wroclife.pl
OD REDAKCJI
RYNEK PRACY WE WROCŁAWIU Jacek Hamkało, redaktor naczelny Najnowszy Wroclife to przede wszystkim spojrzenie na aktualny stan wrocławskiego rynku pracy i jego pogłębiona analiza. Wrocław od wielu lat jest przecież prężnie rozwijającym się miastem o bardzo chłonnym rynku pracy, który przyciąga pracowników z całego regionu. Powstały tu nie tylko wielkie inwestycje międzynarodowych koncernów, ale także ogromna baza małego polskiego biznesu. Posiadamy świetnie rozwinięty rynek agencji pracy tymczasowej oraz innych form zatrudnienia, stale zasilany głównie przez imigrantów z Ukrainy. Sprawa się jednak komplikuje w przypadku lepiej opłacanych stanowisk, które – jak niemal we wszystkich krajach Zachodu – są trudno dostępne i aplikują na nie dziesiątki wykwalifikowanych kandydatów. Konkurencja na rynku pracy stale wzrasta, a pracy – zgodnie ze wszystkimi znanymi nam trendami – ubywa. Już teraz procesy automatyzacji i komputeryzacji zmuszają pracownika do ciągłego nabywania nowych umiejętności i zwiększania swojego potencjału na rynku pracy. Trudno dziś przewidzieć, jak będą się kształtowały stosunki pracodawca – pracownik w nowych warunkach gospodarczych. Widzimy, że we Wrocławiu to przede wszystkim pracodawca został zmuszony do dostosowania swojej oferty.
We Wrocławiu to pracodawca został zmuszony do dostosowania swojej oferty. WYDAWCA Wroclife sp. z o.o. ul. Kwidzyńska 6e, 51-416 Wrocław www.wroclife.pl KRS: 0000613062 REKLAMA
Warto jednak pamiętać, że sytuacja na rynku pracy jest ze swojej natury dynamiczna i nawet po wielu latach prosperity nieuchronnie przyjdzie korekta, a sytuacja ekonomiczna zmieni się na niekorzyść pracowników. Z prezentowanych opinii jasno wynika, że przede wszystkim należy postawić na jedną, pewną inwestycję, która zaprocentuje niezależenie od sytuacji rynkowej. Mowa oczywiście o inwestowaniu w swój rozwój i kompetencje. WSPÓŁPRACA Sławomir Czarnecki, Bartosz Adamiak, Hanna Galik, Wojciech Kosek, Adrianna Machalica, Tomasz Matejuk, Marcin Obłoza, Jarosław Obremski, Marek Perzyński, Oliwia Rybiałek, Tomasz Sielicki, Maciej Skwara, Karolina Stachera, Małgorzata Zdziebko-Zięba
PROJEKT OKŁADKI Maciej Kisiel
Felietonista: Michał Tekliński
Paweł Bochen tel.: 571 206 665 reklama@wroclife.pl
KOREKTA
REDAKCJA
GRAFIKA I SKŁAD
redakcja@wroclife.pl
Maciej Kisiel, studiomamyto.pl
REDAKTOR NACZELNY
NAKŁAD
Jacek Hamkało
10 000 egz.
REDAKTOR WYDANIA
HOSTING
Bartosz Adamiak
Stermedia, www.stermedia.eu
Sławomir Gruca
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń ani nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.
F E L I E T O N
PYTANIA Z PRZYSZŁOŚCI MICHAŁ TEKLIŃSKI,
autor bloga miastowspolne.pl
Rekordowo niskie bezrobocie, tysiące miejsc pracy dla specjalistów z branży IT, centra badawczo-rozwojowe światowych koncernów, niespotykana walka o pracownika. Tak w skrócie można byłoby streścić sytuację na rynku pracy we Wrocławiu. To obrazek zapewne bardzo podobny do innych dużych miast w Polsce. Zarówno we Wrocławiu, jak i w Gdańsku czy Poznaniu powinny jednak padać też pytania o przyszłość. Bo ta wcale nie musi być tak kolorowa. Wrocław ma za sobą mniej więcej dwie dekady bardzo dynamicznego rozwoju. Samorząd na przestrzeni tych lat mocno angażował się w przyciąganie do Wrocławia inwestorów, a następnie w ich należytą obsługę. Już dawno temu zauważano, że w proinwestorskiej polityce nie można stawiać tylko na zakłady produk-
4
wroclife.pl Nr 3/2019
cyjne i ilość tworzonych miejsc pracy, ale również na ich jakość i coś, co można określić jako trwałość. Inaczej mówiąc i nieco upraszczając: czy dany inwestor jest w stanie stworzyć jakościowe, dobrze płatne miejsce pracy, którego nie zlikwiduje tylko dlatego, że wybuduje tańszy zakład gdzieś dalej na Wschodzie. Takie rozważania były w pewnym sensie pytaniami z przyszłości, bo przy kilkunastoprocentowym bezrobociu najważniejsze było jak najszybsze pobudzenie rynku pracy i lokalnej gospodarki. Dziś, gdy bezrobocie mamy niemal niezauważalne, a lista pozyskanych inwestorów robi spore wrażenie, tamte rozważania stają się jeszcze bardziej aktualne. Pytania, które możemy zadać dziś,
również mogą być pytaniami z przyszłości. Czy polski (w tym wrocławski) rynek IT oferuje wysoko kwalifikowane miejsca pracy? Czy porównywalny do krajów Europy Zachodniej poziom płac w IT to wystarczający powód do zadowolenia? Na ile te miejsca pracy są trwałe i konkurencyjne w dłuższej perspektywie? Warto też pytać o inne branże. W sektorze produkcyjnym konkurowanie niższymi niż na zachodzie Europy płacami może się wkrótce wyczerpać. Na ile udało się zbudować zdolność do tworzenia miejsc pracy lokalnie, nawet po wycofaniu się dużych inwestorów? Czy przez lata sukcesu gospodarczego mamy już w Polsce (i lokalnie w takich miastach, jak Wrocław) własny kapitał inwestycyjny i rozwojowy? W Polsce coraz częściej mówi się o tzw. pułapce średniego rozwoju. Warto interesować się tym zjawiskiem i planować swój własny rozwój i przyszłość zawodową, uwzględniając zmiany, jakie zachodzą wokół nas.
SPIS TREŚCI
M I A S T O
6 10
Nie samą pracą człowiek żyje
Smart City MARCIN LENAR
Matka w MPK GAJA TYRALSKA
10
16
Wrocław kotem stoi MAŁGORZATA ZDZIEBKO-ZIĘBA
M I E S Z K A Ć
20
W E
W R O C Ł A W I U
Kwitnące południe Wrocławia KATARZYNA SZYDŁOWSKA-BISKUP
20
K A R I E R A
22
I
B I Z N E S
Zmiany na rynku pracy to wyzwanie dla PUP JULIA BAKALARZ
26
Zawsze jest czas na dobre zmiany BARTOSZ ADAMIAK
30
Nie inspirowałam się Perfekcyjną Panią Domu TOMASZ MATEJUK
34
Nie samą pracą człowiek żyje MAŁGORZATA ZDZIEBKO-ZIĘBA
38
Bądź częścią Wroclife REDAKCJA
34 C Z A S
Niecodzienna pasja: urbex
Wyzwania przyszłości to teraźniejszość BARTOSZ ADAMIAK
14
Kwitnące południe Wrocławia
Smart City
N A S Z E
W O L N Y
40
Fundacja Wroclife wspiera biblioteki BARTOSZ ADAMIAK
42
Z Wrocławia na weekend: Kraków JULIA BAKALARZ
46
Wrocławska wojna piwna JULIA BAKALARZ
48
48
Niecodzienna pasja: urbex BARTOSZ ADAMIAK
wroclife.pl Nr 3/2019
5
FOT. CAMPAIGN CREATORS
BARTOSZ ADAMIAK
WYZWANIA
Bartosz Adamiak: Niedawno odbyła się szósta edycja Dolnośląskiego Kongresu Samorządowego. Jak Pan, jako kanclerz Loży Dolnośląskiej Business Centre Club, przedstawiciel środowiska biznesowego oraz pracodawca, postrzega rolę samorządów w budowaniu lokalnego rynku pracy? Marek Woron: Dla mnie jest to przede wszystkim rola diagnostyczna. Samorząd ma środki i powinien mieć narzędzia do tego, by monitorować sytuację na rynku – w tym przypadku rynku pracy. Powinien też mieć środki na to, żeby ocenić, jak ta sytuacja się zmienia i na ile zmieni się w bliższej i dalszej przyszłości. Te dane powinny płynnie trafiać do przedsiębiorców i pracodawców.
6
wroclife.pl Nr 3/2019
N A S Z E
Z Markiem Woronem, wiceprezesem zarządu Business Centre Club oraz kanclerzem Loży Dolnośląskiej BCC, rozmawiałem o rynku pracy, roli samorządu w kształtowaniu tego rynku, a także o wyzwaniach, które tak naprawdę już dziś czekają każdego pracownika.
M I A S T O
PRZYSZŁOŚCI TO TERAŹNIEJSZOŚĆ
N A S Z E
B.A.: Czy z Pańskiej perspektywy ta równowaga jest obecnie zachowana? M.W.: Z mojej perspektywy nie jest ona zachowana. A każdy, kto działa w biznesie już dłuższy czas, wie, że nie da się bazować wyłącznie na przypuszczeniach. Przewidywanie w naszych czasach wymaga pewnej ekwilibrystyki i giętkości intelektualnej, ale też wykorzystywania kontaktów, rozmów z osobami, które poruszają się po tej gospodarczej i społecznej przestrzeni na różnych obszarach, zbierania danych i dzielenia się konceptami. W przeciwnym razie mamy do czynienia ze strategią hokejowego krążka – problem jest w jednym miejscu, a za chwilę w innym. I wtedy właśnie działamy doraźnie. To nie są solidne fundamenty dla biznesu. Dysponując obecną metodyką, nie nadążamy za czasem. To, co teraz dzieje się na rynkach pracy, jako pochodna zmian ekonomiczno-społecznych, to często nowości, które w przestrzeni administracyjnej bywają dostrzegane, jednak jedynie w formie fragmentów wiedzy poszczególnych osób, a nie większych elementów, które mogłyby posłużyć systemowemu działaniu.
B.A.: Chodzi między innymi o nowe zawody? M.W.: Tak, te nowe zawody już powstają, a dynamika tego procesu jest wręcz wykładnicza. Kluczowi gracze to w tej chwili przedsiębiorcy, bo oni – idąc wraz z postępem technicznym – widzą potrzeby i pewne potencjalne przewagi w budowaniu swoich biznesów. W wielu branżach wiadomo już, że za chwilę nie będzie zapotrzebowania na pracowników. Już od lat istnieją potężne magazyny obsługiwane przez kilka osób. Automatyzacja i robotyzacja wkraczają coraz śmielej do świata usług: mamy już bezobsługowe restauracje, kawiarnie, taksówki i sklepy wielkopowierzchniowe. Rodzi się pytanie: co z osobami, które w tych obszarach pracują? Czy samorządy, odpowiedzialne za ład społeczny, zdają sobie sprawę, że te procesy nadeszły, przyspieszają, i dosłownie już za chwilę trzeba będzie im sprostać? Czy ludzie potrafią przystosować się do tego, że nie będą pracowali w jednym zawodzie do końca życia? Czy są przygotowani do tego, że powinni się wykwalifikować i wyspecjalizować w kilku obszarach? I jak się w tym odnajdą, skoro naturalną rzeczą w ludzkich sprawach jest stabilizacja i dążenie do tego, by było wręcz przeciwnie? Jak słusznie przewidział Alvin Toffler, najważniejszą umiejętnością człowieka będzie umiejętność uczenia się. Ale także zresetowania, zapomnienia tego, czego się do tej pory nauczył, by zacząć od początku. Takie kompetencje posiadają dziś nieliczni, a będzie musiała je nabyć większość. Trzeba więc przystosowywać do tego populację. Trzeba pozwolić działać przedsiębiorcom w obszarze szkoleń, a także kreowania liderów życia publicznego. Cały czas postrzegamy to jako wyzwania przyszłości, a tymczasem jest to teraźniejszość. B.A.: To dosyć niepokojąca wizja przyszłości. Czy są jakieś jasne strony?
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
Kluczem jest oczywiście dobra współpraca między elementami samorządu, które są odpowiedzialne za te działania, ale także korelowanie uzyskanych danych oraz ich przedstawianie. Dobrze jest utrzymywać równowagę między popytową i podażową stroną rynku pracy. Jako pracodawcy potrzebujemy informacji o tym, jakiego rodzaju aktywności są podejmowane, jakie pojawiają się braki i co w związku z tym możemy zrobić, jak wesprzeć rynek pracy – również przez odpowiednią dystrybucję i przekierowywanie środków w celu osiągnięcia równowagi. Działanie doraźne często wiąże się z ryzykiem popełnienia błędu. Jeśli uruchamiamy duże środki na coś, co za chwilę przestaje mieć rację bytu, oczywiście należy uznać to za błąd.
M I A S T O
Marek Woron, wiceprezes zarządu BCC
M.W.: To jedynie część wyzwań opartych na bazie zmian technologicznych – zarówno w obszarze gospodarczym, jak i społecznym. Te zmiany przyspieszają nieprawdopodobnie, tylko żeby to ujrzeć, trzeba wejść na odpowiedni poziom. To tak jak z oglądaniem miasta: trzeba by się wspiąć na wieżę zegarową i popatrzeć z góry, bo spacerując po uliczkach, nie zobaczymy całości. Wspomnieliśmy o nowych zawodach. Kto kiedyś przewidywał, że ci, którzy grali w gry komputerowe już w latach 80., dzisiaj będą profesjonalnymi zawodnikami? Dziś na bazie ich profesjonalizmu rodzi się gaming jako obszar dla zawodowców. Pomału zaczyna uznawać się taki zawód, jak streamer, czyli osoba, która transmituje swoją rozgrywkę online i pozwala, by była ona podziwiana przez setki tysięcy osób. Streamerzy są obserwowani przez miliony ludzi, z czego duża część to oddani fani. To jest rynek do obróbki biznesowej. Trzeba dostarczyć nowe
wroclife.pl Nr 3/2019
7
N A S Z E
M I A S T O
narzędzia, nowy sprzęt, oprzyrządowanie, ale także przygotować otoczenie – organizować eventy i turnieje. A więc jest to także biznes marketingowy, którego wartość w Polsce szacowana jest na miliony dolarów, a na świecie na miliardy, naturalnie z tendencją wzrostową. To pokazuje, w jaki sposób te procesy się rozwijają i rozprzestrzeniają. B.A.: Jakie jeszcze wyzwania czekają pracowników? M.W.: Może być dość niepopularne to, co teraz powiem, ale moim zdaniem będą oni skazani na uelastycznianie. Naturalne dążenie do bezpieczeństwa będzie miało tendencje spadkową, także w ujęciu poszczególnych pracowników. I wpłyną na to zarówno zmiany gospodarcze, jak i społeczne.
Ludzie będą musieli nauczyć się myśleć inaczej, ponieważ na skutek tych zmian rozszerzać się będzie zjawisko, które na zachodzie Europy silnie zaakcentowało swój wymiar już kilka lat temu, czyli gig economy. I są już w tej chwili twarde badania, które wskazują, że coraz więcej osób decyduje się na taką formę obecności na rynku pracy. Sprowadza się to do elastycznego funkcjonowania, bez stałych umów, w oparciu o zlecenia, często mające bardzo różnoraki charakter. Nie jest to taka forma elastycznego zatrudnienia, jaką kilkanaście lat temu promowała Unia Europejska, gdzie w większości przypadków dotyczyło to podstawowych kwalifikacji. Coraz większy jest odsetek profesjonalistów z wyższego szczebla, którzy chcą taki styl uprawiać. Umiejętność permanentnego uczenia
się, a także resetowania, porzucania dotychczasowej wiedzy na rzecz kolejnych wyzwań będą powodowały łatwość funkcjonowania w różnych dyscyplinach. Każdy z nas, jeśli się zastanowi, znajdzie osobę, która w jednym dniu pracuje jako kelner, w innym jako grafik komputerowy, a w jeszcze innym jako pracownik ochrony. Odsetek tych, którzy deklarują, że pracują w kilku zawodach, już teraz jest znaczący. A mamy jeszcze ogromną grupę ludzi, którzy deklarują chęć i gotowość do tego, by rozwijać się w innych dyscyplinach. B.A.: W tej chwili mamy bardzo niskie bezrobocie i sporo mówi się o tym, że rynek należy do pracownika. Wobec tego, co wcześniej Pan powiedział, możemy spodziewać się, że w najbliższym czasie nastąpi odwrócenie tego trendu? M.W.: Z pewnością. Te wszystkie procesy, które się wzajemnie zazębiają, sprawią, że w krótkiej perspektywie – mierzonej nie na dekady, ale na lata – trend ten będzie się odwracał. Potężna rzesza ludzi, którzy pozostaną bez pracy, stanowić będzie kolejne wyzwanie. Jak spowodować, żeby ludzie, dla których etos pracy był fundamentem systemu wartości, mogli jednak coś robić i tego systemu wartości nie utracili? Zakładam, że pojawi się takie zjawisko, jak praca niezarobkowa, wykonywana dla samego faktu bycia aktywnym, oraz poczucia, że jest się potrzebnym innym. Bo człowiek bez innych nie ma specjalnej racji bytu. I to jest akurat długoterminowa perspektywa.
FOT. ANNIE SPRATT
B.A.: Uważa Pan, że koncepcja bezwarunkowego dochodu podstawowego, która na Zachodzie jest już testowana, to nasza przyszłość?
8
M.W.: Tak, jestem tego pewien. Oczywiście trzeba szukać modeli, tworzyć symulacje. Będą kolejne problemy,
wroclife.pl Nr 3/2019
N A S Z E
M I A S T O
FOT. ANDREAS KLASSEN
bo żeby móc wypłacać ludziom takie świadczenie, trzeba będzie wprowadzać nowe podatki w obszarach, które dziś być może nawet nie przyszłyby nam do głowy. Zachodzące zmiany wyłączą człowieka całkowicie w obszarze transportu, logistyki, usług finansowych czy w obszarze usług ubezpieczeniowych. To po prostu będą wyłączenia totalne, bo systemy, które przejmą kontrolę, będą tańsze, doskonalsze i praktycznie nieomylne. Pozostaje nam mieć nadzieję, że będziemy to mogli zawsze nadzorować. B.A.: Jest Pan członkiem Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego z ramienia BCC. Jak ocenia Pan dialog społeczny i szczególną rolę związków zawodowych na tak dynamicznie zmieniającym się rynku pracy? M.W.: Rady Dialogu Społecznego to jedno z niewielu miejsc, gdzie tego dialogu mogliśmy się uczyć. Uczyliśmy się, czym jest dialog obywatelski, a czym dialog społeczny. A także metod, które towarzyszą jednemu i drugiemu. Uczyliśmy się rozróżniać kon-
sensus od kompromisu i negocjacje od mediacji. Zawsze byłem wielkim fanem i orędownikiem tej struktury i procesów dialogowych. Był taki okres, kiedy uważałem, i publicznie dawałem temu wyraz, że jawiły mi się jako relatywnie bardzo odpowiedzialne. Uwzględniały interesy pracownicze, ale także potrzeby pracodawców i przedsiębiorców, zwłaszcza gdy ci nie byli specjalnie słuchani. I mam nadzieję, że nadal tak jest. Że nadal przy dobrze prowadzonym dialogu i właściwie zbudowanych relacjach, z wzajemnym poszanowaniem, jesteśmy w stanie mieć sojuszników w związkach zawodowych. W odniesieniu do postulatów niezbywalnych i uniwersalnych, dla każdego rozsądnego człowieka oczywistych. Jednak czasami związki zawodowe zostają zawężone do postaci swoich liderów. I w tych momentach bywa tak, że nie oceniamy wszystkich działań najlepiej, bo tam również grają ambicje i potrzeby liderów na rzecz utrzymania swoich wpływów. Staramy się rozróżniać to, co jest możliwe i realne, od tego, co bywa przypadkowe i chwilowe. Jako pracodawcy przykładamy do tego różną wagę. Oczy-
wiste jest dla mnie, że rola i znaczenie organizacji pracowniczych były wielkie, jest duże i pozostanie bardzo znaczące w przyszłości, choć oczywiście zmienią się modele i formy tych organizacji. B.A.: Z uwagi na globalne zmiany na rynku pracy? M.W.: Tak. Grupa osób potrafiących i chcących funkcjonować elastycznie na rynku pracy, nie dlatego, że są przymuszani przez pracodawców, ale dlatego, że sami tego pragną, niekoniecznie będą chcieli wiązać się z jednym pracodawcą. Ale jest to także grupa osób, która w pewnym momencie również będzie pragnęła mieć wsparcie i jakąś bazę. Jaka to będzie forma? Jaki to będzie model? Na dzisiaj trudno przesądzać. Związki zawodowe są już świadome tych procesów. I jeśli znajdą dobrą propozycję, będą się rozwijały dalej. Jeśli nie, może rzeczywiście powstanie jakaś nowa jakość, nowy typ organizacji obywatelskich w przestrzeni między związkami, pracownikami i pracodawcami, którzy nie mieszczą się w dotychczasowych modelach.
wroclife.pl Nr 3/2019
9
MARCIN LENAR
FOT. SAMUEL ZELLER
SMART
CITY RZECZYWISTOŚĆ CZY
Wrocław od lat dąży do bycia „smart”. Opracowywanych jest wiele projektów, które mają ułatwić życie w mieście. Przykładem jest choćby rozwiązanie, które ma zoptymalizować trasy podróży (Smart Trip). Możemy też zapisać dziecko do szkoły, nie wychodząc z domu. Dużym wyzwaniem jest idea tzw. internetu rzeczy, czyli – w pewnym uproszczeniu – stworzenia sieci urządzeń i przedmiotów codziennego użytku, które można będzie obsługiwać z poziomu na przykład smartfona. W skali miasta może to być np. dostęp do informacji o wolnych miejscach parkingowych czy tego, jak bardzo napełnione są kosze na śmieci na wrocławskich przystankach.
10 wroclife.pl Nr 3/2019
N A S Z E
Coraz częściej mniej lub bardziej zaawansowane technologie zaczynają decydować o jakości życia w miastach. Na ile wprowadzane rozwiązania technologiczne i informacyjno-komunikacyjne sprawią, że również Wrocław będzie bardziej „smart”?
M I A S T O
MELODIA PRZYSZŁOŚCI?
N A S Z E
– Zastosowań jest dużo więcej, a wiele kolejnych podsuną nam kreatywne, młode firmy technologiczne działające na terenie Wrocławia – przekonuje Artur Wawrzyniak z Biura Zarządzania Projektami Urzędu Miejskiego Wrocławia w wypowiedzi dla portalu wroclaw.pl. Projekt ma się stać rzeczywistością dzięki budowanej, między innymi przez Politechnikę Wrocławską, sieci LoRaWAN, która jest rozległą wąskopasmową siecią dalekiego zasięgu. To tanie i szybkie rozwiązanie ma przybliżyć nasze miasto do idei „smart”, choć póki co projekt jest we wczesnej fazie. CZYM W TEORII JEST INTELIGENTNE MIASTO? Zanim precyzyjniej określimy, na ile Wrocław jest „smart”, warto zwrócić uwagę na podstawowe aspekty takiego miasta. Teoretyczny model otwartej i inteligentnej przestrzeni miejskiej zakłada, że mieszkańcy powinni mieć powszechny dostęp do informacji o mieście, planach jego rozwoju itp. Powinni także mieć możliwość szybkiego i sprawnego załatwienia swoich spraw bez wychodzenia z domu. Miasto powinno mieć szeroką ofertę dla potencjalnych inwestorów, a sprawna komunikacja i efektywne działanie służb miejskich powinny być standardem. „Smart city” ma w ofercie wiele wydarzeń kulturalnych, imprez sportowych, natomiast mieszkańcy mogą aktywnie uczestniczyć w ulepszaniu miasta przez współpracę z administracją. Inteligentne miasto to – przynajmniej w teorii – przestrzeń interaktywna, w której mieszkańcy mają wpływ na wiele codziennych spraw. W efekcie jest to miasto z bardziej świadomymi mieszkańcami. Aspekt otwartości administracji miejskiej i łatwego dostępu do danych publicznych podkreśla socjolog, dr Małgorzata Burnecka, która od lat zajmuje
się tematyką tzw. open data. Jako przykład, do którego powinien dążyć Wrocław, podaje przyjazny dla użytkowników portal z danymi o mieście Chicago, w którym mieszkańcy mają pełny dostęp do wszelkich informacji miejskich dotyczących zdrowia, bezpieczeństwa, edukacji czy infrastruktury. – Warto wzorować się na najbardziej innowacyjnych rozwiązaniach, jeśli chodzi o otwartość miasta i instytucji miejskich względem obywateli, budując zaufanie mieszkańców do władz i w przyjazny dla użytkownika sposób udostępniając wszelkie informacje publiczne, które miasto zbiera – tłumaczy dr Małgorzata Burnecka. – Wrocław powinien korzystać z modelu wypracowanego chociażby w Chicago, modelu zbudowanego na open-source’owych bazach i narzędziach, które są wykorzystywane właśnie po to, żeby promować odpowiedzialność władz względem mieszkańców, a także dialog i zaangażowanie mieszkańców w sprawy miasta. Zgodnie z koncepcją tego modelu mieszkańcy mają dostęp do danych i informacji, są w stanie zaproponować nawet skuteczniejsze czy bardziej oszczędne rozwiązania niż te istniejące, stworzone przez urzędników. – Dziś dostęp do danych we Wrocławiu de facto sprowadza się do Biuletynu Informacji Publicznej, czyli ustawowego obowiązku informacyjnego miasta – dodaje dr Burnecka. – Można jednak mieć nadzieję, że na fali rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i idei takich jak „smart city” Wrocław dołączy do światowej czołówki w zakresie łatwego dostępu do wszystkich miejskich danych i wpływu mieszkańców na administrację. INTELIGENTNE ROZWIĄZANIA WE WROCŁAWIU W aspekcie „open data” Wrocławiowi daleko jeszcze do Chicago. Nieco
M I A S T O
więcej dzieje się na polu innych inteligentnych rozwiązań. We Wrocławiu przykłady „smart city” możemy znaleźć w systemie inteligentnego opomiarowania. Takie rozwiązanie już jakiś czas temu wprowadziła firma TAURON Dystrybucja. Nowe liczniki umożliwiają współpracę z rozwiązaniami automatyki domowej, wykorzystywanej w nowym budownictwie. Dzięki innowacyjnym licznikom klienci mają dostęp do danych o zużyciu energii przez stronę internetową oraz telefon komórkowy. Jest to możliwe dzięki specjalnej platformie TAURON eLicznik. Użytkownicy mogą kontrolować zużycie energii w trybie dziennym, miesięcznym i rocznym. Mogą sprawdzać stan licznika i porównywać zużycie w różnych okresach. W ramach instalacji AMIPlus Smart City Wrocław do końca 2018 roku wymieniono 374 000 liczników. Od kilku lat wrocławianie mogą też śledzić pojazdy MPK na telefonie. Punktualność miejskiej komunikacji jest dyskusyjna, jednak dzięki tej aplikacji możemy przynajmniej wiedzieć, ile będzie trwało nasze oczekiwanie na autobus czy tramwaj. Kolejną ofertą miasta, która mądrze ma ułatwić w nim życie, jest Wrocławski Rower Miejski. Co roku przybywa rowerów i stacji rowerowych. Dzięki aplikacji wypożyczanie rowerów jest niezwykle proste. Możemy sprawdzić, na której stacji są one dostępne, oraz jaki mamy stan konta. Od tego roku również za dodatkową opłatą możemy pozostawiać rowery poza stacją rowerową, lub zarabiać, odprowadzając na stację te zaparkowane w terenie. W tym roku rozpoczęła się współpraca między Wrocławiem, TAURONEM i Ericssonem. Obecnie montowane są urządzenia, a do końca maja powstanie oprogramowanie i specjalna platforma do zarządzania miastem. Firmy planują stworzenie systemu informującego
wroclife.pl Nr 3/2019
11
N A S Z E
M I A S T O
o wolnych miejscach parkingowych czy czystości powietrza. Zapowiadają też, że dzięki opomiarowaniu wrocławskich parków będzie można w każdej chwili sprawdzić, gdzie powietrze jest czystsze, i wybrać najlepsze miejsce na spacer czy piknik. Co ciekawe, planowane jest wdrożenie modułu do zliczania pojazdów, rowerów i pieszych, a także dostosowanie natężenia światła do warunków zewnętrznych. Jednym z najnowszych projektów miasta jest systemu detekcji zajęcia miejsc parkingowych dla autokarów. Projekt ma wpłynąć na polepszenie płynności ruchu na drogach oraz spadek emisji zanieczyszczeń. Problem bowiem stanowią również autobusy turystyczne, które we Wrocławiu są obecne przez cały rok. Projektem objęta została prawie połowa wszystkich dostępnych parkingów dla autokarów przy naj-
12 wroclife.pl Nr 3/2019
większych atrakcjach turystycznych w centrum miasta oraz w okolicach zoo. System ma wpłynąć na pracę w sektorze turystycznym, upłynniając ruch autokarów i skracając czas poszukiwania miejsca postoju. We Wrocławiu chyba najprężniej działającym narzędziem „smart” jest Inteligentny System Transportu (ITS). Projekt ten to liczne rozwiązania technologiczne wykorzystujące narzędzia telekomunikacyjne, informatyczne i pomiarowe: między innymi kamery, czujniki na skrzyżowaniach, tablice przystankowe, systemy łączności i specjalnie dedykowane oprogramowanie. Wszystko to służy do zarządzania oraz podnoszenia jakości i sprawności systemu transportowego Wrocławia. ITS ma przede wszystkim odpowiednio zarządzać płynnością ruchu i poprawą bezpieczeństwa na drogach.
W ramach systemu ITS we Wrocławiu działają takie narzędzia, jak: centrum sterowania ruchem i transportem publicznym; informacja przystankowa; sterowanie ruchem pojazdów na wszystkich skrzyżowaniach podłączonych do systemu (obecnie takich skrzyżowań jest we Wrocławiu 159); system informacji dla kierowców (13 elektronicznych tablic); wideonadzór i zarządzanie zdarzeniami; sieć światłowodowa (łączność); wizualizacja GIS i inne urządzenia. WPŁYW MIESZKAŃCÓW NA ZARZĄDZANIE MIASTEM W kwietniu oficjalny portal internetowy Wrocławia – Wroclaw.pl – poinformował o możliwości zgłaszania kilku spraw, takich jak zapotrzebowanie na
N A S Z E
stojaki rowerowe, wiaty rowerowe, ławki na chodniku lub obniżenie krawężnika. Urząd miasta zaznacza, że chce, aby przestrzenie miejskie były otwarte i przyjazne – co również jest elementem „smart city”. Proponowany na portalu formularz zgłoszeniowy pozwoli wnieść wniosek o wprowadzenie ułatwienia. Jednak pomysłodawcy zaznaczają, że zamówienie na ławki jest akcją pilotażową, która będzie zrealizowana na przełomie trzeciego i czwartego kwartału 2019 roku. A lokalizacja wiat zależy od własności terenu. „Smart” stara się również być Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji we Wrocławiu. Od lutego – po zarejestrowaniu się na portalu MPWiK – możemy być poinformowani o awariach i remontach w okolicy, w której mieszkamy. WROCŁAW NA TLE INNYCH MIAST Określenie „smart city” można zróżnicować w zależności od stopnia korzystania przez miasto z nowoczesnych
technologii. Klasyfikację inteligentnych miast opracował Uniwersytet Techniczny w Wiedniu. Model opracowany w Austrii zakłada, że „smart cities” mogą być kreowane przez aktywność firm technologicznych oraz przez działania władz miasta. Nieodłącznym elementem takich miast są inicjatywy i udział mieszkańców w sprawy swojej „małej ojczyzny”. Według twórców klasyfikacji zagadnienia miasta mogą przechodzić przez kolejne generacje modeli „smart cities”. Wielkość miast również ma znaczenie. Wydzielono miasta od 300 000 do miliona mieszkańców i od 100 000 do 500 000 mieszkańców (klasyfikacja TU Wien). Poszczególne miasta są rozpatrywane pod względem różnych czynników wpływających na to, czy można je zakwalifikować jako „smart”, czy też nie. W powyższym zestawieniu pokazujemy porównanie Wrocławia do podobnej wielkości miast w Europie. Co prawda jedno z nich jest stolicą (Bratysława), a drugie leży w znacznie bogatszych Niemczech (Drezno), lecz każde z nich,
M I A S T O
podobnie jak Wrocław, ma za sobą wiele lat funkcjonowania w socjalistycznej gospodarce, a wcześniej (szczególnie Drezno) niemal całkowite zniszczenie podczas wojny. Bez wątpienia technologie mogą wpłynąć na jakość powietrza – przez zarządzanie ruchem czy pomiary jego jakości. Mogą ułatwić planowanie podróży lub podpowiedzieć, jak ciekawie spędzić czas. Jednak inteligentne rozwiązanie może być wprowadzone tam, gdzie jest odpowiednia infrastruktura. Bez wystarczająco rozwiniętej sieci komunikacji miejskiej i odpowiedniej częstotliwości kursowania pojazdów mądre rozwiązania w niczym nam nie pomogą. Nie zostawimy samochodu w domu, jeżeli nie będzie innej opcji podróżowania. Nie możemy też zapominać o idei otwartości władz na potrzeby mieszkańców i interaktywnego zarządzania miastem. To, czy Wrocław przyszłości będzie miastem „smart”, zależy nie tylko od rozwoju technologii jej wdrażania, ale w największym stopniu od odpowiedniej współpracy władz miasta i jego mieszkańców. FOT. VICTOR SZABO
wroclife.pl Nr 3/2019
13
GAJA TYRALSKA
WROCŁAW OKIEM MAMY
Jeśli już zdecydujecie się na transport zbiorowy, to warto zapoznać się z pewnymi zasadami bezpiecznej jazdy. Na ekranach w pojazdach komunikacji miejskiej co jakiś czas wyświetlane są grafiki z informacjami, jak prawidłowo ustawić wózek i na co zwrócić uwagę. W Poznaniu dzięki kampanii „MAMY Miejsce” zostały przeprowadzone badania, do których użyto dwóch podstawowych typów wózka: głębokiego i spacerowego. Wózki, a w nich manekiny, ustawiano przodem, bokiem oraz tyłem do kierunku jazdy, a następnie symulowano nagłe hamowanie tramwaju i autobusu przy prędkości 30 oraz 40 km/h. Badania wykazały, że wózek głęboki należy ustawiać przodem do kierun-
14 wroclife.pl Nr 3/2019
FOT. GAJA TYRALSKA
N A S Z E
Jako wielka fanka wrocławskiej komunikacji miejskiej z całego serca zachęcam wszystkich do korzystania z jej usług. Przy odrobinie dobrych chęci da się po Wrocławiu przemieszczać tramwajami i autobusami, i to z dzieckiem w wózku. Najtrudniejszy jest pierwszy krok.
M I A S T O
MATKA W MPK
N A S Z E
Crash testy wykonywane w trakcie tych badań (możemy je obejrzeć na YouTube) przekonały mnie, że mimo krzywych spojrzeń innych pasażerów twardo proszę o zrobienie miejsca na wózek i konsekwentnie ustawiam go tyłem do kierunku jazdy.
mogli wysłać pociechy transportem publicznym nawet na drugi koniec miasta. W końcu od nie tak dawna komunikacja miejska we Wrocławiu jest darmowa dla wszystkich uczących się dzieci i młodzieży do 21. roku życia. FOT. GAJA TYRALSKA
ku jazdy, natomiast spacerowy tyłem – w obu przypadkach koła blokując hamulcem. Dodatkowo zaleca się trzymanie wózka za rączkę. Najmniej bezpieczne jest ustawienie wózka bokiem do kierunku jazdy. Nie dość, że pojazd małego pasażera jest o wiele mniej stabilny, to na dziecko działają siły poprzeczne, które są bardziej odczuwalne niż wzdłużne – o tym dowiemy się ze strony poznańskiej kampanii.
M I A S T O
Sposób wsiadania i wysiadania również ma znaczenie dla bezpieczeństwa. Do pojazdu najpierw wchodzi wózek, a potem rodzic. Wychodzimy odwrotnie: najpierw opiekun, który tyłem wyprowadza wózek. Wszystko po to, żeby uniknąć sytuacji, kiedy koła mogą wpaść między krawężnik a podłogę pojazdu. Taka kolejność zabezpiecza także dziecko przed przechyleniem się do przodu i wypadnięciem lub przewróceniem wózka. Wsiadać najlepiej drugimi drzwiami od czoła pojazdu, ponieważ kierujący ma na nie najlepszy widok i bez problemu może ocenić, czy wszyscy pasażerowie opuścili pojazd. Zresztą to właśnie drugie drzwi oznaczone są piktogramem z wózkiem. A co ze starszakami? Najbezpieczniej dla nich znaleźć miejsce tyłem do kierunku jazdy, które zazwyczaj również jest w tramwaju oznaczone jako miejsce dla rodzica z dzieckiem. Jeśli nie chcecie siadać, to przypominajcie pociechom, że należy trzymać się poręczy. Uczmy dzieci korzystać z komunikacji miejskiej i nie bójmy się jej. W przyszłości możemy zaoszczędzić czas i pieniądze, bo bez obaw będziemy
wroclife.pl Nr 3/2019
15
MAŁGORZATA ZDZIEBKO-ZIĘBA
WROCŁAW
Wrocław niewątpliwie ma w sobie coś z kociego miasta. Ruchliwy i pełen życia nocą, trochę buntowniczy i szanujący indywidualizm. Zapewne przeciwnicy kotów nie zachwycą się tym porównaniem, jednak zapewniamy, że kociarze mają w stolicy Dolnego Śląska naprawdę silną reprezentację. Co jest takiego kociego we Wro? Przekonajcie się sami.
Mruczący asystent koi nerwy, pomaga zebrać myśli i poprawia samopoczucie. Zalety posiadania kota docenił Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia. Wrocek, bo takie imię nosi kot, rezyduje w Ratuszu od niedawna. Porzucony na
16 wroclife.pl Nr 3/2019
FOT. 50CATS
KOCI ASYSTENT PREZYDENTA MIASTA
N A S Z E
Kocia fotografka, kuwety zdobione złotem, kawa z ciastkiem i z kotami oraz bezpłatne bilety dla opiekunów adoptowanych czworonogów. Ale także kot Wrocek na biurku prezydenta i Dante, który zostanie na zawsze przy witrynie antykwariatu. To wszystko zobaczycie we Wrocławiu.
M I A S T O
KOTEM STOI
N A S Z E
dworcu autobusowym przez rodzinę, która nie mogła go zabrać do środka transportu, dzięki błyskawicznej reakcji pracowników POLBUS-u znalazł dom, i to nie byle jaki.
Kawa w towarzystwie kotów okazała się na tyle popularna, że we Wrocławiu powstała druga tego typu kawiarnia. Koton mieści się w samym sercu miasta, przy ul. Igielnej 41. Nie mamy tu ograniczeń wiekowych, do lokalu może wejść każdy. Można tam nie tylko napić się pysznej kawy w towarzystwie kotów, ale również zaadoptować pupila. Na miejscu zastaniemy galerię zdjęć futrzaków, którymi opiekuje się współpracująca z lokalem fundacja. WROCŁAWIANIE CHĘTNIE ADOPTUJĄ KOCIAKI
DANTE – KOCI CELEBRYTA Wrocek to nie pierwszy koci celebryta, który zamieszkał we Wrocławiu. Chyba najsławniejszym był kot Dante. Przez lata mogliśmy podziwiać, jak wyleguje się na witrynie antykwariatu naukowego przy ul. Szewskiej. Doczekał się swojego bloga, profilu na Facebooku oraz figury, która stanęła w miejscu, gdzie często przesiadywał. Uroczy rudzielec był uwielbiany zarówno przez mieszkańców, jak i turystów, którzy odwiedzali antykwariat, żeby zobaczyć czworonożną gwiazdę z Wrocławia. Dante nie był jedynym kotem, który zamieszkał w antykwariacie, jednak najbardziej wrył się w pamięć mieszkańców, stając się pewnego rodzaju ikoną. Tym, którzy nie poznali Dantego, polecamy wybrać się na ul. Szewską i puścić oko do figurki, która go upamiętnia. MAMY JUŻ DWIE KOCIE KAWIARNIE Pierwsza powstała Kot Cafe, klimatyczna kawiarenka przy ul. Dubois 25.
Lokal zdobył taki rozgłos, że trzeba było rezerwować miejsce ze sporym wyprzedzeniem, żeby móc napić się kawy w towarzystwie czworonogów. Dziś można dla pewności zarezerwować stolik wcześniej, szczególnie w weekend, kiedy jest więcej gości. Jednak w dni robocze, wchodząc bez uprzedzenia, mamy szansę, że znajdzie się dla nas przestrzeń.
Wrocław to duże miasto, zapewne też z tego powodu mamy sporo czworonogów, które potrzebują pomocy. Niestety, część z nich trafia do schroniska. Szczęśliwie się składa, że zimą i wiosną kotów we wrocławskim schronisku jest stosunkowo mało. – Gdy w tym czasie trafi do nas młody czy miły kot, to chętnych do jego adopcji jest bardzo dużo. Znalezienie domu takiemu zwierzakowi nie staFOT. KOT CAFE
FOT. KOT CAFE
Historia porzuconego czworonoga obiegła media w szalonym tempie. Kot znalazł dom, ale na tym się nie skończyło. Pod wpływem tych wydarzeń POLBUS poczynił kolejne kroki. Na wrocławskim dworcu powstały udogodnienia, które w razie kryzysowej sytuacji pozwolą zapewnić tymczasową opiekę zwierzęciu do momentu odebrania go przez właściciela. Co więcej – osoby, które zaadoptują zwierzę z wrocławskiego schroniska i odpowiednio to udokumentują, będą mogły podróżować bezpłatnie w towarzystwie czworonoga.
M I A S T O
Ze względu na fakt, że to koty są tam beneficjentami, do kawiarni mogą wejść osoby powyżej dziesiątego roku życia. Młodsze dzieci mają szansę cieszyć się zabawą z kociakami jedynie w niedzielę. Na stronie Kot Cafe czytamy, że jest to miejsce przede wszystkim dla kotów oraz ich miłośników, którzy mogą tam napić się aromatycznej kawy i zjeść pyszne ciasto w towarzystwie mruczków. Kawiarnia jest domem dla siedmiu kotów, które znalazły się tutaj po wielu przejściach i często smutnych przeżyciach.
wroclife.pl Nr 3/2019
17
N A S Z E
M I A S T O
FOT. MONIKA MAŁEK, MMALEK.PL
nowi problemu – mówi Aleksandra Cukier ze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt we Wrocławiu. – Sytuacja jest zupełnie inna w lecie oraz jesienią. Trafia do nas wtedy bardzo dużo kotów. Jest to zdecydowanie najcięższy okres w ciągu roku dla schroniska. Fakt, że w ciepłych miesiącach mamy mnóstwo kotów pod opieką, wynika ze specyfiki gatunku. Koty rozmnażają się w ciepłych miesiącach, więc do schroniska trafia bardzo dużo maluszków, które są potomkami wciąż niewysterylizowanych, wolno żyjących rodziców. W lipcu czy sierpniu w naszej instytucji potrafi być nawet około 80 kociąt naraz, a do stada dochodzą jeszcze koty dorosłe, które są wtedy mniej chętnie adoptowane. W sezonie letnio-jesiennym potrafimy mieć pod opieką jednorazowo nawet 200 kotów. To bardzo duża ilość. Dla porównania, psów praktycznie zawsze mamy pod opieką około 180.
18 wroclife.pl Nr 3/2019
Pamiętajmy, że w zbliżającym się sezonie letnim bardzo potrzebne jest wsparcie dla kotów. Karma, czarno-białe gazety czy domy tymczasowe dla najmniejszych kotów to formy wsparcia, które są niezwykle cenne. – Warto dodać, jak bardzo ważna jest sterylizacja kotów wolno żyjących, gdyż jest ona kluczem do ograniczenia bezdomności. W tym celu wydajemy talony na darmową sterylizację kotów, a także sterylizujemy je w schronisku, po czym wypuszczamy z powrotem na wolność – zapewnia Aleksandra Cukier. KOCIA FOTOGRAFKA Wrocławianie kochający koty lubią łączyć przyjemne z pożytecznym. Tak zrobiła Monika Małek, wrocławianka specjalizująca się w kreatywnej, kociej
fotografii. W jej ofercie znajdziemy zarówno warsztaty, jak i sesje zdjęciowe dedykowane czworonożnym przyjaciołom. Te ostatnie cieszą się zdecydowanie większą popularnością. – Kiedy adoptowałam swojego pierwszego kota, Filemona, zakochałam się w nim. I chociaż wcześniej istniał inny świat, to od niego wszystko się zaczęło. Chciałam uwiecznić każdą chwilę z jego życia, każde pacnięcie łapką firanki czy gonienie muchy – z uśmiechem opowiada Monika. W którymś momencie pomyślała, że mogłaby pomóc bezdomnym kotom. Wykorzystać swoją supermoc, jaką jest zatrzymywanie chwili, pokazać ich wyjątkowość, wewnętrznego tygrysa, który drzemie w każdym z nich. Jak pomyślała, tak zrobiła. Potem już potoczyło się szybko.
N A S Z E
dzieć, gdy dostają za drogą karmę: „Nie, ona mnie nie interesuje”. Monika ma swój tajny notes, krainę kreatywności, gdzie zapisuje pomysły, które przychodzą jej do głowy, tak żeby mogła je wykorzystać w momencie, kiedy nie będzie miała weny. Inspirują ją książki, ilustracje, filmy, codzienność. Jej zdjęcia są naprawdę wyjątkowe. Część z nich można zobaczyć na stronie mmalek. pl oraz w mediach społecznościowych Moniki. LUKSUSY DLA KOTA Kolejnym „kocim biznesem” zajmuje się firma, w której powstają jedyne na świecie ceramiczne kuwety. Zdobione oryginalnymi wzorami, pokrywane 14-karatowym złotem, niekiedy nawet wysadzane rubinami. Powstają we współpracy z gronem
młodych artystów, którzy projektują niepowtarzalne wzory. Takie właśnie są designerskie, kocie toalety wrocławskiej marki 50cats. Osobliwe produkty zdobywają serca kociarzy na całym świecie. O wiele cięższe od tradycyjnych plastikowych (ważą do 6 kilogramów), za to są bardziej stabilne i zdecydowanie trwalsze, bo nie nasiąkają zapachem. Dodatkowo są odporne na kocie pazurki. Korzysta z nich nawet pupilka szejka z Bahrajnu, a od niedawna również lokalny, czworonożny celebryta Wrocek – kot prezydenta Wrocławia. Wrocław kotem stoi – co do tego nie ma wątpliwości. Kochamy wszystkie zwierzęta – te małe i te większe, pierzaste i futrzaste – jednak to właśnie koty zajmują szczególne miejsce w sercach wrocławian.
FOT. 50CATS
– Napisała jedna osoba, że chciałaby mnie zaprosić do swojego kota, potem druga, trzecia i czwarta – mówi Monika. – Im więcej futrzaków fotografowałam, tym bardziej uświadamiałam sobie, że nic innego nie chcę w życiu robić. Zawsze byłam marzycielką i chciałam sprawiać, że świat będzie lepszy. A najlepszym sposobem na sprawienie, żeby świat był lepszy, jest dołożenie dobra. Tworzę zatem piękne, klimatyczne i dobre dla serca kadry. Tak, żeby ludzie mogli się przy nich zatrzymać, pośmiać, poprawić sobie nimi dzień, a może czasami popaść w zadumę. Dlaczego akurat koty? Bo czuję, że jesteśmy tacy sami. Uwielbiam ich spokój, niezależność, tajemniczość, chadzanie własnymi ścieżkami. I to, że kiedy myślą „nie”, to nie boją się stwierdzić: „Nic z tego, matka. Nie interesuje mnie, że masz wszystko gotowe. Nie będę pozować”. Nie boją się powie-
M I A S T O
wroclife.pl Nr 3/2019
19
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
KATARZYNA SZYDŁOWSKA-BISKUP
KWITNĄCE POŁUDNIE
Liczba mieszkańców na Jagodnie cały czas rośnie, co nie dziwi, biorąc pod uwagę lokalizację osiedla. To spokojna okolica, choć położona zaledwie 7-8 km od centrum Wrocławia. Od lat powstają tu nowoczesne inwestycje, a infrastruktura społeczna i komercyjna stopniowo dogania coraz większe potrzeby mieszkańców. Oficjalnie zameldowanych jest tu ok. 5 tysięcy wrocławian, natomiast szacunki rad osiedlowych mówią o liczbie nawet 3-krotnie większej. Potencjał, jaki tkwi w tej lokalizacji, dostrzegły władze miasta: trwa zapowiadana od wielu lat przebudowa ul. Buforowej. Nowa dwupasmowa droga uzupełniona zostanie o ścieżki rowerowe, chodniki i przejścia dla pieszych. Projekt
20 wroclife.pl Nr 3/2019
W E M I E S Z K A Ć
Deweloperzy przenoszą się na południe stolicy Dolnego Śląska, gdzie nie brakuje terenów pod nowe inwestycje. Co oferuje swoim mieszkańcom Jagodno i okolice?
W R O C Ł A W I U
WROCŁAWIA
M I E S Z K A Ć
W E
W R O C Ł A W I U
Elementem przebudowy będzie również stworzenie linii tramwajowej, prowadzącej na Jagodno. Przedsięwzięcie obejmuje realizację 2,5 km trasy wraz z 5 przystankami, która będzie kończyć się pętlą w okolicy ul. Kajdasza. W przyszłości z nowego połączenia tramwajowego będą mogli korzystać również mieszkańcy inwestycji Vantage Development – Buforowa 89. W 3-etapowym projekcie powstanie ponad 400 mieszkań oraz lokale usługowe, które z powodzeniem będą mogły być zaadoptowane na sklepy, gabinety kosmetyczne, piekarnie i inne usługi. Wszystko to wzbogaci znacząco ofertę osiedla Jagodno, na którym już dziś funkcjonują restauracje, sklep Biedronka, apteki i przychodnia lekarska.
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
przewiduje także nasadzenia prawie 2000 drzew. Inwestycja, długo wyczekiwana przez mieszkańców, ma szansę jeszcze ulepszyć komunikację z centrum.
ATRAKCJE W OKOLICY Na większe zakupy warto wybrać się na pobliski Gaj, gdzie w centrum Handlowym Ferio Gaj znajduje się market Piotr i Paweł, restauracje, kawiarnia oraz klub fitness. Wolny czas można spędzić, odwiedzając jedną z okolicznych stadnin koni. Nauka jazdy oferowana jest dzieciom już od 10. roku życia, młodzieży i dorosłym. Na niedalekim Brochowie, mieszkańcy Jagodna znajdą najstarszy we Wrocławiu park z dużym placem zabaw oraz siłownią outdoorową. Na jego terenie znajduje się również malownicze oczko wodne, liczne kładki, mosty oraz labirynt grabowy, który jest atrakcją szczególnie dla najmłodszych. Park zajmuje powierzchnię 8 ha i jest jednym z najchętniej odwiedzanych w tej części miasta. ZIELONE INWESTYCJE
Nowym miejscem rekreacji będzie również park Wojszyce, który powstanie w ramach Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego 2017. Miasto w porozumieniu z lokalną społecznością wybrało w lutym tego roku wykonawcę projektu. Park o powierzchni 1 ha zlokalizowany zostanie na działce w okolicy ulic Oboźnej, Wierzyńskiego oraz Zawiszy Czarnego. Powstanie tam plac zabaw dla dzieci, wytyczone zostaną ścieżki, nie zabraknie również ławek i stojaków rowerowych. Realizacja projektu i oddanie go do użytku zaplanowane jest na koniec maja 2020 roku. Lecz na tym nie koniec. Departament Zrównoważonego Rozwoju oraz Departament Finansów Publicznych pracują wspólnie nad stworzeniem największego w tej części miasta terenu rekreacyjnego: Zielonego Klina Południa Wrocławia. Od granic administra-
cyjnych aż do ogródków działkowych przy ul. Terenowej powstanie zielony obszar, który służyć ma jako miejsce wypoczynku przede wszystkim mieszkańcom Wojszyc, Jagodna i Brochowa. IDĄ ZMIANY Dzięki projektom realizowanym przez deweloperów oraz władze miasta, południe Wrocławia w najbliższym latach stanie się jednym z najatrakcyjniejszych miejsc do zamieszkania. Bardzo dobra lokalizacja oraz inwestycje w infrastrukturę, zieleń miejską i nowoczesne mieszkalnictwo będą miały wpływ nie tylko na komfort życia wrocławian, ale również na wartość nieruchomości w tej okolicy. Już dziś warto więc rozważyć zakup mieszkania na Jagodnie – dla siebie, dzieci bądź jako inwestycję – pozytywne zmiany w tej części miasta stają się bowiem rzeczywistością.
wroclife.pl Nr 3/2019
21
FOT. KAL VISUALS
JULIA BAKALARZ
ZMIANY NA RYNKU PRACY
Wrocław należy do miast o jednej z najniższych stóp bezrobocia w kraju. Według danych GUS w lutym wyniosła ona 1,9 proc. Lepiej było tylko w Warszawie (1,5 proc.) czy w powiecie katowickim (1,7 proc.). Według oficjalnych statystyk Wrocław liczy 639,3 tys. mieszkańców, z czego zarejestrowanych bezrobotnych jest zaledwie 7,6 tys. (stan na luty 2019 r.). W ciągu roku liczba bezrobotnych zmniejszyła się o blisko 8%. Śmiało można powiedzieć, że obserwujemy dziś zjawisko określane jako „rynek pracownika”. To pracownik może być dziś bardziej wybredny i może pozwolić sobie na poszukiwanie pracy bardziej odpowiadającej jego potrzebom. Wraz ze stabilizacją
22 wroclife.pl Nr 3/2019
I K A R I E R A
W ostatnich latach sytuacja na rynku pracy dynamicznie się zmienia. Bezrobocie spadło i obecnie we Wrocławiu waha się w okolicach 2%. To jednak nie wyeliminowało problemów. Dziś to pracodawcy z wielu branż mają spore trudności ze znalezieniem pracowników.
B I Z N E S
TO WYZWANIE DLA PUP
PATRONAT NAD DZIAŁEM:ZWIĄZEK PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
sytuacji na rynku pracy nastąpił także wzrost wynagrodzenia. Wg GUS w czwartym kwartale 2018 roku średnie wynagrodzenie wynosiło 5 156,26 zł i w porównaniu do 2017 roku wzrosło o 7 proc. W sektorze przedsiębiorstw najlepiej zarabiają osoby zatrudnione w informacji i komunikacji, gdzie średnia miesięczna wynosi 8 206,77 zł. Kolejna grupa to osoby zatrudnione w działalności profesjonalnej, naukowej i technicznej. Tam średnie zarobki kształtują się na poziomie 6 606,97 zł. W pierwszej trójce najlepiej zarabiających znalazły się również osoby zatrudnione w szeroko rozumianym przemyśle, gdzie średnie wynagrodzenie wynosi 5 917,46 zł. W lutym 2019 r. w całym województwie dolnośląskim pracodawcy zgłosili do powiatowych urzędów pracy 13 457 miejsc pracy i aktywizacji zawodowej. Na jedno zgłoszone wolne miejsce pracy przypadało przeciętnie 0,6 nowo zarejestrowanego bezrobotnego, czyli o 0,1 mniej niż w miesiącu poprzednim. We Wrocławiu w lutym zgłoszono 3369 ofert pracy, zaś wolnych miejsc na koniec miesiąca było 3037. W latach 2011-2018 roku liczba zarejestrowanych bezrobotnych na koniec danego roku spadła o 55% (z 16 168 w 2011 roku do 7247 w 2018 r.). Jednak cały czas na rynku pozostają osoby bezrobotne.
minionego roku najwięcej osób zarejestrowanych jako bezrobotne stanowiły osoby z wyższym wykształceniem, a najmniej te, które ukończyły licea ogólnokształcące. DEFICYTOWE ZAWODY Do Powiatowego Urzędu Pracy we Wrocławiu z roku na rok wpływa coraz więcej ofert pracy. Największa ilość dotyczy takich zawodów, jak sprzedawca (427 ofert pracy), technik ekonomista (144), ekonomista (116) czy magazynier (113). Co ciekawe, dotyczy to również nurków, pracowników z zakresu działalności religijnej czy mechaników rowerowych. Do nadwyżkowych zawodów należą od lat artyści muzycy, plastycy czy fotografowie, ale także bibliotekarze, drukarze i kreślarze. Zaskakuje grupa techników leśnictwa, która została określana jako „zawód maksymalnie nadwyżkowy”.
K A R I E R A
I
B I Z N E S
WROCŁAWSKI POWIATOWY URZĄD PRACY Wrocław rozwija się dynamicznie. Tworzone są nowe miejsca pracy, ale na rynku pojawiają się również nowi pracownicy, którzy przybywają do nas spoza granic naszego kraju. Obecne czasy są wyzwaniem nie tylko dla pracodawców, ale i dla pośredników pracy. Powiatowy Urząd Pracy we Wrocławiu także stoi przed nowymi zadaniami. Niska stopa bezrobocia we Wrocławiu może podważać sens istnienia urzędu, jednak to tylko jedna strona medalu, ponieważ na rynku pozostają pracodawcy, którzy obecnie nie są w najłatwiejszej sytuacji. Z roku na rok przybywa ofert pracy, natomiast maleje liczba osób zarejestrowanych jako bezrobotni. Mimo takiego stanu rzeczy, od 2014 roku maleje liczba osób, które podejmują pracę za pośrednictwem urzędu pracy.
– Najwięcej, bo 26,9 proc., zarejestrowanych osób znajduje się w grupie wiekowej 35-44 lat – mówi Maciej Sałdacz z wrocławskiego Powiatowego Urzędu Pracy. – Kolejna grupa to osoby powyżej 55. roku życia – 26,5 proc. Najmniej jest osób poniżej 25. roku życia (4,6 proc.). Warto zaznaczyć, że ograniczenie bezrobocia wystąpiło we wszystkich analizowanych grupach, ale w większym stopniu dotyczyło mężczyzn niż kobiet. Według statystyk, w pierwszej połowie
wroclife.pl Nr 3/2019
23
K A R I E R A
I
B I Z N E S
– Mimo że rynek pracy zmienił się gruntownie, to przede wszystkim wspieramy poszukujących zatrudnienie – mówi Marek Sałdacz. – Jednak w dużo większej mierze niż w przeszłości obsługujemy również pracodawców, którym pomagamy w dwóch obszarach: w poszukiwaniu kandydatów do pracy, a także w tworzeniu miejsc pracy. Urząd pracy obsługuje również Krajowy Fundusz Szkoleniowy, a także wspiera pro-
24 wroclife.pl Nr 3/2019
ces zatrudniania cudzoziemców. Istotnym zadaniem urzędów pracy jest obowiązek rejestrowania oświadczeń powierzenia zatrudnienia cudzoziemcom. Wychodząc naprzeciw pracodawcom, urząd organizuje tzw. giełdy pracy. Natomiast KFS adresowany jest zarówno do pracowników, jak i pracodawców, którzy chcieliby skorzystać z różnych form kształcenia ustawicznego.
Nieodłącznym elementem wsparcia osób bezrobotnych, organizowanego przez urząd pracy, jest pomoc w szkoleniach. Osoby poszukujące pracy są kierowane na szkolenia indywidualnie według zapotrzebowania pracodawców. Zewnętrzne szkolenia są finansowane właśnie przez urząd. Osoby, które myślą o założeniu działalności gospodarczej, mogą otrzymać wsparcie urzędu.
PRIVATE BANKING
wroclife.pl Nr 3/2019
25
BARTOSZ ADAMIAK
FOT. ANDREW NEEL
ZAWSZE JEST
CZAS NA DOBRE
Bartosz Adamiak: Mamy wciąż niskie bezrobocie. Mówi się o tym, że mamy rynek pracownika, i że jest to najlepszy moment na zmianę pracy. Czy faktycznie tak jest? Daria Siwka: Określenie „rynek pracownika” nie do końca mi się podoba. Zawiera ono sugestię, że to pracownik dyktuje warunki, narzuca pewne standardy, ma jakieś wysokie oczekiwania. Jestem daleka od stosowania takich określeń, jak „rynek pracownika” czy „rynek pracodawcy”. Oznaczałoby to, że w zależności od tego, kto ma akurat przewagę, ten dyktuje warunki. Powiedziałabym raczej, że wśród pracodawców wzrasta świadomość tego, że aby pozyskać rzeczywiście dobrego specja-
26 wroclife.pl Nr 3/2019
I K A R I E R A
O rynku pracy, marce pracodawcy oraz dobrych wyborach rozmawiałem z Darią Siwką – ekspertką od budowania wizerunku pracodawcy, która od ponad 10 lat współpracuje z wrocławskimi (i nie tylko) firmami, organizuje imprezy branżowe z cyklu EBMASTERS, a także dzieli się swoją wiedzą na blogu bardzohr.pl.
B I Z N E S
WYBORY
PATRONAT NAD DZIAŁEM:ZWIĄZEK PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
B.A.: Na przykład? D.S.: Kilka lat temu karta Multisport czy pakiet medyczny stanowiły benefit, miły dodatek do pensji. Dziś jest to na tyle powszechne, że nie można mówić o beneficie, tylko o elementarnej składowej uposażenia pracownika. Jednak nie świadczy to o tym, że rynek „należy” do pracownika. Obie strony korzystają na tym, że te standardy są wyższe. Pracodawca również, bo zyskuje bardziej zaangażowanych pracowników. Wzrost gospodarczy i różne inne czynniki mają wpływ na to, że rzeczywiście w tej chwili dobry specjalista ma kilka ofert pracy w swoim zasięgu. Mam na myśli zarówno specjalistów w zakresie pracy produkcyjnej, jak i pracowników w branżach związanych z nowoczesną technologią, IT czy e-commerce. Kandydaci i pracownicy lepiej rozumieją swoje potrzeby, potrafią je zakomunikować, ale też wymagać od rynku, by te potrzeby były realizowane. I tutaj pojawiają się dla pracodawców rozmaite wyzwania z obszaru Employer Branding. B.A.: Czyli dbania o wizerunek marki w oczach pracownika? D.S.: Kiedyś kandydat czekał cały tydzień, by kupić w poniedziałek gazetę z ogłoszeniami o pracę. Dziś widzimy ogłoszenie w internecie i od razu weryfikujemy jego wiarygodność na różnych forach czy zasięgając języka wśród znajomych za pośrednictwem mediów społecznościowych. To sprawia, że komunikacja pracodawcy musi być całkowicie uczciwa. Każde „malowanie trawy na zielono” zostanie szybko zweryfikowane.
I
B I Z N E S
B.A.: Czy jest to trend globalny? Czy wszyscy pracodawcy dbają już dziś o te aspekty i starają się być uczciwi wobec pracowników – zarówno tych obecnych, jak i przyszłych? D.S.: Absolutnie nie. Nie można tego powiedzieć o wszystkich organizacjach. Natomiast są firmy, które zrozumiały to szybciej, i wiedzą, że już w momencie komunikowania się z kandydatem budują pewnego rodzaju „experience” i skojarzenia związane ze swoją marką. Ci pracodawcy potrafią w sposób atrakcyjny, szybki i uczciwy dotrzeć do swoich kandydatów. Nie rozbudowują znacząco swoich procesów rekrutacyjnych, oszczędzają czas swój i czas kandydata. Dbają o doświadczenia kandydatów i pracowników od pierwszego do ostatniego dnia pracy – potrafią się z nim pożegnać jak należy. To właśnie oni chwalą się różnego rodzaju tytułami dla Najlepszych Pracodawców. Ale przede wszystkim mogą się pochwalić dość niską rotacją i wysokimi wskaźnikami zaangażowania. B.A.: Pewnie nie każdego pracodawcę na to stać? D.S.: To nie są wyłącznie duże organizacje, z dużym budżetem. To kwestia świadomości zarządu. Jest mnóstwo małych firm, które mają bardzo wysokie standardy w zakresie Employer Brandingu. Można przytoczyć też przykłady dużych, bogatych firm, którym wciąż zdarza się komunikować w ogłoszeniach czy w samym procesie rekrutacyjnym coś, co ostatecznie okazuje się nieprawdą. B.A.: A jak pracownicy powinni dostosowywać się do tych zmian na rynku? D.S.: W niektórych branżach zdarza się, że kandydaci – szczególnie nowi na rynku pracy, z niewielkim doświadczeniem – trochę przeceniają swoje kom-
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
listę, trzeba dostosować się do standardów, które wytycza rynek. Mówię o standardach zarówno w zakresie benefitów, jak i w stylu zarządzania pracownikami. Wszyscy idziemy do przodu i rozwijamy się. Standardy też są inne niż kilka lat temu. Z korzyścią nie tylko dla pracowników, ale również i dla pracodawców.
K A R I E R A
Daria Siwka - bardzoHR Employer Branding
petencje. Ich oczekiwania są niewspółmierne do tego, co mogą zaoferować swojemu pracodawcy. Rzeczywistość bardzo szybko to weryfikuje i zdarza się, że dochodzi do rozstania w bardzo nieciekawej atmosferze. Odwaga niewątpliwie cechuje przedstawicieli „pokolenia Z”, jednak czasem warto okazać trochę pokory i otwartości. Rozmawiając z pracodawcami często widzę, że nie tylko kompetencje, ale przede wszystkim „otwarta głowa” i chęć do nauki cenione są u młodego kandydata. B.A.: Czy dużym problemem dla pracodawców jest dziś utrzymanie pracownika? D.S.: Wszystko zależy od branży. Ostatnio rozmawiałam z programistą, który powiedział, że pracuje w swojej firmie dwa lata i już czas na zmianę. Taka postawa mnie nie zaskoczyła. Nasi rodzice często pracowali całe życie w jednym
wroclife.pl Nr 3/2019
27
K A R I E R A
I
B I Z N E S
miejscu. Nikt oczywiście nie wymaga od kandydata, żeby wiązał się z firmą aż do emerytury, ale pracodawcy też zdają sobie sprawę z tego, że niektóre funkcje w firmie będą dla kandydata jedynie „przystankiem” w karierze. I albo go zatrzymają na dłużej przez rekrutację wewnętrzną czy program rozwojowy, albo będą zmuszeni rekrutować i szkolić nowego pracownika. Amerykańska firma Zappos od lat stosuje dość odważne i wciąż innowacyjne rozwiązanie. Po intensywnym okresie wdrażania oferują pracownikowi 2000 dolarów za odejście. Wyliczyli, że znikomy odsetek osób, które przyjmują tę ofertę, to mniejszy koszt niż trzymanie niezaangażowanych pracowników. W Polsce jeszcze nie spotkałam się z tego typu rozwiązaniami, jednak wszystko przed nami.
B.A.: Mówiłaś o tym, że Multisport i pakiet medyczny nie są dziś już benefitami, tylko standardem. Co w takim razie jest obecnie faktycznym benefitem? D.S.: Wybijającym się trendem w świecie Employer Brandingu jest personalizacja, czyli dostosowanie benefitów i dodatków do oczekiwań grupy docelowej. Ciekawym przykładem jest firma Inneko z Gorzowa Wielkopolskiego. To spółka miejska, którą ostatnio poznałam i zaprosiłam na event. Zarządzają odpadami komunalnymi i zatrudniają u siebie do ciężkiej pracy zarówno osoby młodsze, jak i starsze. Niektórzy pracują tam od początku istnienia firmy, czyli od 20 lat. Poza stałą podstawą wprowadzane są nowe,
ciekawe i atrakcyjne dla tej określonej grupy docelowej dodatki, np. za stuprocentową obecność czy dodatkowy dzień wolny za rzucenie palenia. Zatrudniają wiele osób 40+, które często nie mają już małych dzieci, za to opiekują się starszymi rodzicami. Wprowadzili więc dodatkowy dzień wolny dla pracownika, który chce wziąć swoich rodziców na badania okresowe. To właśnie jest personalizacja, dopasowanie się do indywidualnych potrzeb konkretnej grupy. B.A.: Poruszyłaś bardzo ciekawy temat – zdrowia pracowników i ich rodzin.
FOT. ALEX KOTLIARSKYI
D.S.: Benefity niekoniecznie, by były atrakcyjne, muszą mieć wymiar czysto finansowy. Bardzo dużo firm inwestuje w zdrowie, ale także w dobre samopoczucie pracowników. Organizują różnego rodzaju akcje ukierunkowane na zdrowie pracowników, np. warsztaty „Jak dbać o wzrok w pracy” czy ćwiczenia rozciągające, które pomagają uniknąć chorób typowych dla pracy przy biurku. Nie mniej istotne jest dobre samopoczucie. Jedna z firm w związku z międzynarodowym dniem kawy zaprosiła baristę, który witał pracowników rano przy wejściu do budynku kubkiem pysznego napoju. Coraz większa jest świadomość tego, że pracownik jest bardziej produktywny i kreatywny, jeżeli oderwie się na chwilę od komputera, rozprostuje nogi i pooddycha świeżym powietrzem. Dlatego też coraz więcej firm decyduje się na wyznaczenie pomieszczenia, w którym można chwilę odpocząć, zagrać w piłkarzyki czy skorzystać z fotela masującego. B.A.: Często mówisz o komputerach i siedzeniu przy biurku. Czy nie jest tak, że Employer Branding to coś, co przede wszystkim dzieje się w branży IT w nowoczesnych, zachodnich korporacjach?
28 wroclife.pl Nr 3/2019
FOT. ANDREW NEEL
PATRONAT NAD DZIAŁEM:ZWIĄZEK PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
D.S.: Zdecydowanie nie. Employer Branding z powodzeniem sprawdza się także poza światem IT i nowoczesnych technologii. Przykładem może być chociażby schronisko na Szczelińcu, które zrobiło furorę swoim ogłoszeniem na Facebooku. W ciągu kilku tygodni znaleźli kilka osób, które zdecydowały się przenieść na pół roku w serce Gór Stołowych. Osiągnęli to bezkosztowo, bardzo prostymi środkami: pokazali niesamowitą ilość emocjonalnych argumentów, dlaczego warto rozpocząć z nimi zawodową przygodę. To pokazuje, że Employer Branding jest dostępny dla każdego pracodawcy. Grunt to odkryć to, co wyróżnia markę na tle innych. Jest naprawdę dużo pozytywnych przykładów firm, od których IT mogłoby się uczyć. Bardzo dużo zależy od zarządu, kadry menedżerskiej, od tego, na ile rozumie ona rynkowe trendy oraz oczekiwania własnych pracowników. I na ile jest świadoma tego, że miejsce pracy też może być piękne, sprzyjające i kreatywne. Zrozumienie tego to przynajmniej połowa sukcesu. B.A.: Czy w Twojej branży zaczynacie się już obawiać sztucznej inteligencji, maszyn i robotyzacji? Czy sztuczna inteligencja może rekrutować lepiej? D.S.: Jeszcze nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Rozwiązania oparte o sztuczną inteligencję, jak chatboty czy szwedzki robot przeprowadzający rekrutację – Tengai, są niezwykle fascynujące, ale w kategoriach nowości czy innowacji. Jednak jednocześnie jest to zastanawiające, chociażby w kontekście aspektów prawnych czy personalizacji, o którą tak teraz dbamy w kontekście relacji z kandydatem. Z pewnością sztuczna inteligencja mogłaby znaleźć szersze zastosowanie w takich firmach i branżach, gdzie wolumeny przetwarzanych aplikacji są ogromne, w szczególności na etapie wstępnej selekcji. Obserwuję ten temat
K A R I E R A
I
B I Z N E S
z dużym zainteresowaniem i już teraz mogę powiedzieć, że pojawi się on na evencie EBMASTERS w czerwcu. Na scenę zaproszę m.in. firmę Capgemini, która obecnie prowadzi we Wrocławiu bardzo ciekawą kampanię rekrutacyjną z użyciem rzeczywistości rozszerzonej. Zaproszę także przedstawiciela firmy, która projektuje chatboty, żeby opowiedział, jak to wygląda ze strony technicznej, organizacyjnej, a także prawnej. Sztuczna inteligencja to temat, o którym w najbliższej przyszłości będzie się dużo mówiło. B.A.: Jakie inne pozytywne trendy możemy zaobserwować na rynku pracy? D.S.: Cieszę się, że coraz więcej firm świadomie i w atrakcyjny sposób sięga po nowe grupy docelowe, np. obywateli Ukrainy. Pracodawcy, komunikując się z nimi i projektując pod nich pakiet benefitów, doceniają ich specyfikę. To zupełnie nowa dla wielu firm grupa docelowa. Cieszy mnie też to, że firmy IT sięgają po kandydatów spoza branży IT, proponując im przekwalifikowanie. Firma GlaxoSmithKline z Poznania ma cały projekt rozwojowy dla pracowników i kandydatów, którzy chcieliby wejść na pierwszy poziom kompetencji IT. Podejmując decyzję o studiach, mając osiemnaście czy dziewiętnaście lat, człowiek często nie wie, w jakim kierunku chce iść. A ci pracodawcy pokazują, że zawsze jest czas na dobre wybory. Zapraszają potencjalnych kandydatów na otwarte warsztaty programowania, podczas których uczą, ale także obserwują i wyławiają talenty. To w pewien sposób burzy mit, że branża IT to świat dostępny tylko dla wybranych. Wręcz przeciwnie: jeżeli tylko ktoś jest zmotywowany oraz gotowy uczyć się nowych rzeczy, to z powodzeniem może realizować się w branży IT, bez względu na to, jakie decyzję podjął, mając osiemnaście lat.
wroclife.pl Nr 3/2019
29
FOT. DAVID CALDERON
TOMASZ MATEJUK
NIE INSPIROWAŁAM SIĘ
PERFEKCYJNĄ
PANIĄ
Na swoim fanpage’u zgromadziłaś prawie 800 tysięcy fanów, a w grupie na Facebooku 100 tysięcy osób. Jak to się robi? Trochę przypadkiem. Nigdy nie myślałam o tym, żeby stworzyć popularny profil czy zbudować wokół siebie tak liczną społeczność. Zaczęło się od bloga czy od fanpage’a? Od fanpage’a. Wszystko potoczyło się trochę efektem śnieżnej kuli. Ludzie zaczęli udostępniać moje wpisy, posty czy zdjęcia. Później zaczęłam dodawać zdjęcia użytkowników, którzy przysyłali mi fotografie swoich wpadek czy niedociągnięć. Wydaje mi się, że właśnie w tym
30 wroclife.pl Nr 3/2019
I K A R I E R A
Z Magdaleną Kostyszyn, wrocławską blogerką, szerzej znaną jako Chujowa Pani Domu, rozmawiamy o budowaniu społeczności, pieniądzach w blogosferze, wydawaniu książek i najpiękniejszych miejscach na Dolnym Śląsku.
B I Z N E S
DOMU
PATRONAT NAD DZIAŁEM:ZWIĄZEK PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
W przeciwieństwie do wielu blogerów nie piszę tylko o sobie, nie pokazuję tylko swoich zdjęć. W zasadzie moich zdjęć prawie w ogóle tam nie ma. Tymczasem wiele blogerek kręci się cały czas wokół własnej marki osobistej, pokazuje tylko siebie. Ja robię coś więcej, pokazuję całą społeczność. A ludzie czują, że mogą współtworzyć Chujową Panią Domu. Trafiłaś też w niszę, bo wcześniej podobnych fanpage’ów nie było. Faktycznie, gdy ja zaczynałam, tego typu profili nie było. Potem one się pojawiły, wraz z pojawieniem się mody na bycie nieperfekcyjnym. Dziś jest to na porządku dziennym. W gazetach dla kobiet czytamy: nie musisz być idealna. Teraz to już się robi trochę nudne, ale wówczas, jako że byłam pierwsza w Polsce, ludzie to podłapali. A co było inspiracją? Twoje własne potyczki z byciem panią domu? Tak, zdecydowanie. Większość osób myśli, że inspiracją była dla mnie Perfekcyjna Pani Domu i że stworzyłam ten profil jako swoistą kontrę. Co prawda tak nie było, ale wiele osób polajkowało profil, bo potrzebowało miejsca, gdzie mogłoby dać ujście swoim emocjom, często negatywnym, w stosunku do Małgorzaty Rozenek. Ale ja nigdy się nią nie inspirowałam. Wykorzystałam zbitkę „pani domu”, dodałam do niej przedrostek i tak to powstało. Nie bałaś się kontrowersji związanych z wulgaryzmem w nazwie? Nie zastanawiałam się nad tym nawet przez sekundę. Wszystko powstało spontanicznie, pod wpływem chwili. Zawodowo zajmuję się PR-em, ale nigdy nie patrzyłam na ten projekt pod tym kątem, nie układałam strategii komunikacyjnej.
I
B I Z N E S
Nic z tych rzeczy. Potrafię dla klientów opracowywać strategię na 2 lata do przodu, a w swojej blogowej pracy zupełnie nie korzystam z tych umiejętności.
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
tkwi główna siła tego profilu: że ludzie współtworzą go ze mną.
K A R I E R A
No właśnie, z jednej strony jesteś blogerką współpracującą z agencjami reklamowymi, a z drugiej – jako PR-owiec – sama współpracujesz w blogerami. Łatwo to połączyć i nie widzisz w tym konfliktu interesów? To jest właśnie super i dzięki temu jest mi o wiele łatwiej. Z wielu powodów. Jako blogerka współpracująca z agencjami wiem, czego ode mnie oczekuje klient. Wiem, jak ważne jest choćby wywiązywanie się z terminów, jak istotne jest przesłanie jak najszybciej swojej oferty, żeby agencja nie musiała czekać. Z drugiej strony, jako osoba rekrutująca blogerów, też jest mi łatwiej, bo potrafię klientowi wybić z głowy jakiś pomysł, wiedząc, że on w życiu nie przejdzie. Czasem też jestem rozpoznawana, pisząc jako przedstawiciel agencji. To także ułatwia pracę, bo skraca się trochę dystans. Zdarzyło Ci się, że jakaś marka odmówiła współpracy z Twoim blogiem tylko ze względu na kontrowersyjną nazwę? Nie, nikt mi nigdy nie powiedział wprost czegoś podobnego. Gdyby komuś przeszkadzała nazwa, pewnie w ogóle by się do mnie nie odezwał. Raz tylko, gdy miałam nawiązać współpracę z marką produkującą roboty odkurzające, odmówili, argumentując, że współpracują z Perfekcyjną Panią Domu i doszłoby do konfliktu interesów. Czujesz się gwiazdą polskiej blogosfery? Nie, absolutnie. Rzeczywiście, nie widać Cię na „ściankach” czy na Pudelku, ale jeśli chodzi
o zasięgi w mediach społecznościowych, miałabyś pełne prawo taką gwiazdą się czuć. To są tylko liczby. Wiem, że za nimi stoją ludzie, ale nie powinniśmy oceniać blogerów tylko na podstawie zasięgów. Ja nie czuję się ani lepsza, ani gorsza od kogoś tylko dlatego, że mam od niego większe zasięgi i patrząc tylko na nie, mogłabym uważać się za jedną z najpopularniejszych blogerek w Polsce. Ale z drugiej strony, będąc PR-owcem, doskonale wiesz, że liczby i twarde dane są ważne przy podejmowaniu decyzji o współpracy biznesowej. Są, ale ja jestem beznadziejną bizneswoman (śmiech). Wiem, że wiele blogerek mogłoby to wykorzystać na swoją korzyść, ale ja tego nie robię, bo nie czuję takiej potrzeby. Do bycia gwiazdą się nie poczuwasz,
wroclife.pl Nr 3/2019
31
K A R I E R A
I
B I Z N E S
ale w 2017 roku znalazłaś się na 17. miejscu listy 50 najbardziej wpływowych Polek tygodnika „Wprost”, wyżej choćby od Martyny Wojciechowskiej, Krystyny Jandy czy Niny Terentiew. Czujesz na co dzień, że rzeczywiście masz duży wpływ na kobiety w naszym kraju? Nie, nie czuję, ale raz na jakiś czas czytelniczki faktycznie mi piszą: „Słuchaj, dzięki tobie wyluzowałam”, „Mam 60 lat i dzięki tobie zrozumiałam, że nie muszę robić mężowi kanapek do pracy”. Widzę zmiany w mojej teściowej, która przebywa ze mną na co dzień i mówi: „Kurde, czemu ja byłam taka głupia przez tyle lat? Myślałam, że muszę usługiwać mężowi, dzieciom, a wcale nic nie muszę”. To jest fajne. Czyli nie czytają Cię tylko młode kobiety, ale też starsze?
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
Pewnie. I te starsze to najfajniejsze czytelniczki. Piszą do mnie na Facebooku,
podsyłają różne rzeczy sobie nawzajem, zawsze wesprą dobrym słowem. Oprócz Chujowej Pani Domu, masz też jeszcze drugiego bloga. Skąd nazwa Venila Kostis? To pseudonim artystyczny, nie kryje się za nim żadna filozofia. Oba blogi są dla Ciebie równie ważne, czy może aktualnie bardziej skupiasz się na rozwoju jednego z nich? Venilakostis.com to mój pierwszy blog. Istnieje dobrych 10 lat i gdybym mogła wybierać, wolałabym, żeby to on był bardziej popularny. Zawsze był mi bliższy światopoglądowo i artystycznie. To tam bardziej „wyżywam się” literacko. A Chujowa Pani Domu to mimo wszystko pewien rodzaj kreacji. Muszę jednak przyznać ze smutkiem, że przez 10 lat dzięki Venili Kostis nie osiągnąłem żadnego większego sukcesu, nikt mnie za jego
sprawą jakoś specjalnie nie docenił. Mam stałą grupę czytelników, to może nie są imponujące liczby, ale doceniam tych ludzi za to, że są ze mną od tylu lat i wciąż chcą mnie czytać. Próbowałam znaleźć punkt wspólny między moimi dwoma blogami, żeby je połączyć, ale – według mnie – nie da się. To są zbyt różne grupy odbiorców. Ale staram się mimo wszystko tworzyć także pod marką Magdalena Kostyszyn – tak żeby ludzie kojarzyli, że jestem twórczynią obu blogów. Z blogowania można wyżyć? Pewnie, że tak. Zarobki z blogowania są jednak bardzo nieregularne. Na pewno nie byłabym w stanie utrzymać się tylko z Venili Kostis – tam podejmuję maksymalnie 3-4 współprace reklamowe rocznie. To żaden szał. Zarabiam na Chujowej Pani Domu, i to całkiem duże pieniądze. Te pieniądze pochodzą tylko ze współprac reklamowych? Głównie tak. Generalnie w blogosferze zarabia się przede wszystkim na współpracach komercyjnych z markami, reklamując ich produkty czy usługi. Ale widziałem też, że sprzedajesz gadżety sygnowane logiem ChPD. Jezu, jaki to jest niewypał! (śmiech). Czyli nie przynosi Ci to konkretnych dochodów? Współpracuję tutaj z jedną marką, bo nie mam czasu, żeby sama zająć się produkcją czy wysyłką. Kiedyś próbowałam ogarnąć to wszystko: wypuściłam 500 kubków, samodzielnie je pakowałam i wysyłałam. Myślałam, że oszaleję (śmiech). Stwierdziłam, że to nie na moje nerwy. Dlatego teraz zdecydowałam się na współpracę, żeby ktoś robił to za mnie. Ale zarobek nie jest duży: przez ostatnie pięć miesię-
32 wroclife.pl Nr 3/2019
PATRONAT NAD DZIAŁEM:ZWIĄZEK PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
cy zarobiłam dokładnie tyle, żeby zapłacić swojej graficzce za projekty, a więc wyszłam na zero. Ale wiem, że niektórzy blogerzy potrafią zrobić z tego intratny biznes. Chciałabyś, żeby blogowanie była dla Ciebie sposobem na życie na kolejne lata? Żebyś nie musiała zajmować się zawodowo niczym innym? Sama nie wiem, mam z tym trochę problem. Jestem z generacji, która dorastała bez internetu, i mimo wszystko postrzegam cały czas zawód blogera jako trochę mniej poważny. I dlatego zostawiam sobie „backup”, którym jest agencja PR, bo nie wiem, czy za 10 lat dalej będę chciała być blogerką. Chciałabym związać swoje życie z pisaniem. Zawsze ciągnęło mnie do pisania książek, artykułów do gazet itd. I dzięki moim blogom trochę mi się to udaje: napisałam książkę, piszę felietony do „Women’s Health”. Fajnie, że blogi pozwoliły mi realizować moją prawdziwą pasję, ale w przyszłości widziałabym siebie bardziej w roli osoby piszącej, a nie blogującej. Pracujesz obecnie jako freelancerka. Twoim zdaniem to jest przyszłość? Czy w tym kierunku będzie zmieniał się rynek pracy, że coraz więcej osób będzie pracować nie na etacie w jednej firmie, ale mając kilku mniejszych zleceniodawców? Nie wiem, czy tak będzie, ale chciałabym, żeby tak się stało. Swoją firmę prowadzę od 7 lat i chyba nie ma nic fajniejszego niż praca na własne konto i własny rachunek. Jasne, czasem bywa trudno, nie jest tak, że zakładając firmę, od razu spada na ciebie manna z nieba. Ale warto. Nie trzeba nikogo prosić o urlop, pracujesz o tej porze dnia, która ci odpowiada. Oczywiście potrzeba dużej samodyscypliny, żeby samego siebie pilnować. Często doradzam mło-
dym ludziom, że jeśli mają taką możliwość, warto spróbować. Wspomniałaś o książce. Współpraca z wydawnictwem to było ciekawe doświadczenie? Bardzo dobrze to wspominam. We wrześniu miną trzy lata od premiery i cieszę się, że wydałam tę książkę w tradycyjnym wydawnictwie. Pojawiało się sporo głosów, że powinnam wydać ją sama, skoro mam takie duże zasięgi. Ostatnio zrobiła się moda na self-publishing. Oj, tak. Ale gdy rozmawiam z różnymi twórcami, okazuje się, że wcale im to aż tak świetnie nie wychodzi. Nie każdy jest Michałem Szafrańskim. Dlatego byłam zadowolona, że udało mi się wejść we współpracę z wydawnictwem, chociaż nie zarobiłam na tej książce kokosów. Ale cieszę się, bo to mnie zmobilizowało do napisania czegoś dłuższego, miałam możliwość porozmawiania z czytelnikami podczas spotkań autorskich. A czy wśród tych czytelników były tylko osoby, które znały wcześniej Twojego bloga i dlatego kupiły książkę, czy może zdarzali się i tacy, którzy o blogu nie słyszeli, a książkę kupili? Takie osoby też się pojawiały, bo przyciągnął i zaintrygował je tytuł. Chociaż pewnie ten tytuł wiele osób również zniechęcił do zakupu. Myślisz już nad kolejną książką? Tak. Chciałabym napisać dzienniki z podróży po Dolnym Śląsku, to moja wielka miłość. To może w takim razie mogłabyś polecić jakieś nieoczywiste miejsce na Dolnym Śląsku, które nie jest bardzo znaną atrakcją turystyczną, a w którym Ty jesteś zakochana?
K A R I E R A
I
B I Z N E S
Rudawy Janowickie. To region wciąż jeszcze nieodkryty, warto go zobaczyć choćby wiosną czy jesienią. Na pewno też jednym z takich miejsc jest Kotlina Kłodzka, wszystkie miasta zdrojowe czy Zieleniec. Czyli jesteś lokalną, regionalną patriotką? Jestem, i myślę, że powinnam zostać ambasadorką Wrocławia (śmiech). Zawsze promuję go w moich notkach, zawsze przedstawiam w dobrym świetle. Co prawda nie pochodzę ze stolicy Dolnego Śląska, ale czuję się tu świetnie. Co sprawia, że tak dobrze się tutaj czujesz? To kompaktowe miasto, mam tu wszystko, czego potrzebuję. I ofertę kulturalną, i fajne miejsca do wyjścia, i możliwość realizacji zawodowej. Niczego mi nie brakuje, a z drugiej strony Wrocław nie przytłacza swoją wielkością. Sporo osób się zna, blogerom łatwiej jest się wybić, mieszkając tutaj, nie w Warszawie. Łatwiej? To nie w Warszawie jest łatwiejszy dostęp do klientów czy agencji? Oczywiście, że tak, ale mimo wszystko: zobacz, ilu jest blogerów, vlogerów, influencerów w Warszawie, a ilu we Wrocławiu. My w agencji często mamy z tym problem, że klient chce lokalnych blogerów, i tak naprawdę trudno jest znaleźć odpowiednie osoby. A o książkowej kontynuacji „Chujowej Pani Domu” też myślisz? Tu myślę o pewnego rodzaju poradniku. Żeby wykorzystać wiedzę moją i moich czytelniczek, którą zdobyłam przez tyle lat, i zebrać w jednym miejscu najlepsze patenty na różne rzeczy do zrobienia w domu. Dziękuję za rozmowę.
wroclife.pl Nr 3/2019
33
FOT. DAVID CALDERON
MAŁGORZATA ZDZIEBKO-ZIĘBA
NIE SAMĄ
Paczki świąteczne, odpoczynek w zakładowym ośrodku wczasowym, rajstopy i goździk na Dzień Kobiet – takie benfity pamiętają starsi czytelnicy. Ci nieco młodsi mogą wspominać obowiązkowe kolonie lub ferie, z reguły co roku w tym samym miejscu. Ale kto by się tym przejmował? I tak odliczało się dni do wyjazdu. Wrocławski rynek pracy od tamtego czasu bardzo ewaluował. Miejsce niemalże owianych legendą „kaowców” zastępują coraz bardziej rozbudowane działy employer brandingu. Firmy prześcigają się w pomysłach na dodatkowe profity, żeby zawalczyć o najlepszych specjalistów na rynku i – co najważniejsze – zatrzymać ich u siebie jak najdłu-
34 wroclife.pl Nr 3/2019
I K A R I E R A
Satysfakcjonujące wynagrodzenie, atrakcyjna ścieżka rozwoju, dogodna lokalizacja – to absolutne minimum, jakie bierzemy pod uwagę, podejmując decyzję o wyborze pracodawcy. Z reguły już na samym wstępie pytamy, jakie dodatkowe profity firma może nam zaproponować.
B I Z N E S
PRACĄ CZŁOWIEK ŻYJE
PATRONAT NAD DZIAŁEM:ZWIĄZEK PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
K A R I E R A
I
B I Z N E S
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
żej, oferując bogate systemy kafeteryjne, pomysłowe imprezy integracyjne czy ciekawie zaaranżowane miejsca relaksu. SZTUKĄ JEST ZASKOCZYĆ PRACOWNIKA Organizacja rozrywki na imprezach integracyjnych dla firm to prężnie działająca gałąź wrocławskiego biznesu. To obszar zarówno wyspecjalizowanych firm eventowych, niewielkich, kilkuosobowych przedsiębiorstw, jak i lokali gastronomicznych oraz instytucji związanych z kulturą. Niemalże każda firma zajmująca się branżą związaną z szeroko pojętą rozrywką ma w swojej ofercie integrację. Kina proponują maratony filmowe na specjalne zamówienie, teatry zarówno dedykowane spektakle, jak i wieczorki w towarzystwie artystów. Dosłownie w kilka minut możemy wyszukać cały wachlarz propozycji teatralnych improwizacji, stand-upów czy wieczorów kabaretowych. W lokalach gastronomicznych możemy z kolei liczyć na pokazy barmańskie, warsztaty kulinarne, koncerty czy tematyczne imprezy taneczne. Sztuką staje się zaskoczenie pracowników czymś nowym, nieszablonowym. DRYFOWANIE W POWIETRZU I POSZUKIWANIE ZAKŁADNIKA Niewątpliwie jednym z ciekawszych pomysłów na integrację są terenowe gry fabularne. Trudno opisać, na czym polega ten specyficzny rodzaj rozrywki. To szalenie wciągające połączenie znanych starszym pokoleniom podchodów z elementami gier fabularnych (RPG), happeningu i aktywnej improwizacji. W zależności od scenariusza i okazji gra może zawierać różne elementy. Zawsze ma określoną fabułę i intrygujące postaci. Bazuje na pewnej formie grywalizacji. W czasie takiej gry możemy poszukiwać
zakładnika (najzabawniej, jeśli to będzie osoba z zarządu firmy), ukrytego skarbu lub po prostu mieć do odkrycia tajemnicę. Najważniejsze, że efektem takiej rozrywki jest integracja grupy. Kolejnym rozwiązaniem, które nie wymaga w zasadzie żadnych przygotowań ze strony pracodawcy, jest wizyta w escape roomie. Wystarczy podzielić zespół na kilkuosobowe grupy. We Wrocławiu mamy do dyspozycji kilkadziesiąt pokoi, co daje niemalże nieograniczone możliwości dotyczące wyboru tematyki zabawy. Możemy uczestniczyć w pogrzebie arystokraty, wejść do świata Pinokia, odwiedzić opuszczony teatr lalek, dać się zamknąć w więzieniu czy zanurzyć w krainie fantazji. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Wspólne rozwiązywanie zagadek, przeżywanie osobliwej przygody buduje niezapomniane wspomnienia, ale też pozwala zacieśniać więzi wśród pracowników.
Integracja może również polegać na niestandardowych aktywnościach rekreacyjnych: spływ kajakowy, wyjście na strzelnicę, lot balonem, lekcja tańca brzucha czy paintballowe rozgrywki. Intrygującym, aczkolwiek kosztownym pomysłem jest wizyta w tunelu aerodynamicznym. Tunel to nic innego jak specjalnie przygotowana szklana tuba, która umożliwia całkowicie bezpieczne dryfowanie w powietrzu. Inaczej ujmując – stymulator lotu generujący silne strugi powietrza. Unosimy się w nim nawet na kilkanaście metrów. JAK TO ROBIĄ WROCŁAWSKIE FIRMY? Zaintrygowana tym, jak naprawdę wyglądają praktyki związane z budowaniem wizerunku dobrego pracodawcy we wrocławskich firmach, poprosiłam o wypowiedź przedstawicieli trzech zupełnie różnych przedsiębiorstw. Część aktywności się powtarza, jednak ze
wroclife.pl Nr 3/2019
35
K A R I E R A
I
B I Z N E S
względu na specyfikę i wielkość każdej z tych firm ich recepty na sukces są różne. SMALLPORATION W CSS CORP W CSS Corp przywiązujemy dużą wagę do dobrej atmosfery. Hasłem, które przyświeca nam niezmiennie od lat, jest Smallporation. Z jednej strony idea ta zawiera w sobie komponent korporacyjnego know-how i związane z nim blaski i cienie pracy w globalnej organizacji. Z drugiej zaś wyróżnia się zaletami wynikającymi z funkcjonowania w niedużej firmie, w której szef zna każdego z imienia i jest z pracownikami „na ty”. Natura pracy w obszarze takim jak obsługa klienta nie jest łatwa, wiąże się bowiem z dużą presją i wymaga sporej odporności na stres. Staramy się
zapewnić naszym ludziom takie narzędzia, które pomogą im w radzeniu sobie z trudnymi sytuacjami w ich codziennej pracy. W ramach naszej firmy funkcjonuje sześcioosobowy zespół analityków jakości. Składa się on z osób posługujących się językami obcymi (angielskim, hiszpańskim, niemieckim czy francuskim) na poziomie natywnym lub do niego zbliżonym. Nasi eksperci dbają nie tylko o poprawność językową agentów, ale również wzbogacają ich arsenał narzędzi do radzenia sobie z wymagającymi klientami. Jak wspomniałam, nasza firma nie jest duża, zatrudnia około stu osób, dlatego też operujemy nieco mniejszymi budżetami niż giganci obecni na lokalnym rynku pracy. Wychodząc naprzeciw potrzebom naszych pracowników,
zapewniamy pakiet benefitowy (prywatna opieka medyczna dla pracowników i ich rodzin, ubezpieczenie na życie, platforma Mybenefit, pizza day, bonus świąteczny). Przystąpienie do programu benefitowego jest w pełni dobrowolne i to pracownik decyduje o tym, które benefity wybierze i w jaki sposób będzie z nich korzystał (np. czy zdecyduje się na kartę Multisport, czy na vouchery do sklepów i na rozmaite usługi). Staramy się też dbać o integrację pracowników, organizując imprezy zarówno w firmie (Lan Parties, Movie Nights), jak i w plenerze (np. pikniki rodzinne). Angażujemy się także w rozmaite inicjatywy z obszaru CSR, takie jak biegi charytatwyne. Naszym największym osiągnięciem i dumą była inicjatywa współorganizowania rejestracji dawców szpiku oraz biegu charytatywnego na rzecz fundacji DKMS jesienią 2015 roku. Magdalena Białobrzewska, HR&TA Manager CSS Corp DOBRA ENERGIA W ORGANIQUE
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
Zespół pracujący w Organique podzielony jest na dwie części: biuro i zakład produkcyjny. Dobra atmosfera współpracy oraz jasność komunikacji w takim układzie zawsze stanowi wyzwanie. Dlatego często organizujemy wspólne wyjazdy integracyjne, wypady na weekend czy wspólne śniadania.
36 wroclife.pl Nr 3/2019
Sam proces tworzenia nowych kosmetyków w ofercie jest dla nas doskonałym pretekstem do budowania dobrej energii w firmie i poczucia tworzenia czegoś wyjątkowego razem. Od samej idei, przez testowanie, do powstania finalnego produktu pracujemy w interdyscyplinarnych zespołach, czerpiąc radość z tego, co tworzymy. Anna Gocałek, dyrektor handlowy Organique
PATRONAT NAD DZIAŁEM:ZWIĄZEK PRZEDSIĘBIORCÓW I PRACODAWCÓW
K A R I E R A
I
B I Z N E S
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
#CENEOPOGODZINACH Ceneo.pl to drugi co do wielkości serwis e-commerce w Polsce, założony i zlokalizowany we Wrocławiu, w nowoczesnym kompleksie biurowym przy ulicy Legnickiej, tuż obok dworca kolejowego Mikołajów. Naszą firmę tworzy obecnie ponad 200 specjalistów. Jesteśmy młodym i zgranym zespołem, w którym każdy ma możliwość wyrażania swoich opinii i pomysłów. Cenimy sobie otwartość, innowacyjność, zaangażowanie i twórcze podejście do pracy. W naszej firmie toczy się równocześnie wiele różnych projektów. Każdego dnia dbamy o dobrą atmosferę w naszym biurze. Wykorzystujemy do tego m.in. chillout room oraz połączoną z nim dużą kuch-
nię, które leżą w sercu biura i są miejscem spotkań towarzyskich. Raz w miesiącu jeden z nas staje się mood managerem. Do jego zadań należy wtedy przede wszystkim dbanie o nasz dobry nastrój. Uroczyste śniadanie, turniej lotów dronami, kuchnia pełna świeżych owoców albo turniej gier – możliwości jest wiele! W naszej firmie cenimy ludzi z pasją! W naszych szeregach mamy m.in. profesjonalnych rajdowców, wolontariuszy działających na rzecz zwierzaków, a nawet twórcę gier planszowych. Chętnie wspieramy wszystkie inicjatywy naszych pracowników. Jeśli chcemy wspólnie z koleżankami i kolegami spędzić wolny czas, korzystamy z naszego wewnętrzne-
go serwisu #Ceneopogodzinach, gdzie możemy umówić się na przykład na grę w piłkę nożną, gry komputerowe, sporty motorowe czy bieganie. Drużyna naszych pracowników reprezentuje Ceneo między innymi w maratonach biegowych i rowerowych. Wychodzimy z założenia, że nie samą pracą człowiek żyje! Lubimy czasem wyjść razem na kręgle, pobawić się na imprezie czy wybrać się całą firmą na wyjazd integracyjny. Nasi pracownicy mają możliwość skorzystania z systemu kafeteryjnego i mogą wybrać sobie takie benefity, jakie najbardziej im odpowiadają: bony do sklepów, karta Multisport lub prywatna opieka medyczna. Tomasz Jankowski, PR manager Ceneo.pl
wroclife.pl Nr 3/2019
37
REDAKCJA
BĄDŹ CZĘŚCIĄ
zagrać w kręgle i napić się piwa. Wie o tym każdy, komu zdarzyło się zalać komputer jakimś płynem.
WROCLIFE
Może i wygeneruje się felieton. Może nawet ciekawy, bo przecież maszyna przeanalizuje, jakie tematy są interesujące i wyliczy sobie optymalne parametry, takie jak długość, złożoność zdań, ilość przymiotników czy czasowników. Ale czy będzie żartować? Czy wzbudzi emocje? Czy będzie to poczytne jak diabli? Potrzebujemy kogoś, w czyich żyłach krążyć będzie naturalna krew, by mógł się czymś powściekać, zachwycić czy chociażby zaciekawić. I żeby wszystko podlewał sosem zabawnych powiedzonek, a całość kończył błyskotliwą pointą. Żeby konsumpcja całości była szalenie satysfakcjonu-
38 wroclife.pl Nr 3/2019
B I Z N E S I
FOT. TYLER FRANTA
Nie wierzę, by w ciągu najbliższych dwudziestu lat powstała sztuczna inteligencja tak zaawansowana, aby mogła zdobyć się na ciekawość czy żart. No chyba że byłby to żart całkowicie abstrakcyjny i niezrozumiały dla ludzi. Na przykład: transferują się dwa terabajty danych przez VPN-a i jeden mówi do drugiego… No coś w ten deseń.
K A R I E R A
Jak powszechnie wiadomo, wkrótce maszyny zabiorą nam pracę. Tak się składa, że my we Wroclife poszukujemy bystrego, kreatywnego felietonisty, który byłby poczytny jak diabli. Czy maszyny mogłyby zastąpić kogoś takiego? Będę szczery: nie wierzę.
Zupełnie inną kwestią będzie problem cyberrasizmu. Założę się, że kiedy już zaczniemy chodzić na kręgle z kserokopiarkami i laptopami, bardzo szybko zaczną pojawiać się tabliczki z napisami w rodzaju „nie obsługujemy kserokopiarek” albo „zakaz wstępu laptopom”. To zdecydowanie utrudni życie społeczne w firmie. Ale są i dobre strony – i tak zbyt dużo czasu spędzamy przed komputerami i telefonami.
jąca (dokładnie tak – szalenie satysfakcjonująca!). Czy maszyna to zrobi? Nie sądzę. Produktywność produktywnością, jednak fajnie czasem po pracy umówić się na piwko i kręgle, prawda? Ale czy można pójść na kręgle z maszyną? Pamiętacie może scenę z kultowego filmu „Big Lebowski”, w której Walter Sobchak przyszedł na kręgle z psem? Koleś zapytał: „Dlaczego przyszedłeś na kręgle z psem?”. A on na to: „Nie przyszedłem na kręgle z psem. Przecież nie kupiłem mu piwa”. A przecież z laptopem ciężko
Koniec końców, felietonista musi być żywym człowiekiem. I to się nie zmieni jeszcze przez długie, długie lata. A to z kolei prowadzi nas do nieuchronnego wniosku, że to nie programista, a felietonista jest zawodem przyszłości. To felietoniści w przyszłości będą konsumować homara, podczas gdy programiści będą stali za szybą, na dworze, na deszczu, licząc drobniaki, które pozostały z bezwarunkowego dochodu podstawowego, bo sztuczna inteligencja będzie doskonała w klepaniu kodu. Bądźcie felietonistami! Piszcie świetne felietony i wysyłajcie je do nas. My z pewnością przeczytamy je wszystkie i będziemy odzywać się do tych, którzy ujmą nas głębią refleksji, spostrzegawczością, bystrością i humorem. Zapewniam, że mamy gotówkę! ADRES: redakcja@wroclife.pl TEMAT WIADOMOŚCI: Bądź częścią Wroclife PS Jeśli nie piszesz felietonów, tylko uprawiasz inne formy dziennikarskie, odezwij się również. Może na naszej arce ocaleńców z „Apokalipsy AI” znajdzie się miejsce i dla Ciebie.
K A R I E R A
I
B I Z N E S
wroclife.pl Nr 3/2019
39
FOT. TOMASZ WOŹNY
BARTOSZ ADAMIAK
FUNDACJA WROCLIFE
WSPIERA
O W S A C
Z
Wierne kopie naukowe słynnych manuskryptów i starodruków dostępne dla wszystkich w bibliotece? Ten niecodzienny pomysł zaczyna realizować powołana przy magazynie Wroclife fundacja, we współpracy z bibliotekami.
L
N
Y
BIBLIOTEKI
– Zaczęło się od Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu – mówi Paweł Bochen, wiceprezes fundacji Wroclife. – Przy okazji premiery kolekcjonerskiego wydania „Kroniki Galla Anonima” jedna z takich ksiąg została podarowana Ossolineum. Później firma Goldenmark – dystrybutor „Kroniki” – zorganizowała konkurs. Odwiedzający pokazy księgi w całej Polsce mogli głosować na instytucję, która otrzyma kolejny egzemplarz „Kroniki”. Zainteresowanie ze strony bibliotek przerosło najśmielsze oczekiwania. Instytucji chętnych do uczestnictwa w konkursie było znacznie więcej niż ksiąg przeznaczonych do podarowania. Stąd zrodził się pomysł, by zorganizować crowdfunding – składki re-
40 wroclife.pl Nr 3/2019
C Z A S
– To forma mecenatu – wyjaśnia Paweł Bochen. – Jeżeli biblioteka chce otrzymać takie ekskluzywne wydanie „Kroniki Galla Anonima” albo naukową kopię „Kodeksu Leicester” Leonarda da Vinci, może się do nas zgłosić. Wspólnie organizujemy zrzutkę i angażujemy społeczność korzystającą z usług danej instytucji. Wpłacać można dowolne kwoty, więc zrzutkę mogą wesprzeć zarówno zwyczajni użytkownicy bibliotek, jak i więksi mecenasi – lokalni przedsiębiorcy czy samorządy. Ze wsparciem wiążą się wymierne korzyści. Oprócz tych najbardziej oczywistych, które towarzyszą każdej zbiórce crowdfundingowej, czyli nagród, istotny jest także fakt powiększenia zasobów biblioteki o tak istotne pozycje. „Kronika Galla Anonima” w wydaniu odzwierciedlającym sposób, w jaki księgi wydawane były w średniowieczu, wierne kopie naukowe „Kodeksu Leicester” Leonarda da Vinci czy manuskryptu hrabiego Rzewuskiego mogą stanowić pomoc naukową dla szkół, a nawet lokalną atrakcję, z której zasłynie biblioteka. – Są to prawdziwe skarby – dodaje wiceprezes fundacji. – Kopie naukowe, czyli tzw. faksymilia, odzwierciedlają oryginalne dzieła w najdrobniejszych szczegółach, uwzględniając także materiały, z których zostały wykonane. To nie jest produkcja masowa. Ich tworzeniem zajmują się rzemieślnicy i introligatorzy specjalizujący się w starodrukach i manuskryptach. Tak jak jedzie się do parku miniatur, żeby zobaczyć wierne odzwierciedlenie Koloseum czy Wieży Eiffela, tak samo ludzie chcą zobaczyć wierną kopię notatek Leonarda da Vinci. Oryginalną wersję Bill Gates rozparcelował i wędruje one obecnie w postaci pojedynczych arkuszy po muzeach całego świata.
Jedną z trwających obecnie zbiórek jest ta współorganizowana z Klubem Biznesu Olympic z Wrocławia. Przedmiotem zbiórki jest bezprecedensowy, trzytomowy album „La Capella Sistina”, powstały przy współpracy włoskiego wydawnictwa Scripta Maneant oraz Muzeów Watykańskich. Po raz pierwszy w historii na tak dużą skalę zrealizowana została sesja zdjęciowa dokumentująca freski mistrzów renesansu. Wykonano 270 tysięcy zdjęć odzwierciedlających fragmenty o wielkości 3 na 3 centymetry. Całość nadrukowana jest w innowacyjnej technologii hexachrome (6 kolorów), dającej odzwierciedlenie kolorów na poziomie 99,9 proc., na papierze Fedrigoni Tatami White. Album wydrukowany został w ilości 1999 egzemplarzy, z czego zaledwie 50 trafiło do Polski. – Liczymy, że wspólnie z Klubem Olympic uda nam się zatrzymać album „La Cappela Sistina” we Wrocławiu, w jakiejś instytucji, gdzie będzie ogólnie dostępny – dodaje Paweł Bochen. – Kaplica Sykstyńska to jeden z tych zabytków, z którymi czas obchodzi się dość surowo. Freski namalowane są bezpośrednio na tynku, który z czasem odpada. Nie da się uzupełnić ubytków w dziełach Michała Anioła, Sandro Botticellego czy Domenico Ghirlandaio. Więcej na https://wroclife.pl/fundacja/
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
alizowane za pośrednictwem portalu zrzutka.pl.
W O L N Y
wroclife.pl Nr 3/2019
41
FOT. DZIDEK LASEK
JULIA BAKALARZ
Z WROCŁAWIA NA WEEKEND:
L O W S A Z C
Miasto zakorkowane, w smogu skąpane i wielką hutą oznakowane, a mimo to przyciąga jak magnes. Kraków dla jednych jest zadufaną w sobie zmorą historii, dla innych najpiękniejszym miejscem na Ziemi. Jedno trzeba mu przyznać: ma w sobie to coś, co kusi i wabi.
N
Y
KRAKÓW
O tym mieście można wiele powiedzieć i nikomu nie trzeba go przedstawiać. Od najmłodszych lat słyszymy o smoku wawelskim, królu Kraku czy Wandzie, co Niemca nie chciała. Jest tam Wawel, i Wisła płynie, i kościół Mariacki mają. I to wszystko tylko pozornie jest znane, ponieważ natłok atrakcji jest tak duży, że czasem trudno jest się skupić i dostrzec najpiękniejsze elementy stolicy Małopolski. JAK ZWIEDZAĆ KRAKÓW, ABY WYCIĄGNĄĆ Z NIEGO JAK NAJWIĘCEJ? Zwiedzać powolnie, mimo że czasu brak. Spacer warto zacząć wcześnie rano, kiedy płyta Rynku paruje w ma-
42 wroclife.pl Nr 3/2019
C Z A S
jowym słońcu, a kwiaciarki rozstawiają swoje stragany. Gdy inni idą do pracy czy na uczelnię, ty usiądź na Rynku pod pomnikiem Mickiewicza, gdzieś przy kościele świętego Wojciecha czy na schodkach wieży ratuszowej i popatrz, posłuchaj, jak rytmicznie, ale niespiesznie tętni to miejsce. Już myślicie o kawie, ale nie pozostawajcie na Rynku: skręćcie w ulicę Bracką lub idźcie na Stolarską. Albo najlepiej do Rio na ul. Świętego Jana. I co dalej? Jeżeli wybraliście ulicę św. Jana, idźcie nią w kierunku północnym, do kościoła Przemienienia Pańskiego, i zajrzyjcie do środka, aby zobaczyć niezwykłe, iluzjonistyczne polichromie z XVIII wieku. Mogą przyprawić o zawrót głowy. Tuż obok znajduje się Muzeum Czartoryskich, będące najstarszą placówką muzealną w Polsce. Warto przespacerować się także wzdłuż murów w kierunku Bramy Floriańskiej. Aby poczuć trochę wielkomiejskiego zgiełku, trzeba przejść się ulicą Floriańską do pierwszego skrzyżowania z ulicą św. Marka i dojść na Planty, gdzie możemy spodziewać się łagodnych zaczepek miejskich kloszardów.
Po chwili refleksji nad historią warto udać się także na Kazimierz, który do przełomu XVIII i XIX wieku był samo-
Oddalając się nieco od synagog, idąc ulicą św. Wawrzyńca na zachód, miniemy kompleks zajezdni. Miejsce to dokumentuje ciągłość rozwoju komunikacji miejskiej od czasów tramwajów konnych, przez tramwaje elektryczne wąsko- i normalnotorowe, do autobusów. Obecnie znajduje się tu Muzeum Inżynierii Miejskiej. Wystawa „Dzieje polskiej motoryzacji” to 146 obiektów ukazujących rozwój polskiej motoryzacji. W muzeum poznamy historię koFOT. FORMYKERTTU
Plantami dotrzemy pod zamek królewski. I mimo że wiele razy już tam byliście, wejdźcie i sprawdźcie, czy ze wzgórza widać Tatry – czasami można je dostrzec. Udajcie się na wystawę „Wawel zaginiony”, która uświadamia, jak wzgórze wawelskie zmieniało się przez wieki i jakie skarby ta ziemia skrywała. Nieodłącznym elementem wzgórza jest katedra wawelska, która przez czterysta lat była kościołem polskich królów i jednocześnie stała się miejscem pochówku naszych monarchów. Katedra jest jak przepięknie zdobiona ściąga z najważniejszych wydarzeń w dziejach Polski. Warto tu zajrzeć choćby na chwilę.
dzielnym miastem, oddzielonym od Krakowa nieistniejącą już odnogą Wisły. Ach, cóż to za urokliwe miejsce! Dawniej tygiel kulturowy i religijny, dziś modna część miasta. Ogromne, gotyckie kościoły naprzemiennie stoją z synagogami, co przypomina, że w przeszłości była to dzielnica żydowska. Warto zwrócić uwagę na starą synagogę, która powstała pod koniec XV wieku i obecnie jest najstarszą tego typu świątynią w Polsce. Dziś w tym miejscu mieści się oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa – Dzieje i Kultura Żydów. Na ulicy Szerokiej natkniemy się na jeszcze dwie synagogi: Remuh i Poppera.
W O L N Y
munikacji publicznej, której działalność w Krakowie zaczęła się w 1882 roku wraz z wprowadzeniem tramwaju konnego. Kolejnym ciekawym miejscem na Kazimierzu jest Muzeum Etnograficzne mieszczące się na pl. Wolnica 1. Muzeum zaprasza do podróży w czasie i przestrzeni. Wystawa stała jest podzielona na cztery główne działy: „Od środka”, „Rytm życia”, „Rzeczy ludzkie” i „Nieobjęta ziemia”. Ekspozycje przybliżają wygląd XIX-wiecznej wsi, jej życie w czasie świąt, narodzin czy żałoby. W muzeum znajdziemy rzeczy codziennego użytku – niepowtarzalne, czasem zwyczajne, ale zawsze piękne. I na koniec sztuka ludowa, bezkompromisowa i kolorowa. Czy zostało nam jeszcze trochę dnia? Pewnie go zabrakło na ulicy Szerokiej, ale co tam, zaplanować możemy wszystko, więc udajmy się na drugą stronę Wisły. Tam czeka na nas Podgórze. Podobnie jak Kazimierz, w przeszłości było ono oddzielnym miastem, tylko że z rodowodem austro-węgierskim. Dzięki licznym przywilejom cesarskim miasto szybko się rozwijało i przez jakiś czas konkurowało z Krakowem. Przechodzimy przez Rynek Podgórski i ulicą Parkową kierujemy się na południe. Skręcamy w ul. Dembowskiego i przechodzimy kładką nad ruchliwą ul. Powstańców Śląskich. Teraz już wystarczy iść pod górkę, aż wyłoni się Kopiec Krakusa, z którego rozpościera się niezwykła panorama Krakowa. Według legend jest to miejsce pochówku legendarnego króla Kraka. Warto przy tej okazji wspomnieć o lokalnym zwyczaju Rękawka, obchodzonym we wtorek po świętach wielkanocnych. Rękawka nawiązuje do słowiańskiej tradycji wiosennych Dziadów. Zwyczajem było oddawanie czci zmarłym przez zrzucanie ze wzgórza pokarmów i monet.
wroclife.pl Nr 3/2019
43
C Z A S
W O L N Y
Będąc na Podgórzu, nie można obojętnie przejść obok apteki „Pod Orłem” na placu Bohaterów Getta. Dziś znajduje się tu muzeum poświęcone Tadeuszowi Pankiewiczowi, który prowadził aptekę w czasach II wojny światowej na terenie getta. Apteka była konspiracyjnym miejscem, w którym Żydzi otrzymywali pomoc i wsparcie. Kolejnym takim miejscem jest była Niemiecka Fabryka Wyrobów Emaliowanych prowadzona przez Oscara Schindlera. Obecnie mieści się tu Muzeum Historyczne Miasta Krakowa i Muzeum Sztuki Współczesnej. Fabryka mieści się przy ulicy Lipowej 4. Muzeum upamiętnia tragiczne wydarzenia z okresu II wojny światowej, bestialskie traktowanie człowieka, ale również odwagę i szacunek do istnień ludzkich. Miejsce to jest niejako symbolicznym pomostem między odwagą i bezwzględnym złem. Kolejną dzielnicą, do której warto wpaść, jest Nowa Huta. Obecnie przeżywająca renesans, kiedyś była wielkim robotniczym osiedlem. Dziś można zobaczyć, jak dobrze jest zaplanowana, ile jest zieleni między blokami i neorenesansowymi kamienicami. Budynki są systematycznie odnawiane i nabierają eleganckich kolorów. Osiedla zaczęły powstawać już w 1949 roku, a budowę wielkiego kombinatu metalurgicznego rozpoczęto 26 kwietnia 1950 r. Co robić w Nowej Hucie? Odwiedzić restaurację „Stylową”, Muzeum PRL-u w dawnym kinie Światowid (os. Centrum E 1), a w schronie pod dawnym kinem obejrzeć wystawę „Atomowa groza”. Warto także pójść na spektakl do Teatru Łaźnia Nowa. Wracając do starego Krakowa, wypada odwiedzić Muzeum Lotnictwa Polskiego (al. Jana Pawła II 39). W muzeum dowiemy się najważniejszych rzeczy związanych z historią lotnictwa – możemy tam zobaczyć ponad 200 statków powietrznych! Muzeum Lotnictwa Polskiego
44 wroclife.pl Nr 3/2019
znalazło się na ósmym miejscu listy najlepszych muzeów lotnictwa na świecie (według telewizji CNN w 2014 roku). Na jeszcze jedno miejsce chcę was namówić – Muzeum Narodowe w Sukiennicach. Znajdują się tam klejnoty malarstwa polskiego z XIX wieku. Ogromna „Czwórka” z wybiegającymi wprost na nas końmi albo rozkoszny „Szał”. A w sali naprzeciwko „Pochodnie Nerona” Siemiradzkiego – obraz, przed którym człowiek może zaniemówić. Z balkonu Sukiennic możecie podziwiać Rynek z zupełnie innej perspektywy. I bazylika mariacka. Takich rzeczy – niestety – nie mamy we Wrocławiu. Główną bryłę zbudowano w XIV wieku na miejscu romańskiego kościoła. Aby ją dobrze poznać, trzeba przeznaczyć naprawdę dużo czasu. Warto zwrócić też uwagę na witraże. Te średniowieczne zachowały się tylko w trzech oknach – pozostałe pochodzą z XIX wieku,
a wykonane zostały m.in. przez Stanisława Wyspiańskiego i Józefa Mehoffera. KIEDY JECHAĆ DO KRAKOWA? Zawsze. Zimą jest mało turystów, latem znikają studenci. Wiosną miasto rozkwita, a jesienią Planty toną w ciepłych kolorach. Kraków słynie z licznych festiwali. Poniżej wymieniamy tylko niektóre z nich. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie jest jednym z najważniejszych festiwali muzyki filmowej na świecie. Zjeżdżają na niego najwybitniejsi twórcy i kompozytorzy. To niezwykłe widowisko muzyczno-filmowe jest wielkim przedsięwzięciem, które wyróżnia się innowacyjnością w sferze technologii dźwięku i obrazu, ale również rozmachem wykonawczym. Festiwal popularny jest dzięki produkcji symultanicznych tzw. film live in concert, pre-
C Z A S
W O L N Y
Wianki – Święto Muzyki. W tym roku na trzech scenach zlokalizowanych na Rynku Głównym, Powiślu oraz pod Nowohuckim Centrum Kultury wystąpi czołówka polskiej sceny muzycznej. Krakowskie Wianki jako cykliczna impreza masowa istnieją od 1992 roku, gdy patronat nad tym wydarzeniem objął Urząd Miasta Krakowa. Impreza jest okazją, by posłuchać koncertów, nacieszyć oczy widowiskami plenerowymi oraz pokazem sztucznych ogni. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia, który jest organizowany przez Teatr Łaźnia Nowa oraz Krakowskie Biuro Festiwalowe. Festiwal Kultury Żydowskiej to jedno z największych i najstarszych tego typu wydarzeń na świecie. Prezentuje
FOT. DZIDEKLASEK
zentujących wielkie produkcje filmowe z muzyką wykonywaną na żywo przez wielkie składy orkiestrowe.
współczesną kulturę żydowską tworzoną w Izraelu i całej diasporze, w tym w Polsce. Każdego roku odwiedzający mają okazję uczestniczyć w licznych wydarzeniach: koncertach, wykładach, dyskusjach czy warsztatach. Jest to okazja nie tylko obserwowania, ale też osobistego przeżycia i doświadczenia kultury żydowskiej. Sacrum Profanum. Jesienny festiwal prezentujący muzykę XX wieku, który
zyskał status jednego z najciekawszych wydarzeń muzycznych Europy. Początkowo festiwal łączył muzykę świecką i sakralną XVIII i XIX w., wykonując ją zarówno w filharmonii, jak i hali walcowni Huty Sendzimira. Od trzeciej edycji festiwal koncentrował się na prezentowaniu muzyki XIX i XX w. według klucza narodowego; w minionym roku nawiązywał do stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. EtnoKraków/Rozstaje prezentuje muzykę tradycyjną, etno, folkową i world music. Słowem, dla każdego coś miłego. Festiwal jest muzyczną podróżą, która przez dźwięki przybliża zwyczaje różnych społeczności. GDZIE PIĆ, JEŚĆ I BAWIĆ SIĘ? Z tym w Krakowie nie ma najmniejszego problemu. Ponad dekadę temu odkryli to przybysze z Wielkiej Brytanii i Skandynawii. Od Podgórza z ukrytymi knajpkami, przez Kazimierz opleciony różnorodnymi lokalami, po zatłoczony turystami Rynek – każdy znajdzie coś dla siebie.
FOT. MCCONWAYMARK
Wielbiciele młodości, świeżości i dobrej muzyki w „strefie studenckiej” mogą odwiedzić Klub Gwarek. Towarzystwo trochę spokojniejsze znajdzie dobre miejsce dla siebie w „Zaułku Świętego Tomasza”. Na Kazimierzu wręcz historycznymi lokalami są „Alchemia” i „Singer”.
wroclife.pl Nr 3/2019
45
FOT. PATRICK FORE
JULIA BAKALARZ
WROCŁAWSKA
WOJNA
O W S A C
Z
W 1380 roku wybuchł konflikt między radą miejską a wrocławskimi duchownymi z Ostrowa Tumskiego. Spór trwał prawie dwa lata i być może nie byłby niczym szczególnym w tamtych czasach, gdyby nie powód konfliktu. Było nim… parę beczek piwa.
L
N
Y
PIWNA
Konflikt zaczął się od chęci sprezentowania wybornego piwa świdnickiego przez księcia legnickiego Ruprechta I swojemu bratu księciu Henrykowi VIII. Wysłał on do Wrocławia woźnicę z kilkoma beczkami tego trunku. Po dotarciu na miejsce, tuż przed Bramą Mikołajską, zatrzymano wysłannika księcia, a ładunek rozkazem rady miejskiej zarekwirowano. Stało się tak, ponieważ rada zgodnie z przepisami miejskimi miała monopol na transport i sprzedaż piwa na terenie Wrocławia. Jak podaje autor wielu książek o historii Wrocławia, dr Maciej Łagiewski, kapituła katedralna zgłosiła protest wobec tej decyzji, który jednak został odrzucony. Rozgoryczeni du-
46 wroclife.pl Nr 3/2019
Źródło: „Wrocław. Wędrówki przez wieki”, dr Maciej Łagiewski
C Z A S
Niestety, rady arcybiskupa nie trafiły na podatny grunt. Duchowni byli nieugięci nawet przed samym królem. Do Wrocławia przybył władca czeski Wacław, któremu zgodnie z tradycją rada miejska złożyła hołd. Następnie miało odbyć się nabożeństwo, jednak okazało się to niemożliwe, ponieważ klątwa zakazywała też odprawiania obrzędów religijnych. Tym samym księża odmówili królowi posługi. Rozgoryczony Wacław posłał na Ostrów Tumski swoich zbrojnych. Uważał, że to posunięcie skłoni duchownych do zdjęcia klątwy, a życie w mieście wróci do normy. Żołnierze nikogo jednak nie zastali, gdyż kanonicy uciekli do Nysy. Zdenerwowany król, chcąc pokazać swoją władzę, pozwolił na splądrowanie domów na Ostrowie, a także na plądrowanie podwrocławskich majątków kanoników. Gdy spór się zaostrzył, interweniował sam papież Urban VI. Wysłał on do Wrocławia swojego legata, biskupa Tomasza Lucerii, który miał doprowadzić do rozmów obydwu stron. Udało mu się doprowadzić do spotkania, jednak rozmowy nie przebiegały łatwo. Każda ze stron utrzymywała słuszność swoich racji. Trudno w to uwierzyć, ale dopiero po sześciu miesiącach udało się dojść do porozumienia. W maju 1382 roku miejscy rajcy udzielili zgody
kapitule na transport i wyszynk piwa na własne potrzeby, bez pośrednictwa miasta. Piwo świdnickie było znane w całej średniowiecznej Europie. Ponoć jego sekret tkwił w wodzie, z której je robiono. Cieszyło się ogromną popularnością, dlatego powstawały liczne „Piwnice świdnickie”. Nie tylko w średniowiecznym Wrocławiu doszło do konfliktu o złocisty trunek: „wojny piwne” zdarzały się w wielu śląskich miastach. Wynikały one z obostrzeń administracyjnych i walki o monopol. W dawnych czasach prawo produkcji było niejako przywilejem administracyjnym. Producenci piwa dbali o restrykcyjne prawa, aby uniemożliwić napływ piwa od innych rzemieślników. Wielokrotnie dochodziło przy tym do aktów przemocy. Prawie sto lat po sławnej wrocławskiej wojnie o piwo, kiedy Śląsk był ogarnięty walką o władzę między husyckim władcą Czech Jerzym z Podiebradu a królem Węgier Maciejem Korwinem, świdnickie piwo przestało w ogóle docierać do Wrocławia. Niezadowoleni wrocławianie wymusili na radzie miejskiej, by transporty piwa dostarczane były przez uzbrojone konwoje. FOT. FRANCEINTENSE
chowni postanowili ukarać miejskich włodarzy, a wraz z nimi całe miasto. Kapituła nałożyła na Wrocław klątwę kościelną – stało się to 8 stycznia 1381 roku. Nie była to najsroższa forma kary, ponieważ ograniczała się do zakazu przyjmowania sakramentów. Pomysł kapituły nie spotkał się z aprobatą innych duchownych. Sam arcybiskup gnieźnieński postanowił zabrać głos w tej sprawie: w liście do wrocławskiej kapituly katedralnej radził zdjąć klątwę i pogodzić się z decyzją włodarzy miasta.
W O L N Y
wroclife.pl Nr 3/2019
47
FOT. AVIATOR URBEX
BARTOSZ ADAMIAK
NIECODZIENNA PASJA:
L O W S A Z C
Wejść, zrobić zdjęcia, zostawić po sobie jak najmniej śladów. Tak wygląda miejska eksploracja – urbex (z ang. urban exploration). Z członkami wrocławskiej grupy fotografów i eksploratorów Aviator Urbex udało mi się zamienić kilka zdań na temat tego niecodziennego zajęcia.
N
Y
URBEX
Bartosz Adamiak: Czym dokładnie jest urbex? Czy jest to bardziej forma sportu ekstremalnego, czy jest to bardziej związane z archeologią, poszukiwaniem skarbów, dokumentowaniem historii? Martyna: Urbex z definicji jest eksploracją opuszczonych i niedostępnych miejsc. Moim zdaniem nie można jednak jednoznacznie określić, czym kierują się osoby, które zajmują się urban exploration. Na pewno znajdzie się mnóstwo osób, które traktują to jako sport ekstremalny, wspinając się na najwyższe kondygnacje budynków. Grono osób widzi urbex jako dokumentację historii. Z mojej perspektywy urbex to przede wszystkim adrenalina połączo-
48 wroclife.pl Nr 3/2019
C Z A S
na z możliwością zrobienia zdjęć miejscom, które mają swoją magię i niesamowity klimat. Zawsze chciałam być fotografem, ale nie mogłam znaleźć swojej dziedziny. Przeszłam od marko, przez śluby, eventy aż do urbexu. I tutaj się zatrzymałam. Bo to sprawia mi przyjemność i nie wyobrażam sobie innej możliwości. I o to właśnie chodzi, by każdy znalazł w opuszczonych miejscach to, co sprawi, że będzie chciał zwiedzać ich jeszcze więcej. Marek: Urbex jest niczym innym jak odwiedzaniem miejsc opuszczonych, niedostępnych dla większości osób. Duża część eksploratorów dokumentuje te miejsca w formie zdjęć bądź filmów. Archeologią nie można tego nazwać. Trochę jest to sport ekstremalny, ponieważ niekiedy dostanie się do opuszczonego miejsca wymaga nie lada wysiłku i odpowiedniego przygotowania. Uprawianie tego hobby niesie za sobą trochę ryzyka. Dla mnie urbex jest przede wszystkim odkrywaniem i dokumentowaniem w formie zdjęć miejsc, które lada chwila mogą zniknąć.
Martyna: Nie w każde miejsce da się wejść. Mieliśmy okazję przekonać się o tym ostatnio w trakcie naszej wycieczki do Niemiec. Kiedyś uważałam, że jeżeli ubrex, to tylko nielegalnie. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że może być inaczej. Jak się jednak okazało, większość osób wchodzi do opuszczonych miejsc za pozwoleniem. Nie mówię oczywiście, że wszędzie i wszyscy, nie można tego generalizować. Jednak nie do końca jest tak, że urbex jest w stu procentach nielegalny. Nikt oczywiście nie powie tego wprost. To bardzo hermetyczne środowisko, które niezbyt chętnie dzieli się miejscówka-
Marek: Niestety, fajnie by było, ale nie jest tak pięknie. Bardzo dużo budynków z roku na rok jest coraz lepiej zabezpieczanych, i to nie przed eksploratorami, lecz przed wandalami i złodziejami. Tak jak wspomniała koleżanka Martyna, mieliśmy okazję przekonać się o tym w Niemczech. Niekiedy eksplorator jedzie parę tysięcy kilometrów, by odwiedzić fajne, opuszczone miejsce i jak już dojedzie, odbija się od ściany, gdyż okazuje się, że obiekt został zabezpieczony bądź jest tak pilnowany, iż nie da się do niego wejść. Takie są uroki tej branży. Właściciele prywatni bądź firmy (szczególnie deweloperzy) niechętnie wyrażają zgodę na wejście do tego typu miejsc. Łatwiej uzyskuje się zgody od instytucji publicznych typu urzędy miast, starostwa itp. My zazwyczaj używamy argumentu chęci udokumentowania w formie zdjęć danego miejsca i to działa. B.A.: Czy urbex to dla Was wyłącznie pasja, czy także praca? FOT. AVIATOR URBEX
B.A.: Czy w każde miejsce da się wejść? Zarówno opuszczone, jak i posiadające właściciela? Czy właściciele wyrażają zgodę na wejście na obiekt? Jakich argumentów trzeba używać?
mi, a co dopiero informacją o możliwości wejścia. Jeżeli chodzi o argumenty, to tylko Marek jest w stanie pomóc.
W O L N Y
Martyna: Dla mnie to wyłącznie pasja. Nie myślę o urbexie jako o sposobie na zarobienie dodatkowej gotówki. Mam obawy, że wtedy nie sprawiałoby mi to tyle radości i czułabym pewnego rodzaju presję. Nie byłam jednak w takiej sytuacji, więc to czysto hipotetyczne podejście. Może gdyby pojawiła się taka okazja, to zmieniłabym zdanie. Marek: Traktuję urbex jako pasję, możliwość spędzenia wspólnie wolnego czasu, ,,cofnięcia się wstecz”. Nie zarabiamy na tym. Czasami zdarza się, że odzywają się do nas sklepy internetowe, które chcą, byśmy zarekomendowali ich produkty. Jeżeli odpowiadają naszemu zajęciu, to zgadzamy się na barter, ale są to nieliczne przypadki. Oczywiście są w Polsce ludzie, którzy zarabiają na urbexie. Są to szczególnie youtuberzy (nie wszyscy), którzy zauważyli możliwość zarobienia pieniędzy na swojej pasji. Kręcą filmy związane z urbexem, niestety, dodając przy tym motywy grozy typu „nawiedzony budynek” czy „ucieczka przed ochroną”, które mają na celu zwiększenie klikalności i oglądalności. Zauważamy, że przychodzi do Polski trend z Zachodu, gdzie miejscami na co dzień niedostępnymi zaczynają interesować się biura podróży, które organizują tam płatne wycieczki. Obecnie są to biura zagraniczne, ale jeszcze chwila, i w Polsce także zaczną powstawać. B.A.: Urbex wydaje się bardzo niszowym hobby. Czy istnieją sposoby na to, żeby doświadczyć takiej prawdziwej miejskiej eksploracji w sposób bezpieczny i legalny, będąc osobą spoza tego świata? Martyna: Oczywiście, że istnieją sposoby na legalną eksplorację. Czy bezpieczną? Chyba nigdy nie jest bezpiecznie, zawsze istnieje ryzyko, że coś pójdzie nie tak. Nawet jeżeli dostajesz kask i informację o niebezpieczeństwie, to niewiele to pomoże w sytuacji, gdy
wroclife.pl Nr 3/2019
49
C Z A S
W O L N Y
spadnie na ciebie kawałek sufitu albo pod nogami zawali się podłoga. Nigdy nie można być do końca pewnym i czuć się bezpiecznie.
B.A.: Wrocław jest miastem z bardzo bogatą historią. Jak wygląda ono w oczach urban eksploratorów? Czy mamy jakieś szczególnie ciekawe miejsca? Miejsca, które warto by również odrestaurować czy udostępnić dla zwiedzających. Martyna: Moim ulubionym miejscem we Wrocławiu od zawsze był niedokończony parking koło dworca PKP. Jeżeli miałabym teraz wskazać jakieś miejsce, które warto odwiedzić we Wrocławiu, a wręcz udostępnić je dla zwiedzających, to jest to Port Miejski. Niestety, większość opuszczonych miejsc jest szybko wykupywanych przez deweloperów i zanim się nie obejrzysz, stoją tam kolejne bloki mieszkalne. Najbardziej żałuję, że nie udało mi się wejść do szpitala przy placu Jana Pawła II. Próbowałam, ale bezskutecznie. Teraz budynek jest odremontowany i lada chwila wprowadzą się tam nowi mieszkańcy. Czekam na moment, kiedy właściciele opuszczonych miejsc zaczną monetyzować ten interes, tak jak to się dzieje za granicą.
50 wroclife.pl Nr 3/2019
FOT. AVIATOR URBEX
Marek: Urbex był kiedyś niszowym hobby. Teraz coraz więcej ludzi zaczyna interesować się tym tematem. Szczególnie w mediach społecznościowych pojawia się on bardzo często. Nielegalne wejścia na obiekty opuszczone bądź niedostępne są wpisane w to hobby. Oczywiście, że osoba spoza naszego środowiska może doświadczyć prawdziwej eksploracji, jednak na początku proponowałbym skontaktować się z właścicielem danego obiektu i poprosić o możliwość wejścia i sfotografowania bądź obejrzenia go. Często takie działania są skuteczne. Od tego radziłbym stawiać pierwsze kroki w urbexie.
Marek: Tak. Wrocław ma piękną historię. W naszych oczach przez te lata bardzo dużo się zmieniło. Miasto rozwija się niesamowicie, a co za tym idzie miejsca, które były niegdyś opuszczone, przez ostatnie lata są sprzedawane prywatnym inwestorom – głównie deweloperom. Powstają tam osiedla mieszkaniowe, lofty i biura. Tak stało się na przykład z dawnymi szpitalami przy ulicach Poniatowskiego i Jana Pawła II. Dwa inne szpitale – Kolejowy przy Wiśniowej i Marciniaka przy Traugutta – również niedawno zostały kupione przez osoby prywatne. Dawna katedra i zakład chemii leków (Tamka) została
sprzedana. Udało nam się w ostatniej chwili uwiecznić ją w kadrze. B.A.: Miewacie takie odczucie, że biurowce i kolejne osiedla „zabierają” te stare i opuszczone miejsca, że tracimy coś bezpowrotnie? Martyna: Jest coraz mniej ciekawych miejsc do eksploracji, bo nasze wymagania się zwiększyły. Jak zaczynałam przygodę z urbexem, to cieszyłam się z wejścia do ruiny, w której oprócz zdewastowanych i zniszczonych ścian nic nie było. Teraz chcę, żeby na miejscu były meble, dokumenty i inne przedmioty, które świadczą o namacalnej historii miejsca. Problem nie polega więc na tym, że miejsc jest mniej, tylko że urbex z „kiedyś” nie jest już tym samym urbexem. Panuje pewnego rodzaju niepisana rywalizacja: kto zrobi lepsze zdjęcie, które pokaże nie ruiny i puste ściany, a coś więcej. Drugim problemem, z którym od zawsze boryka się świat urbexu, to ciągłe dewastacje opuszczonych miejsc. Dlatego te lepsze szybko znikają z mapy opuszczonych miejsc, bo są dewastowane, podpalane i całkowicie niszczone. Wystarczy kilka miesięcy, żeby piękne miejsce zmieniło się w jedną wielką ruinę. Z drugiej strony, właściciele nie chcą udostępniać nieczynnych miejsc, głównie dlatego, że boją się o bezpieczeństwo. W końcu jeżeli w trakcie legalnej eksploracji dojdzie do jakiegokolwiek wypadku, odpowiedzialność spadnie na właściciela obiektu. Marek: Niestety, tak. Nasz kraj coraz szybciej rozwija się, i to szczególnie w dużych miastach. To, co upadło w latach 90., po transformacji przez dłuższy czas stało opuszczone; teraz jest zazwyczaj rozbierane, a na tym miejscu powstają osiedla mieszkaniowe. To, co było kiedyś, nie wróci już nigdy. Resztę problemów opisała koleżanka wyżej.
B I E N N A L E
DZIEJE SIĘ WE WROCŁAWIU patronaty i wydarzenia 15-19 MAJA, 18. BIENNALE SZTUKI MEDIÓW WRO 2019 CZYNNIK LUDZKI / HUMAN ASPECT - Przegląd międzynarodowej sztuki współczesnej związanej z rozwojem narzędzi komunikacji. Zarówno sztuka, jak i technologie medialne zmieniały się w ostatnich dekadach niewyobrażalnie. WRO zawsze reagowało na pojawiające się zmiany, prezentując polskiej publiczności nie tylko nowatorskie strategie czy dokonania twórców, ale też często po prostu niedostępną powszechnie, zaawansowaną technologię i urządzenia. Organizatorem biennale jest fundacja WRO Centrum Sztuki Mediów. Wystawy odbywają się w różnych lokalizacjach Wrocławia
Historia Międzynarodowego Tygodnia Coachingu sięga 1999 roku; w tym roku odbędzie się w ponad 140 państwach. Co roku odbywa się około 200 warsztatów w całej Polsce. Przez jeden tydzień w maju na całym świecie coachowie International Coach Federation dzielą się wiedzą na temat coachingu, prowadzą warsztaty, oferują usługi pro bono. W ten sposób obchodzą święto swojej profesji. Przedsięwzięcie służy przybliżeniu, czym jest profesjonalny coaching, stworzeniu szansy doświadczenia tej metody wsparcia, jak również płynących z niej korzyści. Organizator: International Coach Federation Polska.
F E S T I W A L
Wyższa Szkoła Bankowa, ul. Fabryczna 29-31, Wrocław
29 MAJA-2 CZERWCA, EUROPA NA WIDELCU Kulinarne święto Wrocławia, którego idea zrodziła się w 2009 roku, aby uczcić w niestandardowy sposób rocznicę tzw. wyborów czerwcowych, które odbyły się 20 lat wcześniej. Na odwiedzających czeka biesiada europejska, parada kucharzy oraz pokazy kulinarne ambasadora festiwalu – Roberta Makłowicza. Wydarzeniu towarzyszy jarmark europejskich i dolnośląskich produktów regionalnych oraz przegląd filmów kulinarnych w Kinie Nowe Horyzonty. W czasie wielkiej biesiady na Rynku będzie można spróbować dań z Chorwacji, Ukrainy, Hiszpanii, Francji czy Niemiec.
Już po raz siódmy we Wrocławiu odbędą się mistrzostwa charakteryzacji. Co roku imprezie towarzyszy inny temat przewodni – tym razem jest to „KARNAWAŁ. Od Rio do Wenecji”. Zawody skierowane są głównie do charakteryzatorów i wizażystów, jednak swoich możliwości może spróbować każdy, kto czuje w sobie smykałkę do działań kreatywnych. Zgłoszenia można nadsyłać do 22 maja, wypełniając formularz http://szkolart.pl/formularz/. Organizator: SzkolArt Wrocław. Gala finałowa w Dolnośląskim Centrum Filmowym, ul. Piłsudskiego 64A, Wrocław
M I S T R Z O S T W A
2 CZERWCA, GODZ. 11.00-14.00, GALA FINAŁOWA 7. OGÓLNOPOLSKICH MISTRZOSTW CHARAKTERYZACJI
W Y D A R Z E N I E
K O N F E R E N C J A
20-26 MAJA, MIĘDZYNARODOWY TYDZIEŃ COACHINGU
13 CZERWCA, GODZ. 19-24, 11. NOC Z DESIGNEM Noc z Designem to wydarzenie poświęcone współczesnemu wzornictwu. Tym razem będzie można zobaczyć, jak wzornictwo wpływa na życie codzienne człowieka, jak dobry design nie tylko ułatwia, ale i uprzyjemnia życie. Motyw przewodni tegorocznej edycji NzD to „PROJEKT: CZŁOWIEK”, czyli pochylenie się projektanta nad każdym aspektem ludzkiej codzienności – zarówno w odniesieniu do jego aktywności zawodowej, jak i kondycji fizycznej oraz psychicznej. Galeria Wnętrz Domar, ul. Braniborska 14, Wrocław
wroclife.pl wroclife.plNrNr11/2018 3/2019
51
PASB
52 wroclife.pl Nr 3/2019