wroclife.pl
OD REDAKCJI
CITY BREAK Jacek Hamkało, redaktor naczelny W końcu nadszedł ten specyficzny okres w roku, kiedy czas trochę zwalnia. Mamy lato, które dla jednych oznacza nieskrępowany relaks na łonie natury, a dla innych konieczność zmierzenia się z rozgrzaną betonowo-asfaltową miejską dżunglą. Z radością przekazujemy Państwu nasz lipcowo-sierpniowy magazyn. Numer ten z oczywistych powodów skupia się na wszystkim tym, co może nas ciekawić w okresie urlopowym. Czym byłoby lato bez podróży? Zachęcamy nie tylko do odkrywania naszej małej ojczyzny, ale także dużo dalszych zakątków. W tym wydaniu znajdziecie między innymi wywiad z Joanną Lamparską, czołową popularyzatorką wiedzy na temat Dolnego Śląska, w którym opowiada o największych atrakcjach regionu. Polecamy też artykuł dotyczący city breaks, czyli krótkich wypadów do innych miast. Natomiast tym, którzy chcą wyjechać na dłużej niż weekend i cieszyć się pewną pogodą – proponujemy materiał o bajecznej Teneryfie. Mogą Państwa także zainteresować artykuły na temat wymiany walut, radzenia sobie z upałem (także przez czworonogi), materiał dotyczący właściwego relaksu w saunie czy rozmowa z wrocławską projektantką mody ślubnej. Na szczególną uwagę zasługuje temat nowej aplikacji – BuddyApp, która we Wrocławiu promuje swoją działalność przez akcję adoptowania psów ze schroniska. Czym byłoby lato bez podróży? Zachęcamy nie tylko do odkrywania naszej małej ojczyzny. WYDAWCA Wroclife sp. z o.o. ul. Kwidzyńska 6e, 51-416 Wrocław www.wroclife.pl KRS: 0000613062 REKLAMA
Kolejny numer „Wroclife” ukaże się we wrześniu. Tymczasem w imieniu całej redakcji magazynu życzę Państwu udanego urlopu, z którego wszyscy wrócimy z nową energią. WSPÓŁPRACA Sławomir Czarnecki, Bartosz Adamiak, Hanna Galik, Wojciech Kosek, Adrianna Machalica, Tomasz Matejuk, Marcin Obłoza, Jarosław Obremski, Marek Perzyński, Oliwia Rybiałek, Tomasz Sielicki, Maciej Skwara, Karolina Stachera, Małgorzata Zdziebko-Zięba
PROJEKT OKŁADKI Maciej Kisiel
Felietonista: Michał Tekliński
Paweł Bochen tel.: 571 206 665 pawel.bochen@wroclife.pl
KOREKTA
REDAKCJA
GRAFIKA I SKŁAD
redakcja@wroclife.pl
Maciej Kisiel, studiomamyto.pl
REDAKTOR NACZELNY
NAKŁAD
Jacek Hamkało
10 000 egz.
REDAKTOR WYDANIA
HOSTING
Bartosz Adamiak
Stermedia, www.stermedia.eu
Sławomir Gruca
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń ani nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.
F E L I E T O N
z kimś znajomym ( jeśli to potrzebne i nie da się załatwić tego przez WhatsApp’a), na chwilę wpaść w odwiedziny do babci (ale nie za długo, bo dzień krótki, a lista obowiązków długa).
NIE LUBIMY MIEĆ CZASU WOLNEGO MICHAŁ TEKLIŃSKI,
autor bloga miastowspolne.pl
Czas wolny bardzo nam przeszkadza. Odciąga nas od tego, co ważne. Chcielibyśmy go mieć jak najmniej. Dlaczego właściwie tak się dzieje? Postęp technologiczny robi swoje. Pędzimy do przodu bez trzymanki, a wszystko wskazuje na to, że będziemy jechać jeszcze szybciej. Świat zmienia się, a my wraz z nim. Pragniemy posiadać coraz więcej i coraz szybciej – nie chcemy czekać. Jest potrzeba, to bierzemy kredyt, kupujemy, a potem odpracowujemy. Każda nasza czynność jest przez nas parametryzowana. Wymyślamy różnego rodzaju urządzenia, techniki i wspomagacze, które mają pozwolić nam przeżywać nasze aktywności bez zbędnej zwłoki. Tylko
4
wroclife.pl Nr 5/2019
po co? Bynajmniej nie po to, żeby móc poradzić sobie z obowiązkami sprawniej, a potem oddać się błogiej beztrosce. Im mniej czasu zajmują nam dzienne powinności, tym więcej ich sobie dokładamy. Nowoczesne urządzenia, jak np. smartfony, pozwalają nam szybko załatwić sprawę w banku, porozumieć się z kimś przez komunikator, nie tracąc czasu na zwyczajowy „small talk”, zarezerwować wyjazd, w pigułce zaczerpnąć wiedzy o tym, co dzieje się na świecie. Od razu. Nie potrzeba do tego żadnego wysiłku i efekt jest natychmiastowy. Świetnie! W takim razie zdążymy załatwić coś więcej, pójść na zakupy (wróć – to też można załatwić klikiem!), skoczyć na siłownię po pracy, być może spotkać się
Pragniemy nie tracić czasu na zwykłe czynności i paradoksalnie im więcej tego czasu zyskujemy, tym więcej aktywności sobie dokładamy. Gdybyśmy przyjrzeli się temu, jak funkcjonowało społeczeństwo np. 30 lat temu, to dojdziemy do wniosku, że lista tzw. must-to-do tak bardzo się nie zmieniła. Cały czas są na niej: praca, rodzina (w tym zakupy) i na końcu odpoczynek i rozrywka. Dziś natomiast udało się nam wiele czynności uprościć i skrócić. Jednak mimo to nie potrafimy się zatrzymać i odsapnąć. A może jest tak, że my po prostu nie lubimy przerw, może nie chcemy odpoczywać, może najzwyczajniej w świecie nie lubimy czasu wolnego, może relaks nie leży w naszej naturze?
SPIS TREŚCI
Słowiańskie legendy
N A S Z E
M I A S T O
6
Dolny Śląsk pełen tajemnic TOMASZ MATEJUK
14
Wrocławskie city break KRZYSZTOF KRZEMIEŃ
18
Słowiańskie legendy w komiksie BARTOSZ ADAMIAK
M I E S Z K A Ć
18
22
W E
W R O C Ł A W I U
Żegnaj dzień w wielkim stylu KATARZYNA SZYDŁOWSKA-BISKUP
23
Wrocław okiem taty: Upały!
Wrocław okiem taty: Upały!
BARTOSZ ADAMIAK
26
Zdrowy relaks na golasa MAŁGORZATA ZDZIEBKO-ZIĘBA
K A R I E R A
30
I
B I Z N E S
Kobiecy biznes ADRIANNA MACHALICA
33
23
Teoria gier w WSB REDAKCJA
34
Adoptuj psiaka z BuddyApp BARTOSZ ADAMIAK
36
Dlaczego przedsiębiorcy się zrzeszają? REDAKCJA
38
Walutowy zawrót głowy
Adoptuj psiaka
KRZYSZTOF KRZEMIEŃ
40
MARCIN WOLNIAK
C Z A S
34
W O L N Y
43
Wrocławscy artyści: Michał Staszczak REDAKCJA
43 Bushcraft: ekologia w sercu
Wellbeing w Nokii działa!
Święto Ceramiki REDAKCJA
46
Koleją na wrocławski Rynek? BARTŁOMIEJ MATURA
48
Upał kontra zwierzak ADRIANNA MACHALICA
50
54
Teneryfa: wulkan dobrych wakacji JOANNA BURBO
54
Bushcraft: ekologia w sercu BARTOSZ ADAMIAK
wroclife.pl Nr 5/2019
5
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
TOMASZ MATEJUK
DOLNY ŚLĄSK
PEŁEN
Tomasz Matejuk: Ktoś w końcu znajdzie złoty pociąg? Joanna Lamparska: Jeżeli pan pyta o lokomotywę z wagonikami wiozącymi skarby, to chyba nie. Ten dolnośląski złoty pociąg nie miał prawa istnieć. W kwietniu 1945 roku, kiedy rzekomo opuścił Wrocław, miasto było już okrążone przez Armię Czerwoną. Nie było więc szansy, żeby jakikolwiek pociąg przebił się przez okrążenie, poza tym trasa kolejowa była zniszczona. Istniał jednak prawdziwy złoty pociąg. Wyjechał pod koniec kwietnia 1945 roku z Budapesztu. Faszystowski rząd Ferenca Szalasiego zmusił 800 tysięcy Żydów do oddania swoich kosztowno-
6
wroclife.pl Nr 5/2019
N A S Z E
Z Joanną Lamparską – podróżniczką, pisarką i miłośniczką Dolnego Śląska – rozmawiamy o poszukiwaniach złotego pociągu, skarbach kryjących się w naszym regionie i tajemnicach dolnośląskich zamków.
M I A S T O
TAJEMNIC
N A S Z E
Ten węgierski pociąg spokojnie można nazwać złotym. A jego historia mogła nałożyć się na opowieści o pociągach wiozących różne, np. kradzione kolekcje muzealne na Dolny Śląsk – i tak powstał polski złoty pociąg. Szczególnie w tym rejonie wszyscy żyjemy skarbami: od 1945 roku mamy nadzieję, że w końcu coś się znajdzie. A tu proszę: w lecie 2015 roku nieoczekiwanie dwóch panów wskazało potencjalne miejsce ukrycia złotego pociągu. Ich słowa trafiły na podatny grunt, za chwilę cały świat oszalał na jego punkcie.
wrocławskiego Muzeum Narodowego szesnastowiecznego obrazu „Historia Apolla i Dafne” Abrahama Bloemaerta pokazuje, że cały czas czekają jeszcze na nas różne skarby. Choć może nie będzie to złoty pociąg. T.M.: Jak to się stało, że kilka lat temu cała Polska wpadła w gorączkę złota i zaczęła szukać tego pociągu? Nawet książkę Pani o tym napisała. J.L.: Poszukiwania były prowadzone już wcześniej przez Tadeusza Słowikowskiego – emerytowanego górnika z Wałbrzycha. Ten dziś już wiekowy pan całe swoje życie poświęcił na badanie legendy, którą właściwie sam stworzył. Połączył ze sobą różne relacje i domysły. Że do Wałbrzycha jechały pociągi, ale nie wracały. Że ktoś widział na ich trasie tunel, po którym nie ma dziś śladu. Z tego zrodziła
się historia pociągu pełnego skarbów. Ta historia stała się nierozerwalną częścią Dolnego Śląska. Pojawił się jednak paradoks: wszyscy wierzyli w istnienie pociągu, ale nikt nigdy nie odważył się go szukać, bo każdy wiedział, że tak naprawdę go nie ma. I nagle przyszedł sezon ogórkowy, zbliżały się wybory, a panowie Piotr Koper i Andreas Richter kolędowali po różnych instytucjach i pokazywali kolorowy wydruk z badań georadarowych wykonanych sprzętem, którego profesjonalizm budził od początku wiele wątpliwości. Ale urzędnicy kombinowali: idą wybory, fajnie byłoby mieć złoty pociąg, ale co, jak się ośmieszymy? Co tu robić? T.M.: I co zrobili? J.L.: W końcu napięcia nie wytrzymał generalny konserwator zabytków, któremu pokazano ten „maziaj”, na pewno
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
ści administracji państwa. Pozbawione majątku ofiary wywieziono do niemieckich obozów koncentracyjnych, a ich dobra zostały posortowane i złożone w 44 wagonach. Pociąg z tymi skarbami, uciekając przed Rosjanami, skierował się do Berlina, a po drodze, w Austrii, zatrzymał się, gdzie w tunelu kolejowym 11 maja odkryli go żołnierze amerykańskich wojsk okupacyjnych. Amerykanie otworzyli wagony: w środku co prawda nie było sztabek złota, ale znaleziono biżuterię, książki, futra, instrumenty muzyczne, nawet fortepiany. W 1945 roku te dobra zostały wycenione na 350 milionów dolarów! Amerykanie stwierdzili, że skoro są już w Austrii, to oficerowie muszą mieć fajnie urządzone gabinety w okolicznych pałacach. Wybierali więc z tego pociągu porcelanę, meble, zastawy stołowe. Ta sprawa została ujawniona dopiero za prezydentury Billa Clintona. Przez kilkadziesiąt lat był to temat tabu, dopiero dziś potomkowie tych rodzin usiłują dostać odszkodowania. Amerykanie częściowo je już wypłacili.
M I A S T O
Ale takie książkowe historie naprawdę się zdarzają. Na Dolnym Śląsku wciąż czekają na odkrywców chociażby magazyny z czasów II wojny światowej. Nie są aż tak atrakcyjne z punktu widzenia np. pisania kryminałów, ale to cały czas jest depozyt tamtych czasów. Zresztą odzyskanie i przekazanie do
wroclife.pl Nr 5/2019
7
N A S Z E
M I A S T O
nie pełnoprawny wynik georadarowy. Ogłosił światu, że złoty pociąg istnieje i jeszcze dodał coś o informacjach uzyskanych od leżącego na łożu śmierci esesmana. Skoro generalny konserwator zabytków stwierdził, że złoty pociąg istnieje, to jeszcze tego samego dnia wieczorem świat oszalał. T.M.: Czy oprócz złotego pociągu jest jeszcze na Dolnym Śląsku sekret o porównywalnej skali, który może wywołać podobne emocje? J.L.: Tak, to złoto Wrocławia, którego mit usiłują od lat obalić liczni badacze. Wszyscy zgodnie twierdzą, że nie było kilku ton złota w sztabkach, które rzekomo miały zostać zdeponowane pod koniec wojny we Wrocławiu i następnie ukryte nie wiadomo, gdzie. Wszyscy wiedzą, że tego złota nie mogło być, bo gdyby Niemcy mieli takie zasoby kruszcu, wojna potoczyłaby się inaczej. Natomiast ta sprawa, podobnie jak wiele jej podobnych, ma mnóstwo pobocznych wątków. Tutaj akurat mamy do czynienia z tajemniczym Herbertem Klose, który miał być zaangażowany w przygotowywanie skrytek. Po 1945 roku został na Dolnym Śląsku, był in-
wigilowany przez milicję. Do dzisiaj uważa się go za tzw. strażnika skarbu, a jego rola w całej tej sprawie jest bardzo tajemnicza. Ale na pewno najważniejszą stratą wojenną, która rozbudza umysły nie tylko Dolnoślązaków, jest słynny „Portret młodzieńca” Rafaela. Czartoryscy mieli słynną „wielką trójkę”: obraz Rembrandta „Pejzaż z miłosiernym samarytaninem”, „Damę z gronostajem”, nazywaną potocznie „Damą z łasiczką”, i „Portret młodzieńca”. Te dzieła wywiózł z Krakowa gubernator Hans Frank i przywiózł je na Dolny Śląsk. I wtedy „Portret młodzieńca” zaginął. Pozostałe dwa obrazy odnalazły się, ten nie. Ślad urywa się w Morawie, w pałacu koło Strzegomia. Kto pierwszy trafi na wartościowy trop, będzie prawdziwym Indianą Jonesem. T.M.: Ma Pani przypuszczenia, co mogło się z nim stać? J.L.: Rzekomo przejął ten obraz ówczesny burmistrz Strzegomia. Są jednak badacze, którzy twierdzą, że mógł zostać w Morawie aż do czasów powojennych. Dopiero w ubiegłym roku zostały
odnalezione dokumenty potwierdzające taką możliwość. T.M.: Pani książki kręcą się wokół Dolnego Śląska i jego tajemnic. Skąd ta fascynacja naszym regionem? J.L.: Tu się urodziłam. Z kolei moja babcia urodziła się we Lwowie. Opowiadała mi, że jako dziecko kojarzyła – nie jestem pewna, czy z tej samej dzielnicy, czy przez płot – słynną morderczynię Gorgonową. Często słyszałam tę historię i później, gdy zaczęłam pracować w gazecie, od razu stałam się dziennikarką od spraw niezwykłych i tajemniczych. Teraz już nie ma takich redakcji, do których przed pełnią księżyca przychodzą szaleni czytelnicy. A do nas raz przyszedł wynalazca, który wymyślił krem na poparzenia i żeby go zademonstrować, postanowił się podpalić. Innym razem pojawił się jogin, który przyciągał pieniądze – stanął na głowie z monetami na całym ciele. Do takich dziwnych tematów zawsze wysyłali mnie.
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
I raz wysłali mnie na temat o poszukiwaniach skarbów. Był wtedy jedyny, nieżyjący już, poszukiwacz skarbów – Wojtek Stojak. Miał domek koło lotniska. Wejście do tego domu to było coś niesamowitego: niewypały, broń, jakieś miny, tysiące map, słoiki ze zwitkami banknotów, guziki ze starych śmietników niemieckich... To mi tak zadziałało na wyobraźnię, że wsiąkłam na dobre w ten świat. T.M.: Szczególnie upodobała sobie Pani dolnośląskie zamki i pałace. Który z nich jest szczególnie intrygujący? J.L.: Każdy jest na swój sposób bardzo ciekawy. Mamy dwa sztandarowe zamki: Książ i Czocha, obydwa pełne tajemnic. Lubię też te trochę mniejsze: uwielbiam Dolinę Pałaców i Ogrodów,
8
wroclife.pl Nr 5/2019
N A S Z E
M I A S T O
pałace w Karpnikach czy w Staniszowie. Często bywam również w Jedlince w Górach Sowich: to jedyny obiekt, jaki znam, w którym zachowały się pamiętniki pisane przez ponad sto lat przez osoby mieszkające w tym majątku. Są w nich opowieści nie tylko o życiu codziennym, ale i o duchach, wydarzeniach kryminalnych i w końcu ukrywaniu w pałacowym parku skrzyń z wyposażeniem majątku.
T.M.: Jest też wiele domysłów, po co powstało podziemne miasto w Górach Sowich.
T.M.: A to prawda, że na zamku Książ miała mieścić się kwatera Hitlera?
J.L.: Kiedyś jedna pani powiedziała mi, że Ślęża mąci ludziom w głowie. Podobnie Góry Sowie. Zostało w nich mnóstwo ludzkiego cierpienia, wydarzyło się zbyt wiele dramatów, o których zapominamy, szukając zamaskowanych podziemi. Kompleksy wydrążone w czasie II wojny światowej są cały czas badane. Prawdopodobnie
J.L.: Jest bardzo wiele teorii, natomiast najprawdopodobniej miała być to siedziba RSHA – Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy. I rzeczywiście był tam przygotowywany również pokój dla Hitlera.
J.L.: Góry Sowie przestały być już miejscem turystycznym, stały się stanem umysłu. Mam wrażenie, że gdy ktoś zaczyna się nimi mocniej interesować, wpada w rodzaj szaleństwa. T.M.: Skąd się ono bierze?
ich przeznaczenie zmieniało się – być może na początku miały to być obiekty militarne, potem Niemcy może chcieli to zamienić na kwatery czy magazyny. Pomysłów jest bez liku. T.M.: Dolny Śląsk to najbardziej tajemniczy region w Polsce? J.L.: Bez wątpienia. Mamy najwięcej zamków i pałaców na kilometr kwadratowy ze wszystkich rejonów Polski. Mamy największe w Europie skupisko stawów, czyli Stawy Milickie. Mamy fantastyczne góry. A przede wszystkim Dolny Śląsk w czasie II wojny światowej stał się miejscem, do którego Niemcy przenieśli w kilka miesięcy prawie 300 zakładów militarnych, które lokowali w fabrykach czy w zakładach tekstylnych, a oficerowie często mieli kwatery
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
10 wroclife.pl Nr 5/2019
N A S Z E
np. w pobliskich rezydencjach. Tak było np. w przypadku zamku Czocha. Potem, pod koniec wojny, mieliśmy akcję zabezpieczania dzieł sztuki, gdy tutejszy konserwator pakował na wozy meblowe kolekcje, zbiory, obrazy i wywoził to wszystko do pałaców i zamków, zaś właściciele prywatnych majątków usiłowali je zabezpieczyć na własną rękę. To fascynujący moment w historii. T.M.: To właśnie przez wojnę Dolny Śląsk ma tyle tajemnic? J.L.: To dobre pytanie, nikt mi go jeszcze nie zadał. Wojna sprawiła, że on stał się mroczno-tajemniczy. Wszystkie kolekcje, o których mówiłam, wiążą się z wielkimi tragediami. Siedzimy 300 metrów od domu (rozmawiamy we wrocławskim parku Południowym – przyp. red.), w którym przed wojną mieściła się największa w Europie i jedna z największych na świecie kolekcji dzieł impresjonistów. To willa, w której nad biurkiem wisiały obrazy van Gogha czy Rembrandta. 2,5 tysiąca absolutnie bezcennych dzieł sztuki. Cała kolekcja, częściowo zarekwirowana przez Niemców, rozpierzchła się po świecie. Inny przykład to pałac w Bobolicach
pod Ząbkowicami Śląskimi, czyli największa na świecie kolekcja bezcennych brązów z Beninu. W 1897 roku angielska kolonia karna ogołociła ten niewielki, egzotyczny kraj. Mieszkańcy Beninu wytwarzali niezwykłe przedmioty z miedzi, głównie były to przedstawienia władców i wojowników. Część z tych wspaniałych przedmiotów trafiła do Muzeum Etnograficznego w Berlinie, a potem do nas. Albo pałac w Czernicy koło Jeleniej Góry – największa w czasie II wojny światowej kolekcja instrumentów kradzionych w całej Europie, m.in. instrumenty, które należały do Chopina, partytury Bacha i van Beethovena, którymi radzieccy żołnierze, mówiąc dosłownie, wycierali sobie pupy pod koniec wojny. T.M.: Gdyby miała Pani wytypować jedno absolutnie unikatowe miejsce na Dolnym Śląsku, które każdy powinien zobaczyć, a które jeszcze nie cieszy się tak ogromną popularnością, to co by to było? J.L.: Zawsze mi trudno wybrać. Bardzo lubię okolice Miedzianki i Mniszkowa – te dwie miejscowości były kiedyś jedną wsią. Miedzianka ze swoją historią znikania jest dla mnie niezwykle ciekawa.
M I A S T O
T.M.: Filip Springer napisał nawet o niej książkę. J.L.: My z kolei kupiliśmy działkę pod Miedzianką. Jest położona tak wysoko, że często śnieg zalega tam do maja. T.M.: Pisze Pani „przewodniki inne niż wszystkie”. Dlaczego są takie inne? J.L.: Pokazuję w nich historię Dolnego Śląska przez ludzi. Daty są ważne, miejsca są ważne, ale tak naprawdę najważniejsza jest historia za nimi stojąca i kluczowe momenty. Pałac w Kamieńcu Ząbkowickim niby taki ładny, ale najbardziej niezwykła jest kobieta, która nim rządziła. Podobnie w Dolinie Pałaców i Ogrodów – te zamki rzeczywiście są śliczne, ale za nimi kryją się setki historii miłosnych i kryminalnych. Niewiele osób wie, że krzyżacy warzyli u nas piwo i że mamy ślady templariuszy. To wszystko tysiące indywidualnych historii. T.M.: Czyli od samych miejsc ciekawsza jest historia, która za nimi stoi.
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
J.L.: Pewnie, tylko w ten sposób można pokazywać Dolny Śląsk. Dlatego te miejsca są inne niż wszystkie. Teraz skończyłam książkę „Imperium małych piekieł”. T.M.: O czym ona będzie? J.L.: W Sieniawce koło Bogatyni, na terenie dawnego, kompletnie zapomnianego podobozu Gross-Rosen mieści się szpital dla psychicznie i nerwowo chorych. To nieprawdopodobnie ponure miejsce: kompleks gigantycznych, częściowo zrujnowanych koszar i hal produkcyjnych z czasów II wojny światowej. W podziemiach szpitala członkowie Łużyckiej Grupy Poszukiwawczej trafili na dziwne stoły. Wchodzimy tam razem z kilkoma wybitnymi fachowcami, a oni do mnie mówią: „Pani Asiu, oni
wroclife.pl Nr 5/2019
11
N A S Z E
M I A S T O
tam pobierali preparaty anatomiczne”. Poszłam tym tropem i okazało się, że kiedy doktor Mengele opuścił Oświęcim, przyjechał tutaj, do Gross-Rosen, i przez prawie trzy miesiące krążył między obozami, głównie kobiecymi, przeprowadzając w nich selekcje. Trafił również do Sieniawki. To doprowadziło mnie do śledztwa na temat profesora Gerhardta Buhtza. To mroczna postać z historii Wrocławia – był pierwszym niemieckim lekarzem, który brał udział w ekshumacjach w Katyniu. Buhtz przywiózł do Wrocławia rzekomo czaszki katyńskie. Przeprowadził też pierwszą sekcję zwłok we właśnie powstałym obozie w Gross-Rosen. Zaczęłam łączyć wątki: pracownia preparatów anatomicznych, prof. Buhtz, który był zatwardziałym nazistą, niemieckie ekipy poszukiwawcze, które prowadziły poszukiwania w Sieniawce, szukając tam depozytów, kolekcje preparatów medycznych… „Imperium małych piekieł” ma wiele wątków, ale przez ludzkie historie pokazuje, że prawda o pewnych wydarzeniach może nas przytłoczyć.
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
T.M.: Z Pani opowieści wynika, że wcale nie trzeba jechać bardzo daleko, żeby trafić w zupełnie niesa-
12 wroclife.pl Nr 5/2019
mowite, pełne ciekawostek miejsca. Może więc warto, zamiast lecieć na drugi kraniec świata, wakacje spędzić na odkrywaniu tajemnic naszego regionu? J.L.: Dolny Śląsk jest o tyle interesujący, że jeżeli chce pan spektakularnych wyjazdów, niestety w tłumie innych turystów, to wystarczy pojechać w weekend do Książa. Natomiast ciszy, spokoju, inspiracji najlepiej szukać np. w Górach Kaczawskich, gdzie są miejsca, w których ciągle niemal nikogo nie ma. Dookoła zieleń, tajemnicze kościółki, dziwne znaki. Jeszcze na początku XIX wieku historycy opisywali rzekomo zatarte symbole templariuszy na ścianach tamtejszych budowli. Naprawdę wystarczy trochę ciekawości świata, żeby na Dolnym Śląsku bawić się tak dobrze, jak np. w Dolinie Loary. T.M.: Dokłada Pani swoją cegiełkę do promocji naszego regionu, organizując od lat Dolnośląski Festiwal Tajemnic. Kolejna jego edycja już w sierpniu. Dlaczego warto tam przyjechać? J.L.: Dlatego, że staramy się pokazywać historię w merytoryczny sposób. Jeżeli pojawiają się u nas rycerze, nigdy nie
występują w trampkach. Ale poważnie mówiąc: chcemy łączyć fajną zabawę z edukacją historyczną. Mamy zawsze najlepszych, pięknie mówiących, ciekawych wykładowców. W tym roku będzie duża wystawa o Leonardo da Vinci. Przenosimy również, już po raz drugi, absolutnie unikatową wystawę Muzeum Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Ta kolekcja powiększyła się w ostatnich tygodniach o dwie tony preparatów z Krakowa. My chcemy to pokazać, ale bez taniej sensacji, dlatego po takich wystawach zawsze oprowadzają fachowcy. To ekspozycja, która na pierwszym festiwalu cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Oprócz tego ściągamy wirtualny spacer po transatlantyku MS Piłsudski, lampy okrętowe razem z projektorem, który po 100 latach będziemy próbowali uruchomić. No i na dziedzińcu będzie bitwa epok – co by było, gdyby wikingowie spotkali się z rycerzami pod Grunwaldem. To będzie prawdziwy turniej z sędziami i nagrodami. Nie zabraknie też wielu ciekawych autorów i książek. T.M.: Czyli kiedy dokładnie się spotykamy? J.L.: 10-11 sierpnia na zamku Książ.
wroclife.pl Nr 5/2019
13
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
KRZYSZTOF KRZEMIEŃ
WROCŁAWSKIE
1. DOLINA PAŁACÓW I OGRODÓW Dolny Śląsk posiada największą w Polsce koncentrację zamków i pałaców. Niemal na każdym kroku można się natknąć na jakiś uroczy dwór lub posępne zamczysko. Niestety, wiele z nich niszczeje. Na tym tle pozytywnie wyróżnia się Dolina Pałaców i Ogrodów. W okolicy Jeleniej Góry na stosunkowo niewielkiej powierzchni znajduje się około dwudziestu większych i mniejszych pałaców i zamków, z których duża część została efektownie odrestaurowana. Stanowią one pozostałość po modzie na rezydencje w tej części Sudetów, która panowała wśród pruskiej arystokracji.
14 wroclife.pl Nr 5/2019
N A S Z E
Nie trzeba daleko szukać, by dotrzeć do miejsc wartych odwiedzenia. W zasięgu dwóch godzin jazdy samochodem z Wrocławia znajdziemy coś dla miłośników przyrody, historii, łakomczuchów i najmłodszych. Oto subiektywny wybór dziesięciu najciekawszych celów w kolejności alfabetycznej.
M I A S T O
CITY BREAK
N A S Z E
Większość obiektów dostępnych jest za darmo lub za drobną opłatą. W niektórych organizowane są wystawy, koncerty i inne wydarzenia kulturalne. Internet: dolinapalacow.pl Kategorie: kultura i historia, sport i rekreacja, kulinaria, zakupy 2. IMPREZY CYKLICZNE I SEZONOWE W wydanym przez Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego „Kalendarzu Kulinarnych Imprez Dolnego Śląska 2019” (do pobrania za darmo z internetu w formie PDF) znajdziemy niemal 160 pozycji. Od kwietnia do grudnia niemal w każdy weekend gdzieś na Dolnym Śląsku znajdziemy imprezę poświęconą miodowi, pierogom, pasternakowi, dyni, chlebowi, truskawkom, piwu, serowi oraz wielu innym potrawom. Na liście znajdziemy też masę jarmarków. Największe natężenie tych imprez to oczywiście miesiące letnie i wczesnojesienne – tradycyjny czas żniw i zbiorów.
Internet: dolnyslask.travel/wydarzenia Kategorie: kulinaria, zakupy, sport i rekreacja 3. KARKONOSKI PARK NARODOWY To piąty najmniejszy park narodowy w Polsce, ale niech nas to nie zmyli. O jego randze świadczy fakt, że jako jeden z ośmiu parków narodowych w Polsce nosi tytuł rezerwatu biosfery UNESCO (wraz z czeskim Krkonošským národním parkiem). W tym roku park obchodzi 60-lecie utworzenia. Zajmuje powierzchnię niespełna 6 tys. ha i obejmuje większość Karkonoszy – najwyższego pasma Sudetów. Zimą ten rejon stanowi obszar intensywnej turystyki narciarskiej – na terenie parku wyznaczono 17 km nartostrad. Latem
turyści mają do dyspozycji 112 km szlaków pieszych o różnym stopniu trudności. Z Karpacza można wspiąć się na Śnieżkę – najwyższy szczyt Karkonoszy (1603 m n.p.m.), a także najwybitniejszy szczyt Polski (tzn. o najwyższej wysokości względnej). Z kolei z Jeleniej Góry wiedzie trasa do ruin średniowiecznego zamku Chojnik, który stanowi popularny cel wycieczek dla rodzin z dziećmi. Jednak KPN to przede wszystkim przyroda, w tym trzy endemiczne (niespotykane nigdzie indziej na świecie) gatunki roślin. Wśród zwierząt znajdziemy wilki, jelenie, bobry, 16 gatunków nietoperzy czy muflony. Internet: kpnmab.pl Kategoria: sport i rekreacja, przyroda, dla dzieci
FOT. KDZWONEK
W odrestaurowanych pałacach znajdziemy luksusowe hotele, SPA, restauracje oferujące przepyszne dania lokalnej kuchni i sklepiki z lokalnym rękodziełem, ekologiczną żywnością i innymi wyrobami regionalnymi. Warto także spędzić trochę czasu w odrestaurowanych parkach pałacowych.
M I A S T O
Jednak imprezy cykliczne to nie tylko kulinaria. To również sport, rękodzieło i biżuteria. W tych ostatnich kategoriach wyróżniają się dwie imprezy o międzynarodowej renomie: Agatowe Lato w Lwówku Śląskim w lipcu, które łączy giełdę minerałów z targiem biżuterii i wyrobów jubilerskich, oraz sierpniowe Święto Ceramiki w Bolesławcu, gdzie można kupić ten sztandarowy wyrób dolnośląskiego przemysłu po okazyjnych cenach.
wroclife.pl Nr 5/2019
15
N A S Z E
M I A S T O
4. KSIĄŻ Przepiękny barokowy zamek pod Wałbrzychem to trzeci największy zamek w Polsce. Mieści się w nim hotel, centrum konferencyjne i kilka restauracji. Stopniowo kolejne sale są restaurowane i udostępniane zwiedzającym. Jednak to nie tylko zamek stanowi o atrakcyjności tego miejsca. Na wyobraźnię turystów działa romantyczna i tragiczna historia księżnej Daisy von Pless, ostatniej pani na zamku Książ. Jednak jeszcze ciekawsze są tajemnice podziemi zamku. W czasie II wojny światowej pod Ksią-
żem wydrążono potężne sztolnie o nie do końca jasnym przeznaczeniu. W 2016 roku drobny wycinek podziemi udostępniono zwiedzającym, jednak duża część wciąż jest niedostępna, nawet dla pracowników zamku. Podobno mieści się tam Dolnośląskie Obserwatorium Geofizyczne. Książ to nie tylko zamek. W pobliżu znajduje się efektowna palmiarnia, założona jeszcze przez księżną Daisy. Warto przespacerować się po imponującym parku pałacowym oraz odwiedzić leżącą pod zamkiem stadninę koni Stado Ogierów. Wiosną turyści mają okazję do bliskiego kontaktu ze źrebakami.
Internet: ksiaz.walbrzych.pl Kategoria: sport i rekreacja, dla dzieci, kultura i historia 5. MASYW ŚNIEŻNIKA
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
Drugie na naszej liście pasmo Sudetów, położone we wschodniej części Kotliny Kłodzkiej. Efektownie ukształtowany teren, w którym od centralnie usytuowanego Śnieżnika rozchodzą się ramiona rozdzielone dolinami, od lat przyciąga miłośników gór z całej Europy. To jedyne miejsce w Polsce poza Tatrami, w którym można spotkać kozice. Z kolei w szczelinach skalnych można znaleźć świetlik – jedyny w naszym kraju świecący gatunek mchu. Jedną z największych atrakcji Masywu, popularną zwłaszcza wśród najmłodszych, jest odkryta w 1966 roku Jaskinia Niedźwiedzia. Swoją nazwę zawdzięcza licznym znalezionym w niej szczątkom niedźwiedzi jaskiniowych. Dzięki stosunkowo późnemu odkryciu można w niej zobaczyć świetnie zachowane i nienaruszone nacieki skalne – stalaktyty i stalagmity. Dla szczupłych i sprawnych fizycznie turystów dostępna jest trasa ekstremalna. Internet: jaskinianiedzwiedzia.pl Kategoria: sport i rekreacja, przyroda, dla dzieci 6. MINIEUROLAND W Kłodzku na obszarze 20 tysięcy metrów kwadratowych znajdziemy około 40 miniatur znanych obiektów architektonicznych. W przeważającej części są to najbardziej charakterystyczne budynki Dolnego Śląska, ale nietrudno rozpoznać obiekty ważne dla całego świata: nowojorską Statuę Wolności, Łuk Triumfalny w Paryżu,
16 wroclife.pl Nr 5/2019
N A S Z E
Bramę Brandenburską w Berlinie czy londyńskiego Big Bena. Większość obiektów oddanych jest w skali 1:25. Wszystkie zostały stworzone przez rzeźbiarzy bez użycia druku 3D. W planach jest wzniesienie 30-metrowej wieży widokowej, która jednocześnie będzie miniaturą wieży Petronas Tower z Kuala Lumpur. Na terenie parku znajdziemy też plac zabaw i inne atrakcje. Internet: minieuroland.pl Kategoria: dla dzieci 7. PARK DINOZAURÓW W KRASIEJOWIE Chyba nie ma chłopca, który nie przeszedłby w swoim życiu etapu fascynacji dinozaurami. U niektórych nigdy się ona nie kończy. Dla tych dużych i małych chłopców przeznaczony jest JuraPark w Krasiejowie pod Opolem. Przez większość mezozoiku – czyli okresu, w którym żyły dinozaury – Polskę przykrywało płytkie morze. Stąd w naszym kraju niełatwo o dinozaury. Także w Krasiejowie większość znalezisk to nie dinozaury sensu stricte i pochodzą raczej z triasu – epoki wcześniejszej niż jura. Nie zmienia to jednak faktu, że muzeum jest nowoczesną placówką, która efektownie prezentuje informacje o stworzeniach, które naukowcy wydobywają ze skał w okolicy. Wykopaliska wciąż trwają, więc muzeum nieustannie ulega modyfikacji i wzbogaca się o nowe okazy. Kategoria: dla dzieci 8. ŚCIEŻKI W DRZEWACH W CZECHACH W Czechach znajdziemy trzy podob-
ne obiekty, jednak ten w Lipnie nad Vltavou jest zbyt odległy, by rozważać go na jednodniowy wypad. W zasięgu krótkiej jazdy z Wrocławia znajdziemy dwie podniebne ścieżki. Jedna, w Obłokach w resorcie Dolni Morava, znajduje się na szczycie pasma górskiego, po czeskiej stronie Masywu Śnieżnika. Przy sprzyjających warunkach zobaczyć można nie tylko lokalne doliny, ale nawet Karkonosze. Ścieżki wiją się i zakręcają na wzór lotu motyla, a przejścia po siatkach zapierają dech w piersiach. Otwarta w 2017 roku Karkonoska ścieżka koronami drzew znajduje się w miejscowości Janské Lázně na granicy czeskiego Krkonošskýego národníego parku. Platforma wznosi się na wysokości 45 metrów, 15 metrów nad koronami górskich drzew. W sumie turyści mają do dyspozycji 1300 metrów chodników, i to nie tylko w powietrzu, ale także pod ziemią, gdzie można obejrzeć skomplikowany system korzeniowy górskiego lasu. Z obu wież widokowych można zjechać toboganem – opcja dla odważnych. Kategoria: dla dzieci, przyroda 9. ŚLĘŻA Choć ten szczyt wznosi się zaledwie 718 m n.p.m., to w otoczeniu płaskiej jak stół niziny dolnośląskiej wygląda imponująco. Nic dziwnego, że od wieków stanowił ośrodek kultu – najpierw pogańskiego, a następnie chrześcijańskiego. Najprawdopodobniej to ona nadała nazwę całemu regionowi Śląska. Dziś Ślęża i cały jej masyw stanowią popularny cel wycieczek. Na górę prowadzi kilka szlaków, a te łatwiejsze są dostępne nawet dla małych
M I A S T O
dzieci. Na szczycie znajdziemy wieżę widokową z imponującym widokiem na okolicę, a przy dobrej widoczności również na Wrocław. Na zboczach góry znajdziemy kultowe rzeźby z czasów przedchrześcijańskich, z najsłynniejszą z nich – ślężańskim niedźwiedziem, który stał się symbolem całego regionu. Masyw Ślęży to nie tylko jedna góra. Na Wieżycy (415 m n.p m.) stoi 15-metrowa kamienna Wieża Bismarcka, obecnie wieża widokowa. Nieco dalej znajduje się Radunia (573 m n.p.m.) z pozostałościami kamiennego kręgu z około 400-300 roku p.n.e. Kategoria: dla dzieci, przyroda, sport i rekreacja, kultura i historia 10. ZŁOTY STOK Niespełna 3-tysięczne miasteczko w powiecie ząbkowickim jest prawdopodobnie najstarszym ośrodkiem górniczym na terenie dzisiejszej Polski. Wydobycie już się zakończyło, a ostatnią kopalnię zamknięto w 1961 roku. Wciąż jednak działa Muzeum Górnictwa i Hutnictwa Złota, zlokalizowane w dawnej kopalni złota i arsenu. Zwiedzanie muzeum to bardzo interaktywne doświadczenie. Poza tradycyjnym oglądaniem sztolni goście mogą udać się na spływ zalanymi chodnikami, spróbować szczęścia w płukaniu złota i kamieni szlachetnych, wybić własną monetę czy spróbować uciec z escape roomu. W średniowiecznej osadzie górniczej można z kolei zobaczyć, jak żyli ludzie, którzy z narażeniem życia przed wiekami wydobywali cenny kruszec. Internet: kopalniazlota.pl Kategorie: dla dzieci, kultura i historia
wroclife.pl Nr 5/2019
17
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
BARTOSZ ADAMIAK
SŁOWIAŃSKIE
LEGENDY
Bartosz Adamiak: Dlaczego zacząłeś rysować Wieśka? Maciej Kisiel: Można śmiało powiedzieć, że zadecydował przypadek. Pracowałem w agencji PR – miałem zajmować się social mediami, dodatkowo otrzymałem propozycję prowadzenia na uczelni zajęć poświęconych marketingowi szeptanemu. Potrzebowałem internetowego eksperymentu i własnych „badań” w tym temacie. Musiałem jednak zdecydować się na coś, co znam i co nie będzie wymagało ode mnie wchodzenia w nowy temat. Połączyłem zatem komiks i rekonstrukcję historyczną. B.A.: A kiedy zrozumiałeś, że to będzie coś znaczącego?
18 wroclife.pl Nr 5/2019
N A S Z E
„Wiesław, czyli mroki średniowiecza” to internetowy komiks paskowy, tworzony od siedmiu lat przez Macieja Kisiela. Lada dzień ma się odbyć premiera pierwszej pełnometrażowej historii rysunkowego rekonstruktora „O leniwym Wiesławie i jego pomocnikach”, nad którym objęliśmy patronat.
M I A S T O
W KOMIKSIE
N A S Z E
B.A.: Powiedziałeś, że było to skierowane do rekonstruktorów. Kim są i dlaczego akurat do nich? M.K.: Chodzi o rekonstruktorów historycznych – ludzi, których pasją jest historia ze wszelkimi niuansami życia codziennego. To ci szaleńcy, którzy odtwarzają historyczne stroje, narzędzia i broń – ci, którzy na sto kroków są w stanie rozpoznać, czy ciuch był uszyty ręcznie, czy maszynowo, i na jakim znalezisku archeologicznym został oparty. Jako że dość dawno też wpadłem w to towarzystwo i znam je całkiem dobrze, stałem się komentatorem tego (pół)światka. Oczywiście żarty nie miały na celu nikogo obrażać – były raczej uwypukleniem tego, z czym pasjonaci historii najczęściej się borykają. Wiesz, jest moda na bio i eko, ale to rekonstruktorzy przeżywają prawdziwą zgrozę na myśl o tkaninie z lnu z domieszkami. I właśnie stąd tytuł projektu – „Mroki średniowiecza”. W żargonie rekonstrukcyjnym „mroczyć” znaczy oszukiwać – wprowadzać do epoki elementy niezgodne. Najbardziej jaskrawy przykład – zamiast ubrać stylowe ciżemki oparte na konkretnym wykopalisku, owijasz glany futerkiem znalezionym w maminej szafie. Wiesiek skupia w sobie to wszystko i pokazuje codzienność rekonstruktora – również
w zderzeniu się z laikami, gośćmi inscenizacji historycznych. W skrócie dowcip hermetyczny do bólu i przeznaczony dla ludzi, którzy jeżdżą do lasu z meblami. Sam słyszysz, jak to brzmi. B.A.: Komiks pełnometrażowy będzie także o rekonstrukcji historycznej? M.K.: Nie. Podszedłem do tego projektowo. „Wiesław, czyli mroki średniowiecza” i „Wiesław. Baśnie słowiańskie” to dwa różne byty, które spaja jedynie bohater i bardzo ogólnie rozumiany klimat wczesnego średniowiecza. Komiksy paskowe miały specyficzny humor i specyficzną grupę odbiorców. Powstało ponad 600 odcinków, z których najciekawsze zostały już wydane w formie książkowej, ale zawsze marzyłem o wersji pełnometrażowej. Początkowo
stworzyłem dwa scenariusze, które dotyczyły rekonstrukcji. Były ciekawe, ale zbyt hermetyczne – z punktu widzenia szerszego odbiorcy nie do przyjęcia. Scenariusze poszły do kosza. Na szczęście! Bo pewnego dnia – sięgając do domowej biblioteczki – przypomniałem sobie o tym, że od zawsze kręciła mnie bajka, jej rola w kulturze i przede wszystkim jej intertekstualna pojemność. Jeszcze na studiach wciągnęła mnie „Morfologia bajki” Władimira Proppa, którą – z ukochaną profesor Teresą Walas – wałkowaliśmy na wszelkie możliwe sposoby. Już wtedy zrozumiałem, że intrygują mnie legendy, bajki i procesy, w których powstają. Teraz znalazłem narzędzie, żeby się tym pobawić. Nie będę rozgadywał się na temat filozofii kognitywnego poznawania świata i znaczeń intertekstualności (śmiech). Ważne, że biorąc na warsztat
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
M.K.: Właściwie do dzisiaj to do mnie nie dociera. Początkowy zamysł luźnych historyjek rysunkowych ewoluował od ogólności do hermetycznego dowcipu tylko dla rekonstruktorów. Mimo tego liczba osób śledzących Wieśka sięgnęła blisko 12 tysięcy. Co ciekawe i chyba zarazem najcenniejsze, to fakt, że wokół komiksu zbudowała się autentyczna społeczność. Fani komentują, podsyłają pomysły, inspiracje. To chyba zaangażowanie ludzi zapaliło mi lampkę, że warto pchać to dalej. W ten sposób powstało ponad 600 odcinków publikowanych w sieci codziennie oprócz sobót i niedziel – jak w urzędzie.
M I A S T O
wroclife.pl Nr 5/2019
19
N A S Z E
M I A S T O
motywy konkretnej bajki, mogę odnaleźć w niej motywy znane z innej i rozbudować je o jeszcze inne. Trochę jak Sapkowski w opowiadaniach wiedźmińskich. Przełamywanie tych konwencji zawsze na mnie działało. Do dziś kultowa jest dla mnie trylogia Pana Kleksa, a przecież Brzechwa robił to, o czym mówię, zanim crossovery stały się modne (śmiech). B.A.: Więc o czym będzie pełnometrażowy Wiesiek? M.K.: Mówiąc najbardziej skrótowo, wziąłem na warsztat jedną z mniej znanych baśni Słowian Zachodnich ze zbioru „Śpiewająca Lipka”, zrobiłem z niej fabularną bazę do swojej opowieści i włączyłem w nią Wieśka jako głównego aktora. Jako najmłodszy syn słowiańskiego władcy podejmuje się próby rozwikłania zagadki znikających jabłek, co daje początek jego niezwykłej przygodzie. Ruszając w daleki świat, Wiesław zmuszony jest stawić czoła wikińskim rabusiom, a dzięki sprytowi i odrobinie szczęścia do jego kompanii dołączać będą nowi, niecodzienni druhowie. Jak to w baśniach bywa, przewrotny los nie oszczędzi
podróżnikom niespodzianek. Czy tylko niemiłych? To już czytelnicy muszą ocenić sami. W całej tej opowieści chciałem bazować na oryginalnych źródłach pisanych bądź też motywach udokumentowanych przez badaczy. Nie chciałem bardzo zmyślać i tworzyć świata na nowo. Główna nić fabularna jest pretekstem do wplecenia innych historii, powodem do żonglowania nimi. Chciałem stworzyć coś, co na poziomie koncepcyjnym zbliżałoby się do majstersztyku ostatnich lat, czyli scenariusza do wiedźmińskiego „Serca z kamienia” stworzonego przez zespół CD Project Red. W komiksie pojawiają się zatem starzy bogowie, szeptuchy, pogańskie plemiona, ale także misjonarze i najzwyklejsze „chrześcijańskie” diabły znane z lokalnych podań. B.A.: Możemy go zatem nazwać komiksem historycznym? M.K.: Nie, to absolutnie nie jest komiks historyczny. Konwencja wieśkowa jest dość pojemna. Odszedłem od świata rekonstruktorów i tematu historyczności. Co prawda jest on inspiracją do FOT. MATEUSZ HĘCIAK
20 wroclife.pl Nr 5/2019
tego, żeby wejść w pewne niuanse i oczywiście będzie tam parę mrugnięć okiem, ale w tym projekcie Wiesiek stał się bohaterem. Stał się taki trochę jak – oczywiście sobie teraz posłodzę – Kaczor Donald w różnych opowieściach z komiksu „Gigant”. Kaczor Donald potrafi się wcielać w Superkwęka, potrafi się wcielać w agenta Doubleducka, czasami jest po prostu ofiarą swego pazernego wujka, ale w każdej historyjce odgrywa inną rolę, wchodzi w interakcję z otoczeniem na innej zasadzie. Podobnie Wiesiek nadal pozostaje rekonstruktorem w serii „Mroki średniowiecza”, natomiast w „Baśniach słowiańskich” staje się np. młodym księciem. Kim będzie w następnych zeszytach? Może wojem idącym do piekła z kiełbasą? B.A.: Do kogo skierowany będzie komiks? M.K.: Myślę, że to się jeszcze okaże. Jeśli chodzi o to, kogo ja bym chciał widzieć jako swoich czytelników, to na pewno wszystkich tych, którzy do tej pory czytali mojego Wieśka. Bo to nie jest tak, że teraz nie ma w tym już rekonstrukcji. To jest świat słowiańszczyzny, świat wikingów, tylko że w wersji takiej właśnie bajkowej i humorystycznej. Dowcip – bo o dowcip tu także chodzi – pozostaje taki sam. Dla kogo jeszcze? Wydaje mi się, że dla ludzi, którzy sięgają po komiksy. I być może dla najmłodszych, którzy są dzisiaj strasznie mocno bombardowani kulturą Zachodu. Ja nie mówię, że tej kultury Zachodu w Wieśku nie ma, bo to jest popkultura – wszyscy jesteśmy osadzeni w pewnym kontekście. Żyjemy w tej kulturze, czytamy „Czerwonego Kapturka” dzieciom, ale te bajki dzisiaj mają pozmieniane zakończenia, żeby nie kończyły się strasznie, źle albo brzydko. Mój komiks jest bardzo prosty i ostatecznie nie zmienia wydźwięku baśni. Kreska zawsze była bardzo infantylna, historia jest bajkowa, postaci są komiczne, no i to właściwie wszystko. To zeszyt dla wszystkich, którzy chcą sobie poczytać coś lekkiego.
N A S Z E
Nie poruszam w nim jakichś bardzo poważnych problemów, nie wprowadzam złożonych psychologicznie postaci. To, co ambitne w tym projekcie, polega na tym, że próbuję opowiedzieć bajkę z naszego kręgu kulturowego, o której z niewiadomych powodów zapomniano. B.A.: Dlaczego zdecydowałeś się go wydać sam?
B.A.: Kiedy odbędzie się premiera? M.K.: Premierę planuję na drugą połowę lipca 2019 roku. Nie wykluczam z tej okazji jakichś spotkań autorskich we Wrocławiu, może także w kilku innych miejscach w Polsce. Na przełomie lipca i sierpnia zaplanowałem tournée po festiwalach rekonstruk-
cyjnych i średniowiecznych, więc tam także będę chciał pokazać mój tytuł. B.A.: Gdzie będzie można go kupić? M.K.: Książkę będzie można kupić online – za sprawą strony www, którą kończymy, oraz na profilu na Facebooku. Ponadto będę pojawiał się na festiwalach i imprezach historycznych, więc zawsze wchodzi w grę spotkanie twarzą w twarz (śmiech). Rozmawiam też z kilkoma sklepami z grami planszowymi i księgarniami komiksowymi. Zresztą o tym wszystkim będę na bieżąco informował na oficjalnym fanpage’u Wieśka, czyli https://www. facebook.com/WieslawMrokiSredniowiecza/ B.A.: Dziękuję za rozmowę.
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
M.K.: Chyba najprostszą odpowiedzią jest to, że ja najlepiej wiem, w jaki sposób dotrzeć do moich odbiorców. Poprzednia współpraca z wydawnictwem była bardzo projektowa. W 2013 roku została wydana zbiorcza wersja najciekawszych odcinków publikowanych w sieci. Na tym się skończyło. Teraz dużo się zmieniło. Prowadzę działalność marketingowo-wydaw-
niczą, więc jestem w stanie sam to udźwignąć. Współpracuję z drukarniami, więc mam przetarte szlaki produkcyjne i trochę większy wpływ na różne detale, które są dla mnie ważne. Ten „Wiesiek” ma być pierwszym komiksem z cyklu „Baśnie słowiańskie” i chciałbym docelowo wydawać jeden zeszyt w roku. Od tego pierwszego będzie zatem bardzo dużo zależało i chciałbym, aby wyglądał jak najlepiej.
M I A S T O
wroclife.pl Nr 5/2019
21
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
KATARZYNA SZYDŁOWSKA-BISKUP
ŻEGNAJ
DZIEŃ
Budynek z 13. piętrami (etap VIII) będzie gotowy jeszcze w tym roku, ale należy się spieszyć, bo chętnych na mieszkanie w chmurach nie brakuje.
22 wroclife.pl Nr 5/2019
W E
Promenady Wrocławskie to sztandarowy projekt renomowanej spółki Vantage Development, która dawny teren poprzemysłowy przeobraziła w samowystarczalną dzielnicę miasta. Finał tego projektu jest już bardzo blisko. Deweloper zadbał, aby mieszkańcy ostatnich etapów mogli w pełni cieszyć się bogactwem malowniczej panoramy Wrocławia. Duże balkony, przestronne tarasy i przeszklone balustrady sprawiają, że mieszkania są idealnie doświetlone, a widoki porywają bez względu na porę dnia czy roku. Dziel się nimi z rodziną, przyja-
ciółmi albo podziwiaj je w samotności – Wrocław prawdopodobnie nigdy nie zachwyci Cię tak mocno, jak z tarasu własnego mieszkania. „Wisienka na torcie” – tak można określić ostatnie budynki powstające na terenie Promenad Wrocławskich. Modna, tętniąca życiem część miasta stała się domem dla kilku tysięcy mieszkańców, którzy znaleźli tu miejsce do rozwoju osobistego, zawodowego oraz odpoczynku. Dołącz do nich. Oferta dostępnych mieszkań zmniejsza się każdego dnia.
WSPÓŁPRACA: VANTAGE
Z tarasów i balkonów mieszkań na Promenadach Wrocławskich VIII i X roztacza się nieziemski widok na rzekę oraz panoramę miasta. Niebo, które powoli zalewa zmrok, ustępuje miejsca rozbłyskającym lampom ulicznym oraz budzącym się do życia plażom miejskim. Wkrótce to Ty będziesz mógł stać się koneserem takich widoków. O poranku z ulubioną kawą czy późnym wieczorem – gwarantujemy, że nigdy Ci się nie znudzą.
M I E S Z K A Ć
Wakacje w Par yżu? Wiedniu? Tak pięknie może być tylko we Wrocławiu. I to nie tylko podczas urlopu…
W R O C Ł A W I U
W WIELKIM STYLU
BARTOSZ ADAMIAK
WROCŁAW OKIEM TATY:
W E M I E S Z K A Ć
Jak powszechnie wiadomo, największym zmartwieniem rodziców we Wrocławiu w lecie są upały. Są one nie tylko nieprzyjemne, ale często mogą być także zagrożeniem dla zdrowia i życia – w szczególności osób starszych oraz dzieci!
W R O C Ł A W I U
UPAŁY!
W Polsce upał definiowany jest jako temperatura, która przekracza w cieniu 30 stopni Celsjusza. Należy wtedy ograniczyć przebywanie na słońcu, szczególnie w okolicach południa czy wczesnego popołudnia, oraz dbać o nawadnianie organizmu. Pod żadnym pozorem nie wolno zostawiać w samochodzie dzieci ani zwierząt.
FOT. DAVID EMRICH
W czasie największych upałów Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wystosowuje alert I, II lub III stopnia. Najgorszy jest oczywiście alert III stopnia, który przewiduje wystąpienie groźnych zjawisk, często powodujących szkody oraz zagrożenie dla życia. Jednak przejmować powinniśmy się już II stopniem.
wroclife.pl Nr 5/2019
23
M I E S Z K A Ć
W E
W R O C Ł A W I U
W taką pogodę samochód jest śmiertelną pułapką. NAWADNIANIE Najważniejsze to regularnie nawadniać się. Zaleca się, aby w upały pić 2-3 litry wody dziennie (30 ml na 1 kg masy ciała), ponieważ – pocąc się – tracimy płyn z organizmu. Ważne, żeby to była właśnie woda, a nie np. słodzone napoje gazowane. Naukowcy z meksykańskiego Instituto Nacional de Cardiología Ignacio Chávez przeprowadzili czteroletnie badania na szczurach. Jedna grupa dostawała wodę posłodzoną glukozą i fruktozą, druga stewią, zaś trzecia czystą wodę. Zwierzęta, które piły wodę z glukozą, były bardziej odwodnione, a dodatkowo pojawiły się u nich problemy z nerkami. Według niektórych źródeł „czysta woda” szybciej przechodzi przez organizm, a także wypłukuje go z mikroelementów. Dlatego wodę można wzbogacić plasterkiem cytryny oraz odrobiną soli, tworząc w ten sposób domowy napój izotoniczny. Dodatkowo warto spożywać owoce, takie jak arbuzy czy ogórki, a także wszelkiego rodzaju chłodniki. Eksperci polecają również picie soku pomidorowego, który zawiera mnóstwo składników odżywczych. Unikać zaś należy – oprócz słodzonych napojów – mocnej herbaty i kawy, a także alkoholu, który odwadnia i podnosi ciśnienie krwi.
Najlepszym rozwiązaniem na upały jest pozostanie w domu, oczywiście odpowiednio przygotowanym. Dziś coraz więcej osób decyduje się na zainstalowanie domowych klimatyzatorów, które są wprawdzie bardzo skuteczne, jednak mają niekorzystny
24 wroclife.pl Nr 5/2019
Dodatkowym sposobem na schłodzenie się jest obwiązanie sobie szyi mokrą chustą lub ręcznikiem. Uczucie chłodu pojawi się na początku; później mokra tkanina nagrzeje się od ciała, jednak parowanie wody będzie obniżało temperaturę takiego „chłodzika”. Obwiązywanie tkaniny wokół szyi jest bardziej skuteczne niż położenie jej na karku, ponieważ chłodzimy tętnice szyjne i krew w nich płynącą, co zdecydowanie wzmacnia pożądany efekt.
Unikanie słońca to również chronienie się przed nim w sytuacjach, gdy musimy opuścić mieszkanie. Absolutna podstawa to czapka lub kapelusz z szerokim rondem, który osłoni skórę na karku i uszach przed poparzeniami. Chcąc uniknąć poparzeń skóry rąk i nóg, należy także odpowiednio się ubrać – długi rękaw, ale cienkie i przewiewne tkaniny (to oczywiście dotyczy kobiet i dzieci, bo prawdziwy mężczyzna umrze za swoje ukochane spodenki moro). Jeśli macie taką możliwość, uciekajcie z miasta, z dala od asfaltu i betonu. Ogródek działkowy, działka rekreacyjna czy dobrze zacienione miejsce nad wodą to ciekawe alternatywy na odpoczynek w ludzkich warunkach. Oczywiście musi być spełniony jeden podstawowy warunek – cień. NAMACZANIE I PRZEWIEWANIE Jeżeli nasze okna wychodzą na nasłonecznioną stronę i zdecydujemy się je zamknąć i pozasłaniać, nie będzie przeciągu. Z jednej strony to źle, ale z drugiej gorące powietrze nie będzie wchodziło do mieszkania. Ruch powietrza można bardzo skutecznie wywołać wiatrakami, które są zdrowsze niż klimatyzacja. Oczywiście przy braku prądu również na niewiele się zdadzą.
FOT. PRISCILLA DU PREEZ
UNIKANIE SŁOŃCA
wpływ na zdrowie, a w przypadku przerw w dostawach energii elektrycznej (a takie mogą się zdarzyć w lecie) stają się zupełnie bezużyteczne. Lepszych lub gorszych sposobów na schłodzenie mieszkania jest więcej. Z tych szczególnie godnych polecenia jest zasłonięcie nasłonecznionych okien jasnym płótnem, od strony zewnętrznej. Okna działają jak szklarnia: jeżeli odizolujemy je od promieni słonecznych – szczególnie warstwą powietrza z przewiewem – efekt ten powinien zostać ograniczony.
M I E S Z K A Ć
W E
W R O C Ł A W I U
FOT. RUDYANDERSON
ZABAWY Z WODĄ Dużym wyzwaniem dla rodzica w czasie upałów bywa przetłumaczenie dzieciom, że nie można w tym czasie wyjść na dwór. Jednak jest na to sposób: zabawy z wodą. Wystarczy napuścić trochę zimnej wody do wanny czy miski i pozwolić dzieciom na zabawę papierowymi stateczkami, nakręcanymi żabami czy innymi wodnymi zabawkami. Z mojego ojcowskiego doświadczenia wynika, że takie zabawy mogą zająć pociechy na długie godziny. Kolejny ojcowski „pro tip” dla posiadaczy ogrodów i działek: jeśli nie macie
basenu, rozłóżcie na trawie folię malarską i dokładnie zlejcie ją wodą. To także zajmie te małe diabły na kilka godzin. SAMOCHÓD Upał i samochód to mieszanka wybuchowa. Jeżeli możecie, unikajcie jeżdżenia autem w upale. Jeśli planujecie dłuższą podróż, zaplanujcie wyjazd o 4:00-5:00 rano, a w drodze róbcie postoje. Klimatyzacja pozwoli wprawdzie zachować komfort termiczny, jednak wsiadanie do mocno schłodzonego samochodu po pobycie na zewnątrz w temperaturze 36 stopni Celsjusza to gotowa recepta na przeziębienie, gile po pas i zepsu-
ty urlop. Lepiej więc chłodzić umiarkowanie, nigdy „na maksa”. Upały w podróży to większe zmęczenie i gorsza koncentracja kierowcy. Ruch na drogach podczas wakacji jest wzmożony. Niestety, wielu ludzi „nie docenia” tych zagrożeń, co skutkuje tragicznymi statystykami. Według statystyk policyjnych najwięcej wypadków zdarza się przy dobrych warunkach atmosferycznych (czujemy się najpewniej), zaś w czasie wakacji wzrasta liczba wypadków, w których biorą udział dzieci. Uwzględnijmy to w swoich planach, jeśli zmierzamy podróżować samochodem w upalny dzień.
wroclife.pl Nr 5/2019
25
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
MAŁGORZATA ZDZIEBKO-ZIĘBA
ZDROWY RELAKS
Upalne lato z reguły nie jest porą, w której lubimy odwiedzać saunę. Warto to zmienić. Regularne korzystanie z uroków sauny jest niemalże zbawienne dla naszego organizmu. Relaksuje, oczyszcza, wzmacnia i odmładza. Dodatkowo podnosi odporność na upały i pozwala lepiej funkcjonować w wysokich temperaturach. Jej dobroczynny wpływ doceniano już w epoce kamienia. Jak się można spodziewać, nie przypominała kształtem i funkcjonanością współczesnej. Były to prymitywne jamy w ziemi lub gliniane chaty, w których wcześniej rozgrzane kamienie polewano wodą. Wzmianki o saunowaniu możemy znaleźć w pismach Azteków i Eskimosów. Gorące
26 wroclife.pl Nr 5/2019
W E M I E S Z K A Ć
Panaceum dla ciała i ducha. Mekka dla zestresowanych, ekomaniaków i dla ekshibicjonistów. Świątynia relaksu i zdrowia czy przybytek rozpusty? Obalamy mity związane z sauną.
W R O C Ł A W I U
NA GOLASA
M I E S Z K A Ć
Saunowanie to popularny sposób spędzania wolnego czasu wśród wrocławian. Mamy dość sporo możliwości. Dostępność saun jest wysoka. Do dyspozycji jest szereg pojedynczych, takich przy klubach fitness, hotelach oraz większych ośrodkach sportowych. Są również cztery dobrze wyposażone kompleksy, w których możemy liczyć na fachową opiekę saunamistrzów i cykliczne ceremonie zapachowe. GDZIE SIĘ WYBRAĆ
skiej 99. Mamy tu do dyspozycji kilka saun fińskich, dwie łaźnie parowe, łaźnię kamienną, infrared, saunę z tężnią solną, jacuzzi, basen thalasso. Na tym nie koniec atrakcji. Znajdziemy tu przestronny ogródek zewnętrzny, w którym są do dyspozycji trzy drewniane sauny, basen z jacuzzi oraz basen z zimną wodą. W trakcie pobytu możemy również odpocząć w kilku miejscach wyposażonych w leżaki oraz posilić się w barze. Aquapark honoruje karty sportowe i systemy kafeteryjne. Listę zamykamy najmłodszym, ekskluzywnym obiektem, położonym przy granicy Wrocławia – Centrum Ślęza przy ul. Błękitnej 2 w Ślęzy. Nowoczesny kompleks oferuje saunę fińską, infrared, solną oraz łaźnię parową i wypoczywalnię. Obiekt nie honoruje kart sportowych.
W R O C Ł A W I U
CZY TO PRZYZWOITE? Wokół saunowania urosło sporo mitów. Nie raz można usłyszeć, że to miejsce dzikich orgii, mekka dla ekshibicjonistów, istny przybytek rozpusty. Sauna jest strefą nagości, która nadal jest w naszej kulturze swoistym tematem tabu. To jedna z przyczyn, która mogła wpłynąć na takie jej postrzeganie. Bywa również miejscem spotkań osób o dość specyficznym podejściu do seksualności, podobnie jak większość wrocławskich klubów i pubów. Nie ma się jednak czego obawiać. Każdy objaw zachowania nieobyczajnego zarówno w saunie, jak i w innym miejscu publicznym, jest wykroczeniem. Zatem będąc gościem owego przybytku, w żadnym wypadku nie musimy się obawiać, że zostaniemy narażeni na takie incydenty. Pamiętajmy, że czuwa nad nami wykwalifikowany personel.
FOT. KDZWONEK
kąpiele od zarania dziejów były wykorzystywane w różnych prozdrowotnych terapiach. Bardzo dobrze znane w Korei, Japonii i oczywiście w Finlandii. Do tej ostatniej owa moda dotarła dwa tysiące lat temu i zadomowiła się na dobre. Początkowo kamienne, potem drewniane. Dziś możemy zażywać relaksu w jednych i drugich. Dla wzmocnienia uzdrawiającej mocy, Indianie kładli zioła na na rozgrzanych kamieniach, które uwalniały związki aromatyczne. Dziś do tego celu używamy olejków eterycznych.
W E
W stolicy Dolnego Śląska możemy odwiedzić zabytkowy kompleks Wrocławskiego Centrum Spa wyposażony w suchą oraz parową saunę, jacuzzi, baseny z ciepłą i zimną wodą oraz strefę wypoczynku. Znajdziemy go przy ul. Teatralnej 10-12. Obiekt honoruje karty sportowe i systemy kafeteryjne. Kolejny obiekt na liście to kompleks saun Fitness Academy w Sky Tower. Znajdziemy tutaj dwie przeszklone sauny fińskie, saunę ziołową, łaźnię parową, łaźnię błotną, łaźnię turecką hammam oraz dwa jacuzzi i dwie wypoczywalnie, jedną z chromoterapią, drugą wyłożoną solą z Wieliczki. Tutaj również są honorowane karty sportowe i systemy kafeteryjne. Największym kompleksem może się pochwalić Aquapark przy ul. Borow-
wroclife.pl Nr 5/2019
27
M I E S Z K A Ć
W E
W R O C Ł A W I U
PIERWSZY RAZ W SAUNIE Wiele osób obawia się odwiedzin w kompleksie saunowym, ponieważ krępuje się nagości. W takim przypadku warto zacząć przygodę od sauny suchej, do której wchodzimy w ręczniku. We wrocławskim Aquaparku jest dopuszczone saunowanie w stroju kąpielowym, chociaż saunamistrzowie rekomendują jego zdjęcie, czego większość saunowiczów przestrzega. Możemy też na początek skorzystać z dwóch saun tekstylnych (w których obowiązuje strój kąpielowy), które znajdziemy na terenie basenów rekreacyjnych. W trzech pozostałych obiektach obowiązuje bezwględna strefa nagości. Pamiętajmy, że w dniu, w którym korzystamy z sauny, nie powinno się stosować zbyt intesywnych perfum. Ich zapach pod wpływem ciepła stanie się bardziej wyraźny, co może przeszkadzać innym saunowiczom. Na dwie godziny przed wizytą nie powinniśmy jeść zbyt obfitego posiłku. Zanim wejdziemy do sauny trzeba zdjąć biżuterię i związać włosy. Obowiązkowo należy skorzystać z prysznica i dokładnie umyć całe ciało. Przed wejściem do pomieszczenia sanowego należy zdjąć
klapki. Będąc w suchej saunie całe nasze ciało, łącznie ze stopami, powinno znajdować się na ręczniku. Jeśli chcemy siedzieć nim owinięci, warto przygotować wcześniej drugi, który umieścimy pod stopami. Do łaźni parowej wchodzimy bez ręcznika, a przed zajęciem miejsca należy spłukać siedzisko oraz miejsce pod stopy wodą (w pomieszczeniu zawsze są dostępne węże). Po każdym seansie należy umyć, a następnie schłodzić ciało oraz uzupełnić płyny. Zaleca się picie chłodnej wody lub soku pomidorowego. Minimalny wypoczynek powinien trwać tyle samo czasu, co seans. DLA ZDROWIA Saunowanie niesie cały szereg korzyści dla zdrowia. Na skutek pocenia w saunie tracimy bardzo duże ilości soli oraz toksyn, co zapobiega zatrzymywaniu wody w organizmie i puchnięciu. Dzięki wydalaniu większych ilości substancji szkodliwych odciążamy nerki. Wysoka temperatura dawkowana naprzemiennie z ochłodzeniem ciała adaptuje organizm do gwałtownych zmian temperatur. Podnosimy w ten sposób odporność, co za tym idzie – rzadziej łapią nas przeziębienia i gry-
Wtorki – Aquapark (cały dzień). Dodatkowo obiekt dysponuje odrębną strefą, która jest udostępniona wyłącznie kobietom w każdym dniu tygodnia. Środy – Wrocławskie Centrum Spa (od godz. 17:00) Czwartki – Sky Tower (od godz. 16:00)
28 wroclife.pl Nr 5/2019
FOT. KDZWONEK
WSTĘP TYLKO DLA PAŃ
pa. Dodatkowo naprzemienna zabawa w ciepło-zimno skutecznie aktywizuje ukrwienie i rozluźnia napięte mięśnie. Gorący relaks również skutecznie oczyszcza drogi oddechowe i wpomaga leczenie bezsenności. Po wizycie w saunie oddychamy pełną piersią i zdecydowanie łatwiej zasypiamy. DLA URODY Chodząc do sauny, niewątpliwie przedłużamy młodość i poprawiamy urodę. Pobudzamy krążenie, dopływ energii wzmaga przemianę materii, w efekcie zmniejszając objętość tkanki tłuszczowej. W czasie jednej 30-min sesji można spalić około tysiąca kalorii. Po wizycie w saunie skóra jest oczyszczona, lepiej ukrwiona i gładsza. Usunięcie toksyn oraz zanieczyszczeń z organizmu podczas saunowania skutecznie wspomaga również walkę z cellulitem. Organizm łatwiej przyswaja tlen, który poprawia ukrwienie i kolor skóry. Kosmetyki zastosowane po wyjściu z sauny lepiej się wchłaniają. Wizyta w saunie wiąże się również ze swoistymi i bardzo przyjemnymi rytuałami pielęgnacyjnymi. W Sky Tower możemy samodzielnie wykonać peeling w saunie parowej lub pełny zabieg hammam. Oprócz zafundowania sobie niewiarygodnie gładkiej skóry, oszczędzamy łazienkę, którą po takim zabiegu w warunkach domowych trzeba porządnie wyszorować. Obiekt Ślęza dodatkowo oferuje rytuał solny, z którego możemy skorzystać bez dodatkowych opłat. W każdym z wrocławskich saunariów, w cenie wstępu, możemy skorzystać z ceremonii. To zdecydowanie obowiązkowy punkt programu! Przyjemna muzyka, zapach olejków eterycznych i „ręcznikowe akrobacje” saunamistrzyni lub saunamistrza. Czego chcieć więcej? A można i więcej. W czasie niektórych rytuałów, szczególnie w upalne dni, możemy zostać obsypani pokruszonym lodem.
ADRIANNA MACHALICA
KOBIECY
I K A R I E R A
Otwarcie własnego biznesu z początku nigdy nie jest łatwe, zwłaszcza dla kobiet. O początkach, a także o kulisach otwarcia własnej firmy opowiedziała Agnieszka Światły – wrocławska projektantka sukien ślubnych oraz właścicielka autorskiego Atelier we Wrocławiu.
B I Z N E S
BIZNES
Adrianna Machalica: Jak rozpoczęła się Pani przygoda z projektowaniem sukien ślubnych?
30 wroclife.pl Nr 5/2019
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
Agnieszka Światły: Moja przygoda z projektowaniem zaczęła się 14 lat temu. Wtedy moją pasją było tworzenie sukien wieczorowych i koktajlowych. Suknie ślubne pojawiły się tak naprawdę dzięki zaufaniu moich klientek, które zlecały mi przygotowanie strojów na różne okazje, jak bale czy wesela. Później wielokrotnie namawiały mnie na zaprojektowanie i wykonanie sukien ślubnych. Początkowo temat był mi zupełnie obcy, a przede wszystkim sama nazwa sukni ślubnej nie kojarzyła mi się zbyt dobrze. Od początku próbowałam przemycić do każdego projektu moją estetykę i smak,
K A R I E R A
I
B I Z N E S
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
i podobno wychodziło mi to całkiem dobrze (śmiech). Z czasem tematyka ślubna stała mi się bardzo bliska, odnalazłam w niej swoją drogę. Teraz wiem, że była to najlepsza decyzja, jaką podjęłam. Panny Młode są dla mnie największą inspiracją i motywacją do pracy, a ich zadowolenie i szczęście jest najpiękniejszym zwieńczeniem całego procesu tworzenia. A.M.: Co było najtrudniejsze w założeniu własnego biznesu? A.Ś.: Założenie biznesu nie sprawiło mi żadnych problemów. Trudności pojawiły się na etapie, gdy okazało się, że bycie projektantem to coś więcej niż po prostu projektowanie odzieży. To cała masa różnych złożonych elementów, bez których firma nie jest w stanie funkcjonować. Jednak im większa była moja wiedza w zakresie konstrukcji, modelowania odzieży i szycia, tym łatwiej było prowadzić biznes i kontrolować pracowników. Oczywiście stworzenie samej kolekcji to nie wszystko! Aby ją sprzedać, nie wystarczy powiesić ubrania na wieszaku (śmiech). Tutaj zaczyna się ogrom pracy w zakresie promocji i marketingu. Należy zadbać o każdy, nawet najmniejszy detal w wizerunku marki. Sporo inwestujemy w kampanie kolekcji, które w ostatnich latach były robione w mojej ukochanej Portugalii. Zarówno zdjęcia, jak i film promujące kolekcje są dla mnie najważniejszym czynnikiem na starcie każdego sezonu. Muszą być na jak najwyższym światowym poziomie i przede wszystkim zachwycać! Do tego dochodzą targi, eventy, pokazy i... to jest tak naprawdę tylko kropla w morzu. Nigdy nie można się zatrzymać, nawet jeśli sukces został już osiągnięty. A.M.: Czy po tylu latach doświadczenia w prowadzeniu własnej firmy i wyrobieniu sobie marki nie tylko w Polsce, ale również na świecie, są jeszcze jakieś cele lub założenia, które chciałaby Pani zrealizować?
A.Ś.: Oczywiście! Jest ich wiele. Jestem osobą, która nie lubi stać w miejscu. Mam ciągłą potrzebę rozwoju, udoskonalania wszystkich aspektów związanych z moją firmą i dążenia do perfekcji. Obecnie pracujemy nad wejściem na rynki zagraniczne. Skupiliśmy się na prezentacji naszej marki na największych targach ślubnych w Europie i wierzymy, że nasze plany w niedalekiej przyszłości zostaną zrealizowane. A.M.: Czy uważa Pani, że obecnie trudno przebić się z własnym biznesem w zakresie mody ślubnej i w ogóle w szeroko rozumianej kategorii organizacji ślubów? A.Ś.: W każdym biznesie trafiamy na wiele trudności. Musimy jednak wiedzieć, czego chcemy, i robić to najlepiej, jak się da. Na sukces składa się wiele czynników, między innymi talent, ogrom pokory, dużo cierpliwości i odrobina szczęścia. A.M.: Prowadzenie własnego biznesu wymaga poświęcenia wiele czasu. Jak godzi Pani obowiązki zawodowe z prywatnymi?
A.Ś.: Rzeczywiście, nie jest to łatwe, tym bardziej jeśli uwielbiasz to, co robisz, i – tak jak ja – jesteś perfekcjonistką (śmiech). Wszystko jednak można pogodzić, jeśli ma się właściwych ludzi na właściwym miejscu, którzy swoje zadania wykonują rzetelnie i wkładają w nie całe serce. Przez wiele lat pracy stworzyłam team ludzi, których darzę ogromnym zaufaniem, i spokojnie mogę pojechać na zasłużony urlop nawet na miesiąc, co kiedyś było nierealne (śmiech). A.M.: Coraz częściej to właśnie kobiety przejmują dowodzenie nad dużymi firmami czy otwierają własne biznesy. Zgadza się Pani z tym stwierdzeniem, a może spotkała się Pani w swojej karierze z negatywną opinią na ten temat? A.Ś.: Rzeczywiście, siła kobiet jest ogromna i nie podlega to jakiejkolwiek wątpliwości. To jest nasz czas. Dobrze wykształcona, realizująca się zawodowo, silna, samodzielna i znająca swoje poczucie wartości – taka właśnie jest współczesna kobieta. Czy będzie chciała stać za czyimiś plecami? Nie sądzę!
wroclife.pl Nr 5/2019
31
K A R I E R A
I
B I Z N E S
A.Ś.: Że warto gonić za marzeniami, nawet jeśli ktoś nam mówi, że są nierealne. Do odważnych świat należy! AGNIESZKA ŚWIATŁY Absolwentka Szkoły Projektowania i Stylizacji Ubioru we Wrocławiu. Specjalizuje się w projektowaniu sukien ślubnych, wieczorowych oraz koktajlowych. Swoje usługi świadczy od 2005 roku, a już w 2008 roku zdobyła I miejsce w kategorii „Haute Couture” w ogólnopolskim konkursie „Gryf Fashion Show 2008”. Oprócz tego jest finalistką konkursów „Oskary Fashion” i „New Look Design”. Nie jest jedynie projektantką sukien ślubnych. Jak sama podkreśla, wszystko zaczęło się od tworzenia strojów wieczorowych. Do dziś ubiera znane osoby ze świata mediów. Jej kreacje są publikowane na łamach ogólnopolskich czasopism o modzie. Projekty Agnieszki Światły często są wykorzystywane w produkcjach telewizyjnych TVN, Polsatu czy TVP (np. w serialu „Pierwsza miłość”). W 2010 roku Pani Agnieszka otworzyła swoje autorskie atelier we Wrocławiu. Jej projekty łączą w sobie klasykę, elegancję, ale także nutkę modernizmu. Jednak przede wszystkim mają podkreślać kobiecą urodę. Wybór tkanin najwyższej jakości i wykorzystywanie unikatowego designu sprawiły, że jej suknie są znane nie tylko w Polsce, ale również na świecie. Swoje kolekcje prezentowała podczas „Lviv Fashion Week”, „Berlin Mecedes-Benz Fashion Week”, „LGN Events Summer Catwalk”, „Sopot Fashion Days”, „Off Fashion” czy „Moda i Sztuka”. Jak sama przyznaje, tworzenie nietuzinkowych i jedynych w swoim rodzaju sukien ślubnych to jej pasja, którą chce dzielić z kobietami.
32 wroclife.pl Nr 5/2019
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
A.M.: Co powiedziałaby Pani kobietom, które zastanawiają się nad założeniem własnego biznesu?
K A R I E R A REDAKCJA
TEORIA GIER
W WSB Na temat wiedzy z zakresu teorii gier rozmawiamy z Markiem Szopą, wykładowcą studiów MBA w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu.
W jaki sposób prowadzi Pan zajęcia? Zawsze stawiam na warsztat i przeżycie. Moje zajęcia zawierają w sobie dużo ćwiczeń, scenek, dylematów. Myślę, że czasy wykładowców, którzy kazali siebie tylko słuchać, już dawno odeszły. Studenci MBA to bardzo często wymagająca kadra, z dużym doświadczeniem, która przyszła na studia i poświęca swój cenny czas w konkretnym celu. Dlatego na początku ważne jest, by sobie określić cel zajęć, a później jako wykładowca robić wszystko, by go zrealizować i spełnić oczekiwania słuchaczy.
„Myślę, że studia MBA to dobry wybór dla ambitnych osób, traktujących ten program jako realną inwestycję w swoją karierę zawodową”.
Edyta Kołodziej absolwentka studiów Executive MBA – Business Trends w WSB we Wrocławiu
STUDIA MBA
B I Z N E S
Jak studia MBA wyglądają z perspektywy wykładowcy? Programy MBA są niewątpliwie prestiżową formą edukacji i skupiają ludzi świadomych. Słuchacze tych studiów wiedzą, czego chcą. Bardzo często ja sam uczę się od nich. Ostatnio jedna ze słuchaczek podała mi świetny przykład na to, jak dylemat więźnia działa w ustawie o zamówieniach publicznych. Wyjaśnia to mechanizm zjawiska, które prowadzi do tego, że obecnie na niektórych odcinkach budowanych dróg wykonawcy „zeszli z budowy”. Kiedy wybija kolejna godzina zajęć, a ludzie nadal słuchają, zadają pytania, nie wychodzą, nie mówią, że chcą się zwolnić, wtedy wiem, że to, co robię, ma sens. A to zmusza mnie do jeszcze większego wysiłku. Mam duży szacunek dla ludzi, którzy chcą poszerzać swoje horyzonty i niezależnie od wieku podnosić swoje kwalifikacje. To zawsze nastraja mnie optymistycznie na przyszłość. PROF. DR HAB. INŻ. MAREK SZOPA Wykładowca studiów MBA w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu, Prezes Polskiego Towarzystwa Trenerów Biznesu Partner Zarządzający firmy szkoleniowej Exbis.
FRANKLIN UNIVERSITY MBA 100% w języku angielskim MASTER OF BUSINESS ADMINISTRATION program polskojęzyczny EXECUTIVE MBA – PROJECT MANAGEMENT partner: EY Business Academy EXECUTIVE MBA – BUSINESS TRENDS partner: Adventure for Thought leadership & strategy Dowiedz się więcej
WWW.STUDIAMBA.WSB.PL
WSPÓŁPRACA: WYŻSZA SZKOŁA BANKOWA
Prowadzi Pan zajęcia z teorii gier. W jaki sposób przydaje się ona słuchaczom? Wiedza z zakresu teorii gier jest wykorzystywana podczas wielu sytuacji życiowych. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że właśnie wchodzimy w ten obszar. W małżeństwie stale rozgrywany grę zwaną „walką płci”, w biznesie gramy w „jastrzębie i gołębie”, a w polityce trenujemy „grę z cykora”. Podczas zaawansowanych negocjacji możemy wykorzystywać metody spra-
wiedliwego podziału dóbr: schemat arbitrażowy Nasha, wartość Shapleya i inne. A kiedy jedziemy samochodem i spiesząc się, łamiemy zasady ruchu drogowego, to jest to świetny przykład postawy zdrajcy w grze zwanej „dylematem więźnia”. Inni użytkownicy drogi są z naszego punktu widzenia frajerami, ale gdyby i oni zaczęli jeździć niezgodnie z przepisami, utknęlibyśmy w gigantycznym karambolu. A propos jazdy samochodem, teoria gier uczy również, jak projektować sieć dróg tak, aby ruch kierowców, z których każdy chce dojechać jak najszybciej, był jak najbardziej płynny.
I
FOT. MOSHEHAR
BARTOSZ ADAMIAK
ADOPTUJ
PSIAKA
O tym niecodziennym przedsięwzięciu rozmawiam z Anną Blaski, która odpowiada za wizję i rozwój aplikacji, oraz z Jerzym Wąchałą, który troszczy się o całościowy rozwój biznesu. Bartosz Adamiak: Czym właściwie jest BuddyApp? Anna Blaski: BuddyApp to darmowa aplikacja na iPhone’a i Androida, dzięki której mamy możliwość poznania nowych, ciekawych ludzi, zrobienia czegoś niestandardowego i znalezienia towarzystwa do swoich ulubionych zajęć. Aplikacja pozwala na znajdowanie osób, które podzielają nasze zainteresowania. Promowanie aplikacji rozpoczęliśmy od Wrocławia, ponieważ
34 wroclife.pl Nr 5/2019
I K A R I E R A
BuddyApp to tworzona we Wrocławiu, darmowa aplikacja na iPhone’a i Androida, która umożliwia umówienie się z kimś na squasha, jogę, koncert czy zwyczajnie na piwo, gdy nasi znajomi nie mają na to czasu. Od niedawna aplikacja pozwala także na... znalezienie psa lub kota do adopcji z wrocławskiego schroniska.
B I Z N E S
Z BUDDYAPP
K A R I E R A
to nasze miasto i to tutaj odbywa się mnóstwo fantastycznych wydarzeń, festiwali czy koncertów.
tor możemy umówić się na spotkanie w celu poznania zwierzaka, a jeśli wszystko dobrze pójdzie, zaadoptować go.
Jerzy Wąchała: Idea narodziła się od pytania, co robić, kiedy nasi znajomi nie są zainteresowani robieniem tego, na co my mamy ochotę. Z jedną osobą możemy wybrać się na koncert, ale druga wolałaby pojeździć na łyżwach albo pójść do kina. Postanowiliśmy zatem stworzyć aplikację, która pozwoliłaby znaleźć osoby, z którymi podzielimy nasze pasje i zainteresowania.
B.A.: Czy wiadomo już o jakichś sukcesach adopcyjnych?
Anna Blaski: W komunikacji podkreślamy także, że nie jest to aplikacja randkowa i nie chcemy, aby była w taki sposób postrzegana. BuddyApp to po prostu przestrzeń, w której ludzie mogą się poznać i wyjść na jogę, pobiegać lub pojechać na wspólną wycieczkę. B.A.: Na czym polega współpraca BuddyApp z wrocławskim schroniskiem? J.W.: Jakiś czas temu postanowiliśmy nawiązać współpracę z wrocławskim schroniskiem. Stwierdziliśmy, że nasza aplikacja może pomóc nie tylko ludziom w znajdowaniu znajomych, ale również zwierzętom. A.B.: Czekaliśmy, aż aplikacja zdobędzie odpowiednią liczbę użytkowników, a następnie rozpoczęliśmy pracę nad poszerzeniem jej działania o potrzebne funkcje. Poprosiliśmy schronisko o udostępnienie nam bazy kotów i psów i stworzyliśmy osobną zakładkę w aplikacji, gdzie umieszczamy profile zwierząt. Wyglądają one jak profile użytkowników: mają zdjęcia i opis. Z promocją akcji ruszyliśmy na początku czerwca i chcemy, żeby jak najwięcej ludzi się w nią zaangażowało. Dostajemy wiele zapytań o zwierzęta – wszystkie wiadomości trafiają do wrocławskiego schroniska, które odpowiada na pytania o zwierzę. Przez komunika-
J.W.: Dostajemy dużo zapytań, ludzie ,,klikają” w profil zwierzęcia, które najbardziej ich interesuje, zadają pytania. Mamy nadzieję, że niebawem to zainteresowanie przekuje się w adopcje. B.A.: Obecnie współpraca jest „testowana”. Na jaki okres czasu został przewidziany ten test? J.W.: Współpraca planowana jest na około trzy miesiące, ale chcielibyśmy, aby była dłuższa. Wszystko zależy od tego, ile zwierzaków zostanie zaadoptowanych. Akcja ruszyła na początku czerwca i od samego początku wzbudziła zainteresowanie. Wiele osób kontaktuje się w sprawie adopcji. Prowadzimy też kampanie na Facebooku i Instagramie, aby wrocławianie i wrocławianki poznali mieszkańców miejskiego schroniska. Popieramy ideę ,,Nie kupuj, adoptuj”.
I
B I Z N E S
A.B.: Dzięki takiemu wykorzystaniu Buddy’ego w łatwy sposób można znaleźć i przeglądać profile zwierząt. Wszystkie informacje są w jednym miejscu, a proces adopcji jest bardzo prosty. B.A.: Czy jest szansa na to, że będzie to współpraca stała? A.B.: Tak, choć póki co weryfikujemy, czy nasze rozwiązanie zda egzamin i czy ludzie będą z niego korzystać. Jeśli okaże się, że tak, to z dużym prawdopodobieństwem akcja przerodzi się w stałą współpracę. B.A.: Czy w takim wypadku nawiązywalibyście współpracę także ze schroniskami w innych miastach? A.B.: Już otrzymaliśmy kilka propozycji od innych schronisk zainteresowanych współpracą z nami. Jesteśmy otwarci i będziemy z nimi rozmawiać o przyszłych działaniach. Co prawda teraz skupiamy się na pomocy schronisku we Wrocławiu, ale planujemy kolejne akcje na inne miasta. Można się do nas zgłaszać! B.A: Dziękuję za rozmowę.
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
wroclife.pl Nr 5/2019
35
FOT. CHRIS DAVIS
REDAKCJA
DLACZEGO PRZEDSIĘBIORCY
Przykładem takiej organizacji jest zrzeszający ponad 50 tys. firm Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) wspierany przez branżowe i regionalne organizacje przedsiębiorców. Jedna z nich działa także we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku. W efekcie ZPP jest jedną z najbardziej wpływowych organizacji biznesowych w Polsce. W ostatnim czasie staje się też coraz bardziej aktywny na forum Unii Europejskiej. CZYM ZAJMUJĄ SIĘ ORGANIZACJE PRZEDSIĘBIORCÓW TAKIE JAK ZPP? Największą bolączką polskich firm jest brak przejrzystego prawa, sprawnego sądownictwa, biurokracja czy skomplikowany system podatkowy. O przeła-
36 wroclife.pl Nr 5/2019
I K A R I E R A
Idea zrzeszania się wśród przedsiębiorców nie jest w Polsce tak oczywista, jak w przypadku pracowniczych związków zawodowych. Są jednak przykłady dynamicznie rosnących organizacji, które coraz skuteczniej reprezentują pracodawców i prowadzą dialog społeczny.
B I Z N E S
SIĘ ZRZESZAJĄ?
K A R I E R A
I
B I Z N E S
FOT. DYLAN GILLIS
manie tych barier walczą właśnie takie organizacje jak ZPP. W ostatnich latach działania podejmowane przez związek opierały się głównie na edukowaniu i tłumaczeniu rządzącym potrzeby znoszenia barier rozwojowych. W ubiegłym roku organizacja zyskała w tej walce dodatkowy argument zostając organizacją reprezentatywną. CO OZNACZA „REPREZENTATYWNOŚĆ” DLA ORGANIZACJI PRZEDSIĘBIORCÓW? Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zrzesza 51 841 firm, które zatrudniają ponad 576 tysięcy pracowników. W skład ZPP wchodzi 18 organizacji branżowych oraz 15 organizacji regionalnych znajdujących się w całej Polsce. Przedstawiciele firm reprezentują Związek m.in. przez obecność w Radzie Dialogu Społecznego czy Wojewódzkich i Powiatowych Radach Rynku Pracy. LOKALNIE I EUROPEJSKO ZPP działa nie tylko w skali ogólnopolskiej czy regionalnej. W 2017 roku Związek Przedsiębiorców i Pracodawców powołał do działania przedstawicielstwo w Brukseli, którego zadaniem jest utrzymanie stałej relacji z najważniejszymi instytucjami Unii Europejskiej oraz interesariuszami spraw gospodarczych. Jednym z kluczowych obszarów działalności jest integracja i podjęcie wspólnej aktywności z innymi organizacjami pracodawców z regionu Europy Środkowej i Wschodniej. BADANIA I EDUKACJA ZPP systematycznie publikuje badania i raporty, w których porusza kwestie ważne z punktu widzenia przedsiębiorców sektora MSP. Raporty prezentowane są podczas konferencji prasowych i promowane w kanałach komunikacji
ZPP – tak, aby ich problematyka docierała do jak najszerszego kręgu odbiorców. Oprócz publikowanych badań, raportów, katalogów i broszur informacyjnych ZPP regularnie dostarcza zarówno swoim członkom, jak i innym przedsiębiorcom informacje prawne, finansowe, podatkowe i wszystkie inne dotyczące rozwoju. Związek na bieżąco monitoruje przebieg procesów tworzenia prawa dotyczącego prowadzenia działalności gospodarczej i takiego, które ma wpływ na funkcjonowanie małych i średnich firm. Organizacja konsultuje akty prawne na różnych etapach legislacji oraz pisze opinie dotyczące ich treści.
AKTYWNIE W REGIONACH Aktywność na szczeblu centralnym jest dobrze uzupełniana przez organizacje regionalne zrzeszone z ZPP, takie jak Dolnośląski Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Dolnośląska organizacja zrzesza firmy z Wrocławia i regionu, jest aktywna w Wojewódzkiej Radzie Dialogu Społecznego. Na szczeblu wojewódzkim dialog z władzą samorządową i lokalnymi przedstawicielami pracowników jest równie ważny jak ten prowadzony centralnie. Edukacja, dialog społeczny i głośne mówienie o konieczności poprawy prawa i znoszenia barier dla przedsiębiorców łączy coraz więcej firm w Polsce, ale też na Dolnym Śląsku.
wroclife.pl Nr 5/2019
37
FOT. FELIPE GALVAN
KRZYSZTOF KRZEMIEŃ
WALUTOWY
ZAWRÓT
KANTORY WYMIANY WALUT Większość kantorów w Polsce zarabia na różnicy między kupnem i sprzedażą waluty, czyli spreadzie. To, co może zaskoczyć polskiego turystę za granicą, to prowizja. Wiele zagranicznych kantorów oferuje korzystne kursy wymiany, jednak pod spodem, mniejszą czcionką, widnieje informacja o „commission” albo „fee”. Oba oznaczają prowizję: czasem wyrażoną w procentach, czasem w stałej kwocie. W tym drugim przypadku im mniejszą sumę wymieniasz, tym bardziej cię zaboli. Jeśli nie chcesz zrezygnować z kantorów, szukaj takich poza głównymi szlakami turystycznymi. Pamiętaj, by
38 wroclife.pl Nr 5/2019
I K A R I E R A
Planujesz weekendowy wypad na imprezę do Pragi? Zakupowe szaleństwo w Londynie? Fiordy w Norwegii będę ci jadły z ręki? Najpierw trzeba wymienić złotówki na zagraniczną walutę. Zobacz, jak to zrobić, by za wiele nie stracić.
B I Z N E S
GŁOWY
K A R I E R A
I
B I Z N E S
FOT. ILLIA CHEREDNYCHENKO
nigdy nie wymieniać pieniędzy u „cinkciarzy” na ulicy, chyba że bez problemów odróżnisz prawdziwą walutę od fałszywek. Pomyśl też, czy nie lepiej wymienić pieniądze jeszcze w Polsce. Właściciele kantorów z reguły mają problem z upłynnianiem pozyskanej waluty, więc może uda ci się wynegocjować lepsze stawki. Koszt: od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu procent. PŁACENIE POLSKĄ KARTĄ PŁATNICZĄ Twoja polska karta płatnicza będzie zaakceptowana w większości miejsc za granicą. Możesz nią swobodnie płacić i wyciągać pieniądze z bankomatów. Zdziwisz się dopiero przy otrzymaniu wyciągu z banku. Pieniądze zostaną pobrane z twojego konta złotówkowego, ale najpierw przewalutowane po bardzo kiepskim kursie banku. Co więcej, możesz nadziać się na dwukrotne przewalutowanie. Twoja karta rozliczana jest w euro lub w dolarach, więc jeśli płacisz np. w koronie czeskiej, transakcja zostanie przewalutowana najpierw z korony na euro, a potem z euro na złotówki. Oczywiście dwa razy po tym gorszym kursie. Dodatkowo część banków przy transakcjach walutowych kartami złotówkowymi pobiera dodatkową prowizję, niezależnie od spreadu. Jeśli zamierzasz za granicą płacić polską kartą, sprawdź dokładnie tabelę prowizji i opłat oraz zobacz, jakie spready pobiera bank przy przewalutowaniu. Koszt: od kilku do kilkunastu procent. REVOLUT To brytyjski fintech, który, nomen omen, zrewolucjonizował wymianę walut podczas turystycznych wyjazdów.
Żeby skorzystać z jego usług, należy zainstalować aplikację na smartfonie. Konto można doładować przelewem z banku lub z karty kredytowej, a następnie można wydawać pieniądze. Aplikacja automatycznie przewalutuje pieniądze po bardzo korzystnym kursie zbliżonym do rynkowego. Do konta otrzymujemy kartę płatniczą, która normalnie kosztuje 5 funtów, ale co pewien czas pojawiają się promocje, gdy można ją dostać za darmo. Wady? Revolut to zwykła firma, nie bank. Stąd nie obejmują go wszystkie gwarancje bankowe i nie należy powierzać mu zbyt dużych kwot. Koszty: Przewalutowanie poniżej 1%, 5 GBP opłaty za kartę. KARTY WIELOWALUTOWE Banki, zagrożone konkurencją Revo-
luta, wprowadziły w ostatnim roku nową ofertę. Jest to karta wielowalutowa. Ma ją w ofercie większość dużych banków, więc warto sprawdzić w swoim. Taka karta automatycznie rozpoznaje, w jakiej walucie przeprowadzana jest transakcja, i pobiera środki z właściwego konta. Większość banków ma swoje kantory on-line, w których można tanio wymienić walutę. Wady? Większość kart wymaga założenia dodatkowych rachunków walutowych, które mogą być dodatkowo płatne. Należy też sprawdzić, co się stanie, jeśli na koncie danej waluty nie ma środków. Czy transakcja zostanie odrzucona? Czy konto zostanie uzupełnione? Jeśli to drugie, to po jakim kursie? Koszty: Przewalutowanie poniżej 1%. Mogą pojawić się inne opłaty.
wroclife.pl Nr 5/2019
39
MARCIN WOLNIAK
WELLBEING
I K A R I E R A
Pracodawcy zrozumieli, że to, jak ludzie sobie radzą z obowiązkami, zależy zarówno od ich funkcjonowania psychicznego, jak i fizycznego. Kawa i herbata oraz chillout roomy to standard. Teraz firmy oferują kadrze coraz więcej udogodnień czy programów edukacyjnych.
B I Z N E S
W NOKII DZIAŁA!
Sektor IT jest w Polsce jedną z najdynamiczniej rozwijających się gałęzi gospodarki – co roku rośnie o około 8 proc. Nic więc dziwnego, że firmy z tej branży są prekursorami w zapewnianiu maksymalnego komfortu pracy oraz atrakcyjnych benefitów. Zajrzeliśmy do wrocławskiego Centrum R&D Nokii, gdzie program wellbeingowy z powodzeniem działa już od kilku lat.
Tak zatytułowana jest książka Simona Sinka, który podkreśla w niej, że korporacja nie jest w stanie kupić lojalności pracowników wypłatą czy prezentami, a podwyżka nie gwarantuje wzrostu zadowolenia z pracy. Z kolei wskaźnik
40 wroclife.pl Nr 5/2019
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
„LIDERZY JEDZĄ NA KOŃCU”
K A R I E R A
I
B I Z N E S
Wellbeing Index opracowany przez Instytut Gallupa wraz z firmą Healthways wymienia pięć kluczowych elementów, które zapewniają poczucie zadowolenia i spełnienia zarówno w życiu codziennym, jak i zawodowym. Są to: Sens pracy, czyli lubienie swoich zadań i tego, co się robi, Relacje z współpracownikami, Zadowalające finanse, włączając w to stabilność zatrudnienia, Społeczność, poczucie dumy z bycia częścią firmy, więź ze współpracownikami, Stan fizyczny. FOT. MATERIAŁY PRASOWE
aktywności fizycznej. Zaproszeni zostali również profesjonalni fizjoterapeuci, którzy wykonali ponad tysiąc masaży relaksacyjnych. Kwiecień zaczął się od zmian nawyków żywieniowych. W biurach Nokii pojawiło się 3700 kg świeżych owoców, a każdy z zainteresowanych mógł uczestniczyć w spotkaniach z dietetykiem czy zajęciach jogi. W tym miesiącu zaczęły się również
przygotowania do sezonu rowerowego – przez 16 dni każdy z zatrudnionych mógł skorzystać z bezpłatnego serwisu swojego jednośladu, wszystko dla podwyższenia bezpieczeństwa osób wybierających ten środek lokomocji do i z pracy. „Zdrowy kręgosłup” to z kolei tytuł majowej edycji programu wellbeing. Ten miesiąc skupiał się głównie na zajęciach i edukacji związanej z tą
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
– Na bieżąco śledzimy tego rodzaju badania, dzięki którym efektywniej możemy planować nasze działania w obszarze wellbeingu, tak by były one dostosowane do potrzeb pracowników – mówi Maja Tomasiak, koordynator zapoczątkowanego w 2016 r. programu Wellbeing Nokii. – Aktualnie szczególną uwagę poświęcamy aktywności fizycznej, zdrowiu psychicznemu oraz profilaktyce chorób cywilizacyjnych. Są to bowiem obszary, w których wciąż jeszcze wiele jest do zrobienia. Jesteśmy zdania, iż dobre zdrowie psychiczne i fizyczne, wspierane między innymi przez aktywność fizyczną i zdrowe odżywianie, są kluczem do sukcesu. Nie tylko tego zawodowego. CO MIESIĄC COŚ INNEGO Tegoroczny, pięciomiesięczny program wellbeingu w Nokii został podzielony tematycznie, tak aby w każdym miesiącu zaoferować pracownikom coś innego. Zaczęto w lutym od tematu redukcji stresu, czyli elementu, który niestety towarzyszy coraz większej grupie zatrudnionych, niezależnie od rodzaju wykonywanego zawodu. Marzec w Nokii odbył się pod hasłem „keep moving”. Do biura zostali zaproszeni m.in. trenerzy personalni, którzy motywowali pracowników do większej
wroclife.pl Nr 5/2019
41
K A R I E R A
I
B I Z N E S
partią ciała, szczególnie narażoną na dyskomfort przy pracy biurkowej. Zaproszeni specjaliści dzielili się swoimi doświadczeniami przy ergonomizacji stanowiska pracy oraz pokazywali odpowiedni sposób ćwiczenia redukujące napięcie wszystkich typów kręgów. Wróciły również masaże.
– Duże firmy to również duża różnorodność oczekiwań – dodaje Toma-
WELLBEING RÓŻNE FORMY MA Jeśli ktoś przemierza drogę do pracy biegiem lub na rowerze, w biurze Nokii może skorzystać z prysznica i dużego parkingu dla rowerów. Pracownicy mogą liczyć także na bogatą ofertę świadczeń socjalnych, m.in. prywatną służbę zdrowia, bony żywieniowe, karty wstępu na obiekty sportowe
i szeroką ofertę kulturalną w programie Elysium. W Nokii obowiązuje system core hours, a pracownicy mogą pracować również z domu. Elastyczne formy pracy są dostępne również dla studentów, którzy łączą zdobywanie pierwszych doświadczeń z nauką. Uruchomione w ubiegłym roku przyzakładowe przedszkole i żłobek dla dzieci pracowników jest kolejnym, istotnym udogodnieniem. W Nokii dba się o dzieci. Dowodem na to jest chociażby powstała Junior Acacemy, której celem jest organizacja warsztatów edukacyjnych dla najmłodszych. Tylko w tym półroczu na kilku takich imprezach dzieci mogły zapoznać się z technikami montażu filmów, kodowaniem aplikacji mobilnych czy nawet zbudować z rodzicem własny ul, który zostanie postawiony w jednej z wrocławskich pasiek. Wszystko to dla edukacji oraz budowania więzów rodzinnych, tak potrzebnych do szczęśliwego życia.
WSPÓŁPRACA: NOKIA
W czerwcu postawiono na edukację dotyczącą profilaktyki chorób cywilizacyjnych oraz bezpieczeństwa. Szkolenia z pierwszej pomocy, badania znamion, profilaktyka wzroku – to tylko niektóre z elementów, które kryły się pod tym hasłem. Z uwagi na zbliżające się wakacje zaproszono również lekarza z fundacji Rak Obrona, który przestrzegał przed nadmiernym opalaniem i radził, jak ochronić się przed czerniakiem.
siak. – Mając na uwadze odmienne preferencjach i upodobania naszych pracowników, zdecydowaliśmy się na urozmaicenie naszego programu, tak aby każdy znalazł coś dla siebie. Przygotowaliśmy wiele warsztatów i aktywności, które odpowiadały na potrzeby różnych odbiorców, jak np. ćwiczenia mięśni dna miednicy dedykowane kobietom czy też spotkania z psychologiem na temat wypalenia zawodowego. Prowadzimy również regularne badania wewnętrzne.
Michał Staszczak (ur. 1979) – absolwent rzeźby Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Od 2006 roku zatrudniony w macierzystej uczelni, gdzie aktualnie prowadzi pracownię odlewnictwa artystycznego i pełni funkcję kierownika Katedry Technik Rzeźbiarskich. Założyciel i współorganizator Festiwalu Wysokich Temperatur. Prowadzi warsztaty oraz pokazy odlewnicze, buduje plenerowe piece do topienia brązu, aluminium oraz żeliwa. Tworzy asamblażowe rzeźby, płaskorzeźby i instalacje, które odlewa z metalu. Bierze udział w licznych wystawach w kraju i za granicą. W 2019 roku jego praca „Unicorn” stała się częścią kolekcji parku rzeźby Franconia Sculpture Park (Minnesota, USA).
FOT. LUBOS HOUSKA
REDKACJA
ŚWIĘTO CERAMIKI
L O W S A Z C
Bolesławiec wyróżnia trwająca od stuleci tradycja wyrobów z gliny. To tu powstają najbardziej znane stempelkowe naczynia ceramiczne, które rozpoznawalne są na całym świecie. Efektem uznania dla tradycji ceramicznych jest obchodzone już ćwierć wieku Święto Ceramiki.
N
Y
ZAPRASZAMY DO BOLESŁAWCA
Trwające 5 dni targi ceramiczne są największym tego typu wydarzeniem w Polsce i jednym z największych w Europie. W tym roku pod Patronatem Honorowym Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy. Serdecznie zapraszamy do polskiej stolicy ceramiki od 14 do 18 sierpnia 2019 roku na Bolesławieckie Święto Ceramiki: 5 dni największych w Polsce targów ceramicznych - ponad 100 wystawców z Polski i Europy miasteczko animacji ceramicznych: toczenie na kołach garncarskich, malowanie biskwitów
44 wroclife.pl Nr 5/2019
C Z A S
Międzynarodowy Plener Ceramiczno - Rzeźbiarski parada ceramiczna - barwny korowód ulicami miasta wystawy rzeźb ceramicznych
Glina Show oraz finalne połączenie glinianej parady z Festiwalem Kolorów Holi koncerty i widowiska: Midge Ure ‚The Voice Of Ultravox’, URSZULA, Ocelot – Sen nocy letniej, Sylwia Grzeszczak. Więcej na www.boleslawiec.eu
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
FOT. MATERIAŁY PRASOWE
teatry uliczne, happeningi
W O L N Y
wroclife.pl Nr 5/2019
45
FOT. BARTŁOMIEJ MATURA
KOLEJĄ BARTŁOMIEJ MATURA
O W S A C
Z
Premier Mateusz Morawiecki oraz prezydent Wrocławia Jacek Sutryk podpisali list intencyjny w sprawie wykonania projektu przywrócenia połączeń kolejowych na Dworzec Świebodzki. To dobra okazja, by przypomnieć nieco historię tego obiektu.
L
N
Y
NA WROCŁAWSKI RYNEK?
Budowę dworca do tworzonej nowej linii kolejowej z Wrocławia do Świebodzic rozpoczęto w 1837 r. Inwestorem trasy i dworca był wrocławski kupiec i przedsiębiorca Gustav Heinrich von Ruffer, zaś wykonawcą Towarzystwo Kolei Wrocławsko-Świdnicko-Świebodzickiej. Budowę ukończono już 28 października 1843 r. Zawrotne tempo budowy tłumaczy fakt bardzo zawziętej konkurencji – w tym samym czasie powstał Dworzec Górnośląski i linia kolejowa z Wrocławia do Oławy. Uroczyste otwarcie było sporą atrakcją dla wrocławian. Drugą na Śląsku linią kolejową można było podróżować zarówno w pierwszej klasie, zarezerwowanej dla arystokracji, jak
46 wroclife.pl Nr 5/2019
C Z A S
i w drugiej i trzeciej – wagony w tej ostatniej były pozbawione dachu. BRATNI DWORZEC W tym samym czasie powstawały prywatne inicjatywy połączenia Wrocławia ze stolicą Prus, czyli Berlinem. W 1843 r. powstało prywatno-państwowe konsorcjum Towarzystwo Kolei Dolnośląsko-Marchijskiej, które już rok później, czyli w 1844 r., otworzyło nowy dworzec i linię kolejową z Wrocławia do Legnicy. Tak powstał trzeci wrocławski dworzec, Marchijski, który mieścił się zaledwie 300 metrów od Świebodzkiego. Wszystkie trzy były dworcami czołowymi, co oznaczało, że z dworca możliwy jest wyjazd tylko w jednym kierunku. W przyszłości fakt ten miał się okazać dla nich zgubny. BOOM PRZEŁOMU LAT 60. I 70. XIX W. Rewolucja przemysłowa oraz jednoczące się Niemcy sprzyjały rozwojowi kolei. Szczególny postęp rozpoczął się pod koniec lat 60 XIX w. Wtedy to właśnie powstał obecny Dworzec Główny. Połączono go nasypem kolejowym z trasą wrocławsko-świebodzką, dzięki czemu stał się on dworcem przelotowym. W 1868 r. zbudowano Dworzec Nadodrze oraz utworzono nową trasę kolejową z Wrocławia na Górny Śląsk przez Oleśnicę. Wkrótce połączono go także z centrum miasta, a cała trasa zwieńczona została nowo wybudowanym Dworcem Kolei Prawego Brzegu Odry (pozostałością tego dworca obecnie jest budynek Polskiego Związku Głuchych na ul. Braniborskiej). Trasa ta była kluczowa do powstania obecnego wrocławskiego węzła kolejowego. ZŁOTA EPOKA ŚWIEBODZKIEGO Po okresie rozbudowy dworzec stał
się drugim najważniejszym portem komunikacyjnym miasta. Ruch pasażerski z dwóch sąsiednich dworców, czyli Marchijskiego i Kolei Prawego Brzegu Odry, został przeniesiony właśnie na Świebodzki. Uruchomiono linię Wrocław–Szczecin, co było wydarzeniem tak doniosłym, że na nowo wybudowanym gmachu dworca obok zegara umieszczono alegoryczne figury Silesii i Pomeranii oraz herby obu pruskich prowincji, zaś nad wejściem północnym umieszczono także figury Merkurego i Industrii, jako nawiązania do pomorskiego transportu morskiego i śląskiego górnictwa i przemysłu. Nie skończyło się jednak tylko na symbolice. W planach Imperium Niemieckiego było kolejowe połączenie Bałtyku z Adriatykiem, i to właśnie Dworzec Świebodzki miał odgrywać kluczową rolę w tych zamierzeniach. Pod koniec XIX w. dworzec obsługiwał całą komunikację między Wrocławiem a południowo-zachodnią częścią Dolnego Śląska, Brandenburgią (Berlin), Saksonią (Drezno), Pomorzem (Szczecin) a w planach miał przejąć główną część transportu pasażerskiego i towarowego z Imperium Habsburskim. FIASKO Mimo że Dworzec Świebodzki leży najbliżej centrum miasta (niecały kilometr od Rynku), brak możliwości przejazdu kolei w dwie strony nie sprzyjał śmiałym planom rozwoju. Po dokończeniu wrocławskiego węzła kolejowego, Dworzec Główny zyskał dostęp do wszystkich wrocławskich linii kolejowych, i to właśnie do niego zaczęto kierować większość tras pasażerskich. Świebodzki nadal pozostawał kluczowym dworcem towarowym – w związku ze swoim położeniem obok głównej fabrycznej dzielnicy Wrocławia,
W O L N Y
wraz z kombinatem Linke-Hofmann Werke. W związku z tą niesprzyjającą specyfiką dworca główni architekci miejscy Max Weber, Richard Konwiarz i Ludwig Moshamer zaproponowali w latach 20. XX w. jego gruntowną przebudowę. Projekt zakładał zamianę dworca czołowego na czołowo przelotowy, jednak plany te nie zostały zrealizowane. STAREGO NOWE POCZĄTKI Podczas wojennej zawieruchy dworzec miał dużo szczęścia w odróżnieniu od pozostałej części przemysłowej, bardzo intensywnie bombardowanej przez wojska sowieckie. Najbliższa lotnicza bomba uderzyła tuż przed dworcem, niszcząc fontannę przed głównym wejściem. Po zdobyciu Wrocławia to Dworzec Nadodrze odgrywał kluczową rolę w mieście. To tam docierali nowi mieszkańcy miasta. Choć to właśnie z Dworca Świebodzkiego już we wrześniu 1945 r., jak podkreślano w powojennym wrocławskim dzienniku „Pionier”, odjechał pierwszy polski kurs kolejowy w kierunku Marciszowa. W okresie PRL nie było szans na powrót do przedwojennej świetności. Wznowienie produkcji w pobliskich fabrykach, w tym wznowienie działania zakładu produkcji taboru kolejowego w Państwowej Fabryce Wagonów (Pafawag), pozwoliło jednak na utrzymanie istotnej roli Dworca Świebodzkiego dla miasta. Obsługiwał on także połączenia pasażerskie z południowo-zachodnim obszarem Dolnego Śląska. Po 1989 r. problemy uderzyły w dworzec z dwóch stron: upadły wielkie państwowe zakłady w dzielnicy fabrycznej i zmniejszyły się nakłady finansowe na kolej. Spowodowało to, że z Dworca Świebodzkiego ostatni pociąg odjechał w 1991 r.
wroclife.pl Nr 5/2019
47
FOT. FACHY MARÍN
UPAŁ ADRIANNA MACHALICA
O W S A C
Z
Upały doskwierają każdemu, więc powinniśmy pamiętać o nawadnianiu się przez cały czas. W taką pogodę należy również zadbać o zwierzęta, które przede wszystkim potrzebują stałego dostępu do wody.
L
N
Y
KONTRA ZWIERZAK
Jeżeli nasi pupile mieszkają w domach, najważniejsze jest zapewnienie im zacienionego miejsca. Gdy wychodzimy z mieszkania, dobrze jest częściowo zasłonić żaluzje, by słońce nie wpadało bezpośrednio do wnętrza i nie nagrzewało go. Zwierzęta mieszkające na podwórkach powinny mieć przede wszystkim skrawek ziemi, gdzie nie ma docierają promienie słoneczne. Zabronione jest trzymanie psów w beczkach, pod taczkami czy w blaszanych budach, które nagrzewają się do niewyobrażalnych temperatur. Jeżeli chodzi o spacery, lepiej unikać wychodzenia w samo południe, kiedy słońce operuje najmocniej. Preferowane są dłuższe spacery w godzinach po-
48 wroclife.pl Nr 5/2019
C Z A S
Warto zwrócić uwagę również na starsze i schorowane zwierzęta, które także gorzej radzą sobie podczas upałów. Oprócz zapewnienia im cienia i wody, warto co jakiś czas kontrolować ich stan zdrowia i obserwować je. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości należy skontaktować się weterynarzem. KAGANIEC? ALE JAKI? Zakładanie kagańca w upalne dni nie jest zabronione, trzeba to jednak robić z rozwagą i tylko w wyjątkowych sytuacjach. W przypadku gdy użycie kagańca jest konieczne, trzeba pamiętać o tym, by był on dobrany tak, aby pies mógł swobodnie otwierać pysk, by móc się schładzać. Bez takiej możliwości może dojść do przegrzania zwierzęcia.
kwestiach, by droga była przyjemna i komfortowa zarówno dla niego, jak i dla nas. Najlepiej zaopatrzyć się w transporter, który przyda się również w innych środkach transportu. Kilka godzin przed jazdą nie należy karmić czworonoga. Może się zdarzyć, że podczas podróży zwierzę będzie miało chorobę lokomocyjną. Najważniejsze jednak są postoje, najlepiej co 2-3 godziny. Wtedy zwierzak może spokojnie wyjść na chwilę na smyczy i załatwić się, a także napić. Trzeba pamiętać, by pod żadnym pozorem nie zostawiać zwierzaka samego w samochodzie. W upalne dni może się to okazać zabójcze. Uchylenie szyby nie
gwarantuje odpowiedniego dostępu do powietrza. Jeżeli zauważy się psa lub kota pozostawionego w zamkniętym samochodzie, należy natychmiast zawiadomić odpowiednie służby (numer alarmowy 112). Trzeba także mieć świadomość, że jest to tzw. stan wyższej konieczności, który upoważnia do wybicia szyby w samochodzie, aby ratować życie zwierzęcia. Przypomnijmy, że za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara nawet do pięciu lat pozbawienia wolności. Jeśli chodzi o inne środki transportu, należy zapoznać się wcześniej z regulaminem przewożenia w nich zwierząt. Najlepiej jednak zawsze być przygotowanym i mieć ze sobą transporter.
FOT. AUTRI TAHERI
rannych i wieczornych, gdy temperatura jest nieco niższa. Ważna jest dobra znajomość własnego pupila. Niektóre rasy psów gorzej znoszą upał niż inne: najtrudniej mają psy krótkonose, czyli m.in. mopsy czy buldogi. Przez krótszy pysk mają trudności z oddychaniem, mają wysuszone śluzówki i trudniej jest im się schłodzić. Takie psy potrzebują jeszcze więcej wody niż pozostałe. Najlepiej schładzać je w wannie lub co jakiś czas okładać mokrymi ręcznikami.
W O L N Y
– Przegrzanie objawia się przede wszystkim przyspieszonym oddechem, problemami z chodzeniem, a nawet omdleniami – tłumaczy Magdalena Nass, lekarz weterynarii. – Zwierzę jest rozgrzane, może mieć nawet biegunkę. W takiej sytuacji powinniśmy zawieźć pupila do weterynarza. Jednak najważniejsze jest to, by najpierw schłodzić zwierzę, polać go wodą lub robić okłady z mokrych ręczników. ZWIERZAK W PODRÓŻY Zabierając pupila w podróż samochodem, trzeba pamiętać o wielu istotnych
wroclife.pl Nr 5/2019
49
FOT. MARIJO_ES
JOANNA BURBO
TENERYFA
O W S A C
Z
Mamy to szczęście żyć w jednym z najcieplejszych miast Polski. Gdy reszta kraju wciąż wypatruje wiosny, we Wrocławiu najpewniej już widać pierwsze pąki. Są jednak chwile, w których tęsknie spoglądamy w stronę dalekiego południa.
L
N
Y
WULKAN DOBRYCH WAKACJI
Jak daleko stąd do najbliższego raju? Jakieś cztery i pół tysiąca kilometrów. Odległość może wydawać się przerażająca. Jednak ta kanaryjska wyspa jest dla wrocławian dość łatwo dostępna – dzieli nas od niej pięć i pół godziny bezpośredniego lotu. Choć jest to najdłuższy rejs oferowany ze Strachowic, nasza cierpliwość zostanie sowicie wynagrodzona. Wyspy Kanaryjskie przyciągają turystów przez cały rok. Wabią piękną pogodą, oceaniczną bryzą i stosunkowo stałymi temperaturami. Teneryfa jest czołowym kierunkiem dla spragnionych słońca Europejczyków – co roku odwiedza ją około 5 milionów turystów. Jest to też największa wyspa z całego archipelagu i jedna z najbardziej zróżnicowanych
50 wroclife.pl Nr 5/2019
C Z A S
KLIMATYCZNE ZAMIESZANIE W przewodnikach czytamy o Teneryfie jako wyspie wiecznej wiosny. Podaje się, że latem doświadczamy tu średnich temperatur 24-25 stopni Celsjusza, zimą natomiast 17-18 st. C. Należy jednak wziąć pod uwagę, że są to średnie wartości liczone dla całego rejonu. Kwestia tutejszego klimatu jest bardziej złożona. Występują tu dwie strefy klimatyczne: subtropikalna i śródziemnomorska. Spory wpływ na odczuwanie temperatury mają dwa prądy morskie: ciepły Golfstrom i chłodny Kanaryjski. A głównym sprawcą zamieszania klimatycznego jest usytuowany na środku wyspy potężny wulkan Teide, który wyznacza granicę między gorącym południem i umiarkowaną północą. Na północy wyspy możemy podziwiać bujną roślinność i doświadczyć deszczu. Południe natomiast przez cały rok oferuje niemal pustynne krajobrazy i afrykańskie słońce. Jeśli zapragniemy zmiany, nie ma problemu: wsiadamy do samochodu i przemieszczamy się o kilkadziesiąt kilometrów.
chronionego parku narodowego i liczba osób na szlaku ma swoje dzienne ograniczenia. Należy więc wejść na stronę internetową rezerwatu i zawnioskować o zezwolenie na wejście w określonym terminie. Wówczas korzystasz ze szlaku nr 10, prowadzącego do samego krateru. Dla osób bez doświadczenia w wędrówkach wysokogórskich (które naprawdę się przyda – ciśnienie na tej wysokości jest bardzo niskie, a powietrze rzadkie) dostępne są inne szlaki prowadzące do punktów widokowych, niewymagające zezwoleń. Trasy te również gwarantują nieprawdopodobne krajobrazy i zapierające dech w piersiach widoki. Jeśli planujesz pobyt w porze zimowej, monitoruj informacje pogodowe i sprawdź, czy na pewno drogi będą otwarte, a kolejka linowa czynna. Teide
w tym czasie bywa pokryty śniegiem (ku radości miejscowych, dla których jest to niesamowita atrakcja), co często powoduje utrudnienia i zamknięcia tras. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę zupełnie inne warunki atmosferyczne: obowiązkowo należy zabrać ciepłe ubrania, nakrycie głowy, wysoki filtr przeciwsłoneczny i porządne buty. W STRONĘ POŁUDNIA Gorące wybrzeże Costa Adeje to skupisko trzech kurortów (Costa Adeje, Las Americas oraz Los Cristianos). Powstały całkiem niedawno, bo w latach 70. XX wieku, i stworzono je całkowicie na potrzeby turystyczne. To kierunek dla wielbicieli ofert all inclusive i wakacyjnego zgiełku. Mnóstwo tu restauracji, barów, butików i nocnych rozrywek. Znajdziesz także kilka szerokich, choć najczęściej
FOT. GERHARD ROMERO
krajobrazowo. Ma do zaoferowania zarówno gorące atlantyckie plaże, jak i górskie szlaki. Pustynne i leśne widoki. Wulkany i wąwozy. Miasta zabytkowe i kosmopolityczne. Klimat gorący i łagodny. Tego wszystkiego można doświadczyć na wyspie o powierzchni nieco ponad 2000 km kwadratowych. Trudno więc dziwić się milionom przybywających tu turystów, chcących przeżyć swój wyczekany urlop.
W O L N Y
SIĘGAJĄC SZCZYTU Pico del Teide mierzy 3718 m n.p.m., a jego wysokość od dna morskiego to 7500 m. Jest uznawany za wulkan czynny – jego ostatnia erupcja wystąpiła w 1909 roku. Jak się tam dostać? Przede wszystkim, jeśli masz zamiar dotrzeć na sam szczyt, pomyśl o tym kilka miesięcy wcześniej. Teide znajduje się na terenie
wroclife.pl Nr 5/2019
51
C Z A S
W O L N Y
zatłoczonych plaż. Jeśli jednak szukasz autentycznego kanaryjskiego życia, nie jest to miejsce dla Ciebie – trudno tu nawet znaleźć lokalne jedzenie. Gdzie w takim razie powinni udać się spragnieni słońca, ale i bardziej kanaryjskich klimatów? Pozostać na południu, ale przemieścić się nieco za wschód, gdzie przy górze Montaña Roja przycupnęło miasteczko El Medano: mekka wind- i kitesurferów. Tu również biegnie przybrzeżna promenada pełna knajpek, butików i kawiarni, lecz atmosfera jest zgoła inna niż na Costa Adeje. Przede wszystkim można tu poobserwować prawdziwe życie mieszkańców wyspy. Widzisz ich rano spotykających się na kawie, a wieczorem na kolacji. Dostrzegasz dzieci bawiące się do późna na placu w centrum miasteczka. W weekend możesz pójść na targ i kupić świeże warzywa, owoce czy sery z lokalnych gospodarstw. Bez problemu znajdziesz tu mnóstwo miejsc oferujących wyborną kanaryjską kuchnię. Fani kąpieli słonecznych docenią dwie plaże. Szeroka miejska, ze złotym piaskiem, ciągnie się wzdłuż promenady. Z kolei za górą Montaña Roja znajduje się rozległa plaża o ciemnym, wulkanicz-
nym piasku z mieniącymi się w słońcu drobinkami. Odcinek leżący bliżej góry upodobali sobie naturyści, co wrażliwcy powinni wziąć pod uwagę. Warto także wiedzieć, że El Medano nie bez powodu jest uwielbiane przez miłośników sportów wodnych: raz wieje tu mocniej, raz słabiej, ale praktycznie bez przerwy. ZA GORĄCO? RUSZAMY NA PÓŁNOC Autostradą TF-1 w około 40 minut dojedziesz do mieszczącej się na północnym wschodzie wyspy jej stolicy – Santa Cruz de Tenerife. Miasto przyciąga turystów nowoczesną architekturą, łagodnymi temperaturami i piękną roślinnością. Jest znane z hucznie obchodzonego co roku karnawału. To druga, po Rio de Janeiro, największa na świecie fiesta. Trwa ponad tydzień i ani na chwilę nie zwalnia tempa! Ulice zamieniają się wtedy w roztańczone parkiety, gdzie Kanaryjczycy w kolorowych kostiumach balują dzień i noc. Z Santa Cruz graniczy historyczne miasto La Laguna. Możesz się tam łatwo dostać tramwajem – ostatni przystanek znajduje się tuż przy starym mieście. Wygląd starówki nie zmienił się praktycznie od XVI wieku i jest ona wpisana
na listę dziedzictwa UNESCO. Kierując się dalej na północ, w kierunku masywu gór Anaga, natrafisz na pocztówkową plażę Teneryfy – Playa de las Teresitas. Pierwsze, na co zwracasz uwagę, to delikatny, złoty piasek. Nie jest on naturalny – został przywieziony aż z afrykańskiej Sahary. Drugim charakterystycznym punktem jest falochron ustawiony kilkanaście metrów od brzegu oceanu. Dzięki niemu tafla wody jest praktycznie płaska i – co za tym idzie – kąpiel zdecydowanie bezpieczniejsza, a woda cieplejsza. Atutem tego miejsca jest stosunkowo niewielkie zatłoczenie – na plaży przebywają głównie okoliczni mieszkańcy.
FOT. HANS
Stąd już tylko rzut kamieniem do parku krajobrazowego Anaga obejmującego nie tylko góry, ale i endemiczną roślinność, spektakularne wąwozy i doliny przetykane gdzieniegdzie malutkimi osadami. Na tym terenie mieszka około 2 tys. osób trudniących się głównie uprawą drzew owocowych, batatów i winorośli. Drogi są tutaj kręte i wąskie – wskazane jest, by auto prowadził opanowany i doświadczony kierowca. Miłośnicy górskich wędrówek zachwycą się trasami trekkingowymi. Jeśli pogoda będzie sprzyjać, czekają Cię nieprawdopodobne wprost widoki! Jedźmy dalej, na północny zachód Teneryfy. NA KOŃCU ŚWIATA By rozpocząć najbardziej emocjonującą trasę na wyspie, dojedź do miejscowości Santiago del Teide. Stamtąd już tylko około 5 km dzieli Cię od celu. Ale niech nie zwiedzie Cię ta skromna odległość. Zjawiskowa wioska Masca, legendarne schronienie piratów, kryje się na wysokości około 600 m n.p.m. na zboczach masywu Teno. Do czasu wybudowania drogi w latach 60. XX w. była bardzo trudno dostępna, wręcz
52 wroclife.pl Nr 5/2019
C Z A S
odcięta od świata. Teraz prowadzi do niej ekstremalnie kręta i stroma szosa – najpierw w górę do skarpy, a następnie ostro w dół. Tutaj mijanka z autokarem zapewnia zastrzyk adrenaliny na długi czas. Jeśli nie jesteś wprawionym na górskich drogach kierowcą, lepiej odpuść i wybierz dojazd autobusem (przystanek znajdziesz w Santiago del Teide). Jeśli zdecydujesz się podjąć wyzwanie, z pewnością pokonanie tej trudnej trasy sprawi Ci dużą satysfakcję.
To zaledwie kilka miejsc wartych odwiedzenia na tej pełnej różnorodności wyspie. Wyspie, na której każdy odkrywa swój zakątek, leżący często gdzieś daleko od turystycznych szlaków. WARTO WIEDZIEĆ Na Wyspach Kanaryjskich istnieją lokalne święta wolne od pracy (obchodzone czasem nawet tylko w obrębie jednej wyspy). Dodatkowo, gdy świę-
to wypada w sobotę lub niedzielę, przenoszone jest na najbliższy dzień roboczy. Warto sprawdzić ich terminy przed planowanym wyjazdem – można się natknąć na trudności związane np. ze zrobieniem zakupów. Teneryfa nie obfituje w oznaczenia w języku angielskim, co bywa problematyczne np. na przystankach. Warto mieć ze sobą mały słownik hiszpański lub aplikację w telefonie. Rdzenni mieszkańcy wyspy są mocno wyluzowani, nawet jak na południowców. Niech więc nie zdziwią Cię pogawędki z panią kasjerką, mimo długiej kolejki, czy korek spowodowany pogodną rozmową Kanaryjczyków przez opuszczone szyby samochodów. Jeśli ktoś się denerwuje, to znaczy, że nie jest stąd.
FOT. JULY 24
Stojąc na skraju wioski, podziwiasz majaczącą między zboczami sąsiednią wyspę La Gomerę. Słyszysz gitarową przygrywkę ulicznego artysty oraz nawoływanie sprzedawcy owoców. Spacerujesz w dół wąskimi uliczkami, odkrywając malutkie zaułki. Wyobraźnia
podsuwa obrazy sprzed kilkudziesięciu lat, gdy dotrzeć tu można było jedynie na osiołku. Dziś Masca nie jest wolna od komercji. Nie brakuje tu restauracji i sklepów z pamiątkami, kawiarni z tarasami widokowymi. Jednak duch ukrytej przed światem wioski pirackiej nadal krąży w kamiennych uliczkach.
W O L N Y
wroclife.pl Nr 5/2019
53
FOT. EVGENI EVGENIEV
BARTOSZ ADAMIAK
BUSHCRAFT
O W S A C
Z
Utarło się, że „city break” to weekendowy wypad do innego miasta, nierzadko do innego państwa. Jeżeli jednak potraktujemy to bardziej dosłownie, jako odpoczynek (przerwę) od miasta, swoje kroki skierować powinniśmy raczej… do lasu.
L
N
Y
EKOLOGIA W SERCU
Pawła Dudzińskiego można nazwać człowiekiem renesansu – performer, rzeźbiarz, muzyk, tancerz, stolarz, ale także propagator bushcraftu, który na swoim youtubowym kanale pokazuje, jak oprawić nóż, jak przygotować zupę z pokrzyw czy wystrugać kuksę – tradycyjne fińskie naczynko z czeczoty brzozowej. Pewnego czerwcowego, sobotniego poranka udałem się do siedziby Łowców Mamutów, mieszczącej się w Lubiążu pod Wrocławiem, by dowiedzieć się czegoś więcej o bushcrafcie – dawno zapomnianej wiedzy i życiu w zgodzie z naturą. CZYM JEST BUSHCRAFT? – Bardziej finezyjnym, głębszym kontaktem z przyrodą niż w przypad-
54 wroclife.pl Nr 5/2019
Filmy bushcraftowe Pawła Dudzińskiego zobaczyć można na tym kanale: https://www.youtube.com/user/44szaman
C Z A S
ku survivalu – mówi Paweł Dudziński. – Survival różni się od bushcraftu tym, że survivalista chce jak najszybciej uciec z lasu, a bushcrafter chce w nim pozostać. Ranek jest upalny, ale we wnętrzu drewnianego, XIX-wiecznego domu łużyckiego panuje przyjemny chłód. W wysokiej trawie rośnie mnóstwo pokrzyw i ziół, które zaglądają do okien. Gospodarz, choć człowiek w słusznym wieku, wydaje się pełen energii, jakiej brakuje dziś niejednemu młodzieńcowi. – W survivalu podoba mi się to, co pokazywał Bear Grylls – minimalizm. Maniereczka, kubeczek i nóż. To jest genialne, bo resztę można zrobić sobie w lesie, w myśl zasady, że im więcej wiesz, tym mniej nosisz. To są słowa naszego rodaka, który mieszka chwilowo w Edmonton w Kanadzie i nazywa się Mors Kochanski.
nie będę uczył, jak się robi szałas. Jeśli wszyscy będziemy robić szałasy, to szlag trafi naszą leśną ojczyznę. Pan Paweł wspomina swoje pierwsze wyjazdy i obozy harcerskie, tak inne od dzisiejszych: pełnych wygód, udogodnień, z dyskoteką i dostępem do prądu. Jako 12-latkowie musieli przenosić ze wsi do lasu, parę kilometrów, łóżka polowe i materace, by móc rozbić się w lesie. – Pochodzę z Zamościa. Jako dzieciak jeździłem z rodziną na „letnisko” – wspomina. – Chodziło się od chałupy do chałupy i pytało, czy można wynająć izbę. I ci ludzie spali w stodole albo w stogu siana, by móc wynająć chałupę letnikom – bieda panowała straszna. To był survival i bushcraft. Nie było prądu elektrycznego, wiozło się lampy naftowe. Mieszkaliśmy całą rodziną,
W O L N Y
w osiem osób, w jednej izdebce. Żeby pozbyć się much, wycinaliśmy gałązki z jałowców. Otwierało się jedno okno i te muchy dostawały hopla. Trzeba było iść ławą i one przez to okno uciekały. Oczywiście babcia wymyśliła truciznę na muchy: to był czerwony muchomor posypany cukrem i zalany mleczkiem w spodeczku. Ciekawość zwycięża. Pytam, czy muchy padały. – Niezbyt – śmieje się pan Paweł – ale trucizna była. JAK ZACZĄĆ? Na ścianie wisi okazała kolekcja noży, w większości typu skandynawskiego, z drewnianą rękojeścią i skórzaną pochwą – bardzo tradycyjnych. Pytam,
– Ja na swoim kanale trochę nabijam się z kolegów. No bo cóż to jest za bushcraft, skoro jedzie się samochodem obładowanym piwem i kiełbaskami? Koleś wyjeżdża na łono natury, żeby się zrelaksować, na hamaku dynda, a przedtem wciął kiełbaskę z patyka i teraz sączy piwko. Ponieważ jestem artystą, moja wrażliwość jest troszeczkę inna, głębsza. Natura jest dla mnie inspiracją do sztuki. Rzeźbię w drewnie, więc czatuję na drzewa powalone przez wiatr czy burze. Kupuję je i coś z nich robię.
– Kiedy byłem mały, chodziliśmy z mamą do lasu – ja, brat i siostra. „Mamo, wytnę sobie łuk”, „No, ale wytnij sobie, Pawełku”. Ale ja przez kilka dni nie ośmieliłem się wyciąć żywego drzewka. Jak robię jakieś warsztaty, to pokazuję tarp. I oczywiście wiem, jak się robi szałas. Spałem w szałasie po wielokroć w Bieszczadach, na Roztoczu. Wielokroć! Wiem, co się robi, żeby nie przemókł. Ale
FOT. IAN KEEFE
CZYM BUSHCRAFT NIE JEST?
wroclife.pl Nr 5/2019
55
C Z A S
W O L N Y
jak zacząć, jak zostać prawdziwym traperem. – Kup sobie Morę – śmieje się pan Paweł. – Naczelne hasło wszystkich znawców noży, bushcraftu i survivalu, którzy są nękani pytaniami w rodzaju: „Jak zacząć?”. Mora to świetny nóż. Czegóż trzeba więcej? Ponad 3 mm grubości głowni, nieprawdopodobna stal, która – co jest dla mnie ważne – świetnie działa z drewnem. Pokazuje mi noże do rzeźbienia, a potem również meble w izbie, które wykonał sam. Na przykład taborecik z wyrytą datą 1980. Żadnych luzów, żadnego skrzypienia. Solidna, ręczna robota i prawdziwe drewno. – W Obroczy jako 12-latek widziałem, jak ojciec z dwójką synów wybudowali dom z drewna w miesiąc. Wybuduj teraz dom w miesiąc. Zanim dostaniesz pozwolenie, kupisz działkę... Ja widziałem, jak to robią. Przywieźli z lasu jodły, średnicy 50-60 cm – piękne pnie! Wtoczyli je na takie dwa kozły. Na czole belki pomierzyli sobie, jak ciąć. A żeby prosto ciąć, to w drugim czole zrobili to samo. I przyłożyli sznurek, który natarli węglem z ogniska. Jeden złapał w środku, podciągnął do góry i puścił. Linia odbiła się na drzewie, które było okorowane. Później cięli: jeden stanął na
górze, trzymając w rękach uchwyt piły, drugi na dole. W ten sposób pocięli stos tych belek. Domek nie był duży, ledwie dwie izby. Ale postawili go w miesiąc czasu. I to jest bushcraft! Pytam, czego jeszcze potrzeba, by zacząć. Bo w końcu nikt dziś domu z drewna w lesie nie postawi. Jak spędzić noc? Gdzie się skryć? Pan Paweł opowiada o pałatce, która może służyć równie dobrze jako peleryna, jak i proste zadaszenie. – Kupiłem tropik do namiotu 50 lat temu. Już wówczas używałem tarpa – tego tropiku od namiotu, który miał rozmiary trzy na cztery metry. Brezentowy, waga około trzech i pół kilo. Ale pamiętam taki nocleg w Bieszczadach na stanicy studentów Politechniki Warszawskiej. Szpanerstwo totalne: japoński namiot nieprzemakalny, leciutki. My śpimy na posłaniu ze świerkowych gałęzi, pod tym tropikiem. I przyszła burza. Burza w górach to nie jest to, co w mieście. Patrzymy, a tam w ich obozie jakiś straszny ruch: latarki, jakieś odgłosy. Może ktoś przyjechał, jakaś drużyna? Rano patrzymy, a wszystkie śpiwory wiszą na patykach, na sznurkach. Pytam: „Co tak pluska pod nami?”. Odsłaniam koc, a tu strumyki wody pod tymi gałęziami świerkowymi. Można mieć pałatkę, można mieć menażkę
wojskową za 20 złotych, nóż Mora za 25 złotych, bo też takie są, i już jesteś bushcrafterem. Zrobisz sobie posłanie. Później rozmawiamy o preppersach, trzeciej wojnie światowej i braku prądu. Mój rozmówca wskazuje mi, gdzie znajduje się studnia głębinowa. W razie czego jest pompa. Gdyby zabrakło prądu, jest agregat. Wyraźnie rozdzielamy granice między preppingiem, survivalem i bushcraftem, jednak zgadzamy się co do tego, że bushcraft jest przydatny także dla preppersa i survivalisty. – Znam ludzi, którzy mają w beczkach po ogórkach wyposażenie sprzętowe na rok życia w dziczy: kasza, siekiera, koce. To nie jest głupie – mówi Paweł Dudziński. – David Canterbury powiedział bardzo cenną rzecz, którą teraz można tu przekazać: w razie czego, jeśli zapanuje totalny chaos, to ważne są narzędzia. Nawet nie broń, tylko narzędzia – ręczne narzędzia. Jak wszystko zawiedzie – elektronika, energia elektryczna – to co zostanie? Ręce, narzędzia, to co masz w kieszeni. I wiedza. WIEDZA – NAJPOTĘŻNIEJSZE NARZĘDZIE
FOT. BARTOSZ ADAMIAK
– Co to za bushcrafter, który nie potrafi zrobić sobie noża i zahartować go w ognisku? Przecież w ognisku można zahartować nóż. To bardzo proste. Pokazałem to na jednym z filmów. Ognisko ma 800 stopni Celsjusza, a jak dmucha wiatr, to nawet 850 stopni – to wystarczy do zahartowania. Rozgrzewa się stal i wkłada do wody, a potem wyjmuje i trze pilnikiem. Najpierw pilnik się ślizga, bo stal jest zahartowana. Ale nie zgasiłeś całkiem, więc stal odpuszcza. I jak pilnik zaczyna łapać i skrobać stal, wtedy wrzucasz nóż do wody i masz zahartowany z odpuszczeniem. Tego nauczył mnie mój techniczny, jak pracowałem w liceum plastycznym jako belfer. Pan Paweł opowiada o niedoborach pomocy dydaktycznych w czasach głę-
56 wroclife.pl Nr 5/2019
C Z A S
bokiego PRL-u. Brakowało m.in. dłut. Uczniowie nie mieli czym pracować. – Tak się złożyło, że mój techniczny był kowalem, a nie stolarzem. Zacząłem sam robić te dłuta, bo w piwnicy była potężna kuźnia. Wszystko było: kowadło, koks. Do roboty! I on mnie nauczył. Sprzedał mi wtedy ten sposób. Jak nie wiesz, jaka jest stal, grzejesz ją do ciemnej czerwieni i piłujesz. Przechodzimy do stolarstwa zielonego – dawno zapomnianej sztuki, której próżno dziś szukać w internecie.
w gąszczu. Drewno to podstawowe tworzywo ludzkości. Jest XXI wiek, a przecież z drewna są sprzęty, deski do krojenia, siedziska, ławy, skrzypce. Jak to zrobi rzemieślnik, to po prostu jest zupełnie inna jakość niż z taśmy produkcyjnej, z fabryki. Czas płynie. Miło się słucha tych opowieści, ale czas wracać do miasta, do zgiełku i upałów. Dopijam zieloną herbatę i proszę o jakąś konkluzję, jakąś myśl na zakończenie. – Konkluzja jest taka, że powinniśmy robić swoje, tylko w sensowny sposób, żeby nie szkodzić przyrodzie. Pomnażajmy swoją wiedzę, ekologiczną również. Bo jest ekologia tu, w mózgu, i ekologia tu, w sercu. Niech to działa. Niech tej wiedzy będzie więcej. I to by było na tyle, chłopcy i dziewczęta.
FOT. BARTOSZ ADAMIAK
– Znalazłem kubek wydrążony z pnia i z denkiem wewnątrz. Zastanawiałem się, jak został zrobiony. Zacząłem sam eksperymentować: przewierciłem kawałek pniaczka, poszerzyłem otwór, dłu-
biąc, i usiłuję wepchnąć denko. Za Chiny! Wlewam wodę do tamtego: trochę kapie, ale niewiele. A to starocie. Już nie żyją ci gospodarze, to było pięćdziesiąt lat temu. Do tej pory mi to tkwiło gdzieś z tyłu głowy. W końcu poznałem taką góralkę ze wsi w Beskidach. Dzwonię do niej i mówię: „Daj mi jakiegoś starego dziadka, poszukaj we wsi”. Ona oddzwoniła i mówi, że wszyscy powymierali, ale jest taki jeden. Dała mi telefon. Dzwonię, a on: „Panie, ja nie wiem, to dziadek robił”. W końcu, metodą prób i błędów, do tego doszedłem. Bardzo prosty sposób! Jak zetniesz drzewo w lecie i zrobisz z niego deskę, to ona będzie schła. A skoro schnie, to kurczy się. Jeśli zrobimy z kawałka pieńka rurę, to ona będzie się kurczyć, wysychając. Proste! I zacząłem robić takie kubeczki. Mając nóż i świder ręczny, można sobie taki kubek zrobić
W O L N Y
wroclife.pl Nr 5/2019
57
DZIEJE SIĘ WE WROCŁAWIU patronaty i wydarzenia P R O J E K T
LIPIEC 2019, „TRAMPOLINA DO KULTURY” CRZ Krzywy Komin startuje z nowym projektem „Trampolina do kultury”. Już od lipca zmieniamy perspektywę i zapraszamy do wspólnej zabawy oraz integracji podczas cyklu bezpłatnych warsztatów. Zajęcia będą odbywać się w blokach tematycznych: Kultura Mebla, Kultura Książki, Kultura Ubioru, Kultura Animacji Graficznej oraz Kultura Liderów Kultury. Uczestnicy będą mieli okazję uczyć się od specjalistów z dziedzin projektowania, rzemiosła, rękodzieła i zarządzania kulturą. Wierzymy, że każdy jest w stanie obudzić w sobie kreatywny i kulturalny potencjał, odnajdując w sobie dziecięcą ciekawość świata. Więcej informacji na stronie: www.krzywykomin.pl Krzywy Komin Centrum Rozwoju Zawodowego, ul. Dubois 33-35a, Wrocław
W Y S T A W A
Stowarzyszenie TUiTAM, które propaguje wiedzę o Wrocławiu i Dolnym Śląsku, zaprasza na bezpłatne wakacyjne wycieczki rodzinne po Wrocławiu. Uczestnicy będą wspólnie szukać krasnali, poznawać niezwykłe wrocławskie legendy i historię miasta. Na wycieczki obowiązują zapisy. Liczba miejsc ograniczona. Na dwa tygodnie przed każdą wycieczką pojawi się zapowiedź oraz link do zapisów. Wycieczki poprowadzą przewodnicy miejscy zrzeszeni w Stowarzyszeniu TUiTAM. Wycieczki są organizowane w piątki i soboty. Każdego dnia zaplanowana jest inna trasa. Więcej informacji na https://www.facebook.com/stowarzyszenieTUiTAM/
8 LIPCA-15 WRZEŚNIA, „ROSIŃSKI FANTASTYCZNY” Wystawa jest formą podsumowania dorobku Grzegorza Rosińskiego, związanego z szeroko pojętą fantastyką. W ramach wystawy „Rosiński fantastyczny” zaprezentowane zostaną plansze takich komiksów, jak „Najdłuższa podróż” (z „Relaxu”), „W służbie galaktycznej” (z magazynu „Alfa”), „Szninkiel”, „Yans”, „Thorgal” oraz kilka bardzo wczesnych ilustracji i plansz komiksowych z młodości autora. Kuratorem wystawy jest Piotr Rosiński. Bilety: 5 / 10 zł – kasa CK Zamek Centrum Kultury „ZAMEK”, pl. Świętojański 1, Wrocław
Festiwal jest jednym z najstarszych i najbardziej renomowanych przeglądów muzyki organowej w Polsce i Europie. Koncerty będą odbywać się w kościele Świętego Krzyża na Ostrowie Tumskim. Non Sola Scripta to połączenie sztuki improwizacji nie tylko na organach, ale również na innych instrumentach. Istotą wydarzenia jest interpretacja tego, co zapisano w partyturze. Bilety w cenie od 15 do 50 zł Kolegiata Świętego Krzyża i św. Bartłomieja, plac Kościelny 1, Wrocław
F E S T I W A L
7 LIPCA-1 WRZEŚNIA, MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL ORGANOWY NON SOLA SCRIPTA
K O N C E R T Y
S P A C E R Y
6 LIPCA-30 SIERPNIA, BEZPŁATNE WAKACYJNE WYCIECZKI RODZINNE PO WROCŁAWIU
20 LIPCA: MRAKOPLAŠ I MAREK BOJDA | 24 SIERPNIA: MICHAL BRAXATORIS I KATARÍNA GORUNOVÁ | 21 WRZEŚNIA: SAŠA NIKLIČKOVÁ I KATKA KOTECKA, CZESKO-POLSKIE KONCERTY Fundacja Ano Tak zaprasza na cztery czesko-polskie koncerty, które będą znakomitą okazją do wsparcia niezależnej sceny artystycznej i piosenki autorskiej, jak i do poznania nowych, inspirujących ludzi. W ten sposób będzie można także poszerzyć swoją wiedzę o wzajemnych relacjach między naszymi narodami. Koncerty są bezpłatne Piwnica Artystyczna „Pod Sowami”, ul. Kraszewskiego 26, Wrocław
58