Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza R. V (XLVII) 2012 [vol. 2]

Page 1

[vol. 2]


[vol. 2]





Wiek XIX . Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza rok V (XLVII) 2012

Debiut naukowy Katarzyna Rytlewska

Szpital psychiatryczny jako przestrzeń zbrodni (Stanisław Lem – John Katzenbach – Karin Fossum)

W

iedza medyczna wielokrotnie stawia pacjenta w pozycji przedmiotu, a nie podmiotu swoich badań. Większość jej dyscyplin skupia się na wnikliwej analizie ułomności ludzkiego ciała. Some to jednak tylko jedna z części tworzących całość. Najczęściej to psyche i wszystko, co związane z funkcjonowaniem ludzkiego umysłu, choć nierozerwalnie połączone z tym, co somatyczne, jest uznawane za centrum, za istotę naszej podmiotowości. Dlatego też tak istotną rolę odgrywają placówki, które mają pomóc w odbudowie i regeneracji nadwerężonej w wyniku najróżniejszych doświadczeń psychiki. Już Herman Boerhoave, wybitny lekarz żyjący na przełomie XVII i XVIII wieku, stwierdził, że: Gdy się porówna tę niewielką ilość dobra, jaką ludzkość zawdzięcza połowie tuzina lekarzy, którzy byli rzeczywiście godni swego zawodu, z całym złem wyrządzonym przez przeważającą większość pozostałych, nie można ani przez chwilę wątpić, że byłoby lepiej, gdyby zawód lekarski nigdy nie istniał.1

Ten sceptycyzm w wieku XX pogłębiony zostaje przez francuskiego filozofa i socjologa, Michela Foucaulta, który w swoim dziele Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu opisuje zatrważające terapie stosowane od wieków „ciemnych” do czasów pozornie (przynajmniej w przypadku psychiatrii) światłych. Całkowita izolacja, upuszczanie krwi czy zakuwanie w łańcuchy 1

I. Rath-Vegh, Historia ludzkiego szaleństwa, przeł. R. Bańkowicz, Warszawa 1973, s. 72–73.

497


• Katarzyna Rytlewska •

to tylko nieliczne z praktyk, które były codziennością w klinikach opisywanych przez tego historyka kultury2. W XX wieku spotkamy wiele przykładów leczenia umysłowych schorzeń, które przyjmuje postać pseudonaukowych praktyk skoncentrowanych na tragicznych w skutkach eksperymentach oraz aktach przemocy fizycznej i mentalnej, mającej miejsce w placówkach nazywanych przez Ervinga Goffmana instytucjami totalnymi. To miejsca pobytu znacznej liczby ludzi znajdujących się w podobnej sytuacji, odizolowanych na jakiś czas – lub trwale − od reszty społeczeństwa. Jako przykłady instytucji totalnych socjolog wymienia więzienia i – właśnie – szpitale psychiatryczne. Każda placówka ma swój indywidualny stopień totalizacji, co oznacza, że może być bardziej lub mniej zamknięta i odcięta od możliwości uczestnictwa w stosunkach społecznych panujących w świecie zewnętrznym3. Jednocześnie ta hermetyczność bądź przenikalność silnie oddziałują na psychikę podopiecznych tych placówek. Literatura również podejmuje problem ograniczeń właściwych medycynie, a co za tym idzie − swego rodzaju uzurpatorstwa. Sylwetki fałszywych lekarzy czy pseudolekarzy oraz opisy ich ambiwalentnego lub beztroskiego stosunku do śmierci zdanych na ich łaskę pacjentów wpisują się w obecny w kulturze Zachodu nurt krytyki pozornej wiedzy i pozornie skutecznej praktyki medycznej. Sytuacja braku odpowiedzialności za własne czyny, za leczenie pacjentów, które w istocie zagrażało ich życiu, pojawia się chociażby u Johanna Wolfganga Goethego. Uczony Faust, który jako młody człowiek przyglądał się magicznym praktykom swojego ojca, stosującego przygotowane przez siebie leki w czasie epidemii, miał okazję zobaczyć wątpliwą ich skuteczność. Kiedy po latach ozdrowieńcy dziękują mu, chowając jego samego i jego ojca we wdzięcznej pamięci, on sceptycznie patrzy na skutki tamtych działań, a medycynę zalicza do całego szeregu dziedzin, które przynoszą tylko rozczarowanie4. Także w późniejszej literaturze znaleźć można wiele przykładów bohaterów, którzy szafowali ludzkim życiem, podając się za lekarzy. Bez względu na to, czy przywdziewanie białego kitla wynikało z potrzeby nobilitacji i próżności, czy też miało umożliwiać konieczne w medycynie eksperymenty, skutki były opłakane. Trzeba zresztą przyznać, że nauka ma często problem także ze zdefiniowaniem i odróżnieniem szaleństwa. Foucault zauważa, że w wieku XVIII szaleństwo traktowano nie 2 3 4

M. Foucault, Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu, przeł. H. Kęszycka, Warszawa 1987, s. 112. E. Goffman, Instytucje totalne. O pacjentach szpitali psychiatrycznych i mieszkańcach innych instytucji totalnych, przeł. O. Waśkiewicz, J. Łaszcz, Sopot 2011, s. 22–23. Por. J.W. Goethe, Faust, przeł. F. Konopka, Warszawa 1962, s. 92–95.

498


• Szpital psychiatryczny jako przestrzeń zbrodni •

tylko jako chorobę, ale nawet postrzegano je w kategoriach nawiedzenia lub grzechu, zaś w odizolowanych od świata instytucjach zamykano także ludzi uznanych za aspołecznych, czekając, aż psychiatria dojrzeje, by móc zdiagnozować ich przypadki5. Nauka zna jednak przykłady nie tylko lekarzy-pozorantów, lecz także symulantów-pacjentów. Szaleństwo, obłęd – to rodzaj maski, często umożliwiającej ucieczkę przed odpowiedzialnością czy karą. Szeroko rozumiane pojęcie osobowości sprawia, że niezwykle trudno rozróżnić to, co normalne, od tego, co patologiczne lub symulowane. W istocie zdrowi pacjenci mogą przypisywać sobie najrozmaitsze fobie, lęki, stany depresyjne, manie, jak również paraliże i niedowłady6. W literaturze również pojawiają się często postacie, które szaleńcami nie są, a jednak sięgają, z różnych powodów, po tę maskę, by osiągnąć takie lub inne cele. Tak zachowuje się chociażby McMurphy, bohater Lotu na kukułczym gniazdem Kena Keseya. Mamy tu do czynienia z człowiekiem nader prostym, kierującym się właściwie od początku przede wszystkim troską o własną przyjemność i wygodę (zamiast pracy więźnia domniemane beztroskie życie w szpitalu dla umysłowo chorych), a nawet korzyści (pacjenci mają pieniądze, które w tym zamkniętym przybytku są im niepotrzebne, można więc je przejąć, wygrywając je od nich, by po wyjściu ze szpitala prowadzić wygodne życie). Ta idealizacja szpitala okazuje się jednak pułapką i pozorny raj przeobraża się w piekło7. Obie te sytuacje – zarówno przykład lekarzy, jak i pacjentów – pokazują rozdźwięk między iluzją a rzeczywistością, niezależnie od tego, czy ujawnia się on w przypadku medyków (samozwańczych lub nie), czy pozornych szaleńców; w obu możemy mieć do czynienia z „człowiekiem w teatrze życia codziennego”8. Ten właśnie rozdźwięk stanowić będzie szczególny przedmiot naszego zainteresowania, ukierunkowując refleksję nad trzema powieściami: Szpitalem przemienienia Stanisława Lema9, Opowieściami szaleńca Johna Katzenbacha10 i Kto się boi dzikiej bestii Karin Fossum11. Podstawą dla naszych rozważań nie będzie zatem to, co oczywiste i jednoznaczne. Nie skupimy się na instytucji szpitala psychiatrycznego jako lecznicy ludzkich M. Foucault, Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu, s. 84. Tenże, Choroba umysłowa a psychologia, przeł. P. Mrówczyński, Warszawa 2000, s. 10–14. 7 Por. K. Kesey, Lot nad kukułczym gniazdem, przeł. T. Mirkowicz, Warszawa 1991. 8 Por. E. Goffman, Człowiek w teatrze życia codziennego, przeł. H. Datner-Śpiewak i P. Śpiewak, Warszawa 2008, s. 263–264. 9 S. Lem, Szpital przemienienia, Kraków 1982. 10 J. Katzenbach, Opowieść szaleńca, przeł. P. Bieliński, Warszawa 2005. 11 K. Fossum, Kto się boi dzikiej bestii, przeł. R. Śmietana, Kraków 2008.

5 6

499


• Katarzyna Rytlewska •

dusz, ale jako na azylu dla tego, co można określić marginesem szaleństwa, maską szaleństwa, ukrytym szaleństwem. Bowiem, jak zauważa Marta Skwara, udawanie szaleństwa wyraża nie tylko chęć ukrycia się przed światem, lecz także umożliwia ucieczkę przed samym sobą, własnymi uczuciami, a nawet szlachetnością i ludzkimi odruchami. Ale ta powłoka dzikości i szału chroni też targaną namiętnościami jednostkę, która może być nad wyraz okrutna, a nawet żądna śmierci drugiego człowieka12. Jak pokazują Lem, Katzenbach czy Fossum, instytucje totalne to środowiska, w których sadyzm, obojętność czy zbrodnia znajdują pożywkę do rozwoju. Jak zauważa Adam Samuel Ettinger, badający problem zbrodni w świetle antropologii i psychologii, zamknięte przestrzenie, miejsca długotrwałej izolacji, mogą stymulować określony temperament do występku13. Może to dotyczyć i pacjentów, i lekarzy. Myliłby się przy tym ten, kto by uważał, że powieści wielkiego pisarza, jakim stał się Stanisław Lem, nie można zestawić z (może w dodatku „niskich lotów”) kryminałami. Z jednej strony – pozwalają na to ambicje przynajmniej pewnego typu kryminałów (do których zaliczę tu przywoływane), bogatych w psychologiczne, socjologiczne, a także antropologiczne odniesienia, z drugiej zaś – fakt, że w przypadku Lema mamy do czynienia z powieścią z początków jego twórczości, nie tylko stosunkowo daleką od tego, co będzie stanowiło istotę jego później wykrystalizowanych dzieł, ale też będącą świadectwem poszukiwania środków wyrazu przez tego pisarza. Płaszczyzną, która umożliwia porównywanie tych utworów, jest ich tematyka – bo akcja trzech przywoływanych tu przeze mnie powieści wiąże się z przestrzenią szpitala psychiatrycznego i zbrodniami, które atmosfera tego miejsca prowokuje. Pozwala to zatem na porównanie utworu Lema ze wspomnianymi kryminałami – z samej natury gatunku koncentrującymi się na problemie zbrodni – w celu ukazania mrocznej przestrzeni szpitala psychiatrycznego, która bez względu na gatunek literacki fascynowała twórców, stanowiąc tym samym rodzaj mostu ponad podziałami. Narrator w Szpitalu przemienienia jest wszechwiedzący. Podąża wszakże za jednym z bohaterów − za młodym lekarzem, Stefanem Trzynieckim, który, w pewnym sensie próbując poznać i zrozumieć samego siebie, przygląda się spotkanym medykom i ich podopiecznym w szpitalu psychiatrycznym, do którego trafia właściwie przez przypadek. Poprzez jego zachowania i spostrzeżenia możemy spróbować lepiej poznać przestrzeń szpitala i ludzi, 12 Por. M. Skwara, Motywy szaleństwa w twórczości Witkacego i Conrada. Studium porównawcze, Wrocław 1999, s. 127. 13 Por. A.S. Ettinger, Zbrodniarz w świetle antropologii i psychologii, Warszawa 1924, s. 306.

500


• Szpital psychiatryczny jako przestrzeń zbrodni •

dla których stała się ona azylem lub pułapką – a czasem jednym i drugim. Stanisław Lem akcję swojego utworu osadził w roku 1939, kiedy do Polski wkraczają wojska hitlerowskie. Konsekwencją tego jest silne oddziaływanie dramatycznych zewnętrznych zdarzeń na – dotąd dość zamkniętą − enklawę, w której nieraz prości ludzie szukają ratunku przed zesłaniem do obozów pracy czy przed głodową śmiercią, a intelektualiści liczą, że grube jej mury zabezpieczą ich naukowy dorobek, im samym pozwalając doczekać spokojniejszych czasów. Lem z jednej strony na przykładzie dyrektora szpitala, Pajączkowskiego, pokazuje, jak ludzka dobroduszność i łatwowierność mogą doprowadzić do tragedii z powodu wpuszczenia w mury szpitala niekompetentnych i psychicznie skrzywionych pracowników. Z drugiej − prezentuje pewien paradoks polegający na tym, że odizolowana od świata instytucja totalna zostaje odarta z fałszu i gry pozorów przez − odsłaniający prawdę o pracujących w niej ludziach − system totalitarny. To, co wewnętrzne (i dla pacjentów pełniące rolę wyroczni), staje się nagie i bezbronne w konfrontacji z tym, co przychodzi z zewnątrz. Brutalne oblicze faszyzmu, niestety, nie stanowi kontrastu nawet dla części przestrzeni szpitala, która także okazuje się przestrzenią zła i zadawania śmierci – a zatem i faszyzmu swoistą antycypacją. John Katzenbach narratorem swej powieści uczynił jednego z bohaterów, Francisa, nazywającego siebie eksszaleńcem. Dzięki wspomnieniom, które ten postanowił spisać, i zabiegowi retrospekcji, jaki zastosował Katzenbach, czytelnik może wraz z nim i jego przyjacielem Peterem oraz śledczą Lucy krok po kroku przemierzać korytarze szpitala psychiatrycznego w poszukiwaniu występującego w masce Anioła bestialskiego mordercy, który przez wzgląd na autentyczne szaleństwo oraz dzięki rzeczonej masce czuje się bezkarny. Katzenbach realia swojego utworu umieścił około roku 1980, kiedy w Stanach Zjednoczonych prezydentem był wspomniany w kryminale Jimmy Carter. Ten okres zarówno pod względem politycznym, jaki i społecznym charakteryzował się znacznie większą w stosunku do lat wcześniejszych swobodą i zniesieniem wielu ograniczeń prawnych. Przekłada się to również na zasady panujące w instytucjach totalnych: pacjenci mogą opuszczać szpitale psychiatryczne oraz wychodzić na przepustki. W tym utworze świat zewnętrzny nie wdziera się do szpitala gwałtownie, ponieważ nie mamy tu do czynienia z instytucją hermetycznie zamkniętą. Granica między tym, co wewnętrzne, a tym, co zewnętrzne, staje się płynna dla wybranych jednostek, wśród których znajdziemy również Anioła. Niestety, Anioła Śmierci. Karin Fossum w swoim kryminale oddaje głos narratorowi, który nie tylko podąża za głównym bohaterem, przy okazji śledząc losy jego rozmów501


• Katarzyna Rytlewska •

ców, lecz także potrafi czytać w myślach i słyszy głosy dręczące w istocie zagubionego, a uznanego za chorego Errkiego. Ten utwór, co typowe w przypadku kryminału, charakteryzuje się budowaniem nieustannego napięcia, budząc skrajne emocje odbiorców. Bohaterowie nie zaznają spokoju ani w zamknięciu, ani na wolności. Errki i Kannick wewnątrz instytucji, w których zostali zamknięci, jak i poza ich granicami, łapczywie wykorzystują chwile swobody i uciekają przed innymi ludźmi, a nawet przed sobą. W przypadku powieści Fossum granica między tym, co zewnętrzne, i tym, co wewnętrzne, nie jest już tak wyrazista jak u Lema, ani nawet tylko płynna, jak u Katzenbacha. Tutaj chwilami zlewa się przestrzeń szpitala i jego pacjentów z codziennym życiem mieszkańców pobliskiego miasteczka. Ta otwartość, jak i całkowity brak hierarchiczności miały zapewne stanowić panaceum na problemy związane z przemocą wobec pacjentów – taką, jaką opisano w dwu poprzednio wymienionych utworach. Tamte można usytuować na przeciwległym biegunie (Lem) lub na przejściu (Katzenbach) do tego, co opisuje Fossum. Autorka pokazuje jednak, że także to „inne” – wydawałoby się, że lepsze – rozwiązanie ma swoje wady i powoduje nieodwracalne, tragiczne skutki. Szpital psychiatryczny to we wspomnianych utworach miejsce szczególne jako przestrzeń, w której to, co oczywiste i logiczne, przeobraża się w niezrozumiałe i skomplikowane. Wpływ na ten stan rzeczy ma wiele czynników. Decydują o tym konkretne choroby pacjentów szpitala: schizofrenia, zaburzenia maniakalno-kompulsywne, depresja, zaburzenia wzroku i słuchu wywołane guzami mózgu zakłócającymi percepcję otaczającego świata, urojenia. Pacjenci szpitala w większości przypadków nie potrafią jasno ocenić otaczającej ich rzeczywistości zewnętrznej, są w swych osądach nadzwyczaj subiektywni, a ich dominujący świat wewnętrzny odbiera im zdolność realistycznej oceny rzeczywistości zewnętrznej. Czynnikiem decydującym o specyfice tego miejsca jest też bardziej lub mniej odczuwalna izolacja. Odcięcie od świata pozaszpitalnego, którego wyblakłe klisze powracają w pamięci chorych, deformuje ich widzenie rzeczywistości w ogóle. Wielu chorych z czasem zaczyna wierzyć, że poza murami szpitala już nic nie istnieje. Przekonanie, że „prawdziwe” życie zaczyna się w szpitalu i w nim kończy, towarzyszy każdego dnia opuszczonym pacjentom. Rzeczywistość, którą słabo pamiętają, przedstawia się im w ciemnych barwach. Tworzy ją obojętna rodzina, która zapomniała całkowicie o swoim synu, mężu, bracie, lub złowrogie spojrzenia ludzi, którzy boją się wariatów. Tym zresztą też straszy się pacjentów szpitala, by − nawet kiedy jego drzwi będą otwarte − nikt nie odważył się chwycić za klamkę. 502


• Szpital psychiatryczny jako przestrzeń zbrodni •

Lekarze, świadomie lub nie, wywołując dodatkowe fobie, napawają lękiem swoich podopiecznych i zamiast im pomóc, dążą do przejęcia nad nimi władzy. Oporni na ich słowa i zalecenia pacjenci zostaną poddani terapiom już trwale zmieniającym ich obraz świata. Są one w stanie odrzeć ze wspomnień i uczynić rośliną najsilniejszego psychicznie i fizycznie pacjenta. Niektórzy z nich zaś, o ile nie zabijają fizycznie, czynią to w wymiarze duchowym. W efekcie te zabiegi mogą prowadzić do dyskulturacji polegającej na utracie zdolności przystosowawczych i czasowej niezdolności do wykonywania samodzielnie najprostszych czynności. Skrajną formą takiego procesu może okazać się desocjalizacja polegająca na całkowitej utracie podstawowych zdolności porozumiewania się i współpracy14. W tak opisywanej przestrzeni, w tym kalejdoskopie ludzkich wraków, lekarz może okazać się zbrodniarzem, gotowym do najpodlejszych rzeczy szaleńcem, którego fascynują wynaturzenia, a dreszczem emocji napawa zadawanie bólu podopiecznym. Pacjent zaś, którego wszyscy podejrzewają o dokonanie bestialskiej zbrodni ze względu na jego chorobę psychiczną i niepoczytalność, może okazać się ostatecznie ofiarą, nieszkodliwym outsiderem szukającym w przestrzeni szpitala swojego miejsca na ziemi. W tym miejscu, powtórzmy, nic nie jest oczywiste. Tym bardziej zasady, które rządzą światem zewnętrznym. Te należy zostawiać za drzwiami i za każdym razem, kiedy się wkracza w progi szpitala, trzeba jak najszybciej przyjąć jego prawa, bo od tego często zależy być albo nie być pacjenta. Konieczność dostosowania się do świata, w którym dochodzi do inwersji norm i wartości, to podstawowa zasada łącząca wszystkie tryby szpitalnego systemu, opisywanego w przywoływanych utworach. Wspólna jest w nich również refleksja dotycząca losów pacjentów leczonych w tych instytucjach. Dramat chorych ujawniony zostanie zarówno w modernistycznym szpitalu Lema, jak i w placówce o płynnych granicach u Katzenbacha czy w postmodernistycznej, wyzwolonej z więzów hierarchii klinice opisanej przez Karin Fossum. Przyjrzyjmy się najpierw niektórym lekarzom z przywoływanych utworów. Z pewnością wyznaczają oni skrajne bieguny zachowań. Niemniej nie sposób ich nie dostrzec. Doktor Orybald Kauters ze Szpitala przemienienia Stanisława Lema traktuje szpital psychiatryczny jako miejsce realizacji swoich osobliwych fascynacji i upodobań. Za jego grubymi murami może bezkarnie prowadzić swoje nieludzkie eksperymenty. Przedstawiony jest jako człowiek szczególny − typ 14 E. Goffman, dz. cyt., s. 11–23.

503


• Katarzyna Rytlewska •

samotnika, który nie znosi sprzeciwu. Kauters nie ma też wielu pacjentów. Jego sadystyczne skłonności i przedmiotowe traktowanie ludzi sprawiają, że coraz trudniej jest mu przeprowadzać neurochirurgiczne badania i eksperymenty. To specyficzny człowiek. W swoim mieszkaniu kolekcjonuje dzieła sztuki i „eksponaty” ewokujące tematykę śmierci i wynaturzenia. Łacińskie nazwy „eksponatów” wskazują na to, że w słojach zamknięte są ludzkie płody. Oephalotho-racopagus to tzw. zroślak głowowo-piersiowy15, z kolei craniopagus parietalis to płody zrośnięte czaszkami, a określany mianem rzadkiego okazu epigastrius to zdeformowany płód, u którego występuje tzw. nadbrzusze. Ostatni należący do tego nietuzinkowego zbioru i z dumą prezentowany przez właściciela diprosopus to jedno ciało rozrywane niejako przez dwie istoty, dodatkowo okaleczone przy porodzie. Zniekształcone embriony, te wybryki natury, od wieków dostarczały pola badawczego przyrodnikom. W powieści Lema stanową elementy przerażającego panopticum, o którym właściciel wypowiada się niemal z sentymentem i czułością, zarazem z dumą je prezentując. Zdeformowane ludzkie zarodki to niejedyne odpychające dziwactwa, jakie znajdują się w mieszkaniu doktora i jego żony. Ściany tego lokum zdobi galeria masek i ludzkich karykatur, wśród nich twarz Leonarda da Vinci z wywiniętą brodą, sugerującą szaleństwo artysty. Podobizny wielkiego malarza sąsiadują z największymi dziełami Goi, pełnymi czaszek o przypominających skrzydła nietoperza uszach oraz skośnie zaciętych szczękach. Z kolei między oknami, z których światło pada na tę niezwykłą kolekcję owładniętych szaleństwem ludzkich twarzy, widnieje gipsowa maska pochodząca z kościoła Santa Maria Formosa. Składa się ona z dwóch części – prawa przedstawiała dwuznacznie uśmiechającego się opoja, lewa z kolei jest obrazem lica zdeformowanego przez chorobę, pełnego wybrzuszeń, z rozdętym okiem i łopatkowatymi zębami. Wszystko to, co trawi człowieka od wewnątrz, pozostawia swój niezmywalny ślad w jego ciele. Ten rodzaj naznaczenia przedstawiają twarze składające się na niezwykłą kolekcję portretów doktora. Ból i cierpienie człowieka to tematyka, która w tej przestrzeni jest wszechobecna. Świadczą o tym również albumy sztychów Meuniera, przedstawiające dawne, pełne niepohamowanej przemocy, pozbawione humanizmu i refleksji nad uczuciami chorego człowieka terapie. 15

Łacińska nazwa tego schorzenia faktycznie brzmi Cephalothoracopagus (por. G. Ostrovsky, Cephalothoracopagus Monosymmetros and Other Curiosities at Mütter Museum [online], „Medgadget” [dostęp: 2012-11-30]: <http://medgadget.com/2005/09/ cephalothoracop.html>).

504


• Szpital psychiatryczny jako przestrzeń zbrodni •

Żona doktora również podziela nietypowe zainteresowania i fascynacje męża, o czym świadczy jej entuzjastyczna reakcja na widok książki oprawionej w ludzką skórę, pochodzącą z wewnętrznej części ud kobiecych – ulubiony eksponat lekarza. Tomy oprawiane w skórę zwierzęcą były w kręgu zachodniej cywilizacji uznawane za dzieła sztuki. Zastąpienie skóry zwierzęcej ludzką sprawia, że książka przestaje być szlachetnym wytworem ludzkiego kunsztu, staje się ilustracją wynaturzenia, która przywodzi na myśl fascynację tym, co barbarzyńskie i przypisane do pozaeuropejskiego kręgu kulturowego. Wszystkie te sadystyczne zainteresowania w połączeniu z tajemniczą aurą, jaką wytwarza wokół siebie ten bohater, odsłaniają przed czytelnikami mroczną stronę szpitala, a także stwarzają określony obraz samej postaci. Charakterystyczne też, że w przypadku doktora Kautersa sztuka nie tyle pobudza do działania, uspokaja po ciężkim dniu pracy, dostarcza komfortu psychicznego, ile wyzwala demony. Kontemplacja, wyciszenie, skupienie na wytworach ludzkiej fantazji i imaginacji mogłyby przynosić ukojenie i przekonywać, że człowiek nie jest jedynie bezrozumnym zwierzęciem, ale częścią natury, która potrafi stworzyć szeroko rozumianą kulturę. Takie przekonanie towarzyszyłoby codziennej pracy doktora Kautersa, gdyby sztuka, którą cenił, ukazywała to, co dobre i piękne. Tymczasem jego zbiór dzieł sztuki obraca się wokół tego, co spotworniałe, ohydne, bestialskie i przerażające. W opozycji natura – sztuka zatarte zostają granice, a z obu tych obszarów jednako emanuje zło. Chora fascynacja lekarza tym, co w sztuce i naturze ujawnia ból i śmierć, nie zatrzymuje się jedynie na sferze wyobrażeń. Także chory przestaje być podmiotem, a staje się przedmiotem badań, kolejnym „eksponatem” stanowiącym żywe przedłużenie zbioru należącego do lekarza. Przyjemność, jaką czerpie on z kontemplacji martwej natury, nie dorównuje bowiem doznaniom związanym z fizycznym i psychicznym dręczeniem jeszcze żywych pacjentów, a zarazem przyszłych ofiar. Mówiąc o pacjentach „instytucji totalnej”, Goffman wysnuwa pesymistyczny wniosek, że odziera ona niejako chorego z własnego Ja, z jego podmiotowości. Zdaniem socjologa, pacjent szpitala psychiatrycznego w momencie, kiedy zostaje przyprowadzony do tej placówki przez członka rodziny, pełni dwie funkcje: przedmiotu i klienta. Wkrótce jednak przekonuje się, że rola przedmiotu i rola klienta gwałtownie się rozdzielają. Pacjent pozostaje jedynie przedmiotem, a klientem staje się bliska mu osoba. Wtedy pacjentowi pozostaje już jedynie ufać, że lekarze, w których ręce zostanie przekazany, będą działali w jak najlepszym interesie swojego podopiecznego16. Kauters w żadnym razie tak nie działa. 16 Por. E. Goffman, dz. cyt., s. 320–323.

505


• Katarzyna Rytlewska •

Bestialstwo, którego dopuszcza się w przestrzeni szpitala doktor Kauters, doskonale widać, kiedy na jeden z oddziałów bierzynieckiego szpitala trafia, przywieziony przez zaniepokojoną żonę, inżynier Rabiewski. Doktor Kauters jest wyraźnie ożywiony i zadowolony, w nowym pacjencie dostrzega bowiem „materiał” do obserwacji i przeprowadzenia swoich neurologicznych eksperymentów. Każde odkrycie nieznanych wcześniej symptomów choroby wywołuje w nim radość, budzi dreszcz emocji. Lem swoimi naturalistycznymi opisami wyjaskrawia reakcje tego bohatera, który traktuje pacjenta niczym zwierzę trzymane w klatce i przygląda się w skupieniu jego cierpieniom, choć każdy dzień wstrzymywania decyzji o przeprowadzeniu operacji zmniejsza szansę chorego na przeżycie. Kauters doskonale zdaje sobie z tego sprawę, jednak konsekwentnie ignoruje wszelkie ostrzegawcze sygnały – a może raczej się nimi napawa. Najważniejsza dla niego staje się obserwacja, liczy się jedynie eksperyment przeprowadzany na żywym organizmie i – wiwisekcja. Brak współczucia jako „wartości zabezpieczającej”, czyli zapewniającej ulgę i mobilizującej energię, wedle socjolog Condance Clark, może świadczyć o całkowitej ignorancji wobec oczekiwań kulturowych i wszelkich rytuałów społecznych. Każde współczucie zaczyna się bowiem od empatii, która jest do pewnego stopnia regulowana kulturowo. Te właśnie normy w znacznym stopniu określają, co powinniśmy czuć i na jakim poziomie17. Bohater o tak przerażających, sadystycznych fascynacjach jak Kauters zdaje się jednak nie doświadczać uczucia wewnętrznego rozdarcia między tym, co jest emocjonalnie dozwolone, a tym, co rzeczywiście czuje. Nie waha się i nawet obecność osób trzecich nie stanowi dla niego przeszkody. Nie działa z obowiązku, ale w imię własnej, chorej przyjemności, satysfakcji i dla zaspokojenia ciekawości, którą rozbudza w nim przypadek inżyniera Rabiewskiego. Pacjent w powieści Lema zostaje przez „lekarza” sprowadzony do poziomu zwierzęcia, które karmi się kostkami cukru, z fascynacją podziwiając, jak on sam nie może trafić dłonią do ust. Przyglądanie się tym mękom można porównać do zachowań lekarzy w obozach koncentracyjnych, którzy bez skrupułów, z kamiennymi twarzami przeprowadzali eksperymenty na (według nich – niższej rasy) ludziach, badając ich wytrzymałość na ból i próby radzenia sobie z nim. Deformowane ciało, zmagające się z torturami, jakim było poddawane, służyło do przeprowadzania najwymyślniejszych doświadczeń. Stanisław Lem, opisując poszczególne zachowania doktora Kautersa, bardzo wyraźnie nawiązuje do eksperymentów, jakie przeprowadzali na 17 Por. J.H. Turner, J.E. Stets, Socjologia emocji, przeł. M. Bucholc, Warszawa 2009, s. 72–81.

506


• Szpital psychiatryczny jako przestrzeń zbrodni •

wielu tysiącach ludzi wojenni zbrodniarze, jak doktor Josef Mengele, wykonujący, rzekomo w służbie i za pośrednictwem zdobyczy medycyny, egzekucje. Podobnie przerażający w swojej obojętności i pochłonięty interesującym przypadkiem nowotworu jest doktor Kauters − bezduszny niczym faszyści pracujący w obozach zagłady. Można nazwać go poprzednikiem Mengelego. Jego działanie jest zapowiedzią okrutnych procederów, podczas których obchodzono się z ludźmi jak z bezwolnymi obiektami. Jak zauważa Andrzej Józef Kamiński, u podłoża faszyzmu leżała brutalność, której stopień wraz z rozwojem ideologii się nasilał18. Taką nasilającą się brutalność, w efekcie prowadzącą do zbrodni, z pewnością zauważyć możemy w postawie tego bohatera. Lem przedstawia jednak opis traktowania pacjenta − inżyniera Rabiewskiego − podczas obserwacji jako zaledwie preludium do pełnej sadyzmu operacji. Brak przygotowania sanitarnego oraz niezbędnego wyposażenia zapowiadają tragedię. Pacjenta przypina się jak martwy przedmiot metalowymi szczypcami do serwety za skórę, sprawiając mu ból. Nikomu też nie przeszkadza, że inżynier Rabiewski jest jedynie nieprzytomny, nie zaś − poddany narkozie. Lem przedstawia operację jako eksperyment. Pozytywny wynik doświadczenia – to negatywny wynik operacji. Ale to ostatecznie nie niesie najmniejszych konsekwencji dla eksperymentatora. Złość wiążąca się z własną nieudolnością wywołuje u doktora Kautersa niepohamowany wybuch agresji, który przekierunkowany zostaje na pacjenta. Pęknięte rękawiczki nie przeszkadzają mu w dotykaniu rany gołymi palcami, w penetrowaniu jej wnętrza w poszukiwaniu guza. Można takie działanie zestawić z tym, co Goffman określa mianem skażenia fizycznego, i porównać do toksycznego kontaktu więźniów z brudnymi, splugawionymi przedmiotami codziennego użytku i higieny osobistej, od sztućców po sprzęty medyczne19. W każdym razie w tym przypadku doktor znajduje to, czego szuka – kliniczny obraz choroby − i nic więcej go nie interesuje. Potwierdza swoją tezę na temat oczopląsu wywoływanego przez uciskający na mózg guz i to mu wystarcza. Życie pacjenta w tej chwili schodzi na drugi plan, operację trzeba tylko dokończyć, nie przejmując się jej konsekwencjami. Świadczy o tym najlepiej opis wpychania przez operującego mózgu chorego na jego właściwe miejsce. Zachowanie Kautersa, jego sadystyczne skłonności, napady złości w połączeniu z operowaniem bez kontroli anestezjologa doprowadzają do najgorszego. Chory umiera na stole operacyjnym. Autor Solaris w swojej powieści prezentuje sylwetkę lekarza, który zabija z zimną krwią, własnymi palcami rozdzierając mózg pacjenta. W szpitalu 18 A.J. Kamiński, Faszyzm, Warszawa 1971, s. 11. 19 E. Goffman, dz. cyt., s. 32–35.

507


• Katarzyna Rytlewska •

psychiatrycznym takie morderstwo nie przeraża. Ta wizja szpitala psychiatrycznego jako instytucji totalnej stanowiącej azyl dla lekarzy-morderców jest mroczna i przygnębiająca zarazem. Co gorsze, wejście do szpitala faszystów sprawia, że doktor, aby się ratować, ujawnia swoje niemieckie pochodzenie i już jako von Kauters – i dyrektor nowego szpitala SS, który powstanie w miejsce splądrowanej placówki dla umysłowo chorych – będzie swobodnie i bez żadnych ograniczeń mordował pacjentów, prowadząc swoją pseudonaukową działalność. W kryminale Johna Katzenbacha znajdziemy natomiast sylwetki dwóch lekarzy, którzy ponad dobro pacjentów stawiają może nie swój jedynie „interes” (czy chore fascynacje), jak to się działo w przypadku bohaterów Lema, ale tzw. „interes szpitala”. Dyrektor placówki Gulptilil i jego pomocnik Evans, nazwany przez chorych panem Złym, będą starać się ukryć wszystko, co mogłoby skompromitować ich instytucję i narazić na kontrolę, publiczny osąd czy wreszcie najdalej posunięte sankcje w postaci zwolnień bądź likwidacji placówki. W swoim asekuranctwie posuwają się nie tylko do przeszkadzania prokuratorowi, lecz także do ukrycia przestępstwa. Obaj bohaterowie od samego początku utrudniają prowadzone na terenie szpitala śledztwo. Pani prokurator nie może swobodnie przesłuchiwać pacjentów, gdyż zamiast pomocy i przydatnych informacji ze strony Evansa, musi znosić jego uszczypliwe komentarze, kontrolę każdego z jej ruchów. Zły na polecenie swojego przełożonego dba o to, aby nic nie mąciło spokoju w szpitalnym świecie. Evans nie tylko przeszkadza pani prokurator, lecz także utrudnia pacjentom udzielanie jej pomocy. Chorzy Peter i Francis, zamiast pomagać w rozwiązywaniu zagadki kolejnych morderstw, muszą znosić jego szykany. Evans zarządza, aby Peter miał skute ręce i nogi, kiedy tylko przekracza szpitalne mury, a za udział w bójce zamyka go w izolatce, pozwalając mordercy czuć się na terenie szpitala swobodnie. Morderca tutaj może być pewny, że jego działania będą tuszowane przez personel, z dyrektorem placówki na czele. Doskonale widać to w momencie, kiedy dyrektor szpitala przekonuje panią prokurator, że kolejni pacjenci (mimo widocznych śladów zbrodni) zmarli w wyniku zawału lub popełnili samobójstwa. Twierdzi on, że śmierć pasuje do smutnego schematu, jaki można zaobserwować w szpitalach psychiatrycznych, i trzeba się z tym oswoić. Obawa przed wizytą policji i medialnym rozgłosem popycha go ostatecznie do ukrycia ciała mordercy, którego − ledwo uchodząc z życiem − pokonują pacjenci, Peter i Francis. Dyrektor twierdzi, że robi to, aby umożliwić im dokończenie terapii w ciszy i spokoju, bez zbędnego szumu i wizyt ludzi zadających kłopotliwe pytania. 508


• Szpital psychiatryczny jako przestrzeń zbrodni •

Zarówno Gulptilil, jak i jego podwładny Evans to lekarze, którzy swoimi działaniami przekształcają szpital w przestrzeń niebezpieczną i wrogą. Katzenbach ukazuje, jak stawianie własnego interesu ponad dobrem osób, za które jest się odpowiedzialnym, prowadzi do tragedii. Szpital nie jest miejscem bezpiecznym nie tylko ze względu na mordercze skłonności niepoczytalnych pacjentów, ale przede wszystkim ze względu na ignorancję i bagatelizowanie zła, które zakorzeniło się w tej placówce. Zamiast próby jego wyeliminowania mamy do czynienia z zacieraniem śladów, które po sobie pozostawiło. W Kto się boi dzikiej bestii Karin Fossum odnajdziemy z kolei konsekwencje praktycznego podporządkowania losu pacjenta nie sobie czy interesowi szpitala, ale – pewnej, na pierwszy rzut oka niezwykle atrakcyjnej, teorii wolności człowieka. Doktor Strudel traktuje swoich pacjentów w szczególny sposób. Uważa ona, że należy im się opieka, ciepło, wyrozumiałość, właściwe leczenie, przez które rozumie różnego rodzaju terapie polegające na psychoanalitycznych seansach. Jest ona przekonana, że przyszłością medycyny są humanitarne szpitale psychiatryczne pozbawione sadystycznych, zakrawających na wynaturzenia metod, jak lobotomia czy elektrowstrząsy. Ale w tej wyzwolonej z wszelkich norm i zakazów przestrzeni nikogo nie dziwią też ucieczki pacjentów czy dokonywane przez nich samobójstwa. Według doktor Strudel samobójstwo jest tylko i wyłącznie kwestią wyboru pacjenta, w który nie powinno się ingerować. Bez emocji więc opowiada o sytuacji, kiedy jej podopieczny, chcąc nauczyć się latać, wypadł z okna. Fossum pokazuje jednak negatywny wpływ, jaki wywiera „grzech zaniechania” na psychikę zagubionych pacjentów, którzy w efekcie nieudanej terapii popełniają samobójstwa. Lekarka stara się przełamać typowe dla instytucji totalnych bariery, ograniczenia i schematy. Według Goffmana należą do nich: brak pełnienia jakiejkolwiek roli społecznej, odarcie z godności, pozbawienie prywatności i prawa do posiadania osobistych przedmiotów, naganne warunki sanitarne oraz skażenie interpersonalne polegające na naruszaniu prywatności, na przykład przez przeszukiwanie chorego20. W placówce doktor Strudel jest inaczej − tu panuje ład i porządek, pacjenci traktowani są z wyjątkową delikatnością i zrozumieniem. Ale to zrozumienie jest także brakiem ingerencji w sytuacjach autodestrukcji, w których pacjenci nie zdają sobie do końca sprawy z tego, co czynią. Zauroczenie ideałem wolności – także wolności pacjenta – powoduje w praktyce uchylenie się przed pełnieniem roli jego opiekuna czy przewodnika. 20 Tamże, s. 32–35.

509


• Katarzyna Rytlewska •

Ta sytuacja powróci w odwracającym odbiciu, gdy inna bohaterka, pani Margunn, doprowadza do tego, że placówka wychowawcza dla dzieci z zaburzeniami psychicznymi zaczyna opierać się na analogicznych zasadach, jak szpital psychiatryczny. W tym miejscu uzależnienie od lekarstw zostaje zastąpione uzależnieniem dzieci od słodyczy. Podawane wychowankom w formie nagrody stanowią jedną z podstawowych metod wychowawczych − przy pełnym bagatelizowaniu rzeczywistych potrzeb pacjentów. Ponowoczesne, pozbawione przemocy, eliminujące nakazy i zakazy domy dziecka dają podopiecznym całkowitą możliwość decydowania o swoim życiu. Chłopcy czują się w nich nad wyraz swobodnie. Ucieczki i powroty nie są niczym szczególnym, podobnie jak publiczne opowiadanie o swoich wybrykach, mające zrobić wrażenie na innych. W swej koncepcji wychowania Jean Jacques Rousseau, uwzględniając etapy rozwoju poszczególnych charakterów, różnorodność okresów życia i przysługujących im praw oraz poszanowania przestrzeni dziecka, domaga się wręcz jego izolacji od świata dorosłych i nacisku społeczeństwa21, a więc niejako całkowitej wolności. Nawiązująca do tej koncepcji, pozbawiona rygoru i ograniczeń praktyka wychowania w przestrzeni totalnej może jednak prowadzić do tragedii. Fossum pokazuje, jak pani Margunn pod pozorem terapii, rozpieszczając swoich podopiecznych i pozwalając im na wszystko, budzi uśpione w nich demony. Jej podopieczny zostanie mordercą. Tak więc Lem w swojej modernistycznej wersji szpitala dla umysłowo chorych w sposób jednoznaczny czyni mordercą lekarza. W przypadku utworu Katzenbacha mamy do czynienia z oskarżeniem lekarzy o ignorowanie zagrożenia i podtrzymywanie przekonania, że śmierć chorych nie jest niczym nadzwyczajnym i nie należy robić z tego powodu problemów. W postmodernistycznych placówkach z utworu Karin Fossum − szpitalu psychiatrycznym i domu poprawczym dla dzieci z zaburzeniami psychicznymi – zastraszające rezultaty przynoszą nieskuteczne terapie utwierdzające pacjentów w przekonaniu, że wolno im wszystko, że mogą zabić samych siebie lub innych. Ponowoczesny szpital, który miał złagodzić skutki ostrych i rygorystycznych terapii dominujących w tradycyjnych instytucjach totalnych, ma odwrotne działanie. Doktor Strudel, zabijając w swoim pacjencie poczucie bezpieczeństwa, rujnuje mu schemat dnia codziennego − doprowadza go w ten sposób do próby samobójczej. Pani Margunn, działając na podobnej zasadzie, zaszczepia w dwunastoletnim Kannicku przekonanie, 21 Por. M. Nowak, Teoria czy praktyka, ideologia czy nauka? Dylematy metodologiczne współczesnych koncepcji wychowania, „Acta Universitatis Nicolai Copernici. Socjologia Wychowania”, t. 12: „Nauki Humanistyczno-Społeczne”, z. 285, Toruń 1994, s. 23.

510


• Szpital psychiatryczny jako przestrzeń zbrodni •

że jest Bogiem, i pozwala mu stać się zbrodniarzem. Mimo zasadniczych różnic w podejściu do pacjenta i modyfikacji sposobów leczenia tym, na co zwracają uwagę zarówno Stanisław Lem czy Katzenbach, jak i Karin Fossum, jest brak kontroli nad personelem, co prowadzi do ujawniania i realizowania jego autodestrukcyjnych lub morderczych instynktów w przestrzeni szpitala. Mamy tutaj z pewnością do czynienia w kolejnych utworach ze znamiennym stopniowaniem wagi oskarżeń, niemniej w ten sposób niektórzy lekarze zostają w stan oskarżenia postawieni. Odwrotną stronę zagadnienia stanowią zbrodniarze-pacjenci. Podobnie jak w przypadku lekarzy, każdy z interesujących tu nas autorów przedstawia nieco inny wymiar zbrodni, jakich dopuszczają się pacjenci. Prezentując wachlarz możliwości, od zdrady począwszy, a na opisach prezentujących pełne sadyzmu morderstwa kończąc, pozwalają oni dostrzec, jak w przestrzeni szpitala psychiatrycznego dochodzi do atrofii norm moralnych. W plejadzie bohaterów Szpitala przemienienia, oprócz bezdusznego zbrodniarza w osobie doktora Orybalda Kautersa, znajdziemy zbrodnicze osobowości wśród pacjentów, którzy tylko pozornie wyglądają na ofiary szpitalnego systemu. Poeta Sekułowski to outsider chroniący się w placówce przed nadchodzącymi hitlerowcami i − samym sobą. Przez personel jest postrzegany i traktowany jako ktoś wybitny i wyjątkowy. Może okazać się jednak niebezpieczny dla uporządkowanych i racjonalnych umysłów. Został on skierowany na oddział jako narkoman uzależniony od morfiny, kokainy i pejotlu. Lem podkreślając, że bohater dawno uporał się ze swoimi niezdrowymi przyzwyczajeniami, pokazuje, że szpital zostaje następnie przez niego potraktowany jak sanatorium czy pensjonat. Bowiem nałogi to tylko jeden z powodów, dla których poeta zaszył się w tym miejscu. Względy polityczne i jego głośne dzieło zatytułowane Rozważania państwowotwórcze, w którym opisuje system komunistyczny, dostarczyły mu niechcianej sławy, przed którą się schował. Zmienił nazwisko z Sekuła na Sekułowski i uciekł od zamieszania, jakie się wytworzyło wokół jego osoby. Zamknięty w swoim pokoju potrafi całymi dniami pisać i rozmyślać o świecie oraz procesach nim rządzących. Jedynym lekarzem, który spędza z nim bardzo wiele czasu i prowadzi rozważania o życiu, medycynie, sztuce i ludzkiej naturze, jest Stefan Trzyniecki. Lem, podkreślając zafascynowanie młodego lekarza Sekułowskim, pokazuje, jak medyk staje się uczniem, który radzi się swojego pacjenta, tym samym ujawniając swoją słabość i brak doświadczenia. Działania poety Sekułowskiego są przykładem próby zaburzenia systemu wartości składających się na instrumentalną organizację formalną. Goffman definiuje w ten 511


• Katarzyna Rytlewska •

sposób system celowo skoordynowanych działań, opracowanych po to, aby osiągnąć ogólne i jasno sprecyzowane cele:22 organizacja, jaką jest szpital psychiatryczny, dąży do podporządkowania sobie pacjentów. Sekułowski natomiast stara się zapanować nad personelem, a podkreślając swoją niezależność i psychiczną siłę, odwraca w ten sposób hierarchię. Jest jednak hipokrytą, który z jednej strony zapowiada skoncentrowanie się na tworzeniu swoich dzieł, a z drugiej ujawnia zapędy dyktatorskie. Entuzjazm Stefana Trzynieckiego gaśnie powoli, gdy uświadamia on sobie, że poeta jest człowiekiem pozbawionym moralnego kręgosłupa, furiatem i zwykłym tchórzem, w dodatku wyznającym filozofię, zgodnie z którą człowiek jest jedynie wybrykiem natury i nie należy mu przypisywać szczególnych cech czy wyższych uczuć. Według niego człowiek to jednostka, która – wbrew wszelkim teoriom socjologicznym − nie powinna żyć w skupiskach i wchodzić w skomplikowane interakcje, ale koncentrować się na sobie. Inni ludzie jedynie pozornie są ważni; w istocie to tylko takie same elementy świata jak przedmioty, którymi się otacza. Ten skrajny cynik i egoista żywi też przekonanie, że w istocie ludźmi kieruje nie Opatrzność, ale „Ślepe Siły”, które ignorują wszelkie prośby i modlitwy, zaś o planach i marzeniach, także o losie, decydują na zasadzie przypadku. Lem, poświęcając wiele stron swojej powieści opisom rozważań ekscentrycznego poety, ukazuje jego filozofię przesiąkniętą nihilizmem, który prowadzi do całkowitej negacji nie tylko (chrześcijańskiej) wiary, lecz także humanistycznych wartości. Praktycznie jej konsekwencje ujawniają się jednak dopiero w momencie, gdy Niemcy opanowują szpital, a poeta w przypływie bezsilności i paraliżującego go strachu zdradza im „ratunkowy” plan lekarzy, skazując tym samym na śmierć wszystkich pacjentów. Zdradza z premedytacją, mając nadzieję, że uratuje swoje życie. Hitlerowcy wykorzystują informację zdrajcy, po czym się go pozbywają. Jak zauważa socjolog Piotr Sztompka, w momencie zbrodni lub zdrady do niej prowadzącej następuje atrofia więzi moralnej, znika poczucie powinności wobec innych. Utracone zaufanie, lojalność i solidarność nie mogą już zostać odbudowane23. Lem zaś uśmierca renegata Sekułowskiego, ponieważ ten sam odarł się z resztek człowieczeństwa i nadziei na możliwość pokuty, w którą zresztą nie wierzył. W Opowieści szaleńca Katzenbacha, której akcja w całości rozgrywa się w przestrzeni szpitala dla umysłowo chorych, znajdziemy pacjenta tej instytucji określanego mianem Anioła. Człowiek-widmo, który pojawia się w nocy, by dokonać najpierw bestialskiego morderstwa na pielęgniarce, 22 E. Goffman, dz. cyt., s. 173–174. 23 Por. P. Sztompka, Socjologia. Analiza społeczeństwa, Kraków 2002, s. 188–189.

512


• Szpital psychiatryczny jako przestrzeń zbrodni •

a potem na innych pacjentach, wreszcie zaś zagrozić samej pani prokurator − jest trudny do zlokalizowania. Wykorzystujący chorobę psychiczną w celu zapewniania sobie możliwości pobytu na terenie szpitala mężczyzna − gwałciciel i wielokrotny morderca – żywi przekonanie o swojej sile. Przychodząc w nocy do jednego z pacjentów szpitala, który wraz ze śledczą Lucy próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczego morderstwa pielęgniarki, paraliżuje go swoim głosem. Demoniczny ton wypowiadanych słów i obietnice rychłej śmierci napawają strachem nawet odważną panią prokurator. Agresja, jaką nosi w sobie ten człowiek, jest wielokrotnie wydobywana przez autora utworu i sprowadzana do rangi żywiołu niszczącego wszystko na swojej drodze. Należy pamiętać, że popęd agresji to prawdziwie pierwotny instynkt, jednak tym, co czyni go tak bardzo groźnym, jest jego spontaniczność. To nie tylko reakcja na określone zewnętrzne warunki, jak sądziło wielu socjologów czy psychologów. Egzystencja innego człowieka nie byłaby wtedy tak bardzo zagrożona. Wówczas można by zbadać i „wyłączyć” czynniki wywołujące takie działanie. Agresja wypływa jednak naturalnie z wnętrza psychiki24. W związku z tym praktycznie nie można przewidzieć następnego ruchu Anioła. W szpitalu giną kolejne osoby, a mordercy nie udaje się zlokalizować. Dopiero w momencie, gdy Francis i Peter, dwaj pacjenci szpitala, przesiąknięci atmosferą tego miejsca, odnajdujący się w tym zamglonym świecie, uświadamiają pani prokurator odwróconą hierarchię wartości, norm i zachowań, udaje się ująć sprawcę. Francis to świadomy, bardzo inteligentny i wrażliwy człowiek, który zostaje uznany za szaleńca w wyniku zachowań budzących niepokój jego bliskich. Peter to strażak, który podpala kościół, a przez przypadek ginie przebywający w nim ksiądz pedofil. Mężczyzna nie był mordercą, chciał jedynie zniszczyć miejsce, które stało się siedliskiem grzechu − to w tym kościele bowiem kapłan molestował bratanka Petera. Jednak po pożarze już nikt nie pamięta złych uczynków proboszcza, zaś zbrodniarzem nazywa się mściciela. Obaj mężczyźni znaleźli się w szpitalu niesłusznie. Zostali tu umieszczeni, ponieważ odbiegali od powszechnie przyjętych standardów i wzorów zachowań. Nie są jednak szaleńcami i brzydzą się zbrodnią. W szpitalu jako jedyni udowadniają, że myślą logicznie i mają ludzkie odruchy. Katzenbach, podobnie jak Lem, zauważa i wyraźnie podkreśla, że w szpitalu nic nie jest oczywiste. O ile u Lema lekarz może być uczniem swojego pacjenta, o tyle u Fossum pani prokurator może stać się ofiarą mordercy, a w rolę śledczych wcieląją się pozornie nieudolni pacjenci. To dzięki ich 24 Por. K. Lorenz, Tak zwane zło, przeł. A.D. Tauszyńska, Warszawa 1996, s. 76.

513


• Katarzyna Rytlewska •

determinacji i, paradoksalnie, trzeźwości umysłu zbrodniarz, który mając możliwość opuszczenia szpitala, gwałci i morduje również poza jego murami, zostaje przez Francisa, występującego w obronie własnej, zabity. Anioł jest nieuchwytny, dopóki nie popełni błędu, a przewidujący jego działania nie zmienią sposobu myślenia. To pokazuje, jak szpital psychiatryczny łatwo może przeistoczyć się w azyl dla wynaturzenia, gwałtu i zbrodni w najobrzydliwszej postaci. Fossum natomiast w swoim utworze przedstawia wychowanka zakładu poprawczego dla nieletnich z zaburzeniami psychicznymi – Kannicka. Skrzywdzony przez los chłopiec, nieszczęśliwy, zagubiony, samotny, wzbudza żal wszystkich, którzy go znają. Oddany przez własną matkę do domu opiekuńczego dla dzieci z problemami psychicznymi, w wieku zaledwie kilku lat zdiagnozowany jako wyjątkowo agresywny i niebezpieczny, zaczyna swoją wędrówkę po placówkach resocjalizacyjno-opiekuńczych, którą kończy w miejscowym domu zastępczym. Kiedy Kannick wraca do placówki jako ten, który widział zwłoki pani Halldis, w zamian za słodycze, przy akceptacji personelu, opowiada wszystkim o najbardziej drastycznych szczegółach tej historii. Z ustami zapchanymi czekoladą opisuje wyciekający z czaszki kobiety mózg czy zmasakrowaną twarz, w którą wbita została haczka. Czuje się panem i władcą, samozwańczym przywódcą grupy, który łącząc rzeczywistość z fikcją, stara się zaimponować kolegom. Jest przebiegły, sprytny i świetnie kłamie. Uważa, że należy mu się nagroda za złożenie zeznań i pomoc w poszukiwaniach sprawcy. Fossum, kreując postać Kannicka, stworzyła niejako kolejnego z chłopców przedstawionych we Władcy much Williama Goldinga. Wszystkich bohaterów tego utworu również ogarnia pragnienie zbrodni. Ekstaza mordu pozwala bowiem na wyzwolenie z zaszczepionego w nas tabu, nakazów i zakazów. Szaleństwo Jacka, który chce być wolny, przekłada się na przekroczenie wszelkich granic, również życia i śmierci25. Tak też dzieje się w przypadku Kannicka. Chłopak chce poczuć siłę i niezależność w podejmowaniu decyzji. Czuje się bezkarny, bo mimo że uczestniczy w terapii prowadzonej przez psychologa, sam jest doskonałym znawcą ludzkiej psychiki i cynicznym manipulantem. Udaje mu się zwieść nawet niezwykle podejrzliwego i nieufnego śledczego Sejera. Jego zaburzenia podsycane są jednak przez niewłaściwą terapię, która sprawia, że postrzega on siebie jako Boga, co doprowadza go w końcu do popełnienia zbrodni na innym pacjencie instytucji totalnej – Errkim. 25 Zob. M. Janion, Zło i fantazmaty, w: tejże, Prace wybrane, pod red. M. Czermińskiej, t. 3, Kraków 2001, s. 131–144.

514


• Szpital psychiatryczny jako przestrzeń zbrodni •

W trzech wymienionych powieściach pokazana więc zostaje swoista stopniowalność morderczych instynktów pacjentów. U Lema Sekułowski w szpitalu jedynie głosi niebezpieczne teorie zwalniające go z jakiejkolwiek odpowiedzialności za innych, traktowanych właściwie jak przedmioty. Dopiero zburzenie muru dzielącego dwie przestrzenie – wewnętrzną i zewnętrzną – powoduje przekucie tych teorii w działanie, które doprowadza do śmierci wszystkich pacjentów. U Katzenbacha pacjent, który jest chroniony dzięki swojemu szaleństwu – może popełniać bezkarnie kolejne zbrodnie. U Fossum szpital niemal zachęca do wyzwolenia – nie tyle pozytywnych, ile autodestrukcyjnych lub morderczych działań. Przedstawiliśmy tutaj trzy utwory pokazujące trzy modele szpitala psychiatrycznego. U Lema mamy do czynienia z instytucją modernistyczną o wyraźnej strukturze hierarchicznej, w której rola lekarza jest nadrzędna. U Katzenbacha pojawia się sytuacja przejściowa i lekarze sprawują władzę nad pacjentami, lecz z kolei ich zależność hierarchiczna każe im przyjmować postawy, które chronią ich własny interes. U Fossum mamy do czynienia ze szpitalem postmodernistycznym, w którym relacje lekarz-pacjent ulęgają zdemokratyzowaniu, a w konsekwencji oznacza to, ze agresywne i autodestrukcyjne zachowania pacjentów wymykają się spod kontroli – nie pacjentów, którzy nad nimi z natury rzeczy nie panują, ale spod kontroli lekarzy, którzy do tej kontroli przestają czuć się upoważnieni. Szpital, w obrębie którego rozgrywa się akcja powieści Lema, należy do placówek „nieprzenikalnych”, czyli stosunkowo najbardziej zamkniętych. Łatwo się do niego dostać, lecz trudno go opuścić. Pacjent jest zdany na siebie, nie może uciec, decydować o sobie, musi się poddać. Z kolei lekarze, szczególnie lekarze-zbrodniarze, czują się w tym miejscu bezkarni. Szpital opisany przez Katzenbacha jest miejscem w dużej mierze „przenikalnym”, a więc częściowo otwartym, co oznacza, że pacjenci mogą opuszczać placówkę na określonych zasadach, wychodząc na przyznawane według uznania psychiatrów przepustki. Lekarze mają tu świadomość zagrożenia związanego z możliwością zewnętrznej kontroli, jaka wynika z płynności granic szpitala. Większa swoboda pacjentów może rzucać cień podejrzenia na lekarzy, którzy powinni stanowić dla nich wzór i za nich odpowiadać. Szpital postmodernistyczny przedstawiony u Fossum jest najbardziej liberalny. Pacjenci dość swobodnie opuszczają go i wracają, gdy życie poza murami ich przerasta lub nie spełnia ich oczekiwań. Lekarze i opiekunowie starają się być życzliwi dla pacjentów i zaspokajać ich potrzeby. Granica jest całkowicie płynna, a jednocześnie rozmywa się praktycznie całkowicie przedstawiony u Lema hierarchiczny układ lekarz-pacjent. 515


• Katarzyna Rytlewska •

Zestawienie tych trzech utworów pozwala dostrzec pewną zależność, związaną z przestrzenią szpitala psychiatrycznego jako enklawy zbrodni. Im większe zamknięcie, im większa izolacja pacjentów, tym większa zbrodniczość wśród lekarzy i członków personelu, którzy czują się wszechmogący i bezkarni. Z kolei im bardziej szpital jest otwarty, tym groźniejsi stają się pacjenci, igrający z własnym (Errki), i co gorsza, z cudzym życiem, przeobrażając się w wynaturzone bestie (Kannick). Można zatem stwierdzić, że wymienione utwory literackie pokazują, jak piętno zbrodni przechodzi z lekarza na pacjenta w wyniku uchylania bram szpitala psychiatrycznego i poszerzania stopnia jego przenikalności. Dzieje się tak, ponieważ poprzedni stan – stan hierarchicznego porządku i leczenia rozumianego jako dążenie do zdrowia (tzn. normalności) – został poddany krytyce. Porządek ten – jako wyłączny, jedyny – przeobrażał bowiem w skrajnych realizacjach władzę lekarzy w przemoc. Jednak konkurencyjny biegun, legitymujący się jako wartością – wolnością, również ujawnia swoją negatywną stronę, ponieważ wolność otwiera furtkę tak dla dobra, jak i dla zła, czyli dla destrukcji i zbrodni.

a b s t r ac t

Insane Asylum as a Criminal Space (Stanisław Lem – John Katzenbach – Karin Fossum) An analysis is offered of three models of the asylum space: modernistic, with its pronouncedly outlined hierarchy (Stanisław Lem); a transitory model, whose borders are fluid (John Katzenbach); and, postmodernistic – the most unrestrained and liberal model (Karin Fossum). The selected works, juxtaposed, make evident a certain dependence related to the space of a mental hospital as an enclave of criminality. The tighter the patient closure and isolation, the greater the criminality among the doctors and other staff, who feel omnipotent and exempt from punishment. The thing is, the more open an asylum is, the more menacing its patients become. k e y wo rd s

insane asylum, space, totalistic institutions, crime, doctors, patients

516


EDYTORSTWO



Wiek XIX . Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza rok V (XLVII) 2012

Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego

Opracował Roman Loth

K

iedy się poznali, dokładnie nie wiadomo1. Kasprowicz mieszkał we Lwowie od grudnia 1888 roku, w tym wczesnym okresie (do października roku 1900) pracował w redakcji „Kuriera Lwowskiego”. Młodszy od niego o sześć lat Kazimierz Twardowski (1866–1938) – przyszły wybitny filozof i psycholog, przybył do stolicy Galicji w roku 1895, w listopadzie tego roku objął stanowisko profesora nadzwyczajnego na Uniwersytecie Lwowskim. Obaj uczestniczyli w życiu kulturalnym Lwowa, prawdopodobnie na tym gruncie zetknęły się ich drogi. Gdy w listopadzie roku 1898 została powołana seria wydawnicza Związku Naukowo-Literackiego „Wiedza i Życie”, obaj znaleźli się w składzie jej zespołu redakcyjnego. Kontakty musiały być częste i bliskie, skoro w niedługim czasie związała ich przyjaźń, ogarniająca obie całe rodziny. O Twardowskich – profesorze i jego żonie, noszącej to samo imię: Kazimiera, pisała córka poety, Anna Kasprowicz-Jarocka: Ojciec cenił i lubił ich obydwoje, łączyły Go z nimi zażyłe stosunki, pozostawali z sobą na „ty”. Profesora, jak nieraz żartował, „bał się” trochę. Obaj byli bardzo do siebie przywiązani, a przyjaźń ta przetrwała aż do śmierci.2 1

2

O kontaktach między Kasprowiczem a Twardowskim zob. R. Jadczak, Jan Kasprowicz i Kazimierz Twardowski. Z dziejów przyjaźni, „Ruch Literacki” 1993, z. 5, s. 617–630; A. Tomczak, Kasprowicz we wspomnieniach i pamiątkach rodziny Twardowskich, w: O Janie Kasprowiczu. W siedemdziesięciolecie zgonu, pod red. P. Kuleczki, Kraków 1997, s. 69–86 (tu cytowane fragmenty listów Kasprowicza). Zob. także: A. Tomczak, Informacja o archiwum osobistym Kazimierza Twardowskiego, „Ruch Filozoficzny” 1992, t. 49, nr 3/4, s. 269–272. A. Kasprowicz-Jarocka, Córki mówią…, Warszawa 1966, s. 28.

519


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

Około roku 1903 Kasprowicz z córkami Janiną i Anną począł przyjeżdżać na lato do Poronina. W tym samym czasie na letnią siedzibę wybrał sobie Poronin Twardowski, przybywający tu z żoną i córkami: Heleną, Anielą i Marią. Mieszkali zwykle niedaleko siebie, co sprzyjało zacieśnianiu stosunków. Przedsiębrano wspólne wycieczki w góry. Twardowski, bardziej praktyczny życiowo i lepiej zorganizowany, niejednokrotnie wspierał Kasprowicza radą i pomocą. To jego – jak się wydaje – inicjatywą był doktorat poety, stanowiący przygotowanie do późniejszej profesury. Miało to być materialne na przyszłość zabezpieczenie Kasprowicza, brnącego przez życie w długach i w stałej finansowej niepewności. Mając za sobą ukończone (choć niezamknięte oficjalnie) studia wrocławskie, w roku 1903 Kasprowicz zapisał się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Lwowskiego, aby dopełnić wymaganych formalności. Wedle relacji wspomnieniowych nakłonił go do tego właśnie Twardowski. Studiował od semestru letniego 1902/1903 do zimowego 1903/1904 włącznie, słuchając między innymi wykładów Twardowskiego. Profesor był też jednym z egzaminatorów Kasprowicza. Uroczysta promocja doktorska odbyła się w auli uniwersyteckiej 21 lipca 1904 roku. W cztery lata później, w styczniu 1908 roku, Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Lwowskiego zwrócił się do Ministerstwa Wyznań i Oświaty w Wiedniu o utworzenie we Lwowie katedry historii literatury powszechnej porównawczej i powierzenie jej Kasprowiczowi3. 3 marca 1909 roku cesarz Franciszek Józef zatwierdził ten projekt i poeta stał się kolegą uniwersyteckim Twardowskiego. Od marca roku 1902 do roku 1905 poeta był członkiem redakcji „Słowa Polskiego”. W lipcu 1906 roku porzucił Lwów i przeniósł się do Poronina, skąd powrócił do miasta w związku z nominacją profesorską. Zamieszkał przy ulicy św. Zofii 48, w bezpośrednim sąsiedztwie Twardowskich (św. Zofii 464). Posłużyło to dalszemu zacieśnieniu kontaktów. Dziewczynki z obu rodzin przyjaźniły się blisko. Poeta przez pewien czas stołował się u Twardowskich. Zachowały się teksty zabawnych fraszek, pisanych przez poetę ku uciesze córek Profesora. Wśród pamiątek pozostałych po Twardowskim jest kilka książek Kasprowicza z autorskimi dedykacjami. Świadectwem tych wieloletnich i serdecznych stosunków między Kasprowiczem i Twardowskim oraz jego rodziną jest zachowany zespół listów poety do Kazimierza Twardowskiego i jego żony. Obejmuje on 26 listów i kartek do Profesora oraz trzy do Kazimiery Twardowskiej. Pochodzą one z lat 1903–1916. 24 z nich oraz listy do 3

4

Piszę o tym szczegółowo w szkicu Jan Kasprowicz jako profesor Uniwersytetu Lwowskiego (w: Jan Kasprowicz. W siedemdziesięciolecie śmierci, pod red. J. Kaczyńskiego, Olsztyn 1999, s. 217–228). Por. też: J. Starnawski, Jan Kasprowicz (12 XII 1860 – 1 VIII 1926) profesorem literatury porównawczej na Uniwersytecie Lwowskim, „Ruch Literacki” 1996, nr 2, s. 183–194. Numeracja z czasem została zmieniona na (odpowiednio) numery 22D i 22C.

520


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

Twardowskiej przez długi czas znajdowały się w posiadaniu rodziny Profesora. Ostatnio były własnością wnuka Twardowskiego, prof. Andrzeja Tomczaka, który w roku 1991 złożył je w Archiwum Polskiej Akademii Nauk. Dwa pozostałe znajdują się w Bibliotece Instytutu Filozofii i Socjologii PAN 5. Zespół epistolograficzny przechowany w Archiwum PAN był przedmiotem działań edytorskich na seminarium prowadzonym przeze mnie dla doktorantów Instytutu Badań Literackich PAN w roku akademickim 2008/2009. Przedstawione poniżej teksty są przygotowane we współpracy z uczestnikami tego seminarium. Odczytania i problemy tekstologiczne (w tym zagadnienia modernizacji zapisu) były dyskutowane w kilkunastoosobowym gronie; bezpośredni udział w opracowaniu tekstów miały panie: Krystyna Bezubik (listy 1 i 2), Karolina Felberg (list 6), Kinga Jatkowska (list 7), Aleksandra Kasica (listy 9 i 11), Olga Pieńkowska-Kordeczka (listy 13 i 14). Ustalenia z tych wspólnych działań zostały wykorzystane w poniższym opracowaniu edytorskim listów. Podpisy Kasprowicza występują często ze skróconą w zapisie formą nazwiska; nie rozwiązywano ich do pełnego brzmienia. Na wielu listach znajdują się cyfry numeracji grubym, czerwonym ołówkiem, obcą ręką. Cyfry te w opisach pominięto. Niemal wszystkie listy mają dziurki po wpięciu ich do segregatora; przy opisie listów informowano o tym tylko tam, gdzie występowało uszkodzenie tekstu utrudniające lub uniemożliwiające odczytanie. Zastosowano następujące skróty i oznaczniki: r. v. [- -] [- - -] [ ] 〈 〉 ||

5

– przy opisie listu: strona licowa karty (recto) – przy opisie listu: strona odwrotna karty (verso) – jeden wyraz nieczytelny – fragment nieczytelny przy niewiadomej liczbie wyrazów – fragmenty zrekonstruowane (przy uszkodzeniach tekstu) lub dodane przez edytora – nawias obejmujący wcześniejsze wersje autografu, odczytane spod skreśleń – przełom wersów

Jest to połączona biblioteka Wydziału Filozofii i Socjologii UW, Instytutu Filozofii i Socjologii PAN oraz Polskiego Towarzystwa Filozoficznego. Niżej będzie określana skrótowo jako Biblioteka IFiS PAN.

521


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

1 [Poznań, 22 III 1903]

Kochany Kaziu. Nie mogłem absolutnie przyjechać na czas. Odczyty1 dogonię w przyszłym tygodniu, tak się musisz jakoś urządzić. Ściskam Cię. Twój Jan K [Nadto podpisy:] Bernard Chrzanowski2 Dr Erzepki3

dawny słuchacz filozofii na uniwersytecie lwowskim Dr Tadeusz Jaworski4 MKryszewski [?]

Karta pocztowa z nadrukiem na stronie adresowej: Postkarte, na stronie tekstowej: Eugen Vahlpahl || Posen. Format 94 × 140 mm. Adres: Prof. dr Kazimierz || Twardowski || Lwów (Lemberg) || Uniwersytet. Datowniki: Posen 22. 3. 03, Lemberg 23. 3. 03. Tekst ołówkiem, nieco rozmazany. Nad tekstem obcą ręką ołówkiem: Od J. Kasprowicza – i atramentem: 1903. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 41. 1

2

3 4

W serii powszechnych wykładów uniwersyteckich we Lwowie Kasprowicz wygłosił cykl odczytów Mistycyzm w poezji polskiej. Pierwszy odczyt odbył się 1 marca 1903. Następny, zapowiedziany na 15 marca, został odwołany z powodu wyjazdu prelegenta do rodzinnego Szymborza na pogrzeb (19 marca) młodszego brata Władysława i przesunięty na 22 marca. I ten termin nie został dotrzymany. Poeta jechał przez Poznań. Kasprowicz wyjechał ze Lwowa 14, powrócił 24 marca. Odczyt został wygłoszony ostatecznie 29 marca. Koordynatorem serii odczytów był Twardowski. Bernard Chrzanowski (1861–1944) – adwokat, publicysta, działacz narodowodemokratyczny w Wielkopolsce, kolega Kasprowicza z poznańskiego Gimnazjum Marii Magdaleny, zaprzyjaźniony z poetą. Bolesław Erzepki (1852–1932) – filolog, doktor filozofii, konserwator zbiorów Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Tadeusz Jaworski (1874–1956) – działacz społeczny i polityczny w Wielkopolsce, publicysta.

2

[Zakopane, lato 1903]

Kochany Kaziu! Zmieniliś[my] plan – czekamy na Was dziś wieczór w Morskim Oku, a jutro na Wysoką etc. (Popradzkie, Szczyrbskie), aby wrócić Krywaniem. Kazia wypocznie dziś przy Morskim i jutro będzie świeża. Weźcie więc furkę 522


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

zaraz i do Morskiego, jak nawet wyjedziecie o piątej, to jeszcze czas. Proszę Cię bardzo, zrób m[i] tę przyjemność – bardzo Cię proszę. Twój Jan Kaspr Na oryginale obcą ręką (Twardowskiego?): „Lato 1903”. Istotnie Kasprowicz latem 1903 był w Zakopanem: jest wyliczony wśród gości tam bawiących, w sprawozdaniu: Echa letnie. Zakopane, „Słowo Polskie” 1903, nr 345 (27 VII); przemawiał na odsłonięciu pomnika Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem 15 sierpnia 1903. – Arkusik kremowego, grubego papieru listowego ze znakiem wodnym, formatu 175 × 112 mm. Początek tekstu (do słowa, urwanego w zapisie: „zmieniliś”) – ołówkiem, ciąg dalszy atramentem. Tekst jednostronnie, czytelnie. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 42.

[Lwów, 21 lipca 1904]

21 lipca 904. Kochany Kaziu! Dziś nareszcie skończyło się wszystko. Wczoraj zdałem literaturę i sztukę (jednomyślnie „celująco”!!!)1. Nie masz wyobrażenia, jak Ci j e s t e m w d z i ę c z ny, ale pisać ci tego nie potrzebuję, bo chyba to czujesz sam. Zobaczymy się lada dzień. Ściskam Cię serdecznie. Twój Jan Kazi ucałuj ręce, p. Juliuszowi2 serdeczne pozdrowienia. Dzieciaki Twoje ściskam. [Dopisek skosem u dołu, z prawej strony:] Promował Antoniewicz, bo na niego kolej była. Gruby, kremowy papier listowy formatu 174 × 112 mm, ze znakiem wodnym. Tekst jednostronnie, czarnym atramentem. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 43. 1

List pisany nazajutrz po ostatnich egzaminach na stopień doktora. Kasprowicz zdał 18 lipca „jednogodzinne rygorozum z filozofii” przed komisją w składzie: Kazimierz Twardowski, Mścisław Wartenberg oraz dziekan Aleksander Kolesa (z wynikiem celującym), 20 lipca – „dwugodzinne rygorozum z fi lologii polskiej i historii sztuki” (egzaminatorzy: Roman Pilat, Jan Bołoz Antoniewicz i dziekan). Kasprowicz doktoryzował się na podstawie pracy Liryka Teofila Lenartowicza opublikowanej później w „Pamiętniku Literackim” (1905, z. 2/3). 2 Juliusz Twardowski, brat Kazimierza (inf.: A. Tomczak, Kasprowicz we wspomnieniach i pamiątkach rodziny Twardowskich, s. 71).

523


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

 [16 września 1905]

16 września 905.

Kochany Kaziu! Zmuszony zostałem do natychmiastowego wyjazdu do Lwowa1. – Ze „Słowa Polskiego” wystąpiłem. – Dług zwrócę Ci natychmiast po przyjeździe (w ciągu przyszłego tygodnia). Ściskam Cię serdecznie, Kazi ręce całuję. Twój JanK.

Gruby, kremowy papier listowy formatu 174 × 110 mm, ze znakiem wodnym. Tekst jednostronnie, czarnym atramentem. Nad tekstem datownik adresata: 16 wrze[śnia] 1905. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 44. 1

Latem 1905 roku poeta odbył kilkumiesięczną podróż po Europie – był w Szwajcarii, Włoszech, we Francji i w Anglii; wyjechał „na parę miesięcy” ok. 15 czerwca (inf.: Wiadomości bieżące, „Słowo Polskie” 1905, nr 277 z dn. 16 VI, s. 4). O przyjeździe poety do Lwowa donosiło „Słowo Polskie”: „Wiadomości osobiste. Jan Kasprowicz powrócił do Lwowa” („Słowo Polskie” 1905, nr 435 z dn. 19 IX, wyd. poranne, s. 3, w rubryce Wiadomości bieżące). Czy był to powrót z zagranicy? Poeta powracał bez pośpiechu, skoro w drodze powrotnej z Anglii zboczył do Baden pod Zurychem, aby odwiedzić tu Tadeusza Ulatowskiego (inf.: W. Brzeska, Lata szkolne Jana Kasprowicza: Inowrocław 1872– –1879, Poznań 1931, s. 7), wyjazd więc nie był „natychmiastowy”. Może więc list dotyczy powrotu z Poronina, jeśli Kasprowicz bezpośrednio po dłuższej podróży znalazł się pod Tatrami? Było to możliwe, skoro nie wiązały go już obowiązki redakcyjne w „Słowie”. Z treści wynika, że list kierowany jest do Twardowskiego do Lwowa.

 [Poronin, 15 lipca 1906]

Drogi Kaziu! Nie byłem się pożegnać1 (nie żegnałem się zresztą z nikim), boć oczywiście spodziewałem się z Wami widywać codziennie w Poroninie. O dniu wyjazdu nikt aż do ostatniej chwili nie wiedział – tak samo jak ja: zależało to od spakowania i otrzymania biletu kolejowego. – W sprawie mego udziału w kosztach na klisze pisałem do dr. Vorzimmera2, aby sumę tę (12 kor[on] 48 hal[erzy]) dopisał do mego rachunku. – Tu zaczynam żyć na nowo – o 6-tej wstaję, kąpię się, załatwiam nawet korespondencję etc. Serdecznie Cię ściskam i pozdrawiam, do widzenia. Twój zawsze Ci oddany Jan Kasp 524


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego • Karta pocztowa formatu 90 × 140 mm. Na stronie adresowej nadruki, m.in. drukowany znaczek pocztowy. Datowniki, częściowo nieczytelne: Zakopane – […[ówk[…] 14. [7]. 06, Lemberg – Lwów 15. 7. 06. (Nad adresem datownik adresata, drukarką: 18 lip[ca] 1906). Adres: JWielmożny dr Kazimierz Twardowski || Prof. uniwersytetu || Lwów || Gołębia 10. – Tekst fioletowym atramentem. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 45 r. i v. 1

Latem 1906 roku Kasprowicz zlikwidował swoje mieszkanie we Lwowie i przeniósł się na stałe do Poronina, gdzie zamieszkał w domu Stanisława Marduły-Pawlicy. Wyjechał 5 lipca o godzinie 11 wieczorem. (Opis wyjazdu i pożegnania przez przyjaciół: Wiadomości bieżące, „Słowo Polskie” 1906, nr 298 z dn. 6 VII, s. 6). 2 Jakub Vorzimmer (ok. 1868–1940) – księgarz, doktor praw. W tym czasie prowadził wspólnie z Alfredem Altenbergiem lwowską księgarnię nakładową pod firmą H. Altenberg.

 [Poronin, 28 grudnia1 1906]

Poronin, 26 grudnia [?] 906. Kochany Kaziu! Zjawi się u ciebie młody człowiek, dr Ludwik Posadzy2, filozof, zajmujący się mistyką Mickiewicza etc., i chce Cię prosić o rozmaite wskazówki 〈czysto〉 naukowe. Jest to mój rodak najbliższy – z Szymborza – z[na]m dobrze jego ojca i jego samego kiedyś poznałem – przyjmij go życzliwie. – Tu cudowny od trzech przeszło tygodni czas, po dwóch dniach chmurnych dziś znowu (rano o 7 silny dosyć mróz) słońce wspaniałe. U mnie w mieszkaniu ciepło, pracuję po 8-9 godzin dziennie (wczoraj 12) i czuję się szczęśliwy, żem się nareszcie wyrwał ze Lwowa. Samotność i pustka dobrze mi robi, ludzie mnie ani nie oblecą, w Zakopanem pokazuję się – za interesami (węgle, nafta etc.) 1–2 razy na miesiąc. – Czekam spełnienia obietnicy przyjazdu Twego na styczeń – jest drugie łóżko, przeze mnie nieskalane – kupiłem nawet dwa koce, Hanka, która była zeszłego roku u Gutowej, nieźle gotuje (a przede wszystkim tanio), tylko ścierwo takie jest brzydkie, że najmniej cnotliwy człowiek nie mógłby się na nią ułaszczyć. Żyję w bohaterskim dziewictwie – bo cóż robić: od czasu do czasu, ale rzadko, widuję się z pp. Ślewińskimi3 (wspaniały malarz), mieszkającymi przez zimę u Gutowej (w restauracji) i tyla. Ściskam Cię serdecznie. Kazi ukłony załączam. Twój JanKaspr 525


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego • Podwójny arkusik kremowego papieru listowego. Format karty 172 × 115 mm. Tekst czarnym atramentem, obustronnie. U góry, z lewej strony ołówkiem, obcą ręką data: 29/X 06, z prawej drukarką datownik adresata: 26 grud[nia] 1906. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 46-47. 1

2 3

Prawdopodobniejsza lekcja: października. Tekst listu wskazuje jednak na grudzień (nadzieja na przyjazd Twardowskiego do Poronina w styczniu, Ślewińscy mieszkający u Gutowej „przez zimę”, wzmianka o silnym mrozie). Datownik adresata (część listów jest opatrzona datą ich otrzymania) brzmi: 26 grudnia 1906, wątpliwe jest jednak, aby Kasprowicz w liście pisanym tuż przed świętami Bożego Narodzenia nie załączył życzeń świątecznych. Trudno czytelną datę dzienną odczytujemy więc: 28 grudnia. Ludwik Posadzy (1878–1939) – doktor fi lozofi i, nauczyciel, bibliotekarz, działacz oświatowy. Ślewińscy – Władysław Ślewiński (1854–1918), malarz, oraz jego żona Eugenia. Ślewiński dużo podróżował, przebywał długo we Francji. Na pewien czas osiadł w Poroninie (1906–1907). Kasprowicz bardzo cenił jego malarstwo, był autorem przedmowy do katalogu jego wystawy zorganizowanej we Lwowie w roku 1907.

 [Poronin, 16 października1 1907]

Poronin, 16 X [?] 907. Kochany Kaziu! Proszę Cię bardzo serdecznie, nie gniewaj się na mnie, że tak długo milczałem, byłem w „niebłogosławionym” stanie oczekiwania pieniędzy, albowiem masa rzeczy, niby to pewnych, na razie mnie były zawiodły. Pomściło się na mnie trzymiesięczne2 próżniactwo wakacyjne. Za to teraz pracuję jak wół – do ślepoty, od 8 punkt do 4½ przy biurku, a potem od 7 do 12 i 1, albo i dłużej; w tym miesiącu dokonam rzeczy, które zupełnie pokryją mi stracony lipiec, sierpień i wrzesień bezpłodny. Ogarnęła mnie po prostu gorączka roboty. Zapewne do stycznia, a właściwie do świąt, skończę Oresteję Ajschylosa (Choefory już gotowe, zaczną3 je niebawem drukować), swój dramat4 i masę drobnych rzeczy, które mi się w tej samotni poronińskiej cisną do głowy. Dziś, przerywając rzeczy własne, zasiadłem do przekładu Browninga Pippa passes (jako dalszy ciąg przekładów dramatów angielski[ch]), skończę go za kilka dni. Gdy tych rzeczy się pozbędę, wezmę się do monografii o Shelleyu, a potem do pracy habilitacyjnej. Od[kł]adam5 te dwie rzeczy na koniec, 526


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

bo one zbytniego zarobku mi nie dadzą, a muszę sobie wprzód zabezpieczyć spokój. – Sprzedałem teatrowi warszawskiemu Don Carlosa6 za 100 rubli, czekam na pieniądze (Kotarbiński7 mi pisał, że wygrzebie [?] jeszcze przed przedstawieniem) i wtedy odeślę Ci należność Twoją za wydatki (książki etc.) oraz na potrzeby, wyekwipowanie dzieci na zimę. – W miarę postępowania pracy i widząc, że energia moja jeszcze nie osłabła (podczas wakacji byłem na tym punkcie niepocieszony [?]), nabieram znowu otuchy, że wszystkie trudności pokonam. Co do stypendium, zakołatam o nie po napisaniu pracy habilitacyjnej, bo teraz, choćbym chciał, wyjechać bym nie mógł, nie zabezpieczywszy p. Czarnowskiej8 czesnego na kilka miesięcy etc. O Twoim projekcie przyjazdu do Poronina na wakacje Bożego Narodzenia oczywiście nic mi nie piszesz, chyba dlatego, że przed nami dwa jeszcze miesiące, ale mam nadzieję, że go nie zmienisz; pogadalibyśmy o wszystkim swobodnie, tym bardziej, że ja – pracując tak dalej, jak obecnie, będę miał już masę rzeczy za sobą. Raz jeszcze nie gniewaj się za zwłokę – [która]9 już się nie powtórzy – i najserdeczniejsze moje przyjmij pozdrowienia i uściski. Jan Kas Kazi ręce całuję, dzieci Twoje pozdrawiam. Co do muzyki – proszę Cię bardzo, pomów z p[anną] Hebenstreitówną10 – cena, o której wspominasz, nie jest wysoka. Podwójny arkusik cienkiego, kremowego papieru listowego. Format karty 172 × 115 mm. Tekst na k. 1 r. i 2 r. i v., czarnym atramentem, dość czytelnie. Dziurki od segregatora, powodujące uszkodzenie tekstu w dwóch miejscach – co wymaga hipotetycznej rekonstrukcji. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 48 r., 49 r. i v. 1

Zapis miesiąca w dacie niejasny. Inna prawdopodobna lekcja: XI (listopad). Za październikiem przemawiają dwa argumenty: informacja w tekście, że do świąt Bożego Narodzenia „przed nami dwa jeszcze miesiące”, oraz wzmianka w liście poety do córek z 17 X 1907: „Pisałem do p. Twardowskiego, aby się porozumiał z p. Hebenstreitówną, bo byłoby źle, gdybyście zaniedbały” (A. Kasprowicz-Jarocka, Córki mówią…, s. 69). 2 Pierwotnie (hipotetycznie, trudno czytelne pod poprawką): dwumiesięczne. 3 Inna możliwa lekcja: zacznę. 4 Chodzi, być może, o zamierzony ciąg dalszy Marchołta, którego obraz pierwszy (Narodziny Marchołta) już od stycznia 1907 roku był w redakcji „Chimery” – ukazał się drukiem w grudniowym numerze tego pisma z tegoż roku. Kasprowicz zamierzał kontynuować pracę nad dramatem.

527


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego • 5 Hipotetyczna rekonstrukcja wyrazu wyciętego przez segregator. 6 Przekład Don Karlosa Fryderyka Schillera. Nie udało się potwierdzić warszawskiej inscenizacji w najbliższych dwu latach; prawdopodobnie uniemożliwiły ją względy cenzuralne. 7 Józef Kotarbiński (1849–1928) – aktor, reżyser, krytyk literacki; w sezonie 1907/1908 związany z Warszawskimi Teatrami Rządowymi. 8 Józefa Czarnowska, dyrektorka szkoły dla dziewcząt z internatem we Lwowie, gdzie wychowywały się córki Kasprowicza. 9 Hipotetyczna rekonstrukcja wyrazu wyciętego przez segregator. 10 Taka lekcja najprawdopodobniejsza. Anna Kasprowicz-Jarocka wspomina jako nauczycielkę muzyki pannę Hebenstreitównę (Córki mówią…, s. 69). Może jednak: „p. Hebenstreitową”?

 [Poronin, 19 listopada 1907 lub 1908]

Kaziu, dziękuję ci jak najserdeczniej1 – Jan. Telegram. Adres: Profesor Twardowski, Gołębia 10, Lwów. Dane wysyłkowe: „de Poronin 19 11 12/45”. Cyfry ostatnie oznaczają prawdopodobnie godzinę, poprzednie – dzień i miesiąc. Roku brak. Na blankiecie data druku: Ausgabe 1907; wiadomość mogła być więc wysłana w listopadzie 1907 lub 1908 (jesienią 1909 roku Kasprowicz już był we Lwowie po zlikwidowaniu poronińskiego mieszkania). Tekst drukiem dalekopisowym. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 61. 1

Nie wiadomo, czego miało dotyczyć podziękowanie.

 [Poronin, 15 stycznia (?) 1908]

Poronin, 15/I [?] 908. Kochany Kaziu! Nie wiem zupełnie, co zrobić – nie mam ani jednego wiersza nowego i nie wiem, czy tak [?] prędko na to się zdobędę wobec niezbędnych prac zarobkowych, których znowu (skończywszy Agamemnona właśnie) będę się musiał chwycić, aby jakoś wyżyć – razem z dziećmi. Jeżeli tylko cośkolwiek napiszę, natychmiast dam Ci znać i porozumię [?] się co do wyboru artysty, 528


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

który by to przeczytał, bo ja sam, jak wiesz, swoje rzeczy referuję przepodle. – U nas cudowna zaczęła się zima, ale nie korzystam z jej piękn[ośc]i [?]1, bo zmuszony jestem, jak przed świętami, siedzieć po kilkanaście godzin przy biurku. Ot, z człowieka, któremu się kiedyś zdawało, że może być wolnym i tworzyć, zmieniłem się w zwykłe pociągowe bydlę. Ale trudno – sic fata tulere2, a przeciw konieczności i pies darmo ogonem macha. Ściskam Cię serdecznie. Kazi ręce całuję. Twój Jan Liczba miesiąca w dacie nieczytelna. Graficznie prawdopodobniejsze są cyfry: 5 i 6, które by oznaczały maj lub czerwiec, ale z tekstu wynika, że list pisany jest u początku zimy, ale po świętach. Miesiąc można również odczytać jako jedynkę (styczeń), tak też hipotetycznie ustalamy datę. – Podwójny arkusik grubego, kremowego papieru listowego. Format karty 147 × 113 mm. Tekst czarnym atramentem na k. 1 r. i v., 2 r. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 50 r. i v., 51 r. 1 2

Odczytanie hipotetyczne, tekst uszkodzony przez segregator. Sic fata tulere (łac.) – tak zrządziły losy.

1 [Poronin, 30 XII 1908]

Poronin, 30/XII 908. Drogi Kaziu! Nie gniewaj się, że dopiero dzisiaj serdecznie Ci za wiadomości co do katedry i życzenia imieninowe dziękuję. Ale nie masz pojęcia, jak byłem wyczerpany nerwowo, pracowałem jak koń, dość Ci powiedzieć, że po wyjeździe dzieci we wrześniu przetłumaczyłem 4 dramaty Ajschylosa (już mam całość), napisałem 7 legend dla jednej z firm lwowskich1, tom przekładów O poecie dla Połonieckiego2 i trochę swoich rzeczy, to jest praca, której inny nie dokonałby w roku, ja w 3 miesiącach niespełna. Teraz przyjechały dzieci no i, oczywiście, robić niewiele mogę. Prawdopodobnie sam dzieci odwiozę do Lwowa, więc się zobaczymy. Zimę tu mam bardzo piękną, śniegu dosyć sporo, mrozy dochodzą do 14 stopni (dziś była noc o 24º). Pragnę się z Tobą porozumieć w jednej sprawie, ale listownie za długo, odżałuję w tych dniach 529


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

guldena i przez telefon Ci powiem – zdaje się, że najlepiej około 3-ciej po poł[udniu]. – Serdeczne, najszczersze życzenia noworoczne zasyłam Tobie, Kazi i dzieciom. Ściskam Cię Twój Jan Kremowy, żeberkowany papier listowy formatu 175 × 114 mm. Tekst czarnym atramentem na k. 1 r. i 2 r., strony verso puste. Rękopis w Bibliotece IFiS PAN, sygn. PTF 02 t. XV k. 25–26. Chodzi o siedem legend, przeznaczonych do Czytań polskich Mariana Reitera dla klas 1, 2 i 3 szkół średnich (Lwów 1910, 1911, 1912); są to utwory prozą: O człowieku łagodnym i o zwierzętach; Podanie o podziemiach wawelskich; Przypowieść o królewiczu Kazimierzu; O królu wężów i o walecznym a czystym młodzieńcu Perłowicu; O śpiących rycerzach w Tatrach; Najświętsza relikwia – oraz wiersz: Chorąży ziemi lwowskiej. Por. J. Kasprowicz, Pisma zebrane, t. 5, Kraków 1999, s. 345–374. 2 Bernard Połoniecki (1861–1943) – lwowski księgarz i wydawca, właściciel księgarni nakładowej pod firmą „Księgarnia Polska”. Wydał wiele książek poety, m.in. Cztery głosy: R. W. Emersona, K. Spittelera, H. v. Hoffmannsthala i R. Dehmla o poecie w przekładzie Kasprowicza (Lwów 1910). 1

11 [Poronin, 3 marca 1909]

Poronin, 3 marca 909. Drogi Kaziu! Obojgu Wam najserdeczniejsze zasyłam życzenia na Św. Kazimierza1. W Poroninie nic ciekawego. Mieliśmy 2 dni wiosny, dziś pochmurno i śniegu nieco. Wkrótce ureguluję zaległości szkolne – dotąd nie mogłem. Ściskam Cię, Kazi ręce całuję, dzieci pozdrawiam. Twój JanKaspr Kremowy papier listowy formatu 176 × 140 mm. Tekst jednostronnie, czarnym atramentem. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 52. 1

4 marca przypadały imieniny obojga Twardowskich.

530


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

12 [Poronin, 24 kwietnia 1909]

Poronin, 24 kwietnia 909. Kochany Kaziu! Dopiero dzisiaj Ci odpisuję, bo przez cztery dni straszny był u mnie rozgardiasz z pakowaniem rzeczy, które dzisiaj odeszły już do Lwowa. Bardzo się cieszę, że będę z Wami razem, równocześnie jednak straszny mam lęk przed uniwersytetem. Proszę Cię bardzo o przyjacielską radę: nie wiem, czy będę mógł zacząć 5 maja, jakeśmy umówili. Muszę wprzód zaprowadzić ład w nowym mieszkaniu, bo mam taką naturę, że w pustce i nieporządku pracować ani się skupić nie mogę. Jak myślisz, czy można odroczyć na jakie 3 lub cztery dni później pierwszy wykład? Czy to złego nie wywrze wrażenia? Ale powinni uwzględnić przenosiny, tym bardziej, że mimo starań nie można było wcześniej znaleźć mieszkania. Gdybyś był przypadkiem w sekretariacie, pourguj, aby mi przysłali legitymację, bo muszę piekielnie oszczędzać. Wydałem masę na przeprowadzkę. Szkolne za dzieci ureguluję przyjechawszy. Ściskam Cię – do widzenia. Twój JanKas [Dopisek:] Kazię i dziecka [?] pozdrawiam serdecznie. List wiąże się z przenosinami Kasprowicza z Poronina do Lwowa po nominacji na profesora Uniwersytetu Lwowskiego. Kasprowicz wrócił do Lwowa ok. 30 kwietnia 1909, 12 maja wygłosił wykład inauguracyjny. – Cienki, zielonkawy papier listowy formatu 175 × 111 mm. Tekst czarnym atramentem, czytelnie, na k. 1 r. i 2 r., dopisek na k. 1 v. Rękopis w Bibliotece IFiS PAN, sygn. PTF 02 t. XV k. 27 r., 28 r., dopisek k. 27 v.

1

[Poronin, lipiec 1909]

Poronin, środa. Kochany Kaziu! Serdecznie dziękuję Ci za pomyślne wiadomości i za Twe starania. Nie wiem, co zrobić z podaniem o zwrot kosztów – Gał1 rachunek mi wystawi, ale 531


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

duplikatu głównego rachunku, tj. za przewiezienie rzeczy koleją, nie dostanę. Oryginał mam we Lwowie, ale gdzie, nie wiem – musiałbym przeszukać wszystkie szuflady etc. – Czy wobec tego nie wstrzymać się z wysłaniem podania aż do jesieni? Tym bardziej, że będę jeszcze miał stąd wysyłkę szafy, stołu, stołków i resztek innych rzeczy, które tu pozostały na wakacje? Jak myślisz? – Czekamy z niecierpliwością Twego przyjazdu, bo właśnie zaczynają się piękne dni w Poroninie. Jest porządne pianino u Danków2, będzie można grać. – U mnie nic nowego – jak dotąd jeden spacer do Czarnego Stawu, jedna wycieczka do Kościelisk (z p. Mikuleta [?]3) i jedna przypadkowa, ale dość groźna do Karpowicza4, z którym zresztą zrywam stosunki, bo ma podłe wino. W Poroninie ludzie obcy – ale to lepiej. Serdecznie Cię ściskam, do widzenia jak najprędszego5. Twój JanKas Hipotetyczne datowanie opiera się na dacie, napisanej na liście ołówkiem (obcą ręką – być może, przez adresata): „Lipiec 909”. Istotnie, poeta lato 1909 roku spędzał w Poroninie (był tu m.in. w lipcu). – Podwójny arkusik kremowego papieru listowego. Format karty 177 × 115 mm. Tekst czarnym atramentem na k. 1 r., 2 r. i v. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 53 r., 54 r. i v. 1 2 3 4 5

Józef Marduła Gał – cieśla, u którego Kasprowicz mieszkał w Poroninie. Chodzi o zamieszkałego w Poroninie Bronisława Danka, pianistę, bliskiego znajomego Kasprowicza. Osoba niezidentyfi kowana. Mowa o słynnej restauracji Stanisława Karpowicza na Krupówkach. Inna możliwa lekcja: najszybszego.

1

[Lwów, 23 marca 1910]

Dziękuję serdecznie, żeście Państwo o mnie pamiętali!1 A Ty, Kaziu, przed odjazdem wypij za zdrowie nas wszystkich, bo ja w czwartek u Milci!!!!2 Do widzenia Kaspr [Na połowie strony adresowej dopiski córek Twardowskiego:] Bardzo serdecznie Tusiowi rączki całuje Aniela

532


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego • Lwów, 23 III 1910. Kochany Tatusiu! Mama poleciła Tusiowi powiedzieć, że mamy już bilety na benefis Gostyńskiej3. Bardzo się cieszę na to i już naprzód dziękuję. Wczoraj byłyśmy w kinematografie. Były bardzo ładne kawałki z powodzi w Paryżu. Pomimo świąt mam czas bardzo zajęty. Proszę siedzieć w Warszawie jak najdłużej, bo tu nie ma po co wracać na święta4. Rączki bardzo mocno całuje Halka. Drukowana karta pocztowa. Format 90 × 142 mm. Tekst czarnym atramentem na stronie przeznaczonej do korespondencji; dopiski córek na stronie adresowej. Adres (ręką Kasprowicza): JWielmożny p. || Prof. dr K. Twardowski || Wa r s z aw a || Smolna 15 || (Przegląd Filozoficzny). Datowniki: Lemberg 23 III 10 Lwów; Warszawa 12 III 10 [st. st.; tj. 25 III n. st.]. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 56 r. i v. 1 2

3 4

Nie wiadomo, co było powodem „pamięci”. W czwartek – tzn. 24 marca. Milcia – Emilia z Szajnoków Czermakowa (1865–1916), żona zaprzyjaźnionego z Kasprowiczem notariusza Józefa Czermaka, działaczka Czytelni dla Kobiet we Lwowie i Towarzystwa Szkoły Ludowej. Cioteczna siostra Jadwigi z Gąsowskich Kasprowiczowej, żony poety, dla córek poety – „ciocia Milcia”. W bliskich stosunkach z rodziną Kasprowiczów. 1 kwietnia 1910 roku Anna Gostyńska obchodziła we Lwowie jubileusz pracy scenicznej, występując w roli tytułowej w Ciotuni Aleksandra Fredry. Święta wielkanocne przypadały w roku 1910 na 27–28 marca.

1

[Lwów, 29 czerwca 1910]

Kaziu! N i e b ę d ę dziś n a o b i e d z i e! Przyjechały moje Rosjanki!!!1 Bilet wizytowy formatu 63 × 105 mm, z nadrukiem: Jan Kasprowicz || Ul. Św. Zofii 22D. Na stronie licowej, ręką Kasprowicza, ołówkiem data: 29/VI 910. Tekst na rewersie, ołówkiem. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 57 r. i v. 1

Maria Bunina (późniejsza żona poety) wraz ze swą niewiele starszą ciotką, malarką Eugenią Łuczyńską, w przejeździe z Włoch na Krym zatrzymały się na krótko we Lwowie. Tu przypadkiem spotkały Kasprowicza, znanego im sprzed trzech lat ze wspólnego pobytu w Sorrento. Odnowiona znajomość przekształciła się w związek uczuciowy Marii z poetą, zakończony w roku 1911 małżeństwem. Ów krótki pobyt we Lwowie opisuje Maria w swoim Dzienniku, potwierdzając w przybliżeniu datę – w notatce pisanej w Eupatorii 20 lipca 1910 roku st. st. (2 sierpnia n. st.) pisze: „Miesiąc temu, dziwnym zrządzeniem całego szeregu przypadków, wypadło nam

533


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego • z ciotką w drodze powrotnej z Włoch na Krym zatrzymać się we Lwowie na jeden tylko dzień” (M. Kasprowiczowa, Dziennik, Warszawa 1958, s. 20). Ten przypadkowy pobyt przedłużył się do pięciu dni.

1 [Morskie Oko, 10 września 1910]

Pozdrowienia z Morskiego Oka dla Ciebie i wszystkich. Ściskam Cię serdecznie. JanKas [Pod tekstem Kasprowicza ledwo czytelny dopisek fioletowym kopiowym ołówkiem:] Wyrazy poważania zas[yła] [?] [- -] Al. Znamięcki1. Widokówka. Format 90 × 142 mm. Tekst czarnym atramentem. Dziurka od segregatora uszkodziła trzeci wyraz dopisku. Na stronie licowej dwie fotografie ze wspólnym podpisem: Tatry. Most na Wodospadach Mickiewicza, z inf. o wydawcy: J.F. Fischer, Linia A-B, Kraków No 135. Tekst czarnym atramentem na stronie adresowej, z lewego boku. – Adres: JWielmożny || Prof. dr Twardowski Kazimierz || L w ó w || Św. Zofii 22c. Datownik: Zakopane 10 IX 10. – Na stronie adresowej nadto owalna pieczątka z napisem: Elżbieta Górska || Zarząd Hotelu i Restauracji || w schronisku Tow. Tatrzańskiego || przy Morskim Oku || w Tatrach. – Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 58 r. i v. 1

Aleksander Znamięcki (1884−1964) – wybitny taternik, działacz turystyczny, członek Towarzystwa Tatrzańskiego, uczestnik wspólnych z Kasprowiczem wycieczek w góry.

1

[Poronin, 14/15 września 1910]

14 IX 910. Koch[any] Kaziu! Za kartkę dziękuję. Adres Frycza1: Swoboda 2, Kraków. Dnie cudne – ale cóż z tego? Wychodzić nie mogę, bo chcę się uwolnić nareszcie od Gynta2. Wczoraj siedziałem od rana do późnej nocy. Dziś również [?] przy biurku. Żal stąd wyjeżdżać, tak cudnie, ciepło etc.! Ściskam Cię Twój Jan Pozdrowienia dla Twoich. 534


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

List Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego, Lwów 21 VII 1904 (list 3)

535


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

Kartka Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego, Poronin 30 IX 1910 (list 18)

536


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

[Na stronie widokowej dopisek na marginesach, wokół fotografii:] W tej chwili napisałem pod Peer Gynt k o n i e c. (Kartka zaczęta była wczoraj, nie mogłem jednak [?] pójść na pocztę bo [?] przyszli [?] goście [?]. Ściskam Cię, Jan. 15/IX 910. Widokówka. Format 90 × 140 mm. Fotografia przedstawia wiejską drogę wśród drzew z budynkiem w stylu zakopiańskim z prawej strony. Tekst czarnym atramentem, na połowie strony adresowej oraz w otoku fotografii na rewersie. Uszkodzenie pierwszego słowa przez segregator. – Adres: JWielmożny p. || Prof. dr Kazimierz Twardowski || Lwów || Św. Zofii 22C . Datownik: Poronin [- - -]. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 59 r. i v. 1

Stefan Frycz, tłumacz z niemieckiego, pedagog, autor bibliografii pedagogicznych. Wydał m.in. swój przekład Wyboru myśli Johanna Wolfganga Goethego w serii „Symposion” (Lwów 1910, B. Połoniecki), serii, w której dwa swoje tłumaczenia opublikował Kasprowicz. Tłumaczył również Fryderyka Nietzschego. 2 Kasprowicz pracował wówczas nad przekładem dramatu Henryka Ibsena Peer Gynt.

1

[Poronin, 30 września 1910]

Kaziu! Serdeczne dzięki za pamięć. – Już wracam, we wtorek będę już chyba we Lwowie. Najpóźniej w środę rano. Cudnie tu! Wczoraj byłem w Wantulach (p[od] Czerwonymi Wirchami od Doliny Małej Łąki przy Przysłopie Miętusim). Ściskam Cię Twój Jan Kazi dzięki i pozdrowienia. Poronin, 30/IX 910. Widokówka. Na odwrocie panorama fragmentu Tatr z napisem: Tatry. Kalatówki. Format 90 × 140 mm. – Tekst na lewej połowie strony adresowej, czarnym atramentem. – Adres: JWielmożny p. || Prof. dr K. Twardowski || Lwów || ul. Św. Zofii 22C. – Datownik: Poronin 30 [- -] 10. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 60 r. i v.

537


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

1

[Lwów, 7 listopada 1913]

Kochany Kaziu. Posyłam Ci Szaroty artykuły o poezji fr[ancuskiej]. – Przejrzałem, mam wrażenie, że drukować można. Książka1 będzie pożyteczna, tym bardziej, że podobnej do [?] niej [?] nie ma. Pozdrowienia serdeczne. Twój JanKasp [Dopisek:] Tow[arzystwo] fil[ozoficzne] [?] załatwion[e]. 7/XI 913 Podwójny arkusik zielonego papieru listowego. Format karty 176 × 136 mm. Tekst jednostronnie, ołówkiem, trudno czytelny. U góry z prawej strony notatka obcą ręką (atramentem): Otrz[ymałem] 7 XI 913. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 62. (Karta następna nienumerowana). 1

Chodzi prawdopodobnie o tom z serii „Wiedza i życie” i o Jana Szarotę. Tom, jak się wydaje, nie ukazał się.

2

[Lwów, ok. 13 kwietnia 1914]

Kochany Kaziu! Nie odpisałem Ci od razu, bom leżał w łóżku zmęczony wczorajszą ucztą u pp. Germanów1. Jutro więc bardzo prosimy – czas od 4 po poł[udniu] do rana, jeżeli kto zechce – urządźcie się tak, jak Wam najwygodniej. Twój Jan Kremowy papier listowy. Format 176 × 136 mm. Tekst czarnym atramentem, jednostronnie. U góry strony ołówkiem (chyba obcą ręką) data: 13/4 914 – prawdopodobnie data otrzymania listu przez adresata. Na tej podstawie hipotetyczne datowanie. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 63 r. 1

Chodzi o Juliusza Germana (1880–1953), pisarza, i jego żonę Zofię. Oboje byli zaprzyjaźnieni z Kasprowiczami. Por. wspomnienie Germana w książce zbiorowej Wspomnienia o Janie Kasprowiczu (oprac. R. Loth, Warszawa 1967, s. 193–215). Na 12 kwietnia przypadały imieniny Juliusza, prawdopodobnie to było przyczyną owej „uczty”.

538


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

21 [Poronin, 20 stycznia 1915]

Poronin, 20/ I 915

Drogi, Kochany Kaziu! Całą duszą dziękuję Ci za Twój miły, otwarty list. Przyszedłem do przekonania, że było między nami jakieś dziwne, nieuzasadnione nieporozumienie – całkiem fantastyczne. Albowiem kilkakrotnie mówiłem w domu: „zdaje mi się, że Kaziu na mnie się boczy, ano, jeśli on, to i ja”! Chwała Bogu, że to się wyjaśniło i że padła między nami ta sztuczna – papierowa zresztą – ściana. Jaka to szkoda, że Was tutaj nie ma! Ja mam pełną głowę troski – nie osobistej, skonu śp. Matki mojej 1 spodziewałem się z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, więc byłem przygotowany na cios, zresztą śmierć była dla niej wyzwoleniem, gdyż od szeregu lat była ciężko chora, sparaliżowana i częściowo nieprzytomna. Ale przeraża mnie wprost, co w najbliższej przyszłości stanie się z tym, co dla nas – ponad rodzinę – jeszcze musi być droższego. Nie wiem, czy Polacy w Wiedniu zdają sobie z tego wszystkiego sprawę (oczywiście nie mówię o Tobie). I oto w tych sprawach dobrze byłoby nieraz z sobą pogadać i powziąć jakieś postanowienia. Ja bywam częstokroć bezradny. Tumanię się2, jak mogę. Księga ubogich doszła do rozmiarów kilkudziesięciu poematów, od półtora miesiąca przecież [?] 3 nie byłem w stanie niczego wyrzucić ze siebie. Obecnie wynająłem sobie pokój od Piotrowej4 (gdzie mieszkali [- -]scy) i obkładam się na razie Eurypidesem5, ale kraj zniszczony, a przyszłość Bóg wie, jaka. Poza tym w Poroninie spokój, nic nam nie grozi i nieproszeni goście nie przyjdą 6, nie sądzimy jednak, abyśmy tak prędko wrócili do domów, gdyż, o ile wywnioskować można z gazet, wojna przed wiosną się nie skończy. – Jesteśmy wszyscy zdrowi, Marusia7 oprawia książki albo maluje skrzynkę dla Janki8, Janka pisuje listy do Ździszka9, który jest w Freudenthalu, i czytuje jego listy, Hanka10 chodzi codziennie do Kupca11 na pianino, to samo czyni p. Świątkowska12. Od czasu do czasu przyjeżdża do nas p. Celina13 i wówczas niewiasty chodzą na sanki. Jarocki14 maluje w słońcu (o ile jest) poronińskie dziewczyny, drugi15 czyta książki lub chodzi na spacer. Bywamy czasem w Zakopanem, ale atmosfera tam, jak zwykle, małomiasteczkowa, obecna bardzo niemiła. Pisz! Ściskam Cię jak najserdeczniej. Strasznie się cieszę, że mogę Ci to powiedzieć bez zastrzeżeń. Żonie ręce ucałuj, dzieci i Julka16 uściskaj. Twój oddany JanKaspr 539


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

[Dopiski:] [Na prawym marginesie karty 64 v., pionowo od dołu do góry:] Kazi podziękuj za wyrazy współczucia. Napiszę jej zresztą sam kilka słów. [Na górnym marginesie karty 65 v., do góry nogami:] Niewiasty moje wybierają się do Kazi z listem. Podwójny arkusz cienkiego, kremowego papieru listowego. Format karty 228 × 142 mm. Tekst czarnym atramentem, obustronnie, miejscami trudno czytelny. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 64 r. i v., 65 r. i v. – Jak wynika z treści, list adresowany był do Wiednia. 1 2 3 4

5

6 7 8 9 10 11

Józefa Kasprowiczowa, matka poety, ur. 9 marca 1837, zmarła w Szymborzu 31 grudnia 1914 roku. Prawdopodobnie w znaczeniu: oszukuję się. Por. list następny: „tumanię się obecnie Eurypidesem”. Inna możliwa lekcja: przeszło. Chodzi o tak zwany potocznie „Dom pod czerwonym dachem” Piotra Orawca, stojący przy gościńcu poronińskim w pobliżu domów Staszka Marduły i Józefa Gała (gdzie w innych latach zamieszkiwał Kasprowicz), dom „ustawiony bokiem do drogi”, który „do dziś [1966 – przyp. R.L.] pozostał w stanie prawie niezmienionym” – jak wspomina Anna Kasprowicz-Jarocka. Poeta na przełomie lat 1914/1915 wynajął w nim pokój, „zakładając tu swój «folwark Eurypidesowski»” (A. Kasprowicz-Jarocka, Córki mówią..., s. 34 i 215). Była to kontynuacja rozpoczętego w 1912 przekładu wszystkich tragedii Eurypidesa. Wcześniej poeta przetłumaczył Medeę (1912), Alkestis i Hyppolytosa uwieńczonego (1913); zimą 1914/1915, po przerwie, powrócił do przekładu. Przekład Hekabe, pierwszej po owej przerwie tragedii, został ukończony 25 lutego 1915 roku. Ofensywa rosyjska została zatrzymana na Podhalu na linii Dunajca 29 grudnia 1914 roku. Żona poety, Maria z domu Bunina (1887–1968). Starsza córka poety, Janina (1893–1980), później z męża Małaczyńska. Zdzisław Małaczyński (1892–1940), wówczas (od 1912) narzeczony Janiny Kasprowiczówny. Młodsza córka poety, Anna (1895–1988), później z męża Jarocka. „Do Kupca” – do gospody Piotra Kupca w Poroninie, stałego miejsca spotkań przebywających w okolicy pisarzy i artystów. Ściany były tu przyozdobione malowidłami przedstawiającymi uczestników tych spotkań, m.in. podobizną Kasprowicza. W jednej z sal stało pianino, przy którym odbywały się ćwiczenia z rytmiki. Opis tego lokalu w kilku wspomnieniach; zob. m.in.: T. Niesiołowski, Ze wspomnień o Janie Kasprowiczu (w: Wspomnienia o Janie Kasprowiczu, s. 122–123); W. Kozicki, Władysław Jarocki. Twórczość artysty na tle rozwoju nowszej sztuki polskiej, „Zdrój” 1917, z. 6; A. Kasprowicz-Jarocka: Córki mówią…, s. 203–205.

540


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego • 12 Zofia Świątkowska z Jarockich (1883–1969), siostra Władysława Jarockiego. Uczennica Emila Jaques-Dalcroze’a, twórcy „gimnastyki rytmicznej”. Prowadziła zajęcia z tego zakresu u Kupca w czasie I wojny światowej. 13 Celina (właśc. Róża Celina) z Wiśniewskich 1° voto Dąbrowska, w czasie poronińskiej zimy 1914/1915 2° voto Niesiołowska, 3° voto Otowska (1882–1973). Ziemianka z okolic Kolbuszowej, blisko zaprzyjaźniona z Marią Kasprowiczową. 14 Władysław Jarocki (1879–1965) – malarz, architekt, w latach późniejszych profesor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, od 1920 zięć Kasprowicza. 15 Kazimierz Jarocki (1880–1918) – brat Władysława, z zawodu inżynier kolejowy, działacz społeczny. 16 Juliusz Twardowski, brat Kazimierza.

22

[Poronin, 2 marca 1915]

Drogi Kaziu! W dniu Twego Patrona1 najserdeczniejsze życzenia zasyłam. Kazi powinszowaliśmy już razem z Marusią i pannami. – A teraz interes: dostałem z Rektoratu zawiadomienie w sprawie dobrowolnego opodatkowania się na rzecz studentów. Z powodu strasznej drożyzny i zamknięcia [?] innych źródeł dochodu jest nam bardzo ciężko, przy tym gnębi nas niepewność co do dalszych losów. Jakąś drobną kwotę mógłbym miesięcznie [?] posyłać – ale ja[ką]2? Donieś mi na kartce, w jakiej wysokości inni koledzy to robią. Kiedy się zobaczymy? Ściskam Cię, Twój Jan. [Dopisek na lewej połowie strony adresowej:] Jeżelibyś się spotkał przypadkiem z Ćwiklińskim3, powiedz mu, że tumanię się obecnie Eurypidesem4 i [?] pokłoń się ode mnie. Julka uściskaj. Twój Jan Karta pocztowa. Format 92 × 142 mm. Tekst czarnym atramentem. Adres: Mgnfz [Magnifizenz] Rektor der Univ[ersität] Lwów (Lemberg) || Prof. dr. Kazimierz || Twardowski || Wien VIII || Laudongasse 67. – Datownik: Poronin 2 III 15, pieczątka cenzury: CENSURIERT oraz druga, owalna, na wpół zatarta, o brzmieniu prawdopodobnie: C.K. STAROSTWO NOWY TARG. Na stronie adresowej, u góry, ołówkiem notatka adresata: Odp. 11/4 i rok: 915. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 67 r. i v. 1 2

Oboje Twardowscy obchodzili imieniny 4 marca. Uszkodzenie tekstu wskutek dziurki od segregatora.

541


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego • 3

4

Ludwik Ćwikliński (1852–1942) – fi lolog klasyczny, profesor uniwersytetu we Lwowie, poseł do parlamentu wiedeńskiego. Miał swój udział w nominacji profesorskiej Kasprowicza w roku 1909 jako kierownik Sekcji Szkół Wyższych w wiedeńskim Ministerstwie Wyznań i Oświaty. Zob. przypis 5 do listu 21.

2

[Poronin, 7 kwietnia 1915]

Pozd[row]ienia najserdeczniejsze zasyłam [- -] w Poronin[ie] – Wasz JanKasp [Pod tekstem Kasprowicza dopiski innych osób:] Wiele serdeczności śle oddany szczerze [?] A. Chybiński1 Życzenia Jarocki Serdeczne życzenia szczęśliwych Świąt przesyłam. Wł. Kozicki2 Pozdrowienia najserdeczniejsze zasyłam Państwu – Hanka. Celina Niesiołowska. P[oz]drowienia serdeczne zasyłam dla wszystkich MKasprow[iczowa] Widokówka. Format 90 × 140 mm. Na stronie licowej fotografia murowanego domu o spadzistym dachu krytym gontem, z podpisem: Poronin. Szkoła. (Na stronie adresowej nadruk: Fot. „Stefa”, Zakopane). – Teksty czarnym atramentem na lewej połowie strony adresowej. – Adres: JWP. p. || K. Twardowski || Wien VIII || Laudongasse 67. – Datownik: Poronin 7 IV 15. Pieczątka cenzury (częściowo zatarta): K. u. k. Militärzensur || Nowytarg. – Nad adresem, ołówkiem, notatka adresata: Odp. 11/4 i rok: 1915. – Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 69 r. i v. 1

2

Adolf Chybiński (1880–1952) – muzykolog. Habilitował się w roku 1912 na Uniwersytecie Lwowskim (Kasprowicz był członkiem jego komisji habilitacyjnej). Twórca studium muzykologii na tymże uniwersytecie i następnie jego profesor. Zaprzyjaźniony z Kasprowiczem. Por. jego wspomnienie o poecie w książce zbiorowej Wspomnienia o Janie Kasprowiczu (s. 227–237). Władysław Kozicki (1879–1936) – historyk sztuki, pisarz, krytyk literacki. Działacz narodowodemokratyczny. W bliskich kontaktach z Kasprowiczem.

542


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

2 [Poronin, 26 lipca 1915]

Kochany Kaziu! Kartkę Twoją ze Lwowa z d. 14 bm. dopiero dzisiaj otrzymałem. Już mi też było przykro, że nie dawałeś tak długo znaku życia o sobie. Twoje Panie oczywiście już dawno (od tygodnia) w Poroninie. Widujemy się c[od]ziennie i żal nam, że ciebie nie ma między [nami]1, bo tu spokój i na ogół pięknie. Czy też nie masz pojęcia, kiedy zacznie się semestr zimowy, bo trzeba się będzie według tego urządzić. Czy nie spojrzałeś też, przechodząc, ku oknom naszego mieszkania? Ściskam Cię serdecznie Twój JanKas Od Marusi i Hanki ukłony. Karta pocztowa. Format 90 × 142 mm. Tekst czarnym atramentem, na stronie czystej oraz na lewej połowie strony adresowej. Adres: Magnif[icencja] rektor || K. Twardowski || Lwów || Uniwersytet. – Datownik: Poronin 26 VII 15. – Nad tekstem, w prawym górnym rogu, piórem, ręką adresata: Odp. 5/8 915. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 68 r. i v. 1

Wyraz opuszczony, uzupełnienie hipotetyczne.

2

[Poronin, 17 sierpnia 1915]

Kochany Kaziu! W tej chwili otrzymałem komunikat z Rektoratu w sprawie wykładów. Pozostaję przy wykładach ogłoszonych na semestr zimowy 14/15 tj. Dramat przedszekspirowski w Anglii 3 godziny tygodniowo i Czytanie i objaśnianie dramatów Fryderyka Hebbla 2 godziny tyg[odniowo], i to poniedziałki od 6–7, wtorki od 6–8 (dramat przedszekspirowski), zaś Hebbla w środy od 6–8 w sali, którą mi wyznaczy Rektorat. Przyjadę w pierwszych dniach października1. Czy Rektorat nie postarałby się dla nas wszystkich o wolny przejazd (z rodziną etc.)? Czasy ciężkie, żyję tylko z zaliczki pensyjnej, a drożyzna okropna. U nas nic nowego. W piątek, sobotę i poniedziałek najbliższy mam trzy wykłady o Prometeuszu i prometeizmie w poezji na dochód tutejszego Ko543


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

mitetu Obywatelskiego (warsztaty zakopiańskie etc.)2. Podobno masz zamiar zawitać [?] do nas. Strasznie się na to cieszę, bo chyba już wiesz dobrze, że mam dla ciebie głęboki sentyment jako dla przyjaciela i obywatela. Dużo jest do gadania. Ściskam Cię. Twój Jan Poronin, 〈16〉 17 sierpnia 915. Cienki, wytworny papier listowy ze znakiem wodnym, w miejscu złożenia na pół lekko naddarty. Format 294 × 230 mm. Tekst jednostronnie, czarnym atramentem. W prawym górnym rogu ręką Kasprowicza, grubym niebieskim ołówkiem: Proszę o zwrot. Nadto notatki piórem, ręką adresata: 1915 oraz: Odp. 28/VIII KTw [?]. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 66. 1

Lwów, zajęty przez Rosjan 3 września 1914 roku, został odbity przez wojska austriackie 25 czerwca 1915. Sytuacja wojenna i trudności komunikacyjne spowodowały, że Kasprowicz z rodziną jeszcze przez pewien czas pozostał w Poroninie, gdzie zastał go wybuch wojny; do Lwowa powrócił ok. 8 listopada 1915, ponad dwa tygodnie po wznowieniu wykładów na uniwersytecie. 2 17 sierpnia był to wtorek. Odczyty były więc zaplanowane – wedle tego listu – na 20, 21 i 23 sierpnia 1915. W papierach po Monice Żeromskiej (Biblioteka Narodowa, Korespondencja Stefana Żeromskiego, teczka 17, obwoluta: Kasprowicz Jan, sygn.: akc. 17218/17) zachował się konspekt tych odczytów pisany ręką Kasprowicza. Na 1 karcie, w lewym górnym rogu ręką Kasprowicza drobno: „12, 13, 14 sierpnia”; na odwrocie karty 3 notatka, też ręką Kasprowicza: „Dr || P – ||O Prometeuszu i prometeizmie w poezji. Trzy odczyty w dni[ach] 19. 20. 21”. Odbyły się w zakopiańskiej kawiarni Przanowskiego; nie udało się ustalić dokładnych dat dziennych. Janina Kasprowiczówna, przebywająca wówczas w Monachium, pisała stąd do Marii Kasprowiczowej 6 IX 1915: „Dowiedziałam się przypadkowo, że Tatko ma tam [w Zakopanem – przyp. R.L.] wykłady – jakaś panna pisała do jednej naszej znajomej z zachwytem nad Tatka odczytami” (list w zbiorach Muzeum J. Kasprowicza na Harendzie).

2 [Lwów, 21 stycznia 1916]

Kochany Kaziu! Prosił mnie Dubanowicz1, czy by z rozmaitych względów nie mógł otrzymać choćby bezpłatnego miejsca w biurze rektorskim. Chciałby upew544


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

nić sobie pobyt we Lwowie nawet w razie powrotu prof. Starzyńskiego2, którego obecnie zastępuje na katedrze. Jeżeli możesz, uczyń to. Ściskam Cię serdecznie. Twój JanKas 21/ I 916. Kremowy papier listowy ze znakiem wodnym, z nierówną linią oddarcia z lewej strony. Format 178 × ok. 136 mm. Tekst czarnym atramentem, jednostronnie. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 70. 1

Edward Dubanowicz (1881–1943) – prawnik, działacz narodowodemokratyczny, od 1916 wykładowca, a od 1917 profesor prawa na Uniwersytecie Lwowskim. 2 Stanisław Starzyński (1853–1935) – profesor prawa konstytucyjnego na Uniwersytecie Lwowskim. (W autografie: Starzeński).

aneks

Listy do Kazimiery Twardowskiej

1

[Lwów, bez daty, po maju 1909, prawdopodobnie przed jesienią 1911]

Droga Kaziu! Mowy nie ma, abym dzisiaj już poszedł na uniwersytet – straszny mam kaszel, chrypkę i kłucia (zdaje się, influenca). Dlatego proszę Cię, zatelefonuj do Palucha [?], aby na sali XIV ogłosił kartką, że dziś wykładać nie będę. – Swoją drogą zwlokę się z łóżka. Może sprzątaczka nie ma pojęcia, gdzie uniwersytet (analfabetka) […] Wydaje się, że tekst jest urwany i że ciąg dalszy na drugiej kartce zaginął. – Żeberkowany kremowy papier listowy. Format 144 × 115 mm. Tekst jednostronnie, czarnym atramentem. – Datę hipotetycznie wyznaczają: nominacja profesorska Kasprowicza (1909) i przyjazd poety z nową żoną, Marią, do Lwowa (jesień 1911) – po wspólnym z nią zamieszkaniu wątpliwe jest, aby Kasprowicz wyręczał się uprzejmością Kazimiery Twardowskiej. – Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 72.

545


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego •

2

[Lwów, bez daty, prawdopodobnie przed jesienią 1911]

Kochana Kaziu! Tyle się zwaliło na mnie wprost niezmiernych [?] kłopotów – bieganiny bez miłosierdzia, nie wiem, czy będę mógł się załatwić, aby przyjść na obiad. Ponieważ spóźnić się nie chcę, więc jeżeli o punkt wpół do drugiej się nie zjawię, to z obiadem nie czekajcie. Kas Kremowy papier listowy ze znakiem wodnym. Format 172 × 134 mm. Tekst jednostronnie, czarnym atramentem. Ad data – por. uzasadnienie przy liście 1. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 73.

 [Lwów, bez daty, prawdopodobnie przed jesienią 1911]

Droga Kaziu! Proszę Cię bardzo o pożyczenie mi kilku tutek, bom jeszcze nic nie palił dzisiaj, a nie chce mi się wyjść z domu w tej chwili. Kasp Gruby kremowy papier listowy ze znakiem wodnym. Podwójny arkusik (karta druga nienumerowana). Format karty 118 × 80 mm. Tekst jednostronnie, czarnym atramentem. Ad data – por. uzasadnienie przy liście 1. Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 71 (tekst tylko recto).

List do Józefa Nusbauma-Hilarowicza1 [Lwów, 18 lutego 1910]

Wielce Szanowny Panie Dziekanie! Z powodu nieprzewidzianego a nie dającego się odroczyć zajęcia nie mogę przybyć dzisiaj na posiedzenie Komisji2. Proszę uprzejmie nieobecność moją usprawiedliwić. Łączę wyrazy wysokiego poważania. Jan Kasprowicz Lwów, 18/II 1910. 546


• Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego • Bilet wizytowy z nadrukiem (k. 55 v.): JAN KASPROWICZ || Ul. Św. Zofii 22D. – Format 63 × 105 mm. Tekst na odwrocie (k. 55 r.), czarnym atramentem. Na stronie licowej, w pozycji „do góry nogami”, notatka ołówkiem, ręką prawdopodobnie Kasprowicza: Do Nusbauma. Najwidoczniej było to usprawiedliwienie przesłane za pośrednictwem Twardowskiego. – Archiwum PAN sygn. III-306 jedn. 10 k. 55 r. i v. 1 2

Józef Nusbaum-Hilarowicz (1859–1917) – zoolog, profesor Uniwersytetu Lwowskiego i Akademii Weterynaryjnej we Lwowie. Nie udało się ustalić, jaka to była komisja.

a b s t r ac t

Jan Kasprowicz’s letters to Kazimierz Twardowski The present edition encompasses twenty-six letters of Jan Kasprowicz, one of the most outstanding Polish poets in late 19th/early 20th century, to professor Kazimierz Twardowski, philosopher, Rector of the University of Lvov. Written between 1903–1916, many of them document Kasprowicz’s life and creative activity in the period of his stay in Poronin, i.e. in the years 1906–1909. They testify to a friendship between the two correspondents, and their families. The letters cover a range of the poet’s personal affairs, including his striving for a professorship with the Lvov University. Considerable information is provided on Kasprowicz’s ongoing creative work, especially his translation efforts on Aeschylus, Euripides, Robert Browning, and Henrik Ibsen. k e y wo rd s Jan Kasprowicz, Kazimierz Twardowski, Polish epistolography

547



Wiek XIX . Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza rok V (XLVII) 2012

Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza (1882–1898)

(Ze zbiorów Igora Strojeckiego)1

Opracowała Joanna Lekan-Mrzewka

P

rezentowane tu listy Władysława Bełzy (poza jedną kartą z 1898 roku) wiążą się z lwowskim okresem życia Juliana Ochorowicza, ściślej zaś z ostatnim rokiem jego pobytu w tym mieście. Pierwsze miesiące 1882 roku przebiegały w kręgach tamtejszej inteligencji pod znakiem intensywnych działań zmierzających ku finalizacji ważnego dla Galicji projektu oświatowo-kulturalnego o nazwie Macierz Polska. Pomysłodawcą tej wieczystej fundacji był Józef Ignacy Kraszewski, który w październiku 1879 roku podzielił się nurtującą go myślą z zebranym w Krakowie na jubileuszu 50-lecia jego pracy światem naukowym2. Był tam wówczas i przybyły ze Lwowa Bełza, który, jako autor literatury dziecięcej, opiekun czytelni dla młodzieży oraz redaktor jedynego w Galicji czasopisma skierowanego

1

2

Publikowany tu materiał epistolograficzny „wypłynął” już po ogłoszeniu drukiem edycji Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza, 1883–1897 (ze zbiorów Igora Strojeckiego) w opracowaniu Stanisława Fity („Wiek XIX” 2010, R. III (XLV), s. 159–175) i stanowi jej uzupełnienie. Listy te miały się ukazać w kolejnym (R. IV [XLVI]) roczniku „Wieku XIX”, jednak postępująca choroba i w konsekwencji śmierć Profesora Fity przerwały rozpoczęte przez niego prace nad edycją. Za udostępnienie teczki z notatkami Profesora dotyczącymi niniejszej edycji dziękuję dr. hab. prof. KUL Jakubowi Malikowi. Bibliografia literatury polskiej „Nowy Korbut”, t. 12: Józef Ignacy Kraszewski. Zarys bibliograficzny, oprac. S. Stupkiewicz, I. Śliwińska, W. Roszkowska-Sykałowa, Kraków 1966, s. 33. Por. Macierz Polska. 1882–1907. Sprawozdanie z działalności Macierzy Polskiej i Komitetu Fundacji imienia Tadeusza Kościuszki za rok 1907 tudzież zestawienie statystyczne z czynności Macierzy Polskiej za okres 25-letniego jej istnienia, Lwów 1908, s. 18.

549


• Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza •

do uczniów („Towarzysz Pilnych Dzieci” 1876–1883), wręczył jubilatowi podarek w imieniu polskich dzieci3. Autor Katechizmu polskiego dziecka od razu podchwycił pomysł rzucony przez Kraszewskiego. Radząc się przebywającego w Dreźnie nestora literatury polskiej w sprawie regulaminu tworzącego się we Lwowie Koła Literackiego, którego Bełza był współzałożycielem i sekretarzem, zgłosił chęć włączenia się w dzieło Macierzy. Uradowany ofertą pomocy Kraszewski nie ukrywał, że to właśnie w środowisku lwowskim zamierzał szukać oparcia: Cieszę się […] kółkiem i tą doskonałą myślą, że ono może wziąć udział w Macierzy, co mi będzie pomocą wielką. Dosyć jest już rzeczy skupionych w Krakowie, warto by o Lwowie myśleć i trochę rozproszone siły wprządz w pewien ład i zszeregować.4

Ośmielony życzliwym słowem Bełza natychmiast zadeklarował objęcie stanowiska sekretarza fundacji, zrzekając się nawet honorarium za wykonywaną pracę. Kurator nie tylko przystał na propozycję („Sekretarza pożądańszego dla Macierzy i dla mnie… nie znalazłbym nigdzie. Z duszy Wam dziękuję”5), lecz także udzielił mu pełnomocnictwa w sprawach tej instytucji. Władysław Bełza, jako osoba powszechnie znana i poważana we Lwowie, a przy tym zaangażowana w wiele inicjatyw społecznych, w oczach Kraszewskiego był najodpowiedniejszym kandydatem na koordynatora przedsięwzięcia. Wybór okazał się tym bardziej trafny, że od 1882 roku Bełza podjął pracę w Bibliotece Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, gdzie pełnił kolejno funkcję skryptora literackiego, sekretarza administracyjnego oraz naczelnika Zarządu Wydawnictw Szkolnych. Fakt ten niewątpliwie miał niemałe znaczenie dla Macierzy, której działalność miała przede wszystkim charakter wydawniczy6. Jej naczelnym celem było szerzenie oświaty, zwłaszcza wśród ludu, Zob. Księga pamiątkowa jubileuszu J.I. Kraszewskiego 1879 roku, Kraków 1881, s. 32 i 134; W. Bełza, Józefowi Ignacemu Kraszewskiemu, na dzień jego jubileuszu 3. października 1879 r., hołd w imieniu dzieci polskich, Lwów 1897. Oceny redaktorskiej działalności Bełzy na rzecz małoletnich czytelników dokonała Bronisława Kulka (Działalność patriotyczno-wychowawcza Władysława Bełzy, „Przegląd Historyczno-Oświatowy” 1990, nr 1, s. 7–28). 4 Kopalnią informacji na temat okoliczności powstawania Macierzy Polskiej we Lwowie oraz roli, jaką odegrał w tym procesie zaprzyjaźniony z „drezdeńskim samotnikiem” Bełza, jest niepublikowany dotąd dwugłos korespondencyjny obu pisarzy (Listy Kraszewskiego do Bełzy z lat 1880–1882, rkps Biblioteki Ossolineum [w dalszych przypisach będzie oznaczana skrótem: BO], sygn. 12423 I – 12425 I; Listy Bełzy do Kraszewskiego, rkps Biblioteki Jagiellońskiej [w dalszych przypisach będzie oznaczana skrótem: BJ], sygn. 6486 IV/ 6487 IV). Cytat powyższy pochodzi z zachowanego w Bibliotece Ossolineum listu Kraszewskiego z dn. 4 II 1880 r., sygn. 12423 I. 5 List Kraszewskiego z dn. 12 I 1881 r. (rkps BO, sygn. 12424 I). 6 Publikacje rozpowszechniane przez fundację, a pozyskiwane w drodze konkursu, firmowane były przez „Wydawnictwo Macierzy Polskiej”, następnie (od 1899 r.) przez „Bibliotekę Macierzy Polskiej”. Łączny nakład w latach 1883–1907 wynosił 958 500 egzemplarzy. (Wyliczenia statystyczne podaję za: Macierz Polska. 1882–1907. 3

550


• Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza •

kształtowanie postaw patriotycznych i religijnych poprzez rozpowszechnianie książek o tematyce społeczno-gospodarczej, historycznej i dzieł literatury polskiej. Jak wynika z prezentowanej tu korespondencji, Bełza miał ogromny wkład w przygotowanie dokumentów określających podstawy prawne fundacji. Jako sekretarz Macierzy prowadził wymianę listów z Primusem Sobotką, pisarzem i dziennikarzem czeskim, redaktorem pisma „Světozor”7. Pozostając w stałym kontakcie korespondencyjnym z Dreznem, szczęśliwie doprowadził do końca sporządzenie statutu. List fundacyjny Macierzy Polskiej zawierający 32 postanowienia został podpisany w Dreźnie dnia 4 marca 1882 roku przez: Józefa Ignacego Kraszewskiego, Mikołaja Zyblikiewicza, Antoniego Małeckiego, Włodzimierza Dzieduszyckiego, Leoncjusza Wybranowskiego, Jana Amborskiego, ks. Jana Siemieńskiego, Władysława Bełzę oraz Juliana Ochorowicza8. Jak można przypuszczać, ten ostatni znalazł się w zarządzie najprawdopodobniej za sprawą samego sekretarza, który miał również niemały wpływ na wybór członków Macierzy. Przyjaźń Ochorowicza i Bełzy, zapoczątkowana jeszcze w okresie studiów w warszawskiej Szkole Głównej (1866–1868), została ponownie odnowiona pod koniec 1875 roku. Wtedy to młody doktor filozofii (Ochorowicz doktoryzował się w 1874 roku w Lipsku) przybył do Lwowa (gdzie od 1871 roku mieszkał Bełza), by podjąć pracę na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Lwowskiego w charakterze docenta prywatnego. W społeczności uniwersyteckiej zaistniał ten wybitny indywidualista o „nadmiernej oryginalności” na krótko (zaledwie sześć lat: 1875–1882), niemniej jednak jako uczony o rozległych horyzontach badawczych wywarł (m.in. obok prof. Euzebiusza Czerkawskiego) znaczący wpływ na proces kształtowania się nowoczesnej kultury intelektualnej w dziedzinie psychologii i pedagogiki akademickiej we Lwowie9. Cieszył się wielką popularnością wśród liberalnie zorientoSprawozdanie z działalności Macierzy Polskiej…). Z inicjatywy Bełzy w 1888 r. ukazało się tanie wydanie Pana Tadeusza (35 000 egz.) nakładem Wydawnictwa Macierzy Polskiej. Zaś w 1890 r., z okazji uroczystego złożenia zwłok Mickiewicza na Wawelu, fundacja bezpłatnie rozpropagowała wśród zgromadzonych na uroczystościach 1000 egzemplarzy epopei (zob. W. Bruchnalski, Najtańsza książka, „Kurier Warszawski” 1934, nr 283). 7 Fakt ten potwierdza list Sobotki z dn. 1 II 1880 r., do którego na prośbę Bełzy dołączył on statut Czeskiej Maticy (instytucji założonej w 1881 r., mającej na celu szerzenie oświaty) oraz Uměleckiej Besedy (towarzystwa literacko-artystycznego założonego w Pradze w 1863 r.). Zob. J. Loret, Korespondencja Władysława Bełzy z Czechami, „Rocznik Zakładu Narodowego im. Ossolińskich” 1957, t. 5, s. 634. 8 List fundacyjny Macierzy Polskiej zachował się w papierach Bełzów, zdeponowanych w Bibliotece Ossolineum (sygn. 12664 III), k. 1–12. 9 Charakterystyki pracy naukowej i działalności pedagogicznej Ochorowicza w środowisku lwowskim podjął się Kazimierz Szmyd w artykule: Julian Ochorowicz – uczony, filozof i wizjoner w środowisku akademickim Lwowa, w: Znani i nieznani dziewiętnastowiecznego Lwowa. Studia i materiały, pod red. M. Przeniosło i L. Michalskiej-Brachy, Kielce 2007, s. 91–101.

551


• Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza •

wanych kręgów młodzieży jako wykładowca psychologii empirycznej i filozofii przyrody w Uniwersytecie Lwowskim, prelegent publicznych odczytów, opiekun Czytelni Akademickiej i „Przeglądu Akademickiego”. Współpracował również z naukowcami Politechniki Lwowskiej, prowadząc badania z zakresu elektryczności i elektromagnetyzmu. Należał też do zarządu Polskiego Towarzystwa Przyrodników im. Mikołaja Kopernika. Zaangażowanie Ochorowicza w szereg inicjatyw pozauniwersyteckich nie było jednak dobrze oceniane przez władze uczelni. Ze względu na jego „naukową niekonwencjonalność”, mimo usilnych starań zainteresowanego, nie przyznano mu tytułu profesora Wszechnicy Lwowskiej. Nie mając nadziei na pomyślne rozwiązanie sprawy swego awansu, wyjechał w maju 1882 roku do Paryża, gdzie prowadził studia nad hipnotyzmem i zyskał sławę wynalazcy w dziedzinie elektroakustyki. Skazanie Ochorowicza na środowiskowy ostracyzm w kołach naukowych Lwowa miało niewątpliwie wpływ na czynione przez Bełzę zabiegi, by zapewnić przyjacielowi zaszczytne miejsce w dopiero co kształtującej się Macierzy Polskiej. Przyszły sekretarz fundacji poddał Kraszewskiemu do rozważenia kandydaturę Ochorowicza na przewodniczącego Rady Wykonawczej10. Kurator bez obaw wyraził zgodę, tym bardziej że oprócz działalności oświatowej kandydat pełnił wówczas funkcję wiceprezesa Koła Literackiego. Ostatecznie funkcję prezesa Rady objął Antoni Małecki, Ochorowicz zaś pozostał jednym z jej członków – nie na długo zresztą. Pod wpływem nacisków Rady Nadzorczej, we wrześniu 1882 roku Ochorowicz z nieskrywanym żalem złożył na ręce Małeckiego pisemną rezygnację z udziału w zarządzie Macierzy11. Zgodnie z paragrafem 11 listu fundacyjnego „każdy członek, który w czasie powołania do Rady Wykonawczej mieszkał stale we Lwowie, występuje z tejże Rady ipso facto, jeżeli zmieni miejsce stałego zamieszkania”. Ochorowicz w korespondencji z Bełzą próbował polemizować12 z interpretacją tego zapisu ustawy przez zarząd, odwołując się do końcowego ustępu punktu jedenastego, który brzmiał: „Występujący tym sposobem może być jednak na nowo kooptowany, jeżeli pomimo jego przesiedlenia się pozostanie w Radzie Wykonawczej czterech stale we Lwowie mieszkających członków”. Doznając kolejnego zawodu ze strony lwowskiego środowiska kulturotwórczego, Ochorowicz, uprzednio żywo zainteresowany sprawami Macierzy13, rezygnuje ze 10 Zob. treść i komentarz do listu 3. niniejszej edycji. Zarząd Macierzy składał się z Rady Nadzorczej (kurator – Józef Ignacy Kraszewski, zastępca – Mikołaj Zyblikiewicz) oraz Rady Wykonawczej, reprezentowanej na zewnątrz przez przewodniczącego i sekretarza. 11 Oficjalne pismo z datą 22 IX 1882 r. przesłał Ochorowicz w liście do Bełzy (rkps BO, sygn. 12425 I, k. 731). 12 Zob. list Ochorowicza do Bełzy z dn. 21 IX 1882 r. (rkps BO, sygn. 12425 I). 13 Potwierdza to paryska korespondencja Ochorowicza z 1882 r. (maj–wrzesień) (rkps BO, sygn. 12425 I).

552


• Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza •

współpracy z tą instytucją i nie bierze udziału w inicjowanych przez nią przedsięwzięciach14. Na próżno by szukać jego nazwiska wśród autorów najpoważniejszych publikacji firmowanych i redagowanych przez grono osób związanych z fundacją. Dla przykładu wystarczy tu odnotować absencję Ochorowicza wśród autorów haseł dwutomowej encyklopedii przystosowanej dla ludu (Encyklopedia. Zbiór wiadomości z wszystkich gałęzi wiedzy, red. L. Finkel, Lwów 1898, wyd. 2: 1905–1906) czy też zbiorowego dzieła Polska. Obrazy i opisy (t. 1–2, Lwów 1906–1909). Ochorowicz, „zarażony” przez Bełzę ideą Macierzy Polskiej, widział głęboki sens tworzenia podobnych instytucji na innych ziemiach. Po przesiedleniu się w 1901 roku do Wisły na Śląsku ofiarnie wspierał działania Macierzy Szkolnej Księstwa Cieszyńskiego15. Przekazał też około 600 tomów książek oddziałowi w Wiśle16. Prezentowana tu korespondencja (jeden list i trzy karty pocztowe) nie była dotąd nigdzie publikowana. Autografy nieznanych listów Bełzy znajdują się w zbiorach prywatnych spokrewnionego z Julianem Ochorowiczem Igora Strojeckiego, badacza genealogii rodzin warszawskich, któremu składam podziękowanie za zgodę na druk oraz za wszelkie konsultacje. Pisownię i interpunkcję dostosowano do obowiązujących dziś zasad edycji. Daty podawane są konsekwentnie na początku listu, bez względu na to, gdzie były umieszczone w oryginale. W ich zapisie ujednolicono kolejność poszczególnych członów według schematu: miejsce, dzień, miesiąc, rok, brakujące informacje umieszczając w nawiasach kwadratowych. Podkreślenia występujące w autografie zaznaczono spacjowaniem. Przy komentowaniu listów korzystano w znacznej mierze z zachowanych odpowiedzi korespondenta Bełzy, co zaważyło w sposób rozstrzygający na typie objaśnień. Niektóre partie prezentowanych tu listów byłyby trudne do zrozumienia bez odwołań do korespondencji Ochorowicza (Biblioteka Ossolineum, sygn. 12425 I, k. 697–742).

14 Nie odpowiedział nawet na prośbę Bełzy o artykuł do redagowanego przez niego Kalendarza Macierzy Polskiej na rok Pański 1885 (zob. S. Fita, Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza, 1883–1897 (ze zbiorów Igora Strojeckiego), s. 170). 15 Pisemne podziękowanie od zarządu Macierzy Szkolnej dla Księstwa Cieszyńskiego za wpłatę 260 koron oraz za „wymowne i pożądane świadectwo solidarności […] w walce […] z nawałą germanizmu” otrzymał Ochorowicz 21 I 1906 r. (rkps BO, sygn. 13360 II, k. 7). 16 Zob. J. Wantuła, Moje wspomnienia o Julianie Ochorowiczu, w: tenże, Książki i ludzie. Szkice o wydawnictwach i piśmiennictwie na Śląsku Cieszyńskim, Kraków 1956, s. 233.

553


• Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza •

1

Lwów, d. 4 stycznia 1882

Drogi Julku! Nikomu w Kole Literackim1 – n a w e t m n i e, nie przyszła myśl wydawania Albumu2. Złożyliśmy tylko 25 złr. i na tym koniec. Jeśli kto puścił w pismach warszawskich tę pogłoskę3, zaprzecz, najbardziej stanowczo. Od Księcia Jerzego4 otrzymałem list w Twojej sprawie, który Ci komunikuję5 – z prośbą o zwrot za przybyciem Twym do Lwowa6. Odpisz mu natychmiast, a mnie napisz coś odpisał, albo lepiej na moje ręce przyszlij odpowiedź, a ja ją wyszlę. Kraszewski dnia 29 stycznia przybywa do Lwowa7. Atoli prosi s t a n o w c z o o s e k r e t 8 – Ty tylko i Kubala9 wiecie o tym. Stanie u mnie. Gorące i serdeczne uściski Twój Władek List na papierze firmowym z nadrukiem: Redakcja „Towarzysza”/ul. Łyczakowska nr 19 a.

1

2

Koło Literacko-Artystyczne powstało we Lwowie 3 stycznia 1880 r. Jego zadaniem było „ożywienie ruchu literackiego i naukowego we Lwowie, a tym samym i w kraju; utrzymywanie łączności między pracującymi na polu literatury, sztuki i nauki; skupienie sił literackich; popieranie i podejmowanie wszelkich spraw odnoszących się do literatury narodowej”. Cele statutowe zamierzano osiągnąć poprzez: organizowanie odczytów publicznych i wycieczek naukowych, publikowanie sprawozdań z życia umysłowego w kraju i za granicą, udział we wszelkich akcjach kulturalnych istotnych dla środowiska lwowskiego i krajowego, działalność wydawniczą (zob. Statut Kasyna i Koła Literacko-Artystycznego we Lwowie, Lwów 1917). Prezesem Koła w 1882 r. był Ludwik Kubala. Bełza pełnił wówczas funkcję sekretarza. Stwierdzeniem tym Bełza dementuje pogłoski prasowe i rozwiewa wątpliwości wyrażone przez Ochorowicza w liście z dn. 2 I 1882 r.: „Dowiaduję się, że macie zamiar wydać album na rzecz ofiar warszawskich. Jeżeli jeszcze czas, to dajcie temu pokój – nie ma najmniejszej potrzeby – składki są już dostateczne, a straty wcale nie tak znaczne materialnie, jak się z pozoru wydaje. Głównie poszkodowanymi są właściciele szynków i domów publicznych – sądzę, że Koło Literackie znajdzie sobie odpowiedniejsze ofiary do wsparcia. Co do mnie, w każdym razie oświadczam, że udziału w albumie nie przyjmę. […] Redaktorowie pism już myślą raczej o wstrzymaniu składek, raz jako zbytecznych już, a po wtóre ponieważ drażnią jeszcze bardziej ubogą ludność chrześcijańską” (rkps BO, sygn. 12425 I, k. 697). Zacytowany list jest świadectwem fermentu społecznego, wywołanego tragicznymi wypadkami, jakie miały miejsce w okresie świąt Bożego Narodzenia w Warszawie. W dniu 25 grudnia 1881 r. podczas południowego nabożeństwa odprawianego w kościele św. Krzyża, w wyniku gwałtownej reakcji wiernych na fałszywą wieść o pożarze, doszło do zatratowania na śmierć trzydziestu osób i poturbowania

554


• Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza • dwudziestu pięciu. Po wypadku rozeszła się niepotwierdzona w dochodzeniach wieść, że panikę wywołał obywatel pochodzenia żydowskiego w celu ułatwienia sobie rabunku. Informacja ta sprowokowała rozruchy uliczne, których efektem były rabunki i dewastacja głównie żydowskich nieruchomości (zob. Bolesław Prus. 1847–1912. Kalendarz życia i twórczości, oprac. K. Tokarzówna i S. Fita, Warszawa 1969, s. 244; B. Prus, Kroniki, t. 5, oprac. Z. Szweykowski, Warszawa 1955, s. 480). Według obliczeń podanych przez „Kurier Warszawski” (1882, nr 11) w wyniku antyżydowskich prowokacji zostało poszkodowanych 1928 rodzin żydowskich i 83 chrześcijańskie. Wydarzenia te poruszyły, ale i poróżniły warszawską społeczność, odbijając się szerokim echem w prasie (zob. m.in.: B. Prus, Słowa prawdy, „Kurier Warszawski” 1881, nr 292; Pokłosie, „Kłosy” 1881, nr 861; Litwos, Kronika tygodniowa, „Słowo” 1882, nr 1). Rzeczywiście, zgodnie z zapewnieniami Bełzy, Sprawozdanie z czynności Koła Literackiego we Lwowie za lata 1881–1884 (Lwów 1882–1884) nie odnotowuje zgłoszenia inicjatywy wydania albumu na rzecz poszkodowanych w „rozruchach warszawskich”. 3 „Kurier Poranny” w dn. 30 grudnia 1881 r. (nr 369, s. 3–4) zamieścił telegram ze Lwowa, anonsujący, że „Koło Literackie chce wydać pismo zbiorowe na dochód ofiar”, a spotkanie w tej sprawie ma się odbyć w sobotę 1 stycznia 1882 roku. Ochorowicz w liście z dn. 6 I 1882 r. oznajmił Bełzie, iż doniesień prasowych w tej sprawie oficjalnie w gazetach warszawskich dementować nie zamierza, ponieważ „nie wypada” (rkps BO, sygn. 12425 I, k. 701). 4 Ks. Jerzy Konstanty Czartoryski (1828–1912), polityk i działacz społeczny; będąc członkiem sejmu (od 1867) i Rady Państwa w Wiedniu (od 1871), należał do wybitniejszych działaczy autonomicznych, walczył z nazbyt ustępliwą wobec rządu polityką Koła Polskiego. Wydał dwie głośne broszury: Przed Sejmem (1869) oraz Uwagi o polityce polskiej w Austrii (1871). Jako długoletni prezes Komisji Szkolnej oraz członek Rady Szkolnej Krajowej miał szerokie kontakty w ministerstwie ds. oświaty i wychowania. Był założycielem i prezesem (1892–1896) Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego we Lwowie. 5 Załączony przez Bełzę list (z dn. 29 XII 1881 r.), adresowany do niego przez księcia Jerzego Czartoryskiego, udało się odnaleźć w spuściźnie po autorze Katechizmu polskiego dziecka, zdeponowanej w Bibliotece Ossolineum (sygn. 12424 I, k. 139–140). Z anonsowanej przez Bełzę korespondencji podajemy obszerne fragmenty dotyczące awansu Ochorowicza na stanowisko profesora Uniwersytetu Lwowskiego: Przepraszam za długie milczenie, a proszę wierzyć, iż milczenie nie było wynikiem obojętności w sprawie, o której mi Pan wspomniałeś w swym liście. Sprawa ta jednak z powodów już przez Pana przytoczonych jest trudna i drażliwa, raz dlatego, że jak wiadomo, różne wpływy się tu krzyżują, dalej, że dotyczący minister sam najmniej obeznanym jest sprawami swego ministerstwa, dalej, że referent może niekorzystnie usposobiony, nareszcie że referent ten w tej chwili jest chory. Trudno mi także, szczerze przyznam, działać przeciw p. Czerkawskiemu, tak z powodów koleżeństwa, jak niemniej ze względu na jego powagę fachową. Znowu jednak starałem się dowiadywać, jak w tej chwili rzeczy stoją, i dowiedziałem się, że sprawa p. Ochorowicza wcale jeszcze do ministerstwa nie przyszła, że we Lwowie dopiero senat wszechnicy oddał ją komisji ze swego grona wybranej do ocenienia, po czym dopiero z propozycją przesłaną będzie do Wiednia. Tak przynajmniej zapowiedziano mi w samych biurach ministerialnych, po zapytaniu

555


• Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza • się u zastępcy chorego referenta (Dawida). Wprawdzie to się nie zgadza z treścią Pańskiego listu, ani z listem p. Ochorowicza, który sam niedawno do mnie pisał. Proszę zatem o sprostowanie, jeżeli mylnie zostałem poinformowany, gdyż przecież sam p. Ochorowicz powinien najlepiej wiedzieć, jak się rzeczy mają. A że to jest, jak już wspomniałem, rzecz drażliwa, także dla samego p. Ochorowicza, upraszam o wskazówki, czy by się przydało mówić o tej sprawie z kim innym jeszcze, np. ministrami Dunajewskim i Ziemiałkowskim, z prezesem Koła – Grocholskim, gdyż żadnego fałszywego tu kroku, którego by sobie może sam p. Ochorowicz nie życzył, uczynić bym nie chciał.

Bezskuteczne pośrednictwo ks. Jerzego Czartoryskiego w tej sprawie poświadcza jego kolejny list do Bełzy z dn. 5 IV 1882 r. (rkps BO, sygn. 12425 I). Wszelkie starania Ochorowicza o uzyskanie stałego stanowiska i tytułu profesora nadzwyczajnego ministerstwo w Wiedniu opóźniało, rzekomo wskutek tajonej niechęci prof. Euzebiusza Czerkawskiego (1822–1896), byłego kierownika lwowskiej Katedry Filozofii, dziekana Wydziału Filozoficznego i rektora Uniwersytetu Lwowskiego, który będąc członkiem Rady Szkolnej Krajowej przebywał w Austrii. Ponadto kancelaria rektoratu zagubiła dokumenty habilitacyjne aplikującego o profesurę, uniemożliwiając w ten sposób prowadzenie dalszej procedury (zob. R. Wajdowicz, Julian Ochorowicz jako prekursor telewizji i wynalazca w dziedzinie telefonii, Wrocław 1964, s. 9–10). 6 Na podstawie korespondencji Ochorowicza ze stycznia 1882 r. można ustalić, że w tym okresie przebywał on w Warszawie. Przyjazd do Lwowa zapowiadał Bełzie na 8 lub 9 stycznia (zob. list z dn. 6 I 1882 r.; rkps BO, sygn. 12425 I, k. 701–702). 7 Zapowiadana na przełom stycznia i lutego wizyta Kraszewskiego we Lwowie ze względu na zły stan zdrowia pisarza (zapalenie płuc) nie przyszła do skutku (zob. listy Kraszewskiego do Bełzy z dn. 24 I; 27 I; 30 I 1882 r., rkps BO, sygn. 12425 I). Celem przyjazdu miało być „urzędowe określenie warunków fundacji”, a nie – jak podaje Wincenty Danek – odbiór papierów zastawnych Macierzy od Podolanina – Wacława Giżyckiego (por. J.I. Kraszewski, Listy do Joanny i Adama Miłaszewskich, rodziny Langie, Walerego Elijasza-Radzikowskiego, oprac. W. Danek, Wrocław 1966, s. 90). Fundusze przekazane przez głównych fundatorów Macierzy – ks. Kazimierza Hulanickiego oraz ks. Jana Sawickiego z Podola – do dyspozycji ziemianina podolskiego, Bohdana Żebrowskiego, trafiły (na prośbę Kraszewskiego) do Wydziału Krajowego jeszcze przed planowanym przyjazdem do Lwowa (zob. listy Kraszewskiego do B. Żebrowskiego z dn. 2 i 30 I 1882 r., w: M. Rolle, Z minionych stuleci. Szkice historyczne i literackie, Lwów 1908, s. 381–383). Giżycki, z dyspozycji Kraszewskiego, w pierwszych dniach stycznia pośredniczył jedynie w przekazaniu „kapitału zarodowego Macierzy” Wydziałowi Krajowemu Galicji we Lwowie, który miał „czuwać nad Instytucją” i dbać o jej „trwałość i dobre zużytkowanie”. 8 Kraszewski prosił Bełzę o dyskrecję w kwestii rzeczonego pobytu we Lwowie w korespondencji z dn. 2 I 1882 r. (rkps BO, sygn. 12425 I). W kolejnych listach objaśniał, że rozgłos wokół tej sprawy mógłby negatywnie wpłynąć na decyzję władz, zezwalającą na jego wyjazd do rodziny przebywającej w stolicy Królestwa (list z 8 I 1882). Ponadto po ukazaniu się w prasie galicyjskiej anonsów o przyjeździe pisarza do „lwiego grodu” pod adresem Kraszewskiego napływały kąśliwe uwagi, aby fundusze, które miałyby być wykorzystane na komitety i ceremonie powitalne, przeznaczyć „dla dobra sprawy większej wagi”, tj. na Macierz (zob. list z dn. 26 I 1882). W liście do Władysława Maleszewskiego, który na łamach warszawskiej „Biesiady Literackiej”

556


• Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza •

9

zamieszczał wszelkie informacje o postępujących nad Macierzą pracach, Kraszewski z nieskrywanym rozgoryczeniem pisał: „Nie jadę więc i może dobrze się stało, bo już na te uroczyste przyjęcia we Lwowie sarkano, jak gdybym ja ich albo żądał lub się w tym kochał” (J.I. Kraszewski, Listy do Władysława Maleszewskiego, oprac. M. Obrusznik-Partyka, Piotrków Trybunalski 2011, s. 64). Ludwik Kubala (1838–1918), powstaniec 1863 r., historyk. W 1869 r. rozpoczął pracę w charakterze suplenta w gimnazjum im. Franciszka Józefa we Lwowie; bez reszty poświęcił się pracy pedagogicznej, jako gorący patriota zyskał uznanie młodzieży. W latach 1880–1881 wydał dwa tomy Szkiców historycznych, które zdobyły mu popularność. Zasłużył się w środowisku lwowskim działalnością społeczno-kulturalną, głównie jako założyciel Kasyna Miejskiego, prezes Koła Literacko-Artystycznego, organizator I Zjazdu Literatów i Dziennikarzy we Lwowie. Zaangażowany w organizację Macierzy Polskiej, pierwotnie nawet powołany przez Józefa Ignacego Kraszewskiego na członka Rady Wykonawczej, ostatecznie odmówił udziału w zarządzie tej instytucji (zob. listy Kraszewskiego do Bełzy z dn. 28 I i 12 II 1882 r.; rkps BO, sygn. 12425 I).

2

[Lwów], poniedziałek [6 lutego 1882]1

Mój Drogi! Co do Macierzy2. Przypomniałem sobie, że Kraszewski polecił zamieścić §§ [paragrafy] następujące: „Publikacje polityczne i antyreligijne stanowczo z wydawnictw Macierzy usunięte zostają. Jak również, rzeczona instytucja nie będzie podejmowała wydawania dziełek treści ściśle religijnej, jako wkraczających w atrybucje Kościoła. Zadaniem Macierzy Polskiej będzie szerzenie za pośrednictwem swych wydawnictw chrześcijańskiej moralności, wskazywanie drogi do osiągnięcia dobrobytu i rozsiewanie zdrowej oświaty i nauki w tych klasach społeczeństwa polskiego, które jej potrzebują”. „Macierz Polska wydawać będzie książki w językach polskim i ruskim; co do tego ostatniego, mowa ludu ruskiego, zamieszkałego w Galicji wschodniej, będzie podstawą do języka książkowego”3. Twój Wł. Bł. Karta korespondencyjna (CORRESPONDENZ-KARTE); adres: Dr Julian Ochorowicz / Akademicka 8 / Lwów; pieczęcie I: LEMBERG/LWÓW, 6 II 82; II: LEMBERG/LWÓW, 7 II 82. 1

Data według pieczęci pocztowej.

557


• Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza • 2

3

Kraszewski nie chciał zaakceptować żadnego z przedstawionych mu projektów uchwały prawnie regulującej byt Macierzy (m.in. autorstwa członków Akademii Umiejętności, profesorów: Edwarda Rittnera i Ksawerego Liskego). Duże nadzieje na stworzenie stosownego aktu pokładał właśnie w Bełzie, który zaoferował się koordynować prace przygotowawcze. Kurator fundacji dla ośmielenia przyszłego sekretarza pisał: „Nie tylko upoważniam, ale i proszę o to, abyś zebrać był łaskaw pracowników dla obmyślenia formy prawnej aktu. Prosiłbym zarazem jednak, aby się ściśle trzymać myśli mojej w listach do Was niejednokrotnie już wyrażonej […]” (list z dn. 6 IX 1881 r.; rkps. BO, sygn. 12424 I). Najważniejsze postanowienia, które prawie w niezmienionym brzmieniu znalazły się w zatwierdzonym przez Wydział Krajowy dokumencie, zostały sformułowane przez Kraszewskiego w liście z 27 VII 1881 r. Zadania społeczne, jakie kurator stawiał przed konstytuującą się komórką, streszcza list z 6 IX 1881 r.: „Instytucja Macierzy Polskiej ma za cel szerzenie oświaty i ducha narodowego w tych klasach społeczeństwa, które pomocy i opieki potrzebują; za pomocą druków w tym celu wydawanych, a i przez zasiłek dzieciom niezamożnych wychodźców, których wychowaniu rodzice podołać nie mogą. Instytucja ta, której cel nie może być zmieniony, a fundusz pod żadnym pozorem nadwerężonym, i ma pozostać żelaznym – oddaje się pod zwierzchnią opiekę Wydziału Krajowego Galicji, który stróżem jej być raczy”. Zatwierdzenie rządowe Listu fundacyjnego Macierzy Polskiej nastąpiło 9 maja 1882 r. Niniejszy zapis w nieco zmodyfikowanej formie został zamieszczony w statucie Macierzy jako paragraf 7.

Drezno – czwartek [2 lutego 1882]1

Wracam od Kraszewskiego2, z którym już się pożegnałem, bo jutro wyjeżdżam. Kaszle biedak mocno, tchu mu często brakuje, ale pracuje bez ustanku. Wiozę dla każdego z Was3 osobną nominację – a do ustnego ogadania jest wiele bardzo. Kraszewski – ogromnym, ale to ogromnym zwolennikiem Twoim i mówił, że z tego bierze otuchę, że Macierz istnieć będzie – że tacy jak ty ludzie – nie fanatycy4, w niej zasiadają. Zostawił nam wybór przewodniczącego5 – a gdym powiedział, że Ciebie mam na myśli, odparł: „Całym sercem zgoda – to człowiek rozumny!”. – No, daj łapkę, niech ją uścisnę i do miłego widzenia w niedzielę. Twój Władek Karta pocztowa (DEUTSCHE REICHSPOST – POSTKARTE); adres: Dr Julian Ochorowicz / in Lemberg (Galizien) / Akademicka 8; pieczęcie I: DRESDEN–NEUST., 2 II 82; II: LEMBERG/LWÓW, 4 II 82.

558


• Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza • 1

2

3

4

5

Data ustalona na podstawie pieczęci na karcie pocztowej oraz informacji zawartych w liście Kraszewskiego do Adama Miłaszewskiego z dn. 3 II 1882 r., w którym czytamy: „Chory jestem dotąd. Przekonać się o tym mogli naocznie Gubrynowicz i Bełza, którzy tu byli i wczoraj odjechali w nocy” (zob. J.I. Kraszewski, Listy do Joanny i Adama Miłaszewskich, rodziny Langie, Walerego Elijasza-Radzikowskiego, oprac. W. Danek, Wrocław 1966, s. 91). W związku z odwołaniem przez Kraszewskiego wizyty we Lwowie, Bełza, jako przyszły sekretarz Macierzy, udał się w pierwszych dniach lutego do Drezna, by ustalić ostateczny kształt statutu fundacji. Bełza poza Ochorowiczem zapewne miał na myśli działającego z nimi w Kole Literackim Ludwika Kubalę oraz Jana Amborskiego, lektora języka francuskiego na Uniwersytecie Lwowskim, podobnie jak oni zaangażowanego w inicjatywy kulturalno-naukowe Czytelni Akademickiej we Lwowie (zob. J. Reizes-Dzieduszycki, Książka i biblioteka w działalności polskich towarzystw naukowych młodzieży akademickiej we Lwowie w okresie autonomii galicyjskiej, Katowice 2005, s. 53–62). Jak wynika z listów Bełzy do Kraszewskiego (rkps BJ, sygn. 6487 IV) oraz z odpowiedzi „drezdeńskiego samotnika” słanych raz po raz do Lwowa (rkps BO, sygn. 12420 I – 12423 I), pisarz poczynił szereg obwarowań statutowo-ideowych, przede wszystkim realizujących wolę ofiarodawców, a przy tym chroniących Macierz przed zawładnięciem przez stańczyków. W liście z dn. 16 I 1882 przyszły kurator fundacji pisał: „Proszę Was usilnie… jestem zażenowany listami, żądaniami, projektami itp. Bronię się jak mogę, aby nie być zmuszonym do przyjęcia osób, które by myśli mej nie odpowiadały. Trzeba się zabezpieczyć od wpływu i – ultrakonserwatystów stańczyków – i od ultraczerwonych, którzy się z rzeczywistością rachować nie umieją a szkodzą niezręcznymi hałasy”. Zaś redaktora warszawskiej „Biesiady Literackiej”, Władysława Maleszewskiego, informował: „Zyblikiewicz zawsze absolutny i samorodny, chce mi ją [Macierz – przyp. J.L.-M.] wyrwać z rąk. Sam pisać statut i sam ludzi wybierać itp. Moją dwuletnią zapobiegliwością i pracą przyszła rzecz do skutku, a koniec będzie ten, że ja się usunę, zaprotestuję i umyję ręce. Nie piszcie o tym nic jeszcze, bo to są odgrażania słowne. Faktów nie ma jeszcze, ale jeżeli zechcą zwichnąć instytucję, będę musiał i sam zaprotestować – urbi et orbi – i Was prosić, całej prasy o poparcie silne i stanowcze. Z chęcią ustąpię całej zasługi, rozgłosu itd., ale nie pozwolę zepsuć i sfałszować instytucję na korzyść fanatyzmu lub jakichś celów osobistych” (J.I. Kraszewski, Listy do Władysława Maleszewskiego, s. 65). Chodzi o wybór przewodniczącego Rady Wykonawczej Macierzy Polskiej. Zgodnie z postanowieniami statutu (§ 11) rada ta winna składać się z siedmiu członków. Propozycję własnych kandydatów przedstawił Kraszewski Bełzie listownie (28 I 1882 r.). Byli to: dr Ludwik Kubala, ks. Jan Siemieński, Jan Amborski, Bełza oraz Ochorowicz. Trudno stwierdzić, co zadecydowało, że na czele rady zamiast Ochorowicza ostatecznie stanął profesor Antoni Małecki.

559


• Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza •

[Lwów], 3/3 [18]98

Kochany Julku! Krótko piszę – chory jestem – w łóżku leżę. Artykuły Twoje pt. Z wycieczki do Serbii 1 kazałem już przepisywać. Za tydzień będziesz je miał w ręku. Ściskam Cię serdecznie Twój Wład. Bełza Karta korespondencyjna; adres: Wielmożny Julian Ochorowicz / Warszawa / ul. Bracka №18; pieczęcie I: LEMBERG, data nieczytelna; II: ВАРШАВА, 21 II 98 [starego stylu]. 1

Cykl artykułów autorstwa Ochorowicza opatrzonych wspólnym tytułem Z wycieczki do Serbii ukazał się w lwowskiej „Kronice Codziennej” z 1876 roku (nry 19, 21, 25). W lipcu i sierpniu 1876 roku, krótko po wybuchu wojny serbsko-tureckiej, Ochorowicz odbył podróż na Bałkany w roli korespondenta-sprawozdawcy dla dwóch polskich czasopism – lwowskiej „Kroniki Codziennej” oraz warszawskiej „Niwy”. Dokumenty wystawione przez redakcje obu pism (z datą 14 VII oraz 10/22 VII), poświadczające jego delegaturę, pozostają w posiadaniu p. Igora Strojeckiego.

a b s t r ac t

Newly-discovered Władysław Bełza’s Letters to Julian Ochorowicz (1882–1898) (From Igor Strojecki’s Collection) The proposed editorial material complements the hitherto-unknown letters of Władysław Bełza to Julian Ochorowicz from the years 1883–1897, edited by Stanisław Fita. Not only does this correspondence enrich the Lvov social worker’s biography by the inclusion of certain new facts, but also discovers the so-far-little-known chapters from the history of Macierz Polska – one of the most renowned educational-and-publishing institutions functioning in Lvov in the late 19th/early 20th century. Moreover, these recently-discovered letters moreover shed a new light on the social opus of J. Ochorowicz, in the Lvov period of his life. k e y wo rd s Władysław Bełza, Julian Ochorowicz, Macierz Polska, correspondence, Lvov

560


Wiek XIX . Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza rok V (XLVII) 2012

Alicja Boruc

Katalogi księgarskie i wydawnicze drugiej połowy XIX wieku jako źródło informacji o książce

R

ola katalogów wydawniczych i księgarskich w procesie upowszechniania książki jest dziś stosunkowo mało doceniana. Wydaje się, że zbyt rzadko stanowią one przedmiot dociekliwych badań bibliologów, czego świadectwem jest znikoma liczba publikacji poruszających kwestię roli katalogów w krzewieniu czytelnictwa. Przyczyną jest prawdopodobnie fakt, że dopiero dogłębna lektura ujawnia ich ukryte wartości. Analiza zachowanych katalogów, choć tylko w sposób pośredni1, pozwala na wydobycie wszelkich informacji o ówczesnej produkcji wydawniczej. Umożliwia także scharakteryzowanie wyborów i upodobań czytelniczych publiczności. Ujęcie katalogów jako wypowiedzi reklamowej prowadzi do przedstawienia chwytów stosowanych przez wydawców w celu nakłonienia klienta do zakupu. Dzięki temu możliwe jest określenie wizerunku czytelnika drugiej połowy XIX wieku: jego potrzeb, wieku, płci, przynależności do grupy społecznej czy zawodowej. Rozważania przeprowadzono w oparciu o wybrane dokumenty trzech reprezentatywnych na rynku wydawniczym firm: Katalog wydawnictw Salomona Lewentala (1885), Katalog księgarni i składu nut oraz ekspedycji pism krajowych i zagranicznych Michała Arcta (1892) oraz Katalog dzieł nakłado-

1

Rekonstruowanie praktyk czytelniczych z braku źródeł odbywać się musi w sposób pośredni, czyli na podstawie faktów istnienia i rozwoju pewnych instytucji. Zob. J. Kostecki, O niektórych cechach kultury czytelniczej w Królestwie Polskim w drugiej połowie XIX w., „Rocznik Biblioteki Narodowej” 1983, t. 19, s. 166.

561


• Alicja Boruc •

wych (lub w większej ilości nabytych) księgarni Gebethnera i Wolffa (1894)2. Wybór materiałów źródłowych dyktowany był przede wszystkim dostępnością w zbiorach bibliotecznych, gdyż spora część dokumentów się nie zachowała. Ponadto katalogi musiały spełniać następujące warunki: to samo miejsce i zbliżony czas wydania. Pierwszą kwestią, na jaką należy zwrócić uwagę, jest sposób tworzenia opisów bibliograficznych druków. Uzyskane na ich podstawie informacje często ograniczały się do podania nazwiska i imienia autora, a niekiedy do wymienienia tylko pierwszej litery imienia, tytułu, ewentualnie podania notki o kolejnym wydaniu książki lub liczbie tomów. Czasem dodawano nazwisko tłumacza lub redaktora. Adresy bibliograficzne nie były sporządzane według tej samej konwencji. Dzisiaj trudno ustalić, czy wynikało to z niekonsekwencji autora, braku czasu, czy było może kwestią tworzenia opisów przez różne osoby3. Spisy książek obejmowały także druki nabyte z innych wydawnictw. Ponieważ zazwyczaj nakłady własne i nabyte nie były wyraźnie rozgraniczane, umieszczenie adnotacji o miejscu wydania było istotne, bo informowało, jakie publikacje zostały sprowadzone z innych ośrodków, mówiło o kontaktach handlowych wydawcy i określało geografię produkcji wydawniczej na ziemiach polskich. W katalogu Michała Arcta tylko dla dziewięciu pozycji podano miejsce wydania. Większość tych sprowadzonych książek opublikowano w Krakowie (5), na drugim miejscu sytuował się Lwów (3 pozycje) i na ostatnim Poznań, jako miejsce wydania tylko jednej publikacji. Wyniki te są zgodne z danymi, jakich dostarczyli Eugeniusz Romer i Ignacy Weinfeld. Z podanych przez nich zestawień wynika, że w drugiej połowie XIX wieku większość książek opublikowano w zaledwie czterech ośrodkach: w Warszawie, Krakowie, Lwowie i Poznaniu. W interesującym nas okresie4 w Krakowie wyszło około 5448 książek (w Warszawie 5505), w Lublinie tylko 2621 i w Poznaniu około 1042 druków5. Liczby te wskazują, że wymienione miasta były głównymi ośrodkami wydawniczymi w kraju. Silna koncentracja produkcji wydawniczej 2 3

4 5

Katalogi te znajdują się w zbiorach Biblioteki Narodowej. M. Konopka, Przemiany informacji księgarsko-wydawniczej w drugiej połowie XIX wieku (na przykładzie katalogów księgarskich lwowskich firm), w: Książka – biblioteka – informacja. Między podziałami a wspólnotą, red. J. Dzieniakowska, Kielce 2007, s. 61. Zaznaczyć należy, że obliczenia badaczy obejmują okresy pięcioletnie. W artykule (ze względu na lata wydania omawianych katalogów, tj. 1885, 1892, 1894) bierzemy pod uwagę przedziały: 1884–1888 i 1889–1893. E. Romer, I. Weinfeld, Rocznik polski. Tablice statystyczne, Kraków 1917, s. 35.

562


• Katalogi księgarskie i wydawnicze drugiej połowy

XIX

wieku… •

w kilku miastach powodowała, że książka nie docierała do wszystkich zainteresowanych. Cenzura, która utrudniała rozwój kulturalny kraju i hamowała obieg książki na rynku wydawniczym, ograniczała z kolei repertuar wydawniczy i decydowała o wyborze lektur. Skoro duża liczba osób nie posiadała żadnego wykształcenia6, ich wybory często były nacechowane pragmatycznym stosunkiem do książki, co przejawiało się w sięganiu po pozycje użyteczne: wszelkiego rodzaju kalendarze, poradniki i podręczniki. Sytuację tę obrazują kolejne edycje druków: czternaście i szesnaście edycji miały książki kucharskie Lucyny Ćwierczakiewiczowej: Jedyne praktyczne przepisy konfitur, konserw, soków, marynat, wędlin, likierów, win owocowych, ciast… oraz 365 obiadów. Kilkakrotnie publikowano podręczniki do nauki języka polskiego. Dwie pozycje zostały wydane sześć i siedem razy: Augusta Jeskiego Gramatyka języka polskiego oraz Józefy Kamockiej Praktyczny wykład nauki języka polskiego. W katalogach podawano także ceny druków, dzięki czemu można wnioskować o wartości książek w drugiej połowie XIX wieku. Ceny publikacji dostępnych w księgarni Arcta wahały się od 5 kopiejek do 20 rubli. Przeważały kwoty 30 kopiejek (122 pozycje), 40 kopiejek (80 pozycji) oraz 50 i 60 kopiejek (64 i 62 druki). Podobnie przedstawiają się wyniki w grupie druków o wyższej wartości. 74 pozycje można było nabyć za cenę 1 rubla, a 63 – 1 rubla 20 kopiejek. Najwyżej wycenione zostały Nauki katechizmowe o prawdach wiary i obyczajów katolickiego Kościoła w pięciu tomach Józefa Stagraczyńskiego, za które trzeba było zapłacić 11 rubli i 25 kopiejek. Najniżej wyceniano poradniki gospodarstwa domowego. Czytali je z reguły ludzie niższych stanów, więc kwota musiała być dostosowana do ich możliwości finansowych. Ceny wyższe dotyczyły przede wszystkim publikacji ilustrowanych. Najwięcej wydano książek z zakresu literatury pięknej, 86 pozycji. Nieco mniej opublikowano dzieł z literatury obcej i religii (po 49 druków). Na kolejnym miejscu znajdowały się publikacje z zakresu literatury dziecięcej i historii (36 i 31 pozycji). Najmniej wydano tekstów z dziedziny psychologii, geografii i sztuki. 6

Według Egona Vielrose’a u schyłku XIX w. w zaborze rosyjskim osoby piśmienne stanowiły tylko 27,7% ludności (zob. E. Vielrose, Szacunek analfabetyzmu w zaborze rosyjskim, „Przeszłość Demograficzna Polski” 1976, t. 9, s. 5). Według Edwarda Maliszewskiego na ponad 9 milionów ludności do szkół elementarnych uczęszczało tylko 253 856 dzieci w wieku szkolnym. Więcej informacji na temat stanu szkolnictwa w Królestwie Polskim u schyłku XIX w. zob. E. Maliszewski, Szkolnictwo i oświata, w: Opis ziem zamieszkanych przez Polaków pod względem etnograficznym, geograficznym, historycznym, artystycznym, przemysłowym, handlowym i statystycznym, t. 2: Królestwo Polskie, Warszawa 1904, s. 339.

563


• Alicja Boruc •

Firma Michała Arcta w roku 1892 wydała ogółem 480 pozycji, w tym 340 druków autorów polskich. Tylko niewielki procent stanowili autorzy literatury pięknej, na przykład Michał Bałucki, Adolf Dygasiński, Kazimierz Gliński, Wiktor Gomulicki, Teodor Tomasz Jeż, Jan Kasprowicz, Maria Konopnicka, Józef Ignacy Kraszewski, Adam Krechowiecki, Józef Łoziński, Andrzej Niemojewski, Or-Ot (Artur Oppman), Eliza Orzeszkowa, Bolesław Prus, Wincenty Rapacki, Maria Rodziewiczówna, Henryk Sienkiewicz, Włodzimierz Zagórski, Maria Julia Zaleska. Można przypuszczać, że twórcy ci należeli do najpoczytniejszych pisarzy w drugiej połowie XIX wieku. Potwierdzeniem tej tezy są wyniki analizy księgozbioru i wypożyczeń wypożyczalni prywatnej przy ulicy Chmielnej w Warszawie, dokonanej przez Janusza Kosteckiego7. Wśród pisarzy, których badacz usytuował w grupie twórców najczęściej czytanych, znaleźli się autorzy obecni w spisie Arcta. Pozostałych 158 pozycji stanowiła literatura zagraniczna. Autorzy tych publikacji pochodzili z Anglii, Ameryki, Austrii, Belgii, Czech, Danii, Francji, Niemiec, Norwegii, Portugalii, Rosji, Szkocji, Szwajcarii, Szwecji i Włoch. Na czołowych miejscach znalazły się druki francuskie, niemieckie i angielskie. Obrazuje to nie tylko preferencje edytorskie wydawców. Udział tekstów obcych w produkcji wydawniczej Arcta jest przede wszystkim wyrazem panującej wówczas mody literackiej oraz przemian kulturowych, które kształtowały wybory czytelnicze publiczności. Stanie się to jasne w kontekście badań Janiny Kulczyckiej-Saloni. Stwierdziła ona, że w okresie modernizmu mieliśmy do czynienia ze swego rodzaju frankofilstwem, które przejawiało się w tłumaczeniu i publikowaniu utworów pisarzy francuskich oraz systematycznym zamieszczaniu przez czasopisma polskie informacji o nowościach w literaturze francuskiej8. Dominacja języka francuskiego była tak silna, że za jego pośrednictwem docierały do publiczności także dzieła innych literatur obcych. Przyczyna dużej liczby autorów zagranicznych ma jednak także podłoże czysto ekonomiczne. W numerze 38 tygodnika „Złoty Róg” z 1912 roku czytamy, że dotychczas „wydawcy mniejsze ponosili koszty płacąc niskie honoraria tłumaczom niż […] znacznie wyższe autorom miejscowym”9. W następstwie tego rynek wydawniczy w dużej mierze zasilany był przez przekłady dzieł obcych. 7

8 9

J. Kostecki, Wybory lekturowe abonentów warszawskich wypożyczalni prywatnych na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XIX w., w: Przełom antypozytywistyczny w polskiej świadomości kulturowej końca XIX wieku, red. T. Bujnicki, J. Maciejewski, Warszawa 1986, s. 198. J. Kulczycka-Saloni, Na polskich i europejskich szlakach literackich. Z pism rozproszonych 1985–1998, Warszawa 2000, s. 262. „Złoty Róg. Ilustrowany tygodnik literacki, artystyczny i społeczny” 1912, nr 38, s. 2.

564


• Katalogi księgarskie i wydawnicze drugiej połowy

XIX

wieku… •

Na drugim miejscu sytuowała się literatura angielska i niemiecka, obie po 16 pozycji. Warto zauważyć, że najmniej tekstów tłumaczono z języka rosyjskiego. Ta sytuacja nie powinna jednak dziwić. W Polsce płody literatury rosyjskiej przez długi czas traktowano jako literaturę wroga. Aleksander Brückner wymienił powody, dla których dzieła Rosjan były z trudem akceptowane przez Polaków. Według badacza obawiano się, że znajomość „szlachetnej strony wroga” może osłabić antypatię Polaków wobec narodu rosyjskiego. Po drugie, niechęć tę potęgował również strach, że dobry oddźwięk, jaki mogła wywołać znajomość literatury rosyjskiej, przyczyni się do zasilenia szeregów ugodowców skłonnych do podporządkowania się zaborcy i zrodzi obojętność na sprawy narodowe10. Z problemem wyborów czytelniczych publiczności wiąże się również kwestia określenia wizerunku odbiorcy. W katalogach podawano informacje o wieku ewentualnego nabywcy, jego potrzebach czy przynależności do poszczególnych grup zawodowych. Obraz czytelnika kształtowany był przez obszerne opisy poszczególnych publikacji, zamieszczane zwykle w dodatkowej części poświęconej reklamie. Na tej podstawie można ustalić, kto był czytelnikiem poszczególnych pozycji. Na przykłada Młody Lirnik – zbiór dwudziestu piosenek, kierowany był do dzieci i młodzieży, które dotychczas miały możliwość korzystania wyłącznie ze zbiorów nieodpowiednich dla ich wieku11. Śpiewy i zabawy dziecięce w pokoju i w ogrodzie były przeznaczone dla matek i wychowawczyń, które zamierzały urozmaicić zabawy swoich podopiecznych12. Opisy bibliograficzne druków Gebethnera i Wolffa były znacznie bardziej obszerne niż w przypadku katalogu Arcta. Gebethner poszerzył zakres informacji o książce, dodając notki o miejscu i roku wydania dzieła, o znajdujących się w nim ilustracjach, oprawie druku czy też jego objętości. Większość publikacji znajdujących się na składzie księgarni Gebethnera i Wolffa ukazała się w Krakowie (174). We Lwowie wydano 11 pozycji, zaś w Poznaniu 8. Na dalszych miejscach znalazły się: Petersburg (7 publikacji), Berlin (5) oraz Warszawa i Wrocław (po 3 druki). W Cieszynie, Dreźnie, Kaliszu, Kijowie, Londynie, Odessie, Przemyślu, Toruniu, Wilnie, Włocławku i Żytomierzu wydano po jednej pozycji. Przewaga książek wydanych w Krakowie jest uzasadniona, bo w tym mieście znajdowała się jedna z siedzib fir10 Por. A. Brückner, O literaturze rosyjskiej i naszym do niej stosunku dziś i lat trzysta temu. Szkic literacki, Lwów–Warszawa 1906, s. 11–12. 11 Katalog księgarni i składu nut oraz ekspedycji pism krajowych i zagranicznych Michała Arcta, Warszawa 1892, s. 19. 12 Tamże, s. 18.

565


• Alicja Boruc •

my. Istnieje jednak jeszcze inna ważna przyczyna. Większość książek Gebethnera i Wolffa drukowana była w krakowskiej drukarni Anczyca, z którą firma nawiązała bliską współpracę13. Obecność Odessy i Petersburga również jest znacząca, bo miasta te należały do głównych ośrodków wydawniczych w Cesarstwie Rosyjskim. Sprowadzanie druków z tak odległych miejsc wynikało z narzuconych przez cenzurę przeszkód w wydaniu niektórych pozycji w Warszawie. Natomiast w głębi Cesarstwa cenzura była niekiedy mniej surowa. Rosja nie respektowała bowiem żadnych międzynarodowych konwencji ochrony praw autorskich i umożliwiała wydawanie wszelkich tekstów opublikowanych poza granicami kraju14. Można przypuszczać, że kontakty z rosyjskimi ośrodkami wydawniczymi miały na celu ożywienie kontaktów handlowych pomiędzy Królestwem Polskim a Cesarstwem Rosyjskim. Nader interesująca jest również kwestia dat wydania poszczególnych publikacji. Na 1272 pozycje tylko 47 opublikowano w roku wydania katalogu. Księgarnia Gebethnera miała na składzie druki wydane od 1793 roku. Na podstawie informacji zawartych w katalogu dokonano podziału asortymentu księgarni pod względem roku wydania druków: książki wydane w latach dziewięćdziesiątych XVIII wieku – 2 pozycje 1840–1849 – 3 1850–1859 – 47 1860–1869 – 114 1870–1879 – 277 1880–1889 – 281 1890–1893 – 153 Najmniej publikacji pochodziło z lat dziewięćdziesiątych XVIII wieku oraz z lat czterdziestych wieku XIX. Luka pomiędzy tymi dwoma przedziałami oznacza brak pozycji z tego okresu. Od roku 1850 następował niewielki wzrost liczby książek. W latach 1870–1879 wzrost był już pięciokrotny. Obliczenia te są zgodne z informacjami o produkcji wydawniczej, jakie podała Marianna Mlekicka. Według badaczki w latach czterdziestych i pięćdziesiątych wzrost produkcji książek był niewielki, szóstą dekadę wieku charakteryzowało spowolnienie tego procesu z powodu wybuchu powstania styczniowego i dopiero lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte charakteryzowały się gwałtownym rozwojem produkcji wydawniczej15. Z podobnym zjawi13 J. Muszkowski, Z dziejów firmy Gebethner i Wolff 1857–1937, Warszawa 1938, s. 15. 14 J. Kuszłejko, Książka polska w Rosji na przełomie XIX i XX wieku, Warszawa 1993, s. 21. 15 M. Mlekicka, Wydawcy książek w Warszawie w okresie zaborów, Warszawa 1987, s. 103.

566


• Katalogi księgarskie i wydawnicze drugiej połowy

XIX

wieku… •

skiem mamy też do czynienia w przypadku uwidocznionej powyżej struktury asortymentu, w której liczba publikacji z przedziału piątego jest prawie 2,5 razy większa od liczby książek pochodzących z lat sześćdziesiątych. Tak jak w przypadku katalogu Arcta, czytelnicy wybierali publikacje użyteczne. Kolejne edycje miały przede wszystkim książki z zakresu religii oraz publikacje dla dzieci i młodzieży. Dwudzieste czwarte wydanie uzyskały Żywoty świętych Starego i Nowego Testamentu, piętnasty raz ukazały się Dzieje Starego i Nowego Testamentu oraz Elementarz dla chłopców wiejskich. O tym, że dany autor był szczególnie poczytny, świadczy fakt, że w księgarni Gebethnera i Wolffa dostępnych było nawet kilkanaście utworów tego samego pisarza. Większość pozycji pochodziła z różnych lat, co w dużym stopniu przyczyniało się do nagromadzenia pewnych druków. Można było znaleźć 72 dzieła Józefa Ignacego Kraszewskiego, 22 Marii Julii Zaleskiej, 19 pozycji Jana Chęcińskiego, 18 Klementyny z Tańskich Hoffmanowej, 14 Mariana Gawalewicza, 13 Aleksandra Fredry i Piotra Jaxa-Bykowskiego, 12 księdza Feliksa Gondka, 9 Henryka Sienkiewicza, 8 Walerego Przyborowskiego, po 6 Elizy Orzeszkowej i Bolesława Prusa, 7 Józefy Kamockiej, 5 Adolfa Dygasińskiego, 3 Adama Mickiewicza. Nie powinno dziwić, że nazwisko polskiego wieszcza romantycznego zostało wymienione tylko trzy razy. Cenzura bowiem często całkowicie konfiskowała utwory romantyków. Ceny książek w księgarni Gebethnera i Wolffa wahały się od 2 kopiejek do 24 rubli. 128 publikacji można było nabyć w cenie jednego rubla, 112 w cenie 1 rubla 20 kopiejek, a 100 wartych było 1 rubel 50 kopiejek. Druków tańszych było prawie o połowę mniej: 75 pozycji zostało wycenionych na 30 kopiejek, 73 druki – 60 kopiejek oraz 65 publikacji – 40 kopiejek. Tylko jedna pozycja warta była 2 kopiejki, trzy wyceniono na 3 kopiejki oraz trzynaście na 5 i 6 kopiejek. Stosunkowo mało było również książek o wartości 15, 16 i 24 rubli. Cenę 16 rubli osiągnęła tylko jedna pozycja, cenę 24 rubli – cztery tytuły. Ceny były niekiedy kilkakrotnie wyższe niż w księgarni Arcta. Nawet data wydania nie wpływała na ich wysokość, bo za tę samą cenę można było nabyć zarówno książki nowe, jak i wydane znacznie wcześniej. Wyniki analizy profilu wydawniczego omawianej firmy przedstawiają się następująco: literatura polska 236 pozycji, literatura obca – 78, religia – 169, historia – 83. Książki dziecięce i młodzieżowe reprezentowane były przez 119 pozycji, zaś podręczniki i pomoce naukowe – 21. W przypadku firm Arcta i Gebethnera i Wolffa dużą część wszystkich publikacji stanowiła literatura polska. Dzieł literatury obcej było niemal dwa razy mniej niż z zakresu literatury polskiej w księgarni Arcta oraz trzy razy mniej na składzie Gebethnera i Wolffa. Wspólna obu wydawnictwom była stosunkowo duża liczba 567


• Alicja Boruc •

książek dotyczących religii. W obu firmach jedno z najniższych miejsc zajęły sztuki plastyczne i muzyka (14 pozycji). Wśród twórców literatury zagranicznej przeważali pisarze narodowości niemieckiej (37), francuskiej (30) i angielskiej (19). Pozostali pochodzili z Ameryki (10 autorów), Włoch (5), Szkocji (3), Austrii, Danii, Rosji i Węgier (po 2) oraz Argentyny (1). Wyniki te przedstawiają się nieco inaczej niż w przypadku firmy Michała Arcta. Tam zdecydowaną przewagę uzyskali pisarze francuscy (50), zaś liczba tekstów autorów angielskich i niemieckich była trzy razy niższa. Różnice między preferencjami obu wydawców nie są jednak tak znaczne, by mogły świadczyć o odmiennych kierunkach zainteresowań publiczności czytającej. Obie oficyny opublikowały kilka tych samych pozycji, na przykład Johna Stuarta Blackiego O wychowaniu samego siebie, Henri Didona Jezus Chrystus, Rudolfa Falba Przewroty we wszechświecie, Henry’ego Ridera Haggarda Kopalnia króla Salomona, Jensena Petera Jacobsena Niels Lyhne, René Marcila Kobiety myślące i kobiety piszące, Charles’a Richeta Zarys psychologii ogólnej. Wydanie tych samych dzieł nie było przypadkiem, lecz stanowiło świadomy wybór podyktowany gustami czytelnika. Ze względu na duże ryzyko, z jakim wiązał się zawód wydawcy, opublikowanie każdej pozycji było zawsze poprzedzone dogłębnym rozważeniem, czy dana pozycja znajdzie uznanie wśród publiczności czytającej. W obu katalogach przeważali twórcy urodzeni w latach czterdziestych i pięćdziesiątych, reprezentanci epoki pozytywizmu. Nasuwa się wniosek, że czytelnicy bardzo często sięgali po książki pisarzy pozytywistycznych. Co więcej, przewaga wymienionych w spisach utworów prozatorskich oraz obfitość tekstów spełniających zadania utylitarne (np. elementarze i poradniki dla mieszkańców wsi) sugeruje, że wybory publiczności zapewne w dużej mierze koncentrowały się na tego typu tekstach. Jedyne informacje, jakie możemy odczytać z opisów bibliograficznych zamieszczonych w katalogu Lewentala, to tytuł i autor dzieła, ewentualnie tłumacz bądź osoba odpowiedzialna za opracowanie publikacji i cena druku. Nie było żadnych wzmianek o numerze wydania, miejscu czy roku ukazania się pozycji. Ten niedobór informacji może być jednak w części zrekompensowany przez obszerne ogłoszenia o poszczególnych utworach. Zawierały one adnotacje o twórczości literackiej pisarza i recepcji dzieła. Ceny druków wahały się od czterdziestu kopiejek do 10 rubli. Można przypuszczać, że wydawca stosunkowo mało publikował książek tanich (poniżej 20 kopiejek). Przeważały publikacje wycenione na 50 i 70 kopiejek, 1 rubla i 1 rubla 50 kopiejek. Nie były to ceny zawyżone, lecz, jak pokazały obliczenia 568


• Katalogi księgarskie i wydawnicze drugiej połowy

XIX

wieku… •

dokonane na podstawie dwóch poprzednich katalogów, często spotykane na warszawskim rynku wydawniczym. Katalog Lewentala wymienia 61 tytułów, z czego 11 to dzieła wielotomo16 we . Polecano między innymi trzy dwunastotomowe serie powieści Elizy Orzeszkowej. Po dwanaście tomów miały także pisma Józefa Korzeniowskiego i dzieła filozoficzne Józefa Kremera. Wydawanie całych serii i dzieł wielotomowych było przedsięwzięciem bardzo opłacalnym. Stanowiło stymulator sprzedaży, zachęcając nabywców do kompletowania serii17. Najwięcej wydano książek z zakresu literatury polskiej (71 tytułów), z literatury obcej opublikowano 31. Teksty należące do innych dziedzin ukazywały się raczej rzadko: wydano jedynie 12 tytułów z zakresu filozofii, 4 dzieła dotyczące historii, 4 opracowania historii literatury pięknej, po jednym z dziedziny ekonomii, sztuki i nauk przyrodniczych, Zanotowano tylko jeden poradnik gospodarstwa domowego, choć jak wskazują katalogi Arcta i Gebethnera, tego typu publikacje cieszyły się dużym zainteresowaniem czytelników. Wśród autorów literatury polskiej pojawili się następujący twórcy: Michał Bałucki, Michał Jezierski, Teodor Tomasz Jeż, Józef Korzeniowski, Ignacy Krasicki, Józef Ignacy Kraszewski, Edward Lubowski, Jan Andrzej Morsztyn, Adam Naruszewicz, Eliza Orzeszkowa, Wacław Potocki, Wincenty Rapacki, Henryk Rzewuski, Fryderyk Skarbek, Wacław Szymanowski, Michał Wołowski i Franciszek Zabłocki. Stosunkowo dużo było twórców literatury staropolskiej i oświeceniowej. Popularność tych autorów jest jednak w pełni uzasadniona. W reklamie serii „Biblioteka Najcelniejszych Utworów Literatury Europejskiej” zawarte jest wyjaśnienie, że z powodu znikomej liczby dzieł literatury dawnej na rynku wydawniczym, redakcja postawiła sobie za cel publikowanie dzieł pisarzy dawnych epok18. Wśród pisarzy zagranicznych przeważali autorzy niemieccy: Johann Wolfgang von Goethe, Wilhelm Jordan, Gotthold Ephraim Lessing, Friedrich Schiller. Dalej usytuowali się pisarze angielscy, francuscy i hiszpańscy: Alfred Tennyson, Molier, Lope de Vega. W celu zbadania popularności poszczególnych autorów dokonano zestawienia wszystkich twórców literatury polskiej i zagranicznej, którzy powtórzyli się w dwóch lub trzech katalogach. W nawiasach podano skróty nazw wydawnictw, które opublikowały dzieła wymienionych twórców. 16 Ogółem firma wydała 125 pozycji. Oprócz tego katalog rejestruje 5 wydawnictw nieperiodycznych i 8 reprodukcji obrazów. 17 W. Dynak, Serie wydawnicze, w: Słownik literatury polskiej XIX wieku, pod red. J. Bachórza i A. Kowalczykowej, Wrocław 2002. 18 Katalog wydawnictw Salomona Lewentala, Warszawa 1885, s. 12.

569


• Alicja Boruc •

autorzy polscy

autorzy obcy Andersen Hans Christian (A, G) Byron George (G, L) Crawford Francis Marion (A, G) Eckstein Ernst (A, L) Haggard H. Rider (A, G) Goethe Johann Wolfgang von (G, L) Hugo Victor (A, G, L)

Anczyc Władysław Ludwik (A, G) Bałucki Michał (A, G, L) Dygasiński Adolf (A i G) Jeż Teodor Tomasz (A, G, L) Kondratowicz Ludwik (A, G) Konopnicka Maria (A, G) Korzeniowski Józef (G, L) Kraszewski Józef Ignacy (A, G, L) Krechowiecki Adam (A, G) Lubowski Edward (G, L) Orzeszkowa Eliza (A, G, L) Prus Bolesław (A, G) Rapacki Wincenty (A, G, L) Rodziewiczówna Maria (A, G) Sienkiewicz Henryk (A, G) Wołowski Michał (G, L) Zaleska Maria Julia (A, G)

Na podstawie powyższego spisu można ustalić, że w katalogach wszystkich trzech wydawców powtórzyło się tylko sześciu autorów polskich i jeden autor zagraniczny. Najwięcej zbieżności zaobserwowano w przypadku firmy M. Arcta i Gebethnera i Wolffa. Wydawali oni utwory tych samych autorów (ogółem 18 nazwisk), co jest wystarczającym dowodem poczytności wymienionych pisarzy. Oficyna Lewentala opublikowała dzieła tylko dwunastu autorów z tego grona. Mogło to wynikać z nieco odmiennego charakteru profilu wydawniczego firmy, która dość często podejmowała się edycji rzadko ukazujących się na rynku tekstów staropolskich. Dziewiętnastowieczni księgarze i wydawcy, aby ułatwić obieg książki na rynku wydawniczym, musieli chwytać się rozmaitych sposobów upowszechniania wydawanych druków. Miejscem reklamy książki stawały się katalogi. Zachęcanie do kupna danej pozycji realizowane było nie tylko poprzez umieszczanie odrębnych ogłoszeń. W wykazie znajdujących się na składzie księgarni publikacji starano się prezentować walory książki. Cechą charakterystyczną katalogów drugiej połowy XIX wieku było zamieszczanie informacji szczególnie ważnych i atrakcyjnych dla ówczesnego czytelnika w spo570


• Katalogi księgarskie i wydawnicze drugiej połowy

XIX

wieku… •

sób możliwie przejrzysty19. Zwracano jego uwagę na niższą cenę, promocje, obecność ilustracji, dostępność w innych księgarniach, opinie o książce wybitnych osób, informacje o przyznawanych nagrodach lub zasługach autora. Stosowano stałe chwyty reklamowe, takie jak elementy werbalne i wizualne reklamy. Mówiąc o elementach werbalnych, mamy na myśli budowę wypowiedzi (każdy tekst składał się przeważnie ze stałych punktów, które powtarzały się w kolejnych ogłoszeniach), sposób przekonywania, czyli użyte sformułowania i wyrażenia. Elementy wizualne zaś to układ strony, rozmiar użytej czcionki, styl pisma, ilustracje lub ewentualne obramowania okalające tekst. Wydane pozycje przedstawiane były w układzie alfabetycznym lub działowym, w którym kolejne druki umieszczone były w odpowiednich działach tematycznych. Ten ostatni znacznie bardziej uwidaczniał poszczególne grupy książek, co pozwalało łatwo zorientować się w profilu wydawniczym firmy oraz w tematyce przedstawionych druków. W katalogu Arcta wyróżniono następujące działy: 1. Ostatnie nowości. 2. Inne wydawnictwa pedagogiczne M. Arcta. 3. Inne wydawnictwa własne lub na własność nabyte. 4. Nowości muzyczne wydane nakładem księgarni M. Arcta. 5. Kalendarze na rok 1892. Zastosowany tutaj podział ułatwiał dotarcie do zapisów o najnowszych książkach, umieszczonych na początku katalogu. Ponadto wyróżniał nowości pedagogiczne i muzyczne. Istotne było wyraźne oddzielenie publikacji muzycznych od innych wydawnictw, bo nie wszyscy edytorzy wydawali tego typu druki. Tym samym stawiało to wydawcę w grupie edytorów ambitnych i dobrze przygotowanych do zawodu. Wewnątrz tych działów wyodrębnione zostały jeszcze dodatkowe podgrupy, ściśle lokujące daną pozycję w określonej dziedzinie. Nawet w owych podgrupach można zaobserwować pewne uporządkowanie, gdyż zamieszczone pozycje ułożono alfabetycznie, co znacznie przyspieszało znalezienie interesujących publikacji. Teksty ogłoszeń miały najczęściej stałą budowę. Funkcję nagłówków spełniały tytuły. Czasami w podtytule podawano informacje uzupełniające (np. Zwierzęta ssące. Z 228 kolorowymi obrazkami na 20 tablicach z tekstem obja19 Lektura katalogów pochodzących z początku XIX w. pozwala zaobserwować przełom, jaki dokonał się na przestrzeni lat w redagowaniu katalogów. Np. w spisie książek znajdujących się w księgarni Józefa Zawadzkiego z 1816 r. informacje ograniczały się do podania tytułu, miejsca i roku wydania, ceny lub numeru wydania. Adresy bibliograficzne druków formułowane były chaotycznie, w postaci bardzo rozbudowanej, bez tendencji do wyróżniania walorów książek (zob. Katalog ksiąg polskich znajdujących się w księgarni Józefa Zawadzkiego, cz. 1, Warszawa 1811 lub Katalog ksiąg polskich znajdujących się w księgarni Zawadzkiego i Węckiego, Warszawa 1816).

571


• Alicja Boruc •

śniającym20). Zawierały one wiadomości niezbędne dla czytelnika i tym samym zachęcały do kupna owych publikacji. Niejednokrotnie adnotacje zawierały wskazówkę, dla kogo przeznaczony był dany druk, na przykład: Młody Lirnik. 20 piosenek z towarzyszeniem fortepianu dla dzieci i młodzieży21. Następnie informowano o osobach odpowiedzialnych (autor, tłumacz itp.), cenie druku czy liczbie tomów. Aby zachęcić do kupna, po tytule zamieszczano także czasem wiadomość o nagrodzeniu publikacji, na przykład: Brat ociemniały. Powieść dla młodzieży 12–15 lat […]. Książka uwieńczona na konkursie w Ameryce wysoką nagrodą 1500 dolarów22. Ostatnim punktem ogłoszenia był kilkuzdaniowy tekst, wyjaśniający tematykę dzieła i zachęcający do lektury poprzez wyszczególnienie pewnych cech. Wiadomości o tematyce książki były przekazywane w taki sposób, aby stanowiły „pretekst” do wyróżnienia zalet publikacji. Na przykład w reklamie wyboru poezji Marii Konopnickiej Wesołe chwile małych czytelników informacja, że była to książka dla dzieci, została tylko krótko wspomniana, bo głównym zamysłem ogłoszeniodawcy było wskazanie na walory publikacji. Autorzy ogłoszenia chętnie posługiwali się słowami, które szybko zapadały w pamięć i stwarzały pozytywne wrażenie, na przykład „dowcipny”, „wspaniały”, „piękny”, „harmonijny”, „ponętny”. Charakterystyczne jest to, że wbrew zaleceniom sztuki tworzenia reklam23, stosowano zdania, które w gruncie rzeczy nie wnosiły nic nowego do tekstu, a służyły jedynie przekonaniu o pięknie i harmonii książki. Znajdujemy tutaj tylko jedno zdanie informujące, czemu pozycję warto było nabyć, jej forma była bowiem tak przystępna, że dzieci uczyły się tych poezji na pamięć24. Zdarzały się teksty jasno tłumaczące potrzebę nabycia dzieła. W reklamie powieści Brat ociemniałych znaleźć można klarowne wyjaśnienie, że powieść była warta zakupu, bo w porównaniu do innych książek dla młodzieży stawiała sobie za cel kształcić charakter młodego czytelnika25. Reklamy poszczególnych pozycji stanowiły uzupełnienie spisu wydanych druków. Były nieodłączną częścią katalogu, bo poszerzały wiedzę na temat wymienionych książek. Zamieszczenie dodatkowych informacji miało moc Katalog księgarni…, s. 18. Tamże, s. 19. Tamże, s. 21. Zalecano unikanie frazesów typu „najtańszy”, „najlepszy”, by czytelnik sam mógł ocenić, czy produkt jest warty nabycia (zob. M. Konieczny, Reklama. Podręcznik do nauki nowoczesnej kupieckiej reklamy, cz. 1: Wiadomości ogólne, ogłoszenia gazetowe, list reklamowy, Poznań 1936, s. 32). 24 Katalog księgarni…, s. 17. 25 Tamże, s. 21. 20 21 22 23

572


• Katalogi księgarskie i wydawnicze drugiej połowy

XIX

wieku… •

zjednywania klienta. Katalog przestawał być tylko schematycznym rejestrem publikacji, stawał się przyjazną lekturą, bo wychodził naprzeciw potrzebom czytelników. Funkcję zachęcającą i promującą druk spełniała także typograficzna organizacja tekstów katalogów – zastosowana czcionka oraz krój i stopień pisma. W katalogu Arcta największą czcionką składane były zazwyczaj tylko tytuły. Dla lepszego wyodrębnienia ich od reszty tekstu używano pogrubień, niekiedy stosowano kursywy. Nieco mniejszą czcionkę miał podtytuł, jeszcze inną zamieszczona notka, na przykład o nagrodzie przyznanej za publikację lub kolejności wydania. Najmniejszy stopień pisma stosowano w tekście właściwym reklamy. Cechą charakterystyczną jest stosunkowo duża liczba pogrubień. Ten zabieg wykorzystywany był w całym tekście, aby zwrócić uwagę odbiorcy. W reklamie książki zatytułowanej Bukiecik26 pismo pogrubione zastosowano aż sześć razy: w tytule, nazwisku autora, pogrubiono także informację o cenie druku oraz komunikat o tym, że książka jest wyborem bajeczek i wierszyków i stanowi „istny skarbczyk dziecięcy”. Lektura innych ogłoszeń pozwala zauważyć, iż ich autorzy nie unikali różnych wielkości i krojów pisma, wychodząc prawdopodobnie z założenia, że w ten sposób zaakcentują niektóre cechy książki. Zastosowany w katalogu Gebethnera i Wolffa układ alfabetyczny znacznie ograniczał możliwości reklamy. Mamy tu do czynienia z długim spisem wydanych publikacji. Brak jakichkolwiek elementów wizualnych, które mogły zwrócić uwagę czytelnika. Można przypuszczać, że spis miał tylko rejestrować wydane druki, a reklama nie była brana pod uwagę. W katalogu Lewentala prawie każda podana informacja była zachętą do nabycia książki. Na 56 stron katalogu aż 50 poświęconych zostało zaprezentowaniu walorów publikacji. Jedynie ostatnich kilka kart zajmował spis wydanych druków. Przyporządkowano je do odpowiednich grup tematycznych: 1. Powieści, 2. Komedie, dramata, 3. Dzieła różnej treści (znajdowały się tu książki o różnej tematyce, począwszy od dzieł dotyczących historii, poprzez poradniki szycia sukien aż po podręczniki dla bankierów), 4. Z teki artystycznej „Kłosów” (zawierającej spis reprodukcji obrazów). W spisie nie wymieniono jednak kilkunastu pozycji zamieszczonych w części reklamowej. Zgodnie z założeniem, że tekst reklamy powinien dostarczać wyczerpujących informacji w postaci jak najbardziej rozbudowanej27, ogłoszenia zajmowały niekiedy całą stronę. Tekst właściwy zaczynał się od określenia pewnych uznanych powszechnie prawd, które wyjaśniały potrzebę opubli26 Tamże, s. 19. 27 A. Janiak-Jasińska, Aby wpadło w oko… O reklamie handlowej w Królestwie Polskim w początkach XX wieku, Warszawa 1998, s. 54.

573


• Alicja Boruc •

kowania książki. Następnie podawano wszelkie informacje dotyczące druku (liczba tomów, numer wydania, cena, krótkie omówienie treści). Kolejny punkt stanowiło odwołanie do czytelnika, który po przeczytaniu pochwał na swój temat miał zdecydować się na zakup. Na końcu następowało najczęściej zapewnienie autorów katalogu, że zrobią co w ich mocy, aby publikacja spełniała wszelkie potrzeby czytelnika. We wstępie ogłoszenia mówiono także o sytuacji, na przykład na rynku wydawniczym. W prezentacji serii „Biblioteka Najcelniejszych Utworów Literatury Europejskiej” stwierdzono, że znajomość literatury dawnej może być w społeczeństwie znikoma, bo „książki stare w handlu księgarskim bywają wyczerpane, tak, że ten nawet, kto chce naprawdę zapoznać się z utworami naszych poetów i myślicieli, musi poprzestać na szczerej chęci tylko, jeżeli nie znajduje się w pobliżu jakiej większej biblioteki”28. Taki argument był niezbity i potrafił skutecznie przekonać odbiorcę do nabycia tomów serii29. Niekiedy wyrażano słowa uznania dla talentu danego autora. O Orzeszkowej napisano na przykład, że „z każdej pracy tej znakomitej autorki tryska ziarno zdrowe, które, jako posiew dnia dzisiejszego musi w przyszłości wydać obfity owoc”30. Porównanie twórczości pisarki do ziarna, które wyda plon, miał być, w zamyśle autorów ogłoszenia, wystarczającym impulsem do kupna jej dzieł. Zapewniano także o dalekosiężnych planach związanych z ich wydaniem oraz o wszelkich staraniach, by „zdrowe ziarno” trafiło do każdego zakątka: „do białych dworków i do mieszkań ubogich”31. Stałym elementem ogłoszenia był apel do odbiorcy. Do zakupu nakłaniano wprost lub czyniono to bardziej dyskretnie. W reklamie „Świtu” mamy do czynienia z otwartą prośbą do kobiet o poparcie dla wydawanego pisma. Poparcie miało polegać na nabyciu numeru i polecaniu go innym czytelnikom. Prośba ta, mimo że wypowiedziana szczerze i bezpośrednio, nie była nawet w najmniejszym stopniu natarczywa, bo jednocześnie przekonywano o czynio28 Katalog wydawnictw…, s. 12. 29 W jednym z prospektów serii „Biblioteki Najcelniejszych Utworów Literatury Europejskiej” wydawca dziękował czytelnikom za poparcie. Pisał, że „ogół zrozumiał ważność przedsięwziętego przez nas wydawnictwa, zrozumiał i poparł zadanie rozpowszechnienia takich utworów ducha ludzkiego, które najszczytniejszymi natchnieniami pojąc nasze umysły i serca, tworzą zarazem ten wspaniały diadem, co […] stanowi spójnię duchową ludzkości niezmordowanie naprzód kroczącej” („Biblioteka Najcelniejszych Utworów Literatury Europejskiej”. Prospekt na rok 1880, Warszawa 1879, s. 1). Dowodem poczytności tych dzieł był także fakt, że seria wydawana była przez siedemnaście lat (1874–1901). 30 Katalog wydawnictw…, s. 18. 31 Tamże.

574


• Katalogi księgarskie i wydawnicze drugiej połowy

XIX

wieku… •

nych wysiłkach, aby „Świt” wcielał w życie to, co „dobre, piękne i sprawiedliwe”32. Czasem odwoływano się do pewnych zalet publiczności literackiej. W reklamie pism Bałuckiego wyrażono nadzieję, że „inteligentny ogół potrafi ocenić starania nasze o dobro czasopisma […] i udzieli […] swego poparcia”33. Do odbiorcy zwracano się z dużym szacunkiem. Wychwalano zalety czytelnika, zaimki osobowe pisano wielką literą, używano licznych zwrotów grzecznościowych. Prawie w każdym ogłoszeniu Lewentala znaleźć można elementy swoistego dialogu z odbiorcą. Nabywca przestawał być tylko osobą, która czyta dane publikacje, stawał się doradcą, kimś, kto proponuje nowe rozwiązania. Nie możemy zaprzeczyć, że świat tworzony przez autorów ogłoszenia był nieco wyidealizowany, lecz niemal każde zdanie, nawet jeżeli brzmiało patetycznie, wnosiło choć część wiedzy, jakiej oczekiwał czytelnik. Owa doniosłość i powaga słowa była zabiegiem świadomym, służącym przekonaniu odbiorcy o potrzebie wydania i nabyciu danej publikacji. Podsumowaniem niech będą następujące słowa Karola Estreichera, który stwierdzał, że katalogi księgarskie są „w obiegu księgarskim […] nader pożyteczne. […] są częścią składową bibliografii, przedsionkiem historii literatury”34. Tym samym badacz wskazywał na jeszcze jedną istotną rolę katalogów. Są one przyczynkiem do opisu piśmiennictwa danego kraju. a b s t r ac t

Booksellers’ and Publishers’ Catalogues of the Latter Half of 19th Century as a Source of Information on Books The aim of this article is to show the role played by the publisher’s catalogues in the book-promotion process in the second half of the nineteenth century. The analysis of these source materials allows us to determine the book production of publishing houses as well as the book-stock in bookstores. The publishers’ lists inform us about the reading interests of the literary public (the most popular authors and books). They provide information about: the main publishing centres both in Poland and abroad, book prices, binding, the number of pages and the contents of the publication. They also fulfilled an advertising role encouraging the public to buy books. k e y wo rd s publisher’s catalogues, nineteenth-century editions, reading, promotion of the book, Michał Arct, Gebethner i Wolff, Salomon Lewental

32 Tamże, s. 8. 33 Tamże, s. 4. 34 K. Estreicher, Bibliografia polska XIX stulecia, „Biblioteka Warszawska” 1862, t. 3, z. 8, s. 342.

575



• Recenzje i przeglądy •

Wiek XIX . Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza rok V (XLVII) 2012

Recenzje i przeglądy

Nareszcie o nieskończoności Rec.: Mirosław Strzyżewski, Romantyczna nieskończoność. Studium identyfikacji pojęcia, wstęp i oprac. materiału ikonograficznego Agnieszka Markuszewska, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2010, ss. 347. Istnieje pokaźna grupa romantycznych dyskursów, do których (niestety!) niewielu dziś wraca, bo niemodne, passé, trudne, obce. Należą do nich dyskursy takie, jak: mistyczny, libertyńsko-sensualistyczny, pasyjno-dolorystyczny, wolnomyślicielski, panslawistyczny, ezoteryczny, wolnomularski, kabalistyczny, anarchistyczny i nihilistyczny, nieemancypacyjny kobiecy, rodzimy orientalny (tatarski, karaimski, ormiański), przyrodniczo-humanistyczny, humanistyczno-ekonomiczny (Fryderyk Skarbek, Dominik Krysiński)1, a także dyskurs literacko-filozoficzny, którego odmianą, subtematem jest zagadnienie nieskończoności, dyskurs nieskończonościowy (infinitystyczny). Należy on do najrozleglejszych i najtrudniejszych, a przy tym fundamentalnych, konstytuujących imaginarium, differentia specifica refleksji romantycznej. Jest to temat/dyskurs zapomniany, na co w nader kategoryczny sposób zwróciła już uwagę Bernadetta Kuczera-Chachulska2. Co znamienne: nie mieliśmy do tej pory gruntownego opracowania tematu, nie mówiąc o monografii. Wątek infinity1

2

Są w dziedzinie analizy dyskursów mniejszościowych pewne wyjątki: T. Chinciński, Dominik Krysiński (1785–1853) na tle polskiej myśli liberalnej, Toruń 2001; Nihilizm i historia. Studia z literatury XIX i XX wieku, pod red. M. Sokołowskiego i J. Ławskiego, Białystok–Warszawa 2009; J. Snopek, Objawienie i oświecenie. Z dziejów libertynizmu w Polsce, Wrocław 1986. B. Kuczera-Chachulska, Co się stało z „nieskończonością”? Kilka myśli o romantycznej idei w poezji XX wieku (Mickiewicz – Miłosz), w: Wobec romantyzmu. Studia i szkice ofiarowane Profesor Danucie Zamącińskiej-Paluchowskiej, red. M. Łukaszuk, M. Maciejewski, Lublin 2006.

577


• Recenzje i przeglądy •

styczny z konieczności pojawiał się stale w pracach Czesława Zgorzelskiego, Zygmunta Łempickiego, Mariana Maciejewskiego, Włodzimierza Szturca, Ireny Jokiel, Marii Kalinowskiej czy Magdaleny Saganiak i wielu innych badaczy3, ale – jako konotujący refleksję ukierunkowaną metafizycznie, religijnie, egzystencjalnie w dziełach poetów i myślicieli uznawanych za „poszukiwaczy Absolutu” – nie mógł znaleźć dostatecznego zrozumienia wśród badaczy zorientowanych na ponowoczesność, Rorty’owską ironię, przygodność i pragmatyzm4. Z tym większą radością przyjąłem publikację książki Mirosława Strzyżewskiego Romantyczna nieskończoność. Studium identyfikacji pojęcia. Jest to praca – w tym inicjalnym momencie badań nad nieskończonością – znakomita, która wydała już plon obfity w postaci warszawskiej konferencji naukowej o nieskończoności, przygotowanej przez środowisko badaczy XIX wieku na czele z dr hab. Magdaleną Saganiak, prof. UKSW, z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego5. Oczywiście – o czym napiszę – są tu sądy dyskusyjne. Gdzie ich nie ma? Tam, gdzie nie ma pracy myśli. Strzyżewski skomponował obszerny tom w sposób pomysłowy i dyskusyjny. Część najważniejszą stanowi 167-stronicowe studium zarysowujące z rozmachem a jasno dzieje pojęcia nieskończoności od epoki antycznej po romantyzm (z odniesieniami do XXI wieku). Składają się na nie następujące części: Uwagi wstępne; Na pograniczu nauk i filozofii. Nieskończoność wobec uniwersum świata starożytnego i średniowiecznego; Nieskończoność nowożytna; Nieskończoność w romantycznej filozofii i teorii estetycznej. Kontekst europejski; Nieskończoność w romantyzmie polskim; Zamiast zakończenia. Badacz z niesłychaną sumiennością śledzi dzieje pojęcia od „greckiego apeiron” (s. 29) po współczesne dociekania kosmologiczne, zwieńczone gorączką poszukiwań cząstki Higgsa. Strzyżewski napisał studium o nieskończoności romantycznej, lecz ta część jego wywodu to ledwie trzydzieści pięć stronic. Nie jest to wada książki! Przeciwnie – tom rozpoczyna, jak ufam, rozleglejszy namysł badaczy XIX wieku 3

4

5

Cz. Zgorzelski, Romantyzm w Polsce, Warszawa 1957; Z. Łempicki, Romantyczne odczucie świata. (Indywidualność a nieskończoność), w: Renesans. Oświecenie. Romantyzm i inne studia z literatury, Warszawa 1961; W. Szturc, Ironia romantyczna. Pojęcie, granice i poetyka, Warszawa 1992; M. Kalinowska, Mowa i milczenie. Romantyczne antynomie samotności, Warszawa 1989. M. Maciejewski, Wrzucony do bytu otchłani. Liryka lozańska i jej konteksty, Lublin 2012; M. Saganiak, Człowiek i doświadczenie wewnętrzne. Późna twórczość Mickiewicza i Słowackiego, Warszawa 2009; I. Jokiel, O funkcji symbolicznej wizji przestrzennych w „Widzeniu”, w: Wiersze Adama Mickiewicza. Analizy, komentarze, interpretacje, red. J. Brzozowski, Łódź 1998. I Interdyscyplinarna Konferencja Naukowa: Nieskończoność w refleksji człowieka (teologia, filozofia, duchowość, nauka, kultura, sztuka), Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Warszawa 26–28 IV 2012; zob. też: Konferencja Naukowa Nieskończoność w naukach przyrodniczych i humanistycznych, Uniwersytet Papieski Jana Pawła II, Kraków 15 V 2012.

578


• Recenzje i przeglądy •

nad istotnymi i istotowymi, rudymentarnymi i konstytutywnymi zagadnieniami tej epoki, metafizyką, kosmologią i antropologią, tematem Księgi i kontrowersjami wokół „religii” przeciwstawianej „wierze”. Zapatrzenie w siebie, narcyzm interpretacyjny, który kazał w ostatnich dziesięcioleciach szukać w XIX wieku stanów (przejściowych) ducha XX- i XXI-wiecznych badaczy, takich jak zwątpienie, niechęć do instytucji religijnych, misjonistyczny racjonalizm lub egzaltowana pobożność, rozbicie wewnętrzne i aporie myśli lub ideał wewnętrznej harmonii – wszystko to odsunęło na plan dalszy badania zasadniczych tematów6. Strzyżewski, badacz doświadczony i – powiem staroświecko – roztropny, przywraca infinityzm świadomości literackiej i badawczej. Robi to zmyślnie, pokazując nieskończoność jako „ukryty” i „mgławicowy dyskurs” (s. 10), jako „synonim tajemnicy”, uwikłany w arcystary problem komunikacji, wysłowienia niewysłowionego, właściwy mistyce, postawie apofatycznej, postawie egzystencjalnego rozjątrzenia lub modlitewnego skupienia7. Nie ma postawy romantycznej bez czucia nieskończoności i dramatu wysłowienia tegoż stanu8. Jak sugeruje badacz, nie jest to wcale doświadczenie ekskluzywne, ale zasadnicze i powszechne przeżycia i wątpliwości w epoce po Wolterze i d’Holbachu, księdzu Meslier i markizie de Sade: „Człowiek epoki romantyzmu nie poszukuje prostego pocieszenia w religii, ale próbuje zrozumieć duchową głębię istnienia, musi tedy potknąć się o tę pradawną ideę” (s. 11). Szczęśliwie to potknięcie wydaje arcydzieła lirycznej ewokacji nieskończoności, które uczony zebrał w miniantologii Ku nieskończoności. Wiersze, gromadzącej (tylko) teksty Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Norwida. Dlaczego tylko ci poeci? Czy zapatrzony – odwołam się do własnych badań – ciągle w nieskończoność nieba na pokładzie okrętu płynącego przez Atlantyk do amerykańskiej ziemi August Antoni Jakubowski byłby tu mniej ciekawy? Czy podróżnicy polscy, którzy patrzą w rozgwieżdżone niebo Lewantu, jakże inne od polskiego – w Syrii, Libanie, Egipcie – nie mogliby tu się znaleźć?9 A Malczewskiego fraza „A step – koń – kozak Zob. P. Michałowski, Nowoczesność – model i różnorodność, w: tegoż, Głosy, formy, światy. Warianty poezji nowoczesnej, Kraków 2008; B. Szacka, Pamięć i tożsamość. Przyczynek do kwestii mód w naukach społecznych; M. Kowalska, Czy trzeba nam więcej agonu? „Ponowoczesna” refleksja o roli konfliktu w kapitalizmie i demokracji, „Przegląd Filozoficzno-Literacki” 2010, nr 4. 7 Zob. Ostatnie przed wielkim milczeniem. Język i religia, red. E. Przybył, Kraków 2001; Pseudo-Dionizy Areopagita. Pisma teologiczne, przeł. M. Dzielska, przedmowa ks. T. Stępień, Kraków 2005; Inspiracje platońskie literatury staropolskiej, red. A. Nowicka-Jeżowa, P. Stępień, Warszawa 2000. 8 Por. M.P. Markowski, Wobec niewyrażalnego: teologia negatywna, dialektyka, dekonstrukcja; R. Nycz, „Wyrażanie niewyrażalnego” w literaturze nowoczesnej (wybrane zagadnienia); M. Popiel, Monolog i milczenie. Glosa do estetyki modernizmu, w: Literatura wobec niewyrażalnego, red. W. Bolecki, E. Kuźma, Warszawa 1998. 9 Zob. J. Ławski, W romantycznym mroku gwiazd. Wyobraźnia katastroficzna Augusta Antoniego Jakubowskiego, w: tegoż, Bo na tym świecie Śmierć. Studia o czarnym

6

579


• Recenzje i przeglądy •

– ciemność – jedna dzika dusza” – nie ewokuje nieskończoności? Owszem. I tak można by mnożyć przykłady. Autor musiał wybierać. Wybrał poezję klasyków. Miał takie prawo, choć o wartości jego książki nie stanowią te właśnie zebrane i dobrze znane wiersze liryki, lecz owe momenty studium Strzyżewskiego, w których wydobywa on z niepamięci rozprawy z infinitystyczną nutą przewodnią: O idei i uczuciu Nieskończoności Stanisława Kostki Kłokockiego (1819), O sztuce Jana Ludwika Żukowskiego (1828), Co są prawidła? (1830) Józefa Bolesława Ostrowskiego (i inne!). Przypomnienie bez skrótów tych pism wydawałoby się ważniejsze. A nawet pomieszczenie fragmentów prac Śniadeckich i Mochnackiego, przekładów Donne’a i urywków Leopardiego, Younga i Novalisa miałoby efekt nowości, odkrywczości. Tom zamyka rozprawa Agnieszki Markuszewskiej Wobec nieskończoności. Romantyczna ikonografia, ujmująca z godną pochwały precyzją elementy infinistycznego imaginarium: Naturę, Rozpad i trwanie, Duszę, Sacrum. Została ona dopełniona materiałem ikonograficznym (kolorowe ilustracje), na który składają się obrazy: C.D. Friedricha, K.F. Schinkela, J. Martina 10, J.M.W. Turnera, F.E. Churcha, Th. Cole’a, W. Gersona, F.A. Elsassera, J.Ch.C. Dahla, K.G. Carusa, J.W. of Derby, J.H. Füssliego, C.-M. Charpentiera, F. Hayeza, A. Scheffera, W. Blake’a11. Mamy tu znane, ale i rzadziej pojawiające się obrazy, motywy, symbole. Mądrze odsyła książka (s. 20, 277 i 282) do pięknego albumu Ilarii Ciseri, do niedawna obecnego u nas tylko w wersjach obcojęzycznych. Mamy więc do czynienia z imponującym, pionierskim zamysłem badawczym, adresowanym zarówno do badaczy, jak i studentów. Kompozycja pracy jawi się jako przemyślana, logiczna; tom ma piękną szatę graficzną. Układ materiału – poprzez szerokie rozwinięcia dziejów pojęcia – tworzy dobrą podstawę do badań nad romantyczną metafizyką nieskończoności. Strzyżewski jasno określa swe preferencje tematyczne: W rozprawie tej interesuje mnie dyskurs nieskończoności w romantyzmie wyprowadzony przede wszystkim z wypowiedzi o charakterze filozoficznym, estetycznym i krytycznoliterackim, tworzących w epoce walor programotwórczy. Zazwyczaj są one rezultatem interpretacji dzieł literackich lub pozostają z nimi w bliskim związku i nie opierają się tylko na myśli spekulatywnej. Próbuję odpowiedzieć na pytania, jak teoretycy romantyzmu pojmowali to zagadnienie, w jakich kontekstach je sytuowali i co oznaczał dla nich dyskurs nieskończoności. Obszar poezji pozostawiam zazwyczaj bez komentarza. Zamieszczona tu skromna antologia tekstów poetyckich (wierszy), ograniczona do utworów autorstwa czterech głównych poetów polskiego romantyzmie, Gdańsk 2008; tegoż, Aleksandria – Nil – nieskończoność. Egipt Juliusza Słowackiego, w: Geografia Słowackiego, red. D. Siwicka, M. Zielińska, Warszawa 2012. 10 Co ciekawe, obraz Johna Martina Wielki dzień Jego gniewu posłużył ostatnio za ilustrację apokaliptycznego tematu (okładka) w książce: K. Korotkich, Wyobraźnia apokaliptyczna Juliusza Słowackiego. Obrazy – wizje – symbole, Białystok 2011. 11 Gdy idzie o związek sztuki, nieskończoności i neoplatonizmu, nieodzowne byłoby przywołanie pracy Alicji Kuczyńskiej Sztuka jako filozofia w kulturze renesansu włoskiego (Warszawa 1988).

580


• Recenzje i przeglądy • romantyzmu, przynosi wybrane egzemplifikacje, które do pewnego stopnia uzupełniają i uzmysławiają obecność tego wielkiego tematu w literaturze. Podobne zadanie spełnia również skromna reprezentacja ikonograficzna. Jedynym celem tej pracy jest unaocznienie niemal zapoznanego, acz ważnego kontekstu kultury romantycznej, bez którego – jestem o tym głęboko przekonany – interpretacje sztuki tego okresu muszą pozostawać ograniczone i zubożone. (s. 23–24)

Naukowa modestia Strzyżewskiego także godna jest uznania12. Jego książka wpisuje się w nurt kolejnej rewizji zarówno literatury romantycznej, jak i samych badań nad nią, w których od wyrażania uczuć, myśli i oświadczeń badaczy na temat form przeżywania ich własnej współczesności XX- i XXI-wiecznej (romantycy jako ponowocześni, koniec paradygmatu, pęknięcia i aporie, Norwid jako niedowiarek, zesłania sybirskie i zsyłki jako wycieczki krajoznawcze, mapa jako najważniejsze zagadnienie badawcze, „inny” jako wszechobecny, romantycy jako pionierzy „nowoczesności”, „dziewiętnastowieczności”, „ekologii” i „emancypacji”) ważniejsze staje się: primo, krytyczne wydanie niezliczonych tekstów z epoki; secundo, nowe i oryginalne przepracowanie interpretacji klasyki takiej, jak przywołane przez Strzyżewskiego w kontekście infinistycznym liryki lozańskie Mickiewicza czy wiersz Na Sybir! Krasińskiego13; tertio, wypracowanie metodologii uwzględniających kontekst kulturowo-historyczny romantyzmu polskiego (przy stałym śledzeniu krytycznym, a nie tylko transplantacji nowinek metodologicznych z Zachodu); quarto, przywrócenie romantyzmowi i drugiej połowie XIX wieku ich (różnie wyrażanego) wymiaru metafizycznego; quinto, rekompozycja kanonu; sexto, włączenie do świadomości literackiej, kulturowej mnóstwa zapomnianych autorów, tematów, dyskursów; septimo, mądre odnawianie znaczeń paradygmatu romantycznego, pozytywistycznego i modernistycznego, a także żywego podglebia estetycznego i intelektualnego tych nurtów, czyli literatury poźnooświeceniowej lat 1795–183014. 12 Jest przecież badacz interpretatorem dzieła Henryka Elzenberga: M. Strzyżewski, Henryk Elzenberg i literatura, Toruń 2004; E. Wolicka, „Sens i smak nieskończoności”. Henryka Elzenberga via negativa, w: Od Brzozowskiego do Kołakowskiego. Polscy pisarze XX wieku wobec religii, red. P. Nowaczyński, Lublin 2001; K. Nadana, Amielowskiego trucizny – nihilizująca lektura „Dzienników” Amiela i Maine de Birana w „Kłopocie z istnieniem” Henryka Elzenberga, w: Nihilizm i historia. 13 Ciekawe intuicje w sferze nieskończonościowej analizy liryki przynosi tom: Juliusz Słowacki – interpretacje i reinterpretacje, red. E. Skalińska, E. Szczeglacka-Pawłowska, Warszawa 2011. 14 Zob. M. Nalepa, „Płyną godziny pomiędzy nadzieją i bojaźnią czułą”. Polityczne i egzystencjalne ramy Polaków epoki porozbiorowej. Studia i teksty, Rzeszów 2010; P. Żbikowski, „…bolem śmiertelnym ściśnione mam serce…” Rozpacz oświeconych u źródeł przełomu w poezji polskiej w latach 1793–1805, Wrocław 1998.

581


• Recenzje i przeglądy •

Książka – mądra i głęboka, z benedyktyńską cierpliwością zbierająca filozoficzne ziarna idei nieskończoności zasiane już w Grecji – jest jedną z tych pozycji, które dostępują splendoru „klasyczności” w badaniach nad romantycznością, bo jest i dobrze pomyślana, i dobrze napisana. Strzyżewski pisze jasno; Markuszewska wyraża się bez naddatku formy. O najtrudniejszych zagadnieniach autorzy mówią bez filozoficznej grandilokwencji, scjentystycznego żargonu, a często z chwalebną świadomością nierozstrzygalności, niewiedzy czy niewyrażalności. To miara dojrzałości. Jak w każdej książce Mirosława Strzyżewskiego, znajduję i w tej kilka kwestii twórczo mnie irytujących. Po kolei: Nie podzielam poglądu, iż w badaniach nad wyobraźnią i wyobrażeniami infinitystycznymi skazani jesteśmy na brak precyzji, magmowość tematu, kontaminowanie się wszystkiego ze wszystkim: Romantyczna nieskończoność wchodzi na obszary refleksji antropologicznej, teologicznej, religijnej, mistycznej i kosmologicznej. Wiąże je ze sobą w węzeł gordyjski, splata dodatkowo w rozmaitych konfiguracjach i nie pozwala na komfort myślenia precyzyjnego, ograniczonego do określonej metodycznie czy naukowo postawy. Trudno w tej materii poznawczej o porządek i rozsądną miarę. (s. 11)

Można jednak stworzyć katalog tematycznych ewokantów nieskończoności, precyzyjnie je opisać, ustalić współzależności. Ba, Strzyżewski przeczy sobie na następnej stronie, przywołując niepełną, ale i tak imponującą listę „figur” nieskończoności: cisza, ciemność, nos, otchłań, kosmos, wzburzone morze, bezgraniczna przestrzeń stepu, zapatrzenie w dal, ruch ku górze, gwiaździste niebo, przestrzeń bez końca […], ruiny, ciągle odradzająca się natura, mity agrarne, muzyka sfer i wiele motywów przywołujących Boską sankcję istnienia […]. (s. 12)

I do tego dodam: nadmorski klif, spadanie, wejrzenie w jaskinię i sztolnię kopalni, koszmar senny i oniryczne wizje błogiej szczęśliwości, symbole raju, piekła i preegzystencji, wizje genezyjskie i apokaliptyczne itp. To stereotyp, że imaginarium jest chaotycznym warsztatem poety rzemieślnika, który z czego się da kleci wytwory wyobraźni. Nawet dodanie do figur, tematów, ewokacji wymiaru estetycznego nie obraca wniwecz porządku imaginacji. Strzyżewski ze znawstwem akcentuje rolę wzniosłości w poetyckich „wywoływaniach” nieskończoności. Będzie, czego tu brak, zadaniem przyszłości zbadać, jak kategoria nieskończoności rezonuje z: ironią i patosem, groteską i frenezją, sarkazmem i gotycyzmem, makabreską i idyllicznością, absurdem i estetyką realizmu(-ów). Dalej: czego w tej monografii, jak sądzę, brak? Nie chciałbym podzielić losu badaczki, która dla Mirosława Strzyżewskiego przygotowywała zestaw lektur o nieskończoności modernistów, narażając go na grozę wizji czytania do końca życia15, 15 „Dziękuję pięknie Pani doktor Hannie Ratusznej z Instytutu Literatury Polskiej UMK za pouczające konsultacje bibliograficzne, dzięki którym nie odważyłem się

582


• Recenzje i przeglądy •

przeto tylko kilka drobiazgów. Tematu nieskończoności u Younga nie można ograniczać do poematu Sąd Ostateczny (s. 94–95). Nawet przejrzenie XVIII-wiecznego przekładu polskiego naprowadzi badacza na nieskończone tropy nieskończoności16. Przynajmniej wymieniłbym w tej księdze dwóch „nieskończeniowców” włoskich: Ugo Foscolo i Giacomo Leopardiego, a także wspomniał rosyjskich pisarzy chodzących po cienkiej linii nieskończoności: Michaiła Lermontowa, Fiodora Tiutczewa (ewokacje nocy!) i Władimira Odojewskiego z grupy lubomudrów, autora Sylfidy i Nocy rosyjskich, zapatrzonego, jak inni lubomudrzy, w filozofię Schelliga i kulturę niemiecką17. W zakresie literatury o romantyzmie uzupełniłbym bibliografię o nieliczne prace (Szturc, Krukowska, Dopart, Mickiewicz mistyczny)18. Tak samo dopełniłbym filozoficzną bibliografię19. Być może warto by uwzględnić dawne i nowe prace o wyobraźni, bez której – dla samego rozumu – nieskończoność pozostaje pojęciowym szkieletem (Ficino, Mirandola)20. Dziwi po uhonorowaniu Platona nikłe miejsce Plotyna, trzykroć okolicznościowo przywołanego. Podkreślę: książka jest dziełem erudyty, dopełnienia te są pewną możliwością, wyzwaniem. Mam nadzieję, że będzie jej drugie wydanie. Mirosław Strzyżewski w osobliwy sposób traktuje polskie teksty filozoficzne z XIX wieku, widząc w nich przejawy eklektyzmu (Libelt [s. 154]), a nawet wtórności (zarzuty wobec Trentowskiego i Tyszyńskiego [s. 159]). Nie zamierzam kwestionować tego sądu. Sądzę, że nie tędy droga. Trzeba szukać filozoficznej osobności i osobliwości u Libelta, Trentowskiego, Kremera, Gołuchowskiego, Majorkiewicza,

16 17 18

19

20

stanąć na gruncie poszukiwań nieskończoności w modernizmie; prawdopodobnie zajęłoby mi to resztę życia” (s. 163). Zob. Nocy Younga. Z angielskiego i francuskiego (prawdopodobnie) przekładu dokonał ks. F. Rydzewski, t. 1–2, Lublin 1785. Zob. M. Sokołowski, Idee dodatkowe. Mickiewicz i włoski sensualizm, Warszawa 2005; A. Bezwiński, Idealiści moskiewscy. Z dziejów romantycznej myśli i literatury rosyjskiej, Bydgoszcz 1983. H. Krukowska, Noc romantyczna. Mickiewicz, Malczewski, Goszczyński. Interpretacje, Gdańsk 2011; W. Szturc, Idea „wielkiej całości”. Od Oświecenia ku romantyzmowi, w: tegoż, O obrotach sfer romantycznych. Studia o ideach i wyobraźni, Bydgoszcz 1997; B. Dopart, Uwagi o definiowaniu mistycyzmu romantycznego, „Poznańskie Studia Polonistyczne” III (XXIII), Poznań 1996; Mickiewicz mistyczny, red. A. Fabianowski, E. Hoffmann-Piotrowska, Warszawa 2005. Brak tu prac Kołakowskiego, w tym poświęconej w niemałej mierze nieskończoności neoplatoników: L. Kołakowski, Horror metaphysicus, przeł. M. Panufnik, Warszawa 1990; J. Piórczyński, Absolut. Człowiek. Świat. Studium myśli Jakuba Böhmego i jej źródeł, Warszawa 1991; D. Dembińska-Siury, Plotyn, Warszawa 1995; P. Hadot, Plotyn albo prostota spojrzenia, przeł. P. Bobowska, Kęty 2004. Zob. przebogaty w wątki nieskończonościowe tom: Z. Kaźmierczak, Paradoks i zbawienie. Antropologia mistyczna Mistrza Eckharta i Jana od Krzyża, Białystok 2009; G. Pico della Mirandola, O wyobraźni, przekład i komentarz A. Fulińska, Kraków 1995.

583


• Recenzje i przeglądy •

Supińskiego, Duchińskiej itd.21, ale trzeba też – wreszcie – przyjąć, że dzieła wymienionych autorów i dziesiątek innych filozofujących pisarzy i uprawiających literaturę filozofów (czasem pisane po niemiecku, bo dopiero kształtował się polski język filozoficzny) równolegle i w takim samym stopniu i w XIX-wiecznym, i we współczesnym znaczeniu należą do literatury, szeroko rozumianego piśmiennictwa, czego ich twórcy mieli metaestetyczną świadomość, pięknie władając językiem i pisując teksty ujawniające ich literacką samoświadomość. Zrozumienie tego i przyswojenie historii literatury polskiej (nie odbierając tej gałęzi refleksji i filozofom miary Walickiego)22 zajmie czas dwóm kolejnym pokoleniom polonistów. Jest to proces nieuchronny, chyba że chcemy mieć ciągle przed oczyma wizję wtórnej filozofii i zubożonej literatury. Nie ma co więc łamać rąk nad naszymi świetnymi pisarzami-filozofami. Na koniec. Kto sądzi pochopnie, na pochopne naraża się sądy. W kilku miejscach książki czcigodny jako monografista całości tematu Autor wyraża zdumiewające sądy o tych, których bada. Czytuję i badam braci Śniadeckich, lecz w żadnej mierze nie określiłbym antyinfinistycznego nastawienia Jana jako przejawu „wyjątkowej arogancji i ciasnoty umysłowej, jak na wybitnego ponoć uczonego, za którego uchodzi przecież w opinii swego pokolenia” (s. 132). Niepodobna, bym coś takiego napisał o Śniadeckim czy autorze tych słów! Chyba roztropności zabrakło nieco, gdy badacz diagnozował stan kultury polskiej na progu XIX wieku: Przemiany polityczne pozwoliły na odsunięcie od władzy ludzi prawdziwie uczonych i tolerancyjnych – ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Stanisława Kostkę Potockiego, kuratora oświaty Adama Czartoryskiego, pozbawiono też katedr uniwersyteckich w Wilnie Joachima Lelewela i Józefa Gołuchowskiego, a ster nad „rządem dusz” przejęli senator Nowosilcow i usłużni mu obskuranci – m.in. Stanisław Grabowski, Józef Kalasanty Szaniawski i podlegli im urzędnicy, spolegliwi wobec carskiej władzy. Oświecenie zastąpione zostało bigoterią „starych Polaków, starych kobiet, dewotek i hipokrytów”. (s. 128)

Czy to takie proste? Szaniawski-jakobin z jakichś powodów zmienił się w lojalistę-wolnomularza. Wolno jego dorobek kwitować takim zdaniem (Co to jest filozofia?, 1802; Rzut oka na dzieje filozofii…, 1804; O naturze i przeznaczeniu urzędowań w społeczności, 1808; Pochwała Cypriana Godebskiego… w bitwie pod Raszynem poległego, 1810; itd.)? Takie ostre patrzenie na rzeczywistość okresu historii, kiedy nic nie było jasne, a świat nie był czarno-biały, nie może u mnie znaleźć zrozumienia. Nieskończoność jest tematem (figurą), ewokacją przewijającą się przez dzieła ludzi 21 Trojga ostatnich w pracy nie znajdziemy. Przepatrzyłbym także sub specie tematu pisma: Floriana Bochwica, Piotra Semenenki (Mistyka), ks. Stanisława Chołoniewskiego i Józefa Pelczara. Zob. ks. F. Gabryl, Polska filozofia religijna w wieku XIX, t. 2, Warszawa 1914. 22 Por. A. Walicki, Filozofia polskiego romantyzmu, w: tegoż, Prace wybrane, oprac. A. Mencwel, t. 2, Kraków 2009.

584


• Recenzje i przeglądy •

wybitnych, ale czasem też dobrych lub złych, lojalistów i arcypatriotów, starych i młodych. I nie tylko poetów! Pełno jej w prozie od Tadeusza Grabianki przez Jana Potockiego, od Ludwika Sztyrmera po Stefana Grabińskiego, od Kraszewskiego do Prusa, od Ochorowicza do Micińskiego, od Hoene-Wrońskiego do pism Grossek-Koryckiej23. I sprawa ostatnia. Nieskończoność jawi się w książce chyba jednostronnie jako duchowa ambrozja obiecująca smak wieczności, ogląd Boga. Tymczasem ma ona drugą stronę – demoniczną. Nieprzypadkowo piekło kodują metafory nieskończonego cierpienia, nieskończonego głodu, mąk, pustki i nieskończonego oddalenia od Boga. W doznaniu nieskończoności w naturze (przyroda na Północy) jest coś ambiwalentnego, numinotycznego, wywołującego fascynację i przerażenie. Wreszcie osobowe zło opisujemy jako nieskończoną demoniczność, niezaspokojoną nigdy perwersję czynienia pustki w bycie, siania pozoru i nicości. Nieskończoność niejedno ma oblicze. Prawda, że rzadziej o tym pisano. Choć Mickiewiczowskie Widzenie w finale wprowadza z nieskończoności boskiej w nieskończoność diabelskich sideł, zastawionych na człowieka: „A dokoła stali / Duchowie czarni, aniołowie biali, / Skrzydłami studząc albo niecąc żary, / Nieprzyjaciele i obrońcy duszeń” (s. 219 antologii). Z ufnością przywołam myśl Stefana Sawickiego: „Ta ciemna literatura domaga się zatem włączenia do badań z kręgu sacrum w literaturze”24. Toż samo odnosi się również do ciemnej strony nieskończoności. Nieliczne wymienione tu polemicznie usposabiające miejsca książki nie psują jednak ogólnego obrazu; jest to praca z gatunku rudymentarnych, z jednym wyjątkiem niepolemiczna25, dokumentująca dzięki rozległej erudycji Mirosława Strzyżewskiego zjawisko swoistej nieskończonościowej ekstazy romantyków, którą okiełznają dopiero pisarze biedermeierowscy i ich postyczniowi następcy. Choć i im śnić się będą lżejsze od powietrza metale, mediumiczne głosy z nieskończoności i nade wszystko czwarty wymiar. Moje najwyższe uznanie wywołuje rozmach pracy, która pobudzi może do stworzenia cząstkowych monografii nieskończoności w ujęciu genologicznym, gnoseologicznym (w prozie, liryce) i indywidualnym (nieskończoność Norwida, Mochnackiego, Słowackiego itd.). I w całościowym ujęciu, i w większości ujęć szczegółowych rozpoznania badacza są trafne. To, co pisze on na przykład o Krasińskiego rozprawie Kilka słów o Juliuszu 23 Zob. B. Olech, W labiryncie wartości. „Medytacje” Marii Grossek-Koryckiej, w: Literatura w kręgu wartości, red. i wstęp L. Wiśniewska, Bydgoszcz 2003. 24 S. Sawicki, O pograniczu literatury i religii, w: Noc. Symbol – Temat – Metafora, t. 2: Noce polskie, noce niemieckie, red. J. Ławski, K. Korotkich, M. Bajko, Białystok 2012, s. 46. 25 Autor polemicznie odnosi się do tez B. Kuczery-Chachulskiej (s. 15). Istotnie, gdyby je ekstrapolować na myślenie o nieskończoności w ogóle, byłyby one pozbawione sensu. Ale badaczka pisze o konkretnym zjawisku (Co się stało z nieskończonością?…) i nie ma pretensji (ufam) do ogarnięcia w ten sposób całości zjawiska. Polemika Strzyżewskiego wydaje się niepotrzebna. Z drugiej strony: Kuczera-Chachulska też chętnie polemizuje, na przykład z Elżbietą Kiślak (s. 483).

585


• Recenzje i przeglądy •

Słowackim z 1841 roku (s. 145), „w której świetnie zastosował interesującą nas kategorię, otwierając z jej pomocą niedostrzegalne dotąd piękno poezji autora Beniowskiego”, budzi uznanie. Strzyżewski jest badaczem wrażliwym i wyczulonym na piękno, czego dowód daje, przywołując genialne metafory/alegorie życia Trentowskiego (s. 156) lub oddając sprawiedliwość myśli i pięknu słowa znakomitego Józefa Gołuchowskiego (cytując jego słowa „jako puentę, w dużej mierze oddającą również moją osobistą refleksję” [s. 161])26. (Gołuchowski to i mój ulubiony pisarz-filozof epoki.) Budzi uznanie osobisty ton narracji, przewijający się przez całą książkę. Romantyczna nieskończoność. Studium identyfikacji pojęcia to książka, która – zgodnie z tytułem – identyfikuje pojęcie nieskończoności, daje piękny zapis jego historii i metamorfoz, zarysowuje romantyczny rozkwit, wskazując późniejsze linie przekształceń semantyki nieskończoności. Książka to inspirująca. Jeśli z czymś się w niej spieram, to jako wdzięczny czytelnik tych samych prac i autorów, który w głosie Mirosława Strzyżewskiego o nieskończoności dostrzegł potężną zachętę, impuls do badań nad tym zagadnieniem. Ledwie dwa lata, jakie upłynęły od wydania książki, dowodnie pokazały, jaką przyszłość ma ten temat i jak książka Strzyżewskiego jest oryginalna, ważna, mądra27. Ostatnie zdanie musi należeć do admiratorów refleksji Gołuchowskiego, Strzyżewskiego i niżej podpisanego, którzy już teraz wespół udzielą mu głosu. Głosu prawdziwemu Mistrzowi w tajemniczej dziedzinie czuć nieskończoności. Człowiek im żarliwiej się na ujęcie nieskończoności porywa, tem bardziej czuje swoję nieudolność. Nieskończoność tkwi w nim za pośrednictwem myśli, i on tkwi w niej, a jednak jej wydobyć z siebie zupełnie, wyłuszczyć ją z tej powłoki czaszki swojej nie jest w stanie. Pomimo to, jest z nią węzłem gordyjskim zadzierzgnięty i oderwać się od niej nie może. Stoi przed nim stworzenie w całej swej świetności i ustawicznie draźni jego ciekawość. Jakoż, wszystkiemi szlakami puścił ją rozum ludzki na zajęcie w tej rzeczywistości bezdennej.28

Jarosław Ławski

26 O estetycznej świadomości Kremera: tegoż, O przenośniach i porównaniach, w: Dzieła Józefa Kremera, t. 12, Pisma pomniejsze, Warszawa 1879. 27 Ukazują się książki na ten temat: J.D. Barrow, Księga nieskończoności. Krótki przewodnik po tym, co nieograniczone, ponadczasowe i bez końca, przeł. T. Krzysztoń, Warszawa 2008; A.J. Heschel, Czas i wieczność, w: tegoż, Człowiek nie jest sam. Filozofia religii, przeł. K. Wojtkowska, wstęp S. Krajewski, Kraków 2008; W. Jäger, Teologia wczesnych filozofów greckich, przeł. J. Wocial, przedmowa J. Domański, Kraków 2007. Wspomnijmy pracę: B. Bolzano, Paradoksy nieskończoności, przeł. Ł. Patialska, red. T. Czeżowski, wstęp T. Kotarbiński, Warszawa 1966. 28 J. Gołuchowski, Dumania nad najważniejszymi zagadnieniami człowieka, poprzedzone kategorycznym rozwinieniem głównych systemów filozoficznych od Kanta do czasów najnowszych, t. 1, Wilno 1861, s. XXIII. U Strzyżewskiego: s. 161–162.

586


• Recenzje i przeglądy •

Rec.: Jarosław Ławski, Mickiewicz – mit – historia. Studia, Wydawnictwo Uniwersyteckie Trans Humana, Białystok 2010, ss. 440. Obszerny zbiór studiów Mickiewicz, mit, historia to jedna z najciekawszych książek o polskim romantyzmie, jakie ukazały się w ostatnich dziesięcioleciach, imponująca wnikliwością analiz, śmiałymi interpretacjami, komparatystycznym rozmachem, świetnym poznawczo rezultatem, jaki dało hermeneutyczne podejście do kluczowych zagadnień procesu historycznoliterackiego w XIX wieku. Ławski koncentruje się na Mickiewiczu, ściślej, na relacji: Mickiewicz a historia, wychodząc niejako z założenia, że nie można zrozumieć romantyzmu polskiego bez określenia tej relacji, zarazem nie można zrozumieć Mickiewicza poza kontekstami historycznymi, poza wspólną przestrzenią polskich i europejskich idei, mitów, wartości. Punktem wyjścia do oglądu możliwie szerokiej panoramy zagadnień, które mają początek „w Mickiewiczu”, a zarazem sięgają aż po horyzont uniwersalizmu, jest stwierdzenie, że twórca Dziadów to człowiek przemian, ktoś, kto był – jak to autor celnie nazywa – „pulsującą zmiennością” (s. 12). Nienowe to stwierdzenie, wielekroć je powielano zarówno w odniesieniu do biografii poety, jak wykreowanych przezeń postaci literackich. Nowe natomiast, ożywcze i nieszablonowe jest zastosowanie tej tezy do Mickiewicza w roli historiografa i rozwinięcie jej w takim kierunku, aby zrozumieć sens owych metamorfoz oraz podjąć próbę odpowiedzi na pytanie o ich znaczenie i konsekwencje w życiu duchowym Polaków (Europy?). Warto się przyjrzeć metodzie, która pozwala autorowi sformułować tę odpowiedź, złożoną, wieloaspektową i na tyle wyrazistą, na ile pozwala skomplikowany przedmiot oglądu. Pisze o niej Ławski tak: Pozostaję […] wierny temu, co nazwałem kiedyś filozofią szkicu, a zatem tego rodzaju postawie, która polega na przybliżeniu się do Tekstu z intencją zaproponowania własnej z tego spotkania relacji, a nie ogłaszania, że jest tak i tak… Szkic […] oznacza […], iż Wielki Tekst nas przerasta, że interpretacja to także samoograniczanie się do tego, co ja chcę o nim powiedzieć, a nigdy narzucić innym, których wolność czytania i rozumienia powinna się spełnić we własnych dotknięciach owego Tekstu. (s. 26)

I jeszcze to: Interpretacja jest takim biegiem, takim losem-doświadczeniem, w którym startując z tego samego miejsca, jakim jest dzieło, każdy może dobiec do innej mety, co więcej, każdy przy tym może być zwycięzcą – pod warunkiem, że przebył odpowiednio długi dystans. (s. 27)

Ta Gadamerowska z ducha deklaracja jest nie tylko interesująca ze względu na niezwykłą sugestywność wynikającą z osobowości piszącego, lecz także bardzo ważna dla uchwycenia istoty odmienności, oryginalności przyjętego toku argumentacji, ściśle powiązanego z tezą o metamorfozach poety. Ławski, dostosowując metodę do przedmiotu badań, idzie krętym szlakiem Mickiewiczowskich przeistoczeń, tropi sprzeczności, paradoksy, antynomie, niekonsekwencje jego postawy i w rezultacie

587


• Recenzje i przeglądy •

przebywa wystarczająco długi dystans, by z b l i ż y ć się do Całości i pokazać tym samym, jak do tej Całości dążył sam Mickiewicz, ostatecznie przedstawiając jej wizję w duchowym przesłaniu prelekcji paryskich. Mickiewicz, który Ławskiego interesuje, to człowiek który staje się w ciągu przeobrażeń: rozpięty między pamięcią utraconej ojczyzny i marzeniem/projektem przyszłego kształtu świata, na początku uczeń Lelewela, na końcu teozof i prorok, przezwycięża ideę etnocentryzmu na rzecz „uniwersalistycznej wizji o charakterze religijnym i równocześnie politycznym” (s. 20). Uogólnienia są tu puentą ciągu solidnych analiz, „mikrologicznych” – jeśli trzeba – eksplikacji, które w sumie składają się na skomplikowany, ruchomy, rzec by się chciało, obraz stosunku Mickiewicza do historii. Za przykład takiego rzetelnego, nieuprzedzonego postępowania, znamiennego dla całości wywodu, mogą służyć chociażby obszerne rozważania o pojmowaniu przez romantyków i Mickiewicza słowa mit. Zanim sformułuje tezę o budowaniu przez historiografa wielkiej mitopei, Ławski bada frekwencyjność mitu w jego pismach, następnie wprowadza w kontekst semantycznych pokrewieństw (baśń, podanie, legenda, bajka), wskazując zarazem na deprecjonującą je cechę fikcjonalności, aby w końcowej fazie konstruowania tego wątku wskazać strategiczny moment w kształtowaniu mesjanistycznej mitopei Słowiańszczyzny, czyli związanie narodowej symboliki z ideą odnowy chrześcijańskiej. Oscylujące między szczegółem i ogółem, precyzyjne w rozumowaniu (i porywające swym kształtem językowym!) hermeneutyczne egzegezy Ławskiego uwydatniają zasadnicze linie myślenia Mickiewicza, zbiegające się ostatecznie w paryskim wykładzie. Badacz idzie duktem uogólnień na coraz wyższym poziomie, niejednokrotnie powracając do wcześniej podejmowanych wątków, aby je zinterpretować w świetle innych ustaleń i wskazać ich miejsce oraz znaczenie w wielowymiarowej strukturze Mickiewiczowskiej historiografii. Waga takiego postępowania ujawnia się w pełni po lekturze książki, kiedy zdamy sobie sprawę, jak przesunięte tu zostały akcenty, dominanty, punkty widzenia i w ogóle perspektywa rozumienia prelekcji. W orbitę rozważań o owej summie światopoglądowej poety wciąga Ławski teksty sprzed 1840 roku, które były dotąd – wyjąwszy Dziady oraz Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego – w badaniach raczej marginalizowane, niedocenione, przygodnie tylko przywoływane, bo jakby nieprzystające do wizerunku natchnionego profety: młodzieńczą wprawkę Uwagi nad „Jagiellonidą” Dyzmasa Bończy Tomaszewskiego, O poezji romantycznej, Wstęp do historii, Wezwanie do ziomków, Notę o sposobie napisania historii polskiej, Historię polską. Odnajduje w nich ślady tego myślenia (nota bene zapowiadające towianistyczną epistemologię!), które kształtowało się w „długim trwaniu” i które w cyklu paryskich lekcji przybrało zintegrowaną formę narracyjnej całości łączącej pozorne antynomie: mitu i faktów, religii i polityki, historii i objawienia, całości tłumaczącej sens dziejów ludzkości poprzez dzieje Słowian. Na tym tle takie kategorie Mickiewiczowskiego myślenia o historii, jak mesjanizm i towianizm (zanim nie uległ zawężeniu w sekciarskim rytuale), nabierają nowego znaczenia. W reinterpretacji Ławskiego jawią się jako rezultat dojrzewania

588


• Recenzje i przeglądy •

do idei, która stała się zasadą życia poety, kwestią egzystencjalną, indywidualną, domagającą się uznania w całej swej powadze. Polemizując z badaczami niechętnymi teozoficznym koncepcjom Mickiewicza, autor postuluje „oddemonizowanie” mesjanizmu i zrozumienie jego istoty w perspektywie wieku XIX, przekonuje, że tylko w ten sposób można pojąć sens eschatologicznej wizji ukrytej w anachronicznie dziś wyglądających formach. A przynajmniej uszanować wiarę poety w – posłużę się tu przenikliwą uwagą Haliny Krukowskiej – „ostateczną chrystianizację historii”, wiarę, która była „świadectwem jego mądrości” (z recenzji na okładce). Podejmując dyskusję o kształtowaniu się postawy historiografa i profety, trzymając się solidnego fundamentu refleksji kulturowo-literaturoznawczej, Ławski stawia pytania, formułuje hipotezy, wskazuje miejsca badawczo niedookreślone i całą mocą swej brawurowej argumentacji broni wizji Mickiewicza, zaznaczając swoje niezależne stanowisko wśród najwybitniejszych znawców jego twórczości. Mobilizuje zarazem do dyskusji na temat znaczenia myśli Mickiewicza współcześnie, gdy wyjaśnienia metafizycznego statusu człowieka popadają w zapomnienie. Krytycznie odnoszę się do faktu, że obecne w historycznym dyskursie Mickiewicza wątki ksenofobiczne oddala Ławski na plan dalszy, podkreślając pozytywną rolę poety w kształtowaniu polskich form istnienia wspólnotowego. Uchylam jednak swój subiektywny sąd w tej sprawie, natomiast z uznaniem odnoszę się do walorów merytorycznych książki i jej inspiracyjnej funkcji. Szczególnie wartościowa jest tu gruntowna analiza wykładów paryskich, oświetlająca nie tylko ideowe, lecz także estetyczne i komunikacyjne aspekty tego fenomenu kulturowego, wskazująca nowe możliwości interpretacyjne twórczości poety. Wspomniałam tu o wybranych „punktach strategicznych” imponująco rozbudowanej struktury, jaką stanowią studia zebrane w tomie Mickiewicz – mit – historia. Perspektywę dalszych badań otwierają tu m.in. nowatorskie i pogłębione ujęcia Mickiewiczowskich wątków w takich tematach, jak romantyczne początki i katalizatory kultury masowej, opozycja miasto – wieś w odniesieniu do wileńskiej młodości poety czy odkrycie Mikołaja Reja „przeciwko” Montaigne’owi. Ławski dokonuje głęboko umotywowanych przewartościowań, proponuje polemiczny dialog z utrwalonymi poglądami, podważając to, co zdało się raz na zawsze utrwalone i pewne w naszej wiedzy o Mickiewiczu i jego epoce. Zamyka swoje rozważania postulatem (zgłaszanym i przez innych współczesnych mickiewiczologów, m.in. przez Alinę Witkowską), by „wrócić do tekstów, wrócić do XIX wieku, znów przybliżyć się do tego, co [Mickiewicz – przyp. I.J.] napisał i powiedział”; a na pytanie, dlaczego stał się patronem tamtego czasu, spróbujmy sobie dziś odpowiedzieć „po jego ponownym przeczytaniu” (s. 396).

Irena Jokiel

589


• Recenzje i przeglądy •

Rec.: Józef Bachórz, Spotkania z „Lalką”. Mendel studiów i szkiców o powieści Bolesława Prusa, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2010, ss. 385. Habent sua fata libelli. Znaleźć swego komentatora w osobie uczonego tej rangi i klasy, jakim jest Józef Bachórz, to najlepszy los, jaki mógł spotkać dzieło literackie. Jego zasługi w badaniach nad Lalką są nie do przecenienia. Edycje dzieła między innymi w serii „Biblioteka Narodowa” (1991, wyd. 2: 1998) oraz liczne artykuły naukowe Jego autorstwa mają charakter nie tylko wnikliwy poznawczo i rzetelny w opracowaniu – są to bowiem cechy wielu dysertacji historycznoliterackich – prace Profesora mają tę rzadką zaletę, że obcuje się z nimi jak z budzącymi bezgraniczne zaufanie wypowiedziami prawdziwych autorytetów. Sprawia to naturalność stylu, bezpretensjonalność i skromność oraz wiarygodność wynikająca z autentyzmu doświadczeń i przemyśleń. Dlatego wszystko, cokolwiek wyszło spod pióra Józefa Bachórza – czy jest to monografia pisarstwa Józefa Korzeniowskiego, dzieje tableau w okresie międzypowstaniowym, rozprawy o powieści tajemnic, a nawet dekonstrukcja legendy Emilii Plater – jest głęboko przekonujące, jest jak objawienie, jak oddzielenie światła od ciemności. Dla miłośnika Lalki istotnym wydarzeniem jest ukazanie się książki Profesora o Jego „spotkaniach z Lalką” zawierającej piętnaście studiów i szkiców o Prusowskim arcydziele. Już same imponderabilia wypływające z tytułu zbioru oraz okładki wiele mówią. Ów „mendel”, określenie miary dziś już rzadko albo wcale nieużywane, wskazuje na tradycyjność i dawność wpisaną w widzenie Lalki, a może i świata w ogóle, co w dobie mnożenia tekstów o nowoczesności odczytań jest koniecznym gorsetem utrzymującym w ryzach zdrowy rozsądek. Okładka (Bolesław Prus na placówce z satyrycznego pisma „Kolce”), przedstawiająca karykaturę Prusa jako dziennikarza (prawicą autor dzierży pióro, które nadziewa na swoje kroniki) i jako pisarza-krawca (po lewicy stoi popiersie „lalki”), zdejmuje z pracy Bachórza odium nadmiernej powagi i zapowiada wyważony dystans, dowcip, swobodę dociekania. Lalka to bez wątpienia opera aperta – dzieło otwarte, rozkwitające wraz z wiekiem czytelnika, wraz z jego życiowym doświadczeniem, stąd jej niewygasająca popularność, owe Gadamerowskie „niekończące się zadanie”. Jako dzieło niesłychanie pojemne poddaje się Lalka interpretacjom i sensom przydawanym jej przez kolejne pokolenia badaczy – bo taka jest jej natura – wyrażona już w samym tytule, sugerującym osobliwą zabawę. Od tej najprostszej, ludycznej mimikry po pojętą jako antropologiczna metafora wskazująca na status Platońskiego teatrum mundi. Spotkania z „Lalką” to prace zebrane, które składają zmodyfikowane i uwspółcześnione bibliograficznie wersje artykułów z lat 1987–2003 rozproszonych w księgach zbiorowych (głównie lubelskich) oraz w czasopismach. Każda z tych cząstkowych rozpraw – dużych i małych inicjacji czytelniczych Autora, stanowi homogeniczną jedność, spoiwem jest bowiem zdziwienie obfitością rozmaitych „materii pomieszania” w arcydziele Bolesława Prusa, poszukiwaniem źródła jej czaru zarówno w ujęciu panoramicznym, a więc na przykład w przestrzeni idei, jak i w detalach –

590


• Recenzje i przeglądy •

w sferze języka. Książka zdradza jednocześnie osobistą fascynację Lalką, jest bowiem pełnym podziwu hołdem złożonym temu magicznemu dziełu, jest również wnikliwym doń komentarzem – efektem uważnego, kompetentnego czytania. Zbiór szkiców i studiów Bachórza obejmuje szeroką problematykę dzieła Prusa, tytułowe spotkania uszeregowane zostały wedle ich atrakcyjności (i ważności) – dla Autora, dla czytelnika. A zatem od spotkań wymagających spojrzenia na Lalkę niczym na rozległy las z określonym planem (zgodnie z życzeniem samego Prusa), spotkań w towarzystwie innych dzieł, innych autorów, po perspektywę mikro, widzenie tekstu poprzez różne pryzmaty, m.in. onomastyczne czy edytorskie. W spotkaniach tych przede wszystkim uczestniczy Ona – Lalka, Bachórz jak najczęściej udziela jej głosu, delektując się jego tembrem, ale wyjaśniając i komentując wszelkie meandry tego brzmienia. Po pierwszym, syntetyzującym, najbardziej, jeśli można tak rzec – naukowym – studium o charakterze „rozmyślania introdukcyjnego”, w którym stara się Autor ogarnąć całokształt problematyki dzieła: koncepcję Prusa, wymowę ideową, konstrukcje bohaterów, narrację, recepcję etc., następują studia i szkice wkraczające w obszary bardziej peryferyjne. Polak wśród swoich i obcych (szkic 2) oraz Sprawa kupca Suzina (szkic 11) traktują o złożonej w drugiej połowie XIX stulecia polskości i tożsamości. Poglądy Prusa, trzeźwego realisty i pragmatyka, na romantyczne iluzje i mrzonki, mity i legendy, poglądy wypowiadane wielokroć w publicystyce i tekstach literackich nie pozostawiają złudzeń co do ubolewania pisarza nad stanem rzeczy. W słowach Suzina, trafnie upatrującego klęsk polskich w zbytniej uczuciowości Polaków, stosujących tę samą zasadę zarówno do miłości, jak i interesów, a nawet polityki, ujawnia się obiektywny sąd, który podziela sam Prus. W obu szkicach czytamy o rażącej swą kuriozalnością obyczajowości polskiej na tle francuskiej czy rosyjskiej. Kontrasty pozwalają dostrzec polskie grzechy, uwikłania, anachronizmy. Biografia Wokulskiego, człowieka dojrzałego i myślącego, ale w młodości „wykarmionego” romantycznymi ideałami, znakomicie nadawała się do wyznaczenia jej, poza innymi, również roli stosunku do Innego, a przez to demaskacji polskich postaw ksenofobicznych lub stereotypowych uprzedzeń. I choć Wokulski postaw tych w żadnym wypadku nie podziela, jednak wrośnięcie w niego edukacji i mentalności romantycznej, nakazującej bezwarunkowe oddanie ojczyźnie rozumiane jako walka orężna oraz niczym niemotywowane uwielbienie dla kobiet, nie dozwalają mu cieszyć się życiem, jak robią to Francuzi, inwestować i pomnażać interesy, jak mają to w zwyczaju Niemcy czy Żydzi. W niemożności wyswobodzenia się Wokulskiego z tych dawnych obciążeń, uwolnienia od ograniczeń i fałszywych marzeń widać zniecierpliwienie Prusa i przestrogę skierowaną do młodego pokolenia. W szkicu o Suzinie, trochę pretekstowym, rozwija Bachórz problematykę celowej absencji rosyjskości, jej rugowania ze świata przedstawionego Lalki, porusza również kwestię zasadności wybuchu powstania styczniowego (uobecniającą się przede wszystkim i expressis verbis w Omyłce), stosunku Prusa do Rosji i Rosjan, do polskich stereotypów myślowych. Jakby dalszym ciągiem rozważań o rodzimej

591


• Recenzje i przeglądy •

mentalności jest znów pretekstowy szkic o ekonomiście XIX-wiecznym, Józefie Supińskim „czytanym” przez Łęckiego. Świetna scenka w gabinecie hrabiego, gdy ten dzieli się z Wokulskim refleksją wyniesioną jedynie z zamieszczonego na stronie tytułowej motta do rozprawy Supińskiego, demaskuje atroficzny stan świadomości ekonomicznej Polaka, ograniczającego się do sloganów kompromitujących go we wszystkich aspektach. Szkic ten to rozważania Bachórza o akcentowanej w Lalce polskiej oszczędności (a raczej jej braku), stosunku Polaka do pracy i pieniądza. Autor pokazuje niezwykłą precyzję Prusa, „entuzjasty cyfr” i matematycznych formuł stosowanych do opisu świata. Na szczególną uwagę zasługują studia o bohaterach Lalki. Stanisław Wokulski to bohater postulatywny, jego egzystencja wyrażona została przez Autora sugestywną parafrazą Terencjuszowskiego homo sum… („Nic, co Wokulskie, nie powinno nam być obce”); tym samym staje się bohater wyzwaniem, paradygmatem. Inaczej rzecz się ma z Ignacym Rzeckim. Stary subiekt to kwintesencja człowieczeństwa, ale nie tak wzniosłego i pełnego namiętności, jakie prezentuje Wokulski. Subiekt jest pośrednikiem (plenipotentem) pomiędzy czytelnikiem a Wokulskim. Wokulski żyje wzwyż, pionowo, Rzecki – poziomo, ale wektorów tych wcale nie trzeba wartościować. Nie ulega jednak wątpliwości, że to Rzecki właśnie jest ulubieńcem czytelnika, zarówno Autora Spotkań z „Lalką”, jak i wielu innych. Pisząc pamiętnik, jest Rzecki blisko odbiorcy, stanowi medium własnych i „cudzych słów”, a prostodusznie mądry, po dziecięcemu refleksyjny i dobrotliwy stanowi przykład „mocy ducha jako tarczy przed zwątpieniem”. Jeszcze innym bohaterem jest Michał Szuman. W triadzie postaci pełni on funkcję przekornego, niekiedy cynicznego komentatora. O ile Wokulski wzbudza podziw, a Rzecki sympatię, Szuman, jako postać ambiwalentna – skłania do emocjonalnej rezerwy. Pisanie o błyskotliwym, ale i złośliwym doktorze staje się dla Bachórza powodem do rozważań o rodzajach męskich dialogów i sposobie mówienia w czasach Prusa. Efektem żmudnych kwerend lekturowych są szkice poświęcone zagadnieniom języka (szkic 12 i 13). Nie są to jednak statystyki i zestawienia, z którymi mamy do czynienia na przykład w skądinąd pożytecznej pracy Teresy Smółkowej (Słownictwo i fleksja „Lalki” Bolesława Prusa, Wrocław 1974), ale spostrzeżenia, ku którym skłania gruntowne zbadanie między innymi antroponimów. Sugestywna konkretność Prusa wyrażona niesłychanym namnożeniem nazw własnych określających daną osobę zgodnie z jej postrzeganiem przez innych – zazwyczaj zależnym od poziomu i wykształcenia mówiącego, od chwili, od intencji – stanowi nie tylko dokument antroponimii czasu i iluzji autentyzmu. Zabieg multiplikacji i rozmaitości antroponimów zaświadcza o niejednoznaczności człowieka w świecie, o subiektywizmie epistemologicznym, o migotliwej egzystencji, która ma wiele imion. Nie brak w Spotkaniach z „Lalką” szerokiego tła obyczajowego, obszernych kontekstów: filozoficznych, historycznych, społecznych, kulturowych, estetycznych. Jednym z przykładów jest szkic o pojedynkach. Bachórz, przywołując realia pojedynku w wieku XIX, dowodzi solidności Prusa i wiarygodności obyczajowej, jaką

592


• Recenzje i przeglądy •

stanowi i Lalka, i Powracająca fala, ten temat podejmujące. Imponujący, nie wyłącznie w namnożeniu detali, szkic o Rumieńcach nie tylko Stanisława Wokulskiego staje się okazją do wywodu Autora o wpływach na opis i charakterystykę postaci niezwykle popularnej w XIX stuleciu formuły fizjonomiki Lavaterowskiej oraz inspiracyjnej dla Lalki teorii scjentystycznej Karola Darwina. Trzeba podkreślić, że propozycji odczytywania Lalki Autor niemal nigdy nie sytuuje w izolacji od innych dzieł, nie tylko Prusowskich. Gdzieś obok jest najczęściej Nad Niemnem, jest oczywiście Kraszewski, jest Korzeniowski, jest Sienkiewicz, są twórcy obcy. Lalka omawiana jest więc także wobec, a nie tylko jako fenomen Ding an sich. Takie ujęcie pozwala na czytelnicze obcowanie z dziewiętnastowieczną rzeczywistością, której ułamek, ale bardzo solidny, stanowi arcydzieło Prusa. Piętnaście spotkań z Prusowskim arcydziełem to lektura ważna i dla miłośników Lalki bardzo pożyteczna. Jest to książka zarazem osobista, opisująca prywatne i zamknięte spotkania Autora z Lalką, Jego zabawy w układanie własnej wystawy bez udziału osób trzecich; zarazem jednak cudowność tej książki polega na uświadamianiu czytelniczej wspólnoty doświadczeń, uniwersum egzystencjalnych zmagań, będących udziałem człowieka myślącego. Bachórz urzeka też postawą badawczą, ogromny szacunek dla poprzedników łączy ze skromnością wobec zasług własnych. Przenikliwość sądów, znawstwo, a jednocześnie konkretność i rzeczowość wypowiedziane językiem zachwycającym trafnością frazeologiczną i stylem, jakby zawieszonym między tu – światem XXI wieku, a tam – rzeczywistością językową Prusa, czynią ze Spotkań z „Lalką” lekturę niemal tak samo przyjemną, jak czytanie samej Lalki. Książka Bachórza, dzięki Jego czytaniu także con amore, otwiera nowe perspektywy badawcze, bo usiłując odpowiedzieć na wielkie pytania z epoki Prusa, stawia nowe, wynikające z ponadczasowości Lalki, pytania naszej współczesności.

Dorota Samborska-Kukuć

Rec.: Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz, Między melodramatem a egzotyką: w kręgu lektury Sienkiewicza [tyt. na okładce: Między melodramatem a egzotyką: konwencje literatury popularnej w twórczości Henryka Sienkiewicza], Wydawnictwo Naukowe scriptorium , Poznań–Opole 2011, ss. 158. Książka Agnieszki Kuniczuk-Trzcinowicz na temat związków twórczości Henryka Sienkiewicza z literaturą popularną jest pracą, która przyciągnie uwagę każdego, kogo interesują źródła fenomenu poczytności dzieł tego pisarza i jednocześnie zastanawia ich forma gatunkowa. Łączy się z tym zagadnieniem kontrowersyjna kwestia, będąca zasadniczym elementem współczesnych sporów o Sien-

593


• Recenzje i przeglądy •

kiewicza, a mianowicie określenie statusu jego dorobku. Jak wiadomo, sądy historyków literatury są nadzwyczaj rozbieżne: raz określa się powieści autora Trylogii jako arcydzieła, innym razem przydaje się im miano „wielkich czytadeł”. Jakkolwiek rozpoznanie struktury gatunkowej utworów służy zazwyczaj jako miernik w ocenie wartości artystycznych, to zamiarem Autorki nie było podejmowanie dialogu z krytyką oraz rozstrzyganie o randze dzieła. Przekonanie o tym, że powinowactwa z literaturą popularną nie obniżają wartości tekstów (wszak występują powszechnie również w materii literackiej uznawanej za wybitną), pozwala jej zdystansować się wobec sądów deprecjonujących twórcę oraz nie wchodzić w meandry sporów. Niezależnie bowiem od tego, czy czytelnika pasjonują światy autora Trylogii, czy też go irytują, ważne jest to, by mógł je w pełni poznać. Dopiero wyjście poza powierzchowny odbiór umożliwia diagnozę talentu pisarskiego. Głównym celem rozprawy jest zatem rozpoznanie w dziele Sienkiewicza elementów konwencji literatury popularnej, uobecnionej w wyznacznikach gatunków takich jak melodramat, western, powieść awanturniczo-przygodowa oraz egzotyczna. Inspiracją rozważań stały się ustalenia badawcze dotyczące tego rodzaju zjawisk literackich, których syntetycznym obrazem jest Słownik literatury popularnej pod redakcją Tadeusza Żabskiego. Rejestr zagadnień w nim zasygnalizowanych, w tym opis reguł genologicznych, stanowi punkt wyjścia dla podjęcia problematyki, jaką w odniesieniu do twórczości Sienkiewicza wyznaczyły z pewnością zjawiska nadzwyczajnej popularności czytelniczej. Stopień społecznego zainteresowania, utrzymujący się w ciągu wielu lat, osiągający zaś niewyobrażalny wymiar u szczytu powodzenia w szerokim odbiorze, to wyzwanie badawcze, któremu stara się sprostać sienkiewiczologia. Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz zaznacza, iż jakkolwiek tematyka jej pracy stoi w opozycji do wielu opracowań poświęconych warsztatowi pisarza, a wskazujących źródła poczytności w innych kategoriach artystycznych, to jednak nie przeciwstawia się ich ustaleniom, lecz je dopełnia. Autorka uznaje, że w obliczu współczesnych przemian kulturowych istnieje konieczność nowego rozpoznania charakteru twórczości Sienkiewicza, stale i często zawłaszczanej przez przejawy kultury masowej, choćby w formie adaptacji filmowych. Tymczasem pojawiające się od niedawna omówienia tradycji, hierarchii i norm literatury popularnej umożliwiają ogląd porównawczy we właściwym świetle, czego efektem może być nowe usytuowanie dzieł noblisty wobec przejawów sztuki masowej. Motywem przewodnim rozważań w omawianej pracy jest analiza twórczości Sienkiewicza w kontekście schematów funkcjonujących w literaturze popularnej. Tytułowa formuła „między melodramatem a egzotyką” trafnie określa zasadnicze ramy obserwacji. Dwa człony ujmują zjawisko chronologicznie: od udziału reguł melodramatu w debiucie pisarza po żywioł egzotyki w jednym z jego ostatnich utworów. Wymienione orzeczenia typologiczne stanowią wskazanie do rozważań nad konstrukcją światów przedstawionych wybranych powieści. Dopełnieniem znaczeń kręgu problematyki książki jest podtytuł widniejący na okładce, wskazujący na poruszanie się w obrębie literackich transpozycji struktur literatury popu-

594


• Recenzje i przeglądy •

larnej, a nie jej form w ścisłym tego słowa znaczeniu. Wspomnieć warto, że formuła: „Konwencje literatury popularnej w twórczości Henryka Sienkiewicza” stanowi oryginalny autorski zapis podtytułu, natomiast jego ujęcie na stronie tytułowej publikacji: „W kręgu lektury Sienkiewicza” jest pomysłem wydawniczym. Terminologiczne przywołania jasno konstruują obraz twórczości pisarza, a jednocześnie określają konstrukcję i kompozycję książki. Tytuły poszczególnych części i rozdziałów świadczą o dokonaniu określonych wyborów. Do obserwacji posłużyło Autorce kilka dzieł reprezentatywnych dla poszczególnych kategorii genologicznych. Badaczka w czterech rozdziałach, prócz wstępu i zakończenia, pokazuje, że jakkolwiek związki z melodramatem, westernem, powieścią awanturniczo-przygodową i egzotyczną można dostrzec w wielu utworach Sienkiewicza, to wyodrębnienie i omówienie tych, w których nad różnymi składnikami struktury utworu dominują dane cechy gatunkowe, pozwala przejrzyście przedstawić zagadnienie. Przywołanymi najbardziej wyrazistymi przykładami pozostają w tej mierze omówione w chronologicznym układzie powieści: Na marne, Trylogia i W pustyni i w puszczy. Przedmiotem poszukiwań jest zawarty w nich inwentarz aspektów struktury literatury popularnej. Analiza poetyki powieści pozwala autorce zaobserwować w wyznaczonym tematem zakresie, jak funkcjonują w pamięci pisarza przeczytane lektury, a zatem stwierdzić fenomenalną zdolność twórczego wykorzystywania utrwalonych zabiegów artystycznych oraz jego zadomowienie w tradycji literatury europejskiej. Zagadnienie genologiczne, czyli problem składników poetyki jako metody formowania wizji przeszłości, pojawia się w centrum rozważań sienkiewiczologii, zastępując problemy, które uprzednio dominowały w dyskusjach naukowych. Kwestia wierności historycznej schodzi na plan dalszy, natomiast istotna staje się organizacja świata przedstawionego w powieściach. Autorka książki przywołuje ustalenia poprzedników: Zygmunta Szweykowskiego, Juliana Krzyżanowskiego, Kazimierza Wyki, Bogdana Zakrzewskiego, Jana Trzynadlowskiego i Tadeusza Żabskiego, by na ich podstawie szerzej omówić istotne w jej przekonaniu zjawisko literackie. Temat ten uważa za nowatorski i wymagający rozwinięcia. Biorąc pod uwagę potrzebę pogłębienia znajomości tworzywa utworów Sienkiewicza, należałoby przyznać jej rację. Sprawom artyzmu, wynikającym z przekształceń motywów znanych z innych utworów – między innymi popularnych – przygląda się także polonistyka szkolna. Zestaw postulatów w tej mierze przedstawił już w latach osiemdziesiątych XX wieku na przykład Stanisław Bortnowski („Potop” w szkole1), uznając, że właśnie interpretacja aspektu gatunkowego może podnieść poziom rozeznania w estetyce dzieła. Doświadczenia badawcze współczesnej sienkiewiczologii w zakresie genologii powieści wskazują najczęściej na realizującą się w utworach autora Trylogii koncepcję syntezy wielu różnych składników gatunkowych. Efekty rozstrzygnięć w opracowaniach poświęconych Sienkiewiczowskiej koncepcji powieści znalazły 1

S. Bartnowski, „Potop” w szkole. Odbiór powieści Henryka Sienkiewicza. Wnioski dydaktyczne, Warszawa 1988.

595


• Recenzje i przeglądy •

ujęcie w formułach „sumy gatunków” (Samuel Sandler, Lech Ludorowski), „synkretyzmu gatunkowego” (Tadeusz Bujnicki), „instrumentacji gatunkowej” (Lech Ludorowski), „trójwymiarowej struktury gatunkowej” (Tadeusz Żabski). Rozprawa Agnieszki Kuniczuk-Trzcinowicz wpisuje się w koncepcje wskazujące na syntezę gatunkową, jednak zasadniczo uwypukla ten zespół składników, które stanowią o filiacjach zwłaszcza z melodramatem, westernem, modelem powieści awanturniczo-przygodowej czy egzotycznej. Seria studiów poświęconych poetyce dzieł charakteryzuje się rozległą refleksją teoretyczną w zakresie problematyki genologicznej oraz zagadnień estetyki utworu literackiego. Badaczka zarysowała złożony, panoramiczny obraz zjawiska, bogato zilustrowany, oglądany w indywidualnej perspektywie. Jej eksplikacje pozwalają dostrzec dynamikę rozwojową twórczości omawianego pisarza. W świetle wyników obserwacji, wiążących się z licznymi żywiołami genologicznymi oraz przekształceniami form, automatycznie przewartościowaniu podlegają utrwalone w przekonaniu przeciętnego odbiorcy osądy na temat uproszczonej i schematycznej struktury twórczości Sienkiewicza. „Łowcą tematów egzotycznych” nazwał Sienkiewicza w podręczniku do pozytywizmu Józef Bachórz2. Kwalifikacja ta, jakkolwiek wypływa z charakterystyki reportaży pisarza, trafnie ujmuje literacki warsztat autora Trylogii także w odniesieniu do składników poetyki jego pisarstwa powieściowego. Właśnie określeniem tych elementów, współtworzących sensacyjny charakter światów fabularnych Sienkiewicza, a często noszących znamię obcości ze względu na wizję świata przedstawionego, zajęła się Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz. W centrum zainteresowania autorki leży zdolność wzbudzania przez pisarza silnych przeżyć u czytelnika. Badaczka ukazuje zatem, jak świadomość celu artystycznego, czyli plastyki obrazowania w oddawaniu realiów światów fabularnych, sprawia, że w dziełach Sienkiewicza pojawia się różnorodna konfiguracja składników wielogatunkowych. W poszczególnych utworach ze względu na podjętą tematykę ujawniają się żywioły prymarne, czyli reguły dominujące w strukturze genologicznej dzieła. Jednocześnie ważnym elementem analiz stały się także modyfikacje ustalonych struktur gatunkowych, przekształceń, decydujących o oryginalności autora Ogniem i mieczem. Złożone konfiguracje zdaniem badaczki narzucają w recepcji czytelniczej określoną zrozumiałą i interesującą ekspresję światów przedstawionych. W kolejnych rozdziałach autorka wnikliwie rejestruje zestawy typowych bohaterów, układy wątków fabularnych, sensacyjną dynamikę akcji, jaskrawe efekty psychologiczne oraz czasoprzestrzeń. W jej ujęciu motywy tematyczne w debiucie powieściowym Sienkiewicza łączą Na marne przede wszystkim z tradycją melodramatyczną. Nie oznacza to jednak, że utwór jest typowym przykładem tego gatunku. Schemat romansowy stanowi szkielet fabularny, pozwalający podjąć problematykę społeczną epoki. W strukturze utworu obecne są zaś tradycje literatury sentymentalnej, romantycznej i pozytywistycznej. Autorka sugeruje, że to przemieszanie kodów stanowi podłoże do prowadzenia ciekawych interpretacji. 2

J. Bachórz, Pozytywizm, Gdańsk 1995.

596


• Recenzje i przeglądy •

Najbardziej znany utwór, o niewątpliwych walorach literackich – Trylogia – posłużył badaczce do obserwacji funkcjonowania składników wziętych z wzorów archetypicznych, które znalazły aktywne odbicie w westernie amerykańskim oraz powieściach awanturniczo-przygodowych. Omówienie tych zagadnień stanowi najobszerniejszą część rozważań. „Powieści z lat dawnych” zostały zaprezentowane w kontekście innych tekstów pisarza powstałych podczas pobytu w Ameryce, jak na przykład nowel, w których ujawniają się podobne ujęcia fabularne. Badaczka dochodzi do wniosku, że związki z westernem wynikają ze specyficznej „pamięci gatunku” (termin Michaiła Bachtina), zatem zaistniałyby, nawet gdyby autor Trylogii nie znał utworów Thomasa Mayne’a Reida, Jamesa Fenimore’a Coopera czy Francisa Bret Harte’a. Podobnie sytuują się elementy struktury przygodowej, mającej swoje źródła w romansie antycznym. Badaczka uwzględnia rozpoznania, wskazujące na zależności ze składnikami baśni i eposu czy tekstów hagiograficznych. W obrębie każdej części Trylogii dostrzega znamienne modyfikacje, świadczące o tym, że pisarz nie ulega schematom powieści awanturniczo-przygodowej. Świat przedstawiony powieści młodzieżowej według autorki książki zasadniczo epatuje egzotyką. W tych ustaleniach pozostaje ona w zgodności z konstatacjami poprzedników. Ostrożnie posługuje się jednak terminem robinsonada, dochodząc do ustalenia różnic między dziełem Daniela Defoe a W pustyni i w puszczy. Realizacja Sienkiewiczowska kieruje się jej zdaniem raczej w stronę pokrewieństw z innymi popularnymi powieściami przygodowymi XIX wieku. Pierwowzoru niektórych motywów doszukuje się badaczka w Biblii oraz mitologii. W rezultacie podjętych badań okazuje się, że sposoby obrazowania wskazują na zasadniczą rolę inwencji twórczej pisarza. Autorka wskazuje swym studium i metodą opisu zjawisk literackich na pewien istotny dla badań nad twórczością Sienkiewicza problem, a mianowicie wychodząc poza obręb kwestii ideologicznych, postuluje potrzebę zajmowania się charakterystyką warsztatu twórczego. Przy użyciu kategorii poetyki opisowej wnikliwie omawia związki jego utworów z literaturą popularną, ukazuje je na szerokim tle porównawczym. Odsłonięciu zależności towarzyszy świadomość roli tradycji literackiej i panujących w danej epoce konwencji. Gdy czytamy rozprawę, uświadamiamy sobie ścisły związek między literaturą wysokoartystyczną a popularną. W przypadku Sienkiewicza łączy te obszary piśmiennictwa nie tylko stopień społecznego zainteresowania, ale także zespół reguł gatunkowych. Spostrzeżenie jest istotne, bo okazuje się, że gotowy zbiór środków artystycznych to narzędzie, za pomocą którego każdy twórca porozumiewa się skutecznie z czytelnikiem. Trzeba przyznać, że wśród powtórzeń i przekształceń strategii ujawniają się zabiegi zapewniające czytelnikowi niespodzianki. Zasadniczo w omawianej publikacji podkreślone zostały walory artystyczne dzieł Sienkiewicza. Ukazanie funkcjonowania symbiozy rozmaitych warstw strukturalnych prowadzi autorkę do spostrzeżeń na temat budowania atrakcyjnych czytelniczo układów fabularnych. Praca Agnieszki Kuniczuk-Trzcinowicz przełamuje tradycję jednostronnego oceniania zjawiska obecności elementów literatury popularnej w dziełach wysoko-

597


• Recenzje i przeglądy •

artystycznych. Naukowe rozpoznanie nawiązań Sienkiewicza do tradycji przynosi wiedzę o przeobrażających się formach gatunkowych, precyzuje zależności, wskazuje wspólny mianownik literatury wysokiej i popularnej. W świetle wywodów nie ulega wątpliwości, że oryginalność pisarza w przetwarzaniu zaczerpniętych z tradycji wzorów zaowocowała nieszablonowymi ujęciami rozmaitych wariantów w ramach utrwalonych konwencji. Powinowactwa dowodzą nie tylko sprawności beletrystycznej, ale i erudycji twórcy, dbającego głównie o pożytek płynący z dzieła, a nie o dostarczenie rozrywki. Elementy literatury popularnej traktowane są jako narzędzie dotarcia do szerokiego kręgu odbiorców, by móc realizować ambitne zamiary, związane z zagadnieniami narodowymi, społecznymi, filozoficznymi i moralnymi. Skomplikowana struktura utworów była nośnikiem treści ideowych, zaspokajających zróżnicowany zestaw potrzeb ludzkich. Zdaniem autorki obecny stan badań, jakkolwiek rozległych i obszernych, nie pozwala na konstatacje w pełni wyczerpujące z powodu natury zjawiska, jakim jest proces twórczy. Do tego stwierdzenia upoważnia ją przywołane autotematyczne wyznanie pisarza: „Jak powstaje pomysł artystyczny, na to trudno jest odpowiedzieć. [...] Podaje, a raczej podsuwa go czasem natura i jej zjawiska, czasem przeczytane książki, widziane obrazy, słowem wszelkiego rodzaju pobudki działające na wyobraźnię artystyczną i jednocześnie na uczucie”3 (s. 147). Zatem niektóre stwierdzenia muszą pozostać w sferze hipotez, mimo że w zachowanej w znacznej części korespondencji, wydanej przez Marię Bokszczanin, pojawia się wiele uwag i autorefleksji warsztatowych. Nie odpowiadają one na wszystkie pytania, jakie stawia wnikliwy czytelnik, ale inspirują do dalszych poszukiwań. Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz, postulując nowy kierunek w badaniach, odsłania wiedzę o przeobrażających się formach literackich, co stanowi cenny kontekst poznawczy kultury oddziałującej na pisarza. Biorąc pod uwagę rolę tradycji i panujących w danym okresie konwencji, prowokuje do dyskusji nad uwarunkowaniami fenomenu czytelniczego. W swej pracy autorka skupiła uwagę nie tylko na specyficznych właściwościach dzieła Sienkiewicza, lecz – co wydaje się szczególnie godne podkreślenia – na jego związkach z innymi utworami, w tym literaturą popularną. Z analizy intertekstualnej wynika przekonanie o rozbieżnościach między dziełami Sienkiewicza a modelem literatury popularnej. Wywód zatem potwierdza wyrażone we wstępie przeciwstawienie się apriorycznemu przekonaniu o niskiej wartości literatury, która wykazuje współzależność wobec struktur melodramatycznych czy sensacyjno-awanturniczych. Rewiduje pogląd o przynależności twórczości Sienkiewicza do literatury popularnej, czemu patronuje znana kwalifikacja Witolda Gombrowicza, mówiąca o nim jako o „pierwszorzędnym pisarzu drugorzędnym”, ale w relacjach z nią upatruje źródeł spektakularnej popularności. Praca Między melodramatem a egzotyką: w kręgu lektury Sienkiewicza zasługuje na uwagę ze względu na podjęty profil i zakres badań oraz interesującą konstrukcję dociekań, wskazujących na wielowiekowe tworzenie reguł pisarstwa. Istotną zasługą 3

H. Sienkiewicz, Dzieła, pod red. J. Krzyżanowskiego, t. 40, Warszawa 1951, s. 143.

598


• Recenzje i przeglądy •

Agnieszki Kuniczuk-Trzcinowicz jest obalenie jednego ze stereotypowych twierdzeń, jakoby utwory Sienkiewicza cechowały uproszczenia tematów, akcji i postaci. Wiedza, jaką przynosi rozprawa na temat przeobrażających się form światów powieściowych autora Trylogii, stanowić może inspirację do dalszych poszukiwań, które pozwoliłyby rozpoznać inne jeszcze tajniki warsztatu pisarza i uściślić źródła fenomenu jego twórczości.

Adrianna Adamek-Świechowska

Litewskie wydanie listów hrabiego Jana Tyszkiewicza z podróży do Afryki Rec.: Jan Tyszkiewicz, Laiškai iš Zanzibaro  m. – Listy z podróży do Zanzibaru  r., sudarytojai Virgilijus Poviliūnas, Irena Senulienė, Trakų istorijos muziejus, Troki 2010, ss. 120. Dziewiętnastowieczna Afryka jak magnes przyciągała ludzi różnego autoramentu: podróżników-odkrywców, turystów1, misjonarzy, myśliwych, kolonizatorów, handlarzy niewolników. Udogodnieniem w dotarciu na Czarny Ląd był Kanał Sueski. Na otwarcie tego ważnego szlaku wodnego kedyw egipski Izmael Pasza zamówił u Giuseppe Verdiego operę. Piękna muzyka Aidy nie złagodziła jednak trudnej sytuacji. W kotle afrykańskim pod koniec wieku nadal wrzało. Lord Horatio Herbert Kitchener rozbił państwo Mahdiego i przyłączył Sudan do Egiptu, Hermann von Wissmann spacyfikował bunt Arabów i plemion murzyńskich w Afryce Wschodniej, sułtan Said-Ali stał się marionetkowym władcą, ponieważ Zanzibar znalazł się pod prorektoratem brytyjskim, a arabski władca Afryki Równikowej Tippu-Tib (Hamad bin Muḥammad bin Jumah bin Rajab bin Muḥammad bin Sa’īd al-Murghabī) współdziałał z handlarzami czarnymi niewolnikami. Prymas Afryki, kardynał Charles Lavigerie apelował do rządów kolonialnych o pomoc w walce z tym haniebnym procederem, a pisarzy prosił o nagłośnienie zjawiska. Odbyły się dwa kongresy antyniewolnicze: w Lucernie i w Brukseli. Henryk Sienkiewicz – społecznik, niestrudzony podróżnik, zapalony myśliwy – postanowił w 1890 roku wybrać się do Afryki. Pomysł zrodził się podczas kuracji w Biarritz. Warszawskiej redakcji „Słowa” zaproponował napisanie listów z podróży w zamian za pokrycie części kosztów wyprawy. Sprawa ślimaczyła się, ale ostatecznie została sfinalizowana. 1

Ostatnio ukazała się ciekawa praca źródłowa: Kto nie widział Kairu, nie widział piękności świata… Egipt w relacjach prasowych polskich podróżników drugiej połowy XIX wieku, wstęp i oprac. L. Zinkow, Kraków 2011.

599


• Recenzje i przeglądy •

Sienkiewicz, znany już wówczas pisarz, uzyskał wsparcie od swych znajomych, wpływowych osób. Bruno Abakanowicz dał mu w prezencie strzelbę, aparat fotograficzny i filtr do wody. Inni załatwili listy polecające do konsulów i misjonarzy. Znalazł się też towarzysz podróży, który partycypował w kosztach. Był to dwudziestoczteroletni Jan Tyszkiewicz (1867–1903) herbu Leliwa z podwileńskiej Waki, zarekomendowany przez Szetkiewiczów, teściów Sienkiewicza, ziemian z powiatu trockiego. Hrabia zabrał ze sobą nie tylko gruby portfel, ale i aparat fotograficzny oraz dobrą strzelbę. Był człowiekiem ciekawym świata, zafascynowanym starszym o dwadzieścia lat Sienkiewiczem. Pisarz chciał z Europy płynąć do Kairu, stamtąd na Zanzibar. Tu miał być opracowany szczegółowy plan miesięcznej wyprawy myśliwskiej w głąb Afryki. Sienkiewicz miał problemy zdrowotne. Najgorsza była febra, która przyczyniła się do szybszego wyjazdu do Europy2. Obaj podróżnicy spisują swe wrażenia, które się doskonale dopełniają. Listy z Afryki Sienkiewicza są znane i łatwo dostępne. Nie można tego powiedzieć o listach Tyszkiewicza; długo znajdowały się bowiem w rękach rodziny. Po powrocie z Afryki hrabia Jan ożenił się z Elżbietą Krasińską, wnuczką autora Nie-Boskiej komedii, i doczekał się córki Zofii oraz trzech synów. Najmłodszy, Michał Zygmunt (1903–1974), odziedziczył podwileńskie Orniany i ożenił się z Hanką Ordonówną. Najstarszy z synów, Jan Michał (1896–1939), był dziedzicem Waki i to on udostępnił listy swego ojca pisane do matki Czesławowi Jankowskiemu. Ten z kolei podał o nich informacje na łamach wileńskiej prasy3. Czytelnik dowie się, owszem, o zawartości listów, ale o rzetelnym przytaczaniu tekstu nie może być mowy. Jankowski go skraca, nie zaznacza opuszczeń, przeplata własnym streszczeniem. Po wielu latach Listy z podróży do Zanzibaru 1891 r. Jana Tyszkiewicza zostały wydane, wraz z tłumaczeniem na język litewski, przez Muzeum Historyczne w Trokach, w nakładzie dwóch tysięcy egzemplarzy. Ze stronicowego Słowa wstępnego Virgilijusa Poviliūnasa, dyrektora Muzeum, dowiadujemy się, że kierowana przez niego placówka kupiła w 1977 roku od ks. dr. Kazimierza Kułaka (1896–1989), związanego z Tyszkiewiczami, rękopiśmienną książkę zawierającą szesnaście polskojęzycznych listów Jana Tyszkiewicza z podróży do Afryki odbytej wraz z Sienkiewiczem (pierwszy z 13 XII 1890 z Rzymu, ostatni z 4 V 1891 ze statku Diana), siedemdziesiąt pięć własnoręcznie zrobionych zdjęć z wyprawy oraz wklejoną depeszę wysłaną 23 III 1891 z okazji Wielkanocy z Zanzibaru do Krakowa. Zachowane listy są zdefektowane. W pierwszym brakuje początkowej strony, a w liście z 26 III 1891 ostatniej. Poviliūnas pisze: 2

3

Informacje zaczerpnęłam z kilku opracowań: J. Krzyżanowski, Henryk Sienkiewicz. Kalendarz życia i twórczości, Warszawa 1956, s. 171–174; Z. Najder, Wstęp, w: H. Sienkiewicz, Listy z Afryki, Warszawa 1956, s. 5–18; S. Majchrowski, Pan Sienkiewicz, Warszawa 2000, s. 225–239. Cz. J[ankowski], W Afryce z Sienkiewiczem. Urywki z listów do matki Jana hr. Tyszkiewicza, „Słowo” (Wilno) 1928, nr 80 (6 IV), s. 4–5.

600


• Recenzje i przeglądy • „Listy z podróży do Zanzibaru” nie zostałyby wydane bez życzliwej pomocy wielu ludzi. Przede wszystkim dziękuję Polsko-Litewskiej Grupie Ekspertów do spraw Zachowania Dziedzictwa Kulturowego, która w trakcie obrad na zamku Ryn w październiku 2009 roku podtrzymała projekt publikacji rękopisu. Osobno chciałbym podziękować kierownictwu Ministerstwa Kultury Litwy oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Rzeczpospolitej za finansowanie oraz Instytutowi Polskiemu w Wilnie. (s. 4)

Edycja jest luksusowa: duży format albumowy, twarda okładka z tytułem litewskim i polskim imitującym pismo Tyszkiewicza, kolorowe wzorzyste wklejki, kredowy papier. Opracowanie graficzne zrobił Justinas Gricius. Po Słowie wstępnym (w języku litewskim i polskim) reprodukowana jest w sepii fotografia hrabiego Jana Tyszkiewicza. Listy tłumaczone na litewski umieszczono na stronach 6–36, a materiał ilustracyjny (w sepii) na s. 37– 81 (faksymile listu pisanego z Kairu 8 I 1891, portretowe zdjęcie Sienkiewicza, a na s. 45–81 zdjęcia z podróży). Listy w języku oryginału umieszczono na s. 82–116. Na s. 117 widnieje kolorowa reprodukcja politycznej mapy Afryki, z zaznaczoną trasą podróży. W drodze powrotnej hrabia towarzyszył pisarzowi tylko do Kairu, a później wyjechał do Ziemi Świętej, Bejrutu, na Cypr, Rodos, do Aten i Konstantynopola, następnie pociągiem z Odessy do podwileńskiego Landwarowa. Przyjrzyjmy się stronie edytorsko-tekstologicznej wydawnictwa. Listy nie mają nagłówków grzecznościowych. Są numerowane cyframi rzymskimi. Nieobeznany z materią czytelnik nie dowie się, że hrabia pisał je do matki, o czym wspominał Czesław Jankowski. Wywnioskuje, że mają charakter nieoficjalny, bo nadawca podpisuje się zawsze „Jaś”. Wydanie ma charakter popularny, dlatego też tekst powinien być podany w transkrypcji. Wydawcy zdecydowali się na transliterację. Widoczny jest brak uporządkowania pisowni dużych i małych liter. Nazwy miesięcy pisane są dużymi literami, nazwy przedstawicieli różnych narodowości najczęściej małymi. Brak rozwinięć skróconych wyrazów powstałych wskutek szybkiego tempa pisania. Zdarzają się przestawienia liter, błędy ortograficzne wynikłe z nieznajomości polskiej pisowni przez wydawców. Z reprodukowanego listu Tyszkiewicza wynika, że pisał poprawnie, dość wyraźnie, dużymi, kanciastymi literami. Przytoczmy choć kilka przykładów wspomnianych wyżej uchybień: „dzień B. N.” (s. 84); „Fotografowałem dziś rano kilka grup pasarżerów” (s. 85); „mieli mnie zawieść do jeziora” (s. 89); „równierz”; „znaleść się na ziemi”; „bo obu stronach” (s. 91); „Poznałem wczoraj przez Zał. jedną Panią, bar. Lange, młodą niemeczkę” (s. 93); „pzytem” (s. 98); „pęendzlem” (s. 99); „Hotel nasz (Gdhôt)”; „wszystko” (s. 103); „z przyżądami dla wstystkich” (s. 104); „wierzyczki” (s.109). Sporo jest niepoprawnych odczytań. Oto niektóre z nich: Dziś było niżej zera, dziwna rzecz, że palmy, pomarańczowe drzewa okryte owocami – ani dbają (s. 82); dziękuję najdroższemu Tatu (s. 83);

601


• Recenzje i przeglądy • Dziś pogoda zepsuła się: wiatr, deszcz i zimno od samego rano! (s. 83); Dzisiaj morze daleko do dobrego, ale mnie nieźle, może daleko, że miałem ostrożność nic, oprócz herbaty i mandarynek nie jeść (s. 85); Zagarig (s. 86) (powinno być: Zagasi – K.S.); proposto duża wieś (s. 86); list od Mamy odesłany u Rzymu (s. 86); zmieniłem projektu (s. 87); ze względów ekokomicznych (s. 87); Landan (s. 88) (powinno być: Landau; chodzi o czteroosobowy powóz z opuszczanym dachem – K.S.); Droga do Gizh dzie się znajdują piramidy (s. 88); Zapoznałem się z Załuskim, który mnie bardzo polubił, ale też tak mu nudzi, że trudno wytrzymać (s. 88) (w reprodukowanym w książce autografie [zob. s. 42–43]: tak nudzi, że trudno wytrzymać – K.S.); Ludzie wyciągając ryce z prośbą o „bakszysz” (datek) są prawdziwą plagą egipską (s. 89); kilku bieduinów (s. 89); Na dany przez starszego derwisza znak, zaczynają się modlitwyę, która się zasadza na powtarzaniu słowa Allah… (s. 91); hotel „Mme Bachiet” (s. 95) (powinno być: Madame Bachet – K.S.); W Niedzielę 1go/II słońcie się pokazało (s. 95); Czułem się dość na siłach, aby to módz zryzykować (s. 96); na mnie zrobiło ono wrażenie duszale przygnębiające (s. 98); Bois de Boulogue (s. 100) (powinno być: Bois de Boulogne – K.S.); Obydwaj zostaliśmy na obiad zaproszeni o 8 ej wieczorem (we frakach) zaraz przedtem rzucić karty (s. 101); panią Johason (s. 102) (powinno być: Jameson; taka poprawna pisownia i w innych listach – K.S.); zabiliśmy kilka ogromnych peutard (s. 110) (powinno być: pentard – K.S.); skały zniżające się a pic do rzeki (s. 111); jaką bym smutną rolę odegrywał między laureatami i uczonemi jak And. Branicki, Pochwalski i tak niebieskiemi pończochami lej klasy jak hr. Potocka i pna Kruszyńska (s. 112); Słyszałem, sl tętent stada uciekających zebrów, ale dojrzeć ich nie mogłem (s. 112); [w Jaffie – przyp. K.S.] Embarkowanie było bardzo niemiłe: panie wnoszone na statek przez arabów (s. 115).

Zabrakło objaśnień, jak nazywają się lub kim są niektóre osoby, np. rodzice Tyszkiewicza, Krysia, Miś, Tonio, Władzio, Stryjostwo. Wystarczyło sięgnąć do książki Teresy Zielińskiej4. Rodzice hrabiego to Jan Władysław (1831–1892) i Izabela z Tyszkiewiczów (zm. 1907). Krystyna była ich córką. Miś to starszy brat Jana, Michał (1860–przed 1939). Stryjostwo – stryj Józef Tyszkiewicz (1835–1891) żonaty z Zofią Horwatt herbu Pobóg, a Władzio (1865–1936) i Tonio (Antoni) (1866–1920) to ich dzieci. Warto było w przypisie zaznaczyć, kim była ambasadorowa Neumannowa, wokół której gromadziło się w Kairze wielu Polaków. Otóż Anna z Szawłowskich Neumannowa (1854–1918) była Polką. Pochodziła z ziemiańskiej rodziny z Podola. 4

T. Zielińska, Poczet polskich rodów arystokratycznych, Warszawa 1997, s. 442–447 i dołączone do książki Tablice genealogiczne, s. 40–41.

602


• Recenzje i przeglądy •

Uzdolniona literacko pisywała pod pseudonimem Kalina. Wyszła za mąż za Theodora Neumanna, konsula austriackiego w Egipcie5. Mimo wskazanych wad wydania należy Litwinom podziękować za ocalenie papierowej, ale trwalszej niż inne, pamiątki polskiej. Okazuje się bowiem, że ślady materialne po Tyszkiewiczach na dzisiejszej Litwie giną. Liliana Narkowicz z Wilna pisze ze smutkiem: Nie ma już hrabiów Tyszkiewiczów na Litwie, rodu, którego siedziby od wieków były wzorem postaw, obyczajów i wzorców kultury. W ich pałacu w Połądze urządzono muzeum bursztynu. W Kretyndze działa muzeum krajoznawcze, a w ogrodzie zimowym – ulokowała się kawiarenka. W Landwarowie, mimo od lat planowanych zmian, od czasów sowieckich gnieździ się administracja lokalnej fabryki dywanów. Pałac w Wace oficjalnie należy do Litewskiego Towarzystwa Szlacheckiego – Lietuvos Bajorų Sajunga, ale jest zamknięty na przysłowiowe trzy spusty i błaga o poważny remont. W mocno podniszczonej siedzibie w Ornianach (przed laty klub młodzieżowy) jedynie część budynku zajmuje poczta. W Zatroczu, ostatnio, dzięki sponsorom zagranicznym, odrestaurowano elewacje, ale nadal niszczeje i dziczeje park, drzwi i okna budynku są zabite deskami, a wnętrza – zżerają grzyb i pleśń. Jest nadzieja, że braki te się nadrobi. Zarówno jednak tu, jak i w Wilnie, Birżach, Czerwonym Dworze czy Ornianach – brak jest odpowiednich tablic pamiątkowych, więc tylko nieliczni potrafią dziś zidentyfikować miejsca związane z nazwiskiem Tyszkiewiczów i nie tylko ich.6

Krystyna Stasiewicz

Postawa artystyczna jako postawa etyczna Rec.: Maria Jolanta Olszewska, Heroizm ludzkiego istnienia. W kręgu wybranych zagadnień etycznych w literaturze polskiej II połowy wieku XIX i I połowy XX wieku. Szkice, Wydawnictwo Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2008, ss. 404. Maria Jolanta Olszewska podejmuje zagadnienie ludzkiego istnienia w aspekcie rzadko rozważanego problemu heroizmu. Książka składa się z dwudziestu artykułów, drukowanych wcześniej w różnych zbiorach lub głoszonych jako referaty w latach 2003–2007, rozszerzonych i przetworzonych, które Autorka podzieliła na siedem części: Wierności patriotycznej sprawie. Etyka poświęcenia; Heroizm trwania; Heroizm biografii; Etyka obowiązku; Heroizm mimo wszystko; Heroizm codzienności; Heroiczne pytania o sens istnienia; Dylematy 5 6

R. Skręt, Neumannowa Anna z Szawłowskich, w: Polski Słownik Biograficzny, t. 22, Wrocław 1977, s. 693. L. Narkowicz, Tyszkiewiczowie, „Regiony i Pogranicza” 2008, nr 1, s. 64; tejże, Ordynacja Tyszkiewiczowska na Zatroczu, Warszawa 2007.

603


• Recenzje i przeglądy •

etyczne nowoczesności. Omawiają one głównie powieści (najczęściej te mniej znane), rzadziej utwory dramatyczne (Skarb Leopolda Staffa) i liryczne (m.in. Psałterz dziecka Marii Konopnickiej) oraz dokument (jubileuszowy portret Elizy Orzeszkowej, pamiętnik Stanisława Pigonia). Skromne określenie „szkice” niezupełnie pasuje do artykułów, składających się na bardzo obszerną (404 strony) książkę formatu podręcznika akademickiego, zapisaną gęstym drukiem, wpisujących każdy rozpatrywany utwór w kilka kontekstów, których przywołanie świadczy o budzącej szacunek erudycji. Owe „szkice” utonęłyby w morzu erudycyjnych odniesień, gdyby nie scalająca, wyraźnie dająca się odczuć, poszukująca myśl Olszewskiej, znajdującej giętkie słowo dla każdego etapu streszczenia (niezbędnego przy mało znanych i trudno dostępnych utworach), analizy, odtworzenia kontekstu, dla relacji z cudzych badań i dla swoich rozważań – i spokojnie prowadzącej czytelnika do finału, który jednak rzadko ma postać jednoznacznej puenty. Każdy nowy szkic jest dla czytelnika wyprawą w krainę czyjejś myśli artystycznej, ale uwikłanej w świat rzeczywisty tamtych czasów, gdzie zakreślenie przez pisarza tematu powieści, ujęcie problemu, prezentacja postaw ideowych jawi się jako bardzo ważny wybór, dokonany przez twórcę w dziedzinie życiowej praxis, realizowanej poprzez jego uczestnictwo w kulturze. Autorka, która jest także historykiem, świetnie bada dokument i uwarunkowania historyczne, ale jest w stanie przejść od prezentacji fikcyjnego świata literackiego do prezentacji problematyki, jaką autor podawał czytelnikowi do przemyślenia w świecie rzeczywistym w chwili, gdy wprowadzał swój utwór literacki w konkretną sytuację historyczną i społeczną. Olszewska pokonuje trudny próg między fikcjonalnością a rzeczywistością poprzez umiejętne włączenie kontekstu poetologicznego, teoretycznoliterackiego, historycznoliterackiego i kulturowego. Wymieniony jako pierwszy, kontekst historyczny pełni u badaczki funkcję nie tyle ramy służącej wnikliwszemu odczytaniu sensu utworu, ile bezpośrednio wprowadza rzeczywistość jako pole działania twórcy zmagającego się z ważnymi myślami i wyborami. Tak właśnie Maria Olszewska uprawia historię literatury – w perspektywie antropologicznej, nakreślonej na sposób historyczny. Każdy szkic dotyczy innej rzeczy literackiej i innej sprawy ludzkiej. Każdy można czytać osobno, nie jak nudną opowieść o mniej czy bardziej ważnym składniku literackiej tradycji, ale jako relację z przygody ludzkiego życia, w którym to właśnie dokonanie artystyczne jest ważnym wydarzeniem. Autorka potrafi też wprowadzić społeczeństwo – jako bohatera, odbiorcę i współkreatora postaw artystycznych. W ujęciu Olszewskiej frapującym dokumentem staje się nawet coś tak, zdałoby się, mało pociągającego, jak jubileuszowy numer czasopisma „Świat”, poświęcony Elizie Orzeszkowej. Jest on widziany w perspektywie własnej etyki pisarskiej autorki Nad Niemnem, na tle jej myślenia i zabiegów dotyczących jubileuszu Marii Konopnickiej, którą ceniła, i myślenia o Henryku Sienkiewiczu, którego twórczości nie ceniła, a także na tle sytuacji politycznej i wobec różnych nurtów społecznych (m.in. „wściekłych wariatek”, to jest feministek). Ukazany zarazem w obrębie wyznaczanych sobie przez pisarkę zadań dydaktycznych, pomiędzy idealizacją syl-

604


• Recenzje i przeglądy •

wetki pisarki a jej rzeczywistą biografią, wśród różnych możliwych strategii jubileuszu, realizujących się wobec rozmaitych wzorców twórczości, narodu i wobec gry żywiołu społecznego – staje się soczewką skupiającą i rozszczepiającą promieniowanie tysięcy czynników, które kształtują to, co nazywamy faktem historycznoliterackim, a czego złożoność może zadziwić. Puszcza Józefa Weysenhoffa, którą można byłoby przeczytać jako ponowną zachętę do powrotu na łono natury, czytana w opozycji do naturalizmu, a w łączności z niemieckim neoidealizmem, w perspektywie „Wieczności trwania” i odkrywania Goetheańskich „prazjawisk”, uaktywnia myślenie mityczne, które poprzez poetyckość daje „wgląd w sprawy absolutne”. Szkic o powieści Leo Belmonta Tamten człowiek skupia się na arcytrudnej kwestii lustra, Narcyza i sobowtóra, z której Autorka wyprowadza „dążenie do objawienia pierwiastka duchowego, tęsknotę za nieskończonością, mocnym centrum aksjologicznym, Pełnią”. Kilka szkiców (m.in. szkice o powieści Tomasza Teodora Jeża Za gwiazdą przewodnią, o noweli Sienkiewicza We mgle, o powieściach Rodziewiczówny Florian z Wielkiej Hłuszy, Gniazdo Białozora, o utworze Andrzeja Struga Sen noc letniej, o historycznych powieściach Heleny Mniszek, należących do literatury popularnej) podejmuje problem miejsca człowieka w historii, widziany jako problem aksjologiczny, jako wybór przestrzeni duchowej, jako rozpoznanie sfery znaków porządkującej świat, a także kształtowanie postawy, która – w rzeczywistości polskiej tamtego czasu – oznacza niekiedy wybór walki, prowadzącej aż do martyrologii. Maria Olszewska nie prezentuje własnego systemu wartości ani własnych przekonań w dziedzinie ontologii czy epistemologii. Szuka takich dokonań artystycznych, w których ukazuje się życie ludzkie, widziane jako pewnego rodzaju zadanie, widziane w wielu planach. Wybiera utwory, których interpretacja wymusza myślenie o życiu jako swego typu wyzwaniu epistemologicznym (odkrycie czy nadanie życiu sensu), aksjologicznym (odsłonięcie i wybór świata wartości, dążenie do spełnienia tych wartości), etycznym (rozpoznanie zła, spełnienie dobra), społecznym (życie wśród innych, zagadnienie obowiązku), patriotycznym (zagadnienie polskości, problem wolności), religijnym i eschatologicznym (rozpoznanie rzeczywistości transcendentalnej i wybór odpowiedniej postawy). Problematykę ukazuje w oryginalnie przez siebie konstruowanej uniwersalizującej perspektywie, którą tworzy dla każdego rozpatrywanego utworu osobno. W jej bogatym warsztacie badawczym znajdują się nie tylko narzędzia historii literatury, poetyki, teorii literatury, ale także filozofii, historii idei, psychologii, psychoanalizy i socjologii. Można by pomyśleć, że książka Marii Olszewskiej Heroizm ludzkiego istnienia wpisuje się w tzw. „zwrot etyczny”, który dokonał się w literaturoznawstwie w ostatnich latach. Ale problem heroizmu został ujęty przez Autorkę nie poprzez modne dyskursy postmodernistyczne, ale poprzez wgląd w nie tak odległą tradycję literacką drugiej połowy XIX i przełomu XIX/XX wieku – zdaniem wielu badaczy kultury

605


• Recenzje i przeglądy •

zapoczątkowującą współczesność. Olszewska zajmuje pewne miejsce w tym prądzie, obierając własny, niezależny typ dyskursu. Autorka, będąc także historykiem zajmującym się zwłaszcza wiekiem XIX (książka: Studenci z Królestwa Polskiego przed powstaniem styczniowym. Glosa do „Lalki” Bolesława Prusa, Warszawa 2004), myśli o naszych przodkach sprzed stu lat w ich perspektywie historycznej, ale widzianej w polu naszych refleksji i wyborów etycznych. Dla Olszewskiej ludzkie problemy, rozpoznane wtedy przez konkretnych ludzi i przedstawione przez nich w świecie literatury, do dziś nie zostały rozwiązane, a choć podlegają rozmaitym nowym artykulacjom, które Autorka potrafi przywołać, pozostają wciąż żywe jako wtedy postawione – i to w takiej postaci, w jakiej je uchwycono. I tak je trzeba rozpatrywać, ponieważ – o ile prawidłowo rekonstruuję myśl badaczki – wartość ma nie tylko ukazanie takiego czy innego problemu, ale jego konkretne rozwiązanie w konkretnej chwili. Dlatego, jak sądzę, Autorka rozpatruje kwestie wyborów aksjologicznych w ich macierzystym kontekście, który chciałoby się nazwać „ludzkim”, z subtelnym wykorzystaniem elementów biograficznych, lecz widzianych zawsze w głębszej perspektywie świata historycznego. Ów świat przeszły Maria Olszewska przywołuje, czyniąc go niejako chwilą teraźniejszą, w której odbywają się rozważania i wybór, jakie i nas mogą bezpośrednio obchodzić. Maria Olszewska prezentuje świat kultury jako poszukujący wskazówek w kwestii najważniejszej: zadania życia ludzkiego. Jeśli w poprzednich swoich książkach Autorka widzi to zadanie w perspektywie poszukiwania sensu i rozpoznaje jako powiązane z tragizmem, to w omawianej pracy zadanie życia Olszewska rozpoznaje jako heroiczne. Heroizmu wymaga – w jej ujęciu – zarówno dojście do świata wartości, czyli prawidłowe rozpoznanie tego, co mogłoby dla mnie stanowić wartość, która nadałaby mojemu życiu sens, jak i trwanie przy obranej wartości – przy niepełnej wiedzy, w zwątpieniu, wobec przeciwności losu. Wartość wiąże się najczęściej z przyjęciem na siebie obowiązku. A spełniać go trzeba nieustannie – na tym polega „heroizm trwania” – wobec niepewności wszystkich rozwiązań: epistemologicznych, aksjologicznych, artystycznych. Lektura książki Marii Olszewskiej pokazuje świat, w którym heroizmu wymaga samo istnienie w niezmiernie złożonej rzeczywistości. Samo istnienie wpisuje człowieka – istotę świadomą i stale swoją świadomość pogłębiającą – w historię i społeczeństwo, które są nam dane jako sfera faktów, lecz bez interpretacji. Wszystkie książki tej Autorki pokazują, że fakt musi być dopiero rozpoznany i zinterpretowany w odniesieniu do sensu istnienia i w perspektywie aksjologicznej. W akcie tym uczestniczy sztuka. Sztuka literacka, ukazująca prawdę o świecie jako jedno z możliwych tysięcy spojrzeń, ma zatem dla Marii Olszewskiej przede wszystkim walor poznawczy, dający wgląd nie tylko w subiektywną sferę czyichś wyobrażeń, ale w zobiektywizowaną sferę doświadczenia. To doświadczenie, wpisane w słowo dokonania artystycznego, próbuje dosięgnąć sfery uniwersalnej, może – transcendującej zakres ludzkiego poznania. A jeśli nie uniwersalnej, to przynajmniej odpowiedzialnie ukazanej w rozjaśniającej perspektywie historii, a dzięki temu ważnej dla nas „tu i teraz”.

606


• Recenzje i przeglądy •

Heroizm ludzkiego istnienia nie jest jedyną książką Marii Olszewskiej podejmującą problematykę antropologiczną. Wcześniejszy zbiór szkiców: W poszukiwaniu sensu. Szkice o literaturze polskiej XIX i XX wieku (Wydział Polonistyki UW, Warszawa 2005) opisuje ujawnione w literaturze poszukiwania człowieka dotyczące sensu istnienia, które bardzo często łączą się z rozpoznaniem tragizmu życia, widzianego tak w planie osobistego losu, jak i historii. Kategorii tragiczności, widzianej w obrębie tzw. „tragedii chłopskiej” (Anczyca, Galasiewicza, Galicy, Gorczyńskiego, Kasprowicza, Orkana, Rostworowskiego, Sewera, Staffa, Szukiewicza, Wyspiańskiego, Zapolskiej, Zegadłowicza), dotyczy monografia: „Tragedia chłopska”. Od W.L. Anczyca do K.H. Roztworowskiego. Tematyka – kompozycja – idee (Wydział Polonistyki UW, Warszawa 2001). Bardzo ważny temat człowieka wobec historii rozważa Autorka w swojej drugiej książce: Człowiek w świecie Wielkiej Wojny. Literatura polska z lat 1914–1919 wobec I wojny światowej. Wybrane zagadnienia (Wydział Polonistyki UW, Warszawa 2004). Zainteresowanie powieścią historyczną zaowocowało nową książka, która ukazała się w roku 2009, zatytułowaną Drogi nadziei. Polska proza historyczna z lat 1876–1939. Ten bogaty dorobek naukowy Marii Olszewskiej tworzy pewną całość, którą można widzieć jako poszukiwania historycznoliterackie, dokonujące się w perspektywie antropologii literatury, osadzonej w badaniu historii oraz historii kultury. W szkicu o Puszczy Weyssenhoffa, Maria Olszewska używa w stosunku do doświadczenia, jakie ta powieść przynosi czytelnikowi, wyrażenia Verklärung, które tłumaczy jako „złagodzenie obrazu świata”. Także to doświadczenie, jakie niosą jej książki w stosunku do świata, w którym żyjemy, można określić słowem Verklärung, ale w znaczeniu „przemienienie”, i może nie „złagodzenie obrazu świata”, ale „wyostrzenie widzenia”, przynoszące nieuchronnie komplikację obrazu.

Magdalena Saganiak

Rec.: Paweł Wojciechowski, Logos, byt, harmonia. Antoniego Langego czytanie kultury, Norbertinum, Lublin 2010, ss. 235. Książka Pawła Wojciechowskiego jest próbą przybliżenia czytelnikowi autora niezwykłego, przez Stanisława Brzozowskiego jakże słusznie nazwanego jednym z rzadkich w Polsce umysłów prawdziwie europejskich. Antoni Lange, poeta, którego wierszy już dziś nikt nie czyta, choć swego czasu mówiono o nim jako o mistrzu liryki refleksyjnej, filozof imający się spirytualizmu, okultyzmu i buddyzmu, dialogujący z Kantem, Vico, Nietzschem, renesansowymi utopistami…; świetny tłumacz z sanskrytu, arabskiego, szwedzkiego, nie wspominając nawet o francuskim, angielskim, niemieckim czy włoskim; krytyk literacki, publicysta, autor dramatów, powieści, jeden z pionierów literatury fantastycznonaukowej…

607


• Recenzje i przeglądy •

Wszechstronność zainteresowań, różnorodność tematów, zagadnień, w jakie się angażował, czyni zeń osobowość fascynującą i zdawałoby się zachęcającą badaczy do rozpoznawania i zgłębiania ścieżek, jakimi chadzał. Okazuje się jednak, że niewielu podejmuje się tego zadania. Tym cenniejsza wydaje się inicjatywa Pawła Wojciechowskiego, by „ratować” pamięć o twórcy odchodzącym w zapomnienie. W swojej książce Wojciechowski bliżej zajął się oczywiście tylko pewnym wycinkiem twórczości Langego. Część pierwsza poświęcona została analizie jego tekstów krytycznoliterackich – esejów składających się na tomy Studiów z literatury francuskiej (1897) i Studiów i wrażeń (1900) oraz szkiców zamieszczonych w zbiorze Pochodnie w mroku (1927). Część druga punktem centralnym zainteresowań uczyniła utwory literackie: serie Rozmyślań, wiersze powstające właściwie przez całe życie ich autora; poemat Lilith (1895), stanowiący niejako ich ideowe dopełnienie; opowiadania fantastyczne z tomu W czwartym wymiarze (1912) oraz powieść zatytułowaną Miranda (1924). Przedstawione przez Wojciechowskiego analizy i interpretacje w zasadzie nie odkrywają niczego nowego, są jednak bardzo rzetelne i sprawnie przeprowadzone. Autor z wielką uczciwością i szacunkiem wobec dotychczasowych interpretatorów myśli Langego manewruje niejako pomiędzy oznaczonymi już szlakami. Nie zaprzeczając wysnutym przez poprzedników wnioskom, wskazuje te elementy wizji i światopoglądu autora Vox Posthuma, które według niego można byłoby zrozumieć nieco inaczej. Dotyczy to wprawdzie drobiazgów, czasem może mało znaczących niuansów, niemniej jednak owa garść zaproponowanych poprawek, uszczegółowionych eksplikacji poszczególnych wątków, obrazów, idei – wzbogaca horyzont dotychczasowych odczytań dzieła Langego. Śledząc np. w synkretycznej Lilith wpływ antycznych asocjacji (i myśli Heraklita), Wojciechowski stara się przy tym także wskazać pozostawione w poemacie ślady poetyki baroku. Rozmyślania próbuje zestawić ze średniowiecznymi dialogami cum Morte, choć zasadniczą część interpretacji poświęca badaniom zapisanego w nich dialogu z myślą Nietzschego. W opowiadaniach fantastycznych, takich jak np. Babunia, Kometa, Władca czasu czy Lenora tropi nietzscheańsko-bergsonowskie implikacje, ale analizując portrety bohaterów Snu czy Rozaury, interesująco pokazuje wpływ idei wywodzących się z psychologii transcendentalnej Carla du Prela na zarysowującą się tam wizję jednostki ludzkiej, obraz człowieka autentycznego. W Mirandzie sporo wysiłku wkłada, by wyczerpująco zinterpretować kolejne składowe wątki zawierające w sobie tajemnice budujące strukturę państwa idealnego Słońcogrodzian, a zarazem rekonstruuje zapisany tam przez Langego sposób czytania kultury Europy i Orientu. Pomysły to ciekawe, lecz niestety nierozwinięte dostatecznie, stanowiące często raczej rodzaj napomknienia, zwrócenia uwagi na ewentualne nowe konteksty interpretacyjne. W tym wypadku więc zasługą propozycji Wojciechowskiego jest przede wszystkim wskazanie nieprzetartych jeszcze ścieżek, samo zasugerowanie możliwości odmiennych odczytań. Nieco inaczej sprawa przedstawia się w części poświęconej tekstom krytycznoliterackim Langego. Zawierają się w niej bodaj najciekawsze fragmenty książki.

608


• Recenzje i przeglądy •

Być może zasługa to samej narracji, doskonale godzącej kilka poziomów interpretacyjnych. Są to przecież szkatułkowo pomieszczone w sobie analizy Wojciechowskiego prowadzące po labiryncie analiz przeprowadzonych przez samego Langego. Te zaś z kolei były przecież wizją odtwarzającą sposób rozumienia świata zapisany w poezji kilku wybranych przez autora Mirandy artystów. Charakter tej narracji najlepiej chyba można ująć, przywołując figurę mise en abyme, figurę, która w jednym ze swych znaczeń określa efekt zwielokrotnienia powstający wskutek ustawionych naprzeciw siebie zwierciadeł. Narracja Wojciechowskiego ciekawie sytuuje odbiorcę w tym układzie nieskończonych odbić, skłaniając niejako do lektury performatywnej. W części tej, którą nazwać by można gabinetem luster, wyjątkowo przekonująco i dogłębnie przedstawione zostały – na tle rozbioru koncepcji bohatera i heroizmu Thomasa Carlyle’a – portrety samego Langego i jego myśli historiozoficznej, i fascynujących go poetyckich osobowości: Baudelaire’a (jako bohatera nowoczesności – nowego indywidualizmu, symbolu neurozy), uwodzącego ambiwalencją Leconte’a de Lisle’a (uosobienia pesymizmu jako idei odsłaniającej istotę piękna) i zdystansowanego Sully’ego Prudhomme’a (uosobienia idei rezygnacji jako kategorii filozoficznej). Dość ciekawie przedstawiają się też te fragmenty rozprawy, w których Wojciechowski zajął się analizą warsztatu ideowego krytyka (ujętego w symboliczną triadę kategorii logosu, bytu i harmonii). Ukazując właściwy Langemu sposób czytania dzieł Stefana Żeromskiego, Władysława Reymonta i Jana Kasprowicza (literackie portrety z tomu Pochodnie w mroku); analizując jego głos w dyskusji na temat sztuki, istoty geniuszu (zapisany w tomie Studia i wrażenia) – przedstawił autora Rozmyślań jako czytelnika niezwykle przenikliwego, deszyfratora tajemnic ludzkiej osobowości, ale przede wszystkim filozofa osobnego i daleko przerastającego swą epokę. Wojciechowski, podejmując się wyłowienia i przedstawienia niewyjaśnionych dostatecznie elementów myśli Langego, wikłając się tym samym niejednokrotnie – jak już podkreśliłam – w drobiazgi, ma pewną trudność z uspójnieniem wizji całościowej. Autor próbuje wprawdzie konsekwentnie podporządkować główny tok wywodu problematyce śmierci i swego rodzaju antropologii kultury, i z tej przede wszystkim perspektywy interpretuje poszczególne wątki, jednak „proteuszowa” postać dzieła Langego, jak sam zauważa, nie ułatwia mu tego zadania, a raczej je uniemożliwia. Myśl twórcy pragnącego z jakąś przedziwną zachłannością dotknąć i doświadczyć wszystkiego, przeniknąć każdą ideę, zdążyć zadać wszystkie frapujące świat pytania, uwikłana jest z tego powodu w sprzeczności – rozpryskuje się niejako w najróżniejsze strony. Uogólnienie jej, przedstawienie w wersji uspójnionej, podsumowanie – wymagałoby odrzucenia niektórych elementów drugorzędnych, wątków pobocznych. Wedle autora byłoby to jednak nieuczciwością, oznaczałoby rezygnację z absolutnej wierności wobec myśli i wizji oryginału. To tymczasem nie posłużyło całości, ale autor najwyraźniej nie bardzo się tym przejął. Stanął na stanowisku, iż polifoniczna i rozpraszająca się w szczegółach forma analiz jest najlepszym odzwierciedleniem i odpowiednikiem uwikłanego w antynomie przedmiotu

609


• Recenzje i przeglądy •

badań. „Labiryntowa struktura intelektualna” (s. 153), owa metaforycznie rozumiana schizofreniczność umysłu wielkiego twórcy, pokonała badacza i wymusiła podobnie meandryczną strukturę wywodu interpretacyjnego. W jakimś sensie nie pokonał natomiast badacza rozmach zamysłu autora, czytanego bardziej jako filozof niż artysta. Studium Wojciechowskiego jest próbą rozpoznania zapisanych w dziele Langego wzajemnych zależności między sferą filozofii a światem kultury (s. 28), zamienia się więc w poszukiwanie implikacji filozoficznych, odsłanianie strategii kulturowych ukrytych w utworach literackich, pytań o sens i istotę bytu, o świat, kulturę i jej symbole; w deszyfrowanie wreszcie swoistego projektu antropologicznego. Oznacza to niestety, budzącą sporo zastrzeżeń, rezygnację z analizy historycznoliterackiej. Autor broni się, twierdząc, że w przypadku badania twórczości Langego byłoby to pomysłem chybionym (s. 171). Uznając twórcę Mirandy za przede wszystkim myśliciela, tropi w głównej mierze koncepcje filozoficzne, jakich zaprezentowaniu i eksplikacji rzekomo podporządkowana została cała jego twórczość literacka. Niedocenienie komentarza sytuującego utwory Langego na szerszym tle, nie tylko koncepcji filozoficznych, prowadzi do poważnych zakłóceń. Jest to kolejny czynnik osłabiający spójność, zaburzający harmonię i proporcje wywodu. Sporadycznie bowiem wprowadzane dygresyjne wtrącenia, świadczące o znajomości czy po prostu świadomości kontekstu, owego repertuaru pytań stawianych przez artystów Młodej Polski, w swej skrótowości i stopniu uogólnienia są rażącym dysonansem w stosunku do wysoce uszczegółowionej głównej części wywodu, by nie powiedzieć, że czasami bywają wskutek ogólnikowości kompromitujące. Autor tłumaczy wprawdzie, przywołując przemyślenia swojego pisarza, że jedność jest konstruktem pełnym wewnętrznych absurdów (s. 173), ale nie wydaje się to argumentem wystarczającym. Niemniej jednak owa przedstawiona w książce Wojciechowskiego polifoniczna, uwięziona w antynomiach interpretacja – przynosząca nowe problematyzacje twórczości Langego i otwierająca drogę dla badań nad świadomością kulturową Młodej Polski – jest jak najbardziej propozycją cenną i godną polecenia nie tylko ze względu na swego bohatera.

Anna Sobieska

O carskiej cenzurze statystycznie Rec.: Janusz Kostecki, Trudny proces przenikania. Carska cenzura zagraniczna wobec importu publikacji w języku polskim w latach – –, Biblioteka Narodowa, Instytut Książki i Czytelnictwa, Warszawa 2011, ss. 352. Problematyką, której poświęcona jest recenzowana praca, Janusz Kostecki zajmuje się od dawna i jest w dziedzinie uznanym autorytetem. Trudny proces przenikania. Carska cenzura zagraniczna wobec importu publikacji w języku polskim w la-

610


• Recenzje i przeglądy •

tach 1865–1904 wieńczy wieloletnią pracę, imponując pod względem znawstwa źródeł oraz rzetelności w opracowaniu materiałów archiwalnych. Książka ma, w zamierzeniu Autora, zapełnić lukę w badaniach, gdyż większe zainteresowanie naukowców rosyjskich (radzieckich) i polskich budziła, jak dotąd, nie cenzura sprowadzanych do Rosji druków zagranicznych, ale cenzura wewnętrzna, a zwłaszcza kontrola prasy. I pokładane w niej nadzieje spełnia. Jednakże przedzieranie się przez pracę Janusza Kosteckiego to zadanie bardzo trudne. Autor ma tego świadomość, pisząc: „Zdaję sobie sprawę z tego, że rozdziały II–IV, które mają głównie charakter analityczny, nie są zapewne czytelniczo zbyt atrakcyjne i ich lektura wymaga skupionej uwagi” (s. 26). Dodać można tylko, że i pozostałe części – wstęp, zakończenie oraz rozdział I – są równie nieatrakcyjne czytelniczo. W wielu dziełach naukowych natrafiamy na podobne zastrzeżenia, jednak w Trudnym procesie przenikania należy je potraktować serio. Zgłębianie rozprawy Kosteckiego, dając potężny przyrost wiedzy, przynosi też wielkie znużenie, co dla piszącej te słowa, przyzwyczajonej skądinąd do studiowania cenzorskich raportów i ich naukowych opracowań, okazało się rozczarowaniem. Żal, że tekst tak wartościowy napisano tak hermetycznie. Autor oparł się na, sporządzanych co miesiąc przez Komitety Cenzury Zagranicznej (potem Centralny Komitet Cenzury Zagranicznej) w Petersburgu (a także innych miastach Cesarstwa, w tym – Warszawie), spisach druków dopuszczonych do obiegu oraz zakwestionowanych częściowo lub całkowicie. Jako że dane w wymienionych źródłach okazały się niekompletne, uzupełnił je pozyskanymi z wykazów zbiorczych, a także akt Warszawskiego Komitetu Cenzury. To najważniejszy walor pracy – wszelkie wnioskowanie opiera się najściślej na bardzo bogatym materiale archiwalnym. Podstawowe pytanie rozprawy brzmi: na ile doświadczenia lekturowe polskich obywateli Cesarstwa Rosyjskiego mogły być w latach 1865–1904 tożsame z doświadczeniami rodaków zza kordonu, przy założeniu, że słowo drukowane jest jedynym środkiem przekazu treści ważnych dla procesu międzyzaborowej integracji społeczeństwa polskiego? Czterdzieści lat objętych badaniem (od upadku powstania styczniowego do wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej) to, zdaniem Autora, okres stosunkowo jednorodny, pozwalający na pewne generalizacje. Rozdział I poświęca badacz podstawom prawnym, organizacji i praktyce działalności carskiej cenzury zagranicznej, zwracając uwagę na kwestie takie, jak: typy kwestionowanych treści (podważanie nauk Cerkwi prawosławnej, brak szacunku dla Domu Cesarskiego i przepisów państwowych, obraza przyzwoitości, obraza czci), niejednoznaczność prawa, portrety psychologiczne cenzorów oraz drogi, jakimi publikacje z zagranicy trafiały do Cesarstwa (bagaż podróżnych, poczta, kontrakty firm księgarskich). Z analizy owych zagadnień płyną daleko idące wnioski. Wymienię najważniejsze. Zarówno eksporterzy, jak i importerzy zdawali sobie sprawę, jakie publikacje zagraniczne mają szansę przejść przez sito cenzury, antycypowali więc decyzje urzędników. Ci z kolei wypracowali pewien wspólny styl

611


• Recenzje i przeglądy •

cenzurowania, oparty na doświadczeniu starszych cenzorów, co okazało się koniecznością wobec wielkiej liczby przepisów i okólników (często dochodziło do sporów kompetencyjnych i kierowania się intuicją). Cenzorzy kontrolowali teksty z różną surowością, zależało to od ich wiedzy, charakteru, a także… podatności na korupcję. Druki zakwestionowane w całości odsyłano za granicę na koszt księgarza (1 egzemplarz pozostawiano w urzędzie), jeśli niecenzuralna była tylko część tekstu – wyrywano lub zamazywano poszczególne strony; z Warszawy corocznie odsyłano około 0,4% wszystkich importowanych publikacji. Tytuł rozdziału II brzmi: Import i cenzurowanie wydawnictw w języku polskim oraz w innych językach europejskich – rozmiary i dynamika zjawisk. Dowiadujemy się z niego, że w latach 1865–1904 rosyjska cenzura zagraniczna skontrolowała około 240 tysięcy nowych publikacji, przy czym największą liczbę stanowiły te w języku francuskim i niemieckim, potem w angielskim i polskim (6,64%). Mimo niewielkich wahań struktura taka okazuje się w badanym okresie trwała. Autor pisze o surowości kontroli publikacji polskich, wiążąc to z sytuacją polityczną: W polityce wewnętrznej istotną rolę stale odgrywały kwestie narodowościowe, stąd szczególna waga, jaką przywiązywano do kontrolowania publikacji w poszczególnych językach „miejscowych”. […] restrykcyjność wobec tych druków była ogólnie rzecz biorąc znacznie większa niż w stosunku do pozostałych […]. (s. 130) Podobnie postępowano jedynie z drukami w języku rosyjskim. Surowość cenzury zależała tu wprost nie tyle od obowiązującego prawa, ile od aktualnego spojrzenia władz na „kwestię polską”. Przy czym rekonstrukcja stosunku cenzury do importowanych publikacji jest trudna ze względu na wielość i zmienność stosowanych strategii. Janusz Kostecki opisuje cztery: liberalną (kwestionuje się małą liczbę druków), selektywnie restrykcyjną (dużo ingerencji, ale głównie we fragmenty prac), prohibicyjną (mało ingerencji, ale większość to zakazy całkowite), totalną (bardzo dużo publikacji zatrzymanych w całości). Zmieniano je w zależności od łagodzenia i zaostrzania sytuacji politycznej. Rozdział III przynosi rozważania na temat geografii kontaktów. Podstawowym obszarem zainteresowania badacza jest więc analiza relacji pomiędzy odbiorcami w Cesarstwie Rosyjskim a zagranicznymi ośrodkami produkcji publikacji polskich. W latach 1865–1904 próbowano wwieźć do Cesarstwa prawie 15 tysięcy nowych publikacji polskojęzycznych, najwięcej z zaboru austriackiego (Kraków, Lwów), prowincji pruskich (Poznań), a także z dwóch tradycyjnych ośrodków emigracji – Paryża i Wiednia. Z tego zakwestionowano 5465 importowanych książek, w tym w całości – 4274. Rozdział IV rozprawy dotyczy kolejnej istotnej kwestii: kategorii importowanych i cenzurowanych materiałów. Co należy podkreślić, badacz samodzielnie klasyfikował (wykorzystując do tego UKD ) wszystkie druki z autopsji! Jak wynika z jego zestawień, najwięcej sprowadzano literatury pięknej (31,06%), a także piśmiennictwa religijnego (17,17%). Pisarzem, którego książek importowano w badanym okresie najwięcej, był włoski pisarz ascetyczny – św. Alfons Maria Liguori (aż 85 publikacji), w dalszej kolejności znajdują się Józef R. Chociszewski (popularne horoskopy),

612


• Recenzje i przeglądy •

a także – Adam Mickiewicz, Artur Oppman, Józef Ignacy Kraszewski. Najczęściej kwestionowano dzieła religijne, a z literatury pięknej – utwory autorów polskich: w całości zakazano ich przeszło ¼. Za granicę odesłano: 39 utworów Juliusza Słowackiego, 31 dzieł Mickiewicza, 31 dzieł Kraszewskiego. W podsumowaniu rozdziału podkreśla Kostecki, że – mimo ostrej cenzury – dzięki wydaniom pozakordonowym do rąk Polaków w Cesarstwie trafiło wiele wartościowych tekstów, przede wszystkim dzieła romantyków i powieści Kraszewskiego. Wyraźnie odczuwalnym brakiem była natomiast blokada informacji politycznych. W zakończeniu Trudnego procesu przenikania Autor pyta, czy carska kontrola druków sprowadzanych z zagranicy mogła być efektywna. I odpowiada przecząco – przy takim zakresie prac (liczba importowanych publikacji), skomplikowaniu procedur, małej liczbie cenzorów, nie było to możliwe, z czym cenzura musiała się niemo godzić. Pomimo pewnego braku skuteczności, carska cenzura zagraniczna pozbawiła czytelników polskich żyjących pod panowaniem rosyjskim kontaktu ze znacznym obszarem piśmiennictwa i przyczyniła się do ich kulturowego i cywilizacyjnego zapóźnienia. Przeprowadzone przez Autora rozprawy analizy wykazały ponadto, że piśmiennictwo polskie cenzurowano nadzwyczaj surowo, inaczej jednak, niż dotąd sądzono. Janusz Kostecki zrywa tu z badawczym stereotypem, że głównym celem cenzury carskiej była walka z wartościami szczególnie bliskimi narodowi polskiemu. Badacz widzi cenzurowanie piśmiennictwa polskiego w szerszym kontekście: jako element całościowej strategii władz, zmierzających do modernizacji i zachowania spokoju w całym imperium. Znaczna część ingerencji cenzorskich nie byłaby więc wymierzona przeciwko obcym wartościom, ale raczej zastosowana w obronie własnych. Refleksje kończące recenzowaną publikację wprowadzają ważny wątek – perspektyw badawczych. A brzmią one, w przekonaniu piszącej te słowa, szczególnie zachęcająco. Autor stwierdza bowiem, że prezentowana praca zarysowuje jedynie ogólną sytuację funkcjonowania carskiej cenzury zagranicznej, po niej przyjdą zaś kolejne – zawierające analizy poszczególnych przypadków (tekstów, tematów). Dla historyka literatury to znacznie bardziej interesujące niż statystyczne opracowania. Zwłaszcza że, czego Kostecki ma świadomość, cytując klasyczną pracę Antoniny Kłoskowskiej, opieranie się tylko na analizie cenzorskich raportów daje jednostronny, wypaczony obraz rzeczywistości. Pracę Kosteckiego wieńczy aneks, który – poza tabelami – przynosi też uzupełnienie innej pracy Autora, przygotowanej wraz z Małgorzatą Rowicką: Granice wolności słowa w zaborze rosyjskim w latach 1865–19041. Ważne to dopełnienie, bo pokazuje, że praca oparta na źródłach właściwie nigdy się nie kończy.

Kamila Budrowska 1

J. Kostecki, M. Rowicka, Granice wolności słowa w zaborze rosyjskim w latach 1865– –1904. Wykaz publikacji polskojęzycznych zakwestionowanych oraz dopuszczonych do obiegu przez carską cenzurę zagraniczną, t. 1–3, Warszawa 2006.

613


• Recenzje i przeglądy •

Rec.: Komparatystyka między Mickiewiczem a dniem dzisiejszym, pod red. Lidii Wiśniewskiej, Wydawnictwo Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, Bydgoszcz 2010, ss. 266. Opublikowana w Wydawnictwie Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy książka Komparatystyka między Mickiewiczem a dniem dzisiejszym jest pracą, która musiała powstać. Zrodziła się ona bowiem w środowisku polskich i „polonizujących” komparatystów, zdeterminowanych, by wykazać, że komparatystyka ma zarówno interesującą przeszłość, jak i bogatą i płodną naukowo przyszłość. Uznanie zaś Adama Mickiewicza za patrona polskich badań porównawczych – w szczególności jako autora serii wykładów na temat literatury słowiańskiej wygłoszonych przed międzynarodowym audytorium paryskiego Collège de France – tworzy naturalną ramę dla współczesnych badań nad istotą i uwarunkowaniami kultury europejskiej, widzianej z polskiej perspektywy. Na książkę składa się czternaście tekstów, zgrupowanych w trzech działach. Dział pierwszy („Trzy głosy do dyskusji o komparatystyce”) jest w zasadzie rozpisanym na trzy głosy-eseje wstępem sygnalizującym najważniejsze uwarunkowania, jakim – zdaniem ich autorów – podlega współczesna polska komparatystyka. Otwierający książkę tekst Lidii Wiśniewskiej, zatytułowany Komparatystyczna wielość już samym swoim tytułem wskazuje na d y n a m i c z n y charakter badań porównawczych jako dziedziny par excellence „mnogiej”, syntetycznej, twórczo korzystającej z ustaleń różnych dyscyplin współczesnej humanistyki. Tekst ten to jednak przede wszystkim głos w toczącej się od wielu już lat dyskusji nad kierunkami koniecznych zmian w polonistyce. Pomimo że perspektywa polonisty odnoszącego się do literatur innych obszarów językowych i kulturowych wydaje się naturalnym punktem wyjścia dla polskiej komparatystyki, autorka postuluje śmielsze otwarcie się tej „powtórnie młodej” dyscypliny na ujmowaną interdyscyplinarnie europejską przestrzeń kulturową. Projekt otwartej, dynamicznej „komparatystyki integralnej”, wykorzystującej w większym niż dotąd stopniu potencjał i doświadczenia filologów obcych szkicuje Bogusław Bakuła (Kilka uwag o komparatystyce integralnej i Mickiewiczowskim dziedzictwie). Warta namysłu – nie tylko w środowisku komparatystycznym – jest teza autora, że komparatystyka nie może się ograniczać do badania relacji: „swój – obcy”, ale powinna ona dostrzegać wagę sprzężenia zwrotnego, jakie występuje pomiędzy oboma elementami tego układu. Innymi słowy, polscy reprezentanci filologii obcych powinni stać się swego rodzaju ambasadorami polskiej kultury oraz translatorami „naszej wizji świata” na język „ich wizji świata” (zob. s. 17). Domagając się od polskich humanistów rozmachu i większej odwagi intelektualnej, autor uznaje, że cechy te są fundamentami, na których musi się opierać przyszła działalność komparatystyczna w Polsce. O stan polskiej komparatystyki pyta też Edward Możejko (Przyczynek do kwestii statusu komparatystyki w Polsce). Istotą jego wywodu zdaje się być teza, że domi-

614


• Recenzje i przeglądy •

nujące jak dotąd przeświadczenie, jakoby punktem wyjścia dla działalności komparatystycznej musiała być dla polskiego badacza zawsze literatura p o l s k a, a jego naturalnym „środowiskiem” – komparatystyka słowiańska, powinno ulec weryfikacji. Autor pyta w związku z tym: „Czy […] nie należałoby przesunąć akcentu w badaniach porównawczych z komparatystyki słowiańskiej ku porównywaniu współczesnych literatur słowiańskich z ich odpowiednikami zachodnimi?” (s. 25). Tak! – chciałoby się wykrzyknąć, lecz aby to osiągnąć, należałoby wyzwolić się z kompleksu „zależności” i „podrzędności” polskiej literatury wobec literatur „zachodnich” (zob. tezy eseju Bogusława Bakuły). Dział drugi książki otwiera tekst Tomasza Bilczewskiego (Komparatystyczny korpus: strategie lektury a historia badań porównawczych), którego sednem jest problem określenia „punktu przyłożenia” komparatystycznej miary do współczesnych zagadnień literaturoznawczych. Śledząc etapy kształtowania się komparatystycznej świadomości badawczej na przestrzeni ostatnich dwóch stuleci, autor rysuje jednocześnie proces kształtowania się „komparatystycznego korpusu” od rozwijanej we Francji koncepcji „wpływologicznej”, opartej na fundamencie kategorycznego przeświadczenia o absolutnym geniuszu (własnego) francuskiego ducha i (własnej) francuskiej literatury (strategia „inkorporacyjna”), aż po współczesną, inspirowaną badaniami amerykańskimi, strategię „plurikorporalną”, otwierającą komparatystykę na wyzwania mnogiej teraźniejszości. Ów nowy obszar to, zgodnie ze słowami autora, „przestrzeń żywego dialogu z tradycją i teraźniejszością, pozwalająca lepiej zrozumieć egzystencję własną i innych” (s. 57–58). Właśnie tego rodzaju dialogiczny (czy też: „dialogowy”, według określenia Ewy Szczęsnej1) charakter badań porównawczych przyciąga uwagę wielu zwolenników i komentatorów komparatystycznych peregrynacji. Z kolei Michał Kuziak (Mickiewicz komparatysta i myślenie o kulturze) uznaje, że już komparatystyka Mickiewicza jest zasadniczo refleksją kulturową (s. 60). W okresie „od Mickiewicza do współczesności” komparatystyka stopniowo poszerzała świadomość „innego”, pozwalając zarazem „wczuć się” w ową inność poprzez analizę przekonań na temat istoty w ł a s n e j kultury. Mickiewiczowskim punktem dojścia w jego myśleniu o kulturze jest wizja swoistej „jedności w wielości”: dynamiczny dialog literatur i sposobów myślenia w ramach europejskiego kręgu kulturowego. Owa syntetyczna i uniwersalistyczna wizja to, jak pisze autor, „próba wykreowania nowego wspólnego świata, obejmującego również kultury dotychczas pomijane, traktowane jako peryferyjne (np. Słowiańszczyznę)” (s. 77). Koichi Kuyama, ceniony japoński tłumacz dziewiętnasto- i dwudziestowiecznej literatury polskiej, rozważa Mickiewiczowską metodę komparatystyczną, ujawniającą się między innymi w niedokończonym eseju Goethe i Bajron, pisanym przez polskiego romantyka w roku 1827 dla rosyjskiego czasopisma „Moskowskij Tielegraf ”. 1

Zob. E. Szczęsna, Ontologia i epistemologia porównania, w: Komparatystyka dzisiaj, t. 1: Problemy teoretyczne, Kraków 2010, s. 112.

615


• Recenzje i przeglądy •

Autor dochodzi między innymi do wniosku, że Mickiewicz, zestawiając ze sobą dwóch pisarzy nowożytnych, przekracza założenia ówczesnej francuskiej komparatystyki rozumianej wyłącznie jako porównywanie literatury starożytnej z nowożytną. W tekście zatytułowanym Mity i paradygmaty w komparatystyce (między Mickiewiczem a dniem dzisiejszym) Lidia Wiśniewska podejmuje niezwykle istotny i niewystarczająco dotąd spenetrowany na terenie komparatystyki wątek paradygmatów myślowych (czy też wyobrażeniowych, choć badaczka nie używa tego określenia) oraz sposobów ich funkcjonowania w kulturze. Wychodząc od Mickiewiczowskich rozważań na temat istoty słowiańskich i zachodnich struktur wyobrażeniowych, autorka wyznacza dwa fundamentalne paradygmaty kultury europejskiej, określone przez nią jako: paradygmat linearny i kołowy. Idąc tropem Mickiewicza – poszukiwacza mechanizmów warunkujących specyfikę literatury „słowiańskiej” i „zachodniej” – autorka dostrzega jego marzenie o możliwości syntetycznej, „linearno-kołowej” wizji procesów kulturowych, wymagającej umiejętności dostrzegania nieustannych interakcji pomiędzy „mitycznym” a „paradygmatycznym” wymiarem treści kultury. Takie ujęcie, rysujące się już w Literaturze słowiańskiej, może być inspiracją dla komparatystyki dwudziestego pierwszego stulecia, gdyż pozwala ono dostrzegać istnienie wspólnot znaczeniowych na poziomie głębszym niż warunkujące je struktury znakowe (zob. s. 106) – na poziomie a n t r o p o l o g i c z n y m. Joanna Ślósarska (Pogranicze metodologiczne – koncepcja słów-reflektorów w naukach przyrodniczych i humanistycznych) w interesujący sposób wprowadza rozważania komparatystyczne na grunt badań inter- (a właściwie trans-) dyscyplinarnych. Tytułowa kategoria („słowa-reflektory”), zaczerpnięta z pracy poświęconej nowoczesnym paradygmatom naukowym i ich wyobrażeniowym uwarunkowaniom2, inspiruje autorkę do rozważań na temat procedur metaforyzacji w naukach humanistycznych i przyrodniczych. Metaforyzacja uznana jest tu za procedurę heurystyczną, pozwalającą na osiąganie rezultatów poznawczych zarówno w ramach dyskursów humanistycznych, jak i w dziedzinie przyrodoznawstwa, na przykład w fizyce czy kosmologii. To dzięki procesom metaforyzacji, uważa autorka, niewyrażalne staje się możliwe do wyrażenia. Zarazem jednak metafory ukierunkowują procesy myślenia i rozumienia, modelując wyobrażaną rzeczywistość, zarówno na płaszczyźnie diachronicznej, jak i synchronicznej. Ważny tekst Teresy Kostkiewiczowej, zatytułowany Komparatystyka dzisiaj – preliminaria: co, jak i po co porównujemy, uświadamia, że „współczesna sytuacja nauk humanistycznych, w jakiej funkcjonować ma współczesna komparatystyka, sprawia, iż porównawczy punkt widzenia jest odnoszony do coraz większych obszarów terytorium kulturowego, w jakim powstają i funkcjonują porównywane obiekty. Fundamentalną dyspozycją metodologiczną staje się nie tylko sytuowanie tych obiektów w szerokim kontekście kulturowym, ale również rekonstrukcja charakteru 2

Zob. J. Szczęsny, J. Urbaniec, Myślenie poziomowe. Powstanie mechaniki kwantowej, w: Filozofować w kontekście nauki, pod red. M. Hellera, A. Michalik, J. Życińskiego, Kraków 1987, s. 136.

616


• Recenzje i przeglądy •

kulturowej całości, w której dokonuje się ich dialog i wzajemnie oświetlająca interpretacja” (s. 168). Autorka zauważa także, iż współczesna refleksja na temat aktualnych zjawisk kulturowych musi mieć na uwadze dynamikę przemian zachodzących we współczesnym środowisku medialnym. Wymaga to „wyostrzenia” narzędzi badawczych w kierunku intersemiotycznej analizy treści współczesnej kultury: „Takie wytwory dzisiejszej sztuki, jak e-literatura czy dzieła o charakterze polisemicznym – pisze autorka – wymagają innego typu zabiegów porównawczych, niż tradycyjnie stosowane na terenie badań porównawczych” (s. 156). Część trzecia książki („Literatura od Mickiewicza – w dzisiejszej perspektywie komparatystycznej”) prezentuje niektóre z możliwości analitycznej praktyki porównawczej. Inaugurujący ją artykuł Andrei Meyer-Fraatz na temat oddziaływania petrarkizmu na europejskich romantyków (polski Mickiewicz, słoweński Franz Prešeren, chorwacki – choć także słoweński z urodzenia – Stanko Vraz) ukazuje wspólne kulturowe podłoże twórczości słowiańskich poetów, przejawiające się w ich dialogu z Petrarkiańską tradycją liryczną. W świetle analizy okazuje się, że pod wpływem specyficznych czynników warunkujących ich twórczość, dwaj pierwsi (choć z różnym natężeniem) odrzucają (czy też: przekraczają) tę tradycje, trzeci zaś, zanurzony w idyllicznej atmosferze habsburskiej Ilirii, pozostaje wiernym epigonem poetyckiego petrarkizmu. Prezentowany w książce komparatystyczny wielogłos nie wyklucza badań o charakterze „inkorporacyjnym” (zgodnie z terminologią Tomasza Bilczewskiego). Zestawienie przez Joannę Sztachelską (Dante Henryka Sienkiewicza) Boskiej Komedii i Vita Nuova z obyczajową powieścią Bez dogmatu Sienkiewicza odnosi się w dużej mierze do rozumianej intertekstualnie koncepcji „wpływów”, bowiem dzieło florenckiego geniusza jest ważnym punktem odniesienia dla polskiego pisarza oraz przedmiotem prowadzonej w jego powieści intertekstualnej gry. I choć próba odpowiedzi na pytanie, kim dla Sienkiewicza był Dante, nie wyczerpuje możliwości nowoczesnego komparatystycznego namysłu, to jednak problem ten wart jest poruszenia, choćby ze względu na możliwość prześledzenia meandrów Sienkiewiczowskiej reinterpretacji kilku istotnych dla kultury europejskiej mitów literackich, „odzianych” przez autora Trylogii w strój epoki, do której przynależał. Nieco odmienny wariant komparatystycznego myślenia reprezentują teksty Michała Masłowskiego (Zło nowoczesności: „Jądro ciemności” Józefa Conrada i „Czas Apokalipsy” Francisa Forda Coppoli) oraz Marty Kładź (Mity w twórczości J.R.R. Tolkiena i Stanisława Lema). Pierwszy z nich, pomimo niejasności niektórych sformułowań czy niedokładnego przekładu fragmentu utworu zespołu The Doors (s. 221), interesująco wpisuje się w tendencję coraz lepiej ugruntowanych metodologicznie badań „intermedialnych”. Reinterpretacja powieści Conrada w filmowej adaptacji sygnowanej nazwiskiem słynnego amerykańskiego reżysera pozwala komparatyście dostrzec uwarunkowania analogicznej narracji w różnych historyczno-społecznych kontekstach. Pojawiająca się tu problematyka aksjologiczna sygnalizuje zarazem możliwość wprowadzenia komparatystyki w uniwersum wartości.

617


• Recenzje i przeglądy •

Problematyka wartości pojawia się także w tekście Marty Kładź, porównującym świat wykreowany przez autora Hobbita z przestrzenią, w której poruszają się bohaterowie książek Stanisława Lema. Wprowadzone przez autorkę rozróżnienie „mitotwórstwa »poważnego«” (charakteryzującego twórczość Tolkiena) i „ironicznego” (określającego strategię pisarską Lema) – oparte zresztą na zaproponowanym przez przez Northropa Frye’a podziale na „mythos romansu” i „mythos ironii” – sytuuje kategorię mitu w sferze dociekań nad drogami, jakimi wędrowała dwudziestowieczna literacka „świadomość mityczna”. Wprawdzie nie do końca przekonuje w tym kontekście zastosowanie dla określenia Lemowej „rozprawy z mitem” pojęcia coincidentia oppositorum, jednak cały artykuł ukazuje wyraźnie, jak różne przedzałożenia o charakterze światopoglądowym mogą przyświecać twórcom czerpiącym ze skarbca mitycznych wątków i motywów. Warto zauważyć, że niedocenione chyba jeszcze na gruncie badań komparatystycznych pojęcie mitu pojawia się w kilku tekstach książki. Oprócz specjalizującej się w tej kwestii Lidii Wiśniewskiej, kategorią tą posługuje się także Mirosław Gołuński, umieszczający swe refleksje nad mitem w sztafażu powieści Twarz księżyca Teodora Parnickiego (Mit w perspektywie komparatystyki [„Majaczenia chorobowe Mitroanii Chorezmijki” z I tomu „Twarzy księżyca” Teodora Parnickiego]). Autor tekstu stwierdza z naciskiem, że mit „jest nie tylko immanentnie związany z badaniami porównawczymi, ale również należy go zaliczyć do ich głębokich źródeł” (s. 242). Analizując w istocie głębokie i złożone pokłady mitograficzne składające się na konstrukcję powieści Parnickiego, Gołuński odtwarza panoramę symbolicznych odniesień, z której czerpie pisarz. Pojawia się jedynie wątpliwość, czy interesujące omówienie sposobu eksploatowania przez autora Majaczeń chorobowych… mityczno-mitologicznego dziedzictwa kilku kultur można bez zastrzeżeń określić mianem analizy komparatystycznej. Tak czy inaczej, prześledzenie intertekstualnych uwarunkowań utworu Parnickiego w świetle przekonania o „potędze mitu” jest działaniem nader przydatnym dla rozwoju komparatystycznej refleksji. Jako wielowątkowa i wielowymiarowa całość, książka Komparatystyka między Mickiewiczem a dniem dzisiejszym przekonująco wspiera budzącą się tu i ówdzie nadzieję na nowy okres prosperity w badaniach humanistycznych, rozpościerając przed znużonymi jałowymi konstatacjami na temat „końca humanistyki” badaczami wachlarz nowych propozycji. Komparatystyczne ujęcie aktualnych procesów kulturowych pozwala zadawać bowiem pytania o relacje zachodzące pomiędzy tymi zjawiskami ponad ograniczeniami, jakie narzuca nam wąska naukowa specjalizacja. Książka pod redakcją Lidii Wiśniewskiej pozwala nadto wyraźniej widzieć literaturę jako p r o c e s, skłaniając na nowo do refleksji nie tylko nad jej, ściśle powiązanym z przeszłością, stanem obecnym, lecz także nad jej przyszłym, może niekoniecznie żałosnym losem. Stanisław Jasionowicz

618


Wiek XIX . Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza rok V (XLVII) 2012

Kronika

Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza

Irena Szypowska (1933–2012)

619


• Kronika •

Moja Mama (Wspomnienie o Irenie Szypowskiej)

Moja Mama, Irena Szypowska z domu Mucha urodziła się 17 maja 1933 roku w Warszawie. Była jedyną córką bardzo kochających rodziców, Wacława i Anny (de domo Popławskiej). Rodzina Popławskich, jak duża część podlaskiej szlachty, straciła swoje ziemie za udział w powstaniu styczniowym. Majątki te przepadły na korzyść cerkwi prawosławnej. Irenka była dzieckiem bardzo zdolnym, toteż 1 września 1939 roku wysłano ją do pierwszej klasy, choć miała dopiero sześć lat. Często wspominała ten dzień, jak również i ten drugi, kiedy bomba spaliła ich drewniany dom na Pelcowiźnie, a w płomieniach zginął pies, Nora. Po wojnie ojciec Ireny wziął się z entuzjazmem za odbudowę Warszawy, a ponieważ jego serdeczny przyjaciel i dowódca z AK, pan Kolasiński, był muzykiem, działania skoncentrowali na rekonstrukcji szkoły muzycznej na warszawskiej Pradze, przy ulicy Kawęczyńskiej. Właśnie przy tej ulicy rodzina znalazła mieszkanie, coś, co do dziś znane jest w krajach byłego ZSRR jako „komunałka”: pokój z dostępem do wspólnej kuchni. Mieszkanie na Pradze dało Irenie możliwość uczęszczania do jednej z najlepszych warszawskich szkół, gimnazjum i liceum imienia Marii Skłodowskiej-Curie. To tutaj, będąc harcerką, poznała mojego ojca Mirosława, który aktywnie działał w ZHP. Sympatię do Marii Curie Mama zachowała do śmierci, operowana w Instytucie Onkologii w Warszawie, pokładała duże nadzieje w pomocy tej, którą uważała za swoją patronkę. 8 maja 1954 roku Irena wyszła za mąż za Mirosława i przeprowadziła się do zasiedlonej lokatorami willi przy ulicy Podolskiej na Gocławku. Tutaj miała mieszkać aż do śmierci. W liceum Mamie zaszczepiono miłość do literatury i języka polskiego. Postanowiła kontynuować swoją edukację właśnie w tym kierunku. Jednak po trzyletnich studiach w Szkole Pedagogicznej nie pozwolono Jej dokończyć edukacji, lecz skierowano do pracy w szkole. Uczyła w liceum przy ulicy Białostockiej – uczniów niewiele od Niej młodszych. Kiedy tylko stało się to możliwe, Mama wróciła do nauki i zaczęła pisać pracę magisterską pod kierunkiem profesora Jana Kotta. Tematem pracy było opracowanie i przygotowanie do druku ocalałych fragmentów nieznanej dotąd powieści Kadena-Bandrowskiego, kontynuacji jego Czarnych skrzydeł. Maszynopis znalazła w swojej kanapie wdowa po pisarzu, pani Romana. Pamiętam, jak jeździłyśmy razem ją odwiedzać i jak ta miła starsza pani prosiła, bym nazywała ją babcią. W 1959

620


• Irena Szypowska (–) •

roku Mama opublikowała w „Twórczości” odnaleziony w kanapie i opracowany przez nią edytorsko tekst pod tytułem Jedwabny węzeł. Kiedy Mama zdecydowała się na pracę doktorską, na co otrzymała stypendium z Instytutu Badań Literackich, logicznym wydawało jej się pozostać przy Kadenie. Nie otrzymała na to jednak zgody i skierowano ją do prac nad zupełnie zapomnianym podówczas piewcą ziemiaństwa, Józefem Weyssenhoffem. To właśnie Weyssenhoff dostarczył całej naszej trójce niezapomnianych wrażeń, kiedy jeździliśmy naszym małym fiatem po podwarszawskich majątkach jego rodziny, przekształconych to na PGR -y, to na domy dla umysłowo chorych. Mama opowiadała o dawnych właścicielach tych terenów, o tym, jak żyli, spędzając lato w kraju, a zimę na Południu, o ich nienagannym wykształceniu, o tym, że byli to prawdziwi Europejczycy, świadomi tradycji i kultury: greckiej, łacińskiej, francuskiej, włoskiej i niemieckiej. Jednocześnie byli doskonałymi gospodarzami, mądrze zarządzającymi swoimi ziemiami. Przez kilka lat Józef Weyssenhoff i jego kuzyn Konstanty Maria Górski byli niemal członkami naszej rodziny, a czytanie ich listów i zapisków stało się codzienną lekturą przy domowym stole. Interesując się kształceniem młodzieży w końcu XIX stulecia, Mama nie przestawała zajmować się dokształcaniem nauczycieli swojego czasu. Pracując w bardzo prężnie działającym Instytucie Kształcenia Nauczycieli, przekazywała swoim kolegom wszystkie „nowinki” dotyczące teorii literatury. Razem z nią czytałyśmy prace Rolanda Barthes’a, Györgyego Lukácsa, Jean-Paula Sartre’a. Mama przygotowywała wykłady, w których streszczała i komentowała ich prace dla nauczycieli licznie przybywających do ośrodka szkoleniowego w Piotrkowie Trybunalskim. Latem, na zaproszenie strony polskiej, przyjeżdżali do kraju nauczyciele z Litwy i Ukrainy. Razem z nimi objeżdżałyśmy Polskę, próbując w czasie krótkiej wycieczki pokazać im kraj ich ojców i zanurzyć ich w dziedzictwie polskiej kultury. W 1981 roku wyjechałam z mężem Hiszpanem do Madrytu. Mama odwiedzała mnie raz do roku, i to właśnie w Madrycie, na polskich mszach odprawianych przez prałata Walorka przy ulicy Zurbaran, poznała – tym razem osobiście – „swojego” trzeciego pisarza, Józefa Łobodowskiego. Mało znany w Polsce emigracyjny poeta stał się przyjacielem naszego domu, a Mama zajęła się popularyzacją jego twórczości w kraju. Po latach koleje życia pognały mnie na tak drogą Łobodowskiemu Ukrainę i tu czasami spotykałyśmy się z Mamą we Lwowie, gdzie przyjeżdżała z Towarzystwem Literackim imienia Adama Mickiewicza (w którym działała aktywnie przez wiele lat, zaś od roku 1995 począwszy pełniła odpowiedzialne funkcje: najpierw członka Komisji Rewizyjnej, a od 1998 do śmierci – Sekretarza Zarządu Głównego Towarzystwa). Jej niespełnionym marzeniem pozostała publikacja poświęcona Zygmuntowi Krasińskiemu. To właśnie jego listy znad Lemanu komentowałyśmy w czasie ostatniego wspólnego wyjazdu nad to alpejskie jezioro. 14 lutego 2012 roku Mama zmarła w swoim domu w Warszawie.

621


• Kronika • Ona mi pierwsza pokazała księżyc i pierwszy śnieg na świerkach, i pierwszy deszcz. Byłem wtedy mały jak muszelka,

a czarna suknia matki szumiała jak Morze Czarne.1

Dzisiaj, kiedy przejeżdżając przez Berdyczów, przypadkiem natrafiam na muzeum Balzaca w Wierzchowni, nie mam do kogo zadzwonić, by podzielić się radością z tego niespodziewanego odkrycia. Tęsknię za Tobą, Mamo.

Warszawa, 6 września 2012

Joanna Szypowska

aneks koleżeński Irenę Szypowską poznałam przeszło ćwierć wieku temu na jednym z zebrań Warszawskiego Oddziału Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza, jeszcze za prezesury prof. Zdzisława Libery. W tamtych latach, w sali nr 7 gmachu Wydziału Polonistyki, odbywały się kilka razy do roku spotkania, na których wygłaszano interesujące prelekcje wywołujące żywe dyskusje. Często brała w nich udział złotowłosa, zawsze bardzo elegancka Pani, którą większość uczestników znała. Niedługo i my poznałyśmy się bliżej i wkrótce byłyśmy „na ty”. Obydwie interesowałyśmy się wtedy rodami Górskich i Golicynów, więc tematów do rozmów i spotkań było wiele. W 1993 roku w „Polonistyce” Szypowska opublikowała interesujące rozważania zatytułowane O zjeździe Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza albo jak utrzymać „umysłową i towarzyską spójnię”. Irena dbała o Towarzystwo, o życie towarzyskie środowiska polonistycznego, czy szerzej – humanistycznego, zawsze chętna do spotkań, gościnna i pogodna. Na sprawozdawczo-wyborczym Zjeździe Towarzystwa w Rzeszowie w 1995 roku została członkiem Komisji Rewizyjnej, a na Zjeździe w Poznaniu w 1998 roku, gdzie wygłosiła referat o recepcji Mickiewicza we współczesnej szkole, została wybrana do władz Zarządu Głównego Towarzystwa i właściwie do końca życia pełniła odpowiedzialną funkcję Sekretarza. Protokoły z zebrań i postanowienia Zarządu Głównego, notowane drobnym, wyraźnym pismem, są przechowywane w Archiwum. Szypowska współpracowała też z organem Towarzystwa, tj. z „Rocznikiem TLiAM”, gdzie prócz sprawozdań i protokołów są artykuły: Mickiewicz we współczesnej szkole (R. XXXIII, 1998), Łobodowski – poeta świadomy dziejów (R. XXXVIII, 2003), M. Danilewicz-Zielińska, „konserwatorka przeszłości” (R. XXXIX, 2004). 1

K.I. Gałczyński, Spotkanie z matką, w: tegoż, Wybór poezji, oprac. K. Wyka, Wrocław 1982, s. 225.

622


• Irena Szypowska (–) •

Pracę doktorską Twórczość powieściowa Józefa Weyssenhoffa, pisaną w IBL PAN pod kierunkiem prof. M. Żmigrodzkiej, wydało PWN w roku 1976 pod tytułem Weyssenhoff. Szypowska przygotowała też edycje powieści tego pisarza: Pani Teodora (1971) i Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego (1972) oraz pracę zatytułowaną K.M. Górski. J. Weyssenhoff. Z młodych lat. Listy i wspomnienia (1985). Wydała Józefa Łobodowskiego Wiersze i poematy (1991), a także książki: Poezja odzyskana. Antologia poezji polskiej 1939–1989 (1992), Łobodowski (2001), Dziennik Mary z Reguł (2006). Interesujący artykuł Ireny Szypowskiej zatytułowany Wkład Górskich do kultury narodowej znalazł się w pracy zbiorowej Górscy herbu Boża Wola (pod red. Krystyny Górskiej-Gołaskiej, Poznań 2000, s. 261–288). Publikowała także w miesięczniku „Twórczość” i innych pismach. Zainteresowania metodyką nauczania zaowocowały między innymi pracami: Z problemów historii i teorii literatury. Materiały pomocnicze dla słuchaczy Studium Przedmiotowo-Metodycznego Filologii Polskiej w Centrum Doskonalenia Nauczycieli (1980) oraz opracowaniem Przedwiośnia Stefana Żeromskiego w serii Biblioteki Analiz Literackich (1993). W roku 2006 Irena Szypowska wydała książkę-wspomnienie, poświęconą sprawom rodzinnym, zatytułowaną Dom pod Olszynką. W odręcznej dedykacji dla mnie zawarła zaproszenie do tego Domu, „ważne na wszystkie dni powszednie, święta i niedziele…”. Bywałam w tym gościnnym, pełnym pamiątek Domu, ostatni raz na kilkanaście dni przed śmiercią Autorki.

Dobrosława Świerczyńska

623


Wiek XIX . Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza rok V (XLVII) 2012

Sprawozdanie ze Zjazdu Delegatów Oddziałów Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza Złoty Potok 2012

W dniach 3–5 września 2012 roku w Złotym Potoku, urokliwej miejscowości wypoczynkowej położonej na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, odbyły się Zjazd Delegatów Oddziałów Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza i poprzedzająca go Międzynarodowa Konferencja „Gdzie piękność, gdzie poezja…?” Zygmuntowi Krasińskiemu w 200. rocznicę urodzin (1812–189), zorganizowane przez Częstochowski Oddział TL i AM , Instytut Filologii Polskiej Akademii im. Jana Długosza, w porozumieniu i we współpracy z Zarządem Głównym TLiAM , przy wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, życzliwości Urzędu Gminy Janów – Złoty Potok, Muzeum Regionalnego im. Zygmunta Krasińskiego w Złotym Potoku, pod honorowym patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Polskiego Komitetu do spraw UNESCO , Rektora Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie oraz Wójta Gminy Janów. Obrady odbywały się w miejscu, które poza tym, że odznacza się wieloma walorami krajobrazowymi, stanowi interesujący punkt geografii literackiej, a to z powodu związków Zygmunta Krasińskiego i jego rodziny ze Złotym Potokiem. Właśnie w złotopotockim dworku (niegdyś będącym domem romantycznego poety, obecnie mieści się tu siedziba Muzeum ze stałą ekspozycją pamiątek po rodzinach Krasińskich i Raczyńskich) dzięki gościnności i uprzejmości Pana mgra Andrzeja Kuźmy, Dyrektora Muzeum, dokonano oficjalnego otwarcia konferencji. Wśród zaproszonych znaleźli się badacze literatury i kultury romantyzmu reprezentujący krajowe ośrodki akademickie oraz przedstawiciele zagranicznych: prof. Michał Masłowski, niegdyś profesor literatury polskiej na Sorbonie, wykładowca na Uniwersytecie w Nancy, członek zagraniczny PAU, oraz prof. Rolf Fieguth, slawista i literaturoznawca, honorowy członek TLiAM, dawniej związany z Uniwersytetem w Konstancji nad Jeziorem Bodeńskim, Amsterdamskim Uniwersytetem Państwowym, Wolnym Uniwersytetem w Berlinie Zachodnim, do niedawna również z Uniwersytetem we Fryburgu szwajcarskim.

624


• Sprawozdanie ze Zjazdu Delegatów Oddziałów TLiAM •

Przybyłych gości w imieniu organizatorów powitali prowadzący spotkanie dr Artur Żywiołek, a następnie pomysłodawczyni konferencji o Krasińskim, Dziekan Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie – prof. Agnieszka Czajkowska. Słowa podziękowania za przybycie i życzenia owocnych obrad skierowali do zgromadzonych również mgr Andrzej Kuźma – Dyrektor Muzeum Regionalnego im. Zygmunta Krasińskiego oraz w imieniu władz Zarządu Głównego TLiAM – prof. Jacek Wójcicki. W pierwszej części konferencji, prowadzonej przez prof. Rolfa Fiegutha, mogliśmy posłuchać referatu mgra Andrzeja Kuźmy Związki Krasińskich ze Złotym Potokiem, odsłaniającego szczegółowe wątki dotyczące biografii i egzystencji poety z okresu pobytu rodziny Krasińskich w Złotym Potoku oraz historii majątku za panowania kolejnych spadkobierców. Prof. Michał Masłowski w swym wystąpieniu „Nie-Boska komedia” przed i po 1989 r. komentował najbardziej wyraziste i doniosłe inscenizacje słynnego dramatu Krasińskiego. O zamiłowaniu do podróżowania, swoistej „gorączce podróży” i sugestywnych zapisach wrażeń z wojaży mówił prof. Jacek Lyszczyna – Zygmunta Krasińskiego gorączka podróży, zaś prof. Marek Piechota w referacie Ograniczony poliglotyzm Zygmunta Krasińskiego? poruszył kwestię wielojęzyczności poety. Szczegółowych aspektów twórczości „trzeciego wieszcza” dotyczyły wystąpienia: prof. Michała Kuziaka – Empiryczna i transcendentalna. Dwie formuły podmiotowości w korespondencji Krasińskiego, prof. Macieja Szargota – Kuszenie hrabiego Henryka, dr Ewy Szczeglackiej-Pawłowskiej – Krasiński raptularzowy, prof. Anny Kurskiej – Krasiński – Klaczko. O wzajemnych relacjach. Z kolei wystąpienie dra Krzysztofa Czajkowskiego: Józefa Mikołajtisa „złotopotocka” legenda hrabiego Zygmunta Krasińskiego traktowało między innymi o zapośredniczonej refleksji na temat autora Agaj-Hana, ukazanej z perspektywy Józefa Mikołajtisa, badacza i niestrudzonego popularyzatora twórczości romantyków, założyciela Częstochowskiego Oddziału TLiAM . Po podsumowaniu części plenarnej uczestnicy spotkania udali się na wycieczkę „Szlakiem Zygmunta Krasińskiego”. Na szlaku popołudniowej wędrówki znalazły się najbardziej urokliwe zakątki i osobliwości natury doliny Wiercicy. Kolejny dzień miał podwójny charakter: był to drugi dzień konferencji, jak i dzień oficjalnego rozpoczęcia obrad Zjazdu Delegatów Oddziałów TLiAM . Obrady konferencyjne miały miejsce w Hotelu „Kmicic”, odbywały się w sekcjach i ogniskowały się wokół różnorodnych przestrzeni tematycznych, wyznaczanych przez: refleksję nad twórczością epistolarną (referat mgra Michała Chmiela Tradycja ikonograficzna melancholii w epistolografii Zygmunta Krasińskiego), literaturoznawczo-teologiczne spojrzenie na twórczość literacką (prof. Ryszard Zajączkowski – Zygmunt Krasiński wobec Piusa IX, prof. Antoni Czyż – Modlitwy liryczne Krasińskiego. Genologia, obrazy, tematy, dr Beata Łukarska – Eklezjologia Zygmunta Krasińskiego. Literaturoznawcze uwagi teologa, dr Katarzyna Janus – „Choć Duch obiecan już się przelewa…”. Zygmunta Krasińskiego idea epoki Ducha Świętego), na twórczość dramatyczną – z perspektywy inscenizacji (dr Maria Makaruk – Dwie odsłony dramatu. O jubileuszowych inscenizacjach „Nie-Boskiej komedii”). Czytano Krasińskiego intertekstualnie

625


• Kronika •

(dr Artur Żywiołek – Zygmunt Krasiński w kontrapunkcie Mariana Zdziechowskiego i Stanisława Brzozowskiego), przez pryzmat odniesień do różnorakich zagadnień kulturowych (dr Agata Seweryn – Paw i wąż, czyli o Oriencie Krasińskiego, dr Mirosław Gołuński – Motyw śmierci Mieszka w „Władysławie Hermanie i jego dworze”, mgr Katarzyna Rytlewska – Szaleństwo Zygmunta Krasińskiego jako mimikra i odbicie, mgr Marzena Gonera – Imiona miłości w twórczości Zygmunta Krasińskiego). Poruszona została kwestia odbioru, obiegu dzieł romantyka (referat prof. Elżbiety Hurnikowej zatytułowany Zygmunt Krasiński – z dziejów recepcji) oraz ich edycji (dr Teresa Winek – Jak wiek XX wypłacał się dziewiętnastowiecznemu poecie? Przyczynek do historii wydawniczej Zygmunta Krasińskiego; prof. Mirosław Strzyżewski – Nowe wydanie dzieł Krasińskiego). Wśród zainteresowań badawczych prelegentów znalazły się także koncepcje historyczne i historiozoficzne Krasińskiego (dr Michał Sokulski – Mesjanizm narodowy w twórczości Zygmunta Krasińskiego) oraz nawiązania do najdawniejszej historii i sposoby konceptualizowania jej przejawów (dr Zbigniew Kaźmierczyk – Słowiańskie fantazmaty Zygmunta Krasińskiego, prof. Adam Regiewicz – Średniowiecze Krasińskiego, czyli romantyczne konstruowanie mitu „wieków średnich”). Po podsumowaniu konferencji zapoczątkowano zaplanowane na dwa dni obrady Zjazdu Delegatów Oddziałów TLiAM, które odbywały się w sali konferencyjnej Hotelu „Kmicic”. Wybrany na przewodniczącego Zjazdu dr Artur Żywiołek (Oddział Częstochowa) powitał zgromadzonych gości. Następnie w imieniu organizatorów wystąpiła przewodnicząca Częstochowskiego Oddziału TLiAM , dr Elżbieta Wróbel, która przywitawszy przybyłych, podziękowała Zarządowi Głównemu za powierzenie zadania przygotowania przedsięwzięcia, podkreślając jednocześnie duże znaczenie tego wydarzenia w ponad pięćdziesięcioletniej historii Oddziału. Uroczystego otwarcia Zjazdu dokonała Prezes TLiAM , prof. Grażyna Borkowska, jednocześnie wyrażając chęć rozmowy o idei Towarzystwa, sposobie jej urzeczywistniania, dotychczasowej pracy Zarządu Głównego oraz o wspólnych planach na przyszłość. Zwróciła uwagę na humanistyczny wymiar Towarzystwa, bezinteresowne, twórcze i zaangażowane współdziałanie, podkreślając, że to potencjał ludzki Towarzystwa jest sprawą najcenniejszą i wymagającą starannej dbałości. Przy tej okazji pojawiła się refleksja upamiętniająca zmarłych w latach 2008–2012 członków Towarzystwa: prof. Janusza Maciejewskiego, dr Irenę Szypowską, prof. Zdzisława Szeląga i jego małżonkę, panią Wandę Szelągową; prof. Stanisława Fitę, dr Marię Dernałowicz, Zofię Makowską, Pietro Marchesaniego, dr. Eligiusza Szymanisa, prof. Tadeusza Ulewicza, prof. Alinę Witkowską, których inspirująca działalność wywarła znaczny wpływ na losy TLiAM i aktualny sposób jego funkcjonowania. Ich pamięć uczczono chwilą ciszy. Po wstępnych ustaleniach dotyczących przebiegu obrad przedstawiciele Zarządu Głównego, Komisji Rewizyjnej i Sądu Koleżeńskiego wygłosili sprawozdania z prac reprezentowanych przez siebie instancji. Jako pierwsza głos zabrała Prezes TLiAM , prof. Grażyna Borkowska. W swojej wypowiedzi podsumowującej działania Zarządu

626


• Sprawozdanie ze Zjazdu Delegatów Oddziałów TLiAM •

Głównego w okresie czteroletniej kadencji doceniła istnienie prawdziwego kontaktu i relacji wzajemnego zaufania między Oddziałami i Zarządem Głównym, co umożliwia wspólne realizowanie wyznaczonych celów, wspieranie aktywności Oddziałów i daje przeświadczenie o możliwości rozwiązania każdej problematycznej kwestii. Szczegółowo wspomniała o realizowanych przez TLiAM (przy współpracy z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Biblioteką Narodową, Narodowym Centrum Kultury i ZAiKS -em) przedsięwzięciach naukowych, wydawniczych, odczytowych, popularyzatorskich, które składają się na działalność naukowo-badawczą i edytorską TLiAM oraz organizowanie uroczystych obchodów jubileuszy pisarzy. W ciągu minionej kadencji okazją do tego były: Rok Słowackiego, stulecie śmierci Elizy Orzeszkowej i Jubileuszowy Rok Bolesława Prusa. Co ważne, ich świętowaniu towarzyszyła idea stworzenia programu obchodzenia tego typu rocznic. Należy nadmienić, że w tym czasie uporządkowano zbiory archiwalne TLiAM i ulokowano je w archiwum Polskiej Akademii Nauk. Przy okazji charakteryzowania działalności Komisji Edytorskiej, Komparatystycznej i Dydaktycznej TLiAM pojawił się postulat dotyczący sfery zainteresowania i prac tej ostatniej, a mianowicie propozycja dyskusji nad współczesnymi standardami kształcenia polonistycznego. Prof. Borkowska podzieliła się też swoimi spostrzeżeniami na temat ujemnych stron funkcjonowania Towarzystwa. Niepokój mogą budzić: słaby kontakt między Oddziałami, przygasająca aktywność niektórych z nich, zamknięcie Oddziałów w Opinogórze i Krasnymstawie. Jednocześnie Prezes Towarzystwa wyraziła przekonanie o możliwości dialogu i wprowadzenia zmian niwelujących owe mankamenty. Wystąpienie pani Prezes oraz zdającej sprawę z prac Głównej Komisji Rewizyjnej dr Moniki Gabryś-Sławińskiej wywołały żywą debatę. Początkowe głosy bezpośrednio odnosiły się do sprawozdania przedstawionego przez Prezes Zarządu i miały charakter dopowiedzeń do poszczególnych wątków. Ponownie pojawił się temat pisma „Wiek XIX. Rocznik TLiAM”. Prof. Barbara Bobrowska, redaktor naczelna rocznika, mówiła o licznych zmianach w formule pisma, jakie dokonały się w przeciągu minionych czterech lat – na uwagę zasługuje tutaj poszerzenie składu rady naukowej o sześciu pracowników akredytowanych na uczelniach zagranicznych oraz o recenzentów międzynarodowych. Po czym wspomniała o czekających „Wiek XIX” kolejnych innowacjach, mających na celu podwyższenie jego rangi jako czasopisma naukowego. Tak więc w ciągu dwóch lat planowane jest między innymi stworzenie strony internetowej rocznika z jednoczesnym zachowaniem wersji papierowej oraz umieszczenie archiwum czasopisma na platformie cyfrowej. Z kolei prof. Lidia Wiśniewska krótko odniosła się do sprawozdawczego opisu przedsięwzięć Komisji Komparatystycznej, wyrażając nadzieję kontynuowania działań wydawniczych zgodnie z formułą zaproponowaną w publikacjach: Komparatystyka między Mickiewiczem a dniem dzisiejszym oraz Komparatystyka między Mickiewiczem a dniem dzisiejszym II, i zaprosiła zebranych do współpracy naukowej. Uwagę zebranych na dłużej przykuły sprawy związane z pracami Komisji Dydaktycznej, kierowanej przez nauczyciela praktykującego mgr Annę Nakielską-

627


• Kronika •

-Kowalską (Oddział Bydgoszcz), a w szczególności potrzeba nawiązania ściślejszej współpracy z polonistami spoza grona akademickiego. Głos w tej sprawie zabrała współpracująca z mgr Anną Nakielską-Kowalską prof. Lidia Wiśniewska. Wyraziła ubolewanie z powodu niewielkiego zainteresowania ze strony poszczególnych Oddziałów Towarzystwa, a także ze strony środowiska nauczycielskiego przedsięwzięciami współorganizowanymi przez tę Komisję. W związku z tą niepokojącą sytuacją, w celu usprawnienia współpracy z Komisją Dydaktyczną, prof. Wiśniewska zgłosiła w imieniu mgr Anny Nakielskiej-Kowalskiej pomysł wyłonienia spośród członków Oddziałów osób odpowiedzialnych za sprawy dydaktyczne. Nawiązaniem do wypowiedzi prof. Lidii Wiśniewskiej był głos mgr Heleny Szczepanik (Oddział Jarosław) sygnalizujący, że mała frekwencja nauczycieli w przedsięwzięciach dokształceniowych może wynikać z braku zgody ze strony przełożonych, gdyż zajęcia takowe często kolidują z pracą. W odpowiedzi na to prof. Lidia Wiśniewska podsunęła pomysł mgr Anny Nakielskiej-Kowalskiej organizowania owych zajęć w dni wolne od pracy, jednakowoż nadal apelowała o wydelegowanie spośród członków Oddziałów osoby odpowiedzialnej za dydaktykę, która kontaktowałaby się bezpośrednio z mgr Nakielską, co mogłoby w przyszłości zaowocować powstaniem w ramach Towarzystwa rady podejmującej wiążące decyzje w sprawach kształcenia. Wymianę zdań wywołała też propozycja zawarta w sprawozdaniu Głównej Komisji Rewizyjnej o przeformułowaniu działalności Towarzystwa z popularyzatorskiej na badawczo-naukową, elitarną. Otworzyła ją wypowiedź dr Marzeny Kryszczuk (Oddział Siedlce), która dostrzegła w tym postulacie zagrożenie dla niektórych ośrodków; stwierdziła, że byłaby to wielka szkoda, gdyby takie przeformułowanie nastąpiło, ponieważ – jej zdaniem – część ośrodków mogłaby nie podołać postulowanym ambicjom, natomiast uważa za w pełni potrzebną kontynuację aktualnego sposobu funkcjonowania TLiAM . W odpowiedzi na ten głos dr Monika Gabryś-Sławińska zaznaczyła potrzebę eksponowania przynależności do Towarzystwa jako rzeczy wartościowej i wyróżniającej, stąd postulat elitaryzmu. Z kolei dr Tatiana Czerska (Oddział Szczecin) zastanawiała się nad bliskością dyskutowanej wizji TLiAM z projektem branżowości Towarzystwa wysuniętym przez byłego przewodniczącego Zarządu Oddziału Szczecińskiego, prof. Jerzego Madejskiego. W myśl tej propozycji o członkostwie w Towarzystwie decydowałoby polonistyczne wykształcenie, co zdaniem mówiącej podniosłoby prestiż społeczności nauczycielskiej, przyniosłoby korzyści zawodowe dla tej grupy i zachęciło do większego zaangażowania w prace Towarzystwa. Dr Elżbieta Wróbel (Oddział Częstochowa) zauważyła z kolei, że podjęcie konkretnych kroków i przeformułowań jest uwarunkowane specyfiką poszczególnych Oddziałów. Jej zdaniem, siła mniejszych Oddziałów zależy od lokalnych działań popularyzatorskich, dzięki którym ich członkowie (a zarazem idea Towarzystwa) są identyfikowani pośród szerszej społeczności. Jej samej – jak stwierdziła – bliski jest obraz Towarzystwa będącego pośrednikiem między środowiskiem naukowym i nauczycielskim.

628


• Sprawozdanie ze Zjazdu Delegatów Oddziałów TLiAM •

Głosem wyjaśniającym i jednocześnie wyrażającym sprzeciw wobec propozycji dr Tatiany Czerskiej była wypowiedź prof. Jacka Wójcickiego (Oddział Warszawa), który postulat Głównej Komisji Rewizyjnej widzi bardziej jako zachętę do rozpropagowania idei Towarzystwa poprzez rozpowszechnienie jego przyjaznego wizerunku niż przymus administracyjny. Przyjęcie postulatu nie jest możliwe także z prawnego punktu widzenia. Towarzystwo ma bowiem status stowarzyszenia pożytku publicznego, opierającego swe funkcjonowanie na składkach czy funduszach powierzonych, bez możliwości wypracowania korzyści majątkowych, więc nie może mieć kształtu instytucji czy izby branżowej. Dysputę stonowało spostrzeżenie prof. Teresy Kostkiewiczowej (Oddział Warszawa), że nie ma sprzeczności między elitarnością a popularyzatorstwem. Towarzystwa grupujące elitę intelektualną prowadziły zawsze działalność popularyzatorską. Według jej opinii zadaniem Towarzystwa jest pozyskanie w ilości większej niż dotychczas polonistów pracujących w szkołach i pracowników naukowych. Pokutuje zaś zaniedbanie mające swe źródło w latach 80., gdy na uczelniach powstawały organizacje takie jak Towarzystwo Przyjaciół Polonistyki i jemu pokrewne, mające służyć pomocą instytucjom akademickim w prowadzeniu różnorakiej działalności, a które jednocześnie odciągały od Towarzystwa pewną część środowiska akademickiego. Rozwiązania dzisiejszej sytuacji upatruje w działalności TLiAM , na tyle wyraźnej w środowiskach akademickich i szkolnych, aby mogła przyciągać osoby postronne. Możliwość realizacji za pośrednictwem Towarzystwa grantów badawczych może być również czynnikiem zachęcającym do członkostwa. Prof. Teresa Kostkiewiczowa odniosła się również do kwestii podnoszonej przez prof. Lidię Wiśniewską, stawiając pytanie o możliwości Towarzystwa w zakresie wpływania na edukację polonistyczną w sytuacji, gdy napotyka ono barierę biurokratyczną, a także gdy ograniczane są możliwości uczestnictwa nauczycieli w spotkaniach mogących służyć pogłębieniu ich wiedzy i umiejętności zawodowych. Okoliczności te oceniła jako skandaliczne, a podniesioną kwestię pozostawiła otwartą, jako wymagającą namysłu. Pojawiły się też inne pomysły popularyzowania idei Towarzystwa. Według prof. Jana Ciechowicza (Oddział Gdańsk), odrzucającego ideę branżowości TLiAM , jednym ze sposobów jest zachęcenie do członkostwa młodych adeptów nauki, na przykład doktorantów, co spotkało się z akceptacją prof. Lidii Wiśniewskiej, która jako przykład zbliżonego rozwiązania wskazała tworzącą się sekcję młodych w Oddziale Bydgoskim TLiAM , również skupiającą doktorantów. Jako przedstawicielka Komisji Dydaktycznej wniosła dodatkowo, by rozważyć możliwość organizowania w ramach społecznej działalności Towarzystwa pozaszkolnych grupowych zajęć, służących pomocy w nauce. Podkreśliła też nieustanną potrzebę zwracania się do instytucji odpowiedzialnych za edukację polonistyczną i upominania się o zmianę aktualnego stanu rzeczy. Bezpośrednio do tej kwestii odniósł się mgr Marek Urbanowicz (Oddział Suwałki), praktykujący nauczyciel, podkreślając bezinteresowność i wolę nauczycieli angażowania się w różnorakie

629


• Kronika •

przedsięwzięcia, o ile przynoszą one realne skutki. Stąd jego propozycja konkretnych działań Towarzystwa mających na celu obnażanie rzeczywistych braków w systemie kształcenia polonistycznego, na przykład poprzez opracowanie sprawdzianów kompetencji na poszczególnych etapach kształcenia, które by pokazywały realne wyniki zdobyte na niższych szczeblach edukacji. W odpowiedzi na pytanie o sposoby zacieśnienia kontaktów ze środowiskiem nauczycielskim dr Tatiana Czerska (Oddział Szczecin) wskazała jako przykład funkcjonowanie Wszechnicy Polonistycznej organizowanej przez Instytut Polonistyki i Kulturoznawstwa Uniwersytetu Szczecińskiego, Oddział TLiAM oraz Zachodniopomorskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli. W jej działalność, adresowaną do środowisk nauczycielskich, są również zaangażowani doktoranci. Kwestia nawiązania bliższego kontaktu ze środowiskiem nauczycielskim splotła się bezpośrednio z refleksją na temat nauczania języka polskiego na niższych szczeblach edukacji i poziomem wiedzy polonistycznej uczniów. Próbą uzasadnienia obecnego stanu systemu kształcenia humanistycznego był głos dra Artura Żywiołka (Oddział Częstochowa), który źródeł nieprawidłowości w edukacji polonistycznej jest skłonny upatrywać w systemie egzaminowania opartym na dziewiętnastowiecznym scjentyzmie. Dopełnieniem tych rozważań była wypowiedź dra Mirosława Gołuńskiego (Oddział Bydgoszcz), który – nawiązawszy do doświadczeń Olimpiady Literatury i Języka Polskiego – przypomniał zadane mu przez grono polonistów sugestywne pytanie o klucz odpowiedzi do zadań Olimpiady, co traktuje jako symptomatyczne dla dzisiejszego stanowiska nauczycieli w kwestii egzaminowania. Ta uwaga spotkała się z protestem mgra Marka Urbanowicza podważającym zasadność takiego przypuszczenia. Dyskusję zamknęła refleksja mgr Czesławy Szeteli (Oddział Rzeszów) wypowiadającej się jako była nauczycielka języka polskiego, która wykazując zrozumienie dla zainteresowania Towarzystwa sprawami nauczania i doceniając wagę podnoszonego problemu, jednocześnie skierowała uwagę słuchaczy na potrzebę pamięci o historii TLiAM , powodach jego ukonstytuowania się i konieczności pielęgnowania idei stanowiących jego początek. Dalsza część spotkania miała charakter wyborczy, bowiem ostatnim punktem harmonogramu tego dnia obrad było głosowanie nad udzieleniem absolutorium dotychczasowym władzom Zarządu Głównego. Pozytywnie oceniono czteroletnią pracę Zarządu Głównego, jednomyślnie udzielając absolutorium jego władzom. Posiedzenie wznowiono 5 września o godz. 9.00, a jego celem był wybór nowych władz Towarzystwa. Najpierw w tajnym głosowaniu dokonano wyboru Prezesa Zarządu Głównego TLiAM . Tę funkcję ponownie powierzono Pani prof. Grażynie Borkowskiej, wyrażając tym samym aprobatę dla jej dotychczasowych działań na rzecz rozwoju Towarzystwa. W dalszej kolejności przystąpiono do głosowania, podczas którego spośród zgłoszonych kandydatów wyłoniono członków Zarządu Głównego. W nowo ukonstytuowanym Zarządzie znaleźli się: prof. Teresa Kostkiewiczowa, prof. Jacek Wójcicki, prof. Lidia Wiśniewska, prof. Barbara Bobrowska, prof. Maria

630


• Sprawozdanie ze Zjazdu Delegatów Oddziałów TLiAM •

Bokszczanin, dr Elżbieta Wróbel, dr Małgorzata Burta, dr Anna Sobieska, mgr Marek Urbanowicz, prof. Agnieszka Czajkowska, prof. Marek Stanisz, prof. Jan Ciechowicz, prof. Roman Loth, dr Maria Makaruk, mgr Anna Nakielska-Kowalska, dr Artur Żywiołek, dr Iwona Wiśniewska. W skład Głównej Komisji Rewizyjnej weszli dr Elżbieta Świderska, prof. Kazimierz Maciąg, dr Marzena Kryszczuk, dr Monika Gabryś-Sławińska, dr Maria Berkan-Jabłońska, zaś nowymi członkami Sądu Koleżeńskiego zostali: dr Joanna Warońska, dr Barbara Szargot i prof. Wiesław Ratajczak. Przedmiotem głosowania uczestników Zjazdu stał się również przygotowany i ogłoszony przez Zarząd Główny projekt zmian w statucie TLiAM (delegaci oddziałów mogli się z nim zapoznać odpowiednio wcześniej i zgłosić ewentualne uwagi). Polegały one między innymi na uściśleniu tych zapisów, które traktują o uprawnieniach Towarzystwa wynikających z jego społecznego charakteru (np. w zakresie finansowania), czy tych dotyczących powoływania kandydatów do Zarządu. Dookreślono i przeformułowano również te fragmenty dokumentu, które wymagały odświeżenia, dostosowania do bieżących realiów, na przykład w zakresie komunikacji społecznej. Projekt poprawek został przyjęty jednogłośnie w zgłoszonej formie. Również tego dnia na wniosek Zarządu Głównego przez Zjazd Delegatów Oddziałów zostali mianowani Członkowie Honorowi TLiAM . W zaszczytnym gronie znaleźli się: wieloletnia skarbnik Tarnowskiego Oddziału TLiAM – mgr Krystyna Głombowa; znana i szanowana pedagog i aktywna uczestniczka częstochowskiego życia literackiego – dr Barbara Kubicka-Czekaj; wybitna literaturoznawczyni związana z Instytutem Badań Literackich PAN , współredaktor „Pamiętnika Literackiego” – prof. Teresa Kostkiewiczowa; historyk literatury, znamienity badacz i edytor – prof. Roman Loth; filolog klasyczny, badacz tradycji antycznej, historii dramatu i teatru – prof. Jerzy Axer; znana językoznawczyni i badaczka literatury, autorka podręczników szkolnych – prof. Jadwiga Puzynina; założycielka Katedry Filologii Polskiej na Państwowym Uniwersytecie im. Janki Kupały w Grodnie i orędowniczka kultury polskiej na Białorusi – prof. Swietłana Musijenko; nauczycielka języka polskiego z wieloletnim stażem, przewodnicząca Zarządu Oddziału TLiAM w Jarosławiu – mgr Helena Szczepanik; historyk literatury i znawca kultury Pomorza – prof. Jan Data; uznany literaturoznawca, specjalista z zakresu Młodej Polski i teorii interpretacji – prof. Zbigniew Lisowski. Zaszczytne wyróżnienie jest dowodem wieloletniej pracy na rzecz rozwoju Towarzystwa, jak również zasług na polu badania i krzewienia literatury polskiej. Ponadto w ostatnim dniu dokonano rozstrzygnięć różnorakich kwestii, które pojawiły się w toku dyskusji na temat misji, jaką Towarzystwo spełnia. Wynikające z debaty szczegółowe postulaty działań znalazły się w podsumowaniu dwudniowych obrad wygłoszonym przez Prezes Grażynę Borkowską. Pomysł o przeformułowaniu działań stowarzyszenia został ostatecznie odrzucony w myśl opinii, że alternatywa: elitaryzm czy popularyzatorstwo jest fałszywa, a celem paradygmatycznym jest skupienie wokół TLiAM środowiska polonistycznego, co jest zgodne ze wspól-

631


• Kronika •

notowym charakterem organizacji. Wysunięto propozycję, by utrzymać jej działalność w dotychczasowym kształcie, przy jednoczesnym nastawieniu się na zmiany w edukacji polonistycznej, na przykład poprzez wypracowanie efektywnego modelu kształcenia polonistycznego, nawiązanie kontaktu z metodykami pracującymi nad zasadami tworzenia i oceniania matury. Pojawiła się zachęta do częstszych kontaktów między oddziałami oraz zapraszania do współdziałania w ramach Towarzystwa osób pozbawionych z różnych powodów możliwości realizowania zawodowych ambicji polonistycznych. Wszystkie te szczegółowe rozwiązania ogniskują się wokół priorytetu, jakim dla Towarzystwa jest budowanie poczucia wspólnoty wartości i kultury. Zjazd Delegatów Oddziałów Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza w Złotym Potoku i poprzedzająca go konferencja były niewątpliwie jeszcze jedną okazją do tego, by sobie ten nadrzędny cel – i wszelkie zobowiązania, jakie mu towarzyszą i z niego wynikają – na nowo uświadomić. Realizowaniu wymogów instytucjonalnych, wpisanych w organizacyjną stronę istnienia i prawidłowego funkcjonowania TLiAM , towarzyszyła bowiem od pierwszego dnia spotkania głęboka refleksja humanistyczna. Refleksja inspirowana zarówno twórczością wielkiego romantyka, do czego skłaniało sympozjum naukowe, ale także podsycana czymś bliższym – pamięcią o zasługach byłych członków Towarzystwa, jak również doświadczeniem obecnych, którzy chcą dzielić się w ramach stowarzyszenia swym talentem, wiedzą i pracą.

Ewelina Mika

632


Wiek XIX . Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza rok V (XLVII) 2012

Laudacje nowych Członków Honorowych Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza

Jednym ze statutowych przywilejów odbywającego się cyklicznie Zjazdu Delegatów Oddziałów Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza jest możliwość mianowania Członków Honorowych naszego stowarzyszenia. Godnością tą TLiAM obdarza osoby, które położyły znakomite zasługi dla rozwoju historii literatury i kultury polskiej, edukacji polonistycznej, popularyzacji wiedzy o literaturze polskiej, a także przyczyniły się do rozszerzania działalności Towarzystwa i kultywowania jego idei. Tegoroczny Zjazd w Złotym Potoku koło Częstochowy postanowił wyróżnić godnością Członka Honorowego aż dziesięcioro wybitnych literaturoznawców, przyjaciół i działaczy Towarzystwa.

Mamy zaszczyt zaprezentować (w porządku alfabetycznym) ich sylwetki, szkicowo ujęte w formę laudacji wygłoszonych na uroczystości wręczenia dyplomów honorowych, która odbyła się 10 grudnia 2012 w Sali Kameralnej Teatru Polskiego w Warszawie.

633


• Kronika •

Wyróżnieni dyplomami Członków Honorowych Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza

W drugim rzędzie (od lewej): prof. Jan Data, prof. Roman Loth, prof. Swietłana Musijenko, mgr Helena Szczepanik, w pierwszym rzędzie (od lewej): mgr Krystyna Głombowa, prof. Jadwiga Puzynina, prof. Teresa Kostkiewiczowa

634


• Laudacje nowych Członków Honorowych •

Jerzy Axer Obiegową formułą wśród eseistów zorientowanych na humanistyczne wartości kultury polskiej, wyrastające z jej klasycznego podglebia sięgającego średniowiecza, a zwłaszcza renesansu, jest stwierdzenie, iż „Polska leży nad Morzem Śródziemnym”. Ale Jerzy Axer, filolog klasyczny i neolatynista polski, w swojej niezwykle rozległej działalności naukowej i organizacyjnej tak bardzo rozszerza tę formułę, że już nie sposób jej sparafrazować odpowiednio zręcznie i aforystycznie. Nie będzie to więc – nie może być – „Polska od morza do morza” w mocarstwowym znaczeniu dawno przebrzmiałej potęgi militarno-gospodarczej, a już na pewno nie z podtekstami nacjonalistycznymi, implikującymi jednorodność narodową, językową czy religijną. Wprost przeciwnie – jeśli na północnym biegunie dającej się wyobrazić zgodnie z tym sformułowaniem szkicowej mapy umiejscowilibyśmy dominium Maris Baltici, a na południowym Pontus Euxinus, wówczas oba wybrzeża Polski Jerzego Axera musielibyśmy uznać nie za krainy zamieszkałe przez dobrze zorientowanych w rzeczywistości i zadowolonych ze status quo osadników z dziada pradziada, umiejących wywieść swoją genealogię wprost od zamierzchłych tutejszych praszczurów, lecz za ojczyznę niespokojnych duchów, wędrowców i wygnańców, szukających dla siebie miejsca w dynamicznym świecie, a swoją tożsamość, zamiast krótkim sznurem realnej genealogii, mierzących liną „długiego trwania” w tradycji antenatów Grecji i Rzymu, których język, konwencje wysłowienia i system wartości dziedziczą niejako przez adopcję, ale bodaj silniej, niż byłoby to możliwe w prostym przekazie jednowymiarowej kultury swojskiej. Wnętrze tego rozległego terytorium zaś w optyce Axera zaludnia mrowie przemieszczających się we wszystkich kierunkach obywateli wielojęzycznej, wielowyznaniowej i wieloetnicznej Rzeczypospolitej kilku czy kilkunastu narodów – dając wyraz swojej mobilności poprzez wytwarzanie źródeł tekstowych z zakresu literatury użytkowej i dokumentu osobistego (czyli mówiąc wprost: listów i pamiętników), a swojej wielokulturowości – poprzez spisywanie tychże źródeł w językach właściwych dla poszczególnych zadań komunikacyjnych, z których to języków jednym z najsilniej konstytuujących tożsamość szlacheckiego narodu stanowego okazuje się łacina. Wypowiedzi naukowe i publicystyczne Jerzego Axera na równi z kierunkami koordynowanych przezeń działań dobitnie podkreślają, że język łaciński, niosący w sobie „kod genetyczny” pojęć i konwencji rodem z tradycji antycznej, ale i wzbogacany przez wielowiekowe stosowanie go w świecie nowożytnym (zwłaszcza poprzez uzus eklezjalny), był w dawnej Polsce również funkcjonalnym „językiem polskim”, obsługującym wielką polityczną oraz szerszą kulturową wspólnotę Korony, Litwy, Inflant, Rusi Białej i Czerwonej, Wielkopolski, Pomorza, Śląska, Prus, miast z patrycjatem niemieckim i miasteczek z ludnością żydowską… Wszędzie tam, gdzie trzeba było komunikować się, spierać i przekonywać, rozkazywać, nauczać, modlić się, grozić czy pocieszać

635


• Kronika •

– mniej lub bardziej obecna była łacina, była też – jako jej naturalne środowisko – retoryka, sztuka skutecznego i przy tym pięknego mówienia. Dawna Polska Jerzego Axera rozciąga się więc południkowo od Bałtyku do Morza Czarnego, lecz także równoleżnikowo: od krańca moskiewskiego do krańca atlantyckiego, od Ziemi Świętej po Słupy Herkulesa, od Dzikich Pól po Coimbrę i Salamankę – i tu jeszcze trudniej znaleźć stosowny skrót frazeologiczny. A między tymi krańcami leży pośrodku Rzym, do którego trzeba przejechać przez kraje niemieckie i Alpy, który może być bazą wypraw do Francji i Hiszpanii, z którego można przedostać się do Wenecji, na Sycylię i do Bizancjum – a ślady tych wypraw naszych antenatów: Jana Dantyszka, Marcina Kromera, Jana Kochanowskiego, Henryka Sienkiewicza, w znaczeniu dosłownym i metaforycznym (i wypraw, i antenatów) – badania i poszukiwania Axera, jego współpracowników i uczniów ogarniają i dokumentują. W tym miejscu należałoby zmienić styl, ponieważ i radzi to Horacy, i wymagałaby tego retoryczna varietas. Zatem po części „azjańskiej” niechaj nastąpi „attycka” i „lakoniczna”, której zwornikiem powinno być wspomnienie instytucji na theatrum dawnej Polski i Europy Jerzego Axera bodaj najważniejszej, a przezeń w dzisiejszym świecie twórczo kontynuowanej – co najmniej od roku 1991. Wówczas bowiem powstał kierowany przezeń Ośrodek Badań nad Tradycją Antyczną w Polsce i Europie Środkowowschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, od roku 2008 – Instytut Badań Interdyscyplinarnych „Artes Liberales”, od 1 października 2012 roku – już awansowany do rangi Wydziału „Artes Liberales” tegoż Uniwersytetu. Właśnie nowoczesna, a zakorzeniona w klasycznej przeszłości jednostka uniwersytecka, wspólnota uczących i uczonych, przekraczająca bariery chronologiczne, geograficzne i etniczne, z wielością w godle i wielość eksplorująca, jest dziełem życia Jerzego Axera, które nie powinno zostać dziś bez wyrazu uznania ze strony tego Towarzystwa, którego patron był z zawodu filologiem klasycznym, a swoje rodzinne strony przywoływał w poezji z naturalną dlań, ale przez późniejszych zatraconą i zatartą, nieprzystawalnością pojęć do języka: „Litwo, ojczyzno moja…”. Jerzy Axer swoją pracą naukową i działalnością organizacyjną uświadamia nam, że nasz narodowy poeta równie byłby w prawie powiedzieć: „Roma mihi patria est”… Jacek Wójcicki

Jan Data Profesor dr hab. Jan Data, znakomity historyk literatury polskiej drugiej połowy XIX wieku, był nie tylko – przez dwie kadencje – bardzo dobrym dziekanem potężnego wtedy Wydziału Filologiczno-Historycznego Uniwersytetu Gdańskiego (w latach 1990–1996), lecz także wzorowym prezesem Oddziału Gdańskiego Towarzystwa

636


• Laudacje nowych Członków Honorowych •

Literackiego im. Adama Mickiewicza (w latach 1989–2001), czyli – bagatela – lat dwanaście. Wzrastał w szkole naukowej najpierw prof. Marii Janion, u której zrobił magisterium (Historiozofia i styl „Opowieści biograficznych” Wacława Berenta, 1966), a potem prof. Andrzeja Bukowskiego, świetnego regionalisty, u którego obronił doktorat na podstawie rozprawy Tendencje pozytywistyczne w czasopiśmiennictwie wielkopolskim w latach 1848–1870, owocującej wkrótce książką pod tym samym tytułem (Warszawa–Poznań 1975). Trzeba bowiem pamiętać, że Jan Data to Wielkopolanin z krwi i kości (rodem z powiatu wągrowieckiego). Już po doktoracie Data imał się rozmaitych zatrudnień jako nauczyciel akademicki w Wyższej Szkole Nauczycielskiej (potem WSP ) w Bydgoszczy, a także w Gdańsku-Oliwie; wcześniej był bardzo cenionym belfrem w Pucku i Gdańsku-Oruni – zanim definitywnie wylądował w Zakładzie Historii i Kultury Pomorza XIX i XX wieku Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Gdańskiego. Podstawą jego kolokwium habilitacyjnego – z pozytywnymi recenzjami profesorów: Henryka Markiewicza, Edwarda Pieścikowskiego i Andrzeja Bukowskiego – była książka Problematyka literacka czasopism poznańskich w latach 1869–1896 (Gdańsk 1984). Dyrektor, dziekan i prezes w jednej osobie, czyli dr hab. Jan Data, prof. UG , nigdy nie bał się pracy organizacyjnej na kierowniczych stanowiskach, czym zaskarbił sobie dozgonną wdzięczność i jak najlepszą pamięć środowisk humanistycznych Gdańska, Słupska (WSP ) i Koszalina (Bałtycka Wyższa Szkoła Humanistyczna). Jako dziekan pilotował m.in. doktoraty honoris causa prof. Marii Janion, twórczyni gdańskiej szkoły humanistycznej, oraz Güntera Grassa, gdańskiego noblisty. Jako prezes Gdańskiego Oddziału Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza wymyślił coroczne cykle wykładów z historii literatury polskiej dla maturzystów (cieszące się w tamtych latach dużym wzięciem), doprowadził również do walnego zjazdu naszej konfraterni w Gdańsku (o którym było głośno przez lata całe, nie tylko z powodu galowego koncertu organowego w bazylice Katedry Oliwskiej). Potężny tom studiów Teka rozmaitości z wieku nie tylko XIX (pod red. Sylwii Karpowicz-Słowikowskiej i Tadeusza Linknera, Gdańsk 2011), gromadzący teksty ponad czterdziestu badaczy, przyjaciół i uczniów Profesora Jana Daty – imię ich legion, tylko doktorów wypromował dziesiątkę, a magistrów ponad 250 – na Jego 70-lecie, znakomicie wieńczy ten pracowity żywot badacza i nauczyciela, o którego „szlachectwie duszy” (uczynków i zatrudnień) mogą zaświadczyć wszyscy. To dlatego jednogłośna decyzja ostatniego Zjazdu Delegatów Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza w Złotym Potoku, aby przyznać Profesorowi Janowi Dacie godność Członka Honorowego naszego stowarzyszenia, wydaje się decyzją wręcz opatrznościową (no i podjętą pod dobrą datą). Jan Ciechowicz

637


• Kronika •

Krystyna Głombowa Z okazji przyznania Pani Krystynie Głombowej honorowego członkostwa Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza składamy serdeczne podziękowania za wieloletnią działalność w Tarnowskim Oddziale oraz pragniemy przypomnieć najważniejsze zasługi Pani Krystyny. W ciągu 32 lat istnienia Towarzystwa w Tarnowie Krystyna Głombowa stała się jednym z jego filarów. W 1980 roku należała do grona osób, które przyczyniły się do reaktywowania Tarnowskiego Oddziału. Wtedy też została jego sekretarzem, a w 1984 roku podjęła się trudnej funkcji skarbnika, którą pełniła nieprzerwanie do 2012 roku. Pani Głombowa była współorganizatorką wszystkich sesji naukowych i odczytów, jakie odbyły się w Tarnowskim Oddziale od 1980 do 2007 roku (około 180), oraz pomysłodawczynią i główną organizatorką sesji naukowej o Zenonie Klemensiewiczu w 1989 roku. Jest także autorką kilku odczytów. Wielokrotnie publikowała artykuły na temat działalności Oddziału w tarnowskich tygodnikach „Temi” i „Echo Tarnowa”. Jest ponadto redaktorką i korektorką wydawnictw będących pokłosiem sesji naukowych, jakie odbyły się w Tarnowskim Oddziale Towarzystwa: Brodziński i jego epoka (Tarnów 1988); Zenon Klemensiewicz (Tarnów 1990); Strefy milczenia (Tarnów 1990). Napisała także dwuczęściową historię Tarnowskiego Oddziału zatytułowaną Towarzystwo Literackie im. A. Mickiewicza. Oddział w Tarnowie – 20 lat działalności (fakty i fakciki) i część drugą obejmującą lata 2000–2010, wydaną z okazji jubileuszu 30-lecia reaktywowania Oddziału. Redaguje również teksty zamieszczane w kronice Oddziału, którą prowadzi nieprzerwanie od 1985 roku do dziś. Krystyna Głombowa organizowała także międzyszkolne konkursy literackie, między innymi „Adam Mickiewicz – życie i dzieło” (1998), „Zbigniew Herbert – życie i dzieło” (2001). Ponadto uczestniczyła w pracach komisji oceniających prace we wszystkich konkursach organizowanych przez Oddział, a także przez wiele lat reprezentowała miejscowy Oddział TLiAM w konkursach czytelniczych i ortograficznych odbywających się w Tarnowie. Uczestniczyła w Zjazdach Delegatów TLiAM we Wrocławiu, Tarnowie, Poznaniu, Gdańsku, Białymstoku i Krakowie, brała udział w sesjach naukowych organizowanych przez inne Oddziały TLiAM . Propagowała idee TLiAM wśród młodzieży szkół średnich, założyła Koło Sympatyków TLiAM przy II LO im. Hetmana Jana Tarnowskiego w Tarnowie. Dla Pani Krystyny Głombowej praca w Towarzystwie, kontakty z wybitnymi uczonymi i młodymi humanistami były nie tylko okazją do podnoszenia kwalifikacji, lecz także źródłem radości i satysfakcji oraz poczucia spełniania swej życiowej roli w lokalnym środowisku.

638


• Laudacje nowych Członków Honorowych •

Jednak prawdziwe znaczenie Pani Krystyny Głombowej dla Tarnowskiego Oddziału nie zamyka się w ramach oficjalnie pełnionych funkcji i realizowanych zadań. Była i nadal jest dobrym duchem i „skarbem” Towarzystwa. Przez ponad 30 lat z niezwykłą pasją służyła pięknej idei zapoczątkowanej przez twórców TLiAM . Nie szczędząc czasu, energii, a często również własnych środków, organizowała wykłady, prelekcje, sesje i prowadziła korespondencję z członkami Towarzystwa. Trzeba też wspomnieć o niezwykłej życzliwości Pani Głombowej wobec członków Towarzystwa, o powitaniach przy okazji wykładów, o staropolskiej gościnności i użyczaniu własnego domu na miejsce spotkań i zebrań. W gościnnych progach domu przy ul. Żeromskiego 8 zawsze ciepło wita nie tylko wybitnych profesorów, ale każdego, komu bliskie są sprawy Towarzystwa. To wszystko sprawia, że pragniemy dziś wypowiedzieć naszą niezmierną wdzięczność oraz życzyć zdrowia i wszystkiego, co najlepsze, mając nadzieję, że nadal będziemy się spotykać i korzystać z bogatego doświadczenia Pani Profesor. Niech wyrazem naszego uznania dla zasług Pani Krystyny Głombowej będzie parafraza słów Mistrza z Czarnolasu: Praca Pani tak jest bogata, że nie może wziąć szkody Ani się też ogląda na ludzkie nagrody; Sama ona nagrodą i płacą jest sobie I krom nabytych przypraw świetna w swej ozdobie.

Marta Mikosińska

Teresa Kostkiewiczowa

Tytuł Honorowego Członka Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza nadajemy Profesor Teresie Kostkiewiczowej z radością, szacunkiem i podziwem. A także z poczuciem, że zaszczyt ten przypadł w udziale osobie najlepszej z najlepszych, zasłużonej dla polskiej nauki, literatury, kultury i edukacji. Zasłużonej przede wszystkim dla Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza, któremu Pani Profesor prezesowała przez dwie trudne kadencje na przełomie wieków i któremu nadal poświęca swój czas, biorąc udział w inicjatywach Zarządu Głównego. Miałam szczęście współpracować z Panią Profesor nie tylko w Towarzystwie Literackim, nie tylko w Instytucie Badań Literackich PAN , ale także w Komitecie Głównym Olimpiady Literatury i Języka Polskiego, któremu Pani Profesor przewodniczyła przez dziesięciolecia, by niedawno ustąpić ze stanowiska i przekazać je swoim następcom. Mam więc chociaż najogólniejsze wyobrażenie tego, co Teresa Kostkiewiczowa zrobiła dla polskiej edukacji: uczyniła ją lepszą, podtrzymała – na tyle, na ile było to możliwe – jej humanistyczne tradycje, jej etos, jej szacunek dla tek-

639


• Kronika •

stów i umiejętności ich rozumienia, podstawowej dyspozycji człowieka. Z zadziwiającą intuicją upomniała się przed laty o udział w OLiJP polskiej młodzieży z dawnych kresów i tak rozwinęła swą inicjatywę, iż po latach Olimpiada na Wschodzie nie różni się zasadniczo od zawodów krajowych. Ostatnio upomniała się o udział w Olimpiadzie dzieci polskich emigrantów, Polaków pracujących i mieszkających w różnych krajach świata, tym samym zainicjowała gigantyczne przedsięwzięcie. I ta gra jest warta świeczki. O działalności naukowej Pani Profesor nie śmiem zabierać głosu; omówienie Jej dokonań wymagałoby wielogodzinnej wypowiedzi. Powiem tylko, że zadziwia mnie ogrom pracy, szczególnie tej z ostatnich lat, regularne publikacje, które stają się książkami ważnymi, przynoszącymi odmienioną wizję Oświecenia i jego kultury. Prace Pani Profesor, jej udział w przedsięwzięciach edukacyjnych, w życiu naukowym IBL PAN , a także Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, trudno oddzielić od jej osoby: powściągliwej i dyskretnej, wbrew dzisiejszej modzie stroniącej w sposób stanowczy od ujawniania swojej prywatności. Ta powściągliwość budzi respekt, ale nie jest w stanie przysłonić delikatności i ujmującej łagodności. Wobec Pani Profesor czuję często zakłopotanie, widoczne – jak sądzę – także w zachowaniu moich kolegów: dystans stwarza Uczona, jej wybitność i jej powściągliwość; przyciąga zaś – ujmujący uśmiech, łagodny głos, urok osobisty. Już z okazji przyznania Pani Profesor nagrody im. Długosza pisano: wielka dama polskiej humanistyki. Tak, wielka dama, ale z czułym, mądrym sercem.

Grażyna Borkowska

Barbara Kubicka-Czekaj Przypadł mi w udziale zaszczyt i przyjemność zaprezentowania Państwu sylwetki Pani Doktor Barbary Kubickiej-Czekaj, wybitnej polonistki i humanistki oraz wielce oddanej kulturze Częstochowy społecznicy. Barbara Kubicka-Czekaj urodziła się w 1924 roku w Sędziszowie Kieleckim. Jest absolwentką Uniwersytetu Jagiellońskiego; pracę magisterską z zakresu historii literatury polskiej obroniła w 1951 roku pod kierunkiem prof. Stanisława Pigonia. Po ukończonych studiach swoje dalsze zawodowe i osobiste życie związała z Częstochową (z niewielką przerwą, kiedy na cztery lata przeniosła się do Kielc). Pracowała jako nauczyciel języka polskiego w częstochowskich szkołach średnich do 1976 roku. W 1956 roku znalazła się w gronie wyjątkowo aktywnych polonistów, którzy podjęli się zadania powołania w Częstochowie Oddziału Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza. Bardzo szybko Oddział stał się ważnym uczestnikiem życia kulturalnego i przede wszystkim naukowego Częstochowy. Z dużym rozmachem

640


• Laudacje nowych Członków Honorowych •

– bez akademickiego zaplecza i bez kompleksów miasta prowincjonalnego – zorganizowano wiele sesji i sympozjów naukowych, także o charakterze międzynarodowym. Pani Barbara Kubicka-Czekaj nieprzerwanie do roku 1991 roku pracowała w Zarządzie Oddziału, pełniąc różne funkcje (m.in. wiceprzewodniczącej oraz sekretarza), przyczyniając się do wielu sukcesów naukowych Oddziału. Równocześnie pod kierunkiem prof. Jerzego Starnawskiego przygotowywała rozprawę doktorską poświęconą działalności Józefa Grajnerta, którą obroniła na Uniwersytecie Łódzkim w 1979 roku. Znalazła się w gronie badaczy i historyków literatury polskiej tworzących częstochowską polonistykę w powstałej w 1972 roku Wyższej Szkole Pedagogicznej (obecnie Akademia im. Jana Długosza), gdzie przepracowała blisko dwadzieścia lat. Ogółem w szkolnictwie polskim – w tym także w szkolnictwie tajnym w czasie okupacji hitlerowskiej – przepracowała czterdzieści dziewięć lat i sześć miesięcy. Za swoją pedagogiczną pracę Pani Doktor została uhonorowana między innymi Medalem Komisji Edukacji Narodowej oraz Złotą Odznaką Związku Nauczycielstwa Polskiego. W 1991 roku stanęła na czele Częstochowskiego Oddziału TLiAM , kierując nim do 2001 roku. Był to w dziejach naszego Towarzystwa bardzo trudny okres, wiele oddziałów o bogatszej i dłuższej tradycji przechodziło wówczas niemało organizacyjnych problemów; niektóre zostały nawet rozwiązane. Dzięki zaangażowaniu Pani Doktor naszemu Oddziałowi udało się nadal aktywnie funkcjonować i prowadzić systematyczną działalność naukową oraz popularyzatorską. Dr Barbara Kubicka-Czekaj jest autorką szeregu publikacji naukowych dotyczących literatury dziewiętnastego wieku. Ważnym tematem Jej badań stało się również życie kulturalne regionu częstochowskiego. Wyniki swoich naukowych poszukiwań publikowała między innymi w „Roczniku Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza”, „Almanachu Częstochowskim”. W 1994 roku wydała książkę: Wojciecha Bogumiła Jastrzębowskiego Konstytucja dla Europy z 1831 r. Z bogatej naukowej i zawodowej biografii Dr Barbary Kubickiej-Czekaj na szczególne wyróżnienie zasługuje Jej działalność odczytowa i popularyzatorska. Jest prawdziwą mistrzynią wykładu, potrafiącą zainteresować literaturą zarówno ucznia szkoły podstawowej, jak i studenta uniwersytetu trzeciego wieku. Popularyzowanie literatury poprzez atrakcyjny dla słuchacza wykład traktuje Pani Doktor nie tylko jako pedagogiczny obowiązek, ale i wielką osobistą intelektualną przyjemność; wciąż przekonuje kolejne pokolenia słuchaczy o wartości polskiej książki. Jej wykładów słuchano między innymi w Częstochowie, Toruniu, Kaliszu i w Paryżu przy francuskim grobie Juliusza Słowackiego. Gratulując tytułu Honorowego Członka Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza, a przede wszystkim dziękując za wspaniałą pracę na rzecz Częstochowskiego Oddziału, życzę Pani Doktor jeszcze wielu mistrzowskich wykładów przy szczelnie wypełnionej przez miłośników polskiej literatury sali i wielu, tak lubianych przez Panią, podróży. Elżbieta Wróbel

641


• Kronika •

Zbigniew Lisowski

Profesor dr hab. Zbigniew Lisowski (urodzony w 1931 roku w Wilnie) jest absolwentem filologii polskiej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, historykiem literatury, pisarzem, tłumaczem, autorem wielu monografii i opracowań głównie z zakresu historii i metodologii literatury. Swój zapał naukowy koncentruje wokół wielkich twórców literatury romantyzmu, pozytywizmu, a zwłaszcza Młodej Polski. Przedmiotem wnikliwych studiów analityczno-interpretacyjnych i osobistych fascynacji czyni między innymi dzieła Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Cypriana Kamila Norwida, Elizy Orzeszkowej, Bolesława Leśmiana, Władysława Reymonta, Stanisława Wyspiańskiego, Henryka Sienkiewicza, a przede wszystkim Stefana Żeromskiego (m.in. Nowelistyka Stefana Żeromskiego, 1999). Jako wieloletni pracownik naukowy Instytutu Filologii Polskiej na siedleckiej uczelni (obecnie: Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny) wychował kilkanaście pokoleń polonistów, którzy od lat kształtują życie naukowe, szkolnictwo oraz rozwój kultury w Siedlcach i regionie. Ci, którzy mieli szczęście spotkać Profesora Lisowskiego w Instytucie Filologii Polskiej, ciepło wspominają Jego ujmującą skromność, rzetelność naukową, życzliwość i niestrudzone budowanie mostów „między człowiekiem i człowiekiem”. Profesor Lisowski jest subtelnym poetą i przyjacielem poetów między innymi jako recenzent tomików i członek jury wielu konkursów literackich. To dzięki pasji, determinacji i zaangażowaniu Profesora Lisowskiego, w 2000 roku reaktywowano Oddział Siedlecki Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza. Profesor był duszą i pierwszym prezesem OS TLiAM w latach 2000–2005. Nadal z iście młodzieńczym entuzjazmem wspiera wiele inicjatyw naukowych Oddziału Siedleckiego. Jest niestrudzonym prelegentem i promotorem „idei towarzyskich”. Małgorzata Burta

Roman Loth Jednej ze swoich imponujących kolekcji wspomnień biograficznych, wydobywanych z najrozmaitszych archiwalnych i bibliotecznych źródeł rękopiśmiennych i drukowanych, do których dotarcie nieraz wydaje się wręcz niemożliwe, a komentowanych zawsze z wzorową dociekliwością filologiczną i historyczną, Roman Loth nadał tytuł: Na rogu świata i nieskończoności, symbolicznie zarysowując w ten sposób postać słynnego Franca Fiszera, mistrza sztuki życia i zarazem inspiratora fer-

642


• Laudacje nowych Członków Honorowych •

mentu myślowego, sokratejskiego filozofa, osobiście stojącego (czy ściślej: siedzącego) z dala od form jakiegokolwiek instytucjonalnego zapisu fluktuacji rozumu. Z książki tej można by zaczerpnąć wprost pomysł formuły symbolizującej dorobek jej autora, natomiast sylwetkę jego samego opisać tylko poprzez zwierciadlane, a więc zamieniające kierunki, odbicie figury bohatera wspomnień. Formułą tytułową mogłoby więc być wyrażenie literacko-symboliczno-topograficzne: „Harenda nad Skamandrem”. Dwie zwłaszcza postaci zamieszkują to kultywowane przez Romana Lotha wzgórze poetów w polskim Elizjum: potężny Jan Kasprowicz i neurotyczny Leszek Serafinowicz. Lustrzanym odbiciem Franca Fiszera, nieczującego chęci ani potrzeby więżenia ulotnych słów na papierze, jest za to Roman Loth jako niestrudzony człowiek pióra: praktyk i teoretyk bibliografii (współautor wraz z Jadwigą Czachowską Przewodnika polonisty, wyd. 1: 1974, i kompendium Bibliografia i biblioteka w pracy polonisty, wyd. 1: 1977; koordynator tzw. „Małego Korbuta” – pięciotomowej bibliografii Dawni pisarze polscy. Od początków piśmiennictwa do Młodej Polski, 2000–2004; autor podręcznika Podstawowe pojęcia i problemy tekstologii i edytorstwa naukowego, 2006) oraz edytor i komentator dzieł literackich – przede wszystkim Kasprowicza, a także Jana Lechonia i Antoniego Słonimskiego (Poezje wybrane, 1989; wstęp do Kronik tygodniowych 1927–1931, 2001). Koroną dla „Kaspra” (i jego badacza oczywiście) jest monumentalna krytyczna edycja Pism zebranych (kontynuowana od ukazania się pierwszego tomu w 1973 roku); do tego wieńca drobniejsze gałązki wplata edytor, przygotowując różne wybory utworów tegoż autora, a owija i krzepi całość – by tak rzec, w zgodzie ze stylem tamtej epoki – wstęgami biografii i bibliografii (Młodość Jana Kasprowicza, 1962; materiały literackie i krytyczne w tomie Jan Kasprowicz, 1964; Wspomnienia o Janie Kasprowiczu, 1967; druga część 18. tomu „Nowego Korbuta”, 1994; Spotkania z Kasprowiczem, 2006). Jan Lechoń dzięki swojemu badaczowi przemawia zaś do czytelników mową wiązaną poprzez Poezje (tom „Biblioteki Narodowej” z 1990 roku) i Poezje zebrane (1995), a prozą – z kart korespondencji (Listy do Anny Jackowskiej, 1977) i przejmującego trzytomowego Dziennika (wyd. 1992–1993). Na zakończenie tego rzeczowego wywodu bibliograficznego – jak przystało na laudację dla edytora, w służbie prawdy rozgarniającego splątany nieraz beznadziejnie gąszcz przekazów, czyli tropiącego sprzeczności i nieścisłości w zeznaniach „świadków” tekstowych – należałoby jednak wnieść jeszcze dość istotną korektę do przywołanego na wstępie ujęcia postaci Romana Lotha jako lustrzanego odbicia Franciszka Fiszera. Nie może tu stać lustro gładkie i absolutnie symetryczne, zamieniające miejscami kontury sylwetki. Jest bowiem Roman Loth, podobnie jak bohater jego książki z 1985 roku, człowiekiem wielkiego poczucia humoru, radości życia i uczuć wspólnotowych wobec kolegów (głównie z macierzystego Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk), także tych dużo młodszych odeń i o wiele mniej doświadczonych, których wspiera, nie przygniatając, i uczy, nieomal bawiąc – a w każdym razie nie obciążając nigdy naturalnej relacji mistrza i ucznia ołowiem nieuprawnionej wyższości. Jego autorytet wynika wprost z dzieła, a jego życzliwość

643


• Kronika •

wobec adeptów edytorskiego rzemiosła – z nienadużywającej „wieku i urzędu” uczynności i koleżeńskości. Dla takiej relacji język polski wieku XVIII – epoki, o której Jan Lechoń, jeden z głównych bohaterów prac Romana Lotha, pisywał z czułością i sentymentem – miał w słowniku wyraz „towarzyskość”. Taką więc także „towarzyskość” Romana Lotha, ubiegłorocznego Jubilata (urodzonego w roku 1931), Towarzystwo Literackie imienia Adama Mickiewicza (w którego obieralnych organach kierowniczych od 1986 roku Profesor zasiada, w którego „pismach czasowych”, jak mówiono dawniej, od dawna publikuje, i które uczynnie wspiera w zakresie działań organizacyjnych i prawnych) pragnie uczcić, docenić i na swoją miarę uwiecznić – na ile oczywiście jest w stanie uczynić to jako jedna z ludzkich instytucji ulokowanych zaledwie „na rogu świata i nieskończoności”. Jacek Wójcicki

Swietłana Musijenko Profesor dr hab. Swietłana Musijenko – to bez wątpienia najwybitniejsza współczesna polonistka białoruska. Uczennica wybitnego rosyjskiego polonisty prof. Wiktora A. Choriewa. Z pochodzenia Ukrainka, stworzyła w Grodnie na Państwowym Uniwersytecie im. Janki Kupały samodzielną, zatrudniającą dziesięciu pracowników Katedrę Polonistyki. Wybitny pedagog, wychowawczyni zastępu białoruskich polonistów literaturo- i językoznawców. Własnym wysiłkiem powołała w Grodnie Muzeum Zofii Nałkowskiej, upamiętniła grodzieńskie ślady Elizy Orzeszkowej. Zorganizowała wiele znaczących międzynarodowych konferencji naukowych o Nałkowskiej i Orzeszkowej, a także wielką rocznicową Międzynarodową Konferencję „Adam Mickiewicz i Kultura Światowa” (Grodno – Nowogródek 12–17 maja 1997 roku), której materiały opublikowano w Polsce i na Białorusi w pięciu tomach. Trudno ogarnąć ogromny dorobek Badaczki, autorki kilkuset prac o literaturze polskiej, w tym monografii Powieść realistyczna w literaturze dwudziestolecia międzywojennego (lata 20.–30. XX wieku), wydanej w Grodnie w 2003 roku. Uruchomiła w Grodnie Międzynarodowy Instytut Adama Mickiewicza, koordynujący naukową współpracę ośrodka grodzieńskiego ze środowiskiem naukowym Krakowa i Gdańska, Białegostoku i Warszawy. W zgodnej opinii badaczy polskich – Małgorzaty Czermińskiej, Józefa Bachórza i Tadeusza Budrewicza – Pani Profesor Musijenko to „wybitna organizatorka życia naukowego, znakomita badaczka i pedagog”. Jak zaświadczają pracujący od kilkunastu lat przy organizacji Olimpiady Literatury i Języka Polskiego na Białorusi naukowcy polscy, prof. Anna Kieżuń, dr Anna Janicka i dr Barbara Olech, to „wsparcie i osobista życzliwość Profesor Musijenko zdecydowały o tym, że Olimpiada odbywa się od tylu lat nieprzerwanie z ich udziałem”.

644


• Laudacje nowych Członków Honorowych •

Wspaniała Ukrainka, obywatelka Białorusi, znakomita Uczona, przyjaciółka Polski i polskiej kultury – tak w skrócie ująć można sylwetkę wybitnej Osobowości, jaką jest Pani Profesor Swietłana Musijenko.

Jarosław Ławski

Jadwiga Puzynina

Profesor dr hab. Jadwiga Puzynina, z domu Zapolska, urodzona 29 stycznia 1928 roku w Rożyszczach na Wołyniu, uczennica Witolda Doroszewskiego, w 1951 roku ukończyła studia na Uniwersytecie Warszawskim, po których podjęła pracę w Instytucie Badań Literackich PAN pod kierunkiem prof. Renaty Mayenowej, zaś w roku 1956 została zatrudniona na swej Alma Mater. W latach PRL-u była zaangażowana w działalność opozycyjną, drukowała także poza cenzurą, tutaj krystalizując problematykę, która stanie się następnie Jej znakiem rozpoznawczym. W czerwcu 1982 roku została pierwszym wybranym demokratycznie dziekanem polonistyki na UW, gdzie, po krótkim internowaniu, w 1983 roku założyła Pracownię Słownika Języka Cypriana Norwida. W 1987 roku uzyskała tytuł profesora, wieńczący formalnie Jej karierę naukową, ale przecież nie zamykający wspaniałej działalności. Odwrotnie, ciągle czynna, między innymi podejmowała też pracę na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, była blisko związana ze środowiskiem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, została członkiem Polskiej Akademii Umiejętności, a także Komitetu Językoznawstwa PAN i Rady Języka Polskiego, zaś w 2009 roku, wracając do swych najgłębszych zainteresowań, wraz z drem Tomaszem Korpyszem stworzyła Internetowy słownik języka Cypriana Norwida. W uznaniu jej zasług uhonorowano Ją zresztą najwyższymi odznaczeniami państwowymi. Profesor Puzynina stanowi niekwestionowany autorytet naukowy, a przede wszystkim uznawana jest za inicjatorkę krystalizowania problematyki aksjologii i etyki słowa, która stała się podstawą i inspiracją dla kontynuujących Jej pomysły przedsięwzięć choćby takich, jak powołanie w 2008 roku w Bydgoszczy Stowarzyszenia Etyki Słowa. Jej też właśnie jako pierwszej Stowarzyszenie przyznało członkostwo honorowe. Znamienne, że w odpowiedzi na to ostatnie wyróżnienie Ona sama nie ukrywała radości z dostrzeżenia, jak to ujęła: „najważniejszego dla mnie motywu mojej działalności zawodowej z ostatnich trzydziestu lat, a przede wszystkim – opowiedzenia się za takim sensem pracy naukowej i popularyzatorskiej całej grupy poważnych polskich językoznawców”. Dla tego najważniejszego dla Profesor Jadwigi Puzyniny motywu, pojawiającego się jeszcze w publikacjach drugiego obiegu, znalazła Ona, poniekąd nieoczekiwanie dla siebie samej, historycznego sojusznika w Norwidzie i jego problematyce wartości, a szczególnie prawdy; natomiast współczesnego sprzymierzeńca

645


• Kronika •

– w papieżu, szczególnie zaś w języku papieża Jana Pawła II. Jednak przede wszystkim oparcie dla tego motywu znalazła Ona we własnej osobowości – w swoim łaknieniu żywej obecności, jak to sama ujmowała, „Prawdy, Dobra i Piękna”, a także wspólnoty tych, którzy takich wartości poszukują. Z tego autentycznego i płynącego z najgłębszych przekonań dążenia narodziły się Jej koncepcje, a za nimi artykuły i książki – jak Słowo–wartość–kultura czy Słowo Norwida – które, stanowiąc świadectwo walki o określone przekonania, stają się zarazem godne podziwu z powodu tak wyraziście przebijającego przez nie dążenia do akcentowania wartości ludzi i świata.

Lidia Wiśniewska

Helena Szczepanik

Szanowni Państwo, mam zaszczyt przybliżyć postać Heleny Szczepanik, której na Zjeździe Delegatów TLiAM w Złotym Potoku (wrzesień 2012) postanowiono przyznać tytuł Honorowego Członka Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza. Tę skromną i nietuzinkową absolwentkę Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, długoletnią prezes Oddziału w Jarosławiu, doradcę metodycznego przemyskiego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli, polonistkę z Liceum Sztuk Plastycznych w Jarosławiu – zna i ceni wiele środowisk. Helena Szczepanik przybyła do Jarosławia w 1961 roku, z Dolnego Śląska, gdzie po studiach krótko pracowała. Wkrótce została zatrudniona w jarosławskim Liceum Sztuk Plastycznych, w którym mogła liczyć na pewną niezależność i większą swobodę działania. W trakcie studiów Helena Szczepanik poznała wielu wypuszczonych z więzień bojowników o Polskę, jak ona „skażonych” wartościami, które wedle ówczesnych władz miały zostać zapomniane. Nic dziwnego, że zachęcała swoich uczniów do czytania tekstów znajdujących się na indeksie, przygotowywała z młodzieżą spektakle oparte na dziełach nie zawsze dobrze widzianych przez ówczesnych decydentów. Mogła tak czynić dzięki postawie kolegów i dyrekcji Liceum. Sugestie profesorów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Uniwersytetu Warszawskiego, Zarządu Głównego Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza, a przede wszystkim ciągły niedosyt działania i determinacja Pani Szczepanik umożliwiły w 1972 roku utworzenie w Jarosławiu Oddziału Towarzystwa. Helena Szczepanik jest jego prezesem do dzisiaj. Dzięki Jej niezwykłej aktywności jarosławskie środowisko od lat może zapoznawać się z efektami badań nad literaturą prowadzonych w różnych ośrodkach naszego kraju. Za swą pracę otrzymała liczne nagrody i wyróżnienia.

646


• Laudacje nowych Członków Honorowych •

Helena Szczepanik jest od 2001 roku na emeryturze, ale nadal aktywnie działa. Z niespożytą energią organizuje pracę Jarosławskiego Oddziału, wspiera nie tylko młodych adeptów trudnej sztuki nauczania języka polskiego. Zawsze życzliwa dla przyjaciół N a s z a H e l e n k a w nawale pracy i obowiązków znajduje dla nas czas, dobrą radę, ciepły uśmiech… i „małe conieco”. Przeszkody i trudności pokonuje dzięki osobistej charyzmie, pracowitości, sumienności oraz niezwykłej chęci niesienia innym wiedzy, piękna i dobra. Kim jest Helena Szczepanik? Nauczycielką, mentorką, wiecznie młodą miłośniczką i znawczynią literatury, pracowitą i radosną osobą, dzięki której łatwiej uwierzyć, że d u c h z a w s z e z w y c i ę ż a m a t e r i ę.

Grażyna Pol

647


Wiek XIX . Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza rok V (XLVII) 2012

Krzysztof Czajkowski

Józefa Mikołajtisa „złotopotocka” legenda o hrabim Zygmuncie Krasińskim

J

ózef Mikołajtis1, wychowany w kulcie trzech wieszczów uczeń Józefa Kallenbacha oraz Ignacego Chrzanowskiego, polonista, który w badaniach nad literaturą polską zapisał się na stałe na jej kartach nie tyle z racji opublikowanej pod koniec życia Historii literatury ziemi częstochowskiej (1982), ile odkryciem „Albumu Trzech Wieszczów” oraz wielu innych materiałów źródłowych do poznania romantyzmu w Polsce, nauczyciel, pedagog, twórca i długoletni prezes Częstochowskiego Oddziału Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza, we wstępie do swojej pracy poświęconej częstochowskim i złotopotockim śladom w „ostatnich latach życia Zygmunta Krasińskiego” pisał: W powodzi wydarzeń Drugiej Wojny Europejskiej, pośród klęsk i prześladowań brutalnych naszego Narodu, w wyczekiwaniu triumfu Zwycięstwa i Sprawiedliwości nad panowaniem Zła, cicho przechodziły nasze Rocznice doniosłe, pokrywane kurzawą zawieruchy wojennej […]. Dziś okres koszmarny jest za nami: na zgliszczach kraju ojczystego powstaje nowe życie we wszystkich dziedzinach, choć droga ciężka i długa. Uwidocznia się dążność w postępie kultury, która nakazuje sięgać do epok minionych, aby porównać wydarzenia wielkie, odrzucić co złe lub zacofane, nakazać czcić jasne i promienne. W takich właśnie okolicznościach zmienionych chętnie zdążamy ku badaniom poszukiwawczym w zakresie naszego dorobku kulturalnego. Pod tym względem Ziemia Częstochowska przedstawia możliwości duże, począwszy od wędrówki św. Wojciecha, pobytu Jana Długosza, Piotra Skargi, działalności Arian, przejazdu Napoleona, pobytu Zygmunta Krasińskiego, a kończąc na pracy Władysława Biegańskiego.

1

Zob. B. Kubicka-Czekaj, Mikołajtis Józef (1898–1991), w: Słownik badaczy literatury polskiej, pod red. J. Starnawskiego, t. 2, Łódź 1998; A. Frania, Józef Mikołajtis – zapomniany badacz Słowackiego, „Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza” 2002, R. XXXVII; T. Majak, E. Wróbel, Działalność oddziału częstochowskiego Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza w latach 196–2006, w: Literatura i kultura w Częstochowie. Częstochowa w literaturze i kulturze, pod red. E. Hurnikowej, E. Wróbel, A. Wypych-Gawrońskiej, Częstochowa 2009.

648


• Józefa Mikołajtisa „złotopotocka” legenda… • Z tych oraz innych tematów postaramy się naświetlić, (z racji zbliżającej się 90 rocznicy śmierci), w miarę materiałów zebranych – pobyt Zygmunta Krasińskiego na Ziemi Częstochowskiej.2

Nietrudno zauważyć, już chociażby z racji użytej poetyki, epatującej współczesnego czytelnika podniosłym tonem wypowiedzi, że pisany przez Mikołajtisa tekst powstawał w szczególnych okolicznościach. I rzeczywiście, z opublikowanego w „Ziemi Częstochowskiej” artykułu z 1947 roku nie wynika jednoznacznie, aby jego autor – niedawny AK-owiec – miał pełną świadomość dokonujących się w PRL -u zmian. Z jednej strony bowiem jesteśmy świadkami entuzjazmu dla „nowego życia we wszystkich dziedzinach”, który w żaden sposób nie kojarzy się nam z poetyckimi manifestacjami Kazimierza Wierzyńskiego po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, z drugiej zaś obawy budzi deklarowana „dążność w postępie kultury, która nakazuje sięgać do epok minionych, aby porównać wydarzenia wielkie, odrzucić co złe lub zacofane, nakazać czcić jasne i promienne”. Pułapka, w którą dał się wciągnąć, wtedy nie tak znowu „stary wróbel, którego nie da się złapać na plewy” (jak miał w zwyczaju mówić Profesor do swoich uczniów), polegała na całkowitym braku zrozumienia dialektyki historii. Jeszcze w 1947 roku Mikołajtis myślał o zbliżającej się za dwa lata 90. rocznicy śmierci Zygmunta Krasińskiego. W roku 1957 oraz 1959 autor Nie-Boskiej komedii nie zasługiwał już, aby publicznie – choćby w ramach nowo powstałego w Częstochowie Oddziału Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza – uczcić jego pamięć. O ile przypadająca w 1959 roku rocznica stulecia śmierci poety wydaje się, przynajmniej z dzisiejszej perspektywy, naturalnym zjawiskiem potwierdzającym ciągłość kultury narodowej, o tyle obchody ku czci autora Irydiona w roku 1957 nakazują poszukiwać ich rzeczywistego uzasadnienia. Data ta nie wiąże się z urodzinami, tym bardziej ze śmiercią poety, ani też nie ma znaczenia historycznoliterackiego, związanego z powstaniem czy drukiem przełomowego w dorobku poetyckim utworu. Na ostatniej stronie bibliografii Zygmunta Krasińskiego w Nowym Korbucie, w dziale „Rocznice” odnotowano zaraz po informacji „O Krasińskim w Niemczech” na podstawie „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” z 1939 roku, a więc jako pierwsze w powojennej historii, „Uroczystości w Złotym Potoku w setną rocznicę pobytu Z. Krasińskiego”3. O tym wyjątkowym wydarzeniu rozpisywano się na łamach lokalnego „Życia Częstochowy” w artykule, który przytaczam tutaj w całości: W roku bieżącym sto lat minęło od okresu pobytu jednego z trzech naszych wieszczów, Zygmunta Krasińskiego w Złotym Potoku, ongiś majątku ojca poety, generała Wincentego Krasińskiego. Autor Irydiona i Nie-Boskiej komedii przebywał w Złotym Potoku – jak ustalono według korespondencji ówczesnego administratora dóbr złotopotockich – Kotarbińskiego, w okresie od połowy maja do połowy września 1857 roku. To Zygmunt Krasiński – według świadectwa współczesnych – nadał nazwy skałom, źródłom i stawom w Złotym Potoku. Jego

2 3

J. Mikołajtis, Z ostatnich lat życia Zygmunta Krasińskiego, „Ziemia Częstochowska” 1947, t. 3, z. 4, s. 5–6. Bibliografia literatury polskiej. „Nowy Korbut”, t. 8: Romantyzm, pod red. I. Śliwińskiej, S. Stupkiewicza, Warszawa 1969, s. 217.

649


• Krzysztof Czajkowski • fantazji poetyckiej zawdzięczać należy nazwy: „Brama Twardowskiego” i „Most diabelski”. Jego imię – Zygmunt – nosi główne źródło złotopotockie, tak jak dwa stawy on też ochrzcił imionami Elżbiety – na cześć swej ukochanej córeczki – i Irydiona – ku upamiętnieniu najlepszego swego dzieła poetyckiego. Zygmunt Krasiński w czasie pobytu w dobrach swego ojca mieszkał w zachowanym do dziś dworku staroszlacheckim obok pałacu. W cieniu starych lip dobrze żyło się w tym dworku poecie, póki nie zachorowało śmiertelnie najukochańsze jego dziecko, Elżbietka. W tym dworku zmarła ona 12 września 1857 r. i pochowana została w podziemiach wybudowanej na zlecenie poety kaplicy w kościele w Złotym Potoku. Boleść po śmierci córki wygnała poetę we wrześniu do Warszawy. Tak więc Zygmunt Krasiński przebywał w Złotym Potoku przed stuleciem około czterech miesięcy. O tej tak ważnej dla naszego regionu rocznicy zapomnieli wszyscy – z wyjątkiem grona nauczycieli i wychowawców z mieszczącego się w pałacu złotopotockim Technikum Rolniczego. Oni to postanowili uczcić rocznicę wmurowaniem na ganku zachowanego staropolskiego dworku, w którym mieszczą się obecnie pracownie szkolne, marmurowej tablicy pamiątkowej. Inicjatorzy, którym przewodził dyrektor Technikum prof. Józef Nabrdalik, zdani byli na własne siły, bowiem zarówno wydział kultury prezydium katowickiej WRN jak i oddział kultury przy prezydium częstochowskiej PRN odmówiły pomocy finansowej i w ogóle sprawą uczczenia rocznicy się nie interesowały. Nauczyciele więc jak i uczniowie oraz pracownicy administracji Technikum Rolniczego zebrali z własnych datków około 1700 zł i sami ufundowali tablicę pamiątkową. Powołali oni także komitet honorowy uczczenia setnej rocznicy pobytu wielkiego poety w Złotym Potoku, zapraszając doń sekretarza KP PZPR Konrada Borowieckiego, przewodniczącego PRN Zbigniewa Szlosara, kierownika wydziału oświaty prezydium PRN Bolesława Stępnia, prezesów oddziałów miejskiego i powiatowego ZNP, Czesława Wojtalę i Józefa Majora, dyrektora „Syropiarni” w Złotym Potoku Franciszka Sowę, nadleśniczego Franciszka Klimę, prezesa PZGS Rymkiewicza, przewodniczącego GRN w Janowie Stanisława Bala, dyrektora Technikum Rolniczego Józefa Nabrdalika i kierowniczkę żeńskiej szkoły rolniczej Hannę Wieczorek oraz prezesa GS w Janowie, Sikorskiego. Odsłonięcie tablicy nastąpi w niedzielę 17 bm. o godz. 10. Po odczycie o życiu i twórczości Zygmunta Krasińskiego, jego pobycie w Złotym Potoku oraz po odsłonięciu tablicy, odbędą się popisy zespołów artystycznych. Spodziewać się należy, że obchodem pięknej rocznicy zainteresują się wydziały kultury prezydiów Powiatowej i Miejskiej Rady Narodowej, Powiatowy i Młodzieżowy Dom Kultury, instytucje kulturalne i oświatowe, nauczycielstwo i młodzież, że udzielą organizatorom obchodu pomocy i przyczynią się do uświetnienia uroczystości występami najlepszych zespołów z miasta i powiatu. Może zainteresuje się także tym obchodem wydział kultury prezydium WRN i udzieli jego organizatorom choć spóźnionej, ale nadal pożądanej pomocy. W myśl przysłowia – lepiej późno, niż wcale.4

Zdziwienie musi budzić fakt, że w tak szczegółowej relacji z obchodów uroczystości z okazji setnej rocznicy pobytu Zygmunta Krasińskiego w Złotym Potoku nie pojawia się nazwisko człowieka, który współtworzył jego „złotopocką” legendę. Józef Mikołajtis, jeszcze w latach trzydziestych XX w., dzięki uprzejmości i za zgodą ówczesnych spadkobierców poety – Stefanii, Karola i Rogera Raczyńskich – miał bezpośredni wgląd w część archiwum rodzinnego Krasińskich. Na podstawie przeprowadzonej wtedy kwerendy, autor późniejszej monografii o historii literatury Ziemi Częstochowskiej, ogłosił w 1937 roku pracę zatytułowaną W siedzibie Zygmunta Krasińskiego5, rozszerzoną następnie o kolejne badania archiwalne i opublikowaną we wspomnianym już wcześniej artykule z roku 1947. W pierwszych latach 4 5

Artykuł podpisany inicjałem (p), Uroczystości w Złotym Potoku. W setną rocznicę pobytu Zygmunta Krasińskiego, „Życie Częstochowskie” 1957, nr 269, s. 8. J. Mikołajtis, W siedzibie Zygmunta Krasińskiego, „Czasopismo Literackie” 1937, nr 1.

650


• Józefa Mikołajtisa „złotopotocka” legenda… •

powojennych Mikołajtis zaangażował się bezpośrednio w ratowanie ocalałych i zdeponowanych w Muzeum Świętokrzyskim pamiątek po Krasińskim. Z jego inicjatywy zostały one przewiezione do muzeum w Częstochowie, stanowiąc dzisiaj najważniejszą część stałej ekspozycji Muzeum Regionalnego im. Zygmunta Krasińskiego w Złotym Potoku. Był więc nie tylko znawcą, ale i autorytetem, zwłaszcza w tworzącym się wówczas w Częstochowie nowym środowisku intelektualno-artystycznym. Trzeba pamiętać, że w 1956 roku powstaje Częstochowski Oddział Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza, którego członkiem – założycielem i długoletnim prezesem był Mikołajtis. Jedynym racjonalnym – jak sądzę – wytłumaczeniem tej wymownej nieobecności Mikołajtisa w obchodach rocznicowych w Złotym Potoku mogła być obawa, że swoim zachowaniem wykaże brak „politycznej poprawności” i „ideologicznej czujności”. Wszak autor Nie-Boskiej komedii, Przedświtu i Trzech Psalmów znalazł się na „cenzurowanym” po 1945 roku. Był renegatem i konserwatystą, a jego twórczość – passé. Mieli tego pełną świadomość autorzy „książki zbiorowej wydanej staraniem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie”, pisząc we wstępie: […] przebywając na emigracji i korzystając dzięki temu z pełnej swobody słowa i druku, poczuwamy się do obowiązku przechowania i przekazania następnym pokoleniom tych wartości duchowych kultury polskiej, które z jakichkolwiek względów są – albo mogłyby być – bez naszej interwencji zagrożone. Jedną z takich wartości jest właśnie twórczość Krasińskiego. Mimo powtarzanego nieustannie postulatu upowszechniania kultury, Krasiński należał do niedawna do autorów w Kraju całkowicie przemilczanych. Ale ta właśnie, jak można by się wyrazić, „dialektyka dziejów”, która skreślała Krasińskiego z lektur szkolnych i nie dopuszczała w Polsce do nowych wydań jego dzieł od dawna wyczerpanych, spowodowała jednocześnie, że pisarze polscy żyjący na emigracji uważali za swój obowiązek, aby opracować tę książkę. Oto także, rzec by można, „dialektyczne przeciwieństwo” – owa „sprzeczność”, która – jak wierzą marksiści – staje się przyczyną wszelkiego działania, wszelkiego w ogóle ruchu…6

Londyńska publikacja z roku 1959, włączająca Krasińskiego w poczet „żywych”, okazała się wysoce problematyczna, zwłaszcza w lekturze krajowego czytelnika. Śmiem twierdzić, że zorganizowana w Instytucie Badań Literackich PAN w dniach 17 i 18 kwietnia 1959 roku konferencja naukowa poświęcona twórczości Zygmunta Krasińskiego w związku z upływającą w tym roku setną rocznicą śmierci poety, była poniekąd politycznym aktem dobrej woli (na fali przebrzmiałej już dawno odwilży) skierowanym w stronę reakcyjnego środowiska emigracji polskiej. W książce Zygmunt Krasiński. W stulecie śmierci, będącej pokłosiem IBL-owskiej konferencji, znalazły się teksty referatów wygłoszonych przez Konrada Górskiego, Stefana Treugutta, Jerzego Kreczmara, Stefanię Skwarczyńską oraz najobszerniejszy, bo 140-stronicowy tekst Marii Janion Twórczość Krasińskiego do roku 1836 a problematyka ideowa romantyzmu (w miejsce wygłoszonego na konferencji Krasiński a romantyzm. Wstępne propozycje). Nie wchodząc w szczegóły zawartości merytorycznej poszczególnych artykułów, warto przyjrzeć się nieco bliżej fragmentom załączonego do książki Posłowia. Kazimierz Wyka pisał: 6

W. Wohnout, Krasiński – żywy, w: Krasiński żywy. Książka zbiorowa wydana staraniem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, red. W. Günther, Londyn 1959, s. 8–9.

651


• Krzysztof Czajkowski • Wśród rocznic dotyczących wielkiego romantyzmu, rocznic obchodzonych bądź w wyniku społecznej żywotności danego twórcy, bądź też wynikających z przechodzącej w nałóg manii wywoływania z cieni zagrobowych wszelkich możliwych dat i fetowania takowych, setna rocznica śmierci Zygmunta Krasińskiego (23 lutego 1859 r.) posiadała odmienny charakter. Ten bardzo wybitny twórca, o równie genialnym początku co żałosnym schyłku, ongiś współuczestnik trójcy wieszczów na równych prawach z Adamem i Juliuszem, znajduje się obecnie w jakiejś szczególnej pozycji. Można by najprościej powiedzieć, że z przedmiotu dydaktyczno-historiozoficznych roztrząsań, najczęściej o całkiem wstecznym charakterze, kolejno zaś z przedmiotu równie dydaktycznych i publicystycznych potępień, staje się on tematem normalnych badań historyka literatury. Niczym więcej. Ów przypadek Krasińskiego zdaje się wszakże wskazywać, że twórca Nie-Boskiej i Irydiona bynajmniej na tym źle nie wyjdzie. Ta szczególna pozycja nie wynika jedynie ze spojrzenia z perspektywy właściwej badaniom literackim w Polsce Ludowej.7

Przedstawione wyżej argumenty, wymierzone przede wszystkim w „wysoki stopień hagiograficznych akcentów w poszczególnych studiach” z londyńskiego wydania, prezentowały oficjalne stanowisko, z perspektywy którego nie można było mieć najmniejszych wątpliwości, że uprawiana pod koniec czterdziestych i w pięćdziesiątych latach historia literatury polskiej zgadzać się powinna z „jedynie słuszną linią partii”. Był to zapewne jeden z powodów, dla którego Częstochowski Oddział TLiAM zrezygnował z czynnego zaangażowania się w obchody setnej rocznicy śmierci Zygmunta Krasińskiego. W to miejsce, za zgodą i udziałem Zarządu Głównego TLiAM, Częstochowa włączyła się aktywnie w organizację Roku Słowackiego (w sto pięćdziesiątą rocznicę jego urodzin i sto dziesiątą śmierci). Słowacki, piszący na przełomie 1845/1846 roku odpowiedź Do autora trzech Psalmów, był bardziej „na czasie” w swoich stosunkach z Krasińskim i na „bieżąco” ze względów ideologicznych – wszakże „Duch, wieczny rewolucjonista…”! Stąd zapewne, pomimo braku jakichkolwiek odniesień biograficznych oraz związków z ziemią częstochowską, kierowany przez Mikołajtisa oddział TLiAM zainaugurował swoją działalność spektakularnymi obchodami ku czci Słowackiego. W ramach zorganizowanej wtedy konferencji naukowej, w której uczestniczyli między innymi Julian Krzyżanowski, Eugeniusz Sawrymowicz, Bogdan Zakrzewski, Mieczysław Kotlarczyk, prezes Częstochowskiego Oddziału TLiAM wystąpił z referatem, w którym starał się udowodnić, że: w badaniach literackich nad twórczością Słowackiego stosunkowo mało mówiło się o realnym demokratyzmie poety. Wyrazem tego demokratyzmu była nie przynależność do Towarzystwa Demokratycznego, lecz wrodzona dyspozycja sprawiedliwości społecznej, tkwiąca w bogatych pokładach jego duszy, a stopniowo ujawniająca się w utworach, mających świadczyć o trwałej, niesłabnącej walce za sprawę ludu.8

Obchody „Roku Słowackiego” w Częstochowie były niewątpliwie bardzo ważnym wydarzeniem w życiu miasta. Nie zmienia to jednak faktu, że dopiero teraz, po pięćdziesięciu z górą latach od okrągłej, nieuczczonej rocznicy, Zarząd Często7 8

K. Wyka, Posłowie, w: Zygmunt Krasiński. W stulecie śmierci, Warszawa 1960, s. 232. J. Mikołajtis, Niepopularny wódz ludu. (Rzecz o Juliuszu Słowackim), w: W Roku Słowackiego, pod red. J. Mikołajtisa, J. Wójcickiego, Katowice 1961, s. 69.

652


• Józefa Mikołajtisa „złotopotocka” legenda… •

chowskiego Oddziału Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza oddaje należną cześć autorowi Irydiona, występując w roli głównego inicjatora Międzynarodowej konferencji naukowej „Gdzie piękność, gdzie poezja…?”, zorganizowanej z okazji dwusetnej rocznicy urodzin poety. Powracając do zasadniczego tematu, trudno nie odwołać się do tych elementów biografii twórcy, które – w opinii Mikołajtisa – oznaczają bezpośredni związek Zygmunta Krasińskiego z Częstochową i Złotym Potokiem. Weryfikacja dużej części legendy stworzonej przez Mikołajtisa jest dzisiaj niemożliwa. Jednak zanim przyjdzie się zastanowić nad sklasyfikowaniem tej części biografii Krasińskiego dla potrzeb postawienia roboczych hipotez: co realne, prawdopodobne, a co całkowicie niemożliwe, przyjrzyjmy się owym legendotwórczym fragmentom dociekań badawczych. W podrozdziale II – W siedzibie Zygmunta Krasińskiego, Mikołajtis pisał: Całość życia w Potoku Złotym można podzielić na sprawy rodzinne i majątkowe. Po dowodach, świadczących o zainteresowaniach sprawami majątkowymi, należy omówić te sprawy rodzinne, które dało się stwierdzić. Są to: a) pielgrzymka na Jasną Górę, potwierdzona przez O.O. Paulinów, b) wypadek kradzieży pieniędzy synowi Zygmusiowi, c) śmierć córki Elżbietki – oraz d) wspólne z żoną przepisywania. W tym również czasie, wedle relacji rodzinnych, nadane były przez poetę nazwy stawom w Potoku Złotym oraz skałom: Brama Twardowskiego i Most Diabelski. Staw przepływowy w parku pałacowym ma miano „Irydiona”; staw inny „Elżbiety”, a źródło główne – miano „Zygmunta”. […] Przepisywanie utworów, poprawianie ich, co zresztą było stałą troską poety, zajmowanie się stroną wychowawczą dzieci, zwiedzanie okolicy, mającej bogatą przeszłość historyczną, wreszcie sprawy majątkowe – oto przeważna całość życia poety w Potoku Złotym.9

W odróżnieniu od wyrażanych przez autora Historii literatury ziemi częstochowskiej przypuszczeń, jakoby Krasiński zatrzymywał się w Potoku, ilekroć bywał przejazdem w Częstochowie, wzmiankowany okres z życia poety dotyczy ściśle 1857 roku Ze wspomnień rodzinnych Edwarda Raczyńskiego wynika, że Zygmunt, który późniejsze lata życia spędził przeważnie za granicą, nie pozostawił po sobie wiele śladów w wielkim domu warszawskim, gdzie mieszkał z ojcem, ani też, o ile wiem, na wsi. W jednym z listów swoich pisał wprawdzie Wincenty Krasiński, że kupuje majątek Złoty Potok położony w okolicy niezwykle malowniczej, aby Zygmunt, który tak kocha skały i urwiska, nie musiał szukać ich za granicą, lecz mógł nimi nacieszyć się w Polsce. Ale Zygmunt, który umarł na krótko po otrzymaniu od ojca tego majątku, odwiedził go tylko raz jeden podobno i to na krótko.10

A więc „tylko raz jeden podobno i to na krótko”! To znaczy na ile konkretnie? Cztery miesiące, od maja do września 1857 roku, jak twierdził Mikołajtis? A może krócej? Żeby zrozumieć rzeczywiste powody, dla których Krasiński decyduje się na przyjazd do Złotego Potoku musimy cofnąć się nieco w czasie. W liście do generała Wincentego Krasińskiego z 19/31 lipca 1850 roku Paskiewicz donosił, że Zygmunt 9 J. Mikołajtis, Z ostatnich lat życia…, s. 32. 10 E. Raczyński, Ze wspomnień rodzinnych, w: Krasiński żywy, Londyn 1959, s. 88.

653


• Krzysztof Czajkowski • […] obcy własnej ojczyźnie, nie może się liczyć w poczet ludzi cieszących się sławą w oczach rządu […], wszelkie dwuznaczne zachowanie się narazić go może na ciężką przed prawem 11 odpowiedzialność.

Konsekwencją udzielonego ostrzeżenia, skutkującego pojawiającymi się problemami z uzyskaniem paszportu, jest powolne wycofywanie się poety z politycznego życia Wielkiej Emigracji, o którym świadczyć może pogrzeb Mickiewicza – pomimo obecności w tym czasie w Paryżu, co prawda incognito, Krasiński nie bierze w nim czynnego udziału, przypatrując się konduktowi żałobnemu z okna w hotelu. Nie bez znaczenia dla wymuszonych zachowań syna musiał być nieposzlakowany niczym autorytet ojca, generała Wincentego Krasińskiego, który pełnił wówczas tymczasowo obowiązki namiestnika cesarskiego w Królestwie Polskim. To ojciec zdecydował również, zaraz po krachu finansowym bankiera Thurneyssena, u którego Zygmunt i Eliza Krasińscy ulokowali półtora miliona franków, że wakacje spędzą całą rodziną w Polsce: Tym razem zgodnie z życzeniem ojca – jak pisze Zbigniew Sudolski – miał poeta wraz z rodziną spędzić wakacje w nabytym przez generała Krasińskiego Złotym Potoku, wsi pod Częstochową, będącej perłą Jury Krakowsko-Wieluńskiej. Generał Krasiński urzeczony krajobrazem tutejszych okolic miał nadzieję, że ich piękno oczaruje również syna i skłoni go do częstszego pobytu w kraju. Zawiódł się jednak i tym razem. Do Złotego Potoku przybył Krasiński dopiero w końcu lipca i zaraz zabiegał o to, by „jak najprędzej wymknąć się z klatki” na kurację do Wiesbaden. Niespodziewanie jednak dosięga tu Krasińskiego nieszczęście – 12 września w Złotym Potoku umiera najmłodsza córeczka Elizka. Ból spowodowany stratą ukochanego dziecka przesłania wszelkie uroki krajobrazu. W dziesięć dni później wyjeżdża poeta ze Złotego Potoku, by nie powrócić tu już nigdy.12

Tak więc nie cztery, ale zaledwie dwa miesiące przyszło Krasińskiemu spędzić w należącym już wtedy do niego majątku w Złotym Potoku. Być może dla zabicia czasu wymyślał nazwy owych szczególnych dzisiaj miejsc, nadając im imiona. Ale nie ma na to żadnych dowodów. Związanie miejsca z osobą, w tym przypadku wykreowanie charyzmatyczno-symbolicznej przestrzeni na zasadzie genius loci, w równej mierze przypisać można fantazji poetyckiej autora Pana Trzech Pagórków, co legendotwórczej pragmatyce „późnych wnuków”. O innych zajęciach poety w tym czasie wiadomo bardzo niewiele. Z listu do dzieci – synów Władysława i Zygmunta – pisanego z Baden 8 października 1857 roku dowiedzieć się można jedynie o wspólnych w tamtym czasie polowaniach: Drodzy moi oba! Uradowałem się za przeczytaniem Waszych listów, naprzód z tego, iż Wam się na onym polowaniu nic złego nie trafiło, po wtóre żeście napatrzyli się porządnego wyżła, na mnóstwo zwierzyny i że Adzio dwie kuropatwy, Lili zaś jedną trupem położył. Możeście wspomnieli i na Papę, który z Wami po potockich chodził błoniach i zapoznał Was z pierwszym stadem kuropatw i pierwszymi przepiórkami oglądanymi w życiu. Ostatniego

11 Cyt. za: Z. Sudolski, Zygmunt Krasiński, Warszawa 1974, s. 374. 12 Tamże, s. 391. Dobra złotopotockie nabył generał Wincenty Krasiński w 1851 roku; pałac przebudowano i odrestaurowano w 1856.

654


• Józefa Mikołajtisa „złotopotocka” legenda… • roku, cośmy razem polowali, gdyście po tych wzgórzach tak ochoczo strzelali do jaskółek i innych ptaszków, żaden z nas nie domyśliwał się wracając do domu przy zachodzącym słońcu, że ten pogodny wieczór tak żałobnie, tak grobowo się zakończy – że nim ostatnia godzina nocy wybije, opuści nas i dom ten biały, i ziemię tę dusza ukochana, pozostawiając nam tylko do złożenia w trumnę ciałko umęczone swoje. Biedna Lilizka, ale ta tylko, co tego wieczora tak okrutnie cierpiąc skonała, nie ta, co dziś żyje i modli się o Was […].13

Niespodziewana śmierć w Złotym Potoku ukochanej córki Krasińskich kładzie się cieniem na tym wspomnieniu, przypominającym w pierwszych zdaniach epistolarnego zapisu utraconą bezpowrotnie arkadię. Pozostaje zadać pytanie, czy w czasie tak krótkiego jednak pobytu poety na wsi, który zakończył się dla całej rodziny tragicznie, zdążył on odbyć pielgrzymkę – jak twierdzi Mikołajtis – pieszą na Jasną Górę? […] częstych szukał ukojeń poeta, skoro był kilkakrotnie na Jasnej Górze, a raz nawet odbył pielgrzymkę pieszą, zawieszając w kaplicy Matki Boskiej obrazek – jako wotum dziękczynne za wyzdrowienie syna Władysława. […] Data odbycia pielgrzymki jest nieznana, lecz należy ją raczej odnieść do pobytu poety w Potoku Złotym, skąd łatwiej było przebyć przestrzeń dwudziestoośmiokilometrową, aniżeli z Warszawy.14

Ostatni badacz, mający w zasadzie nieograniczony dostęp przed wybuchem II wojny światowej do rodzinnego archiwum Krasińskich w Złotym Potoku, musiał zdawać sobie sprawę, że w pełni uzasadnione, a tym samym wiarygodne, mogą być tylko dwie wizyty poety na Jasnej Górze. Jedna z roku 1849, potwierdzona wpisami Wincentego, Zygmunta i Elżbiety Krasińskich w „Książce Arcybractwa Aniołów Stróżów”, czyli tzw. „Księdze Złotej” klasztoru. I druga, bardziej już domniemywana, z grudnia 1852 roku. W drodze powrotnej z Drezna do Warszawy Krasiński zatrzymał się dwa dni w Częstochowie15. Odbycie pieszej pielgrzymki ze Złotego Potoku na Jasną Górę w 1857 roku, chociaż poparte „relacją ustną o. Alfonsa Jędrzejowskiego, liczącego 90 lat”, wydaje się fizycznie niemożliwe, biorąc pod uwagę ówczesny stan zdrowia Krasińskiego. Sędziwemu zakonnikowi mogły się najzwyczajniej pomylić osoby, nie mówiąc już o miejscu i czasie. Jaki stąd płynie wniosek? Wydaje się, że tam, gdzie brakowało wystarczających dowodów, a pobyt w Złotym Potoku jest praktycznie nieobecny w korespondencji poety, za wyjątkiem sporadycznych wzmianek na marginesie wspomnień o zmarłej córeczce, autor Historii literatury ziemi częstochowskiej tworzył własną narrację parahistorycznoliteracką, która o wiele więcej ma wspólnego z gatunkiem legendy niż nauką. Chciał zapewne dowartościować w ten sposób literacki obraz małej ojczyzny, z którą przyszło mu się związać na kilkadziesiąt lat, aż do śmierci. Krasiński był drugim po Słowackim romantykiem, któremu Mikołajtis poświęcił tak dużo Z. Krasiński, Listy do różnych adresatów, t. 2, zebrał, oprac. i wstępem poprzedził Z. Sudolski, Warszawa 1991, s. 354–355. 14 J. Mikołajtis, Z ostatnich lat życia…, s. 6. 15 Zob. Z. Sudolski, Zygmunt Krasiński, s. 381. 13

655


• Krzysztof Czajkowski •

swojej polonistycznej uwagi oraz poszukiwawczego zaangażowania. Dokonana przez niego jeszcze przed wybuchem wojny inwentaryzacja pamiątek pozostałych po Zygmuncie Krasińskim w Złotym Potoku jest dla nas dzisiaj bezcenna. Wśród setek listów, rachunków, regulacji spadkowych, księgozbioru i przedmiotów codziennego użytku, utraconych bezpowrotnie, znajdowały się również dzieła sztuki – portrety Krasińskich pędzla Ary Scheffera oraz Franza Xavera Winterhaltera. W pierwszych dniach września 1939 roku w obawie przed Niemcami, Raczyńscy zdecydowali się wywieźć co cenniejsze rzeczy na Wschód, do Ołyki, stolicy ordynacji Radziwiłłów, nie przeczuwając rychłego zagrożenia i zbrojnej interwencji ze strony sowieckiej. Wkrótce majątek radziwiłłowski został zawłaszczony, a dzieła sztuki – jeśli nie skradzione – stały się łupem wojennym, z którego nowa władza radziecka postanowiła utworzyć muzeum. W tym miejscu, po raz ostatni, odwołam się do zapisów Mikołajtisa: Kiedy dnia 21 czerwca 1941 roku Niemcy zaatakowali w rejonie Równego […], zarządzono ewakuację pamiątek, ale część tych zabytków wpadła po drodze w ręce Niemców, a po zajęciu przez nich Ołyki wywieziono wszystko co pozostało – do Niemiec. Byłoby zatem bardzo ważne, by, po zbadaniu stanu i wykazu pamiątek, wszcząć sprawę rewindykacyjną.16

Cóż, można by powiedzieć, że jesteśmy – paradoksalnie – świadkami sprawiedliwości dziejowej: złodziej okradł złodzieja! Ale i tym razem Mikołajtis nie do końca miał rację. Kiedy w 2004 roku byłem w Łucku z okazji promocji Sonetów krymskich Adama Mickiewicza, zajrzałem przypadkowo zupełnie do tamtejszego muzeum reklamującego się w mieście (dzisiaj również na stronach internetowych) zbiorami malarstwa europejskiego od XVII do początków XX wieku. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu wśród eksponowanych obrazów zobaczyłem, do tej pory widziane przeze mnie jedynie w formie reprodukcji, płótna z galerii rodzinnej Krasińskich w Złotym Potoku. Te oczywiście najcenniejsze i najbardziej nam znane, Scheffera i Winterhaltera znajdują się do dzisiaj w Wołyńskim Muzeum Krajoznawczym w Łucku17.

a b s t r ac t

Józef Mikołajtis’s ‘Złoty-Potok’ Legend of Count Zygmunt Krasiński The post-war reception of the life and oeuvre of Zygmunt Krasiński, seen from the standpoint of the priorities of the statutory activities of the ‘Adam Mickiewicz’ Literary Society [TLiAM], Branch of Częstochowa, established in 1956, is thoroughly representative of the transfor16 J. Mikołajtis, Historia literatury ziemi częstochowskiej, Częstochowa 1982, s. 85. 17 Autentyczność obrazów z kolekcji Krasińskich w Złotym Potoku, będących obecnie w posiadaniu Wołyńskiego Muzeum Krajoznawczego w Łucku, potwierdzona została w 2008 roku przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

656


• Józefa Mikołajtisa „złotopotocka” legenda… • mations of methodological ‘attitudes and foundations’ taking place at the time in the area of literary-historical research in Poland. These developments proved decisive, to a considerable extent, to an ideological marginalisation of the output of the author of Nie-Boska komedia, who was ‘personally’ thrust down into a reactionary-conservative inexistence. It fell to the lot of Józef Mikołajtis, co-founder and longstanding chairman of the TLiAM Częstochowa Branch, to focus on the ‘Złoty-Potok’ [‘złotopotocka’] legend of Count Krasiński, coined back in the Interwar period, which – due to its anti-scientistic nature – did not even call for substantiation or challenge. k e y wo rd s Józef Mikołajtis, Zygmunt Krasiński, Złoty Potok, legend, Romanticism, Zygmunt Krasiński’s anniversary celebrations, Xaver Winterhalter, Ary Scheffer, the ‘Adam Mickiewicz’ Literary Society

657


Wiek XIX . Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza rok V (XLVII) 2012

Życie i twórczość Bolesława Prusa z perspektywy 100 lat

Konferencja naukowa zorganizowana w 100-lecie śmierci pisarza Nałęczów, 13–16 czerwca 2012 roku

W dniach od 13 do 16 czerwca 2012 roku odbyła się w Nałęczowie, w gmachu Centrum Szkoleniowo-Wypoczynkowego „Energetyk”, konferencja naukowa poświęcona życiu i twórczości Bolesława Prusa, zorganizowana przez Katedrę Literatury Realizmu i Naturalizmu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II oraz Zakład Literatury Pozytywizmu i Młodej Polski Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Konferencję objął swym patronatem Burmistrz Nałęczowa, Pan Andrzej Roman Ćwiek. W czasie czterodniowej sesji wygłoszonych zostało 45 referatów. Swoje prace prezentowali badacze rekrutujący się z 20 ośrodków uniwersyteckich, zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Trójka prelegentów reprezentowała Instytut Badań Literackich PAN, jeden – Bibliotekę Publiczną m. st. Warszawy. Pretekstem do podjęcia kolejnej refleksji badawczej nad różnymi aspektami twórczości Prusa stała się setna rocznica śmierci autora Lalki. Istotnym wymiarem konferencji było ukazanie, że najwybitniejszy pisarz polskiego pozytywizmu niezmiennie wzbudza zainteresowanie wielu interpretatorów, którzy odkrywają nieznane bądź poszerzają dotychczasowe horyzonty poznawcze jego dzieł. Konferencja w Nałęczowie była również okazją do uczczenia pamięci, związanego ze środowiskiem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, prof. Stanisława Fity, zmarłego w 2011 roku wybitnego znawcy twórczości pozytywistów, w tym szczególnie Bolesława Prusa i Elizy Orzeszkowej. Postać prof. Fity oraz jego dorobek naukowy przedstawił podczas otwarcia konferencji Prodziekan Wydziału Nauk Humanistycznych KUL prof. Wojciech Kaczmarek. W trzecim dniu sesji, 15 czerwca, w pierwszą rocznicę śmierci autora Pozytywisty ewangelicznego posiedzenie rozpoczęto od chwili ciszy i krótkiej modlitwy w intencji zmarłego badacza. Obrady miały charakter plenarny i zostały podzielone na osiem sekcji tematycznych. Ponieważ Prus zawarł w swojej twórczości syntezę wszystkich najistotniejszych problemów, jakie nurtowały świadomość kulturalną dziewiętnastowiecznej europejskiej nowoczesności, rzeczą konieczną wydało się ponowne rozpatrzenie zarówno

658


• Życie i twórczość Bolesława Prusa… •

artystycznej strony dorobku pisarza, jak i jego poglądów na najrozmaitsze dziedziny życia, nauki i sztuki. Poszczególne sesje obrad konferencyjnych odsłaniały analizy literaturoznawcze, skorelowane z odczytaniami Prusa, uwzględniając płaszczyzny: filozoficzną, socjologiczną, psychologiczną, jak również nauki ścisłe i przyrodnicze, a więc matematykę oraz fizykę czy biologię. W toku licznych rozpraw i dyskusji ukazano nie tylko zainteresowania i pasje twórcy, jego wszechstronną orientację w przedmiotach wymienionych dyscyplin, ale także przybliżono długotrwałe dążenia Prusa do zaspokojenia młodzieńczych marzeń, by zostać profesjonalnym uczonym. W pierwszym dniu konferencji dyskutowano o stosunku Prusa do postaci „obcych” – narodu czeskiego, Rosji i Rosjan. Podjęto także refleksję nad charakterem relacji twórcy z Galicją i szczególnie mu bliskim Nałęczowem. W kolejnych dniach wiele miejsca poświęcono samej postaci Prusa oraz dziewiętnastowiecznej i współczesnej recepcji twórczości pisarza. W centrum rozważań znalazło się w tym kontekście zagadnienie pasji poznawczych Prusa, a mianowicie jego dociekanie prawdy o świecie i człowieku, otwieranie się na postęp i nowoczesność. W nurcie tym dostrzeżono możliwości zupełnie nowych odczytań twórczości pozytywisty; ukazano między innymi dzieje Prusowskiej maszyny do pisania, a także poglądy twórcy na temat techniki filmowej i fotografii. Przybliżono również i poszerzono różne fizykalne, psychologiczne i filozoficzne motywy obecne w twórczości pisarza oraz przedstawiono portret Prusa widziany oczami publicystów „Roli” i Czesława Miłosza. Autor Lalki został zaprezentowany jako człowiek o nieprzeciętnej wyobraźni, jednostka poszukująca i walcząca o postęp, obywatel nowoczesnego świata. U podstaw konferencyjnych dyskusji stanęło pytanie znajdujące się w tytule referatu prof. Józefa Bachórza: „Dlaczego Prus?” Z jednej strony, wybitny znawca literatury drugiej połowy XIX wieku zapytał o źródła fascynacji twórczością Prusa, o powody, dla których od ponad wieku nieustannie bada się jego pisma, z drugiej strony, pytanie to zostało rozszerzone o kwestię: dlaczego współcześnie Prus nie jest pisarzem należycie docenianym, czytanym chętnie przez młode pokolenia? Dlaczego czytelnicy uważają dzieła pozytywisty za trudne i niezrozumiałe i wreszcie, dlaczego dorobek pisarski Prusa wydaje się obecnie marginalizowany na krajowym rynku wydawniczym? Dyskusja prowadzona w sposób merytoryczny i rozważny – uwzględniająca odmienność spojrzenia oponentów – nie przyniosła jednoznacznych rozstrzygnięć. Nie było to jednak jej celem. Przede wszystkim można było osiągnąć większe zrozumienie wzajemnych stanowisk i wymienić poglądy. Na konferencji w Nałęczowie nie tylko scjentystyczny wymiar twórczości Prusa stał się obiektem kolejnych badawczych eksploracji. Przedmiotem kilku referatów były również obecne w dziełach Prusa motywy mistyczno-religijne. Analizom poddano zarówno zjawiska paranormalne w twórczości pisarza, jak i zagadnienia związane ze stosunkiem Prusa do osobowego Boga, wiary, nawrócenia i potępienia. Rozważania nad tą tematyką zmierzały do obalenia obiegowych opinii, utrwalanych przez dziesięciolecia przez szkolnictwo PRL-u, że autora Lalki należy utożsamiać wyłącznie z modelowym przedstawicielem swojej epoki, pokładającej bezgraniczne zaufanie

659


• Kronika •

w ludzkim rozumie, ignorującej natomiast pierwiastek duchowy w człowieku. Tymczasem twórczość Prusa wymyka się utrwalonym w wielu środowiskach schematom i zawierając motywy ogniskujące się wokół tematyki niedostępnej poznaniu empirycznemu, pozwala się odczytywać także w kontekstach teologicznych. Zorganizowana w Nałęczowie konferencja prusologiczna, która zgromadziła najważniejszych badaczy Prusa z całego kraju, pozwoliła na podsumowanie stanu badań oraz pomogła określić, które z zagadnień są jeszcze niedostatecznie zbadane. Wielkie konferencje mają to do siebie, że obok tego, co dzieje się w ramach wypracowanego od dziesiątków lat sympozjalnego rytuału – wygłaszania referatów, prowadzenia dyskusji są także okazją do spotkań mniej formalnych. Te zaś owocują często nieoczekiwanymi inspiracjami, pomysłami, wymianą informacji. Zgromadzenie w jednym miejscu i czasie tak znacznego i zróżnicowanego, z punktu widzenia zainteresowań, warsztatu badawczego, zastępu historyków literatury drugiej połowy XIX wieku, a szczególnie zajmujących się dochodzeniem prawdy o Prusie – pozwala mieć nadzieję, że naukowe rezultaty tej konferencji znajdą kontynuację w nowych badaniach nad twórczością autora Lalki. ks. Grzegorz Głąb

660


Wiek XIX . Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza rok V (XLVII) 2012

Wykaz odczytów oraz imprez naukowych i kulturalnych zorganizowanych przez oddziały Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza w roku 2011 (Na podstawie sprawozdań oddziałów sporządziła Iwona Wiśniewska)

białystok Prelekcje w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku wygłoszone w Hodyszewie i Grodnie na Białorusi: Wanda Boguska, Kulturotwórcza rola literackiego kanonu Eseistyka Pawła Jasienicy Pisarstwo Marii Rodziewiczówny Rola literatury ojczystej w życiu narodu w niewoli Współorganizacja jubileuszu 35-lecia pracy naukowej wieloletniego prezesa Oddziału Białostockiego, prof. Elżbiety Feliksiak (połączonego z publikacją tomu Literatura, pamięć, kultura, prace ofiarowane profesor Elżbiecie Feliksiak, pod redakcją Elżbiety Sidoruk i Mariusza Lesia).

bydgoszcz Prelekcje i dyskusje z cyklu „Spotkań wtorkowych”: Stanisław Jasionowicz, Mitokrytyka i mitoanaliza Gilberta Duranda a badania komparatystyczne (wykład oraz dyskusja na temat koncepcji badań komparatystycznych) Dyskusja z udziałem nauczycieli szkół bydgoskich na temat Nowa podstawa programowa – szanse i zagrożenia? Przy Oddziale Bydgoskim działają aktywnie dwie Komisje Towarzystwa: Komisja Komparatystyczna pod przewodnictwem prof. Lidii Wiśniewskiej oraz Komisja Dydaktyczna pod przewodnictwem Anny Nakielskiej-Kowalskiej.

661


• Kronika •

częstochowa Prelekcje i dyskusje w ramach otwartych zebrań naukowych Oddziału Częstochowskiego: Katarzyna Janus, Haiku Garbate – impresje śląskie. Poetyckie wędrówki Janusza Hurnika Renata Bizior, Obraz Boga w XIX-wiecznych kazaniach Henryk Gradkowski, „Do Zygmunta” – Słowacki wobec Krasińskiego Barbara Kubicka-Czekaj, Wspomnienie o Józefie Mikołajtisie w 20. rocznicę śmierci założyciela i wieloletniego przewodniczącego zarządu Częstochowskiego Oddziału TLiAM Elżbieta Wróbel, 55-lecie działalności Oddziału Częstochowskiego Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza

gdańsk Andrzej Franaszek, Niepokój Czesława Miłosza Krystyna Chwin, Moje spotkania z Czesławem Miłoszem Jan Ciechowicz, Miłosz i teatr Zbigniew Kaźmierczyk, Gnoza Miłosza Krzysztof Babicki, Moje zmagania z polskim romantyzmem William Wołkowski, Adam, Oskar, Czesław: geopoetyka i tożsamość Współorganizacja (wraz z Nadbałtyckim Centrum Kultury) promocji przekładu Ślubu Witolda Gombrowicza na język kaszubski – pióra Hanny Mukarat.

jarosław Wykłady podczas konferencji popularnonaukowej poświęconej twórczości Cypriana Norwida (współorganizowanej przez Oddział w Jarosławiu): Paweł Chlebowski, O korespondencyjności sztuk w twórczości Norwida Włodzimierz Toruń, Norwid wobec powstania styczniowego Oddział współorganizuje od lat coroczny Regionalny Konkurs Recytatorski i Poetycki im. Jerzego Hordyńskiego, którego zadaniem jest pogłębianie wiedzy o mieście i regionie.

kielce Spotkanie ze Stefanem Osowskim, autorek książki Sprawa Gałczyńskiego. Szkice z antropologii kultury literackiej (Kielce 2011) Grażyna Borkowska, „Legendy nowoczesności” Czesława Miłosza Marta Meducka, Kielce w dziewiętnastym wieku

kraków Referaty wygłoszone na konferencji Myśląc z Vincenzem. W czterdziestą rocznicę śmierci pisarza:

662


• Wykaz odczytów i imprez… •

Włodzimierz Próchnicki, Vincenz krajowy i emigracyjny Stanisław Bryndza-Stabro, Żydzi w twórczości Vincenza Bogusław Dopart, Stanisław Vincenz wobec romantyzmu polskiego W grudniu – jak co roku – Oddział Krakowski współorganizował Adamowe – spotkanie młodzieży studenckiej, badaczy i miłośników romantyzmu wskrzeszające tradycję filomackiej fety imieninowej.

krosno Prelekcje zorganizowane w ramach Forum Krośnieńskiego: Iga Dżochowska, Wokół kultury japońskiej Piotr Łopatkiewicz, Kościół parafialny pod wezwaniem Świętej Trójcy w Krośnie w świetle ostatnich badań architektonicznych i konserwatorskich Albert Gorzkowski, Oczy Lei. Kobiety Biblii i czasów starożytnej Grecji

lublin Prelekcje wygłoszone w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku: Anna Nowicka-Struska, Staropolska poezja okolicznościowa Epitalamia i epitafia staropolskie Referaty wygłoszone na konferencji Czas i pamięć. Przemijanie i trwanie w dziełach Wincentego Pola i Józefa Ignacego Kraszewskiego (zorganizowanej w Lublinie i Romanowie przy współpracy Muzeum Lubelskiego oraz Instytutu Filologii Polskiej UMCS ): Małgorzata Łoboz, Czas i przestrzeń „malowane z natury” w twórczości Wincentego Pola i Józefa Ignacego Kraszewskiego Wiesław Śladkowski, Czas w humanistyce – kilka uwag i refleksji Grzegorz Janicki, Pojęcie czasu i zmienności w myśli geograficznej Wincentego Pola Natalia Lipszyc, Polskość i antypolskość Władysława Bryłowa, Leksyka temporalna w poezji Wincentego Pola Elwira Wachel, Językowe aspekty gloryfikacji przeszłości Polski w wybranych utworach Wincentego Pola Grażyna Połuszejko, Korespondencja między Polem i Kraszewskim w zbiorach Muzeum Wincentego Pola Anna Czobodzińska-Przybysławska, O Muzeum Kraszewskiego Jan Orłowski, Troski Wincentego Pola o ocalenie dziedzictwa kultury narodowej Joanna Szadura, Czas jako kategoria językowa i kulturowa Anna Łukomska, „Odgadnąć, co się rodzi, i co w czasie leży”. Wincenty Pol o wieku XIX Jacek Lyszczyna, Przesądy przeszłości w powieściach współczesnych Józefa Ignacego Kraszewskiego

663


• Kronika •

Jolanta Kowal, Rozliczanie z narodową przeszłością w „Doli i niedoli” Józefa Ignacego Kraszewskiego Anna Kupiszewska, Wizerunek Turków w powieściach Józefa Ignacego Kraszewskiego

opole Projekty i wykłady organizowane we współpracy z Wojewódzką Biblioteką Publiczną w Opolu: Cykliczny projekt (VIII edycja) pt. Milczenie poezji – poezja milczenia. Twórczość Tadeusza Różewicza obejmujący konkurs na esej dla licealistów i studentów oraz panel dyskusyjny z udziałem znawców Kartoteki Tadeusza Różewicza Konferencja poświęcona współczesnemu czasopiśmiennictwu literackiemu w ramach projektu Blaski i odpryski, czyli zwycięzcy w zwierciadle literatury Adrian Gleń, Panorama polskich czasopism literackich Wykłady członków Towarzystwa poświęcone Miłoszowi i Różewiczowi w ramach Latającego Uniwersytetu Polonistycznego koordynowanego przez Instytut Filologii Polskiej Uniwersytetu Opolskiego Otwarte seminaria w ramach projektu Polska recepcja francuskiej krytyki tematycznej – kontynuacje i re-interpretacje realizowanego wspólnie ze Stowarzyszeniem Inicjatyw Obywatelskich „Chiazm” z Wrocławia oraz studentami i doktorantami Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego

poznań Piotr Orawski, Opowiedzieć muzykę, to znaczy opowiedzieć historię Magdalena Saganiak, Życie i śmierć w myśli genezyjskiej Juliusza Słowackiego Anna Podemska-Kałuża, Wielokulturowość wyzwaniem współczesnej edukacji Danuta Danek, Stanisław Morawski o Marii Szymanowskiej Paweł Czapczyk, Portret humanisty. Zygmunt Kubiak w kręgu eseistyki, mitologii i krytyki kultury Promocja książki Elementy do portretu. Szkice o twórczości Aleksandra Wata (red. A. Kopeć i A. Czyżak, Poznań 2011).

przeworsk Wykłady wygłoszone w ramach sesji popularnonaukowej Dziedzictwo intelektualne Czesława Miłosza zorganizowanej we współpracy z Pedagogiczną Biblioteką Wojewódzką im. J.G. Pawlikowskiego w Przemyślu, filia w Przeworsku oraz Starostwem Powiatowym w Przeworsku: Zenon Ożóg, Czesław Miłosz i Tadeusz Różewicz wobec wojny Janusz Pasterski, O eseistyce Czesława Miłosza

664


• Wykaz odczytów i imprez… •

rzeszów Kazimierz Maciąg, O legendzie literackiej Fryderyka Chopina Marek Stanisz, Kilka uwag o treści i funkcjach przypisów w twórczości Adama Mickiewicza Mariusz Kalandyk, Jarosław Marek Rymkiewicz jest w złym humorze

siedlce Beata Walęciuk-Dejneka, Chleb w obrzędach bożonarodzeniowych i noworocznych Małgorzata Burta, „Traktat teologiczny” z Miłoszem za Mickiewiczem Barbara Strycharczyk, Do czego dzisiaj potrzebna jest łacina? Sławomir Sobieraj, Wizualność w poezji polskiej pierwszej połowy XX wieku Agnieszka Bąbel, Jawne paragrafy i ukryte obyczaje. O niektórych zapomnianych realiach w polskiej powieści dziewiętnastowiecznej Zbigniew Lisowski, Beaty Obertyńskiej wiersze „Z domu niewoli” Jerzy Faryno, Krowy, niedźwiedzie i lâle Współorganizacja konferencji Spotkania z wierszami w ramach projektu edukacyjnego Obchody Roku Czesława Miłosza w Siedlcach realizowanego pod patronatem Prezydenta Miasta Siedlce i Mazowieckiego Kuratora Oświaty przez Samorządowe Centrum Doradztwa i Doskonalenia Nauczycieli w Siedlcach oraz Miejski Ośrodek Kultury.

starogard gdański Andrzej Leszczyński, Filozofia a życie Tadeusz Dąbrowski, Mój mistrz Tadeusz Różewicz Ewa Graczyk, Dostojewski – nasz współczesny Renata Gorczyńska, „Dolina Issy” – baśń o nieśmiertelności Renata Gorczyńska, Miłosz o kobietach, kobiety o Miłoszu Tadeusz Kubiszewski, Mickiewicz i Miłosz (słowo przed pomnikiem Adama Mickiewicza w Starogardzie Gdańskim w 213. rocznicę urodzin Poety) Ryszard Szwoch, Moje przygody biblioteczne – w 65. rocznicę działalności Miejskiej Biblioteki im. ks. Bernarda Sychty w Starogardzie Gdańskim

suwałki Marek Urbanowicz, Teatr Leona Schillera Jadwiga Nowacka, Działalność biblioteki regionalnej Maria Urbanowicz, Jak czytać poezję współczesną Agnieszka Chmielewska, Praca polonisty z uczniem zdolnym w gimnazjum Barbara Bielińska, Czesław Miłosz – poeta, filozof i moralista Organizacja XI Miejskiego Konkursu Recytatorskiego Gimnazjalistów pt. Młodości, ty nad poziomy wylatuj, poświęconego twórczości Adama Mickiewicza Współorganizacja XI Miejskiego Konkursu Ortograficznego Gimnazjalistów Mistrz Ortografii 2011

665


• Kronika •

oddział śląski (katowice) Współorganizacja (wraz z Centrum Kształcenia Ustawicznego w Bytomiu i Akademią Humanistyczno-Ekonomiczną w Łodzi) warsztatów poświęconych twórczości Czesława Miłosza, skierowanych do uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Warsztaty otwierał wykład przygotowany przez Marka Piechotę (prezesa Oddziału) O „Traktacie poetyckim” Czesława Miłosza. Patronat merytoryczny Oddziału TLiAM nad konferencją studencką poświęconą Zygmuntowi Krasińskiemu, zorganizowaną przez Studenckie Koło Naukowe Romantyzmu działające na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

szczecin Prelekcje z cyklu „Wszechnica Polonistyczna” (zorganizowane we współpracy z Instytutem Polonistyki i Kulturoznawstwa Uniwersytetu Szczecińskiego i Zachodniopomorskim Centrum Doskonalenia Nauczycieli): Urszula Bielas-Gołubowska, Autobiografie Czesława Miłosza Kamila Paradowska, Czesław pisze, czyli intymne doznawanie poezji Wiktoria Klera, Poeci „bruLionu” wobec Czesława Miłosza Urszula Frymus, Miłosz w okupowanej Warszawie Joanna Brewińska, Wieszcz Miłosz Jakub Telec, Czesław Miłosz jako eseista Adrian Sroka, Poematy Czesława Miłosza Sławomir Iwasiów, Europa Miłosza Sławomir Iwasiów, Nowoczesność Wiktoria Klera, Tożsamość Jakub Telec, Gatunek

tarnów Wykłady wygłoszone w ramach cyklu „Młodzi humaniści Tarnowa”: Radosław Bień, O historii alternatywnej w literaturze Czesław Czosnyka, Historia zaklęta w nazwach. O onomastyce regionu tarnowskiego Wykłady wygłoszone w ramach cyklu „Grudniowe spotkania z Miłoszem”: Magdalena Sukiennik, Poetycki testament Miłosza Andrzej Franaszek, prelekcja poświęcona książce Miłosz. Biografia (po spotkaniu z autorem odbyła się dyskusja)

toruń Organizacja konferencji naukowej Zbliżenia i oddalenia w kulturze (maj 2011) Organizacja konkursu recytatorskiego Miłosz. Recytacje poświęconego pamięci Czesława Miłosza w setną rocznicę urodzin poety

666


• Wykaz odczytów i imprez… •

Panel dyskusyjny dla środowiska nauczycieli gimnazjalnych poświęcony wykorzystaniu nowych mediów (film, komiks, telewizja) w edukacji Wykłady dla słuchaczy Toruńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku: Damian Kaja, Twórczość poetycka i prozatorska Julii Hartwig Ameryka w pamiętnikach Polaków

warszawa Wykłady (adresowane do uczniów szkół ponadgimnazjalnych i nauczycieli) z cyklu „Piątki literackie”: Krzysztof Mrowcewicz, „Na oczy królewny angielskiej”. Historia jednego wiersza Jacek Głażewski, W kawiarniach i salonach oświeconej Europy Andrzej Fabianowski, Romantyczne multi-kulti. O społecznym zróżnicowaniu literackiej ekspresji w romantyzmie Ewa Paczoska, Pozytywiści na szlakach metafizyki Dawid Maria Osiński, Modernistyczna lekcja wyrażalności niewyrażalnego Andrzej Zieniewicz, Bieguny doświadczenia formacji 1910. Od profecji do świadectwa Tomasz Wójcik, Przed katastrofą, po katastrofie. Poetyckie zapowiedzi i refleksy doświadczenia wojny Tomasz Wroczyński, Polska poezja lingwistyczna XX wieku Piotr Karwowski, Co to jest hermeneutyka? (na przykładzie jednego wiersza Zbigniewa Herberta) Spotkania, panele, patronat: Spotkanie z Bohdanem Zadurą, redaktorem naczelnym „Twórczości” (prowadzenie: Małgorzata Pieczara) Spotkanie z Tomaszem Jędrzejewskim, autorem książki Strony rodzinne Czesława Miłosza. 7 spacerów (prowadzenie: Maciej Jaworski) Panel dyskusyjny pt. Niepokolenie zorganizowany przez redakcję portalu internetowego „Niewinni-czarodzieje.pl”, objęty honorowym patronatem TLiAM Panel dyskusyjny poświęcony Zniewolonemu umysłowi Czesława Miłosza, objęty honorowym patronatem TLiAM Spotkanie dyskusyjne Koła Mickiewiczologicznego i Koła Naukowego im. Juliusza Słowackiego Uniwersytetu Warszawskiego pt. Młodzi o „Dziadach”, objęte honorowym patronatem TLiAM Konferencja naukowa Bal w operze – 75 lat poematu, zorganizowana przez Koło Naukowe Poetyki i Teorii Literatury Uniwersytetu Warszawskiego, objęta honorowym patronatem TLiAM

667


• Kronika •

zielona góra Aneta Narolska, Kilka uwag o opisach pejzaży naturalnych w powieściach tendencyjnych Elizy Orzeszkowej (odczyt wygłoszony w ramach Zielonogórskich Seminariów Literaturoznawczych Uniwersytetu Zielonogórskiego)

668


Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza Rok V (XLVII) 22

SPIS TREŚCI

artykuły i rozprawy Radosław Okulicz-Kozaryn, Rok 1894. Właściwy początek Młodej Polski ․․․․․․․․․ German Ritz, Nowy polski tekst o Szwajcarii z perspektywy kobiet. Między romantyzmem a modernizmem. (Z niemieckiego przełożyła Krystyna Wierzbicka-Trwoga) Grzegorz Igliński, W modnym kostiumie Fauna. Postacie „fauniczne” w literaturze i sztuce przełomu XIX i XX wieku oraz ich wpływ na kulturę współczesną ․․․․․․ Marcin Lutomierski, Formy zachowań romantycznych w kręgu londyńskich „Wiadomości” (wybrane zagadnienia z lat 40. i 50. XX wieku) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Joanna Mrowcewicz, Między dwiema otchłaniami. Joris-Karl Huysmans „w drodze” od naturalizmu do naturalizmu mistycznego ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Iwona Maria Malec, Eugène Véron – zapomniane ogniwo polskiego modernizmu Szymon Kostek, „Zjadła dziewica szlachcica, i trzeba się z tym zgodzić”. Genderowe konteksty „Aszantki” Włodzimierza Perzyńskiego ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Ewa Chojnacka, Biografia artysty zaklęta w opowieści. O miejscu i roli bajki w „Próchnie” Wacława Berenta ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Rozalia Wojkiewicz, Sonet siostrzany. „Kinga i Johelet” Kazimiery Zawistowskiej a „Błogosławiona Salomea” Stanisława Wyspiańskiego ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Artur Jabłoński, Dziewiętnastowieczni protoplaści Stefana Grabińskiego według międzywojennej krytyki literackiej ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Marcin Cybulski, Romantyczne dziedzictwo Zygmunta Szczęsnego Felińskiego ․․․․․ Magdalena Kowalska, Cyprian Kamil Norwid i Gérard de Nerval wobec średniowiecznej recepcji postaci Orfeusza ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Corinne Fournier Kiss, La figure de la sorcière dans la littérature du XIXe siècle (Jules Michelet, George Sand, Eliza Orzeszkowa) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz, W poszukiwaniu formy i treści. „Sielanka. Obrazek leśny” Henryka Sienkiewicza ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Damian Kubik, Między epicką a dramatyczną wizją kultury „Górski wieniec” Petara II Petrovicia Njegoša w kontekście wykładów paryskich Adama Mickiewicza ․․․․

7 33 69 101 119 141 153 169 189 213 225 239 259 281 297


józef ignacy kraszewski 1812 - 2012 Iwona Węgrzyn, Dylematy tradycjonalisty – wątpliwości reformatora – samotność twórcy. „Wieczory wołyńskie” Józefa Ignacego Kraszewskiego ․․․․․․․․․․․․․․․․․ Marek Szladowski, Ciemne świecidła nadziei – starość Józefa Ignacego Kraszewskiego (na przykładzie „Nocy bezsennych”) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Wojciech Hamerski, Ironia romantyczna we wczesnej twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Marcin Jauksz, Postacie poezji. Nad mottami „Poety i świata” Józefa Ignacego Kraszewskiego ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Agnieszka Czajkowska, Powieść jest kobietą․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Mateusz Skucha, „Nieszczęśliwe niewolnice”. „Dziennik Serafiny” Józefa Ignacego Kraszewskiego jako opowieść o „handlu kobietami”․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Aleksandra Budrewicz, „Zygmuntowskie czasy” Józefa Ignacego Kraszewskiego wobec Charlesa Dickensa ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Marcin Lul, Zmory „teraźniejszego wieku” na seansie spirytystycznym Wokół „Trapezologionu” Józefa Ignacego Kraszewskiego ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Eliza Kącka, Człowiek według Smilesa. Kraszewski pozytywistów (Struve, Chmielowski, Orzeszkowa) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․

321 343 359 377 391 405 421 435 457

komparatystyka Monika Szczepaniak, „Przygoda technoromantyczna” czy „romans z wojenką”? Konstrukcje męskości militarnej w literaturze austriackiej i polskiej w kontekście Wielkiej Wojny ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Katarzyna Rytlewska, Szpital psychiatryczny jako przestrzeń zbrodni (Stanisław Lem – John Katzenbach – Karin Fossum) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․

473 497

edytorstwo Listy Jana Kasprowicza do Kazimierza Twardowskiego. (Opracował Roman Loth) Nieznane listy Władysława Bełzy do Juliana Ochorowicza (1882–1898). (Ze zbiorów Igora Strojeckiego). (Opracowała Joanna Lekan-Mrzewka) ․․․․․․․․․․․․․․ Alicja Boruc, Katalogi księgarskie i wydawnicze drugiej połowy XIX wieku jako źródło informacji o książce ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․

519 549 561

recenzje i przeglądy Nareszcie o nieskończoności. Rec.: Mirosław Strzyżewski, Romantyczna nieskończoność. Studium identyfikacji pojęcia, Toruń 2010 (Jarosław Ławski) ․․․․․․․․․․․ Jarosław Ławski, Mickiewicz – mit – historia. Studia, Białystok 2010 (Irena Jokiel) Józef Bachórz, Spotkania z „Lalką”. Mendel studiów i szkiców o powieści Bolesława Prusa, Gdańsk 2010 (Dorota Samborska-Kukuć) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz, Między melodramatem a egzotyką: w kręgu lektury Sienkiewicza, Poznań–Opole 2010 (Adrianna Adamek-Świechowska)

2

577 587 590 593


Litewskie wydanie listów hrabiego Jana Tyszkiewicza z podróży do Afryki. Rec.: Jan Tyszkiewicz, Laiškai iš Zanzibaro 1891 m. – Listy z podróży do Zanzibaru 1891 r., Tyszkiewicz sudarytojai V. Poviliūnas, I. Senulienė, Troki 2010 (Krystyna Stasiewicz) ․․․․․ Postawa artystyczna jako postawa etyczna. Rec.: Maria Jolanta Olszewska, Heroizm ludzkiego istnienia. W kręgu wybranych zagadnień etycznych w literaturze polskiej II połowy wieku XIX i I połowy XX wieku. Szkice, Warszawa 2008 (Magdalena Saganiak) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Paweł Wojciechowski, Logos, byt, harmonia. Antoniego Langego czytanie kultury, Lublin 2010 (Anna Sobieska) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ O carskiej cenzurze statystycznie. Rec.: Janusz Kostecki, Trudny proces przenikania. Carska cenzura zagraniczna wobec importu publikacji w języku polskim w latach 1865–1904, Warszawa 2011 (Kamila Budrowska) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Komparatystyka między Mickiewiczem a dniem dzisiejszym, pod red. Lidii Wiśniewskiej, Bydgoszcz 2010 (Stanisław Jasionowicz) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․

599

603 607

610 614

kronika towarzystwa literackiego im. adama mickiewicza Irena Szypowska (1933–2012) − Moja Mama (Wspomnienie o Irenie Szypowskiej) (Joanna Szypowska). Aneks koleżeński (Dobrosława Świerszczyńska) ․․․․․․․․ Sprawozdanie ze Zjazdu Delegatów Oddziałów Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza. Złoty Potok 2012 (Ewelina Mika) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Laudacje nowych Członków Honorowych Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Krzysztof Czajkowski, Józefa Mikołajtisa „złotopotocka” legenda o hrabim Zygmuncie Krasińskim ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ „Życie i twórczość Bolesława Prusa z perspektywy 100 lat”. Konferencja naukowa zorganizowana w 100-lecie śmierci pisarza. Nałęczów, 13–16 czerwca 2012 roku (ks. Grzegorz Głąb) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Wykaz odczytów oraz imprez naukowych i kulturalnych zorganizowanych przez oddziały Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza w roku 2011. (Na podstawie sprawozdań oddziałów sporządziła Iwona Wiśniewska) ․․․․․․․․․․․․․

3

619 624 633 648

658

661


Wiek XIX. Rocznik Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza Rok V (XLVII) 22

CONTENTS

treatises and articles Radosław Okulicz-Kozaryn, 1894: The Actual Beginning of the Young Poland ․․․․․ German Ritz, Between Romanticism and Modernism: A New Polish Text on Switzerland, Written from Women’s Perspective. (Translated from German Krystyna Wierzbicka-Trwoga)․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Grzegorz Igliński, Wearing the En-Vogue Faun Costume. ‘Faunic’ Characters in Literature and Arts of Late 19th/20th Century and Their Influence on Contemporary Culture ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Marcin Lutomierski, Forms of Romanticist Behaviour in the Circle of London “Wiadomości”. (Selected Issues from 1940 s/1950 s) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Joanna Mrowcewicz, Split Between Two Abysses: Joris-Karl Huysmans “En Route” from Naturalism to Spiritual Naturalism ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Iwona Maria Malec, Eugène Véron – a Forgotten Link of Polish Modernism ․․․․․ Szymon Kostek,“The Maiden Ate the Gentleman, and You Have to Accept It”: Włodzimierz Perzyński’s “Aszantka” in the Gender-Studies Context ․․․․․․․․․․․․․․․․ Ewa Chojnacka, An Artist’s Biography Accursed in a Story. The Place and Role of Fairy Tale in Wacław Berent’s “Próchno” ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Rozalia Wojkiewicz, A Sisterly Sonnet: Kazimiera Zawistowska’s “Kinga i Johelet” and Stanisław Wyspiański’s “Błogosławiona Salomea” ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Artur Jabłoński, Stefan Grabiński and His Nineteenth-Century Precursors in the Eyes of Literary Criticism of the Interwar Period ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Marcin Cybulski, Zygmunt-Szczęsny Feliński’s Romanticist Legacy ․․․․․․․․․․․․․․․․ Magdalena Kowalska, Cyprian-Kamil Norwid and Gérard de Nerval Facing the Mediaeval Reception of Orpheus ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Corinne Fournier Kiss, The Figure of the Witch in European Nineteenth-Century Literature (Jules Michelet, George Sand, Eliza Orzeszkowa) ․․․․․․․․․․․․․․․․․ Agnieszka Kuniczuk-Trzcinowicz, In Search of Form and Content: Henryk Sienkiewicz’s “Sielanka. Obrazek leśny” ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Damian Kubik, Between an Epic and a Dramatic Vision of Culture. Petar II Petrović Njegoš’s “Gorski Vijenac” in the Context of Adam Mickiewicz’s Parisian Lectures

7

33

69 101 119 141 153 169 189 213 225 239 259 281 297


józef-ignacy kraszewski 1812 — 2012 Iwona Węgrzyn, Dilemmas of a Traditionalist – Doubts of a Reformer – Loneliness of a Creative Artist: Józef-Ignacy Kraszewski’s “Wieczory wołyńskie” ․․․․․․․․․․․ Marek Szladowski, A Dark Tinsel of Hope: Józef-Ignacy Kraszewski’s Old-Age Years (Based on “Noce bezsenne”) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Wojciech Hamerski, Romantic Irony in Early Works of Józef-Ignacy Kraszewski․․․․ Marcin Jauksz, Trailing Poetry. The Mottos to Józef-Ignacy Kraszewski’s “Poeta i świat” Agnieszka Czajkowska, Novel Is a Woman ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Mateusz Skucha, “Wretched Bondswomen”: Józef-Ignacy Kraszewski’s “Dziennik Serafiny” as a Story on ‘Trafficking in Women’ ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Aleksandra Budrewicz, Józef-Ignacy Kraszewski’s “Zygmuntowskie czasy” versus Charles Dickens․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Marcin Lul, Nightmares of “the Present Age” at a Spiritist Séance: Around Józef-Ignacy Kraszewski’s “Trapezologion”․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Eliza Kącka, A Man in Smiles’s View. Kraszewski’s Perception by Positivist Authors (Struve, Chmielowski, Orzeszkowa) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․

321 343 359 377 391 405 421 435 457

comparative studies Monika Szczepaniak, “Techno-Romantic Adventure” or “Affair with She-War”? Constructions of Military Masculinity in the Austrian and Polish Literature, in the Context of the Great War ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․ Katarzyna Rytlewska, Insane Asylum as a Criminal Space (Stanisław Lem – John Katzenbach – Karin Fossum) ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․

473 497

editorial section Jan Kasprowicz’s Letters to Kazimierz Twardowski. (Edited by Roman Loth) ․․․․․ Newly-discovered Władysław Bełza’s Letters to Julian Ochorowicz (1882–1898) (From Igor Strojecki’s Collection). (Edited by Joanna Lekan-Mrzewka) ․․․․․․․ Alicja Boruc, Booksellers’ and Publishers’ Catalogues of the Latter Half of 19th Century as a Source of Information on Books ․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․․

reviews and surveys — chronicle

5

519 549 561


Przekaż Towarzystwu Literackiemu im. Adama Mickiewicza % swojego podatku! Bank Millennium:

      2 2 2     22    d z i ę k u j e m y z a w p ł at y w ro k u 2   



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.