WADĄG WADAG
LATO 2013
Redagują: Darek Szczygielski darek.szczygielski@warnija.org.pl Marta Bulik marta.bulik@warnija.org.pl Magda Wanago magda.wanago@warnija.org.pl
Pismo WADĄG jest projektem realizowanym przez Stowarzyszenie Warnija pod patronatem Wydziału Biologii i Biotechnologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Pismo WADĄG jest dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
Spis treści: Ścieżka edukacyjna nad rzeką Wadąg.
Darek Szczygielski.......................................................................................4
Rzeka Wadąg - zrozumieć świat obserwując jedno miejsce. Stanisław Czachorowski............................................................................8 Popłynęłam. Marta Bulik.............................................................................................19 Szlak kajakowy rzeki Wadąg. Anna Majewska...............................................................................24 Kieźliny - współczesne oblicze podmiejskiej wsi. Marta Bulik.....................................................................................28 Dwa światy „nowego mieszkańca”. Komentarz do artykułu Marty Bulik. Tomasz Birezowski...........................................................................40 Zdjęcia..........................................................................................56
Ścieżka edukacyjna Darek Szczygielski
nad rzeką Wadąg
Ścieżka edukacyjna nad Wadągiem to zamysł, który powstał w Stowarzyszeniu Warnija. Ścieżka, którą można przejść wzdłuż rzeki, zabrać znajomych i dzieci na spacer, odetchnąć, ale też dowiedzieć się o niej czegoś interesującego i nauczyć. Rzeka Wadąg to część Olsztyna. Zakątek dzikiej przyrody w granicach miasta. Warto się o Wadąg troszczyć i w rozsądny sposób korzystać. Na zamysł ścieżki edukacyjnej składają się trzy elementy. Sama ścieżka nad rzeką, dostępny publicznie w Internecie, dotyczący jej zasób wiedzy i skorelowany z poprzednimi elementami program edukacyjny dla szkół. Pracujemy nad tym pomysłem od ponad roku. Zaprosiliśmy nad Wadąg Prezydenta Olsztyna i uzyskaliśmy jego wsparcie. Spotkaliśmy się z Wójtem gminy Dywity. We wrześniu ubiegłego roku posprzątaliśmy brzegi i nurt rzeki. Wydajemy pismo poświęcone Wadągowi, którego celem jest budowanie zgodnego z obecnym stanem wiedzy, obrazu rzeki. Mając na uwadze rzetelność przekazywanej w piśmie wiedzy przyrodniczej nawiązaliśmy współpracę z Wydziałem Biologii i Biotechnologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Wydział Biologii i Biotechnologii patronuje pismu WADĄG. W realizacji naszych celów współpracujemy z Olsztyńskim Centrum Edukacji Ekologicznej, Olsztyńskim Centrum Organizacji Pozarządowych i Wydziałem Edukacji Urzędu Miasta Olsztyn. Chcemy współpracować z każdym kto chce wnieść swój wkład w zachowanie dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego Warmii. Chcemy używać nowoczesnych technologii i współczesnych teorii uczenia się. Myślimy globalnie, działamy lokalnie. Darek Szczygielski Prezes Stowarzyszenia Warnija facebook.com/RzekaWadąg
Rzeka Wadąg - zrozumieć świ
iat obserwując jedno miejsce Stanisław Czachorowski
Łatwo powiedzieć, że rzeka Wadąg jest ekosystemem. Jeśli jednak przejść do konkretów to pojawiają się liczne wątpliwości i problemy. Można także zadać pytanie czy rzeka (ciek wodny) jest ekosystemem czy tylko fragmentem ekosystemu, jak również czy odcinek rzeki Wadąg od wypływu z jeziora Wadąg, do ujścia do rzeki Łyny jest ekosystemem czy tylko fragmentem innego układu ekologicznego? Powyższe pytania zdradzają, że rzeka Wadąg jest powodem pisania o… ogólnych i uniwersalnych problemach współczesnej ekologii. W ujęciu hydrograficznym rzeka Wadąg jest prawobrzeżnym dopływem Łyny, położonym na Pojezierzu Olsztyńskim. Całkowita długość rzeki Wadąg wynosi 68 km, natomiast odcinek od wypływu z jeziora Wadąg do ujścia Łyny liczy 26 km. Opisywany ciek wodny w górnym jego biegu nosi nazwę Kanał Dymerski i rzeka Dymer. Żeby jeszcze bardziej skomplikować kwestię, to dodajmy, iż na odcinku od jeziora Dadaj do jeziora Pisz, nosi nazwę rzeka Dadaj, zaś pomiędzy jeziorem Pisz a jeziorem Wadąg – Pisa Warmińska. Dopiero na odcinku poniżej jeziora Wadąg, rzeka przyjmuje nazwę Wadąg. W przytoczonym nazewnictwie widać odmienne podejście hydrologa względem stanowiska geografa, starającego się ustalić nazwę dla cieku od ujścia do źródeł. Ponadto istnieje także nazewnictwo lokalne, wynikające z doświadczeń miejscowej ludności. Cechą charakterystyczną rzek krajobrazu pojeziernego, są liczne jeziora przepływowe, zwiększające mozaikowatość siedlisk w ujęciu ekologicznym. Do której wersji ma przychylić się ekolog, poszukujący wyodrębnionych ekosystemów? Szukać najdłuższego
odcinka czy szukać wyodrębniających się układów ekologicznych? Ten spór o nazwę oddaje złożoność problematyki współczesnej ekologii. Dodatkowo w nazwie „Kanał Dymerski”, zawarta jest informacja o antropogenicznych przekształceniach koryta rzecznego. Czy uregulowany kanał jest jeszcze rzeką w sensie hydrologicznym, geograficznym i ekologicznym? Rzeka nie jest wyizolowanym obiektem hydrobiologicznym. To nie tylko jeziora przepływowe, ale i dopływy powodują pytania ekologa o granicę danego ekosystemu. W abstrakcyjnych nazwach łatwo znaleźć granicę i osobne obiekty (ekosystemy), ale jak znaleźć granice w terenie? Czyli jak rzeczywiście się zmieniają warunki siedliskowe i czy dla innych organizmów żywych, te nasze ludzkie granice są widoczne i istotne? Największymi dopływami rzeki Wadąg są mniejsze rzeczki: Wipsówka, Kiermas, Maruny. Do tego należałoby doliczyć znacznie więcej bezimiennych strumieni i rowów melioracyjnych. W tym miejscu, rozpatrujemy już całą sieć wodną. Jest to jedna całość, czy też zintegrowane obiekty ekologiczne? W przypadku cieków wodnych, na ich funkcjonowanie duży wpływ wywiera bezpośrednie i dalsze otoczenie. Dzieje się tak, gdyż procesy ekologiczne, w tym dopływ nutrientów (biogenów), nie poddają się łatwo ludzkiemu wydzielaniu granic. Tym bardziej, że wiele procesów ekologicznych, nie jest łatwa do zaobserwowania gołym okiem w ciągu kilku minut obserwacji krajobrazu. Trzeba użyć bardzo specjalistycznej aparatury i niczym detektyw analizować różne zjawiska i obiekty ekologiczne. W ujęciu geograficzno-hydrograficznym, rzeka Wadąg wypływa z Kanału
Dymerskiego w okolicach Biskupca, przepływając przez kilka jezior i uchodzi do rzeki Łyny pod Olsztynem. Kolejnymi wskaźnikami geograficznymi i hydrologicznymi jest dorzecze, które wynosi dla Wadąga 1225,8 km². To wszystko ma wpływ na stan właściwej rzeki Wadąg ( na odcinku poniżej jeziora Wadąg). W dolinie rzecznej górnego odcinka omawianego cieku wodnego, występują łąki i nieużytki, znajdujące się na podłożu torfowym. Sugeruje to, że teren ten w przeszłości był jeziorem lub torfowiskiem i najprawdopodobniej w czasach historycznych, został osuszony w celach gospodarczych. W całej zlewni rzeki Wadąg (traktowanej jako obiekt geograficzny) największą powierzchnię zlewni stanowią grunty orne. Oddaje to skalę antropogenicznego wpływu na rzekę jako ekosystemu. Domyślać się można spływu powierzchniowego z pól i zwiększonej eutrofizacji. Odkryty bieg rzeki to także ważna cecha siedliskowa, kształtująca znajdujące się tam biocenozy. Jedynie południowo- wschodnia część zlewni pokryta jest lasami. Ma to swój wpływ na warunki ekologiczne i jakość wód rzeki Wadąg – większe ocienienie koryta, mniejszy dopływ biogenów, zwiększony dopływ substancji humusowych. Tak więc zróżnicowanie ekologiczne rzeki, wynika nie tylko z mozaikowatego charakteru i obecności jezior przepływowych, ale również z cech krajobrazu, bezpośrednio i pośrednio wypływających na ekosystem rzeki Wadąg. Od wieku aktywność człowieka oddziałuje na środowisko wodne cieków, w tym i naszej rzeki Wadąg. To nie tylko wylesienia i uprawy rolne, ale także ścieki bytowe, spływające z osad ludzkich i zakładów przemysłowych. Głównym punktem zanieczyszczeń rzeki Wadąg są ścieki z oczyszczalni
miasta Biskupiec, znajdującej się we wsi Rzeck. Mniejsze ilości ścieków, pochodzą z oczyszczalni w Niedźwiadku, z Domu Wczasowego „Zalesie” w Zalesiu koło Barczewa oraz z Ośrodka „Stary Folwark” w Tumianach. Stały monitoring jakości wód prowadzony jest przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Olsztynie. Z badań przeprowadzanych w 2009 roku wynika, że w punktach pomiarowych w Rzecku, poniżej Jeziora Pisz w Tumianach oraz powyżej ujścia do Jeziora Wadąg, stan ekologiczny rzeki oceniony został jako słaby. Elementy fizykochemiczne były poniżej stanu dobrego, natomiast parametry biologiczne w zakresie fitoplanktonu, znalazły się w klasie pierwszej, zaś w odniesieniu do makrofitów - w klasie czwartej (w Rzecku). Stan ekologiczny rzeki na odcinku w Rzecku oceniono jako słaby, natomiast w Tumianach i powyżej ujścia do Jeziora Wadąg jako umiarkowany. Współczesne definicje ekosystemu, znajdujące się w powszechnie dostępnych podręcznikach i opracowaniach popularnych, są bałamutne i tautologiczne. Dlaczego? Bo ekologia jest silnie rozwijającą się nauką, a poszczególne terminy nie zostały jeszcze jednoznacznie zdefiniowane. To samo słowo, bywa używane w różnych znaczeniach i kontekstach. Na dodatek ekologią interesują się wszyscy, dlatego w powszechnym użyciu znajdują się bardzo dowolne interpretacje i zastosowania słów, w tym samego pojęcia „ekosystem”. Duża różnorodność ujęć samego pojęcia, ma swoje uwarunkowanie historyczne – wynika z różnych teorii i systemów teoretycznych, dominujących w różnych okresach rozwoju ekolgii jako nauki. Z tego powodu, trudno połączyć w całość takie pojęcia jak ekosystem, biocenoza, biom – a współcześnie tak się właśnie czyni.
Obiekty ekologiczne cechują się dużą hierarchicznością i różnorodnością, które cały czas próbuje się zintegrować w spójny system. Czasem w takich próbach uwidaczniają się duże sprzeczności i nieścisłości. Różne definicje ekosystemu znajdziemy w podręcznika z różnych lat. Z uwagi na fakt, iż ekologia jako nauka szybko się rozwija, to w poszczególnych opracowaniach spotkać możemy - zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy - całkowicie różne koncepcje i podejścia. Jedno słowo, lecz różnie definiowane i inaczej interpretowane. Jeszcze do niedawna, pojęcie ekosystemu utożsamialiśmy z jednorodnym płatem przestrzeni. Współcześnie, dostrzegamy dużą heterogenność ekosystemów i stąd biorą się kłopoty metodologiczne. Pierwotnie termin ekosystem, był elementem termodynamicznego spojrzenia na przyrodę. Energetyczne ujęcie ekosystemu jest najpełniejsze (przepływ energii i materii, druga zasada termodynamiki). W zmienionym przez termodynamikę nierównowagową paradygmacie i nowych pojęciach (np. metapopulacja, ekologia wysp), pojęcie ekosystemu straciło swoją przejrzystość i funkcjonalność. Obecne próby posługiwania się pojęciem „ekosystemu” często są niewłaściwe, jako że używają terminów z innego paradygmatu. Nowy paradygmat ekologiczny potrzebuje nowych terminów: przedefiniowania starych i stworzenia nowych relacji między tymi pojęciami, a więc wymaga nowej teorii. W pojęciu ekosystemu widać także podejście cybernetyczne (sterowanie) - ślad epoki w której „ekosystem” powstał. Te
naukowe
i
akademickie
spory
dzieją się w zaciszu uniwersytetów i na łamach specjalistycznych czasopism naukowych. I tylko fragmentarycznie, oraz z pewnym opóźnieniem przedostają się do obiegu publicznego. Z tego względu, całe to ekologiczne „dzielenia włosa na czworo” może być niezrozumiałe dla przeciętnego zjadacza chleba. Ale jest to także niezwykle interesujący problem. Bowiem wycieczka nad rzekę Wadąg może być nie tylko przyjemnością obserwowania pojedynczych roślin czy zwierząt. Może być także okazją do rozmyślań i dociekań bardziej ogólnych. Świat jest całością a nie stertą niepowiązanych ze sobą elementów. Skoro jest całością i swoistym mechanizmem-organizmem, to z jednego ziarna piasku można wyczytać historię całej pustyni. Dociekliwie poznając ekosystem rzeki Wadąg, można będzie zrozumieć ekologię w szerszym sensie i skali globalnej. Uważne poznawanie małego fragmentu, umożliwi zrozumienie zjawisk przyrodniczych całego świata. Wadąg jest miejscem, wokół którego toczyć się będą nasze rozważania, poszukiwania, obserwacje, dyskusje. Jest powodem pisania o sprawach bardziej ogólnych i uniwersalnych, zarówno w sensie przyrodniczym, jak i turystycznym czy społecznym. dr hab. Stanisław prof. UWM
Czachorowski,
Hydrobiolog i entomolog zatrudniony w Katerdze Ekologii i Ochrony Środowska, Wydział Biologii i Biotechnologii.
Popłynęłam Marta Bulik
Czwartkowy spływ kajakowy, roboczo-wrażeniowy, rzeką Wadąg. Po raz pierwszy miałam okazję podziwiać te bajkowe widoki z perspektywy nawodnej:) Wyruszyliśmy z mostu na ulicy Jagiellońskiej, a naszym celem, było ujście rzeki przy elektrowni „Łyna”. Liczba uczestników tak na początku, jak i na końcu trasy, wynosiła osób 4. Duże wrażenie zrobił na mnie zróżnicowany charakter rzeki, który zmienia się bardzo dynamicznie. Pierwszy fragment, do elektrowni w Kieźlinach, przebyliśmy oczarowani widokami dzikiej przyrody, gdyż dotąd przeciwległe brzegi udawało nam się podglądać jedynie wynurzając głowy ponad gąszcz traw i wybujałe krzewy. Z fascynacją przyglądałam się z bliska naturalistycznym formom korzeni, trzcin i całej mozaiki przyrodniczych kształtów. Kajak ukazuje ten teren z zupełnie innej strony, a wrażenie wizualne, jest tak różne od tego z lądu, że aby w pełni oddać to piękno, nie wystarczą słowa, ani nawet zdjęcia, to trzeba przeżyć samemu. Po przeniesieniu kajaków za elektrownię, ruszyliśmy dalej, a tam zaskakująca zmiana charakteru rzeki, która przeistacza się w rwący, górski potok. Trzeba oderwać oczy od wspaniałych widoków i skupić się na spływie, być czujnym i skoncentrowanym, omijać szurające kamienie i sprawnie manewrować sprzętem. Po pokonaniu tego odcinka, szczęśliwi i odprężeni, wpłynęliśmy na łagodne wody i zatopiliśmy się w niezwykłej panoramie baśniowej przyrody. Niesamowita cisza. To rodzaj ciszy, w którym traci się poczucie czasu i miejsca, to cisza medytacyjna. Tu spotkaliśmy parę nurogęsi, towarzyszących nam do końca podróży. Co jakiś czas przemykały bliżej lub dalej, czasem
nad nami przelatując. Trwając w tym błogim oczarowaniu dopłynęliśmy do pierwszej istotnej przeszkody. Rzeka przegrodzona była zwalonym drzewem, przez które nie dało się przepłynąć, a zejście na brzeg, na tym odcinku nie było możliwe. W ten oto sposób, ujawnił się bohater spływu, w osobie Darka, który wskoczył do wody, sięgającej mu po pachy i mężnie przerzucił nas przez konary. Płynęliśmy dalej. Pochłonięci malowniczymi widokami nabrzeżnych ścian lasu, gdzie drzewa schodziły do nas z wysokich skarp, dotarliśmy do drugiej przeszkody. Tu jednak udało nam się spokojnie przenieść kajaki. Kontemplując przyrodę, minęliśmy wiadukt na wysokości Dywit trafiając do zupełnie innego świata szerokich rozlewisk i ogromnych połaci przestrzeni, zatok, żywo zmieniających się widoków. Co kilka metrów, dany fragment krajobrazowy zupełnie zmieniał swój kształt, obracał się, prezentując wszystkie strony swojej urody. Najcudowniejszy był kadr, tworzący ramy obrazu z fragmentów lasu, a na tym obrazie także był las, zaś brzeg uformowany był w taki sposób, że za pomocą perspektywy, definiował poszczególne elementy tej wyjątkowej konstrukcji. Instalacja trwała, LandArtsztuka ziemi, autor: natura, miejsce: miasto Olsztyn. Zupełnie nowe wydanie mojego miasta. Dzięki takim elementom, przekonuję się, że odkrywanie tego miejsca, może nigdy się nie kończyć, bo zawsze pozostanie jakaś niezbadana jego strona, część, czy perspektywa postrzegania, do której doprowadzić może mnie tylko moja nieograniczona wyobraźnia i wnikliwe patrzenie na wszystko, co spotykam i czego doświadczam, właśnie ta chęć przyglądania się rzeczywistości.
W takich nastrojach dopłynęliśmy do celu naszej podróży. Nasyceni rzeką Wadąg i przeszczęśliwi. inż. arch. kraj. Marta Bulik
Szlak kajakowy rzeki Wadąg.
0.00 8.00 Miejscowość Myki nad jez. Wadąg (pow. 4.65km2). Dogodne miejsce wodowania kajaków.
6.50 1.50 Za mostem rzeka zwalnia nurt. Zaczyna się cofka od elektrowni Łyna.
0.20 7.80 Płyniemy wśród zabudowań rekreacyjnych .
8.00 0.00 Przepływamy pod mostem prowadzącym do elektrowni. Ujście rz. Wadąg do rz. Łyna. Przed elektrownią z 1907r. na prawym brzegu mała plaża i wygodne miejsce wodowania kajaków.
1.00 7.00 Most drogowy w m. Zalbki. Z lewej strony wypływ starorzecza otaczającego powstałą podczas budowy elektrowni sztuczna wyspę. My płyniemy sztucznym przekopem wyspę mijamy z lewej strony. 1.30 6.70 Połączenie starorzecza z kanałem. 2.00 6.00 Dopływamy do tamy i elektrowni Wadąg z 1924r. [UWAGA!] Długa i bardzo niewygodna 300m przenoska. Dobijamy do lewego brzegu. Kajaki należy wnieść na wyniesienie do drogi i zwodować poniżej mostu drogowego. 2.30 5.70 Kolejna przenoska na tamie spiętrzającej elektrowni Kieźliny. Przenoska prawym brzegiem. 2.50 5.50 Za tamą rzeka ma bardzo szybki nurt, dużo kamieni i bystrza. Powalone drzewa stanową poważne przeszkody przy szybkim nurcie. 6.00 2.00 Most drogowy w ciągu drogi Olsztyn - Dobre Miasto z wysokim łukowym przęsłem. (Most, z którego w 7 odcinku serialu „Stawka większa niż życie” do rzeki Wadąg spada samochód z nadradcą Gebhardtem).
Opracowała na podstawie dostępnych informacji oraz obserwacji własnych (wg stanu na 2009r.) Anna Majewska
Kieźliny - współczesne o Marta Bulik
oblicze podmiejskiej wsi
Polski krajobraz, określany jest jako malowniczy i różnorodny, bogaty oraz wart uwagi. Jego sylweta zmienia się, ewoluuje, jednak nie zawsze w odpowiednim kierunku. Niejednokrotnie zdarza się, że poprzez niewłaściwą gospodarkę zasobami, bezpowrotnie zmieniają swój obraz najpiękniejsze miejsca, które pozbawione zostają lokalnych, unikatowych cech krajobrazu. Najwięcej wysiłku, wymaga walka jest z ignorancją i brakiem świadomości, bowiem taka postawa generuje zmiany bardzo ekspansywne i najtrudniejsze do skorygowania. Szczęśliwie następuje stopniowa poprawa w podejściu do środowiska naturalnego i wartości kulturowych, które obecne są na terenie naszego kraju. Zawdzięczamy to w dużej mierze pasjonatom, miłośnikom i społecznikom, którzy poświęcają czas i energię, aby zachować posiadane dziedzictwo i szerzyć świadomość jego wartości. Wiedza na temat znaczenia ekosystemów, jest bardziej upowszechniona i częściej niesie za sobą ich ochronę, niż ma to miejsce w przypadku pewnych dziedzin, w obrębie wartości kulturowych. Myślę tu o polskich wsiach, z których najlepiej znane są mi miejscowości położone na Warmii. Niemal wszyscy pamiętają o tak nieodłącznej cesze pejzażu wsi warmińskiej, jaką stanowi bytność przydrożnych kapliczek. Wzrost świadomości społecznej na temat ich wartości historycznej i kulturowej, powoduje iż stały się one lepiej chronione przez mieszkańców regionu, a także przez miłośników, którzy związali się z Warmią, ponieważ urzekła ich swym wyjątkowym charakterem. Takie działania owocują zachowaniem najbardziej wartościowych i wyróżniających cech krajobrazu. Istnieją jednak elementy bardzo istotne dla zachowania specyfiki regionu, o których wiemy mniej,
ponieważ słyszymy o nich rzadziej. Do takich elementów, niewątpliwie należy pierwotny układ wsi wraz ze swoistą architekturą. Naturalnym procesem jest rozbudowa wsi. Wraz ze wzrostem liczby ludności, budowane są nowe domy. Mój niepokój budzi jednak kierunek, w którym ta rozbudowa postępuje. Brakuje bowiem szacunku dla tego, co dało początek osadnictwu na tym terenie. Wypierane są korzenie architektury lokalnej. Nie szanuje się ducha miejsca, tzw. Genius loci, który określa osobowość danej przestrzeni i definiuje relacje między tym co dawne, a tym co nowe. Szczególne nasilenie tego problemu, obserwuje się na terenach wsi podmiejskich, często określanych mianem „sypialni miasta”. Powstają niepokojące hybrydy, w których można jeszcze dostrzec ślady oryginalnych cech danej miejscowości, jednak zdominowane są one przez zabudowę nie związaną swoją formą, ani z konkretną wsią, ani nawet z regionem, a na domiar złego przybierają one układ miejskich blokowisk lub zagęszczonych przedmieść o nieujednoliconej i dysharmonijnej architekturze. Są to twory obce na terenie malowniczo położonych wsi. Powodują utratę unikalności rodzimego krajobrazu i obniżają jego, jakże cenne wartości kulturowe. Moją uwagę zwróciła miejscowość Kieźliny, położona nad rzeką Wadąg. Jest to założona w XIV wieku wieś rolnicza, o nieco burzliwej i międzykulturowej historii. Niegdyś stanowiła typowy przykład wsi warmińskiej o czytelnym układzie i architekturze typowej dla tego obszaru. Wraz ze wzrostem znaczenia Olsztyna, jej obraz zaczął się zmieniać. Zanikały regionalizmy, a kompozy-
cja zaczęła się przekształcać. W pewnym stopniu zachował się jej pierwotny kształt, jednak stara część wsi znajduje się dzisiaj na uboczu rozległej miejscowości i nie jest z nią powiązana. Nowa zabudowa jest bardzo gęsta, pozbawiona cech nawiązujących do regionu, ale także monotonna i nie posiadająca innych wartości, które ewentualnie mogłyby w jakimś stopniu rekompensować jej brak powiązania z miejscem. W większości przypadków architektura typowa dla tzw. „katalogowców”, rozlała się gęsto po rozległych niegdyś, urokliwych barwnych i polach, zamkniętych ścianą lasu. W przeszłości bywałam często w tych okolicach i obserwowałam jak postępował proces zabudowy na terenach, po których uwielbiałam odbywać długie spacery. Mając jednak świadomość, że krajobraz musi i będzie ewoluował, czy może mimo to, pozostać interesujący i godny uwagi? Można się o to starać, stosując kilka zasad. Pierwszą kwestią jest zachowanie i wyeksponowanie pierwotnego układu wsi, który powinien stanowić centrum, we współczesnym obliczu danej miejscowości. Rozumiem tu także dbałość o zachowane elementy dawnej architektury i inne obiekty zabytków kulturowych. Nowe zabudowania, powinny naśladować oryginalną strukturę ruralistyczną, przekładającą się na plan ulic oraz usytuowanie obiektów użyteczności publicznej, zdecydowanie nie powinny przenosić schematów urbanistycznych na tereny wiejskie. Kolejnym elementem jest forma architektoniczna nowopowstających budynków. Bezwzględnie powinna ona nawiązywać do cech regionalnych, nie zaś wprowadzać zupełnie obce style. Nie oznacza to jednak, że budować należy
wyłącznie drewniane chaty. Niezmiernie ucieszył mnie konkurs architektoniczny pod hasłem „Twój dom – dialog z tradycją”. Zaowocował on powstaniem bardzo interesującego katalogu projektów domów dla terenów wiejskich Warmii i Mazur. Projekty są bardzo różnorodne, jednak każdy z nich w jakiejś formie nawiązuje łączność z architekturą regionalną. Mnie szczególnie zainteresowały propozycje, które są oszczędne w wyrazie, mają w sobie ducha nowoczesności, a mimo to za pomocą użytych materiałów, lub charakterystycznej linii, harmonizują z zabudową wiejską. Polecam zapoznanie się z tymi ciekawymi projektami, które zaprezentowane zostały w internecie pod adresem: „Twój
dom
–
dialog
z
tradycją”.
Warto też zadbać o ogrodzenia, wyznaczające zasięg posesji. Drewniany płot współgra z otoczeniem i nawiązuje do elementów identyfikacyjnych, jakie stanowiły zagrody wiejskie. Siatka, czy nawet mur, nie spełnia już tej roli. Ostatnią kwestią, którą chciałabym poruszyć, jest roślinność. Niewłaściwym byłoby zmuszanie kogokolwiek, do sadzenia nielubianych roślin, we własnym ogródku, natomiast warto byłoby zapoznać się z listą gatunków typowych dla zagród wiejskich. Lista ta jest bardzo długa i z pewnością każdy jest w stanie skomponować taki zestaw gatunkowy, który będzie dla niego satysfakcjonujący. Dominują w nim przedstawiciele odmian rodzimych, nawiązujących również do flory krajobrazu naturalnego, który zawsze stanowił barwne tło dla zabudowań wiejskich. Ponadto, rośliny takie świetnie czują się w naszym klimacie, co chroni je nie tylko przed przemarzaniem, ale także czyni odpornymi na choroby i szkodniki,
co sprawia, że prezentują się jeszcze piękniej w ogrodach. Nadmiernie wprowadzane iglaki, najczęściej stanowiące ścianę separacyjną przed sąsiadami, wyglądają obco i monotonnie, odcinają się od charakteru nasadzeń wiejskich. Nie chodzi o to, aby w ogrodach nie było ich wcale, ale o to, aby jak we wszystkim, zachować umiar. Powyżej przedstawiłam moje, jako architekta krajobrazu, spojrzenie na problematykę współczesnych przekształceń terenów wiejskich, w szczególności w strefach podmiejskich. Postanowiłam również zapytać o zdanie przedstawicieli innych dziedzin, związanych z tematyką architektury i regionalizmu. … inż. arch. kraj. Marta Bulik
Dwa światy „nowego mi Komentarz do artykułu Marty Bulik
Tomasz Birezowski
ieszkańca”
Obserwowany od kilkunastu lat stosunkowo intensywny proces urbanizacji naszego kraju zmienia nie tylko oblicze naszych miast lecz również, a może i przede wszystkim podmiejskich wsi i miasteczek. Większość z nich jeszcze do niedawna stanowiła często niezależny organizm, strukturę okrzepłą i stabilną. Dzięki gwałtownemu wzrostowi motoryzacji bariera odległości kilkunastu kilometrów od miejsca zamieszkania przestała być istotna. Przynajmniej pozornie. Jednocześnie ten sam mechanizm sprawił, że polskie miasta zaczynają przegrywać w wyścigu o miano miejsc atrakcyjnych do życia zwiększył się hałas, korki, ruch uliczny. Wypiera to ludzi na zewnątrz, w desperackim geście poszukiwania „świętego spokoju” i taniej ziemi. Tak oto do niedawna wsie a dziś już „podmiejskie osiedla” zaludniają się nowymi obywatelami. Niestety ich życie zawodowe, towarzyskie i kulturalne zwykle związane jest raczej z pobliskim miastem a ich nowy, przysłowiowy „dom nad jeziorem” pełni na ogół rolę sypialni. Przykładem takiej sytuacji jest przytoczona w artykule Marty Bulik wieś Kieźliny, której populacja w ostatnich 15 latach zwiększyła się wg oficjalnych statystyk GUS dwukrotnie a w rzeczywistości ok. 3-krotnie. Aby nie powtarzać trafnych spostrzeżeń autorki chciałbym skupić uwagę czytelnika na dwóch zagadnieniach tego procesu, które mnie jako architekta i urbanistę z socjologicznym zacięciem intrygują najbardziej, mianowicie: przemian społecznych jakie dotykają takie miejscowości oraz zmian architektonicznych, które są tego następstwem. Przemiany społeczne. Problem niekontrolowanego rozrostu
suburbiów i tzw. rozlewania się miasta, znany jest w świecie zachodnim mniej więcej od lat 50-tych XX wieku pod nazwą „Urban Sprawl”. Jest on uznany przez urbanistów za zjawisko negatywne, z którym walka jest bardzo trudna. Modernistyczne idee modelu miasta opartego o komunikację samochodową nie sprawdziły się w dłuższym czasookresie. Głównymi, negatywnymi skutkami społecznymi takiego zjawiska jest anonimowośc przedmieść, niszczenie zastałych struktur społecznych, „drenaż” miast z jego ludności czy też zamieranie więzi społecznych na poziomie sąsiada i wspólnoty mieszkaniowej. Zniszczone zostają więc zależności charakterystyczne dla długotrwale osiadłych struktur ludności. Należy jednak pamiętać, że gwałtowny przyrost populacji niekoniecznie musi wpływać negatywnie na poddane temu zjawisku obszary. Przykładem tego jest XIX-wieczna ekplozja demograficzna, podczas której wiele miast Europy i USA było świadkami często wielokrotnego wzrostu populacji w przeciągu kilkunastu lat. Najlepiej świadczy o tym przykład Olsztyna, którego ludność w latach 1830-1920 wzrosła aż 16-krotnie. Istotą zachowania ciągłości tożsamości było szybkie budowanie identyfikacji przybyłych mieszkańców z nowym miejscem zamieszkania. Gdyby spytać w 1939 roku mieszkańca Olsztyna o to kim się czuje, zapewne znaczna większość odpowiedziła by, że olsztyniakiami, chociaż ok.1/3 ludności nie mieszkała tam wtedy dłużej niż 15 lat. Chęć przynależenia do nowej struktury była jednak silniejsza niż zachowania odśrodkowe, polegajace na eksponowaniu odrębności. Wszystko mimo sporego zróżnicowania etnicznego i językowego. Osiadły w nowym miejscu obywatel
spędzał w nim większość swojego czasu prywatnego i zawodowego, nie istniał więc problem dwóch światów, w jakich poruszają się przedmiotowi mieszkańcy współczesnych dalekich przedmieść. Istotnym czynnikiem różniącym powyższą i dzisiejszą sytuację jest to, że „nowi mieszkańcy” takich wsi jak Kieźliny całymi latami są tak naprawdę przybyszami, którzy często nie mają nawet zamiaru integracji ze swoimi sąsiadami. Zachodzi też dla nich niebezpieczeństwo bycia „wszędzie i nigdzie”. Z jednej strony zawodowo związani z miastem – w tym wypadku z Olsztynem, przyzwyczajeni do miejskiej kultury i bardziej swobodnego stylu życia, który charakteryzuje się silnie zindywidualizowaną postawą, z drugiej strony na wieczór powracający do swoich domów w obszarach wiejskich, które znają co najwyżej z weekendowych spacerów. Z kolei społeczność wiejska nastawiona jest bardziej na relacje bezpośrednie, afektywne, silnie związane z tradycją i przestrzenią miejsca swego wychowania. W suburbiach ciągłość tej tradycji często zostaje przerwana, co przejawia się „odgradzaniem od sąsiada” i narastającą rezerwą w relacjach międzyludzkich. Co więcej – z czasem cele obu społeczności mogą być coraz to bardziej przeciwne. „Miejscy przybysze” szukaja w swoim otoczeniu spokoju i ekologii, natomiast pragmatyczna ludność wsi naciska raczej na potrzebę stosowania utylitarnych rozwiązań takich jak asfaltowe drogi, ocieplone domy czy betonowe chodniki. Nic w tym dziwnego, skoro jedną z cech obszarów wiejskich w naszym kraju jest bardzo słaby stan infrastruktury technicznej. Czasem obserwuje się jednak powolne
procesy budowania powiązań. W takim toku integracji ważne są wszelkie przedsięwzięcia wokół których można budować wspólne cele mieszkanców. W przypadku Kieźlin i Wadąga mamy np. do czynienia z ciekawą ideą budowy kładek przez rzekę Wadąg. Oddolne przedsięwzięcia konsolidują ludzi, zmuszają do dyskusji i wymiany poglądów. Wciąż marnuje się również potencjał instytucji kościelnych, często nie zauważających napływu nowych mieszkańców. Nie potrafią one wykorzystać ich możliwości i aktywności. Zresztą oni sami rzadko są zainteresowani budową wszelkiego rodzaju wspólnot. Istnieje również potencjał w lokalnych liderach i organizacjach pozarządowych, zwłaszcza, że aktywności takie są stosunkowo chętnie wspierane finansowo, prawnie i organizacyjnie przez różnego rodzaju granty Unijne czy niezależne fundacje jak np. „Borussia”. Problemem pozostaje jednak wciąż powolny proces wyłaniania takich liderów, który osłabia typowy dla krajów postkomunistycznych brak zaufania społecznego do wszelkiej „ponadnormowej aktywności”. Pozostaje również kwestia niedoboru odpowiedniej, minimalnej infrastruktury, spowodowana złą, scentralizowaną alokacją zasobów finansowych. Samorządów nie stać na utrzymywanie istniejących ośrodków oświaty na poziomie, który chociażby w minimalnym stopniu zadowalał nową grupe społeczną. Dlatego większośc swoich dzieci zawozi ona codziennie samochodem do miasta. Zmiany architektoniczne. Zwiększony popyt na ziemię sprawia również, że władze podmiejskich gmin bez opamiętania przekształcają w planach zagospodarowania przestrzennego wszystkie tereny w działki budowlane. Pomijają przy tym zasady
dobrego planowania polegające na odpowiednim i proporcjonalnym wyznaczaniu terenów przeznaczonych pod infrastrukturę, oświatę nie mówiąc już o przestrzeniach publicznych, które to pojęcie jest dla nich tym czym śnieg dla afrykanów. Chaos urbanistyczny jaki z tego wynika może tylko zaostrzyć proces społecznej izolacji mieszkańców. Dla grupy „autochtonów” i dla „nowych” przejawia się to zresztą w skrajnie różny sposób. Dla pierwszych, gospodarnych np. w pragmatycznym ocieplaniu ceglanych domów, pamiętających jeszcze często niemieckich właścicieli, sadzeniu na posesji „iglaków”, tworzących efektowne zielone mury, których nie trzeba zbytnio pielęgnować czy w płaskich niczym pas startowy powierzchniach trawników lub posadzek z kostki brukowej. Możemy się również spotkać z charakterystycznymi akcentami, które w ludyczny sposób imitują miejskość znaną z seriali telewizyjnych jak na przykład jaskrawe kolory elewacji, mini-fontanny, oczka wodne, antyczne rzeźby (bynajmniej nie kamienne). Dom taki zerwać ma chyba z perioratywnym pojęciem wiejskości wystepującej w mediach w roli obszarów XIX-wiecznych skansenów. Prostymi sposobami mieszkańcy odcinają się więc od dziedzictwa swoich terenów jak gdyby z chęci pokazania nowo przybyłej kaście prestiżu, budowanego za pomocą betonowych kolumienek i styropianowych gzymsów. Druga grupa wcale nie jest lepsza. Niczym zagubieni artyści z „Wesela” Wyspiańskiego nowi, wiejscy mieszczanie poddają się pasji budowy domostw, jakie w ich wyobrażeniu stanowią kwintesencje idylli spod znaku „wsi spokojnej, wsi wesołej”. Powstają więc murowane zameczki, dworki, a w najlepszym wypadku repliki domów szachulcowych,
których to archetyp jest błędnie pojmowany jako przejaw lokalnej architektury tradycyjnej. Poczucie izolacji i odmienności od zastanej wspólnoty często materializuje się w postaci wysokiego muru odgradzającego właściciela od reszty. Wewnątrz takiego założenia kwitnie bujny ogród w stylu angielskim, jednak trudno doszukiwać się jakościowej różnicy. Jako, że właśnie wyrwał się z krępującego wszystkie ruchy miasta wiejski-mieszczanin niespecjalnie interesuje się też prawem budowlanym, które często ostentacyjnie ignoruje podświadomie przywracając sobie tym samym utraconą wolnośc szlachecką. To odrobinę ironiczne podsumowanie nie daje wielkiej nadziei na to, że do podmiejskich wsi powróci hramonijny rozwój zabudowy. Aby przywrócić taki proces nie da się obejść bez konkretnych regulacji prawnych i planistycznych. Takie zapisy muszą opierać się na wnikliwych i zawsze indywidualnych dla danego obszaru analizach krajobrazowych, urbanistycznych, architektektonicznych i socjologicznych. Muszą też przedstwaiać zrozumienie mentalności mieszkańców oraz reprezentować ich realne potrzeby, a zatem być skutkiem rozmow i dyskusji z nimi. Nie mogą być też jedynie wynikiem ambicji lokalnych struktur władzy czy biznesu, z czym często spotykamy się obecnie. Proces taki jest długotrwały, trudny i z niechęcią przyjmowany przez samorządy. Być może będą one bardziej skore do współpracy po wejściu w życie planowanej przez Prezydenta RP Ustawy o ochronie krajobrazu, która powinna dać im lepsze narzędzia do walki chaosem zabudowy. Tymczasem na Warmii, po wielu latach doczekaliśmy się opracowań dotyczących regionalnego budownictwa wiejskiego. Pozycją, która nie tylko pokazuje czy zestawia przykłady architektury
regionalnej ale przede wszystkim dokonuje analizy, syntezy i wyciąga z tego konkretne wnioski jest „Zróżnicowanie regionalne budownictwa wiejskiego Warmii i Mazur”, autorstwa Jacka Wysockiego (Olsztyn 2010). Opracowanie pokazuje także jak wiele mitów o cechach lokalnego budownictwa narosło przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Zrywa np. z popularnym przekonaniem o powszechności muru pruskiego, czy też gabarytach XIX-wiecznych gospodarstw. Takie książki dają solidną bazę dla architektow, próbujących projektować również i współczesne budynki z jednoczesnym zachowaniem genius loci obszarów Warmii. Odpowiedzią na takie potrzeby jest wspomniany w artykule Marty Bulik konkurs architektoniczny „Twój dom – dialog z tradycją”, który w mojej opinii spełnił oczekiwania jego organizatorów co do tego jak powinien wyglądać współczesny dom warmiński. Widać więc, że przynajmniej w kwestiach teoretycznych mamy ostatnio świeży powiew nowych informacji i opracowań. Czy będzie to początek pozytywnych przemian w tym zakresie okaże się w najbliższej przyszłości. mgr inż. arch. Tomasz Birezowski Prezes Stowarzyszenia Forum Rozwoju Olsztyna
AUTORZY Darek Szczygielski Fotograf. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Warnija. Pomysłodawca pisma WADĄG inż. arch. kraj. Marta Bulik Studentka studiów magisterskich na kierunku architektura krajobrazu, członek Stowarzyszenia Warnija, Stowarzyszenia Polskich Architektów Krajobrazu oraz sekretarz klubu Ziemia Warmińska w Stowarzyszeniu Absolwentów UWM, współpracuje również z Towarzystwem Przyjaźni Polsko-Węgierskiej im. Biskupa Andrzeja Batorego, zajmuje się działalnością na rzecz miasta Olsztyna jako wolontariusz i społecznik. Pasja tworzenia towarzyszy jej niemal od zawsze. Do tej pory zaprezentowała swoje prace malarskie i rysunkowe na pięciu wystawach indywidualnych także brała udział w wystawie zbiorowej. Interesuje się zagadnieniami związanymi ze sztuką, architekturą, urbanistyką, architekturą krajobrazu, kulturą wschodu, wybraną tematyką przyrodniczą, ceni podróże i regularną, dużą dawkę aktywności fizycznej. dr hab. Stanisław Czachorowski, prof. UWM Ekolog, hydrobiolog i entomolog zatrudniony w Katedrze Ekologii i Ochrony Środowiska UWM w Olsztynie. W badaniach naukowych zajmuje się chruścikami (Trichoptera) oraz owadami wodnymi jezior, rzek, torfowisk i źródeł północno-wschodniej Polski. Interesuje się także filozofią przyrody i edukacją ekologiczną. Poza pracą naukową zajmuje się popularyzacją wiedzy. Więcej na e-portfolio: http://czachorowski1963.blogspot.com/ mgr inż. arch. Tomasz Birezowski Architekt, ukończył Wydział Architektury i Urbanistyki na Politechnice Poznańskiej. Praktykę architektoniczną odbywał w szeregu pracowni polskich i zagranicznych (m.in. Pracownia Ewy i Stanisława Sipińskich - Poznań, Davis Duncan Architects - Glasgow, CAPITA Architecture - Glasgow, AMC Andrzej M. Chołdzyński - Warszawa). Jeden z założycieli, a obecnie prezes Stowarzyszenia Forum Rozwoju Olsztyna.
OPRACOWANIE TECHNICZNE mgr inż. arch. kraj. Magdalena Wanago Absolwentka Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego na kierunkach ochrona środowiska oraz architektura krajobrazu, członek Stowarzyszenia Warnija i Stowarzyszenia Polskich Architektów Krajobrazu. Współpracuje ze Stowarzyszeniem Colegium Juvenum z Olsztyna oraz Fundacją Militarni Dzieciom z Wejherowa, gdzie spełnia się jako grafik komputerowy. Pracuje czynnie projektując ogrody dla indywidualnych inwestorów oraz jako zabiegana specjalistka ds. cateringu w przedszkolu. Pasjonuje się robieniem wielu rzeczy na raz, aktywnym spędzaniu wolnego czasu, architekturą krajobrazu oraz szeroko pojętą grafiką komputerową i reklamą. Można ją spotkać biegającą w ogródkach w gumakach, pracującą nad pismem WADĄG lub kolejnym projektem.
Wszystkie zdjęcia: Darek Szczygielski
Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania pisma Wadąg. Darek Szczygielski Dystrybucję pisma WADĄG wspierają: Prezydent miasta Olsztyn, Olsztyńskie Centrum Organizacji Pozarządowych, Olsztyńskie Centrum Edukacji Ekologicznej, Wydział Edukacji Urzędu Miasta Olsztyn
www.warnija.org.pl