ISSN 2450-9612 NUMER 50 • CZERWIEC / LIPIEC 2024 BIZNES • SYLWETKA • LIFESTYLE • FINANSE • GADŻETY • JEDZENIE • PODRÓŻE INSPIRACYJNA I EMPATYCZNA OSOBOWOŚĆ GWARANTUJE SUKCES ROZMOWA Z BEATĄ DRZAZGĄ LOUD QUITTING APARTAMENTY INWESTYCYJNE 5 NAJDROŻSZYCH FIRM NA ŚWIECIE 9 772450 961248 02 9 772450 961248 06 CENA 19,90 ZŁ (+ 8% VAT)
Główny sponsor wykopalisk w starożytnym mieście Side
YNOLEIZ
TRANSFORMACJ A
SZANOWNI PAŃSTWO!
Witamy serdecznie w najnowszym numerze „Business Life Polska”! Za chwilę rozpoczniemy sezon letni, wyjedziemy na wakacje, odetchniemy od codzienności. Mamy nadzieję, że najnowsze wydanie naszego magazynu umili Państwu ten czas. Czego możecie się w nim spodziewać? Tym razem skupimy się na trzech fascynujących tematach, które otwierają przed nami nowe perspektywy luksusu, szans pomnożenia finansów i inwestycji.
Na początek zapraszamy na wspaniałą wyprawę po świecie jachtów. Ten sposób podróżowania to nie tylko luksusowe wakacje, ale również wyjątkowa okazja do poznania najpiękniejszych zakątków świata z zupełnie innej perspektywy. W naszym magazynie przyjrzymy się zaletom rejsów jachtem, odkrywając, dlaczego coraz więcej osób decyduje się na tę formę spędzania wolnego czasu. Omówimy również korzyści, jakie niesie za sobą ten styl życia, zarówno pod względem relaksu, jak i ekskluzywności.
Kolejnym tematem, który zgłębimy, jest private banking. W dobie rosnącego bogactwa i złożoności finansowej usługi private banking stają się coraz bardziej pożądane. To nie tylko zarządzanie majątkiem, ale również kompleksowa obsługa finansowa, która pozwala na realizację indywidualnych celów klientów. W naszym magazynie wyjaśnimy, na czym polega private banking i jakie korzyści oferuje, oraz przedstawimy zakres usług dostępnych dla najbardziej wymagających klientów.
Na koniec przyjrzymy się potencjałowi inwestycyjnemu Polski. Nasz kraj gospodarczo dynamicznie się rozwija, a poszczególne miasta i regiony stają się atrakcyjnymi miejscami do inwestowania. W tym numerze odpowiemy na pytania: które z nich mają największy potencjał inwestycyjny, jakie sektory gospodarki rozwijają się najszybciej oraz jakie korzyści płyną z inwestowania w Polsce. Przedstawimy także perspektywy na przyszłość i plany rozwoju poszczególnych regionów.
Zachęcamy do przeczytania najnowszego numeru magazynu „Business Life Polska”, w którym znajdziecie inspirujące historie, analizy i praktyczne wskazówki dotyczące luksusowych podróży, zarządzania majątkiem oraz inwestycji w rozwijających się regionach. Dołączcie do nas i odkrywajcie z nami świat pełen możliwości!
Zapraszam do lektury! Z serdecznymi pozdrowieniami
Szymon Lach
Redaktor naczelny
WYDAWNICTWO MAJERMEDIA ul. Warszawska 13
21-500 Biała Podlaska Tel. 535 089 641
REDAKCJA
REDAKTOR NACZELNY: Szymon Lach
REDAKTOR PROWADZĄCY: Maciej Majerczak
ZESPÓŁ REDAKCYJNY: Katarzyna Jaszczuk, Konrad Jaszczuk, Rafał Nowicki
WSPÓŁPRACA: Krzysztof Kotlarski, Mikołaj Buczyński
KOREKTA: Anna Nalikowska
REKLAMA
DYREKTOR DS. SPRZEDAŻY: Jakub Kleszcz
Projekt: Piotr Pyczek
Skład: Paweł Ilczuk
Fotografowie: Bartek Kuczer, Łukasz Kuczyński
WWW www.majermedia.com
E-MAIL
redakcja@majermedia.com reklama@majermedia.com prenumerata@majermedia.com
Zdjęcie na okładce: beatadrzazga.pl
WYDAWNICTWO MAJERMEDIA JEST CZŁONKIEM IZBY WYDAWCÓW PRASY
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów. Wydawca nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.
Wyłączny przedstawiciel Zucchetti Centro Sistemi w Polsce. Wieloletnie doświadczenie w instalacji i serwisie robotów koszących na terenie całej Polski. Zucchetti Centro Sistemi to włoski koncern z siedzibą w Valdarno, eksportujący najbardziej zaawansowane i innowacyjne technologie do ponad 50 krajów. Od 20 lat produkuje roboty koszące o niezwrównanych parametrach wydajności pracy, wytrzymałości oraz mocy. Skontaktuj się z nami i przetestuj robota w swoim ogrodzie. 602 225 260 - www.robofarma.com - info@robofarma.com Kosiarki automatyczne oczekiwania najbardziej wymagających klientów OD LAT SPEŁNIAJĄ 6 lat gwarancji RATY 0%
20 5 NAJDROŻSZYCH FIRM NA ŚWIECIE NA JACHCIE PRZEZ ŚWIAT BEATA DRZAZGA POSTAĆ NUMERU 28 52 GDZIE SIĘ PODZIAŁY MAŁE SMARTFONY? Newsy ze świata................................................................12 Gadżety ..............................................................................16 Postać numeru: Beata Drzazga 20 Podróże: na jachcie przez świat 28 Przewodnik hotelowy....................................................... 32 5 najdroższych firm na świecie ...................................... 36 Apartamenty inwestycyjne 46 Gdzie się podziały małe smartfony? 52 36
8 Business Life Polska
SPIS TREŚCI
POLSKI W UNII
62 78 PÓŁ WIEKU KOSTKI RUBIKA
LAT
EUROPEJSKIEJ 86 SUBARU SOLTERRA Potencjał inwestycyjny polskich miast i regionów ........ 56 20 lat Polski w Unii Europejskiej ..................................... 62 Loud quitting 66 Miłość przez aplikacje 74 Pół wieku kostki Rubika .................................................. 78 Największe maszyny świata ........................................... 82 Auto: Subaru Solterra 86 SPIS TREŚCI 10 Business Life Polska
20
Podróżuj z WiFi klasy biznes!
AKTUALNOŚCI ZE ŚWIATA
POLACY CORAZ CHĘTNIEJ KUPUJĄ
DOMY W HISZPANII
W pierwszym kwartale 2024 roku Polacy kupili w Hiszpanii aż 800 domów i apartamentów. Tak wynika z oficjalnych rejestrów z tego kraju. To o 21% więcej niż kwartał wcześniej i trzy razy więcej niż w I kwartale 2019 roku. Nabywcy z Polski uplasowali się na 9. pozycji wśród zagranicznych inwestorów, z udziałem w rynku na poziomie 3,72%. Polacy chcą dywersyfikować geograficznie majątek. Doświadczenia z pandemii, pojawienie się modelu pracy hybrydowej i agresja na Ukrainę w 2022 roku skłaniają wielu do traktowania apartamentu lub domu na Costa del Sol nie tylko jako wakacyjnej lokalizacji, ale coraz częściej także nowego, stałego miejsca do życia.
GLOBALNA BLOKADA CHIŃSKIEGO PRZEMYSŁU
Sekretarz skarbu USA Janet Yellen w przemówieniu wygłoszonym 21 maja w Niemczech wezwała Unię Europejską do przyłączenia się do wysiłków USA w celu ograniczenia eksportu zielonych technologii z Pekinu. Ostrzegła, że nadmiar tanich chińskich towarów może zagrozić przetrwaniu fabryk na całym świecie. Yellen przemawiała zaledwie tydzień po tym, jak Biały Dom gwałtownie podniósł cła na import z Chin czystych technologii do USA, w celu ochrony przemysłu w takich stanach jak Pensylwania i Michigan, gdzie prezydent Joe Biden i republikanin Donald Trump zabiegają o głosy robotników w listopadowych wyborach prezydenckich. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała już, że nie przyłączy się do USA w nakładaniu ceł, dodając, że Bruksela przyjmie inne podejście w tej kwestii. Chcemy konkurencji, chcemy handlować razem, ale chcemy, aby było to uczciwe i zgodne z zasadami – powiedziała „Financial Timesowi” we wtorek przed wystąpieniem Yellen.
POŻAR W FABRYCE TESLI
Wieczorem 20 maja w fabryce Tesli we Fremont w Kalifornii doszło do pożaru, który wymagał interwencji dwóch zastępów straży. Zgodnie z komunikatem prasowym straży Fremont pożar „rozpoczął się wewnątrz pieca” i został ugaszony „w mniej niż godzinę od przybycia załogi na miejsce zdarzenia”. Pracownicy zakładu nie odnieśli żadnych obrażeń. To nie pierwsze takie zdarzenie w tej fabryce. Na przestrzeni ostatnich lat wybuchło tu wiele pożarów. Ale to niejedyne problemy wytwórni we Fremont. W maju kalifornijskie organy regulacyjne oskarżyły fabrykę o zanieczyszczanie powietrza tonami nielegalnych substancji. Fabryka wcześniej zapłaciła ponad 750 tys. dolarów kar za dziesiątki naruszeń jakości powietrza.
TESLA FANS SCHWEIZ, UNSPLASH FOTO: CALE WEAVER, UNSPLASH FOTO: ALEJANDRO LUENGO, UNSPLASH 12
FOTO:
WITTCHEN OTWIERA PIERWSZY
SALON W NIEMCZECH
Polska marka luksusowych toreb i akcesoriów zainaugurowała swoją obecność na rynku niemieckim, otwierając swój pierwszy sklep w Niemczech. Ekspansja na niemiecki rynek jest częścią trzyetapowej strategii Wittchen, która ma na celu zwiększenie obecności firmy na rynkach międzynarodowych. W ubiegłym roku firma otworzyła sklepy stacjonarne w Rumunii i Słowacji, a na początku tego roku uruchomiła sklep internetowy w Austrii. Wittchen ma obecnie ponad 90 sklepów stacjonarnych w Polsce. Oprócz tego firma posiada sklepy na Węgrzech, w Czechach, Słowacji, Rumunii i Ukrainie. Niemcy są najnowszym dodatkiem do rosnącej listy krajów, w których Wittchen ma swoje sklepy stacjonarne. W 2023 roku sprzedaż zagraniczna stanowiła około 22% łącznych przychodów grupy Wittchen, które wyniosły ponad 467 mln zł.
ZWOLNIENIA W TIKTOKU
LEGENDA WALL STREET ODCHODZI NA EMERYTURĘ
Jamie Dimon właśnie zdradził, że może przejść na emeryturę wcześniej niż oczekiwano. To najdłużej urzędujący prezes na Wall Street. Zwykle CEO JPMorgan żartował, że przejdzie na emeryturę za pięć lat. Podczas ostatniego spotkania z inwestorami Dimon zdradził, że myśli o ustąpieniu i zażartował, że harmonogram „nie ma już pięciu lat”. Wall Street od lat spekuluje na temat tego, kto zastąpi Dimona, gdy ten ostatecznie opuści JPMorgan. Wymienia się m.in. Jennifer Piepszak i Marianne Lake, dwie długoletnie kluczowe dyrektorki. Innym kandydatem jest dyrektor operacyjny JPMorgan, Daniel Pinto, od dawna pełniący funkcję „awaryjnego” CEO, na wypadek gdyby Dimon musiał odejść w krótkim czasie.
TikTok planuje zwolnić dużą część swoich pracowników operacyjnych i marketingowych – ale jeszcze nie wiadomo, ilu z nich może stracić pracę. W samych Stanach Zjednoczonych zatrudnia 7 tys. pracowników. Globalne zwolnienia dotkną zespoły zajmujące się obsługą użytkowników i komunikacją, a także treścią i marketingiem. Obecny globalny zespół ds. obsługi użytkowników TikTok zostanie rozwiązany, a pozostali pracownicy będą rozdzieleni pomiędzy zespoły ds. zaufania i bezpieczeństwa, marketingu, treści i produktów firmy. Zwolnienia nie mają związku z zawirowaniami prawnymi i politycznymi, w obliczu których stoi firma w USA, a które mogą zakończyć się potencjalnym ogólnokrajowym zakazem używania aplikacji TikTok.
FOTO: FINANCIAL TIMES, WIKIPEDIA FOTO: NIK, UNSPLASH FOTO: WITTCHEN.COM 13
AKTUALNOŚCI ZE ŚWIATA
AKCJE ORLENU MOCNO W DÓŁ
Po prezentacji przez Orlen wyników finansowych za I kwartał 2024 roku kurs jego akcji mocno spada. To efekt rozczarowujących danych, widocznych w opublikowanych 22 maja wynikach finansowych koncernu za I kwartał 2024 roku. Zysk netto wyniósł 2 mld 785 mln zł wobec 6,7 mld zł w analogicznym okresie poprzedniego roku oraz przychody wynoszące 82 mld 332 zł, czyli o 33 mld 496 mln zł mniej niż w I kwartale 2023 roku. W rezultacie kurs płockiego giganta nurkuje o niemal 8%. To pokłosie rozczarowujących wyników, ale też obaw wokół samej firmy, która w ostatnich miesiącach znalazła się w centrum zainteresowania w związku z toczącymi się śledztwami.
MEGARAKIETA ELONA MUSKA
EWA SWOBODA JAKO LALKA BARBIE
Polska sprinterka Ewa Swoboda ma swoją lalkę Barbie. W ten sposób firma Mattel wyróżniła dziewięć sportsmenek z całego świata. Lalka Barbie Ewa Swoboda ubrana jest w jasnofioletowe szorty i top oraz pomarańczowe buty. To odwzorowanie stroju, który Swoboda miała na sobie podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej w Chorzowie w 2023 roku, kiedy pobiła swój życiowy rekord w biegu na 100 metrów, ustanawiając drugi najlepszy czas w historii polskiej lekkoatletyki kobiet. Lalka Barbie, podobnie jak polska sportsmenka, ma tatuaże. Barbie od lat realizuje projekt Dream Gap, w ramach którego co rok nagłaśnia historie kobiet osiągających sukces w różnych dziedzinach. W ten sposób chce inspirować dziewczynki na całym świecie do spełniania marzeń. Obok Polki własną lalkę i tytuł Barbie Role Model otrzymały: tenisistka Venus Williams (USA), bokserka Estelle Mossely (Francja), paratriathlonistka Susana Rodríguez (Hiszpania), piłkarki Christine Sinclair (Kanada) i Mary Fowler (Australia), gimnastyczki Alexa Moreno (Meksyk) i Rebeca Andrade (Brazylia), pływaczka Federica Pellegrini (Włochy).
Niebawem rakieta Starship wykona swój czwarty testowy lot, co zapowiedział Elon Musk, właściciel firmy SpaceX, która skonstruowała rakietę. Tym razem głównym celem jest pokonanie punktu, w którym pojazd najbardziej się nagrzewa w czasie powrotu na Ziemię. W trakcie ostatniego testowego lotu (14 marca 2024 r.) rakieta dotarła poza umowną granicę przestrzeni kosmicznej, wykonała szereg zaplanowanych wcześniej czynności (np. otwarcie luku ładunkowego), ale uległa zniszczeniu, wracając. Starship to największa rakieta w historii. Jej pierwszy stopień ma 70 metrów wysokości i napędzany jest 33 silnikami Raptor. Drugi stopień, który przeznaczony jest już do lotu kosmicznego, ma 50 metrów wysokości. Napędza go 6 silników Raptor, z których trzy służą do poruszania się w przestrzeni. Na niską orbitę okołoziemską pojazd ma wynosić aż 150 ton ładunku, czyli ponad 7 razy tyle, co rakieta nośna Ariane. Wielką zaletą Starship ma być przy tym możliwość wielokrotnego użycia. Ponadto może on startować i lądować w różnych miejscach – na kosmodromie SpaceX, w Centrum Kosmicznym Johna F. Kennedy’ego oraz na specjalnych, oceanicznych jednostkach pływających. Według ekspertów może więc zrewolucjonizować dostęp do orbity i otworzyć drogę do dalszych obszarów przestrzeni.
FOTO:
MATEJ MIKAN, UNSPLASH
FOTO: SPACEX, UNSPLASH
FOTO: ZORRO 2212, WIKIPEDIA 14
GADŻETY
Kawowy luksus
Faema E61 Jubilè A1 to tradycyjny ciśnieniowy ekspres do kawy, będący nowoczesną repliką legendarnego modelu, który został wyprodukowany oryginalnie w 1961 roku.
Cena: 32 525 zł coffeeitalia.pl
Nowy wymiar czasu
Bogactwo dźwięku
Kolekcja Sonetto G2 obejmuje pełn ą gam ę gło ś nikó w, w tym opcje podstawkowe, podłogowe i ś cienne, zaprojektowane tak, aby zaspokoi ć potrzeby ka ż dego słuchacza, zaró wno entuzjasty muzyki, jak i profesjonalnego audiofila.
Ka ż dy gło ś nik został skonstruowany z wysokiej jako ś ci materiał ó w i wyko ń czony z najwy ż sz ą dbało ś ci ą o szczeg ó ły, uosabiaj ą c esencj ę włoskiego rzemiosła.
Cena: 1999 dolarów sonusfaber.com
Well-being po fińsku
Słowo tyyni po fińsku oznacza spokój. Sauna Tynni to rozwiązanie, które sprosta najbardziej wymagającym osobom, marzącym o własnej saunie i strefie SPA w ogrodzie. Została zaprojektowana przez architekta Piotra Gniewka i wdrożona przez fińską firmę Ehta Group Oy. Jako obiekt ready to use może być dostarczona przez ciężarówkę i posadowiona bez prac fundamentowych.
Cena: 27 000 euro (TYYNI 10) tyynisauna.com
GMT-Master II to nowa odsłona legendarnego modelu marki Rolex, z czarną tarczą i dwukolorową wkładką pierścienia Cerachrom z szaro-czarnej ceramiki. Poza tradycyjną wskazówką godzinową, minutową i sekundową GMT-Master II jest wyposażony we wskazówkę z końcówką w kształcie grotu strzały, która obiega tarczę w ciągu 24 godzin, a także w dwukierunkowy, obrotowy pierścień z 24-godzinną skalą. Wskazówka 24-godzinna w wyróżniającym się kolorze wskazuje czas „domowy” w pierwszej strefie czasowej, który można odczytać na stopniowanym pierścieniu. Lokalny czas w podróży da się z łatwością ustalić, „przeskakując” z godziny na godzinę, dzięki mechanizmowi obsługiwanemu za pomocą koronki mechanizmu naciągu: wskazówkę godzinową można przesuwać do przodu lub do tyłu, niezależnie od wskazówki minutowej i sekundowej. Dzięki temu w podróży łatwo zmienimy godzinę bez wpływu na precyzję pomiaru czasu.
Cena: 11 300 euro rolex.com
16
GADŻETY
Grilluj w cesarskim stylu
Napoleon Prestige PRO 825 RSIB należy do największych mobilnych grillów gazowych produkowanych obecnie na świecie. Stworzony z myślą o najbardziej wymagających pasjonatach grillowania, posiada imponujący zakres możliwości pozwalających na urządzanie naprawdę hucznych przyjęć pod gołym niebem. Stanowi połączenie stylowego wyglądu, najbardziej nowatorskich rozwiązań technologicznych i olbrzymiej powierzchni grillowania. Obudowa urządzenia, pokrywa, ruszty i aromatyzery zostały wykonane z odpornej i łatwej w czyszczeniu stali nierdzewnej. W dwóch niezależnie pracujących piekarnikach możesz przyrządzić równocześnie potrawy wymagające różnej obróbki termicznej. Dodatkowo w jednej z bocznych półek znajduje się ceramiczny palnik do podgrzewania sosów lub uzupełniających potraw. Cena: 30 999 zł grillcenter.com.pl
Z klasą każdego dnia
To jest pianino!
Pianino cyfrowe Clavinova CSP-295, oprócz wyjątkowych możliwości uczenia się i zaktualizowanych próbek CFX i Bösendorfer z serii CSP-200, zawiera realistycznie ekspresyjną 88-klawiszową klawiaturę GrandTouch™ i pedał tłumika GP Response Damper Pedal zapewniający moc i jasność na poziomie koncertowym. Pianino wyposażono też w zaktualizowane brzmienia fortepianowe CFX i Bösendorfer Imperial Concert Grand Piano, oświetlenie Stream Lights oraz aplikację Smart Pianist.
Sugerowana cena detaliczna: 8099-9999 dolarów usa.yamaha.com
Wytworna teczka, zaprojektowana z myślą o codziennych spotkaniach biznesowych, wykonana jest ze szlachetnej i miękkiej skóry cielęcej, barwionej w intensywnych odcieniach. Dwie główne przegrody zamykane są na podwójny zamek błyskawiczny, podwójny uchwyt ułatwia przenoszenie. Wnętrze pomieści dokumenty, laptop, tablet i inne niezbędne rzeczy, które zawsze możesz mieć przy sobie. Całość uzupełnia wodoodporna podszewka i dwie zewnętrzne kieszenie zapinane na zamek.
Cena: 4650 dolarów shop.brunellocucinelli.com
Rozrywka w podróży LG StanbyME Go (model 27LX5) to innowacyjne urządzenie wyposażone w 27-calowy wyświetlacz dotykowy oraz czterokanałowy system głośników o mocy 20 W. Wszystko wbudowane jest w stylową i wytrzymałą walizkę. Tak zaprojektowany ekran mobilny pozwala cieszyć się rozrywką w dowolnym miejscu.
Cena: 999,99 dolarów lg.com
18
KOMFORT, JAKOŚĆ I RZETELNOŚĆ SANNEL SP. Z O.O. WWW.SANNEL.EU BIURO@SANNEL.EU FIRMA STWORZONA Z PASJI IDEALNY WYPOCZYNEK O JAKOŚCI PREMIUM
INSPIRACYJNA I EMPATYCZNA OSOBOWOŚĆ GWARANTUJE SUKCES
ROZMOWA Z BEATĄ DRZAZGĄ, ZAŁOŻYCIELKĄ BETAMED S.A.
Stawiając na jakość i zadowolenie pacjentów, Beata Drzazga była w stanie poprawić los tysięcy ludzi potrzebujących pomocy i stworzyć największe w Polsce przedsiębiorstwo świadczące usługi opieki długoterminowej. Inspirująca droga od jednoosobowej działalności do wielkiej firmy była i wciąż jest napędzana przede wszystkim empatią – nie tylko do pacjentów, ale i do personelu.
FOTO: BEATADRZAZGA.PL 20 POSTAĆ NUMERU Business Life Polska
Paweł Ilczuk: Myślę, że historia pani i założonej przez panią spółki BetaMed S.A. jest warta opowiedzenia od samego początku. Z tego, co wiem, pracowała pani w szpitalu jedenaście lat. Co działo się potem?
Beata Drzazga: Otworzyłam jeden pokoik, ubrałam biały fartuszek i powiedziałam sobie: a teraz sama, z dwójką dzieci, zaczynam inne życie. Biorę je w swoje ręce, bo mam już doświadczenie i wiem, co naprawdę mi się marzyło. Dlatego często mówię przedsiębiorcom, którzy chcą zrobić coś nowego: „Najpierw zacznij pracować, potem zobaczysz, co kochasz i co możesz jeszcze ulepszyć”. No i ja właśnie wiedziałam, że kocham to, co robię. Od dziecka pragnęłam przytulać ludzi i dostrzegałam to w zawodzie lekarza lub pielęgniarki – chciałam być bliżej człowieka. Pracując, widziałam, co jeszcze można by było ulepszyć, ale już prywatnie, bo w państwowej służbie zdrowia pewnych rzeczy się niestety nie da zrobić. Postanowiłam stworzyć swoim pacjentom możliwie jak najprzyjemniejsze warunki, podawać przy kroplówkach kawę, herbatę, dać tym osobom więcej miłości i empatii. Chciałam postawić na jakość usług i czułam się przy tym prawdziwym wizjonerem.
Kiedy uświadomiła sobie pani, że to nie jest już mała firma?
Czy była to przytłaczająca myśl, czy raczej motywująca?
Nigdy nie było to przytłaczające, bo ja tak bardzo się cieszyłam z tego rozwoju. Nadal mam bardzo dużo energii i mogłabym zrobić jeszcze pięć takich BetaMed-ów. Zaczęłam zatrudniać kolejne osoby. Jedną, dwie, trzy, sto, pięćset… 3200… i każdą z nich, zwłaszcza tak do 500-600 osób, zatrudniałam osobiście. Zależało mi na tym, żeby byli to ludzie podobni do mnie, którzy będą ładnie się zwracać do pacjentów, do pielęgniarek, lekarzy. Żeby te osoby z czasem poczuły, że nam zależy na jakości, którą daje empatia. Później nie byłam już w stanie zatrudniać każdego kolejnego pracownika, ale dobrałam kierowników i koordynatorów, którzy mają takie podejście jak ja – wyczuwają, czy to są empatyczne i sympatyczne osoby. To się będzie przekładać na każdy aspekt pracy, jak choćby grzeczne odbieranie telefonu – nawet jak nie mamy miejsc, to nie kończymy natychmiast rozmowy, zostawiając ludzi z problemem. Przecież to dzwoni człowiek, który ma chorą osobę w domu i potrzebuje naszej pomocy. A my możemy w takiej sytuacji powiedzieć: „Proszę się nie martwić. Proszę zostawić kontakt do siebie, my oddzwonimy najszybciej, jak tylko się da, albo możemy pani (czy panu) pomóc znaleźć inną placówkę”. Chcemy pokazać, że po drugiej stronie siedzi człowiek, który przejmuje się losem bliźniego, a nie automat.
No i właśnie mając te 30, a potem 100 osób, już czułam, że to jest duża firma. Szybko zaczęły powstawać kolejne filie. Dawały mi niesamowitą radość, bo zgłaszało się do mnie bardzo dużo pacjentów i personelu z różnych województw – wtedy szybko organizowaliśmy kolejny lokal tam, gdzie był potrzebny. Kocham tworzyć i rozwijać, a widząc przy tym, że ludzie są szczęśliwi, miałam wielką satysfakcję. Robiłam to z ogromną chęcią i nie czułam stresu. To jedna z cech prawdziwego przedsiębiorcy – to musi być osoba, która się
nie boi. Taka, która ma odwagę, bo pracownicy też muszą czuć, że ty masz siłę, że masz pomysł, że zawsze mogą na tobie polegać. Przecież zatrudniając ludzi, odpowiadamy też za ich rodziny, prawda?
Wiedziałam, w 2001-2002 roku, że trafiłam na niszę, w której brakowało bardzo tej opieki w domu, ale też brakuje opieki stacjonarnej dla ludzi pod respiratorami. Mieliśmy takich pacjentów, których lekarze zgłaszali nam z OIOM-ów, czyli z oddziałów intensywnej opieki. Ze szpitali zabieraliśmy ich do domów i tam dostarczaliśmy respiratory. Ale zauważyłam, że pośrodku jest luka. Że są pacjenci, którzy nie muszą być na tych OIOM-ach, ale nie mogą też być w domach. Postanowiłam zbudować dla nich specjalnie Klinikę.
Po dwunastu latach, jak już byłam stabilną firmą, wzięłam 60 milionów kredytu na siebie indywidualnie, na Beatę Drzazgę, i zbudowałam klinikę w Chorzowie o powierzchni prawie 8000 m 2 . Miałam przy tym takie poczucie misji i wizję. Wiedziałam, co powinno tam być, czego nie ma w szpitalach. Zadbałam o piękny wystrój, telewizory, pościele, dużo świetlic, ogród jak w ogródkach działkowych – obrusy w kratkę, altanki, kwiatuszki… W klinice odbywają się też dancingi, a nawet msze święte w kaplicy. Wszystko po to, żeby ci ludzie mogli wychodzić i być w swoich ubraniach, żeby czuli się jak w domach. Do tego mają tu też fryzjera, SPA, klubokawiarnię i wiele innych udogodnień oraz zajęć. Pomyślałam sobie, że w takiej klinice warto by było, żeby ci ludzie, którzy już na zawsze tam żyją, w tym seniorzy, ale i dzieci, czuli się jak w domu. Żeby tam mieli dodatkowo lekarzy wszystkich specjalności, bo wiem, że jak senior jest chory, to trudno jest mu znaleźć lekarza specjalistę i stać w kolejkach. Dlatego w drugiej części tej kliniki otworzyłam poradnie specjalistyczne z myślą o seniorach i ludziach pod respiratorami. Pacjenci mają na miejscu kardiologa, stomatologa, ginekologa i wszystkich innych lekarzy. Jeśli cokolwiek zacznie dolegać podopiecznym, mamy od razu konsultacje. Tego NFZ nie wymagał, ale ja robiłam wszystko, żeby było jeszcze lepiej i więcej. Chodzę tam w każdej wolnej chwili przytulać pacjentów, ale też tańczymy razem na dancingach. Znam wszystkich podopiecznych z imienia i kocham ich z wzajemnością. Widzę w ich oczach duszę, widzę człowieka i zawsze im to powtarzam, że ich kocham.
Ile osób pracuje aktualnie w BetaMed S.A.? Czy jest pani wobec nich tak samo empatyczna, jak wobec pacjentów, czy raczej rządzi pani twardą ręką?
Obecnie jest to ponad 3200 osób w 68 oddziałach na terenie jedenastu województw. Regularnie spotykam się z moimi pracownikami w różnych województwach. Teraz jestem już w Radzie Nadzorczej. Ale wcześniej zawsze mnie cieszyło, że mogłam dawać pracownikom możliwie jak najwyższe stawki i widziałam, jak ludzie się cieszą. Był pewien moment, że w NFZ powstała dodatkowa usługa pielęgniarska, coś pomiędzy środowiskową a opieką długoterminową. To była tzw. opieka zadaniowa. Połowę mojego biznesu przeniosłam
21
do roli pielęgniarki zadaniowej, co wiązało się z dużo wyższymi stawkami dla tych pielęgniarek. Więc ja jeździłam i mówiłam personelowi, że teraz podwyższam im dwa razy te wypłaty. Nie zostawiałam nic z tych podwyżek dla siebie, bo ważne było dla mnie, żeby cieszyć się z tego, co się ma, i małymi kroczkami wzrastać, a wypłacać to personelowi. No i ludzie się cieszyli. Pamiętam, jak pojechałam kiedyś do Kielc i powiedziałam: „Słuchajcie, jest podwyżka, ale bardzo was proszę – jak będzie obniżka, to nie zostawcie mnie”. Na co oni odpowiadali: „Nie, pani Beatko, nie zostawimy”. I rzeczywiście, po dwóch latach fundusz zlikwidował to pielęgniarstwo zadaniowe i znowu stawki dla opieki długoterminowej zmalały. Było mi przez to bardzo przykro, więc jechałam, by osobiście stanąć przed ludźmi, i mówiłam: „No niestety, nie będzie już takich dużych wypłat, ale czy mnie nie zostawicie?”. Zgodnie odpowiadali: „Pani Beatko, nie. Pani nam wtedy dała, my obiecaliśmy”. I to jest najpiękniejsze. Można mieć taką relację z pracownikami.
Ja chciałam pokazać już 23 lata temu, że innowacje mogą dotyczyć nie tylko traktowania pacjentów, ale i traktowania personelu. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, jak wchodzę do pracy i idę na każde piętro, witając się ze wszystkimi, bo każdą z tych osób ja zatrudniałam i wiem, że one miały łzy w oczach po naszej rozmowie o pracę. Dodatkowo uważam, że podchodzenie z taką przyjaźnią i szacunkiem do pracowników ma duży wpływ na to, jak ta firma jest prowadzona.
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że przecież nikt mi nie zabroni zamówić każdemu pracownikowi na przykład po czekoladzie, bez żadnej okazji. Tak się tym cieszyłam, że zaczęłam wymyślać dalej. „Proszę ogłosić, że zarządzeniem prezesa każdy pracownik, który ma urodziny, ma nie przychodzić do pracy i zająć się w tym dniu świętowaniem. To taki dodatkowy płatny urlop – mały prezent ode mnie”.
Potem wymyśliłam, że w piątki będziemy kończyć pracę wcześniej o dwie-trzy godziny. Ludzie są bardzo zadowoleni, bo nie wychodzą o 16:00 czy 17:00, tylko już o 14:00 zamykamy i mają dłuższy wolny weekend. Bardzo się z tego ucieszyli. A skoro się ucieszyli, to ja znowu następną rzecz wymyśliłam – w poniedziałki, kto chce, może przyjść na popołudnie i już weekend jest dłuższy.
Z wieloma osobami pracujemy już bardzo długo. Kilkaset osób jest ze mną od 22 lat, od początku tworzenia BetaMed S.A. Sześć lat temu pojechałam na pogrzeb Małgosi, która w wieku 40 lat zmarła na raka. Potem były kolejne pogrzeby, które strasznie przeżyłam. Wymyśliłam jeszcze jedną rzecz: „Dodatkowe dwa dni do urlopu, żebyście się badali, bo was kocham i nie chcę więcej jeździć na pogrzeby. Mężczyźni mają badać sobie swoje sprawy, kobiety swoje i ja chcę was widzieć zdrowych”. I jest już tak, ale co można jeszcze wymyślić takiego dla ludzi, żeby czuli, że naprawdę jestem do nich przywiązana i zależy mi też na ich przywiązaniu.
Od 2002 roku, z okazji świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, zawsze przygotowywałam prezenty dla wszystkich i tak jest do dzisiaj. Na tych wigiliach widziałam te twarze umęczone, ale i radosne, że się widzimy, to wymyślałam losowania. Np. biletów do teatru, kina, kart podarunkowych do sklepów. Dla pielęgniarek, jeszcze na początku, kiedy było ich kilkaset, organizowałam wyjście do spa, na masaż dłoni i rąk, za to, że one tyle chodzą i tyle dźwigają.
Dlaczego o tym mówię? Bo zrobiłam losowania różnych prezentów i potem się okazało, że w którymś województwie – pielęgniarki mi doniosły – inna firma też zaczęła robić losowania. Bardzo się ucieszyłam, że moją postawą wymuszam na innych to, żeby też się zmienili, żeby też fajnie traktowali swój personel. Zaczęłam mówić o takim podejściu do pracowników na różnych konferencjach – że warto być lepszym szefem dla swoich pracowników. Dzisiaj mam ponad 280 statuetek właśnie za najlepsze zarządzanie i cieszę się, że udało mi się coś pokazać i zmienić na rynku pracy.
Ta więź mi pomogła, gdy przyszła pandemia. Wszyscy pytali, co robimy. I ja nie wiedziałam, co będzie dalej, ale oczywiście musiałam pokazać odwagę i szybkość działania. Zakupiłam bardzo dużo środków bezpieczeństwa, ludzie mogli więc wchodzić do domów pacjentów. Pacjenci przecież też się bali przyjmować ludzi w domach. No i jakoś to przetrwaliśmy. Ale najważniejsze było to, że znowu wtedy mogłam wszystkim powiedzieć, na przykład w swoim salonie mody czy w Drzazga Clinic: „Słuchajcie, idźcie do domu. Nie będę robiła żadnego postojowego, wszystkim będę płaciła, ponieważ zawsze byliście ze mną i teraz ja też, jako pracodawca, mogę pokazać, jaką jestem osobą”. Potem przyszła inflacja – i jeśli się tych ludzi zatrudniło, jeśli się ich dobrze traktuje przez cały czas, jeśli oni są związani z nami lojalnie, to wtedy można powiedzieć: „Słuchajcie, jest inflacja, wszyscy mamy mniej pieniędzy prywatnie i wszyscy mamy mniej pieniędzy w biznesie, ale zróbmy tak, że na tyle, na ile mogę dać wam podwyżkę, to dam, ale więcej nie mogę, bo nam firma padnie i nie będziemy mieli nawet do czego wracać”. To wspaniałe, kiedy można rozmawiać z ludźmi, którzy rozumieją i traktują firmę jak własną. Zawsze podkreślam jako przedsiębiorca, że sposób, w jaki traktujesz swoich pracowników, przekłada się na ich zaangażowanie w pracę. Nie ma nic piękniejszego, niż widzieć, jak pracownicy działają z pasją i oddaniem, ponieważ wspólnie budują naszą firmę, czując się jej integralną częścią, a nie tylko pracownikami.
Kiedy zatrudniałam pierwszych pracowników, moim celem było stworzenie zespołu, który zrozumie każdą sytuację. Myślałam sobie, że potrzebuję ludzi, którzy w przypadku jakichkolwiek problemów niezależnych ode mnie będą gotowi poczekać nawet tydzień na wypłatę, zamiast porzucać firmę przy pierwszych trudnościach. Chciałam, aby moja firma była tam, gdzie każdy czuje się odpowiedzialny za jej losy. Nigdy nie zdarzyło mi się spóźnić z wypłatą nawet o jeden dzień, za co jestem wdzięczna zarówno Bogu, jak i moim pracownikom.
22 POSTAĆ NUMERU Business Life Polska
W momentach kryzysowych czułam, że idziemy razem, co świadczy o sile naszego zespołu i wspólnego zaangażowania. To jest bardzo ważne w biznesie.
Jestem bardzo wymagająca, ale w pozytywny sposób. Nawet gdy ktoś popełni błąd, staram się to komunikować z cierpliwością i szacunkiem. Powtarzam instrukcje i wyjaśniam, co należy poprawić, zamiast od razu krytykować. Czasem może to wyglądać jak opiekuńcze podejście, ale moim celem jest, aby pracownik zrozumiał swój błąd i wiedział, jak go naprawić. Ale potrafię też się zdenerwować.
Nie chodzi mi o to, żeby ktokolwiek tracił dobry nastrój po uwadze z mojej strony. Jestem drobiazgowa, ponieważ uważam, że zwracanie uwagi na szczegóły jest kluczowe. Nawet pozornie błahe rzeczy mają ogromne znaczenie dla tego, jak postrzegają nas klienci i pacjenci. Dlatego zawsze pilnowałam tych drobiazgów i po pewnym czasie moi pracownicy zaczynają rozumieć, na co zwracam uwagę. Dzięki temu razem dbamy o wysoką jakość naszej pracy i pozytywny wizerunek firmy.
Domyślam się, że osiągnięcie biznesowego sukcesu to wynik nie tylko ciężkiej pracy i empatycznego podejścia, ale też dobrego przygotowania. W jaki sposób podnosiła pani swoje kwalifikacje, by efektywnie zarządzać dużą firmą?
Kiedy zakładałam BetaMed S.A., byłam już w trakcie studiów magisterskich z zarządzania. Otwierając firmę, musiałam spełnić wymogi przepisów, które określają, że kierownikiem takiej placówki medycznej musi być lekarz lub osoba z wykształceniem medycznym. Potem stwierdziłam, że mam takiego kierownika, ale dlaczego by nie studiować innych kierunków. Nastawiłam się, że skończę wszystkie studia, jakie się tylko da, pod każdym kątem, abym miała szeroką wiedzę w zarządzaniu, medycynie i innych kierunkach. W związku z tym intensywnie poświęciłam się nauce, kończąc łącznie siedem kierunków studiów. Wśród nich było zarządzanie służbą zdrowia, mimo że posiadałam już tytuł magistra zarządzania oraz doświadczenie zawodowe. Ukończyłam również studia z integracji europejskiej, które pozwoliły mi spojrzeć szerzej i rozważać możliwość tworzenia nowych przedsięwzięć na poziomie europejskim. Dodatkowo zrobiłam dwuletnią specjalizację z geriatrii.
Potem pomyślałam sobie: no to raz będę studiowała kierunki medyczne, a raz ekonomiczne. Tak właśnie poszłam na MBA, które były ciężkie, bo w tym samym czasie zaczęłam też robić doktorat z ekonomii i zarządzania. Później spowolniłam ten doktorat, bo otwierałam kolejne firmy za granicą, ale teraz go właśnie kończę. Uwielbiam się uczyć, bo zawsze, w życiu i na świecie, pojawia się coś nowego i cały czas coś się zmienia. Kształciłam się, żeby mieć otwarty umysł na nowości.
FOTO: BEATADRZAZGA.PL 23
FOTO: BEATADRZAZGA.PL 24 POSTAĆ NUMERU Business Life Polska
Uważam, że prowadzenie firmy sprawia, iż człowiek staje się wszechstronny, co jest niezwykle wartościowe, ponieważ zyskuje się ogólne pojęcie na temat różnych dziedzin, zamiast skupiać się wyłącznie na jednej. Ta wszechstronność świetnie przeplata się w moim życiu prywatnym i zawodowym.
Duże firmy kojarzą się ze stabilnością. Czy prowadzenie największego przedsiębiorstwa w branży opieki długoterminowej jest stabilnym zajęciem? Jest to stabilne, ponieważ to są kontrakty z NFZ, zawsze powtarzam przedsiębiorcom, którzy dopiero zaczynają i pytają, jaki biznes mają wybrać. Więc doradzam, że po pierwsze taki, który będzie związany z ich pasją, ale po drugie taki, który będzie stabilny. A co daje stabilność? Kontrakty, umowy, przynajmniej na dwa do pięciu lat. Wiesz, że czasem są to małe pieniądze, bo nie można zapewnić wszystkiego, co by się chciało, ale jest stabilnie.
BetaMed S.A. nie jest jedyną spółką, którą pani założyła. Dlaczego zdecydowała się pani na kolejne firmy?
Bardzo bym chciała dalej rozwijać BetaMed S.A., bo takiej opieki nadal bardzo brakuje w Polsce. Ludzie stoją w kolejkach do nas i do innych firm, żeby mieć opiekę w domu bądź opiekę właśnie w zakładzie pielęgnacyjno-opiekuńczym. Tu są kolejki do dwóch-trzech lat. Ludzie umierają w tym czasie i wcale się nie doczekują tej opieki. Niestety teraz nie ma już nowych kontraktów, coraz mniej jest personelu medycznego i pozostaje nam pielęgnować firmę w takiej wielkości, w jakiej jest obecnie, ewentualnie z minimalnym rozwojem. Kiedy BetaMed S.A. stała się stabilną i największą firmą w Polsce pod względem opieki długoterminowej, to zaczęłam otwierać inne firmy, bo mam dużo energii i chęci tworzenia. Przez pierwsze lata działalności BetaMed S.A. pracowałam do późna w nocy i zdałam sobie sprawę, że nie mam nawet czasu chodzić do sklepów, żeby sobie ubrania kupić. W związku z tym 17 lat temu otworzyłam sobie salon mody i stwierdziłam, że będę swoją najlepszą klientką. W słowniku włosko-polskim poszukałam pomysłu na nazwę. Padło na Dono da Scheggia, czyli „Prezent od Drzazgi”. Otwarcie tego salonu miało mi dać odskocznię od problemów medycznych i tak też było. Musiałam często podróżować, między innymi do Mediolanu, Paryża lub Londynu, aby szukać nowych kolekcji. W pewnym momencie, na lotnisku we Frankfurcie, zdałam sobie sprawę, jak bardzo lubię podróżować i jak fascynujące są dla mnie lotniska. Po powrocie do domu otworzyłam mapę i zdecydowałam, że lecę do Ameryki. Choć nie znałam tam nikogo ani nikt mnie, i tak poleciałam. Wzięłam ze sobą pięcioletnie dziecko oraz moją zaufaną pracownicę ze sklepu, która pomogła mi opiekować się synem Oskarem. W Miami zapisałam się do szkoły językowej Open Heart. Decyzja o wyborze tego miasta była spontaniczna, ale przemyślana.
Poleciałam do Miami, ale jako przedsiębiorca nie mogłam przestać analizować rynku. Zauważyłam, że to miejsce ma duży potencjał dla sklepów elektronicznych. W rezultacie otworzyłam dwa sklepy pod nazwą BetaNest Electronics w Miami.
To mi dało bardzo dużo, bo zajęłam też swoją głowę czymś innym. I to jest rada dla przedsiębiorców, że jeżeli ktoś prowadzi dużą firmę, to warto mieć małą odskocznię w innym państwie. Po prostu chwilami za bardzo już tym żyjemy, wchodzimy w pracoholizm i nie mamy perspektywy widzenia tego, jak z tym wszystkim działać.
Wizyty w Miami dały mi szansę i możliwość dostrzeżenia problemów z innej perspektywy. Zrozumiałam, że potrzebujemy miejsca i czasu na regenerację, aby naładować baterie. Po takich podróżach wracałam pełna energii, gotowa otwierać kolejne filie. Zakładanie biznesu na innym kontynencie pozwoliło mi porównywać różne rynki i oceniać moje metody pracy z nowego punktu widzenia. Wiem, jakie przedsiębiorcy mają zmartwienia i jak często przez nie chorują, więc trzeba umieć to wszystko wypośrodkować, mieć taką stabilność, aby nie przejmować się aż tak drobnymi rzeczami, które i tak już są dobrze wypracowane. To było mi potrzebne i otwierając właśnie pierwszy, a potem drugi sklep BetaNest Electronics, musiałam częściej bywać w Miami. Cieszyłam się, że tam jestem i zobaczyłam rzeczywiście, jaką mam osobowość i ile mam energii.
Moja natura idealnie pasowała do charakteru latynoskich mieszkańców tego miasta – uśmiechniętych, zadowolonych, kochających muzykę i taniec. To właśnie tam odkryłam, skąd czerpię swoją siłę, energię, pozytywne nastawienie i odwagę.
Widząc pani energię i pozytywne nastawienie, zastanawiam się, czy udziela się pani także pozabiznesowo? Może charytatywnie?
Tak, robię to od 30 lat. Zawsze byłam wrażliwa na czyjąś krzywdę i niedolę, więc udzielam się wszędzie, gdzie tylko mogę, charytatywnie i filantropijnie – w Polsce i na różnych kontynentach. A poza tym, że pomagam, to uzmysłowiłam sobie, że od 2002 roku zaczęłam stosować się do wytycznych dyrektywy ESG, na długo przed tym, jak ona w ogóle powstała i zaczęła być wymagana przez Unię Europejską. Miałam okazję pochwalić się w Brukseli, że ja jako pierwsza to odkryłam i nikt mnie do tego nie zmuszał. Dbanie o środowisko, o ludzi na zewnątrz i wewnątrz firmy. Pierwsze inicjatywy związane z odpowiedzialnością społeczną zaczęły się u nas po otwarciu kliniki. Zapraszaliśmy i wciąż zapraszamy wszystkich mieszkańców z okolicznych osiedli na różne spotkania, Dzień Matki, Dzień Dziecka, żeby się zbliżyć, żeby wszyscy ludzie w mieście widzieli, że Beata Drzazga i pracownicy BetaMed S.A. są empatyczni i tworzą wspaniałą firmę, która jest dla nich przyjazna, i z otwartymi ramionami służy pomocą. Kolejną taką inicjatywą był Klub Seniora. Wszyscy seniorzy z okolic są zapraszani, organizujemy wspólne dancingi dla nich i dla naszych seniorów w klinice. Robimy dla ludzi wokół, co tylko możemy, np. różne spotkania na temat chorób, pogadanki… I teraz po 20 latach nagle Unia Europejska wymaga, żeby każda duża firma raportowała, co robi dla zmiany klimatu i środowiska naturalnego, co robi dla ludzi i społeczności zewnętrznych. I co robi dla pracowników. Dla
25
mnie to było naturalne i potrzebne bez żadnej dyrektywy. Traktowanie siebie nawzajem z szacunkiem i ludzi wkoło oraz robienie niespodzianek i wywoływanie uśmiechu na twarzy u chorych wypływało wprost z mojego serca i mojej osoby. Tacy też są moi pracownicy, więc ESG przychodziło nam bardzo łatwo.
W Dolinie Krzemowej spotkałam pana Janusza Bryzka, polskiego inżyniera, który mieszkał w Stanach Zjednoczonych od lat 60. lub 70. Jest on uznawany za ojca sensorów stosowanych m.in. w samochodach, współtworzył jedenaście znaczących firm w USA. Do jego domu prowadzi ulica nazwana jego nazwiskiem – Bryzek Way. Podczas naszego spotkania pan Bryzek pokazywał mi swoje najnowsze układy scalone i płytki, a ja opowiadałam o swoich innowacjach w traktowaniu pracowników i warunkach dla pacjentów w klinice. On cały czas robił notatki, a ja mówiłam, jak bardzo cieszą mnie innowacje. Odpowiedział mi na to: „Beata, bo ty jesteś wizjonerem”. Byłam zachwycona, zaszczycona i dumna, że taka wybitna postać mnie doceniła.
Pan Bryzek planował zorganizować cykl konferencji poświęconych tematyce zdrowego i dłuższego życia. Widząc moje zainteresowanie, zaproponował, że skontaktuje mnie z kimś w Los Angeles, aby umożliwić mi wystąpienie. Niestety, wkrótce potem Janusz Bryzek zmarł. Bardzo ubolewam nad jego stratą, ale jestem niezwykle wdzięczna za możliwość poznania go i za to, że nazwał mnie wizjonerem. To było dla mnie prawdziwym zaszczytem.
Kolejnym przedsięwzięciem, na które się zdecydowałam, było organizowanie oraz finansowanie różnych spotkań, gal i konferencji. Charytatywnie wspierałam wszelkie inicjatywy, które napotykałam, i nadal to robię. Regularnie dzielę się swoimi zasobami finansowymi, choć czasem moi przyjaciele sugerują mi, abym uważała, bo mogę wydać wszystkie pieniądze. Mimo to staram się pomagać, na ile mogę. Wiem, że całego świata nie da się uratować.
Dziewięć lat temu zaczęłam brać udział w balach charytatywnych w Miami, organizowanych przez Blankę Rosenstiel. Pani ma już ponad 90 lat, od dawna mieszka w Miami, gdzie krzewi naszą polską kulturę i przedstawia ją Amerykanom. Założyła Amerykański Instytut Polskiej Kultury i organizuje w Miami już chyba 53. bal. Co roku ktoś wyjątkowy z Polski dostaje tam nagrodę. Byłam bardzo dumna, że cztery lata temu ja również otrzymałam Gold Medal Award za filantropię i za stworzenie największej firmy medycznej w Polsce w zakresie opieki długoterminowej. W Polsce też zostałam doceniona, otrzymałam m.in. Nagrodę Indywidualną od Prezydenta, więc z tego też jestem bardzo, bardzo dumna. Oprócz tego mam też Srebrny Krzyż Zasługi i różne inne odznaczenia. Jest już ponad 280 nagród.
No, ale wracając do tematu – na jednym z balów u Blanki Rosenstiel poznałam konsula honorowego Polski w Neva -
dzie, Johna Petkusa. Powiedział mi: „Beata, już nie rozwijaj się w Miami. Pomóż nam w misjach do Nevady, ponieważ Nevada w 2008 roku bardzo podupadła gospodarczo”. Chcieli zachęcić przedsiębiorców do rozwijania się w Nevadzie poprzez korzystne warunki gospodarcze, jakie stworzyli. No i oczywiście weszłam w to i przez cztery lata jeździłam tam co parę miesięcy, pomagałam w misjach gospodarczych. Zabierałam Polaków do Nevady, ludzie z Nevady przyjeżdżali do nas do Polski, do mnie do kliniki, do prezydenta, do premiera i dzięki temu podpisaliśmy w Las Vegas współpracę między Polską a stanem Nevada. W podziękowaniu za mój czas i zainwestowane pieniądze dostałam w USA tytuł Pierwszego Ambasadora Biznesu Nevady. Dawno temu obiecałam sobie, że będę w Las Vegas i udało się, ale nie przypuszczałam, że będę tworzyła tam misje gospodarcze, że dostanę tytuł Ambasadora Biznesu i że otworzę swoją firmę BetaMed International w Las Vegas. Władze Nevady zorganizowały dla mnie misję gospodarczą przez tydzień, pokazywali mi szpitale, szkoły, firmy ubezpieczeniowe i pytali mnie miło: „Pani Beato, ile wykształcić dla pani pielęgniarek, lekarzy?”. Pokazywali mi cały stan Nevada. Robili dla mnie te spotkania, bo wiedzieli, że skoro jestem silnym przedsiębiorcą w Polsce, to rozwój mojej firmy w Las Vegas przyczyni się do wzrostu gospodarczego Nevady. Dla mnie to był szok, jaka to jest różnica między Polską a Stanami, gdzie tu jako przedsiębiorcom nie ułatwia nam się tej drogi. Tam, jak widzą człowieka, który ma potencjał, pomagają mu, bo wiedzą, że to jest korzystne dla regionu i kraju.
Na balu w Amerykańskim Instytucie Polskiej Kultury poznałam też pana Zbigniewa Klonowskiego, współzałożyciela i przewodniczącego Kongresu 60 Milionów. Jestem ambasadorem tej inicjatywy, pomagam finansowo w konferencjach. Dlaczego taka nazwa – 60 Milionów? Ponieważ liczymy, że w przybliżeniu jest nas 40 milionów Polaków w Polsce, a 20 milionów w różnych częściach świata. Staramy się odwiedzać tych ludzi rozsianych po świecie, mówimy o Polsce i łączymy znowu biznesy z Polską. Wydarzenia te robiliśmy w Miami, w Nowym Jorku, w Waszyngtonie, w Chicago, w Londynie, w Berlinie, ale i w Polsce. Na tych konferencjach biorę udział w różnych panelach.
Lubię doradzać i dzielić się swoim doświadczeniem w zarządzaniu przedsiębiorstwem. Sprawia mi to ogromną przyjemność, kiedy ludzie są szczęśliwi i nie boją się wyzwań. Kiedy mogę doradzić im, jak zachować się w sytuacjach kryzysowych, jak nie bać się porażek i jak skalować biznes. Niedawno podszedł do mnie mężczyzna i powiedział: „Zaczęła mi padać firma i moja żona przypomniała mi, że pani Beata Drzazga opowiadała, że osobiście zatrudnia ludzi, a ja zatrudnianie zleciłem komuś innemu. Udało mi się to zastosować i uratowałem firmę”. Warto dzielić się doświadczeniem, jeśli jesteś przedsiębiorcą już od kilkudziesięciu lat, i pomagać ludziom. Ja pomagam unosić im skrzydła.
Pięknie dziękuję za rozmowę. ⚫
26 POSTAĆ NUMERU Business Life Polska
FOTO: BEATADRZAZGA.PL 27
NA JACHCIE PRZEZ ŚWIAT
TEKST RAFAŁ NOWICKI
Morze to nie tylko sztormowanie pod wiatr – ostatecznie nie każdy z nas jest urodzonym wilkiem morskim. Morze to również luksusy pięciogwiazdkowego apartamentu, leniwe kąpiele słoneczne na flybridge’u i zapach espresso, którym można się delektować podczas wypoczynku na wygodnej kanapie na głównym pokładzie.
FOTO: NICOL, UNSPLASH 28 PODRÓŻE Business Life Polska
ŻEGLARSTWO CZY JACHTING?
Warto przy okazji wyjaśnić, że jachting i żeglarstwo to dwa pojęcia, które często są mylone. Oba określają popularne aktywności na wodzie, które chociaż są blisko ze sobą spokrewnione, znacznie się różnią.
Żeglarstwo to aktywność rekreacyjna polegająca na poruszaniu się po wodzie przy użyciu siły wiatru i żagli. Może to być zarówno prosty i przyjemny sposób na spędzenie czasu nad wodą, jak i sport ekstremalny dla szukających wyzwań. Żeglarstwo w dużej mierze skoncentrowane jest na doświadczaniu przebywania na wodzie i cieszenia się dreszczykiem emocji podczas walki z wiatrem i falami. Sportowy aspekt żeglarstwa wiąże się z udziałem w regatach, w których załogi kilku jednostek ścigają się na określonej trasie. Zawodnicy regat nie tylko uczą się strategii żeglowania pod kątem konkretnego wyścigu, ale także odbywają intensywne treningi wydolnościowe, które pomagają im poradzić sobie z niekorzystnymi warunkami pogodowymi i pokonać trudy związane z wytężonym wysiłkiem fizycznym.
Można powiedzieć, że zasadnicza różnica pomiędzy jachtingiem a żeglarstwem polega na poziomie trudności obu sportów. Żeglarstwo wiąże się z obcowaniem z żywiołem i walką z przeciwnościami. Ze względu na związane z nim
wyzwania i konieczność zdobycia szczególnych umiejętności uznawane jest za sport wysokiego ryzyka. Jachting stanowi łagodniejszą formę żeglarstwa. To również sztuka sterowania łodzią, jednak skupia się na rekreacji i wypoczynku, nie na sportowej rywalizacji i walce z przeciwnościami, jakie stawia przed nami woda i warunki atmosferyczne. To popularna forma turystyki wodnej, pozwalająca na swobodne przemieszczanie się między portami, obcowanie z naturą i relaks.
JACHTING W POLSCE I ZA GRANICĄ Żeglowanie po polskich wodach nie wymaga posiadania własnej łodzi, ponieważ zazwyczaj nie ma problemu z wypożyczeniem jej w popularniejszych miejscach. Wielkość jednostki należy uzależnić od rodzaju i długości wycieczki. Na jednodniową lub weekendową podróż wystarczy jacht o długości 10 metrów. W przypadku dłuższych wakacji najlepiej wybrać większą jednostkę, jest to wygodniejsze i stwarza więcej możliwości.
W naszym kraju jachting najczęściej uprawia się na licznych jeziorach, szczególnie tych mazurskich lub na Kaszubach. Nieco mniejszą popularnością cieszą się wycieczki wzdłuż wybrzeża, co może być spowodowane tym, że potrzeba do tego trudniejszych do zdobycia uprawnień. Żeglarzy spotyka się przede wszystkim latem, ponieważ w innych miesiącach żeglowanie wiąże się z niższymi temperaturami na wodzie.
FOTO: SHUTTERSTOCK 29
W przypadku wakacji na wodzie za granicą niezmienną popularnością cieszą się słoneczne wybrzeża Hiszpanii, Grecji i Bałkanów. Inny klimat i wyższe średnie temperatury sprawiają, że żegluga jest możliwa nie tylko podczas letnich miesięcy. Wypożyczając jacht za granicą, należy liczyć się z większymi kosztami. Trzeba także zwrócić uwagę, czy dany kraj nie ma sprecyzowanych wymagań dotyczących wypożyczenia jednostki.
W DOBRYM STYLU
Jachting stał się bardzo modny, i to nie tylko dlatego, że jest znakomitym sposobem na podkreślenie statusu materialnego. Przede wszystkim to interesująca alternatywa dla tzw. tradycyjnych sposobów spędzania wolnego czasu. Bądźmy szczerzy, wylegiwanie się na karaibskich plażach też może się znudzić.
Dla wielu ludzi jacht staje się wręcz sposobem na życie, pływającym domem, którego wyposażenie niejednokrotnie dorównuje ekskluzywnym penthouse’om. Stocznie doskonale wiedzą, że jachty motorowe dawno już przestały pełnić funkcję wyłącznie użytkową, a ich pierwszym i najważniejszym zadaniem jest sprawianie przyjemności właścicielom. Temu właśnie służą wszystkie zabiegi konstruktorów, projektantów wnętrz, dobór najwyższej jakości materiałów, markowe wyposażenie, nastrojowe oświetlenie. Tu każdy szczegół, od automatycznie rozsuwanego szklanego dachu nad kokpitem po prysznice z masażami wodnymi, ma sprawiać radość.
Branża jachtów motorowych na całym świecie przeżywa rozkwit. Stocznie włoskie, skandynawskie, niemieckie, a także polskie mają kalendarze wypełnione zamówieniami na najbliższych kilka lat. Warto wiedzieć, że na przestrzeni ostatnich trzech dekad Polska wyrosła na jachtową potęgę, a nasi wytwórcy – których produkcja w znakomitej większości trafia na eksport – to światowa czołówka, jeśli chodzi o jakość wykonania i poziom wyposażenia technicznego.
DESIGN FUNKCJONALNY
Projektanci jachtowych wnętrz to już niemal odrębna grupa zawodowa. Nic dziwnego – muszą się bowiem mierzyć ze specyficznymi wymaganiami i ograniczeniami, nieznanymi dla projektantów zajmujących się wnętrzami mieszkalnymi w budynkach. Przestrzeń użytkowa na jachcie zawsze jest wykorzystywana co do centymetra. Wszelkie zabudowy są odpowiednio wzmocnione, meble solidnie (choć dyskretnie) przymocowane do podłóg i ścian. Ze względów bezpieczeństwa ogranicza się stosowanie szkła w jachtowych wnętrzach.
Regułą jest używanie materiałów wykończeniowych najwyższej jakości. Nic tu niczego nie imituje: skóra na kanapie jest skórą naturalną, a poręcz z polerowanego drewna czereśniowego jest nim naprawdę. Jeśli chodzi o wyposażenie i wykończenie wnętrz jachtu, to właściwie jedynym ograniczeniem są finanse.
30 PODRÓŻE Business Life Polska
FOTO: PIXABAY
Zależnie od wielkości jednostki możemy zażyczyć sobie urządzenia – oprócz salonu, sypialni (jednej lub kilku), łazienek – baru, jacuzzi, jadalni na kilkanaście osób, kina domowego, sali gimnastycznej, lądowiska dla helikoptera itd. Możliwości jest bez liku. Na większości łodzi o długości powyżej 12-14 metrów standardem jest garaż na rufie – np. na skutery wodne.
W komfort warto inwestować, nie zapominajmy jednak o istocie jachtingu – błękitnej toni na wyciągnięcie ręki, wietrze we włosach, widoku wschodu i zachodu słońca na bezkresnym horyzoncie. Dopiero wówczas wypoczniemy w pełni, i do tego z klasą! ⚫
FOTO: SHUTTERSTOCK 31
NH COLLECTION PRAGUE
SPÓJRZ NA PRAGĘ Z INNEJ PERSPEKTYWY
TEKST KRZYSZTOF KOTLARSKI
ZDJĘCIA HOTEL NH COLLECTION PRAGUE
Ośrodek NH Collection Prague, wzniesiony na szczycie malowniczego wzgórza Mrázovka, w niewielkiej odległości od historycznego centrum Pragi, stanowi idealne połączenie cichego zakątka i doskonale skomunikowanej lokalizacji.
32 PRZEWODNIK HOTELOWY Business Life Polska
Unikalne położenie NH Collection Prague oferuje niezapomniany widok na panoramę miasta oraz zieleń otaczającego parku, doskonale widoczne chociażby z tarasu hotelowej restauracji. Wzgórze, na którym znajduje się hotel, od słynnego praskiego Zamku na Hradczanach dzieli jedynie 10-minutowy spacer. Równie łatwo przemieścimy się do innych kluczowych atrakcji czeskiej stolicy, takich jak most Karola. W sąsiedztwie znajduje się także nowoczesne centrum handlowe z ponad setką sklepów.
Hotel oferuje 136 klimatyzowanych pokoi i apartamentów w nowoczesnym designie, z których większość wyposażona jest we własne tarasy lub balkony. Także z zacisza własnego pokoju możemy więc podziwiać rozciągające się poniżej widoki. W standardzie są również szybkie, darmowe połączenie internetowe, telewizory z anteną satelitarną, minibarek oraz niezwykle komfortowe łóżka.
NH Collection Prague to jednak nie tylko usługi noclegowe, ale rozbudowany kompleks rekreacyjno-wypoczynkowy, w ramach którego skorzystać możemy z nowoczesnego centrum odnowy, basenu, jacuzzi oraz sauny. Hotelowa restauracja Il Giardino Toscano oferuje świeże, lokalne produkty w formie tradycyjnych dań kuchni toskańskiej, a bufet śniadaniowy obfituje we wszystko, co konieczne, by dobrze zacząć dzień, także w opcji bezglutenowej i dziecięcej.
NH Collection Prague to także doskonałe miejsce do organizacji spotkań biznesowych, warsztatów i konferencji. Hotel posiada cztery dobrze doświetlone i przestronne sale, mogące pomieścić do 180 osób. ⚫
33
Z WIDOKIEM NA WIEŻĘ EIFFLA
RAFAŁ NOWICKI ZDJĘCIA HOTEL SHANGRI-LA PARIS
TEKST
34 PRZEWODNIK HOTELOWY Business Life Polska
Paryż – jedna z najbardziej urokliwych europejskich metropolii. Któż nie chciałby spędzić tam choćby weekendu? Wszystkim, którzy pragną ów zamiar zrealizować i „wypocząć z klasą”, prezentujemy hotel Shangri-La.
Elegancka fasada pięciogwiazdkowego hotelu przypomina o jego ciekawej historii – dawniej był to pałac księcia Rolanda Bonaparte, geografa oraz stryjecznego wnuka słynnego Napoleona. Hotel ma 101 pokoi i apartamentów, z których część oferuje wyjątkowy widok na wieżę Eiffla. Kolorystyka pokoi utrzymana jest w odcieniach błękitu, bieli i écru. Wystrój wnętrz to oryginalne połączenie elementów nawiązujących do europejskiego stylu empire i azjatyckiej estetyki. W każdym pokoju znajduje się oddzielny salon z biurkiem, a także wyłożona marmurem łazienka z podgrzewaną podłogą. Meble w pokojach i apartamentach wykonano na zamówienie i ozdobiono kryształami. Goście mają również do dyspozycji prawdziwą łaźnię turecką, a także zabytkową salę bilardową z kominkiem.
W hotelu można doświadczyć zarówno azjatyckiej gościnności, jak i prawdziwej francuskiej „art de vivre”. W szczycącej się dwiema gwiazdkami kulinarnego przewodnika Michelin restauracji L’Abeille skosztujemy specjałów kuchni francuskiej, natomiast Shang Palace jest jedyną chińską restauracją we
Francji z gwiazdką Michelin. Śniadaniem, lunchem i kolacją można się delektować w wyróżniającej się szklanym dachem jadalni restauracji La Bauhinia. Le Bar Botaniste zaprasza na napoje alkoholowe pochodzenia roślinnego, a także rozmaite koktajle i likiery. W jednej z czterech zabytkowych sal bankietowych można organizować uroczystości oraz przyjęcia weselne.
Hotel znajduje się w centrum miasta, w pobliżu Sekwany oraz takich atrakcji jak Pałac Chaillot, wieża Eiffla (600 m) czy Łuk Triumfalny. Do placu Trocadéro jest stąd kilkaset metrów, zaś do stacji metra Iéna zaledwie 100 m. Od prestiżowej alei Montaigne i Pól Elizejskich gości hotelu dzieli nieco ponad 1 km. Dogodne położenie ułatwia również zwiedzanie wielu istotnych atrakcji francuskiej stolicy.
Współczesny luksus w historycznym otoczeniu, wysmakowane wnętrza oraz doskonałe położenie to argumenty przemawiające za tym, by przedstawiony hotel odwiedzić, nie tylko za naszym pośrednictwem. ⚫
35
5 NAJDROŻSZYCH FIRM NA ŚWIECIE
Co byście powiedzieli samemu sobie sprzed pięciu lat? Moja pierwsza myśl to: zainwestuj w akcje tych pięciu firm, a zyskasz krocie w 2024 roku. Przedstawiamy listę najbardziej wartościowych firm świata, których najnowsze finansowe wyniki przerosły oczekiwania inwestorów.
TEKST WOJCIECH KONDRACIUK
FOTO: LAURENZ HEYMANN, UNSPLASH 36 WIELKI BIZNES Business Life Polska
1. MICROSOFT
Choć Bill Gates nie stoi już na podium wśród najbogatszych ludzi świata, jego biznesowe dziecko wciąż rządzi branżą systemów operacyjnych i oprogramowania biurowego. Ceny akcji mają się świetnie – w ciągu ostatnich 4 lat wzrosły ponad dwukrotnie. Analogicznie wzrosła również kapitalizacja rynkowa firmy, wynosząca obecnie ponad 3 biliony dolarów. Jak to się dzieje, że dinozaur branży IT wciąż dzierży koronę? Tym razem Microsoft nie przespał rewolucji (jak miało to miejsce w przypadku smartfonów). Amerykański gigant jest jednym z największych graczy w dziedzinie sztucznej inteligencji. Jednym z najbardziej dochodowych produktów Microsoftu jest platforma Azure, która już od 2010 roku umożliwia programistom tworzenie aplikacji oraz przetwarzanie i składowanie danych w chmurze z użyciem algorytmów SI. Dobrą decyzją była też inwestycja w firmę OpenAI, będącą obecnie najpopularniejszą marką w branży – m.in. dzięki powszechnie znanej usłudze ChatGPT.
2. APPLE
Drugie miejsce naszej listy zajmuje największy konkurent Microsoftu, ale również wielu innych firm z branży technologicznej – w tym producentów smartfonów i komputerów. Co ciekawe, jeszcze rok temu to właśnie Apple dzierżyło tron najdroższej firmy świata, jednak w obliczu ogromnego wzrostu
wartości Microsoftu firma z Cupertino została zepchnięta na drugie miejsce. Na pocieszenie możemy wspomnieć, że Apple jest wciąż najwyżej wycenianą marką na świecie, która od dziesięcioleci budzi ogromne emocje wśród ludzi na całym świecie.
W chwili pisania tego artykułu kapitalizacja rynkowa Apple wynosi 2,8 biliona dolarów. Bardzo możliwe, że wycena spółki wzrośnie po planowanej na wrzesień premierze nowych modeli iPhone’ów, które – wedle informacyjnych przecieków – przyniosą ze sobą nieco więcej nowości niż dwie poprzednie generacje. To głównie od sukcesu iPhone’a 16 zależy to, czy Apple wróci na pierwsze miejsce, ale nawet jeśli tak się stanie, raczej nie potrwa to długo.
3. NVIDIA
Kolejna pozycja na liście najdroższych firm świata może nieco zaskakiwać – w końcu nie każdy interesuje się branżą kart graficznych, z których produkcji słynie Nvidia. Kapitalizacja rynkowa firmy to ponad 2,2 biliona dolarów. Czy karty graficzne są aż tak dochodowe? Zdecydowanie nie. Największy i w zasadzie jedyny konkurent Nvidii to firma AMD, która wyceniana jest dziesięciokrotnie niżej – a przecież AMD produkuje także bardzo popularne procesory. Skąd więc tak wysoka wartość Nvidii?
FOTO: MATTHEW MANUEL, UNSPLASH 37
Zanim odpowiem, pozwolę sobie na ciekawostkę. Jeszcze rok temu, 30 maja 2023 roku, Nvidia była warta „zaledwie” 1 bilion dolarów. Podwojenie tej wartości nastąpiło w lutym bieżącego roku. Stało się tak dlatego, że firma jest obecnie największym producentem układów scalonych obsługujących algorytmy sztucznej inteligencji. Pod tym względem mikroprocesory Nvidii nie mają sobie równych. Każda karta graficzna z serii RTX posiada wbudowane funkcje sztucznej inteligencji, dzięki którym ich wydajność jest bardzo wysoka. Ma to znaczenie nie tylko w grach, ale także w zastosowaniach profesjonalnych. Procesory tej marki są używane także w potężnych superkomputerach należących do tysięcy firm korzystających z dobrodziejstw SI. Wraz z gigantycznym wzrostem wydajności procesorów Nvidii poszedł ogromny wzrost zyskowności, który – zdaniem analityków – nie zatrzyma się w ciągu najbliższych lat. Według szacunków cena pojedynczej akcji firmy może wkrótce sięgnąć nawet 1400 dolarów (obecnie jest to około 900 dolarów za sztukę). Jeśli jednak chcecie zainwestować w najszybciej rosnącą spółkę świata, muszę was zmartwić. Akcje są stale wykupione i praktycznie niemożliwe do zdobycia. Jeśli prognoza dotycząca wzrostu wartości firmy się sprawdzi, za rok to właśnie Nvidia może stać się najdroższą firmą świata.
FOTO: NANA DUA, UNSPLASH FOTO: COOLCAESAR, WIKIPEDIA 38 WIELKI BIZNES Business Life Polska
4. ALPHABET
Na pewno nie każdy kojarzy nazwę tej spółki, ale wszyscy znamy jedną z firm wchodzących w jej skład – Google. W pierwszym kwartale bieżącego roku Alphabet został czwartą firmą, której kapitalizacja rynkowa przekroczyła 2 biliony dolarów. Na wzrost wartości akcji wpłynęły m.in. wyniki finansowe za ostatni kwartał. Zyski firmy wzrosły o 14% rok do roku, do poziomu 23,7 miliarda dolarów. Nie przeszkodziła w tym potężna fala zwolnień i związane z nią odprawy, na które Alphabet wydał w ostatnich miesiącach 700 milionów dolarów.
Wpływ na skokowy wzrost wartości spółki ponownie miała główna innowacja ostatnich lat, czyli sztuczna inteligencja. Usługi takie jak Vertex AI i Performance Max, bazujące na SI, pozytywnie wpłynęły nie tylko na przychody Google, ale też jego klientów.
5. AMAZON
W ostatnich tygodniach Amazon rzutem na taśmę wyprzedził koncern naftowy Saudi Aramco. Amazon znów zalicza wzrosty, zaś Saudowie ubolewają nad stosunkowo niskimi cenami ropy. Kapitalizacja rynkowa giganta sprzedaży internetowej balansuje na granicy 2 bilionów dolarów. Dzieje się tak m.in. dzięki przedstawieniu wyników finansowych za pierwszy kwartał. Przeszło trzykrotny wzrost zysków rok do roku robi wrażenie, zwłaszcza w zestawieniu ze stosunkowo niewielkim, bo 12-procentowym wzrostem przychodów. Oznacza to, że zyskowność Amazona bardzo mocno wzrosła. Było to możliwe dzięki wprowadzeniu usługi Amazon Web Services, która – jak się pewnie domyślacie – działa, opierając się na sztucznej inteligencji. Optymizm inwestorów jeszcze bardziej podsyca zaprezentowanie inteligentnego asystenta Amazon Q oraz rozszerzenie współpracy z Nvidią. ⚫
40 WIELKI BIZNES Business Life Polska
FOTO: ALEX DUDAR, UNSPLASH
PRIVATE BANKING – NOWOCZESNA BANKOWOŚĆ
OPARTA NA RELACJACH
Czym jest dziś bankowość prywatna, jak się zmieniła, jaką rolę odgrywają w niej nowoczesne technologie i dlaczego mBank nie ma w tym obszarze kompleksów wobec zagranicznych kolegów.
ZDJĘCIA: MBANK 42 FINANSE Business Life Polska
Sformułowanie „private banking”, jeśli w ogóle wywołuje w nas jakieś skojarzenia, najczęściej przywołuje na myśl obraz luksusowych gabinetów, do których najzamożniejsi klienci udają się w asyście ochrony, by rozmawiać o naprawdę dużych pieniądzach. Przez ostatnich kilka dekad ta wizja rzeczywiście nie była daleka od prawdy. Jednak to się zmienia, w dodatku w szybkim tempie. Wpływ na to ma wiele czynników. Jednym z nich jest systematycznie obniżający się wiek klientów usług bankowych premium. Choć wciąż ponad połowa osób korzystających z bankowości prywatnej jest w wieku powyżej 50 lat, to w przypadku nowych klientów struktura ta podlega znaczącym przemianom. Na przykład w mBanku już ponad 25% wszystkich nowych klientów bankowości prywatnej stanowią osoby poniżej 40. roku życia. Z punktu widzenia kompetencji cyfrowych te 10 i więcej lat różnicy jest bardzo istotne. Wpływa to także na model obsługi w tym segmencie. – Są to ludzie, którzy dorastali wraz z dynamicznie rozwijającą się technologią i rodzącym się na ich oczach światem mediów społecznościowych. Nie mają oni najmniejszych problemów z funkcjonowaniem w przestrzeni cyfrowej, są bardzo mobilni i często preferują szybki kontakt online nad tradycyjne spotkania – mówi Aleksandra Żukowska, dyrektorka departamentu bankowości prywatnej mBanku i dodaje: Nadal chcą mieć stały kontakt z doradcą, ale zazwyczaj preferują opcje wideo i audio.
Wsparcie cyfrowe w nowoczesnej bankowości nie ogranicza się jednak wyłącznie do umożliwienia zdalnej komunikacji. To także łatwy dostęp do wszelkich danych w wersji online. Klasyczne papierowe broszury i foldery nawet podczas fizycznych spotkań przechodzą do historii. Zastępują je nowoczesne narzędzia, które m.in. pozwalają na wizualizacje graficzne aktualnego portfela inwestycji, symulacje w czasie rzeczywistym dla konkretnych decyzji inwestycyjnych czy pełną digitalizację dokumentacji.
– Dzisiaj większość podstawowych operacji bankowych klienci robią samodzielnie, w aplikacji mobilnej banku. Użycie papieru dla firmowych dokumentów ograniczone zostało do minimum. Zdarza się, że wizyta klienta w placówce ogranicza się do jednej – podczas, której podpisywana jest umowa współpracy – mówi Edyta Bogacka, dyrektorka departamentu klienta bankowości prywatnej mBanku.
TECHNOLOGIA TO TEŻ WSPARCIE DLA DORADCY
Nowoczesne narzędzia cyfrowe to ułatwienie nie tylko dla klientów, ale także pracowników banku.
– Im mniej jest wypełniania ręcznie dokumentów, tym więcej przestrzeni do tego, żeby się przygotować do spotkania, żeby zaprosić na nie ekspertów z różnych obszarów wealth managment, żeby po prostu porozmawiać o celach klienta, jego obawach, o tym, co jest dla niego najważniejsze. Potrzeba obsługi przez kompetentnego człowieka niezmiennie pozostaje istotna, wciąż jest to kluczowa przewaga segmentu private banking – mówi Aleksandra Żukowska.
ALEKSANDRA ŻUKOWSKA, DYREKTORKA DEPARTAMENTU BANKOWOŚCI PRYWATNEJ MBANKU
Edyta Bogacka dodaje: W private bankingu mówimy, że technologia jest dla ludzi, a nie zamiast ludzi. Zresztą to wychodzi w badaniach, że klient na samym początku chciałby, aby ktoś mu doradził, co ma zrobić. Dopiero potem, gdy już zainwestuje, lubi wykorzystywać smartfona, żeby sprawdzać, jak pracują jego inwestycje. Ale znowu, jak coś się tylko zaczyna dziać – a więc gdy np. destabilizuje się sytuacja geopolityczna – wtedy natychmiast poszukuje znowu kontaktu z człowiekiem. Tej sfery emocjonalnej i relacji z inną osobą, technologia nigdy nie zastąpi. Szczególnie w trudnych czasach.
BANKOWOŚĆ OPARTA NA RELACJACH
Wspomniana wcześniej spadająca średnia wieku klientów bankowości prywatnej nie jest rzecz jasna przypadkowa. Transformacja ustrojowa z początku lat 90. to moment tworzenia się pierwszych prywatnych fortun. Dziś przedsiębiorcy, którzy wtedy tworzyli swoje majątki i pomnażali je przez lata, są o 30 lat starsi i powoli muszą zastanawiać się nad pytaniem, co dalej z dorobkiem ich życia. Ten proces sukcesji jest niezwykle istotny dla banków, które starają się związać ze sobą kapitał na przestrzeni wielu pokoleń, a nie indywidualnego właściciela.
– Z naszej perspektywy sukcesja to bardzo ważna kwestia, nie zawsze łatwa, bo osoby, które mają odziedziczyć majątek, nie zawsze chcą przejmować biznesy po rodzicach. Często zdarza się, że potrzebują pomocy w znalezieniu celu dla nowo pozyskanych środków. Chcemy zadbać nie tylko o tych klientów, którzy zbudowali majątek i są z nami od lat, ale też o to nowe pokolenie, które te majątki dziedziczy – wyjaśnia Aleksandra Żukowska.
43
Często również spadkobiercy nie są przygotowani do przejęcia aktywów i nie wiedzą, jak nimi zarządzać. Tu właśnie pojawia się istotna rola bankowości prywatnej, polegająca na ułatwieniu tego procesu i nakierowaniu nowego właściciela majątku na odpowiednią ścieżkę, w zależności od celu, który chciałby osiągnąć.
W ten sposób do zadań private banking podchodzi właśnie mBank. Stosuje ujęcie holistycznie, biorące pod uwagę całe rodziny, pokolenia i wszystkich interesariuszy związanych z majątkiem. Kluczowe jest tu zbudowanie głębokiej relacji nie tylko z klientem, ale też jego otoczeniem. Musi być ona oparta na otwartej komunikacji i wzajemnym zaufaniu.
JAK MBANK ZARZĄDZA PROCESEM SUKCESJI?
Sukcesja znacznego majątku to proces wieloetapowy, a klienci oczekują od banku odpowiedniego wsparcia na każdym jego odcinku. Tu mBank oferuje m.in. wsparcie prawne, doradztwo inwestycyjne czy pomoc w zbyciu biznesu, jeśli spadkobiercy nie istnieją lub nie są zainteresowani przejęciem majątku. Doradza także, w jakiej sytuacji skutecznym rozwiązaniem będą tzw. polisy sukcesyjne lub nowe rozwiązanie na rynku – fundacje rodzinne.
– Wokół sukcesji jest rzeczywiście dużo emocji, czasem dobrych, czasem złych. Na spotkaniach staramy się trochę je rozładowywać, opisując historie innych klientów, dzięki czemu pokazujemy, jak można sobie radzić w trudnych sytuacjach. Rzeczywiście wchodzimy trochę w świat psychologii, korzystamy nawet z pomocy psychologa biznesu, ale to nasze wsparcie opiera się przede wszystkim na przedstawianiu dobrych i złych przykładów. Dzięki nim nasi klienci mogą się nauczyć, jak budować przyszłość sukcesyjną – mówi Żukowska..
PODEJŚCIE HOLISTYCZNE W PRIVATE BANKING
Podkreślając holistyczny aspekt swojego modelu private banking, mBank komunikuje, że prywatna bankowość to coś więcej niż zwykłe doradztwo inwestycyjne. Odpowiedź na pytanie „w co inwestować?” nie jest tu podyktowana wyłącznie rynkowymi trendami i wyliczeniami, ale głęboką analizą samego klienta, a więc jego potrzeb, specyfiki działalności, strategii inwestowania, celów krótko- i długoterminowych. Rozmowa i nawiązanie relacji pozwala zrozumieć klienta i zaproponować mu kompleksowy plan finansowy zgodny z jego oczekiwaniami.
Choć nie jest to regułą, klientami private banking są często właściciele dużych przedsiębiorstw. Bank obsługuje ich nie tylko w zakresie finansów osobistych, ale i ich biznesów. Private banking wchodzi w ten sposób w synergię z bankowością korporacyjną. Musi ona znajdować odzwierciedlenie także w kompetencjach indywidualnych doradców. Powinni oni patrzeć jak najszerzej na finanse klienta, by móc zrozumieć ich potrzeby.
JAKOŚĆ POTWIERDZONA MIĘDZYNARODOWYMI NAGRODAMI Początki bankowości prywatnej mBanku sięgają BRE Banku, który jako jeden z pierwszych w Polsce oferował tego typu usługi. Bank przez lata rozbudowywał ofertę kładąc nacisk na zaufanie, empatię, elastyczne podejście. Dzisiaj nie mam kompleksów na tle starszych, zagranicznych kolegów. Wyróżnia się nie tylko globalnym i kompleksowym podejściem do zarządzania (różne grupy aktywów, różne rynki i branże), ale też nowoczesnymi technologiami, które pozwalają klientom bezpiecznie i zdalnie korzystać z jego rozwiązań.
- W tym zakresie jesteśmy wręcz awangardą światowego private bankingu. Czego potwierdzeniem mogą być liczne nagrody, które dostajemy. Najświeższą odebraliśmy 2 maja 2024 roku, podczas londyńskiej gali konkursu Wealth Tech Awards 2024, zorganizowanej przez PWM Financial Times. Otrzymaliśmy na niej statuetkę i tytuł Best Digital Private Banking in Central and Eastern Europe. Jury doceniło całokształt zmian, jakie bank wprowadził od 2018 roku w zakresie optymalizacji, digitalizacji procesów i najwyższych standardów bezpieczeństwa. Wcześniej każdego roku otrzymywaliśmy szereg wyróżnień, w tym w konkursie organizowanym przez brytyjski The Banker i magazyn Professional Wealth Management wydawany przez grupę Financial Times – mówi Edyta Bogacka. ⚫
Materiał powstał we współpracy z mBank
BOGACKA, DYREKTORKA DEPARTAMENTU KLIENTA BANKOWOŚCI PRYWATNEJ MBANKU 44 FINANSE Business Life Polska
FOTO: MBANK EDYTA
APARTAMENTY INWESTYCYJNE
GWARANTOWANY ZYSK CZY
NIEPOTRZEBNE RYZYKO?
TEKST KRZYSZTOF KOTLARSKI
Struktura portfeli inwestycyjnych podlegała w ostatnich latach znaczącym zmianom. Wciąż jednak nieruchomości pozostają ich pewnym punktem, zdaniem wielu stanowiąc złoty środek pomiędzy rentownością a ryzykiem inwestycyjnym. Także wewnątrz tego segmentu mamy jednak do czynienia z przetasowaniami. Duża liczba inwestorów porzuca tradycyjny rynek najmu na rzecz coraz popularniejszych apart- i condohoteli.
FOTO: NAOMI HUTCHINSON, UNSPLASH 46 INWESTYCJE Business Life Polska
Typowy najem krótkoterminowy kojarzy się z wysokim ryzykiem – częste zmiany najemców zwiększają oczywiście szanse natrafienia na nierzetelnego klienta. Co jednak, jeśli to ryzyko weźmie na siebie ktoś inny? I tu pojawia się znany na zachodnich rynkach od lat pomysł budowy aparti condohoteli. Są to budynki o przeznaczeniu hotelowym, które finansowane są nie poprzez kredyty bankowe, lecz ze środków indywidualnych inwestorów, którzy stają się tym samym właścicielami części powierzchni ukończonego budynku. W przypadku condohoteli są to pojedyncze pokoje hotelowe, a w przypadku aparthoteli całe mieszkania.
CZY TO SIĘ OPŁACA?
Choć stopy procentowe od dłuższego czasu utrzymywane są na wysokim poziomie, to wciąż nie ma zbyt wielu osób, które promowałyby lokaty bankowe jako zyskowną inwestycję. Oczywiście, ryzyko takiego ulokowania kapitału również jest bardzo niskie, ale nie tego szukają inwestorzy, którzy chcą realnie zarobić. Również tradycyjny najem nieruchomości przy wciąż wysokiej inflacji nie oferuje dziś satysfakcjonujących zysków. Jak na tym tle wypadają inwestycje w apartamenty?
Prognozowana przez deweloperów bądź operatorów stopa zwrotu to standardowo 6-7 % w skali roku, ale często w broszurach reklamowych pojawiają się także liczby dwucyfrowe.
Jednak gdy sami przejdziemy do szacowania potencjalnych dochodów, trzeba pamiętać, że te optymistyczne projekcje stają są realne tylko wtedy, gdy apartament wynajmowany jest praktycznie bez przerw. Nawet w najbardziej atrakcyjnych zakątkach naszego kraju trudno na to liczyć, jeśli weźmiemy pod uwagę chociażby pogodę.
Gdy sami będziemy mieli ochotę korzystać z zakupionego apartamentu, do czego mamy oczywiście pełne prawo, to również musimy uwzględnić to w kalkulacji zysków, gdyż w tym czasie lokal nie będzie na siebie zarabiał. Doliczając do tego koszty administrowania lokalem przez firmę zewnętrzną lub powołaną przez dewelopera, otrzymamy bardziej realną kwotę. Nie oznacza to oczywiście, że apartamenty na wynajem nie są inwestycją zyskowną. Przeciwnie, mogą nam przynieść bardzo pokaźny pasywny dochód. Jednak jak w przypadku każdej inwestycji, warto ją najpierw dobrze przemyśleć.
JEŚLI ZAINWESTOWAĆ, TO GDZIE?
Obiekty w modelu apart i condo powstają obecnie w bardzo wielu lokalizacjach. Wciąż jednak najpopularniejsze są rzecz jasna najbardziej oblegane kierunki turystyczne. W przypadku Polski są to bez wątpienia Bałtyk oraz góry, a w mniejszym stopniu także największe ośrodki miejskie, jak Warszawa, Kraków czy Wrocław. To właśnie tam liczyć możemy na największe dochody oraz największą pewność zwrotu inwestycji.
Pierwsze pionierskie inwestycje tego typu, takie jak Dom Zdrojowy w Jastarni czy Marine Hotel w Kołobrzegu powstały w połowie lat 2000. I to właśnie nad morzem najłatwiej obecnie odnaleźć ciekawe projekty inwestycyjne w tym segmencie. Warto wymienić tu chociażby powstały we Władysławowie
Resort SPA&SPORT „Gwiazda Morza”. To obiekt klasy premium, wewnątrz którego oprócz pokoi i apartamentów na wynajem są 4 baseny, 11 gabinetów SPA, a także liczne restauracje, ścianka wspinaczkowa i inne atrakcje. Według zapisów umownych inwestorzy mogli liczyć na gwarantowaną stopę zwrotu na poziomie 7% w skali roku.
FOTO: ISAAC QUESADA, UNSPLASH 47
Mało który obiekt może jednak równać się skalą z Bel Mare by Prestige Aqua Resort w Międzyzdrojach, gdzie deweloper zaoferował inwestorom ponad 300 pokoi. Z kolei powstający dopiero Nickel Resort & SPA pod Kołobrzegiem, którego otwarcie planowane jest na przyszły rok, proponuje ciekawą formę rozliczenia. Nie opiera się ona na gwarantowanej stopie zwrotu, lecz na stałym udziale w przychodach całego kompleksu.
Jak wspomnieliśmy, największe metropolie również przyciągają apartamentowe inwestycje, czego przykładem jest chociażby inwestycja Bliska Residence na warszawskiej Pradze. Hotel oferuje kameralne apartamenty o powierzchni do 35 m 2 Jest to obiekt w całości podporządkowany funkcji mieszkalnej, bez zaplecza gastronomicznego czy usługowego. Nie narzeka jednak na brak zainteresowania, szczególnie ze strony obcokrajowców. Gwarantowana stopa zwrotu to w tym przypadku również 7%.
FOTO:
MARIA ZIEGLER, UNSPLASH
48 INWESTYCJE Business Life Polska
FOTO: KRZYSZTOF KOWALIK, UNSPLASH
Równie wiele condo- i aparthoteli, co nad Morzem Bałtyckim, powstaje w polskich górach. Wielu uznaje ten kierunek za bezpieczniejszy inwestycyjnie. Nadmorskie słońce jest kapryśne, a dzięki sztucznemu naśnieżaniu górskie stoki są gotowe do szusowania nawet w trudnych warunkach pogodowych. Co więcej, góry cieszą swoim urokiem nie tylko zimą, co pozwala na utrzymanie rozsądnego obłożenia zakupionego apartamentu niemal przez cały rok. Jako przykład podać można Belmonte Hotel & Resort w Krynicy Zdroju, który został pierwszym 4-gwiazdowym hotelem w tym doskonale znanym uzdrowisku. Hotel oferuje duże, nawet trzypokojowe apartamenty dla całej rodziny. Zaplecze rekreacyjne, infrastruktura sportowa oraz restauracje nie pozwalają zaś najemcom nudzić się ani przez moment. Podstawowa stopa zwrotu także tu wynosi 7%. Z kolei w przypadku położonego w Górach Opawskich Aspen Prime Resort możemy liczyć nawet na 9% w skali roku.
Apartamenty to dobra i pewna inwestycja, o ile wcześniej odpowiednio ją sprawdzimy. Profesjonalny, doświadczony deweloper bez problemu wywiąże się z zapisanej w umowie gwarantowanej stopy zwrotu, nawet jeśli inwestycja na starcie będzie powoli nabierać rozpędu. Z kolei liczba powstających w tej formule obiektów świadczy o ich skuteczności, jak również o rosnącym popycie. ⚫
FOTO: DANIEL BRUBAKER, UNSPLASH FOTO: TIERRA MALLORCA, UNSPLASH 49
GDZIE SIĘ PODZIAŁY
MAŁE SMARTFONY?
TEKST ADAM SOBCZYŃSKI
Miniaturyzacja w technologii wciąż trwa, a mimo to smartfony są coraz większe. Dlaczego tak się dzieje i jakie mamy alternatywy?
FOTO: FELIPE PELAQUIM, UNSPLASH
52 TECHNOLOGIA Business Life Polska
ANDROID MUSI BYĆ WIELKI
Chcesz kupić mały smartfon za 1000 złotych? Możesz poddać się już teraz lub poszukać używanego flagowca sprzed kilku lat. Nowe smartfony z niskiej i średniej półki są teraz kolosalnie wielkie, przez co wyglądają na dużo droższe, niż są w rzeczywistości. Rozmiary najtańszych smartfonów zdają się rekompensować im inne braki, bo oscylują zwykle w granicach od 6,4 do nawet 6,7 cala.
Nawet mając do wydania pokaźną sumkę, mamy do wyboru urządzenia lepsze i jeszcze lepsze. Smartfony Xiaomi i Samsunga sprzedają się naprawdę świetnie, spychając inne marki na margines, ale tylko jeden z tych producentów może się pochwalić względnie kompaktowymi modelami. Chodzi oczywiście o Samsunga. Są to jednocześnie jedne z najdroższych smartfonów koreańskiej marki, bo mowa o flagowej linii S. Tegoroczny S24 urósł względem poprzedników (z 6,1 na 6,2 cala), ale dzięki maleńkim ramkom i zaokrąglonym narożnikom wciąż można go uznać za wyjątkowo poręczny smartfon. Jednak dopłata do większego modelu, jak np. S24 Ultra, oznacza zwykle opłacalne korzyści, takie jak dodatkowy obiektyw aparatu. Bazowy S24 jest fantastyczny, ale to ten większy ma wszystkie nowinki. To może być naprawdę poważny dylemat.
APPLE PODĄŻA ZA TRENDEM
Tak, ulubiona marka miliardów ludzi nie zawsze kreuje trendy. Gdyby Steve Jobs nadal żył, smartfony Apple z pewnością byłyby najmniejszymi na rynku. Pytanie tylko, czy w tym scenariuszu nadal byłyby tak samo popularne. Jobs do końca sprzeciwiał się powiększaniu ekranów, uważając 3,5 cala za optymalną wielkość. Pierwszy smartfon Apple z większym ekranem, czyli czterocalowy iPhone 5, ukazał się 21 września 2012 roku, zatem niemal równy rok po śmierci założyciela firmy (5 października 2011). A co Jobs powiedziałby o nadchodzącym 16 Pro Max, który według przecieków ma mieć przekątną aż 6,9 cala? Chyba nie chcę wiedzieć.
Trzeba jednak przyznać, że to właśnie smartfony Apple są obecnie jednymi z najmniejszych na rynku. Dzięki niewielkim ramkom wokół wyświetlacza podstawowe modele marki można wciąż uznać za poręczne. Przekątna ekranu 6,1 cala jest standardem od roku 2019, czyli od premiery iPhone’a 11. W sprzedaży pozostaje też klasyczny iPhone SE z ekranem o przekątnej 4,7 cala. Bryła tego urządzenia jest już mocno przestarzała i praktycznie nie zmieniła się od premiery iPhone’a 6 w 2014 roku. Brakuje mu jednak wielu udogodnień i funkcji znanych z bezramkowych modeli, a jego rynkowe dni są już policzone.
FOTO: N THO DUC, UNSPLASH FOTO: REVENDO, UNSPLASH 53
To, nad czym sam szczerze ubolewam, to rezygnacja z serii mini. Kompaktowe 12 mini i 13 mini miały ekrany o przekątnej zaledwie 5,4 cala, co przy bezramkowej konstrukcji dawało wymiary nawet mniejsze niż wymiary wspomnianego iPhone'a 6. Te urządzenia sprzedawały się dosyć słabo, ale były konkurencyjne cenowo, nieco podgryzając sprzedaż standardowych modeli. Miejsce miniaturowych smartfonów zajęła seria Plus, mogąca pochwalić się ekranem mierzącym 6,7 cala. Te olbrzymy również nie sprzedają się najlepiej, bo różnica w cenie między np. 15 Plus a 15 Pro praktycznie przekreśla sens kupowania niższego modelu w większym opakowaniu.
DLACZEGO TAK JEST?
Wszystkie rynkowe trendy są wynikiem czegoś, co można nazwać głosowaniem portfelami. To klienci wskazują producentom, które urządzenia bardziej im odpowiadają i – jak to zwykle bywa przy demokratycznych głosowaniach – nie wszyscy są zadowoleni. Teraz, gdy mamy już coraz mniej kompaktowych smartfonów, nie mamy już na co głosować. Paradoksalnie te najmniejsze obecnie smartfony są też jednymi z najdroższych. Jeśli nie chcemy kupować bazowych wersji iPhone’a 15 lub Samsunga S24, musimy zmienić swoje przyzwyczajenia.
Duże smartfony mają jednak decydującą zaletę, a mianowicie czas pracy na baterii. Choć duży ekran pobiera więcej prądu, to ukryta pod nim wielka bateria równoważy to zużycie z zapasem. Najlepiej pokazuje to porównanie iPhone’a
13 mini z jego bezpośrednim następcą, czyli modelem 14 Plus. Oba urządzenia są wyposażone w ten sam procesor. Różni je jedynie ilość pamięci RAM i rozmiary ekranów. Według danych producenta mniejszy smartfon pozwala na odtwarzanie wideo przez 17 godzin, zaś większy przez 26 godzin. Bateria większego modelu ma prawie dwukrotnie większą pojemność (2438 mAh kontra 4325 mAh). Przy intensywnym użytkowaniu małe smartfony po prostu nie są w stanie wytrzymać całego dnia bez ładowarki – a używamy ich przecież z roku na rok bardziej intensywnie. Drugą zaletą wielkich ekranów jest łatwość korzystania z internetu. Wielu stron internetowych praktycznie nie da się przeglądać na mniejszych ekranach – i nie chodzi tu tylko o trudności z klikaniem w małe elementy nawigacyjne, ale przede wszystkim o samo wyświetlanie szablonów stron i ich czytelność.
Czy moda na małe smartfony wróci? Prawdopodobnie nieprędko, chyba że w ciągu najbliższych lat uda się wprowadzić do produkcji nowy rodzaj akumulatorów, które pozwolą na zachowanie tej samej wydajności przy mniejszej wielkości ogniwa. Pytanie tylko, czy ktoś będzie na to czekał. Fanatycy małych telefonów będą raczej zmuszeni w końcu się poddać i zmienić swoje przyzwyczajenia. Przesiadka z dużego telefonu na mniejszy jest dużo trudniejsza niż w odwrotnej sytuacji. Pewnym pocieszeniem jest rozwój składanych smartfonów, które lepiej mieszczą się w dłoniach i kieszeniach. To jednak dosyć kosztowna i niepozbawiona wad alternatywa. ⚫
FOTO: MAT. PRASOWE APPLE 54 TECHNOLOGIA Business Life Polska
POTENCJAŁ INWESTYCYJNY POLSKICH MIAST I REGIONÓW
Potencjał kraju wyraża się poprzez siłę jego regionów i miast. W ramach polityki gospodarczej Unii Europejskiej państwa członkowskie – w tym Polska – skupiają się na zrównoważonym rozwoju, któremu sprzyja lokowanie bezpośrednich inwestycji (szczególnie zagranicznych) na terenie całego kraju. Tym bardziej że w ostatnich latach inwestorzy coraz częściej i chętniej spoglądają na lokalizacje dotychczas niezauważane czy pomijane.
TEKST ROBERT NIENACKI
FOTO: ADAM BORKOWSKI, UNSPLASH 56 ROZWÓJ Business Life Polska
Jakie są dziś polskie miasta? Nowoczesne, dynamiczne, kreatywne, otwarte. Zarówno te największe, jak i te nieco mniejsze – powiatowe, bardzo się zmieniły przez ostatnie trzy dekady. Na atrakcyjność inwestycyjną regionów i miast wpływ mają przede wszystkim walory lokalizacyjne, potencjał gospodarczy, dostępność transportowa, wielkość i jakość zasobów pracy oraz infrastruktura biznesowa. Jeszcze na początku lat 90. wyglądało to wszystko nie najlepiej, mówiąc bardzo oględnie. Polska – podobnie jak inne państwa postkomunistyczne naszego regionu – była krajem strukturalnej zmiany, który dramatycznie potrzebował inwestycji, właściwie każdego rodzaju. Co mogliśmy zaoferować w zamian? To, co było wówczas naszymi największymi atutami: niskie koszty prowadzenia działalności gospodarczej, ogromne zaangażowanie i szybko rosnące kompetencje pracowników. Od początku transformacji bardzo dużo się jednak zmieniło. Polska już od lat jest w gronie europejskich liderów pod względem dynamiki PKB, gospodarka ewoluuje z poziomu przysłowiowych już montowni w kierunku coraz bardziej innowacyjnych branż, zaś korzyści z niskokosztowej produkcji zastępują coraz wyższe kompetencje i elastyczność kadr, możliwość tworzenia zaawansowanych technologicznie systemów dostaw oraz otwartość w ramach rynku Unii Europejskiej.
Ogromną rolę w podtrzymaniu dynamicznego rozwoju gospodarki, a przede wszystkim nadaniu mu nowej jakości, odgrywają i będą odgrywać miasta, zwłaszcza największe, które są dla innych inspiracją i wzorem do naśladowania. Na całym świecie aglomeracje stają się katalizatorami zmian, przyciągając do siebie nowych mieszkańców, a wraz z nimi nowe biznesy oraz – co szczególnie ważne w dobie gospodarki opartej na innowacjach i kreatywności – nowe pomysły. Metropolie często
zresztą same inicjują te zmiany, dzięki m.in. coraz bardziej aktywnym uczelniom i funduszom, np. tym z unijnych dotacji, które pozwalają wspierać innowacyjne projekty. Ale nie znaczy to, że miasta, rozwijając się, jednocześnie deprecjonują to, co jest wokół nich. Wprost przeciwnie – aktywizują swoje bliższe i dalsze otoczenie. Przykładami są choćby wielkie centra logistyczne, nowoczesne powierzchnie magazynowe, nowe zakłady produkcyjne, lokowane na obrzeżach miast. Znaczenie obszarów aglomeracyjnych rośnie również dzięki objęciu całego kraju programem Polskiej Strefy Inwestycji (PSI), przyznającej wszystkim inwestorom – pod określonymi warunkami – podobne ulgi i wsparcie, jakie wcześniej przysługiwało wyłącznie tym lokującym się w specjalnych strefach ekonomicznych. PSI to instrument, dzięki któremu można uzyskać ulgę podatkową na realizację nowej inwestycji. Można z niej skorzystać na terenie całej Polski, niezależnie od wielkości przedsiębiorstwa. Takie wsparcie przyznawane jest firmom z sektora przemysłu oraz nowoczesnych usług w formie zwolnienia z podatku dochodowego CIT lub zwolnienia z podatku dochodowego PIT, w związku z realizacją nowej inwestycji. Ulga podatkowa stanowi regionalną pomoc inwestycyjną.
Zmieniły się też same miasta, wiele z nich wręcz nie do poznania! Każde jest inne, każde ma swoje mocne strony, których jest świadome, i to nimi, a niekoniecznie obietnicą niskich kosztów pracy i wysokich ulg podatkowych, chce przyciągać kolejnych inwestorów. Polskie miasta znają swoją wartość i wiedzą, że to odpowiednia jakość życia i zadowoleni mieszkańcy są argumentami najlepiej przemawiającymi dziś do potencjalnych inwestorów. Właśnie to mają być zachęty dla nowoczesnego biznesu, ale jednocześnie stymulatory dalszego zrównoważonego rozwoju naszego kraju, regionów i miast. ⚫
FOTO: IWONA CASTIELLO D'ANTONIO, UNSPLASH 57
CZAS NA BIZNES
ROZMOWA Z PREZYDENTEM
TORUNIA – PAWŁEM GULEWSKIM
7 toruńskich firm wśród 500 naj większych polskich przedsiębiorstw, z przychodami sięgającymi nawet 11 miliardów złotych, 42 najbardziej dynamiczne małe i średnie firmy w Polsce działają w Toruniu, toruńskie przedsiębiorstwa są także na liście najszybciej rozwijających się polskich firm. Co sprawia, że w Toruniu dobrze prowadzi się biznes?
Takie informacje cieszą, a zarazem motywują do dalszej pracy na rzecz toruńskich przedsiębiorców. Firmy chcą się rozwijać, chcą budować nowe hale magazynowe, centra logistyczne, biurowce, chcą miejsca, które będzie dobrze skomunikowane, z doskonale przygotowaną infrastrukturą, z korzystnymi warunkami finansowymi i przychylne dla inwestorów. Przedsiębiorcom zależy na zatrudnieniu wykwalifikowanej kadry oraz dostępie do nowoczesnych rozwiązań technologicznych. Chcą wprowadzać innowacje i mieć pole do eksperymentów i testów. Są skoncentrowani na rozwoju, zyskach i inwestycjach, ale jednocześnie pragną znajdować się w centrum miasta. Być blisko tego, co dzieje się w Toruniu, mieć udział w jego bogatym życiu kulturalnym, sportowym i społecznym. Współczesne firmy to nie tylko okazałe, funkcjonalne budynki spełniające normy BHP. Nowoczesne biura, hale czy parki technologiczne łączą w sobie ekologię, ekonomię i ergonomię. Pracodawcy myślą o ludziach, o ich komforcie i usprawnieniu pracy, bo wiedzą, jak cenny jest wykwalifikowany pracownik, żeby wykonywał z oddaniem swoje obowiązki, nie wystarczy zapewnienie mu wysokiej pensji – liczy się poprawa wydajności oraz odpowiednie dostosowanie przedsiębiorstw, by stworzyć inkluzywne warunki pracy. Toruń spełnia te wymogi doskonale.
Wiemy, jakie są oczekiwania przedsiębiorców i potencjalnych inwestorów, a czy mógłby pan wskazać, jakie inicjatywy podejmowane przez samorząd dają najlepsze rezultaty lokalnemu rynkowi?
58 PREZENTACJA PARTNERA Business Life Polska
TORUŃ
Samorząd, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom przedsiębiorców, wyznacza kolejne tereny inwestycyjne pod usługi, magazyny czy produkcję, tym samym stwarza możliwości do pozostania toruńskich firm w mieście i zachęca zewnętrzne firmy do inwestycji w Toruniu. Troska o biznes w Toruniu objawia się też przez wsparcie od miejskich instytucji, które wychodząc poza ramy „urzędniczego” biurka, są otwarte dla przedsiębiorców – powołane w tym celu Centrum Wsparcia Biznesu to instytucja, która od kilku lat dba o poprawę aktywności gospodarczej, służy pomocą na całym etapie procesu inwestycyjnego, dostarcza informacji dotyczących zachęt inwestycyjnych, zwolnień podatkowych i możliwości pozyskiwania środków dla przedsiębiorców oraz zajmuje się intensywną promocją gospodarczą Torunia. W swojej działalności torun.direct posługuje się nowoczesnymi środkami komunikacji, wykorzystując aktywnie media społecznościowe do promocji ważnych informacji i wydarzeń gospodarczych, organizuje liczne warsztaty oraz spotkania propagujące przedsiębiorczość. Ma stały kontakt ze środowiskiem biznesowym Torunia i aktywnie odpowiada na zgłaszane potrzeby i problemy.
Nowoczesna infrastruktura, strategiczna lokalizacja w centrum kraju, wysoka jakość rynku pracy i sprzyjająca, proinwestycyjna polityka władz miasta – oto główne atuty, które sprawiają, że w Toruniu dobrze prowadzi się biznes, a kolejne firmy chętnie lokują tu swój kapitał, a jeśli miałby pan wskazać – co sprawia, że właśnie w Toruniu przedsiębiorcy będą czuli się lepiej niż w innych miastach?
Praca to tylko część naszego 24-godzinnego rytmu dnia, pozostaje jeszcze czas przeznaczony na naukę, rozrywkę i rekreację. Przedsiębiorcy, którzy wybierają Toruń jako siedzibę swojej firmy, otrzymują nie tylko doskonałe warunki do rozwoju biznesu, ale też świetne możliwości spędzania wolnego czasu. Nie brakuje tu uczelni wyższych, kształcących na ponad 120 kierunkach. Odbywają się tu setki imprez kulturalnych i sportowych, w tym międzynarodowe Bella Skyway Festival i Festiwal Teatrów Ulicznych oraz wydarzenia sportowe na światowym poziomie. Wszystko to ma miejsce w nowoczesnych centrach kultury, halach widowiskowo-sportowych lub w niezwykle klimatycznej przestrzeni gotyckiego Zespołu Staromiejskiego. Nie brakuje w Toruniu i okolicach miejsc do aktywnego wypoczynku, zrewitalizowane i dobrze utrzymane parki miejskie, tłumnie odwiedzane nadwiślańskie bulwary, baseny miejskie, nowoczesne place zabaw czy kilometry ścieżek rowerowych mobilizują do wyjścia z domu i korzystania z uroków miasta. To pozwala na zachowanie work-life balance i zachęca, by traktować Toruń jako dom, a nie tylko miejsce pracy. ⚫
www.torun.direct
59
ODWIEDŹ KATOWICE
– EUROPEJSKIE MIASTO NAUKI 2024
Katowice są pierwszym miastem Europy Środkowo-Wschodniej, które otrzymało tytuł Europejskiego Miasta Nauki. Wcześniej miano to nosiły m.in.: Barcelona, Monachium, Manchester czy Kopenhaga. Miasto i katowickie uczelnie przygotowały szeroki program wydarzeń, na który składa się m.in. 50 tygodni tematycznych.
– Katowice są w tym roku wielkim laboratorium, a do przeprowadzenia badań i eksperymentów zapraszamy nie tylko środowisko akademickie i uczniowskie, ale wychodzimy z naszymi propozycjami do każdego, bez względu na wiek i poziom wykształcenia – mówi Marcin Krupa, prezydent Katowic. – Na potwierdzenie tezy, że nauka otacza nas zewsząd i przez cały czas przygotowaliśmy 50 tygodni tematycznych, które swoim programem dowodzą m.in. siły dźwięków, barw czy emocji. Zachęcam do odwiedzenia Katowic i uczestnictwa w wydarzeniach, które przez cały rok odbywają się na terenie miasta – dodaje prezydent.
Każdy spośród zaplanowanych 50 tygodni ma swojego kuratora, eksperta w wybranej dziedzinie. Kuratorzy razem z pracownikami naukowymi, studentami, doktorantami oraz przedstawicielami otoczenia zewnętrznego uczelni dbają o różnorodność proponowanych mieszkańcom aktywności.
W każdym tygodniu oferowane są atrakcje zarówno dla dzieci czy młodzieży, jak i seniorów. Warto jednak wiedzieć, że w programie Europejskiego Miasta Nauki przewidziano również międzynarodową konferencję EuroScience Open Forum (ESOF 2024), która w dniach 12-15 czerwca 2024 zagości w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach.
To największa w Europie konferencja poświęcona interdyscyplinarnej i przekrojowej debacie na temat kultury naukowej, badań naukowych i innowacji, dla społeczeństwa i ze społeczeństwem. W Katowicach odbędzie się już 11. edycja tego wydarzenia, mającego wpływ na transformację nauki i świata. Katowice są idealnym miejscem do organizacji tego wydarzenia, co udowodniły podczas wcześniej organizowanych w tym mieście wydarzeń, jak choćby Światowe Forum Miejskie w 2022 roku czy Szczyt Klimatyczny ONZ w 2018 roku. ⚫
Wyrażone poglądy i opinie są wyłącznie poglądami autora (autorów) i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy Unii Europejskiej. Ani Unia Europejska, ani organ przyznający dofinansowanie nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności.
60 PREZENTACJA PARTNERA Business Life Polska
FOTO: DARIUSZ CZAPLA
20 LAT POLSKI W UNII EUROPEJSKIEJ
TEKST RAFAŁ NOWICKI
Dnia 1 maja 2004 roku Polska, wraz z dziewięcioma innymi krajami, oficjalnie przystąpiła do Unii Europejskiej. Mijająca w tym roku okrągła dwudziesta rocznica tego wydarzenia jest dobrą okazją do swego rodzaju podsumowania, jak te dwie dekady wpłynęły na życie Polaków. W to, że zmieniło się ono zdecydowanie na lepsze, chyba nikt nie wątpi...
FOTO: KRYSTIAN SUCHECKI, UNSPLASH 62 GOSPODARKA Business Life Polska
Bilans 20 lat członkostwa Polski w Unii Europejskiej jest bardzo pozytywny dla naszego kraju zarówno w wymiarze gospodarczym, jak i politycznym oraz społecznym. Największe korzyści z członkostwa nie wynikają jednak z przesłanek, na które przeważnie zwracają uwagę polscy obywatele, skupiając się na otwartych granicach i funduszach europejskich. Zalet łatwego przemieszczania się pomiędzy państwami członkowskim nikt nie kwestionuje, to jedna z bardziej namacalnych korzyści z członkostwa Polski w UE. Dziś już całe jedno pokolenie Polaków, podróżując autem, nie doświadczyło w swoim życiu kontroli paszportowych na wewnętrznych granicach Unii. Natomiast wiele państw członkowskich stało się dla polskich obywateli popularnymi miejscami wakacyjnymi.
Wsparcie funduszy unijnych sprawiło zaś, że znacznie łatwiej i bezpieczniej jest nam poruszać się także wewnątrz kraju. Symbolem postępu cywilizacyjnego stały się zwłaszcza nowe drogi. W momencie akcesji do UE sieć dróg ekspresowych i autostrad liczyła niespełna 800 kilometrów. Dziś jest to około 1850 km autostrad oraz blisko 3,3 tys. km dróg ekspresowych. Drogi to niejedyny spośród obszarów infrastruktury, dla których ważnym bodźcem rozwojowym były w ostatnich dwóch dekadach fundusze unijne. Jak podaje Ministerstwo Finansów, od 1 maja 2004 do końca 2023 roku do polskiej gospodarki wpłynęło 245 mld euro środków pomocowych. Po odliczeniu składek członkowskich dało to kwotę netto wynoszącą 160 mld euro. Fundusze te, oprócz dróg, zostały przeznaczone m.in. na modernizację i rozbudowę transportu kolejowego, lotniczego i morskiego, budowę wielu obiektów użyteczności publicznej, kultury, oświaty, rekreacji i służby zdrowia. Bez wątpienia przyczyniły się do poprawy jakości życia w Polsce i pomogły zapewnić naszemu krajowi skok cywilizacyjny, podnosząc m.in. jakość naszej infrastruktury czy zmieniając (często w spektakularnym tempie) polskie miejscowości oraz wiele usług publicznych na bardziej przyjazne mieszkańcom.
Największą korzyścią z członkostwa w Unii Europejskiej jest możliwość uczestnictwa w unijnym systemie gospodarczym, tzw. jednolitym rynku europejskim (JRE), a co za tym idzie – swobodnego przemieszczania się po całym terytorium Wspólnoty osób, towarów, usług i kapitału. Wspomniane fundusze europejskie pełnią jedynie funkcję pomocniczą. Rezultaty udziału w jednolitym rynku są przynajmniej trzykrotnie większe niż powszechnie dostrzegane korzyści wynikające z bezpośredniego napływu do Polski funduszy unijnych. Co niezmiernie ważne, skutki udziału w JRE mają charakter trwały i mogą kumulować się w przyszłości, podczas gdy efekty napływu do Polski funduszy unijnych będą się zmniejszać w kolejnych latach. W 2004 roku PKB na mieszkańca w Polsce stanowił ok. 50-60% PKB wytworzonego przez Portugalczyka czy Hiszpana. Dzisiaj te wartości są porównywalne. Gdyby Polska nie weszła do Unii, nasze dochody byłyby natomiast podobne do dochodów w najbiedniejszym obecnie państwie członkowskim – tj. Bułgarii. Ten wzrost gospodarczy osiągnęliśmy przede wszystkim za sprawą udziału w JRE, dzięki
czemu znacząco wzrósł polski eksport towarów i usług do UE. Polska z kraju z systematycznym deficytem w handlu zagranicznym stała się państwem z wyraźną nadwyżką handlową, co oznacza, że więcej eksportujemy, niż importujemy. Udział Polski w JRE spowodował także wzrost inwestycji modernizujących polską gospodarkę, co w znacznej mierze umożliwiło wspomniany skokowy wzrost eksportu.
Wszystkie te zmiany w polskiej gospodarce po latach przełożyły się również pozytywnie na wzrost zamożności społeczeństwa. Oczywiście, nadal sporo nam brakuje do zamożności Niemców, Holendrów czy Francuzów. Wszystkim utyskującym na to warto jednak przypomnieć, że w 2004 roku minimalna miesięczna płaca w Polsce wynosiła 824 zł brutto, średnia stopa bezrobocia sięgała 20% (w niektórych regionach Polski nawet 25%), zaś jednym z głównych atutów naszego kraju była tzw. tania siła robocza. Dziś minimalna płaca brutto jest o ponad 400% wyższa niż 20 lat temu, a wskaźnik bezrobocia od lat nie przekroczył 5% (ostatnio spadł nawet do ok. 3%). Nie ulega zatem wątpliwości, że Polska gospodarczo bardzo dobrze wykorzystała okres 20 lat członkostwa w UE, a swobodny dostęp do JRE stał się jej ważnym impulsem rozwojowym. PKB Polski wzrosło w tym czasie dwukrotnie – co z biegiem czasu przełożyło się na zdecydowaną poprawę sytuacji na krajowym rynku pracy. Duża w tym zasługa kapitału zagranicznego, który po akcesji do Unii Europejskiej płynął do Polski szerokim strumieniem – po 2004 roku przyciągnęliśmy najwięcej bezpośrednich inwestycji zagranicznych w całym regionie.
63
FOTO: COSMIN SERBAN, UNSPLASH
Ponadto obecność we Wspólnocie Europejskiej dała Polakom także dostęp do unijnego rynku pracy. Zwłaszcza w pierwszych latach członkostwa był on ważnym impulsem dla młodych Polaków do emigracji zarobkowej – w dłuższej perspektywie, niekorzystnej z punktu widzenia krajowej gospodarki. W ostatnich latach liczba polskich emigrantów zarobkowych znajduje się jednak w trendzie spadkowym, co świadczy o stopniowo zacierających się różnicach w poziomie życia, a co za tym idzie – atrakcyjności samej emigracji.
Stać nas na coraz więcej, o czym świadczą statystyki dotyczące przeciętnych wydatków gospodarstw domowych. W 2004 roku nominalne wydatki konsumenckie w przeliczeniu na 1 mieszkańca stanowiły około 30% średniej unijnej, w 2023 roku było to już około 55%. Jednym z bardziej uniwersalnych wskaźników siły nabywczej w gospodarce rynkowej jest ilość litrów najpopularniejszych paliw, które można kupić za przeciętną pensję. W 2004 roku średnie wynagrodzenie brutto stanowiło ekwiwalent 730 litrów benzyny 95, podczas gdy w ubiegłym roku, pomimo znacznie wyższych notowań ropy naftowej, było to około 1230 litrów.
Nie zapominajmy jednak, że członkostwo w Unii Europejskiej to nie tylko korzyści gospodarcze. Wpływ Polski na losy całej Europy jest obecnie jednym z największych w całej historii naszego państwa. Polscy władcy czy politycy nigdy nie decydowali w takim stopniu jak teraz o tym, co się dzieje na naszym wspólnym kontynencie – od dwudziestu lat mamy wpływ na podejmowanie zapadających w Unii decyzji. Wstępując do Unii Europejskiej, przyjęliśmy dorobek prawny, który stworzyły inne kraje – dzisiaj również my to prawo współtworzymy. Gdyby Polska pozostawała poza Wspólnotą, ze względu na nierówność w potencjale politycznym czy gospodarczym i tak musiałaby się dostosować do wielu jej wymogów, tak jak muszą to dzisiaj robić np. Norwegia, Islandia, Ukraina czy od niedawna (po brexicie) Wielka Brytania. Nie mielibyśmy jednak żadnego wpływu na
te procesy, moglibyśmy jedynie zabiegać o uwzględnienie naszych interesów.
Rzecz jasna, nie brak też w Polsce eurosceptyków (choć jest ich nieporównanie mniej niż euroentuzjastów), którzy wytykają wszelkie niedociągnięcia w działalności unijnych instytucji, narzekają na rosnącą biurokrację i rzekomą stopniową utratę suwerenności Polski. Wszystkim eurosceptykom, szczególnie tym w wieku około „trzydziestki”, którzy swoje dzieciństwo i wczesną dorosłość wiedli już jako obywatele UE, korzystając ze wszystkich wynikających z tego „bonusów”, jak choćby podróżowanie bez paszportu czy szerokie możliwości studiowania za granicą – proponuję przyjrzenie się obecnej sytuacji we wspomnianej Wielkiej Brytanii. Widać coraz wyraźniej, jak wielką porażką okazał się brexit.
Członkostwo w Unii to nie tylko profity, ale także liczne obowiązki i wyzwania, jednak bilans jest dla naszego kraju zdecydowanie pozytywny i najprawdopodobniej będzie tak nawet wtedy, gdyby w przyszłości Polska, ze względu na wzbogacenie się, stała się tzw. płatnikiem netto (czyli wpłacała do wspólnego budżetu więcej, niż pozyskiwała dopłat w ramach funduszy europejskich). Wstępując do UE, zyskaliśmy bowiem coś bezcennego – wiarygodność. Po przemianach ustrojowych w 1989 roku (w czerwcu 2024 roku mija 35 lat od pierwszych, częściowo wolnych wyborów) dla Zachodu Europy byliśmy jednym z krajów satelickich sowieckiej strefy wpływów – ze zrujnowaną gospodarką i bezwartościową walutą. Od dwóch dekad jesteśmy pełnoprawnym oraz wiarygodnym pod względem gospodarczym i politycznym członkiem tego Zachodu – mitycznego wręcz dla naszych rodziców i dziadków, o którym marzyli przez długie lata komunizmu. Marzenie stało się rzeczywistością i dziś to Polska jest Zachodem (nie tylko w sensie geograficznym), choćby dla naszych najbliższych sąsiadów – Białorusinów czy Ukraińców. Warto o tym pamiętać i doceniać to, gdzie jako kraj się dziś znajdujemy. ⚫
FOTO: GUILLAUME PERIGOIS, UNSPLASH 64 GOSPODARKA Business Life Polska
LOUD QUITTING
KIEDY NIEZADOWOLENIE JEST ZAGROŻENIEM
TEKST MIKOŁAJ BUCZYŃSKI
Niedawno było głośno o quiet quittingu, który jest szkodliwy nie tylko dla pracodawcy, ale i pracownika. Świat biznesu jednak coraz częściej głowi się nad tym, jak poradzić sobie z loud quittingiem, który stanowi nawet większe zagrożenie.
FOTO: ICONS8 TEAM, UNSPLASH 66 KARIERA Business Life Polska
Na łamach „Business Life Polska” niedawno poruszałem zagadnienie quit quttingu, tzw. cichego odejścia. W gruncie rzeczy quiet qutting nie polega na zwolnieniu się z pracy. Pracownik, który „cicho odchodzi”, pracuje i wykonuje polecenia szefa, jednak tylko w zakresie minimalnym. Nie daje nic od siebie, nie nawiązuje relacji ze współpracownikami, nie interesuje się firmą. Loud qutting wygląda zgoła inaczej.
GŁÓWNA RÓŻNICA – WROGOŚĆ
Jeżeli przetłumaczymy dosłownie anglojęzyczną nazwę zjawiska ( loud quitting), na myśl przychodzi raczej odejście z przytupem. Jednak, podobnie jak w przypadku cichego odejścia, nie chodzi tutaj dosłownie o zwolnienie się z pracy. Mimo to może się zwolnieniem zakończyć, ponieważ jedną z ważnych różnic między cichym a głośnym odejściem jest wrogość. W przypadku quiet quttingu podejście pracownika może być powodowane szukaniem balansu między życiem prywatnym a pracą (z reguły każdy musi znaleźć swój własny złoty środek), nieodpowiednią relacją z szefem (np. kiedy szef nie docenia wysiłków włożonych w pracę), trudnym okresem w życiu czy wypaleniem zawodowym. We wskazanych sytuacjach pracownik niekoniecznie musi uważać pracodawcę za wroga. Jednak w przypadku loud quttingu działania pracownika są już zwrócone przeciwko organizacji, która go zatrudnia.
CZYM W TAKIM RAZIE JEST LOUD QUITTING?
Loud qutting polega nie tylko na obniżeniu wydajności i efektywności pracownika, ale również na głośnym demonstrowaniu niezadowolenia z działań organizacji lub przełożonego. Jakie zachowania mogą być przejawem głośnego odchodzenia? Między innymi:
• publiczne (np. przy innych pracownikach) sprzeciwianie się poleceniom menedżera,
• publiczne wszczynanie kłótni i awantur z przełożonym;
• oczernianie firmy i przełożonego, zarówno poprzez obmawianie przy innych pracownikach, jak i publiczne (np. w mediach społecznościowych czy portalach zbierających opinie o pracodawcy);
• straszenie i szantażowanie;
• nakłanianie innych do zwolnienia się z organizacji (lub wspólnego opuszczenia firmy) oraz przedstawianie negatywnego wizerunku pracodawcy kandydatom do pracy;
• buntowanie zespołu;
• staffing, czyli odwrócony mobbing (kierowany wobec przełożonego).
Warte zaznaczenia jest to, że osoba, która głośno odchodzi, nie musi przejawiać wszystkich powyższych zachowań.
KONSEKWENCJE LOUD QUTTINGU
Publiczny charakter loud quttingu niesie za sobą wiele niebezpieczeństw. Nie tylko sam pracownik będzie mniej efektywny, ale też pociągnie za sobą innych. Działania wymierzone w pracodawcę mogą skutkować między innymi:
• obniżeniem morale pracowników;
• podkopaniem autorytetu szefa;
• przejawianiem zachowań „głośnego odejścia” przez innych (skoro jedna osoba może, to dlaczego nie wszyscy?), co może prowadzić do buntu;
• pojawieniem się negatywnych opinii o firmie wśród niezadowolonych klientów (którym w dodatku nasz pracownik przekazał to i owo);
• wyciekiem informacji (kiedy pracownik nie dba o umowy między nim a firmą, może nie dbać o poufność lub też celowo rozpowszechniać informacje poufne w celu zaszkodzenia firmie);
• brakiem zaufania w zespole i pogorszeniu kultury pracy.
POWODY GŁOŚNEGO ODCHODZENIA
Większość powodów może być podobna jak w przypadku cichego odejścia. Stres, przepracowanie, wypalenie zawodowe czy poczucie bycia niedocenianym. Może chodzić o brak szacunku wobec szefa lub wiary w jego kompetencje, może też chodzić o złą atmosferę pracy. Czasem też w grę wchodzą mroczniejsze motywy, jak zazdrość czy zemsta. Niestety, niekiedy trudno się domyślić, co jest przyczyną takiego zachowania pracownika. A może inaczej – łatwo się domyślić, jednak można się w ten sposób mocno minąć z prawdą.
Jak w takim razie ustalić prawdziwy powód tak głośnego wyrażania sprzeciwu wobec pracodawcy? Często dobrze jest przeprowadzić spokojną, otwartą rozmowę. Najlepiej przy tym zadeklarować pracownikowi, że ten może powiedzieć, co mu leży na sercu bez ponoszenia negatywnych konsekwencji – w końcu jeżeli pracownik się będzie ich bał, zapewne nie powie prawdy. Jeżeli uda się ustalić powód – można wspólnie przepracować wyjście z danej sytuacji. Chyba że się nie da...
FOTO: NICK FEWINGS, UNSPLASH 67
KIEDY NIE MOŻESZ DOJŚĆ DO POROZUMIENIA
Z PRACOWNIKIEM
Czasami jednak pracownik nie powie, o co chodzi, szczególnie kiedy powód jest dosyć prozaiczny lub jego wyartykułowanie nie byłoby dobrze odebrane (np. nieuznawanie autorytetu szefa). Może też być tak, że menedżer mimo wszystko nie może uznać stanowiska podwładnego. Co wtedy? Logika podpowiada, że czasami najlepiej się rozstać. Jednak często pracownicy wcale nie chcą odejść z firmy, a pracodawca też ma związane ręce, w końcu żeby kogoś zwolnić, powinien mieć dobry powód. Oczywiście Kodeks pracy daje pewne narzędzia pracodawcy, w tym wachlarz kar porządkowych – karę upomnienia, nagany czy też karę pieniężną, jednak nie zawsze warto po nie sięgać.
Stosowanie kar umownych dobrze wygląda w Kodeksie pracy. Jednak finalnie może mieć wiele negatywnych konsekwencji zarówno dla firmy, jak i menedżera. Po pierwsze może prowadzić do ogólnego buntu zespołu lub też obniżenia morale innych pracowników (szczególnie jeżeli ci mają dobre relacje z ukaranym pracownikiem). Po drugie niekiedy także pracownik może grozić szefowi pozwem lub udaniem się do sądu pracy (lub po prostu to zrobić), co nawet wtedy, gdy szef jest bez winy, może mocno utrudnić życie zarówno jemu, jak i organizacji.
KIEDY TO FIRMA SIĘ BOI…
Zanim przejdziemy dalej, warto wskazać jeszcze jedną sytuację, która może powodować falę głośnych odejść. Jest to sytuacja, w której firma się boi, a pracownik o tym wie. Wie też, że może sobie na wszystko pozwolić, bo nie poniesie konsekwencji.
Jeszcze przed pandemią koronawirusa dynamika polskiego rynku była zadziwiająca. Wzrost gospodarczy powodował również, że trudno było znaleźć pracownika, nie wspominając
o dobrym pracowniku. Z rozmów z wieloma osobami z działów HR wiem, że były to czasy, kiedy potencjalni kandydaci do pracy często nie przychodzili na spotkania, nawet bez uprzedzenia o tym.
JAK SOBIE RADZIĆ Z LOUD QUTTINGIEM?
Co oczywiste, warto zadbać o to, żeby nie dawać pracownikom powodów. Należy zarządzać dobrze, uczciwie i z szacunkiem, przekazywać jasne komunikaty i dawać jasny feedback, nie przytłaczać obowiązkami ponad miarę, zadbać o dobre relacje z zespołem i o kulturę organizacji. Może i „na papierze” dobrze to brzmi, ale to tak, jakby powiedzieć: „jeżeli chcesz mieć dobry biznes, to musisz sprzedawać drogo i kupować tanio”. Każdy o tym wie, ale praktyka różni się od teorii.
Jak więc sobie radzić, kiedy widać luki w naszym idealnym planie zarządzania? Na początek – warto rozmawiać. Pisałem o tym powyżej i uważam, że to dobra metoda. Jednak jeżeli się nie da, trzeba działać.
Mimo wszystko ten artykuł nie ma na celu wskazywania metod zarządzania czy też rozwiązań prawnych, a bardziej omawia problematykę i ukazuje zagrożenia. Jeżeli miałbym coś doradzić, to proponuję podjęcie działań bez nerwów, ale stanowczych. Jeżeli firma kilka razy przymknie oko na oczernianie, zniesławianie czy buntowanie – da niejako pozwolenie na takie zachowania. Jeżeli organizacja się boi (o czym pisałem powyżej) i nic nie zrobi – niedługo nikt nie będzie przestrzegał ustalonych metod pracy, wiedząc, że… po prostu nie musi.
Miejmy też świadomość, że loud qutting nie jest niczym nowym. Nowa jest tylko nazwa. Świat biznesu od zawsze miał podobne dylematy. Tym, na czym należy się skupić, jest zapewnienie pracownikom możliwie najlepszych warunków pracy i bycie jak najlepszym szefem. Jednocześnie należy wymagać – niekoniecznie sympatii, ale chociaż szacunku. ⚫
FOTO: CLEM ONOJEGHUO, UNSPLASH 68 KARIERA Business Life Polska
MIŁOŚĆ PRZEZ APLIKACJE
TEKST MARCIN GOMÓŁKA
O czym pomyśleliście po przeczytaniu tego tytułu? Domyślam się, że o aplikacjach takich jak Tinder, Badoo, Sympatia, a może nawet Grindr. Są one jednak powszechnie znane i całkiem popularne w naszym kraju. Zamiast nich zajmiemy się dwiema nowatorskimi aplikacjami, z których jedna działa już w Danii, zaś druga została wymyślona w Danii i Ukrainie. Czym są i czy mogą w przyszłości pojawić się w Polsce?
FOTO: PRATIK GUPTA, UNSPLASH 70 INNOWACJE Business Life Polska
ICONSENT
W styczniu 2021 roku Dania została 12. krajem świata, w którym zaostrzono przepisy dotyczące interpretacji gwałtu. Od tamtej pory każdy stosunek seksualny bez wyrażonej przez obie strony zgody jest uznawany za gwałt. W Szwecji, w której podobne zasady wprowadzono już w 2018 roku, liczba wyroków skazujących za gwałt wzrosła z roku na rok o 75%. Aby dać obywatelom Danii narzędzie do ochrony przed niesłusznym skazaniem, stworzono aplikację iConsent, która umożliwia wyrażenie zgody na stosunek w ciągu mniej niż 30 sekund – wystarczy wymienić się numerami telefonów i zatwierdzić decyzję w aplikacji. Wyrażona zgoda obowiązuje przez 24 godziny lub do momentu jej odwołania.
Pomysł na aplikację został zmieszany z błotem z każdej możliwej strony, ale niestety jest całkiem zasadny. Często słyszy się o fałszywych zarzutach o gwałt. W tych sprawach najczęściej skazywani są mężczyźni, którzy nie mieli możliwości udowodnić braku winy. Rzecz w tym, że kliknięcie w telefon, choć jest rejestrowane w szyfrowanej bazie danych, nie ma oficjalnej mocy prawnej. Może przecież dojść do sytuacji, w której ktoś został zmuszony do wyrażenia zgody lub został wcześniej pozbawiony telefonu. Wiele zarzutów dotyczyło też
możliwości wycofania zgody, co miałoby rodzić kolejne pola do nadużyć po obu stronach. Z jednej strony odwołanie zgody w czasie czynności seksualnych automatycznie ustanawia jedną z osób przestępcą seksualnym, a z drugiej wystarczy odebrać komuś telefon i korzystać z raz wyrażonej zgody przez całą dobę. Aplikacja stworzyła zatem więcej pól do nadużyć, zamiast rozwiązywać problem. Inni krytykujący zarzucają aplikacji, że odziera akt seksualny z romantyzmu i sprowadza go do formy przypominającej transakcję czy raczej zawarcie umowy cywilnoprawnej. To jednak jest chyba najmniej istotny z zarzutów.
Aplikacja nie cieszyła się zbyt dużą popularnością i zdążyła już zniknąć z sieci. W jej miejsce pojawiło się kilka innych, które również nie przypadły nikomu do gustu. Co ciekawe, pierwsze podejście do tematyki zgody na seks wśród programistów aplikacji miało miejsce w roku 2014, kiedy pojawiła się aplikacja Good2Go. Zdania opinii publicznej są raczej zgodne: żadna aplikacja nie rozwiąże problemu przemocy seksualnej, ale jak na razie nie powstał lepszy sposób na ustrzeżenie się od bycia oskarżonym o gwałt. W końcu ten problem dotyka nawet osób będących w małżeństwach, a sporadycznie nawet tych, które nie są aktywne seksualnie.
FOTO: ALVIN MAHMUDOV, UNSPLASH 71
DIIA
Zajmijmy się teraz aplikacją skrajnie odmienną od tego, co zaprezentowali światu Duńczycy. W targanej wojną Ukrainie padł pomysł, by umożliwić obywatelom zawieranie ślubów cywilnych na odległość. W tym celu ma wystarczyć wykonanie wideorozmowy z udziałem urzędnika państwowego, który zalegalizuje związek nawet w sytuacji, gdy mężczyzna znajduje się na froncie, podczas gdy jego wybranka musiała tymczasowo osiedlić się w innym kraju lub w spokojniejszym regionie Ukrainy. Pomysł na aplikację zaprezentował minister transformacji cyfrowej Ukrainy Mychajło Fedorow. Jego zdaniem będzie to przełom w usługach publicznych, a małżeństwa przez aplikacje będą zawierane szybciej niż słynne szybkie śluby w Las Vegas. Nie wiemy jeszcze, kiedy usługa ma zostać wprowadzona i jak dokładnie będzie wyglądał proces zawierania związku, ale z pewnością będzie to proces maksymalnie uproszczony i całkowicie darmowy.
Aplikacja Diia jest jak promyk romantyzmu i nadziei w kraju walczącym o przetrwanie, ale nie do końca tak jest. Cel jej powstania jest w dużej mierze pragmatyczny, a motywacja druzgocąco smutna. Wiele spośród par, które zdecydują się na zawarcie zdalnego małżeństwa, może już nigdy się nie spotkać. Zawarcie oficjalnego związku pozwoli im na uporządkowanie spraw majątkowych oraz związanych z ewentualnym pochówkiem. W końcu żaden żołnierz nie ma pewności, że dożyje do końca wojny, a wielu z nich straciło
wcześniej swoich bliskich. W przypadku gdyby mąż został ranny w wyniku działań wojennych, małżonka zyskuje też prawo do wglądu w jego stan zdrowia – to jeden z najczęstszych argumentów osób walczących w Polsce o prawo do zawierania związków partnerskich. Na ten moment Diia (czyli z ukraińskiego „działanie”) wydaje się nie mieć istotnych wad – o ile petenci będą obsługiwani sprawnie i w szerokim wymiarze czasu – również poza godzinami pracy urzędów. Problemy może rodzić utrudniony dostęp do internetu wśród żołnierzy – posiadanie przy sobie włączonego telefonu może zwiększyć ryzyko bycia namierzonym przez rosyjskie wojsko. ⚫
FOTO: NATHAN DUMLAO, UNSPLASH FOTO: ALEXANDER SINN, UNSPLASH 72 INNOWACJE Business Life Polska
DLACZEGO HAŁAS STANOWI TAK POWAŻNY PROBLEM DLA FIRM?
Hałas w miejscu pracy jest problemem lekceważonym, a w połączeniu z brakiem prywatności, które się wiąże z urządzeniem przestrzeni w postaci open office, poważnie wpływa na wydajność i motywację pracowników.
ALUFIRE 74 PREZENTACJA PARTNERA Business Life Polska
ZDJĘCIA:
Detronizacja „otwartych hal biurowych” (open office) rozpoczęła się kilka lat temu, kiedy w wielu artykułach zaczęto sugerować, że ludzie nie lubią pracować w przestrzeniach biurowych tego typu. Najnowsze badania dowodzą, że open office to problem dla firm, bo taki sposób organizacji wnętrza obniża wydajność i poziom interakcji między ludźmi. W jednym z najnowszych badań przeprowadzonych w roku 2018 Ethan S. Bernstein i Stephen Turban sprawdzili, w jaki sposób biura urządzone w postaci open office wpływają na pracowników. Bernstein i Turban, zbadawszy dwie wielonarodowe spółki z rankingu Fortune 500, ustalili, że liczba bezpośrednich rozmów między dwiema osobami spadła o około 70% po wprowadzeniu układu otwartej hali. Ponadto w tym samym artykule dowodzą, że spadała również wydajność, co powinno być dla spółek rzeczywistym powodem do niepokoju. Nawet jeżeli odrzucimy ten konkretny artykuł, istnieją badania z lat minionych, które również wykazują zmniejszenie koncentracji i zadowolenia u pracowników.
Jednym z powodów dyskwalifikujących układ otwartej hali biurowej jest więc występujący w niej hałas, który ma swoje konsekwencje. Jego eliminacja ma nie tylko stworzyć dogodne warunki pracy, lecz także zapewnić zdrowie i wydajność pracowników. Analizując badanie na szczurach, które przeprowadzili S. Lund, G. Jepsen i L. Simonsen, a także badanie z udziałem ludzi przeprowadzone przez Hao Zhanga i innych, można łatwo dojść do wniosku, że ludzie powoli tracą słuch w zakresie dźwięków wysokiej częstotliwości, kiedy narażeni są na ustawiczny hałas. Nawet ten o niskim poziomie – w biurze – może więc mieć rzeczywiste skutki zdrowotne. Pytanie dotyczy metody jego zwalczania.
75
Rozwiązaniem jest prawidłowy podział pomieszczenia, z uwzględnieniem potrzeb poszczególnych pracowników, wśród których mogą znaleźć się introwertycy, ekstrawertycy i ambiwertycy. Innymi słowy, są ludzie, którzy wolą spędzać czas z innymi, oraz tacy, którzy wolą być sami. Te różnice psychologiczne pomiędzy ludźmi warto mieć na uwadze, a spółki powinny być w tym względzie elastyczne i rozważne, ponieważ ważny jest sposób, w jaki ludzie spędzają dzień. Ponadto dzielenie pomieszczeń, w szczególności za pomocą przeszkleń, stanowi element biura przyszłości. Jest to rozwiązanie, które dobrze się zapowiada, zapewnia ochronę przeciwpożarową i daje prywatność pracownikom, jednocześnie znacznie redukując hałas. Na przykład takiej samej przeciwpożarowej ściany rozdzielającej Alufire Vision Line można użyć w sekcji stadionu przewidzianej dla VIP-ów i w pomieszczeniu konferencyjnym. Łatwo wyobrazić sobie możliwości ograniczenia hałasu oferowane przez ten system i różnicę, jaką spowoduje on w działalności prowadzonej codziennie w biurze. Hałas zanieczyszcza środowisko w taki sam sposób jak dym z komina fabrycznego i w ten sam sposób powinien być traktowany, gdyż badania naukowe kategorycznie obwiniają hałas o wiele problemów zdrowotnych, począwszy od ubytków słuchu i stresu do problemów sercowo-naczyniowych. Jednakże pozytywnym aspektem jest fakt, że ludzie zaczynają podejmować działania w celu zmniejszenia poziomu hałasu w biurach, co wpłynie na zadowolenie i wydajność pracowników w przyszłości. ⚫
76 PREZENTACJA PARTNERA Business Life Polska
ZDJĘCIA: ALUFIRE
www.alufire.com | +48 56 674 88 11 | biuro@alufire.pl NEO SYSTEMS R w do 56dB | EI15 - EI60 ALUMINIOWE SYSTEMY PRZEGRÓD BIUROWYCH: www stolarka przeciwpożarowa i przegrody biurowe
PONADCZASOWA ŁAMIGŁÓWKA PÓŁ WIEKU KOSTKI RUBIKA
TEKST RAFAŁ NOWICKI
Ernő Rubik, węgierski architekt i rzeźbiarz, wymyślił swoją kostkę w 1974 roku. Miała ona służyć jako pomoc naukowa, rozwijająca wyobraźnię przestrzenną studentów Wydziału Architektury Uniwersytetu w Budapeszcie, gdzie Rubik był wykładowcą. Jednak kolorowa układanka szybko zyskała popularność jako zagadka logiczna i stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli popkultury. Jego wynalazek trochę niespodziewanie podbił świat, równie dobrze sprawdzając się jako logiczna łamigłówka, jak i zabawka.
FOTO: OLAV AHRENS ROTNE, UNSPLASH 78 ROZRYWKA Business Life Polska
Ernő Rubik intensywnie rozmyślał nad pewnym problemem konstrukcyjnym dotyczącym wspomnianej pomocy naukowej. Mianowicie zastanawiał się, jak stworzyć mechanizm, w którym poszczególne elementy mogłyby ruszać się niezależnie od siebie, nie powodując jednocześnie rozpadu całego urządzenia. Szukając rozwiązania, w 1974 roku Ernő zbudował pierwszy prototyp trójwymiarowej kostki o 6 ścianach i każdej podzielonej na 9 pól oznaczonych innymi kolorami. Podstawowym problemem kostki była jej mechanika, dopiero po wielu próbach udało się opracować odpowiedni przegub umożliwiający takie ułożenie sześcianu, by każda ze ścianek miała konkretny kolor. Sam jej konstruktor po raz pierwszy układał kostkę przez... miesiąc.
W 1975 roku do węgierskiego urzędu patentowego wpłynął projekt „magicznej kostki” (węg. Bűvös kocka) autorstwa Ernő Rubika. Po roku oczekiwania udało się uzyskać patent. Pierwsza partia pięciu tysięcy kostek znalazła się w węgierskich sklepach przed Bożym Narodzeniem 1977 roku i rozeszła się natychmiast. Kostkę prezentowano też na targach zabawek na zachodzie Europy, głównie w Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii. O wynalazku zrobiło się głośno, również w USA. W 1980 roku zabawka pod nową, słynną dziś nazwą „kostka Rubika”, zadebiutowała w zachodniej Europie. Łamigłówka rodem z Węgier raz za razem trafiała na czołówki magazynów branżowych, ale też naukowych, lifestyle'owych, a nawet opiniotwórczych dzienników i tygodników. Po dziesięciu latach od wynalezienia kostki sprzedano około 200 milionów sztuk, a Rubik został jednym z pierwszych „dolarowych” milionerów z bloku komunistycznego. Najbardziej aktualne dane opublikowane na początku 2024 roku mówią, że liczba sprzedanych kostek przekroczyła 500 milionów sztuk.
Choć od ogłoszenia wynalazku minęło 50 lat, to wciąż cieszy się on wielką popularnością. Prawdziwy boom był w latach 70. i 80. Popularność kostki Rubika sprawiła, że pojawiły
się jej różne odmiany. Klasyczna kostka składa się z sześciu ścian, a na każdej z nich znajduje się dziewięć pól (3 x 3 x 3).
Z biegiem lat pojawiły się m.in. kombinacje z różnymi liczbami pól, jak np. 2 x 2 x 2 czy 4 x 4 x 4. Największą kostką Rubika jest stworzona przez Grégoire'a Pfennigiego w 2017 roku kostka 33 x 33 x 33. Dostępne są także różne kształty, np. warianty trójkątne czy dwunastościenne.
Zabawa kostką Rubika polega na takim ułożeniu kwadratów, aby na każdej ścianie wszystkie posiadały jeden kolor. Choć w teorii brzmi to nieskomplikowanie, to wymaga dużych umiejętności. O tym, jak bardzo jest to skomplikowane, świadczy fakt, że liczba kombinacji ułożeń oryginalnej kostki (3 x 3 x 3) to 43 tryliony. Pokazuje to, że nie da się nauczyć wszystkich sytuacji na kostce. Niemożliwe jest też wymyślenie „złotego algorytmu”, który ułoży nam każdą kostkę. Trzeba nauczyć się różnych schematów, które stosuje się w różnych sytuacjach. Do pewnego momentu można próbować kostkę układać intuicyjnie. Natomiast jeżeli chcemy poprawiać swoje wyniki, chcemy układać coraz szybciej, na najwyższym poziomie, musimy zacząć uczyć się algorytmów, sekwencji rozwiązujących poszczególne sytuacje. Kłopot polega na tym, że zapamiętanie przez człowieka wszystkich możliwych kombinacji w przypadku standardowej kostki (wspomniane 43 tryliony) jest niemożliwe. Dlatego zawodnicy dzielą proces układania na etapy. Wtedy do wyuczenia pozostaje już „jedynie” kilkadziesiąt lub kilkaset algorytmów na każdy etap. Chodzi nie tylko o zapamiętanie tych sekwencji. Jeszcze ważniejsze jest osadzenie ich w pamięci mięśniowej i dopracowanie ergonomii ruchów. Wymaga to perfekcyjnego zestrojenia pamięci z niebywałymi zdolnościami manualnymi. Jeżeli mamy algorytm, na który składa się kilkanaście ruchów, i w trakcie układania musimy wykonać kilka takich algorytmów, to żeby układać poniżej pięciu sekund, musimy nauczyć się wykonywać kilkanaście ruchów na sekundę.
FOTO: ALVARO REYES, UNSPLASH 79
Od początku zastanawiano się, jaka jest minimalna liczba ruchów potrzebna do rozwiązania każdego ułożenia. Już w 1995 roku wiedziano, że optymalna liczba zawiera się w przedziale 20-29, czyli istnieje pomieszana kostka, którą da się ułożyć tylko w 20 lub więcej ruchach oraz każdą kostkę da się rozwiązać w 29 ruchach lub mniej. W 2010 roku zespół matematyków za pomocą serwerów Google udowodnił, że „boską” liczbą dla kostki Rubika jest 20, co oznacza, że każde ułożenie można osiągnąć maksymalnie w 20 ruchach.
Układanie kostki Rubika szybko przerodziło się w sportową rywalizację. Pierwszy rekord w układaniu kostki zanotowano w 1980 roku i wynosił on 54 sekundy. Pierwsze oficjalne mistrzostwa w układaniu kostki na czas (nazwano to speedcubingiem – dziś dotyczy układania nie tylko klasycznej kostki, ale też innych łamigłówek logicznych z jej rodziny) zorganizowano w Budapeszcie w 1982 roku. Wygrał Amerykanin o wietnamskich korzeniach, Minh Thai, z wynikiem 22,95 sekundy. To pierwszy oficjalny rekord świata w tej konkurencji. Zawody od dekad odbywają się regularnie na całym świecie i cieszą się dużą popularnością. Choć u większości z nas wyczyn Ming Thaia budzi nieskrywany podziw, to w porównaniu z aktualnym rekordem wydaje się spacerem w ślimaczym tempie. 41 lat po budapesztańskich mistrzostwach – w czerwcu 2023 roku – amerykański speedcuber, Max Park, ułożył całą kostkę Rubika w 3,13 sekundy! Warto podkreślić, że czasy poniżej 4 sekund uzyskało już kilku zawodników, w tym Polak Tymon Kolasiński, który jest w światowej czołówce speedcubingu i zajmuje obecnie 6. miejsce w światowej klasyfikacji z wynikiem 3,66 sekundy uzyskanym na klasycznej kostce Rubika 3 x 3 x 3. Kolasiński nie jest jedynym Polakiem z oszałamiającym wynikiem – mamy kilku światowej klasy zawodników, a nasz kraj jest uznawany za europejską potęgę w speedcubingu. Na świecie przodują Stany Zjednoczone, ale wiele wskazuje na to, że USA mogą zostać zdetronizowane
przez Chiny. Notowane są również rekordowe osiągnięcia maszyn w układaniu kostek Rubika. Robot skonstruowany przez niemieckiego inżyniera Alberta Beera ustanowił rekord w układaniu kostki 3 x 3 x 3 wynikiem 0,637 sekundy.
Układanie kostki Rubika ma mnóstwo zalet. Angażuje różne obszary mózgu, takie jak percepcja wizualna, koordynacja ręka-oko. Regularne rozwiązywanie łamigłówki może pomóc w poprawie koncentracji, kreatywności, rozwija wyobraźnię przestrzenną, spostrzegawczość, myślenie abstrakcyjne, pamięć oraz umiejętność rozwiązywania problemów. Z drugiej strony, dla małego dziecka, które jeszcze nie jest w stanie jej ułożyć, kostka może być po prostu zabawką. Choć powstała w epoce „analogowej”, także w dzisiejszej „cyfrowej” rzeczywistości łamigłówka Ernő Rubika może być świetną, a przy tym rozwijającą umysł rozrywką. Dlatego zasługuje na miano ponadczasowej. ⚫
FOTO: GERWIN STURM, WIKIPEDIA
80 ROZRYWKA Business Life Polska
FOTO: BABAK MANSOURI, WIKIPEDIA
Kolagen – dobra inwestycja w zdrowie
DOSTĘPNY
W APTEKACH
I ZIELARNIACH
Kolagen jest jednym z najważniejszych składników w organizmie, a jego niedobór może prowadzić do różnych problemów zdrowotnych. Najprostszą drogą do dobrego kolagenu jest unikatowy KolagenCito!
Inwestowanie w swoje zdrowie jest jednym z najważniejszych i najmądrzejszych wyborów, jakich możemy dokonać. Zdrowie jest bowiem nie tylko wartością samą w sobie, ale wpływa również na jakość naszego życia. Jednym z elementów mądrej troski o własny organizm jest przyjmowanie kolagenu.
Kolagen jest jednym z najważniejszych składników w naszym organizmie. Zapewnia elastyczność i wytrzymałość tkanek łącznych i stanowi strukturalną podstawę dla skóry, kości, ścięgien i chrząstek. Wspiera też proces gojenia ran, odpowiada za dobrą pracę układu krwionośnego oraz poprawia stan skóry i włosów, zapewniając im jędrność, elastyczność i sprężystość. Nadaje blask włosom. Spłyca zmarszczki i cellulit.
Serce, kości i skóra
KolagenCito to AS wśród kolagenów!
Kolagen odgrywa ważną rolę w utrzymaniu zdrowia serca, ponieważ jest składnikiem ścian naczyń krwionośnych. To oznacza, że uzupełnianie organizmu kolagenem może nam pomóc w zmniejszeniu ryzyka chorób sercowo-naczyniowych, które stanowią główną przyczynę zgonów w Polsce. To nie wszystko. Kolagen także wpływa pozytywnie na poprawę trawienia oraz wzmocnienie bariery jelitowej.
Bardzo ważna jest też profilaktyka i ochrona przed problemami kostnymi.
Dbajmy o kości, stawy i zmniejszajmy ryzyko groźnych złamań. Kolagen wspiera sprawność kręgosłupa, karku, bioder, kolan, łokci, łydek. Dobroczynny podczas opadania powiek.
Uznani producenci
Dziś produkty kolagenowe są dostępne w różnych formach, takich jak proszek, kapsułki, płyny i kremy. Wysokogatunkowym produktem dostępnym na polskim rynku jest KolagenCito renomowanej niemieckiej firmy Reutter, posiadającej wieloletnie doświadczenie. W swoim składzie ma także witaminę C, wspierającą proces
odbudowy włókien kolagenowych. Jedna pastylka KolagenCito ma dawkę aż 400 mg cennego kolagenu. Dobroczynny KolagenCito to produkt w 100 proc. oryginalny, z chronionym prawem patentowym na świecie.
Można go kupić w aptekach i sklepach medyczno-zielarskich. Łatwa forma podania - pastylki do ssania.
Wnioski? Odbudowa organizmu kolagenem może stanowić dobrą inwestycję w długoterminową ochronę zdrowia. Tylko dzięki regularnym nawykom zdrowotnym możemy starać się zwiększyć szanse na długie i zdrowe życie oraz uniknąć wielu chorób. Rekomendujemy KolagenCito!
REKLAMA
NAJWIĘKSZE MASZYNY ŚWIATA
TEKST MARCIN GOMÓŁKA
Ludzkość od zawsze choruje na manię wielkości. Gigantyczne budowle, świątynie i posągi od tysięcy lat służyły wyłącznie pokazaniu możliwości i bogactwa ich twórców – oczywiście pod pretekstem oddania czci bogom lub wielkim władcom. Współczesne największe budowle są znacznie bardziej praktyczne. Pisaliśmy już o najwyższych wieżowcach, najdłuższych mostach i bijącej wszelkie rekordy Tamie Trzech Przełomów w Chinach. Ich zastosowania są zdecydowanie bardziej praktyczne, ale ich geneza również zawiera w sobie pierwiastek rywalizacji i udowadniania światu, kto potrafi więcej. Są jednak na tym świecie rzeczy rekordowo wielkie, których rozmiary są podyktowane wyłącznie walorami praktycznymi. Mowa o wielkich maszynach i pojazdach, które powstały z myślą o ekstremalnie wydajnej pracy.
FOTO: OMID ROSHAN, UNSPLASH 82 TECHNIKA Business Life Polska
GIGANTY W KOPALNIACH
Kopalnie odkrywkowe pozwalają na wydobywanie ogromnych ilości surowców za pomocą wielkich maszyn. Nie istnieją tutaj ograniczenia, takie jak szerokość tuneli i wysokość sufitu. Największa koparka świata to niemiecki Bagger 288. Mający 240 metrów długości i 96 metrów wysokości kolos wydobywa nawet do 240 tysięcy ton węgla dziennie, co wystarcza do zapełnienia 2400 wagonów kolejowych. Co ciekawe, Bagger 288 jest też jednym z najcięższych pojazdów lądowych świata. Potrafi poruszać się o własnych siłach z zawrotną prędkością do 10 metrów na minutę, czyli 0,6 km/h. Przy masie 13,5 tys. ton taka prędkość naprawdę robi wrażenie. Najcięższym pojazdem lądowym świata jest bliźniaczy model Bagger 293 o masie 14,2 tys. ton.
Oczywiście urobek z kopalni odkrywkowych trzeba jakoś transportować i tutaj opcje są dwie. Można użyć taśmociągu, takiego jak model F60. Jego wymiary są przeszło dwukrotnie większe niż koparki Bagger 288 – to 500 metrów długości, 240 metrów szerokości i 80 metrów wysokości, przy zachowaniu tej samej masy – 13,5 tys. ton. Taśmociągi F60 są największymi pod względem wymiarów pojazdami świata i mogą poruszać się z prędkością do 0,78 km/h.
Drugą opcją na transport urobku z kopalni jest wykorzystanie ogromnych wywrotek, zwanych wozidłami. Tutaj prym wiedzie białoruski BiełAZ 75710, o długości 20,6 metra, szerokości blisko 10 metrów oraz wysokości ponad 8 metrów. Masa gotowego do jazdy wozidła to 360 ton, a maksymalna ładowność to kolejne 450 ton. Ten potwór rozpędza się nawet do 64 km/h, ale zalecana prędkość z pełnym ładunkiem to maksymalnie 40 km/h. Co ciekawe – pojazd ma napęd hybrydowy, działający na tej samej zasadzie co zespoły napędowe spalinowych lokomotyw. Dwa szesnastocylindrowe silniki Diesla o łącznej mocy 4600 KM produkują prąd dla czterech silników trakcyjnych umieszczonych przy kołach.
KRÓLOWIE MÓRZ
Największy statek świata niestety został zezłomowany w roku 2009, a wycofany z użytku już w 1986 roku – po zaledwie 7 latach eksploatacji. Był nim japoński supertankowiec Seawise Giant, który został trafiony irackim pociskiem w pobliżu cieśniny Ormuz. Mierzący blisko 460 metrów długości i 70 szerokości tankowiec ważył wraz z ładunkiem astronomiczne 648 tysięcy ton.
Z kolei największy statek pasażerski, czyli Wonder of the Seas, który został oddany do użytku w roku 2022, ma „zaledwie”
JÖRG FUHRMANN, WIKIPEDIA 83
FOTO:
362 metry długości i 66 metrów szerokości. Przy maksymalnej masie 230 tys. ton zabiera na pokład blisko 5800 pasażerów i 2400 członków załogi na 18 pokładach.
NAJWIĘKSZE STATKI POWIETRZNE
Antonov An-225 Mrija, bo o nim mowa, to największy samolot transportowy świata. Długi na 84 i szeroki na 88 metrów samolot powstał z myślą o wynoszeniu w przestrzeń wahadłowców. Niestety liczba pojedyncza w tym przypadku jest jak najbardziej uzasadniona, ponieważ pomimo śmiałych planów zbudowano tylko jeden egzemplarz. Budowa drugiego została przerwana przez upadek ZSRR. Pomimo kilku podejść budowy drugiego samolotu nigdy nie udało się dokończyć. Nie wypaliła również planowana współpraca z chińskim przedsiębiorstwem AICC, które zamierzało uruchomić seryjną produkcję AN-225 jeszcze kilka lat temu.
Latający olbrzym odwiedził Polskę zaledwie czterokrotnie, wywołując za każdym razem ogromne poruszenie wśród planespotterów. Ostatnie lądowanie tego samolotu w Polsce miało miejsce 9 stycznia 2022 na lotnisku w Jasionce koło Rzeszowa – polecam obejrzenie kilku filmów z tego niezwykle efektownego lądowania, podczas którego sześciosilnikowy kolos dosłownie przeciął zachmurzone niebo na pół. AN-255 lądował także w Warszawie w roku 2020, dostarczając bezcenne zasoby do walki z pandemią. Pisząc o ostatnim lądowaniu w Polsce, mam na myśli naprawdę ostatni raz w historii. Mrija, czyli ukraińskie „marzenie”, zostało doszczętnie pogrzebane przez wojnę. Jedyny na świecie egzemplarz został zniszczony wskutek bombardowania lotniska w Hostomelu. Jeszcze w ubiegłym roku rozpoczęte zostały prace projektowe nad
nowym egzemplarzem, w którym prawdopodobnie zostaną wykorzystane niektóre elementy ze zniszczonej maszyny.
Przy okazji wspomnę też o innych pojazdach latających, które dzierżą rekordy. Największy samolot pasażerski to oczywiście Airbus A380. Do tej pory wyprodukowano ponad 240 sztuk tych samolotów. Mający blisko 73 metry długości i 80 metrów rozpiętości skrzydeł A380 może zabrać na pokład nawet 850 pasażerów. Niestety lotniczy kryzys wywołany przez pandemię sprawił, że część z tych samolotów została wycofana z użycia, a produkcję tego modelu zakończono z powodu braku popytu.
Największy helikopter świata, tak jak największy samolot transportowy, również wywodzi się z byłego Związku Radzieckiego. Mowa tu o śmigłowcu Mi-26. Wyróżnia go ośmiopłatowy wirnik, który w połączeniu z dwoma silnikami o łącznej mocy ponad 11 tys. koni mechanicznych pozwala unieść nawet 28 ton ładunku – czyli drugie tyle, ile waży sam helikopter. Powstał oczywiście na zlecenie sił zbrojnych ZSRR, z myślą o przenoszeniu transporterów opancerzonych. Zaprojektowano go w biurze konstrukcyjnym Michaiła Mila, który jednak nie dożył premiery imponującej maszyny w roku 1977. Mil zmarł wkrótce po zaprezentowaniu światu śmigłowca Mi-12, który okazał się ogromnym (dosłownie) niewypałem konstrukcyjnym. Wskutek tej porażki sławny konstruktor popadł w kłopoty ze zdrowiem i zmarł w styczniu roku 1970 – zaledwie 4 miesiące po prezentacji Mi-12. Jeśli uznać nieudane prototypy za funkcjonalne maszyny, to właśnie Mi-12 byłby dziś największym śmigłowcem świata. Zresztą do dziś dzierży on rekord najcięższego ładunku uniesionego przez helikopter – 44 205 kg. ⚫
FOTO: PIXABAY 84 TECHNIKA Business Life Polska
SUBARU SOLTERRA: DLACZEGO ELEKTRYK JEST TAŃSZY W SERWISOWANIU
Jednym z argumentów zwolenników elektromoblilności, mających nas przekonać do przesiadki do pojazdów zeroemisyjnych, jest fakt, że auta elektryczne są prostsze w obsłudze i tańsze w serwisowaniu. Przy okazji startu programu 8-letniej gwarancji Subaru Safe8 sprawdzamy, jak te kwestie wyglądają w przypadku Solterry.
ZDJĘCIA: SUBARU 86 AUTO: PREZENTACJA Business Life Polska
Wteorii wszystko się zgadza. Z racji swojej konstrukcji silniki elektryczne co do zasady są znacznie prostsze niż jednostki spalinowe oraz układy hybrydowe.
W Solterze znajdziemy jedynie silnik elektryczny (a nawet dwa silniki osiowe o mocy 109 KM każdy), a także półosie przekazujące moc do poszczególnych kół.
W porównaniu do klasycznego układu Subaru S-AWD model elektryczny pozbawiony jest skrzyni rozdzielczej (niezbędnej w przypadku napędu czterech kół), skrzyni biegów, sprzęgła, a także wału napędowego spinającego przednie i tylne koła.
Jest prościej? Pewnie, że tak. Z tego faktu wynikają więc procedury serwisowe, które w przypadku auta elektrycznego – w dużym uproszczeniu – sprowadzają się do hasła: jeździć, obserwować!
Eksploatacja każdego samochodu narzuca nam cezury czasowe i kilometrowe, związane z obsługą wszelakich układów mechanicznych, hydraulicznych czy też elektrycznych. Z tego też powodu przed rozpoczęciem użytkowania warto zapoznać się z dokładnym harmonogramem przeglądów serwisowych.
WYMIANA OLEJU? OCZYWIŚCIE, ALE ZA 6 LAT
Porównując budowę silników spalinowych i elektrycznych, bez trudu dostrzeżemy znaczące różnice, które przekładają się na interwały serwisowe. Kompaktowe silniki elektryczne eAxle w porównaniu do spalinowych typu bokser nie potrzebują
olejów, rozrządu, turbosprężarek, cieczy chłodzącej, katalizatorów, sprzęgła, filtrów EGR oraz DPF, a także układów wydechowych.
Rezygnując z tych elementów, jak również (niestety) dźwięku silnika typu bokser, dostajemy ciszę, błyskawiczną reakcję na pedał gazu, ale też prostszą konstrukcję, składającą się ze stojana z uzwojeniem, wirnika z samosmarującymi łożyskami oraz niewielkimi przekładniami na wyjściach silników elektrycznych.
Jeżdżąc Solterrą, unikamy zatem corocznych wymian oleju i płynu chłodzącego, a czynności serwisowe ograniczają się do inspekcji zaplanowanych według rocznego scenariusza lub 15 tysięcy przejechanych kilometrów.
Po 12 miesiącach użytkowania Solterry przewidziany jest „mały” przegląd, obejmujący inspekcję wszystkich istotnych układów, a także wymianę filtra kabinowego klimatyzacji. Wszystko w cenie 990 złotych (stan na 8.03.2024 r.).
Druga wizyta w serwisie wymagana jest po kolejnym roku (albo następnych 15 tysiącach kilometrów) – w celu wykonania większego przeglądu. Książka gwarancyjna przewiduje, że oprócz ponownej inspekcji większości podzespołów oraz wymiany filtra klimatyzacji, dbając o bezpieczeństwo, Subaru nakazuje również wymianę płynu hamulcowego. Ten przegląd kosztuje 1290 złotych.
87
Późniejsze interwały w cyklu rocznym lub po 15 tysiącach kilometrów zaplanowane są według naprzemiennej kolejności mały/większy przegląd, aż dobrniemy do 72. miesiąca eksploatacji lub przebiegu 90 tysięcy kilometrów.
Wtedy zalecane jest wykonanie dużego przeglądu, który oprócz ogólnej kontroli najważniejszych układów obejmuje także wymianę oleju w przekładniach. Taki pakiet usług kosztuje 3290 złotych.
MATERIAŁY EKSPLOATACYJNE WCIĄŻ JEDNAK POTRZEBNE
Użytkowanie samochodu elektrycznego zwalnia nas z obowiązku okresowego dbania o wiele podzespołów typowych dla aut spalinowych, jednak nie dotyczy to materiałów eksploatacyjnych. Płyn do spryskiwaczy, tarcze hamulcowe, klocki, ogumienie – o tym wszystkim należy pamiętać, jeżdżąc zeroemisyjną Solterrą.
Mając w pamięci sportowe DNA samochodów Subaru, istotnym elementem każdego modelu jest układ hamulcowy. Elektryczna Solterra w tym obszarze pozwala na… małe oszczędności, a nawet niewielkie zyski.
Dzięki trybowi S-Pedal zeroemisyjnym SUV-em można jeździć z minimalnym obciążeniem podstawowego układu hamulcowego, a to z racji wykorzystania procesu rekuperacji. Manetkami przy kierownicy można ustawić 4 stopnie odzyskiwania energii w czasie hamowania. Użycie standardowych, ciernych elementów układu hamulcowego ogranicza się jedynie do zatrzymania w miejscu auta, które spowolniło
w wyniku rekuperacji do prędkości rzędu kilku kilometrów na godzinę.
Wymiana klocków i tarcz hamulcowych? Tak, jest konieczna, ale po przejechaniu znacznie większych dystansów niż w konwencjonalnych samochodach. Kiedy? O tym zdecyduje styl jazdy kierowcy oraz doradca serwisowy w trakcie przeglądu, który za każdym razem oceniać będzie stopień zużycia klocków.
Ważnym aspektem jazdy z wykorzystaniem rekuperacji jest odzyskiwanie energii w trakcie hamowania, co przekłada się na zwiększenie zasięgu elektrycznego Subaru. Solterra w czasie jazdy miejskiej, a więc wtedy, gdy w dużym stopniu „rekuperujemy” energię, może pochwalić się zużyciem na poziomie 18 kWh/100 km, co przy akumulatorze mieszczącym prawie 72 kWh energii (netto), wystarczy na przejechanie ponad 400 kilometrów.
WYMIANA PŁYNU CHŁODZĄCEGO? TAK, ALE NIEZBYT CZĘSTO Płyn chłodzący w elektryku? Owszem, występuje i potrzebny jest w celu utrzymania optymalnej temperatury pracy akumulatora trakcyjnego. W zimie samochód go podgrzewa, a latem chłodzi, aby bateria pracowała efektywnie przez wiele tysięcy kilometrów.
Co w kwestii wymiany płynu chłodzącego mówi książka serwisowa? Należy jej dokonać nie wcześniej niż po przejechaniu 160 tysięcy kilometrów lub w ósmym roku eksploatacji auta.
88 AUTO: PREZENTACJA Business Life Polska
ZDJĘCIA: SUBARU
SUBARU SAFE8, CZYLI OSIEM LAT SPOKOJU
Seryjny program Subaru Safe8 oferuje 3 lata podstawowej gwarancji oraz 5 lat gwarancji specjalnej. Ta pierwsza obejmuje 36 miesięcy lub 100 tysięcy kilometrów przebiegu. Druga część programu rozszerza ochronę na kolejne 5 lat, tym razem bez limitu kilometrów.
Gwarancja specjalna obejmuje wszystkie części mechaniczne, elektryczne, elektroniczne, pneumatyczne i hydrauliczne, które zostały oryginalnie zamontowane na stałe przez Subaru lub autoryzowane serwisy. Oczywiście materiały eksploatacyjne nie wchodzą w ochronę gwarancyjną, ale to jest jak najbardziej zrozumiałe.
Co ciekawe, elektryczna Solterra dodatkowo posiada gwarancję na akumulator trakcyjny. Subaru zapewnia, że w czasie 8 lat (lub do przebiegu 160 tysięcy kilometrów) bateria będzie trzymała swoje parametry, a stopień degradacji w tym okresie lub na tym dystansie nie przekroczy 30 procent wyjściowej pojemności.
Pozostaje pytanie, czy obsługa elektryka jest prostsza? Zdecydowanie tak. Z racji prostszej konstrukcji ryzyko awarii mechanicznej jest mniejsze, wobec czego wystarczy ładować i cieszyć się jazdą. A o terminie inspekcji przypomni powiadomienie w markowej aplikacji Subaru Care, dostępnej na smartfony z Androidem oraz iOS. ⚫
89
JAK WYBRAĆ NAJLEPSZE ROZWIĄZANIA
WIDEOKONFERENCYJNE DO FIRMY?
Praca hybrydowa to obecnie standard, a wideokonferencje stały się częścią naszego codziennego życia. Jakość obrazu i dźwięku odgrywa decydującą rolę: to, w jaki sposób doświadczamy i rozumiemy siebie nawzajem, zależy w dużej mierze właśnie od zastosowanej technologii i jej jakości. Wyposażając salę konferencyjną w wszechstronny system konferencyjny zyskamy możliwość przeprowadzania bezproblemowych spotkań online.
KORZYŚCI Z SYSTEMU VIDEO BAR
Video bary rewolucjonizują sposób, w jaki organizujemy spotkania hybrydowe i współpracujemy. Dzięki zintegrowanym funkcjom audio i wideo, wszechstronnym technologiom, łatwości obsługi oraz możliwości usprawnienia wirtualnych spotkań i pracy zdalnej, systemy te zapewniają płynną i wciągającą współpracę. Oferują wiele korzyści firmom i organizacjom, które chcą ulepszyć swoje wrażenia z wideokonferencji. W swej istocie video bar to zintegrowane rozwiązanie zaprojektowane w celu zwiększenia komfortu spotkań wideo i współpracy, umożliwiając użytkownikom dołączanie do zaplanowanych spotkań bez konieczności podłączania komputera lub organizowania spotkania za pomocą laptopa.
JAK WYBRAĆ ODPOWIEDNI SYSTEM WIDEOKONFERENCYJNY Poświęć trochę czasu na zrozumienie konkretnych potrzeb związanych z salą konferencyjną i współpracą. Oceń cechy i funkcjonalność różnych systemów i wybierz taki, który ściśle odpowiada Twoim wymaganiom. Ponadto należy wziąć pod uwagę wszelkie unikalne wymagania lub preferencje, jakie może mieć Twoja organizacja w zakresie interoperacyjności, bezpieczeństwa lub certyfikatów narzędzi do współpracy,
takich jak Microsoft Teams lub Zoom Rooms. W odpowiedzi na zmiany modelu pracy, firma Jabra, producent rozwiązań audio i wideo, poszerzyła swoją ofertę o produkty z serii PanaCast 50 do wideokonferencji opracowane specjalnie z myślą o współpracy hybrydowej.
JABRA PANACAST 50 VIDEO BAR SYSTEM
Jabra PanaCast 50 Video Bar System to wideo bar współpracujący z systemem Android. Zapewnia wszystkie cechy i możliwości funkcjonalne zestawu Jabra PanaCast 50, w tym 180 stopniowe pole widzenia i panoramiczny widok o rozdzielczości 4K, wirtualnego reżysera (Virtual Director), inteligentny zoom oraz dynamiczną kompozycję (Dynamic Composition). Został zaprojektowany tak, aby dostosowywać się do zmieniających się potrzeb związanych z komunikacją i hybrydowym stylem pracy dzięki zasilanej przez sztuczną inteligencję platformie definiowanej programowo. Przede wszystkim jest on łatwy w instalacji, zarządzaniu i użytkowaniu dzięki PanaCast Control, który oferuje łatwe zarządzanie wszystkim co jest niezbędne do spotkań wideo. Umożliwia rozpoczęcie spotkania i dołączenie do niego za pomocą jednego przycisku, bez konieczności stosowania dodatkowych urządzeń, co pozwala na proste, bezpieczne i skalowalne wdrożenie oraz zarządzanie w dowolnej małej i średniej sali konferencyjnej. PanaCast 50 Video Bar System został zoptymalizowany dla wszystkich wiodących platform UC. Posiada certyfikaty Microsoft Teams i Zoom. Dzięki temu użytkownicy mogą natychmiast komunikować się ze sobą nawzajem bez względu na to, gdzie się znajdują. ⚫
90 PREZENTACJA PARTNERA Business Life Polska
ZDJĘCIA: JABRA