To był wieloletni proces myślenia o własnym biznesie, o tym jak on ma wyglądać. Od samego początku myśleliśmy razem z mężem o restauracji. To był jednak taki okres w gospodarce, że otwieranie zupełnie nowego lokalu było ryzykowne – lepiej było korzystać ze sprawdzonych rozwiązań, czyli franczyzy. Przejrzeliśmy rożne możliwości i McDonald’s okazał się dla nas najlepszą opcją.
Założenie własnej działalności niemal zawsze jest trudną decyzją. czy tak było też w tym wypadku? czym zajmowała się Pani przed otwarciem własnej franczyzy?
Przez 15 lat pracowałam w firmie z branży spożywczej, działającej w systemie FMCG. Zajmowałam się w dużej mierze otwieraniem sklepów firmowych, czyli wieloma kwestiami – szukaniem lokalizacji, wyposażaniem sklepów, czy późniejszym remodelingiem, a także reklamą, zatrudnianiem ludzi i układaniem grafików. To dosyć szerokie spektrum doświadczeń, które bardzo się teraz przydają.
mcdonald’s to największa sieć restauracji w Polsce – czy trudno dołączyć do grona franczyzobiorców?
Na początku musieliśmy zebrać potrzebny kapitał. Później zgłosiliśmy swoją aplikację. Szybko się z nami skontaktowano po jej przesłaniu. Umówiliśmy się na rozmowę. Była miła atmosfera, ale także spory stres – to jednak poważna decyzja, decydująca o naszym życiu. Następnie odbyła się trzydniowa wizyta w restauracji, w trakcie której poznawałam specyfikę pracy, a przedstawiciele McDonald’s poznawali lepiej moja osobę. W restauracji– stałam na grillu, robiłam burgery – byłam z siebie bardzo zadowolona. Podczas tej wizyty mogłam zobaczyć Maka od kuchni – widać jak ten system świetnie funkcjonuje. Dzięki temu szkoleniu zawsze mówię pracownikom (bo znam to z doświadczenia), że to ciężka praca, ale i ogromna satysfakcja. Później odbyłam jeszcze drugie dłuższe szkolenie, które trwało od stycznia do września 2019, a już w grudniu 2019 przejęliśmy pierwszą restaurację. Jednocześnie wciąż pracowałam zawodowo, więc to był dla mnie bardzo intensywny czas.
Podjęcie franczyzy jest kojarzone ze spełnieniem bardzo konkretnych wymagań. Jak ocenia Pani ten proces? Na ile firma mcdonald’s wsparła zakup pierwszej restauracji od strony biznesowej i organizacyjnej? Jest to jasno i precyzyjne określony proces. Trwał 1,5 roku, ale teraz z perspektywy czau mogę powiedzieć, że było warto. Firmę założyliśmy w listopadzie 2019, w grudniu przejęliśmy pierwszą restaurację, a od marca… zaczęła się pandemia. Otwarcie pierwszej restauracji na chwilę przed początkiem pandemii to było ogromne wyzwanie na start, ale dostaliśmy duże wsparcie od McDonald’s. Na rządową pomoc mogliśmy liczyć tylko w bardzo ograniczonym stopniu, ze względu na zbyt krótki czas funkcjonowania naszej firmy.
Obecnie mamy dwie restauracje – w Jarocinie i Śremie. W otwarciu drugiej uczestniczyliśmy od etapu budowy. Pomoc specjalistów i konsultantów była nieoceniona – wsparcie na każdym etapie, w każdym momencie. Nawet teraz, - zawsze można złapać za telefon i zadzwonić. Właśnie o takie wsparcie nam chodziło, kiedy szukaliśmy franczyzy dla siebie.
Wydaje się, że mcdonald’s to biznesowy pewniak. Po jakim czasie inwestycja w restaurację zacznie się zwracać? Na jak długo zawiera się umowę o udzielenie licencji?
Ze swojego doświadczenia mogę potwierdzić - McDonald’s to biznesowy pewniak. Umowę podpisuje się na 20 lat, więc to duże zobowiązanie i wymagający biznes, ale wart polecenia. Zwrot z inwestycji to bardzo indywidualna sprawa i zależy od wielu czynników. My mimo pandemii po roku współpracy z McDonald’s byliśmy w stanie otworzyć drugą restaurację – to pokazuje, jakie możliwości daje ten biznes.
Jakie to uczucie prowadzić restauracje dla tak rozpoznawalnej marki? czuje Pani presję „z góry”, czy jednak przeważa poczucie wsparcia i stabilności?
To jest ogromna duma – należeć do grona kilkudziesięciu osób prowadzących restauracje McDonald’s w Polsce. To także duża odpowiedzialność, ale i ogromne wsparcie ze strony korporacji.
czy zdecydowałaby się Pani jeszcze raz zacząć od nowa z mcdonald’s? To była ciężka przeprawa, czy raczej przyjemne doświadczenie? ma Pani dwie restauracje, może chciałaby Pani w przyszłości otworzyć kolejną?
Ta decyzja była najtrafniejszą decyzją, jaką podjęliśmy w naszym życiu. Będziemy dążyć do tego, żeby się dalej rozwijać. Jesteśmy w tym coraz sprawniejsi i coraz bardziej doświadczeni. Przyszliśmy do McDonald’s z myślą żeby się rozwijać, żeby budować i powiększać firmę. A to dopiero początek dalszej drogi.
Szczegółowe informacje dotyczące franczyzy McDonald’s dostępne są na stronie internetowej www.mcdonalds.pl w zakładce „franczyza” – bezpośredni link: mcdonalds.pl/o-mcdonalds/franczyza/ W razie pytań można też bezpośrednio skontaktować się z Działem Franczyzy McDonald’s Polska: Adres mailowy: licencja@pl.mcd.com Numer telefonu: +48 22 211 58 26 od poniedziałku do piątku w godzinach 9:00-17:00