6 minute read

Portret nieportretowalnego

Next Article
felietony i eseje

felietony i eseje

c/a

w szerszym kontekście

Advertisement

Portret nieportretowalnego

dr inż. piotr bieniek instytut biologii up

Cykl „Portret nieportretowalnego” należy do szeregu klimatycznych takie okresy będą się powtarzać – moich cykli fotograficznych dotyczących podobieństw nieoczekiwanie stawia dodatkowe pytanie: czy wobec form i znaczeń w różnych skalach i kontekstach. Po- konieczności fizycznej izolacji społecznej zacznieszukiwania w tym obszarze stały się moim wiodącym my personifikować otoczenie? Czy takie spojrzenie zainteresowaniem artystycznym. Natura tych podo- na przedmioty stanie się powszechne wobec pobieństw wydaje mi się interesującym tematem eksplo- wszechniejącej tęsknoty do kontaktu z drugim człoracji artystycznej – a szczególnie fotograficznej. Foto- wiekiem nie przez płaski ekran (albo tylko przez grafia bowiem (oczywiście niemanipulowana), mimo zmysł słuchu), lecz bezpośrednio twarzą w twarz? różnych jej nieobiektywności, pokazuje faktyczne ist- I to widoczną twarzą, nie zasłoniętą? Trójwymiarową, nienie takich podobieństw form. W pewien sposób namacalną. opisuje świat, zwraca uwagę na rzeczywiście istniejące Albo z innej strony: czy sztuczna inteligencja, coraz związki wizualne. Dostrzeżone subiektywnym okiem, lepiej rozpoznająca twarze i postacie, też rozpoznałaby zinterpretowane przez subiektywny umysł, pokazane w zaprezentowanych motywach „coś do sportretowaw indywidualny sposób, ale jednak istniejące. Zauwa- nia”? Czy taki sposób patrzenia i kojarzenia jest właściżone, nie wygenerowane, nie wymyślone. wy tylko dla człowieka? Czy w ogóle pozostanie jeszcze

Tym razem tematem są próby sportretowania cze- coś „właściwego tylko dla człowieka” w świecie coraz goś, czego „z natury” nie podejrzewalibyśmy o możli- bardziej wyrafinowanej AI? Czy sztuczna inteligencja wość sportretowania. Kiedy jednak zacznie się patrzeć przedefiniuje lub wręcz przeskaluje nawet sferę uczuć, w ten sposób, okazuje się, że nieożywione otoczenie tak jak ma to miejsce w oscarowym filmie „Ona” (Her, wręcz czeka na odkrycie takiej jego strony. Obrazy 2013)? Może za daleko odbiegam skojarzeniami od zaczynają przychodzić same, jakby mówiły: Oto jestem, „Portretu nieportretowalnego”... Ale chyba to dobrze, objawiam ci się, sfotografuj mnie. I mnie. I mnie... I oka- że sztuka prowadzi poza samą siebie i nie zamyka rezuje się, że sformułowanie „z natury” nabiera innego, fleksji na samej sobie. Piszę to jako autor, który przeodwrotnego znaczenia: „z natury” takie spojrzenie cież – po zakończeniu prac – staje się również odbiorcą. pasuje. Powstałe obrazy pasują do siebie wzajemnie. Mam nadzieję, że i Ty, Drogi Widzu, podzielisz moje Pasują nawet parami, ujawniając dodatkową warstwę refleksje, oglądając prace. możliwości ich postrzegania i wzajemnej spójności. Zapraszam do przeczytania recenzji Andrzeja ZygCzy zatem „ludzkie oblicze” nie jest właściwe jedynie muntowicza – wykładowcy Uniwersytetu Warszawskiedla ludzi? go oraz przewodniczącego Rady Artystycznej ZPAF –

Aktualna sytuacja – pandemia koronawirusa i prze- i do obejrzenia fotografii. widywania, że wobec postępującej globalizacji i zmian

Recenzja uzbrojony w aparat fotograficzny zyskuje trzecie oko, Żyjemy w czasach skrajnie zmieniającego się życia ono pozwala mu zobaczyć ciut więcej, niż widzą idący społecznego. Nowe technologie, które zawładnęły obok niego. Zatrzymuje się, by to, co dla innych niewiogromną częścią świata, zmieniają dzień po dniu for- dzialne, zapisać na materiale światłoczułym, ale to nie my budowania relacji międzyludzkich, zmieniają meto- koniec prowadzonej przez niego gry. On szuka dalej. dy poznawania świata i jego penetrowania, zmieniają Wyczulone oko, wręcz zaprogramowane, znajduje pozdobywanie informacji, zmieniają kontakt z kulturą wtórzenia motywu. Kształt już zarejestrowany miewa i wprowadzają mnóstwo nowych, często nieznanych swoje duplikaty, takie nie wprost, trochę zagadkowe, wcześniej, zachowań, sposobów spędzania czasu czy będące jednak, jak to w wyrafinowanych grach, parą dla tworzenia związków międzyludzkich. Kto nie nadąża wzoru już obecnego, i tak powstają „bieńkowe” pary za rozpędzoną nową rzeczywistością, odstawiany jest Wiele elementów internetowego świata przynależy na boczny tor, by nie hamował tych, co pędzą. Ale do zbioru popkultury. Ponowoczesny świat to mieszawcześniejsze formy – mimo tej niesamowitej dyna- nina wszystkiego ze wszystkim; naukowcy jak zwymiki tego, co nowe – dalej istnieją, przeobrażają się kle starają się uporządkować chaos współczesności, zainspirowane tym, co nadeszło, korzystają z niego, by jednak stworzenie piramidy, która wprowadziłaby od komunikować się w zrozumiały sposób z odbiorcami nowa system wartości, od podstawy po sam czubek, ukształtowanymi przez to, co jest „tu i teraz”. wydaje się być niemożliwe. Sporo osób o popkulturze

Taką drogę przyjął Piotr Bieniek, pracując nad cy- myśli nie najlepiej, ale ona też bywa inspirująca. Jeklem zdjęć „Portret nieportretowalnego”. Wykorzystał steśmy otoczeni ze wszystkich stron banałem, wyraniebywałą dziś popularność gier, tych komputerowych, finowanie coraz częściej ma niszowy charakter, coraz ale i tych planszowych. Jak w każdej grze, także w jego częściej spychane jest na margines, by nie przeszkazdjęciach pojawia się zagadka, łamigłówka czy jakiś dzało w konsumowaniu tego, co łatwe, bardzo lekko kłopot, na który trzeba zareagować sprytem, szybko- strawne, nie wymuszające aktywności intelektualnej ścią, umiejętnością skojarzeń, łatwością łączenia ze czy ciekawości estetycznej. Ma być ładnie, ma być posobą elementów z pozoru niepasujących, nieprawdo- pularnie, ma być do przyjęcia przez każdego, no może podobnych, czy też odczytywaniem ukrytych znaczeń. przez większość, bo wyjątki zawsze się znajdą. Bieniek Jego gra polega na odnajdowaniu podobieństw. Podo- fotografuje rzeczy oczywiste, zwykłe, spotykane na bieństw dosyć szczególnych, występujących między każdym kroku, one go nie zachwycają jakąś szczególną obiektami ujętymi na zdjęciach, a także między tym, urodą, one są dookoła nas jako elementy kultury mateco na zdjęciach, a tym, co jest rozpoznawalnym zna- rialnej, wśród których przychodzi nam żyć. Większość kiem, zapisanym od wieków w naszej kulturze. Bieniek z nich po prostu jest – jako elementy o użytkowym

piotr bieniek – artysta fotogra- tematyka moich fotografii jest fik, członek rzeczywisty ZPAF oraz zróżnicowana. Jednak szczególnie Fotoklubu RP, posiada tytuł AFIAP. zaciekawiło mnie podobieństwo Nauczyciel fotografii, egzaminator form i znaczeń w różnych skalach OKE w zawodzie fototechnik. Jako i kontekstach”. pracownik naukowy Uniwersytetu Autor kilkunastu wystaw indyPedagogicznego w Krakowie prowa- widualnych. Współautor licznych dzi m.in. dwa cykle wykładów ogól- wystaw zbiorowych. Wiele jego nouczelnianych o tematyce fotogra- prac uczestniczyło w międzynaroficznej oraz zajęcia popularyzujące dowych salonach pod patronatem fotografię. Absolwent AGH, doktor FIAP i PSA, zdobywał również nanauk chemicznych. grody i wyróżnienia w prestiżoJak pisze: „W fotografii interesuje wych międzynarodowych konkurmnie forma i sens obrazu niezależ- sach Px3 (Prix de la Photographie, nie od tego, do jakiego gatunku on Paris), London International Creatinależy. Fotografuję to, co wydaje ve Competition, International Photomi się interesujące tematycznie graphy Awards, Moscow Internatiolub wizualnie. W konsekwencji nal Foto Awards.

charakterze, służące normalnemu funkcjonowaniu, nic ponadto. Fotografia ma jednak specyficzny dar, z którego Bieniek korzysta: to kadrowanie. Odpowiednie ustawienie się wobec zauważonej sceny i jej kompozycji zmienia sens uwiecznionej rzeczywistości. To, co jest na zdjęciach, da się nazwać – liść na parkowej ławce, ślad światła na skale, odprysk tynku, papierowa chustka zgnieciona byle jak, krople wody na blasze, porzucone warzywa, szczątki ulotki na szybie, szmata leżąca od dawna w wodzie, ale nie one są prawdziwym tematem. I tu zaczyna się gra Bieńka z odbiorcą. Te z pozoru przypadkowe przedmioty ujęte w kadrze mają konkretne nawiązania do jednego z najczęściej obecnych w naszej kulturze znaków. Bieniek wszędzie widzi wizerunek człowieka, wszystkie jego kadry to portrety. Raczej nietypowe. To nie ci, których spotykamy, idąc ulicą, czy gdy jesteśmy w sklepie lub pracy, to figury objawiające się w naszych snach, wyobrażone nocną porą w ciemnym zaułku, gdy mała ilość światła nie pozwala dojrzeć rzeczywistego wyglądu zauważonej postaci, to podobizny twarzy z horrorów i japońskich dobranocek, ale czasem odnajdziemy wyraźne podobieństwo do rysów bohaterek lub bohaterów „Panien z Awinionu” Picassa, „Krzyku” Muncha czy „Papieża” Bacona. Wyobraźnia fotografa reaguje na chwilowe impulsy, dostrzega w banale ukrytą zagadkę i podpowiada

Fotografia bowiem (oczywiście niemanipulowana), mimo różnych jej nieobiektywności, pokazuje faktyczne istnienie takich podobieństw form. W pewien sposób opisuje świat, zwraca uwagę na rzeczywiście istniejące związki wizualne.

Odpowiednie ustawienie się wobec zauważonej sceny i jej kompozycji zmienia sens uwiecznionej rzeczywistości.

możliwą interpretację tego, co zauważone, a nie do końca zrozumiane. To swoiste powidoki prowokujące do nazwania tego, co na moment przykuło uwagę, do skonkretyzowania i nadania sensownego znaczenia zobaczonemu kształtowi. Nie zawsze to piękne, ale czy samo piękno i sami piękni są wokół nas?

Piotr Bieniek swoim cyklem „Portret nieportretowalnego” pokazuje, jak różne mogą być inspiracje, jak dla twórczego fotografa byle co, jak choćby kamień ciekawie oświetlony, wyschnięte zielsko samoistnie poskręcane lub podobnie zwykłe obiekty mogą być zaczynem do opowiedzenia znacznie poważniejszej historii. Historii o tym, że warto czerpać ze wszystkiego, co jest naszą kulturą, tą materialną i tą duchową, przetrawiać to po swojemu i zaproponować oryginalne, autorskie dzieło innym do budowania własnych refleksji na temat zwykłości, a jednocześnie niezwykłości zawartych w otaczającym nas świecie, tych pięknych, pełnych harmonii i nowoczesnych, jak i tych zwykłych, często szpetnych i pachnących starzyzną. To wszystko istotne znaki naszej kultury, one razem tworzą kompletną ikonosferę zbudowaną świadomie, a czasem niechcący, przez człowieka. andrzej zygmuntowicz

This article is from: