LIPIEC/SIERPIEŃ 2017 › NUMER 22
POLSKA
BEZPŁATNY MAGAZYN O PODRÓŻACH
PODRÓŻE NASZYCH CZYTELNIKÓW
Lofoty Australia TEMAT WYDANIA
Kerala DOOKOŁA ŚWIATA
Lizbona ISSN 2353-2416
1
2
OD REDAKCJI
Witam na łamach kolejnego wydania magazynu Zamieszkana przez ponad pół miliona osób portugalska stolica jest miejscem niezwykle zróżnicowanym i pełnym kontrastów. W dużej mierze to rezultat bogatej, ale też burzliwej historii. Nic dziwnego, że Lizbona przyciąga rzesze turystów. Zapraszamy na s. 46-56. Monako to pięknie położone na stoku górskim drugie (zaraz po Watykanie) najmniejsze pod względem powierzchni niezależne państwo świata. Jego najbardziej znana dzielnica – Monte Carlo – słynie z kasyn, bogactwa i przepychu. To oryginalne miejsce prezentujemy na s. 60-64. Oferty last minute cieszą się dużą popularnością wśród turystów. Charakteryzują się bardzo bliskim terminem wyjazdu, ale i atrakcyjną ceną, często nawet o kilkadziesiąt procent niższą od ceny wyjściowej lub wycieczki tej samej klasy proponowanej w regularnej ofercie. Czy można reklamować wycieczkę kupioną w ofercie last minute? O tym w dziale prawnym na s. 58-59. Japońska kuchnia jest zdecydowanie jedną z najlepszych rzeczy, jakiej można doświadczyć w czasie podróży po tym kraju. Dla wielu osób to największa atrakcja. I jak się okazuje, to nieprawda, że jada się tam tylko sushi. Można spędzić w Japonii dwa tygodnie i ani razu nie mieć okazji, by je zjeść. Więcej na temat japońskich kulinariów na s. 66-70.
FOTO: MACIEJ JENCZ
To oczywiście tylko kilka propozycji spośród wielu innych – mamy nadzieję – równie interesujących. Z życzeniami inspirującej lektury
Redaktor naczelny
PISZĄ I FOTOGRAFUJĄ DLA WAS
Karina O’Neill
Maciej Majerczak
Małgorzata Trębicka-Żuk
Kasia Jaszczuk
Łukasz Kuczyński
Zapraszamy na stronę naszego wydawnictwa na: facebook.com/TravelPolskaMagazyn
3
4
Jeźdź z włączonymi światłami, w dzień i w nocy. Jest wiele sposobów na to, aby być bardziej widocznym na drodze. Badania wykazały, że używanie świateł do jazdy w dzień jest najlepszym sposobem na bycie zauważonym przez kierowców. Zrób choć jedną rzecz dla poprawy swojego bezpieczeństwa - włącz światła. Dowiedz się więcej na bontrager.com
Jasper Stuyven, Trek-Segafredo Trening solo ze światłami Flare R oraz Ion 800 5
6
7
SPIS TREŚCI
TEMAT WYDAN I A
18
KERALA WŁASNY KRAJ BOGA
Nigdy dotąd nie byłem w Indiach, a opowieści znajomych raczej nie napawały mnie zbytnim optymizmem przed podróżą. Z drugiej strony Indie są tak duże, że każdy stan jest niepowtarzalny, różne są klimaty, dialekty, a nawet ludzie. Dlatego miałem cichą nadzieję, że Kerala jest inna, a moi znajomi po prostu trafiali do tych gorszych miejsc albo zwyczajnie powinni jeździć na Zachód i unikać azjatyckich kierunków...
Lizbona – Praça do Comércio
8
AKTUALNOŚCI
PRAWO
10 Gadżety, trendy, inspiracje
58 Czy można reklamować wycieczkę kupioną w ofercie last minute?
NOWOŚCI WYDAWNICZE 16 Z księgarskiej półki
PODRÓŻE NASZYCH CZYTELNIKÓW
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA 60 Monako – raj nie tylko podatkowy
30 Twarzą w twarz z Czerwonym Lądem 38 Kierunek Lofoty
ŚWIAT NA TALERZU
DOOKOŁA ŚWIATA
MIEJSCE Z CHARAKTEREM
46 Lizbona – w rytmie fado
72 Podróż marzeń nad Adriatyk
66 Najsmaczniejsze państwo świata
Z DALEKA I Z BLISKA 90 Oman – kolebka arabskiej cywilizacji
FOTO: RAFAŁ NOWICKI
9
NOWOŚCI RYNKOWE
Skuteczne zabezpieczenie antykradzieżowe Plecak wycieczkowy Pacsafe Vibe jest dostępny w dwóch pojemnościach: 20 l i 25 l. Jest wyposażony w regulowany pas piersiowy. Po obu stronach plecaka znajdują się kieszenie z materiału. Jego przód oraz boki są zabezpieczone technologią eXomesh, która chroni przed kradzieżą poprzez rozcięcie. Specjalne zabezpieczenia chronią karty oraz dokumenty wykorzystujące technologię RFID przed zeskanowaniem i kradzieżą tożsamości. Końcówki ekspresów można złączyć ze sobą i wpiąć w specjalne zabezpieczenie Lockabout. Funkcjonalność i wysoką jakość podkreśla 5-letnia gwarancja. Cena: plecak 20 l od 279,99 zł, plecak 25 l od 342,99 zł zabierzkoniecznie.pl
Chłodzi i grzeje Smartwool New Classic Rib to uniwersalne męskie skarpety wykonane z cenionej wełny merino. Z jednej strony zapewnia ona stopie dobrą oddychalność i odprowadzanie wilgoci, z drugiej zapobiega gromadzeniu się bakterii. Niewątpliwą zaletą merino jest również zdolność termoregulacji sprawiającej, że włókna wełny znakomicie chłodzą skórę, gdy jest gorąco, a ogrzewają ją, kiedy jest zimno. New Classic Rib sprawdzi się zarówno na turystycznym szlaku, w górach, podczas aktywności aerobowych, jak również w warunkach miejskich. Dobre dopasowanie do stopy zapewnia wykorzystanie autorskiej technologii Smartwool Fit System™. Wiąże się ona z zastosowaniem dodatkowych ściągaczy w kostce oraz na śródstopiu, dzięki czemu skarpeta nie zsuwa się ze stopy nawet podczas intensywnego ruchu. Kluczowa jest ponadto technologia WOW™ polegająca na zastosowaniu specjalnych wzmocnień w miejscach szczególnie narażonych na przetarcia. Materiał: 73% wełna merino, 25% nylon, 2% elastan. Cena: ok. 70 zł/para smartwool.com
jubitom.com
Górskie buty TX3 to model buta z serii Traverse X przeznaczonego na szybkie trasy podejściowe, zaprojektowany z myślą o zróżnicowanym górskim terenie. Buty zapewniają perfekcyjną kombinację ochrony, niskiej wagi i wysokiej oddychalności – dzięki cholewce wykonanej z tkaniny przypominającej siatkę. Zwarta konstrukcja buta nie wymaga dodatkowych warstw i jest niezwykle wytrzymała, ponieważ do jej stworzenia użyto technologii zgrzewania na gorąco podeszwy z siatkową cholewką. Buty zostały wyposażone w polimerowy rant, podeszwę Vibram Megagrip oraz technologię STB Control System gwarantującą lepszą stabilność i dopasowanie. Cena: 629 zł bakosport.pl
10
Moda na vintage BRISTON Clubmaster Vintage z granatową tarczą, matowym wykończeniem i flanelowym wymiennym paskiem to zegarek, którego stylistyka nawiązuje do stylu vintage. Ma kopertę o zaokrąglonych rogach wykonaną z materiału premium – włoskiego octanu celulozy. To właśnie ten unikalny, ręcznie polerowany materiał tworzony w fabryce Mazzucchelli nadaje zegarkowi niepowtarzalny i modny wygląd vintage. Model: 17140.SA.TV.15.LFNB. Koperta: 40 mm. Wodoszczelność: 50 m/5 ATM. Cena: 1450 zł
11
Wakacje marzeń Rejs statkiem to doskonały pomysł na wymarzone wakacje dla całej rodziny. Statki oferują mnóstwo atrakcji dla każdego, a wyśmienita kuchnia zadowoli najbardziej wybredne podniebienie. Baseny, centra spa, kluby z muzyką na żywo i wieczorne widowiska w wielkim stylu to atrakcje dla gości w każdym wieku. Na wybrane rejsy, dzieci – jako trzecia lub czwarta osoba w kabinie – podróżują gratis, co jest wspaniałą ofertą dla rodzin. Specjaliści z portalu tanierejsowanie.pl pomogą w wyborze i korzystnie zarezerwują rejs marzeń. tanierejsowanie.pl
Nurkowanie z rekinem Gotowi na letnią przygodę? Doxa New Shark 300 to zegarek dla aktywnych mężczyzn – wielbicieli sportów wodnych, a przede wszystkim nurkowania. Uwagę przyciąga tarcza z intrygującą fakturą morskich fal, na której widnieje wypukły wizerunek rekina. To zegarek z mechanizmem automatycznym. Jest wyposażony w obrotowy, ceramiczny pierścień z podziałką minutową i zakręcaną koronką, która uniemożliwia przedostawanie się wody do jego wnętrza. Model: D200SWH. Koperta: 46 mm. Wodoszczelność: 300 m/30 ATM. Cena: 5900 zł jubitom.com
Przyczepność na medal AKU La Val Low GTX to nowy model trzysezonowych, niskich butów ze skóry zamszowej. Nadają się do aktywności w umiarkowanie trudnym górskim terenie oraz na turystycznych szlakach. Zastosowano w nich innowacyjny, zintegrowany system Elica zapewniający równomierny rozkład nacisku na stopę, co zwiększa komfort użytkowania. Model bazuje na membranie Gore-Tex® Performance Comfort gwarantującej najwyższe parametry oddychalności oraz wodoszczelności. Podeszwa Michelin® Pulsar zapewnia świetną stabilizację kroku i przyczepność, nawet w warunkach trudnego podłoża. Model jest dostępny zarówno w wariancie męskim, jak i damskim. Cena: ok. 650 zł
12
REKLAMA
aku.it
13
NOWOŚCI RYNKOWE
Komfortowo na kempingu Trzygwiazdkowy kemping Zablaće usytuowany jest w zachodniej części jednej z najpiękniejszych chorwackich plaż Vela Plaža w rejonie miasta Baška na wyspie Krk. Miejsce to urzeka niesamowitymi widokami na morze i małą skalną wyspę Prvić, a szum fal i powiew delikatnej morskiej bryzy sprawią, że wakacje będą jeszcze przyjemniejsze. W roku 2017 kemping Zablaće oferuje biwakowanie w wydaniu luksusowym. Całkiem nowe domki kempingowe Vela Bay i Marena w wersji premium zachwycają niesamowitym komfortem, oferując dwie sypialnie, salon z rozkładaną kanapą, dwie łazienki, w pełni wyposażoną kuchnię i przestronny taras z miejscami do wypoczynku i opalania. Wszystkie domki są klimatyzowane i mają dostęp do darmowego, bezprzewodowego internetu. Na osłoniętym tarasie hotelowi goście poczują przyjemną letnią bryzę. Każdy domek jest wyposażony również w miejsce do grillowania. Fantastyczna żwirowa plaża jest idealna dla rodzin z dziećmi, gdyż zapewnia łagodne zejście do morza, piaszczyste dno i liczne udogodnienia. Na plaży można też wypożyczyć leżak i parasol, spróbować swoich sił w sportach wodnych lub wziąć lekcje żeglowania bądź nurkowania. Niezależnie od tego, które z oferowanych miejsc noclegowych na kempingu wybierzemy, na brak atrakcji i wrażeń na pewno nie będziemy narzekać. valamar.com
W sportowym stylu Aston Martin DB5, Porsche 911S czy Ferrari 250 GTO – to tylko kilka z wielu niezapomnianych, ponadczasowych samochodów, które powstały w latach 60. Wyścigi i samochody z tamtych lat były inspiracją do stworzenia niecodziennej linii zegarków – Clubmaster Sport. BRISTON Clubmaster Sport ma białą tarczę w kopercie z czarnego octanu celulozy i chronograf ze skalą tachometryczną. Zegarek jest dostępny na wymiennym pasku nato. Model: 15142.SA.BS.1.LSB. Koperta: 42 mm. Wodoszczelność: 100 m/10 ATM. Cena: 1330 zł jubitom.com
Multifunkcjonalność MISSION Multi-Cool to wielofunkcyjna tkanina wykonana z najwyższej jakości chłodzącej mikrofibry. Ze względu na swoją budowę ma wszechstronne zastosowanie w ochronie głowy, szyi czy rąk – może być używana m.in. jako czapka, bandana, chustka, apaszka czy opaska na rękę. Dzięki zastosowaniu innowacyjnej autorskiej technologii EnduraCool™ wilgoć i pot odprowadzane są do rdzenia materiału, gdzie unikalna konstrukcja cieniutkich włókien cyrkuluje cząsteczki wody, co w konsekwencji daje efekt wydłużonego chłodzenia skóry – nawet do 30 stopni poniżej średniej temperatury ciała. Mokra tkanina potrafi utrzymać swoje chłodzące właściwości przez kilka godzin. Równocześnie, dzięki zastosowaniu ochrony UPF 50, chroni ona przed palącym słońcem. Gdy tkanina wyschnie, staje się chłonna, miękka i niezwykle przyjemna w dotyku. Co istotne, wolna od środków chemicznych konstrukcja pozwala prać tkaninę w pralce, dzięki czemu, nie tracąc swoich właściwości, może być ona wielokrotnie używana. Skład: 90% poliester, 10% nylon. Cena: ok. 90 zł mission.com
14
15
Z KSIĘGARSKIEJ PÓŁKI
EKWADOR WZDŁUŻ I WSZERZ Sześciotygodniowa wyprawa do Ekwadoru, relacjonowana dzień po dniu – dynamicznie i ze szczyptą humoru. Prawda, że brzmi obiecująco? Ciepły klimat, niezwykła przyroda, odmienna kultura, tradycje mieszkańców i ich etniczna różnorodność przyciągają niczym magnes. Z wyjątkową precyzją i wnikliwością udało się autorowi ukazać piękno Ekwadoru, który opisywany w tej książce mieni się kolorami tęczy. Razem z autorem Januszem Markiem Nowakiem i dwójką pozostałych uczestników podróży po Ekwadorze odwiedzamy wiele miejsc charakterystycznych dla tego kraju, począwszy od Andów – z ich majestatycznymi wulkanami i kawałkiem amazońskiej dżungli – na dość długim odcinku wybrzeża Pacyfiku skończywszy. Zwiedzamy cztery z dziesięciu parków narodowych Ekwadoru. Poznajemy kulturę, wiele wspaniałych zabytków i dzieł sztuki. Przede wszystkim spotykamy wyjątkowych ludzi, mających zawsze otwarte serca wobec innych, pełne życzliwości, uczynności i bezinteresowności. Oprawa twarda, format 24,8 x 17,3 cm, 288 s. Cena 44,90 zł WYDAWNICTWO BERNARDINUM www.ksiegarnia.bernardinum.com.pl
UKRYTE ŻYCIE LASU Czy las może nas jeszcze czymś zaskoczyć? Jak wiele umyka nam, gdy biegniemy leśną ścieżką ze słuchawkami w uszach? Może warto kiedyś zatrzymać się na dłużej i posłuchać, co las ma nam do powiedzenia. Zapalony biolog David Haskell poświęcił tej obserwacji rok swojego życia. I kiedy pewnego razu stał w lesie nago, usiłując zrozumieć, jakim cudem mała sikorka jest w stanie przetrwać zimę w lesie bez dodatkowej warstwy piór, zadał sobie pytanie o miejsce człowieka w tym niezwykle złożonym świecie natury. Salamandra przemykająca po liściu, pierwszy wiosenny kwiat, traszka, świetliki, porosty i mchy – oto mikrokosmos pełen nieoczekiwanych tajemnic, las w swoich zadziwiających przejawach. Poetycka elegancja stylu, filozoficzna głębia przekazu i ogromna wiedza przyrodnicza zawarta w „Ukrytym życiu lasu” zaprowadziły Haskella aż do finału Nagrody Pulitzera. Jego książka, obsypana nagrodami, ukazała się w wielu krajach na całym świecie. Oprawa miękka, format 20,4 x 14,3 cm, 344 s. Cena 37,90 zł WYDAWNICTWO FEERIA www.wydawnictwofeeria.pl
LIZBONA. MUZYKA MOICH ULIC Marcin Kydryński, wędrowiec, fotograf i twórca popularnej radiowej „Siesty”, prezentuje czytelnikom Lizbonę – z jej etniczną różnorodnością, krętymi uliczkami, wielobarwnymi domami, fiestą, plażami, klubami jazzowymi i pełnymi kulinarnej wirtuozerii restauracjami. Pokazuje też mieszkańców, którzy jako jedyni na świecie potrafią odczuwać saudade, ponieważ jako jedyni mają w swoim języku słowo, które opisuje to uczucie. Bez tej rozkosznie bolesnej tęsknoty, słodkiej tortury poszukiwania sensu życia Portugalczycy nie wyobrażają sobie życia. W zmaganiach z losem prosili o wsparcie muzykę i poezję – tak właśnie powstał gatunek muzyczny fado. Jak mówi Kydryński, w Lizbonie każdy zakątek brzmi muzyką i uspokajającymi głosami Pedra Moutinho, Carlosa do Carmo, Camané czy Alfredo Marceneiro. Swoje wspomnienia, spostrzeżenia i refleksje Kydryński ilustruje autorskimi fotografiami, tworzącymi subiektywny portret „białego miasta” nad Tagiem, na który składa się siedemset dni spotkań z ludźmi, nastrojów, zapachów, smaków i dźwięków. Oprawa twarda, format 23 x 16,5 cm, 450 s. Cena 49,90 zł WYDAWNICTWO EDIPRESSE KSIĄŻKI www.hitsalonik.pl
16
17
TEMAT WYDANIA
KERALA
WŁASNY KRAJ BOGA TEKST I ZDJĘCIA MACIEJ MAJERCZAK
18
Nigdy dotąd nie byłem w Indiach, a opowieści znajomych raczej nie napawały mnie zbytnim optymizmem przed podróżą. Z drugiej strony Indie są tak duże, że każdy stan jest niepowtarzalny, różne są klimaty, dialekty, a nawet ludzie. Dlatego miałem cichą nadzieję, że Kerala jest inna, a moi znajomi po prostu trafiali do tych gorszych miejsc albo zwyczajnie powinni jeździć na Zachód i unikać azjatyckich kierunków.
19
TEMAT WYDANIA
J
20
uż pierwszy dzień w Bombaju, gdzie mieliśmy całodniowy przystanek w drodze do Koczin, kompletnie rozwiał moje obawy. Ludzie uśmiechnięci, tryskający energią, chętni do pomocy, by pokazać drogę na mapie, a jedzenie fantastyczne, pełne barw i aromatycznych przypraw. Fakt, raczej nie chciałbym spędzić dwutygodniowego turnusu w tym azjatyckim kolosie, ale z pewnością nie jest to miejsce, które znałem z opowieści. Naładowani pozytywną energią pędzimy na lotnisko na nasz wieczorny lot do Koczin, a tam przed lotniskiem rutynowa kontrola. Naszą taksówkę zatrzymują policjanci i po kilku spojrzeniach na mojego kolegę rzucają: „Idzi siuda”, pokazując, abyśmy zjechali na bok. Zadają nam kilka standardowych pytań: skąd jesteśmy, gdzie lecimy itd. Kontrole są również w hotelach, gdzie ochrona nie wpuści żadnego auta bez dokładnego sprawdzenia go (nawet podwozia), a goście nie wejdą do środka bez przejścia przez bramki i wykrywacze metalu.
uśmiechniętym kierowcą o imieniu Adżi i pracownikiem lokalnego biura turystycznego, u którego wykupiliśmy wycieczkę. Biały klimatyzowany minivan, kilkuletni przyzwoity „japończyk”, z tyłu dwa wygodne fotele z podłokietnikami, na podsufitce rozkładany minitelewizor. Krótko mówiąc, wypas, po tym, jak na bombajskich ulicach widzieliśmy upchanych jak sardynki „lokalsów” w rozpadających się, grzechoczących cudach na kółkach. Po wymianie kilku zdań i omówieniu spraw organizacyjnych oraz obowiązkowym selfie z białasami pracownik biura żegna się z nami, a my udajemy się do hotelu, by naładować „akumulatory” przed dalszą wycieczką. W hotelu tzw. overbooking, czyli więcej chętnych niż wolnych pokoi. Dla nas kończy się to miłą niespodzianką, bo dostajemy największy, najlepszy i najdroższy apartament prezydencki na ostatnim piętrze 5-gwiazdkowego hotelu Marriott. No cóż, dla jednych overbooking to koszmar, dla innych zabawa.
Późnym wieczorem, po dwugodzinnym locie indyjskimi narodowymi liniami, lądujemy w największym mieście stanu Kerala, w Koczin. Tam czeka na nas samochód z wąsatym
Rano po znakomitym śniadaniu udajemy się do miasteczka Munnar, miejsca słynącego z otaczających go wzgórz, gdzie są plantacje herbaciane. 130-kilometrowy odcinek po
Plantacje herbaty nieopodal Munnar
wąskich i krętych górzystych drogach to zapierająca dech w piersiach sceneria gór i małych wodospadów, parujących tropikalnych lasów, ale i wyzwanie dla żołądka. Po śniadaniu jazda po takich serpentynach potrafi uprzykrzyć życie nawet najbardziej odpornym. Co zakręt, to widzimy wymiotujących ludzi przy zaparkowanych autach, którym żołądek odmówił posłuszeństwa. Co ciekawe, byli to tylko Hindusi. Potwierdza to tezę, którą ostatnio usłyszałem podczas pustynnego safari w Dubaju. Otóż po ostrej jeździe po tamtejszych stromych wydmach co kilka kilometrów było widać przy drodze wymiotujących wczasowiczów z Indii, którym chyba safari dosłownie „wyszło bokiem”. Nasz kierowca wyjaśnił nam wtedy, że takie problemy mają zazwyczaj właśnie obywatele Indii, Pakistanu czy Bangladeszu. Z Europejczykami jeszcze takich zajść nie miał. Coś w tym jest.
nopolowy mamy obok naszego hotelu. To niewielki sklep, bardziej przypominający magazyn wypakowany kartonami z alkoholem, z długą ladą z kratownicą plus ogromne kolejki. Dużego wyboru tu nie ma. Tylko lokalne piwo King Fisher, King Fisher Strong lub indyjska brandy. Ulubiona marka naszego kierowcy to brandy „Jamać” – niestety to tylko
Wczesnym wieczorem dojeżdżamy do Munnar, małego miasteczka położonego prawie dwa kilometry n.p.m., nazywanego w Indiach potocznie „Hill Station”. To mekka znakomitej indyjskiej herbaty, która rośnie tu niemal na każdym wzgórzu. Przed dotarciem do hotelu poprosiliśmy Adżiego, aby zatrzymał się przy sklepie, bo chcieliśmy kupić piwo. Jak się okazało, z alkoholem w stanie Kerala jest mały problem. Jest sprzedawany tylko i wyłącznie w małych rządowych sklepach monopolowych, które są rozlokowane w promieniu kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu kilometrów od siebie. Nawet w hotelach czy restauracjach sprzedaż alkoholu jest zabroniona. Ale nasz uśmiechnięty wąsacz mówi: „No problem”. To chyba najbardziej popularny zwrot w jego słowniku, co nas oczywiście bardzo cieszy. Okazuje się, że mo-
21
TEMAT WYDANIA
fonetyczne brzmienie tej nazwy, ale możecie mi wierzyć, będą wiedzieć, o którą chodzi. Kerala ma swoje ulubione pory roku, najlepiej jechać tam wczesną wiosną, kiedy temperatura nie jest jeszcze uporczywie wysoka, a i opadów mniej. My dotarliśmy tam pod koniec maja, gdy kapryśna pogoda, a szczególnie gęsta, mleczna mgła w okolicach Munnar, uniemożliwiła nam podziwianie niektórych perełek przyrody, jak Park Narodowy Eravikulam, gdzie żyje endemiczny gatunek nilgiritara leśnego. Z drugiej strony podczas całej podróży po Kerali nie zobaczyliśmy żadnego zagranicznego turysty, co ma też swoje plusy. Tylko my: dwie blade twarze pośród rzeszy śniadych, uśmiechniętych wąsaczy. Natomiast pogoda nie przeszkodziła nam w tym, by zobaczyć jedną z większych w tym regionie wytwórni herbaty, założoną jeszcze w czasach kolonialnych przez okupujących Indie Brytyjczyków.
W Munnar koniecznie trzeba spróbować lokalnej kuchni. Na głównej ulicy, przy niewielkiej metalowej ladzie, serwują znakomite biriani i tikka masala, które je się oczywiście rękami. Do tego koniecznie świeżo wypiekane chlebki chapati lub parotta. Wyśmienite jedzenie, niezapomniane wrażenia, a rachunek dziesięciokrotnie mniejszy niż w hotelu.
Park Narodowy Eravikulam
22
Let us take you to Mumbai, our new destination ‘The city of dreams’ has something for everyone. From Bollywood to beaches, from ultra-modern architecture to a glamour-filled lifestyle. Go on an adventure and look for hidden temples, amazing bazaars and unique Indian restaurants. Mumbai is just one of the many destinations all over the world that KLM and its partners connect you to. Book with us now - klm.pl
23
TEMAT WYDANIA
Smażone banany w cieście na ulicach Thekaddy
Thekkady – miejscowy zieleniak, gdzie piliśmy świeży sok z Alphonso Mango
24
Czas wolny w Thekkady spędzaliśmy, przechadzając się głównymi ulicami miasteczka, które słynie z rękodzieła, masaży i znakomitych owoców. Za niespełna złotówkę w jednym z lokalnych zieleniaków rozkoszowaliśmy się świeżo wyciskanym sokiem z najsłodszej odmiany mango (Alphonso) i zajadaliśmy się równie tanimi smażonymi bananami w cieście. Masaże również do najdroższych nie należą, lecz w związku z panującymi tu specyficznymi zasadami kulturowymi mężczyzn masują tylko i wyłącznie mężczyźni, a kobiety są masowane tylko przez kobiety. No cóż, jakoś łatwiej mi się zrelaksować, gdy pomyślę, że będę masowany przez kobietę, a nie wysokiego owłosionego brodacza, który w dodatku zadaje mnóstwo pytań podczas zabiegu, czego wręcz nie cierpię. Do tego rozbrajający akcent, który sprawiał, że na wszystkie pytania miałem jedną odpowiedź: „Yes, yes”, bo zwyczajnie ich nie rozumiałem.
Kolejnym przystankiem naszej podróży jest Thekkady, położone na granicy stanu Kerala i Tamil Nadu, pośród Parku Narodowego Periyar, słynącego przede wszystkim z takich zwierząt jak dzikie słonie, tygrysy, lwy, makaki czy gaury. Nietrudno więc się domyślić, że opcją obowiązkową jest safari. Tutaj spory minus dla naszego biura podróży, które większość atrakcji planowało w programie określonym z góry. Najdroższa atrakcja i coś, co miało być wisienką na torcie, bo w dużej mierze po to właśnie przyjechaliśmy do Kerali, by zobaczyć dzikie zwierzęta, okazało się, delikatnie mówiąc, nieporozumieniem. O 4.00 rano, gdy jeszcze było ciemno, przyjechał po nas jeep. Kierowca, w klapkach, bez broni, wywiózł nas na skraj dżungli, kazał usiąść i... wypatrywać zwierzyny. Po kilkunastu minutach przyjechało takich jeepów tuzin, a miejsce wyglądało na oklepaną turystyczną tandetę, gdzie tylko walały się śmieci po krzyczących tabunach dzieci, które przyjechały ze swoimi rodzicami, by doświadczyć spotkania z przyrodą. Suma summarum po dwóch godzinach siedzenia zobaczyliśmy tylko wronę, której odchody widzę codziennie na naszych polskich chodnikach, a podczas drogi powrotnej przy odsłoniętej plandece jeepa dostałem gałęzią w oko. Dlatego apeluję: czytajcie dokładnie program każdego tutejszego biura podróży, sprawdzajcie recenzje, wertujcie opinie. Aby doznać prawdziwego trekkingu w dziczy, najlepszą opcją jest wykupienie kilkudniowego programu w samym Parku Narodowym Periyar, gdzie doświadczeni przewodnicy, pracownicy tego właśnie parku, wyposażeni w długie i profesjonalne strzelby zabiorą was w miejsca, w które żaden jeep nie jest w stanie dotrzeć.
25
TEMAT WYDANIA
Pokaz Kalari, jednej z najstarszych form mieszanych sztuk walki na świecie
Dogadać się po angielsku z „lokalsem” w Kerali to istny koszmar. Z całym szacunkiem dla tych wszystkich cudownych atutów, jakie posiadają, to jednak ten ich angielski jest najgorszy, z jakim miałem kiedykolwiek do czynienia. Wolę słuchać Rosjanina, jak recytuje wiersze po angielsku, niż Hindusa władającego tym językiem. O ile zasób słów niektórzy mają godny podziwu, o tyle wykonanie nasuwa mi pytanie, czy aby na pewno mówimy tym samym językiem. W miasteczku znajduje się także sławne w całym regionie Centrum Kultury Mudra, wręcz topowa atrakcja w rankingach znanych serwisów podróżniczych. My byliśmy na dwóch przedstawieniach, z czego to pierwsze, „Kathakali”, przynajmniej mnie, zdecydowanie nie przypadło do gustu. Dość spory murowany barak z blaszanym dachem przy temperaturze 30 stopni Celsjusza i ostrym słońcu, plastikowe czerwone krzesła oraz facet, który siedzi przez pół godziny nieruchomo na scenie i „tańczy” oczami. Problem w tym, że ja siedziałem na końcu sali i nie widziałem wyraźnie twarzy performera, a więc oglądałem przez połowę spektaklu faceta, który po prostu siedzi na krześle. Po przedstawieniu Adżi z szyderczym uśmiechem pyta nas, jak nam się podobało, po czym wybucha śmiechem, małpując owego performera odgłosami i minami do złudzenia przypominającymi oryginał. Za to drugie show był iście epickie. Kalaripayattu (w skrócie Kalari) to jedna z najstarszych form mieszanych sztuk walki na świecie. Godzinne przedstawienie w blaskach pochodni nasączonych benzyną, miecze, noże i inne bliżej mi nieznane dzidy, a wszystko okraszone wybitnym przygotowaniem fizycznym wojowników. Będąc w Kerali, nie można tego przegapić.
26
Owoce chlebowca
Autoriksza – najpopularniejszy środek lokomocji w Indiach
Targ bydła
GRAFIKA: 123RF
27
TEMAT WYDANIA
Obok wspaniałych, dzikich parków narodowych, zapierających dech w piersiach wzgórz herbacianych, bardzo popularne są kilkudniowe rejsy po „backwaters” (tylne wody), prawie 1000-kilometrowej sieci jezior, rzek, kanałów i lagun powstałych w wyniku cofania się wody w głąb lądu. Na wolno dryfujących drewnianych łodziach można podziwiać istny cud natury: długie, wijące się ku wodzie palmy, pola ryżowe czy dziwaczne kolorowe ptaki, które widziałem po raz pierwszy w
życiu. Można przyjrzeć się również życiu i kieracie codzienności tubylców, zamieszkujących wzdłuż kanałów rodzin, żyjących głównie z rybołówstwa i uprawy ryżu. Zdecydowanie lepszą opcją jest wynajęcie małej łódki, która w przeciwieństwie do wielkich tzw. houseboats, może wpływać do wąskich, dziko porośniętych kanałów, miejsc, które wyglądają jak z pogranicza jawy i snu... Teraz rozumiem, dlaczego mówi się, że Kerala to „własny kraj Boga” (God’s own country). ■
FOTO: 123RF
„Backwaters” (tylne wody)
28
Dostępne online na www.classicwatch.com.pl 29
PODRÓŻE NASZYCH CZYTELNIKÓW
Twarzą w twarz z Czerwonym Lądem TEKST I ZDJĘCIA JOANNA FILIP
Jest tak daleko, że dostała przydomek końca świata. Jednych onieśmiela supernowoczesnością multikulturowych miast, innych pociąga bezludnością i surowością swojego środka. Straszy ilością jadowitych stworzeń i kusi plażami, gdzie smukli surferzy z jasnymi włosami przecinają na deskach oceaniczne fale. Australia – najmniejszy kontynent pełen kontrastów, który weryfikuje oczekiwania z każdym przejechanym kilometrem.
Z UPALNEJ DŻUNGLI NAD KORALOWE WYBRZEŻE Fala gorąca, która we mnie uderza, jest obezwładniająca. Powietrze jest tak wilgotne i upalne, że otula mnie momentalnie niczym wszechobecna, ale niewidoczna maź. Następnie do nozdrzy wdziera się feeria przedziwnych zapachów. Pachnie eukaliptusem. Pachnie nieznanym i nowym. Jesteśmy w sercu deszczowej dżungli. Otaczające nas rośliny two-
30
rzą nieprzeniknioną siatkę utkaną z pnączy wijących się po pniach gigantycznych drzew. Po chwili to wrażenie zagłusza istna kakofonia skrzeczenia i świergotu. Concerto grosso pełne jazgotu fundują papugi wszelakiej maści i pani lasu – Kookaburra, ale to tylko preludium dla pisku gigantycznych nietoperzy polujących o zmierzchu tuż nad naszymi głowami. Tak pachnie i brzmi
Papuga kakadu – odmiana czarna
dla przypatrujących się im właścicielom farm. Wszystko to warte jest miliony dolarów australijskich, a sezon trwa cały rok. Za zarobione w ten sposób pieniądze, umęczeni piekłem, jakie zgotowała im ciężka fizyczna praca, młodzi ludzie pakują swój niewielki dobytek w auta i ruszają, by ochłodzić się nad koralowym wybrzeżem, a my jedziemy z nimi.
PODRÓŻ W CZASIE I ROZPAD POZŁACANEGO MIASTA
Queensland – północno-wschodni stan Australii. Tu rozpoczyna się nasza podróż wzdłuż wschodniego wybrzeża. Dżunglę opuszczamy całkowicie przemoczeni. Teraz jesteśmy otoczeni lekko górzystym terenem i setkami zielonych farm mango, limonek, awokado, bananów, ananasów i innych pyszności. Smakołyków, które młodzi backpackerzy, niczym trybiki w perfekcyjnie naoliwionej machinie, zbierają
Nasza droga wiedzie teraz przez małe miasteczka, oddalone od siebie o mniej więcej 100 km. Sprawiają wrażenie ubogich i raczej rozpadających się niż dobrze prosperujących. Zatrzymując się na stacji benzynowej lub wchodząc do lokalnego sklepu, dosłownie cofamy się w czasie. Wszystko jest jakby z poprzedniej epoki – stare, wypaczone półki, odrapana farba na ścianach lub tapeta w przedziwne wzory, muzyka country w tle i ten wszechobecny, mocny australijski akcent farmerów rzucających zdawkowe „G’day”. Wyobrażamy sobie, że tak właśnie wyglądała Australia trzydzieści, czterdzieści lat temu. Jedziemy po czarnym rozgrzanym asfalcie, co jakiś czas mijani przez olbrzymi road train, czyli tira z kilkoma przyczepami i z zamontowaną w miejscu przedniego zderzaka wielką stalową konstrukcją. Ta konstrukcja dosłownie kosi wyskakujące na drogę kangury. Ich truchła leżące na poboczach to niestety nieodzowny element krajobrazu. Kilkadziesiąt kilometrów dalej na horyzoncie rysuje się Gold Coast, czyli złoty region surferów. Z oddali miasto robi piorunujące wrażenie, z bliska starzeje się i rozpada w oczach. Monumentalne drapacze chmur widziały swoje lepsze dni dekady temu. Kiedyś pełne przepychu hotelowe molochy rozpieszczały przyjeżdżających tu z różnych stron bogaczy, chcących zasmakować rozsławionego w całej Australii nocnego życia. Dziś zaadaptowane jako budynki mieszkalne, nie grzeszą wysoką liczbą gwiazdek, a spora ich część to niszczejący pustostan. Opuszczamy je podobnie jak wielu przed nami i wracamy do natury, która nie zawodzi nigdy.
31
PODRÓŻE NASZYCH CZYTELNIKÓW
PIASKOWY RAJ DINGO Wstajemy bladym świtem i udajemy się na prom, który przetransportuje nas na największą na świecie piaskową wyspę. Naturalnie uformowana, porośnięta gęstym deszczowym lasem Fraser Island w języku aborygeńskiego ludu Butchulla to K’gari, czyli raj. Dzięki temu, że obecnie zamieszkuje ją podobno mniej niż 400 osób, większa część wyspy sprawia wrażenie prawie nienaruszonej przez człowieka. Spaleni słońcem nurkujemy w krystalicznie czystym jeziorze McKenzie. Śnieżnobiały kolor drobnego i miękkiego piasku jeszcze bardziej wydobywa turkus i granat lodowatej wody. Wpadającymi do morza creeks, czyli słodkowodnymi strumieniami, powoli meandrującymi wśród lasu deszczowego, dostajemy się na 75 Mile Beach. Plaża jest wyjątkowa nie tylko dlatego, że możemy na niej podziwiać rozpadający się, czerwony od korozji wrak liniowca Maheno. 75 Mile Beach to przede wszystkim plaża zarejestrowana jako droga szyb-
Wrak liniowca Maheno
Punkt widokowy Burragorang w Górach Błękitnych
kiego ruchu, a ruch jest na niej spory. Rozpędzone, ryczące pajero i challengery mijają nas co chwila, żłobiąc piasek swoimi wielkimi kołami. My też jedziemy, i jest to niezapomniana przejażdżka. Mimo dość natężonego ruchu turystycznego wyspa jest królestwem psów dingo. Szacuje się, że obecnie żyje na niej około trzydziestu watah, w każdej po mniej więcej dwanaście osobników. Odizolowanie i brak innych psowatych na wyspie powoduje, że dingo z Fraser Island to jedna z najczystszych odmian tej rasy w całej Australii! Mimo że nie udaje nam się ich zobaczyć, czujemy ich obecność. W miejscach przeznaczonych na kemping widzimy specjalnie przygotowane klatki, w których należy chować żywność i wszystko inne, co mogłoby te psy zainteresować.
CHŁÓD NA DACHU AUSTRALII
Goanna
32
Zdecydowanie najbardziej kontrastowa w Australii jest jej zniewalająca natura. Kierując się coraz dalej na południe, obserwujemy, jak się przeobraża i jak razem z nią zmienia się zapach powietrza, gatunki zwierząt i temperatura. W Nowej Południowej Walii obserwujemy ogromne goanny i superszybkie huntsman spiders, czyli wielkie pająki, którym zdarza się upolować mysz. W regionie Gór Błękitnych, spowitych niebieską eukaliptusową mgiełką, wdychamy ten oszałamiający zapach, pierwszy raz od długiego czasu solidnie marznąc w nocy. Ale prawdziwie przeszywające zimno czujemy dopiero, brnąc po kostki w śniegu, gdy zdobywamy najwyższy szczyt Australii, a zarazem najmocniejszy polski akcent w tym kraju – Górę Kościuszki. Widok rozciągający się na „australijskie Alpy” jest surowy, złowrogi i całkowicie odmien-
ny od miejsca, gdzie byliśmy niecałe 7 godzin temu. Smagani lodowatym wiatrem, przytrzymując kaptury skostniałymi dłońmi, wspominamy żar, który lał się na nas z nieba, gdy wdrapywaliśmy się na ogromne wydmy w parku krajobrazowym Worimi. Czuliśmy się wtedy jak na prawdziwej pustyni. Natomiast teraz czujemy śnieg w butach i wdychamy zimne, orzeźwiające górskie powietrze. Zastanawiamy się, czy australijski krajobraz może się kiedykolwiek znudzić.
BAZA WYPADOWA I NIEKOŃCZĄCY SIĘ SPACER Na dłuższą chwilę zatrzymujemy się w Melbourne. Musimy zebrać fundusze na dalszą podróż. Miasto jest wspaniałe i jest nam tu wygodnie, ale cały czas najlepiej czujemy się, będąc poza nim. Położenie Melbourne sprawia, że jest ono idealną bazą wypadową, dlatego często spędzamy trzy godziny w aucie, aby z niego uciec. Udając się około 250 km na zachód, gubimy się w korytarzach pasma górskiego The Grampians (Grampianów) i oglądamy zachód słońca, spoglądając na piętrzący się szczyt Mount Abrupt. Najbardziej jednak ciągnie nas nad ocean, a zatem często odwiedzamy półwysep Mornington, gdzie niekończącymi się plażami wybieramy się na ponad 25-kilometrowe spacery. Tak zwane coastal walks, czyli wyprawy szlakami wzdłuż wybrzeża, to nasza ulubiona aktywność. Będąc jeszcze w Nowej Południowej Walii, wchodzimy na zamknięty szlak w parku
Grampiany
33
Wreck Beach (Plaża wraków), Great Ocean Road
Wędkowanie na półwyspie Mornington
krajobrazowym Royal National Park. Wdrapujemy się, a potem schodzimy po ostrych i ruchomych głazach o kształtach i kolorach jak nie z tej planety. W parku Wilsons Promontory zatrzymujemy się co chwilę, by zrobić zdjęcie wielkim, wymytym przez morskie fale skałom, śliskim od obrastających je wodorostów, a na jednej z plaż na słynnej Great Ocean Road nie możemy iść dalej, bo jest już zbyt niebezpiecznie. Odpowiadając sobie na wcześniejsze pytanie, wiemy, że Australia nam się nie znudzi. Stoimy twarzą w twarz z tym krajem kontrastów i znamy wciąż tak mały kawałek! Dlatego nasze dalsze plany kierujemy w jej środek. Być może wtedy będziemy w końcu mogli powiedzieć, że ją poznaliśmy. ■
Szlak w parku krajobrazowym Royal National Park
34
Więcej o australijskich inspiracjach autorki na: www.facebook.com/nieteraztokiedy/
GRAFIKA: SHUTTERSTOCK.COM
PODRÓŻE NASZYCH CZYTELNIKÓW
35
www.mazury.travel
Warmia i Mazury dla aktywnych Ze względu na walory krajobrazowe i przyrodnicze Warmia i Mazury to wymarzone miejsce do uprawiania różnorodnych form aktywnego wypoczynku. Wciąż rozwija się również infrastruktura, która wzbogaca ofertę turystyczną regionu w tym względzie.
W
śród możliwości spędzania czasu z pożytkiem dla kondycji i zdrowia na pewno każdy znajdzie coś, co zapewni mu przeżycie niepowtarzalnych emocji. Można wybierać spomiędzy licznych propozycji – począwszy od tych przeznaczonych dla wyczynowców i zwolenników tzw. turystyki kwalifikowanej, przez oferty dla amatorów różnych dyscyplin sportu, a skończywszy na formach rekreacji dla rodzin z małymi dziećmi czy seniorów.
POD ŻAGLAMI I NA KAJAKU Setki jezior stwarzają idealne warunki do uprawiania aktywności związanych z wodą. Rozwijająca się infrastruktura (przystanie, wypożyczalnie sprzętu) sprawia, że coraz łatwiej oddawać się pasjom, takim jak żeglarstwo, windsurfing czy kitesurfing, a także pływanie i nurkowanie. Żeglarski Szlak Wielkich Jezior Mazurskich (ok. 130 km), na który składają się połączone kanałami akweny (z dwoma największymi w kraju – Śniardwami i Mamrami), wiedzie z Węgorzewa przez Giżycko i Mikołajki do Pisza, a jego odgałęzienia – do Rynu i Rucianego-Nidy. Malownicze, naturalne rzeki wciąż kryją wiele tajemnic, które warto odkrywać podczas spływów kajakowych. Najpopularniejszym szlakiem kajakowym jest Krutynia (ok. 95 km). Dzięki budowie kilkunastu przystani coraz więcej amatorów spływów pojawia się również na największej rzece regionu – Łynie (196 km). Atrakcyjnymi trasami są także Drwęca (ok. 211 km do Torunia) i zasilająca ją rzeka Wel (99 km) oraz cieki dorzecza Narwi (Omulew, Pisa, Ełk, Lega). Kajakiem można popłynąć też Kanałem Elbląskim łączącym Ostródę z Elblągiem (84 km) i Zalewem Wiślanym, z odnogami sięgającymi do Iławy i Zalewa oraz do Starych Jabłonek.
36
RELAKS NA DWÓCH KÓŁKACH Duże pole do popisu mają na Warmii i Mazurach amatorzy jazdy rowerem. Dziesiątki oznakowanych tras pozwalają im łączyć zdrową aktywność fizyczną z poznawaniem atrakcji przyrodniczych i kulturowych regionu. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się biegnąca przez jego północne tereny część Wschodniego Szlaku Rowerowego Green Velo (ok. 395 km). Z Elbląga wiedzie on m.in. przez: From-
bork, Braniewo, Lidzbark Warmiński, Bartoszyce, Węgorzewo i Gołdap. Kolejne etapy pokonywania szlaku można urozmaicać wycieczkami po lokalnych trasach. Dla rowerzystów przygotowano miejsca odpoczynku oraz ofertę noclegową i usługową dostosowaną do ich potrzeb. Spore wyzwania dla miłośników kolarstwa górskiego czekają na Wysoczyźnie Elbląskiej, Wzgórzach Dylewskich
www.mazury.travel
EKSTREMALNIE I PO RYCERSKU
i Mazurach Garbatych. Pasjonaci tej dyscypliny sportu urządzili również kilka bikeparków. Dla miłośników dwóch kółek w wielu miejscach regionu organizowane są zawody MTB, rajdy turystyczne na różnych dystansach i przejażdżki rodzinne.
NA WŁASNYCH NOGACH Ci, dla których sama jazda rowerem to za mało, mogą pokusić się o start w triathlonie, łączącym ją z pływaniem i bieganiem. Zawody w tej dyscyplinie sportu odbywają się w kilku miejscowościach regionu (Olsztyn, Elbląg, Susz, Lidzbark, Gołdap, Mrągowo). Co-
raz więcej imprez znajdą dla siebie na Warmii i Mazurach również miłośnicy biegania – począwszy od krótkich dystansów, a skończywszy na półmaratonach (Elbląg, Olsztyn, Ostróda, Iława). Najwięksi twardziele mogą uczestniczyć w terenowych biegach ekstremalnych z przeszkodami (Orzysz, Ełk). Znakomitymi trasami biegowymi są liczne szlaki piesze, biegnące wśród lasów, łąk i pól. Oczywiście zachęcają one również do wędrówek z plecakiem czy spacerów nordic walking. Nieoznakowane drogi i bezdroża upodobali sobie natomiast amatorzy imprez na orientację.
Kto woli przemieszczać się na cudzych nogach, może skorzystać z bogatej oferty ośrodków jeździeckich i rozwijającej się sieci szklaków konnych. Wiele niecodziennych aktywności, dostosowanych do możliwości różnych grup wiekowych, oferują parki rozrywki. Rosnącą popularność zyskują coraz liczniejsze parki linowe, jak również aquaparki. Szczególnym rodzajem aktywności są działania rekonstruktorów historycznych. Warmia i Mazury obfitują w bractwa rycerskie, które organizują liczne turnieje i inscenizacje średniowiecznych bitew. Część turniejów została ujęta w ramy Rycerskiej Ligi Turniejowej Grunwaldzkiej Akademii Miecza. Największą imprezą rekonstrukcyjną jest widowiskowa inscenizacja bitwy pod Grunwaldem z 1410 r., odbywająca się na Polach Grunwaldu co roku w połowie lipca. W pole wychodzi ok. 1500 zakutych w zbroje pieszych i konnych, a wspiera ich artyleria.
ZIMĄ AKTYWNI TEŻ NIE ŚPIĄ Gdy na Warmii i Mazurach nastaje prawdziwa zima, pole do popisu zyskują miłośnicy aktywnego spędzania czasu na śniegu i lodzie. W regionie czeka na nich kilka stoków narciarskich z wyciągami i odpowiednią infrastrukturą (Mrągowo, Gołdap, Okrągłe, Elbląg, Kurzętnik, Mikołajki, Ruś koło Olsztyna). Do biegania na nartach wytyczane są ciekawe trasy w malowniczych okolicach (Wiartel, Łękuk, Gołdap, koło Dylewskiej Góry, Elbląg, Olsztyn). Zimą w regionie można również jeździć na sankach i urządzać kuligi, ślizgać się na łyżwach i bojerach, powozić psimi zaprzęgami, morsować, nurkować pod lodem czy pływać kajakiem.
37
PODRÓŻE NASZYCH CZYTELNIKÓW
Kierunek Lofoty TEKST I ZDJĘCIA KAROLINA I AREK SIWKIEWICZ
Zapraszamy w podróż przez Litwę, Łotwę, Estonię, Wioskę Świętego Mikołaja w Finlandii, Szwecję, aż do naszego końca świata – miejscowości Å (czytanej jako „Oooo”) na czubku Lofotów. Ale po koniuszku świata czekał nas równie rewelacyjny „powrót” przez kolejne przekroczenie linii koła podbiegunowego, Atlantic Road i najpiękniejszy Geirangerfjord.
P
o raz drugi odkrywamy norweskie ścieżki. W ubiegłym roku jedynie „posmakowaliśmy” tych pięknych i monumentalnych północnych krajobrazów. Pragnąc ich więcej i więcej, wróciliśmy zachwyceni, zakochani – w sobie od dawna, a teraz także w skandynawskich klimatach, ale
38
przede wszystkim zaręczeni. Rok temu na szczycie Preikestolen, przy z trudem zdobytym winie, kotlecikach rybnych jedzonych prosto z noża i w znalezionej czapce, powiedziałam „tak” mężczyźnie mojego życia, a równo rok później wyruszyliśmy w podróż poślubną – oczywiście do Norwegii!
Reine – wioska rybacka położona na wyspie Moskenesøya w norweskim archipelagu Lofotów
Tym razem jeszcze bardziej na północ, jeszcze bardziej naokoło, ciągnąc za sobą domek na kółkach i kajak zamiast rowerów, którymi pokonywaliśmy norweskie drogi i bezdroża poprzednim razem. Przejechaliśmy 6100 km – osiągając zawrotne 80 km/h – oraz kolejny tysiąc (z naddatkiem)
promami, za kołem podbiegunowym raz zakładaliśmy zimowe czapki, a niewiele później wskakiwaliśmy do wody w kostiumach kąpielowych, spaliśmy przy białych nocach i chyba widzieliśmy zorzę polarną (piszę „chyba”, bo zjawisko to było dość efemeryczne, a poza tym rozgrzewaliśmy się
39
PODRÓŻE NASZYCH CZYTELNIKÓW
Lodowiec Briksdalsbreen
wtedy przy paru drinkach). Łowiliśmy dorsze i makrele, przy kajaku towarzyszyły nam morświny, a po ciężkim dniu jazdy lądowaliśmy w przyczepie pod domową kołderką. Po latach wakacji pod namiotem czuliśmy się niemal jak królowie, z własną kuchenką i toaletą...
go świata. Piaszczyste, bezludne wyspy do zdobycia, błękitna woda i więcej zwierząt niż ludzi – takie cuda czekają na nas za kołem podbiegunowym. Znaleźliśmy się na początku naszego końca świata – trafiliśmy do najpiękniejszego miejsca spośród wszystkich, jakie dotychczas odwiedziliśmy.
Dostać się tam jest rzeczywiście okropnie ciężko, ale gdy już znajdziemy się na wymarzonych Lofotach, trafiamy do inne-
Lofoty charakteryzują się wyjątkowo przyjaznym mikroklimatem. O dziwo, w tym zakątku Norwegii opady deszczu są
Arctic Center – przekraczamy linię koła podbiegunowego
40
Special gift from Poland
20%
off silver products
Kraków, ul. Wielopole 3 | Warszawa, ul. Mokotowska 28 I ul. Ogrodowa 7 Wrocław, Dom Handlowy Renoma ul. Świdnicka 40 I Poznań, ul. Wrocławska 20 www.hefra.pl www.facebook.com/sztucce.hefra
41
PODRÓŻE NASZYCH CZYTELNIKÓW
Czas na kąpiel za kołem podbiegunowym – plaża we Flakstad
wyjątkowo małe i łatwo trafić na piękną pogodę, a wszystko dzięki ciepłym prądom. W lecie możemy cieszyć się wakacjami przez prawie całą dobę, bo słońce w ogóle tutaj nie zachodzi (przygotujcie opaski na oczy, jeżeli nie chcecie budzić się o 4.00 rano w pełnym słońcu!), a zimą, o ile mamy szczęście, podziwiać zorzę polarną. Morza są pełne dorszy, przyroda dzika, a porozrzucane gdzieniegdzie rybackie chatki tylko urozmaicają prawie nietknięty przez człowieka
Jest dorsz! Obiad w Moskenes
42
Białe noce – Lofoty krajobraz. Tutaj możemy się poczuć jak pierwsi wikingowie, beztrosko przemierzając fiordy w poszukiwaniu największych piaszczystych plaż . To zdecydowanie norweski skarb – kawałek raju na krańcu świata. To niesamowite, że po kilku dniach jazdy przez mroczne góry i niezliczone kilometry lapońskiej tundry przed nami ukazały się widoki niczym ze śródziemnomorskich pocztówek. Góry, skaliste wybrzeża, a woda mieni się paletą niebieskich barw. Tutaj naprawdę wszystko wygląda jak na zdjęciach! Główna trasa E10 kieruje nas aż na sam koniec archipelagu połączonego niezliczonymi mostami i tunelami. Jadąc tą drogą, wyjątkowo trudno było znaleźć pierwsze miejsce na nocleg – bynajmniej nie z powodu braku dogodnych lokalizacji, ale dlatego, że wszędzie było cudownie! Jak wybrać, gdy za każdym zakrętem woda kusi jeszcze bardziej? Miejsca
Chatka w Szwecji dostępna dla wszystkich
Łowimy makrele – Geirangerfjord
43
PODRÓŻE NASZYCH CZYTELNIKÓW
Henningsvær – Wenecja Lofotów
wprost stworzone do wędkowania i romantycznych wieczorów tylko we dwoje. Dlatego wolę skandynawskie klimaty od śródziemnomorskich plaż – tutaj po prostu nikogo nie ma. Gdzieniegdzie tylko przemykają grupy motocyklistów i emeryci w kamperach. W końcu zbaczamy dosłownie parę metrów od głównej trasy. Miejsce zupełnie przypadkowe, którego próżno szukać w przewodniku, a jakich mnóstwo
spotykaliśmy tego dnia. Otwieramy weselne wino i zabieramy się za pożywną jajecznicę. Czy można sobie wyobrazić lepsze miejsce na podróż poślubną? ■
Więcej o podróżach autorów na: facebook.com/karolinasiwkiewicz/
Wioska Świętego Mikołaja – Rovaniemi
Noc pod lodowcem
44
45
DOOKOŁA ŚWIATA
W rytmie fado TEKST I ZDJĘCIA RAFAŁ NOWICKI
Zamieszkana przez ponad pół miliona osób portugalska stolica jest miejscem niezwykle zróżnicowanym i pełnym kontrastów. W dużej mierze to rezultat bogatej, ale też burzliwej historii.
46
L
izbonę powitałem w jednym z jej najbardziej charakterystycznych miejsc – Praça do Comércio, największym placu miasta. Przestrzeń, światło, słony zapach oceanu. Wielki kwadrat otoczony z trzech stron szykownymi klasycystycznymi fa-
sadami, z czwartej strony zamknięty wodą – ujściem Tagu. Za reprezentacyjnym łukiem triumfalnym swój początek ma Rua Augusta, główny deptak Baixy. Ta uporządkowana dzielnica to urzeczywistniona wizja Sebastião José de Carvalho e Melo, znanego
Alfama
47
DOOKOŁA ŚWIATA
Dzielnica Baixa – Rua Augusta
48
Praça do Comércio – największy plac miasta
szerzej jako Markiz de Pombal. Ten portugalski polityk, w latach 1750-1777 premier i pierwszy doradca króla Józefa I, marzył o Portugalii nowoczesnej i „oświeconej”, zgodnie z przesłaniem panującej wówczas epoki. Zrządzeniem losu dostał do swej ręki oręż w postaci zadania odbudowy stolicy po jednym z największych kataklizmów w dziejach kraju i ówczesnej Europy – trzęsieniu ziemi, które w dzień Wszystkich Świętych 1755 r. niemal unicestwiło Lizbonę. Pombal w gruzach miasta dostrzegł szansę na nowy porządek. Nim opadł pył, nakreślił nowy zarys Lizbony, z ogromnymi placami i szerokimi ulicami. Takie były początki Baixy, pierwszej w Europie zaprojektowanej od podstaw miejskiej dzielnicy. Otwarta, przestronna i pełna turystów spacerujących brukowanymi deptakami, przesiadujących w ogródkach kawiarni i podziwiających ulicznych mimów, kuglarzy i muzyków. Charakteryzujący Baixę ład to w Lizbonie właściwie wyjątek. Dolne Miasto (takie jest znaczenie nazwy dzielnicy) otaczają wzgórza, z których każde jest inne, ale ich cechą wspólną są labirynty wąskich uliczek, zaułków i schodów, które uniknęły architektonicznej rewolucji Pombala.
Alfama – historia Lizbony w postaci muralu-komiksu
Antytezą uporządkowanej i olśniewającej architektonicznym rozmachem Baixy jest Alfama, najstarsza lizbońska dzielnica. Czuć, że czas płynie tu nieco wolniej niż w rozgorączkowanym centrum miasta. Tutaj morska bryza łagodnie powiewa praniem rozwieszonym na sznurach. Przy drzwiach ustawione są donice z kwiatami, na okiennych parapetach wylegują się koty. Ciasnymi uliczkami niesie się zapach pieczonych ryb, starsza pani sprzedająca na szklaneczki ginję (portugalska nalewka z wiśni) chroni się przed słońcem w cieniu... Labirynt urokliwych zakątków, a w prześwitach między stłoczonymi domami połyskująca w słońcu tafla rzeki. Wreszcie pojawia się punkt widokowy Portas do Sol. Dopiero z tego miejsca widać ogrom Tagu i morze terakotowych dachów najstarszej części miasta...
49
DOOKOŁA ŚWIATA Klasztor Hieronimitów – widok ogólny, poniżej sławne krużganki
Torre de Belém
50
Czas udać się do Belém, dzielnicy położonej kilka kilometrów na zachód od centrum miasta. Na przełomie XV i XVI w. to właśnie tu znajdował się port, z którego w dalekie podróże wyruszali odkrywca Brazylii Pedro Cabral i legendarny Vasco da Gama. Dziś o dawnej świetności tego miejsca przypomina tylko omywana przez wody Tagu Torre de Belém – wieża i warownia zarazem, strzegąca niegdyś wejścia do portu. Wzniesiony w latach 1515-1520 w stylu manuelińskim obiekt, jako unikalny zabytek architektury znalazł się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Wieża służyła jako zbrojownia i więzienie, z czym związany jest też polski akcent. W 1833 r. przez dwa miesiące był tu więziony generał Józef Bem, twórca Legionu Polskiego w Portugalii. Bardziej imponującą pamiątką tamtych czasów jest także znajdujący się na liście UNESCO monumentalny Klasztor Hieronimitów (Mosteiro dos Jerónimos) – arcydzieło wspomnianego i typowego dla ówczesnej Portugalii stylu manuelińskiego (budowę zlecił król Manuel I). Wybudowany głównie dzięki zyskom z handlu przyprawami już z zewnątrz zwraca uwagę okazałym południowym portalem (32 m wysokości i 12 m szerokości) przedstawiającym m.in. postać Henryka Żeglarza, figurę Santa Maria de Belém oraz Michała Archanioła na samym szczycie. Wewnątrz kościoła można podziwiać nie tylko wspaniałe wnętrze, ale również miejsca spoczynku słynnych Portugalczyków, m.in. Vasco da Gamy. Jednak największe wrażenie robią krużganki otaczające wewnętrzny dziedziniec. Kunszt pracy, wykończenia oraz zdobienia sprawiają, że warto czekać w kolejkach, aby te niezwykłości zobaczyć na własne oczy. Ciekawostka: to właśnie na terenie klasztoru 13 grudnia 2007 roku, podczas szczytu Unii Europejskiej, podpisano tzw. Traktat Lizboński.
51
DOOKOŁA ŚWIATA
Wejście (z lewej) i fragment wnętrza ciastkarni Pastéis de Belém; na talerzyku słynne ciasteczka
Dzielnica Belém ma jeszcze jeden charakterystyczny element – Pastéis de Belém. Są to słodkie babeczki ze specjalnego ciasta wypełnionego masą z żółtek, mleka oraz mąki. Przed konsumpcją posypuje się je cukrem pudrem oraz cynamonem. Tradycja ich wypieku narodziła się w Klasztorze Hieronimitów, a w 1837 r. ich produkcja została przeniesiona do wytwórni Antiga Confeitaria de Belém (ciastkarnia Pastéis de Belém pod adresem Rua de Belém 84-92), w któ-
Cabo da Roca – przylądek w obrębie Parku Narodowego Sintra-Cascais na zachód od Lizbony; najdalej wysunięty na zachód punkt lądu stałego Europy
52
rej wypiekane są według sekretnego przepisu do dziś. Mimo że ciasteczka można kupić niemal wszędzie w Portugalii, to tylko w Belém noszą one nazwę „Pastéis de Belém”. Te sprzedawane w innych miejscach nazywane są „Pastéis de nata”. Zamek św. Jerzego (Castelo de São Jorge) należy do najważniejszych zabytków Lizbony. Położony w jednej z najstarszych części miasta, został zbudowany
FOTO: 123RF
Zamek św. Jerzego
Santa Justa – zabytkowa winda położona na końcu Rua de Santa Justa łączy niższe ulice Baixy z wyżej położonym Placem Carmo
Pomnik Odkrywców znajdujący się w lizbońskiej dzielnicy Belém
przez Maurów w początkach XII w., zaś dzisiejsze rozmiary zawdzięcza rozbudowom dokonywanym przez kolejnych władców Portugalii. W 1300 r. zamek został gruntownie wyremontowany, natomiast imię swojego patrona zyskał pod koniec XIV w. Kiedy na początku XVI w. z polecenia króla Manuela I wybudowano pałac nad Tagiem, zamek stracił na znaczeniu. Podczas katastrofalnego trzęsienia ziemi w 1755 r. został poważnie zniszczony, co przyczyniło się do jego ostatecznej degradacji. Dopiero w latach 30. XX w. rozpoczęto prace rekonstrukcyjne i konserwatorskie, w wyniku których budowla stała się wielką turystyczną atrakcją. Bonusem dla odwiedzających to miejsce są piękne widoki na stolicę Portugalii, roztaczające się z zamkowego wzgórza.
53
DOOKOŁA ŚWIATA
Sintra – Quinta da Regaleira
Koncert fado – muzyki portugalskiej duszy...
54
FOTO: 123RF
Most 25 Kwietnia – ze względu na formę i kolorystykę porównywany do Golden Gate
Będąc w Lizbonie, warto również poświęcić nieco czasu i udać się do Sintry – miasta leżącego ok. 25 km na północny zachód od portugalskiej stolicy. Znajduje się tam Quinta da Regaleira – zespół pałacowo-parkowy będący niewątpliwie jedną z głównych atrakcji turystycznych podlizbońskiej miejscowości. Figurujący na liście światowego dziedzictwa UNESCO kompleks składa się z romantycznego pałacu
i kaplicy oraz położonego na wzgórzu rozległego parku, w którym znajdują się gloriety, groty z tajemniczymi przejściami, studnie, ławki, fontanny, a także wiele innych budowli o niepowtarzalnych kształtach. Rezydencja jest również znana jako „Pałac Milionera Monteiro” – nazwa ta nawiązuje do nazwiska pierwszego właściciela pałacu, bogatego kupca i handlarza kawą Carvalho Monteiro. Z miejscem związana jest
Część największej na świecie kolekcji powozów Narodowego Muzeum Powozów w Lizbonie
55
DOOKOŁA ŚWIATA
także pewna ciekawostka, która z pewnością zainteresuje wielbicieli historii. W wielu obiektach widoczne są umieszczone w różnych miejscach symbole wolnomularskie, zaś przeznaczenie niektórych budowli nie jest do końca znane... Stolica nad Tagiem to doskonała propozycja na letni (i nie tylko) wypoczynek. Śródziemnomorski klimat, znakomite jedzenie (i wina!), mnóstwo rzeczy do zobaczenia i doświadczenia. A do tego specyficzny charakter, wciąż bardziej lokalny niż skrojony na potrzeby turystów. Wybór przedstawionych miejsc był z konieczności ograniczony i nie wyczerpuje zasobów dostępnych w Lizbonie (a tym bardziej w pozostałej części Portugalii) atrakcji, o których z pewnością będziemy jeszcze mieli okazję napisać. ■ Jeden z symboli Lizbony – żółte tramwaje nie tylko wożą turystów, lecz są także regularnym miejskim środkiem transportu; z prawej na górze: witryna sklepu z wyrobami z korka, będącymi jedną z portugalskich specjalności.
Wizz Air oferuje 4 loty tygodniowo na trasach Warszawa-Lizbona (poniedziałek, piątek) oraz Katowice-Lizbona (środa, niedziela). Ceny biletów zaczynają się od 229 złotych na lot z Warszawy i od 189 złotych na lot z Katowic (bilet w jedną stronę z podatkami i opłatami obowiązkowymi). Więcej informacji o ofercie Wizz Air oraz możliwość rezerwacji na wizzair.com.
56
57
FOTO: 123RF
PRAWO
Czy można reklamować wycieczkę kupioną w ofercie last minute? Dużą popularnością wśród turystów cieszą się oferty wycieczek turystycznych typu last minute. Charakteryzują się one bardzo bliskim terminem wyjazdu, ale i atrakcyjną ceną, często nawet o kilkadziesiąt procent niższą od jej ceny wyjściowej lub wycieczki tej samej klasy kupowanej w regularnej ofercie. Często przyczyną jest po prostu brak wystarczającej liczby chętnych na daną wycieczkę, a niekiedy nagła (z przyczyn losowych) rezygnacja turystów, którzy ją wybrali w normalnym trybie.
TEKST APLIKANT ADWOKACKI SANDRA RYBAK POD REDAKCJĄ ADWOKATA KRZYSZTOFA BUDNIKA – KANCELARIA PRAWNA BUDNIK, POSNOW I PARTNERZY
Z
darza się, że organizatorzy wycieczek zastrzegają w umowie, iż w związku z niską ceną takiego produktu turystycznego ich odpowiedzialność względem konsumenta jest ograniczona, a nawet wyłączona. Takie zastrzeżenie jest jednak niezgodne z prawem, gdyż w ustawie z dnia 16 lutego 2016 r. o usługach turystycznych prawodawca nie rozróżnia w żaden sposób usług turystycznych na te „z bliskim” i „dalekim” terminem realizacji. W związku z tym z całą stanowczością należy stwierdzić, że oferta typu last minute jest – oczywiście bez dodatkowych zastrzeżeń co do innych cech takiej oferty – produktem turystycznym peł-
58
nowartościowym, do którego mają zastosowanie te same przepisy prawne, co stosowane do innych ofert. Konsumenci, którzy zakupili wycieczki w ofercie last minute i first minute, mają takie same prawa i nie mogą one zostać ograniczone w żaden sposób przez organizatora wycieczki. Oznacza to, że wszelkie postanowienia umów typu last minute zawieranych przez organizatorów turystyki z klientami, które są mniej korzystne dla klientów niż postanowienia standardowych umów sprzedaży usługi turystycznej, a tym samym także niż postanowienia ustawy o usługach turystycznych, są bezskuteczne.
W przypadku jakichkolwiek zastrzeżeń co do niewykonania lub nienależytego wykonania umowy przez wykonawcę usługi bądź w przypadku powstania szkody po stronie konsumenta, który zakupił wycieczkę w ofercie last minute, ma on prawo do reklamacji i pełnego zakresu ochrony przewidzianego prawem. Nabycie wycieczki w ofercie last minute w żadnym wypadku nie jest usprawiedliwieniem dla dyskryminacji turystów korzystających z takich ofert, jak i podstawą do ograniczania swojej odpowiedzialności wobec nich przez organizatorów takich wycieczek. Gdy turysta stwierdza wadliwe wykonywanie umowy i niedostatki świadczonej na jego rzecz usługi turystycznej, powinien niezwłocznie zawiadomić o tym bezpośredniego wykonawcę usługi oraz odpowiadającego za nią organizatora wycieczki. Umowa powinna precyzować obowiązek turysty w tym zakresie, dlatego warto zapoznać się z jej treścią oraz wszelkimi regulaminami, które zostały do niej załączone. Niezależnie jednak od zawiadomienia, turysta może w terminie nie dłuższym niż 30 dni od dnia zakończenia imprezy turystycznej złożyć organizatorowi turystyki reklamację zawierającą uchybienia w sposobie wykonania umowy oraz określenie swojego żądania. Ważne jest, aby wyraźnie sformułować nasze żądanie, którym może być żądanie obniżenia ceny (choćby wycieczka została już opłacona), jeśli to możliwe, świadczenie zamienne, a jeśli umowa nie jest jeszcze w całości wykonana – odstąpienie od umowy, alternatywnie – po prostu odszkodowanie. Pomocna może przy tym być tzw. „tabela frankfurcka”. Jest to dokument nieoficjalny, który powstał na zlecenie Izby Cywilnej Sądu Krajowego w Niemczech i stał się prawem zwyczajowym. Również w Polsce „tabela frankfurcka” została uznana przez polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów za podstawę do rozstrzygania sporów między biurami podróży a ich klientami. Wspomniana tabela zawiera procentowo określone obniżki cen za poszczególne odstępstwa wobec umowy o świadczenie usług turystycznych zawartej z biurem podróży. Przykładowo: turysta może żądać obniżenia ceny za różnice w odległości od plaży od 5% do 15%, za awarię deklarowanych urządzeń do 20%, za uciążliwy hałas w dzień do 25%, za uciążliwy hałas w nocy do 40%, za brak basenu lub zabrudzony basen do 20%. Co więcej, powinniśmy wiedzieć, że w przypadku gdy oferty last minute nie precyzują miejsca zakwaterowania, a mamy się dowiedzieć o nim dopiero po przyjeździe, to takie ustalenia i praktyki są niezgodne z prawem. Przepisy ustawy bowiem regulują dane, jakie obowiązkowo powinna zawierać umowa o świadczenie usług turystycznych, zgodnie z którymi organizator wycieczki ma obowiązek podać m.in. dokładne miejsce pobytu, czas trwania imprezy, program, jakość i terminy oferowanych usług oraz ostateczną cenę.
O CZYM POWINNIŚMY PAMIĘTAĆ… Ważne jest to, że cena ustalona w umowie nie może być podwyższona, chyba że umowa wyraźnie przewiduje możliwość podwyższenia ceny zależnie od konkretnych okoliczności, a
które turysta uprzednio zaakceptuje. Dodatkowo organizator turystyki powinien udokumentować wpływ tych okoliczności na podwyższenie ceny. Takimi okolicznościami mogą być: wzrost kosztów transportu, wzrost opłat urzędowych, podatków lub opłat należnych za usługi lotniskowe, załadunkowe lub przeładunkowe w portach morskich i lotniczych, czy też wzrost kursów walut. Warto też wiedzieć, że w okresie 20 dni przed ustaloną datą wyjazdu, co z reguły obejmuje wszystkie oferty last minute, cena ustalona w umowie nie może być podwyższona. Prawodawca nie przewiduje specjalnej formy dla złożenia reklamacji, należy jednak dla swojego bezpieczeństwa zadbać o to, żeby była to forma pisemna, wysłana do organizatora listem poleconym za zwrotnym potwierdzeniem odbioru. Jeśli organizator nie ustosunkuje się na piśmie do reklamacji w terminie 30 dni od dnia jej złożenia (doręczenia organizatorowi), a w przypadku reklamacji, która została złożona w trakcie trwania imprezy turystycznej, w terminie 30 dni od jej zakończenia, uważa się, że uznał reklamację za uzasadnioną. Warto pamiętać, żeby do reklamacji dołączyć lub wskazać zebrany materiał dowodowy, który mogą stanowić zdjęcia, filmy, ulotki, foldery, które potwierdzą opisywane przez nas nieprawidłowości i nasze stanowisko w sprawie. W przypadku gdy nasza reklamacja zostanie odrzucona, organizator jest zobowiązany szczegółowo uzasadnić przyczyny odmowy na piśmie, a my możemy wówczas – świadomi wszystkich okoliczności – dochodzić swoich praw na drodze sądowej.
PODSUMOWANIE Turyści, którzy decydują się na ofertę last minute, nie muszą się martwić tym, że zostaną pozbawieni swoich praw, gdy wycieczka okaże się niezgodna z umową. Tak jak inni turyści, będą mogli dokonać reklamacji i dochodzić swoich praw, ponieważ takie wycieczki z punktu widzenia prawnego nie różnią się od innych ofert turystycznych. Co więcej, odpowiedzialność organizatora wycieczki nie może być przez niego ograniczona czy wyłączona także w postanowieniach umowy o usługę turystyczną (np. wycieczkę), gdyż umowa ta nie może być sprzeczna z ustawą o usługach turystycznych. W każdym przypadku to postanowienia ustawy są dla turysty i organizatora wiążące i mają pierwszeństwo, w szczególności przed niekorzystnymi dla turysty zapisami znajdującymi się w umowie. ■
GRAFIKA: SHUTTERSTOCK.COM
WARTO WIEDZIEĆ, ŻE…
59
FOTO: 123RF
ŚWIAT NA TALERZU
Najsmaczniejsze państwo świata TEKST I ZDJĘCIA KARINA O’NEILL
Po powrocie z moich wypraw często długo się zastanawiam, o czym napisać i w jaki sposób podejść do tematu. Tym razem było inaczej, już po dwóch dniach w Japonii wiedziałam, o czym będziecie (mam nadzieję) czytać.
D
zisiaj zabieram was na ośmiorniczki na patyku i wodorosty. A na deser będą lody o smaku zielonej herbaty. Japońska kuchnia jest zdecydowanie jedną z najlepszych rzeczy, jakiej można doświadczyć w czasie podróży po kraju. Dla wielu osób to największa atrakcja. I jak się okazuje, to nieprawda, że jada się tam tylko sushi. Można spędzić w Japonii dwa tygodnie i ani razu nie mieć okazji, by je zjeść. Mimo że krzywię się na widok ostryg i zwykle nie jadam pikli w odcieniach różu, to w Japonii zaskoczyłam samą siebie i rzuciłam się w wir niekończącej się konsumpcji i stania w kolejkach (ci, którzy mnie znają, wiedzą, jak ich nie cierpię) oraz zwiedzania nie świątyń (no dobra, było ich też kilka), a głównie marketów z żywnością. Chciałabym dodać, że nie pomagało mi w tym spożywanie dużych ilości sake. Nadal jestem zdumiona tym, ile czasu poświęca się na przygotowanie i konsumpcję żywności w Japonii. Powiedzieć, że panuje tam obsesja na tym punkcie, nie byłoby przesadą.
60
Japonia jest znana z tego, że ludzie są przeważnie szczupli i długo żyją, zatem nie trzeba się niczego obawiać, no, chyba tylko tego, że cały budżet zostanie przeznaczony nie na bilety wstępu czy pamiątki, ale właśnie na jedzenie. Czy wiedzieliście, że kuchnia japońska znajduje się na liście UNESCO? Tak tak, ta organizacja ma na swoim koncie także niematerialne dziedzictwo kulturowe. Jako że japońska kuchnia narodowa (washoku) została uznana za niezbędny element przetrwania tradycyjnej kultury Kraju Kwitnącej Wiśni, trafiła na wspomnianą listę, obok kuchni francuskiej czy meksykańskiej. Japońskie potrawy są przygotowywane starannie, przy użyciu sezonowych składników. Tu nie chodzi jedynie o samą konsumpcję, ale także o przyrządzanie i prezentację dań. Japońscy kucharze specjalnie dobierają najlepsze składniki,
które będą reprezentowały konkretną porę roku. Ja byłam wczesną wiosną i zupę podano mi w pięknej białej misce udekorowanej delikatnymi listkami o jasnej zieleni. Sama miska miała ponad 100 lat! Każde danie wygląda tu jak swoiste dzieło sztuki. Prostota jest kluczowa: często jedzenie podaje się na 10 różnych talerzykach, a na każdym z nich jest jedna mała świeża potrawa, która została przygotowana z najlepszych sezonowych składników. Są to potrawy parzone, gotowane, grillowane, surowe, w tempurze, a także zupa, ryż, pikle i mały deser. Zadaniem kucharza jest wydobycie jak najlep-
Okonomiyaki
Sushi
szego smaku i koloru z każdego składnika. Dlatego właśnie znajdziecie tu wiele potraw spożywanych w stanie surowym, w dodatku będą one minimalnie przyprawione. Czosnek czy papryka chili używane są tutaj sporadycznie. Umami, czyli piąty smak, znajdziemy w takich składnikach jak miso, sos sojowy, wodorosty, grzyby czy bulion. Smażone potrawy, jak np. tempura, są obtaczane w cienkim cieście, dzięki czemu pochłaniają bardzo mało oleju. Aby nieco „podkręcić” smak niektórych potraw, kucharze używają chrzanu i owoców cytrusowych. Często na jednej spośród wielu malutkich miseczek znajdziecie żółtą lub różową kapustę kiszoną albo pikle. Te kilkanaście miniaturowych dań może się wydawać małą ilością, ale nic bardziej mylnego! Przekonałam się sama. W tradycyjnym hotelu, tzw. ryokanie, taki posiłek złożony z wielu małych dań jest częścią noclegu i podawany w pokoju gościa na bardzo niskim stoliku (niewiele wyżej od poziomu podłogi), a siedzi się przy nim na specjalnym krześle bez nóg. Takie kulinarne przeżycie będzie z pewnością należało do tych najbardziej zapamiętanych chwil z podróży. Niektóre miejsca serwują bardzo kompleksowe posiłki, ale w Japonii są również restauracje, które specjalizują się na przykład tylko w zupach (zamawia się je w maszynie, a kelnerzy przynoszą je do stołu) albo pierogach. Są nawet takie z naleśnikami (nie na słodko), które wywodzą się głównie z Osaki i Hiroszimy, ale można je spotkać w całym kraju. Te naleśniki to okonomiyaki, zaś przyglądanie się kucharzowi podczas ich smażenia to atrakcja sama w sobie.
61
ŚWIAT NA TALERZU
ne oślizgłe stworzenia) i poleje się krew (na szczęście tylko ryb). Jeśli wstaniesz odpowiednio wcześnie, może uda ci się zobaczyć aukcję tuńczyka, na którą wpuszcza się tylko 120 osób. Każda wizyta w Tsukiji powinna się zakończyć w jednej z restauracji sushi, które serwują najświeższe sushi w rozsądnych cenach. Przejaw specyficznego japońskiego poczucia humoru...
Japońskie posiłki, mimo że zawierają mnóstwo warzyw, często są przygotowywane na bazie bulionu rybnego lub posypane płatkami bonito. Ci z was, którzy muszą unikać owoców morza, na przykład ze względów zdrowotnych, będą mieli dość ciężko, ale na pewno nie jest to powód, żeby nie jechać do tego fascynującego kraju. W Japonii owoce morza stanową ważną część diety, zatem przemysł rybny jest wręcz oszałamiający. Odwiedziłam słynny Tsukiji market, przez który „przechodzi” ponad 700 tys. ton świeżych, mrożonych i przetworzonych owoców morza. To jedna z kilkunastu takich hurtowni w Tokio. Wizyta w Tsukiji będzie ciekawa nie tylko dla smakoszy i blogerów. Polecam wybranie się tam z przewodnikiem, bo wszystko jest opisane tylko i wyłącznie po japońsku. Jest kolorowo, trochę odrażająco (są róż-
> WARTO WIEDZIEĆ W Japonii istnieją trzy główne rodzaje makaronów: ramen, soba i udon. Ramen jest cienki i zwykle podawany w bulionie z mięsem lub rybami i warzywami, soba powstaje z gryki i podaje się go na ciepło lub na zimno, a udon to gruby makaron z mąki pszennej.
62
Oczywiście oferta japońskiego menu wykracza poza owoce morza, warzywa i zupy. Słyszeliście może o wołowinie kobe albo wagyū? Otóż dowiedziałam się, że kobe to wołowina pochodząca z japońskiego bydła rasy wagyū o nazwie Tajima. Wołowina ta jest znana na całym świecie i produkowana z krów hodowanych według ścisłej tradycji zapewniającej mięsu wspaniały smak. Oprócz tego krowy te mają genetyczną skłonność do intensywnie marmurkowego mięsa zawierającego dużo tłuszczu oleistego. Po prostu rozpływa się w ustach. Mimo to postanowiłam nie wydawać niemal całego posiadanego budżetu na jednego „marmurkowego” steka i zamówiłam „zwykłego”, który i tak okazał się o niebo lepszy od wszystkich, jakie do tej pory jadłam. Kobe to nie tylko nazwa wołowiny, ale i miasta, z którego się
Ramen
63
ŚWIAT NA TALERZU
wywodzi. Jest tam dużo wspaniałych kawiarni i przepiękne widoki – to dla tych, którzy nie są koneserami wołowiny. W Tokio jest więcej restauracji znanych z przewodnika Michelin niż w Paryżu. Zawód pracownika kuchni w takim szacownym przybytku jest bardzo dobrze opłacany. Specjalnie napisałam „pracownika”, ponieważ początkujący kucharze często dopiero po wielu latach (nawet 10) są dopuszczani do przyrządzania ryby lub mięsa. Do tego momentu serwują posiłki, przygotowują ryż, doradzają klientom. Japończycy
Maszyna do zamawiania ramen Aukcja tuńczyka
wszystko wykonują najlepiej jak potrafią i są z tego dumni. Napiwki są uważane w tym kraju za zniewagę.
Suszone rybki
W Japonii istnieje wiele zasad i prawidłowa etykieta dotyczy niemal wszystkich aspektów życia; spożywanie posiłków nie jest wyjątkiem. Tam wypada, a wręcz trzeba, siorbać podczas jedzenia zupy (ale takiej z kluskami, nie z ryżem). Wbijanie pałeczek pionowo w ryż jest uznawane za bardzo niegrzeczne. Zasada, która mnie zaskoczyła, dotyczy serwetek. Otóż zostawienie zmiętej serwetki w sosie na talerzu to okazanie braku szacunku dla personelu restauracji. Serwetki należy ładnie złożyć, nawet w kokardkę. Ze swoimi pięknymi krajobrazami i silną tożsamością kulturową Japonia jest zachwycająca i niepowtarzalna. Kuchnia tego kraju, obok tradycyjnej kultury i ultranowoczesnych technologii, oferuje niezwykłe doświadczenia dla wszystkich zmysłów. Japonia dziwi i zachwyca jednocześnie. Jest to jedno z tych miejsc, które nie przypominają żadnego innego na świecie. Rzadko mówię, że gdzieś na pewno wrócę, ale do Japonii chcę się wybrać ponownie już w przyszłym roku! Tym razem latem bądź jesienią, i to na o wiele dłużej, żeby móc pójść w góry, zobaczyć wodospady, wspiąć się na Fuji czy wjechać na Kōya-san i spać w monastyrze. Chciałabym także zjeść obiad w restauracji z robotami, zobaczyć Hiroszimę, pójść na mecz sumo albo do teatru na występ tańca gejszy. Już nie mogę się doczekać tych dziwności i pyszności, a także karaoke, które właśnie z Japonii się wywodzi. ■
64
Zwiedzaj Batumi i dziel się nim!
W
szyscy, którzy kiedykolwiek odwiedzili Batumi, jednomyślnie twierdzą, że jest to jedno z najpiękniejszych miast świata, niepodobne do żadnego innego – nie tylko ważny dla całej Gruzji port, ale przede wszystkim turystyczna stolica kraju. To małe miasto w niewielkim państwie jest metropolią nie tylko w kategorii piękna. Warto wspomnieć, że w 2012 r. Amerykańska Akademia Nauk Turystycznych umieściła Batumi w swoim rankingu najlepszych turystycznych destynacji. Przyroda, klimat, historia, malownicze zakątki, porty i wioski zdobyły należną im pozycję na świecie. Wielki bulwar, monumentalne place, wspaniałe pomniki, urzekająca przyroda, lśniący port, bogactwo charakterystycznych zakątków, urocze uliczki to tylko kilka obrazów, jakie przychodzą na myśl, kiedy wspominamy to naprawdę eleganckie i wyrafinowane miasto. Łatwo zrozumieć, dlaczego dla głodnych wyjątkowych wrażeń turystów, tak licznie tu przybywających, Batumi jest upragnionym celem ze szczytu podróżniczej listy. Zwiedź Batumi, żeby w pełni odkryć jego fenomen. Jak Alicja w Krainie Czarów dowiesz się, że twoje oczekiwania to drobiazg w porównaniu z tym, co ma do zaoferowania Batumi. Jest tego znacznie więcej. Batumi szczyci się swoją różnorodnością. Niespotykane, przepiękne widoki zmieniają się jak w kalejdoskopie, kiedy spacerujemy uroczymi uliczkami lub podziwiamy je z tarasów widokowych umiejscowionych w przemyślany sposób na każdym wzgórzu. Miasto to urzeka i napełnia satysfakcją jakby od niechcenia. Uwodzi nas detalami – kocimi łbami, kafelkami na fasadach pastelowych budynków, które tworzą spójną całość i budują atmosferę, jakiej nie ma już wiele miast europejskich. Perły architektury w wyraźny sposób łączą styl europejski i wschodni. Pobrzmiewa w nich wpływ kultury gruzińskiej, tureckiej, imperialnej i sowieckiej Rosji, a nawet tradycji angielskiej, francuskiej i kolonialnej. Batumi słynie również ze swoich licznych teatrów, muzeów, galerii, kin, cyrków, jak choćby Narodowy Młodzieżowy Teatr Lalek, kino Apollo, Centrum Sztuk Batumi i Teatr Dramatyczny im. Ilii Chavchavadze. Jeśli szukasz miejsca, które łączy miejskie przyjemności, naturalne piękno i wyjątkowe dzieła ludzkiej twórczości, Batumi powinno być na szczycie twojej listy miejsc do odwiedzenia. A jeśli nadal się zastanawiasz, mamy dla ciebie coś jeszcze. Piękny ogród botaniczny położony w okolicach Batumi oferuje zwiedzającym okazy najbardziej rzadkich, dziwnych i pięk-
nych roślin z całego świata. Na olbrzymim terenie (ponad 110 hektarów!) znajduje się też dwa tysiące różnych drzew. Ogród otwarto dla zwiedzających w 1912 r. i od tamtej pory każdego roku zwiedzający mogą podziwiać zebrane tam rzadkie gatunki tropikalnych i podrównikowych roślin. Inną zaletą tego miasta, której nie powinien przegapić żaden turysta, jest unikatowe połączenie gór oraz morza i założone tam parki narodowe. Adjara pozwala swoim gościom dotknąć endemicznego i pradawnego bogactwa chronionych obszarów Mtirala, Kintrishi, Machakhela i Kobuleti, gdzie można poczuć na własnej skórze niezwykłą pełnię harmonii przyrody, umysłu i duszy. Kolejna niespodzianka to nowoczesny kompleks narciarski na światowym poziomie, który ma ponad 8 km i jest czynny przez sześć miesięcy w roku, by pozwolić turystom delektować się jazdą ze szczytu położonego na wysokości 2390 m n.p.m. Wszędzie, dokąd się udasz, gdziekolwiek byś nie był, poczujesz wyjątkową gruzińską gościnność i zasmakujesz niewiarygodnie dobrej kuchni adżarskiej. Przybądź i dołącz do wiejskiej rzeczywistości – przygotujcie wspólną kolację i spędźcie wieczór na rozmowach z kieliszkiem domowego wina w ręku. Gruzja jest jednym z najważniejszych na świecie miejsc, skąd pochodzi wino, które jest tu produkowane od ponad 8000 lat. Wiele odkryć architektonicznych i kulturowych związanych z wyrobem tradycyjnego gruzińskiego wina wpisano na listę UNESCO, podobnie jak majstersztyk sztuki wokalnej, czyli wielogłosowy śpiew gruziński, również uznany przez UNESCO za dziedzictwo światowe. Eksploruj Batumi i dziel się jego magią!
65
MONAKO Raj nie tylko podatkowy TEKST MICHAŁ STOLAREWICZ
66
FOTO: MONACO PRESS CENTRE PHOTOS
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA
FOTO: MICHAŁ STOLAREWICZ
K
sięstwo Monako zajmuje zaledwie 2 kilometry kwadratowe, na których mieszka prawie 38 tysięcy osób, co powoduje najwyższą w Europie gęstość zaludnienia. Obliczono, że nowojorski Central Park jest dwa razy większy od jego powierzchni. Jednak elitę obywatelską księstwa stanowi jedynie 18% ogółu ludności (Monegaskowie). Wskaźnik ubóstwa jest tutaj najmniejszy na świecie, a stopień bezrobocia zerowy. W Monako nie odprowadza się podatku dochodowego. Codziennie do pracy dojeżdża ponad 50 tysięcy pracowników z Francji i Włoch. Dochód brutto na jednego mieszkańca wynosi 70 tysięcy dolarów rocznie, a podstawę gospodarki stanowią: bankowość, handel nieruchomościami i turystyka. Państwo to zamieszkuje największy na świecie odsetek milionerów i miliarderów, którzy lądują na dachach budynków swoimi prywatnymi helikopterami. Nie dziwi więc fakt, że obywatele Monako należą do najbardziej zadowolonych ludzi w Europie. To także ulubione miejsce gwiazd Hollywood, które bardzo chętnie wydają tu swoje pieniądze. Chociaż powiem wam szczerze, że gdybym ja miał wydawać swoje miliony, to wolałbym to robić raczej w Dubaju niż w Monako.
Grand Prix Monako Formuły 1
FOTO: MARC MEHRAN/MONACO PRESS CENTRE PHOTOS
Monako to pięknie położone na stoku górskim drugie (zaraz po Watykanie) najmniejsze pod względem powierzchni niezależne państwo świata. Jego najbardziej znana dzielnica – Monte Carlo – słynie z kasyn, bogactwa i przepychu. To prawdziwy raj dla wszystkich fanów motoryzacji. Po ulicach jeżdżą warte miliony dolarów egzemplarze najdroższych samochodów świata i to tutaj znajduje się trasa rajdu samochodowego oraz tor wyścigowy o długości prawie 3400 metrów, na którym rozgrywane jest Grand Prix Monako Formuły 1. Odwiedzić możemy również jedną z najdroższych ulic na świecie – Avenue Princesse Grace – gdzie koszt 1 m² nieruchomości sięga nawet 200 tys. dolarów!
67
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA Kasyno Monte Carlo
KASYNO MONTE CARLO Monte Carlo to najsłynniejsza dzielnica niewielkiego Księstwa Monako. Za sprawą miejscowego kasyna stało się światową stolicą hazardu (drugim po Las Vegas najważniejszym miastem hazardowym na świecie). To właśnie kasyno wybudowane w 1878 roku przynosi państwu jedne z największych dochodów (stanowi 5% dochodu budżetu państwa). Jest też ono gospodarzem corocznego finału European Poker Tour. Cały kompleks składa się z kasyna i teatru, gdzie funkcjonuje także balet. Wejście do kasyna jest bezpłatne i każdy, kto ukończył 18 lat, może je odwiedzić (przy wejściu sprawdzany jest paszport). Należy również pamiętać o odpowiednim ubiorze. Po wejściu do środka i pozostawieniu wszystkich swoich rzeczy osobistych (szczególnie aparatu fotograficznego) do dyspozycji mamy kilka ogólnodostępnych sal, w których możemy zagrać w pokera, ruletkę, blackjacka czy w tradycyjne automaty. Poza nimi znajdują się tutaj także sale prywatne, do których wstęp jest tylko na specjalne zaproszenia oraz dla gości z grubym portfelem. Co ciekawe, mieszkańcy Monako mają zakaz wstępu do kasyna. W pobliżu podziwiać możemy prawdziwą paradę najbardziej luksusowych samochodów świata. Motoryzacyjny luksus ma na imię właśnie Monte Carlo…
ZDJĘCIA: MICHAŁ STOLAREWICZ
MONAKO PRAKTYCZNIE Jeśli miałbym opisać Monako w kilku słowach, to najlepiej pasują do niego: luksus, przepych i bogactwo, szybkie samochody, ogromne jachty, złoto i szampan. Monte Carlo to Las Vegas Europy. To także miasto wykute w skale, z ogromną ilością ulicznych wind, dzięki którym przemieszczamy się na różnych poziomach ulic. Warto podczas pobytu na Lazurowym Wybrzeżu zrobić sobie jednodniową wycieczkę do Monte Carlo. Najlepiej się tutaj dostać z Nicei pociągiem lub autobusem. Pociągi do Monako odjeżdżają ze stacji Gare de Nice-Ville. Mamy możliwość wyboru dwóch rodzajów przewoźników: włoskiego Trenitalia Thello albo francuskiego SNF. Podroż włoskim pociągiem zajmie nam jedynie 15 minut, a bilet wyniesie nas 5 euro w jedną stronę. Jest to pociąg w kierunku Mediolanu. Wsiadamy w Nicei i wysiadamy w Monte Carlo. Drugą – tańszą opcją – jest francuski przewoźnik. Bilet kosztuje 3,90 euro, a podroż zajmie nam około 30 minut, ponieważ pociąg zatrzymuje się na kilku przystankach po drodze do Monako. Bilety możemy kupić w dworcowych automatach bądź w kasach. Najtańszą opcją jest podróż autobusem numer 100, który odjeżdża co 15 minut z centrum Nicei (Boulevard Jean Jaurès) i zawozi nas w okolice kasyna w Monte Carlo (przystanek Casino Monte Carlo przy Boulevard des Moulins). Bilet kosztuje
68
69
jedynie 1 euro w jedną stronę. Pomimo że podróż zajmie nam pół godziny więcej niż pociągiem, to rekompensują nam to piękne widoki. Trasa autobusu biegnie wzdłuż malowniczego wybrzeża. Wiza przy wjeździe do Monako nie jest wymagana dla obywateli Polski – wystarczy jedynie paszport lub dowód osobisty (do 90 dni pobytu). Nie ma obowiązkowych szczepień przed wyjazdem. Pomimo że Monako nie należy do Unii Europejskiej, za wszystko tutaj płacimy w euro. Księstwo jest tradycyjnie dzielone na cztery dystrykty: Monaco-Ville, Monte Carlo, La Condamine i Fontvieille. Miasto najlepiej zwiedzać pieszo, nie warto wykupować dziennego biletu na autobusy miejskie w cenie 5,50 euro.
ZDJĘCIA: MICHAŁ STOLAREWICZ
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA
Monako, choć niewielkie, zapewnia moc wrażeń. Poza tym, po prostu ciekawie jest się tutaj znaleźć i podpatrzeć życie miliarderów z całego świata... ■ Więcej na blogu autora: BlogGlobtrotera.pl
Michał Stolarewicz – podróżnik, dziennikarz mieszkający dotychczas w Warszawie, Londynie i na Krecie. Prowadził młodzieżową audycję radiową „Trendymaniak” i grał w Teatrze PROdukcyjnym. Jest autorem bloga www.BlogGlobtrotera.pl i miłośnikiem spontanicznych podróży na własną rękę na drugi koniec świata. Zwiedził także Europę autostopem.
70
13 ekskluzywnych pokoi
13 exclusive rooms
Strefa Wellness&SPA
Wellness&SPA zone
Parking pod hotelem
Parking behind hotel
Concierge
Concierge
Konferencje
Conferences
Imprezy okolicznościowe
Occasional parties
Hotel Alter - Twój drugi dom w Lublinie Alter Hotel - your second home at Lublin ul. Grodzka 30
20-112 Lublin
Tel.: +48 81 516 90 90
Mail: recepcja@hotelalter.pl
www.hotelalter.pl
REKLAMA
NEW MENU
Włoska kuchnia w nowoczesnym wydaniu tel.: +48 22 829 69 69 ul. Senatorska 13/15, Warsaw/Old Town restauracja@focaccia.pl, fb.com/restauracjafocaccia www.focaccia.pl
71
MIEJSCE Z CHARAKTEREM
Podróż marzeń nad Adriatyk TEKST I ZDJĘCIA ARTUR RYCHLIŃSKI
Dobrze znany polskim turystom Adriatyk kojarzy się najczęściej z wyjazdami samochodem do Dalmacji, gdzie w wynajętym apartamencie można niedrogo spędzić bardzo sympatyczne wakacje. Jednak po latach rozwoju turystyki w tym regionie oraz poczynionych inwestycjach coraz częściej nad Morze Adriatyckie docierają bogaci turyści znajdujący tu najwyższy poziom usług.
72
Z
ostaliśmy zaproszeni do uczestnictwa w wyprawie marzeń organizowanej przez Dream Trip Events. Firma specjalizuje się w sportowych wyprawach samochodowych do najpiękniejszych miejsc Europy. Dream Trip Adria to kolejna wyprawa tegorocznego sezonu, której celem był półwysep Istria. Istria w większości należy do Chorwacji. Część półwyspu ma dostęp do morza, jedyny w Słowenii. Kawałek należy także do Włoch – razem z największym miastem Triest. Pierwszy nocleg w Słowenii czekał nas w kurorcie Portorož, gdzie jest niewielki dostęp do morza. Dlatego kurort ten oraz pobliski Piran stanowią najatrakcyjniejszą część wakacyjną i weekendową tego państwa. Wiele tutejszych hoteli posiada standard pięciu gwiazdek, nam trafił się bardzo elegancki hotel Slovenija, gdzie roz-
poczęliśmy swoją luksusową przygodę ze sportowymi autami nad Adriatykiem. W pokoju czekał na nas list powitalny organizatora, butelka wina musującego marki Damjanić oraz zestaw win dobrany do stylu pierwszej kolacji w tym miejscu. Naszą uwagę zwróciła butelka Malvaziji, lokalnego specjału winnego. Mieszkańcy Istry doszli do perfekcji w produkcji tego delikatnego trunku...
ISTRIA – NAJBARDZIEJ WŁOSKI REGION CHORWACJI Historycznie patrząc na Istrię, można zrozumieć jej odrębność od reszty regionów Chorwacji. Od zawsze poddawana była wpływom Półwyspu Apenińskiego. Już w II w p.n.e. została podbita przez Rzymian. W międzyczasie również rządzące tu Austro-Węgry oraz napoleońska Francja wywarły wpływ na jakość życia dzisiejszych
73
MIEJSCE Z CHARAKTEREM
mieszkańców Istrii. Ostateczne oddzielenie od Włoch nastąpiło w 1954 roku, kiedy poza Triestem Istria w całości przeszła na własność Jugosławii, a po jej rozpadzie – Chorwacji (większa część) i Słowenii (mniejsza część). Historyczne wpływy widać w architekturze, kuchni, jakości wina i obyczajach dzisiejszych mieszkańców. Bliskość Włoch wpływa na częste odwiedziny mieszkańców Italii, którzy mają swoje upodobania kulinarne i nie godzą się na jakość kuchni inną niż ta, jaką mają u siebie. To wszystko powoduje, że Istria to raj dla smakoszy i amatorów dobrych
74
win. Tutaj makaron jest zawsze al dente, pizza taka jak we Włoszech, a espresso tak prawdziwe, jak w swojej włoskiej ojczyźnie. Ruszamy w trasę. Opuszczamy Słowenię i witamy Chorwację. Od razu trafiliśmy na lunch do niesamowitego miejsca ukrytego przed normalnym ruchem turystycznym. Konoba Morgan znajduje się na wzgórzu, nieopodal miasta Brtonigla. Ta rodzinna restauracja od lat słynie wśród smakoszy ze swoich specjałów opartych na lokalnej tradycji kulinarnej i miejscowych produktach. Zostaliśmy tu
ugoszczeni po królewsku, mogliśmy spróbować niemal wszystkiego, co oferuje w swoim lokalu rodzina Morgan. Następnie udaliśmy się do miejscowości Momjan, gdzie odwiedziliśmy winiarską firmę Kabola. Momjan słynie z malowniczych krajobrazów dzięki swoim niezliczonym winnicom. Znajduje się tutaj kilku producentów wina, z których na szczególną uwagę zasługuje Kabola. Organiczna produkcja wina sprawia, że plasuje się ono w czołówce światowej. Niestety, jako kierowcy nie możemy wziąć udziału w degustacji. Jednak oprowadzający nas po przepięknej winiarni Kabola Marko Bratović obiecał, że wieczorem odwiedzi nas z zapasem win, specjalnie dobranych (a jakże!) do naszej kolacji. Nocujemy w miejscowości Rovinj. To jedno z najpiękniejszych miast nad Adriatykiem i chyba najbardziej malowniczy kurort w całej Chorwacji. Miasto rozwinęło się zwłaszcza w ciągu ostatnich 15 lat, kiedy to inwestycje sieci hotelowej Maistra zaowocowały powstaniem kilku luksusowych
75
MIEJSCE Z CHARAKTEREM
hoteli i napływem zamożnych turystów. Gościmy w najlepszym hotelu należącym do sieci, pięciogwiazdkowym, designerskim Lone Hotel. Jest położony 2 km od miasta, z dala od turystycznego zgiełku. Rzadko można spotkać tak komfortowe miejsce na wypoczynek. Zazwyczaj hotele, w których postawiono na nowoczesny design, pamiętają o komforcie gości. Lone wydaje się miejscem pod każdym względem idealnym. Już w pierwszych minutach poczuliśmy żal, że spędzimy tutaj tylko jedną noc. Kolejny dzień to zwiedzanie przepięknego miasta, w którym się zatrzymaliśmy. Kiedy nasze samochody zostały w myjni, udaliśmy się do najstarszej części Rovinj, żeby zachwycać się położeniem miasta, wyjątkowo malowniczą architekturą i niezwykłym klimatem. Historia Rovinj sięga aż VII w p.n.e. Przez wiele lat było wyspą, która dopiero w 1763 roku została połączona z lądem. Dziś to miejsce obowiązkowe do odwiedzenia dla wszystkich, którzy spędzają urlop w okolicy.
76
REKLAMA
77
MIEJSCE Z CHARAKTEREM
Nawet jeden dzień w miasteczku pozostawia niesamowite wspomnienia. Żałujemy, że nie możemy zostać tutaj na jeszcze jedną noc i zachwycić się spektakularnym zachodem słońca. Przybywają tu rzesze ludzi, by obejrzeć imponujący spektakl świetlny. Ruszamy dalej. Docieramy do Kanału Limskiego, który przypomina nieco skandynawski fiord. Jest to zalew, który powstał w wyniku zalania dawnego koryta rzeki Pazinčicy. Jego długość wynosi prawie 10 kilometrów. Nazwa „limski” pochodzi od słowa „limes”, co oznacza granicę. Tędy przebiegała przed wiekami granica pomiędzy rzymskimi prowincjami – Italią i Dalmacją. Obecnie kanał jest znanym w całej Europie ośrodkiem hodowli małż. Tutaj odwiedzamy doskonałą restaurację Viking, która oferuje świeże owoce morza wprost z kanału. Zachwyciliśmy się jakością i świeżością ostryg, scampi i ryb. To miejsce, które zdecydowanie warto polecić i odwiedzać regularnie. Dalsza część naszej trasy to przystanek w mieście Opatija. Zatrzymujemy się w Design Hotel Royal. Widoki na zatokę
78
Kvarner z hotelowej plaży sprawiają, że chciałoby się zostać tutaj na dłużej. My mamy do dyspozycji dwa noclegi. Opatija to niegdyś najmodniejszy kurort letni i zimowy Austro-Węgier. Cesarz tak sobie upodobał to miejsce, że spędzał w nim każdą wolną chwilę. Dzięki temu powstało tu wiele pałaców i imponujących willi, w których dzisiaj znajdują się luksusowe hotele. W mieście sporo czasu spędzili m.in. Henryk Sienkiewicz, Ignacy Mościcki i Józef Piłsudski. Uzdrowiskowa sława Opatii przyciągała tu najmożniejszych całej Europy. Śródziemnomorską kolacją ugoszczono nas w bardzo eleganckiej restauracji sąsiedniego hotelu Milenij. Jej ogród sprawia, że można zapomnieć w tym miejscu o wszystkich troskach, wpatrując się w toń Zatoki Kvarnerskiej.
TRUFLOWE SZALEŃSTWO! Niewiele osób wie, że pomiędzy miastami Motovun i Buzet na Istrii rosną lasy bogate w białe i czarne trufle. Ten drogocenny grzyb rosnący pod ziemią zbierany jest tutaj przez wyspecjalizowanych poszukiwaczy, którym w tym niełatwym zadaniu pomagają specjalnie wytresowane psy. W zależności od sezonu trufle osiągają astronomiczne ceny. Dostarczane są do najlepszych restauracji na całym świecie i stanowią wykwintny dodatek do potraw. Jesteśmy na Istrii
w sezonie czarnej trufli, dlatego jedziemy odwiedzić rodzinę Karlić, która zawodowo zajmuje się zbieraniem oraz przetwórstwem tych drogocennych grzybów. Radmila Karlić opowiada nam o truflach, pokazuje najciekawsze okazy, które aktualnie posiada. Częstuje wyrobami aromatyzowanymi truflami:
79
MIEJSCE Z CHARAKTEREM
wędlinami, serami, miodem. Produkują tutaj nawet rakiję z dodatkiem miodu z aromatem trufli. Mamy truflową ucztę, jakiej nie sposób przeżyć nigdzie indziej. Aromat unosi się w powietrzu, a Radmila na swojej werandzie przygotowuje dla nas specjalną jajecznicę, do której dodaje tak dużą ilość startych trufli, że lepiej nie wiedzieć, ile taki posiłek kosztowałby gdzieś na północy Europy czy w Nowym Jorku.
Przygotowując posiłek, Radmila opowiada o wielkim festynie, który dorocznie jesienią odbywa się w pobliskim mieście Buzet. Jest to święto rozpoczynające sezon białej trufli. Wówczas na rynku miasta przygotowywana jest w gigantycznej patelni jajecznica z tylu jaj, jaki jest aktualnie rok. Czyli w tym roku zostanie przygotowana z 2017 jaj. Dodaje się do niej kilka kilogramów trufli. Jajecznicą częstowani są mieszkańcy oraz turyści, którzy przybywają do Buzetu specjalnie na to święto. Jednak to, co najciekawsze, dopiero przed nami. Syn Radmily, Ivan Karlić, zabiera nas do lasu wraz ze swoimi dwoma psami. Pokaże nam, jak wygląda poszukiwanie trufli i jak sprawnie jego psy szukają tego podziemnego przysmaku. Już po chwili udało nam się znaleźć kilka drogocennych okazów. To był niesamowity dzień – pod znakiem trufli. Ich zapach czuliśmy jeszcze przez wiele godzin. Męcząca, ale niesamowita przygoda. Zaopatrzeni w truflowe przetwory ruszamy w dalszą drogę. Odwiedzamy kolejnych winiarzy, rodzinę Rossi. To ich wina będziemy dziś pić do kolacji. Jednak Rossi jest jednym z lepszych w Chorwacji producentów rakii. Rakija to destylat z odpadków winogron pozostałych z produkcji wina. To dokładnie to samo, co włoska grappa. Na Istrii produkuje się rakiję w wielu gatunkach i smakach. Rakija Rossi jest czterokrotnie
80
destylowana i produkowana całkowicie naturalną metodą. Nasz gospodarz, Luka Rossi, opowiada, że jeśli podczas spożywania nawet dużej ilości jego destylatów, nie dopuści się do odwodnienia, to nie ma mowy o najmniejszym nawet kacu. Postanowiliśmy to sprawdzić. Zabieramy kilka butelek, które wypróbujemy po kolacji jeszcze tego samego dnia. Rano – bez kaca! Jedziemy dalej. Program wycieczki jest tak bogaty, że nasza grupa – poza jednym autem – postanowiła tego dnia nie jechać do Jezior Plitwickich. Pozostali uczestnicy spacerowym tempem zdecydowali się na przebycie trasy z Opatii do Poreč. Zrobiliśmy sobie dłuższy przystanek na plaży Bivillage w miejscowości Fažana. Jest tu świetna restauracja Alla Pineta, gdzie ponownie zostaliśmy ugoszczeni jak królowie mieszanką specjałów lokalnej kuchni. Do wyboru mieliśmy ryby i owoce morza lub przysmaki mięsne. Ten wyjazd to wielka kulinarna orgia! Wieczorem dotarliśmy do Grand Hotel Palazzo Poreč. Jeden z bardziej znanych kurortów Chorwacji przywitał nas wspaniałą atmosferą sobotniego wieczoru. Wenecka zabudowa, promenada na nabrzeżu z zacumowanymi luksusowymi jachtami. Na końcu promenady nasz hotel ze specjalnie zarezerwowanymi miejscami parkingowymi dla aut. Chciałoby się zostać dłużej... Niestety, to ostatni wieczór naszej wyprawy z Dream Trip Events. Jeszcze tylko wykwintna kolacja w przepięknie zlokalizowanej restauracji Divino. Taras ze stolikami wprost na promenadzie. Zapach Adriatyku, gwar kurortu, odgłosy morskich ptaków. Czego chcieć więcej? Może tylko jak najszybszego powrotu na Istrię.
81
MIEJSCE Z CHARAKTEREM
Dream Trip Events pokazała nam Chorwację, jakiej chyba się nie spodziewaliśmy. Mieszanka śródziemnomorskiego stylu życia, luksusu i prostoty. Doskonałe jedzenie tworzone w najprostszy sposób z lokalnych produktów. Najwyższej jakości wina produkowane organicznymi metodami przez małych producentów. Krajobrazy zapierające dech w piersiach. Istria jest doskonała dla osób kochających włoskie dolce vita, jednak w trochę lepszych, bo nowocześniejszych warunkach. Hotele powstały lub zostały gruntownie odrestaurowane kil-
82
ka lat temu. Mieszkańcy starają się bardziej, bo zależy im na ugruntowaniu swojej pozycji na turystycznej mapie Europy. Nie dość, że wracamy do Polski z miłym niedosytem i ochotą na więcej, to odnosimy wrażenie, że Istria musi być świetna do odwiedzenia nie tylko latem. Wiosna jest tutaj podobno piękna, a jesień to oczywiście sezon białej trufli, której latem nie mieliśmy szansy tu zobaczyć. Mamy nadzieję, że jeszcze tu wrócimy! ■
83
Katowice Miasto o wielu obliczach KATOWICE – PEŁNA KULTURA
FOTO: S. RYBOK
Strefa Kultury, ukończona w 2015 r. kosztem ponad miliarda złotych, wyrosła w miejscu, w którym jeszcze niedawno funkcjonowała kopalnia „Katowice”. Ta nowa wizytówka mia-
FOTO: A. WIŚNIEWSKI
MIEJSCE Z CHARAKTEREM
sta doskonale symbolizuje przemianę Katowic z przemysłowego miasta w nowoczesną metropolię, tętniącą energią jej mieszkańców. Dziś mamy majestatyczną siedzibę Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia z jedną z najlepszych sal koncertowych na świecie, sąsiadujące ze Spodkiem Międzynarodowe Centrum Kongresowe, które gościło imprezy gospodarcze, sportowe i kulturalne, oraz nowoczesne Muzeum Śląskie. W Strefie Kultury spotykają się dziś tysiące ludzi. Przychodzą, by aktywnie odpocząć w pięknym otoczeniu, by wspólnie z innymi „dotknąć” wielkiej kultury, zasmakować architektury na światowym poziomie, posłuchać świetnych koncertów w plenerze. To miejsce, z którego my – mieszkańcy Katowic – możemy być szczególnie dumni, i do którego śmiało możemy zapraszać gości nie tylko spoza regionu, ale i z zagranicy. Bo Strefa Kultury tworzy dziś barwny świat wielkich wydarzeń i niezapomnianych przeżyć. Serdecznie zapraszam Czytelników do odwiedzenia Katowic, a w tym numerze magazynu – na krótki spacer po mieście. Marcin Krupa, prezydent Katowic
84
FOTO: S. RYBOK
KATOWICE – MIASTO MUZYKI
wa Muzyka, Off Festival Katowice czy Rawa Blues Festival. Tytuł Miasta Kreatywnego UNESCO zawdzięczamy twórczym ludziom związanym z Katowicami, na czele z wybitnymi kompozytorami, już na zawsze stanowiącymi część historii miasta – Henrykiem Mikołajem Góreckim i Wojciechem Kilarem. Katowice konsekwentnie inwestują w kulturę, w tym w infrastrukturę, czego najlepszym przykładem jest nowa sala koncertowa Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia – jedna z najnowocześniejszych na świecie. Wszystko to jest ukoronowaniem procesu przemiany z miasta poprzemysłowego w miasto przemysłów kreatywnych.
FOTO: RADOSŁAW KAZMIERCZAK
Katowice należą do prestiżowej Sieci Miast Kreatywnych UNESCO. To dowód na to, że strategia miasta polegająca na inwestowaniu w kulturę przynosi efekty. Katowice weszły do elitarnego klubu miast słynących z bogatego życia muzycznego. UNESCO doceniło intensywność i różnorodność imprez oraz wydarzeń muzycznych Katowic – silnych muzyką poważną, dumnych ze swojego wkładu w rozwój polskiego jazzu i bluesa, szczycących się najlepszymi festiwalami muzyki alternatywnej i elektronicznej. To w Katowicach odbywają się – wielokrotnie nagradzane i przyciągające tysiące fanów z całej Europy – Tauron No-
85
KATOWICE – HISTORYCZNE DZIEDZICTWO Katowice to doskonały przykład rewitalizacji. Drugie życie zyskuje właśnie zabytkowy dworzec kolejowy, a Szlak Zabytków Techniki to prawdziwa gratka nie tylko dla miłośników historii, ale i dla wszystkich turystów, którzy przyjeżdżają do Katowic. Szlak współtworzą: Galeria Szyb Wilson, osiedla Giszowiec i Nikiszowiec, Fabryka Porcelany, Muzeum Śląskie oraz Muzeum Hutnictwa Cynku – Walcownia. Na Muzeum Śląskie składa się kompleks budynków, w których do 1999 r. pracowali jeszcze górnicy. Teraz po ciężkim przemyśle pozostały już tylko charakterystyczne zabytkowe budynki, które przeszły niesamowitą metamorfozę. Odwiedzając Muzeum Śląskie, możemy na własne oczy zobaczyć,
86
FOTO: RADOSŁAW KAZMIERCZAK\ ŹRÓDŁO ARCHIWUM URZĘDU MARSZAŁKOWSKIEGO WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO
MIEJSCE Z CHARAKTEREM
jak kopalnia węgla przeobraziła się w unikatową kopalnię kultury, która mieści się na głębokości 14 metrów pod powierzchnią terenu. Giszowiec i Nikiszowiec to niezwykle urokliwe, zabytkowe, niepowtarzalne na skalę światową osiedla górnicze. Dziś to wzorcowy przykład rewitalizacji. Osiedla przeżywają drugą młodość. Nikiszowcem inspirowali się twórcy, m.in. Kazimierz Kutz i Lech Majewski, osiedle znane jest także z działalności Grupy Janowskiej. Przyciąga niepowtarzalną atmosferą i ciekawymi wydarzeniami. Natomiast Giszowiec jest urzeczywistnieniem idei „miasta ogrodów”, w której istotną rolę odgrywają skwery, parki i ogrody pośród niskiej zabudowy.
Katowice są gospodarzem wielu wydarzeń sportowych. Na stałe w kalendarzu miejskich wydarzeń zapisał się wyścig Tour de Pologne. Meta katowickiego etapu znajduje się przy Spodku, który regularnie jest areną najważniejszych widowisk siatkarskich. To właśnie tutaj w 2014 r. reprezentacja Polski wywalczyła złoto podczas mistrzostw świata w siatkówce. Spodek to także arena, w której odbył się Mecz Gwiazd – jedyne takie widowisko na świecie, w którym zmierzyli się najlepsi siatkarze globu. Katowice są także stolicą e-sportu. Najlepsi zawodnicy komputerowi walczą w Spodku o puchar globu cyklu Intel Extreme Masters. Na wydarzenia sportowe do Katowic przyjeżdżają kibice z całego świata. Tylko w tym roku w Intel Extreme Masters uczestniczyło ponad 170 tys. kibiców!
FOTO: S. RYBOK
FOTO: ADELA-SZNAJDER
KATOWICE – MIASTO WIELKICH WYDARZEŃ
87
FOTO: M. DRYGAS
MIEJSCE Z CHARAKTEREM
88
FOTO: URZĄD MIEJSKI KATOWICE
Prawie połowa Katowic to tereny zielone, które zapewniają możliwość aktywnego wypoczynku wszystkim mieszkańcom bez względu na wiek – od przedszkolaków po seniorów. Katowicki Park Leśny z rolkostradą, Dolina Trzech Stawów z możliwością popływania kajakiem oraz liczne parki i skwery, gdzie można w ciszy pospacerować lub odpocząć na ławce – to tylko nieliczne przykłady bogatej oferty miasta. Tereny te można zwiedzać aktywnie, korzystając z miejskiej sieci wypożyczalni rowerów, a zatrzymując się na dłużej, skorzystać nie tylko z bogatej oferty hotelowej, ale także z czterogwiazdkowego kempingu w malowniczej Dolinie Trzech Stawów. W zeszłym roku furorę w Katowicach zrobiły palmy – cztery 5-metrowe feniksy kanaryjskie wypożyczone z palmiarni w Gliwicach. Umieszczone na rynku podbiły serca katowiczan i naszych gości. W słoneczne dni rynek zamienia się w kurort – z palmami, leżakami i fontanną przypominającą rzekę.
FOTO: M. MALINA
ZIELONE KATOWICE
FOTO: KMO
ZDJĘCIA: S. RYBOK
KATOWICE – MIASTO DESIGNU W ostatnich latach Katowice przeżywają neonowy renesans: stają się coraz bardziej kolorowe i jaśnieją po zmroku. W ciągu ostatniego roku powstało kilka nowych neonów, m.in. małpki skaczące na latarniach, „Kwiaty” na placu Kwiatowym oraz „Strefa Kultury Katowice”. Ten neonowy trend miasto zawdzięcza pasji i aktywności swoich mieszkańców. Katowiccy społecznicy od lat zbierają i z pieczołowitością restaurują stare świetlne reklamy. Okres ich świetności przypada na lata 60. i 70. XX wieku, kiedy to Katowice były nazywane polskim Las Vegas. Jeszcze w tym roku ma powstać w gmachu Miasta Ogrodów muzeum poświęcone neonom. Na ścianach katowickich budynków można podziwiać dzieła dwóch gwiazd polskiego street artu wywodzących się z Górnego Śląska: Mony Tusz i Raspazjana. Od siedmiu lat Katowice są również scenerią dla artystów przybywających z całego świata na Street Art Festival, którego mocnym akcentem jest malarstwo ścienne. Zaskakujące efekty pracy ulicznych malarzy możemy podziwiać w wielu dzielnicach Katowic. Nie dziwi więc fakt, że podróżni odwiedzający miasto często pytają, gdzie można zobaczyć sławne już poza jego granicami murale. ■
89
Z DALEKA I Z BLISKA
Oman Kolebka arabskiej cywilizacji TEKST I ZDJĘCIA MAGDALENA BIERNACKA WITOLD MOSAKOWSKI
Meczet w Sur
90
Bywają czasem w życiu człowieka takie chwile, kiedy ma wrażenie, że cały świat sprzysiągł się przeciwko niemu. Oto kierowca autobusu relacji Dubaj – Maskat wysadza cię nie tam, gdzie chciałeś. Po kilkunastogodzinnej podróży z Iranu ledwie trzymasz się na nogach, jesteś potwornie głodny i śpiący. Wleczesz się jednak w miejsce, które według mapy jest wylotówką, ale wylotówką tego rodzaju, że nie ma na niej żadnego pobocza, na którym można by się zatrzymać. Samochody pędzą, a kierowcy nie zwracają na ciebie uwagi. Zatem zrezygnowany, spragniony i oblany potem, bo właśnie słońce, wyłaniając się zza gór, postanowiło rozjaśnić mrok twojego życia, drepczesz powoli w stronę dworca autobusowego. Tam dowiadujesz się, że autobus zmierzający w stronę, która cię interesuje, właśnie odjechał, a następny będzie dopiero za siedem godzin. Zatem nie chcąc tracić czasu, znajdujesz pojazd komunikacji miejskiej, który wywozi cię poza stolicę Omanu, najdalej, jak to tylko możliwe. Tam na nowo próbujesz swoich sił z autostopem. I kiedy już myślisz, że nic nie ma sensu, że utknąłeś tu na dobre, szczęście spada z nieba prosto pod twoje nogi, a jedyne, co musisz zrobić, to schylić się i podnieść to, co dał ci los.
Przyklad pięknych drzwi typowych dla tego kraju
W
naszym przypadku szczęście przybrało postać sympatycznego młodego mężczyzny, siedzącego za kierownicą terenowego mitsubishi, który zatrzymał się nieopodal nas. „Do you know the way to Sur?” – rzucił do nas z francuskim akcentem. „Sure! This is exactly where we’re going!” – odpowiedzieliśmy, a już po chwili siedzieliśmy wygodnie w klimatyzowanym aucie, pędząc na wschód kraju. Oman jest nadmorską krainą o wielu obliczach, usytuowaną gdzieś między Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Jemenem a Arabią Saudyjską. Dla wielu jest to miejsce nieznane, biała plama na mapie, z kolei dla innych jeden z najbardziej bezpiecznych krajów nie tylko w regionie, ale i na świecie. Niesamowicie urzekające miejsce, które podbije serce każ-
dego, kto zdecyduje się tam wyjechać. Oman stanowi wyjątek w tej części globu, bo jest to kraj – w przeciwieństwie do jego sąsiadów – nieuwikłany w żadne konflikty. Nie usłyszymy o nim w kontekście terroryzmu czy wojny. To także liczące sobie ponad siedem tysięcy lat najstarsze państwo w świecie arabskim, kolebka tutejszej cywilizacji. Omańskie ziemie zamieszkane były już na długo przed pojawieniem się tutaj pierwszych Arabów. W Salalah, mieście położonym na południowym wybrzeżu, wciąż mieszkają ludzie posługujący się językiem, który można było usłyszeć tysiące lat temu. Niegdyś kraj ten stanowił prawdziwą potęgę, władającą obszarami położonymi na terenie dzisiejszego Iranu, Pakistanu, a także Tanzanii. Teraz jest to stabilne państwo, którego gospodarka opiera się w głównej mierze na eksporcie ropy naftowej.
91
Z DALEKA I Z BLISKA Pustynia Ras Al Hadd; miniatura: młode żółwie morskie w rezerwacie Ras Al Jinz
NIESPODZIEWANA WYCIECZKA Chłodne powietrze owiewało nasze spocone twarze, kiedy pokonywaliśmy kolejne kilometry dzielące nas od Sur, średniej wielkości miasta położonego nad Zatoką Omańską. Zza szyb pojazdu jak zauroczeni obserwowaliśmy wyrastające jedna za drugą góry i pustynny krajobraz – monotonny, ale jednocześnie niezwykle hipnotyzujący. Jak się okazało, nasz młody wybawca, przebywający wówczas na urlopie, postanowił tego dnia wybrać się na objazdową wycieczkę po północnej części kraju, w związku z czym, szczęśliwym zrządzeniem losu, także i nam udało się zobaczyć kilka miejsc, których normalnie niedane byłoby nam ujrzeć. Zatrzymaliśmy się między innymi nad brzegiem błękitnego morza, którego niespokojne fale rozbijały się o nadbrzeżne skały. Przez długi czas brakowało nam takiego widoku, którym teraz mogliśmy się delektować do woli. Innym razem zawitaliśmy do niewielkiej miejscowości, która na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie opuszczonej. Powoli zbliżało się południe, słońce grzało nieznośnie, a jego promienie oświetlały jasne gmachy domów, na które ciężko było spoglądać. Chwiejące się na wietrze palmy wydawały się jedyną oznaką życia w tym miejscu. Dopiero po chwili do naszych uszu dotarł dźwięczny śmiech chłopców grających w piłkę nożną. Złoty piach wirował dookoła nas, przepędzając okoliczne kozy, w końcu także i nas zmusił do odwrotu. Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Miasto sprawiało wrażenie wymarłego, na ulicach nie było widać żywej duszy. Jedynie w przydrożnej restauracji kręciło się kilka osób. Jak się z czasem dowiedzieliśmy, o tej porze dnia, a było to kilka minut po trzynastej, mieszkańcy Omanu udają się na popołudniową modlitwę, następnie jedzą obiad, po którym ucinają
92
Z Mubarakiem w Sur
sobie dwu- lub trzygodzinną drzemkę. Można porównać to do typowej hiszpańskiej sjesty. Dopiero około godziny szesnastej rozbrzmiewający z minaretów głos ponownie budzi całe miasto do życia. Pożegnaliśmy więc Paula, bo tak miał na imię nasz kierowca, i udaliśmy się na spotkanie z mieszkańcem Sur, na którego zaproszenie tutaj przyjechaliśmy.
PAN MUBARAK Mubarak to niewysoki mężczyzna w średnim wieku, który od pierwszego momentu zauroczył nas swoją otwartością, pozytywnym nastawieniem, a także próbami porozumiewania się w języku angielskim. Za każdym razem, gdy spotkał obcokrajowca, powtarzał, że języka zaczął się uczyć dopiero dwa lata temu, a wcześniej nie znał nawet jednego słowa. Starał się jak mógł, ale widoczne braki często zmuszały go do improwizacji, co jednak w żadnym stopniu nie przeszkadzało w sprawnej komunikacji. Już od samego początku znajomości mieliśmy okazję się przekonać, jak bardzo gościnnym i życzliwym człowiekiem jest nasz nowy przyjaciel. Pierwszego dnia pobytu w jego rodzinnym mieście zabrał nas na kolację do przytulnej hinduskiej restauracji, jakich w Omanie można sporo znaleźć. Mubarak był życzliwym gospodarzem oraz nieformalnym przewodnikiem, ponieważ jako prawdziwy Arab poczuwał się do obowiązku zorganizowania nam czasu
i pokazania miasta, a przede wszystkim kultury swojego kraju. Tym sposobem przekonaliśmy się, że nie taki Arab straszny, jak go w zachodnich mediach często malują. Przez kolejne dni wspólnie przemierzaliśmy tereny przyległe do Sur. Odwiedziliśmy między innymi pustynię Ras al Hadd, gdzie mieliśmy okazję spacerować boso po gorącym piasku. Następnie udaliśmy się do muzeum należącego do rezerwatu Ras Al Jinz, zajmującego się ochroną żółwi morskich. Dzięki Mubarakowi mogliśmy pierwszy raz w życiu obserwować, jak nocą olbrzymia samica żółwia zielonego wyłania się z mrocznych odmętów morza, skrada na plażę, gdzie następnie z wielkim trudem wykopuje głęboki dół, w którym składa jaja. I nie był to sezon gniazdowania, ponieważ ten przypada na lato, mieliśmy więc ogromne szczęście. Po kilkudziesięciu dniach z jaj wykluwają się małe żółwiki, które następnie instynktownie kierują się prosto do wody. W sezonie takich maluchów można spotkać tysiące. My mogliśmy zobaczyć i potrzymać w rękach kilka żółwików z rezerwatu. Odwiedziliśmy także hodowlę koni arabskich, gdzie dane nam było pojeździć na grzbiecie, oczywiście pod czujnym okiem doświadczonego instruktora. Innego dnia zawitaliśmy do hodowli wielbłądów, gdzie poznaliśmy zaledwie kilkutygodniowego małego przedstawiciela tego gatunku zwierząt. Sur, leżący nieopodal pustyni, to także nadmorski port, który
Popołudniowy mecz w mieście
93
Z DALEKA I Z BLISKA
Muzeum statków w Sur
w minionych stuleciach odgrywał istotną rolę w wymianie handlowej między Afryką i Indiami. Było to również miejsce słynące z produkcji dau – tradycyjnych drewnianych statków żaglowych, które buduje się do dziś i wciąż jest wielu chętnych gotowych zapłacić wielkie pieniądze za ręcznie konstruowane żaglowce. Nasz przyjaciel nie omieszkał zabrać nas do miejsca, gdzie są prowadzone prace nad nowym statkiem zamówionym przez bogatą katarską rodzinę, który, chociaż jeszcze nieskończony, już robi ogromne wrażenie.
SUR I JEGO MIESZKAŃCY Gorący klimat Omanu zdaje się dyktować tempo życia mieszkańców tego kraju, można to dostrzec zwłaszcza w Sur. Wysoka temperatura za dnia sprawia, że miasto przypomina raczej labirynt opustoszałych, oświetlonych słońcem uliczek, na których sporadycznie można spotkać bawiące się dzieci lub nielicznych, ukrywających się w cieniu dorosłych. Z nastaniem zmroku oblicze Sur zmienia się jednak nie do poznania. To właśnie wtedy emigranci z Bangladeszu i Indii otwierają swoje lokale, które w mgnieniu oka wypełniają się po brzegi spragnioną strawy klientelą. Sklepy otwierają swoje podwoje, kusząc klientów kolorowymi witrynami oraz zniewalającym zmysły zapachem różnorakich perfum. Plaża zamienia się w boisko futbolowe, na którym
Produkcja żaglowca dau dla katarskiej rodziny
amatorskie drużyny piłki nożnej rywalizują ze sobą, a całość obserwują z promenady zaciekawieni starsi panowie. Nadmorskie kawiarnie pękają w szwach, ledwo dając radę obsłużyć licznych mieszkańców spragnionych słodkiego smaku lokalnych słodyczy oraz napoju. Właśnie w takich miejscach przy aromatycznej herbacie z mlekiem (tzw. karak), będącej nieodłącznym elementem spotkań towarzyskich, toczy się prawdziwe życie miasta. Fundamentem społeczeństwa jest oczywiście rodzina, która w Omanie składa się najczęściej z kilkudziesięciu osób. Liczne potomstwo jest tutaj czymś naturalnym – w przeciwieństwie do tego, co od wielu lat można obserwować w starzejącym się społeczeństwie europejskim. Jednak zmiany w strukturze społecznej nie ominęły także Omanu. Ludzie żyją coraz szybciej, skupiają się na rozwoju i karierze, poznają świat licznych pokus. Jak pewnego razu rzekł zamyślony Mubarak: „Dawniej życie było o wiele łatwiejsze, wystarczyło wypłynąć w morze na ryby. Teraz ludzie się spieszą, są ciągle zajęci”. Z naszych obserwacji wynika, że tak jak bardzo ważna jest więź z członkami rodziny, nie mniejsze znaczenie ma bliska relacja z przyjaciółmi, których przeciętny Omańczyk ma naprawdę sporo. Jako przykład niech posłuży nasz drogi Mubarak, którego, jak nam się wydawało, znała co druga osoba w Sur, a był po prostu zwykłym rybakiem. Ludzie
Widok na latarnię morską w Sur
94
95
Z DALEKA I Z BLISKA Rybackie łodzie na wybrzeżu w Omanie są bardzo otwarci i bezpośredni. Serdeczne uściski, pozdrowienia i relacje nawet z przypadkowymi ludźmi są tu czymś oczywistym. Czasami można wręcz poczuć się niekomfortowo, w końcu wychowani w zupełnie innym kręgu kulturowym nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że obca osoba obejmuje nas na powitanie jak swojego brata, poklepuje po plecach czy daje przyjaznego kuksańca. Tutaj ludzie pozwalają sobie na odrobinę więcej, niż jest to przyjęte na Starym Kontynencie. Mimo wszystko także i tutaj spotkamy się z czymś, co można określić mianem sfery intymnej. W każdym społeczeństwie istnieje cienka granica, której nie wolno przekroczyć.
PIĘKNY DOM DLA IMIGRANTÓW Maskat, stolica Omanu, zamieszkana przez ponad 1,3 miliona ludzi, to miejsce o charakterze wybitnie międzynarodowym. To dom dla emigrantów z wielu krajów, którzy stanowią aż 50 procent całej populacji miasta. Głównie są to obywatele Indii, Pakistanu i Bangladeszu, którzy w poszukiwaniu lepszego życia postanowili porzucić swoje ojczyzny na rzecz Omanu. Nie ma się co dziwić – z tego, czego udało nam się dowiedzieć, wynika, że jeśli chodzi o zarobki, rok pracy w Omanie równa się dziesięciu w Indiach. Nierzadko, przechadzając się ulicami miasta, można odnieść wrażenie, że jest się w Indiach – wszystko to przez wszechobecny zapach curry
Charakterystyczny dla Omanu widok – wszędobylskie kozy
96
Widok na dzielnicę willową w Maskacie
wydobywający się z licznych indyjskich restauracji, kolorowo ubrane kobiety i mężczyzn o charakterystycznych rysach. Emigranci z biednych krajów znajdują najczęściej zatrudnienie w hotelach, restauracjach czy barach. Do ich obowiązków zwykle należy wykonywanie najcięższych prac, z kolei ich wynagrodzenia należą do najniższych. Nietrudno rozpoznać takie osoby, bo wyróżniają się na tle miejscowej ludności. Ich smukłe twarze, szczupłe sylwetki i wymięte koszule stanowią kontrast z ubraniami bogatych mieszkańców poruszających się po mieście luksusowymi autami. Oczywiście do Omanu przyjeżdżają również wykształceni ludzie, także z Zachodu, którym kraj ten daje szansę na rozwój.
Piękna architektura w pałacu sułtana Kabusa
TO NIE JEST KRAJ DLA PIESZYCH Oman jest bardzo dobrze rozwinięty i przede wszystkim bogaty. Tutejsze społeczeństwo stać na wiele rzeczy, między innymi na piękne samochody, którymi mieszkańcy poruszają się na co dzień. Jest ich tak wiele i są tak oczywistym środkiem komunikacji, że właściwie bardzo często zastępują nogi. Nawet do pobliskiego sklepu jedzie się samochodem. Rzadko można spotkać tu pieszych. Jeśli już, to są to najczęściej turyści przechadzający się ulicami, by podziwiać ich urok, bądź biedni imigranci, których najzwyczajniej w świecie nie stać na zakup auta. Atrakcje turystyczne w Maskacie, podobnie jak miasta w Omanie, są od siebie bardzo oddalone, a samo miasto olbrzymie, więc nawet gdyby ktoś chciał się przespacerować od jednego punktu do drugiego, najpewniej nie dałby rady i po drodze rozpłynąłby się z powodu upału. Dlatego też najwygodniej jest wynająć samochód. Inną opcją jest komunikacja miejska, działająca w Maskacie od zaledwie
97
Z DALEKA I Z BLISKA
Widok na meczet nad brzegiem zatoki
kilku lat (w początkach swej działalności ostro oprotestowana przez kierowców taksówek). Jako ciekawostkę można dodać, że jest to chyba jedyne miasto Omanu, gdzie w ogóle uruchomiono coś takiego jak komunikacja miejska. Przeciętny Omańczyk, jeśli nie ma swojego auta, porusza się taksówką. Niestety jak na kieszeń biednego backpackera ceny są zdecydowanie za wysokie.
CO SIĘ STANIE Z OMANEM? Władzę w Omanie sprawuje sułtan Kabus ibn Sai’d, na którego majestatyczne oblicze można się natknąć na licznych pla-
W drodze na popołudniową modlitwę do meczetu
katach i zdjęciach znajdujących się niemal w każdym lokalu. Mieszkańcy Omanu traktują go z należytą czcią, podobnie jak Tajowie, otaczający kultem zmarłego niedawno Ramę IX (Bhumobil Adulyadej). Kabus ibn Sai’d to człowiek, o którym nie mówi się zbyt wiele, zagadką pozostaje domniemany homoseksualizm władcy, który do dzisiaj nie doczekał się potomka. Z tego powodu coraz głośniej plotkuje się o przyszłości, bo nie wiadomo, kto zastąpi sułtana po jego śmierci. W Omanie unika się krytyki wymierzonej w majestat władcy. Wynika to z faktu, że jest ona po prostu niemile widziana, nawet w wymiarze osobistym, w kontaktach między zwykłymi mieszkańcami. To kraj, w którym demokracja to pojęcie abstrakcyjne. Sułtan sprawuje tu władzę absolutną. Doprowadził on do obalenia rządu swojego ojca i modernizacji kraju, który obecnie jest nie tylko jednym z najzamożniejszych, ale również najbezpieczniejszych państw na świecie. Przekonaliśmy się o tym na własne oczy podczas zwiedzania stolicy Omanu. Teren dookoła pałacu sułtana pozostaje otwarty dla zwiedzających, nie ma tutaj wysokich murów czy drutów kolczastych. Zamiast tego można podziwiać idealnie przystrzyżone trawniki i ogrody pełne egzotycznych kwiatów. Oman idealnie wpisuje się w stereotypy dotyczące Bliskiego Wschodu. To kraina wiecznego lata, w której dominuje monotonny, pustynny krajobraz. W małych nadmorskich miasteczkach rozbrzmiewa nawoływanie z minaretów, a eksport ropy jest podstawą sukcesu gospodarczego. Graniczący z pogrążonym w wojnie Jemenem na zachodzie i zamkniętą, niedostępną Arabią Saudyjską na północy, Oman pozostaje krajem stabilnym, przyjaznym, którego mieszkańcy wyznają jeden z najbardziej umiarkowanych odłamów islamu. Przede wszystkim otwarty na obcych, w którym gościnność i pokojowe nastawienie są tym, co sprawia, że chce się tutaj wracać. To jedno z nielicznych miejsc, gdzie można pozostawić otwarte auto, bez obawy o kradzież. O takie miejsca niestety coraz trudniej... ■
98
99
PROMOCJA
LEVANTE – NOWY ROZDZIAŁ W HISTORII MASERATI Levante SUV to efekt pracy genialnych stylistów włoskich. Piękny, dynamiczny, pierwszy na rynku SUV w wersji GranTurismo. Doskonałe ukoronowanie 100-letniej historii marki. Napędzany silnikiem benzynowym 3.0 V6 (produkcja Ferrari) o mocy 430 KM lub dynamicznym dieslem o mocy 275 KM (VM Motori) brzmiącym nie jak typowy diesel, Levante jest
100
boski. W obu modelach zawieszenie pneumatyczne i napęd 4 x 4 są w standardzie. Najniższy środek ciężkości wśród aut tego segmentu (61 cm) i szeroki rozstaw osi powodują, że mimo dużych gabarytów podróżuje się komfortowo, z efektami sportowymi i w towarzystwie wszędzie rozpoznawalnego tzw. dźwięku Maserati. Levante jest stabilny nawet przy maksymalnych prędkościach, a dobrze zestrojony układ napędowy zapewnia zwinność typową dla mniejszych aut sportowych. Na zwykłych drogach i na bezdrożach Levante jest pewny siebie, dynamiczny i komfortowy. Samochód ma 5,03 m długości i w ogóle tego nie widać dzięki pięknej linii nadwozia z wyglądem w stylu coupé. W warunkach niskiej przyczepności albo w zakręcie pokonywanym z dużą szybkością system Q4 reaguje błyskawicznie, dokonując korekty rozdziału momentu obrotowego między osiami. W kabinie otacza nas komfort: perfekcyjna jakość, prosta i czytelna logistyka – funkcje poznajemy instynktownie. Levante SUV jest wyposażony w wiele zaawansowanych technicznie systemów zwiększających bezpieczeństwo pasażerów. To silny konkurent dla marek niemieckich, które od lat rządzą tym segmentem.
MASERATI GRANTURISMO & GRANCABRIO Innowacja była od zawsze kamieniem węgielnym w rozwoju marki Maserati i źródłem wielu sukcesów sportowych w XX wieku. Już w 1947 roku w modelu dopuszczonym do ruchu ulicznego A6 1500 GT Pininfarina zamontowano wyścigowy silnik – to było pierwsze Maserati GranTurismo. Od tego momentu Maserati zdominowało światową produkcję samochodów dynamicznych, o nadzwyczajnych osiągach: ekscytujących w jeździe, komfortowych i o najwyższych wskaźnikach bezpieczeństwa. Po 60 latach tradycja jest kontynuowana w linii modelowej z GranTurismo Sport, GranTurismo MC Stradale i GranTurismo MC Stradale wersja Centennial. Te samochody mają wszystko co piękne i najważniejsze w motoryzacji: prestiż, elegancję i ogromną moc. Są stworzone dla tych, którzy swoje życie przeżywają „na full” i szukają niezrównanej radości z jazdy samochodem. To samochody jak dzieła sztuki, doceniane przez znawców i miłośników aut sportowych. Efektem uwolnienia się pasji jest zawsze coś nadzwyczajnego
i wyjątkowego. Tak powstała linia eleganckich i luksusowych 4-miejscowych kabrioletów z modelami GranCabrio Sport, GranCabrio MC oraz wersja specjalna na 100-lecie Maserati – GranCabrio MC Centennial. Kierowanie takim samochodem daje kierowcy poczucie dotknięcia nieba, a słynny dźwięk Maserati te doznania dopełnia. Nieskazitelna sylwetka Cabrio opracowana w tunelu aerodynamicznym, dłonie na grubej, sportowej kierownicy z możliwością sterowania dużymi i wygodnymi manetkami Trofeo Design, pedały sportowe z perforowanego aluminium, bardzo wygodne fotele sportowe, tylny pas ze specjalnymi dyfuzorami, 20” felgi MC Design – i adrenalina całkowicie wypełnia wnętrze samochodu. Kierowanie GranCabrio MC to wyjątkowe doświadczenie. Każdy model – zarówno z serii GranCabrio jak i GranTurismo – zapewnia komfort czterem osobom, świat oglądany z takiego miejsca wydaje się piękniejszy i łagodniejszy. Pod tą piękną obudową kryje się nadzwyczajna dusza – silnik wolnossący 4.7 l V8 o mocy 460 KM produkowany przez Ferrari.
101
PROMOCJA
MASERATI GHIBLI – PASJA JEST WIECZNA Przez większość długiej i wspaniałej historii Maserati posiadanie auta tej marki było przywilejem ludzi sławnych i bardzo bogatych. Maserati było i jest ikoną włoskiego stylu, który łączy pasję, innowacyjność, najnowszą technologię i niezwykłą dbałość o detale. Najnowszy model Ghibli został tak zaprojektowany, aby ekscytującą motoryzacją mogło się zachwycać szersze grono miłośników aut. Styl Ghibli zapiera dech w piersiach wspaniałymi liniami i zaokrągleniami. Od razu widać, że to auto włoskie i że tę formę piękna nadali mu tamtejsi projektanci, którzy mają ten „dar od Boga”, że cokolwiek narysują lub zaprojektują, jest absolutnie wyjątkowe. Ghibli nie tylko zapewnia kierowcy ogromną radość i ekscytację z jazdy dzięki wielkiej mocy silnika oraz fenomenalnemu prowadzeniu, ale również otacza pasażerów atmosferą luksusu i piękna. Jest również dostępny z ekskluzywnym wnętrzem zaprojektowanym przez znanego kreatora mody Ermenegildo Zegna, któremu udało się
102
połączyć naturalny jedwab z najwyższym gatunkiem skóry Full Premium. Ghibli jest oferowane z silnikami benzynowymi produkowanymi przez Ferrari: 350 KM (tylny napęd) oraz 410 KM z napędem Q4 oraz napędem tylnym. Wersja dieslowska ma moc 275 KM i mom. obr. 600 Nm (tylny napęd). Cechą charakterystyczną i swego rodzaju „wartością dodaną” wszystkich samochodów Maserati jest dźwięk silnika, czyli to „coś”, co najmocniej oddziałuje na miłośników sportowej motoryzacji.
MASERATI QUATTROPORTE W NOWEJ ODSŁONIE Quattroporte powstał w 1963 roku jako czterodrzwiowa luksusowa limuzyna o sportowym zacięciu. Współpraca z Ferrari przy budowie silników gwarantuje ekstremalne doznania z jazdy. Obecna generacja Quattroporte to już szósta – po małym faceliftingu, z bardzo agresywnym grillem. Zmieniono linię zderzaków, zastosowano aktywne klapy regulujące temperaturę w komorze silnika. Nowe Quattroporte jest oferowane w wersjach GranLusso i GranSport – z pełną gamą silników od diesla do benzynowego V8. System multimedialny wzbogacono w najnowsze „gadżety” elektroniczne, m.in. w Apple CarPlay oraz Android Auto. Ekran multimedialny o wysokiej rozdzielczości (8,4”) działa podobnie jak wyświetlacze tabletów i smartfonów. Wnętrze kabiny jest wykonane przy użyciu najlepszych materiałów, daje poczucie prestiżu
i komfortu oraz zapewnia wszystkim pasażerom imponującą ilość miejsca. Ekskluzywność dopełnia system Hi-Fi firmy Bowers & Wilkins oraz bezprzewodowa sieć Wi-Fi. Topową wersją jest GTS z silnikiem 3.8 V8 o mocy 530 KM i mom. obr. 710 Nm. Moc ta pozwala podróżować z maksymalną prędkością 310 km/h, a 100 km/h uzyskamy już po 4,7 s, z kolei droga hamowania to 34 m. Wersja z napędem Q4 jest wyposażona w silnik 3.0 V6 o mocy 410 KM i mom. obr. 550 Nm. Silnik diesla pozostał bez zmian – 3.0 V6 o mocy 275 KM i 600 Nm (tylny napęd). Quattroporte z tą jednostką przyspiesza do 100 km/h w 6,4 s. Wszystkie modele mają 8-biegową skrzynię automatyczną ZF. Załączając system Skyhook, uzyskujemy tryb sportowy (utwardzenie zawieszenia). Nowe Quattroporte to luksus na najwyższym poziomie i osiągi zarezerwowane dla aut wyczynowych. Przy niepowtarzalnym, rozpoznawalnym dźwięku silnika (tzw. dźwięk Maserati) mamy samochód wyjątkowy, zdecydowanie wyróżniający się spośród wszystkich aut na naszych drogach. Opracowanie: Wiesław Litewski
MASERATI CHODZEŃ PUŁAWSKA 52A 05-500 PIASECZNO Tel: +48 22 716 92 92 E-mail: info@maserati.pl www.maserati.pl
103
104
105
W następnym wydaniu
TRAVEL POLSKA m.in.:
ka Z daleka i z blis Szwajcaria
FOTO : RA FAŁ NO WI
Podróże z pasją Malta
CK I
FOTO: 123 RF
Wydawnictwo MajerMedia ul. T. Kościuszki 26 21-500 Biała Podlaska tel. 83 411 50 11 fax 83 410 70 30
www.majermedia.com redakcja@majermedia.com prenumerata@majermedia.com
DYREKTOR ZARZĄDZAJĄCY: Maciej Majerczak REDAKCJA Redaktor naczelny: Rafał Nowicki Redaktor prowadząca: Katarzyna Jaszczuk Zespół redakcyjny: Robert Nienacki, Karina O’Neill, Małgorzata Trębicka-Żuk Współpraca: Michał Stolarewicz Korekta: Anna Nalikowska Fotograf/fotoedytor: Łukasz Kuczyński REKLAMA reklama@majermedia.com Skład: Grzegorz Waszczuk Druk: Moduss Wydawnictwo MajerMedia jest członkiem Izby Wydawców Prasy. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów. Wydawca nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.
Okładka: foto – Maciej Majerczak
106
ŁN
H
L AT
R Y G ERA
A
DA
C
CJ
50
DACHY GERARD NA CAŁE ŻYCIE Blachodachówka GERARD z posypką ze skały wulkanicznej, jest odporna na odbarwienia, czy uszkodzenia mechaniczne, dach wolniej się nagrzewa a podczas ulewy czy gradobicia zapewnia komfort i ciszę. Skała doskonale tłumi akustycznie, nadaje niepowtarzalny naturalny kolor, ale przede wszystkim chroni panel, czyniąc dach niezniszczalnym, co podkreślamy 50-letnią pełną gwarancją, udokumentowaną 60 latami doświadczenia w produkcji. Oferowane przez GERARD pokrycie dachowe to siła doświadczenia, miliony dachów na świecie i w Polsce, to produkty o wysokiej jakości, trwałe, lekkie i zaawansowane pod względem technicznym, świetnie sprawdzające się również w ekstremalnych warunkach klimatycznych.
A G WARA
N
PE
DACHY GERARD NA CAŁE ŻYCIE
D
www.gerardroofs.eu
107
108