Pismo artystyczne nr 11 / 2015 ISSN 2299-9337 www.asp.katowice.pl
11
EDYCJA ŚWIĄTECZNA Bartosz ZASKÓRSKI Anna KRZTOŃ Przemysław JEŻMIRSKI Katarzyna DOSZLA
info
02
Tuba w sieci / archiwum numerów / ---> issuu.com/tuba_asp
.... . . . . ... . . . . . . . . . . .........
. ....
.... . . . . ....... . . . . . . . ............ . . . . . . . . . . . . . . . . ....................
.... ..... ...... ......... .......
od Redakcji
O to trzecia świąteczna Tuba. Wydaje się chaotyczną składanką, tworzoną w pośpiechu przez nas, zaskoczonych jak
zwykle czasu biegiem. Święta, koniec roku i początek następnego, nawet zapomnieliśmy ułożyć noworoczne życzenia. Tych, co to mają być planem na przyszły rok. Zwykle wyznaczamy przed sobą zadania, zmieniamy je następnie w mniej ambitne i szukamy potwierdzenia w lustrzanym odbiciu, a potem gaśniemy niczym robaczki świętojańskie. Dodatkowo pogoda nas myli, temperatura, wiatry, raz zrywają się niczym opętane, innym razem stoją tygodniami, zmieniając się w smog. Rankami już nie wiadomo czy poruszamy się we mgle, czy też znowu w zadymionym mieście, tym jednym pośród tak wielu na Śląsku. Zawartość merytoryczna naszej gazety jest wynikiem dezorientacji, nie wiemy już bowiem w jakim klimacie i w jakim ustroju żyjemy. My, chcący poruszać się w tak umownych, nierzeczywistych wymiarach musimy mieć stabilny grunt. A ten poziom od którego trzeba się odbić, tymczasem obsuwa nam z pod nóg.
I w takich właśnie warunkach powstało kilka niezależnych od siebie improwizacji na temat Świąt, a ich twórcami są studenci i absolwenci naszej uczelni. W tym przypadku elastyczność fikcji artystycznej, pokazuje jak szeroko można interpretować kulinarny aspekt, mający za podkładkę świętowanie narodzin Jezusa. Kwestia świątecznego obżarstwa stała się tylko pretekstem do indywidualnych graficznych rozgrywek, mówiących o sprawach, będących kawałkiem rzeczywistości poszczególnych autorów . Niech i tak się święci ten specjalny czas bez śniegu, który każdy z nas rozumie inaczej. Niedługo już, dalece niestosownym stanie się obrazek Mikołaja pędzącego w saniach na białym puchu, choć pewnie uparcie w rękę mu wetkną stosowną puszkę gazowanego napoju. Zatem ta formalna i ideowa przekładanka, jaką jest niniejsza gazeta, staje się dzisiaj wyrazem różnorodności, której genezą jednak ciągle jest czas Świąt. Wesołych Świąt , do Siego Roku – życzy Redakcja – ho, ho, ho [czyli do następnego, jak mawia Mikołaj].
Pismo artystyczne / nr 11 / 2015 Wydziału Artystycznego Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach we współpracy z Zakładem Kultury Literackiejj Instytutu Nauk o Kulturze UŚ w Katowicach.
Wydawca: W
Zespół redakcyjny:
A Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach IS ISSN 2299-9337
Maciej Linttner / Redaktor Naczelny /
g gazetatuba@gmail.com www.asp.katowice.pl w w www.inok.us.edu.pl w www.facebook.com/#!/MALARSTWO.W.KATOWICACH w www.facebook.com/Kolo-Naukowe-Malarstwa w www.facebook.com/Grafika-Warsztatowa-ASP-Katowice
Kazimierz Cieślik Aleksandra Dębska-Kossakowska Dominika Kowynia Małgorzata Szandała Joanna Zdzienicka Marcin Białas Paweł Szeibel
Zespół projektowy: Projekt i skład nr 11:
Okładka:
Małgosia Rozenau _ _ _
Katarzyna Doszla
Współpraca: Koło Naukowe Malarstwa Koło Naukowe Grafiki ASP w Katowicach
fragment świątecznej grafiki _ _ _
Przemysław Jeżmirski jako Magda Gesler
03
MAGIA ŚWIĄTECZNEJ KUCHNI Mamy grudzień Kochani! Czas, kiedy każda kuchnia wypełnia się zapachem szykowanych potraw. Suszone grzyby, mak, dania z karpia czy kapusty zaczynają królować niemal na wszystkich stołach. Te świeże, te mrożone, dobre i nie dobre. Ale cudne, bo to czas ciepła i cudów! Pachnie jedzeniem, przestrzeń rozjaśniają świece, a stoły zostają przystrojone sianem. Po prostu poezja. Pod polskimi strzechami Boże Narodzenie ma doprawdy czarujący wymiar. I ja o tych czarach, o potrawach przyrządzanych z grzybów i maku, o daniach rodem ze świata magii opowiem Wam. Właśnie dzisiaj. Do dzieła!
Najpierw wyjaśnię Wszystkim podstawy działania każdej restauracji, czyli pokażę jaka jest różnica pomiędzy kuchnią pospolitą, stołówkową, wręcz szpitalną. Pozbawioną smaku i przypraw. A kuchnią magiczną, rubaszną, pachnącą, tak smaczną, że aż nierealną. Granica zawiera się oprócz jakości użytego teflonu w samej istocie ontologicznej potraw. Niech się Państwo zastanowią i najlepiej sami to zjedzą. Czy zasmakuje Wam bardziej sorbet z prawdziwków w polewie dyniowej, czy może wyobrażenie o smaku i pyszności owego deseru. No dalej! Oczywiście, że to drugie, bo to pierwsze będzie cuchnące i niedobre. Drugie zaś pyszne, aromatyczne i pulchne, gdyż wyda Wam się, że przygotowała go sama Magda Gesler. A tam gdzie pojawia się kreatorka smaku i stylu, danie po prostu staje się BELISSIMO! Wybitny szkocki szef kuchni Sir James George Frazer nazywał ten łączony niewidzialnymi zależnościami, wyimaginowany sposób gotowania i smakowania nieistniejących potraw terminem: magia sympatyczna. Są dwa rodzaje owej magii ( magi?), zawierające się w sposobie marynowania. Pierwszy to wersja homeopatyczna. Druga to przetwór przenośny. Zanim jednak zostały mu wyrzucone garnki, Frazer zdążył zanotować w przepisie: Obie gałęzie magii, homeopatyczną i przenośną, można łatwo ująć pod ogólnym terminem magii sympatycznej, jako że obie zakładają, iż rzeczy wpływają na siebie na odległość na skutek pewnego tajnego powinowactwa, a impulsy przekazywane są za pośrednictwem czegoś, co moglibyśmy określić jako swego rodzaju niewidzialny eter, podobny do tego, którego istnienie postuluje współczesna nauka dla ściśle identycznych powodów, a mianowicie w celu wytłumaczenia, w jaki sposób rzeczy mogą na siebie wzajemnie wpływać poprzez przestrzeń, która zdaje się być pusta.* Zdanie Mistrza oczywiście można definiować różnorako. Po pierwsze wspaniałe spostrzeżenia dotyczące samej sympatycznej atmosfery w restauracji. Załoga musi być miła, a gość ma się czuć pożądany w danym miejscu. Z drugiej strony odstrasza i razi nieco ta pusta przestrzeń o któ-
rej pisze Frazer. Cuda mogłyby tam zdziałać świeże kwiaty albo lustra. Albo jedno i drugie... Jednak patrząc tylko pod kątem gastronomii, autor doskonale oddaje sens przytoczonej przeze mnie potrawy w postaci sorbetu. A wierzcie mi kochani, że światowa kuchnia obfituje w takie przypadki. I to na co dzień, nie tylko od święta. Na przykład Indianie Kolumbii Brytyjskiej żywią się głównie rybami, w które obfitują ich morza i rzeki. Gdy ryby nie pojawiają się we właściwej porze roku, a Indianie głodują, czarodziej z plemienia Nutka sporządza wizerunek płynącej ryby i puszcza go z wodą w kierunku, skąd spodziewane są ryby. Ceremonia ta, której towarzyszą modlitwy, ma zmusić ryby do natychmiastowego przybycia.* Czyż to nie wspaniały przykład gotowania sympatycznego i to dodatkowo ze świeżych wprost przybyłych produktów. Po prostu palce lizać! A dodatkowo podobnie jak w polskiej tradycji bożonarodzeniowej pojawia się motyw ryby. Ale czy grzyba? Hurrra! Tak się zagalopowałam, że zabieram Państwa na wycieczkę. Do Azji!
własną naturą przyrodzoną, względnie w zależności od umiejętności czarodzieja powstrzymywania lub wywoływania potoku dobrodziejstw czy klęsk. Jak to się sprawdziło w restauracji Starter? Czy menu stało się tam dobrodziejstwem czy klęską? Szef kuchni zaproponował wiele potraw na bazie grzyba. Grzyb świeży, pachnący olejem, grzyb w wersji CMYK, zakąskowe grzyby filatelistyczne. Doskonałe jako bawidełka w oczekiwaniu na potrawę. Pomysł świetny, gdyż doskonale oddaje smak polskich rodzimych porostów jak i świątecznych potraw. A to wszystko bez konieczności zadawania się z grzybem właściwym. Tam rządzi grzyb magiczny, kolorowy, wiszący i cieszący oko. Doskonały pomysł, a w tym wszystkim piękny biały wystrój i czytelne menu. W mojej opinii było smacznie, a Andrzej Tobis okazał się wirtuozem kulinarnym. O sukcesie miejsca świadczyć mogła ilość przybyłych i wygłodniałych gości. Od dziś w stolicy królować będzie Fungi Juss. Tak od święta, ale i powszednio. A czy w Starterze będzie tak samo smacznie jak w dniu kolacji, dowiecie się za sześć tygodni. Oby Wam wszystkim udzieliła się ta świąteczna gorączka, a magiczna, sympatyczna, prawdziwkowa rewolucja ogarnęła całą Polskę. Wesołych Świąt Kochani. Mua! Trzymajcie się ciepło! Magda Gesler
Gdy myśliwemu w Kambodży nic nie wpada do sieci wówczas rozbiera się do naga, robi kilka kroków, po czym wraca do sieci i udając, że jej nie dostrzega, daje się schwytać i woła: „Hola cóż to znowu. Zdaje się, że dałem się złapać!”* Po takim zabiegu nie ulega wątpliwości, że w sieci znajdzie się zwierzyna. A ja tylko przypomnę, że dziczyzna jest wizytówką wielu regionów Polski. AAAAA! Wróćmy teraz nad Wisłę. Do kuchni! Do tradycyjnych polskich przepisów świątecznych. Czy polskie smaki obronią się przed egzotyczną konkurencją i okażą się tak samo magiczne jak w przytaczanych przykładach? Jestem w Warszawie, restauracja Starter. Idę tam nucąc sobie popularną we włoskich pizzeriach melodię: Ave Caesar morituri te salutant! Czy Starter może mnie zaskoczyć, czy będzie to znów pizza? Podobno można zjeść tam potrawy z grzybów i to właśnie sympatyczne. Takie jedzone oczami. Szalonymi oczami z bzikiem! Cała nadzieja w rękach kucharza. Powinien on spełniać pewne wymogi. Między innymi zgodnie z zasadami magii homeopatycznej nie tylko rośliny i zwierzęta, lecz również i przedmioty nieożywione mogą być źródłem dobrodziejstw czy też nieszczęść, zgodnie z ich
* w tekście wykorzystano fragmenty z książki Jamesa George Frazera, Złota gałąź. Studia magii i religii, Rozdział Trzeci. Magia sympatyczna, Wydawnictwo Vis-a-vis, Kraków 2012.
Bartosz Zaskรณrski
05
06
Bartosz Zaskórski
Hohon Badacze nie są zgodni, co do pochodzenia (obecnie całkowicie zakazanego) zwyczaju trzymania w domach, w okresie święta Wielkiej Nocy hoho1 wskazuje na bliskowschodnie korzenie poleskiej tradycji, zwracając uwagę na podobieństwo hohoiny do siryngi (gr. σῦριγξ), dętego, drewnianego instrumentu stosowanego m. in. w starożytnym Egipcie. Z kolei M. Mioduszewski2 sytuuje początki zjawiska w okresie Wielkiego Głodu. Faktem jest, że zwyczaj najdłużej utrzymywał się na obszarach najmocniej dotkniętych żywiołem, mimo zdecydowanych reakcji organów ścigania. Hohony to średniej wielkości zwierzęta ryjące, zamieszkujące rozległe i jałowe obszary Polesia. W okresie poprzedzającym Wielką Noc, łapano je i unieruchamiano za pomocą stożkowatych nakładek (po jednej: na przednie kończyny, głowę i pyszczek). W ten sposób powstawała hohoina, ustawiana w domach, najczęściej w okolicy pieców. Wygłodzone hohony zaczynały
noc. Po świętach hohony były najczęściej wyrzucane z domów, osłabione stanowiły łatwy cel dla wiejskich psów.
1 F. Karpiński, Pisma zebrane. T. 3, Lwów 1982. s. 678–792. 2 M. Mioduszewski, Poleskie zwyczaje, dawniej i dziś, Nieśwież 1998. s. 89 i dalej.
Anna Krztoń
07
Katarzyna Doszla
09
Sylwia Hajdus
10
Katarzyna Lamik
Bartosz Zaskรณrski
Dagmara Cieล lica
Mateusz Hajman
11
Katarzyna Doszla
Kamila Strzeszewska
12