Międzynarodowe Seminarium w Poczdamie 17 - 24 lutego 2012 roku.
Przed Pałacem Cecilienhof w Poczdamie
Prezentacja Projektu polskiej grupy przez Łukasza Filipczyka i Ewę Dyngosz
Wszyscy seminarzyści pod Bramą Brandemburską
Zwiedzanie Poczdamu
Grupa Portugalska przygotowuje się do prezentacji projektu
mgr Matyna Grądzka przedstawiająca swoje stanowisko podczas wspólnych warsztatów
Zwiedzanie wystawy w Domu Konferencji w Wannsee
Polska grupa pracuje nad prezentacją
MAGAZYN STUDENCKIEGO KOŁA NAUKOWEGO HISTORYKÓW UP Nr 2/2013 (17) Październik 2013 ISSN 2081- 9439
Drodzy Studenci! Oto kolejny numer “Wehikułu Czasu” magazynu Studenckiego Koła Naukowego Historyków Uniwersytetu Pedagogicznego. W obecym numerze znajdziecie bardzo ciekawy wywiad z doktorem Józefem Brynkusem jak i relacje z wyjazdów naszych studentów do Bradford-Leeds oraz do Wilna. Ponadto polecamy drugą część artykułu na temat działań polskich okrętów podwodnych na Morzu Śródziemnym. Zainteresowanych życiem miłosnym Adolfa Hitlera polecamy tekst Patrycji Chełminiak. Zachęcamy w szczególności kolegów i koleżanki z pierwszych lat studiów do zaanażowania się we współpracę przy redagowaniu magazynu. Nadsyłajcie teksty o tematyce związanej z historią bądź z pokrewnymi jej dziedzinami. Podzielcie się Waszymi zainteresowaniami, opiniami na dany temat z innimi. Czekamy na artykuły i liczymy na Was! Powodzenia! Tomasz Szygulski Redaktor Naczelny Wehikuł Czasu Magazyn Studenckiego Koła Naukowego Historyków Instytutu Historii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie Wydawca: Instytut Historii UP Druk: KMK Drukarnia, ul. Domagały 1, 30-741 Kraków Nakład: 200 egzemplarzy Adres redakcji: ul. Podchorążych 2, pok 10 E 30-084 Kraków.
4 6 8 10 14 17 21 24 27 33 36 39 41
Spis treści Wywiad z dr Józefem Brynkusem KATARZYNA ODRZYWOŁEK Bradford-Leeds 4 - 18 IV 2013 r. EWA DYNGOSZ Bringing together Izrael 22-29 maj 2013 BARTOSZ WACHULEC Relacja z wyprawy naukowej Wilno. Miasto wielu narodów BARTOSZ WACHULEC Między ostrzami potężnych szermierzy. MICHAŁ LIANA Święty Kazimierz - patron Korony Królestwa Polskiego (...) JAKUB KĘPKA Uział Galicji w Powstaniu Listopadowym KAMIL STASIAK Ostatni lot EW-248 PATRYCJA CHEŁMINIAK Geli i Eva- którą Hitler kochał? WOJCIECH KACZOR Epizody z działań polskich okrętów podwodnych (...) część II. PRZEMYSŁAW SOŁGA Pius XII ratujący Żydów KACPER KULPA Wojna w Kosowie MAREK MROCZEK Kraków-Tokio. Część II. Redakcja Redaktor naczelny: Tomasz Szygulski Zastępca redaktora: Kamil Stasiak Współpraca redakcyjna: Patrycja Chełminiak, Natalia Gabryś, Katarzyna Odrzywołek, Bartosz Wachulec
Autorzy tekstów: Patrycja Chełminiak, Ewa Dyngosz, Natalia Gabryś, Wojciech Kaczor, Jakub Kępka, Kacper Kulpa, Michał Liana, Marek Mroczek, Katarzyna Odrzywołek, Przemysław Sołga, Kamil Stasiak, Bartosz Wachulec Opieka Redakcyjna: dr Hubert Chudzio Skład i łamanie: Tomasz Szygulski e-mail: wehikulczasu.up@gmail.com
http://www.facebook.com/WehikulCzasuMagazyn
Wehikuł Czasu nr 17/2013
3
WYWIADY
„Obyś cudze dzieci uczył (...)” Wywiad z dr Józefem Brynkusem
Rozmowę przeprowadziły Patrycja Chełminiak i Natalia Gabryś Kiedy u Pana Doktora narodziła się myśl, żeby zostać nauczycielem historii? Studiowałem historię, ale myśl narodziła się, gdy zauważyłem ogłoszenie na uczelni, że w Szkole Podstawowej na Prokocimiu poszukują nauczyciela historii. Uczyłem tam przez dwa lata. Jak wspomina Pan Doktor swoją pierwszą lekcję historii na praktykach? Przejęcie pierwszą lekcją historii było pewnie duże jak u każdego, który rozpoczyna praktyki w szkole. Pamiętam natomiast lepiej inną sytuację z praktyk. Odbywały się one w IV Liceum Ogólnokształcącym na ul. Zamojskiego w Krakowie. Otrzymałem temat związany z historią najnowszą w klasie humanistycznej u profesora Pali. Był pełen podziwu, że potrałem zapanować nad klasą. Pochwalił mnie przed gronem pedagogicznym w pokoju nauczycielskim (śmiech doktora). Natomiast Praktyki psychologiczno-pedagogiczne, nazywały się wtedy pedagogicznymi. Mieliśmy je w Szkole na II-go Pułku Lotniczego. Chodzili do niej dosyć trudni uczniowie, ale bardzo dobrze się nam z nimi pracowało, ponieważ byli bardzo otwarci na kontakt i współpracę. W roku akademickim 2012/2013 po raz pierwszy studenci historii odbywali praktyki psychologiczno- pedagogiczne. Czy praktyki psychologiczno- pedagogiczne mogą wpłynąć na lepsze prowadzenie zajęć z historii? To pytanie jest moim zdaniem naiwne. Odpowiedź jest jasna - oczywiście. Inna sprawa, że
4
z różnych powodów organizacja tych praktyk mocno szwankowała. Winę za to ponoszą i osoby odpowiedzialne za ich organizację, ale też sami studenci. Niestety często jest tak, że studentom zależy tylko na „odrobieniu” praktyki, a raczej jej „odtrąbieniu”, a nie rzetelnym odbyciu. Studenci odbywający praktyki w szkołach często spotykają się ze stwierdzeniami: „ta klasa jest najgorsza”, „to jest najgorszy uczeń/uczennica w klasie”, „uczniów tej klasy nie da się niczego nauczyć”. Jak mamy reagować na takie sformułowania? Do takch stwierdzeń należy pododzić bardzo ostrożnie, przynajmniej z trzech powodów: 1. Rzeczywiście może tak być z jakichś względów - pewnie głównie wychowawczych. 2. Niekiedy bywa, ze taka wypowiedź jest projekcją już utrwalonego schematu oceny ucznia/klasy przez grono pedagogiczne, albo też konkretnego nauczyciela. Wreszcie moze być też tak, iż nie Wehikuł Czasu nr 17/2013
WYWIADY zostały wykorzystane właściwe środki dotarcia do takiej młodzieży. Należy więc poprosic nauczyciela o wyjaśnienie co to znaczy: najgorszy i w jakim kontekście rozumieją te słowa. Po uzyskaniu odpowiedzi dobrze jest porosić nauczyciela o radę jak należy się zachowac w konkretnej sytuacji, porozmawiać z dydaktykiem z uczelni na ten temat, wreszcie poprosić psychologów/pedagogów majacych zajęcia ze studentami o udzielenie rady. Czasem na praktykach zdarza się, że praktykant powinien wstawić ocenę niedostateczną (np. za odpowiedź ucznia), jednak dla większości praktykantów jest to sytuacja trudna. Jak wtedy się zachować? Jak przełamać blokadę przed wstawieniem przez nas swojej pierwszej oceny niedostatecznej? A czemu studenci nie mają problemu, a przynajmniej go nie werbalizują, że mają problem z wystawieniem oceny najlepszej. Ocena niedostateczna to ważna informacja dla ucznia, nauczyciela i rodziców ucznia, pod warunkiem, że znają oni kryteria tej oceny. Sądzę, że sposobem na przełamanie takiej psychologicznej blokady - jest opracowanie przez studenta praktykanta kryteriów tejże i zastanowienie się nad skutkami takiej oceny. Niepostawienie takiej oceny jest bardzo szkodliwe - także dla kolegów praktykantów, bo stwarza u uczniów iluzję bezkarności. Pobłażliwość jest szkodliwa. Czy ma Pan Doktor jakieś zasady po tylu przeprowadzonych przez studentów lekcjach?
Często zdarza się, że nauczyciele proszą o konspekty studentów do wykorzystania w swoich lekcjach. 4. Musi dobrze wyglądać: nie wyzywająco ale elegancko, bo lekcja wyraża szacunek do siebie, jest pewnym „rodzajem” egzaminu. Jeden nauczyciel wymagał od panów, żeby przychodzili ubrani przynajmniej w marynarce, a panie nie miały butów stukających. Psychologiczne zmiany wśród uczniów, studentów? Czy to prawda, że jesteśmy z roku na rok gorsi? Uczniowie się zmienili. Po to jesteśmy, żeby się przygotowywać i rozpoznawać środowisko uczniowskie. Sytuacja stała się trudniejsza, bo uczelnia nie utrzymuje relacji ze szkołami jakie były kiedyś. Szkołom przestało zależeć na studentach - praktykantach, przez to nie mamy rozpoznania zespołu uczniowskiego. Uczniowie więcej wymagają od studentów. Studenci też się bardzo zmienili. Jak zaczynałem prace na uczelni normą było, że byli studenci niestacjonarni. Grupę tą tworzyli nauczyciele nie mający pełnego wykształcenia. Ja byłem wśród nich najmłodszy, byłem ich opiekunem. Teraz studenci są bardziej ekspansywni. Niektórzy z nich wyróżniają się, domagają się lepszej jakości zajęć, mają od początku określone cele. Zazwyczaj po pierwszym roku, już wiedzą co chcą robić. Jedna złota zasada na prowadzenie
Najważniejsza rzecz: żeby student prowadząc lekcję nie zaszkodził uczniom. 1. Musi się odpowiednio zachowywać, przyjąć pewną postawę. Powinien traktować uczniów w sposób odpowiedzialny oraz nie uważać ich za coś gorszego i głupszego od siebie. Z tego względu, że są wśród nich na pewno tacy uczniowie, którzy fascynują się historią. 2. Student nie może się przemądrzać w stosunku do nauczyciela, bo on przygotowuje tylko jedną lekcję i ma na to czas, żeby była ona niemal doskonała. 3. Musimy pokazać wzorce uczniom i nauczycielowi, że w taki sposób można pracować. Wehikuł Czasu nr 17/2013
lekcji? Ciężko to wyrazić jednym słowem. Obyś cudze dzieci uczył, to stwierdzenie jest mądre. To nie przestroga, to nie ma brzmieć jak przekleństwo. Swoich nie potrasz, nie dasz rady, nie będą cię chciały słuchać. Do uczenia „cudzych dzieci” możemy wykorzystać więcej narzędzi egzekwowania. Studenci często przystosowują się do poglądów, zapatrują się, nie wiadomo kim są. To chyba wynika ze strachu. Korzystajcie z informacji wszystkich. Nie bójcie się eksponowania swojego ja, nie przyjmujcie postawy dostosowywania się.
5
Z ŻYCIA KOŁA
„POKOLENIA ODCHODZĄ…” Bradford-Leeds 4 - 18 IV 2013 r.
Katarzyna Odrzywołek
O
d 4-18 kwietnia miałam przyjemność być jedną z uczestniczek misji Centrum Dokumentacji Zsyłek Wypędzeń i Przesiedleń, jaka odbyła się na terenie dwóch miast Bradford i Leeds a dotyczyła realizacji kolejnego już etapu projektu realizowanego w ramach Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego „Pokolenia odchodzą-relacje źródłowe Polskich Sybiraków z Wielkiej Brytanii”. (Grant przyznany dr Huberowi Chudzio). Niebawem po zakończeniu Świąt Wielkanocnych w kolejny czwartkowy zimowy dzień całość grupy spotkała się na krakowskim Porcie Lotniczym. Walizki i plecaki wypełnione zostały po brzeg sprzętem lmowym zawierającym: kamery, statywy, lampy, laptopy, dyski pomoce edukacyjne oraz kilkanaście nowo wydanych przez Centrum egzemplarzy książki pt: „Z mrozów Syberii pod słońce Afryki”. Nasze bagaże ważyły dużo, niektóre za dużo… W Bradford przemysłowym niegdyś mieście znajdującym się w Północnej Brytanii w hrabstwie Yorkshire wylądowaliśmy ok. godziny 21:00. Dzięki doskonałej organizacji wyjazdu, za którego logistykę odpowiadała mgr Alicja Śmigielska o 23:00 cała grupa odpoczywała i nabierała sił przed pierwszym dniem wywiadów. Wywiadów, których dzięki pomocy Pani Romany Orędeckiej (Prezesa Koła Seniorów), P. Waldemara Pniewskiego (opiekun hufca Harcerzy „Wilno” w Bradford) oraz P. Remigusza Nowaka (organizator Polskiego Towarzystwa Aktywności Sportowej „Orzeł”) przeprowadziliśmy ponad 20. Kamera a razem z nią i my pracowała nieprzerwanie od godziny 10:00 do późnych godzin popołudniowych, nasze studio nagrań sta-
6
nowiły klasy Polskiej Szkoły w Bradford (Polish Community Centre). W tym czasie udało nam się zebrać kopie cennych zdjęć przedstawiających bohaterów naszych wywiadów w najburzliwszym okresie ich życia (Wśród nich znaleźli się byli żołnierze gen. Andersa i gen Maczka, Junacy i Junaczki, dziewczęta niegdyś służące w Pomocniczej Służbie Kobiet, a także cywile, którzy trali do osiedli przejściowych na terenie Afryki i Indii). Każda z kopiowanych przez Nas fotograi wymagała osobnej analizy i opisu, którego dokonywaliśmy podczas wywiadu- pisemnie oraz po jego zakończeniu w formie elektronicznej. Najważniejszy aspekt Naszej pracy polegał na nagraniu materiału audio, którego montażem, opracowaniem i kopiowaniem zajmowali się dr Hubert Chudzio wraz z dr Adrianem Szopą. Proces porządkowania wywiadów niejednokrotnie trwał do późnych godzin wieczornych.
Przed Pomnikiem upamietniajacym katastrofę Polskiego samolotu
Wehikuł Czasu nr 17/2013
Z ŻYCIA KOŁA Dzięki organizowanych dwa razy w tygodniu spotkaniach Day Center, w których braliśmy udział, mogliśmy poczuć się jak w domu, polskie obiady i desery, znacznie ratowały nasz budżet i dostarczały większej przyjemności dla podniebienia niż tradycyjne Fish and chips. Do tego możliwość zobaczenia ponad 40 osobowej grupy seniorów wyśmienicie bawiących się w sowim gronie, i zacięcie grających w bingo pokonywała chęć zobaczenia miasta, które lokalna polonia zwykła nazywać mianem Sunny Pakistan. Duże emocje towarzyszyły nam w momencie przekazywania na rzecz muzeum Centrum bezcennych pamiątek. Nie sposób wymienić wszystkie z nich, niewątpliwie najbardziej zapadło nam w pamięć znalezisko ze śmietnika przyniesione przez Irlandzkiego pracownika służb porządkowych Thomasa Flynna. Człowiek ten jak sam powiedział widząc pudełko w środku, którego znajdowały się pamiątki po polskim żołnierzu postanowił natychmiast przekazać je Bradfordzkiej Polonii, szczęśliwie trał na nas. historia Franciszka Jaworskiego, którego dzieje życia zrekonstruować można na podstawie kilkunastu przedmiotów i dokumentów jest na chwile obecną powoli analizowana i z pewnością stanowi materiał na osobny artykuł. Równie wielkie emocje jak poprzednie znalezisko wywarł na nas 9-tomowy pamiętnik przekazany nam przez jedną z Polek pracujących w opiece społecznej na prośbę autorki dzieła Pani Krystyny. Podczas swojego pobytu w Afryce stworzyła pamiętnik, w którym sposób poetycki dokonała opisu 8 lat swojego życia (1939-1947). Długą drogę którą przeszła odbyła w ciszy odcięta od świata dźwięków (Pani Krystyna od 10 roku życia jest głucha). Na chwilę obecną będąc już u kresu swojego życia przekazała nam swój pamiętnik oraz co niezwykłe po blisko 70 latach dopisała do niego zakończenie. Obecnie grupa wolontariuszy i pracowników Centrum zajmuje się jego redakcją w formie elektronicznej. Po tygodniowym pobycie w Bradford z bagażem pełnym doświadczeń i niezwykłych historii udaliśmy się w stronę oddalonego o 14 km Leeds. Ciepłe przyjęcie ze strony Prezesa Parai Pani Magdaleny Ions, oraz Księdza
Wehikuł Czasu nr 17/2013
Jana Zaręby dodatkowo zachęciło nas do pracy. Ośrodek Polskiej Polonii działa tam niezwykle prężnie podobnie jak w Bradford i w Leeds przy kościele funkcjonuje Polska Szkoła, Harcerstwo, prowadzony jest nawet Zespół Artystyczny „Fredreum”, w którego wykonaniu mieliśmy przyjemność oglądnąć komedię Aleksandra Fredry pt. „Dwie Blizny”. Naszym opiekunem był jeden z jego aktorów Marcin Zajączek. W jego domu mieściło się nasze nowe centrum dowodzenia. Podczas pobytu w Leeds mieliśmy okazję wziąć udział w obchodach 71-lecia mordu Katyńskiego, uroczystej mszy, i wspólnym obiedzie. Obserwowaliśmy wówczas jak prężnie mimo upływu lat działa tutaj oddział SPK (Stowarzyszenie Polskich Kombatantów-Koło 413) i jak duża liczba inicjatyw jest przez niepodejmowana. W jednej z nich „Balu Junaka” mieliśmy okazję uczestniczyć, rozmową o historii przy lampce wina i polskich melodiach nie było końca… Powstać mógł wówczas nie jeden wywiad, warunki akustyczne niezbyt jednak ku temu sprzyjały. Każde z nagrań odbywać się musi, bowiem w ciszy i skupieniu, niekiedy wywiad ze względu na niedomagania osoby pytanej takie jak słaba pamięć, skłonność do rozczuleń jest krótki, bywają jednak 4 a nawet 5 godzinne rozmowy. Ludzie i ich historie pamięta się na długo, często bywa tak, że utożsamiamy się z ich bohaterami, towarzyszą nam wspólne wzruszenia chwile smutku, ale i radości. Dziś pisząc ten test zostałam powiadomiona o śmierci jednego z moich rozmówców, poczułam smutek i żal, ale i również satysfakcję ze spełnionej misji, jaką stało się ocalenie od zapomnienia historii niezwykłego życia Pana Józefa. Teraz przed całą grupą stoi zadnie opracowania zebranego materiału w formie wystawy, lmu i książki, będzie to zadanie niełatwe tym bardziej, że w planach są już kolejne wyjazdy do Wielkiej Brytanii wyścig z czasem trwa, pokolenia odchodzą.
7
Z ŻYCIA KOŁA
„Bringing together ” Izrael 22-29 maj 2013
Ewa Dyngosz
T
egoroczna edycja seminarium Bringing together , która obyła się w Izraelu stanowiła drugą część wymiany polsko-izraelskich studentów. Tym razem to studenci z Uniwersytetu Pedagogicznego (Instytutu Historii UP , Instytutu Pedagogiki Przedszkolnej i Wczesnoszkolnej oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego (Centrum Badań Holocaustu) pod opieką dr Piotra Trojańskiego, dr Agnieszki Chłosty-Sikorskiej oraz dr Hanny Stępniewskiej-Gębik mieli okazję spędzić osiem dni w Ziemi Świętej. Nasza podróż rozpoczęła się nietypowo. 20 maja spod budynku UP wyruszyliśmy, bowiem do Pragi skąd mieliśmy wylecieć bezpośrednio do Tel Avivu. Podróż trwała 6 godzin. Nie obyła się bez małych komplikacji. I tak po przejechaniu 50 km nasi kierowcy musieli dokonać wymiany koła, mało brakowało a wymienić musieliby i szybę, na której wylądował gigantyczny bażant. Pomimo tych niefortunnych zdarzeń cali i zdrowi, a co najważniejsze w świetnych humorach, dotarliśmy wieczorną pora do stolicy Czech. Na poznanie Pragi mieliśmy jedynie jeden dzień, miasto to zaczarowało każdego z nas, ale doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że to Tel Aviv jest naszym najważniejszym celem. Lot do Ziemi Świętej jest krótki i przyjemny, ale kontrole na lotnisku czasami trwają w nieskończoność… szczególnie, gdy wybiera się Izraelskiego przewoźnika (El Al).Po szczęśliwym locie, około godziny 3:00 w nocy czekali na Nas dobrze znani, przyjaciele z Izraela m.in. Ithan, młoda, dynamiczna koordynatorka, do której zaleceń i próśb musieliśmy się stosować. To ona była naszym pilotem na trasie lotnisko Ben Guriona- Beit Berl Collage, gdzie zamieszkaliśmy na 8 dni. Pierwsza noc była dla
8
nas krótka gdyż po zaledwie 3 godzinach snu nastąpiło ocjalne powitanie nas na Uniwersytecie. Pierwszy dzień stanowił wprowadzenie do tematyki seminarium oraz był czasem poświęconym na integracje. Nowością w porównaniu do poprzednich edycji była obecność czterech dziewczyn wyznania muzułmańskiego, które od samego początku wzbudziły duże zainteresowane i ciekawość. Najważniejszym punktem dnia było dla nas przedstawienie projektów, które chcieliśmy zrealizować podczas pobytu w Izraelu. Studenci: Katarzyna Odrzywołek, Ewa Dyngosz, Kamil Stasiak oraz Tomasz Szygulski zaprezentowali działalność Centrum Dokumentacji Zsyłek Wypędzeń i Przesiedleń oraz projekt „Dzieci Syjonu , który zakładał realizacje pilotażowych wywiadów z dorosłymi już Sybirakami wyznania mojżeszowego, którzy wraz z Armią Andersa opuścili Związek Sowiecki i jako sieroty przedostali się do Palestyny, gdzie dorastali i kontynuowali swoje dorosłe już życie Przedstawicielki Centrum Badań Holocaustu Aleksandra Kalisz, Ewelina Malik oraz Magdalena Kopeć zaprezentowały projekt porównania sposobów upamiętnienia oar Holocaustu w Polsce oraz w Izraelu. Po wygłoszeniu referatów przyszedł czas na dyskusję oraz cenne rady dr Bati Brutin koordynatora grupy izraelskiej oraz dr Piotra Trojańskiego. Następnie cały wieczór spędziliśmy na dyskusjach we własnym gronie oraz ze studentami mieszkającymi tak jak my na terenie Beit Berl Collage. Kolejnego dnia czekało na Nas zadanie pedagogiczne: zaprezentowanie Polski grupie izraelskich uczniów w jednej ze szkół w Tel Avivie. Przekazywaliśmy im, zatem podstawowe informacje związane z polską historią, tra-
Wehikuł Czasu nr 17/2013
Z ŻYCIA KOŁA dycją, przyrodą a nawet muzyką. Dla rozluźnienia atmosfery zatańczyliśmy i zaśpiewaliśmy ówczesny hit Internetu „Ona tańczy dla mnie”. Jak można się było spodziewać uczniowie niezwykle entuzjastycznie przyjęli ten punkt programu. Po jakże wymagającym zadaniu należała się nam chwila wytchnienia, którą znaleźliśmy na jednej z pobliskich plaż. Obowiązki jednak wzywały – Tomasz, Ewa i Katarzyna wraz z dr Trojańskim udali się na spotkanie z Dalią Gutman producentką lmu „The Tehean Children” , jedną z jego autentycznych bohaterek Lidią Granoth oraz przewodniczącą Związku Krakowian w Izraelu Panią Lili Haber. Spotkanie to okazało się bardzo owocne, udało się nam nawiązać nowe znajomości, przede wszystkim jednak umówiliśmy się na wywiad z Panią Lidią, która zgodziła się opowiedzieć historię swojej wojennej tułaczki od Rabki Zdrój poprzez Syberię, Teheran aż do Palestyny. Zadowoleni z owocnego spotkania pojechaliśmy na uroczystą kolację do jednej z uczestniczek seminarium Ithan. Od tego momentu wspólne wieczory przy doskonałym hummusie winie i picie stanowiły stały punkt programu seminarium. Codziennie gościli Nas w swoich domach przyjaciele z grupy izraelskiej, dzięki którym mieliśmy okazję poznać nie tylko smak i zpach wyśmienitej kuchni regionalnej, ale również rodzinne zwyczaje, i wyjątkową kulturę. Trzeci dzień spędziliśmy ponownie w Tel Avivie. Pogoda dopisywała, więc długimi godzinami zwiedzaliśmy Stare Miasto-Jaffe oraz inne najważniejsze miejsca na mapie stolicy. Każdy z nas z utęsknieniem wyczekiwał sobotniego wyjazdu Sobotę, 25 maja którego punktem centralnym było zwiedzanie twierdzy Heroda Wielkiego położonej na skraju Pustyni Judejskiej- Masady. Piękno tego miejsca bywa zdradliwe biorąc pod uwagę, iż temperatura na szycie wynosi ponad 40 stopni, koniecznością jest, więc stałe uzupełnianie płynów i ochrona skóry przed poparzeniem słonecznym. Ze szczytu masywu górskiego Masady rozpościera się piękny widok na Morze Martwe, marzeniem każdego z nas podczas przebywania w nieznośnym upale było, zatem szybkie skorzystanie z kąpieli w tym znanych ze swoich właściwości leczniczych i regenerujących akwenie. Tem-
Wehikuł Czasu nr 17/2013
peratura wody i powietrza w dolnych partiach pustyni okazała się być jednak jeszcze wyższa a kąpiel w morzu, którego zasolenie wynosi 28% wymagała od nas podstaw akrobatyki. W niedzielę zwiedzaliśmy miejsca związane z religią chrześcijańską: Galileę, Nazaret oraz Cezareę. W każdym z tych miejsc mogliśmy poświęcić chwilę na modlitwę oraz wyciszenie. Kolejny dzień dla trójki z nas okazał się ponownie bardzo intensywny. Wyruszyliśmy, bowiem na wywiad z Panią Lidią, dzieckiem Teheranu, podczas gdy reszta grupy udała się, do Akki- słynnego bastionu krzyżowców oraz kibucu Lohamei HaGeta’ot gdzie zwiedziła Ghetto Fighters Muzeum. Pani Lidia zaprosiła nas do swojego mieszkania, w którym nagraliśmy wywiad, jej serdeczność, oraz znakomita atmosfera pracy pozwoliła na powstanie dobrego materiału wzbogaconego o dokumentację zdjęciową oraz pamiętnik Pani Lidii, który napisała, jako 15 letnia dziewczyna podczas pobyty w sierocińcu w Teheranie. Jej ponad dwugodzinna relacja stała się dla Nas niesamowitą inspiracją do spotkania z innymi dziećmi, które przeszły podobną drogę. Tego wieczoru byliśmy gośćmi w apartamencie Dyrektora Polskiego Instytutu w Tel Avivie oraz Ambasadora Polski w Izraelu. Przedostatni dzień na Ziemi Świętej spędziliśmy w Jerozolimie-mieście trzech największych religii świata. Spacerując uliczkami starego miasta oraz targu mogliśmy poczuć atmosferę prawdziwego Jerusalem. Głośne nawoływanie do zakupu arafatki bądź różańca w wyjątkowej cenie tzw. „special price Only for you !!!” stanowi niezapomniany klimat tego miejsca. Najważniejszym punktem dla wielu z nas była Bazylika Grobu Świętego oraz Ściana Płaczu, gdzie każdy miał chwilę na skupienie i modlitwę. Dzień jednak zaczęliśmy od zwiedzania Yad Vashem, w którym odbywał się światowy zjazd „Dzieci Teheranu”. Dzięki pozyskanym wcześniej kontaktom mieliśmy okazję wziąć udziału w uroczystościach wspominających ich trudną drogę ku nowej ojczyźnie. 29 maja był Naszym ostatnim dniem w Izraelu, czasem przeznaczonym na podsumowanie wyjazdu i podziękowania.
9
Z ŻYCIA KOŁA
Relacja z wyprawy naukowej Studenckiego Koła Naukowego Historyków do Wilna – „Wilno. Miasto wielu narodów”
Bartosz Wachulec
W
yprawa naukowa do Wilna miała miejsce w dniach 4-7 kwietnia i została powstałą w ramach współpracy pomiędzy Studenckim Kołem Naukowym Historyków UP a Kołem Naukowym MEMENTO, działającym przy Centrum badań nad holocaustem UJ. Wyjazd ten miał na celu przybliżyć uczestnikom seminarium historię Wilna, ze zwróceniem szczególnej uwagi na losy narodowości, które na przestrzeni wieków były związane z tym miastem.
sta, takie jak Katedra wileńska pod wezwaniem św. Stanisława, Wieżę Giedymina i oczywiście Ostrą Bramę, w której znajdował się jeden z najbardziej czczonych na świecie wizerunków Matki Boskiej. Zwiedzanie wszystkich tych zabytków pozostawiliśmy na jutro. Tego dnia w planie była jeszcze druga część konferencji, więc po wstępnym zapoznaniem się z okolicą udaliśmy się do ośrodka, aby przygotować tamtejszą świetlicę do odczytów referatów.
Warunkiem uczestnictwa w wyprawie było przygotowanie referatu, którego tematyka miala być związana z motywem przewodnim wyjazdu „Wilno. Miasto wielu narodów”. Ponieważ do udziału w seminarium zgłosiło się bardzo dużo chętnych, postanowiono podzielić je na dwie części. Pierwsza miała odbyć się w Krakowie i miała przybrać formę konferencji naukowej, podczas której połowa uczestników wygłaszała swoje referaty, zaś druga część referatów miała zostać odczytana w Wilnie. Tematyka referatów rozciągała się od czasów średniowiecznych, kiedy to Krzyżacy i Litwini toczyli zażarte boje o kontrolę nad stolicą ówczesnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, przez historię św. Kazimierza Jagiellończyka – patrona Polski i Litwy, rolę Wilna w okresie Wojen Napoleońskich, historię cmentarza na Rossie oraz osób na nim pochowanych a kończąc na zbrodni w Ponarach. Dzień pierwszy Do Wilna przyjechaliśmy około godziny 10:00. Nasz hotel znajdował się niedaleko centrum miasta, więc po zakwaterowaniu odpoczynku po podróży, wyruszyliśmy zwiedzać wileńską starówkę. Już tego dnia mieliśmy okazję zobaczyć z zewnątrz zabytkowe budynki mia-
10
Pod wieżą Giedymina Dzień drugi Pierwszy dzień wyprawy rozpoczęliśmy od zwiedzenia cmentarza na Rossie, który jest miejscem spoczynku wielu wybitnych Polaków, zasłużonych dla nauki i kultury. Nekropolia ta obejmuje również mogiły żołnierzy poległych w walce o Wilno w roku 1920 oraz Mauzoleum Matki i serca Syna, w którym znajdują się zwłoki Marii Piłsudzkiej, oraz serce Józefa Piłsudskiego, które po jego śmierci zostało przeniesione do Wilna i złożone do grobu matki. Sam cmentarz znajduje się na terenie pagórko-
Wehikuł Czasu nr 17/2013
Z ŻYCIA KOŁA watym co stwarza ciekawe wrażenie podczas jego zwiedzania. Dla naszego koła naukowego, szczególnie ciekawym doświadczeniem była możliwość zobaczenia grobowca Joachima Lelewela, który jest patronem koła. Po wykonaniu pamiątkowego zdjęcia opuściliśmy cmentarz i udaliśmy się z powrotem na starówkę. Pierwszym zabytkiem, który zwiedziliśmy była wspominana wcześniej Ostra Brama. Jedno z najbardziej znanych sanktuariów maryjnych w średniowieczu było fragmentem murów obronnych Wilna i obecnie jest jedyną pozostałością po dawnych fortykacjach. Aby dostać się do kaplicy, trzeba iść kawałek wzdłuż ulicy, przechodzącej przez bramę i skręcić w pierwsze drzwi po prawej stronie. Następnie trzeba pokonać klatkę schodową, która przyozdobiona jest epitaami oraz gurami przedstawiającymi świętych. W końcu znaleźliśmy się w kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej. Każda ściana jest niemal w całości obwieszona wotami, oarowanymi patronce tego miejsca w różnych intencjach. Pochodzący z XVII wieku wizerunek Matki Boskiej już od momentu jego zawieszenia w Ostrej Bramie, był darzony szczególną czcią mieszkańców Wilna, zaś z czasem wieści o jego cudownej mocy rozniosły się na terytorium całej Polski. Matka Boska Ostrobramska uważana była za Matkę i Opiekunkę Polaków, dlatego tak często odwoływali się do niej powstańcy i działacze ruchów niepodległościowych. Z szacunku do modlących się w kaplicy ludzi, staraliśmy się nie robić bez potrzeby zbyt wielu zdjęć i starając się przy tym nikomu nie przeszkadzać, opuściliśmy budynek. Kolejnym zabytkiem zwiedzonym przez nas tego dnia był Kościół św. Kazimierza. Historia tego miejsca jest bardzo długa i dramatyczna. Zbudowano go w XVII wieku z fundacji króla Polski Zygmunta III Wazy. Św. Kazimierz, który został patronem świątyni, należał do rodziny króla. Za życia darzono go olbrzymią sympatią zarówno w Koronie jak i na Litwie, zaś kiedy zmarł w bardzo młodym wieku, bardzo szybko doszło do jego kanonizacji. Kościół pod wezwaniem św. Kazimierza w momencie powstania, został oddany pod opiekę jezuitom, a po kasacji ich zakonu w roku 1773, przejęło ich zgromadzenie augustianów. Świątynia zostaWehikuł Czasu nr 17/2013
ła w okresie wojen napoleońskich mocno zdewastowana ponieważ, zamieniono ją najpierw na spichlerz zaopatrujący armię a następnie w miejsce przetrzymywania jeńców rosyjskich. Po powstaniu styczniowym Rosjanie przekazali kościół prawosławnym mieszkańcom Wilna, co wiązało się z jego przebudową i dewastacją zabytków związanych z dawnymi właścicielami. Jednak największa tragedia spotkała to miejsce po II wojnie światowej, kiedy władze radzieckie przerobiły Kościół św. Kazimierza na muzeum ateizmu. Dopiero w 1988 roku zostało ono oddane do użytku jezuitom i przystosowane do pełnienia funkcji świątyni.
Były i obecny prezes SKNH pod popiersiem Joachima Lelewela Opuściwszy Kościół św. Kazimierza udaliśmy się w stronę Katedry Wileńskiej oraz wieży Giedymina. Pierwszym obiektem w dalszej części podróży była baszta zamkowa, będąca pozostałością po twierdzy, którą na wzgórzu górującym nad Wilnem, wzniósł Giedymin na początku XV wieku. Zamek pozostawał niezdobyty aż do roku 1655 kiedy wkroczyły do niego wojska rosyjskie. Od tamtego czasu stracił na znaczeniu i z biegiem czasu popadał w ruinę. Z dawnego zamku ostała się tylko jedna baszta, którą na początku XX wieku poddano remontowi. W okresie międzywojennym na odrestaurowanej wieży powiewała polska aga co miało symbolizować władzę polską nad Wilnem. W 1939 roku wkraczające do miasta wojska radzieckie strąciły z wieży polski proporzec
11
Z ŻYCIA KOŁA i pozwoliły Litwinom na zatknięcie na niej agi z ich barwami narodowymi. W 13 lipca 1944 roku podczas operacji „Ostra Brama” dwóch żołnierzy Armii Krajowej umieściło na szczycie baszty polską agę, lecz powiewała ona na niej zaledwie kilka godzin, do czasu wkroczenia do miasta Rosjan. W samej wieży znajduje się obecnie muzeum, w którym można obejrzeć elementy uzbrojenia średniowiecznego, broń z XVI, XVII i XVIII wieku oraz makietę bitwy pod Grunwaldem. Z samego szczytu baszty można podziwiać imponującą panoramę stolicy Litwy, z której widać dachy kościołów, cerkwi, dawnych fortykacji i innych jakże różnych i ciekawych zabytków… Kolejnym obiektem była Katedra wileńska zwana również Bazyliką Archikatedralną św. Stanisława Biskupa i św. Władysława. Budowę świątyni rozpoczęto pod koniec XIV wieku w miejscu, które wcześniej było miejscem pogańskiego kultu. Katedra wielokrotnie była przebudowywana, co było wynikiem częstych pożarów jakie ją dotykały oraz zniszczeń wojennych. W roku 1769 doszło do jej częściowego zawalenia co spowodowało, tymczasowe zamknięcie jej dla wiernych. Odbudowy podjęto się w 1777 roku z inicjatywy biskupa Ignacego Massalskiego w wyniku czego katedra nabrała stylu klasycystycznego. Katedra jest także miejscem spoczynku królów, książąt oraz magnatów. W krypcie znajdującej się w podziemiach świątyni znajduje się grób Aleksandra Jagiellończyka. Pochowane są tam również Elżbieta Habsburżanka i Barbara Radziwiłłówna, oraz serce Władysława IV Wazy. Na uwagę zasługuje również Kaplica św. Kazimierza. Jest ona miejscem spoczynku Kazimierza Jagiellończyka, świętego patrona Polski i Litwy. Ostatnim punktem wyprawy były odwiedziny w Muzeum Oar Ludobójstwa. Budynek, w którym mieści się ta instytucja cieszy się bardzo ponurą sławą. W okresie wojny polsko-bolszewickiej oraz w trakcie kampanii wrześniowej znajdowała się w nim siedziba trybunału rewolucyjnego oraz więzienie. W 1941 roku budynek
12
został przejęty przez Gestapo, zaś po wyparciu Niemców z miasta w 1944 roku, przejęło go NKWD. Ekspozycje w muzeum są poświęcone oerze jaką poniósł naród litewski podczas okupacji hitlerowskiej i sowieckiej. Na wystawach można zobaczyć plakaty propagandowe, sprzęt wojskowy oraz zdjęcia przedstawiające oary egzekucji dokonywanych przez okupantów. Są także ekspozycje poświęcone litewskiej partyzantce niepodległościowej, która walczyła z okupantem od 1944 do 1953. Żołnierzy tych potocznie nazywa się „Leśnymi braćmi”(jest to określenie dla wszystkich partyzantów działających na terenie Litwy, Łotwy i Estonii) i można ich przyrównać do polskich Żołnierzy Wyklętych, gdyż także w ich przypadku władze sowieckie starały się przedstawić ich jako zbrodniarzy i faszystów. Po wyczerpującym dniu wróciliśmy do ośrodka, i pozostały czas, każdy uczestnik zagospodarował wedle własnych upodobań. Znaleźli się tacy zapaleńcy, którzy woleli zwiedzić jeszcze kilka miejsc, jednak większość seminarzystów wolała już pozostać w ośrodku, odpocząć i przygotować się do wyjazdu.
Mauzoleum Matka i Serce Syna Dzień trzeci Ostatniego dnia nie mieliśmy za wiele czasu na zwiedzanie, więc uznaliśmy że przed wyjazdem każdy pójdzie zwiedzić to czego nie zdążył zobaczyć w dniu poprzednim. Wyjeżdżając z Wilna, minęliśmy jeszcze miejsce kaźni kilkudziesięciu tysięcy ludzi. W okresie od 1941 do 1944 mordowano tam Polaków, Rosjan, Romów i Żydów. Od miejsca egzekucji całe to
Wehikuł Czasu nr 17/2013
Z ŻYCIA KOŁA wydarzenie nazwano „Zbrodnią w Ponarach”. Morderstwa były dokonywane przez oddziały SS oraz jednostki litewskiej policji. Zamek w Trokach był ostatnim punktem naszego seminarium. Rolą zamku w momencie jego powstania było zabezpieczenie Wilna od strony zachodniej, przed najazdami krzyżackimi. Jego znaczenie znacznie zmalało po bitwie pod Grunwaldem, kiedy ostatecznie udało się zmusić Krzyżaków do zaprzestania szerzej zakrojonych działań zaczepnych. Od tamtego czasu zamek pełnił funkcje reprezentacyjne a kiedy doszło do jego dewastacji w wyniku wojny z Rosją w 1655 roku, został opuszczony. Dopiero w XIX wieku zainteresowano się zamkiem. Pierwsze prace miały na celu dokumentację i katalogowanie zabytków, które się w nim znajdowały. W roku 1905 podjęto się pierwszych prac remontowych, zaś w okresie międzywojennym, dzięki staraniu polskich władz, udało się odnowić jego znaczną część. Po wojnie prac renowacyjnych podjęli się Litwini, którzy nadali warowni charakter gotycki.
Celem seminarium naukowego „Wilno. Miasto wielu narodów” miało być pokazanie jak w jednym ośrodku mogło mieszać się tyle kultur. Wilno niegdyś było miejscem przenikania się kultury polskiej, litewskiej, rosyjskiej, żydowskiej, niemieckiej, tatarskiej… Te czasy minęły bezpowrotnie, jednak pozostałością po nich są budowle wzniesione przez dawną, wielonarodową społeczność Wilna. Celem seminarium naukowego „Wilno. Miasto wielu narodów” miało być pokazanie jak w jednym ośrodku mogło mieszać się tyle kultur. Wilno niegdyś było miejscem przenikania się kultury polskiej, litewskiej, rosyjskiej, żydowskiej, niemieckiej, tatarskiej… Te czasy minęły bezpowrotnie, jednak pozostałością po nich są budowle wzniesione przez dawną, wielonarodową społeczność Wilna.
WEHIKUŁ CZASU MAGAZYN STUDENCKIEGO KOŁA NAUKOWEGO HISTORYKÓW UNIWERSYTETU PEDAGOGICZNEGO POSZUKUJE OSÓB, KTÓRE DOŁĄCZĄ DO ZESPOŁU REDAKCYJNEGO Jeśli masz zdolności: plastyczne, graczne, edytorskie, dziennikarskie, pisarskie, reporterskie, to czekamy własnie na Ciebie! Skontaktuj się z nami: wehikulczasu.up@gmail.com
Wehikuł Czasu nr 17/2013
13
HISTORIA
Między ostrzami potężnych szermierzy. Czyli polityka zagraniczna hospodara mołdawskiego Stefana III Wielkiego. Cz. I Bartosz Wachulec
S
tefan Musztatowicz urodził się w roku 1433 w miejscowości Borzeşti. Był synem hospodara mołdawskiego Bogdana II, który panował zaledwie dwa lata, zanim został obalony i zamordowany przez swojego brata Piotra III Arona. Stefan był zmuszony uciekać z Mołdawii najpierw do Siedmiogrodu a następnie na Wołoszczyznę, gdzie panował jego przyjaciel Wład Palownik.
Rok 1457 przyniósł Stefanowi okazję na powrót do kraju, w którym narastało niezadowolenie przeciwko Piotrowi III Aronowi. Hołd poddańczy, który hospodar złożył Polsce oraz uznanie uległości wobec Turcji, spotkało się z falą protestów, które wprowadziły zamęt wewnątrz kraju. 12 kwietnia wojska wołoskie dowodzone przez Stefana rozbiły armię Piotra III Arona pod Doljesti, zmuszając go tym samym do ucieczki do Polski. Zwycięski Stefan przybrał tytuł hospodara i po rozprawieniu się ze zwolennikami wygnanego Piotra III Arona, rozpoczął politykę uniezależniania się spod wpływów polskich i tureckich. Pierwszym krokiem ku temu, było unormowanie stosunków z sąsiadami. Polska niechętnie patrzyła na przewrót w Mołdawii i udzielała wsparcia Piotrowi III Aronowi, który dwa razy próbował odzyskać tron. Stefan III odparł oba najazdy i przeszedł do kontrofensywy, przypuszczając atak na Pokucie w roku 1458. Król Kazimierz Jagiellończyk musiał zaniechać dalszych akcji zaczepnych przeciwko Stefanowi III, gdyż północno-zachodnią granicę Królestwa Polskiego zaczęli atakować Krzyżacy co oznaczało wojnę na dwóch frontach. W tym czasie także Węgry nie były zdolne do większej interwencji w Mołdawii. Śmierć Władysława Pogrobowca w roku 1457 pogłębi-
14
ła zamęt panujący w kraju. Nowy król obrany drogą wolnej elekcji nie czuł się jeszcze na tyle pewnie, żeby móc pozwolić sobie na interwencję w sąsiednim państwie. Sytuacja między Mołdawią a Polską unormowała się w roku 1459, kiedy to Stefan III uznał zwierzchność Polski nad swoim krajem, lecz na dogodnych warunkach. Hospodar musiał się zrzec twierdzy Chocim w zamian za wypędzenie z Polski Piotra III Arona, który schronił się w Siedmiogrodzie. Stefan III wiedział, że nie może być pewien swojej pozycji na tronie jeśli żyje uzurpator. W związku z tym zdecydował się poprowadzić w roku 1461 wyprawę na Siedmiogród oraz na czarnomorski port Kilię, znajdujący się pod panowaniem węgierskim. Obie wyprawy zakończyły się klęską. W walce z Węgrami potrzebny był Stefanowi silny sojusznik, dlatego skierował się o pomoc do króla polskiego. Efektem tego porozumienia był traktat z 2 marca 1462 roku, w wyniku którego zależność wzrosła zależność Mołdawii wobec Polski. Król Kazimierz Jagiellończyk zobowiązał się do obrony swojego poddanego w przypadku najazdu oraz zapewnił nienaruszalność granic. W zamian Stefan III przysiągł, że nie będzie przypuszczać najazdów na Pokucie oraz złożenie hołdu lennego w razie potrzeby. Stefan III dzięki temu sojuszowi, postanowił po raz drugi zaatakować Kilię w roku 1465. Najazd powiódł się i bogaty czarnomorski port wpadł w mołdawskie ręce. W tym samym czasie ożywiła się Turcja, która również pragnęła zdobyć to miasto. Stefanowi III udało się na pewien czas załagodzić stosunki z Wysoką Portą wysyłając bogate dary do Konstantynopola. Węgrzy nie mogli się biernie przyglądać jawnej agresji hospodara i w roku 1467 król Maciej Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA Korwin przypuścił atak na ziemie mołdawskie. Mimo początkowych sukcesów zmuszeni byli zarządzić odwrót do kraju. Stefan III wykorzystał ten moment i zaatakował wycofujących się Węgrów pod miejscowością Baia, rozbijając ich doszczętnie. Następnie hospodar mołdawski poszedł za ciosem i zaatakował Siedmiogród. W trakcie obławy udało się schwytać i zabić uzurpatora Piotra III Arona. W niedługim czasie po tych wydarzeniach, na dwór Stefana III dotarły informacje o prowadzonych pertraktacjach pomiędzy Turcją a Węgrami zaś tajemnicą nie było, że hospodar panujący na Wołoszczyźnie – Radul Piękny okazywał sympatie pro tureckie. Perspektywa walki z trzema przeciwnikami zmusiła Stefana do ponownego szukania wsparcia w Polsce, które otrzymał w roku 1468. Król polski wstawił się za władcą Mołdawii u Węgrów oraz przesłał mu pomoc wojskową. W tym samym roku Stefan III zdecydował się zwiększyć swoją zależność od Polski, w zamian za zobowiązanie się Kazimierza Jagiellończyka do obrony swojego wasala przed każdym zagrożeniem.
Stefan III Wielki
W 1670 roku, Stefan III czuł się na tyle pewnie, że przypuścił atak na Wołoszczyznę, pokonując Radula Pięknego i osadzając na tamtejszym tronie swojego zwolennika Basarba Starszego, który jednak nie zdołał się utrzymać, po odejściu mołdawskich wojsk. Ta sytuacja dobitnie
Wehikuł Czasu nr 17/2013
pokazuje, że Stefan III wiedział o planowanym w Konstantynopolu ataku na Mołdawię i starał się utworzyć koalicję, zdolną powstrzymać wojska osmańskie. W tym celu rozsyłał posłów do Polski, Węgier, Wenecji, Papieża a nawet i do Persji, apelując o solidarność przeciwko wspólnemu przeciwnikowi. W tym czasie strona polska zażądała od Stefana III złożenia hołdu królowi, na co ten się nie zgodził, ponieważ był uwikłany w konikt z Wołochami. Kazimierz Jagiellończyk szykował się właśnie do objęcia tronu czeskiego i choćby symboliczne wsparcie wojskowe od Mołdawii, było mu potrzebne w celu prestiżowym. Istnieje prawdopodobieństwo że Stefan III udzielił pomocy królowi polskiemu, czego efektem było załagodzenie koniktu z Wołoszczyzną dzięki polskiej mediacji, ale w ostatecznym rozrachunku plany Kazimierza Jagiellończyka nie zostały zrealizowane i nie udało mu się objąć Czech swoim panowaniem. W tym samym czasie, Mołdawia stała przed coraz większym zagrożeniem tureckim. Najprawdopodobniej w zamian za pokój Turcja pobierała daninę od Stefana III, jednak jego agresywna polityka wobec hospodarstwa wołoskiego oraz udzielanie pomocy koloniom genueńskim na Krymie coraz bardziej zaogniały konikt pomiędzy Portą a Mołdawią. W roku 1471 otrzymał on propozycję udziału w krucjacie antytureckiej organizowanej przez Wenecję. Niestety nim sojusznicy zdążyli zebrać wszystkie siły, Stefan zaatakował Turków, co zaowocowało rozpadem koalicji i otwartym koniktem z sułtanem Mehmedem II. 24 listopada 1473 wojska mołdawskie zajęły stolicę Wołoszczyzny, Bukareszt, gdzie Stefan osadził swojego zwolennika, który tak jak poprzedni, nie utrzymał się na tronie bez jego pomocy. Radul Piękny wraz z wojskami tureckimi odbił swoją stolicę a następnie Turkowie przekroczyli granicę mołdawską, dokonując grabieży po czym szybko wycofali się powrotem na swoje terytorium. Podczas odwrotu Stefan przy pomocy posiłków polskich, węgierskich i siedmiogrodzkich rozgromił tureckie wojska pod Yaslui 10 stycznia 1475 roku.
Sytuacja Mołdawii układała się bardzo
15
HISTORIA niepomyślnie. 6 czerwca 1475 roku, ota turecka zdobyła Kaffę, zyskując tym samym swobodne połączenie z Tatarami krymskimi. Jedyną nadzieją było szukanie pomocy u króla węgierskiego, który udzielił hospodarowi znacznego wsparcia w bitwie pod Yaslui. 12 sierpnia tego samego roku doszło do porozumienia obu państw, w wyniku którego król Maciej Korwin zobowiązał się do obrony Mołdawii przed zagrożeniem tureckim. Od tego momentu Mołdawia stała się przedmiotem sporu między Węgrami a Polską, która również uważała ten kraj za sobie podległy. Stefanowi III udało się uspokoić króla polskiego i namówić do wstawienia się za nim u sułtana. Istotnie, Kazimierz Jagiellończyk wysłał poselstwo do Konstantynopola z żądaniem respektowania pokoju między Polską a Turcją, ale warunki Mehmeda II były nie do przyjęcia. Stefan III szykował się do odparcia kolejnego najazdu. W 1476 roku, doszło do inwazji turecko-tatarskiej na ziemie mołdawskie.26 lipca Mimo heroicznej obrony wojska osmańskie rozbiły oddziały Stefana III pod Valea Alba. Wojska tureckie rozprzestrzeniły się po całym kraju i dopiero po interwencji Włada Palownika z oddziałami siedmiogrodzkimi udało się je wypędzić z Mołdawii. Stefan wiedział, że kluczem do zahamowania frontalnego ataku tureckiego, jest osadzenie na tronie wołoskim swojego sojusznika. Takim niewątpliwie był Wład Palownik, który dzięki mołdawskiej pomocy w tym samym roku powrócił na tron wołoski. Niestety, jego panowanie trwało zaledwie dwa miesiące, gdyż został zamordowany a na jego miejsce wstąpił pro turecki Wład Mnich. W roku 1481, Stefan III był zmuszony płacić Turcji haracz w zamian za pokój. W roku 1484 nowy sułtan Bajzyd II zorganizował wielką wyprawę na Kilię i Białogród, która przyniosła mu pełen sukces. Istnieje prawdopodobieństwo, że oba miasta zostały poddane w wyniku zdrady. Była to bardzo ciężka strata dla Mołdawii.
była niewystarczająca. Co było wynikiem mieszania się hospodara w konikt węgiersko-polski. Król Polski był nieufny wobec Stefana III i nie chciał okazywać mu większej pomocy przeciwko Turcji, z którą wojny nie chciał. Dochodziła do tego kwestia rozwinięcia się planów matrymonialnych pomiędzy Mołdawią a Wielkim Księstwem Moskiewskim, które było przeciwnikiem Polski. Ta sytuacja jeszcze bardziej psuła wiarygodność Stefana III. Wojska tureckie doszły aż pod Suczawę, co zmusiło większość bojarów do poddania się, uzurpatorowi, który podążał wraz z Turkami – Piotrowi Huretowi (Syn Piotra III Arona). Stefanowi w końcu udało się przekonać króla polskiego do swoich racji i złożył mu hołd w Kołomyi 16 września. Król udzielił mu wsparcia wojskowego, dzięki któremu udało się pokonać przeciwnika nad jeziorem Catlabuga. W następnej bitwie, pod Blgary, udało się Stefanowi pokonać wojska Hureta a jego samego zabić. Mimo tego sukcesu, wyczerpana wojną strona mołdawska musiała poprosić o pokój w roku 1487. Jego warunki były bardzo ciężkie. Hospodar był jednocześnie lennikiem Polski i Turcji, musiał tej drugiej płacić haracz wysokości 4 tysięcy orenów rocznie, oraz zrzec się Kili i Białogrodu, co odbierało jej dostęp do morza i zacieśniało zależność od Wysokiej Porty. Koniec części pierwszej. Bibliograa: 1. J. Demel, Historia Rumunii, Wrocław 1970 2. I. Czamańska, Mołdawia i Wołoszczyzna wobec Polski, Węgier i Turcji w XVI i XV wieku, Poznań 1996 3. O. Górka, „Kronika czasów Stefana Wielkiego Mołdawskiego” [w:] Archiwum komisji historycznej, s.2, t. III, Wydawnictwo Komisji Historycznej Polskiej Akademii Umiejętności, Kraków 1939
Stefan III próbował jeszcze prosić Polskę o wsparcie, ale pomoc, którą ona okazała,
16
Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA
Święty Kazimierz - patron Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Michał Liana „Wszystkich w prawdzie Świętych życie, i pobożne uczynki, budują życie oneż czytających, najbardziej jednak życia tych którzy w górnym stanie od Boga położeni służą mu w pokorze serca i niewinności ciała. Albowiem czystość przy delicyach i pokora w wysokich honorach, cnota zaiste jest rzadka, i podziwienia godna1”. Powyższy cytat z dzieła „Matka świętych Polska” autorstwa Floriana Jaroszewicza, żyjącego w XVIII wieku franciszkanina, teologa i hagiografa, odnosi się do głównej postaci mojego referatu – św. Kazimierza Jagiellończyka – patrona Polski i Litwy. 1458 roku, w czwartek o brzasku dnia, w wigilię św. Franciszka (tj. 3 października), parze królewskiej, Kazimierzowi IV Jagiellończykowi i Elżbiecie Harbsburżance urodził się drugi syn, któremu na chrzcie w katedrze na Wawelu dwa dni później nadano imię po ojcu. Wczesne lata dzieciństwa mały Kazimierz spędził pod opieką matki, Elżbiety, córki Albrechta II Habsburga, króla niemieckiego i węgierskiego, wnuczki cesarza Zygmunta Luksemburskiego. To właśnie od niej Kazimierz miał zostać wychowany w nauce Kościoła, na człowieka sprawiedliwego i pobożnego2. Niedługo potem został oddany nauce, wiążącej się z wykonywaniem zadań mających przygotować go do roli przyszłej głowy państwa. Kazimierz królewicz początkowo kształcił się pod okiem ochmistrza Stanisława Szydłowieckiego, by w roku 1467 przejść pod skrzydła Jana Długosza. Młodość i edukacja 1. Jaroszewicz Florian, Matka świętych Polska albo Żywoty Świętych Błogosławionych, Wielebnych, Świątobliwych. Pobożnych Polaków i Polek. Wszelkiego stanu i kondycji, każdego wieku od zakrzewionej w Polsce Chrześcijańskiej Wiary osobliwą życia doskonałością słynących. Z różnych autorów i pism tak polskich jako i cudzoziemskich zebrane i spisane... Dla zbudowania żyjących i potomnych, dla pociechy duchownej swoich krewnych, Niemieckie Piekary, 1850, s. 348. 2. Krzysztof Rafał Prokop, Św. Kazimierz Jagiellończyk, Kraków, 2008, s. 23-24. Wehikuł Czasu nr 17/2013
młodego królewicza i jego rodzeństwa przebiegała w surowych warunkach, których zwolennikiem był sam Kazimierz IV. Dzieci królewskie skromnie się ubierały, nie jadały wykwintnych potraw, a ich edukacja polegała na wygłaszaniu oracji, nauce czytania, również po łacinie, której uczono na psalmach i tekstach z Pisma Świętego, oraz pismach hagiogracznych3. W 1472 lub 1473 roku, do grona pedagogicznego królewiczów dołączył Fillippo Buonaccorsi zwany Kallimachem. Także do nauczycieli chłopców należy zaliczyć Jana Walesa z Poznania, profesora medycyny w Akademii Krakowskiej4. Jednym z najbardziej przełomowych wydarzeń w życiu Kazimierza królewicza była wyprawa po koronę Węgierską, którą w połowie września 1471 roku oarowało mu 16 panów Węgierskich. 2 października, niedługo po wypowiedzeniu wojny, królewicz Kazimierz wyruszył na Węgry, by odebrać władzę Maciejowi Korwinowi „gwałtownikowi i okupatorowi” – jak nazwał go król. Akcja mająca na celu intronizowanie Kazimierza była od samego początku skazana na niepowodzenie. To przedsięwzięcie, w gruncie rzeczy dynastyczne, miało znikome poparcie społeczeństwa polskiego, które w pewnej części sprzyjało Korwinowi. Co więcej społeczeństwo węgierskie popierało swojego rodaka. Warto wspomnieć, że armia zgromadzona na wyprawę do Korony św. Stefana była zaciężna i składała się głównie z Niemców. Paradoksem jest, że na służbę do Macieja Korwina zgłaszali się najemnicy z Polski. Polski królewicz dotarł do Nitry, lecz wobec przeważających sił przeciwnika i wrogiego nastawienia miejscowej ludności musiał wycofać się do Polski. W czasie tej niefortunnej wyprawy, trzynastoletni królewicz był świadkiem grabieży i gwałtów, morderstw wykonywanych przez niezdyscyplinowane wojsko, rozjuszone brakiem środków na opłacenie żoł3. Ibidem, s. 26. 4. Henryk Łowmiański, Polityka Jagiellonów, Poznań, 1999, s. 326-327.
17
HISTORIA du. Najbardziej na psychice młodego królewicza odbiły się podpalenia kościołów i domostw przez oddział pomocniczy Tatarów, oraz okrucieństwa dotykające ludność Górnych Węgier (czyli dzisiejszej Słowacji), którym nie mógł zaradzić5. Trauma, którą przeżył miała ogromny wpływ na jego psychikę i spowodowała, że stał się dzieckiem niezwykle pobożnym i skromnym. Po feralnej wyprawie na Węgry, Kazimierz królewicz na polecenie ojca przebywał w Dobczycach, gdzie do roku 1475 był pod opieką swoich pedagogów. W wieku 17 lat został zwolniony spod kurateli Jana Długosza i rozpoczął pracę, jako przyszły następca tronu pod czujnym okiem ojca. To właśnie w 1475 roku po raz pierwszy odwiedził Wilno. Młody królewicz sumiennie wykonywał obowiązki urzędnicze: razem ze swoim młodszym bratem Janem Olbrachtem uczestniczył w wizytacji Prus Królewskich, brał udział na sejmie w Piotrkowie w 1476 roku, oraz pielgrzymce w 1478 i 1479 roku na Święty Krzyż6. Kazimierz pozostał lojalny wobec ojca, w czasie spisku zagrażającym życiu władcy, zorganizowanym przez dyplomację moskiewską, za co został nagrodzony namiestnictwem w Koronie (tytułował się secundogentis regis Poloniae), podczas gdy Kazimierz IV starał się uporządkować sprawy Wielkiego Księstwa Litewskiego7. Dla większości społeczeństwa namiestnictwo królewicza stanowiło preludium do jego rządów jako przyszłego króla – Kazimierza V. Po opanowaniu sytuacji na Litwie, przyszły święty został wysłany przez króla do Wilna, gdzie zajmował się pracami biurowymi, prowadzeniem kancelarii, jako zwykły urzędnik. Niektóry upatrują się w takiej postawie pokory i skromności. Wśród pospólstwa wileńskiego zasłynął jako obrońca ubogich, szczodrze obdarowywał żebraków. W 1481 roku podjęto starania ożenku Kazimierza z córką cesarza Fryderyka III Habsburga Kunegundą. Ponoć młody następna tronu miał wzbraniać się małżeństwa. Piotr Skarga w Żywotach Świętych Starego 5. Ibidem, s. 284-285. 6. Krzysztof Rafał Prokop, Św. Kazimierz Jagiellończyk, s. 33. 7. Henryk Łowmiański, Polityka Jagiellonów, s. 243-244.
18
i Nowego Zakonu pisał że „postanowiwszy niepokalanym się ku służbie Bożej zachować, martwił ciało swe włosienicą grubą, postami, czuwaniem; w czem mu Pan Bóg łaski swej i statku a wytrwania przymnażał: iż zmysłami swemi, a zwłaszcza okiem i uchem, dobrze rządzić umiał8”. Florian Jaroszewicz przypisuje młodemu świętemu autorstwo hymnu do Matki Bożej „Omni die Mariae”9 co wskazuje na niezwykłe umiłowanie Matki Boskiej przez młodego królewicza. Następca tronu spał krótko, modląc się do późnych godzin nocnych, spędzał czas prowadząc dysputy teologiczne (często łajał rozmówców, którzy wywoływali w jego obecności zgorszenie). Kazimierz od młodości był osobą wątłego zdrowia. Ascetyczne praktyki, a w szczególności długotrwałe leżenie krzyżem przed świątyniami spowodowało, że zachorował na gruźlicę10. Zdrowie królewicza pogorszyło się nagle końcem 1483 roku, gdy Kazimierz przebywał w Grodnie. Wieść o konającym synu doszła do Kazimierza IV Jagiellończyka. Zrozpaczony król natychmiast przerwał sejm w Lublinie, na którym obradował i pośpiesznie udał się do Grodna. 26 letni Kazimierz zmarł 4 marca, 1483 roku nad ranem. Ciało królewicza zostało przewiezione do Wilna i spoczęło w świątyni katedralnej św. Stanisława. Już za życia Kazimierza wśród ludności Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego krążyły opowieści o nadzwyczajnej pobożności młodego królewicza. Śmierć królewskiego syna odbiła się szerokim echem wśród społeczeństwa wileńskiego, które otoczyło go pośmiertnym kultem. Należy zaznaczyć, że w XV wieku istniało zapotrzebowanie na osoby święte wywodzące się z Wielkiego Księstwa Litewskiego. Chrystianizacja Litwy została przeprowadzona stosunkowo późno. Wprawdzie Mendog w 1251 roku przyjął chrzest, lecz z powodu nieudolnego pro8. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Starego i Nowego Zakonu, Warszawa, 1857, s. 396. 9. Jaroszewicz Florian, Matka świętych Polska, s. 349. 10. Augustyn Lipnicki, Życie, cuda i cześć Świętego Kazimierza, królewicza polskiego i wielkiego księcia litewskiego, Wilno, 1907, s. 28-29. Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA wadzenia akcji chrystianizacji przez niemieckich misjonarzy (którzy nota bene kojarzeni byli z wrogami) nie udało się zakrzewić wiary katolickiej na ziemiach litewskich11. Na mocy ustaleń unii w Krewie w latach 1387-1388 prowadzono akcję chrystianizacji Auksztoty (czyli Litwy Właściwej), Żmudź przyjęła chrzest jeszcze później, bo dopiero w roku 141312. Dopiero wtedy krzewienie wiary Chrystusowej na Litwie zakończyło się sukcesem. Kanonizacja Kazimierza królewicza niosła również korzyści polityczne: Jagiellonowie zyskaliby świętego w swoim gronie, co wiązało się z prestiżem na arenie europejskiej. Zaznaczmy, że wiele państw ówczesnej Europy mogło pochwalić się świętymi wywodzącymi się z rodzin królewskich: w Czechach kultem otoczony był św. Wacław, na Węgrzech św. Stefan oraz św. Władysław, w Niemczech Henryk II, a w Danii Kanut IV. Kanonizowanie Kazimierza, tak uwielbianego przez społeczeństwo Wilna, wiązało się także z utrwaleniem chrześcijaństwa na ziemiach litewskich. W 1501 roku Erazm Ciołek, sekretarzAleksandra Jagiellończyka został wysłany w poselstwem do papieża Aleksandra VI. Papież pod wrażeniem świątobliwego życia królewicza wydał bullę odpustową dla kaplicy, w której spoczywało ciało Kazimierza. Warto też wspomnieć o cudach, które zostały spisane, celem przedłożenia ich w procesie kanonizacyjnym. Jednym z najbardziej znanych cudów Świętego Jagiellona było zwycięstwo wojsk polsko-litewskich pod bitwie pod Orszą 8 września 1514 roku, gdzie wygraną nad armią moskiewską przypisywano wstawiennictwu św. Kazimierza13, oraz ukazanie się go wojskom Połocka oblężonym przez Moskwę. Według przekazu, św. Kazimierz wskazał bród na Dźwinie, aby wojska polsko-litewskie mogły zaskoczyć i pokonać wroga. Wśród innych cudów spisanych przez Grzegorza Święcickiego, kanonika wileńskiego, można wymienić: ożywienie zmarłej w młodym wieku Urszuli, wy11. Zigmantas Kiaupa, Jurate Kiaupiene, Albinas Kuncevicius, Historia Litwy od czasów najdawniejszych do 1795 roku, Warszawa, 2007, s. 62-64. 12. Ibidem, s. 126-129. 13. Krzysztof Rafał Prokop, Św. Kazimierz Jagiellończyk, s. 49. Wehikuł Czasu nr 17/2013
leczenie nieuleczalnego przypadku bólu głowy Katarzyny Tęczyńskiej i Barbary z Nakwaskich, uśmierzenie gorączki Mikołaja Jasińskiego, prałata wileńskiego, uzdrowienie epileptyka, uchronienie od zarazy klasztoru Bernardynów w Wilnie14. Ocjalny wniosek o kanonizację Kazimierza przedstawił papieżowi Leonowi X Jan Łaski w 1514 roku. To właśnie na jego barki spadł obowiązek zebrania dokumentacji procesowej w Polsce i Litwie. Informacje zebrane przez Łaskiego okazały się niewystarczające i w roku 1519 przebadanie sprawy świętości Kazimierza zlecono Zachariaszowi Ferreriemu, który już w 1521 roku złożył niezbędną do wyniesienia na ołtarze dokumentacje papieżowi. Komplikacje spowodowane rychłą śmiercią Leona X, wstąpieniem na tron Stolicy Apostolskiej nieprzychylnego Polsce Hadriana VI oraz śmierć promotora procesu kanonizacyjnego Zachariasza Ferreriego spowodowała, że snalizowanie starań polsko-litewskich o ogłoszeniu świętym Kazimierza przeciągnęło się do pontykatu Klemensa VIII. Kazimierza królewicza uznano za szermierza ortodoksji katolickiej, zwalczającego ruchy heretyckie, protestanckie i prawosławne. Dowodem na to miał być życiorys Kazimierza napisany przez Ferreriego, z którego wynika, że królewicz nakłaniał swojego ojca do wydania edyktu zakazującego budowania i remontowania świątyń prawosławnych15. Taka postawa młodego świętego wydała się szczególnie atrakcyjna dla Klemensa VIII – papież ten przyczynił się do zawarcia unii brzeskiej w 1596 roku, osoba katolickiego królewicza umocniłaby jego pozycję w wielowyznaniowej Rzeczpospolitej. Kanonik wileński, Grzegorz Święcicki wysłany w delegację do Stolicy Apostolskiej otrzymał od papieża brewe, gdzie pod datą 7 listopada 1602 roku istniała informacja, że Kazimierz jest świętym od czasów Leona X. Powodem zatwierdzenia świętości, bez ocjalnej kanonizacji była niepewność, czy poprzednik Klemensa VIII nie wyniósł na ołtarze św. Kazimierza, dlatego papież zdecydował się na nieocjalne zatwierdzenie kultu. 14. Augustyn Lipnicki, Życie, cuda i cześć Świętego Kazimierza, s. 48-56. 15. Krzysztof Rafał Prokop, Św. Kazimierz Jagiellończyk, s. 61.
19
HISTORIA W Wilnie z powodu powiększenia się panteonu świętych Polski i Litwy rozpoczęto celebracje ku czci św. Kazimierza. Po otwarciu trumny świętego, okazało się, że jego ciało jest w stanie nienaruszonym, a pod jego głową znaleziono tekst ulubionego hymnu maryjnego. W związku z pożarem Kaplicy Królewskiej w 1610 roku, Zygmunt III rozpoczął budowę nowej kaplicy, którą ukończono w 1636 roku. Warto wspomnieć także o kościele św. Kazimierza, pierwszej świątyni barokowej w Rzeczpospolitej, którą wzniesiono w latach 1604-161516. Święty Kazimierz Jagiellończyk jest głównym patronem Litwy, patronem Rzeczpospolitej Obojga Narodów, razem ze św. Krzysztofem, patronem Wilna, a także od 1950 roku młodzieży litewskiej17. Jest także spoiwem łączącym narodów polski i litewski. Papież Jan Paweł II w przemówieniu do pielgrzymów litewskich, 5 czerwca 1991 roku w Łomży mówił: „Ten święty, jako patron Litwy, jest szczególnym symbolem i znakiem jedności Litwinów poprzez stulecia, a zwłaszcza w ciężkich doświadczeniach dziejów. Postać św. Kazimierza, którego razem z braćmi Litwinami czczą Polacy również jako swego patrona, rozjaśnia wspólną historyczną przeszłość obu sąsiadujących z sobą narodów i rzuca promień nadziei na przyszłość harmonijnego, owocnego współżycia i współpracy we wszystkich dziedzinach bytu narodowego, zawsze w poszanowaniu powszechnie uznanych zasad ładu międzynarodowego, co służyć będzie trwałemu pokojowi w tej części Europy.18”
Bibliograa: 1. Jaroszewicz Florian, Matka świętych Polska albo Żywoty Świętych Błogosławionych, Wielebnych, Świątobliwych. Pobożnych Polaków i Polek. Wszelkiego stanu i kondycji, każdego wieku od zakrzewionej w Polsce Chrześcijańskiej Wiary osobliwą życia doskonałością słynących. Z różnych autorów i pism tak polskich jako i cudzoziemskich zebrane i spisane... Dla zbudowania żyjących i potomnych, dla pociechy duchownej swoich krewnych, Niemieckie Piekary, 1850 2. Krzysztof Rafał Prokop, Św. Kazimierz Jagiellończyk, Kraków, 2008 3. Henryk Łowmiański, Polityka Jagiellonów, Poznań, 1999 4. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Starego i Nowego Zakonu, Warszawa, 1857 5. Augustyn Lipnicki, Życie, cuda i cześć Świętego Kazimierza, królewicza polskiego i wielkiego księcia litewskiego, Wilno, 1907 6. Zigmantas Kiaupa, Jurate Kiaupiene, Albinas Kuncevicius, Historia Litwy od czasów najdawniejszych do 1795 roku, Warszawa, 2007 7. Jerzy Remer, Wilno, Poznań, 1990 8. Przemówienie do pielgrzymów litewskich, 5 czerwca 1991 [dostęp: 2 marca 2013] <http:// mateusz.pl/jp99/pp/1991/pp19910605a. htm>
16. Jerzy Remer, Wilno, s. 115-116. 17.Krzysztof Rafał Prokop, Św. Kazimierz Jagiellończyk, s. 70. 18. Przemówienie do pielgrzymów litewskich, 5 czerwca 1991 [dostęp: 2 marca 2013] < http:// mateusz.pl/jp99/pp/1991/pp19910605a.htm>
20
Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA
Uział Galicji w Powstaniu Listopadowym Jakub Kępka
P
iętnastoletni okres poczynając od Kongresu Wiedeńskiego, aż do nocy listopadowej to dla Galicji czas letargu politycznego oraz narodowego. Życie publiczne zostało zdominowane przez zabawy, handel oraz działalność lantropijną.
Baczny obserwator tamtych wydarzeń, Henryk Bogdański w następujący sposób charakteryzuje stagnacje w prowincji: „Galicja, zalana urzędnikami i profesorami Niemcami i zniemczonymi wyrzutkami bratniego czeskiego narodu, leżała do r. 1831 w głębokim narodowym letargu; ogarniona niemczyzną w szkole i urzędzie zdawała się już zapominać o przeszłości, a narodowa przyszłość niewiele ją obchodziła (…) Galicja uważała się za coś odrębnego od Kongresowego Królestwa i od zabranych przez Moskwę polskich prowincji-nie poznawała wspólności interesu z nimi(…)”. Konspiracji poświęcała się najczęściej drobna szlachta oraz mieszczaństwo. Ogromne znaczenie w formowaniu postawy lojalistycznej lub patriotycznej miała wszechnica lwowska. Akademik po skończeniu studiów prawniczych stawał się urzędnikiem. Niskie wynagrodzenie oraz brak możliwości rozwoju kariery rodziły antypatię wśród niższych ocjeli wobec rządu. Zjawisko to obejmowało także znaczną ilość spolonizowanych przybyszów. Informacja na temat wybuchu powstania listopadowego została przekazana za pośrednictwem Żydów. Wiadomość o podjęciu walki przez Polaków w Królestwie Kongresowym rozpowszechniła się w okolicach dnia 5 grudnia 1830 roku. Pierwsze wieści prawdopodobnie dotarły do dywizji tarnowskiej, dowodzonej przez barona Trappa. Ocjalnie „Gazeta Lwowska” poinformowała o tym fakcie dopiero 10 grudnia. Niebywałe poruszenie ogarnęło mieszkańców, a podatne młode umysły jako pierwsze ruszyły
Wehikuł Czasu nr 17/2013
by wesprzeć rewolucję przeciw Mikołajowi II. Ogromną przewagę wśród ochotników stanowiła młodzież akademicka, na która niebagatelny wpływ wywierał prof. Józef Mauss. Do legendy przeszła jego reakcja na nieobecność żaków, wynikająca z powodu wyruszenia do Królestwa. Trudno jest oszacować dokładną liczbę młodzieży galicyjskiej biorącej udział w powstaniu. Józef Białynia Chołodecki wymienia imiennie 141 uczniów samych szkół lwowskich, a Zygmunt Zborucki uzupełnia ją o kolejne 28 nazwiska. Zaistniała sytuacja stymulowała ogół akademików jak i młodzieży rzemieślniczej, niezależnie od narodowości i wyznania. Śladem swoich rówieśników podążali także niżsi niemieccy urzędnicy m.in.: Adolf Weber, Józef Reitzenheim, Ludwig Van Roy. Ogromne wrażenie wzbudził fakt ucieczki dwóch synów radcy gubernialnego Jana Jerzego Ostermanna. Numer 25 „Gazety” z 1831 r. ze względów propagandowych negowała to wydarzenie, próbując zachować lojalistyczny wizerunek swych ocjeli jak i ich rodzin. Ocjalne dane liczbowe wspominają o 48 urzędnikach i praktykantach którzy porzucili stanowiska i dołączyli do powstania. Bierni nie pozostali także wojskowi oraz niżsi ocjele. W wyniku zabiegów agenta Rządu Narodowego, Izydora Pietruskiego, we Lwowie utworzono Komitet na czele którego stanął Franciszek Ksawery Krasicki mający zorganizować pomoc dla rannych z Królestwa. W czasie trwania powstania z zebranych składek kupowano broń oraz wyposarzenie, a tuż po jego upadku fundusze przeznaczano na utrzymanie byłych powstańców znajdujących się w Galicji. Ogół Galicjan którzy udali się wesprzeć powstanie wacha się w zależności od źródła. August Longin von Lobkowitz stwierdzał iż liczba ochotników nie przekraczała 3 tys., co zdaje się być stanem zaniżonym, z racji obawy przed
21
HISTORIA kompromitacją wobec władz centralnych. Z kolei pamiętnikarze hiperbolizują tą liczbę nawet do 15-20 tys. W chwili wybuchu powstania listopadowego mieszkańcy Galicji byli przekonani o przychylności Austrii dla sprawy polskiej. Przeświadczenie to wynikało z kilku kwestii. W latach 1828-1829 politycy austriaccy bacznym okiem obserwował rozwój sytuacji na Bałkanach gdzie swoją pozycję kosztem równowagi sił wśród państw Świętego Przymierza umacniała Rosja. Sytuacja ta zmusiła rząd do pozyskania Polaków, by w razie dalszego niekorzystnego rozwoju sytuacji szachować Mikołaja I polską kartą. Kolejnym aspektem który pozwalał forsować tezę jakoby rząd sprzyjał sprawie niepodległościowej było przekonanie, że kanclerz Klemens Lothar Von Metternich przewiduje jawną pomoc dla walczących aby w ten sposób zapewnić tron dla któregoś z arcyksiążąt. W rzeczywistości celem polityki austriackiej było pozbycie się sił wywrotowych z prowincji, jak i częściowego osłabienia Rosji. Niebagatelne znacznie miało także zapewnienie spokoju wśród Galicjan, po przez potajemne popieranie powstania. Wreszcie nie rozgraniczenie decyzji władz centralnych od prowincjonalnych utwierdzało w przekonaniu o przyjaznym nastawieniu zaborcy. Pod koniec grudnia cesarz podjął ocjalne kroki mające na celu powstrzymanie pomocy dla powstania. Pierwszy okólnik wydany dnia 30 grudnia 1830 roku, pojawił się w „Gazecie Lwowskiej” 5 stycznia 1831 roku. Nakazywał on powrót do kraju obywatelom galicyjskim w przeciągu czterech tygodni, pod groźbą konskaty majątku. Dużą uwagę zwrócono także na możliwości przeniknięcia różnorakich związków tajnych na tereny cesarstwa, za pomocą powracających uczestników powstania. Z obawy przed możliwymi niepokojami społecznymi, zgodnie z zasadą iż każdy związek tajny już ze względu na swoja tajność jest wrogiem państwa zadeklarowano pociągnięcie pod sąd ewentualnych agitatorów czy tez emisariuszy jako zbrodniarzy stanu. Austria obawiała się wzrostu nastrojów rewo-
22
lucyjnych, a powstanie było najlepszym katalizatorem umożliwiającym rozwój nowych idei jak i motywacją do podjęcia działań na terenie cesarstwa. W tymże samym numerze przedstawiono treść kolejnego okólnika z 28 grudnia, zakazującego wywozu broni. Tyczyło się to także pik oraz kos, co pozwala wyciągnąć wniosek o świadomości rządu o szerokim poparciu publicznym dla insurekcji. O tym, że wyżej wymienione działania nie skutkowały świadczy m.in. powtórzenie okólnika z dn. 30 grudnia oraz rozciągniecie go na osoby mające lat 20 i mniej w dokumencie z dn. 23 lutego, który podano do wiadomości publicznej w nr. 26 „Gazety Lwowskiej”. Ponadto nie przestrzegano zakazu wywozu broni do Królestwa Polskiego jak i Wolnego Miasta Krakowa. Z chwilą wkraczania korpusów polskich na teren Galicji zauważyć można radykalizację stanowiska Austrii. Wynikało to z bojaźni przed ocerami mogącymi podburzyć Galicjan, co w efekcie doprowadziło by do tumultu. Sam stosunek Wiednia względem zrywu niepodległościowego trafnie scharakteryzował Bronisław Pawłowski, określając go jako bierny, wbrew powszechnej opinii jakoby miał on być neutralny. Wart przytoczenia jest także osąd potwierdzający ową tezę autorstwa Stanisława Barzykowskiego, zawarty w dziele pt. Historia powstania listopadowego (Poznań 1883). Autor stwierdza iż sukcesy militarne i przeważenie szali zwycięstwa na korzyść Polaków doprowadziło by do zmiany naczelnych założeń polityki Metternicha. W wyniku tego sięgnął by on po Polskę. W innym wypadku oczekiwano na rozwój sytuacji nie podejmując żadnej inicjatywy. Zauważył to także uczestnik owych wydarzeń Izydor Pietruski, który w liście do rządu narodowego z dnia 21 lipca 1831 napisał: „Z początku, kiedy tak mężny opór stawiać zaczęliśmy, głośno wprawdzie rząd austryacki sprzyjał Rosyi, lecz potajemnie nam nie taił swej radości z poniżenia caratu. Głośno traktował z Rosyą a skrycie z nami”. Kres powstania listopadowego spowodował ogromny napływ emigrantów do Gali-
Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA cji. Atmosfera była daleka od nostalgii, smutku czy żalu. Wszędzie, gdzie przyjmowano emigrantów [a goszczenie ich w dworach stawało się zjawiskiem podnoszącym prestiż gospodarza], wyprawiano liczne przyjęcia oraz bale. Wiele osób nie przejmowało się jutrem, jednocześnie pragnąc zapomnieć o dniu wczorajszym oddając się zabawie i grze w karty. Liczono, iż sprawa polska nie upadła tylko właśnie teraz przy wykorzystaniu rewolucyjnego wrzenia w Europie dopiero się rozpocznie. Przybycie rzeszy wychodźców, którzy byli znacznie lepiej wykształceni do kraju, powodowało gwałtowny tranzyt myśli wśród zafascynowanej młodzieży galicyjskiej. Tym samym austriacka prowincja została bezpowrotnie odmieniona. Wiedeń w stosunku do swych poddanych biorących udział w powstaniu zachował się pobłażliwie wydając amnestię. Jedynie studenci biorący udział w wypadkach nie mogli powrócić na uczelnie i kontynuować nauki, ponadto zostali objęci dozorem policyjnym. Dotkliwym ciosem dla literatów okazało się zarządzenie cenzora oraz wicedyrektora policji Antoniego hr. Päumanna. Zakazano redakcji „Rozmaitości” publikacji tekstów autorstwa osób biorących udział w powstaniu. Świadek tamtych wydarzeń, Ferdynand Bieliński w memoriale z roku 1840 stwierdza, że skazanie na więzienie we Lwowie hr. Jana Drohojewskiego, w jedynym procesie przeprowadzonym bezpośrednio po zaniku rebelii było swoistym cierniem w spokojnej Galicji po roku 1831. Świadczy to, wraz z wydaniem amnestii przez cesarza o łagodnym postępowaniu wobec Polaków w początkowym okresie bezpośrednio po powstaniu.
Bibliograa: 1. H. Bogdański, Pamiętnik 1832-1848, Z rękopisu wydał, wstępem i przypisami opatrzył, A. Knot, Kraków 1971. 2. W. Borys, Do historii ruchu społeczno-politycznego studentów Uniwersytetu i młodzieży rzemieślniczej Lwowa w latach 1832-46, (Biblioteka Instytutu Historii Uniwersytetu Pedagogicznego, Teki Tyrowicza, teka nr 36). 3. J. B. Chołodecki, Młodzież szkół lwowskich w powstaniu listopadowym, Lwów 1905. 4. J. B. Chołodecki, Lwów w czasie powstania listopadowego, Lwów 1930. 5. Z. Fras, Pochodzenie społeczne i narodowe galicyjskich uczestników powstania 1830/1831 roku, [w:] „Genealogia”, t. 1, R. 1991. 6. L. Jabłonowski, Złote czasy i wywczasy, pamiętnik szlachcica z pierwszej połowy XIX stulecia, Lwów 1920. 7. S. Kieniewicz, Konspiracje Galicyjskie, Warszawa 1950. 8. K. Mehrerówna, Proces hrabiego Jana Drohojewskiego (1831-1833) [w:] Kwartalnik Historyczny, R. XXV, Lwów 1911. 9. B. Pawłowski, Przyczynki do polityki Austrii w czasie powstania polskiego w r. 1831 [w:] Kwartalnik Historyczny, R. XXV, Lwów 1911. 10. S. Pepłowski Schür, Z przeszłości Galicyi (1772-1862), Lwów 1895. 11. I. Röskau-Rydel, Niemiecko-austriackie rodziny urzędnicze w Galicji 1772-1918. Kariery zawodowe -środowisko - akulturacja i asymilacja, Kraków 2011. 12. Z. Zborucki, Lwów w dobie powstania listopadowego, Lwów 1930.
Austrii zależało by jak najszybciej, spychając za kordon graniczny pozbyć się coraz to bardziej napiętrzającej się liczby internowanych żołnierzy i podocerów pochodzących z Królestwa. Ocerom jak i osobom cywilnym wydawano paszporty, umożliwiające emigrację. Sytuacja zmieniła się diametralnie po traktacie w Münchengrätz.
Wehikuł Czasu nr 17/2013
23
HISTORIA
Ostatni lot EW-248 Kamil Stasiak
P
owstanie Warszawskie trwało już ponad dwa tygodnie, gdy 16 sierpnia Maj. Gen. Nathan F. Twining – dowódca 15. Armii Powietrznej, działającej w rejonie Morza Śródziemnego po raz kolejny wydał 205. Grupie rozkaz przeprowadzenia zrzutów nad walczącą Warszawą. Do zadania zostały wytypowane pięć maszyn polskiej 1586. Eskadry do Zadań Specjalnych, cztery 148. Dywizjonu Royal Air Force (RAF), trzy 178. Dywizjonu RAF i 31. Dywizjonu South African Air Force (SAAF), wśród nich EW248. Wyznaczono sześć miejsc zrzutu (część jako alternatywne), które miały być oznaczone krzyżem lub literą T. W dwóch z nich samoloty miały się identykować wyświetleniem w alfabecie Morse’a litery D, na którą powstańcy mieli odpowiedzieć wyświetleniem litery K, lub Z. W pozostałych czterech załogi miały wyświetlać literę K i dokonywać zrzutów po wyświetleniu na ziemi litery A. Południowoafrykańskie bombowce miały pozbyć się swojego ładunku na północny zachód od Warszawy na zrzutowiskach „Hamak” i „Chochla”. Tradycyjnie samoloty miały wystartować wieczorem, by przez większość czasu jaki spędzą nad terenem zajętym przez wroga mieć osłonę nocnych ciemności. By uniknąć największych zgrupowań artylerii przeciwlotniczej maszyny nie leciały na Warszawę w linii prostej, przebieżały one Adriatyk i dopiero nad Albanią brały kurs na cel, po drodze lecąc tak by unikać większych miast, a szczególnie ośrodków przemysłowych. Dopiero droga powrotna biegła niemal w linii prostej. Załoga W ośmioosobowej załodze EW-248 tylko jednej jej członek nie był lotnikiem SAAF, Sgt. G.T. Robinson z RAF-u, który pełnił rolę bombardiera. Pierwszym pilotem i dowódcą załogi był 28-letni Maj. I.D.M. Odendaal, dla którego lot z 16 na 17 sierpnia był już trzecim jaki miał wykonać nad walczącą Warszawą. Odendaal, był rosły i jak wielu mu podobnych
24
przed wojną zajmował się gospodarstwem rolnym. Gdy 15 sierpnia, dowódca 31. Dywizjonu SAAF stwierdził, że nie zamierza rozkazywać swoim pilotom by wykonywali loty z pomocą dla powstania świeżo upieczony major Odendaal miał stwierdzić „Sir, źle by wyglądało gdyby Południowoafrykańczycy odmówili pomocy Polakom. Jeśli nie chce pan wydawać rozkazu niech polecą ochotnicy. Ja się zgłaszam”. Po tych słowach zgłosili się wszyscy lotnicy dywizjonu. Pozostali członkowie załogi to: drugi pilot Lt. J.C.C. Groenweld, nawigator Lt. B.T. Loxton, radiooperator Lt. A.J. Hastings, i strzelcy, WO.I J.B. Erasmus, WO.II J.A.C. Steel i Lt. T.T. Watson. Najmłodszym z nich był 18- letni Steel, pozostali mieli od 21 do 27 lat. Samolot 31. Dywizjon SAAF wyposażony był w samoloty Consolidated B-24 Liberator. B-24 był amerykańskim ciężkim bombowcem wyposażonym w cztery silniki gwiazdowe Pratt&Whitney R-1830-65 o mocy 1200KM. Samolot ten powstał w biurze konstrukcyjnym zakładów Consolidated Aircraft Company i był najszerzej produkowanym alianckim bombowcem strategicznym i najliczniejszym amerykańskim bojowym statkiem powietrznym w historii.. B-24 brały udział w walkach na frontach: wschodnim, zachodnioeuropejskim, śródziemnomorskim, dalekowschodnim i nad wodami Pacyku. Liberator był wykorzystywany nie tylko jako bombowiec, ale także jako morski samolot patrolowy, maszyna dyspozycyjna, do wykonywania zrzutów zaopatrzenia i transportowa. Wersja B-24H została wyposażona w nową sterowaną elektronicznie wieżyczkę przedniego strzelca co miało poprawić ochronę przedniej półsfery. Wariant J wyposażono w hydrauliczną przednią wieżyczkę strzelecką, oraz zmodykowanego autopilota i była to najpopularniejsza (bo wyprodukowana w ponad 6600 sztukach) odmiana Liberatora. EW-248 należał Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA
Szczątki usterzenia Liberatora EW-248 „P” właśnie do wersji J, bloku produkcyjnego -90CF. Na B-24J-90-CF zastosowano nową turbosprężarkę General Electric B-22, oraz system przeciwoblodzeniowy wykorzystujący rozgrzane powietrze (wcześniej pneumatyczny). EW248 brał już udział w misji zrzutowej na rzecz Warszawy. W nocy z 13 na 14 sierpnia załoga dowodzona przez Capt. Haywarda lecąc właśnie na tym samolocie rzuciła zasobniki na plac Krasickich. Lot Sierpniowe noce są krótkie, należało tak wyliczyć czas startu i lotu by niemal cały czas spędzony nad terytorium wroga przebiegał między zmierzchem, a świtem następnego dnia. W związku z tym samoloty stacjonujące w Celone rozpoczynały starty po 19., nim wszystkie maszyny wzniosły się w powietrze mijała niemal godzina.. Po starcie bombowce kierowały się nad Albanię (okupowaną przez państwa Osi) by tam zmienić kurs na prowadzący nad cel- walczącą Warszawę. Rzecz jasna załogi nie leciały idealnie po linii prostej należało unikać miejsc gdzie można się było spodziewać wzmożonej aktywności artylerii przeciwlotniczej. Po ponad dwóch godzinach lotu EW-248 minął Dunaj w okolicy granicy z Rumunią. Być może podobnie jak część pozostałych samolotów lecących tego dnia został w tych okolicach ostrzelany przez małokalibrową artylerię przeciwlotWehikuł Czasu nr 17/2013
niczą. Około 23. Liberator pilotowany przez Maj. Odendaal’a miną Tatry. Wtedy też alianckie bombowce napotkały niemieckie nocne myśliwskie, na niebie pojawiły się ary oświetlające. Jednak niemieccy piloci nie zgłosili tej nocy zestrzelenia w rejonie Krakowa, a właśnie 35km na północ od tego miasta powietrzny wybuch zniszczył EW-248. Tu pojawiają się sprzeczności, dziennik wojenny 31. Dywizjonu podaje jako przyczynę zestrzelenia działanie artylerii przeciwlotniczej, podczas gdy Lt. Rautenbach dowódca innego Liberatora kierującego się nad Warszawę twierdził, że widział jak EW-248 został ostrzelany przez nocny myśliwiec. W tym przypadku nie ma możliwości ustalenia która wersja odpowiada prawdzie. Wątpliwości nie ma natomiast co do skutku przeciwdziałania wroga, nad miejscowością Ostrów EW-248 wybuchł. Przeżył jedynie drugi pilot Lt. Groenwald, który miał chwycić spadochron niemal w momencie wybuchu i założyć go już po wyrzuceniu z maszyny, w powietrzu. Los Groenwald’a po zestrzeleniu Gdy poparzony Groenwald wylądował na swoim spadochronie w okolicy Ostrowa postanowił szukać pomocy u okolicznych mieszkańców, jednak posługiwał się jedynie angielskim, niemieckim i afrikaans, więc miał problemy by porozumieć się z Polakami. W końcu udało mu się nawiązać kontakt z miejscowymi
25
HISTORIA oddziałami Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich, które zaprowadziły go do szpitala polowego AK zlokalizowanego w majątku ziemskim Nagorzany. Tam nawiązał kontakty z mieszkańcami i wrócił do zdrowia dzięki pomocy polskich lekarzy. 10 września informacja o tym, że Groenwald przeżył zestrzelenie dotarła do 31. Dywizjonu SAAF. Pilot wyraził chęć przystąpienia do oddziałów AK, jednak ze względu na nieznajomość języka polskiego, oraz słabe przystosowanie do miejscowych warunków klimatycznych (dokuczliwych zwłaszcza w partyzanckich warunkach) odradzono mu tego kroku. Lotnik dzięki przyjemnemu usposobieniu zaskarbił sobie sympatię osób z którymi przebywał. Groenwald nie był przedstawiany osobą nieznajomym, jednak przemieszczał się dosyć swobodnie nawet konno. Właśnie konno odwiedził majątek ziemski należący do państwa Karwackich w Paśmiechach. Gdy w styczniu 1945 roku Armia Czerwona pojawiła się w okolicy, lotnik został przekazany i w ciągu dwóch tygodni odesłany do Odessy, skąd popłynął do ojczystego Związku Południowo Afrykańskiego. Pamięć Nie popadli w zapomnienie również pozostali członkowie załogi Liberatora EW248. Tuż po katastroe partyzanci z AK i BCh wystawili koło rosnącego do dzisiaj „Lasu Ostrowskiego” pomnik w postaci śmigła, które przetrwało niemiecką okupację, jednak później zniknęło. Siedmioro członków załogi EW-248 zostało pochowanych na krakowskim cmentarzu wojskowym na Rakowicach. Ich nagrobki stoją obok siebie w kwaterze żołnierzy Wspólnoty Brytyjskiej. O lotnikach nie zapomnieli również mieszkańcy Ostrowa, miejscowa szkoła nosi imię „Lotników Alianckich”. W 1992r. w mury budynku szkoły została wmurowana tablica, autorstwa Antoniego Kostrzewy o następującej treści:
Polegli za Polskę Major pilot I J.M. Odendaal S.A.A.F. lat 28 Leutenant Observer B.T. Loxton lat Leutenant WIOP T.T. Watson lat 21 Leutenant WIOP A.J. Hastings lat 23 WIOI.WIOP J.B. Erasmus lat 23 WIO II.AIG. J.A.O. Steel lat 18 Sgt.AIB. G.T. Robinson R.A.F. lat Niech Bóg przyjmie Ich oarę Tablicę tą po wsze czasy ufundowali Związek Kombatantów Rzeczpospolitej Polskiej I Byłych Więźniów Politycznych Koło w Proszowicach I Mieszkańcy Ostrowa
Bibliograa: 1. Kajetan Bieniecki „Lotnicze wsparcie Armii Krajowej”, Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2005 2. Jacek Nowicki „B-24 Liberator. Przegląd konstrukcji lotniczych 5”, Wydawnictwo Altair, Warszawa 1992 3. Neil Orpen „Lotnicy ‘44. Na pomoc Warszawie”, Wydawnictwo Świat Ksiązki, Warszawa 2006 4. Anonimowa relacja, „Patroni szkoły”, dostępna na stronie sp.ostrow.org.pl/patron 5. „Nachtjagdgeschwader 100”, dostępne na stronie cieldegloire.com/njg_100.php
Bohaterskim Lotnikom Alianckim 205 Grupy Bombowej 31 Dyw. S.A.A.F. którzy niosąc pomoc Walczącej Warszawie w czasie Powstania zginęli śmiercią lotnika w Ostrowie w dniu 17 sierpnia 1944 r.Z płonącego Liberatora uratował się 2 pilot leutenant Jannie Groenewald lat 27.
26
Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA
Geli i Eva- którą Hitler kochał? Patrycja Chełminiak
Ż
ycie Hitlera do dziś fascynuje wielu historyków. Zwłaszcza życie intymne tak bardzo ukrywane, ciekawi i intryguje. Podczas przeszukiwania różnorodnych informacji na ten temat zawsze pojawia się postać Evy Braunkobiety, która w imię miłości do swojego Führera, zdecydowała się popełnić samobójstwo u jego boku. Nie bez powodu postać Evy wymieniłam jako pierwszą. Niełatwo znaleźć tyle razy zdradzaną, momentami tak obcesowo traktowaną kobietę, która mimo różnych zachwiań, postanawia wytrwać w swej miłość do samego końca. Śmiało można stwierdzić, że Eva stała się oarą nazistowskiej polityki Adolfa Hitlera. Nie była co prawda torturowana, nie przebywała w obozie koncentracyjnym (najprawdopodobniej nie miała również pojęcia o istnieniu fabryk śmierci), a mimo to cierpiała przez Führera. Zadawał jej ból nie zyczny, lecz psychiczny. Poprzez jego chłód, żelazne zasady ukrywania swoich uczuć, bycia poddaną jego rozkazom, była zmuszona żyć w świecie, w których nie miała za bardzo nic do powiedzenia. Jedynie, kiedy Eva ma prawo głosu i kiedy tak naprawdę sama decyduje o swoim życiu ma miejsce dwa razy: kiedy wypowiada „tak”, biorąc ślub z Adolfem Hitlerem i kiedy decyduje się popełnić razem z nim samobójstwo. Jednak zastanawiające jest, dlaczego zdecydowała się wbrew wszystkiemu mu towarzyszyć przez blaski i cienie jego kariery? Dlaczego od niego nie odeszła, kiedy miała możliwość ucieczki? Jaki był związek Evy Braun i Adolfa Hitlera? Kolejną postacią, na którą też warto zwrócić uwagę jest Angela Raubal, siostrzenica Hitlera. Młodziutka Geli (jak ją pieszczotliwie nazywano) została za zgodą swojej matki wrzucona w ramiona tyrana, jednak nikt prawdopodobnie nie miał pojęcia o relacji, jakie były między nią, a jej wujkiem. Dopiero
Wehikuł Czasu nr 17/2013
dziś powoli ujawniające się źródła pokazują ile zła i upokorzenia wycierpiała ta młoda dziewczyna. Cztery lata spędzone z Adolfem Hitlerem doprowadziły ją do śmierci. Powstaje pytanie jak te relacje dokładnie wyglądały? Jak Geli traktowała Hitlera? Co było powodem jej śmierci? Gdy połączymy losy tych dwóch kobiet mamy wrażenie, że każda z nich była dla Führera ważna, ale która z nich była tak naprawdę kochana? Jaką rolę miały pełnić w jego życiu? Prześledźmy różnorodne dostępne nam źródła i opracowania by odnaleźć odpowiedzi na wszystkie powyższe pytania. Prześledźmy początki znajomości Evy Braun z Adolfem Hitlerem by móc znaleźć odpowiedzi na pytania jak ta relacja wyglądała w swym początkowym stadium oraz by zrozumieć co spowodowało śmierć Geli i to w jaki sposób zginęła.
Adolf Hitler i Ewa Braun
27
HISTORIA Eva Braun weszła w świat dorosłości w przenośni i dosłownie u boku Adolfa Hitlera. Miała zaledwie 17 lat, kiedy ujrzała go po raz pierwszy. Pracowała wtedy w Monachium u Heinricha Hoffmanna w sklepie połączonym z pracownią fotografa Hitlera. Właśnie tam w październiku 1929 (wg Heinza Linge do pierwszego spotkania doszło w 1931 r.) roku spotkała mężczyznę, który miał na zawsze odmienić jej życie. Młodziutką Evę zafascynował dziwaczny 40 letni pnący się po politycznej drabinie Hitler. Adolf na każdym spotkaniu traktował ową dziewczynę w sposób niezwykle dostojny, całował ją w rękę, nazywał ją swoją piękną syreną od Hoffmanna, a pierwszy kwiat, jaki od niego dostała (była to żółta orchidea) została zasuszona na pamiątkę w jej albumie.1 Warto sobie uzmysłowić, że ich pierwsze spotkania miały miejsce, gdy Adolf Hitler romansował ze swoją siostrzenicą Angeli Raubal (zwaną pieszczotliwie Geli). Oczywiście Geli podejrzewała, że w życiu jej wujka pojawiła się inna kobieta i tych przypuszczeń nie tuszował nawet czas, jaki Adolf Hitler jej poświęcał. W 1931 roku Geli odnajduje dowód zdrady. Jest nim list Evy Braun do Führera o następującej treści: Drogi Panie Hitler, Dziękuję za cudowne zaproszenie do teatru. To był niezapomniany wieczór. Jestem Panu niezmiernie wdzięczna za tę uprzejmość. Odliczam godziny do chwili, gdy będziemy cieszyć się następnym spotkaniem Eva2
Dzień 19 września 1931r jest ważną datą zarówno dla Hitlera jak i dla Evy. Jest to dzień, w którym 23 letnia Geli popełnia samobójstwostrzela sobie w okolicę serca, lecz kula omija ten organ, przebija płuco by utkwić z lewej strony pleców nad biodrem, przez co Geli dusząc się powoli oczekuje na śmierć. Samobójstwo Geli z pozoru nie jest istotnym faktem. Jednak od tego momentu Eva (chociaż będzie zdradzana) będzie dla Hitlera jedną z ważnych kobiet. Z drugiej strony śmierć Geli wg niektórych historyków, zmieniła Adolfa na gorsze. Uważa się, że Angela Raubal była jedyną z pośród kochanek, która była tak naprawdę kochana przez Führera. Świadczyć o tym może zachowanie Hitlera po utraceniu Geli: rzadko się odzywał, prawie nie spał, nie jadł, chodził po swoim pokoju. Hoffmann zanotował jak wtedy się zachowywał, otóż: Z rękami założonymi do tyłu, z niewidzącym wzrokiem utkwionym gdzieś w przestrzeni ani na chwilę nie przerywał swojej wędrówki. Na jego twarzy, bladej z przygnębienia, widać było zmęczenie. Nieogolony zarost, głębokie cienie pod zapadniętymi oczami, usta wykrzywione w pełnym goryczy grymasie3.
Adolf Hitler i Geli Raubal
Miejsce poznania A. Hitlera przez E. Braun 1. I. Sayer, D. Botting Szczęśliwe i tragiczne ko biety Hitlera, Warszawa 2008, s. 46. 2. I.bidem, s. 47.
28
Faktem jest, że po śmierci Geli, Hitler chciał popełnić samobójstwo, jednak Gregor Strasser powstrzymał go od tego pomysłu. Były też podejrzenia, że to Hitler podczas jednej z kłótni z siostrzenicą, zastrzelił ją, nie zdając sobie sprawy z tego, co robi. W Monachium wszczęto śledztwo jednak bawarski minister sprawiedliwości przerwał dochodzenie. 3. Ibidem, s. 49. Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA Ogłoszono, że Geli popełniła samobójstwo4. Zadajmy sobie pytanie czy Geli zginęła, bo nie mogła znieść, iż jest zdradzana czy też może Hitler ją rzeczywiście zabił, a nie chcąc dopuścić do skandalu przekonał wyższe władze, że ta młoda dama popełniła samobójstwo. A może odpowiedź tkwi w tym jak owy dobry wujek ją traktował? Z całą pewnością związek Angeli i Adolfa nie należał do łatwych, pięknych i romantycznych. Prawdopodobnie mało kto wiedział jak on traktuje swoją siostrzenicę. Faktem jest natomiast, że we wrześniu w 1929 roku Geli wprowadziła się do luksusowego mieszaniaHitlera.Pomysłodawcąprzeprowadzki był sam Hitler, matce Geli zależało zaś na tym by córka mogła gdzieś zamieszkać w Monachium, kiedy to będzie się tam uczyć aktorstwa i śpiewu. Hitler przyjął ją i zaczął pełnić funkcję opiekuna swojej siostrzenicy. Nikt nie spodziewał się, że wkrótce życie Angeli zmieni się w piekło, chociaż początkowo nic tego nie zapowiadało. Zdarzało się, że towarzyszył jej przy zakupach, czuwał, kiedy pływała w pobliskim jeziorze. Jednak samo za siebie mówił fakt, że jej sypialnia sąsiadowała z sypialnią Hitlera. Plotkowano o nich, wydawało się, że między Geli, a Adolfem iskrzy. Sam Otto Strasser wspomina słowa siostrzenicy Hitlera: (…) powiedziała mi, że naprawdę kocha Hitlera, lecz nie może już dłużej tego znieść. Jego zazdrość nie była najgorsza. Żądał od niej rzeczy po prostu niesmacznych5. Oprócz seksualnego masochizmu Adolfa, Geli musiała znosić jego kontrolę i chorobliwą opiekuńczość. Nie mogła sama wychodzić z domu ani przyjmować zaproszeń na przyjęcia lub potańcówki. Zawsze matka lub ochroniarz partii towarzyszył jej, kiedy szła na lekcje śpiewu. Natomiast korespondencja była przeglądana przez gospodynię Hitlera. Młodziutka Geli, która uwielbiała irtować z mężczyznami musiała wynajdywać różne sposoby by móc na chwilę poczuć się wolną. Kiedy Emil Maurice (szofer Hitlera) został przyłapany przez swojego Führera w pokoju siostrzenicy, wpadł we wściekłość i rzucił się na niego ze szpicrutą, a Maurice był zmuszony 4. Ibidem, s. 50. 5. Ibidem, s. 42- 43. Wehikuł Czasu nr 17/2013
uciekać przez okno. Innym razem, Otto Strasser zaprosił ją na monachijski bal maskowy, dostał potem telefon od rozzłoszczonego Hitlera, który wg niego wykrzyczał wtedy: Dowiedziałem się, że zaprosił pan Geli na dzisiejszy wieczór. Nie zgadzam się by poszła z żonatym mężczyzną. Nie pozwolę panu tutaj, w Monachium, na żadne berlińskie sztuczki!6 Wbrew pozorom Hitler nie zamierzał legalizować tego związku ani być z Geli do końca życia. Obrał sobie czas opieki nad swoją siostrzenicą. Miał powiedzieć Hoffmanowi, że kocha ją, ale jego opieka będzie trwać do czasu aż nie znajdzie sobie odpowiedniego męża7. Jednak list Ewy, chorobliwa zazdrość i opieka „wujka Alfa” (Geli nazywała tak Adolfa) spowodowały, że Geli zginęła lub jak podaje ocjalna wersja, którą na dzień dzisiejszy należy przyjąć- popełniła samobójstwo. Eva Braun pełniła już inną rolę niż Geli. Po śmierci siostrzenicy mamy wrażenie, że miała wyciągnąć Hitlera z rozpaczy. Heinrich Hoffmann wydawał w tym celu kameralne kolacje, a na niektóre z nich była zapraszana Eva. Powoli podbiła serce Adolfa. Zaczęła przychodzić do niego na wieczory, ale nie na noce. Ich romans zaczynał kwitnąć, choć ich spotkania przestawały być tak częste w miarę jak Hitler coraz bardziej zdobywał karierę. Eva wydawała się być idealną kandydatką dla ambitnego polityka. Nie interesowała się polityką, sprawami państwowymi i międzynarodowymi. Kochała sport, lmy, musicale, stroje, a więc nie trzeba było się obawiać, że w którymś momencie zacznie wtrącać się do kariery swojego mężczyzny. Jak przyznała sekretarka Hitlera, Traudl Junge: (…) w przypadku Evy Braun żywił do niej tylko swego rodzaju ciepłe uczucia. Była jedną z niewielu osób, którym mógł całkowicie ufać. To jej oddanie było dla niego najważniejsze. Nic innego. Uwielbiał ją za to8. Eva zaś kochała Adolfa wiernie i oddanie. Był jej pierwszą i jak się potem okazało- jedyną miłością. Rozumiała, że musi żyć według tych rozkazów i nakazów, jakie stawia jej ukochany. Nie mogła publicznie 6. Ibidem, s. 45. 7. Ibidem, s. 44-45. 8. Ibidem, s. 70.
29
HISTORIA okazać mu jakiekolwiek gestu sugerującego, że są ze sobą związani. Kiedy Adolf zajęty sprawami politycznymi nie miał czasu spotykać się z Evą z taką częstotliwością jak wcześniej, wydawało się jej, że ukochany zaczyna spotykać się z innymi kobietami, bojąc się przy tym porzucenia. W końcu perspektywa ciągłego czekania i samotność popchnęły ją ku tragicznej decyzji. 1 listopada 1932 roku Eva pisze list pożegnalny do Hitlera i strzeliła do siebie z pistoletu ojca. Kula zamiast przebić serce, utkwiła w karku. Eva miała więcej szczęścia niż Geli, gdyż odnaleziono ją nim zdążyła się wykrwawić na śmierć. Ten desperacki krok Evy, wstrząsnął Hitlerem, od razu udał się do szpitala, w którym leżała oddana mu kobieta. Eva zaś na widok Adolfa ucieszyła się, że oderwał się od polityki i przyszedł do niej by ją odwiedzić. Evę ciągle bolało, że jej wybranek nie chciał, by ktokolwiek (nawet ludzie z partii) dowiedzieli się o łączących ich relacjach. Jednak tak naprawdę nic nie uszło uwadze bliskich współpracowników. Rochus Misch w swoich wspomnieniach opisuje położenie pokoju Evy i Adolfa: bez wychodzenia na korytarz, można było bezpośrednio przejść do pokoju zarezerwowanego dla niejakiej Evy Braun9. Zauważa też, że w czasie ocjalnych przyjęć, które były wydawane przez Führera, Eva znikała, co świadczy o jej posłuszeństwie10. Musi znosić zasady Hitlera bez słowa skargi, być pokorną i nie stawiać buntu, a wszystko przez strach, że mogłaby utracić ukochanego. Znosi nieobecność Hitler w dniu jej 23. urodzin. Odwiedza ją po tym dwa razy w dość krótkich odstępach czasu, jednak tydzień po ich ostatnim spotkaniu, możemy przeczytać jej słowa pełne żalu i rozpaczy: Pragnę tylko jednego: ciężko zachorować i nie słyszeć o nim przynajmniej przez tydzień. Dlaczego nie dostaję żadnej wiadomości, dlaczego muszę to wszystko znosić? Och, gdybym go nigdy nie spotkała! (…) Dlaczego diabeł mnie nie porwie? Piekło musi być o wiele lepsze niż on. Czekałam trzy godziny przed hotelem Carlton i widziałam jak on kupuje kwiaty dla Anny Ondry […]Kiedy 9. R. Misch, Byłem z Hitlerem do końca 19401945, warszawa 2006, s. 64. 10. Ibidem, s. 82.
30
mówi, że mnie kocha, myśli o tym tylko przez moment. Tak samo jest z jego obietnicami, których nigdy nie dotrzymuje11. Przeglądając zapiski Evy z roku 1935 roku, widzimy jej coraz większą rozpacz i poczucie beznadziei. 1 kwietnia 1935roku, dzień po kolacji wydanej przez Hitlera, zanotowała: Musiałam siedzieć obok niego przez trzy godziny, nie mogąc się odezwać do niego ani słowem. Na pożegnanie dał mi kopertę, w której było trochę pieniędzy, jak to zrobił już raz wcześniej. Byłoby cudownie, gdyby napisał jakieś miłe słówko. Ale on nigdy nie myśli o takich rzeczach12. Na domiar złego 10 maja Eva usłyszała, że zastąpiła ją jakąś inna kobieta. Możemy tylko domyślać się jak musiała poczuć się Eva. Postanawia przerwać swoją dalszą mękę i niewolnictwo (skarżyła się drugiej żonie Ernesta Hanfstaengla, że nie wolno jej opuszczać Monachium bez zgody Hitlera lub Bormanna, zaznaczając, że czuje się jak więzień13. Eva postanawia dać sobie czas zanim popełni samobójstwo. Postanawia poczekać do 8 czerwca (czyli 3 miesiące od czasu ich ostatniego spotkania) i w razie odezwy Adolfa, zażąda wyjaśnień, jeśli się z nią do tego czasu nie skontaktuje, zabije się. 28 maja, Eva pisze, że wysłała Führerowi list i postanawia czekać na jego odpowiedź do tego samego dnia do godziny dziesiątej wieczorem, a w razie braku kontaktu, zażyje 25 tabletek. Tego samego dnia później notuje z wyraźną rozpaczą: O Boże! Boję się, że nie dostanę dziś odpowiedzi. Gdyby tylko ktoś mógłby mi pomóc. (…) Boże, pomóż mi, niech mi się uda dzisiaj z nim porozmawiać. Jutro będzie już za późno. Zdecydowałam się na 35 tabletek. Tym razem muszę na pewno być martwa. Gdyby tylko kazał komuś do mnie zatelefonować14. Potem Eva decyduje się na drugą próbę samobójczą i tak jak poprzednim razem, zostaje uratowana. Tym razem coś zmienia się w jej życiu. Adolf podnosi statut wiernej mu kobiety. Z czasem zaczęła zajmować godne miejsce w najbliższym kręgu Hitlera. Często zapraszał ja do swojej willi na Obersalzbergu. Warto dodać, że dom ten był prowadzony przez matkę 11. I. Sayer, D. Botting, op. cit., s. 78- 79. 12. Ibidem, s. 79. 13. Ibidem, s. 79. 14. Ibidem, s. 80.
Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA Geli, która patrzyła na Evę nieprzyjaznym okiem. Uważała, że jej przyrodni brat zdradził pamięć jej córki, a o Evie za jej plecami mówiła „ta cholerna krowa” i nazywała „wstrętną blondyną”15. W 1936 roku Hitler zamienia swoją willę na pałac zwany Berghofem i przenosi tam Evę. To jak wyglądają relację Hitler- Braun można też zobaczyć na podstawie relacji kamerdynera Heinza Linge. Przede wszystkim zwraca uwagę na skrytość. Zauważa, że nie zdradzali się z czułymi gestami. Wspomina, że kiedy raz zapomniał zapukać, zastał Hitlera stojącego na środku pokoju, obejmującego Evę16. Nie mamy wzmianek by coś takiego miało miejsce przy świadkach. Zauważa też, że w tym dziwnym związku nie zawsze było najlepiej. Jedynym dowodem na to były zaczerwienione oczy Evy, które starała się ukryć przed kamerdynerem, jednakże zawsze utrzymywała w tajemnicy to, co między nią a Hitlerem zaszło. Linge dodaje, że nie zwierzała się swojej pokojówce, pani Mittelstrasser17. Twierdzi też, że Hitler rozmawiał z Evą przez telefon regularnie. Zaznacza, że często się z nią przekomarzał, ale potrał słuchać. Co ciekawe Evie udawało się czasami wpłynąć na decyzje Fühera. Otóż, kiedy Hitler postanowił zamknąć w czasie wojny sklepy fryzjerskie, Eva przekonała go by tego nie robił, argumentując: Czy, gdy wracasz z frontu, oczekujesz, że przywita cię ładnie uczesana kobieta?- spytała nadąsanym głosem, a potem dodała- No, a twoi żołnierze?18 . Hitler zapewne zaskoczony zachowaniem Evy, postanowił nie wprowadzać tej decyzji w życie. Nie udało się jej jednak wpłynąć na styl ubierania się Führera. Spytała go nawet czy nie mógłby ubierać się tak szykownie jak hrabia Ciano, próbowała też poprosić Heinza Linge by przekonał go do zmiany stylu, ale bezskutecznie. Oczywiście Eva bywała też osobą radosną, towarzyską. Rochus Misch wspomina jak 1941 roku po wyjeździe Hitlera, Eva zorganizowała przyjęcie. Była wtedy wesoła, uśmiechnięta. Zauważa, że Eva Braun, która 15. Ibidem, s. 91. 16. H. Linge. Byłem kamerdynerem Hitlera, Warszawa 2010, s. 72. 17. Ibidem, s. 73. 18. Ibidem, s. 74. Wehikuł Czasu nr 17/2013
nigdy nie towarzyszyła Hitlerowi w jego podróżach, zmieniała swoje zachowanie natychmiast po jego wyjeździe (…) praktycznie przy każdej okazji wyrażała swą niezachwianą radość życia, potrzebę swobody i towarzyskiej aktywności. Jeśli podczas mniej lub bardziej ocjalnych spotkań wyglądała raczej na zgaszoną albo wręcz znikała w swoim pokoju tuż przed niektórymi uroczystymi przyjęciami, to w gronie bliższych osób, tak zwanego „małego komitetu” ożywiała się, jej obecność była wyraźne widoczna19. Eva przez cały czas marzyła o byciu żoną Hitlera i chciała urodzić mu syna. Jednak pogodziła się, że nie zostanie matką, musiała zaakceptować wolę Adolfa. Rok 1945 jest ostatnim przełomem w jej życiu. Klęska III Rzeszy jest nieunikniona. Wielkie idee Adolfa Hitlera zmieniają się w gruzy. Ukryty w bunkrze czeka na końcowe wydarzenia. Eva Braun oczywiście jest wierna Hitlerowi i razem z nim spędza ostatnie swoje dni w bunkrze. Misch wspomina, że Eva i Magda Goebbels często ze sobą rozmawiały o przeszłych i dzisiejszych wydarzeniach, o bunkrze i wojnie. Słyszałem jak mówiły, że nie opuszczą swych mężów. Wspominały o możliwości samobójstwa20. W bunkrze mają miejsce jeszcze dwa uroczyste wydarzenia. Jednym z nich są urodziny Hitlera. Początkowo Führer nie miał zamiaru przyjąć życzeń, jednak szwagier Evy poprosił ją by ta namówiła Hitlera do przyjęcia członków sztabu z życzeniami urodzinowymi. Udało się jej przekonać do tego Adolfa. Drugą uroczystością był ślub Adolfa Hitlera i Evy Braun. Zanim jednak rozeszła się wieść o owym ślubie, Führer złożył Heinzowi Linge zaskakującą prośbę. Otóż jak owy kamerdyner wspomina, Hitler zwrócił się do niego z takimi oto słowami: (…) Proszę przygotować w mojej sypialni bawełniane kołdry i taką ilość benzyny, żeby wystarczyła do dwóch kremacji. Ja i Eva Braun zamierzamy się tam zastrzelić. Potem zawinie pan nasze zwłoki w kołdry, zaniesie do ogrodu i tam je spali21. Natomiast w nocy z 28 19. R. Misch, op. cit., s. 93- 94. 20. Ibidem, s. 204. 21. H. Linge, op. cit., s. 320- 321.
31
HISTORIA na 29 kwietnia 1945 roku odbył się wspomniany ślub. Urzędnik miejski, Walter Wagner połączył ich węzłem małżeńskim. Świadkami uroczystości był Bormann i Goebbels. Linge wspomina, że Wagner trzymał w ręku formularz zawierający potwierdzenie, że Hitler i Braun są aryjskiego pochodzenia, nie cierpią też na choroby dziedziczne, uniemożliwiające im zawarcie małżeństwa22. Uroczystość trwała krótko, polegała głównie na tym by państwo młodzi powiedzieli sobie „tak”. Może nam się wydawać dziwne, dlaczego Hitler dopiero teraz zdecydował się poślubić Evę. Odpowiedź znajdziemy w spisanym przez niego testamencie z dnia 29 kwietnia 1945 roku, w którym pisze: ponieważ w latach prowadzenia walk sądziłem, że nie jestem na tyle odpowiedzialny, aby zawrzeć związek małżeński, teraz, przed zakończeniem mojej ziemskiej kariery, postanowiłem wziąć za żonę tę dziewczynę, która po wielu latach wiernej przyjaźni przybyła z własnej woli do prawie oblężonego miasta, aby dzielić ze mną swój los. Na własne życzenie umrze ze mną jako moja małżonka. Śmierć zrekompensuje nam to, czego pozbawiła mnie moja praca w służbie narodu23. Szczęśliwa Eva w końcu została panią Hitler. Czekała aż 10 lat na ten moment. Przez krótką chwilę cieszyła się tym zaszczytem, by potem razem z mężem popełnić samobójstwo. Hitler strzelił do siebie, Eva zaś wzięła cyjanek. Umarła u boku tyrana, szczęśliwa, że jej marzenie o byciu żoną Adolfa spełniło się. Tragedię Evy można podsumować cytatem ze wspomnień kamerdynera Linga, który przytacza słowa Kurta Tucholskiego: w końcu przychodzi taki dzień, kiedy dostajemy to, czego sobie z całego serca życzyliśmy, choć jest to o jeden numer mniejsze i zawsze o jeden dzień za późno24. Jak widzimy obie kobiety- zarówno Geli jak i Eva odegrały dużą rolę w życiu Adolfa Hitlera. Trudno ocenić, którą z nich Führer bardziej kochał. Zapewne na to pytanie nigdy nie dostaniemy odpowiedzi, ale hipotezę na ten temat może każdy z nas w oparciu o różne źródła historyczne.
Amerykański żołnierz w bunkrze Adolfa Hitlera Bibliograa 1. LingeHeinz, Byłem kamerdynerem Hitlera, Warszawa 2010. 2. Misch Rochus, Byłem z Hitlerem do końca 1940- 1945, Warszawa 2006. 3. Sayer Ian, Botting Douglas, Szczęśliwe i tragiczne kobiety Hitlera, Warszawa 2008.
22. Ibidem, s. 323. 23. Ibidem, s. 325. 24. Ibidem, s. 325.
32
Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA
Epizody z działań polskich okrętów podwodnych na Morzu Śródziemnym część II. Wojciech Kaczor
P
o krótkim patrolowaniu w rejonie Brestu, gdzie Royal Navy szachowała dwa bliźniacze pancerniki niemieckie Scharnhorst i Gneisenau, ORP Sokół został skierowany we wrześniu 1941 na Morze Śródziemne. W październiku 1941 dołączył do 10. Flotylli okrętów podwodnych na Malcie ( Bolesław Romanowski nie był już wtedy zastępcą dowódcy; objął samodzielną komendę nad ORP Jastrząb ). Na Morzu Śródziemnym toczyła się właśnie zaciekła walka o dostawy dla wojsk walczących w Afryce Północnej. Siły Royal Navy starały się paraliżować szlaki zaopatrzeniowe Afrika Korps i dywizji włoskich, a ota włoska i niemiecka, wspomagane przez lotnictwo robiły co w ich mocy, aby szlaki te utrzymać. Malta zajmowała w systemie obronnym Wielkiej Brytanii miejsce szczególne. To stamtąd głównie operowały okręty podwodne i samoloty RAF. Nic więc dziwnego, że wyspa szybko padła oarą najgorszego od 1565 oblężenia w swojej historii. Dzień w dzień, od 1940 do 1942 roku samoloty włoskie i niemieckie operujące z Sycylii bombardowały zarówno cele strategiczne jak i bezbronne miasta i wioski. W nalotach brało udział nawet do 200 samolotów, a czasem odbywały się one co godzinę. Andrzej Kłopotowski – ocer broni pokładowej na ORP Sokół -podaje, że w ciągu wspomnianych dwóch lat Malta przeżyła 3340 naloty, które uśmierciły 1581 osób cywilnych oraz 645 żołnierzy i marynarzy1. Były to jednak straty niewspółmierne do wysiłku lotnictwa Osi. Ludności cywilnej osłonę zapewniały schrony ryte w skałach, a wyspa zaopatrzona została w znakomity system radarów informujący o nalocie już w momencie, gdy wrogie samoloty startowały z Sycylii2. Dziesiąta otylla okrętów podwodnych utworzona w styczniu 1941 roku składała się 1. A. Kłopotowski, op. cit., s. 31 2. Z. Węglarz, Niezłomny, Warszawa 2011, s. 123
Wehikuł Czasu nr 17/2013
z samych okrętów typu U. Dowodził nią komodor George Simpson. Wielu z jego podkomendnych zyskało sobie sławę największych asów brytyjskiej broni podwodnej. Największym był bez wątpienia serdeczny przyjaciel Borysa Karnickiego, komandor podporucznik Malcolm David Wanklyn, dowódca HMS Upholder. Pod jego komendą okręt ten zatopił 120 tys. ton w tym: niszczyciel, krążownik i 3 okręty podwodne. HMS Upholder zaginął w kwietniu 1942 roku. Właśnie w towarzystwie Upholdera, a także HMS Unique 9 października ORP Sokół rozpoczął swój pierwszy „maltański” patrol. Zadaniem okrętów była atak na konwój podążający z Neapolu do Trypolisu. Konwój nie wszedł w sektor patrolowania polskiego okrętu i tym samym Borys Karnicki nie miał szans wykazania się. Sokół powrócił do bazy 12 października. Dwudziestego ósmego października w czasie kolejnego patrolu, w okolicach wyspy Ischii Borys Karnicki zaatakował krążownik pomocniczy Citta di Palermo (5,4 tys. Ton). W tym miejscu warto powiedzieć parę słów o krążownikach pomocniczych. Od czasów wojny secesyjnej dość powszechna stała się praktyka uzbrajania statków handlowych, a nawet pasażerskich. Pełniły one funkcję bądź okrętów eskorty, bądź też zamaskowanych jednostek korsarskich. W tym pierwszym charakterze w czasie II Wojny Światowej krążowniki pomocnicze wykorzystywali głównie Brytyjczycy. Najsłynniejszym był HMS Jervis Bay, który stoczył nierówny pojedynek z niemieckim rajderem Admiral Scheer. Został przez niemiecki pancernik zatopiony, ale jego oara pomogła ocalić cenny atlantycki konwój3. Niemcy używali krążowników pomocniczych w charakterze rajderów, czyli okrętów polujących na samotne statki handlowe. 3. Opis tego pojedynku można znaleźć w książce J. Brennecke, T. Krancke, Admiral Scheer, Gdańsk 2002, s. 48 - 71
33
HISTORIA Niemieckie krążowniki pomocnicze udawały neutralne jednostki handlowe, aby wciągnąć tropione frachtowce w pułapkę. Najbardziej znanym krążownikiem pomocniczym III Rzeszy był HSK Kormoran4. Borys Karnicki zgłosił zatopienie krążownika, ale atak ten nie był udany5. Na początku listopada ORP Sokół zatopił natomiast w pojedynku artyleryjskim transportowiec Ballila o wyporności ok. 3 tys. ton. Po powrocie z tego patrolu, okręt odwiedził Władysław Sikorski, który odznaczył Borysa Karnickiego Orderem Virtuti Militari V klasy. Wódz naczelny wręczył też załodze agę Jolly Roger, używaną w 10. Flotylli dla uwidocznienia odniesionych sukcesów. Modę na wywieszanie po powrocie z patrolu tych pirackich ag wprowadził w czasie pierwszej wojny światowej Max Horton, wówczas dowódca okrętu podwodnego, znany z ułańskiej fantazji. Trzynastego listopada polski okręt wyruszył w swój najbardziej pamiętny patrol w rejon zatoki Navarino. Sześć dni później Borys Karnicki obserwował przez peryskop stłoczone w porcie niszczyciele i transportowce. Dowódca Sokoła podjął śmiałą decyzję wtargnięcia do wrogiej bazy. Nie wiedział jednak, że wejście do niej zamyka stalowa sieć przeciw okrętom podwodnym. O 8:30 polski okręt zaplątał się w nią. Po zaledwie ośmiu minutach szarpaniny kapitanowi udało się wydostać z pułapki. Po dwóch dniach krążenia w pobliżu, ponowił podejście do portu i przez wyszarpaną w sieci zagrodowej dziurę odpalił torpedę do włoskiego niszczyciela. W polskiej literaturze przedmiotem dyskusji pozostaje typ, nazwa i los zaatakowanego niszczyciela. W eter popłynęły gratulacje od komodora Simpsona. Jak pisze Andrzej Kłopotowski: „Sokół nie spoczął na laurach”6. Jego relacja na temat dalszych 4. Wyczerpujący opis działań niemieckiego krążownika HSK (Handelsstorkreuzer – pol. Krążownik do zwalczania żeglugi handlowej) Kormoran znaleźć można we wspomnieniach jego dowódcy komandora Theodora Detmersa (T. Detmers, Krążownik Kormoran, Gdańsk 2011) 5. T. Kasperski, Jolly Roger ORP „ Sokół” – wyjaśnienie tajemnic pirackiej agi, Okręty nr 5(14)/2012, s. 21 6. A. Kłopotowski, Moja Wojna, Gdańsk 2002, s. 35
34
działań w rejonie Zatoki Navarino jest jednak bardzo enigmatyczna. Opisuje on atak na zespół czterech statków i eksplozję trzech z czterech odpalonych torped. Bolesław Romanowski przypisał swoim kolegom zatopienie dwóch transportowców, a Rafał Witkowski jednego. Kasperski odmawia załodze Sokoła traenia, identykując jedną z zaatakowanych jednostek jako niemiecki Tinos (2826 t), nie podając jednak źródła tej informacji7. Brytyjskie Ministerstwo Informacji oceniło akcję Sokoła jako „jedną z najdziwniejszych przygód okrętów podwodnych państw sojuszniczych w porcie zajętym przez nieprzyjaciela”.
ORP „Sokół” W czasie kolejnego patrolu, który zaprowadził Sokoła na Morze Egejskie, polski okręt z myśliwego stał się zwierzyną. Atak na mały statek handlowy zakończył się kilkugodzinnym bombardowaniem przez jego eskortę w postaci dwóch niszczycieli. Andrzej Kłopotowski tak wspomina te chwile: Wyraźnie słychać narastający szum śrub. To osłona naszego celu. Coraz bliżej i bliżej – już nawet gołym uchem można rozpoznać charakterystyczne, silne szybkie uderzenia śrub nieprzyjaciela. Nagle seria bomb wstrząsa okrętem. Suche uderzenie o kadłub, które setkami tonów rozlega się we wnętrzu okrętu (…). Na okręcie panuje kompletna cisza. Zatrzymano wszystkie hałasujące mechanizmy (…).Druga seria bomb głębinowych okazała się jeszcze groźniejsza. Z prawej burty słychać pracę śrub. A więc drugi niszczyciel dołączył do pościgu. Minuty wyczekiwania, w czasie których nic 7. T. Kasperski, op. cit., s. 21
Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA się nie dzieje (…) Nie są to minuty mające sześćdziesiąt sekund, zwykłych sześćdziesiąt cyknięć zegarka. Jest to czas oczekiwania w największym napięciu na następne bomby – być może śmiertelnie bliskie bomby. (…). Nagle huk, zgrzyt, brzęk szkła sypiącego się z żarówki (…). Zimny oddech śmierci wstrząsa ciałem, przechodzi prze okręt (…), zagląda głęboko w oczy każdemu z nas. Szeroko otwarte źrenice i dłonie kurczowo najpierwszym z brzegu zaworze (…). Bomby, bomby, bomby ! Zewsząd bomby ! Zaszeleściła znów „suknia” okrętu (…) Zaskrzypiał kadłub Sokoła… - Woda na dziobie. Puściło parę nitów ! – melduje bosman okrętowy. Jeden z marynarzy leżał w hamaku. Oblany fontanną tryskającej z zewnątrz morskiej wody, zrywa się nagle (…) i krzyczy: - Nie chcę umierać ! Nerwy nie wytrzymały. Doskoczyli koledzy (…) Silne uderzenie w szczękę. Marynarz pada nieprzytomny. O chwili spokojnie wraca do hamaka (…). Bomby na szczęście są coraz bardziej odległe (…). W czasie następnego postoju w porcie nasi przyjaciele cywile, a przede wszystkim przyjaciółki widzieć będą nasze twarze znów uśmiechnięte, pełne życia i radości…8 Jak w takich chwilach powinien zachowywać się kapitan ? Na kursie dowódców okrętów podwodnych Andrzej Kłopotowski usłyszał, że „twarz dowódcy powinna być uśmiechnięta, trzeba pokonać ten strach który was dławi. W czasie każdego kontrataku bombami głębinowymi oraz w sytuacjach zagrożenia życia okrętu powinien on zawsze powiedzieć coś wesołego, aby rozładować atmosferę …”9 Nic dziwnego, że napięcie nerwowe odbijało się niekorzystnie na psychice dowódców okrętów podwodnych. Córka komandora Bolesława Romanowskiego, Zoa Rychel wspominała, że ojciec nie znosił dźwięku łupania orzechów, gdyż kojarzył mu się z wybuchami bomb głębinowych…10 Na początku 1942 roku ORP Sokół patrolował między innymi w rejonie Zatoki Tarenckiej 8. A. Kłopotowski, op. cit., s. 37 - 39 9. A. Kłopotowski, op. cit., s. 22 10. B. Romanowski, op. cit., s. 391 Wehikuł Czasu nr 17/2013
i wybrzeży Afryki, odnosząc kolejne sukcesy. W marcu został zbombardowany w bazie przez lotnictwo niemieckie. Uszkodzeniu uległy między innymi baterie akumulatorów, które w kontakcie ze słoną wodą zaczęły wytwarzać trujący chlor11. Załoga naprawiła okręt własnymi siłami, gdyż sterroryzowani nalotami robotnicy portowi odmówili pracy. Konieczna stała się ewakuacja Sokoła z Malty. Borys Karnicki odprowadził go do bazy w Gibraltarze, aby tam dokonać remontu. Po drodze w wyniku błędu, utracono panowanie nad okrętem w czasie zanurzania się. Gdyby w porę go nie odzyskano, Sokół zostałyby zgnieciony ciśnieniem wody i skończył na dnie. Do Gibraltaru okręt wpłynął 28 kwietnia12. W miejsce Borysa Karnickiego (od lipca 1942 komandora ) jego dowódcą został kapitan Jerzy Koziołkowski.
Załoga ORP Sokół w Gibraltarze
11. A. Kłopotowski podaje tylko jedną datę nalotu: 17 marca (op. cit., s. 40), zaś B. Karnicki wspomina o trzech nalotach w dniach 17, 26 i 27 marca (op. cit. 130 – 132) 12. Rafał Witkowski Kampania śródziemnomorska ORP „Sokół” (1941 – 1942) w B. Karnicki, op. cit. s. 157
35
HISTORIA
Pius XII ratujący Żydów Przemysław Sołga
W
okół Piusa XII i jego postawy wobec Holocaustu wyrosło wiele mitów. Wyświechtane zarzuty oraz inwektywy kontestatorów wielkiego pontykatu na ogół nie znajdują podstaw w postaci rzeczowych argumentów. Okazuje się bowiem, że Papież odegrał wielką rolę w ratowaniu europejskich Żydów. Norman Solomon wspomniał kiedyś zdawkowo o tym, że Pius XII dołożył troski o życie „wielu pojedynczych Żydów”1. Ilu Żydów tak naprawdę uratował papież? Spróbujmy zatem zasygnalizować tylko niektóre aspekty związane z tą kwestią. Zaraz po wybraniu no na Głowę kościoła Pius XII stworzył przy niemieckim oddziale watykańskiego biura informacyjnego specjalną komórkę do spraw Żydów, celem zapewnienia im ochrony2. W obliczu zbliżającej się zagłady Włoskich Żydów wystosował odpowiednie pismo do męskich i żeńskich klasztorów we Włoszech, aby podjęły się zadania ratowania Izraelitów. W akcję zaangażowano od 150 do 155 klasztorów, w których ukrywało się 4.238 osób, z czego aż około 3 tysięcy znalazło schronienie w letniej rezydencji papieża w Castel Gandolfo, 447 udało się schronić za murami Watykanu, 60 na Uniwersytecie Gregoriańskim, kilku w piwnicach Instytutu Biblijnego, około 400 pełniło rolę kcyjnej części Gwardii pałacowej3. Istnieją nawet doniesienia o tym, że papież w przebraniu franciszkanina opuszczał mury Watykanu i pomagał w ucieczce Żydom z getta4. Watykan udzielał także pomocy Żydom prześladowanym w innych krajach. Nie dość wspomnieć o pomocy w przesiedleniu Żydów z Tracji i Macedonii, zagrożonych eksterminacją5. Już w 1939 roku Pius XII wydał rozporządze1. Norman Solomon, Czy Szoah wymaga nowej teologii?, w: Żydzi i chrześcijanie w dialogu. Materiały z Międzynarodowego Kolokwium Teologicznego w Krakowie – Tyńcu 24-27 IV 1988, s. 150. 2. D. Kurzman 132 3. Z. Waszkiewicz, Kontrowersje wokół „milczenia” Piusa XII, Pius XII, w: Pius XII. Papież w epoce totalitaryzmów. Historiograa i polityka, Kraków 2010, s. 150. 4.http://ekai.pl/wydarzenia/x47961/pius-xiiodwiedzil-potajemnie-rzymskie-getto/ [Dostęp: 12.06.2013]. 5. Z Waszkiewicz Hostoriograa 148
36
nie skierowane do wszystkich nuncjatur świata, w którym nakazał ratować Żydów za wszelką cenę6. Stworzył też organizację, o nazwie „Raphael’s Verein” (Stowarzyszenie św. Rafała) która niosła pomoc Żydom. Dostarczała ona pieniądze oraz paszporty niezbędne do wyemigrowania z Niemiec i państw przez nich okupowanych7. W 1944 roku kard. Maglione, Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej, zwrócił się do krajów Ameryki łacińskiej prosząc o pomoc dla Żydów prześladowanych w Europie. Odpowiedź pozytywna napłynęła z Paragwaj, Chile, Boliwia, Kostaryka i Nikaragua, zaś kategorycznie odmówiły Peru, Kuba, Gwatemala, Haiti i Salvador8. W Rumunii przyspieszono procedurę przystępowania katechumenów do chrztu, co budziło sprzeciw tamtejszego rządu który zasugerował, aby papież na czas wojny wstrzymał dopuszczanie do chrztu osób żydowskiego pochodzenia, jednak Ojciec Święty tę propozycję stanowczo odrzucił, a za udzieloną pomoc dziękował mu wielki rabin Aleksander Safran9. Papież oferował nawet pomoc materialną włoskim Żydom, gdyby nie udało im się zebrać odpowiedniej sumy po tym, gdy Niemcy zażądali od nich złota10. Ogółem szacuje się, że dzięki interwencjom Piusa XII ocalono nawet 850 tysięcy osób przed zagładą, a liczbę tę potwierdza Izraelski historyk Pinchas Lapide11. Pius XII powiedział nawet, że nie boi się pójścia do obozu koncentracyjnego12, a Niemcy 6.http://ekai.pl/wydarzenia/x15680/avvenirejuz-w-r-pius-xii-kazal-ratowac-zydow/ [Dostęp: 12.04.2013]. 7http://www.dziennik.com/wiadomosci/artykul/ rewelacje-ksiedza-centioni-pius-xii-pomagalzydom [dostęp 15.06.2012]. 8. P. Blet SJ, Pius XII i druga wojna światowa w tajnych archiwach watykańskich, Katowice 2000, s. 358. 9. P. Blet, op. cit., s. 279. 10. M. Schad, Szara eminencja Watykanu. Siostra Pascalina i papież Pius XII, Kraków 2010, s. 125. 11. P. Blet, op. cit., s. 426; K. Panuś, Pius XII, Kraków 2008, s. 34. 12. Słowa te wypowiedział Pius XII po odebraniu wiadomości niezadowolenia Mussoliniego Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA snuli plany uprowadzenia go z Watykanu odpowiedzi na „papieskie wypowiedzi w obronie Żydów”. 13 Żydzi nie pozostali papieżowi dłużni jeśli chodzi o wyrazy wdzięczności. Za okazaną pomoc dziękowali mu osobiście: Albert Einstein, G. Meir – minister spraw zagranicznych Izraela, Chail Weizman - pierwszy prezydent odrodzonego państwa Izraelskiego, A. L. Easterman – prezes Światowego Kongresu Żydów, wielki rabin Jerozolimy I. Herzog, rabin Zagrzebia i Rzymu, wiele wspólnot żydowskich i przedstawicieli związanych z nimi instytucji, nie brakowało także osobistych podziękowań wydanych we własnym imieniu lub osób trzecich14. Jak zatem doszło do narodzin mitu „hitlerowskiego papieża” i na czym się on opierał? Tworzenie czarnej legendy Ojca Świętego rozpoczęło się dopiero po jego śmierci. Okazuje się, że niemałą rolę w powstaniu tegoż mitu odegrała sowiecka agentura. Mówi o tym były rumuński szpieg, współpracujący z KGB, który zajmował się wykradaniem i fałszowaniem ważnych dokumentów - Ion Mihai Pacepa, który w 1968 roku uciekł na Zachód. W myśl zasady „zmarli nie mogą się bronić” Nikita Chruszczow w 1960 r. uknuł plan zniszczenia autorytetu moralnego Piusa XII, poprzez sfabrykowanie niektórych oryginalnych Watykańskich dokumentów, wykradzionych przez Pacepę. Na te dokumenty powoływał się Rolf Hochhuth pisząc swoją sztukę „Namiestnik”15, w której nakreślił bierną postawę Piusa XII wobec z wyrazów solidarności z krajami Beneluxu zajętymi przez Niemcy nazistowskie. Papież powiedział wtedy: „nie obawiam się, jeśli zajdzie taka konieczność, obozu koncentracyjnego ani wrogiej niewoli”. Zob. G. Sale, Hitler, Stolica Apostolska i Żydzi. Dokumenty z tajnego archiwum watykańskiego odtajnione w 2004 r., s. 160. 13. D . Kurzman. Misja specjalna. Hitlerowski plan zajęcia Watykanu i porwania papieża, Poznań 2008, s. 128. 14. Z. Waszkiewicz, „Milczenie” Piusa XII i Kościołów lokalnych w dobie holocaustu, w: Ludzie, idee, wojny, Studia z dziejów Europy środkowo-wschodniej, Bydgoszcz 2009, s. 121. Sekretarz Generalny Światowego Kongresu Żydów, dziękując papieżowi powiedział, że „przybył, aby w imieniu Unii Gmin Żydowskich złożyć Ojcu Świętemu najgorętsze podziękowania z wysiłki, jakie Kościół Katolicki w całej Europie podejmował w obronie Żydów w czasie wojny”. Cyt za: Ks. Grzegorz Ignatowski, Na drogach pojednania, Łódź 1993, s. 274. 15http://ekai.pl/wydarzenia/x11938/kgbstworzylo-czarna-legende-piusa-xii/[Dostęp: 12.05.2013]. Wehikuł Czasu nr 17/2013
Holocaustu. Sam Hochhuth prawdopodobnie w dzieciństwie należał do Hitlerjugend16, jednak w swojej sztuce zupełnie mija się z perspektywą prawdy historycznej17, a niektórzy z najbardziej zagorzałych kontestatorów pontykatu Piusa XII, jak J. Cornwell oraz D. Goldhagen inspirowali się jego dziełem18. Pozostaje kwestia braku ocjalnego potępienia Holocaustu ze strony Piusa XII. Za każdym razem, gdy Radio Watykańskie potępiało zbrodnie nazistowskie w okupowanej Polsce, Hitlerowcy odpowiadali prześladowaniem Kościoła Katolickiego19. Goebbels powiedział nawet, że jego programy były „bardziej niebezpieczne niż te, które nadawali sami komuniści.20 Jednakże po klęsce Francji i przystąpieniu Włoch do wojny narzucono ograniczenia także Radiu Watykańskiemu oraz „Osservatore Romano21. O tym, jak opłakane skutki przynosiły bezpośrednie interwencje dowodzi przykład Żydów z Holandii. Zarówno tamtejszy Kościół katolicki, jak i protestancki ratowały Żydów, co znalazło wyraz zwłaszcza w proteście z 10 lipca 1942 r. kiedy wyraziły one sprzeciw wobec deportowania Żydów do innych krajów, który został wysłany do Komisarza Rzeszy. SSeyss-Inquart powiedział, że skoro Kościół nie chce z nim pertraktować, jest zmuszony potraktować nawróconych Izraelitów tak jak zwykłych Żydów22. Wcześniej złożył lakoniczną obietnicę, że oszczędzi Żydów którzy nawrócili się na chrześcijaństwo, pod warunkiem że chrześcijanie nie będą podejmować kolejnych działań w ich obronie. Protestanci odpowiedzieli pozytywnie, jed16. Z. Waszkiewicz Kontrowersje wokół „milczenia” Piusa XII, Pius XII, w: Pius XII. Papież w epoce totalitaryzmów. Historiograa i polityka, Kraków 2010, s. 135. 17. Z. Zieliński, Pius XII. Historiograa zaangażowana, w: Pius XII. Papież w epoce totalitaryzmów. Historiograa i polityka, Kraków 2010, s. 16-17. 18. Z. Waszkiewicz, Kontrowersje wokół „milczenia” papieża Piusa XII, w: Pius XII. Papież w epoce totalitaryzmów. Historiograa i Polityka, Kraków 2010, s. 134. 19. K. Panuś, Pius XII, Kraków 2008, s. 34. 20. D. Kurzman, Misja specjalna. Hitlerowski plan zajęcia Watykanu i porwania papieża, Poznań 2008, s. 132. 21. Kazimierz Panuś, Pius XII, Kraków 2008, s. 33. 22. M. Hasemann, Pius XII wobec Hitlera, Kraków 2010 127. Określenie “wywózka na wschód „ jest oczywiście eufemizmem, który kryje w sobie zamiar wywózki do obozów koncentracyjnych, co było równoznaczne z niemal pewną śmiercią.
37
HISTORIA nakże Kościół katolicki wystosował list pasterski, który miał być odczytany we wszystkich kościołach 26 lipca. Odpowiedź była tragiczna. Wszyscy chrześcijanie żydowskiego pochodzenia zostali aresztowani i wywiezieni – wśród oar znalazła się późniejsza święta, Edith Stein (św. Teresa Benedykta od Krzyża)23. Doszło wówczas do inwigilacji katolickich zakonów, w celu poszukiwania osób „niearyjskiego” pochodzenia24. W całej Holandii zginęło w czasie wojny łącznie ok. 90% Żydów25 . Pius XII przygotował specjalny dokument, potępiający prześladowania Żydów, który miał być następnie opublikowany w „Osservatore Romano”. Według relacji s. Pasqualiny Lehnert, tego samego dnia, w którym ów dokument miał zostać opublikowany, papież przeczytał doniesienia z prasy o losie holenderskich Żydów i zbladł jak ściana. Udał się potem do kuchni i spalił dokument czekając, aż ogień strawi go w całości26. Papież dowiedziawszy się o masowych mordach dokonywanych na Żydach płakał jak małe dziecko przyznając, że publiczne wypowiedzenie protestu mogłoby tylko pogorszyć sytuację27. Warto dodać, że podobnie zachowawcze stanowisko zajmowały w tamtym czasie Komitet Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i Sekretariat Generalny Światowego Kongresu Żydów28. Nawet niektórzy Żydzi którym papież w tamtym czasie pomógł stali na stanowisku, że publiczne wypowiedzenie manifestu mogłoby tylko pogorszyć sytuację29. Prof. Zoa Waszkiewicz uważa wręcz, iż błąd papieża polegał na tym, iż czynił pewne zabiegi dyplomatyczne, zupełnie niepotrzebnie, gdyż były one nieskuteczne w stosunku do Hitlera30. 23. G Sale, Hitler Stolica Apostolska i Żydzi, Dokumenty z tajnego archiwum watykańskiego odtajnione w 2004 r., Kraków 2007, s. 161. 24. M. Hasemann, op. cit.,, s. 190. 25. Z. Waszkiewicz, „Milczenie” Piusa XII i Kościołów lokalnych w dobie holocaustu, w: Ludzie, idee, wojny, Studia z dziejów Europy środkowo-wschodniej, Bydgoszcz 2009, s. 113. 26. M. Hasemann, op. cit., s. 129. 27. M. Hasemann, op. cit., s. 188. 28. G. Sale, op. cit., s. 171. 29.http://www.catholic.com/documents/howpius-xii-protected-jews [Dostęp: 04.06.2013]. 30. Z. Waszkiewicz, Kontrowersje wokół „milczenia” Piusa XII, Pius XII, w: Pius XII. Papież w epoce totalitaryzmów. Historiograa i polityka, Kraków 2010, s. 139. O tym że Hitler traktować kontrakty międzynarodowe wyłącznie w sposób taktyczny zob. m. in. A. L Sowa, U progu wojny, Kraków 1997, s. 220.
38
Wielka Brytania i USA wywierały nacisk na papieża, aby ten milczał o zbrodniach poczynionych przez Hitlerowców, gdyż ich zdaniem w przeciwnym wypadku wiązałoby się to z jeszcze większym zaognieniem sytuacji, a w sposób szczególny obawiali się wystąpienia papieża po deportacji, a w konsekwencji – eksterminacji Żydów Węgierskich w 1994 r. Po wojnie wiele z tych dokumentów zniszczono31. Warto w tym miejscu przypomnieć jeszcze jedną kwestię. Alianci dysponowali nieporównywalnie większą wiedzą niż papież na temat eksterminacji a mimo wszystko postanowili nie informować międzynarodowej opinii publicznej o dowodach zdobytych przez amerykański wywiad32. Możliwość legalnej imigracji do innych krajów istniała w Niemczech jeszcze jakiś czas w trakcie wojny33. Tymczasem Amerykanie przyjęli zaledwie 21 tysięcy imigrantów żydowskich, co stanowiło zaledwie 10% liczby uchodźców dopuszczanych przez prawo obowiązujące wówczas w USA34. Szwecja i Szwajcaria namówiły Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy aby ten specjalnie oznakował paszporty Żydowskie, co miało utrudniać im migracje. Niezależna komisja Ekspertów w 1966 r. oszacowała, że Szwajcaria była w tamtym czasie w stanie uratować tysiące Żydów35. Goebbels zanotował nawet w swoim dzienniku, że Szwedzi oburzają się na to w jaki sposób Niemcy traktują polskich Żydów, jednak w żadnym przypadku nie chcą ich przyjąć do swojego kraju36. Jak słusznie zauważa prof. Zoa Waszkiewicz, Pius XII „nie należał do grona tych, którzy decydowali o losach ówczesnego świata, ale, co warto podkreślić – to on dla ratowania Żydów zrobił najwięcej37.
31. http://ekai.pl/wydarzenia/x42427/stawali-wobronie-zydow/ [Dostęp: 15.05.2013]. 32. G. Sale, op. cit., , s. 174. 33. Iibidem, s. 188. 34. Iibidem, s. 385. Więcej na temat stosunku Stanów Zjednoczonych do imigrantów żydowskich w czasie wojny - zob. D. S. Wyman, Pozostawieni swemu losowi. Ameryka wobec Holocaustu 1941-1945, Warszawa 1994. 35. G. Sale, op. cit. s.189. 36. E. Guz, Pius XII. Nieznane wątki polskie, Warszawa 2012, s. 189. 37. Z. Waszkiewicz „Milczenie” Piusa XII i Kościołów lokalnych w dobie holocaustu, w: Ludzie, idee, wojny, Studia z dziejów Europy środkowo-wschodniej, Bydgoszcz 2009, s. 114. Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA
Wojna w Kosowie Kacper Kulpa
K
osowo jest to kraina geograczna położona w południowej europie pomiędzy Serbią Czarnogórą a Macedonią
postrzegają Kosowo jako duchową stolicę gdzie znajdują się najstarsze zabytki sakralne oraz siedziba Patriarchy Serbskiego w mieście Pec
W przededniu wojny obszar Kosowa zamieszkały był przez ok. 90% Albańczyków i ok. 9% Serbów populacja Kosowa sięgała 1, 6 mln osób. Były to ziemie najbardziej zacofane gospodarczo, o najniższym krajowym produkcie brutto, wysokiej inacji, bezrobociu oraz najwyższym współczynniku analfabetyzmu
W 1992 r. powstała organizacja terrorystyczna nazwana Armią Wyzwolenia Kosowa wspierana nansowo przez Albańczyków mieszkających w krajach europy zachodniej. Początkowo słabo rozwinięta armia partyzancka z czasem przerodziła się w dobrze uzbrojoną siłę stanowiącą realne zagrożenie posiadała nowoczesną broń dzięki doskonale zorganizowanym akcjom przemytniczym, byli wspierani nansowo przez Albańczyków mieszkających za granicą głównie w Szwajcarii i Niemczech przez pierwsze 4 lata nikt o nich nie słyszał. Wraz z nadejściem wiosny roku 1996 doszło do pierwszego ataku terrorystycznego do, którego Armia Wyzwolenia Kosowa przyznała się w mediach.
Kosowo jest i było niezmiernie ważnym miejscem zarówno dla Serbów jak i Albańczyków oba narody uzasadniają swoje roszczenia względami historycznym jako przykład można podać chociażby słynną bitwę na Kosowym Polu z 1389r. kiedy to Serbowie i Albańczycy wspólnie przeciwstawili się Turkom. Kosowo jest kolebka państwowości Serbskiej oraz symbolem klęski, upadku i egzystencji narodu. Albańczycy uważają się za przodków Ilirów, którzy zamieszkiwali tamte rejony przed przybyciem Słowian co stawia Serbów w roli niechcianych gości. Argumenty te są podważane przez historyków gdyż współcześni Albańczycy pojawili się w XVII na terenie Kosowa, zostali przesiedleni tam przez Turków lub emigrowali z własnej woli chcąc opuścić jałowe i górzyste tereny Albanii . Natomiast Serbowie w obawie przed gniewem Sułtana uciekali na północ obawy te nie były bez podstawne gdyż Serbowie wspierali Świętą Ligę podczas wojen z Turcją. Elementem zapalnym były różnice etniczno-kulturowe większość Albańczyków jest wyznania mahometańskiego ponad to posługują się językiem nie należącym do grupy języków słowiańskich co niewątpliwie nie sprzyjało nawiązywaniu dialogu z narodem Serbskim ponad to obydwa narody negatywnie postrzegają się wzajemnie dla Serbów Albańczycy są „Prymitywnym narodem” natomiast dla Albańczyków naród Serbski kojarzy się z okupacją. Serbowie
Wehikuł Czasu nr 17/2013
Żołnierze Armi Wyzwolenia Kosowa Przysłowiowej oliwy do ognia dolewali Serbowie zakazywani oni Albańczykom nauki w szkołach i uniwersytetach, co prowadziło do powstawania Albańskiego państwa podziemnego, którego prezydentem został Ibrahim Rugova. Urodzony 2 Grudnia 1944r. w Kosowie Albańczyk cieszył się ogromnym autorytetem politycznym jak i moralnym nawet wśród swoich politycznych przeciwników. Był pacystom
39
HISTORIA co przysporzyło mu wielu sympatyków na Zachodzie, otwarcie sprzeciwiał się atakom AWK na Serbów. Aby dokładniej zrozumieć postawę Albańczyków należy wspomnieć o układzie w Dayton z 21 listopada 1995r., kiedy to doszło do porozumienia w sprawie Bośni wbrew oczekiwaniom Albańczyków nie poruszono tam kwestii dotyczącej Kosowa. Ludność albańska zdała sobie sprawę, że bierność nigdy nie przyniesie zamierzonych efektów. Zaczęli od nie płacenia podatków, uchylania się od służby wojskowej, nie korzystali z przychodni i szpitali pozbawili się świadomie praw obywatelskich. Poirytowani sytuacją Serbowie odcięli Albańczyków mediów nadających w języku rodzimym. Nastąpił ciąg wydarzeń, które świadczyły o wyraźnym odcięciu się Albanii od Serbii. Albańczycy zrezygnowali ze swojej reprezentacji w Serbskim Parlamencie. Zorganizowali oni własny system podatkowy, z którego 97% dochodu przeznaczano na rozwój szkolnictwa. Chęć odseparowania się doprowadziła to poważnego napięcia stosunków. Próby zażegnania koniktu oczywiście były np. w 1996 niemal doszło do przełomu którym miało być porozumienie, które gwarantowało Albańczykom naukę w języku ojczystym niestety nie weszło ono w życie. Brak dialogu doprowadził do ekshalacji koniktu. Kwietniu 1996r. Armia Wyzwolenia Kosowa zamordowała 8 nieumundurowanych Serbskich policjantów w Decani i Pec Albańskie podziemie z Rugova na czele podejrzewało, że ataki są Serbską prowokacją. W tym czasie AWK zabijała rodaków lojalnych Serbom walki AWK stały się elementem codziennego krajobrazu w połowie roku 1997 utworzyli oni wolne terytoriom w okolicy Drenica. W lutym 1998 w rejonie Drenicy ginie 4 Serbskich policjantów kilka tygodni później dochodzi to Serbskiej ofensywy w tym rejonie ginie 29 Albańczyków w tym kobiety i dzieci, rodziny członków AWK parę dni później zaatakowano siedzibę dowództwa WAK w miejscowości Przekaz gdzie zginęło kilkunastu członków WAK, Albańczycy zapowiedzieli zemstę
40
w pierwszych dniach marca zginęło 67 Albańczyków i 6 Serbów. W kolejnych miesiącach AWK nasiliło ataki w czerwcu w ich rekach znajdowała się ok. 40 % powierzchni Kosowa.
Kosowo Całej sytuacji bacznie przyglądają się Stany Zjednoczone, które dążą do między umiędzynarodowienia koniktu, co oznacza iż Serbowie z biegiem tracą możliwość rozwiązanie koniktu na własną rękę. 17 Maja dochodzi do spotkania pomiędzy Milosevicem a Rugovą w sprawie deklaracji gwarantującej, wolość dla Kosowa jednak naciski wywierane na Rugovę przez AWK i część społeczności Albańskiej, doprowadziły to zerwania rozmów przez stronę Albańską i ponowienia ataków przez WAK. W obliczu coraz większego zagrożenia Serbowie rozpoczęli konfrofensywe z użyciem wojska odzyskując większość utraconych terenów intensywne walki dotykają ludność obydwu narodowości mnoży się liczba uciekinierów dochodzi do gwałtów morderstw i grabienia mienia. Zagraniczne media zrzucają całą winę na stronę Serbską za przykład można podać, nagłośnie wymyślonej masakry w Orahovac gdzie miało zginąć 567 osób autorem tej plotki był niemiecki dziennikarz Erich Rathdelder a wiadomość opublikowano w niemieckiej „Tageszeitung” i polskiej „Gazecie Wyborczej” po dwóch dniach ustalono, że to kłamstwo, ale nie
Wehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA we wszystkich media donoszczących o tym zdarzeniu ukazało się sprostowanie. Między Pażniernikiem a 30 listopada dochodzi do 310 ataków na Serbów, 14 grudnia zamordowania 6 Serbskich studentów, co było odwetem za akcje serbskiej policji skierowaną w Albańskich przemytników broni. Do końca 1998r. w atakach terrorystycznych zginęło 264 osoby. 15 Stycznia 1999r. świat obiegła wiadomość o masakrze 45 Albańczyków we wsi Racak. Tego samego dnia kierownik misji OBWE William Walker oskarżył stronę serbską o dokonanie masowej egzekucji na ludności cywilnej. Władze Jugosławii zaprzeczyły, jakoby doszło do zbrodni, i oskarżyły z kolei Armię Wyzwolenia Kosowa o zaaranżowanie miejsca masakry poprzez umieszczenie w nim zwłok zabitych w innych miejscach albańskich partyzantów. Pełny raport z badań zwłok przeprowadzonych przez zespół ńskich lekarzy nie został ujawniony, co sprawia, iż okoliczności śmierci Albańczyków nie zostały ostatecznie rozstrzygnięte. Wydarzenia w Racak zdaniem wielu stanowiły tylko pretekst do ataku na Jugosławie. Nawet jeżeli nie było to prawdą to „masakra” miała tak ogromny wpływ na opinie publiczną, iż bombardowanie stawało się powoli rzeczą naturalną ponieważ Serbowie przestali być postrzegani jako naród którzy nie jest wstanie poradzić sobie z problemem wewnętrznym lecz jak naród, którzy dąży do wybicia innego narodu. Z biegiem czasu ta druga opcja wydaje się być bardziej prawdopodobna jej zwolennikiem jest również Profesor Marek Waldenberg.
Ibrahim Rugova i Slobodan Milosevic
Bibliograa: 1. Marek Waldenberg „Rozbicie Jugosławii od separacji Słowenii do wojny kosowskiej” Warszawa 2003 2. „Spory i konikty międzynarodowe aspekty polityczne i prawne” Pod redakcją prof. Włodzimierza Malendowskiego Wrocław 1999 3. Jadwiga Kiwerska ”Świat w latach 19892004 wydarzenia-konikty-procesy” Poznań 2005
Podczas Wojny ucierpiało 8 tyś Serbów oraz ok. 100 tyś Kosowian. Pogłębiła konikt Serbsko Albański, doprowadziła do zniszczenia kraju a stacjonujące w Kosowie siły pokojowe były często atakowane przez oddziały Albańskie. 17 Lutego 2008 Kosowo ogłosiło niepodległość państwo ze stolicą w Prisztinie liczy 1,8 mln mieszkańców zostało uznane przez 92 ze 193 państw członkowskich ONZ w tym Polskę.
Wehikuł Czasu nr 17/2013
41
HISTORIA
Kraków-Tokio. Część II. Droga na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja. Marek Mroczek
W
ięc jedziemy! Załączone zdjęcia z pierwszego numeru zobrazowały pierwsze wyjazdowe zmagania. Kilkaset metrów po ruszeniu z parkingu cudem uniknęliśmy stłuczki (chyba stres), a na obwodnicy Krakowa przestała działać skrzynia biegów. Uszkodziła się blokada między jedynką a wstecznym, a że biegi te były obok siebie ryzyko wrzucenia wstecznego nawet z trójki niebezpiecznie rosło – co nie zmieniło się przez następne półtora miesiąca. Ale co tam, teraz przecież nie można zrezygnować. Niektórzy powiadają, że najważniejsze ruszyć... Coś w tym jest. Jeszcze szybki wywiad w Rzeszowie dla tamtejszego radia i granica już czeka. Na początek Ukraina. Mogłaby być i Białoruś, przecież bliżej – ale koszty wyższe, kolejki dłuższe na granicy. A poza tym Kijów czy Charków też jest wart zobaczenia. Wieczorem pierwszego dnia przedarliśmy się do wschodniego sąsiada a panoramę Lwowa podziwialiśmy nocą. Następny ranek przywitaliśmy w stolicy Ukrainy drugim już zatrzymaniem przez milicję (zob. zdjęcie z poprz. numeru). Tutaj warto wspomnieć o interesującym stereotypie dotyczącym „mandatów” za wschodnią granicą. Proszę sobie drogi czytelniku wyobrazić, iż przejeżdżając całą trasę zatrzymano nas tylko trzykrotnie w Rosji, raz płacąc karę – skądinąd słusznie, oraz… pięciokrotnie na Ukrainie, gdzie spędziliśmy w sumie dwa dni przejazdem. Oczywiście za każdym razem należna była opłata za popełnione wykroczenie, o istnieniu którego dowiadywaliśmy się siedząc w radiowozie. Najciekawsza interpretacja była właśnie przed Kijowem, gdzie musieliśmy nansowo odpokutować zgaśnięcie silnika na światłach. No cóż, co kraj to obyczaj – trzeba się dostosować. A łapówki na szczęście są tanie, od około 20 do 50zł. Po zwiedzeniu miasta plan był prosty: nocleg na parkingu, rano dojazd do Charkowa, a potem Rosję będzie już widać na horyzoncie. Byłoby to zbyt łatwe, więc los wziął los w swoje ręce i zdecydował się popsuć rozrusznik. Dzięki Bogu znaleźliśmy mechani-
42
ka i nad ranem zdołaliśmy go wymienić… powiedzmy szczerze, i tak się udało. Im dalej od cywilizacji zachodu, tym trudniej o części do niemieckich samochodów. Za radą życzliwego Ukraińca zmieniliśmy ze względów czasowych trasę jadąc zamiast na wschód, to najpierw na północ – w kierunku Czernichowa, by potem skrótem odbić na Kursk i Woroneż. W tym ostatnim bardzo ciepło ugościła nas pewna rodzina, która pomogła zreperować tylne koło, uszkodzone na znanych z wysokiej jakości rosyjskich drogach. Wgraliśmy na GPS mapę całej ojczyzny Dostojewskiego i już myślami byliśmy nad Wołgą, której widok symbolicznie miał nam dać do zrozumienia, że to co robimy dzieje się naprawdę. Azja się zbliża, a razem z nią inne przestrzenie i inne myślenie. Nie musieliśmy za to zbytnio myśleć o ropie. Na jednej z pierwszych stacji zapłaciliśmy za pełny bak jakieś 200zł, grubo ponad połowę mniej niż w Polsce. Co ciekawe w Rosji stacje benzynowe działają jak zwykłe sklepy: najpierw płacisz, a potem tankujesz. Nie ważne jak by ten proceder nie wyglądał – za taką cenę godziliśmy się na wszelakie warunki, a i o jakość paliwa nie trzeba było się martwić. Nie było więc powodu, by biała furgonetka nie dojechała do umownej granicy kontynentów w okolicach Czelabińska, który wtedy jeszcze nie był znany z deszczu meteorytów. Spore miasto dało się poznać jak wszystkie większe ośrodki które mijaliśmy do tej pory. Socjalistyczna zabudowa z rozplanowanym centralnym placem Lenina do którego dobiega ulica Lenina, na końcu której widnieje pomnik tegoż zwycięzcy „rewolucji”. Dużo bardziej intrygująca wydawała się prowincja, gdzie malownicze domostwa z misternie rzeźbionymi akcentami stroiły kilometry żmudnie pokonywanej drogi. Ta musiała kończyć się gdzieś bliżej niż Japonia, by ułatwiać wspomniane w poprzednim artykule podejście psychologiczne. Idealnym miejscem na odpoWehikuł Czasu nr 17/2013
HISTORIA czynek było jezioro Bajkał i leżący nieopodal Irkuck. Ale tam z Czelabińska to prawie jak z Lizbony do Wilna (teraz Czytelniku możesz się zastanowić co to znaczy dla tamtejszych mieszkańców termin „daleko” – a odpowiedź w następnej części). Trzeba więc skupić się na bliższych punktach, jak Nowosybirsk i Krasnojarsk. Oba miasta chcieliśmy przejazdem zwiedzić, na pierwsze zabrakło czasu. Przecież prom do Japonii nie będzie czekał. Zostawiliśmy więc trzecie co do wielkości miasto Rosji na powrotny deser. Teraz już można było zastanawiać się przed kolejną nocną jazdą, czy woda w najczystszym i najgłębszym jeziorze świata będzie wystarczająco ciepła by zażyć kąpieli. Dotarliśmy do bram Bajkału po paru następnych dniach. Irkuck, miasto o wciąż obecnych śladach polskich zesłańców i inteligencji. Urokliwe połączenie przeszłości z teraźniejszością da się poczuć w wielu zakątkach ulic. Nie dziwne, iż jest to miejsce wielu wydarzeń kulturalnych i wczasowych wizyt Rosjan, Mongołów czy turystów z Europy. Nam jednak znów mechanika była w głowie, bowiem po 7.000km VW znów zaczął dawać o sobie znać. Z przodu oko widziało kontrolkę poziomu oleju, z tyłu ucho słyszało niepokojąco tłukące się koło. Wizyta u poleconego (przez goszczącego nas polskiego księdza) mechanika wydała wyrok: łożysko i piasta. Wymiana zajęłaby około dwa tygodnie, bo części musiałyby dojechać z Moskwy. Nie dawano nadziei na dojechanie do Władywostoku bez naprawy. Był jednak wybór? Trzeba było zaryzykować. A olej standardowo, jak na tak wiekowy silnik, zaczął ubywać. Dolaliśmy zapas i to wszystko. Pierwszy raz od wyjazdu z Krakowa daliśmy więcej niż jeden dzień przerwy maszynie na odpoczynek, sami udając się marszrutą na leżącą na Bajkale wyspę Olchon. Był czas na rozmowy przemyślenia, snucie dalszych ustaleń. Co miało się stać po przekroczeniu granicy Bajkału, za którym nikt z nas wcześniej nie był? CDN.
Wehikuł Czasu nr 17/2013
43
Międzynarodowe Seminarium w Poczdamie 17 - 24 lutego 2012 roku.
Przed Pałacem Cecilienhof w Poczdamie
Prezentacja Projektu polskiej grupy przez Łukasza Filipczyka i Ewę Dyngosz
Wszyscy seminarzyści pod Bramą Brandemburską
Zwiedzanie Poczdamu
Grupa Portugalska przygotowuje się do prezentacji projektu
mgr Matyna Grądzka przedstawiająca swoje stanowisko podczas wspólnych warsztatów
Zwiedzanie wystawy w Domu Konferencji w Wannsee
Polska grupa pracuje nad prezentacją