ECHO - Nowosolska Gazeta Obywatelska 2/2013

Page 1

Co w budżecie piszczy? www.facebook.com/echonowasol

Wolontariusz to nie frajer 2/2013 1 Poznaj swe prawa i działaj!

Pisze radny Andrzej Cieślak

Kłamca lustracyjny, były nowosolski radny miasta, członkiem komisji rewizyjnej Lubuskiego Trójmiasta.

Czy to etyczne? 2/2013

egzemplarz bezpłatny

przeczytaj i daj sąsiadowi

Sukces Nowej Soli w VI Rankingu Gmin Województwa Lubuskiego cieszy. Jednak zadowolenie nie powinno przysłonić pytania, czy nasi rankingowi lubuscy liderzy są w stanie konkurować z podobnymi miejscowościami w kraju

Liczby a fakty 124.5 mln zł (2012) 440 zł (2010)

Budżet miasta Wpływy z PIT i CIT na mieszkańca

511 zł (2012) 24 zł (2012)

Środki pozyskane z UE na mieszkańca

Wydatki na NGO na mieszkańca VI Ranking Gmin Województwa Lubuskiego oparty był na sześciu głównych kategoriach - wskaźnikach, na podstawie których wyłonieni zostali liderzy. W rankingu jednak nie uwzględniano obu stolic naszego województwa, Zielonej Góry i Gorzowa - bo z racji swej wielkości nie

mają konkurencji. Wśród pozostałych to Nowa Sól została uznana w nim za najlepszą gminę w głównej kategorii rankingowej. Na czele nasze miasto jest w kategorii Indeks Aktywności Gospodarczej oceniającej wielkość specjalnych stref gospodarczych i wskaźnik wydatków

na promocję (a te wydatki Nowej Soli od kilku lat są spore i jedne z największych w regionie – w 2012 było to 813 tys. zł). Niestety próżno szukać doskonałych rezultatów miasta w Indeksie Wspierania Aktywności Obywatelskiej, kategorii Europejska Gmina czy wśród

lubuskich Prymusów Innowacyjności. W tej ostatniej kategorii oceniającej poziom cyfryzacji: np. możliwości załatwienia wielu spraw w urzędzie drogą elektroniczną - w co trudno uwierzyć - wyprzedzają nas o wiele mniejsze sąsiednie miejscowości: Kożuchów i Nowe Miasteczko.

PROJEKT WSPÓŁFINANSOWANY PRZEZ SZWAJCARIĘ W RAMACH SZWAJCARSKIEGO PROGRAMU WSPÓŁPRACY Z NOWYMI KRAJAMI CZŁONKOWSKIMI UNII EUROPEJSKIEJ


2

2/2013

Wojciech Olszewski

Sygnały zwrotne Zamiast redaktorskiego wstępniaka proponuję lekturę kilku opinii, jakie tra�iły do nas w majlach, komentarzach na naszej stronie internetowej - przypomnę: echo.nowasol24.pl - oraz we wpisach na facebooku. Premierę naszego obywatelskiego pisma, jakim jest ECHO, przeżywaliśmy w napięciu. Ciekawi byliśmy reakcji nowosolan i uwag, które pomogłyby nam redagować gazetę w kolejnych wydaniach. Oto, co między innymi przeczytaliśmy:

*** Pierwszy numer dotarł do mych drzwi, poczytałam:) Jest ciekawie, ale czekamy na więcej. *** A ja zachowałem 2 egzemplarze. Na wszelki wypadek, bo różnie to bywa. Nie da się ukryć, że gazeta będzie nie w smak nowosolskiej władzy, bo jest ona z tych, które nie tolerują innego punktu widzenia, niż jej własny. Tak jest od dawna, a ostatni okres, to już ewidentny rozkwit autorytaryzmu. Nie liczenie się z ludźmi, to jej główna cecha. *** Tematy na czasie, ale trzeba czasu aby ruszyć wszystkie. Ale początek jest dla mnie super. Wielkie dzięki za odwagę!

www.echo.nowasol24.pl *** A już myślałem, że w tym mieście nie ma ludzi myślących inaczej, niż nakazuje jedyna słuszna linia. Cieszę się, że myliłem się, i to bardzo. Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem pierwszy numer ECHA i muszę przyznać, że z wieloma opiniami zawartymi w kilku artykułach, zgadzam się w stu procentach. Na jeden temat mam nieco inne zdanie, ale generalnie jestem bardzo ZA. Będę z uwagą śledził rozwój Waszego pisma, choć spodziewam się wielu negatywnych opinii z wiadomej strony, ale decydując się na wydawanie swojej gazety, mieliście panowie świadomość tego, że uniknąć takiej reakcji nie sposób będzie. Staram się przyglądać naszemu miastu i cieszy mnie fakt, że pojawiło się miejsce, gdzie można będzie wyrażać swoje opinie, bez większych przeszkód. Swoją drogą, tekst o ocenzurowaniu wiadomości i wyretuszowaniu zdjęcia, pokazał jak na dłoni, w jakim miejscu jest nasza władza. Życzę wytrwałości i celnych spostrzeżeń. *** W mieście pojawiło się coś nowego i fajnie. Przeczytałem od deski do deski i nasuwa mi się jedna myśl… Redaktorzy wskazują na to, iż gazeta jest obywatelska i każdy mieszkaniec może napisać artykuł. Ciekaw jestem czy tak się stanie, bo jak obserwuję życie to każdy gada, ale robić tzn. pisać się nie chce. *** Trzymam kciuki za powodzenie inicjatywy.

Dziękujemy za Wasze listy, czekamy na kolejne opinie, komentarze. Ale nie tylko. Obserwujcie nasz najbliższy świat, opisujcie i dzielcie się swoimi tekstami na naszych łamach. Pokazujmy razem różne punkty widzenia, dyskutujmy, nie musimy sobie potakiwać i przytakiwać.

Wojciech Olszewski Prezes Stowarzyszenia Forum Inicjatyw Nowosolskich redaktor naczelny “ECHO”

Soluś i Lusia

Wydawca: Stowarzyszenie Forum Inicjatyw Nowosolskich Adres redakcji: 67-100 Nowa Sól, ul. Wrocławska 31/25 Redaktor naczelny: Wojciech Olszewski Kontakt: echonowasol@gmail.com www.echo.nowasol24.pl Nakład: 7000 egzemplarzy

Egzemplarz bezpłatny Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów a także zastrzega sobie prawo ich redagowania i skracania. Rozpowszechnianie materiałów redakcyjnych bez zgody wydawcy jest zabronione.

LICZBA MIESIĄCA

1705 Tyle złotych podwyżki otrzymał Grzegorz Wiater, przewodniczącego zarządu Związku Międzygminnego „Eko-Przyszłość”. Uchwałę w tej sprawie podjęło zgromadzenie członków 28 listopada 2013 r. Szef związku śmieciowego dostanie wyrównanie od września. Łącznie miesięczna pensja po podwyżce to 7.800,00 zł. Na gażę szefa zarządu składa się wynagrodzenie zasadnicze – w kwocie 5.600 zł, dodatek funkcyjny w kwocie 2.200 zł oraz dodatek za wysługę lat. Natomiast z tytułu okresowego zwiększenia obowiązków służbowych przewodniczącemu został przyznany dodatek specjalny w wysokości 3% wynagrodzenia do końca sierpnia 2014 r. Informację o podwyżce możemy znaleźć w internetowym biuletynie informacji publicznej związku. Tymczasem pracownicy nowosolskiego Ośrodka Pomocy Społecznej walczyli na sesji rady miasta o podwyżki w wysokości 500 złotych. Wówczas wiceprezydent Nowej Soli Jacek Milewski tak tłumaczył decyzję odmowną, co zacytował Tygodnik Regionalna: - Nigdy się tak nie zdarzyło odkąd prezydentem jest pan Tyszkiewicz, żeby regulację płac w jednostkach podległych gminie były dokonywane zróżnicowanie. Jeżeli w danym roku podejmujemy decyzję o waloryzacji płac w gminie, to dotyczyć będzie to wszystkich pracowników (…) Takie ustaliliśmy zasady i ich się trzymamy.

Polska nie musi i nie powinna stosować żadnych zachęt i przywilejów dla zagranicznych inwestorów. Stwórzcie dobre warunki dla własnych przedsiębiorców, to ci pierwsi sami przylecą... Milton Friedman


2/2013

www.facebook.com/echonowasol

Elżbieta Bielska-Kajzer

Propozycja

3

Ostatnio sporo zaciekawienia, a niekiedy kontrowersji wywołuje idea samorządowców nazwana przez nich Lepsze Lubuskie (LL). Według wstępnych deklaracji ma być to pozapartyjna platforma wyborcza, której celem jest zdobycie wpływu na sejmik wojewódzki a tym samym na kierunki rozwoju regionu, szczególnie na podział środków finansowych z UE. Ma być sprawiedliwie i po gospodarsku, bo w opini inicjatorów partie traktują region jak polityczny łup.

Lepsze bo nasze

korupcyjna Kiedy chcę kupić bilet za przejazd autobusem PKS, kierowca prosi o dwa złote i daje mi do zrozumienia, że transakcja jest zakończona i mogę usiąść. Ale ja stanowczo proszę o bilet za 4 złote i pięćdziesiąt groszy. Kierowca jest zdziwiony, że chcę płacić więcej i zwraca uwagę, że mi się to nie opłaci na dłuższą metę. Ale sprzedaje i wręcza mi bilet za 4,50. Jeżeli nikt nie kupi biletu, mówię, to linia zostanie uznana przez �irmę za niepotrzebną. To oczywiste, skoro na przejazdy nie ma chętnych. Kierowca natychmiast podejmuje wątek małej ilości pasażerów, jakby chciał zatrzeć niemiłe wrażenie. Krytykuje urzędy, które nie potra�ią porozumieć się z przewoźnikiem. W niektórych sprawach przyznaję mu rację. (Ja też nie rozumiem, dlaczego urząd miasta nie pozwala PKS-owi korzystać z przystanków, chociaż jest to przecież w interesie nowosolan.) Jednak kierowca wyczerpał limit zaufania na samym początku naszej znajomości i choćby nie wiem jak słuszne przedstawiał argumenty, nie jest już dla mnie wiarygodny. Nic nie pomoże, że mówi ze swadą i bardzo głośno. Źle ocenia wszystkich za nieuczciwość, zachłanność i lenistwo. Od ławy szkolnej poczynając, kończąc na radzie ministrów. A przecież sam, przed chwilą, przedstawił mi propozycję, którą, jakby na to nie patrzeć, muszę nazwać korupcyjną. Szybko się z niej wycofał, więc nie drążę tematu, tym bardziej, że za kierownicą siedzi on, a nie ja. Swoje jednak myślę, no bo tak: jeżeli kierowca autobusu PKS proponuje mi opłatę 2 zł bez biletu, zamiast 4 zł 50 gr, zgodnie z cennikiem i wręczonym mi biletem, to co to jest? Każde z nas uzyskałoby pewną kwotę bez podatku. Czysty zysk. Przy 10 chętnych osobach kierowca zarobi 20 zł, oszukując instytucję, w której pracuje. Jeżeli będzie tak postępował przez 10 dni, bierze na rękę 200 zł. Oczywiście, bez żadnych VAT-ów i tym podobnych. Traci PKS. I w opinii kierownictwa, autobus jest nierentowny. Korzysta z niego przecież coraz mniej pasażerów. A ilu z nich otrzymało taką propozycję? Ilu z niej skorzystało? Jechało, a jakby nie jechało? Nie zaistnieli jako faktyczni pasażerowie. Byli, a „jakoby nikogo nie było”. Pół-gapowicze, że się tak wyrażę. Pasażerowie-widma. No i w wyniku tego, często likwiduje się linię, bo... nikt nie jeździ. Czy takie zachowania kierowców, rodem z PRL, mogą mieć już miejsce tylko tam, gdzie kończy się świat, autobusy ledwie, ledwie dojeżdżają, a diabeł mówi: „dobranoc”? Obawiam się, że nie. Nielegalny proceder trwa, a PKS narzeka, że jego usługi przynoszą straty i winduje ceny do obrzydliwości. A na tym tracę ja.

Krzysztof Chmielnik Idea powyższa ma dwa założenia. Pierwszym jest przeświadczenie, że sejmik wojewódzki w obecnym kształcie źle zarządza regionem. Drugim, że sejmik, w którym przewagę będą mieli samorządowcy, będzie robić to lepiej. Można zatem widzieć w idei LL po pierwsze frustrację, której źródłem jest zła ocena sejmiku, a po drugie przekonanie, że MY nie mamy wad ICH. Zacznijmy od frustracji. Frustracja moim zdaniem nie jest dobrym paliwem politycznym. Jej główną wadą jest nadmierna orientacja na negację. Z istoty rzeczy działa „wybuchowo”, robi sporo „hałasu” ale nie ma jasno określonego kierunku. Wydaje się więc, że jedynym uzasadnieniem dla zmiany oferowanym przez LL, nie jest jakaś wizja ale przekonanie o wyjątkowości cech osobistych inicjatorów zmiany. Taka zmiana nie prowadzi

do zmiany celów i sposobu działania ale do zmian personalnych. Przecenia formę lekceważąc treść. Z tego powodu inicjatywa LL, tak długo jak nie zaprezentuje czytelnego programu rozwoju regionu, nosi w sobie stygmat ambicji politycznych nie bardzo różniących się od tych jakie obecnie reprezentują przedstawiciele partii w obecnym sejmiku. Bez publicznie ogłoszonego programu może powstać wrażenie, że inicjatorów napędzają bardziej ambicje osobiste a nie wspólny interes regionu. Inicjatorzy w tej kwestii twierdzą, że platforma LL nie będzie podlegała partyjnej dyscyplinie czyli sterowaniu z Warszawy. Moim zdaniem to lekkie zadymianie nam oczu. To udawanie, że nie będzie przywództwa w stowarzyszeniu LL. Tymczasem prosta logika realizowania każdego działania wymaga kierownictwa. Pojawia się zatem kwestia o przywództwo w LL. Kto więc będzie „rządził” w LL? Jakie będą zasady ustalania stanowisk? Jak powstaną listy wyborcze,

���������������������

kto będzie do list nominował kandydatów i jak będzie ustalana ich kolejność na listach? Można już dzisiaj przewidywać, że przywództwo w LL obejmą samorządowcy mający największy prestiż. W praktyce mogą to zatem być Tadeusz Jędrzejczak, Janusz Kubicki i Wadim Tyszkiewicz. Oni jednak i tak zostaną ponownie prezydentami, a ich wolę w sejmiku realizować będą ich wierni wykonawcy. Sytuacja będzie zatem analogiczna do obecnej. Jedynie centra zarządzania sejmikiem będą inne. Zatem zmiana sprowadza się do zamiany jednej „baronessy” Bożenny Bukiewicz na trzech „tenorów”, Tadeusza Jędrzejczaka, Wadima Tyszkiewicza i Janusza Kubickiego. Do dzisiaj interesy terytorialne zostały jakoś tam wynegocjowane. Oczywiście, część samorządowców nie jest z tego zadowolonych. Niezadowolenie wynika z podejrzeń o politycznym kluczu przyznawania unijnych środków. Tymczasem w nowym układzie personalnym z trzema silnymi prezyden-

���� ������ ������

ckimi osobowościami, podejrzenia pozostaną takie same, a awantura o „sprawiedliwość” zacznie się od nowa. Silni będą obiecywali słabym, bo interesy Gubina czy Kargowej na tle Gorzowa i Zielonej Góry, będą słabiej reprezentowane. Siłą rzeczy i tak powstaną „partie” Jędrzejczaka, Kubickiego i Tyszkiewicza. Kiedy więc nałoży się na te nazwiska nicki „PO”, „PiS’ i „PSL”, dostrzeżemy, że zmieniono dekorację a reguły są takie same. Moją opinię w tej prognozie może zmienić jedynie program LL. Program ten musi mieć rangę strategii dla regionu i MUSI brać pod uwagę aktualną strategię, aby móc sięgać po pieniądze z UE. Jednocześnie program musi jasno określić jakie zasady rozdziału kasy z Unii chce Lepsze Lubuskie wprowadzić aby uniknąć podejrzenia, że inicjatorom chodzi wyłącznie o to, aby wyrwać jak najwięcej dla siebie. Kosztem innych. Ten i inne teksty autora przeczytasz w Lubuskim Magazynie Autorów na stronie internetowej:

http://kanapapulsu.wordpress.com

��������������� ������� �����������������������������


4

2/2013

www.echo.nowasol24.pl

W składzie komisji rewizyjnej Stowarzyszenia Lubuskie Trójmiasto widnieje nazwisko kłamcy lustracyjnego, skazany prawomocnym wyrokiem byłego nowosolskiego radnego miasta. Czy jest to etyczne? Kto w ogóle sprawuje nadzór nad finansami stowarzyszenia, z którego znikło ponad 130 tys. złotych?

„Leśnik” kontroluje Trójmiasto? Wojciech Olszewski O kłopotach Lubuskiego Trójmiasta zrobiło się głośno w kontekście postępowania, jakie prowadzi zielonogórska prokuratura w sprawie zniknięcia około 130 tys. zł z kasy stowarzyszenia trzech lubuskich gmin. Choć trwa postępowanie sprawdzające i śledczy nie postawili jeszcze nikomu zarzutów, to główną uwagę skupia, były już, dyrektor biura Lubuskiego Trójmiasta Bartosz F. Główny podejrzany - równocześnie bliski, wieloletni współpracownik prezydenta Nowej Soli Wadima Tyszkiewicza - miał wyrobić i używać karty kredytowe bez zgody władz stowarzyszenia, czy wystawiać również

umowy na nieistniejące �irmy. Trwającego trzy lata procederu nie dostrzegł zarząd Lubuskiego Trójmiasta, który stanowią włodarze trzech miast. A to zarząd odpowiada za organizację funkcjonującą za publiczne środki. Czy sprawował więc należytą kontrolę nad �inansami? To jednak nie koniec wątpliwości dotyczących funkcjonowania stowarzyszenia. Okazuje się bowiem, że według Krajowego Rejestru Sądowego w komisji rewizyjnej Lubuskiego Trójmiasta wciąż zasiada kłamca lustracyjny skazany półtora roku temu prawomocnym wyrokiem. Chodzi o Adama Kota, byłego radnego komitetu wyborczego Wadima Tyszkiewicza, który w związku z pełnieniem funkcji radnego rady miejskiej w Nowej Soli musiał złożyć oświadczenie lustracyjne. Złożył fałszywe. Wskazał w nim, że nie pracował, nie służył w organach bezpieczeństwa państwa ani nie był

Sprawa „Leśnika” odbiła się głośnym echem w Nowej Soli, a radny Adam Kot, który został skazany za kłamstwo lustracyjne złożył mandat. Ma zakaz pełnienia funkcji publicznych przez 3 lata. Co sądzić o tym, że według KRS zasiada w komisji rewizyjnej Lubuskiego Trójmiasta?

ich tajnym współpracownikiem. Tymczasem Instytut Pamięci Narodowej w toku czynności wery�ikujących oświadczenia ustalił, że Adam Kot był w latach 1986– 1989 tajnym współpracownikiem SB RUSW w Nowej Soli o pseudonimie „Leśnik”. 9 marca 2012 roku Sąd Okręgowy w Zielonej Górze stwierdził, że radny Adam Kot złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne i orzekł wobec niego „utratę prawa wybieralności w wyborach do Sejmu, Senatu i Parlamentu Europejskiego oraz w wyborach powszechnych do organów samorządu terytorialnego oraz organów jednostek pomocniczych samorządu terytorialnego na okres 3 lat”. Na tyle samo czasu Adam Kot dostał od sądu zakaz pełnienia funkcji publicznej. Sąd Apelacyjny w Poznaniu pod koniec czerwca 2012 roku utrzymał w mocy orzeczenie Sądu Okręgowego w Zielonej Górze, stwierdzając ponownie,

że radny Adam Kot złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Wyrok był już prawomocny. Sprawa „Leśnika” odbiła się głośnym echem w Nowej Soli, a radny złożył mandat. Czy znikł z życia publicznego? Wygląda na to, że nie. Wciąż, przez półtora roku od skazującego wyroku – przynajmniej formalnie – funkcjonuje jako członek komisji rewizyjnej stowarzyszenia Lubuskie Trójmiasto. Rodzi się przy tym kilka kolejnych pytań: Czy radny Adam Kot sprawdzał bilans i działalność �inansową stowarzyszenia? Czy jest etyczne, by osoba skazana prawomocnym wyrokiem sądu za kłamstwo lustracyjne zasiadała w Komisji Rewizyjnej Lubuskiego Trójmiasta? Dlaczego dotąd nie zmieniono składu tej komisji? Być może już same te pytania świadczą o braku zainteresowania zarządu tym, co tak naprawdę działo się w stowarzyszeniu.

Sukces Nowej Soli w VI Rankingu Gmin Województwa Lubuskiego cieszy. Jednak zadowolenie nie powinno przysłonić pytania, czy nasi rankingowi lubuscy liderzy są w stanie konkurować z podobnymi miejscowościami w kraju

VI Ranking Gmin Województwa Lubuskiego: Liczby a fakty Sukces Nowej Soli w VI Rankingu Gmin Województwa Lubuskiego cieszy. Jednak zadowolenie nie powinno przysłonić re�leksji, czy nasi rankingowi liderzy regionu są w stanie konkurować z podobnymi miejscowościami w kraju. Wrażenie, że się dużo pozytywnego dzieje u nas, nie sprawi, że w innych regionach i miejscowościach kraju nic się dziać nie będzie. Województwo lubuskie, niestety jest przeciętniakiem, który nie zajmuje wysokich pozycji w rankingach dotyczących rozwoju Polski. Wszyscy uczestniczą w wyścigu pozyskiwania pieniędzy unijnych w prorozwojowe inwestycje, na stwarzanie okazji rozwoju gospodarczego, poprawy jakości życia mieszkańców, czy zmianę codziennego oblicza miejscowości. Wiele tu oczywiście zależy od polityki włodarzy, ale też od zaangażowania mieszkańców w prace na rzecz lokalnej społeczności. Ranking 83 lubuskich gmin sporządzany od 6 lat ma na celu stworzenie zestawienia danych na temat ich społeczno-gospodarczej sytuacji. Ma to nie tylko pomóc w ocenie ich potencjału ale i zidenty�ikować kierunki rozwoju. Od lat zestawienie potwierdza,

że wszystkie gminy są bardzo zróżnicowane, a rezultaty niezbyt trwałe. Świadczą o tym liczne zmiany pozycji gmin, gdy porówna się wskaźniki efektów ich funkcjonowania. Różnice widać i gołym okiem podczas podróży samochodem przez region, pokazują to także zestawienia danych. VI Ranking Gmin Województwa Lubuskiego oparty był na sześciu głównych kategoriach - wskaźnikach, na podstawie których wyłonieni zostali liderzy. W rankingu jednak nie uwzględniano obu stolic naszego województwa, Zielonej Góry i Gorzowa - bo z racji swej wielkości nie mają konkurencji. Wśród pozostałych to Nowa Sól została uznana w nim za najlepszą gminę w głównej kategorii rankingowej. Na czele nasze miasto jest w kategorii Indeks Aktywności Gospodarczej oceniającej wielkość specjalnych stref gospodarczych i wskaźnik wydatków na promocję (a te wydatki Nowej Soli od kilku lat są spore i jedne z największych w regionie – w 2012 było to 813 tys. zł). Niestety próżno szukać doskonałych rezultatów miasta w Indeksie Wspierania Aktywności Obywatelskiej, kategorii Europejska Gmina czy wśród lubuskich

Prymusów Innowacyjności. W tej ostatniej kategorii oceniającej poziom cyfryzacji: np. możliwości załatwienia wielu spraw w urzędzie drogą elektroniczną - a w co trudno uwierzyć - wyprzedzają nas o wiele mniejsze sąsiednie miejscowości: Kożuchów i Nowe Miasteczko. Nie zawiera wśród liderów Nowej Soli także Indeks Wspierania Aktywności Obywatelskiej rozumiany jako dwuelementowy wskaźnik wydatków na edukację oraz wydatków na NGO (czyli organizacje pozarządowe) - narzędziu, którym gminy pomagają organizacjom pozarządowym działać na własnym terenie. W proobywatelskiej klasy�ikacji przodują Żary, Sulechów i gmina wiejska Zielona Góra. Można przywołać dane – w 2008 r. w puli wydatków na NGO średnio na mieszkańca przypadało 5,86 zł, w 2009 - 6 zł na mieszkańca, dwa lata temu - 24 zł. Nowa Sól od wielu lat lat klasy�ikowana jest w grupie samorządów borykających się z problemem niskich dochodów i wysokiego zadłużenia. Statystycznie rzecz ujmując przeciętnie na mieszkańca Nowej Soli od kilku lat wypada od 2,2 do 2,6

tysiąca zł dochodu budżetowego. W pobliskiej Zielonej Górze jest to blisko dwa razy więcej. To wpływa na prowadzenie polityki inwestycyjnej. Niskie dochody budżetu miasta zmniejszają możliwość inwestowania ze środków własnych, a Nowa Sól długo w pozyskiwaniu środków unijnych ciągnęła się w rankingowych ogonach. Ostatnio się to zmieniło. Ale wzrosło też zadłużenie miasta, co uzasadnia się między innymi koniecznością zapewnienia wkładów własnych przy pozyskiwaniu środków z Unii. W 2007 roku średnio na jednego mieszkańca Nowa Sól pozyskała 160 zł, w 2012 roku było to 511 zł. Z kolei zadłużenie miasta na statystycznego nowosolanina w 2008 r. wynosiło 513,80 zł, by w 2011 roku sięgnąć nawet 9173 zł. Przyjęta strategia jest oczywiście ryzykowna, w części też uzasadniona, jednak efekt można będzie rozliczyć odpowiadając nie na pytanie o to, ile środków unijnych pozyskano, ale na jakie projekty prorozwojowe europejskie środki wydano i jaki efekt gospodarczy w mieście unijne pieniądze naprawdę dały. Pewnym miernikiem zmian może być porównanie corocznych

wpływów do kasy miasta z PIT i CIT. Ale tu Nowa Sól od lat wypada słabo. Wahają się one łącznie od kwoty 400 zł do około 450 zł. Jednak wartość podatku CIT w tej sumie jest niewielka - w 2009 roku było to 20 zł na mieszkańca (w Żarach było to 42 zł, a w Zielonej Górze 84 zł). A przecież to Nowa Sól jest odbierana jako jeden z wyrazistych przykładów podniesienia się z upadku i sukcesu gospodarczego w regionie. Na pewno wartość podatków od przedsiębiorców jest dowodem na efekt jaki następuje przy zwolnieniach podatkowych dla �irm prowadzących działalność w specjalnych strefach ekonomicznych. Pokazuje to też, że nie ma prostych i bezpośrednich przełożeń dużych inwestycji na budżet miasta. To uzmysławia jak ważną rolę pełnią rodzimi, nowosolscy przedsiębiorcy, którzy zwolnień nie mają i wsparcia gminy zresztą też. Z kolei pracownicy nie zarabiający wiele w zakładach działających w stre�ie, również nie spowodują większego średniego przyrostu podatku PIT. I chyba nie należy się spodziewać nagłego wzrostu zasobności portfela przeciętnego nowosolanina w kolejnych latach.

Wojciech Olszewski


www.facebook.com/echonowasol

2/2013

5

Budżet obywatelski - mają go sąsiedzi, dlaczego nie my? Pierwszy budżet obywatelski narodził się w brazylijskim mieście Porto Alegre w 1989 r. Ten społeczny projekt szybko zyskiwał na popularności wśród władz i mieszkańców w różnych zakątkach świata. Nowy trend w Polsce pierwszy podchwycił nadmorski Sopot. Tam mieszkańcy uzyskali w ten sposób bezpośredni wpływ na to, co będzie się działo w ich otoczeniu i to był strzał w dziesiątkę! W Lubuskiem budżet obywatelski po raz pierwszy wprowadziła Zielona Góra już dwa lata temu, mało kto wie, że w tym samym czasie w Nowej Soli z podobną inicjatywą wyszedł miejski radny Daniel Roguski. - Zaproponowałem, aby w ramach budżetu obywatelskiego zabezpieczyć kwotę miliona złotych, o której wydaniu decydowaliby mieszkańcy w ramach ogłoszonego przez urząd miasta konkursu ofert. Co warte podkreślenia, pomysły na co przeznaczyć pieniądze, wskazywaliby sami mieszkańcy a potem, w powszechnym głosowaniu, wybraliby te najlepsze i najbardziej

oczekiwane - mówi radny Daniel Roguski.

Marnowanie pieniędzy?

Wszędzie tam, gdzie został wprowadzony, budżet obywatelski cieszył się sporym zainteresowaniem. Za tym przykładem poszły kolejne samorządy w kraju. W województwie lubuskim Nowa Sól mogła być pierwsza, mogła być liderem, który przeciera szlak i pokazuje pozostałym gminom jak aktywizować mieszkańców wokół wspólnej idei. Jednak pomysł budżetu obywatelskiego nie spodobał się włodarzom miasta i przepadł w przedbiegach. - To marnowanie pieniędzy – stwierdził na jednej z miejskich sesji wiceprezydent Jacek Milewski. I tak w budżecie miasta na rok 2014 wciąż nie ma środków o wydaniu których bezpośrednio decydowaliby mieszkańcy. Sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie - z potencjalnego lidera we wprowadzaniu społecznych nowinek Nowa Sól pełni dziś rolę marudera, a z budżetu obywatelskiego mogą cieszyć się mieszkańcy Żar, Krosna Odrzań-

skiego, Kargowy, czy wspomnianej już wcześniej Zielonej Góry. Mają go także Gorzów, Słubice i wiele innych. Wyraźnie widać, że pomysł wprowadzenia budżetu obywatelskiego świetnie się sprawdza i mobilizuje mieszkańców tych gmin do obywatelskiej aktywności. Mówiąc kolokwialnie, z punktu widzenia urzędnika, który siedzi za biurkiem nie zawsze dostrzegalne są problemy i potrzeby zwykłych mieszkańców. Dla urzędników są po prostu sprawy istotne i te mniej istotne. Dla mieszkańców każda z nich jest najważniejsza. W końcu tymi decyzjami „żyją” całe osiedla, dzielnice i miasto.

Na co pieniądze?

Budżet obywatelski daje w prosty sposób możliwość kształtowania miejsca, w którym żyjemy. Potrzebny jest remont chodnika, nie mamy placu zabaw dla naszych dzieci, park, do którego kiedyś lubiliśmy chodzić na spacer, jest zdewastowany – tego typu problemy są najczęściej rozwiązywane z budżetu obywatelskiego.

- Najważniejszą zaletą takiego budżetu jest to, że mieszkańcy sami mają pomysły na co najlepiej wydać pieniądze gromadzone przecież z ich wspólnych podatków – podkreśla Daniel Roguski. Paleta drobnych inwestycji, jakie znalazły swoje �inansowanie z budżetu obywatelskiego, jest szeroka oprócz już wspomnianych, np. w Zielonej Górze znalazły się środki na wieże lęgowe i budki dla ptaków, ścieżki rowerowe, a także wiaty przystankowe. W Krośnie Odrzańskim na pierwszym miejscu s�inansowano położenie nowego chodnika od kościoła do cmentarza para�ialnego. Ale budżet obywatelski to nie tylko inwestycje, w Zielonej Górze padła propozycja projektu „karate skrzat” - kilkaset dzieci w wieku 4-6 lat zaprezentować ma swoje sportowe możliwości w Dniu Małego Karateki. Podobne imprezy kulturalne czy sportowe mogłyby się z woli mieszkańców odbyć również w naszym mieście.

Sukces czy porażka?

We wszystkich miastach, w których wystartował budżet oby-

watelski, efekty przerosły plany inicjatorów. W Zielonej Górze w pierwszym roku zgłoszono ponad 600 propozycji, a w ostatecznym głosowaniu wzięło udział kilkanaście tysięcy mieszkańców. W tym roku w Krośnie Odrzańskim frekwencja osiągnęła 1/3 mieszkańców uprawnionych do głosowania. Zainteresowanie budżetem obywatelskim było niewiele mniejsze niż wyborami samorządowymi czy parlamentarnymi, gdzie zwykle do urn idzie niewiele ponad 40% mieszkańców. Badania, a także praktyka miast korzystających z tej formy demokracji wskazują, że skutkuje on bardziej równym podziałem środków publicznych, wyższą jakością życia mieszkańców, zwiększonym zadowoleniem z usług publicznych, większą przejrzystością i wiarygodnością lokalnych władz, a także edukacją obywatelską i większym udziałem mieszkańców w życiu publicznym. Same plusy! Może teraz czas na Nową Sól…

Podziel się opinią, napisz nam swoje zdanie echonowasol@gmail.com

Kilka słów o VI rankingu Gmin Województwa Lubuskiego Krzysztof Chmielnik Kilka dni temu ogłoszono wyniki VI Rankingu Gmin Województwa Lubuskiego. Jako pomysłodawca tego rankingu i jednocześnie autor algorytmu na podstawie, którego ocenia się gminy, mam prawo szczególne do komentowania. Na wstępie jednak chcę podkreślić, że głównym celem, jaki mi przyświecał przy obmyślaniu Rankingu i kryteriów jakimi oceniane są gminy, było ewaluacyjny jego aspekt. Bo nie idzie o to, kto wygra, ale o to, w jaką stronę zmierza lubuska samorządność lokalna. Niestety ta wartość słabo jest uzmysławiania przez Urząd Marszałkowski. Nie ma się co zrażać i starać się o to, aby Ranking był kontynuowany. Chcę pogratulować Robertowi

Gromadzkiemu tego, że po ubiegłorocznej fuszerce, przejął jego opracowanie. Dzięki temu Ranking wrócił do źródeł i na nowo obiektywnie i czytelnie ocenia gminne budżety. Skandal jaki towarzyszył ubiegłorocznej gali, wynikający z niekompetencji �irmy, która Ranking przeprowadziła, w tym roku się nie powtórzył. Dane syntetyczne podawane przy okazji Rankingu są mocno nieobiektywne. Nie dlatego, że nieprawdziwe, ale dlatego, że wyrwane z kontekstu często „zamazują” rzeczywistość, kryją specy�ikę i konkretne uwarunkowania. Dlatego nie należy zbytnio upolityczniać lub medialnie wypaczać wyników Rankingu bez objaśniania co znaczą. Z tego właśnie powodu skomentuję tegoroczne wyniki. Pierwsze miejsce w Rankingu zajęła gmina miejska Nowa Sól z wynikiem 3,04, z dosyć dużą przewagą nad Szprotawą (2,359) i Kostrzynem nad Odrą (2,357).

Trzeba pamiętać, że skala ocen zawiera się w granicach 2-5. Zatem wynik na trzy nie należy do nadzwyczajnych. A to, że laureatami zostały gminy z wynikiem 2 z plusem nie najlepiej świadczy o kondycji gmin lubuskich. Gratulacje należą się jednak także zwycięskiej, w kategorii gmin wiejskich, gminie wiejskiej Zielona Góra. I tu aż prosi się o dosyć złośliwy komentarz, że gmina miejska Zielona Góra, w kategorii ogólnej przegrała z gminą wiejską, ba nie znalazła się nawet w pierwszej dziesiątce gmin miejskich i miejsko-wiejskich. Warto zauważyć, że 10 w kolejności gmina miejska to Strzelce Krajeńskie uzyskała wynik 2,22, czyli dwa z małym plusem. Ta dwójka z małym plusem to dosyć miażdżąca metafora jakości rządzenia ekipy samorządowej w Zielonej Górze. Szczególnie w kontekście planów wchłonięcia gminy, która w tym roku, w kategorii gmin wiejskich, Ranking wygrała.

Z analizy danych wyjściowych do ustalania wskaźnika rankingowego warte uwagi są przychody ze zwrotu podatku CIT i PIT dla najbardziej bogatych gmin lubuskich. Przychody te przeliczone na liczbę mieszkańców świadczą pośrednio o gospodarce gmin. Pośrednio obejmują dochody �irm oraz wynagrodzenia. Największe dochody z tytułu tych dwóch podatków ma miasto Zielona Góra z dochodami 1147 zł na głowę mieszkańca. Na drugim miejscu (po raz kolejny) gmina wiejska Zielona Góra (923 zł), która bardzo wyraźnie zdystansowała Gorzów Wielkopolski (830 zł), któremu z kolei po pietach depcze gmina Kłodawa z dochodami 825 zł. Te cztery gminy wyraźnie odstają od reszty „stawki”. Żary (miasto) mają 674 zł, a kolejnym Żagań (miasto) 593 zł. Zatem piąty Żagań ma dochody z tytułu zwrotu podatku PIT i CIT dwukrotnie mniejsze od Zielonej Góry. Innymi słowami dwa stołeczne mia-

sta koncentrują najlepiej płatne stanowiska pracy, co dwie gminy z nimi sąsiadujące potra�ią to wykorzystać. Relacja omówionych wyżej dochodów do gminnych budżetów Gorzowa i Zielonej Góry, pokazuje, że relatywnie lepiej płatne stanowiska pracy znaleźć można w Zielonej Górze. Warto poddać tę sprawę analizie i rozstrzygnąć, co ma na to wpływ. Może statystykę zawyżają Uniwersytet oraz PGNiG a nie fakt działania w Zielonej Górze instytucji budżetowych. Może to także wpływ specy�iki zielonogórskiej gospodarki, korzystającej z fachowców o wyższych kwali�ikacjach czyli w konsekwencji wyższych zarobkach. Warto byłoby to rozstrzygnąć, aby w relacjach pomiędzy dwoma lubuskimi miastami stołecznymi mniej było emocji a więcej racjonalności. Ten ekst przeczytasz w Lubuskim Magazynie Autorów na stronie internetowej:

http://kanapapulsu.wordpress.com


6

2/2013

www.echo.nowasol24.pl

Wielka burza w próbce wody O co chodzi z burzą wokół planów likwidacji nowosolskiego laboratorium sanepidu? Czytając kolejne relacje w mediach można odnieść wrażenie, że nastąpi koniec świata i bez opieki pozostanie ponad 300 tys. osób z czterech powiatów: nowosolskiego, wschowskiego, żarskiego i żagańskiego. W wyliczaniu zadań, jakie ciążą na nowosolskiej stacji, nowosolscy samorządowcy zachowują się tak, jak gdyby w Żaganiu i Żarach nie było powiatowych stacji Sanepid. A są! A jaka jest różnica w czasie i odległości gdyby trzeba było próbki wody do badań dowieźć z Żagania, Żar lub Wschowy do Zielonej Góry, a nie do Nowej Soli? Można spokojnie stwierdzić, że żadna. Więc o co chodzi? O tym, że sanepidowskie laboratoria są zagrożone wygaszaniem, mówi się w Polsce od co najmniej dwóch lat. Głównemu Inspektoratowi Sanitarnemu doskwiera brak pieniędzy (mówi się o około 100 mln zł rocznie) i dlatego wojewodowie rozważają różne warianty likwidacji lub łączenia w większe jednostki laboratoriów w całym kraju. Propozycje oszczędności sprowadzały się w zasadzie do ograniczenia liczby laboratoriów. Do likwidacji lub połączenia z większymi ośrodkami miało być przeznaczonych ok. 40 z ponad stu placówek w Polsce. Według planu wojewody lubuskiego Jerzego Ostroucha nowosolskie laboratorium w ramach „programu oszczędnościowego” przeniesione ma być do Zielonej Góry. Nie ono jedyne, bo podobny los spotkać ma laboratorium w Międzyrzeczu, które wchłonie z kolei stacja w Gorzowie. Głównym powodem reorganizacji jest aspekt ekonomiczny – o podziale decydują �inanse i racjonal-

ne wykorzystanie posiadanego sprzętu. Według danych wojewody ilość badań prowadzonych w nowosolskim laboratorium spadła o ponad połowę, a to wpływa na koszty i rentowność. Spada, co wynika pośrednio ze zmian przepisów, zapotrzebowanie na badania nad jakością wody - główną specjalizacją nowosolskiego laboratorium. Spadły też znacznie przychody z badań. Dlatego wojewoda wskazywał, że zachodzi konieczność dostosowania wojewódzkiej sieci laboratoriów do aktualnych potrzeb prowadzenia nadzoru sanitarnego i jednocześnie do możliwości �inansowych Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Z drugiej strony na szali leży argument dotyczący zdrowia publicznego, w którym trzeba wziąć pod uwagę dostępność do laboratoriów dla mieszkańców powiatu, czy czas transportu próbek do badań. W wypadku laboratoriów zajmujących się bakteriologią, jeśli przy powiato-

Wojciech Olszewski wych stacjach pozostaną punkty pobrań, a próbki będą przewożone do akredytowanego laboratorium przy stacji wojewódzkiej, to w zasadzie - z punktu widzenia mieszkańca - nie pogorszy to dostępności do usług. Podchodząc do tego problemu racjonalnie zapuytajmy: jaka jest różnica w lokalizacji laboratorium między Zieloną Górą i Nową Solą? 25 kilometrów i 20 minut jazdy samochodem. Zrozumiałe jest, że samorządowcy w całym kraju mogą obawiać się, iż likwidacja lokalnych stacji sanepidu będzie kolejnym etapem ograniczania roli powiatów i pozbawiania samorządów następnych ważnych instytucji. To często przywoływany argument. Nie inaczej dzieje się zapewne w Nowej Soli na szczeblu naszego miasta i powiatu. Jednak wielu włodarzy w Polsce zastanawia się w trudnej sytuacji nad ewentualnym �inansowym wsparciem stacji sanitarno-epidemiologicznych. I to mimo trudności, mimo kryzysu, mimo braku pieniędzy. A jak jest u nas? Problem w tym, że przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi jest to nośny temat. Można pokazać, po długim okresie nic-nie-dziania-się, że o coś się jednak walczy. I to z kim? Z samym wojewodą. Nowosolscy samorządowcy z miasta i powiatu zachowują się tak, jakby problem cięcia kosztów nie objawiał się w całej Polsce, a konieczność restrukturyzacji miała jakimś cudem ominąć województwo

lubuskie. Łatwo tymczasem zauważyć proporcję – z ponad setki GIS rozważa likwidację 40 placówek. W Lubuskiem są cztery laboratoria, pod nóż idą dwa. A ekonomia? - Ekonomia jest rzeczą ważną, ale nie zawsze najważniejszą – stwierdził, co zacytowała Gazeta Lubuska, wiceprezydent Nowej Soli Jacek Milewski. Zdanie symptomatyczne. Szkoda, że nie twierdził tego, gdy w Nowej Soli rozgorzała dyskusja na temat wysokości opłat za przedszkola, czy kosztów funkcjonowania miejskiej komunikacji autobusowej. Wtedy wyznawał zasadę, że jedyna słuszna opłata to 100%. Choroba zmiany poglądów zdaje się dotykać podobnie wielu nowosolskich samorządowców. Zamiast racjonalnego zważenia argumentów i realnych możliwości rozwiązania problemu trwa festiwal oświadczeń, stanowisk rad, zarzutów o łamanie prawa. Słowem – barwny festyn pozorów działania i udawanie rozwiązywania problemu. Dziś warto się zastanowić, kto ma te sto procent kosztów funkcjonowania laboratorium zapłacić. Zwłaszcza w kontekście tego, że władze powiatu nowosolskiego i miasta Nowa Sól pominęły milczeniem ofertę wystosowaną przez wojewodę. Zapowiadał on rozważenie innych rozwiązań niż wygaszanie placówki, jeśli władze samorządowe obsługiwanych przezeń 4 powiatów zaproponują do�inansowanie jego działalności. Dołożyć się nikt nie chciał. To jest być może wskaźnik poczucia odpowiedzialności za bezpieczeństwo mieszkańców regionu. Warto jednak wspomnieć, że w Żaganiu i Żarach istnieją powiatowe stacje Sanepid. Więc w zasadzie jak ten test zdali nowosolscy samorządowcy?

- Nikt z tych osób, które dziś głośno wołają o potrzebie ratowania laboratorium nie podjął teraz rzeczywistych działań, ani nie podejmował ich też wcześniej. Wyrażamy też zaskoczenie, że w sprawie nie podjęli się działań radni KWW Wadim Tyszkiewicz powiatu nowosolskiego, jak i będące organem prowadzącym placówki władze powiatu nowosolskiego - również zdominowane przez członków KWW Wadim Tyszkiewicz – napisała w oświadczeniu grupa nowosolskich radnych opozycji. Małgorzata Szablowska, Daniel Roguski, Mariusz Stokłosa i Mieczysław Piróg spotkali się wojewodą, by w zaistniałej sytuacji próbować znaleźć najkorzystniejsze rozwiązanie dla pracowników, którym groziła utrata pracy. Postulowali, by restrukturyzację laboratorium przeprowadzać w sposób jak najmniej dla nich dotkliwy oraz dążyć do maksymalnego utrzymania zatrudnienia i wykorzystania ich potencjału zawodowego. I to się udało. Wszystkie etaty dla pracowników nowosolskiej stacji zostaną zachowane. Przeciętny mieszkaniec powiatu nowosolskiego nie zaprząta sobie głowy tym, jak działa stacja Sanepid. W zasadzie nie obchodzi go jak ta służba działa, byleby działała. Wygląda na to, że wojewoda podtrzymał swą decyzję o likwidacji nowosolskiego laboratorium od nowego roku. Jednak inspekcja Sanepidu będzie działać w Nowej Soli dalej, ma jeszcze wiele zadań do wykonania. Przeciętny mieszkaniec powiatu, mimo że ktoś mu usiłuje głowę wciąż zaprzątać sprawami restrukturyzacji placówki, końca świata przy tym nie odczuje. A próbki wody z Nowej Soli pojadą do Zielonej Góry.

Podziel się swoją opinią, napisz co myślisz, a tekst wyślij na adres: echonowasol@gmail.com


www.facebook.com/echonowasol Budżet miasta Nowa Sól na 2014 rok pokazuje tendencję spadkową dochodów oraz wydatków na inwestycje. Należy zauważyć, że część zapisana po stronie dochodów pochodzi ze środków Unii Europejskiej i wspólnych działań miasta z innymi samorządami, jak np. projekt „Odra dla turystów 2014 – rozwój turystyki wodnej na transgraniczny m

przekazane do obrotu. Można w ten sposób wykazać swój dochód, którym teoretycznie nie można dysponować, bo są to pieniądze przeznaczone na konkretny cel. Ale można je w piękny sposób pokazać po stronie dochodów i w ten sposób zwiększyć możliwość zaciągania kolejnych kredytów i zobowiązań na �inansowanie wkładu własnego do środków unijnych. Mamy duże dochody, bo budżet jest w granicach 120 milionów złotych, więc może-

tych za każdy, to okaże się, że z gruntu otrzymamy 15 milionów złotych. To na razie są pieniądze wirtualne. Co będzie jeśli nie tra�ią do miejskiej kasy?

7

2/2013 zł. Kwota ta jednak nie wpłynęłaby z subwencji wyrównawczej państwa do budżetu miasta. Czy jest to dobra polityka? Na pewno jest zła. Okazuje się przez 11 lat

Rok 2014 r. to rok wyborczy. To też znajduje swoje odzwierciedlenie w budżecie. Podatki zostały podwyższone tylko o poziom inflacji. Nie podnosi się cen wody i ścieków podczas gdy zaplanowano to w prognozach. To zabieg socjotechniczny. Natomiast w 2015 r. trzeba będzie skumulować podwyżki i podnieść opłaty o 20-30%. Czy jest to uczciwa polityka?

samym poziomie cen wody i ścieków to zabieg socjotechniczny. Można wytłumaczyć to w ten sposób, że skoro wszystkie odcinki nie zostały zrobione to nie można było podwyższyć opłat. Myślę jednak, że nie zrobiono tego tylko i wyłącznie ze względu na to, że jest to rok wyborczy. Natomiast w 2015 r. trzeba będzie podnieść ceny wody i ścieków o 20-30%. Oby tylko o tyle! Środki te trzeba będzie znaleźć sięgając do kieszeni mieszkańców. W budżecie nie ma żadnych inwestycji zgłaszanych przez radnych z innej opcji niż grupa rządząca. Bez względu na to, z której sceny politycznej padają propozycje, czy z lewej, prawej, czy ze środka, żadne projekty nie są uwzględniane. Jest prowadzona arogancka polityka wspierania „swoich”. Pomysłów zgłaszanych przez radnych opozycyjnych w ogóle się nie planuje. Prezydent ma prawo wprowadzania do budżetu swoich propozycji. Trzeba pamiętać, że prezydent został wybrany w wyborach demokratycznych, ale radni również. Rad-

Co w budżecie piszczy?

obszarze Doliny Środkowej Odry”, czy niezakończona budowa kanalizacji z Funduszu Spójności. Te przedsięwzięcia zostały wpisane do budżetu, ale są to fundusze, które pozyskuje się wspólnie z innymi gminami, natomiast zarządcą funduszy jest miasto Nowa Sól. Te środki należałoby rozdzielić pomiędzy mieszkańców Nowej Soli, gminy wiejskiej Nowa Sól, gminy Otyń, czy w przypadku budowy małych przystani rzecznych na 10 miejscowości. Miasto bezpośrednio nie ma z tego korzyści, tylko otrzymuje pieniądze

my mieć zadłużenie na poziomie 60 procent, czyli ok. 70 milionów. Gdyby te pieniądze wyłączyć to rzeczywiste dochody miasta byłyby poniżej 100 milionów złotych. Wpisane są do budżetu również dochody ze sprzedaży gruntów koło „Spożywczaka”, który od wielu lat nie znalazł swojego nabywcy. Jednak w 2014 roku mają być podjęte próby sprzedaży tego terenu poprzez podział na mniejsze działki. Nie mamy żadnej pewności, czy da nam to taką kwotę, jaką zapisano w budżecie. Jeśli teren ten podzielimy na 10 kawałków po 1,5 mln zło-

Wpisane są do budżetu dochody ze sprzedaży gruntów koło „spożywczaka”, które od wielu nie mogą znaleźć swojego nabywcy. Planuje się podział tego terenu na mniejsze działki, ale nie mamy pewności, czy miasto dostanie kwotę, którą pierwotnie planowało. Przecież to są pieniądze wirtualne.

Do zadłużenia miasta nie wlicza się długów Interioru, spółki MZGK, wykupu obligacji wyemitowanych przez miasto. Gdybyśmy zebrali te wszystkie kwoty, to okazuje się, że jesteśmy zadłużeni na kwotę większą niż budżet.

Do budżetu wpisane są również dochody z tytułu podatku od osób �izycznych oraz podatku od �irm. Widać gołym okiem, że co roku wpływy z tych podatków nie rosną. Pozostaje także kwestia „Janosikowego”, które otrzymuje miasto. Gdybyśmy stosowali maksymalne stawki dla podatków lokalnych np. podatku od nieruchomości, podatku od środków transportowych ustalone przez Ministerstwo Finansów, to tak jak skarbnik przyznała, stracimy ok. 6,5 mln zł. Można się zastanowić, czy warto te podatki podnosić, czy może utrzymać wysokość stawek. Gdybyśmy nawet na podwyżce podatków zyskali 5 mln zł na rok, to przez 10 lat otrzymamy 50 mln

rządów Wadima Tyszkiewicza miejsc pracy nie przybyło. Firm również nie przybyło. Owszem powstały �irmy, które się rozwinęły, podniosły swój kapitał, natomiast zwykły obywatel jak zarabiał najniższą krajową, tak dalej zarabia. Teoretycznie nic na tym nie zyskał. Rok 2014 to rok wyborczy. To też znajduje swoje odzwierciedlenie w budżecie. Podatki zostały podwyższone tylko o poziom in�lacji. Nie podnosi się cen wody i ścieków, co wskazano w prognozach na kolejne lata. Jeżeli spółka zyskała duży kapitał, musi wprowadzić go na swój stan. Od tego kapitału jest liczona amortyzacja, która powoduje wzrost cen. Zatem utrzymanie na takim

ni reprezentują określone grupy społeczne, które też mają swoje potrzeby. Dużą część z tych pomysłów można by zrealizować, przedyskutować i przemyśleć, umieścić w planie inwestycyjnym. A te propozycje co roku automatycznie odpadają. Jeśli chcę zgłosić swój pomysł to słyszę, że tak nie można, że jest potrzebny system, który pozwoli wprowadzać propozycje do budżetu. Jeśli jednak propozycję składa ktoś z Komitetu Wyborczego Wyborców Wadim Tyszkiewicz to okazuje się, że jest to dobre i nie wymaga żadnego systemu. Totalna ignorancja. Kolejną sprawą są długi Nowej Soli. Miasto według szacunków jest zadłużone na 58 %, czyli ok. 100 mln zł. Nie mając przed oczyma dokumentów księgowych i wszystkich informacji nie sposób jednak precyzyjnie określić prawdziwego zadłużenie, które jest inne od deklarowanego w Wieloletniej Prognozie Finansowej Miasta. Do długu na przykład nie wlicza się zadłużenia Regionalnego Centrum Technologii i Wiedzy Interior Spółka z o.o. i spółki MZGK, nie uwzględnia się także wykupu obligacji komunalnych wyemitowanych przez miasto. Gdybyśmy zebrali te wszystkie kwoty to okazuje się, że zadłużeni jesteśmy na większą kwotę niż wynosi budżet miasta.

Andrzej Cieślak


8

2/2013

www.echo.nowasol24.pl

W poprzednim numerze Echa ukazał się artykuł „Pomnikomania i lekcja historii”. Autorka tego materiału uważa, że zamiast wydawać pieniądze na budowę pomnika lepiej zainwestować je w „organizację ciekawych lekcji historii”. To bardzo wygodne postawienie sprawy - takie wrzucanie nas w dylemat:

Myć ręce czy nogi?

kraju – przynajmniej na poziomie elity politycznej panuje konsensus – wyraża się on w sformułowaniach zawartych w najważniejszym akcie prawnym Rzeczypospolitej Polskiej – konstytucji. Została ona przyjęta w 1997 r. podczas połączonego posiedzenia Sejmu i Senatu ogromną większością głosów (451 głosów – za, 40 – przeciw, 6 – wstrzymujących się) i zawiera następujący stosunek do naszej historii – PRL była bytem niesuwerennym i niedemokratycznym (patrz preambuła Konstytucji RP), a we współczesnej Polsce nie ma miejsca dla organizacji odwołujących się do idei i praktyk komunistycznych (patrz art. 13 Konstytucji RP).

Jerzy Patelka Jakby nie można było robić jednego i drugiego – wybudować nowy pomnik i przeprowadzić publicznej zbiórki pieniędzy na nowatorskie metody przekazywania historii. Jako człowiek z natury nieufny i nauczony czytania między wierszami niecnie podejrzewam, że tak naprawdę nie chodzi o żadne ciekawe lekcje historii tylko o zablokowanie wyburzenia starego pomnika – czyli zachowanie socjalistycznego status quo. Myślę tak ponieważ w w/w artykule mamy do czynienia ze stałym zestawem argumentów, które były wyciągane za każdym razem, kiedy po 1989 r. próbowano w Polsce zmienić nazwę ulicy czy wyburzyć pomnik jakiegoś czerwonego siepacza. Przywołajmy ten zestaw: po pierwsze – po co wydawać pieniądze, skoro są inne ważniejsze potrzeby, po drugie – przed zmianą należałoby zrobić referendum czy ludzie chcą,

SPADEK PO PRL-u - Jako człowiek z natury nieufny podejrzewam, że tak naprawdę nie chodzi o żadne ciekawe lekcje historii tylko o zablokowanie wyburzenia starego pomnika – czyli zachowanie socjalistycznego status quo - pisze J. Patelka.

Witosa - lata mijają a argumenty ciągle takie same. W całym artykule „Pomnikomania” nie ma ani jednego zdania na temat tego, dlaczego ktoś chce ten pomnik rozebrać. Jest za to wiele domysłów na temat tego, czego by chcieli polscy bohaterowie. Ruszmy zatem tym tropem.

Moim skromnym zdaniem istotniejsze od atrakcyjności nauczania historii jest to, aby wizja historii była spójna. Póki co trwamy w stanie schizofrenii. Jeżeli pomnik jest w porządku, to po co było zmieniać patrona Liceum Ogólnokształcącego z Janka Krasickiego na Krzysztofa Kamila Baczyńskiego

po trzecie – inicjatorzy zmian są podłymi dwulicowcami, którzy robią wszystko pod publiczkę, żeby się pokazać. Proszę sobie poczytać prasę z czasów, kiedy w Nowej Soli zmieniano nazwy ulic z Armii Czerwonej na Wrocławską czy z Dzierżyńskiego na

NIEODROBIONA LEKCJA HISTORII Zacznijmy od wyjaśnienia podstawowej kwestii - szkoła nie jest jedynym miejscem, gdzie się naucza historii. Więcej powiem - obowiązkowa edukacja jest tyl-

ko jednym z elementów polityki historycznej państwa, która przejawia się również w świętach państwowych, w czczonych rocznicach, w kreowaniu panteonu narodowych bohaterów, którzy stają się patronami naszych ulic, szkół i uczelni, którym przedstawia się na obrazach, płaskorzeźbach i pomnikach. Podstawowe pytanie brzmi - jakiej to historii chcemy uczyć dzieci i młodzież w szkołach: tej PRL-owskiej - że w Katyniu polskich o�icerów pomordowali Niemcy, 17 września Armia Czerwona wkroczyła do Polski, aby bronić polskich chłopów i robotników a Armia Krajowa to „zapluty karzeł reakcji”? Pomnik stojący przed Ogólniakiem jest elementem takiej właśnie wizji historii Polski. Skoro autor „Pomnikomanii” ma taki dar empatii, że wykłada nam jakiej Polski chcieli by nasi bohaterowie - niech się wczuje w członków Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy we wrześniu 1939 roku oddali życie broniąc naszej wschodniej granicy przed agresją Armii Czerwonej. Co czują oni i ich potomkowie, kiedy w rocznicę wybuchu II wojny światowej składa się kwiaty przed pomnikiem przedstawiającym żołnierzy Armii Czerwonej. Kiedy czci się nie tych, którzy Polski bronili - lecz tych, co na Polskę napadli!

Moim skromnym zdaniem istotniejsze od atrakcyjności nauczania historii jest to, aby ta wizja historii była spójna. Póki co trwamy w stanie schizofrenii. Jeżeli pomnik jest w porządku, to po co było zmieniać patrona Liceum Ogólnokształcącego z Janka Krasickiego na Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

Roman Dmowski – twórca Narodowej Demokracji wciąż nie doczekał się w Nowej Soli symbolicznego znaku pamięci historycznej

Wbrew pozorom ta trwająca już od kilkunastu lat pełzająca wojna o pomnik jest walką o wizję tożsamości narodowej - o jednoznaczne określenie - kto stał na straży interesów narodowych, a kto był ekspozytariuszem interesów mocarnego sąsiada. Pod tym względem w naszym

W spadku po słusznie minionym ustroju pozostał nam nie tylko pomnik, ale również nazewnictwo. Najszybciej poradzono sobie z nazwami szkół i głównych ulic – całe szczęście zniknął z Nowej Soli Feliks Dzierżyński i Marceli Nowotko, Małgorzata Fornalska i Janek Krasicki – ale pozostali inni bohaterowie lewicowych bajek – Ludwik Waryński internacjonalistyczny socjalista, organ prasowy młodzieżówki komunistycznej „Walka Młodych”, ul. Zjednoczenia (Polskiej Partii Socjalistycznej z Polską Partią Robotniczą), Marcin Kasprzak (członek sprzeciwiającej się walce o niepodległość Polski SDKPiL), Stanisław Kunicki członek PPS „Proletariat”. Polityka historyczna PRL polegała nie tylko na upamiętnianiu działaczy lewicowych, ale również na spychaniu w niebyt, tych których nie lubili – jest w Nowej Soli ul. Bohaterów Getta, ale nie ma ul. Bohaterów Powstania Warszawskiego, była ul. Gwardii Ludowej, ale nie było i nie ma ul. Narodowych Sił Zbrojnych czy ul. WiN-u. Z trzech twórców II Rzeczypospolitej politycznie „słusznych” jest tylko dwóch: socjalista Piłsudski (który ma swoją ulicę) i artysta Paderewski (który ma swoje osiedle). Roman Dmowski – twórca Narodowej Demokracji w dalszym ciągu jest sekowany, nie ma również swojej ulicy żaden z żołnierzy „wyklętych” - niedługo minie ćwierćwiecze odzyskania suwerenności, a oni są w dalszym ciągu w Nowej Soli niepoprawni politycznie.


www.facebook.com/echonowasol

2/2013

9

Jak wyglądało nadanie praw miejskich Nowej Soli? Elżbieta Bielska-Kajzer

STO 21 wahadło czasu

Rzadka ciekawostka historyczna wyszperana w sieci. Oto notgeld, czyli niemiecki pieniądz zastępczy, emitowany przed około 100 laty ukazuje nadanie praw miejskich Nowej Soli przez króla Prus Fryderyka II Wielkiego. Za początek historii naszego miasta uznaje się rok 1563 i założenie pierwszych warzelni soli. Dlatego w tym roku obchodzilismy 450-lecie Nowej Soli. Neusalzburg po raz pierwszy wzmiankowany był w 1585 r. Potem nazwa zmieniła się na Neusalz. Podniesienie rangi Nowej Soli do miasta miało miejsce 20 sierpnia 1743 roku, czyli 270 lat temu.

Zmodernizowany przejazd kolejowy przy ul. Wojska Polskiego to nasz mister budowy 2013

Można? Można!

W naszym redakcyjnym konkursie nagrodę za najlepszy i najpiękniejszy obiekt budowlany w 2013 roku bezapelacyjnie zdobył przejazd kolejowy na ulicy Wojska Polskiego. Inne budowle wyglądają przy tym blado. Przez dziesiątki lat kierowcy klęli jak szewce w obawie przed zniszczeniem zawieszenia. Przejazd pełnił raczej funkcję tzw. „leżącego policjanta” skutecznie zmniejszając prędkość pojazdów do 5 km na godzinę i zmuszając auta do poruszania się dziwacznym slalomem. W końcu udało się! Spółki kolejowe dogadały się, wybudowały co trzeba jak trzeba, a my możemy przejeżdżać normalnie. O to chodzi.

red

Trochę niezauważona, bez przecinania wstęg, wizyt ministra, sekretarzy stanu, bez zbędnej celebry lokalnych VIP-ów przeszła najważniejsza inwestycja ostatnich kilkudziesięciu lat – modernizacja przejazdu kolejowego koło dworca.

Kiedy, przed laty, poznałam twórców Teatru TAQ, zetknęłam się również z pracami Leszka Freya Witkowskiego. Z przyjemnością i wzruszeniem obejrzałam w piątek 22 listopada 2013 r. wystawę gra�ik artysty ze Świebodzina. Wernisaż odbył się w Bibliotece Miejskiej, w związku z o�icjalnym otwarciem 21 Spotkania Teatru Otwartego, które trwało trzy dni. Leszek Frey Witkowski opowiedział historię nie tylko swojej twórczości, ale także przyjaźni łączącej go z Edwardem Gramontem i „Terminusami”. W takich chwilach czujemy mocno, że choćbyśmy, nie wiem jak bardzo, starali się żyć teraźniejszością, to czas robi swoje i... mija. Nie mija jednak bez śladu. A w sztuce, jak w życiu, bywa, że jedni twórcy drugich zarażają aktywnością, współdziałają, umacniają się nawzajem. Na festiwal STO, organizowany przez Terminus a Quo, przybyło do Nowej Soli sporo teatralnych gości z wielu miast Polski. Poziom przedstawień był bardzo różny. Zdarzały się nieudane (ale tych niewiele), obok mistrzowskich „perełek”! Do „perełek” zaliczam dwa spektakle aktorów poznańskich: Ecce homo Janusza Stolarskiego i Bóg Zapłać Teatru Cirkus Ferus, w którym wystąpili dawni aktorzy TAQ: Kuba Kapral i Dominik Złotkowski. Majstersztyk sztuki aktorskiej, precyzyjne wykorzystanie możliwości ciała, minimum scenogra�ii. Jeden mebel na scenie i już szafa gra! Albo skrzynia przypominająca trumnę w monodramie Janusza Stolarskiego. Coś z niczego! Publiczność słucha z zapartym tchem słów Fryderyka Nietzschego. Trudna �ilozo�ia profesora z Bazylei przepływa lekko, ponieważ aktor, wcześniej, zrobił wszystko, co mógł, by przetworzyć myśl w teatralną materię. Zanurzony jest w niej bez reszty. Widz potra�i uszanować taką koncentrację. Owacje na stojąco, niewymuszone, odruchowe. Bo aktor wzruszył bez reszty, dotknął najgłębszych ludzkich tajemnic, słabości. Obnażył je bezlitośnie, pokazał, kim jesteśmy, kiedy przestaniemy się chować za ideologią, religią, polityką. W nagości mamy być silni! To prawdziwa moc. Moc nieskrępowanego ducha, prawdy o sobie, która jest chyba najtrudniejsza. Czytajcie mnie, ale nie idźcie za mną! Za sobą idźcie! ̶ zdaje się mówić �ilozof. Jak wiele trzeba doświadczyć, przecierpieć, zrozumieć, żeby zaufać sobie, żeby się siebie nie bać, odsunąć autorytety, iść własną drogą? Nie szkodzić drugiemu, nie poddawać się resentymentom, ale też być na innych odpornym. Nietzsche znał też potężną siłę ignorancji, fanatyzmu. Wiedział, że nie można jej lekceważyć. Janusz Stolarski prezentował już u nas Ecce homo w 1992 r. Ku radości jego wiernych fanów, po 20 latach, na nowosolskiej scenie Zaratustra przemówił znowu. Czymże jest te 20 lat w obliczu wieczności, ku której zmierza ludzka myśl?


10

2/2013

www.echo.nowasol24.pl

Wolontariusz

to nie frajer Wolontariat to nie tylko kolejny punkt w CV, czy modne hasło. Coraz częściej jest okazją do przeżycia niepowtarzalnej przygody i zdobycia ciekawych umiejętności

Rafał Stasiński W 2010 roku 16% Polaków pracowało wolontarystycznie. Może to i mało na tle innych krajów Unii Europejskiej, czy USA, gdzie wolontariuszami jest blisko 50% mieszkańców. Jednak jest dobra wiadomość: rzesza wolontariuszy nieznacznie rośnie. To już nie tylko ochotnicy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Społecznej, ale działacze tysięcy organizacji pozarządowych w mniejszych i większych miastach oraz wsiach.

Od A do Z

Powszechnie sądzi się, że wolontariusz jest potrzebny wyłącznie do opieki nad ciężko chorymi osobami. To mylne skojarzenie, bo zakres jest szeroki. Zdarza się, że są to z pozoru mało znaczące prace - czasami praca wolontariusza polega na grze z dziećmi w piłkę, innym razem na organizowaniu imprez kulturalnych. Bywa, że ktoś opiekuje się dziećmi w świetlicy socjoterapeutycznej. Księgowy na emeryturze pomaga stowarzyszeniu rozliczać rachunki. Niektórzy

z osobami niewidomymi spędzają czas, czytając prasę czy książki. Chodzi również o prostą pomoc w załatwianiu spraw urzędowych, wypełnianiu druków na poczcie. Co ciekawe, praca wolontariuszy wcale nie musi być związana z konkretnym miejscem. Może mieć charakter e-wolontariatu. Na przykład wtedy, kiedy osoba taka administruje stroną internetową, moderuje forum, czy szykuje materiały informacyjne do portalu społecznościowego fundacji.

Wolontariusze poświęcają swój czas, a w zamian otrzymują np. możliwość nabycia, czy sprawdzenia w praktyce swoich umiejętności. Praca w organizacjach pozarządowych może przełożyć się na znalezienie pracy.

Według badań przeprowadzonych przez SMG KRC połowa wolontariuszy mówi, że w skali roku przeznaczyli na nią mniej niż 15 godzin. Przegięcie Wolontariat staje się coraz bardziej popularny. Nie bez powodu przed dwoma laty Komisja Europejska ogłosiła rok wolontariatu. Czym zatem jest? Na ten temat powstało mnóstwo nieporozumień. Niektórzy traktują praktykę studencką jako wolontariat. Są pracodawcy, którzy zamiast przyjmować pracowników na okres próbny najpierw każą im wykazać w pracy wolontariackiej. To oczywiście przykłady zaprzeczające prawdziwej idei wolontariatu. Praktyki studenckie wynikają z obowiązku zapisanego w regulaminie szkoły lub studiów. Nie ma więc mowy w takim przypadku o dobrowolności w ich odbywaniu – jest to obowiązek ucznia, studenta i nie powinien być mylony z wolontariatem. Tak samo jest w przypadku pracy w �irmie, która powinna

być uregulowana w formie umowy o pracę lub umowy zlecenie.

Po pierwsze dobrowolnie

Do tej pory powstało i funkcjonuje wiele sformułowań de�iniujących działalność wolontariuszy. W literaturze można spotkać liczne określenia używane dla podkreślenia istoty, jaką wolontariusze odgrywają w społeczeństwie obywatelskim. Łacińskie słowo „volontarius” znaczy tyle, co dobrowolny, ochotniczy. Wolontariuszami są osoby, które pomagając innym sprawiają, że życie tych ludzi jest łatwiejsze, a często nabiera sensu dzięki takiej pomocy.

Bywa, że ktoś opiekuje się dziećmi w świetlicy socjoterapeutycznej. Księgowy na emeryturze pomaga stowarzyszeniu rozliczać rachunki. Niektórzy z osobami niewidomymi spędzają czas, czytając prasę czy książkę.

W Polsce wolontariat przez wiele lat nie był unormowany prawnie. Dopiero po wprowadzeniu w 2003 roku ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie pojawiły się pewne gwarancje dla wolontariuszy. Zgodnie z tym dokumentem wolontariuszem jest osoba �izyczna, która ochotniczo (dobrowolnie) i bez wynagrodzenia wykonuje świadczenia na zasadach określonych w ustawie angażując się w pracę na rzecz m.in. organizacji pozarządowych, organizacji kościelnych czy administracji publicznej. Osoby, które nie ukończyły 18 lat, czyli niepełnoletnie, mogą być wolontariuszami pod warunkiem, że wyrażą na to zgodę ich rodzice lub opiekunowie. Wolontariat ujęty w ustawie ma jednak swoje wady. Mimo, że wolontariusz wykonuje rzeczywistą pracę mającą konkretną wartość nie jest wliczany do emerytury. A szkoda, bo wiele osób w ten sposób pracuje praktycznie na drugim etacie. Okres wykonywania świadczeń w charakterze wolontariusza nie ma wpływu na uzyskanie prawa do renty lub emerytury oraz na wysokość tych świadczeń, ponieważ nie jest zaliczany ani do okresów składkowych, ani nieskładkowych.


2/2013

www.facebook.com/echonowasol

JAKIE WOLONTARIUSZ MA PRAWA? Wolontariusz ma prawo do: • okresu próbnego pozwalającego poznać specyfikę nowej pracy; • otrzymywania wymaganych środków ochrony osobistej; • bycia poinformowanym o ryzyku dla zdrowia i bezpieczeństwa związanym z wykonywaniem świadczeń, a także o zasadach ochrony przed zagrożeniem; • zapewnienia, na zasadach takich jak pracownicy, bezpiecznych i higienicznych warunków pracy; • zwrotu poniesionych kosztów podróży służbowych i diet związanych ze świadczeniem; • uzyskania pisemnego potwierdzenia treści porozumienia; • otrzymania zaświadczenia o wykonaniu świadczeń; • zaopatrzenia z tytułu wykonywania świadczeń – innymi słowy prawo do odszkodowania, a nawet renty inwalidzkiej, jeżeli podczas wykonywania świadczeń ulegnie wypadkowi; • zwrotu pokrycia kosztów ogólnie przyjętych wynikających z umów międzynarodowych, gdy w porozumieniu jest mowa o oddelegowaniu wolontariusza na terytorium innego państwa; • bycia poinformowanym o swoich prawach i obowiązkach.

Świadectwo wolontariusza

- Praca wolontariusza to konkretne korzyści i okazja do zdobycia cennego doświadczenia. Wszystko działa w oparciu o regułę wzajemności. Wolontariusze poświęcają swój czas, a w zamian otrzymują np. możliwość nabycia, czy sprawdzenia w praktyce swoich umiejętności. Praca w organizacjach pozarządowych może przełożyć się na znalezienie pracy. Ukończenie studiów nie jest już dziś wystarczającym powodem, żeby kogoś zatrudnić, dlatego ten rodzaj zaangażowania, w ramach, którego nieodpłatnie poświęca się swój czas innym osobom lub jakiemuś przedsięwzięciu może przynieść nieoczekiwane rezultaty. Pracodawcy doceniają bezinteresowne zaangażowanie na rzecz innych. To dobre świadectwo – mówi Sebastian Cycuła, Prezes Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Autystycznym „Dalej razem” z Zielonej Góry. - Pracowałam w Niemczech jako wolontariuszka. Mimo, że jest to praca dobrowolna i tak

przysługiwało 400 euro miesięcznie. Ponadto otrzymywałam extra zniżki na przejazd publicznymi środkami transportu – wspomina Agnieszka Sobocka. W USA np. to, że ktoś jest wolontariuszem, przelicza się na punkty, dzięki czemu jest wyżej oceniany np. w rekrutacji do college’u.

Moc niewykorzystanej energii

Wokół nas jest mnóstwo niewykorzystanej energii. Spójrzmy na seniorów i emerytów. Mimo wieku wielu z nich ciągle jest na siłach i ma bezcenną wiedzę i doświadczenie. Niestety zamykają się w czterech ścianach, a mało kto oferuje możliwość świadczenia dobrowolnej pracy na rzecz innych. Liczba osób w wieku emerytalnym rośnie w tempie geometrycznym. To ogromna przestrzeń społeczna do zagospodarowania. Wg badań przeprowadzonych przez SMG KRC połowa wolontariuszy mówi, że w skali roku przeznaczyli na nią mniej niż 15 godzin. Zaledwie co dwudziesty

11

PORADNIK WOLONTARIUSZA Zanim zostaniesz wolontariuszem spróbuj odpowiedzieć sobie na kilka prostych pytań:

Czy mam jeszcze wolny czas? Zastanów się, czy w natłoku zajęć, znajdziesz jeszcze czas na dodatkowe obowiązki. Czy swój wolny czas chcesz poświęcić dla innych? Jeśli tak, to sprecyzuj ile masz tego czasu i w jakich dniach i godzinach w ciągu tygodnia. Lepiej jest powiedzieć, że ma się czas w czwartek popołudniu czy każdego dnia do południa, niż że ma się dużo wolnego czasu.

Co chcę robić? Pomyśl jaki rodzaj i forma zajęcia Cię interesuje. Czy chcesz robić to co robisz na co dzień w pracy i tym właśnie wesprzeć organizacje pozarządowe, czyli wykorzystywać swoje doświadczenie zawodowe czy zdobyte w szkole umiejętności, np. w zakresie księgowości, marketingu, języka angielskiego itp. Czy wolisz zająć się zupełnie czymś innym? Odreagować, oderwać się od pracy i nauki. Zastanów się czy chcesz pracować bezpośrednio z ludźmi - np. pomagać osobie starszej, czytać osobie niewidomej, uczestniczyć w terapii dziecka autystycznego czy pracować z osobami niepełnosprawnymi?

Jak szukać miejsca pracy? Na początku warto rozejrzeć się wokół siebie. Może obok Twojego domu, w drodze do szkoły lub pracy znajdują się placówki lub organizacje pozarządowe, które mogłyby być zainteresowane Twoją pomocą. Niezastąpionym źródłem informacji jest także Internet, a szczególnie strona www.bazy.ngo.pl znajdują się tu wszystkie fundacje i stowarzyszenia w Polsce. Wystarczy wpisać miasto a baza danych pokaże wszelkie instytucje w nim się znajdujące. Czytając nazwę organizacji możesz już wstępnie wywnioskować czym się ona zajmuje. Jeśli ta tematyka czy dziedzina Cię interesuje to zrób następny krok. Zajrzyj na ich stronę internetową lub po

pracował społecznie ponad 150 godzin rocznie, czyli powyżej 3 godzin tygodniowo. Co skłania ludzi do pracy wolontariackiej? Według badań najczęściej deklarują, że po prostu sprawia im to przyjemność, że ich to interesuje – mówią tak zarówno kobiety, jaki i mężczyźni, zarówno młodsi, jak i starsi. Kolejne powody wymieniane są już nieco rzadziej. Warto odnotować pewne różnice między wolontariuszami i wolontariuszkami: kobiety częściej niż mężczyźni podkreślają, że wolontariat daje możliwość bycia między ludźmi, nawiązania kontaktów i pożytecznego spędzenia czasu. Częściej też przyznają, że pomagają, bo po prostu nie umieją odmawiać; taki „brak asertywności” w kwestii wolontariatu charakteryzuje też (niezależnie od płci) osoby w wieku 26 - 45 lat.

prostu pójdź tam czy zadzwoń i zapytaj o działania jakie wykonują i czy potrzebna jest przy nich pomoc wolontariusza. Jeśli tak to zaproponuj swoją pomoc i umów się na spotkanie w tej organizacji, na którym ustalicie szczegóły współpracy.

Co może robić wolontariusz? Wolontariusz przydatny jest przede wszystkim w pracach biurowych – przepisywaniu tekstów na komputer, wysyłaniu faxów, kserowaniu, segregowaniu dokumentów itp. Może też tłumaczyć teksty z języków obcych czy administrować stronę internetową organizacji. Jeśli posiada odpowiednią wiedzę to może udzielać porad specjalistycznych (prawnych, księgowych, PR). Może też zająć się koordynacją projektów czy pisaniem wniosków. Może również czuwać przy telefonie zaufania lub mieć dyżury w recepcji. Wolontariusze mogą wesprzeć organizację uroczystości, festynów, konferencji. Mogą także uczestniczyć w tworzeniu ulotek, folderów, pomagać przy ich dystrybucji. Można także wziąć udział w kampaniach społecznych, zbieraniu podpisów pod petycjami, kwestowaniu. Właściwie to, co można robić w organizacji zależy od tego, co organizacja robi, na jakiej dziedzinie działa i od tego, w czym wolontariusz jest dobry, na czym się zna. Główną grupa odbiorców pracy wolontariuszy są osoby niepełnosprawne. Pomoc tym osobom to przede wszystkim bycie z nimi, towarzystwo, wspieranie i motywowanie do aktywności. Można z nimi wyjść na spacer, do kina, czy po prostu porozmawiać. No i oczywiście wolontariusz może pomagać dzieciom, w tym dzieciom niepełnosprawnym. Pomoc w zasadzie polega na zabawie z nimi, wypełnianiu im czasu wolnego. Można organizować im różnego rodzaju zajęcia – teatralne, muzyczne, plastyczne, fotograficzne, majsterkowanie itp. Bardzo często dzieci w wieku szkolnym wymagają pomocy w lekcjach, korepetycji z różnych przedmiotów.

www.wolontariat.org

Zostań wolontariuszem ECHO! poszukujemy:

fotografów, także fotografów amatorów, autorów tekstów, dziennikarzy i ludzi z fajnymi pomysłami

oferujemy:

umową wolontariacką, referencje, bezpłatne szkolenie dziennikarskie, możliwość zdobycia ciekawego doświadczenia

wymagamy:

otwartości na wyzwania, kreatywności, zmysłu do obserwacji i wyrażania swego zdania Najlepszym oferujemy docelowo możliwość pracy na umowę zlecenie

Skontakuj się z nami na facebooku lub poprzez e-mail: echonowasol@gmail.com


12

2/2013

www.echo.nowasol24.pl

W całej Polsce tylko 1% dorosłych osób z autyzmem znajduje zatrudnienie. Dlatego zmieniliśmy swoje podejście. Już nie przekonujemy pracodawców by zatrudniali osoby z autyzmem, to my tworzymy miejsca praca i stajemy się pracodawcami – mówi Sebastian Cycuła, prezes Stowarzyszenia Pomocy Osobom Autystycznym „Dalej razem”

Warto ryzykować!

Stowarzyszenie Pomocy Osobom Autystycznym „Dalej Razem” to jedna z prężnie rozwijających się organizacji pozarządowych w regionie. Pamiętam jednak jak przed paroma laty działaliście w malutkim pomieszczeniu, dosłownie kilka metrów kwadratowych, na którym musiało ścisnąć się kilka osób. Dziś dysponujecie dużym budynkiem, w których działa przedszkole, odbywają się warsztaty, działa spółka non profit. Od czego to wszystko się zaczęło? Lato 2001 roku. Rodzice siedmiu osób z autyzmem z Zielonej Góry przy wsparciu dynamicznej pedagożki postanowiło założyć organizację pozarządową [Autyzm – zaburzenie �izyczne i psychiczne, które utrudnia postrzeganie świata,

Sebastian Cycuła Absolwent politologii na Uniwersytecie Zielonogórskim. Ukończył studia podyplomowe: Ekonomia Społeczna na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Uczestnik Programu “Wielokulturowa Europa” realizowanego przez British Council z partnerami. Absolwent XXVI edycji kursu Prawa i Wolności Człowieka zorganizowanego przez Helsińską Fundację Praw Człowieka. W Stowarzyszeniu od 2005 roku. Prezes zarządu organizacji od 2008 r.

nawiązywanie relacji komunikowanie się – przyp. red.]. Cel był prosty: stworzyć warunki by dzieci miały dostęp do profesjonalnej terapii. Pierwsze projekty, szkolenia w Warszawie, zajęcia odbywające się popołudniami w szkole specjalnej i przedszkolu. Z czasem pojawiali się kolejni podopieczni, w ciągu kilku lat udało się przekonać władze miasta, które udostępniły organizacji trzy pokoiki w jednej z zielonogórskich kamienic. Podopiecznych ciągle przybywało, po diagnozę zgłaszali się rodzice maluszków, ale także osób dorosłych... I w tym momencie pewnie stanęliście zapewne przed koniecznością przejścia do drugiego etapu formowania się organizacji, czyli profesjonalizacji.

Okazało się, że nie można działać jedynie w oparciu o terapeutów zatrudnionych z „doskoku”. Należało stworzyć etaty, tak by specjaliści poświęcali swój zawodowy czas wyłącznie na pracę z dziećmi autystycznymi. Przełomem dla nas był udział w projekcie Fundacji Synapsis „Autyzm Akademia dla NGO”, dzięki czemu mogliśmy wyszkolić kolejnych terapeutów. Unijne projekty pozwoliły nam poszerzać kadrę, ale ciągle było bardzo niestabilnie. Trzy salki terapeutyczne przestały wystarczać, pomyłka rachunkowa we wniosku o grant sprawiły, że przez 9 miesięcy istniała realna groźba utraty płynności �inansowej, a co za tym idzie przerwania terapii.

Czym było nas więcej, tym głos był bardziej słyszalny, spotykaliśmy się ze zrozumieniem władz. Najpilniejszą potrzebą był jednak lokal, który umożliwiłby nie tylko objęcie terapią większej liczby osób, ale także stworzenie jednostek �inansowanych ze stałych źródeł innych niż projekty, dawał szansę na znaczne zwiększenie jakości wsparcia. Doszliśmy także do momentu, gdy podopieczni w rożnych wieku, mieli różne oczekiwania. Powstał plan, który był odzwierciedleniem naszej misji: „Istniejemy by przywrócić światu Osoby z Autyzmem – Stworzyć Im warunki do rozwoju i godnej egzystencji na każdym etapie życia”.


Mieliśmy spotkanie zarządu stowarzyszenia. Zastanawialiśmy się, czy chcemy być małą organizacją, ale to się wiąże z tym, że nie będziemy w stanie przyjąć kolejnych dzieci, czy chcemy być większą organizacją i profesjonalizować się, co też ma swoje minusy np. trudność w zarządzaniu. Zdecydowaliśmy, że priorytety to zachowanie ciągłości terapii i umożliwienie przyjmowania kolejnych podopiecznych, stworzenie przedszkola, powołanie miejsca pracy dla dorastających Osób z Autyzmem. W końcu otrzymaliście w dzierżawę Willę Suckera Kiedy się nie mieściliśmy w pomieszczeniach przy Alei Niepodległości zrobiliśmy kampanię informacyjną starając się wyjaśnić, czym jest autyzm, jakie są potrzeby dzieci autystycznych. Potem w jednej z rozmów Wioleta Haręźlak, prezydent Zielonej Góry powiedziała, że tyle słyszała o autyzmie, ze nie sposób tego pominąć. To pokazuje nam jak ważna jest współpraca z mediami i lobbing w dobrym tego słowa znaczeniu. W pewnym momencie wydawało się, że autyzm to największy problem w mieście. Przekonywanie poskutkowało. Okazało się, że jest wolny budynek: Willa Suckera. Totalna rudera, która wymaga remontu za 3 miliony złotych. Miasto postawiło warunki: dajemy wam budynek, ale sami bierzecie na siebie ciężar remontu. To wymagało od nas podjęcie dużego ryzyka. Bo

skąd wziąć takie pieniądze? Od 2010 roku jesteśmy tutaj w Willi Suckera przy ul. Sienkiewicza 10. Zanim przekonaliśmy miasto pokazaliśmy plan, co chcemy zrobić w najbliższym czasie. Przekonywaliśmy, że jesteśmy w stanie samodzielnie się utrzymać np. jeżeli będziemy mieli lokal, stworzymy przedszkole (wówczas w całym regionie nie było przedszkola dla maluchów autystycznych) na które pozyskamy dotacje z budżetu państwa. Dziś Przedszkole Dalej Razem to 16 dzieci z autyzmem (4 grupy po 4 dzieci, każdą grupą opiekuje się 3 terapeutów). Udało się również uruchomić grupę ogólnodostępną dla 15 dzieci. Dzięki temu osoby z autyzmem otrzymują codzienne bardzo intensywne wsparcie terapeutyczne, ale także mają możliwość integracji ze zdrowymi rówieśnikami. Przyjęliśmy model integracji włączającej, który świetnie się sprawdza i przynosi również ogromne korzyści dzieciom zdrowym, które w przyszłości staną się bardziej otwartymi i empatycznymi ludźmi. Rudera, o czym mógł się przekonać każdy odwiedzający Wasze Stowarzyszenie, w krótkim czasie zmieniła się nie do poznania. Dziś mamy wyremontowane piętro, parter, piwnice. Wydaliśmy już ponad 2 miliony złotych razem z placem i drogą dojazdową. Jak zaczynaliśmy prace remontowane na piętrze wzięliśmy pożyczkę od Towarzystwa Inwestycji Społecznych. Łącznie zo-

stało nam do spłaty 800 tysięcy złotych. Regularnie płacimy raty odsetkowo-kapitałowe ze składek członkowskich i czesnego za przedszkole. W remoncie pomogły nam lubuskie �irmy m.in. Kronopol, Rockwoll, LUG, FAST przekazując nieodpłatnie materiały budowlane lub udzielając znaczych rabatów. To była bardzo wartościowa pomoc. Część prac rozbiórkowych wykonali rodzice, dzięki czemu zmniejszyliśmy koszty. Był jednak taki moment, że faktura za roboty budowlane przeterminowała się. Dla nas sytuacja krytyczna. Wiedzieliśmy jednocześnie, że �irma, której nie zapłaciliśmy, przez nas zbliża się do bankructwa. Wtedy ruszyliśmy z akcją na Facebooku, zebraliśmy ok 12 tys. złotych. Dzięki temu przetrwaliśmy trudny moment. Nie straciliśmy płynności �inansowej. Aktualnie w SPOA wsparcie otrzymuje ok. 140 osób z autyzmem – mieszkańcy południowej części Województwa Lubuskiego, ale także mieszkańcy okolic Głogowa na Dolnym Śląsku i Wolsztyna w Wielkopolsce. Część zajęć odbywa się także poza Zieloną Górą: w Gubinie, Brodach, Nowej Soli, Żarach i Głogowie, dzięki czemu dzieciaki nie muszą pokonywać, co tydzień trasy nawet 60 km w jedną stronę. Dla wieli organizacji wizja 3 milionowej inwestycji to prawie sciene fiction. A Wy nie przejęliście się tym i dalej myśleliście o rozwoju o organizacji.

13

2/2013

www.facebook.com/echonowasol

Od dawna marzyło nam się, żeby stworzyć miejsca pracy dla osób dorosłych z autyzmem. Szukaliśmy projektów, rozwiązań prawnych. Początkowo myśleliśmy o Zakładzie Aktywności Zawodowej. Nie przeszedł jeden projekt, nie poddaliśmy się. Pojawił się konkurs Fundacji Velux z Danii. Projekt należało złożyć w języku angielskim. Zebrał się zespół ludzi. Nie mieliśmy jednak ekspertów, dlatego angażując osoby do tego projektu zdecydowaliśmy by samemu stworzyć miejsca pracy. Projekt przeszedł. Zdobyliśmy milion euro. Nasze przedsięwzięcie był jednym z 6 z Polski i Czech. Pieniądze niewyobrażalne. Powołaliśmy spółkę non pro�it zajmującą się rękodzielnictwem, poligra�ią, multimediami a niebawem także kateringiem. Zrobiliśmy remont piwnicy dla spółki, stworzyliśmy pracownie, zapewniliśmy wynagrodzenia dla osób autystycznych na prawie 2 lata, kupiliśmy drogi sprzęt. W tym momencie zatrudniamy 12 osób z autyzmem. W całej Polsce tylko 1% osób z autyzmem znajduje zatrudnienie. Zmieniliśmy też podejście. Już nie przekonujemy pracodawcy by zatrudnił osobę z autyzmem, to my tworzymy miejsca praca i stajemy się pracodawcami. Organizacja to nie tylko mury. Ważny jest również kapitał ludzki, czyli zarząd, zespoły zadaniowe. Jak w tym przypadku wyglądał rozwój Stowarzyszenia. Najpierw nauczyliśmy się robić małe przedsięwzięcia. Zespół

integrował się. Potem wypłynęliśmy na głębsze wody. Szukaliśmy ludzi we własnym gronie, ale nie ze względu na nepotyzm, chodziło o to by znaleźć osoby pracowite, rzetelne, które dobrze wykonają zadania. Teraz uczymy się standardów pracy. Moja rola prezesa zmienia się. Na początku zajmowałem się pracą merytoryczną. Dziś częściej nadzoruję. W ciągu stosunkowo krótkiego czasu staliśmy się organizacją z ponad 60 pracownikami, wyzwanie dla nas to profesjonalizacja działań – właściwie to jesteśmy jak zwykła �irma, z tym że naszym celem nie jest maksymalizacja zysku, a wsparcie osób z autyzmem od momentu diagnozy. Z perspektywy tych kilkunastu lat widzimy, że nie mogło nas spotkać nic lepszego niż … kryzys. Brak terapeutów, brak lokalu, brak wsparcia, wszystko to wyzwoliło ogromną energię i przyniosło korzyści, Wyzwania na najbliższy czas to spłata zobowiązań kredytu, budowa stabilności �inansowej, ostateczne uregulowanie spraw własności budynku, zwiększenie, jakości terapii, stworzenie ze Stowarzyszenia przyjaznego miejsca pracy, wzmocnieni jakości współpracy z rodzicami osób z autyzmem i najważniejsze powołanie ośrodka praca – dom: miejsca dla dorosłych podopiecznych naszej organizacji, którymi nie są w stanie zajmować się już ich rodzice. Dziękuję za rozmowę.

Rafał Stasiński

Zapraszamy na debatę obywatelską Czego potrzeba, by nowosolanie mogli bardziej wpływać na zmiany w mieście? Co sądzisz o wprowadzeniu w Nowej Soli budżetu obywatelskiego? Jakie przedsięwzięcia chciałbyś do niego zgłosić?

Porozmawiajmy o tym 28 stycznia 2014 roku w Pubie Kaflowy w Nowej Soli Debata rozpoczyna się o godzinie 17.30


14

2/2013

www.echo.nowasol24.pl

„ECHO” jest gazetą tworzoną przez społeczników i działaczy organizacji pozarządowych. To do tej pory jedyna taka inicjatywa obywatelska w naszym mieście. Możesz ją współtworzyć

Gazeta obywatelska która odbija się szerokim echem „Nowosolska gazeta obywatelska” to pełna nazwa projektu realizowanego przez Stowarzyszenie Forum Inicjatyw Nowosolskich (FIN). - O do�inansowanie ubiegało się 300 organizacji pozarządowych. Nasz wniosek dostał wysoką punktację od oceniających i znalazł się na 1 miejscu w Lubuskiem i 21 miejscu w kraju. Środki pozyskaliśmy z funduszy szwajcarskich, a dokładnie z Grantu Blokowego dla Organizacji Pozarządowych Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy. To duży sukces – opowiada Wojciech Olszewski, prezes FIN i redaktor naczelny gazety.

Gazeta ma być obywatelskim budzikiem. Dzięki niej chcemy zwiększyć zainteresowanie mieszkańców sprawami publicznymi

Jeden z efektów tego projektu trzymają Państwo w rękach. Przedsięwzięcie polega na wydawaniu obywatelskiej gazety w nakładzie 7 tysięcy egzemplarzy na miesiąc. Pierwszy numer już dotarł do nowosolan. Przed nami kolejny. Redakcję gazety tworzą członkowie organizacji pozarządowych oraz osoby zainteresowane sprawami obywatelskimi. Pracę wykonują nieodpłatnie w ramach wolontariatu.

Gazeta, debaty i pikniki obywatelskie

Ale „ECHO” to nie jedyne przedsięwzięcie. Jakie inne działania przewiduje projekt? Powstała strona internetowa projektu oraz pro�ile na facebooku i twitterze. Prowadzona jest także kampania bilbordowa. Trwa cykl szkoleń z

dziennikarstwa obywatelskiego oraz debaty obywatelskie. - Oprócz cyklu otwartych debat obywatelskich, na które zapraszamy wszystkich mieszkańców, wiosną zamierzamy zorganizować pikniki obywatelskie. Mają one być kolejną okazją do spotkania z czytelnikami i wymiany poglądów. Pod chmurką przy darmowym grillu, w luźnej atmosferze chcemy dyskutować o sprawach ważnych dla miasta i lokalnej społeczności – dodaje Daniel Roguski, prezes Stowarzyszenia Młody Samorząd, które jest partnerem projektu.

Chcemy wymieniać opinie

Skąd pomysł na gazetę skoro lawinowo spada zainteresowanie czytelnictwem prasy? – To prawda. Jednak za naszą gazetę mieszkaniec nie zapłaci ani złotówki. Równolegle publikujemy artykuły w internecie. Tak chcemy zbudować duży zasięg projektu, bo takie są zmiany w dzisiejszej medialnej rzeczywistości. Chcemy, by opinie naszych autorów mogło poznać jak najwięcej osób – mówi Wojciech Olszewski. - Skupiamy się na

Łamy ECHO Nowosolskiej Gazety Obywatelskiej są otwarte dla wszystkich niezależenie od poglądów. Zachęcamy do współpracy wszystkich, którzy piszą, fotografują, rysują, czytają i chcą się dzielić własnym zdaniem.

Prezes Stowarzyszenia Forum Inicjatyw Nowosolskich i redaktor naczelny „ECHO” Wojciech Olszewski podczas konferencji inaugurującej projekt zachęcał do współtworzenia gazety. Jednym z miejsc na wymianę opinii mają być organizowane przez ECHO otwarte debaty obywatelskie.

opiniach o istotnych sprawach publicznych. Chcemy pobudzać do dialogu, wymiany poglądów, włączenia się w działania obywatelskie – podkreśla redaktor naczelny „ECHO”.

Obywatelski budzik

Według badań SMG/KRC 45% badanych wykazuje małe zainteresowanie sprawami miasta, 11% bardzo małe, 6% twierdzi, że nie interesuje się w ogóle. Ponadto mieszkańcy twierdzą, że mają ograniczone poczucie wpływu obywateli na sprawy publiczne. 42% przyznaje że ma wpływ, ale jest on mały, 42%, że nie ma żadnego wpływu. - Gazeta ma być obywatelskim budzikiem. Dzięki niej chcemy zwiększyć zainteresowanie mieszkańców sprawami publicznymi oraz zaangażowanie w monitorowanie i recenzowanie działań instytucji publicznych i chcemy to robić wspólnie z różnymi środowiskami Nowej Soli. To z różnorodności opinii, ocen, wniosków wyłonią się: obiektywny obraz naszego miasta,

diagnoza sytuacji w jakiej ono rzeczywiście jest i ewentualne projekty działań na przyszłość – mówi Wojciech Olszewski. Dla wszystkich, którzy chcieliby dołączyć do redakcji i współtworzyć z nami „ECHO” lub zaangażować się w działania monitorujące przygotowano zajęcia z dziennikarstwa obywatelskiego. Prowadzi je dziennikarz, pisarz kryminalista Krzysztof Koziołek. Warsztaty są okazją do szlifowania dziennikarskiego warsztatu.

Chcemy działać dalej

Projekt rozpoczął się w październiku 2013 r., a zakończy we wrześniu 2014 r. Potem przyjdzie czas na samodzielne wydawanie gazety. – Wiele osób pyta, co dalej będzie z naszą gazetą, mimo że dopiero pismo wystartowała. To pokazuje, że warto było gazetę stworzyć i zrobić wszystko, by „ECHO” działało też w przyszłości. Zastanawiamy się już dziś nad ekonomicznymi podstawami utrzymania gazety po projekcie

Gdyby wszystkie wydania gazety rozłożyć w linii prostej zajęłyby one 188 kilometrów

i pozyskaniem reklamodawców. Już teraz odzywają się do nas zainteresowani ogłoszeniami, niestety dziś w ramach projektu nie możemy osiągać żadnych dochodów. Później się to zmieni – wyjaśnia Wojciech Olszewski. Całkowita wartość całkowita projektu to 148 760 złotych, z czego do�inansowanie z funduszy szwajcarskich wyniesie 133 884 zł. Pozostała kwota to wkład w postaci pracy wolontariuszy, członków organizacji pozarządowych.

Opr.red.


www.facebook.com/echonowasol

15

2/2013

Tożsamość regionalna mieszkańców

wokół odbudowanego zabytku CZĘŚĆ II

przyrodniczymi i kulturowymi z otaczającym dwór środowiskiem i jego historią. To i inne tego typu wydawnictwa tworzą poczucie tożsamości lokalnej integrującej miejscowe środowisko. Szczególnie młode osoby są zainteresowane tego rodzaju publikacjami. W połączeniu tego zaciekawienia z wpływem autorytetu miejscowych nauczycieli, dającym zadania wyszukiwania publikacji o miejscowych zabytkach i ich historii, owocują utożsamianiem się młodych ludzi z tak modnymi dziś małymi ojczyznami. Publikacje na temat dworu w Szybie, które zostały skatalogowane to w tej chwili liczba ponad 200 pozycji.

Wystawy ze zbiorów w Polsce i poza granicami Oprócz ekspozycji we dworze znaczna część zbiorów zaprezentowana została w kilkunastu miejscach na teranie Polski. Były to przede wszystkim sale muzealne, salony wystawiennicze, teatry, szkoły i biblioteki. Jednym z nurtów kolekcji są zbiory fotogra�ii dokumentalnej pochodzącej z prowadzonych inwentaryzacji organów kościelnych na terenie Dolnego Śląska, Ziemi Lubuskiej i Wielkopolski. Zazwyczaj na wystawie prezentowane są równolegle z fotogra�ią egzemplarze plakatów o tematyce organowej wydawanych z okazji festiwali i uroczystych koncertów. Po raz pierwszy wystawa ta zaprezentowana została w Teatrze Polskim we Wrocławiu w 2005 roku z okazji podsumowania Europejskich Dni Dziedzictwa – “Europen Heritage Days Dolny Śląsk“. Ze zbiorów wyselekcjonowany został również samodzielny zestaw eksponatów związany ze stosowanym w instrumentach muzycznych papieru na przestrzeni dziejów. Poczynając od neumów zapisanych czerwonym inkaustem na pergaminie, aż po zastosowanie papieru w membranach głośników we współczesnych urządzeniach elektronicznych. Wystawa zatytułowana „Papier w instrumentach muzycznych” zorganizowana została w Muzeum Papiernictwa w Dusznikach Zdroju. Otwarcie nastąpiło 4 sierpnia 2006 roku. Zdarzenie to było imprezą towarzyszącą otwarciu Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego. Wystawy poprzedzane są wykładem na temat historii budowy organów, ciekawych zdarzeń z tym związanych i prezentacją multimedialną przedstawiającą między innymi XVII i XVIII wieczne ryciny pochodzące z Francji, Niemiec, Polski i Czech oraz historię dworu w Szybie i powstanie kolekcji.

Wystawy we dworze

Od 2006 roku organizowane są wystawy czasowe w Dworze w Szybie. Inspiracją organizowania tych zdarzeń jest uczestnictwo w Europejskich Dniach Dziedzictwa. Inicjatywa takich dni funkcjonuje już od kilkunastu lat w

Siedziba Towarzystwa większości krajów Europy i polega na udostępnianiu dla publiczności niedostępnych na co dzień zbiorów i obiektów. I tak w 2006 roku z tej okazji zaprezentowana została wystawa ukazującą detal architektoniczny Wzgórz Dalkowskich w pracach malarskich powstałych podczas jednego z plenerów. 15 września 2007 roku otwarta została wystawa pod hasłem „Bagaż podróżny” w ramach obchodów Europejskich Dni Dziedzictwa - European Heritage Days. W 2008 roku EDD trwały od 7 do 16 września. Wystawa nawiązywała swym tematem do hasła EDD: „Ludzie gościńca wędrowcy, pielgrzymi, tułacze”. Wystawa ukazała różne rodzaje ba¬gażu podróżnego od zwykłej walizki po specjalistycz¬ne podróżne opakowania przeznaczone do transportu instrumen¬tów muzycznych. Zaprezentowana została między innymi skrzynia repatrianta z 1945 r., przesiedlanego z Wileńszczyzny na ziemie Polski Zachodniej. Można było obejżeć też podróżny aparat do elektromasażu z początku XX wieku, czy skrzynię dębową zamaykaną na cztery zamki do przewozu kosztowności (XIX wiek) pochodząca z zamku w Siedlisku i pozostałe 42 oryginalne obiekty posiadające swoje niezwykłe historie. Część eksponatów udostępnili mieszkańcy okolicznych wsi włączając się w nurt działalności dzworu. Współorganizatorami były Fundacja Porozumienie Wzgórz Dalkowskich oraz Nowosolskie Towarzystwo Humanistryczne, a Komisarzem wystawy Alicja

Jachimowicz z Uniwersytetu Wrocławskiego. W wernisażu uczestniczyło przeszło 80 osób z terenu województwa lubuskiego i dolnośląskiego, przedstawiciele stowarzyszeń i grupa uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 8 w Nowej Soli. Koordynatorem obchodów EDD w lubuskiem był Regionalny Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków w Zielonej Górze i Lubuski Wojewódzki Konserwator Zabytków. W ramach VII Lubuskich Spotkań Środowisk Tworczych w październiku 2007 r. zorganizowana została zbiorowa wystawa fotogra�ii artystycznej. Miejscem wystawy były nastrojowe piwnice dworu gdzie zaprezentowano fotogra�ię prasową, architekturę dworów i pałaców okolic Nowej Soli i tajemnice wnetrz Dworu w Szybie oraz akty. Autorzy to Andrzej Kruszewski i Joanna Czyżowicz z Nowej Soli oraz Alicja Jachimowicz z Wrocławia. Organizatorem w tym przypadku było Nowosolskie Towarzystwo Humanistyczne i właściciel dworu.

Internet upowszechnia dorobek obiektu

Szczególnie uczniowie na wsi korzystają z możliwości czerpania informacji ze stron internetowych zawierających wiedzę o historii i bieżących działaniach prowadzonych w dworze w Szybie. We wsi Szyba 30% gospodarstw wyposażonych jest w Internet. Część uczniów korzysta z Internetu w szkołach, bibliotece i sąsiedniej wsi Długie (3 km), gdzie zorganizowano specjalny punkt czynny w godzinach popołudniowych w dni wolne od

pracy. Powstały strony upowszechniające dorobek kulturowy dworu. Zawierają one łatwo dostępne informacje, zbiory fotogra�ii, wykazy publikacji i liczne odnośniki do innych źródeł pokazujących dorobek. Internetowe informacje upowszechniają nie tylko strony administrowane przez osoby i podmioty związane z dworem, ale również portale informacyjne, na których zamieszczono liczne wiadomości o historii dworu i bieżących działaniach. Przychodzą też propozycje od administratorów stron i portali współpracy i zamieszczenia informacji o dworze, lecz najczęściej są to oferty płatne i zazwyczaj są odrzucane ze względu na zbyt wysokie koszty. Dlatego też podstawowym miejscem umieszczania informacji jest strona właściciela dworu i współpracujących organizacji i osób prywatnych.

Legendy Wzgórz Dalkowskich

W roku 1997 opublikowana została pierwsza z napisanych przez właściciela dworu legenda związana z terenami Wzgórz Dalkowskich. Publikowane miedzy innymi w Bibliotekarzu Lubuskim, Magazynie Lubskim czy zielonogórskim piśmie literackim Pro Libris oraz licznych czasopismach na terenie kraju doczekały się wydania książkowego w 2007 roku. Zbiór legend bogato ilustrowany kolorowymi akwarelami stał się przykładem wydawnictwa o typowo regionalnym charakterze związanym z elementami geogra�icznymi,

Towarzystwo Humanistyczne swoją siedzibę ulokowało za zgodą właściciela od 2005 roku w obiekcie dworu w Szybie. Jego staraniem odbywają się tam Lubuskie Spotkania Środowisk Twórczych, kórych celem jest integracja osób i organizacji działajacych w dziedzinie szeroko pojmowanej kultury na Ziemi Lubuskiej i sąsiednich regionach. We wrześniu 2013 roku odbyły się już VIII Spotkania połączone z otwarciem kolejnej wystawy (zbiorowa wystawa fotogra�ii artystycznej), tym razem w piwnicach dworu.

Merkuriusz Regionalny

Dwór w Szybie obecnie jest również siedzibą redakcji pisma społeczno – kulturalnego wychodzącego pod nazwą “Merkuriusz Regionalny”. Pismo zajmuje się problematyką aktywności kulturalnej środowisk lokalnych regionów Polski Zachodniej. Czasopismo udostępnia swoje łamy dla osób piszacych o regionaliźmie polskim i publikujacych artykuły o charakterze uniwersalnym. Do publikowania włączyły sie również osoby spoza granic Polski, co znacznie ubogaciło wydawnictwo. Między innymi zamieszczane były korespondencje z Danii, USA czy Łotwy. Czasopimo wychodzi już trzeci rok. Redaktorem naczelnym jest obecny własciciel dworu w Szybie �inansujący całkowicie to czasopismo. Merkuriusz Regionalny wychodzi w dwóch wersjach. Pierwsza znich jest tradycyjna – drukowana na papierze. Druga jest wersją elektroniczną rozpowszechnianą na świecie poprzez Internet.

Wojciech Jachimowicz


16

2/2013

www.echo.nowasol24.pl

Jeśli śmierdzi, musisz smród oddać na papierze. Musisz być nosem, okiem, uchem czytelnika. Tylko tak kupisz jego uwagę – radzi Krzysztof Koziołek na warsztatach dziennikarstwa. Chcesz dołączyć do mistrzów pióra? Z nami dowiesz się jak zacząć

Tytuł musi warczeć

Jak pisać ciekawe i przyciągające uwagę czytelników artykuły? Jakie nadawać tytuły tekstom, by to nasz tekst zwrócił uwagę na szpaltach gazety? Jak robić dobre zdjęcia do opisywanych wydarzeń? Jak nie zabić naszej relacji nudą? Kilka pytań, a jakże ważne są odpowiedzi. Zna je Krzysztof Koziołek, dziennikarz z wieloletnią praktyką, dziś parający się głównie pisaniem kryminałów.

Na warsztatach dziennikarskich proponuje uczestnikom pełną humoru zabawę w rozwiązanie odwiecznego problemu piszących: jak jednym słowem uzbroić językową bombę. I to tak, by jej wybuch nie pozostał przez czytelnika niezauważony. Na zajęciach jakie prowadzi dla nowosolskich stowarzyszeń i zainteresowanych współpracą z ECHO Nowosolską Gazetą

Obywatelską wolontariuszy Krzysztof Koziołek dzieli się przede wszystkim swoją wiedzą i doświadczeniami. Zdobył je na prawdziwym froncie, jakim jest praca reporterska w ciągłym niedoczasie w gazecie codziennej. Teraz pomaga stowarzyszeniom, które ze swymi relacjami, artykułami, komunikatami chcą przebić się w medialnym zgiełku. Zdradza tajniki, tricki, zabawy

słowne i inne stosowane przez siebie patenty. - Mamy takie czasy, że musimy zabiegać o uwagę czytelnika. Zawsze też warto wiedzieć, jak konstruować tekst, by spełnił on swoje funkcje w gazecie, w internecie, czy coraz popularniejszych mediach społecznościowych. A to wymaga coraz częściej profesjonalnego działania i przygotowania materiału tak, by zachęcił on potencjalnego odbiorcę. Ale to nie jest trudne, wymaga poszukania pomysłu na tekst i jego „sprzedanie” – podkreśla K. Koziołek. Warsztaty z nim to jednak nie teoria, wielokrotnie testował dociekliwość, czujność, spostrzegawczość i umiejętność zadawania pytań. Nie brakowało w tym dużej dozy humoru i emocji – najważniejszych dziś nośników treści w mediach. Jednym z ćwiczeń było tworzenie „magnesów dla czytelniczego wzroku” tytułów artykułów, nagłówków, podpisów pod zdjęcia, które są - obok zdjęć - najważniejszymi elementami przekazu współczesnych tekstów dziennikarskich.

Wojciech Olszewski

Chcesz się włączyć w dyskusję, chcesz się dowiedzieć jak fajnie pisać, a może chcesz tylko chcesz spróbować? Wpadnij na warsztaty dziennikarskie przygotowane przez ECHO! Najbliższe terminy: 1-2 lutego 2014 22-23 lutego 2014 Zgłoś się! Wyślij e-mail:

echonowasol@gmail.com

Zapraszamy!


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.