ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 3/2014

Page 1

Wybory europarlamentarne www.facebook.com/echonowasol na bocznym torze

egzemplarz bezpłatny

przeczytaj i daj sąsiadowi

3/2014

Michał Filipek: 3/2014 To jest miasto dla samochodów

1

Dlaczego nowosolanie mają pod górkę?

Modernizacja miejskiego targowiska za 2,6 mln zł ma przenieść je w XXI wiek. Czy tak się stanie?- Komu oni to targowisko budują? Przecież wielu z nas nie będzie stać na płacenie takich stawek, jakie proponuje miasto. Po remoncie na placu będzie pusto. Sprzedawcy nie wrócą, przeniosą się gdzie indziej - komentują handlowcy z nowosolskiego targu.

Koniec targowiska?

PROJEKT WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ SZWAJCARIĘ W RAMACH SZWAJCARSKIEGO PROGRAMU WSPÓŁPRACY Z NOWYMI KRAJAMI CZŁONKOWSKIMI UNII EUROPEJSKIEJ


2

3/2014

www.echo.nowasol24.pl

Zgłoś swojego kandydata do konkursu na „Pozarządowca roku”! To ostatnia chwila, by zgłosić osobę, która poprzez swoją działalność społeczną, przyczyniła się do rozwoju sektora pozarządowego w Nowej Soli.

Kto jest twoim kandydatem na nowosolskiego pozarządowca roku? Można jeszcze zgłaszać kandydatury na „Pozarządowca roku”. Chcemy uhonorować tych, którzy w sposób szczególny poprzez swoją działalność społeczną przyczynili się do rozwoju sektora pozarządowego w Nowej Soli. Zgłoś swojego kandydata na nowosolskiego Pozarządowca Roku. Badania prowadzone przez Stowarzyszenie Klon/ Jawor wskazują, że tylko jedna trzecia Polek i Polaków podejmuje jakąkolwiek aktywność społeczną. Deklarowanych przyczyn nieangażowania się jest wiele: brak czasu, wiedzy, pomysłu czy wiary w skuteczność działania. Czy rzeczywiście tak jest? W Nowej Soli funkcjonuje przeszło setka organizacji. Robią rzeczy wielkie, o których mało się mówi. Pomagają osobom niepełnosprawnym, organizują czas wolny dzieciom i młodzieży, prowadzą zajęcia sportowe, podejmują inicjatywy obywatelskie… Tworzą świat, w którym żyjemy. Warto to dostrzec. Dlatego osoby zaangażowane w sprawy społeczne, działalność na rzecz innych, wolontariat zasługują choć na symboliczny szacunek i uznanie. Konkurs „Pozarządowiec roku” jest skierowany do wszystkich działaczy i wolontariuszy organizacji pozarządowych z terenu Nowej Soli. Chcemy uhonorować tych, którzy w sposób szczególny poprzez swoją działalność społeczną przyczynili się do rozwoju sektora pozarządowego.

Organizatorem przedsięwzięcia jest Stowarzyszenie Forum Inicjatyw Nowosolskich w partnerstwie ze Stowarzyszeniem Europejskie Centrum Innowacji. Konkurs odbywa się w 2 kategoriach: nagroda indywidualna i nagroda zespołowa. W pierwszym przypadku można zgłaszać osoby (wolontariuszy, członków organizacji), które przyczyniły się do rozwoju organizacji pozarządowej. W drugiej organizację pozarządową (fundacje, stowarzyszenia itp.). Aby zgłosić kandydata do konkursu wystarczy wejść na stronę internetową www.echo.nowasol24. pl. Stamtąd można pobrać formularz zgłoszeniowy. Następnie należy go wypełnić i przesłać na adres: ul. Wrocławska 31/25, 67-100 Nowa Sól. Zgłoszenia proszę przesyłać na e-mail: echonowasol@gmail.com. W treści proszę podać imię i nazwisko, nazwę organizacji pozarządowej oraz numer telefonu. Na zakończenie konkursu odbędzie się specjalna gala wręczenia upominkowych statuetek. Uhonorowana organizacja otrzyma bezpłatne doradztwo eksperta o wartości 5 tys. złotych w zakresie przygotowania wniosku o dofinansowanie oraz źródeł finansowania działalności. Zapraszamy!

Soluś i Lusia

W tych sklepach znajdziesz ECHO i zrobisz DOBRE zakupy.  Hurtownia art. tytoniowych kiosk Gosia s.c. ul. Zielonogórska 44  PHU Misz-Masz ul. Jedności Robotniczej  Sklep winno cukierniczy ul. Wojska Polskiego 33  PSS Społem ul. Chrobrego 35  Kiosk ogólnospożywczy Danuta Stanisławiak ul. Okrężna 1  PPUH Mieczysław Król ul. Wojska Polskiego 58  Gosia sklep ul. Wojska Polskiego 56a  Import - export Fredex s.c. ul. Batorego 1  Handel artykułami alkoholowymi i bezalkoholowymi Bogumiła Wrzeciono ul. Zielonogórska 46  Mały HL sklep ogólnospożywczy, ul. Sienkiewicza 26  P.H.U ELF Sklep Spożywczy Monika Hofman ul. Sienkiewicza 53  Sklep ABC, ul. Wrocławska 23  Sklep spożywczy „Katarzynka” Katarzyna Górna ul. Głogowska 33  Piekarnia „Rogal” Anna Tomczak ul, Głogowska 112  Kiosk Wielobranżowy Mariola Hulewicz, ul. Głogowska 62A  Sklep Spożywczy Andrzej Cieślak ul. Cicha 2  Piekarnia Danuta Bojko ul. 1 Maja 4 Jeśli chcesz by ECHO znalazło się także w Twoim sklepie? Napisz do nas.

Zostań wolontariuszem ECHO! poszukujemy:

fotografów, także fotografów amatorów, autorów tekstów, dziennikarzy i ludzi z fajnymi pomysłami Najlepszym oferujemy docelowo możliwość pracy na umowę zlecenie Wydawca: Stowarzyszenie Forum Inicjatyw Nowosolskich Adres redakcji: 67-100 Nowa Sól, ul. Wrocławska 31/25 Redaktor naczelny: Wojciech Olszewski Kontakt: echonowasol@gmail.com www.echo.nowasol24.pl Nakład: 7000 egzemplarzy

Egzemplarz bezpłatny Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów a także zastrzega sobie prawo ich redagowania i skracania. Rozpowszechnianie materiałów redakcyjnych bez zgody wydawcy jest zabronione.

Skontakuj się z nami na facebooku lub poprzez e-mail: echonowasol@gmail.com


3/2014

www.facebook.com/echonowasol

3

Z prądem Odry

Coraz mniej nas Krzysztof Koziołek Tysiąc osób. Mniej więcej tyle rezydentów parafii pw. Świętego Antoniego w Nowej Soli przebywa za granicą. I bynajmniej nie na wczasach, a w pracy. Czy to dużo, czy mało? Szybko przytoczę dane, jakimi podzielili się ojcowie kapucyni podczas podsumowania tegorocznej kolędy. Parafian jest mniej więcej 11 tysięcy. Według szacunków zakonników i ich badań przeprowadzonych tej zimy, Nową Sól w poszukiwaniu lepszej/jakiejkolwiek (niepotrzebne skreślić) pracy opuściło już tysiąc osób tylko z tej parafii. A to nieco ponad 9 procent populacji! Jeśli wziąć przy tym pod uwagę, że dzieci, młodzież i seniorzy raczej na saksy nie wyjeżdżają, można się już zacząć bać. Jeżeli dodać do tego, że na emigrację zarobkową często decydują się jednostki najbardziej obrotne i takie, którym naprawdę chce się chcieć pracować i które potrafią harować w pocie czoła dla lepszego jutra, można już bić na alarm.

Tym bardziej, że z autopsji (od wielu znajomych) wiem, iż coraz większa ich liczba nie zamierza wracać ani do Nowej Soli, ani do Polski. - Nie ma do czego – mówią krótko i głośno. A już po cichu dodają, że w naszym mieście ktoś prowadzący własny biznes ma szczególnie trudno. Teoretycznie tacy fryzjerzy, kosmetyczki czy mechanicy samochodowi nie powinni narzekać, ale... Z rozmów z osobami działającymi w branży usługowej wyłania się czarny obraz „zawistnego sąsiada”. To ktoś, kto wyznaje życiową zasadę gry o sumie ujemnej. Mówiąc krótko: jeżeli powodzi się mojemu sąsiadowi, ja będę miał gorzej. Efektem takiej finansowej religii jest kupowanie garniturów i sukienek w galeriach handlowych w Poznaniu czy Wrocławiu, strzyżenie się u mistrzów nożyczek w Zielonej Górze, zamawianie wykwintnych kolacji i przepysznych kaw też oczywiście nie u siebie. Tak więc nasi sąsiedzi nie zarabiają, a my jesteśmy szczęśliwi. Szczęśliwi, choć głupi niepomiernie! Bo przecież pieniądz ma to do siebie, że krąży nieustannie, a im bliżej nas, tym większe szanse, że coś skapnie i do naszego portfela. Oczywistą oczywistością jest bowiem to, że gdy się ubieram w lokalnym sklepie, naprawiam samochód u miejscowego mechanika, a włosy strzy-

Blues to zdrowie

Nie rozumiem, dlaczego minister Bartosz Arłukowicz nie chciał się spotkać z lekarzami, przed wprowadzeniem zmian na lepsze w służbie zdrowia. Czy minister obawiał się, że po takim spotkaniu zrobi się jeszcze gorzej niż jest? Ominął więc lekarzy szerokim łukiem i zrobił swoje. Mam nieodparte wrażenie, że bał się prawdzie spojrzeć w oczy, a to zwykle źle się kończy, bo oliwa, prędzej czy później, na wierzch wypływa.

Ja się lekarzy nie boję, wiele razy mi w życiu pomogli, mam do służby zdrowia szczęście, więc nie narzekam. Jeżeli muszę czekać i mogę, to czekam i, jak na razie, zdążam. Ale nie zawsze można liczyć ma szczęście, więc zmiany są konieczne. Jak jednak robić zmiany w służbie zdrowia bez konsultacji z lekarzami, to tego już nie rozumiem. A powinnam! Przecież, kiedy przygotowywano wielką reformę w szkolnictwie, pod koniec lat 90., to nas, nauczycieli,

gę tuż za rogiem, to część zostawianych przeze mnie pieniędzy wraca do mnie niczym złotówkowy bumerang. Bo mechanik kupi lodówkę w salonie, w którym pracuje moja siostra, fryzjerka we włoszczyznę na zupę zaopatrywać się będzie u szwagra-rolnika, zaś właściciel sklepu z ubraniami stanie się fanem mojej kryminalnej twórczości. Taki układ to też gra, tylko o sumie dodatniej: „Jak się powodzi mojemu sąsiadowi, to się należy cieszyć, bo powodzenie prędzej czy później dosięgnie i mnie”. Szkoda tylko, że w tę pierwszą grę bawi się znacznie więcej nowosolan niż w drugą... Pocieszającym mógłby być kolejny wskaźnik zmierzony przez ojców kapucynów: liczba chrztów (czyli również urodzin). Dokładnych danych niestety nie przytoczę, ale doskonale pamiętam, że tu tendencja jest mocno rosnąca. Niestety, wiele dzieci chrzczonych w tej parafii to potomkowie emigrantów zarobkowych, którzy po prostu chcieli je ochrzcić w swoim kościele, by potem całą rodziną kolejnym samolotem wrócić do Anglii, Szkocji, Irlandii, Niemiec, Holandii... I oto mamy kolejny dowód na to, że wyjeżdżający za chlebem nie zamierzają już wracać.

Krzysztof Koziołek pisarz, dziennikarz, wydawca

też ominięto szerokim łukiem. Nikt nas nie słuchał. No cóż, tam, na górze, wiedzieli lepiej. Teraz też! Lekarzy się nie boję, nawet tych najbardziej szalonych, bo, szczerze mówiąc, to głównie oni dokonują cudów. Dlatego, kiedy się dowiedziałam, że w GCK w Otyniu, w Teatralnej, zagrają Crazy Doctors, to pomyślałam, że to będzie coś w sam raz dla mnie. Z tym, że tym razem, nie chodziło mi o transplantację, ale raczej o trans czy chociażby lekki transik. Ważne, że bluesowy. I o kontakt. Oczywiście, zdrowotny. Wszystko udało się znakomicie! „Doktorzy” grali tak, jakby chodziło o życie. Na gitarze basowej − Dariusz Gąska, radiolog. Solista i gitarzysta Jan Węgłowski – kardiolog, z ciśnieniomierzem pod ręką. Perkusista Aleksander Turkiewicz został przedstawiony jako specjalista dość uniwersalny. Harmonijkarz Tadeusz Szechowski podszył się pod psychiatrę. Dla niepoznaki! Ale fanki go poznały. Wychwyciłam ciekawe słowa z jednej piosenki. Była to propozycja, żeby wszyscy zaczęli mówić to, co myślą. Myślę, że gdyby naprawdę tak się stało, to świat przestałby istnieć. Gdyby lekarze nie byli tak gotowi, by mówić to, co myślą, to może mieliby większe szanse na spotkanie z ministrem. Zostawmy więc sobie nasze małe tajemnice i…tańczmy w Teatralnej przy dobrej, żywej i zdrowej muzyce!

Elżbieta Bielska-Kajzer

Elżbieta Bielska-Kajzer

Jak w tangu O tangu dotąd nie wiedziałam zbyt wiele. Że argentyńskie, że milonga, że do tanga trzeba dwojga. Ale okazało się, że w Gminnym Centrum Kultury w Otyniu zjawiło się nas więcej i też się dobrze bawiliśmy. W tym tańcu cały trud prowadzenia bierze na siebie mężczyzna. Kobieta podąża za nim, dość swobodnie jednak, wbrew pozorom. Wszystko zależy od tego, na ile wyczuwają nawzajem swoje zamiary. Jak w dobrym związku. Wydaje mi się, że kobiecie w tangu jest łatwiej niż mężczyźnie, ale to zależy od tego, na jakiego partnera trafi. Zupełnie jak w życiu! Każde musi zachować własną równowagę, stabilność, pewną niezależność. Nie wolno swoim ciężarem obarczać partnera. Lekki dystansik, pomimo zasadniczej wspólnoty celu. Sami widzicie: życie! Pasjonatów tanga Wiolettę i Marka Matusewiczów zaprosił dyrektor GCK w Otyniu Krzysztof Gąsior. Spotkania z tymi, którzy chcą poznać tajniki tego szczególnego tańca, będą odbywać się w środowe wieczory. A do Otynia przecież bliziutko. Pomału reaktywuje się tam nasza Teatralna. Już zaprasza Galeria Artystyczna. Do 30 marca 2014 r. można oglądać wystawę fotografii srebrowej Adama Szewczykowskiego pt. „Pejzaż Polski”. Wernisaż wystawy, połączony z otwarciem nowego punktu na mapie ciekawych imprez kulturalnych, miał miejsce 2 marca. Nie mogłam w nim uczestniczyć, ale nieco później obejrzałam fascynujące prace nowosolanina, który od ponad 30 lat zajmuje się fotografią, głównie pejzażem i portretem. Szczególnie zimowe pejzaże przykuły moją uwagę. Adam Szewczykowski dostrzega niezwykłość zwyczajnych miejsc i docenia rolę światła, dla którego warto rano bardzo wcześnie wstawać. 13 marca liczyłam na dwa, znaczące dla mnie wydarzenia. Tym razem w samej Nowej Soli. Trudno było jednak to pogodzić. Spotkanie z pisarzem Zbigniewem Masternakiem zaczynało się w bibliotece o godzinie 17. Tymczasem, o godzinie 18 otwierano w Nowosolskim Domu Kultury indywidualną wystawę malarki Lidii Bętlewskiej. Wystawa podsumowuje działalność artystki w sekcji plastycznej NDK pod kierownictwem Grażyny Graszki. Jest to malarstwo ujmujące kolorystyką, pełne różnorodnych szczegółów, gęste, ciepłe. Tyle w nim życia! Bardzo chciałam zdążyć do Galerii Nova na wernisaż. Z żalem musiałam opuścić interesująco zapowiadające się spotkanie w Galerii pod Tekstem. Stąd moja gorąca prośba do Dyrekcji obu instytucji, żeby złapały bliższy kontakt w ustalaniu terminów imprez. Żeby we własnym, dobrze pojętym interesie, czyli w interesie odbiorców sztuki, wyczuwały się nawzajem w tym kulturalnym tangu.

Elżbieta Bielska-Kajzer


4

3/2014

www.echo.nowasol24.pl

25 maja odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Dla większości z nas mało interesujące. Pewnie dlatego przy urnach pojawi się co piąty nowosolanin

Wybory europarlamentarne

na bocznym torze

Wybory do Parlamentu Europejskiego nigdy nie były emocjonujące. Tym bardziej w takich miastach jak Nowa Sól. Frekwencja wyborcza w mieście przed pięcioma laty nie przekroczyła 21.73%. Podczas pierwszych wyborów w 2004 r. także była niska (17,7%). Nie ma co się dziwić wyborcom, bo do dziś politycy nie znaleźli recepty na przekonanie mieszkańców do stawienia się przy urnach, a tym bardziej do dyskutowania o polityce europejskiej i problemach wspólnoty. W Nowej Soli, podczas każdej z kampanii, mogliśmy liczyć, co najwyżej na parę osobistych wizyt kandydatów, spotkań z wyborcami, które zwykle miały charakter kameralny. Reszta kampanii polegała na wyścigu wizerunkowym – kto lepiej wypadnie na plakacie, w spocie telewizyjnym, czy na bilbordzie wyborczym.

Problem z frekwencją w wyborach do europarlamentu polega na tym, że mieszkańcy nie znajdują bezpośrednio związku między swoim głosem, a tym, co robi parlamentarzysta. Zresztą, kto z nas spotkał się kiedykolwiek z europosłem?

Jako miasto małe i prowincjonalne (ciężko się porównywać do Zielonej Góry, czy Szczecina) na mapie politycznej województwa lubuskiego ciągle mało znaczymy. Dlatego żaden z kandydatów

nie zdecydował się, od dziesięciu lat, na otwarcie w mieście biura eurodeputowanego. Identyfikacji mieszkańców Nowej Soli z tak odległą instytucją jak Parlament Europejski nie sprzyja system wyborczy. Zgodnie z nim województwo lubuskie i zachodniopomorskie tworzą jeden okręg wyborczy. Niezbyt jasny i zrozumiały jest także system przeliczania głosów.

Test przed jesienną batalią

Elekcja do europarlamentu to jednak ważny probierz dla lokalnych i regionalnych struktur partii politycznych w mieście i powiecie nowosolskim. Jesienią odbędą się wybory do sejmiku województwa lubuskiego, rad powiatowych i rad gminnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów. Walka o europejski mandat to test sprawności i skuteczności struktur partyjnych. Od jego wyniku będą zależeć później-

sze decyzje i ewentualne roszady polityczne. Przy słabym wyniku Platformy Obywatelskiej można się spodziewać przetasowań w lokalnych układach partyjnych. Zresztą, spadek poparcia dla partii rządzącej w rankingach już teraz zbiegł się z odpływem członków. Wybory pozwolą odzwierciedlić panujące nastroje poli-

Elekcja do europarlamentu to jednak ważny probierz dla lokalnych i regionalnych struktur partii politycznych przed jesiennymi wyborami samorządowymi

tyczne i identyfikację partyjną w mieście. Ostatnim takim weryfikatorem była elekcja parlamentarna w 2011 r. Platforma Obywatelska w Nowej Soli, podobnie jak w całym województwie lubuskim, uzyskała dość dobry wynik wyborczy (50,39%). W 2007 r. 51.64% nowosolan głosowało za partią Donalda Tuska. W 2010 r. w wyborach do sejmiku także wypadła nieźle (33,89%), gorzej w radzie powiatu (30.36%%) i radzie miejskiej (26,13%). Powtórzenie wyniku sprzed trzech lat w eurowyborach będzie raczej niemożliwe. „Zużycie” rządu, malejące zaufanie do premiera, niepopularne reformy związane z wydłużeniem wieku emerytalnego, czy przekształceniami OFE odbiją się zapewne na zaufaniu. Na wizerunku partii ciąży afera eurodeputowanego Jacka Protasiewicza, zwanego już „drinklinerem” (pod wpływem


www.facebook.com/echonowasol alkoholu kłócił się na lotnisku z obsługą), choć jak mawiają politycy, łaska wyborcza na pstrym koniu jeździ.

Moda na spadochroniarzy

Pierwsze miejsce na liście PO w Lubuskiem dostał „spadochroniarz” Dariusz Rosati. Wyborcy raczej nie przepadają za kandydatami z „Warszawki”. Dawnemu politykowi, kojarzonemu raczej z lewicą, powinna jednak pomóc magia pierwszego miejsca, które wyborcy skreślają niejako z automatu. Tak było do tej pory np. ze Stefanem Niesiołowskim. O mandat będzie ubiegała się także Bożenna Bukiewicz, posłanka z naszego województwa i szefowa lubuskiej Platformy. Ale i ona ma kłopoty wizerunkowe. Dziennikarze TVN ujawnili, że jako przewodnicząca polskiej grupy Unii Międzyparlamentarnej odwiedziła tak egzotyczne kraje jak Uganda, Indonezja, czy Ekwador. Jak wyliczyli żurnaliści, jej zagraniczne wojaże w ramach tej grupy kosztowały kancelarię Sejmu, a więc podatników, prawie 90 tys. zł. To rekord wśród posłów.

wyborach do sejmiku 14,46%, do rady powiatu 10,57%, a do rady miejskiej 11,32%. Spadek poparcia dla SLD zbiegł się ze wzrostem poparcia dla partii ekscentrycznego Janusza Palikota. W opinii wielu komentatorów to właśnie to ugrupowanie odbiera głosy lewicy. W Nowej Soli „palikotowcy” mieli tylko raz okazję zmierzyć faktyczne poparcie. W 2011 r. w wyborach do sejmu RP cieszyli się zaufaniem 10,32% wyborców.

niż w wyborach samorządowych (Rada miasta – 7,69%, rada powiatu- 9,87%).

Trudny zachód

Niezwykle trudno jest zaangażować wyborców do dyskusji o problemach całej Unii Europejskiej, o których rozwiązaniu decyduje m.in. Parlament Europejski. Dlatego znów będzie głośno o rozbudowie S-3, budowie korytarza wodnego, czy pozyskiwaniu miliardów euro z funduszy unijnych

Wielka czwórka

Elektoraty poszczególnych partii politycznych są w Nowej Soli, podobnie jak w Polsce, dość mocno zakonserwowane i nie należy oczekiwać rewolucji wyborczej. Analiza poprzednich wyborów, a także sondaży, pokazuje się, że będzie się liczyła czwórka: PO, PIS, SLD i PSL. Być może dosz-

5

3/2014 interesy w polityce (wystarczy wspomnieć ujawnione nagranie J. Palikota, który miał za złe swoim posłom, że nie wykorzystali wizyty niepełnosprawnych dzieci w sejmie do własnej promocji). Pozostaje niewiadomą, jak zachowają się dotychczasowi zwolennicy PO, zawiedzeni rządami partii rządzącej. Czy przeniosą swoje głosy na PiS, czy na SLD? A może do podziału tego tortu włączy się jeszcze inny gracz? Do tej pory największe transfery elektora-

poseł, na co składa się 6,2 tys. zł – pensja europosła, 4 tys. euro – wydatki na wykonywanie mandatu, 6 tys. euro – diety za udział w posiedzeniach. 0,8 tys. euro – inne dodatki). Instytucja Parlamentu Europejskiego wydaje się nam wciąż odległa i niezrozumiała. Podobnie jak sejmiku województwa. Podczas wyborów samorządowych odsetek głosów nieważnych (z powodu braku jakiegokolwiek skreślenia) wynosi niekiedy

tów następowały między SLD a PO (widać to było jak na dłoni, gdy mieszkańcy województwa lubuskiego uchodzącego zwykle za silny bastion lewicy, przenieśli poparcie właśnie dla PO). I być może to jest klucz do przewidywania wyników majowych wyborów.

20%, podczas gdy te same osoby z chęcią skreślają kandydatów na prezydenta czy radnego. Niezwykle ciężko jest zaangażować wyborców do dyskusji o problemach całej Unii Europejskiej (o których rozwiązaniu decyduje m.in. Parlament Europejski, którego kompetencje ostatnio wzrosły), bo one są zbyt abstrakcyjne. Mówiąc inaczej, interesuje się tym garstka pasjonatów, a dla większości pojęcia takie jak Rada Europy, Rada Europejska i Rada Unii Europejskiej to praktycznie to samo. Nie bez powodu w mediach często te organy są wymieniane zamiennie, choć w rzeczywistości są odrębnymi instytucjami. Pewnie dlatego w kampanii zaczynają dominować lokalne tematy. Znów będzie głośno o rozbudowie ważnych szlaków komunikacyjnych w województwie lubuskim, rozbudowie S-3, budowie korytarza wodnego, czy pozyskiwaniu miliardów euro z funduszy europejskich. Bo co innego może obiecać nam przyszły europarlamentarzysta?

W powszechnym odbiorze poseł Parlamentu Europejskiego to farciarz, który otrzymuje niezłą pensję z Brukseli. Nawet 6 tys. euro miesięcznie plus 11 tysięcy euro na dodatki

Lewica w defensywie

Do wyborów szykuje się także lewica, której już dwa razy udało się zdobyć mandat z okręgu lubusko-zachodniopomorskiego. Z jedynki wystartuje 66-letni Bogusław Liberadzki, deputowany Parlamentu Europejskiego od dwóch kadencji. W 2008 uznany został za najbardziej pracowitego europosła (MEP Awards) w kategorii transport. W Nowej Soli gościł niejednokrotnie. Czy i tym razem uda mu się powtórzyć sukces z poprzednich wyborów? Na poziomie okręgu wyborczego może się to udać, ale w mieście raczej nie ma co liczyć na sukces. W Nowej Soli lewica w 2011 r. uzyskała jeden z najgorszych wyników od początku demokratycznych wyborów. O ile w 2007 r. roku cieszyła się poparciem 13,22%, o tyle w wyborach parlamentarnych w 2011 r. uzyskała w Nowej Soli zaledwie 8,40%. Nieco lepiej wypadła w wyborach do samorządu w 2010 r., otrzymując w

Trudniejsze zadanie w wyścigu do europarlamentu będzie miała partia Jarosława Kaczyńskiego. Generalnie, na tzw. ścianie zachodniej (woj. lubuskie, zachodniopomorskie) otrzymuje mniejsze poparcie niż w innych częściach kraju. PIS ani razu nie zdobył w naszym okręgu mandatu europosła. W 2007 r. na Prawo i Sprawiedliwość głosowało 23,36% nowosolan, cztery lata później 22,46%. Wyniki w lokalnych elekcjach były jeszcze słabsze (sejmik: 17,28%, rada powiatu nowosolskiego: 11.94%, rada miejska 9,89%). Partii brakuje silnych osobowości i liderów znanych w całym regionie. Przeszkadzają także przepychanki we władzach regionalnych PiS. Tradycyjnie słabo powinni wypaść ludowcy. PSL nigdy nie cieszyło się w naszym mieście szczególnie dużym poparciem. Partia Piechocińskiego zwykle nie przekracza bariery 10%. W 2011 r. Stronnictwo otrzymało zaledwie 4,55% poparcie w mieście, gorzej

lusuje do nich Twój Ruch, jednakże partia ta straciła już charakter antysystemowy (co przyciągało wyborców), a ubrani w garnitury działacze stali się częścią elity politycznej, w wyrachowany sposób realizującymi swoje

Dlaczego zostaniemy w domu

Problem z frekwencją w wyborach do europarlamentu polega na tym, że mieszkańcy nie znajdują bezpośrednio związku między swoim głosem, a tym co robi parlamentarzysta. Zresztą, kto z nas spotkał się kiedykolwiek z europosłem lub był w jego biurze poselskim? Ze święcą szukać również osób, które śledzą aktywność posłów w Strasburgu. W powszechnym odbiorze poseł Parlamentu Europejskiego to farciarz, który otrzymuje niezłą pensję z Brukseli. W tabloidach nierzadko porównuje się jego pensję z przeciętną pensją Polaka (17 tys. euro – tyle maksymalnie miesięcznie może dostać euro-

Rafał Stasiński


6

3/2014

www.echo.nowasol24.pl

Modernizacja miejskiego targowiska za 2,6 mln zł ma przenieść je w XXI wiek. Czy tak się stanie?- Komu oni to targowisko budują? Przecież wielu z nas nie będzie stać na płacenie takich stawek, jakie proponuje miasto. Po remoncie na placu będzie pusto. Sprzedawcy nie wrócą, przeniosą się gdzie indziej - komentują handlowcy z nowosolskiego targu.

Koniec targowiska?

Wojciech Olszewski - Nie chcemy, żeby ponosili państwo większe opłaty niż dotychczas. Gmina nie chce na tym targowisku zarabiać, chcemy jedynie pokryć koszty – zapewniał na jednym ze spotkań, jeszcze w 2013 roku, z handlującymi na targowisku, wiceprezydent Nowej Soli Jacek Milewski. - Okłamał nas. Bezczelnie. Umowy zaproponowane przez miasto to ultimatum, stawia nas pod ścianą. Wiceprezydent przestał już dawno przychodzić na rozmowy z handlowcami. Bał się – kwitują handlowcy. Zaproponowane przez urząd stawki na targowisku, wzrosły. I to znacznie. Za stoisko bez zadaszenia trzeba będzie zapłacić 22 zł netto za metr kwadratowy do tego doliczyć trzeba tak zwane wystawki z towarem, przed stoiskiem, liczone od metra po 5,80 zł netto. Dziś wielu handlujących zajmuje przeważnie po około 4 metry, więksi 6-7 metrów. Wyliczyć łatwo. Ci, co handlują bez wiat, bez zadaszenia i wystawią się na 6 metrów, muszą się liczyć z tym, że wyjdzie im opłat na ponad 800 zł miesięcznie. A to tylko za handel,

tylko 3 razy w tygodniu i tylko do godz. 13.00. – To zabójcze stawki. 13 dni na targu w miesiącu, bo tyle wychodzi dni handlowych, a stawki jak za sklepy w centrum miasta – słyszymy.

dratowy miesięcznie, plus ewentualna wystawka. - Wiaty mają mieć po 12 metrów kwadratowych, z trzymetrową wystawką to wychodzi 890 zł. To będzie chyba najdroższe targowisko w Unii Europejskiej – wyjaśnia kolejny z handlujących.

przestrzeni władze miasta zaproponują też supermarketom – komentuje kolejny ze sprzedawców. – To będzie drożej niż w galerii budowanej przy Kauflandzie, tam wychodzi 70 metrów brutto za metr, a handlować przecież można codziennie – dodaje. - Na Manhattanie za pawilon kupcy płacą po około 200 zł, ale oni są właścicielami. Z kolei można wynająć tam coś za 500 zł – dorzuca nasz kolejny rozmówca. - W proponowanych nam umowach mowa jest o pawilonach murowanych. Tymczasem okazuje się, że będą to budynki z płyt. Gdybym chciała przenieść na targowisko po remoncie swoją małą budkę, 4 metry kwadratowe, oczywiście odnowioną, to zawsze słyszałam, że nie jest to możliwe. A nie jest to Bangladesz, jak ci panowie z urzędu miasta to nazywają. Z 360 zł stawka mi wzrośnie do 1200 zł, bo muszę być w pawilonie. O wiele za dużym. Nie uwzględnia się handlowców, którzy potrzebują małych powierzchni, mam swoje dwa metry, a proponuje mi się wiatę na 12 metrów – żali się jedna ze sprzedawczyń.

Zadaszone stoisko to, dla potencjalnego handlującego na nowym targowisku miejskim, koszt 33 zł netto za metr kwadratowy plus po 5,80 zł netto za metr wystawki. Za wiatę trzeba będzie zapłacić 45 zł netto za metr kwa-

Targowe sklepy o wielkości 12 metrów kwadratowych to wydatek 75 zł netto za metr kwadratowy. - To daje ponad 1100 zł, za możliwość handlu tylko 3 razy w tygodniu i tylko do godz. 13.00. Ciekawe, czy takie stawki za metr

- To nie na moją kasę, na moje obroty. Najwięksi rolnicy pewnie zostaną, im się opłaci. Drobniejsi handlowcy z drobną marżą nie dadzą rady – stwierdza właściciel budki. - Komu oni to targowisko budują? Przecież wielu z nas nie

Ci, co handlują bez wiat, bez zadaszenia i wystawią się na 6 metrów, muszą się liczyć z tym, że wyjdzie im opłat na ponad 800 zł miesięcznie. A to tylko za handel 3 razy w tygodniu i tylko do godz. 13.00. To zabójcze stawki. 13 dni na targu w miesiącu,

Prezydent chce stworzyć, jak to mówi, zamiast Bangladeszu, nowy cywilizowany świat. Przekombinował, bo zabije handel. Za to przyjdzie nam zapłacić, albo stracić źródło dochodów

stać na płacenie takich stawek. Będzie pusto. Sprzedawcy znikną – pyta ktoś inny. Magistrat chce zmodernizować nowosolskie targowisko, twierdząc, że daleko mu do standardów XXI wieku. Nieutwardzony plac, zły stan budynku socjalnego, a także kłębowisko powstałych przez lata budowli, niczym

ze slumsów, były argumentem za tym, aby zmienić obraz placu przy ul. Sikorskiego. Prezydent chce ucywilizowanego, spełniającego unijne normy i nowoczesnego miejsca targowego, które ma służyć mieszkańcom.


3/2014

www.facebook.com/echonowasol - Prezydent chce stworzyć, jak to mówi, zamiast Bangladeszu, nowy cywilizowany świat. Przekombinował, bo zabije handel. Za to przyjdzie nam zapłacić, albo stracić źródło dochodów - handlowcy z nowosolskiego targowiska nie kryją oburzenia. Przywołują dane z innych miejscowości. - W Poznaniu jest taniej: 7 zł za metr, w Zielonej Górze 300 zł trzeba zapłacić za wiatę, w Żarach dziesięciometrowa wiata kosztuje 320 zł brutto. Tu wycho-

wisku pojawi się też monitoring. Inwestycja, którą rozpoczyna miasto, kosztować ma 2,6 mln złotych, z czego 1 mln zł to pieniądze pozyskane w ramach dofinansowania z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Wyremontowane miejskie targowisko ma rozpocząć swoją działalność w drugiej połowie sierpnia. Początkowo wydawało się, że zmiany na targowisku będą służyć wszystkim, jednak po ogłoszeniu propozycji stawek za ko-

7

LICZBA MIESIĄCA

1102,10

To szacunkowe dochody podatkowe na mieszkańca gminy Nowa Sól w 2014 roku. Dla porównania: w Zielonej Górze to 1921,88 zł, w gminie Żagań jest to 1732,14 zł, Żary 1662,18 zł, w Kożuchowie 1101,14 zł, w gminie Bytom Odrzański

863,48 zł. Średni dochód podatkowy na jednego mieszkańca dla wszystkich gmin w kraju, w tym roku, wyniesie 1358,98 zł. »» Źródło: GUS na podstawie sprawozdania o dochodach podatkowych gmin za 2012 r. wg stanu na 30.06.2013 r.

Nowosolskie Stowarzyszenie Amazonek Tęcza

Pomóż nam pomagać innym ofiarowując 1% podatku należnego. To nic Cię nie kosztuje a my będziemy mogły pomóc potrzebującym. Wystarczy tylko wpisać nasz nr KRS

ZAPISZ 1% DLA AMAZONEK W SWOIM PIT Komu oni to targowisko budują? Przecież wielu z nas nie stać na płacenie takich stawek. Będzie pusto. Sprzedawcy znikną

dzi 3 razy więcej, czemu się dziwić, że nie ma chętnych na nowe obiekty – mówią. Kto zostanie? Niewielu. Do dziś nowe umowy podpisało niespełna 25% handlowców z ponad 150, którzy prowadzą działalność na nowosolskim targowisku. Nie zanosi się na to, by się na to zdecydowali. - Musiałbym zapłacić około 1000 zł. Nie jestem w stanie na to zarobić. Nie da się. 1000 zł ZUS, podatki i jeszcze opłaty. Na targowisko po remoncie nie wrócę – zapewnia nasz rozmówca. - Ja nie będę do Nowej Soli przyjeżdżać. Trudno, pojadę na inne targowiska, do Kożuchowa na przykład. Zarobię może mniej, ale i zapłacę też dużo mniej. Na zmodernizowanym targowisku powstanie 14 murowanych pawilonów, 88 zadaszonych wiat dla handlowców, 25 zadaszonych stanowisk z miejscem na samochód oraz 25 niezadaszonych wiat. Ponadto plac czeka skanalizowanie, utwardzenie polbrukiem, remont ogrodzenia i montaż nowego oświetlenia. Generalnego remontu doczeka się też budynek socjalny. Na targo-

rzystanie z placu, wiat i budek, zwolenników remontu jest dużo mniej. Wielu handlowców twierdzi wprost, że miasto próbuje zmusić ich do zaakceptowania drastycznych rozwiązań. - Gdy chcieliśmy postawić budkę w wolnych miejscach, co zresztą wiceprezydent sam zasugerował, to okazało się, że nie możemy zrobić tego sami. Miała to postawić firma, która będzie budować targowisko. a cena takiej budki to ponad 30 tys. zł.

To będzie chyba najdroższe targowisko w Unii Europejskiej

Czy ta inwestycja zmieni wizerunek miasta i jak? Było przecież też sporo głosów mieszkańców sąsiednich ulic za tym, żeby przenieść targowisko w inną część miasta, ze względu na trudności z parkowaniem i dojazdem w trzy dni targowe w tygodniu. - Ulice w godzinach targowego szczytu są tak zapchane, że wjazd i wyjazd pochłaniają dużo czasu. Handlowcy zastawiają samochodami dostawczymi każdy niemal, dostępny skrawek ulic. I tak, w efekcie, zostaje bardzo niewiele miejsca do parkowania dla kupujących. Może warto było jednak pomyśleć o nowym targowisku gdzieś indziej, zapewnić dobry dojazd i parkingi. To by było prawdziwe ucywilizowanie targowiska – usłyszeliśmy od jednego z mieszkańców ul. Sikorskiego.

Wojciech Olszewski

KRS: 0000126168


8 Krzysztof Koziołek Krzysztof Koziołek: Zbulwersował cię mój artykuł, w którym zarzuciłem nowosolskim rowerzystom, że za wiele problemów, z jakimi się borykają, to wyłącznie ich wina. Bo jeżdżą po chodnikach, pod prąd, nie zwracają uwagi na pieszych i kierowców... Michał Filipek: Z twojego artykułu faktycznie można by wysnuć wniosek, że rowerzyści są sami sobie winni. A powiedz mi, ile przez ostatnich kilka lat zrobiono prawidłowych dróg dla rowerów? Chociaż nie, moje pytanie powinno zostać postawione inaczej: ile w naszym mieście zrobiono dla zrównoważonego transportu?

3/2014 pewnego stanu rzeczy, czy też jego przyczyna? Dlaczego auta powinny być na końcu? Bo tworzą największe koszty, a przy tym przerzucają te koszty na wszystkich, także na tych, którzy samochodami nie jeżdżą. Dla przykładu: czy z wpływów z akcyzy na paliwo, podatku drogowego możemy wybudować infrastrukturę drogową, ponieść koszty leczenia ofiar wypadków, walczyć z hałasem w centrach miast, itd.?

Wróćmy na początek tego łańcuszka: do pieszych. Jak pokazują badania, w miastach, w których infrastruktura jest nastawiona właśnie na zaspokajanie w pierwszej kolejności potrzeb pieszych, korzysta też na tym m.in. drobna lokalna przedsiębiorczość. Łatwiej jest wstąpić do sklepu na rogu idąc piechotą,, niż gdy poruszamy się autem.

www.echo.nowasol24.pl niewiele korzyści. Podam przykład: to tak jak z poszerzaniem dróg. W wielu miastach odpowiedzią na tworzenie się korków było budowanie nowych pasów ruchu dla samochodów kosztem chodników i zieleni. A jaki był tego efekt? Ponieważ było więcej miejsca dla aut, to zwiększała się liczba osób poruszających się nimi, a to z kolei generowało jeszcze większe korki. Nie chcę wieszczyć, że i Nowej Soli grozi zajechanie przez auta, ale faktem jest, że ani piesi, ani rowerzyści, przy takiej infrastrukturze jak u nas, nie mogą się czuć komfortowo. Powiedzmy to sobie wprost: to jest miasto dla samochodów.

Nie do końca się z tobą zgodzę, ale nawet przyjmując, że tak jest, to może byłby to dobry punkt wyjścia: skoro kierowcy mogą się już czuć komfortowo, zacznijmy zadowalać innych użytkowników dróg.

Nie chcę wieszczyć, że i Nowej Soli grozi zajechanie przez auta, ale faktem jest, że ani piesi, ani rowerzyści przy takiej infrastrukturze jak u nas nie mogą się czuć komfortowo. Powiedzmy to sobie wprost: to jest miasto dla samochodów.

kierowcy będą się gubić w przepisach i znakach. Jeśli już, to powinno to obowiązywać albo wszędzie, albo nigdzie. Ale stawianie znaków niczego nie rozwiąże, bo kierowcy i tak się do nich nie stosują. Takie zachowania trzeba wymusić ograniczeniami, chociażby przez budowę odpowiednich rozwiązań technicznych, zniechęcających do szybkiej jazdy: przewężeń, wyniesień, itp.

A może lepiej podejść do tematu bardziej pragmatycznie? W niektórych krajach ograniczenia prędkości przy szkołach obowiązują tylko w dni szkolne i tylko w godzinach pracy szkoły. A u nas, przy „szóstce” na ulicy Kościuszki, w niedzielę o 23.00 muszę jechać 40 km/h. Lepszym rozwiązaniem byłoby wyłączenie niektórych części miast z użytkowania samochodów. Wtedy tego problemu „pieszy czy kierowca” by nie było. Do

To jest miasto dla samochodów Rozmowa z Michałem Filipkiem ze stowarzyszenia „Cykliści z Soli”

Zrównoważony transport w Nowej Soli? O czym ty w ogóle mówisz? Nie chciałbym, żeby wyszło, że próbuję ironizować, ale używanie takiego pojęcia w kontekście nowosolskim... Właśnie! Jak się mówi o czymś takim, to ludzie od razu myślą kategoriami Berlina. Że to niby jest problem tylko wielkich miast, że w takiej małej Nowej Soli o czymś takim nie możemy nawet mówić. A przecież ta koncepcja zakłada równorzędność wszystkich form transportu, przy czym preferowane są te, które najmniej utrudniają życie innym użytkownikom przestrzeni miejskiej. Tak więc, najwięcej do powiedzenia powinni mieć piesi, potem rowerzyści, następnie osoby korzystające z komunikacji publicznej i dopiero na końcu użytkownicy samochodów.

Dlaczego zmotoryzowani mieliby być na końcu tego łańcuszka? W Nowej Soli więcej osób porusza się jednak autem niż rowerem. I tu się pojawia pytanie: dlaczego tak się dzieje? Czy to jest efekt

Jak się mówi o zrównoważonym transporcie, to ludzie od razu myślą kategoriami Berlina. Że to niby jest problem tylko wielkich miast, że w małej Nowej Soli o czymś takim nie możemy nawet mówić.

Brzmi pięknie, ale jak tak cię słucham, to mi zaczyna pachnieć utopią... Ale przecież jeżeli będziemy do tego tematu podchodzili jak do czegoś, czego nigdy nie będziemy w stanie osiągnąć, to wciąż będziemy krążyć drogą najbardziej prostą, ale i zarazem przynoszącą

Problem w tym, że trzeba na to spojrzeć szerzej: kogo mamy zadowalać?

Wszystkich: pieszych, rowerzystów i kierowców, włączając w to kierowców komunikacji publicznej, o potrzebach których często się zapomina, choćby odpowiednio profilując skrzyżowania, żeby autobusy mogły swobodnie skręcać. Owszem, powinno się zadowalać wszystkich, ale nie wszystkich w tym samym stopniu. Są równi i równiejsi? Polityka zrównoważonego transportu preferuje te zachowania, które minimalizują niekorzystny wpływ człowieka na środowisko, a jednocześnie powinna dawać nam poczucie bezpieczeństwa, szczególnie, jeśli poruszamy się w sposób inny niż autem. Tak na marginesie, poczucie bezpieczeństwa użytkowników samochodów jest nieco złudne. Skoro mówimy o poczuciu bezpieczeństwa. Pamiętam rozmowę z pewnym

drogowcem, który przytaczał badania z Europy Zachodniej: w miejscach, w których zlikwidowano przejścia dla pieszych, zmalała liczba wypadków z udziałem przechodniów. Czując się mniej pewnie, zachowywali większą ostrożność podczas przechodzenia przez ulicę. Bo dziś jest tak, że pieszy, stawiając nogę na pasach, uważa, że prawa grawitacji przestają działać. Bo przestają, a przynajmniej powinny! Powinno być tak, że jeśli ty jako kierowca zauważysz pieszego zbliżającego się do przejścia, to hamujesz i ustępujesz mu pierwszeństwa. Mówisz poważnie? Dając pieszym takie uprawnienia, sprezentujemy im podwójnie fałszywe poczucie bezpieczeństwa. A ja jestem za tym, żeby pieszy miał takie właśnie prawa! Auta powinny być gościem w mieście, przynajmniej w tych miejscach, w których jest duża liczba ludności, na przykład w centrum czy na dużych osiedlach. Różnicowanie przestrzeni z pierwszeństwem dla pieszych sprawi, że

tego trzeba by zmienić politykę parkingową. Bo przecież 50 groszy za pół godziny, jakie płaci się w Nowej Soli, nie zniechęca do zostawienia auta w domu i przyjścia do centrum pieszo lub przyjechania rowerem.

Odnoszę wrażenie, że dla wielu 10 groszy to by było za dużo. Zwróć uwagę, ilu kierowców potrafi parkować przez 20 minut na włączonym silniku, byleby tylko nie kupować biletu w parkomacie. A brak miejsc parkingowych to raczej efekt ciasnoty w naszym mieście. Że niby na co jest ciasno? Zobacz, jak przebudowano ulicę Muzealną. Zrobiono wąziutką drogę dla rowerów i równie wąziutki chodnik, za to jezdnię i parking na kilka metrów. To twoim zdaniem jak to powinno wyglądać? Rowerzyści powinni jeździć po jezdni! I tak powinno być na większości nowosolskich ulic. Inna rzecz, że wiele tak zwanych dróg dla rowerów w Nowej Soli tymi drogami nie jest. Sam czerwony


www.facebook.com/echonowasol polbruk nie jest równoznaczny z wytyczeniem drogi dla rowerów! Wiele z nich jest źle oznakowanych i - zgodnie z prawem - drogami dla rowerów nie są.

I tu dotykamy zasadniczego problemu: ty jesteś zdania, że rowerzyści powinni jeździć po jezdni, a ja, że jednak po ścieżkach rowerowych, tworzonych tylko dla nich. Ale po co?

Jak to po co? Dla bezpieczeństwa! Wróćmy do badań, które mówią o tym, że im więcej rowerów jest na drogach, tym jest bezpieczniej. Dlaczego? Działa tu pewnie taki sam mechanizm, jak ten z likwidacją pasów, o którym wspomniałeś. Kierowcy, mając rowerzystów obok, traktują ich jako coś oczywistego. Poza tym, rowerzysta na jezdni jest bardziej przewidywalny: raczej nie pojedzie pod prąd i kierowca wie, gdzie się go spodziewać.

To możemy idźmy dalej i wpuśćmy na jezdnie pieszych... Dlaczego nie? Są przecież strefy zamieszkania, gdzie jest ograniczenie prędkości do 20 km h i

9

3/2014

gdzie pieszy ma absolutne pierwszeństwo. Nie słyszałem, żeby w takich miejscach dochodziło do wypadków z udziałem przechodniów.

Ale to się sprawdza tylko na małych osiedlach. A taka ulica Kościuszki, Muzealna, Wojska Polskiego czy Piłsudskiego? Tam można sięgnąć po inne rozwiązania. Przecież są wzory

się da, czy się nie da. I nie chodzi też o kwestię mentalności, tylko o egzekwowanie istniejących przepisów. A te mówią jasno i wyraźnie: taka różnica poziomów przy osadzaniu krawężników nie może być większa niż 1 centymetr. I to powinno być przez zleceniodawców, urząd miejski czy starostwo powiatowe, egzekwowane. A swoją drogą wiemy, że się da, bo ulica Starostawska

źle zaprojektowanych zjazdach z dróg dla rowerów na jezdnię. To są szczegóły, które powinny wynikać z pewnej ogólnej koncepcji, koncepcji transportu zrównoważonego. Powinna być tak opracowana, żeby wychodziła naprzeciw potrzebom tych użytkowników, których chcielibyśmy jeszcze bardziej chronić, czyli pieszych i rowerzystów.

przy którymś z przejść dla pieszych położonym przy przejeździe dla rowerów i zobacz, ilu cyklistów jedzie przejazdem, a ilu przeciska się zebrą między ludźmi. A w jaki sposób ten przejazd został wytyczony? Wiele takich przejazdów w Nowej Soli zostało źle wytyczonych pod względem geometrii np. zmuszają rowerzystę do skręcania pod kątem prostym. Jednak w wielu miejscach

do skopiowania z miast z całego świata, nie ma co odkrywać Ameryki. Jednak nie chciałbym się skupiać na szczegółach, o wiele ważniejsza jest kwestia podejścia do tematu.

Sam czerwony polbruk nie jest równoznaczny z wytyczeniem drogi dla rowerów

Nie boisz się, że w tym momencie naszej dyskusji większość społeczeństwa nowosolskiego spojrzy na ciebie jak na UFO? Tak pewnie będzie. Ale zadajmy sobie pytanie, po co się tworzy taką strategię: żeby usankcjonować stan faktyczny czy coś zmienić?

byłyby one zbędne, gdyby stosowano dobre praktyki projektowe. To dowód totalnej ignorancji projektantów i wykonawców. Tu potrzebne są zmiany u podstaw całego systemu transportu w naszym mieście. Dlatego powtórzę: musimy zacząć postrzegać to jako szerszy problem w kontekście zrównoważonego transportu. Inna rzecz, że w najnowszym unijnym budżecie dotacje na infrastrukturę będą uzależnione właśnie od tego, czy inwestycje będą się wpisywać w zasady tegoż zrównoważonego transportu; jeżeli nie, dofinansowania nie będzie.

Ale my żyjemy w Nowej Soli... Raz, kwestia mentalności samych mieszkańców, którym problemy komunikacji snu z powiek nie spędzają. Dwa, mentalność decydentów, projektantów i wykonawców. Kiedyś, jako przedstawiciel cyklistów, „odbierałem” rondo przy nowej komendzie policji. Gdy spytałem, dlaczego krawężniki wystają kilka centymetrów ponad asfalt i polbruk, usłyszałem, że inaczej się ich nie dało osadzić. Dałoby się, tylko trzeba było chcieć! Ale tu wcale nie chodzi o to, czy

została dobrze zrobiona pod tym względem.

Ja jestem za tym, żeby takiemu wykonawcy źle osadzone krawężniki kazać rozbierać i układać od nowa... I znów wracamy do rozmowy o szczegółach: krawężnikach, nieprawidłowym oznakowaniu,

Pytanie jak zmieniać: ewolucją czy rewolucją? Rewolucji nie będzie, ale chyba też jej nie potrzebujemy...

Nowosolanie chyba jednak potrzebują rewolucji, przynajmniej w kwestii mentalności. Śmiem wątpić w to, czy w ogóle zwracają uwagę na stan infrastruktury i przepisy, które im samym mają ułatwiać poruszanie się. Stań

Dziękuję. Krzysztof Koziołek


10

3/2014

www.echo.nowasol24.pl

Na ostatniej sesji rady miasta została podjęta uchwała o tzw. inicjatywie lokalnej, która określa formy współpracy miasta z jego mieszkańcami, w celu realizowania zadania publicznego na rzecz społeczności lokalnej. Na pierwszy rzut oka, rewelacja! Jednak, jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach.

Dlaczego nowosolanie mają pod górkę?

Inicjatywa lokalna – co to takiego?

Inicjatywa lokalna polega na tym, że mieszkańcy miasta, jako nieformalna grupa lub poprzez reprezentującą ich organizację czy podmiot, mogą przyjść z pomysłem na realizację określonego przedsięwzięcia z jednoczesną deklaracją współudziału w jego wykonaniu. Ze swojej strony miasto jest zobowiązane do realizacji inicjatywy wspólnie z mieszkań-

cami. W ramach swojego wkładu może na przykład kupić materiały lub usługi, zapewnić wsparcie organizacyjnie, czy wypożyczyć sprzęt niezbędny do realizacji inicjatywy lokalnej. Wkład mieszkańców w realizację inicjatywy lokalnej może polegać na pracy społecznej, wkładzie rzeczowym lub wkładzie finansowym. Przykłady działań, jakie wpisują się w realizację inicjatywy lokalnej, są bardzo szerokie i wy-

nikają wprost z ustawy o pożytku publicznym i wolontariacie. Zakres zadań zgodnie z art. 19b wygląda następująco: »» budowa, rozbudowa lub remont dróg, kanalizacji, sieci wodociągowej, budynków oraz obiektów architektury stanowiących własność jednostek samorządu terytorialnego; »» działalność charytatywna,

»» podtrzymywanie i upowszechnianie tradycji narodowej, »» pielęgnowanie polskości oraz rozwój świadomości narodowej, obywatelskiej i kulturowej, »» działalność na rzecz mniejszości narodowych i etnicznych oraz języka regionalnego, kultury, sztuki, ochrony dóbr kultury i dziedzictwa narodowego, »» promocja i organizacja wolontariatu,

»» edukacja, oświata i wychowanie, »» działalność w sferze kultury fizycznej i turystyki, ochrony przyrody, w tym zieleni w miastach i wsiach, porządku i bezpieczeństwa publicznego. Ideą wprowadzenia w samorządach rozwiązań prawnych, dotyczących inicjatyw lokalnych, jest chęć większego zaangażowania mieszkańców w życie wspólnot, które tworzą, a także zwięk-


3/2014

www.facebook.com/echonowasol

Szczegółowe kryteria oceny wniosków o realizację zadania publicznego w ramach inicjatywy lokalnej Załącznik nr 1 do uchwały rady miasta

Kryterium I. FORMA UDZIAŁU MIESZKAŃCÓW »» świadczenie pracy społecznej – 3 punkty »» świadczenie rzeczowe – 2 punkty »» świadczenie pieniężne – 2 punkty (gdy stanowi ono minimum 10% kosztów realizacji zadania)

Kryterium II. WKŁAD WŁASNY WNIOSKODAWCY W FORMIE PRACY SPOŁECZNEJ

Wartość pracy społecznej w stosunku do wartości zadania: »» powyżej 61% – 6 punktów »» od 31% do 60% – 4 punkty »» od 11 do 30% – 2 punkty »» od 1 do 10% – 1 punkt Wartość pracy społecznej należy określić w odniesieniu do ceny rynkowej za pracę o porównywalnym charakterze. Wartość pracy społecznej można obliczyć mnożąc liczbę “osobogodzin” danej pracy przez wartość rynkową godziny tej pracy. Liczba „osobogodzin” to suma wszystkich godzin przepracowanych przez wszystkie zaangażowane osoby przy danej pracy. Wartość całego zadania rozumiana jest jako suma wartości wszystkich świadczeń (rzeczowych, finansowych i pracy społecznej) wszystkich partnerów w ramach zadania.

Kryterium III. ZAANGAŻOWANIE ŚRODKÓW BUDŻETOWYCH MIASTA

od 0% do 20% wartości zadania – 5 punktów od 21% do 40% wartości zadania – 4 punkty od 41% do 60% wartości zadania – 3 punkty od 61% do 80% wartości zadania – 2 punkty Powyżej 80% wartości zadania – 1 punkt Wartość zadania rozumiana jest jako suma wartości wszystkich świadczeń wszystkich partnerów w ramach zadania.

Kryterium IV. STAN PRZYGOTOWANIA LUB REALIZACJI ZADANIA

(od 1 do 5 punktów) – oceniający przyznaje punkty na podstawie dokonanej przez siebie oceny, którą szczegółowo uzasadnia.

Kryterium V. CELOWOŚĆ REALIZACJI ZADANIA Z PUNKTU WIDZENIA POTRZEB SPOŁECZNOŚCI LOKALNEJ

(od 1 do 5 punktów) - oceniający przyznaje punkty na podstawie dokonanej przez siebie oceny, którą szczegółowo uzasadnia, biorąc pod uwagę w szczególności szacunkową liczbę beneficjentów zadania.

Maksymalnie możemy otrzymać 24 pkt. Wniosek, który otrzyma mniej niż 16 punktów, nie może być realizowany.

szenie udziału mieszkańców w kształtowanie swojego otoczenia.

Ważne szczegóły

Ustawa o pożytku publicznym i wolontariacie zmieniła się w 2010 r. i dopiero cztery lata później prezydent doszedł do wniosku, iż warto takie prawodawstwo zaszczepić w Nowej Soli. Jak to wyszło w praktyce? Uchwały podejmowane w różnych samorządach w Polsce wyglądają bardzo podobnie. Jednak naszą, nowosolską, wyróżnia jeden zasadniczy szczegół. W projekcie uchwały przygotowanej przez prezydenta wprowadzono minimalny wymóg punktowy, który zdecyduje o powodzeniu inicjatywy mieszkańców. Trzeba uzbierać, w ramach pięciu kryteriów oceny, określonych w załączniku do uchwały, minimum 16 punktów na 24 możliwe do zdobycia. Niby nic szczególnego, a jednak! W zdecydowanej większości samorządów nie określano żadnego minimalnego progu, który ma decydować czy dana inicjatywa będzie realizowana, czy nie! Przyznawane punkty służą jedynie pozycjonowaniu wniosku w przypadku złożenia więcej niż jednego pomysłu. Żeby daleko nie szukać, w sąsiedniej Zielonej Górze, gdzie podobna uchwała funkcjonuje od listopada 2011 roku, nie wprowadzono minimalnego progu punktowego. Bardzo mało samorządów zdecydowało się na wprowadzenie takich zapisów jak w nowosolskiej uchwale, np. w Warszawie wystarczy 10 punktów, to zdecydowanie mniej niż w Nowej Soli, a potencjał mieszkańców stolicy o wiele większy. Miasto, zakładając na wstępie, iż realizowane będą jedynie te projekty, które uzbierają min. 16 pkt. stwarza pozory w budowaniu realnej współpracy samorządu z mieszkańcami. Spełnienie minimalnego progu punktacji może w znaczny sposób utrudnić, a wręcz zniechęcić do podejmowania działań na rzecz społeczności lokalnej. W mojej ocenie, tak rozpisane kryteria stworzą jedynie „martwe prawo”, a nie doskonałe narzędzie do jak najszerszej współpracy. Mało tego, ocena kryterium IV Stan przygotowania lub realizacji zadania, oraz V - Celowość realizacji zadania z punktu widzenia potrzeb społeczności lokalnej, nie jest szczegółowo określona. Może to powodować dowolność i swobodę w ocenie inicjatywy zgłoszonej przez mieszkańców. Zupełnie inaczej rozwiązano, to w innych miastach, gdzie podobne uchwały już funkcjonują. Tam, w ramach opisu przedmiotowych kryterium, znalazły się szczegółowe zapisy wskazujące,

jakie warunki trzeba spełnić, by otrzymać maksymalną liczbę punktów. Są to m.in.: posiadanie projektu inwestycji, kosztorys, harmonogram prac, ankieta zrobiona wśród mieszkańców, lista podpisów pokazująca skalę poparcia inicjatywy itd. Dlatego, jeśli przyjrzymy się bliżej, to zauważymy, że z wymaganych 16 punktów, aż 10 może być uzależnionych od oceny urzędnika.

Ideą wprowadzenia w samorządach rozwiązań prawnych dotyczących inicjatyw lokalnych jest chęć większego zaangażowania mieszkańców w życie wspólnot, które tworzą, a także zwiększenie ich udziału w kształtowanie swojego otoczenia.

Jak to działa? Paleta działań, jakie mogą być podejmowane w ramach inicjatywy lokalnej, jest bardzo szeroka. Z praktyki miast, gdzie takie uchwały już funkcjonują, wynika, że mieszkańcy najczęściej zgłaszają pomysły dotyczące np.; uprzątnięcia parków, instalacji ławek, remontu ulicy czy chodników, nasadzeń drzew i krzewów, imprez kulturalnych, edukacji czy remontu budynków. Sam pamiętam, jak wiele lat temu, gdy nie było orlików, wspólnie z kolegami zrobiliśmy boisko niedaleko oczyszczalni na Pleszówku. Jeden wykosił trawę, inny załatwił drewno na bramki, reszta kopała linie pod przyszłe pole gry. Uchwała o inicjatywie lokalnej, wówczas, z pewnością pomogłaby nam zabrać się do tego jeszcze lepiej. Ale czy nazbieralibyśmy te magiczne 16 punktów? Weźmy po lupę jedną z inicjatyw, która jest teraz w mieście „na topie” i potencjalnie mogłaby być realizowana w ramach podjętej uchwały. Chodzi o pomysł budowy Pomnika Bohaterów Walk o Polskę. Zobaczmy, czy wobec przyjętych kryteriów, pomysł budowy pomnika miałby szansę realizacji w ramach inicjatywy lokalnej? Zgodnie z kryteriami, spełniony jest wymóg udziału mieszkańców w formie pracy społecznej – 3 pkt., zbiórka społeczna przyniosła kilkanaście tysięcy zł. Załóżmy optymistycznie, że ta kwota jeszcze się podwoi, ale w całości

11 inwestycji nie przekroczy kilkunastu procent, razem z wkładem pracy społecznej, przedział między 31% a 60% - 4 pkt., wkład finansowy miasta – szacunkowy koszt budowy ok. 200 tys. zł. miasto dołoży do tego powiedzmy 150 tys. zł, tym samym zaangażowanie z budżetu w przedziale od 41% do 60% wartości całości inwestycji (uwzględniamy też koszt pracy społecznej) – 3 pkt. Razem, daje to nam w mierzalnych kryteriach 10 pkt. Mało? Cała nadzieja w przychylności urzędników w pozostałych kryteriach. Szybka kalkulacja na zimno, pokazuje, że nawet tak zaawansowana inicjatywa napotkałaby spore trudności w nazbieraniu odpowiedniej liczby punktów potrzebnych do realizacji. Jedynym ratunkiem byłoby przyznanie maksymalnego poziomu punktów w kryteriach IV i V, które, jak wskazywałem wcześniej, uzależnione są od oceny „zza biurka” miejskiego urzędnika. W przypadku pomnika, akurat z góry można założyć taki scenariusz. Ale czy na podobną przychylność mogłaby liczyć anonimowa organizacja lub grupka mieszkańców, w której szeregach nie byłoby przedstawicieli magistratu? Żeby zdobyć maksymalną ilość 5 punktów, przyznawanych za wkład finansowy, w przypadku inwestycji wartej 10 tys. zł ,mieszkańcy będą musieli mieć minimum 8 tys. zł wkładu własnego! Kogo będzie stać, żeby wystąpić z inicjatywa lokalną? Przy 16-punktowym, minimalnym progu mieszkańcy będą mogli stawać na rzęsach, a i tak ich wniosek będzie mógł zostać odrzucony. Dobrze, że władze w Nowej Soli nareszcie dostrzegły, że zarówno w procesie legislacyjnym jak i podejmowaniu samych tematów pro obywatelskich należy nadrobić zaległości, co jest być może moim osobistym sukcesem, popartym wielokrotnym zwracaniem uwagi na tego typu sprawy, chociażby w trakcie toczącej się debaty nad budżetem obywatelskim. Na realizację zadania wymagane jest podpisanie umowy miedzy urzędem a organizacją lub przedstawicielem społeczności, która w szczegółowy sposób ureguluje zakres współpracy i odpowiedzialności cywilnej obu stron. Zgodnie z przyjętą uchwałą, wnioski można składać do 30 września każdego roku, z możliwością realizacji w roku następnym. Chciałbym, aby mimo wątpliwości, inicjatywa lokalna sprawdziła się w Nowej Soli. Czy tak się stanie? Czas pokaże.

Daniel Roguski Prezes Stowarzyszenia Młody Samorząd


12

3/2014

www.echo.nowasol24.pl

Niepełnosprawna osoba w pracy

– jakie zmiany w prawie są potrzebne?

Niepełnosprawna osoba czynna zawodowo czuje się potrzebna, spełnia się zawodowo. Może samodzielnie zdobywać środki finansowe niezbędne do codziennej egzystencji, a także uczestniczyć w pełni w życiu społecznym. Mimo tego, wciąż bardzo dużo osób niepełnosprawnych nie może znaleźć zatrudnienia. Jeśli chcemy, aby ta sytuacja uległa poprawie, potrzebne są zmiany, szczególnie zmiany w prawie. Obecnie, na pełne dofinansowanie do wynagrodzenia pracownika niepełnosprawnego oraz dostosowania stanowiska pracy, mogą liczyć tylko i wyłącznie firmy posiadające status Zakładu Pracy Chronionej. Z tego też powodu firmy działające na otwartym rynku nie mają środków na dostosowanie stanowisk do potrzeb osób niepełnosprawnych. Przez to też rzadziej zatrudniają osoby z grupą inwalidzką. Taka sytuacja sprawia, że osoby niepełnosprawne, jeśli są zatrudniane,

Kto dla kogo?

Chciałabym poruszyć temat dotyczący segregacji śmieci. W myśl nowej ustawy, od lipca 2013 segregujemy nasze odpady. Na naszym terenie powstało specjalne przedsiębiorstwo, które ma się tym zajmować: Związek Międzygminny „EKO – PRZYSZŁOŚĆ”. Chce opisać moje „spotkanie” telefoniczne z przedstawicielem instytucji.

pracują najczęściej w towarzystwie innych osób z niepełnosprawnością. Nie mają natomiast szans na pracę w otoczeniu ludzi pełnosprawnych. Zamykają się w swoim środowisku. Poza tym, firmy zatrudniające osoby niepełnosprawne, mogą liczyć na dofinansowanie tylko i wyłącznie w sytuacji zatrudnienia na umowę o pracę. Przez to też osoby z grupą inwalidzką mają mniejsze szansę dostania pracy w oparciu o inne rodzaje umów. Wysokość dofinansowania zależna jest także od posiadanego stopnia niepełnosprawności. Największą kwotę dofinansowania otrzymuje firma zatrudniająca osoby ze stopniem umiarkowanym oraz znacznym. Taka sytuacja znacząco obniża szansę zatrudnienia osób z lekkim stopniem niepełnosprawności. Szefowie wielu przedsiębiorstw są coraz bardziej otwarci na współpracę z osobami niepełnosprawnymi. Niepełnosprawni realizują się zawodowo i biorą czynny udział w życiu społecznym. Jednak wciąż potrzebne są pewne zmiany, aby osoby niepełnosprawne miały szansę spełniać swoje zawodowe marzenia oraz mogły czuć się na rynku pracy naprawdę komfortowo. Chcielibyśmy, poprzez artykuł, zachęcić pracodawców działających lokalnie w Państwa regionie, którzy są osobami fizycznymi zatrudniającymi do 24 pracowników na pełny etat, do zatrudnienia osoby niepełnosprawnej w swojej firmie. Pracodawcy tacy, gdyby zdecydowali się przyjąć do swojego szeregu pracowników niepełnosprawnych, mogliby liczyć na szereg korzyści płynących z instytucji publicznych oraz - szczególnie - ze środków finansowych z PFRON. Zdajemy sobie sprawę, że właściciele tych małych firm szczególnie obawiają się wielu czynników z tym procesem związanych. A my z chęcią podpowiemy pracodawcom, co zrobić, by móc korzystać ze wsparcia przy zatrudnianiu osób niepełnosprawnych - pokierujemy pracodawcę krok po kroku. Zapraszamy!

Aniela Linkowska aniela.linkowska@xandia.pl

Mieszkam na osiedlu Konstytucji 3 Maja 3. Przed naszym blokiem, obok zasieków na śmieci, postawiono dwa kontenery (z odmykaną pokrywą) – jeden na szkło , drugi na plastik. Następnie dostawiono dodatkowe dwa kosze. Jeden na szkło, drugi kosz druciany na plastiki. I było dobrze. Aż to kiedyś zabrano ten kontener na plastiki, z otwierana, pokrywą. Zadzwoniłam do firmy pod numer 68 452 12 27. I tam, na moje pytanie, dlaczego został zabrany kontener, pan odpowiedzialny za wywóz śmieci powiedział, że dlatego, iż był za mały i mamy sobie radzić, bo mamy kosz druciany. Na moje wątpliwości, iż kosz druciany ma za małe otwory, aby wrzucić tam pełen worek plastików zbierany w domu, pan powiedział: „proszę sobie radzić”. Na wyrażone wątpliwości, że może to spowodować wrzucanie worków z plastikami (bo nikt nie będzie stał i wybierał po jednym z worka, aby wrzucić do drucianego kosza) do innych kontenerów, usłyszałam: „to podniesiemy Wam opłatę”. Zabrzmiało to jak przed 20 laty – taki sam ton odpowiedzi, jak i podejście do klienta. I tak się zastanawiam, kto tu jest dla kogo i czy firma ta powstała, aby zbierać odpady, czy aby były dla nich miejsca pracy. Bo może nie wszyscy przedstawiciele Związku Międzygminnego „EKO – PRZYSZŁOŚĆ”, którzy tam pracują, wiedzą, po co tam - tak naprawdę - siedzą.

Jolanta Frąckiewicz

Elżbieta Bielska-Kajzer

Ktoś i nikt

Są tacy ludzie, którzy starają się nie zapełniać sobą całego miejsca w otoczeniu, nie myślą wyłącznie o sobie i o swoim rodzinnym kręgu. Są tacy ludzie, ale są też inni. Ledwie przyszli na świat, już dostali to, czego chcieli: paznokcie-tipsy, zdrowe ciała, umiejętność wyszukiwania słabości pozostałych ludzi, eliminowania ich, wyśmiewania lub bicia. Ledwie przyszli na świat, powiedziano im, że mają być k i m ś. I tylko z k i m ś się zadawać. Kto to jest k t o ś ? K t o ś to taki gość, co ma i wie. Wie, jak zdobyć to c o ś, co świadczy o tym, że ten gość to k t o ś. I kiedy k t o ś spotyka drugiego, to przede wszystkim musi się dowiedzieć, k i m jest ten drugi? Nie warto marnować czasu dla kogoś, kto jest nikim. Nikt nikogo nie obchodzi. Przeszkadza, zaśmieca, szkodzi. Przed nikim zamyka się osiedla i szkoły. Przed nikim trzeba się chronić. Ludzie, którzy są k i m ś, sami sobie wystarczają. I wystarcza im wiedza, którą mają i którą nie będą dzielić się z nikim, bo nic dobrego dla nich z tego nie wynika. Nikt im przecież niczego nie da. Pamiętaj, dziecko, żebyś nie zostało nikim! Nikt to dla rodzica przekleństwo, którym od wczesnego dzieciństwa karmi swoje potomstwo. Idziesz do szkoły, gdyż masz zostać k i m ś! „ Erudycja, jak wiadomo, jest potężną bronią w spektaklu władzy. Ten, kto wie, staje ponad tym, kto ośmiela się nie wiedzieć. Kto nie wie, nie ma prawa otworzyć ust.” Michał Paweł Markowski twierdzi dalej, że „efektem takiego treningu jest brak intelektualnej odwagi”. I nie będzie nawet komu krzyknąć, że król jest nagi. No więc uczą się! Nie tyle, żeby być mądrymi, ale, żeby wiedzieć, zdobyć sławę i panować, nie tyle nad sobą, ile nad innym. Nad kim? Nad nikim! Bo nikt ci nie zaufa. Bo nigdy nie zapanujesz nad duszą drugiego człowieka, jeżeli on sam nie będzie tego chciał. Jeżeli będzie przed tobą uciekał. Prawdziwa mądrość to nie tylko umiejętności, zgrabne manipulacje pojęciami, użyteczność, logika, dobra pamięć. Prawdziwa mądrość wynika z czujności egzystencjalnej, która nigdy nie ustaje i która wiąże się z lękiem. Boimy się cierpienia, tajemnicy istnienia, lecz miłość dodaje nam odwagi. Żeby lęk przezwyciężyć, musimy go doświadczyć. Nie da się losu obejść bokiem, oszukać, przekupić, choć próbują różni złotouści. Nie ma tu miejsca na bezrefleksyjność popularyzowaną przez media i polityków. Na nic gotowe sądy, dogmaty i slogany. Życie to niepewna droga, na której w trudzie, bólu, lęku, odwadze ryzyka i radości przemieniania się, wyrasta homo sapiens ‒ naprawdę mądry gość. Ale taką siłę daje tylko miłość. Dla niej każdy człowiek to k t o ś.

Elżbieta Bielska- Kajzer


www.facebook.com/echonowasol

3/2014

13

Nawiązując do Państwa artykułu „Nowa Sól 2044”, chciałbym się pochwalić moimi pracami na ten temat, przedstawiającymi nasze miasto w post apokaliptycznym, groteskowym i elektronicznym zwierciadle. Mam nadzieję, że się Państwu spodobają i będę mógł liczyć na upublicznienie ich w którymś z numerów Echa – napisał do nas Hubert Guziak, młody, 18-letni nowosolanin.

Fotoszopki z pasją

Tworzenie grafik, to moja pasja od kilku lat, kiedy to zaglądałem bratu przez ramię, gdy ten powiększał mięśnie w Photoshopie. Moją przygodę zacząłem od poprawiania jakości zdjęć swoich i znajomych. Początkowo były to proste czynności, takie jak: poprawa barw, czy usunięcie niechcianych pryszczy. Z czasem zaczęły mnie bardziej interesować i wgłębiałem się w tajniki obróbki, dzięki poradnikom znalezionym w sieci. Zdobywałem doświadczenie i pojawiła się chęć stworzenia czegoś bardziej złożonego. Proste programy typu Picasa, czy PhotoFiltre nie miały już przede mną tajemnic, więc postanowiłem wziąć coś poważniejszego na warsztat. Zacząłem eksperymentować. Poważniejsze programy, takie jak Gimp, czy Photoshop okazały się istnym placem zabaw dla mnie. Usuwanie ogromnych obiektów, sklejanie, przestawianie, wypełnianie kolejnych części zdjęcia okazało się być dosyć łatwe. Kształciłem się przez czytanie poradników i własne doświadczenia - dzięki metodzie prób i błędów. Gdy umiałem już wyciąć kawałek wieży, dodać dym, oprawić to paskami telewizyjnymi (zdjęcie rakiety), postanowiłem stworzyć coś całkiem od podstaw. Inspiracją był dla mnie Alexander Koshelkov, który swoje poczynania podczas tworzenia „fotoszopki” umieszczał na YouTube. To właśnie on zaszczepił we mnie wenę do tworzenia post apokaliptycznych scen. I wtedy znalazłem zdjęcie naszego mostu zwodzonego, zrobione przez mojego nauczyciela i postanowiłem je przerobić. Montaż zdjęcia, to przede wszystkim, dobra zabawa, możliwość wyzwolenia swojej kreatywności, pokazania własnego punktu widzenia. Najważniejszy w tym jest pomysł (załóżmy - miasto w kraterze). Pomysł na obraz jest swoistą bazą, która podczas procesu będzie setki razy modyfikowana. Fotoszopka może być na każdy temat, ogranicza nas wyobraźnia. Później zaczyna się zabawa. Kształt zabawy zależy od tego, ile potrafimy w danym programie zrobić. W internecie krąży naprawdę wiele instrukcji opisujących podstawy montażu. Mimo wszystko, to od nas zależy, jak te instrukcje wykorzystamy. Eksperymentowanie jest wskazane. Fotoszopki tworzy się od kilku godzin do dwóch dni. Jest to głównie łączenie elementów różnych zdjęć, dopasowywanie i obrabianie ich. Tworzę głównie dla siebie, choć na koncie mam współpracę chociażby z firmą Diple, dlatego też tworzenie zwykłych grafik nie jest dla mnie straszne. Dostaję zdjęcie obiektu (Otyń) lub robię je sam, pojawia się wizja i gdy tylko mam czas, to zabieram się do pracy.

Podziel się swoją pasją! Napisz do nas kilka słów o sobie i wyślij na adres: echonowasol@gmail.com


14

3/2014

www.echo.nowasol24.pl

Wyłączony mikrofon W oparciu o § 29. Statutu Powiatu Nowosolskiego, przekazuję Wysokiej Radzie, na piśmie, pozostałą część mojej polemiki z Prezydentem Nowej Soli Panem Wadimem Tyszkiewiczem na XLVI Sesji Rady Powiatu, w dniu 31 stycznia 2014 roku, którą przerwał mi Pan Jarosław Suski - Przewodniczący Rady, będący radnym z KWW „Wadim Tyszkiewicz”, i wnoszę o zamieszczenie poniższej treści w protokole: Bezpośrednio przed moim wystąpieniem Pan Prezydent Wadim Tyszkiewicz uczynił jarmark z sesji rady swoim niestosownym zachowaniem, tj. ogłoszeniem drobnym o chęci sprzedaży prywatnej, tanio nabytej działki we wsi Mesze, gmina Kolsko. Rzecz jest tym bardziej niestosowna, gdy zauważy się, iż sprzedającym, w imieniu Skarbu Państwa, był Starosta Józef Suszyński, radny z KWW „Wadim Tyszkiewicz”. 29 maja 2002 roku w Gazecie Nowosolskiej, w autorskim artykule, którego tytuł nawiązywał do znanego powiedzenia Prezydenta USA Billa Clintona „Gospodarka, głupcze!”, Wadim Tyszkiewicz pisał: „Wystarczy spojrzeć na Nowosolską Specjalną Strefę Ekonomiczną, która rozbudziła nadzieje nowosolan. Strefa miała być sztandarowym sukcesem prezydenta Gabryelczyka, a może okazać się wielką porażką. Za pieniądze podatników miasto kupiło tereny pod Strefę. Urząd, sprzedając ostatni atrakcyjny teren (po basenach) pod hipermarket, planuje za

uzyskane środki uzbroić grunty Strefy. Władze wydają nasze wspólne pieniądze, kiedy jest już prawie pewne, że po wejściu do Unii wszystkie strefy zostaną zamknięte. I kto zainwestuje w naszą Strefę, mając przed sobą widmo likwidacji? Nie liczmy na cud”. Dlaczego, Panie Prezydencie Tyszkiewicz, mamił Pan i okłamywał wówczas mieszkańców? Dlaczego kreślił Pan niegdyś mrzonki i bałamutne obietnice o szybkim wybudowaniu i oddaniu mieszkańcom nowego basenu? Dlaczego rysował Pan nierealne perspektywy, już dwanaście i osiem lat temu, rychłego zlikwidowania bezrobocia w mieście? Kłamał Pan bez zająknięcia na antenie Radia Zachód w czasie obchodów 10 lecia Pańskiej prezydentury o 50 milionowym zadłużeniu miasta, choć było prawie 150 milionów. Podobnie kłamie Pan również na dzi-

bezpłatna gazeta dla ciebie

siejszej sesji. Kłamie Pan mówiąc, że „w ostatnim dniu urzędowania prezydenta Gabryelczyka, zwolnił on (...) cały teren Dozametu z podatku na 7 lat”, podczas gdy decyzja, oparta na uchwale Rady Miasta, dotyczyła okresu 1 roku, a kwota wynosiła 40 tysięcy złotych i miała ścisły związek z ilością nowo tworzonych miejsc pracy. Jeśli Pan nie kłamie, twierdząc: „czyli znowuż Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Zielonej Górze, najbardziej antysamorządowa instytucja, jaka została stworzona, (...) staje po stronie przestępców, no bo tu trzeba po imieniu rzecz nazwać”, to powinien Pan poinformować organy ścigania kiedy, ile razy i w jakich sprawach SKO w Zielonej Górze stanęło po stronie przestępców. Pańska sugestia, Panie Prezydencie Tyszkiewicz, abym sobie nad łóżkiem (nawiasem mówiąc, częściej śpię na ka-

napie) powiesił Pański wynik wyborczy, wypełnia treścią moje przypuszczenia, że Komitet Wyborczy Wyborców Wadim Tyszkiewicz to sekta. Jeśli takie polecenia wydaje Pan w swoim Komitecie, to jest to na pewno zaprzeczenie demokracji, a Pańskim zagorzałym zwolennikom należy życzyć spokojnych snów. Nie przystoi, Panie Prezydencie, wymieniając liczne, pełnione przez Pana funkcje, pomijać koszty przejeżdżanych corocznie kilkudziesięciu tysięcy kilometrów i zakupu kolejnych, jak pisze prasa, służbowych fur. To Pan się ciągle promuje, a mniej miasto. Efekty tych wojaży mierzone per capita są raczej, w przeciwieństwie do kosztów, mizerne. Panie Przewodniczący! Nie wiem w jakiej roli uczestniczy w naszej sesji Pan Wadim Tyszkiewicz. Wszyscy wiemy, że jest to Prezydent Miasta i Przewodniczący Komitetu Wyboców swojego imienia. Nie jest nam jednak wiadome, czy jest to gość zaproszony na dzisiejszą sesję, czy też mieszkaniec uczestniczący w obradach „z galerii”. Przecież Pan Przewodniczący nie powitał Pana Tyszkiewicza w żadnej z ról. Jakie w związku ze Statutem Powiatu przysługują mu ewentualnie przywileje? § 27.5. Statutu stanowi, iż „Przewodniczący obrad może udzielić głosu osobie niebędącej Radnym po uzyskaniu zgody Rady. Nie dotyczy to zaproszonych gości.” Wiele wskazuje na to, że Pan Wadim Tyszkiewicz przybył jednak na naszą sesję „w trybie nadzoru”, czemu dał wyraz, dopuszczając się oceniania wyniku głosowania nad jedną z naszych uchwał. Dziękuję za uwagę.

Tadceusz Gabryelczyk

chcemy poznać twoją opinię chcemy prezentować twe zdanie chcemy zrozumieć chcemy stworzyć forum dialogu

co o tym myślisz? napisz! www.twitter.com/echonowasol www.facebook.com/echonowasol echonowasol@gmail.com www.echo.nowasol24.pl


www.facebook.com/echonowasol

3/2014

Kuźnia nabiera mocy

Kuźnia Młodych Obywateli jest projektem promującym i wzmacniającym postawy obywatelskie, szczególnie wśród młodych ludzi. Bezpośrednio został zaadresowany do ponad stu osób na terenie powiatu nowosolskiego, które pracując w grupach w swoich szkołach, przechodzą, specjalnie przygotowaną, ścieżkę edukacyjną i warsztatową. Zestaw konspektów zajęć przygotowany został przez nauczycielkę popularnego „Elektryka” Joannę Rosłon, która omówiła go na zajęciach zaadresowanych do nauczycieli prowadzących grupy w projekcie. – To świetny projekt, który realnie uaktywnia naszą młodzież. Będąc na co dzień nauczycielką, dostrzegam, że brakuje czasu na wyrabianie takich pozytywnych postaw związanych z zaangażowaniem społecznym, solidaryzmem, współdziałaniem ukierunkowanym na osiągnięcie określonego celu. Bardzo się cieszę, że nauczyciele również z zainteresowaniem i chęcią pracy podeszli do tego projektu, żywo dyskutowali nad przygotowanym zestawem zajęć. W ramach Kuźni zajęcia odbywają się w: Nowej Soli (cztery szkoły: Gimnazjum nr 1, Gimnazjum nr 2, CKZiU Elektryk i ZSP 4), Siedlisku, Bytomie Odrzańskim, Nowym Miasteczku, Otyniu, Niedoradzu i Kożuchowie. W ostatnim czasie wszystkie szkoły odwiedził Grzegorz Potęga, prezes Stowarzyszenia LKS Hydrogaz-Kora Niedoradz, które jest liderem projektu. - Takie spotka-

nia to zawsze ciekawe przeżycie. Nigdy się nie wie o co „zahaczą” młodzi ludzie, którzy przecież pochodzą z różnych środowisk, różnych szkół i pomimo tego, że różnica wieku to zaledwie dwa, trzy lata to w tym przedziale powoduje to naprawdę duże zróżnicowanie. Niemniej, to, z czym się spotkałem, było bardzo miłe i sympatyczne. A starałem się przekazać zainteresowanie sprawami, które na co dzień dzieją się wokół nich i wskazywałem na poszukiwanie w sobie chęci do pracy na rzecz społeczności szkoły i społeczności lokalnej. Każdy z uczestników projektu otrzymał również zestaw materiałów biurowych i pamiątkowy kubek z logotypami Kuźni Młodych Obywateli. Wzbudziło to wiele autentycznej radości i uśmiechów. Uczniowie byli w trakcie zbierania materiałów do pierwszej z trzech gazet, jakie zredagują w ramach działania. To działanie najlepiej pokazuje, jakie spektrum zainteresowań i podejście do tematu prezentują uczestnicy. Jedni skupili się na tematach związanych z samorządnością, wolontariatem i postawami prospołecznymi. Ciekawymi wątkami były wywiady z nauczycielami, dyrektorami szkół, bibliotek, artykuły związane z czytelnictwem, własne wiersze. Inni zwrócili uwagę na szkołę, w której się uczą i dość szczegółowo ją opisali. A jeszcze inni wskazali na pasje i zainteresowania, w które się angażują i wyznaczają im rytm życia. I w tym tkwi siła tych młodych ludzi. Różnorodność, toleran-

cja, akceptacja dla nowego, poszukiwanie pomysłu na własne życie. To oczywiście dodatkowy wymiar warsztatów, których główną tezą jest omówienie wszystkich aspektów związanych z demokracją i aktywnością w życiu publicznym. Niemniej pokazują one ich chęć do współpracy i zaangażowania na rzecz swoich rówieśników i innych ludzi. Dlatego właśnie ta pozytywna postawa świadczy o tym, że ci młodzi gimnazjaliści i uczniowie szkół średnich wcale nie są bierni i niechętni wobec różnych typów aktywności. Przed nami kolejne tygodnie w projekcie. Upłyną one na uczestnictwie w zajęciach teoretycznych i warsztatowych, przygotowaniu kolejnych dwóch numerów własnych gazetek, wyborach przeprowadzonych we własnych grupach. Ponadto uczestnicy projektu Kuźnia Młodych Obywateli wezmą udział w spotkaniach roboczych we własnych samorządach (komisje, sesje), a także podejmą próbę wykreowania działania opartego na własnym, autorskim pomyśle, a skierowanym do grupy swoich rówieśników lub współobywateli. Najbardziej wszyscy cieszą się na czerwcowy wyjazd do Warszawy i zwiedzanie Sejmu RP, które będzie nijako nagrodą za półroczną pracę w projekcie. - Mamy oczywiście nadzieję, że Kuźnia Młodych Obywateli przeżyje „sama siebie” i te dobre praktyki pozostaną w sercach i postawach tych młodych ludzi na zawsze. O to przecież chodzi najbardziej – podsumowuje G. Potęga.

PROJEKT WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ SZWAJCARIĘ W RAMACH SZWAJCARSKIEGO PROGRAMU WSPÓŁPRACY Z NOWYMI KRAJAMI CZŁONKOWSKIMI UNII EUROPEJSKIEJ

15


16

3/2014

www.echo.nowasol24.pl

ORGANIZACJE Z NOWEJ SOLI WALCZĄ O 1%. BĄDŹ LOKALNYM PATRIOTĄ. WYBIERZ JEDNĄ Z NICH! BO WARTO POMAGAĆ. KRS 0000032437 0000035891 0000044415 0000059089 0000082192 0000114028 0000126168 0000205254 0000235460 0000253405 0000274854 0000361605

NAZWA KAJAKOWY KLUB SPORTOWY NOWA SÓL NOWOSOLSKI KLUB KARATE KYOKUSHIN NOWOSOLSKIE ALTERNATYWNE STOWARZYSZENIE ARTYSTÓW - NASA STOWARZYSZENIE OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH “TACY SAMI” W NOWEJ SOLI MIĘDZYSZKOLNY KLUB SPORTOWO TURYSTYCZNY “ASTRA” MIEJSKI KLUB PIŁKARSKI “ARKA” W NOWEJ SOLI NOWOSOLSKIE STOWARZYSZENIE AMAZONEK “TĘCZA” STOWARZYSZENIE EDUKACYJNE “SPOŻYWCZAK” STOWARZYSZENIE DZIECI I MŁODZIEŻY NIEPEŁNOSPRAWNEJ “POMÓŻ NIE BĘDĘ SAM” STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ “CHORAŁ” NOWOSOLSKI UNIWERSYTET TRZECIEGO WIEKU FUNDACJA TWÓRCZOŚCI LUDOWEJ “CEPELIADA”

PORADNIK. JAK PRZEKAZAĆ JEDEN PROCENT ORGANIZACJI POŻYTKU PUBLICZNEGO? 1. Kto może przekazać 1% podatku ? Podatnicy podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT 37 – przykład omówiony poniżej), podatnicy opodatkowani ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych, podatnicy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą i korzystający z liniowej, 19–procentowej stawki podatku.

ru. Jeżeli błędnie wpiszemy numer KRS organizacji do formularza PIT, wówczas urząd skarbowy zwróci się do nas z prośbą o poprawienie tego błędu. Możesz to uczynić korespondencyjnie lub poprzez telefon albo e-mail (o ile podamy odpowiednie dane kontaktowe w zeznaniu).

2. Wypełnij zeznanie podatkowe PIT 37. Uwaga! Aby przekazać 1% na rzecz organizacji pozostali podatnicy powinni wypełnić następujące rubryki w zeznaniach podatkowych: PIT 28: rubryki 126, 127, 128, PIT 36: rubryki 205, 306, 307, PIT 36L: rubryki 105, 106, 107, PIT 38: rubryki 58, 59, 60.

5. Numery KRS nowosolskich organizacji znajdziesz w tabeli, w artykule. Pozostałe nr KRS możesz znaleźć na stronie www.pozytek.gov.pl (wykaz OPP 1%). Uwaga!!! Wykaz OPP uprawnionych do otrzymywania 1% za 2013 r. będzie aktualizowany jeszcze dwa razy. Zgodnie z przepisami, opublikowany być powinien najpierw do 15 lutego, a następnie do 15 marca 2014 r.

3. Zanim zdecydujesz się, komu dasz 1% podatku sprawdź, czym organizacja się zajmuje. W Internecie możesz znaleźć numer telefonu do organizacji oraz adres. Równie dobrze możesz przeczytać sprawozdanie z działalności, dostępne na stronie http://sprawozdaniaopp.mpips.gov.pl/Search. Ze sprawozdania dowiesz się, na co organizacja przeznacza środki, jak wygląda jej bilans. Natomiast na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości https://ems.ms.gov.pl/ możesz poznać władze organizacji czy cele działalności. Nie podejmuj decyzji spontanicznie, nie pozwól także, by elektroniczny program lub osoba pomagająca wypełnić PIT, zrobiła to za Ciebie. Tylko raz w roku możesz podarować część swojego podatku. Wykorzystaj to i pomóż tym, którzy tej pomocy potrzebują. 4. W pkt. 123 zeznania PIT 37 wpisujemy nr KRS organizacji pożytku publicznego. Jest to numer w Krajowym Rejestrze Sądowym, nadawany każdej organizacji pożytku publicznego. Niezwykle ważne jest poprawne wpisanie nazwy organizacji i nume-

6. W pkt. 124 wpisujemy wartość 1% naszego podatku. Uwaga! Kwota ta nie może przekroczyć 1% z poz. 118, po zaokrągleniu do pełnych dziesiątek groszy w dół. 7. W pkt. J można podać informacje uzupełniające. Np. wtedy gdy organizacja zbiera środki m.in. na pomoc dla konkretnego dziecka np. „1% dla Dziecka XYZ”. W poz. 126 i 127 możemy wyrazić zgodę na przekazanie informacji o nas obdarowanej organizacji. 8. Co dzieje się dalej? Zapisany przez nas 1% będzie przekazany w III kwartale 2014 roku wybranej przez nas organizacji pożytku publicznego. 9. Co się stanie, jeśli wszystkie pola dotyczące organizacji pożytku publicznego zostawimy niewypełnione? Środki te zasilą dochody państwa.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.