NARTY W SEZONIE 2013/14
ZIMA 2013/14 › NUMER 1
POLSKA
travel BEZPŁATNY MAGAZYN O PODRÓŻACH
FINLANDIA
Nie tylko telefony i renifery
FLY-DRIVE
Podróże skrojone na miarę
ŚWIAT NA TALERZU Stek stekowi nierówny
KIERUNEK WYDANIA
ARGENTYNA FOTOGRAFIA
W PODRÓŻY
11
NAJLEPSZYCH
KURORTÓW ZIMOWYCH ISSN 2353-2416
System GyroFlex 3D łatwe dopasowanie do kształtu Twojej twarzy Głowice zaprojektowane by golić bez podrażnień Wodoodporna odświeżające golenie na mokro i wygodne na sucho Głowice UltraTrack dokładne golenie za pierwszym pociągnięciem Dodatkowo trymer do brody
OD REDAKCJI
Mam przyjemność powitać Czytelników premierowego wydania magazynu „Travel Polska”.
W pierwszym numerze zapraszamy Państwa w kilka pasjonujących podróży do miejsc całkowicie odmiennych od siebie, zarówno geograficznie, jak i kulturowo: do Argentyny (kierunek wydania), Szkocji i na bieguny – północny i południowy – z Markiem Kamińskim (okazją do wspomnień jest zbliżająca się dziesiąta rocznica niezwykłej wyprawy podróżnika z Jankiem Melą). Dla globtroterów-indywidualistów polecamy poradnik „Fly-drive”, w którym podpowiadamy, jak samodzielnie zaplanować ciekawą podróż i nie wydać na to wszystkich oszczędności. To naprawdę jest możliwe! Naszą pierwszą propozycją w tym cyklu jest Portugalia. Sezon narciarski rozpoczęty, dlatego szczególnie rekomendujemy wyczerpujący raport o miejscach, które każdy narciarz powinien wziąć pod uwagę, planując zimowy wypoczynek. W „Travel Polska” nie mogło także zabraknąć polskiego zakątka – tytuł przecież zobowiązuje. Wraz z Państwem odwiedzimy Puszczę Białowieską, która jest przyrodniczym unikatem w skali światowej. To zaledwie kilka propozycji spośród wielu innych – mamy nadzieję, że równie interesujących. Jestem przekonany, że zagościmy u Państwa na dłużej i już teraz zapraszam do kolejnego, tym razem wiosennego wydania naszego magazynu. Z życzeniami inspirującej lektury
redaktor naczelny
Piszą dla Was Karina Juszczuk. Kiedyś autostopowiczka śpiąca w krzakach. Dziś raczej urlopowiczka lubiąca hotele i wypożyczająca Fordy Mustangi (kabrio). Wciąż ta sama pasjonatka świata (odwiedziła ponad 50 krajów), a szczególnie Islandii, która mimo skrajnie okropnej pogody zdobyła jej serce na zawsze....
Maciej Majerczak. Lubiący dobrze zjeść kucharz-amator. Wielki fan argentyńskich steków, amerykańskich burgerów oraz włoskich specjałów. W nietuzinkowy sposób postara się przedstawiać kulinarne przysmaki z różnych zakątków świata.
Kasia Jaszczuk. Dziennikarz, redaktor – z wykształcenia i zamiłowania. Mieszkanka i pasjonatka Południowego Podlasia. Wprowadzi nas w tajemniczy świat Polski wschodniej – nieco zapomnianej i niedocenianej na trasie wycieczek. Nie omieszka też opisać innych, równie fascynujących zakątków świata.
Zapraszamy na stronę naszego wydawnictwa na: facebook.com/TravelPolskaMagazyn
3
SPIS TREŚCI
KIERUNEK WYDANIA
ARGENTYŃSKIE ABC 16
Ten malowniczy kraj jest jednym z najpopularniejszych w Ameryce Południowej i to nie tylko wśród miłośników picia yerba mate i amatorów tanga.
8
28
32
12
DOOKOŁA ŚWIATA Ciekawostki
ŚWIAT NA TALERZU Stek stekowi nierówny
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA To już 10 lat... Historia niezwykłej wyprawy „Razem na biegun”
FLY-DRIVE
PORTUGALIA W 7 DNI
36
NIEZBĘDNIK Nowości rynkowe, gadżety, trendy, inspiracje
POLSKA NA WEEKEND Bliskie spotkania z żubrem Witamy w Białowieży
46
EKSPERT RADZI Fotografia w podróży
70
Południowe wybrzeże Portugalii, Algarve, należy do najpiękniejszych i najbardziej niezwykłych wybrzeży Europy. Niemal całe wybrzeże to piękne, długie plaże, czysta woda, skaliste zatoki i niespotykane formacje skalne…
6
52 64
RAPORT GDZIE NA NARTY W SEZONIE 2013/14? SUBIEKTYWNY RANKING STACJI ZIMOWYCH
PORADNIK GLOBTROTERA
PODRÓŻ SKROJONA NA MIARĘ
Urlop w stylu fly-drive, czyli „leć i jedź” to wspaniały i kompletnie niezależny sposób na zobaczenie odwiedzanego kraju, albo nawet kilku! Sam decydujesz, co zwiedzasz, na jak długo w danym miejscu zostajesz i w jakim hotelu śpisz.
88
TRAVEL & ŚWIAT Fińska Laponia w zimowej odsłonie
PODRÓŻE MAŁE I DUŻE
W KRAINIE ZAMKÓW I WHISKY
78
Pamiętacie scenę ucieczki z Londynu w filmie „Skyfall”, najnowszym odcinku serii o przygodach agenta 007? James Bond przemierzający w srebrzystym Astonie Martinie rozległe doliny i wzgórza z ośnieżonymi szczytami w drodze do monumentalnej, rodzinnej posiadłości... Te zapierające dech panoramy, które oglądamy, to Szkocja w całej swej okazałości.
7
CIEKAWOSTKI
40 lat opery w Sydney
Gmach Sydney Opera House (Australia) stał się chyba najbardziej spektakularnym symbolem powiewu „nowego” w architekturze współczesnej, nazywanej niekiedy postmodernizmem. Pomysł – na którego zrealizowanie rozpisano konkurs – przewidywał umiejscowienie budowli w dość wyjątkowym i bardzo widocznym miejscu. Z tego względu wielu architektów uznało to za znakomitą okazję do stworzenia czegoś naprawdę niepowtarzalnego. W rezultacie do komisji konkursowej wpłynęło aż 235 projektów! Zwycięzcą został Duńczyk Jorn Utzon. Architekt, zdobywszy uprzednio doświadczenie u boku takich mistrzów jak Gunnar Asplund, Alvar Aalto i Frank Lloyd Wright, poświęcił się pasji poszukiwania architektury organicznej, to znaczy takiej, której formy przypominają formy naturalne. Wyznawane przez niego idee zostały ucieleśnione właśnie w budynku opery, posadowionym na małym półwyspie Bennelong Point w porcie w Sydney. Oryginalna lokalizacja gmachu była nie tyle inspiracją Utzona, ile wręcz czynnikiem determinującym kształt budowli. Sale koncertowe usytuowano na szeregu tarasów przypominających platformy architektury Majów lub Azteków. Jednak o charakterze całości stanowią wykonane z żelbetonu, cienkościenne, eliptyczne łupiny będące głównymi elementami tego wprost poetycko pięknego budynku. Wznosząc się nad wodą, jednym przypominają napięte żagle galeonu, a innym skrzydła lecącego ptaka. Opera, której budowę ukończono w 1973 r., niezmiennie urzeka elegancką prostotą i lekkością, choć jej konstrukcja to prawdziwa matematyczna łamigłówka.
Zielona herbata może uchronić przed dentystą
Przynajmniej jedna filiżanka zielonej herbaty dziennie może zapobiec chorobom zębów i dziąseł. Trzeba pamiętać jednak o tym, że antybakteryjne działanie napoju zanika w chwili dodania do niego cukru. Japońscy uczeni przyglądali się ponad 25 tys. kobiet i mężczyzn w wieku od 40 do 64 lat. Stwierdzono, że panowie, którzy dziennie wypijali przynajmniej jeden kubek zielonej herbaty, w porównaniu do rówieśników niegustujących w tym naparze mieli o 19% rzadziej mniej niż 20 zębów. W analogicznym zestawieniu w grupie kobiet ryzyko utraty zębów spadało o 13 procent. Skąd ten zastanawiający rezultat? Naukowcy zastanawiali się, czy nie chodzi przypadkiem o przepłukanie jamy ustnej ciepłym napojem. Gdyby tak było, kawa również powinna wykazywać podobne działanie, a nie zaobserwowano korzystnych oddziaływań tego rodzaju. Naukowcy uważają, że za zaobserwowane zjawisko odpowiadają występujące w zielonej herbacie katechiny – przeciwutleniacze, które zabijają bakterie powodujące próchnicę i choroby przyzębia. Substancje te zawiera, choć w mniejszych ilościach, także herbata ulong (znana też jako herbata niebieska bądź oolong).
8
CIEKAWOSTKI
Niszczycielska siła
Tornado to silny, wirowy prąd powietrza
natury
w kształcie leja o niemal pionowej osi i średnicy dochodzącej nawet do półtora kilometra. Prędkość wiatru w jego wnętrzu może wynosić od ok. 60 do nawet 500 km/h. Tornado zwykle powstaje tuż nad powierzchnią ziemi, ale czasem tworzy się również pod ogromną chmurą burzową (cumulonimbusem), której wysokość może sięgać nawet 20 km. Niszcząca siła powstaje w wyniku zderzenia wiatru z prądem zstępującym, który przesuwa tornado w stronę ziemi. Zjawisko równie dobrze może trwać kilkadziesiąt sekund, jak i kilka godzin. Tornado podczas swego istnienia zwykle tylko raz dotyka ziemi, ale wyrządza przy tym ogromne szkody; jest w stanie unieść w powietrze przedmioty o wadze nawet 5 ton – to ciężar słonia albo mniejszej ciężarówki. Znane są jednak przypadki, kiedy tornado uniosło pociąg, przemieściło autobus, a nawet wessało stado krów! Najbardziej niszczycielskie tornada w historii to trzy zdarzenia, które miały miejsce w USA: 18.03.1925 r. Największe tornado w historii Stanów Zjednoczonych. Było to najdalej wędrujące tornado na świecie, a jego rezultatem, oprócz 695 zabitych, były również ogromne szkody materialne. 27.05.1896 r. Niszczycielskie tornado najbardziej dotknęło miasto St. Louis, pozostawiając za sobą szeroki na 1,5 km pas zniszczeń. Zginęło wówczas 255 osób. 07.05.1840 r. Kataklizm objął tereny stanu Missisipi. Ponieważ tornado nadciągnęło szybko, ludzie nie zdążyli się ukryć, a liczba ofiar śmiertelnych (317) była większa niż rannych.
Alergie dotyczą coraz większej części ludzkiej populacji. Mimo że nie ma na nie leku (istnieją tylko preparaty łagodzące objawy), to tolerancję na alergeny mogą poprawić szczepionki odczulające. Czasem wytchnienia dla osób uczulonych na pyłki roślin jest w naszej szerokości geograficznej zima. Przed katarem siennym oraz innymi objawami nadwrażliwości immunologicznej chronią alergików występujące na przemian na początku roku okresy ocieplenia i mrozów, podczas których kwiaty zaczynają kwitnąć i zamarzają. Dzięki temu proces pylenia rozkłada się w czasie i jest znacznie mniej intensywny niż latem. Choć dzięki długotrwałym mrozom rośliny nie pylą, a tym samym nie wywołują również objawów alergii, to wraz z końcem przymrozków pylenie następuje ze zdwojoną siłą. Przyroda, budząc się do życia po zimowej hibernacji, stara się bowiem nadrobić stracony czas. Oznacza to, że osoby uczulone na pyłki roślin wczesnowiosennych (np. brzozy) bardzo wyraźnie odczują objawy alergii. Tym dotkliwiej, im dłuższa będzie pora zimowa. Wiele wskazuje również na to, że stężenie pyłków roślin w powietrzu będzie z każdą kolejną wiosną coraz wyższe. Zdaniem amerykańskich alergologów globalne ocieplenie walnie przyczynia się do wzrostu pylenia roślin. Szacuje się, że poziom alergenów roślinnych w roku 2040 może być nawet dwukrotnie wyższy niż obecnie. Oprac. na podst. informacji prasowych. Zdjęcia: Sydney Opera House/Tourism Australia, tornado/Shutterstock.com, herbata i „długa zima”/Photoxpress.com
10
Długa zima
nie służy alergikom
NOWOŚCI RYNKOWE
NIE TYLKO DLA GLOBTROTERÓW
BodyGard 5w1 (Swiss Tech) jest wielofunkcyjnym narzędziem bezpieczeństwa dającym użytkownikowi możliwości takie jak: zbijanie bocznej szyby w samochodzie, przecinanie pasów bezpieczeństwa bez ryzyka skaleczenia, wysyłanie sygnałów świetlnych, uruchomienie alarmu dźwiękowego o bardzo wysokim tonie. Urządzenie posiada wbudowaną latarkę LED.
Poręczne, wodoszczelne i kompaktowe krzesiwo (Bear Grylls) w zestawie z gwizdkiem ratowniczym oraz nylonową linką.
79 zł TOYS4BOYS
79 zł TOYS4BOYS
Zapalarka turystyczna Power Lighter (Primus) jest poręczna i wytrzymała. Pozwoli na szybkie rozpalenie ognia nawet przy skrajnie niesprzyjających warunkach pogodowych. Temperatura płomienia to 1300°C!
79,90 zł
Wielofunkcyjne narzędzie (Xdmodo) to idealny upominek dla trapera, wędkarza i miłośnika wypraw w nieznane! Trzynastoczęściowe multinarzędzie wykonano z trwałej stali nierdzewnej w formie, która doskonale nadaje się na prezent.
www.tuttu.pl
99 zł CZERWONA MASZYNA
Okulary Sherpa (Julbo) są solidnie wykonane i niezawodne, oraz utrzymane w modnej stylistyce retro. Atrakcyjna relacja jakości do ceny sprawia, że Sherpa to najbardziej popularne okulary lodowcowe wśród amatorów górskiej przygody.
129,90 zł www.tuttu.pl
Kubek termiczny To Go 2.0 (Stelton) został zaprojektowany specjalnie z myślą o tych, którzy często są w drodze. Łatwe w obsłudze zamknięcie (potwierdzane kliknięciem) pozwala szybko i sprawnie napełnić kubek przygotowanym napojem i szczelnie go zamknąć. Dzięki temu, jak również dzięki specjalnemu mechanizmowi umożliwiającemu picie napoju z dowolnej strony kubka, możemy rozkoszować się ulubionym napojem wszędzie tam, gdzie mamy na to ochotę. Kubek dostępny jest w szerokiej gamie kolorów.
91 zł FABRYKA FORM
12
NOWOŚCI RYNKOWE
Termos na żywność Vacuum Flask (Esbit) charakteryzuje się dużą pojemnością (1,2 l), poręcznym uchwytem i paskiem. Termos przeznaczony jest zarówno do płynów, jak i na jedzenie.
Niezależnie od tego, gdzie się wybierzesz, zawsze warto mieć przy sobie adapter podróżny Evo (Skross) pozwalający na korzystanie z sieci elektrycznej w dowolnym miejscu na świecie. Nie ma przecież nic bardziej denerwującego niż brak możliwości podładowania telefonu czy kamery, kiedy jesteś za granicą. Z pomocą Evo likwidujesz problem całkowicie i możesz spokojnie delektować się odpoczynkiem.
139,90 zł
od 99,95 zł
www.tuttu.pl
www.2future.pl
TravelSafe (Pacsafe) to niewielki worek o pojemności 2,5 l przeznaczony pierwotnie do przechowywania broni. Z czasem jego zastosowanie nabrało cywilnych cech i dziś służy do: przechowywania kart kredytowych, telefonu, gotówki, twardych dysków. Chroni rzeczy przed dostępem osób niepożądanych. Materiał to odporny na przecięcia, wzmacniany laminowaną stalową siatką nylon z opatentowanym zapięciem z policarbonu.
199,99 zł CZERWONA MASZYNA
Torba z kółkami Toursafe 63 cm (Pacsafe) z zabezpieczeniami przed kradzieżą. Wykonana ze wzmocnionego nylonu PU 1000 mm. Wymiary: 63,5 x 44,5 x 25 cm; pojemność 60 l; waga: 3,3 kg
749,99 zł CZERWONA MASZYNA
Cienka, wygodna w użyciu latarka solarna Safe (Lexon) działa na baterię słoneczną (ogniwo litowe), która zasila 3 superjasne diody LED. Obudowa jest wykonana z dekoracyjnego bambusa oraz tworzywa sztucznego opartego na bazie kukurydzy. Wymiary: 10 x 3,4 x 0,8 cm
84 zł CZERWONA MASZYNA
14
Mały dyskretny breloczek do kluczy (Philippi) ukryty w Twojej kieszeni pozwoli Ci znaleźć właściwą drogę. Kompas w grubej metalowej otoczce stanowi zarówno ozdobę, jak i praktyczny drobiazg, który pomoże Ci odnaleźć się w obcym miejscu.
SwissCard Classic (Victorinox) to scyzoryk w formie karty kredytowej. Wyposażenie: ostrze, nożyczki, szpilka, pilnik do paznokci (ze śrubokrętem), pęseta, wykałaczka, długopis, linijka (cm i cale), kątomierz. Wymiary (dł. × szer. × wys.): 82 mm x 54 mm x 4 mm
95 zł www.swissknife.pl
64 zł CZERWONA MASZYNA
D5300 to pierwsza lustrzanka cyfrowa formatu DX wyposażona we wbudowany moduł WiFi oraz GPS. Aparat wyróżnia się także matrycą CMOS o rozdzielczości 24,2 mln pikseli zaprojektowaną bez optycznego filtra dolnoprzepustowego, nowym wysoko wydajnym procesorem obrazu EXPEED 4 oraz ruchowym ekranem LCD o przekątnej 3,2 cala, co pozwala na rejestrowanie i natychmiastowe udostępnianie malowniczych scen z niesłychanym bogactwem szczegółów. NIKON REKLAMA
KIERUNEK WYDANIA › ARGENTYNA
TEKST KARINA JUSZCZUK
A rgentynA wino, konie, kobiety i tango JAKA JEST PIERWSZA MYŚL, KTÓRA POJAWIA SIĘ, GDY SŁYSZYSZ SŁOWO „ARGENTYNA”? JEŚLI NIE NIEZWYKŁE GÓRY, TAKIE JAK W PATAGONII, LUB KILKUPOZIOMOWE KLUBY, W KTÓRYCH MOŻNA BAWIĆ SIĘ DO 7 RANO, TO MAMY KILKA RZECZY DO OMÓWIENIA.
16
17
KIERUNEK WYDANIA › ARGENTYNA
18
Ten malowniczy kraj jest jednym z najpopu-
larniejszych w Ameryce Południowej i to nie tylko wśród miłośników picia yerba mate i amatorów tanga. Jeden z cudów świata, wodospady Iguazu, leży na najbardziej wysuniętym na północ krańcu państwa, a Ushuaia, czyli Ziemia Ognista, siedzi na południowym koniuszku. Miejsce pomiędzy jest pokazem różnorodnych krajobrazów. W samym centrum jest Pampa, którą najlepiej odkrywa się w siodle. Granicę z Chile na zachodzie tworzą Andy, czyli światowej sławy góry z najwyższym szczytem całego kontynentu - Aconcagua. Szczyty aż się proszą, żeby się wspinać, jeździć na nartach lub na rowerze. Na północnym zacho-
dzie krajobraz przybiera barwy czerwone, a zbocza porastają kaktusy. Na wschodnim wybrzeżu plaże trzeba dzielić z tysiącami lwów morskich, a z wód Oceanu Atlantyckiego wyskakują wieloryby. Fanom Mazur do gustu przypadnie Bariloche, które w dodatku zimą przeistacza się w ośrodek narciarski. Argentyna to raj dla koneserów wybornej kuchni, którzy steki mogliby jeść na śniadanie (więcej na ten temat na s. 28), a wino z okolicznych winnic dopełni doznań kulinarnych wszystkim, nawet tym stroniącym od tego trunku na co dzień. Stwierdzenie, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, nie jest w tym przypadku przesadą.
BUENOS AIRES NIE ZACHWYCA BUDYNKAMI, jednak kilka dni wałęsania się po uliczkach dzielnicy San Telmo, wysiadywania w stuletnich kawiarenkach i podziwiania tanga wystarczy, by Buenos zapisało się w pamięci, niczym Rzym czy Paryż...
Jeśli męczy Cię polska zima, na nartach nie jeździsz, a na plaży leżeć nie chcesz - jedź do Argentyny. Mamy dobre wieści – w Argentynie lato zaczyna się w listopadzie!
BUENOS AIRES To wspaniałe miasto, a Argentyna to wielki kraj (dla przybliżenia - to tak, jakby przejechać z Moskwy do Madrytu). Ulice, klimat, architektura i ludzie przypominają europejskie! Ale to tylko złudzenie, różnice szybko wpadają w oko. Ta wielka aglomeracja nie zachwyca budynkami, jednak kilka dni wałęsania się po uliczkach dzielnicy San Telmo, wysiadywania w stuletnich kawiarenkach i podziwiania tanga wystarczy, by Buenos zapisało się w pamięci, niczym Rzym czy Paryż.
San Telmo jest urzekającą dzielnicą stolicy, z mnóstwem galerii, sklepików z antykami, starych kamieniczek, niedrogich restauracji i czynnych całą dobę cukierni. Jeśli imprezowanie w słynnych klubach, które drzwi otwierają czasem nawet o 2 nad ranem, nie jest na Twojej liście, nieźle zabawić się można… na pchlim targu, który odbywa się w każdą niedzielę właśnie w dzielnicy San Telmo. Ciągnie się on na długość paru kilometrów, a miejscowi wystawiają na sprzedaż różnego rodzaju starocia. Na stoiskach sprzedawane są duże pierogi, czyli „empanadas” (fot. po lewej), a przy odrobinie szczęścia możemy wpaść na uliczny pokaz tanga! Jedną z największych atrakcji miasta jest robotnicza dzielnica „La Boca”, która zachwyca barwami budynków i artystycznym bogactwem. Ta fascynująca dzielnica zauroczyła już niejednego podróżnika.
19
KIERUNEK WYDANIA › ARGENTYNA
20
WODOSPADY IGUAZU - W GARDLE DIABŁA Jest to niewątpliwie najsławniejsza atrakcja przyrodnicza Argentyny. Potężny wodospad składa się z około 275 indywidualnych wodospadów i kaskad. W parku znajduje się świetnie rozwinięta sieć kładek, które pozwalają na podziwianie pod różnymi kątami i bliskie spotkania z tryskającą wodą. W sercu wodospadu znajduje się półksiężycowy wodospad o nazwie „Gardło diabła”. Dzięki
ścieżce prowadzącej nad samą krawędź można go bezpiecznie podziwiać. W samej „gardzieli” można odczuć największą siłę wodospadu, dlatego najlepiej to miejsce zostawić sobie na sam koniec - jak wisienkę na torcie. Wodospady znajdują się na dalekiej północy. Można tam się dostać bardzo krótkim lotem... bądź bardzo długą jazdą autobusem. Polecamy zarówno argentyńską, jak i brazylijską stronę, gdzie można zobaczyć całą panoramę naraz.
21
KIERUNEK WYDANIA › ARGENTYNA
LODOWIEC PERITO MORENO (PATAGONIA) to ogromny masyw liczący sobie około 250 km² i 30 km długości. Można go podziwiać z bliska dzięki systemowi kladek zbudowanych wzdłuż jego czoła.
TRZASK, TRZASK, CZYLI LODOWIEC PERITO MORENO Z jednej wodnej atrakcji na drugą… tym razem tylko w innym stanie skupienia. Zapominamy o gorącym, klejącym powietrzu i latających wokół papugach i tukanach. Przenosimy się na samo południe, do głębokiej Patagonii. Lodowiec można podziwiać z bardzo bliska dzięki kładkom zbudowanym wzdłuż jego czoła. Jest to dość duży kawał lodu, bo liczy sobie około
22
250 km² i 30 km długości. Jeśli już zobaczyliśmy lodowiec pod wieloma kątami i wciąż nam mało, można wybrać się na jeden z rejsów po jeziorze. Do lodowca można dostać się z miasteczka El Calafate, które posiada swoje lotnisko i lot z Buenos zajmie ok. 3 godzin. Można oczywiście wybrać się też autobusem.
ARGENTYŃSKIE ABC ›› Kiedy jechać?
Buenos Aires można zwiedzać o każdej porze roku. Jeśli wybieramy się na południe, do Patagonii, najlepszym okresem jest europejska zima (listopad-marzec). Okres na oglądanie wielorybów trwa od maja do listopada, a jeśli chcemy pojeździć latem na nartach, najodpowiedniejszy będzie czas argentyńskiej zimy, czyli od czerwca do października.
›› Dojazd
Brak jest bezpośrednich lotów z Polski do Buenos Aires, ale linii lotniczych oferujących połączenie przez inne miasto europejskie jest wiele (British Airways, Iberia, KLM, Air France, Lufthansa, Air Europa i wiele innych). Jest także kilku przewoźników amerykańskich, np. American Airlines, Delta, United, ale nawet przesiadając się w USA, Polacy potrzebują kosztownych wiz. Koszt lotu przez np. Paryż lub Londyn to wydatek około 4 tys. złotych. Lotnisko międzynarodowe znajduje się 35 km od centrum miasta, do którego można dostać się taksówką (opcja droższa) bądź autobusem. Autobusy odjeżdżają dość często i przejazd trwa około godziny. Jeśli mamy zamiar odbyć lot krajowy, to drugie lotnisko, które obsługuje takie loty, znajduje się blisko centrum, w dzielnicy Palermo.
ARGENTYNA TO TAKŻE DOSKONAŁE WINA. Największym krajowym producentem szlachetnego trunku jest region Mendoza.
MENDOZA = WINO Ten suchy i słoneczny region jest idealny do uprawy winorośli. W tej prowincji najlepiej jest zwiedzić wiele wspaniałych winnic (niektóre z nich znane są na całym świecie). Można zorganizować wycieczkę autobusową, wynająć auto z kierowcą albo wypożyczyć rower. Większość winnic można odwiedzić za darmo, a po takiej zapoznawczej wizycie można zakupić wyborny.. dżem! No i oczywiście światowej klasy wino w niskiej cenie. Region jest przede wszystkim znany z produkcji Malbec, ale także produkowane są
inne wina jak np. Torrontes, Semillon, Syrah i Tempranillo. Samo miasto Mendoza jest bardzo przyjemne, czwarte co do wielkości w Argentynie, z szerokimi ulicami i wysadzanymi drzewami alejami. Jeśli znudziło Ci się już jedzenie steków i picie wina, to jest to świetna baza do uprawiania narciarstwa w Los Penitentes i Los Molles, raftingu na Rio Mendoza, paraglidingu, pieszych wędrówek i wspinaczki w pobliżu Aconcagua, która jest najwyższym szczytem w Andach i najwyższą górą poza Azją.
23
KIERUNEK WYDANIA › ARGENTYNA
›› Wiza
Polaków nie obowiązuje wiza, gdy udają się do Argentyny w celach turystycznych na okres do 90 dni. Paszport musi być ważny co najmniej 3 miesiące od daty planowanego wyjazdu. Trzeba pamiętać, że przy wjeździe możemy być poproszeni o okazanie biletu powrotnego.
duje się w niektórych centrach handlowych i hotelowych lobby. Telefony mają dobry zasięg w całym kraju, poza odległymi od cywilizacji miejscami.
›› Język: hiszpański
Ambasada Republiki Argentyńskiej w Warszawie ul Brukselska 9, 03-913 Warszawa (022) 617 60 28 Ambasada RP w Buenos Aires c. Marques de Aguado 2870 C1425CEB Buenos Aires (005411) 480 29 681
›› Ceny
Przejazd autobusami: ok. 20 USD za 300 km W autobusach są dwie klasy: semi-cama i cama (z rozkładanymi siedzeniami). Przejazd nocny jest lepszą opcją, bo nie tracimy dnia na podróż i nie musimy płacić dodatkowo za nocleg. Nocleg w hotelu: ok. 15 USD W Patagonii i Buenos jest drożej, nawet dwukrotnie.
›› Waluta
1 peso (ARS) = 100 centavos Przybliżony kurs wymiany: 1 USD = ok. 6 ARS 1 PLN = ok. 2 ARS Bankomaty są dostępne 24 godziny na dobę. Kantory „cambio” mają zazwyczaj lepszy kurs wymiany niż bankomaty i banki.
›› Internet i telefon
Kafejki internetowe są dostępne w wielu miejscach, czasem nawet z kabinami telefonicznymi. Dostęp do Internetu często występuje w hotelach i hostelach, a w Buenos Aires WIFI znaj
24
›› Placówki dyplomatyczne:
›› Bezpieczeństwo
Kradzieże i włamania zdarzają się często, szczególnie w biedniejszym dzielnicach Buenos Aires. Zaleca się zachowanie czujności i nieokazywanie zamożności. Dokumenty, pieniądze i bilety warto przechowywać w hotelowym sejfie, a przy sobie nosić tylko niezbędne kwoty. Warto zaopatrzyć się w kopię paszportu, a oryginał zostawić w hotelu.
›› Komunikacja
W Buenos Aires sieć autobusowa i tramwajowa jest dobrze rozwinięta. Poruszanie się po kraju jest swobodne i łatwe. W zależności od czasu i budżetu, polecam korzystanie z krótkich połączeń samolotowych, gdyż odległości są ogromne. Można też wypożyczyć samochód (międzynarodowe prawo jazdy nie jest wymagane), albo nawet samochód z kierowcą. Autobusy są wygodne, tanie, bezpieczne i niezawodne.
BARILOCHE - MAZURY W GÓRACH
QUEBRADA?
San Carlos de Bariloche, znane bardziej po prostu jako Bariloche, to piękne argentyńskie miasto ze szwajcarską nutą. Ta kraina jezior i gór zaprasza cały rok. Latem można tu się wspinać, jeździć rowerem (polecamy ponadstukilometrowy Szlak Siedmiu Jezior), chodzić na wędrówki, żeglować, pływać i wędkować. Zimą można wybrać się na narty, gdyż ośrodek posiada 40 wyciągów i ponad 100 km oznakowanych tras. Za najlepszy czas na jazdę uważa się okres od połowy września do połowy października. Bariloche słynie także z oszałamiającej szwajcarskiej… czekolady.
Miejsca takie jak Iguzau, Perito Moreno, Bariloche i Mendoza są na radarze każdego turysty, ale w Argentynie znajdują się też równie wspaniałe, znacznie mniej znane miejsca. Należy do nich Quebrada de Humahuaca w dalekiej północno-zachodniej części kraju, w prowincji Jujuy. Tak więc co to jest ta „quebrada”? Dobre pytanie… A więc jest to wąwóz o długości 150 km, położony ponad 2 tys. metrów nad poziomem morza. Są tam spektakularne formacje skalne. Kiedy się zobaczy te niesamowite wielokolorowe wzgórza, trudno uwierzyć własnym oczom. Najlepszym punktem wypadowym jest Salta, w której można znaleźć wiele schronisk i hotelików.
25
KIERUNEK WYDANIA › ARGENTYNA
W pobliżu znajduje się mnóstwo małych miasteczek, istnych perełek, jak np. Tilcara, Humahuaca. Widok, którego nie wolno ominąć, to Wzgórze Siedmiu Kolorów w małej wiosce Purmamarca. Ujrzymy następujące kolory: jasny pomarańczowy (składa się z czerwonej gliny, błota i piasku), biały (wapno rock), fioletowy (ołów i wapń), czerwony (glina i żelazo), zielony (tlenek miedzi), brązowy (rock i mangan) i żółty (siarka).
PUERTO MADRYN - CHLUP! Wieloryby w Gulfo Nuevo najlepiej podziwiać we wrześniu i październiku, ale sezon trwa od połowy maja. Można tu także podziwiać wiele gatunków ptaków i lwów morskich na Półwyspie Valdes. Puerto Madryn znajduje się „tylko” 17 godzin jazdy autobusem z Buenos Aires i jest zdecydowanie niezbędnym punktem na naszej trasie w drodze do Patagonii, nawet jeśli jesteśmy tam poza sezonem na wieloryby. ZDJĘCIA I MAPA: SHUTTERSTOCK.COM
26
27
ŚWIAT NA TALERZU
Stek stekowi nierówny,
czyli kilka słów o argentyńskiej wołowinie Czy jest na świecie mięsożerca, który by pogardził grubym, krwistym stekiem z argentyńskiej wołowiny zakrapianym przyzwoitym malbekiem? Umówmy się, ja też lubię karkówkę z grilla, ale pod koniec sierpnia ta karkówka, która jest naszą narodową potrawą na wakacyjnych grillach, po prostu wychodzi mi bokiem. Mam wrażenie, że my, Polacy, nie widzimy nic innego poza świnką na naszych rusztach i wszechobecnym browarem.
ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK.COM
TEKST MACIEJ MAJERCZAK
JEŻELI KTOŚ Z WAS MIAŁ KIEDYŚ OKAZJĘ SPRÓBOWAĆ ARGENTYŃSKIEJ WOŁOWINY, TO WIE, O CZYM MOWA. NIE TRZEBA WSIADAĆ DO SAMOLOTU AEROLINEAS ARGENTINAS, BY SPRÓBOWAĆ TAKIEGO STEKA, NIE TRZEBA JECHAĆ DO PARYŻA CZY LONDYNU - STOLIC KULINARNYCH EUROPY. BA, NAWET NIE TRZEBA WYJEŻDŻAĆ Z POLSKI!
28
Skoro już wspomniałem Londyn, to muszę napisać kilka zdań na temat fajnej argentyńskiej knajpy… nie mogę się powstrzymać. Odrobina Argentyny w Londynie Jakieś 4 lata temu, gdy mieszkałem w Londynie, wybrałem się metrem z moją narzeczoną na spacer po centrum. Przypadkowo wysiedliśmy na stacji South Kensington, gdzie pomieszkuje londyńska arystokracja. Ceny metra kwadratowego penthousa na Złotej 44 w Warszawie są porównywalne do cen metra kwadratowego piwnicy w tej dzielnicy. Ale nie do tego zmierzam. Nie byłem w jednej ze snobistycznych restauracji z gwiazdką Michelin i bajońskimi cenami, nie zapłaciłem 250 funtów brytyjskich za stolik. Jakieś 50 metrów od stacji wpadł nam w oko niepozorny szyld restauracji „El Gaucho”. Knajpa była w piwnicy - mizerne wejście stromymi schodkami w dół – skromny wystrój, kilka stolików na krzyż, obłożenie słabe, jakieś 70% miejsc wolnych. Jednak ciekawość zwyciężyła; jako głodni fani „stejków” postanowiliśmy sprawdzić menu lokalu. Zamówiliśmy dwa krwiste steki z rostbefu, a do tego butelkę malbeka. Jadłem sporo steków w życiu, ale to, co wciągnąłem z talerza w tej argentyńskiej jadłodajni, było (szukam właściwego słowa…) po prostu zjawiskowo dobre. Jakość tego mięsa była na miarę blichtru pobliskiej dzielnicy Knightsbridge, był jak Ferrari z salonu za rogiem. Rachunek to niespełna 60 funtów za stolik, a nie zapominajmy, że zamówiliśmy też butelkę wina.
Stek made in Poland
30 OLD BROMPTON ROAD SOUTH KENSINGTON LONDYN SW7 3DL
29
GRAFIKA: SHUTTERSTOCK.COM
RESTAURACJA EL GAUCHO
Ale zejdźmy na ziemię, najlepiej na naszą, polską. Kiedyś byłem w warszawskim „steakhousie” (przy Al. Jerozolimskich) i zamówiłem filet mignon, średnio wypieczony (wtedy lubiłem jeszcze różowe steki…). Dostałem „stejka” makabrycznie wypieczonego – tzw. well done. Na litość boską, jak kucharz w knajpie specjalizującej się w przyrządzaniu tegoż mięsa może schrzanić tak banalne dla przedstawicieli tej profesji danie! Na szczęście, miejsce to zniknęło już z kulinarnej mapy Warszawy. Świetny natomiast antrykot z argentyńskiej wołowiny jadłem… u siebie w domu. Tak, sam kupiłem mięso, sam grillowałem, sam pałaszowałem. Kupiłem duży kawał tego świetnego mięcha na stronie internetowej pewnych delikatesów. Mięso importowane, hermetycznie zapakowane (broń Boże mrożone - nie kupujcie mrożonego; równie dobrze z takiego mięsa możecie sobie zrobić gulasz i dusić dwie godziny) przerośnięte marmurkowymi wstęgami tłuszczu… pierwszorzędne! Roboty przy tym nie jest dużo, wystarczy na mocno rozgrzaną patelnię wrzucić steka i smażyć po 3 minuty z każdej strony (plastry o grubości 3-4 cm). Ja później zdejmuję patelnię z ognia i przykrywam na 5 minut, aby mięso „doszło.”
ŚWIAT NA TALERZU
FOTO: SHUTTERSTOCK.COM
Jaki przepis na steka mogę Wam polecić? Jest wiele wersji tego „mięsiwa,” mnóstwo sosów, a jeszcze więcej dodatków. Ale dla mnie kluczowe są stopień wysmażenia i prostota. Lubię steka w sosie béarnaise, uwielbiam go również w formie Diane. Aczkolwiek chyba najbardziej mi smakuje, gdy jest polany amerykańskim sosem A1. W każdym amerykańskim steakhousie ten sos jest obecny na stoliku obok ketchupu. W Polsce nieco drogi, ale również dostępny w marketach z importowaną żywnością lub online. A więc przejdźmy do sedna. Polecam stek grillowany na maśle klarowanym z odrobiną oliwy i gałązką rozmarynu oraz szczyptą soli i pieprzu, krwisty (palec wskazujący), polany sosem A1, do tego dobrze zrobione grube frytki… i nic już więcej do szczęścia nie potrzeba.
Wołowina à la gaucho
Praktyczna wskazówka Aby wysmażyć swojego steka tak jak lubicie, skorzystajcie z banalnie prostego sposobu z użyciem palców swojej dłoni. A robi się to tak: używając jednej dłoni dotknijcie poduszki u podstawy kciuka każdym z pozostałych palców tej samej ręki… oprócz kciuka – od małego palca do wskazującego. Kiedy dotykamy małym palcem, „poduszka” będzie twarda – taką samą sprężystość ma mięso „well done”. Kolejno: palec serdeczny – mięso dobrze wysmażone, środkowy – średnio wypieczone, różowe, tzw. medium; palec wskazujący to stek krwisty – rare - dla mnie osobiście najlepszy.
Sos do steków A1 Cena: ok. 33 zł Do kupienia w: Vipdelikatesy.pl, luxfood.pl
30
A co jest takiego w tej argentyńskiej wołowinie, że jest tak wychwalana? Po pierwsze wolny wybieg. Gauchos, czyli argentyńscy hodowcy, w przeciwieństwie do amerykańskich „kowbojos” nie faszerują chemią swoich krów. Krowy po prostu chodzą sobie po pięknych zboczach Andów i skubią bogatą w wartości odżywcze trawkę. Ponadto argentyńska wołowina charakteryzuje się niską zawartością kwasów nasyconych, które to mają niekorzystny wpływ na nasze zdrowie. Ma za to dużo kwasów zdrowych, takich jak omega-6 i omega-3, oraz sporą ilość sprężonego kwasu linolowego, który m.in. obniża poziom cukru oraz cholesterol. Fakt, wołowina argentyńska nie jest tania. Kilogram antrykotu to koszt ok. 115 złotych. Ale przecież kilogram polędwicy wołowej z naszych polskich mlecznych krów to prawie stówa… no właśnie – mlecznych, a nie mięsnych. I to jest zasadnicza różnica, więc jeśli chcemy zjeść porządnego „stejka”, to dołóżmy te piętnaście złotych i cieszmy się Argentyną, a za stówę kupmy sobie naszego dobrego polskiego mleka.
Jak to mawiał Siara z „Kilera”, Buenos dias… Buenos Aires!
Urządzasz dom? Zrób to z magazynem
wnetrza.majermedia.com
zapraszamy na stronę naszego wydawnictwa na: facebook.com/majermedia
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA
TEKST MAREK KAMIŃSKI ZDJĘCIA WOJCIECH OSTROWSKI
To już 10 lat…
Historia niezwykłej wyprawy „Razem na biegun” W sierpniu 2002 r. znajomi poprosili mnie o udostępnienie filmów podróżniczych trzynastolatkowi, który przebywał w szpitalu po porażeniu prądem. Wskutek wypadku chłopak stracił jedną rękę i nogę. Filmy miały mu pomóc przetrwać czas rehabilitacji w szpitalu. W ten sposób poznałem Jasia Melę z Malborka.
KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ OKAZAŁO SIĘ, ŻE CHŁOPAK POTRZEBUJE NOWOCZESNEJ PROTEZY, KTÓRA UMOŻLIWIŁABY MU NORMALNE FUNKCJONOWANIE. PADŁ POMYSŁ, BY ZORGANIZOWAĆ JAKĄŚ WYPRAWĘ Z JASIEM, KTÓRA UŁATWIŁABY MU POWRÓT DO NORMALNEJ AKTYWNOŚCI, A PRZY OKAZJI MOŻE UDAŁOBY SIĘ PODCZAS NIEJ ZEBRAĆ JAKIEŚ FUNDUSZE. ZASTANAWIAŁEM SIĘ, JAK TAKA WYPRAWA POWINNA WYGLĄDAĆ. MOŻE RAZEM WSPIĄĆ SIĘ NA NAJWYŻSZĄ GÓRĘ NA KASZUBACH. ALBO SPŁYNĄĆ KAJAKIEM WDĄ. A MOŻE WEJŚĆ NA RYSY. NIE, SPRÓBUJMY NA MONT BLANC, NAJWYŻSZY SZCZYT EUROPY. W KOŃCU ZACZĄŁEM MYŚLEĆ O PRZEJŚCIU GRENLANDII. PONAD 600 KILOMETRÓW. TO BYŁOBY NAPRAWDĘ COŚ: PRZEJŚĆ RAZEM Z JAŚKIEM GRENLANDIĘ! I WTEDY MÓJ PRZYJACIEL, WOJTEK OSTROWSKI, RZUCIŁ: „A MOŻE BIEGUN PÓŁNOCNY?”.
Czy to możliwe? Jak jednak dotrzeć na biegun z niepełnosprawnym kilkunastoletnim chłopcem? Jeszcze nigdy nikt w tak młodym wieku nie próbował dojść na biegun. A do tego będąc po poważnym wypadku. Czy można go narażać na takie niebezpieczeństwo? Czy taka wyprawa jest w ogóle możliwa? Chłopak nie ma jednej ręki i nogi, jest osłabiony, a tam są silne
32
mrozy, porywiste wiatry i trzeba być naprawdę silnym, by to przetrwać. Jasiek jednak zapalił się do podróży, lekarze uznali, że jest ona realna, przyjaciele obiecali pomoc. To był jednak dopiero początek drogi. Jaś musiał przejść pod okiem specjalistów trening fizyczny, nabrać siły i odporności. Musiał nauczyć się pływać, na wypadek gdyby załamał się pod nim lód, jeździć na nartach, przejść kurs angielskiego. Było mnóstwo do zrobienia. Uznaliśmy, że potrzeba na to przynajmniej dwóch lat. Następny problem – fundusze. Kolejne firmy, sponsorzy, media wycofywały się z projektu. Wszyscy uważali, że ryzyko jest zbyt duże, nikt nie chciał firmować tak niepewnego przedsięwzięcia. Przez kolejne miesiące bez skutku pukaliśmy do różnych drzwi, wysyłaliśmy setki listów, wykonywaliśmy dziesiątki telefonów. Jeszcze na kilka miesięcy przed startem nie było pewne, czy ekspedycja w ogóle dojdzie do skutku. W końcu jednak udało nam się przekonać kolejnych ludzi do naszego pomysłu i otrzymaliśmy potrzebne wsparcie.
Ekspedycja 4 kwietnia 2004 wyruszyliśmy razem z Jasiem, Wojtkiem Ostrowskim i Wojtkiem Moskalem na Spitsbergen, gdzie chcieliśmy przed wyruszeniem na biegun przetestować sprzęt i nasze możliwości. Trafiliśmy na paskudną pogodę – burzę śnieżną i wiatr o sile nieobserwowanej
na Spitsbergenie od wielu lat. Z każdym dniem było coraz gorzej. Wszystkie obecne na Spitsbergenie wyprawy zostały ewakuowane. Jedna z grup Polaków starała się przeczekać burzę w namiotach, walcząc z zasypujących ich śniegiem. Będący z nimi Adam Kieres - mój dobry znajomy, doświadczony podróżnik - zdecydował się iść po pomoc do oddalonej o 30 km chatki. Nie zdołał dojść do celu, zaginął po drodze. Pozostałych zabrał w końcu helikopter do szpitala. Ogarnęły nas wątpliwości. Czy w obliczu tej tragedii nasza wyprawa wciąż miała sens? Czy nie narażałem Jasia na zbyt duże niebezpieczeństwo? Po długim namyśle postanowiliśmy jednak kontynuować ekspedycję – gdy pogoda się nieco poprawiła, polecieliśmy do dryfującej na lodzie stacji „Borneo”. Stamtąd zaczęliśmy marsz. Mieliśmy do przejścia około 70 km i zapas jedzenia na 10 dni. Trasa okazała się wyjątkowo ciężka – torosy, szczeliny, głęboki śnieg. Przez cały czas nie opuszczał mnie lęk o Jasia. Chłopak radził sobie doskonale, ale co by było, gdyby coś sobie złamał, odmroził, wpadł do szczeliny? Na dodatek lód, po którym szliśmy, zaczął dryfować – gdy spaliśmy, oddalaliśmy się od bieguna. Cały dystans, który pokonywaliśmy w ciągu dnia, traciliśmy w nocy. Czas uciekał, a szanse na sukces malały. Po jakimś czasie dryf ustał. Mogliśmy pokonywać większy dystans. W końcu dzięki modlitwie, nastawieniu psychicznemu i wytrwałości niemożliwe stało się możliwe i 27 kwietnia 2004 roku stanęliśmy na biegunie północnym. Byliśmy szczęśliwi. Nadaliśmy tego dnia telegram do Ojca Świętego Jana Pawła II. Odpowiedź dostaliśmy dopiero na biegunie południowym, ale wtedy tego jeszcze nie wiedzieliśmy. Po powrocie do Polski udało nam się zebrać aż 700 tys. zł na protezy dla osób niepełnosprawnych. Jeśli ktoś pyta mnie, czy warto iść na biegun, odpowiadam, że jeżeli można pomóc choćby jednej osobie, to warto to rozważyć, a jeżeli można
JAŚ MUSIAŁ PRZEJŚĆ POD OKIEM SPECJALISTÓW TRENING FIZYCZNY, NABRAĆ SIŁY I ODPORNOŚCI.
pomóc siedemdziesięciu osobom, to nie warto się zastanawiać, tylko trzeba iść. Dostawaliśmy setki listów i mejli. Jeden z nich szczególnie zapadł mi w pamięć. Napisał go leśnik, który w wypadku stracił stopę. Całkowicie go to załamało. Kiedy usłyszał o naszej wyprawie, wrócił do pracy, do swoich pasji, do normalnego życia. Uznał, że skoro Jasiek bez ręki i nogi był na biegunie, to on może wrócić do swojego zawodu i wędrowania po lesie. Wyprawa pomogła nie tylko ludziom niepełnosprawnym. Dała nadzieję również tym, którzy w życiu mają prawie wszystko, ale rezygnując z marzeń i poświęcając się pracy w korporacjach, stracili nadzieję na to, że w tym życiu będą mogli być sobą.
33
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA
WYSOKOŚĆ PRAWIE 3000 METRÓW, BEZ AKLIMATYZACJI, TEŻ ROBIŁA SWOJE...
Dwa bieguny w tym samym roku Niedługo po zdobyciu bieguna północnego wyruszyliśmy z Jaśkiem w drogę na biegun południowy. Chcieliśmy postawić kropkę nad i, pokazać, że nie było kwestią przypadku, iż Jasiek zdobył biegun północny. Kiedy powiedziałem mojej żonie Kasi o planie wyprawy na biegun południowy, wyraźnie posmutniała i poinformowała mnie, że… będziemy mieli dziecko. Zaraz po naszym ślubie wyruszyłem na biegun północny, teraz dowiedziałem się, że będę ojcem. Niezwykłe, że te dwa wydarzenia splotły się z wyprawami z Jaśkiem. Rozpoczęły się kolejne przygotowania: trenowaliśmy wzajemną asekurację i wyciąganie siebie ze szczelin: ja Jaśka i Jasiek mnie. Motorówka wywoziła nas na Bałtyk i zostawiała tam samych, w ten sposób uczyliśmy się, że jesteśmy zespołem i możemy liczyć tylko na siebie. Uczyliśmy się także harmonii z bezmiarem wody, który nas otaczał i który przypominał niczym nieograniczony horyzont, jaki czekał na nas na Antarktydzie. Na wyprawę zabraliśmy ze sobą, inspirując się pomysłami Fridtjofa Nansena, żagiel, który mieliśmy przymocować do sań. Po rozpoczęciu
34
marszu okazało się, że nasze nowe rozwiązania: koła na sankach i żagiel nie sprawdzają się. Znaleźliśmy się w trudnym położeniu. Wysokość prawie 3000 metrów, bez aklimatyzacji, też robiła swoje. Byliśmy ociężali i zamroczeni, brakowało nam tlenu, trudno było ciągnąć sanie po śniegu, który był szorstki jak piasek na plaży. Nasze szanse malały. Powtórzyłem błąd z wyprawy „Solo Transantartica”. Zapomniałem złe wspomnienia, znowu byłem nastawiony zbyt optymistycznie, pomyślałem, że uda nam się i tym razem, skoro udało się zdobyć biegun północny. Żałowałem, że nie mamy z sobą jakiejś książki-przewodnika, który podpowiedziałby nam, co czeka nas dalej. Wtedy Jasiek wyjął „Moje bieguny” – mój dziennik z wypraw w 1995 roku, w którym dzień po dniu opisuję zdobycie obu biegunów. Przewertowałem własne zapiski i zdziwiło mnie, jak zawodna jest ludzka pamięć – zdążyłem już zapomnieć o trudnościach z poprzedniej wyprawy. Te dzienniki bardzo nam wtedy pomogły, dzięki nim odżyła we mnie wiara, że damy radę. Z każdym dniem coraz lepiej aklimatyzowaliśmy się do arktycznych warunków i w końcu poszliśmy jak burza. Po raz kolejny niemożliwe stało się możliwe i 31 grudnia 2004 roku stanęliśmy na biegunie południowym, a Jasiek został najmłodszym w historii zdobywcą obu biegunów Ziemi, człowiekiem, który nie tylko pokonał ograniczenia wła-
snego ciała i umysłu, ale przede wszystkim kimś, kto szeroko otworzył drzwi i dał nadzieję ludziom, którzy tę nadzieję stracili.
Na zakończenie Kiedy patrzy się na to wszystko z zewnątrz, wydaje się to prostą historią. Ot, przygotowali się, wyruszyli i doszli na biegun. Od wewnątrz wyglądało zupełnie inaczej. Był to bardzo trudny projekt. Gdy dzisiaj myślę o tych wyprawach, wyraźnie widzę, że jeśli zdarzają się w życiu cuda, to dojście na oba bieguny, było rzeczywiście cudem, który dał nadzieję ludziom na całym świecie. Wyprawa niepełnosprawnego chłopca na krańce ziemi wzbudziła autentyczną światową sensację. A tuż przed dojściem do bieguna południowego trafił do naszych rąk telegram od polskiego papieża, odpowiedź
na telegram, który osiem miesięcy wcześniej w drodze na biegun północny wysłaliśmy przez łącza satelitarne. Nawiązałem w nim wtedy do spotkania papieża z młodzieżą na Westerplatte w 1987 r., w czasie którego Ojciec Święty wezwał do „podjęcia i wypełnienia powinności, od których nie można się uchylić”. Teraz Jan Paweł II napisał: „Wasza wyprawa (…) była skuteczną próbą wypełnienia tego, co można było uczynić, aby pokazać światu, że niepełnosprawność nie jest ograniczeniem w podejmowaniu nawet najbardziej trudnych zadań”. I to jest najlepsza puenta naszej wyprawy.
PO RAZ KOLEJNY NIEMOŻLIWE STAŁO SIĘ MOŻLIWE I 31 GRUDNIA 2004 ROKU STANĘLIŚMY NA BIEGUNIE POŁUDNIOWYM.
Artykuł powstał we współpracy z Fundacją podróżnika Marka Kamińskiego, która przygotowuje Zimowe Obozy Zdobywców Biegunów dla dzieci niepełnosprawnych ruchowo, zagrożonych wykluczeniem społecznym i z domów dziecka. Więcej informacji na www.kaminski.pl
35
POLSKA NA WEEKEND
TAJEMNICZY DZIKI WSCHÓD Jeśli poszukujemy mocnych wrażeń, odczuwamy dreszczyk emocji na myśl o spotkaniu z dziką przyrodą w jej pierwotnej postaci i nie boimy się spotkania oko w oko z dziką zwierzyną - proponuję kierunek: północno-wschodnia Polska. TEKST KATARZYNA JASZCZUK
36
Białowieża - bliskie spotkanie z żubrem
37
POLSKA NA WEEKEND
LAS NA TERENIE PARKU to ostatni na niĹźu Europy pierwotny las naturalny.
38
TO WŁAŚNIE TAM, W SAMYM CENTRUM PUSZCZY BIAŁOWIESKIEJ, MAMY SZANSĘ PRZEŻYĆ NIEZAPOMNIANĄ, EKSCYTUJĄCĄ PRZYGODĘ Z ŻUBRAMI W ROLI GŁÓWNEJ. NIE CZEKAJĄ TAM JEDNAK NA NAS LUKSUSY W POSTACI 3-GWIAZDKOWYCH HOTELI I WYKWINTNYCH RESTAURACJI - NA TO NIE LICZMY.
Białowieski Park Narodowy Puszcza Białowieska znajduje się na terenie Polski i Białorusi. Polska część puszczy leży dokładnie na pograniczu Europy Wschodniej i Zachodniej, w sąsiedztwie rozległych bagien Polesia.Białowieski Park Narodowy zajmuje ponad 10,5 ha terenów, co stanowi 1/6 całej Puszczy Białowieskiej. Co jest w nim takiego wyjątkowego, co odróżnia go od innych parków? Jest to najstarszy z istniejących w Polsce 23 parków narodowych; założony w roku 1921, początkowo jako leśnictwo „Rezerwat”. Las na terenie parku to ostatni na niżu Europy pierwotny las naturalny – taki sam, jaki przed wiekami roz-
ciągał się w strefie lasów liściastych i mieszanych. Najbardziej charakterystycznym dla parku zbiorowiskiem leśnym jest grąd, czyli wielogatunkowy las dębowo-grabowo-lipowy z udziałem klonu, świerka, jesionu i wiązu. Wokół parku utworzona jest specjalna strefa ochronna – otulina – która ma za zadanie ochronę zwierząt łownych. Pracownicy parku dbają o to, by były w nim utrzymane naturalne procesy kształtowania liczebności i struktury populacji zwierząt łownych – w związku z tym nie prowadzi się odstrzałów zwierzyny.
39
POLSKA NA WEEKEND
BIAŁOWIESKI PARK NARODOWY jest jedynym polskim obiektem przyrodniczym wpisanym na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
40
W samym parku występuje min. 809 gatunków roślin naczyniowych, ponad 3 tysiące gatunków roślin zarodnikowych i grzybów, ponad 8 tysięcy gatunków bezkręgowców, ok. 120 gatunków ptaków lęgowych oraz 52 gatunki ssaków. Wśród ptaków warto wspomnieć sóweczkę, dzięcioła trójpalczastego i białogrzbietowego; z motyli: lotnicę zyskę i szlaczkonia torfowca. Co ważne, wiele z tych gatunków można spotkać tylko na nielicznych obszarach poza Puszczą Białowieską. Wśród z ssaków nie można oczywiście nie wspomnieć o władcy puszczy – żubrze.
41
POLSKA NA WEEKEND
42
Król puszczy PUSZCZĘ BIAŁOWIESKĄ ZAMIESZKUJE NAJWIĘKSZY SSAK LĄDOWY EUROPY – ŻUBR NIZINNY. MIEJSCE TO STAŁO SIĘ OSTATNIĄ OSTOJĄ DLA TEGO ZAGROŻONEGO WYGINIĘCIEM ZWIERZĘCIA. OBECNIE PUSZCZĘ BIAŁOWIESKĄ ZAMIESZKUJE NAJLICZNIEJSZA POPULACJA WOLNOŚCIOWA ŻUBRA NIZINNEGO NA ŚWIECIE – W POLSKIEJ JEJ CZĘŚCI LICZY ONA OK. 450 OSOBNIKÓW. WSZYSTKO TO DZIĘKI PROCESOWI JEGO RESTYTUCJI, CZYLI PRZYWRACANIA GO NATURZE.
Wart podkreślenia jest fakt, że Białowieski Park Narodowy jest jedynym polskim obiektem przyrodniczym wpisanym na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. A jakie jeszcze zwierzęta możemy spotkać podczas wędrówek po parku? Oczywiście wilki, dziki, łosie, jelenie, sarny, lisy, wydry, rysie, borsuki i wiele, wiele innych.
Jak zwiedzać? Wszystkie szlaki Białowieskiego Parku Narodowego można zwiedzać pieszo, na część szlaków można też wjechać rowerem. Po uiszczeniu opłaty i za zezwoleniem dyrektora parku możliwy jest też wjazd pojazdów jednokonnych (bryczek i sań). Takie przejazdy organizują Biura Turystyczne w Białowieży i okolicy.
Obręb Ochronny Orłówka Zarówno grupy zorganizowane, jak i turyści indywidualni mogą zwiedzać ten obręb parku wyłącznie w obecności przewodnika posiadającego licencję Dyrektora Białowieskiego Parku Narodowego. Obszar ścisłej strefy ochronnej może być zamknięty dla ruchu turystycznego w czasie niesprzyjających warunków atmosferycznych (wiosenne roztopy, intensywne opady).
Obręb Ochronny Hwoźna Po szlakach tego obrębu turyści indywidualni mogą poruszać się bez przewodnika. Grupy zorganizowane liczące powyżej 10 osób muszą mieć przewodnika z licencją Białowieskiego Parku Narodowego.
Rezerwat Pokazowy Żubra Można zwiedzać bez przewodnika lub z przewodnikiem. Należy poruszać się tylko po wyznaczonych trasach, nie wolno płoszyć ani dokarmiać zwierząt.
Co jeszcze warto zobaczyć? W obrębie Białowieskiego Parku Narodowego znajduje się Park Pałacowy o powierzchni 50 ha, założony na przełomie XIX i XX wieku. Zaprojektowany w stylu angielskim przez znanego polskiego projektanta Walerego Kronenberga. Park jest wpisany do rejestru zabytków województwa podlaskiego. Na terenie Parku znajduje się zespół zabytkowych budynków historycznych (m.in. drewniany dworek z 1845 r.) oraz najstarszy zabytek w Białowieży – obelisk z piaskowca, upamiętniający polowanie Augusta III Sasa z 1752 r.Poza tym można odwiedzić Muzeum Przyrodniczo-Leśne prezentujące przyrodę i historię Puszczy Białowieskiej.
43
POLSKA NA WEEKEND
Dojazd Białowieża leży: ok. 210 km od Warszawy (czas przejazdu samochodem ok. 3 - 3,5 h) ok. 90 km od Białegostoku (czas przejazdu samochodem ok. 1,5 h) Z Warszawy można też dojechać pociągiem (z przesiadką w Bialymstoku lub Hajnówce) bądź bezpośrednio autobusem.
Cennik OPŁATA ZA WSTĘP DO REZERWATU POKAZOWEGO ŻUBRÓW: 8 zł bilet normalny 6 zł bilet ulgowy OPŁATA ZA WSTĘP DO OBWODU OCHRONNEGO SIERGANOWO: 6 zł bilet normalny 3 zł bilet ulgowy OPŁATA ZA WSTĘP DO MUZEUM PRZYRODNICZO-LEŚNEGO: 8 zł bilet normalny 4 zł bilet ulgowy NOCLEG W POKOJACH GOŚCINNYCH NA TERENIE PARKU PAŁACOWEGO: od ok. 60 zł do ok. 120 zł za dobę (w zależności od liczby osób i standardu pokoju)
W artykule wykorzystano informacje pochodzące z portalu internetowego Białowieskiego Parku Narodowego. Więcej na: www.bpn.com.pl
44
ZDJĘCIA: SHUTTERSTOCK.COM
BIAŁOWIEŻA TO MIEJSCE, które zachwyca urokiem o każdej porze roku.
45
EKSPERT RADZI
TEKST I ZDJĘCIA MARCIN DOBAS
Fotografia w podróży
Jaki aparat kupić? To chyba najczęściej zadawane pytanie przez osoby zaczynające przygodę z fotografią.
46
Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę, że nie ma uniwersalnego aparatu, który byłby dobry dla każdego. Należy więc zacząć od podstawowego pytania: Do czego będzie nam potrzebny sprzęt fotograficzny? Każdy odpowie - do robienia zdjęć! - to oczywiste, ale każdy fotografuje inaczej i w innym celu. Dla jednego będzie to chęć sfotografowania dorastającego dziecka, dla innego potrzeba udokumentowania podróży, a dla jeszcze innej osoby wykonanie zdjęć do publikacji w prasie.
Niestety często wśród osób chcących dokonać pierwszego zakupu panuje stereotypowe przekonanie, że im lepszy i droższy sprzęt, tym lepsze zdjęcia będzie wykonywać. Nic bardziej mylnego! Za jakość zdjęcia w największej mierze odpowiedzialny jest fotograf i jego umiejętności, a nie aparat. Aparat to tylko narzędzie i jak każde narzędzie należy je dobrać do swoich potrzeb. Powinniśmy dokonać wyboru w zależności od tego, w jaki sposób i jakie zdjęcia będziemy wykonywać. Inny sprzęt spełni wymogi profesjonalisty, a inny fotoamatora. Oczywiście możemy zdecydować się na zakup najdroższego aparatu, aby raz czy dwa razy w roku wykonać kilka zdjęć, które trafią do galerii internetowej, Przypomina to jednak trochę strzelanie z armaty do wróbla. Po co nam aparat o wielkich możliwościach, które będziemy wykorzystywać tylko w małym procencie,
zwłaszcza że jeśli nie będziemy potrafili wykorzystać możliwości sprzętu, nic nie zyskamy w wyniku takiego zakupu.
CEL FOTOGRAFOWANIA Pierwsze podstawowe pytanie, które powinniśmy sobie zadać przed wyborem aparatu, to: co dzieje się z naszymi zdjęciami po ich wykonaniu? Czy fotografie trafiają jedynie do Internetu i oglądamy je tylko na monitorze? Czy wykonujemy odbitki? Jeśli tak, to jakiego rozmiaru? Czy są to zdjęcia formatu 9 x 13 cm czy może będziemy chcieli wykonać powiększenia o boku jednego metra? Czy zdjęcia robimy hobbystycznie czy zawodowo? Znów nie ma raczej sensu inwestować w wysokiej jakości profesjonalny aparat i obiektywy z najwyższej półki, gdy nigdy nie wykonamy żadnej odbitki, a wszystkie zdjęcia zmniejszamy do 1000 px.
47
EKSPERT RADZI
APARAT TO TYLKO NARZĘDZIE i jak każde narzędzie należy je dobrać do swoich potrzeb. Powinniśmy dokonać wyboru w zależności od tego, w jaki sposób i jakie zdjęcia będziemy wykonywać.
Kolejna rzecz, nad którą powinniśmy się zastanowić, to, w jaki sposób będziemy wykonywać zdjęcia. Czy wszystkie zdjęcia robimy w sposób najprostszy z możliwych, czyli w trybie auto – trybie, w którym aparat za nas decyduje, jakie dobrać parametry, a nasza rola ogranicza się jedynie do naciśnięcia spustu migawki? Czy może jesteśmy użytkownikami bardziej wymagającymi i chcemy w pełni panować nad parametrami ekspozycji? Znów pojawia się pytanie, czy warto inwestować w drogi profesjonalny sprzęt, jeśli będziemy go wykorzystywać tylko w nieznacznym stopniu i fotografować tylko w trybie automatycznym... Tak samo, czy jest sens kupowania zbyt prostego aparatu, który będzie nas ograniczał.
KOMPAKT, LUSTRZANKA, A MOŻE DWA W JEDNYM? Do niedawna wybór był prosty, ponieważ rynek podzielony był na dwie główne grupy aparatów: aparaty kompaktowe – małe, lekkie, z niewymiennymi obiektywami i bardzo proste w obsłudze, przeznaczone dla mało wymagających użytkowników oraz lustrzanki – dedykowane dla zaawansowanych, na ogół duże, ciężkie, z wymiennymi obiektywami, za to oferujące fotografowi prawie nieograniczone możliwości rozbudowy i wykorzystania sprzętu. Dla osób mniej wymagających – kolokwialnie mówiąc, naciskających tylko guzik – niewykonujących dużych powiększeń zdecydowanie lepszym rozwiązaniem będzie aparat kompaktowy. Aparat, którego obsługa ograniczy się do kadrowania i naciśnięcia spustu migawki. Sprzęt, który w zupełności zaspokoi mało wymagającego użytkownika.
48
Nasuwać się może jednak pytanie. Skoro lustrzanka daje nam większe możliwości, to dlaczego mamy decydować się na kompakt? Może lepiej kupić lepszy i droższy aparat, ot tak na wszelki wypadek. Odpowiedź jest prosta. Najlepszy aparat to ten, który mamy przy sobie. Jeśli nie potrzebujemy funkcji oferowanych przez zaawansowane aparaty, nigdy nie będziemy zmieniać obiektywów ani korzystać z rozwiązań technicznych w nich oferowanych, po co nam lustrzanka? Zdecydowanie więcej skorzystamy na zakupie, jeśli zdecydujemy się na aparat, który będziemy mogli ze sobą wszędzie zabrać. Z kolei bardziej wymagający użytkownicy do niedawna jeszcze nie mieli żadnej alternatywy dla lustrzanek. Były to jedyne aparaty oferujące pełną obsługę, zdjęcia w formacie RAW, wymienne obiektywy itp., a więc jedyne spełniające wyśrubowane wymagania tej grupy fotografów.
Sytuacja ta stosunkowo niedawno uległa zmianie. Pojawiły się bezlusterkowce – absolutnie genialny wynalazek ostatnich lat, zwłaszcza z punktu widzenia ludzi podróżujących. Nie tylko aparat jest mały, lekki i poręczny – te same cechy mają przeznaczone do niego obiektywy. Dodatkowo łączy on pozytywne cechy kompaktów i lustrzanek. Oferuje funkcje, które znamy z profesjonalnych aparatów, czyli fotografowanie w RAW-ach (bezstratnym formacie stosowanym przez profesjonalistów), możliwość korzystania z wymiennych obiektywów – jak w przypadku lustrzanek, pozwala na rozbudowę systemu, podłączenie lampy błyskowej czy nawet zbudowanie zestawu do fotografii podwodnej, a zachowuje przy tym małe rozmiary. Co więcej – obiektywy do bezlusterkowców są nie tylko małe i lekkie, spora część z nich jest wręcz rewelacyjna optycznie.
Każdy z nas większość zdjęć robi podczas wyjazdów i podróży. Rzadko zdajemy sobie sprawę z faktu, że ostatnia rzecz, jakiej nam potrzeba, to duży i ciężki aparat. Najczęściej dostrzegamy to dopiero po dokonaniu zakupu... APARAT OMD EM 5 9-18 f 4-5.6 25f 1.4 45f 1.8 60f 2.8 macro lampa błyskowa FL 36R
1400 g
SPRAWA DUŻEJ WAGI Dlaczego poruszam kwestie wagi aparatu? Otóż każdy z nas większość zdjęć robi podczas wyjazdów i podróży. Rzadko zdajemy sobie sprawę z faktu, że ostatnia rzecz, jakiej nam potrzeba, to duży i ciężki aparat. Dostrzegamy to dopiero po dokonaniu zakupu. Sprzęt powinniśmy kupować świadomie i w zależności od naszych potrzeb. Jeśli więc fotografujemy w podróży i nie mamy wygórowanych wymagań do zastosowania zdjęć czy trybu fotografowania, najlepszym wyborem dla nas będzie kompakt. Jeśli jednak nasze zdjęcia publikujemy, zależy nam na pełnej kontroli nad aparatem lub po prostu wymagamy lepszej jakości, pozostają nam do wyboru lustrzanki lub bezlusterkowce. I tu znów powinno pojawić się pytanie, czy kupując duży zestaw, będziemy go wykorzystywać czy częściej zostawiać w domu, bo ciężki i nieporęczny. Raczej w roli aparatu na podróż lepiej sprawdzi się mały model. Zresztą przed podobnym dylematem będą stali również profesjonaliści zajmujący się fotografią podróżniczą. Dlaczego? Bo oprócz plecaka na wyjeździe trzeba nosić ze sobą cały sprzęt fotograficzny, a trochę tego w ich przypadku jest. Korpusy, obiektywy, statyw, filtry, wyzwalacze, ładowarki, banki pamięci itd.
LUSTRZANKA
930 g
17-40 mm 50 mm 85 mm 150 macro lampa
500 g 300 g 725 g 1,15 g 330 g
3935 g
1383 g
938 g +1150 g = 2088 g
400 g + 305 g = 705 g
Im większy i cięższy nasz sprzęt, tym będziemy mniej mobilni. Słowem, bardziej wymagający użytkownik stoi przed wyborem kupna lustrzanki lub dobrego bezlusterkowca, za którym zdecydowanie przemawia rozmiar i waga. Tu powtórzę stwierdzenie, że najlepszy aparat to ten, który w danym momencie mamy przy sobie, a im mniejszy i lżejszy aparat, tym chętniej zabierzemy go w podróż. Piszę to nie tylko z perspektywy fotografa zajmującego się fotografią podróżniczą, ale również na podstawie obserwacji na trekingach i fotowyprawach. Rzeczą, która najczęściej nas ogranicza, nie jest jakość matrycy, prędkość zdjęć seryjnych czy graniczna czułość, ale lenistwo i brak chęci do noszenia ze sobą dużego aparatu. Tracimy doskonałe kadry tylko dlatego, że aparat został w domu. Zdecydowanie więcej zyskamy, gdy aparat będziemy mieli przy sobie, niż gdy będzie to aparat z najwyższej półki pozostawiony w domu.
49
EKSPERT RADZI
CZĘSTO WŚRÓD OSÓB chcących dokonać pierwszego zakupu panuje stereotypowe przekonanie, że im lepszy i droższy sprzęt, tym lepsze zdjęcia będzie wykonywać. Jednak za jakość zdjęcia w największej mierze odpowiedzialny jest fotograf i jego umiejętności.
IM WIĘCEJ SPRZĘTU FOTOGRAFICZNEGO będziemy chcieli ze sobą zabrać, tym większą różnicę w wadze dostrzeżemy. Jeśli przy jednym obiektywie różnica jest stosunkowo niewielka, to przy kilku już zaczyna odgrywać dużą rolę. Statyw do mniejszego aparatu też będzie lżejszy i mniejszy niż ten, który musimy zabrać do cięższej lustrzanki. W ten sposób, gdy porównamy wagę kilku obiektywów oraz statywu, będziemy w stanie zaoszczędzić nawet kilka kilogramów. Będzie to miało kolosalne znaczenie podczas górskich wędrówek czy wypraw trampingowych. Ktoś mógłby również napisać, że najważniejsza w aparacie jest jego specyfikacja i możliwości techniczne. Tak to prawda – są to rzeczy ważne. Pamiętać jednak należy, że jeśli porównamy parametry aparatów z podobnego przedziału cenowego, to różnica między ich możliwościami nie będzie wcale duża. Ponadto
50
obecnie produkowane aparaty oferują jakość znacząco wyższą niż potrzeby wymagających wydawnictw. Napisano już setki poradników na temat doboru sprzętu w oparciu o specyfikację. Niestety bardzo często zapomina się, że jeśli zajmujemy się fotografią, aparat powinien być naszym nieodłącznym towarzyszem, musi więc być mały i lekki. Fotografią podróżniczą zajmuję się zawodowo i po ponad dziesięciu latach korzystania z lustrzanek z wielką przyjemnością przerzuciłem się na bezlusterkowce.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Olympus Polska
RAPORT
TEKST JAROSŁAW KAŁUCKI, EKSPERT NARCIARSKI TRAVELPLANET.PL
FOTO: SHUTTERSTOCK.COM
Gdzie na narty w sezonie 2013/14 Subiektywny ranking stacji zimowych Na narty zimą – w Polsce, na Słowację, do Czech czy w Alpy? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo oprócz zasobności portfela w grę wchodzą różnorakie preferencje: jak dobrze jeździmy na nartach czy desce, w jaki sposób chcemy spędzać czas na śniegu i po nartach itp. Wybraliśmy dla Państwa najciekawsze, naszym zdaniem, ośrodki zimowe o różnej charakterystyce. Zakładając, że wyjazd obejmie przynajmniej tydzień, proponujemy kurorty, w których długość tras jest na tyle przyzwoita (w wypadku Polski czy Czech), że nie będziecie się Państwo nudzić na śniegu. W wypadku austriackich ośrodków nie ma problemu z ilością dostępnych tras w obrębie jednego karnetu – a to właśnie jest najważniejszym aspektem zimowych wakacji na desce lub deskach. Na Słowacji czy w Czechach widać wyraźnie, jak bardzo do serca wzięli sobie tę prawdę właściciele wyciągów i hoteli. Niewielkie ośrodki łączą wspólnym skipassem, skibusami, budują wspólną ofertę, inwe-
52
stują w infrastrukturę… W Polsce natomiast standardem jest sytuacja jak w Szczyrku, gdzie na jeden spójny region narciarski obowiązują dwa karnety, czy Zakopanem, gdzie na poszczególnych stokach „każdy sobie rzepkę skrobie”. Z tego właśnie powodu Zakopane, kultowe miejsce do uprawiania narciarstwa, w ogóle nie znalazło się w naszym subiektywnym rankingu.
SZCZYRK
SZKLARSKA PORĘBA
To najlepsza polska stacja narciarska pod względem łącznej długości i różnorodności tras. W tym sezonie na Skrzycznem ma ruszyć nowoczesna czteroosobowa kanapa, to jednak nie czyni wiosny, jeśli chodzi o infrastrukturę, która w Szczyrku jest po prostu przestarzała. Do Zakopanego jeździ się, by pokazać się z nartami, do Szczyrku – żeby na nich jeździć. Jednak wciąż nie ma tam wspólnego karnetu, a 40 km nartostrad zarządzają różni właściciele.
Od kilku lat, gdy do wysłużonego i powolnego 2-osobowego krzesła dołożono 6-osobową kanapę, Karkonosz Express wywozi narciarzy bezpośrednio na Halę Szrenicką. Ten ośrodek to jedno z najlepszych miejsc na uprawianie narciarstwa w Sudetach. Ski Arena Szrenica mogłaby spokojnie konkurować ze Szpindlerowym Młynem, zwanym czeskim Zakopanem, gdyby nie permanentne problemy z naśnieżaniem tras. Ski Arena Szrenica leży bowiem w Karkonoskim Parku Narodowym, gdzie obowiązują bardzo ostre rygory. Z tego powodu właśnie trzeba mieć trochę szczęścia, żeby pojeździć sobie na „Ścianie”, najtrudniejszej trasie, na której początkowe nachylenie dochodzi do 55 proc.! Nawet przy obfitych opadach i śnieżnych zimach wiatr zwiewa śnieg z nartostrady i często formalnie jest ona zamknięta. Co nie przeszkadza świetnie jeżdżącym narciarzom szusować na nieprzygotowanych stromiznach. Gorzej, gdy z powodu silnego wiatru zamknięty jest górny odcinek Karkonosz-Express. Wówczas narciarze skazani są na „Puchatka” – niebieską, bardzo łagodną i jedyną dośnieżaną tu nartostradę. Najbardziej popularna trasa na Ski Arena Szrenica to „Lollobrygida”, czerwona, przechodząca w niebieską nartostrada o długości 4,4 km. Tak długiej trasy nie znajdziecie w całych Sudetach, zarówno po polskiej, jak i czeskiej stronie. Szklarska Poręba to zimowa stolica Radiowej Trójki, na nartach można tu spotkać znanych prezenterów tej stacji i celebrytów, zwłaszcza gdy w lutym rozgrywany jest tu Slalom Gwiazd.
W Szczyrku ambitni narciarze mają do dyspozycji dwie czarne trasy – blisko 3 km nartostrady „FIS” ze Skrzycznego (zarządzanej przez COS) i „Bienkułę” z Małego Skrzycznego (SON). SON, czyli Szczyrkowski Ośrodek Narciarski, to aż 25 km połączonych 13 orczykami tras na jednym karnecie. Aż, bo jak na polskie warunki to wynik imponujący. Oprócz „Bienkuli” inna kultowa trasa to czerwona „Golgota”, schodząca z Przełęczy Salmopolskiej do Soliska. Kiedyś, gdy ratraki były w Polsce rarytasem, pełna muld nartostrada była dla mniej doświadczonych narciarzy prawdziwą ścianą płaczu, dziś to po prostu dość szybka i dość trudna trasa. Ci mniej doświadczeni jeżdżą za to bez jakichkolwiek obaw na polanach Przełęczy Salmopolskiej. Tu nartostrady są przyjazne nawet stawiającym pierwsze kroki na nartach. Na Skrzycznem podobny charakter ma 5-kilometrowej długości niebieska nartostrada „Ondraszek”. www.szczyrkowski.pl www.szczyrk.cos.pl
www.sudetylift.com.pl
Karnet 6 dni (Ośrodek Czyrna – Solisko, 25 km tras/ COS – 17 km tras) Dorośli 320 zł/330 zł Przykładowe oferty pobytowe (tydzień) z serwisu Travelplanet.pl hotel 3* („Meta”) BB 1270 zł/os. Hotel 3* HB 1170 zł/os.
Karnet 6 dni Dorośli 423,00 zł Dzieci 269,00 zł Przykładowe oferty pobytowe (tydzień) z serwisu Travelplanet.pl hotel 3* BB 890 zł/os. Hotel 3* HB 1170 zł/os.
53
FOTO: TRAVELPLANET.PL
POLSKA
RAPORT
›› BIAŁKA TATRZAŃSKA
SŁOWACJA
Białka Tatrzańska to najlepszy dowód na to, że można zbudować świetną stację narciarską, nawet jeśli do dyspozycji nie ma przyzwoitych, stromych i długich tras. 155 m różnicy poziomów na trasie nr 6a o długości 650 m – to najbardziej stroma nartostrada – nawet na średnio jeżdżących nie zrobi większego wrażenia… Wokół dwóch szczytów – Kotelnicy (917 m n.p.m.) i Jankulakowskiego Wierchu (934 m n.p.m.) zostało wybudowanych w ciągu kilku lat aż siedem nowoczesnych, wyprzęganych wyciągów krzesełkowych (to absolutny rekord na skalę Polski) oraz jedenaście wyciągów orczykowych, talerzykowych i zaczepowych obsługujących w sumie ok. 15 km tras. Nie są one ani długie (mają ok. 1 km), ani strome. Ale właśnie dlatego Stoki Kotelnicy stały się chętnie odwiedzanym miejscem na wypoczynek dla rodzin z małymi dziećmi uczącymi się dopiero narciarstwa – większość tras jest tu łagodna, szeroka, doskonale przygotowana i oświetlona. Po nartach rodzinnego relaksu można zażyć w kompleksie basenowym „Terma Bania”, który jest tu takim samym magnesem jak same nartostrady.
›› JASNA NISKIE TATRY (CHOPOK)
www.bialkatatrzanska.pl
FOTO: SHUTTERSTOCK.COM
Karnet 6 dni (Tatry Ski dla ośrodków narciarskich Kotelnica Białczańska, Bania, Kaniówka, Jurgów i Czorsztyn-Ski - ok. 25 km nartostrad) Dorośli 390 zł Dzieci 330 zł Przykładowe oferty pobytowe (tydzień) z serwisu Travelplanet.pl „Białka Tatrzańska Hotel” 3* HB 1750 zł/os. „Niedzica Hotel” 2* BB – 460 – 660 zł/os.
54
Na północnych i południowych stokach Chopoka (2024 m n.p.m.) Słowacy stworzyli największy w tym kraju ośrodek narciarski Jasna, który standardem dorównuje alpejskim stacjom. Około 45 km przygotowanych tras zjazdowych – ta liczba może nie robi wrażenia na bywalcach alpejskich kurortów, gdzie tras bywa nawet 10 razy więcej, ale trzeba przyjechać do Jasnej, by przekonać się, że spokojnie można spędzić tu tydzień na nartach czy desce. Trasy są świetnie połączone, a 29 wyciągów i kolejki linowe są w stanie przetransportować ponad 30 000 osób na godzinę. Jakby tego było mało, od tego sezonu rusza nowa 6-osobowa kolejka krzesełkowa w rejonie Lucky, a niebieska trasa zjazdowa zostanie przedłużona aż do jej dolnej stacji. „Lukova”, elegancka restauracja w górnej stacji dawnej kolejki linowej, to najważniejszy — nie tylko gastronomiczny — punkt po północnej stronie Chopoka. Stąd rozchodzą się trasy do wszystkich dolnych stacji ośrodka. Północne stoki przeznaczone są raczej dla dobrze i bardzo dobrze jeżdżących. Tu, na czarnej Majstrovce, często spotkać można na treningach Veronikę Żużulovą, czołową slalomistkę narciarskiego Pucharu Świata. Ale w dół prowadzą również czerwone i niebieskie trasy. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć – słabiej jeżdżący powinni albo pojechać na południową stronę Chopoka (z wyjątkiem górnych partii, gdzie jest rozległa strefa do jazdy w głębokim śniegu), albo jeździć na familijnych trasach w dolnych partiach ośrodka. Na szczyt obowiązkowo trzeba wjechać kolejką linową, by z tarasów panoramicznej restauracji „Rotunda” podzi-
FOTO: SHUTTERSTOCK.COM
wiać widoki Parku Narodowego Niskie Tatry, w którym mieści się ten narciarski resort. Jest jeszcze jeden ważny atut tego największego słowackiego ośrodka narciarskiego. Kilkanaście kilometrów od Jasnej, w Liptowskim Mikulaszu znajduje się „Tatralandia”, słynny kompleks basenów i term. www.jasna.sk Karnet 6 dni (Ważne w ośrodkach Jasna Północ - Południe, Tatrzańska Łomnica, Stary Smokowiec, Styrbskie Pleso.- ok. 75 km nartostrad) Dorośli 185 euro Dzieci 130 euro Przykładowe oferty pobytowe (tydzień) z serwisu Travelplanet.pl Hotel 3* HB 900 zł/os. Hotel 4* BB – 1350 - 1900 zł/os. Hotel 4* HB – 2050 zł/os. Z dolotem (Warszawa, Gdańsk) Hotel 3* BB 1950 zł/os. Hotel 3* HB– 2234 zł/os.
›› OŚRODEK NARCIARSKI TATRZAŃSKA ŁOMNICA – WYSOKIE TATRY
To ośrodek wzbudzający u Słowaków taki taki sentyment, jak w Polsce Zakopane. Kultowa stacja narciarska, gdzie długość tras – 18 km ma wtórne znaczenie wobec faktu, że szusuje się w prawdziwie alpejskim krajobrazie. Ale w odróżnieniu od Zakopanego, gdzie czas oczekiwania na wjazd na Kasprowy Wierch może zniechęcić do uprawiania sportów zimowych, tu wszystko zorganizowane jest jak w szwajcarskim zegarku. W Tatrzańskiej Łomnicy mamy nartostradę najwyżej położoną na Słowacji, a zarazem w całych Tatrach. Jest tu też najdłuższy na
Słowacji zjazd – kombinacja czarnej, czerwonej i niebieskiej nartostrady umożliwia pokonanie na nartach czy desce 6,5 km przy różnicy poziomów aż 1300 metrów. Niestety dojazd do niej (na wysokość 2200 m n.p.m.) był czasem utrudniony przez silne wiatry, które unieruchamiały 4-osobową gondolę. W tym sezonie takie sytuacje mają być już tylko złym wspomnieniem – problem ma rozwiązać nowa 15-osobowa kolej gondolowa ze stacji Start na Łomnicki Staw/Skalnate Pleso. Kolejka linowa o długości 2 km umożliwi jazdę przy wietrze o prędkości do 90 km/ godz. Słowacy otwierają tu również nową trasę zjazdową „3 Esicka” (czerwona, z Łomnickiego Stawu do stacji pośredniej, o długości 1,5 km). Jazda z Łomnickiego Siodła do Skalnatego Plesa pozostanie jednak domeną dobrych narciarzy: 450 m różnicy poziomów przy 1250 m długości czarnej nartostrady nr 7 robi wrażenie, a „3 Esicka” będzie tylko troszkę łagodniejsza, bo różnica poziomów wyniesie ok. 600 metrów. Narciarze, którzy w tym sporcie przedkładają relaks nad adrenalinę, jeżdżą od stacji Cucoriedky, ale przede wszystkim na niebieskich nartostradach schodzących z położonej niżej Bukowej Góry. W tym sezonie pojadą nową niebieską nartostradą o długości 0,5 km. www.vt.sk Karnet 6 dni (Ważne w ośrodkach Jasna Północ - Południe, Tatrzańska Łomnica, Stary Smokowiec, Styrbskie Pleso.- ok. 75 km nartostrad) Dorośli 185 euro dzieci 130 euro Hotel 3* HB – 1353 zł/os. Hotel 4* BB – 1195 zł/os. Z dolotem z Gdańska Hotel 3* HB – 1685 zł/os. Hotel 4* HB - 2285 zł/os.
55
RAPORT
›› STRBSKE PLESO Na tydzień narciarskich wakacji ok. 10 km nartostrad to trochę za mało, nawet dla średnio jeżdżącego narciarza, ale jeśli potraktujemy przepięknie położony kurort jako stację wypadową do Tatrzańskiej Łomnicy (odległej o 20 km) czy Jasnej (60 km), to wakacje mogą być bardzo udane. Strbskie Pleso to ośrodek o wieloletnich tradycjach narciarskich – już na przełomie XIX i XX wieku uczono tu jeździć na nartach. Słowacy bardzo mocno zorientowani są na polskich turystów i wszędzie spotka nas wyjątkowa życzliwość – to dodatkowy bonus oprócz braku bariery językowej, co dla wielu Polaków jest dużym udogodnieniem. Dolna stacja ośrodka położona jest na wysokości 1380 m, a górna na wysokości 1825 m n.p.m. Spod szczytu Predne Solisko czeka nas 3,5-km zjazd czerwonymi nartostradami. Łagodniejszy wariant to 2,5-km zjazd kombinacją czerwonych i niebieskiej nartostrady. Ale i jeden, i drugi nie wymaga przy rekreacyjnej jeździe wykazywania się jakimiś wyjątkowymi umiejętnościami. Dla stawiających pierwsze kroki na nartach czy desce dobrym rozwiązaniem będzie skorzystanie z wyciągu krzesełkowego i tras „Interski” w dolnej części ośrodka. Zwłaszcza że tu, w tym sezonie, będą otwarte nowe niebieskie nartostrady o długości 2,2 km, sztucznie naśnieżane. Karnet 6 dni (Ważne w ośrodkach Jasna Północ - Południe, Tatrzańska Łomnica, Stary Smokowiec, Styrbskie Pleso.- ok. 75 km nartostrad) Dorośli 185 euro Dzieci 130 euro Przykładowe oferty pobytowe (tydzień) z serwisu travelplanet.pl Hotel 3* BB 760 zł/os. Hotel 4* BB 1060 zł/os. Hotel 5* BB 2070 zł/os. W słowackie Tatry od 18 stycznia do 15 marca 2014 roku będzie można z Polski polecieć samolotem. W ofercie Travelplanet.pl można znaleźć propozycje z takim właśnie dojazdem z Gdańska i Warszawy do Popradu, a stamtąd minibusami do ośrodków narciarskich w Wysokich i Niskich Tatrach.
56
CZECHY ›› SZPINDLEROWY MŁYN Czeskie Zakopane - tak określa się ten największy ośrodek narciarski w Karkonoszach. Z narciarskiego punktu widzenia to dwa masywy, 17 wyciągów, 25 km nartostrad i przepiękne widoki, zwłaszcza z masywu Świętego Piotra na górze Plan. Ale dla bywałego w alpejskich kurortach narciarza tak naprawdę to tylko pięknych widoków jest tu pod dostatkiem - przed wyciągami, zwłaszcza w weekendy i podczas ferii, spędza się zwykle 20 minut i to przy cenie karnetów ocierających się o alpejskie stawki. Tereny narciarskie to położone naprzeciw siebie góry Plan (1198 m n.p.m.) i Medvedin (1235 m n.p.m.) oraz kilka mniejszych. Dziesięć nartostrad jest dłuższych niż kilometr. Długość czterech przekracza 2 km, a najdłuższa ma 3700 metrów. Nartostrady, z wyjątkiem jednej czarnej trasy „Szpindl” na Świętym Piotrze, nie są ekstremalnie trudne. Na popularnym „Niedźwiedziu” mamy do wyboru kilka tras o różnym stopniu trudności, z których najdłuższa, turystyczna, ma właśnie blisko 4 kilometry. Bardzo dobrze jeżdżący narciarze wybiorą się nie na rodzinny „Medvedin” (tutejszą króciutką czarną trasę, tym kolorem oznaczoną chyba przez pomyłkę), lecz położony po przeciwnej stronie masyw Święty Piotr. Właśnie wzdłuż 2-osobowego wyciągu krzesełkowego prowadzi czarna, stroma, zwykle świetnie przygotowana FIS-owska trasa (długość – 560 m, różnica poziomów – 180 m). Bardzo często jednak rozgrywane są na niej zawody, więc ponad połowa trasy odgrodzona jest siatką, a wtedy, by po wąskiej stromiźnie dotrzeć bezpiecznie na dół, trzeba naprawdę bardzo dobrze jeździć na nartach. Przy końcowym jej odcinku jest również halfpipe dla snowboarderowców. Alternatywą są czerwone, ale łagodne, i niebieskie nartostrady schodzące do 4-osobowych wyciągów kanapowych. www.spindleruv-mlyn.com
FOTO: SHUTTERSTOCK.COM FOTO: TRAVELPLANET.PL
Ceny karnetów 6-dniowych Dorośli 3690 koron (ok. 575 zł) Dzieci 2580 koron (ok. 400 zł) Przykładowe oferty pobytowe (tydzień) z serwisu Travelplanet.pl Hotel 3* BB 660 - 680 zł/os. Hotel 4* BB 990 - 1060 zł/os. Hotel 3* HB 1063 zł/os. Hotel 4* HB 1360 – 1500 zł/os.
›› PEC POD ŚNIEŻKĄ Nawet zanim w tym ośrodku kilka lat temu uruchomiono ten 500-metrowy wariant czerwonej nartostrady z Hnedego Vrchu, zaawansowani narciarze cenili sobie Pec pod Śnieżką na równi ze Szpindlerowym Młynem. A to dlatego, że w Pecu 12 km tras i 9 wyciągów jest tak rozstawionych, że można w zasadzie zjeździć wszystkie trasy bez konieczności wsiadania do skibusa, co w Szpindlu jest niemożliwe. Skibusa trzeba użyć, by przemieścić się na Cerną Horę, do Janskich Łaźni, do Cernego Dula, na Velką Upę czy do Svobody nad Upą – karnet obowiązuje na te wszystkie ośrodki (w sumie 37 km nartostrad). Od tej zimy na Cerną Horę będzie można przenieść się na nartach 3-km skitourowym łącznikiem. Większą część liczącego 3 km szlaku pokonuje się na nartach, na odcinkach prowadzących pod górę można bezpłatnie skorzystać z ratraków. Sam Pec pod Śnieżką ma kameralną atmosferę, w tutejszych knajpkach podają smaczne jedzenie, na nartach też jest gdzie pojeździć. Najbardziej popularne są dwie trasy schodzące z Javornika (o długości 1200 i 1300 m przy różnicy poziomów 246 m) wzdłuż wyciągów przy parkingu. Ale najlepsza w Pecu trasa to urozmaicona czerwona nartostrada z Hnedego Vrchu (1500 m długości i 317 m różnicy poziomów, w tym czarny, półkilometrowy wariant zjazdu). Tą trasą dojedziemy do gwarnego centrum narciarskiego, w którym schodzi się kilka nartostrad i wyciągów. W Alpach w takim miejscu już dawno postawiono by knajpę z tarasem, ale w Pecu znajdziemy tu tylko trzy dolne stacje wyciągów orczykowych. Za to uroczych knajp mamy bez liku na stokach.
Karnet 6 dni (Ważne w ośrodkach Černá hora - Janské Lázně, Pec pod Sněžkou, Černý Důl, Velká Úpa, Svoboda nad Úpou37 km nartostrad) Dorośli 3040 koron (ok. 475 zł) Dzieci 2100 koron (ok. 330 zł) Przykładowe oferty pobytowe (tydzień) z serwisu Travelplanet.pl Hotel 4* HB 1525 zł/os. (“Horizont”)
57
RAPORT
AUSTRIA
›› SKI JUWEL (ALPBACH – WILDSCHONAU) Na mapie 10 największych ośrodków austriackiego Tyrolu w ubiegłym sezonie pojawił się Ski Juwel w Alpach Kitzbuehelskich. Wystarczyło przerzucić nieco ponad 3-kilometrową kolej gondolową i wytyczyć nową trasę z Schatzberg do Alpbachtal w regionie Wildschonau, by narciarze mogli cieszyć się 145 km tras połączonych systemem 47 wyciągów. Narciarze, którzy przed laty trafili do Alpbach, mieli
58
wrażenie, że to sekretne miejsce, znane tylko miejscowym fanom białego szaleństwa. Ale po połączeniu ani Wildschonau (to w sumie 4 miejscowości w dolinie: Niederau, Oberau, Thierbach i Auffach), ani tym bardziej Alpbach nie straciły uroku bombonierkowych, zagubionych w górach wiosek. Alpbachtal uważana jest za najpiękniejszą dolinę Tyrolu, a region pod względem narciarskim zadowoli
szej przerwie chcą wrócić do nart czy snowboardu, nie do końca jest takim w istocie. Nie oznacza to jednak, że początkujący narciarze nie mają czego szukać w Ski Juwel. W Alpbach są niebieskie warianty tras, którymi można zjechać do stacji pośredniej wagonika (a nim do Alpbach) lub na sam dół do Inneralpbach. W Wildschonau, przy stacji pośredniej gondoli z Auffach, jest kilka łagodnych tras, a sam zjazd do miasteczka czerwoną jedynką nie należy do wymagających. Inny, typowo rodzinny masyw, to Reith w Alpbachtal. Zjazd z Reither Kogel do doliny ma 4 km długości, ale tutejsze nartostrady są szerokie. Na obydwu masywach Ski Juwel utworzono snow parki z rynnami i skoczniami. Ale również skitoruwcy odkryją Ski Juwel. Mają gwarantowany dziewiczy śnieg od stacji pośredniej gondoli łączącej Wildschonau z Alpbachtal. Ten fragment narciarze „karnetowi” muszą pokonać w wagoniku, bo świetna czerwona trzynastka jest poprowadzona do tego tylko miejsca. www.skijuwel.com Karnet 6 dni (Ski Juwel – 145 km nartostrad) Dorośli 205 euro Dzieci 102,50 euro Przykładowe oferty pobytowe (tydzień) z serwisu Travelplanet.pl Apartament bez wyżywienia – od 670 zł/os. (Oberau) Hotel 2* BB – od 1170 zł/os. (Wildschonau-NIederau) Hotel 3* bez wyżywienia – od 1000 zł/os. (Alpbach) Hotel 3* HB - 1170 zł/os. (Oberau) od 1215 zł/os. (Alpbach) Hotel 4* HB 2070 zł/os. (Niederau) od 2115 zł/os. (Alpbach)
FOTO: SHUTTERSTOCK.COM
FOTO: SHUTTERSTOCK.COM
›› SAALBACH-HINTERGLEMM-LEOGANG najbardziej wymagających. Jednak zjazdy z Wiedergsbergerhorn i Gmahkopf do doliny nie są raczej dla początkujących narciarzy, a nawet ci, którzy uważają, że potrafią zjechać z każdej góry, tu nabiorą pokory, zrewidują ocenę swoich umiejętności i poszukają niebieskich nartostrad. Ale i masyw narciarski Wildschonau, reklamowany jako idealny dla początkujących oraz tych, którzy po dłuż-
Długie nartostrady i krótkie noce - oto cały urok Narciarskiego Cyrku Saalbach-Hinterglemm-Leogang w Salzburgerlandzie, jednego z najpopularniejszych obszarów narciarskich nie tylko w Alpach austriackich. Narciarski Cyrk (to oficjalna nazwa) międzynarodową sławę zyskał w 1991 roku, kiedy to odbyły się tu mistrzostwa świata w narciarstwie alpejskim, a potem liczne zawody zaliczane do pucharu
59
RAPORT
świata. Obszar uważany jest za jeden z najlepszych w Alpach, choć liczba wyciągów i długość tras oraz wysokość, na jakiej się jeździ na nartach, a więc podstawowe parametry określające każdą stację zimową nie rzucają na kolana. 62 wyciągi, 200 km tras i najwyższy punkt, na który wjeżdża wyciąg - 2100 m n.p.m. Sekret to układ nartostrad łączący diametralnie różne masywy: północne stoki, gdzie śnieg jest szybki i zmrożony oraz południowe, łagodne, na których błyskawicznie łapie się opaleniznę. Dobrzy narciarze jako bazę noclegową wybierają sportowy Hinterglemm, ci, dla których narty kończą się zwykle nad ranem w knajpce czy dyskotece - superrozrywkowy Saalbach, a ci, którzy cenią sobie nocną ciszę i atmosferę alpejskiej wioski - przytulny, rodzinny Leogang. Mieszkający w Saalbach narciarze rundę zaczynają zwykle od wjazdu oryginalną, 4-wagonikową kolejką na słynny Kohlmaiskopf, gdzie rozgrywano slalom gigant pań o mistrzostwo świata. To trasa wręcz wymarzona do giganta lub dla ostro jeżdżących funcarvingowców, w górnym odcinku jest dość łagodna, od stacji pośredniej do dolnej pełna stromych odcinków. Słabiej jeżdżący narciarze mają na południowych stokach Saalbach alternatywę – mnóstwo długich, szerokich niebieskich nartostrad. Hinterglemm to głównie wymagające nartostrady, schodzące z czterech szczytów. Tu można sprawdzić umiejętności na prawdziwie trudnych nartostradach, najczarniejszych z czarnych, i to w całych Alpach. Schodzą z wiecznie zacienionego Schattbergu i Zwolferkogel, a o skali ich trudności zaświadczają liczby - różnica poziomów na 4-kilometrowej „Jedynce” z Schattberg do Saalbach wynosi ponad 1000 m, a na 3-kilometrowej „Czternastce” z Zwolferkogel do Hinterglemm blisko 900 metrów. Można je ominąć i spróbować niebieskiej „Dwójki”. Ta najdłuższa, 7-kilometrowa nartostrada, przepiękna widokowo, biegnie po południowej stronie Schattbergu. www.saalbach.com
FOTO: TRAVELPLANET.PL
Karnet 6 dni (200 km nartostrad) Dorośli 227,50 euro Dzieci 113,50 euro Przykładowe oferty pobytowe (tydzień) z serwisu Travelplanet.pl Apartament bez wyżywienia – od 625 zł/os. Hotel 3* BB – od 1767 zł/os. (Saalbach)) Hotel 3* HB - od 1259 zł/os. (Leogang) od 1785 zł/os. ( Hinterglemm) Hotel 4* HB 1935 zł/os. (Saalbach)
60
FOTO: SHUTTERSTOCK.COM
›› BAD KLEINKIRCHEIM Rodzinne miasteczko Franza Klammera, legendarnego austriackiego mistrza zjazdu, to jedno z lepszych miejsc na narciarskie wakacje w Karyntii. Dużo świetnych tras i aż dwa wielkie kompleksy termalne to wystarczający wabik, by dołączyć do najpopularniejszych austriackich ośrodków narciarskich, mimo że suma nartostrad to nieco ponad 100 km. Jak na austriackie warunki nie robi to ogromnego wrażenia (w salzburskim Ski Amade do dyspozycji jest 860 km tras), ale jeden
karnet daje możliwość jazdy w ponad 30 karynckich stacjach narciarskich na trasach o łącznej długości 1100 km. W Bad Kleinkircheim, ośrodku, na który składają się dwa masywy: St. Oswald i Kaiserburg, najważniejsza jest nartostrada nr 8 – pomnik wystawiony za życia Klammerowi, czyli czarna, pucharowa trasa zjazdowa, nazwana jego imieniem. W środkowym odcinku jest piekielnie stroma.
61
FOTO: SHUTTERSTOCK.COM
RAPORT
Takich trudnych tras formalnie jest tylko 8 km, ale czerwone nartostrady w masywie Kaiserburg również w większości należą do wymagających. Z kolei St.Oswald to królestwo narciarzy rekreacyjnych – jest tu co prawda kilka stromych tras, ale południowa ekspozycja sprawia, że liczba opalających się w rozrzuconych po stokach schroniskach dorównuje czasem liczbie szusujących narciarzy. www.badkleinkircheim.at Karnet 6-dniowy (Top Ski Carinthia – 31 ośrodków w Karyntii i Tyrolu Wschodnim, 1100 km nartostrad) 216 euro 108 euro Przykładowe oferty pobytowe (tydzień) z serwisu Travelplanet.pl Apartamenty bez wyżywienia – od 620 zł/os. Hotel 4* HB – od 1900 zł/os.
Artykuł powstał przy współpracy z serwisem
62
ILE ZA KILOMETR PRZEJECHANEJ NARTOSTRADY Planując wyjazd na narty, spróbujmy policzyć, ile tak naprawdę będzie nas kosztował kilometr przejechanej nartostrady. Według wyliczeń Travelplanet.pl najdrożej jest w Polsce i Czechach – to ok. 70 zł – a najtaniej w Austrii i Włoszech, gdzie koszt ten wynosi niewiele ponad 10 zł. Na stronie internetowej tego największego polskiego multiagenta turystycznego znajdziecie Państwo dokładne kalkulacje oraz metodę, za pomocą której indywidualnie wyliczycie własną „opłatę nartostradową”. Ten koszt można nieco obniżyć przy rezerwowaniu pobytów przez serwis Travelplanet.pl. Za zimowe wakacje zapłacimy tyle samo co u touroperatora, za to w bonusie dostaniemy voucher na kompleksowe serwisowanie nart czy deski snowboardowej.
... FAMILY WEEK
Warunki na str o n i e LivignoFeelTheAlps
twitter.com/livigno
APT Livigno - tel. +39 0342 052200 - info@livigno.eu
FLY-DRIVE › PORADNIK
Fly-drive, czyli podróż skrojona na miarę.
Urlop w stylu fly-drive, czyli „leć i jedź” to wspaniały i kompletnie niezależny sposób na zobaczenie odwiedzanego kraju, albo nawet kilku! Po prostu wybierz kierunek, kup bilet na samolot, wynajmij samochód i w drogę! Sam decydujesz, co zwiedzasz, na jak długo w danym miejscu zostajesz i w jakim hotelu śpisz. PORAD UDZIELA KARINA JUSZCZUK ZDJĘCIA SHUTTERSTOCK.COM
Najprostszym wariantem jest dolot i wylot z tego samego miasta, wynajem auta na lotnisku i zakwaterowanie w tym samym hotelu na cały czas pobytu. To jest zdecydowanie najlepsze rozwiązanie dla: - nowicjuszy, - tych, którzy wolą nie pakować się więcej niż raz, - tych, którzy wolą zdecydować na miejscu, kiedy i co zwiedzają, - osób z mniejszym doświadczeniem jako kierowcy, szczególnie
› Transport Bardziej skomplikowanym wariantem jest dolot do miasta A (np. San Francisco), wynajem samochodu, zarezerwowanie hoteli na trasie, oddanie samochodu i wylot z miasta B (np. Las Vegas). Taki wariant polecam na większe regiony i dla tych, którzy posiadają więcej czasu i chcą odwiedzić wiele miejsc.
64
gdy w odwiedzanym kraju ruch jest lewostronny, - tych wybierających mały region/wyspę, które można spokojnie objechać w całości podczas kilku jednodniowych wycieczek, np. wyspy Morza Śródziemnego jak Majorka, Ibiza, Sycylia, Cypr, Korsyka, Sardynia, południowe wybrzeże Portugalii, półwysep Jukatan w Meksyku, wyspa kanaryjska Lanzarote albo karaibskie jak: St. Lucia, Grenada, Barbados i wiele innych.
› Ważne! Samochód nie musi być koniecznie wypożyczony na lotnisku. Jeśli chcemy zostać na kilka nocy w mieście, w którym zaczynamy i kończymy podróż, można odebrać pojazd z biura w centrum miasta. Tym sposobem płacimy mniej za wynajem, gdyż mamy samochód na krótszy czas, a także nie płacimy za parking hotelowy (trzeba na to zwracać uwagę, gdyż np. w USA parking hotelowy w większym mieście może kosztować nawet około 100 zł na dzień!). Warto także zauważyć, że przecież po dużym i nieznajomym mieście lepiej poruszać się lokalnym metrem bądź tramwajem lub autobusem typu hop on/off.
Zaplanowanie takiego urlopu jest czasochłonne, ale może też być dobrą zabawą: wyszukanie informacji o atrakcjach danego miejsca, obliczanie odległości na mapie, czytanie blogów i oglądanie zdjęć innych podróżników, wybór idealnego zakwaterowania (np. hotel w centrum miasta, małe b&b na wsi, self-catering apartament z widokiem na morze itp.), dopasowywanie dodatkowych atrakcji
Jak, gdzie, kiedy?
Na początek trzeba sobie zadać kilka pytań. Gdzie jedziemy? Na jak długo? Jaki mamy budżet? Na pewno każdy z nas ma listę miejsc, które chciałby zobaczyć, ale nie wie, jak się zabrać za zaplanowanie takiego wyjazdu. Podpowiem Wam, jak podejść do tego logistycznie i jakich błędów unikać, by Wasz długo wyczekiwany urlop dostarczył przyjemności, a nie przykrych niespodzianek.
typu skok spadochronowy czy lot helikopterem. A może akurat będziemy w czasie festiwalu albo jakiegoś wydarzenia sportowego bądź koncertu? Po takich przygotowaniach na pewno pojedziemy bardziej świadomi i ciekawi, a ułożenie skomplikowanej trasy da nam ogromną satysfakcję.
Od czego zacząć? Mapa to podstawa! Godne polecenia są strony www.maps.google. pl, na których bardzo łatwo oblicza się odległości i wyznacza trasę, którą można później zapisać na komputerze albo wydrukować wraz ze wskazówkami. Dodatkowe funkcje typu: zdjęcia, pogoda, transport publiczny ułatwią nam planowanie.
Poniżej znajduje się lista wybranych, dobrze rozwiniętych i bezpiecznych krajów z dobrą siecią dróg. Podzielone zostały na kraje europejskie i nieeuropejskie.
Europa: wyspy Morza Śródziemnego (Cypr, Majorka, Sycylia, Korsyka, Sardynia), Islandia, Włochy, Francja, Portugalia, Hiszpania, Wielka Brytania i Irlandia, Norwegia, Niemcy, Szwajcaria, Chorwacja, Czechy, Słowacja. Świat: Kanada, Nowa Zelandia, USA, Australia, Republika Południowej Afryki, Namibia, Oman.
65
FLY-DRIVE › PORADNIK
Jaki budżet? Powinniśmy wstępnie przeanalizować koszty poszczególnych elementów podróży, zanim zdecydujemy się na kupno lotów. Łatwo to zrobić przy użyciu tabelki: Loty (tanie linie, z jakim bagażem?) 500 zł x 2 osoby Noclegi w apartamencie czy hotelu? 100 zł x 10 nocy x 2 Samochód na 7 dni – jaki? 80 zł x 7 dni Ubezpieczenie podróżne (brązowe, srebrne czy złote?) 30 zł x 2 Wyżywienie (self – catering czy restauracje?) 80 zł x 10 x 2 Inne: paliwo, wizy, przewodnik, szczepionki, pamiątki, dodatkowe atrakcje (np. wstęp do muzeum, parku narodowego itp.) 500 zł
› Razem
5580 zł/ 2 osoby
Źródło: opracowanie własne. Powyższe zestawienie przedstawia orientacyjne i uśrednione koszty podróży dla 2 osób.
Na początku musimy się zorientować, gdzie znajdują się lotniska, a także jak najszybciej i najtaniej tam dolecieć. Na terenie Europy i Afryki Północnej proponuję korzystać z tanich linii lotniczych typu Ryanair, Wizzair czy EasyJet. Loty o nieprzyzwoicie wczesnej bądź późnej porze są tańsze, a jeśli możemy „zmieścić się” tylko w bagażu podręcznym, to oszczędzimy kolejne 100 zł lub nawet więcej. Zasada jest jedna – im wcześniej, tym taniej. Czasami można dostać lot do Portugalii czy Włoch za 100 zł w 2 strony! Jeśli wybieramy się poza Europę, proponuję zacząć szukać połączeń nawet 11 miesięcy przed planowaną datą wyjazdu! Przy dalekich podróżach, np. do Australii, Ameryki Północnej czy Afryki, loty będą naszym głównym wydatkiem, a na niskie ceny last minute nie ma co liczyć, jeśli nie mamy elastycznej daty wylotu. Po zakupie biletu lotniczego wiele miesięcy przed podróżą, mając (często największy) koszt wyjazdu za sobą, możemy skupić się na bardziej przyjemnych elementach, jak na przykład atrakcjach i zakwaterowaniu. Ciekawym rozwiązaniem jest rezerwacja poszczególnych elementów na przestrzeni kilku miesięcy, aby uniknąć sporego jednorazowego wydatku. Trzeba pamiętać, że nie kupujemy zorganizowanej wycieczki, na której wszystkie elementy są za nas wybrane i połączone w pakiet, za który płacimy zaliczkę. Wszystko musimy zarezerwować osobno i w większości przypadków zapłacić z góry.
Jak znaleźć lot? Najlepiej na jednej z wielu wyszukiwarek internetowych (patrz adresy w ramce obok), która w ciągu kilku sekund pokaże nam listę kombinacji wielu różnych linii lotniczych i cen. Nawet jeśli planujemy dolecieć i wylecieć z innych miast (wtedy taki bilet nazywa się open jaw), to na niektórych stronach możemy takie połączenia znaleźć! Jeszcze do niedawna takie loty były o wiele droższe i niemożliwe było kupno biletu open jaw przez Internet. Teraz wystarczy kliknąć przycisk multi stop (bądź podobny). I wtedy możemy dodać nawet kilka dodatkowych miast. Możemy oczywiście udać się do biura bądź zadzwonić do agenta, który na pewno doradzi nam najlepsze połączenia i linie w odpowiedniej cenie. Dla tych, którzy planują odwiedzić więcej niż jeden kontynent, proponuję udać się do biura, które specjalizuje się w tego typu biletach.
66
www.skyscanner.net
www.cheapflights.com opcje multi stop: www.netflights.com www.opodo.co.uk
Szukając lotów, musimy pamiętać o kilku ważnych elementach. Loty z przesiadką są często tańsze, ale też o wiele dłuższe. Trzeba koniecznie dokładnie przeanalizować czasy wylotów i długość połączeń, bo może się okazać, że mamy za mało czasu na przesiadkę, albo wręcz tracimy dzień, czekając na następny lot. Najlepsze są loty nocne, gdyż nie tracimy dnia i nie musimy płacić za hotel.
› Ważne!
Musimy liczyć się z tym, że przylatując rano do danego miasta, nie będziemy mogli wprowadzić się do naszego pokoju hotelowego do wczesnego popołudnia, czasami nawet do godziny 15! W większości hoteli możemy zostawić nasze bagaże, pójść zwiedzać i wrócić później, kiedy nasz pokój będzie już gotowy. Uważam, że jest to świetne rozwiązanie dla ludzi, którzy mają ograniczony czas i chcą go w pełni wykorzystać.
Zanim klikniemy „kup” i podamy numer karty kredytowej, warto jeszcze raz sprawdzić, czy imię i nazwisko są prawidłowe, gdyż często zmiany są bardzo kosztowne lub wręcz niemożliwe i wtedy może się okazać, że musimy kupić nowy bilet! Biletów lotniczych nie można zwrócić, ale wiele linii pozwala zmienić (za opłatą) datę wylotu. Jeśli kupujemy bilet u agenta, powinniśmy spytać, czy bilet jest elastyczny, gdyż z doświadczenia wiem, że takiej informacji często nie można znaleźć na stronie internetowej.
Brawo, mamy lot! Co teraz? Proponuję zaopatrzyć się w przewodnik i dokładną mapę drogową. Mapy w przewodnikach są często małe i niedokładne. Z dobrą mapą nie będzie nam potrzebny GPS, za który musimy przy wypożyczaniu samochodu dodatkowo zapłacić. Internet jest skarbnicą wiedzy, ale selekcja informacji trwa bardzo długo i nie mamy gwarancji, że dane są aktualne bądź prawdziwe. W dobrym przewodniku, np. Lonely Planet, znajdziemy kilka przygotowanych tras zwiedzania, listę atrakcji w danym regionie i mnóstwo informacji o noclegach, dojazdach, dodatkowych atrakcjach i cenach. Zamiast tracić czas na wyszukiwanie takich informacji w Internecie, możemy wykorzystać go do zrobienia rezerwacji czy też obliczenia dystansów na mapie. Załóżmy, że mamy loty i miejsca, które chcielibyśmy odwiedzić, oznaczone na mapie. Musimy zdecydować, gdzie chcemy zostać na noc, a które miejsca zobaczymy po drodze, ustalić, kto będzie prowadzić, a także ile kilometrów/godzin chcemy pokonać średnio każdego dnia. Ja zawsze układam trasę przy pomocy mapy google i jak już mam odległości, to decyduję o ilości noclegów w danej okolicy. Jeśli wybieramy duży kraj, np. USA, proponuję zostać w ciekawych miejscach na co najmniej 2 noce. Zyskujemy w ten sposób cały jeden dzień na zobaczenie najważniejszych atrakcji, przecież pakowanie i codzienna jazda samochodem może odebrać nam przyjemność z urlopu. Zazwyczaj staram się nie jechać dłużej niż 5 godzin w jednym dniu, ale w praktyce różnie to wychodzi. Na szczęście jazda jest przerywana bardzo często jakimś punktem widokowym, spacerem czy piknikiem – taki dzień nabiera zupełnie innego wymiaru.
67
FLY-DRIVE › PORADNIK
Czas na rezerwację noclegów! Hotel, hostel czy b&b? Namiot czy przyczepa kempingowa? A może apartament z własną kuchnią? Wszystko zależy od budżetu i...kierunku świata! W Nowej Zelandii czy Australii najpopularniejsze są tzw. campery, które są twoim domem na kółkach i środkiem transportu w jednym. Na południu Europy spałabym na świetnie przygotowanych kempingach albo wynajęłabym pokój, w miastach wybrałabym hotel bądź hostel, a na dłuższy pobyt w jednym miejscu wybrałabym apartament, tzw. self-catering. Można połączyć nawet wszystkie wymienione - to Ty decydujesz, a nie biuro podroży! Ja zawsze rezerwuję noclegi bezpośrednio na stronie hotelu albo na tzw. bed bankach, czyli stronach internetowych skupiających różnego rodzaju zakwaterowanie na całym świecie w najlepszych cenach (patrz link w ramce). Po paru kliknięciach rezerwacja jest gotowa, dostajemy e-voucher przez e-maila i drukujemy sami. Takie proste!
Na takich stronach możemy zwykle zapłacić tylko skromny depozyt, albo nawet w ogóle nic i wtedy płacimy dopiero po dotarciu do danego hotelu. Jeśli plany nam się zmienią, często można taką rezerwację anulować bez żadnych strat finansowych, jeśli oczywiście zrobimy to odpowiednio wcześnie. Możemy też w ogóle nie rezerwować noclegów i jechać „w ciemno”. Wtedy nie musimy trzymać się żadnego planu. I zostać dłużej w miejscu, które szczególnie nam się spodoba. Takie rozwiązanie jest dobre na dłuższe urlopy. Nie mając namiotu, przy ograniczonym budżecie możemy narazić się na ryzyko, że w danej miejscowości nie będziemy mogli znaleźć żadnego noclegu, albo takiego na naszą kieszeń, bądź zajmie nam to kilka godzin i jeszcze może się
68
Hostele: www.hostelworld.com Hotele, b&b, apartamenty: www.booking.com
okazać, że jest on daleko od centrum/plaży! Trzeba uważać szczególnie w wysokim sezonie turystycznym. Przewodnik się bardzo przydaje w takich sytuacjach, gdyż zawiera on niemałą listę miejsc noclegowych w różnych cenach. Kiedy nie mamy noclegu, dzwonimy w parę miejsc z budki telefonicznej (zwykle jest to tańsze rozwiązanie niż roaming komórkowy), zamiast tracić czas na objeżdżanie wszystkich miejsc.
AUTO JEST ISTOTNYM ELEMENTEM fly-drive, dlatego na jego wybór powinniśmy poświęcić sporo czasu.
Samochód – ważna rzecz Auto jest istotnym elementem fly-drive, dlatego na jego wybór powinniśmy poświęcić sporo czasu. To będzie nasz środek transportu przez cały czas wyjazdu, więc musimy mieć pewność, że jest on wygodny i wystarczająco pojemny. Nasze bagaże powinny być zawsze w bagażniku, gdyż pozostawione na tylnym siedzeniu są łatwym łupem dla złodziei, a ubezpieczalnie niechętnie zwracają za taką szkodę. Musimy pamiętać, że nie zawsze najtańszy samochód jest najlepszy. Jeśli jest nas tylko dwoje, a auto potrzebujemy tylko na dzienne wycieczki, to z całą pewnością pojazd z grupy ekonomicznej, np. Ford Ka, nam wystarczy. Jeśli jedziemy 4-osobową rodziną na 2 tygodnie do USA i zamierzamy codziennie być w drodze i spać w innym miejscu, proponuję wybrać samochód z grupy „full size”, jak np. Jeep Grand Cherokee. Pojazd możemy rezerwować bezpośrednio u znanych i renomowanych na całym świecie firm typu Avis, Hertz, Alamo czy Budget albo wejść na stronę pośrednika www.rentalcars.com (dostępna wersja w języku polskim) www.travelsupermarket.com
› Ważne!
Rezerwując auto, musimy zawsze pamiętać o tym, że poza prawem jazdy będzie potrzebna nam karta kredytowa, a jeśli odbieramy samochód o 10 rano, to musimy go zwrócić przed 10 rano ostatniego dnia. Musimy koniecznie przeczytać warunki umowy i sprawdzić, jakie ubezpieczenie jest wliczone w cenę, gdyż często występuje wysoka wpłata własna.
(patrz linki), która nam porówna ceny wszystkich możliwych agencji. Podstawowe elementy już są! Mamy jak dolecieć, czym jeździć i gdzie spać. Teraz wystarczy tylko sprawdzić datę ważności naszego paszportu, dowiedzieć się, czy/jakie wizy i szczepienia są wymagane, a przede wszystkim zaznaczyć w przewodniku i na mapie wszystkie miejsca, które chcemy zobaczyć! Mam nadzieję, że powyższe informacje i porady okażą się pomocne dla wszystkich, a szczególnie dla tych, którzy planują swój pierwszy fly-drive. Powodzenia!
69
FLY-DRIVE › KIERUNEK PORTUGALIA
TEKST KARINA JUSZCZUK ZDJĘCIA SHUTTERSTOCK.COM
Portugalia w 7 dni
POŁUDNIOWE WYBRZEŻE PORTUGALII, ALGARVE, NALEŻY DO NAJPIĘKNIEJSZYCH I NAJBARDZIEJ NIEZWYKŁYCH WYBRZEŻY EUROPY. NIEMAL CAŁE WYBRZEŻE TO PIĘKNE, DŁUGIE PLAŻE, CZYSTA WODA, SKALISTE ZATOKI I NIESPOTYKANE FORMACJE SKALNE… Warto wstąpić do miejscowych tawern, gdzie są serwowane rarytasy lokalnej kuchni. W większości miasteczek są liczne bary, oryginalne knajpy rybackie, a na straganach można znaleźć coś dla siebie. Ale Portugalia to nie tylko plaża! Poniższa propozycja flydrive’u w Portugalii przypadnie do gustu tym, którzy chcą połączyć wypoczynek z możliwością zobaczenia urozmaiconego krajobrazu w głębi kraju, a także pięknych zabytkowych miasteczek wraz ze stolicą na czele! DZIEŃ 1/2 – przylatujemy do Faro i odbieramy samochód. W zależności od godziny przylotu możecie udać się na spacer po mieście albo od razu jechać na północ w kierunku Evora (220 km). Droga prowadzi przez piękny krajobraz Alentejo. Po drodze będziecie mijać zamek w miejscowości Beja, z którego rozpościera się przepiękny widok na okolicę. Centrum miasteczka Evora zostało wpisane na listę UNESCO i jest tam sporo obiektów do podziwiania. Proponuję spędzić tu 2 noce, rozkoszując się lokalnymi specjałami w jednej z licznych knajpek, spacerami po malowniczych wzgórzach wokół miasta bądź zwiedzaniem świątyń i kościołów. NOCLEG: 1 noc w Evora
70
71
FLY-DRIVE › KIERUNEK PORTUGALIA
72
DZIEŃ 2 – niecałe 30 km od Lizbony na północ (z uwagi na fakt, że Portugalia jest małym państwem, dystanse są stosunkowo krótkie; i drogi są bardzo dobre!; przejazd nie powinien zająć więcej niż 2 godz.) mieszczą się fascynujące miasta: Sintra, Ericeira i Obidos. Każde ma coś innego do zaoferowania i warto zatrzymać się w jednym z nich na noc. Sintra jest prawdziwym dziełem sztuki i uchodzi za romantyczny symbol Portugalii. Ericeira jest tradycyjnym, malowniczym miasteczkiem z białymi domami i słynie z handlu owocami morza. Nad Obidos wznosi się średniowieczny zamek z przepięknym widokiem. Tym, którzy mają trochę więcej czasu, proponuję udać się na północ do Fatimy (90 km). Jest to jeden z najważniejszych celów pielgrzymek katolickich z całego świata i ośrodek kultu maryjnego. NOCLEG: 1 noc w jednym z wymienionych miasteczek DZIEŃ 3 – Lizbona, stolica Portugalii, oddalona jest niecałą godzinę drogi od miasteczek opisanych powyżej (Dzień 2) i jest tu wiele do podziwiania. Proponuję spędzić dzień na odkrywaniu tego miasta z duszą. Wybierzcie się na przejażdżkę starym tramwajem i podziwiajcie zamek św. Jerzego górującego nad miastem. Zobaczyć tu można także Muzeum Powozów, Wieżę Belem w stylu manuelińskim, najstarszą dzielnicę Lizbony - Alfame. Wieczorem koniecznie trzeba odwiedzić tętniącą nocnym życiem dzielnicę Bairro Alto, która słynie ze sporej ilości barów, kafejek i galerii. NOCLEG: 1 noc w Lizbonie. DZIEŃ 4 – piękne plaże czekają! Żegnamy Lizbonę i kierujemy się w stronę wybrzeża Algarve. Podczas przejażdżki będą Wam towarzyszyć wspaniałe widoki, które na pewno wzbogacą Wasze wyobrażenie o Algarve. Wzgórza porośnięte dębami i egzotycznymi roślinami, dzięki którym zapomnimy, że nadal znajdujemy się w Europie. Po przejechaniu przez najdłuższy w Europie wiszący most, zanim dotrzecie na wymarzoną plażę, po drodze koniecznie odwiedźcie Monchique! Jest to najwyżej położona miejscowość Algarve. Życie toczy się w niej bardzo powoli. Dla odmiany jest tu o wiele chłodniej, powietrze jest rześkie. Jesteśmy w końcu w górach! Pośród masywu górskiego znajduje się również Caldas – uzdrowisko portugalskie, znane z rzymskich term, bazujących na wodach leczniczych. Kręta droga wiodąca aż do samego morza dostarczy wrażeń i nieziemskich widoków.
DZIEŃ 5, 6, 7 73
FLY-DRIVE › KIERUNEK PORTUGALIA
›› Kalkulator Loty: Warszawa – Faro -Warszawa w czerwcu 2014 z Tap Portugal 1000 zł/os. Samochód: 400 zł /7 dni grupa ekonomiczna z wpłatą własną Apartamenty i hotele 3* na 7 nocy ze śniadaniem 2300 zł 2500 zł/os. koszt podstawowy + posiłki, benzyna, dodatkowe ubezpieczenie samochodu (ok. 9 euro na dzień), ubezpieczenie podróży, przewodnik i mapa, pamiątki, bilety wstępów.
74
Sporo się najeździliśmy, czas na odpoczynek! Trzy ostatnie noce proponuję spędzić w jednym z nadmorskim miasteczek, np. w Carvoeiro. Znajduje się ono w połowie drogi między Faro i Sagres, najdalej na zachód wysuniętym punktem Hiszpanii. Stąd będzie łatwo dostać się do innych zakątków na tym oryginalnym wybrzeżu. Dla tych, którzy wolą ciszę i spokój, nie zabraknie apartamentów rozsianych wzdłuż wybrzeża pomiędzy miejscowościami turystycznymi. Cisza, spokój i piękne zachody słońca z balkonu na pewno pomogą zapomnieć o troskach życia codziennego, a jeśli nie chce nam się gotować obiadu, jesteśmy kilka minut jazdy od pobliskiego kurortu, gdzie możemy zjeść pod gołym niebem. Jedynym minusem jest to, że nie będziemy mogli wypić tego przepysznego portugalskiego wina do obiadu.
Wybrzeże Algarve ma wiele do zaoferowania!
Z pewnością warte odwiedzenia są miejsca takie jak Sagres, położone na samym koniuszku kraju, gdzie możemy zwiedzić średniowieczne fortyfikacje. Nieopodal znajduje się przylądek znany żeglarzom jako „koniec świata”. Jeśli szukacie pozostałości Maurów, Arabów i Rzymian, warto wybrać się do Silves, dawnej stolicy Portugalii. Ze względu na piękne porty warto pojechać do wioski rybackiej Qarteira, gdzie można wstąpić na prawdziwy cygański targ. Dla fanów jachtów polecam kurort Vilamoura, która tętni życiem całą dobę! W ramach odpoczynku na słynnych plażach z całą pewnością leżak trzeba rozłożyć na co najmniej jednej z czterech: Praia da Rocha, Praia da Marinha, Praia do Barranco bądź Praia de Salema.
Prtugalia i jej mieszkańcy przywitają Was z otwar-
tymi rękoma i uśmiechem na twarzy. Fani piłki nożnej, golfa, surfingu, jazdy konnej i plażowania poczują się tutaj jak w raju. Łasuchy będą w siódmym niebie, gdyż świeże ryby i owoce morza podawane są w każdej restauracji. Kurorty na Algarve zapewnią wypoczynek na wysokim poziomie, a piękne plaże z charakterystycznymi klifami, łagodny klimat i ciepłe morze spełnią oczekiwania każdego. Zwiedzania nie zabraknie nawet dla najwytrwalszych – mnóstwo tu małych miasteczek z bazarami, białymi domami i brukowanymi uliczkami, i tych większych, z całym gronem zabytkowych budowli.
W Portugalii każdy znajdzie coś dla siebie. Kraj czeka na turystów cały rok – nawet w grudniu temperatura nie spada poniżej 10 0C!
75
PROMOCJA
Internet w podróży Ogromna popularność urządzeń mobilnych takich jak notebooki,
tablety i smartfony sprawia, że towarzyszą nam one na co dzień. Jeśli urządzenia nie będą miały dostępu do Internetu, zdecydowanie stracą na swojej funkcjonalności.
Proponowane przez operatorów sieci komórkowej modemy,
Mariusz Piaseczny marketing manager w TP-LINK Polska
które zwykle podłączamy do portu USB w notebooku, są wystarczające tylko wtedy, jeśli właśnie to jedno urządzenie ma mieć dostęp do sieci. Jednak takie rozwiązanie nie jest ani wygodne ani praktyczne. Bo co w sytuacji, gdy kilka osób lub urządzeń potrzebuje połączenia z siecią jednocześnie? Najlepszym rozwiązaniem tego problemu jest zastosowanie mobilnych routerów TP-LINK zarówno tych, do których podłączamy zewnętrzny modem jak i tych, które są już w niego wyposażone. Przykładem takiego urządzenia jest nasz najnowszy mobilny router M5350. Należy włożyć do niego kartę SIM od operatora i możemy cieszyć się dostępem do Internetu niemal w każdych warunkach - w domu, szkole, pracy, w podróży i na wakacjach – wystarczy tylko znajdować się w zasięgu sieci komórkowej. Gwarantuje to wygodny dostęp do Internetu dla komputera, telefonu, tabletu i wielu innych urządzeń – Twoich lub Twoich znajomych.
M5350 ›› Kieszonkowy Router M5350 z wbudowaną baterią oraz modemem 3G
1 76
zapewnia dostęp do Internetu niemal w każdych warunkach – w domu, na uczelni, w pracy, pociągu i samochodzie, a nawet na wakacjach – wystarczy tylko znajdować się w zasięgu sieci komórkowej. Umożliwia konfigurację własnego hot-spotu Wi-Fi zawsze, gdy jest nam potrzebny oraz jednoczesne podłączenie nawet do dziesięciu urządzeń. Bateria o pojemności 2000 mAh gwarantuje do 6 godzin pracy bez konieczności korzystania z zewnętrznych źródeł energii. Złącze micro USB umożliwia zasilanie routera za pomocą kabla podłączonego do laptopa, gniazdka samochodowego lub dołączonego adaptera sieciowego. Dzięki wbudowanemu czytnikowi kart micro SD (do 32 GB) możemy wykorzystać router jako przenośny magazyn danych. Wyświetlacz OLED zapewnia łatwy dostęp do informacji dotyczących działania urządzenia. Router został także wyróżniony prestiżowymi nagrodami za wzornictwo: iF Design Award oraz International CES Innovations 2013 Design and Engineering Award.
2
TL-MR3020 ››
Mobilny, w pełni bezprzewodowy, korzystający z sieci 3G/3,75G router TL-MR3020 wyróżnia się nie tylko kompaktowymi gabarytami ale i szeroką funkcjonalnością. Urządzenie umożliwia pracę w trzech trybach – router 3G/3,75G, klient/router WISP oraz router podróżny – punkt dostępowy. Produkt gwarantuje pełną zgodność z ponad 120 modemami USB UMTS/ HSPA/EVDO, w tym również z modelem Huawei E398, dostępnym w sieci Plus oraz ramach usługi Internet LTE, oferowanej przez Cyfrowy Polsat. Dzięki temu router zapewnia szeroki dostęp do Internetu w zasięgu sieci 3G/3,75G dowolnego operatora. To atrakcyjna propozycja zarówno dla osób dużo podróżujących jak i potrzebujących połączenia z siecią w miejscach o ograniczonym dostępie do tradycyjnej infrastruktury telekomunikacyjnej: w pociągu czy samochodzie lub w trakcie spotkań biznesowych organizowanych poza biurem. Port Mini USB pozwala na korzystanie z zewnętrznych źródeł energii, np. z laptopa czy gniazdka samochodowego.
TL-MR3040 ›› Wbudowany akumulator, zgodność ze standardem N Lite 150
Mb/s, obsługa modemów 3G oraz kompaktowe gabaryty i niewielka waga to podstawowe zalety routera TL-MR3040, stworzonego z myślą o osobach często podróżujących, prowadzących aktywny tryb życia i ceniących nieprzerwaną łączność z siecią. TL-MR3040 to rozwinięcie linii produktów oferujących wsparcie dla modemów 3,5/3,75G. W porównaniu do swoich poprzedników wyróżnia się autonomicznym zasilaniem, zapewniającym swobodę korzystania z Internetu niezależnie od sytuacji. Wbudowana bateria o pojemności 2000mAh gwarantuje do 4 godzin pracy bez konieczności korzystania z zewnętrznych źródeł energii. Router jest kompatybilny z najpopularniejszymi modemami, oferowanymi przez operatorów sieci 3G w Polsce i na świecie.
4
3
TL-WR702N ››
TL-WR702N to najmniejszy na świecie, bezprzewodowy router. Wbudowany port micro USB umożliwia zasilanie bezpośrednio z komputera lub za pomocą dołączonego adaptera sieciowego. Urządzenie oferuje pięć trybów pracy (punkt dostępowy (AP), router, bridge, klient, repeter) i pracuje w standardzie N lite, zapewniającym przesyłanie danych bezprzewodowo z prędkością do 150Mb/s. Model ten jest niezwykle prosty i intuicyjny w obsłudze, a pod względem funkcjonalności w niczym nie ustępuje większym gabarytowo produktom. Niewielka waga (34 g) i miniaturowe rozmiary (57 x 57 x 18 mm) routera sprawiają, że jest on idealnym towarzyszem podczas wyjazdów służbowych i prywatnych, zapewniając dostęp do Internetu wielu urządzeniom mobilnym, jak smartfony czy netbooki. Dzięki prostej obsłudze i szerokiej funkcjonalności doskonale sprawdzi się również w domu lub biurze jako podstawa do stworzenia lokalnej sieci bezprzewodowej. Domyślnie włączone zabezpieczenia oraz obsługa szyfrowania WPA-PSK/WPA2-PSK zapewniają najwyższy poziom bezpieczeństwa sieci bezprzewodowych.
77
PODRÓŻE MAŁE I DUŻE › SZKOCJA
TEKST RAFAŁ NOWICKI
W krainie
zamków
Pamiętacie scenę ucieczki z Londynu w filmie „Skyfall”, najnowszym odcinku serii o przygodach agenta 007? James Bond przemierzający w srebrzystym Astonie Martinie
rozległe doliny i wzgórza z ośnieżonymi szczytami w drodze do monumentalnej, rodzinnej posiadłości...
Te zapierające dech panoramy, które oglądamy, to Szkocja w całej swej okazałości.
78
FOTO: VISIT SCOTLAND
i whisky
79
PODRÓŻE MAŁE I DUŻE › SZKOCJA
BURZLIWA HISTORIA Przez wiele stuleci ten ląd, położony na obrzeżach Europy, pozostawał niedostępny i niezdobyty. Tu kończyło się panowanie Rzymian, którzy odgrodzili się od wojowniczych Celtów murem, stojącym od II wieku n.e. do dziś. Celtycka Szkocja nie stała się tyglem narodów, jak bardziej przystępna pod względem geograficznym Anglia, choć początkowo tereny Szkocji zamieszkiwane były przez liczne ludy reprezentujące różnorodne kultury. Byli to - oprócz Celtów - m.in. Piktowie, Normanowie, Rzymianie oraz Anglicy, którzy zresztą zagościli tu na dłużej. Ujarzmiony (przynajmniej na piśmie) kraj na początku XVIII wieku wszedł razem z Walią w skład Wielkiej Brytanii. Wówczas noszenie ubiorów w szkocką kratę stało się demonstracją przeciwko brytyjskiemu monarsze i wreszcie królewskim edyktem zakazane. Mimo to urok krajobrazów Szkocji, rojące się od dziczyzny wrzosowiska i pełne łososi strumienie ściągnęły tu brytyjską arystokrację, która letnie sezony spędzała na licznych polowaniach. To Anglicy podzielili Szkocję na dwa regiony: Highlands (góry) i Lowlands (niziny). W skład kraju wchodzi jeszcze blisko osiemset wysp (!), z tego obecnie zamieszkanych jest nieco ponad setka.
ZDJĘCIA: PHOTOXPRESS.COM
80
ZAMEK BALMORAL
FOTO: PHOTOXPRESS.COM
ZAMKI Na skalistych wzniesieniach Szkocji stoi około dwóch tysięcy zamków i twierdz, oczywiście zachowanych w różnym stanie. Niektóre spośród nich to malownicze ruiny, ale większość to budowle w pełni możliwości „użytkowych”. Wśród nich prym wiedzie XII-wieczny kamienny Edinburgh Castle, gdzie przechowywane są szkockie klejnoty koronne. Do miana drugiego pod względem okazałości może konkurować Stirling Castle, stojący w najbardziej strategicznym punkcie kraju: u zbiegu dróg łączących góry z nizinami. Pan na zamku Stirling faktycznie kontrolował całą Szkocję. Z kolei Dunnottar Castle to jeden z najpiękniejszych zamków Szkocji. Powstał około IV w. n.e. Zamek zawdzięcza swoją urodę głównie położeniu. Trudno się dziwić, bowiem usytuowany jest na wzgórzu nad Morzem Północnym, z którego rozciągają się wspaniałe krajobrazy. Spoglądając w stronę północną, można zobaczyć miasteczko Stoneheaven z niewielkim, ale zachwycającym portem rybackim. Castle Glamis to również wielka atrakcja dla turystów odwiedzających Szkocję, ale tylko dla tych odważnych, ponieważ, jak głosi legenda, zamek jest nawiedzony. Warto wiedzieć, że to właśnie tutaj Szekspir umiejscowił akcję „Makbeta”. Jest to przepiękny obiekt, utrzymany w stylu nawiązującym do renesansowych zamków francuskich, nazywanym złośliwie przez zazdrosnych Anglików „Scottish Baronial”. Natomiast Balmoral Castle jest – od czasów panowania królowej Wiktorii – letnią rezydencją brytyjskiej rodziny królewskiej.
ZAMEK GLAMIS
POWSTAŁY OKOŁO IV W. N.E. ZAMEK DUNNOTTAR zawdzięcza swoją urodę głównie położeniu - usytuowany jest bowiem na wzgórzu nad Morzem Północnym, z którego rozciągają się wspaniałe krajobrazy.
FOTO: SHUTTERSTOCK.COM
81
PODRÓŻE MAŁE I DUŻE › SZKOCJA
KRAJOBRAZY To prawdziwa chluba Szkotów i trudno się z takim punktem widzenia nie zgodzić. Od rozległych pastwisk na nizinach, po strome i surowe, choć niezbyt wysokie góry, wyrastające nad głębokimi jeziorami, połacie wrzosowisk poprzecinane mnóstwem źródeł, strumieni i wodospadów; od skalistego obrazu północy po złote plaże i bujne ogrody zachodniego wybrzeża, omywanego ciepłym prądem północnoatlantyckim. Zresztą nie tylko krajobrazy są tu turystyczną atrakcją. Na liście dziedzictwa kulturalnego UNESCO figuruje na przykład kompleks zabudowań w New Lanark, wzniesionych na początku XIX wieku przez
82
miejscowego właściciela fabryki bawełny, wprowadzającego w życie własną ideę społeczeństwa na miarę nowych czasów - pracującego, oświeconego i żyjącego w godziwych warunkach. Stolicą Szkocji jest Edynburg, mimo że największym miastem w kraju jest Glasgow. Podczas gdy Glasgow szczyci się swymi wiktoriańskimi tradycjami i całkiem dziewiętnastowiecznym (wręcz pozytywistycznym) charakterem, Edynburg sięga dalej, do czasów oświecenia – po wiek siedemnasty i osiemnasty. Rodzinne miasto Roberta Louisa Stevensona i Waltera Scotta jest dzisiaj znane na całym świecie ze swych prestiżowych festiwali sztuk pięknych.
ZDJĘCIA: VISIT SCOTLAND
KRAJOBRAZY SĄ PRAWDZIWĄ CHLUBĄ SZKOTÓW i trudno się z tym nie zgodzić. Od rozległych pastwisk na nizinach, po strome i surowe, choć niezbyt wysokie góry, wyrastające nad głębokimi jeziorami, połacie wrzosowisk poprzecinane mnóstwem źródeł, strumieni i wodospadów; od skalistego obrazu północy po złote plaże i bujne ogrody zachodniego wybrzeża, omywanego ciepłym prądem północnoatlantyckim.
83
PODRÓŻE MAŁE I DUŻE › SZKOCJA
SCOTCH POWIEDZIAWSZY TO WSZYSTKO, TRZEBA JEDNAK PRZYZNAĆ, ŻE SZKOCJA KOJARZY SIĘ NAM GŁÓWNIE Z MĘŻCZYZNAMI W PLISOWANYCH SPÓDNICZKACH, DUDAMI, SKĄPSTWEM, WRZOSOWISKAMI, POTWOREM I… WHISKY. PODCZAS GDY STEREOTYP SKĄPEGO SZKOTA GINIE W KONFRONTACJI Z NIEKIEDY WRĘCZ PRZESADNĄ GOŚCINNOŚCIĄ TUBYLCÓW, A „BESTIA” Z LOCH NESS OŻYWIA SIĘ GŁÓWNIE W SEZONIE OGÓRKOWYM, TO WHISKY NIEWĄTPLIWIE ZASŁUGUJE NA SWOJĄ LEGENDĘ.
Szkocka okowita liczy sobie już pół tysiąca lat - a przynajmniej tyle potwierdzają źródła historyczne. Pod koniec XV wieku na ów górski bimber złożono zamówienie królewskie – podobno w celach naukowych jako surowiec do eksperymentów alchemicznych, zmierzających do produkcji złota i materiałów wybuchowych. W owym czasie technologia produkcji whisky była zresztą świetnie opanowana, jako że od zamierzchłych czasów była powszednim napitkiem w każdym szkockim domu. Dzieje złocistego trunku zawierają również element bez mała „partyzancki”. W drugiej połowie XVII wieku Anglicy nałożyli na
84
szkockich wytwórców whisky cały system zakazów, nakazów i podatków, przez co większość lokalnych destylarni zeszła do podziemia, a znakomita część ludności zajęła się bimbrownictwem i przemytem. Górskich destylarni nie zmogły nawet hitlerowskie naloty bombowe ani ówczesna groźba wstrzymania dostaw zboża. Mimo poważnych strat, przemysł produkujący ulubiony trunek Winstona Churchilla niebawem powstał z ruin i nie zagroziła mu nawet konkurencyjna whiskey z Irlandii.
WIELE SZKOCKICH DESTYLARNI OTWIERA SWE PODWOJE WĘDROWCOM. W pięknej scenerii doliny rzeki Spey skupiła się ponad połowa wszystkich (jest ich ok. 50) destylarni działających w Szkocji. Tutaj też wytyczono niepowtarzalny „Malt Whisky Trail” - szlak wiodący od jednej do drugiej gościnnej gorzelni, które zlokalizowane są na lądzie stałym i na wyspach.
ZDJĘCIA: VISIT SCOTLAND
85
PODRÓŻE MAŁE I DUŻE › SZKOCJA
SHORTBREAD HAGGIS
FOTO: VISIT SCOTLAND
86
FOT. SHORTBREAD, HAGGIS I MAPA: SHUTTERSTOCK.COM
Całą tę historię można dziś osobiście poznać i posmakować. Wiele szkockich destylarni otwiera swe podwoje wędrowcom. Ponieważ najdogodniejsze warunki do produkcji słodowego napitku (a potrzebny jest do tego właściwy klimat i źródlana woda) istnieją u podnóża gór Grampian, w pięknej scenerii doliny rzeki Spey, właśnie tu skupiła się ponad połowa wszystkich (jest ich ok. 50) destylarni działających w Szkocji. Tutaj też wytyczono niepowtarzalny w swym rodzaju „Malt Whisky Trail” - szlak wiodący od jednej do drugiej gościnnej gorzelni na lądzie stałym i na wyspach. W „fabryczkach” można zajrzeć za kulisy procesu wytwarzania whisky, zabawić się w kipera, zapoznać z tajnikami budowy odpowiednich beczek, nie mówiąc już o spróbowaniu miarki (czyli dram) miejscowego wyrobu. Przebrnąwszy przez odpowiednie frakcje z Glenlivet, Strathisla czy Cardhu, można w pełni ocenić waniliowy, dymny bądź morski posmak destylatu. A ponieważ gdzie by nie trafić w Szkocji, zawsze w pobliżu znajdzie się zasiedziała w tradycji gorzelnia, wszędzie będą sławić poezję smaku miejscowej „wody życia” i zapraszać w języku gaelickim:
Ceud mile failte - witajcie po sto- i tysiąckrotnie!
SZKOCKIE ROZMAITOŚCI
››
Dudy, kilt i whisky to zdecydowanie najbardziej rozpoznawalne produkty szkockiej kultury. Dudy pochodzą wprawdzie z Azji Mniejszej, mają jednak w kulturze Szkocji szczególne znaczenie i kojarzone są właśnie z nią. Kilt jako męska spódnica znany był już w czasach podbojów rzymskich na Wyspach Brytyjskich. Materiał, z którego wykonany jest kilt, nosi nazwę tartan. Słowo to wywodzi się z francuskiego „tartanie” i oznacza po prostu tkaninę w kratę. Każdy z klanów szkockich ma swój unikatowy wzór kiltu, warto wiedzieć, że obecnie zarejestrowanych jest prawie 2,5 tys. wzorów tartanów… Whisky jest kwestią sporną pomiędzy Szkotami a Irlandczykami - bowiem do dziś nie jest wyjaśnione, który z narodów wynalazł ten alkohol. Najstarszą marką szkockiej whisky jest Haig (1625 r.), ale przemysł whisky powstał dopiero w XIX wieku - jego założycielami byli John Walker i John Dewar. Wówczas zaczęto także łączyć destylaty pochodzące od różnych dostawców w celu uzyskania najsmaczniejszych mieszanek.
››
Szkocka kuchnia znana jest z shortbread (rodzaj maślanych ciastek) oraz haggisu. Haggis to owczy żołądek napełniony mieszaniną złożoną z posiekanych owczych podrobów, płatków owsianych, cebuli i przypraw, zaszyty i ugotowany. Zazwyczaj podaje się go z ziemniakami. Haggis jada się przez cały rok, a już obowiązkowo 25 stycznia, kiedy przypada dzień pamięci narodowego szkockiego poety Roberta Burnsa, autora recytowanego w ten dzień poematu „Do Haggis”.
››
Szkocka historia to także wielkie migracje ludności. Szkoci osiedlali się również w Polsce, m.in. w Gdańsku (dzielnica Nowe Szkoty), w Lublinie, w Kiejdanach, oraz w dzisiejszej gminie Raczki na Suwalszczyźnie. W połowie XVII wieku mieszkało w Polsce około 30 tys. Szkotów.
››
Od połowy XVIII wieku Szkocja słynęła też z powodu niewielkiej miejscowości o nazwie Gretna Greek - celu pielgrzymek zbiegłych kochanków. Można było tutaj uzyskać ślub, którego rzekomo w świetle prawa udzielał miejscowy… kowal. Dopiero w 1940 roku uznano, że zawarte w ten sposób małżeństwa są nieważne.
››
Szkoci to niewątpliwie zdolny naród. To stąd wywodzi się Alexander Graham Bell, który wymyślił telefon, noblista Alexander Fleming - odkrywca penicyliny, John Napier - wynalazca logarytmów, John Logie Baird, któremu zawdzięczamy odbiornik telewizyjny, czy pisarz Arthur Conan Doyle - twórca postaci Sherlocka Holmesa. W Szkocji wymyślono: światło elektryczne, alarm przeciwpożarowy, rowery, maski gazowe, insulinę, teleskop, przylepiane znaczki pocztowe, kolorową fotografię i wiele innych użytecznych rzeczy.
››
Klimat w Szkocji ma charakter umiarkowany morski, o dość niestabilnej pogodzie. Jedno ze szkockich powiedzeń na temat pogody brzmi: If you don’t like the weather, wait a minute (Jeśli nie podoba ci się pogoda, poczekaj minutę).
87
FINLANDIA › PORADNIK
TEKST KARINA JUSZCZUK ZDJĘCIA VISIT FINLAND
Fińska Laponia
w zimowej odsłonie
88
Zima za pasem, pomysłu na wyjazd brak. Nudzą cię tradycyjne, zatłoczone alpejskie resorty? Chcesz zrobić coś, czego twoi znajomi nie zrobili? Nie boisz się zimy i kochasz naturę? Jedź do Laponii! W tej fascynującej krainie pełnej kontrastów, ze srogą zimą i ciepłym latem, dziewiczymi lasami, tysiącami wysp i jezior możesz spotkać Muminki, porozmawiać ze Świętym Mikołajem, śmiało pić wodę z kranu, zjeść burgera z renifera i wziąć udział w bardzo dziwnych turniejach.
89
FINLANDIA › PORADNIK
JEŚLI KTOŚ TWIERDZI
, że zima jest nudna i tylko narciarze mają z niej pożytek, w Finlandii zmieni zdanie. Tylko tu jest szansa na nocleg w igloo lub śniegowym zamku, pływanie w przeręblu zrobionym przez lodołamacz, safari na skuterach śnieżnych lub w psim zaprzęgu. W Laponii zima jest najdłuższa, noc najczarniejsza, a śnieg najbielszy. Kraina ta obejmuje Finlandię, północną Norwegię, Szwecję i należący do Rosji Półwysep Kolski. Całość to obszar nieco większy od powierzchni Polski!
Jedną z fińskich atrakcji (kulinarnych) jest szynka z renifera.
90
AURORA BOREALIS
, czyli zorza polarna, każdej zimy przyciąga wielu odwiedzających. Ta niesamowita gra zielonych, żółtych i czerwonych świateł pojawia się zwykle przy bardzo dużym mrozie. Występują one głównie za kołem podbiegunowym, choć czasem przy sprzyjających warunkach można je zobaczyć nawet na południu Skandynawii. Podobno największe szanse na ich obserwacje są w lutym i marcu w okolicach wioski Kilpisjarevi, kiedy księżyc jest w nowiu, a niebo bezchmurne. Nawet na dalekiej północy nie ma jednak gwarancji, że się je ujrzy. Czasem utrzymują się na niebie przez długie, kolejne noce, a czasem nie pojawiają się tygodniami!
91
FINLANDIA › PORADNIK
Jeśli zorzy nie udało nam się upolować, to warto odwiedzić muzeum Arktikum w Rovaniemi, gdzie w specjalnej sali możemy podziwiać jej wizualizację. Jeśli spojrzy się na to miasto z góry, zobaczy się, że ulice układają się w kształt rogów renifera! Zwierzęta te są nieodłącznym elementem Finlandii, a przede wszystkim Laponii i spotyka się je na każdym kroku. Lapończycy wierzą, że szczęście zależy m.in. od liczby posiadanych reniferów! Będąc w Laponii, warto wybrać się na farmę reniferów, by móc z bliska przyjrzeć się tym zwierzętom. Niezwykłą atrakcją jest także przejażdżka saniami ciągniętymi przez… uwaga niespodzianka - renifery! W całym kraju można je zobaczyć pasące się na poboczu albo złośliwie wbiegające pod koła samochodu. Trąbienie niestety nic nie da, ale kiedy tylko wyjdziemy z samochodu, zmykają w siną dal.
92
Kiedyś skóra reniferów była wykorzystywana na namioty i tradycyjne ubrania. Dziś Samowie (rodowici mieszkańcy Laponii, nazywani także Eskimosami) nie wiodą już wędrownego trybu życia, ale mięso reniferów wciąż stanowi podstawę ich diety. Reniferowego steka z borówkami czy gulasz można spróbować w wielu lapońskich miasteczkach, a także w wiosce Św. Mikołaja (niedaleko Rovaniemi).
To tu Mikołaj ma swoje biuro, udziela audiencji i zarządza prezentowym królestwem. Ciekawostką jest, że dom Mikołaja znajduje się na górze zwanej „Ucho” (która faktycznie przypomina je kształtem), co podobno pozwala mu słyszeć życzenia szeptane przez dzieci na całym świecie…
93
FINLANDIA › PORADNIK
94
PODRÓŻ W CZASIE
„SPORTY” NARODOWE
Chcesz się przekonać, jak żyli Samowie ponad 200 lat temu? Czemu samemu tego nie doświadczyć! Eskimoskie wioski są rozproszone na dalekiej północy Finlandii, do niektórych nie prowadzi żadna droga, ale za opłatą można wynająć Eskimosa-przewodnika, który nas tam zabierze. Czasy, kiedy psie zaprzęgi były głównym sposobem na przemieszczanie się po Laponii, dawno minęły, ale dziś husky i malamuty wciąż ciągną sanie...tylko tym razem z turystami. W okolicach Levi, gdzie znajduje się kilka hodowli psów, można wybrać się na kilkukilometrową, lub nawet kilkudniową, przejażdżkę psim zaprzęgiem. Krótkie rajdy są najpopularniejsze, ale dla wytrwałych organizowane są nawet pięciodniowe wyprawy, z noclegami w małych domkach głęboko w fińskim lesie.
O Finlandii można także czytać w Księdze Światowych Rekordów Guinessa! Prawdopodobnie najdumniejszy zapis dotyczy największej na świecie śniegowej kuli, czyli śnieżki. Co roku we wrześniu cała męska część wsi Pietarsaari spędza pół dnia na tworzeniu tego śniegowego monstrum i próbuje pobić rekord z ubiegłego roku. Masz czas do czerwca, żeby ją zobaczyć, zanim się roztopi. Finowie przejawiają także oryginalny talent do wymyślania przedziwnych konkurencji. Latem walczą o tytuł mistrza w rzucaniu… telefonem komórkowym na odległość, a wolnych chwilach urządzają zawody w tym, kto dłużej wytrzyma w rozgrzanej saunie. Dla tych, którym wciąż brakuje emocji, rzucają na plecy swoje (bądź pożyczone) żony i starają się pokonać jak najdłuższą odległość z takim „balastem”.
95
FINLANDIA › PORADNIK
HOTEL Z LODU Zapomnij o standardowych hotelach i poczuj prawdziwa fińską magię, wynajmując tradycyjną, drewnianą chatę. Po długim dniu na powietrzu wskocz do prywatnej sauny, wytarzaj się w śniegu (nawet na golasa, sąsiad mieszkający kilka kilometrów dalej nawet przez lornetkę cię nie zobaczy) i zjedz kolację przy kominku.
Najbardziej znany i fascynujący jest jednak zamek śnieżny. Znajduje się on w wiosce Kemi i ma nawet lodowe recepcje i restauracje (je się z lodowych talerzy, rzecz jasna). Są nawet śniegowe zjeżdżalnie na śniegowych placach zabaw. W zamku znajduje się również śniegowa kaplica, gdzie ukochani mogą powiedzieć sobie „tak”.
Dla bardziej odważnych polecamy lodowe hotele (najsłynniejszy znajduje się w szwedzkiej wiosce Jukkasjärvi, gdzie noc spędza się na lodowym łóżku pokrytym skórami renifera). Ale jest też wariant cieplejszy - igloo w okolicach fińskiego Ivalo z przeszkloną kopułą i ogrzewanym łóżkiem. Przy odrobinie szczęścia będziemy mogli podziwiać zorzę z ciepłego łóżka!
Narciarze i snowboardziści myślący o białym puchu już latem bywają mile zaskakiwani. Od połowy października nawet do początku maja czeka na was aż 75 resortów, z wielką czwórką w sercu Laponii na czele - Levi, Yllas, Pyha-Luosto i Ruka.
96
INFORMATOR
›› Przydatne linki:
www.visitfinland.com – oficjalna strona turystyczna Finlandii, brak polskiego języka, ale warto zajrzeć nawet po fotoinspiracje www.esky.pl/bilety-lotnicze/Finlandia – tu znajdziesz połączenia lotnicze www.vr.fi/eng - tu zarezerwujesz pociągi (strona również po angielsku) www.lomarengas.fi/eng - tu zarezerwujesz fińskie chaty (z własną sauną i kominkiem) www.promy-finlandia.pl - tu znajdziesz połączenia promowe Gdynia-Helsinki www.rainbowtours.pl - jeśli nie chcesz jechać na własną rękę, zawsze można skorzystać z oferty dużego touroperatora
›› Jak dojechać:
Do fińskiej Laponii można dotrzeć samolotem, lądując np. w Rovaniemi. Można również dolecieć do Helsinek (loty można nawet dostać za 300 zł) i stamtąd pociągiem lub autobusem (około 12 godzin, jeżdżą regularnie i o czasie). Można też jechać własnym samochodem (albo po prostu wynająć go na lotnisku). Proponujemy mieć ze sobą działający telefon komórkowy, gdyż na wielu stacjach, żeby skorzystać z toalety, trzeba wysłać sms-a na podany na drzwiach numer!
›› Kiedy jechać:
Najlepszy czas na wyprawy do Laponii to marzec i kwiecień, kiedy dzień jest długi i śniegu pod dostatkiem (na północy nawet do końca maja).
Waluta: euro Języki: fiński, szwedzki Stolica: Helsinki Bezpieczeństwo: Finlandia jest jednym z najbezpieczniejszych państw Europy
97
ADRESY I NIE TYLKO
CZERWONA MASZYNA
ul. Ostatnia 1C 31-444 Kraków czerwonamaszyna.pl
FUNDACJA MARKA KAMIŃSKIEGO
Al. Grunwaldzka 212 80-266 Gdańsk www.kaminski.pl
OLYMPUS Polska Sp. z o.o.
ul. Suwak 3 02-676 Warszawa www.olympus.pl
SKLEP TURYSTYCZNY TUTTU
ul. Kościuszki 8 40-049 Katowice www.tuttu.pl
TP-LINK POLSKA Sp. z o.o.
ul. Ożarowska 40/42 05-850 Duchnice www.tp-link.com.pl
FABRYKA FORM
NIKON Polska Sp. z o.o.
PHILIPS Polska Sp. z o.o.
TOYS4BOYS.PL Sp. z o.o.
TRAVELPLANET.PL SA
ul. Spokojna 7 01-044 Warszawa www.fabrykaform.pl
ul. Łopuszańska 38B 02-232 Warszawa www.nikon.pl
Al. Jerozolimskie 195B 02-222 Warszawa www.philips.pl
ul. Nowy Świat 11B 80-299 Gdańsk www.toys4boys.pl
ul. Ostrowskiego 9 53-238 Wrocław www.travelplanet.pl
W nastepnym wydaniu polecamy m.in. fotoreportaż - Madagaskar oczami wysłanników „Travel Polska”
Dyrektor zarządzający: Maciej Majerczak REDAKCJA Redaktor naczelny: Rafał Nowicki Redaktor prowadząca: Katarzyna Jaszczuk Zespół redakcyjny: Karina Juszczuk, Robert Nienacki Korekta: Marlena Skorupska-Trocewicz REKLAMA Bartłomiej Dudziński Wydawnictwo MajerMedia Al. Tysiąclecia 28 A lok. 14 21-500 Biała Podlaska Tel. 83 343 11 75 Fax: 83 410 70 30
Projekt i skład: Arkadiusz Siuda Fotograf: Łukasz Kuczyński Wydawnictwo MajerMedia jest członkiem Izby Wydawców Prasy. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów. Wydawca nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.
www.majermedia.com redakcja@majermedia.com reklama@majermedia.com prenumerata@majermedia.com
98
OKŁADKA Grafika: Arkadiusz Siuda Miniatury fot.: Shutterstock.com