Tygodnik ilustrowany nr10

Page 1

bezpłatny tygodnik

www.tygodnikilustrowany.pl www.facebook.com/tygodnikilustrowanypl

TYGODNIK ILUSTROWANY NR 10/2015. 17 MARCA 2015 R. NAKŁAD: 10.000 EGZ. REDAKTOR PROWADZĄCY: MAREK SZYPERSKI.

TEMAT NUMERU: Polsko-krymskotatarskie drogi do współczesności Order nie dla Jakubiaka

Druhny ugasiły pożar

Marek Szyperski

Sto dni Kosińskiego Mija właśnie sto dni od zaprzysiężenia na stanowisku prezydenta Ciechanowa Krzysztofa Kosińskiego. To zbyt krótki okres, by oceniać czy 27-latek z Grzybowa, który przebojem zdobył ciechanowski Ratusz jest dobrym, czy złym włodarzem grodu nad Łydynią. Ale jedno jest raczej pewne – po tych stu dniach Kosińskiemu bliżej do Austerlitz niż do Waterloo… STR. 11

Norbert Orłowski

Jak pisze tygodnik „wSieci” w swym najnowszym numerze - wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski „odmówił uhonorowania Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski Marka Jakubiaka, twórcy i właściciela lokalnych browarów”. - „Z korespondencji, którą dysponujemy, wynika, że wojewoda Jacek Kozłowski, funkcjonariusz PO” - czytamy w tygodniku - „uznał Marka Jakubiaka za... postać zbyt kontrowersyjną. Tygodnik „wSieci” pisze, że „rzecz jest o tyle szokująca, że nie było problemów z odznaczeniem jego współpracowników, którzy wraz z nim stworzyli firmę dającą ponad 200 stabilnych miejsc pracy na Mazowszu i płacącą rocznie kilkadziesiąt milionów złotych podatków. reklama

Dla nich nie trzeba dekretować parytetów – do walki z żywiołem stają na równi z mężczyznami. Druhny z jednostek Ochotniczych Straży Pożarnych. Takie jak Sylwia Adamska i Katarzyna Szczęsna z OSP Grudusk, które praktycznie we dwie ugasiły pożar stodoły w Wiksinie. • WIĘCEJ STR. 7

reklama

Do woja marsz do woja Na nasze społeczeństwo czyha tak dużo zagrożeń, że naturalną staje się chęć powszechnych szkoleń dla ludności cywilnej. Oprócz klęsk żywiołowych są przecież różnej maści wypadki, katastrofy. Mimo szerokiego wachlarza zagrożeń jako społeczeństwo nie rezygnujemy choćby z budowy elektrowni jądrowych, które stanowią potencjalnie ogromne zagrożenie dla nas wszystkich. STR. 11


2 | TEMAT NUMERU

17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY

Polsko-krymskotatarskie drogi do współczesności Szanowny czytelniku, tym artykułem chciałbym zakończyć cykl o historii relacji polsko-krymskotatarskich. Następne teksty dotkną już czegoś innego, też przybliżającego polskiemu czytelnikowi kulturę krymskotatarską, ale historia nie będzie już głównym tematem, stanie się tłem dla poszczególnych zagadnień, których spróbuję się podjąć.

Urodził się w Ciechanowie. Tutaj też ukończył Liceum Ogólnokształcące nr 2 im. Adama Mickiewicza. Absolwent Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Stanisława Moniuszki w Ciechanowie oraz Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia im. Adama Krzanowskiego w Mławie z filią w Ciechanowie. Z wykształcenia antropolog kulturowy. Pasjonat poznawania kultury, historii i społeczeństwa rdzennego narodu Krymu - Tatarów Krymskich. W związku z zainteresowaniami już od kilku lat współpracuje z różnymi instytucjami oraz organizacjami Tatarów polskich oraz krymskotatarskich, w tym z ciechanowską „Fundacją Krym”.

Fot. archiwum Autora

Ostatni mój felieton zakończyłem na 1939 roku, początku hekatomby, która zniszczyła tak samo społeczność Polaków jak i Tatarów, chociaż drogi do przetrwania i walki w tej wojnie obydwa narody miały inne, podobnie jak różne doświadczenia dotknęły te dwa narody w czasie I wojny światowej. Założę, że Szanowny Czytelnik zna polskie drogi do wolności i walkę z okupantami w czasie II wojny światowej. Chciałbym jednakże przybliżyć jak wyglądały te drogi dla Tatarów Krymskich. Okupacja Krymu przez wojska Cesarstwa Niemieckiego w I wojnie światowej, przyniosła Tatarom upragnioną wolność, możliwość chwilowego i jakże dramatycznego zaczerpnięcia „powietrza” po 134 latach rosyjskiej niewoli. Losy Krymskiej Republiki Ludowej opisywałem jednak we wcześniejszym artykule i teraz tylko napomniałem o tym, żebyśmy zapamiętali, że dla niektórych Tatarów Krymskich Niemcy kojarzyli się z szansą na wolność i z największym wrogiem Rosji. Stąd też, gdy wojska III Rzeszy wkroczyły na Krym, grupa inteligencji krymskiej postanowiła pójść na współpracę z siłami okupacyjnymi – jak wielką pomyłką stała się ta współpraca, zrozumieli oni bardzo szybko, gdy wielu Tatarów zginęło od kul nazistowskich żołnierzy. W tym samym czasie kolejne tysiące Tatarów Krymskich ścierało się z siłami nazistów na froncie wschodnim co jeszcze bardziej komplikowało wewnętrzną sytuację społeczną tego narodu. To poszukiwanie sojuszu z nazistami przez garstkę elit krymskotatarskich doprowadziło do sytuacji w której Stalin, po wkroczeniu Armii Czerwonej na Krym, wydaje wraz z wyrokiem zdrady państwa, nakaz zesłania Tatarów Krymskich z terytorium Krymu. Z zakazem powrotu. Eksterminacja połączona z wywózkami trwała od

Dominik Jakub Napiwodzki

Autor wraz z Selimem Chazbijewiczem - pełnoprawnym przedstawicielem Medżlisu Narodu Tatarów Krymskich w Polsce przed siedzibą medżlisu, 30 kwietnia 2013 roku, Symferopol

kwietnia do czerwca 1944 roku a apogeum tych wydarzeń przypadło na 18 maja. W dniu tym deportowano 187 859 Tatarów krymskich, 6252 Tatarów nadwołżańskich, parę tygodni później 36 349 Bułgarów, Greków, Ormian, a jeszcze wcześniej – około 50 tys. krymskich Niemców11. Tatarzy krymscy trafiają głównie do Uzbekistanu. Niedługo potem, 22 lipca 1 Chazbijewicz, 2001, Awdet czyli powrót. Walka polityczna Tatarów krymskich o zachowanie tożsamości narodowej i niepodległości państwa po II wojnie światowej, Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, Olsztyn. cyt. za Krymskotatarskaja encikłopedija, t. I, s. 98.

1944, w Chełmie pod Lublinem ogłoszony zostaje manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Polska wchodzi w oś wpływów Związku Radzieckiego i relacje Polaków i Tatarów polskich z Tatarami Krymskimi zamierają niemalże, na długi czas. Kiedy jednak ludność tatarska trafiła już do miejsc zesłania, dość szybko zaczęła się samoorganizować. Pomimo wielu represji, powstały koła samokształceniowe zajmujące się zachowaniem języka i tradycji22. Dzięki tej wspaniałej samoorganizacji i wspar2

Ibidem, s 121.

ciu wielu działaczy na rzecz praw człowieka w ZSRR kultura Tatarów Krymskich przetrwała i już w latach 70, jeszcze nielegalnie, zaczęła powracać na Krym. I w tym powrocie Polacy również mieli swoje zasługi. Nasi rodacy przemycali na Krym książki i materiały o treści religijnej, maszyny drukarskie, urządzenia audio i wideo, przeprowadzali także szkolenia z działań podziemnego drukarstwa i prowadzenia podziemnych mediów. Wśród Polaków zaangażowanych wtedy w pomoc Tatarom Krymskim wymienić należy: Irenę Lasotę, Piotra

Hlebowicza, Jadwigę Chmielowską - przewodniczącą Komitetu Wykonawczego „Solidarności Walczącej”, Macieja Ruszczyńskiego, Selima Chazbijewicza – obecnie posiadającego uprawnienia reprezentowania interesów Medżlisu Narodu Tatarów Krymskich w Polsce, Piotra Pacholskiego, Beatę i Piotra Godlewskich, Eulalię Badurską, Lecha Osiaka, Andrzeja Rozpłochowskiego, Wojciecha Stando, Romana Zalewskiego, Macieja Frankiewicza i innych. Również po upadku ZSRR, kiedy Tatarzy mogli już żyć dość spokojnie (pomijając represje, które spotykały ich ze strony Rosjan żyjących na półwyspie) Polacy zaangażowani byli w przywracanie Krymowi rolnictwa, zniszczonego przez lata bandyckiej gospodarki nieliczącej się z naturalnymi zasobami. Jednym z takich Polaków był związany z Ciechanowem Benedykt Pszczółkowski, biorący udział w szkoleniach dla młodych rolników krymskotatarskich. Aż do połowy lat 90. było coraz bardziej intensywnie jednakże później doszło do znacznego regresu tych relacji. Do tego stopnia, że jeszcze w 2014 roku los Tatarów Krymskich, cały czas walczących o utrzymanie na półwyspie i o prawa podstawowe dla siebie i swoich dzieci nie interesował polskich mediów oraz władz. Wszystko zamykało się w niewielkiej grupie ludzi połączonych dawnymi więzami przyjaźni i współpracy. Wiele zmieniło się w marcu 2014 roku wraz z aneksją półwyspu przez Rosję. Jest to już jednak zupełnie inna opowieść. Dominik Jakub Napiwodzki


W REGIONIE | 3

TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015

Pułtusk: do szpitala po dopalaczach

znaczne ilości środków zastępczych tzw. dopalaczy, sprzęt służący do porcjowania substancji oraz dużą ilość pieniędzy. Zebrane dowody pozwoliły na postawienie 47-latkowi zarzutów narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia innej osoby oraz nieumyślne spo-

Młody mężczyzna w szpitalu w stanie krytycznym po zażyciu tzw. dopalaczy. Inny – podejrzany o ich sprzedaż – aresztowany na trzy miesiące. - We wtorek 10 marca w nocy dwóch młodych mężczyzn trafiło do pułtuskiego szpitala – informuje st. sierżant Alicja Bobińska z Komendy Powiatowej Policji w Pułtusku. - Jeden z nich w krytycznym stanie do tej pory jest hospitalizowany. Pułtuscy policjanci ustalili, że mężczyźni zażyli substancje chemiczne niewiadomego pochodzenia i składu. - W zawiązku z tym policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Pułtusku podjęli czynności mające na celu ustalenie pochodzenie owych substancji – relacjonuje Alicja Bobińska. -

i akcesoria z terenu zakładu aby następnie sprzedać skradziony towar. Podczas prowadzonych przez policjantów przeszukań, odnaleziono skradzione przedmioty warte ponad 21 tys. zł. Cała ósemka zatrzymanych usłyszała już zarzuty kradzieży. Trwają dalsze czynności policji. Zatrzymanym grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Red

reklama

POŻYCZKA Nawet w 24 godziny!

do 25 000 zł

szybko i uczciwie

668 319 288 *koszt połaczenia zgodny z taryfą operatora

Twoje pieniądze

reklama

Funkcjonariusze z Wydziału Kryminalnego zatrzymali mężczyznę, mieszkańca Pułtuska, który zaopatrywał w śmiercionośne specyfiki. Podczas przeszukania jego mieszkania zabezpieczono:

Będzie remont u św. Stanisława Kostki Ponad pół miliona zł na generalny remont zabytkowego kościoła w Rostkowie, powiat przasnyski. Pieniądze będą pochodzić z unijnego dofinansowania, a umowę w tej sprawie podpisali marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik i proboszcz parafii pw. św. Stanisława Kostki w Rostkowie ks. Adam Chmielewski.

Fot. czerniceborowe.pl

- Mławscy policjanci na podstawie prowadzonych ustaleń, zatrzymali osiem osób, które wyniosły z zakładu pracy telefony komórkowe oraz ich części i akcesoria o wartości przekraczającej 25 tys. zł. Nielegalny proceder trwał od co najmniej kilku miesięcy – informuje Anna Gorczewska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji.

Zatrzymani to pracownicy jednego z mławskich zakładów, zatrudnieni w dziale napraw. Jak wynika z ustaleń, dwie kobiety i sześciu mężczyzn, mieszkańców pow. mławskiego i działdowskiego, wynosili telefony komórkowe oraz ich części

Rostkowo

Piątkowe zaćmienie Uwaga miłośnicy astronomii i nie tylko. W piątek 20 marca między 9.44, a 12.04 będzie miało miejsce częściowe zaćmienie Słońca. Maksymalny stopień zakrycia słonecznej tarczy nastąpi o 10.53.

Mława: Kradli w pracy

To jedno z najciekawszych zjawisk astronomicznych będziemy mogli obserwować oczywiście tylko wtedy gdy niebo nie będzie całkowicie zachmurzone. Na otwartą dla wszystkich zainteresowanych obserwację zaćmienia zaprasza do Płońska na

wodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W ostatni piątek (13marca) sąd aresztował go na trzy miesiące. MSz

Diecezjalne Sanktuarium w miejscu urodzenia św. Stanisława Kostki rocznie odwiedza ok. 21 tys. pielgrzymów. Niestety, zabytkowa, neogotycka świątynia znajduje się w nienajlepszym stanie. - Właśnie dlatego budynek przejdzie gruntowną modernizację. Prace obejmą m.in. renowację fundamentów i murów kościoła oraz wykonanie izolacji przeciwwilgociowej ścian fundamentowych, w tym odgrzybianie i osuszanie. Elewacja budynku zostanie otynkowana i pomalowana, a cały obiekt zostanie przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych – informuje biuro prasowe Urzędu Marszałkowskiego. Całkowita wartość projektu to 639 tys. 437 zł 64 gr. Kwota dofinansowania: 543 tys. 521 zł 99 gr.

reklama

Czas zmienić punkt widzenia.

MSz

ul. Płocką przed „Market z Kulturą” Płońskie Koło Miłośników Astronomii im. Jana Walerego Jędrzejewicza. Pamiętajmy, że zaćmienia nie wolno oglądać bez odpowiedniego zabezpieczenia wzroku! Następne zaćmienie częściowe widoczne w naszym kraju będzie w sierpniu 2026 r., a całkowite – dopiero w lipcu 2075 r.

MSz

ZUPEŁNIE NOWY FORD MONDEO Atrakcyjna oferta Ford Leasing

już od

685 PLN miesięcznie*

Leasing na nowy samochód. Czas trwania umowy 84 miesiące, opłata wstępna 25%, wartość końcowa 15%, WIBOR 2,06%. Niniejsza kalkulacja, ważna dla pojazdów zarejestrowanych do 31 marca 2015 r., dotyczy przedsiębiorców i nie stanowi oferty w rozumieniu Kodeksu Cywilnego. Kalkulacja sporządzona dla wersji Ambiente z felgami aluminiowymi, silnikiem 1.5 EcoBoost 160 KM. Zużycie i emisja paliwa CO2: Nowy Ford Mondeo 5dr 1.5 EcoBoost 160 KM M6 Ambiente: 5.8 l/100 km, 134 g/km (zgodnie z rozporządzeniem WE 715/2007 z późniejszymi zmianami w WE 692/2008, cykl mieszany). Na zdjęciu samochód z wyposażeniem opcjonalnym. *

Budmat Auto 2 Sp. z o.o., ul. Sońska 2, 06-400 Ciechanów tel. 23 674 81 00 www.budmatauto.pl

*


4 | W REGIONIE

17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY

Palmowy konkurs po raz trzeci 6,5 tys. zł czeka w tym roku na szkoły – zwycięzców w konkursie „Palma w szkole” już po raz trzeci ogłoszonym przez ciechanowski Cedrob. Celem wielkanocnego konkursu jest krzewienie ojczystych zwyczajów wśród najmłodszego pokolenia. Do trzeciej edycji konkursu „Palma w szkole” zgłosiło się 15 szkół podstawowych i domów dziecka z Ciechanowa,

Mławy, Przasnysza i Płońska. Zadaniem uczniów jest własnoręczne wykonanie palm wielkanocnych z wykorzystaniem dowolnych technik oraz materiałów. Oficjalne głosowanie odbędzie się 19 marca w siedzibie organizatora. W tym roku zdecydowaliśmy się zaprosić do jury przedstawicieli wszystkich placówek uczestniczących w konkursie wraz z wielkanocnymi palmami.

Przy naszej ostatniej inicjatywie nowa formuła się sprawdziła, dlatego jestem przekonana, że i tym razem uda nam się wspólnie dokonać sprawiedliwego wyboru – powiedziała Anna Wiśniewska, Kierownik Działu Promocji i Reklamy - Poza tym wspólne głosowanie jest bardzo dobrą okazją do poznania się i porozmawiania na temat potrzeb dzieci z regionu – dodała. W konkursie „Palma w szkole” zostaną nagrodzone cztery placówki. Na najbardziej kreatywne szkoły czekają nagrody o wartości: 3 tys. 2 tys. 1 tys. zł oraz dodatkowo 500 zł – nagroda publiczności. Zwycięskie vouchery zostaną wręczone 26 marca podczas oficjalnej gali w zwycięskiej szkole. Specjalnie na tę okazję dzieci przygotują występy artystyczne. Red

Kobieto zbadaj piersi! W dniach 16-22 marca 2015 r. mammobusy odwiedzą na Mazowszu cztery powiaty: legionowski, płocki, płoński i żuromiński. Narodowy Fundusz Zdrowia zaprasza panie w wieku 50-69 lat na bezpłatną mammografię w ramach „Programu profilaktyki raka piersi”! 1) powiat legionowski

22 marca, ul. Bolesława Chrobrego 50b w Legionowie, w godzinach 10.00-18.00 2) powiat płocki

16 marca, ul. Miszewska 8a w Słupnie, w godzinach 9.00-17.00 16 marca, przy świetlicy w Radzanowie, w godzinach 9.00-17.00 17 marca, ul. Płocka 27a w Bielsku, w godzinach 9.00-17.00 17 marca, ul. Stary Rynek 16 w Gąbinie, w godzinach 9.00-17.00 3) powiat płoński

18 marca, Dzierzążnia 28 (przy UG), w godzinach 9.00-17.00 18 marca, Załuski 67 (przy UG), w godzinach 9.00-17.00 19 marca, ul. Jagiełły 16 w Czerwińsku nad Wisłą, w godzinach 9.00-17.00 19 marca, Plac Mickiewicza 17 w Raciążu, w godzinach 9.00-17.00 4) powiat żuromiński

20 marca, ul. Reymonta 3a w Siemiątkowie, w godzinach 9.00-15.00 20 marca, ul. Zacisze 2 w Bieżuniu, w godzinach 9.00-15.00 Więcej o „Programie profilaktyki raka piersi”: http://www.nfz-warszawa.pl/index/pacjent/programy4a OGŁOSZE N I E WŁA SN E WY DA WCY


WYDARZENIE | 5

TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015 Glinojeck. Teatr Amatorski

To jest bardzo dobra zabawa w role. Jak starosta ocenił występ członka Zarządu Powiatu Łukasza Kapczyńskiego? - To świadczy o tym, że członkowie Zarządu Powiatu są w stanie odnaleźć się w każdej roli – skwitował. Starosta podkreślił „wysyp” amator-

Łukasz Kapczyński, w „cywilu” członek Zarządu Powiatu: - Bardzo dobrze się grało. Publiczność nagradzając nas brawami, czy salwami śmiechu powoduje, że potrafimy jeszcze więcej z siebie dać. - Myślę, że to jest bardzo dobra zabawa.

Wystawili już sześć sztuk. Ostatnia premiera - „Ożenek” Mikołaja Gogola – miała miejsce w miniony weekend. Teatr Amatorski – bo o nim mowa – działa przy Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Glinojecku. My na „Ożenku” byliśmy w sobotę – podobnie jak licznie zgromadzona publiczność - nie szczędziliśmy braw. - Wszyscy aktorzy grali wspaniale, a przecież wiemy, że są to amatorzy – komentował na gorąco po spektaklu obecny na widowni starosta ciechanowski Sławomir Morawski. - Amatorzy, którzy poświęcili swój czas i naprawdę świetnie wczuli się

skich teatrów. - Przecież tylko w Powiatowym Centrum Kultury i Sztuki działają cztery teatry amatorskie. I bardzo dobrze, że także w Domu Kultury w Glinojecku również taki teatr działa. Myślę, że z tą sztuką mogliby wystąpić również dla publiczności ciechanowskiej – stwierdził. Spektakl podobał się także kierownikowi ciechanowskiej delegatury Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego Grzegorzowi Wróblewskiemu. - Jestem pod wrażeniem: bardzo dobra scenografia, stroje, tempo akcji. Tylko pogratulować. Ziemia ciechanowska ma bardzo dobrych aktorów amatorów.

- Pracowaliśmy nad spektaklem od września – mówi Marek Marcinkowski, dyrektor Zespołu Szkół w Ościsłowie. - Przeważnie spotykaliśmy się co tydzień, a ostatnio dwa razy w tygodniu, bo to jednak poważne przedsięwzięcie. Mnóstwo tekstu do opanowania zwłaszcza przez kolegów i koleżanki, to wszystko wymagało długich przygotowań. - Zaczynałem swój udział w spektaklach jeszcze jako kierownik posterunku policji w Glinojecku, zostałem mile przyjęty przez publiczność. Zobaczyła, że policjant to też normalny człowiek, poznała mnie z drugiej strony – mówi Dariusz Lewan-

O G ŁOSZ E N I E W Ł A SN E WYDA WCY

reklama

dowski, dziś już na emeryturze. - Ożenek jest naszą szóstą premierą – wylicza Wojciech Bruździński, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury. - Nasz teatr działa od 2011 r. Pierwszą premierę wystawiliśmy w styczniu 2012 r., była to „Opo-

Fot. Marek Szyperski

Mogliby odpoczywać po intensywnej pracy zawodowej, czy na zasłużonej emeryturze. Na kanapie przed telewizorem, na działce przy grillu. Zamiast tego od prawie czterech lat robią teatr.

reklama

wieść wigilijna”. Pomysłodawcami tego teatru byli pracownicy świetlicy socjoterapeutycznej i pierwsze przedstawienie było w wykonaniu dorosłych i dzieci uczęszczających na zajęcia w świetlicy. Pierwszym celem teatru była integracji ludzi pracujących na stanowiskach, dyrektorów szkół, pracowników Urzędu Miasta i Gminy, nauczycieli z tymi dziećmi. To się bardzo ładnie udało, poszła pierwsza sztuka, a potem kolejne. MSz


6 | SPOŁECZEŃSTWO

17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY

Janusz Zalewski

Powroty – poza Nadrzeczną (1) Ulica Nadrzeczna miała własną i niepowtarzalną atmosferę, ze swoimi przeróżnymi zakładami, domami i ludźmi, których pamięta się na zawsze i odpowiednio często do nich wraca. Ale Nadrzeczna, mimo swojego mikroklimatu i niezwykłej atmosfery, nie była jedyna w tym mieście. Małemu szczeniakowi nie było jednak dane doświadczać zbyt wielu przygód na innych ulicach, mimo że chciałoby się pójść o wiele dalej, jak choćby na cukrownię lub na stację kolejową, które przy odrobinie szczęścia można było zobaczyć w oddali, gdy po kryjomu, ze strachem w oczach i trzęsącymi się portkami, weszło się na wieżę w Zamku.

Istnieje jednak jeszcze jedna ulica, której warto poświęcić kilka myśli, bo była i jest osią, wokół której kręci się na swój sposób życie miasta. Chodzi o ulicę Warszawską. Ponieważ przez wiele lat była główną ulicą w mieście, można na nią patrzeć z wielu perspektyw i opisywać ją na wiele sposobów i z pewnością każdy mieszkaniec ma swój własny pogląd na jej miejsce w codziennej rzeczywistości. Jest jednak jeden punkt widzenia, który oddaje specyficzny charakter tej ulicy, jakiego normalnie nie dostrzegamy. Jest to spojrzenie nie przez jej budynki i ich architekturę, nie przez ruch pojazdów, nie przez handel i sklepy, ale przez pryzmat kontaktów z ludźmi, którzy ten charakter ulicy tworzą, i chodzi nie tylko o samą Warszawską, ale również o jej otoczenie i ulice przyległe. Aby dojść z Nadrzecznej na Warszawską, trzeba podejść w górę Dolną i przedostać się przez Rynek, obecnie przemianowany. Ile razy tamtędy przechodzę, zawsze wstępuję do szewca, żeby podzelować buty lub wstawić nowe fleki, nawet jeśli tego w istocie nie potrzebuję. Poza zamówieniem usługi, liczy się kontakt, wymiana paru zdań, odczucie wspólnoty, zrozumienie problemów i kłopotów, których nikomu nie brakuje, obśmianie głupoty polityków, itp. A poza tym, wypada po prostu wspólnie ponarzekać i pokląć na podatki. Szewc jest kimś tak zrośniętym z małym miastem, tak bardzo weń wintegrowanym, że mógłby być nawet w jego herbie,

gdyby to miejsce nie było już zajęte przez św. Piotra. Wystarczy pójść tam na chwilę i zobaczyć ludzi, którzy do niego przychodzą ze swoimi butami i przysłuchać się kilku zdaniom, które zamieniają z szewcem. Tego nie ma nawet w poczekalniach u lekarzy, a tym bardziej w gabinetach lekarskich.

Ten zawód jest mi szczególnie bliski, bo mój dziadek był szewcem i przez wiele lat miał swój zakład w Rynku. Wchodziło się tam po cementowych schodkach i otwierało zgrzytające zawiasami drzwi, naciskając na zacinającą się klamkę i przechodząc przez wysoki próg. Wewnątrz było kilka przedziwnych urządzeń, do których nie wolno było mi się dotykać, ani nawet zbliżać, jak nożyce i przecinaki, maszyna do zszywania cholewek i prasa. Dziadek miał na wszystko oko, mimo iż pozornie wyglądało na to, że tylko siedział nad kopytem i zakrzywionym młotkiem wbijał gwoździe we fleki. Ale do jego codziennych funkcji należało wykonywanie wielu innych zabawnych czynności, które obserwowałem z szeroko otwartymi oczami, nie tylko z powodu chronicznego niedoświetlenia „warstatu”, jak nazywał swój zakład dziadek. Oprócz szycia nowych butów i naprawiania starych, dziadek prowadził właściwie mały sklep, w którym sprzedawał różne artykuły szewskie, jak na przykład skórę czy gwoździe, pastę do butów, blaszki do zelówek, prawidła, dratew lub sznurowadła. Bardzo zajmujące dla takiego szczeniaka, jak ja, który jeszcze nie chodził do szkoły, było to że dziadek ważył klientom towar. Mnie się wydawało, że gwoździe można by sprzedawać na sztuki, bo były przeliczalne, a skórę można by sprzedawać według miary powierzchni, bo im więcej materiału tym większa użyteczność, ale wcale tak nie było. Wszystko sprzedawało się na wagę. Waga była bliźniaczo podobna do tej, na której babka ważyła na sprzedaż kapustę kwaszoną, i miała dwie szalki, jedną na której stawiało się

odważniki i drugą, gdzie kładło się towar, a pośrodku – wskazówkę, która utrzymana w pionie wyznaczała równowagę. Dziadek własnoręcznie dokonywał ceremonii ważenia towaru dla klienta, a potem zapisywał w kajecie ile czego sprzedał i za jaką sumę, a na koniec dnia przeliczał dzienny utarg. Podczas sprzedaży czasem odwracał się i pokazywał klientom jedną z tabliczek wiszących na ścianie, której tekst brzmiał mniej więcej tak: „Kredyt umarł, zabili go dłużnicy, o czym zawiadamiają pozostali łatwowiernicy”. Umiałem składać litery i czytać zdaniami zanim poszedłem do szkoły, więc poszczególne wyra-

zy były dla mnie czytelne, ale nie znaczy to wcale, że zrozumiałe, bo w żaden sposób nie mogłem wykombinować, co to był, a właściwie kto to był ów zmarły Kredyt, a szczególnie kto to byli łatwowiernicy? Nawet w Encyklopedii, gdzie wówczas czytałem o różnych grupach ludzi znanych z historii, jak faryzeusze lub medyceusze, nie mogłem znaleźć żadnego odniesienia do łatwowierników. Siedząc w zakładzie i czekając aż mnie odbierze wracająca z roboty matula, dokładnie obserwowałem dziadka, co, kiedy i jak robi, i jedna z rzeczy – zupełnie nie związana z butami – bardzo mnie zaintrygowała, a mianowicie to, że popijał

herbatę z termosu. W pewnym momencie, podczas pracy, kiedy wydawało się, że jest całkowicie pochłonięty robotą, dziadek nagle przerywał stukanie we fleki i –nie ruszając się ze swego zydelka – sięgał po termos stojący pod maszyną do szycia butów, odkręcał nakrętkę wyglądającą jak kaptur w kształcie niewielkiego kubka, wyjmował z termosu korek, zakręcał całym termosem w kółko, żeby płyn się rozmieszał, i nalewał parującej herbaty do kubka. Z jakiegoś powodu, który rozszyfrowałem dużo później, nie wolno mi było w ogóle pić tej herbaty. Gdy prosiłem, żeby mi dał spróbować, to sięgał do szuflady, wręczał mi jakieś moniaki i kazał skoczyć do pobliskiego sklepu pani Chuchulskiej po oranżadę. Nie rozumiałem tego zbyt dobrze i sądziłem, że mogło chodzić o możliwość złapania jakiejś choroby przez kontakt ust z kubkiem, bo panowały wtedy odra i ospa wietrzna, którymi zarażały się dzieci, ale dopiero pod koniec dnia, kiedy ruch w zakładzie trochę się uspokoił i mniej było klientów, jeden z dziadka czeladników wyjaśnił mi, że herbata była chrzczona, co mnie uspokoiło, bo wiedziałem że chrzest ma coś wspólnego z prawem boskim, z kościołem i z księdzem, więc mnie było nic do tego, ale dlaczego dziadek występował w tej roli, to nie pojmowałem zupełnie. Z innych przyjemnych czynności wykonywanych przez dziadka, uważnie obserwowałem proces ważenia, który mnie intrygował z powodu takiego, że małe rzeczy mogły ważyć więcej niż duże, czyli były cięższe. Z Encyklopedii wydedukowałem, ze przyczyną tego faktu może być gęstość materii, ale nie miałem z kim o tym porozmawiać, więc zamiast na teoretyzowaniu skupiłem się na praktyce. Proces ważenia tak bardzo mi się spodobał, że zacząłem ważyć buty. Stawiałem jeden but na jednej szalce, a na drugiej dobierałem odważniki, żeby zrównoważyć ciężar. Nauczyłem się jednostek wagi, jakimi były kilogram i de-

kagram, które wszyscy nazywali kilo i deko. Buty ważyłem pojedynczo, najpierw lewy, potem prawy, a wyniki – wzorem dziadka, który świecił mi przykładem systematyczności – zapisywałem we własnym szesnastokartkowym kajecie, który matka mi kupiła w sklepie papierniczym. Miałem też problem, który z dzisiejszego punktu widzenia jest niewątpliwie problemem naukowym dla sześciolatka, polegający na pytaniu, czy waga lewego buta równała się wadze prawego? Wydawało mi się początkowo, że prawe buty były cięższe. Ale po zważeniu kilkunastu par butów i porównaniu wyników, tj. wagi lewego i prawego buta w tej samej parze, okazało się, że nic podobnego, i mniej więcej tyle samo lewych butów miało wagę większą od prawego, co prawych – od lewego. W Encyklopedii nazywało się to prawem wielkich liczb i oznaczało w jednej z wersji, że dla dużej liczby wypadków częstości obu zdarzeń zbiegają się do tej samej liczby. Wtedy pomyślałem sobie, że zamiast rzucać monetą i obstawiać orła lub reszkę, można by obstawiać, który but jest lżejszy lub cięższy, prawy czy lewy, i zapytałem o to dziadka, którego rady bardzo ceniłem, ale on natychmiast wyjął monetę z szuflady i kazał mi kupić sobie oranżadę u pani Chuchulskiej, dodając, że w domu na strychu leży dużo książek o matematyce, które mógłbym poczytać, to może bym trochę zmądrzał. Wytwarzanie butów było dla mnie czymś nadzwyczajnym, bo z kawałków skóry, które się odpowiednio przykroiło, i z dratwy, którą się te kawałki zszywało, można było stworzyć przedmiot, który czemuś służył. Pamiętając o tym, wiele lat później, ku uciesze moich studentów inżynierii oprogramowania, zacząłem im wyjaśniać, na czym polega działalność inżyniera. Opierając się na modelu procesu wyrabiania buta, z warsztatu mojego dziadka, opowiadam o tym, jakie są etapy tworzenia każdego wyrobu, zegarka czy lokomotywy, a nawet programu komputerowego. Najpierw, konieczny jest opis zadania do wykonania, a mówiąc językiem technicznym – specyfikacja problemu. W przypadku buta, dziadek tworzył taki opis stawiając stopę klienta na czystym szarym papierze i obrysowując ją ołówkiem. Mierząc dodatkowo wysokość podbicia, miał pełną specyfikację problemu, co zapisywał pod nazwiskiem klienta w swoim kajecie. To był pierwszy krok.

cd. na str. 13


EXTRA WYDARZENIA | 7

TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015

EXTRA CIECHANÓW | Tygodnik nr 511 | rok XII | 17 MARCA 2015 | nakład 10 000 egz. | ISSN: 1733-5124

Wielki ogień w Watkowie

Ponad sześć i pół godziny trwało gaszenie pożaru obory w Watkowie, gm. Gołymin. Straty oszacowano na ok. 100 tys. zł, natomiast uratowane mienie na ok. 800 tys. zł. W akcji wzięło udział 51 strażaków – zawodowców i ochotników.

Pożar wybuchł 12 marca po drugiej w nocy. Z relacji strażaków wynika, że paliła się drewniana więźba dachowa oraz słoma zgromadzona na poddaszu murowanego budyn-

ku gospodarczego. Palił się też cały dach pokryty eternitem. Ewakuowano 5 krów, 5 macior, 40 prosiąt, około 60 szt. drobiu oraz quada i samochód osobowy. Jedna osoba została poszkodowana, której udzielono pomocy i przekazano przybyłemu zespołowi ratownictwa medycznego. Działania utrudniało silne zadymienie i wysokie składowanie słomy na strychu. Po częściowym stłumieniu ognia przystąpiono do usuwania słomy z poddasza na zewnątrz budynku i przelewaniu jej wodą. Przy użyciu pił do drew-

na usunięto spaloną konstrukcję więźby. W trakcie działań właściciel usuwał spaloną słomę na pobliskie pole przy użyciu ładowaczy i przyczep. Zagrożone były 2 stodoły w tym jedna drewniana, jedna obora i dom oraz sprzęty rolnicze pozostawione w budynkach – czytamy w informacji Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Ciechanowie. Przypuszczalną przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. MSz

Druhny ugasiły pożar Dla nich nie trzeba dekretować parytetów – do walki z żywiołem stają na równi z mężczyznami. Druhny z jednostek Ochotniczych Straży Pożarnych. Takie jak Sylwia Adamska i Katarzyna Szczęsna z OSP Grudusk, które praktycznie we dwie ugasiły pożar stodoły w Wiksinie.

szenia pożaru stodoły, która w rzeczywistości okazała się dwukrotnie mniejsza niż zgłaszano, a i pożar był dopiero w początkowej fazie gaszony przez mieszkańców wiadrami

wody. No cóż, strach ma wielkie oczy – informuje Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Ciechanowie. - Na szczęście dzięki szybkiej interwencji OSP

Pierwsze informacje wskazywały na bardzo duży pożar. Nic więc dziwnego, że do akcji gaśniczej skierowano zastępy ratownicze PSP z Ciechanowa i Mławy oraz z OSP Grudusk i Łysakowo. - Po 10 minutach na miejsce pożaru dotarły pierwsze dwa zastępy ratownicze z OSP Grudusk i przystąpiły do ga-

Straż z Policją, Policja ze Strażą Dobre rozwiązania się sprawdzają, więc w miasto znów ruszyły mieszane patrole Policji i Straży Miejskiej. - Obecnie piesze patrole mają charakter systematyczny, zaplanowane są na co najmniej kilka miesięcy. Takie rozwiązanie - stosowane dawniej w mniejszym wymiarze, w krótkich okresach czasu - sprawdza się, co sygnalizują mieszkańcy. Dzięki ścisłej współpracy straży miejskiej i policji istnieje większa możliwość organizowania dwuoso-

bowych zespołów patrolujących miasto – informuje rzeczniczka Urzędu Miasta Ciechanów Renata Jeziółkowska. - Regularne działania tego typu wynikają z ustaleń z lutowego spotkania prezydenta z przedstawicielami wszystkich służb mundurowych. Komendanci policji, straży pożarnej i straży miejskiej rozmawiali wówczas w ratuszu z prezydentem o sprawach związanych z zapewnieniem ciechanowianom maksymalnego bezpieczeństwa. Zaproponowano szereg rozwiązań, które systematycznie zostają wdrażane. Opierają się na wymianie doświadczeń, współpracy w sytuacjach zagrożenia i wspólnych działaniach prewencyjnych. MSz

Grudusk udało się uratować budynek - a właściwie stodołę ugasiły druhny z OSP Grudusk które przybyły do pożaru: Sylwia Adamska i Katarzyna Szczęsna z OSP Grudusk. Akcja gaśnicza trwała godzinę i 15 minut. Straty wyniosły ok. 500 zł zaś uratowane mienie oszacowano na 10 tys. zł. Ogień prawdopodobnie ktoś zaprószył. - Uczestniczą w szkoleniach, ćwi-

czeniach, akcjach ratowniczych. Biorą udział w zawodach sportowo-pożarniczych, uroczystościach, grają w orkiestrach strażackich. Pracują jako funkcjonariusze Państwowej Straży Pożarnej lub należą do jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej – przypominali o druhnach w Komendzie Powiatowej PSP z okazji niedawnego Dnia Kobiet. MSz


8 | REKLAMA

EXTRA FIRMA

17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY


REKLAMA | 9

TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015

EXTRA USŁUGI

OGŁOSZENIA DROBNE BUDOWLANE Kierownik budowy, świadectwa energetyczne, kosztorysy, inwentaryzacje. Tel. 504 544 024 Kierownik budowy, projekty, kosztorysy. Tel. 606 399 121 Usługi dekarskie, remonty, docieplenia. Tel. 516 041 155

NIERUCHOMOŚCI KOMOROWSKI Biuro Pośrednictwa i Zarządzania Nieruchomościami Ciechanów Pl. T. Kościuszki 13 (I piętro) www.komorowskinieruchomosci.pl tel. 790 258 011, 23 672 72 71 POLECAMY USŁUGI ZARZĄDZANIA I ADMINISTROWANIA WSPÓLNOT MIESZKANIOWYCH Na sprzedaż: - Dom dwurodzinny na Podzamczu - 350 tys. zł, - Budynek warsztatowo-mieszkalny w rejonie ul. Płońskiej - 235 tys. zł, - Dom za pływalnią - 345 tys. zł, - Dom z lokalem usługowym przy ul. Kolbego. 314 tys. zł, - Dom przy Płońskiej 690 tys. zł, - Nowy dom k/Gąsocina 290 tys. zł, - KAMIENICA w Pułtusku, - Dom w środku Ciechanowa - 525 tys. zł, - LUKSUSOWY NOWY DOM k/ Ciechanowa, - Dom z lokalami handlowymi, Gąsocin,

- Dwurodzinny dom - 235 tys. zł, - Dom z lokalem na Kargoszynie 556 tys. zł, - Dom na działce 2042 m2 - 85 tys. zł, - Dom + 3,5 ha Śródborze gm. Glinojeck - 230 tyś, zł, - Dom 250 m2 w Ciechanowie świetna lokalizacja - Dom w Konopkach, - Dom stan surowy otwarty 16 km od Ciechanowa, 169 tyś., - Dom piętrowy z budynkiem mag-prod. i garażem w Mławie - 255 tys. zł, - Mały dom + 0,84 ha na wsi - 250 tys. zł, - Dom w stanie deweloperskim Gąsocin, - PRZYCHODNIA Z APTEKĄ W KONOPKACH, - NOWY dom na działce 0,87 ha, ładny staw, gm. Krasne, - Dom, stan surowy, Chruszczewo - 175 tys. zł, - Dom w stanie surowym zamkniętym 2 km od Ciechanowa, - Dom drewniany, 13 km od C-nowa - 40 tys. zł, - Dom wypoczynkowy na Mazurach - 225 tys. zł, - Dom w Sinogórze - 195 tyś. zł, - Pawilon - Aleksandrówka - 237 tys. zł, - Pawilon handlowy C-nów Centrum 110 tys. zł, - Pawilon handlowo - usługowy 157 tys. zł - M-4 65,0 m2 - Armii Krajowej, 159 tys. zł, - M-2, 37,0 mkw. I p. Przasnysz 117 tys. zł, - M-5, 73,1 mkw. II p. z windą 210 tys. zł, - M-3 przy ulicy Warszawskiej, - M-5 68,7 m2, Okrzei, parter - 180

tys. zł, - M-5 73,8 m2 , os. 40-lecia - 175 tys. zł, - M-5, 134,5 m2, ul. Sienkiewicza 187 tys. zł, - Kawalerka w Toruniu - 165 tyś. zł, - NOWE mieszkania w CENTRUM C-nowa, - Działka Rutki 2000 mkw. - 39 tys. zł - Działki budowlane od 27 tys. zł, - Działka pod bud. wielorodzinne, - Działka we Władysławowie - 69 tyś. zł, - Działka Lekowo - 33,5 tys. zł, - Działka ul. Wojska Polskiego - 89 tys. zł, - Działka 0,8 ha, Pniewo-Czeruchy - 70 tyś. zł, - Działka z rozpoczętą budową domu, 9 km od Ciechanowa - 145 tys. zł, - Działka C-ów ul. Wesoła 1,75 ha 395 tys. zł, - Działka C-ów ul. Kosynierów 822m2 - 79 tyś. zł, - Działka budowlana 760 m2, okolice Warszawy - 160 tys. zł, - Działka 1,38 ha (z podziałem na 7 działek) ze stajnią i stawem, 5 km od Ciechanowa, - Działka 900 m2. Gąsocin Centrum - 45 tyś. zł, - Działka 5 km od Ciechanowa 1000m2 - 40 tyś. zł, - Działka w Gołotczyźnie, budowlana 3323 m2, - Działka rolno-leśna 1,58 ha gm. Glinojeck - 35 tys. zł, - Działka pod budownictwo wielorodzinne 0,7 ha, - Grunty rolnicze 4,4 ha - 139 tys. zł, - Grunty rolnicze 3,7 ha, Rydzewo, 125 tys. zł - DUŻE siedlisko 12 km od C-nowa

- 395 tys. zł - Siedlisko nad Wkrą - 159 tys. zł, - Lokal użytkowy Armii Krajowej 157 tys. zł, - Baza magazynowo - produkcyjna -240 tys. zł, - Zakład produkcyjny-400 tys. zł, - Zakład magazynowo biurowy 1300 mkw. - 1 200 tys. zł, - Zakład produkcyjno-magazynowy - 195 tys. zł - Działka z dwoma budynkami w Unierzyżu - 198 tyś. zł, - Lokal handlowo-usług, Działdowo - 465 tys. zł. Do wynajęcia: - Mieszkanie czteropokojowe 1480 zł/m-c - Magazyn 143 m2, Centrum, 2440 zł + VAT/m-c, - Mieszkania o pow. od 40 do 90 m2, - Zakład biurowo-magazynowy 1328 mkw. 8,5 tys. zł/m-c - Pomieszczenia handlowe i biurowe w Centrum Ciechanowa od 20 do 250 m2, cena: 12-50 zł/ m2 netto Sprzedam M-4 tel. 664 714 570 Pilnie sprzedam mieszkanie M-5 w Ciechanowie tel. 662 250 475 lub 600 307 017 Sprzedam mieszkanie 39 m2 tel. 694 244 901

SPRZEDAM Sprzedam drewno kominkowe, więźbę dachowa, łaty, kontrłaty. Tel. 516 041 155 Sprzedam albumy ze 103 pracami tel. 23 672 10 58

USŁUGI Usługi BHP i PPOŻ. Szkolenia, doradztwo, ocena ryzyka zawodowego. Tel. 696 659 423 Usługi koparką JCB 4 CX, kruszywa, żwir, czarnoziem. Ciechanów. Tel. 602 711 443 JAK OTRZYMAĆ SZYBKĄ POŻYCZKĘ? W 15 minut, bez sprawdzania w BIK. Zadzwoń: 324207389 Biuro Rachunkowe. Dotacje Unijne. Tel. 600 311 786 Serwis komputerowy. Dojazd gratis. Tel. 602 336 396 Pożyczki chwilówki od ręki. Ciechanów – 500 407 047 Mława – 510 915 715 Pożyczka Ananas od 300 do 1500 zł. Dojeżdzamy do klienta. tel. 606 545 877, 607 919 919

MOTORYZACJA Samochody do 5 tys. złotych Skup, sprzedaż. Tel. 604 609 231, 512 048 941

ZDROWIE Medycyna naturalna, masaże, świecowanie uszu, wróżbiarstwo. Tel. 602 842 374

UWAGA!

do 31 marca 2015 r. ogłoszenia drobne na portalu www.tygodnikilustrowany.pl ZAMIEŚCISZ ZA DARMO


10 | EXTRA WYDARZENIA

17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY

Sukces Ali Szemplińskiej na O’BeeBok-u W Białołęckim Ośrodku Kultury w Warszawie odbył się V Ogólnopolski Festiwal Piosenki Polskiej i Anglojęzycznej O’beeBOK. Studium Piosenki PCKiSz w Ciechanowie reprezentowały Alicja Kłosińska i Alicja Szemplińska - przygotowane przez Grzegorza Chodkiewicza.

Biorąc pod uwagę kryteria oceny: dobór repertuaru zgodny z kategorią wiekową; dostosowanie utworu do wieku, zarówno pod względem

wokalnym jak i pod względem treści i jej rozumienia przez wykonawcę; interpretację utworu; indywidualność artystyczna; choreografia (dodatkowe punkty w ocenie); ogólny wyraz estetyczno – artystyczny - jury w składzie: Urszula Smoczyńska, Krzysztof K.A.S.A. Kasowski, Dorota Osińska, Iwona Prugar - Fiedorowicz, Paweł Filasiński, Agnieszka Lekszycka - postanowiło w kategorii 10-12 lat przyznać II miejsce Alicji Marii Szemplińskiej. Gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów. Red

W intencji miasta i mieszkańców Raz w miesiącu w kaplicy Specjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego odbywa się Adoracja Najświętszego Sakramentu w intencji Ciechanowa i ciechanowian. Adoracja odbywa się w pierwszy czwartek miesiąca, od dziewiątej rano do mszy św. o 18.30 - Zapraszamy wszystkich z Ciechanowa i okolic. Chcemy jednoczyć w modlitwie miasto, różne grupy religijne - mówi kapelan szpitaka, ks. Maciej Szostak. MSz

Będzie III Marsz dla Życia i Rodziny W minioną niedzielę (15 marca) powstał w Ciechanowie komitet organizacyjny III Marszu dla Życia i Rodziny. Tworzą go przedstawiciele organizacji i stowarzyszeń katolickich z miasta i powiatu. Marsz odbędzie się 31 maja.

MSz

W piątek, 13 marca, przed zapowiadanym wcześniej na koniec miesiąca terminem oddano do użytku kolejny ponad dwukilometrowy odcinek pętli miejskiej – od ul. Tysiąclecia do ul. Kasprzaka.

Pętla dłuższa

Łącznie mamy już ponad 7,5 km dostępnej dla ruchu części obwodnicy. Od ul. Mławskiej do Kasprzaka i od. ul. Gostkowskiej do ul. Wojska Polskiego. Na oddanie czeka praktycznie gotowy odcinek Mławska – Gostkowska, a na zbudowanie odcinki Mleczarska – Płońska i Wojska Polskiego Pułtuska. MSz

W rozesłanym do mediów komunikacie rzeczniczka Urzędu Miasta Renata Jeziółkowska pisze, że dopuszczone do ruchu odcinki pętli pozwalają kierowcom ominąć centrum miasta. Oczywiście – jeśli w ostatni piątek jechałem z Leśnej na Krubin, to nowy odcinek – do Kasprzaka był jak znalazł. Dojechałem szybciej niż gdybym wybrał trasę przez wiadukt na Płockiej i Płońską. Był nawet bonus – całkiem liczne stadko saren pasących się jak gdyby nic przy nowej pętli. Ale wciąż uważam, że bez oddanych do użytku: tunelu na Spółdzielczej i wiaduktu na Mleczarskiej pętla jest jak układ krwionośny bez serca. Coraz dłuższe dostępne dla kierowców odcinki pętli i wiadukt na ul. Gąseckiej ani trochę nie zmniejszyły korków w godzinach szczytu na wiadukcie na Płockiej, ani trochę nie ułatwiły dojazdu kierowcom

„zza torów” do centrum miasta. Bo problem polega na tym, że ja i wielu innych kierowców nie

chce omijać centrum. My chcemy do niego łatwo dojechać.

Marek Szyperski

Roboczo o instrumencie Budowa drogowo – kolejowego węzła przesiadkowego w rejonie dworca PKP oraz parkingu wraz z przebudową ul. Sienkiewicza i budową ścieżki rowerowej do przystanku PKP Ciechanów Przemysłowy; poprawa spójności komunikacyjnej poprzez budowę w Ciechanowie nowej drogi gminnej od ronda „Solidarności” do wpięcia w miejski układ obwodowy mający połączenie z siecią TEN-T wraz z rozbudową miejskiego systemu komunikacji zbiorowej; budowa dwóch dróg gminnych łączących tereny dzielnicy przemysłowej z układem obwodowym Ciechanowa

mającym połączenie z siecią TEN-T (ul. Mazowiecka i Niechodzka).

To ciechanowskie cele do Regionalnego Instrumentu Terytorialnego warte ok. 100 mln zł, czyli prawie połowę z ponad 200 mln zł na jaki opiewają wszystkie projekty do RIT-u subregionu ciechanowskiego obejmującego powiaty: ciechanowski, płoński, mławski i pułtuski oraz miasta: Ciechanów, Mławę, Płońsk i Pułtusk. W sumie projektów jest 15. W minionym tygodniu w Ciechanowie spotkali się przedstawiciele samorządów tworzących subregion. Efektem było podpisanie listu intencyjnego i utworzenie grupy roboczej.

- Był to wstęp do planowanego na 19 marca spotkania w Warszawie w Urzędzie Marszałkowskim. Do końca marca zostanie przygotowany ostateczny wspólny plan działań inwestycyjnych. RIT ma być jednym z elementów Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Mazowieckiego na lata 2014-2020 – poinformowała nas rzeczniczka ciechanowskiego Urzędu Miasta Renata Jeziółkowska. MSz Adres Redakcji Tygodnika Extra Ciechanów: 06-400 Ciechanów, ul. Kilińskiego 8, tel. 23 672 55 88 Redaktor naczelny Marek Szyperski Wydawca Gambrynus Sp. z o.o. ul. Kilińskiego 5, 06-400 Ciechanów


OPINIE | 11

TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015

Sto dni Kosińskiego Mija właśnie sto dni od zaprzysiężenia na stanowisku prezydenta Ciechanowa Krzysztofa Kosińskiego. To zbyt krótki okres, by oceniać czy 27-latek z Grzybowa, który przebojem zdobył ciechanowski Ratusz jest dobrym, czy złym włodarzem grodu nad Łydynią. Ale jedno jest raczej pewne – po tych stu dniach Kosińskiemu bliżej do Austerlitz niż do Waterloo…

Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Kosińskim sprzed bodaj dwóch lat, gdy

rozmawialiśmy na peronie ciechanowskiego dworca o kolejowych połączeniach. Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że ten chłopak rzuci wyzwanie rządzącemu niewzruszenie od kilku kadencji Ciechanowem Waldemarowi Wardzińskiemu i wygra – najpierw wybuchnąłbym śmiechem, a potem znacząco popukał się w czoło. I za tę śmiałą decyzję należy się największy plus dla obecnego prezydenta. Za to, że się nie bał, że nie wystraszył się wyśmiania, opinii, że stoi na straconej pozycji, że „ktoś z Grzybowa” nie ma szans na pozyskanie poparcia ciechanowian. I dlatego niezależnie jak i kiedy zakończą się jego rządy w ciechanowskim Ratuszu, to wielką, nie wiem czy nie najważniejszą zasługą Kosińskiego będzie, że zniszczył tę błogą stabilizację, żeby nie powiedzieć zastój, która od przynajmniej dwóch kadencji panowała nad Łydynią. Zniszczył świetne samopoczucie dotychczas rządzącej ekipy przekonanej chyba, że nikt inny nie jest predestynowany do rządzenia Ciechanowem, że tylko oni mają najlepsze pomysły na rozwój miasta, tylko oni

wiedzą co ciechanowianom jest najbardziej potrzebne. Nawet gdyby wielu ciechanowian miało na ten temat inne zdanie. Kolejny plus to doskonały dobór (choć wiem, że uwarunkowany koalicyjnymi układami) dobór wiceprezydentów. Znając Joannę Potocką – Rak i Krzysztofa Kacprzaka wiem, że w mieście będzie sporo się działo i to w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. Przy tych osobach jest wielka szansa, że ratuszowa władza wydając pieniądze nie będzie powtarzać jak mantrę: chodniki, drogi, chodniki, drogi, pętla, drogi…. Że da ciechanowianom też wiele dla ducha. Że zadba o promocję miasta. Właśnie promocja miasta to kolejny plus Kosińskiego. Przez sto dni ogólnopolskie media informowały tyle razy o prezydencie miasta, że poprzednik chyba w jednej kadencji nie miał takich rezultatów. Dobrze by tylko było, aby przełożyło się to na zainteresowanie Ciechanowem turystów, czy daj Panie Boże – inwestorów. Bo fajnie jest, że na wielkim balu licytują nocleg w ciechanowskim zamku, że te czy inne media piszą o prezydencie, że znani medialni żartownisie wrabiają prezesa te-

lewizji publicznej. Ludzie lubią igrzyska, ale jeszcze bardziej lubią mieć na chleb. A bez nowych miejsc pracy, bez nowych inwestycji, bez atrakcyjnej oferty dla młodych ciechanowian – absolwentów wyższych uczelni Ciechanów wciąż będzie się wyludniał. Plusem jest „dostępność” nowego prezydenta. Nie zamyka się przed mieszkańcami, tak jak często, a w ostatnich okresie praktycznie zawsze zdarzało się jego poprzednikowi. Nie zasłania się sekretarką, rzeczniczką. Zaliczył wszystkie spotkania wyborcze do zarządów osiedli. Dobrze radzi sobie z trudnym problemem zagospodarowania dawnych koszar. Nie dał się wpuścić w „symboliczną złotówkę” i przejąć szybko, bez zastanowienia ten „dar Danaów”. Mogłoby to oznaczać finansowy garb dla miejskiego samorządu na wiele długich lat. Nie wahał się (choć dostrzegam tutaj wpływ pani wiceprezydent) na zmianę w ciechanowskim Regionalnym Instrumencie Terytorialnym. Usunięcie z projektu budowy centrum logistycznego jest bardzo dobrym posunięciem. Aby jednak nie było zbyt słodko – przejdźmy do minusów. Pierwszy – decyzje podejmowane raptownie, bez przemyślenia. Tak jak choćby ta z publicznym pochwaleniem się „załatwienia” dodatkowych pociągów dla Ciechanowa. Afiszowanie

Powszechne szkolenia paramilitarne dla ludności cywilnej?

Do woja marsz do woja Na nasze społeczeństwo czyha tak dużo zagrożeń, że naturalną staje się chęć powszechnych szkoleń dla ludności cywilnej.

Oprócz klęsk żywiołowych są przecież różnej maści wypadki, katastrofy. Nie zapominając o aktach zamachów terrorystycznych czy awariach elektrowni jądrowych. Mimo szerokiego wachlarza zagrożeń jako społeczeństwo nie rezygnujemy choćby z budowy elektrowni jądrowych, które stanowią potencjalnie ogromne zagrożenie dla nas wszystkich. Nie możemy także zapominać o zagrożeniu jakie stwarzają krajom ich sąsiedzi. I nie tylko kraje bezpośrednio sąsiadujące. Wystarczy mieć jakiś potencjał gospodarczy by nie czuć się bezpiecznie. Skądś się bierze wzrastająca liczba misji stabilizacyjnych. Czy jako społeczeństwo osiągnęliśmy już poziom taki, by poważnie podejść do problemu naszego przygotowania do sytuacji kryzysowych?

Czy jesteśmy gotowi na zagrożenie jakie ze sobą niesie przyszłość? Czy gotów jestem ja? Ale czy też gotowi jesteśmy jako społeczeństwo? Podstawą takiego przygotowania musi być nie tylko odpowiednie szkolenie osób młodych, ale i osób stanowiących rezerwy na wypadek zagrożenia. Naturalnie specjalistyczne szkolenie winno być przewidziane dla wojska ale szkolenie ogólne winien przejść każdy z nas. Kobieta i mężczyzna. Każdy. Prawdziwy efekt przyniesie gdy będzie powszechne. Każdy z nas musi mieć świadomość jakich zagrożeń należy się spodziewać. Musimy wiedzieć co w sytuacji zagrożenia robić. A czego lepiej unikać. Już samo zachowanie w zorganizowanej grupie stanowi dla wielu przecież problem. Wielu z nas nie umie posługiwać się bronią. Wielu nie będzie umiało ochronić swojego życia. Część może przez to narazić i siebie i innych. Czego można by było się dzięki takiemu przygotowaniu dowiedzieć

i nauczyć? Techniki przetrwania w terenie. Inne są przecież gdy mamy do czynieniea z terenem zwartym urbanistycznie, miejskim, a inne gdy teren jest otwarty. W zakresie tzw. obrony cywilnej głównym celem winno być przygotowanie społeczeństwa do przetrwania wszelkich katastrof i zagrożeń. Taka struktura, wyszkolona w czasie pokoju, w przypadku zagrożenia przyda się bardzo. Dzięki nauce a potem doskonaleniu nabytych już umiejętności pewne zachowania, procedury powinny wejść w krew. Pojawić się powinien pewien stopień schematyczności. Niektóre zachowania powinny przychodzić w sposób automatyczny. Odruchy. Nie piszę tu wcale o szkoleniach stricte wojskowych. Bynajmniej. To zostawiam fachowcom. Namawiam do szkoleń z zakresu obrony cywilnej, które pamiętam z czasów swojej edukacji. Zakładam, że dzisiaj młodzi ludzie powyrywali by sobie

wszystkie włosy zakładając i potem zdejmując maskę przeciwgazową. Społeczeństwo, które jest przygotowane na wypadek zagrożeń, to społeczeństwo bardziej świadome. W przypadku wystąpienia zagrożenia starty w takiej grupie są zdecydowanie mniejsze. Wiedza jak posługiwać się bronią, jak oczyścić wodę z zakażeń w sytuacjach zagrożenia jest bardzo przydatna. Nawet umiejętność zawiązania mocnego węzła może uratować życie. Tak jak inne proste czynności, których nie uczymy już całego społeczeństwa. W to miejsce uczymy wielu innych mocno nieprzydatnych umiejętności. Czy powszechne szkolenia w zakresie obrony cywilnej są potrzebne? Tak. Nawet niezbędne. Bez względu na to, czy aktualnie odczuwamy zagrożenie czy też nie. NO

Bezpieczeństwo narodowe i obronę narodową można podzielić na trzy podstawowe kategorie:

się z posłem będącym niegdyś jednym z czołowych działaczy Ruchu Palikota. I jeszcze tłumaczenie się, że omawiał z nim sprawę ciechanowskich koszar. Tak jakby poseł Dębski miał na to jakiś wpływ. W kampanii wyborczej Krzysztof Kosiński wielokrotnie podkreślał, że nie może być wrażenia, że to Ciechanów leży na terenie PKP, a nie odwrotnie. Zarzucał urzędującemu prezydentowi ustępliwość wobec kolejowego inwestora. Został prezydentem i co robi? Tak jak Waldemar Wardziński pisze listy do PKP PLK, a tunel na Spółdzielczej i wiadukt na Mleczarskiej jak były zamknięte – tak są. Zastrzeżenia można mieć do niektórych posunięć kadrowych nowego prezydenta – zwłaszcza w przypadku rad nadzorczych spółek komunalnych. Rozumiem konieczność zrewanżowania się za wyborcze poparcie, ale – panie prezydencie – to małe miasto i każdy tu zna każdego… Minęło sto dni urzędowania. Prezydent musi pamiętać, że dostał od wyborców niesamowity kredyt zaufania. Musi pamiętać, że większość z tych, którzy oddali niego głos uczynili to na znak sprzeciwu wobec dotychczasowego prezydenta i jego ekipy. Nic nie jest dane na zawsze…. Dobrze wiedzą o tym byli prezydenci Ciechanowa. Marek Szyperski

Ustawy odnoszące się do określonej dziedziny bezpieczeństwa narodowego: a) ustawa z dnia 21 listopada 1967 r. o powszechnym obowiązku obrony RP (Dz.U. z 2004 r. Nr 241, poz. 2416, z późn. zm.) b) ustawa z dnia 24 sierpnia 1991 r. o ochronie przeciwpożarowej (Dz. U. z 2009 r. Nr 178, poz. 1380, tekst jednolity) c) ustawa z dnia 26 kwietnia 2007 r. o zarządzaniu kryzysowym (Dz. U. z 2007 r. Nr 89, poz. 590, z późn. zm.) Ustawy odnoszące się do rodzaju i skali zagrożeń tj. ustawy o stanach nadzwyczajnych: a) ustawa z 18 kwietnia 2002 r. o stanie klęski żywiołowej (Dz. U. z 2002 r. Nr 62, poz. 558, z późn. zm.) b) ustawa z 21 czerwca 2002 r. o stanie wyjątkowym (Dz. U. z 2002 r. Nr 113, poz. 985) c) ustawa z 29 sierpnia 2002 r. o stanie wojennym (Dz. U. z 2002 r. Nr 156, poz. 1301) Ustawy regulujące zadania i kompetencje podmiotów wykonawczych: a) ustawa o działach administracji rządowej b) ustawa o administracji rządowej w województwie.


12 | KULTURA

17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY

Wystawa w Muzeum Szlachty Mazowieckiej

Samuraje – rycerze dawnej Japonii „Samuraje – rycerze dawnej Japonii” - tak nazwana została wystawa otwarta 14 marca w Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie.

Zaraz po wejściu do sali wystawowej wita nas plansza, z której dowiadujemy się, że: samuraje już w XII wieku tworzyli całkowicie ukształtowaną najwyższą klasę w społeczeństwie Japonii. Określa się, że w XVII wieku stan samurajów sięgał ok. 400 tys. osób, a z członkami ich rodzin ok. 2 mln osób. Po zapoznaniu się z tymi i podobnymi informacjami wchodzimy dalej, a tam już... istna Japonia, zwłaszcza ta z dawnych wieków. Oglądamy samurajskie zbroje, maski, charakterystyczne hełmy, ich słynne miecze oraz wiele roz-

maitych detali. Stoją – jak żywe – całe umundurowane postacie samurajów. Poszczególne plansze mówią o japońskich sztukach walki, o rezydencjach wznoszonych niegdyś w tym kraju i ich - w ocenie Europejczyków – niezwykle oryginalnych stylach. Jest też ciekawa plansza zatytułowana: „Krótka historia Japonii”. Wystawie towarzyszy film o kulturze Japonii. Prezentowane eksponaty pochodzą ze zbiorów Macieja Płotkowiaka z Poznania, uzupełniają je przedmioty należące do Dariusza Czerniakowskiego z Płońska. - Od kiedy kolekcjonuje pan zbroję japońskich samurajów? – pytamy właściciela zbiorów. - Od ok. 30 lat. Najpierw interesowałem się sztuką Indian północnoamerykańskich, szybko

jednak przeniosłem swoje zainteresowania na Japonię, jej kulturę, filozofię i sztuki walki, a zwłasz-

cza – samurajską etykę. Prezentowane eksponaty pochodzą z czasów od XVI do XX wieku.

Po wystawie oprowadzał kierownik działu naukowego muzeum Piotr Banasiak. - Dlaczego w ciechanowskim muzeum taka wystawa? - Można odpowiedzieć w następujący sposób nasza placówka nosi imię: Muzeum Szlachty Mazowieckiej, a japońscy samuraje, to też... szlachta. Ale nie jest to jedyny powód. Po prostu postanowiliśmy przybliżyć naszym odwiedzającym historię i kulturę tego ciekawego kraju. Nie pierwszy raz zresztą prezentujemy orientalną kulturę, niedawno zorganizowaliśmy np. wystawę poświęconą Chinom – informuje przedstawiciel ciechanowskiego muzeum. Wystawa będzie czynna do końca maja. TWo

Jerzy Marian Grotowski (ur. 11 sierpnia 1933 w Rzeszowie, zm. 14 stycznia 1999 w Pontederze) – polski reżyser teatralny, teoretyk teatru, pedagog oraz twórca metody aktorskiej. Jeden z największych reformatorów teatru XX wieku.

Grotowski - nieznany przez tych znanych Nie milkną echa po wpadce, jaka stała się udziałem Anny Wendzikowskiej niemal tydzień temu. Podczas wywiadu z Sigourney Weaver dziennikarka TVN została zapytana przez swoją rozmówczynię o postać ważną dla niej i jej rodziny. Chcąc zapewne nadać rozmowie polski wątek, Sigourney Weaver zapytała o postać Jerzego Grotowskiego. Na to pytanie reporterka mogła tylko odpowiedzieć wzruszeniem ramion i szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. Mało pocieszający jest fakt, że amerykańska aktorka nie miała tego dnia szczęścia do rozmówców. - Jesteś dzisiaj drugą osobą z Polski, która tego nie wie. To był napraw-

dę największy reżyser teatralny w historii. W latach 70. i 90. Ameryka zwariowała na jego punkcie. Mój mąż pojechał do Polski jako 17-latek, żeby się uczyć u niego i to zmieniło jego życie - wytłumaczyła ze spokojem Weaver. Chociaż rozmowa dalej już potoczyła się sprawnie, to jednak niesmak, jak widać, pozostaje w niektórych do dziś. Nie będę oceniał. Nie będę wspominał o obnażonej niekompetencji do rozmów o kulturze czy sztuce. Nie znam się. Tyle, że ja, chociaż nie znam w szczegółach życiorysu Grotowskiego i jego osiągnięć, to jednak co nieco o nim jestem w stanie powiedzieć. Czy taki brak wiedzy przystoi gdy się rozmawia z gwiazdami największego formatu? To już nie mnie oceniać.

Anna Wendzikowska skończyła Szkołę Aktorską Haliny i Jana Machulskich w Warszawie. Jest też absolwentką krakowskiego Studia Aktorskiego „Lart”. Powinna pamiętać Grotowskiego ze szkoły? Jak łatwo się domyślić, wpadka polskiej dziennikarki spowodowała duże ożywienie w internecie. Na szczęście, oprócz tradycyjnych już powoli prześmiewczych komentarzy i memów, wzrósł też ruch na stronie tematycznej polskiej Wikipedii. To cieszy. Czy to strach by nie zaliczyć podobnej wpadki jak Ania Wendzikowska, czy też chęć poznania Grotowskiego, nie jest teraz ważne. Ważne jest, że ponad 80 tysięcy ludzi trafiło na podstronę wikipedii o dokonaniach Jerzego Grotowskiego. Odważę się postawić tezę, na pod-

stawie tego co się dzieje przy okazji tej i innych wpadek, że najskuteczniejszym sposobem na zainteresowanie polską kulturą jest wpadka jakiegoś celebryty. Może ciekawym pomysłem byłby scenariusz programu telewizyjnego oparty na takich wpadkach. Tych jest doprawdy dużo. Najróżniejszych. Tych śmiesznych i tych strasznych. Mogą powstawać programy pokazujące jak znani i mniej znani wpadają do wody, więc wpadki przy tradycyjnych laniu wody w wywiadach też mają szansę przypaść do gustu widzom. A przy okazji ogromny walor edukacyjny. Wprost nie do przecenienia. Na odkrywanie przez szerszą grupę odbiorców czekają przecież całe zastępy ludzi kultury z wielu jej dziedzin. Czeka spy-

chany na boczny tor teatr, kino, sztuki piękne, muzyka i literatura. To byłby rzeczywisty wkład w rozwój naszego społeczeństwa tych, którzy są znani często tylko z tego, że są znani. A i takiemu Grotowskiemu nie byłoby może kiedyś już wstyd, że nie jest znany przez tych „znanych”. NO


TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015

KULTURA / SPOŁECZEŃSTWO | 13

Teresa Kaczorowska

Moje obrazy są prawdą… Ważnym wydarzeniem artystycznym, i gratką dla miłośników sztuki, jest prezentowana obecnie w Muzeum Narodowym w Warszawie monograficzna wystawa Olga Boznańska (1865–1940). Wraz z kilkorgiem ciechanowskich twórców odwiedziłam ją parę dni temu i pragnę zachęcić innych do obejrzenia tej niezwykłej ekspozycji. Inspiracją do zaprezentowania twórczości tej jednej z najbardziej cenionych polskich malarek, zaliczanych do ścisłego grona najwybitniejszych artystek europejskich, jest przypadająca 15 kwietnia 2015 roku 150. rocznica urodzin Olgi Boznańskiej. Olga Boznańska (1865–1940), córka Francuzki i Polaka, urodzona w Krakowie, gdzie też odebrała wstępne wykształcenie artystyczne, kontynuowała naukę malarstwa w Monachium. Po dwunastu latach pobytu w tym mieście, gdzie poznała też dużą kolonię polskich artystów, zachęcona sukcesami odniesionymi w świecie, osiadła w 1898 roku w Paryżu – stolicy ówczesnego artystycznego świata. Tam rozwinęła się międzynarodowa kariera Boznańskiej, szczególnie jako portrecistki. Sztuce oddała się bezgranicznie, nigdy nie wyszła za mąż, pozostała też bezdzietna. Kontakt z Krakowem i ojczyzną utrzymywała jednak do końca życia, ale spoczęła nad Sekwaną. Większość swojej spuścizny prze-

„Dziewczynka z chryzantemami”,1894, po niedawnej konserwacji i wygląda tak samo jak pod koniec XIX wieku, kiedy stała na sztaludze w monachijskiej pracowni Olgi Boznańskiej.

kazała rodzinnemu miastu – stąd wystawę przygotowało głównie Muzeum Narodowe w Krakowie, gdzie też była najpierw prezentowana. Imponująca ekspozycja, gromadzi ponad 150 dzieł malarki. Są to jej najlepsze prace, które przyniosły

artystce światową sławę i uznanie w historii sztuki. Możemy oglądać dzieła najczęściej reprodukowane i eksponowane, jak i te, które nigdy dotąd nie były w Polsce pokazywane. Obrazy pochodzą m.in. z Musée d’Orsay w Paryżu, Lwowskiej Naro-

dowej Galerii Sztuki im. B. G. Woźnickiego czy Ca’ Pesaro w Wenecji. Ponadto można zobaczyć około 20 prac europejskich artystów współczesnych Boznańskiej oraz tych, którzy ją inspirowali, w tym arcydzieła takich mistrzów, jak Diego Velázquez, Édouard Manet, Eugène Carrière, Henri Fantin-Latour i Édouard Vuillard. Na wystawie znajdują się też dzieła polskich malarzy zarówno związanych z Paryżem – Anny Bilińskiej, Eugeniusza Zaka, Józefa Pankiewicza, Meli Muter, jak i z Krakowem, np. Jacka Malczewskiego. Dzięki takiej konfrontacji widzimy Olgę Boznańską w elicie mistrzów. Najwięcej na wystawie jest portretów. Są to swoiste poematy malarskie Boznańskiej, elegancko skomponowane, w wyrafinowanej harmonii barw, zmieniającej się w różnych okresach jej twórczości. Malowała je powoli, pracując z modelem długo, bez pośpiechu, w atmosferze rozmów i wielu sesji malarskich. Zaprezentowane na wystawie w porządku chronologicznym portret pozwalają poznać rozwój jej twórczości. Przedstawiają jej bliskich, znajomych i przyjaciół. Osobną grupą są psychologiczne wizerunki dzieci (w tym słynny obraz „Dziewczynka z chryzantemami”), a także bogaty cykl autoportretów. Są też jej obrazy inspirowane modną wówczas Japonią, nastrojowe sceny z wnętrz jej pracowni, oryginalnie skomponowane martwe natury, trochę miejskich pejzaży. Wszystkie w stylu Olgi Boznańskiej - mglistym, tajemniczym,

Janusz Zalewski

Powroty – poza Nadrzeczną (1) dokończenie ze str. 6 Drugi krok w produkcji butów polegał na dobraniu fasonu. Z tego, co pamiętam, dziadek miał zaledwie kilka fasonów butów męskich, bo damskich nie robił w ogóle. Wszystkie fasony stały w oknie, na wystawie, która różniła się znacznie od dzisiejszych wystaw, bo na wysłanym pożółkłą gazetą parapecie stało kilka pustych pudełek po butach, na których demonstracyjnie paradowały trzy modele butów, które było ledwo widać przez szyby za-

fajdane przez muchy. Były to buty z cholewkami, na które dziadek mówił kamasze, podkuwane blaszkami, trzewiki, którymi dziadek nazywał wszystkie półbuty, i pantofle, najlżejsze z półbutów. Klient wybierał fason, dziadek brał miarę, którą zapisywał w zeszycie, i reszta należała do czeladników i terminatorów, którzy wytwarzali but, a więc kroili skórę, zszywali cholewkę z podeszwą, przyklejali

lub przybijali fleki i wykonywali tuzin innych ważnych czynności, jak obszywanie brzegów, nacinanie dziurek itd. To była faza trzecia – wykonanie. Bezlitosną kontrolą jakości było oko dziadka, który był też obecny podczas fazy czwartej, a więc przymiarki, czyli w języku inżynierskim zwanej testowaniem. Z tymi wspomnieniami udaję się do zaprzyjaźnionego szewca na Dolnej, i jak przystało na szewca

– z poczuciem humoru. Wiedząc o tym z poprzednich wizyt, zaczynam od żartu, że każdy z nas musi mieć swoją dziurkę, co kończę dłuższą pauzą... Szewc rzuca okiem na zaplecze, gdzie siedzi ktoś inny, i uśmiecha się do tej osoby, a ja dodaję, że mój pasek potrzebuje aż dwóch, dwóch dodatkowych dziurek, a to z racji tego, że przerzuciwszy się na dietę wegańską zacząłem chudnąć i muszę bardziej się dopinać. Szewc pyta dalej, na kiedy to

Teresa Kaczorowska Dziennikarka, prozaik i poetka, dr nauk humanistycznych. Autorka kilkunastu książek, wielu artykułów prasowych i publikacji naukowych. Redaktor rocznika „Ciechanowskie Zeszyty Literackie”, wydawanych od 1999 r. przez Związek Literatów na Mazowszu (jest jego prezesem). Animatorka kultury. Dyrektor Powiatowego Centrum Kultury i Sztuki im. M. Konopnickiej w Ciechanowie (od 5.X.2011). Uhonorowana licznymi nagrodami w Polsce i zagranicą, ostatnio Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski „Polonia Restituta” (2010), Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2014).

gdzie ważniejszy od formy jest kolor kładziony małymi dotknięciami pędzla. „Obrazy moje wspaniale wyglądają, bo są prawdą, są uczciwe, pańskie, nie ma w nich małostkowości, nie ma maniery, nie ma blagi” – pisała artystka, co polecam sprawdzić osobiście. Warto dodać, że Olga Boznańska była zaprzyjaźniona z Bolesławem Biegasem: portretowali siebie, często się odwiedzali, mieli blisko swoje pracownie na Montparnassie, spoczywają na paryskim cmentarzu Montmorency. Wystawa „Olga Boznańska (1865–1940)” jest czynna w Muzeum Narodowym Warszawie do 2 maja br. potrzebuję, więc mówię że na zaraz i wtedy rozpoczynamy rozmowę na bardzo delikatny temat, dlaczego szewcy piją. Streszczać jej nie będę, ale przykłady znanych mi szewców – z dziadkiem włącznie – świadczą, że ile by nie pracować, to za mało, bo klienci nie znają litości. Dziesięć godzin pracy – mało, dwanaście godzin – mało, powyżej dwunastu – też mało, i w efekcie, żeby odreagować, zagląda się do kieliszka. Nie znaczy to, że każdy szewc tak robi, przynajmniej nie z tego powodu, ale może z innego, na przykład, jak ktoś chce z niego zrobić krawca. Copyright 2015 by Janusz Zalewski

Kontakt z autorem: ikswelaz@gmail.com


14 | HISTORIA

17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY

Imieniny Marszałka

W dziejach II Rzeczypospolitej był to dzień szczególny. 19 marca rokrocznie, jak kraj długi i szeroki obchodzono imieniny marszałka Józefa Piłsudskiego. Z początku skromne i spontaniczne uroczystości, z czasem urosły do rangi święta, prawie państwowego. Tradycja świętowania imienin Piłsudskiego sięgała czasów I wojny światowej. To wtedy dla setek młodych ludzi, którzy ochotniczo walczyli w Legionach stał się Piłsudski prawdziwą legendą - ich Komendantem. Po raz pierwszy na szerszą skalę 19 dzień marca świętowany był w 1915 roku. Piłsudski otrzymał od swoich podwładnych między innymi złoty zegarek z napisem „Kochanemu Komendantowi – Korpus Oficerski” Spotkał się też z Ignacym Daszyńskim, z którym jak wspominał po latach, wypił po „bratersku”. W niepodległej już Polsce, po raz pierwszy uroczyste obchody miały miejsce w roku 1919, kiedy to na placu Saskim odbyła się rewia wojskowa. Prawdziwe tłumy przewinęły się przez Belweder rok później, kiedy Naczelnik Państwa otrzymał tytuł marszałka. W kolejnych latach, imieniny marszałka obchodzone były z mniejszym rozmachem, co związane było z odejściem Piłsudskiego z czynnej polityki. Nie oznacza to, że nie miały swojej specyfiki, a także politycznego kontekstu. W 1921 roku legioniści zakupili marszałkowi skromny dworek w Sulejówku, gdzie zamieszkał wraz z rodziną. Od tego czasu Sulejówek rok rocznie stawał się miejscem pielgrzymek polityków, legionistów i zwykłych ludzi spieszących tam z imieninowymi życzeniami i prezenreklama

tami. Ze wspomnień żony marszałka, Aleksandry Piłsudskiej wynika, że były to niekiedy prezenty tyle oryginalne co kłopotliwe. „Pamiętam – pisała – że na jedne imieniny mąż dostał dwa psy, przeszło dziesięć królików, jedną owcę, sarenkę, lisa, gęsi i wojowniczego koguta”. Często prości ludzie, przebywali pieszo kilkadziesiąt kilometrów, by złożyć komendantowi życzenia i dać skromny prezent, choćby w postaci gąsiorka wina. Po zamachu majowym, kiedy Piłsudski stał się pierwszą osobą w państwie, uroczystości imieninowe nabierały coraz bardziej charakteru oficjalnego stając się faktycznie świętem państwowym. Warto przy tym dodać, że odbywało się to niejako poza marszałkiem, który osobiście nie przywiązywał do tego tak dużej wagi. W roku 1924 uroczystości związane z obchodami imienin Piłsudskiego rozpoczęły się już 18 marca. Zapoczątkował je bankiet na cześć Marszałka zorganizowany w hotelu Bristol przez profesorów warszawskich uczelni. Następnego dnia tłumy warszawiaków udały się do „Milusina”, aby złożyć hołd solenizantowi. Nie obyło się bez licznych wiwatów i pieśni śpiewanych na Jego cześć. Piłsudski wychodził do zebranych tłumów oblegających dworek, pozdrawiał je, jednak nie wygłaszał dłuższych przemówień, gdyż zajęty był przyjmowaniem swoich najbliższych przyjaciół i współpracowników. W roku następnym, pod przewodnictwem posła Karola Polakiewicza powołano komitet organizujący obchody imienin Marszałka. W skład komitetu weszli przedstawiciele Centralnego Związku Kółek Rolniczych, Centralnego Związku Młodzieży Wiejskiej, Klubu Politycznego Kobiet Postępowych, Polskiej Organizacji Wolności, Towarzystwa Popierania Przemysłu Ludowego, Towarzystwa Uniwersytetu Ludowego, Związku Legionistów Polskich, Związku Strzeleckiego, Polskiej Akademickiej Młodzieży Ludowej, Akademickiej Organizacji Wolności, Akademickiej

OGŁ OSZE N I E WŁ ASNE WY DAW CY

Młodzieży Postępowej. Dodatkowo Związek Legionistów przygotował w teatrze Splendid akademię dla Marszałka, a w prasie pod hasłami „ Drogowskaz narodu”, „Dobry lekarz niemocy narodu - gromicie podłości i prawdy” prowadzono kampanie na Jego cześć. Niestety z powodu choroby Piłsudskiego, odchody nie powiodły się. Pomimo niedyspozycji, Marszałek zdecydował się jednak przyjąć w swoim gabinecie przybyłe do Sulejówka delegacje oraz wyjść do oczekujących Go gości. Do godziny 16 do księgi życzeń wyłożonej przez Marszałkową w przedpokoju wpisało się 1646 gości. Tego dnia 7. Pułk Ułanów Lubelskich z Mińska Mazowieckiego sprowadził do Sulejówka, ku uciesze córek Marszałka, jego klacz Kasztankę. Organizacją imienin Piłsudskiego w 1926 roku zajęła się Komenda Okręgu Warszawskiego Związku Strzeleckiego. Zorganizowane przez nią zawody marszowe, nazwane „Marszem Strzeleckim w Dniu Imienin Pierwszego Marszałka Józefa Piłsudskiego”, skierowane były przede wszystkim do członków Związku. Trzynastoosobowe drużyny, pozostające w pełnym umundurowaniu i uzbrojeniu, musiały pokonać 27 kilometrowy odcinek prowadzący z Warszawy, z Alej Jerozolimskich, gdzie wyznaczono start, do bramy „Milusina”, gdzie na mecie na zawodników czekał Jerzy Misiński, prezes Polskiego Związku Lekkoatletycznego i główny sędzia marszu. Pierwsze zawody cieszyły się ogromną popularnością. Swoją chęć udziału zgłosiło 47 drużyn, ponad sześciuset strzelców. Ostatecznie, na starcie stanęło czterystu strzelców. Nagrodą dla najlepszej drużyny była ofiarowana przez Piłsudskiego, napisana w twierdzy magdeburskiej książka „ Moje pierwsze boje”. Dodatkowo, dla najlepszego zawodnika Warszawskie Dowództwo Okręgu ufundowało pięciostrzałowy karabinek, a Komenda Miasta Warszawy oddała do dyspozycji jury brązową figurkę grenadiera. W pierwszych zawodach trasę

z Warszawy do Sulejówka pokonano w ciągu 3 godzin, 5 minut i 22 sekund. A co ciekawe, dwaj strzelcy z grupy najszybciej maszerującej – Władysław Gawlik i Henryk Koenig, na start w Warszawie przybyli pieszo z Krakowa, pokonując odległość 340 km w pełnym umundurowaniu i uzbrojeniu w ciągu trzech i pół dnia. Po zakończonych zawodach orkiestra wojskowa odegrała hymn narodowy. Odbyła się również uroczysta defilada strzelców. Podobnie jak w latach ubiegłych, do Sulejówka przybyły liczne delegacje oficerskie i podoficerskie pułków i oddziałów składające Piłsudskiemu najlepsze życzenia imieninowe. Do saloniku „Milusina” na herbatę i tradycyjnego węgrzyna zaprosił Piłsudski generałów i kilkunastu oficerów. Nazajutrz „Ekspres Poranny ” poinformował, że w czasie imienin Marszałka, trzy kuchnie polowe rozmieszczone w ogrodzie na terenie dworku nakarmiły ponad trzy tysiące gości. Według słów pani Piłsudskiej, wieczorem po zakończonej gościnie, salon pełen był kwiatów i prezentów. Jednak jak twierdzi, Marszałkowi największą radość sprawiali ludzie prości, chłopi i robotnicy, wędrujący specjalnie na tę okazje cały dzień do Sulejówka i przynoszący Mu swoje własne produkty, a nawet zwierzęta, których ku zmartwieniu Marszałkowej nie chciał się pozbyć. Typowym przykładem iście bizantyjskich obchodów były imieniny marszałka w roku 1929. W Poznaniu po mszy polowej z udziałem korpusu oficerskiego wypuszczono gołębie, które jak donosił „Ilustrowany Kurier Codzienny” „[…] zatoczywszy trzykrotnie koło odleciały w kierunku Warszawy niosąc wyrazy hołdu dla Marszałka” W dniu imienin już od rana w całym kraju trwały uroczyste obchody. Ilość imprez organizowanych w tym dniu w poszczególnych miastach może przyprawić o zawrót głowy. W stolicy o 10 rano rozpoczął się tradycyjny bieg Sulejówek – Belweder, w którym wzięło udział ponad 2 tysiące osób. W tym samym czasie pod komendą

miasta, na placu Piłsudskiego odbyła się uroczysta zmiana warty. Dzieci z warszawskich przedszkoli odwiedziły Belweder, składając życzenia i śpiewając miedzy innymi piosenki „Komendant Piłsudski” i „Jedzie na kasztance”. Prasa z zaskoczeniem odnotowała, że Belweder odwiedził „nawet” poseł sowiecki Bogomołow. W samo południe życzenia złożył prezydent Mościcki, a po nim inni urzędnicy. O 17.30 w parku Łazienkowskim oddano 19 salw. Niezwykle okazale wypadły imieninowe obchody w Krakowie. O godzinie 9 odprawiono uroczystą mszę w katedrze wawelskiej. Wreszcie o 19 odbył się uroczysty capstrzyk na rynku głównym, po czym przy dźwiękach orkiestry tłum ruszył w stronę Teatru Miejskiego, gdzie ustawiono 1000 migających lampek elektrycznych na amarantowym tle i inicjały marszałka. Dzień zakończył raut zorganizowany przez Towarzystwo Strzeleckie. Specyficzny charakter przybrały obchody imieninowe w roku 1931. Odbył się tradycyjny bieg Sulejówek – Belweder z udziałem 97 drużyn i marsz pod Belweder, gdzie według doniesień prasowych dziedziniec był tak przepełniony jak jeszcze w żadnym roku. Wieczorem na Rynku Starego Miasta odbyło się widowisko historyczne, filmowane i transmitowane jednocześnie przez radio. W latach 1933 – 35 coraz bardziej chory Piłsudski demonstracyjnie opuszczał stolicę na czas swoich imienin, wyjeżdżając do Wilna. Po śmierci marszałka zwyczaj obchodzenia jego imienin pozostał, choć obchody nie miały już tak rozbuchanego charakteru. Środowisko piłsudczyków kultywowało obchody na emigracji w czasie wojny i tuż po niej. Z perspektywy kilkudziesięciu lat zapewne ciężko zrozumieć kult i cześć jaką otaczano marszałka. Bez wątpienia dla wielu ludzi Piłsudski był uosobieniem odrodzonej i niepodległej Polski, prawdziwym bohaterem, osobą, którą szanowali i podziwiali jednocześnie. Przede wszystkim jednak był prawdziwym autorytetem… Rzecz wśród polityków rzadka, a dziś właściwie nie występująca. Prezes Związku Piłsudczyków RP Jacek Stachiewicz


HISTORIA | 15

TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 17 marca 2015

Syn Marii i Napoleona Ten artykuł jest ostatnim tekstem opowiadającym o rodzinie Walewskich. Dotyczy drugiego syna pięknej Marii, Aleksandra. Nasz bohater urodził się Walewicach 8 maja 1810 roku. Od urodzenia fizycznie był bardzo podobny do swojego biologicznego ojca, cesarza Napoleona Bonaparte. Jednak ówczesny małżonek Marii z Łączyńskich Walewskiej, sędziwy szambelan Anastazy Walewski, chłopca uznał i dał mu swoje nazwisko.

wcielić do elitarnego Korpusu Paziów jako swego osobistego adiutanta. Niestety, nie spotkało się to z entuzjastyczną reakcją Aleksandra, który ponownie udał się do Genewy, a z niej do swojego przybranego ojca hrabiego d`Ornano. Ta zniewaga bardzo mocno dotknęła Konstantego, który wysłał za młodym Walewskim żądanie eks-

nikt nie potraktował poważnie i pismo Konstantego nie doczekało się pozytywnej odpowiedzi. We Francji Walewski bardzo dużo czasu spędzał z ojczymem i zawsze wypowiadał się o nim w samych superlatywach. Hrabia d`Ornano po śmierci małżonki, odszedł z czynnej służby wojskowej i po-

Mały Aleksander cały czas spędzał przy swojej matce. Zarówno prawdziwy, jak i przybrany ojciec, interesowali się chłopcem sporadycznie. Jeden z nich dał mu nazwisko, drugi wysoką rentę oraz tytuł hrabiowski Colonna (po polsku wieża, a takim herbem pieczętował się właśnie szambelan Walewski). 11 grudnia 1817 roku w Paryżu w wieku 31 lat umiera Maria z Łączyńskich hrabina d`Ornano (primo voto Walewska). Jest to ogromny szok dla wszystkich w jej otoczeniu, a także Aleksandra. Zgon nastąpił w wyniku ogólnego osłabienia organizmu. Kilka miesięcy wcześniej Maria urodziła swoje kolejne dziecko, którego ojcem był jej ówczesny mąż Filip Antoni d`Ornano (nie będę tutaj szerzej opisywał, miłosnych perypetii Pani Marii, gdyż dwa moje wcześniejsze teksty, im właśnie były poświęcone). Od 1816 Aleksander był pod opieką wuja, płk Teodora Łączyńskiego. Kształcił się w warszawskim kolegium jezuitów. Jako syn „uzurpatora” był pod stałym nadzorem władz. Następnie Walewski studiował w Szwajcarii m.in. w Genewie do 1824 roku, po czym powrócił do Królestwa Polskiego. Wielki książę Konstanty Pawłowicz Romanow chciał go przymusowo

tradycji. Jednak Francja roku 1827, to nie Francja 1814 ze spacerującymi po paryskich Polach Elizejskich kozakami. Na dodatek Aleksander hr. Colonna Walewski był synem Napoleona. Zgody na ekstradycję

święcił się wychowaniu syna oraz pasierbów. Do końca życia pozostał wdowcem. Bieg historii spowodował, że Aleksander Walewski bardzo szybko

powrócił do Królestwa Polskiego. W stopniu kapitana brał udział w bitwie pod Olszynką Grochowską (być może przez swoją lunetę wypatrzył go na polu bitwy książę Konstanty i ten widok skłonił go do śpiewania w rosyjskim sztabie „Mazurka Dąbrowskiego” i głośnych okrzyków skierowanych do carskich generałów, jak jego Polacy piorą ich Rosjan). Nie było jednak dane synowi Napoleona pójść w ślady ojca i nie został on wielkim strategiem, powstanie listopadowe szybko upadło. Walewski ponownie odnalazł się we Francji, gdzie wstąpił w szeregi Legii Cudzoziemskiej (służba w tej formacji wojskowej wiąże się po dziś dzień z automatycznym otrzymaniem obywatelstwa francuskiego). Swój przydział miał w Algierii, gdzie początkowo służył w piechocie, a następnie w kawalerii w 2. Pułku Szaserów Afrykańskich. Karierę wojskową zakończył w stopniu kapitana w elitarnym 4. Pułku Huzarów. Po przejściu na wojskową emeryturę został, jak to sam określał, dramaturgiem. W rzeczywistości był dziennikarzem, stworzył tytuł prasowy „Le Messager des Chambres” i poruszał w nim tematy polityczne. Walewski wydawcą nie był jednak długo. Sprzedał swoje pismo Louisowi Thiers, późniejszemu prezydentowi III Republiki Francuskiej, a sam został ambasadorem kolejno w Wielkim Księstwie Toskanii, w Hiszpanii a także w Wielkiej Brytanii. W tej ostatniej nawiązał bardzo dobre relacje z dworem królowej Wiktorii. Były one na tyle dobre, że gdy Napoleon III dokonał proklamacji II Cesarstwa, Wielka Brytania była pierwszym krajem, który to Cesarstwo uznał. Relacje Walewskiego z nowo koronowanym cesarzem Napoleonem III Bonaparte były bardzo dobre (pamiętajmy, obaj panowie mają w swojej krwi korsykańskie geny Bonapartych). Aleksander został więc powołany na stanowisko ministra spraw zagranicznych (urząd ten

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych ogłoszeń i zastrzega sobie prawo do skracania nadesłanych tekstów. Poglądy wyrażane w publikowanych materiałach są osobistymi opiniami ich autorów i niekoniecznie muszą odzwierciedlać poglądy

Adres Redakcji 06-400 Ciechanów, ul. Kilińskiego 8 (Browar Ciechan) e-mail: redakcja@brjmedia.pl tel. 23 672 55 88

Redaktor naczelny Marek Szyperski Wydawca Gambrynus Sp. z o.o. ul. Kilińskiego 5, 06-400 Ciechanów

Redaktor graficzny Dorota Pogorzelska Biuro reklamy Anna Dąbrowska tel. 509 820 919 e-mail: reklama@brjmedia.pl

Redakcji i Wydawcy. Na podstawie art 25. ust. 1 pkt 1b prawa autorskiego Wydawca wyraźnie zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych w „Tygodniku Ilustrowanym” bez uzyskania zgody Wydawcy jest zabronione.

Rafał Wróblewski – rdzenny ciechanowianin, obecnie Kierownik Działu Historii w Muzeum Romantyzmu w Opinogórze. Wcześniej prawie dekadę spędził w Trójmieście, tam studiował, smażył hamburgery i frytki, sprzedawał usługi bankowe, w końcu nadzorował funkcjonowanie pierwszego kompleksu kinowego w Gdyni. Po powrocie do Ciechanowa tułał się po różnych urzędach oraz firmach, w końcu osiadł w opinogórskim Muzeum. Pasjonat historii wojskowości, a szczególnie epoki napoleońskiej, malarstwa batalistycznego. W wolnym czasie lubi posłuchać ciężkich brzmień zabarwionych o folkową nutę. Gdy czas mu pozwoli lubi pojechać na koncert lub odwiedzić przyjaciół, nałogowo uzależniony od zwiedzania muzeów.

sprawował w latach 1855 – 1860), a następnie był ministrem kultury i sztuki (1860 – 1863). W międzyczasie przewodniczył pracom Narodowego Zgromadzenia Ustawodawczego, a także zajmował się sprawami dotyczącymi praw autorskich. W połowie lat sześćdziesiątych XIX wieku wycofał się z życia politycznego i skupił się na pisarstwie oraz rodzinie. Życie rodzinne Aleksandra Walewskiego nie było szczęśliwe. Jego pierwsza żona pochodząca z Wielkiej Brytanii, Katarzyna, zmarła niespełna trzy lata po ślubie. Taki sam los spotkał dwójkę ich dzieci. Z drugą żoną hrabiną Anną Ricci, skoligaconą z rodem Poniatowskich z roku 1846 miał czwórkę dzieci. Hrabia zmarł nagle 27 września 1868 roku, w Strasburgu. Spoczywa na cmentarzu Pére Lachaise w Paryżu w rodzinnym grobowcu, w tym samym, w którym znajduje się serce jego matki. Aleksander hr. Colonna Walewski mimo ogromnych zasług jakie poczynił dla dwóch swoich ojczyzn, Polski i Francji, nie jest tak znany i zapamiętany przez historię jak jego piękna matka. Wszak bycie dyplomatą: to kariera, którą rozpoczyna się, mając przed sobą wspaniałą przyszłość, a kończy się z kiepską przeszłością … Rafał Wróblewski


16 | BIZNES

17 marca 2015 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY

Nie będzie Lidla na osiedlu z zabytkową zabudową w Ciechanowie?

Rado, Kochana Rado, pomóżcie nam! - Lidl przyjmie 30-40 osób. Ile straci pracę? Tu jest masa sklepików, drobni przedsiębiorcy. Przywożą towar na bazarek, do sklepików. Teraz Lidl zabierze wszystko. Czyli 30 osób przyjmie, a 200 straci pracę. Gdzie jest sens i logika? - pytał retorycznie, na spotkaniu z radnymi rządzącej w Ciechanowie koalicji PiS - PSL, jeden z przedsiębiorców. - Nikt nas nie chciał słuchać, nazwano nas nawet „hołotą z bazaru”. Na spotkaniu z radnymi przedsiębiorcy podkreślali, że nie są przeciwnikami stawiania dużych sklepów, ale „takie molochy niech stają na obrzeżach miast”. Walka toczy się, według zgromadzonych, nie tylko o własne miejsca pracy, ale i o to, żeby dzieci nie musiały wyjeżdżać za pracą. Zabierali głos też i mieszkańcy osiedla bloki, którym przyjdzie mieszkać w bezpośrednim sąsiedztwie planowanego teraz sklepu. Jeśli tylko do finalizacji tej inwestycji dojdzie. Przedstawiciel mieszkańców zwracał uwagę na jeden duży problem, jaki stoi przed ciechanowską Radą Miasta. - Od kilkunastu lat w rejonie bloków nie było żadnej inwestycji. Ten kawałek miasta jest zaniedbany, zapomniany przez Boga i ludzi - skarżył się. - W 1999 roku ówczesna Rada uchwaliła plan zagospodarowania dla osiedla Bloki. Obejmował on bardzo duży obszar. Urbanistycznie było to planowane jako całość. W tym planie było dużo zapisów, które do tej pory nie zostały zrealizowane. Gdzie jest ścieżka rowerowa wzdłuż ulicy Sienkiewicza? Mija 16 lat i dalej nie ma nic zrobionego. Ten plan wymaga zmian. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. reklama

Dzisiaj mamy problem z 3 działkami, na które, w czasie poprzedniej kadencji Rady, wystąpiono o zmianę planu zagospodarowania przestrzennego. To jest jakieś kuriozum, żeby na trzy małe działeczki tworzyć nowy plan mówił. - Zapoznałem się z tymi dokumentami. Włos na głowie się jeży. Jest coś takiego jak prognoza oddziaływania na środowisko. To dopiero przykład brakoróbstwa. Jeżeli się przyjmuje, że zmiana tego planu, wybudowanie obiektu w tym miejscu, nie będzie miała wpływu na komfort życia mieszkańców ul. Szczurzynek, to jest po prostu kabaret. Ta ulica znajduje się w zupełnie innej części miasta i jest oddalona o kilka kilometrów. Na te i podobne absurdy wykazywane w dokumencie część zgromadzonych reagowała śmiechem. A śmiesznych i zarazem absurdalnych zapisów niestety jest więcej. Wybudowanie tego obiektu spowodować ma, według autorów, likwidację niewielkiej powierzchni leśnej. Takiej powierzchni na tym terenie nigdy nie było. Pojawiają się w tej prognozie również przewidywania, że samochody będą ścierały nawierzchnię i ten pył będzie uciążliwy. Ścieranie kostki granitowej? Ciekawe co autor zapisów miał na myśli. Ciekawe tez czy autor w ogóle był na miejscu planowanej inwestycji. Zwracano również uwagę na to, że opracowywany plan obejmuje jedynie trzy działki. Opracowywany jest też równolegle kolejny plan, który sięgał będzie o kilka ulic dalej. Efektem będzie sytuacja, że w miejsce jednego dużego planu, który powinien być uaktualniony, powstają dwa nowe plany, które i tak nie obejmują całości terenu osiedla Bloki. - Problem nie jest z jednym budynkiem czy dwoma, ale z całością tego terenu - grzmiał mieszkaniec.

- Mówi się o rewitalizacji budynków, ale mamy i całą ulicę. Ulicę, która jest zabytkowa. Ten bruk musi zostać przełożony. Zamiast doprowadzenia tej ulicy do ładu robi się kolejne inwestycje, które niszczą nawierzchnię. W efekcie ludzie, którzy mieszkają przy tej ulicy nie są w stanie spać przy otwartych oknach. Jeden duży samochód, który przejedzie tą ulicą, nie dość, że zostawi za sobą swąd to jeszcze pobudzi wszystkich. Jak wiemy problem sklepów wielkopowierzchniowych jest problemem całej Polski. - To nie jest nasza walka z wiatrakami - mówił Maciej Gawarecki, właściciel jednej z ciechanowskich piekarni Walczymy raczej z brakiem patriotyzmu lokalnego wśród urzędników. Cała dyskusja nie była pozbawiona emocjonalnego charakteru. Przywoływano przykład przedłużającej się przebudowy ulicy Warszawskiej. To ten zbyt długi czas prac budowlanych doprowadził do trudnej sytuacji część z przedsiębiorców tam zlokalizowanych. - Ja zatrudniam 15 osób, ciekaw jestem czy jak ja zamknę zakład to czy Lidl je zatrudni? - pytał ironicznie Maciej Gawarecki. - Dbajmy o ten nasz lokalny rynek - zachęcał. Radna Edyta Rzeplińska-Filipowicz zwracała uwagę, że „to nie są tylko kupcy z bazarku, ten problem dotyczy też mieszkańców”, bo lokalizacja takiej inwestycji w tym miejscu jest co najmniej dyskusyjna. Mieszkańcy odnosili się też do sprawy rzekomego braku protestów przy dotychczasowych budowach marketów innej sieci w Ciechanowie. W przypadku sklepów sieci Biedronka były to bowiem do tej pory albo adaptacje obiektów, które istniały, albo budowy na gruncie nie objętym planem zagospodarowania przestrzennego. Takie budowy były

w pełni zgodne z prawem. W przypadku planowanej budowy sklepu sieci Lidl jest inaczej. Tutaj poprzednie zapisy uniemożliwiają budowę takiego obiektu. Niespełniony jest też m.in. zapis miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego mówiący o ograniczeniu uciążliwości do granic działki. W przypadku tego obiektu nie da się tego wymogu spełnić. - Jesteśmy mieszkańcami miasta. A to jeden organizm. To co się dzieje na Warszawskiej ma wpływ na Sienkiewicza. I odwrotnie. Tak jak było w przypadku Przytorowej - zaznaczano. Przytorowa to ulica, której mieszkańcom, w ramach przebudowy magistrali kolejowej, zafundowano betonowe ekrany przed oknami domów. - Było wiele elementów, w których arogancja urzędnicza spowodowała, że mieszkańcy do dzisiaj zgrzytają zębami - zauważał jeden z mieszkańców - Robi się na siłę, bo ktoś chce. Sam obiekt drukarni GRYF był szczytową głupotą, która możliwa była tylko w tych czasach komunistycznych. Wciskano wtedy co się tylko dało i gdzie się tylko dało. Dopchnęło się kolanem i było dobrze. Wtedy mieszkańcy nie mogli protestować, bo to nie były te czasy. Dzisiaj w miejsce jednego uciążliwego obiektu funduje się kolejny. Z jednej strony ruchliwa ulica, z drugiej parking obiektu handlowego. - A jeszcze dalej pociąg - dopowiadała radna Barbara Kornatowska. Zwracano uwagę na to, że miasto musi mieć spójny plan zagospodarowania przestrzennego. Na to, że musi patrzeć gdzie dokładnie jest interes mieszkańców i gdzie jest interes miasta. Do dyskusji przyłączyli się niemal wszyscy obecni na sali radni. Jerzy Racki mówił:

- Dla mnie lektura dokumentów jest jasna. Ciechanów nie ma interesu ekonomicznego, ani żadnego innego, żeby sklep Lidl powstał na ulicy Sienkiewicza. Sklep może równie dobrze powstać w pobliżu pętli miejskiej a nie w takiej historycznej części miasta. Taki obiekt w tym miejscu zrujnuje kompozycję przestrzenną tego terenu. Krzysztof Bieranowski, jeden z przedsiębiorców zlokalizowanych przy ciechanowskim deptaku, ubolewał nad tym, że w Ciechanowie „każdy sobie rzepkę skrobie”. - To nas doprowadziło do tego, że taki jeden co tu był, co chciał to z nami robił, kręcił w prawo w lewo. Jak kopali jednego to ten walczył. Jak kopali tamtego to tamten - mówił ze smutkiem. - Niech nas historia nauczy. Powinniśmy z tego wyciągnąć wnioski - usłyszał w odpowiedzi. - Powinniśmy sobie zadać pytanie co możemy zrobić teraz by ten handel ożywić, co może Szanowna Rada tutaj zgromadzona zrobić żeby nam pomóc, żeby ten handel ruszyć - ciągnął dalej właściciel rodzinnej ciechanowskiej piekarni. - Bardzo fajna jest ta akcja, bo potrafiliśmy się zjednoczyć i wspólnym głosem powiedzieć co nas boli. Rado, Kochana Rado, pomóżcie nam - prosił, w imieniu protestujących, Maciej Gawarecki. Stopniowo emocje opadały. Spotkanie zakończyło się w atmosferze zrozumienia. Informacja, że z najbliższej sesji Rady Miasta Ciechanów wycofano projekt uchwały w sprawie zmiany planu zagospodarowania przestrzennego dla fragmentu terenu pod planowaną inwestycję i chęć zajęcia się opracowaniem planu zagospodarowania przestrzennego całej dzielnicy przyjęta została z radością ze strony protestujących mieszkańców osiedla, kupców pobliskiego bazaru osiedlowego „Bloki” oraz współpracujących z nimi ciechanowskich przedsiębiorców. NO


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.